Eutanazja musi być niezbędnym narzędziem naszych przyszłych społeczeństw, w każdym przypadku. Oczywiście, nie będziemy mogli wykonywać egzekucji ani organizować obozów. Pozbędziemy się ich, wmawiając im, że to dla ich własnego dobra.
Kto to powiedział? Nie był to Bill Gates ani Klaus Schwab. Autorem tych słów nie jest również George Soros. Zostały one wypowiedziane w tym samym roku, kiedy Microsoft przedstawił światu swój pierwszy 8-bitowy system operacyjny MS-DOS.
Jacques Attali, doradca François Mitterranda, byłego prezydenta Francji, napisał w 1981 roku: „W przyszłości wyzwaniem będzie znalezienie sposobu na redukcję populacji. Zaczniemy od osób starszych, ponieważ po ukończeniu 60. lub 65. roku życia żyją dłużej, niż produkują, a to staje się bardzo kosztowne dla społeczeństwa. Następnie od słabych, a potem od bezużytecznych, tych, którzy nic nie wnoszą do społeczeństwa, ponieważ ich liczba stale rośnie, a wreszcie, i przede wszystkim, od głupich. Eutanazja jest skierowana właśnie do tych grup”.
„Nadmiernie duża i w dużej mierze niepotrzebna populacja jest zbyt kosztowna dla społeczeństwa. Z perspektywy społecznej o wiele lepiej dla ludzkiej maszyny będzie, jeśli nagle ustanie, zamiast stopniowo się pogarszać. Nie będziemy w stanie zdać testów inteligencji na milionach ludzi.
Możesz sobie wyobrazić. Znajdziemy coś lub coś stworzymy. Pandemia, która dotknie konkretne osoby, prawdziwy kryzys gospodarczy czy nie, wirus, który dotknie osoby starsze – to nie ma znaczenia.
Słabi i bojaźliwi ulegną. Głupi uwierzą w to i będą błagać o leczenie. Zapewnimy, że leczenie będzie zaplanowane. Leczenie, które będzie rozwiązaniem. Selekcja idiotów dokona się więc sama. Pójdą sami na rzeź.„
Nie można tego jaśniej ująć. A już są ludzie, których chcą się pozbyć – osoby starsze. Zasadniczo pokrywa się to z ludźmi, którzy teraz… mam na myśli priorytetowe traktowanie szczepień. Najpierw osoby starsze, a teraz niepełnosprawni dostają produkty Johnson & Johnson i tak się to mówi. Mają je oferować bezdomnym i tak dalej.
A teraz chcę podkreślić ten punkt: ten fragment pochodzi z książki Krótka historia przyszłości, wydanej w czasopiśmie „Franka” w 2006 roku. Jacques Attelier jest francuskim ekonomistą i założycielem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Jeżeli nadal jeszcze uważasz, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie propagował depopulacji, to jesteś właśnie jednym z tych, którzy idą dobrowolnie na rzeź naturalnie jedynie po to, by uszczęśliwić całą ludzkość. Nasza „przeludniona” planeta z trudem wytrzymuje te 59 osób na kilometr kwadratowy – taka jest średnia gęstość zaludnienia całego globu. Zgadza się, nie jest to obiektywna wartość. Są niezamieszkałe regiony wysokogórskie, pustynie i okolice biegunów, które wypadałoby odliczyć. Pomimo tego mamy wystarczająco dużo możliwości, aby wyżywić oraz zaopatrzyć w energię i niezbędne produkty nawet 20 miliardów Ziemian.
Eutanazja jest świadomie manipulowaną teorią, podobnie jak oszustwo globalnego ocieplenia, służące interesom garstki miliarderów. Nowe badanie opublikowane w czasopiśmie „Journal of Death and Dying” bije na alarm: Kanada mogłaby zaoszczędzić 1,2 biliona dolarów na kosztach opieki zdrowotnej w latach 2027–2047, poddając eutanazji 14,7 miliona osób, zamiast zapewniać im opiekę paliatywną.
9 milionów osób starszych, 4 miliony osób chorych psychicznie/z myślami samobójczymi, 300 000 rdzennych mieszkańców, osoby uzależnione i bezdomne. To stanowiłoby prawie 40% populacji. Badanie analizuje nawet scenariusz niedobrowolny(!). Krytycy otwarcie nazywają to programem eugenicznym sankcjonowanym przez państwo. Liczby już gwałtownie rosną: W 2024 roku prawie 10 000 osób zmarło w wyniku eutanazji – o 10% więcej niż w roku poprzednim.
Autor artykułu Marek Wójcik Mail: worldscam3@gmail.com
Adam, wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia, został brutalnie napadnięty przez ochroniarza dworca PKP w trakcie zgromadzenia publicznego w Koninie. Rozwścieczony widokiem prawdy o aborcji napastnik usiłował zakuć Adama w kajdanki (!) po czym zaatakował Adama gazem i powalił go na chodnik. Fundacja zwraca uwagę, że atak miał miejsce u progu Adwentu. Sytuacja przypomina o tym, że oczekiwanie na przyjście Zbawiciela to nieustanna walka, a bycie chrześcijaninem ma wiązać się z gotowością do tego, aby być prześladowanym za głoszenie prawdy.
Adam koordynował uliczną akcję informacyjną na temat aborcji, którą Fundacja Pro-Prawo do Życia zorganizowała w Koninie. Wolontariusze rozstawili się na chodniku przed wyjściem z dworca kolejowego. Akcja była pokojowym, legalnym i zgłoszonym do odpowiednich organów zgromadzeniem publicznym. W żaden sposób nie przeszkadzano przechodniom, nie blokowano ruchu ani nie utrudniano wyjścia z budynku. Wolontariusze po prostu stali w tym miejscu z banerami, namiotem i megafonem.
W pewnym momencie działacze Fundacji zostali napadnięci przez ochroniarza dworca. Najpierw agresywny i pobudzony mężczyzna krzyczał, że nie mam zgody na rozkładanie się w tym miejscu (jest to przestrzeń publiczna i nie potrzeba do tego żadnej zgody). Zaczął szarpać namiot Fundacji, krzyczeć i denerwować się. Adam zażądał, aby zaprowadził go do swojego przełożonego. W reakcji na słowa Adama ochroniarz wyjął kajdanki i usiłował skuć nimi wolontariusza. Adam wyrwał mu się po czym drugi wolontariusz zadzwonił po policję.
Chwilę później ochroniarz po raz kolejny wybiegł z budynku. Bandycko zaatakował Adama gazem i powalił go na chodnik krzycząc przy tym: „na glebę!”.
Na szczęście w tym momencie przyjechała policja i funkcjonariusze ochronili oślepionego gazem Adama przed dalszą przemocą. Pomimo pojawienia się służb, ochroniarz dalej był agresywny i w obecności funkcjonariuszy groził Adamowi.
Po stronie wolontariuszy Fundacji stanął również miejski urzędnik, który był na miejscu zgromadzenia. Nie tylko podkreślał, że zgromadzenie jest legalne, ale również wezwał karetkę, która początkowo nie chciała przyjechać, ale dzięki argumentacji urzędnika przyjechała i udzieliła pomocy Adamowi. Wolontariusz dopiero po ponad godzinie mógł częściowo pozbyć się bólu oczu i je otworzyć.
Atak komentuje Mariusz Dzierżawski, członek zarządu Fundacji Pro-Prawo do Życia:
„To był bandycki napad motywowany nienawiścią. W wyniku nagonki mediów i polityków tak reagują kolejne osoby na widok prawdy lub dźwięk modlitwy. Doszło do niego tuż przed rozpoczęciem Adwentu. Sytuacja jest wymowna. Doskonale przypomina nam o tym, że oczekiwanie na Zbawiciela oznacza nieustanną walkę, a także to, że jeżeli chcemy być chrześcijanami, to musimy być gotowi na to, aby cierpieć prześladowania za Prawdę, Dobro i Piękno. W trakcie radosnego oczekiwania nie możemy zapominać, że okres narodzin Pana Jezusa to również pogarda okazana w Betlejem Świętej Rodzinie, spisek i intryga Heroda oraz rzeź niewinnych młodzianków. Jeżeli chcemy dobrze przygotować się do Bożego Narodzenia to musimy pamiętać, że każdego dnia mamy obowiązek dawać świadectwo Prawdzie, co wiąże się z prześladowaniami.
Nasi wolontariusze każdego dnia wychodzą na ulicę aby głosić prawdę o aborcji i deprawacji dzieci oraz żeby modlić się w intencji odnowy moralnej Polski i Polaków. Regularnie doświadczamy kolejnych ataków, napadów, aktów nienawiści i terroru. Nie poddajemy się jednak gdyż wiemy, że życie chrześcijanina to cierpienie i walka. Oczekiwanie narodzin Zbawiciela dodaje nam w tej walce nadziei i odwagi. On urodzi się po to, aby następnie swoim cierpieniem i śmiercią na krzyżu nas ocalić. My mamy z Jego pomocą wytrwać w naszej codziennej walce do końca, dzięki czemu kiedyś możemy mieć udział w radości Zmartwychwstania.”
Fundacja informuje, że w kwestii bandyckiego napadu w Koninie zostały już podjęte kroki prawne, a sprawa zostanie skierowana do sądu.
Co amerykańscy izolacyjności sądzą o Ukrainie i Polsce?
Jakie mogą być następstwa rozmów pokojowych dot. wojny na Ukrainie?
Czy pozycja Wołodymyra Zelenskiego się chwieje?
Jakie są największe problemy ukraińskiej armii?
Odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań udzielił w rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą Daniel Szeligowski, analityk, kierownik programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych oraz gość kolejnego odcinka programu „didaskalia”!
Wszystkie zdania napisane w cudzysłowie, bez odwołania w przypisie, pochodzą z książki ks. Justyna Pranajtisa pt. Chrześcijanin w Talmudzie i z książki ks. dr. Stanisława Trzeciaka Talmud o Gojach, a kwestia żydowska w Polsce.
=======================
Jak mówi Talmud: „w przypadku, gdy zdania uczonych w prawie nie są zgodne w tej samej kwestii, należy wierzyć, że oba są słowami Boga i oba są natchnione i właściwe”
===================================
Słowem wstępu, nim przejdziemy do dalszych rozważań dotyczących obrazu chrześcijan rysowanego przez talmudyczny judaizm, co pokrótce będzie przedmiotem tego tekstu, należy wyjaśnić, czym jest dla żydów Talmud, w którym skodyfikowane zostały normy postępowania dotykające najdrobniejszych dziedzin życia.
Talmud składający się z Miszny1 (tj. z tekstu regulującego jakieś prawo) i Gemary2 (czyli komentarza zawierającego ostateczne rozstrzygnięcie w danej kwestii) przez żydów uważany jest za zbiór przepisów, w którym „zawiera się nauka”. Talmud dla żydów jest księgą świętą, ważniejszą od Pisma Świętego, z którego wykluczają Nowy Testament i księgi według nich apokryficzne (Księgi Machabejskie, Barucha, Tobiasza etc.).
W„Talmud żydzi wierzą, jak w objawienie Boskie”. W Talmudzie, „nie wolno nic zmienić, ani dodać, ani ująć”, bo to święta „nietykalna księga”, ponadto „ten, kto czyta Biblię bez Miszny i Gemary, jest jak ktoś, co nie wierzy w Boga”. Według nich „nawet sam Pan Bóg uczy się Talmudu i radzi się rabinów uczonych w Talmudzie”3, bo „ktokolwiek nie słucha rabinów, zasługuje na śmierć i będzie ukarany przez poddanie gotowaniu w piekle”.
„Żydzi są boscy”, co w konsekwencji oznacza, że „żaden rabin nie może nigdy pójść do piekła”. Kolejną korzyścią, która wynika z „boskości żydów”, jest to, że „Rabin debatuje z Bogiem i pokonuje Go”. Co więcej, „Bóg przyznaje, że rabin wygrał z Nim debatę”.
———————–
W ogólnym ujęciu jest to zbiór prawa precedensowego sformułowanego w postaci casusów rozstrzygającego kwestię koszerności/niekoszerności, a zatem prawowierności lub jej braku. Wielu rabinów uznaje Mojżesza za autora Talmudu, w którym to prawa mojżeszowe są zachowywane, ale pojmowane w takim duchu i tłumaczeniu, jakim nada im Talmud. Wszystko jest przesiąknięte duchem Talmudu.
Warto odnotować, że po klęsce Żydów w wojnie z Rzymianami nastąpiła transformacja judaizmu świątynnego, judaizmu, w którym został wychowany Jezus przez Józefa i Maryję, w judaizm rabiniczny4.
Wraz z wynalezieniem druku pojawiają się także pierwsze egzemplarze Talmudu (pierwsze wydanie w Wenecji w roku 1520). Żyjący w swoich zamkniętych społeczeństwach żydzi, obawiając się nieprzychylnych reakcji chrześcijańskiego otoczenia, bardzo szybko zaczynają świadomie usuwać z Talmudu fragmenty z pejoratywnymi wzmiankami o Jezusie i chrześcijanach5.
Teksty te z założenia nie stanowią źródeł historycznych o życiu Jezusa z Nazaretu i Jego uczniów, ale są raczej rabiniczną interpretacją tego, co się wydarzyło, przedstawioną w sposób jednoznacznie negatywny. Nie powinno więc dziwić, że Talmud często stawał się w owym czasie ofiarą palenia na stosie za swe obłudne antychrześcijańskie nauki. Rzekomo ostatnie spalenie Talmudu w Polsce miało miejsce w 1757 r.
Doszło do niejawnego zakazu drukowania „cokolwiek złego o czynach Jezusa” i Jego wyznawców, zastrzegając, że wiedzę tę można tylko przekazywać ustnie. Ponadto ci, którzy „wykładają gojom mądrości talmudyczne, ponoszą najwyższą odpowiedzialność moralną”. Przekład Talmudu „jest grzechem nieodpuszczalnym”.
W późniejszych wydaniach Talmudu brakuje całych ustępów, a w innych w ich miejscu pojawiają się słowa lub znaki, których nie sposób laikowi rozszyfrować. Niepodobna więc odczytać prawdziwe intencje, które kierowały autorem. Zastosowanie przekazu ustnego może sugerować, że ktoś chce ukryć prawdziwe znaczenie akapitów odnoszących się do „niewiernych”6, „w obecności których, żyd nie schyli się nawet [wtedy], gdy cierń wbije się w jego nogę lub rozsypią się pieniądze, żeby nie wydawało się, że mu cześć oddaje”.
Pomimo takiej formy cenzury w kręgach chrześcijańskich pojawiały się publikacje na temat rabinicznego wizerunku Jezusa i chrześcijan.
Wielowiekowe żydowskie nauczanie pogardy przekłada się na zakazy wszelkich religijnych kontaktów z chrześcijanami, którzy są „nieczyści” z powodu braku „oczyszczenia”, to jest braku obrzezania, a co zgodnie z Talmudem zamyka automatycznie drogę do nieba. Kontynuując wątek, Talmud mówi, że żyd obrzezany jest obdarzony tak wielką godnością, że „z nim nikt, nawet anioł równać się nie może, jest on równy niemal Bogu”.
Na kartach Talmudu wyznawców Chrystusa określa się wieloma obraźliwymi określeniami, jak np. „akum”, „bałwochwalcy”, „gorsi od Turków”, „goje”, „czciciele gwiazd i planet”, „słudzy bożków”, „heretycy nie zasługujący na miano partnera w religijnej dyspucie”, „niegodziwcy”, „nieczyste zwierzęta plugawe jak pies lub świnia”, „obdarzone postacią ludzką”, „rozmnażają się w sposób zwierzęcy i mają skłonności do czworonożnych”, „jako nieludzie równi gnojowi”, „mężobójcy”, „rozpustnicy”, „synowie diabła”, „dusze złe i nieczyste”, „po śmierci idą do piekła”, „ciała umarłych chrześcijan to ścierwo bydlęce”. Ta lista nie wyczerpuje całej gamy zwrotów stosowanych w stosunku do chrześcijan.
W tekstach talmudycznych występują także passusy, które ujawniają pogardę rabinów wobec ksiąg, które używane są przez chrześcijan. Ostrze krytyki było skierowane zarówno wobec zwojów będących odpisami pism żydowskich, jak i wobec Ewangelii coraz bardziej rozpowszechnionych pod koniec I wieku po Chr. W Talmudzie wobec pism chrześcijańskich używa się dwóch określeń: pisma heretyków (sifre ha-minim) bądź księgi niegodziwości (giljonim). Rabini deprecjonują świętość tych pism oraz ich prawny autorytet. Księgi te „nie powinny być ratowane”, po usunięciu z nich „świętego imienia Boga (tetragram), resztę należy spalić”7.
Księgi Halachy i Hagady, stanowiące integralną część Talmudu, przedstawiają nam przypowieści o panowaniu narodu żydowskiego nad innymi, których to tradycja talmudyczna nakazuje nie traktować jako ludzi, ponieważ nimi nie są. Jak przekonują nas mędrcy żydowscy, goje – nie są Boskim tworem, ponieważ „zostali stworzeni przez demony”, są bez iskry Bożej i posiadają puste ciało.
Wydawać by się mogło, że tradycja ta zupełnie zanikła wśród żydów, że porzucili oni błędne pojmowanie co do tej kwestii. Nic bardziej mylnego: dzisiaj ta tradycja jest żywa. Zmarły zaledwie dwa wieki temu rabin Szneur Zalman z Ladów, założyciel sekty chasydzkiej Chabad-Lubawicz (której to przedstawiciele są goszczeni w budynkach Kancelarii Prezydenta czy też Kancelarii Sejmu przy okazji corocznego zapalania świeczek chanukowych8, w którym to rytuale świeckim biorą udział prominentni goje) w swoim traktacie talmudycznym Tanja9, który jest obecnie jedną z najpoczytniejszych ksiąg żydowskich na świecie, przedstawia obraz „Boga ekskluzywnego, żydowskiego”, Boga dobrego tylko dla żydów. Mamy do czynienia z kultem wykluczającym, przesiąkniętym rasizmem duchowym10. Na takim podłożu wyrosły i są nim karmione oraz motywowane zakazy wszelkich religijnych kontaktów z chrześcijanami. Z tego wynika też przekonanie że „żyd, który staje się chrześcijaninem, przestaje być żydem”.
Skoro Talmud wyjaśnia nam, kto jest stworzony do panowania nad światem, pozostaje w związku z tym pytanie, w jakim celu Bóg stworzył człekokształtnych gojów. Otóż po to, by służyli oni żydom. Jedyną kontrowersją pomiędzy uczonymi w piśmie, jest kwestia tego, ilu gojów ma przypadać na jednego pobożnego żyda po tryumfie narodu wybranego.
W tym miejscu można posłużyć się cytatem obrazującym stosunek żydów do nieżydów. Jako, że goje uważani są za zwierzęta, mają „służyć żydom dniem i nocą, i nie można im dać nigdy spoczynku od tej niewoli”. Jest tak dlatego, że: „Nie przystoi, bowiem Izraelicie, aby mu służyły zwierzęta we własnej postaci, lecz zwierzęta w ludzkiej postaci”.
W podobnym tonie, podczas wystąpienia w synagodze wypowiedział się rabin Owadia Josef, który stwierdził, że „goje rodzą się tylko po to, by nam służyć. Bez tego nie mieliby po co istnieć na tym świecie”. Po co goje są potrzebni? „Będą pracować, będą orać, będą zbierać plony. My zaś będziemy tylko siedzieć i jeść jak panowie”, następnie porównał „nieżydów do zwierząt pociągowych, którzy otrzymują długie życie, po to by dobrze pracować dla żyda”11. Żydzi w przesadnym pojęciu o przywilejach płynących z synostwa Abrahamowego uważają zatem, że tylko im należy się uprzywilejowane stanowisko na świecie, a wszystkie narody powinny być ich niewolnikami.
W związku z przedmiotowym traktowaniem „nieczystych, niegodnych obcowania z żydami” jako nierównych sobie godnością wynikają dla przedstawicieli narodu wybranego pewne determinanty, którymi powinni kierować się w swoim postępowaniu, tj. „unikać gojów, gdy tylko to jest możliwe, i starać się ich zniszczyć”.
Jeżeli chodzi o pierwszą wspomnianą kwestię „szczególnie należy to czynić przed świętami chrześcijan, gdy całe trzy dni przed nimi należy ich unikać”. Żyd nie powinien składać życzeń chrześcijanom, „chyba że wiązałoby się to z jakąś nieprzyjemnością dla niego”, ale nie niesie to ze sobą żadnych konsekwencji, gdy je „natychmiast odwoła w duszy”. Podobne reguły obowiązują w przypadku odpowiedzi na pozdrowienia ze strony goja.
Talmud, w swej ksenofobicznej, podszytej agresją, plemiennej retoryce, idzie dalej: otóż nakazuje zwalczać chrześcijan przez „szkodzenie im wszystkimi sposobami – przez co zmniejszać ich władzę i przygotować upadek”, natomiast „gdy jest to możliwe, żyd może i powinien mordować chrześcijan bez żadnej litości”, gdyż żyd zabijający chrześcijanina według Talmudu „nie grzeszy, lecz składa Bogu przyjemną ofiarę”. Według niektórych rabinów samo „studiowanie prawa żydowskiego przez gojów zasługuje na karę śmierci”. Gdzie tylko okaże się możliwym, to według Talmudu „żydzi mają prawo zabijać chrześcijan bez miłosierdzia, ponieważ świat do żydów należy, a chrześcijanie przeszkadzają im w opanowaniu go”. Czy to nie fanatyzm dalej posunięty niż w Koranie?
Poważnym problemem roztrząsanym przez rabinów była kwestia, czy należy ratować goja w szabat. Otóż należy, gdyby brak reakcji miał zaszkodzić żydom. To dzieło rabiniczne mówi także o tym, aby „z całą chytrością nie robić nic, co by miało odwrócić zgubę gojów; chorych nie leczyć”, jednakże gdy wymaga tego etyka sytuacyjna, żyd może pomóc gojowi, gdy „uzasadniona jest obawa poniesienia konsekwencji”.
Gdy chodzi o praktyczne konsekwencje zastosowania zasad rabinicznych w relacjach handlowych dnia codziennego, to w świetle pouczeń płynących z żydowskiej nauki „z każdego goja można ciągnąć korzyści”. Co więcej, dozwolone jest, aby „do tego używać podstępu, fałszerstwa i innych niecnych czynów, by wywieść go w pole”.
Jako że goje to „bydlęta”, więc „można im bezkarnie zabierać rzeczy do nich należące, w każdy sposób” – nie wyłączając oszustwa. Żyd „nie kradnie postępując w ten sposób, lecz odzyskuje, co jest jego”, tak więc „wszystkie majętności gojów są jakby opuszczone, kto je pierwszy zabiera, ten jest ich panem”.
Co więcej, „nie wolno ostrzegać gojów mylących się w interesach, ani nie wolno oddawać rzeczy znalezionej, jeżeli jej właścicielem jest goj”, a ponadto „wolno jest żydowi udawać chrześcijanina dla lepszego oszukiwania”.
Ponadto jeżeli chodzi o pognębienie chrześcijanina w sądzie, to Talmud pozwala żydowi na „wszelkie oszustwo, kłamstwo i nawet na krzywoprzysięstwo”. Żyd może z przysięgi „dowolnie korzystać, by zwieść niewiernych, a zarazem w każdej chwili może ją odwołać i unieważnić w sercu”.
Korzystania z usług nieżyda należy wystrzegać się przy okazji „oddawania swoich dzieci pod ich opiekę”, ponadto posługiwanie się „chrześcijańską karmicielką, nauczycielem, lekarzem jest zabronione”. Talmud jednakże pozostawia wyjście z tej sytuacji. Otóż, gdy „sytuacja tego wymaga”, można skorzystać z pomocy „nierządnic sobotnich”, jak określa kobiety chrześcijanki ta księga.
Co do kwestii dotyczącej handlu z gojami w dni świąteczne Talmud jednoznacznie stwierdza, że jest on dozwolony, „ale w tym przekonaniu tylko, że dzięki temu odejdą goje od praktykowania i czczenia swego bożka”.
Zasadniczo ci, którzy starają się „czynić dobrze akumowi po śmierci, nie zmartwychwstaną”, jednakże „wolno niekiedy dobrze czynić chrześcijanom, lecz w tym celu, aby dobrze było samemu Izraelowi: mianowicie dla spokoju i ukrycia nieprzyjaźni”. Zapowiada też Talmud żydom, żeby „gojom nie dawali podarunków, żeby im nie sprzedawali gruntów i żeby akumów nie uczyli sztuki i rzemiosła”. Wolno jednak czasem „odstąpić od tego zabronienia, jeżeli się to żydom w czym innym lepiej opłaci”.
Dobrym przykładem na przedstawienie mentalności żydowskiej do własności i transakcji zawieranych z niewiernymi jest „prawo chazaka”12 regulujące stosunki społeczno-ekonomiczne pomiędzy żydami skonstruowane tak, aby żydzi prawowierni, przestrzegający prawa kahalnego, nie konkurowali pomiędzy sobą. W skrócie „prawo chazaka” polega na wyłączności do handlu ze społecznością zamieszkującą dane terytorium. Doskonałym przykładem zastosowania w praktyce logiki żydowskiej w tym aspekcie są roszczenia środowisk starozakonnych wystosowane wobec Polski, dotyczące tzw. mienia bezspadkowego.
Najbardziej nienawistną władzą dla żydów jest Rzym, którego upadek łączą ze „zbawieniem i oswobodzeniem narodu wybranego”. Wszyscy żydzi są „obowiązani działać wspólnymi siłami, aby zniszczyć wrogów, jeżeli nie czynnie, to finansowo”. W ten oto sposób zarzucono właściwe znaczenie Pisma, a zwrócono uwagę na tendencje ludu, który pragnie Mesjasza, który wystąpi w roli bohatera i odnosić będzie zwycięstwa na wzór Aleksandra Macedońskiego, zniszczy Rzym i założy państwo żydowskie.
Podsumowując tę część rozważań dotyczących rzeczywistości przedstawionej w Talmudzie, rysuje się nam obraz stosowania przez żydów etyki plemiennej i dzikiej, moralności sytuacyjnej tak obcej dla cywilizacji łacińskiej. W której pobożny żydowski mężczyzna jest zobowiązany odmawiać codziennie modlitwę o treści: „Dziękuję Bogu, że nie uczynił mnie gojem, kobietą albo niewolnikiem”13.
Szczegółowo te zagadnienia zostały wyjaśnione przez żydowskiego badacza Andrew Schumanna na kartach jego książki pt. Logika Talmudu14, gdzie mówi on, że rozumowania żydowskie nie mają nic wspólnego z rozumowaniem logicznym prowadzonym na gruncie logiki arystotelejskiej, która zostaje zastąpiona np. Kabałą15. W żydowskim świecie nie ma prawdy jako takiej, jest natomiast dialektyka sytuacyjna. Prawdą i dobrem jest to, co aktualnie – dziś, a niekoniecznie wczoraj, niekoniecznie jutro – jest dobre dla nas, dla naszego plemienia. Tam, gdzie jest stosowana etyka sytuacyjna, tam jest i logika sytuacyjna, gdzie różne zasady postępowania są determinowane w zależności od tego, czy rozpoznajemy swojego, czy obcego. Mamy tu do czynienia ze swoistym pragmatyzmem plemiennym i wywyższeniem własnej nacji.
Majmonides w wielu miejscach klasyfikuje chrześcijan jako bałwochwalców, nieludzi17. W komentarzu do Miszny pt. List do Jemenu autor omawia historię wrogości, której ofiarą padali żydzi w ciągu wieków ze strony ludów zazdroszczących im ich statusu ludu wybranego przez Boga. Majmonides pisze tu o trzech grupach przeciwników. Jedną z nich są chrześcijanie (i muzułmanie), którzy stosują podbój i konwersję, aby zniszczyć żydów, tworząc nowe religie oparte rzekomo na Boskim objawieniu i kwestionujących tradycję judaizmu.
Obie religie same w sobie zdają się nie posiadać żadnej wartości i stanowić mają jedynie stworzoną przez człowieka imitację prawdziwej religii rabinicznej, która jest jedyną drogą prowadzącą człowieka ku doskonałości moralnej i intelektualnej. Ma to być kulminacja walki z żydami, niosąc zagrożenie zarówno polityczne, jak i duchowe. Nie zabrakło także w owym dziele elementów mesjanistycznych i profetycznych. Otóż nasilające się „prześladowania stanowić mają objaw zbliżającego się przełomu, który nastąpi wraz z przyjściem Mesjasza”18.
Żeby lepiej zobrazować swoje twierdzenia, rabbi ten porównuje judaizm do żywego człowieka, wspomniane zaś religie – do „martwego posągu, który imituje jego kształty i barwę. Nowe religie pozbawione są głębi judaizmu, jak wnętrze posągu różni się od wnętrza żywego człowieka”19.
W obliczu powyższego twierdzenia nie powinny nas dziwić słowa:
Co do gojów – podstawową talmudyczną zasadą jest to, że nie można ratować ich życia, chociaż jest też zakazane, by mordować ich zupełnie. […] ich śmierć nie może być spowodowana, ale to jest zakazane, by ratować ich, jeżeli są blisko śmierci. Jeżeli, na przykład, jeden z nich zostanie zauważony, jak spada do morza, to nie powinien być uratowany20.
Talmud babiloński jest w tej kwestii jednoznaczny i ogranicza obowiązek ratowania życia jedynie do żydowskiego życia, dodając, że „ktokolwiek uratuje pojedynczą duszę Izraela, to tak, jak gdyby uratował cały świat”.
Czy wierzymy w tego samego Boga?
Podczas corocznych dni judaizmu w Kościele jesteśmy bombardowani figurami erystycznymi przez różnych przedstawicieli świata teologii i hierarchów Kościoła, dzięki którym tracimy katolickie rozeznanie, w co tak naprawdę wierzymy i co wyznajemy. Odpowiedź na zadane wyżej pytanie jest dla tych osób zaczadzonych fałszywym ekumenizmem jednoznaczna. Na własnej skórze możemy się przekonać, jak Kościół posoborowy abdykował, tocząc do głów wiernych hasła o braku konieczności nawracania żydów i tego, że każdy, kto staje w opozycji do żydów i ich retoryki, popełnia delikt antysemityzmu, który jest grzechem.
Źródeł takiego podejścia KK do żydów należy doszukiwać się w soborowej deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate, która stanowi nową kartę, nowy kanon w stosunku do żydów. Na marginesie można wspomnieć o książce amerykańskiego uczonego J. Connelly’ego, wielkiego entuzjasty zmian w nauczaniu Kościoła i podejścia do żydów, pt. From enemy to brother21. Pozycja ta ujawnia, przez kogo została napisana owa deklaracja, kto ją negocjował, kto ustalał jej treść. Autor w podsumowaniu dochodzi do konstatacji, że to żydzi z obu stron napisali i opracowywali ten dokument…
Jednym z autorów wspomnianej deklaracji był Gregory Baum, który po latach przyznał się do sodomii, ogłosił się przy tym komunistą. W latach 60. był szczególnie zaangażowany w zmianę podejścia Kościoła do innowierców i do seksualności, przez co też, jak sam wspomina, „nie przyznawał się do swojego homoseksualizmu w miejscach publicznych, ponieważ taki akt szczerości umniejszałby jego wpływ jako krytycznego teologa”22.
Czy wyznajemy wiarę w tego samego Boga w sytuacji, gdy Boski kult chrześcijan uważany jest przez żydów za kult „bałwochwalczy”, kapłani są nazywani „kapłanami Baala i wróżbiarzami”, wobec których nie należy się schylać ani odkrywać głowę. Kościoły talmudyści nazywają „domami sromoty, głupstwa, nikczemności, bałwochwalstwa, obrzydliwości i wyszydzonych”?
Dlatego też nie wolno żydowi nie tylko
wchodzić, ale nawet zbliżać się do kościoła, ale tak samo słuchać muzyki lub dzwonów kościelnych, ani podziwiać piękna kościołów, tak samo nie wolno mieć żydowi budynków blisko kościoła. Kiedy żyd spojrzy na kościół chrześcijański, powinien zakląć. Kiedy żyd zobaczy kościół chrześcijański zburzony, niech powie z radością: Bóg jest mściwy23.
Kielichy mszalne uważa Talmud za naczynia „bałwochwalczej obrzydłości”, księgi chrześcijańskie za „księgi domu zguby” albo „księgi nieprawe i heretyckie”, a modlitwy chrześcijańskie za „głupie paskudztwo”. Natomiast znak krzyża to „poruszanie palców tędy i owędy”.
Niedziele i uroczystości chrześcijańskie nazywają rabini w Talmudzie „dniami zatracenia” albo inaczej „dniami Nazarejczyka”. Najbardziej zaś nienawidzą chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, gdyż są „obchodzone dla samego powieszonego”.
Pomieszanie pojęć podczas tych wydarzeń woła o pomstę do nieba, w tej wojnie dezinformacyjnej zatracają się zasady katolickie, nie mówi się prawdy o judaizmie talmudycznym – bo innego obecnie nie ma. Zupełnie na marginesie można dodać, że dla świeckiej części społeczności żydowskiej religię objawioną zastępuje rytuał religii holocaustu.
Można by w tym miejscu przytoczyć wiele dowodów, że jest inaczej, niż to mówią nam w posoborowym mainstreamie, można przywołać wiele wypowiedzi i postanowień soborów, ale czy nie wystarczy postawić sobie pytanie: kto jest w niebie żydowskim? Takie samo pytanie postawił sobie św. Maksymilian.
Katolicką busolą wyznaczającą łacinnikowi drogę w materii kontaktów z żydami powinien być tekst św. Maksymiliana pt. Niebo żydów. Święty wymienia, że:
są tam wszyscy, których żyd kochał za życia, a nie ma nikogo, kim się żyd brzydził i kogo nienawidził w swym życiu. A więc w niebie żydowskim nie ma Pana Jezusa ani Matki Bożej, ani św. Józefa, ani żadnych świętych, których czczą chrześcijanie. […] Wiemy więc, kogo nie ma w niebie żydowskim. Teraz przypatrzmy się, czym jest napełnione niebo żydowskie. Najprzód są tam wszyscy żydzi, którzy całe życie gardzili Chrystusem, Najświętszą Panną Maryją, Krzyżem i nie chcieli się nawrócić. […] A więc jest to piekło24.
Konkludując, to nie ten sam Bóg, nie jest to ta sama wiara, Bóg katolików nie jest Bogiem ekskluzywnym, którego rolą byłoby doprowadzenie do tryumfu, do wywyższenia tutaj w doczesnym świecie jednego plemienia kosztem innych.
Dialog z judaizmem w praktyce
Coroczny raport amerykańskiego Departamentu Stanu o wolności religijnej na świecie dotyczący kwestii przestrzegania wolności religijnej zauważył, że w państwie Izrael walczy się aktywnie z przejawami chrześcijaństwa – tylko poziom agresji i bezczelności się zmienia na przestrzeni lat.
Nieodłącznym elementem tarć jest mająca charakter cykliczny kwestia ubierania choinki w okresie świątecznym. Według rabinów choinka to atrybut pogaństwa i symbol bałwochwalstwa. W roku 2013 odnotowano przypadek, gdy rzecznik Knesetu odmówił chrześcijańskiemu posłowi ubrania małej choinki, która miała być symbolem tolerancji i multi-etniczności, której żydzi mieszkający w diasporach rozsianych na całym świecie są głównymi orędownikami i piewcami. Rabini zakazali także właścicielom hoteli, których goście to głównie cudzoziemcy i chrześcijanie, ustawiania choinek w holach czy przed wejściem25.
W corocznym przesłaniu rabinów do wiernych można usłyszeć, że Izraelczycy nie powinni spędzać Sylwestra i Nowego Roku z chrześcijanami. Tłumaczyli to tym, iż według tradycji żydowskiej Nowy Rok obchodzony jest kiedy indziej.
Na porządku dziennym w Izraelu jest opluwanie chrześcijańskiego duchowieństwa przez ortodoksyjnych żydów; ten sam los spotyka nierzadko pielgrzymów. Sporadycznie dochodzi do aktów wandalizmu przeciwko chrześcijańskim świętym miejscom26. W grudniu 2020 r. żydowski osadnik wszedł do Bazyliki Grobu Pańskiego i wrzucił koktajl Mołotowa, chcąc spalić kościół. Pożar ugaszono, ale spłonęła m.in. część mozaik. W sierpniu 2021 r. nieznany sprawca zniszczył krzyż stojący przed wejściem do rzymskokatolickiego kościoła Rozmnożenia Chleba i Ryb. Wcześniej w 2015 r. ten sam kościół, w którym znajdują się mozaiki z V wieku przedstawiające rozmnożenie ryb przez Chrystusa, został poważnie zniszczony wskutek podpalenia przez żydowskich ekstremistów. We wrześniu 2021 r. grupa młodych ortodoksyjnych żydów obrzuciła kamieniami kościół Ostatniej Wieczerzy27. To tylko nieliczne przykłady dewastacji miejsc kultu chrześcijańskiego.
W maju tego roku głośnym echem świat obiegły wiadomości o zabiciu strzałem w głowę w publicznym miejscu palestyńskiej chrześcijanki pracującej dla Al-Dżaziry Szirin Abu Akleh przez izraelskie służby. Jej pogrzeb zgromadził dziesiątki tysięcy Palestyńczyków – głównie muzułmanów. Zdjęcia i filmy z brutalnego rozpędzenia przez izraelską policję, przy użyciu pałek i granatów hukowych, tłumu niosącego trumnę zabitej kobiety obiegły cały świat.
Jeszcze przed pogrzebem, co zostało uwiecznione na nagraniu opublikowanym w późniejszym czasie, izraelscy policjanci weszli do chrześcijańskiego szpitala św. Józefa, w którym była trumna z ciałem zmarłej, bijąc, depcząc przypadkowych pacjentów, rzucając przy tym granatami hukowymi, kalecząc lekarzy.
Chrześcijanie żyjący w Ziemi Świętej muszą liczyć się z oskarżeniami o antysemityzm, bardzo często grozi im utrata pracy z powodu swojej wiary i pozbawienie mienia28.
Abstrahując od tematu przewodniego, można wspomnieć o żyjących w Izraelu tzw. żydach mesjanistycznych. Jest to kilkunastotysięczna sekta żydowska, która uznaje Chrystusa za Mesjasza, jednocześnie pozostając wierną tradycji judaistycznej29. Spotykają ich podobne szykany jak chrześcijan. Są dyskryminowani, nękani i prześladowani przez ultraortodoksyjnych żydów30, którzy oskarżają ich m.in. o działalność misyjną.
12 grudnia 2021 r. 13 przywódców wspólnot chrześcijańskich w Jerozolimie wydało oświadczenie zatytułowane Obecne zagrożenie dla chrześcijańskiej obecności w Ziemi Świętej, w którym napisano:
Chrześcijanie stali się celem częstych i nieustających ataków ze strony skrajnych grup radykalnych. Od 2012 roku miały miejsce niezliczone przypadki ataków fizycznych i słownych na księży i innych duchownych, ataki na kościoły chrześcijańskie, w których miejsca święte są regularnie niszczone i bezczeszczone, a także nieustanne zastraszanie miejscowych chrześcijan, którzy po prostu starają się swobodnie wielbić Boga i żyć swoim codziennym życiem. Taktyka ta jest stosowana przez takie radykalne grupy w systematycznej próbie wypędzenia społeczności chrześcijańskiej z Jerozolimy i innych części Ziemi Świętej31.
Na zakończenie tego wątku można postawić pytanie: jak pogodzić dni judaizmu z dniami islamu w KK? Jest to kolejna rafa koralowa w dialogu ekumenicznym, przy okazji której szczególnie nasila się bujanie w fantasmagoriach.
Krwawe paschy
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii w dziejach europejskich żydów jest oskarżenie ich o porywanie i zabijanie chrześcijańskich dzieci, w celu użycia ich krwi w żydowskich rytuałach paschalnych. Na pierwszy rzut oka wydaje się nam to z dzisiejszej perspektywy abstrakcyjne, niemożliwe.
Temat ten wziął na warsztat profesor historii średniowiecza i renesansu na uniwersytecie Bar-Ilan w Izraelu, Ariel Toaff w swojej książce pt. Krwawe Paschy. Nie da się streścić w kilku zdaniach treści tej pozycji, ale autor dokładnie opisuje m.in. przypadek mordu dokonanego w 1475 r. na świętym KK – Szymonku z Trydentu, którego historia w dobie ekumenizmu została wymazana ze świadomości katolików; zamieciono pod dywan przeszkodę w dialogu międzywyznaniowym. Główną tezą, wokół której ogniskuje się książka, jest rzucenie światła na symboliczne, rytualne i terapeutyczne znaczenie krwi w żydowskiej kulturze.
===================
Szymonek:
=================================
Obraz przedstawiający mord rytualny z katedry w Sandomierzu autorstwa Karola de Prevot z XVIII wieku
↑Miszna w obecnym kształcie jest dziełem rabbiego Jehudy ha-Nasi, żyjącego na przełomie II i III wieku, który dokonał jej ostatecznej redakcji i zamknięcia. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego MCCLXXXIX, Studia Religiologica, z. 39, 2006; P. Majdanik, Przykazania noachickie w Talmudzie – uniwersalizm judaizmu wobec ekspansji chrześcijaństwa, Traktat Sanhedrin 56A–57A, s. 158.
↑Formowanie Gemary rozpoczęło się równolegle w Ziemi Izraela i w Babilonii, doprowadzając do jej odrębnego sformułowania w ramach Talmudu jerozolimskiego w IV wieku i Talmudu babilońskiego w V wieku. Ponieważ opracowywano je w dwu różnych ośrodkach, stąd Talmud, który powstał jako połączenie Miszny z Gemarą, istnieje w dwóch wersjach. Dlatego też jak mówi Talmud: „w przypadku, gdy zdania uczonych w prawie nie są zgodne w tej samej kwestii, należy wierzyć, że oba są słowami Boga i oba są natchnione i właściwe”. Tamże.
↑Talmud o chrześcijanach, zebrał i ułożył M. Kropidło, nakł. Funduszu Oświatowego imienia śp. ks. Konstantego Budkiewicza, Kielce 1925, s. 3.
↑Ks. M.S. Wróbel, Krytyka tekstologiczna i historyczna passusów Talmudu o Jezusie i chrześcijaństwie, [w:] Jezus i chrześcijanie…, dz. cyt., s. 173.
↑Te usunięte fragmenty zostały później starannie zebrane i osobno wydane w pracy Raphaela Natana Nuty Rabbinovicza, Ma’amar al Hadpasat ha-Talmud im tikkunim, ed. A.M. Habermann, Jerusalem 1952.
↑W roku 1994 Rabin Tzvi Marx, kierownik Stosowanej Edukacji w Shalom Hartman Institute w Jerozolimie, przyznał się do tego, że żydzi w przeszłości wydali dwa zestawy tekstów: autentyczne talmudyczne teksty i komentarze, którymi nauczają ich własną młodzież w talmudzkich szkołach, i „skrytykowane i poprawione” wersje, które oni rozsiewają do łatwowiernych gojów dla publicznej konsumpcji.
↑Chanuka jest świętem nietolerancji żydowskiej względem wszystkiego, co nieortodoksyjne – święto ścisłych podziałów. Żydzi przy tej okazji składają modlitwę dziękczynną: „dziękujemy Ci, Panie Boże, że oddałeś wielu w ręce nielicznych, niekoszernych w ręce koszernych”.
↑Likkutei Amarim (Tanja), wyd. 1796. Księga ta prezentuje żydowskie idee mistyczne dotyczące duchowego i moralnego rozwoju człowieka oraz wszechobecności Boga. Tanja dla wielu przeciwników chasydyzmu była podejrzanym dziełem, ponieważ odsłoniła zakryte dotąd tajemnice Tory.
↑Rabin Yitzchak F. Ginsburg oświadczył: „Musimy uznać, że żydowska krew i krew goja nie jest tą samą rzeczą”, „New York Times”, 6 czerwca 1989, s. 5.
↑A. Schumann, Logika Talmudu, tł. R. Godlewski, Copernicus Center Press, Kraków 2021, ss. 375.
↑Kabała – wyprowadzanie na podstawie spekulacji cyframi i literami sensu duchowego z Biblii czy też Miszny, którego ona nie podaje.
↑Majmonides, rabbi Mosze ben Majmon, Rambam – był autorem najważniejszego średniowiecznego komentarza do Talmudu pt. „Księga przykazań” (Sefer ha-Micwot).
↑Komentarz do Miszny, Awoda zara 1, 3; analogicznie w Miszne tora, traktat Hilchot awoda zara 9, 4; P. Majdanik, Relacje judaizmu do chrześcijaństwa (i islamu) w ujęciu Majmonidesa, [w:] Jezus i chrześcijanie…, dz. cyt., s. 222.
↑W monumentalnym kodeksie prawnym Powtórzenie Tory (Silna dłoń, Miszne Tora, Jad Ha-Chazaka), pod koniec traktatu Hilchot melachim u-milchamot, autor formułuje nakaz skierowany do żydów, którzy mają obowiązek uniemożliwić nieżydom tworzenie nowej religii, Majdanik, Relacje judaizmu…, dz. cyt., s. 222.
↑J. Connelly, From enemy to brother: the revolution in Catholic teaching on the Jews, 1933–1965, Harvard University Press, Cambridge (Mass.) 2012, ss. 384.
↑Na przykład w 2015 r. jerozolimski rabin Ben-Zion Gopstein wzywał na wykładzie dla młodzieży do wsłuchania się w wezwanie filozofa Majmonidesa i… palenia świątyń chrześcijańskich. Według przywódcy organizacji „Lehava” kościoły są bowiem najbardziej gorszącymi w Ziemi Świętej przykładami miejsc kultu bożków, których żaden porządny żyd nie powinien akceptować. https://pch24.pl/izrael-radykalnemu-rabinowi-grozi-porces-karny-wzywal-do-wygnania-chrzescijan-i-palenia-kosciolow/ [dostęp: 27.10.2022], https://pkwp.org/newsy/ziemia_swieta_toksyczna_mieszanka_religijnego_ekstremizmu_i_nacjonalizmu [dostęp: 28.10.2022].
Zapomniany cud Eucharystyczny z 1399 r. przypomniano ostatnio w Poznaniu. Wznowiona została książka Mieczysława Noskowicza z 1926 r., która poświęcona jest temu wydarzeniu. [przypominam kolejny raz. MD]
Świętokradztwo
W 1399 r. żydzi przekupili dwie kobiety w Poznaniu, matkę i córkę, by postarały się o konsekrowane Hostie. Kobiety postanowiły wykraść je z kościoła Dominikanów przy ul. Szewskiej (dziś kościół o. Jezuitów). Po nabożeństwie ukryły się w kącie, czekając na zamknięcie kościoła. Kiedy zostały same, matka dwukrotnie próbowała otworzyć drzwiczki tabernakulum, ale za każdym razem jakaś siła rzucała ją o ziemię. Wreszcie za trzecim razem, podtrzymywana przez córkę, wyjęła cyborium, a z niego trzy Hostie, które zawinęła w białą chusteczkę. Obie znów ukryły się w kącie, czekając na otwarcie kościoła i na popołudniowe nabożeństwo. Łatwo im było zmieszać się z wiernymi, a po nabożeństwie opuściły kościół bez przeszkód. Od razu udały się do żydów, którzy zapłacili im umówioną sumę i zabrali trzy Najświętsze Hostie. Rabini i starsi kahału, w sumie trzynastu żydów, poszli z Hostiami do kamienicy zwanej Świdwińską przy ul. Sukienniczej (dziś ul. Żydowska) i tam w piwnicy ustawili stół, na który rzucili Hostie. Chcieli sprawdzić, czy jest to prawdziwe Ciało Pana Jezusa. Najstarszy z żydów przebił nożem jedną z Hostii i wtedy wytrysnęła z niej krew na jego twarz. Za chwilę reszta żydów przy świetle pochodni kłuła bez opamiętania trzy Najświętsze Hostie, mimo że krew z nich lała się po całym stole. Bluźnili przy tym i „rzucali najpotworniejsze obelgi przeciw Chrystusowi”.
Monstrancja z trzema Najświętszymi Hostiami w kościele Bożego Ciała w Poznaniu
W 1570 r. kustosz poznański i kanonik warmiński ks. Tomasz Treter opublikował po łacinie historię trzech Hostii, która wydarzyła się w Poznaniu w 1399 r. Do dziś, jak pisał, a więc do czasu, kiedy powstała jego książka, ślady Krwi Najświętszej wylanej z Hostii „wprawiają wpatrujących się w wielkie podziwienie i uszanowanie. Pobudzają też cudownie pobożne serca do oddania Chrystusowi-Odkupicielowi powinnego dziękczynienia, za to, że nie tylko na Golgocie, podczas gorzkiej męki Swej raczył dla zbawienia rodzaju ludzkiego wylać obficie Krew Swoją Najświętszą, ale i tutaj w Poznaniu, na udowodnienie prawdy wiary katolickiej, jako w Najświętszym Ołtarza Sakramencie jest prawdziwie Ciało i prawdziwa Krew Jego”.
Cudowne uzdrowienia
Żydzi coraz większy podnosili wrzask, pastwiąc się nad Hostiami. Im więcej krwi tryskało, „w tym większy szał nienawiści i większą żądzę wywarcia całej swej złości popadli”. Ponieważ kamienica znajdowała się w dzielnicy żydowskiej, więc słyszący te krzyki żydzi zbiegli się na tę „Boga znieważającą ceremonię”. Tylko jedna żydówka, niewidoma od urodzenia, kiedy dowiedziała się, że rabini doświadczają, czy w chlebie, którzy chrześcijanie uważają za swoją największą świętość, jest rzeczywiście prawdziwe Ciało i Krew Jezusa, zaczęła się do niego modlić o uzdrowienie. Gdy tylko skończyła swoją modlitwę, Pan Jezus cudownie przywrócił jej wzrok. Wyszła na ulicę i zaczęła głośno wyznawać Chrystusa.
Żydzi przestraszyli się następstw tego coraz głośniejszego czynu i postanowili pozbyć się Hostii. Próbowali je spalić, ale Hostie wychodziły z ognia i unosiły się nad płomieniami nietknięte. Wrzucali je wiele razy do ustępu, a potem do studni, która do dziś znajduje się w dolnej kaplicy kościoła Pana Jezusa, a wtedy było to pomieszczenie, w którym bezcześcili oni Ciało Chrystusa, ale i te próby zniszczenia Hostii okazały się daremne. W końcu postanowili zakopać je za miastem na trzęsawiskach. 15 sierpnia 1399 r. w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zawinęli je w płótno i wysłali dwóch starszych kahału, którzy poszli przez miasto. Po drodze mijali żebrzącego kalekę, który został cudownie uzdrowiony. Przechodzili obok domu, w którym leżał umierający człowiek. I on został uzdrowiony. Jednak nie zwracali w ogóle uwagi na te znaki Boże, tylko „trwali w swej zaciętości przeciw Chrystusowi”. W końcu przyszli na miejsce, które uznali za najlepsze do pozbycia się tu „zbrodniczo zbezczeszczonych Hostii Najświętszych”. Dziś znajduje się tu kościół Bożego Ciała w Poznaniu. Wtedy było to miejskie pastwisko bydła. Tam zakopali Hostie, zarzucili je błotem i wrócili do domu.
Cud Eucharystyczny
W następną niedzielę 22 sierpnia pasterz trzody miejskiej, Maciej, przyprowadził na pastwisko bydło. Było to miejsce, gdzie żydzi zakopali trzy Najświętsze Hostie. Zostawił tam swego syna, a sam poszedł na Mszę św. do miasta. W pewnej chwili chłopiec zobaczył, jak wszystkie krowy i woły uklękły przednimi nogami i głowy podniosły do góry. Zobaczył trzy Hostie, unoszące się jak motyle w powietrzu. Kiedy ojciec wrócił z kościoła, syn opowiedział mu, co się wydarzyło na pastwisku. Maciej nie chciał w to uwierzyć. Lecz niedługo obaj zobaczyli klękające bydło i unoszące się w powietrzu trzy Hostie. Sami upadli na kolana. Zaraz potem Maciej pobiegł do miasta, by opowiedzieć o cudzie. Najpierw udał się do radcy grodzkiego, który jednak nie uwierzył w to, o czym mówił pasterz. Radca skierował go do magistratu. Tam Maciej opowiedział wszystko burmistrzowi Poznania. Ten uznał to za brednie i kazał zamknąć Macieja w wieży. Drzwi więzienia zamknięte na ciężkie rygle same się otworzyły, a więzy opadły z rąk pasterza. Cudownie uwolniony poszedł znowu do radcy i powtórzył to, co już raz opowiedział. Radca kazał jeszcze raz zamknąć Macieja, ale zwołał urzędników magistratu, ławników i proboszcza kościoła farnego, którzy udali się na miejsce wskazane przez pasterza. Zobaczyli klęczące bydło i trzy Najświętsze Hostie latające w powietrzu. Oddali cześć Bogu ukrytemu w cudownych Hostiach i wrócili do miasta. Radca wypuścił Macieja na wolność i zwołał naradę magistratu. Potem wszyscy wraz z księdzem proboszczem poszli do biskupa poznańskiego Wojciecha Jastrzębca.
Kościół Bożego Ciała w Poznaniu
Kościół Najświętszej Krwi Pana Jezusa przy ul. Żydowskiej w Poznaniu
Biskup po wysłuchaniu relacji urzędników magistratu, zwołał duchowieństwo Poznania, do którego przyłączyły się bractwa i cechy oraz tysiące wiernych. Przy dźwięku dzwonów wszystkich kościołów na miejsce cudu udała się cała ta wielka procesja. Kiedy biskup nakazał najstarszemu z kapłanów podnieść rękami Najświętsze Hostie z błota, te, jak żywe motyle, same uniosły się w górę i opadły na patenę, którą trzymał ksiądz. We wspaniałym pochodzie triumfalnym procesja powróciła do miasta, udając się do kościoła farnego, gdzie złożono Najświętsze Hostie w tabernakulum.
Potem nastąpiły spory, w którym kościele ostatecznie mają się znaleźć cudowne Hostie. Ale Pan Bóg sam wskazał miejsce. Hostie bowiem znikły z zamkniętego tabernakulum kościoła farnego i przeniosły się tam, gdzie je znaleziono. W ten sposób trzy razy Najświętsze Hostie po kilku godzinach przenosiły się na pastwisko, chociaż za każdym razem umieszczano je w innym kościele. Unosiły się tam w powietrzu i wszyscy mogli je zobaczyć. Zrozumiano, że Pan Jezus chce, by to w tym miejscu oddawano mu cześć. Biskup polecił wybudować tu drewnianą kaplicę.
Wyrok
Zrozumiano też, że Hostie objawiły się cudownie wskutek świętokradztwa, ponieważ ktoś wcześniej musiał je wykraść z kościoła. Do ratusza zgłosili się świadkowie. Jednym z nich był cudownie uzdrowiony kaleka, a drugim żydówka, która odzyskała wzrok. To ona przyczyniła się do ujęcia żydów i wynajętych przez nich kobiet. Żydów postawiono przed sądem, ale najpierw wypierali się wszystkiego. W końcu przyznali się do winy i opowiedzieli szczegółowo, „jak się pastwili nad Najświętszymi Hostiami”. Wskazali też kobiety -świętokradczynie, Krystynę i Annę, które przyznały się do swojej winy. W tamtych czasach kradzieże, świętokradztwo i zbezczeszczenie religijnych świętości karano śmiercią. Rabina i trzynastu starszych kahału oraz Krystynę i jej córkę skazano na spalenie na stosie. „O fanatycznej nienawiści żydów ku Chrystusowi, która najprawdopodobniej była powodem tak strasznego wyroku, pisze jeszcze ks. Tomasz Treter w dziele swoim, co następuje: ‘A co im do łatwiejszego duszy zbawienia niemałej przydać mogło pomocy, tego oni na złe zażywając i w ślepocie, zatwardziałości swojej zostając, na większe jeszcze bluźnierstwa, ba nawet uszów chrześcijańskich niegodne, podawali się, cieszyli i chlubili w rzeczach niegodziwych. A zatem, gdy na pozyskanie ich Bogu, czas daremnie i staranie trawiono, dekret śmierci odebrali na siebie, na którą ochotnym sercem szli, jakoby z Abrahamem, Izaakiem i Jakóbem patryarchami wieczerzą jeść mieli’. Jak z powyższego słusznie można przypuszczać, że do tak strasznego wyroku przyczyniła się najwięcej nienawiść fanatyczna żydów oraz ich bluźnierstwa, jakich nawet wobec sądu nie szczędzili Bogu utajonemu w Najświętszych Hostiach”, pisze Noskowicz. Wyrok wykonano na podmiejskich polach.
Żydzi postanowili jednak zaprzeczyć, że zbrodni świętokradztwa dokonali oni. Zwalili całą winę na syna pasterza Macieja – Pawełka, któremu przypisali kradzież cyborium z kościoła Dominikanów, zbezczeszczenie Hostii, a następnie zrzucenie winy na żydów. Według nich trzynastu żydów z rabinem i dwiema kobietami zostało spalonych niewinnie. Gmina żydowska wniosła do króla Władysława III prośbę o wznowienie procesu. Zarządzono powtórne bezstronne śledztwo w 1434 r. i wznowiono proces, który trwał 20 lat. Żydzi nie umieli jednak dostarczyć przekonywających dowodów na niewinność uprzednio skazanych osób. Sąd po rozpatrzeniu materiału zaostrzył jeszcze wyrok. Gmina żydowska musiała co roku wpłacać na procesję Bożego Ciała datek w wysokości 800 tynfów, a co sto lat trzech starszych z gminy musiało iść z nożami w ręku na czele procesji.
Kościoły
Rzeźba przedstawiająca żydów usiłujących utopić Najświętsze Hostie (kościół Bożego Ciała)
Król Władysław Jagiełło ufundował w miejsce drewnianej kaplicy na polu, gdzie miał miejsce cud trzech Najświętszych Hostii, murowany kościół Bożego Ciała, którego budowę rozpoczęto w 1406 r. Przed bitwą pod Grunwaldem król Jagiełło ślubował, że jeśli ją wygra, odbędzie pieszą pielgrzymkę do Poznania, aby nawiedzić kościół Bożego Ciała i pokłonić się Jezusowi w Najświętszym Sakramencie, co też uczynił. Przyszedł do Poznania 25 listopada 1410 r.
W latach 1465-1470 Karmelici na miejscu kościoła Jagiełły wybudowali znacznie większy kościół wraz z klasztorem. Jak pisze Noskowicz: „Świątynia Bożego Ciała była swego czasu tak poważną, że biskupi poznańscy, wjeżdżając pierwszy raz do Poznania, aby objąć rządy w diecezji, wstępowali najpierw do kościoła Bożego Ciała, aby tutaj podziękować Bogu za wyniesienie na godność biskupią”. Kościół Bożego Ciała w Poznaniu był słynny w całej Polsce jako miejsce cudowne. W roku 1609 ks. Tomasz Treter wydał „Księgę Cudów” tego kościoła, która zawiera opis 376 cudownych interwencji z okresu lat 1493-1604. Cudy te nastąpiły po nawiedzeniu kościoła Bożego Ciała i oddaniu tu pokłonu Najświętszemu Sakramentowi.
Kult Bożego Ciała w Poznaniu miał w średniowieczu charakter ogólnopolski i był porównywalny z kultem Matki Bożej Częstochowskiej. Kult ten wychodził poza granice Polski. Kościół poznański był w grupie kilkunastu najważniejszych sanktuariów europejskich. W Polsce kult poznański rozwinął się w XV i XVI w. i był w tym czasie silniejszy niż kult jasnogórski, który rozwinął się w XVII i XVIII w.
W 1704 r. po długich staraniach, po uzyskaniu kamienicy Świdwińskiej, gdzie żydzi kłuli nożami Ciało Pana Jezusa znajdujące się w trzech Hostiach, gdzie nastąpił cud krwi wytryskującej z tych Hostii i gdzie zamurowali oni w filarze okna pocięty na kawałki, zakrwawiony stół, na którym bezcześcili ciało Pańskie, oraz po wsparciu uzyskanym w dekrecie papieskim na soborze trydenckim, Karmelici wznieśli na gruzach tej kamienicy nową świątynię zwaną dziś kościółkiem Pana Jezusa. Kościół został poświęcony przez ówczesnego biskupa poznańskiego Hieronima Wierzbowskiego.
Pierwszą historię trzech Najświętszych Hostii napisał wielki historyk Jan Długosz. Uczynił to kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z 1399 r. Pisali o cudzie również: Kromer, Miechowita i cytowany ks. Tomasz Treter. W 1926 r. wydano w Poznaniu książkę Mieczysława Noskowicza pt. „Najświętsze trzy Hostie 1399”. Niedawno wznowiono tę książkę w tym samym Poznaniu.
„Gazeta Wyborcza” i inne podobne media, szukające we wszystkim, co polskie i katolickie, antysemityzmu, uznały ją za antysemicką. Tymczasem książka ta nie ma nic wspólnego z antysemityzmem. Opisuje cud Eucharystyczny, który miał miejsce, który widziało tysiące ludzi i który opisali historycy, w tym Jan Długosz. Wielki polski król Władysław Jagiełło ufundował w miejscu cudu kościół, który stał się słynny w całej Europie. Dopiero potem miejsce to zostało zapomniane i „wyciszone”. Trzeba mu przywrócić pamięć.
Marianna Dark
Książkę Mieczysława Noskowicza „Najświętsze Trzy Hostie” w wersji oryginalnej wznowiło Wydawnictwo WERS z Poznania.
Wydawnictwo WERS Skr. Poczt. 59, Oddział 4, 60-962 Poznań 10 e-mail: wolna-polska@wp.pl
Przywilej Bolesławowy miał potwierdzić w całej rozciągłości Kazimierz Wielki.
Posłuchajmy, jaką dają ocenę sami Żydzi. Majer Bałaban w swej „Historji i literaturze Żydów w Polsce” pisze: „Przywilej nadany Żydom wielkopolskim jest obszerniejszym od swych prototypów: austrjackiego, czeskiego i węgierskiego o cztery paragrafy, z tych dwa ostatnie są charakterystyką czasu i kraju. Paragraf 35 poleca chrześcijanom przyjść z pomocą Żydowi, ilekroć usłyszą w nocy jego wołanie o pomoc; paragraf 36-ty pozwala Żydom na zupełnie wolny handel wszystkiemi towarami (ut Judaei vendant omnia libere et emant), a szczególnie żywnością”.
Na podstawie wzmiankowanego przywileju można sobie dokładnie przedstawić obraz stosunków polsko-żydowskich w ówczesnej Polsce. Jedno należy stwierdzić, że takich wyróżnień i swobód, jak w Polsce, nie posiadali Żydzi w żadnym kraju europejskim.
Ten przywilej stał się podstawą późniejszego dobrobytu żydowskiego na ziemiach polskich.
Nie mógł król Łokietek (1306 — 1333) ograniczać napływu Żydów, prześladowanych na Zachodzie Europy, zajęty bowiem ciągłemi wojnami i realizacją wielkiej idei zcalenia Polski, nie miał czasu do zastanawiania się nad tem, czy Żydzi osiedlający się w miastach polskich więcej szkody, czy korzyści dla państwa przyniosą.
Kazimierz Wielki (1333— 1370) patrzał się na Żydów przedewszystkiem ze strony kupieckiej. Mądry ten monarcha dokładał usilnego starania, aby w Polsce znękanej tylu wojnami i niedawno połączonej, utrwalić dobrobyt i tą drogą przywiązać poddanych do państwa. W tym celu popierał handel, który już w znacznej części był opanowany przez Żydów. Mając na widoku handel nie mógł krępować Żydów w ich działalności.
W roku 1367 miał Kazimierz ogłosić nowy statut dla Żydów, którym potwierdził już dawniej istniejący i znacznie go rozszerzył zgodnie z nowemi potrzebami. Przywilej ten zwany małopolskim, nie dochował się do naszych czasów, lecz został rzekomo potwierdzony przez Kazimierza Jagiellończyka w roku 1453.
Ponieważ tekst tego dokumentu z czasów Kazimierza Jagiellończyka znany jest z ksiąg historycznych, jako dokument bez daty i bez podpisu członków Rady królewskiej, przeto pisarze polscy: jak Romuald Hube, Stanisław Kutrzeba, Eugenjusz Muller, Antoni Marylski, Teodor Jeske-Choiński, Andrzej Niemojewski, nie wierzą w jego autentyczność. Bronią go natomiast pisarze żydowscy: L. Gumplowicz, S. Schipper, M. Bałaban, F. Bloch[1]).
Łaskawość Kazimierza Wielkiego przypisują Żydzi wpływom Esterki, żydówki z Opoczna, nałożnicy królewskiej.
Właściwie to przekonanie opiera się na świadectwie Długosza, który pod rokiem 1356 zapisuje: ad preces quoque praefatae Ester, judaeae et libertates (Judaeis) concessit. Nie posiadamy żadnych pewnych dowodów, czy Estera miała wpływ na bieg spraw państwowych. Wszystkie wiadomości w tym względzie, przechowane w literaturze, należą do legend.
Wiadomem jest tylko, że na dworze Kazimierza W. cieszył się względami bankier krakowski, Lewko, który, dzięki dzierżawom ceł, mennicy itd., doszedł do fantastycznej na owe czasy fortuny. Nie tylko król i magnaci, lecz także Ludwik Węgierki pożyczał od niego pieniądze.
Władysław Jagiełło nie lubił żydów.
Ludność w kraju podnosiła krzyk przeciwko lichwie i wyzyskowi Żydów. W tym czasie poza Żydami stan mieszczański składał się przeważnie z napływowej ludności niemieckiej, czującej się w obowiązku niesienia świadczeń na rzecz państwa, które ją przygarnęło. Niemcy zajmowali się również handlem i byli lojalnymi obywatelami kraju.
Ludność polska, dzięki kupcom niemieckim, miała niejako skalę porównania, gdy chodziło o ocenę działalności żydowskiej. Należy wyznać, że ta ocena wypadała dla Żydów bardzo niepochlebnie.
Nic więc dziwnego, że już za króla Jagiełły ludność zaczęła utyskiwać na krzywdy, jakie są wyrządzane przez Żydów. Żydowscy pisarze oskarżają kler katolicki, że to on wpłynął na Jagiełłę, iż nie chciał uznać wydanych przedtem przywilejów.
Zapewne, że to posądzenie kleru nie jest dalekiem od prawdy. Duchowieństwo polskie pierwsze zwróciło uwagę na wyzysk praktykowany przez Żydów, Kanony kościelne co do lichwy, służby chrześcijańskiej itd., nie były zachowywane, musiał tedy kler stanąć w obronie pokrzywdzonych.
Za czasów Jagiełły powstaje pierwszy proces rytualny w Polsce.
Za granicą w 13 i 14-tym wieku często miały miejsce procesy przeciwko Żydom z powodu jużto zbeszczeszczenia Hostji, zarówno jak mordów rytualnych.
Wykradanie z kościołów komunikantów powtarza się tak często i niejednokrotnie zostało stwierdzone tak oczywistemi dowodami, że trudno nie dać temu wiary, aczkolwiek Żydzi stale zaprzeczają. Gdy się weźmie pod uwagę fanatyzm żydostwa bardzo nienawistnie usposobionego do chrystjanizmu, tedy podobne posądzenia nie wydadzą się nieprawdopodobnemi.
W roku 1399 nadeszła z Poznania do Krakowa wiadomość, że tam Żydzi wykradli konsekrowaną Hostję. Gdy wieść rozeszła się po mieście, ludność chrześcijańska napadła na Żydów i środze ich poturbowała. Ten pierwszy wypadek zbeszczeszczenia Najświętszego Sakramentu nabrał w całym kraju rozgłosu i wywołał w sferach mieszczańskich i u duchowieństwa reakcję przeciwko Żydom. Na miejscu gdzie znieważono Hostję, król Jagiełło zbudował w roku 1406 kościół pod wezwaniem Bożego Ciała, który stoi do dnia dzisiejszego.
O wypadku znieważenia Hostji pisze Długosz.
Pierwszy samorzutny odruch w większych rozmiarach wybuchnął w Krakowie w roku 1406. Złożyło się na to kilka przyczyn. Posądzono Żydów o podrabianie pieniędzy. Jednego z nich przychwycono na gorącym uczynku. Jakkolwiek poniósł zasłużoną karę, opinja publiczna nie mogła się uspokoić.
Innym powodem była świeżo otwarta Akademja Krakowska. Żydzi mieli wielką pretensję, że pierwsza polska wyższa uczelnia powstała w dzielnicy należącej już przeważnie do Żydów. Dla wznoszenia Uniwersytetu wykupiono od Żydów kilka domów, co oczywiście podniosło z ich strony sarkanie. Na to znowu reagowali żacy krakowscy, zaczepiając Żydów. Wytworzył się nastrój podniecony.
W roku 1407 ks. Budek, kanonik wiślicki i profesor wszechnicy krakowskiej, znany kaznodzieja, ogłosił, że Żydzi zamordowali chłopca chrześcijańskiego i rzucali kamieniami na kapłana idącego do chorego. Wiadomości te podziałały na tłumy podniecająco. Uderzono w dzwony i rzucono się na dzielnicę żydowską. Ten pierwszy pogrom wyrządził znaczne szkody materjalne.
Długosz wspomina, że straż królewska niebawem opanowała sytuację. Aby nie dopuścić do podobnych ekscesów na przyszłość, zarządzono surowe śledztwo i winnych ukarano.
Pomimo zażegnania bezpośrednich następstw, jakie z pogromu krakowskiego mogły wyniknąć w innych miastach polskich, zaczęto odtąd pilniej baczyć na zachowanie się ludności żydowskiej.
Arcybiskup Gnieźnieński Mikołaj Trąba zwołuje w roku 1420 synod w Kaliszu i przeprowadza przyjęte na Zachodzie zasady w odniesieniu do Żydów. Uchwalono przyjąć wszystkie postanowienia na synodzie we Wrocławiu i Budzie i dodano jeszcze nowe, a mianowicie, że Żydzi mają uiszczać pewne opłaty kościelne. Zwraca się synod z prośbą do króla, aby ograniczył nadmierne pobieranie lichwy (non moderatae usurae).
Na podstawie tych uchwał wydał król Jagiełło w roku 1423 tak zwany Statut Warcki, którym zabronił Żydom pożyczania pieniędzy na hipotekę i skrypta dłużne, a pozwolił jedynie pożyczać na zastaw ręczny.
Po krótkich rządach Władysława Warneńczyka wstępuje na tron polski Kazimierz IV Jagiellończyk (1447). Sprawy żydowskie były nieuregulowane. Od czasów Kazimierza W. napróżno Żydzi zabiegali o zatwierdzenie przedkładanych przepisów i koncesyj.
Po Statucie Warckim zaczęto zaprowadzać znaczne ograniczenia. Niektóre Rady miejskie wprowadzały nowe ograniczenia, mając na względzie podniesienie rzemiosła chrześcijańskiego.
Żydzi, widząc, że ograniczenie swobód w prowadzeniu handlu, nie daje im spodziewanych zysków, zaczęli usilnie zabiegać u króla o potwierdzenie nowych praw. Tem skuteczniej rozwijali obronę, ponieważ byli w oczekiwaniu nowych obostrzeń.
Ks. Jan Długosz udał się do Wrocławia, aby w imieniu króla zaprosić przebywającego tam słynnego kaznodzieję Franciszkanina, Jana Kapistrana, cieszącego się już za życia opinją świętego. Kaznodzieja występował przeciwko rozpanoszeniu się Żydów i ciemiężeniu ludności chrześcijańskiej. Przewidywano, że gdy „Capistran” przybędzie do Krakowa, uzyskanie przedstawionych swobód stanie się trudniejsze.
Delegatom gmin żydowskich udało się jednak uzyskać owe przywileje od króla (26 sierpnia 1453 rok), o które już od dawna zabiegali.
Dnia 28 sierpnia tego samego roku przybył Kapistran do stolicy Polski, witany uroczyście przez króla, królowę, kardynała Zbigniewa Oleśnickiego i panów polskich.
Kardynał Zbigniew Oleśnicki był niezadowolony z nowych przywilejów królewskich. Poparła go cała szlachta wielkopolska i małopolska, patrząca niechętnie na rozwój stanu mieszczańskiego, wśród którego oczywiście Żydzi odgrywali niepoślednią rolę.
Król, nie mogąc uprzedzać do siebie szlachty, wobec nowej wojny z krzyżakami, wydał w roku 1454 tak zwane Statuty Nieszawskie, któremi przywrócił pełną moc statutom powziętym w Warcie, a tem samem ograniczył swoje własne niedawno wydane zarządzenia. Obok żądania szlachty, wpłynął na to postanowienie kardynał, mając całkowite poparcie Kapistrana, głoszącego kazania w Krakowie.
Znamiennem jest, że w tym czasie kwestja żydowska w Polsce nie tylko zajmuje tłumy i mieszczan, patrzących na Żydów, jako na niesumiennych konkurentów, ale przechodzi na pole dyskusji naukowych.
Naprzód postarano się o przekład polski książek traktujących o Żydach, jak Pawła z Burgos (ur. 1351 rok), nawróconego rabina, który został biskupem w Kartaginie, a potem w Burgos. Napisał on wiele traktatów polemicznych wykazujących błąd judaizmu. Dążył przez całe życie do nawracania Żydów.
Rozpowszechniano również w Krakowie Mikołaja z Łydy; „Dialogus fidei contra infideles Judaeos” i książkę anonimową: „Contra perfidos Judaeorum errores”, tudzież „Excerpta de Talmuth”. Najwięcej krążyło po Krakowie egzemplarzy tak zw. Tractatus Rabbi Samuelis z roku 1334; wydał w tłumaczeniu polskim Piotr Poznańczyk w latach: 1534, 1538 i 1539.
W ślad za tem zaczęli ekonomiści i statyści polscy uzasadniać szkodliwość Żydów pod względem ekonomicznym, Paweł z Brudzewa w swej rozprawie politycznej pt.Tractatus de potestate Papae et Imperatoris (1400) rozważa pytanie: „Czy książęta chrześcijańscy mogą bez grzechu wypędzać ze swych posiadłości Żydów i Saracenów i zabierać im mienia i czy papież może to panom świeckim nakazać”.
Odpowiedź na to brzmi, że książę chrześcijański może to czynić tylko wówczas, gdy Żydzi zachowują się niespokojnie, a chrześcijanom grozi z ich strony niebezpieczeństwo.
Wybitny statysta, Jan Ostroróg (ur. 1420), wypowiada się w swem dziele „Monumentum” za odznaką żydowską, wprowadzoną we wszystkich krajach zachodnich, na podstawie uchwały soboru w roku 1215. Żydzi powinni się wyróżniać odznaką, noszoną na ubiorze w postaci czerwonego krążka, aby każdy chrześcijanin wiedział, z kim ma do czynienia. Występuje przeciwko lichwie, wołając: „Niech im ta wolność zostanie odjęta, a ustaną tem samem liczne kradzieże”.
Przeciwko lichwie żydowskiej i Żydom wogóle zwraca się Stanisław Zaborowski w swym Tractatus ąuadrifudus de natura iurium et bonorum regis, zaznaczając książętom, że popełniają ciężki grzech, jeśli nie zmuszają Żydów do naprawienia „szkód wyrządzonych przez lichwiarzy”[2]).
Te akademickie wywody — pisze Bałaban — przeniesione do życia praktycznego, miały dla Żydów okropne skutki, często nawet przez autorów niezamierzone. Liczne oskarżenia o morderstwa rytualne, o kradzież Hostji itp. mnożą się z dnia na dzień, a rugi Żydów w zachodniej Europie stanowią dla nich straszne memento i w Polsce[3]).
Humanizm, który się przeniósł z zachodu Europy do Polski, wpłynął na złagodzenie zatargów z Żydami.
Wielu humanistów polskich zajmuje się księgami hebrajskiemi, a znajdując w nich wiele strawy duchowej, tem samem patrzą łaskawszem okiem na Żydów.
Ruch humanistyczny nie ogarnął jednak sfer mieszczańskich, ani ludowych, dlatego podtrzymywane są tam dwa zarzuty i utrzymuje się stale nieprzychylne usposobienie dla żydostwa, powiększającego swoje majętności z widoczną krzywdą mieszczan, zarówno jak i szlachty.
Za panowania Kazimierza Jagiellończyka wielu żydów przesiedlało się na Litwę. Korzystali tutaj z przywilejów księcia Witolda, które były wzorowane na dawnych statutach polskich.
Kwestja żydowska na Litwie weszła w fazę daleko silniejszego zaognienia, aniżeli w Królestwie, ponieważ stan mieszczański składał się niemal wyłącznie z Żydów. Bojarowie i magnaci litewscy lekkomyślnie zaciągali pożyczki, nie licząc się, jakie należy płacić procenty. Dzięki tej nieopatrznej polityce w stosunku do Żydów, ich majątki niezwykle szybko się powiększały ku szkodzie ludności chrześcijańskiej. To było powodem do reagowania przeciwko krzywdzie żydowskiej.
Nieprzychylne usposobienie przeciwko Żydom szerokich mas społecznych trafiało na grunt podatny, ponieważ w tym samym czasie odbywały się przeciwko żydostwu największe walki w Hiszpanji, zarówno jak i w średniej Europie. Dlatego też po śmierci Kazimierza Jagiellończyka, za panowania dwóch jego synów, Jana Olbrachta, jako króla polskiego, i Aleksandra, Wielkiego księcia litewskiego, nieprzychylnie usposobionych do Żydów, zaczęli się domagać zaprowadzenia pewnych ograniczeń.
W roku 1494 wybuchnął w Krakowie wielki pożar, który zniszczył część miasta. Posądzono Żydów o podpalenie. Rozpoczęły się rozruchy antyżydowskie, które wprawdzie opanowano, lecz Jan Olbracht usunął Żydów ze środka miasta, pozwalając się osiedlać na przedmieściu Kazimierzu.
W następnym roku (1495) Aleksander wydał na Litwie zarządzenie, mocą którego usunięto Żydów z miast litewskich. Wielu z nich udało się na wschód, do Konstantynopola, gdzie Turcy dawali im przytułek, inni osiedlili się w Kownie. Zaoszczędzono tylko gminę katolicką w Trokach, która przystosowała się do praw państwowych i w działalności swojej nie wywoływała rozdźwięków z miejscową ludnością.
Po śmierci Jana Olbrachta, gdy Aleksander został królem polskim, Żydzi byli ogarnięci trwogą, czy ich nie spotka ten sam cios, co na Litwie.
Stanisław Zaborowski pisał do króla: „Jeżeli chcesz być apostołem Żydów, dobądź miecza z pochwy, aby choć pod przymusem przyjęli wiarę chrześcijańską”.[4]) Król jednak nie posłuchał i nie poszedł za tą radą, zmienił swoje dawniejsze postanowienie, pozwalając (1503) Żydom na powrót na Litwę. Życie ekonomiczne stało się jednak odtąd trudniejsze, ponieważ handel i rzemiosło były opanowane przez kolonistów niemieckich i szwedzkich, którzy bronili swych placówek przed Żydami. Regulowano jednak stale prawodawstwo w stosunku do Żydów, wprowadzając ograniczenia dawnych przywilejów, które w praktyce okazały się wysoce szkodliwe dla ludności chrześcijańskiej.
Za króla Olbrachta szlachta uzyskuje dalsze rozszerzenie swych praw i przywilejów, w roku 1493 poraź pierwszy zbiera się izba poselska, a w roku 1496 wydaje Olbracht tak zw. „Statuty piotrkowskie”, któremi potwierdza dawne statuty nieszawskie, ograniczając prawa Żydów co do nabywania dóbr ziemskich na własność. Zabrania pożyczania pieniędzy na skrypta dłużne i na hipotekę, aby w ten sposób przeszkodzić przechodzenia dóbr nieruchomych w ręce żydowskie. Prawo takie dzięki Janowi Łaskiemu wprowadzono do Volumina legum i obowiązywało ono przez cały czas trwania RzeczyPospolitej.
Żydzi omijali je przez uzyskanie od następnych królów poszczególnych uchwaleń i przywilejów.
Dzięki tym zastrzeżeniom Żydzi tworzyli pewne skupienia w Polsce i nie mogli się swobodnie przerzucać do tych miast, w których do tego czasu własnych gmin nie posiadali. Istniały w Polsce miasta, a nawet dzielnice kraju wcale jeszcze nie zażydzone.
Na podstawie obowiązujących statutów piastowskich te dzielnice, które do tego czasu były wolne od Żydów, nie chciały ich do siebie wpuścić. Dzielnice te otrzymały prawo tak zw. „de non tolerandis judaeis”. Należało do nich Mazowsze.
Kiedy w roku 1527 po książętach mazowieckich Mazowsze zostało wcielone do Królestwa, wystarała się Warszawa u Zygmunta I o przywilej „de non tolerandis judaeis”, robiąc tylko wyjątek dla jednego Żyda celnika Mojżesza, który już tam mieszkał za książąt mazowieckich. Nie było również Żydów na ziemiach, które należały do zakonu krzyżackiego.
Ten sam przywilej posiadała Bydgoszcz, nadany jej jeszcze w roku 1309 przez wielkiego mistrza Siegfrieda v o n Feuchtwangen. „Po przejściu ziem Zakonu do Polski osiedli w Bydgoszczy liczni osadnicy żydowscy, wówczas magistrat przedłożył swój dawny przywilej i uzyskał od Zygmunta Augusta prawo wygnania Żydów i nie wpuszczania ich na przyszłość do miasta. Nie osiadali też Żydzi w Gdańsku, Toruniu i Elblągu i tylko na wielkie jarmarki tutaj zjeżdżali” [5]).
Snać prawo „de non tolerandis Judaeis” nie było zbyt ściśle wypełnione, skoro Żydzi umieli je obchodzić. O ile przy mieście znajdowały się grunta królewskie lub prywatne, Żydzi osiedlali się tam i ze swojemi towarami przybywali do miasta, robiąc konkurencję kupcom chrześcijańskim. Taki przykład mamy w Lublinie, który waruje ściśle swój przywilej de non tolerandis judaeis i jeszcze w początkach 16-go wieku pozwala u siebie mieszkać tylko jednemu Żydowi Joskowi, bankierowi i celnikowi na Rusi.
Inni Żydzi mieszkają za murami miasta, na stokach zamku królewskiego (Podzamcze) i tylko na dzień przychodzą do miasta, by tutaj handlować.
Z czasem przechodzi ta gmina z Podzamcza do właściwego miasta mimo oporu magistratu, cechów i gildyj. Podobny proceder widzimy we wielu późniejszych osadach, jak w Drohobyczu, Samborze na Rusi, w Radomiu itd.[6])
Ustrój stanowy w Polsce otwiera przed Żydami szerokie możliwości tylko w miastach. Prawodawstwo chroniło przed Żydami majątki ziemskie, szli tedy do miast, skupiając się zazwyczaj w jednej dzielnicy. Zamieszkiwali przeważnie we wschodniej stronie miasta[7]).
W miastach, gdzie nie wolno było mieszkać Żydom, osiedlali się w szlacheckich gruntach podmiejskich i prowadzili handel, jak widzieliśmy wyżej. Nie opłacając podatków miejskich i świadczeń duchowych, mogli sprzedawać towary po niższych cenach. Konkurencja tedy kupiectwa chrześcijańskiego była bardzo trudna. Szlachta, korzystając z rozległych przywilejów, nie zważała na skargi mieszczan i trzymała Żydów w swoich posiadłościach podmiejskich.
W wieku 16-tym Polska osiągnęła wielkie mocarstwowe stanowisko w Europie. Prowadzono rozległy handel ze Wschodem i Zachodem. Żydzi wybijają się na czoło jako kupcy i główne korzyści ciągną z kupiectwa.
Miasto Kraków, Lwów, Łuck i Włodzimierz stają się pewnemi rynkami handlowemi. Do Lwowa i Łucka przybywają kupcy z Kijowa i z Konstantynopola. Odbywa się wymiana towarów przywożonych z Zachodu i przesyłka towarów wschodnich na Zachód. Po wzięciu Konstantynopola przez Turków (1453) bogate kupiectwo ormiańskie we Lwowie traci rynek handlowy w Konstantynopolu. Turcy odnoszą się nieprzychylnie do Ormian zagranicznych, którzy nie mogli być wdzięcznymi dla Turcji za prześladowanie ich braci w kraju rodzinnym, znajdującym się pod berłem tureckim. Opuszczone przez Ormian placówki zajmują Żydzi i stają się głównymi pośrednikami na polu handlu pomiędzy państwem otomańskiem a Polską.
Z handlem idzie w parze i rzemiosło. Aczkolwiek rzemieślnicy żydowscy nie należą do cechów i mają znaczne utrudnienia w prowadzeniu swoich zawodów, nie przestają jednak wytwarzać silnej konkurencji cechowemu rzemiosłu chrześcijańskiemu.
Rzemieślnicy żydowscy uchodzący powszechnie za partaczy i fałszerzy, wyrabiający jednak tanio, znajdują zbyt na swoje towary. Zamożność żydowska wzrasta tak dalece, że nie są już rzadkie wypadki kształcenia swoich dzieci na uniwersytetach, wysyłania nawet do słynnej podówczas Padwy.
Utrwalanie się żydostwa przypadło na okres panowania Zygmunta Starego (1505 —1548).
Rządy Zygmunta należą do świetnych w Polce, ale monarcha ten, znajdując się pod wpływem humanizmu, który przeniknął również do Polski, był usposobiony liberalnie do kwestyj wyznaniowych. Mając przytem za cel rozszerzenie granic swojego państwa, prowadził wojnę z Moskwą i krzyżakami. Potrzebując pieniędzy, liczył na pomoc gmin żydowskich i bogatych przybyszów z zagranicy. Dlatego odnosił się przychylnie do żydostwa, nie przewidując, że zażydzona Polska będzie kiedyś narzekała na to ciężkie jarzmo.
Wielu zamożnych Żydów z Hiszpanji i Niemiec przybywa podówczas do Polski. Lekarzem przybocznym Zygmunta jest Izaak z Hiszpanji; również królowa Bona miała za lekarza Żyda, Samuela bar Marszulam. Obok tych widzimy wielu bankierów, dostawców dworu królewskiego, dzierżawców ceł itd.
Poza Krakowem szczególnie do trzech miast napływają Żydzi, to jest: do Poznania, Lublina i Lwowa. W Poznaniu masowo wykupują domy, co wywołuje silny sprzeciw ze strony mieszczan. Zygmunt przychyla się do tych skarg i usuwa Żydów na przedmieście Rybaki, na interwencję jednak wojewody Łukasza Górki nie wprowadza w czyn swego zarządzenia.
Lublin silnie się zaludnia Żydami. Napróżno bronią się mieszczanie lubelscy, powołując się na prawo de non tolerandis… Żydzi wdzierają się do miasta i w krótkim czasie dzielnica około zamku staje się prawie całkowicie zażydzoną. To samo dzieje się we Lwowie, Łucku i w wielu innych miastach.
Ze względu na powiększenie się gmin żydowskich, nie łatwo jest porozumiewać się z pojedyńczemi skupieniami. Aby temu zaradzić, przeprowadza król Zygmunt centralizację gmin i nad każdym obwodem mianuje tak zw. egzekutora generalnego, czyli komisarza, którego obowiązkiem było, pomiędzy innemi, ściąganie z gmin podatków przypadających skarbowi państwa.
Komisarzami byli przeważnie bankierzy. Zarządzenie to spotkało się z silnym oporem ze strony Żydów. Komisarz nad centralą gmin posiadał jednocześnie zwierzchnictwo nad rabinami. Ci nie chcieli się poddać tej władzy i rzucali publicznie klątwy na komisarzy, nie bacząc na ich mandat królewski. Głównym kamieniem obrazy w tym nowym ustroju była niechęć do płacenia podatków. Walkę prowadzono tak długo, aż ustrój rozbito.
Zygmunt prawdopodobnie pod wpływem swoich doradców żydowskich zrezygnował z centralizacji gmin, zaprowadzając nowy ustrój, tak zw. federację gmin w każdej z oddzielnych prowincyj państwa. Każda gmina zachowała swoją pełną samodzielność, należała jednak do związku dzielnicowego. Nad takim związkiem stał rabin naczelny, rezydujący zwykle w głównem mieście danej dzielnicy.
Rabini, mający zwierzchnictwo nad gminami sfederowanemi, nazywali się generalnymi, wśród których oczywiście rabin stołeczny posiadał pierwszeństwo.
Rabinaty generalne po większej części utrzymywały się w rodzinach broniących tego stanowiska jako bardzo intratnego i wpływowego.
Pierwszym generalnym rabinem uznanym przez króla Zygmunta Starego w Krakowie był Jakób Polak, członek najbogatszej bankierskiej rodziny Fiszlów. W literaturze rabinicznej posiada on swoje imię; jest bowiem twórcą metody wykładu Talmudu, która otrzymała nazwę hebrajską „Pilpul” , tzn, pieprz. Jak sama nazwa wskazuje, metoda ta polega przedewszystkiem na zastosowaniu djalektyki, kazuistyki i dowcipu.
Gminy żydowskie i tym razem broniły się gwałtownie przed rabinatami generalnemi, walka ta już ze swego założenia miała charakter antyrządowy. Rzecz charakterystyczna:
w 16-tym wieku Żydzi w Polsce czują się już tak swobodnymi i tak zachłannymi, gdy chodzi o odrębność judaistyczną, że w krajach zagranicznych byłoby coś podobnego nie do pomyślenia. Zygmunt I, nie chcąc nadal walczyć z uporem, ustępuje w roku 1551 i pozwala gminom nowym wybierać rabina generalnego i udzielać mu władzy. Rząd królewski przestaje się wtrącać w wewnętrzny ustrój gminy żydowskiej.
Żydzi na tem wiele stracili, gdy chodzi o stronę kulturalną. Rabini wybierani przez gminy były to po większej części indywidua ciemne, zabobonne i fanatyczne. Rabini natomiast rządowi rekrutowali się z ludzi najświatlejszych. Ostatnim rabinem generalnym zatwierdzonym przez króla w roku 1547 był Mojżesz Isserlez, którym się chlubią Żydzi, jako największym talmudystą w Polsce. Żydzi korzystając z rozległych swobód w Królestwie, nie przerwali usilnych starań w celu uchylenia dekretu Jana Olbrachta (1495) usuwającego ich z Litwy. Wygnanie trwało tylko 8 lat. Wielki książę Aleksander już w roku 1503 godzi się na ich powrót na Litwę, rozkazuje nawet oddać skonfiskowane nieruchomości za prawo płacenia podatku tak zw. powrotnegoi wystawienie tysiąca ludzi na wojnę.
Żydzi w Grodnie, Pińsku i Brześciu odzyskują swe posiadłości.
Z tym tysiącem jezdnych była trudniejsza sprawa. Uchylają się Żydzi jak mogą i nigdy tego zarządzenia nie spełnili.
Płacenie podatków także idzie oporem. Zygmunt I mianuje na Litwie generalnym egzekutorem Michała Ezofowicza, najbogatszego Żyda na Litwie. Do wielkiej fortuny doszedł przez dzierżawę ceł w Mińsku. Na stanowisku egzekutora podatkowego jeszcze bardziej powiększa własną fortunę. Do pomocy jest mu dany naczelny rabin, Mendel Frank. Żydzi nie chcą płacić podatków na ręce rabina i Ezofowicza. Powstaje przeciwko nim walka i wyklęcia. Frank odznaczony na Litwie, przenosi się na to samo stanowisko do Poznania. Żydzi wyklinają go, jako będącego na usługach „gojów”. Stąd przenosi się do Brześcia, gdzie osiada na stałe.
Pro Christo: wiara i czyn: organ młodych katolików, rok X, luty 1934, nr 2, str. 101-115.
[1] Tekst przywileju małopolskiego wydał Biernadzki w III tomie „Russko-jewr. Archiwa”. Polemikę zob. u Blocha w „General-priwilgien” tudzież u Schorra w „Festschrift” na cześć Schwartza. Wiedeń, 1917.
[7] Zwyczaj ten został uświęcony przez pamięć na Palestynę, zwłaszcza Jerozolimę, znajdującą się w kierunku wschodnim. W czasie modłów kierowano się twarzą również na wschód.
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 30 listopada 2025 michalkiewicz
Wprawdzie Niebo zesłało vaginetowi Obywatela Tuska Donalda kolejową dywersję – ale cóż z tego, gdy vaginet, zamiast zagospodarować ją po gospodarsku, zwalił wszystko na Putina, który miał wyręczyć się dwoma ”obywatelami Ukrainy”, co to czmychnęli na Białoruś i ślad po nich zaginął? Wprawdzie niezależna prokuratura co i rusz zatrzymuje jakichś delikwentów w desperackiej nadziei, że któryś coś chlapnie i będzie można mu postawić „zarzuty” – ale zdaje się, że nic z tego nie będzie i w tej sposób dar Niebios zostanie zmarnotrawiony. A przecież można było przypisać sprawstwo kierownicze jak nie panu prezydentowi Nawrockiemu, to Grzegorzowi Braunowi, jak nie Grzegorzowi Braunowi, to Robertowi Bąkiewiczowi.
Niestety tak się nie stało i w rezultacie, w ramach nowej formuły funkcjonowania polskiej państwowości po zakończeniu etapu III RP, trzeba otwierać nowe fronty walki, zgodnie z formułą: jak wy mi tak – to ja wam tak – według której funkcjonuje obecnie nasz bantustan, zanim przepoczwarzy się w Generalne Gubernatorstwo. I w ramach tej nowej formuły, nowy marszałek Sejmu, obywatel Czarzasty Włodzimierz, nie tylko zakazał wyszynku alkoholu w sejmowych restauracjach, ale proklamował „veto marszałkowskie”, jako retorsję wobec pana prezydenta Nawrockiego, który nie tylko wetuje ustawy wymyślane przez vaginet obywatela Tuska Donalda, ale również zasypuje Sejm własnymi projektami. „Veto marszałkowskie” ma polegać na tym, iż obywatel Czarzasty Włodzimierz sam będzie decydował, czy prezydencki projekt w ogóle pokazywać Sejmowi, czy jako „szkodliwy” – od razu wrzucić do kosza. Co prawda konstytucja żadnego „veta marszałkowskiego” nie przewiduje, zaś regulamin Sejmu nakazuje marszałkowi poddawać projekty pod obrady Sejmu – ale kto by się tam przejmował takimi głupstwami, kiedy właśnie kwasiżurkowie nasilają walkę o praworządność?
Jakby tego było jeszcze mało, to w dniach ostatnich złowrogi Grzegorz Braun pojechał do Oświęcimia, gdzie na obozowym żwirowisku, na którym ongiś Kazimierz Świtoń próbował obrony krzyża, usiłował zorganizować „zgromadzenie” – ale policja mu nie pozwoliła i usunęła „zgromadzenie” poza obręb eksterytorialnego Auszwicu. A „zgromadzenie” zostało zwołane celem poinformowania opinii publicznej i zarazem wyrażenia sprzeciwu wobec projektu uchwały Rady Ministrów o zwalczaniu antysemityzmu i „wspieraniu życia żydowskiego” w Polsce, której podjęcie nakazała jeszcze premierowi Morawieckiemu Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje. Jak się okazuje, na obecnym etapie Niemcy nie tylko sami noszą Żydów na rękach, ale również nakazują to samo w całej Rzeszy, a zwłaszcza – w Generalnej Guberni. W Generalnej Guberni bowiem Żydowie tak czy owak muszą być na pierwszym planie – jak nie jako ofiary holokaustu, to jako Herrenvolk, któremu głupie goje mają „wspierać życie”. Toteż projekt uchwały Rady Ministrów, z jednej strony przewiduje srogie kary dla głupich gojów za antisemitismus i „mowę nienawiści”, a z drugiej – przywileje dla Żydów, wobec których mniej wartościowy naród tubylczy ma pełnić rolę służebną – podobnie jak wobec narodu ukraińskiego. Wystąpienie Grzegorza Brauna spotkało się z pryncypialnym potępieniem wszystkich mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu – a wszystkich przelicytował obywatel marszałek Czarzasty Włodzimierz, zapowiadając, że nigdy-przenigdy Grzegorza Brauna do Sejmu nie wpuści.
Ale od czego są Żydowie – od których – jak powtarzał król Stanisław August, ilekroć udało mu się uzyskać pożyczkę u jakiegoś lichwiarza – „przychodzi zbawienie?” Jeszcze nie ucichły echa wystąpienia Grzegorza Brauna, a już instytut Yad Waszem ogłosił, że „Polska” była pierwszym na świecie krajem, który nakazał Żydom noszenie specjalnych opasek. Okazuje się, że instytut Yad Waszem nie zauważył takiego słonia w menażerii, że to nie żadna „Polska” nakazała Żydom noszenie opasek, tylko władze Generalnej Guberni, utworzonej 26 października 1939 roku specjalnym postanowieniem wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera.
Trudno się jednak temu dziwić; skoro Niemcy na obecnym etapie nie tylko same noszą Żydów na rękach, ale w dodatku rozciągają ten rozkaz na całą Rzeszę, to jasne, że Żydowie jakoś chcą się Niemcom za to odwdzięczyć. Inna sprawa, że o ile na obecnym etapie Niemcy nie dadzą się nikomu wyprzedzić w gorliwości, o tyle, gdyby pewnego dnia padł inny rozkaz, to też nie daliby się nikomu w gorliwości wyprzedzić. Ale Książę-Małżonek nie posiadał się z oburzenia na tę deklarację Yad Waszem tym bardziej, że zaledwie dzień wcześniej zadeklarował, iż „Polska” przekaże Ukrainie 100 milionów dolarów – dokładnie tyle, ile ukradły i chyba schowały w Izraelu tamtejsze parchy-oligarchy, Timur Mindycz i Aleksander Cukierman – a tu taki casus pascudeus! Skoro jednak jeszcze pan Łukasz Jasina, rzecznik warszawskiego MSZ, jeszcze za ancien regime`u ogłosił, że „Polska jest sługą narodu ukraińskiego”, to trudno; jak pan każe – sługa musi.
A skoro już jesteśmy przy Ukrainie, to koniecznie trzeba oddać sprawiedliwość Radiu Erewań, które rzeczywiście musiały wspierać proroctwa, kiedy na pytanie zaniepokojonego słuchacza, czy będzie wojna – odpowiedziało, że wojny oczywiście nie będzie, za to rozgorzeje taka walka po pokój, ze nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Jak wiadomo, amerykański prezydent Donald Trump ogłosił 28-punktowy plan zakończenia wojny na Ukrainie i wyznaczył prezydentowi Zełeńskiemu termin do 27 listopada, żeby ten plan przyjął, bo jak nie, to niech sobie wojuje z Rosją do ostatniego Ukraińca – ale już bez amerykańskiego wsparcia wywiadowczego i amerykańskich dostaw broni. Przerażony prezydent Zełeński wygłosił nawet dramatyczne orędzie do narodu, że musi wybrać między „utratą godności”, a utratą najważniejszego przyjaciela – ale Niemcy i Francuzi, co to od 1990 roku próbują realizować koncepcję „europeizacji Europy”, czyli stopniowego wypychania Ameryki z polityki europejskiej, natychmiast wykorzystały okazję by w Genewie wykombinować alternatywny plan pokojowy.
O ile plan amerykański był uważany za korzystny dla Rosji, to plan europejski jest niewątpliwie korzystny dla Ukrainy. Czy którykolwiek z tych planów zostanie w tej sytuacji wprowadzony w życie – trudno powiedzieć – ale o ile amerykański plan pokojowy może zostać potraktowany z zainteresowaniem przez Rosję, to plan europejski zostanie przyjęty z zainteresowaniem przez Ukrainę. W tej sytuacji wojna na Ukrainie będzie toczyła się nadal, ale będzie ona miała odtąd wszystkie cechy walki o pokój – no bo jej przedmiotem będzie wybór między jednym, a drugim planem pokojowym. W rezultacie może tam nie zostać nawet kamień na kamieniu, co jest jeszcze jedną ilustracją poglądu, że z wielkich idei mogą zrodzić się wielkie nieszczęścia.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Obraz rzeczywistości, który wyłania się z rozmowy Piotra Szlachtowicza z dr Lucyną Kulińską jest przerażający. Większość jednak nie ma się czym martwić… większość się nie zmartwi, bo tego nie odsłucha, a nawet gdyby, to nie uwierzy, nie zrozumie albo wzruszy ramionami z powodu swojego własnego ogłupienia lub demoralizacji.
O czym i o kim była mowa?
Najpierw o Jermaku. Aby nie być posadzonym o uleganie wpływom rosyjskiej propagandy cytat z money.pl.
W marcu tego roku stripes.com, amerykański portal o tematyce wojskowej, (…) porównał działania Jermaka do ośmiornicy rozciągającej macki nad służbami specjalnymi czy organami ścigania.
Przeszukanie mieszkania Jermaka jest częścią operacji “Midas”, w której agenci ujawnili mechanizm wyprowadzania środków ze spółki Enerhoatom. Grupa przestępcza miała uzyskiwać korzyści w wysokości 10-15 proc. wartości kontraktów. Zdaniem śledczych ze spółki wyprowadzono w ten sposób ok. 100 mln dol.
Ukraińskie media donoszą, powołując się na ustalenia śledczych, że Jermak jest w nagraniach tajemniczym “Ali Babą”, który poleca służbom ściganie detektywów NABU i prokuratorów ds. walki z korupcją. Kijów chciał latem ograniczyć kompetencje służb antykorupcyjnych, ale po protestach mieszkańców i reakcji Zachodu władze odstąpiły od tego pomysłu.
W tym kontekście – Piotr Szlachtowicz pokazał widzom zdjęcie z X na którym Andrij Jermak stoi w mieszanym towarzystwie m.in. polskich “politruków” albo rzecz ujmując bardziej marketingowo w gronie “liderów opinii” z panami Budziszem, Janke, Bartosiakiem i osobnikiem, który przypomina słynnego krasnala Hałabałę z Muzeum Figur Woskowych.
W dalszej części audycji dr Lucyna Kulińska ostrzegła Polaków przed nową falą grabieży polskich majątków fałszywie klasyfikowanych jako żydowskie oraz przymiarką do legalizacji i zakotwiczenia pobytu Ukraińców w Polsce.
Dzieci w Polsce są jednymi z najczęściej obowiązkowo szczepionych w Europie. Jesteśmy w czołówce państw, które już niemowlakom nakazują wiele obowiązkowych szpryc. Pomimo tego, że od niektórych szczepionek już dawno odeszli na Zachodzie, w Polsce są one nadal przymusowe. Zwrócił na to uwagę poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek w kontekście szczepionki przeciwko gruźlicy.
„Na spokojnie, nie będąc przeciwnikiem szczepień, świadomy patologicznego lobbyingu Big Pharmy w polskim Sejmie oraz promowania „niezależnych ekspertów” w przestrzeni publicznej – spytam publicznie: DLACZEGO szczepienia BCG (przeciw gruźlicy) wciąż podaje się OBOWIĄZKOWO noworodkom w pierwszej dobie życia w Polsce?” – napisał poseł Grzegorz Płaczek na portalu X.
„I z pewnością wielu Polaków na co dzień nie zastanawia się nad tym, jednak pytanie wydaje się zasadne, bowiem… z obowiązkowego podawania tych szczepień noworodkom w ostatnich dekadach wycofały się między innymi:
Austria Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 35 lat
Hiszpania Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 44 lata
Szwecja Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 50 lat
Niemcy Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 27 lat
Czechy Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 15 lat
Finlandia Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 19 lat
Francja Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 18 lat
Grecja Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 9 lat
Irlandia Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 10 lat
Holandia Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 46 lat
Portugalia Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 9 lat
Słowacja Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 13 lat
Słowenia Program obowiązkowy NIE obowiązuje już 20 lat
USA W tym państwie szczepionka BCG nigdy nie była obowiązkowa ani powszechnie zalecana dla całej populacji.
➡️ Pytanie wydaje się zasadne, bowiem… nawet realizująca interesy Big Pharmy, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ZALECA REZYGNACJĘ z powszechnych szczepień BCG w krajach, gdzie ryzyko zakażenia gruźlicą jest bardzo niskie (poniżej 0,1% rocznie) – a w Polsce taka sytuacja trwa od lat.
➡️ Pytanie wydaje się zasadne, bowiem… eksperci wskazują, że przy bardzo niskiej zapadalności, korzyść z masowego szczepienia całej populacji jest niewielka lub znikoma.
➡️ Pytam więc: DLACZEGO nadal obowiązkowo podajemy te szczepionki noworodkom w Polsce i nakładamy gigantyczne kary finansowe na rodziców, którzy nie chcą w Polsce szczepić swoich dzieci, widząc trend w Europie Zachodniej i na świecie? Dlaczego ani MZ, ani GiS nie zareagują lub chociażby nie rozpoczną debaty na temat weryfikacji obowiązkowego Programu Szczepień Ochronnych w naszym kraju? Dlaczego premier RP nie reaguje? Nasze dzieci są aż tak bardzo „wyjątkowe”? I wreszcie – czy to możliwe, że Państwo Polskie od lat pełni rolę kasjera dla koncernów farmaceutycznych?
Odpowiedź niestety… wydaje się oczywista” – zakończył swój wpis poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek.
Jak poinformował w niedzielę szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, prezydent Nawrocki ograniczy program swojej wizyty na Węgrzech wyłącznie do szczytu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w Ostrzyhomiu.
Przydacz zaznaczył, że stało się tak w związku ze zrealizowaną przez premiera Węgier Viktora Orbana wizytą w Moskwie i jej kontekstem.
„Odwołując się w swej polityce do dziedzictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podkreślał, że bezpieczeństwo Europy zależy od solidarnego działania, także w dziedzinie energii, w związku ze zrealizowaną przez Premiera Viktora Orbana wizytą w Moskwie i jej kontekstem, Prezydent K. Nawrocki zdecydował się ograniczyć program swojej wizyty na Węgrzech wyłącznie do szczytu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w Ostrzyhomiu” – podał Przydacz.
Do decyzji Nawrockiego odniósł się Sławomir Mentzen. „Z Putinem w ostatnim czasie oprócz Orbana spotkali się Trump, Xi Jinping i Modi, przywódcy najpotężniejszych państw na świecie” – zaznaczył na początku. [Narendra Modi – Premier Indii.md]
„Będziemy ich teraz wszystkich bojkotować? Czy zbojkotowalibyśmy też rozmowy pokojowe z Rosją, gdyby ktoś jakimś cudem zaprosił nas do stołu?” – pyta jeden z liderów Konfederacji Wolność i Niepodległość.
„Mamy z Orbanem trochę wspólnych interesów i warto o nie dbać. Nie rozumiem tego demonstracyjnego odwołania spotkania z nim. Jeżeli nawet z Węgrami nie będziemy rozmawiać, to z kim w tej Unii możemy się dogadać?” – zakończył Mentzen.
Chrześcijaństwo otworzyło Żydom drogę do Polski. Aczkolwiek już przedtem znani byli Żydzi z niepochlebnej strony. Na zdjęciu portret ksiecia Bolesława Pobożnego.
Już w głębokiem średniowieczu Żydzi znali kraje słowiańskie, kiedy w roli kupców przybywali z Niemiec, aby nabywać niewolników i sprzedawać na rynkach niemieckich i hiszpańskich. Nie mamy jednak żadnych wiadomości, aby osiedlali się na stałe w Polsce pogańskiej. Dopiero Polska chrześcijańska otwiera im drogi i od tego też czasu datuje się emigracja przedewszystkiem z miast niemieckich.
Wśród autorów żydowskich utrzymuje się hipoteza, że napływ żydostwa do Polski odbywał się dwiema drogami, a mianowicie: z Zachodu czyli z Niemiec i ze Wschodu czyli z Krymu.
W drugiej połowie dziewiętnastego wieku dr. Harkawy z Petersburga dowodził, że Żydzi polscy i wogóle Żydzi w krajach słowiańskich pochodzą od nawróconych Chazarów.
Pisarze Maksymiljan i Ludwik Gumplowicze[2]), a za nimi Schipper[3]) przyjęli tę teorję i chcieli dowieść, że nazwy miejscowości w Polsce, jak Kozarze, Kozary, Kaffiory, Żydowo itp. świadczą o dawnych osadach żydowsko-chazarskich na ziemiach polskich.
Słusznie zaznacza Majer Bałaban[4]), że są to tylko hipotezy, którym brak dotąd podstawy naukowej, zwłaszcza, że źródła, z których te nazwy są zaczerpnięte, nie sięgają wstecz poza wiek 15-ty.
Również nie rozstrzygniętą jest dotąd kwestja pierwszorzędnej wagi dla powyższego problemu, czy Chazarowie byli rabbanitami, to jest talmudystami, czy też karaimami (karaitami).
Karaimowie przebywają do dnia dzisiejszego na Krymie i wywodzą swoje pochodzenie od Chazarów. A od karaimów mogły się przedostać do Polski ze wschodu tylko bardzo nieliczne rodziny żydowskie.
Nie ulega wątpliwości, że żydostwo przybyło do nas z Zachodu, przedewszystkiem z miast niemieckich. Rozwój miast w Europie szedł z Zachodu na Wschód, w tym samym kierunku posuwała się fala żydowska po większej części razem z kolonistami narodowości niemieckiej, którzy po napadach Tatarów, gdy miasta polskie były wyludnione i zniszczone, chętnie byli przyjmowani przez królów i książąt piastowskich w Polsce. Obok powolnej emigracji, na skutek wstrząsów wywołanych przez wojny krzyżowe, napływ odbywa się w sposób spotęgowany.
I tak: pierwsza fala przybywa w roku 1096 , druga w roku 1147, największa w roku 1348-9 z powodu „czarnej śmierci” w Niemczech i wynikłych ztąd prześladowań. Odtąd stale się odbywa migracja przez cały wiek 14-ty i 15-ty, gdy Żydzi dzięki zniemczeniu handlu nie mieli pola działania w Niemczech. Do końca średniowiecza już prawie wcale niema Żydów w zachodniej Europie, natomiast, w Polsce, na Rusi, jakoteż na Litwie powstają liczne i zamożne gminy żydowskie.
Autorowie żydowscy, piszący po polsku, wymyślili legendę o niejakim Abrahamie Prochowniku, który miał dostarczać wojsku polskiemu prochu, stąd otrzymał nazwisko i księstwo w Polsce jeszcze przed Mieszkiem I.
Oprócz legendy o Prochowniku istnieje jeszcze inna legenda o deputacji żydowskiej, proszącej w Polsce o przytułek. Autorami tej legendy (powtarzamy za Teodorem Jeske-Choińskim)[5]) są: Leon Weyl z Leszna i jakiś niemiecki pisarz bezimienny w Berlinie (1801 rok). Powtórzył ich opowieść historyk niemiecki Herman Sternberg w swojej „Historji Żydów polskich za Piastów i Jagiellonów.”[6]
Opowiada on, że w roku 893 przybyła do Gniezna, stolicy Leszka, deputacja Żydów hiszpańskich, mieszkających w Niemczech, i błagała księcia o pozwolenie osiedlenia się w Polsce. Deputację tę mieli składać rabini Chiskija Sefardi, Akiba Estremakari, Emanuel Askaloni, Lewi Baccari i Natan Barceloni. Przewodniczył jej rabin Lewi, który przemawiał do księcia polskiego po łacinie tak mądrze i barwnie, iż zjednał sobie jego życzliwość dla Żydów.
Legendę tę znał już przed Sternbergiem Lelewel.[7]) Pisze on: „po krótkim namyśle król Leszek zadawał poselstwu pytania, a odpowiedzi zadawalniały go mocno”. Djalog Leszka z deputacją żydowską miał być następujący: Pytał się Leszek: – Jaką religję mają izraelici? Odpowiedział mu główny delegat żydowski: – Wierzymy w niewidzialną, wiekuistą, wszechmocną, niepodzielną Istotę, która wszystko stworzyła i utrzymuje. – Co sądzą o duszy? – Że nieśmiertelna. – Czy czują się odpowiedzialni przed Bogiem, gdy drugiemu zło wyrządzą? – Bezwątpienia; najmniejsza obraza ludzkości bywa skarconą.. . – Jakeście sobie poczynali z obcymi, co w ojczyźnie waszej osiadać chcieli? -Tak, jak Bóg i ludzkość wymagała. – Co mówicie Bóg? Jestże co o tolerancji w Zakonie waszym? – Wiele i mnogo. Jeśli można, przytoczym wyrazy: „będzieli przychodzień mieszkał na ziemi waszej, a będzie przebywał między wami, nie urągajcie mu. Ale niech będzie między wami jako obywatel i będziecie go miłować, jako sami siebie, bowiem i wy byliście przychodniami w ziemi egipskiej”. (Lew. 19,33 34).
W świetle krytyki cała ta rozmowa nie może odpowiadać rzeczywistości. Jest ona bowiem oparta na etyce proroków i dokładnie odzwierciedla religję Starego Testamentu. Nie zgadza się natomiast z duchem talmudu, którym było przejęte ówczesne żydostwo. Rzecz była napisana niewątpliwie jako apologja żydostwa w związku z zarzutami, jakie ludy chrześcijańskie stawiały pod adresem Żydów.
Tę samą legendę powtarza nieco w zmienionej formie Żyd niemiecki, S. J. Agnon w księdze o żydach polskich[8]). Oto jak przedstawia się ta opowieść: „Widział Izrael, że nie może już dłużej wytrzymać ze swoimi siepaczami (Frankowie). Wtedy poszedł na drogi i rozglądał się i pytał o ślady świata,o drogę prawdziwą, którą miał pójść, by mógł znaleźć dla siebie spokój. I oto spadła z nieba kartka: idźcie do Polski ….I poszli do Polski i podarowali królowi całą górę złota i przyjął ich król z wielkim honorem”.
Opuszczamy dalsze pod tym względem podania, podkreślamy tylko fakt, że chrześcijaństwo otworzyło Żydom drogę do Polski. Aczkolwiek już przedtem znani byli Żydzi z niepochlebnej strony, jako kupczący niewolnikami, to jednak osiedlając się w Polsce, nie zaniechali tego handlu. Wspomina o tem pierwszy nasz kronikarz, Marcin Gallus, przybyły do Polski pod koniec 11-go wieku. Nazywa on Judytę, matkę Bolesława Krzywoustego, opiekunką niewolników chrześcijańskich poniewieranych przez Żydów[9]).
Na przełomie 12-g o i 13 wieku musiały być w Polsce już dość liczne gminy żydowskie, które bynajmniej nie postępowały tak, jak głosi legenda Leszkowa, bo Wincenty Kadłubek odnosi się do nich krytycznie, jako do wrogów chrystjanizmu. Jest to najstarsza ujemna ocena żydostwa polskiego.
Poczynając od 12-go wieku napływ Żydów do Polski ciągle się zwiększał. Gdy na Zachodzie powstawały rozruchy antyżydowskie, na ziemiach polskich istniało bezpieczeństwo i spokój.
Książęta niemieccy, królowie francuscy i angielscy, pragnąc odwrócić nieprzychylność ludu od Żydów i przedstawić ich jako obywateli, od których kraj posiada korzyści, nałożyli na ludność żydowską specjalne opłaty. Ciągnienie korzyści nakazywało udzielać pewnych gwarancyj. Za ich przykładem poszli książęta polscy, z tą jednak różnicą, że tam, pomimo opłacanego haraczu, niezadowolona ludność usuwała to z tego to z owego miasta Żydów, w Polsce natomiast gwarancje książęce zapewniały trwałe bezpieczeństwo.
Bolesław Pobożny, książę kaliski (1221—1279) ogłosił w roku 1264 dla Żydów przywilej, składający się z 36 artykułów, nadając tak rozległą swobodę i takie wyróżnienia nawet ponad ludność chrześcijańską, jakich napróżnobyśmy szukali w dokumentach władców na Zachodzie Europy[10]).
Niektórzy autorowie polscy kwestjonują autentyczność tego dokumentu[11]). Wątpliwości prowdopodobnie wynikły stąd, że Przywilej Bolesławowy posiada tło żydowskie. Zarządzenia dotyczące składania przysięgi itp. nie mogły być pisane przez ówczesnych prawników polskich nieznających Talmudu. Autorami niektórych artykułów byli niewątpliwie Żydzi, oni też postarali się o aprobatę książęcą. Biorąc pod uwagę tolerancję, jaką Polska stale stosowała do Żydów i późniejsze stosunki wytworzone na tle współżycia z ludnością żydowską, niema podstaw do odrzucania autentyczności owego przywileju.
Na tle wypadków, jakie się rozgrywały w 13-tym wieku i powszechnej nienawiści do Żydów na zachodzie Europy, przywilej Polski jest istotnie niezwykły. Nie tylko, że ochrania ludność żydowską, ale w niektórych wypadkach daje jej przed ludnością polską. Art, nap. 10-ty opiewa, że o ile był schwytany zabójca Żyda, skazywano go na śmierć, a jego majątek ulegał konfiskacie na rzecz skarbu. Za zabójstwo chrześcijanina, choćby zabójcą był Żyd, nie były stosowane tak surowe rygory[12].
Możnaby postawić pytanie, co spowodowało tak niezwykłą tolerancję ze strony Bolesława Pobożnego? Jeske-Choiński odpowiada: „Bolesław Pobożny nie znał duszy żydowskiej i nie miał wyobrażenia o zamiarach wodzów pokolenia Judy, nie wiedział nawet, że tacy wodzowie istnieją i że trzymają swój lud żelazną ręką żelaznej woli. Gdyby był znał duszę żydowską i zamiary wodzów Judy, nie byłby był zrównał wiecznych koczowników ze swoimi poddanymi i bronił ich przeciw słusznemu gniewowi chrześcijan, których rozmyślnie krzywdzili”[13]).
Ale należy dopatrywać się jeszcze innych przyczyn. Przedewszystkiemłagodność charakteru narodów słowiańskich. W tym czasie okrutnie prześladowano Żydów w Niemczech i w Anglji. Książę Bolesław litował się wraz z innymi w Polsce nad nieszczęśliwymi, otwierał więc granice swojego kraju dla emigrantów, a nawet obdarzał ich przywilejami. Jedną z ważnych przyczyn była tutaj niewątpliwie kwestja pieniężna.
Wojna z krzyżakami i margrabim brandenburskim, tudzież napady Tatarów zniszczyły kraj doszczętnie. Potrzeba było środków na taką obronę; dostarczali ich Żydzi w formie pożyczek, opłat, dzierżawy ceł i t. p. Sami na tej usłużności wiele zarobili, ale nieśli pomoc doraźną, o którą głównie chodziło.
Ks. Dr. Józef Kruszyński
Pro Christo: wiara i czyn: organ młodych katolików, rok X, luty 1934, nr 2, str. 95-101.
[1] Kwestja żydowska we współczesnej Polsce jest bardzo żywotna. Nie od rzeczy będzie oświetlić początki żydostwa w Polsce, jego rozwój, stosunek do państwa, tudzież wysiłki społeczeństwa polskiego przed rozbiorami, zmierzające do rozwiązania kwestji żydowskiej. Niniejszy artykuł jest jednym z rozdziałów obszerniejszej pracy, którą autor przygotował do druku.
[2] Maksymiljan Gumplowicz. Początek religji żydowskiej. Ludwik Gumplowicz. Prawodawstwo polskie względem żydów.
[3] Ignacy Schipper. Studja nad stosunkami gospodarczemi Żydów w Polsce podczas średniowiecza.
[4] Hist. i lit. Żydowska. T. II. Lwów, 1920 r., str. 256.
[5] Historia Żydów w Polsce. Warszawa 1919. Str. 40.
[6] Geschichte der Juden in Polen u der den Piasten und Jagiellonen. 1878.
[8] Das Buch von den Polnischen Juden. Berlin, 1916.
[9] Multos christianos de servitute Judaeoreum suis facultatibus redimebat.
[10] Tekst „Przywileju” jest znany i przytaczany w różnych historiach żydostwa w Polsce. W niniejszym artykule został pominięty.
[11] Przywilej ten, a raczej wszystkie jego egzemplarze, potwierdzone po kolei przez następujących po sobie królów polskich, przechowywała w swem archiwum gmina żydowska w Krakowie i wydawała je podczas każdej koronacji dla sporządzenia nowego odpisu i uzyskania u króla aprobaty. Aprobatę tę uzyskiwał w wieku 17 i 18-tym marszałek generalności (sejmu) żydowskiej wraz z wydziałem tejże generalności. Podczas inwazji szweckiej w r. 1653 zginęły wszystkie przywileje wraz z całem archiwum gminnem tak, że dzisiaj znajdują się w posiadaniu gminy żydowskiej w Krakowie tylko teksty przywilejów, potwierdzone przez Jana Sobieskiego w r. 1676, Augusta III w r. 1735, oraz Stanisława Augusta w r. 1765. Por. Majer Balaban. Historja i literatura żydowska. T. II. Lwów, 1920. Str. 261.
[12] Por. moją pracę: „Żydzi i kwestja żydowska”. Włocławek, 1920. Str. 31.
Socjaliści proponowali świat, w którym nie byłoby żadnych społecznych przeszkód dla nieograniczonej osobistej przyjemności, a rodzina i monogamia byłyby pierwszymi przeszkodami, które miałyby zniknąć. Czy ten plan się powiedzie? Nie ma szans, powiedział Mises: socjalistyczny program wolnej miłości jest równie nierealny, jak jego program ekonomiczny. Oba są sprzeczne z ograniczeniami tkwiącymi w realnym świecie.
Dlaczego socjalizm promuje „wolną miłość” ponad rodzinę
G.K. Chesterton nazwał rodzinę instytucją anarchistyczną. Miał na myśli to, że nie wymaga ona żadnego aktu państwa, aby się urzeczywistnić. Jej istnienie wynika z niezmiennych realiów natury ludzkiej, a jej forma została udoskonalona przez rozwój norm seksualnych i postęp cywilizacji.
Ta obserwacja jest spójna z błyskotliwą dyskusją na temat rodziny w arcydziele Ludwiga von Misesa „Socjalizm”, opublikowanym po raz pierwszy w 1922 roku. Dlaczego Mises zajął się rodziną i małżeństwem w książce ekonomicznej obalającej socjalizm? Rozumiał – w przeciwieństwie do wielu dzisiejszych ekonomistów – że przeciwnicy wolnego społeczeństwa mają szeroki program, który zazwyczaj zaczyna się od ataku na tę najważniejszą instytucję burżuazyjną.
„Propozycje przekształcenia relacji między płciami od dawna idą w parze z planami uspołecznienia środków produkcji” – zauważa Mises. „Małżeństwo ma zniknąć wraz z własnością prywatną… Socjalizm obiecuje nie tylko dobrobyt – dobrobyt dla wszystkich – ale także powszechne szczęście w miłości”.
Mises zauważył, że „Kobieta i socjalizm” Augusta Bebela, pean na cześć wolnej miłości, opublikowany w 1892 roku, był najchętniej czytanym traktatem lewicowym swoich czasów. To powiązanie socjalizmu z rozwiązłością miało cel taktyczny. Jeśli nie kupujesz historyjki o krainie fantazji z magicznie pojawiającą się pomyślnością, to możesz skupić się na nadziei na wyzwolenie się z odpowiedzialności seksualnej i dojrzałości.
Socjaliści proponowali świat, w którym nie byłoby żadnych społecznych przeszkód dla nieograniczonej osobistej przyjemności, a rodzina i monogamia byłyby pierwszymi przeszkodami, które miałyby zniknąć. Czy ten plan się powiedzie? Nie ma szans, powiedział Mises: socjalistyczny program wolnej miłości jest równie nierealny, jak jego program ekonomiczny. Oba są sprzeczne z ograniczeniami tkwiącymi w realnym świecie.
Rodzina, podobnie jak struktura gospodarki rynkowej, jest produktem nie polityki, lecz dobrowolnego zrzeszania się, które stało się konieczne ze względu na realia biologiczne i społeczne. Kapitalizm wzmacniał małżeństwo i rodzinę, ponieważ wymagał zgody we wszystkich relacjach społecznych.
Rodzina i kapitalizm mają zatem wspólne podstawy instytucjonalne i etyczne. Próbując je znieść, socjaliści zastąpiliby społeczeństwo oparte na kontrakcie społeczeństwem opartym na przemocy. Rezultatem byłby całkowity upadek społeczeństwa.
Kiedy demokratyczni socjaliści Sidney i Beatrice Webb udali się do Związku Radzieckiego, dekadę po publikacji książki Misesa, opowiedzieli o innej rzeczywistości. Zastali tam kobiety wyzwolone z jarzma rodziny i małżeństwa, wiodące szczęśliwe i spełnione życie. Było to równie fantazją – a właściwie krwawym kłamstwem – jak ich twierdzenie, że społeczeństwo sowieckie staje się najzamożniejszym w historii.
Żaden rozsądny intelektualista nie popiera już w pełni rozwiniętej ekonomii socjalistycznej, ale rozwodniona wersja socjalistycznego programu dla rodziny jest siłą napędową znacznej części amerykańskiej polityki społecznej. Program ten idzie w parze z paraliżem gospodarki rynkowej w innych obszarach.
Nieprzypadkowo rozwój wolnej miłości w Stanach Zjednoczonych towarzyszył rozwojowi w pełni rozwiniętego państwa opiekuńczego. Cele wyzwolenia od pracy (oraz oszczędzania i inwestowania) i wyzwolenia od naszej natury seksualnej wynikają z podobnego impulsu ideologicznego: przezwyciężenia sztywnych realiów natury. W rezultacie cierpi na tym rodzina, tak jak przewidywał Mises.
Chociaż zwolennicy rodziny i zwolennicy kapitalizmu powinni być zjednoczeni w ramach jednego programu politycznego, jakim jest zniszczenie państwa interwencjonistycznego, zazwyczaj tak nie jest. Zwolennicy rodziny, nawet ci konserwatywni, często potępiają kapitalizm finansowy jako siłę alienującą i opowiadają się za nierozsądnymi rozwiązaniami, takimi jak cła, monopole związkowe i minimalne płace dla małżeństw.
Jednocześnie zwolennicy wolnego rynku wykazują niewielkie zainteresowanie autentycznymi obawami obrońców rodziny. I żaden z nich nie wydaje się zainteresowany radykalnym atakiem na wolność i życie rodzinne, jaki przejawiają rządowe działania, takie jak przepisy dotyczące pracy dzieci, szkolnictwo publiczne, ubezpieczenia społeczne, wysokie podatki i socjalistyczna opieka zdrowotna. Zdaniem Misesa, to naruszenie jest niepotrzebne.
„To nie przypadek, że pomysł, aby traktować mężczyzn i kobiety radykalnie równo, regulować stosunki seksualne przy pomocy państwa, umieszczać niemowlęta zaraz po urodzeniu w publicznych domach opieki i zapewniać, że dzieci i rodzice nie będą się znali, wyszedł od Platona”, który nie przejmował się wolnością.
Nie jest też przypadkiem, że te same propozycje wysuwają obecnie ludzie, którzy nie mają żadnego szacunku do prawa rodzinnego i gospodarczego.
Dr. Frances Oldham Kelsey was born on Vancouver Island in 1914, in a small fishing village called Cobble Hill. Her childhood was not one of privilege, but it is said that she threw herself into reading, with a curiosity that could not be contained.
Kelsey won admission to McGill University, where she studied pharmacology. She graduated with honors and was quickly recognized by leading researchers for her meticulous attention to detail.
In the 1930s, discrimination was so baked into academia that when McGill professor E.M.K. Geiling requested a new graduate assistant, the university, assuming “Frances” was a man, sent her name. He was surprised when she arrived, but her work ethic won him over. With Geiling she helped investigate a series of tragic deaths linked to a toxic solvent in a sulfanilamide drug formulation, an early experience that shaped her lifelong insistence on drug safety.
She earned her Ph.D. in 1938 at the University of Chicago, and then a degree in medicine in 1950, making her a dual-trained physician-pharmacologist.
The Call From Washington
In 1960, at age 45, Kelsey applied for a medical officer position at the U.S. Food and Drug Administration. The FDA also assumed that “Frances” was a man. But they quickly learned that she was, as one coworker later said, “the toughest reviewer in the place.”
Her very first major assignment seemed routine. She was to review a new sedative widely marketed in Europe for anti-nausea in pregnancy. The drug was called thalidomide, and the review was considered a formality for approval in the United States.
The Woman Who Said No
Kelsey refused to sign off.
She noticed details that others ignored:
The company had not provided rigorous U.S. clinical trial data.
Peripheral neuropathy was showing up in European patients.
Animal studies were incomplete.
Most importantly, no one had tested it for effects on pregnancy, despite its heavy use by pregnant women.
By regulation, she could defer approval for thirty days. So as each month rolled around, she put in another deferral. For a new employee, this was a radical thing to do.
For months, the drug company pressured her: phone calls, letters, meetings, repeated complaints to her supervisors. But Kelsey held firm. She had seen what rushed approvals could do. Something about thalidomide felt wrong.
Then, in late 1961, what she feared became a reality: reports poured in from Europe and Australia of babies born with catastrophic limb deformities, a condition called phocomelia, after their mothers took thalidomide early in pregnancy.
National Recognition Came Swiftly
In 1962 President John F. Kennedy awarded her the President’s Award for Distinguished Federal Civilian Service, one of the highest honors a civilian can receive. Kennedy praised her refusal to bow to commercial pressure and noted that her actions had saved countless families from heartbreak.
Her work also triggered the passage of the 1962 Kefauver-Harris Amendments, which transformed the FDA and made modern drug regulation possible: requiring proof of safety and efficacy, informed consent in clinical trials, and strict oversight of advertising claims.
Unfortunately, this act was diluted by the 1997 FDA Modernization Act (FDAMA) which paved the way for modern advertising, by allowing more direct-to-consumer (DTC) broadcast ads.
A Lifelong Career in Drug Safety
Kelsey continued her work at the FDA for many decades. She led the new drug evaluation office, mentored younger scientists, and remained a fierce advocate for evidence-based medicine.
Even in her 80s, she was still teaching and reviewing cases. At age 90, she retired.
Frances Kelsey lived to be 101. She died in 2015, just two weeks after the Canadian government formally recognized her as a national hero. It only took the Canadian government 55 years to recognize her accomplishments. During her long career, she never received the Nobel Prize in Medicine, as that is reserved for discovering something new, rather than preventing harm.
She never sought fame. She never cashed in her story. She remained, throughout her life, a scientist committed to one principle: patients deserve protection, not assumptions. That informed consent is paramount for patient’s right.
So, remember to stand up and defend what is right – even in the face of tyranny. And never forget that famous Thomas Jefferson quote:
Przyznam się szczerze, że od samego początku nie byłem pewien czy Karol Nawrocki ma zamiar zostać prezydentem „wszystkich Polaków” czy może odważy się spróbować drugiej opcji i stać się prezydentem Polaków normalnych.
Ostatnie kroki prezydenta belwederskiego, Nawrockiego skłaniają niektórych komentatorów do obaw, że za chwilę ujawni się nam, w pełnej krasie, kolejny polityczny Frankenstein w wersji “Dudenstein 2,0”.
Zerknijmy jeszcze na to, co opublikował na X sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, Marcin Przydacz
Prezydent Karol Nawrocki konsekwentnie opowiada się za szukaniem realnych sposobów zakończenia wojny na Ukrainie wywołanej przez Federację Rosyjską. Odwołując się w swej polityce do dziedzictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podkreślał, że bezpieczeństwo Europy zależy od solidarnego działania, także w dziedzinie energii, w związku ze zrealizowaną przez Premiera Viktora Orbana wizytą w Moskwie i jej kontekstem, Prezydent K. Nawrocki zdecydował się ograniczyć program swojej wizyty na Węgrzech wyłącznie do szczytu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w Ostrzyhomiu. (…)
Odwoływanie się, po raz kolejny, do dziedzictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zdrajcy lizbońskiego, nie wróży niczego dobrego dla Polski. Oznacza to chorobliwą fiksację blokującą racjonalne myślenie, a tym samym możliwość rozwinięcia samodzielnej, patriotycznej polityki nazywanej przez antypolskich politruków, w zależności od epoki, ale zawsze fałszywie: w latach 1944-56. – proimperialistyczną i proamerykańską, a dziś prorosyjską.
Ciekawe, czy pan Przydacz tylko udaje niewiedzącego czy naprawdę, z jakiś nieodgadnionych do dziś, tajemniczych powodów nie wie, że wojnę proxy na Ukrainie zainicjowały USA w 2014 roku, a atak wojsk rosyjskich w 2022 nie był jej początkiem, lecz kolejnym, tragicznym etapem?
Zwracam uwagę również na to sformułowanie: „także w dziedzinie energii”. Wtedy rzeczywiście mieliśmy problem z uzależnieniem energetycznym od Rosji, a dziś metodą “z deszczu pod rynnę” problem zwiększył się w dwóch aspektach. W formie uzależnieniu od droższych dostawców oraz w formie zakazu korzystania z tradycyjnych, tanich źródeł. I kto tu z kogo robi idiotę? Odpowiedzią na pytanie niech będzie poniższa grafika przedstawiająca Olaków.
Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
Izabela BRODACKA
Halloween jest pogańskim zwyczajem przeniesionym do kultury anglosaskiej z celtyckiego czczenia zmór, upiorów i innych złych duchów. Estetyka tych obyczajów jest ohydna. Uczestnicy tych dziwnych zabaw przebierają się za upiory, nietoperze i straszydła. Imitują rozkład ludzkiego ciała, malując i charakteryzując twarze w blizny i krwawe rany. Organizatorzy zachęcają dzieci, czasem bardzo małe, kilkuletnie, do odwiedzania okolicznych domów w makabrycznych przebraniach i proszenia o słodycze, strasząc zemstą za odmowę. „Cukierek, albo psikus”- mówią.
Dlaczego więc ta wątpliwej jakości zabawa jest propagowana także w Polsce? Otóż jest to przejaw aktywności ludzi, dla których wszystko co alternatywne i obce dla naszej kultury, tradycji, katolickiej religii i polskich obyczajów jest cenne.
Dlaczego? Dlatego, że wierzą w to, że ta alternatywa, zresztą nieważne jaka, oby obca, osłabia polską tradycyjną tożsamość, której szczerze i całym sercem nienawidzą. Bo sami są z innej kultury. Najczęściej z tej, którą przywieziono na radzieckich tankach. Oczywiście nigdy się do takich motywacji nie przyznają. Twierdzą, że to takie zabawne, światowe, rozwijające wyobraźnię i nowoczesne. Halloween, Chanuka, wiara w gusła i talizmany, w czerwone sznureczki chroniące przed urokiem oraz wszelkie pogańskie obyczaje są przecież takie cool.
A tak naprawdę chodzi o zmarginalizowanie dnia po Halloween, pierwszego listopada, Święta Wszystkich Świętych i przypadającego jeden dzień po nim Święta Dnia Zadusznego. Ludzie z tej grupy nazywają Dzień Wszystkich Świętych, Świętem Zmarłych. Nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, że nie ma w naszym kościele takiego święta jak Święto Zmarłych.
Wykorzystując pomysł Stanisława Lema, który w powieści ‘Solaris” nazwał człowieka nierozumnego, bezmyślnego i bezwolnego, a niebezpiecznego bo służącego zniewoleniu, „dobrowolnym upowszechniaczem porządku absolutnego”, ja nazywam tych popularyzatorów bezwartościowych, a szkodliwych obyczajówDobrowolnymi Upowszechniaczami Propozycji Alternatywnych. Skrót proszę sobie odtworzyć.
Są oni najbardziej aktywni w środowiskach ważnych i wrażych, odpowiedzialnych za wychowanie, czyli w szkołach. Ci sami nauczyciele, którzy w proteście przeciw poprzedniej władzy, która zresztą, paradoksalnie, najlepiej o nich dbała dając poważne podwyżki, zrobili z siebie bydło przebierając się swego czasu za krowy, organizują również Halloween. W jednej z podwarszawskich szkół, na plakacie informującym o tej „zabawie” napisali, że uczniowie, którzy się przebiorą i będą gotowi zrobić z siebie straszydła, nie będą w tym dniu pytani.
Nikomu nie przyszło do głowy, że taki szantaż jest niezgodny z prawem oświatowym i jest głęboko antywychowawczy. No, ale czy możemy cokolwiek wymagać od nauczycielek organizujących wcześniej czarne piątki i biorących udział w strajkach kobiet z hasłami ośmiu gwiazdek? Te same panie wymagające od swoich uczniów stosowania przyzwoitego, literackiego języka, nawoływały do jeb…. PIS-u. Innym środowiskiem grupy Dobrowolnych Upowszechniaczy Propozycji Alternatywnych są media. Tam jest również pełno tych „nowoczesnych” zwolenników światowych obyczajów.
Pogańskie praktyki Halloween są groźne, niebezpieczne i godzące w rozwój życia duchowego dzieci jeszcze z innego ważnego powodu. Bardzo destrukcyjnie trywializują majestat śmierci. W kulturze katolickiej, zresztą nie tylko w niej, także w wielu innych kulturach, śmierć jest nieodłącznie związana z pewnego rodzaju tabu. Zmarłych otacza się pamięcią, szacunkiem i modlitwą. Miejsca pochówku naszych zmarłych estetycznie oznaczamy nagrobkami i pomnikami. Kładziemy na nie z szacunkiem kwiaty i zapalamy znicze. Małpowanie, udawanie nieboszczyków, kpina ze zmarłych, zabawy z pogrzebów i inne obrzydliwe wygłupy są obce naszym wartościom i naszej kulturze.
Dla przybliżenia sobie i zrozumienia tego fenomenu polecam znakomitą książkę Janusza Szewczaka pod tytułem: „ Piękno zdeptane, kult brzydoty”. Dodam coś od siebie. Otóż brzydota była eksponowana w dziełach tak zwanych wyklętych czy przeklętych poetów (poètes maudits). Poètes maudits według Verlaine’a to: Tristan Tristan Corbière, Arthur Rimbaud, Stéphane Mallarmé, Marceline Desbordes-Valmore, Villiers de l’Isle-Adam i Pauvre Lelian (anagram imienia i nazwiska Paula Verlaine’a). Ta lista podlegała licznym zmianom lecz nie czas tu i miejsce na szkolne rozprawki. Poeci wyklęci słynęli z odrzucania norm społecznych i gorszącego trybu życia. Moim zdaniem świadomy turpizm ich utworów miał jednak przede wszystkim wskazywać tragiczne antynomie ludzkiej egzystencji. Wbrew pozorom nie było to nasładzanie się ( rusycyzm celowy) czyli rozkoszowanie się ohydą charakterystyczne dla współczesnego turpizmu i dla tradycji wschodniej.
W Polsce nie dzieliliśmy się ze zmarłym alkoholem ulewając część kieliszka na jego grób i zawsze szanowaliśmy wszelkie groby, nawet groby wrogów. Powiedzonka: „ zatańczę na twoim grobie” lub: „ urwę ci łeb i dam dzieciom do zabawy” nawet w literaturze niższego lotu przypisuje się wyłącznie gangsterom i to najczęściej zza wschodniej granicy.
Ciekawym przykładem tego o czym piszę są losy pomniczka niemieckich ofiar I Wojny Światowej. Otóż pomniczek ten przetrwał schowany za krzakami we wsi Matyty. Pokazał mi ten pomnik w najgłębszej tajemnicy jeden z jego sąsiadów należący do ludności napływowej ze wschodu lecz rdzennie polskiej osiedlanej tu przez komunistów. Komuniści konsekwentnie niszczyli ślady niemieckie na tych ziemiach. Niszczyli groby, wysadzali pałace. Taki los spotkał podobno pałac w sąsiednim Pomielinie (Pomehlen) – przysiółku wsi Wieprz. „ Cóż te dzieciaki były winne, że je wysłano na wojnę i zabito”- powiedział sąsiad. Zabici mieli najczęściej po 16, 17 lat. Sąsiedzi pomnika ze wsi Matyty rozumieli to czego nie chcą rozumieć nasi celebryci. Zmarłym należy się po prostu szacunek.
A może brzydota i brak kultury są po prostu celowo wdrukowywane przez nasze media w społeczeństwo.?
„Odwołując się w swej polityce do dziedzictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podkreślał, że bezpieczeństwo Europy zależy od solidarnego działania, także w dziedzinie energii, w związku ze zrealizowaną przez Premiera Viktora Orbana wizytą w Moskwie i jej kontekstem, Prezydent K. Nawrocki zdecydował się ograniczyć program swojej wizyty na Węgrzech wyłącznie do szczytu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w Ostrzyhomiu” – napisał na profilu X Marcin Przydacz z Kancelarii Prezydenta w „uzasadnieniu” odmowy spotkania z Viktorem Orbanem.
Na pana ministra posypał się grad negatywnych opinii wyrażanych przez zwolenników Nawrockiego. Oto kilka z nich:
„Niestety bardzo zła decyzja, pokazująca, że w Kancelarii Prezydenta nikt nie patrzy realistycznie na zakończenie wojny na Ukrainie, tylko dalej wierzy się w mrzonki o zwycięstwie Ukrainy. Orban to przyjaciel Polski, Zełenski wróg. I taka jest rzeczywistość”;
„Żenujące. Andrzej Duda 2.0? Szybko się auto-degraduje Pan Prezydent. Wielka szkoda. Wpływ nawiedzonego rusofoba z małym rozumkiem-Cenckiewicza, czy już toksyczne ukąszenie polityczna poprawnością Gazety Wyborczej?”;
„Bardzo, ale to bardzo zła decyzja… Przyjacielem się jest nie za coś, lecz pomimo czegoś. Zachowanie małego człowieka, zwyczajnie nam nie przystoi, tym bardziej jeżeli Polska ma być liderem Grupy Wyszehradzkiej i powinna dążyć do dialogu, a nie demonstrować focha”.
—————————————-
Pomimo tego, że Kancelaria wie, jakie są nastroje elektoratu Karola Nawrockiego – nie po raz pierwszy zachowuje się tak, jak w tym przypadku. Prezydent wydał już dwa oświadczenia zgodne z oczekiwaniami Donalda Tuska i Radosław Sikorskiego – potępiając „rosyjską” dywersję, mimo tego, że nie było żadnych dowodów na to, kto ją zlecił i przyłączając się do obłudnej kampanii po śmierci 7-letniej Amelki z Tarnopola, sugerując, że Rosja celowo zabija dzieci.
Z czego wynikają te posunięcia Nawrockiego i Kancelarii? Po pierwsze, jego otoczenie, zaplecze eksperckie i on sam to zbiorowisko ideologicznych rusofobów, niezdolnych do jakiejkolwiek zmiany myślenia o konflikcie na Ukrainie.
Po drugie, otoczenie Prezydenta panicznie boi się ataku ze strony rządowej propagandy już uznającej Nawrockiego za narzędzie Moskwy. Ten strach i takie a nie inne poglądy sprawiają, że Nawrocki traci szansę na sformułowanie innych priorytetów polityki polskiej jaką dają mu rządy Donalda Trumpa, przykład Węgier Viktora Orbana i zmiana nastrojów społecznych w Polsce.
Rację ma J. D. Vance, wiceprezydent USA, uważając że Polska razem z krajami skandynawskimi i bałtyckimi jest skrajnie rusofobiczna i nie jest przydatna dla Ameryki w jej wysiłkach zmierzających do zakończenia wojny. Rację ma także jeden z publicystów mainstreamu, że dopóki na czele PiS stoi Jarosław Kaczyński polityczna i ideologiczna rusofobia pod płaszczykiem „dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego” będzie kontynuowana.
PS: Nie wiem czy podczas wizyty w Budapeszcie Nawrocki, pod jakimś pretekstem, nie spotka się z Viktorem Orbanem, być może nawet to oświadczenie Przydacza jest jakąś formą „zasłony” dymnej – nie zmienia to jednak faktu, że Pan Prezydent wlecze się w ogonie Globalistycznej Partii Wojny.
Jan Engelgard
Komentarz ten ukaże się także w najnowszym papierowym numerze Myśli Polskiej (nr 49/50/2025)
Dr. Frances Oldham Kelsey was born on Vancouver Island in 1914, in a small fishing village called Cobble Hill. Her childhood was not one of privilege, but it is said that she threw herself into reading, with a curiosity that could not be contained.
Kelsey won admission to McGill University, where she studied pharmacology. She graduated with honors and was quickly recognized by leading researchers for her meticulous attention to detail.
In the 1930s, discrimination was so baked into academia that when McGill professor E.M.K. Geiling requested a new graduate assistant, the university, assuming “Frances” was a man, sent her name. He was surprised when she arrived, but her work ethic won him over. With Geiling she helped investigate a series of tragic deaths linked to a toxic solvent in a sulfanilamide drug formulation, an early experience that shaped her lifelong insistence on drug safety.
She earned her Ph.D. in 1938 at the University of Chicago, and then a a degree in medicine in 1950, making her a dual-trained physician-pharmacologist.
The Call From Washington
In 1960, at age 45, Kelsey applied for a medical officer position at the U.S. Food and Drug Administration. The FDA also assumed that “Frances” was a man. But they quickly learned that she was, as one coworker later said, “the toughest reviewer in the place.”
Her very first major assignment seemed routine. She was to review a new sedative widely marketed in Europe for anti-nausea in pregnancy. The drug was called thalidomide, and the review was considered a formality for approval in the United States.
The Woman Who Said No
Kelsey refused to sign off.
She noticed details that others ignored:
The company had not provided rigorous U.S. clinical trial data.
Peripheral neuropathy was showing up in European patients.
Animal studies were incomplete.
Most importantly, no one had tested it for effects on pregnancy, despite its heavy use by pregnant women.
By regulation, she could defer approval for thirty days. So as each month rolled around, she put in another deferral. For a new employee, this was a radical thing to do.
For months, the drug company pressured her: phone calls, letters, meetings, repeated complaints to her supervisors. But Kelsey held firm. She had seen what rushed approvals could do. Something about thalidomide felt wrong.
Then, in late 1961, what she feared became a reality: reports poured in from Europe and Australia of babies born with catastrophic limb deformities, a condition called phocomelia, after their mothers took thalidomide early in pregnancy.
National Recognition Came Swiftly
In 1962 President John F. Kennedy awarded her the President’s Award for Distinguished Federal Civilian Service, one of the highest honors a civilian can receive. Kennedy praised her refusal to bow to commercial pressure and noted that her actions had saved countless families from heartbreak.
Her work also triggered the passage of the 1962 Kefauver-Harris Amendments, which transformed the FDA and made modern drug regulation possible: requiring proof of safety and efficacy, informed consent in clinical trials, and strict oversight of advertising claims.
Unfortunately, this act was diluted by the 1997 FDA Modernization Act (FDAMA) which paved the way for modern advertising, by allowing more direct-to-consumer (DTC) broadcast ads.
A Lifelong Career in Drug Safety
Kelsey continued her work at the FDA for many decades. She led the new drug evaluation office, mentored younger scientists, and remained a fierce advocate for evidence-based medicine.
Even in her 80s, she was still teaching and reviewing cases. At age 90, she retired.
Frances Kelsey lived to be 101. She died in 2015, just two weeks after the Canadian government formally recognized her as a national hero. It only took the Canadian government 55 years to recognize her accomplishments. During her long career, she never received the Nobel Prize in Medicine, as that is reserved for discovering something new, rather than preventing harm.
She never sought fame. She never cashed in her story. She remained, throughout her life, a scientist committed to one principle: patients deserve protection, not assumptions. That informed consent is paramount for patient’s right.
So, remember to stand up and defend what is right – even in the face of tyranny. And never forget that famous Thomas Jefferson quote:
Naszymi naturalnymi sojusznikami są kraje Europy Środkowej, z Węgrami na czele. Naszym śmiertelnym wrogiem jest nasz obecny okupant Zachodnie Imperium Kłamstwa, z rozpadającymi się strukturami UE i USA na czele. Główne zagrożenie stabilności i pokoju w Europie Środkowej stanowią uwolnione spod amerykańskiego buta Niemcy i to co pozostanie z dzikiej i krwiożerczej banderowskiej Ukrainy, która dla uzyskania stabilizacji i pokoju w regionie MUSI przestać istnieć. Rosja NIE jest obecnie zagrożeniem dla Europy Środkowej, a może być cennym sojusznikiem, w rozwiązaniu problemu niemieckiego i ukraińskiego, po nieuniknionym ostatecznym rozpadzie UE & NATO.
========================================
Najlepszym przykładem, do czego może doprowadzić tępota intelektualna, jest Zbigniew Brzeziński. Jego „kariera” od polskiego patrioty do nadwornego błazna globalistów , jest tego wymownym świadectwem.
Brzeziński zaczynał swą polityczną edukację na fundamentach Polskiej Racji Stanu z okresu międzywojennego, tzw. II rzeczpospolitej Polskiej.
Wtedy to, ogólnie akceptowalna koncepcją była „Teoria Dwu Wrogów”; Rosji (Sowieckiej) i Niemiec (od 1933 roku już hitlerowskich).
Podstawowym jej paradygmatem, było uznanie dwóch sąsiadów: wschodniego i zachodniego, za strategicznych cywilizacyjnych wrogów. Samo ich istnienie stanowiło egzystencjonalne zagrożenie dla Polski i Polaków.
Historia pokazała dobitnie, jak trafnym był ten paradygmat. Przez krótki (20 letni) okres istnienia II Rzeczpospolitej, Polacy zrobili wszystko, by okrzepnąć politycznie, gospodarczo i militarnie. Nie wystarczyło jednak czasu, na osiągnięcie poziomu wystarczającego do jednoczesnego stawienia oporu tym dwu bestiom. Pakt Ribbentrop – Mołotow, był niezbędny do stworzenia przez Niemcy i Rosję sojuszu militarnego wystarczającego do zniszczenia Polski.
Potem drogi dwu socjalistycznych molochów: narodowych socjalistów Niemiec i proletariackich socjalistów Sowietów, rozeszły się.
Ale polski paradygmat Racji Stanu nie zmienił się i stanowił imperatyw zniszczenia Sowietów we wszelkiej formie i kształcie.
Taki paradygmat wyznawał Brzeziński. Był on niewątpliwie słuszny do momentu upadku ZSRR. Imperium sowieckie się rozpadło, Niemcy były mocno pod butem USA (NATO), dotychczasowa Racja Stanu powinna być zmieniona.
Teraz to Zachodnie Imperium Kłamstwa, pokazało swe prawdziwe oblicze, bez litości niszcząc i rabując gospodarki, krajów byłego sowieckiego imperium. Przy czym, z perspektywy 30 lat można śmiało stwierdzić, że zbrodnie przezeń dokonane, grubo przewyższały te z okresu sowieckiego.
Polska Racja Stanu powinna to uwzględnić, ale głupota, zaprzaństwo i sprzedajność post-komunistycznych „elit”, teraz na służbie Zachodu, uniemożliwiło niezbędną transformację.
Dopiero po 30 latach kolonialnego wyzysku Europy Wschodniej, pierwsze Jej państwo, Węgry, pojęły rzeczywiste położenie w nowym „Związku”, tym razem „europejskim”.
Premier Orban i Jego elity zrozumieli, że funkcjonują w identycznym jak ZSRR, neo-komunistycznym imperium, tylko nieco pokolorowanym na zewnątrz.[na zielono. md]
W obecnej Polsce , proces zmiany paradygmatu Racji Stanu, pozostał daleko w tyle, a nowy Prezydent, Karol Nawrocki, nieśmiało próbuje dryfować w kierunku Węgier, w ciągłym konflikcie z globalistycznym niemieckim agentem „gauleiterem” Polski, Tuskiem i jego bandą.
To, że nie oczyszczono jeszcze Polski ze wspomnianych wyżej szumowin, nie oznacza, że nie należy sformułować jasnej Racji Stanu dla odradzającej się Polski.
W skrócie wygląda ona tak:
Naszymi naturalnymi sojusznikami są kraje Europy Środkowej, z Węgrami na czele. Naszym śmiertelnym wrogiem jest nasz obecny okupant Zachodnie Imperium Kłamstwa, z rozpadającymi się strukturami UE i USA na czele. Główne zagrożenie stabilności i pokoju w Europie Środkowej stanowią uwolnione spod amerykańskiego buta Niemcy i to co pozostanie z dzikiej i krwiożerczej banderowskiej Ukrainy, która dla uzyskania stabilizacji i pokoju w regionie MUSI przestać istnieć. Rosja NIE jest obecnie zagrożeniem dla Europy Środkowej, a może być cennym sojusznikiem, w rozwiązaniu problemu niemieckiego i ukraińskiego, po nieuniknionym ostatecznym rozpadzie UE & NATO.
Myślałem, że po lipcowej kompromitacji prof. Andrzej Zoll zapadnie się pod ziemię i będzie milczał jak grób. Okazuje się, że po czterech miesiącach można już uważać, że „Polacy: nic się nie stało!”.
I dał głos. Dał głos z okazji ostatniej decyzji JE Karola Nawrockiego, który odmówił mianowania 46 sędziów.
Pan Prezydent oświadczył z tej okazji jasno i prosto: „Prerogatywą prezydenta jest nominowanie, ale może on także tych nominacji odmówić. Korzystam dziś z tego prawa – odmawiam nominacji 46 sędziów. To już nie tylko słowny sygnał, ale konkretna decyzja”.
Na co Andrzej Zoll oświadczył: „Nie wiem, jakie są podstawy prawne do tego, co robi prezydent. To jest absolutnie poza prawem”. Dodał, że jest to decyzja „nieprawdopodobna” i „wyjątkowo niebezpieczna”.
Faktem jest, że jest to decyzja bezprecedensowa – ale też każda decyzja precedensowa za pierwszym razem była bezprecedensowa. Była „nieprawdopodobna” – co oznacza tylko tyle, że kto na nią obstawił u bookmacherów, zarobił dużo pieniędzy. Ale dlaczego „Niebezpieczna”?
Spytajmy inaczej: „Dla kogo niebezpieczna”.
Na ulicach tupią sobie rozmaite marsze i kontr-marsze – ale proces d***kratyzacji odbywa się w gabinetach. I w tych gabinetach toczy się zacięta walka o to, czy więcej do powiedzenia będzie miała Judykatura, czy może Egzekutywa, a może Legislatura – a może Prezydent?
Co by tam nie postanowiono, zawsze się powie, że to była dalsza d***kratyzacja.
Nienawidzę języka, jakiego się tam używa. Jest to język podobny do ludzkiego – ale różniący się tym, że wyrazy znaczą nieco co innego, niż znaczyły wczoraj. Takie drobne niuanse prowadzą do tego, że konkluzje będą dokładnie odwrotne, niż sądziłby człowiek normalny.
Dziś obywatel w sądzie musi być reprezentowany przez adwokata. Zwykłemu człowiekowi się wydaje, że jeśli pozwolić podsądnemu wybrać między adwokatem a nie-adwokatem, to jego prawa się zwiększają. Myli się. Sąd Najwyższy na 40 stronach A4 dobitnie tłumaczy, że byłoby to zmniejszeniem konstytucyjnych praw człowieka.
Prosty człowiek myśli, że jak prezydent może kogoś nominować – to może też i nie nominować. Okazuje się, że nie: że ma „prawo” do nominowania, ale nie ma prawa do nie nominowania.
Czyli nie jest to żadne prawo, tylko przymus nominowania. Ukryty pod nazwą „prawo”.
W pojęciu niektórych prawników przepis: „Obywatel ma prawo kupić sobie samochód” powinien być uzupełniony słowami: „… ma też prawo samochodu sobie nie kupić”. Jeśli tego dodatku nie ma – to każdy może być zmuszony do zakupu samochodu!
Andrzej Zoll dla Interii: „Prezydent nie ma kompetencji [do nie podpisania nominacji]. To jest po prostu łamanie konstytucji”.
Czyli zgodnie z Konstytucją prezydent to jedynie robot mający wykonywać, co mu się każe, marionetka, którą kręcą inne władze.
Podobnie było z ułaskawienie osób nie skazanych. Prawo łaski to pozostałość praw monarszych. Konstytucja NICZYM go nie ogranicza. Od razu prawnicy zwolennicy d***kracji zechcieli je ograniczyć dodatkowymi warunkami. I, niestety, p. Andrzej Duda poddał się i ułaskawił dwóch podsądnych po raz drugi – uznając tym samym, że poprzednie ułaskawienie było „bezprawne”!!
Mam nadzieję, że JE Karol Nawrocki nie położy uszu po sobie.
Rzecznik rządu Adam Szłapka dołożył swoje: „Oświadczenie prezydenta Karola Nawrockiego o odmowie nominacji 46 sędziów świadczy o próbie uzurpacji uprawnień”. Przepraszam: CZYJE uprawnienia uzurpowałby sobie Pan Prezydent??
Andrzej Zoll wyjaśnia: „Prezydent przyjmuje, że ma kompetencje w podejmowaniu administracyjnej decyzji, co do powołania oficerów czy teraz powołania sędziów. To nie jest decyzja administracyjna, to jest prerogatywa prezydenta, ale mająca charakter pewnej uroczystości. To jest formalna sprawa, w której chodzi o podkreślenie charakteru otrzymania takiej nominacji”. Jednak jeśli ludzie mają wiedzieć, że podpis prezydenta zmienia charakter takiej nominacji, to musi istnieć możliwość, by Pan Prezydent nominacji nie podpisał. Gdyby to był automat, podpis byłby bez znaczenia.
Zoll gryzie się we własny ogon: „Głowa państwa może zwrócić się do Krajowej Rady Sądownictwa o rozważenie jeszcze raz wniosku o powołanie, ale nie może podjąć decyzji, że nie powołuje sędziów”. Tymczasem sam mówi: „Prezydent łamie art. 7 Konstytucji, który stwierdza: »Organ władzy publicznej działa na podstawie prawa i w granicach prawa«, czyli każda decyzja władzy publicznej musi mieć podstawę prawną. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości”.
Tymczasem w Konstytucji nie ma nic o tym, że prezydent może zwrócić się do KRS, by KRS rozważyła raz jeszcze swoją decyzję!!! I słusznie nie ma, bo gdy było, to prezydent mógłby zwracać kolejne wnioski KRS ad infinitum – co miałoby taki sam skutek, jak nie mianowanie sędziów od razu…
Ostatnie zdanie Andrzeja Zolla brzmi: „Prezydent zaczyna sobie przypisywać kompetencje, których po prostu nie ma. W Polsce nie ma systemu prezydenckiego”. Jest to błąd metodyczny. W Konstytucji nie ma nic, że w Polsce nie ma systemu prezydenckiego!! To, jaki jest w Polsce system, to sobie ustalają politolodzy, dyskutując, czy jest to system prezydencko-gabinetowy, czy populistyczno-parlamentarny.
Nie ma to nic wspólnego z prawem – ale, co ważniejsze: to, czy jest to system np. prezydencki ustala się na podstawie istniejącego prawa konstytucyjnego i praktyki – a nie ustala się prawo czy praktykę na podstawie tego, że jest to system np. prezydencki!!
Andrzej Zoll zachowuje resztki przyzwoitości konstatując, że w tej sytuacji poszkodowani sędziowie nie mają jak się odwołać. Tymczasem przedstawiciele Egzekutywy już ochoczo wymyślają, jak by tu decyzję Pana Prezydenta można było ominąć.
Oczywiście: „Bez łamania Konstytucji”!
To wszystko okrasza dyskusja: „Jak silny mandat ma Prezydent”. Bo teraz – twierdzi Zoll – ma za silny, bo jest wybierany w wyborach powszechny.
To kolejny absurd. Siła mandatu to uprawnienia – a nie sposób wyboru. Wojsko wykonuje rozkazy – i nie pyta, że pułkownik jest mianowany – czy wybrany w wyborach i ile dostał w nich głosów!