Darmowe bilety dla Ukraińców. ”To jest teraz normalne w Polsce?”

olsztyn.com

Muzeum Warmii i Mazur oferuje darmowe bilety dla nieletnich uchodźców z Ukrainy Fot. Archiwum Olsztyn.com.pl

Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie oferuje bezpłatne bilety wstępu dla ukraińskich dzieci. Nie wszystkim się to podoba. Czy po kilkunastu miesiącach od rosyjskiej inwazji na Ukrainę nadal solidaryzujemy się z uchodźcami?

W sezonie wakacyjnym normalny bilet wstępu na olsztyński zamek kosztuje 26 zł, ulgowy 18. Wedle zarządzenia dyrektora Muzeum Warmii i Mazur z 20 maja 2022 roku bezpłatny wstęp mają m.in. — niepełnoletni obywatele Ukrainy, którzy przybyli na teren Polski bezpośrednio z Ukrainy począwszy od dnia 24 lutego 2022 roku. Bezpłatne wejściówki obowiązują w Olsztynie ale też w oddziałach muzeum np. w Lidzbarku Warmińskim.

Decyzja muzeum nie wszystkim się podoba.To tak teraz normalnie w Polsce jest? pyta jeden z użytkowników popularnego portalu Wykop. – Wystarczy mówić, ze jesteś z Ukrainy, nawet jeśli nigdy tam nie byłaś. A jak ktoś to zakwestionuje to zrobić aferę, ze ukrofoby – odpowiada inny internauta.

Co jakiś czas w sieci „wybuchają afery” dotyczące szczególnych uprawnień dla uchodźców z Ukrainy. Na początku maja br. burzę wywołały zdjęcia biletów Warszawskiej Kolei Dojazdowej. Widniał na nich nadruk „przejazd obywatela Ukrainy” i dopisek 0,00 zł.

Przedstawiciele WKD wyjaśniali, że zdjęcia, na które powoływali się zdenerwowani internauci są stare. Darmowe przejazdy dla obywateli Ukrainy funkcjonowały od lutego do końca czerwca 2022. Od tamtego czasu obowiązują opłaty. Podobną strategię przyjęła spółka Intercity, która również ucięła darmowe podróże dla uchodźców wraz z 1 lipca 2022 roku.

Na początku czerwca br. w dzienniku ustaw opublikowano nowelizację specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce. Chodzi m.in. o przepis, że jeśli uchodźca przebywa poza Polską dłużej niż 30 dni, traci specjalny status i wszystkie związane z nim przywileje, w tym prawo do pomocy i świadczeń socjalnych. Specjalny status może być jednak przywrócony, jeśli osoba ta będzie zmuszona do ponownego szukania schronienia przed wojną i trafi do Polski.

Komentarze (67)


  • Mame 2023-08-13 Pognac juz tych ukraincow z naszej ojczyzny, zyja na nasz koszt.. my Polacy czujemy sie w wlasnym kraju obywatelami drugiej kategorii… teraz na wybory pójdę tylko wtedy jak jakas partia bedzie miala w swoim programie usuwanie ukraincow z naszego kraju……
  • Krzysztof 2023-08-13 Dlaczego ukraincy dostają nasz socjal 500 plusy itp. ? Najpierw Polska później reszta Świata.
  • Polka 2023-08-13 Pan dyrektor może za darmo udostępnić do zwiedzania swój dom ,nie publiczne muzeum. Ukraińskie kobiety zaczynają dzień od piwa, raczą się nim cały dzień,a Polki idą do pracy żeby móc kupić dziecku właśnie ten bilet. Nie można już patrzeć na to dziadostwo, niedługo strach będzie wyjść z domu, jeżdżą pijani, większość z kupionym prawem jazdy i śmieją się z naiwnych Polaków. Za 6000 dolarów łapówki można legalnie wyjechać z Ukrainy,tak wygląda u nich patryjotyzm. Nie dziwię się że Konfederacji rośnie poparcie,jako jedyni są przeciwko temu rozdawnictwu. Jak głupi jest polski naród żeby dopuścić aby takie szumowiny miały większe prawa niż Polacy Odpowiedz To nie „naród”, to rządzące szumowiny z ordynacji partyjnej.
  • autor12 2023-08-13 Dyrektorem muzeum jest Piotr Żuchowski, polityk PSL. Może Polacy powinni odpowiedzieć bojkotem takich miejsc? Rozumiem na początku wojny takie gesty, ale to jest już kuźwa męczące… jak ktoś przez rok nie może sobie zorganizować życia żeby za bilet zapłacić…
  • Marcin 2023-08-12 Traktowania Polaków w Polsce jak bydła – ciąg dalszy. Muzeum nie jest podstawą egzystencji. Jeśli Pan Dyrektor tegoż (albo ktokolwiek szasta publicznymi pieniędzmi) chce Ukraińcom (albo komukolwiek innemu) sponsorować, niech robi to z własnej kieszeni.
  • Zwyczajny 2023-08-11 Kazdy Ukr w Polsce powinien chodzic z opaska UPA , badz swastyka , aby te scierwa poznac z daleka i wystawic ruskim, oni juz nam “dziekuja ” za przyjecie ,wiec skonczylo sie polskie frajerstwo
    • Wku….y 2023-08-13 Ich z daleka widać,poznać po ubiorze i zachowaniu i tych mordach przepitych, teraz jak da jakieś burdy na ulicach to 80% że to ukry

Darmowe bilety dla Ukraińców. ”To jest teraz normalne w Polsce?”

olsztyn.com

Muzeum Warmii i Mazur oferuje darmowe bilety dla nieletnich uchodźców z Ukrainy Fot. Archiwum Olsztyn.com.pl

Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie oferuje bezpłatne bilety wstępu dla ukraińskich dzieci. Nie wszystkim się to podoba. Czy po kilkunastu miesiącach od rosyjskiej inwazji na Ukrainę nadal solidaryzujemy się z uchodźcami?

W sezonie wakacyjnym normalny bilet wstępu na olsztyński zamek kosztuje 26 zł, ulgowy 18. Wedle zarządzenia dyrektora Muzeum Warmii i Mazur z 20 maja 2022 roku bezpłatny wstęp mają m.in. — niepełnoletni obywatele Ukrainy, którzy przybyli na teren Polski bezpośrednio z Ukrainy począwszy od dnia 24 lutego 2022 roku. Bezpłatne wejściówki obowiązują w Olsztynie ale też w oddziałach muzeum np. w Lidzbarku Warmińskim.

Decyzja muzeum nie wszystkim się podoba.To tak teraz normalnie w Polsce jest? pyta jeden z użytkowników popularnego portalu Wykop. – Wystarczy mówić, ze jesteś z Ukrainy, nawet jeśli nigdy tam nie byłaś. A jak ktoś to zakwestionuje to zrobić aferę, ze ukrofoby – odpowiada inny internauta.

Co jakiś czas w sieci „wybuchają afery” dotyczące szczególnych uprawnień dla uchodźców z Ukrainy. Na początku maja br. burzę wywołały zdjęcia biletów Warszawskiej Kolei Dojazdowej. Widniał na nich nadruk „przejazd obywatela Ukrainy” i dopisek 0,00 zł.

Przedstawiciele WKD wyjaśniali, że zdjęcia, na które powoływali się zdenerwowani internauci są stare. Darmowe przejazdy dla obywateli Ukrainy funkcjonowały od lutego do końca czerwca 2022. Od tamtego czasu obowiązują opłaty. Podobną strategię przyjęła spółka Intercity, która również ucięła darmowe podróże dla uchodźców wraz z 1 lipca 2022 roku.

Na początku czerwca br. w dzienniku ustaw opublikowano nowelizację specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce. Chodzi m.in. o przepis, że jeśli uchodźca przebywa poza Polską dłużej niż 30 dni, traci specjalny status i wszystkie związane z nim przywileje, w tym prawo do pomocy i świadczeń socjalnych. Specjalny status może być jednak przywrócony, jeśli osoba ta będzie zmuszona do ponownego szukania schronienia przed wojną i trafi do Polski.

Komentarze (67)


  • Mame 2023-08-13 Pognac juz tych ukraincow z naszej ojczyzny, zyja na nasz koszt.. my Polacy czujemy sie w wlasnym kraju obywatelami drugiej kategorii… teraz na wybory pójdę tylko wtedy jak jakas partia bedzie miala w swoim programie usuwanie ukraincow z naszego kraju……
  • Krzysztof 2023-08-13 Dlaczego ukraincy dostają nasz socjal 500 plusy itp. ? Najpierw Polska później reszta Świata.
  • Polka 2023-08-13 Pan dyrektor może za darmo udostępnić do zwiedzania swój dom ,nie publiczne muzeum. Ukraińskie kobiety zaczynają dzień od piwa, raczą się nim cały dzień,a Polki idą do pracy żeby móc kupić dziecku właśnie ten bilet. Nie można już patrzeć na to dziadostwo, niedługo strach będzie wyjść z domu, jeżdżą pijani, większość z kupionym prawem jazdy i śmieją się z naiwnych Polaków. Za 6000 dolarów łapówki można legalnie wyjechać z Ukrainy,tak wygląda u nich patryjotyzm. Nie dziwię się że Konfederacji rośnie poparcie,jako jedyni są przeciwko temu rozdawnictwu. Jak głupi jest polski naród żeby dopuścić aby takie szumowiny miały większe prawa niż Polacy Odpowiedz To nie „naród”, to rządzące szumowiny z ordynacji partyjnej.
  • autor12 2023-08-13 Dyrektorem muzeum jest Piotr Żuchowski, polityk PSL. Może Polacy powinni odpowiedzieć bojkotem takich miejsc? Rozumiem na początku wojny takie gesty, ale to jest już kuźwa męczące… jak ktoś przez rok nie może sobie zorganizować życia żeby za bilet zapłacić…
  • Marcin 2023-08-12 Traktowania Polaków w Polsce jak bydła – ciąg dalszy. Muzeum nie jest podstawą egzystencji. Jeśli Pan Dyrektor tegoż (albo ktokolwiek szasta publicznymi pieniędzmi) chce Ukraińcom (albo komukolwiek innemu) sponsorować, niech robi to z własnej kieszeni.
  • Zwyczajny 2023-08-11 Kazdy Ukr w Polsce powinien chodzic z opaska UPA , badz swastyka , aby te scierwa poznac z daleka i wystawic ruskim, oni juz nam “dziekuja ” za przyjecie ,wiec skonczylo sie polskie frajerstwo
    • Wku….y 2023-08-13 Ich z daleka widać,poznać po ubiorze i zachowaniu i tych mordach przepitych, teraz jak da jakieś burdy na ulicach to 80% że to ukry

„Ukraina będzie uważać Polskę za swego bliskiego przyjaciela do zakończenia wojny, a potem…”

Szczere słowa doradcy Zełenskiego. „Ukraina będzie uważać Polskę za swego bliskiego przyjaciela do zakończenia wojny, a potem…”

polske-za-swego-bliskiego-przyjaciela-do-zakonczenia-wojny-a-potem

Winston Churchill mówił, że państwa nie mają ani stałych przyjaciół, ani stałych wrogów, tylko stałe interesy. I dewizą tą najwyraźniej kieruje się Ukraina, w przeciwieństwie do polskich władz, które w polityce stawiają na emocje i zadowalają się romantycznymi zwycięstwami moralnymi.

Gdy w pierwszych miesiącach wojny gros osób zwracało uwagę, że z Ukrainą niekoniecznie na zawsze będziemy przyjaciółmi, bo część interesów mamy sprzecznych, padał wówczas koronny, acz bezsensowny argument o „ruskiej onucy”.

Dziś Ukraina już coraz częściej otwarcie artykułuje swoje żądania wobec Polski. Osią sporu jest chociażby zboże, jest podejście do Rzezi Wołyńskiej. Teraz doradca prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełenskiego Mychajło Podolak wprost powiedział, że po wojnie pomiędzy Polską a Ukrainą rozpocznie się rywalizacja.

Ukraina będzie uważać Polskę za swego bliskiego przyjaciela do zakończenia wojny, a potem między krajami rozpocznie się konkurencja – powiedział całkiem szczerze Podolak.

To żadne rewolucyjne stwierdzenie, choć niektórym nie mieści się ono w głowie. Ale taka jest brutalna polityka, którą powinni rozumieć wszyscy, a przede wszystkim ludzie mający wpływ na kierunek, w jakim zmierza Polska.

Słowa Podolaka udostępnił Jacek Saryusz-Wolski, dodając krótki komentarz „Dziękujemy za szczerość”. Zareagował na to Rafał Mekler, przedsiębiorca związany z Konfederacją.

„Piszę o tym od dawna. Po wojnie z Ukrainą nie będzie ceł (bo odbudowa) i cały zachód przeniesie/już przenosi produkcję na Ukrainę. Brak ETS, tani pracownik, tani surowiec, tani transport, będzie czynnikiem który nas wyeliminuje…” – przewiduje Mekler.

„Tak się kończą neo-piłsudczykowskie mrzonki o „Polsce Jagiellońskiej” i Nędzymorzu. Tylko Polska piastowska i tylko własny interes narodowy!” – tak z kolei sytuację skomentował publicysta „Najwyższego Czasu!” prof. Adam Wielomski.

ZAMIAST POLAKOM – MORDERCOM POLAKÓW

ZAMIAST POLAKOM – MORDERCOM POLAKÓW

Krzysztof Baliński

Wokół rocznicy apogeum ludobójstwa Ukraińców na Polakach działy się rzeczy zadziwiające. Wyglądały na paniczne ruchy obozu władzy wywołane najpewniej przez sondaże pokazujące, że bierność w tej sprawie zagraża wynikom PiS w wyborach oraz postawą sporej części społeczeństwa, coraz wyraźniej zniecierpliwionego ukraińską butą i nieustępliwością, którą w kilku krótkich słowach wyraził Drobowycz z ukraińskiego IPN, że nie będzie żadnej zgodny na ekshumację ofiar, dopóki Polska wcześniej nie odbuduje na swoim terytorium wszystkich pomników UPA. W ramach nieudolnie, naprędce, na chybcika skleconej akcji, premier odwiedził wieś Puźniki, gdzie w sposób upokarzający dla pomordowanych Polaków „uczcił” ofiary dwoma kijami, stawiając w szczerym polu zbity z gałęzi krzyż.

Kiedy pojawiła się informacja, że nasz „strategiczny partner” wykonał wiekopomny gest – zezwolił na poszukiwania, ekshumację i upamiętnienia mogił Polaków zamordowanych przez UPA na terenie Ukrainy, szybko okazało się, że zgoda dotyczy tylko jednej wsi i otrzymał ją nie IPN, czyli instytucja do tego powołana, ale Fundacja Wolność i Demokracja (WiD), i że jak nie było, tak nie ma zgody na ekshumację szczątków dzieci, kobiet i starców, ofiar ukraińskich rezunów leżących w tysiącach dołów śmierci. Okazało się też, że nie chodzi o ekshumację, bo groby pomordowanych w Puźnikach są od dawna znane, ale jedynie o wypromowanie Fundacji Wolność i Demokracja.

Okazało się też, że Fundacja, która ma w statucie pomoc Polakom na Wschodzie”, zajmuje się wyłącznie pomocą Ukraińcom na Wschodzie. Na swojej internetowej witrynie epatuje, a nawet szczyci się: wyekspediowaniem na Ukrainę blisko 100 „TIR-ów” z pomocą humanitarną dla Ukrainy, ewakuacją 7,2 tys. ukraińskich rodzin z kompleksowym wsparciem rzeczowym i finansowym, pomocą dla kilkunastu ukraińskich szpitali wojskowych oraz opracowaniem i dystrybucją „Biznesowego ABC dla uchodźców z Ukrainy”. Okazało się też, że druga fundacja, też zasilana pieniędzmi rządowymi i też mająca w statucie „pomoc Polakom na Wschodzie”, powołała Wschodni Fundusz Dobroczynności,  w ramach którego prowadzi zbiórkę pieniędzy „na rzecz ofiar wojny w Ukrainie, dla potrzebujących przebywających zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie granicy, uchodźców przebywających w Polsce oraz osób w potrzebie, które przebywają w Ukrainie”. Ale to nie wszystko – Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, bo taką nadała sobie nazwę, na swojej witrynie internetowej szczyci się: „Przy dystrybucji pomocy korzystamy z rozgałęzionej sieci kontaktów z organizacjami polskiej mniejszości narodowej, polskimi szkółkami i parafiami rzymskokatolickimi”. Tak więc, zamiast służyć Polakom na Wschodzie przerabia tamtejszych Polaków na sługi narodu ukraińskiego.

Do fundacji WiD płynie rzeka rządowych pieniędzy. Tylko w latach 2017-2021 z ministerstwa edukacji, spraw zagranicznych, kultury i z Senatu otrzymała 64 mln zł dotacji. W roku 2021 r. najwięcej, bo blisko 11 mln przekazała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, na której czele stał wówczas Michał Dworczyk. Założyciel fundacji, zausznik i najbliższy współpracownika premiera utrzymuje, że po uzyskaniu mandatu poselskiego, zrezygnował z funkcji prezesa zarządu Fundacji i obecnie nie ma wpływu na jej działania. To jednak nie do końca prawda. Bo zgodnie ze statutem, to jemu przysługuje prawo powoływania i odwoływania członków rady fundacji, którzy później decydują o wyborze jej władz. Z fundacją od lat związana jest również żona Mychajło Dworczuka (bo jego pierwotne nazwisko brzmi tak) Agnieszka. Do zarządu, jako wiceprezes, dołączył Maciej Dancewicz, wcześniej naczelnik wydziału w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który zasiadał w komisji ekspertów rozpatrujących wnioski fundacji ubiegających się o dofinansowanie. Członkiem rady programowej WiD jest Rafał Dzięciołowski, pełniący jednocześnie funkcję prezesa Fundacji Solidarności Międzynarodowej, która w latach 2017-2021 wsparła działalność WiD kwotą 2,5 mln zł. Dzięciołowski to również członek rady innej fundacji – „Niezależne Media”, założonej przez Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, ukraińskiej gazety dla Polaków, też futrowanej olbrzymimi pieniędzmi rządowymi. W radzie WiD zasiada Zofia Romaszewska, której córka to prezes telewizji Biełsat finansowo wspomaganej przez „WiD”. I tu zapytać należy: Czy to nie jest gigantyczny konflikt interesów, jawna niegospodarność groszem publicznym, i czy nie powinien tego zbadać instytucje, które zajmują się legalnością wydatkowania pieniędzy publicznych takie, jak NIK, prokuratura i CBA?

Trzeba też zapytać: Dlaczego zgodę na ekshumację lub raczej jej atrapę otrzymała pozarządowa fundacja związana z Dworczykiem, czyli powiązana z lobby ukraińskim w rządzie, a nie dostał jej publiczny IPN? Czy nie chodziło o jednorazowy gest, który miała być wykorzystany propagandowo w celu umocnienia lobby ukraińskiego w rządzie? Czy nie chodziło o obniżenie rangi IPN, a nawet wyeliminowania z prac badawczo-ekshumacyjnych, prof. Krzysztof Szwagrzyka oraz Leona Popka, którzy dotychczas się tym zajmowali? Czy nie chodziło o przyzwolenie Ukraińcom na wysuwanie kolejnych żądań, „w zamian za Puźniki”?

20 lipca ambasador Ukrainy stwierdził, że prace trwające w Puźnikach świadczą, że na Ukrainie nie ma całkowitego zakazu prowadzenia poszukiwań i ekshumacji szczątków Polaków, ofiar rzezi wołyńskiej. Według niego, prace zaczęły się w 2019 roku, ale zostały zakłócone najpierw przez pandemię COVID-19, a potem przez rosyjską inwazję i że „nawet w takich warunkach Ukraina wydała zgodę” na prowadzenie poszukiwań w Puźnikach. Wasyl Zwarycz uznał też, że znaczny postęp nastąpił już w kwestii pojednania: „Koncentrujemy nasze wysiłki i czynimy to konsekwentnie na uczczeniu pamięci niewinnych ofiar Wołyńskiej Tragedii” (tak nazwał ludobójstwo Polaków na Wołyniu!). I…, na tym samym wydechu, zażądał, aby Polska odnowiła pomnik ku czci OUN-UPA na górze Monastyrz, czyli nagrobek upamiętniający bojowców OUN-UPA, którzy mordowali Polaków. Tu przypomnijmy, że na rzecz odnowienia tego pomnika od dawna działa też Fundacja Wolność i Demokracja, co potwierdził szef ukraińskiego IPN w wywiadzie dla „Naszego Słowa”.

Czy nie chodziło o wykorzystanie teatralnego gestu premiera w Puźnikach, dla wzmocnienia tezy, że Kijów zezwolił na ekshumacje? Czy nie chodziło o stworzenie ukraińskim mediom okazji do podania, że premier Polski odwiedził „miejsce zbrodni dokonanej przez Sowietów”? Dnia 8 lipca 2023, czyli w dniu wbicia przez Morawieckiego krzyża z patyków na skraju lasu w nieistniejącej już wsi Puźniki, ukraiński portal „Suspilne Nowyny” cytuje historyka twierdzącego, że UPA zaatakowała „wieś – centrum polsko-bolszewickiej agresji”, z powodu żołnierzy AK i współpracujących z sowietami Polaków”. Portal pisze, że według doniesień ukraińskiego podziemia w Puźnikach działał oddział polskiego podziemia nacjonalistycznego, a przyczyną zniszczenia wsi była „działalność jednostki zbrojnej AK, która z nadejściem władzy radzieckiej na teren naszego obwodu automatycznie przekształciła się w tak zwany ‘istribitielnyj batalion’, które formowano pod egidą NKWD”. Krótko mówiąc, Fundacja WiD, która w swoim statucie ma „promowanie wiedzy o antykomunistycznym podziemiu w Polsce”, wypromowała ukraińską narrację o AK. A co w tym było najbardziej pikantne? O tym, że w Puźnikach Ukraińcy zamordowali bagnetami, nożami i siekierami kobiety, dzieci i starców, a nie „istribitielnyj batalion” milczał zasiadający w radzie WiD, znany z publikacji o Polakach zamordowanych na Wschodzie, Tadeusz Płużański. Tak, jak milczał, że fundusze fundacji, zamiast na pomordowanych na Wschodzie idą na tych, którzy mordowali Polaków na Wschodzie.

Mateusz Morawiecki pojechał na Ukrainę, nazwał rzeź wołyńską ludobójstwem, i wcale nie wywołał tymi słowami kryzysu w relacjach Warszawy z Kijowem, Ukraińcy nie wypowiedzieli umowy z 2 grudnia 2016 roku o bezpłatnym udostępnieniu Ukrainie wszystkich zasobów państwa polskiego i nie zerwali przyjaźni, jaka rozkwitła między Polakami i Ukraińcami „wobec tragedii, jakiej doświadcza Ukraina”. Nie uraził też przeżywających wojenną traumę ukraińskich przesiedleńców, których „Polska tak gościnnie przyjęła”. Dlaczego? Bo to była zasłona dymna, pozorowane działanie, wyreżyserowane przedstawienie, kamuflaż potajemnie uzgodniony z Zełenskim i skoordynowany z ambasadorem Ukrainy. Bo chodziło o naprawienie wyjątkowo prostackiej wypowiedzi Dudy o „bieganiu z widłami”, o spacyfikowanie coraz silniejszych nastrojów antyukraińskich w Polsce, o pozwolenie Ukraińcom, by, „w zamian za Puźniki”, mogli wysuwać inne żądania.

Gdy minister finansów nieopatrznie ujawniła, że Polska wydała na pomoc Ukrainie 50 miliardów złotych, z pomocą pospieszył ambasador Ukrainy, informując, że od chwili rosyjskiej agresji Polska udzieliła Ukrainie pomocy tylko w wysokości 3,4 mld dolarów, tj. 14 mld zł. Czemu jeszcze służyła prymitywna teatralna inscenizacja Kijowa i Warszawy? Stworzeniu premierowi okazji do głoszenia: „Zawsze będziemy bronić dobrego imienia Polski, jej bezpieczeństwa, a interes żadnego innego państwa nigdy nie będzie stał ponad interesem Rzeczypospolitej. Prezydenckiemu ministrowi do wygłoszenia: „To, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika”. Ministrowi edukacji i nauki popisania się bon motem: „Politycy z Ukrainy muszą wiedzieć, że jesteśmy sojusznikami, ale nie frajerami”. Wiceszefowi MSZ-u, to jest resortu, którego rzecznik przyznał, że „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”, do złożenia deklaracji: „My kierujemy się polityką polskiego interesu narodowego. Wspieramy Ukrainę w takim zakresie, jaki jest w polskim interesie narodowym”.

Ten ostatni nieopatrznie wygadał się jednak: „Podchodzimy z wyrozumiałością do emocji, jakie przeżywają Ukraińcy będący obiektem barbarzyńskiej agresji. Emocje bywają jednak złym doradcą, i nie pomagają w osiąganiu dyplomatycznych celów, np. w staraniach o zwiększenie skali i form pomocy”. Sekundował mu Przemysław Czarnek: My pomagamy, pomagaliśmy i pomagać będziemy, bo to jest w interesie narodu polskiego (…) Nam jest potrzebna niepodległa Ukraina i dlatego w naszym interesie i każdego Polaka jest pomagać”. Intrygę ostatecznie zdemaskował minister Kułeba, oznajmiając: „Strona ukraińska ma bardzo spokojny stosunek do jakichś wewnętrznych politycznych procesów w Polsce. To ich sprawa. Zdajemy sobie sprawę z tego, że mają swoje procesy, swoje interesy. Ale także ten kryzys minie, wszystko się ułoży, bo żywotne interesy Ukrainy i Polski są całkowicie jednakowe. Kiedy mówię żywotne, to są to naprawdę sprawy życia i śmierci państwa”.

Na nasilenie żądań zwiększenia pomocy nie musieliśmy długo czekać. Jeszcze tego samego dnia minister oświaty przekazał „subwencję oświatową” dla ukraińskich uczniów w wysokości 200 mln zł., a minister cyfryzacji przekazał ukraińskiemu ministrowi cyfryzacji 500 akumulatorów Tesla o wartości 25 mln zł., „dzięki którym nauczyciele będą prowadzić lekcje, a Ukraińcy pozostaną w kontakcie”. Ponieważ o hojności Polaków polski Żyd poinformował ukraińskiego Żyda 1 sierpnia, bloger zapytał: PiS dał te akumulatory w podzięce za Rzeź Woli? Czy z jakiej to okazji? Zabrali się też do przygotowania opinii publicznej, że chociaż walczyli jak lwy, będą musieli ustąpić Ukrainie w eksporcie zboża, bo Nec Hercules contra plures, bo presja Komisji Europejskiej, bo nie podoba się to administracji USA, bo będą ukraiński retorsje w postaci embarga na produkty drobiowe z Polski.

Duda, Morawiecki, Kaczyński – wszyscy wzięli udział w tym przestępczym dziele. Podzielili między sobą role. Grali po tamtej stronie. Przy czym nie była to tylko zmowa. Było gorzej – Duda zniechęcał Zełenskiego do wydania zgody na ekshumacje, bo to kłóciłoby się z całą jego wizją ukrainizacji Polski i burzyło całą misternie utkaną żydowsko-amerykańską intrygę z powołaniem UkroPolin. Zwykle coś utajnia się przed wrogami. W tym przypadku nie chodziło jednak o Ruskich, Szwabów czy totalną opozycję, lecz o zwykłych Polaków, w tym towarzyszy partyjnych z PiS. I tu pytanie: Jeśli rządzący dogadują się za kulisami, to czy nie jest to spisek, czyli przestępstwo?

Nie będzie przeprosin. Nie będzie zgody na ekshumację. Rządzące Ukrainą oligarchiczne i hajdamacki klany nie ustąpią, bo w międzyczasie zbudowali silną żydobanderowską tożsamość Ukrainy. Wiedzą przy tym, że patron zza Wielkiej Wody nie zgadza się na polską martyrologię, gdyż monopol na tym polu przysługuje tylko Żydom. Wiedzą też, że amerykańscy Żydzi wybaczyli banderowcom unicestwienie ukraińskich Żydów, bo są znakomitym materiałem dla potrzeb dywersji wobec Rosji, i nawet żydowskim niedobitkom na Ukrainie nie pozwalają powiedzieć na Banderę złego słowa.

Sprawdzą się wszystkie złowieszcze prognozy. „Strona polska” zgodzi się na wszystko: Na zbudowanie 100 pomników Bandery w miejscach wskazanych przez ambasadora Ukrainy (nie wyłączając miejsca obok pomnika Lecha Kaczyńskiego na Placu Piłsudskiego). Na wyasygnowanie 100 mln zł w celu renowacji pomników UPA. Na zalanie Polski 100 milionami ton ukraińskiego zboża. Na bezzwrotną 100-milionową pożyczkę, którą – dla udobruchania rezunów – Duda osobiście zawiezie do Kijowa. Na restytucję mienia poukraińskiego w Bieszczadach. Na wypłacanie 100 euro miesięcznego świadczenia 100 tysiącom Ukraińców wysiedlonych z Bieszczad w wyniku Akcji Wisła. Na przeszkolenie 100 tysięcy funkcjonariuszy Policji i prokuratury w ramach „Treningu przeciwdziałania przestępstwom z nienawiści wobec Ukraińców i uchodźców”.

Nad Wisłą niewiele się zmieni. Polska będzie dalej wspierać Ukrainę, aż do „wyzwolenia wszystkich okupowanych terytoriów” czyli po wsze czasy, za darmo i bez jakichkolwiek zobowiązań ze strony obdarowanych. Dalej będzie utrzymywać tabuny ukraińskich „uchodźców” z Dzikich Pól. Dalej będzie realizować, zamiast polskiej, ukraińską rację stanu. A lud pracujący miast i wsi Podkarpacia dalej będzie głosował na PiS.

Niemcy od lat prowadzą masowo na Ukrainie ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu i SS

Tylko w ubiegłym roku na Ukrainie ekshumowano  szczątki 816 niemieckich żołnierzy poległych w II wojnie światowej, a ukraińskie władze nadal odmawiają ekshumacji pomordowanych na Wołyniu Polaków.

Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi zdołał w ubiegłym roku wydobyć na Ukrainie szczątki 816 poległych Niemców z czasów II wojny światowej – informował w kwietniu portal Deutsche Welle. Ekshumacje były prowadzone także podczas wojny – zwracały uwagę niemieckie media.

Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi zdołał w ubiegłym roku wydobyć szczątki 816 poległych Niemców z czasów II wojny światowej – sprawców hitlerowskiej inwazji na Ukrainę, która wówczas należała do Związku Radzieckiego. Było to o połowę mniej niż w poprzednich latach, ale działo się to w środku nowej wojny. – czytamy w DW.

Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi powstał jeszcze w Republice Weimarskiej – pierwszym demokratycznym państwie na ziemi niemieckiej – po I wojnie światowej. Początkowo w celu odnalezienia i pochowania zmarłych w bitwach pod Verdun i Ypres. Po II wojnie światowej stowarzyszenie kontynuowało swoją działalność najpierw w zachodnich Niemczech, a później w sąsiednich krajach Europy Zachodniej. Po upadku żelaznej kurtyny Związek rozszerzył działalność na kraje Europy Środkowej i Wschodniej oraz byłego Związku Radzieckiego – przede wszystkim na Polskę, Białoruś i Ukrainę, ale także na samą Rosję.

Miejsca, w których znaleziono kości, są sprawdzane z informacjami z niemieckiego Archiwum Federalnego. Potem szczątki są chowane na różnych cmentarzach Niemieckiego Związku Ludowego Opieki nad Grobami Wojennymi w całej Europie i często w obecności krewnych z Niemiec – także na Ukrainie.

Anton Drobowycz, szef Ukraińskiego IPN oświadczył w czerwcu, że dopóki strona polska nie odnowi obiektu ku czci OUN-UPA na Górze Monastyrz i nie zacznie odnawiać innych obiektów tego typu w Polsce, nie będzie zgody na poszukiwania i ekshumacje szczątków pomordowanych Polaków.

źródło: https://www.goniec.net/2023/08/07/niemcy-od-lat-prowadza-masowo-na-ukrainie-ekshumacje-zolnierzy-wehrmachtu-i-ss/

Premier Ukrainy: Ukraina zbankrutuje bez zachodniej powodzi finansowej.

Premier Ukrainy: Ukraina zbankrutuje bez zachodniej powodzi finansowej.

ukraina-zbankrutuje

Premier Ukrainy podzielił się smutną reflekcją – jego kraj ma funkcjonować wyłącznie dzięki pomocy finansowej od zachodnich partnerów.

Ukraina przestała być stabilnym finansowo państwem. W marcu 2023 roku minister finansów Siergiej Marczenko poinformował, że kraj wydaje co miesiąc na kampanię wojskową około 130 miliardów hrywien, a miesięczne wpływy do budżetu to zaledwie 80 miliardów hrywien. Według tych wyliczeń roczne wydatki wynosiły 1,56 bln hrywien.

Ujawniono nowe wyliczenia w tym zakresie. Jak podała agencja UNIAN, Ukraina wydaje na wojnę około 2 bilionów hrywien rocznie. Nowe oszacowanie kosztów wojny ogłosił na konferencji ambasadorów premier Denys Szmyhal.

-Koszt funkcjonowania sił zbrojnych i wojny wynosi około 2 bilionów hrywien – powiedział. Po chwili przypomniał, że ​​to więcej niż dochody budżetowe w czasie pokoju (było to 1,3 biliona hrywien). Premier podkreślił, że państwo utrzymuje się głównie dzięki wsparciu finansowemu partnerów, dzięki różnym dotacjom i pożyczkom. Kijów miał pozyskać 28 mld dolarów takich środków w tym roku i 31 mld dolarów w roku ubiegłym. Umożliwiło to wypłacenie pensji pracownikom admininistracji cywilnej oraz prowadzić bieżące remonty infrastruktury krytycznej.

Przechodząc do szczegółowych danych, Szmychal podał, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy wojny (od lutego do sierpnia 2022 roku) Ukraina wydała z budżetu państwa prawie  bilion hrywien. Zaznaczył, że 40% kosztów to potrzeby wojska. Według niego 288 miliardów hrywien poszło na pensje wojskowe, 135 miliardów hrywien – na zakup i naprawę sprzętu wojskowego.

Co więcej, według wyliczeń gospodarczych agencji, Ukraina traci co miesiąc około 2 miliardów dolarów, gdyż miliony Ukraińców opuściły kraj, mieszkają i pracują za granicą.

NASZ KOMENTARZ: Powyższe dane jasno mówią, że Ukraina wydaje na wojnę 2 biliony hrywien rocznie, przy zaledwie 960 mld hrywien swoich CAŁKOWITYCH wpływów budżetowych. Tymczasem jak wskazuje ta sama ukraińska agencja UNIAN, Rosja wydaje na wojsko w ujęciu rocznym 17% swojego budżetu. Jak mało co pokazuje to kto wygra przewlekającą się, wojnę na wyniszczenie.

“Wdzięczność” ukraińskiego ministra. Dziękuje Muskowi za sprzęt kupiony przez… Polskę

“Wdzięczność” ukraińskiego ministra. Dziękuje Muskowi za sprzęt kupiony przez… Polskę

ukrainski-minister-dziekuje

Ukraiński minister cyfryzacji Mychajło Fedorow podziękował Elonowi Muskowi za akumulatory Tesla Powerwall.

A to Polska kupiła Ukraińcom ten sprzęt.

Minister cyfryzacji Ukrainy Mychajło Fedorow opublikował na Twitterze nagranie, w którym dziękuje Elonowi Muskowi za ponad 500 akumulatorów Tesla Powerwall.

Nie wymienił Polski, która zapłaciła za akumulatory, co zauważyli internauci. Fedorow poinformował, że baterie mają dostarczać energię elektryczną do szkół, szpitali i przedszkoli.

Sprawdźmy wpływy ukraińskie w Polsce.”Onuce”?

Sprawdźmy wpływy ukraińskie w Polsce

https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/1317132,sprawdzmy-wplywy-ukrainskie-w-polsce


Niektórzy wydają się mieć obsesję na punkcie domniemanych wpływów rosyjskich w Polsce. Takie jednak z pewnością istnieją. Spójrzmy jednak na działania i wypowiedzi niektórych uczestników życia publicznego. Czy nie powinniśmy zacząć sprawdzać wpływów ukraińskich?

Sytuacja wokół Ukrainy mocno się zmieniła w stosunku do tego, ca pamiętamy choćby jeszcze z drugiej połowy ubiegłego roku. I w kontekście międzynarodowym, i polskim. Tego pierwszego omawiał tu nie będę. Dość wskazać, że sytuacja zbliża nas do dwóch wariantów rozstrzygnięcia. W pierwszym konflikt stanie się tlącą się wojną lokalną, taką jak w Donbasie po 2014 r., w której Ukraina będzie w dość ograniczonym stopniu wspierana przez Zachód – ze wszystkimi tego konsekwencjami. W drugim – ze względu na naciski na Kijów z jednej strony, a z drugiej na Moskwę ze strony przede wszystkim Pekinu– zostanie wypracowany rozejm najpewniej w stylu „koreańskim”. Każdy z tych wariantów będzie oznaczał faktyczną utratę części terytorium przez Ukrainę. Kluczowe dla jej dalszej egzystencji będzie utrzymanie dostępu do Morza Czarnego, natomiast tromtadracyjna narracja, powtarzana przez dużą część polskich polityków, o nieuchronności odzyskania przez Ukrainę całości terytoriów, włącznie z tymi zajętymi przez Rosję w 2014 r., ponosi już teraz sromotną klęskę.

Zarazem opinia publiczna coraz wyraźniej dostrzega rozbieżne polsko-ukraińskie interesy oraz niepożądane konsekwencje obecności w Polsce nie tylko uchodźców, ale też zwykłych łapówkarzy i dezerterów. Te zmieniające się nastroje każą z kolei rządzącym podążać za nimi przynajmniej w warstwie retorycznej – choć nie wiadomo, czy idą za tym działania, skoro przedstawiciele władzy wspominają o chętnym uczestnictwie Polski w przekazywaniu Kijowowi myśliwców F-16, a mniejszej wagi prezenty sprawiają Ukrainie cały czas (choćby niedawno baterie Tesli, za które w opublikowanym w mediach społecznościowych filmie przedstawiciel ukraińskiego rządu zapomniał jakoś Polsce podziękować, za to dziękował… Elonowi Muskowi).

Swego rodzaju punktem zwrotnym w nastrojach – sondaże tego na razie nie pokazały, ale bardzo możliwe, że wkrótce tak się stanie – było wezwanie polskiego ambasadora Bartosza Cichockiego do ukraińskiego MSZ w związku z wypowiedzią prezydenckiego ministra Marcina Przydacza. Przydacz zasugerował, że Ukraina mogłaby wykazywać się w ramach wdzięczności za polską pomoc większym zrozumieniem dla naszych problemów zbożowych. Jest w tej sytuacji spora dawka ironii. Bartosz Cichocki to jeden z najzagorzalszych ukrainofilów w polskiej elicie, który wielokrotnie, szczególnie w pierwszym okresie wojny, dalece wykraczał poza swoje kompetencje ambasadorskie i wypowiadał się jak polityczny decydent, a nie urzędnik jedynie reprezentujący państwo polskie. Z kolei Marcin Przydacz, wcześniej wiceszef MSZ, to również jeden z największych zwolenników proukraińskiego kursu, choć mimo wszystko zachowujący w tych sprawach relatywnie sporą dawkę zdrowego rozsądku.

Zbliżają się wybory, więc rządzący werbalnie swoje stanowisko utwardzają. Co i czy cokolwiek konkretnie z tego wyniknie – zobaczymy.

Natomiast w najgorszej, także psychologicznie, sytuacji jest frakcja zajadłych ukrainofilów, której niekwestionowanym liderem jest pan prezydent Andrzej Duda. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś zdoła wyjaśnić motywację, stojącą za jego uzależnieniem od przychylności Wołodymyra Zełenskiego. Czy chodzi – jak chcą niektórzy – o staranie się o przyszłe stanowisko międzynarodowe (choć wydaje się, że zachowanie Andrzeja Dudy wykracza dalece poza takie motywy) czy może mamy do czynienia z problemem najczyściej psychologicznym – nie sposób stwierdzić. Tak czy owak, jest to widowisko coraz bardziej zadziwiające, a zarazem coraz bardziej żenujące.

Część osób, które wcześniej etatowo śledziły rzekomą rosyjską narrację, nagle nabrała wody w usta, dowodząc swojego skrajnego koniunkturalizmu. Tak jest z ministrem Stanisławem Żarynem, który nagle ogłuchł na wygłaszane przez przedstawicieli obozu władzy poglądy identyczne w tymi, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej potępiał etatowo u publicystów. Tak jest też z wiceministrem spraw zagranicznych Pawłem Jabłońskim, który jeszcze w maju gromił zwolenników „polityki transakcyjnej” z Ukrainą czy oburzał się na stwierdzenie, że Polska rozbraja się na rzecz Ukrainy, by w lipcu i sierpniu kompletnie przestać reagować na wysyp podobnych stwierdzeń.

Z kolei część tej grupy zaczyna reagować na rozwój sytuacji coraz bardziej nerwowo i agresywnie. Stąd choćby teksty takie jak Jakuba Maciejewskiego z „Sieci”, w którym ten bardzo głęboko emocjonalnie zaangażowany po stronie Kijowa publicysta nazywa tygodnik „Do Rzeczy” prorosyjskim, a o mnie samym pisze „Łukasz Jarosławowicz”. Trzeba to widzieć po prostu jako wyraz skrajnej desperacji i próbę zakrzyczenia rzeczywistości, zmieniającej się w kierunku kompletnie niezgodnym z życzeniowym myśleniem takich Maciejewskich. Ale czy wyłącznie jako to?

W życie weszła fatalna ustawa o powołaniu komisji do spraw rosyjskich wpływów. Dlaczego uważam ją za fatalną – nie tylko ja zresztą – pisałem i mówiłem obszernie w wielu miejscach, również na moim kanale YT, nie będę więc tutaj tych argumentów powtarzał. Można jedynie podkreślić, że argument o sprzyjaniu Rosji jest używany w polskim życiu politycznym jak kij bejsbolowy, nie niesie ze sobą żadnej wartości, za to rzucany przy każdej okazji uniemożliwia skutecznie odnalezienie faktycznych rosyjskich wpływów. Po nowelizacji, zaproponowanej przez pana prezydenta, ustawa jest trochę mniej groźna i w mniejszym stopniu narusza prawa obywatelskie – w tym prawo do sądu – ale w swojej istocie pozostaje tak samo fatalna.

Zarazem jasne jest, że jakieś rosyjskie wpływy w polskim życiu publicznym były i zapewne są. Tyle że od ich wykrywania nie jest komisja, powoływana przez parlament – faktycznie przez rządzącą większość – ale służby. Skoro już jednak w ogóle zajmujemy się wpływami rosyjskimi, to dlaczego tylko nimi? Czy zadziwiające działania i wypowiedzi niektórych uczestników polskiego życia publicznego nie powinny zwrócić uwagi na możliwość istnienia różnego rodzaju wpływów ukraińskich? 

Do postawienia tego pytania skłania mnie zadziwiająca, absolutnie skandaliczna wypowiedź byłego szefa dyplomacji Jacka Czaputowicza, który pytany w Polsat News o komentarz do słów ministra Przydacza powiedział: „Są państwa silne jak lwy, są państwa przebiegłe jak lisy i są państwa jak hieny i szakale. I my prowadzimy taką politykę hien i szakali. Przychodzi na myśl szmalcownictwo polityczne, w jakie się wpiszemy być może niedługo”.

Można by uznać, że pan Czaputowicz zwariował. Istotą polityki zagranicznej państw jest pilnowanie swoich interesów i egoizm – mądry, uwzględniający także interesy wspólne, ale jednak egoizm. Taką zresztą politykę prowadzi sama Ukraina, momentami bardzo bezczelnie. Czy Czaputowicz nagle zapomniał, na czym polega polityka międzynarodowa? A może chodzi o coś innego? Tylko o co?

Ale przecież nie jest sam. Przykład oszalałej wręcz szarży Jakuba Maciejewskiego już podawałem. Tenże Maciejewski spędził sporo czasu na Ukrainie podczas wojny. Czy tego typu wyjazdy, kontakty z ukraińskim wojskiem, z konieczności – również ze służbami są neutralne i bez wpływu na postawę danej osoby? Nie wiem, ale pytanie wydaje się zasadne. Być może jest w stanie na nie odpowiedzieć ktoś lepiej ode mnie w tych sprawach zorientowany. 

Prześledźmy wypowiedzi posła Koalicji Obywatelskiej Pawła Kowala, który od miesięcy wypowiada się w takim tonie, jakby był deputowanym do ukraińskiej Werhownej Rady, a nie polskiego Sejmu. Kowal od lat zaangażowany jest w sprawy wschodnie, w tym zwłaszcza ukraińskie, pilotując przez lata między innymi konferencję Polska Polityka Wschodnia, organizowaną przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego na zamku w Wojnowicach. Może mieć oczywiście swoje poglądy na temat tego, jaką Polska powinna prowadzić politykę na wschodzie. Lecz czy poziom tego zaangażowania i tak ostentacyjne kładzenie nacisku na ukraiński interes, również tam, gdzie jest on w ewidentnym konflikcie z interesem polskim, nie powinno jednak skłaniać do zadania pytania, czy nie stoją za tym jakieś innego rodzaju czynniki niż nadmiar lektury pism Giedroycia? 

A co z postacią z innego obszaru – Cezarym Kaźmierczakiem, prezesem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców? Kaźmierczak w promowaniu ukraińskiego interesu stoi zdecydowanie na pierwszej linii, posuwając się nawet do wezwań, aby polski rząd pozostawił polskich rolników samym sobie. Co ciekawe, do grona współpracowników ZPP i Warsaw Enterprise Institute, siostrzanych organizacji, rok temu dołączył Adam Eberhardt, wcześniej dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, który jeszcze pełniąc tę funkcję wielokrotnie odbywał wojaże, w tym po Ukrainie, z Kaźmierczakiem i Tomaszem Wróblewskim, szefem WEI. Dzisiaj ZPP za rządowe pieniądze organizuje konferencje o odbudowie Ukrainy i – w mojej opinii – stara się przedstawiać jako główny pośrednik dla polskich firm w tej sprawie. Pośrednicy, jak wiadomo, raczej nie pracują pro bono. O co tu chodzi?

Takich przykładów można by wymienić dużo. Pytanie brzmi, dlaczego w sferze publicznej dotychczas właściwie nie pada pytanie o poziom i naturę wpływów ukraińskich. Przecież Ukraina miała środki, aby takie wpływy kształtować jeszcze przed wojną (teraz też je zapewne posiada). Oferowała stanowiska wykładowców, stypendia, wsparcie finansowe różnego rodzaju projektów. Działała metodami podobnymi jak choćby Niemcy, choć oczywiście na mniejszą skalę. Dziś jesteśmy w momencie, kiedy te wpływy może się starać wykorzystać – tym silniej, im wyraźniej widoczna będzie rozbieżność między naszymi interesami.

Badamy wpływy rosyjskie? Dobrze. Ale zbadajmy także ukraińskie.

Chiny wasalizują Rosję. W Waszyngtonie pojawiło się zapotrzebowanie na nowego Ribbentropa.

W Waszyngtonie pojawiło się zapotrzebowanie na nowego Ribbentropa

Prof. Grzegorz Górski Jaki-nowy-porzadek-wykluwa-sie-na-naszych-oczach

– Jak wspominałem już grubo ponad rok temu, Chiny mając po lutym 2022 roku empiryczne dowody iluzoryczności „potęgi militarnej” Rosji, z drugiej zaś strony pełną świadomość własnych, rosnących dynamicznie wewnętrznych problemów społecznych i gospodarczych, postanowiły bezwzględnie wykorzystać trudne położenie Moskwy w każdym możliwym wymiarze. Uwerturą do tego było faktyczne przejęcie kontroli nad Kazachstanem, a następnie nad kolejnymi republikami środkowoazjatyckimi. Sukcesy te pozwoliły Xi osłabić wewnętrzne ataki ze strony krytyków jego polityki w Chinach. Na wyraźnie eksponowanych sukcesach tej polityki, zdołał on utrzymać swoją pozycję w partii i w państwie – pisze w swoim najnowszym wpisie prof. Grzegorz Górski

——————

Pojawił się „układ przejściowy”?

Przez ostanie dwa i pół miesiąca nie kontynuowałem rozważań dotyczących „nowego porządku”. Dlaczego? Z jednej, fundamentalnej przyczyny. 

Moje rozważania mają na celu naszkicowanie owego potencjalnego i optymalnie korzystnego dla Polski „nowego układu”. Przedstawiłem ogólnie kilka jego elementów w momencie, gdy rozwój wydarzeń radykalnie przyspieszył. W przeciętnym odbiorze, jest to proces jeszcze słabo dostrzegalny, ale z pewnością przełom maja i czerwca, a następnie kolejne tygodnie przyniosły tak niezwykłe i nieoczekiwane zmiany, że zmuszają do ich uwzględnienia w przygotowywanym schemacie.

Czy to oznacza, że jesteśmy już blisko wygenerowania owego „nowego porządku”, a tym samym takiego czy innego zamrożenia wojny ukraińsko – rosyjskiej? 

Moim zdaniem nie, bowiem właśnie wydarzenia ostatnich tygodni pokazują postęp w ucieraniu jakichś przejściowych rozwiązań, które nie są wszakże ostatecznym rozwiązaniem. Niemniej także owa forma przejściowa może stawać się elementem „nowego porządku”, warto więc poświęcić jej naszą uwagę. Tym bardziej, że najwyraźniej istoty rysującej się dynamicznie konstrukcji, zdają się nie zauważać właściwie żadne ośrodki w Polsce.

Co było zatem najważniejszym wydarzeniem, katalizującym ten „układ przejściowy”? W moim przekonaniu – z wielu powodów – „bunt” Prigożyna, który był zwieńczeniem procesu trwającego od ponad roku w relacjach chińsko – rosyjskich, a zarazem uwerturą do możliwych wielkich przetasowań. Przyjrzyjmy się z grubsza najważniejszym wedle mnie elementom tego procesu.

Chiny wasalizują Rosję

We wrześniu ub. roku w Samarkandzie podczas szczytu Szanghajskiej Organizacji Handlowej odbył się akt pierwszy publicznego upokarzania Rosji przez jej najbliższych „sojuszników”. Pod możnym protektoratem przewodniczącego Xi w rolę oprawców Putina wcielili się tam przywódcy środkowoazjatyckich „stanów’, którzy powetowali sobie – czując za plecami wsparcie Chin – trwające od dekad upokorzenia ze strony Moskwy.

„Wsparcie” jakie Rosja otrzymała tam od swoich „sojuszników”, oznaczało po prostu brutalne wykorzystanie jej izolacji będącej efektem zachodnich sankcji. Rosja już wtedy zaczęła drogo płacić swoim „sojusznikom” za przełamywanie blokady i już nie tylko Chiny stały się bezpośrednim profitentem jej położenia.

Jak wspominałem już grubo ponad rok temu, Chiny mając po lutym 2022 roku empiryczne dowody iluzoryczności „potęgi militarnej” Rosji, z drugiej zaś strony pełną świadomość własnych, rosnących dynamicznie wewnętrznych problemów społecznych i gospodarczych, postanowiły bezwzględnie wykorzystać trudne położenie Moskwy w każdym możliwym wymiarze. Uwerturą do tego było faktyczne przejęcie kontroli nad Kazachstanem, a następnie nad kolejnymi republikami środkowoazjatyckimi. Sukcesy te pozwoliły Xi osłabić wewnętrzne ataki ze strony krytyków jego polityki w Chinach. Na wyraźnie eksponowanych sukcesach tej polityki, zdołał on utrzymać swoją pozycję w partii i w państwie. 

Jednak niewątpliwe sukcesy które uzyskał, zachęciły go do wykorzystania coraz trudniejszego położenia Rosji. Kulminacją tej części gry była jego wizyta w końcu marca tego roku w Moskwie. Przychylam się do tych opinii, że okoliczności i przebieg tej wizyty pokazują, że chiński lider w symboliczny sposób upokorzył Putina, dając do zrozumienia, iż to on – jak niegdyś mongolscy chanowie – utrzymuje go u steru władzy, nadając mu „jarłyk na Rosję”.

Co niezmiernie istotne w kontekście naszego głównego „punktu zwrotnego”, kilka tygodni wcześniej w Pekinie zameldował się A. Łukaszenka. Werbalnie wspierający Putina od pierwszego dnia wojny na Ukrainie, w praktyce wijący się jak piskorz przed ostatecznym wchłonięciem przez Rosję, wykonał – jak się okazało – ruch genialny. Homagium złożone Pekinowi, natychmiast zmieniło jego pozycję wobec Moskwy i to w stopniu zupełnie nieoczekiwanym. Kontynuując zresztą swoją grę, Łukaszenka tydzień po wizycie w Pekinie odwiedził Teheran i tam również uzyskał wsparcie dla siebie od kolejnego gracza, mającego rosnący wpływ na Moskwę.

W tym samym czasie – w połowie marca – dzięki pośrednictwu Chin nastąpiło wznowienie relacji pomiędzy Arabią Saudyjską i Iranem. Krok ten był oczywiście kolejną konsekwencją pozbawionej jakiejkolwiek racjonalności polityki ekipy Bidena na Bliskim Wschodzie i odczytany został jako wymierzony przeciw USA. Jednak w nie mniejszym stopniu był to kolejny cios wymierzony przez Chińczyków Rosjanom. W jego konsekwencji bowiem, zapewnili sobie oni pełną możliwość nieskrępowanego ekonomicznego szantażowania Rosji. Ta bowiem utrzymując się właściwie wyłącznie z eksportu ropy i gazu do Chin i poprzez Chiny, straciła w tym momencie jakiekolwiek możliwości szantażowania Pekinu nie tyle nawet dostawami surowców, ile nawet względnie swobodnego kształtowania ich cen. 

To tylko kilka, najbardziej spektakularnych elementów „wielkiej gry” Pekinu. Gry, w której w moim przekonaniu docelowo chodzi przynajmniej o przywrócenie status quo ante sprzed traktatów nerczyńskiego, ajguńskiego i pekińskiego w XVII i XIX wieku. A także podporządkowania sobie Rosji jako junior partnera. 

Białoruś z jarłykiem?

I tu dochodzimy do uwarunkowań związanych z „puczem Prigożyna”. Oczywiście próba interpretowania tego wydarzenia w kategoriach jakiejś wyrafinowanej gry samego Putina, czy kogoś z jego otoczenia, nie zasługuje na choćby dwa słowa analizy. To bezsens, choć Kreml jako rasowy gracz usiłował wyciągnąć z tego nieszczęścia jakieś minimalne choćby korzyści. Na nic się to zdało, a odpowiedzi qui bono to „szaleństwo” się odbyło udziela to, kto był architektem rozwiązania kryzysu. 

Gdyby ktoś w przeddzień całej tej awantury powiedział, że rolę tę pełnić będzie Łukaszenka, wszyscy pukaliby się w głowę. A jednak to on „poprosił” Prigożyna o zaprzestanie szturmu na Moskwę i „zaprosił” jego siły na Białoruś. Działo się to w momencie, w którym rajd wagnerowców osiągał fazę krytyczną, po której mogło dojść do rzeczywistej dekompozycji ośrodków władzy w Moskwie. 

Łukaszenka „ratujący” reżim Putina mógł działać wyłącznie mając świadomość tego, że występuje w tej roli jako umocowany przez Pekin. A tam – jak ze zdumieniem konstatowali zachodni obserwatorzy – gdy siły wagnerowców zajęły główny rosyjski węzeł wojskowy i zarządziły zbrojny marsz na Moskwę 24 czerwca, chińscy urzędnicy milczeli.

Dziwne? Nie, bo Pekin utwierdzał właśnie swoją pozycję rozdającego karty w Rosji. Pokazał Putinowi i jego ludziom, jak niewiele trzeba, aby zastąpić ich choćby sprzymierzonym z Prigożynem Łukaszenką. I ostentacyjnie pokazywał, że Rosja nie jest już czynnikiem samodzielnie kształtującym swoją pozycję w „wielkiej grze”.

Cios był tak potężny, że Putin – mimo zapowiedzi – nawet nie próbował wyciągać jakichkolwiek konsekwencji wobec autora buntu. To sygnał jak słaba i jak zależna od Pekinu jest dziś jego władza. Do tego Pekin wzmocnił swój potencjał na Białorusi, a nie ulega też wątpliwości, że siły rosyjskie stacjonujące w tym kraju, będą bacznie przyglądały się komu służyć.

A po co to Pekinowi? – zada ktoś pytanie. Jest tu jeszcze jeden element, który koniecznie trzeba wziąć pod uwagę. W reakcji na ustalenia szczytu NATO w Wilnie w odniesieniu do Chin, Pekin zadeklarował, że „wykorzysta szeroki zakres, politycznych, ekonomicznych i militarnych narzędzi, by wzmocnić globalne oddziaływanie i projekcję siły”, a „wszelkie działania zagrażające uzasadnionym prawom i interesom Chin spotkają się ze zdecydowaną reakcją”. Nikt nie powinien wątpić w to, że Pekin ma już możliwości realizowania tych zapowiedzi w bezpiecznej dla siebie, bardzo odległej strefie buforowej.

Polska wobec nowego wyzwania

Ten wielki game changer ostatnich tygodni rzutuje bardzo silnie na naszą sytuację z dwóch powodów.

Po pierwsze czyniąc z Rosji de facto narzędzie chińskich gier przeciwko Ameryce, radykalnie zwiększa zagrożenie zaangażowania Polski w zupełnie niekontrolowane, chaotycznie kreowane i potencjalnie ekstremalnie groźne zdarzenia prowokowane przez Pekin na konto Moskwy.

Po drugie – co już odczuliśmy w Wilnie – radykalnie zmienia optykę amerykańską. Akcja chińska zwiększyła w obliczu wyborów prezydenckich w USA presję na szybkie pivotowanie [umiejętność przetrwania md] Rosji, w celu osłabienia nieoczekiwanej ekspansji chińskiej. To zaś uaktywniło natychmiast zapotrzebowanie amerykańskiej polityki na rolę „wypróbowanych specjalistów od Rosji”.

I tak oto weszliśmy w fazę najbardziej niebezpieczną dla Polski, bowiem – co było już sygnalizowane kilka tygodni temu – w Waszyngtonie pojawiło się zapotrzebowanie na jakiegoś nowego Ribbentropa, który znalazł w Moskwie nowego Mołotova. Ale o tym w następnym tekście.

Grzegorz Górski

Od 20 do 50 tys. Ukraińców straciło co najmniej jedną kończynę. “Kijów utrzymuje te statystyki w sekrecie”…

Od 20 do 50 tys. Ukraińców straciło co najmniej jedną kończynę.

“Kijów utrzymuje te statystyki w sekrecie”. Skutki wojny, “które będą odczuwane przez lata”

oprac. Bartosz Lewicki w-sekrecie-skutki-wojny

“Od 20 do 50 tys. Ukraińców straciło od początku rosyjskiej agresji co najmniej jedną kończynę” – podaje amerykański dziennik “The Wall Street Journal”, powołując się na informacje placówek medycznych i ukraińskiego rządu.

“Prawdziwe statystyki mogą być jednak wyższe, ponieważ rejestracja pacjentów wymaga czasu. Z początkiem ukraińskiej kontrofensywy wojna może też wkroczyć w jeszcze bardziej brutalną fazę” – zauważono.

Fundacja Houp zauważa, że poważnie rannych zostało dotąd ok. 200 tys. Ukraińców, z których 10 proc. wymagało amputacji. Na początku wojny główną przyczyną amputacji były urazy poniesione wskutek ostrzału artyleryjskiego. Obecnie wiele osób traci kończyny w wyniku wybuchów min.

Dla porównania, w czasie I wojny światowej amputacje przeszło 67 tys. Niemców i 41 tys. Brytyjczyków; jedną z kończyn straciło też mniej niż 2 tys. amerykańskich żołnierzy walczących w Afganistanie i Iraku .

Statystyki w sekrecie

“Kijów utrzymuje statystyki w sekrecie, by nie siać demoralizacji w społeczeństwie. Ale nawet biorąc to pod uwagę liczby z pewnością dają porażający obraz rosyjskiej inwazji – skutków, które będą odczuwane przez lata” – podkreśla “WSJ”.

Nowak ! Tam można “zarobić” ! Gigantyczna korupcja przy odbudowie obwodu kijowskiego

Gigantyczna korupcja przy odbudowie obwodu kijowskiego

gigantyczna-korupcja-przy-kijowie

Dziennikarze ukraińskiego kanału śledczego ujawnili szereg przykładów korupcji przy odbudowie zniszczeń w obwodzie kijowskim na Ukrainie.

Korupcja przy odbudowie wyzwolonego z rąk Rosjan obwodu kijowskiego. Setki milionów hrywien przeznaczonych na odbudowę północnych krańców obwodu, które na początku zeszłego roku ucierpiały w wyniku rosyjskiej inwazji na pełną skalę, zostały przekazane podejrzanym wykonawcom. O sprawie informuje ukraiński kanał dziennikarski na YouTube Bihus.info.

Z raportu wynika, że odbudowa obwodu kijowskiego pogrążyła się w chaosie i nadużyciach, ponieważ kontrakty z wykonawcami podpisywane były bezpośrednio, bez przetargów, a same kontrakty często nie były upubliczniane.

Do najbardziej uderzających przykładów należy rekonstrukcja ulicy Wokzalnej w miejscowości Bucza, która słynie z dużej kolumny rosyjskiego sprzętu wojskowego zniszczonego tam na początku wojny na pełną skalę. Kontrakt o wartości 200 mln hrywien (5,4 mln dolarów) na remont ulicy wygrała bez przetargów rodzina biznesmena Serhija Cybulskiego z obwodu rówieńskiego.

Cybulski powiedział, że po wyzwoleniu Buczy jego rodzina przywoziła do miasta chleb, spotykała się z lokalnymi władzami i proponowała pracę przy odbudowie. Nie potrafił podać dokładnej liczby obiektów, które Bucza powierzyła mu do renowacji, a brak niektórych umów w systemie Prozorro tłumaczył tym, że ustnie uzgadniał je z miejskimi urzędnikami.

-W Kodeksie cywilnym jest artykuł, który pozwala nam zawierać ustne umowy – powiedział dziennikarzom biznesmen.

Inne przykłady wątpliwych umów związanych z odbudową obwodu kijowskiego to:

-Firma z błędem w nazwie prawnej, której przyznano 40 mln UAH (1,08 mln USD)
-Spółka powiązana z otoczeniem Ołeksija Kuleby, byłego szefa kijowskiej obwodowej administracji wojskowej i obecnego zastępcy szefa Kancelarii Prezydenta, która otrzymała 250 mln UAH (6,74 mln USD),
-Firma, która może być częścią programu zamówień publicznych, 40 mln UAH,
-Uwikłana w postępowanie karne spółka należąca do syna byłego wiceprezydenta Sewastopola, który w 2014 roku stanął po stronie rosyjskich okupantów, 240 mln UAH (6,47 mln USD),
-Firma powiązana z deweloperem Andrijem Wawryszem, która mogła udaremnić naprawę dachu wielopiętrowego budynku w miejscowości Borodyanka,
– Wójtowie niektórych rad miejskich i wiejskich w ogóle nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami Bihus.info o odbudowie.

Władze miejskie Buczy tłumaczą chaos towarzyszący przetargom i ich dokumentowaniem jako wynikiem wojny na pełną skalę i pośpiechu. Z kolei szef obwodu Ołeksij Kuleba powiedział dziennikarzom, że organy ścigania powinny zająć się kryminalnymi tropami kontrahentów.

Zapewnił, że kierowana przez niego administracja regionalna nie była świadoma udziału wątpliwych firm; wykonawców wybrano spośród lokalnych przedsiębiorców. Osobiście miał nie prowadzić z nikim negocjacji ani nie podpisywał umów.

Według niedawnego badania przeprowadzonego na zlecenie Transparency International Ukraina, 73 procent Ukraińców i 80 procent przedstawicieli biznesu uważa, że korupcja jest głównym zagrożeniem dla odbudowy Ukrainy.

==============

mail:

Nowak! Daj klawiszom po milionie, prokuratorowi z dyche – i jazda!!

Perwersyjna koalicja. Zwolennicy Bandery na Ukrainie a żydowscy neokons w USA. Część 2.

Perwersyjna koalicja. Zwolennicy Bandery na Ukrainie a żydowscy neokons w USA. Część 2.

Eric Angerer 28 lipca 2023 https://www.manova.news/artikel/eine-perverse-koalition-2

Ukraińscy spadkobiercy antysemity Stepana Bandery i amerykańscy neokonserwatyści pochodzenia żydowskiego prowadzą wspólną krucjatę przeciwko Rosji.

W Kijowie rządzą polityczni zwolennicy Stepana Bandery, którego Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) była zaangażowana w masowe mordy na tle [m.inn. md] antysemickim. Obecny reżim ukraiński jest szczególnie mocno wspierany przez amerykańskich neokonserwatystów, których czołowi przedstawiciele mają w większości żydowskie korzenie z Europy Wschodniej. Łączy ich nienawiść do Rosji. W dalszej części oba nurty zostaną zbadane politycznie oraz przeanalizowane zostaną wspólne motywy i potencjalne sprzeczności.

Część 1 dotyczyła z jednej strony tradycji ukraińskiego nacjonalizmu i antysemityzmu, w szczególności OUN Stepana Banderasa i Dywizji SS Galizien oraz ich roli dla nazistowskich okupantów, a z drugiej strony historycznej tożsamości reżimu Majdanu w Kijowie i batalionu Azow. Ukraińscy spadkobiercy antysemity Stepana Bandery i amerykańscy neokonserwatyści pochodzenia żydowskiego prowadzą wspólną krucjatę. Perwersyjna koalicja

—————————————–

Rozwój i wpływy amerykańskich neokonserwatystów

Reżim w Kijowie, będący kontynuacją tradycji Stepana Bandery, jest wspierany przez państwa NATO i jego rzekomo „antyfaszystowski” polityczny i medialny establishment. Tak więc Barak Obama, Jean-Claude Juncker i Angela Merkel, którzy sprawowali urząd podczas przewrotu na Majdanie, nie mieli problemu, a Joe Biden, Ursula von der Leyen i Annalena Baerbock nie mają problemu z przeoczeniem kultu morderczych antysemitów, takich jak bojowników UPA i współpracą z prawdziwymi nazistami.

Większość zachodnich polityków zasadniczo robi to, co dyktują wiodące siły w USA za pośrednictwem różnych sieci transatlantyckich. W Waszyngtonie był to ostatnio nurt neokonserwatystów, fanatycznych ideologów i antyrosyjskich fanatyków.

Ci ludzie stali już za przewrotem na Majdanie w Kijowie w latach 2013/14, za wojną z Donbasem, za stale rosnącym zbrojeniem Ukrainy i jej formacjami neonazistowskimi, za zapowiedzią przyjęcia Ukrainy do NATO i za wprowadzeniem broni nuklearnej USA stacjonowałyby tam rakiety, za odrzuceniem rosyjskich propozycji wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa pod koniec 2021 roku, za zintensyfikowanym atakiem na Donbas w styczniu 2022 roku.

Ron Paul, były republikański kongresman i krytyk amerykańskich interwencji w Iraku i na Ukrainie, mówi o 100 miliardach dolarów, które Kongres zatwierdził na sfinansowanie „Projektu Ukraina” neokonserwatystów. Uważa on, że Ukraina stanie się kolejną porażką polityki zagranicznej w historii Stanów Zjednoczonych – po tym, jak setki tysięcy zostało zabitych po obu stronach w służbie odwiecznego dążenia amerykańskich neokonserwatystów do „zmiany reżimu” w Rosji (1).

A generał A. D. Dominique Delawarde, były szef wywiadu i walki elektronicznej w sztabie planowania armii francuskiej i oficer łącznikowy w Kolegium Sztabu Połączonego Armii Stanów Zjednoczonych w Fort Leavenworth w stanie Kansas, powiedział w marcu 2023 r.:

Dzisiaj nie mam wątpliwości, że najbardziej skrajna frakcja amerykańskich neokonserwatystów nadal stoi na czele działań NATO, których celem jest rozczłonkowanie Rosji. Osoby te są wyraźnie zidentyfikowane i można je nazwać: Blinken, Nuland, Sullivan, Garland, Mayorkas, Janet Yellen są najbardziej znane. (…) Oni nie działają w interesie swojego kraju, ale podtrzymują neokonserwatystyczną wizję jasno przedstawioną przez think tank Project for a New American Century. Są niepoprawni, ucieleśniają twardą frakcję amerykańskiego „Deep State”” (2).

Kim więc są ci neokonserwatyści? Co to jest ten prąd? Ruch neokonów pojawił się w latach 70. wokół grupy wybitnych intelektualistów. Niektórzy z nich byli pierwotnie lewicowcami pochodzenia żydowskiego z Europy Wschodniej, którzy odrzuciwszy najpierw sowiecki stalinizm, a potem także antysyjonizm lewicy z 1968 r., stali się coraz bardziej zwolennikami imperializmu Stanów Zjednoczonych. Oprócz głównego bohatera, Irvinga Kristola, byli to także Max Shachtman, Nathan Glazer, Daniel Bell i Irving Howe. Inni wcześni neokonserwatyści byli pod wpływem politologa z University of Chicago, Leo Straussa i klasycznego uczonego z Yale University, Donalda Kagana. Ten ostatni jest teściem Victorii Nuland, zastępcy sekretarza w Departamencie Stanu USA.

Wśród przywódców neokonów byli Norman Podhoretz, Irving Kristol, Richard Perle, Paul Wolfowitz, Elliot Cohen, Robert Kagan (syn Donalda) i jego żona Victoria Nuland. Podobnie ekonomista Jeffrey Sachs, który sam odgrywał wątpliwą rolę jako doradca Banku Światowego w sprawie neoliberalnej terapii szokowej w Rosji na początku lat 90-tych, później zajął krytyczne stanowisko, trafnie wskazując, że głównym przesłaniem neokonserwatystów jest to, że Stany Zjednoczone w każdym regionie świata muszą sprawować dominację militarną. To przeciwdziałałoby pojawiającym się regionalnym mocarstwom, które pewnego dnia mogłyby rzucić wyzwanie globalnej lub regionalnej dominacji USA, w szczególności mając na uwadze Rosję i Chiny (3).

W tym celu wojsko USA powinno zostać rozmieszczone w setkach baz wojskowych na całym świecie, a Stany Zjednoczone powinny być przygotowane do prowadzenia wojen z wyboru, jeśli to konieczne. Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna być używana przez Stany Zjednoczone tylko wtedy, gdy jest to przydatne do ich celów. Podejście to zostało po raz pierwszy nakreślone przez Paula Wolfowitza w jego projekcie wytycznych dotyczących polityki obronnej (DPG) dla Departamentu Obrony w 2002 r. W projekcie tym wezwano również do dalszej ekspansji NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. A Wolfowitz dał jasno do zrozumienia już w 1991 r., że Stany Zjednoczone będą prowadzić operacje zmiany reżimu w Iraku, Syrii i innych byłych sowieckich sojusznikach.

Według Sachsa, neokonserwatyści stanowczo opowiadali się za rozszerzeniem NATO o Ukrainę, jeszcze zanim w 2008 roku za rządów George’a W. Busha jr. stał się to oficjalną polityką USA. Postrzegali członkostwo Ukrainy w NATO, jak przekonywał Robert Kagan w 2006 roku, jako klucz do regionalnej i globalnej dominacji USA. Już wtedy otwarcie przyznał, że doprowadzi to do „bitwy o Ukrainę” (4).

Podczas gdy Kagan formułował politykę, jego żona Nuland pod rządami George’a W. Busha jr. pełniła funkcję ambasadora USA przy NATO. Ponadto Nuland była asystentką sekretarza stanu Baracka Obamy do spraw europejskich i euroazjatyckich w latach 2013-2017, gdzie była zaangażowana w zamach stanu na Majdanie przeciwko prorosyjskiemu prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowyczowi, a obecnie jest podsekretarzem stanu Joe Bidena, który kieruje polityką USA wobec wojny na Ukrainie.

Osoba Nuland bardzo wyraźnie pokazuje, że neokonserwatyści nie są związani z żadną z dwóch partii systemowych w USA, ale reprezentują własny nurt, który wywiera wpływ na obie partie. W administracji George’a W. Busha Paul Wolfowitz był zastępcą sekretarza obrony, a Richard Perle był kluczowym doradcą Departamentu Obrony jako przewodniczący Komitetu Doradczego Rady Polityki Obronnej, obaj odegrali kluczową rolę w egzekwowaniu amerykańskiego ataku na temat Iraku.

W dzisiejszym rządzie Joe Bidena sekretarz stanu Anthony Blinken, sekretarz skarbu Janet Yellen, minister spraw wewnętrznych Nicholas Mayorkas, prokurator generalny Merrick Garland i doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan są uważani za neokonserwatystów obok sekretarza stanu Nuland. Ten prąd kontroluje bardzo ważne obszary – politykę zagraniczną, finanse, wewnętrzny aparat represji oraz sądownictwo.

Ocena neokonserwatystów jako nurt

Uderzające jest to, że wielu czołowych neokonserwatystów pochodzi z rodzin o żydowskim pochodzeniu z Europy Wschodniej. Dotyczy to – poza Sullivanem – wspomnianych obecnych członków rządu: dziadek Blinkena pochodzi z Kijowa, dziadkowie Nulanda z Mołdawii, przodkowie Yellen z Polski, rodzina Garlanda z carskiej Polski/Litwy, Mayorkas jest kubańskim zesłańcem, ale jego przodkami byli rumuńscy Żydzi . I nie inaczej jest ze starszym pokoleniem neokonów: Donald Kagan urodził się na Litwie, ojciec Wolfowitza pochodzi z polsko-żydowskiej rodziny, Kristol ma rosyjsko-żydowskich przodków, a rodzina Podhoretza pochodzi z Galicji.

Jacob Heilbrunn, obecny redaktor wpływowego amerykańskiego czasopisma National Interest, założonego przez Irvinga Kristola, opisał neokonserwatystów jako „ruch żydowski” w swojej książce z 2008 roku „Wiedzieli, że mają rację: powstanie neokonserwatystów”. Nie tylko prawie wszyscy jej bohaterowie są Żydami, ale jej filozofia polityczna jest również autentycznie żydowska (5).

Według Heilbrunna neokonserwatyści to „dobrze zorganizowana grupa, której korzenie sięgają lat czterdziestych XX wieku. To wtedy grupa młodych trockistów z New York City College zaczęła przeciwstawiać się stalinizmowi. Ci sami ludzie stali się demokratami i antykomunistami po II wojnie światowej (…). Ale dopiero pod koniec lat 60. to, co dziś znamy jako program neokonserwatywny, pojawiło się w odpowiedzi na lekceważenie reżimów komunistycznych i antysyjonizm lewicy z 1968 roku. Neokonserwatyści, pierwotnie zwolennicy Partii Demokratycznej, zwrócili się do Republikanów z apelem o twarde stanowisko wobec Związku Sowieckiego (…) i pomogli Reaganowi dojść do władzy. Ich ostatnia sztuczka: przygotowania do wojny w Iraku” (6).

Według Heilbrunna neokonserwatyzm to „nastawienie umysłu ukształtowane przez doświadczenia żydowskich imigrantów i Holokaust”. W oczach neokonserwatystów protestanckie elity Stanów Zjednoczonych nie zrobiły wystarczająco dużo, aby zapobiec mordowaniu europejskich Żydów. Dlatego stworzyli „kontr-establishment”, aby nakłonić amerykańską politykę, aby nie dopuściła do drugiego holokaustu (7).

Doświadczenie dyskryminacji i prześladowań jest z pewnością głęboko wpisane w zbiorową pamięć historyczną wschodnioeuropejskich rodzin żydowskich. Dotyczy to nie tylko Holokaustu, ale wykracza poza niego. Dotyczy to zarówno pamięci o antysemityzmie w carskiej Rosji, jak i antysemickich nastrojów, którymi stalinizm – zwłaszcza w walce z opozycjonistami pochodzenia żydowskiego – wielokrotnie się posługiwał. Podsyciło to również postawy antyrosyjskie i antysowieckie w żydowskim środowisku emigracyjnym.

W połączeniu z rozczarowaniami co do pozytywnej socjalistycznej przyszłości w Europie, w której wielu Żydów od dawna widziało nadzieję na wyjście z ich dyskryminacji, doprowadziło to do skupienia się z jednej strony na syjonizmie, a z drugiej na USA jako „ „prawdziwej” utopii. Dla Irvinga Howe’a, który pochodził ze wschodnioeuropejskiej rodziny żydowskiej i został trockistą w latach 30., a później znanym literaturoznawcą, autorem i neokonserwatystą, Stany Zjednoczone zawsze pozostawały „ziemią obiecaną” (8).

Stany Zjednoczone jako „ziemię obiecaną” dla Żydów i siłę ochronną dla Izraela, taka jest przynajmniej ukryta logika neokonserwatystów, muszą być następnie bronione i wzmacniane wszelkimi sposobami, a ich globalna hegemonia musi być skonsolidowana i uczyniona nie do zdobycia. Globalizm jednego świata jest odpowiednią ideologią do tego, a NATO, a zwłaszcza armia amerykańska, są jego zbrojnym ramieniem.

To wysoce absurdalne, że opowiadanie się za globalną hegemonią USA i jej „pełną dominacją” w ciągu ostatnich 20 lat, rzekomo po to, by zapobiec nowemu holokaustowi, doprowadziło do poparcia politycznych spadkobierców Stepana Bandery i Dywizji SS Galizien.

Dzisiejsza Rosja również nawiązuje do starszych tradycji historycznych, ale nie do carskiego antysemityzmu. Raczej dla Władimira Putina i jego zwolenników sowiecka wojna z nazizmem stanowi centralny aspekt rosyjskiej tożsamości narodowej. Pod rządami sowieckimi niewątpliwie były pewne podteksty antysemickie, ale ogólnie antysemityzm był zwalczany – a Armia Czerwona uratowała miliony Żydów przed nazistowskimi okupantami i ich kolaborantami, nie tylko na Ukrainie, ale w całej Europie Wschodniej, wyzwalając ocalałych z nazistowskich obozów śmierci (8).

Finansowanie i uzbrajanie zwolenników Bandery w Kijowie, a docelowo także stowarzyszeń Azow, czyli sił w tradycji masowego mordu eliminacyjnego antysemityzmu, przeciwko tej sowiecko-rosyjskiej tradycji jest albo chore, albo cyniczne. Możliwe, że niektórzy neokonserwatyści stali się tak zideologizowani i fanatyczni w swojej gloryfikacji USA i swojej antyrosyjskiej nienawiści, że potrafią postrzegać rzeczywistość tylko całkowicie jednostronnie i ignorować pewne aspekty – z tym wkraczają w obszar upośledzenia umysłowego .

Możliwe też, że niektórzy neokonserwatyści są tak cyniczni, że skreślają ukraińskich fanów Bandery jako „pożytecznych idiotów” i mięso armatnie w walce z ciemną Rosją. Tacy cynicy nie przejmowaliby się tym, że większość ofiar wojny na Ukrainie to cywile i poborowi, którzy nie sympatyzują z nazizmem i że wojna wzmocniła nacjonalizm i banderyzm wśród ludności ukraińskiej. Ale być może w nurcie neokonserwatystów ideowe zaburzenia percepcji mieszają się z cynizmem.

Neokonserwatyści i banderowcy

Wydaje się oczywiste, że rząd USA, na który wpływ mają neokonserwatyści, chce walczyć z Rosją „do ostatniego Ukraińca”. Wątpliwe jest, czy ekstremistyczni neokonserwatyści po porażkach w Iraku i Afganistanie będą w stanie wysłać na Ukrainę żołnierzy amerykańskich na dużo większą skalę niż dotychczas. Ponieważ większość amerykańskich patriotów nie chce prowadzić amerykańskich chłopców na rzeź dla skorumpowanego reżimu w Kijowie.

Należy mieć nadzieję, że racjonalne siły w amerykańskiej elicie, od wielkich kapitalistów, takich jak Elon Musk, po korporację RAND i Pentagon, zapobiegną pełnej eskalacji w kierunku otwartej wojny z Rosją. Neokonserwatyści wokół i za Bidenem nie powinni działać racjonalnie, ale raczej ideologicznie aż do histerii. Będą miotać się, stojąc plecami do ściany. Wątpliwe, czy mają jeszcze moc w kręgach decyzyjnych zepchnięcia świata w przepaść.

Wspomniany były francuski generał Delawarde uważa, że ​​gang podżegaczy wojennych należy zdestabilizować „poprzez wskazanie i potępienie przed całym światem ich najbardziej wpływowych członków. Nie wolno nam na to pozwolić, bo tych kilku wpływowych, ale szalonych neokonserwatystów igra z życiem naszych współobywateli i naszych dzieci”.

Ziemia „nie jest stołem pokerowym dla kłamców, dla małej globalistycznej elity neokonów, gdzie stawką może być rozczłonkowanie Rosji za wszelką cenę. Może to posunąć się aż do unicestwienia całej ludzkości lub jej części. Musimy powstrzymać tych maniaków, destabilizując ich i nazywając ich po imieniu przed światową opinią publiczną. Nasi współobywatele muszą wiedzieć, kto stoi za wojną i kto popiera jej kontynuację i dlaczego” (10).

Zidentyfikowanie i nazwanie niebezpieczeństwa, jakie ruch neokonserwatystów stwarza dla świata, nie oznacza wspierania jakichkolwiek spisków „żydowskich”. Większość Żydów jest sceptyczna, a nawet wrogo nastawiona do banderowskiego reżimu w Kijowie.

A państwo izraelskie, które zwykle kieruje się linią polityki zagranicznej USA, [jest raczej odwrotnie: to ogon mach psem. MD] do tej pory, w przeciwieństwie do większości państw zachodnich, bardzo niechętnie wspierało Ukrainę – ponieważ izraelska opinia publiczna doskonale zdaje sobie sprawę z tego, które siły polityczne nadają ton w Kijowie.

OUN wykorzystała okupację nazistowską w latach 1941-1944, aby w dużej mierze pozbyć się Żydów i Polaków oraz zbliżyć się do swojego celu, jakim jest jednorodna narodowo Ukraina. Dzisiejsi banderowcy i lud Azow na Ukrainie mogą wierzyć, że wykorzystują USA, Wielką Brytanię i NATO do swoich nacjonalistycznych celów „oczyszczenia” kraju ze wszystkiego, co rosyjskie, zabijając w ten sposób, wypędzając lub ukrainizując ludność rosyjskojęzyczną, by ostatecznie móc zachować ich terytoria.

To może częściowo zadziałać. Ogólnie rzecz biorąc, ogon nie macha psem. Ostatecznie ukraińscy nacjonaliści są instrumentalizowani dla interesów imperium USA, a ich „bohaterstwo” i poświęcenie na polu bitwy obiektywnie służą programowi globalistycznego wielkiego biznesu kierowanego przez USA.

W tej chwili banderowców i neokonserwatystów, zjednoczonych w nienawiści do Rosji, łączy wojna. W mało prawdopodobnym przypadku zwycięstwa Ukrainy lub, co bardziej prawdopodobne, w przypadku rozbioru kraju, sprzeczności między tymi dwoma nurtami ostatecznie powrócą. To, że ukraińscy antysemici i naziści, po tym, jak zostali wykorzystani jako pomocnicy w ekspansji NATO przeciwko Rosji, zostaną odstawieni na tor boczny z błogosławieństwami programu globalistycznego, nawet w przypadku zwycięstwa, leży w logice sprawy. Różnorodność, wielokulturowość, sponsorowana przez ONZ pozaeuropejska imigracja, niszczenie narodów, „programy szczepień” WHO i LGBTQ+ raczej nie zachwycą banderowców i wywołają pewne napięcia.

Bezwstydna koalicja banderowców z tak wpływowymi na Zachodzie neokonserwatystami pokazuje coś jeszcze: oskarżenia o antysemityzm w coraz większym stopniu stają się politycznym instrumentem dominacji w USA i Europie Zachodniej, zwłaszcza w Niemczech i Austrii.

Używają go partie systemowe i media tam, gdzie spodziewają się na tym skorzystać, czyli uciszyć dysydentów. Na przykład wszelka krytyka żydowskiego George’a Sorosa, a nawet nieżydowskiego Billa Gatesa lub banków została zniesławiona jako antysemicka.

Jednocześnie ci sami politycy głównego nurtu i dziennikarze ignorują lub bagatelizują często agresywny i brutalny antysemityzm wielu muzułmańskich migrantów sprowadzonych do kraju w ramach neoliberalnej polityki migracyjnej (11). I chwalą reżim w Kijowie, który jest w tradycji Stepana Bandery – ponieważ wykorzystują go do swoich celów geopolitycznych. Te sprzeczności pokazują, że traktowanie antysemityzmu przez główny nurt globalizmu jest demagogicznym nadużyciem.

Eric Angerer

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

28 lipca 2023 https://www.manova.news/artikel/eine-perverse-koalition-2

Źródła i uwagi:

(1) https://uncutnews.ch/biden-geht-das-geld-fuer-die-ukraine-aus-das-ist-gut/
(2) Dominique Delawarde: https://www.solidaritaet.com/neuesol/2023/11/delawarde.htm
(3) Jeffrey Sachs: https://www.berliner-zeitung.de/wirtschaft-verantwortung/die-ukraine-ist-die-neueste-katastrophe-amerikanischer-neocons-li.242093
(4) Jeffrey Sachs: https://www.berliner-zeitung.de/wirtschaft-verantwortung/die-ukraine-ist-die-neueste-katastrophe-amerikanischer-neocons-li.242093
(5) Jacob Heilbrunn: They Knew They Were Right: the Rise of the Neocons, Anchor Books 2009
(6) Ingo Way: https://www.juedische-allgemeine.de/allgemein/von-trotzki-zu-bush/
(7) Jacob Heilbrunn: They Knew They Were Right: the Rise of the Neocons, Anchor Books 2009
(8) Zu Irving Howe siehe: https://www.dissentmagazine.org/article/irving-howe-a-socialist-life/
(9) Siehe dazu: Eric Angerer: https://www.manova.news/artikel/der-deutsch-sowjetische-krieg-2
(10) Dominique Delawarde: https://www.solidaritaet.com/neuesol/2023/11/delawarde.htm
(11) https://hintergrund-verlag.de/analyse-der-islamischen-herrschaftskultur/magis-gangs-of-new-york-die-ziele-der-neoliberalen-migrationspolitik/

Wojna wojną, a korupcja na Ukrainie kwitnie. Średnio 6 tys. dolców kosztuje wymiganie się od wojska

Wojna wojną, a korupcja na Ukrainie kwitnie. TYLE kosztuje wymiganie się od wojska

2.08.2023 korupcja-na-ukrainie-kwitnie-i-kosztuje

Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

Niedawno aresztowano na Ukrainie wysokiego rangą wojskowego, który odpowiadał za mobilizację do wojska. Podpadł, bo kupił sobie dom w Hiszpanii za kilka milionów euro. Wyreklamowanie od służby można łatwo przełożyć na pieniądze.

Teraz biuro prokuratora generalnego Ukrainy poinformowało o wykryciu w tym kraju dużej grupy pomagającej Ukraińcom unikać obowiązkowej służby wojskowej podczas wojny z Rosją. W ramach śledztwa przeprowadzono prawie 100 przeszukań w 10 obwodach kraju i w Kijowie.

Według śledczych pracownicy regionalnych komend uzupełnień przy współpracy z członkami wojskowej komisji lekarskiej i osobami trzecimi zorganizowały system wydawania orzeczeń o uznaniu mężczyzny za niezdolnego do służby wojskowej w związku z jego stanem zdrowia.

Taka usługa kosztowała średnio… 6 tys. USD. Otrzymane orzeczenia mężczyźni wykorzystywali na ogół, by wyjechać za granicę – podaje w komunikacie biuro prokuratora generalnego.

Obowiązek wojskowy obejmuje na Ukrainie mężczyzn w wieku 18-60 lat. Jest też, poza złym stanem zdrowia kilka wyjątków.. Biorąc pod uwagę liczbę unikających służby, można jednak się zastanawiać nad skalą tego typu korupcji.

Źródło: PAP

Dialog dziada z obrazem

Dialog dziada z obrazem

Stanisław Michalkiewicz 2.08.2023 dialog-dziada-z-obrazem

Z okazji osiemdziesiątej rocznicy rzezi wołyńskiej, podczas której Ukraińcy z niespotykanym okrucieństwem, któremu dziwowali się nawet Niemcy, wymordowali co najmniej 100, a być może 150 lub nawet 200 tysięcy Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – bo nie było przy tym księgowego, który by te ofiary policzył – odbyły się przedstawienia z udziałem JE abp. Stanisława Gądeckiego oraz pana premiera Mateusza Morawieckiego.

Przedstawienie z udziałem Ekscelencji odbywało się według formuły „przemawiał dziad do obrazu – a obraz do niego ani razu”. Ekscelencja zaprezentował bowiem swemu rozmówcy, greckokatolickiemu arcybiskupowi Światosławowi Szewczukowi, listę polskich oczekiwań w ramach „dążenia do prawdy” i „pojednania”. Tamten spokojnie wysłuchał tej tyrady, po czym udzielił przewielebnemu arcybiskupowi Gądeckiemu odpowiedzi wymijającej.

Wspomniał tam o „obustronnych ranach”, mając pewnie na myśli podobno autentyczny przypadek, kiedy to ukraiński rezun, zarzynając kolejnego Polaka, skaleczył się w rękę – a poza tym nietrudno sobie wyobrazić, jakie katusze musieli przeżywać biedni Ukraińcy, wyrzynając całe polskie wsie.

„Ulitujcie się nad nami, biednymi zbirami” – czytamy u Dostojewskiego. Jednym słowem: pełna symetria, w całkowitej zgodności z podstawową tezą ukraińskiej polityki historycznej, według której w 1943 roku na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej trwała „wojna domowa”. Jest to teza oczywiście fałszywa, bo żeby można było mówić o „wojnie” – wszystko jedno: domowej czy nie – muszą być przynajmniej dwie strony wojujące.

Tymczasem tam niczego takiego nie było. Była jedna strona mordująca i druga mordowana, a celem tego przedsięwzięcia było stworzenie narodowi ukraińskiemu odpowiedniej przestrzeni życiowej, z której – mówiąc nawiasem – korzysta do dnia dzisiejszego, zaświadczając przed światem, że zbrodnia jednak popłaca.

Ani kroku wstecz

Krótko mówiąc: Ukrainiec nie cofnął się nawet o krok – bo jak inaczej ocenić sformułowanie, że pojednanie „wymaga wzniesienia się ponad zwykłą miarę sprawiedliwości, zwłaszcza ze strony tego, który w większym stopniu – często w sposób uzasadniony – czuje się ofiarą”. Najwyraźniej ukraiński hierarcha oczekuje, że Polacy, którzy „czują się ofiarami”, łaskawie dodając, że „często w sposób uzasadniony”, „wzniosą się ponad zwykłą miarę sprawiedliwości” – a skoro tak, to kto wie, czy nie będą musieli przyzwyczaić się do kultu Stefana Bandery? Jak pisze Stanisław Lem w „Głosie Pana” – „nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie”.

Pewne światło na tę sprawę rzuca spostrzeżenie abp. Światosława Szewczuka, który wspominał o „balsamie Ducha Świętego”, którym ma być „dialog i przebaczenie”. Tym razem wygląda na to, że dysponentem wspomnianego „balsamu” jest amerykański prezydent Józio Biden – bo nietrudno się domyślić, że przedstawienie w warszawskiej katedrze w ogólnych zarysach wyreżyserowali pierwszorzędni fachowcy z Departamentu Stanu – o czym świadczy deklaracja we wspólnym „orędziu”, że Ukraińcy tym razem walczą za wolność „naszą i waszą”. Ta podawana do wierzenia teza ukraińskiego Sztabu Generalnego stanowi znakomity pozór moralnego uzasadnienia dla prezentowanej przez Ukraińców wobec całego świata postawy roszczeniowej, a wobec Polski – nawet mocarstwowej, o czym przekonaliśmy się z wystąpień ambasadora Zwarycza i szefa ukraińskiego IPN pana Drobowycza.

Inna sprawa, że przecież nie można głośno mówić, iż Stany Zjednoczone w roku 2014 kupiły sobie Ukrainę za 5 miliardów dolarów, żeby wkręcić ją w maszynkę do mięsa i w ten sposób „osłabiać Rosję” – jak w niepojętym przypływie szczerości zeznał amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin. No a teraz pojawiły się skrzydlate wieści, że Amerykanie prowadzą dyskretne rozmowy z Rosją – prawdopodobnie o tym, jakby tu tę całą kłopotliwą Ukrainę jakoś korzystnie sprzedać. I co będzie, co Ekscelencje napiszą w kolejnym pojednawczym orędziu, gdy już sprzedadzą?

Duch tchnie, kędy chce

Z kolei pan premier Morawiecki, jak przystało na polityka szykującego się do wyborów, pojechał na Ukrainę, gdzie odwiedził miejsca po dwóch wsiach wymordowanych i zrównanych z ziemią przez UPA: Ostrówki i Puźniki, gdzie zaćwierkał zgodnie z potrzebą chwili: „Nie możemy na to (to znaczy na wbijanie przez Putina klina między Ukraińców i Polaków – SM) pozwolić – szczególnie w tym czasie, kiedy ukraińscy żołnierze walczą o swoją wolność i niepodległość, ale także o nasze bezpieczeństwo i naszą przyszłość”. Brzmi to niepokojąco, bo skoro Ukraińcy tak się poświęcają dla naszego bezpieczeństwa i przyszłości, to jak już kurz opadnie, pewnie przedstawią nam rachunek.

A jeśli kurz nie będzie chciał opaść, to pewnie będziemy musieli dotrzymać im towarzystwa – zwłaszcza gdy na szczycie NATO w Wilnie nie dojdzie do wypracowania „jednolitej strategii wobec Ukrainy” – o czym wspominał wcześniej były sekretarz generalny NATO, a obecnie doradca prezydenta Zełenskiego, pan Anders Rasmussen. Pan premier Morawiecki oświadczył też, że „nie spocznie”, dopóki „ostatnia ofiara zbrodni wołyńskiej nie zostanie odszukana”. Gdybyśmy przywiązywali wagę do tego, co mówi pan premier Morawiecki, musielibyśmy obawiać się o jego zdrowie, a nawet życie – bo trudno sobie wyobrazić, żeby pan premier wytrzymał bez odpoczynku następne 80 lat.

Na szczęście nie musimy do takich deklaracji przywiązywać wagi, bo po wyborach wszystkie te zaklęcia zostaną zapomniane, podobnie jak została zapomniana deklaracja o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, podpisana w sierpniu 2012 roku w Warszawie – z jednej strony przez JE abp. Józefa Michalika, a z drugiej przez patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Nawiasem mówiąc, również tamta deklaracja była rezultatem słynnego „resetu”, jakiego 17 września 2009 dokonał amerykański prezydent Barack Obama, który już wtedy musiał dysponować „balsamem Ducha Świętego” i posmarował nim gdzie i kogo było trzeba. Ale potem zmienił zdanie, posmarował pięcioma miliardami dolarów Ukrainę, dzięki czemu dzisiaj „balsam Ducha Świętego” smaruje Ukraińców, a kto wie, czy również nie JE abp. Stanisława Gądeckiego?

Ukraińscy spadkobiercy antysemity Stepana Bandery i amerykańscy neokonserwatyści pochodzenia żydowskiego prowadzą wspólną krucjatę. Perwersyjna koalicja I.

Ukraińscy spadkobiercy antysemity Stepana Bandery i amerykańscy neokonserwatyści pochodzenia żydowskiego prowadzą wspólną krucjatę. Perwersyjna koalicja

| Eric Angerer

Tekst ukazał się 26 lipca 2023 roku na stronie https://www.manova.news/artikel/eine-perverse-koalition

Ukraińscy spadkobiercy antysemity Stepana Bandery i amerykańscy neokonserwatyści pochodzenia żydowskiego prowadzą wspólną krucjatę przeciwko Rosji.

Część 1/2.

W Kijowie rządzą polityczni zwolennicy Stepana Bandery, którego Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) była zaangażowana w masowe mordy na tle antysemickim. Obecny reżim ukraiński jest szczególnie mocno wspierany przez amerykańskich neokonserwatystów, których czołowi przedstawiciele mają w większości żydowskie korzenie z Europy Wschodniej. Łączy ich nienawiść do Rosji. W dalszej części oba nurty zostaną zbadane politycznie oraz przeanalizowane zostaną wspólne motywy i potencjalne sprzeczności.

29 czerwca 2023 roku prestiżowy Uniwersytet Stanforda w Kalifornii postawił na imponującą symbolikę: po raz kolejny powitał członków neonazistowskiego ukraińskiego batalionu „Azow”. I tym razem w wydarzeniu wziął udział wpływowy politolog z USA Francis Fukuyama. Nie znalazł się tam przypadkowo, ale gorąco podziękował jednemu z członków Azowa „za jego służbę i bohaterstwo podczas bitwy o Mariupol”, wyrażając tym samym swoje „poparcie dla Ukrainy na jej pewnej drodze do zwycięstwa” (1).

Fukuyama słynie z tego, że w 1992 roku postulował ostateczne zwycięstwo kapitalizmu i liberalnej demokracji, a tym samym – niesłusznie – „koniec historii”. Nie oznacza to, powiedział wówczas Fukuyama, że ​​„nie będzie już więcej ważnych wydarzeń, ale że nie będzie dalszego postępu w rozwoju podstawowych zasad i instytucji, ponieważ wszystkie naprawdę ważne kwestie zostałyby ostatecznie wyjaśnione”. Uniwersalizacja zachodniej liberalnej demokracji postrzegał Fukuyama jako „ostatnią formę ludzkich rządów” (2).

W latach 90. liberał Fukuyama dał się poznać jako zagorzały neokonserwatysta, czyli członek amerykańskich jastrzębi militarystów. Był członkiem niesławnego obecnie think tanku Project for a New American Century, który otwarcie opowiadał się za globalną hegemonią Stanów Zjednoczonych. Publicznie poparł brutalne obalenie Saddama Husajna po ataku na wieże World Trade Center z 11 września, mimo że nie było dowodów na to, że iracki władca miał z tym coś wspólnego.

Później, po zniszczeniu Iraku i powieszeniu Saddama, Fukuyama publicznie zdystansował się od neokonserwatystów, wzywając między innymi do „demilitaryzacji” amerykańskiej „wojny z terroryzmem”. Jednak dzisiaj ten sam człowiek śpiewa w chórze popierających Ukrainę przeciw Rosji marzenie wszystkich neokonserwatystów – trwałe osłabienie Rosji – i jednocześnie nawołuje do dalszej militaryzacji, czyli przeciwko negocjacjom pokojowym do czasu osiągnięcia przez Ukrainę militarnego powodzenia.

Takie usytuowanie wyraźnie pokazuje sprzeczności w panującej ideologii.

Ponieważ Fukuyama poparł Joe Bidena – z powodu „rasizmu” Donalda Trumpa. Ale nie ma problemu z zabieganiem o względy ukraińskich neonazistów.

Fukuyama jest zatem doskonałym przykładem intelektualistów medialnych zachodniego reżimu, doskonale zorientowanych w „dwójmyśleniu” i „nowomowie” George’a Orwella „1984” (3).

Dywizja OUN i SS Galizien.

OUN powstała w Wiedniu w 1929 roku. Celem organizacji nacjonalistycznej była niepodległość Ukrainy. W tym samym roku OUN rozpoczęła zbrojną walkę z państwem polskim, które wówczas rządziło [obecną md] zachodnią Ukrainą. Otrzymała wsparcie od niemieckiej Reichswehry i Litwy. Dokonywano napadów na urzędników państwowych, podpaleń i rozbierania torów, co jesienią 1930 roku doprowadziło do masowych kontrataków militarnych ze strony państwa polskiego.

Wraz z napływem młodych Ukraińców OUN kontynuowała próby destabilizacji państwa polskiego i nasiliła działania partyzanckie w Polsce. Powstanie chłopskie w powiecie leskim zostało stłumione przez 4000 polskich żołnierzy i policjantów przy pomocy lotnictwa. OUN dokonywała zamachów na polskich polityków, m.in. ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego w 1934 r., ale także na Ukraińców chętnych do współpracy z Polską. W rezultacie presja państwa polskiego na Ukraińców uległa dalszemu zwiększeniu i zniszczeniu uległo ponad 90 cerkwi.

W międzyczasie OUN rozszerzyła swoje kontakty z niemiecką Reichswehrą i niemieckimi tajnymi służbami. Od 1938 roku OUN pod przewodnictwem nowego przewodniczącego Andrija Melnyka obrała kurs silnie zorientowany na nazistowskie Niemcy. OUN postrzegała nazistowską inwazję na Polskę jako początek wyzwolenia przez Niemców. Jednak na kongresie w Krakowie w 1940 r. podzielili się na „melnykistów” (OUN-M), w większości starszych emigrantów, i „banderowców” (OUN-B), w większości młodszych zwolenników lidera Stepana Bandery z doświadczeniem w walce podziemnej (4).

W 1940 roku Wehrmacht utworzył „Bataillon Nachtigall” i „Bataillon Roland” z członków OUN-B na okupowanych ziemiach polskich, które zostały rozmieszczone podczas inwazji na Ukrainie podczas kampanii rosyjskiej. Po wkroczeniu Wehrmachtu do Lwowa 30 czerwca 1941 r. część sił policyjnych przejęły milicje utworzone przez OUN-B.

Tam pogromów na żydowskich mieszkańcach miasta dokonywali głównie członkowie batalionu „Nachtigall”. Niemieccy żołnierze w dużej mierze trzymali się z dala od tych zamieszek. Ale Wehrmacht również nie przerwał publicznego polowania: rozkaz zabraniał użycia siły zbrojnej przeciwko ukraińskim milicjantom (5).

Leon W. Wells, Żyd, który przeżył pogromy lwowskie, pisze o banderowskiej OUN w swoim raporcie Ein Sohn Hiobs: „Żydzi bali się Banderowców nawet bardziej niż SS-manów, bo miejscowi Ukraińcy rozpoznawali Żyda znacznie łatwiej od Niemców” (6).

Jednostki niemieckie zostały entuzjastycznie przyjęte przez dużą część ludności, kiedy zaatakowały Związek Radziecki na zachodniej Ukrainie. Szczególny hołd otrzymał batalion „Nachtigall”, który był obchodzony jako „Batalion Stepana Bandery” i otrzymał nie tylko kwiaty, ale także klękanie i modlitwy.

Zabić Żydów i komunistów!” żądali zachodni Ukraińcy na tablicach ogłoszeniowych w dużym formacie i ścianach budynków. „Niech żyje Stepan Bandera, niech żyje Adolf Hitler!” skandowały ogromne tłumy zachodnich Ukraińców, gdy Niemcy wkraczali.

Bardzo niewielu zachodnich Ukraińców musiało być motywowanych przez nazistów, większość była antysemitami na długo przed przybyciem Niemców. Zachodni Ukraińcy entuzjastycznie uczestniczyli w wojnie z Żydami. Odpowiadało to rezolucji przyjętej przez „Drugi Wielki Zjazd Bandery-OUN” w Krakowie w kwietniu 1941 r., który określił Żydów jako „najbardziej niezawodny filar sowieckiego reżimu i prekursorów moskiewskiego imperializmu na Ukrainie” (7). .

Sam Stepan Bandera pracował dla niemieckich tajnych służb pod pseudonimem Konsul II, założył batalion czystki Nachtigall i był odpowiedzialny za wymordowanie setek tysięcy Żydów, Polaków i Rosjan. Na przykład we wschodniej Galicji ekscesy mordów we wczesnej fazie okupacji miały miejsce, zdaniem Saula Friedländera, „bez widocznego udziału Niemców”.

Oprócz OUN-B szalała też zachodnioukraińska „Dywizja SS Galizien”, rekrutująca dużą liczbę członków OUN-M, przez co społeczność żydowska w Galicji, czyli ponad 540 tys została praktycznie całkowicie eksterminowana . Według Klausa Kellmanna większość zachodnio-ukraińskich Żydów nie została uprowadzona ani deportowana, ale zamordowana w masowych strzelaninach na otwartym polu lub na własnym podwórku, często przez ludzi, których znali przez całe życie (8).

OUN chciała „czystej etnicznie” Ukrainy, bez Żydów, bez Polaków i bez Rosjan. Dla OUN masowe mordy na Żydach były ważnym krokiem w „oczyszczaniu” narodu. „Zamordujemy Żydów, udusimy Polaków, ale musimy zdobyć Ukrainę” – tak brzmiała popularna piosenka OUN (9).

O skali współpracy zachodniej Ukrainy świadczą masowe mordy Żydów w Kijowie. Podczas gigantycznej masakry nad osławionym wąwozem Babi Jar pod Kijowem wisiał ogromny transparent z napisem „Wypełniamy wolę narodu ukraińskiego” po ukraińsku. Przez dziesięć dni, począwszy od 29 września 1941 r., dwa bataliony ukraińskich policjantów, jednostka wojskowa OUN-B, Wehrmacht i niemiecka służba bezpieczeństwa rozstrzelały w niekończących się salwach 33 771 osób (9). Mówi się, że zabójstwo miało tak psychologiczny wpływ na żołnierzy Wehrmachtu, że stres ten został przedstawiony na konferencji w Wannsee jako argument za utworzeniem komór gazowych. Spośród 1500 katów około 1200 było Ukraińcami, a 300 Niemcami.

Później doszło do rozbieżności między hitlerowskimi okupantami a OUN – co do kwestii stworzenia własnego państwa na wzór ustaszy-Chorwacji, któremu sympatyzował Wehrmacht, ale który został kategorycznie odrzucony przez Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera. Niektórzy przywódcy OUN byli tymczasowo przetrzymywani w uprzywilejowanych warunkach. W przeciwieństwie do Dywizji SS Galizien, OUN i jej formacje wojskowe „Ukraińska Powstańcza Armia” (UPA) działały częściowo samodzielnie.

Mimo to ich walka nadal była skierowana przede wszystkim przeciwko armii sowieckiej oraz żydowskiej, polskiej i rosyjskiej ludności cywilnej. Nadal byli pomocnikami hitlerowskiego okupanta i jego polityki eksterminacji. Stepan Bandera, Andrij Melnyk i ich faszystowska i antysemicka OUN byli odpowiedzialni za zabójstwo setek tysięcy Żydów, Polaków i Rosjan. 84 000 zachodnich Ukraińców zgłosiło się do służby w SS, a kolejne 200 000 mordowało w organizacjach kolaborujących z OUN/UPA (10).

Do czerwca 1941 r. na terenach dzisiejszej Ukrainy mieszkało około 2,7 mln Żydów, z czego 1,6 mln zostało zabitych przez niemieckich okupantów i ich ukraińskich sojuszników.

Około 100 000 Żydów przeżyło „pod ziemią” w lasach i z partyzantami. Latem i jesienią 1941 r. opór Armii Czerwonej umożliwił ucieczkę w głąb Związku Sowieckiego ok. 900 tys. Żydów, głównie ze wschodniej Ukrainy. Jednak ukraińscy funkcjonariusze policji pomocniczej z oddziałów Wehrmachtu i OUN nadal rozstrzeliwali Żydów, którzy wiosną 1944 r. uciekli do lasów (11).

Reżim Majdanu i batalion Azow

Podczas gdy w Niemczech i Austrii każdy krytyk obecnej polityki imigracyjnej lub reżimu covidowego jest szybko zniesławiany jako „nazista”, a nawet krytyka Billa Gatesa (który nie jest pochodzenia żydowskiego) jest piętnowana jako antysemita, globalistyczny establishment przeocza kult Stepana Bandery, a nawet hojnie go pomijają gangi nazistowskich morderców na Ukrainie – co służy obecnym interesom USA, NATO i globalistów.

To ignorowanie wykorzystania prawdziwych nazistów do ich celów w imponujący sposób pokazuje, jak bardzo instrumentalne i priorytetowe dla rządów UE i mediów zachodniego reżimu jest naprawdę „antyfaszyzm” i odrzucenie antysemityzmu.

Na Ukrainie w latach 2013-14 wybrany rząd został obalony w wyniku gwałtownych protestów na kijowskim Majdanie. Najbardziej radykalnymi i decydującymi siłami były ugrupowania skrajnie prawicowe, a mianowicie skrajnie prawicowa partia Swoboda i bandyci z tzw. Prawego Sektora, obie siły w tradycji ukraińskich nazistowskich kolaborantów. Byli to prawdziwi naziści, zarówno w swojej ideologii, jak i brutalnej praktyce terroru. Mimo to siły te, które od miesięcy szkoliły się w lasach, były od lat sponsorowane przez USA, ale Zachód poparł zdominowany przez nazistów pucz na Majdanie. Niemniej zastępca sekretarza stanu USA Victoria Nuland i inni zachodni politycy zbratali się z nazistowskimi bandytami na Majdanie.

Kiedy w przeważającej mierze rosyjskojęzyczna ludność południowo-wschodniej Ukrainy wyszła na ulice przeciwko nacjonalistycznemu puczowi, to czołowe prawicowe grupy ekstremistyczne brutalnie przywróciły miasta takie jak Mariupol, Słowiańsk-Kramatorsk i Charków z powrotem pod kontrolę reżimu w Kijów.

A Prawy Sektor zmobilizował swoich faszystowskich zbirów do Odessy, wtargnął tam na wiec antymajdanowy 2 maja 2014 r. i ostatecznie podpalił dom związkowy, w którym schronili się antymajdanowi działacze; W domu spłonęły żywcem 42 osoby, inne, próbujące uciekać zostały zlinczowane przez ukraińskich faszystów. Jurij Odarchenko , nowo mianowany gubernator Chersoniu po masakrze, nazwał nawet Hitlera wyzwolicielem w przemówieniu publicznym. W zachodnich mediach wydarzenia były ukrywane lub trywializowane, ponieważ imperializm UE wspierał ukraińskich nacjonalistów przeciwko Rosji (12).

Po tym, jak zrobiły to już ugrupowania nacjonalistyczne, rządząca wówczas partia Swoboda we Lwowie wzięła udział w marszu w 2014 roku z okazji 71. rocznicy powstania Dywizji SS Galicja. W miastach Iwano-Frankiwsk i Tarnopol nazwano ulicę po podziale. Kibice zachodnio-ukraińskiego klubu piłkarskiego Karpaty Lwów użyli sztandaru z insygniami ukraińskiego SS. W mieście Czerwone na zachodniej Ukrainie odbyło się nabożeństwo żałobne za poległych żołnierzy dywizji SS, w którym uczestniczyli przedstawiciele regionalnej administracji państwowej, podczas którego statyści i weterani nosili mundury dywizyjne.

W wojnie domowej, która nastąpiła we wschodniej Ukrainie, faszystowskie gangi morderców z Prawego Sektora również odegrały ważną rolę w tzw. batalionach ochotniczych Azow, Ajdar i tak dalej. Na przykład Azow powstał pod dowództwem znanego neonazisty Andrija Biletskiego. Oświadczył, że misją Ukrainy jest „poprowadzenie białych ras świata w ostatniej krucjacie (…) przeciwko podludziom prowadzonym przez Semitów”.

Światopogląd Azowa opisuje Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Współpracy tego samego Uniwersytetu Stanforda, na którym ostatnio przebywał: „Azow i szerzej ukraińska skrajna prawica łączą klasyczne prawicowe motywy, w tym antysemityzm, etnocentryzm, homofobię i rasizmu, z bardziej populistycznymi ideami ekonomicznymi i apelami o większą rolę państwa w społeczeństwie”. Azowianie są zatem zaprzysięgłymi wrogami „kapitalistycznej liberalnej demokracji” Fukuyamy.

Azow chwyta symbolikę, której SS już używało, wielu ich bojowników ma wytatuowane swastyki i inne nazistowskie symbole. Ukraińskie wojsko i te nazistowskie bataliony, z których część otwarcie okazywała nazistowskie sympatie, były uzbrojone w broń z UE i USA oraz wyszkolone przez doradców polskich, brytyjskich, niemieckich i amerykańskich.

Jeśli zachodnie media głównego nurtu nie ukrywają całkowicie tych rzeczy, zwykle mówi się, że „w każdym społeczeństwie jest kilku nazistów i że te nazistowskie odniesienia w żaden sposób nie są w stanie zdobyć większości w społeczeństwie ukraińskim”, które wykazało słabe wyniki wyborów dla tych partii.

Chociaż może to nie być takie pewne w przypadku niektórych regionów zachodniej Ukrainy, to drugie z pewnością dotyczy całej Ukrainy – jeśli uwzględnisz rosyjskojęzyczną południowo-wschodnią Ukrainę. Zasadnicza różnica w stosunku do innych krajów polega jednak na tym, że reżim na Majdanie wspiera siły nazistowskie oraz finansuje i wyposaża ich formacje wojskowe. Wpływ jawnych nazistowskich następców na państwo i reżim jest znacznie większy niż ich odsetek w populacji.

Ogólnie reżim w Kijowie nie odnosi się pozytywnie do dywizji SS Galizien i nazizmu. Jego frontman ma nawet żydowskie pochodzenie, ponieważ zachodni mainstream zawsze ukrywał nazistowskie wpływy na Ukrainie. A naziści z Azow są ostatecznie pożytecznymi idiotami i mięsem armatnim dla NATO i globalistycznego ataku na Rosję. Ale to wcale nie poprawia sytuacji.

Jednostki Azowskie podlegają Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, więc ukraiński reżim otwarcie dowodzi jednostkami nazistowskimi.

Azow otrzymał nawet najpierw zajęcie, a potem obronę strategicznie ważnego miasta Mariupola. Za swoją brudną robotę przeciwko mieszkańcom Donbasu bojownicy Azow otrzymywali podwójną pensję zwykłego żołnierza.

Sam Wołodymyr Zełenski pozytywnie odniósł się do Azowa, m.in. podczas transmisji na żywo w greckim parlamencie w kwietniu 2022 r., przedstawiając tych ludzi jako bohaterów (13). A w lipcu 2023 dumnie i demonstracyjnie sprowadził dowódców Azowa z Turcji. Taki hołd podnosi prestiż tych nazistów w nacjonalistycznych częściach ukraińskiego społeczeństwa. A przede wszystkim Azow to tylko wierzchołek skrajnie prawicowej góry lodowej na Ukrainie, pod powierzchnią wody jest powszechny kult nazistowskiego kolaboranta Bandery.

W całej Ukrainie burzone są pomniki żołnierzy radzieckich, a w ich miejsce wznoszone są pomniki antysemickiego masowego mordercy Stepana Bandery. Jeszcze przed wybuchem wojny na zachodniej Ukrainie znajdowało się 40 ponad-gabarytowych pomników i sześć poświęconych mu muzeów. Bandera jest czczony jako święty narodowy przez reżim zamachu stanu na Majdanie, uhonorowany znaczkami pocztowymi, upamiętnieniami i świętami państwowymi. Jego imieniem nazwano setki ulic, w tym główną ulicę w Kijowie.

Urodziny Bandery hucznie obchodzono już w Radzie, ukraińskim parlamencie, w 2018 roku.

Andrij Melnyk, który był ambasadorem Ukrainy w Niemczech od stycznia 2015 do października 2022 i nie był spokrewniony z przywódcą OUN-M, natychmiast po objęciu urzędu złożył kwiaty na grobie Bandery w Monachium i poza tym wydawał się wielbicielem nazistowskiego kolaboranta i zaprzeczył swojej odpowiedzialność za masakry (14).

A Zełenskiego, wychowany w języku rosyjskim, który został wybrany na podstawie obietnicy rozwiązania pokojowego, a następnie pomógł w eskalacji wojny, która podobno doprowadziła do uzależnienia od kokainy i eksplozji jego majątku osobistego (15), proklamował w kwietniu 2019 r.: „Są niezaprzeczalni bohaterowie, Stepan Bandera jest bohaterem dla pewnej części Ukraińców i to jest normalna i fajna rzecz. Był jednym z tych, którzy bronili wolności Ukrainy” (16).

Część 2 dotyczy z jednej strony korzeni amerykańskich neokonserwatystów w środowisku lewicowych Żydów pochodzenia wschodnioeuropejskiego i ich przemianie we wpływowy ruch agitatorów na rzecz globalnej dominacji USA, z drugiej strony ocenie tego politycznego ruchu i jego motywy, zwłaszcza w odniesieniu do Ukrainy.

Eric Angerer

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Tekst ukazał się 26 lipca 2023 roku na stronie https://www.manova.news/artikel/eine-perverse-koalition

Źródła :

(1) Aleksandar Pavić: https://srbin.info/pocetna/aktuelno/sad-je-stvarno-kraj-istorije-fukujama-i-azovski-bataljon-na-istom-zadatku/
(2) Francis Fukuyama: Das Ende der Geschichte, München 1992.
(3) Aleksandar Pavić: https://srbin.info/pocetna/aktuelno/sad-je-stvarno-kraj-istorije-fukujama-i-azovski-bataljon-na-istom-zadatku/
(4) https://de.wikipedia.org/wiki/Organisation_Ukrainischer_Nationalisten
(5) Kai Struve: Deutsche Herrschaft, ukrainischer Nationalismus, antijüdische Gewalt. Der Sommer 1941 in der Westukraine. De Gruyter, Berlin 2015.
(6) Leon W. Wells: Ein Sohn Hiobs. Carl Hanser Verlag, München 1979.
(7) Manfred Breitenberger: https://www.fischundfleisch.com/manfred-breitenberger/warum-israel-keine-waffen-an-die-ukraine-liefert-80291
(8) Klaus Kellmann: Dimensionen der Mittäterschaft, Die europäische Kollaboration mit dem Dritten Reich. Böhlau Verlag, Wien 2019.
(9) Manfred Breitenberger: https://www.fischundfleisch.com/manfred-breitenberger/warum-israel-keine-waffen-an-die-ukraine-liefert-80291
(10) Eric Angerer: https://www.manova.news/artikel/der-deutsch-sowjetische-krieg
(11) Manfred Breitenberger: https://www.fischundfleisch.com/manfred-breitenberger/warum-israel-keine-waffen-an-die-ukraine-liefert-80291
(12) Eric Angerer: https://www.manova.news/artikel/die-ukrainische-vorgeschichte
(13) https://www.telepolis.de/features/Selenskyj-schleust-Rechtsextremisten-ins-griechische-Parlament-6666611.html?seite=all
(14) https://www.zdf.de/nachrichten/politik/melnyk-bandera-interview-botschafter-ukraine-100.html
(15) Siehe zur dubiosen Rolle von Selenskyj das sehenswerte Video von Scott Ritter: https://youtu.be/HLeBb6hPUC8 oder über https://www.scottritterextra.com/
(16) https://www.rbc.ua/rus/news/vladimir-zelenskiy-nam-vygodno-raspustit-1555546435.html

================================

mail:

Wygląda to na powtórkę z drugiej wojny światowej, gdy Stany Zjednoczone należały do koalicji antyhitlerowskiej, a amerykańskie banki finansowały Hitlera

Przypomina o tym Song Hongbing w książce Wojna o pieniądz

Prezent od Stalina i od Bidena

Prezent od Stalina i od Bidena

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    1 sierpnia 2023 prezent

Konferencja w Teheranie, jaka odbyła się na przełomie listopada i grudnia 1943 roku przesądziła o wschodniej granicy Polski, która miała przebiegać wzdłuż tzw. „linii Curzona”, a także – de facto – o zachodniej. Chodzi o to, że na tej konferencji postanowiono, iż Niemcy zostaną podzielone na strefy okupacyjne, a sowiecka strefa będzie przylegała do Polski, przez którą będą biegły do niej linie komunikacyjne. Żeby nie było wątpliwości co do intencji Naszych Sojuszników w stosunku do Sojusznika Naszych Sojuszników (taką formułę nasi statyści wymyślili po zerwaniu przez Stalina stosunków dyplomatycznych z rządem RP), ogłoszono tam również decyzję o zaprzestaniu pomocy dla Draży Michajłowicza w Jugosławii, a cała aliancka pomoc miała być przeznaczona dla Józefa Broz Tito, przywódcy tamtejsze partii komunistycznej. Mówiąc krótko, Nasi Sojusznicy, przechodząc do porządku nad rozmaitymi polskimi nadziejami, wynagrodzili Stalina nie tylko Polską, ale również innymi państwami Europy Środkowej.

Konferencja w Jałcie w lutym 1945 roku te wszystkie postanowienia potwierdziła, dodając do nich również decyzje co do składu przyszłego polskiego rządu. Jak przystało na szczerych i patentowanych demokratów, co to w „Karcie Atlantyckiej”, jako najważniejsze postanowienie uznali „prawo narodów do posiadania własnych rządów” i „własnego niepodległego państwa”, najwyraźniej Nasi Sojusznicy uznali, że dla mniej wartościowego narodu tubylczego tak będzie najlepiej. Toteż rząd w naszym bantustanie zaprojektował nam Józef Stalin, który początkowo nawet łaskawie zgodził się na opatrzenie go „demokratycznym” kwiatkiem do sowieckiego kożucha w osobie Stanisława Mikołajczyka. Stanisław Mikołajczyk długo się tym zaszczytem jednak nie nacieszył, bo w obawie przez aresztowaniem i znalezieniem się w dole z wapnem, „wybrał wolność”, uciekając na Zachód i w ten sposób nic już nie zakłócało „jedności moralno-politycznej narodu”, która przetrwała aż do sławnej transformacji ustrojowej w roku 1989.

W 1945 roku, już po pokonaniu Niemiec, odbyła się konferencja w Poczdamie, na której wschodnia granica Niemiec nie została ustalona, a decyzja w ten sprawie została odłożona do „traktatu pokojowego” z Niemcami. Sęk w tym, że w 1945 roku „Niemiec” nie było, bo Hitler już nie żył, rządu admirała Donitza nikt nie uznawał, więc nie było z kim podpisać traktatu. Z punktu widzenia Józefa Stalina, który na konferencji w Teheranie przekonał Naszych Sojuszników do zaakceptowania „linii Curzona”, taki rozwiązanie było idealne, bo posiadanie przez Polskę tzw. „Ziem Odzyskanych” zależało wyłącznie od jego woli, co skłaniało polskie władze do zaakceptowania okupacji sowieckiej. Dopiero 7 grudnia 1970 roku podpisany został w Warszawie układ, w którym Republika Federalna Niemiec uznała granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. Sęk w tym, że Republika Federalna Niemiec z Polską nie graniczyła, więc – po pierwsze – to uznanie miało przede wszystkim wymiar moralny, a po drugie – Republika Federalna Niemiec nie była „Niemcami” w rozumieniu postanowień Konferencji w Poczdamie, więc ten układ nie miał charakteru ani rangi traktatu pokojowego.

Zmiana nastąpiła dopiero na przełomie lat 80-tych i 90-tych, kiedy to mocarstwa „poczdamskie” wyraziły zgodę na „zjednoczenie Niemiec”, czyli na wchłonięcie przez Republikę Federalną Niemiec dawnej sowieckiej strefy okupacyjnej, czyli Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Pojawiła się zatem szansa na odtworzenie „Niemiec”, z którymi Polska mogłaby podpisać traktat pokojowy, który ostatecznie rozstrzygałby sprawę granicy polsko-niemieckiej. Kanclerz Helmut Kohl zaproponował tedy, by mocarstwa „poczdamskie”, które uczestniczyły w „Konferencji 2 plus 4” (dwa państwa niemieckie oraz cztery mocarstwa „poczdamskie:”: USA, Wielka Brytania, Związek Sowiecki i Francja), najpierw zgodziły się na zjednoczenie Niemiec, a potem zjednoczone Niemcy podpiszą z Polską stosowny traktat pokojowy. Ten pomysł szalenie Polskę zaniepokoił, bo kiedy Niemcy się już zjednoczą, to Polska nie miałaby żadnego narzędzia, by wymusić na nich zawarcie traktatu pokojowego. W interesie Niemiec bowiem niewątpliwie leżało przeciąganie jak najdłużej stanu tymczasowości w tej sprawie, natomiast interes Polski był odwrotny. Toteż Polska podjęła interwencję, m.in. u pani Margaret Thatcher. Była ona na szczęście przeciwna zjednoczeniu Niemiec i mówiła, że tak kocha Niemców, że życzyłaby im, by nie mieli zaledwie dwóch państw, ale niechby nawet dwadzieścia! Tedy uradzono, że Niemcy zgodzą się, iż Konferencja dwa plus cztery „ma charakter” traktatu pokojowego z Polską – bo jak nie, to żadnego zjednoczenia nie będzie. Kanclerz Kohl, któremu zależało, by przejść do historii jako zjednoczyciel Niemiec, z ciężkim zapewne sercem się na to zgodził i 14 listopada 1990 roku zjednoczone już Niemcy podpisały z Polską traktat graniczny. Nie jest to jednak traktat pokojowy, a tylko „graniczny”, co pozostaje w pewnej sprzeczności z ustaleniami Konferencji w Poczdamie, która ostateczne decyzje co do przynależności państwowej obszarów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej odkładała do traktatu pokojowego.

Przypominam o tym wszystkim ze względu na niedawną wypowiedź rosyjskiego prezydenta Putina, który przypomniał, że „Ziemie Odzyskane” Polska otrzymała w prezencie od Stalina. Wprawdzie popularne porzekadło mówi, że kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera, ale – po pierwsze – Stalin chyba w żadne piekło nie wierzył, a po drugie – warto przypomnieć pełną mądrości sentencję starożytnych Rzymian, że cuius est condere, eius est tolere, co się wykłada, że kto ustanowił, ten może znieść. Czy oznacza to również, że ten, kto podarował, może również odebrać? To nie jest już takie oczywiste – ale warto przypomnieć, jak to w latach 60-tych Nikita Chruszczow, którego pięknie ugoszczono we wschodnim Berlinie powiedział, że to właściwie wszystko jedno, czy ujście Odry ze Szczecinem jest w rękach polskich, czy niemieckich. Rzeczywiście – z punktu widzenie Kremla przebieg linii demarkacyjnych między poszczególnymi prowincjami sowieckiego imperium nie był znowu taki ważny. Z punktu widzenia polskiego wyglądało to inaczej, toteż Władysław Gomułka nakazał przeprowadzenie w Szczecinie wielkiej defilady wojskowej, po której już nikt do tej sprawy nie wracał. Ogromnie tedy jestem ciekaw, co polski minister spraw zagranicznych powiedział rosyjskiemu ambasadorowi, który w związku z wypowiedzią Putina został wezwany do MSZ. Myślę jednak, że cokolwiek by mu nie powiedział, to ambasador, a Putin już na pewno, się tym nie przejmie.

Przede wszystkim dlatego, że w Europie nie ma obecnie żadnego porządku politycznego. Porządek jałtański już nie obowiązuje, bo na jego miejsce, po 25 latach od rozpoczęcia prac nad jego ustanowieniem, podczas dwudniowego szczytu NATO w Lizbonie, 19 i 20 listopada 2010 roku, proklamowano strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. Był to właśnie „porządek lizboński”, który nastał na miejsce jałtańskiego. Najważniejszym postanowieniem było strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. Najtwardszym jądrem tego partnerstwa było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a kamieniem węgielnym tego partnerstwa, był podział Europy na strefę rosyjską i strefę niemiecką – prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Prawie – bo republiki bałtyckie, które pierwotnie były po wschodniej stronie kordonu, po ewakuacji imperium sowieckiego z Europy Środkowej i przyłączeniu ich do NATO, znalazły się po stronie zachodniej. I kiedy wydawało się, że klamka zapadła na 50, a może nawet na 100 lat, prezydent Obama wysadził ten porządek w powietrze, wykładając 5 mld dolarów na zorganizowanie na Ukrainie „majdanu”, którego celem była zmiana rządu tego państwa i wyłuskanie go z rosyjskiej strefy. Od tamtej pory w Europie wschodniej trwa przepychanka, która – jak się wydaje – powoli dobiega końca – jako, że żadna ze stron – ani USA ze swoimi wasalami, ani Rosja – nie uzyskały ostatecznego zwycięstwa.

W tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym zakończeniem awantury na Ukrainie będzie „zamrożenie konfliktu”. To jednak oznaczałoby, że Ukraina, wysłuchawszy zachęty rządu amerykańskiego, by pozwoliła się wkręcić w maszynkę do mięsa – utraci około 20 procent swego terytorium i to nie wiadomo, na jak długo, bo te tereny zostały urzędowo włączone do terytorium Federacji Rosyjskiej. Jeśli tedy Amerykanie nadal zechcą wykorzystywać Ukraińców w charakterze swego mięsa armatniego, to będą musieli pod adresem Ukrainy wykonać jakiś gest. A jaki? Pewne światło na tę sprawę rzucił pan prezydent Duda, deklarując 3 maja ub. roku zamiar przeforsowania „unii polsko-ukraińskiej”. Co to konkretnie miałoby oznaczać – tego nikt nie wie, bo pan prezydent, któremu widocznie ktoś starszy i mądrzejszy natarł uszu, zaraz swój pomysł zawetował. Nie wiadomo tedy, czy pod hasłem „unii” nie kryje się pomysł zrekompensowania Ukrainie utraconych na rzecz Rosji terytoriów kosztem części terytorium polskiego: województwa podkarpackiego i części małopolskiego oraz lubelskiego – bo cóż to za różnica, kto będzie tymi terenami administrował, kiedy proklamuje się „unię”? Ale na tym może się nie skończyć, bo – o czym była mowa na szczycie NATO w Wilnie – USA będą chciały skaptować przynajmniej niektóre państwa europejskie do udziału w ostatecznym rozwiązaniu kwestii chińskiej. Mam na myśli przede wszystkim Niemcy, które być może nie powiedziałyby: nie – ale nie za darmo. Na przykład poprosiłyby o zgodę na dokończenie procesu zjednoczenia – to znaczy – na odtworzenie granicy wschodniej sprzed I wojny światowej – o czym przebąkiwała całkiem niedawno przedstawicielka niemieckiej AfD. Ponieważ stosunki niemiecko-polskie są obecnie co najmniej tak samo złe, jak stosunki polsko-rosyjskie, to w sytuacji europejskiego zawirowania można spodziewać się wszystkiego. Również i tego, że USA wykorzystałyby tę okazję do ustanowienia na reszcie terytorium, jakie pozostanie po Polsce – Judeopolonii – realizując w ten sposób swoją ustawę nr 447.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Kibice Śląska Wrocław walczą o prawdę: “Ukraińcy mordowali dzieci na Wołyniu”, “80 lat haniebnego milczenia za nami. Wołyń ’43”. “Przemilczane ludobójstwo, bo ofiary były Polakami”.

Kibice Śląska Wrocław walczą o prawdę: “Ukraińcy mordowali dzieci na Wołyniu”, “80 lat haniebnego milczenia za nami. Wołyń ’43”. “Przemilczane ludobójstwo, bo ofiary były Polakami”.

[ Winter pisze: „Skandal na meczu ekstraklasy. Kibice rozwiesili antyukraińskie transparenty” md]

Wg.: Błażej Winter skandal-na-meczu-ekstraklasy-kibice-żądają-prawdy)

—————————-

“Ukraińcy mordowali dzieci na Wołyniu”, “80 lat haniebnego milczenia za nami. Wołyń ’43” – takie i jeszcze ostrzejsze transparenty pojawiły się na trybunach podczas meczu Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin. To nie pierwszy raz, kiedy wrocławscy kibice wznoszą antyukraińskie hasła.

==================

Kibice Śląska Wrocław znów o sobie przypomnieli. W marcu tego roku Komisja Ligi ukarała klub grzywną w wysokości 15 tys. zł za to, że pod koniec lutego podczas meczu z Lechem Poznań kibice z Wrocławia wywiesili transparent z napisem: “To nie nasza wojna”. Wcześniej w październiku zeszłego roku na trybunach stadionu Tarczyński Arena pojawiło się hasło: “Stop ukrainizacji Polski”. Teraz kibice z Wrocławia poszli o kilka kroków dalej. Wywiesili cały szereg “antyukraińskich” transparentów, w tym jeden ogromny, nawiązujący do zbrodni na Wołyniu.

——————————————————

Narodowy Lublin

@narodowylublin

Śląsk Wrocław dzisiaj bez ogródek.

“UKRAIŃCY MORDOWALI DZIECI NA WOŁYNIU”

“STOP UKRAINIZACJI POLSKI”

“JEBAĆ BANDEROWCÓW”

“JEBAĆ UPA”

Zdjęcie

·

2 944 Polubienia

Trwanie w pro-ukraińskim stuporze nie daje się usprawiedliwić

Trwanie w pro-ukraińskim stuporze nie daje się usprawiedliwić

Ukraina nie stała się państwem przyjaznym. Problem z ukraińskimi bandytami

Ukraina nie stała się państwem przyjaznym. Mamy do czynienia z dużą ukraińską armią, wytrenowaną na wojnie, która w momencie, gdy zajdzie pokój będzie wracała do domów, rozczarowana, bo żadne obietnice wobec żołnierzy nie zostaną spełnione… sfrustrowana, agresywna. Jak sobie z tym poradzimy z syndromem ogromnej armii ukraińskiej, która będzie rozpuszczona do domów.
Jak sobie poradzi nasza policja (…) z wytrenowanymi bandytami z Ukrainy. Mówmy o tym wreszcie głośno, bo nadszedł czas.

Witold Gadowski i Łukasz Warzecha byli gośćmi programu Łukasza Karpiela “Prawy prosty. Plus”. Obydwaj publicyści poruszyli wątki, które z premedytacją są cenzurowane w mediach głównego nurtu. Prezentujemy krótkie streszczenie w formie wybranych cytatów oraz polecamy zapis filmowy całej rozmowy.

Zełensky jest marionetką – postacią totalnie wykreowaną

„Zełensky jest postacią totalnie wykreowaną. Nie jest samodzielną figurą, jest postacią od A do Z wykreowaną czyli od serialu „ Sługa narodu” poprzez odrywanie roli bohaterskiego prezydenta Ukrainy. Nawet najsłynniejsze zdanie: ‘nie potrzeba mi taksówki, potrzeba mi amunicji’ jest zdaniem napisanym przez CIA. Potem został wystylizowany na żołnierza. To co robi pan Zełensky jest przygotowywane przez całą grupę oligarchów ukraińskich, którzy mają interes w tym, aby rabunkowo traktować polska gospodarkę i polskie państwo”. – powiedział na wstępie Witold Gadowski.

Naszym postępowaniem dotychczas tuczyliśmy ukraińską oligarchię. Ustami oligarchów jest pan Zełensky, który sam ma na koncie okrągłą sumkę.

Łukasz Warzecha zaczął od kwestii „ukraińskiego rolnictwa”

Istnieje ok. 300 firm, takich holdingów słupów, które są w gruncie rzeczy ogniwami, ogniskami korupcji w państwie ukraińskim.

W tym kontekście Warzecha zwrócił uwagę na polskie postacie życia publicznego, które reprezentują interesy ukraińskie w Polsce. Wymienił dwa nazwiska: Pawła Kowala i Cezarego Kazimierczaka, który stwierdził, że Polska “powinna przestać blokować ukraiński import”.

W dalszej części rozmowy redaktor Warzecha zaznaczył, że problem dotyczy nie tylko zboża, ale także owoców.

Trwanie w proukraińskim stuporze nie daje się usprawiedliwić

Według Warzechy nastąpiło przesuniecie środka ciężkości polityki ukraińskiej z Polski na Niemcy. Niestety, w polityce polskiej nie nastąpiła refleksja strategiczna. Polscy politycy stoją jak słupy soli. [A może to „słupy” – w potocznym sensie? md]

Witold Gadowski zwracając uwagę na poważne zagrożenia związane z pobytem Ukraińców w Polsce, zauważył, że mają oni więcej praw niż obywatele polscy.

“Polacy są zdenerwowani, Polacy są zawiedzeni, Polacy są rozczarowani, a goście zachowują się jak gospodarze. I co więcej nie będzie możliwości ich stąd wyrzucić, jak się skończy wojna, bo oni będą chcieli tutaj urządzać się po swojemu. „Po swojemu” nie możemy im pozwolić…

Ukraina nie stała się państwem przyjaznym. Mamy do czynienia z dużą ukraińską armią, wytrenowaną na wojnie, która w momencie, gdy zajdzie pokój będzie wracała do domów, rozczarowana, bo żadne obietnice wobec żołnierzy nie zostaną spełnione… sfrustrowana, agresywna. Jak sobie z tym poradzimy z syndromem ogromnej armii ukraińskiej, która będzie rozpuszczona do domów.

Jak sobie poradzi nasza policja (…) z wytrenowanymi bandytami z Ukrainy. Mówmy o tym wreszcie głośno, bo nadszedł czas”.

Opisując postawę polityków Gadowski stwierdził: “Dziś mamy elitę (polityczną), którą kreuje ambasada amerykańska ambasada. Zamiast dbać o interesy państwa polskiego dbaliśmy o interesy wyimaginowanej Ukrainy”.

„Nie ma takiego państwa jak Ukraina ze snów pana Dudy”

Gadowski i Warzecha zwrócili również uwagę na wzrost przestępczości z udziałem Ukraińców i Gruzinów, których do Polski wpuścił PiS.

Duda jest tchórzem niewrażliwym na polskie losy – określił w kontekście Wołynia postawę Andrzeja Dudy, Witold Gadowski

Oceniając postępowanie Dudy redaktor Warzecha powiedział: Nie wiem jakie znaleźć słowa, aby nie narazić się na ściganie z kodeksu karnego z artykułu dotyczącego znieważenie głowy państwa.

Polski gangster „Broda” jest wysokim dowódcą legionu na Ukrainie i [nie-]odpowiada za liczne nadużycia.

Polski gangster „Broda” jest wysokim dowódcą legionu na Ukrainie i odpowiada za liczne nadużycia. Szokujące ustalenia „The Kyiv Independent”

18.08.2022 polski-gangster-jest-wysokim-dowodca-na-ukrainie-i-odpowiada-za-liczne-naduzycia

Szokujące ustalenia dziennika „The Kyiv Independent”. Według ukraińskich dziennikarzy Piotr „Broda” Kapuściński, który miał być związany niegdyś z mafią pruszkowską, obecnie używający nazwiska Sasza Kuczyński, jest wysokim dowódcą międzynarodowego legionu na Ukrainie i ma odpowiadać za liczne nadużycia, a niektóre jego rozkazy żołnierze określają mianem „misji samobójczych”.

Wstrząsające ustalenia „The Kyiv Independent”

Ukraiński dziennik „The Kyiv Independent” opisuje szokującą historię żołnierzy z Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy, którzy twierdzą, że zgłaszają nadużycia swoich dowódców ukraińskim organom ścigania już od dawna. Ich pisemne zeznania trafiły nawet do parlamentu i na biurko prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Z tekstu wynika jednak, że żołnierze nie widzieli reakcji ze strony władz, dlatego w ostateczności zwrócili się do dziennikarzy.

Zdaniem dziennikarzy kierownictwo skrzydła Międzynarodowego Legionu walczącego na Ukrainie ma być zamieszane w różne naruszenia, w tym nadużycia, kradzieże i wysyłanie nieprzygotowanych żołnierzy na nieprzemyślane, a nawet samobójcze misje. 

„Jednym z dowódców jednostki i częstym przedmiotem skarg żołnierzy jest rzekomy były członek organizacji przestępczej z Polski, poszukiwany w kraju za oszustwa. W jednostce Legionu zajmuje się koordynacją operacji wojskowych i logistyką. Żołnierze oskarżają go o nadużywanie władzy poprzez nakazywanie żołnierzom plądrowania sklepów, grożenie podwładnym bronią oraz molestowanie seksualne legionowych lekarek” – informuje „The Kyiv Independent”. 

W publikacji poinformowano, że „działania Saszy Kuczyńskiego wyróżniają się rozległością domniemanych przewinień”. 

„Oprócz wysyłania żołnierzy na misje samobójcze, legioniści twierdzą, że Kuczyński zmuszał ich do pomocy w plądrowaniu sklepów. Żołnierze powiedzieli «Kyiv Independent», że jest on również ciężkim pijakiem, który nadużywa swoich podwładnych. (…) Inny żołnierz, amerykański Żyd, powiedział, że żydowscy żołnierze doświadczyli antysemityzmu ze strony Kuczyńskiego. (…) Kuczyński domagał się udziału w sprzęcie i wyposażeniu, które żołnierze kupowali dla swoich bliskich rówieśników z legionu. Gdy żołnierz odmówił ich wydania, Kuczyński wymierzył w niego pistolet (…). Według innego amerykańskiego legionisty Kuczyński molestował również lekarki w ich jednostce, używając wobec nich seksualnie sugestywnego języka. (…) medyczki skarżyły się, ale nikt nic z tym nie zrobił. Zagraniczna lekarka, którą znał, a która była molestowana przez Kuczyńskiego, nie jest już w Legii i od tego czasu opuściła Ukrainę” – podaje dziennik. Co jeszcze bardziej szokujące, do dziś Kuczyński pozostaje na swoim stanowisku dowódcy w Legii, mimo skarg podwładnych i mimo tego, że zgodnie z ukraińskim prawem nie może jako obcokrajowiec pełnić kierowniczych funkcji w armii. 

W rozmowie z „The Kyiv Independent” Kuczyński odmówił rzeczowego komentarza nt. powyższych zarzutów.

– Odniesienie się do tych pytań należy do prokuratury wojskowej. Bez komentarza. Jestem zajęty – powiedział Kuczyński.

Bellingcat: Sasza Kuczyński to Piotr „Broda” Kapuściński

Dalej dziennik informuje, że Sasza Kuczyński to nie jest prawdziwe nazwisko mężczyzny. Jego prawdziwa tożsamość to rzekomo Piotr „Broda” Kapuściński, były członek organizacji przestępczej z Polski – słynnej mafii pruszkowskiej – który uciekł na Ukrainę po kilkukrotnym wejściu w konflikt z prawem w Polsce.

„Nasi koledzy z grupy dziennikarstwa śledczego Bellingcat przeprowadzili porównanie zdjęć Saszy Kuczyńskiego, dostarczonych przez żołnierzy, ze zdjęciami Piotra Kapuścińskiego z polskich mediów. Wyniki potwierdzają wniosek, że zdjęcia przedstawiają tę samą osobę” – podaje „Kyiv Independent” i dodaje, że w Polsce Kapuściński jest poszukiwany za oszustwa i grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Uciekł z Polski w 2014 roku, a dwa lata później pojawił się ponownie na Ukrainie. W październiku 2016 roku na Ukrainie prowadzono przeciwko niemu śledztwo w sprawie rozboju i napaści seksualnej, ale postawiono mu tylko zarzut rozboju. W listopadzie 2016 roku został zatrzymany i spędził ponad rok za kratkami. 

Warszawa poprosiła Kijów o ekstradycję Kapuścińskiego w 2017 roku, ale władze ukraińskie powiedziały, że najpierw same go osądzą.

Po wybuchu wojny na Ukrainie wstąpił do wojska, a sądy zawiesiły jego sprawę. Według dziennikarzy „The Kyiv Independent” „kryminalna przeszłość nie przeszkodziła Kapuścińskiemu w dostaniu się do legionu i uzyskaniu tam kierowniczej funkcji”. Zgodnie z ukraińskimi przepisami skazańcy lub osoby, wobec których toczy się postępowanie karne, mogą służyć w wojsku. W legionie Kapuściński nazywa siebie pułkownikiem, chociaż jako cudzoziemiec nie może zajmować stanowisk kierowniczych w wojsku.

W Polsce Piotr „Broda” Kapuściński jest poszukiwany listem gończym. Szuka go jednostka policji z Łodzi, a jego dane znajdują się w ogólnodostępnej bazie poszukiwani.policja.pl.

Deputowany „Sługa ludu” na wakacjach na Malediwach, wysoki oficer kupuje sobie dom w Hiszpanii za cztery miliony euro.. Pomagajmy dalej!!

Deputowany „Sługa ludu” na wakacjach na Malediwach, wysoki oficer kupuje sobie dom w Hiszpanii za cztery miliony euro.. Pomagajmy dalej!!

na-malediwach-a-wysoki-oficer-kupuje-dom-w-hiszpanii-za-cztery-miliony-euro

Wołodymyr Zełenski potępił „zdradę” posła przyłapanego niedawno na spędzaniu wakacji w luksusowym hotelu na Malediwach. Okazuje się, że kiedy jedni są na froncie, innym wojna w niczym nie przeszkadza, a nawet jest okazją do korupcji. Niedawno aresztowano także pułkownika, który kupił sobie dom w Hiszpanii za 4 miliony euro.

Takie sytuacje mocno denerwują zwykłych Ukraińców, którzy muszą ponosić pewien wysiłek wojenny, a nawet walczyć na froncie. Dom deputowanego Jurija Aristowa został przeszukany po ujawnieniu jego pobytu w pięciogwiazdkowym hotelu na wyspie na Oceanie Indyjskim, co miało zapewne złagodzić „gniew ludu”..

Jurij Aristow to 48-letni deputowany prezydenckiej partii „Sługa ludu”. Ukraińska Służba Bezpieczeństwa (SBU) i Państwowe Biuro Śledcze (DBR) „przeprowadziły rewizje w domu posła, który odpoczywał na Malediwach pod pretekstem podróży służbowej ”- poinformowała SBU w komunikacie prasowym. DBR z kolei ​​bada „legalność” wyjazdu Jurija Aristowa.

Po tych doniesieniach prasowych David Arakhamia, przewodniczący grupy prezydenckiej w parlamencie, powiedział, że wzywa do „natychmiastowego zawieszenia” deputowanego w jego grupie parlamentarnej.

Marszałek ukraińskiego parlamentu Rousłan Stefańczuk ujawnił, że otrzymał rezygnację od Jurija Aristowa z funkcji wiceprzewodniczącego komisji parlamentarnej ds. bezpieczeństwa narodowego, obrony i wywiadu. Głos zabrał też sam prezydent Zełenski, który powiedział, że wybór „wysp i kurortów w czasie wojny” to „zdrada interesów państwa” i mówił o „wściekłości”.

To nie jedyny taki przypadek. Na Ukrainie powtarzają się oskarżenia o rozmaite formy korupcji, a ukraiński pułkownik został nawet aresztowany w Kijowie. Pełnił funkcję komisarza armii na obwód odeski i odpowiadał za mobilizację ukraińskich żołnierzy. To niezła pokusa przyjmowania łapówek np. za odroczenie służby. Pułkownik jest podejrzany o korupcję i defraudacje. Ze swojej oficerskiej pensji kupił sobie nawet dom w Hiszpanii za… cztery miliony euro. To jedna z wielu spraw korupcyjnych prowadzonych na Ukrainie.

=========================

mail:
Przecież sam Wołodymyr Zełenski dał przykład.  Jego nieruchomości rozrzucone są po całym świecie, a majątek liczy się w setkach milionów dolarów.

=======================

Ba… Co wolno wojewodzie..

Ideolodzy Imperium i Putin [oraz ich propagandyści] o Polsce i jej przywódcach. Groźne. Groźby. Musimy to znać.

Ideolodzy Imperium i Putin [oraz ich propagandyści] o Polsce i jej przywódcach. Groźne. Groźby. Musimy to znać.

Kreml ostrzegł Zełenskiego. Ukraina zostanie uderzona od tyłu

tsargrad.tv-reml-predupredil-zelenskogo-ukrainu-zhdjot-udar-s-tyla

25 lipca 2023

Na posiedzeniu rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, Kreml powiedział właściwie bezpośrednim tekstem, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo umiędzynarodowienia konfliktu ukraińskiego. Stany Zjednoczone zamierzają wpędzić w zasadzkę Polskę i Litwę. A to, jak wszyscy doskonale rozumieją, oznacza bezpośrednie zaangażowanie Sojuszu Północnoatlantyckiego w działania wojenne. Stawka rośnie.

Kreml ostrzega: widzimy wszystko

Według Siergieja Naryszkina, szefa Służby Wywiadu Zagranicznego, Zachód stopniowo zdaje sobie sprawę, że porażka Ukrainy jest tylko kwestią czasu. Dlatego opracowywany jest “plan B”. Polega on na ustanowieniu polskiej kontroli nad terytoriami zachodniej Ukrainy wraz z rozmieszczeniem tam kontyngentu zbrojnego.

Taki krok jako jeden z wariantów planuje się sformalizować jako „wypełnienie zobowiązań sojuszniczych” w ramach polsko-litewsko-ukraińskiej inicjatywy bezpieczeństwa – tzw. Trójkąta Lubelskiego.

Widzimy, że w związku z tym planowane jest znaczne zwiększenie liczebności litewsko-polsko-ukraińskiej brygady, która działa pod auspicjami tego tzw. trójkąta lubelskiego. Wydaje nam się, że powinniśmy bacznie obserwować polskie kierownictwo” – powiedział Naryszkin.

Komentując oświadczenie szefa SVR, Władimir Putin podkreślił, że sprawa nie dotyczy najemników, ale “regularnej, zorganizowanej i wyposażonej jednostki wojskowej, która jest planowana do wykorzystania w operacjach na terytorium Ukrainy”:

W tym chodzi o rzekome „zapewnienie bezpieczeństwa współczesnej Zachodniej Ukrainy”, a w rzeczywistości, nazywając rzeczy po imieniu, o późniejszą okupację tych terytoriów.

Przecież perspektywa jest oczywista – jeśli polskie oddziały wejdą np. do Lwowa czy na inne tereny Ukrainy, to już tam pozostaną. I pozostaną tam na zawsze.

Oczywiście Kreml wiedział o tym od dawna. Dlaczego teraz publicznie się o tym mówi i podkreśla, poświęcając temu tematowi całe posiedzenie Rady Bezpieczeństwa?

Prawdopodobnie publicznie daje się Polakom do zrozumienia: jeśli wsadzicie nos w nie swoje sprawy, reakcja rosyjskiej armii będzie natychmiastowa.

Polska w pogoni za “Kresami”

Realizm zagrożenia jest oczywisty. Państwo polskie wcześniej kontrolowało te ziemie. W latach 1921-1939, w międzywojennej epoce “wersalskiej”, Zachodnia Ukraina była częścią II Rzeczypospolitej. Ostra polonizacja, presja na rdzenną ludność, próby przymusowego zaszczepienia polskiej tożsamości – tego wszystkiego doświadczyli zachodni Ukraińcy w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Trudno przecenić wartość Lwowa i innych miast regionu dla Polaków. Przez wieki kwitła tu polska kultura miejska, a Ukraińcy pełnili rolę robotników. Zemsta za 1939 rok to skryte marzenie Rzeczypospolitej.

Przez cały okres powojenny temat “wschodnich kresów” w polskim społeczeństwie był objęty niewypowiedzianym zakazem. Polacy [rządy. md] starali się unikać tego tematu, zauważył w komentarzu do Carogrodu szef ruchu “Związek Rosjan” Aleksiej Koczetkow, który żył i pracował przez wiele lat w Polsce.

Wszystko zmieniło się wraz ze zniknięciem PRL. Tendencje rewanżystowskie zaczęły się odradzać i nasilać na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku.

Najpierw pojawiły się organizacje kulturalne, które po prostu zbierały informacje historyczne o zabytkach i przodkach, którzy mieszkali na wschodnich rubieżqach.

Następnie pojawiło się stowarzyszenie Polaków, które domagało się zwrotu mienia (ruchomego i nieruchomego) na terytorium Zachodniej Ukrainy.

Od 2000 roku coraz głośniej mówi się o polskości Lwowa, Stanisławowa (Iwano-Frankowska), Tarnopola (Tarnopola). Zaczęto publikować dużo literatury o bezprawnym rzekomym wywłaszczeniu tych ziem przez Stalina. Konflikt interesów z Ukrainą zaczął być widoczny dość wyraźnie. W społeczeństwie polskim zaczęła narastać idea powrotu na te tereny. Tyle tylko, że nie bardzo było wiadomo, jak dokładnie zrealizować to w praktyce. Oczywiście nie byliby w stanie tego zrobić z pozycji siły. Ale wraz z początkiem SWO wielu Polakom wydawało się, że nadszedł nasz czas – mówi ekspert.

Pomysł utworzenia polsko-litewsko-ukraińskiego korpusu pojawił się na długo przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej. Rok 2014 można nazwać rokiem przełomowym. Wcześniej wśród polskich elit dominowała idea ekonomicznego przejęcia Ukrainy, a scenariusz zbrojny był uważany za mało prawdopodobny. Obecnie Korpus Polsko-Litewsko-Ukraiński faktycznie istnieje. Służą w nim etniczni Polacy, ukraińscy Polacy i osoby z Ukrainy, które otrzymały polskie paszporty.

Ta jednostka wojskowa była początkowo przygotowywana do wprowadzenia pod przykrywką „sił pokojowych”, ale w rzeczywistości zajmowała wschodnie terytoria. Zadaniem jednostki nie jest walka z Rosją lub Białorusią, ale wejście na zachodnią Ukrainę, – powiedział Kochetkov.

Ukraińska elita poddaje kraj

Powstaje naturalne pytanie: jak obecny reżim w Kijowie pozwoli na utratę “ukraińskiego Piemontu”, centrum banderowskiej państwowości? Odpowiedź leży na powierzchni: to, co mówią kuratorzy, zrobi Zełenski.

Ukraińska elita jest skorumpowana i pozbawiona zasad, gotowa oddać wszystko, nawet całe regiony, byle tylko nie chodziło o stosunki z Rosją.

Władimir Putin był jednoznaczny, przytaczając trafną analogię historyczną:

Oni przehandlują wszystko – ludzi i ziemię. Podobnie jak ich ideologiczni poprzednicy – Petlurowcy, którzy w 1920 roku zawarli z Polską tzw. tajne konwencje, na mocy których oddali Polsce ziemie Galicji i zachodniego Wołynia w zamian za wsparcie militarne. Nawet dzisiaj tacy zdrajcy są gotowi “otworzyć bramy” dla zagranicznych panów i ponownie sprzedać Ukrainę.

Dopóki formalnie istnieje państwo ukraińskie wspierane przez Zachód, plany aneksji obwodów lwowskiego, iwanofrankowskiego, tarnopolskiego i wołyńskiego są nadal iluzoryczne, uważa Kochetkov. Ale jeśli Ukraina zacznie się rozpadać, plany te staną się całkiem realne.

Na przykład, front załamuje się, AFU zaczyna się wycofywać, a my, wręcz przeciwnie, zaczynamy posuwać się w głąb terytorium Ukrainy

Tutaj swoją rolę odegra wspomniany korpus.

Co więcej, Warszawa ma ideologiczne uzasadnienie dla własnej interwencji. Przedstawią to wszystko jako akcję humanitarną, jako pomoc i obronę. Ale dla samych Polaków będzie to oznaczać powrót do granic z 1939 roku” – powiedział szef Związku Rosjan.

W samym społeczeństwie zachodniej Ukrainy perspektywa polskiej inwazji jest traktowana bardzo trzeźwo. Od czasu do czasu lwowska prasa publikuje materiały, w których omawia się potencjalną możliwość wkroczenia wojsk polskich do Galicji. W związku z tym okresowo pojawiają się pomysły odrodzenia Królestwa Galicji i Lodomerii jako antidotum na polską ekspansję. Myślą o tym publicyści zachodnioukraińskich radykałów.

Warszawa ma zresztą własne powody, by upominać się o utracone terytoria. Obecna granica polsko-ukraińska jest wynikiem porozumień z 1945 roku między Stalinem a polskim lewicowym przywództwem, które według obecnych władz Warszawy było “prokomunistyczne” i “marionetkowe”. Reżim Stalina został uznany za “totalitarny” i zrównany z reżimem Hitlera decyzją Rady Europy z 2009 roku. W związku z tym Warszawa może kwestionować wszystkie traktaty i umowy dotyczące Związku Radzieckiego z czasów Stalina.

Czy Duda chce kolejnego rozbioru Polski?

Tylko polskie pany nie biorą pod uwagę, że odwoływanie się do historii to broń obosieczna. A wysuwając roszczenia do Ukrainy czy Białorusi, można natknąć się na kontrroszczenia.

Nie, nie mówimy nawet o Królestwie Polskim. Możemy zwrócić się do dokumentów z okresu sowieckiego, który jest nam bliższy. W końcu to Stalin dał Polsce etnicznie rosyjskie (białoruskie i ukraińskie) ziemie Podlasia, Rusi Chełmskiej, a w rzeczywistości dał Polsce ogromne niemieckie terytoria w dzisiejszej zachodniej części Rzeczypospolitej Polskiej.

Teraz możemy całkiem szczerze powiedzieć: Polska jest pokracznym bękartem polityki Stalina. [nawiązuje do: „Pokraczny bękart traktatu wersalskiego” – zdanie Wiaczesława Mołotowa. md]

Stalin sam stworzył tego potwora, przyłączając do niego terytoria niemieckie, białoruskie i ukraińskie, ogromnie go wzmacniając. Gdańsk, Szczecin, Wrocław – to wszystko były bardzo rozwinięte miasta. I to był prezent towarzysza Stalina dla polskiego proletariatu. Sowiecka władza stworzyła etnicznie monolityczną Polskę. Jeśli Polacy zdecydowali się na konflikt z nami, całkowicie zniweczmy konsekwencje 1939 roku – argumentuje Aleksiej Koczetkow.

Znaczna część Polski jest swoistym pomnikiem wielkiej czystki etnicznej. W drugiej połowie lat 40. przymusowo wysiedlono stąd kilka milionów Niemców, zastępując ich ludnością polską z głębi kraju, z Niemiec i z ZSRR.

Oficjalne kręgi w Warszawie postrzegają to jako sprawiedliwą odpłatę dla narodu niemieckiego za zbrodnie nazizmu, ale “zapominają”, za czyją zgodą przeprowadzono deportację. To tutaj naród musi zdecydować o swoim stosunku do reżimu sowieckiego: albo jest to “okupacja” – w takim przypadku należy zrewidować cały korpus umów międzynarodowych, albo nie jest to okupacja – w takim przypadku retoryka rusofobiczna musi zostać zmniejszona o rząd wielkości.

A jeśli próbują nas przestraszyć, mówiąc, że okupujecie również Prusy Wschodnie, to nie warto. Rosja nie dostała tych ziem dzięki umowom z Polakami, to łup wojenny uzyskany w wyniku zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.

Ale oddanie 2/3 Prus Wschodnich Polakom to nasza sprawa, to nasz dar. Jeśli Polacy będą chcieli walczyć z Rosją, rezultatem będą nie tylko katastrofalne straty w ludziach, ale także radykalna rewizja granic, – ostrzega ekspert.

Nie można jednak mówić o odpowiedzialności polskiej klasy rządzącej. Dlatego należy myśleć o krokach odwetowych. Ekspert podkreśla, że Moskwa ma prawo wysuwać wobec Warszawy roszczenia terytorialne dotyczące wschodnich regionów o strategicznym znaczeniu. Dobrze byłoby przynajmniej przypomnieć o Korytarzu Suwalskim.

To niewielki odcinek, przez który można zbudować lądowy szlak do obwodu kaliningradzkiego. To zaledwie 69 kilometrów od sprzymierzonego z nami obwodu grodzieńskiego na Białorusi do najdalej na zachód wysuniętego podmiotu rosyjskiego.

I co z tego?

Rzeczpospolita Obojga Narodów przez całą swoją historię nadeptywała na te same grabie. Cywilizacyjny wybór dokonany kiedyś przez polskich przywódców skazał kraj na wieczną konfrontację z Rosją.

I zawsze kończy się tak samo – totalną klęską i rozbiorem terytorialnym. Niestety, taka jest natura polskich przywódców, którzy prowadzą swój naród w przepaść.

Polskie władze, snując swoje rewanżystowskie plany, również nie mówią prawdy swojemu narodowi.

A prawda jest taka, że Zachód najwyraźniej nie ma wystarczającej ilości ukraińskiego “mięsa armatniego”, to za mało. Dlatego planują wykorzystać nowy ludzki materiał zużywalny – samych Polaków, Litwinów i dalej w dół listy, każdego, kogo nie należy żałować.

Powiem jedno – to bardzo niebezpieczna gra, a autorzy takich planów powinni pomyśleć o konsekwencjach” – podsumował Władimir Putin.