Francja przedstawiła „rządowe plany” walki z nasturcją pnącą i z pluskwami. Plan ten obejmuje lata 2022-2030.

https://nczas.com/2022/03/17/francja-przedstawila-rzadowe-plany-walki-z-gatunkami-inwazyjnymi-i-z-pluskwami
Nie ma to, jak państwo etatystyczne. Wszystko musi być „interministerialne” i zatwierdzane przez najwyższe władze. Takim krajem jest Francja, gdzie przedstawiono właśnie „krajowy plan zwalczania inwazyjnych gatunków obcych”.

Chodzi o gatunki zwierząt i roślin wprowadzone poza ich zwykłe środowisko. Na liście są m.in. nutrie, szerszeń azjatycki, pierwiosnek pełzający, a nawet gołębie, które przybyły na francuską Gwadelupę, czy nasturcja pnąca, która pojawiła się na Reunion.

Sekretarz stanu ds. różnorodności biologicznej Bérangère Abba przedstawiła 15 marca krajowy plan walki z inwazyjnymi gatunkami obcymi. Plan ten obejmuje lata 2022-2030. Plan ocenia, że największe zagrożenie dotyczy terytoriów zamorskich.

Przewiduje się około 500 operacji tępienia inwazyjnych gatunków do 2025 roku. Mają być wprowadzone ograniczenia na handel, transport i posiadanie niektórych gatunków, takich jak krab niebieski, roślinę grubosz Helmsaz Nowej Zelandii, małża guagga z Ameryki, czy szerszenia wschodniego.

Kilka dni wcześniej (10 marca) także na poziomie rządowym, w Paryżu przedstawiono z kolei krajowy plan zwalczania pluskiew. Rząd wyznaczył nawet międzyresortowego koordynatora do jego realizacji.

Pluskwy stały się plagą wielu miast. Praktycznie wytępione we Francji w połowie XX wieku, pluskwy powróciły w ostatnich latach. Gniazdują w materacach lub prześcieradłach, ich ukąszenia swędzą i mogą być szczególnie trudne do zwalczania.

Plan walki” koordynuje François Lefort, członek Rady Generalnej ds. Środowiska i Zrównoważonego Rozwoju. Nie ma swojego budżetu, ale każde ministerstwo ma go współfinansować.

Planuje się kilka rodzajów działań. Zostaną uruchomione „kampanie uświadamiające”, pierwsza na początku 2023 r., ministerstwa mają nadzorować „zagrożone sektory”, jak hotelarstwo, placówki służby zdrowia, kina, itp. Będą szkolenia personelu medycznego z zakresu rozpoznawania ukąszenia pluskwy

We wrześniu 2022 r. zostanie utworzone „ogólnokrajowe obserwatorium”, które będzie gromadzić dane na temat tego zjawiska. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia (ANSES) ma też przedłożyć pod koniec 2022 r. raport o pluskwach i skuteczności dostępnych środków owadobójczych w ich przypadku.

Departamenty i metropolie mają się włączyć w dezynsekcje i przekazać na to pieniądze z funduszy solidarności mieszkaniowej. Uruchomiono także infolinię i strony internetowe o pluskwach ( stop-punaises.gouv.fr ).

Źródło: France Info

A przecież już 120 lat temu krążyli po zaborach „węgrzy”, którzy sprzedawali patentowane środki przeciw pluskwom:

„Bierze pani danom pluskwę, otwiera jej pyszczek, i kroplę patentowanego środka do gęby”.

– No, ale jak ją mam, to przecież mogę zadusić?!?.

– Można tak, można i tak.. odpowiadał „węgier”.

Niezwyciężona. Marzenie o polskiej armii. Geopolityka.

[ARTYKUŁ ZOSTAŁ OPUBLKOWANY W 84. NR. MAGAZYNU POLONIA CHRISTIANA. WYDANYM PRZED ZAATAKOWANIEM UKRAINY PRZEZ ROSJĘ. Styczeń-luty 2022]. Silni wspierają tylko silnych. Słaby może się uwiesić u klamki silnego i tak wisieć, jak zapomniany płaszcz w zamkniętej szatni, w nieskończoność, a nic nie wskóra. Choćbyśmy więc sobie wargi starli aż do zębów od całowania klamek możnych tego świata, nic nam to nie pomoże.

https://pch24.pl/niezwyciezona-marzenie-o-polskiej-armii/

A wyobraźmy sobie inną sytuację. Oto w jakimś kraju – ościennym bądź dalszym – dochodzi do jakiegoś antypolskiego ekscesu. Wraz z notą protestacyjną polskiego rządu z pobliskiego lotniska natychmiast podrywa się klucz ciężkich dronów szturmowych, by ostentacyjnie naruszyć przestrzeń powietrzną tegoż kraju, a nasz ambasador akredytowany przy tamtejszym rządzie spieszy z uspokojeniem:

O, sorry, coś się operatorom pomerdało. Dobrze, że któryś jakiegoś guzika nie nacisnął

Z taką Polską wszyscy by się liczyli; taką Polskę wszędzie by pierwsi zapraszali; ku takiej Polsce słaliby wyrazy nieszczerej sympatii; taką Polskę – nawet wbrew sobie – by szanowali.

Kiedy walczą słonie, najbardziej cierpi trawa – głosi stare, afrykańskie przysłowie. Ileż mądrości w tych prostych słowach! – przyznamy nawet bez głębszego zastanowienia. Chwila refleksji jednak pozwoli nam dostrzec w nich to, co na pierwszy rzut oka zupełnie nieoczywiste. Oto spoza narzucającego się wyobraźni siłą rzeczy afrykańskiego entourage’u wyłania się obraz… Polski.

Jesteśmy dziś trawą. Nie zawsze tak było, acz od samego zarania swego tysiącletniego żywota Polska – bądź to jako księstwo czy królestwo, bądź jako rzeczpospolita czy jej trup poćwiartowany – jest przewiewną równiną między morzem a górami. Dopiero jednak ostatnie dwa stulecia uświadomiły ponad wszelką wątpliwość – zarówno nam, Polakom, jak i całemu światu – że nieokiełznanym wichrom historii może być nader łatwo hulać po niej, bezkarnie gnąc, szarpiąc, łamiąc i wyrywając z korzeniami miliony Bogu ducha winnych źdźbeł, których jedyną „przewiną” był fakt wyrośnięcia z ziemi właśnie tutaj…

Ale skoro już Pana Boga przywołaliśmy, to nie omieszkajmy zauważyć, że to z Jego woli wyrastamy tu właśnie, a nie na przykład na zboczach Kaukazu, pod palmami Andaluzji czy pośród gejzerów Islandii. I z Jego to zrządzenia rośniemy bujnie złocistą pszenicą, a nie skąpym porostem czy suchą trzciną. Wypielęgnowany trawnik wspaniale zdobi okolicę, a zadbany łan zboża ją żywi. Polska gleba przez wieki żywiła Europę, a polski krajobraz wywoływał zachwyt w sercach przybyszów ze Wschodu i Zachodu (czego niejednokrotnie dali wyraz w piśmie i sztuce).

Nie zawsze jednak byliśmy trawą, a zasiewów naszych i pięknych klombów umieliśmy pilnie strzec przed nieproszonymi gośćmi, żeby ani świnia nie weszła w szkodę, ani pies nie napaskudził. Byliśmy twardą skałą i kolczastym żywopłotem. Kiedyś dobrze wiedzieliśmy, że skoro przechowujemy skarb w naczyniach glinianych (2 Kor 4, 7), to musimy oblekać pełną zbroję (Ef 6, 10), aby kwietna łąka naszej Ojczyzny za sprawą niszczycielskiego wroga nie stała się jałową pustynią.

A dziś jesteśmy trawą – dlatego inni chodzą po naszej ziemi tam i z powrotem, pasąc się, gdzie chcą i śmiecąc na potęgę.

Co może zrobić trawa? Albo obrosnąć wokół ciernistym płotem, albo w środku tak stwardnieć, by boleśnie raniła stopę każdego agresora, który zechciałby ją deptać lub kosić.

Nikt się za nami nie ujmie

Polska jest sama i musi się bronić sama. Albo z pomocą tych, którzy upatrują w tym interes do tego stopnia dla nich istotny, że sami (bez nalegania z naszej strony) zechcą udzielić nam pomocy. Ale pamiętajmy, że „pomoc” oznacza wzięcie mniejszościowego udziału w czyimś wysiłku (w przeciwnym razie nie jest to pomoc, lecz wykonanie danej pracy za głównego zainteresowanego). Nie możemy, wręcz nie wolno nam liczyć na to, że pracę na rzecz zapewnienia Polsce bezpieczeństwa i skutecznej obrony w przypadku zagrożenia ktoś wykona za nas. Powtórzmy więc dobitnie: bronić się musimy przede wszystkim sami!

Polska zresztą zawsze była sama – jak dowodnie wykazuje cała jej historia.

Kto ją wspierał przeciwko krzyżackim zakusom? Nikt – za to pod krzyżackie sztandary garnęło się rycerstwo z całego Zachodu.

Kto udzielił wsparcia, gdy zmagała się z Moskwą za Batorego? Nikt – a do tego papież wszczął działania na rzecz ratowania wrogich jej schizmatyków (sic).

Kto współdzielił z Rzecząpospolitą szaniec na przedmurzu chrześcijaństwa przeciw muzułmańskiej nawale? Nikt – ale chętnie ją wykorzystano do ratowania Wiednia.

Kto pospieszył nam na ratunek, gdy kraj nasz zalewał szwedzki potop? Nie dość, że nikt się z pomocą nie zaofiarował, to jeszcze zawiązała się koalicja na rzecz rozbioru Rzeczypospolitej.

Kto, widząc terminalną chorobę naszej Matki-Ojczyzny, wyciągnął dłoń z lekarstwem? Taki się nie znalazł, za to trzech rzuciło się kroić jej żywe jeszcze ciało.

Kto się ujął za Polakami w ich rozpaczliwych zmaganiach o niepodległość? Gdzie były zachodnie armie, gdy Wojsko Polskie zagradzało bolszewickiej dziczy drogę do stolic Zachodu?

Jak się zachowali oficjalni sojusznicy Rzeczypospolitej we wrześniu 1939? To pytanie w zasadzie powinno zawisnąć w wymownej próżni, gdyby nie warto było dla kontrastu wspomnieć, że zanim jeszcze Francja i Wielka Brytania zdobyły się na jakikolwiek gest, głosy potępienia hitlerowskiej agresji na Polskę padły ze strony sojuszników Hitlera – Włoch i Hiszpanii.

Tępi uczniowie Klio

Miał rację stary Cyceron – historia jest wspaniałą nauczycielką życia. Ma rację każdy, kto twierdzi, że Polacy są wyjątkowo tępymi jej uczniami. Czego bowiem nauczyliśmy się przez wieki na powyższych przykładach? Niczego.

Nie sięgając zresztą zbyt głęboko w przeszłość – jaką naukę wyciągnęliśmy z lekcji roku 1939? Żadnej. A z Teheranu, Jałty i Poczdamu – jeszcze mniejszą.

Nasi niedawni towarzysze broni, wespół z którymi, i de facto dla których, wylaliśmy morze polskiej krwi, bez mrugnięcia okiem oddali nas Stalinowi za frajer – jak worek kartofli (nie zdobywając się nawet na gest w istocie bez znaczenia w postaci zaproszenia polskiego żołnierza na defiladę zwycięstwa w Londynie).

Dlaczego dziś miałoby być inaczej? Na jakiej podstawie przypuszczamy, że nas tak samo nie oddadzą?

Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Jeśli wybuchnie przewidywana przez ekspertów wojna amerykańsko-chińska, Polska natychmiast padnie łupem Rosji. I to za aprobatą Waszyngtonu.

Konflikt amerykańsko-chiński bowiem – czy to się komuś podoba, czy nie – siłą rzeczy stanie się konfliktem rasowym, starciem żółtego człowieka z białym. A żółty człowiek, stanowiący w nim przytłaczającą większość, ani przez chwilę nie zawaha się – lekceważąc zachodnie standardy politycznej poprawności – nadać swemu zmaganiu charakteru rasowego. Choćby po to, by nośnym hasłem Azja dla Azjatów! destabilizować azjatyckich sojuszników USA, z których trzy piąte stanowią kraje żółte.

W takiej sytuacji Waszyngton na gwałt będzie poszukiwał sojuszników białych, a tu idealny, praktycznie jedyny wybór nasuwa się sam – Rosja. Ta zaś będzie szczególnie zainteresowana białym sojuszem, bo jeśli ogień żółtego rasizmu zapłonie w Azji (a dlaczego miałby nie zapłonąć, gdy Azjaci umiejętnie pokierowani przypomną sobie wszystkie prawdziwe i urojone upokorzenia, jakich przez stulecia mieli doznawać od Indoeuroejczyków?), to rosyjski stan posiadania za Uralem znajdzie się w poważnym zagrożeniu.

Ale Rosja – nawet zagrożona – nie zwykła niczego dawać za darmo, a Stany Zjednoczone jako wzór kapitalizmu wiedzą, że tylko to, za co się słono zapłaci, ma prawdziwą wartość (stąd właśnie lekceważenie Polski, która się im za darmo oddaje), więc chętnie zapłacą. A czym? A wydaniem Moskwie w dowolne użytkowanie całej przestrzeni między Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem, z Polską na czele.

Siła, rozum, elastyczność

Tak bowiem działają mechanizmy prawdziwej polityki, w której sientimientow niet (Amerykanie świetnie znają to porzekadło, bo swego czasu sporo ze Stalinem rozmawiali). Tylko jeden czynnik może powstrzymać papierowego sojusznika przed zdradą swego papierowego partnera – siła. Silny sojusznik nie jest papierowy, lecz realny. Gdyby Polska cieszyła się realną siłą polityczną bądź militarną (a w praktyce ta druga warunkuje tę pierwszą), byłaby nader pożądanym sojusznikiem – dla wszystkich zresztą. Byłaby asem (lub przynajmniej królem) skrzętnie zachowywanym aż do walnej rozgrywki, a nie blotką, którą się rzuca w pierwszym rozdaniu.

Zdumiewające, że poważni, wydawałoby się, ludzie naprawdę sądzą, iż jakaś zewnętrzna siła zdecyduje się prowadzić wojnę w obronie kraju, który sam nie potrafi bądź nie chce się bronić?! No chyba, że mając w perspektywie aneksję tego kraju. W takiej sytuacji Amerykanie odpadają, a naszych sąsiadów raczej nie chcielibyśmy widzieć w tej roli…

Gdybyż to Polska cieszyła się w świecie powszechną sympatią, ba, choćby taką jak Grecja…

Tymczasem przeciętny zjadacz chleba na Zachodzie, o ile ma w ogóle jakąkolwiek wiedzę o tej ziemi, to jest ona zgodna z przekazem tamtejszych mediów. Te zaś przedstawiają nasz kraj jako w najlepszym razie zacofany skansen, w najgorszym zaś – jako inkubator faszyzmu. Jeśli więc na demokratycznych forach Zachodu karmionych od lat taką propagandą (cóż z tego, że fałszywą, skoro wszechobecną) stanie kwestia polska, kto zagłosuje za udzieleniem pomocy takiej faszystowskiej gadzinie?

A jeśli atak przyjdzie z kierunku zachodniego? Gdy się tak dobrze zastanowić, to kto wie, czy już dziś nie jesteśmy bardziej zagrożeni od tej strony niż od przeciwnej. To wszak z Zachodu płyną do Polski wszystkie rozkładowe nurty obecnej antykultury i antycywilizacji. Rosja w tej optyce stanowi mniejsze niebezpieczeństwo. Dziś bowiem sytuacja przedstawia się diametralnie odwrotnie niż w roku 1939, kiedy mówiło się, że Niemcy mogą nam zabrać niepodległość; Sowieci zatrują nasze dusze. Obecnie jad trujący nasze dusze sączy się między innymi z Niemiec (i całej reszty świata euroatlantyckiego); czy utrata niepodległości na rzecz Rosji byłaby od tego znacznie gorsza?

Takie pytania powinniśmy sobie zadawać – bo nie ma głupich pytań, jest tylko niechęć do użytkowania szarych komórek. Powinniśmy być elastyczni w myśleniu, nie zaskorupiać się w raz przyjętych opiniach, nie tkwić w przebrzmiałych mitach.

Jeżeli nie chcemy być trawą, musimy mieć oczy dookoła głowy – dostrzegać zagrożenia, jeszcze in statu nascendi, zanim przybiorą realny kształt, bo wtedy zazwyczaj jest już za późno…

Wróćmy jednak do przerwanej myśli: czy możemy się spodziewać ataku z zachodu? Dlaczego nie? Gdy mniej więcej za pół wieku – jak szacują eksperci od demografii – czas rozpasania w zachodniej Europie dobiegnie końca i wiara Mahometowa uporządkuje tamtejszą stajnię Augiasza, nad Polską zbiorą się nowe czarne chmury.

I oto któryś piękny poranek roku Pańskiego 2089 ujrzy gdzieś nad Odrą najnowszej generacji machiny bojowe z wymalowanym na burtach czarnym półksiężycem. Pancerna szpica zatrzyma się, by dowodzący nią śniady oberleutnant Omar Piefke metodycznie przeskanował perymetr i, nie zauważywszy niczego niepokojącego, ufny we własne siły skomenderował:

Vorwärts!

A jego podkomendni odpowiedzą chórem:

Sieg heil! Allah mit uns!

Fantazja? Czyżby? W roku 1929 nikt nie wierzył, że Niemcy jeszcze kiedykolwiek zbudują czołg…

Czasu jest niewiele

Na taki scenariusz też musimy być gotowi. W ogóle, tak bogaci w doświadczenia dziejowe, powinniśmy być gotowi na dosłownie każdy scenariusz.

I wreszcie uwierzyć w siebie. Jeżeli nie chcemy być trawą, musimy przede wszystkim uświadomić sobie własne możliwości, które naprawdę są niemałe. Polska to spory kraj; i ludny – jest nas trzydzieści osiem milionów (a na całym świecie – sześćdziesiąt milionów). Społeczeństwo jest jednolite narodowo, bez znaczących (jeszcze na razie) mniejszości; terytorium zwarte, o niemal kwadratowym kształcie, dodatkowo z trzech stron otoczone naturalnymi granicami; ziemia oferuje jakie takie bogactwa naturalne, a gdyby tak pogrzebać głębiej, znalazłoby się ich więcej; nasza gleba jest w stanie wyżywić wszystkich Polaków.

To wszystko znamiona istotnego potencjału obronnego, który tylko należy odpowiednio wykorzystać. Podobnie jak fakt, iż wciąż istnieje nie do końca unicestwiony polski przemysł zbrojeniowy, który odpowiednio doinwestowany mógłby wkrótce stanąć w szranki z firmami światowymi. Co więcej, mamy produkt krajowy brutto większy niż Izrael, który przecież trzęsie całym Bliskim Wschodem (i nie dajmy sobie wmówić, że Izrael jest silny wyłącznie siłą Stanów Zjednoczonych, bo już pół wieku temu samodzielnie pokonał on jednocześnie trzech sąsiadów silnych siłą Związku Sowieckiego – i to w sześć dni, żeby zdążyć na szabas!).

Jeżeli więc jeszcze dzisiaj nie jesteśmy w stanie obronić się sami, to z całą pewnością już dzisiaj powinniśmy podjąć wzmożone działania na rzecz zmiany tego stanu rzeczy. Zacząć od pozbycia się wyhodowanej przez trzy czwarte wieku życia w komunie i postkomunie mentalności wasala. Uzmysłowić sobie, że my też mamy własne interesy – i niezwłocznie zacząć je realizować. Państwo polskie ma bronić nie jakiegoś wydumanego ładu światowego, tylko własnych obywateli!

Pracujmy więc, myślmy, twórzmy, bogaćmy się i mnóżmy. Rośnijmy w siłę. Skupiajmy wokół siebie mniejszych sąsiadów, by wspólnie budować stumilionową Rzeczpospolitą Wielu Narodów – między Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem – orzech twardy do zgryzienia zarówno od wschodu, jak i od zachodu. A w szerszej perspektywie – kto wie – może warto postawić na żółtego konia? Może z Pekinem okaże się nam bardziej po drodze w kwestii realizacji naszej racji stanu niż z Waszyngtonem?

Nade wszystko zaś pamiętajmy, że czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei (Hi 7, 6). Trzy dekady sprzyjających okoliczności już zmarnowaliśmy – kto wie, ile nam jeszcze pozostało?

Jerzy Wolak

ARTYKUŁ ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W 84. NR. MAGAZYNU POLONIA CHRISTIANA. WYDANYM PRZED ZAATAKOWANIEM UKRAINY PRZEZ ROSJĘ (styczeń-luty 2022)

Kaczyński i Morawiecki na Ukrainie. Szef pisowskiej oligarchii wzywa do III wojny światowej

https://kontrrewolucja.net/wiadomosci/kaczynski-i-morawiecki-na-ukrainie-szef-pisowskiej-oligarchii-wzywa-do-iii-wojny-swiatowej
Wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz premier Mateusz Morawiecki przybyli wczoraj do Kijowa. Podczas konferencji prasowej Kaczyński wezwał NATO do „misji pokojowej” na Ukrainie, co de facto jest wzywaniem do zaangażowania się konflikt i wybuchu III wojny światowej.

Kaczyński i Morawiecki przybyli do Kijowa wraz z premierem Czech Petrem Fialą oraz premierem Słowenii Janezem Janszą. Spotkali się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem.

Przemówienie Kaczyńskiego zwróciło uwagę wielu komentatorów. De facto szef pisowskiej oligarchii wzywał do rozpoczęcia III wojny światowej. Widać chciałby włączenia się w wojnę rosyjsko-ukraińską, choć żadne z państw biorące w niej udział nie jest sojusznikiem Polski.

– Chcę tutaj w Kijowie powiedzieć kilka słów, które zwrócone są do przywódców państw Unii Europejskiej, państw NATO. Chciałbym odwołać się do ich sumień, ale także do ich konsekwencji. Oni głoszą pewne zasady, my te zasady podzielamy. Ale jeżeli takie zasady się głosi, to trzeba z nich wyciągać także wnioski – mówił Kaczyński.

Trzeba także zmienić pewną zasadę, która została przyjęta. Sądzę, że potrzebna jest misja pokojowa NATO, ewentualnie jeszcze jakiegoś szerszego układu międzynarodowego, ale taka misja, która będzie wstanie także się obronić i która będzie działała na terenie Ukrainy. To misja, która będzie działała na terenie Ukrainy, która znajdzie się za zgodą prezydenta i rządu Ukrainy na terenie tego państwa i nie będzie to misja bezbronna – kontynuował.

– To będzie misja, która będzie dążyła do pokoju, do udzielenia pomocy humanitarnej, ale jednocześnie będzie też osłonięta przez odpowiednie siły, siły zbrojne – dodał i przekonywał, że „to jest w tej chwili coś, czego Ukraina, Europa, cały demokratyczny świat bardzo potrzebuje”.

Ostatnio pisaliśmy o tzw. „planie A”, czyli symulacji wojny jądrowej pomiędzy NATO i Rosją, bez udziału Chin. W kilka godzin państwa obydwu stron uruchomiłyby prawie półtora tysiąca głowic, niszcząc znany nam świat. W efekcie wojny nuklearnej, w znacznym stopniu ucierpiałaby m.in. Polska. TUTAJ więcej na temat symulacji.

interia.pl / kontrrewolucja.net

======================

mail:

Ciekawe, jak pociąg z prezesem i premierem dotarł do oblężonej stolicy Republiki Ukraińskiej.
Aby dotrzeć do oblężonego Berlina potrzebna była Hanna Reitsch, as lotnictwa.
Czy prezes i premier nie dają tym do zrozumienia, że ta wojna jest na niby, tak jak na niby była epidemia.
Prawdziwe są miliony Ukraińców osiedlane w Polsce, tak jak prawdziwe były choroby i zgony po zastrzykach.
Ciekawe jest też, dlaczego Rosja pozwala sobie grać tak na nosie.

A swoją drogą, jak pobożny prezes, który laseczką wystukiwał sobie drogę do żoliborskiego kościoła Św. Stanisława Kostki, stał się takim zagorzałym zwolennikiem bomby atomowej, która może spaść i na Żolibórz?
rw

Broń zamiast pomocy humanitarnej: Na lotnisku w Pizie, pracownicy odmawiają załadunku samolotów do Rzeszowa, dalej na Ukrainę…

Jak zawsze, klasa robotnicza okazuje się bardziej godna reprezentowania Włoch niż niegodna klasa polityczno-ekonomicznych oligarchów sprawujących władzę. Publikujemy ten ważny komunikat USB, prosząc o jego jak najszersze rozpowszechnienie.

Niektórzy pracownicy cywilnego lotniska im. Galileo Galilei w Pizie poinformowali nas o bardzo poważnej sytuacji: z Cargo Village na lotnisku cywilnym odlatują loty “humanitarne”, które powinny być wypełnione prowiantem, żywnością, lekarstwami i wszystkim, co może się przydać narodowi ukraińskiemu, od tygodni nękanemu bombardowaniami i walkami. Ale tak nie jest!

Kiedy pracownicy znaleźli się pod samolotem, stanęli twarzą w twarz ze skrzyniami pełnymi różnego rodzaju broni, amunicji i materiałów wybuchowych.

Gorzka i straszna niespodzianka, potwierdzająca klimat wojny, w który wciąga nas rząd Draghi’ego.

Postawieni przed tym brzemiennym w skutkach faktem, pracownicy odmówili załadowania ładunku: samoloty te lądują najpierw w bazach USA/NATO w Polsce, następnie ładunki są wysyłane na Ukrainę, gdzie w końcu zostają zbombardowane przez wojska rosyjskie, co powoduje śmierć innych pracowników zatrudnionych w bazach dotkniętych atakami.

Zdecydowanie potępiamy to jawne fałszerstwo, które w cyniczny sposób wykorzystuje przykrywkę “humanitarną” do dalszego podsycania wojny na Ukrainie.

Żądamy:

1) aby służby kontroli ruchu lotniczego na lotnisku cywilnym natychmiast wstrzymały te loty śmierci w przebraniu pomocy “humanitarnej

2) aby pracownicy nadal odmawiali załadunku broni i materiałów wybuchowych, które nakręcają spiralę wojny, którą będziemy mogli zatrzymać tylko dzięki natychmiastowemu zawieszeniu broni i wznowieniu rozmów pokojowych;

3) aby mieszkańcy Pizy wzięli udział w demonstracji w sobotę 19 marca 2022 przed lotniskiem im. Galileo Galilei (godz. 15.00) pod hasłem “Z Toskanii mosty pokoju, a nie loty militarne!”.

Unione Sindacale di Base – Federazione di Pisa (włoski związek zawodowy)

https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-armi_allucraina_mascherati_da_aiuti_umanitari_a_pisa_i_lavoratori_si_rifiutano_di_caricare_gli_aerei/45289_45601/
https://www.repubblica.it/esteri/2022/03/14/news/aiuti_italiani_allucraina_in_tredici_giorni_27_voli_italiani_verso_la_base_polacca_di_rzeszow_jasionka-341383353/

Wyjazd Kaczyńskiego i Morawieckiego do Kijowa to „kozacka” pokazówka

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/wyjazd-kaczynskiego-i-morawieckiego-do-kijowa-to-kozacka-pokazowka/

W warunkach wojennych, jakie znamy nie tylko z surrealistycznej komedii „Czterej pancerni i pies”, ale i z podręczników historii, wyprawa czterech przywódców państw do obleganego miasta byłaby niemożliwa.

Jedynym odstępstwem są negocjacje pomiędzy skonfliktowanymi stronami i zawieszenia broni na czas wizyty.

Tymczasem do Kijowa, gdzie według doniesień medialnych [tych ukraińskich md]nie tylko non stop spadają bomby, ale na rogatkach miasta stacjonuje kolumna wojsk rosyjskich rozciągająca się na 60 km, jednym pociągiem podróżuje sobie kilka głów państw: premier Morawiecki i wicepremier Kaczyński z Polski, premier Czech Petr Fiala oraz premier Słowenii . Mało tego, o wizycie i trasie przejazdu może dowiedzieć się każdy użytkownik Internetu, czyli odziały specjalne, ale i przypadkowy szaleniec są w stanie dokonać sabotażu, z tragicznymi skutkami.

Do niedawna Morawiecki organizował telekonferencje w maseczkach, żeby “chronić życie swoje i innych”, a teraz pakuje się w sam środek frontu?!

Powyższy obraz pokazuje absurd i złamanie wszelkich reguł, jakie w czasie wojny obowiązują, a to nakazuje po raz kolejny się zastanowić o co tutaj chodzi? W mojej interpretacji nic się nie zmienia, konsekwentnie podtrzymuję, że nie ma mowy o wojnie na Ukrainie, natomiast z całą pewnością mamy do czynienia z aktem agresji i aktami o charakterze terrorystycznym. Putin usiłuje sterroryzować Ukrainę przy pomocy punktowych ostrzałów, głównie skierowanych na cele wojskowe i infrastrukturę, ale wiadomo, że takie operacje niosą za sobą ryzyko zniszczenia obiektów cywilnych i to też się dzieje. Ludzie naprawdę giną, domy naprawdę się palą i zawalają, tylko skala tych dramatów nie przystaje do medialnej wojny, którą widzimy co dzień.

Politycy doskonale sobie z tego zdają sprawę, dlatego wyprawa przywódców państw do Kijowa jest całkowicie bezpieczną wycieczką. Wiadomym jest, że Putin nie odstrzeli pociągu, chociaż ma ku temu idealną okazję, gdyby to zrobił nie zyskałby nic prócz światowego oburzenia, jeszcze większej izolacji i następnych sankcji. Poza tym ta wizyta dla Kremla nie ma najmniejszego znaczenia, co widać po jej randze. Do Kijowa jedzie rezerwowy skład Zachodu: Czechy, Słowenia, Polska i ta delegacja nie ma żadnych kompetencji, aby cokolwiek Zełeńskiemu obiecać, nie mówiąc o realnych decyzjach.

Wszystko jest polityczną pokazówką z bardzo czytelną “bojową” symboliką, w Polsce z dodatkowym podtekstem gruzińskim i smoleńskim. Kaczyński z Morawieckim pokazują się jako „mężowie stanu”, na wzór śp. Lecha Kaczyńskiego, który poleciał do Gruzji, jednak tamta wizyta miała głęboki sens i przyniosła spodziewane rezultaty, Putin się wycofał z Gruzji. Obecny spektakl jest całkowicie pusty w treści, za to pozwala Morawieckiemu i Kaczyńskiemu złapać parę punktów na polskim podwórku politycznym, choć i to nie jest takie proste. Widać po pierwszych komentarzach, że „jednoczenie Polaków” zaczyna się sypać i środowiska związane z opozycją komentują tę eskapadę jeszcze nie jak Palikot Smoleńsk, ale dużo nie brakuje. Skojarzenia z tragicznym lotem najważniejszych osób w państwie i jazdą pociągiem w podobnym składzie, podświadomie uruchamia przewidywalne reakcje. W tym obszarze na pewno jeden głos z Polski nie popłynie i to pierwsze „dzielnie Polaków”, jakiego Morawiecki z Kaczyńskim swoją wizytą w Kojowie dokonali. Z drugiej strony emocje wokół „wojny” na Ukrainie ciągle są tak wielkie, że PiS spokojnie pozamyka usta krytykom i w efekcie na pewno swoje polityczne frukta zbierze.

Czy to się komuś podoba, czy nie, na Ukrainie nie ma wojny, ale odbywa się krwawy teatr wojenny i coraz więcej aktorów poszukuje angażu. W najmniejszym stopniu wizyta premierów kilku drugorzędnych państw nie pomoże Ukrainie, co więcej niska ranga tej wizyty jest jednoznacznym sygnałem dla Moskwy. Skład delegacji: Biden, Schulz, Macron i Morawiecki w wymiarze politycznym i symbolicznym mógłby uzyskać podobny efekt, do historycznej wizyty w Gruzji. W zaistniałych okolicznościach po prostu nie stanie się nic, panowie pojechali pierwszą klasą z pustymi rekami i z tym samym wrócą. Nikomu włos z głowy nie spadnie, bo nikt tu niczym nie ryzykuje, za to paru polityków na potrzeby polityki wewnętrznej zrobi wokół siebie bohaterski szum.

Dr. Klaus Schwab or: How the CFR Taught me to Stop Worrying and Love the Bomb

The World Economic Forum wasn’t simply the brainchild of Klaus Schwab, but was actually born out of a CIA-funded Harvard program headed by Henry Kissinger and pushed to fruition by John Kenneth Galbraith and the “real” Dr. Strangelove, Herman Kahn.

This is the amazing story behind the real men who recruited Klaus Schwab, who helped him create the World Economic Forum, and who taught him to stop worrying and love the bomb.

Johnny Vedmore March 10, 2022 https://unlimitedhangout.com/2022/03/investigative-reports/dr-klaus-schwab-or-how-the-cfr-taught-me-to-stop-worrying-and-love-the-bomb/

———————————–

The World Economic Forum’s recorded history has been manufactured to appear as though the organisation was a strictly European creation, but this isn’t so. In fact, Klaus Schwab had an elite American political team working in the shadows that aided him in creating the European-based globalist organisation. If you have a decent knowledge of Klaus Schwab’s history, you will know that he attended Harvard in the 1960s where he would meet then-Professor Henry A. Kissinger, a man with whom Schwab would form a lifelong friendship. But, as with most information from the annals of the World Economic Forum’s history books, what you’ve been told is not the full story. In fact, Kissinger would recruit Schwab at the International seminar at Harvard, which had been funded by the US’ Central Intelligence Agency. Although this funding was exposed the year in which Klaus Schwab left Harvard, the connection has gone largely unnoticed – until now.

My research indicates that the World Economic Forum is not a European creation. In reality, it is instead an operation which emanates from the public policy grandees of the Kennedy, Johnson and Nixonian eras of American politics; all of whom had ties to the Council on Foreign Relations and the associated “Round Table” Movement, with a supporting role played by the Central Intelligence Agency.

There were three extremely powerful and influential men, Kissinger among them, who would lead Klaus Schwab towards their ultimate goal of complete American Empire-aligned global domination via the creation of social and economic policies. In addition, two of the men were at the core of manufacturing the ever present threat of global thermonuclear war. By examining these men through the wider context of the geopolitics of the period, I will show how their paths would cross and coalesce during the 1960s, how they recruited Klaus Schwab through a CIA-funded program, and how they were the real driving force behind the creation of the World Economic Forum.

Henry A. Kissinger

Heinz Alfred Kissinger was born in Bavaria, Germany, on 27 May 1923 to Paula and Louis Kissinger. The family had been one of many Jewish families fleeing the persecution in Germany to arrive in America in 1938. Kissinger would change his first name to Henry at 15 years old when arriving in America by way of a brief emigration to London. His family would initially settle in Upper Manhattan with the young Henry Kissinger attending George Washington High School. In 1942, Kissinger would enroll in the City College of New York, but, in early 1943, was drafted into the US Army. On 19 June 1943, Kissinger would become a naturalised US citizen. He would soon be assigned to the 84th Infantry Division where he would be recruited by the legendary Fritz Kraemer to work in the military intelligence unit of the division. Kraemer would fight along Kissinger during the Battle of the Bulge and would later become extremely influential in American politics during the postwar era, influencing future politicians such as Donald Rumsfeld. Henry Kissinger would describe Kraemer as being “the greatest single influence on my formative years”, in a New Yorker article entitled, The Myth of Henry Kissinger, written in 2020.

The writer of that article, Thomas Meaney, describes Kraemer as:

A Nietzschean firebrand to the point of self-parody—he wore a monocle in his good eye to make his weak eye work harder—Kraemer claimed to have spent the late Weimar years fighting both Communists and Nazi Brown Shirts in the streets. He had doctorates in political science and international law, and pursued a promising career at the League of Nations before fleeing to the US in 1939. He warned Kissinger not to emulate “cleverling” intellectuals and their bloodless cost-benefit analyses. Believing Kissinger to be “musically attuned to history,” he told him, “Only if you do not ‘calculate’ will you really have the freedom which distinguishes you from the little people.””

During World War II, whilst Kissinger was serving in the U.S. Counter-Intelligence Corps, he would be promoted to the rank of sergeant and would go on to serve in the Military Intelligence Reserve for many years after peace was declared. During that period, Kissinger would take charge of a team hunting down Gestapo officers and other Nazi officials who had been labeled as “saboteurs”. After the war, in 1946, Kissinger would be reassigned to teach at the European Command Intelligence School, a position he would continue to work in as a civilian after officially leaving the army.

In 1950, Kissinger would graduate from Harvard with a degree in political science where he would study under William Yandell Elliott, who would eventually be a political advisor to six US presidents and would also serve as a mentor to Zbigniew Brzezinski and Pierre Trudeau, among others. Yandell Elliott, along with many of his star pupils, would serve as the key connectors between the American national security establishment and the British “Round Table” movement, embodied by organisations such as Chatham House in the UK and the Council on Foreign Relations in the United States. They would also seek to impose global power structures shared by Big Business, the political elite and academia. Kissinger would continue to study at Harvard, gaining his MA and PhD degrees at the prestigious university, but he was also already trying to forge a career path in intelligence, reportedly seeking recruitment as an FBI spy during this period.

In 1951, Kissinger would be employed as a consultant for the Army’s Operations Research Office, where he would be trained in various forms of psychological warfare. This awareness of psyops was reflected in his doctoral work during the period. His work on the Congress of Vienna and its consequences invoked thermonuclear weapons as its opening gambit, which also made an otherwise dull piece of work a little more interesting. By 1954, Kissinger was hoping to become a junior professor at Harvard but, instead, the dean of Harvard at the time, McGeorge Bundy – another pupil of William Yandell Elliott, recommended Kissinger to the Council on Foreign Relations (CFR). At the CFR, Kissinger would start managing a study group on nuclear weapons. From 1956 to 1958, Kissinger also became the Director of Special Studies for the Rockefeller Brothers Fund (David Rockefeller was vice-president of the CFR during this period), as well as going on to direct multiple panels to produce reports on national defense, which would gain international attention. In 1957, Kissinger would seal his place as a leading Establishment figure on thermonuclear war after publishing, Nuclear Weapons and Foreign Policy, a book published for the Council on Foreign Relations by Harper & Brothers.

In December of 1966, The Assistant Secretary of State for European Affairs, John M Leddy, announced the formation of a 22-man panel of advisors to help “shape European policy”. The five most prominent actors of this panel of advisors included: Henry A Kissinger representing Harvard, Robert Osgood of the Washington Center of Foreign Policy Research (funded by Ford, Rockefeller and Carnegie money), Melvin Conant of Rockefeller’s Standard Oil, Warner R Schilling of Columbia University, and Raymond Vernon who was also of Harvard. The other people on the panel included four members of the Council on Foreign Relations, Shepard Stone of the Ford Foundation, with the rest being a mix of representatives from leading American universities. The forming of this panel could be considered the laying of the proverbial foundation stone marking the American branch of the “Round Table” establishment’s intent to create an organisation such as the World Economic Forum, whereby Anglo-American imperialists would mold European policies as they saw fit.

Post-war Europe was at a vital stage of its development and the powerful American Empire was beginning to see opportunities in the rebirth of Europe and the emerging identity of its younger generation. In late December of 1966, Kissinger would be one of the twenty-nine “American authorities on Germany” to sign a statement declaring that “recent state elections in West Germany do not indicate a rebirth of Nazism”. The document, also signed by the likes of Dwight Eisenhower, was meant to signal that Europe was starting afresh and was meant to begin putting the horrors of European wars in the past. Some of the people involved in creating the aforementioned document were those who had already been externally influencing European policy from abroad. Notably, one of the signatures alongside Kissinger and Eisenhower was Prof. Hans J Morgenthau who was also representing the Council on Foreign Relations at the time. Morgenthau had famously written a paper entitled, Scientific Man versus Power Politics, and argued against an “overreliance on science and technology as solutions to political and social problems”.

In February 1967, Henry Kissinger would target European policy making as having been the reason for a century of war and political turmoil on the continent. In a piece entitled, Fuller Investigation, printed in the New York Times, Kissinger would state that a work by Raymond Aron, Peace and War. A Theory of International Relations, had remedied some of these issues.

In this article, Kissinger would write:

In the United States the national style is pragmatic; the tradition until World War II was largely isolationist; the approach to peace and war tended to be absolute and legalistic. American writing on foreign policy has generally tended to fall into three categories: analyses of specific cases or historical episodes, exhortations justifying or resisting greater participation in international affairs, and investigations of the legal bases of world order.”

It was clear that Prof Henry A Kissinger had identified American involvement in European policy creation as being vital in the future peace and stability of the world. At this time, Kissinger was based at Harvard University in Cambridge, Massachusetts. Here, the future founder of the World Economic Forum, a young Klaus Schwab, would catch the eye of Henry A Kissinger.

Kissinger was the executive director of the International seminar, which Schwab often mentions when recollecting his time spent at Harvard. On 16 April 1967, it would be reported that various Harvard programs had been receiving funding from the Central Intelligence Agency (CIA). This included $135,000 of funding for Henry Kissinger’s International Seminar, funding which Kissinger claimed he was unaware had come from the US intelligence agency. The CIA’s involvement in funding Kissinger’s international seminar was exposed in a report by Humphrey Doermann, the assistant to Franklin L Ford, who was dean of the Faculty of Arts and Science. Humphrey Doermann’s report, written in 1967, only centred on the CIA funding from between 1961 to 1966, but Kissinger’s International seminar, which had received the most funding out of all the CIA-funded Harvard programs, would still run through 1967. Klaus Schwab arrived at Harvard in 1965.

On 15 April 1967, The Harvard Crimson would publish an article, attributed to no author, concerning Doermann’s report that stated, “There were no strings attached to the aid, so the government could not directly influence research or prevent its results from being published.” The dismissive article, entitled, CIA Financial Links, nonchalantly closes out by stating,”In any case, were the University to refuse to accept CIA research grants, the shadowy agency would have little trouble channeling its offers through another agrecy.” (agrecy being a pun meaning a form of intelligence).

The evidence points to Klaus Schwab having been recruited by Kissinger into his circle of “Round Table” imperialists via a CIA funded program at Harvard University. In addition, the year he graduated would also be the year in which it was revealed to have been a CIA-funded program. This CIA-funded seminar would introduce Schwab to the extremely well-connected American policy-makers who would help him create what would become the most powerful European public policy institute, the World Economic Forum.

By 1969, Kissinger would be sitting as the head of the US National Security Council, of which the sitting president, Richard Nixon would “enhance the importance of” during his administration. Kissinger was Assistant to the President for National Security Affairs between 2 December 1968 to 3 November 1975, serving concurrently as Richard Nixon’s Secretary of State from 22 September 1973. Kissinger would dominate the making of US foreign policy during the Nixon era and the system he would bring to the National Security Council would seek to combine features of the systems previously implemented by Eisenhower and Johnson.

Henry Kissinger, who had been one of the people to manufacture tensions between thermonuclear powers over the previous two decades, was now to act as “peacemaker” during the Nixon period. He would turn his focus to the European stand-off and would seek to relax the tensions between the West and Russia. He negotiated the Strategic Arms Limitation Talks (culminating in the SALT I treaty) and the Anti-Ballistic Missile Treaty. Kissinger was attempting to rebrand himself as a trusted statesman and diplomat.

In the second term of President Richard Nixon’s administration, their attention would turn to relations with Western Europe. Richard Nixon would describe 1973 as being the “Year of Europe”. The United States’ focus would be on supporting the states of the European Economic Community (EEC) which had become economic rivals to the US by the early 1970s. Kissinger grasped the “Year of Europe” concept and pushed an agenda, not only of economic reform, but also arguing to strengthen and revitalise what he considered to be the “decaying force”, the North Atlantic Treaty Organisation (NATO). Throughout this period, Kissinger would also promote global governance.

Years later, Henry Kissinger would make the opening address of the World Economic Forum’s 1980 conference, telling the elites at Davos: “For the first time in history, foreign policy is truly global”.

John K. Galbraith

John Kenneth Galbraith (often referred to as Ken Galbraith) was a Canadian-American economist, diplomat, public policy maker, and Harvard intellectual. His impact on American history is extraordinary and the consequences of his actions in the late 1960s alone are still being felt around the world today. In September 1934, Galbraith would initially join the faculty at Harvard University as an instructor with a salary of $2,400 per year. In 1935, he would be appointed a tutor at John Winthrop House (commonly known as Winthrop House) which is one of twelve undergraduate residential houses at Harvard University. In that same year, one of his first students would be Joseph P. Kennedy Jr, with John F. Kennedy arriving two years later, in 1937. Soon after, the Canadian Galbraith would become naturalised as a US citizen on 14 September 1937. Three days later, he would marry his partner, Catherine Merriam Atwater, a woman who, a few years before, had been studying at the University of Munich. There, she had lived in the same rooming house-dormitory as Unity Mitford, whose boyfriend was Adolf Hitler. After marrying, Galbraith would travel extensively in Eastern Europe, Scandinavia, Italy, France, but also Germany. Galbraith had been due to spend a year as a research fellow at the University of Cambridge under famed economist John Maynard Keynes, but Keynes’ sudden heart attack would see Galbraith’s new wife persuade him to study in Germany instead. During the summer of 1938, Galbraith would study German land policies under Hitler’s government.

The following year, Galbraith found himself involved in what was termed at the time, “the Walsh-Sweezy affair” – a US national scandal involving two radical instructors who had been terminated from Harvard. Galbraith’s connections with the affair would result in his appointment at Harvard not being renewed.

Galbraith would take a demotion to work at Princeton, where he would soon after accept an invitation from the National Resource Planning Board to be part of a review panel into New Deal spending and employment programs. It is this project which would see him first meet Franklin D. Roosevelt. In 1940, as France fell to Nazi forces, Galbraith would join the staff of the National Defense Advisory Committee, at the request of FDR’s economic advisor, Lauchlin Curry. Although that committee would be swiftly dissolved, Galbraith soon found himself appointed to the Office of Price Administration (OPA), heading up the division tasked with price control. He would be dismissed from the OPA on 31 May 1943. Fortune Magazine had already been trying to headhunt Galbraith since as early as 1941, and would soon scoop him up to join their staff as a writer.

The biggest shift in focus for Galbraith happened in 1945, the day after the death of Roosevelt. Galbraith would leave New York for Washington, where he would be duly sent to London to assume a division directorship of the United States Strategic Bombing Survey, tasked with evaluating the overall economic effects of the wartime bombing. By the time he had arrived at Flensburg, Germany had already formally surrendered to the Allied forces and Galbraith’s initial task would change. He would accompany George Ball and be part of the interrogation of Albert Speer. In this one move, Galbraith had gone from being a policy advisor dealing with statistics and projections concerned with pricing, to the co-interrogator of a high-ranking Nazi war criminal. Speer had been in various important positions during the war, including as the Reich Minister of Armaments and War Production, one of the key men behind the organisation, maintenance and arming of every part of the Nazi Wermacht.

Soon after, Galbraith would be sent to Hiroshima and Nagasaki to evaluate the effects of the bombing. In January 1946, John Kenneth Galbraith was involved in one of the defining moments of American economic history. He would take part in the American Economic Association meetings in Cleveland, where, alongside Edward Chamberlin of Harvard and Clarence Ayres of Texas, he would debate Frank Knight and other leading proponents of classical economics. This event marked the coming-out of Keynesian economics, which would come to dominate post-war America.

In February 1946, Galbraith would return to Washington, where he would be appointed director of the Office of Economic Security Policy. It is here, in September of 1946, where Galbraith was tasked with drafting a speech for the Secretary of State, William Byrnes, outlining American policy towards German reconstruction, democratisation, and eventual admission into the United Nations. Galbraith, who opposed the group of politicians at the time referred to as “the Cold Warriors”, would resign from his position in October of 1946, returning to Fortune Magazine. He would also be awarded the Presidential Medal of Freedom that same year. In 1947, Galbraith would co-found the organisation, Americans for Democratic Action, alongside others including Eleanor Roosevelt, Arthur Schlesinger Jr., and Ronald Reagan. In 1948, Galbraith would return to Harvard as a lecturer in Agricultural Forestry and Land-Use Policy. Soon after, he would be installed as a Professor at Harvard.

By 1957, Galbraith was beginning to form a closer relationship with his former student John F. Kennedy, who was by then junior senator for Massachusetts. The following year, JFK would publicly declare Galbraith as the “Phileas Fogg of the academic world” after receiving a copy of Galbraith’s book, A Journey to Poland and Yugoslavia, where he examined socialist planning up close. It is also in 1958 where Galbraith published “The Affluent Society” to critical acclaim, where he coined terms such as “conventional wisdom” and the “dependence effect”. It is around this time when Galbraith became the Paul M. Warburg Chair in economics at Harvard. This is the same position he would hold when he would first be introduced to a young Klaus Schwab.

By 1960, John Kenneth Galbraith had become an economic advisor to the Kennedy campaign. After Kennedy was elected President, Galbraith began staffing the new administration, famously being the man who recommended Robert S. McNamara for Secretary of Defense. In 1961, Kennedy would name Galbraith as ambassador to India and, later in the year, Galbraith would travel to Vietnam, at the behest of the President, to give a second opinion on the Taylor-Rostow report. On Galbraith’s advice, Kennedy would begin to withdraw troops from Vietnam.

In 1963, Galbraith would return to the United States, refusing an offer from Kennedy to take up an ambassadorship in Moscow, so as to return to Harvard. On the day Kennedy was assassinated, Galbraith was in New York with the publisher of the Washington Post, Katharine Graham. Galbraith would go straight to Washington and would be the man who drafted the original version of the new President’s speech to the joint session of congress. The year following JFK’s assassination, Galbraith would return to Harvard to develop a famous and highly popular course in Social Science that he would go on to teach for the following decade. He would still retain his position as an advisor to President Johnson, but would spend the rest of the year writing his final academic journals exclusively in economics.

By 1965, Galbraith had become increasingly louder in his opposition to the war in Vietnam, writing speeches and letters to the President. This rift would persist between Galbraith and Johnson, with Galbraith finally assuming the presidency of Americans for Democratic Action and going on to launch a national campaign against the Vietnam War entitled, “Negotiations Now!” In 1967, the rift between Galbraith and Johnson would only become wider when Senator Eugene McCarthy was persuaded by Galbraith to run against Johnson in the coming primary elections. Robert F. Kennedy was also hoping to recruit Galbraith to his own campaign but, although Galbraith had formed a close bond with the late JFK, he had not been so keen on Robert F. Kennedy’s distinctive style.

By the late 1960s, John K. Galbraith and Henry A. Kissinger were both considered to be two of the foremost lecturers, authors and educators in America. They were also both grandees at Harvard, Galbraith as the Paul M. Warburg Professor of Economics, and Kissinger as a Professor of Government, and the two men were focused on the creation of foreign policy for both America and the emerging new Europe. It was announced on 20 March 1968 that Kissinger and Galbraith would be the first speakers of the spring session of what was referred to as the “Mandeville Lectures series”, due to take place at the University of California, San Diego. Galbraith’s speech would be entitled, “Foreign Policy: The Cool Dissent”, whilst Kissinger’s speech was called “America and Europe: A New Relationship”.

Kissinger would introduce Klaus Schwab to John Kenneth Galbraith at Harvard and, as the 1960’s came to a close, Galbraith would help Schwab make the World Economic Forum a reality. Galbraith would fly over to Europe, along with Herman Kahn, to help Schwab convince the European elite to back the project. At the first European Management Symposium/Forum (the original name/s of the WEF), John Kenneth Galbraith would be the keynote speaker.

Herman Kahn

Herman Kahn was born in Bayonne, New Jersey on 15 February 1922 to Yetta and Abraham Kahn. He was brought up in the Bronx with a Jewish upbringing, but would later become atheistic in his beliefs. Throughout the 1950s, Khan would write various reports at the Hudson Institute on the concept and practicality of nuclear deterrence, which would subsequently become official military policy. He would also compile reports for official hearings, such as the Subcommittee on Radiation. It is in the primordial hysteria of the earliest years of the Cold War where Kahn would be given the intellectual, and some may say ethical and moral, space to “think the unthinkable”. Khan would apply game theory – the study of mathematical models of strategic interactions among rational agents – to wargame potential scenarios and outcomes concerning thermonuclear war.

In 1960, Kahn would publish, The Nature and Feasibility of War and Deterrence, which studied the risks and subsequent impact of a thermonuclear war. The Rand Corporation sums up the kinds of deterrents discussed in Kahn’s work as: the deterrence of a direct attack, the use of strategic threats to deter an enemy from engaging in very provocative acts other than a direct attack on the United States, and, lastly, the acts that are deterred because the potential aggressor is afraid that the defender or others will take limited actions, military or non-military, to make the aggression unprofitable.

The following year, Princeton University Press would first publish Herman Kahn’s seminal work, On Thermonuclear War. This book would have an enormous impact on the near and distant future of global politics and would drive American Establishment politicians to create foreign policy specifically designed to counter the potential worst case thermonuclear scenario. On the release of Kahn’s terrifying work, the Israeli-American sociologist and “communitarian”, Amitai Etzioni, would be quoted as saying, “Kahn does for nuclear arms what free-love advocates did for sex: he speaks candidly of acts about which others whisper behind closed doors”.

Khan’s complex theories have often been erroneously paraphrased, with most of his work being impossible to sum up in just a sentence or two, and this is emblematic of his ideas concerning thermonuclear war. Kahn’s research team were studying a multitude of different scenarios, a constantly evolving, dynamic, multipolar world, and many unknowns.

On Thermonuclear War had an instant and lasting impact, not only on geopolitics, but also on culture, expressed within a few years by a very famous movie. 1964 saw the release of the Stanley Kubrick classic, Dr Strangelove, and from the moment of its release, and ever since, Khan has been referred to as the real Dr. Strangelove. When quizzed about the comparison, Khan would tell Newsweek, “Kubrick is a friend of mine. He told me Dr. Strangelove wasn’t supposed to be me.” But others would point out the many affinities between Stanley Kubrick’s classic character and the real life Herman Kahn.

In an essay written for the Council on Foreign Relations in July 1966, entitled, Our Alternatives in Europe, Kahn states:

Existing U.S. policy has generally been directed to the political and economic as well as the military integration or unification of Western Europe as a means to European security. Some have seen unification as a step toward the political unity of the West as a whole, or even of the world. Thus, the achievement of some more qualified form of integration or federation of Europe, and of Europe with America, has also been held to be an intrinsically desirable goal, especially as national rivalries in Europe have been seen as a fundamentally disruptive force in modern history; hence their suppression, or accommodation in a larger political framework, is indispensable to the future stability of the world.”

This statement suggests that the preferred solution for future European/American relations would be the creation of a European union. Even more preferable to Kahn was the idea of creating a unified American and European superstate.

In 1967, Herman Kahn would write one of the most important futurist works of the 20th century, The Year 2000: A Framework for Speculation on the Next Thirty-Three Years. In this book, co-authored by Anthony J Wiener, Khan and company predicted where we would be technologically at the end of the millennium. But there was another document released soon after Kahn’s The Year 2000, which had been written simultaneously. That document entitled, Ancillary Pilot Study for the Educational Policy Research Program: Final Report, was to map out how to achieve the future society Kahn’s work in The Year 2000 had envisaged.

Under a section titled “Special Educational Needs of Decision-Makers”, the paper states: “The desirability of explicitly educated decision-makers so that they are better able, in effect, to plan the destiny of the nation, or to carry out the plans formulated through a more democratic process, should be very seriously considered. One facet of this procedure would be the creation of a shared set of concepts, shared language, shared analogies, shared references…” He goes on to state in the same section that: “Universal re-teaching in the spirit of the humanistic tradition of Europe – at least for its comprehensive leadership group – might be useful in many ways.”

When you study the previously mentioned rhetoric and decipher what it means, in this document Herman Kahn suggests subverting democracy by training only a certain group in society as potential leaders, with those pre-selected few who are groomed for power being able to define what our shared values as a society should be. Maybe Herman Kahn would agree with the World Economic Forum’s Young Global Leader scheme, which is the exact manifestation of his original suggestion.

In 1968, Herman Kahn would be asked by a reporter what they do at the Hudson Institute. He would say, “We take God’s view. The President’s view. Big. Aerial. Global. Galactic. Ethereal. Spatial. Overall. Megalomania is the standard occupational hazard.” This was reportedly followed by Herman Kahn rising out of his chair, pointing his finger towards the sky and suddenly shouting out: ‘Megalomania, zoom!’”

In 1970, Kahn would travel to Europe with Galbraith to support Klaus Schwab’s recruitment drive for the first European Management Symposium. In 1971, Kahn would be sitting centre stage to watch John Kenneth Galbraith’s keynote speech at the historic first session of the policy making organisation which would eventually become the World Economic Forum.

In 1972, the Club of Rome published “The Limits to Growth”, which cautioned that the needs of the global population would exceed available resources by the year 2000. Kahn spent much of his final decade arguing against this idea. In 1976, Khan would publish a more optimistic view of the future, The Next 200 Years, which claimed that the potentials of capitalism, science, technology, human reason, and self-discipline were boundless. The Next 200 Years would also dismiss pernicious Malthusian ideology by predicting that the planet’s resources set no limits to economic growth, but rather, human beings would “create such societies everywhere in the solar system and perhaps to the stars as well.”

Schwab’s Three Mentors

Kahn, Kissinger and Galbraith had become three of the most influential people in America with regards to thermonuclear deterrence, foreign policy creation, and public policy making, respectively. Most of the focus throughout these men’s career had been on Europe and the Cold War. However, their varying roles in other important events of the period all have the potential to easily distract researchers from other more subversive and well hidden events.

These three powerful Americans were all linked with each other in various ways, but one interesting and notable thread in particular ties these men together during the period between 1966, with the creation of the Kissinger-led 22 man panel of advisors to help “shape European policy”, through to 1971, and the founding of the World Economic Forum. All three men were members of the Council on Foreign Relations, the American branch of the Anglo-American imperialist “Round Table” movement. Kissinger already had deep ties to the CFR, having been recruited by them straight after graduation. Galbraith had reportedly resigned his membership of the CFR in a “highly public way” in 1972, stating that the CFR was boring and telling a journalist, “Most of the proceedings involve a level of banality so deep that the only question they raise is whether one should sit through them.” Although there is no public date of when Galbraith became a member of the CFR, he had written for their publications from as early as July 1958 with “Rival Economic Theories in India,” being printed in Foreign Affairs, the official CFR journal/magazine. Khan could also be found publishing some of his essays through the CFR, writing the piece “Our Alternatives in Europe” in July 1966, and “If Negotiations Fail” in July 1968, both whilst working as an official advisor to the State Department.

Before the 1960s, these three extremely influential American intellectuals had each been deeply involved in trying to understand the problems of a postwar Europe, and mapping out the future of the war-stricken continent. Galbraith had traveled extensively throughout Europe, including studying policies in Germany during the Third Reich, and, after the collapse of Hitler’s Germany, Galbraith would go on to study the Soviet systems in much the same way. Galbraith’s influence over the future president, John F. Kennedy, from a very early age cannot be understated, and Galbraith was powerful enough to see JFK begin withdrawing troops from Vietnam on his recommendation. When Kennedy was assassinated in Dallas, Galbraith would be the man to draft the incoming president’s initial address to the nation, but Galbraith was soon to be pushed off to the sidelines. During the turmoil of the 1960s, Galbraith would be close with Henry Kissinger, both men being Harvard Professors, members of the CFR, and both men having the same goal of making Europe stable so that the Continent was well defended against any potential Soviet aggression.

To Galbraith and Kissinger, and also to the wider American political Establishment, Europe was the main threat to not only global stability, but also to the prevailing American hegemony in general. The relative stability in Europe during the postwar period was perceived as being due to the thermonuclear stand-off, and, from very early-on, Kissinger identified this dynamic and began to manipulate the situation for the benefit of American supremacy. Henry Kissinger was not alone in trying to understand the complex dynamics at play in relation to thermonuclear deterrence and how it affected policy making. Herman Kahn was the leading figure on thermonuclear strategic planning during the same period and Kissinger’s work concerning the same subject matter from the mid-50s onwards would see him cross paths with Kahn on many occasions.

Kahn offered Kissinger something which all politicians and policy makers crave, the ability to predict future events with relative accuracy. Kahn was a veritable prophet concerning the technological advancements of the not-so-distant future, and his work, although often stoic and bereft of human emotion, has stood up very well to the test of time. Kahn and Kissinger’s goals would overlap during the mid and late 1960s, and as the threat assessments Kahn made during this period became more optimistic, Kissinger would see Kahn’s work as being fundamental in offering a new future to the people of the world.

However, Henry Kissinger’s vision of the future was not of a free and fair society advancing into a “brave new world” together, but rather, Kissinger intended to create an image of the world which had been skewed by his own CFR-driven Establishment perspective. Although he would attempt to rebrand himself as a true statesman, Kissinger would continue to subvert not only foreign democratic processes, but also to undermine the American system for the eventual benefit of a globalist agenda. When Schwab was first recognised by Kissinger as a potential future globalist leader, the relatively young German would soon be introduced to Galbraith and Kahn. This would coincide with Kahn’s work identifying the need to specifically train individuals with leadership potential separately from those who attend the prevailing standard educational models.

In the year Klaus Schwab left Harvard, he was approached by Peter Schmidheiny, who had just sold Escher Wyss to the Sulzer Group. Escher Wyss’ Ravensberg factory during World War II had been managed by Schwab’s father, Eugen Schwab, and had been involved in making heavy water turbines for the secretive Nazi atomic bomb effort. Schwab speaks in one interview about the moment Schmidheiny called him up, saying, “You come from Harvard now and know modern management methods, help to make the integration a success”. What Klaus wouldn’t mention in that interview is that he would help Sulzer and Escher Wyss to merge, resulting in a new company called Sulzer AG. That company, where Schwab would serve as director, which would go on to break international law by aiding the South African apartheid regime in its illegal thermonuclear bomb program.

Klaus Schwab had only just left the sphere of influence of some of the most significant experts in thermonuclear war, and within the same year as leaving Harvard, he would head up the merger of a company dealing in the propagation thermonuclear bomb technology to despotic regimes.

For many of us who don’t map out terrifying extinction scenarios, we may be left believing that apartheid South Africa gaining the nuke at this point in history would be one of the worst things that could’ve happened. But, Herman Kahn’s thermonuclear disaster scenarios had led the rotund genius to believe that, barring a disaster, sabotage, or an accident, no major nuclear power would dare fire a thermonuclear weapon as an act of aggression for the foreseeable future. In fact, the Establishment thinking had changed significantly, to the point where Herman Kahn and others were advising that, in certain scenarios, making a country such as France a nuclear power could have significant benefits to security both regionally and globally, whilst also helping to reduce US defence spending.

Thermonuclear war was no longer the be all and end all of strategic defence policy, and it was in the dying embers of the 1960s where the same people who had caused all of the fear of a thermonuclear apocalypse, really did stop worrying and learnt to love the bomb.

Caution: Fallible Humans Ahead

Is Klaus Schwab the real brains behind the formation of the World Economic Forum? What are we to make of the CIA involvement in the seminar Kissinger used to recruit Schwab? Were the powers that lurk behind organisations like the CFR the real founders of the globalist policy making organisation? Was the World Economic Forum meant to simply unite Europe? Or was it then actually meant to go on to unite Europe with America, followed by the remaining superstates, into a New World Order designed by powerful CFR grandees like Kissinger, Khan and Galbraith?

These three powerful men each saw in Schwab a reflection of their own intellectual desires. Klaus had been born in the latter half of the same decade in which the technocratic movement had begun and he would come from the first generation to have their formative years in a post-war world. Khan’s predictions for the future had not only been an exercise in human wonder, it had also been a project to make these predictions a reality as quickly as possible and regardless of the consequences.

In 1964, Klaus Schwab would be trying to decide what he was going to do with his career. He was 26 years old and looking for direction and he would find that direction from a familial source. His father, Eugen Schwab, had been on the wrong side of history during World War II, and had been involved in the Nazi atomic bomb effort. Eugen Schwab would tell his son that it will only be at Harvard where he’d truly be able to flourish. In a divided postwar Germany, the intense fear which came from the ever impending and well dramatised threat of thermonuclear war had become an everyday part of people’s psyche. Harvard was well known at the time for playing a central role in Cold War policy-making targeting European affairs and Klaus Schwab would put himself right in amongst the main movers and shakers on the thermonuclear disaster scene.

Whilst at Harvard, Schwab would attend Kissinger’s “International seminar” which was funded by the CIA via a known conduit. Through this process, Klaus Schwab would be introduced to a group of men who were actively trying to influence European public policy by any and all methods, including using the fear of impending nuclear doom. They would recognise his potential straight away, so much so that they would be there for Schwab all through the founding of the World Economic Forum, with Kahn, Kissinger and Galbraith bringing perceived credibility to the project. It was not easy for Schwab alone to explain to European elites what he intended to do, so he would bring Kahn and Galbraith to Europe to persuade other important players to become part of the project. Galbraith would be the first Keynote Speaker at the forum, with Kahn’s presence also drawing significant interest, but the second World Economic Forum would stall without the presence of the bigger names and Klaus Schwab knew he would need something to draw in the crowds for the third installment of his forum’s annual meeting.

In 1972, the Club of Rome’s founder Aurelio Peccei had published his controversial book “The Limits to Growth”, a book that had been commissioned by the Club of Rome and which took a Malthusian approach to overpopulation. The book would call into question the sustainability of global economic growth and Peccei would be invited by Schwab to make the keynote speech at the 1973 World Economic Forum. This risqué public relations strategy paid dividends for Schwab and his organisation. From that point on, the forum would grow in size, scale and power. But it all began with a CIA-funded course run by Henry Kissinger at Harvard.

Schwab has become more than just a technocrat. He has been very vocal on his intention to fuse his physical and biological identities with future technology. He has become a living caricature of an evil bond-like villain, conducting secretive meetings with the elites, high up in the mountain-top chalets of Switzerland. I do not think that the image we have of Schwab is an accident. In the postwar years, something very unique happened in Western culture, when the government began using mainstream media as a tool to target the public with military grade psychological operations. The ruling Establishment would discover that marrying the drama of conflict scenarios with media such as film would be extremely useful, almost akin to creating self-propagating propaganda in some cases. Films like Stanley Kubrick’s Dr Strangelove were fantastic vehicles for people to understand the absurdity of thermonuclear disaster scenario planning.

If people perceive you as an all powerful evil villain then you may not gain the support of the common man, but you will gain the attention from those who seek power and wealth, or, how Klaus Schwab would refer to them, the “stakeholders” in society. This is very important to understand – the projection of extreme wealth and power will attract and bring the “stakeholders” of society to the World Economic Forum’s table. With those “stakeholders” on board, Klaus Schwab’s main ideological product, “stakeholder capitalism”, will see the transfer of power away from true democratic processes and onto a system of governance by a small preselected leadership group, who will be trained to continue the agenda set for them by the previous generation, as predicted by Herman Kahn. They will hold all the cards, whilst the common people will be left with just illusory pseudo-democratic processes, poverty, and constant absurd psychological operations to distract us all constantly. Klaus Schwab would soon become everything Herman Kahn had feared during his most pessimistic predictions. When the Club of Rome produced “The Limits to Growth” report, Herman Kahn would refute its findings and rally against its pessimism, whilst, at the same time, Klaus Schwab would make it central to his machinations and have their founder be the keynote speaker at his forum in Davos.

Our current geopolitical situation is seemingly regressing back towards the East vs West dynamic of the Cold War era. Again, with recent events in Ukraine, the mainstream media is regurgitating nuclear talking points which are completely paralleled to those of 60 to 70 years ago. I believe that there is a very obvious reason for our return to Cold War rhetoric – it’s a very obvious sign that Klaus Schwab and his backers are out of ideas. They appear to be returning to a geopolitical paradigm in which they feel safer and, most importantly, which will cause mass fear of thermonuclear war. This rinse and repeat cycle will always happen once an ideological movement is running out of original ideas. Since the late 1960s, Klaus Schwab has been trying to create the world which Herman Kahn predicted. But Kahn’s vision of the future, even though pretty accurate, is over half a century old. Schwab’s technocratic movement depends on the successful development of innovative technologies which will advance us towards a vision largely manufactured in 1967. Just by studying a more refined list of Kahn’s predictions, you can see every idea which Schwab promotes is almost entirely based on Kahn’s “Year 2000” and that documents vision of what our future may look like, predictions dating back to the late 60’s. But, what Schwab appears to ignore, whilst forcing this futuristic agenda on us all, is that many of Kahn’s predictions were also combined with warnings of the dangers which will be created from future technological advancements.

As Schwab reaches the end of his life, he appears to be desperate to push forward a radical futurist agenda with the obvious potential for global disaster. I believe that the World Economic Forum is reaching its maximum level of expansion before its inevitable collapse, because eventually those people who love their own national identities will stand up against the immediate threat to their specific cultures and they will fight back against the globalist rule. Quite simply, you cannot make everyone a globalist, no matter how much brainwashing is applied. There is a natural contradiction between national freedom and globalist rule, which make the two completely incompatible.

As a very pertinent final thought, Herman Kahn would write something extremely significant during the same year in which Schwab would leave Harvard. In the aforementioned Hudson Institute document of 1967 entitled, Ancillary Pilot Study for the Educational Policy Research Program: Final Report, Khan writes:

It has become increasingly clear that our technological and even our economic achievements are mixed blessings. Through progress issues arise such as the accumulation, augmentation, and proliferation of weapons of mass destruction; the loss of privacy and solitude; the Increase of governmental and/or private power over individuals; the loss of human scale and perspective and the dehumanization of social life or even of the psychobiological self; the growth of dangerously, vulnerable, deceptive, or degradable centralizations of administrative or technological systems; the creation of other new capabilities, so inherently dangerous as to seriously risk disastrous abuse; and the acceleration of changes that are too rapid or cataclysmic to permit successful adjustment. Perhaps most crucial, choices are posed that are too large, complex, important, uncertain, or comprehensive to be safely left to fallible humans.”

Największymi ruskimi agentami są „patrioci”, którzy handlują polską krwią

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/najwiekszymi-ruskimi-agentami-sa-patrioci-ktorzy-handluja-polska-krwia/

W polityce w ogóle, a już w polityce na najwyższym poziome agresji, w tym agresji zbrojnej, nie ma miejsca na żadne wzruszenia i tanie emocje. Obrazy rozmaitych dramatów, szczególnie z udziałem dzieci i kobiet to wyłącznie brutalna walka na froncie propagandowym. Trzeba bardzo uważać, żeby w tym wszystkim się nie pogubić i co najważniejsze nie doprowadzić do tragedii narodowej. Ostatnią rzeczą, która jest teraz Polsce potrzebna to bojowe okrzyki bezrozumnych „patriotów” wyzywających do walki z Moskalem.

Gdyby to była tylko głupota, można by machnąć ręką, niestety to jest coś więcej, mianowicie skrajnie niebezpieczna polityka podsycana każdego dnia prawdziwymi albo zmyślonymi ofiarami bombardowań. Polska wbrew wszelkim „życzliwym” radom powinna się od konfliktu na Ukrainie trzymać z daleka i broń Boże nie angażować militarnie.

Kilka razy przedstawiałem strategie Putina i Zełenskiego [chodzi oczywiście o ich „prowadzących” md] , ale jeszcze raz powtórzę, że Putinowi chodzi po przejęcie kawałka Ukrainy na wschodzie i zdestabilizowanie całej Ukrainy do takiego poziomu, aby nie była zdolna do zachowania własnej państwowości. W tym planie nie ma miejsca na wojnę światową, przeciwnie Putin mówi wyraźnie, żeby świat się nie wtrącał do „jego strefy wpływów”, bo w przeciwnym razie Rosja odpowie nawet atakiem nuklearnym. Putin nie chce wojny ze światem, Putin chce, żeby świat nie kiwnął placem w obronie Ukrainy. Zełenski ma dokładnie odwrotną strategię. Każdego dnia próbuje wciągnąć NATO do konfliktu, domaga się zamknięcia przestrzeni powietrznej, co de facto oznacza udział NATO w konflikcie zbrojnym z Rosją. Oczekuje dostarczenia broni na Ukrainę i tutaj bezpośrednio próbował wciągnąć Polskę, mam na myśli wielodniowe przepychanki z polskimi Migami, ale też żąda dostaw od innych członków NATO. Reakcje ze strony największych graczy są znane, Ameryka reaguje dyplomatycznie, Niemcy bezczelnie, Francja całkowicie stoi z boku, coś tam robią Brytyjczycy, ale Londyn od Moskwy jest bardzo daleko.

Polska w opisanych okolicznościach nie ma żadnego wyboru, nasze położenie geopolitycznie sprawia, że powinniśmy przy każdej prośbie Ukrainy o jakiekolwiek wsparcie, pokazywać palcem na NATO i Unię Europejską. Czy tak się dzieje? Niestety nie, rząd PiS-u zachowuje się tak samo gorliwie, jak się zachowywał na początku pomoru, tylko wtedy zamykał lasy, co jeszcze nie miało wielkich konsekwencji, a teraz przyjmie dwa miliony uchodźców z Ukrainy. Z tego błędu będziemy bardzo długo wychodzić, olbrzymim kosztem ekonomicznym, bo tylko ktoś niespełna rozumu może uwierzyć, że 2 miliony kobiet i dzieci będzie zastrzykiem dla rynku pracy. Na szczęście ten problem nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla życia Polaków, w przeciwieństwie do nieodpowiedzialnego pokrzykiwania „patriotów”, którzy przywołują pozornie logiczne argumenty – dziś Ukraina, jutro Polska. Prawdą jest, że Putin i cała Rosja przyjmują tylko i wyłącznie argumenty siły, ale problem polega na tym, że Polska żadną siłą nie dysponuje i swoim bojowym zachowaniem wywołuje jedynie śmieszność.

Nie mamy potencjału gospodarczego, politycznego i przede wszystkim militarnego, żeby przeciwstawić się Rosji. Igranie polskim bezpieczeństwem w takiej sytuacji jest po prostu zbrodnią, nie patriotyzmem. Dostaliśmy od historii kolejną szansę na wyciągniecie wniosków. Putin popełnił kolosalny błąd atakując całą Ukrainę i nie ma innego wyjścia, będzie musiał się z tej przegranej operacji wycofać z większymi albo mniejszymi stratami. Od pierwszego ataku na Ukrainę w 2014 roku minęło 8 lat i jeśli Rosji wpadnie do głowy powtórzyć coś podobnego, to z pewnością będzie potrzebowała tyle samo albo i więcej czasu. Polska ma przynajmniej kilka lat na zbudowanie armii większej, sprawniejszej i nowocześniejszej niż ukraińska i to jest nasza jedyna właściwa strategia, plus działania dyplomatyczne zmierzające do trwałego podziału na linii Zachód-Rosja. Dlatego też strzeżcie się prawdziwych ruskich agentów, którzy chcą Polskę wciągnąć do konfliktu tu i teraz, gdy mamy w hangarach ruskie przedpotopowe Migi i niemieckie czołgi z demobilu.

Hipokryzja holenderskich Żydów: jesteśmy za przyjmowaniem imigrantów, lecz przeciwni lokowaniu ich niedaleko naszych dzielnic !

Przedstawiciele społeczności żydowskiej zamieszkującej w południowej dzielnicy Amsterdamu wyrazili zaniepokojenie w związku z planami zakwaterowania w lokalnym ośrodku pomocy 400 uchodźców z Syrii i Iraku.

——————————

Po ogłoszeniu przez władze miasta planów przyjęcia imigrantów i ulokowania ich w budynkach rządowych, również w tych położonych kilometr od Buitenveldert, największego skupiska Żydów mieszkających w Holandii, rozległ się sprzeciw społeczności żydowskiej.

Centralny Zarząd Żydowski (CJB) jest zaniepokojony „możliwością incydentów”, a szef CJB, Ron van der Wieken, nie mógł lepiej ukazać hipokryzji środowisk żydowskich, stwierdzając: „Aby nie było żadnych wątpliwości: społeczność żydowska jest całkowicie za przyjmowaniem uchodźców wojennych, ale [w tym przypadku] mamy duże zastrzeżenia”. Te zastrzeżenia dotyczą oczywiście nie tyle przyjmowania uchodźców – bowiem łatwo jest wypowiadać gładkie zapewnienia w imieniu innych – lecz lokowania ich w dzielnicach niedaleko społeczności żydowskich.

Innymi słowy: ci, co najwięcej rozprawiają na temat „ksenofobii” i „antyimigracyjnych nastrojów” u innych, gdy skonfrontowani zostają z rzeczywistością i poddani zostają tym samym warunkom, o które nawołują, sami stają się największymi wrogami przyjmowania uchodźców. Albo jeszcze krócej o hipokryzji żydowskich działaczy: są pierwsi w narzucaniu warunków innym, a ostatni w przyjmowaniu ich przez siebie.

Jest jeszcze jeden ważny element tak często pomijany w dyskusjach nad problemem imigrantów, a chodzi właśnie o prawdziwe przyczyny rozlokowywania obcych kulturowo imigrantów wśród społeczności – tak w Europie jak i w Stanach Zjednoczonych. Otóż najbardziej zainteresowaną grupą etniczną w dywersyfikacji narodowościowo-etniczno -religijno-kulturowej są właśnie Żydzi. Jak szczerze przyznał to swego czasu Leonard S. Glickman, prezydent Hebrew Immigrant Aid Society, w odniesieniu do podnoszenia kwot przyjmowania imigrantów w Stanach Zjednoczonych: „Im bardziej amerykańskie społeczeństwo jest zdywersyfikowane, tym bezpieczniej dla Żydów.”

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: NLTimes (Oct 13, 2015) | http://www.nltimes.nl/2015/10/13/jewish-leaders-say-no-to-syrian-refugees-on-anti-semitism-concern/

Victor Orban: „Pandemia covid-19” to przedsmak tyranii, która nadchodzi

Plan Agendy 2030, wcześniej nazywany Agenda 21, w połączeniu z planem Great Reset WEF, doprowadzi do powstania społeczeństwa, w którym własność jest przestarzała, prywatność nie istnieje, a organizacje globalistyczne uzyskują pełną kontrolę

Paweł Sztąberek https://www.prokapitalizm.pl/victor-orban-pandemia-covid-19-to-przedsmak-tyranii-ktora-nadchodzi/

———————

Niewielu jest współcześnie tzw. polityków demokratycznych, którzy pomimo wszech-otaczającej nas miałkości charakterów i postaw, wybijają się ponad przeciętność. Może nie jest to trudne w czasach deficytu mężów stanu, jednak każdy taki przypadek, tym bardziej, zasługuje na poświęcenie mu chociaż chwili uwagi.

Na pewno jednym z takich przywódców, który potrafił czytać znaki czasu i miał odwagę dzielić się swoimi przemyśleniami ze światem, był były prezydent Czech, Vaclav Klaus. Słynął on z bezceremonialnej krytyki prądów ideowych drążących kraje europejskie, zwłaszcza te tworzące UE, takich jak socjalizm w gospodarce, kulturowy neomarksizm, LGBT, czy postępująca biurokratyzacja i uniformizacja życia. Klaus nie oszczędzał Traktatu Lizbońskiego, jako wstępu do budowy unijnego superpaństwa pod przywództwem Niemiec. Ostatecznie Traktat podpisał, jednak uznał to za swoją porażkę i uczynił to w zaciszu gabinetu, bez bankietów i fleszy reporterów (w przeciwieństwie do prezydenta III RP, Lecha Kaczyńskiego). W 2015 roku, już jako były prezydent, krytykował politykę migracyjną UE, a podczas tzw. pandemii, Klaus głośno szedł pod prąd polityce antycovidowych restrykcji, demonstracyjnie nie nosił masek i wzywał do zniesienia lockdownów. Jego postawa, ze zrozumiałych względów, nie podobała się odgórnie narzuconemu i jedynie obowiązującemu przekazowi politycznemu i medialnemu i kiedy tylko nadarzała się okazja walono w Klausa jak w tarczę, również wówczas – a może zwłaszcza wówczas – gdy sam zapadł na koronawirusa.

Pewnie nie zaskoczę tu nikogo, wskazując jako innego polityka z zadatkami na męża stanu, premiera Węgier, Victora Orbana. Tyle psów już na nim powieszono w ostatnich latach, że nie ma sensu przypominać czym „podpadł” unijnym eunuchom. Nie ukrywam, że i mnie podpadł w ostatnich dwóch latach, podczas tzw. pandemii, gdy poddał się przekazowi narzuconemu przez WHO i globalistom i nie oszczędzał własnego narodu jeśli chodzi o covidowe restrykcje. Tłumaczę to sobie tym, że starał się – jak przystało na starego wyjadacza – ugrać coś, pod płaszczykiem „pandemii”, dla siebie i swojej partii. Ale teraz Orban ma odwagę znów iść pod prąd, i nie mam tu na myśli wyłamywania się z chóru piewców ukraińskiej potęgi.

Portal wnd.com przytacza fragmenty przemowy Victora Orbana, jaką wygłosił on 19 lutego 2022 roku, gdy spotkał się w Budapeszcie z przedstawicielami węgierskiej Izby Handlowej. Premier Węgier podzielił się swoimi przemyśleniami odnośnie tego, co czeka nas w nadchodzącej przyszłości. Według Orbana, pandemia koronawirusa była tylko testem przed skrajnościami jakie dopiero nadejdą ze strony ONZ i Światowego Forum Ekonomicznego. Takie programy jak chociażby Agenda 2030 to nic innego jak „tyrania rządu globalnego, który zniewoli całą ludzkość”. „Plan Agendy 2030, wcześniej nazywany Agenda 21, w połączeniu z planem Wielkiego Resetu WEF, doprowadzi do powstania społeczeństwa, w którym własność jest przestarzała, prywatność nie istnieje, a organizacje globalistyczne uzyskują pełną kontrolę” – mówił Orban.

Według niego czeka nas coś znacznie gorszego niż niedawna „pandemia”. Orban podkreśla, że Węgry muszą mieć silną gospodarkę, by móc próbować przeciwstawić się nadchodzącym trendom. Przywódca Węgier przywołał porozumienie, które zostało podpisane między Izbą a rządem i wyraził przekonanie, że pomoże ono „naszemu wielkiemu narodowemu osiągnąć cel strategiczny, jakim jest wzrost gospodarczy o 2-3 procent każdego roku powyżej wskaźnika Unii Europejskiej. Kiedy gospodarki europejskie są w stagnacji i lecą w dół, my musimy iść w górę. Około 2030 roku nastąpią różnego rodzaju zmiany na świecie, o których nie mam teraz czasu mówić, ale w drodze z Ameryki do Unii, wiele się wydarzy”.

Jak twierdzi Orban, naród „przede wszystkim musi zwalczać wszelką socjalistyczną politykę gospodarczą” i szanować własność prywatną. „Wierzę – powiedział premier Węgier – że własność prywatna ma moc tworzenia kultury. I tworzy dobrą kulturę, kulturę, na której można zbudować dobre życie, i na której naród może budować swoją przyszłość. Dlatego naszą podstawą pozostaje własność prywatna. Chcemy, aby ludzie mieli własne domy, własne oszczędności, własną ziemię, własne ogrody, własne narzędzia. Jesteśmy przekonani, że jest to nie tylko dobre dla gospodarki, ale także wzmacnia kulturę dbania o rzeczy, a tym samym o własne życie”. Przeciwieństwem tej kultury własności są dla Orbana „inne zachowania kulturowe”, gdy ludzie „mieszkają w cudzym domu, żyją z cudzych pieniędzy…”.

Victor Orban to nie byle chłystek z podwórka, tylko przywódca dumnego narodu. Wie, co mówi i przed czym przestrzega. Warto docierać do jego przemyśleń skrzętnie pomijanych przez media głównego nurtu i samemu wyciągać wnioski.

Najpierw „pandemia”, teraz wojna… Dla nas sprawy nie wyglądają dobrze, ale dla tych, którzy z ukrycia planują nam przyszłość, wszystko idzie pewnie zgodnie z planem…

ZDERZENIE Z RZECZYWISTOŚCIĄ: „SZCZEPIONKI 100-DNIOWE” NIE SĄ MOŻLIWE.

Nowa Normalność – 100 dni na szczepionkę

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/03/11/nowa-normalnosc-100-dni-na-szczepionke/

Starannie ulokowane za ukraińskimi nagłówkami rozklejonymi na pierwszych stronach, w zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie Światowej Organizacji Zdrowia w celu omówienia globalnego ustawodawstwa mającego na celu upoważnienie WHO do zwalczania „przyszłych pandemii”.

−∗−

W menu na dziś kolejne danie przypominające. Pandemia covid-19 nie skończyła się. Pomimo skupienia uwagi opinii publicznej na konflikcie Rosja-Ukraina, sprawy dotyczące kwestii zdrowia publicznego toczą się nadal. Tym razem materiał poświęcony planom wprowadzenia rozwiązań dla przyszłych zagrożeń zdrowotnych oraz staraniom rządzących o standaryzację działań, które jeszcze niedawno należały do kategorii środków nadzwyczajnych. Felieton Kit Knightly.

Zapraszam do lektury.

____________***____________

Zderzenie z rzeczywistością: „Szczepionki 100-dniowe” NIE są możliwe.

Chcą, żebyśmy uwierzyli, że „następna pandemia” będzie miała bezpieczną szczepionkę w trzy miesiące. To kłóci się z rzeczywistością.

Starannie ulokowane za ukraińskimi nagłówkami rozklejonymi na pierwszych stronach, w zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie Światowej Organizacji Zdrowia w celu omówienia globalnego ustawodawstwa mającego na celu upoważnienie WHO do zwalczania „przyszłych pandemii”.

Pierwsze konsultacje odbyły się 1 marca. A 3 marca UE przyjęła wniosek upoważniający blok do negocjowania takiego traktatu.

Nikt dokładnie nie wie, z czym wiążą się hipotetyczne regulacje międzynarodowe – nazwane „Traktatem Pandemicznym”, ale są pewne wskazówki.

Prawie na pewno będzie to obejmować jakiś międzynarodowy paszport szczepionkowy, działający w oparciu o karty SMART Health Card, które są obecnie wprowadzane w całych Stanach Zjednoczonych.

Warto również zauważyć, że traktat ten jest opracowywany równolegle z brytyjską „reformą” ustawy o prawach człowieka z 1998r. mającą przejść w nową „brytyjską kartę praw”, która ma na celu zapobieganie „nadużywaniu” „kultury praw” i położenie nowego nacisku na „odpowiedzialność społeczną”.

Jednak szczegóły pozostaną tajemnicą, dopóki ostateczna propozycja nie zostanie opublikowana jeszcze w tym roku.

Wiemy jednak, że dużą częścią proponowanego „wzmocnienia” naszej reakcji na pandemię będą zwiększone fundusze i zasoby na opracowanie szczepionek, nawet szybciej niż stworzono szczepionkę na Covid.

Cel ten został ogłoszony podczas ostatniego Global Pandemic Preparedness Summit [Globalnego Szczytu ds. Gotowości na Pandemię] w Londynie, gdzie Coalition for Epidemic Preparedness Innovations (CEPI) [Koalicja na rzecz Innowacji w Gotowości na Epidemię] ogłosiła swoją „Misję 100 Dni”.

CEPI, dla tych, którzy nie wiedzą, jest fundacją finansowaną wspólnie przez (między innymi) Fundację Billa i Melindy Gates oraz Światowe Forum Ekonomiczne, i której deklarowanym celem jest „opracowanie szczepionek, aby powstrzymać przyszłe epidemie”.

Misja 100 dni, która ma już własną stronę internetową i popularny hashtag (#100DaysMission), jest dokładnie tym, na co wygląda.

W przyszłości CEPI chce wyprodukować nowe szczepionki na nieznane, pojawiające się choroby – to, co nazywają Chorobą Xw ciągu zaledwie 100 dni od wyizolowania patogenu.

Dla kontynuacji tych wysiłków, zabezpieczyli już 1,5 MILIARDA funtów szterlingów.

Przyjrzyjmy się temu dokładniej.

Ponad miliard funtów na wyprodukowanie szczepionek na chorobę, która – jak dotąd – nawet nie istnieje i może nigdy nie zaistnieć.

Wygląda to na kolejny krok w procesie, zapoczątkowanym przez narrację „pandemiczną”, polegającą na przedefiniowaniu wszystkiego, co wcześniej rozumieliśmy w zakresie interakcji czynników zakaźnych i szczepionek.

Covid, pamiętajmy, był narracją o chorobie, całkowicie oderwaną od całego społecznego, naukowego i historycznego kontekstu, aby stworzyć płynną, zaplanowaną, alternatywną rzeczywistość. I wygląda na to, że to ma być ta „nowa normalność”.

Oto mały kurs przypominający o tym, jak szybko szczepionki przeciw Covid przeszły przez zwykły proces naukowy:

  • Wirus został rzekomo odkryty w grudniu.
    _
  • Został w pełni zsekwencjonowany genetycznie do 10 stycznia 2020 roku.
    _
  • Artykuł, na którym oparto wszystkie testy PCR, został zrecenzowany w czasie krótszym niż 24 godziny.
    _
  • Po dziesięcioleciach niepowodzeń rasa ludzka wyprodukowała kilkanaście skutecznych szczepionek na koronawirusa w mniej niż trzy miesiące.
    _
  • Te szczepionki zostały następnie „przetestowane pod kątem bezpieczeństwa” w mniej niż sześć miesięcy.
    _

W sumie, od „odkrycia” wirusa po zatwierdzenie szczepionki (szczepionek) do stosowania u ludzi, zajęło 300 dni.

Ten proces trwa zwykle co najmniej 3-10 lat.

Wprowadzenie na rynek w pełni przetestowanej szczepionki zajmuje zwykle co najmniej 5-10 lat. W artykule Pronkera et al, “Risk in vaccine research and development quantified” [„Ryzyko w badaniach i rozwoju szczepionek określone ilościowo”] (PubMed 2013) szacuje się, że średni czas opracowania nowej szczepionki wynosi ponad 10 lat.

Mówiąc najprościej, nigdy nie było możliwe zrobienie szczepionki na nową chorobę w 1000 dni, nie mówiąc już o 100.

Szybkość, z jaką wyprodukowano szczepionki przeciw covid, jest całkowicie bezprecedensowa w historii szczepionek.

Pomysł, że można jeszcze bardziej skrócić ten bezprecedensowo krótki czas i wyprodukować bezpieczną i skuteczną szczepionkę w zaledwie 100 dni, jest po prostu absurdalny. To surrealistyczne. Czysta fikcja.

Po pierwsze, zdecydowana większość kandydatów na szczepionki nie działa.

W artykule Pronkera stwierdzono, że ze wszystkich potencjalnych szczepionek poddanych badaniom, tylko około 6% faktycznie trafiło na rynek.

Tak więc, w prawdziwym świecie, producent szczepionek przejdzie przez ten 5-10 letni proces, wiedząc, że istnieje około 94% szans, że ostatecznie nic z tego nie wyjdzie.

Po dziesięcioleciach prób nie udało im się wyprodukować szczepionki przeciwko AIDS, grypie, malarii ani wielu innym powszechnym chorobom. Są to dolegliwości, które znają i (rzekomo) rozumieją, ale nie mogą zrobić dla nich szczepionek.

A więc w tym starym świecie prawdziwej rzeczywistości, nawet jeśli udało ci się zrobić szczepionkę w 100 dni, to są szanse, że albo nie wytworzy ona odporności, albo wytworzy, ale też wywoła szkodliwe skutki uboczne, albo może w ogóle nie zadziała.

Teraz, oczywiście, nauka i technologia nie są statyczne. Nieustannie idziemy naprzód i robimy postępy… ale w tej kwestii to akurat nie ma znaczenia, ponieważ nawet jeśli technologia produkcji szczepionek naprawdę w samą porę zrobiła ogromny krok naprzód, by walczyć z covidem, to nadal nie jest możliwe wyprodukowanie bezpiecznej szczepionki w 100 dni lub nawet 300 dni – bo ten proces POTRZEBUJE czasu.

Czasu, i to dużo czasu, wymagają chociażby rygorystyczne testy, aby ocenić długoterminowe skutki uboczne. Wskazówka jest w samej nazwie.

Żadna ilość nowych technologii nie pozwoli poznać dziesięcioletnich skutków szczepionki w czasie krótszym niż trzy miesiące.

Z uwagą opinii publicznej skupioną na Ukrainie, i z Covid teraz już mocno w lusterku wstecznym zbiorowej nieświadomości, rządzący próbują znormalizować to, co było z natury nienormalnym, nierzeczywistym (jeśli nie niemożliwym) procesem. Aby było łatwiej „następnym razem”.

Widzieliśmy już, jak Bill Gates lamentuje, że szczepionka była zbyt powolna i częściowo miał rację. Narracja Covid nie zahipnotyzowała ludzi na tyle, by zapewnić im [tj. rządzącym -tłum.] wszystko, czego potrzebowali, po części właśnie dlatego, że wprowadzenie tych ich „szczepionek” zajęło prawie rok.

Ale dla przyszłej „Choroby X” czekającej gdzieś za kulisami, oficjalnie zajmie to tylko trzy miesiące, a strach nadal będzie świeży. Fakt, że proces będzie całkowicie niezgodny z rzeczywistością lub po prostu bez sensu, nie będzie miał najmniejszego znaczenia.

Dla jasności: nie można opracować „bezpiecznej i skutecznej” szczepionki na zupełnie nową chorobę w ciągu trzech miesięcy.

Nie da się tego zrobić nawet w rok.

A jeśli w przyszłości stwierdzą, że to zrobili – będą kłamać.

____________

Reality Check: “100 day vaccines” are NOT possible, Kit Knightly, Mar 11, 2022

Uzupełnienia:

Nadal ‘bezpieczne i skuteczne’?
Najnowsze dane opublikowane przez brytyjską Agencję Bezpieczeństwa Zdrowia potwierdzają dramatyczny wzrost zgonów wśród populacji potrójnie zaszczepionej, podczas gdy wśród populacji niezaszczepionej ta liczba stale spada. Najnowsze dane pokazują też, że […]

____________

Czy przepisy covidowe mogą wejść na stałe?
Utrwalenie tego niesie ogromne konsekwencje dla rozwoju w zakresie praw człowieka, nie wspominając o pozostawieniu systemu szeroko otwartego na nadużycia i oszustwa (wcześniejsze nagrywanie, poważne fałszerstwa lub inne manipulacje cyfrowe). […]

____________

Paszporty szczepień to przeszłość? Ależ skąd!
WHO „przygotowuje bramę” [“setting up a gateway”] umożliwiającą wszystkim 194 państwom członkowskim, w tym Stanom Zjednoczonym, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii, stworzenie „elektronicznych świadectw szczepień” z kodem QR, […]

____________

Co można przeoczyć gdy rozprasza cię wojna?
W grudniu ubiegłego roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła plany „międzynarodowego traktatu o zapobieganiu pandemii i gotowości na wypadek pandemii”. Według strony internetowej Rady Europy utworzono „międzyrządowy organ negocjacyjny”, który […]

____________

Covid w odwrocie czyli nadchodzą nowe ‘pandemie’
Wydaje się, że co tydzień jakiś nowy „ekspert”, który przez ostatnie dwa lata przewidywał, że wszyscy umrzemy, pojawia się w wiadomościach twierdząc, że powinniśmy „traktować Covid jak grypę”. Ale tylko […]

Déjà vu. Skrywany nurt Historii.

Izabela Brodacka 12 marzec 2022

Kiedy wiele lat temu zgłaszałam zastrzeżenia wobec Wałęsy – przyjaciele rzucali mi się do gardła. Wałęsa był postrzegany jako wzór osobowy, jako ikona Solidarności. Przyjaciele zdawali się nie rozumieć, że tę ikonę wystrugano, jak to mówi Michalkiewicz, z banana.

Po latach ci sami ludzie twierdzili, że zawsze wiedzieli kim jest Wałęsa. Kiedy znajomi ekscytowali się okrągłym stołem i z nabożeństwem wpijali wzrok w ekran telewizora nasza udomowiona sroka siadała na telewizorze i wypróżniała się na ekran. „Zgadzam się z tobą całkowicie”- przemawiał do sroki ku ich oburzeniu mój mąż  .

Problem polega na tym, że ludzie chętnie przyjmują za fakty kreowaną na ich użytek rzeczywistość Zachowują się jak bohater filmu „Truman Show”, który dostrzega, że żyje w wyreżyserowanym świecie, dopiero gdy spada mu na głowę fragment sztucznego nieboskłonu.

Ludzie nie widzą i nie chcą widzieć znaków a nawet jawnych faktów. Na przykład oczywistą hucpą były Majdany na Ukrainie. Na pierwszy Majdan pojechały dzieciaki ze szkoły Przymierza Rodzin. Dowożono im do namiotów catering i bawiły się wyśmienicie. Dyrekcja szkoły twierdziła, że ma gwarancje bezpieczeństwa dla dzieci. Kto dał te gwarancje nie wiadomo.

Historyczne znaczenie kanciastego stołu (zwanego okrągłym) dotarło do ludzi dopiero gdy dotknęły ich skutki transformacji. Nawet film  „Nocna zmiana” ukazujący kulisy obalenia rządu Olszewskiego nie przekonał niektórych wielbicieli Tuska, a ujawnienie filmów z Urbanem i Jaruzelskim nie otrzeźwiło wszystkich wielbicieli Michnika. 

Przez całe lata rozpowszechniano w Polsce kłamstwa na temat Białorusi sabotując nawiązanie z tym krajem poprawnych stosunków. Bezsporne i łatwe do zweryfikowania były przecież fakty że Łukaszenko odbudował kraj po potwornych sowieckich zniszczeniach i zręcznie lawirował pomiędzy Rosją i Zachodem. Wieloletnie lżenie Łukaszenki, traktowanie jego kraju jako wzorca nędzy i zacofania wepchnęło go ostatecznie w ręce Putina. Przecież nikt nie kazał nam traktować Łukaszenki jako idola i wzór osobowy. Należało wziąć przykład z Cordella Hulla , który powiedział o Somozie „ To bez wątpienia sukinsyn,  ale to nasz sukinsyn”.
Atak na naszą granicę przywożonych tam specjalnie rzekomych uchodźców utrwali być może na zawsze wzajemną niechęć. Białoruś stała się naszym wrogiem, częścią agresywnej polityki Putina, w którego ręce sami ją konsekwentnie wpychaliśmy.

W tym samym czasie zabiegaliśmy o względy Ukrainy nie bacząc na to, że na Ukrainie nadal bohaterem narodowym jest Bandera. Typowy Białorusin był zawsze życzliwy wobec Polaków i pozbawiony resentymentów wobec dawnej „pańskiej” Polski. Białorusini zaanektowali naszą arystokrację uważając ją za własną, a Łukaszenko z pietyzmem remontował polskie kościoły, dwory i pałace. Wyjaśnienie jest proste. Białorusini nie mieli swojej arystokracji, dlatego mieszkańcy tych ziem, „tutejsi”, przyjęli polską arystokrację z dobrodziejstwem inwentarza.

Natomiast Ukraińcy mieli własną arystokrację, atamanów, skomplikowaną hierarchię społeczną. Polscy panowie, beneficjenci królewskich nadań, byli dla nich ciałem obcym. Na Ukrainie zawsze były i do dziś dnia istnieją silne resentymenty wobec pańskiej Polski, a ich pokłosiem była rzeź na Wołyniu, o której trudno zapomnieć. Nasze umizgi do Ukrainy  zawsze przyjmowano w tym kraju dość  chłodno choć inwestowaliśmy na Ukrainie w drogi i szosy, uczestniczyliśmy w kolejnych Majdanach, a nasz prezydent wołał: „Слава Україні” zapominając, że zamiast odzewu „Героям слава”, niektórzy wolą „бити Поляків”.

Cały świat solidaryzuje się obecnie z Ukrainą i wywiesza ukraińskie flagi. To jednak tylko puste gesty, które przychodzą najłatwiej. Zamiast podać lekarstwa i posiłek chorej sąsiadce kupujemy serduszko Owsiaka i czujemy się szlachetni. Zamiast zaopiekować się bezdomnym psem futrujemy bliżej nieokreśloną fundację ochrony zwierząt. Wątpliwości wobec działalności Owsiaka czy fundacji żyjącej z cudzej dobroczynności, a przede wszystkim realistyczne spojrzenie na rzeczywistość  są przyjmowane z oburzeniem przez ludzi o dziecięcej mentalności, nad implantowaniem której od lat  pracowali możni tego świata. 

Oczywiście, że doszukiwanie się we wszystkim drugiego dna oraz tajnych, prawdziwych motywów można zdyskwalifikować jako „uleganie teoriom spiskowym”. Powiem przewrotnie, wierzę wyłącznie w teorie spiskowe. Szlachetni naiwniacy płakali w 68 roku na dworcu gdańskim nad opuszczającymi nasz kraj ofiarami partyjnego antysemityzmu. Nie negując ich cierpień należałoby jednak zauważyć, że te ofiary wyjeżdżały z Polski z całym dobytkiem podczas gdy przeciętny Polak dostawał na koszty wyjazdu 5 $ ze swoich własnych pieniędzy, które nie wystarczały mu nawet na dojazd z lotniska, a do uciekinierów do lepszego świata przez berliński mur po prostu strzelano. Poza tym wielu komunistycznych oprawców jak choćby Wolińska czy brat Michnika zainstalowało się w efekcie tych prześladowań na upragnionym dla Polaków Zachodzie. Zastanawialiśmy się swego czasu w jaki sposób Bagsik i Gąsiorowski nakłonili banki do przyjmowania na noc wożonych helikopterami pieniędzy i wypłacania im za to wielomilionowych odsetek. Po latach ujawnienie operacji „Most”  wyjaśniło kulisy oscylatora. 

Liczbę Ukraińców pracujących i mieszkających obecnie legalnie w Polsce szacuje się na dwa miliony. Ubocznym rezultatem obecnej wojny będzie dla nas obecność kolejnych kilku milionów Ukraińców w Polsce, którym oferujemy gościnę. To już znaczący procent społeczeństwa i trzeba to brać pod uwagę. 

Skąd ten tytuł, „Déjà vu”?

Wałęsa skakał przez płot, a tak naprawdę przywiozła go do stoczni łódź marynarki. Michnika katowano w więzieniu, a tak naprawdę pisał w więzieniu i wydawał książki.  Bohaterscy obrońcy Wyspy Węży poszli na śmierć z miłym dla każdego patrioty okrzykiem „іди на біса” a tak naprawdę żyją. 

Na Ukrainie naprawdę giną i  cierpią ludzie a Polacy naprawdę im pomagają. Jednak jeżeli kreuje się historię znaczy że poza jej oficjalnym nurtem toczy się jakiś drugi skryty nurt.

Fatima, rozlewające się „błędy Rosji” i Ukraina.

Robert Morrison https://www.bibula.com/?p=132106

W miarę jak świat pogrąża się coraz bardziej w chaosie i tragedii, większość z nas staje przed trudnym zadaniem ułożenia sobie racjonalnego wyjaśnienia tych istotnych wydarzeń w Kościele i na świecie, szczególnie w oparciu o informacje podawane nam przez znanych kłamców. Zdajemy sobie sprawę, że nasi politycy i media okłamywali nas przez dwa lata w sprawie Covid (między innymi), po to, aby radykalnie zmienić kształt nie tylko Stanów Zjednoczonych ale i wielu innych państw. Wiemy też, że planują dla nas jeszcze bardziej radykalne zmiany, które będą wymagały jeszcze bardziej spektakularnych kłamstw i przymusu. Gdzie zatem możemy szukać prawdy?

Większość wiernych katolików jest przekonanych, że orędzia Matki Bożej Fatimskiej są obecnie bardziej aktualne niż kiedykolwiek. W swojej książce „Matka Boża Fatimska”, dr William Thomas Walsh zamieścił wywiad z 1946 r. z najstarszym z „fatimskich dzieci”, siostrą Łucją:

Siostra Łucja: „Matka Boża chce, aby papież i wszyscy biskupi na świecie, w jednym szczególnym dniu, poświęcili Rosję Jej Niepokalanemu Sercu. Jeśli tak się stanie, nawróci Ona Rosję i zapanuje pokój. Jeśli to się nie stanie, błędy Rosji rozprzestrzenią się na wszystkie kraje świata”.

Dr Walsh: „Czy to oznacza, że  zdaniem Siostry, każdy kraj, bez wyjątku, zostanie opanowany przez komunizm?”.

Siostra Łucja „Tak

Nigdy wcześniej, tak jak obecnie, nie było bardziej oczywiste, że „błędy Rosji” rozprzestrzeniły się na cały świat. Jeśli przestudiujemy encyklikę papieża Piusa XI z 1937 roku Divini Redemptoris, poświęconą ateistycznemu komunizmowi, możemy dostrzec, w jakim stopniu „błędy Rosji” zakorzeniły się w kulturze zachodniej, nawet w państwach, które zachowały pozory demokratycznych wyborów i  gospodarki kapitalistycznej:

Śmiertelna plaga komunizmu.

„Jeden z Naszych poprzedników, nieśmiertelny Leon XIII, w encyklice Quod Apostolici Muneris, określił komunizm jako ‘śmiertelną zarazę, która wdziera się do samego szpiku ludzkiego społeczeństwa tylko po to, by doprowadzić je do ruiny’”.

Fałszywa idea mesjanistyczna. „Dzisiejszy komunizm, bardziej zdecydowanie niż podobne ruchy w przeszłości, kryje w sobie fałszywą ideę mesjanistyczną. Pseudo-ideały sprawiedliwości, równości i braterstwa  pracy nasycają całą jego doktrynę i działalność zwodniczym mistycyzmem, którą następnie przekazuje zwiedzionym tłumom i budzi w nich gorliwy i zaraźliwy entuzjazm.”

Nie będziesz nic posiadał i będziesz szczęśliwy.

„Komunizm pozbawia człowieka wolności, odbiera ludzkiej osobowości całą jej godność i usuwa wszelkie ograniczenia moralne, które powstrzymują wybuchy ślepych impulsów. Nie uznaje się żadnych praw jednostki w jej stosunkach ze zbiorowością; nie przyznaje się żadnych praw naturalnych ludzkiej osobowości, która w systemie komunistycznym jest jedynie trybikiem w maszynie. . . . Nie uznaje się też  żadnych praw jednostki do własności, do dóbr materialnych czy środków produkcji, gdyż są one źródłem  bogactwa, ich posiadanie dawałoby jednemu człowiekowi władzę nad drugim. Właśnie z tego powodu wszelkie formy własności prywatnej muszą zostać zlikwidowane, gdyż są one źródłem wszelkiego zniewolenia ekonomicznego.”

Komunizm jest ze swej natury antyreligijny.

„Po raz pierwszy w historii jesteśmyświadkami zimnokrwistej, zaplanowanej w najdrobniejszych szczegółach walki między człowiekiem a ‘wszystkim, co nazywa się Bogiem’. Komunizm jest ze swej natury antyreligijny. Uważa religię za „opium dla ludu”, ponieważ zasady religii, które mówią o życiu pozagrobowym, odwodzą proletariat od marzeń o raju sowieckim, który jest z tego świata.

Destrukcja rodziny.

„Odmawiając życiu ludzkiemu wszelkiego charakteru sakralnego i duchowego, doktryna taka w logiczny sposób czyni z małżeństwa i rodziny instytucję czysto sztuczną i cywilną, będącą wynikiem określonego systemu ekonomicznego. Nie istnieje żadna więź małżeńska o charakterze prawno-moralnym, która nie podlegałaby kaprysom jednostki lub zbiorowości. Naturalnie więc pojęcie nierozerwalnej więzi małżeńskiej jest odrzucane. Komunizm charakteryzuje się przede wszystkim odrzuceniem wszelkich więzów łączących kobietę z rodziną i domem, a jej emancypacja jest głoszona jako podstawowa zasada. Zostaje ona odsunięta od rodziny i opieki nad dziećmi, a zamiast tego wepchnięta w życie publiczne i gospodarkę kolektywną na tych samych warunkach co mężczyzna. Opieka nad domem i dziećmi spoczywa więc na wspólnocie. W konsekwencji odmawia się rodzicom prawa do wychowania, ponieważ jest ono pomyślane jako wyłączna prerogatywa wspólnoty, w której imieniu i z której mandatu rodzice mogą korzystać z tego prawa”.

Błędy i sofizmaty.

„Taka jest, Czcigodni Bracia, nowa ewangelia, którą bolszewicki i ateistyczny komunizm oferuje światu jako radosną nowinę o wyzwoleniu i zbawieniu! Jest to system pełen błędów i sofizmatów. Stoi w sprzeczności zarówno z rozumem, jak i z Bożym Objawieniem. Obala on porządek społeczny, ponieważ oznacza zniszczenie jego fundamentów; ponieważ ignoruje prawdziwe pochodzenie i cel państwa; ponieważ neguje prawa, godność i wolność ludzkiej osobowości.”

Rozpowszechnianie przez oszustwo.

„Jak to możliwe, że taki system, już dawno temu obalony naukowo, a jak widzimy w praktyce – błędny, mógł tak szybko rozprzestrzenić się we wszystkich częściach świata? Wyjaśnienie leży w fakcie, że zbyt mało osób było w stanie pojąć naturę komunizmu. Większość natomiast uległa jego oszustwu, umiejętnie ukrytemu pod najbardziej ekstrawaganckimi obietnicami. Udając, że pragnie jedynie poprawy warunków życia klas pracujących, nawołując do usunięcia rzeczywistych nadużyć, jakie można przypisać liberalnemu porządkowi gospodarczemu, oraz domagając się bardziej sprawiedliwego podziału dóbr tego świata (cele całkowicie i niewątpliwie słuszne), komunizm wykorzystuje obecny światowy kryzys gospodarczy, by wciągnąć w sferę swych wpływów nawet te grupy społeczne, które z zasady odrzucają wszelkie formy materializmu i terroryzmu… Apostołami tego ruchu staje się młoda inteligencja, która jest jeszcze zbyt niedojrzała, by dostrzec wewnętrzne błędy systemu”.

Wykorzystywanie podziałów rasowych i politycznych.

„Głosiciele komunizmu potrafią także umiejętnie wykorzystywać antagonizmy rasowe, podziały i spory polityczne. Wykorzystują oni brak orientacji charakterystyczny dla współczesnej agnostycyzmu naukowego, aby przedostać się na uniwersytety, gdzie podpierają zasady swojej doktryny pseudonaukowymi argumentami.”

Diaboliczna Propaganda.

„Istnieje inne wyjaśnienie szybkiego rozprzestrzeniania się idei komunistycznych, które przenikają obecnie do każdego narodu, wielkiego i małego, rozwiniętego i zacofanego, tak że żaden zakątek ziemi nie jest od nich wolny. Wyjaśnienia tego należy szukać w propagandzie tak prawdziwie diabolicznej, że świat chyba nigdy wcześniej nie był świadkiem podobnej. Jest ona kierowana z jednego wspólnego centrum. Jest sprytnie dostosowana do zróżnicowanych warunków życia różnych narodów. Dysponuje wielkimi środkami finansowymi, gigantycznymi organizacjami, międzynarodowymi kongresami i niezliczoną liczbą wyszkolonych pracowników. Korzysta z broszur i recenzji, kina, teatru i radia, szkół, a nawet uniwersytetów. Stopniowo przenika do wszystkich klas społecznych i dociera nawet do rozsądnie myślących grup społecznych, tak że niewielu z nich zdaje sobie sprawę z trucizny, która coraz bardziej przenika ich umysły i serca.

Rozprzestrzenianie się tych „błędów Rosji” dokonało się bez żadnego większego militarnego podboju narodów niegdyś chrześcijańskich, które przecież zbudowały swoje armie, aby przeciwstawić się komunizmowi. Rzut oka na obecną sytuację w Stanach Zjednoczonych – które, jak wielu sądziło, będą jednym z ostatnich państw, które przyjmą „błędy Rosji” – powinien wystarczyć, aby przekonać nas, że poważne ostrzeżenie Siostry Łucji zostało zrealizowane:

Media mogą bezkarnie rozpowszechniać swoje kłamstwa, bezwstydnie ogłaszając oczywiste fakty za kłamstwa, a oczywiste bzdury za prawdę.

Podobnie ci, którzy przez dziesięciolecia domagali się wolności słowa, aby obalać tradycyjne wartości, teraz nalegają na cenzurę i inwigilację, by chronić swoje ciężko wywalczone zwycięstwo, i starają się demonizować (lub usuwać) każdego, kto zaczyna kwestionować zalety ich tyrańskich inicjatyw.

Agenci Nowego Porządku Świata mogą promować brutalne zamieszki ANTIFY i BLM w całych Stanach Zjednoczonych bez obawy przed odpowiedzialnością, ponieważ są to „pokojowe protesty”.

Z kolei ci, którzy po prostu kwestionują oczywiste nieprawidłowości wyborcze, które zapewniły Bidenowi/Harris prezydenturę, są nazywani potencjalnymi domorosłymi terrorystami.

Ci, którzy kwestionowali zarzuty, jakoby Trump „zmówił się z Rosją”, aby zdobyć prezydenturę, zostali nazwani rasistowskimi nazistami, ale teraz, gdy udowodniono, że były to pomówienia, sprawców nie spotykają żadne reperkusje.

Przez prawie dwa lata rządy i korporacje terroryzowały obywateli, zmuszając ich do noszenia masek, utraty środków do życia i poddawania się eksperymentalnym „szczepionkom” w oparciu o „argumenty naukowe”, które od początku były wątpliwe, ale teraz, gdy argumenty ta zostały obnażone jako całkowicie fałszywe, szarlatani nie ponoszą żadnych konsekwencji za szkody, które spowodowali.

Nasi przywódcy państwowi i religijni pokazali swoje prawdziwe intencje, zamykając kościoły w czasie „pandemii”, ponieważ oddawanie czci Bogu nie jest dla Zachodu niezbędne.

Specjaliści od inżynierii społecznej wykorzystują podziały rasowe ze szkodą dla wszystkich, którzy szczerze pragną mieć ze sobą braterskie relacje bez względu na kolor skóry.

Chociaż niektóre „zacofane” stany USA próbowały narzucić ograniczenia aborcji, nasi wysoko wykształceni i wyrafinowani przywódcy naciskają na większy dostęp do aborcji na każdym etapie ciąży, łącznie z aborcją w czwartym trymestrze.

W ramach stale rozwijającego się ruchu LGBTQ, w wielu instytucjach, tematem tabu stało się sugerowanie, że mężczyźni i kobiety nie mogą zmienić płci – żyjemy obecnie w społeczeństwie, w którym „nauka” mówi, że mężczyźni mogą zajść w ciążę.

Jak mogłoby do tego dojść, gdybyśmy nie zostali podbici w jakimś ukrytym, a nie realnym sensie? Być może powinniśmy być wdzięczni, że podbój ten odbył się bez bombardowania naszych miast przez obce wojsko, ale wiele narodów poniosło druzgocące klęski militarne, jednocześnie nie doświadczając niczego zbliżonego do rozmiaru tych zniszczeń.

Chociaż wszyscy – niezależnie od tego, czy wierzą w Boga, czy nie – ponoszą konsekwencje „błędów Rosji”, to jednak w gruncie rzeczy jest to problem religijny. Jak pisał papież Pius XI, komunizm jest możliwy tylko tam, gdzie społeczeństwa porzuciły Chrystusa:

Nie byłoby dziś ani socjalizmu, ani komunizmu, gdyby władcy państw nie wzgardzili nauką i matczynymi ostrzeżeniami Kościoła. Na fundamencie liberalizmu i laicyzmu pragnęli oni wznieść inne budowle społeczne, które, choć z początku wydawały się potężne i okazałe, zbyt szybko ujawniły słabość swych fundamentów i dziś rozpadają się jedna po drugiej na naszych oczach, jak musi się rozpadać wszystko, co nie jest oparte na jedynym kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus Jezus.”

Biorąc pod uwagę, że komunizm jest problemem religijnym, możemy teraz zrozumieć, dlaczego prorocze orędzia Matki Bożej Fatimskiej koncentrują się wokół rozprzestrzeniania się „błędów Rosji”. Błędy te, raz przyjęte, niezmiennie oddzielają człowieka od Boga i mogą być przezwyciężone jedynie poprzez proces powrotu człowieka do Boga.

Musimy również stwierdzić, że zaniedbania katolickich papieży i biskupów poważnie pogorszyły sytuację spowodowaną rozprzestrzenianiem się „błędów Rosji”. Jeśli, jak wierzy wielu katolików, Trzecia Tajemnica Fatimska ostrzega przed apostazją w Kościele, katolicy mogliby z większym zapałem zwrócić się do Boga, aby przeciwstawić się „błędom Rosji”, gdyby poznali jej treść. Jednak, wbrew wyraźnym wskazówkom Matki Bożej Fatimskiej, Trzecia Tajemnica Fatimska nie została opublikowana do 1960 roku. Zamiast tego Jan XXIII postanowił wyciszyć jej orędzie i przystąpić do realizacji SW II. Nie można uznać za zwykły zbieg okoliczności tego, że Sobór Watykański II nie potępił jednego z największych problemów ówczesnego świata – komunizmu.

Arcybiskup Marcel Lefebvre, komentując Divini Redemptoris w tekście Przeciw herezjom, napisał o tym wielkim zaniedbaniu obowiązku przez Sobór Watykański II:

Papież Pius XI nie waha się ostrzegać nie tylko wiernych, ale i cały świat przed przewrotnością komunizmu i „śmiertelną trucizną”, którą on sączy. A jednak stało się tak, jakby on nigdy się na ten temat nie wypowiedział. Wręcz przeciwnie, ponieważ w wyniku drugiej wojny światowej Związek Radziecki rozszerzył swoją dominację na wszystkie kraje Europy Wschodniej, na Soborze Watykańskim II temat ten stał się tabu. Nikt już nie chciał mówić o komunizmie, a tym bardziej ponawiać potępienia, które zostało wyrażone w uroczystych aktach magisterium„.

Jak wspominał Arcybiskup, on i wielu innych biskupów nalegało na to, aby Sobór potępił komunizm:

W towarzystwie biskupa Sigauda, arcybiskupa Diamantiny, zaniosłem do biskupa Feliciego, sekretarza soboru, dokument z podpisami 450 ojców, z ogólnej liczby 2350 obecnych biskupów, z żądaniem, aby sobór oficjalnie potępił komunizm. Nie tylko tego nie uczyniono, ale nawet nie wspomniano o tym żądaniu! Kiedy zapytałem biskupa Feliciego, aby dowiedzieć się, dlaczego tak się stało, odpowiedział, że ten dokument podpisany przez 450 biskupów został w szufladzie przez zapomnienie!„.

Nawet gdyby nie było innych problemów związanych z Soborem Watykańskim II, to wystarczyłoby aby go uznać za tragicznie wadliwy.

W tym kontekście wyłania się stosunkowo jasny i prosty obraz. Jak ostrzegała Matka Boża w Fatimie, błędy Rosji rozprzestrzenią się, jeśli papieże nie poświęcą Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Papieże zaniedbali wypełnienie próśb Matki Bożej, przynajmniej częściowo z powodu braku wiary i odwagi, choć z pewnością możliwe są bardziej nikczemne motywy. Co gorsza, Sobór Watykański II nie potępił komunizmu i w istocie przyczynił się do rozprzestrzenienia błędów Rosji, osłabiając zdolność Kościoła do ich zwalczania. Teraz wygląda na to, że błędy Rosji, rozpowszechnione dzięki Wielkiemu Resetowi, zniewolą nas wszystkich, o ile Bóg nie zainterweniuje.

Jest to więc najpoważniejszy i najbardziej palący problem, przed którym stoi dziś nasz świat: ciągłe rozprzestrzenianie się błędów Rosji. Jak na ironię, wydaje się, że Władimir Putin jest jednym z niewielu światowych przywódców, którzy dostrzegają problem „błędów Rosji”, ponieważ jest on zdecydowanym krytykiem wielu (a może nawet większości) inicjatyw Wielkiego Resetu, które są podyktowane tymi błędami

Być może to zbieg okoliczności, że niektórzy światowi przywódcy popierający Wielki Reset postanowili niedawno stworzyć kolejny problem dla Putina, przyspieszając dyskusję na temat przystąpienia Ukrainy do NATO. Z perspektywy czasu powinno być teraz boleśnie oczywiste – zwłaszcza dla biednych ludzi na Ukrainie – że ci światowi przywódcy wiedzieli, iż ich działania wywołają reakcje, które widzimy dziś ze strony Putina. 

Putin może być jednym z największych złoczyńców na świecie, ale jest kilku przywódców państw, którzy w sposób bardziej oczywisty roszczą sobie prawo do tego wątpliwego zaszczytu. Możemy ubolewać nad obecną sytuacją na Ukrainie i modlić się o jej pokojowe rozwiązanie, ale zrzucanie winy na szczutego niedźwiedzia, każe zadać pytanie czy ci którzy wypuścili go z klatki, są tak cnotliwi, za jakich się podają?

Niezależnie od naszych opinii na temat Putina, wierni katolicy wiedzą, co należy zrobić w tym momencie. Koniecznym jest, aby papież i biskupi całego świata poświęcili Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Jeśli chcemy to przyspieszyć – a następnie nawrócić Rosję i zaprowadzić pokój – musimy wysłuchać innych próśb Matki Bożej Fatimskiej: módlcie się (zwłaszcza na Różańcu), czyńcie pokutę, praktykujcie nabożeństwa pierwszych sobót i porzućcie grzech.

Jak pisał papież Pius XI, kiedy błędy Rosji były o wiele mniej szkodliwe i rozpowszechnione, „zło, które dziś dręczy ludzkość, może być pokonane jedynie przez ogólnoświatową krucjatę modlitwy i pokuty”:

Lecz ‘jeśli Pan nie strzeże miasta, na próżno czuwa ten, który go strzeże’. Jako ostateczny i najskuteczniejszy środek zaradczy zalecamy więc, Czcigodni Bracia, abyście w waszych diecezjach używali jak najbardziej praktycznych środków w celu rozwijania i intensyfikowania ducha modlitwy połączonej z chrześcijańską pokutą. Kiedy Apostołowie pytali Zbawiciela, dlaczego nie udało im się wypędzić złego ducha z opętanego, nasz Pan odpowiedział: „Takiego ducha nie wypędza się inaczej, jak tylko przez modlitwę i post”.

Również zło, które dziś dręczy ludzkość, może być pokonane jedynie przez ogólnoświatową krucjatę modlitwy i pokuty. Prosimy zwłaszcza zakony kontemplacyjne, mężczyzn i kobiety, aby podwoili swoje modlitwy i ofiary w celu uzyskania z nieba skutecznej pomocy dla Kościoła w obecnej walce. Niech błagają także o potężne wstawiennictwo Niepokalanej Dziewicy, która zmiażdżywszy głowę węża, pozostaje pewną opiekunką i niezwyciężoną „Wspomożycielką chrześcijan”.”

Na tym kiedyś polegał zdrowy rozsądek katolików. Jeśli chcemy pomóc naszemu Kościołowi, naszym narodom, narodowi ukraińskiemu, musimy zwrócić się do Boga, modląc się i działając tak, jakby wszystko zależało od naszej współpracy z łaskami Bożymi, aby być prawdziwymi chrześcijanami.

Dopóki tego nie uczynimy, możemy być pewni, że Bóg nie będzie interweniował, aby uchronić nas przed tą śmiertelną plagą. Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami! 

Robert Morrison

Tłum. Sławomir Soja Źródło: The Remnant (March 7, 2022) – „Fatima, the “Errors of Russia,” and Ukraine”

Szpital dziecięcy w Mariupolu: Był ewakuowany już 24 lutego?

Date: 10 marzo 2022Author: Uczta Baltazara https://babylonianempire.wordpress.com/2022/03/10/szpital-dzieciecy-w-mariupolu-ewakuowany-juz-24-lutego-2022/

Oto wiadomość dotycząca szpitala dziecięcego w Mariupolu, który został zbombardowany zaledwie wczoraj (9 marca 2022). Kogóż nie wzruszyłyby skrzywdzone dzieci? – Należy jednak uważać na fałszerstwa wojenne: na portalu Lenta.ru znajduje się artykuł, który opowiada nieco inną historię. Posłuchajmy wypowiedzi naocznego świadka:

«Igor powiedział, że w ostatnich dniach lutego do szpitala położniczego, w którym pracuje jego matka, przyszli ludzie w mundurach. Nie wie, czy byli to żołnierze Armii Państwowej, czy nacjonalistycznego batalionu Azow (zakazanego w Federacji Rosyjskiej). Wojskowi wyłamali wszystkie zamki, rozproszyli personel szpitala położniczego i ustawili w budynku punkty strzelnicze, aby – jak wyjaśnili medykom – przygotować się do obrony “twierdzy Mariupol”. Reakcja wojska na sprzeciw była standardowa: bicie kolbami, strzelanie w powietrze.»

«Игорь рассказал, что в последние дни февраля в роддом, где работает его мать, пришли люди в форме. Он не знает, были это бойцы ВСУ или националистического батальона «Азов» (запрещен в РФ). Военные сбили все замки, разогнали персонал роддома, а в здании устроили огневые точки, чтобы, как они объяснили медикам, подготовить к обороне «крепость Мариуполь». На возражения у военных реакция стандартная: удары прикладами, стрельба в воздух.» https://lenta.ru/articles/2022/03/08/mariupol/

Można by zaprotestować: to propaganda rosyjska.

Jednakże artykuł Lenty pochodzi sprzed bombardowania: został opublikowany 8 marca i opisuje wydarzenia z 24 lutego, kiedy to szpital został ewakuowany celem zainstalowania w nim stanowisk artyleryjskich.https://visionetv.it/lospedale-pediatrico-di-mariupol-evacuato-fin-dal-24-febbraio/

Great Reset – wygramy teraz albo przegramy na zawsze

Kategoria: Archiwum, Biologia, medycyna, Co piszą inni, Gospodarka, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Świat, Ważne

Autor: AlterCabrio, 10 marca 2022 https://www.ekspedyt.org/2022/03/10/great-reset-wygramy-teraz-albo-przegramy-na-zawsze/

Oszustwo z Covid przerażało, demoralizowało i szkoliło naiwniaków i ignorantów oraz zapoczątkowało masę chorób i zgonów wywołanych zastrzykiem. Oszustwa związane ze zmianą klimatu stworzyły populację przepełnioną fałszywym niepokojem. A teraz celowo wywołana histeria związana z rosyjską inwazją na Ukrainę wywołała ogromne niedobory paliwa i żywności, które spowodują setki milionów zgonów.

−∗−

W menu na dziś danie wielkoresetowe. Felieton dra Vernona Colemana na temat ostatniego etapu tzw. Wielkiego Resetu. Jak dotarliśmy do obecnej fazy tego ‘projektu’, czy mamy jeszcze szanse uniknąć jego fatalnych skutków i jak wiele czasu nam pozostało? O tym w poniższym materiale.

Zapraszam do lektury.

___________***___________

Jesteśmy w końcowej fazie podążania w kierunku „Wielkiego Resetu”. Musimy wygrać teraz albo przegramy na zawsze

Sir Klaus Schwab (z tytułem szlacheckim za zasługi dla spisku) jest żądny kontynuowania Wielkiego Resetu. Podobnie jak jego współspiskowcy. Wiedzą, że są teraz bardzo blisko zwycięstwa.

Oszustwo z Covid przerażało, demoralizowało i szkoliło naiwniaków i ignorantów oraz zapoczątkowało masę chorób i zgonów wywołanych zastrzykiem. Oszustwa związane ze zmianą klimatu stworzyły populację przepełnioną fałszywym niepokojem.

A teraz celowo wywołana histeria związana z rosyjską inwazją na Ukrainę wywołała ogromne niedobory paliwa i żywności, które spowodują setki milionów zgonów.

Histeria została skomponowana, zaaranżowana i przeprowadzona przez tych co zwykle medialnych podejrzanych, z BBC i The Guardian na czele. BBC już dawno przestała dostarczać wiadomości i stała się jednostką propagandową – zaprzeczając, tłumiąc lub przekręcając prawdę z pychą raczej niż z żalem czy zażenowaniem. (Kiedy BBC z dumą ogłosiła, że ​​nie przeprowadza wywiadów z lekarzami kwestionującymi szczepienia, tym samym zrezygnowała z wszelkich roszczeń do nazywania siebie organizacją informacyjną).

Media opowiadają, że Putin jest zagrożeniem dla demokracji. Jeśli ktoś znajdzie dowody na jakąkolwiek demokrację na Zachodzie, to byłbym zachwycony, gdyby je wskazał. Gdzie podziała się demokracja w Kanadzie? W Australii? W Nowej Zelandii? W UK? W USA? Gdziekolwiek?

Wolność słowa zmarła w lutym 2020r. i od tego czasu jej nie widziano.

Trzeba być naiwnym niczym pięciolatek, żeby nie zdawać sobie sprawy, że to Zachód zorganizował tę wojnę, manipulując Putinem jak bierką szachową.

W ostatnich latach miały miejsce dziesiątki wojen, najazdów i masakr, ale nigdy wcześniej nie było tak masowej histerii. Nigdy wcześniej politycy nie okazywali takich względów dla poparcia swojej ulubionej strony konfliktu. Nie pamiętam zbytniego niepokoju establishmentu, kiedy Amerykanie i Brytyjczycy zabili w Iraku milion dzieci. Nie pamiętam, żeby media narzekały na nasz atak na Libię.

Sainsbury’s, brytyjska sieć spożywcza, twierdzi, że jednoczy się z mieszkańcami Ukrainy. Nie pamiętam, żeby stali zjednoczeni z ludźmi ginącymi w dziesiątkach innych konfliktów.

Sankcje nie wyrządzą Rosjanom wiele szkód, ale one nie są wymierzone w Rosję – są wymierzone w nas. Są częścią drogi do Nowego Porządku Świata.

Trzeba być ślepym, głupim lub przekupionym, żeby nie widzieć, jak ta fabuła się rozwija, a końcówka [endgame] zbliża się gwałtownie.

A jednak ślepota, głupota i korupcja są na porządku dziennym.

Na przykład władze twierdzą teraz, że covid może zmniejszać mózg. Opłaceni komentatorzy medialni ignorują fakt, że od miesięcy wiadomo, że to zastrzyki przeciw Covid-19 powodują uszkodzenie mózgu.

Oficjalny pogląd głosi, że jedyną prawdziwą oznaką tzw. Long Covid jest utrata węchu. A to prawie na pewno wynik uszkodzenia nerwu węchowego w wyniku bezwartościowych testów PCR.

Oficjalny pogląd jest taki, że krykiecista Shane Warne zmarł z powodu wrodzonej choroby serca. Żaden z oficjalnie uznawanych komentatorów nawet nie zasugerował, że w tym przypadku może istnieć powiązanie ze szczepieniem na Covid-19. I nikt w mediach głównego nurtu nie kwestionował wniosku, że kolejny super sprawny, zawodowy sportowiec nagle rozwinął śmiertelną, wrodzoną wadę serca, której nikt wcześniej nie podejrzewał. Nawet Shane Warne nigdy nie zdołał tak po[d]kręcić.

Każdy wściekły pro-szczepionkowiec, który choć przez chwilę nie zadaje sobie pytania, czy pan Warne mógł zostać zabity przez szczepionkę na covid, jest idiotą. Każdy lekarz, który nie zadaje sobie pytania, ilu zastrzyki zabijają, powinien zostać skreślony z rejestru medycznego za poważną głupotę.

Kanadyjska prowincja Quebec obciąży swoich najbardziej inteligentnych mieszkańców specjalnym podatkiem zdrowotnym. 13% mieszkańców Quebecu, którzy byli na tyle mądrzy, by nie dać się zakłuć toksyczną substancją, będzie musiało płacić dodatkowe podatki – prawdopodobnie po to, aby finansować dodatkową opiekę zdrowotną wymaganą przez mniej inteligentnych i gorzej poinformowanych mieszkańców, którzy ulegli presji i pozwolili się zatruć.

Premier, Francois Legault, przyznał, że zastraszane i prostoduszne osoby, które zostały zaszczepione, „dokonały pewnego poświęcenia” i „należą im się tego rodzaju środki”.

Przynajmniej zdaje sobie sprawę, że przyjęcie trującej, eksperymentalnej szczepionki było pewną ofiarą.

Wszędzie widać oznaki, że konspiratorzy zaciskają sieć.

Ceny akcji na całym świecie spadają, ponieważ ceny ropy naftowej i gazu nadal rosną. Ma to wpływ na wszystkich, którzy mają nadzieję na emeryturę. Pracownicy samorządowi, którzy uważają, że ich emerytury są bezpieczne – stracą, ponieważ wiele władz lokalnych dokonało lekkomyślnych inwestycji, które tracą na wartości.

Samorządy lokalne na całym świecie podwajają ceny opłat parkingowych – wszystko to jest częścią zsynchronizowanego planu bankructwa lokalnych firm i całego procesu destrukcji ekonomicznej w ramach Agendy 21.

Niedoinformowani obywatele na całym świecie reagują na ataki mediów i domagają się zakazu [importu -tłum.] rosyjskiej ropy i gazu. Zastanawiam się, jak wiele z tych osób, które narzekały, że Shell kupił trochę rosyjskiej ropy, będzie narzekać, gdy zabraknie paliwa do ich samochodów lub do celów grzewczych.

Media z dumą ogłaszają, że kierowcy będą jeździć coraz rzadziej i krócej. To świetnie, jeśli nie masz nic przeciwko 10-milowemu spacerowi lub przejażdżce rowerem do sklepu. Społeczności wiejskie wymrą tysiącem starannie zaplanowanych zgonów. A starzy i niedołężni zostaną uwięzieni w swoich domach. To oczywiście część planu.

W Szkocji niedługo dzieci w wieku szkolnym będą mogły zmieniać płeć, kiedy i kiedy mają na to ochotę – bez diagnozy lekarskiej. Chłopcy z pewnością w czwartki zamienią się w dziewczynki, aby móc korzystać z dziewczęcych szatni przed zajęciami WF-u. A potem w piątki znów się przemienią, aby móc grać w piłkę nożną i uniknąć jakiegoś XXI-wiecznego odpowiednika nauki prac domowych [domestic science].

Mówią już o ściślejszej kontroli Internetu. (Jeśli o mnie chodzi, kontrola nie może być już bardziej rygorystyczna. Mam zakaz korzystania ze wszystkich serwisów społecznościowych, o których kiedykolwiek słyszałem) Ile czasu minie, zanim strony internetowe znikną na dobre? Zdziwię się, jeśli za sześć miesięcy nadal tu będziemy.

Większość dużych firm inwestycyjnych (szczególnie w Wielkiej Brytanii) chce zakazać rosyjskiej ropy i gazu, aby zadowolić wyznawców kultu globalnego ocieplenia, którzy zdobyli władzę i wpływy znacznie większe, niż to uzasadnia ich liczba. Niedobór ropy i gazu oznacza między innymi, że rolników nie będzie stać na nawozy. Zapasy żywności spadną. [Czeka nas więc zaplanowany GŁÓD MD]

Ostatnie badania pokazują, że system edukacyjny w Wielkiej Brytanii był starannie, systematycznie i celowo niszczony w ciągu ostatnich kilku lat. Około połowa wszystkich dorosłych Brytyjczyków posiada umiejętność liczenia na poziomie dzieci w wieku szkolnym. Tylko co piąty dorosły w Wielkiej Brytanii jest w stanie sprawnie liczyć. Ta ignorancja oznacza, że ​​ludzie są łatwo oszukiwani dezinformacją rozpowszechnianą przez BBC, inne grupy medialne i doradców rządowych.

Rządy i media podburzają ludzi do gotowości na długą wojnę. Powiedziano nam, że wojna może trwać dekadę lub nawet dłużej. Skąd Orwell to wiedział?

Spiskowcy na całym świecie wzbudzają nienawiść i demonizują kochających pokój obywateli. To wszystko raczej przypomina mi ten niegdyś popularny program telewizyjny zatytułowany „The Price is Right”. Przed rozpoczęciem występu jakiś ‘wodzirej’ [warm-up man] wprawiał publiczność w szał. Coś takiego dzieje się właśnie teraz. Zacznijcie „buczeć i syczeć na widok Rosjanina!”

Ceny paliw i żywności pójdą w górę. Paliw i żywności będzie brakować. Inflacja wzrośnie do nowego poziomu. Rezultatem będzie zubożenie i śmierć. Rosnąca inflacja zniszczy tych, którzy mają oszczędności. Rosnące stopy procentowe zniszczą kredyty hipoteczne o zmiennym oprocentowaniu.

Setki milionów umrą z głodu w Afryce, ale demonstranci Black Lives Matter będą zbyt zajęci narzekaniem kogo upamiętnia dany posąg, by to zauważyć.

Spiskowcy wiedzą, że Chiny od miesięcy gromadzą zapasy żywności i metali. Chińczyków nie interesują bzdury o globalnym ociepleniu. Budują elektrownie węglowe i dali rodzinom pozwolenie na posiadanie trójki dzieci.

Chiny i Rosja współpracują ze sobą, a spiskowcy wiedzą, że jeśli Chińczycy i Rosjanie nie wezmą udziału w Wielkim Resecie, Zachód sam się skurczy – i będzie słaby i bezbronny.

W ten sposób nienawiść, strach i złość na Rosję (i Chiny) będą się nasilać.

Wojna już jest wystarczająco realna, ale jest wykorzystywana (i prawdopodobnie została wywołana) przez praktykujących tę konspirację. Źli miliarderzy ze swoim planem przejęcia świata – to może brzmieć jak motyw ze starego filmu o Jamesie Bondzie, ale jest to niestety bardzo realne.

Jesteśmy w końcowej fazie podążania w kierunku Wielkiego Resetu.

Albo wygramy teraz, albo przegramy na zawsze.

I aby wygrać, musimy wyjaśniać wszystkim, których znamy lub poznajemy, co się dzieje i dlaczego.

Mamy czas do końca 2022 roku – jeśli dopisze nam szczęście.

____________

We’re in the final stages of the move towards ‘The Great Reset’; We must win now or lose forever, Dr Vernon Coleman, March 10, 2022

[Legionu św Ekspedyta md]

Uzupełnienia:

Schwab’o mi albo kto nam to robi
W menu na dziś tekst o pomysłodawcy szalonego i groźnego projektu, zwanego Wielkim Resetem. Temat tej osoby przewijał się na łamach portalu wielokrotnie, ale zawsze jako temat poboczny. Poniżej artykuł […]

____________

‘Build Back Better’ czyli ‘Ordo ex Chao’ na nowo?
Ta „fundamentalna transformacja gospodarcza” zostanie dokonana bez zgody suwerennych państw narodowych, dziejąc się „nawet poza rządami światowych przywódców”. (…) ta transformacja będzie kosztować „biliony, a nie miliardy dolarów” i będzie […]

____________

Świat według Klausa
Ty i ja nie będziemy jeść robaków. Ty i ja nie będziemy wiecznie nosić masek. Ty i ja nie będziemy odgrywać ról cyborgów. I ty i ja nie będziemy w […]

____________

Kredyt społeczny – pierwsze kroki
W tej chwili mnóstwo rzeczy może rozpraszać naszą uwagę (wojny, zawieruchy, opera mydlana z brytyjską rodziną królewską oraz coraz bardziej histeryczna i absurdalna propaganda n/t covid), ale naprawdę ważne wiadomości […]

____________

Poza pandemię czyli co dalej z klimatem
Przez dosłownie dziesięciolecia podsycali publiczny strach przed „nową epoką lodowcową”, kwaśnymi deszczami i dziurą w warstwie ozonowej oraz niezliczonymi innymi rzekomo rozpoczynającymi się katastrofami klimatycznymi, i nigdy nawet nie otarli […]

UE nakłada kary i ściga za „brak praworządności”, czyli PiS zbiera owoce „polskiej gościnności”

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/ue-naklada-kary-i-sciga-za-praworzadnosc-czyli-pis-zbiera-owoce-polskiej-goscinnosci/

Przepraszam bardzo, ale nie zamierzam się na wstępie wysilać, bo rzecz jest zbyt oczywista, aby bawić się w poszukiwanie oryginalności. Każdy, ale to dosłownie każdy, kto ma w głowie zatankowane trochę oleju, jeszcze po starych cenach, wiedział czym to się skończy.

Przeświadczenie rządu, że okazanie serca i gościnności blisko dwóm milionom Ukraińców skruszy serca brukselskich biurokratów, zderzyło się boleśnie z twardą rzeczywistością. Komisja Europejska nadal ściga Polskę i żeby było śmieszniej, między innymi za politykę migracyjną, a Parlament Europejski prowadzi debaty na temat polskich problemów z praworządnością. W efekcie mamy zapłacić 69 milionów euro za wszystkie nasze „niepraworządne grzechy”.

Dziś dodatkowo, w trybie błyskawicznym, Parlament Europejski przegłosował tak zwany mechanizm warunkowości. W nowomowie unijnej można się pogubić, dlatego wyjaśniam, że kryją się za tym Orwellowskie drzwi od stodoły, na których będzie można dopisać i skreślić, co tylko Bruksela będzie chciała. Bez metafor po prostu chodzi o to, że Polska nie dostanie jednego euro, jeśli Unia Europejska stwierdzi brak przestrzegania zasad praworządności. Zrobią z Polską co będą chcieli i raczej nie jest niespodzianką, jak przebiegało głosowanie w tej sprawie. Wprawdzie posłowie PO się wstrzymali, co nic dla Polski nie znaczy, ale „Lewica” już zagłosowała za sankcjami, bo inaczej się tego nazwać nie da. Przypomnę, że wszystko się odbywa w warunkach „wojennych”, w których Mariunpol porównuje się do Leningradu, gdzie zginęło półtora miliona ludzi. Unia nie bawi się w żądne sentymenty, nie poszukuje właściwego momentu, ale realizuje twardą politykę wobec Polski i nic się w tym zakresie nie zmieni. PiS tyle razy „wstawał z kolan” przed UE, że im się nakolanniki przetarły, a ponieważ nadal stosuje tę samą taktykę głośnych patriotycznych wrzasków i pokornego wykonywania orzeczeń, to efekty będą niezmienne.

Morawiecki przekonał Kaczyńskiego do wielu fantastycznych projektów i pomysłów, które miały uczynić z Polski potęgę europejską. Jako młody, ładnie ubrany i mówiący po angielsku miał brylować w Brukseli i przekonać do Polski całą Unię. Co z tego wyszło wszyscy widzimy, ale pomimo druzgocącej porażki polityki „poklepywania po ramieniu”, żadnej refleksji na Nowogrodzkiej nie ma i Morawiecki nadal przekonuje Kaczyńskiego.

Najnowszy sukces dawnego doradcy Tuska, to przyjęcie ukraińskich uchodźców, co ma być szansą na rozwój gospodarczy i likwidację problemów demograficznych Polski. Zapomniał tylko wyjaśnić jakim cudem ma nastąpić postęp demograficzny w ramach populacji, która w 90% składa się z dzieci, matek i dziadków. Nic też nie wiadomo, aby w tej grupie znajdowali się wysoko wykwalifikowani pracownicy, raczej jest to potencjał ukierunkowany na pracę w DPS-ach, dyskontach i fabrykach konserw rybnych. Nasza drogocenna wspaniałomyślność, wychodząca poza granice zastaw, a postaw się, to też tajna broń Morawieckiego w negocjacjach z Unią Europejską i Amerykanami.

Nie chcę się nad sobą i Polakami znęcać roztaczaniem czarnych wizji i opłakanych skutków, ale jedno musze powiedzieć. Nikt nie będzie o polskim poświęceniu za parę tygodni pamiętał, zostaniemy ze wszystkim sami, grosza na tym nie zarobimy, bo przy pierwszej okazji padnie: „Jesteśmy bardzo wdzięczni Polsce za okazaną solidarność z Ukrainą, ale prawo i wartości europejskie są dla nas najważniejsze, Polska musi przestrzegać zasad”. Wdzięczność USA też już widzieliśmy, mało zabrakło i wcisnęliby nas w konflikt zbrojny z Rosją, jeśli nie formalne wypowiedzenie wojny i to przez Polskę nie przez Putina. Jednego używanego silnika od F16 nie dostaniemy za darmo, nie wspominając o czołgach i całych samolotach. PiS prowadzi taką politykę międzynarodową, w której Polska nie ma cienia szansy na jakiekolwiek zyski, za to jest pewność, że zapłacimy za swoje i nie cudze błędy.

To jest wojna o żywność. Czekają nas straszne konsekwencje.

To jest wojna o żywność. Ukraina i Rosja karmią cały świat. Czekają nas straszne konsekwencje

Ukraina do końca roku wprowadza zakaz eksportu żyta, jęczmienia, gryki, prosa, cukru, soli i mięsa – poinformował w środę ukraiński rząd.

Przypomnijmy, że Rosja jest największym światowym eksporterem pszenicy, a Ukraina zajmuje czwarte miejsce. 75 proc. jej produkcji trafia za granicę.

https://nczas.com/2022/03/09/to-jest-wojna-o-zywnosc-ukraina-i-rosja-karmia-caly-swiat-czekaja-nas-straszne-konsekwencje/

——————

Inwazja Rosji na Ukrainę wywołała skokowy wzrost cen zbóż na giełdach światowych, znacznie podrożało też ziarno w Polsce – informuje Izba Zbożowo-Paszowa.

W związku z zakłóceniami w eksporcie ze strony tych państw, importerzy szukają alternatywnych źródeł dostaw – dodaje.

Izba zwróciła uwagę, że duże międzynarodowe firmy handlowe zawiesiły działalność na Ukrainie. W związku z wojną, eksport z Ukrainy został wstrzymany począwszy od 25 lutego br., ponieważ operowanie w portach stało się zbyt niebezpieczne. Ocenia się, że wszystkie porty na Ukrainie pozostaną zamknięte do końca rosyjskiej inwazji.

Rośnie również ryzyko długoterminowych zakłóceń w dostawach z Ukrainy i Rosji, gdyż wojna niszczy ukraińską infrastrukturę i pola uprawne [nie, objętych wojna jest 15-20 % pól md] , a zachodnie sankcje uderzają w handel z Rosją.

Eksport z Rosji jest kontynuowany, ale napotyka na poważne problemy w postaci międzynarodowych sankcji ograniczających dostępność kredytów oraz zakłóceń na szlakach żeglugowych. Ponadto, rosyjskie banki zostały wykluczone z systemu SWIFT, co utrudnia dokonywanie płatności międzynarodowych – zauważyła Izba.

Jak wskazuje, według amerykańskich prognoz (USDA), Ukraina ma do wyeksportowania przed końcem sezonu, czyli do 30 czerwca br., znaczne ilości pszenicy (5,5 mln ton), kukurydzy (13,7 mln ton) i oleju słonecznikowego (4,0 mln ton). Ponieważ porty na Ukrainie są zamknięte, narastają obawy co do wpływu tej sytuacji na światową podaż ziarna w dalszej części sezonu 2021/22.

Informacje o wstrzymaniu eksportu ziarna z regionu Morza Czarnego kierują popyt w kierunku alternatywnych źródeł dostaw, w tym m.in. z krajów UE. W ostatnich dniach odnotowano bardzo dużą sprzedaż eksportową pszenicy z Rumunii, Bułgarii, Francji, Niemiec, Polski i innych krajów UE – informuje Izba.

Na giełdzie Matif w poniedziałek (7 bm.) pszenica kosztowała 422,5 euro/t w kontrakcie marcowym i 396,5 euro/t z dostawą w maju. Tuż przed inwazją (23 lutego) tona pszenicy notowana była na poziomie 287 euro/t, a w dniu rosyjskiej agresji podskoczyły one do 316,5 euro/t. Znacznie podrożała także kukurydza, 7 bm. jej cena wynosiła 371 euro/t (kontrakt na marzec), przed rozpoczęciem wojny – 267 euro/t.

Drogi jest rzepak – we wtorek jego cena na giełdzie Matif wynosi 845 euro/t (na maj), a dwa tygodnie temu (23 bm.) kosztował 740 euro/t. Analitycy Izby wskazują, że powodem wzrostów cen są obawy o zakłócenia dostaw oleju słonecznikowego, które przekładają się na wzrost popytu na konkurencyjny olej palmowy i sojowy, mocno wspierając ceny olejów roślinnych słonecznikowego. Na region Morza Czarnego przypada 60 proc. światowej produkcji oleju słonecznikowego i 76 proc. eksportu.

W ubiegłym tygodniu ceny pszenicy na giełdzie w Chicago zanotowały bezprecedensowy wzrost, zwyżkując do najwyższego poziomu od 14 lat. W piątek po raz kolejny został przekroczony dzienny limit obrotów na giełdzie w Chicago. W piątek 4 marca cena pszenicy w kontrakcie marcowym 2022 r. na giełdzie w Chicago wyniosła 495,30 USD/t i była o 60 proc. wyższa niż przed tygodniem, a w kontrakcie majowym 2022 wzrosła o 40,7 proc. i wyniosła 444,23 USD/t.

Sytuacja na krajowym rynku zbożowym jest dynamiczna, ceny ziarna na eksport zmieniają się nawet kilkakrotnie w ciągu dnia . Skokowy wzrost cen zbóż i oleistych na giełdach światowych przełożył się na wyraźny wzrost cen oferowanych za ziarno z dostawą do portów. Dodatkowo, ceny ziarna w portach podbiło głębokie osłabienie kursu złotego do głównych walut. W końcu tygodnia ceny pszenicy konsumpcyjnej z dostawą do portów dobiły bowiem do rekordowych 1900 zł/t, a kukurydzy do 1600 zł/t. – informuje Izba.

W opinii ekspertów Izby, po bardzo słabym lutym, w marcu br. eksport pszenicy drogą morską będzie większy i powinien wynieść około 150 tys. ton. Dużego eksportu należy się spodziewać w przypadku kukurydzy, której zakupy przez importerów wzrosły w ostatnich dniach. Wzmożonego eksportu ziarna z kraju należy spodziewać się w ostatnim kwartale bieżącego sezonu (kwiecień-czerwiec).

W ślad za zwyżką cen na giełdach światowych, zboże drożeje także w polskich skupach. W końcu ubiegłego tygodnia cena pszenicy konsumpcyjnej na rynku krajowym osiągnęła już poziom 1750-1800 zł/t; pszenicy paszowej – 1700-1750 zł/t; żyta konsumpcyjnego – 1100-1300 zł/t; żyto paszowego – 1100-1200 zł/t. Kukurydza kosztowała 1440-1500 zł/t, a rzepak 3700-4000 zł/t. Średnia cena pszenicy w skupie (według GUS) w styczniu tego roku wynosiła 1 279 zł/t i już była o 46 proc. wyższa niż przed rokiem. Żyto kosztowało średnio w styczniu 1105 zł/t, o 66 proc. więcej niż rok wcześniej, a kukurydza 1 003 zł/t, czyli o 34 proc. więcej niż w styczniu 2021 r.

Jak wynika z danych KOWR, zboża na krajowym rynku w III tygodniu lutego (14-29 II), czyli przed rozpoczęciem działań wojennych, za pszenicę konsumpcyjną ceny ziarna były na zbliżonym poziomie jak w styczniu br., za pszenicę płacono średnio 1 260 zł/t, a kukurydzę – przeciętnie 1 097 zł/t.

Źródło: PAP, NCzas

“Bredzenie ruskiego agenta”. Utworzenie emigracyjnego rządu ukraińskiego?

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5137 9 marca 2022

Według oficjalnych przekazów, które po prostu powtarzają informacje podawane przez władze ukraińskie, sytuacja wydaje się trochę osobliwa. Wynika z nich bowiem, że rosyjska armia jest zdemoralizowana, a jej moralne spada jeśli nie z godziny na godzinę, to z dnia na dzień, w związku z czym ponosi jedną klęskę za drugą i właściwie w popłochu się cofa, okrążając, albo nawet zajmując przy okazji rozmaite ukraińskie miasta.

Domyślam się w związku z tym, że autorzy tych informacji chcą jak najlepiej, ale chyba trochę przesadzają w gorliwości, w związku z czym niekiedy wychodzi to, jak zawsze, to znaczy – że tragedia zaczyna nabierać akcentów komicznych. Inna sprawa, że ta gorliwość, to właściwie najważniejsza forma pomocy, jaką Polska może Ukrainie zaoferować, ponieważ właśnie pan sekretarz Stoltenberg, odpowiadając na ukraińskie żądania zamknięcia przez NATO przestrzeni powietrznej nad Ukrainą odparł, że to wykluczone, bo NATO nie jest, ani nie zamierza być uczestnikiem tej wojny.

Poza tym pojawiają się fałszywe pogłoski, jakoby Pentagon uruchomił „gorącą linię” z Rosją, co skłania do podejrzeń, że sytuacja jest pod kontrolą i że jeśli nawet kopiemy się po kostkach, to nie wyżej. Wygląda zatem na to, że próby umiędzynarodowienia tego konfliktu militarnego jak dotąd się nie powiodły.

Wojna trwa dopiero 9 dni, co z kolei pokazuje, że od 2014 roku armia ukraińska znacznie podniosła swój potencjał, a w tej sytuacji wyciąganie wniosku, że Rosjanie ponieśli na Ukrainie klęskę – wydaje się trochę pochopne i podyktowane przekonaniem, że Rosjanie przeprowadzą tam Blitzkrieg. W 1939 roku Wehrmacht miał wielką przewagę, zwłaszcza w broniach technicznych, nad polską armią, ale nawet i jemu potrzeba było 2 tygodni, żeby rozbić polski potencjał, a może nawet potrzebowałby więcej, gdyby nie „wkroczenie” Armii Czerwonej od wschodu.

Ja oczywiście wiem, że takie opinie mogą zostać uznane, zwłaszcza przez bohaterskich prezenterów zarówno telewizji rządowej, jak telewizji nierządnych, za bredzenie ruskiego agenta, ale sytuacja jest trochę podobna do poglądu prof. Łagowskiego, który jeszcze za komuny twierdził, że komunizm nie może zwyciężyć na całym świecie, bo przynajmniej jedno państwo musi pozostać normalne, byśmy wiedzieli, ile co naprawdę kosztuje.

Warto jednak zwrócić uwagę, że chociaż rosyjska armia, której bohaterska pani red. Danuta Holecka nie szczędzi epitetów, dopuszcza się rozlicznych zbrodni wojennych, chociaż jednocześnie widzimy sceny, jak nieuzbrojona grupa wyrostków skutecznie zatrzymuje rosyjską kolumnę pancerną, jak jakaś starsza pani beszta rosyjskiego żołnierza, a ten nie tylko nie strzela do niej, ale próbuje jej wyperswadować, by przestała – i tak dalej.

Za Hitlera by tak nie było, więc nawet święte oburzenie, udawane, czy autentyczne, warto trochę kontrolować. Wreszcie warto zwrócić uwagę, że chociaż wojna rzeczywiście trwa na całego, to pociągi kursują, jak gdyby nigdy nic, więc chyba linie kolejowe nie są niszczone, a przez rurociągi płynie z Rosji przez Ukrainę do Europy ropa i gaz i ani Rosjanie ich nie bombardują, ani Ukraińcy nie wysadzają ich w powietrze. Tymi kolejami przewożone są do Europy Zachodniej chińskie towary, podobnie jak ropa i gaz, więc widzimy, że wojna wojną, a bussines – jak mówią Anglicy – as usual.

Istotnym elementem tej wojny jest również ogromna masa uchodźców, którzy od samego początku przedostają się nie tylko do Polski, ale także na Słowację, do Rumunii i na Węgry. Do Polski, według ostrożnych szacunków, napłynęło ich już co najmniej 700 tys. [9 marca: milion 330 tysięcy, redaktorze… md] i chociaż część spośród nich korzysta z okazji, by przedostać się do Niemiec, to reszta w Polsce prawdopodobnie zostanie, zwłaszcza gdyby zimny ruski czekista osiągnął na Ukrainie swoje cele. Liczba takich uchodźców może nawet grubo przekroczyć milion, co może mieć dla Polski konsekwencje, o których dzisiaj jeszcze nie wypada myśleć, ale które mogą się objawić już w ciągu najbliższych 2 lat.

Przed kilkoma dniami Parlament Europejski przyjął rezolucję, zalecającą uznanie Ukrainy jako kandydata do Unii Europejskiej. Ma to praktyczne znaczenie o tyle, o ile Rosja będzie musiała wycofać się stamtąd z podwiniętym ogonem, ale jak dotąd, na to się raczej nie zanosi. Równie, a może nawet bardziej prawdopodobne jest to, że Ukraina powróci do „rosyjskiej” części Europy, jak to było ustanowione, razem ze strategicznym partnerstwem NATO-Rosja, podczas dwudniowego szczytu NATO w Lizbonie, 19 i 20 listopada 2010 roku. Jak znaczenie miałby wtedy status Ukrainy, jako państwa kandydującego do UE?

Myślę, że tylko takie, że w Brukseli zostałby zainstalowany ukraiński rząd na uchodźstwie, oczywiście uznany przez wszystkie państwa członkowskie UE, a więc i Polskę, nie mówiąc już o USA, dla których byłby to znakomity środek nacisku na zimnego ruskiego czekistę. Na Ukrainę rząd ten nie miałby ani wielkiego, a może nawet żadnego wpływu, natomiast, za aprobatą Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, mógłby „rządzić” ukraińską diasporą, Oczywiście nie wszędzie, co to, to nie, bo nie bardzo sobie wyobrażam, by z Brukseli taki rząd mógł dyrygować Ukraińcami w USA, czy Kanadzie. Natomiast w Polsce, gdzie ukraińska diaspora może liczyć nawet do trzech, lub czterech milionów, a kto wie – może nawet 5 milionów – jak najbardziej.

Obecnie pan dr Adam Bodnar, z panem red. Jackiem Żakowskim, próbuje forsować pomysł by uchodźcom w Ukrainy już teraz przyznać w Polsce „równe prawa”, na razie w sferze socjalnej – ale jeśli zostaną oni w Polsce na dłużej, a może nawet na zawsze – to tylko patrzeć, jak na prawach socjalnych się nie skończy, tylko – nawet przy braku entuzjazmu władz polskich – Unia Europejska nakaże nam przyznać członkom ukraińskiej diaspory w Polsce prawa polityczne, bo przecież nie mogą pod tym względem pozostać „wykluczeni”.

Nie byłoby to może specjalnie niebezpieczne, gdyby nie okoliczność, że nawet jako obywatele polscy, pozostawaliby oni pod wpływem ukraińskiego rządu na uchodźstwie. Jak to by się przełożyło na sytuację w naszym nieszczęśliwym kraju, to w znacznym stopniu zależałoby od ideologii politycznej, jaka byłaby w łonie tego rządu dominująca. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że idee banderowskie mogłyby mieć znaczny, a może nawet dominujący wpływ na sposób myślenia i na politykę, niechby nawet informacyjną tego rządu, a co za tym idzie – tej części obywateli polskich, która by się z ty rządem identyfikowała. Mogłoby to doprowadzić do nader kłopotliwej sytuacji, z którą władze polskie mogłyby sobie zwyczajnie nie poradzić, zwłaszcza pozostając po psychologicznym wpływem szantażu moralnego, do którego właśnie jesteśmy dzisiaj tresowani.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki punkt widzenia stanowi straszliwy dysonans, zwłaszcza na tle wojennej gorączki, jaka ogarnia wielu Polaków za sprawą Umiłowanych Przywódców, dla których wojna na Ukrainie stanowi prawdziwy dar Niebios – ale państwa i narody przewidujące, powinny oceniać takie sprawy chłodno, pamiętając o tym, co powtarzał kardynał Stefan Wyszyński – że głowa jest wyżej, niż serce.

PS. Felieton pisany był 4 marca, więc w ciągu następnych dni zaszły kolejne wydarzenia, m.in. liczba uchodźców, którzy przedostali się do Polski przekroczyła 1200 tysięcy, a cały czas przy bywają nowi w liczbie ok. 100 tys. na dobę. A gdyby Ukraina jednak nie doprowadziła do ostatecznego zwycięstwa – co oczywiście jest absolutnie niemożliwe – to prawdopodobnie do Polski dotrą także zmobilizowani obecnie mężczyźni, w ramach łączenia rodzin. A w sobotę, 5 marca, „The Washington Post” napisał, że w razie gdyby na Ukrainie jednak coś poszło nie tak, to utworzenie emigracyjnego rządu ukraińskiego jest bardzo prawdopodobne, tylko jeszcze nie wiadomo gdzie – w Brukseli, czy w Warszawie.

Niemiecki burmistrz nie chce ukraińskich uchodźców. Boi się o Nord Stream 1 i 2.

9.03.2022, https://www.tvp.info/58941116/burmistrz-lubmina-zakazal-przyjmowania-uchodzcow-z-ukrainy-w-obawie-o-nord-stream-i-i-ii

Burmistrz Lubmina Axel Vogt polecił, aby w jego mieście nie przyjmować uchodźców z Ukrainy. Wydał wręcz zakaz tym Niemcom, którzy chcieliby pomóc uciekającym przed wojną kobietom i dzieciom.

Jak wyjaśnił, najważniejsze w tej chwili powinno być zapewnienie bezpieczeństwa gazociągom z Rosji.

W związku gmin Amt Lubmin (w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie), którego miasto jest stolicą, zbiegają się rosyjskie gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2. W pobliżu znajduje się tymczasowe składowisko odpadów jądrowych – wylicza dziennik „Ostsee-Zeitung”.

Burmistrz Axel Vogt zarządził, by w Luminie nie organizowano ani nie zapewniano zakwaterowania uciekinierom z Ukrainy.

Zakaz dotyczy również zakwaterowania w sąsiednich gminach Bruenzow, Wusterhusen, Rubenow i Kroeslin – wynika z pisma burmistrza.

[—]

Doigraliśmy się!

St. Michalkiewicz Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    8 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5136

Winston Churchill powiedział kiedyś, że Polacy są narodem wyjątkowo lekkomyślnym. Wiedział, co mówi, bo najlepszym dowodem naszej lekkomyślności było przecież to, że zaufaliśmy akurat jemu. Ale powiedział on coś jeszcze innego, a mianowicie – że Polacy lekkomyślnie pozwalają, by rządzili nimi najnikczemniejsi z nikczemnych. To chyba też prawda, a najlepszą tego ilustracją jest referendum, jakie odbyło się w Polsce w czerwcu 2003 roku w sprawie Anschlussu.

Jak pamiętamy [??? md] , kampania stręcząca Polakom Anschluss sprowadzała się w gruncie rzeczy do obiecanek, że Unia sypnie złotem i znowu będzie, jak za Gierka, który budzi u wielu rodaków, z Naczelnikiem Państwa na czele, tyle nostalgicznych wspomnień. Unia rzeczywiście złotem sypała, ale nie dlatego, żeby dogodzić Polakom, czy Węgrom, tylko po to, by państwa te uzależniły się od unijnych subwencji, a jak się już uzależnią – to stawiać im coraz surowsze i coraz bardziej upokarzające warunki polityczne – czego właśnie jesteśmy świadkami. Warto dodać, że za Anschlussem Polski do Unii, agitował w roku 2003 zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm.

Ale nie wszyscy używali w agitacji argumentów merkantylnych, związanych z niegodziwą mamoną. Przedstawiciele innych środowisk, na przykład mój faworyt, Ekscelencja Józef Życiński, używał argumentacji mesjanistycznej. Polska powinna zgodzić się na Anschluss, by dzięki temu rechrystianizować spoganizowaną Europę. To dziwaczny argument, bo Polska w tym czasie dość skutecznie próbowała rechrystianizować spustoszoną religijnie Europę Wschodnią, ale nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek uważał, że powinna w tym celu przystąpić do Wspólnoty Niepodległych Państw. Nie sądzę, by Ekscelencja w swoje argumenty, podobnie jak w inne rzeczy naprawdę wierzył, ale jeśli nawet – to wyszło, jak zawsze. Unia Europejska, poprzez swoje instytucje, obsadzone przez zwolenników komunistycznej rewolucji, narzuca europejskim narodom prawa prowadzące do ich spoganizowania, zaś nasi Pasterze reagują na to westchnieniami bezradności w rodzaju kuriozalnego synodu.

Warto poza tym przypomnieć, że w roku 1993 wszedł w życie traktat z Maastricht, który w sposób zasadniczy zmienił formułę funkcjonowania Wspólnot Europejskich. Odszedł od formuły konfederacji, czy związku państw, ku formule federacji, czyli państwa związkowego. Nikt zatem nie może usprawiedliwiać się, że w roku 2003 nie wiedział o tym traktacie, ani – co on oznacza. Nasi Umiłowani Przywódcy, w nadziei na udział w intratnych strukturach biurokratycznych i korzyściach związanych z rozdzielaniem subwencji, przyłączyli Polską do Unii, jako państwa federalnego. Milowym krokiem na tej drodze był traktat lizboński. 13 grudnia 2007 roku Radosław Sikorski i Donald Tusk podpisali go w Lizbonie – Donald Tusk z miedzianym czołem przyznał, że podpisał go bez czytania, a Radosław Sikorski pewnie też, bo po co miałby go czytać, skoro starsi i mądrzejsi już go przeczytali? 1 kwietnia 2008 roku odbyło się w Sejmie głosowanie nad ustawą upoważniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji tego traktatu. Za upoważnieniem głosowali zarówno posłowie z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak I z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. W rezultacie 10 października 2009 roku prezydent Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, który wszedł w życie 1 grudnia 2009 roku.

Traktat lizboński amputował Polsce ogromny kawał suwerenności, o czym właśnie boleśnie się przekonujemy.

Wprawdzie ustanawia on zasadę przekazania, stanowiącą, że Unia Europejska ma tylko takie kompetencje, jakie przekażą jej państwa członkowskie – na co powołują się polskie władze – ale ustanawia on też zasadę lojalnej współpracy, która zasadę przekazania zręcznie obchodzi. Zasada ta stanowi, że państwo członkowskie musi powstrzymać się przez każdym działaniem – a więc i niezależnym od kompetencji przekazanych Unii – które mogłoby zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej. Wystarczy tedy wpisać, że praworządność, bez względu na to, co to miałoby znaczyć, jest bardzo ważnym celem UE – co nawiasem mówiąc, zostało do traktatu wpisane – by władze UE mogły pod tym pretekstem zażądać od państwa członkowskiego wszystkiego. Uzupełnieniem tej zasady jest tzw. klauzula solidarności, według której w razie zagrożenia demokracji w którymś państwie członkowskim, Unia Europejska, na jego prośbę, może udzielić mu „bratniej pomocy” dla likwidacji tych zagrożeń. Traktat nie precyzuje, kto ma taką prośbę w imieniu państwa złożyć, więc skoro są trzy władze państwowe: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, to prośbę taką może złożyć każda z nich. I dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego Niemcy w imieniu Unii Europejskiej prowadzą przeciwko Polsce wojnę hybrydową pod pretekstem „praworządności”, dlaczego była taka zażarta batalia wokół obsadzenia przez panią Małgorzatę Gersdorf stanowiska Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i dlaczego wokół Sądu Najwyższego od 2017 roku toczy się cała awantura. Gdyby prośbę o „bratnią pomoc” złożył Pierwszy Prezes SN, to pozory legalności byłyby zachowane tym bardziej, że podpisana przez prezydenta Komorowskiego w styczniu 2014 roku ustawa nr 1066, przewidująca udział formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej, cały czas obowiązuje, chociaż „dobra zmiana” rządzi już 7 rok.

Jak widzimy, traktat lizboński był milowym krokiem na drodze federalizacji Unii Europejskiej, ale bynajmniej nie ostatnim. Oto w ubiegłym roku, kiedy to do umowy koalicyjnej między trzema partiami tworzącymi aktualny rząd niemiecki, wpisana została expressis verbis intencja zbudowania IV Rzeszy w postaci europejskiego państwa federalnego, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, pomstujący na IV Rzeszę i w ten sposób uwodzący swoich wyznawców patriotycznym frazesem, przeforsował w Sejmie, przy pomocy klubu parlamentarnego Lewicy – bo część posłów PiS nie chciała tego poprzeć – ustawę o ratyfikacji tzw. ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, która wyposaża Komisję Europejską w dwie nowe kompetencje, których przedtem ona nie miała: w uprawnienie do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii oraz uprawnienie do nakładania z własnej inicjatywy „unijnych” podatków. Jest to kolejny milowy krok na drodze budowy państwa federalnego, więc patriotyczne frazesy Naczelnika Państwa możemy spokojnie włożyć między bajki.

Wreszcie sprawa mechanizmu warunkującego, który Europejski Trybunał Sprawiedliwości przyklepał 16 lutego, odrzucając skargę Polski i Węgier na użycie go przez Niemcy za pośrednictwem instytucji UE do finansowego szantażu wobec tych dwóch państw. Wprawdzie orzeczenie TSUE w tej sprawie zostało opatrzone warunkiem, że mechanizm warunkujący, a więc – uzależnienie wypłacania funduszy unijnych od oceny stanu praworządności w danym państwie – od tego, czy niedostatki w zakresie praworządności wpływają na prawidłową gospodarkę unijnymi funduszami – ale to tylko pretekst, o czym świadczy odrzucenie również skargi węgierskiej.

Jak wyjaśnił minister spraw zagranicznych Węgier, tak naprawdę chodzi o tzw. ustawę antypedofilską, na mocy której w węgierskich szkołach zakazana jest propaganda homoseksualizmu i zmieniania płci. Z gospodarowaniem unijnymi funduszami nie ma to nic wspólnego, a jednak środki z funduszu odbudowy zostały zarówno dla Węgier, jak i dla Polski zablokowane. O co zatem chodzi w przypadku tych dwóch państw naprawdę? Naprawdę obydwa te państwa znalazły się na niemieckim celowniku dlatego, by raz na zawsze wybić im z głowy wszelkie mrzonki o „Trójmorzu”. Kiedy w lipcu 2017 roku prezydent Trump na konferencji prasowej w Warszawie powiedział, że projekt Trójmorza bardzo mu się podoba i Stany Zjednoczone będą go popierały, wywołało to w Niemczech zaniepokojenie do tego stopnia, że … zgłosiły one akces do Trójmorza! Mówiąc nawiasem, jedynym politykiem, który z tego powodu wyraził radość, był pan prezydent Andrzej Duda. Co mu się stało – nie wiem.

Chodzi o to, że projekt Trójmorza godziłby w trzy ważne interesy niemieckie. Po pierwsze – podważałby niemiecką hegemonię w Europie, co jest priorytetem niemieckiej polityki europejskiej od czasu powstania Cesarstwa Niemieckiego. Państwa Trójmorza, mając w Ameryce swego protektora, już nie musiałyby słuchać Niemiec, więc musiałyby one porzucić, a przynajmniej odłożyć ad calendas graecas marzenia o hegemonii. Po drugie – projekt Trójmorza blokowałby budowę IV Rzeszy i po trzecie – pozwoliłby na uwolnienie państw Europy Środkowej od ograniczeń nałożonych na nie przez niemiecki projekt „Mitteleuropa” z roku 1915, realizowany od roku 2004. Nic więc dziwnego, że chociaż teraz projekt Trójmorza nie jest już przez Stany Zjednoczone popierany, to Niemcy nie chcą z tego powodu znowu się denerwować. Jeśli tedy uda im się wybić Polsce i Węgrom wszelkie mrzonki o Trójmorzu z głowy, to będzie bezpiecznie, bo bez tych dwóch państw projekt Trójmorza nie ma sensu. Dlatego znajdują się one na niemieckim celowniku, a jakiś pretekst zawsze się znajdzie.

W tej chwili takim pretekstem jest „praworządność”, przy czym ocena, o co tu naprawdę chodzi, jest absolutnie dowolna. W Parlamencie Europejskim folksdojcze z Polski, uczestniczący w Volksdeusche Partei, gardłowały za wprowadzeniem mechanizmu warunkowości, ale nienawiść do Naczelnika Państwa za odsuniecie od koryta tak im padła na mózg, że gotowi byliby nawet dać się wypatroszyć, gdyby to mogło sprawić Kaczyńskiemu przykrość. Ale premier Mateusz Morawiecki w Volksdeutsche Partei nie uczestniczy, przynajmniej aktualnie, więc tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego w roku 2020 wyraził on zgodę na ten mechanizm, chociaż mógł tej zgody odmówić.

W rezultacie Polska została rozbrojona w obliczu starannie przygotowanego przez Niemcy szantażu finansowego, którym mogą być objęte nie tylko środki z Funduszu Odbudowy, ale i środki przewidziane w budżecie na lata 2020-2027. Próby rozmontowania tego mechanizmu przez kierowanie skarg do Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie nie mają najmniejszego znaczenia w świetle znanego od 1964 roku orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Flaminio Costa przeciwko E.N.E.L.. Trybunał sformułował tam zasadę pierwszeństwa prawa wspólnotowego przed prawem krajowym bez względu na rangę ustawy. Dlatego instytucje unijne przechodzą spokojnie do porządku nad orzeczeniami TK w Warszawie tym bardziej, że niemiecka piąta kolumna w Polsce nawet z ostentacją go lekceważy, nazywając go „trybunałem Julii Przyłębskiej”. Wygląda tedy na to, że strumień złota z Unii Europejskiej właśnie wysechł – chyba, że Polska wywiesi białą flagę i zdegraduje się ostatecznie do roli obdarzonego niewielkim zakresem autonomii europejskiego landu.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Oficjalnie: Koszt utrzymania uchodźców w Polsce to 10 mld zł. „UE zadeklarowała 0,5 mld euro”.

Wstępne szacunki mówią, że koszt utrzymania miliona ukraińskich uchodźców to kilka miliardów złotych, a może nawet 10 mld zł, jeśli weźmiemy pod uwagę system edukacji, opieki zdrowotnej, zabezpieczenia społecznego – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

8.03.2022 https://www.tvp.info/58922960/koszt-utrzymania-ukrainskich-uchodzcow-to-nawet-10-mld-zl-ile-zadeklarowala-ue-pol-miliarda-euro

Jabłoński powiedział w Polsat News, że wstępne koszty utrzymania miliona uchodźców szacuje się na co najmniej kilka, a może nawet 10 mld zł.

– A są to szacunki przy milionie osób, a będziemy mieć ich znacznie więcej. Nie wiadomo, jak długo to potrwa, kiedy ta wojna się skończy, nikt nie wie – tłumaczył Jabłoński.
Wskazał, że Unia Europejska zadeklarowała pół miliarda euro. – Ta kwota z całą pewnością nie wystarczy, zwłaszcza że ma być dzielona na wszystkie państwa i na projekty skierowane bezpośrednio do Ukrainy – mówił wiceminister.
W jego ocenie konieczne jest, by Unia dużo bardziej zdecydowanie wspierała państwa członkowskie, które przyjmują uchodźców. – Konieczne jest nie tylko wsparcie humanitarne, ale także wsparcie dla państw członkowskich – zaznaczył.
Jabłoński powiedział, że polska dyplomacja pracuje nad wzmocnieniem sankcji wobec Rosji, apelując zwłaszcza do Niemiec. – Nie blokujcie tych sankcji, koszt ich niewprowadzenia jest dużo większy niż chwilowe koszty ich wprowadzenia – powtórzył Jabłoński.
Jego zdaniem mitem jest, że Europa nie poradzi sobie bez surowców z Rosji. Zaprotestował też przeciwko porównywaniu węgierskiego sceptycyzmu wobec sankcji z niemieckim, bo – jak powiedział – „to Niemcy pompowali miliardy euro w Putina” i odpowiedzialność za dzisiejszą sytuację w Europie ponoszą przede wszystkim oni.
Wiceminister odniósł się też do kwestii przekazania samolotów Ukrainie, o czym mówił m.in. sekretarz stanu USA Antony Blinken. – Wszystkie decyzje w sprawach wojskowych to są decyzje NATO. Muszą być podejmowane w ramach NATO z uwzględnieniem bezpieczeństwa wszystkich członków sojuszu – powiedział. [tłumacząc na polski: Nie chcemy dać się bezpośrednio wrobić w wojnę. MD]