Polska w wojennym przeciągu

Polska w wojennym przeciągu

29.08.2023 wolnemedia

W połowie sierpnia na pograniczu polsko-ukraińskim doszło do 5-godzinnego spotkania dowódcy amerykańskiego generała Christophera Cavoly, admirała Tony Radakina — dowódcy sił brytyjskich z ukraińskim generałem Walerym Załużnym.

Z przecieków mediów zagranicznych wiadomo, że spotkanie poświęcone było zmianie dotychczasowej taktyki wojennej prowadzonej przez Ukraińców. W armii oznacza to, że przywieziono rozkazy z instrukcją ich wykonania.

Jeśli działacze polityczni biadolą, że Polakami rządzą obce służby, to wspomniane spotkanie jest tego najlepszym dowodem. Gospodarza nie ma, siedzi z podkulonym ogonem w pałacu licząc na poklepanie po plecach gdy szpica NATO metodycznie instruuje jak jeszcze przedłużyć konflikt, który jest mało wyrafinowanym ludobójstwem.

Fakt, że Polakom polskojęzyczne media nie udostępniają informacji o wydarzeniu tej rangi, wskazuje jak nic nie znaczymy wbrew zapewnieniom polityków, że unijność i członkostwo w NATO uczynią z Polski mocarstwo. Wreszcie trzeba powiedzieć wprost: te media są zalegalizowaną postacią Głosu Ameryki i Radia Wolna Europa, które także jako polskojęzyczne szczuły przeciw wschodniemu sąsiadowi.

W czasie kiedy generalicja instruowała wykonawcę amerykańskiego planu doprowadzenia Ukrainy do formy geograficznego pustostanu, warszawiacy gapili się na widowisko parady wojskowej. Jej znaczenie w istniejącej sytuacji ocenił z goryczą Scott Ritter:

Tam maszerowali ludzie martwi za życia. Czy oni kiedykolwiek brali udział w rzeczywistej walce na dużą skalę w Europie? Nie mam szacunku dla polskiego wojska jako organizacji zawodowej, co nie oznacza braku szacunku dla Polski. Muszę to jednak powiedzieć – polski rząd zaangażował się w grę pozorów, stwarzając możliwości i prawdopodobieństwo włączenia Polski do wojny. Dlatego właśnie muszę być do bólu szczery, z kimkolwiek rozmawiam, że ci maszerujący żołnierze są już martwi, dosłownie, każdy z nich bez wyjątku. Doskonale prezentują się na paradzie, a ile godzin zmarnowali na przygotowanie się do niej, zamiast poświęcić ten czas na praktyczne przygotowanie do prowadzenia nowoczesnej metody walki z równym, czy silniejszym przeciwnikiem jeśli chcą przeżyć udział w prawdziwej wojnie. Polskie wojsko tego nie robi, brak im wyposażenia, nie są nawet zorganizowani w tym celu. Parada jak ta (warszawska) daje ludziom fałszywe przekonanie o nieistniejącej sile wojska”.

We wcześniejszych wypowiedziach Scott Ritter wyrażał ufność w zdrowy rozsądek polskich generałów. Jeśli ten wątek dawałby Polakom otuchę w przetrwanie zawieruchy, przekreślił ją biurokrata służący swym stanowiskiem obcym interesom. Andrzej Duda przed defiladą opracował i złożył w Sejmie projekt ustawy umożliwiającej prezydentowi, lub premierowi ogłoszenie stanu gotowości sił zbrojnych, bez konieczności ogłaszania stanu wojennego. Alternatywnie wspomniane jest określenie „stałej gotowości wojskowej”. Czy oznacza to przygotowanie Polaków do znalezienia się w wirze wojny?

Jawne, lub skryte prowokacje ukraińskie zmierzające do wciągnięcia Polski jako państwa sojuszniczego z NATO i członka Unii Europejskiej są chęcią uruchomienia domina reakcji. Na gruncie dyplomatycznym, istniejące trzymający stery państwa zepsuli wszystko, co można było zniszczyć, zapewniając pokój i rozwój gospodarki.

Nie mając żadnych związków z Polską Ritter rozważa: „Warto, żeby Polacy zajrzeli do podręczników historii, zastanawiając się, co znaczy być Polską – państwem usytuowanym na szlaku przetaczania się wojsk francuskich, rosyjskich, niemieckich, radzieckich. Czy Polacy nie pamiętają skutków i ceny przejścia wojsk przez miasta, domy, zmienione w pola bitew? Zniszczone miasta, zaniedbane grunty orne, głód, osierocone dzieci wychowane przez domy dziecka i zdziesiątkowana ludność. Powtarzane cykle wojenne, powstaniowe ciągle przeszkadzały mieszkańcom w zadbaniu o własny dobrobyt”. Amerykanin uzmysławia Polakom własną historię, jakby ją sami zapomnieli.

Oszukańczym okazał się akt stowarzyszeniowy z Europą, który dla mieszkańców jest nieustannym wyrzeczeniem przy wtórze polityków traktujących pogarszające się warunki ekonomiczne rzekomym „byciem na dorobku”. Urokiem miernot na stanowiskach państwowych jest poziom ślepej uległości wobec obcej biurokracji i skłócenie ze wszystkimi krajami sąsiedzkimi. Rusofobiczni jak żaden inny naród europejski, polscy politycy boją się własnego cienia co widać po tym jak ochoczo wrogów upatrują we własnym narodzie, a popierając każdego antypolskiego szkodnika, czym uzewnętrzniają własną słabość.

Problem co może zrobić Rosja latami prowokowana przez Amerykanów i ich antyeuropejską agenturę nazwaną Unią Europejską, analizuje Scott Ritter: „Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia dla Polski. Ani Rosja, ani Białoruś nie mają planu wkraczać na obszar Polski. Polska jest natomiast jedynym państwem, które nagłaśnia groźby. Białoruś nie ogłasza mobilizacji, ani podwyższonej gotowości z powodu zagrożenia ze strony Polski. Mimo to Polska jest jedynym krajem, który zagraża swoją polityką głupich gier. Za te głupie gry zapłacą najwyższą cenę jej mieszkańcy przez zniszczenie polskich miast. Rosja nie uprawia głupich gier. Jak ktoś szczeka i udaje, że chce kąsać dużego psa, niech liczy się z tym, że duży pies się odwinie i odgryzie mu łeb. To przydarzy się Polakom. W tym przypadku nie będzie to szkoda jaką da się naprawić w ciągu dekady, odbudowując straty wojenne jak w przypadku Warszawy. Założę się, że nadal w Polsce żyją ludzie pamiętający odbudowę Warszawy z ruin. Oni wiedzą ile wyrzeczeń i pracy to kosztowało i jak bolesnym był widok nowego miasta wyłaniającego się ze starego, które było tak kochane. Polska stanie się pustynią radioaktywną, bo kolejna wojna między NATO i Rosją będzie wojną nuklearną. Polacy będą pierwszym narodem[oczywiście chodzi o „rząd” md] , który wyrywa się do udziału w walce na froncie. Jesteście tymi, którzy sami zaakceptowali obecność żołnierzy amerykańskiej brygady i kwatery głównej na pobyt stały.

Ci żołnierze na granicy nie są terrorystami, nie przybyli w celach towarzyskich, ale są dlatego, że NATO chce stwarzać pozory agresywnego nastawienia do Rosji, a Polska wyrywa się na pierwszą linię frontu. Skoro wojna jest narzucona Rosji, ona ją podejmie. To równoznaczne jest z piekłem czterech jeźdźców apokalipsy, jakie spadnie na Polaków. Dlatego Polska zostanie zmieciona jako państwo narodowe. Skoro macie wybory, powinniście wiedzieć, na jakich ludzi warto głosować, żeby nie dopuścić do wymazania Polski z mapy świata”.[Bzdura!! Co maja „wybory” do tych spraw? md]

Opracowanie: Jola Na podstawie: YouTube.com

‘Śmierć Prigożyna’ i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Śmierć Prigożyna i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Marek Budziszsmierc-prigozyna-i-hipotetyczny-scenariusz

Kwestie związane z katastrofą lotniczą pod Twerem będziemy rozważać zapewne jeszcze długo. Nie możemy być pewni nawet tego czy Prigożyn znajdował się na pokładzie samolotu, który uległ katastrofie – chyba, że zaufamy informacjom rosyjskich służb i słowom Putina o śmierci właściciela Grupy Wagnera. Wszyscy inni, którzy nie są skłonni do tak daleko idącej ekstrawagancji, będą zadawać pytanie, choćby o drugi samolot wykorzystywany przez Prigożyna, który tego samego dnia wystartował z lotniska Wnukowo, skąd leciał też feralny Embraer. Początkowo kierował się również w stronę Petersburga, potem zawrócił i dzień po katastrofie udał się do Baku. Kto był na jego pokładzie, czym spowodowana była tak dziwna trasa lotu, dlaczego zawrócił?

Wszystkie te ciekawe pytania domagają się odpowiedzi, podobnie jak kolejna kwestia – dlaczego Margarita Simonjan, kierująca holdingiem propagandowym Russia Today, w dzień katastrofy pytana o nią odpowiedziała jednym słowem – inscenirowka.

Scenariusze dot. śmierci Prigożyna

Pytań i wątpliwości jest znacznie więcej, co oznacza, że winniśmy – rozważając konsekwencje tego, co się stało i możliwego rozwoju sytuacji w przyszłości, brać pod uwagę różne wątki, nawet i te najbardziej z dzisiejszego punktu widzenia nieprawdopodobne. Chciałbym zaprezentować jeden z takich scenariuszy, Państwo uznacie, czy jest on fantastyczny czy niekoniecznie.

Niech punktem wyjścia będzie to, że Prigożyn zniknął, podobnie jak Dmitrij Utkin i odpowiadający za logistykę Grupy Wagnera Walerij Czekałow. Nie ma właściciela Grupy Wagnera, niedługo też nie będzie samej Grupy, która najprawdopodobniej zostanie rozformowana, jej ludzi przejmą inne tworzone właśnie „prywatne armie” w rodzaju „Reduty”, której patronuje rosyjskie Ministerstwo Obrony. Zresztą to nie jedyna tego rodzaju formacja w Rosji, swoją armię tworzy też m.in. Gazprom czy gubernator Krymu Aksionow. Innymi słowy, ludzie Wagnera, o których ciepło wypowiadał się Putin, nie rozpłyną się na niezmierzonych terenach „matuszki Rossiji”, ale zostaną wykorzystani.

Warto zwrócić też uwagę na to, że dzień po katastrofie Radio Svoboda na podstawie zdjęć satelitarnych potwierdziło, że obóz Wagnerowców pod Osipowiczami w miejscowości Cel jest likwidowany. Z początkowej liczby 273 namiotów zostało 162, co zdaniem dziennikarzy oznacza, że zamiast 5 tys. „muzykantów” znajduje się tam obecnie jedynie, jak się wydaje, nie więcej niż 2,5 tys. Ci ostatni zapewne też niedługo znikną. Wagnerowców nie będzie już na Białorusi. Czy z nimi zniknie problem i zaostrzenie między państwami NATO a Mińskiem?

Takie wrażenie miało wytworzyć, to moja teza, ostatnie publiczne wypowiedzi Łukaszenki, który odwiedzając port lotniczy w Mińsku powiedział, iż polecił premierowi Hałouczence, aby ten „nawiązał kontakty z Polakami”, z którymi trzeba rozmawiać. Jak dodał białoruski dyktator Mińsk będzie dążył do normalizacji relacji z Polską i Z Zachodem, a stanie się to zapewne po wyborach, bo jego zdaniem obecna władza rozgrywa kwestię zagrożenia na granicy po to, aby zwiększyć swe szanse.

Pozostawiając z boku kwestię czy białoruski dyktator kibicuje dzisiejszej polskiej opozycji, czy tylko powtarza „przekaz dnia” przez nią powielany, jedno jest pewne. Reżim w Mińsku zmienił w ostatnim czasie nieco ton, mówi o konieczności współpracy, porozumienia i opowiada się za utrzymaniem dobrosąsiedzkich relacji. Jeszcze kilka tygodni wcześniej, w lipcu, Łukaszenka w toku spotkania z Putinem mówił o wojnie, co prawda kreując się na ofiarę polskiej i NATO-wskiej agresji, ale zmiana tonu wypowiedzi jest znacząca. Nie tylko zresztą jego. Jak donosi Izwiestia, podobny przekaz o potrzebie rozmów i porozumienia akcentują też w białoruskim parlamencie. A zatem temperatura uczuć reżimu w Mińsku wobec Warszawy przypomina w ostatnich miesiącach falowanie – od fazy nienawiści i retoryki wojennej przechodzimy obecnie do fazy miłości. Ile ona będzie trwała nie wiemy, ale zmiana jest widoczna. Dotycz zresztą nie tylko Polski. Łukaszenka złożył życzenia narodowi Ukraińskiemu z okazji niedawnego święta niepodległości mówiąc o konieczności rozpoczęcia rozmów pokojowych i proponując swoje pośrednictwo w tej sprawie.

W dniu katastrofy samolotu, na pokładzie którego znajdował się, jak się uważa, Prygożyn, jak informuje Białoruski Gajun, w godzinach wieczornych z Moskwy do Mińska wyleciał samolot transportowy Ił-76, który może zabrać na pokład nawet 200 osób. Ten lot wzbudził zainteresowanie, bo przez ostatni miesiąc tej wielkości samoloty transportowe nie latały z Rosji na Białoruś, a koincydencja czasowa jest zastanawiająca, podobnie jak informacja, że w tym samym czasie wystąpiły „trudności z łącznością komórkową i mobilnym internetem” w okolicach Osipowicz, gdzie znajduje się obóz Wagnerowców. Te informacje mogą sugerować, że rosyjskie i białoruskie władze nie były pewne czy „muzykanci” będą lojalni, obawiali się ich reakcji i na wszelki wypadek podjęły pewne kroki bezpieczeństwa.

W dniu katastrofy i wczoraj pojawiły się też doniesienia, kolportowane również przez kanały na platformie Telegram, które są zbliżone do Wagnerowców w rodzaju Grey Zone, że w związku ze śmiercią Prigożyna w ich szeregach wrze, szykuje się „drugi marsz na Moskwę”, a niektórzy być może zareagują pozytywnie na apel walczącego po stronie ukraińskiej Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i zasilą jego szeregi. Innymi słowy, w ciągu ostatnich dwóch dni pojawiło się sporo doniesień, które tworzą wizerunek Wagnerowców, już nie dowodzonych przez Prigożyna i Utkina, jako siły niezdyscyplinowanej, nieobliczalnej, być może niekontrolowanej przez Kreml czy rosyjskie służby specjalne, a nawet gotowej przejść na stronę ukraińską. Nie twierdzę, że wszystko to są przygotowane przez stosowne służby „wrzutki”, ale wykluczenie z góry tego rodzaju możliwości, zwłaszcza, że mamy do czynienia z Białorusią i Rosją, byłoby moim zdaniem, lekkomyślne.

Sytuacja na Białorusi i na Łotwie

Zwróćmy teraz uwagę na to co dzieje się na Białorusi. Otóż musimy pamiętać, że 1 września zaczną się tam ćwiczenia wojskowe „Tarcza Braterstwa – 2023”, w których weźmie udział – według oficjalnych danych – 2,5 tys. żołnierzy i ok. 500 sztuk rozmaitego rodzaju sprzętu. Manewry będą odbywały się na kilku białoruskich poligonach, w tym blisko granicy z Polską – niedaleko Brześcia i Grodna (poligon Hoża). Te ćwiczenia płynnie przejdą najprawdopodobniej w manewry Zapad-2023, o których Szojgu, rosyjski minister obrony, jeszcze w grudniu ubiegłego roku na rozszerzonym posiedzeniu kolegium swojego resortu z udziałem Putina mówił, że są jednych z priorytetów Rosjan na ten rok. Ostatnio o nich ciszej, ale niczego nie należy wykluczać.

Aby uzupełnić kreślony obraz chciałbym nieco uwagi poświęcić sytuacji na Łotwie. Nas co prawda interesuje przede wszystkim Polska, ale ewentualna iskra, jeśli w ogóle, może tam właśnie doprowadzić do detonacji. Po pierwsze, w tym państwie mamy obecnie do czynienia z kryzysem rządowym. Misję utworzenia nowego rządu, po tym jak poprzedni podał się do dymisji, otrzymała Evika Silina, która planuje jej sfinalizowanie do połowy września. Jak wiadomo, czas kiedy prowadzi się rokowania koalicyjne to okres podwyższonej wrażliwości polityków na to, co się dzieje i ewentualne wydarzenia na Łotwie czy łotewsko – białoruskiej granicy, gdzie już dwukrotnie w ostatnim czasie służby otworzyły ogień na postrach w obliczu szturmu migrantów, mogą mieć wpływ na przebieg rozmów. Tego obawiają się Łotysze. Jak powiedział publicznie Jānis Sārts z NATO-wskiego Communications Strategic Centre of Excellence mimo, że „zagrożenie ze strony Grupy Wagnera wydaje się być mniejsze”, to jednak „nie można wykluczyć, że Białoruś będzie starała się zwiększyć napięcie na granicy z Łotwą”. Jest jeszcze jedna, znacznie poważniejsza kwestia. Otóż w kwietniu tego roku Saeima, łotewski parlament, wprowadził regulację, w świetle której każdy mający na Łotwie prawo pobytu musi zdać egzamin językowy potwierdzający znajomość urzędowego języka. Jeśli tego nie zrobi do 1 września, to nie później niż 2 grudnia będzie musiał opuścić kraj. Obecnie rząd zwrócił się do parlamentu, aby przedłużyć prawo czasowego pobytu tym, którzy nie zdali egzaminu, ale póki co zmiany nie zostały jeszcze wprowadzone.

Rosyjskie media już piszą o tym, że Ryga ma zamiar deportować emerytów, bo nie ulega wątpliwości, że regulacje te wymierzone są w rosyjskojęzyczną mniejszość zamieszkującą na Łotwie. Z szacowanych 25 tys. osób, które taki egzamin powinny złożyć, do tej pory nie przystąpiło do niego ok. 10 tys. ludzi, problem więc jest poważny. Warto też pamiętać, że Rosjanie na Łotwie zamieszkują w zwartych skupiskach okolice Dyneburga na południu kraju, nieopodal granicy z Białorusią. Wszystko to razem wzięte tworzy sytuację, w której dość łatwo jest zorganizować dużą prowokację. Jak ona mogłaby wyglądać? Rosyjskie portale propagandowe rozpisują się już obecnie o planowanych deportacjach emerytów. Po zapowiedziach zamknięcia granicy między Białorusią a Łotwą, Litwą i Polską jeśli prowokacje nie ustaną, możemy mieć do czynienia ze wzrostem liczby migrantów chcących przejść z Białorusi np. na Łotwę, co może przyspieszyć decyzję o zamknięciu granicy. Portale informacyjne informują też o działających siatkach szpiegowskich (rosyjskich) na Łotwie, ale również o dochodzeniu wymierzonym w  rodzimych prawicowych ekstremistów.

W takim klimacie łatwo o incydent, nieważne czy zorganizowany przez służby Moskali, czy o spontanicznym charakterze. Można sobie wyobrazić nie tylko protesty uliczne w Dyneburgu, ale też zupełnie nieobliczalne zachowania, choćby w postaci zbiorowego samobójstwa rodziny rosyjskojęzycznych emerytów zagrożonych deportacją, lub choćby obawiających się deportacji. Rosyjskie media z pewnością nie zmarnowałyby tego rodzaju okazji. Już zresztą w przeszłości kwestia językowa na Łotwie służyła im do podważania międzynarodowej reputacji rządu w Rydze. Na wiele lat przed wojną Rosjanom udało się zresztą doprowadzić w Parlamencie Europejskim do zgłoszenia, przez deputowanych lewicy, uchwały potępiającej politykę Łotwy. Teraz sprawy mogą pójść dalej. W reakcji na to co się wydarzyło, chodzi o wzrost napięcia, podsycanego narracją o prześladowaniach i planowanych deportacjach a także w reakcji na to co się dzieje i cały czas będzie dziać na granicy, w Dyneburgu, w miejscowościach zamieszkałych przez mniejszość rosyjską, mogą zacząć powstawać „spontanicznie” oddziały samoobrony a granicę będą przechodzić uzbrojeni ludzie, którzy wezmą się tam nie wiadomo skąd.

Bo przecież Grupy Wagnera już na Białorusi nie ma, nie żyje też jej dowódca. Bezprizorni Wagnerowcy mogą nawet ogłosić, że w obliczu bezczynności władz w Moskwie która nie broni Rosjan podlegających prześladowaniom na Łotwie sami postanowili zaangażować się w ich wspieranie. Mało tego, władze w Mińsku mogą nawet zacząć ich ścigać, zarówno wdrażając śledztwo jak i wysyłając jednostki wojskowe w teren. Dlaczego jest to istotne? Otóż trzeba pamiętać, że w czasie poprzedniego zaostrzenia na granicy z Polską i z Państwami Bałtyckimi, znaczące oświadczenie wydała 31 lipca wydała Linda Thomas-Greenfield, amerykański ambasador przy ONZ. Powiedziała ona, rozwiązując przy okazji tzw. problem atrybucji, że każde działanie Wagnerowców na granicy z państwami NATO będzie przez Waszyngton traktowane jak akcja podjęta przez Moskwę i spotka się z adekwatną reakcją. To przesądziło, moim zdaniem, o rezygnacji z „wycieczki na Rzeszów”, ale teraz Wagnerowców już nie ma. I jeśli znów zaczną się jakieś niepokoje, to Zachód ponownie stanie wobec problemu „kto za tym stoi”?

Jaki cel ma Rosja?

Opisujemy hipotetyczny, ale możliwy scenariusz, należy w związku z tym zapytać, co Rosjanie zaogniając sytuację mogą chcieć osiągnąć? Jedno już uzyskali. Napisał o tym niedawno Ian Brzeziński z Atlantic Council. Przypomniał on, że NATO jeszcze w czasie zimnej wojny miało pewien model reagowania na prowokacyjne działania ze strony ZSRR. Kiedy to miało miejsce wówczas Pakt Północnoatlantycki organizował niezapowiedziane manewry typu snap, po to aby pokazać, że ma możliwości reagowania na to co się dzieje i jest też zdeterminowany aby nie pozwolić Moskalom na przekraczanie pewnych granic. Teraz, jak uważa Brzeziński, mamy do czynienia z podobną sytuacją i również należałoby zorganizować podobne ćwiczenia. Jak napisał, „NATO powinno przeprowadzić ćwiczenia bez powiadomienia w przesmyku suwalskim, rozmieszczając zasoby morskie, powietrzne i naziemne innych państw członkowskich Sojuszu. Celem byłoby zademonstrowanie i przetestowanie gotowości operacyjnej w koordynacji z siłami polskimi i litewskimi oraz batalionami wzmocnionej wysuniętej obecności NATO stacjonującymi obecnie w tych dwóch krajach. Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości Sojuszu (VTJF) byłyby idealnym elementem, który mógłby służyć jako rdzeń tej demonstracji siły. Siły te, liczące dwadzieścia tysięcy żołnierzy, składają się z komponentów sił powietrznych, morskich i sił specjalnych, a także wielonarodowej brygady lądowej liczącej pięć tysięcy żołnierzy. Elementy wiodące mają być gotowe do rozmieszczenia w ciągu trzech dni”. NATO ma zatem siły i środki, ale stosownej decyzji nie podjęto. Jaki sygnał otrzymali Rosjanie?

Ale to jeszcze nie wszystko. Rose Gottemoeller, podsekretarz stanu za czasów administracji Obamy odpowiadająca za kwestie związane z bronią jądrową zwróciła uwagę na łamach The Economist, że amerykańska strategia odstraszania Rosji, w przypadku Ukrainy, zawiodła. Jej zdaniem, obecnie mamy do czynienia z sytuacją o której należałoby mówić o skutecznym odstraszaniu po obu stronach – Moskale odstraszyli Zachód od bezpośredniego zaangażowania się w wojnę na Ukrainie, a Waszyngton skutecznie jak do tej pory zniechęcił Moskwę do eskalacji, zarówno wciągnięcia do wojny innych krajów jak i odwołania się do swego potencjału jądrowego.

Ale to nie oznacza, że mamy do czynienia z sytuacją statyczną, wręcz przeciwnie, cały czas trwa testowanie drugiej strony, badanie jej podatności na rozmaite formy presji i skłonność do reakcji. Ukraińcy dążą do odblokowania swoich portów na Morzu Czarnym, Rosjanie organizują wespół z Chińczykami prowokacyjne rejsy okrętów wojennych u wybrzeży Japonii czy Alaski. Jeśli chodzi o Ukrainę, to Gottemoeller posługuje się terminem „proximity deterrrence” co oznacza, że im bliżej dany obszar znajduje się terytorium NATO tym jest bezpieczniejszy, bo Rosjanie są ostrożniejsi i atakują te tereny rzadziej albo w ogóle. Ale co jeśli Rosjanie myślą podobnie i chcieliby doprowadzić do wprowadzenia podobnej formuły na Białorusi? Im bliżej obszarów Państwa Związkowego znajdują się tereny NATO-wskie tym bardziej ich status w zakresie bezpieczeństwa będzie podważany, sytuacja destabilizowana a suwerenność kwestionowana. (Rosjanie już mówią np. o nieuregulowaniu spraw granicznych z Estonią).

To oczywiście spekulacje. Może się też nic nie wydarzyć, ani na granicy Białorusi z Łotwą, ani tym bardziej z Polską. Ale jeśli zaogni się sytuacja na Łotwie, to testowi w zakresie zarówno czasu reakcji, jak i jej charakteru, podlegać będzie zarówno NATO jako całość, jak i Polska w szczególności.

Dlaczego Polska? Dlatego, że jest największym państwem wschodniej flanki i w naszym interesie jest utrzymanie sprawnego systemu jej obrony. Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, to potem sytuacja może eskalować bardzo szybko i w sposób nieprzewidywalny. Tym bardziej, jeśli nasza reakcja zostanie odczytana jako spóźniona lub słaba. Wówczas musimy się też liczyć z incydentami na naszej granicy, ale niewykluczone, że i na terenach przygranicznych po naszej stronie. Jeśli coś się wydarzy, to na czyją (wyborczą) korzyść wpłynie to, że nasze służby i obecny rząd nie przewidziały i nie zapobiegły najgorszemu?

Rosja ulepszyła najważniejsze drony Lancet. Mobilne wyrzutnie to postrach polskich haubic Krab.

Rosja ulepszyła najważniejsze drony Lancet . Mobilne wyrzutnie to postrach polskich haubic Krab.

Komentuje to rosyjski kanał TO: «Русские создали воздушный «авианосец» для дронов»: в польской прессе оценили новое изделие ВС РФ]
rosja-ulepszyla-drony

Rosyjskie wojsko wykorzystuje specjalne platformy wystrzeliwania dronów Lancet. Dzięki nim są znacznie mobilniejsze, dając im kluczową przewagę na froncie.

Drony Lancet to jedna z najgroźniejszych broni w arsenale Putina. Aby usprawnić ich wykorzystanie na froncie, Rosjanie zaczęli montować ich wyrzutnie na specjalnych przyczepach ciągniętych przez SUV-y.
Rosjanie wykorzystują mobilne wyrzutnie dronów Lancet

Widoczna na zdjęciach i nagraniu wyrzutnia została postawiona na przyczepie i przykryta siatką maskującą. Ukraińcy dopowiedzieli, że po zauważeniu mobilnej wyrzutni, Rosjanie szybko przetransportowali ją na tyły. Przez to nie udało się jej zniszczyć.

Widać, że taka mobilna wyrzutnia może wystrzelić jednego drona i wraz z nią podróżuje stacja sterowania. To proste rozwiązanie usprawnia efektywność dronów Lancet. Pozwala na szybkie przemieszczenie drona, zwiększając jego mobilność na froncie. Rosyjscy operatorzy mogą transportować przygotowanego do wystrzału Lanceta na potrzebny odcinek i szybko uciec.

Rosyjskie drony Lancet to postrach polskich haubic Krab

ZALA Lancet-3 to jedno z największych zagrożeń, z jakim mierzą się ukraińscy żołnierze. Może lecieć na odległość 40 kilometrów z maksymalną prędkością 100 km\h, dzięki elektrycznemu silnikowi z przodu kadłuba. Maszyna może prowadzić rekonesans dzięki zamontowanej stacji optycznej, ale głównie wykorzystywana jest jako amunicja zaporowa, przenosząc 3 kilogramy materiałów wybuchowych, wzbudzając postrach wśród Ukraińców.

Dron Lancet jest sterowany za pomocą współrzędnych GPS, a podczas zbliżania się do celu operator może ręcznie korygować jego lot z pomocą kamery. Układ skrzydeł w kształcie litery X zapewnia aerodynamiczność i dobrą zwrotność. Pomaga to w naprowadzeniu precyzyjnego uderzenia.

Początkowo maszyna nie powalała efektywnością w Ukrainie, mając nieraz problemy ze zniszczeniem celu. Jednak wraz z nabywaniem doświadczenia przez rosyjskich operatorów, drony Lancet stał się niszczycielską siłą, którą naprawdę boją się Ukraińcy. Są masowo wykorzystywane do niszczenia kluczowego zachodniego sprzętu jak polskie armatohaubice AHS Krab. Wiele nagranych zniszczeń przekazanej przez nas artylerii to właśnie wynik ich trafienia.

=================================

Mail:

 tekst o rosyjskich dronach lancet to jedna wielka lipa. Ten autor nie widział tego drona na oczy, bo myli przód z tyłem.  Śmigło jest z tyłu, kamera z przodu. Prędkość przelotowa to 100 km/ h ale już prędkość ataku to 300 km/h (najprawdopodobniej chodzi o lot nurkowy).

Przedstawiony w tym filmie zestaw tj samochód suv i przyczepa to jakiś miejscowy wynalazek żołnierzy. Jest tam używana starego typu katapulta. Rzeczywiście rozłożenie jej zajmuje trochę czasu i chyba dlatego żołnierze zdecydowali się na zainstalowanie jej na stałe na przyczepie.

Jednak jest już nowe rozwiązanie, tj wyrzutnia przypominająca wyrzutnię katiusza. Jest/są to rury , w których mieści się dron ze schowanymi skrzydłami. Po odpaleniu (nie wiem czy pneumatycznie czy za pomocą ładunku wybuchowego) następuje wyrzut drona z rury, dron sam rozkłada skrzydła i startuje. Taki zestaw ma 4 albo 6 ? rur. Są też pojedyncze.

https://www.youtube.com/watch?v=_fuUa5GuuRY

JAK ŻYDOWSKA JEST TA WOJNA?

JAK ŻYDOWSKA JEST TA WOJNA?

Krzysztof Baliński 29 sierpień 2023

Jak zwykle z pomocą przychodzi komunistyczna gazeta wydawana od 1897 roku w Nowym Jorku dla żydowskich imigrantów z Europy Wschodniej. 28 lipca  „Forward”, w tekście Larry Cohler-Essesa pisze: Paul Massaro, wysoki funkcjonariusz Komisji Helsińskiej występując w Kongresie z gloryfikującą Banderę opaską na ramieniu, pochwalił się otrzymaną od Brygady Azow flagą, na której widniał Wolfsangel (wilczy hak), oficjalny emblemat dywizji Waffen SS. Tu dodajmy, że Komisja Helsińska to założona i kierowana przez Żydów organizacja „obrony praw człowieka”. Dalej Cohler-Esses pisze: Tolerancja wobec skrajnie prawicowych uczestników wojny z rosyjskim agresorom osiągnęła w mediach żydowskich poziom nie notowany od lat 30-tych. Ukraina wyniosła do rangi bohaterów postaci o faszystowskich korzeniach, a sojusznicy Ukrainy, w tym tak zwykle wyczuleni na antysemityzm żydowscy liderzy, w większości milczą.

Z członkami Brygady Azow spotkało się dotychczas 13 kongresmenów, mimo iż w 2018 r. Kongres zakazał finansowania tej formacji, z uwagi na jej ekstremistyczne korzenie. W czerwcu delegacja Azowców spotkała się z liderami Human Rights Watch, mimo że ta w 2015 r. potwierdziła „wiele informacji o bezprawnym więzieniu i stosowaniu tortur przez bojowców Brygady”. Gdy Azowców fetował na Uniwersytecie Stanforda prof. Francis Fukuyama, na ekranie za nim pojawiły się insygnia Wolfsangel. Nie przeszkodziło mu to w oświadczeniu dla mediów, że „uznaje ich za bohaterów”. Rzecznik prasowy Brygady, Dmytro Kozacki zamieścił w sieci selfie, gdy w podkoszulku z insygniami Waffen SS przyrządza ozdobioną swastyką potrawę przypominającą czulent. Na innym selfie wdział podkoszulek z nadrukiem „1488”, czyli liczbą, którą organizacje żydowskie klasyfikują, jako symbol białych suprematystów. Tenże Kozacki polubił tweet z graffiti z symbolem SS i napisem „Śmierć żydkom”. Niewiele wcześniej, jeden z bojowców Azow odgrażał się publicznie (z kałasznikowem na ramieniu): „Będę walczył z Żydami i Rosjanami na śmierć i życie, dopóki krew płynie w moich żyłach”. Cohler-Esses przypomina, że Brygadę powołał neonazista Andrij Bilecki, autor manifestu głoszącego, że przesłaniem Ukrainy jest „przewodzić Białym Ludziom na całym świecie w ostatecznej krucjacie przeciw podludziom, na czele których stoją Semici”.

Cohler-Esses konkluduje: To wszystko uwiarygadnia narrację Putina o tym, że Ukraina jest państwem nazistowskim, a jej armia faszystowska. Innego zdania jest Andrew Srulevitch, z Ligi Antydefamacyjnej: „Nie dołączajmy do rosyjskiej propagandy, która ma na celu pomniejszenie amerykańskiego poparcia politycznego dla Ukrainy, tylko dlatego, że kilku facetów nosi na przedramieniu jakieś opaski. Zagrożenie, które obecnie stwarza skrajna prawica jest nieistotne”. Tymczasem, w 2019 r. ADL uznała Brygadę Azow (wówczas pułk) za „ekstremistyczne ugrupowanie i milicję, które cieszą się uznaniem neonazistów na Ukrainie oraz białych suprematystów na świecie”, a jeszcze w tydzień po rosyjskiej inwazji brygada miała „wyraźne powiązania neonazistowskie”. Gdy na rządowym ukraińskim profilu pojawiło się zdjęcie ukraińskiego żołnierza z noszoną przez SS opaską Totenkopf, Srulevitch zareagował: „Mimo iż niektórzy Ukraińcy używają symboli nazistowskich i mimo ich podziwu dla Brygady Azow oraz Bandery, nie obawiam się, że kraj przejmą antysemici. W wyborach, w których zwyciężył Zełenski, jako pierwszy w tym kraju żydowski prezydent, blok skrajnie prawicowy zdobył 2 procent głosów”. Mało tego, Srulevitch pozwolił sobie na przepowiednię: Ukraina ma teraz wielu bohaterów, którzy walczyli z Rosją, a nie mordowali Żydów, przede wszystkim prezydenta Zełenskiego”.

Deborah E. Lipstadt, specjalny wysłannik Joe Biden ds. monitorowania i zwalczania antysemityzmu, w ogóle nie zabrała głosu. Ira Forman, jej poprzednik na tym stanowisku był zdania: „Każda administracja ma różne, czasami konfliktowe priorytety. Najważniejszym jest zagrożenie dla Żydów. Ja uważam, że Żydzi ukraińscy nie uważają skrajnych prawicowców za tych, którzy popełniają najwięcej antysemickich incydentów, bo te są dziełem Rosjan i sympatyzujących z Rosjanami, którzy chcą przypiąć faszystowską łatkę rządowi Ukrainy”. Inaczej zareagował publicysta „The Atlantic”, któremu Ukraińcy też wymordowali członków rodziny: Przerobiliśmy to już kiedyś. Gdy amerykańscy Żydzi popierali ruchy antykomunistyczne we Wschodniej Europie, wiedzieli doskonale, że ludzie, o wolność których walczyliśmy, mają bardzo brzydkie kartoteki. Robiliśmy to jednak z praktycznych powodów.

David Fishman z Centralnej Jesziwy Nowego Jorku zauważa: „Jest coś zadziwiającego -aktywiści ultra nacjonalistycznej prawicy nie biorą na celownik Żydów. Nie ma dowodów wskazujących na to, że wśród ukraińskich neonazistów są antysemici. To jest coś w rodzaju subkultury młodzieżowej, która kładzie nacisk na agresję, nienawiść, przemoc, i takie właśnie znaczenie mają dla nich symbole nazistowskie. Ich głównym wrogiem są dzisiaj Rosjanie, w tym Rosjanie żyjący na Ukrainie, a na drugim miejscu Murzyni i Cyganie”. Tu przypomnijmy, że gdy premierem Ukrainy został Grojsman, Fishman powiedział: „Jego żydowskie pochodzenie nie odegrało żadnej roli, bo na Ukrainie antysemityzm nie jest tak powszechny jak w Polsce, gdzie Żydzi często kojarzeni są z komunizmem. W niepodległej Ukrainie antysemityzm został zmarginalizowany i znaczącym jest, że nikt nie sprzeciwiał się, aby premierem został Żyd”.

1 stycznia Rada Najwyższa Ukrainy upamiętniła rocznicę urodzin Stepana Bandery. Przypomniała też jego wypowiedź, że „całkowite i ostateczne zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu nastąpi wtedy, gdy Rosja przestanie istnieć” oraz deklarację:  „Przesłanie Stepana Bandery jest dobrze znane naczelnemu dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerijowi Załużnemu” (którego gabinet zdobi popiersie Bandery). Gdy dwa lata temu w Kijowie z tej samej okazji przeszedł marsz, potępił go ambasador Izraela, ale wody w usta nabrał ambasador Polski. Milczał strachliwie polski Sejm, polski Senat i polski IPN. Milczała „Gazeta Polska” i „Gazeta Wyborcza”.

A był to marsz neonazistów ku czci dywizji SS Galizien, która składała się z ukraińskich ochotników, podlegała Waffen SS i spaliła żywcem tysiące polskich kobiet i dzieci w Hucie Pieniackiej. Milczał także Biały Dom, a rzecznik Departament Stanu ograniczył się do komunikatu: „Odrzucamy rosyjską kampanię dezinformacyjną, która łączy poparcie dla ukraińskiej suwerenności z poparciem dla neonazistowskich i faszystowskich ideologii”.

Mimo świadomości, iż ofiarami UPA było kilkadziesiąt tysięcy jej ziomków, dyspensę ukraińskiemu nacjonalizmowi udzieliła Anne Applebaum. „Ukraina potrzebuje więcej, a nie mniej nacjonalizmu” – głosiła. Banderowców zaczęli wybielać też redaktorzy żydowskiej gazety dla Polaków. Okazało się, że dla „Wyborczej” antysemici i naziści mogą być dobrzy i źli, a nacjonalizm nie jest zły, jeśli nie jest nacjonalizmem polskim, a jeśli jest antypolski, to wspaniale.

Applebaum Anne

—————————-

Przypomnijmy – Majdan został wywołany przez lobby żydowskie w Waszyngtonie, a czynny udział w puczu wzięła Victoria Nuland vel Nudelman, dziś prawa ręka Antony’ego Blinkena. Zabierając się do zmiany reżimu w Kijowie, nie zwracała uwagi na to, że na Majdanie wznoszono transparenty sławiące sprawców okropieństw wymierzonych w jej ziomków, że demokratycznie wybranego prezydenta obalają neonazistowskie oddziały szturmowe, którym przewodzi wnuk osławionego mordercy Żydów. Musiała się też nieźle napocić, gdy pod oknami ambasady USA banderowcy wyśpiewywali: „Smert moskowsko-żidiwskij komunie”. Innymi słowy – Żydzi obalili Wiktora Janukowycza, mimo że w lutym 2010 r. z ulgą przyjęli jego zwycięstwo, bo anulował dekret swego poprzednika nadający pośmiertnie zbrodniarzowi wojennemu odpowiedzialnemu za śmierć tysięcy Żydów tytułu bohatera, zezwolił na zwoływanie w Kijowie wojskowych parad, na których wznoszono okrzyki „Bij żyda”, a obowiązkową lekturą zrobił poemat „Hajdamacy”, w którym Taras Szewczenko wzywa do mordowania Żydów, i w którym przeczytać można, że Żyd to „świnia i parch”.

Nuland Victoria

—————

Krytyczne podejście środowisk żydowskich skończyło się, jak rękę odjął, gdy premierem został Wołodymyr Grojsman. Te same media i ci sami rabini podkreślać zaczęli nagle, że w niepodległej Ukrainie antysemityzm został zmarginalizowany. „Wołodymyr Grojsman przeszedł do historii, jest pierwszym żydowskim premierem Ukrainy, dotychczas mocno tkwiącym w psyche Żydów jako kraj antysemitów i pogromów i jest jedynym Żydem zajmującym tak prominentne stanowisko w Europie Wschodniej”. Autor tych słów, działający w Wiedniu ekspert od skrajnej prawicy podkreślał, że żydowskie pochodzenie Grojsmana nie odegrało roli, bo na Ukrainie antysemityzm nie jest tak powszechny jak w Polsce, gdzie Żydzi często kojarzeni są z komunizmem. „Nie mogę sobie wyobrazić kogoś takiego na stanowisku premiera w Warszawie. Tam byłby olbrzymi sprzeciw.

Doszły do tego inne, niesłychane dotąd wypowiedzi. Gdy parlament ukraiński uczcił chwilą ciszy Symona Petlurę, który wymordował 50 tysięcy Żydów, naczelny rabin Ukrainy Josef Zissels (niegdyś czołowy pogromca ukraińskich nacjonalistów i autor wypowiedzi w Kongresie, że „większość Żydów uznaje Banderę i ukraińskich nacjonalistów za odpowiedzialnych za dziesiątki pogromów”) oświadczył: „Zajmowanie się tym tematem prowadzi do niepotrzebnego stygmatyzowania Ukraińców. Mianowanie na premiera ukraińskiego Żyda jest dowodem na to, że antysemityzmu na Ukrainie nie ma”. Ale na tym nie poprzestał: „Żydzi też wyrządzili Ukraińcom straszne rzeczy. ZSRR prześladowała Ukraińców, a Żydzi byli częścią sowieckiego aparatu przemocy i było całkiem naturalne, że gdy nadarzyła się okazja wzięli na nich rewanż. Nikt na Ukrainie nie chwali nacjonalistów, dlatego że mordowali Żydów, ale dlatego że walczyli o niepodległą Ukrainę”.

Doszło do unikalnego w skali świata fenomenu – Ukraiński Kongres Żydów poświadczył, że na Ukrainie nie ma antysemityzmu. I tak, z dnia na dzień, w propagandzie za Oceanem i za Wzgórzami Golan zaczął dominować wątek: Ukraina to najbardziej przyjazne Żydom miejsce na ziem. Jakąkolwiek wzmiankę o zbrodniach UPA na Żydach kontrowano argumentem, że Ukraina ma żydowskiego prezydenta i że to Rosja jest kolebką antysemityzmu i rajem neonazistów, a oskarżenia o gloryfikowanie kolaborantów Hitlera odrzucano jako kłamstwa Moskwy, posługując się przy tym sloganem „Lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”.

Kult Bandery rozwija się w najlepsze. Kolaborantów Hitlera wybiela i wspiera światowe żydostwo. To prawdziwa semantyczna rewolucja – naziści są akceptowani przez Żydów, jeśli akceptują rządy żydowskiego komika, osadzonego w pałacu prezydenckim przez żydowskiego oligarchę, który w poprzednim wcieleniu nie stronił od występów w rosyjskiej telewizji, gdzie świetnie bawił się z Wladimirem Rudolfowiczem Sołowiowem, naczelnym wojennym propagandystą Kremla,  też pochodzenia żydowskiego. A czy przypadkiem jest, że Jewgienij Prigożyn, który z taką zawziętością walczył z Brygadą Azow, ma ojca Żyda i ojczyma też Żyda, i że ulubionymi oligarchami Putina są bracia Rottenbergowie?

W USA od dziesięcioleci funkcjonuje formacja polityczna, przez siebie zwana neokonserwatywną. To grupa skrajnie proizraelskich polityków żydowskiego pochodzenia, w prostej etnicznej i ideologicznej linii wywodzących się z bandy Trockiego, którą Stalin przegnał na Zachód. Wszyscy pochodzą ze Wschodniej Europy i wszyscy odziedziczyli po przodkach ambicje „robienia porządków” w krajach swego pochodzenia. Kręcą się w Białym Domu, zasiadają w Kongresie, zarządzają wielkimi bankami, kształcą studentów, pisują dla tamtejszych gazet wyborczych, no i brylują na dyplomatycznych salonach, bo dziś bastionem, w którym okopali się najbardziej jest Departament Stanu. Duplikatem neokonserwatystów w Polsce są działacze PiS, których marzeniem od zawsze są Stany Zjednoczone na ścieżce wojennej z Rosją. Z trockistowskimi neokonserwatystami powiązany jest Antoni Macierewicz, też trockista, który pielgrzymuje do nich regularnie. I tu pytanie: Czy nie na polecenie owych „Żydków z Galicji” podpisał 2 grudnia 2016 roku tajne porozumienie, w którym Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępnienia Ukrainie wszystkich swoich zasobów?

Victoria Nuland to żona Roberta Kagana, którego nazwisko swojsko brzmi w kontekście Łazara Kaganowicza, współpracownika Stalina, architekta Hołodomoru. Kevin MacDonald pisał: „Wielu nieżydowskich bolszewików pochodziło z nierosyjskich grup etnicznych lub miało Żydówki za żony. Rewolucja bolszewicka miała wyraźne ostrze etniczne, co miało katastrofalne skutki dla Rosjan i innych grup etnicznych, które nie weszły w struktury władzy, kiedy Żydzi mieli do wyrównania własne rachunki etniczne. Terror bolszewicki i masowe mordy w wielu przypadkach motywowane były zemstą na ludach historycznie antyżydowskich, a Żydzi wstępowali w tak wielkiej liczbie do sił bezpieczeństwa, aby zemścić się za prześladowania z czasów caratu”. MacDonald cytuje Moshe Kahana: „W trakcie kampanii przeciwko chłopom na Ukrainie Kaganowicz czerpał niemal perwersyjną rozkosz z faktu, że był panem życia i śmierci Kozaków. Doskonale pamiętał, ile zarówno on, jak i rodzina wycierpieli z rąk tych ludzi […] Teraz wszyscy za to zapłacą – mężczyźni, kobiety, dzieci. Bez różnicy. To przecież kość z kości i krew z krwi. Temu poświęci życie. Nigdy nie wybaczy ani nigdy nie zapomni”. Żydowski historyk nie ukrywa, że motywem do zbrodni była chęć rewanżu za okres upokorzenia Żydów w carskiej Rosji, a Trocki, patron Kaganowicza był fetowany przez światowe żydostwo, jako „mściciel, żydowskich upokorzeń z czasów caratu, niosący ogień i rzeź swym słowiańskim wrogom”.

Korzystna koniunktura międzynarodowa kończy się nieubłaganie. Geopolityczne młyny mielą na drobne. Ukraina zostaje drugim Izraelem w Europie, a Polska drugą Palestyną. A my? My wiemy, że jest wojna, ale nie wiemy, kto strzela. Zamiast strategii, chaotycznie miotamy się od ściany do ściany z bełkotliwym zaklęciem „Nie ma suwerenności Polski bez suwerenności Ukrainy”. Wdajemy się w gierki, których nie rozumiemy i w których jesteśmy pionkami.

Na koniec pytanie: Jak żydowska jest ta wojna?

– Czy nie jest w interesie osiadłych w Nowym Jorku skomunizowanych „żydków z Galicji”?

– Czy u podłoża miłości do Ukrainy nie leży to, że w USA od dekad rządzi żydokomuna pochodząca z polskich Kresów?

– Czy w tej miłości nie chodzi o oligarchów, z których tylko jeden na 130 ma nieżydowskie pochodzenie?

– Dlaczego nacjonalista żydowski stał się nacjonalistą ukraińskim, wybaczył banderowcom unicestwienie swoich ziomków, i nawet żydowskim niedobitkom na Ukrainie nie pozwala powiedzieć na Banderę złego słowa?

– Dlaczego żydobanderowców na Ukrainie broni żydokomuna z „Gazety Wyborczej”, a osłonę medialną zapewnia im „Gazeta Polska”?

– Dlaczego Duda licytuje się z Zełenskim, kto ma większe względy u Chabad Lubawicz, a Morawiecki, kto ma więcej ciotek w Izraelu?

Marsz Pułku Azow
=========================================

The Washington Post: “Polskie władze ukrywały ten fakt”. Siatka szpiegowska to głównie…Ukraińcy. Część z nich posiada status uchodźców wojennych.

The Washington Post: “Polskie władze ukrywały ten fakt”. Siatka szpiegowska to głównie…Ukraińcy. Część z nich posiada status uchodźców wojennych.

28 sierpnia 2023 Krystian Rusiniak Polskie-wladze-ukrywaly-ten-fakt

Siatka rosyjskiego wywiadu, która działała na terytorium Polski, została rozbita przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z Prokuraturą Krajową. 12 członków to obywatele Ukrainy.

  • Od kilku miesięcy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wraz z prokuraturą dokonywała zatrzymań osób związanych z rosyjską siatką szpiegowską.
  • Już wcześniej “The Washington Post” informował, że polskie władze miały ukrywać narodowość zatrzymanych osób.
  • Jak podaje “Rzeczpospolita” większość zatrzymanych to nie tylko Ukraińcy, ale również część to osoby ze specjalnymi przywilejami.
  • ——————–

“The Washington Post” napisał, że polskie władze z powodów politycznych nie podały do publicznej wiadomości, że wśród zatrzymanych w ramach rozbitej siatki szpiegowskiej działającej na rzecz rosyjskiego wywiadu jest 12 ukraińskich uchodźców. Łącznie grupa miała liczyć 16 członków.

Część z zatrzymanych ma status uchodźców wojennych w Polsce, a niektórzy przebywali już wcześniej na terenie Polski.

Działania siatki szpiegowskiej

“The Washington Post”, powołując się na polskich śledczych, podał, że współpracownicy rosyjskich tajnych służb otrzymali zadanie obserwacji polskich portów morskich, umieszczania kamer wzdłuż linii kolejowych i ukrywania urządzeń śledzących w ładunkach wojskowych. Potem, w marcu, nadeszły zaskakujące nowe rozkazy – wykolejenia pociągów przewożących broń na Ukrainę. Plan doprowadzenia do katastrofy kolejowej został uruchomiony w czasie, gdy Ukraina planowała kontrofensywę i kiedy nowe systemy uzbrojenia, w tym niemieckie czołgi Leopard, zmierzały już na wschód.

Izrael wstrzymał ubezpieczenie zdrowotne dla ukraińskich uchodźców „z powodu braku funduszy”

Izrael wstrzymał ubezpieczenie zdrowotne dla ukraińskich uchodźców „z powodu braku funduszy”
2023-08-25 Izrael-wstrzymal-ubezpieczenie-zdrowotne-dla-ukrainskich-uchodzcow

Po tym, gdy biuro premiera Benjamina Netanjahu ogłosiło kontynuację finansowania ubezpieczenia zdrowotnego i innych usług socjalnych dla ukraińskich uchodźców wojennych, władze Izraela przekazały, że “nie znaleziono źródła dla funduszy” na kontynuację pomocy.

“Pomimo podjętych wysiłków (…) nie znaleziono źródła dla funduszy, a niezbędne budżety nie zostały jeszcze opracowane w celu dalszego zapewniania pomocy zdrowotnej obywatelom Ukrainy, w tym zapewnienia natychmiastowego rozwiązania dla procedur medycznych, które zostały już zaplanowane lub rozpoczęte” – brzmi wspólne oświadczenie biura premiera Netanjahu i ministra finansów Becalela Smotricza w odpowiedzi na petycję Sądu Najwyższego w tej sprawie, cytowane przez Times of Israel. Jednocześnie zapewniono, że rozwiązanie tej kwestii zostanie znalezione “tak szybko, jak to możliwe” przez “odpowiednie strony”.

W ubiegłym tygodniu, na tle krytyki ze strony Ukrainy, organizacji humanitarnych, a także orzeczenia sądu, który stwierdził, że decyzja władz Izraela o zaprzestaniu finansowania ubezpieczenia zdrowotnego i innych usług socjalnych dla ukraińskich uchodźców stanowi naruszenie Konwencji Genewskiej, rząd poinformował, że je przedłuży co najmniej do końca tego roku.

Jednak dziennik “Haarec” poinformował w środę, że ministerstwa – zdrowia, opieki społecznej i spraw wewnętrznych, odmawiają świadczenia usług uchodźcom, dopóki nie otrzymają od Ministerstwa Finansów pełnego budżetu na resztę roku, wynoszącego 40 mln szekli (43,5 mln złotych – PAP).

Anonimowe źródło w ministerstwie finansów, cytowane przez “Haarec”, zauważyło, że “w tygodniu, w którym minister finansów chce przeznaczyć 700 mln szekli na Judeę i Samarię (Zachodni Brzeg – PAP), mógł znaleźć 40 mln szekli na rzecz uchodźców”, odnosząc się najwyraźniej do planów Smotricza dalszego finansowania nielegalnych osiedli na Zachodnim Brzegu.

Organizacje humanitarne ostrzegły, że wstrzymanie finansowania oznacza, że starsi i bezdomni uchodźcy mogą zostać zmuszeni do opuszczenia kraju oraz że brak ubezpieczenia może narazić nieuleczalnie chorych pacjentów na poważne ryzyko.

Nieprzedłużenie przez izraelskie Ministerstwo Finansów ubezpieczenia medycznego dla uchodźców spowodowało, że ich sytuacja stała się niepewna, a placówki zdrowia postawiło przed dylematem, czy leczyć bez szans na zwrot kosztów, czy też zaprzestać leczenia – napisał “Jerusalem Post”.

Z Jerozolimy Marcin Mazur  Źródło:PAP

Pluralizm przed wyborami: Spółka wspierana przez Fundusz Sorosa przejmuje kontrolę nad “Rzeczpospolitą”.

Pluralizm przed wyborami: Spółka wspierana przez Fundusz Sorosa przejmuje kontrolę nad “Rzeczpospolitą”.

Soros od dawna wspierał demokratyczne cele w byłym komunistycznym bloku wschodnim“…

businessinsider

Jest nowy większościowy właściciel wydawcy “Rzeczpospolitej”. Została nim spółka zarejestrowana w Holandii, w której wpływy ma George Soros. O transakcji pisze też zagraniczna prasa. Bloomberg opisuje ją w kontekście zbliżających się wyborów i nacisków na media.

| Foto: FABRICE COFFRINI/AFP / East News

Na polskim rynku mediowym dzieją się ciekawe rzeczy. Jeden z głównych właścicieli spółki Gremi Media, do której należą m.in. “Rzeczpospolita” i “Parkiet”, poinformował o sprzedaży istotnej części akcji. Mowa o firmie KCI (należy do Grzegorza Hajdarowicza), która sprzedała ponad 240 tys. akcji uprzywilejowanych w spółce Gremi Media do holenderskiej spółki Pluralis.

To element umowy podpisanej między KCI i Pluralis jeszcze w grudniu 2021 r. Jej częścią była możliwość realizacji opcji zakupu akcji w późniejszym terminie. W efekcie KCI przestał być największym akcjonariuszem Gremi Media, a nowym, większościowym udziałowcem (57 proc. głosów) został właśnie Pluralis.

O tej transakcji pisze m.in. Bloomberg. Wskazuje, że “spółka wspierana przez fundusz George’a Sorosa zwiększy swoje udziały w głównym polskim wydawcy gazet“. W tle transakcji przypomina o zbliżających się wyborach parlamentarnych i fakcie, że Grzegorz Hajdarowicz wielokrotnie narzekał na presję polityczną na rynku mediów.

Bloomberg zauważa, że udziałowcem w Pluralis jest Soros Economic Development Fund. Zaangażowanie pośrednie George’a Sorosa w tę inwestycję jest tym ciekawsze, że jego fundacja w ostatnich tygodniach ogłosiła wycofywanie się z działalności w Unii Europejskiej.

Soros od dawna wspierał demokratyczne cele w byłym komunistycznym bloku wschodnim” — pisze Bloomberg. Dodaje do tego, że “rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość stara się zacieśnić kontrolę nad niezależnymi mediami w Polsce, starając się utrzymać władzę przez trzecią kadencję z rzędu w wyborach zaplanowanych na 15 października”.

Przypomnijmy, że w 2021 r. państwowy PKN Orlen poważnie rozważał kupno spółki Gremi Media, wydającej “Rzeczpospolitą” i “Parkiet”. Miał nawet uczestniczyć w zaawansowanych rozmowach na ten temat, choć planom tym zaprzeczali przedstawiciele naftowego giganta.

Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Paweł Milczarek nczas

Jeśli zastosować narzędzie intelektualne zwane „brzytwą Ockhama” do analizy wydarzeń 80-lecia naszego kresowego genocydu, to trzeba przyjąć, iż kijowskie kierownictwo Ukrainy, którego reprezentantem jest prezydent Zełeński, manifestacyjnie okazuje niechęć do poprawienia relacji politycznych z rządem warszawskim. Owszem, bierze od strony polskiej wszelkie możliwe materialne, militarne i dyplomatyczne alimenty, żąda więcej, ze swej strony jednak utrzymuje ostentacyjny dystans. No i upokarza Warszawę jak tylko może.

Dlaczego? Bo musi. Bo złe relacje z Rzeczpospolitą mogą w nieodległej przyszłości uratować naddnieprzański ośrodek władzy przed gniewem i zemstą obywateli Ukrainy.

========================

W 1918 roku rządy w Rzeszy Niemieckiej niepodzielnie sprawował generał Erich Ludendorff. Nominalnie był tylko Generalnym Kwatermistrzem, ale zarówno cesarz Wilhelm, wódz naczelny Hindenburg, kanclerz Hertling, jak i rząd oraz pozostałe struktury państwa bezdyskusyjnie uznawały autorytet Ludendorffa zbudowany w 1914 roku na polach walk w Belgii i w Prusach Wschodnich.

Miał władzę, która siłę czerpała nie z formalnego stanowiska, ale z powszechnego consensusu w tej sprawie. Ludendorff był dumnym pruskim oficerem i monarchistą wiernym dynastii Hohenzollernów. Pogardzał demokracją, parlamentem, a już socjaldemokratami w szczególności. W 1918 r. po faktycznym rozpadzie Rosji wzmocnił wojska siłami ściągniętymi ze Wschodu i latem nakazał kolejną ofensywę. Poniosła ona klęskę – frontu nie udało się przełamać.

Wojska niemieckie dalej tkwiły głęboko na terytorium Francji, można nawet powiedzieć: „nieopodal Paryża”, prasa niemiecka wciąż pisała o nadchodzącym nieuchronnie zwycięstwie, ale Ludendorff wiedział: wojna wkrótce będzie przegrana. Rzesza nie miała już żadnych rezerw, a przeciwnika zaczęły masowo wspierać posiłki amerykańskie. Trzeba było prosić o pokój, nim alianci przełamią front i wyprą Niemców z terytorium Francji. Gdyby z oficjalną propozycją pokoju wystąpił cesarz, kanclerz lub dowództwo armii – byłby to koniec prestiżu tych instytucji. Społeczeństwo nieuchronnie zadałoby pytania: Po co było to wszystko? Miliony trupów na froncie, miliony kalek, głód i związane z nim choroby, ogólne zubożenie, a właściwie nędza. Dlaczego byliśmy oszukiwani? Kto za to odpowiada? Ludendorff zdecydował o skanalizowaniu tych emocji. Postanowił zdjąć winę z cesarza i dowództwa, a znaleźć zastępczego winowajcę.

Przewrót październikowy

29 września 1918 roku potajemnie rozpoczął operację przekazania władzy znienawidzonym socjaldemokratom. Oczywiście musieli się na to zgodzić i Wilhelm, i Hindenburg, i Hertling. Chodziło wszak o przebudowę całej wypracowanej jeszcze przez Bismarcka struktury zarządzania państwem. Między końcem września a 5 października, w głębokiej tajemnicy, transformacja ta została wykonana. 5 października z porannych gazet zdumieni Niemcy dowiedzieli się, że są państwem demokracji parlamentarnej, że nowym kanclerzem jest liberalny książę Maksymilian Badeński, a nowy rząd tworzą socjaldemokraci.

W tych samych gazetach, które jeszcze wczoraj donosiły o sukcesach armii, mogli przeczytać, iż nowe władze zwróciły się do prezydenta USA o rozpoczęcie rozmów o zawieszeniu broni i przyszłym pokoju.

Szok. Niewyobrażalny szok. Westchnienie ulgi, że z frontu wrócą ci, którzy jeszcze nie zginęli, że wreszcie może koniec głodu, ale i powszechne oskarżenia socjaldemokratów o zdradę armii, która przecież nie została pobita. Do dowództwa i do monarchy pretensje się nie pojawiły – ich honor i pozycja zostały ocalone.

Plan Ludendorffa się udał. Na krótko, bo pojawił się czynnik, którego Generalny Kwatermistrz nie przewidział: gdy rozmowy o zawieszeniu broni jeszcze się toczyły, przeciw rządowi, potajemnie, wystąpili wysocy oficerowie marynarki. Nie informując rządu, wydali rozkazy o koncentracji floty wojenne i jej wyjściu w morze. To mogło oznaczać tylko jedno – samobójczą w istocie walkę, ale i zerwanie rozmów z aliantami. Jednak marynarze wiedzieli, że wojna może się skończyć w każdej chwili, nie chcieli ginąć bez sensu i 30 października się zbuntowali. Do buntu stopniowo przyłączyli się robotnicy, a także żołnierze jednostek tyłowych. I rozpoczęła się rewolucja, a potem w istocie wojna domowa. Cesarz zbiegł do Holandii, a Ludendorff do Szwecji. Jednak trzeba pamiętać, że plan Ludendorffa między 5 a 30 października działał i spełniał swoją rolę. Zniweczył go dopiero spisek admirałów.

Zełeński à la Ludendorff?

Nie można wykluczyć, że kijowski ośrodek władzy zostanie zmuszony do zawarcia pokoju z Moskwą bez odzyskania terenów, które Rosja zajęła – Zachód jest już zniecierpliwiony kosztami tej pozycyjnej wojny, a w USA zbliża się kampania wyborcza. Społeczeństwo Ukrainy – a co gorsza – wracający z frontu żołnierze zadadzą wówczas Zełeńskiemu dramatyczne pytanie: Po co było to wszystko? Polegli żołnierze i cywile, tysiące kalek, ruina kraju, depopulacja przez masową emigrację – po co? To nie lepiej byłoby trzymać się zawartych już przecież porozumień mińskich? Czy Zełeński i jego otoczenie mogą nie myśleć o scenariuszach na pierwszy dzień pokoju?

Propagandowo można to próbować rozgrywać na bardzo różne sposoby w kraju i poza nim. Realnie jednak pozostają jedynie dwie drogi: oddanie władzy konkurencyjnej grupie oligarchów i ucieczka z kraju albo, jak niegdyś Ludendorff, poszukanie zastępczego winowajcy.

I tu kolejny problem wymagający podjęcia decyzji. Obarczanie winą Ameryki odpada – Waszyngton dalej pozostanie jakimś tam zabezpieczeniem przed zakusami Moskwy. Z kolei zachowanie przychylności bogatych państw Unii Europejskiej jest niezbędne w przyszłej powojennej odbudowie. Natomiast wyjaśnieniem niezrozumiałych zachowań Kijowa wobec Warszawy jest przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę Lachów. By jednak było to jako tako nośne propagandowo, stosunki polityczne Ukrainy z Polską muszą być co najmniej odległe od ideału, a najlepiej napięte.

Co by kosztowała prosta zgoda Kijowa na pochówki pomordowanych niegdyś Polaków albo zdawkowe nawet, ale oficjalne przeprosiny za ludobójstwo? Ano, rezultatem tego byłaby skokowa, a nie chciana przez kijowski ośrodek, poprawa stosunków z Rzeczpospolitą. Dokonane ostatnio (piszę 23 lipca) ostrożne (ale jednak) porównanie przez premiera Denysa Szmyhala Polski z Rosją odnośnie wywozu ukraińskiego zboża też jest przesłaniem obraźliwie jasnym. Polski, przez którą płynie nad Dniepr większość wojennego zaopatrzenia, z wrogiem. W dodatku wymieniony jest tylko nasz kraj. Słowacja, Węgry i Rumunia nie zostały nawet wspomniane.

Jak meteor przemknęła informacja, być może plotka, iż rząd Ukrainy zablokował pomysł przedstawienia społeczeństwa polskiego do Pokojowej Nagrody Nobla. Może to plotka, iż rzekomo inicjatywę tę początkowo poparli ambasadorowie USA, poprzedni i obecny. Powtarzam: może to tylko plotki, ale niezaprzeczalnym faktem jest stwierdzenie, że gdyby taki wniosek do Komitetu Noblowskiego skierował prezydent Zełeński, to bez względu na ostateczny werdykt tegoż Komitetu miałby ów wniosek wagę ogromną w światowej opinii. Nic takiego nie nastąpiło, a co by to Zełenskiego kosztowało? Ano kosztowałoby poprawą relacji z Warszawą. A tej poprawy prezydent Ukrainy najwyraźniej nie chce, co próbujemy tu wyjaśnić w najprostszy „Ockhamowski” sposób.

Jak może wyglądać propagandowa prowokacja, w której Polska zostanie oskarżona o współwinę za przegraną wojnę Ukrainy z Rosją?

Szanowni Czytelnicy, to dokładnie obojętne. Skuteczność uzasadnienia medialnego operacji Allied Force, skierowanej przeciw Serbii w 1999 roku, dowiodła, że da się to zrobić bez problemu. Środki masowego przekazu na Ukrainie są całkowicie podporządkowane władzy, co normalne w czasie wojny. Zaś propaganda Waszyngtonu i Berlina je wesprze, żeby zminimalizować swoją winę. A i Moskwa zrobi wiele w materii podważenia wiarygodności Lachów. Te wszystkie czynniki zupełnie wystarczą.

Czy powyższe rozumowanie jest prawidłowe? Nie wiem. Obym się mylił. Powtarzam: obym się mylił! Oby się to wszystko nie skończyło jak z Ludendorffem w 1918 roku. Nie mam bowiem nadziei, by w kręgach polskich władz ktokolwiek brał pod uwagę taki wariant. I oby po raz kolejny nie znalazła ilustracji stara maksyma: „Nie narzekajcie na wojnę, bo dopiero pierwszy dzień pokoju będzie straszny”.

Polska nie radzi sobie z imigrantami z Ukrainy. Brużdżą szczególnie młodzi Ukraińcy i bandyci – Gruzini.

Polska nie radzi sobie z imigrantami z Ukrainy

Autor: Redakcja , 25 sierpnia 2023 ekspedyt

W mediach kontrolowanych przez PiS często pojawiają się informacje o kłopotach z nielegalną imigracją na zachodzie. Propaganda wyborcza eksponuje ten wątek, wiążąc go z jednym z pytań w referendum związanym z tzw. nielegalną imigracją. Fakt, że kłopoty są związane również z legalną imigracją, a ostatnio w Polsce z legalną imigracją z Ukrainy jest zatajany przed opinią publiczną.

Rzeczpospolita już dwukrotnie pisała o składzie narodowościowym przestępców w Polsce. (Spośród cudzoziemców najwięcej przestępstw popełniają w Polsce Ukraińcy). W ostatnim artykule sprzed 3 dni, czytamy:

Z 4695 przestępstw popełnionych przez cudzoziemców w tym roku (do maja) Gruzini dokonali 901 – co piątego (połowę Ukraińcy – przy 1,5 mln osób ze zgodą na pobyt, a 277 – Białorusini, których jest 88 tys.). Ważne zezwolenia na pobyt ma 23 tys. Gruzinów.

Na polskich kontach w mediach społecznościowych pojawiają się filmy i zdjęcia dokumentujące zachowania Ukraińców w Polsce – eksponowanie symboliki banderowskiej oraz, co bulwersuje najbardziej, agresywne zachowania w formie ataków słownych i fizycznej napaści ukraińskich osiłków. Według niektórych komentarzy policja pomimo próśb polskich obywateli traktuje Ukraińców pobłażliwe lub w ogóle nie reaguje.

https://twitter.com/Krengiel69/status/1695032155821212150?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1695032155821212150%7Ctwgr%5E04c7d8046c91747678aa37bea2fe1302c948162f%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fekspedyt.org%2F2023%2F08%2F25%2Fpolska-nie-radzi-sobie-z-imigrantami-z-ukrainy%2F

Pojawiają się opinie, że jeszcze nigdy w historii atrapa polskiej państwowości – III RP nie była aż tak bezradna lub według innych opinii, jeszcze nigdy nie lekceważyła w tak ostentacyjny sposób bezpieczeństwa i godności Polaków faworyzując obcych Polsce – przedstawicieli innych cywilizacji i kultur.

Jedną z metod pacyfikacji lub urobienia polskiej opinii publicznej jest narracja o rzekomej “wspólnocie na gruncie wartości” i rzekomo “strategicznych interesów” pomiędzy Polakami a Żydami, Polakami a Ukraińcami. Część targowicy próbuje również postawić znak równości pomiędzy Polską a Niemcami lub Polską a UE imputując jednocześnie środowiskom patriotycznym podobny grzech zdrady w stosunku do Rosji.

====================

gnoje z filmiku ewidentnie nadają się do służby wojskowej. Pytanie, dlaczego walczą z Polakami w Polsce, a nie – Rosjanami na Ukrainie?
Czy nie są dezerterami i tchórzami?

Piękne z pożytecznym

Stanisław Michalkiewicz: Piękne z pożytecznym michalkiewicz-piekne-z-pozytecznym

Wygląda na to, że będziemy mieli do czynienia z kolejną śmiercią, której przyczyn nigdy nie poznamy. Mam oczywiście na myśli katastrofę samolotu z Jewgienijem Prigożynem na pokładzie, który runął na ziemię w okolicach Tweru. Jeszcze światło nie zostało oddzielone od ciemności, a już angielskie stare kiejkuty podały wiadomość, że Prigożyna zestrzeliła ruska FSB. Ciekawe, skąd wiedzą takie rzeczy i to natychmiast, podczas gdy takiej na przykład katastrofy w Gibraltarze z roku 1943 do dzisiaj nie tylko nie potrafią wyjaśnić, ale w dodatku nie potrafią nawet odtajnić dokumentów na ten temat.

Inna rzecz, że dzisiaj wywiady nie tyle zdobywają informacje, co je wymyślają. Na przykład wywiad ukraiński co i rusz powiadamia świat nie tylko o tym, co robi, ale nawet – co myśli Putin – a tymczasem prezydent Zełeński musiał niedawno zdymisjonować wszystkich szefów komend uzupełnień ukraińskiej armii, bo podobno za pieniądze zwalniali poborowych ze służby. Mógł się o tym przekonać każdy przechodzień w Polsce – a tymczasem – patrzcie Państwo! – ukraiński wywiad, co to wie, kiedy Putin chodzi za potrzebą – nic o tym nie wiedział.

Podobnie jest i w Ameryce. Kiedy byłem w Dallas w Teksasie, na miejscu gdzie zastrzelony został w listopadzie 1963 roku prezydent Kennedy, zauważyłem na ścianie budynku w którym wtedy była składnica książek, metalową tablicę pamiątkową, z takim oto napisem: “Z okna tego budynku Harvey Lee Oswald prawdopodobnie strzelał do prezydenta Kennedy`ego…” Słowo: “prawdopodobnie”, jakiś zirytowany obywatel podkreślił metalowym rylcem.

Musiał użyć przy tym sporo siły, bo tablica też jest metalowa, więc musiał być wyjątkowo zirytowany. Wcale mu się nie dziwię, bo Komisja Warrena przesłuchała tysiące świadków, obejrzała mnóstwo nagrań, bo wtedy ręczne kamery telewizyjne były już w Ameryce w powszechnym użytku – i patrzcie Państwo! – nie wiemy do tej pory, czy Oswald naprawdę strzelał do prezydenta Kennedy`ego, czy może jednak wcale nie strzelał.

A w przypadku Prigożina Angielczykowie wszystko wiedzą i to na pewno.

Tymczasem rzeczywistość może być całkiem inna. Samolot składa się z kilku milionów części, z czego co najmniej kilkadziesiąt tysięcy stanowią części ważne, to znaczy takie, których awaria może spowodować katastrofę. Byłoby dziwne, gdyby samolot, którym leciał Prigożin był zupełnie, ale to zupełnie niepodatny na żadne katastrofy.  Tymczasem katastrofy się zdarzają i to nawet samolotom wiozącym pasażerów ważniejszych od Prigożina.

Na przykład w Afryce rozbił się samolot wiozący Sekretarza Generalnego ONZ Daga Hammerskjoelda i do dzisiaj nie bardzo wiadomo – dlaczego. Mówiło się, że w tamtej okolicy operował jedyny odrzutowy samolot katangijskich rebeliantów, francuski odpowiednik polskiej “Iskry”, marki Fouga Magister. Czy jednak miał on coś współnego ze śmiercią Hammersjoelda? Tego nie wiadomo, podobnie jak w przypadku katastrofy samolotu wiozącego prezydenta  Kaczyńskiego w Smoleńsku, prezentowane są tylko “hipotezy” – chociaż Wielce Czcigodny Antoni Macierewicz utrzymuje, że to “fakty”.

Inna rzecz, że co ma mówić, skoro kierowana przez niego komisja wydała miliony złotych nie bardzo wiadomo na co, bo – o ile wiem – niektórym zagranicznym współpracownikom nie płacono za przeloty, ani za zakwaterowanie, kiedy przylatywali do Warszawy.

Tymczasem prokuratura, chociaż od 2015 roku ma do dyspozycji zasoby całego państwa, jak gdyby nigdy nic “prowadzi śledztwo” i na razie “hipotezy” prezentowanej przez W.Cz. nie potwierdziła. Dzięki temu, co prawda podtrzymywane są warunki dla krzewienia kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który musiałby być znacznie skromniejszy, a może nawet całkiem by zaniknął, gdyby się okazało, że w Smoleńsku żadnego zamachu nie było, tylko nieszczęśliwy splot okoliczności, których skutkiem była katastrofa.

Więc bardzo możliwe, że Angielczykowie też jeszcze nic nie wiedzą, a w dymach bijących z rozbitego samolotu chcą tylko uwędzić jakieś swoje półgęski ideowe. Mamy zatem kilka możliwości. Pierwsza to ta, że Prigożina nikt nie zabił, tylko zginął on w katastrofie, której przyczyny będą wyjaśniali tamtejsi specjaliści, być może nawet sama generalina Anodina. Druga – że zamordował go zimny ruski czekista Putin, mszcząc się za upokorzenie, jakiego podobno doświadczył wskutek “buntu” wagnerowców.

Ale jest bardzo wiele poszlak świadczących, że żadnego buntu nie było, że to była “maskirowka” przygotowana we współpracy z Kremlem. Tak w każdym razie od samego początku twierdził pan generał Leon Komornicki, który od pozostałych specjalistów, co to w tej sprawie się wypowiadali, skończył “Woroszyłowkę”, więc coś tam jednak o Rosji i tamtejszych stosunkach musi naprawdę wiedzieć. Co więcej – sugerował, że celem “maskirowki” był przerzut wagnerowców na Białoruś, a dzięki zaabsorbowaniu zachodnich wywiadów dociekaniami, czy bunt był, z czyjego poduszczenia – i tak dalej – żaden z demokratycznych przywódców nie zdążył przeciwko temu przerzutowi zaprotestować.

Bywało tak i wcześniej, kiedy to marszałek Sokołowski z dnia na dzień pozamykał wszystkie drogi do Berlina Zachodniego. Amerykanie uruchomili imponujący most powietrzny, który jednak wymagał użycia bardzo wielu samolotów. Tymczasem właśnie wtedy komuniści przypuścili atak na wojska Czang-Kai-Szeka, które pozbawione osłony lotniczej musiały wycofać się na Tajwan – a wtedy marszałek Sokołowski z dnia na dzień odblokował drogi do Berlina Zachodniego.

Ale hipotezy o zamordowaniu Prigożina na zlecenie Putina z góry wykluczyć nie można. Jakimś jej potwierdzeniem byłoby oskarżenie Putina o antysemityzm, a nawet – o kontynuowanie tzw. “holokaustu” – bo Prigożin – jak wiadomo – miał pierwszorzędne “korzenie”. Ale jeśli tak, to równie dobrze można podejrzewać angielski wywiad, że celowo skonfabulował swoje oskarżenia, żeby doprowadzić do skonfliktowania Putina z Izraelem, który w obliczu wojny na Ukrainie zachowuje się wyjątkowo powściągliwie – oczywiście – jak na garbatego.

Wreszcie trzecia możliwość, której z zagadkowych przyczyn nikt jakoś nie bierze pod uwagę, że samolot z Prigożinem na pokładzie został zestrzelony, ale nie na zlecenie Putina, tylko przez jakichś miłujących pokój i demokrację terrorystów, którzy w jakiś sposób weszli w posiadanie rozmaitych wynalazków, których Ameryka i NATO nie skąpi niezwyciężonej ukraińskiej armii. Skoro prezydent Zełeński musiał powyrzucać za korupcję szefów komend uzupełnień, to dlaczego miłujący pokój terroryści nie mieliby wejść w posiadanie np. dronów kamikaze, którymi niezwyciężona ukraińska armia skutecznie niszczy cele na terytorium Rosji?

W końcu rekordowa ukraińska nadwyżka rezerw walutowych, o której z niemałym zdumieniem ostatnio się dowiedzieliśmy, musiała się z czegoś wziąć, a poza tym Prigożin ze swoimi wagnerowcami sporo na Ukrainie nadokazywał, więc w tym przypadku połączone zostałoby piękne z pożytecznym.

Zwycięska ofensywa: Zełenski kupuje luksusową willę w Egipcie.

Zełenski kupuje luksusową willę w Egipcie, podczas gdy jego żołnierze giną na linii frontu

Date: 25 agosto 2023Author: Uczta Baltazara zelenski-kupuje-luksusowa-wille-w-egipcie

Prezydent Ukrainy kupił luksusową willę w Egipcie, w regionie El Gouna, zwanym także „miastem milionerów”. Co więcej, dowody wskazują, że Zełenski za zakupy posłużył się zachodnimi pieniędzmi, wydając na osobiste luksusy znaczną część kwot otrzymywanych od krajów NATO.

Dane opublikował egipski dziennikarz śledczy Mohammed-Al-Alawi . Po dogłębnych badaniach z udziałem źródeł zaznajomionych z tematem Mohammed odkrył, że rodzina Zełenskich nabyła w Egipcie luksusową nieruchomość o wartości około pięciu milionów dolarów. Miejsce położone jest w strefie przybrzeżnej Egiptu, nad Morzem Czerwonym, w rejonie słynącym z wielu bogatych posiadłości. Nie przez przypadek El Gouna jest domem dla wielu milionerów zainteresowanych wygodnym miejscem do wypoczynku w czasie wolnym od pracy. Mówi się na przykład, że obok willi Zełenskiego znajduje się „posiadłość należąca do światowej sławy hollywoodzkiej aktorki i osoby publicznej Angeliny Jolie”.

Egipski dziennikarz opublikował dokumenty potwierdzające zakup willi, jej cenę oraz strony umowy. Zełenski kupił nieruchomość za pośrednictwem swojej teściowej Olgi Kijaszki, która 16 maja 2023 r. podpisała umowę ze sprzedającymi z Egiptu. Analitycy komentujący sprawę twierdzą, że źródłem pieniędzy wydaje się być nikt inny jak zachodnie pakiety pomocy finansowej, które docierają do Kijowa, biorąc pod uwagę wysoką cenę willi.

Egipski politolog Abdulrahman Alabbassy skomentował sytuację, stwierdzając, że „zaskakujące” jest to, że Zełenski i jego krewni wydają fortuny na osobiste luksusy, zamiast wykorzystywać bogactwa Ukrainy do celów wojskowych i humanitarnych, biorąc pod uwagę czas wojny. Alabbassy za taką postawę obwinia ukraińską korupcję i przypomina, że ​​system polityczny w Kijowie jest kontrolowany przez urzędników, którzy przedkładają korzyści osobiste nad troskę o własny naród.

„Jestem zaskoczony, że krewni czołowych ukraińskich urzędników zaczęli kupować luksusowe nieruchomości po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Nie pamiętam wcześniej czegoś takiego (…) Zaskakujące jest, że Ukraina toczy krwawą wojnę z Rosją, a krewni ukraińskich urzędników zamiast przekazywać swój majątek na potrzeby kraju, wykupują nieruchomości w Egipcie. Rodzi się podejrzenie, że ukraińscy biurokraci przy pomocy swoich bliskich kradną z Zachodu pomoc finansową dla Ukrainy. Jestem pewien, że zakup przez teściową Zełenskiego willi na El Gounie jest efektem korupcji i kradzieży pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Szczerze współczuję narodowi ukraińskiemu” – powiedział.

W rzeczywistości ta wiadomość tylko potwierdza to, co od dawna piętnowano na temat hipokryzji Zełenskiego i jego nieustannej pogoni za luksusem i korzyściami osobistymi. Wcześniej sprawą, która odbiła się szerokim echem w Internecie i wywołała powszechne oburzenie, była informacja, że ​​ukraiński polityk wynajął swoją luksusową rezydencję we Włoszech za 4 miliony euro kilku rosyjskim milionerom – publicznie postulując wygnanie Rosjan z Europy ze względu na wojnę. 

Amerykańscy rabini: Zmiany w Polsce są inspirujące. Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa…

Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa. tvp.info

Amerykańscy rabini: Zmiany w ciągu 30 lat w Polsce są inspirujące.

Szczególnie zmiana narracji o historii… Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa.

25.08.2023, https://www.tvp.info/72240510/amerykanscy-rabini-zmiany-ktore-zaszly-przez-30-lat-w-polsce-sa-inspirujace

Przez ostatnie 30 lat Polska bardzo się rozwinęła w wielu obszarach; to inspirujące obserwować ten postęp, widoczny nie tylko w rozwoju gospodarczym, ale także w zmianie narracji o historii, która nie jest już opowiadana z sowieckiej, lecz z polskiej perspektywy, która uwzględnia także historię Żydów – mówi rabin Art Vernon z Long Island w USA, jeden z przedstawicieli Północnoamerykańskiej Rady Rabinów (NABOR), którzy składają wizytę w Polsce.

– Byłem w Polsce na Marszu Żywych w 1992 r., Polska była wówczas na początku swojego odrodzenia i historię Żydów i Holokaustu wciąż opowiadano z rosyjskiej, sowieckiej perspektywy, dzisiaj opowiadana jest z polskiej perspektywy, to wielka różnica, inna historia, to narracja, która uwzględnia Żydów, opowiada żydowską historię jako część polskiej historii, bo tak właśnie było – opowiada Vernon, który przybył do Warszawy w ramach wizyty studyjnej organizowanej przez polski MSZ.

To podnoszące na duchu obserwować, jak wielki postęp zrobiła Polska przez te 30 lat na tak wielu poziomach – rozwój miast, gospodarki, duch przedsiębiorczości, związanie przyszłości z Zachodem i wolnym światem, to inspirujące i opowiadam o tym młodym ludziom w USA – dodaje rabin, który służy w konserwatywnej synagodze w West Hempstead na przedmieściach Nowego Jorku.

Rabin Lance Sussman podkreśla, że wizyta w Warszawie jest dla niego ważna nie tylko ze względu na przeszłość, ale i teraźniejszość i rolę Polski w pomocy dla broniącej się przed Rosją Ukrainy.

„Przez setki lat w Polsce mieszkało najwięcej Żydów”

Polska była domem jednej z najwspanialszych żydowskich społeczności na przestrzeni całych naszych dziejów, przez setki lat w Polsce mieszkało najwięcej Żydów, mieściło się najwięcej żydowskich instytucji, rozwijała się żydowska nauka i kultura; to kluczowe, byśmy znali tę historię. Niestety to zostało zniszczone przez nazistów, a pamięć wymazana przez Sowietów. [Jak to? W rządzącym Polską NKWD i potem w KGB byli prawie sami Żydzi.. MD]

Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa – zaznacza Sussman, emerytowany rabin reformowanej kongregacji na przedmieściach Filadelfii.

Drugim powodem, dla którego przyjechałem do Polski jest to, że jest państwem frontowym, pomaga Ukrainie w jej walce o wolność; to nowy rozdział w relacjach Polski ze światem, również ze społecznością żydowską, której wielu przedstawicieli wspiera Ukrainę i polską pomoc dla tego kraju; to bardzo ważne, by tu teraz być – dodaje rabin z Pensylwanii.

– Z Polski wywodzą się korzenie wielu amerykańskich Żydów, w tym moje: moi przodkowie mieszkali w Buczaczu na terenie obecnej Ukrainy, polski był ich pierwszym językiem – opowiada rabin Steven Graber z konserwatywnej wspólnoty w Valley Stream na Long Island.

Pytany o zbliżającą się 84. rocznicę wybuchu II wojny światowej odpowiada, że dla niego 1 września to dzień żałoby i czas, by przypomnieć o tym, co się stało, co do tego doprowadziło, by nie pozwolić na to, by to się powtórzyło.

Rabin: Musimy się wspólnie sprzeciwić tyranii

– Pamiętamy o przeszłości z kilku powodów; jednym z nich jest wzgląd na to, co utraciliśmy, ale pamiętamy o przeszłości również dlatego, że ona powinna kształtować naszą teraźniejszość i przyszłość – dodaje rabin Vernon.

– Tak nakazuje nam żydowska tradycja, wspominamy ważne, tragiczne wydarzenia z żydowskiej historii, ale zawsze towarzyszy nam nadzieja na lepszą przyszłość – podkreśla.

– Niegdyś w Polsce kwitło żydowskie życie, Polacy żyli wspólnie z dużą społecznością żydowską. Nadszedł czas, by odnowić tę tradycję, koncentrując się na tym okresie historii, nie zapominając o całym złu, które się wydarzyło, ale wspólnie mając na uwadze teraźniejszość, bo to jest moment, w którym wspólnie musimy sprzeciwić się tyranii – podsumowuje rabin Sussman.

Wyznawanie prawd wiary może skutkować oskarżeniem o przestępstwo! Protestuj, póki możesz!


“Sylwia Mleczko, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>
Wyrażanie naszych poglądów opartych na wierze chrześcijańskiej w kwestiach związanych z ludzką seksualnością i małżeństwem może potencjalnie skutkować oskarżeniem o przestępstwo.
Päivi Räsänen, oddana chrześcijanka oraz członkini fińskiego parlamentu stanie przed sądem karnym 31 sierpnia z powodu publicznego wyrażania swojej wiary, która stoi w sprzeczności z dyktatem ideologii gender oraz wpływami grupy lobbingowej LGBT w kwestii tego, co jest akceptowalnym przekazem, a co nie.
Proszę podpiszcie Państwo petycję skierowaną do Prokuratora Generalnego Finlandii Raiji Toiviainen, wzywając ją do natychmiastowego umorzenia zarzutów wobec Päivi.
PODPISZ PETYCJĘ TERAZ

Przygotujcie się Państwo na dawkę szokujących informacji.
Współczesna milicja, która grasuje w krajach zachodnich, także w Polsce, dąży do pozbawienia Państwa własnych, chrześcijańskich przekonań. Zapewne znana jest Państwu historia Päivi Räsänen, fińskiej posłanki, przeciwko której już od czterech lat toczą się sprawy sądowe. To wszystko z powodu domniemanego „przestępstwa” polegającego na głoszeniu publicznie chrześcijańskich prawd.
Półtora roku temu Sąd Okręgowy w Helsinkach umorzył wszystkie zarzuty przeciwko Päivi. Jednak teraz prokurator zaskarżył tę decyzję, otwarcie atakując doktrynę chrześcijańską, uważając ją za „zniesławiającą”.
Proces rozpoczyna się 31 sierpnia, za jedynie parę dni! Najwyższy czas, aby zabrać głos w obronie Päivi i chronić wolność wyznawania wiary bez obawy przed prześladowaniem.Nasze masowe wsparcie dla Päivi w 2021 roku miało ogromne znaczenie, ponieważ wspieraliśmy ją na każdym etapie przesłuchania przed Sądem Okręgowym.Päivi była niezmiernie wdzięczna za pomoc, którą otrzymała od każdego z Państwa i zawsze podkreślała potrzebę podziękowania CitizenGO za działania podjęte w jej obronie.
Teraz znów potrzebuje naszego wsparcia, ponieważ stanie przed sądem apelacyjnym.
Nasze znaczące poparcie dla Päivi Räsänen może wywrócić sytuację do dołu nogami. Dołączając do naszej petycji, mogą Państwo wywrzeć ogromną presję na Prokuratorze Generalnym Raiji Toiviainen i przekonać ją do wycofania zarzutów przeciwko Päivi.
Proszę, działajcie Państwo już teraz!
Podpiszcie Państwo petycję skierowaną do Prokuratora Generalnego Finlandii i zaapelujcie o natychmiastowe umorzenie zarzutów przeciwko Päivi.
Päivi Räsänen to gorliwa chrześcijanka, która publicznie wyraziła swoje poglądy na temat małżeństwa i seksualności, zgodnie ze swoimi religijnymi przekonaniami. Zamiast otwartego dialogu i pełnej szacunku dyskusji, została postawiona przed sądem.
Brzmi znajomo, prawda? 
W 2021 roku CitizenGO stanęło na wysokości zadania, wspierając Päivi Räsänen w jej walce. Domagaliśmy się natychmiastowego wycofania trzech zarzutów karnych związanych z „mową nienawiści” i byliśmy obecni w Helsinkach podczas jej procesu.Ponad 350 000 osób z całego świata złożyło swoje podpisy pod petycją w poparciu dla Päivi, które następnie przekazano jej osobiście. Petycja została również bezpośrednio dostarczona na biurko Prokuratora Generalnego Finlandii.Państwo oraz my już raz skutecznie doprowadziliśmy do uniewinnienia Päivi od wszystkich zarzutów i możemy to zrobić ponownie, gdyż staje przed kolejnym procesem 31 sierpnia, oskarżona o „podżeganie przeciwko mniejszości”.Niestety CitizenGO nie jest w stanie wygrać tej walki samodzielnie…
Potrzebujemy Państwa pomocy, aby bronić naszych chrześcijańskich wartości przed narastającym prześladowaniem w krajach zachodnich, w tym również w Polsce.Lobby LGBT dąży do narzucenia obowiązkowej ideologii, nie pozostawiając miejsca na odmienne zdanie. Jeśli ktoś ośmieli się myśleć inaczej, staje w obliczu osobistego i zawodowego upadku.
Pamiętają Państwo, jak niedawno CitizenGO angażowało się w walkę przeciwko raportowi ONZ, który sugeruje, że religia chrześcijańska narusza prawa osób LGBT?
To zagrożenie jest realne i nieuchronne, stawiając naszą wiarę chrześcijańską wprost na linii ognia. Kapłani, pastorzy, zakonnicy i zakonnice, grupy chrześcijańskie oraz wszyscy wierni mogą stawić czoła surowym konsekwencjom za wyznawanie swojej wiary.
Nawet nasze dzieci są narażone na ryzyko izolacji lub wydalenia ze szkół i uniwersytetów, jeśli ośmielą się wyrazić publicznie swoje przekonania!Nie trzeba daleko szukać, aby znaleźć kolejny przykład. Spójrzcie Państwie na naszą drogą koleżankę Caroline Farrow. Nadal tkwi w prawnym koszmarze, stawiając czoła surowym konsekwencjom, które wpływają na całą jej rodzinę. Wszystko to za wyrażenie prostej prawdy: mężczyźni są mężczyznami, a kobiety są kobietami.Pamiętajcie Państwo, sprawa Päivi pozostaje fundamentalna dla wolności słowa i prawa do swobodnego wyrażania naszych chrześcijańskich przekonań.Jej ostateczny wynik niewątpliwie posłuży jako precedens dla przyszłych sytuacji tego typu na poziomie Unii Europejskiej, a także poza nią. Dlatego ta sprawa jest tak istotna!
Pracując razem, Państwo i ja musimy stawić opór temu atakowi na naszą wiarę!A teraz, ponownie prosimy Państwa o podjęcie wysiłku w obronie wolności słowa, naszej wiary chrześcijańskiej i swobody jej praktykowania.
Do rozprawy pozostał zaledwie tydzień. Czy podpiszą Państwo tę petycję, aby wesprzeć Päivi i wywrzeć presję na Prokuratorze Generalnym Raiji Toiviainen?

Pomyślcie Państwo o konsekwencjach. Jeśli Päivi przegra swój proces, stworzy to niebezpieczny precedens, który może mieć dalekosiężne skutki na całym świecie.
Jeśli jednak nam się uda, jeśli staniemy w obronie Päivi i jej świętego prawa do wyznawania wiary, zabezpieczymy to cenne prawo dla wszystkich wierzących.Broniąc wolności Päivi do wyrażania swoich przekonań, wysyłamy w świat zdecydowany przekaz, że głos chrześcijan nie zostanie uciszony.
Państwo i ja możemy zapewnić, że chrześcijanie z całego świata będą mogli śmiało wyznawać swoją wiarę, nie martwiąc się o prześladowania czy cenzurę.
Nadal jest nadzieja, a Päivi nie jest sama. Sprawa może zostać umorzona, zanim trafi do Sądu Najwyższego. Jednak to od nas zależy, czy razem podniesiemy nasze głosy i przyczynimy się do zmiany.Czas ma kluczowe znaczenie. Pozwólmy, aby petycje z tysiącami podpisów zalały biurko Prokuratora Generalnego Finlandii, zmuszając go do ponownego rozważenia tej sprawy i zmiany swojej decyzji.
Dziękuję za wszystko, co Państwo robią,
Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO
=============================
PS Dziękujemy za podjęcie działania w obronie wolności słowa. Państwa podpis może ochronić podstawowe prawa Päivi Räsänen oraz pomóc wysłać w świat wiadomość, że cenzura i brak tolerancji nie będą akceptowane. Podzielcie się Państwo tą petycją ze swoją rodziną i znajomymi, aby wzmocnić nasz przekaz. Razem możemy zmienić wiele.
Więcej informacji:
Finlandia: Parlamentarzystka sądzona za cytowanie Biblii – uniewinniona
https://dorzeczy.pl/swiat/283213/finlandia-zapadl-wyrok-w-sprawie-paeivi-raesaenen.html
Proces za cytowanie Pisma Świętego i prawd chrześcijaństwa
https://www.vaticannews.va/pl/swiat/news/2022-01/proces-za-cytowanie-pisma-swietego-i-prawd-chrzescijanstwa.html
Więcej informacji w języku angielskim: Päivi Räsänen Court of Appeal proceedings to be delayed one year https://evangelicalfocus.com/europe/18334/paivi-rasanen-court-of-appeal-proceedings-to-be-delayed-one-year
MP Päivi Räsänen facing second trial over Biblical beliefs
https://www.christianpost.com/news/mp-pivi-rsnen-facing-second-trial-over-biblical-beliefs.html
Religion is still on trial in Finland
https://www.nationalreview.com/2023/03/religion-is-still-on-trial-in-finland

CitizenGO to społeczność aktywnych obywateli, która stara się, aby ludzkie życie, rodzina i wolność były darzone szacunkiem na całym świecie. Członkowie CitizenGO zamieszkują wszystkie kraje świata. Nasz zespół pracuje w 16 państwach na 5 kontynentach i działa w 12 językach. Więcej o CitizenGO dowiedzą się Państwo tutaj. Mogą nas Państwo także śledzić na Facebooku i Twitterze.

Niemiecka eurodeputowana: Pandemia była gigantycznym balonem testowym.

Niemiecka eurodeputowana w Brukseli: Pandemia była gigantycznym balonem testowym.

Przerwijcie milczenie. Zacznijcie zabierać głos. Na litość boską, przestańmy się podporządkowywać. Zacznijmy się buntować. Jeśli nie stawimy oporu, dopadną nas”

18 sierpnia 2023 pandemia-gigantycznym-balonem-testowym

Pandemia była gigantycznym balonem testowym, wypuszczonym aby zobaczyli jak daleko mogą się posunąć i co dokładnie muszą zrobić, by zmusić nas do współpracy. Zaufajcie mi, rozgryźli to i dzisiaj są już znacznie mądrzejsi – przekonywała niemiecka eurodeputowana, Christine Anderson. 

Słowa niemieckiej polityk padły podczas posiedzenia Komisji Specjalnej ds. Pandemii COVID-19, zorganizowanego przez grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Anderson nie szczędziła słów krytyki globalistycznym elitom, wykorzystującym kolejne kryzysy to roztaczania coraz większej władzy nad liberalnymi demokracjami. Jednym z nich, w jej ocenie była pandemia COVID-19.

Tak zwana „pandemia” była gigantycznym balonem testowym. Spytacie, w jakim celu wypuszczonym? Aby zobaczyli w jak daleko mogą się posunąć, co dokładnie muszą zrobić, by zmusić wolnych obywateli i suwerenne demokracje do zgody na przymus współpracy. Właśnie to chcieli osiągnąć! Chcieli znaleźć sposób jak to zrobić. I, zaufajcie mi, już to rozgryźli i są dzisiaj znacznie mądrzejsi” – podkreśliła.

W jej opinii ostatecznym celem jest „przekształcenie naszych wolnych i demokratycznych społeczeństw w społeczeństwa totalitarne”.

„Ich celem jest pozbawienie każdego z nas naszych podstawowych praw, wolności, demokracji, rządów prawa. Chcą się tego wszystkiego pozbyć. W całym zamieszaniu z COVID-em nigdy nie chodziło o powstrzymanie fal. Chodziło o złamanie ludzi, by przekształcić nas w bezmyślną masę, którą można całkowicie kontrolować, poprzez całkowite uzależnienie od globalitarnej elity” – przekonywała.

Anderson zaapelowała o zaprzestanie udzielania kredytu zaufania „elitom”. „Przestańmy racjonalizować sobie wszystko, co robią nasze rządy. Przestańcie przypisywać im dobre intencje. Oni nigdy ich nie mieli. Jak mówiłam wcześniej, w całej historii ludzkości nigdy nie było elity politycznej troszczącej się o dobrobyt zwykłych ludzi i nie inaczej jest teraz (…) Przestańcie udzielać im kredytu zaufania, bo nie można uciec przed tyranią na zasadzie porozumienia. To niemożliwe. Postępując w ten sposób, jedynie poświęcacie innych, karmiąc gigantycznego aligatora w nadziei, że zostaniecie zjedzeni jako ostatni. Ale w końcu przyjdzie czas i na was” – zauważyła.

„Zawsze apeluję do ludzi: przerwijcie milczenie. Zacznijcie zabierać głos. Na litość boską, przestańmy się podporządkowywać. Zacznijmy się buntować. Jeśli nie stawimy oporu, dopadną nas” – konkludowała.

Christine Anderson jest członkiem Alternatywy dla Niemiec (AfD). W Parlamencie Europejskim Anderson jest członkiem Komisji Kultury i Edukacji, Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia oraz Komisji Specjalnej ds. Sztucznej Inteligencji w Erze Cyfrowej, a także zastępcą członka Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów.

Ostatnio Anderson została powołana do Komisji Specjalnej ds. Pandemii COVID-19, a podczas sesji w lipcu 2022 r. zgłosiła skargę, że zbyt duży nacisk położono na wprowadzenie eksperymentalnych terapii genowych u zdrowych ludzi. Anderson ma troje dzieci i mieszka w Fuldzie.

Źródło: lifesitenews.com / Twitter.com

Piłsudski – sierpień 1920 – u kochanki – czy wódz na froncie?

Piłsudski – u kochanki czy na froncie?

pilsudski-z-kochanka-czy-na-froncie Wiktor Piotr Chicheł

Bitwa Warszawska toczyła się w dniach od 13 do 16 sierpnia. Piłsudski w bitwie tej nie brał udziału, o czym napiszę później. Wymaga tu napiętnowania przywłaszczenie sobie zasługi tego zwycięstwa przez Piłsudskiego i poparcie jego uroszczeń przez służący mu aparat propagandowy. Kreowano w wojsku wizerunek Piłsudskiego – wodza, który poznał doskonale trudy życia w okopach i morderczych marszów, dzięki czemu potrafił wczuć się w sytuację przeciętnego żołnierz. Co więcej, nie mógł być zwycięskim wodzem, gdyż Józef Piłsudski nie był zawodowym żołnierzem, nie kończył żadnej uczelni wojskowej, był samoukiem. Ze zrozumiałych względów tego rodzaju samokształcenie musiało mieć ograniczony charakter, jedynie na niskich szczeblach taktycznych. Piłsudski nie znał istoty pracy sztabów generalnych, a co za tym idzie – treści i metod opracowywania planów wojennych, zwłaszcza planów operacyjnych, mobilizacyjnych, transportowych itd. Problemy te w istocie były mu obce, sprzeczne z jego mentalnością improwizacji i doraźnych przygotowań.

W nocy z 5-go na 6-go sierpnia zjawili się generałowie Rozwadowski i Sosnkowski u Naczelnego Wodza, by mu przedłożyć plan operacyjny do zatwierdzenia. Po długiej, ożywionej dyskusji Naczelny Wódz zatwierdził plan generała Rozwadowskiego w rannych godzinach dnia 6-go sierpnia, przyjmując tym samym pełną odpowiedzialność. Rozkaz z dnia 8-go sierpnia (data ta jest przekreślona atramentem i zastąpiona datą 6-go sierpnia), noszący numer 8388/III, podpisany jest przez generała Rozwadowskiego, jako szefa sztabu. Pisany jest na maszynie i był rozesłany kilku adresatom. 

Natomiast Marszałek, żyjący chyba w alternatywnym świecie albo po prostu zmyślający, twierdził, że zasadnicze decyzje podjął sam, jak pisał, w nocy z 5 na 6 sierpnia w samotnym pokoju w Belwederze; świadomie nawiązywał do daty „szóstego sierpnia”, jako rocznicy wymarszu w 1914 roku z Krakowa strzeleckiej kompanii kadrowej, do początków swej wojennej kariery:

„W… męce trwożliwej nie mogłem sobie najwięcej dać rady z nonsensami założenia dla bitwy, nonsensem pasywności dla „gros” moich sił, zebranych w Warszawie (nad którą)… wisiała zmora mędrkowania, bezsilności i rozumkowania tchórzów. Jaskrawym tego dowodem była wysłana delegacja z błaganiem o pokój…

Pamiętałem dobrze, że większość sił moich, zebranych w Warszawie, przychodziła do stolicy po… długich i nieustannych niepowodzeniach… Nie mogłem sie dobyć ani na zaufanie do sił moralnych wojska i mieszkańców stolicy, ani na pewność dowódców… Południe w szczęśliwszym znajdowało się położeniu niż północ, a usilna praca bojowa… dowódców dawała większą gwarancję siły moralnej wojsk wziętych stamtąd… Kiedy jednak próbowałem rachować, zawsze i ciągle dochodziłem do wniosku, że nie jestem w stanie osłabić swoich sił na południu w jakimś większym rozmiarze….. Wszystko wyglądało mi w czarnych kolorach i beznadziejnie… Dlatego też z góry zatrzymałem sie na myśli, że grupą kontratakującą… czy silniejszą, czy słabszą, dowodzić będę osobiście”.

Bitwa warszawska nie została jednak ostatecznie rozegrana wedle tego rozkazu. Rozkaz ten był stosowany tylko w pierwszej fazie. Został on zastąpiony nowym rozkazem, noszącym w nagłówku datę 10 sierpnia i numer fikcyjny (dla przeszkodzenia odkrycia go przez wywiad nieprzyjacielski) 10.000 oraz datę 9-go sierpnia przy podpisie generała Rozwadowskiego. Rozkaz Nr. 10000 był dziełem generała Rozwadowskiego i tylko przyjęty bez zmiany przez Naczelnego Wodza do wiadomości. Jest on w całości napisany – na 12 stronicach – atramentem, ręką generała Rozwadowskiego, tylko w jednym egzemplarzu i nie był przepisywany na maszynie, ani rozesłany. Jest on podpisany przez generała tylko skrótem „Rozwd”.

Ponadto zawiera w rubryce: “Zostają niniejszym informowani” 13 podpisów, w czym na pierwszym miejscu “Naczelny Wódz J. Piłsudski”. 

Jednak znany i ceniony historyk, lecz z sympatiami sanacyjnymi, prof. Andrzej Nowak twierdzi, że „Naczelny Wódz wspólnie z gen. T. Rozwadowskim opracował rozkaz o przygotowaniu decydującego przeciwuderzenia polskiego, które miało wyjść znad rzeki Wieprz i rozbić Front Zachodni Tuchaczewskiego. Główne siły Tuchaczewskiego miała związać na północy 5. Armia gen. W. Sikorskiego oraz pod Warszawą 1. Armia gen. F. Latinika. Grupą uderzeniową miał w całości dowodzić sam Piłsudski. Termin polskiego uderzenia wyznaczono na 16 sierpnia”.

W dniu 12 sierpnia, gdy wojska sowieckie podeszły niemal pod Warszawę, Piłsudski odbył rozmowę w prezydium Rady Ministrów z premierem Wincentym Witosem, przy udziale wicepremiera Ignacego Daszyńskiego. Na spotkaniu tym Piłsudski odczytał akt swojej rezygnacji z funkcji naczelnika państwa i Naczelnego Wodza Wojska Polskiego, po czym wręczył go premierowi Witosowi do ogłoszenia według uznania. Witos w tym czasie był prezesem Rady Ministrów i zastępcą Naczelnika Państwa w powołanej 1 lipca 1920 r. Radzie Obrony Państwa. Treść tego dokumentu brzmi następująco:

======================================

AKT DYMISJI PIŁSUDSKIEGO

Belweder 12 VIII 1920 r.

WIELCE SZANOWNY PANIE PREZYDENCIE!

Przed swym wyjazdem na front, rozważywszy wszystkie okoliczności wewnętrzne i zewnętrzne, przyszedłem do przekonania, ze obowiązkiem moim wobec Ojczyzny jest zostawić w ręku Pana, Panie Prezydencie, moją dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Wojsk Polskich.

Powody i przyczyny, które mnie do tego kroku skłoniły, są następujące:

1.Już na jednym z posiedzeń R.O.P. miałem zaszczyt wypowiedzieć jeden z najbardziej zasadniczych powodów. Sytuacja w której Polska się znalazła, wymaga wzmocnienia poczucia odpowiedzialności, a przeciętna opinia słusznie zadać musi i coraz natarczywiej zadać będzie, aby ta odpowiedzialność nie była czczym frazesem tylko, lecz zupełnie realną rzeczą. Sądzę, że jestem odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze. Przynajmniej co do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze i dlatego naturalną konsekwencją dla mnie jest podanie się do dymisji. I chociaż R.O.P., gdy tę sprawę podniosłem, wyraziła mi pełne zaufanie i upoważniła w ten sposób do pozostania przy władzy, nie mogę ukryć, że pozostają we mnie i działają z wielką, siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem przed R.O.P. parę tygodni temu.

2.Byłem i jestem stronnikiem wojny „a outrance” z bolszewikami dlatego, że nie widzę najzupełniej gwarancji, aby te czy inne umowy czy traktaty były przez nich dotrzymane. Staję więc z sobą teraz w ciągłej sprzeczności, gdyż zmuszony jestem do stałych ustępstw w tej dziedzinie, prowadzących w niniejszej sytuacji, zdaniem moim, do częstych upokorzeń zarówno dla Polski, a specjalnie dla mnie osobiście.

3.Po prawdopodobnym zerwaniu rokowań pokojowych w Mińsku pozostaje nam atut w rezerwie – atut Ententy. Warunki pozostawione przez nią są skierowane przeciwko funkcji państwowej, która od prawie dwu lat wypełniam. Ja i R.O.P rząd czy sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo zostawić mnie przy jednej funkcji, albo usunąć zupełnie. Co do mnie wybieram drugą ewentualność. Jest ona bardziej zgodna z godnością, osobista i jest praktyczniejsza. Pozostawienie mnie na jednym z urzędów zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany i doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą, dotąd jeszcze reprezentuje dla walki i dla kraju. Biorę następnie pod uwagę mój charakter bardzo niezależny i przyzwyczajenie do postępowania według własnego zdania, co z warunkami, pozostawionymi przez ententę nie zgadza się. Wreszcie przeczy to systemowi, któremu służyłem w Polsce od początku swojej pracy politycznej i społecznej, której podstawą zawsze była możliwie samodzielna praca nad odbudowaniem Ojczyzny, ta bowiem wydawała mi się jedynie wartościową i trwałą. Obawiam się więc, że przy pozostawieniu przy funkcjach przodujących oraz przy moim charakterze i przyzwyczajeniach wyniknąć mogą ze szkodą dla kraju tarcia mniejsze i większe, które nie będąc przyjemne dla żadnej ze stron, wszystko jedno skończyć by się musiały moim usunięciem się.

Wreszcie ostatnie. Rozumie [sic! przyp. red.] dobrze, że ta wartość, którą w Polsce reprezentuję nie należy do mnie, lecz do Ojczyzny całej. Dotąd rozporządzałem nią jak umiałem samodzielnie.

Z chwilą napisania tego list uważam, że ustać to musi i rozporządzalność moja sobą przejść musi do rządu, który szczęśliwie skleciłem z reprezentantów całej Polski.

Dlatego też pozostawiam Panu Panie Prezydencie, rozstrzygnięcie do czasu opublikowania aktu mojej dymisji. Również Panu wraz z Jego Kolegami z Rządu pozostawiam sposób wprowadzenia w życie mojej dymisji i wreszcie oczekiwać będę rozkazu Rządu co do użytkowania moich sił w tej czy innej pracy. Co do ostatniego proszę tylko nie krępować się ani wysoką szarżą, którą piastuję ani wysokim stanowiskiem, które posiadam. Nie chciałbym bowiem mnożyć swoją osobą licznej rzeszy ludzi, nie układających się w żaden system, czy to z powodu kaprysów i ambicji osobistej, czy z powodu słabości charakteru polskiego, skłonnego do wytwarzania najniepotrzebniejszych funkcji da względów osobistych.

Proszę Pana Prezydenta przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku i poważania z jakim pozostaje.”

===============================

Aby nie wprowadzać zamętu i zachwiania nadziei wśród żołnierzy w tym dramatycznym momencie, Witos utrzymał pismo Piłsudskiego w tajemnicy. Witos tak zapamiętał te dramatyczną, rozmowę: 

„Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny, i jak mi się zdawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany… W rozmowie był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pewności wygranej”. 

Premier sam twierdził nadto, że Piłsudski był do tego stopnia załamany, iż chciał się zastrzelić. Tak więc w kluczowych dniach Bitwy Warszawskiej Piłsudski był tylko dowódcą jednego z frontów. Za państwo odpowiadał premier i prezes Rady Obrony Państwa – Wincenty Witos, a za przebieg wojny szef Sztabu Generalnego generał Tadeusz Jordan Rozwadowski.

Ziuk opuścił Warszawę późnym wieczorem 12 sierpnia 1920 r. o godz. 21. Wyjechał samochodem z Warszawy, lecz nie do Puław nad rzekę Wieprz, do gromadzących się tam oddziałów – tylko do Małopolski, do Aleksandry Szczerbińskiej.

[Żona, Maria Piłsudska, de domo Koplewska, primo voto Juszkiewicz mieszkała wtedy w Krakowie. Dla ślubu z nią przeszedł w 1899r. na luteranizm md]

Ponadto Gen.  Weygand, wspominając rozmowę z Piłsudskim przed jego wyjazdem na front, był zapewne przekonany, że jedzie on do swej kwatery w Puławach.

Za Jędrzejewiczem: 

„Piłsudski jadąc samochodem razem z Prystorem nocą do Puław, nałożył sporo drogi by odwiedzić panią Olę i córki, znajdujące się wówczas pod Krakowem”. 

A dokładnie w Bobowej oddalonej od niego o 147 km. Cała trasa wyniosła ok. 650 km, a w tamtym czasie najszybsze samochody jeździły przeciętnie 31 km/h. Do Bobowej dotarł 14 sierpnia, a podobno na front do Puław przybył dnia następnego, gdzie nie walczył, tylko przybył na chrzest syna Minkiewiczów, w charakterze chrzestnego.

Sama kochanka Aleksandra wspominała:

„Gdy żegnał się z nami, przed wyjazdem do Puław, był zmęczony i posępny. Ciężar olbrzymiej odpowiedzialności za losy kraju, przygniatał go i sprawiał mękę. Ja w tym czasie znajdowałam się w okolicy Krakowa, dokąd mnie wyewakuowano razem z Wandą i Jagodą, która kilka miesięcy przedtem przyszła na Świat. Mąż przyjechał z Aleksandrem Prystorem, pożegnał się z dziećmi i ze mną, tak jak gdyby szedł na śmierć. Niecierpliwiła go moja absolutna pewność, że bitwa skończy się naszym zwycięstwem, a jemu nic się nie stanie. Nie wiem jak to nazwać: może przeczuciem, może instynktem, może intuicja, ale tak było rzeczywiście. […]

A teraz nie miałam najmniejszych wątpliwości, że wszystko będzie dobrze.

„Rezultat każdej wojny – powiedział do mnie mąż przed rozstaniem – jest niepewny aż do jej skończenia. Wszystko jest w ręku Boga”.

Teraz przejdźmy do samej bitwy. W dniach 12-18 sierpnia 1920 roku pełne dowodzenie działaniami armii polskiej w decydującym momencie Bitwy Warszawskiej pozostaje w ręku gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Szef sztabu, gen. Tadeusz Rozwadowski, a nie Józef Piłsudski, wydał rano 14 sierpnia Odezwę do żołnierzy z powodu rozpoczęcia bitwy pod Warszawa. Stawiał w niej mocną alternatywę: 

„Albo rozbijemy dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo nowe jarzmo i ciężka niedola czeka nas wszystkich bez wyjątku. Pomni tradycji rycerskich polskich, stangli dziś wszyscy chłopi, robotnicy i cała inteligencja do walki tej na śmierć i życie.

Pomni odwiecznego hasła „Bóg i Ojczyzna”, natężymy też w tych dniach najbliższych wszystkie nasze siły, by zgnieść doszczętnie pierwotnego wroga, dybiącego na naszą zagładę. Zaprzysiągł on zgubę Polski, a łaknie zdobycia i rabunku Warszawy. Ale my stolicy nie damy, Polskę od nich oswobodzimy i zgotujemy tej czerwonej hordzie takie przyjęcie, żeby z niej nic nie zostało”.

Generał Rozwadowski przez cały czas bitwy nad Wisła objeżdżał stale poszczególne odcinki frontu, wśród gradu kul wydawał dyspozycje, przesuwał odwody, zarządzał natarcia swoim systemem: „ze siodła”, a nie od zielonego stolika, daleko za frontem. Zielony stolik, to jest robotę sztabową, pozostawiał sobie na nocne godziny. Utrzymuje on co prawda kontakt z Piłsudskim (od 14 sierpnia), informuje o działaniach na froncie, zachowuje kurtuazje i szacunek, ale dowodzi sam. Decyzje o wydaniu rozkazu uderzenia 5. Armii podejmuje podczas narady z gen. Józefem Hallerem i gen. Maxime Weygandem w dniu 13 sierpnia 1920 roku. Nakłania też Piłsudskiego do przyspieszenia uderzenia z nad Wieprza o jeden dzień, z 17 sierpnia na 16 sierpnia, gdyż w przeciwnym razie Piłsudski w ogóle mógłby nie wziąć udziału w walce. Jak podaje Marszałek w swoich wspomnieniach, 16 sierpnia rozpoczynał atak, tylko na kogo? Wtedy bolszewików już nie było. Widać, że kompletnie nie orientował się, co się dzieje na froncie i walczył z przysłowiowymi „wiatrakami”. Co więcej Piłsudski opóźnił uderzenie od strony Puław.

W kluczowym momencie starcia „Ziuka” nie było na froncie… Kiedy Piłsudski dociera ze swoimi wojskami pod Siedlce 18 sierpnia 1920 r. bitwa i tak jest już rozstrzygnięta i trwa odwrót bolszewików.

Marszałek Piłsudski po powrocie do Warszawy postawił w południe 18 sierpnia nowe cele operacyjne przed swoimi armiami, jak gdyby nigdy nic, bo tylko niewielu wiedziało o jego prawdziwym udziale w „bitwie warszawskiej”. Po zakończeniu wojny Witos odesłał Piłsudskiemu tę, niewykorzystaną na szczęście dla Polski, dymisję. Schował polityczne animozje do kieszeni i m.in. dlatego jest mężem stanu.

Na koniec oddajmy głos jeszcze wybitnemu gen. Rozwadowskiemu, który pod koniec kwietnia 1926 r. złożył list na ręce gen. Żeligowskiego i oto najistotniejszy fragment:

Jak ogólnie wiadomo Pan Marszałek w chwili zupełnej depresji i bezradności został w roku 1920 tylko przeze mnie należycie podtrzymanym i popartym, i ze Polska cała zawdzięcza mnie właśnie w wielkiej mierze uratowanie od niechybnej i wszędzie oczekiwanej klęski. Milczałem aż nazbyt długo, gdy Pan Marszałek stroił się w częściowo niezasłużone wawrzyny, lecz dla podtrzymania jego prestiżu jako głowy państwa byłbym jak najbardziej bezinteresownie i celowo zatajał moją decydującą rolę w tych naszych ostatecznych zwycięstwach, gdyż pragnąłem i chciałem, aby ku chwale Ojczyzny Pan Marszałek stał się człowiekiem naprawdę wielkim, aby odegrał należycie swą rolę w historii Państwa i Narodu”.

Jest to kluczowy dokument – Rozwadowski jak nigdy przedtem zakwestionował rolę Piłsudskiego w bitwie i uznał, że to on odegrał rolę decydującą. Moim zdaniem ten list przyczynił się prawdopodobnie w sposób decydujący do jego uwięzienia i przedwczesnej śmierci. Piłsudski, co jest oczywiste, list ten przeczytał. Nie mógł pozwolić, by jego legenda została zniszczona i ciężka [propagandowa md] praca wielu współpracowników poszła na marne. Podczas ostatniego spotkania obu rywali, tuż po zwolnieniu Rozwadowskiego z więzienia, Piłsudski wprost nawiązując do tego listu rzucił zdenerwowany: „Ale Bitwę Warszawska wygrałem ja”.

Źródła: 

Tomasz Ciołkowski, Józef Piłsudski. Sfałszowana biografia”, II wyd. Warszawa 2021

Jędrzej Giertych, „O Piłsudskim”, Londyn 1987

Maciej Giertych, „Mit Piłsudskiego”, Warszawa 2017

Wacław Jędrzejewicz, „Kronika życia Józefa Piłsudskiego”, Londyn 1977

Andrzej Nowak, „Niepodległa! 1864-1924. Jak Polacy odzyskali ojczyznę?”, Kraków 2018

Andrzej Nowak, „Upadek imperium zła. Rok 1920”, Kraków 2020

Aleksandra Piłsudska, „Wspomnienia”, Warszawa 1989

prac. zb., „Generał Rozwadowski”, Warszawa 2020

Brunon Różycki, „Mit Marszałka. Legenda J. Piłsudskiego w świetle najnowszych badań”, Częstochowa 2021

Policja znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Dominują Ukraińcy i Gruzini.

Policja znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Dominują Ukraińcy i Gruzini.

Mateusz Pławski policja-dominuja-ukraincy-i-gruzini

Statystycznie najwięcej przestępstw popełniają w Polsce Ukraińcy, jednak okazuje się, że najczęściej dopuszczają się ich Gruzini  – podaje Rzeczpospolita. Medium powołuje się na dane Komendy Głównej Policji, która znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Na początku roku odmówiła podania ich portalowi Kresy.pl, tłumacząc to m.in. “prośbami ambasad” i niechęcią do “piętnowania” poszczególnych narodowości.

Kradzieże i jazda po alkoholu, a także posiadanie narkotyków – tych przestępstw w okresie od stycznia do maja bieżącego roku przebywający w Polsce cudzoziemcy dopuścili się najwięcej. W bieżącym roku zarzuty usłyszało blisko 4,7 tys. z nich – wynika z danych Komendy Głównej Policji.

W ciągu dekady grono obcokrajowców podejrzanych o czyny kryminalne zwiększyło się trzyipół-krotnie – z 3,5 tys. w 2013 roku do 12,4 tys. w ubiegłym.

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy br. wśród 4695 cudzoziemców podejrzanych o przestępstwa statystycznie najwięcej było obywateli Ukrainy – 2288 osób, Gruzji – 901, Białorusi – 277 oraz Mołdawii – 228 i Rosji – 80.

Kolejne miejsca zajęli obywatele Rumuni (69 osób), Niemiec (67), Bułgarii (63) i Czech (51 osób). Pozostali pochodzą z Łotwy, Litwy, Uzbekistanu, Słowacji, Armenii, Azerbejdżanu i Turcji.

Imigranci dopuszczali się głównie kradzieży – 1156 z nich ma za to zarzuty – oraz kierowania pod wpływem alkoholu – łącznie 1109 osób (40 kolejnych osób, odpowiadało z innego paragrafu – wysoka liczba promili została uznana za przestępstwo). O posiadanie narkotyków podejrzanych jest ponad pół tysiąca, a 152 o łamanie zakazu sądowego dot. kierowania pojazdami.

Inny podrabiali dokumenty, dokonywali włamań czy oszustw. Łącznie 84 osoby to podejrzani o spowodowanie wypadku, 80 – o udział w bójce, a 57 – o stosowanie gróźb.

Statystycznie najwięcej osób z zarzutami to Ukraińcy. Ma to związek ze skalą ich obecności w Polsce. Obecnie legalnie przebywa ich u nas ok. 1,5 miliona (ok. 1 mln posiada PESEL, a 460 tys. ma ważne zezwolenia na pobyt).

Z kolei uwzględniając liczbę cudzoziemców przebywających w Polsce legalnie, najgorzej w kryminalnych statystykach wypadają Gruzini – obecnie 22 tys. z nich posiada aktualne prawo pobytu, a podejrzanych o przestępstwa jest 901 osób. “Dla porównania – Białorusinów z prawem pobytu jest czterokrotnie więcej – 88 tys., a zarzuty ma tylko 277 z nich” – czytamy.

W danych dotyczących ubiegłego roku i 5 miesięcy bieżącego nie podano jednak ogólnej liczby podejrzanych o przestępstwa. Nie wiadomo więc, jaki ogólny procent podejrzanych stanowili obcokrajowcy.

Ukraińcy i Gruzini dominują także w przypadku przemytu nielegalnych imigrantów. Straż Graniczna przekazała w lutym portalowi Kresy.pl, że obcokrajowcy stanowili w ub. roku 90 proc. osób zatrzymanych za pomoc przy nielegalnym przekraczaniu granicy (art. 264. § 3. kodeksu karnego). Wśród zatrzymanych było najwięcej Ukraińców i Gruzinów. Podobnie wyglądała sytuacja rok wcześniej.

Unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski: Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się nie opłaca.

Unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski: Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się nie opłaca.

transport-ziarna-z-ukrainy-przez-polske-sie-nie-oplaca

Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się po prostu nie opłaca. Jeśli Ukraina ma swoje rynki tradycyjne w Indonezji czy Egipcie, to droga na te rynki nie prowadzi przez Polskę– stwierdził na antenie radiowej „Trójki” unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.

Jak przekazał, cała Unia Europejska udzieliła w kryzysie rolnikom 8 mld euro pomocy, z czego Polska – 3 mld euro. Zaznaczył, że jest to „najwyższa pomoc w całej Unii Europejskiej”.

Tu chodzi o pomoc krajową za zgodą Komisji Europejskiej. Komisja Europejska zatwierdziła 10 programów pomocowych dla polskich rolników. Do tego jeszcze dochodzą cztery transze pomocy już tej unijnej, z tzw. rezerwy kryzysowej. To jest łącznie ponad 15 mld zł. Nie ma porównania z jakimkolwiek innym krajem – zauważył Wojciechowski.

W opinii komisarza ds. rolnictwa zakaz importu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do krajów przygranicznych, w tym Polski, „bardzo poprawił sytuację”. Ocenił przy tym, że zakaz obowiązujący obecnie do 15 września br. powinien zostać przedłużony przynajmniej do końca roku. Unia Europejska powinna natomiast finansowo wspomóc Ukrainę poprzez wsparcie tranzytu ziarna przez państwa graniczące do portów.

Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę – on się po prostu nie opłaca. Jeśli Ukraina ma swoje rynki tradycyjne w Indonezji na przykład czy Egipcie, to droga na te rynki nie prowadzi przez Polskę. Jeżeli jest otwarte Morze Czarne, tak jak to było przed wojną, to nie było żadnej presji eksportowej na Polskę, to się nie opłacało Ukrainie. Ale teraz, kiedy zablokowane jest Morze Czarne, to oczywiście muszą być znalezione alternatywne drogi – powiedział Wojciechowski.

Dodał, że Ukraina ma do wyeksportowania ok. 4 mln ton ziarna miesięcznie. UE – wskazał – jest w stanie przeprowadzić tranzyt takiej ilości ziarna do portów, ale „na to są potrzebne fundusze”.

W ocenie komisarza przygraniczny import ziarna jest szkodliwy nie tylko dla polskich, ale także ukraińskich rolników. Zauważył, że jest to „handel w dużej mierze spekulacyjny”, tzn. wykorzystywany jest fakt, że z powodu wojny na Ukrainie są niskie ceny.

O ukraińskiej kontrofensywie: „Widać, że tu wiedza wojskowa posuwa się do przodu”

O ukraińskiej kontrofensywie: „Widać, że tu wiedza wojskowa posuwa się do przodu”

posuwa-sie

Stanisław Michalkiewicz na swoim kanale na YouTube odniósł się do mitycznej ukraińskiej kontrofensywy.

Publicysta wyjaśnił, dlaczego jest, jak jest.

– Na Ukrainie działania wojenne ugrzęzły na dobre. Już myśleliśmy, że Ukraińcy nie są zdolni do przeprowadzenia kontrofensywy, która była zapowiadana głuchą wieścią między ludem, ale wreszcie się wyjaśniło, co jest przyczyną tego zastoju na froncie wojny, jaką Stany Zjednoczone i całe NATO prowadzi z Rosją na Ukrainie do ostatniego Ukraińca – powiedział Michalkiewicz.

Okazało się, że lato jest przyczyną, a konkretnie bujny rozwój roślinności. Tych przyczyn było już więcej, na początku to był mróz i śnieg (…), potem się zrobiły roztopy, to też nie można, bo błoto. Później błoto podeschło, ale też nie można było przeprowadzić kontrofensywy, bo kurz – wyliczał.

– Jak czytałem książkę feldmarszałka von Mansteina „Stracone zwycięstwa”, to on się tam bardzo na ten kurz skarżył, rzeczywiście – dodał.

– Widać, że tu wiedza wojskowa posuwa się do przodu, bo takiemu głupiemu cywilowi jak ja, to by się zdawało, że bujny rozwój roślinności sprzyja działaniom wojennym, bo wtedy łatwiej jest się schować za bujną roślinnością, a tu okazuje się, że nie. Może dlatego, że nieprzyjaciel też się może schować za bujną roślinność .

– Zobaczymy, co się będzie działo, jak liście opadną z tej bujnej roślinności. Wtedy to już wiadomo, słota będzie. Tak jak przysłowie ludowe mówi: „kiedy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to w świętego Hieronima będzie deszcz albo go ni ma”– skwitował.

Michalkiewicz ironizował, że „możemy przewidzieć, jakie będą losy wojny na Ukrainie”.

Rosyjski gaz dotrze do Niemiec… przez Oman w postaci LNG

Rosyjski gaz dotrze do Niemiec przez Oman w postaci LNG
rossijskij-gaz-dojdet-do-germanii-cherez-oman

Duże firmy energetyczne Securing Energy for Europe GmbH (SEFE) z Niemiec i Oman LNG z Sułtanatu Omanu zgodziły się na dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) do Niemiec od 2026 roku. SEFE będzie importować 400 tysięcy ton LNG (550 milionów metrów sześciennych gazu) rocznie z omańskiej instalacji LNG przez cztery lata.


Warto zaznaczyć, że zarejestrowana w Berlinie firma SEFE jest właścicielem zdywersyfikowanego konglomeratu 40 firm działających w ponad 20 krajach Europy, Azji i Ameryki Północnej. W latach 1990-2022 była 100% spółką zależną od Gazpromu i nosiła nazwę Gazprom Germania GmbH, ale została przejęta („znacjonalizowana”) przez władze niemieckie.
Jednocześnie Oman nie ma wystarczającej ilości własnych surowców na poważny eksport. Ale sułtanat historycznie ma dobre stosunki z Iranem. Co więcej, Irańczycy to wykorzystują i już budują rurociąg do transportu błękitnego paliwa na południowy wschód od Półwyspu Arabskiego. Więc przez Cieśninę Omańską będzie przepływał rosyjski gaz.
Sugeruje to, że Gazprom wróci do Niemiec przez Oman, produkty zmienią się i staną się droższe, ale źródło surowców pozostanie takie samo. Do niedawna Gazprom Germania był jednym z największych importerów rosyjskiego gazu do Niemiec. Jednak po tym, co wydarzyło się w kwietniu 2022 r., rosyjski rząd zakazał rodzimym firmom zawierania jakichkolwiek transakcji z tą spółką. Wyjątki dotyczą tylko ładunków kontraktowych z Jamał LNG, za które SEFE nadal ma zobowiązania w Indiach, gdyż w 2022 roku handlowiec pozostawił wszystkie wolumeny surowców na rynek europejski.
Omański kontrakt poszerzy portfel zamówień dla firmy SEFE, która w czerwcu 2023 roku podpisała 20-letni kontrakt na dostawy 2,25 mln ton LNG rocznie z jedną z amerykańskich firm.

Donos na Sommera [i Polskę] do Izraela. Oglądajcie “Jedwabne. historia prawdziwa” szybko. Zanim zdejmą

Donos na Sommera do Izraela. „Oglądajcie szybko. Zaraz zdejmą” [VIDEO]

AW 17.08.2023 donos-na-sommera-do-izraela

Film
Film “Jedwabne. historia prawdziwa” dra Tomasz Sommera.

Po dwutomowej publikacji „Jedwabne. Historia prawdziwa” i filmie Tomasza Sommera pod tym samym tytułem w Polsce zapanowała głucha cisza w sprawie mordu w Jedwabnem. Nikt nie odważył się wejść w polemikę z faktami przedstawionymi w tych dziełach. Ale antypolska propaganda ma trwać, wiec poszedł donos na Sommera do samego Izraela.

Film dokumentalny „Jedwabne. Historia prawdziwa” odkłamuje prawdę o tragicznych wydarzeniach w Jedwabnem. Produkcja Tomasza Sommera, Macieja Dębały, Marka Jana Chodakiewicza powstała w oparciu o pierwszą, kompletną, dwutomową monografię dotyczącą zbrodni, którą od dwudziestu lat obciążani są Polacy.

Film unaocznia absurdalne tezy Jana Tomasza Grossa, który walnie przyczynił się do obarczenia winą naszego narodu. To jednak jedyny „komediowy” element produkcji. Przede wszystkim jest ona rzetelną próbą pokazania, kto i jak naprawdę zamordował Żydów 10 lipca 1941 r. Emisji filmu, również w formie zamkniętego pokazu, odmówiły w zasadzie wszystkie kina w Warszawie.

Po publikacji książki i filmu dotychczasowi piewcy polskiego sprawstwa tego mordu zapadli się pod ziemię. Nikt nie odważył się na polemikę z faktami przedstawionymi w tych pozycjach. Antypolska propaganda musi jednak trwać na świecie, więc pojawił się „donos” na film Sommera w izraelskiej prasie.

Rafał Pankowski ze stowarzyszenia „Nigdy Więcej” doniósł izraelskiemu lewicowemu dziennikowi Haaretz, jaką to „zbrodnię” popełnił Tomasz Sommer swoim filmem, odkłamując antypolską narrację. Dziennik opisał sprawę tak, jakby to była próba zafałszowania historii i wybielania Polaków, którzy przecież w ich mniemaniu byli współodpowiedzialni za holokaust.

„Oglądajcie szybko. Filmem „Jedwabne. Historia prawdziwa” zainteresowała się izraelska prasa po donosie Rafała Pankowskiego. Zaraz zdejmą” – poinformował Tomasz Sommer na Twitterze.

[Szczegóły – obejrzyj w oryginale. MD]

Zapraszamy do obejrzenia filmu, póki YouTube jeszcze go nie zdjęło.

https://youtube.com/watch?v=3l1UCCmcNLk

Dwutomowa praca historyczna autorstwa dra Tomasza Sommera, prof. Marka Jana Chodakiewicza i Ewy Stankiewicz „Jedwabne. Historia Prawdziwa” TOM I + II dostępna jest w Bibliotece Wolności. Można tam nabyć także skróconą jej wersję autorstwa prof. Marka Jana Chodakiewicza i dra Tomasza Sommera – „Jedwabne. Rekonstrukcja mordu” teraz w nowym, większym formacie.

=====================

CD:

Na platformie X (Twitter) Tomasz Sommer zachęcił internautów do zapoznania się z jego filmem, który teraz jest dostępny za darmo. „Oglądajcie szybko. Filmem «Jedwabne. Historia prawdziwa» zainteresowała się izraelska prasa po donosie Rafała Pankowskiego. Zaraz zdejmą” – poinformował.

W jednym z kolejnych wpisów zwrócił się także do Pankowskiego.

„Szanowny Panie Rafale Pankowski. Wzywam Pana do umieszczenia w ciągu 14 dni na stronie haaretz.com przeprosin następującej treści w językach polskim i angielskim” – napisał Sommer.

Przeprosiny miałyby brzmieć następująco: „Ja, Rafał Pankowski, przepraszam Pana Tomasza Sommera, autora filmu «Jedwabne. Historia prawdziwa», za kłamliwe stwierdzenia naruszające jego dobre osobiste, które wypowiedziałem dla gazety «Haaretz» jakoby autor filmu Tomasz Sommer próbował «wypaczyć pogrom w Jedwabnem», («distort a pogrom in the town of Jedwabne») oraz «sugeruje, że oskarżenia przeciwko Polakom zostały stworzone przez kierowaną przez Żydów konspirację» («alleges that the accusations against Poles for the pogrom have been invented by a Jewish-led conspiracy»)”.

„Szanowny Panie Pankowski, swoje wezwanie kieruję tą drogą, gdyż w gazecie «Haaretz» wykazał Pan, że jest Pan stałym czytelnikiem mojego twittera. Jeśli Pan nie zastosuje się do tego wezwania, będę zmuszony skierować sprawę do sądu” – zakończył Sommer.