…ale o to, żeby osłabić Rosjan. https://www.bibula.com/?p=133772
“Jestem bardzo przywiązany do klimatu. Musimy uratować świat i przestać spalać węgiel, ropę i gaz. Także dlatego, że korzystają na tym tylko zbrodniarze wojenni na Kremlu. Chcę zielonej rewolucji i dlatego nigdy nie piję z plastikowych słomek, tylko z papierowych słomek. Ale teraz wszyscy musimy najpierw uratować biednych Ukraińców z ich wspaniałą demokracją przed złymi rosyjskimi podludźmi. W tym celu musimy również zapewnić im ciężką broń, aby chronić niewinne ukraińskie kobiety i dzieci przed szalonym rosyjskim przywódcą Putinem. Warto zaryzykować za to III wojnę światową i może trochę wojny nuklearnej. Osobiście mocno wierzę, że nie będzie wojny nuklearnej. Wszyscy wiemy, że wiara przenosi góry.“
To z grubsza ten przekaz, gdy śledzisz coraz bardziej szalone talk show w telewizji lub słuchasz dyskusji w radiu. To przerażające, jak przedstawiciele berlińskiej kolorowej koalicji rządzącej, najwyraźniej w stanie szaleństwa psychicznego, prześcigają się w chęci zaryzykowania końca świata. Ale to szaleństwo nadal można podkręcić. W tych dyskusjach dziennikarze zwykle nie są wystarczająco zadowoleni planami koalicji rządowej i chcą zepchnąć społeczeństwo o kilka kroków bliżej otchłani przy wiwatach CDU/CSU.
Podobnie jak wcześniejsza histeria Corona, „histeria broni dla Ukrainy” zżera mózgi mas. Można mieć tylko nadzieję, że ta masowa psychoza, którą również zmanipulowano, zniknie jak psychoza Covida.
Grupy parlamentarne koalicji rządowej SPD/FDP/Zieloni wraz z frakcją parlamentarną CDU/CSU ukoronowały w środę tego tygodnia (27 kwietnia) panujące bzdury wspólnym, 10-stronicowym wnioskiem do Bundestagu.
Były pułkownik Bundeswehry przesłał mi w środę wieczorem tę nieoficjalną broszurę z komentarzem: „Historyczny dokument zbiorowego szaleństwa”. Po wczorajszej zgodzie parlamentu na dostawę ciężkiej broni na Ukrainę, jako dokument Bundestagu ukaże się dokument pod imponującym tytułem „Obrona pokoju i wolności w Europie – kompleksowe wsparcie dla Ukrainy”. Będzie to dokumentować całkowitą klęskę kasty politycznej naszego kraju, ku przerażeniu przyszłych pokoleń.
Ponieważ dobrobyt ludności niemieckiej, a konkretnie życie w skromnym dobrobycie w pokoju, oczywiście nie ma znaczenia dla tych fałszywych przedstawicieli w Bundestagu. Służą innym mistrzom. Ale to nie powstrzymuje ich przed pomaganiem sobie w bogactwie stworzonym przez ludzi, tylko po to, by jednocześnie oskarżać polityków w innych krajach o korupcję. Poniżej omówimy, które plany obcego mocarstwa idealnie wpisują się w ten niezwykle niebezpieczny krok Bundestagu.
W rzeczywistości dokument Bundestagu, napisany przez grupy parlamentarne pięciu partii (SPD-FDP-Zieloni-CDU i CSU), jest najczystszym środkiem na wymioty. Fakt przyjęcia wniosku zdecydowaną większością 586 głosów, przy zaledwie 100 głosach przeciwnych, głównie AfD i Die Linke, oraz 7 wstrzymujących się, świadczy o stanie psychicznego rozstroju, w jakim pozostaje zdecydowana większość posłów do Bundestagu. Ponieważ dokument w swoim historycznym znaczeniu jest równoznaczny z wypowiedzeniem wojny Rosji.
Nie inaczej zinterpretował to wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew. W komunikatorze na Telegramie, Miedwiediew ostrzegał przed konsekwencjami i nawiązywał do wyniku II wojny światowej, w szczególności zdobycia Berlina i zniszczenia Reichstagu, mówiąc:
„Najwyraźniej „laury” ich poprzedników nie pozostawiają spokoju niemieckim ustawodawcom. Spotkali się w niemieckim parlamencie, który w ubiegłym stuleciu nosił inną nazwę [poprzednia nazwa to Reichstag – przyp. tłumacza]. Wstyd dla Parlamentu. Takie rzeczy zwykle mają smutne zakończenie”.
Chciałbym prosić wszystkich czytelników o przeczytanie tego dokumentu Bundestagu w całości i przekazanie go dalej, aby jak najwięcej wyborców wiedziało, jacy ludzie są w Bundestagu i jakie ogromnie niebezpieczne szaleństwo prowadzą w naszym imieniu. Link do druku Bundestagu znajduje się tutaj [1], a aktualności dotyczące tego punktu porządku obrad plenum Bundestagu można znaleźć tutaj [2].
Tymczasem dla imperium w Waszyngtonie i jego geostrategicznych podżegaczy wojennych wszystko idzie zgodnie z planem, który obejmuje niedawną decyzję Bundestagu o przyznaniu ciężkiej broni dla Ukrainy. Ten plan nie jest tajnym, ani ściśle tajnym dokumentem, ale szeroko nagłośnioną rekomendacją korporacji RAND z 2019 r. dotyczącą postępowania z Rosją. Ponieważ Amerykanie już wtedy zdawali sobie sprawę, że militarne zwycięstwo nad Rosją nie jest już opcją, RAND opracowało serię wojennych i realistycznie możliwych do wdrożenia strategii podporządkowania Rosji globalnej dominacji USA.
Tytuł tego badania RAND brzmi: „Rozszerzenie Rosji: konkurowanie z pozycji uprzywilejowanej”. W niniejszym opracowaniu wiodącą rolę odgrywa strategia z udziałem Ukrainy.
RAND to ogromny think tank Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, w którym pracują tysiące wojskowych i cywilnych naukowców z różnych dziedzin. Nie trzeba dodawać, że RAND jest bardzo ściśle powiązany z armią amerykańską, ale także z polityką amerykańską, a przede wszystkim z establishmentem polityki zagranicznej w Waszyngtonie. Ale RAND działa również w prawie wszystkich państwach wasalnych USA. Wydany w 2019 roku dokument „Rozszerzeni Rosji” został zainicjowany przez szereg departamentów planowania Pentagonu, w tym Biuro Przeglądu Obrony Pentagonu, Biuro Zastępcy Szefa Sztabu w Kwaterze Głównej G-8 oraz Departament Armii.
Dokument bada i zaleca sposoby, w jakie Stany Zjednoczone mogłyby zdominować rosyjską gospodarkę i wojsko w sposób, który przyniósłby korzyści USA. Oprócz tego, że daje laikowi doskonały wgląd w sposób myślenia rządu USA jego doradców na temat polityki zagranicznej, badanie pokazuje najbardziej realny sposób, w jaki Stany Zjednoczone mogą uzyskać strategiczną przewagę nad Rosją, np. poprzez zwiększenie produkcji własnej energii oraz nałożenie na Rosję sankcji handlowych i finansowych, tym samym obciążając rosyjską gospodarkę oraz wydatki rządowe i obronne.
Wnioski z badania „przeciążenia Rosji” sugerują, że najbardziej realnym sposobem uzyskania przewagi USA jest wyposażenie i szkolenie Ukrainy we wszelkiego rodzaju śmiercionośne bronie oraz wykorzystanie niestabilności w Donbasie w celu wycelowania w przytłaczające siły rosyjskie i umożliwienie USA zastosowania sankcji niezbędnych do osiągnięcia większego celu. Im dłużej jest to przeciągane, tym lepiej dla USA, ponieważ dodatkowo osłabia to Rosję i lepiej umożliwia Stanom Zjednoczonym realizowanie swoich celów.
W opublikowanym w 2019 r. opracowaniu badawczym zaleca się następnie wywieranie nacisku na Szwecję i Finlandię, aby przystąpiły do NATO, przy jednoczesnym umożliwieniu przez USA sprowadzenia i rozmieszczania nowej broni jądrowej w Europie, po wcześniejszym anulowaniu traktatu nuklearnego INF z Rosją.
To opracowanie jest dostępne na stronie internetowej organizacji RAND (link poniżej) i jest w Bibliotece Kongresu (dane katalogowe w publikacji: ISBN 978-1-9774-0021-5). Link do oryginalnego dokumentu. [3]
Co ciekawe, w przedmowie dokumentu czytamy: „Zakładane przez nas kroki nie miały na celu ani obrony, ani odstraszania”. Bo celem jest osłabienie Rosji. Aby osłabić Rosję, ludzie na Ukrainie są obecnie masowo poświęcani dla interesów USA.
Należy zauważyć, że Waszyngtonowi nie chodzi o „obronę ani odstraszanie”, ale o osłabienie Rosji, włącznie z niepokojami wewnętrznymi i zmianą reżimu w Moskwie. A Bundestag popiera taką politykę przytłaczającą większością. Nic dziwnego, że Miedwiediew zajmuje się porównaniem z Reichstagiem. Wojna gospodarcza z Moskwą, którą nasi wielcy wizjonerzy w Berlinie rozpoczęli hurra, od dawna okazała się nie do rozpoczęcia, z wielką szkodą dla narodu niemieckiego. A teraz niewidomi piloci w Berlinie są również gotowi zaryzykować wojnę militarną z Rosją.
Według innego kompleksowego badania przeprowadzonego przez RAND, które symulowało wojnę USA z Rosją w Europie Wschodniej w różnych warunkach,
Ostatecznie stało się jasne, że nawet przy najbardziej korzystnych założeniach dla „niebieskiej” strony, wojsko amerykańskie „poniosłoby miażdżącą porażkę z Rosjanami” już po krótkim czasie.
Należy zauważyć, że RAND doszedł do tego druzgocącego dla USA wniosku w czasie, gdy znaczenie pierwszej na świecie militarno-technologicznej rewolucji dla nowoczesnych działań wojennych, która w międzyczasie została w dużej mierze zakończona przez Rosję, nie było prawie znane.
Oznacza to, że w sytuacji zagrożenia nie będzie w przyszłości floty bojowej amerykańskich lotniskowców na Morzu Śródziemnym, Północnym czy Bałtyckim. Nie będzie też dostaw przez Atlantyk. Bazy USA/NATO, takie jak Ramstein, głęboko schowane centra dowodzenia, kontroli i łączności, stacje rozrządowe i strategicznie ważne mosty w krajach NATO, stały się łatwym celem dla nowych rosyjskich pocisków hipersonicznych. Pomimo prędkości dochodzących do 10 000 kilometrów na godzinę nowe rakiety nie latają po przewidywalnych, balistycznych ścieżkach, ale w razie potrzeby zbaczają w górę, w dół lub w bok z kursu. Dlatego w dającej się przewidzieć przyszłości na Zachodzie nie będzie możliwości odparcia tej nowej rosyjskiej broni. Te fakty nie zapadły jeszcze w umysły wielu czołowych polityków i przywódców wojskowych na Zachodzie, ponieważ ucinają oni sprawę za pomocą brzytwy myśląc, że to, czego nie może być, nie może być.
Przez wiele dziesięcioleci zaufanie polityków i wojska USA/NATO do absolutnej wyższości zachodnich sił powietrznych i systemów przeciwrakietowych urosło do nieugiętego przekonania, że zachodnie zaplecze jest bezpieczną przystanią przed rosyjskim atakiem powietrznym. Dziś już tak nie jest, ale wydaje się, że jest to głęboko zakorzenione przekonanie wielu zachodnich decydentów. Nie ma innego sposobu na wyjaśnienie, dlaczego na przykład niemiecki rząd nadal uważa, że Rosja ostatecznie uniknie konwencjonalnej konfrontacji z NATO, i że Niemcy będą bezpieczne przed poważnymi atakami nawet w sytuacji zagrożenia. Tu kryje się niebezpieczeństwo zsunięcia się w kierunku wielkiej wojny.
Aroganckie przecenianie strony USA/NATO, połączone z jednoczesnym niedocenianiem rosyjskich zdolności militarnych, jest receptą na niebezpieczne błędne decyzje Zachodu, który m.in. celowe działanie strony rosyjskiej interpretuje jako przejaw słabości.
Uważny obserwator już dawno powinien zauważyć, że Rosjanie prowadzą swoją operację na Ukrainie z dużą pewnością siebie i spokojem, który z pewnością wynika ze świadomości, że w sytuacji kryzysowej mogą wystąpić przeciwko NATO.
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na długi wywiad z byłym oficerem szwajcarskiego wywiadu Jacques’em Baud, który został niedawno opublikowany w Nachdenkseiten, zatytułowany „Zachód nie chce pokoju”. Baud ma między innymi wieloletnie doświadczenie w NATO, w kontaktach z Rosjanami i był na miejscu jako członek personelu OBWE w Donbasie i na Ukrainie. Pełny wywiad o przyczynach wojny na Ukrainie i jej rosnących zagrożeniach dla Europy można znaleźć tutaj. [4]
Poniżej kilka fragmentów:
Plan osłabienia Rosji
„Ponadto prawdopodobnie wiedzą, że ta wojna, którą teraz widzimy [na Ukrainie], jest częścią większej wojny przeciwko Rosji, która rozpoczęła się lata temu i myślę… w rzeczywistości nikt nie dba o Ukrainę. Prawdziwym celem, głównym planem, jest osłabienie Rosji, a kiedy skończą z Rosją, zrobią to samo z Chinami, jak już dziś widać. To znaczy, widzieliśmy, że do tej pory kryzys na Ukrainie przyćmiewał resztę, ale coś bardzo podobnego może się zdarzyć na przykład z Tajwanem. Chińczycy są w pełni świadomi tej możliwości. Dlatego nie będą zagrażać ich, powiedzmy, stosunkom z Rosją”.
„Nazwa tej gry to osłabienie Rosji, a jak wiecie, RAND Corporation przeprowadziła kilka badań dotyczących nadmiernego rozciągania Rosji. Chodziło o znalezienie sposobów, aby Stany Zjednoczone mogły imperialnie rozciągnąć i zachwiać równowagę Rosji, a najważniejszą opcją, która się pojawiła, było wysłanie broni na Ukrainę i rozpoczęcie tam konfliktu, który obejmowałby Rosję. A więc dokładnie taki scenariusz, który się teraz pojawił.”
„Myślę, że to dojrzały plan osłabienia Rosji i to właśnie dzieje się teraz na naszych oczach. Mogliśmy to przewidzieć i myślę, że przewidział to Putin. I myślę, że zrozumiał w dniach poprzedzających 24 lutego, że nie może nic zrobić. Musiał coś zrobić.”
Decyzja Putina (kolejny fragment wywiadu z Baudem)
„Opinia publiczna w Rosji nigdy by nie zrozumiała, gdyby Rosja obserwowała inwazję lub zniszczenie republik Donbasu przez Ukrainę. Nikt by tego nie zrozumiał. Więc musiał coś zrobić. A potem – pamiętacie, co powiedział 24 lutego: Bez względu na to, co zrobi, pakiet (zachodnich) sankcji dla Rosji pozostanie taki sam. Wiedział więc, że najmniejsza interwencja w Donbasie pociągnie za sobą ogromny pakiet sankcji, to było jasne. Dlatego od razu zdecydował się na opcję maksymalną. Inną możliwością byłaby obrona republik tylko na linii styku, bez uznania państwa. (Ale to nie rozwiązałoby problemu) Ale wybrał większą opcję, a mianowicie zniszczenie sił zagrażających Donbasowi.”
„A potem masz te dwa cele (wskazane przez Putina): rozbrojenie i denazyfikację. Rozbrojenie nie dotyczy całej Ukrainy, ale zażegnanie militarnego zagrożenia Donbasu, to było głównym celem. … Dokładnie to powiedział Putin 21 lutego. powiedział, gdy mówił o rozbrajaniu zagrożenia militarnego wobec Donbasu. Jego drugi cel, denazyfikacja, nie oznacza zabicia Zełenskiego ani obalenia rządu w Kijowie. Jak powiedziałem, wojna dla Rosjan to połączenie walki i dyplomacji. Przy takim podejściu potrzebne jest nienaruszone przywództwo jako osoba kontaktowa w negocjacjach, dlatego wykluczone są wszystkie warianty, w których kierownictwo Kijowa zostanie zabite lub zniszczone.”
Tak więc „denazyfikacja” nie dotyczy tych 2,5 procent prawicowych partii ekstremistycznych w Kijowie. Ale około 100 procent mieszkańców Azowa w Mariupolu czy Charkowie i innych podobnych grupach. To jest zawsze źle rozumiane. Zdecydowanie chodzi o grupy zwerbowane przez rząd ukraiński w 2014 r. do, powiedzmy, walki, tłumienia i kontrolowania potencjalnych buntowników, czyli prorosyjskich Ukraińców w Donbasie. … Ci ludzie są ekstremistami, faszystami i są niebezpieczni.”
Europa igra z ogniem (kontynuacja z pułkownikiem Baudem)
„To, co mnie martwi w całej sprawie [chodzi o Buchę i Kramatorsk], nie polega na tym, że tak mało wiemy. Takie sytuacje, w których nie można określić odpowiedzialnych, są normalne w czasie wojny. Martwi mnie to, że zachodni przywódcy zaczęli podejmować decyzje, nie wiedząc, co się dzieje, co się stało. I to mnie naprawdę niepokoi. Zanim pojawią się jakiekolwiek wyniki jakiegokolwiek śledztwa – a powinno to być międzynarodowe, bezstronne śledztwo. Bez tego zaczynamy już nakładać sankcje, podejmować decyzje – myślę, że to pokazuje, jak wypaczony jest ten cały proces decyzyjny na Zachodzie.”
„Mieliśmy już coś podobnego po porwaniu – a raczej nieuprowadzeniu – lotu Ryanaira na Białorusi. To było w maju 2021 r., kiedy kilka minut po tym, jak doniosła o tym prasa, ludzie zareagowali, nawet nie wiedząc, co się dzieje!”
„Tak reaguje przywództwo polityczne w Europie – na poziomie UE, ale także w poszczególnych krajach. Jako oficerowi wywiadu to mnie niepokoi. Jak możesz podejmować tak poważne decyzje dla ludności lub dla całych krajów, które nawet zaburzają nasze gospodarki?”
„Więc uderza to w nas. Ale podejmujemy też decyzje, nie znając tak naprawdę stanu rzeczy. I to, jak sądzę, pokazuje, jak niedojrzałe przywództwo mamy na Zachodzie w ogóle. To z pewnością prawda w USA, ale myślę, że na przykładzie kryzysu na Ukrainie widać, że europejskie przywództwo nie jest lepsze niż to, które mamy w USA. Chyba nawet gorzej, czasem myślę. To powinno nas naprawdę niepokoić!”
To ostatnie zdanie pułkownika Bauda odnosi się również w całości do Niemiec. Ale to prawdopodobnie nie tylko ignorancja, ale także zgodność z USA i UE. Faktem jest, że to niezwykle niebezpieczne, że nasi politycy rządowi w Berlinie podejmują decyzje dotyczące wojny i pokoju oraz naszego dobrobytu gospodarczego bez żadnych podstaw! Jeśli polityka militarna Zachodu wobec Rosji jest równie „świetnie” przemyślana, jak polityka sankcji, która uderza głównie i szczególnie mocno w ludność Zachodu, to Dobranoc Niemcom. Ale proszę nie panikować, to może być tylko wojna nuklearna.
Rainer Rupp
Tłumaczył: Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.
Oryginalny tekst ukazał się 29 kwietnia 2022 na stronie https://apolut.net/es-geht-nicht-darum-der-ukraine-zu-helfen-von-rainer-rupp/
Dla świata staje się coraz bardziej jasne, że istnieje nie jeden, ale dwa, a właściwie trzy, odrębne poziomy konfliktu osadzone w tym, co światowe media i przywódcy polityczni zwodniczo nalegają na nazwanie „wojną ukraińską”. Pierwszy poziom został wyraźnie zainicjowany 24 lutego 2022 r., kiedy Rosja rozpoczęła agresywną wojnę przeciwko Ukrainie, zagrażając jej suwerennym prawom i integralności terytorialnej.
Drugi poziom był trudny do rozpoznania w pierwszych tygodniach wojny, ale wkrótce stał się oczywisty, gdy państwa NATO pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych kładły coraz większy nacisk na udzielanie wsparcia przyjętym przez Ukrainę celom, w tym osiągnięcia nieoczekiwanego zwycięstwa militarnego. Wsparcie to przybierało różne formy, w tym stałe dostawy ciężkiej broni, solidną pomoc gospodarczą, sankcje i uderzenie w bęben „oficjalnej” demonizacji Rosji i jej przywódców. Na początku wydawało się stosowne udzielenie wsparcia Ukrainie jako ofierze agresji i pochwalenie wysiłku oporu kierowanego przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, w obronie stosunkowo małego kraju atakowanego przez dużego sąsiada.
Nawet ta szeroko popierana narracja była zwodnicza i jednostronna, ponieważ pomijała prowokacyjny charakter polityki NATO, w przypadku Ukrainy polegającej na amerykańskiej ingerencji w politykę wewnętrzną tego kraju, aby skierować go jeszcze bardziej przeciwko Rosji. To właśnie w tym wewnętrznym otoczeniu utrzymuje się trzeci poziom wojny, ponieważ nie ma wątpliwości, że nastawienie antyrosyjskie na zachodniej Ukrainie wpływało na reakcję rosyjskojęzycznej ludności we wschodniej Ukrainie, znanej jako region Donbasu. Porozumienia mińskie wynegocjowane w latach 2014-2015 w celu ochrony Ukraińców na Wschodzie nigdy nie zostały właściwie zrealizowane. Pozostaje pytanie, czy napięcie rosyjsko-ukraińskie można rozwiązać bez poważnego zajęcia się obawami Rosji i Donbasu leżącymi u podstaw tego trzeciego poziomu konfliktu.
Od pewnego czasu widać jasno, że zachodnia dyplomacja zaangażowała się przede wszystkim w wojnę geopolityczną drugiego poziomu, nawet kosztem znacznego przedłużenia i zaostrzenia ukraińskiej wojny w terenie i spowodowania rosnącego ryzyka konfliktu światowego. Dopiero w ciągu ostatnich kilku dni priorytet ten został mniej lub bardziej uznany przez wysokich urzędników w rządzie USA, najbardziej dramatycznie podczas wizyty Antony’ego Blinkena, sekretarza stanu i Lloyda Austina, sekretarza obrony na Ukrainie, a później podczas spotkania w Europie z ich odpowiednikami z NATO. Ujawniono, że najważniejszym celem politycznym USA było „osłabienie Rosji”, które stało się realnym przedsięwzięciem dzięki nieoczekiwanym zdolnościom oporu ukraińskich sił zbrojnych wzmocnionym pokazem jedności politycznej Zachodu. Zgodnie z tym tokiem myślenia dostawy broni na Ukrainę zostały znacznie zwiększone, a co bardziej wymowne, dostawy ciężkiego uzbrojenia ofensywnego. W miarę rozwoju tej dynamiki Niemcy radykalnie zmieniły swoją politykę niedostarczania ciężkiej broni, a akcent został przesunięty z pomagania Ukrainie na stawianie oporu zbrojnego z przyjęciem dwóch celów: zadania upokarzającej porażki Rosji i zasygnalizowanie Chinom, aby nie wątpiły w zachodnią determinację w obronie Tajwanu.
Pomimo tej zmiany akcentów nie porzucono wcześniejszych obaw o eskalację wojny z Rosją, takich jak wywoływanie sytuacji prowokujących użycie broni jądrowej. Postrzeganie przez Biały Dom tego, co może taką sytuację wywołać, wydaje się niebezpiecznie niekonsekwentne. Najwyraźniej administracja Bidena nadal sprzeciwia się naruszaniu strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ponieważ znacznie zwiększyłoby to perspektywy bezpośredniego kontaktu bojowego między NATO a Rosją, a wraz z nią ryzyko, że wojna z zimnej przekształci się w gorącą. Ale co z demonizacją przez Bidena Rosji jako winnej ludobójstwa i Putina jako zbrodniarza wojennego, który powinien zostać odsunięty od władzy? A co z ciągle rosnącą pomocą dyplomatyczną, finansową i wojskową dla Ukrainy? Przez cały czas brakowało jakichkolwiek oznak ze strony Waszyngtonu otwartości na dyplomację podkreślającą podstawowy humanitarny imperatyw natychmiastowego zawieszenia broni oraz politycznego procesu doprowadzającego do kompromisu między Rosją i Ukrainą.Brakuje go, ponieważ zaangażowanie USA w wojnę geopolityczną z Rosją ma pierwszeństwo przed interesem narodu ukraińskiego.
Zełenski na początku wojny wskazywał otwartość na zawieszenie broni i kompromis polityczny, w tym trwałą neutralność Ukrainy, i zasygnalizował gotowość do spotkania z Putinem. Ostatnio jednak Zełenski wycofał się z tej postawy zbrojnego oporu i dyplomacji pokojowej i przyjął stanowisko zgodne z stanowiskiem USA. Domyślam się, że Zełenski, choć wykazuje wielkie talenty jako przywódca oporu w czasie wojny, ma bardzo mało doświadczenia w stosunkach międzynarodowych w ogóle i wydaje się podatny na tę bardziej militarystyczną linię, zarówno przez obietnice zdecydowanego wsparcia ze strony Waszyngtonu, jak i możliwe rady ze strony własnego sztabu generalnego. W końcu Zełenski ma doświadczenie w teatrze i jako komik i sprawia wrażenie, że nie zdaje sobie sprawę z szerszego ryzyka, jakie grozi Ukrainie, jeśli Ukraina pójdzie drogą zwolenników eskalacji wojny.
Zgodnie z oczekiwaniami Moskwa już zareagowała na tę eskalację ostrzeżeniem, że nie wycofa się, ale podejmie wszelkie niezbędne kroki w celu ochrony swoich interesów bezpieczeństwa narodowego, sugerując możliwość odwołania się do broni jądrowej. Taka zaogniona atmosfera może z łatwością wywołać działania wyprzedzające, które przyspieszą eskalację, co jest szczególnie niebezpieczne w obecnym kontekście, w którym brakuje powiązań zarządzania kryzysowego, takich jak ustanowione między Moskwą a Waszyngtonem w następstwie kryzysu kubańskiego. Dopiero bezpośrednie zetknięcie się z groźbą wojny doprowadziło oba supermocarstwa do zrozumienia, że tylko dzięki zwykłemu szczęściu zapobiegli globalnej katastrofie.
Podczas gdy większość uwagi skupia się na międzyrządowej grze sił, pomocne jest uwzględnienie innych perspektyw: inicjatyw pokojowych społeczeństwa obywatelskiego, poglądów Globalnego Południa i inicjatyw Sekretarza Generalnego ONZ. Te perspektywy zwracają uwagę na zaskakujący fakt, że istnieją alternatywy dla wojny i ambicji geopolitycznych oraz że Rosja jest bardziej globalnie wspierana w wojnie geopolitycznej niż Stany Zjednoczone. Globalna Północ kontroluje dyskurs panujący na najbardziej wpływowych platformach medialnych, tworząc mylne wrażenie, że cały świat, z wyjątkiem odstających, jest zadowolony z przywództwa USA.
Inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego
Niemal od dnia rozpoczęcia rosyjskiego ataku działacze pokojowi i organizacje pozarządowe w jakiś sposób zainteresowane pokojem, bezpieczeństwem i humanitaryzmem wzywały do zakończenia zabijania poprzez zawieszenie broni i jakiś proces polityczny, który zajmował się skargami poziomu 1 i 3. Nie oznacza to, że nie było ostrych napięć w społeczeństwie obywatelskim, zwłaszcza wokół tego, jak interpretować przedwojenne manewry NATO lub konflikty w Donbasie.
Ogólnie rzecz biorąc, liberalny i lewicowo-liberalny mainstream popierał jawne potępienie rosyjskiej agresji, ale opowiadał się za natychmiastowym zawieszeniem broni i dyplomacją, aby zakończyć wojnę i złagodzić konsekwencje wojny, dewastacji i przesiedleń. Ci, których można brutalnie zidentyfikować jako antyimperialną lewicę, mieli tendencję do usprawiedliwiania lub przynajmniej kładzenia dużego nacisku na kontekst zachodnich prowokacji i ingerencji w wewnętrzną politykę Ukrainy od 2014 roku, podobnie jak niektórzy ze skrajnej prawicy, którzy identyfikowali się z autorytaryzmem Putina.
Tym, co wyróżniało stanowisko społeczeństwa obywatelskiego, pomimo ich różnorodności, z postawami NATO/mediów głównego nurtu, był ich wspólny nacisk na powstrzymanie zabijania, znaczenie dyplomacji oraz ich ukryta lub wyraźna odmowa zaakceptowania uciekania się do wojny geopolitycznej na poziomie 2. Typowe przykłady propozycji społeczeństwa obywatelskiego można znaleźć w Pugwash Peace Proposal i broszurze Just World Education rozpowszechnianej pod tytułem „Ukraina: Ukraina: Stop the Carnage, Build the Peace”).
Głos Globalnego Południa
Na Globalnej Północy nie zauważono odmowy większej części Globalnego Południa poparcia mobilizacji dyplomacji i sankcji skierowanych przeciwko Rosji i jej przywódcy. Ten rozłam z Zachodem po raz pierwszy stał się widoczny w dwóch głosowaniach w sprawie Ukrainy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Cały świat, w tym większość głównych krajów Globalnego Południa, poparł potępienie rosyjskiej agresji poziomu 1, ale albo wstrzymał się od głosu, albo sprzeciwił się poparciu dla wojny geopolitycznej poziomu 2 zainicjowanej przez USA przeciwko Rosji we wczesnych stadiach ataku na Ukrainę. Jak zauważyła Trita Parti z waszyngtońskiego think tanku Quincy Institute, znaczna część Globalnego Południa faktycznie wspierała Rosję w kontekście wojny geopolitycznej.
Globalne Południe bardzo preferowało dynamikę wielobiegunowego świata i uważało, że Rosja na Ukrainie dąży do potwierdzenia swojego tradycyjnego geopolitycznego zwierzchnictwa nad swoją „bliską zagranicą”, sprzeciwia się Ameryce jako niekwestionowanemu strażnikowi bezpieczeństwa na całej planecie. Należy pamiętać, że USA mają 97% zagranicznych baz wojskowych i odpowiadają za 40% światowych wydatków wojskowych, czyli więcej niż kolejne 11 krajów.
Stanowisko USA w żaden sposób nie wyrzeka się tradycyjnej geopolityki, ale dąży do zmonopolizowania jej realizacji. W tym duchu postrzega próbę potwierdzenia przez Chiny i Rosję tradycyjnych stref wpływów jako ingerencję w prawo międzynarodowe, podczas gdy USA jednocześnie bronią swojej praktyki zarządzania pierwszą globalną strefą wpływów na świecie. Blinken powiedział to samo, uznając strefy wpływów za sprzeczne z prawem międzynarodowym, jednocześnie roszcząc sobie prawo do zarządzania przez USA bezpieczeństwem w takim rządzonym przez rządy świecie. ONZ lub prawo międzynarodowe są podporządkowane w obliczu tego założenia geopolitycznej dominacji Ameryki opartej na mieszance ambicji politycznych i zdolności wojskowych.
Sekretarz Generalny ONZ
Podczas kryzysu ukraińskiego Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ, wyrażał punkt widzenia na kryzys ukraiński, który w zasadniczy sposób kontrastuje ze stanowiskiem zajętym przez aktorów politycznych na trzech poziomach konfliktu. Jego słowa i propozycje są znacznie bliższe duchowi wezwań emanujących ze społeczeństwa obywatelskiego i Globalnego Południa. Krótko po ataku Rosji wyraził credo swoich wysiłków: „Zakończcie teraz działania wojenne. Otwórzcie drzwi do dialogu i dyplomacji”.
Jadąc do Moskwy, aby spotkać się z Putinem i ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, przesłanie było takie samo: Skoncentrujmy się na sposobach zakończenia wojny i zaprzestańmy kontynuowania walki. Powiedział Ławrowowi, że „jesteśmy niezwykle zainteresowani znalezieniem sposobów na stworzenie warunków do skutecznego dialogu, stworzenie warunków do zawieszenia broni tak szybko, jak to możliwe, stworzenie warunków dla pokojowego rozwiązania”. Putin na spotkaniu w cztery oczy, biorąc pod uwagę agresywność swojego odpowiednika w Waszyngtonie, wydawał się ostrożnie otwarty na pozwolenie ONZ i Czerwonemu Krzyżowi na odgrywanie roli humanitarnej na Ukrainie i wydawał się chętny do poszukiwania wynegocjowanego zakończenia konfliktu w terenie. Oczywiście, przedwczesne jest dokonywanie jakiejkolwiek oceny, dopóki czyny nie pójdą za słowami, ale musimy jeszcze usłyszeć porównywalny poziom spokoju w publicznych wypowiedziach Bidena, które jak dotąd wydają się obliczone na wywołanie antyrosyjskiej furii, a nie na przygotowanie gruntu pod zakończenie tego przerażającego wielopoziomowego konfliktu.
Wyraźna różnica między podejściem Sekretarza Generalnego ONZ a podejściem geopolitycznego przywództwa świata powinna skłonić wiele osób oddanych lepszej przyszłości do zainicjowania kampanii na rzecz uwolnienia ONZ od geopolitycznego prymatu mocarstw.
Obserwacja podsumowująca
Rozwikłanie splecionej natury tych trzech poziomów konfliktu związanych z niejednoznacznościami wojny na Ukrainie ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia jej złożoności i przeanalizowania, czy odpowiedzi i propozycje służą ludzkości. Ułatwia również identyfikację wniosków, jakie się nasuwają. Na tej podstawie uważam, że wyłaniają się dwa nadrzędne priorytety: powstrzymanie zabijania wszelkimi dostępnymi środkami i bezwarunkowe odrzucenie wojny geopolitycznej.
Richard Falk
Autor jest emerytowanym profesorem prawa międzynarodowego Alberta G. Milbanka na Uniwersytecie Princeton oraz profesorem wizytującym w dziedzinie studiów globalnych i międzynarodowych na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara.
Za: CounterPunch
Na zdjęciu: Antonio Guterres w Moskwie (kremlin.ru)
Za: Mysl Polska – myslpolska.info (2-05-2022) | https://myslpolska.info/2022/05/02/falk-dwa-poziomy-wojny-na-ukrainie/
W Polsce jest problem, kto jest Polakiem, Ślązakiem, Żydem, a w Ukrainie tego nie ma. Jest prawo, właśnie uchwalone o “rdzennych Ukraińcach”.
Najnowsza ustawa ustala status prawny rdzennych mieszkańców Ukrainy: Tatarów Krymskich, Karaimów Krymskich, Krymczaków. Nie wiem jaka jest w tym logika, bo Krym okazuje się być rdzennym dla Tatarów, a nie Ukraińców. Ale co ja mogę wiedzieć?
Ustawa prezydencka ma na celu ustalenie statusu prawnego rdzennych ludów Ukrainy oraz ustanowienie gwarancji prawnych pełnego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności przez osoby należące do rdzennych ludów Ukrainy ustanowionych przez prawo międzynarodowe oraz Konstytucję i ustawy Ukraina.
Tekst ustawy nr 5506 definiuje pojęcie „rdzennej ludności Ukrainy” jako „rdzennej społeczności etnicznej utworzonej na terytorium Ukrainy, która posiada oryginalny język i kulturę, organy tradycyjne, społeczne, kulturalne lub przedstawicielskie, jest samo- świadomy, jako rdzenni mieszkańcy Ukrainy, mniejszości etnicznej w swojej populacji i nie posiada własnej formacji państwowej poza Ukrainą”. Zgodnie z definicją projekt ustawy proponuje ustalenie, że rdzennymi ludami Ukrainy są Tatarzy Krymscy, Karaimi Krymscy i Krymczacy.
[tak to napisane, by POLACY tam od stuleci mieszkający – nie mieli tych praw.. MD]
Zgodnie z postanowieniami aktu ustawodawczego, rdzenni mieszkańcy Ukrainy i ich przedstawiciele mają zbiorowe i indywidualne prawo do pełnego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności określonych w Karcie Narodów Zjednoczonych, Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Deklaracji Narodów Zjednoczonych o prawach ludów tubylczych oraz w traktatach międzynarodowych, których wiążący charakter zatwierdziła Rada Najwyższa Ukrainy, a także przewidzianych w Konstytucji i ustawach Ukrainy.
Dokument ustanawia również gwarancje ochrony prawnej przed wszelkimi działaniami, których celem jest; pozbawienie oznak przynależności etnicznej i integralności ludów pierwotnych, pozbawienie wartości kulturowych, wysiedlenie lub przymusowe przesiedlenie z obszarów o zwartej zabudowie w jakiejkolwiek formie, przymusowa asymilacja lub przymusowa integracja w jakiejkolwiek formie, zachęcanie lub podżeganie do nienawiści rasowej, etnicznej lub religijnej przeciwko rdzennym ludom Ukrainy. Gwarantuje prawa kulturowe, edukacyjne, językowe i informacyjne rdzennych ludów Ukrainy, a także prawa rdzennych ludów Ukrainy do zrównoważonego rozwoju.
Ustawa przewiduje określenie statusu prawnego organów przedstawicielskich rdzennej ludności Ukrainy, zapewnienie ich zasobów, a także kwestię reprezentacji międzynarodowej.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wcześniej wyraził nadzieję, która właśnie się spełniła, że projekty ustaw ważnych dla Krymu i Tatarów Krymskich przejdą przed szczytem Platformy Krymskiej.
MSZ Izraela wezwało na dywanik ambasadora Rosji po wypowiedzi Ławrowa na temat Żydów we włoskiej TV w niedzielę 1 maja.Izrael jest bardzo oburzony
Wywiad z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem, wyemitowany w niedzielę 1 maja 2022, w programie «Zona Bianca» włoskiego kanału telewizyjnego «Rete 4»(«Mediaset»), wywołuje kontrowersje – informują massmedia włoskie. Oprócz słów oskarżenia pod adresem Włoch («stoją w pierwszym rzędzie przeciwko Rosji, co nas zaskoczyło») –dyskusję wywołał również fakt, iż Ławrow porównał Zelenskiego do Hitlera.
Czy rzeczywiście? Według źródeł rosyjskich Ławrow stwierdził, że żołnierze batalionów narodowych (wcielonych oficjalnie do armii ukraińskiej – przyp JMW) noszą symbole i tatuaże swastyk i niemieckich jednostek nazistowskich, a jednocześnie Zelenskyi twierdzi, że na Ukrainie nie ma nazizmu, ponieważ jest Żydem.
Jak podkreślił Ławrow, “to absolutnie nic nie znaczy, mądrzy Żydzi mówią, że najbardziej zagorzałymi antysemitami są zazwyczaj Żydzi”. “Jeśli dobrze pamiętam, a obawiam się, że się nie mylę, ale wydaje mi się, że Hitler również miał żydowską krew” – powiedział minister. W Izraelu uwagi Ławrowa wywołały oburzenie, po którym ambasador Rosji został wezwany do MSZ. “Wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Ławrowa są niewybaczalne i oburzające, a także stanowią straszliwy błąd historyczny. Najniższym poziomem rasizmu wobec Żydów jest oskarżanie samych Żydów o antysemityzm” powiedział minister spraw zagranicznych Izraela Yair Lapid. Izrael zażądał oficjalnych przeprosin. Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie skomentowało dotąd oświadczenia Izraela. Oto linki do wywiadu:
“Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty” – Albert Forster.
Kainowi sprzymierzeńcy
Jak podał na swoich stronach internetowych GUS, w Polsce od stycznia 2020 do marca 2022 roku zmarło 1 milion 123, 374 tysięcy ludzi, a urodziło się w tym samym czasie niespełna 640 tysięcy. Wśród tego ponad miliona zmarłych, jest ponad 200 tysięcy ofiar nadmiarowych zgonów spowodowanych zamknięciem przed Polakami służby zdrowia w czasie trwania fałszywej pandemii Davida 19. Takiej hekatomby ludobójstwa, żeby dwa lata z rzędu, gdzie liczba zgonów wyniosła po 561 tysięcy osób w ciągu każdego roku, nie było nawet w ciągu żadnego roku, spośród sześciu lat trwania drugiej wojny światowej, wśród których rok 1945 uznano za najbardziej tragiczny pod tym względem, gdyż zamknął on się łączną liczbą ponad 450 tysięcy Polaków, zmarłych, pomordowanych i poległych w walkach z hitlerowskimi Niemcami i ich kolaborantami.
Dwa ostatnie lata rządów PiS to hekatomba ludobójstwa na narodzie polskim, w porównaniu ze wszystkimi latami drugiej wojny światowej. Gdy dodamy do tego wszystkiego ponad 8 milionów Polaków, wypędzonych z Ojczyzny za chlebem przez wszystkie rządy zdrady narodowej, z wyłonionych w Magdalence zorganizowanych grup przestępczych o charakterze zbrojnym, dewastujących i grabiących bez opamiętania nasz kraj od 33 lat, dokładnie w ten sam sposób, w jaki robiła to III Rzesza, który to taki sam proceder, którego sprawcami w latach okupacji były hitlerowskie Niemcy, opisał dokładnie i to w najdrobniejszych szczegółach Hans Frank:
Hans Frank, ojciec chrzestny Kainowych sprzymierzeńców
,,Otrzymałem polecenie bezwzględnego złupienia zdobytych ziem wschodnich; mam doprowadzić do ich całkowitej gospodarczej, społecznej, kulturalnej i politycznej dewastacji.
Nie należy nam zresztą wcale na rozkwicie tego kraju. Jest to może najsmutniejsza prawda, jaką musimy powiedzieć. Nam nie zależy zupełnie na tym, aby Polacy stali się bogatsi albo czuli się bezpieczniej lub przejawiali coraz więcej żywotności w wykorzystaniu swej własności. Nam zależy jedynie na podniesieniu autorytetu niemieckiego w tym kraju. Miarą tego dzieła nie może być dla nas, ile osobistego szczęścia – według pojęć rządów dawnych stuleci – przysporzymy poszczególnym Polakom, lecz jak najskuteczniej wykluczyć możliwość, aby Polska kiedykolwiek jeszcze powstała. (…) Führer również przedwczoraj wyraźnie oświadczył, że ten Nebenland (kraj przyboczny) Rzeszy Niemieckiej ma spełnić trudne zadanie rozprawienia się z Polakami za wszelką cenę; aby więc wolny był także od obowiązku prowadzenia polityki zniemczania. Dalej Führer wyraźnie powiedział, że nie nakłada na Gubernię Generalną obowiązku kształtowania tu życia na wzór niemiecki, ale również żadne tendencje germanizacyjne nie byłyby tu na miejscu. Kraj ten powołany jest do spełniania roli rezerwuaru robotników na wielką skalę. Mamy tu jedynie gigantyczny obóz pracy, w którym wszystko, co oznacza siłę i samodzielność, jest w rękach Niemców.
Polakom należy umożliwić kształcenie się jedynie w tym zakresie, aby uświadomili sobie, że jako naród nie mają żadnych perspektyw (…), szkoły wyższe są już zamknięte. Seminaria duchowne, otwarte ponownie przez Wehrmacht, również zostaną bezwarunkowo zamknięte, gdyż są one jedynie inkubatorami nienawiści do Niemców.”
Rondo III Rzeszy w Gdańsku
Po dokładnym przyjrzeniu się tym wszystkim faktom, otrzymamy obraz nieprawdopodobnej tragedii, zgotowanej i wydanej nam po 1989 roku wojny totalnej, do całkowitego, fizycznego wyniszczenia nas Polaków, żeby kto inny zajął naszą Ojczyznę i przejął wszystkie jej bogactwa, czego jesteśmy świadkami obecnie, mogąc oglądać te wydarzenia na własne oczy, jak realizowane są wobec nas projekty III Rzeszy. Bo na naszych oczach wprowadzany jest w życie, i to z żelazną konsekwencją hitlerowski Plan zagłady Słowian, którymi wedle jego scenariusza ofiarami przeznaczonymi do całkowitej anihilacji, byliśmy jako pierwsi my Polacy, a nie Żydzi, jak wmawia to wszystkim antypolska propaganda. Dziś widać to już wyraźnie, że to czego nie udało się dokonać wobec nas 80 lat temu Hitlerowi, kontynuują wprowadzanie jego planów, obecni spadkobiercy jego myśli i idei
Zamordyzm, zniewolenie i cenzura prewencyjna, jaką zaprowadził obecnie PiS, nie ma sobie podobnych w żadnym okresie całej historii Polski, bo nawet cezura czasów stalinowskich, w porównaniu z cenzurą, jaką na rozkaz klauna z Nowogrodzkiej zaprowadziła pisowska ABWhera, była igraszką w porównaniu z tym medialnym zamordyzmem, z jakim mamy do czynienia obecnie. Otóż pisowska bezpieka poprzez nakaz, wydany wszystkim dostawcom internetu w Polsce, zablokowała praktycznie wszystkie, istniejące jeszcze wolnościowe portale internetowe, które nie poddały się rządowemu zmuszaniu ich, do udziału w propagowaniu przez nie zakłamanej, nazistowskiej narracji i propagandy, dotyczącej zarówno plandemii Covid19, a w szczególności do aktualnej reżimowej polityki kłamstw w kwestii sytuacji na Ukrainie, a te do których jest jeszcze dostęp, zostaną, najprawdopodobniej zablokowane na dniach. A wszystko to dzieje się pomimo konstytucyjnego zakazu stosowania cenzury prewencyjnej w jakiejkolwiek formie i sytuacji. Wszystkie te okoliczności obnażyły jednocześnie do szpiku kości, kim jest w rzeczywistości PiS, na czyich jest usługach, dokąd zmierza i gdzie ma obowiązujące w Polsce prawo, konstytucję, o sprawiedliwości już nie wspominając. I trzeba być durniem, ślepcem, albo człowiekiem złej woli, żeby nie chcieć tego wszystkiego dostrzec. Gdy patrzy się na poczynania tych renegatów, jedynym uczuciem, jakie się do nich ma, to nie nienawiść, ale wyłącznie obrzydzenie i pogarda, albowiem na nic więcej nie zasługują. Ponadto, nie zdają sobie być może sprawy, że gdy przeglądają się każdego dnia w domowym lustrze, to nawet się nie domyślają, że również i zwierciadłu na ich widok robi się nie tylko niedobrze, ale wręcz zbiera mu się na wymioty.
Banderamok 2022
To zdjęcie z Suwałk. Poliniakom rozum odebrał najpierw David 19y, a teraz Banderamok 2022.
Stare przysłowie mówi,że jak Pan Bóg chce człowieka ukarać, to mu rozum odbiera. I taki właśnie stan nieprzychylności niebios, w każdym razie do większości polskiego społeczeństwa, możemy obserwować właśnie teraz. A dzieje się tak z bardzo prostego powodu, gdyż większość naszych rodaków robi sama z własnej woli, wszystko aby na to zasłużyć, zarówno przez własną głupotę, jak i umiłowanie kłamstwa, któremu oddali się w niewolę cały sercem i duszą podpisując cyrograf z diabłem. Niczego nie tylko nie nauczyli się z historii i nie wyciągnęli z niej żadnych wniosków, ale jeszcze bardziej brną w jej błędy. Dlatego powtórzymy ją jeszcze raz wszyscy, z o wiele gorszymi konsekwencjami, niż poprzednio, w jeszcze większym wymiarze.
Dlaczego to coś wisi w Polsce?
Psychiatra poliniakom pilnie potrzebny
Ołtarzyk ku czci świętego kijowskiego klauna i zbrodniarza wojennego w witrynie jednej z księgarni na Podkarpaciu
Flaga Ukrainy obok Polski i Unii Europejskiej zawisła na budynku Urzędu Miejskiego w Gdańskufot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl
Przez całkowicie bezrozumne i bezrefleksyjne przyjmowanie ukraińskich nachodźców, nawet nie widzą, że już stali się obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju, a już niedługo zostaną sprowadzeni do roli podludzi, jak w czasach Generalnego Gubernatorstwa zarządzanego przez Hansa Franka, gdzie Ukraińcy, tak jak dzieje się to dzisiaj, otrzymali wszelkie możliwe przywileje i społeczny awans, a Polacy zostali sprowadzeni do roli niewolniczych rabów, których jedynym prawem była galernicza praca, wykonywanie wyłącznie najprostszych i zarazem najcięższych prac, zakaz edukacji, sprowadzony jedynie do umiejętności napisania własnego imienia i nazwiska i liczenia góra do stu, a także zakaz jakiejkolwiek opieki medycznej, itp. I to samo co miało miejsce osiemdziesiąt lat temu, widzimy w naszym kraju również teraz, a mianowicie, że Ukraińcy mają tak jak w tamtych czasach, dostęp do usług medycznych w Polsce poza wszelką kolejnością w trybie natychmiastowym, gdy Polacy muszą czekać na wizytę u specjalistów od kilku miesięcy do dwóch lat, a nawet gdy odczekali już taki termin co do minuty, a zjawi się nagle jakiś Ukrainiec, Polak znów czeka na kolejny termin, bo nachodźca zza wschodniej granicy jest przyjmowany przed nim poza wszelką kolejnością.
Ukraińcy po 24 lutego otrzymali z marszu takie względy w naszym kraju, o jakich my Polacy możemy jedynie pomarzyć i to obejmujące wszystkie poziomy ludzkiego życia. Oddaliśmy wszystko zupełnie bezrefleksyjnie i bez żadnego sprzeciwu, pozwalając się sprowadzić do roli przysłowiowych Elojów na własnej ziemi, więc nie miejmy za naszą sytuację, w jakiej się znaleźliśmy do nikogo żadnych pretensji, poza nami samymi, bo tylko my sami jesteśmy temu winni. A oto tylko kilka przykładów naszego tragicznego położenia, będącego wyłącznie skutkiem naszej bezmiernej głupoty i bierności, bo nie mamy nawet cywilnej odwagi zapytać naszych okupantów, w czyim imieniu i za czyją zgodą, a także za czyje pieniądze, nie pytając w ogóle o zdanie, a tym bardziej o pozwolenie na swoje działania suwerena, którym jest Naród, wysyłają broń banderowskiej juncie z Kijowa, pchając nas w wojnę, z którą nie chcemy mieć nic wspólnego, a także przyjmując miliony Ukraińców, gdy jeszcze niedawno ten sam reżim opowiadał wszystkim bzdury, że nie jest w stanie sprowadzić kilkuset tysięcy Polaków, potomków Kresowian z czasów drugiej wojny światowej, zesłanych na daleki wschód Rosji i Kazachstanu.
Wszystko to pokazuje, że historia zatoczyła koło, a my Polacy znaleźliśmy się z powrotem w Generalnym Gubernatorstwie. I tak jak w Generalnym Gubernatorstwie, czasów Hansa Franka, Ukraińcy byli nie tylko najbardziej uprzywilejowaną grupą narodowościową, ale stanowili wówczas jego elitę, tak i dziś spełnia się sen, nie tyle Gowina, Bartosiaka i Zychowicza, co samego Adolfa Hitlera, że jego projekt jest wprowadzany z całą mocą w Nebenlandzie, groteskowym tworze, zwanym dziś czarcią erpe, przez samych polińskich podludzi zupełnie dobrowolnie, którymi ostentacyjnie gardził, tak jak gardzili nimi jego dawni i obecni ukraińscy kolaboranci. Nie mogąc wyjść ze zdumienia nad kolejnymi nawrotami polskiej głupoty, naiwności i frajerstwa. Najtrafniej podsumował studium nad polską durnotą, nie mogąc pojąć jej bezrozumnej powtarzalności, a szczególnie nieuleczalności tej przypadłości w wydaniu zbiorowym całego naszego społeczeństwa, ponad dwadzieścia lat temu, pewien ukraiński nacjonalista, z którego opinią można się zgodzić lub nie, ale nie można odmówić mu trafności jego spostrzeżeń, Oto one.
Mimo wszystko ciśnie się nieodparcie inne zakończenie, które nas Polaków, umocni w przekonaniu, że w oczach ukraińskich nacjonalistów uchodzimy za ,,naród idiotów.” Warto przytoczyć wypowiedź lidera melnykowskiej frakcji OUN Mykoły Pławiuka, który na wieść o porozumieniu polsko-ukraińskim podpisanym przez prezydentów obu państw (,,magistra” Kwaśniewskiego, w nawrocie ataku choroby filipińskiej, z prezydentem UPAdłej Leonidem Kuczmą) powiedział:
,,Porozumienie z Polską odsunęło w przeszłość stare konflikty między dwoma narodami, a to dzięki polityce nowego rządu Polskiego, który jako należący do lewicy, sam dobrze poznał system komunistyczny i dlatego rozgląda się za sojusznikami na przeciwwagę Rosji. Porozumienie nie starło zadań pewnych polskich kół szowinistycznych, jednak stwarza ono dobra perspektywę w dziedzinie międzynarodowej. Przy tym wszystkim Ukraina nie tylko nie przeprosiła za wydarzenia na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej podczas II wojny światowej, jak tego domagali się polscy szowiniści, ale osiągnęła to, że rząd Polski, chociaż nieoficjalnie, przeprosił za akcję Wisła.”
A teraz przeczytajmy uwagę na temat naszego najsłabszego punktu narodowego charakteru, przez co przegrywamy niemal wszystko od zawsze i z każdym, którą to naszą zbiorową, nieuleczalną słabość, zauważył już ponad sto lat temu Roman Dmowski:
,,Do tego, żeby nie uniknąć prawdy, gdy ta może przerazić, trzeba dość silnego charakteru, a w społeczeństwie naszym charaktery silne są ogromną rzadkością”.
To prawdziwe szyderstwo historii, z której polactwo jeszcze się cieszy, nie dostrzegając, że to najsłabsze ogniwo, będące najnikczemniejszą cechą naszego charakteru, które nie wiedzieć czemu jeszcze pielęgnujemy, jak gangrenę z taką pieczołowitością, godną samobójcy, zamiast usunąć ją spośród nas bez wahania, choćby ostrzem miecza, bo jeśli tego nie zrobimy, to w końcu zmiażdży nas jak walec, doprowadzając do krawędzi przepaści, z której nie ma już odwrotu, a tylko upadek do otchłani, oznaczający ostateczne zniknięcie z kart historii. Czy tego właśnie chcemy?
***
W szpitalu wojewódzkim we Wrocławiu chorych onkologicznych do leczenia onkologicznego zapisuje się na pierwszą wizytę na najbliższy termin … za 2 dwa lata. Od jednego z czytelników (autentyk): “Kluczbork, ponad dwudziestotysięczne miasteczko, nie wyłamuje się ze schematu i też został owładnięty banderamokiem – flaga krainy U przed budynkiem urzędu miasta, rysunki w barwach ukrowych w szkolnych oknach, mnóstwo samochodów na ukraińskich blachach, banderowcy ulokowani w każdym miejscu (w tym także tuż za ścianą w kamienicy, w której mieszkają moi rodzice – awantury i darcie gęby na porządku dziennym, a po zwróceniu uwagi, za każdym razem, odpowiadają, że obchodzą urodziny), a także…
No właśnie, w Kluczborku zrobiło się głośno o sytuacji z jednego z salonów fryzjerskich. Otóż do salonu przyszły trzy nachodźczynie zrobić się na bóstwo, każda z nich zrobiła metamorfozy za 300 zł i jak przyszło do zapłaty, kazały wystawić fakturę na Pana Kielara, burmistrza miasta. Pani fryzjerka nie wiedząc, co zrobić, zadzwoniła na milicję, a milicja zgłosiła się po odpowiedź do urzędu miasta. Odpowiedź z urzędu miasta nie mogła być inna i faktura rzeczywiście została wystawiona na Pana Kielara, tfu, na urząd miasta, w istocie.”
Kolejna pocztówka znad krawędzi: “Szanowny Panie Tomaszu,Mam zaszczyt być córką polonistyki uczącej w jednej z wielkopolskich szkół na terytorium przemarszu. W środę Moja Mama była świadkiem, a później także uczestnikiem okropnej sytuacji w pokoju nauczycielskim. Pani Diana, zatrudniona niedawno w charakterze psychologa dla dzieci ukraińskich (sic!), zaczęła obrażać polskie nauczycielki, które skarżyły się jej na skandaliczne zachowanie młodszych ukraińców (tak, z małej litery, gdyż to nie naród). Te dzieci zupełnie ignorują wszelkie polecenia, przeszkadzają swoim rówieśnikom i nie szanują nauczycieli. Diana, była pracownica sklepu wielobranżowego, a teraz zatrudniona jako psycholog bez dyplomu („dyplom zaginął na wojnie”) uważa, że takie zachowanie to wina złego wychowywania polskich nauczycieli, bo te dzieci były bardzo grzeczne zanim przyjechały do Polski. Moja Mama, nie wytrzymawszy kuriozalnych oskarżeń, zapytała: ”Jak te dzieci mają szanować polskiego nauczyciela, skoro w ukraińskich szkołach uczycie banderyzmu, który jest skrajnie antypolski?”. Dodała również, że Dla Bandery „każdy zamordowany Polak to jeden metr wolnej Ukrainy”. Kobieta ukraińska wpadła w szał i zaczęła wykrzykiwać, że to wszystko nieprawda. Na to moja Mama, jako jedyna pośród sześciu nauczycielek obecnych w pokoju, zapytała: „Czy nieprawdą jest, że stawiacie pomniki mordercom Polaków, a rok 2022 jest rokiem Bandery?”. Zapytała również siedzącej obok historyczki czy nie ma racji. Milczenie. Absolutnie nikt nie poparł Mojej Mamy, a ukrainka wybiegła z pokoju nauczycielskiego na skargę do dyrektora pokrzykując, że przecież „Piłsudski robił to samo”. Tego samego dnia wieczorem miała miejsce rada pedagogiczna, na której ów dyrektor, nie robiąc wycieczek osobistych, powiedział, że szkoła jest „multikulturalna i nie życzy sobie głoszenia poglądów, którejkolwiek partii politycznej w szkole”. Nadmienię jedynie, iż Moja Mama nie przynależy i nie sympatyzuje z żadna partią polityczną. Jest normalną, dumną Polką. Dzisiaj również powinny odbyć się szkolne obchody z okazji 3 maja. Szkoła cała wyklejona niebiesko-żółtymi serduszkami. Zabrakło miejsca na akademię, pieśni patriotyczne, flagi, a nawet na symboliczne biało-czerwone przypinki. Moja Mama i kilkoro dzieci z jej klasy miały takowe przypinki. Oburzona, próbowała dociec, co jest przyczyną braku jakichkolwiek szkolnych obchodów, bądź co bądź, ważnego (jak dotychczas) polskiego święta. Koło historyczne odpowiedzialne za tego typu wydarzenia schowało głowę w piasek tłumacząc, że „przecież co chwile jest jakaś rocznica”. Obawiam się, że Moja Mama nieformalnie skazana jest na potępienie w gronie nauczycieli za mówienie prawdy historycznej. Ta sklepowa zatrudniona w szkole jest wysłannikiem SBU i strażnikiem banderyzmu, bo to nie pierwsza taka osoba zatrudniona w polskich placówkach edukacyjnych, dla której znalazło się jakieś zupełnie niepotrzebne i absurdalne stanowisko w budżetówce. Podejrzewam, że nauczyciele dostali „prikaz” od MEN, aby nie robić banderowcom przykrości i nie obchodzić żadnych patriotycznych świąt. Czy w innych szkołach również nie było jakichkolwiek obchodów? To już nawet nie jest banderamok, to masowy pogrzeb polskości, polskiej kultury, historii i całej naszej ojczyzny.”
Nie jestem tchórzem ale obecna sytuacja mnie przeraża. Taki los jaki zgotowali psychopaci rządowi Polakom ,za to powinno postawić się ich pod Trybunał Stanu i wyeliminować na zawsze życia publicznego Kwestią czasu jest jak wybuchnie konflikt. Już słychać niezadowolenie Polaków z zaistniałej sytuacji . Przebudzenie nastąpi.
Wszystko wskazuje na to, że nasz „patriotyczny” warszawski reżim, pragnie wysunąć się na czoło pozostałych unijnych wasalów Ameryki i jej globalistycznych pryncypałów, w dziele szerzenia chaosu i wojen na starym kontynencie, zgodnie z promulgowaną doktryną NWO „Agenda 2030”.
Jak zwykle, w takich narodowych momentach obłędu i histerii, odbywa się to „ponad politycznymi podziałami”. Cała agenturalna „elita” jest scementowana w dziele służeniu wrogom Polski, świata, a przede wszystkim Boga.
Podjudzanie Polaków przeciw Rosji, we wszystkich polskojęzycznych mediach osiągnęło apogeum, a ortodoksyjne działania „władz” potwierdzają niewzruszona wolę kroczenia ku narodowej zagładzie.
Demonstrując swą pryncypialność w odrzucaniu jakiejkolwiek kooperacji z „Kacapami”, „prymus zachodniej wolności i demokracji” III RP, zawstydziła Niemcy, odrzucając możliwość zakupu rosyjskiego gazu za ruble. Miast tego zakupiła tenże sam rosyjski gaz, jedynie po wyższej cenie, od swego zachodniego sąsiada i pośredniaka w handlu z Rosją, czyli Republiki Federalnej:
Te i wszystkie inne działania władz III RP znajdują coraz większy oddźwięk na Zachodzie, który oskarża Polskę o „pęd do rozpętania III Wojny Światowej, z dużym prawdopodobieństwem, nuklearnej”:
O ile Biden i jego neo-bolszewicka klika z Waszyngtonu poklepuje przyjaźnie swych kundli z Warszawy, o tyle większość niezależnych zachodnich mediów, z podejrzaną gorliwością, doszukuje się historycznych paralel, w zachowaniu Polski i Polaków. Coraz częściej przywoływane są kłamstwa, że to właśnie Polska, a nie Niemcy, odpowiada za wybuch II Wojny Światowej, z powodu represjonowania mniejszości niemieckiej na jej terytorium.
Polacy w swym serwilistycznym stosunku do Zachodu nigdy nie uzyskali żadnych korzyści, lub choćby tylko uznania zasług, a jedynie wyzysk i poniżanie. Pomimo to, a może właśnie dlatego, z uporem godnym lepszej sprawy nadal włażą „zachodnim nadludziom” w cztery litery, oblizując się przy tym rozkosznie.
Jak w zwierciadlanym odbiciu ukazuje się ich stosunek do Rosjan, arogancki oraz pogardliwy i to nawet w okresie PRLu! Przy czym, zwłaszcza dziś, w dobrze pojętym interesie narodowym, nie należałoby drażnić rosyjskiego niedźwiedzia, który nawet zagnany w kozi róg, może w odwecie zniszczyć Polskę w oka mgnieniu.
Tylko głupiec prowokuje i drażni silniejszego od siebie sąsiada, w momencie gdy jest on całkowicie zaabsorbowany zmaganiami z banderowską Ukrainą.
Niestety naszą Ojczyzną rządzą zdrajcy, a rządzonym brak nawet elementarnego pomyślunku.
Nie pisałem o wojnie na Ukrainie, choć trwa już trzeci miesiąc. Parę razy się przymierzałem, ale odpuszczałem. Bo w sumie problem jest taki, że jako cywil po prostu mało co wiem. W szczególności nie jestem w stanie wiedzieć co naprawdę dzieje się na Ukrainie, gdzie są jakie jednostki wojskowe, kto popełnia jakie zbrodnie i tak dalej.
W szczególności zaś do czasu zwycięstwa Rosji lub zawarcia pokoju z Ukrainą – co jest równoznaczne z klęską Rosji – nie będzie jasne kto wygrywa. Oczywiście, istnieje też opcja rozwinięcia się konfliktu na pełnoskalową wojnę w Europie.
Analogie historyczne
Taka sytuacja – że cywile nic nie wiedzą – nie jest niczym nowym. W czasie II wojny światowej media stron walczących też pełne były propagandowych kłamstw a cywile tak naprawdę wiedzieli tylko to, co sami widzieli. Co więcej, jako cywile często nawet jak już coś widzieli to nie wiedzieli co dokładnie widzą, bo nie mieli przygotowania do np. rozpoznawania sylwetek samolotów.
Świetny przykład tego to kampania na Zachodzie Europy w roku 1940. Przed rozpoczęciem ataku Niemiec – podczas „dziwnej wojny” – media alianckie podawały, że Niemcy są za słabe by zaatakować. Zmieniło się to dopiero po zajęciu przez Niemcy Norwegii. Oczywiście, w mediach alianckich przedstawiano to jako całkowicie nieuzasadnioną okupację biednego neutralnego kraju – nie poinformowano publiczności francuskiej czy brytyjskiej, że Wielka Brytania sama planowała zająć Norwegię (chodziło o zabezpieczenie drogi dostaw cennych rud i wyrobów metalowych – przede wszystkim łożysk tocznych – ze Szwecji) i Niemcy wyprzedzili tą operację. Kiedy zaś 10 maja 1940 zaczeło się niemieckie natarcie prasa brytyjska i francuska podawała pokrzepiające wiadomości o powstrzymywaniu wojsk niemieckich, które miały ponosić „ciężkie straty”. To samo było podawane przez BBC i rozgłośnie francuskie (wtedy w większości prywatne). Jeszcze 28 maja francuskie media budowały nadzieje obywateli na „planie generała Weyganda” i kontynuowały to aż do 4 czerwca. Dziesięć dni później Wehrmacht wkroczył do Paryża a Francja prosiła Niemcy o pokój. Dopiero po latach historycy ustalili, że stosunek strat w tej kampanni wynosił 1:5 na korzyść Niemców, a więc za jednego zabitego niemieckiego żołnierza alianci tracili pięciu. Okazuje się więc, że również owe „ciężkie straty” Niemców były propagandowym kłamstwem, ale oczywiście współcześni cywile nie byli tego świadomi.
Jeśli ktoś zna angielski i/lub francuski polecam zapoznać się z materiałami źrodłowymi – ówczesna prasa się zachowała, jest też całkiem dużo zachowanych nagrań audycji radiowych.
Podsumowanie czego uczy nas historia:
na wojnie media kłamią, ich głównym zadaniem jest zagrzewanie ludzi do walki, a nie informowanie o prawdziwej sytuacji,
będąc cywilem nie mającym dostępu do tajnych informacji i danych wywiadu nie ma się szans na bieżące ustalenie rzeczywistego obrazu sytuacji,
z czasem prawda wychodzi bo dużych rzeczy, dużych klęsk czy zwycięstw a także dużych trendów nie da się ukryć czy przykryć propagandą, a w każdym razie nie na dłuższą metę.
Zatem wniosek płynie z tego taki, że jako cywile powinniśmy zwracać uwagę na owe duże rzeczy i trendy oraz na to, co obserwujemy sami, bezpośrednio. Stąd warto było poczekać te dwa miesiące w nadziej, że sytuacja się rozjaśni.
Dziwna wojna
Tymczasem ona się nie rozjaśnia, a przeciwnie, zaciemnia. Wojna na Ukrainie to bardzo dziwna wojna (dużo dziwniejsza niż „dziwna wojna” na Zachodzie między wrześniem 1939 a majem 1940).
Zwróćmy uwagę na kilka ciekawych faktów:
1. Na większości terytorium Ukrainy nie ma żadnych działań wojennych, czego najlepszym przykładem jest publikowana przez koleje ukraińskie mapka pokazująca które stacje kolejowe działają normalnie (czyli rozkładowo jeżdżą tam pociągi), a które są wyłączone z użytkowania lub występują tam problemy w związku z wojną – co ciekawe mapka ta nie ulega istotnym zmianom od dwóch miesięcy.
Ponadto indagowani przesiedleńcy z Ukrainy (pytani bezpośrednio + relacje znajomych) zeznają, że żadnych walk nie widzieli. Klasyczny przekaz brzmi tak: „u nas nic nie było, coś latało na niebie i siedzieliśmy w piwnicy bo był alarm przeciwlotniczy i trzeba było, ale gdzie indziej jest bardzo źle”. Skąd więdzą, że gdzie indziej jest źle? Z telewizji i Internetu.
Co więcej ich przejazd do Polski odbywał się w sposób uporządkowany i zorganizowany. Potwierdzają to relacje filmowe niezależnych reporterów np. z dworca w Kijowie, gdzie w sposób zorganizowany ładuje się pociągi z przesiedleńcami, zapewniając im jedzenie i picie itp. Wygląda to na zorganizowaną, systematyczną akcję przesiedleńczą, a nie na paniczną ucieczkę przed wojną.
Kto czytał wspomnienia ludzi, co przeżyli II wojnę światową ten wie, że żadnych zorganizowanych ewakuacji cywili tam nie było – nawet w krajach Zachodu np. we Francji. Uciekano na własną rękę a na dworcach rozgrywały się dantejskie sceny wśród całkowitego rozkładu organizacyjnego zarówno kolei jak i służb. Tymczasem na Ukrainie kolej jak już pisałem działa sprawnie a nawet chwali się na swojej stronie, że przewiozła już 3.5 miliona uchodźców.
Dziwna sprawa.
2. Wycieczki do Żeleńskiego
Wyprawa Kaczyńskiego i kolegów do Żeleńskiego zapoczątkowała pewną modę czy trend wśród zachodnich polityków – jeżdżą oni już regularnie do Kijowa na spotkania z Żeleńskim, które są w istocie dla tych polityków okazją, żeby sobie zrobić zdjęcia na użytek swojej publiczności. Znaczące jest, że poza pierwszą „wycieczką” oraz wizytą Johnsona o pozostałych w zasadzie mało kto wie poza publicznością kraju, z którego przyjechał dany gość na sesję zdjęciową do Kijowa.
24 marca – marszałkowie (speakers) parlamentów Litwy (Čmilytė-Nielsen), Łotwy (Mūrniece) i Estonii (Ratas)
2 kwietnia – Metsola (parlament EU)
8 kwietnia – Heger (premier Słowacji), von der Leyen, Borrell – komisja EU (odwiedzili też miejsce ukraińskiej zbrodni w Buczy),
9 kwietnia – Johnson (premier UK), Nehammer (kanclerz Austrii)
13 kwietnia – Duda, Karis (prezydent Estonii), Nauseda (prezydent Litvy), Levits (prezydent Łotwy) – odwiedzili też opuszczone przez wojska rosyjskie miejscowości pod Kijowem
14 kwietnia – Amerykańscy parlamentarzyści – senator Daines (R-Mont.) and reprezentantka Spartz (R-Ind.)
20 kwietnia – Charles Michel European Council president
21 kwietnia – Frederiksen (premier Danii), Sanchez (premier Hiszpanii)
24 kwietnia – amerykańscy sekretarze obrony (Austin) i spraw zagranicznych (Blinken) – jak dotąd najważniejsi oficjele,
28 kwietnia – Petkov, premier Bułgarii.
Schemat wszystkich tych wycieczek jest taki sam: zainteresowani przylatują do Rzeszowa, przejeżdżają do Przemyśla a następnie jadą do Kijowa specjalnym pociągiem kolei ukraińskich. Tam odbywają sesję zdjęciową z Żeleńskim oraz (od wizyty Johnsona) spacer po Kijowie, po czym tym samym specjalnym pociągiem wracają do Polski, skąd odlatują do swojego kraju.
Można by zażartować, że niedługo dla ułatwienia rząd Ukrainy wprowadzi stronę webową umożliwiającą rezerwację sesji foto z Żeleńskim – w pakiecie przejazd specjalnym pociągiem i zdjęcia przy stole w znanej już wszystkim salonce.
Dużo bardziej poważne jest pytanie skąd owi „foto-turyści” mają pewność, że się im nic nie stanie? Przecież na Ukrainie trwa wojna, rosyjskie lotnictwo lata sobie jak chce po całym kraju, latają też rosyjskie rakiety i drony, które raziły zarówno cele w Kijowie jak i dalej na zachód. Np. 13 kwietnia – a więc na dwa dni przed wizytą Kaczyńskiego i pozostałych – ponad 30 rakiet rosyjskich uderzyło na bazę na poligonie w Jaworowie gdzie m.in. szkolili się międzynarodowi ochotnicy oraz składowano zaopatrzenie wojskowe z Zachodu. Skąd zatem Kaczyński, Morawiecki i pozostali mieli pewność, że taka rakieta nie trafi w ich pociąg, w tory po których on jedzie lub w stację w Kijowie, na której wysiadają?
Ktoś może powiedzieć, że Kaczyński, Morawiecki, premier Słowenii czy Słowacji to na tyle mało znaczące postaci, że po prostu nie mieli żadnej pewności, że nie zostaną zaatakowani. No ale co z kierownictwem EU? Co z Borisem Johnsonem, w końcu oficjalnie głową państwa dysponującego bronią jądrową? Czy jego zaplecze (czy raczej kontrolerzy) pozwoliłoby na to, żeby jechał do Kijowa i jeszcze spacerował tam po ulicach gdyby nie było pewności, że wróci cały i zdrowy? Jest oczywiste, że nie. Podobnie rzecz się ma z Blinkenem i Austinem – gdyby był choć cień obawy, że może ich coś choćby zadrasnąć oczywiście by się tam nie pojawili.
Kto zatem mógł zagwarantować Johnsonowi, Blinkenowi, Austinowi i pozostałym bezpieczeństwo podczas ich wycieczek do Kijowa? Tylko Rosja. To by jednak świadczyło o tym, że te wizyty były uzgodnione z Rosją i dała ona zielone światło na nie choćby obiecując, że nie będzie w tym czasie prowadzić operacji powietrznych w tym rejonie ani tym bardziej celowo atakować pociągów wiozących dygnitarzy na sesję zdjęciową z Żeleńskim. Od razu nasuwają się kolejne pytania, z których najważniejsze jest takie: dlaczego Rosja na to pozwala?
A skoro przy tym jesteśmy: Rosja nie musiałaby strzelać do zachodnich dygnitarzy, wystarczyłoby kilka rakiet by skutecznie odciąć linie kolejowe do Kijowa. Przy fatalnym stanie dróg na Ukrainie czyniłoby to dalsze wizyty dygnitarzy z Zachodu niemożliwym. Utrudniłoby też przerzut ludzi z Ukrainy do Polski oraz przerzut dostaw z Polski i Słowacji na Ukrainę. Nic takiego się jednak nie działo, pociągi – czy to z zaopatrzeniem, przesiedleńcami czy dygnitarzami – śmigały w najlepsze, nie niepokojone przez rosyjskie lotnictwo.
Dopiero 25 i 26 kwietnia Rosja zaatakowała koleje… ale w ten sposób, że zaatakowała podstacje energetyczne zasilające je w prąd. Wyłącza to z eksploatacji elektrowozy – ale nie unieruchamia koleji jako takiej, bo są jeszcze spalinowozy. A, dodajmy, mówimy tu o trzecim miesiącu Straszliwej Wojny.
Dziwne to.
3. Niewątpliwie istotne walki toczyły się Mariupolu. Zdjęcia i relacje z różnych źródeł (a więc także rosyjskich) potwierdzają duże zniszczenia w mieście, zwłaszcza w centrum.
Co jest niejasne, to co takiego właściwie znajduje się na terenie zakładów Azovstal, że nie tylko broniący się tam bojówkarze Azova (czy tylko oni?) nie zamierzają się poddawać ale aż sam Putin zakazał szturmowania tego miejsca (po co?). Krążą tu różne pogłoski np. o obecności tam oficerów NATO (w tym sprawa generała Coultera) lub istnieniu tam jakiegoś laboratorium zajmującego się badaniami nad bronią biologiczną, dodatkowo podsycane desperackimi próbami ewakuacji czegoś lub kogoś stamtąd podejmowanymi przez siły Ukraińskie (helikoptery, statek), a ponoć udaremnionymi przez siły Rosyjskie. Jak na razie dowodów potwierdzających te pogłoski brak.
Poza tym jakieś walki toczyły sie głównie na wschodzie Ukrainy. Zachodu Ukrainy nikt nie tykał poza wspomnianym już atakiem na budynki i magazony w Jaworowie i rafinerię we Lwowie. Na kanałach Telegramowych rosyjskich podających relacje ponoć wprost od żołnierzy pojawił się nawet – i to już na początku marca – komunikat o jakiejś linii demarkacyjnej na Zachodzie Ukrainy, z góry uzgodnionej z Zachodem (!), poza którą wojska rosyjskie nie wyjdą.
Tak czy siak:
brak masowych ofiar, zarówno wśród żołnierzy jak i ludności cywilnej, podawane w celach propagandowych opowieści o „tysiącach ofiar” nie odpowiadają liczbom podawanym oficjalnie – i to przez obie strony,
brak masowych bitew – za wyjątkiem Mariupola – w mediach pokazywane są pojedyncze czołgi czy pojazdy zniszczonew walkach, ale nic co by chociaż trochę zbliżało się do znanych nam walk pancernych z II wojny czy choćby wojny w Zatoce Perskiej,
poza Mariupolem i kilkoma mostami brak masowych zniszczeń infrastruktury.
Dziwne, w ogóle nie pasuje do żadnej wojny jaką mieliśmy do tej pory. I – ponownie – mam tu na myśli nie tylko II Wojnę Światową, ale także bardziej współczesne konflikty.
4. Rosja wycofała się spod Kijowa. Ponoć w „geście dobrej woli” po rozmowach delegacji Ukraińskiej i Rosyjskiej w Istambule.
Powstaje pytanie: dlaczego tak naprawdę to zrobili? Porzucając np. zdobywane przez rosyjskich spadochroniarzy w heroicznym rzeczywiście boju lotnisko w Hostomelu. A także tą część ludności, która liczyła, że będzie tam już Rosja i podjęła współpracę z wojskiem rosyjskim, a którą zostawiono na pastwę wroga znanego przecież nie od dziś z brutalności (to zapewne efekty operacji „likwidacji kolaborantów” prowadzonej przez Ukraińców w iście banderowskim stylu pokazywano potem światu w Buczy).
To się nie składa w logiczną całość, trudno np. uwierzyć, że posłano elitarną jednostkę do zajęcia lotniska w Hostomelu tylko po to, żeby „odwrócić uwagę” od działań dalej na Wschodzie. I to tym bardziej, że ponoć i tak siły Ukraińskie były skoncentrowane na Wschodzie a także prawdę pisząc jakiś spektakularnych sukcesów Rosja tam nie odnosi zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Ukraina nadal jest w stanie ostrzeliwać Donieck.
5. Na Ukrainę płynie szeroki strumień zaopatrzenia. Jadą ciężarówki i pociągi z amunicją, rakietami a także ciężkim sprzętem. Co więcej, Czechy mają naprawiać ukraińskie czołgi uszkodzone w walkach, Polska ma leczyć rannych żołnierzy. Do tego premier Wielkiej Brytanii Johnson ujawnił, że ukraińscy żołnierze są szkoleni w zakresie używania przekazywanych im nowoczesnych rakiet przeciwczołgowych i przeciwlotniczych na terytorium Polski. Zaś rzecznikowi Departamentu Stanu wymsknęło się, że jakiś kraj przekazał jednak Migi-29, podkreślając, że USA nie miały z tym nic wspólnego poza jakimś wsparciem logistycznym, co później energicznie zdementowano zaprzeczając, że cokolwiek przekazano. Za to zupełnie oficjalnie potwierdzono właśnie, że Polska przekaże (ciekawe czy za darmo? zapewne tak) 200 sprawnych czołgów T-72.
Jak wiemy Rosja relatywnie szybko zlikwidowała ukraińskie lotnictwo wojskowe (część samolotów transportowych uciekła zresztą do Polski i np. wożą nowe drony bojowe dla Ukrainy z Turcji do Rzeszowa), co możemy wnioskować po tym, że właściwie nie słyszymy już o sukcesach ukriańskiego lotnictwa. Obecnie dla operujących nad Ukrainą rosyjskich samolotów i śmigłowców zagrożeniem wydają się być tylko przenośne systemy rakietowe. Zatem, od 24 lutego żadne zaopatrzenie nie dociera na Ukrainę drogą lotniczą. Pozostaje więc tylko droga lądowa, przez Polskę, Słowację i Rumunię (Węgry od początku konfliktu konsekwentnie zajmują rozsądnie stanowisko neutralne i żadnych transportów broni nie przepuszczają).
Jest ogólnie wiadome – nasi politycy mówili o tym otwarcie, nawet się tym chełpiąc – że to Polska odgrywa tu rolę głównego „hubu” logistycznego. Transporty docierają albo drogą kołową lub kolejową z Zachodu a następnie do przejść granicznych (oficjalnych i tworzonych naprędce nieoficjalnych) albo też drogą lotniczą na lotnisko w Rzeszowie (które jest obecnie najruchliwszym lotniskiem w Polsce!). Tam i w okolicach Przemyśla następuje przeładunek na ciężarówki lub pociągi i sprzęt jest następnie transportowany dalej na wschód.
Dlaczego zatem Rosjanie, którzy od samego początku mogli spodziewać się takiego rozwoju sytuacji nie wyprowadzili od strony Białorusi – gdzie mają rozlokowane siły i już używali ich w tej kampanii – uderzenia po linii Sarny-Równe-Kamieniec Podolski, które odcięłoby ukraińskie siły od zagranicznego zaopatrzenia?
Zdecydowanie łatwiej walczyć z przeciwnikiem, który nie może liczyć na duże dostawy i musi polegać tylko na zapasach oraz własnej produkcji. Przy tym nie byłoby to uderzenie ani na Polskę ani na Słowację czy Rumunię, zatem nie stwarzałoby podstaw dla NATO do interwencji. Zarazem przy większości sił ukraińskich związanych na wschodzie takie uderzenie nie powinno napotkać dużego oporu a ewentualny kontratak Ukrainy wymagałby przerzucenia sił ze wschodu, co po pierwsze osłabiłoby ich tam a po drugie można by temu przerzutowi zapobiegać atakując na bieżąco transporty. Z punktu widzenia wojskowego same korzyści.
Nie robiąc tego Rosja niejako sama się prosi o to, żeby NATO poszerzało coraz bardziej zakres wsparcia materialnego dla Ukrainy. W efekcie Polska, Słowacja i Czechy stają się niejako zapleczem frontu istotnie wzmacniając Ukrainę i jej możliwości odpierania lub choćby spowalniania rosyjskich ataków. Czyli Rosja walczy ze zdecydowanie większym przeciwnikiem, niż to się może wydawać, bo nie tylko z dość liczną armią ukraińską (), ale w istocie z całym Zachodem.
Teorię, że Rosjanie tego nie mogą zrobić bo ich siły zbrojne są na to za słabe nie wytrzymuje krytyki. Wystarczyłoby przecież skierować tam te siły, które bez sensu (skoro później się wycofano) uderzały pod Kijowem i Charkowem. Wystarczyłoby użyć lepszych jednostek, przede wszystkim pancernych, które Rosja posiada ale nie wprowadziła ich do walki. I tak dalej.
To naprawdę bardzo dziwne, to tak wygląda jakby Rosja wręcz chciała aby konflikt się przeciągał.
6. Po co Rosja prowadzi rozmowy pokojowe z rządem w Kijowie?
Prowadzenie tych rozmów jest całkowicie sprzeczne z deklarowanymi celami „specjalnej operacji wojskowej”, a mianowicie „demilitaryzacją i denazyfikacją” Ukrainy.
Demilitaryzacji nie da się osiągnąć atakami z powietrza, samo niszczenie zabudowań i sprzętu nie wystarczy. Demilitaryzacja wymaga całkowitego demontażu ukraińskiej armii, a to z koleji wymaga jej pełnej kapitulacji lub przejścia znaczących jej części na stronę Rosji. O ile Rosja chyba liczyła w początkach konfliktu na przejście jakiejś części lub nawet większości oddziałów ukraińskich na jej stronę – wskazuje na to przede wszystkim apel prezydenta Putina do ukraińskich oficerów – to od co najmniej początku kwietnia wiadomo, że tak się nie stanie. Zatem, demilitaryzacja będzie wymagała pełnego pokonania armii ukraińskiej w walce. I tu ponownie pojawia się pytanie czemu nie następuje logiczny krok, jakim powinno być odcięcie jej od zaopatrzenia, o czym pisałem wyżej.
Denazyfikacja to jeszcze trudniejszy cel. Nie zostało to nigdy oficjalnie ozwinięte przez Rosję w szczegółach, ale z konieczności „denazyfikacja” musiałaby oznaczać:
likwidację wszystkich bojówek nacjonalistycznych, zwłaszcza kultywujących tradycje UPA i SS Galizien (dygresja: prawdziwe SS samo by zlikwidowało te bataliony traktując ich jako degeneratów – nikt w SS nie tatuował sobie swastyk na głowie),
likwidację pomników Bandery i innych ukraińskich „bohaterów narodowych” czyli po prostu zbrodniarzy, zmianę nazw ulic itp,
zmianę programów nauczania i przemiał obecnie stosowanych podręczników historii, literatury itp.,
przywrócenie równouprawnienia różnych języków w miejsce obecnego specjalnego statusu ukraińskiego,
wyłapanie i osądzenie tych, którzy byli odpowiedzialni za powstanie tego kultu – tu czasem rosyjscy komentatorzy próbując objaśniać na czym miałaby polegać „denazyfikacja” przywoływali przykład Niemiec po II wojnie, gdzie stosowano kary i ograniczenia proporcjonalne do skali zaangażowania w nazizm – a więc liderzy na szubienicę, ale szef lokalnej komórki NSDAP czy Hitler Jugend niekoniecznie, być może jak był gorliwy to jakiś zakaz pracy w strukturach państwa.
Cała konstrukcja ukraińskiego państwa oraz cała propaganda usilnie stwarzająca „naród ukraiński” jest zbudowana na kulcie UPA, Bandery i tak dalej. Jest tak, bo – dodajmy – żadnej innej historii nadającej się na „historię narodową” Ukraina zwyczajnie nie ma, Ukraińcy jako naród to byt sztuczny stworzony pod koniec I wojny światowej na doraźne potrzeby polityczne przez bolszewików i… Polskę pod wodzą Józefa Piłsudkiego (całą akcja z Semenem Petlurą), który to proces potem – również z przyczyn doraźnych – kontynuowały Niemcy w czasie II wojny. Skoro tak, to de facto „denazyfikacja”, o której mówi Putin, musiałaby oznaczać demontaż fundamentów ukraińskiej tożsamości narodowej w jej obecnym kształcie. Przemówienie Putina z 21 lutego nie pozostawia cienia wątpliwości, że jest tego świadom zarówno on – jak i w ogóle kierownictwo Rosji.
Biorąc pod uwagę to wszystko „denazyfikacja” musiałaby z konieczności oznaczać całkowity demontaż aktualnych struktur państwa Ukrainy – de facto jego likwidację i – jeśli taki byt miałby być w ogóle utrzymany – budowę pod nowa, na nowych kadrach jakiejś „Ludowej Republiki Ukrainy”. Alternatywą byłoby rozczłonkowanie kraju i stworzenie wielu „ludowych republik” (na wzór DNR i ŁNR), które następnie zostałyby inkorporowane do federacyjnego państwa rosyjskiego nie tracąc swojej administracyjnej odrębności.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że czegoś takiego nie da się osiągnąć drogą negocjacji. Żaden reżim nie zgodzi się w negocjacjach na układ, który oznacza całkowitą utratę władzy a być może więzienie dla wielu jego członków. Do tego potrzebne jest pełne i bezapelacyjne zwycięztwo w polu, takie, po którym reżimowi w Kijowie pozostaje wyłącznie bezwarunkowa kapitulacja – lub ewakuacja.
Czyli oddziały rosyjskie muszą w końcowym boju opanować Kijów i wyprowadzić z ministerstw i urzędów w kajdankach ich dotychczasowych lokatorów (tych, którzy nie uciekną do Polski), a struktury, którymi oni kierowali muszą przestać istnieć tak samo jak w maju 1945 przestały istnieć NSDAP, SS i tak dalej.
Wspomnieć trzeba, że otwierające kampanię przemówienie prezydenta Putina z 21 lutego było zgodne z takim planem bo najwięcej miejsca w nim nie poświęcił on kwestii uznania republik DNR i ŁNR (co było decyzją owego dnia), ale nakreśleniu szerokiej historii Ukrainy, z której płynął jasny i widoczny wniosek, że jest to państwo sztuczne i nie mające sensu.
Mimo to Rosja prowadziła z Ukrainą rozmowy, w tym nagłaśniane spotkania na Białorusi oraz w Trucji a także „rozmowy w formacie zdalnym”, które ponoć są kontynuowane.
Ale na tym nie koniec – oficjalne czynniki Rosji (w tym minister Ławrow) regularnie sugerują, że prezydent Żeleński i jego otoczenie to narkomani i amerykańskie marionetki. Tym bardziej: po co prowadzić negocjacje z narkomanami, do tego marionetkami? O czym z nimi gadać?
Dziwna sprawa.
Dygersja: demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy – gdyby udało się ją Rosji przeprowadzić – jest w interesie Polski i narodu Polskiego. Istnienie pod naszym bokiem państwa dużo ludniejszego, o dużej i dobrze uzbrojonej armii, jednocześnie wrogiego Polsce i zbudowanego na tradycjach UPA, organizacji po prostu polakożerczej i zapisanej w historii ludobójstwem wobec Polaków to dla Polski zagrożenie. Przyjaźnienie się z taką Ukrainą, dofinansowywanie jej, dostarczanie jej broni itp. to wyraz albo głupoty albo serwilizmu naszych władz wobec ich amerykańskich panów. Polska powinna w tym konflikcie zająć stanowisko takie jak Węgry – a może nawet rozważyć zmianę sojuszy.
Co tu jest grane?
Wróćmy jednak do meritum, czyli dziwnej wojny na Ukrainie. Jakie są możliwe wyjaśnienia tych wszystkich dziwnych zdarzeń i aspektów, które wymieniłem?
Rysują się tu trzy możliwe teorie:
1. Rosja jest faktycznie słaba a jej wojsko źle wyszkolone i wyposażone, Putin nie był tego świadom, bo do niego szły tylko pozytywne raporty, w efekcie przeliczył się bo dzielnie broniący się Ukraińcy wspierani przez Zachód świetnie sobie z rosyjską armią radzą i mają szansę wygrać tą wojnę (czyli – w skrócie – narracja mediów głównego nurtu jest prawdziwa).
Tę opcję należy od razu odrzucić. Po pierwsze z samego faktu, że tak nadają główne media. Jakim cudem media, które bezczelnie lecz w pełnej synchronizacji kłamały przez ostatnie dwa lata tworząc atmosferę „Okropnej Pandemii” miałyby nagle z dnia na dzień odzyskać rzetelność i prawdomówność? Zwłaszcza, że znów gadają chórem i bezkrytycznie powtarzają wszystko co powie ukraińskie cokolwiek (sztab wojskowy, wywiad, media) jako świętą prawdę, na co mogą się nabierać tylko wyjątkowo ograniczeni intelektualnie ludzie (czyli – w praktyce – szerokie masy społeczeństwa; trudno mi to zaakceptować, ale są ludzie tak głupi, że do dziś wierzą w „Ducha z Kijowa” i bohaterów z Wyspy Węży).
Po drugie, Rosja przygotowywała się do tej operacji od kilku lat – co najmniej od roku 2014, aczkolwiek za postawienie wojska „na nogi” Putin zabrał się jak tylko doszedł do władzy w 2000 roku. Samą operację poprzedziło wiele ćwiczeń i manewrów, w tym niespodziewanych, służących sprawdzaniu rzeczywistego stanu armii. Można sądzić, że Putin jako były funkcjonariusz służb zdaje sobie sprawę z ryzyka jakie ma każdy władca, że będzie dostawał tylko pozytywne informacje co za tym idzie powinien był wypracować mechanizm, który by temu zapobiegał. Podstawą takiego mechanizmu może być służba, z której się wywodzi, czyli FSB, tym bardziej, że jako służba „cywlina” tradycyjnie od czasów sowieckich stoi w pewnej opozycji do armii w wewnętrznym balansie sił państwa rosyjskiego. Innymi słowy, dla kierownictwa FSB informowanie o niedostatkach i wpadkach armii to nie tylko element ich obowiązku, ale także okazja do zyskiwania politycznych punktów. Tak więc moim zdaniem przekonanie, że Putin i ścisłe kierownictwo Rosji, które on reprezentuje mogłoby w ogóle nie wiedzieć o fatalnym stanie armii żyjąc w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości trudno przyjąć.
Co więcej, w Syrii Armia Rosyjska poradziła sobie świetnie, mimo trudnej sytuacji (ograniczenia w działaniu wynikające z obecności na miejscu sił USA i Turcji oraz interesów Izraela, odległość od kraju – logistyka) ratując de facto państwowość Syryjską i w ten sposób zapobiegając dalszej destabilizacji Bliskiego Wschodu, którą rozkręcało USA przy pomocy tak zwanego „państwa islamskiego” ISIS. Trudno uwierzyć, że działając w dużo lepszych warunkach, bez problemów logistycznych jakie stwarza Syria, na dobrze znanym terenie nagle stali się nieporadni i źle wyszkoleni.
Nawet na moment założywszy, że kierownictwo było oszukiwane i zamiast obiecanego „blitzkrieg” dostali „kichę” – no to powinni się zorientować już po dwóch tygodniach, wymienić kierownictwo armii i zasadniczo zmienić sposób działania „w polu”. To jednak nie nastąpiło.
Mały szczegół: Rosjanie pokazali też, że dysponują dużo większymi zapasami rakiet różnych rodzajów niż się spodziewano. Pentagon początkowo oceniał, że Rosji zapasy skończą sie po dwóch tygodniach działań tymczasem jakoś do dziś nie widać by się im kończyły. Pentagon więc twierdzi teraz, że wystrzelili już 1/3 tego co mieli. Oczywiście nie wiemy czy Pentagon w oficjalnych komunikatach rzeczywiście dzieli się swoim prawdziwym rozeznaniem sytuacji (wątpliwe). Nie wiemy również jakie Rosja ma tempo produkcji tych rakiet, a więc w jakim tempie jest w stanie uzupełniać to, co wystrzeli.
Moim zdaniem tą opcję możemy skreślić. Zostają dwie dalsze możliwości:
2. Rosja szykuje się do większej wojny. W związku z tym celowo marudnie działa na Ukrainie, nie kieruje tam zbyt dużo wojska, celowo nie używa swojego najlepszego sprzętu i tak dalej. Celowo też zostawia taką „zapraszającą” trasę dostaw z Polski i wytwarza aurę „nieporadności”. W efekcie Zachód zmarnuje dużo sprzętu, który trafiając na Ukrainę może być niszczony przez siły rosyjskie – a także rozkradany i sprzedawany „na czarno” przez Ukraińców. Rosja zaś zachowa większość swojej armii nienaruszoną „na później”.
Nie da się zrobić tego co USA – masowo „wyoutsourceować” produkcji do tanich krajów Azji (gł. Chin) przy tym zachowując ją jedynie w wąskich, kluczowych dla obronności sektorach. Po pierwsze powoduje to, że nie ma zakładów, które by można przestawić na produkcję wojenną (rzecz, która w latach 1941-45 działa się masowo). Po drugie nie ma kadr pracowników wytwórczych (robotników przemysłowych), które mogłyby tą produkcję podjąć w już istniejących zakładach zwiększając ich możliwości. Po trzecie, nawet super-tajne i super-nowoczesne bronie buduje się z komponentów, w tym także takich całkiem „zwykłych” jak stal, drut itp. ale także elementy elektroniczne (a wciąż urządzenia elektroniczne to nie tylko same wysoko zaawansowane chipy jak procesory, ale także elementy takie jak oporniki, kondensatory, diody i tak dalej). Jeżeli nie mamy bazy przemysłowej wytwarzającej to wszystko, to jest słabo zwłaszcza kiedy jakieś dziwne cuda powodują „problemy z zaopatrzeniem”.
Bazę wytwórczą to mają teraz tak naprawdę Chiny, a nie USA. To Chiny byłyby w stanie bez problemu „podkręcić” produkcję uzbrojenia i amunicji – dla USA może to być trudniejsze.
Wracając do Rosji – jeśli rosyjscy decydenci o tym wiedzą „wykrwawienie” Zachodu z zasobów, które utoną na Ukrainie może mieć większy sens niż odcięcie ich dopływu, bo wtedy pozostałyby one w krajach NATO, z których pochodzą wzmacniając je. Momentem, w którym Rosja zdecyduje się na uderzenie odcinające dostawy może być dopiero moment kiedy zachęcone pozorną słabością Rosji NATO zdecyduje się posłać na Ukrainę swoje jednostki wojskowe. Wiele wskazuje, że mogą to być jednostki polskie działające w sposób, który pozwoli NATO uchylić sie od pełnoskalowego ataku na Rosję gdyby Rosja postanowiła owe polskie jednostki zniszczyć.
Na scenariusz „większej wojny” wskazują także:
skala przygotowań wojennych na Zachodzie, w tym także w samej Polsce,
wciąganie do NATO Finlandii i Szwecji (dodajmy, że na poziomie operacyjnym, wojskowym to się już dzieje w praktyce np. szwedzkie samoloty zwiadu elektronicznego, które na początku konfliktu latały nad wodami międzynarodowymi nad Bałtykiem stamtąd starając się zebrać jak najwięcej informacji obecnie latają nad Polską i Rumunią),
przerzut wojsk z Zachodu do Polski, w tym także wojsk USA.
W tym ujęciu ostatecznym celem USA są Chiny. Najwyraźniej decydenci w USA postanowili nie czekać na dalszy rozwój wypadków – dalszy wzrost potęgi chińskiej gospodarki i rozwój technologiczny tamże – i rozwiązać temat zbrojnie atakując słabszy element układu Rosja-Chiny, jakim niewątpliwie jest Rosja. Idealny dla USA scenariusz to wymiana władzy w Rosji, wasalizacja Rosji, a następnie użycie Rosji do ataku na Chiny – czyli przeprowadzenie wojny z Chinami rękami rosjan tak jak obecnie prowadzi się wojnę z Rosją rękami ukraińców i – na razie w roli zaplecza – Polaków, Rumunów itp. Zarówno Rosja i Chiny są świadome tego, co chcą osiągnąć Amerykanie, stąd a) uprzedzające uderzenie na Ukrainę ale b) słabe, by zachować siły na dalszy, być może frontalny konflikt.
3. Wszystko co obserwujemy jest ściemą, podobną w konstrukcji propagandowo-psychologicznej do ściemy pt. „Covid-19”. Cele operacji o skali ogólnoświatowej pozostają niezmienione – obniżenie konsumpcji zasobów przez populację, obniżenie zużycia energii, zmniejszenie samej populacji, zmiana systemu z kapitalizmu – czy ściślej – post-kapitalizmu w coś nowego, o czym nie wiemy za wiele poza tym, że będzie cyfrowe, totalitarne i mało przyjemne.
W tym scenariuszu kierownictwo rosyjskie gra rolę mu wyznaczoną a nawet wcześniej uzgodnioną w ramach „podziału pracy” światowych elit. Dodatkowym bonusem będzie „wypalenie” rosyjskiego patriotyzmu i niechęci wobec programu globalistycznego, co zapewne nastąpi jeśli Rosja tą wojnę przegra (a wszystko poza likwidacją państwa ukraińskiego i jego obecnych władz będzie dla Rosji klęską).
I zobaczmy co udaje się osiągnąć:
już na umownego „Putina” zrzucono odpowiedzialność za rosnącą inflację, co dotyka nie tylko Polski ale także USA i strefy Euro oraz właściwie wszystkich powiązanych z nimi pomniejszych walut, mimo kłamliwych statystyk i ukrywania danych o podaży pieniądze szydło wyłazi z worka bo obywatele widzą rosnące ceny – no to mamy wyjaśnienie, to przez Putina,
podobnież winą „Putina” i Straszliwej Wojny na Ukrainie są zaburzenia w logistyce skutkujące brakami różnych towarów od półprzewodników poprzez samochody po olej rzepakowy, chociaż nikt tak naprawdę nie zbadał jakie są rzeczywiste przyczyny tych braków (na ile np. sankcje nałożone na Rosję mają podobny skutek do lockdown-ów i innych „auto-sankcji” nakładany na siebie same przez kraje podczas Globalnej Strasznej Pandemii czyli ściemy pt. Covid-19),
już zapowiadane na jesień braki żywności to także wina „Putina”,
no i to przez „Putina” musimy czym prędzej przestać korzystać z węgla, ropy i gazu ziemnego przechodząc na „zieloną energię” a przede wszystkim… mniej zużywając, a więc mając niedogrzane domy, szkoły i urzędy, nie korzystając z klimatyzacji, z samochodów – a jesli już to tylko jadąc bardzo wolno, choć najlepiej w ogóle nigdzie nie jeździć i wszystko załatwiać „zdalnie”. Stosowne wytyczne International Energy Agency – przygotowane we współpracy z UE – są tu wystarczająco czytelne.
Dodatkowo, lokalny polski fenomen to praktycznie dziejące się na naszych oczach przygotowania do przejęcia Polski przez żydowskich oligarchów pod hasłem „Unii” czy „Konfederacji Polsko-Ukraińskiej” – te wszystkie flagi ukrainy wszędzie, to brzmiące wszędzie w Polsce banderowskie hasło „Sława Ukrainie, gierojam sława”, ten język ukraiński na wszystkich serwsiach internetowych (co jest dodatkowo groteskowe, bo większość przesiedleńców z Ukrainy języka tego nie zna) i tak dalej, te przywileje dla przesiedleńców zachęcające ich by pozostali w Polsce i nie jechali dalej na Zachód itp. itd. W ten sposób globaliści likwidują jedno z nielicznych pozostałych na świecie etnicznie czystych państw białego człowieka.
I „wisienka na torcie” z dnia dzisiejszego – „Konferencja w sprawie przyszłości Europy” zatwierdza radykalne reformy EU: koniec jednomyślności, likwidacja veta [krajowego], uruchomienie wspólnego europejskiego wojska, ponadnarodowe bezpośrednie wybory do parlamentu EU itp. Czyli ten globalistyczny, masoński projekt przerobienia Europy na jedno super-państwo rusza pełną parą do przodu – i oczywiście pretekstem będzie znowu „zagrożenie rosyjskie” i Straszliwa Wojna na Ukrainie. Dokładnie tak samo, jak uprzednio fałszywa i wykreowana całkowicie „z d..y” Straszliwa Pandemia była pretekstem nie tylko do wstrzyknięcia milionom szkodliwych substancji, ale także do wprowadzenia ograniczeń w poruszaniu i przyzwyczajeniu „obywateli” EU do cyfrowych certyfikatów, które trzeba okazywać na każdym niemal kroku.
W gruncie rzeczy zatem kwestia sprowadza się do tego czy Putin (i grupa kierownicza Rosji, która stoi za nim [lub nim kieruje.. MD]) a także Xi (i grupa kierownicza Chin, która stoi za nim[lub nim kieruje.. MD]) grają w jednej drużynie z kontrolerami Schwaba, Bidena, polityków EU itp. – czy też przeciwko nim.
Innymi słowy:Czy Putin, Xi i ich ekipy też uczestniczą w budowie NWO (Nowy Porządek Świata), czy próbują go zatrzymać?
Na tą chwilę – nie będąc członkiem międzynarodowej elity lub wysoko postawionym funkcjonariuszem służb jednego z dużych krajów – nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może być przecież tak, że sprzeciw Rosji i jej walka o suwerenność jest autentyczny a globaliści jedynie wykorzystują to, by piec dalej swoją pieczeń (innymi słowy dzięki Rosji nie muszą sięgać po kolejną, jeszcze gorszą pandemię czy powiedzmy najeźdźców z kosmosu by zastraszyć populację tak, by przyjęła program Wielkiego Resetu czyli „nie będziesz mieć nic i będziesz szczęśliwy”).
Mimo to należy brać pod uwagę i taką możliwość, że niestety władze Rosji grają tak naprawdę do tej samej bramki. To zaś oznaczałoby, że faktycznie nastały dni ostatnie.
Na Ukrainie toczy się “wojna” jakiej jeszcze świat nie widział!
Z jednej strony (jak chce światowa propaganda chazarskich mediów) armia ukraińska walczy z żołnierzami rosyjskimi poprzebieranymi za “separatystów”, zaś z drugiej strony obie wojujące strony, jak gdyby nigdy nic współpracują ze sobą w wielu dziedzinach. Rosja sprzedaje Ukrainie gaz, węgiel, energię elektryczną, pręty uranowe do elektrowni atomowych i wiele innych towarów, bez których gospodarka ukraińska poszłaby na dno, a jednocześnie ukraiński przemysł zbrojeniowy pracuje pełną parą dostarczając broń do…. Rosji. Wiele ukraińskich przedsiębiorstw wysyła tam swoje towary, kupując potrzebne do produkcji surowce. Były prezydent, oligarcha Poroszenko, robi interesy w Rosji (ma tam fabrykę czekolady) i nikt mu w tym nie przeszkadza!
Jednym słowem: z jednej strony wojna na całego (i wojenna propaganda z obu stron), a z drugiej współpraca jak za dobrych komuszych czasów!
Działania zbrojne ograniczają się do niewielkiego obszaru wschodniej Ukrainy, zaś reszta kraju funkcjonuje normalnie! Po stronie ukraińskiej walczą głównie ochotnicy, których zostawia się samych, gdy tylko „separatyści” ich okrążą. Licząca 50 tysięcy armia ukraińska nie bierze udziału w walkach, choć mogłaby przykryć “separatystów” czapkami!
Walczące strony nie atakują zaplecza gospodarczego przeciwnika, co zawsze miało miejsce w wojnach normalnych!
Co jest grane? Przecież takiej “wojny” w historii świata jeszcze nie było!
Zauważmy, że cały majątek narodowy “walczących” stron (i Rosji i Ukrainy) rozkradli tak zwani “oligarchowie”, w tym w większości pochodzenia chazarskiego (1). Większość oligarchów i na Ukrainie i w Rosji to nasi starsi bracia w wierze. Rozkradli oni i Rosję i Ukrainę do samego “dna”! W tych państwach nie ma już czego ukraść, chyba, że jeden oligarcha obrabuje innego, co jest czasami praktykowane! W tym celu na Ukrainie organizuje się kolejne “Majdany” które odsuwają od koryta jednych oligarchów i robią miejsce dla innych, zaś w Rosji “rozkułacza” się niepokornych oligarchów wykorzystując do tego państwowe sądy!
Jednak generalnie możliwości rabunku i w Rosji i na Ukrainie już się skończyły, a apetyty oligarchów rosną w miarę jedzenia!
Jak te apetyty zaspokoić? Ano w prosty sposób! Skoro Rosjanie i Ukraińcy zostali już obrabowani i nic już się nie da z nich wycisnąć, to teraz trzeba dobrać się do kasy podatników amerykańskich i europejskich metodą na “dywersanta”. Jeśli Ukraina ogłosi się dywersantem złowrogiej Rosji (i da tego dowód prowadząc małą wojenkę), to głupi Amerykanie i ich europejscy sojusznicy sypną dolarami, bo gryzienie po kostkach Putina zębami kogoś innego, warte jest każdych pieniędzy!
Więc płyną te pieniądze na Ukrainę szerokim strumieniem ze wszystkich możliwych źródeł (w tym i z Polski), by trafić ostatecznie (jak zawsze na Ukrainie) do kieszeni… oligarchów, będących aktualnie przy korycie.
Dlaczego na taki prostacki numer dali się nabrać politycy zachodni? Ano po pierwsze wielu z nich ma prawnicze pochodzenie (i nie robi tego bezinteresownie), zaś po drugie nawet jeśli dany polityk nie reprezentuje starszych braci w wierze, to jest przez nich dyskretnie (bądź nawet na chama) sterowany.
Media światowe (będące w rękach chazarskich) nakręcają wojenną atmosferę, aby ułatwić transfer kasy do kieszeni oligarchów ukraińskich (licząc na swoją prowizję od zrabowanych pieniędzy) i…. interes się kręci!
A kiedy przestanie się kręcić? Jak przestanie płynąć na Ukrainę kasa z Zachodu. Wtedy natychmiast zapanuje spokój! Efektem ubocznym tego chazarskiego geszeftu będzie ekonomiczna ruina całej Ukrainy, oraz fizyczne i biologiczne wyniszczenie wschodnich rubieży tego państwa! Ale cóż, każdy biznes wymaga poniesienia jakiś kosztów, a gdy jeszcze koszty ponosi ktoś inny niż ci co inkasują zyski, to jaki w tym problem?
Po zakończeniu “wojny” ukraińscy oligarchowie którzy porobili na niej majątki, pouciekają do Izraela, zaś Ukraina będzie dogorywać w nędzy i rozpaczy! =============== Przedstawiona wyżej teoria niesie pozytywne przesłanie dla Polaków i całego świata: żadnej wojny światowej z powodu Ukrainy nie będzie! To co się tam dzieje, to tylko teatralna ustawka, której celem jest wydojenie podatników europejskich (w tym i nas) i amerykańskich z kasy, metodą na ”rosyjskiego dywersanta”!
Na prawdziwej wojnie światowej nie da się zarobić nawet naszym starszym braciom w wierze, gdyż żaden z nich nie ma pewności, że atomowy kataklizm by przeżył!
Możemy więc spać spokojnie, żadnej wojny światowej nie będzie – okradną nas tylko pod pozorem “walki ze złowrogim Putinem”, tak jak wcześniej okradli nas metodą na “dziurę ozonowa”, “grypę ptasią i świńska”, “globalne ocieplenie” itp.
W następnym etapie nasi starsi bracia w wierze mogą się dobrać i do naszych tyłków, do czego czynią przygotowania od dawna. Zapewne wyegzekwują 65 miliardów dolarów “odszkodowana” za pozostawione po wojnie mienie żydowskie, przejmując polskie lasy.
Z materiałów opublikowanych swego czasu w tygodniku „W sieci” wynika, że były polski rząd i polski prezydent, w tajemnicy przed opinią publiczną, od wielu już lat intensywnie pracowali na rzecz „strony żydowskiej”, by umożliwić jej grabież polskiego majątku pod pozorem „odszkodowań”! Pierwsze podejście do takiego geszeftu okazało się nieudane (Sejm nie zmienił Konstytucji uniemożliwiającej prywatyzację lasów państwowych), ale będą następne, aż do skutku!
Czy międzynarodowa oligarchia żydowska może obrabować Polskę metodą „ukraińską” (jeśli inne metody zawiodą) rozpętując ograniczoną „wojenkę” z Rosją i przechwytując finansową pomoc płynącą z zachodu na ten cel?
Jest to wielce prawdopodobne, metoda jest przetrenowana na Ukrainie, wykonawców tej koncepcji w Polsce nie zabraknie. Różne KOD-y, oraz „opozycja” parlamentarna już przebierają nogami, aby sprowokować wewnętrzny konflikt w Polsce, zaś politycy PIS groźnie kiwają palcem w bucie złowrogiemu Putinowi, co łatwo może przerodzić się w małą kolejną wojenkę w stylu ukraińskim.
—————————————–
[1] Profesor uniwersytetu w Tel Awiwie, Shlomo Sand, w książce „The Invention of the Jewish People” udowadnia, że współcześni mieszkańcy Izraela (i rozsiana po świecie diaspora) nie mają nic wspólnego z Żydami! Są oni potomkami Chazarów, plemienia tureckiego które posiadało w średniowieczu własne państwo (położone na terenie dzisiejszej Ukrainy), i które jako religię państwową przyjęło judaizm. Chazaria została podbita przez Ruś Kijowską, zaś jej mieszkańcy rozpierzchli się po świecie. Genetycznymi potomkami Żydów są…. Palestyńczycy, których Chazarowie próbują unicestwić! Przeprowadzone ostatnio w Izraelu badania genetyczne potwierdzają tezy profesora Shlomo: to nie potomkowie Żydów zamieszkują to państwo, lecz mający korzenie tureckie Chazarowie. Cóż za paradoks: naród wybrany przez Boga (Żydzi, których potomkami są Palestyńczycy) jest poddawany eksterminacji przez Chazarów, którzy od Żydów przejęli religię!
Kiedy wydaje mi się, że nie ma granic, które można przekroczyć to w przypadku wojny na Ukrainie wydarza się coś, co się normalnemu człowiekowi nie mieści w głowie. I to są pytania o granice człowieczeństwa. I nie mówię tu mordowaniu cywilów, gwałceniu kobiet, czy torturowaniu jeńców. Co niestety ma miejsce na każdej wojnie. Także masowo na tej. Mówię o… kanibalizmie! I to nie wynikającego wcale z głodu, choć mam nadzieję, że było to tylko kłamstwo dla chwały w internecie i youtuber nikogo nie zeżarł, tak jak opowiada.
Granice człowieczeństwa – kanibalizm
Cóż jeden z ukraińskich yotuberów i instagramerów (to takie istoty, w większości niewypowiedziane durne, co to brylują na portalach społecznościowych) postanowił zabłysnąć. I nagrał filmik, po którym człowiek ma ochotę zapytać, czy to nie jest koniec ludzkiej cywilizacji?
Na jednym z portali ukazał, się wpis: „The story is this Ukrainian sicko went to a burned out tank and found some ‘meat and bone’ inside. He cooked and ate it for social media fame, receiving thousands of positive comments from Ukrainian commentators who said Russian soldiers should be ‘eaten’ more often. However experts analyzed the tank footage and confirmed it to be a Ukrainian T-64, which means he ate his own”. Co więcej dołączony do niego był film, na którym jakiś ukraiński youtuber opowiada, że poszedł na spacer w okolic lotniska w Hostomelu pod Kijowem.
Kto chce może zobaczyć: [Odradzam. Ohyda. MD]
I ten ukraiński celebryta internetowy poszedł do spalonego czołgu i jak sam mówi „znalazłem w nim trochę mięsa i kości”. Po czym z dumą opowiada, jak te ludzkie szczątki ugotował i je zjadł. Zrobił to jak sam mówi „dla sławy w mediach społecznościowych”, a także z patriotycznych pobudek. Cóż jako polski patriota, nigdy nie zjadłbym pieczeni z niemieckiego, czy rosyjskiego czołgisty, ale jak widać Ukraina to kulturowo zupełnie inny świat (i nie, wcale nie są nam bliscy kulturowo, jak wmawiają polskojęzyczne media).
Zachwyt ukraińskich internautów i zonk
Ukraiński youtuber puszył się z dumy otrzymując tysiące pozytywnych komentarzy od ukraińskich komentatorów, którzy powiedzieli, że rosyjscy żołnierze powinni być częściej „zjadani”. I pewnie dalej byłoby pięknie, a sława zjadacza zupki z czołgistów by rosła, jak liczba zestrzeleń mitycznego „Ducha Kijowa”, gdyby nie pewien zonk. Otóż eksperci przeanalizowali materiał z czołgu i potwierdzili, że to ukraiński T-64. Co oznacza, że nasz milusiński zjadł, ale swojego rodaka – Ukraińca, który się spalił w tym czołgu. Pytanie teraz brzmi, czy internauta odpowie karnie za swój czyn? Skoro ludzina nie była rosyjska, tylko ukraińska.
Mam nadzieję, że ów Ukrainiec wcale nikogo nie zjadł, a konkretnie nie zjadł zupki ze spalonego czołgisty. I że w internecie po prostu kłamał dla poklasku. Jednak to, że w ogóle o czymś takim pomyślał wskazuje, że normalny to on nie jest.
Co gorsza reakcja ukraińskich internautów pokazuje, że ten naród również normalny nie jest. I choć im pomagamy, to powinniśmy na nich uważać, ponieważ nie zmienili się od czasów, kiedy byli oprawcami Polaków, choć dziś są ofiarami wojny.
Mości panowie, chyba proroctwa mnie wspierały, kiedy pisałem felieton o potrzebie jedności Nieba i Ziemi, chociaż wtedy nie wiedziałem jeszcze wszystkiego. Teraz oczywiście też wszystkiego nie wiem, nie wiem nawet, jaka jest sytuacja na Ukrainie, ale to chyba nie takie ważne. Ważne jest, by wierzyć, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem, czyli ostatecznym zwycięstwem.
Jak będzie wyglądało ostateczne zwycięstwo – tego też nie wiemy – bo rysują się dwa programy: jeden minimum, a drugi – maksimum. Minimalny program ostatecznego zwycięstwa sprowadza się do wyparcia Rosjan z prastarych ziem ukraińskich łącznie z Krymem. Program maksymalny oznacza zniszczenie Rosji i obsadzenie Kremla – o ile oczywiście przetrwa on ten eksperyment – przez ukraińską załogę.
Wprawdzie polscy zwolennicy programu maksimum pewnie woleliby, żeby Kreml został obsadzony przez załogę polską, ale sęk w tym, że Polska – jak dotychczas – nie prowadzi z Rosją wojny; to znaczy prowadzi, jakże by inaczej – ale przede wszystkim – jakby to powiedzieć – w sferze frazesu, bez bezpośredniego angażowania się działania militarne – na co nie pozwala nam Nasz Najważniejszy Sojusznik. W tej sytuacji możliwość obsadzenia Kremla przez polską załogę jest bardzo mało prawdopodobna. No dobrze, ale co będzie, jeśli Kreml zostanie obsadzony przez wojsko ukraińskie? Wtedy Ukraina przejmie wszystkie zasoby Rosji, z arsenałem jądrowym włącznie. To następny problem, bo w tej sytuacji możliwość awansu Polski do roli regionalnego lidera wydaje się jeszcze mniej prawdopodobna, więc już teraz widać, że „post–jagiellońskie mrzonki” mogą służyć jedynie do uwodzenia wyznawców odbudowy I Rzeczypospolitej, żeby myśleli, że to wszystko naprawdę – a potem będzie jak zawsze, czyli – jak powiada poeta – „A potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty; o filareci, biedne dzieci, kochany kraju złoty!”
Ale to są sprawy ziemskie, sprawy nader światowe, podczas gdy jedność Nieba i Ziemi oznacza konieczność uporządkowania pewnych spraw również w Niebiesiech. Z tym też może nie być łatwo, bo tuż przed Świętami Wielkanocnymi światem wstrząsnęła wiadomość o rozstaniu pana red. Konstantego Geberta z „Gazetą Wyborczą”. Poszło o to, że pan Gebert chciał podstępnie wydrukować na łamach „Gazety” opinię, że ukraiński pułk „Azow”, to naziści”. Trudno się dziwić, że Judenrat „Gazety Wyborczej” był tą inicjatywą kompletnie zaskoczony, bo przecież dziś prawdziwych nazistów, podobnie jak prawdziwych Cyganów już nie ma i proponował nawet wyjście kompromisowe, żeby mianowicie pan Gebert napisał, że ten cały „Azow” to „skrajna prawica”- ale autor nie chciał o niczym słyszeć i ogłosił swoje pożegnanie.
W normalnych warunkach niezależne media rządowe rzuciłyby się na Judenrat i samego red. Michnika, że tłumi wolność słowa, ale obecnie żyjemy w warunkach nienormalnych, więc funkcjonariusze Propaganda Abteilung w mediach rządowych nie mogli nie zauważyć, iż opinia pana red. Geberta przynajmniej częściowo pokrywa się z opinią zbrodniarza wojennego, zimnego ruskiego czekisty Putina. W tej sytuacji jest rzeczą oczywistą, że pan Gebert racji mieć nie może.
Z drugiej jednak strony przyznanie racji redakcyjnego Judenratowi „Gazety Wyborczej” byłoby jeszcze gorsze, bo przecież Judenrat stoi na nieubłaganym gruncie popierania przewodniczącego Volksdeutsche Partei, znienawidzonego Donalda Tuska, drugiego po Putinie wroga publicznego. Podobna sytuacja wystąpiła w przypadku śmiertelnego wypadku drogowego, w którym bierny udział wziął samochód prowadzony przez pana Zdziennickiego, małżonka pani Małgorzaty Gersdorf, z którą rząd „dobrej zmiany” miał tyle zgryzoty w pierwszym etapie walki o praworządność w Polsce. Najpierw rządowe media skwapliwie rzuciły się na ten smakowity kąsek, bo co tu ukrywać – w towarzystwie wybitnych przedstawicieli naszego demokratycznego państwa prawnego trup nie ściele się tak znowu gęsto – aż pani Małgorzata Gersdorf zaczęła żalić się na doznawane „szykany”. Potem jednak wszystko ucichło, bo widocznie polityczni przyjaciele pani Małgorzaty ruszyli z odsieczą, poruszając Niebo i Ziemię gwoli ustalenia korzystniejszej dla naszego małżeństwa wersji wydarzeń. W tej sytuacji ta nieprzyjemna sprawa zakończy się wesołym oberkiem, zwłaszcza gdyby trafiła przed niezawisły sąd, który „powinność swej służby” by „zrozumiał”.
Tymczasem nieubłaganie zbliżały się Święta Wielkanocne, aż tu nagle w „Gazecie Wyborczej” tamtejszy Judenrat opublikował list pana Przemysława Wiszniewskiego, którego podejrzewam, że może dla „GW” świadczyć usługi Honorable Correspondant. Pan Wiszniewski skorzystał z łamów „Gazety Wyborczej”, by poinformować „całą społeczność wolnego świata, że dopóki Ukraina nie zwycięży, Chrystus nie zmartwychwstanie”. Konkretnie chodzi o to, by papież Franciszek „nabrał odwagi”, a patriarcha Cyryl nabrał „serca i rozumu”, bo jak nie, to Zmartwychwstanie zostanie bezterminowo odwołane. Z dalszej części publikacji wynika, że jeśli chodzi o ostateczne zwycięstwo, to pan Przemysław Wiszniewski stoi na stanowisku ukraińskiego programu minimum, bo oznajmia, że żadnego Zmartwychwstania nie będzie dopóki Ukraina nie zwycięży, to znaczy – „nie wyzbędzie się armii rosyjskiej ze swojego terytorium”. Ale to jeszcze nic, bo pan Wiszniewski powiada, że „zło Kremla i jego popleczników muszą pokonać ludzie, bo świat realny jest najważniejszy, a świat duchowy i metafizyczny stanowczo nas zawiódł”. Przy okazji dostało się samemu Panu Bogu, który „śpi” podczas gdy triumfuje „demon wojny”.
Okazuje się, że chociaż Putin mógł zapuścić swoje macki nawet do Judenratu „Gazety Wyborczej”, to pan Wiszniewski najwyraźniej sprawia wrażenie lepiej poinformowanego, przynajmniej tak, jak gdyby wspierał go wywiad amerykański. Któż inny bowiem mógł by wywąchać, że padł rozkaz, iż dopóki Ukraina nie zwycięży, to żadnego Zmartwychwstania nie będzie? Ale nie ma rzeczy doskonałych, więc jest możliwe, że również ustalenia wywiadu amerykańskiego zawierają jakiś margines błędu. Oto pan Wiszniewski, najwyraźniej bazując na meldunkach naszego człowieka w Niebiesiech twierdzi, że Pan Bóg „śpi”, podczas gdy to wcale nie jest takie pewne, bo równie dobrze może być „na wakacjach”. Taką możliwość spenetrował jeszcze w latach 70-tych pewien Francuz, u którego pracowaliśmy na winnicy, więc chyba sprawdzenie, jak było naprawdę, nie przekracza możliwości umysłu ludzkiego. Wydaje się to tym bardziej koniczne, że na domiar złego Chrystus punktualnie zmartwychwstał, jak gdyby nigdy nic, co pokazuje, że w stosunkach między Niebem, a Ziemią nadal panuje nieporządek.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
В Госдуме рассказали, почему Запад волнует эвакуация гражданских лиц с комбината «Азовсталь».
Hа украинской территории находилось около семи тысяч зарубежных наемников.
В западных странах все чаще поднимается тема предоставления гуманитарных коридоров мирным гражданам, находящимся на территории крупного металлургического предприятия Мариуполя, откуда их не выпускают боевики националистических формирований и украинской армии. В Госдуме РФ рассказали, почему Запад волнует эвакуация гражданских лиц с комбината «Азовсталь». Свое мнение по этому поводу агентству ТАСС высказал депутат этого законодательного органа Виктор Водолацкий, замглавы комитета, занимающегося вопросами СНГ, евразийской интеграции и поддержанием связей с соотечественниками. Он утверждает, что на комбинате сейчас находится некоторое количество представителей спецслужб и вооруженных сил Германии, Франции и Британии. По мнению депутата, на Западе хотят без лишней огласки вывести этих важных особ из заблокированной зоны. Для такой цели им и нужны гумкоридоры в сторону Украины.
Западные кураторы сегодня очень активно начали взаимодействовать с РФ по открытию гуманитарных коридоров, но не в сторону Донецка, а в сторону Запорожья – отмечает Водолацкий. Ранее глава пресс-службы Министерства иностранных дел РФ Мария Захарова сообщала, что на украинской территории находилось около семи тысяч зарубежных наемников. Действия Вооруженных сил России, ДНР и ЛНР периодически вносят коррективы в эту цифру, названную представительницей российского внешнеполитического ведомства.
За минувшие сутки с мариупольского комбината «Азовсталь» вышли в общей сложности около 80 человек. Первая группа, как уже сообщало «Военное обозрение», состояла из 25 человек, среди которых шестеро – дети. Представители этой группы после выхода с территории завода сообщили о том, что они понятия не имели ни о каких гуманитарных коридорах, которые предоставляются российскими войсками и НМ ДНР.
Одна из вышедших женщин сообщила, что выходили вне зоны гуманитарных коридоров, так как украинские военные ничего им о существовании таковых не говорили. Мало того, украинские боевики запугивали гражданских лиц тем, что их якобы сразу после выхода из бомбоубежища расстреляют.
Через некоторое время с территории завода вышла вторая группа гражданских в количестве 20 человек. [—]
Bardzo przepraszam, że znów trochę o tym samym, ale naprawdę ciężko na siłę szukać atrakcji, gdy się ciągle zmagamy z tym samym zagrożeniem. Spece od zaklinania rzeczywistości znajdą się w każdej dziedzinie, a już tacy magicy jak ekonomiści potrafią opowiadać godzinami, co się stanie przy korekcie na giełdzie. Ich prognozy żyją krócej niż motyl, dlatego nie ma sensu się zajmować punktem, czy procentem na wykresie, ale gdy sięgasz po kartę albo gotówkę przy kasie, to masz pełen obraz recesji i kosztów utrzymania.
Bez odwracania uwagi, takie golenie frajerów dawno skończyłoby się rewolucją i to nie są jakieś wydumane teorie, tylko normalna polityka.
Gdzie te czasy, w których podniesienie VAT o 1% decydowało o sondażach? Dziś praktycznie nie ma jednego towaru i usługi, które nie skoczyłyby o kilkanaście, kilkadziesiąt i w końcu kilkaset procent, przy czym ta ostatnia pozycja dotyczy tak newralgicznych towarów jak energia. Ludzie zgodnie ze znanym powiedzeniem płaczą i płacą, a w zasadzie płacą i specjalnie nie narzekają, bo przecież w każdej chwili może im zabraknąć tlenu na „kowidowym”, tudzież będą się musieli kryć w piwnicach przed bombami.
Mechanizm nakręcenia emocji na tym poziomie jest w stanie przemielić wszystko, gdy się człowiek boi, czy przeżyje kolejny dzień, to nawet o burczeniu w brzuchu i zimnym kaloryferze zapomni. Jak długo kreatorzy rzeczywistości są w stanie utrzymać tak wysokie napięcie? Zawsze i wszędzie behawioryzm decyduje o końcu. Prawdziwe uczucie głodu, prawdziwa bieda przechodząca w nędzę, to coś zupełnie innego niż obecne łupienie i zubożenie.
Kto chce wiedzieć w jakim kierunku i tempie to dalej pójdzie musi poszukać odpowiedzi ile jeszcze pustych frazesów z elementami grozy da się ludziom wcisnąć. W którym miejscu zupa ugotowana na obrzydliwym i „krwawym” ruskim gazie, nie będzie kwestią smaku, tylko jedynego posiłku dnia.
Cały czas się zastanawiamy, czy zaraza pochłonie miliony, czy wojna zniszczy świat, a mnie się wydaje, że to są bezsensowne i bezcelowe dywagacje. Nie boję się pomoru i tym bardziej wojny, ale biedę jak z czasów Balcerowicza coraz częściej biorę pod uwagę. Próba zgadywania co się stanie za miesiąc nie ma większego sensu, te scenariusze znają tylko słudzy mamony i szatana, o szerszej perspektywie w ogóle nie ma sensu wspominać.
Przecież nikomu z niewtajemniczonych nie przyszło do głowy, że po mikrobie nastanie czas „Ducha Kijowa”. Co więcej to wcale nie jest tak, że mikrob zniknął, u nas zmieniły się priorytety, ale na świecie „wojna” jest informacją z dalekich krajów, natomiast maski i paszporty ciągle wyznaczają kto, gdzie i jak może funkcjonować. Trwa testowanie ile z „liberalnej demokracji” da się wycisnąć totalitaryzmu, który niewolnicy nadal będą nazywać praworządnością, cywilizacją i prawami człowieka.
Zginą sztandary, lewe i prawe pacierze, gdy na skali przegięcia wajchy pojawi się czerwone pole oznaczające, że inżynierowie społeczni stracili kontrolę nad ciśnieniem społecznym. Czy tak się stanie nie wiem, ale wiem, że to co w tej chwili widzimy jest próbą wytrzymałościową, na zginanie, cięcie, gięcie i w końcu poniewieranie. W każdym takim przypadku wiele zależy od materiału, czyli od nas samych. Jeśli pozwolimy się szczuć emocjonalnie i zamiast schabowego będziemy się zadowalać przeżuwaniem „wartości” z „empatiami”, to wycisną z nas ostanie soki.
Głośne upominanie się swoje, tak jakby żadnych mikrobów i wojen nie było, to nasza jedyna szansa. Zadanie nie jest proste, bo tysiące obrazków z płaczącymi dziećmi, cierpiącymi zwierzętami, ruinami „obiektów cywilnych” i pacjentami walczącymi o życie na oddziale intensywnej terapii, nie przestaną nas zalewać. Jest jednak bardzo skuteczna broń na te sztuczki – patrzenie na dno gara i portfela.
Globalistyczni technokraci płynnie przekształcili program „Wielkiego Resetu” na rzecz obniżenia standardów życia w wezwanie do „wspierania Ukrainy”. (…) Za niekontrolowaną inflację, gwałtownie rosnące ceny żywności i gazu, które były ogromnym problemem jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, teraz można obwiniać Putina, podczas gdy ludzie z Zachodu są wzywani do poświęceń w imię nowej religii, polegającej na wspieraniu „aktualnych kwestii”.
−∗−
W menu na dziś danie higieniczne. Wbrew tytułowi wpis nie jest ponurym żartem. Poniżej zestaw wypowiedzi przeróżnych polityków na szczeblu krajowym i unijnym namawiających do obniżenia standardów higieny osobistej i uzasadniających to w absurdalny sposób. Niestety, wszystko na poważnie. Jaki mają w tym cel?
Zapraszam do lektury.
____________***____________
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej mówi ludziom, aby „wspierali Ukrainę” poprzez branie mniejszej liczby pryszniców i zaprzestanie prania ubrań
Technokraci nadal ukrywają za rosyjskimi sankcjami program obniżenia standardów życia.
Europa Press News via Getty Images
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej zasugerował, aby obywatele „wspierali Ukrainę” i embarga nałożone na Rosję poprzez rzadsze branie pryszniców, powstrzymanie się od jazdy samochodami i wietrzenie ubrań zamiast ich prania.
Tak, naprawdę.
Frans Timmermans, holenderski wiceprzewodniczący organu wykonawczego Unii, wygłosił swoje uwagi podczas posiedzenia Komisji Ochrony Środowiska Parlamentu Europejskiego.
Według Timmermansa Europejczycy muszą „mniej ogrzewać, więcej jeździć na rowerze i wietrzyć swoje ubrania zamiast je prać”, aby wesprzeć środki karne wobec Rosji, które dla setek milionów ludzi na Zachodzie zaostrzyły kryzys kosztów życia.
Technokrata, który osobiście nie musi się zbytnio martwić rosnącymi kosztami energii, biorąc pod uwagę jego pensję w wysokości 250 000 dolarów rocznie, przekonywał „współobywateli, że oni też mogą zrobić coś, aby przenieść mniej pieniędzy do kieszeni Putina”.
„Oczywiście mogą też nic nie robić, ale mogą też zdecydować się na zmniejszenie ogrzewania, jeżdżenie rowerem, a nie samochodem, krótsze branie prysznica lub wietrzenie ubrań zamiast ich prania” powiedział holenderski polityk.
Tymczasem Diederik Samsom, szef sztabu Fransa Timmermansa, zapewnił: „Od teraz energia będzie znacznie droższa. Energia była zbyt tania przez ostatnie 40 lat”.
Samsom, który zarabia ponad 200 000 dolarów rocznie, pouczał Europejczyków, w jaki sposób ich poprzednia jakość życia była zależna od „niezrównoważonej” kombinacji rosyjskich paliw kopalnych i dewastacji środowiska.
„Skorzystaliśmy z tego i stworzyliśmy ogromne bogactwo kosztem planety Ziemia i, jak teraz sobie uświadamiamy, kosztem nierównowagi geopolitycznej [przez zależność od Rosji]” – powiedział Samsom. „Obie te rzeczy muszą zostać naprawione. Ale aby je naprawić, musimy płacić więcej za energię – a także za żywność. Za dwie podstawowe potrzeby życiowe – żywność i energię – zapłaciliśmy zdecydowanie za mało w ciągu ostatnich 40 lat”.
Te zalecenia pojawiły się po tym jak Włochy przeszły na racjonowanie energii poprzez zakaz używania klimatyzacji poniżej 25 stopni Celsjusza i ogrzewania powyżej 19 stopni we wszystkich szkołach i budynkach użyteczności publicznej.
Ponieważ stopa inflacji w Niemczech osiągnęła najwyższy poziom od 30 lat, obywatelom tego kraju mówi się, aby brali mniej pryszniców, a jacyś wątpliwi „eksperci” twierdzą, że będą pachnieć lepiej po 3 tygodniach odpowiedniego mycia.
Minister w rządzie, Peter Hauk powiedział również Niemcom, że powinni poradzić sobie z rosnącymi kosztami energii, po prostu wyłączając ogrzewanie i zakładając cieplejsze swetry.
„W swetrze można wytrzymać 15 stopni [Celsjusza] zimą. Od tego nikt nie umiera. Ale ludzie umierają gdzie indziej” – powiedział.
Jak już wcześniej podkreślaliśmy, globalistyczni technokraci płynnie przekształcili program „Wielkiego Resetu” na rzecz obniżenia standardów życia w wezwanie do „wspierania Ukrainy”.
Za niekontrolowaną inflację, gwałtownie rosnące ceny żywności i gazu, które były ogromnym problemem jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, teraz można obwiniać Putina, podczas gdy ludzie z Zachodu są wzywani do poświęceń w imię nowej religii, polegającej na wspieraniu „aktualnych kwestii” [the current thing].
Niemcom powiedziano, że mają brać mniej pryszniców, ponieważ koszty energii rujnują
Obniż swój poziom życia, aby „popierać Ukrainę”.
Adriana Duduleanu / EyeEm via Getty Images
Ponieważ koszty energii nadal dają się we znaki za sprawą sankcji nałożonych na Rosję, Niemcom mówi się, aby brali mniej pryszniców.
Tak, naprawdę.
Pośród dyskusji w kraju o potencjalnym całkowitym embargo na energię z Rosji, zaczęły pojawiać się artykuły o rzekomych korzyściach zdrowotnych wynikających z mniejszej liczby kąpieli pod prysznicem.
W artykule zatytułowanym „Wystarczy umyć TE cztery części ciała – dlaczego skóra się oczyszcza, jeśli na to pozwolisz”, niemiecka gazeta Bild cytuje porady ministra gospodarki Roberta Habecka, który wezwał obywateli do ograniczenia ogrzewania, wizyt w saunie i pryszniców, aby pomóc krajowi zmniejszyć jego zależność od rosyjskiej energii.
Artykuł mówi, że unikanie pryszniców daje szansę dobrym bakteriom na rozmnażanie się, wspomagając kondycję skóry, a także pochłaniać substancje odpowiedzialne za [często przykry] zapach ciała.
„W ten sposób [skóra] sama się oczyszcza”, stwierdza artykuł, z powątpiewaniem argumentując, czy unikanie mycia ciała rzeczywiście sprawi, że będziesz wydzielać lepszy zapach.
Artykuł cytuje dermatolog Yael Adler, która twierdzi, że unikanie prysznica przez trzy tygodnie sprawia, że „nieprzyjemne zapachy znikają, a skóra rozpoczyna swoisty proces samooczyszczania”.
Według Adler, Niemcy mogą oszczędzać energię i zachować wystarczającą czystość, myjąc tylko cztery obszary ciała, pośladki, pachy, stopy i pachwiny.
W niektórych krajach jest to potocznie nazywane „whore’s wash” [higiena prostytutek].
Artykuł został opublikowany po tym, jak Klaus Mueller, szef niemieckiej Federalnej Agencji ds. Sieci [organ podlegający Ministerstwu Gospodarki i Ochrony Klimatu Niemiec -tłum.], zapytał swoich rodaków: „czy naprawdę musisz brać gorący prysznic siedem dni w tygodniu – z podgrzewaniem gazowym”.
Jak już wcześniej podkreślaliśmy, minister rządu Peter Hauk powiedział również Niemcom, że powinni poradzić sobie z rosnącymi kosztami energii, po prostu wyłączając ogrzewanie i nosząc cieplejsze swetry.
„W swetrze można wytrzymać 15 stopni [Celsjusza] zimą. Od tego nikt nie umiera. Ale ludzie umierają gdzie indziej” – powiedział.
Przed wybuchem wojny Niemcy importowały z Rosji 55 proc. gazu, jedną trzecią ropy i 45 proc. węgla.
Jestem pewien, że ministrowie rządu, niemieccy technokraci i cała reszta z pewnością przejmą inicjatywę w dobrowolnym obniżaniu własnego standardu życia w solidarności z tymi, których nie stać na to.
Dżinsy? Pierz raz na miesiąc. To musi ci wystarczyć Światowe Forum Ekonomiczne, któremu przewodniczy słynny architekt „Wielkiego Resetu” Klaus Schwab, rutynowo podkreśla, że obniżenie jakości życia przeciętnych obywateli jest sposobem na powstrzymanie zmian klimatycznych i rzekomej katastrofy. […]
_____________
Sankcje – prawdziwy cel Tak więc zakrojone na szeroką skalę sankcje nałożone na Rosję przez Zachód, rzekomo w odpowiedzi na inwazję na Ukrainę, nie mają na celu zdemolowania rosyjskiej gospodarki, ale wywołują wzrost cen […]
_____________
Idiokracja – Wyuczona głupota Wyuczona głupota wyjaśnia, jak i dlaczego wysoce inteligentni ludzie, stojąc przed wyborem, raz po raz wybierają głupią, jeśli nie najgłupszą opcję. […]
[Wyjaśniam mniej rozgarniętym: Nie jestem po żadnej z tych „stron”. Jestem, staram się być – po stronie prawdy. Czyli również po stronie uzyskującego samo-świadomość narodu Ukrainy, też nieszczęsnych Rosjan.
Ale naszym, Polaków obowiązkiem jest być zawsze, aktywnie, po stronie Polski. Mirosław Dakowski]
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski określił wojnę swojego kraju przeciwko Rosji jako bitwę o samą demokrację. W starannie zaplanowanym przemówieniu do Kongresu USA 16 marca Zełenski stwierdził : W tej chwili rozstrzyga się los naszego kraju. Losy naszego narodu, czy Ukraińcy będą wolni, czy zdołają zachować swoją demokrację.
Amerykańskie media korporacyjne zareagowały, obsypując Zełenskiego przymilną prasą, prowadząc kampanię na rzecz jego nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla i inspirując ekstrawagancki muzyczny hołd dla siebie i ukraińskiego wojska podczas ceremonii rozdania nagród Grammy w 2022 r. 3 kwietnia.
Zachodnie media spojrzały jednak w inną stronę, gdy Zełenski i najwyżsi urzędnicy w jego administracji usankcjonowali kampanię porwań, tortur i zabójstw lokalnych ukraińskich prawodawców oskarżonych o współpracę z Rosją. Kilku burmistrzów i innych ukraińskich urzędników zostało zabitych od wybuchu wojny, wielu podobno przez ukraińskich agentów państwowych po zaangażowaniu się w rozmowy na temat deeskalacji z Rosją.
„Na Ukrainie jest o jednego zdrajcę mniej” – stwierdził doradca MSW Anton Geraschenko, aprobując zabójstwo ukraińskiego burmistrza oskarżonego o kolaborację z Rosją. Zełenski dalej wykorzystał atmosferę wojny, aby zakazać szeregowi partii opozycyjnych i nakazać aresztowanie swoich czołowych rywali. Jego autorytarne dekrety spowodowały zniknięcie, tortury, a nawet morderstwa wielu działaczy na rzecz praw człowieka, komunistycznych i lewicowych organizatorów, dziennikarzy i urzędników rządowych oskarżonych o „prorosyjskie” sympatie. Ukraińskie służby bezpieczeństwa SBU służyły jako ramię wykonawcze oficjalnie zatwierdzonej kampanii represji. Dzięki szkoleniom prowadzonym przez CIA i ścisłej współpracy z wspieranymi przez państwo neonazistowskimi paramilitarnymi na Ukrainie, SBU spędziła ostatnie tygodnie wypełniając swój ogromny archipelag lochów tortur dysydentami politycznymi.
Tymczasem na polu bitwy ukraińskie wojsko zaangażowało się w serię okrucieństw przeciwko schwytanym wojskom rosyjskim i z dumą prezentowało swoje sadystyczne akty w mediach społecznościowych. Wydaje się, że również w tym przypadku sprawcy naruszeń praw człowieka uzyskali aprobatę wyższych szczebli ukraińskiego kierownictwa.
Powyżej: tortury lewicowego aktywisty Aleksandra Matjuszczenki 3 marca w Dnieprze, zarejestrowane przez członków Azowa. Poniżej: Prezydent Wołodymyr Zełenski pozuje podczas zaangażowania medialnego.
Tortury i wymuszone zaginięcia „powszechne praktyki” ukraińskiej SBU Kiedy wspierany przez USA rząd przejął władzę w Kijowie po operacji zmiany reżimu Euromajdanu w latach 2013-14, rząd Ukrainy rozpoczął ogólnokrajową czystkę elementów politycznych uznanych za prorosyjskie lub niewystarczająco nacjonalistyczne. Uchwalenie przez ukraiński parlament ustaw o „dekomunizacji” dodatkowo złagodziło prześladowania elementów lewicowych i ściganie działaczy za wystąpienia polityczne.
Reżim po Majdanie skupił swój gniew na Ukraińcach, którzy opowiadali się za porozumieniem pokojowym z prorosyjskimi separatystami na wschodzie kraju, na tych, którzy dokumentowali łamanie praw człowieka przez ukraińskie wojsko, oraz na członkach organizacji komunistycznych. Elementy dysydenckie stanęły w obliczu ciągłego zagrożenia ultranacjonalistyczną przemocą, więzieniem, a nawet morderstwem. Ukraińska służba bezpieczeństwa, znana jako SBU, była głównym egzekutorem prowadzonej przez rząd po Majdanie kampanii wewnętrznych represji politycznych. Prozachodni obserwatorzy, w tym Biuro Wysokiej Komisji ONZ (UN OHCR) i Human Rights Watch , oskarżyli SBU o systematyczne torturowanie przeciwników politycznych i ukraińskich dysydentów z niemal całkowitą bezkarnością.
OHCR ONZ stwierdził w 2016 r., że „arbitralne zatrzymania, wymuszone zaginięcia, tortury i złe traktowanie takich zatrzymanych w związku z konfliktami były powszechną praktyką SBU… Były oficer SBU w Charkowie wyjaśnił: „Dla SBU prawo praktycznie nie istnieje wszystko, co jest nielegalne, można albo sklasyfikować, albo wyjaśnić, odwołując się do konieczności państwowej”. Yevhen Karas, założyciel niesławnej neonazistowskiej jednostki C14 , szczegółowo opisał bliskie relacje jego gangu i innych skrajnie prawicowych frakcji z SBU. SBU „informuje nie tylko nas, ale także Azowa, Prawy Sektor i tak dalej”, chwalił się Karas w wywiadzie z 2017 roku.
Kijów oficjalnie popiera zabójstwa ukraińskich burmistrzów za negocjacje z Rosją Odkąd Rosja rozpoczęła swoją operację wojskową na Ukrainie, SBU ścigała lokalnych urzędników, którzy zdecydowali się przyjąć dostawy humanitarne z Rosji lub negocjowali z siłami rosyjskimi zorganizowanie korytarzy dla ewakuacji ludności. Na przykład 1 marca Wołodymyr Strok, burmistrz Kreminny we wschodniej części Ługańska, został porwany przez mężczyzn w wojskowych mundurach i postrzelony w serce . 3 marca pojawiły się zdjęcia widocznie torturowanego ciała Stroka. Dzień przed zabójstwem Struk podobno namawiał swoich ukraińskich kolegów do negocjacji z prorosyjskimi urzędnikami. Anton Gerashchenko, doradca ukraińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, świętował zabójstwo burmistrza, deklarując na swoim telegramie (patrz niżej): Na Ukrainie jest o jednego zdrajcę mniej. Zabity został mer Kreminny w obwodzie ługańskim, były deputowany ługańskiego parlamentu.
Według Geraschenko Strok został osądzony przez „sąd trybunału ludowego”. Ukraiński urzędnik wysłał zatem mrożącą krew w żyłach wiadomość każdemu, kto zdecyduje się na współpracę z Rosją: zrób to i trać życie. 7 marca burmistrz Gostomel Jurij Prylipko został znaleziony zamordowany. Prylipko podobno rozpoczął negocjacje z rosyjskim wojskiem w celu zorganizowania humanitarnego korytarza ewakuacji mieszkańców jego miasta – czerwonej linii dla ukraińskich ultranacjonalistów, którzy od dawna skonfliktowali się z biurem burmistrza.
Następnie 24 marca mer Kupjanska w północno-wschodniej Ukrainie Giennadij Matsegora opublikował nagranie wideo (poniżej) z apelem do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego administracji o uwolnienie córki, która była przetrzymywana przez agentów ukraińskiego wywiadu SBU agencja (Video na stronie)
Potem doszło do zabójstwa Denisa Kirejewa, czołowego członka ukraińskiego zespołu negocjacyjnego, który zginął w biały dzień w Kijowie po pierwszej rundzie rozmów z Rosją. Kirejew został następnie oskarżony w lokalnych ukraińskich mediach o „zdradę”. Oświadczenie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, że „są konsekwencje dla kolaborantów” wskazuje, że te okrucieństwa zostały usankcjonowane przez najwyższe szczeble władzy. (Video na stronie)
Na dzień dzisiejszy brakuje jedenastu burmistrzów z różnych miast Ukrainy. Zachodnie media bez wyjątku podążały za linią Kijowa, twierdząc , że wszyscy burmistrzowie zostali aresztowani przez rosyjskie wojsko. Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło jednak oskarżeniu i istnieje niewiele dowodów potwierdzających stanowisko Kijowa w sprawie zaginionych burmistrzów.
Zełenski delegalizuje opozycję polityczną, zezwala na aresztowanie rywali i atak propagandy wojennej Kiedy w lutym wybuchła wojna z Rosją, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wydał serię dekretów formalizujących kampanię Kijowa przeciwko opozycji politycznej i przemówieniom dysydenckim. W rozkazie wykonawczym z 19 marca Zełenski powołał się na stan wojenny, aby zakazać 11 partii opozycyjnych . Zakazane partie obejmowały całe spektrum lewicowe, socjalistyczne lub antynatowskie na Ukrainie. Były to: Partia Za Życie, Lewicowa Opozycja, Postępowa Socjalistyczna Partia Ukrainy, Socjalistyczna Partia Ukrainy, Związek Sił Lewicowych, Socjaliści, Partia Szarij, Nasz, Państwowy Blok Opozycyjny i Blok Wołodymyra Saldo.
Dekret prezydencki pozostawił jednak nietknięte partie otwarcie faszystowskie i pronazistowskie, takie jak Narodowy Korpus Azowski. „Działania tych polityków nakierowane na podział lub zmowę nie odniosą sukcesu, ale spotkają się z ostrą odpowiedzią” – stwierdził prezydent Zełenski Зеленський: РНБО призупиняє діяльність ОПЗЖ, Партії Шарія та інших Zlikwidował swoją opozycję, a Zełenski zarządził bezprecedensową inicjatywę propagandy krajowej, aby nacjonalizować wszystkie programy telewizyjne i połączyć wszystkie kanały w jeden 24-godzinny kanał o nazwie „United News”, aby „powiedzieć prawdę o wojnie”. Następnie 12 kwietnia Zełenski poinformował o aresztowaniu przez ukraińskie służby bezpieczeństwa SBU swojego głównego rywala politycznego Wiktora Medwedczuka. Dan Cohen on Twitter
Założyciel drugiej co do wielkości partii na Ukrainie, obecnie nielegalnej partii Patriots for Life, Medwedczuk jest de facto przedstawicielem etnicznej rosyjskiej ludności tego kraju. Chociaż Patriots for Life jest uważany za „prorosyjski”, po części ze względu na jego bliskie stosunki z Władimirem Putinem, nowy przewodniczący partii potępił „agresję” Rosji na Ukrainę. Członkowie finansowanego przez państwo neonazistowskiego Korpusu Narodowego Batalionu Azowskiego zaatakowali dom Medwedczuka w marcu 2019 roku, oskarżając go o zdradę stanu i żądając aresztowania.
W sierpniu 2020 r. Korpus Narodowy Azowa otworzył ogień do autobusu wiozącego przedstawicieli partii Medwedczuka, raniąc kilku pokrytymi gumą stalowymi kulami. Administracja Zełenskiego eskalowała atak na jego największego przeciwnika w lutym 2021 r., kiedy zamknął kilka mediów kontrolowanych przez Medwedczuka. Departament Stanu USA otwarcie poparł posunięcie prezydenta, oświadczając , że Stany Zjednoczone „wspierają ukraińskie wysiłki na rzecz przeciwdziałania złowrogim wpływom Rosji…” Trzy miesiące później Kijów uwięził Medwedczuka i oskarżył go o zdradę stanu . Zełenski uzasadniał zamknięcie swojego głównego rywala tym, że musi „walczyć z niebezpieczeństwem rosyjskiej agresji na arenie informacyjnej”. Medwedczuk uciekł z aresztu domowego na początku wojny między Rosją a Ukrainą, ale ponownie jest jeńcem i może być wykorzystany jako zabezpieczenie powojennej wymiany jeńców z Rosją.
Pod okiem Zełenskiego „wojna jest wykorzystywana do porywania, więzienia, a nawet zabijania członków opozycji” Od kiedy rosyjskie wojska wkroczyły na Ukrainę 24 lutego, ukraińskie służby bezpieczeństwa SBU szalały z wszelkimi wersjami wewnętrznej opozycji politycznej. Lewicowi działacze ukraińscy byli szczególnie brutalnie traktowani, w tym porwaniami i torturami. 3 marca br. w Dnieprze funkcjonariusze SBU w towarzystwie azowskich ultranacjonalistów wtargnęli do domu aktywistów z organizacji Livizja (Lewica), która zorganizowała się przeciwko cięciom wydatków socjalnych i prawicowej propagandzie medialnej. Podczas gdy jedna z aktywistek powiedziała, że członek Azowa „odciął mi włosy nożem”, agenci bezpieczeństwa państwowego zaczęli torturować jej męża Aleksandra Matjuszczenkę, przyciskając mu lufę pistoletu do głowy i zmuszając go do wielokrotnego wygłaszania nacjonalistycznego salutu: „Slava Ukraińsku!”
„Potem nałożyli nam worki na głowy, związali nam ręce taśmą i zawieźli samochodem do budynku SBU. Tam dalej nas przesłuchiwali i grozili, że odetną nam uszy” – powiedziała żona Matjuszczenki lewicowej niemieckiej publikacji Junge Welt . Członkowie Azowa i agenci SBU nagrali sesję tortur i opublikowali w Internecie zdjęcia zakrwawionej twarzy Matjuszczenki. Matjuszczenko został osadzony w więzieniu za „prowadzenie agresywnej wojny lub operacji wojskowej”, a teraz grozi mu od 10 do 15 lat więzienia. Pomimo kilku złamanych żeber po pobiciu przez popieranych przez państwo ultranacjonalistów, odmówiono mu zwolnienia za kaucją. Tymczasem dziesiątki innych lewicowców trafiło do więzienia pod podobnymi zarzutami w Dnieprze. Wśród ofiar SBU byli Michaił i Aleksander Kononowiczowie, członkowie zdelegalizowanego Leninowskiego Związku Młodzieży Komunistycznej Ukrainy. Obaj zostali aresztowani i uwięzieni 6 marca i oskarżeni o „szerzenie poglądów prorosyjskich i probiałoruskich”.
W następnych dniach SBU aresztowała dziennikarza telewizyjnego Yana Taksyura i oskarżyła go o zdradę stanu; działaczka na rzecz praw człowieka Elena Berezhnaya; Elena Wiaczesławowa, obrończyni praw człowieka, której ojciec Michaił został spalony 2 maja 2014 r. podczas ultranacjonalistycznego ataku mafii na protestujących przeciwko Majdanowi przed Odeskim Domem Związków Zawodowych; niezależny dziennikarz Jurij Tkaczew, oskarżony o zdradę stanu, i niezliczona liczba innych; działacz na rzecz praw inwalidów Oleg Nowikow, który w kwietniu tego roku został skazany na trzy lata więzienia za popieranie „separatyzmu”.
Listauwięzionych przez ukraińskie służby bezpieczeństwa od wybuchu wojny rośnie z dnia na dzień i jest zbyt obszerna, by ją tu odtworzyć. Gonzalo Lira on Twitter
Być może najbardziej upiorny przypadek represji miał miejsce, kiedy neonaziści wspierani przez ukraiński rząd porwali Maksyma Ryndowskiego, zawodowego bojownika MMA, i brutalnie go torturowali za przestępstwo treningu z rosyjskimi bojownikami na siłowni w Czeczenii. Ryndovskiy również był Żydem, z wytatuowaną gwiazdą Dawida na nodze i wypowiadał się w mediach społecznościowych przeciwko wojnie na wschodzie Ukrainy. Maria Dubovikova on Twitter
Ukraińska SBU polowała nawet na opozycję poza granicami kraju. Jak donosił dziennikarz Dan Cohen , Anatolij Shariy z niedawno zakazanej Partii Shariy powiedział, że był celem niedawnej próby zamachu na SBU. Shariy był zagorzałym przeciwnikiem wspieranego przez USA reżimu Majdanu i został zmuszony do ucieczki na wygnanie po wielu latach nękania przez nacjonalistów.
W marcu tego roku libertariański polityk i ekspert internetowy otrzymał e-mail od przyjaciela „Igora”, który chciał umówić się na spotkanie. Później dowiedział się, że Igor był w tym czasie przetrzymywany przez SBU i wykorzystywany do zwabienia Shariy do ujawnienia jego lokalizacji. Ze swojej strony Shariy został umieszczony na znanej Myrotvorets publicznej czarnej liście „wrogów państwa”, założonej przez Antona Geraschenko – doradcę MSW, który poparł zabójstwo ukraińskich prawodawców oskarżonych o sympatie rosyjskie. Kilku dziennikarzy i ukraińskich dysydentów, w tym wybitny felietonista Oles Buzina , zostało zamordowanych przez wspierane przez państwo szwadrony śmierci po tym, jak ich nazwiska znalazły się na liście.
Zwykli obywatele Ukrainy również byli poddawani torturom od początku wojny w lutym br. W mediach społecznościowych pojawiły się pozornie niezliczone filmy przedstawiające cywilów przywiązanych do latarni, często z odsłoniętymi genitaliami lub pomalowanymi na zielono twarzami. Dokonywane przez wolontariuszy Obrony Terytorialnej, których zadaniem jest egzekwowanie prawa i porządku w czasie wojny, te akty upokorzenia i tortur były wymierzone w każdego, od oskarżonych sympatyków Rosji, przez Romów, porzekomych złodziei.
Ukraińska SBU a tortury i zabójstwa ze strony CIA Wasilij Prozorow, były oficer SBU, który uciekł do Rosji po przewrocie na Euromajdanie, szczegółowo opisał systemowe poleganie pomajdanowych służb bezpieczeństwa na torturach w celu zmiażdżenia politycznej opozycji i zastraszenia obywateli oskarżonych o sympatie do Rosji. Według Prozorowa, byłego oficera SBU, ukraińskim służbom bezpieczeństwa od 2014 roku bezpośrednio doradzała CIA. „Pracownicy CIA są obecni w Kijowie od 2014 roku. Mieszkają w tajnych mieszkaniach i podmiejskich domach” – powiedział. „Jednak często przychodzą do centrali SBU na przykład na specjalne spotkania lub knucie tajnych operacji”.
Poniżej rosyjska RIA Novosti przedstawiła profil Prozorowa i uwzględniła jego ujawnienia w specjalnym wydaniu z 2019 roku (video na stronie)
Dziennikarz Dan Cohen przeprowadził wywiad z ukraińskim biznesmenem Igorem, który został aresztowany przez SBU za jego powiązania finansowe z rosyjskimi firmami i przetrzymywany w marcu br. w osławionej siedzibie służb bezpieczeństwa w centrum Kijowa. Igor powiedział, że podsłuchał bicie rosyjskich jeńców wojennych rurami przez wolontariuszy Obrony Terytorialnej trenowanych przez funkcjonariuszy SBU. Wołani przy dźwiękach ukraińskiego hymnu rosyjscy więźniowie byli brutalnie traktowani, dopóki nie przyznali się do nienawiści do Putina.
Potem przyszła kolej na Igora. „Użyli zapalniczki do podgrzania igły, a następnie włożyli ją pod moje paznokcie” – powiedział Cohenowi. „Najgorsze było, gdy założyli mi na głowę plastikową torbę i dusili mnie, a także gdy przyłożyli mi do głowy lufę kałasznikowa i zmusili do odpowiedzi na ich pytania”. Walentyn Nalyvaichenko, pierwszy szef SBU po operacji zmiany reżimu Euromajdanu w latach 2013-2014, pielęgnował bliskie związki z Waszyngtonem, kiedy pełnił funkcję konsula generalnego w ambasadzie Ukrainy w USA za administracji George’a W. Busha. W tym czasie Nalyvaichenko został zwerbowany przez CIA , według jego poprzednika w SBU, Aleksandra Yakimenko, który służył w rządzie zorientowanym na Rosję obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza. W 2021 r. Zełenski mianował jednego z najbardziej znanych ukraińskich agentów wywiadu, Ołeksandra Pokłada, na stanowisko szefa dywizji kontrwywiadu SBU. Poklad jest nazywany „Dusicielem”, co jest odniesieniem do jego reputacji za stosowanie tortur i różnych brudnych sztuczek do wrobienia politycznych rywali swoich szefów pod zarzutem zdrady.
W kwietniu tego roku dobitną ilustracją brutalności SBU było nagranie wideo (poniżej) pokazujące, jak jej agenci okładają w Dnieprze grupę mężczyzn oskarżonych o rosyjskie sympatie. Vera Van Horne on Twitter
„Nigdy nie weźmiemy do niewoli rosyjskich żołnierzy”: wojsko Ukrainy obnosi się ze swoimi zbrodniami wojennymi Podczas gdy zachodnie media skupiły się wprost na domniemanych naruszeniach praw człowieka w Rosji od wybuchu wojny, ukraińscy żołnierze i proukraińskie media społecznościowe z dumą prezentowały sadystyczne zbrodnie wojenne, od egzekucji w terenie po tortury żołnierzy jeńców. W marcu tego roku proukraiński kanał Telegram o nazwie White Lives Matter opublikował nagranie wideo przedstawiające ukraińskiego żołnierza dzwoniącego do narzeczonej rosyjskiej jeńca wojennego, widocznego poniżej, i drwiącego z niej obietnicami wykastrowania jeńca. (video na stronie)
W kwietniu tego roku proukraiński kanał Telegram o nazwie fckrussia2022 opublikował wideo przedstawiające rosyjskiego żołnierza z zabandażowanym jednym okiem, sugerując, że zostało ono wydłubane podczas tortur, i szydziło z niego jako „jednookiego” świni.
Być może najbardziej makabrycznym obrazem, jaki pojawił się w mediach społecznościowych w ostatnich tygodniach, jest zdjęcie torturowanego rosyjskiego żołnierza, któremu wyłupiono jedno oko, zanim został zabity. Towarzyszący mu post był podpisany „szukam nazistów”.
W kwietniu tego roku pojawiło się również wideo pokazujące ukraińskich żołnierzy strzelających w nogi bezbronnych rosyjskich jeńców wojennych poza miastem Charków. Osobne wideo opublikowane przez żołnierzy Legionu Gruzińskiego wspieranych przez Ukraińców i USA ukazywało bojowników dokonujących polowych egzekucji rannych jeńców rosyjskich w pobliżu wsi pod Kijowem.
Jest prawdopodobne, że ci żołnierze zostali ośmieleni “błogosławieństwem” przełożonych. Mamula Mamulaszwili, dowódca Legionu Gruzińskiego, który brał udział w egzekucjach polowych rannych rosyjskich jeńców wojennych, chwalił się w kwietniu , że jego oddział swobodnie angażuje się w zbrodnie wojenne: „Tak, czasami wiążemy im ręce i nogi. Wypowiadam się w imieniu Legionu Gruzińskiego, nigdy nie weźmiemy do niewoli rosyjskich żołnierzy. Żaden z nich nie zostanie wzięty do niewoli. Podobnie Gennadiy Druzenko, szef ukraińskiej wojskowej służby medycznej, stwierdził w rozmowie z Ukrainą24, że „wydał rozkaz kastracji wszystkich rosyjskich mężczyzn, ponieważ byli podludzi i gorsi od karaluchów”.
Ukraińscy urzędnicy przedstawiają kobietę torturowaną i zabitą przez Azowa jako ofiarę Rosji Podczas gdy zachodnie media skupiają się na rosyjskich naruszeniach praw człowieka w kraju i na Ukrainie, ukraiński rząd zezwolił na kampanię propagandową znaną jako „Wojna Totalna” , która obejmuje podrzucanie fałszywych obrazów i fałszywych historii w celu dalszego zamieszania Rosji. W jednym ze szczególnie cynicznych przykładów tej strategii, Ukraina 24 – kanał telewizyjny, w którym goście nawoływali do ludobójczej eksterminacji rosyjskich dzieci – opublikował w kwietniu zdjęcie przedstawiające zwłoki kobiety z zakrwawioną swastyką na brzuchu. Ukraina24 twierdziła, że znalazła tę kobietę w Gostumel, jednym z regionów w obwodzie kijowskim, który Rosjanie opróżnili 29 marca. Ukraiński parlamentarzysta Łesia Wasylenko i główny doradca prezydenta Zełenskiego Ołeksij Arestowycz opublikowali w mediach społecznościowych zdjęcie zbezczeszczonego trupa kobiety. Podczas gdy Wasylenko pozostawił zdjęcie w Internecie, Arestowicz usunął je osiem godzin po opublikowaniu, gdy skonfrontował się z faktem, że opublikował fałszywkę. W rzeczywistości obraz został zaczerpnięty z materiału pierwotnie zarejestrowanego przez Patricka Lancastera, amerykańskiego dziennikarza z Doniecka, który sfilmował zwłoki kobiety torturowanej i zamordowanej przez członków ukraińskiego batalionu Azow w piwnicy szkoły w Mariupolu, którą przerobili na bazę . O 2:31 na wideo Lancastera można wyraźnie zobaczyć zwłoki kobiety.Max Blumenthal on Twitter
Gdy na Ukrainę napływa broń z państw NATO, a wojna się nasila, okrucieństwa prawie na pewno się nasilą – i to z błogosławieństwem kierownictwa w Kijowie. Jak głosił Zełenski podczas wizyty w mieście Bucza w kwietniu tego roku: „jeśli nie znajdziemy cywilizowanego wyjścia, znacie nasz naród – znajdą niecywilizowane wyjście”.
Wiemy oczywiście, że prawda jest pierwszą ofiarą wojny. To wiemy od bardzo dawna.
Ale jednak różnica między propagandą n.p. w czasie II Wojny Światowej, a propagandą w czasie obecnej parodii, tak wojny jak i sprawozdań z jej przebiegu, jest ogromna.
W czasie drugiej wojny światowej pojawiły się, chyba najpierw w Wielkiej Brytanii, książki Arkadego Fiedlera Dywizjon 303, a także Janusza Meissnera Żądło Genowefy oraz L jak Lucy. Były to zbeletryzowane relacje, opowieści z walk polskich lotników w Bitwie o Anglię. Przez kilkadziesiąt lat po wydaniu tych książek nie znaleźli się, o ile wiem, krytycy, którzy by zarzucili autorom kłamstwo. W tamtych czasach pisanie kłamstw byłoby natychmiast zauważone i potępione.
Obecnie jednak po przeszło 80 latach, twórcy propagandy zbezczelnieli, uznają że można już pisać dowolne kłamstwa, które – tak przez tak zwaną opinię międzynarodową, jak i później przez czytelników, zostaną uznane za prawdę. Ściślej – wiedzą, że prawda i kłamstwo to pojęcia przestarzałe.
Takich przykładów w czasie obecnej wojny rosyjsko – ukraińskiej mamy tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy, i to po obu stronach konfliktu. Dlaczego jednak w Polsce nagłaśniane są jako prawda jedynie kłamstwa strony władz ukraińskich; o tym nie chciałbym to mówić. To jest osobna bolesna sprawa.
Jednak dlaczego spora część portali, które dotąd uważałem, uważaliśmy, za w miarę obiektywne, jak Polonia Christiana, Czas Najwyższy, stanęły odważnie po stronie kłamstwa, tego nie wiem i nie rozumiem.
Oczywiste jest, że kłamią patentowane tuby kłamstwa jak Jarek oraz Jacek Kurscy, z dobrej, nienawidzącej Polaków gałęzi rodu Bernsztajnów kłamią, może nie unisono, ale jeden na żółto drugi na niebiesko, to nas nie powinno dziwić. Por.: Mów mi wuju. Z Sommersteinów Bernstein, Namier – Kurski.Jarek i Jacek.
Podam przykład tak zwanego „Ducha Kijowa” czyli mitycznego lotnika ukraińskiego, który to w dwa czy trzy tygodnie, według propagandy ukraińskiej, zestrzelił 40 samolotów wroga. Według pilotów wojskowych przy obecnym stanie techniki, a również przy obecnym stanie lotnictwa czy to po stronie ukraińskiej czy rosyjskiej jest to ewidentne bzdura, brednia, czyli niemożliwe jest dokonanie czegoś takiego w warunkach współczesnej wojny.
Propaganda jednak nie bierze oczywistości pod uwagę. Zakłada, może i słusznie że ludzie bombardowani tysiąckrotnie jakąkolwiek bzdurą, czy to na temat Lotnika – ducha, czy na temat strasznych skutków pandemii, w takie brednie wreszcie uwierzą. Podaję te dwa przykłady: z drugiej wojny światowej oraz z obecnej parodii tak wojny, jak i informowania o niej, byśmy zdali sobie sprawę jak ogromne są postępy Postępu.
[Poniższe pisane 30 kwietnia, nie na Prima Aprilis. MD]
„Duch Kijowa” zginął w powietrznej bitwie. Wiadomo, kim był: Tarabalka.
„Duch Kijowa”, czyli – wedle ukraińskiej propagandy – bohaterski pilot, który miał zestrzelić kilkadziesiąt rosyjskich samolotów, zginął w połowie marca podczas powietrznej bitwy – zdradził brytyjski dziennik „The Times”.
Brytyjska gazeta ujawniła też dane pilota, którego Ukraińcy uważają za bohatera wojennego. „Duchem Kijowa” był ponoć 29-letni major Stefan Tarabalka.
Tajemniczy ukraiński „mściciel” miał – od momentu wybuchu wojny – zestrzelić 40 rosyjskich samolotów. Według „The Times” pilot poległ 13 marca podczas powietrznego starcia „z przeważającymi siłami wroga”. [Czyli zestrzeliwał prawie półtora samolotu dziennie, nawet w łyk-endy… MD]
Tarabałka został pośmiertnie nagrodzony najwyższym ukraińskim odznaczeniem za odwagę w walce, Orderem Złotej Gwiazdy, oraz tytułem Bohatera Ukrainy.
Hełm i gogle pilota mają teraz trafić na aukcję w Londynie.
Tarabalka stał się „tajemniczą legendą”, gdy rząd ukraiński ogłosił, iż ów pilot zestrzelił sześć rosyjskich samolotów pierwszego dnia wojny. Został przy tym nazwany „Duchem Kijowa” i „koszmarem dla rosyjskich samolotów”.
Ukraiński pilot miał żonę i ośmioletniego synka.
Z danych przedstawionych przez sztab generalny ukraińskich sił zbrojnych wynika, że od początku wojny Rosjanie stracili 189 samolotów i 155 śmigłowców. [i srutu-tutu… MD]
NCzas/TVP Info
=============================
mail: Ot, jak NCz kłamie, cytują idiotyczną propagandę: “Mariupol od wielu tygodni jest oblężony i bombardowany przez rosyjskie wojska. W mieście panuje dramatyczna sytuacja humanitarna: brakuje żywności i wody, nie ma prądu ani łączności.”
A tymczasem – od ok 10 dni Mariupol jest wolny, sprząta, leczy się…
– Prof. Anna Raźny https://www.bibula.com/?p=133698
Tocząca się na Ukrainie wojna odsłania prawdziwe oblicze tych, którzy decydują o losach Polski i postawach Polaków w czasie skrajnego zagrożenia naszego bytu państwowego i narodowego. Obnaża oblicze nie tylko ludzi polityki oraz podporządkowanych im mediów, kultury i nauki, ale również Kościoła.
Nigdy wcześniej nie było między nimi takiej jednomyślności w sprawie Ukrainy i Rosji, jaką reprezentują od 24 lutego bieżącego roku. Wszyscy zgodnie popierają wszelkie wcześniejsze oraz obecne działania Ukrainy– również zbrodnie dokonywane na mniejszości rosyjskiej zamieszkującej Donbas. Wszyscy zgodnie potępiają Rosję i odrzucają jej prawo do obrony tej mniejszości przed ukraińskim ludobójstwem. Poparcie dla Ukrainy osiągnęło niespotykany dotychczas w Polsce poziom w dwustronnych relacjach z innym państwem.
Jednostronna uległość
Taki kierunek polityki polskiej nie jednak wyrazem identyczności polskich i ukraińskich interesów narodowych. Te są bowiem rozbieżne w wielu kwestiach – nade wszystko jednak w sferze polityki historycznej i związanej z nią dyskryminacji mniejszości narodowych na Ukrainie. Również mniejszości polskiej, która nie miała i nadal nie ma takich praw, jakie ma mniejszość ukraińska w Polsce. Wiedza na ten temat jest w polskim społeczeństwie znikoma, gdyż jest wręcz reglamentowana przez elity polityczne i mainstreamowe media.
Nadal nie zna ono pełnej prawdy również o ludobójstwie ukraińskim dokonanym na polskiej ludności Wołynia i Galicji Wschodniej – m.in. dlatego, że w polskich podręcznikach w dalszym ciągu przekazywana jest na ten temat informacja o „konflikcie polsko-ukraińskim”. Przeinaczenia, fałsz, półprawdy – to instrumenty ukrainizacji polskiej polityki w szkolnictwie, nauce, mediach. Dzięki takim instrumentom propaganda wojenna osiągnęła w mediach apogeum niespotykane gdzie indziej. Jego dźwignią jest czarna manipulacja prawdą i faktami, której klasycznym przykładem jest ludobójstwo w Buczy. Jeszcze nie działa żadna międzynarodowa komisja, która by je badała, żaden zespół niezależnych biegłych śledczych, ale polscy politycy i wszystkie bez wyjątku upolitycznione media twierdzą za ukraińskimi mentorami, że winę za Buczę ponosi wyłącznie Rosja.
Zarówno zafałszowana polityka historyczna, jak i manipulacja prawdą w propagandzie wojennej służą kształtowaniu uległości polskiego społeczeństwa wobec transatlantycko-natowskiej polityki Warszawy. W polityce tej Polsce została wyznaczona przymusowa przyjaźń dla Ukrainy i jednoczesna wrogość wobec Rosji. Te przymusowe postawy są oderwane od polskiej racji stanu, w której ponad wszelką przyjaźń winny być postawione nasze interesy narodowe określane przez wartości cywilizacji, z którą utożsamia się Polska. Żadna bowiem wojna nie unieważnia tożsamościowych kryteriów cywilizacyjnych danego narodu, również polskiego.
Jeśli chcemy twierdzić nadal, że pozostajemy w cywilizacji łacińskiej/chrześcijańskiej, to musimy pamiętać, że nie przewiduje ona wersji wojennej. Przewiduje, a raczej dopuszcza natomiast wojnę sprawiedliwą/słuszną. Jej warunkiem jest słuszność sprawy – causa iusta. Według zarówno św. Augustyna, jak i św. Tomasza – jest nią naprawienie wyrządzonych krzywd i zaprowadzenie sprawiedliwości. Celem słusznej wojny jest zawsze pokój. Czy wobec tych kryteriów cywilizacyjnych Polska znajduje się obecnie jeszcze w cywilizacji chrześcijańskiej, czy dominują w niej obce tej cywilizacji wartości oraz idee? Czy wskutek tego buduje jakąś mieszankę cywilizacyjną, która – w koncepcji Feliksa Konecznego jest zawsze „trująca”…
Świadectwem naszej łacińskości jest niewątpliwie wojenna „miłość” Polski do Ukrainy. W hierarchii wartości moralnych, a także psychologicznych postawie tej należy się wysoka ocena. Rodzi się ona bowiem z moralnego niepokoju o los cierpiących z powodu wojny szarych obywateli Ukrainy. Empatia, solidarność, ofiarna pomoc są tu przejawem wciąż żywego jeszcze polskiego etosu narodowego, ukształtowanego przez chrześcijańskie wartości.
Natomiast transport broni na Ukrainę, szkolenie najemników dla nazistowskich formacji, które od 2014 roku eksterminowały rosyjskojęzyczną ludność Donbasu, przeczy tym wartościom Jest dowodem uzależnienia Polski od amerykańskich i natowskich ośrodków władzy, nie służy osiągnięciu pokoju i sprawiedliwości. Te dwa nastawienia kształtują się na odmiennych wartościach moralnych i cywilizacyjnych; są na poziomie aksjologicznym sprzeczne. Mogą jednak rodzić postawę łączącą owe sprzeczności: fałszywą wojenną „miłość” do Ukrainy. Kieruje się ona zasadą: im bardziej nienawidzę Rosji, tym bardziej kocham Ukrainę – bądź regułą: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem
Truizmem jest konstatacja, iż polski etos narodowy ukształtowany został na fundamencie chrześcijańskich wartości. Niestety, nie jest jeszcze truizmem stwierdzenie, iż ideologia transatlantycka oraz oparta na niej polityczna praktyka mają inny fundament – nie tylko areligijny, ale wręcz antychrześcijański. Wystarczy przywołać w tym miejscu tylko dwa świadectwa: Europa podporządkowana promotorowi transatlantyzmu – Stanom Zjednoczonym – odeszła od swych chrześcijańskich korzeni. Odciął ją od nich nie komunizm, lecz transatlantycki globalizm. Kierując się tym samym ideowym trendem, USA i NATO nie tylko nie obroniły chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie, ale przyczyniły się do ludobójstwa jego wyznawców.
Dominanta wojny i sankcje
Czynnik wojny nie od dziś uwidacznia się w polskich programach polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Można zaryzykować stwierdzenie, że pojawił się w momencie rozwiązania Układu Warszawskiego – w 1991 roku. W strachu przed konsekwencjami powstałego braku równowagi militarnej między Wschodem i Zachodem – rządzące Polską okrągłostołowe elity zdecydowały zapewnić jej bezpieczeństwo pod parasolem NATO.
Wstąpienie do Sojuszu Północnoatlantyckiego 12 marca 1999 r. wiązało się z natychmiastowym zderzeniem z natowskim czynnikiem wojny. Kilkanaście dni później NATO rozpoczęło bombardowanie Serbii, które trwało 78 dni. Polska wprawdzie w nim nie uczestniczyła, ale dla członka rozwiązanego Układu Warszawskiego była to forma chrztu bojowego w Sojuszu. Gdy okrzepła w nowym układzie politycznym i militarnym, łatwo zapadła decyzja postsolidarnościowych władz Polski o udziale w zbrojnej agresji na Afganistan, a następnie jego dwudziestoletniej okupacji – na fali walki ze światowym terroryzmem. Jeszcze łatwiej podjęła Warszawa decyzję o współudziale w wojnie USA I NATO z Irakiem i okupacji tego kraju. Do dziś przebywają w nim polscy „specjaliści”. Nastąpił jeszcze udział w wojnie Ameryki i „obronnego” Sojuszu z Syrią, której legalna i pokojowa władza Baszara Al Asada została obwołana przez zachodnie media mianem groźnego reżimu.
Wobec takiego doświadczenia w natowskich wojnach, nie powinna dziwić rola, jaką Polsce wyznaczyli decydenci Sojuszu w przygotowywanej od 2014 roku wojnie z Rosją – podżegacza i propagandzisty. Obecnie okazuje się również, że jest to rola państwa frontowego, którego los zależy od dobrej lub złej roli Kremla. W najczarniejszym scenariuszu osławiona wschodnia flanka, o którą tyle lat walczyły polskie władze, może sprowokować Rosję do działań dających „gwarancję jej bezpieczeństwa”, o których pisał prezydent Putin w swym grudniowym liście skierowanym do USA i państw Unii Europejskiej. Tą gwarancją miałoby być cofniecie NATO za Odrę. W obecnej sytuacji dla Polski byłby to wyrok śmierci.
Z cywilizacyjnego punktu widzenia los Polski byłby przykładem tego, iż czynnik wojny nigdy nie jest czynnikiem bezpieczeństwa, o którym tyle mówią ideologowie transatlantyzmu. W ich perspektywie owo kluczowe bezpieczeństwo oznacza jedynie bezpieczeństwo „swoich”. Jego przykładem jest słynna ucieczka z Kabulu. Po dwudziestu latach okupacji USA i NATO – z Polską włącznie – pozostawiły ten kraj na pastwę talibów, pogrążając go w chaosie, głodzie i nędzy. Co to ma wspólnego z cywilizacją łacińską/chrześcijańską, którą się tak bardzo chlubią jeszcze środowiska PiS i katolickie media? Obecność Polski w Afganistanie, Iraku, Syrii – to zaprzeczenie tej cywilizacji. Co więcej – to świadectwo degradującej niemożności, a raczej niezdolności do ustanawiania pokoju.
Na szkodę Polski
Obecna wojna na Ukrainie potwierdza tę indolentność, niezdatność w sferze pokoju. Daje ona o sobie znać również w działaniach Polski na rzecz kolejnych sankcji wobec Rosji i ostatnio wobec Białorusi. Są to działania w trwającej od 2014 roku wojnie gospodarczej, wyniszczającej nie władzę, lecz społeczeństwo, szarych obywateli tych państw. Polacy powinni o tym pamiętać, bo przeżyli sankcje Zachodu nałożone na Polskę na prośby Solidarności. Z pustymi półkami zderzyli się zwykli ludzie, z którymi władza nie miała nic wspólnego. Jerzy Urban ujął te sytuację w słynnym powiedzeniu: rząd się wyżywi. Również obecne władze doskonale wiedzą, że sankcje na Rosję i Białoruś uderzają także w Zachód i radykalnie obniżają poziom życia jego mieszkańców. Jeszcze bardziej odczuwa je o wiele biedniejsze polskie społeczeństwo, pogrążane w szalejącej inflacji i kryzysie gospodarczym.
Determinacja Polski w walce o sankcje jest tym bardziej niezrozumiała, gdy już wiadomo, ze nie powstrzymały one wojny na Ukrainie, a wręcz przeciwnie – nadały Rosji nowego dynamizmu. Czyżby Polska była skazana na wejście do historii w roli nie tylko podżegacza i awanturnika wojennego, ale również destruktora gospodarczego? W każdej z tych ról odcina się od kryteriów swej historycznej cywilizacji i jej głównych wektorów z pięciomianu Feliksa Konecznego. Okoliczności wojny nie zmieniają ich. Wie o tym premier Węgier Wiktor Orban, który nie zważając na natowską i unijną krytykę, nie przepuszcza na Ukrainę broni i nawołuje walczące strony do rozpoczęcia rozmów pokojowych. Oferuje Węgry jako ich miejsce. To jest klasyczny przykład ciągłości cywilizacyjnej, której nie unieważniają żadne kataklizmy – również dziejowe, również wojenne. W nich tylko cywilizacja się umacnia. Pod warunkiem, że władza i jej suweren pozostają wierne swemu narodowemu etosowi.
Można przypuszczać, że Węgry w roli pokojowego mediatora mają wizję przyszłej Ukrainy, nie tylko odrodzonej po wojnie i odbudowanej, ale również zreformowanej jako jednolite państwo bądź jako federacja. Premier Orban wie, jaki problem dla obecnej Ukrainy stanowią mniejszości narodowe, z rosyjską na czele. Na jakie trudności napotyka mniejszość węgierska. Jako obrońca cywilizacji chrześcijańskiej będzie nadal walczył o jej prawa, również po zakończonej wojnie. Można założyć, że dołoży wszelkich starań, aby sama Ukraina, niezależnie od Rosji, dobrowolnie odcięła się od banderyzmu. Temu umęczonemu wojną społeczeństwu niczego tak nie potrzeba, jak pokoju i oczyszczenia ze szkodzącej mu ideologii, która stała się inspiracją dla wytoczonej przez Kijów już w 2014 roku wojny ze zbuntowanymi republikami Doniecka i Ługańska. W 2022 roku stała się natomiast dla Rosji argumentem dla interwencji zbrojnej na Ukrainie.
Polska nie ma żadnej własnej wizji przyszłej Ukrainy. Pochłonięta jest podtrzymywaniem trwającej na jej południu i wschodzie wojny. Nie ma żadnych dla niej propozycji cywilizacyjnych. jako gwarancji pokojowego i harmonijnego rozwoju. Nie ma, ponieważ sama utraciła cywilizacyjny kierunek.
Prof. Anna Raźny
Myśl Polska, nr 17-18 (24.04-1.05.2022)
Za: Mysl Polska – myslpolska.info (29-05-2022) | https://myslpolska.info/2022/04/29/ukraina-test-z-cywilizacji-polski/
Posted by The White Rose UK On https://thewhiterose.uk/slava-ukraini-is-the-new-heil-hitler/
When paying for petrol the other day, I was glad to see that none of the customers going in and out of the petrol station shop were wearing masks. It appears that as soon as the mandate was dropped, people stopped complying. (Although, sadly there are still a number of mask addicts that find it hard to let go of their habit or still truly believe they’re in danger of a virus.)
But I soon had to face reality: the nonsense is far from over. When I arrived at the cash desk, two women were serving behind plexiglass screens—yes, behind screens—and yet they were both wearing a face mask. Whether they wore it due to habit or because they were told to, I don’t know because I didn’t ask. It probably wouldn’t be worth asking, because even if you still believed there was a dangerous virus going around, wearing a mask behind a screen while serving unmasked customers makes zero sense. So, what answer could I expect?
Here’s another glimpse of the madness going on in our world. It was at the same petrol station, another day. A car drove up, and a woman got out to fill her tank. Nothing unusual about that until I spotted the bumper sticker on her vehicle.
It said: Glory to Ukraine.
If it had said Glory to God, I wouldn’t have seen an issue. But this sticker, glorifying Ukraine, is an expression of the newest ‘thing’ supported by the same sheeple that complied to nonsensical mask-wearing, social distancing and kept saying ‘stay safe’. It’s not just simple-minded folk, but also educated politicians. Parliamentarians are now uniformly wearing the Ukrainian flag badge to virtue signal their (fake) solidarity.
If I was once sick of seeing masks, today I feel sick of seeing the blue-yellow flag. And when I hear people saying ‘Slava Ukraine’ as a kind of farewell, like defence minister Ben Wallance did during this prank video or Meghan at the Invictus opening ceremony (and I could list numerous other examples), it gives me the creeps. In fact, it reminds me of a very dark chapter in history, when people used ‘Heil Hitler’ as a greeting and farewell to either show their loyalty to the dictator or to save their skin from persecution.
Zelensky and the Ukrainian army aren’t innocent. The military in Ukraine contains trained Nazis, the war in Ukraine is part of an agenda, and the strings are pulled by the same criminals who orchestrated the latest pseudo-pandemic.
Slava Ukraini is the new Heil Hitler.
VF
Prank Call to UK Defence Secretary Ben Wallace (Full Video):
On March 17, 2022, Vovan and Lexus held a video conference with British Defense Minister Ben Wallace on behalf of Prime Minister of Ukraine Denis Shmyhal. UK Secretary of State for Defence Ben Wallace gave strategic information revealing behind scenes ukraine military partnership, some of which has been deleted because it is likely to affect the national security of the UK.
On the 22nd March the British Defense Ministry had demanded YouTube remove all videos of Wallace’s call with the pranksters. The country’s Defense Ministry has said the pranksters pose a significant risk to the UK’s national security.
On Mar 26, 2022 the YouTube channel of iconic Russian pranksters Vovan and Lexus (Vladimir Kuznetsov and Alexei Stolyarov) was blocked. Vovan has confirmed that the platform blocked the channel, he also added a link to their clips on the video hosting site RuTube. (Tyranny Exposed/Odysee)
Główną ofiara wojny jest Prawda. O bombardowaniu Kijowa.
[To relacja „miłującego prawdę ponad wszystko” – Czasu Najwyższego:]
Rakiety spadły na Kijów. W mieście przebywali sekretarz generalny ONZ i premier Bułgarii.
Kijów znów bombardowany. W czwartek wieczorem na stolicę Ukrainy spadły dwie rakiety. Jedna uderzyła w tzw. punkt strategiczny, druga w blok mieszkalny. W tym czasie z wizytą w mieście przebywali sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres i premier Bułgarii Kirił Petkow.
Dwie rakiety trafiły w dzielnicę szewczenkowską w Kijowie. Jedna uderzyła w fabrykę zbrojeniową Artem, a druga w niższe piętra wieżowca.
Według informacji podawanych przez agencję Ukrinform, po trafieniu rakietą w blok rannych zostało 10 osób. Nikt nie zginął.
[powtarzają uparcie: md]
– Rosja uderzyła w Kijów rakietami podczas wizyty sekretarza generalnego NATO Antonio Guterresa i premiera Bułgarii Kiriła Petkowa. [—-]
=========================
A tak to opisują Rosjanie:
В ответ на очередную попытку атаки Белгорода нанесён ракетный удар по объекту в Киеве
В ответ на это последовал ракетный удар по Киеву. Правда, не по центру принятия решений, как ранее было обещано... Однако по объектам в Киеве не “прилетало” давно, что привело даже к излишней самоуспокоенности киевского режима и к началу привычных выпадов и глумления из серии “никаких переговоров вести не будем”. Из украинской столицы приходят сообщения о том, что целью ракетного удара стал один из объектов, который входит в структуру военно-промышленного объединения “Артём”. Это крупная украинская холдинговая компания, которая занимается созданием широкого спектра военной техники. Среди прочего в цехах “Артёма”, часть которых уже подвергалась ракетным ударам (в марте), производятся авиационные ракеты, ПТУР, оборудование для средств авиации, включая армейскую. На территорию “Артёма” из стран Запада не так давно была осуществлена поставка очередной партии оружия и боеприпасов.
И час этого оружия сегодня пришёл… Но только не в том плане, как этого бы хотелось киевскому режиму. Натовские вооружения, а также вооружения украинские, на складах в Киеве были ликвидированы. Киевляне стали свидетелями ракетного прилёта и последовавшей детонации того, что хранилось на складе холдинговой военной-промышленной компании.
Czyżby epidemia zbrodniczego koronawirusa została odwołana za wcześnie? Na to wygląda tym bardziej, że stało się to za przyczyną zbrodniarza wojennego, zimnego ruskiego czekisty Putina, który – gdyby oczywiście nie był zbrodniarzem wojennym – mógłby ubiegać się o nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny, właśnie za zlikwidowanie epidemii.
Była ona bowiem przedsięwzięciem przede wszystkim medialnym, pretekstem do przećwiczenia tresury miliardów ludzi do zachowań stadnych i – co tu ukrywać – narzędziem skutecznym. O umownym charakterze epidemii świadczy choćby sposób, w jaki została ona zakończona w naszym nieszczęśliwym kraju. Było to bardzo podobne do eksperymentu, jaki Michaił Gorbaczow przeprowadził kiedy w Związku Radzieckim. Oto któregoś dnia ogłosił, że nazajutrz wszyscy muszą myśleć po nowemu. I tak się stało. Miliony ludzi położyły się spać myśląc po staremu, a kiedy się obudziły – myślały już po nowemu.
Podobnie z zakończeniem epidemii. 27 marca jeszcze wszystkie obostrzenia, w rodzaju zakładania maseczek, czy odbywania kwarantanny były jeszcze bezwzględnie konieczne, a konieczność ta była naukowo uzasadniona przez najtęższe autorytety, a następnego dnia od samego rana żadne z tych obostrzeń nie było już konieczne. Co się stało w nocy? Czyżby zbrodniczy koronawirus przestał istnieć? Ależ skądże, wcale nie – tylko pojawił się nowy, wielokrotnie wypróbowany pretekst do tresowania ludzi do zachowań stadnych w postaci wojny na Ukrainie. Zresztą jak tu przekonywać ludzi do maseczek, czy kwarantanny, skoro każdego dnia ukraińsko-polską granicę przekraczało prawie 100 tysięcy ludzi, których nikt nie testował na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie karał ich mandatami za niemanie maseczek, ani nikt nie kierował ich na kwarantannę, tylko autobusy rozwoziły ich po całej Polsce? Żaden naukowy autorytet nie potrafiłby wyjaśnić takiej sprzeczności, więc nie było rady – trzeba było epidemię kończyć, A gdyby Putin nie dokonał inwazji na Ukrainę, wszystko mogłoby pozostać po staremu, a nauka święciłaby triumfy.
I kiedy wydawało się, że tamten etap tresury mamy już poza sobą, że teraz będziemy tresowani do zachowań stadnych pod pretekstem wojny – żeby każdy płonął świętym oburzeniem na Putina i żeby każdy wierzył we wszystko, co na temat wojny podają niezależne media głównego nurtu – zarówno te rządowe, jak i te nierządne – bo i jedne i drugie podają to samo, a jedyną różnicą między nimi jest ocena Donalda Tuska, który dla mediów rządowych pozostawał wrogiem publicznym numer dwa – zaraz po Putinie, który jest wrogiem publicznym numer jeden, podczas gdy w mediach nierządnych jedynym wrogiem całej postępowej ludzkości jest tylko Putin – ni stąd, ni zowąd okazało się, że w rządowych magazynach zalegają dziesiątki milionów szczepionek firmy Pfizer. Były one kupione na etapie poprzednim, kiedy się wydawało, że epidemia będzie trwała i trwała, jak długo będzie trzeba, a tymczasem wojna i miliony uchodźców wywróciły to wszystko do góry nogami.
To jeszcze nie było najgorsze, bo – jak powiadają zbrodniczy Rosjanie – gdie nasze nie prapadało, więc ten zapłacony ogromny zapas szczepionek byśmy odżałowali. Okazało się jednak, że z firmą Pfizer rząd podpisał kontrakty na następne dostawy, za które trzeba będzie zapłacić – a tymczasem epidemia została odwołana. W tej sytuacji pan minister Niedzielski butnie oświadczył, że żadnych dodatkowych dostaw Polska nie potrzebuje, że kontrakty unieważnia – i tak dalej.
Wydawało się, że sprawa jest prosta tym bardziej, że rząd spodziewał się, iż inne kraje członkowskie Unii Europejskiej pójdą za przykładem Polski i kontrakty z Pfizerem pounieważniają. Niestety z wojny na Ukrainie skorzystały również Stany Zjednoczone, które pod tym pretekstem mocno chwyciły Europę za twarz, więc ochota na zrywanie kontraktów z amerykańskim koncernem farmaceutycznym gwałtownie spadła. Może zresztą pewien wpływ na to miały doświadczenia Polski, która za próbę przeforsowania „lex TVN” została przez władze amerykańskie ostrzeżona, że ten kto w swoim kraju działa na szkodę amerykańskich przedsiębiorstw, nie może uważać się za sojusznika Stanów Zjednoczonych.
Takie ostrzeżenie brzmiało groźnie nawet w czasach pokoju, a cóż dopiero – w czasie wojny? Wprawdzie formalnie ani USA, ani NATO wojny z Rosją nie prowadzi, przeciwnie – wszyscy utrzymują z Rosją stosunki dyplomatyczne – ale z Irakiem też utrzymywały, jednak nie przeszkodziło to we wszczęciu przeciwko temu krajowi „operacji pokojowej”, więc oficjalne zachowania nie mają tu nic do rzeczy. NATO nie angażuje się tylko w bezpośrednie działania militarne, podczas gdy we wszystkie inne – jak najbardziej. Pod tym względem wojna na Ukrainie podobna jest do wojny wietnamskiej, którą Stany Zjednoczone prowadziły nie przeciwko Wietnamowi, tylko przeciwko całemu Układowi Warszawskiemu i Chinom na dodatek. Dlatego i w jednym i w drugim przypadku wojna okazała się trudna do wygrania, chociaż sekretarz stanu Antoni Blinken optymistycznie zakłada, że zakończy się ona do końca tego roku, czyli najpóźniej – w Sylwestra. Do tego jednak czasu, a może i dłużej, będzie obowiązywała wojenna dyscyplina, a skoro tak, to nie jest pora na zrywanie kontraktów z Pfizerem.
Dlatego pojawiają się nieśmiałe głosy, wsparte również autorytetem pana ministra Niedzielskiego, byśmy spodziewali się jakichś niespodzianek epidemicznych jeszcze we wrześniu. Może nie wszystkie obostrzenia zostaną ponownie wprowadzone, ale szczepionki – jak najbardziej. Przecież Pfizer nie będzie produkował szczepionek na magazyn, a skoro tak, to trzeba będzie je kupić, no a skoro już będą kupione – to trzeba je będzie wykorzystać, żeby ludzie nie mówili, że rząd wyrzucił tyle pieniędzy w błoto.
I tak już ludziska sarkają, że inflacja – ale rząd teraz ma komfortową sytuację; nie zaprzecza inflacji, tylko śmiało bierze byka za rogi mówiąc – a owszem, jest ona, ta inflacja, ale to dlatego, że przecież jest wojna! Gdyby nie ona, to żadnej inflacji by nie było, nawet w sytuacji, gdy rząd rozrzuca pieniądze na prawo i lewo – ale jakże ma ich nie rozrzucać, skoro jest wojna? Jak się okazuje, wojna może być dobra, może nie na wszystko, ale na niektóre rzeczy jest znakomita.
Jednak nie można przeciągać jej nazbyt długo, a w tej sytuacji powrót do tresury ludzi do zachowań stadnych pod pretekstem epidemii zbrodniczego koronawirusa jest jak najbardziej oczywisty, zwłaszcza że dostawy kolejnych partii szczepionek już są przygotowane. Poza tym epidemia jest pretekstem lepszym, bo obejmuje całą ludzkość, ponad politycznymi podziałami, podczas gdy wojna, jaką NATO prowadzi z Rosją na Ukrainie, ma zasięg zdecydowanie bardziej ograniczony. Najwyżej będzie można jeden pretekst powiązać z drugim w ten sposób, że we wrześniu pojawić się może długo oczekiwania transsyberyjska mutacja koronawirusa.