Kiedy wystawa o „naszych chłopcach” z SS?

Kiedy wystawa o „naszych chłopcach” z SS?

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    29 lipca 2025

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5867

Powszechne potępienie, z jakim spotkała się wypowiedź Grzegorza Brauna, podająca w wątpliwość podany do wierzenia dogmat o Auszwicu, będącym – jak wiadomo – filarem przemysłu holokaustu – ilustruje nie tylko stopień przejęcia przez środowiska żydowskie kontroli nad dyskursem publicznym w Polsce, a śledztwo, wdrożone przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej przeciwko sprawcy owej myślozbrodni skłania do przypomnienia, jak doszło do wprowadzenia do ustawy o IPN art. 55, przewidującego penalizację tzw. „kłamstwa oświęcimskiego”, to znaczy – każdej próby weryfikacji wspomnianego dogmatu.

Myślę, że przyczyną ustanowienia tego dogmatu była obawa kapitanów przemysłu holokaustu, że jeśli nie zostanie zadekretowana niepodważalna wersja o Auszwicu, to filar przemysłu holokaustu zacznie się rysować, co popsuje nie tylko znakomity interes finansowy, ale również odbije się na niebagatelnych korzyściach moralnych, jakie strona żydowska czerpie z holokaustu w postaci sparaliżowania obiektywnej oceny poczynań władz bezcennego Izraela na arenie międzynarodowej. Jak wiadomo, władze bezcennego Izraela, pod pretekstem obawy przed następnym holokaustem, przyznają sobie prawo karcenia narodów uznanych za mniej wartościowe – aż do ostatecznego rozwiązania – z czym właśnie mamy do czynienia w Strefie Gazy.

Wracając do dogmatu o Auszwicu, to warto zwrócić uwagę, że z dogmatem się nie dyskutuje, tylko przyjmuje się go do wierzenia pod rygorem ekskomuniki – co w tym przypadku oznacza rodzaj wyjęcia spod prawa. Tymczasem wypada przypomnieć, że w okresie przed dogmatycznym ustalona „ponad wszelką wątpliwość” liczba ofiar tego, obozu ewoluowała. Z dzieciństwa pamiętam, że początkowo chodziło o 6 milionów ofiar – która to liczba w żydowskiej martyrologii ma chyba charakter kabalistyczny.

Jak wiadomo, na tyle właśnie szacowana była liczba żydowskich ofiar tak zwanych „pogromów” w carskiej Rosji. Potem okazało się, że w następstwie tych pogromów z Rosji uciekło 6 milionów Żydów – być może były to te same osoby, które wcześniej zginęły w pogromach – no bo skąd by się w Rosji wzięły?

Wreszcie, po II wojnie światowej, okazało się, że 6 milionów zginęło w Auszwicu. Musiało to budzić już wtedy niejakie wątpliwości, bo już w latach 60-tych liczba 6 milionów została arbitralną decyzją zmniejszona do 4, aż wreszcie, u progu lat 90-tych, stanęło na milionie. Jeśli chodzi o te 4 miliony, to mogły one swoje źródło mieć w oświęcimskim raporcie rotmistrza Witolda Pileckiego. Wprawdzie mógł on dość swobodnie poruszać się po obozie – ale oczywiście nie wszędzie, bo do komór gazowych, czy krematoriów swobodnego dostępu nie miał i dlatego liczbę ofiar oceniał szacunkowo. Pisze on m.in, że Niemcy wprowadzili nowoczesne, elektryczne piece krematoryjne, w których nieboszczyków spalano w trzy minuty. Na tej podstawie wyliczył, że liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 5 milionów. Jak wiadomo, stanęło na 4, ale w rezultacie badań, które wtedy były jeszcze możliwe i żadną ekskomuniką nie groziły, została zredukowana do miliona z hakiem.

Pojawiło się w związku z tym niebezpieczeństwo, że jak tak dalej pójdzie, to liczba ofiar Auszwicu będzie się nadal zmniejszała, aż przestanie robić wrażenie, w następstwie czego filar przemysłu holokaustu, który środowiskom żydowskim przynosi takie korzyści, może się zarysować i nawet runąć. Ryzyko to stało się tym większe, odkąd Niemcy, ustami kanclerza Gerharda Schroedera, uznały, że okres niemieckiej pokuty dobiegł końca, co zmusiło kapitanów przemysłu holokaustu do koordynacji żydowskiej polityki historycznej z historyczną polityką niemiecką, która ma na celu stopniowe przerzucanie odpowiedzialności Niemiec za II wojnę światową i towarzyszące jej ekscesy, na winowajców zastępczych, wśród których na pierwszym miejscu znalazła się Polska. Zapowiadał to już w 1996 roku ówczesny sekretarz Światowego Kongresu Żydów Izrael Singer, grożąc, że jeśli Polska nie zadośćuczyni żydowskim roszczeniom odnoszącym się do własności bezdziedzicznej, to będzie „upokarzana na arenie międzynarodowej”. Chodziło nie tylko o przyprawienie narodowi polskiemu odrażającego wizerunku narodu morderców, ale również – o wdrożenie tak zwanej „pedagogiki wstydu”, to znaczy – zaszczepianie Polakom bliżej nieuzasadnionego poczucia winy wobec Żydów tak, żeby już nigdy w przyszłości nie ośmielili się oni w żadnej sprawie środowiskom żydowskim sprzeciwić. Powszechny charakter potępienia Grzegorza Brauna ponad wszelkimi podziałami pokazuje, że ta operacja przyniosła nadspodziewane rezultaty.

Aby jednak nie puszczać „pedagogiki wstydu” na nieprzewidywalne flukta masowych nastrojów, strona żydowska postanowiła ująć całą operację w żelazne ramy ustaw. Zanim tedy Sejm w roku 1998 uchwalił ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, na żądanie strony żydowskiej został w niej umieszczony art. 55, przewidujący odpowiedzialność karną, za każdą próbę „publicznego i wbrew faktom” zaprzeczania zbrodniom określonym w art. 1 wspomnianej ustawy. W tej sytuacji zaistniała paląca potrzeba ustanowienia zestawu „faktów”, zaprzeczanie którym byłoby karane.

Pierwszą operacją „pedagogiki wstydu” były uroczystości w Jedwabnem, które zostały poprzedzone rodzajem programu pilotażowego. Oto u pana Jana Tomasza Grossa, który na tę okoliczność został obwołany „historykiem” i to od razu „światowej sławy”, została obstalowana książka „Sąsiedzi”, napisana przy użyciu – co przyznał sam autor – nowatorskiej w historiografii metody „objawienia”.

Gwoli wyjaśnienia – pan dr Jan Tomasz Gross w ogóle nie jest historykiem, tylko socjologiem, zaś posłużenie się przezeń nowatorską metodą „objawienia” sprawia, że jego dzieło ma cechy charakterystycznego dla kultury żydowskiej literackiego gatunku haggady. W odróżnieniu od opracowań historycznych, haggada nie troszczy się o zgodność z faktami, tylko je nagina, a niekiedy nawet kreuje, żeby służyły zaprojektowanemu z góry tak zwanemu „morałowi”. Jak pamiętamy, operacja „Jedwabne”, niestety również w następstwie kolaboracji z Żydami, jakiej dopuścił się ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, który – odpowiadając na oczekiwania „pedagogów wstydu”- w imieniu „narodu polskiego” za Jedwabne „przeprosił”, znakomicie się udała.

W tej sytuacji również IPN zatwierdził podaną do wierzenia wersję pana dra Jana Tomasza Grossa, zaś minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny RP Lech Kaczyński, skwapliwie uwierzył jakiemuś rabinowi, który mu powiedział, że Żydowie swoich nieboszczyków nie ekshumują i ekshumację przerwał, uniemożliwiając w ten sposób zweryfikowanie „objawień” Jana Tomasza Grossa, co do liczby Żydów spalonych w tamtejszej stodole. Jednak mimo ujęcia pedagogiki wstydu w żelazne ramy ustawy, trzeba ją niestety uzupełniać starą metodą zamilczania na śmierć.

Oto bowiem pan prof. Marek Chodakiewicz i pan dr Tomasz Sommer wykonali benedyktyńską pracę sprawdzenia, co naprawdę wydarzyło się 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem. Rezultatem tej benedyktyńskiej pracy jest dwutomowa monografia, której jeden tom zawiera opis wydarzeń, a drugi, znacznie obszerniejszy – zestaw dokumentów. Ustalony w ten sposób przebieg wydarzeń w Jedwabnem jest całkiem inny od zaprezentowanego w haggadzie autorstwa pana doktora Jana Tomasza Grossa i przyklepanego przez funkcjonariuszy Instytutu Pamięci Narodowej. Książka prof. Chodakiewicza i doktora Sommera została wydana „publicznie” – ale jak dotąd żaden prokurator nie postawił jej autorom zarzutu z art. 55 ustawy o IPN.

Najwyraźniej funkcjonariusze IPN nie są do końca pewni, czy przyklepali właściwą wersję i jakie śmierdzące dmuchy mogłyby wyjść na zewnątrz, gdyby doszło do konfrontacji między autorami tej pracy, a oskarżycielami przed niezawisłym sądem. Co prawda z tą niezawisłością nie ma co przesadzać, ale z drugiej strony nie ma też co kusić losu – więc na wszelki wypadek wszyscy zachowują się tak, jakby książki prof. Chodakiewicza i doktora Sommera nie było.

Kiedy od uchwalenia ustawy o IPN minęło 20 lat, pedagogika wstydu została ubogacona o nowe wątki w postaci „polskich obozów zagłady”, których budowę vaginessa z vaginetu obywatela Tuska Donalda, Wielce Czcigodna Nowacka Barbara przypisała „polskim nazistom”, rząd powołany przez Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego postanowił skorzystać z pomysłu strony żydowskiej, która w 1998 roku kazała wstawić do ustawy o IPN art.55, żeby zyskać narzędzie do dyscyplinowania oskarżycieli narodu polskiego o autorstwo „polskich obozów zagłady”. W tym celu do ustawy o IPN wstawiony został art. 55a, który przewidywał penalizację „kłamstwa obozowego”. Najwyraźniej jednak strona żydowska uznała to za karygodne naruszenie swojego monopolu na martyrologię i krzyknęła na cały świat „gewałt!”. Skoro Żydowie krzyknęli „gewałt!” to ten sam okrzyk wydał z siebie Departament Stanu USA, ostrzegając władze naszego nieszczęśliwego kraju, że jeśli się nie opamiętają, to „zagrozi to polskim interesom strategicznym”.

Co Nasz Najważniejszy Sojusznik miał konkretnie na myśli – tego już się nie dowiedzieliśmy i chyba nigdy się nie dowiemy, bo na taką poważną zastawkę ze strony Naszego Najważniejszego Sojusznika rząd zareagował przeprowadzeniem uchylenia tej nowelizacji ustawy o IPN i w ten sposób „strategiczne interesy” naszego nieszczęśliwego kraju zostały uratowane. Ciekawe, czy prokuratorzy IPN, prowadzący postępowanie przeciwko Grzegorzowi Braunowi przypomną sobie o tym incydencie?

Dzięki wykazanej w ten sposób dbałości tubylczego rządu o „interesy strategiczne” naszego nieszczęśliwego kraju, pedagogika wstydu oraz przerzucanie odpowiedzialności na winowajcę zastępczego mogą rozwijać się bez zakłóceń – również dzięki aktywności niektórych samorządów terytorialnych oraz instytucji kultury i „dziedzictwa narodowego”, które najwyraźniej nie są już pewne, w służbie którego narodu pozostają. Odnosi się to m.in. do Dulczessy Wolnego Miasta Gdańska, która chyba nie może się doczekać przyłączenia administrowanego przez siebie miasta do Macierzy – no a ścisłe kierownictwo Muzeum II Wojny Światowej chyba te oczekiwania podziela.

Świadczy o tym wystawa „Nasi Chłopcy”, poświęcona mieszkańcom Pomorza wcielonym podczas II wojny światowej do armii niemieckiej. Nie wiadomo, czy któryś z tych „naszych chłopców” przypadkowo nie trafił do Jedwabnego – ale gdyby okazało się, że trafił, to pedagogika wstydu nabrałaby dodatkowych impulsów rozwojowych. Nie jest to zresztą ostatnie słowo, bo skąd pewność, że żaden z „naszych chłopców” nie trafił do SS? Takiej pewności chyba nikt nie ma, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by kolejna edycja wystawy z tego cyklu nosiła tytuł „Nasi Chłopcy z SS”. W ten sposób, przynajmniej na odcinku „naszych chłopców”, przerzucenie odpowiedzialności na winowajcę zastępczego dobiegnie szczęśliwego końca – no a wtedy strona żydowska będzie mogła przejść do kolejnego kroku w postaci wyegzekwowania od Polski roszczeń majątkowych, odnoszących się do tzw. własności bezdziedzicznej – od czego przecież wszystko się zaczęło.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

To nie są wakacje. To katolicka kontrrewolucja! 

W czasach, gdy młodzież pogrąża się w nihilizmie, a Kościół coraz częściej atakowany jest przez media i polityków, dzieje się coś niezwykłego. 
Młodzi katolicy z całej Europy nie tylko nie wstydzą się swojej wiary – oni chcą jej bronić. Publicznie. Odważnie.  Właśnie zakończyła się Letnia Akademia 2025 w Creutzwald (Francja). 
 W wydarzeniu wzięli udział również młodzi Polacy związani z kampanią Polska Katolicka, nie laicka.  Codzienne wykłady, Msza Święta, zawierzenia Matce Bożej, a także nocna Droga Krzyżowa – wszystko to służyło jednemu celowi: formacji wojowników Chrystusa.
Ale nie poprzestali na modlitwie. 
Już dziś ruszają w Karawanę Pro-Life! 
Przemaszerują przez Niemcy i Austrię, głosząc publicznie prawdę o świętości życia – modląc się na różańcu, rozdając ulotki, rozmawiając z przechodniami. To nie są wakacje. To katolicka kontrrewolucja! Dlatego Mirosławie, zobacz pełną relację z tego niezwykłego wydarzenia. To młodzi, którzy wciąż wierzą. I wciąż walczą.  
Ale potrzebują modlitewnego wsparcia. Potrzebują nas. 
Kliknij tutaj, aby przeczytać cały artykuł i dowiedzieć się, co jeszcze wydarzyło się podczas Letniej Akademii:
Przeczytaj relację z Letniej Akademii 2025 →
W modlitwie,
Rafał Topolski
Polska Katolicka, nie laicka

 Mirosławie, wyobraź sobie młodych mężczyzn klęczących z różańcem w ręku w centrum dużego miasta. Śpiewających Ave Maria pośród przechodniów. Modlących się o powstrzymanie aborcji. 
Czy nie tego właśnie dziś potrzebuje Europa?
 Kliknij tutaj i zobacz to na własne oczy.
www.polskakatolicka.org

© 2025
Fundacja Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej 
im. Ks. Piotra Skargi

02-951 Warszawa,
ul. Rotmistrzowska 18

 kontakt@polskakatolicka.org

Tusku odejdź!

Wielomski: Tusku odejdź!

https://konserwatyzm.pl/wielomski-tusku-odejdz/

Nawet zwolennicy Koalicji Obywatelskiej przyznają, że od powrotu do władzy półtora roku temu „Tuskowi nie idzie” i „nic nie wychodzi”. Coraz głośniej mówi się o wypaleniu premiera, braku pomysłów na cokolwiek, a jednocześnie o jego kurczowej woli trzymania się władzy, której celem jest sama… władza. Gdy w końcu z szeregów własnego zaplecza ktoś wreszcie odważy się rzucić cicho „Tusku odejdź!”, to jest rzeczą prawdopodobną, że zostanie to podchwycone i władza Donalda Tuska zakończy się rewolucją.

Katalizatorem procesów rozkładowych rządu Tuska była druga tura wyborów prezydenckich, gdy popierany przezeń światopoglądowy radykał Rafał Trzaskowski niespodziewanie przegrał z nikomu nieznanym jeszcze pół roku temu Karolem Nawrockim. Tusk, popierająca go część elitki politycznej, media i jego sfanatyzowani wyborcy postawili na te wybory dosłownie wszystko. Przez półtora roku Tusk tłumaczył, że rząd nic nie może zrobić, gdyż Andrzej Duda rzekomo wszystko wetuje, więc rząd jest bezradny. Stąd impet, że gdy tylko Trzaskowski zostanie prezydentem, to nastąpi tąpnięcie. Oczywiście, był to mit, gdyż dopytywani Tusk czy Trzaskowski nie bardzo potrafili powiedzieć co to miały być za mistyczne ustawy, które miały wszystko zmienić. Naciskani, mówili, że chodzi o wykluczenie „neosędziów” – tak jakby dla przeciętnego Kowalskiego miało jakiekolwiek znaczenie wedle jakiej procedury i ustawy został mianowany sędzia w Warszawie lub Poznaniu. Po wyborach dowiedzieliśmy się, że mogło chodzić też o ustawę abolicyjną dla „bodnarowców” za łamanie przez nich prawa w celu odbudowy „praworządności”. Innymi słowy, żadnego projektu istotnych dla Polaków reform nie było, nie ma i, prawdopodobnie, nigdy od tego rządu nie będzie.

Nieważne, że ustaw nie było i nie ma – chodziło o budowanie mitu ekipy Tuska gromiącej „kaczyzm” i idącej od zwycięskich wyborów do zwycięskich wyborów. I nagle nastąpiło zderzenie ze ścianą i przysłowiowe zbieranie zębów z podłogi w sytuacji, gdy nikt nie dopuszczał ewentualności przegranej, choć sondaże i analizy wskazywały, że zwycięstwo Trzaskowskiego wcale nie jest pewne. Proszę zwrócić uwagę na osobliwość tej sytuacji: przed wyborami prezydenckimi rządził Tusk i miał pisowskiego prezydenta i po wyborach rządzi Tusk i ma pisowskiego prezydenta. Nic, ale to kompletnie nic się nie zmieniało w istniejącym układzie sił.

Mimo to nastąpił przełom o charakterze psychologicznym. Tusk przestał iść od zwycięstwa do zwycięstwa. Już przed wyborami prezydenckimi czuć było jego zadyszkę, lecz teraz zobaczyliśmy psychiczne zmiażdżenie. Zmiażdżenie żałosne, zakończone podważaniem wyników wyborów, mecenasem Giertychem opowiadającym o spiskach w lokalach wyborczych zorganizowanych przez „Jaszczura” i „Ludwiczka”. Giertych stał się dla Koalicji Obywatelskiej takim odpowiednikiem Antoniego Macierewicza dla PiS, opowiadającym o wielkim magnesie, którzy miał ściągnąć siłą Tupolewa na brzozę pod Smoleńskiem.

Zaklinanie rzeczywistości hasłem „Trzaskowski musi wygrać”, postawienie wszystkiego na jedną kartę bez przygotowania się na wypadek możliwej wyborczej porażki, kompromitacja w wieczór wyborczy i „dwugodzinna” kadencja Prezydenta Rafała – wszystko to razem spowodowało potężny psychologiczny nokaut. Używając kategorii bokserskich można rzec, że Tusk jest w tej chwili cały czas liczony i nie może ustać po ciężkim ciosie. Jednak nie to jest najgorsze. Prysł mit niezwyciężonego Tuska, prysł mit czego to Tusk nie zrobi, gdy opanuje Pałac Prezydencki. Nic nie zrobi, niczego nie opanuje.

Co gorsza, zarówno wyniki wyborów prezydenckich, jak i kolejne sondaże przynoszą kolejne zapowiedzi przyszłej porażki. Tym razem w wyborach sejmowych za 2,5 roku. Trzecia Droga przestała istnieć, a sondaże nie dają jej szans wejścia do Sejmu ani razem (próg 8%), ani po podziale na PSL i Polskę 2050, efektem czego są dramatyczne próby Szymona Hołowni a to rozmów z Kaczyńskim, a to walki o utrzymanie się w fotelu marszałka sejmu, a to czegokolwiek, aby zupełnie nie zniknąć i nie zejść ze sceny politycznej. Podzielona na „zandbergistów” i „czarzaczystów” lewica także ma szansę zniknąć, co jest skutkiem i słabości ogólnej i podziału na bolszewików i mieńszewików. W międzyczasie Tusk zrobił sobie jeszcze problem na granicy z Niemcami, najpierw wykonując polecenia z Berlina odnośnie „inżynierów” i „doktorów” ciągnących przez Odrę z Niemiec, a potem wysyłając bodnarowców i policję na Ruch Obrony Granic. Jakieś idiotyczne zakazy latania dronów nad granicą i jej fotografowania dopełniają tylko ogólnego obrazu nędzy, rozpaczy i bezradności Donalda Tuska.

Jakie Tusk ma w tej chwili ruchy? O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to widzę w tej chwili tylko dwa. Możliwość pierwsza to trwać i rządzić przez 2,5 roku do końca kadencji. Ale to nie będzie rządzenie. To będzie dryf bez pomysłu, bez inicjatywy politycznej, będąc tarczą strzelniczą do której będą strzelać dosłownie wszyscy, od Zandberga po Bąkiewicza. To będzie 2,5 roku cieszenia się władzą i pieniędzmi w atmosferze powszechnego znęcania się nad upadającym i chylącym się ku otchłani reżimem. Po wyborach nadejdzie czas wielkich rozliczeń, znaczonych wizytami o 6.00 rano i wyprowadzaniem kolejnych oskarżonych. Nikt z tej ekipy tego nie uniknie i nawet mdlenie na zawołanie nie pomoże znanemu Mecenasowi. Najbardziej winni będą musieli emigrować przed uchylaniem kolejnych immunitetów. Formacja Tuska zostanie rozbita i zmiażdżona. Najpierw przez wyborców, potem przez prokuratorów-ziobrystów. Druga opcja to nie czekać, nie patrzeć jak w każdym kolejnym sondażu partie rządzące będą tracić co miesiąc 1% elektoratu, aby „ustabilizować” poparcie na końcowych 15%. Iść na wybory przyśpieszone, przegrać je, oddać władze, ale nie dać opozycji zdobyć większości konstytucyjnej – dopóki jest to jeszcze możliwe. Ale do uchylania immunitetów i wyprowadzania o 6-tej rano nie trzeba większości konstytucyjnej… Tusk ma tylko dwa ruchy: zły i gorszy.

Adam Wielomski

Kryzys demograficzny w Chinach. Komunistyczny rząd zapowiada… zasiłki na dzieci

Kryzys demograficzny w Chinach.

Komunistyczny rząd zapowiada

zasiłki na dzieci

https://pch24.pl/kryzys-demograficzny-w-chinach-komunistyczny-rzad-zapowiada-zasilki-na-dzieci

(Chińska rodzina, zdjęcie ilustracyjne / Źródło: Flickr / Philip McMaster)

Pekin ogłosił w poniedziałek wprowadzenie rocznych dopłat w wysokości 3,6 tys. juanów za każde dziecko poniżej trzeciego roku życia. Specjaliści jednak ostrzegają, że same dotacje mogą nie wystarczyć, by skutecznie przeciwdziałać pogłębiającemu się kryzysowi demograficznemu.

Nowe przepisy, opublikowane w dokumencie „Plan wdrożenia systemu dotacji na opiekę nad dziećmi”, weszły w życie z mocą wsteczną od 1 stycznia 2025 r. To pierwszy raz, gdy program subsydiów obejmuje cały kraj, a nie tylko wybrane regiony.

Zgodnie z zasadami programu rodzice dzieci urodzonych po 1 stycznia 2025 r. otrzymają 3,6 tys. juanów (ok. 1,8 zł) rocznie aż do ukończenia przez dziecko trzeciego roku życia. Rodziny dzieci urodzonych wcześniej, które w momencie wejścia programu w życie nie ukończyły jeszcze trzech lat, także otrzymają dopłaty, ale ich wysokość będzie odpowiednio niższa.

Do tej pory podobne inicjatywy istniały jedynie lokalnie. Na przykład w Hefei, stolicy prowincji Anhui, pary otrzymują jednorazową dopłatę w wysokości 20 tys. juanów za drugie dziecko i 5 tys. za trzecie.

Nowe środki mają na celu przeciwdziałanie gwałtownemu spadkowi liczby urodzeń w Państwie Środka. W 2024 r. populacja Chin zmniejszyła się już trzeci rok z rzędu, a liczba nowo narodzonych dzieci w 2023 r. spadła do rekordowo niskiego poziomu 9,02 mln – najmniej od momentu rozpoczęcia prowadzenia statystyk w 1949 r.

W zamyśle chińskich władz subsydia mają „zmniejszyć presję związaną z rodzicielstwem” i zachęcić młode pary do posiadania dzieci. Eksperci są jednak sceptyczni co do tego, czy skromne wsparcie finansowe wystarczy, by odwrócić niekorzystny trend.

Walka ze spadkiem urodzeń to proces długofalowy, który wymaga kompleksowego podejścia – powiedział Song Jian, profesor wydziału populacji i zdrowia na Uniwersytecie Ludowym (Renmin), cytowany przez rządową agencję Xinhua. – Potrzebne są polityki wspierające opiekę nad dziećmi, ale również w zakresie mieszkalnictwa, edukacji czy rynku pracy – dodał.

Istotną przyczyną obecnego kryzysu demograficznego pozostaje „polityka jednego dziecka”, prowadzona w Państwie Środka przez około cztery dekady. Choć formalnie zakończono ją w 2015 r., a sześć lat później zniesiono wszelkie limity, jej konsekwencje są głęboko zakorzenione społecznie.

Polityka ta bowiem nie tylko ograniczała przyrost naturalny za pomocą sankcji i presji administracyjnej, ale także trwale zmieniła model życia rodzinnego, wzmacniając pozycję kobiet na rynku pracy i obniżając aspiracje rodzicielskie.

Zjawisko to nakłada się na rosnące koszty życia, wysokie ceny nieruchomości, konkurencyjny system edukacyjny oraz brak stabilnych form wsparcia w opiece nad dziećmi – zwłaszcza w dużych miastach.

Efektem ubocznym „polityki jednego dziecka” było też pojawienie się zjawiska „małych cesarzy” – pokolenia jedynaków, w które rodzice i dziadkowie inwestowali wszystkie swoje zasoby emocjonalne i finansowe. Tak wychowane osoby – otoczone uwagą i presją sukcesu – same nie mają doświadczenia życia w większej rodzinie i często nie odczuwają potrzeby jej zakładania.

Źródło: PAP

Globalny porządek liberalny umiera i nie da się restaurować, ogłasza „Foreign Affairs”

Globalny porządek liberalny umiera i nie da się restaurować, ogłasza „Foreign Affairs”

https://pch24.pl/globalny-porzadek-liberalny-umiera-i-nie-da-sie-restaurowac-oglasza-foreign-affairs

(fot. https://freerangestock.com)

Liberalny porządek międzynarodowy umiera i nie da się go restaurować w dotychczasowej formie. System globalny musi być bardziej elastyczny, akceptując regionalne różnice i nie domagając się ścisłej, legalistycznej dominacji uniwersalnych rozwiązań, pisze czworo profesorów na łamach „Foreign Affairs”.

Artykuł na ten temat opublikowali w „Foreign Affairs” Stacie E. Goddard, Ronald R. Krebs, Christian Kreuder-Sonnen oraz Berthold Rittberger, uczeni z Massachusets i Minnesoty w USA oraz Jeny i Monachium w Niemczech.

Międzynarodowy liberalny porządek umiera, a jego zwolennicy po obu stronach Atlantyku są w rozpaczy. Za pierwszej administracji Trumpa wielu temu zaprzeczało. Teraz robi to już tylko niewielu” – piszą autorzy.

„Modlitwa o powrót tego porządku jest nie tylko naiwna; jest też kontrproduktywna. [Ci, którzy tęsknią za dawnym porządkiem], nie dostrzegają jego najgłębszej choroby i stąd próbują zastosować niewłaściwe lekarstwo. Kryzysu liberalnego porządku międzynarodowego nie można sprowadzić do specyficznego, Trumpowskiego nihilizmu politycznego, do twardego zwrotu neoliberalnego w latach 90. ani też do rozwoju nieliberalnych potęg rewizjonistycznych, jak Chiny i Rosja. Czynniki te odegrały pewną rolę, ale powojenny porządek ostatecznie uległ rozpadowi, ponieważ to, co wielu uważało za jego największą siłę – oparcie instytucji, norm i zasad na zasadach liberalnych – było w rzeczywistości źródłem słabości” – piszą autorzy.

W ich ocenie liberalizm wytworzył wyjątkowo „sztywny i niewrażliwy” porządek, a to oznacza, że jeżeli na świecie ma wrócić ład międzynarodowy oparty na współpracy i sprzyjający pokojowi oraz dobrobytowi, konieczne są odpowiedzi bez sztywnego przywiązania do zasad liberalnych. Porządek ten powinien zostać wskrzeszony „w znacznie bardziej pragmatycznej i pluralistycznej formie, zastępując liberalny proceduralizm większą polityczną kontestacją”, sądzą.

„Śmierć porządku była przesądzona. Choroba, która ostatecznie okazała się śmiertelna dla powojennego porządku międzynarodowego, została zakodowana w jego liberalnym DNA” – zaznaczyli.

Autorzy zwrócili uwagę, że architektura światowego porządku liberalnego reagowała na różne wyzwania i kryzysu zawsze w ten sam sposób: tworząc kolejne przepisy, starając się udoskonalać legislację, powołując sądy arbitrażowe i tak dalej. Dotyczy to na przykład światowego handlu. Nikt nie myślał o tym, jak pozwolić poszczególnym państwom lepiej uwzględniać własne interesy: dążono do tego, aby lepiej egzekwować istniejące już przepisy. Wspierał to na przykład Międzynarodowy Trybunał Karny. Globalni biurokraci zajmowali się dosłownie wszystkim: od zbrodni przeciwko ludzkości aż po normy dla statków wycieczkowych. W latach 1990-2020 liczba organizacji międzynarodowych, w tym pozarządowych, wzrosła z 6000 do… 72 500. Wszelką niejednoznaczność w przepisach próbowano eliminować, traktując ją jako źródło niestabilności i zagrożenia. Co ciekawe, wielkie traktate założycielskie świata liberalnego, jak Powszechna Deklaracja Praw Człowieka czy Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej zostały zaakceptowane przez kraje na świecie tylko dlatego, że były dość niejednoznaczne i nie określały szczegółowo sposobu działania państw.

Z czasem doszło do „odsunięcia instytucji międzynarodowych… od odmładzającego źródła, jakim jest polityka krajowa”. Państwa nie miały możliwości wpływania na kształt przepisów rządzących porządkiem międzynarodowym i jeżeli czuły się w jego ramach pokrzywdzone, musiały szukać innej ścieżki.

„Porządek liberalny zakładał eliminację różnic: inspirując się rzekomo uniwersalnymi wartościami, odmawiał legitymacji nieliberalnym wspólnotom politycznym i dążył do przekształcenia ich w dobrych liberałów, czy to poprzez przymus, czy zaangażowanie. Trwalszy porządek musi uznać, zaakceptować, a nawet celebrować rzeczywistość świata naznaczonego głębokimi różnicami wartości. Jednym ze sposobów osiągnięcia takiego pluralistycznego celu byłoby wspieranie wzmacniania instytucji regionalnych – nie jako alternatywy dla obecnych instytucji globalnych, lecz jako ich uzupełnienia” – przekonują autorzy.

Są świadomi, że mogłoby to zaszkodzić wizji uniwersalnych praw człowieka; ich zdaniem nie należy z tej wizji rezygnować i aktorzy globalni mogą nadal współpracować z takimi podmiotami jak Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka; z drugiej strony liberałowie powinni „uznać, że istnieje wiele moralnie uzasadnionych formuł równoważenia sprzecznych praw i obowiązków”.

„Poprawa powiązań między porządkiem międzynarodowym a narodową legitymacją polityczną będzie również wymagać od wszystkich państw, a zwłaszcza liberalnych demokracji, odnowienia zobowiązania do nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych krajów. Nacjonalistyczni krytycy liberalnego porządku międzynarodowego zyskali ogromną popularność dzięki twierdzeniom, że są ofiarami tego porządku, a jego instytucje podważają interesy narodowe. Prezydent Rosji Władimir Putin, na przykład, wskazuje na napływ prodemokratycznych organizacji pozarządowych na obszar postsowiecki jako przyczynę rosyjskiego poczucia niepewności, tzw. kolorowych rewolucji, a ostatecznie wojny na Ukrainie” – piszą dalej.

„Pluralistyczny, wielostronny porządek globalny może nie do końca spełniać aspiracje liberalne, ale sprzyjałby współpracy transnarodowej oraz byłby bardziej elastyczny, responsywny i odporny. Zmniejszając ryzyko katastrofalnych konfliktów między głównymi mocarstwami i stawiając czoła kluczowym globalnym wyzwaniom, taki porządek pomógłby utrzymać świat, w którym liberalna demokracja mogłaby rozkwitnąć. To najlepsze, na co możemy liczyć – i w zupełności by wystarczyło” – konkludują.

Źródło: Foreign Affairs

Pach

„Witamy na Ukrainie, najbardziej skorumpowanym kraju Europy”.

Ian Proud; Od bohatera do zera

Szefowie państw i rządów ZIK stopniowo przestają udawać, że prezydent Zełenski nie jest demokratą walczącym z korupcją, ale ich marionetką, która pozwoliła sobie na okradanie ich samych!

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 28
Od bohatera do zera

Od początku wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku Wołodymyr Zełenski został wyniesiony do rangi króla-bohatera, czystego w myślach i czynach, zainteresowanego jedynie ratowaniem skromnej Ukrainy przed nacierającymi hordami rosyjskich orków. Niczym Aragorn z „Władcy Pierścieni”, tylko niższy, o cieńszej skórze i z chrapliwym głosem. Był całkowicie odporny na wszelką krytykę ze strony Zachodu; wszystkie oskarżenia były odrzucane i uznawane za kremlowską propagandę.

Jednak iluzja ta rozwiała się za jednym zamachem.

Po raz pierwszy od lutego 2022 r. ujawniono, że Zełenski praktycznie niczym nie różni się od innych prezydentów Ukrainy, którzy sprawowali urząd od czasu uzyskania przez kraj niepodległości w sierpniu 1991 r.: są skorumpowani i autorytarni.

Dla większości realistów nie będzie to żadnym zaskoczeniem, ale dla wiernych neoliberałów, którzy zainwestowali swoją reputację i pieniądze w walkę z Rosją, będzie to druzgocący cios.

W tym tygodniu prezydent Zełenski podpisał ustawę pozbawiającą niezależność dwóch kluczowych agencji antykorupcyjnych – Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO) – i przekazującą je pod nadzór wyznaczonego przez niego Prokuratora Generalnego.

Mówiąc wprost, korupcja jest i była ogromnym problemem symbolicznym na Ukrainie od początku protestów na Majdanie pod koniec 2013 roku. Podczas moich wizyt na Ukrainie, gdy stacjonowałem w Rosji, uświadomiłem sobie, że młodzi ludzie postrzegają walkę z korupcją jako priorytet rządu. Było to częścią ich pragnienia przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej, aby ich kraj mógł zintegrować się ze wspólnotą ściślej powiązaną z demokracją i rządami prawa.

Czy uważają Unię Europejską za demokratyczną dzisiaj, biorąc pod uwagę, że niewybieralna przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen coraz bardziej centralizuje władzę, to osobna kwestia. Jednak to europejskie i antykorupcyjne dążenie było bardzo realne w 2013 roku.

Od tego czasu jednak poczyniono niewielkie postępy w walce z korupcją. W lutym 2015 roku, rok po kulminacyjnym momencie protestów na Majdanie, brytyjski dziennik „The Guardian” opublikował długi artykuł zatytułowany „Witamy na Ukrainie, najbardziej skorumpowanym kraju Europy”. Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk, osobiście wybrany przez Victorię Nuland z Departamentu Stanu USA, został zmuszony do rezygnacji w kwietniu 2016 roku w związku z oskarżeniami o powszechną korupcję w jego rządzie.

W 2021 roku Europejski Trybunał Obrachunkowy opublikował raport zatytułowany „Zwalczanie korupcji na wielką skalę na Ukrainie: szereg inicjatyw UE, ale wciąż niewystarczające rezultaty”. Zdefiniował on korupcję na wielką skalę jako „nadużycie władzy na wysokim szczeblu, które przynosi korzyści nielicznym, a powoduje poważne i powszechne szkody dla jednostek i społeczeństwa”.

W styczniu 2023 roku artykuł w „The Hill” podkreślił potrzebę walki z korupcją jako „drugim wrogiem” Ukrainy. Wkrótce po tym artykule ukazał się kolejny artykuł, również w „Guardianie”, omawiający wyzwania stojące przed szefem ukraińskiej Narodowej Agencji ds. Zapobiegania Korupcji (NACP), która ściśle współpracuje z nieistniejącymi już NABU i SAPO.

W raporcie wskazano w szczególności konkretne przykłady korupcji w bliskim otoczeniu prezydenta Zełenskiego. Zełenski sporadycznie przeprowadzał czystki w swoim gabinecie, aby zademonstrować swoje zaangażowanie w reformy rządu, na przykład odwołując byłego ministra obrony, Ołeksija Reznikowa, po licznych oskarżeniach o masowe defraudacje zagranicznych darowizn przez ukraińskie Ministerstwo Obrony. Jednak sporadyczne pokazowe procesy nigdy nie rozwiały wrażenia, że rząd Zełenskiego jest równie skorumpowany, jak jego poprzednicy.

A prezydent Zełenski został wybrany w 2019 roku, obiecując walkę z korupcją na Ukrainie. W rzeczywistości nie zrobił nic, aby ją zwalczyć.

Wojna wyniosła korupcję na nowy, jeszcze bardziej odrażający poziom. Fundusze na projekty infrastrukturalne zostały sprzeniewierzone, zamówienia na broń sfałszowane, a urzędnicy zgarnęli zyski. W Kijowie można zobaczyć tyle samo super-samochodów, co na Grand Prix Monako. Chcesz uniknąć poboru? Za odpowiednią kwotę możemy to załatwić. Potrzebujesz przekroczyć granicę? Po prostu przekaż pieniądze.

Doprowadziło to do momentu absolutnego niedowierzania, w którym europejscy politycy szybko zdali sobie sprawę, że ich bohater jest po prostu człowiekiem z wadami, takim “jak wszyscy inni”. [Nie jak wszyscy ludzie, tylko jak wszyscy rabusie. md]

Być może zaczynają się martwić, jak uzasadnić miliardy, które kraje zachodnie wciąż pompują w Ukrainę. Dwie trzecie wydatków rządowych Ukrainy jest w rzeczywistości finansowane przez nas, osoby spoza Ukrainy, z darowizn od rządów zachodnich.

Jednak Ukraina stała się jeszcze bardziej skorumpowana, Zełenski zaostrzył wojnę, aby utrzymać osobistą władzę, a teraz najwyraźniej osłabia niezależne agencje antykorupcyjne, częściowo po to, aby uniemożliwić im znalezienie trupów w szafie.

Szerzej rzecz ujmując, Zełenski represjonuje również tych, którzy sprzeciwiają się jego coraz bardziej autorytarnym rządom, nakładając sankcje na byłego prezydenta Petro Poroszenkę za „zdradę stanu” w lutym, a na znanego byłego doradcę i krytyka Ołeksija Arestowicza 1 maja. Sankcje obejmują zamrożenie aktywów, cofnięcie odznaczeń państwowych, ograniczenia handlowe oraz zakaz dystrybucji mediów na Ukrainie. Środki te wydają się mieć na celu pozbawienie wpływów finansowych działaczy opozycji i uniemożliwienie im zabierania głosu i bycia wysłuchanymi przez ukraińskich wyborców.

W tym roku ponad 80 Ukraińców i podobna liczba organizacji zostały w ten sposób ukarane. Ile jeszcze osób pójdzie tą samą drogą po tym legislacyjnym zamachu stanu przeciwko organom antykorupcyjnym?

To było zawsze przewidywalne na Ukrainie. Realizm wymaga uczciwego i sceptycznego spojrzenia na naturę ludzką, takiego, które widzi ludzi takimi, jakimi są naprawdę. Polityka to głęboko skorumpowany biznes i nikt nie jest odporny na pokusy. Neoliberałowie, którzy nigdy nie wyobrażali sobie, że coś takiego może się przydarzyć Zełenskiemu, są po prostu naiwni.

Wyzwaniem dla europejskich przywódców politycznych jest wyjaśnienie tego własnym wyborcom, nie dając się przy tym nabrać. Wojna z Rosją była podsycana hasłami w rodzaju „wspieranie dobrych przeciwko złym”. Europejczycy nie musieli ginąć w tej wojnie. Ale stali się biedniejsi.

teraz nasz naczelny wódz, Zełenski, wydaje się być co najmniej tak samo zły jak Rosjanie, jeśli nie gorszy. Podejrzewam, że poparcie dla dalszego finansowania przez Europę wojny zastępczej na Ukrainie bardzo szybko zmaleje. Długoterminowe konsekwencje dla głównych partii politycznych w Europie w parlamencie mogą być jeszcze bardziej druzgocące.

Trump: „Musimy powstrzymać tę straszną inwazję, która ma miejsce w Europie”. Imigracja „zabija Europę”.

Trump ostrzega Europę przed imigracją

Przybywając w piątek do Szkocji, prezydent USA Donald Trump ostrzegł, że nielegalna migracja to „inwazja”, która „zabija Europę”. 

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 28
Trump przybywa do Szkocji

Trumpa, który przebywał w tym kraju z czterodniową wizytą, witały tysiące ludzi, którzy mieli nadzieję zobaczyć go choć raz po wylądowaniu na lotnisku Glasgow Prestwick w Ayrshire.

Jak podaje The Independent : Po wyjściu z samolotu Air Force One na lotnisku w Prestwick pan Trump został przywitany przez szkockiego sekretarza stanu Iana Murraya , po czym odpowiadał na pytania dziennikarzy.

Zapytany o imigrację, pan Trump powiedział: „Lepiej się ogarnijcie.

„Nie będziecie już mieli Europy, musicie się ogarnąć.

„Jak wiecie, w zeszłym miesiącu nikt nie wjechał do naszego kraju – nikt, (my) to zamknęliśmy”.

Dodał: „Musimy powstrzymać tę straszną inwazję, która ma miejsce w Europie”.

Prezydent USA twierdził, że imigracja „zabija Europę”.

Dodał, że niektórzy europejscy przywódcy „nie dopuścili do tego” i „nie otrzymują należnego im uznania”, choć prezydent nie sprecyzował, o kim mówi.

Pan Trump zamierza rozpocząć dzień w swoim klubie golfowym w Turnberry,po czym uda się do swojej drugiej posiadłości w Aberdeenshire, gdzie otworzy nowe pole golfowe.

W niedzielę Trump spotkał się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, aby omówić kwestie handlowe, a w poniedziałek uda się do Trump International Links Aberdeen w towarzystwie premiera Keira.

„Lubię waszego premiera, jest nieco bardziej liberalny ode mnie – jak zapewne słyszeliście – ale to dobry człowiek. Doprowadził do zawarcia umowy handlowej” – powiedział.

„Wiesz, pracowali nad tą umową przez 12 lat, udało mu się ją doprowadzić do końca – to dobra umowa, dobra umowa dla Wielkiej Brytanii”.

Trump zasugerował również, że spotka się z Keirem w sobotę wieczorem, chociaż uważa się, że spotkanie obu panów nastąpi dopiero w poniedziałek.

Abp Carlo Maria Viganò. Zielona “konwersja”. Oświadczenie w sprawie watykańskiego poparcia dla klimatycznego oszustwa

Zielona “konwersja”. Oświadczenie w sprawie watykańskiego poparcia dla klimatycznego oszustwa w ramach Agendy 2030

Abp Carlo Maria Viganò https://exsurgedomine.it/250714-green-eng/

Teza, jakoby zmiany klimatyczne spowodowane były emisjami dwutlenku węgla przez działalność człowieka, znajduje poparcie jedynie u wyraźnej mniejszości środowisk naukowych, które ponadto pozostają w poważnym i oczywistym konflikcie interesów. Ich nadreprezentacja w mediach wynika z systemowej cenzury wobec niezależnych i autorytatywnych głosów, co prowadzi do całkowitego zniekształcenia rzeczywistości.

Cały aparat propagandowy legitymizujący tzw. “zieloną transformację” oparty jest na postulacie redukcji CO2. W rzeczywistości dwutlenek węgla jest niezbędnym elementem dla życia na Ziemi, a jego redukcja stanowiłaby zagrożenie egzystencjalne dla biosfery. Nawet jeśli globalne ocieplenie ma miejsce, nie pozostaje ono w istotnym związku z działalnością ludzką, lecz z aktywnością słoneczną. Co więcej, proponowane rozwiązania zmierzające do redukcji CO2 są skrajnie nieefektywne, ponieważ są implementowane jedynie przez nieliczne państwa, podczas gdy takie kraje jak Chiny czy Indie nadal rozwijają energetykę opartą na węglu. Jednocześnie, technologie odnawialne generują większe zanieczyszczenia niż tradycyjne systemy energetyczne.

Narracja ta została wpisana w program ONZ znany jako “Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju” i jest promowana przez organizacje międzynarodowe inspirowane neomaltuzjanizmem, traktującym ludzkość jako nowotwór planety i dążącym do redukcji populacji o miliardy ludzi. Aby nadać wiarygodność rzekomemu kryzysowi klimatycznemu, te organizacje finansują instytucje, przedsiębiorstwa, ekspertów oraz influencerów w ramach skoordynowanej operacji medialnego zastraszania. Równolegle wymuszają na rządach cenzurę wobec głosów sprzeciwu, określając je jako “teorie spiskowe” lub “klimatyczny denializm” – analogicznie jak miało to miejsce podczas tzw. pandemii.

W celu redukcji populacji światowej organizacje takie jak ONZ, Światowe Forum Ekonomiczne, Bank Światowy, MFW czy Komisja Europejska przeznaczają znaczne zasoby do wdrażania projektów, które skutkują ubóstwem, chorobami, bezpłodnością i śmiercią miliardów ludzi.

Jednocześnie zapewniają olbrzymie zyski międzynarodowym korporacjom współrealizującym ten plan. Wojny, przestępczość generowana przez masową migrację, pandemie, masowa sterylizacja (poprzez szczepienia, ideologię gender i LGBTQ+), aborcje, mutacje genetyczne i nowotwory wywołane pseudo-szczepionkami, zatrucie powietrza, wody i żywności oraz zanieczyszczenie elektromagnetyczne – oto jeźdźcy apokalipsy globalistycznej rewolucji zwanej Wielkim Resetem.

Pomimo szczegółowych i udokumentowanych analiz formułowanych przez naukowców, filozofów, historyków, intelektualistów i polityków, propaganda medialna, finansowana z pieniędzy podatników, dominuje narrację publiczną. Żadne z założeń “Agendy 2030” nie stanowi realnego rozwiązania rzekomego kryzysu ekologicznego. Są to fałszywe rozwiązania fałszywych problemów, mające na celu depopulację, zniewolenie jednostek (poprzez ograniczanie wolności i narzędzia kontroli społecznej) oraz centralizację władzy politycznej w rękach lichwiarskiej finansjery.

Mamy do czynienia z globalnym zamachem stanu, przed którym przestrzegam od roku 2020.

Wobec tego przerażającego obrazu korupcji – zarówno na poziomie rządowym, naukowym, jak i medialnym – należy przypomnieć kilka podstawowych tez:

Kryzys klimatyczny to oszustwo niepoparte obiektywnymi danymi, niebędące skutkiem działalności człowieka, a tym bardziej niemożliwe do przezwyciężenia poprzez jednostronną deindustrializację Zachodu.

Kryzys ten, podobnie jak pandemia, inflacja i wojna, służy jako pretekst do wprowadzenia środków przymusu godnących w obywateli, zagrażając ich własności, zdrowiu i istnieniu.

Zielony ład (Green Deal) ma na celu fizyczną eliminację znacznej części populacji i ustanowienie technokratycznej dyktatury społecznej kontroli.

Do wdrażania tego oszustwa stosowane są środki inżynierii społecznej i manipulacji opinią publiczną, w tym fabrykowanie zdarzeń pogodowych przy użyciu geo-inżynierii (np. HAARP).

Kościół katolicki powinien był zabrać głos nie w kwestiach naukowych, lecz w obronie prawdy i przeciwko instrumentalizacji fałszywych kryzysów mających usprawiedliwiać zbrodnicze agendy, takie jak aborcja, eutanazja czy ideologia gender.

Poprzednie poparcie Watykanu dla eksperymentalnych preparatów genetycznych wyprodukowanych z komórek pozyskanych z aborcji oraz promowanie segregacji sanitarnej – stanowiło współudział w zbrodniczej polityce pseudomedycznej. Teraz podobna współpraca dotyczy ideologii klimatycznej.

Nie jest potrzebna żadna “ekologiczna konwersja”, szczególnie gdy zastępuje ona prawdziwą konwersję serca do Jezusa Chrystusa. Próba nadania jej wymiaru liturgicznego jedynie potwierdza współudział hierarchii kościelnej w planach Nowego Ładu Światowego, zagrażającego zarówno duszom, jak i całej ludzkości.

Carlo Maria Viganò, arcybiskupViterbo, 14 lipca 2025 r.Wspomnienie św. Bonawentury, biskupa i doktora Kościoła

Transhumanizm. Ta ideologia ma wielki potencjał… ludobójstwa

Transhumanizm. Ta ideologia ma wielki potencjał… ludobójstwa

https://pch24.pl/transhumanizm-ta-ideologia-ma-wielki-potencjal-ludobojstwa

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Elon Musk od kilku tygodni grozi, że założy własną partię, która podważy duopol Republikanów i Demokratów. Czy mu się to uda, pozostaje wątpliwe, ale rosnące wpływy polityczne tego miliardera nie powinny napawać optymizmem. Wszystko za sprawą idei – i konkretnych rozwiązań technologicznych.

Na pierwszy rzut oka Elon Musk to bohater z prawicowej opowieści trzeciej dekady XXI wieku. Dzięki swoim wyborom politycznym podważa dominację lewicy, neguje kłamstwa ideologii LGBT, upomina się o wolność słowa i rzeczywiście zwiększa jej zakres za sprawą swobody wypowiedzi panującej w serwisie X. Musk wyznaje zarazem ideologię, która nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem sensu stricto. Jego sukcesy polityczne mogą szybko obrócić się przeciwko porządkowi, jaki dziś zdaje się wspierać – nawet, jeżeli on sam w ogóle o tym nie wie i wcale by tego nie chciał. Idee mają jednak konsekwencje.

„Coraz więcej wskazuje na to, że ludzkość jest tylko biologicznym programem rozruchowym dla cyfrowej superinteligencji”. To zdanie Elon Musk wypowiedział już kilkukrotnie, wskazując na perspektywę właściwego rozwoju AI. Wizja kosmosu, która kryje się za tym zdaniem, jest całkowicie niehumanistyczna. Można ją nazwać „kosmologią teleocyfrową”, czyli przekonaniem, że kosmos „dąży” do wytworzenia super-AI. Ale po kolei.

Chrześcijańska wizja świata mówi, że wszystko zostało stworzone ze względu na Chrystusa. Chrystus przyjął ludzkie ciało, w ten sposób wynosząc człowieka do nowej godności. W całym stworzeniu nie ma zatem nic, co równałoby się z człowiekiem odkupionym w Chrystusie. Cywilizacja chrześcijańska jest teocentryczna zgodnie z nakazem Dekalogu. W porządku społeczno-politycznym można mówić również o antropocentryzmie, tak, jak ujmował to św. Jan Paweł II wskazujący na konieczność nieustannego stawiania w centrum człowieka. Dziś papieże mówią chętnie o nowym humanizmie. Zgodnie z zasadami nowego humanizmu, doskonale zgodnego z nauką Ewangelii, człowiek nie może być uprzedmiotowiony, zwłaszcza przez państwo. Ta doktryna jest zrozumiałą reakcją na ludobójczy totalitaryzm XX wieku, ale ma wielkie znaczenie również współcześnie. Człowiek nie może stawać się narzędziem osiągania żadnych celów politycznych ani społecznych. Człowiek sam jest celem każdej sprawiedliwej polityki. Oczywiście nie w sensie absolutnym, a jedynie względnym; człowiek jako taki również ma cel, a jest nim chwalenie Boga i zjednoczenie z Nim w Chrystusie Jezusie w Królestwie Bożym.

W wizji kosmosu Elona Muska nie może być o tym mowy. Komos – niezależnie od tego, czy jest odwieczny, czy miał swój początek – wydaje się w tej wizji nieustannie ewoluować. Antropocentryzm byłby dlatego zrozumiałą ideologią ludzkich społeczności, ale dziś już przebrzmiałą, swoistym temporalnie ograniczonym mitem. Jak to możliwe? W tej wizji w kosmosie istniałoby immanentne parcie do zyskania samoświadomości. Powstanie ziemi, wreszcie życia na niej, jego rozwoju – wszystko byłoby przez długie eony nakierowane na to, by zaistniał człowiek. Ludzki umysł – o „duszy” nie ma oczywiście mowy – byłby przedmiotem celowej ewolucji kosmosu. Innymi słowy, cały wszechświat opowiadał o przyszłej chwale istoty ludzkiej i do niej dążył. Kiedy Protagoras powiedział, że człowiek jest miarą wszechrzeczy – miałoby to znaczenie niemal absolutne – ale tylko w „erze człowieka”. Bo ostatecznie w kosmologii Muska nastawienie Wszechświata na wytworzenie ludzkiej świadomości nie byłoby ostatnim tego Wszechświata aktem, ale tylko jednym z kolejnych etapów.

Kolejnym – który rozpoczyna się za naszych dni – ma być powstanie AI. „Ludzkość jest tylko biologicznym programem rozruchowym dla cyfrowej superinteligencji” – to oznacza, że tak naprawdę immanentna dążność Wszechświata do samoświadomości byłaby nakierowana na wytworzenie „bytu superinteligencji”. Nie na zdolności ludzkie zakotwiczone w biologicznie uwarunkowanym i krótkotrwałym działaniu indywidualnego mózgu, ale na osiągnięcie niezależnego od biologii, bardziej żywotnego i przede wszystkim nieograniczonego przez zdolności jednostkowe „bytu” AI.

Skoro tak, to człowiek w konieczny sposób zostaje pozbawiony własnej wartości. Inaczej niż naucza Kościół, człowiek nie ma żadnej ontologicznej godności, według Kościoła zakotwiczonej w Bogu i „zaciąganej” przez człowieka jako Jego stworzenie odkupione przez Chrystusa. W teleocyfrowym kosmologizmie człowiek ma godność całkowicie skończoną, a nawet tymczasową. Można ją porównać do godności kurczaka w rzeźni. Kurczak w rzeźni służy podtrzymaniu przy życiu człowieka. Człowiek służy stworzeniu sztucznej inteligencji. W tym łańcuchu wartości właściwą godność ma tylko to, co znajduje się na jego końca. Nie jest to człowiek.

Elon Musk nie jest ani twórcą, ani nawet najbardziej radykalnym adherentem kosmologizmu teleocyfrowej, czyli rozumienia kosmosu jako nastawionego na wypracowanie cyfrowej inteligencji. Ruch transhumanistyczny, którego kosmologizm teleocyfrowy jest jednym z istotnych elementów, ma wielu członków, od informatyka i futurysty Raya Kurzweila, przez miliardera zaangażowanego na rzecz Republikanów Petera Thiela, aż po ideologów nowego społeczeństwa w rodzaju Curtisa Yarvina (Mencius Moldbug) czy Nicka Landa (autora terminu „The Dark Enlightenment”). Musk jest jednak najbardziej prominentną figurą tego ruchu – i jedyną, która ma potencjalne zdolności do przekucia idei w życie.

Stawiam tymczasem tezę, że kosmologizm teleocyfrowy ma zadatki na stanie się kolejną ludobójczą ideologią, piątą już z kolei (poprzedziły ją: francuski egalitaryzm, niemiecki nazizm, sowiecki marksizm, liberalny aborcjonizm). Ludobójczy charakter kosmologizmu teleocyfrowego nie musi uwidaczniać się w systemowych akcjach mordowania ludzi tak, jak w przypadku trzech pierwszych ideologii ludobójczych. W swoich skutkach praktycznych może być o wiele podobniejszy do aborcjonizmu, jakkolwiek mieć silniejszy zasięg destruktywny. Podam prosty, teoretyczny przykład, który pokazuje, jak sądzę, naturę problemu.

Kosmologizm teleocyfrowy jako ideologia praktyczna byłby nakierowany na maksymalizację zysków podmiotów gospodarczych, które widzą swój interes w rozbudowie potęgi AI. Te podmioty chciałyby następnie użyć tej potęgi celem poddania swojej kontroli jak największej części ludzkiej populacji. Teoretycznie – dla „dobra” jej samej, „dobra” rozumianego jako wypełnienie swojego właściwego przeznaczenia, czyli stania się „nawozem” dla AI.

Aprioryczne, ideologiczne przekonanie gigantów cyfrowych co do prawdziwości przyjętego kierunku, pozwalałoby na całkowitą instrumentalizację człowieka celem optymalizacji polityki tak, by zwiększać szansę realizacji wypełnienia tego domniemanego przeznaczenia – stania się faktycznym „nawozem” dla superAI. W praktyce codzienności politycznej cel główny – osiągnięcie superinteligencji – byłby oczywiście nieodróżnialny od celu obiektywnie pobocznego, choć subiektywnie kluczowego jako motor napędowy działań „władców” od AI – czyli wspomnianej maksymalizacji zysków.

Załóżmy, że adherentom kosmologizmu teleocyfrowego udaje się przejąć władzę polityczną i ją ustabilizować, na przykład dzięki wykorzystaniu narzędzia kontroli umysłów, jakim są media społecznościowe w ich rękach.

Pierwszym znamieniem ludobójczej polityki kosmologizmu teleocyfrowego stałoby się być może in vitro. Polityka prowadzona w ramach ideologii nie powinna dopuszczać, by na świat przychodzili ludzie zbędni z perspektywy realizacji właściwego celu polityki, czyli nastania superinteligencji. Byłoby to nieoptymalnym marnowaniem zasobów ziemi, przynależnych z samej swojej natury superinteligencji. Dlatego należałoby objąć prokreację powszechnym programem in vitro, tak, by rodzić mogli się tylko ludzie posiadający określone cechy, wybrane przez władzę polityczną zgodnie z kluczem celowościowym kosmologizmu teleocyfrowego. Dodatkowo konieczne stałoby się zbudowanie systemu kastowego i podziału ludzkości na grupy przeznaczone do odrębnych zadań.

Przykład. Kosmoligizm teleocyfrowy może zakładać, że celem przetrwania cyfrowej superinteligencji konieczne jest jej zakotwiczenie na innej planecie, niż tylko ziemia. Może być to Mars, o którym chętnie mówi Elon Musk. Potrzebni są zatem ludzie, którzy dokonają transferu biologicznej podstawy funkcjonowania superinteligncji na Marsa. Wykorzystując opłacone surogatki można byłoby wytworzyć ludzi zaprogramowanych tak, by lepiej znosić warunki podróży kosmicznych; człowiekowi narodzonemu w ramach takiego programu nie przysługiwałaby już wolność osobista, ponieważ poniesione nakłady na jego zaistnienie musiałby się zwrócić w postaci wysłania go na Marsa.

Sukces takiego programu emisji ludzkiego nawozu na Marsa zależałby oczywiście od optymalnej pracy wielu „elementów nawozu zamieszkujących ziemię” („ludzi”), ale dzięki in vitro można byłoby optymalizować ich pracę. Jeżeli potrzebni są tacy, których misją życiową będzie zdobycie pożywienia dla wysyłanych na Marsa, to nie jest wskazane, by posiadali cechy negatywnie wpływające na zdolność do realizacji tego zadania. Mogliby zatem zostać odpowiednio zaprogramowani w ramach in vitro – na przykład ogłupieni. Oczywiście in vitro ma swoje ograniczenia i nawet w najbliższych dekadach będzie je pewnie mieć, ale niewykluczone, że część z problemów nieprzezwyciężalnych w fazie programowania pożądanych ludzi udałoby się rozwiązać dzięki zmianie w funkcjonowaniu mózgów tych, którzy narodzili się bez takiego programowania – na przykład dzięki implementacji odpowiednich czipów.

W tym nowym świecie istniałaby tylko jedna grupa ludzi prawdziwie wolnych, to znaczy wąskiej kasty quasi-kapłanów AI zawiadującej systemem optymalizacji społecznej. Reszta byłaby dosłownie i w przenośni tylko nawozem.

To wszystko wydaje się być tylko pokrętną i naprędce stworzoną dystopią. Jednak w 1933 roku mało kto był w stanie przewidzieć, że osiągnięta właśnie „niemiecka stabilizacja polityczna” kulminuje w ciągu dekady w bezprecedensowej akcji eliminacji „materiału biologicznego” uznanego przez władze III Rzeszy za zbędny z perspektywy realizacji celów tejże III Rzeszy, czyli zabezpieczenia jej istnienia i maksymalizacji wpływów terytorialnych i politycznych. Ideologia była najważniejsza: władze niemieckie były gotowe zainwestować duże środki materialne i ludzkie, by wymordować jak największą liczbę Żydów czy też znaczną część społeczności Polski i innych krajów podbitych. Zarówno w przypadku masowo mordowanych Polaków jak i masowo mordowanych Żydów, przy wszystkich rozróżnieniach stosowanych przez Niemców, zabijanych uznawano za „podludzi” czyli za byty pozbawione właściwej „prawdziwym” ludziom godności. Potencjalność ludobójstwa istniała w ruchu nazistowskim zawsze, już w 1933 roku, nawet jeżeli mało kto potrafił to dostrzec. Było tak, bo w jego założeniach filozoficznych nie było miejsca dla godności człowieka niezależnej od przypadłości etnicznych, intelektualnych czy zdrowotnych.

Podobnie w ruchu transhumanistycznym istnieje nieusuwalna potencjalność ludobójstwa, bo teleo-cyfrowy kosmologizm, tak jak nazizm, nie uznaje „absolutnej” ludzkiej godności w sensie kategorycznego odrzucenia wykorzystywania człowieka jako narzędzia.

Tego ryzyka nie wolno bagatelizować.

Zakładam, że Elon Musk jak i wielu innych transhumanistów czy kosmologicznych teleocyfrystów może o tym w ogóle nie wiedzieć; byliby być może poważnie zdziwieni tymi rozważaniami. Fakty są jednak faktami – instrumentalizacja człowieka jest potencjalną drogą do ludobójstwa. Zasiane dziś idee w połączeniu z nowymi zdobyczami technicznymi mogą w przyszłości zrodzić kulturowe monstrum, które zrealizuje piąte ludobójstwo.

Ostatecznie tylko cywilizacja oparta na mocnej, bo objawionej wierze w stworzenie człowieka przez Boga i jego wyniesienie do nowej godności poprzez odkupienie w Chrystusie jest gwarancją (ułomną, bo ludzką, ale jednak gwarancją) sprawiedliwości polityki.

Bez Chrystusa możliwe stają się wszelkie zbrodnie.

Paweł Chmielewski

Orban: Donald Trump po prostu zjadł Ursulę von der Leyen na śniadanie

Orban: Donald Trump po prostu zjadł Ursulę von der Leyen na śniadanie

28.07.2025 https://nczas.info/2025/07/28/orban-donald-trump-po-prostu-zjadl-ursule-von-der-leyen-na-sniadanie

Premier Węgier Viktor Orban. Foto: PAP/PA
Premier Węgier Viktor Orban. Foto: PAP/PA

Umowa handlowa, którą Stany Zjednoczone i Unia Europejska zawarły w niedzielę, jest gorsza od porozumienia osiągniętego wcześniej przez USA z Wielką Brytanią – ocenił w poniedziałek premier Węgier Viktor Orban.

– To żadne porozumienie; prezydent USA Donald Trump po prostu zjadł (przewodniczącą Komisji Europejskiej) Ursulę von der Leyen na śniadanie – powiedział Orban w trakcie podcastu Fight Hour emitowanego na Facebooku i YouTube. – Podejrzewaliśmy, że tak się stanie, bo prezydent USA jest zawodnikiem wagi ciężkiej, jeśli chodzi o negocjacje, a szefowa KE reprezentuje wagę piórkową – dodał węgierski premier.

Orban już w sobotę skomentował rozmowy UE z USA, mówiąc, że „obecne kierownictwo UE zawsze będzie zawierało najgorsze umowy ze Stanami Zjednoczonymi”.

Trump spotkał się w niedzielę z von der Leyen w Turnberry w Szkocji. Po spotkaniu ogłoszono warunki porozumienia handlowego między Wspólnotą a USA, w ramach których ustalono 15-procentowe cło na większość unijnych towarów eksportowanych do Stanów Zjednoczonych.

Amerykański przywódca zapowiedział, że UE zobowiązała się też do znacznych zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowej oraz energii. Dodał, że porozumienie przewiduje również inwestycje UE w USA o wartości 600 mld dolarów.

Ogłoszone w czerwcu porozumienie pomiędzy Waszyngtonem i Londynem przewiduje z kolei otworzenie przez Wielką Brytanię swojego rynku i wyeliminowanie barier pozacelnych dla amerykańskich produktów, w tym wołowiny i etanolu. Stany Zjednoczone zobowiązały się natomiast obniżyć cła na 100 tys. brytyjskich samochodów z 27,5 proc. do 10 proc.

USA mają też przyznać zwolnienie z 50-procentowych ceł na stal i aluminium pewnej ilości brytyjskich produktów oraz ustanowić wolnocłowy handel w obszarze przemysłu lotniczego.

https://nczas.info/2025/07/28/cla-i-umowa-handlowa-ue-usa-niemieccy-przemyslowcy-zalamani/embed/#?secret=Q1UxDIdiKv#?secret=F4HBvJE5Ml

Gigantyczna placówka aborcyjna będzie zamknięta. Wielka porażka Planned Parenthood. Odgoniona od koryta.

Gigantyczna placówka aborcyjna będzie zamknięta.

Wielka porażka Planned Parenthood.

Odgonili od koryta.

28.07.2025 https://nczas.info/2025/07/28/gigantyczna-placowka-aborcyjna-bedzie-zamknieta-wielka-porazka-planned-parenthood/

teksas flaga teksasu
Flaga Teksasu / fot. ilustracyjne / fot. Pete Alexopoulos / unsplash.com

Aborcyjny gigant Planned Parenthood poinformował w piątek, że jesienią zamknie potężną placówkę aborcyjną w Teksasie. Uchodzą one za jedne z największych tego typu ośrodków znanych na zachodniej półkuli ziemskiej.

Planned Parenthood Gulf Coast ogłosiło w piątek, że jesienią zamknie dwie placówki, w tym placówkę Prevention Park, jedną z największych i najbardziej znanych na półkuli zachodniej.

Prevention Park to siedmiopiętrowy budynek o powierzchni 78 tys. stop (7300 m2). Zamknięte zostanie też centrum aborcyjne Southwest.

„Placówki w Northville, Northwest, Spring i Stafford pozostaną otwarte, ale zostaną wchłonięte przez Planned Parenthood of Greater Texas, jak donosi Houston Chronicle. Finansowanie Planned Parenthood zostało drastycznie ograniczone, co zmusiło placówki w całym kraju do zamknięcia” – wskazuje lifesitenews.com.

Melaney Linton, prezes i dyrektor generalna Planned Parenthood Gulf Coast, ubolewała nad zamknięciem placówek.

– Konieczność redukcji personelu i przyszłej obecności w Houston jest bolesna, frustrująca i jest bezpośrednim skutkiem […] ciągłych ataków politycznych – przekonywała Linton.

Placówka Prevention Park stała się znana w 2015 roku, gdy urzędnik Planned Parenthood pracujący w ośrodku przyznał się ukrywającemu swoją tożsamość reporterowi z Center for Medical Progress, a co nagrała ukryta kamera, że osoby wykonujące zabieg zamordowania dziecka czasem dostarczają „nienaruszone” części ciała zamordowanych dzieci w celu pobierania narządów do eksperymentów medycznych.

Polskie państwo to nienażarty pasożyt. Najgorszy w całej Unii Europejskiej

Polskie państwo to nienażarty pasożyt. Najgorszy w całej Unii Europejskiej

28.07.2025 AW https://nczas.info/2025/07/28/polskie-panstwo-to-nienazarty-pasozyt-najgorszy-w-calej-unii-europejskiej/

Donald Tusk. Foto: PAP/EPA
Donald Tusk. Foto: PAP/EPA

Państwo wydaje coraz więcej, a ponieważ nie ma na to pełnego pokrycia w dochodach, rośnie też dług publiczny – wynika raportu „Rachunek od państwa” Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), który w poniedziałkowym wydaniu przytacza „Rzeczpospolita”. Tempo wzrostu wydatków publicznych mamy najwyższe w całej UE.

Jak wskazali eksperci FOR, w 2024 r. całkowite wydatki sektora publicznego w Polsce sięgnęły 1,8 bln zł. W przeliczeniu na mieszkańca daje to kwotę prawie 48 tys. zł.

Jak analizuje FOR, w 2024 r. koszty funkcjonowania państwa osiągnęły poziom 49,4 proc. PKB. To więcej niż średnia unijna i o wiele więcej niż w innych krajach naszego regionu. W porównaniu z 2015 r. wydatki publiczne w Polsce są wyższe aż o 7,9 proc. PKB (wówczas było to ok. 41,5 proc.). „Wydatki państwa rosną w zatrważającym tempie i w tym roku przekroczą 50 proc. PKB” – ostrzega FOR.

Jak zauważyła „Rz”, dla przeciętnej osoby pracującej ten „rachunek” był jeszcze wyższy – wyniósł ponad 103 tys. zł. Łączne wydatki per capita były o 6396 zł wyższe od dochodów, a różnicę państwo pokrywa, zwiększając dług publiczny, który wynosił w minionym roku już ok. 53,7 tys. zł w przeliczeniu na jednego Polaka (o 8,5 tys. zł więcej niż w 2023 r.).

Tempo wzrostu jest też najwyższe w UE – w tym samym czasie aż 11 krajów członkowskich obniżyło swoje wydatki publiczne w stosunku do PKB.

Gazeta zwróciła uwagę, że tylko w 2024 r. wydatki publiczne okazały się o 12 proc. wyższe niż w 2023 r. i aż o 140 proc. niż w 2015 r. (wówczas wynosiły niecałe 20 tys. zł na osobę). Zarówno w ujęciu nominalnym, jak również realnym kolejne rządy wydają coraz więcej.

„Polityka fiskalna nie powinna polegać na ściganiu się na obietnice transferów i innych wydatków. Potrzebujemy równowagi między wydatkami i dochodami, ale też między teraźniejszością i przyszłością. Bo rachunek – prędzej czy później – przychodzi zawsze” – zaznaczył główny ekonomista FOR Marcin Zieliński, cytowany przez „Rz”.

Konfederacji Korony Brauna rośnie, KO i PiS potrzebują Konfederacji do utworzenia rządu

Braun rośnie, KO i PiS potrzebują Konfederacji do utworzenia rządu [SONDAŻ]

28.07.2025 nczas/braun-rosnie-ko-i-pis-potrzebuja-konfederacji

Jarosław Kaczyński, Donald Tusk oraz Grzegorz Braun.
Jarosław Kaczyński, Donald Tusk oraz Grzegorz Braun. / foto: PAP (kolaż)

Najnowszy sondaż United Surveys dla „Wirtualnej Polski” wskazuje, że wybory wygrałoby PiS. Trzecie miejsce zajęła Konfederacja Wolność i Niepodległość, ponadto do Sejmu weszłaby – z rosnącym poparciem – Konfederacja Korony Polskiej.

PiS uzyskało w sondażu 28,3 proc. głosów. Wyprzedza tym samym KO, która uzyskała 25,8 proc. głosów.

WP podkreśla, że KO zanotowała spadek o 2,4 pproc. w stosunku do poprzedniego badania. Wówczas różnica między PiS a PO wynosiła 1 pproc., dziś wyniosła 2,5 pproc..

Trzecie miejsce zajęła Konfederacja WiN z wynikiem 17,4 proc. Zanotowała wzrost o 4,9 pproc. w stosunku do poprzedniego badania.

Lewica otrzymała 6,7 proc. poparcia. Jest to spadek o 0,1 pproc..

Do Sejmu weszłaby także Konfederacja Korony Polskiej z wynikiem 5,4 proc. Partia Grzegorza Brauna zyskała 1,2 pproc. poparcia.

Więcej partii do Sejmu by nie weszło. Razem otrzymało 3,6 proc. głosów, czyli 0,6 pproc. więcej, niż w poprzednim.

Polska 2050 zanotowała wynik 4,1 proc., co jest wzrostem o 1,3 pproc.. PSL zdobyło 3,7 proc. głosów, co oznacza wzrost o 0,2 pproc..

5,1 proc. to wyborcy niezdecydowani. To niemal dwukrotny spadek w stosunku do poprzedniego badania, gdzie wówczas taką postawę wykazało 9,7 proc. badanych.

W takim układzie podział mandatów w Sejmie wyglądałby następująco: PiS 170, KO 153, Konfederacja 96, Lewica 25, KKP 16. Żadna z partii nie mogłaby rządzić samodzielnie.

Zarówno PiS jak i KO musiałyby szukać koalicjantów. Właściwie tylko z Konfederacją WiN byłaby taka możliwość.

Sondaż partyjny przeprowadziła United Surveys by IBRiS dla Wirtualnej Polski metodą CATI / CAWI w dniach 25-27 lipca 2025 roku na próbie 1000 osób.

======================

Oczywiście te dupki i kłamcy “sondażowi” nie piszą, że ta, żałośnie mała statystyka nie upoważnia do takich “precyzji”, bo do porządnej statystyki potrzeba 100 tysięcy, a nie tysiąc. M. Dakowski

Katar grozi UE. Nie ma zamiaru poddawać się rygorom Zielonego Ładu

Katar grozi UE wstrzymaniem dostaw gazu, bo nie ma zamiaru poddawać się rygorom Zielonego Ładu

27.07.2025 .tysol/katar-nie-ma-zamiaru-poddawac-sie-rygorom-zielonego-ladu

Katar straszy Unię Europejską wstrzymaniem dostaw gazu. Powodem jest unijna dyrektywa CSDDD, która narzuca firmom obowiązek wdrażania planów klimatycznych. Katar nie zamierza się do tych reguł dostosowywać i rozważa sprzedaż gazu na innych rynkach – podaje Money.pl

Gazociąg - zdjęcie poglądowe Katar grozi UE wstrzymaniem dostaw gazu, bo nie ma zamiaru poddawać się rygorom Zielonego Ładu

Gazociąg – zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Co musisz wiedzieć?

  • Unijna dyrektywa CSDDD zakłada wprowadzenie obowiązku należytej staranności dla określonych grup przedsiębiorstw w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom prowadzenia działalności biznesowej m.in. w zakresie polityki klimatycznej.
  • Katar zapowiedział, że nie wdroży zapisów dyrektywy.
  • Zapowiedział, że z powody rygorystycznych zapisów dyrektywy może ograniczyć dostawy gazu do krajów UE.

Katar nie wdroży nowych regulacji

“Katar zagroził ograniczeniem dostaw skroplonego gazu ziemnego (LNG) do krajów Unii Europejskiej. Powodem jest unijna dyrektywa CSDDD, zobowiązująca firmy do przestrzegania zasad zrównoważonego rozwoju w całym łańcuchu dostaw” – wynika z pisma, które cytuje Money.pl

Podpisany przez ministra energii i prezesa QatarEnergy Saada al-Kaabi list, który miał powstać w maju, otrzymała Komisja Europejska oraz belgijski rząd. W piśmie padło ostrzeżenie, że Katar nie zamierza w najbliższej przyszłości realizować wdrożenia nowych regulacji narzucających m.in. konieczność posiadania planów osiągnięcia zerowej emisji netto.

“Dyrektywa odbiera prawo do wyboru”

Jak podaje Money.pl, zdaniem katarskich władz, dyrektywa “odbiera krajom spoza UE prawo do wyboru środków realizacji celów klimatycznych” i może skłonić Katar do szukania bardziej przyjaznych rynków zbytu.

“Bruksela przyznała, że otrzymała list z ostrzeżeniem. Komisja Europejska podkreśla, że zmiany w dyrektywie CSDDD są w toku – planowane jest m.in. uproszczenie przepisów oraz przesunięcie wejścia regulacji w życie na połowę 2028 r.” – czytamy na portalu.

Katar jednak nie zaakceptował takich rozwiązań. W aneksie do listu miał naciskać na całkowite usunięcie zapisów dotyczących transformacji klimatycznej. W przeciwnym razie QatarEnergy “może poważnie rozważyć inne rynki dla naszego LNG”.

Katar to trzeci największy eksporter LNG na świecie (po USA i Australii). Zaspokaja do 14 proc. unijnego popytu na skroplony gaz – przypomina Money.pl.

My Tribe is Small

My Tribe is Small

My party is truth

ROBERT W MALONE MD, MS JUL 27

By: Mikki Willis

My tribe is small: me, my wife, and our two kids.

My party is truth.

My team is humanity.

From that ground, I can freely criticize Trump—and every president before him.

Now, let’s talk about the smoothest criminal of them all…

Obama was the first U.S. president I ever voted for. Growing up in California, I was conditioned to believe that only Democrats truly cared about people and the planet. At the time, I was convinced that progressive policies were our only hope to fix a broken nation.

I’ll never forget the night Obama was sworn into office. I was at a bar in downtown Los Angeles with a group of friends, and we all had tears in our eyes when he placed his hand on that Bible. But before the end of his first term, I found myself asking, “What happened to hope and change?”

We had been duped. He turned out to be just like the rest – but even worse.

During his second term, I participated in a research experiment that tracked the rise and fall of words and phrases since the birth of the internet. What I found was striking: racial terminology surged every time Obama was campaigning for himself or endorsing others.

Terms that had been fading – like “racist,” “oppressed,” “marginalized,” and “white supremacy” – spiked each time he delivered one of his spellbinding speeches. That’s when I saw his true strategy: reopen old wounds, then pose as the healer.

But healing was never really his plan. Obama was a Trojan horse – placed in power to accelerate the agenda to dismantle America from within.

After a decade behind the political curtain and years spent researching the roots of our social decline, I’ve come to believe that Obama was one of the worst things that ever happened to America.

Here’s just a partial list of his “accomplishments.” Tell me again why he was awarded a Nobel Peace Prize?

During Obama’s presidency (2009–2017)

  • Massive drone warfare and civilian casualties. Obama greatly expanded drone strikes in Pakistan, Yemen, Somalia, and elsewhere, resulting in hundreds of civilian deaths.
  • Libya intervention in 2011. Led NATO’s effort to oust Gaddafi, after which Libya descended into chaos, becoming a failed state and ISIS foothold.
  • Warrantless surveillance and the NSA. Continued and expanded mass surveillance, collecting data on millions of Americans without individualized warrants.
  • Used the 1917 Espionage Act more than all previous presidents combined to prosecute whistleblowers.
  • Legalized propaganda to be used against the America through the National Defense Authorization Act (NDAA).
  • Deported more immigrants than any previous administration, earning the nickname “Deporter-in-Chief.” He separated families and strengthened an aggressive deportation apparatus later used by Trump.
  • Continued Bush-era Wall Street and bank bailouts, and failed to prosecute top Wall Street executives responsible for the 2008 financial crash.
  • Use of kill lists and extrajudicial killings. Weekly meetings reportedly approved “kill lists,” including American citizens abroad without trial.
  • Obamacare disaster. The promise “If you like your plan, you can keep it” proved false for millions. Health insurance premiums and deductibles skyrocketed, and 28 million Americans remained uninsured even after its passage.
  • Yemen war support. Backed the Saudi-led coalition with weapons, intelligence, and refueling, leading to large-scale civilian deaths and what the UN called the world’s worst humanitarian crisis.
  • Increased use of executive orders and administrative actions, bypassing Congress.
  • Failed Syria policy. The “red line” threat over Assad’s chemical weapons wasn’t enforced, damaging U.S. credibility.
  • Benghazi. On September 11, 2012, the U.S. diplomatic compound and a nearby CIA annex in Benghazi, Libya, were attacked by militants.
  • Four Americans were killed. The attack led to intense controversy over security failures and intelligence handling. The State Department (led by Secretary Hillary Clinton) denied some requests for additional security.
  • As President, Obama is ultimately accountable for how executive agencies, including the State Department, prioritize resources and risk assessments abroad.After his presidency (2017–present)
  • Ordered intelligence agencies to spy on Donald Trump’s campaign to sabotage it. It’s documented that the FBI investigated Trump campaign figures under “Crossfire Hurricane.”
  • The Obama administration deliberately helped create and fund ISIS to destabilize the Middle East. Obama’s policies—like withdrawing from Iraq and mishandling Syria—are widely criticized for enabling ISIS’s rise.
  • Ordered targeted illegal spying on journalists, political activists, and even members of Congress.
  • Secretly orchestrated resistance to Trump, coordinating government leaks to undermine his administration.
  • Personally directed the IRS to target Tea Party and conservative nonprofits.
  • Obama received enormous sums of money from foreign governments or corrupt deals in exchange for political favors.

Looking back, Obama wasn’t the antidote to a broken system; he was the system perfected – wrapped in charm, eloquence, and just enough illusion to keep hope alive while the country’s foundations were quietly hollowed out. In the end, he didn’t heal old wounds – he deepened them, weaponized them, and left us more divided, distracted, and disillusioned than before.


The latest:

According to declassified documents released by DNI Tulsi Gabbard on July 18, 2025, Obama and senior officials allegedly:

• Suppressed intelligence showing no Russian interference in the 2016 U.S. election.

• Promoted a false narrative of Russian collusion to undermine Donald Trump’s victory.

• Leaked and amplified the Steele dossier—funded by the Clintons—to build this narrative.


In anticipation that some readers might dismiss this by saying I’m the wrong color to understand, here are just a few quotes from prominent Black voices:

“Obama posed as a progressive and turned out to be counterfeit. We ended up with a Wall Street presidency, a drone presidency, a national security presidency.”

— Cornel West

“Obama is not the lesser evil, he is the more effective evil. Because he is Black, he is able to do things white presidents could not get away with, like neutralizing Black opposition to imperialism and austerity.”

— Glen Ford, Black Agenda Report

“Obama ended his presidency with Black median wealth lower than when he began… His election became a substitute for real justice and transformation.”

— Keeanga-Yamahtta Taylor, Author of “From BlackLivesMatter to Black Liberation”

“Obama did more harm than Bush because he made Democrats love war, surveillance, and Wall Street… He put a Black face on imperialism.”

— Margaret Kimberley, Black Agenda Report

“Obama’s legacy for Black America is his greatest disappointment.”

— Tavis Smiley, from his book “The Covenant with Black America”

Mikki Willis

Father/Filmmaker

Zaszufladkowano do kategorii O Świat | Otagowano

Izrael traci poparcie w Ameryce…

Izrael traci poparcie w Ameryce…

27.07.2025 Jacek K. Matysiak https://www.tysol.pl/a144224-izrael-traci-poparcie-w-ameryce

Wydarzenia na Bliskim Wschodzie z bezprecedensowym bombardowaniem domów, szkół, szpitali, domów modlitwy powoduje odwrócenie się sympatii świata od Izraela. Świat z zaskoczeniem ogląda świadectwa współczesnego barbarzyństwa dokonywanego przez naród, który dotąd obnosił się swoją krzywdą Holocaustu i wydaje się, że niczego nie zrozumiał. W USA, które dzięki chrześcijańskim syjonistom są największym i dotąd bezwarunkowym wsparciem Izraela, dorasta nowe pokolenie, bardziej ateistyczne, które coraz bardziej krytycznie odnosi się do brutalnych metod izraelskiego rządu.

Obserwując to co się wyprawia w Gazie i szerzej na Bliskim Wschodzie, Bogu dzięki za założenie państwa Izrael, w innym wypadku to  Polacy byliby dziś w poważnych kłopotach.

Wystarczy przypomnieć międzynarodowe parcie Żydów po zakończeniu I wś. na stworzenie na ziemiach polskich państwa Polin z jidysz jako drugim językiem urzędowym. Ta zorganizowana akcja wspierana przez delegację  amerykańskich Żydów przybyłych na konferencję w Wersalu bardzo zaszkodziła niesamowitym wysiłkom i osiągnięciom skutecznie forsującego tam interesy polskie Romana Dmowskiego.  Powołanie państwa w Palestynie (obszar brytyjskiego mandatu) spowodowało też poważne odpłynięcie syjonistycznie zorientowanych polskich Żydów. Oczywiście były z tym exodusem trudności dlatego w  różnych krajach uciekano się do stosowania rozmaitych bodźców, zagrożeń i prowokacji jak w Kielcach w 1946 r. W rezultacie w Polsce pozostał głównie odłam komunistów silnie powiązanych z sowiecką Rosją, których zatrudnił Stalin do zarządzania Polską.

Wydarzenia na Bliskim Wschodzie z bezprecedensowym bombardowaniem domów, szkół, szpitali, domów modlitwy powoduje odwrócenie się sympatii świata od Izraela. Świat z zaskoczeniem ogląda świadectwa współczesnego barbarzyństwa dokonywanego przez naród, który dotąd obnosił się swoją krzywdą Holocaustu i wydaje się, że niczego nie zrozumiał.

W USA, które dzięki chrześcijańskim syjonistom są największym i dotąd bezwarunkowym wsparciem Izraela, dorasta nowe pokolenie, bardziej ateistyczne, które coraz bardziej krytycznie odnosi się do brutalnych metod izraelskiego rządu. Co więcej, wśród udzielających dotąd bezgranicznego poparcia interesom Izraela amerykańskich ewangelików pojawiło się oburzenie i tarcia, które niżej przedstawię.

Nie trzeba nikogo przekonywać jak wielką siłę ma AIPAC, żydowskie lobby w Ameryce, praktycznie kontrolujące Kongres. Co więcej AIPAC nie jest zarejestrowany jako lobby na rzecz obcego państwa. Ostatnim prezydentem, który tego żądał o żydowskich lobbystów był prezydent JF Kennedy, który również sprzeciwiał się uzyskaniu broni atomowej przez Izrael. Z liczby 435 reprezentantów  Izby Niższej Kongresu jedynie jeden kongresmen z Kentucky Thomas Massie przyznał, że nie zgodził się na “opiekę” lobbystów z AIPAC, którzy wywierają naciski na uchwalaniu polityki sprzyjającej interesom Izraela i oferują kongresmenom pomoc w następnych wyborach. System ten pracuje od dekad i zapewnia coroczną pomoc dla Izraela w wysokości co najmniej $3,8 mld z kieszeni amerykańskiego podatnika. Oczywiście kwoty te drastycznie wzrastają w sytuacji wybuchających tam wojen, czy bezpośrednich kosztownych wojen w imię bezpieczeństwa Izraela, co wiąże się z destabilizacją ościennych państw.

Ciągle głośna afera pedofilska powiązanego z CIA i Mosadem Epsteina organizującego zasadzki na łasych  i żądnych wrażeń z nieletnimi polityków, influencerów i celebrytów prawdopodobnie zabezpieczała materiały do ich szantażowania w razie potrzeby.

Sprawy nie dało się zamieść pod dywan i będzie ona miała swój dalszy ciąg. Szczególnie interesujące jest 2 dniowe przesłuchanie przez z-cę Prokuratora Generalnego (AG) wspólniczki  podobno zlikwidowanego(?) w więzieniu czekającego na rozprawę Epsteina, niesławnej super pimp “Madam” Giselle Maxwell, która odsiaduje swój 20 letni wyrok. Kobieta ma 63 lata i chce jakoś wydobyć się z więzienia więc odwołała się do Sądu Najwyższego, który może rozpatrzyć jej prośbę w końcu września. SN ma takich próśb rocznie ok 4,000, a przyjmuje do rozpatrzenia jedynie 70. Przy okazji wyszło na jaw, że to Trump zaraportował Epsteina policji jeszcze w 2004 r. i wyrzucił go ze swojego klubu. Miał też z nim zatargi odnośnie konkurencji w zakupach nieruchomości. Wydaje się, że będą odtajnione następne dokumenty i ta skandaliczna sprawa będzie miała nie tylko swój ogon, ale i wąsy. 

W USA największymi sojusznikami Izraela są chrześcijańscy ewangelicy, na których Izrael od zawsze mógł liczyć nie tylko w sprawie ich gorącego poparcia, ale i przekazywania pokaźnych sum dla Izraela. Izrael może na nich bardziej liczyć niż na swoją diasporę żydowską w USA, której poglądy są bardziej na lewo. Ewangelicy są otwartymi syjonistami i stanowią ten odłam chrześcijaństwa, dla którego Izrael wydaje się ważniejszy od samego Jezusa. W pewnej historycznej interpretacji chrześcijańscy protestanci uciekający przed religijnymi prześladowaniami z Anglii i innych państw Europy zachodniej przebyli (jak Izraelici pod przywództwem Mojżesza Morze Czerwone) Atlantyk i potraktowali kontynent zamieszkany przez Indian jako swoją Ziemię Obiecaną. Cóż, można i tak…

Ci obeznani z Historią wiedzą, że na terenie Palestyny, Fenicji i Syrii wskutek wypraw krzyżowych od 1099 r. istniało z różnym szczęściem “europejskie” Królestwo Jerozolimskie w różnych formach aż do 1291 r., więc bez mała 200 lat! Niedawno zmarły dyplomata Henry Kissinger przepowiadał, że dzisiejszy Izrael przestanie istnieć. Miało to mieć miejsce kilka lat temu…

Prezydent Trump mianował ambasadorem w Jerozolimie, byłego gubernatora stanu Arkansas, utalentowanego muzycznie, ewangelickiego pastora i syjonistę Mike’a Huckabee. Wszyscy widzą co rząd Netanjahu wyrabia w Gazie, która przypomina dziś umęczoną i zniszczoną Warszawę w 1945 r. Prawie cały świat wyraża swoje oburzenie kiedy i teraz izraelscy żołnierze strzelają jak do “kaczek” do Palestyńczyków czekających w kolejce po wodę i żywność. W Gazie panuje nędza i głód, Izrael utrudnia dostęp konwojom z żywnością. Lekarz ochotnik skarżył się, że w końcu pozwolono mu na wejście do Gazy, ale beż żadnych instrumentów i środków medycznych… 

75 letni Netanjahu, którego rodowe nazwisko brzmi Milejkowski, jest synem Bencyjona urodzonego w 1920 r. w Warszawie, żyjącego w Jerozolimie (dziennikarz, historyk), który przyjął nowe nazwisko od miejscowości Netanja. W Izraelu jest oskarżony w procesie o korupcję i grozi mu więzienie, ale proces jest odkładany z powodu kolejnej wojny. Posiada poparcie ultra prawicowych i religijnych partii w 120 osobowym Knesecie i jak dotąd dalej jest w stanie “zorganizować” wojny i stan zagrożenia co zapewnia mu bezkarność. Część komentatorów wysłuchując izraelskich propozycji aby zmienić rządy w sąsiadujących krajach zauważa, że najkorzystniejsza jednak byłaby zmiana reżimu w Izraelu…

Według oficjalnych danych w barbarzyńsko bombardowanej Gazie (starożytne miasto znane z podania o śmierci biblijnego Izraelity Samsona z rąk Filistynów) zostało zabitych już 57,575 Palestyńczyków, a 136,879 zostało rannych, w dużym stopniu ofiarami są dzieci i kobiety. Kilka dni temu wojska izraelskie zbombardowały i zniszczyły jedyny kościół katolicki w strefie Gazy. I to nie były bomby lotnicze, ale podjechał izraelski czołg i zniszczył kościół zabijając 3 katolików i raniąc resztę szukających tam schronienia , w tym katolickiego księdza.  Przywódcy religijni Kościoła Katolickiego patriarcha Pierbattista Pizzaballa  i Greckiego Kościoła Ortodoksyjnego Theophilos III z Jerozolimy odwiedzili ruiny zaatakowanego przez Izrael kościoła.

Netanjahu  zachowuje się jak żądny krwi bezmyślny chuligan siejący wokół śmierć i zniszczenie. Trump niestety dostarcza mu broni i amunicji, co prawda zachęcając go do szybkiego zakończenia wojennych awantur (Iran, Gaza, Liban, Syria). 75 letni  Netanjahu ma wiele problemów zdrowotnych, w grudniu wycięli mu prostatę. W kwietniu 2024 r. pod pełnym znieczuleniem przeszedł operację przepukliny, a w 2023 r. został mu wszczepiony pacemaker (stymulator serca)…

Izraelski minister obrony Israel Katz ogłosił plan czystki etnicznej w Gazie z przemieszczeniem 600,000 Palestyńczyków na południowy skraj  przy mieście Rafah (przy granicy z Egiptem), zamieszkaliby tam za kordonem w swoistym obozie koncentracyjnym, ściśle kontrolowanym przez izraelską armię. Pozostała populacja z 2,1 mln Palestyńczyków byłaby tam stopniowo przemieszczana, a później wydalana do innych krajów. Izrael po napadzie na Iran, zatrzymanym przez Trumpa, dziś bezkarnie bombarduje pogrążoną w chaosie Syrię.

Wydaje się, że wysiłki Trumpa w celu zbudowania pokoju na bazie wcześniejszych “Abrahamowych Porozumień” między krajami arabskimi i Izraelem nie będzie już możliwe. Trump jednak dotąd nie zastopował barbarzyńskiego zachowania Netanjahu i najbliższy czas pokaże, kto jest kim w tym związku. Jak na ironię Bibi odwiedził Trumpa z projektem zgłoszenia go do Pokojowej Nagrody Nobla, pewnie to inicjatywa mędrca Wałęsy…

Według źródła  Axios, dyrektor Mossadu David Barnea odwiedził Waszyngton aby uzyskać poparcie i pomoc dla negocjowanego przez Izrael planu przesiedlenia Palestyńczyków z Gazy (u jej nabrzeży odkryto bogate złoża gazu ziemnego i ropy)   do innych krajów. Barnea poinformował Steve’a Witkoff, że Izrael negocjuje w tej sprawie z Libią (wojna domowa, rywalizują ze sobą dwa rządy), Etiopią i Indonezją. 

Więc jedno z najbogatszych  państw świata Izrael (dwie pozycje przed Japonią, 3 pozycje za W.B. w dochodzie na głowę mieszkańca) pobiera corocznie $3,8 mld, czyli $404 na głowę swojego mieszkańca z kieszeni amerykańskiego podatnika (2023 r.), w porównaniu do $15 dla mieszkańca biednej Etiopii. Dodajmy, że USA corocznie płaci Egiptowi (za  pokój  między Izraelem a Egiptem) $1,4 mld, a Jordanii $1,7 mld (2023 r.). Oczywiście wojna to wielki biznes więc zaraz po ataku Hamasu na Izrael, USA przekazała Izraelowi dodatkowo $14,1 mld w pomocy militarnej, czyli razem rocznie $17,9 mld. Wypada przypomnieć, że przy tym wszystkim Ameryka ma obecnie deficyt budżetowy sięgający $1 bln! Do pomocy dla Izraela trzeba by doliczyć koszty dodatkowe jak operacje US Navy w rejonie Bliskiego Wschodu w rocznej wysokości $4,86 mld, plus operacja przeciwko Houthis w Jemenie kosztująca ok $2 mld i wspomaganie Izraela w atakowaniu Iranu $2 mld… 

Trzeba dodać, że licząc koszty wspierania dominacji Izraela na Bliskim Wschodzie w operacjach  w Iraku i Syrii wliczając przeszłe i przyszłe koszty medyczne dla rannych weteranów otrzymujemy sumę ok. $2,9 bln (USD $2,9 tryl.)[2.9*10^12 ..md] . W rezultacie tych działań śmierć poniosło ok. 580,000 cywilów i żołnierzy, w tym  4,600  amerykańskich żołnierzy poległych w Iraku i 32,000 rannych. Po ataku 9/11 nastąpiła inwazja i 20 letnia okupacja Afganistanu, w jej rezultacie zginęło 176,000 ludzi w tym  2,459 amerykańskich żołnierzy, koszt $2.3 bln (USD $2.3 trillion)…

Wspomniany wyżej nowy amerykański amb. Mike Huckabee zaskoczył wszystkich ogłaszając, że Izrael robi wizowe trudności wycieczkom ewangelików do Ziemi Świętej. Huckabee wysłał  list  do min. spraw wewnętrznych Moshe Arbel w którym zagroził, że poleci własnemu konsulatowi podobne traktowanie Żydów ubiegających się o wizy, aby podróżować do Ameryki. Najbardziej szokujące jest to, że Huckabee był dotąd znanym sympatykiem Netanjahu i Izraela. Jednocześnie ambasador zwrócił się do amerykańskich ewangelików, że ich dotacje nie znajdują wdzięczności w Izraelu, wobec tego powinni również skasować swoje plany podróży do Jerozolimy. Ambasador też zażądał od rządu Izraela wyjaśnienia okoliczności skatowania na śmierć 20 letniego amerykańskiego Palestyńczyka (bili go 3 godz. i nie dopuszczali pogotowia ratunkowego) przez terrorystów, osadników izraelskich na Zachodnim Brzegu, który odwiedził swoją rodzinę we wsi Sinjil…

Powstaje pytanie dlaczego Izrael chce wyalienować sobie nie tylko większość światowej opinii, ale i najwierniejszych sojuszników amerykańskich ewangelików? Mówimy o ok. 200 mln Amerykanów. Czyżby woda sodowa? biblijnych rozmiarów buta? Przecież jeśli utrzyma ten “mocarstwowy” styl, to przestanie istnieć, szczególnie bez pomocy hojnych i wiernych amerykańskich ewangelików. Agresywne przejmowanie, kolonizowanie Palestyny (wystarczy spojrzeć na mapę od 1948 r.), głupie i brutalne opluwanie chrześcijan w Jerozolimie, którzy chcą tylko przejść drogami Jezusa. Jakie świadectwo dają swojej kulturze, religii i cywilizacji?

Były dowódca US Joint Chiefs of Staff Levant and Egypt płk Nathan McCormack nazwał Izrael najgorszym sojusznikiem Ameryki. Dodając, że z tego partnerstwa Ameryka nic nie ma poza uczuciem wrogości milionów ludzi z Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji. Według sondażu Pew Research większość Amerykanów ma negatywną opinię o Izraelu. Optymistycznie brzmi natomiast Ursula von der Leyen, która wyznała, że UE jest tworzona na wartościach Talmudu… 

Zaskoczyła reakcja Francji, której prezydent Macron zapowiedział, że na wrześniowym zgromadzeniu ONZ Francja uzna istnienie państwa Palestyny, a Francja jest członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i posiada prawo weta. Dodajmy, że z innych członków RB Rosja i Chiny już uznały Palestynę, natomiast USA i WB nie. Oczywiście stanowisko Francji spotkało się z natychmiastowym potępieniem ze strony premiera Benjamin Netanyahu, który już wcześniej oskarżył Francję o “krucjatę przeciwko państwu Izrael”. 

Rozpowszechnienie technologii szybkiego komunikowania się wybiło zęby mainstream mediów, które do niedawna ściśle kontrolowały obrazy i treści dostępne dla odbiorców. Właśnie obserwujemy tego konsekwencje dające nam szansę na zapoznanie się z prawdziwym obrazem świata. Można powiedzieć, że słynne powiedzenie ks. Tischnera: “Prawda jest jak dupa, każdy ma swoją” nabiera nowych kształtów i blasków…

Jacek K. Matysiak  Kalifornia, 2025/07/27

“Nie profanować Francji barbarzyńskimi i nieludzkimi prawami” – Kardynał Sarah

Kardynal/sarah

“Proszę nie profanować Francji barbarzyńskimi i nieludzkimi prawami” – Kardynał Sarah

W sobotę kardynał Robert Sarah powiedział w bretońskim sanktuarium Sainte-Anne-d’Auray w diecezji Vannes: “Proszę nie bezcześcić Francji swoimi barbarzyńskimi i nieludzkimi prawami, które promują śmierć, gdy Bóg chce życia”.

Był obecny jako wysłannik papieski z okazji 400. rocznicy objawienia św. Anny. Eucharystia była transmitowana na żywo przez CNews.

Zwracając się do publiczności liczącej 30 000 osób, potępił eutanazję, nie wymieniając nazwy obecnej propozycji legislacyjnej we francuskim parlamencie, mającej na celu zalegalizowanie wspomaganego umierania.

Kardynał Sarah powiedział również, że religia nie jest pracą społeczną: “Nie chodzi o karmienie głodnych czy przyjmowanie migrantów. Te rzeczy są ważne, tak – ale nie są sercem naszej wiary”.

Ostrzegł, że bez adoracji ludzie ryzykują oddawanie czci samym sobie: “Jeśli nie będziemy adorować Boga, skończymy adorując samych siebie”.

Przestrzegał przed społeczeństwem, które oddala się od Boga, oddając cześć bożkom, takim jak “pieniądze” i “ekrany”, zamiast tego potwierdzając, że “tym, co zbawi świat, jest człowiek klękający przed Bogiem”.

Kardynał Sarah mówił również o desakralizacji kościołów. “Nasze kościoły nie są salami koncertowymi ani miejscami kultury. Są domem Bożym”.

Na koniec zwrócił się do osób zmagających się z niepłodnością, chorobą lub duchową rozpaczą: “Adoracja jest jedyną prawdziwą odpowiedzią na tajemnicę zła” – powiedział. “Jest silniejsza niż rozpacz”.

Oraz: “Złośliwość świata nie zwycięży. Bóg jest nieskończenie dobry, a adorowanie Boga jest naszą największą nadzieją”.