Pajace, Azow, Żydzi, Korpus Narodowy, wojna dez-informacyjna, Kołomojski, C14.

Jak prezydent Ukrainy Zełenski zawarł pokój z neonazistowskimi grupami.

2 kwietnia 2022 https://ripsonar.wordpress.com/2022/04/02/jak-zydowski-prezydent-ukrainy-zelenski-zawarl-pokoj-z-neonazistowskimi-grupami-paramilitarnymi-na-frontach-wojny-z-rosja/#more-17580

[Nie wiem, czy wszystko tu przedstawione to prawda. Sam blog – np. relacje o „kosmitach” – wątpliwy. Ale w dobie wojny dez-informacyjnej – uznałem za konieczne opublikowanie. Filmiki – w oryginale. Nie chcę obciążać mego serwera, który i taki ledwo zipie pod atakami… MDakowski]

=========================

Podczas gdy zachodnie media wykorzystują żydowskie dziedzictwo Wołodymyra Zełenskiego, by odeprzeć oskarżenia o wpływy nazistowskie na Ukrainie, prezydent oddał się siłom neonazistowskim i teraz polega na nich jako na siłach frontowych.

W październiku 2019 r. gdy wojna na wschodzie Ukrainy przeciągała się, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski udał się do Zołote, miasta położonego mocno w „szarej strefie” Donbasu, gdzie zginęło ponad 14 000 osób, głównie po stronie prorosyjskiej.

Tam prezydent natknął się na zatwardziałych weteranów skrajnie prawicowych [to głupawa definicja, jak i wzięte od rewolucjonistów – morderców francuskich pojęcie „prawica”, czy „lewica” md] oddziałów paramilitarnych, które toczyły walkę z separatystami zaledwie kilka kilometrów dalej.

Wybrany na platformie deeskalacji działań wojennych z Rosją, Zełenski był zdeterminowany do egzekwowania tzw. Formuły Steinmeiera, opracowanej przez ówczesnego niemieckiego ministra spraw zagranicznych Waltera Steinmeiera, która wzywała do wyborów w rosyjskojęzycznych regionach Doniecka i Ługańska.

W konfrontacji twarzą w twarz z bojownikami neonazistowskiego batalionu Azow, którzy rozpoczęli kampanię sabotowania inicjatywy pokojowej pod nazwą „Nie dla kapitulacji”, Zełenski natknął się na mur oporu.

Po zdecydowanym odrzuceniu apeli o wycofanie się z linii frontu Zełenski załamał się przed kamerą. „Jestem prezydentem tego kraju. Mam 41 lat. Nie jestem frajerem. Przyszedłem do was i mówię: usuńcie broń” – błagał bojowników Zełenski.

Gdy wideo z burzliwej konfrontacji rozprzestrzeniło się w ukraińskich mediach społecznościowych, Zełenski stał się celem gniewnej reakcji .

Andrij Biletsky, dumny faszystowski przywódca batalionu Azow, który kiedyś obiecał „poprowadzić białe rasy świata w ostatecznej krucjacie… przeciwko dowodzonemu przez Semitów Untermenschen”, obiecał sprowadzić tysiące bojowników do Zołote, jeśli Zełenski będzie naciskał dalej. Tymczasem parlamentarzysta z partii byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki otwarcie fantazjował o tym, że granat rozerwał Zełenskiego na kawałki.

Chociaż Zełenski osiągnął niewielkie wycofanie się, neonazistowskie paramilitarne eskalowały swoją kampanię „bez kapitulacji”. W ciągu kilku miesięcy walki w Zołocie znów się zaogniły, rozpoczynając nowy cykl naruszeń porozumienia mińskiego .

W tym momencie Azov został formalnie włączony do ukraińskiego wojska, a jego uliczne skrzydło straży, znane jako Korpus Narodowy, zostało rozmieszczone w całym kraju pod nadzorem ukraińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i razem z Policją Narodową . W grudniu 2021 r. Zełenski wręczył nagrodę „Bohatera Ukrainy” przywódcy faszystowskiego Prawego Sektora podczas ceremonii w parlamencie Ukrainy.

Zbliżał się konflikt z Rosją na pełną skalę, a dystans między Zełenskim a paramilitarnymi ekstremistami szybko się zmniejszał.

24 lutego, kiedy rosyjski prezydent Władimir Putin wysłał wojska na terytorium Ukrainy z określoną misją „demilitaryzacji i denazyfikacji” tego kraju, amerykańskie media rozpoczęły własną misję: zaprzeczyć władzy neonazistowskich oddziałów paramilitarnych nad wojskiem kraju i sfera polityczna. Jak nalegało finansowane przez rząd amerykańskie Narodowe Radio Publiczne , „język Putina [o denazyfikacji] jest obraźliwy i nie jest zgodny z faktami”.

W dążeniu do odwrócenia się od wpływów nazizmu we współczesnej Ukrainie, amerykańskie media znalazły swoje najskuteczniejsze narzędzie PR w postaci Zełenskiego, byłej gwiazdy telewizji i komika z żydowskiego pochodzenia. Jest to rola, którą z chęcią przyjął aktor, który stał się politykiem.

Ale jak zobaczymy, Zełenski nie tylko oddał ziemię neonazistom pośród siebie, ale powierzył im rolę na pierwszej linii frontu w wojnie swojego kraju przeciwko siłom prorosyjskim i rosyjskim.

Żydowskość prezydenta jako narzędzie PR mediów zachodnich 

Na kilka godzin przed przemówieniem prezydenta Putina z 24 lutego ogłaszającym denazyfikację jako cel rosyjskich operacji, ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski „zapytał, w jaki sposób ludzie, którzy stracili osiem milionów swoich obywateli w walce z nazistami, mogą wspierać nazizm”, według BBC .

Wychowany w niereligijnej rodzinie żydowskiej w Związku Radzieckim w latach 80. Zełenski w przeszłości bagatelizował swoje dziedzictwo. „Fakt, że jestem Żydem, ledwie stanowi 20 na mojej długiej liście błędów” – żartował podczas wywiadu w 2019 r ., w którym odmówił wchodzenia w szczegóły dotyczące jego pochodzenia religijnego.

Dziś, gdy wojska rosyjskie atakują miasta takie jak Mariupol, który faktycznie znajduje się pod kontrolą batalionu Azow, Zełenski nie wstydzi się już nadawać swojej żydowskości. „Jak mogłem być nazistą?” zastanawiał się głośno podczas publicznego przemówienia. Dla amerykańskich mediów zaangażowanych w totalną wojnę informacyjną przeciwko Rosji żydowskie pochodzenie prezydenta stało się podstawowym narzędziem public relations.

Kilka przykładów rozmieszczenia Zełenskiego przez amerykańskie media jako tarczy przeciwko zarzutom szalejącego nazizmu na Ukrainie znajduje się poniżej (zobacz wideo powyżej):

  • PBS NewsHour odnotował komentarze Putina na temat denazyfikacji z kwalifikatorem: „mimo że prezydent Wołodymyr Zełenski jest Żydem, a jego stryjeczni wujkowie zginęli w Holokauście”.
  • W Fox & Friends były oficer CIA Dan Hoffman oświadczył, że „szczytem hipokryzji jest wzywanie narodu ukraińskiego do denazowania – w końcu ich prezydent jest Żydem”.
  • W MSNBC demokratyczny senator z Wirginii Mark Warner powiedział, że „terminologia Putina jest skandaliczna i wstrętna, jak to jest – „denazify” tam, gdzie, szczerze mówiąc, masz żydowskiego prezydenta w osobie pana Zełenskiego. Ten facet [Putin] jest na własnym rodzaju osobistego dżihadu, aby przywrócić większą Rosję”.
  • Republikańska senator Marsha Blackburn powiedziała w Fox Business, że „jest pod wrażeniem prezydenta Zełenskiego i jego postawy. I żeby Putin poszedł tam i powiedział „zamierzamy denazować”, a Zełenski jest Żydem”.
  • W wywiadzie dla Wolfa Blitzera z CNN gen. John Allen potępił użycie przez Putina terminu „de-nazify”, podczas gdy dziennikarz i były lobbysta Izraela potrząsali głową z obrzydzeniem. W osobnym wywiadzie dla Blitzera, tak zwany „ukraiński demaskator” i urodzony na Ukrainie Alexander Vindman narzekali, że twierdzenie jest „patentownie absurdalne, naprawdę nie ma żadnej zasługi… wskazałeś, że Wołodymyr Zełenski jest Żydem… społeczność żydowska [jest] objął. To jest centralne miejsce w kraju i nie ma nic w tej nazistowskiej narracji, tej faszystowskiej narracji. Jest sfabrykowany jako pretekst”.

Za spinem korporacyjnych mediów kryją się złożone i coraz bliższe relacje administracji Zełenskiego z siłami neonazistowskimi, którym państwo ukraińskie powierzyło kluczowe stanowiska wojskowe i polityczne, oraz władza, jaką cieszą się ci otwarci faszyści od czasu zainstalowania przez Waszyngton reżimu sprzymierzonego z Zachodem poprzez zamach stanu w 2014 roku.

W rzeczywistości główny sponsor finansowy Zełenskiego, ukraiński żydowski oligarcha Igor Kołomojski, był kluczowym dobroczyńcą neonazistowskiego batalionu Azow i innych ekstremistycznych milicji.

Batalion Azowski maszeruje z inspirowanymi nazistami flagami Wolfsangel w Mariupolu, sierpień 2020 r.

Wspierani przez czołowego finansistę Zełenskiego, neonazistowscy bojownicy wywołują falę zastraszania

Włączony do Ukraińskiej Gwardii Narodowej Batalion Azowski jest uważany za najbardziej ideologicznie gorliwą i zmotywowaną militarnie jednostkę walczącą z prorosyjskimi separatystami we wschodnim Donbasie.

Z inspirowanymi nazistami insygniami Wolfsangel na mundurach bojowników, którzy zostali sfotografowani z nazistowskimi symbolami SS na hełmach, Azov „jest znany z powiązania z ideologią neonazistowską… [i] uważa się, że brał udział w szkoleniach i radykalizacji Amerykańskie organizacje białej supremacji”, zgodnie z aktem oskarżenia FBI skierowanym do kilku amerykańskich białych nacjonalistów, którzy przyjechali do Kijowa, by trenować z Azowem.

Igor Kołomojski, ukraiński baron energetyczny pochodzenia żydowskiego, był głównym sponsorem Azowa od czasu jego powstania w 2014 roku. Dofinansował także prywatne milicje, takie jak bataliony Dnipro i Aidar, i rozmieścił je jako osobisty oddział bandytów, aby chronić swoją interesy finansowe.

W 2019 r. Kołomojski wyłonił się jako główny zwolennik kandydatury Zełenskiego na prezydenta. Chociaż Zełenski uczynił z walki z korupcją sztandarową kwestię w swojej kampanii, „Pandora Papers” ujawniły , że on i członkowie jego wewnętrznego kręgu przechowują duże płatności od Kołomojskiego w mrocznej sieci zagranicznych kont.

Prezydent Zełenski (C) spotyka się z miliarderem oligarchą i wspólnikiem biznesowym Ihorem Kołomojskim 10 września 2019 r.

Kiedy Zełenski objął urząd w maju 2019 r., Batalion Azowski utrzymał de facto kontrolę nad strategicznym południowo-wschodnim miastem portowym Mariupolem i okolicznymi wioskami. Jak zauważyła Otwarta Demokracja : „Azow z pewnością ustanowił polityczną kontrolę nad ulicami Mariupola. Aby utrzymać tę kontrolę, muszą reagować gwałtownie, nawet jeśli nie oficjalnie, na każde wydarzenie publiczne, które wystarczająco odbiega od ich programu politycznego”.

Ataki Azowa w Mariupolu obejmowały między innymi ataki na „feministki i liberałów” maszerujących w Międzynarodowy Dzień Kobiet.

W marcu 2019 r. członkowie Korpusu Narodowego Batalionu Azowskiego zaatakowali dom Wiktora Medwedczuka, czołowego działacza opozycji na Ukrainie, oskarżając go o zdradę stanu za przyjazne stosunki z Władimirem Putinem, ojcem chrzestnym córki Medwedczuka.

Administracja Zełenskiego eskalowała atak na Medwedczuka, zamykając kilka kontrolowanych przez niego mediów w lutym 2021 r. za otwartą aprobatą Departamentu Stanu USA, a trzy miesiące później skazując lidera opozycji za zdradę . Zełenski uzasadniał swoje działania tym, że musiał „walczyć z niebezpieczeństwem rosyjskiej agresji na arenie informacyjnej”.

Następnie, w sierpniu 2020 r., Korpus Narodowy Azowa otworzył ogień do autobusu z członkami partii Medwedczuka Patriots for Life, raniąc kilku pokrytymi gumą stalowymi kulami.

Zełenskiemu nie udało się powstrzymać neonazistów, skończył z nimi współpracę

Po nieudanej próbie zdemobilizowania neonazistowskich bojowników w mieście Zołote w październiku 2019 r. Zełenski wezwał bojowników do stołu, mówiąc dziennikarzom: „Wczoraj spotkałem się z weteranami. Wszyscy tam byli – Korpus Narodowy, Azow i wszyscy inni”.

Kilka miejsc dalej od żydowskiego prezydenta był Yehven Karas, przywódca neonazistowskiego gangu C14.

Zełenski spotyka się z „weteranami”, w tym z Jehvenem Karasem (z prawej) i Dmytro Szatrowskim, dowódcą batalionu Azowskiego (na dole po lewej).

Podczas Majdanu „Rewolucji Godności”, która obaliła wybranego prezydenta Ukrainy w 2014 roku, aktywiści C14 przejęli kijowski ratusz i otynkowali jego ściany neonazistowskimi insygniami, zanim schronili się w kanadyjskiej ambasadzie .

Jako byłe skrzydło młodzieżowe ultranacjonalistycznej partii Svoboda, C14 wydaje się czerpać swoją nazwę od niesławnych 14 słów amerykańskiego przywódcy neonazistów Davida Lane’a: ​​„Musimy zabezpieczyć istnienie naszego narodu i przyszłość dla białych dzieci”.

Oferując dokonanie spektakularnych aktów przemocy w imieniu każdego, kto jest gotów zapłacić, chuligani nawiązali przytulne relacje z różnymi organami rządzącymi i potężnymi elitami w całej Ukrainie .

W raporcie Reutersa z marca 2018 r . stwierdzono, że „C14 i władze miasta Kijowa podpisały niedawno porozumienie umożliwiające C14 ustanowienie „straży miejskiej” do patrolowania ulic”, skutecznie dając im sankcję państwa na przeprowadzanie pogromów.

Jak donosił The Grayzone , C14 we współpracy z kijowską policją przeprowadził nalot w celu „wyczyszczenia” Romów z dworca kolejowego w Kijowie .

Ta działalność została nie tylko usankcjonowana przez rząd miasta Kijowa, ale sam rząd USA nie widział z tym problemu, goszcząc Bondara w oficjalnej instytucji rządowej USA w Kijowie, gdzie chwalił się pogromami. C14 przez cały 2018 r. nadal otrzymywał fundusze państwowe na „edukację narodowo-patriotyczną”.

Karas twierdził , że ukraińskie służby bezpieczeństwa „przekażą” informacje o wiecach proseparatystycznych „nie tylko nam, ale także Azowowi, Prawemu Sektorowi i tak dalej”.

„Ogólnie rzecz biorąc, pracują dla nas deputowani wszystkich frakcji, Gwardii Narodowej, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Możesz tak żartować – powiedział Karas.

Przez cały 2019 r. Zełenski i jego administracja pogłębili swoje więzi z elementami ultranacjonalistycznymi w całej Ukrainie.

Ówczesny premier Oleksiy Honcharuk na scenie na koncercie neonazistowskim „Weterani Silni”

Po udziale premiera w koncercie neonazistów Zełenski uhonorował lidera Prawego Sektora

Zaledwie kilka dni po spotkaniu Zełenskiego z Karasem i innymi neonazistowskimi przywódcami w listopadzie 2019 r. na scenie na neonazistowskim koncercie zorganizowanym przez postać C14 wystąpił Ołeksij Honczaruk – ówczesny premier i wiceszef gabinetu Zełenskiego – na neonazistowskim koncercie zorganizowanym przez postać C14 i oskarżony o mordercę Andrija Medwedkę .

Minister ds. Weteranów Zełenskiego nie tylko wzięła udział w koncercie, na którym wystąpiło kilka antysemickich zespołów metalowych, ale także promowała koncert na Facebooku.

Również w 2019 roku Zełenski bronił ukraińskiego piłkarza Romana Zolzulyi przed hiszpańskimi kibicami, którzy szydzili z niego jako „nazistę”. Zolzulya pozował obok zdjęć nazistowskiego kolaboranta Stepana Bandery z czasów II wojny światowej i otwarcie wspierał Batalion Azowski. Zełenski odpowiedział na kontrowersje, ogłaszając, że cała Ukraina poparła Zolzulyę, opisując go jako „nie tylko fajnego piłkarza, ale prawdziwego patriotę”.

W listopadzie 2021 r. jeden z najwybitniejszych ultranacjonalistycznych ukraińskich milicjantów Dmytro Jarosz ogłosił , że został mianowany doradcą Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Ukrainy. Yarosh jest zdeklarowanym zwolennikiem nazistowskiego kolaboranta Bandery, który kierował Prawym Sektorem w latach 2013-2015, przysięgając , że poprowadzi „derusyfikację” Ukrainy.

Dmytro Yarosh pozuje z dowódcą sił zbrojnych Ukrainy

Miesiąc później, gdy zbliżała się wojna z Rosją, Zełenski przyznał dowódcy Prawego Sektora Dmytro Kotsubajło odznaczenie „Bohater Ukrainy”. Znany jako „Da Vinci”, Kosyubaylo trzyma w swojej pierwszej bazie wilka i lubi żartować odwiedzającym reporterom, że jego bojownicy „karmią go kośćmi rosyjskojęzycznych dzieci”.

Zełenski wręcza dowódcy Prawego Sektora Dmytro Kotsubajło nagrodę „Bohatera Ukrainy”

Ukraiński wspierany przez państwo neonazistowski przywódca afiszuje się z wpływami w przededniu wojny z Rosją 

5 lutego 2022 r., zaledwie kilka dni przed wybuchem wojny na pełną skalę z Rosją, Jewhen Karas z neonazistowskiego C14 wygłosił w Kijowie straszne przemówienie publiczne, którego celem było podkreślenie wpływu, jaki jego organizacja i inne jej podmioty cieszyły się na politykę ukraińską.

„LGBT i zagraniczne ambasady mówią, że na Majdanie nie było wielu nazistów, może około 10 procent prawdziwych ideologicznych” – zauważył Karas. „Gdyby nie te osiem procent [neonazistów], skuteczność [przewrotu na Majdanie] spadłaby o 90 procent”.

Głosił, że Majdan „Rewolucja Godności” z 2014 roku byłaby „paradą gejów”, gdyby nie instrumentalna rola neonazistów.

Karas kontynuował opinię, że Zachód uzbroił ukraińskich ultranacjonalistów, ponieważ „zabijanie sprawia nam przyjemność”. Fantazjował też o bałkanizacji Rosji, deklarując, że należy ją podzielić na „pięć różnych” krajów.

Jewhen Karas wygłasza nazistowski salut.

„Jeśli zginiemy… zginiemy w świętej wojnie”

Kiedy 24 lutego siły rosyjskie wkroczyły na Ukrainę, okrążając ukraińskie wojsko na wschodzie i zmierzając w kierunku Kijowa, prezydent Zełenski ogłosił narodową mobilizację, która obejmowała uwolnienie przestępców z więzienia, w tym oskarżonych morderców poszukiwanych w Rosji. Pobłogosławił także dystrybucję broni wśród przeciętnych obywateli i ich szkolenie przez zaprawione w bojach oddziały paramilitarne, takie jak Batalion Azowski.

W związku z toczącymi się walkami Narodowy Korpus Azowa zgromadził setki zwykłych cywilów, w tym babć i dzieci, do trenowania na placach i magazynach od Charkowa przez Kijów do Lwowa.

27 lutego na oficjalnym koncie Gwardii Narodowej Ukrainy na Twitterze pojawił się film, na którym „Bojownicy Azowa” smarują swoje kule słoniną, aby upokorzyć rosyjskich bojowników muzułmańskich z Czeczenii.

Dzień później Korpus Narodowy Batalionu Azowskiego ogłosił , że policja Obwodowa Batalionu Azowskiego zacznie wykorzystywać miejski budynek Obwodowej Administracji Państwowej jako kwaterę główną obrony. Nagranie opublikowane następnego dnia w Telegramie pokazuje, że budynek okupowany przez Azowa został trafiony przez rosyjskie naloty.

Oprócz zezwolenia na uwolnienie zatwardziałych przestępców do przyłączenia się do walki z Rosją, Zełenski nakazał wszystkim mężczyznom w wieku bojowym pozostać w kraju. Bojownicy Azowa przystąpili do egzekwowania tej polityki, brutalizując ludność cywilną próbującą uciec przed walkami wokół Mariupola.

Według greckiego mieszkańca Mariupola, z którym niedawno rozmawiała grecka stacja informacyjna: „Kiedy próbujesz odejść, ryzykujesz wpadnięciem na patrol ukraińskich faszystów, Batalion Azowski”, powiedział, dodając „zabiliby mnie i są odpowiedzialni za wszystko.”

Nagranie opublikowane online wydaje się pokazywać umundurowanych członków faszystowskiej ukraińskiej milicji w Mariupolu, którzy brutalnie wyciągają uciekających mieszkańców ze swoich pojazdów na muszce.

Inne wideo nagrane w punktach kontrolnych wokół Mariupola przedstawiało bojowników Azowa strzelających i zabijających cywilów próbujących uciec.

1 marca Zełenski zastąpił regionalnego administratora Odessy Maksymem Marczenko, byłym dowódcą skrajnie prawicowego batalionu Ajdar, oskarżanego o szereg zbrodni wojennych w Donbasie.

W międzyczasie, gdy ogromny konwój rosyjskich pojazdów opancerzonych uderzył w Kijów, Yehven Karas z neonazistowskiego C14 umieścił na YouTube  wideo z wnętrza pojazdu prawdopodobnie przewożącego myśliwce.

„Jeśli zginiemy, to cholernie wspaniale, bo to oznacza, że ​​zginęliśmy w świętej wojnie” – wykrzyknął Karas. „Jeśli przeżyjemy, będzie jeszcze lepiej! Dlatego nie widzę w tym wad, tylko zalety!”

ZA: How Ukraine’s Jewish president Zelensky made peace with neo-Nazi paramilitaries on front lines of war with Russia, [The GrayZone], autorzy: ALEXANDER RUBINSTEIN AND MAX BLUMENTHAL z dn. 4.03.2022

Rubel gazowy.

Rubel gazowy. Nowa światowa waluta rezerwowa – Pepe Escobar

Rosyjski rubel ma się obecnie dobrze, odzyskał wartość sprzed sankcji i ma szansę stać się jedną z głównych walut wymiany towarowej.

https://www.bibula.com/?p=132787

=====================

Saddam, Kaddafi, Iran, Wenezuela – wszyscy oni próbowali, ale im się to nie udało. Rosja, to jednak zupełnie inny poziom. Piękno tego geopolityczno-ekonomicznego jujitsu, zastosowanego przez Moskwę polega na jego niezwykłej prostocie.

Co było do przewidzenia, dekret prezydenta Rosji Władimira Putina o nowych warunkach płatności za produkty energetyczne, został źle zrozumiany przez Zachód. Rząd rosyjski nie żąda bezpośredniej zapłaty za gaz w rublach. Moskwa chce, aby zapłata była dokonywana w wybranej walucie w rosyjskim Gazprombanku, a nie na koncie Gazpromu w jakiejkolwiek instytucji bankowej w zachodnich stolicach.

To kwintesencja wyrafinowania w stylu, „mniej znaczy więcej”. Gazprombank będzie sprzedawał walutę obcą – dolary lub euro – zdeponowaną przez klientów na moskiewskiej giełdzie i przekazywał ją na różne rachunki w rublach w ramach Gazprombanku.

W praktyce oznacza to, że waluta obca powinna być wysyłana bezpośrednio do Rosji, a nie gromadzona w zagranicznym banku, gdzie łatwo może stać się zakładnikiem lub zostać zamrożona.

Wszystkie te transakcje powinny być odtąd przekazywane pod jurysdykcję rosyjską – co eliminuje ryzyko przerwania lub całkowitego zablokowania płatności.

Nic więc dziwnego, że ubezwłasnowolniony aparat Unii Europejskiej (UE) – aktywnie zaangażowany w niszczenie własnych gospodarek narodowych w imię interesów Waszyngtonu – nie jest intelektualnie zdolny do zrozumienia złożonej kwestii wymiany euro na ruble.

Gazprom ułatwił zrozumienie sytuacji w piątek, wysyłając oficjalne zawiadomienia do swoich partnerów na Zachodzie i w Japonii.

Putin osobiście został zmuszony do pisemnego wyjaśnienia kanclerzowi Niemiec Olafowi Scholzowi, jak to wszystko działa.

To bardzo proste. Klienci otwierają konto w Gazprombanku w Rosji. Płatności dokonywane są w walucie obcej – dolarach lub euro – przeliczane na ruble zgodnie z aktualnym kursem wymiany i przekazywane na różne konta Gazpromu.

To 100 procentowa gwarancja, że Gazprom otrzyma zapłatę.

Stanowi to wyraźny kontrast wobec tego, do czego Stany Zjednoczone zmuszały Europejczyków: płacenia za rosyjski gaz na konta Gazpromu w Europie, które następnie byłyby natychmiast zamrażane. Konta te zostałyby odblokowane dopiero po zakończeniu operacji „Z”, czyli rosyjskich operacji wojskowych na Ukrainie.

Amerykanie chcą, by wojna trwała w nieskończoność, by Moskwa „ugrzęzła”, jakby to był Afganistan w latach 80. Surowo zabronili więc ukraińskiemu komikowi, na tle zielonego ekranu – na pewno nie w Kijowie – zaakceptowania jakiegokolwiek zawieszenia broni czy porozumienia pokojowego.

Konta Gazpromu w Europie byłyby więc nadal zamrożone.

Gdy Scholz wciąż próbował ogarnąć to, co oczywiste, jego ekonomiczne pachołki wpadły w szał, przedstawiając pomysł nacjonalizacji spółek zależnych Gazpromu – Gazprom Germania i Wingas – na wypadek, gdyby Rosja postanowiła wstrzymać przesyły gazu.

To oczywiście niedorzeczność. Wygląda na to, jakby funkcjonariusze w Berlinie wierzyli, że spółki zależne Gazpromu produkują gaz ziemny w swoich centralnie ogrzewanych biurach w całych Niemczech.

Nowy mechanizm „rubel za gaz” w żaden sposób nie narusza istniejących kontraktów. Jednak, jak ostrzegł Putin, istniejące kontrakty mogą rzeczywiście zostać wstrzymane: „Jeśli takie [rublowe] płatności nie zostaną dokonane, uznamy to za niewykonanie zobowiązań przez nabywców ze wszystkimi tego konsekwencjami”.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stanowczo stwierdził, że w obecnych, tragicznych okolicznościach mechanizm ten nie zostanie cofnięty. Nie oznacza to jednak, że przepływ gazu zostanie natychmiast odcięty. Płatności w rublach od „państw wrogich”, czyli głównie USA, Kanady, Japonii i UE – będą oczekiwane w drugiej połowie kwietnia i na początku maja.

Dla przytłaczającej większości krajów Globalnego Południa sytuacja jest krystalicznie czysta. Oligarchia atlantycka odmawia zakupu rosyjskiego gazu niezbędnego dla funkcjonowania mieszkańców Europy, jednocześnie sprowadzając na nich toksyczną inflację.

Co jeszcze kryje się za rublem gazowym?

Mechanizm „gaz za ruble” – nazwijmy go Rubel gazowy – to tylko pierwszy konkretny element budowy alternatywnego systemu finansowo-monetarnego, powiązany z wieloma innymi mechanizmami: wymianą rubel – rupia, saudyjskim petrojunem, irańsko-rosyjskim mechanizmem obejścia SWIFT oraz najważniejszym z nich – projektem kompleksowego systemu finansowo-monetarnego, opracowanym przez Chińsko-Eurazjatycką Unię Gospodarczą (EAEU), której pierwszy projekt zostanie przedstawiony w najbliższych dniach.

Wszystko to jest bezpośrednio związane z nagłym pojawieniem się rubla, jako nowej waluty rezerwowej, opartej na zasobach naturalnych.

Po przewidywalnej, początkowej fazie wyparcia, UE – a właściwie Niemcy – muszą stawić czoła rzeczywistości. Unia Europejska jest uzależniona od stałych dostaw rosyjskiego gazu (40 procent) i ropy (25 procent). Histeria związana z sankcjami wywołała już pierwsze  konsekwencje.

Gaz ziemny zaspokaja 50 procent zapotrzebowania niemieckiego przemysłu chemicznego i farmaceutycznego. Nie ma realnego substytutu, czy to z Algierii, Norwegii, Kataru czy Turkmenistanu.

Niemcy są potęgą przemysłową UE. Tylko rosyjski gaz jest w stanie zapewnić niemieckiej – i europejskiej – bazie przemysłowej nieprzerwane funkcjonowanie, i to po bardzo przystępnych cenach w przypadku kontraktów długoterminowych.

Zakłócenie tego układu prowadzi do przerażających turbulencji w całej UE i poza nią.

Nieoceniony Andrzej Martjanow podsumował to w ten sposób: „Tylko dwie rzeczy określają świat: realna gospodarka i siła militarna, która jest pochodną tej pierwszej. Wszystko inne to pochodne, ale nie można żyć z pochodnych”.

Amerykańskie kasyno turbo-kapitalistyczne wierzy we własną pochodną czyli „narrację”, która nie ma nic wspólnego z realną gospodarką. UE zostanie w końcu zmuszona przez rzeczywistość do przejścia od wyparcia do akceptacji. Jednocześnie Globalne Południe będzie szybko przystosowywać się do nowego paradygmatu: Wielki Reset z Davos został zdruzgotany przez Reset Rosyjski.

Pepe Escobar Tłum. Sławomir Soja

Żródło: The Saker (April 02, 2022) – „‘Rublegas:’ the world’s new resource-based reserve currency”

Wesprzyj naszą działalność

USA kontrolują 336 laboratoriów biologicznych w 30 krajach.

Chiński MSZ: Dowody Rosji w sprawie amerykańskich laboratoriów na Ukrainie powinna zbadać ONZ

https://www.bibula.com/?p=132843#

—————-

Podczas piątkowej konferencji prasowej, rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Zhao Liijan, odpowiedział na pytanie dotyczące laboratoriów biologicznych na Ukrainie, wskazujące, że działania te naruszają zakaz broni biologicznej (BWC), i że coraz więcej dowodów wskazuje na to, że USA prowadziły na Ukrainie badania do celów wojskowych z wykorzystaniem biologii syntetycznej.

„Z zadowoleniem przyjmujemy uczciwą, obiektywną i profesjonalną ocenę przez społeczność międzynarodową dokumentów ujawnionych przez stronę rosyjską w ramach BWC i Organizacji Narodów Zjednoczonych, podczas której zostaną również uwzględnione i rozważone wyjaśnienia USA. Dzięki takiemu procesowi społeczność międzynarodowa będzie mogła wydać sprawiedliwy osąd na temat przestrzegania przez USA konwencji. Mamy nadzieję, że USA udzielą konstruktywnych odpowiedzi, aby przywrócić zaufanie społeczności międzynarodowej do przestrzegania przez nich konwencji.” – odpowiedział Zhao Lijian.

„Zwróciłem uwagę na odpowiednie raporty oraz na fakt, że USA nie udzieliły jeszcze żadnej konstruktywnej odpowiedzi na zarzuty Rosji.” – stanowczo powiedział Lijian.

„Chcę podkreślić” – dodał Lijian – „że Stany Zjednoczone miały skłonność do wytykania innych palcami. Bez solidnych dowodów oskarżały inne kraje o nieprzestrzeganie konwencji i żądały od nich zgody na weryfikację, wykorzystując to jako pretekst do nakładania nielegalnych jednostronnych sankcji, a nawet prowadzenia wojen z pominięciem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jednak jeśli chodzi o przestrzeganie konwencji przez Stany Zjednoczone, to próbowały wprowadzić zamęt, co jest niedopuszczalne. Kwestia, czy dany kraj przestrzega BWC, czy nie, ma znaczenie dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, a zatem nie może być rozstrzygana wyłącznie przez USA, które stosują podwójne standardy.

Tymczasem społeczność międzynarodowa jest zgodna co do tego, że należy zapewnić przestrzeganie postanowień poprzez weryfikację. Ustanowienie mechanizmu weryfikacji jest najlepszym sposobem zapewnienia autorytetu i skuteczności wszystkich traktatów w dziedzinie kontroli zbrojeń i rozbrojenia, a bezpieczeństwo biologiczne nie powinno być wyjątkiem. Nie należy hamować tych wysiłków z powodu sprzeciwu USA, jedynego kraju, który podejmuje takie działania. Stany Zjednoczone powinny przestać samotnie blokować wznowienie negocjacji w sprawie protokołu weryfikacyjnego w ramach BWC.” 

…To zaledwie wierzchołek góry lodowej … USA kontrolują 336 laboratoriów biologicznych w 30 krajach. 336, dobrze słyszeliście…

Coraz ostrzejsze słowa rzecznika chińskiego MSZ pokazują, że Chiny poważnie przyglądają się sytuacji na Ukrainie i bezczynności Stanów Zjednoczonych w sprawie wyjaśnienia spornej kwestii działalności swoich biolaboratoriów na Ukrainie.

Kilka tygodni temu, podczas konferencji prasowej rzecznik Zhao Liijan powiedział:

„Według danych opublikowanych przez USA, na Ukrainie znajduje się 26 laboratoriów biologicznych i innych powiązanych obiektów, nad którymi Departament Obrony USA sprawuje absolutną kontrolę. Wszystkie niebezpieczne patogeny na Ukrainie muszą być przechowywane w tych laboratoriach, a wszelka działalność badawcza jest prowadzona przez stronę amerykańską. Bez zgody USA żadne informacje nie mogą być podawane do publicznej wiadomości.

W obecnych okolicznościach, w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi na Ukrainie, w sąsiednich regionach i poza nimi, wzywamy odpowiednie strony do zapewnienia bezpieczeństwa tych laboratoriów. W szczególności Stany Zjednoczone, jako strona najlepiej znająca laboratoria, powinny jak najszybciej ujawnić konkretne informacje, w tym jakie wirusy są przechowywane i jakie badania były prowadzone.

Chciałbym również podkreślić, że biologiczna działalność wojskowa USA na Ukrainie to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Używając takich pretekstów, jak współpraca w celu zmniejszenia zagrożenia bezpieczeństwa biologicznego i wzmocnienia zdrowia publicznego na świecie, USA kontrolują 336 laboratoriów biologicznych w 30 krajach. 336, dobrze słyszeliście. W bazie Fort Detrick na terenie kraju USA prowadziły także wiele biologicznych działań wojskowych.

Jakie są prawdziwe intencje USA? Co konkretnie zrobiły? Społeczność międzynarodowa od dawna ma wątpliwości. Jednak Stany Zjednoczone nie ustępują, a nawet odrzucają wątpliwości społeczności międzynarodowej jako przejaw dezinformacji. Ponadto przez ostatnie dwadzieścia lat USA samotnie utrudniały ustanowienie mechanizmu weryfikacji konwencji o zakazie broni biologicznej (BWC) i odmawiały weryfikacji swoich obiektów biologicznych w kraju i za granicą. Doprowadziło to do pogłębienia niepokoju społeczności międzynarodowej. Ponownie wzywamy USA do złożenia pełnych wyjaśnień na temat ich biologicznej działalności wojskowej w kraju i za granicą oraz do poddania się wielostronnej weryfikacji.” – powiedział Zhao Lijian na konferencji w dniu 8 marca br.

Pomimo upływu niemal miesiąca od tych słów, Stany Zjednoczone nie dążą do wyjaśnienia zakresu działalności de facto swoich laboratoriów na terenie Ukrainy, nie przedstawiły planu wyjaśnienia, nie pragną międzynarodowej komisji pod patronatem ONZ, a jedynie prowadzą intensywną kampanię propagandową przekręcającą fakty.

Oprac. www.bibula.com 2022-04-03 Wesprzyj naszą działalność

Tresura

Stanisław Michalkiewicz 1 kwietnia 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5152

Gdyby rosyjski prezydent Putin nie został uznany przez Senat Stanów Zjednoczonych za zbrodniarza wojennego to mógłby ubiegać się o Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za położenie kresu epidemii koronawirusa. Wprawdzie chyba nie miał takiego zamiaru, ale niekiedy, a chyba nawet dość często, wielkie osiągnięcia w dziedzinie medycyny bywają dziełem przypadku – jak to miało miejsce przy wynalezieniu penicyliny przez Fleminga. Toteż wprawdzie Putin chciał wywołać wojnę na Ukrainie, żeby ją „zdemilitaryzować” i „zdenazyfikować”, ale stworzył w ten sposób znakomitą okazję do zakończenia epidemii koronawirusa, z którą już nie bardzo było wiadomo, co dalej robić.

Toteż nawet taki jastrząb epidemiczny, jak pan minister Niedzielski oświadczył niedawno, że do koronawirusa musimy sie przyzwyczaić tak samo, jak do grypy, a od 28 marca zniósł wszystkie obostrzenia, które 27 marca jeszcze były absolutnie konieczne.

Podobnie było w Związku Sowieckim za Gorbaczowa, który pewnego dnia rozkazał, by nazajutrz wszyscy myśleli już „po nowemu”. I tak się stało; kładąc się spać jeszcze myśleli po staremu, a gdy się obudzili, już myśleli po nowemu.

Skoro jednak pan minister Niedzielski twierdzi, że do koronawirusa powinniśmy się przyzwyczaić tak samo, jak do grypy, to warto postawić pytanie, dlaczegóż to od razu nie zaczęliśmy się przyzwyczajać? Po dwóch latach nie tylko bylibyśmy znakomicie przyzwyczajeni, ale w dodatku uniknęlibyśmy wszystkich szkód, jakie walka z koronawirusem wyrządziła w gospodarce, edukacji, kulturze, a nawet – w ochronie zdrowia.

Wynika z tego, że owe obostrzenia tak naprawdę z medycyną nie miały wiele, albo nawet nic wspólnego, natomiast stały się znakomitym narzędziem do tresowania całych narodów do zachowań stadnych. Ponieważ jednak w miarę upływu czasu koronawirus przestał już robić takie wrażenie, jak na początku, a szkody były jak najbardziej prawdziwe, wojna Rosji z Ukrainą przyszła w samą porę, by właśnie ją wykorzystać w charakterze narzędzia do tresowania całych narodów do zachowań stadnych – co prawda już nie wszystkich, jak to było w przypadku koronawirusa, a tylko niektórych – ale w dzisiejszych czasach nie ma co grymasić. A których „niektórych” narodów? Odpowiedź jest jasna; tych, które podlegają Stanom Zjednoczonym. Stany Zjednoczone bowiem nie tylko jednym susem znalazły się w awangardzie organizatorów tresury do zachowań stadnych, ale również wykorzystały tę okazję do mocnego uchwycenia za twarz całej Europy, to znaczy – niezupełnie całej, tylko tej Zachodniej i Środkowej.

W przypadku tamtej tresury chodziło o wzbudzanie na rozkaz uczucia paniki, a w przypadku tej nowej, chodzi o stadne wzbudzanie moralnego oburzenia. Różnica jest niewielka, bo panika, czy oburzenie, to rzecz drugorzędna, bo najważniejsze są zachowania stadne, dzięki którym będzie można albo całą ludzkość, albo chociaż jej część, zapędzić do wspólnej obory, gdzie będzie można ją eksploatować w charakterze trzody użytkowej. Bardzo ładnie rozwija tę rzecz Klaus Schwab w swojej pracy o „Wielkim Resecie”. Toteż teraz pierwszorzędni fachowcy od kreowania masowych nastrojów, rozpalają do białości nie tylko uczucie moralnego oburzenia, ale też patriotyzmu, pojmowanego jako pragnienie jak najszybszego wprowadzenia do wojny własnego kraju.

Wzorem tej patriotycznej postawy jest niewątpliwie Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, który podczas wyprawy kijowskiej wpadł na „koncepcję” wysłania na Ukrainę uzbrojonej po zęby misji pokojowej NATO. Ale kraje przewidujące i poważne właśnie się od tej „koncepcji” zdystansowały, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że narodziła się ona w głowie Naczelnika Państwa w momencie, gdy akurat śnił swój sen o szpadzie, ale najwyraźniej nie dostrzegły powodów, by wraz z Polakami popełnić samobójstwo. Co innego Nasz Najważniejszy Sojusznik. Ten natychmiast, skoro sztuczka z samolotami się nie udała, zwęszył kolejną okazję do wypuszczenia lekkomyślnych Polaków na wojnę. Jestem tedy pełen obaw, że prezydent Biden nam „pozwoli” na utworzenie wspomnianej misji pokojowej, oczywiście zastrzegając z naciskiem, że będzie to „suwerenna decyzja” Polski, z którą USA nie mają nic wspólnego.

Ale chociaż rząd „dobrej zmiany” wraz z prezydentem Dudą, uczestniczy w rozpalaniu oburzenia moralnego i specyficznego patriotyzmu do białości, to emocjonalne rozhuśtywania społeczeństwa musi jakoś zwrotnie działać również i na nich, bo coraz częściej sprawiają wrażenie, jakby tracili kontakt z rzeczywistością. Oto pan prezydent Duda właśnie oświadczył, nawiasem mówiąc, plagiatując Kornela Ujejskiego, a konkretnie – jego wiersz „Maraton”, w którym czytamy m.in: „O, kraj to mały niby szyba tarczy lecz na grób wrogom przecież go wystarczy” – że „nasza ojczyzna jest dość rozległa by pochować wrogów.

Konrad Lorenz twierdził, że zwierzęta dysponujące naturalną, śmiercionośną bronią, jak np. kły, rogi lub pazury, bardzo rzadko zadają sobie śmierć w walce. Kończy się ona bowiem, gdy jeden z walczących osobników dojdzie do wniosku, że przeciwnik jest silniejszy i ratuje się ucieczką, a tamten już za nim nie goni. Tymczasem zwierzęta taką śmiercionośną bronią nie dysponujące, jak np. synogarlice, walczą ze sobą aż do śmierci, to znaczy – dopóki jedna drugiej nie zadziobie.

Toteż nic dziwnego, że prezydent Duda przemawia coraz bardziej buńczucznie, a premier Morawiecki rozstawia po kątach całą Europę, na co tamta wyrozumiale mu pozwala, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że jest jakiś nienaturalnie pobudzony. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie okoliczność, że ta utrata kontaktu z rzeczywistością może doprowadzić do tragedii w postaci wciągnięcia Polski do wojny z Rosją, w której nasi sojusznicy mogą zareagować zgodnie z art. 5 traktatu waszyngtońskiego i sporządzą ostry protest. Państwa poważne bowiem wiedzą, że najlepsza jest wojna prowadzona cudzymi rękami, a w tym celu trzeba tylko znaleźć kandydatów na samobójców. W tej sytuacji tresura przyzwyczajająca, albo nawet wymuszająca zachowania stadne, staje się narzędziem nieocenionym, zwłaszcza gdy tresowani nie zdają sobie z tego sprawy i myślą, że to wszystko naprawdę.

Zresztą nie tylko w takich sprawach. Właśnie niezawisły sąd w Gdańsku w osobie niezawisłego sędziego Tomasza Jabłońskiego, skazał na 20 godzin miesięcznie prac społecznych i 5 tys. zł nawiązki na uchodźców z Ukrainy właściciela ciężarówki na której były ucieszone informacje o edukowaniu dzieci do masturbacji, wyrażaniu zgody na spółkowanie oraz „różnych doświadczeń seksualnych”. Niezawisły sędzia Tomasz Jabłoński uznał to za myślozbrodnię „homofobii”, z czego wynika, ze tresura do zachowań stadnych nie dotyczy tylko patriotyzmu, ale również posłuszeństwa wobec sodomczyków oraz osobników doznających dreszczyków przy edukowaniu cudzych dzieci.

Dla odmiany, coś zabawnego :-).. Something funny for a change

Dla odmiany, coś zabawnego 🙂 (napisy PL) / Something funny for a change (Polish subtitles)

12 minut..

Podczas szukania materiałów do ostatniego filmu o hipokryzji wokół tematu Ukrainy, natknęłam się na kilka zabawnych nagrań.
Postanowiłam zrobić z nich osobną kompilację. Będzie krótka, ale mam nadzieję, że sprawi, iż się na chwilę uśmiechniecie 🙂

Georgina Orwell PL

==========================

UKRAIŃSKA HUCPA, CZYLI: HIPOKRYZJA NIE ZNA GRANIC / HYPOCRISY AROUND UKRAINE.

a to już półtorej godziny…

Operacja tak TAJNA, że aż CNN i ONET się rozpisują: Amerykanie szkolą w Polsce ukraińskich żołnierzy w obsłudze super-broni.

30 marzec https://dorzeczy.pl/obserwator-mediow/282862/tajna-operacja-jak-usa-szkola-ukraincow-na-terenie-polski.html

Stacja CNN podała, że na terenie Polski trwają amerykańskie szkolenia dla Ukraińców. Wojska USA uczą, jak posługiwać się zachodnią bronią.

Według źródeł CNN zakres pomocy amerykańskiej obejmuje szkolenie ukraińskiej armii z obsługi sprzętu, który płynie na Ukrainę z Zachodu. Szkolenia te, jak twierdzą informatorzy stacji, odbywają się w Polsce. Informację potwierdził Onet.

Cała akcja jest tajna. – Wsparcie szkoleniowe armii ukraińskiej przez Stany Zjednoczone zaczęło się na długo przed obecną wojną. Pierwsi amerykańscy żołnierze zajęli się szkoleniem jednostek ukraińskich już po aneksji Krymu w 2014 r. – mówi rozmówca Onetu. Obecny atak Rosji na Ukrainę spowodował jednak, że szkolenie z obsługi zaawansowanych systemów uzbrojenia na jej terenie stało się trudne lub wręcz niemożliwe. Dlatego te zadania wykonywane są m.in. w Polsce. Nic więcej nie mogę powiedzieć – wskazuje oficer polskiej armii.

Raczej instruktaż niż szkolenie

Źródła CNN twierdzą, że chociaż wojska amerykańskie rzeczywiście dostarczają Ukraińcom pewnych instrukcji w bazie wojskowej w Polsce, nie jest to równoznaczne z regularnym szkoleniem. Chodzi o instrukcje związane z obsługą sprzętu wojskowego dostarczanego Ukrainie przez Zachód m.in. pocisków przeciwpancernych, pocisków przeciwlotniczych, broni strzeleckiej, w tym karabinów maszynowych i granatników, czy uzbrojonych dronów.

Podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Polsce prezydent USA Joe Biden poruszył tę kwestię. – Wojska amerykańskie stacjonujące Polsce pomagają szkolić ukraińskich żołnierzy – wskazał. Jednocześnie podkreślił, że ich głównym celem jest wzmocnienie wschodniej flanki NATO.

Wsparcie nie od dziś

Onet przypomina, że wsparcie szkoleniowe USA dla Ukrainy rozpoczęło się już w 2014 roku, po aneksji Krymu przez Rosję. „Po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie Stany Zjednoczone wysłały do Ukrainy instruktorów wojskowych, którzy pomagali jej w budowaniu armii według procedur NATO. Już wtedy zaczęły się również spore dostawy zachodniego sprzętu do Kijowa” – czytamy.

Duże zaangażowanie USA jest jedną z przyczyn zdecydowanej poprawy jakości funkcjonowania ukraińskiego wojska. Armia Ukrainy jest obecnie znacznie bardziej profesjonalna niż jeszcze kilka lat temu.

Trenujemy moralne oburzenie

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  30 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5151

Jakim błogosławieństwem jest krótka pamięć! Pozwala ona ludziom pozostawać w poczuciu słuszności, a nawet wyższości moralnej, by z tej wieży z kości słoniowej udzielać innym zbawiennych pouczeń. W przeciwnym razie o żadnej słuszności, ani wyższości moralnej nie można by mówić, co ludzi ambitnych musiałoby wprawiać w dysonans poznawczy, a nawet – w przygnębienie.

Błogosławiony charakter krótkiej pamięci jest widoczny ostatnio zwłaszcza w związku z wojną na Ukrainie, która została wykorzystana do dalszego tresowania mniej wartościowych narodów tubylczych do zachowań stadnych. Epidemia zbrodniczego koronawirusa przestała bowiem robić wrażenie, więc tę wojnę treserzy uznali za prawdziwy dar Niebios. W tej chwili nie chodzi już o stadne wzbudzanie paniki z powodu zbrodniczego koronawirua, który, jak zwykle, okazał się taktowny i politycznie wyrobiony.

Teraz chodzi o tresurę w zakresie moralnego oburzenia, które – za sprawą pierwszorzędnych fachowców od wzbudzania masowych nastrojów – pozwalają tresowanym w moralnej czystości czyściochom, uczestniczyć w polowaniach na czarownice w przekonaniu, że całemu światu a nawet Zaświatom oddają przysługę.

Toteż jeden przez drugiego demaskują pod każdym krzakiem ruskich agentów, wymyślają nie tylko zbrodniarzowi wojennemu Putinowi, jego zdemoralizowanym pomagierom, nie mówiąc już o „sołdatach”, którzy właśnie otruli się pasztecikami, podanymi im przez poczciwą ukraińską babuszkę, pewnie kuzynkę ten pani, co to słoikiem z kiszonymi ogórkami, czy może pomidorami – bo różne szkoły rozmaicie to wydarzenie przedstawiają – strąciła zbrodniczego rosyjskiego drona. Pokazuje to, że żywność, czy to w postaci pasztecików, czy kiszonek, na naszych oczach staje się bronią strategiczną. Nie muszę dodawać, że trucie nieprzyjaciół pasztecikami nie tylko nie wzbudza w nikim żadnych moralnych wątpliwości, tylko radość – a to, co dostarcza radości ludziom sprawiedliwym, nie może być moralnie podejrzane. Przeciwnie – najwyraźniej mieści się ono w nakazie miłowania nieprzyjaciół, bo podanie im pasztecików – wszystko jedno; zatrutych czy nie – z pewnością jest aktem miłosierdzia, dzięki któremu nieprzyjaciele ci wcześniej mogą zostać zbawieni, chyba, że zostaliby potępieni za działanie w służbie wojennego zbrodniarza Putina zamiast go zamordować i w ten sposób obalić.

Ta różnica w podejściu do zagadnień moralnych bierze się z rozróżnienia między wojnami sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi. Kryterium tego rozróżnienia wydaje się proste: sprawiedliwą jest wojna którą albo my, albo nasi przyjaciele, niechby nawet doraźni, toczą z nieprzyjacielem, zaś wojną niesprawiedliwą jest ta, którą nasz nieprzyjaciel toczy z nami, albo nawet tylko z naszym doraźnym przyjacielem. Wynika z tego, że ta sama wojna może być jednocześnie i sprawiedliwa i niesprawiedliwa. Jak się okazuje, zagadnienia teologii moralnej wcale nie są aż tak skomplikowane, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.

Ta rewolucyjna teoria służy oczywiście podbudowaniu rewolucyjnej praktyki, bo w przeciwnym razie moglibyśmy mieć poważny kłopot z zakwalifikowaniem wojny, jako sprawiedliwej lub nie, a tak to wszystko jest jasne, dzięki czemu JE abp Stanisław Gądecki może nieubłaganym palcem wytykać patriarsze Moskwy i Wszechrusi Cyrylowi sprośne błędy Niebu obrzydłe, ponieważ wzdraga się on z potępieniem zimnego ruskiego czekisty, zbrodniarza wojennego Putina. Postępowanie patriarchy Cyryla jest bowiem tym bardziej godne potępienia, że Putina za zbrodniarza wojennego jednomyślnie uznał Senat Stanów Zjednoczonych, ten sam, który w roku 2017 jednomyślnie przyjął ustawę nr 447, a wiadomo, że co zostanie związane na ziemi, zwłaszcza na ziemi amerykańskiej, będzie związane również w Niebiesiech. W tej sytuacji nikt już nie może mieć wątpliwości, po czyjej stronie stanąć, kogo nieubłaganym palcem piętnować, a kogo podziwiać, jako jasnego idola.

I w tym właśnie momencie daje o sobie znać błogosławiony charakter krótkiej pamięci. Gdyby bowiem nie ona, to moglibyśmy popadać w dysonanse poznawcze. Weźmy na przykład taki kryzys karaibski, który omalże nie skończył się źle. Wszystko zaczęło się w roku 1959, kiedy to Fidel Castro na czele swoich partyzantów, obalił kubańskiego dyktatora Fulgencio Batistę, objął władzę i znacjonalizował wiele amerykańskich przedsiębiorstw, które na Kubie robiły rozmaite interesy. Trudno, żeby coś takiego mogło się Amerykanom podobać, toteż prezydent Kennedy pozwolił Centralnej Agencji Wywiadowczej, by zmobilizowała kubańskich emigrantów i żołnierzy najemnych, którzy obaliliby Fidela Castro i przywrócili na Kubie sprawiedliwość i porządek. W drugiej połowie kwietnia 1961 roku wojska te dokonały inwazji w Zatoce Świń, ale zostały zatrzymane, ponosząc wielkie straty, a ci, którzy nie zginęli, dostali się do niewoli, z której Stany Zjednoczone wykupiły ich później za wielkie pieniądze.

Na wszelki jednak wypadek Fidel Castro zacieśnił stosunki ze Związkiem Sowieckim, którego przywódca Nikita Chruszczow skorzystał z okazji, by na Kubie, pod nosem USA, zainstalować sowieckie pociski nuklearne. Tym razem sprawa była poważna, bo chociaż Kuba, podobnie jak Ukraina, była suwerennym państwem, które w związku z tym mogło przyjaźnić się, z kim tylko chciało i instalować na swoim terytorium takie uzbrojenie, jakie mu się żywnie podobało, to jednak Stany Zjednoczone nie mogły tolerować na Kubie broni, która mogłaby dosięgnąć znacznej części terytorium USA. Toteż prezydent Kennedy zarządził morską blokadę Kuby, a jednocześnie amerykańskie siły strategiczne zostały postawione w stan pogotowia na wypadek, gdyby sowieckie okręty, wiozące na Kubę broń jądrową i inne towary, nie zatrzymały się na rozkaz okrętów amerykańskich. Świat znalazł się na skraju nuklearnej Apokalipsy, ale tajniacy obydwu stron wynegocjowali kompromis, dzięki któremu pokój światowy został uratowany. Sowieci wycofali swoje rakiety z Kuby, w zamian za co Amerykanie wycofali swoje rakiety z Turcji, które wcześniej znalazły się tam w związku z prowadzoną przez USA polityką mocarstwową.

Warto przypomnieć, że mocarstwowość oznacza zdolność państwa do ustanawiania i egzekwowania swoich praw poza swoimi granicami. Egzekwowanie to dokonuje się albo przez podduszanie ekonomiczne, albo za pomocą siły zbrojnej, która oczywiście przechodzi do porządku nad suwerennością danego państwa. Dzięki temu zyskujemy pozór moralnego uzasadnienia, które potem pozwala na rozróżnienie, czy mieliśmy do czynienia z wojną sprawiedliwą, czy nie. Toteż nikomu, a zwłaszcza Senatowi USA, nie przyszło nawet do głowy, by w związku z inwazją w Zatoce Świń uznawać prezydenta Kennedyego za zbrodniarza wojennego. Przeciwnie – za sprawą odpowiedniego urabiania światowej opinii publicznej przez pierwszorzędnych fachowców od masowych nastrojów, prezydent Kennedy był powszechnie uważany za jasnego idola, podobnie jak dzisiaj – prezydent Zełeński.

Podobna sytuacja zaistniała w roku 2001, kiedy to po uderzeniu samolotów pasażerskich w Pentagon, wieże World Trade Center i w ziemię w Pensylwanii Stany Zjednoczone przyjęły doktrynę „ataku prewencyjnego”, przyznając sobie prawo „inwazji na dowolny kraj w dowolnym momencie”, jeśli tylko rząd amerykański uznałby, że z jakichś powodów byłoby to dla USA korzystne. We wrześniu 2002 roku Kongres USA stworzył pozory legalności w postaci rezolucji zezwalającej na użycie sił zbrojnych przeciwko Irakowi. Irak bowiem oskarżany był o posiadanie broni masowej zagłady, co potwierdzali liczni świadkowie, jako że już Rejent Milczek zauważył, że „nie brak świadków na tym świecie”. Prawdziwą przyczyną jednak było to, że Saddam Husjan zaczął się odgrażać, że w transakcjach eksportu ropy odejdzie od amerykańskiego dolara na rzecz euro lub japońskiego jena. Takiej zbrodni żaden miłujący pokój kraj nie mógł już tolerować. Toteż już od początku roku 2002, lotnictwo amerykańskie i brytyjskie, pod pretekstem ONZ-towskiej misji kontrolowania przestrzeni powietrznej Iraku, rozpoczęły nasilające się bombardowania, w celu zniszczenia irackiej obrony przeciwlotniczej. Te rajdy bombowe miały miejsce przed oficjalnym rozpoczęciem wojny na podstawie decyzji Kongresu 11 października 2002 roku. Oczywiście zarówno lotnictwo uderzeniowej koalicji, jak i odziały lądowe, starannie celowały w nieprzyjacielskich żołnierzy, unikając za wszelką cenę trafiania tamtejszych cywilów, a zwłaszcza dzieci. Wiarygodni świadkowie wielokrotnie widzieli, jak amerykańskie samoloty, w obawie przez skrzywdzeniem cywilów lub dzieci, wciągały z powrotem zrzucone już bomby oraz wystrzelone wcześniej pociski, dzięki czemu wszyscy myśleli, że żaden cywil podobno nie zginął.

Tak czy owak, sprawiedliwa wojna doprowadziła do obalenia Saddama Husajna, który nawet został przez niezawisły sąd skazany na śmierć przez powieszenie i powieszony, dzięki czemu nikomu już nie przychodziły do głowy pomysły, żeby dolar pozbawiać funkcji waluty światowej. Pewien kłopot sprawiała broń masowej zagłady, której z zagadkowych przyczyn nikt jakoś nie mógł znaleźć. Dopiero pan red. Bronisław Wildstein, nie ruszając się z Warszawy, wszystko wyjaśnił stwierdzając, że Saddam Husajn ukrył tę broń „w miejscach niemożliwych do wykrycia”.

Świat odetchnął z ulgą, chociaż w Iraku narastał chaos i przemoc, którego amerykańskie wojsko nie potrafiło opanować, aż wreszcie jesienią 2011 roku się wycofało do Kuwejtu, a wtedy się okazało, że mimo wspomnianych środków ostrożności, sami Amerykanie naliczyli aż 126 tysięcy zabitych cywilów, chociaż nie wiadomo, czy były wśród nich dzieci, czy ginęli wyłącznie cywile dorośli. Ale właśnie dlatego, że tak mało cywilów zginęło, prezydent Obama jesienią 2009 roku dostał pokojową Nagrodę Nobla, co pokazuje, że komitet noblowski tak samo miłuje pokój, jak prezydent Obama, który w tym czasie prowadził aż dwie wojny. Ale były to wojny o pokój, jako że każda wojna toczy się przecież o pokój – oczywiście z wyjątkiem wojen niesprawiedliwych, choćby takich, jaką na Ukrainie prowadzi zbrodniarz wojenny Putin – bo to jest wojna o wojnę. Toteż Putin żadnej pokojowej Nagrody Nobla nie dostanie, dzięki czemu jeszcze lepiej możemy się utwierdzić w podziale wojen na sprawiedliwe i niesprawiedliwe.

Myślę, że w takiej sytuacji również JE abp Stanisław Gądecki nie miałby najmniejszych wątpliwości, po czyjej stronie stanąć, co potępić, a co pochwalić, bo jak już padł rozkaz, że w ramach tresury wszyscy mamy wierzyć w to samo, to nie ma rady – wierzymy, albo przynajmniej udajemy, żeby sobie niepotrzebnie nie obciążać pamięci.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Bio-Biden i historia amerykańskiego zaangażowania w laboratoria na Ukrainie

https://www.bibula.com/?p=132637

Jeśli oprzemy się na dostępnych źródłach oraz dokumentach, które wyciekły, możemy z grubsza poznać zaangażowanie amerykańskich elit politycznych w wojskową działalność biologiczną na Ukrainie. Poniżej przedstawiamy próbę odtworzenia chronologii tego zaangażowania, choć nie jest to próba wyczerpująca. W tym prawdziwie diabolicznym planie jest wiele luk, które trzeba jeszcze uzupełnić.

1991 – USA uruchamiają program Nunn-Lugar, skierowany dla krajów byłego Związku Radzieckiego, mający na celu kontrolę/likwidację radzieckiej broni masowego rażenia, w tym broni biologicznej. Głównym wykonawcą programu została Agencja Obrony przed Zagrożeniami (DTRA), należąca do Pentagonu.

1993 – podpisanie umowy między Ukrainą a USA o zapobieganiu rozprzestrzeniania broni masowego rażenia.

2005 – podpisanie dodatkowego protokołu do umowy między ukraińskim Ministerstwem Zdrowia a DTRA o zapobieganiu rozprzestrzeniania technologii, patogenów i know-how, które mogą być wykorzystane do opracowania broni biologicznej. Jest to początek procesu przekazywania ukraińskiego wojskowego potencjału biologicznego w ręce specjalistów amerykańskich.

Lata 2000 – duże amerykańskie przedsiębiorstwa wojskowo-przemysłowe są zaangażowane w wojskową działalność biologiczną na Ukrainie.

2005-2014 – Black & Veatch Special Projects, kontrahent DTRA, buduje i modernizuje 8 bio-laboratoriów na Ukrainie, zamiast likwidować wojskową infrastrukturę biologiczną, jak pierwotnie ustalono. Jeden z tych obiektów, bio-laboratorium w Odessie, jest finansowany od 2011 roku w celu badania „patogenów, które mogą być wykorzystane w atakach bioterrorystycznych”.

2007 – pracownik Departamentu Obrony USA Nathan Wolfe zakłada Global Viral Forecasting Institute (później Global Viral), firmę biomedyczną. Misją statutową są niekomercyjne badania nad infekcjami transgranicznymi, w tym w Chinach.

2009 –   Pasierb byłego sekretarza stanu USA Johna Kerry’ego, Christopher Heinz, oraz syn urzędującego prezydenta USA Joe Bidena, Hunter Biden zostaje zakładają Rosemont Seneca Partners.

2014 – Antykonstytucyjny zamach stanu na Ukrainie.

2014 – Hunter Biden dołącza do zarządu Burisma Holdings, ukraińskiej firmy energetycznej.

2014 – Metabiota, prywatna organizacja komercyjna specjalizująca się w badaniu zagrożeń pandemicznych, zostaje odłączona od Global Viral. Neil Callahan i John DeLoche, pracownicy należącej do Huntera Bidena firmy Rosemont Seneca Partners, zostają powołani do zarządu Metabioty. Global Viral i Metabiota zaczynają otrzymywać fundusze z Departamentu Obrony USA.

2014 – Metabiota wykazuje zainteresowanie Ukrainą i zaprasza Huntera Bidena, aby „zapewnić kulturową i ekonomiczną niezależność Ukrainy od Rosji”.

2014 – Metabiota i Burisma Holdings rozpoczynają współpracę nad nieznanym z nazwy „projektem naukowym na Ukrainie”.

2014 – Metabiota, Global Viral i Black & Veatch Special Projects rozpoczynają pełną współpracę w ramach programów Departamentu Obrony USA.

2014-2016 – Realizacja kontraktów Metabiota i Departamentu Obrony USA, w tym projektu na Ukrainie o wartości 300 000 USD.

2016 – obywatelka USA, Ulana Nadia Suprun, potomkini ukraińskich nazistów, zostaje mianowana p.o. ministra zdrowia Ukrainy. Program współpracy Departamentu Obrony Narodowej USA i Ministerstwa Zdrowia Ukrainy zostaje znacznie rozszerzony.

2016 – wybuch epidemii świńskiej grypy wśród pracowników ukraińskiego Ministerstwa Obrony pilnujących bio-laboratorium w Charkowie na Ukrainie; 20 osób nie żyje. Incydent zostaje zatuszowany.

2016 – były asystent sekretarza obrony USA Andrew Weber zostaje mianowany szefem działu globalnego partnerstwa firmy Metabiota.

2016 – EcoHealth Alliance, organizacja założyciela Global Viral, Nathana Wolfe’a, zostaje zaangażowana w badania nad koronawirusami przenoszonymi przez nietoperze w ośrodku badawczym w laboratorium w Wuhan, w Chinach.

2016 – DTRA i ukraińskie Ministerstwo Zdrowia przedłużają umowę po uzyskaniu zgody ukraińskiego Ministerstwa Obrony.

2019 – Pandemia zmutowanego koronawirusa nietoperzy COVID-19 rozpoczyna się od wybuchu epidemii w Wuhan.

24 lutego 2022 r. – rozpoczęcie operacji specjalnej armii rosyjskiej na Ukrainie.

24-25 lutego 2022 r. – szybka eliminacja szczepów w bio-laboratoriach na Ukrainie.

8 marca 2022 r. – podsekretarz stanu USA  Victoria Nuland otwarcie potwierdza istnienie współpracy między USA a Ukrainą w zakresie patogenów.

Maria Zacharowa

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: TheSaker (March 27, 2022) – „Opinion by María Zakharova: BioBiden”

Czy są w Polsce politycy stojący po stronie Polski?

Już widać wygranych obecnego etapu wojny rosyjsko – ukraińskiej. To USA. Mają wreszcie realną szansę na takie osłabienie Rosji, które może doprowadzić do jej podporządkowania. Zarobią gigantyczne pieniądze na sprzedaży uzbrojenia i gazu, ponieważ na rynku tego paliwa zajmą miejsce Rosjan

Andrzej Szlęzak https://www.prokapitalizm.pl/czy-sa-w-polsce-politycy-stojacy-po-stronie-polski/

Miałem wczoraj kilka spotkań we wschodniej części województwa podkarpackiego. Refleksje w większości smutne. Ponoć odwołano 90 procent rezerwacji w bieszczadzkich hotelach, pensjonatach itp. Znajomy kierujący ośrodkiem konferencyjnym ma pełny stan ukraińskich uchodźców. Z niepokojem powiedział, że nasilają się telefony od osób, które przyjęły Ukraińców do swoich domów, a teraz chcą żeby przekwaterować ich do tego ośrodka.

Pobyt amerykańskich wojsk i wizyta prezydenta USA nie tworzą zachęty do odwiedzania województwa podkarpackiego, no może z wyjątkiem jednej pizzerni z podrzeszowskiego Głogowa z której pizzę jadł prezydent Joe Biden z żołnierzami, a media to pokazały.

Wizytę Bidena odbieram jako nie zażegnanie któregokolwiek z polskich problemów, ale ich potwierdzenie i w nieodległym czasie ich nasilenie. Na tym etapie Biden jest przedstawicielem państwa, które na tej wojnie zrobi największy interes, a przyjechał do państwa, które na tej wojnie robi najgorszy interes. Według mnie wygląda to tak; istotą wojny rosyjsko – ukraińskiej jest konflikt USA z Chinami o dominację na świecie. Kluczem do wygrania tego konfliktu jest podporządkowanie sobie Rosji. Póki co, Rosja stara się być samodzielną potęgą. Nie było to na rękę ani Amerykanom, ani Chińczykom, ale Amerykanom bardziej. Biden powiedział, że wojna Rosji z Ukrainą będzie długa. Amerykanie znaleźli się w doskonałym położeniu. W ich planach Rosja ma tracić siły do tego stopnia, żeby stać się pionkiem (przypominam uwagę z poprzednich tekstów o „zdiełat Rossiju pieszkom”).

Ich mięsem armatnim są Ukraińcy, którzy myślą, że to wojna o całość i niepodległość ich państwa. Nawet jeśli tak jest, to Amerykanie dali już do zrozumienia, że ich celem nie jest wygrana Ukrainy, ale największe możliwe osłabienie Rosji.

Rola pożytecznego idioty w tym ustawieniu przypada Polsce. Polska ma być zapleczem dla tej wojny, a w razie czego również mięsem armatnim. Do tego ostatniego Amerykanie nie muszą namawiać. Są w Polsce wpływowi politycy, którzy do tego aż się rwą. Polska poza zwyczajowym poklepywaniem po ramieniu i pustymi gestami (jak mojej mamie podobało się przemówienie Bidena, zwłaszcza ostre słowa pod adresem Putina!) nie dostała nic. O pomocy gospodarczej nie było żadnych konkretów. Z problemem uchodźców trzeba sobie radzić samemu (ponoć Jarosław Kaczyński powiedział, że rząd nie będzie zabiegał za granicą o relokację uchodźców, ani o pieniądze na ich utrzymanie).

Dozbrojenie armii polskiej owszem, ale pod warunkiem, że Polska za amerykańską broń – bo tylko ta wchodzi w grę – zapłaci i na pewno nie w cenach preferencyjnych. Gwarancje bezpieczeństwa tylko werbalne. Z resztą to nic nowego od momentu wejścia do NATO. Niczego w tym nie zmienia wielokrotne zaklinanie się prezydenta Bidena na słynny artykuł 5 traktatu o NATO. Co to teraz znaczy powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Otóż ten norweski socjalista publicznie stwierdził, że w NATO nie ma żadnych procedur uruchamiających działanie artykułu 5, czyli co to praktycznie oznacza, że atak na jednego członka paktu, jest atakiem na wszystkich pozostałych. Nie wiadomo kto i kiedy ma wydać odpowiednie rozkazy. Nie wiadomo jakie siły mają być uruchomione.

Nie wykluczone zatem, że zanim NATO będzie gotowe do pełnego wsparcia Polski, to z Polski może być już kupa gruzów. W 1939 roku, zgodnie z umowami, Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom wojnę, ale Polski to nie uratowało od klęski. Józef Beck bronił się, że przecież „moje traktaty zagrały”. Oby nie doszło po raz kolejny do sytuacji, w której „traktaty zagrają”, ale Polski już nie będzie. Niech nikogo nie myli, że specjalnie chroni nas obecność amerykańskiego wojska. Obecność Amerykanów w Gruzji nie powstrzymała Rosjan przed atakiem na ten kraj. Amerykanie nie zareagowali, a Izrael wyłączył systemy rakietowe sprzedane Gruzinom.

Martwią mnie spekulacje o tym, że Rosjanie chcą zamknąć ambasadę w Warszawie. Jeśli do tego dojdzie, to jakby następowało czyszczenie politycznej przestrzeni z instytucji i osób mogących hamować otwarty konflikt militarny.

Podsumowując można stwierdzić, że już widać wygranych obecnego etapu wojny rosyjsko – ukraińskiej. To USA. Mają wreszcie realną szansę na takie osłabienie Rosji, które może doprowadzić do jej podporządkowania. Zarobią gigantyczne pieniądze na sprzedaży uzbrojenia i gazu, ponieważ na rynku tego paliwa zajmą miejsce Rosjan.

Z kolei Polska to następny po Ukrainie przegrany. Już teraz Polska przegrywa gospodarczo na tej wojnie. Niczego nie zmieni tu fakt czasowego wzrostu politycznego znaczenia.

Trzeba pamiętać, że potencjalna wojna w Polsce, to nie kłopot dla Amerykanów. Dla nich to kolejna po Ukraińcach porcja armatniego mięcha, która osłabiać będzie Rosję i jeszcze dobrze zapłaci za broń na wojnę z tą Rosją. Bardzo mi brakuje w Polsce prezydenta, premiera czy choćby marszałka Senatu, który odważyłby się powiedzieć to, co premier Węgier Wiktor Orban. Orban mówiąc o wojnie rosyjsko – ukraińskiej powiedział, że w tym konflikcie Węgry stoją po stronie Węgier. Wiadomo jakie siły w Polsce stoją po stronie Ukrainy, USA czy Unii Europejskiej.

Nie widać w Polsce sił, które stoją po stronie Polski.

Alarm dla Polski – Rozmieszczenie w Polsce magazynów z bronią chemiczną do ataku pod fałszywą flagą na Ukrainę.

Maria Majewska nonnocere3@gmail.com

====================

Poniżej załączam art. umieszczony w amerykańskim czasopiśmie niezależnym Veterans Today o śmiertelnym zagrożeniu dla naszego kraju ze strony reżimu Bidena, który zalecił rozmieszczenie w Polsce magazynów z ludobójczą bronią chemiczną do ataku pod fałszywą flagą na Ukrainę.

I to może spowodować odwetowy atak bombowy, może nawet nuklearny, na Polskę przez Rosję. Jakim prawem reżim warszawski dla swoich psychopatycznych ambicji naraża cały nasz naród na zagładę?  

„USA rozmieszczają broń chemiczną w Polsce w celu ataku pod fałszywą flagą na Ukrainie, pełne tło (potwierdzone przez Veterans Today)

VT dowiedziała się, że Stany Zjednoczone, na bezpośrednie rozkazy Białego Domu, rozpoczęły rozmieszczanie tajnych zapasów broni chemicznej ze swojego zakładu w Richmond w stanie Kentucky do wysuniętych obszarów w Polsce.

Plan polega na rozmieszczeniu ich w Kijowie lub Odessie i obwinianiu Rosji, co z pewnością doprowadzi do pełnej wojny nuklearnej.

Nie… to nie jest ćwiczenie… nie mistyfikacja, to informacja  pochodząca od najwyższego poziomu wywiadu. 

Sarin….chlor…VX”

https://www.veteranstoday.com/2022/03/25/breaking-us-deploying-chemical-weapons-to-poland-for-false-flag-ukraine-attack-full-backgroundconfirmed-by-vt/?mc_cid=ee9b7c32cc

 =====================================

US Deploying Chemical Weapons to Poland for False Flag Ukraine Attack, Full Background

Confirmed by VT Senior Editor Gordon Duff

VT has learned that the US, on direct orders from the White House, has begun deploying secret chemical warfare stockpiles from its facility in Richmond, Kentucky to forwarding areas in Poland.

The plan is to deploy them in Kiev or Odessa and blame Russia, which will assuredly cascade into a full nuclear war.  No…this is not a drill…not a hoax…sourced from the highest level intelligence.

Sarin….chlorine…VX

As the Russian Ministry of Defense revealed new information about the elusive US-funded biolabs it had discovered in eastern Ukraine amid its special operation in the nation, “bombshell” quality to the news was lent by the fact that a company linked to the high-risk biological research was founded by Hunter Biden, son of the US President Joe Biden.

A $2.1 billion-dollar operation exploring some of the deadliest viruses in at least 30 laboratories – under the patronage of the Pentagon and three private companies: this is the US’s illusive bio labs program.

Operating in 25 states, it employs civilians who have no accountability before Congress and can bypass the law due to the lack of direct oversight.

The program whose existence has been confirmed by none other than Under Secretary of State for Political Affairs Victoria Nuland at a Senate Committee hearing on March 8th has been dismissed by the majority of American mainstream media as “conspiracy” in a desperate effort to sweep under the rug one of America’s best-kept secrets inside Ukraine.

And while the program itself is much larger – stretching across Africa, the Middle East, and Southeast Asia – it is its Ukrainian branch that’s been causing anxiety in the Pentagon as well as the Biden administration for the fear that it might fall into the hands of Russian forces.

So what exactly has been going on in the US bio labs in Ukraine?

Covert Work on Deadly Viruses

The bio laboratories are operated by the DTRA military program. Furthermore, civilian personnel of these private companies can operate on behalf of the US government under diplomatic cover – a practice commonly resorted to by the CIA.

There are three such companies operating in Ukraine – Metabiota Inc., Southern Research Institute, and Black&Veatch, with key posts held by former, and in some cases, current high-ranking military and intelligence officers.

Besides the Pentagon, these companies run federal biological research projects for the CIA and other government agencies. According to various sources, the DTRA finances about 15 biological laboratories in Ukraine, with data accumulated on ten of them:

  1. Ternopol Regional Laboratory Center, Ternopil, Fedkovicha st. 13
  2. Kherson diagnostic laboratory (Kherson regional laboratory center), Kherson, st. Uvarova, 3
  3. Institute of Veterinary Medicine of the National Academy of Agrarian Sciences of Ukraine
  4. Vinnitsa diagnostic laboratory (Vinnitsa regional laboratory center), Vinnitsa, st. Malinovsky, 11
  5. Transcarpathian diagnostic laboratory (Transcarpathian regional laboratory center), Uzhhorod, st. Sobranetskaya, 96
  6. Dnepropetrovsk diagnostic laboratory (Dnepropetrovsk regional laboratory center), Dnepropetrovsk, Schmidt st., 26 / st. Philosophical, 39A
  7. Dnepropetrovsk State Regional Laboratory of Veterinary Medicine, Dnepropetrovsk, Kirov Ave., 48
  8. Lvov Research Institute of Epidemiology and Hygiene Ministry of Health of Ukraine, Lvov, st. Green, 12
  9. Lvov State Regional Laboratory of Veterinary medicine, Lviv, Promyslova st., 7
  10. Lvov diagnostic laboratory (Lviv regional laboratory center), Lviv, st. Krupyarska, 27

In accordance with an agreement between the US Department of Defense and Ukraine’s Ministry of Health, dated 2005, the Kiev government is prohibited from disclosing any “sensitive” information about the American program. In the meantime Ukraine is under obligation to transfer dangerous pathogens from the labs on its territory to the Pentagon for further biological research, in return, the US military is granted access to Ukraine’s state secrets related to the ongoing projects.

However, a certain US-funded organization, “The Science and Technology Center in Ukraine” (STCU), was set up in the country even before the agreement in question. With its employees endowed with diplomatic status, the center officially supports the projects of scientists who previously worked on Soviet programs to create weapons of mass destruction.

Over the past 20 years, STCU has funneled $285 million in funding and managed an estimated 1850 projects worldwide, The work is officially carried out in line with the 1991-launched program to prevent the spread of weapons of mass destruction. The stated goal is to ensure safe storage and destruction of nuclear, chemical, and biological weapons, as well as their means of delivery, in the countries of the former Soviet Union.

Since Ukraine, Belarus and Kazakhstan destroyed their arsenal of nuclear warheads, on paper the program ended in 2013. However, in 2021, a bill was introduced in the US Congress to renew the program ostensibly to the “reemerged threat of the proliferation of weapons of mass annihilation”. However, according to the Federal Public Procurement website, the program never actually stopped its operation.

In 2013, one of the DTRA contractors for the program’s execution in Ukraine was Raytheon Technical Services Company LLC, with a contract worth $ 43.9 million.
In 2016, the STCU itself won a five-year DTRA contract to provide scientific and technical services to a tune of $10 million. Currently, there is no clarity regarding the scope of the STCU’s ongoing activity in Ukraine.

Deadly Outbreaks in Ukraine: The Worrisome Coincidence

While not all of the research is traceable to a tee, US Biolabs mushrooming across Ukraine soil and the American financing of STCU projects coincided with several outbreaks of serious infectious diseases in the country.

In January 2016 at least 20 Ukrainian soldiers died of a flu-like virus within a matter of two days in Kharkov, home to one of the US-run laboratories. More than 200 people were hospitalized at the time. By March 2016, 364 fatal cases were recorded throughout Ukraine. The cause of 81% of deaths was swine influenza A (H1N1) pdm09 – the same one that triggered a global pandemic of the disease in 2009.

More recently, another sudden outbreak of infectious disease, Hepatitis A, was registered in the southeast of Ukraine – also the site of several Pentagon Biolabs.

Last January, 37 residents of Nikolaev were hospitalized with jaundice, prompting local police to launch an investigation into suspected “deliberate infection with the human immunodeficiency virus and other incurable diseases.”

Three years ago, more than 100 people in that same city fell ill with cholera. In both cases, it was assumed that the cause was contaminated drinking water.
Back in the summer of 2017, 60 people were hospitalized with Hepatitis A in Zaporozhye – the cause of that outbreak remains unknown. In Odessa region, 19 children had the same diagnosis, while in November 2017, 27 cases were registered in Kharkov. The virus was discovered in potable water.

Ukraine witnessed an outbreak of cholera in 2011, with 33 people hospitalized with diarrhea. In 2014, more than 800 people were diagnosed with cholera, with cases spread out across the country.

Dangerous Parallels

While the outbreaks themselves are hardly evidence of any foul play, the diseases in question correlate curiously with the list of the dangerous pathogens the US laboratories have been researching. For example, the Southern Research Institute has a project on cholera, as well as viruses of influenza and Zika – all of them designated by the Pentagon as pathogens of military importance.

Besides the Southern Research Institute, laboratories in Ukraine are managed by two other companies, Black&Veatch and Metabiota.

Founded in 1915 in Kansas City, Missouri, Black & Veatch is currently headquartered in Overland Park, Kansas. It specializes in mining, data centers, smart cities, banking and financial markets.

In 2020, Black & Veatch was the 7th largest company in the US, boasting revenue of $3.7 billion in 2020.

The activity of Black & Veatch, with a web of over 100 offices around the world, since its inception has been inextricably linked with the US Army and intelligence agencies.

Black&Veatch won two five-year DTRA contracts worth $198.7 million to build and manage bio laboratories in Ukraine, Germany, Azerbaijan, Cameroon, Thailand, Ethiopia, Vietnam, and Armenia.

The Federal Purchasing website states that in Ukraine alone Pentagon contractor Black&Veatch has DTRA commitments in line with the “Biological Joint Participation Program” worth $140 million since 2013, with work to a tune of $ 77 million yet to be completed.

In 2014, Metabiota, specializing in identifying, monitoring and analyzing potential disease outbreaks, signed an $18.4 million federal contract as a subcontractor for Black & Veatch in Georgia and Ukraine.

Southern Research

Non-profit Southern Research first founded in Birmingham, Alabama, in 1941, as the Alabama Research Institute, conducts fundamental and applied research for commercial and non-profit organizations in four areas: development of medicine, energy, environment, and engineering.

Throughout the past 70 years, Southern Research has been engaged in research activities linked with national defense. Its early programs for the US Department of Defense included the development of heat-resistant materials for rocket systems returning to Earth’s atmosphere.

Over the decades, Southern Research expanded the direction of its work to the development of ballistic missile systems, hypersonic vehicles, etc.

Since 2008, Southern Research Institute has been the main subcontractor in Ukraine. In 2001 the firm became a Pentagon subcontractor for anthrax research. The main contractor was Advanced Biosystems, led at the time by Ken Alibek, a former Soviet microbiologist and expert in biological weapons from Kazakhstan, who left for the US in 1992.

New Unsealed Docs Show US Firm Sent Virus Similar to COVID-19 to Wuhan Lab

Southern Research Institute is known for actively lobbying research programs for US intelligence in Congress and the State Department at around the same time that bio laboratories began to emerge in Ukraine and other countries of the former USSR.

Thus, the company paid $250,000 to Senator Jeff Sessions (now -US Attorney General) for his lobbying services in 2008-2009, when the Institute won several federal contracts.

Overall, from 2006 until 2016, Southern Research Institute forked out some $1.28 million on lobbying to the Senate, House of Representatives, Department of State, and Department of Defense.

Metabiota Inc.

Finally, Metabiota Inc. is the most private of the above-mentioned companies, linked to the Biolabs in Ukraine. This could be explained by its links with the family of the President of the United States, Joe Biden, more specifically, his son, Hunter Biden.

Founded in 2008, Metabiota is commissioned by governments, insurance companies and livestock breeders to research and evaluate infectious disease threats, digitize global microbial data and actively avert the spread of diseases.

At the first stage, it was financed by Rosemont Seneca Technology Partners (RSTP), an offshoot of Rosemont Capital, an investment fund founded by Hunter Biden, the son of US President Joe Biden, and Christopher Heinz, the stepson of former US Secretary of State John Kerry in 2009, in which Biden was managing director.

Hunter Biden’s shady former overseas dealings, which concealed a web of corruption in which he sought to use his father’s notoriety to secure unscrupulous business deals from Ukraine to Hong Kong, have swirled for years but yielded no action on the part of the US or International authorities so far with an investigation still underway.

Metabiota is listed in the archived portfolios of RSTP, with financial reports showing RSTP covered the first round of financing for the company to a tune of $30 million.

Since 2014, Metabiota has been a partner of the EcoHealth Alliance within the PREDICT Project of the project of USAID’s Emerging Pandemic Threats (EPT) program, which aims to carry out global surveillance for pathogens to ostensibly ” identify and prevent the threat of new emerging infectious diseases”.

However, as part of these efforts, researchers from Metabiota, EcoHealth Alliance, and Wuhan Institute of Virology jointly conducted a study on infectious diseases of bats in China.

Researchers from the EcoHealth Alliance and Metabiota also collaborated over controversial projects on how to “live safely with bats”, and research linking emerging infectious disease outbreaks with trade in wild animals.

Researchers from Metabiota were also listed along with EcoHealth Alliance staff in a 2014 study on the dissemination of the Nipah henipavirus, Ebola monitoring study in 2014, herpes study in 2015.

In April 2021, USAID announced a new taxpayer-funded project, led by the EcoHealth Alliance, to track new infections diseases with pandemic potential.

Metabiota, whose researchers were listed as authors of articles dated June 2021 related to coronavirus surveillance in Africa, are also linked to the new project spearheaded by EcoHealth Alliance.

Metabiota has long been connected to a well-known controversial CIA front, In-Q-Tel, created in 1999 as “the first state-sponsored venture capital company”.

In-Q-Tel is an American non-profit venture capital firm based in Arlington, Virginia, founded to boost national security by “connecting the Central Intelligence Agency and US intelligence community with venture-backed entrepreneurial companies”. The firm, founded by Norm Augustine, former CEO of Lockheed Martin, and Gilman Louis, who was the first CEO of In Q-Tel, is considered a trendsetter in the information technology industry.

In-Q-Tel received funding for at least $120 million in 2016, mainly from the CIA, but also the NSA, FBI and US Department of Defense

While In-Q-Tel operates partially publicly, there is a shroud of secrecy over its products and their use, with the most famous known ones being analytical systems for Palantir Technologies data analysis and encrypted messages sharing applications.

With documents in hand, Russia addressed the damning evidence pertaining to the US-funded Biolabs in Ukraine.

On 11 March the UN Security Council gathered for a special meeting convened at Russia’s request to discuss the issue. However, the UN Under-Secretary-General of Disarmament Affairs, Izumi Nakamitsu, said the UN was “not aware” of any biological weapons program in Ukraine.

Washington was quick to denounce Russia’s claims, with Ned Price, spokesperson for the Department of State, accusing it of “inventing false pretexts in an attempt to justify its own actions in Ukraine.”

Russia will demand an explanation of the involvement of Hunter Biden, the son of the American President, in funding pathogen research in Ukraine, said the Kremlin’s spokesman Dmitry Peskov.

This is very sensitive information – both for us and for the whole world. Of course, we will demand explanations. And we are not alone in it: you know that China has already demanded clarifications from the US, urging them to make this situation transparent to the world…” emphasized Peskov.

Na litość boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy !!!

Biały Dom tłumaczy, że Biden nie powiedział w Warszawie tego, co powiedział. Mamy w USA dwugłos, o ile nie dwuwładzę…

https://nczas.com/2022/03/27/bialy-dom-tlumaczy-ze-biden-nie-powiedzial-w-warszawie-tego-co-powiedzial/

Uwaga prezydenta Joe Bidena o tym, że Władimir Putin nie może pozostać przy władzy wywołała w USA i na świecie falę komentarzy. „Washington Post” przypomniał wypowiedź Bidena z czasów kampanii prezydenckiej, gdy mówił on, że słowa prezydenta USA mają swą wagę.

Biały Dom się tłumaczy.

Na litość boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy” – powiedział Biden podczas warszawskiego przemówienia w sobotę.

Stało się cos bezprecedensowego – pisze „Washington Post”. „Coś, co odwraca całą dotychczasową politykę Stanów Zjednoczonych, podając w wątpliwość twierdzenia wysokich urzędników administracji, w tym sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, że zmiana reżimu (w Moskwie) nie jest celem”.

Gazeta zauważa, że pod względem radykalizmu wypowiedź Bidena idzie dalej niż wszystkie oświadczenia prezydentów USA z czasów zimnej wojny. Biały Domu natychmiast zresztą wystąpił z wyjaśnieniami.

Prezydentowi chodziło o to, że nie można pozwolić Putinowi na sprawowanie władzy nad sąsiadami lub regionem. Nie mówił o władzy Putina w Rosji ani o zmianie reżimu” – wyjaśnił przedstawiciel Białego Domu w wiadomości przekazanej dziennikarzom towarzyszącym prezydentowi.

Część ekspertów sugeruje, że słowa Bidena nie były sygnałem zmiany polityki, ale raczej „wynikiem potknięcia”.

„Myślę, że była to taka gafa płynąca z serca. (…) Gdyby Biden mógł zamknąć oczy i pomyśleć 10 życzeń, to jednym z nich byłaby na pewno zmiana przywództwa w Rosji” – ocenił Aaron David Miller ekspert współpracujący z Carnegie Endowment for International Peace.

Do tej pory sam Biden, jak i przedstawiciele jego administracji odrzucali sugestie, że celem strategii USA jest obalenie Putina. Jednocześnie sam gospodarz Białego Domu w ostatnich dniach zaczął znacznie ostrzej wypowiadać się o rosyjskim prezydencie, nazywając go zbrodniarzem wojennym, mordercą i rzeźnikiem.

Po tym, że Biały dom od razu pospieszył z tłumaczeniem co prezydent Biden miał na myśli, można wywnioskować, że Waszyngton w rękach Demokratów próbuje jak tylko może traktować Putina delikatnie i jednak dogadać się mimo wszystko. Co innego proponują przedstawiciele resortów siłowych. Mamy w USA dwugłos, o ile nie dwuwładzę…

It All Comes Together: Hunter, Burisma, Kolomoisky, Zelensky and the “Children Burned Alive in Donetsk”

By Richard Abelson March 25, https://www.thegatewaypundit.com/2022/03/comes-together-hunter-burisma-kolomoisky-zelensky-children-burned-alive-donetsk/

Is the US being drawn into WW 3 over the corruption of the Biden crime family? Burisma Holdings is owned by oligarch Ihor Kolomoisky, who backed the campaign of President Volodymyr Zelensky and funded the neo-Nazi Azov Battalion, writes blogger Kanekoa the Great. The profound corruption of Hunter Biden and The Big Guy in Ukraine may also explain Hunter’s mysterious reference to “children burned alive in Donetsk.”

Burisma Holdings, the largest natural gas company in Ukraine, hired Hunter Biden on May 12, 2014 at a salary of $83,000 a month despite his having no experience in Ukraine or the energy sector. Coincidentally, at the same time Vice-President Joe Biden was assigned to handle Ukraine in the Obama White House. This was just three months after Victoria Nuland’s “$5 billion coup” .

Hunter Biden’s benefactor was not really the CEO of Burisma Holdings, Mykola Zlochevsky, Kanekoa claims, but was instead oligarch Ihor Kolomoisky.  Kolomoisky is Ukraine’s third-wealthiest man with an estimated fortune of $2.4 billion, and was appointed governor of Dnepropetrovsk by the new government 2014.

“A 2012 study of Burisma Holdings done in Ukraine by the AntiCorruption Action Center (AntAC), an investigative nonprofit co-funded by American billionaire George Soros and the U.S. State Department, found that the true owner of Burisma Holdings was none other than Ukrainian billionaire-oligarch Ihor Kolomoisky”.

“The study, which was funded to dig up corruption on the Ukrainian President Viktor Yanukovych, instead found that Ihor Kolomoisky  ‘managed to seize the largest reserves of natural gas in Ukraine’,” Kanekoa writes.

“In other words, Hunter Biden’s boss and benefactor at Burisma Holdings is the same Ukrainian billionaire-oligarch who also claimed the position of boss and benefactor over Volodymyr Zelensky before he became Ukraine’s president.”

Zelensky became famous portraying a president on TV sitcom “Servant of the People”, which aired on Kolomoisky’s TV network, 1+1 Media Group. In 2019, “Kolomoisky even provided security, lawyers, and vehicles for Zelensky during his campaign”, according to Kanekoa. “Kolomoisky’s bodyguard and lawyer accompanied Zelensky on the campaign trail as Zelensky was chauffeured around in a Range Rover owned by one of Kolomoisky’s companies.”

The “Pandora Papers” leaked by Soros NGOs ICIJ and OCCRP in 2021 “show that Zelensky and his partners in TV production company Kvartal 95 set up a network of offshore firms dating back to at least 2012, the year the company began making regular content for TV stations owned by Ihor Kolomoisky… The offshores were also used by Zelensky associates to purchase and own three prime properties in the center of London”, OCCRP writes.

In 2012, Zelensky’s production company “entered into a deal with Kolomoisky’s media group, which allegedly received $41 million in funds from Kolomoisky ’s Privatbank”, Kanekoa says. Kolomoisky is accused of embezzling $5.5 billion through a PrivatBank subsidiary in Cyprus, “an amount roughly equal to 5 percent of the country’s gross domestic product,” OCCRP writes.

After the 2014 Maidan Coup, the West began propping up the Ukraine government with $15 billion from the International Monetary Fund. This money vanished almost completely under mysterious circumstances, allegedly through oligarch-held banks like PrivatBank. Some of it may have even gone to the Clinton campaign, as Gateway Pundit reported.

PrivatBank was nationalized in 2016. Kolomoisky  has been fighting to get it back ever since. Sponsoring a President may be a good way to get your bank back.

After Zelensky’s victory, Kolomoisky , who had spent the last few years living between Israel and Switzerland, returned to Ukraine to keep up his relationship with the new president, nominating over 30 lawmakers to Zelensky’s newly established party and maintaining influence with many of them in parliament,” writes Kanekoa.

On March 2, 2022, Ukrainian businessman Mikhail Watford was found hanged in his mansion outside London under mysterious circumstances. Watford was involved in a fight with Kolomoisky over Privatbank since 2002.

Igor Kolomoisky was also a “top funder of neo-Nazi Azov Battalion since it was formed in 2014”, who led the Kiev government’s attack on the  Russian-majority Republics of Luhansk and Donetsk. A 2014 Amnesty International report accused Kolomoisky’s Aidar Battalion of war crimes in Donbas, specifically citing, “widespread abuses, including abductions, unlawful detention, ill-treatment, theft, extortion, and possible executions”.  Over 14.000 people have been killed in the war over Donbass since 2014.

In October 2014, Human Rights Watch reported that Ukrainian government forces and pro-government militias were responsible for the widespread use of cluster munitions in populated areas in Donetsk city. [Amunicja kasetowa – amunicja zawierająca od kilku do kilkuset małych ładunków. W zaprogramowanym momencie bądź po wykryciu celu w polu rażenia amunicji, subamunicja jest uwalniana z głowicy bądź bomby kasetowej]

“It is shocking to see a weapon that most countries have banned used so extensively in eastern Ukraine,” said Mark Hiznay, senior arms researcher at Human Rights Watch. “Ukrainian authorities should make an immediate commitment not to use cluster munitions and join the treaty to ban them.”

“Children’s schools in Donetsk have been hit so many times by indiscriminate shelling that basements are set up as make-shift bomb shelters and windows are piled high with sandbags,”  Kanekoa writes. “Donbas has also become one of the most landmine-contaminated places on earth, putting more than 220,000 children at risk.”

Text messages found on Hunter Biden’s laptop show Hunter Biden asking his lover Hallie Biden, his brother’s widow, if she believed that he had “children burned alive in DONETSK” or “children killed in Donetsk, Ukraine”.”

These seemingly bizarre remarks by the President’s son Hunter may be a reference to his alleged Burisma boss Kolomoisky, who was also allegedly funding the neo-Nazi Azov Battalion, which is accused of war crimes and the shelling of civilians and children in Donbass.

This is why they want to drag us into WW 3.

Największe kłamstwa (jak dotąd) na temat Rosji i Ukrainy – Brandon Smith

Największe kłamstwa (jak dotąd) na temat Rosji i Ukrainy – Brandon Smith

https://www.bibula.com/?p=132555

Jak wielu z moich czytelników już wie, nie jestem największym fanem Władimira Putina, i to nie bez powodu. Wojna na Ukrainie nie jest tu czynnikiem; chodzi raczej o dwulicowość Putina, a w każdym razie o sposób, w jaki jest on przedstawiany konserwatystom. Pogląd, że Putin jest „antyglobalistą”, krąży w alternatywnych mediach od co najmniej dekady i szczerze mówiąc, nie ma w nim ani grama prawdy.

Nigdy nie wyrzucił Rotszyldów z Rosji, pozwalając no to aby od wielu lat prowadzili w Moskwie operacje bankowe. Putin był bliskim przyjacielem zwolennika Nowego Porządku Świata, Henry Kissingera, jeszcze zanim został przywódcą Rosji – wszystko to zostało opisane w jego autobiografii „Pierwszy człowiek”. Ponadto Putin od wielu lat jest mocno zaangażowany w działalność Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), a właśnie w zeszłym roku Rosja przystąpiła do Inicjatywy Czwartej Rewolucji Przemysłowej Klausa Schwaba. Pojawiają się głosy, że chodzi m o to, aby „trzymał wrogów blisko siebie”, ale to tylko dziecinna naiwność. Nikt nie trzyma globalistów blisko, jeśli nie zgadza się z nimi w większości koncepcji.

Tak, WEF powiedziała Putinowi, że jest „niegrzecznym chłopcem” dokonanie inwazji na Ukrainę i Rosja nie jest zaproszana na ich następną dużą konferencję. Jednak WEF zrobiło dokładnie to samo po tym, jak Rosja zaanektowała Krym, a rok później Putin już został ponownie zaproszony. Fałszywe kłótnie między globalistami i ich sojusznikami mają służyć opinii publicznej, a w rzeczywistości nic nie znaczą.

Tak czy inaczej, wojna na Ukrainie mnie nie obchodzi. W tej walce nie ma dobrych stron. Obie strony są marionetkami elitarnych interesów. Skutki dla ludności cywilnej na Ukrainie są niefortunne, ale w najbliższym czasie reszta świata będzie musiała stawić czoła podobnym lub gorszym zagrożeniom z powodu upadku gospodarczego. Moim celem nie jest obrona Rosji, lecz zdemontowanie oczywistej propagandy. A jest powód, dla którego establishment jest tak zainteresowany wzburzeniem opinii publicznej w sprawie Ukrainy.

W ostatecznym rozrachunku wojna na Ukrainie jest niezwykle wygodna dla globalistów. Pomyślmy – w chwili, gdy ich przymusowe szczepienia zaczynają się rozpadać, a ponad połowa świata odmawia paszportów szczepionkowych, nagle następuje inwazja na Ukrainę i wszystko zostaje zapomniane? To tak, jakby ktoś włączył magiczny przełącznik i machina propagandowa mediów głównego nurtu natychmiast się wyłączyła, wszystko naraz. Wojna ze sceptykami szczepionek w większości zniknęła. Nie ma już nacisków na wprowadzenie obowiązku szczepień. Nawet masek w zasadzie już nie ma. Wszystkie ograniczenia, które według autorytarystów były niezbędne do „ratowania życia”, teraz nie mają już znaczenia. Zniknęły, ponieważ nigdy nie miały znaczenia.

Teraz przechodzimy do nowszego, większego rozproszenia uwagi, jakim jest potencjalna III wojna światowa. Zostało to ułatwione przez Putina i rozszerzone przez kraje NATO na sferę konfliktu ekonomicznego, czyli tam, gdzie toczy się prawdziwa wojna. Globaliści przestawili się z wykorzystywania kowida jako pretekstu do inflacji i spadku gospodarczego, na wykorzystywanie Rosji i Ukrainy jako pretekstu do inflacji i spadku gospodarczego. Ponownie, to wszystko jest bardzo wygodne.

W międzyczasie mieliśmy do czynienia z epicką ilością teatru i odwracania uwagi od rzeczywistości na Ukrainie. Chyba nigdy wcześniej nie widziałem, aby propagandowe narracje były realizowane w czasie rzeczywistym na takim poziomie. Mówię tu o natychmiastowych kłamstwach, które powstają w chwili, gdy na Ukrainie ma miejsce jakiekolwiek wydarzenie i są rozpowszechniane są za pośrednictwem mediów społecznościowych. Dezinformacja rozprzestrzenia się tak szybko, że często nie ma czasu, aby ją przeanalizować przed kolejnym wydarzeniem; i może właśnie o to chodzi. Kiedy opinia publiczna jest bombardowana kłamstwem za kłamstwem, czasem zmieszanym z odrobiną prawdy, nie ma czasu na reakcję ani na myślenie.

Ogólny wydźwięk całej tej sytuacji jest jednak taki, że nie należy myśleć. Wystarczy zaakceptować maksymę, że „Rosja jest zła, Ukraina dobra”. Są nawet Republikanie i fałszywi konserwatyści z tej partii, którzy wzywają do wkroczenia USA na Ukrainę lub przynajmniej do zamordowania Putina. Dlaczego konserwatyści, czy ktokolwiek inny na Zachodzie, miałby być tak bardzo zaangażowany w sprawę Ukrainy, że rozważa się III wojnę światową? Co ten konflikt ma wspólnego z nami? W oczach opinii publicznej nie ma on z nami NIC wspólnego. Niczego.

Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, musimy omówić wiele oszustw związanych z sytuacją na Ukrainie oraz wiele hipokryzji, które podważają tezę, że ludzie Zachodu, a zwłaszcza Amerykanie, powinni się angażować…

Zbrodnie wojenne? Inwazja na Ukrainę a inwazja na Irak

Zanim do tego przejdę, muszę powtórzyć, że politycy neokonserwatywni NIE są konserwatystami. Nigdy nimi nie byli i nigdy nie będą. Są fałszywymi konserwatystami, którzy przywdziewają nasze ideały jak kostium, aby infiltrować i wywierać wpływ. Polityczni oszuści, tacy jak John McCain (dobrze, że odszedł), Lindsay Graham, Mike Pence itd. twierdzą, że są po naszej stronie, ale w międzyczasie konsekwentnie wspierają lewicowe i globalistyczne inicjatywy, a wszystko to przy jednoczesnym aktywnym dążeniu do ograniczenia naszych konstytucyjnych praw.

Należy pamiętać, że ci sami neokoni, którzy dziś wzywają do zaangażowania USA na Ukrainie, to ci sami ludzie, którzy 20 lat temu domagali się zaangażowania USA w Iraku i na całym Bliskim Wschodzie. Wiesz, ta „wojna z terroryzmem”, która nigdy się nie kończy i poszukiwania „broni masowego rażenia”, które nic nie dały? Pamiętasz to? Odpowiedzialni za to byli przede wszystkim neokonserwatyści. Nie powinniśmy stracić z oczu ironii, że demonizują oni Putina za jego stosunkowo powściągliwą inwazję na Ukrainę.

Według oficjalnych szacunków sama inwazja na Irak spowodowała śmierć około 200 000 cywilów. Wojna ta nie miała absolutnie nic wspólnego z wydarzeniami 11 września, bronią masowego rażenia czy jakimikolwiek związkami Saddama Husajna z terrorystami. W rzeczywistości nie istniały żadne bezpośrednie powody, dla których USA miałyby w ogóle być w Iraku. A jednak jesteśmy tam do dziś, po agresywnej zmianie reżimu i latach walk, które zniszczyły całe pokolenie Irakijczyków. Czy w odwecie nastąpiło masowe, globalne dążenie do „odwołania” USA? Nie. Właściwie nic się nie stało.

Nawet dzisiaj nie słyszałem, aby któryś z publicystów podniósł kwestię, że oskarżanie Rosji o „zbrodnie wojenne” jest hipokryzją, biorąc pod uwagę inwazję USA na Irak i spowodowane przez nią zniszczenia. Dlaczego nikt o tym nie mówi?

Rosja przegrywa wojnę?

Szczerze mówiąc, uważam, że WSZYSTKIE współczesne siły zbrojne są przeceniane pod względem skuteczności. Poleganie na technologii przeniknęło do nowego etosu wojskowego i uczyniło je miękkimi. Dotyczy to również armii amerykańskiej, która właśnie spędziła prawie 20 lat na wojnie w Afganistanie, mając do dyspozycji najwyższej klasy drony, ale bezskutecznie. Wojsko rosyjskie jest najbliższe USA pod względem przewagi technologicznej, ale myślę, że wielu ludzi naoglądało się zbyt wielu filmów o wojnie i ich oczekiwania co do sposobu przeprowadzenia inwazji są zbyt wygórowane.

Inwazje zazwyczaj nie udają się w ciągu kilku tygodni. To wymaga czasu. Może Rosji się nie powiedzie, ale jest to mało prawdopodobne, a szczegóły na miejscu wskazują na metodyczną wojnę, a nie biltzkrieg.

Na przykład Rosja wyraźnie stara się unikać ofiar wśród ludności cywilnej (przynajmniej w porównaniu z początkową inwazją USA na Irak). Zachowała nienaruszoną znaczną część infrastruktury, w tym sieć energetyczną w wielu częściach kraju, czyli to, co ja bym wziął na celownik w pierwszej kolejności, jeśli mam być szczery co do korzyści strategicznych. Fakt, że Ukraina przez cały ten czas miała internet, nawet bez systemu Starlink Elona Muska, zadziwia mnie. Wygląda to tak, jakby Putin próbował przeciągnąć wojnę.

Zauważmy też, że Rosja operuje wokół większości dużych miast, a nie przez nie. Nie widzę tu raczej działań bezwzględnego Czyngis-chana. Podejrzewam, że narracja „Rosja poniosła klęskę” jest przeznaczona raczej dla zachodniej publiczności, aby dać nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa.

Rosja jest odizolowana?

Nie, nie jest. Przynajmniej w tej chwili Rosja nadal ma do dyspozycji wszystkie rynki krajów BRICS. Oznacza to, że Chiny, Indie, Brazylia i RPA (między innymi) nadal prowadzą ożywioną wymianę handlową z Rosją, a rosyjski eksport nadal płynie szerokim strumieniem. W Indiach i Chinach mieszka łącznie 36% ludności świata i istnieje ogromny popyt na rosyjską energię i żywność, więc proszę mi jeszcze raz powiedzieć, że Rosja jest odizolowana i będzie błagać o litość.

Co więcej, Chiny podpisały 30-letni kontrakt na dostawy gazu i ropy tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę, a Indie przygotowują obecnie umowę handlową, która wyeliminuje dolara amerykańskiego jako walutę rezerwową. W zasadzie wszystkie zachodnie sankcje przyspieszają upadek dolara i prowadzą do realizacji scenariusza, którego zawsze pragnęli globaliści z WEF i MFW – nowego globalnego systemu walutowego, który zamierzają kontrolować.

Dlaczego media i Biały Dom twierdzą, że Rosja została odcięta od świata? Ponownie podejrzewam, że ta narracja służy jedynie temu, aby wmówić zachodnim masom fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Próbuje się wmówić ludziom, że międzynarodowa „kultura anulowania” działa, podczas gdy kultura anulowania jest w rzeczywistości żałosną i bezsilną strategią stosowaną przez tchórzy, którzy chcą uniknąć prawdziwej konfrontacji, wyobrażając sobie, że mają władzę.

Amerykańskie sankcje na rosyjską ropę powodują wysokie ceny gazu, a winę za to ponosi Putin?

Nie. To twierdzenie to nonsens. Ceny gazu rosły na długo przed inwazją na Ukrainę, a winę za to ponosi głównie Rezerwa Federalna, która nieustannie kreuje pusty pieniądz (fiat money) i wydaje biliony na środki stymulacyjne, które zdewaluowały dolara. Każdy ekonomista, który twierdzi inaczej, jest albo idiotą, albo kłamcą, a ja z przyjemnością w dyskusji go obalę.

W grudniu ubiegłego roku oficjalna inflacja w USA osiągnęła 40-letni szczyt. Rosyjska ropa stanowi zaledwie 3% amerykańskiego importu ropy naftowej. Media i Biały Dom nieustannie kłamią na temat skutków sankcji i próbują odwrócić uwagę od Rosji.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której media nie mówią zbyt wiele, a mianowicie zależność Europy od rosyjskiej ropy i gazu ziemnego. Jeśli chcesz zobaczyć rzeczywistą inflację cen spowodowaną przez Rosję, pozwól UE zakazać importu rosyjskiej ropy lub obserwuj, jak Putin odcina dostawy. Europa jest uzależniona od rosyjskiej ropy i gazu w około 40% całkowitej produkcji energii. Bez nich nie jest w stanie przetrwać nawet jednego roku. Gdyby Rosja podjęła działania odwetowe i zablokowała eksport energii do Europy, UE musiałaby pozyskiwać ropę z wielu innych krajów, co drastycznie zmniejszyłoby globalną podaż. Spowodowałoby to gwałtowny wzrost cen gazu, które podwoiłyby lub nawet potroiłyby obecny poziom.

Inflacja żywnościowa i detaliczna jest powodowana przez Rosję?

Również w tym przypadku sankcje tylko pomagają w pogłębieniu kryzysu, ale inflacja osiągnęła historyczne maksimum na długo przed inwazją na Ukrainę. W końcu i tak do tego dojdzie, ale zakłócenia w eksporcie surowców z Rosji i Ukrainy przyspieszają ten proces. Prawdziwym winowajcą inflacji cenowej są bankierzy z Rezerwy Federalnej i ich niekończące się QE [quantitative easing, czyli poluzowanie polityki pieniężnej) oraz puste (fiat) środki stymulacyjne. Tworzenie dziesiątek bilionów dolarów z powietrza i wprowadzanie ich do globalnego obiegu jest o wiele większym katalizatorem kryzysu stagflacyjnego niż wojna na Ukrainie.

Na Ukrainie nie ma nazistów?

To zależy od tego, jak definiuje się pojęcie „naziści”. W rzeczywistości istnieje narodowosocjalistyczna partia o nazwie Svaboda, która zajmuje o wiele bardziej znaczącą pozycję w ukraińskim społeczeństwie i polityce, niż wielu ludzi chciałoby przyznać. Oczywiście w dzisiejszych czasach każdy, kto nie zgadza się z dyktatem autorytarnej skrajnej lewicy, jest nazywany „nazistą”, więc to oskarżenie straciło wiele ze swojego znaczenia. Chcę tylko zauważyć, że w 2014 roku media głównego nurtu narzekały na „neonazistów” na Ukrainie i upominały polityków takich jak John McCain za podróż do Kijowa i podanie im ręki.

Unia Europejska zażądała nawet, by rząd ukraiński przestał się wiązać ze Svabodą z powodu ich „rasistowskich, antysemickich i ksenofobicznych poglądów”. Tak więc, niezależnie od tego, czy zgadzacie się z tym, że Svaboda jest podmiotem powiązanym z nazistami, czy też nie, zabawne jest to, że UE i amerykańskie media są teraz nagle sojusznikami tego samego rządu Ukrainy, który jeszcze w 2014 roku dyskredytowały jako „faszystowski”.

Na Ukrainie nie ma laboratoriów biologicznych finansowanych przez USA?

Tak, są. TO JEST FAKT. Istnienie wielu laboratoriów biologicznych na Ukrainie zostało otwarcie przyznane przez urzędników USA, w tym przez podsekretarz stanu Victorię Nuland. Nuland zaznaczyła również, że laboratoria te nie powinny dostać się w ręce rosyjskie ze względu na niebezpieczne „materiały badawcze”, które się w nich znajdują; powstrzymała się jednak od nazwania ich bronią biologiczną. Otwarcie przyznaje się też, że finansowanie tych laboratoriów przez USA rozpoczęło się za czasów Obamy (podobnie jak finansowanie niesławnego laboratorium biologicznego poziomu 4 w Wuhan w Chinach). Sam Obama zwiedził te obiekty, zanim został prezydentem, i przyznał, że w laboratoriach znajdowały się wirusy wąglika i dżumy.

Argumentem przemawiającym za zaangażowaniem USA w ukraińskie laboratoria biologiczne było to, że te niebezpieczne materiały muszą być odpowiednio zabezpieczone i „chronione”. Nie kupuję takiego wyjaśnienia, ale w każdym razie jest absolutną i niezaprzeczalną prawdą, że na Ukrainie znajduje się wiele laboratoriów biologicznych zawierających materiały, które mogą być użyte jako broń biologiczna, a laboratoria te otrzymywały znaczne środki finansowe od rządu USA. Ilość kłamstw i manipulacji medialnych wokół tej jednej sprawy jest naprawdę imponująca. Najwyraźniej rząd stara się ukryć coś, co wiąże się z tymi laboratoriami.

Czy uważam, że to jest powód, dla którego Rosja najechała na Ukrainę? Nie, wcale nie. Pozostaje jednak faktem, że argumenty Białego Domu i mediów na temat laboratoriów biologicznych są weryfikowalnymi kłamstwami.

Liczy się prawda…

Większość kampanii dezinformacyjnych prowadzonych w mediach i przez polityków, od Białego Domu po neokonów w Partii Republikańskiej, ma oczywiście na celu jedno: uzyskanie poparcia Amerykanów dla wojny z Rosją. Szczerze mówiąc, Ukraina nie jest tego warta. Przesiedlenia uchodźców są smutne, ale wojna w ogóle służy WSZĘDZIE tylko interesom globalistów i pośredników władzy. Nie możemy dać się zwabić fałszywymi narracjami i wykorzystywać naszej empatii.

Zaangażowanie NATO na Ukrainie, w tym zaangażowanie militarne, jest wszechobecne od ponad dekady, na długo przed rosyjską inwazją na Krym. To prawie tak, jakby Ukraina była przygotowywana jako beczka prochu do potencjalnej wojny światowej. Teraz wygląda na to, że globaliści wracają do planu B, desperacko próbując odwrócić uwagę opinii publicznej od zniszczeń gospodarczych. Putin ma w tym swój udział, Ukraina ma w tym swój udział, większość rządów państw NATO ma w tym swój udział. Prawdziwa wojna nie toczy się z Rosją; prawdziwa wojna toczy się z establishmentowymi elitami, które grają po obu stronach konfliktu. Po co poświęcać miliony w bezsensownym, sztucznie wywołanym konflikcie, skoro możemy wyeliminować garstkę żądnych władzy i wreszcie żyć w pokoju?

Brandon Smith

Źródło: Alt-Market.us (March 25, 2022) – „The Biggest Lies (So Far) Surrounding Russia And Ukraine”

Rzeszów pod osłoną „patriot”-ow. Przemyt broni „bezpieczny”??

24.03.2022 03:52:35

https://www.facebook.com/v5.0/plugins/share_button.php?app_id=&channel=https%3A%2F%2Fstaticxx.facebook.com%2Fx%2Fconnect%2Fxd_arbiter%2F%3Fversion%3D46%23cb%3Df14d800df3038fc%26domain%3Drobertbrzoza.pl%26is_canvas%3Dfalse%26origin%3Dhttps%253A%252F%252Frobertbrzoza.pl%252Ff271446b9988e42%26relation%3Dparent.parent&container_width=77&href=https%3A%2F%2Frobertbrzoza.pl%2Fpost%2Fsystem-patriot-dziala-w-polsce-chroni-lotnisko-w-rzeszowie-gdzie-amerykancy-przerzucaja-swoje-zabawki&layout=button&locale=en_US&sdk=joey&size=largehttps://platform.twitter.com/widgets/tweet_button.a58e82e150afc25eb5372dd55a98b778.pl.html#dnt=false&id=twitter-widget-1&lang=pl&original_referer=https%3A%2F%2Frobertbrzoza.pl%2Fpost%2Ftoz-taka-pogoda&size=l&text=Polski%20Portal%20Informacyjny&time=1648112710629&type=share&url=%2F%2Frobertbrzoza.pl%2Fpost%2Fsystem-patriot-dziala-w-polsce-chroni-lotnisko-w-rzeszowie-gdzie-amerykancy-przerzucaja-swoje-zabawki

=====================================

Przypominamy:

Broń zamiast pomocy humanitarnej: Na lotnisku w Pizie, pracownicy odmawiają załadunku samolotów do Rzeszowa, dalej na Ukrainę…

Wyprawa kijowska Naczelnika Państwa

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5146 24 marca 2022

Wojna na Ukrainie obfituje w tragedie, między innymi dlatego, że taktyka wojsk ukraińskich polega na obronie zamienionych w twierdze miast, co oczywiście powoduje tam zniszczenia i zbiera żniwo śmierci wśród ludności cywilnej. Armia ukraińska, deklarując walkę aż do końca, oczywiście zwycięskiego, zastosowała jedyną w tej sytuacji skuteczną taktykę, która zmusza Rosjan do oblegania i zdobywania tych zamienionych w twierdze miast.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że takie wyjaśnienie ściągnie na mnie gromy ze strony rozgrzanych do białości patriotów, którzy w najlepszym razie okrzykną mnie agentem, a w nieco gorszym – nawet wspólnikiem Putina, właśnie w Senacie USA oficjalnie uznanego za zbrodniarza. Mój Boże, gdyby tak każdego prezydenta, któremu przytrafiło się napaść na inny kraj, obwoływać zbrodniarzem, to chyba nie znaleźlibyśmy wśród nich nikogo niewinnego. Ale rozumiem, że opinia publiczna, zwłaszcza jej część rozhuśtana patriotycznie oczekuje, że również publicyści będą ją rozhuśtywali, co zresztą właśnie się dzieje – ale ja nie uważam, że publicysta powinien zostawać agitatorem, więc wzorem Talleyranda wyjaśniam, że ja ani nie pochwalam, ani nie potępiam, tylko opowiadam.

A więc, chociaż wojna na Ukrainie obfituje w tragedie, to zdarzają się przy tej okazji elementy komiczne i właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia 15 marca dzięki Naczelnikowi Państwa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jarosław Kaczyński, jak wiadomo, zapatrzony jest w Józefa Piłsudskiego, a skoro Józef Piłsudski miał swoją wyprawę kijowską, to jakże Naczelnik Państwa nie mógłby mieć swojej? Toteż zabierając ze sobą swego pierwszego ministra Mateusza Morawieckiego i jeszcze dwóch cudzoziemskich dygnitarzy do towarzystwa, wsiadł do pociągu, do którego doczepiono luksusową, a nawet bizantyjską salonkę i przez ogarniętą wojną Ukrainę ruszył do Kijowa.

Z pozoru wyglądało to na akt wielkiej odwagi, ale niech nas te pozory nie zmylą, bo chociaż Rosjanie, podobnie jak Polacy, doskonale wiedzieli, że Naczelnik zmierza do Kijowa, nie zbombardowali, ani nawet nie ostrzelali tego, podobnie jak wszystkich innych pociągów, toteż grupa naszych wycieczkowiczów, którzy prezentowali się w charakterze wysłanników Unii Europejskiej, bezpiecznie dotarła do Kijowa. Tam Naczelnik Państwa przedstawił plan, by NATO wysłało na Ukrainę „misję pokojową”, ale taką, która w razie czego mogłaby się bronić. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, by NATO wysłało tam wojsko.

Propozycja Naczelnika Państwa wzbudziła w Polsce i chyba nawet w Europie lekkie zaniepokojenie – ale – chociaż wyglądała na szalenie radykalną i bojową, w gruncie rzeczy była – podobnie jak i cała wycieczka do Kijowa – całkowicie bezpieczna. Po pierwsze dlatego, że wycieczka nie była, jak się wydaje, z władzami Unii Europejskiej uzgadniana, a w każdym razie Naczelnik Państwa nie miał z jej ramienia plenipotencji. Po drugie, że – o ile mi wiadomo – NATO nie organizowało „misji pokojowych”, a co najwyżej – „operacje pokojowe”, lub „misje stabilizacyjne” – jak w Iraku i Afganistanie. Po trzecie dlatego, że organizowanie misji pokojowych, zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych, przysługuje Radzie Bezpieczeństwa ONZ, w której jako stali jej członkowie, czyli posiadający prawo weta, zasiadają nie tylko Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, ale również Francja, Rosja i Chiny. Wprawdzie Rosja, jako strona zaangażowana w konflikt, mogłaby nie głosować, ale Chiny, a być może również Francja, skorzystałyby z prawa weta, a w tej sytuacji do żadnej misji pokojowej by nie doszło.

Skoro my to wiemy, to byłoby niegrzecznie przypuszczać, że nie wie tego Naczelnik Państwa, czy jego pierwszy minister, a w tej sytuacji jest oczywiste, że cała wyprawa kijowska miała wyłącznie na celu przyczepienie sobie przez Naczelnika listka do wieńca sławy, którego jak dotąd mu brakowało. Taki listek do wieńca sławy przypiął sobie w Gruzji prezydent Lech Kaczyński, który w Tbilisi wygłosił bardzo bojowe, a nawet – uznawane obecnie przez bohaterskich agitatorów – profetyczne przemówienie. Z pozoru wyglądało to na akt niezwykłej odwagi, ale warto wyjaśnić, że przylot prezydenta Kaczyńskiego do Tbilisi nastąpił już po wynegocjowaniu z Putinem przez francuskiego prezydenta Mikołaja Sarkozy’ego zawieszenia broni, więc i gruzińska wycieczka była całkowicie bezpieczna.

Niezależnie jednak od komicznej strony tego całego przedsięwzięcia warto zwrócić uwagę, że wpisuje się ono niestety w operację popychania Polski i innych krajów Europy Środkowej do włączenia się do wojny z Rosją. Oto grupa wpływowych osobistości amerykańskich napisała do prezydenta Bidena list, domagając się zamknięcia „jak najszybciej” przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, a „The Wall Street Journal” poszedł nawet dalej, domagając się wysłania na zachodnią Ukrainę wojsk NATO.

Widać stąd, że Goldmany-Sachsy, podobnie jak prezydent Zełeński, już nie mogą wytrzymać, by nie rozszerzyć działań wojennych przynajmniej na państwa Europy Środkowej, więc jest całkiem prawdopodobne, że kiedy prezydent Biden przybędzie do Warszawy, żeby poradzić się u „wybijającego się na niepodległość” prezydenta Dudy, co ma robić dalej, to będzie go do tego przekonywać, albo nawet – horrible dictu! – mu to nakazać.

Na taką możliwość wskazuje niedawna deklaracja amerykańskiego ambasadora w Warszawie, pana Brzezińskiego, który zapewnił Polskę, że jak zostanie „napadnięta”, to USA odczują to jako napaść na nie. Co wtedy zrobią – nie wiemy, ale wtedy nawet ginąć będzie nam przyjemniej. Naczelnik Państwa jest ostrożny, więc tylko zrobił wszystko, by wytworzyć wrażenie odwagi i determinacji, ale pan prezydent Duda, którego przyszłość zależy od Stanów Zjednoczonych i Niemiec, może coś zrobić naprawdę. Nawiasem mówiąc, poparcie dla zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą wyraził również były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Bronisław Komorowski, z czego wyciągam wniosek, że stare kiejkuty zaprzedały się już teraz Goldmanom-Sachsom i innym finansowym grandziarzom.

Tymczasem lider Volksdeutsche Partei Donald Tusk przybył na Węgry, by przed zbliżającymi się tam wyborami ujadać na Wiktora Orbana. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że Donald Tusk dostał od Naszej Złotej Pani polecenie powrotu na ojczyzny łono z zadaniem zagospodarowania wpływów, jakie prezydent Biden w swojej szczodrobliwości odstąpił jej w Polsce, a ponieważ na niemieckim celowniku znalazły się również Węgry, to musi uwijać się i tam.

Na Węgrzech jednak ma chyba trochę trudniejsze zadanie, bo Wiktor Orban załatwia interesy swojego kraju z elastycznością nieporównanie większą, od naszych Umiłowanych Przywódców, którzy przypominają cugowe konie z klapkami na oczach, wskutek czego mogą patrzeć tylko w kierunku wskazanym przez furmana.

Ukraina, czyli jak zdobywa się nowe kolonie

Andrzej Szcześniak https://www.wydawnictwowektory.pl/pl/n/17

Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Opcja na Prawo 1/150 z marca 2018 roku.

Na Ukrainie trwa proces niszczenia starego i budowania nowego państwa i narodu. W najnowszej historii to nic nowego, po II wojnie światowej Amerykanie budowali od nowa Japonię i Niemcy, po 1989 r. – Polskę i środkową Europę, obecnie Irak i Afganistan. Przyjrzyjmy się kilku najważniejszym momentom tego procesu, gdyż warto rozumieć, co się dzieje w kraju, gdzie władzę przejmuje Zachód. Zachodzą w nim dwa procesy: podporządkowanie nowo zdobytego terytorium zachodnim regułom gry oraz opanowanie jego rynków i eksploatacja zasobów. W przypadku Ukrainy dochodzi jeszcze plan B – przygotowanie do wojny. 

Ukraina, czyli jak zdobywa się nowe kolonie

Sukces Ameryki i klęska Rosji  

22 lutego 2014 r. obalono rząd i ukraińskiego prezydenta, a władzę przejęli politycy, wybrani przez Stany Zjednoczone, które przesunęły kontrolowane przez siebie terytorium o ponad tysiąc kilometrów na wschód, zbliżając się do Moskwy na odległość, umożliwiającą błyskawiczne wykonanie salw rakietowych i ataków samolotowych. Był to ogromny sukces, Ukraina stała się tak cennym nabytkiem dla Ameryki, że ta porzuciła politykę odprężenia z Rosją, podniosła wysoko poziom napięcia i wykorzystała wiele narzędzi nacisku wobec Moskwy. Rozmieszczono wzdłuż rosyjskich granic NATO-wskie wojska, wynajdując czy wręcz kreując wciąż nowe konflikty, demonizując Rosję i Putina, podgrzewając atmosferę do poziomu histerii, przypominającej czasy McCarthy’ego. Działania te, łącznie z sankcjami personalnymi i gospodarczymi, mają zapobiec twardszej reakcji Rosji, zablokować jej rozwój gospodarczy i zepchnąć do roli światowego pariasa. A cel jest jasny i komunikowany wprost: „Ukraina jest nasza, wycofajcie poparcie dla rebeliantów na wschodzie i oddajcie Krym”.  

Dla Rosji utrata neutralnej Ukrainy to poważna porażka, zagrażająca Rosji militarnie i niosąca ogromne straty gospodarcze. Ataki walutowe w 2014 roku, sankcje USA i Unii Europejskiej cofnęły Rosję gospodarczo o dobrych kilka lat. Utrata rynku ukraińskiego, konieczność zastąpienia zerwanych więzi kooperacyjnych z Ukrainą – to znaczące koszty. Wykreowanie przez wrogiego sąsiada setek, wręcz tysięcy nowych problemów i konfliktów, angażuje siły, pozbawia Kreml najcenniejszych obszarów rozwoju na terenach dawnego Związku Radzieckiego a dzisiejszego „ruskiego miru”.  

Marionetkowe państwo  

Ukraina jest jawnie i bezceremonialnie zarządzana przez siły zewnętrzne. Tego faktu nikt nie ukrywa, jedynie media takie informacje niezbyt chętnie przekazują. Najlepszym przykładem działania Departamentu Stanu była słynna podsłuchana rozmowa Victorii Nuland, która w czasie Euromajdanu na początku 2014 r. rozdzielała wśród opozycjonistów stanowiska rządowe, nie przejmując się Unią Europejską (słynne „fuck the EU”).  

Europa odgrywa poślednią rolę. Gdy 21 lutego 2014 roku trzech europejskich ministrów spraw zagranicznych zagwarantowało porozumienie między rządem Janukowycza a majdanową opozycją, następnego dnia tłumy ruszyły i obaliły prezydenta. Taka była siła gwarancji unijnej dyplomacji na Ukrainie i taka do dzisiaj jest, widać to choćby po porozumieniach mińskich, które w obecności szefów Rosji, Niemiec i Francji podpisano w lutym 2015 r. Nic z ich ustaleń nie zostało zrealizowane.  

To nie Europa rządzi na Ukrainie. To amerykańska ambasador Marie Yovanovitsh, otwarcie ingeruje, np. krytykując wybór sędziów najwyższej instancji i decydując o ich ponownym wyborze. W pierwszym rządzie po przewrocie kilka ważnych funkcji objęły osoby spoza Ukrainy, a najważniejszą instytucję – bank centralny – przejęła Natalia Jaresko – obywatelka USA, wcześniej pracownica Departamentu Stanu i ambasady amerykańskiej na Ukrainie. To jej Ukraińcy zawdzięczają kuriozalne porozumienie z inwestorami z sierpnia 2015 r., gdzie za „spisanie” 3,6 miliarda dolarów długu, zobowiązano się przez 20 lat płacić kredytodawcom część wzrostu PKB Ukrainy. Jak szacował IMF, z radością witający tak dobre dla banków porozumienie, wierzyciele mogą uzyskać do 19 miliardów dolarów. Świetnie wykorzystano moment słabości państwa, by nałożyć kolonialne podatki na najbliższe dziesięciolecia. Dzisiaj zrezygnowano z obcokrajowców na najważniejszych stanowiskach, lecz całe zespoły zagranicznych doradców (także z Polski) pracują w administracji i przedsiębiorstwach państwowych realnie zarządzając Ukrainą.  

Charakterystyczną postacią jest tu Joe Biden – były wiceprezydent USA. Kiedyś mówił, że z prezydentem Poroszenko „kontaktuje się częściej niż z własną żoną”. I rzeczywiście – ilość rozmów, wizyt i konsultacji była ogromna. To właśnie wiceprezydent Biden zadzwonił do prezydenta Janukowycza i jak opisuje to w swoich pamiętnikach, zmusił go do wyjazdu z kraju, a władzę dzięki temu przejął „młody patriota Arsenij Jaceniuk”. Na zdjęciu z posiedzenia ukraińskich władz z kwietnia 2014 r. widzimy jak Joe Biden siedzi w fotelu przewodniczącego Rady Najwyższej i wydaje polecenia „młodym patriotom”. W tym samym czasie jego syn – Hunter Biden robił naftowe interesy na Ukrainie z oligarchami obalonego „reżimu Janukowycza”. Amerykański wiceprezydent opowiedział pikantne szczegóły zakulisowych wydarzeń, jak tworzono władzę na Ukrainie i jak pozbywano się niewygodnych dla Ameryki ludzi. W 2016 r. Biden zażądał wyrzucenia ze stanowiska Prokuratora Krajowego Wiktora Szokina, szantażując prezydenta Poroszenkę odcięciem miliarda dolarów kredytu. I otrzymał to, czego żądał, a media pisały o usuniętym prokuratorze jako o osobie „kontrowersyjnej”.  

Zagraniczna ingerencja osiągnęła taki pozom, że nawet parlamentarzysta Jurij Sirotiuk – autor określenia „rewolucja godności” – oskarża rząd że „tańczy jak im USA zagra” i pisze najważniejsze ustawy pod dyktando Waszyngtonu. Julia Tymoszenko twierdzi, że „zewnętrzne zarządzanie poprzez marionetkową władzę w Kijowie: prezydenta, premiera, szefa banku centralnego […] prowadzi do pełnej ekonomicznej kolonizacji Ukrainy”. Wiktor Miedwiedczuk, szef opozycyjnej partii Ukraiński Wybór mówi: „Wstyd mi to mówić jako obywatelowi Ukrainy, ale dzisiaj na Ukrainie wszystkim zarządza ambasador Stanów Zjednoczonych, to najwyższa instancja w kraju”.  

Do bieżącego zarządzania „transformacją ustrojową” Ukrainy służy Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), kontrolując ukraińskie finanse i wymuszając wprowadzenie rozwiązań korzystnych dla Zachodu. Ukraińska gospodarka zadłużyła się ponad swoje możliwości już za poprzednich rządów, szczególnie Julii Tymoszenko i Azarowa, obecna władza na skutek zniszczenia gospodarki, ucieczki podatników w szarą strefę, a krajowego kapitału za granicę, nie jest w stanie utrzymać płynności finansowej i wypłacalności państwa. Dlatego IMF, który pożyczył 12 miliardów dolarów, otwarcie szantażuje Kijów, że jeśli nie wprowadzi wymaganych przez Zachód „reform” – to nie będzie następnej transzy kredytów. Używanie przy tym słowa „pomoc” jest czystą kpiną, gdyż są to kredyty, i to wysoko oprocentowane. Kijów pożycza na ponad 9 procent rocznie – są to jedne z najdroższych kredytów na świecie, porównywalne z krajami afrykańskimi.  

Europa zdobywa nowe rynki i zasoby  

O ile strategiczne zarządzanie przekształceniem Ukrainy według zachodnich wzorów należy do Waszyngtonu i jego międzynarodowych instytucji, o tyle gospodarcze opanowanie Ukrainy to zadanie Unii Europejskiej.  

Jest ona zainteresowana przede wszystkim narzuceniem Ukrainie europejskich reguł gry i zbudowaniem rynków zbytu dla swoich produktów. Nie służy to rozwojowi krajowej gospodarki czy wzmocnieniu lokalnego przemysłu, wręcz przeciwnie, produkcja przemysłowa kurczy się, przedsiębiorstwa bankrutują. Takie efekty przynosi wymagane przez Brukselę i IMF podniesienie cen energii i gazu, które czynią niekonkurencyjnym ukraiński przemysł, niezwykle energochłonny, gdyż oparty na niskich cenach energii i gazu. Jednym z absurdów jest narzucenie cen gazu, energii i węgla opartych na formule „europejska giełda plus…”, która nie ma nic wspólnego z kosztami surowców czy energii, ani z siłą nabywczą społeczeństwa czy konkurencyjnością przedsiębiorstw. Zastosowano formułę, która zabija resztki przemysłu, a odbiorcom prywatnym drenuje portfele. Żeby dopełnić absurdu – w tak biednym kraju państwo dopłaca do importowanych z Europy urządzeń energii odnawialnej, by kilka tysięcy najbogatszych mogło sobie postawić panele słoneczne, a znajomi królika zarobić na dotacjach do farm wiatrowych.  

Oczywiście absurdem takie postępowanie jest wtedy, gdy zakładamy, że reformy mają przynieść korzyść Ukrainie, ale gdy założymy że celem jest budowa gospodarki uzależnionej od Zachodu – wszystko zaczyna układać się w racjonalny schemat. Zresztą ambasador USA w Kijowie mówi o tym wprost: „powinniście zostać krajem rolniczym”. Przyjęcie europejskich standardów, norm technicznych, dusi nieprzygotowaną na takie wymagania gospodarkę. Warunki te zawarte były w umowach, których nie chciał podpisać prezydent Janukowycz i za co został obalony.  

Ukraina to lukratywny rynek dla zachodnich przedsiębiorstw, gdzie mogą sprzedać swoje produkty, tworząc u siebie dodatkowe miejsca pracy. Amerykański węgiel po 113 dolarów (dwukrotnie droższy od dostaw z Donbasu, który „ekstremiści” odcięli, blokując kolej), został uzgodniony między prezydentami krajów, gdy Petro Poroszenko potrzebował zdjęcia z Donaldem Trumpem. Podobnie amerykański Westinghouse, który zastępuje paliwo jądrowe w wybudowanych przez Rosjan elektrowniach atomowych. Dość ryzykowne, ale bardzo dochodowe przedsięwzięcie. Nie inaczej jest z rosyjskim gazem, który Ukraina kupuje od europejskich traderów, oczywiście znacznie drożej. A że jest to możliwe jedynie dzięki kredytowi europejskiego banku, dostęp do „wolnego ukraińskiego rynku” mają tylko przedsiębiorstwa wyznaczone przez bank.  

Najbardziej łakomym kąskiem dla Zachodu jest kontrola nad strategicznym tranzytem gazu z Rosji. Chodzi tak o dochody z tranzytu jak i możliwość odcięcia dostaw rosyjskiego gazu do Europy, co nieudolnie próbowała robić wcześniej Ukraina. Dla Zachodu ważne jest także opanowanie rynku gazowego, przejęcie infrastruktury i wprowadzenie swoich firm, co w znacznej mierze się już dokonało.  

Efekt tych zabiegów widać w deficycie handlowym Ukrainy, który przyczynia się do narastającego zadłużenia i zmusza do sprzedaży krajowego majątku, żeby spłacać odsetki. Zadłużenie państwa szybko rośnie, na koniec 2016 r. dług budżetu wyniósł 81 procent PKB, co dla tak słabej gospodarki jest bardzo niebezpiecznym wskaźnikiem. Połowa to dług zagraniczny, który szybko urósł od 2013 r. o 10 miliardów dolarów, co skazuje rząd na łaskę i niełaskę zagranicznych inwestorów.  

Europa zdobywa także milionowe zasoby taniej siły roboczej, której pierwsza fala zalała Polskę, ale coraz więcej wyjeżdżających zasila także zachodnią Europę w poszukiwaniu pracy dającej szansę na godne życie, a której na Ukrainie nie ma. Zdegradowano tam bowiem obywateli do poziomu, na którym zarabiają czterokrotnie mniej niż w Polsce (a u nas trzykrotnie mniej niż na zachodzie), a ceny są często wyższe niż u nas. Tak ogromna różnica poziomów życia wysysa aktywnych ludzi i wtłacza ich do zachodniej gospodarki. Emigracja wylewa się więc szeroko z kraju, a oficjalne dane pokazują, że każdego roku ubywa pół miliona mieszkańców.  

Tak więc Zachód osiąga dwa cele – zdobywa rynki dla swoich produktów i po cenach upadłości otrzymuje zasoby Ukrainy (siła robocza, ale także ziemia, lasy, nieruchomości czy przedsiębiorstwa). W sytuacji krachu gospodarki, gdy państwo jest zadłużone, IMF nalega i stawia sprzedaż przedsiębiorstw jako warunek uruchomienia funduszy, bez których Ukraina nie może przeżyć. Wtedy przedsiębiorstwa albo są sprzedawane za grosze, albo nie dochodzi do prywatyzacji i ich sytuacja pogarsza się. Jednak wyprzedaż przebiega opornie – ukraińscy oligarchowie na tyle twardo grają, że nie pozwalają sobie odebrać majątków. Przez kilka lat prywatyzacja prawie nie ruszyła, dopiero w 2017 r. sprzedano majątek za 150 milionów dolarów. Na dodatek w zakupach państwowych przedsiębiorstw prym wiodą Ukraińcy, tacy jak Rinat Achmetow.  

Upadająca Ukraina jest ze wszystkich stron szarpana przez złodziei, majątek jest rozdrapywany na prawo i lewo. Trudno się dziwić politykom ukraińskim, rozumieją, że oni tu nie rządzą i… nie znasz dnia ani godziny…, więc oczywiście trzeba się zabezpieczyć. O ile przez pierwsze 20 lat samodzielnej Ukrainy środki wyprowadzone za granicę oceniano na 165 miliardów dolarów (Tax Justice Network), o tyle dzisiaj „ucieczka kapitału”, czyli grabież majątku narodowego, przybrała potężne rozmiary. Do zachodnich banków płyną strumieniem pieniądze oligarchów, lewe dochody polityków… to przecież także zyski z „przekształceń ustrojowych” podbijanych krajów.  

Regres kraju – gospodarczy i społeczny 

Piękne hasła, takie jak „rządy prawa” czy „klimat inwestycyjny”, zasłaniają istotę rzeczy: ustawienie systemu prawno-gospodarczego Ukrainy pod potrzeby swojego biznesu. Likwidacja zagrożeń, że państwo może zagranicznego inwestora ukarać lub pogorszyć jego warunki działania. I uniemożliwić wspieranie ukraińskiego biznesu. Od wewnątrz ukraińską gospodarkę niszczy odcięcie dopływu kredytu do przedsiębiorstw. Bardzo wysokie stopy procentowe mają tłumić inflację, ale realnie duszą przedsiębiorstwa, które nie mogą sobie pozwolić na tak drogi kredyt, dzisiaj na Ukrainie podstawowa stopa wynosi 16%. Jest to jednoznaczne z odcięciem tlenu i przemysł po prostu upada. Ale jeśli Zachód tak słabej gospodarce nakazuje włączyć się w międzynarodowe rynki finansowe, to dalej działa to już jak samograj. Bank centralny musi podnosić stopy procentowe, by dać zyski zagranicznym inwestorom, a wysoki koszt kredytu rujnuje przedsiębiorstwa. Ten sam mechanizm zastosowano w Polsce lat 90., przyczyniając się do upadku przemysłu i utraty pięciu milionów miejsc pracy.  

Dzięki takim działaniom, regułom wprowadzanym przez nowe rządy, przez dwa lata po 2013 roku, produkt krajowy brutto Ukrainy liczony w dolarach zmniejszył się o połowę – ze 183 miliardów w 2013 do 91 miliardów dolarów w 2015 r. To, że gospodarka ukraińska błyskawicznie się zwija, widać najlepiej po zmniejszającym się zużyciu energii elektrycznej, której zapotrzebowanie zmniejszyło się o 15 procent (2013-2016), a także zużyciu gazu, które z 60 miliardów spadło do 32 mld (2011-2017). Prawie o połowę i to głównie w przemyśle.  

Trudna sytuacja w kraju powoduje dramatyczne obniżenie poziomu dochodów i standardu życia. Przeciętny Ukrainiec boryka się z rosnącymi gwałtownie cenami podstawowych produktów – chleb, mleko, jajka czy popularne ukraińskie sało (rodzaj słoniny), których ceny szybują coraz wyżej a konsumpcja spada. Mięso staje się luksusowym towarem. Rosną koszty usług komunalnych, prądu, ciepła gazu, transportu. Nastroje społeczne są bardzo złe, badania Gallupa pokazały, że Ukraińcy czują się najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi świata. Gorzej jest tylko w Sudanie i na Haiti. Dramatycznie wysokie są statystyki samobójstw w armii. Sam Michaił Saakaszwili nazwał Ukrainę – „europejskim Zimbabwe”.  

Budowanie pozorowanego choćby dobrobytu, opartego na zadłużaniu krajów na Ukrainie nie udaje się. Także z tego powodu, że strategicznym priorytetem Ameryki jest rozerwanie silnych związków przemysłowych, gospodarczych, społecznych i kulturowych tego kraju z Rosją. Z tego powodu destrukcja gospodarki, spadek poziomu życia są jeszcze szybsze. Zakazy używania języka rosyjskiego, którym na wschodnich obszarach mówi większość społeczeństwa, odcinanie dostępu do rosyjskiej telewizji, zakaz importu rosyjskich książek czy zakazy występów a nawet wjazdu rosyjskich artystów, pisarzy, którzy zostali wciągnięci na czarne listy – to praktyki w oczywisty sposób łamiące „prawa człowieka”. Nie spotykają się jednak z krytyką Zachodu.  

Armaty zamiast masła, na horyzoncie wojna  

USA natychmiast po przewrocie 2014 roku zaczęły szkolić armię ukraińską, zmieniając format jej działania i dopasowując do swoich potrzeb. Dzisiaj 250 oficerów amerykańskich szkoli ukraińskich podoficerów, by dopasować struktury armii do potrzeb NATO. Pomagają w tym anglosascy sojusznicy – Wielka Brytania i Kanada, gdzie diaspora ukraińska jest bardzo silna. Nad przygotowaniem Ukrainy do wojny oficjalnie pracują doradcy NATO w ukraińskim ministerstwie obrony, a minister podaje nawet ich dokładną liczbę (67). Kraj znajdujący się w tak trudnej sytuacji gospodarczej będący na krawędzi bankructwa co roku zwiększa wydatki zbrojeniowe.  

Początkowo USA dostarczały ukraińskiej armii wyposażenie, nie służące do zabijania (non-lethal), jednak ostatnio przełamano to ograniczenie – uruchomiono dostawy ręcznych wyrzutni broni przeciwpancernej Javelin, gdzie jeden wystrzał kosztuje 80 tysięcy dolarów. Oczywiście prywatna amerykańska i zachodnia broń wartości kilkudziesięciu milionów dolarów rocznie trafia na Ukrainę już od kilku lat, co jest skrupulatnie odnotowywane w statystykach eksportu.  

Jak widać Kijów może zaatakować zbuntowane republiki , co jest nie do przyjęcia dla Rosji. Jak zapowiedział prezydent Putin, „Rosja nigdy nie dopuści do rzezi jak w Srebrenicy”, bo przecież uważa naród ukraiński za „bratni, jeśli w ogóle nie za część narodu rosyjskiego”. Jeśli więc zaatakowany zostanie Donieck i Ługańsk – oznacza to wojnę z Rosją. Wszystko na Ukrainie do takiej wojny jest szykowane, łącznie z przyjętą w lutym ustawą o „terytoriach okupowanych”, oficjalnie uznającą Rosję za „państwo – agresora”.  

Oczywiście Ukraina nie ma najmniejszych szans w starciu z Rosją, która ma 3,5 raza więcej ludności, 13 razy większy PKB i 24 razy większe wydatki wojskowe, już nie mówiąc o wielkości armii, ilości czołgów czy w końcu broni nuklearnej. Jednak sprawnie przeprowadzona prowokacja, ze zrzuceniem winy na Rosję, mogłaby w konflikt wojenny wciągnąć NATO, a przynajmniej najbliższe kraje, takie jak Polska.  

Ukraina chce wejść do NATO, odcięła się ustawowo od neutralnego statusu już w grudniu 2014 r., a ostatnio otrzymała status państwa aspirującego do NATO. Próby te nawet Henry Kissinger uważa za „nie najmądrzejsze … włączać kraj, który przez 400 lat był częścią Rosji”. Protestują europejscy członkowie sojuszu, obawiając się że szykuje im się wojna tuż przy granicy.  

Na przygotowania do wojny wskazuje także pełna tolerancja dla odradzania się nacjonalizmu ukraińskiego, zwanego u nas banderyzmem. Anne Applebaum, krytykująca wszelkie przejawy narodowych idei w Polsce – pisze jasno: „nacjonalizm jest Ukrainie potrzebny”.  

Czy USA zdecydują się na wojnę z Rosją przy pomocy lokalnych sił ukraińskich (tzw. proxy war) – nie wiemy. Dla marionetkowych władz Ukrainy, niepotrafiących nawet utrzymać standardu życia społeczeństwa, wojna może być jedynym wyjściem. Ciśnienie w kotle jest utrzymywane, pytanie czy zapadnie decyzja o jego wysadzeniu, czy może wielkie mocarstwa jakoś się dogadają?  

Andrzej Szczęśniak

Więcej na temat sytuacji na Ukrainie można przeczytać w książce Ukraińska szachownica.

Broń biologiczna istnieje, ale „na pewno nie produkują jej nasi sojusznicy”.

Ku wojnie totalnej. Broń biologiczna istnieje, ale na pewno nie produkują jej nasi sojusznicy.

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5145 22 marca 2022

Wprawdzie teorie spiskowe zostały pryncypialnie potępione przez mądrych i roztropnych, co to rozpoznają się po zapachu, ale z drugiej strony historia świata, to niekończąca się opowieść o spiskach, które albo się udały, albo nie. W rezultacie jesteśmy w potężnym dysonansie poznawczym, bo wiadomo, że w spiskowe teorie wierzyć nie wypada, ale jakże wobec tego wyjaśniać rozmaite fenomeny, których w inny sposób wyjaśnić niepodobna? Ta sprawa staje się szczególnie aktualna w czasie wojny, kiedy to strony wojujące posługują się dezinformacją, w skład której wchodzą oczywiście rozmaite teorie spiskowe. Bo teorie spiskowe służą nie tylko do chamskiego i prostackiego wyjaśniania rozmaitych eleganckich fenomenów, ale również do ukrywania ich rzeczywistego charakteru. Jeśli na przykład na temat jakiegoś wydarzenia powstają coraz to nowe i coraz bardziej fantastyczne teorie spiskowe, to nieomylny to znak, że sprawa jest precyzyjnie uszczelniana przez pierwszorzędnych fachowców, którzy w ten sposób doprowadzają opinię publiczną do utraty zainteresowania tematem.

Oto niedawno pojawiła się teoria spiskowa, według której na Ukrainie są laboratoria pracujące nad bronią biologiczną. Oczywiście nie było w niej ani słowa prawdy, tylko od początku do końca została ona wyssana z brudnego palca zimnego ruskiego czekisty, któremu można by przyznać tytuł Ojca Kłamstwa, gdyby nie to, że tradycyjnie przysługuje on Szatanowi.

Z drugiej jednak strony wiadomo, że broń biologiczna istnieje, a skoro tak, to znaczy, że ktoś musi ją produkować. Oczywiście robi to w głębokiej tajemnicy, której na wszelki wypadek nikt nie ma ochoty ujawniać. Ot na przykład niedawno, w związku z epidemią zbrodniczego koronawirusa, pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby wydostał się on na świat na skutek wypadku przy pracy. Takie opinie padały również z otoczenia ludzi dobrze w takich sprawach zorientowanych, którzy nawet wskazywali, że ten wypadek przy pracy miał miejsce w Chinach, ale trudno powiedzieć, czy to prawda, bo w stosunkach między Chinami, a na przykład – Stanami Zjednoczonymi – od pewnego czasu utrzymuje się, a nawet jakby narastało napięcie, w związku z czym moglibyśmy mieć do czynienia z celową dezinformacją, gdyby nie to, że – w odróżnieniu od Rosji – USA żadnej dezinformacji nie uprawiają, tylko zawsze mówią prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Toteż naukowcy ostatecznie odstąpili od zbadania tej sprawy, bo nigdy nie wiadomo, do czego taka ciekawość, która jest przecież pierwszym stopniem do piekła, może doprowadzić. Pamiętamy, jak to bywało w Polsce, gdzie pewnego generała – jak pisze poeta – „w tropieniu przestępstw gospodarczych tak poniósł go szlachetny zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał”.

Toteż nie możemy wykluczyć, że i do wścibskich naukowców przyszli jacyś panowie i wytłumaczyli im, że taka ciekawość, to brzydka sprawa, a wiadomo, że od brzydkich spraw lepiej trzymać się z daleka. Jak tam było, tak tam było, dość, że nagle wszyscy stracili tą sprawą zainteresowanie. Najwyraźniej lepiej jest, gdy wprawdzie wiemy, że broń biologiczna istnieje, ale wiemy też, że nikt jej nie produkuje, a zwłaszcza, że nie produkują jej nasi sojusznicy.

Oczywiście ta prawda podawana jest do wierzenia odbiorcom masowym, żeby się nie martwili, ani nie niepokoili. W przypadku ludzi trzymających władzę, albo przynajmniej jej zewnętrzne znamiona, może być inaczej. Wprawdzie im też można koloryzować, ale jest to ryzykowne, bo gdyby się o tym dowiedzieli, to mieliby do kolorysty pretensje, wskutek czego mógłby on spędzić resztę życia jęcząc i szlochając w jakimś lochu.

Pewnie dlatego w Dzień Kobiet, podsekretarz stanu USA, pani Victoria Nuland, występując przed komisją spraw zagranicznych Senatu USA powiedziała, że na Ukrainie „istnieją ośrodki badań biologicznych”, ale USA „starają się” by nie wpadły one w ręce Rosjan, którzy mogą wykorzystać je do celów propagandowych i prowokacji.

Ale skoro w tych ośrodkach nie pracowano nad bronią biologiczną, tylko na przykład nad postawieniem na wyższym poziomie hodowli trzody chlewnej, to taka troskliwość wydaje się niepotrzebna, chociaż z drugiej strony z Rosjanami nigdy nic nie wiadomo. Kto wie, czy nie potrafiliby cynicznie wykorzystać sprawy trzody chlewnej, by wstrząsnąć sumieniem świata, a zwłaszcza – Wielce Czcigodnej Sylwii Spurek, czy choćby pana Szymona Hołowni, który od dawna martwi się o to, co na Sądzie Ostatecznym powiedzą o nas świnie?

Żeby tedy uniknąć takich niespodzianek, lepiej dmuchać na zimne i wszystkie te „ośrodki badań biologicznych” zawczasu zlikwidować, żeby nie dostarczały żeru ani ruskiej propagandzie, ani prowokacjom. Zresztą każdy duży chłopczyk i każda duża dziewczynka przecież wie, że nawet najszlachetniejszy sojusznik musi jakieś korzyści z sojuszu wyciągać, zwłaszcza, gdy ów sojusz ma charakter egzotyczny, jak np. sojusz Ukrainy z Ameryką, czy sojusz z Ameryką Polski.

Na przykład więzienia CIA, w których amerykańscy fachowcy oprawiali osoby podejrzane o terroryzm, zlokalizowane były w państwach sojuszniczych, żeby przebierańcy z amerykańskiego Sądu Najwyższego nie mogli wściubić tam nosa, a miłośnicy praworządności – podnosić klangoru. W przypadku laboratoriów pracujących nad bronią biologiczną mogłyby być podobnie – oczywiście w przypadku, gdyby ktokolwiek ją produkował, ale przecież wiadomo, że nie produkują jej nawet Chiny.

A skoro jesteśmy już przy sądowych przebierańcach, to warto odnotować, że Trybunał Konstytucyjny w Warszawie, zwany przez salonowców „trybunałem Julii Przyłębskiej”, po długim zwlekaniu wydusił wreszcie z siebie opinię, że przepis konwencji o ochronie praw człowieka, który przyznaje Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka i sądom krajowym kontrolowanie statusu innych sędziów krajowych jest niezgodny z konstytucją. Ale polską konstytucją mało kto się dzisiaj przejmuje i nawet „Polskie Babcie”, które jeszcze kilka lat temu w obronie konstytucji kicały razem z panem mecenasem Romanem Giertychem, dzisiaj na konstytucję zadzierają kiecę, więc cóż dopiero mówić o europejskich trybunałach, zwłaszcza gdy Parlament Europejski właśnie uchwalił rezolucję, by Unia jak najszybciej wprowadziła „mechanizm warunkujący”, to znaczy – uzależnienie subwencji dla danego bantustanu od oceny stanu panującej tam praworządności? Pani Urszula von der Layen właśnie powiedziała, że praworządność jest źrenicą oka Unii Europejskiej, więc już wiemy, że Niemcy nie tylko nie zakończą wojny hybrydowej, jaką prowadzą przeciwko Polsce od początku 2016 roku, tylko – kto wie – może przekształcą ją nawet w „wojnę totalną”, o której tak porywająco mówił w Pałacu Sportu Józef Goebbels?

There’s a News Blackout on the Fed’s Naming of the Banks that Got its Emergency Repo Loans.

There’s a News Blackout on the Fed’s Naming of the Banks that Got Its Emergency Repo Loans; Some Journalists Appear to Be Under Gag Orders

It was the first time the Fed had intervened in the repo market since the 2008 financial crash – the worst financial crisis since the Great Depression. Just four banks held 91 percent of $192.9 trillion. Those four banks were JPMorgan Chase, Citigroup’s Citibank (which blew itself up with derivatives in 2008), Goldman Sachs Bank USA, and Bank of America – the same banks that were taking giant sums from the Fed’s emergency repo loan facility in 2019.

Pam Martens and Russ Martens: January 3, 2022

Four days ago, the Federal Reserve released the names of the banks that had received $4.5 trillion in cumulative loans in the last quarter of 2019 under its emergency repo loan operations for a liquidity crisis that has yet to be credibly explained. Among the largest borrowers were JPMorgan Chase, Goldman Sachs and Citigroup, three of the Wall Street banks that were at the center of the subprime and derivatives crisis in 2008 that brought down the U.S. economy. That’s blockbuster news. But as of 7 a.m. this morning, not one major business media outlet has reported the details of the Fed’s big reveal.

On September 17, 2019, the Fed began making trillions of dollars a month in emergency repo loans to 24 trading houses on Wall Street. The Fed released on a daily basis the dollar amounts it was loaning, but withheld the names of the specific banks and how much they had borrowed. This made it impossible for the public to see which Wall Street firms were experiencing the most severe credit crisis.

It was the first time the Fed had intervened in the repo market since the 2008 financial crash – the worst financial crisis since the Great Depression.

The COVID-19 crisis remained months away. The first reported case of COVID-19 in the U.S. was not reported by the CDC until January 20, 2020 and the World Health Organization did not declare a pandemic until March 11, 2020.

The dollar amounts of the Fed’s repo loans grew to staggering levels. On October 24, 2019, we reported the following:

“The New York Fed will now be lavishing up to $120 billion a day in cheap overnight loans to Wall Street securities trading firms, a daily increase of $45 billion from its previously announced $75 billion a day. In addition, it is increasing its 14-day term loans to Wall Street, a program which also came out of the blue in September, to $45 billion. Those term loans since September have been occurring twice a week, meaning another $90 billion a week will be offered, bringing the total weekly offering to an astounding $690 billion. It should be noted that if the same Wall Street firms are getting these loans continuously rolled over, they are effectively permanent loans. (That’s exactly what happened during the 2007-2010 Wall Street collapse: some teetering Wall Street casinos received, individually, $2 trillion in cumulative loans that were rolled over for two and one-half years – without the authorization or even awareness of Congress or the American people. One bank, Citigroup, received over $2.5 trillion in Fed loans, much of them at an interest rate below 1 percent, at a time when it was insolvent and couldn’t have obtained loans in the open market at even high double-digit interest rates.)”

Under the Dodd-Frank financial reform legislation of 2010, the Fed was legally required to release the names of the banks and the amounts they borrowed “on the last day of the eighth calendar quarter following the calendar quarter in which the covered transaction was conducted.” The New York Fed released the information for the third quarter of 2019 last Thursday, a day earlier than required. We reported on it the following day.

Those Fed revelations, that had been withheld from the American people for two years, should have made front page headlines in newspapers and on the digital front pages of every major business news outlet. Instead, there was a universal news blackout of the story at the largest business news outlets, including: Bloomberg News, the Wall Street Journal, the business section of the New York Times, the Financial Times, Dow Jones’ MarketWatch, and Reuters.

Could this critically important story have simply slipped by all of the dozens of investigative reporters and Fed watchers at these news outlets? Absolutely not. The Fed was required to release its repo loan data and names of the banks for the span of September 17 through September 30, 2019 at the end of the third quarter of this year. We reported on what that information revealed on October 13. Because we were similarly stunned by the news blackout on that Fed release, out of courtesy we sent our story to the reporters covering the Fed for the major news outlets. Our article alerted each of these reporters that a much larger data release from the Fed, for the full fourth quarter of 2019, would be released on or about December 31. The data was posted at the New York Fed sometime before 1:23 p.m. ET last Thursday.

The most puzzling part of this news blackout is that the majority of the reporters who covered this Fed story at the time it was happening in 2019, are still employed at the same news outlets. We emailed a number of them and asked why they were not covering this important story. Silence prevailed. We then emailed the media relations contacts for the Wall Street Journal, the New York Times, the Financial Times and the Washington Post, inquiring as to why there was a news blackout on this story. Again, silence.

Next, we emailed a number of reporters who had covered this story in 2019 but were no longer employed at a major news outlet. We asked their opinion on what could explain this bizarre news blackout on such a major financial story. We received emails praising our reporting but advising that they “can’t comment.”

The phrase “can’t comment” as opposed to “don’t wish to comment” raised a major alarm bell. Wall Street megabanks are notorious for demanding that their staff sign non-disclosure agreements and non-disparagement agreements in order to get severance pay and other benefits when they are terminated. Are the newsrooms covering Wall Street megabanks now demanding similar gag orders from journalists? If they are, we’re looking at a form of corporate tyranny previously unseen in America.

The history of Bloomberg News came to mind. That news outlet had previously come under fire for spiking stories that may have been counter to the business interests of its billionaire owner Michael Bloomberg, who derives his billions of wealth from leasing the Bloomberg data terminal to Wall Street’s trading floors around the world.

On March 11, 2016, Matt Winkler, Editor-in-Chief-Emeritus at Bloomberg, wrote a sycophantic piece titled “Stop Bashing Wall Street. Times Have Changed.” Winkler wrote a fantasy view of where things stood at the time:

“One of the reasons the American economy is performing better than any of the largest in Asia and Europe is that its regulators have repaired the damage of the financial crisis and the worst recession since the Great Depression. Led by the Federal Reserve, they replaced incentives for reckless speculation with catalysts for old-fashioned credit creation backed by levels of capital that are unprecedented in modern times.”

Winkler’s column was an egregious coverup of the “reckless speculation” that continued on steroids on Wall Street. The megabanks were trading their own stock in their own dark pools – which continues to this day. The Office of the Comptroller of the Currency would report that as of March 31, 2016, just four banks held 91 percent of $192.9 trillionin notional derivatives held by all banks and savings associations in the U.S. Those four banks were JPMorgan Chase, Citigroup’s Citibank (which blew itself up with derivatives in 2008), Goldman Sachs Bank USA, and Bank of America – the same banks that were taking giant sums from the Fed’s emergency repo loan facility in 2019.

Also in 2016, Michael Bloomberg showed very poor judgement in co-authoring an OpEd with Jamie Dimon, Chairman and CEO of JPMorgan Chase, a man who should have been the target of investigative reporting by Bloomberg journalists for an unprecedented crime spree at his bank.

In 2015 Politico’s Luke O’Brien deeply reported the details of a Bloomberg News article that was critical on China and appeared to have been spiked to preserve business sales of the Bloomberg terminal in that country.

And then there are those strange associations with felony counts or fines at Wall Street banks and those expensive Bloomberg terminals. The chat rooms that facilitated the rigging of the Libor interest rate benchmark and the criminal charges that came out of the rigging of foreign exchange trading were tied to chat rooms on the Bloomberg terminals. According to the late Bloomberg reporter, Mark Pittman, the Bloomberg terminal also had the capability of allowing hedge funds to find the worst subprime dreck in the market, making it possible for hedge funds like John Paulson’s to short the market while getting banks like Goldman Sachs to sell the other side of the deal to its unwitting investors.

On November 20, 2019, Brian Chappatta, who still works for Bloomberg News, wrote this about the Fed’s emergency repo loans under the headline “Fed Throws the Kitchen Sink at Short Rates and Still Struggles”:

“Consider all the steps the Fed has taken since Sept. 16 just for [Fed Chair] Powell to get to the point where he thinks funding markets are under control:

“Sept. 17: The New York Fed conducts its first overnight system repurchase agreement in a decade, taking in $53.2 billion of securities.

“Sept. 25: The New York Fed increases the size of its overnight system repurchase agreement operations to a $100 billion maximum, from $75 billion previously, and also raises the limit on its 14-day term repo operation to $60 billion from $30 billion.

“Oct. 11: The Fed announces it will purchase $60 billion of Treasury bills a month and will keep doing so ‘at least into the second quarter of next year.’

“Oct. 23: The New York Fed boosts the size of its overnight repo offerings to at least $120 billion, a size it is set to maintain through at least Dec. 12.

“Nov. 14: The New York Fed says it will conduct two repo operations, each with terms of 42 days, on Nov. 25 and Dec. 2. With maximum sizes of at least $25 billion and $15 billion, these would carry past the end of the year. Taken together, it’s readily apparent that Fed officials are throwing the kitchen sink at the short-term funding markets and hoping they’ll settle down….”

Numerous other Bloomberg News reporters wrote about the Fed’s emergency repo operations in 2019 and early 2020, including Liz McCormick, Adam Tempkin, and Alex Harris. And yet, today, not one of them has revealed to the American people that the very same megabanks that were drinking at the Fed’s trough in 2008 were back again at the trough in 2019.

One of the most inquisitive reporters in September 2019 when it came to what had led to the Fed’s hasty interventions in the repo market was Francine McKenna, who at that time reported for the Dow Jones affiliate, MarketWatch. Less than two months later, according to her LinkedIn profile, McKenna no longer worked for MarketWatch. She had gone independent, publishing The Dig, a newsletter at Substack. On November 3, 2019, McKenna reported as follows at The Dig on the ongoing repo crisis:

“One of the opinion writers at Market Watch wrote late last week that the Fed is in ‘stealth’ intervention mode after the Fed injected $99.9 billion in temporary liquidity into the financial system and $7.5 billion in permanent reserves as part of a program to buy $60 billion a month in Treasury bills.

“But market demand for overnight repo operations far exceeded even the $75 billion the Fed allocated. So, on Wednesday, the Fed added $45 billion in addition to the $75 billion repo facility for a daily total of $120 billion.

“There’s nothing stealth about continuing to pump billions into the repurchase market long after it said it would be needed.

“The Fed originally said it planned to conduct daily repo operations until October 10. That intervention has now gone on beyond the end of the month of October with no end in sight.

“Something is cooking but no one who knows what is telling the rest of us who is suddenly chronically illiquid.”

Obviously, the banks that were borrowing the largest sums on a perpetual basis from the Fed were the “chronically illiquid.” JPMorgan Chase and Citigroup’s Citibank are among the largest deposit-taking, federally-insured banks in the U.S. Americans have an urgent need to know why they needed to borrow from the Fed on an emergency basis in the fall of 2019.

We’ve never before seen a total news blackout of a financial news story of this magnitude in our 35 years of monitoring Wall Street and the Fed. (We have, however, documented a pattern of corporate media censoring news about the crimes of Wall Street’s megabanks.)

Theories abound as to why this current story is off limits to the media. One theory goes like this: the Fed has made headlines around the world in recent months over its own trading scandal – the worst in its history. Granular details of just how deep this Fed trading scandal goes have also been withheld from the public as well as members of Congress. If the media were now to focus on yet another scandal at the Fed – such as it bailing out the banks in 2019 because of their own hubris once again – there might be legislation introduced in Congress to strip the Fed of its supervisory role over the megabanks and a restoration of the Glass-Steagall Act to separate the federally-insured commercial banks from the trading casinos on Wall Street.

Why might such an outcome be a problem for media outlets in New York City? Three of the serially charged banks (JPMorgan Chase, Goldman Sachs and Citigroup) are actually owners of the New York Fed – the regional Fed bank that played the major role in doling out the bailout money in 2008, and again in 2019. The New York Fed and its unlimited ability to electronically print money, are a boon to the New York City economy, which is a boon to advertising revenue at the big New York City-based media outlets.

Wspólny obowiązek wszystkich mieszkańców Oceanii: Wir gegen Putin! „Europejki i europejczycy” wkroczyli w nową erę.

Tomasz MIANOWICZ Monachium, 26 lI – 5 III 2022

Ze swej natury wszyscy ludzie dążą do wiedzy Arystoteles: Matafizyka

Niewiedza jest siłą Orwell: 1984

[Wowa, Wowa, to jest WRÓG!!

Wowa, Wowa, to jest WRÓG!!

Wowa, Wowa, to jest WRÓG!!

Wowa, Wowa, to jest WRÓG!!

– lud pracujący miast i wsi] (md)

————————————————

Każdy, kto interesuje się politycznymi poczynaniami globalistów, mógł się spodziewać, że po zwycięstwie wyborczym Joe Bidena, od dawna związanego z tymi kręgami, polityka amerykańska, obliczona na rozszerzenie kontroli nad Euro-Azją, nabierze impetu. America is back! – zapewniał Biden uczestników monachijskiej Konferencji bezpieczeństwa w 2021 roku, co było wyraźnym odejściem od America first! – hasła głoszonego przez Donalda Trumpa. USA – wg zapewnień Bidena złożonych przy tej samej okazji – są zdecydowane „odzyskać pozycję przywództwa i zaufania” oraz „ponownie angażować się w Europie”. W celu realizacji tych celów prezydent powierzył główne stanowiska w swej administracji zwolennikom ofensywnej polityki wobec Rosji i Chin (Antony Blinken, Avril Haines, Jake Sullivan, Samantha Power, dołączając do nich – jako ministra obrony – ściągniętego z emerytury generała Lloyda J. Austina, który już wcześniej współpracował blisko z Bidenem, gdy ten pełnił urząd wiceprezydenta; zainteresowanych personaliami odsyłam do publikacji Stephena J. Sniegoskiego, np. Zeit-Fragen nr 11, 18.5.2021).

Zasada, w myśl której ten, kto chce rządzić światem, musi kontrolować Euro-Azję, powinna być znana w Polsce, bowiem jednym z jej propagatorów był Zbigniew Brzezinski, odgrywający niepoślednią rolę w Council on Foreign Relations (CFR) – think tanku globalistycznej polityki. Również amerykańscy ideowi patroni „zjednoczonej Europy” już w latach 1940-tych traktowali ją jako przyczółek do dalszej ekspansji USA. Zastanawiam się, czy polscy „przywódcy partii i rządu” zdają sobie sprawę z tego, jakie czynniki mają decydujący wpływ na sytuację polityczną w świecie a szczególnie w Europie. Sądząc po ich zachowaniach i wypowiedziach wiedza ta jest raczej ograniczona, co może niepokoić, bowiem losy Polski, która nie pełni na arenie międzynarodowej roli podmiotowej, w znacznym stopniu zależne są od zmagań o kontrolę Euro-Azji.

W ostatnich miesiącach środki masowego przekazu w świecie zachodnim (w sensie politycznym, a nie geograficznym) eksponowały „konflikt rosyjsko-ukraiński”. Wyjaśnię w tym miejscu, że niniejsze refleksje opieram głównie – z uwagi na miejsce zamieszkania – na medialnej atmosferze w RFN. Nie sądzę jednak, aby przekaz polskiej prasy na temat rzeczonego konfliktu różnił się zasadniczo od tego, co otrzymuje konsument mediów nad Łabą i Renem. Nie wykluczam nawet, że medialna „narracja” w Polsce – jeśli chodzi o jej poziom i faktograficzną rzetelność – odbiega nawet in minus od niemieckiej. Zdarzało mi się bowiem w czasie pobytów w Ojczyźnie słyszeć, lub widzieć, takie niedorzeczności, że gdybym nie zetknął się z nimi osobiście – nie uwierzyłbym, iż twierdzenia tego typu mogą się pojawić w mediach publicznych. Szczególnie utkwiły mi w pamięci „Wiadomości” prorządowej telewizji, nadane w okresie, gdy nasz strategiczny partner – Izrael, wystąpił pod adresem Polski z żądaniami finansowymi, uzasadnianymi prześladowaniami Żydów w czasie II wojny światowej. Otóż – twierdził elegancki spiker – „jak wiadomo (dosłownie!) stoją za tym służby specjalne Federacji Rosyjskiej”.

Każdy czytelnik antyutopii „1984” wie, że w skutecznej propagandzie potrzebna jest personifikacja zła. Jest nią obecnie – któż by inny – Putin. Pełni on taką samą rolę jak Emanuel Goldstein w powieści George’a Orwella: – jest wrogiem absolutnym a walka z nim to oczywiście wspólny obowiązek wszystkich mieszkańców Oceanii (Wir gegen Putin! [My przeciwko Putinowi!] – wzywał kilka dni temu niemiecki dziennik „Bild” gigantycznymi literami na 1. stronie, kreując w ten sposób jedność czytelników w „walce ze złem”). Killer określił prezydenta Rosji przywódca zachodniego świata, zaś tygodnik „Najwyższy Czas!”, który – w odróżnieniu od innych organów prasowych – charakteryzował się dotychczas sporym poczuciem realizmu, na okładce nr. 9-10 przedstawił Putina jako Hitlera.

„Hitleryzacja” to ulubiony chwyt propagandowy w dobie globalizmu i polityczni manipulatorzy prezentowali w ostatnich latach już kilku „nowych Hitlerów”: Jörg Haider, Slobodan Milosevic, Saddam Hussein, Ahamdineżad, Gaddafi. Wymienionych polityków łączy tylko jedno: nie lubiano ich (to oczywiście eufemizm) w kręgach globalistów i europeistów. Wowa Putin był swego czasu w owych sferach popularny (miał zresztą w zachodnich elitach politycznych wielu przyjaciół), do momentu, gdy nie zaczął – w kontekście rozszerzania NATO i rozbudowy amerykańskich baz wojskowych na obszarach otaczających Rosję – upominać się o interesy bezpieczeństwa własnego kraju. Teraz osiągnął status zbrodniarza. Ale czy uda się z niego wykreować kolejnego „nowego Hitlera”? Otóż Putin jako jeden z celów ataku na Ukrainę deklarował jej „denazyfikację”. O celach Wowy będzie jeszcze mowa, faktem jest jednak, że siły polityczne wywodzące się z tradycji Stefana Bandery i towarzyszy, którzy w czasie II wojny światowej byli sojusznikami hitlerowskich Niemiec, odgrywają obecnie na Ukrainie rolę niepoślednią. Ale – nie oszukujmy się – żyjemy w orwellowskim świecie a zatem fakty historyczne nie odgrywają większej roli. Współprzewodnicząca niemieckiej partii „Die Linke” (dawniej NRD-owska SED) tow. Hennig-Wellsow, określiła Putina jak „faszystę”. Jeśli jednak osiągnie on status „nowego Hitlera” – to palma pierwszeństwa w tej kategoryzacji będzie się chyba należeć „N.Cz!”. Gwoli ścisłości dodam, że labourzystowski poseł Christ Bryant twierdził w brytyjskim parlamencie, iż „Putin to nazista – jak Hitler”. Tę wypowiedź przytoczył John Pilger w „Mint Press” z 17 lutego br., nie podając jednak daty wystąpienia Bryanta.

Narodowo-socjalistyczny minister oświaty i propagandy dr Joseph Goebbels podkreślał: „Tylko ten, kto potrafi sprowadzić problemy do najprostszej formuły […] i ciągle powtarzać je w tej uproszczonej formie, osiągnie trwałe sukcesy w kształtowaniu opinii publicznej”. W myśl tej zasady media od miesięcy prezentowały konflikt rosyjsko-ukraiński, przy czym uproszczenie polegało na tym, że przekaz (shaping the narrative– w anglo-amerkańskim żargonie dziennikarskim) sprowadzał się do prostych twierdzeń: Rosja – (znacznie częściej propaganda posługuje się personifikacją – Putin), grozi Ukrainie, gromadzi wojska, przygotowuje się do ataku. Jednak trudno było dowiedzieć się z tej narracji, co jest przyczyną raptownego zaognienia konfliktu. Obecna co prawa w przestrzeni medialnej była cały czas sprawa zajęcia Krymu przez Rosję, czy też działalność separatystów w Doniecku i Ługańsku, są to jednak problemy istniejące od 8 lat. Jedynie wystąpienie kanclerza Niemiec Scholza na tegorocznej konferencji bezpieczeństwa w Monachium, mogło spowodować dodatkowe pytania a tym samym utrudnić funkcjonowanie „uproszczonej formuły”. Otóż Scholz, odnosząc się do kontaktów pomiędzy Moskwą a państwami zachodnimi (z mediów można się było dowiedzieć jedynie , że dotyczyły one rzeczonego konfliktu), oświadczył, iż żądania Rosji są „absolutnie nie do przyjęcia” i Ukraina ma prawo swobodnego wyboru sojuszu. Ten kto dysponuje pewną „dodatkową wiedzą”, mógł się domyślić, że chodzi o kwestię przyłączenia Ukrainy do Paktu Północnoatlantyckiego.

NATO, swego czasu stworzone w celu obrony Europy Zachodniej przed zagrożeniem komunistycznym, od czasu proklamowania „nowego amerykańskiego stulecia” i no-rival plan (za autora tej koncepcji uważany jest Paul Wolfowitz, por. „New York Times”, 8.3.1992), jest podporządkowane celom globalistów i – jak w wypadku ataku na Jugosławię – wręcz ich instrumentem. Konflikt rosyjsko-ukraiński jest zatem jedynie wynikiem dążeń do kontroli Euro-Azji, natrafiających na przeszkodę w postaci Rosji (a także Chin).

Gdy na szczycie Sojuszu Atlantyckiego w Bukareszcie w 2008 r. zapowiedziano przyłączenie Ukrainy i Gruzji do NATO, Moskwa oświadczyła, że do tego nie dopuści. Uprzednie rundy ekspansji sojuszu takiego sprzeciwu nie wywołały, choć z pewnością nie były dla Rosji powodem do radości. Gwałtowna reakcja na plany włączenia Ukrainy do NATO ma również konkretne przyczyny, o których trudno dowiedzieć się z mediów głównego nurtu. Amerykańskie wyrzutnie rakietowe typu Mk-41 znajdują się już na terytorium Rumunii i – jeśli się nie mylę – mają być rozmieszczone również w Polsce. Są one przystosowane do przenoszenia pocisków „tomahawk”, które w czasie krótszym niż 10 minut mogą osiągnąć Moskwę. Rozmieszczenie tych systemów na terytorium Ukrainy skróciłoby czas ataku na stolicę Federacji Rosyjskiej do 7 minut, zaś w wypadku zastosowania pocisków hipersonicznych – do 5. Rosja nie dysponuje możliwością adekwatnej odpowiedzi w wypadku ataku. Przy pomocy własnej broni rakietowej może co prawda równie szybko trafić Bukareszt, ale nie terytorium Stanów Zjednoczonych. Przyłączenie Ukrainy do NATO oznacza więc ryzyko zwielokrotnienia tej dysproporcji. W 1961 r. Chruszczow skierował na Kubę sowiecką broń rakietową, wyposażoną w głowice atomowe, co było odpowiedzią na rozmieszczenie na terytorium Turcji analogicznej broni amerykańskiej, wycelowanej w główne miasta ZSRS. Ale czasy sowieckie minęły bezpowrotnie. Po rozszerzeniu NATO na Wschód Moskwa nie ma możliwości przywrócenia równowagi w zakresie wzajemnego i ekwiwalentnego ryzyka, wynikającego z możliwości użycia broni rakietowej średniego zasięgu.

Rzecz jasna sytuacja zaostrzyła się po puczu w Kijowie. Do 2014 roku Ukraina, pomimo zapowiedzi włączenia do sojuszu atlantyckiego, była państwem militarnie neutralnym, gwarantującym jednak Rosji możliwość korzystania z najważniejszej bazy morskiej na Morzu Czarnym – Sewastopolu. Bazę tę Moskwa zachowała dzięki przyłączeniu Krymu, jednak sprawa rozszerzenia NATO – zarówno formalnego jak i faktycznego – na obszar Ukrainy, powróciła za rządów Bidena na porządek dzienny, jako jeden z najważniejszych punktów. Aliści już za rządów Donalda Trumpa Stany Zjednoczone podjęły zbrojenie Ukrainy (czego nie praktykowano za Obamy) a do kraju tego przybył amerykański i brytyjski personel wojskowy. Amerykański politolog prof. John J. Mearsheimer w obszernym wywiadzie z 15 lutego tego roku, udzielonym studentom King’s College z Cambridge (istotne fragmenty tej wypowiedzi opublikowała internetowa „Bibuła”), wykazując, że rzeczywistą przyczyną napięć we wschodniej części Europy jest polityka Stanów Zjednoczonych, uważa, iż Ukraina de facto już jest członkiem Sojuszu Atlantyckiego. Co prawda różnica między formalnym a faktycznym udziałem w NATO jest istotna, bowiem atak Rosji na członka sojuszu oznaczałby sytuację, o której mowa w art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego.

Wydarzenia na Ukrainie w 2014 roku stworzyły korzystne warunki do uruchomienia akcji dezinformacyjno-propagandowej, w celu przekonania opinii publicznej, że głównym celem Putina jest „odbudowa ZSRS”. Szczególnie w Polsce twierdzenia tego typu trafiły na podatny grunt. Warto wiedzieć, że w aktualnym do tej pory dokumencie TRADOC 525-3-1 „Win in a Complex World”, sporo miejsca poświęconoinformation warfare. To nic innego jak dezinformacja, jedna z podstawowych metod „działań aktywnych”. TRADOC to Trading and Doctrine Command, zaś publikowane opracowania stanowią kompendium taktycznych zasad przeznaczonych dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Dokumenty można znaleźć w internecie.

Często cytowana jest wypowiedź wspomnianego już niemieckiego ministra, według której powtarzane wielokrotnie kłamstwo staje się prawdą. Zasada ta sprawdza się przy braku alternatywnych źródeł informacji. John Pilger (Mint Press 17.2.2022) twierdzi, że ze środków masowego przekazu praktycznie wyeliminowano opinie odbiegające od głównego nurtu. Autor opiera swe przekonanie przede wszystkim na prasie brytyjskiej i amerykańskiej, ale sytuacja w Niemczech, a prawdopodobnie w całym politycznym świecie zachodnim, jest taka sama. Obecnie zakazem objęto rosyjskie stacje „Russia Today” i „Sputnik”. Można jeszcze korzystać z internetowych lub drukowanych w niewielkim nakładzie mediów niezależnych, ale do poszukiwań alternatywnych informacji potrzebny jest czas i motywacja, w przeciwieństwie do naciśnięcia guzika na pilocie telewizora.

Kolejna analogia do „1984” to trudność w uchronieniu się przed propagandą, jest ona bowiem wszechobecna: na wszystkich kanałach telewizji i radia, z reguły 24 godziny na dobę. W wielkich miastach dochodzą do tego uliczne bilbordy, ekrany umieszczane w stacjach metra a od paru lat także wewnątrz pojazdów komunikacji publicznej.

Szef moskiewskiej filii Carnegie Endowment for International Peace Dimitri Trenin, opublikował pod koniec ubiegłego roku rzeczową analizę przyczyn i celów polityki Putina. Co ciekawe, artykuł ukazał się w „Foreign Relations”, periodyku wydawanym przez CFR (!); do znalezienia na stronie internetowej pisma pod datą 28.12.2021. Ale publikacji tego typu nie czytają przecież masy, do których kierowana jest propaganda (a polscy przywódcy partii i rządu na pewno też nie).

Pat Buchanan, uznając zasadność oporu Rosji przeciwko dalszej ekspansji NATO na Wschód, określił go jako „Putina doktrynę Monroe”. W celu realizacji tej „doktryny” pod koniec 2021 roku Rosja przedłożyła stronie zachodniej 2 koncepcje porozumień – z NATO i ze Stanami Zjednoczonymi. Art. 5. projektu umowy Rosja – NATO przewidywał zakaz stacjonowania naziemnych rakiet krótkiego i średniego zasięgu na obszarach, z których możliwy byłby atak na terytorium strony przeciwnej. Jednak przede wszystkim Moskwa odwoływała się do ustaleń OSCE, przyjętych w Stambule w 1999 roku i potwierdzonych w Astanie 11 lat później. Przewidują one swobodę przystępowania do sojuszów, ale stanowią równocześnie, że „umacnianie własnego bezpieczeństwa nie może się odbywać kosztem bezpieczeństwa innych państw” (wg Moskwy chodzi o „niepodzielność bezpieczeństwa”, jednakże sformułowanie traktatu pozostawia pewien margines do interpretacji, w zależności od woli politycznej sygnatariuszy). Jak wynika z informacji przekazanych prasie przez ministra Ławrowa 27 stycznia i 1 lutego br., w sprawie „niepodzielności bezpieczeństwa” Rosja otrzymała od strony zachodniej odpowiedź negatywną.

Putin zapowiadał równocześnie, że w wypadku, gdy Rosja nie zrealizuje swoich postulatów na drodze umów, sięgnie do środków militarnych. Koncentracja wojsk przy granicy z Ukrainą miała więc groźbę tę uwiarygodnić. Wowa liczył zapewne na to, że Niemcy faktycznie uczynią „wszystko” – jak zapewniał kanclerz Scholz – aby zapobiec konfrontacji wojennej. Miałoby to oznaczać przede wszystkim polityczną presję na Ukrainę. Jednak o polityce Kijowa decyduje Waszyngton, a nie Berlin czy Paryż. Francja i Niemcy nie potrafiły nawet doprowadzić do respektowania przez rząd ukraiński porozumień zwanych Mińsk II, zawartych w 2015 roku przy ich udziale. Tymczasem groźba została zrealizowana, przy czym nie jest jasne, w jaki sposób interwencja wojskowa na Ukrainie ma zapewnić Rosji bezpieczeństwo w konfrontacji z NATO. Decyzja o przyjęciu Ukrainy do sojuszu została już podjęta, zaś proces rozszerzania NATO na tym się nie skończy.

Od momentu rozpadu Związku Sowieckiego w kręgach globalistów powstawały również długoterminowe koncepcje o charakterze taktycznym, obliczone na osłabianie Rosji poprzez destabilizację państw z nią sąsiadujących i związanych politycznie (Wolfgang Effenberger w „Schwarzbuch EU & NATO”, przytacza wiele amerykańskich dokumentów dotyczących tego tematu). Udział Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, RFN (i Polski) w organizowaniu „pomarańczowej rewolucji”, nie jest chyba żadną tajemnicą, tym bardziej, że to kandydaci wyznaczeni przez Victorię Nuland, od lat aktywną w realizacji politycznych celów globalistów, obsadzili najważniejsze stanowiska w Kijowie (kandydat Berlina – Witalij Kliczko, którym zastąpiono skompromitowaną na Ukrainie Julię Timoszenko, musiał się zadowolić stanowiskiem mera stolicy).

Nuland, obecnie podsekretarz stanu ds. politycznych w Departamencie Stanu, od 1993 roku pełni odpowiedzialne funkcje w administracji amerykańskiej, niezależnie od tego, czy prezydentem był demokrata czy republikanin (wyjątkiem był okres prezydentury Trumpa). Mąż p. Nuland – Paul Kagan, jest współtwórcą Project for a New American Century.Wspomniany John Mearsheimer uważa ekspansję NATO i UE na Wschód oraz organizowanie tam „kolorowych rewolucji” za podstawowe elementy polityki USA wobec Rosji. Co ciekawe, w opublikowanej w maju 2019 roku a opracowanej przez RAND Corporation koncepcji „Extending Russia. Competing from Advantageous Ground”, znajdujemy elementy, które już weszły w fazę realizacji (RAND jest think tankiem amerykańskiego kompleksu militarno-przemysłowego): m.in. zbrojenie Ukrainy, dążenie do regime change na Białorusi, ograniczenie wpływów Rosji w Azji Centralnej -co tłumaczy rozróbę w Kazachstanie, szybko jednak stłumioną przez Tokajewa. Planowane jest też osłabienie wpływów Rosji w Transnistrii, więc może to być potencjalny kandydat do kolejnej „kolorowej rewolucji” (por. T. Meyssan: Montée des tensions (2), Réseau Voltaire, 11.1.2022, www.voltairenet.org). Krótko po opublikowaniu wspomnianego dokumentu przez RAND Corporation w prasie niemieckiej pojawiły się artykuły, ukazujące Transnistrię jako „otwartą ranę” Europy Wschodniej.

Na koniec warto zastanowić się nad konsekwencjami wojny na Ukrainie, uwzględniając nasze własne interesy, bowiem racjonalna refleksja nad tą kwestią jest w Polsce chyba towarem deficytowym.

Do wojny faktycznie przystąpiła Unia Europejska, udzielając Ukrainie pomocy wojskowej, politycznej, finansowej i propagandowej. Decydujące w tej sprawie było stanowisko RFN, jednak nie zapominajmy, że Berlin, jak cała UE, wpisany jest w polityczne plany globalistów (pomijając Rosję, Białoruś i Transdnistrię na dobrą sprawę żaden rząd w Europie nie może odmówić udziału w realizacji „nowego światowego ładu”). Joe Biden zapowiedział na 16 lutego atak Rosji na Ukrainę. Wg niezależnego portalu „Nachdenkseiten” Biden domagał się wpierw od Olafa Scholza, w czasie wizyty tego ostatniego w Waszyngtonie, zgody na definitywne wstrzymanie budowy Nord-Stream 2 w momencie, gdy na Ukrainie dojdzie do „eskalacji”. Gdyby kanclerz się zgodził – Amerykanie sprowokowaliby konflikt zbrojny na Ukrainie a to oznaczałoby koniec Nord-Stream 2. Wtedy zamiast gazu z Rosji – płynny gaz z Ameryki, którego USA jest największym producentem na świecie. Scholz wił się jak piskorz, ale wymaganej obietnicy nie złożył.

16-ego Joe dzwonił do niego w tej samej sprawie. I chyba też nie uzyskał żądanego zobowiązania. Nie można wykluczyć, że Waszyngton podał tę datę inwazji rosyjskiej, zakładając zgodę Scholza na automatyczną rezygnację z „rury” w momencie „zaostrzenia konfliktu”.

Tymczasem jednak konflikt się zaostrzył. Projekt Nord-Stream 2 rzecz jasna pogrzebany, ale jest to tylko jeden element większej całości. Przemawiając w Bundestagu Scholz określił decyzję UE w sprawie wsparcia Ukrainy jako „nową erę w historii kontynentu”. Równocześnie kanclerz ogłosił przeznaczenie dodatkowych 100 mld euro na zbrojenia. Akcje niemieckich koncernów zbrojeniowych poszybowały w górę. „Możemy pracować 24 godziny na dobę” – oświadczył szef jednego z nich.

Oczywiście RFN – jako „przewodnia siła” UE uzyskuje dodatkową możliwość politycznej ekspansji na Wschód (już pucz w Kijowie otworzył jej drogę do gospodarczej kolonizacji Ukrainy i wykupu ziemi tamże). Oprócz niewielkich enklaw zachodnia i środkowa część kontynentu jest już wcielona do Unii Europejskiej. Zełenskij domaga się natychmiastowego włączenia Ukrainy do Unii. Gruzja właśnie złożyła wniosek akcesyjny. Wszystko to po myśli polskich przywódców, bowiem Warszawa była i jest najbardziej gorliwym sojusznikiem Niemiec w ich ekspansji na Wschód, traktując rozszerzanie UE jako element „wojny z Putinem”. Atmosfera entuzjazmu wywołana sankcjami nałożonymi przez Brukselę na Rosję, przesłoniła fakt, że unia stosuje sankcje również wobec Polski (oczywiście na mniejszą skalę) i akurat odbiera nam resztki legislacyjnej suwerenności.

„Nasi” przywódcy zapewne cieszą się z deklaracji niemieckiej „ministerki” (to moja próba zastosowania się do wymagań ideologicznej poprawności) spraw zagranicznych Annaleny Baerbock: „Jako 'europejki i europejczycy’ (w języku polskim nazwy mieszkańców kontynentu piszemy wielką literą, ale zwolenników ideologii – małą) nie zgodzimy się na agresję Putina!”. Teraz Baerbock zapowiada „w porozumieniu z naszymi sojusznikami z NATO, EU i G7 uderzenie w centrum władzy w Rosji”.

W centrum władzy w Warszawie Niemcy uderzają już od dłuższego czasu.

Kto zna historię, ten pamięta zapewne, że niemieccy europejczycy już kiedyś wspomagali Ukrainę, czego rezultaty dla Polaków były raczej negatywne, pomimo tego, że owa współpraca kierowała się przeciwko ZSRS. Skomplikowana historia: bo przecież Związek Sowiecki był wówczas „sojusznikiem naszych sojuszników”! Ograniczmy się tedy do przypomnienia faktu, że europeizm był częścią składową ideologii III Rzeszy (jego zwolennikiem był także kanclerz) a niemiecka propaganda obiecywała narodom we wschodniej części kontynentu „wolną Europę”. „Europejską” propagandą posługiwano się również w Francji w czasach Pétaine’a; film Claude’a Chabrola „L’oeil de Vichy” wymownie to ilustruje (aktualnym uzupełnieniem jest tylko nowo-mowa, dostosowana do wymagań genderyzmu).

W czasie II wojny światowej Niemcy popierali ukraińskich nacjonalistów, którzy masowo mordowali Polaków, zamieszkałych na przedwojennych ziemiach II Rzeczpospolitej. Dziś przywódcy OUN i UPA uznani są w Kijowie za bohaterów narodowych. Do ich tradycji nawiązują obecnie ukraińscy nacjonaliści, włącznie z formacjami zbrojnymi, z których najbardziej znaną jest batalion „Azow”. Batalion (chyba tylko z nazwy…) został formalnie zintegrowany z ukraińskimi siłami zbrojnymi.

Postawa prezydenta Zełenskiego wobec zbrojnych formacji nacjonalistycznych wywołała krytykę ze strony żydowskich komentatorów na Zachodzie, publikujących jednak poza „głównym nurtem” (np. A. Rubinstein, M. Blumenthal: How Ukraine’s Jewish President Made Peace With Neo-Nazi Paramilitaries, www.mintpressnews.com 4.3.2022), ale nie ze strony „europejek i europejczyków”. Bojownicy „Azowa”, zdecydowanie przeciwni pokojowemu rozwiązaniu konfliktu w Donbasie, operują głównie w rejonie Mariupolu, gdzie można się spodziewać ciężkich walki z wojskami rosyjskimi. To prawdopodobnie w tamte okolice ruszą ochotnicy z Polski.[por.: Plan „Niebiańska Jerozolima” realizuje się spokojnie w ….Mariupolu. Putin nie przeszkadza. md]

Wołodymyr Zełenskij wygrał wybory prezydenckie obiecując pokój. Nawet jeśli faktycznie myślał o pokojowym uregulowaniu konfliktu na wschodzie Ukrainy, Waszyngton takiego rozwiązania nie mógł zaakceptować, skoro – jak wspomniałem – wywoływanie konfliktów, także zbrojnych, na granicach Rosji należy do taktyki, której stosowanie zaplanowano na okres do roku 2040. Po wyborze Bidena Zełenskij zapowiedział „odbicie” Donbasu, zaś w marcu 2021 roku Narodowa Rada Bezpieczeństwa uchwaliła dokument przewidujący działania na rzecz „zakończenia okupacji Autonomicznej Republiki Krymu i miasta Sewastopol oraz ponownej integracji” tych obszarów z Ukrainą. Równocześnie przedstawiciele rządu w Kijowie już kilkakrotnie zapowiadali, że jeśli Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, uzbroi się w broń atomową. Kilka dni przed rosyjskim atakiem zapowiedź taką ponowił ambasador Ukrainy w Berlinie. Nie spotkała się ona z żadną krytyką, choć „zieloni”, którzy w RFN kierują resortem spraw zagranicznych, konsekwentnie walczą – na koszt przeciętnego obywatela – z pokojowym wykorzystaniem energii atomowej.

Polska uczestniczy w wojnie z Rosją zarówno jako członek Unii Europejskiej, jak i państwo wasalne Stanów Zjednoczonych. Na decyzje, które zapadają w Waszyngtonie i w Berlinie nie ma żadnego wpływu. Może jednak – przynajmniej teoretycznie – przygotować się na różne warianty rozwoju sytuacji na Ukrainie. Niestety, z zachowania naszych przywódców partii i rządu wynika, że często nie zdają sobie sprawy ze skutków własnych decyzji politycznych. Poparcie wyboru Ursuli von der Leyen na stanowisko naczelnej „komisarki” UE, czy też zgoda na mechanizm warunkujący unijne transfery finansowe do państw członkowskich od przestrzegania w nich „zasad praworządności” – to jedynie 2 przykłady (a jest ich legion). Można było uznać za pewnik, że za rządów Uschi wojna hybrydowa UE (czyli Berlina) przeciwko Polsce przybierze na sile. Chodzi tu również o pozbawienie PiS-u władzy, bowiem akcje jego konkurentów stoją w Berlinie zdecydowanie wyżej. Toć przecież jeszcze jako ministerka w niemieckim rządzie p. von der Leyen oświadczyła „popieramy opozycję w Polsce”. Przypomnę też jej dosłowną deklarację „Wir wollen die Welt führen“ [chcemy przewodzić światu].

Co prawda do tej roli aspirują – jak sama nazwa wskazuje – globaliści, ale skoro UE służy realizacji ich celów, to kierownicza rola w unii na pewno jakiś udział w tym przywództwie gwarantuje.

Polska jest najbardziej poniżanym państwem członkowskim Unii Europejskiej. Zdarzało się już parokrotnie, że Berlin nie chciał zaakceptować rządów wyłonionych na drodze wyborów w państwach należących do UE. Pierwszym przypadkiem była Austria, gdzie w 2000 roku powstała koalicja rządowa złożona z partii ludowej (ÖVP) i liberalnej (FPÖ). Już wtedy Bruksela wprowadziła – naruszając tzw. prawo europejskie – sankcje. Również Włochy za rządów Silvio Berlusconiego, Czechy – gdy prezydentem był Vaclav Klaus i oczywiście Węgry Viktora Orbana to sytuacje, które wywoływały gniew Berlina i kampanie propagandowe w mediach głównego nurtu. Jednak żadne z tych państw nie było tak poniewierane jak Polska.

Niestety, ów specjalny – w sensie negatywnym – status jest wynikiem zachowań polskich mężów stanu. Chyba żaden inny rząd nie wykazuje swego serwilizmu w stosunku do Waszyngtonu w sposób tak demonstracyjny, jak Warszawa. Szczyt (względnie dno) osiągnął prof. Jacek Czaputowicz jako minister spraw zagranicznych, publicznie zapewniając, że Polska u boku Stanów Zjednoczonych weźmie udział w wojnie przeciwko Iranowi (od dawna planowanej przez USA i Izrael).

Co prawda nie wątpię, że Polska przyłączy się do tej wojny, gdy wreszcie do niej dojdzie, ale deklaracja złożona przez Czaputowicza a priori była co najmniej żenująca. Groteskowe było natomiast wystąpienie premiera rządu RP w Brukseli, gdzie jednym tchem zapewniał, że będzie bronił suwerenności Polski i przysięgał wierność Unii Europejskiej. Nie pamiętam, kto przewodniczył wówczas obradom, ale jego gesty, mimika i ton uwag wzywających Morawieckiego, aby zakończył swe wystąpienie, w tłumaczeniu na prosty żołnierski język brzmiałyby: „Przestań już pieprzyć!”.

Tego typu zachowania są rzecz jasna odnotowywane i w Berlinie, i w Moskwie, ale i w Kijowie, gdzie Polska nie cieszy się specjalnym poważaniem.

Pomimo tego, przynajmniej w ramach „ograniczonej suwerenności”, wskazana byłaby refleksja nad możliwym rozwojem sytuacji na Wschodzie. Ponieważ jednak nasi przywódcy partii i państwa nie dostrzegli do tej pory, że obecność milionowych rzesz Ukraińców w Polsce jest sporym problemem, w dodatku o charakterze strategicznym, obawiam się, że różne niekorzystne warianty będą dla nas przykrym zaskoczeniem. Jak donosi ukraiński portal internetowy strana, prezydent Zełenskij postanowił otworzyć więzienia, aby ich lokatorzy, włącznie z kryminalistami skazanymi za najcięższe zbrodnie, mogli wziąć udział w obronie ojczyzny.

Ale co będzie, gdy część tych patriotów, zamiast stanąć do walki z Putinem, stanie na polskiej granicy jako tegoż Putina ofiary? Oczywiście Polska – w ramach europejskiej solidarności – będzie musiała zapewnić im dach nad głową, przysłowiowy wikt i opierunek, świadczenia socjalne.

Mogą się też pojawić problemu większego kalibru. Dostawy sprzętu i broni z UE czy też z państw NATO (które na razie oficjalnie nie bierze udziału w wojnie), będę wędrowały przez Polskę, aby dotrzeć do miejsc przeznaczenia na Ukrainie. Ius ad bellum i wszelkie konwencje regulujące prawo wojny zezwalają na atakowanie transportów o charakterze wojskowym. Transportowany będzie natowski sprzęt wojskowy. [por.: Broń zamiast pomocy humanitarnej: Na lotnisku w Pizie, pracownicy odmawiają załadunku samolotów do Rzeszowa, dalej na Ukrainę… md]

Jeśli zatem Rosja takie konwoje zaatakuje, nie można wykluczyć, że Joe wezwie sojuszników do zastosowania art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego (Waszyngton uczynił to już przy okazji operacji 9/11). Tydzień temu z baz w Kilonii wyruszyło na Bałtyk 9 jednostek niemieckiej marynarki wojennej, „w związku z sytuacją na Ukrainie”. Marynarka wojenna na Bałtyku żadnego wpływu na walki na terenie Ukrainy mieć nie może. Można natomiast stosunkowo łatwo sprowokować starcie z marynarką rosyjską („przymiarki” do akcji tego typu miały już miejsce w 2021 roku na Morzu Czarnym). Kolejny dobry pretekst, aby USA wezwały sojuszników do ogłoszenia, iż doszło do ataku w rozumieniu art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Może warto jednak, nie czekając na zachętę ze strony władz, pomyśleć o zapasach mąki, cukru i papieru toaletowego?

Niezależnie od tego, jak długo wojna będzie trwała, jej wynik, przynajmniej częściowo, jest już znany. Rosja przegrała tę wojnę politycznie, dyplomatycznie (Mikronezja zerwała stosunki dyplomatyczne z Moskwą!), propagandowo, gospodarczo i finansowo. Poprawi się sytuacja mieszkańców wschodnich obwodów Ukrainy, bowiem Rosja jest obecnie zobowiązana na mocy dwustronnej umowy udzielić mi skutecznej pomocy wojskowej. Ok. 14000 ofiar w tym rejonie (zdecydowana większość to rosyjska ludność cywilna), to nie putinowska propaganda, tylko szacunki opublikowane na Zachodzie. Nie jest jednak jasne, dlaczego Moskwa zdecydowała się na dyplomatyczne uznanie separatystycznych obwodów jako samodzielnych republik dopiero 8 lat po ich secesji. Brandon Smith sugeruje, że ta powściągliwość była wynikiem powiązań Wowy z globalistami (Order Out of Chaos. How The Ukraine Conflict Is Designed To Benefit Globalist, https://alt-market.us ).

Bardziej prawdopodobna jest jednak po prostu kalkulacja strat i zysków – z punktu widzenia Moskwy – bowiem jest to elementarne kryterium decyzji politycznych, którym Władimir Putin bez wątpienia się posługuje; raz jeszcze odsyłam do artykułu Trenina.

Wojnę wygrali już globaliści; w tym punkcie trudno się ze Smithem nie zgodzić. Tryumfują specjaliści od information warfare i spin doctors, którym udało się stworzyć na skalę światową atmosferę graniczącą ze zbiorową histerią. Wygrał również amerykański kompleks militarno-przemysłowy i koncerny zbrojeniowe w najważniejszych państwach NATO. Z uwagi na niestabilną sytuację europejski kapitał „odpłynie” w większym stopniu do USA, zmniejszając tam presję inflacyjną, już w tej chwili z trudem hamowaną przez politykę zerowych odsetek. „Europejki i europejczycy” wkroczyli w nową erę; UE staje się czynnikiem, który również militarnie uczestniczy w kształtowaniu sytuacji na kontynencie euro-azjatyckim.

Nasz Najważniejszy Sojusznik chętnie prowadzi wojny metodą by proxy, z dala od własnego terytorium, ale mniej chętnie wysyła tam własnych żołnierzy a już zupełnie niechętnie przyjmuje uchodźców z obszarów wojną objętych. Niemcy, choć nie przewodzą jeszcze całemu światu, wzmacniają swoją pozycję europejskiego hegemona. A jeśli „wojna z Putinem” będzie tego wymagała, to – kto wie – może konieczne będzie stacjonowanie jednostek Bundeswehry na terytorium Polski, aby mogły szybko włączyć się do „obrony europejskich wartości”?

Listę zwycięzców można kontynuować, jednak Polska na tej wojnie nic nie wygra, zaś przeciętny obywatel sporo do niej dopłaci.