Unia Europejska chce karać biednych Polaków za to, że ogrzewają się w zimie

Unia Europejska chce karać biednych Polaków za to, że ogrzewają się w zimie

19/12/2025 zmianynaziemi/unia-europejska-chce-karac-biednych-polakow-za-ze-ogrzewaja-sie-w-zimie

Unia Europejska zaostrza walkę z tradycyjnymi źródłami ogrzewania, a Polska staje przed wyzwaniem wprowadzenia radykalnych zmian w systemie grzewczym milionów gospodarstw domowych. Od 1 stycznia 2026 roku wchodzi w życie kluczowy etap wojewódzkich uchwał antysmogowych, które zakażą użytkowania starych kominków i pieców niespełniających norm emisyjnych, nawet jeśli są używane sporadycznie.

Nowe przepisy wywołują falę niepokoju wśród Polaków, dla których kominek czy piec na drewno to nie tylko sposób ogrzewania, ale często element tradycji i kultury. UE wprowadza stopniowe wycofywanie wszystkich urządzeń grzewczych opartych na paliwach kopalnych, rozpoczynając od 2025 roku. Proces ten ma zakończyć się całkowitym zakazem, co budzi obawy o dostępność i koszt alternatywnych rozwiązań.

Eksperci zwracają uwagę, że wymiana starego kominka na model spełniający normy Ecodesign to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Choć istnieją programy dotacyjne, jak „Czyste Powietrze”, procedury uzyskania wsparcia są często skomplikowane, a kwoty niewystarczające dla wielu gospodarstw domowych, szczególnie tych o niższych dochodach.

Badania naukowe publikowane w ResearchGate wskazują, że Polska nie jest odosobniona w swoim podejściu do regulacji użytkowania ognia. Całkowity lub częściowy zakaz stosowania otwartego ognia obowiązuje już w kilku krajach europejskich, m.in. w Belgii, Bułgarii, Czechach, Niemczech, na Węgrzech, w Rumunii i Słowenii. Jednak skala zmian w Polsce, gdzie tradycyjne ogrzewanie jest powszechne ze względu na surowe zimy i ograniczone zasoby finansowe wielu mieszkańców, budzi szczególny sprzeciw.

System kontroli przestrzegania nowych przepisów również wzbudza niepokój. Straż miejska, urzędnicy gminni i inspektorzy będą uprawnieni do przeprowadzania kontroli w domach prywatnych, weryfikacji dokumentacji technicznej urządzeń grzewczych i nakładania kar sięgających nawet 5000 zł za niespełnienie wymogów. Takie działania są postrzegane przez wielu jako ingerencja w prywatność i podstawowe prawo do zapewnienia ciepła we własnym domu.

Dyskusje na forach internetowych, pokazują, że opinie Polaków są podzielone. Część społeczeństwa popiera zmiany, wskazując na problemy ze smogiem w sezonie grzewczym, szczególnie w mniejszych miejscowościach i na przedmieściach. Inni wyrażają obawy dotyczące kosztów i praktycznych aspektów przejścia na alternatywne źródła ogrzewania, zwłaszcza w starszych budynkach.

Krytycy nowych regulacji podkreślają, że promowanie ogrzewania elektrycznego jako alternatywy może prowadzić do problemów z przeciążeniem sieci energetycznej, szczególnie w okresach szczytowego zapotrzebowania zimą. W przypadku awarii zasilania, brak możliwości ogrzewania tradycyjnymi metodami może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia, zwłaszcza dla osób starszych i chorych.

Zwolennicy zmian argumentują, że nowoczesne kominki i piece spełniające normy Ecodesign emitują znacznie mniej zanieczyszczeń, przyczyniając się do poprawy jakości powietrza. Podkreślają, że długoterminowe korzyści zdrowotne dla społeczeństwa przewyższają krótkoterminowe niedogodności związane z wymianą urządzeń. [Gówno prawda, łobuzy !! md]

Niezależnie od perspektywy, jedno jest pewne – nadchodzące zmiany wymuszą na milionach Polaków podjęcie decyzji dotyczących sposobu ogrzewania ich domów. Czy będzie to inwestycja w nowy, ekologiczny kominek, przejście na ogrzewanie gazowe, elektryczne czy pompę ciepła – każde rozwiązanie wiąże się z określonymi kosztami i wyzwaniami. Czas na dostosowanie się do nowych wymogów nieubłaganie się kurczy, a konsekwencje nieprzestrzegania przepisów mogą być dotkliwe zarówno finansowo, jak i praktycznie.

Źródła:

https://www.researchgate.net/figure/Fire-use-regulation-in-European-countries_fig1_266415569

„Czego trzeba więcej, by podnieść bunt przeciwko tyranowi?”. Prezes Ordo Iuris miażdży skandaliczny wyrok TSUE

„Czego trzeba więcej, by podnieść bunt przeciwko tyranowi?”. Prezes Ordo Iuris miażdży skandaliczny wyrok TSUE

pch24.pl/czego-trzeba-wiecej-by-podniesc-bunt-przeciwko-tyranowi-prezes-ordo-iuris-miazdzy-skandaliczny-wyroku-tsue

„Dzisiejszy wyrok TSUE przejdzie do historii. Trybunał ogłosił suwerenność Unii ponad państwami członkowskimi” – zauważył prezes Ordo Iuris, mec. Jerzy Kwaśniewski. W ocenie prawnika, orzeczenie brukselskiego sądu oznacza „koniec zasady przyznanych kompetencji” państwom członkowskim.  

Trybunał Sprawiedliwości UE w czwartkowym wyroku orzekł, że polski Trybunał Konstytucyjny naruszył kilka podstawowych zasad prawa Unii i nie jest niezawisły.

Wyrok TSUE zapadł po zaskarżeniu przez Komisję Europejską wyroków polskiego TK z 14 lipca i 7 października 2021 r., w których TK orzekł niezgodność niektórych zapisów unijnych traktatów z polską konstytucją. Sprawa dotyczyła wówczas mianowania części składu TK, w tym prezesa gremium, Julii  Przyłębskiej. 

Według TSUE, w niektórych aspektach prawnych ocenianych jako „wspólne wartości europejskie”, polska Konstytucja nie ma pierwszeństwa nad traktatami unijnymi. W uzasadnieniu TSUE przekazało, że Polska „nie może powoływać się na swoją tożsamość konstytucyjną, aby uchylić się od respektowania wspólnych wartości zapisanych w art. 2 Traktatu o UE”, takich jak państwo prawne, skuteczna ochrona sądowa i niezależność wymiaru sprawiedliwości, bowiem wartości te „stanowią podstawę samej tożsamości Unii, do której Polska przystąpiła dobrowolnie”.

Jak podkreślono, „sądy krajowe nie mogą jednostronnie określać zakresu i granic kompetencji przyznanych Unii”. Decyzję o podporządkowaniu prawa krajowego wyrokom unijnym argumentowano koniecznością zachowania „autonomii i skuteczność porządku prawnego Unii”. 

Prezes Ordo Iuris jednoznacznie wskazuje, że decyzja unijnego sądu stanowi „znaczące przekroczenie traktatowych kompetencji TSUE”. 

Traktaty przekazują TSUE prawo do wydawania wyroków w granicach kompetencji przyznanych UE przez państwa członkowskie. Dzisiaj TSUE uznał, że tylko TSUE będzie decydował, jakie kompetencje przekazano Unii. TSUE dodaje, że Państwu członkowskiemu i jego organom nie wolno oceniać działań Unii w świetle zgodności z traktatami – napisał Kwaśniewski na X.

– Jeżeli sąd krajowy (nawet konstytucyjny) ośmieli się oceniać TSUE, to przestanie być sądem. To jest koniec zasady przyznanych kompetencji, to koniec suwerenności – nie ma wątpliwości prezes Ordo Iuris.

Drodzy Państwo, czego trzeba więcej, by podnieść bunt przeciwko tyranowi? – konkludował.

Źródło: X / PAPpap logo

PR

Orban: „W Brukseli przygotowania do wojny trwają”

Zaskakujący komentarz Orbana.

Napisał o długiej i trudnej nocy.

„W Brukseli przygotowania do wojny trwają”

19.12.2025 nczas/zaskakujacy-komentarz-orbana-o-dlugiej-i-trudnej-nocy-w-brukseli-przygotowania-do-wojny-trwaja

Viktor Orban. Foto: PAP/EPA
NCZAS.INFO | Viktor Orban. Foto: PAP/EPA

Udało nam się uniknąć bezpośredniego zagrożenia wojną i nie pozwoliliśmy, by Europa wystosowała wobec Rosji deklarację wojny poprzez wykorzystanie jej aktywów. Złą wiadomością jest jednak to, że przygotowania wojenne w Brukseli trwają – ocenił w piątek na X premier Węgier Viktor Orban.

„Przetrwaliśmy długą i trudną noc” – napisał w komentarzu do rozmów unijnych przywódców premier Orban. „Udało nam się uniknąć bezpośredniego zagrożenia wojną. Nie pozwoliliśmy Europie, by wypowiedziała Rosji wojnę, wykorzystując rosyjskie aktywa” – stwierdził polityk.

Zaznaczył jednocześnie, że „24 państwa członkowskie podjęły decyzję o udzieleniu Ukrainie pożyczki wojennej na kolejne dwa lata, a jeśli Ukraina nie będzie w stanie, to te kraje będą musiały pokryć jej spłatę”.

Orban zwrócił uwagę, że „znów działa” współpraca Węgier, Czech i Słowacji, które „postanowiły nie wsiadać do tego pociągu”. „W ten sposób oszczędziliśmy naszym dzieciom i wnukom ciężaru tej ogromnej pożyczki w wysokości 90 miliardów euro” – dodał.

Na szczęście współpraca V3 znów działa: Węgry, Słowacja i Czechy postanowiły nie wsiadać do tego pociągu. W ten sposób oszczędziliśmy naszym dzieciom i wnukom ciężaru tej ogromnej pożyczki w wysokości 90 miliardów euro” – dodał Orban.

Przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa ogłosił w nocy z czwartku na piątek, że europejscy liderzy podjęli na szczycie w Brukseli decyzję o udzieleniu Ukrainie wsparcia w formie pożyczki w wysokości 90 mld euro na kolejne dwa lata. Zostanie ona sfinansowana ze wspólnego długu, gwarantowanego unijnym budżetem. Udziału w zaciągnięciu tego zobowiązania odmówiły trzy państwa: Czechy, Węgry i Słowacja.

Na szczycie nie osiągnięto jednak porozumienia w sprawie wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów w celu sfinansowania potrzeb Ukrainy. Kluczowy okazał się sprzeciw Belgii, gdzie zdeponowana jest większość rosyjskich aktywów. Premier tego kraju Bart de Wever domagał się od innych państw członkowskich bezwarunkowego zabezpieczenia.

W Brukseli przygotowania do wojny trwają. Węgry pozostają głosem pokoju w Europie i nie pozwolą, by pieniądze węgierskich podatników były wykorzystywane do finansowania Ukrainy. Tylko rząd patriotów może zagwarantować pokój i dopilnować, aby węgierskie fundusze nie trafiały na Ukrainę. Gdyby na Węgrzech istniał rząd brukselski, wpędziłby kraj w wojnę i wydał każdy grosz na wsparcie Ukrainy. Nie możemy i nie pozwolimy na to” – zaznaczył premier Węgier.

Ukraińskie śmieci zalewają Polskę

Ukraińskie śmieci zalewają Polskę.

Na granicy wykryto nielegalny proceder

pch24.pl/ukrainskie-smieci-zalewaja-polske-na-granicy-wykryto-nielegalny-proceder

(fot. Pixabay)

Lubelska Krajowa Administracja Skarbowa zatrzymała na kolejowym przejściu granicznym w Dorohusku prawie 1,5 tys. ton odpadów. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie potwierdził, że przewóz był nielegalny. 35 wagonów towarowych z odpadami wróciło na Ukrainę.

Funkcjonariusze skontrolowali 35 wagonów pociągu towarowego z Ukrainy. Jak przekazała rzeczniczka prasowa Krajowej Administracji Skarbowej st. asp. Justyna Pasieczyńska, z dokumentów przedstawionych do odprawy celnej w Dorohusku wynikało, że pociągiem przewożone jest prawie 1,5 tys. ton „złomu stalowego – odpad luzem”.

Podczas kontroli towaru funkcjonariusze stwierdzili, że w wagonach nie ma jedynie złomu, ale jest to mieszanka różnych odpadów, m.in. zużyte części samochodowe, pianki montażowe, kable, odpady z materiałów włókienniczych i tworzyw sztucznych.

„Odbiorca towaru nie miał wymaganych zezwoleń na przetwarzanie odpadów” – zaznaczyła Pasieczyńska.

Dodała, że wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska potwierdził, że przewożony towar to mieszanka różnych odpadów, dla której nie jest możliwe jednoznaczne ustalenie kodu taryfy celnej.

Lubelska KAS skierowała do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Towar, decyzją prokuratury, został zawrócony na Ukrainę.

Proceder nielegalnego przewożenia do Polski śmieci z Ukrainy nie jest czymś nowym. Już w 2020 r. Naczelna Izba Kontroli alarmowała, że istnieje spore ryzyko, iż część odpadów zamiast przejeżdżać przez Polskę tranzytem, nigdy nie opuszcza naszego kraju i zasila obecne lub nowe nielegalne składowiska. Według danych NIK, między styczniem 2015 r. a czerwcem 2019 r., zaledwie 8 proc. transportów zostało poddanych szczegółowej kontroli.

Źródło: PAPpap logo / nik.gov.pl

To byłby chaos, ideologizacja szkoły i eksperymentowanie na dzieciach. Prezydent zatrzymał deformę oświaty. Nowacka się piekli.

To byłby chaos, ideologizacja szkoły i eksperymentowanie na dzieciach. Prezydent zatrzymał deformę oświaty

pch24.pl/to-bylby-chaos-ideologizacja-szkoly-i-eksperymentowanie-na-dzieciach-prezydent-zatrzymal-deforme-oswiaty

(Źródło: YouTube/Prezydent RP)

Prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę zmiany w prawie oświatowym. – Nie mogę wyrazić zgody na taką ustawę. To reforma prowadząca do chaosu, ideologizacji szkoły i eksperymentowania na całych rocznikach dzieci – ocenił Karol Nawrocki informując o swoim wecie.

Na temat Reformy 26 „Kompas Jutra” krytyczne wypowiadały się liczne środowiska oświatowe i eksperci, w tym ponad 90 organizacji zrzeszonych w Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Apelowali oni do prezydenta o o wstrzymanie zmian w edukacji. Prezydent Karol Nawrocki wsłuchał się w ten głos.

Jak przypomniał, w Pałacu Prezydenckim zorganizowano specjalne konsultacje z ekspertami, nauczycielami, organizacjami oświatowymi i rodzicami. – Po rozmowach z nimi, po ich apelach, nie mogę wyrazić zgody na taką ustawę. To reforma prowadząca do chaosu, ideologizacji szkoły i eksperymentowania na całych rocznikach dzieci. Polska szkoła potrzebuje spokoju, wiedzy i stabilności, a nie nieprzemyślanych, chaotycznych zmian, które zaraz po wprowadzeniu trzeba będzie poprawiać, bo zamiast polepszyć tylko pogorszą sytuację. Tak było z wprowadzeniem tzw. edukacji zdrowotnej czy szkodliwej rezygnacji z prac domowych. Z tą ustawą byłoby tak samo – powiedział Karol Nawrocki.

Jak dodał, edukacja to inwestycja w przyszłość narodu. – Tu nie ma miejsca na przygotowane w ten sposób rozwiązania. Nie mówię, że polska szkoła nie potrzebuje zmian. Potrzebuje, ale niech to będą systemowe, dobre rozwiązania, które złe rzeczy zamieniają na lepsze, a nie na jeszcze gorsze – wskazał.

Do sprawy odniosła się KROPS, dziękując prezydentowi za weto. Organizacja przypomniała jednocześnie zagrożenia jakie niosła za sobą reforma.

https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fpermalink.php%3Fstory_fbid%3Dpfbid0sXuE4tqj8UgonDk9A2bB32qdmsnuPxW2mUyBrvE55LC1dDY6i8R6WS2RD7sdewXcl%26id%3D61578238538257&show_text=true&width=500

Jak czytamy na stronach KROPS:

W Pałacu Prezydenckim w Warszawie, 17 grudnia 2025 r., zaprezentowano wspólne stanowisko ponad 90 organizacji pozarządowych oraz ekspertów edukacyjnych dotyczące ustawy z dnia 21 listopada 2025 r. o zmianie ustawy Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw, znanej jako „Reforma 26.Kompas Jutra”. Dokument, przygotowany przez Jolantę Dobrzyńską, ekspertkę ds. edukacji, szczegółowo obnażył słabości proponowanych reform. Sygnatariusze KROPS, w tym m.in. Ruch Ochrony Szkoły, Stowarzyszenie Pedagogów NATAN, Stowarzyszenie „Nauczyciele dla Wolności” i Polskie Forum Rodziców, wnioskowali o prezydenckie weto. Reforma26.KompasJutra narusza cele edukacji i wychowania, a także zagraża suwerenności Polski w edukacji.

Reforma 26.Kompas Jutra przewiduje zmianę programów nauczania, zastępując obowiązkowe cele edukacyjne i treści nauczania zbiorem efektów uczenia się oraz wymagań dotyczących doświadczeń edukacyjnych. Bardziej niż przekazywanie tradycyjnej wiedzy i umiejętności, nacisk kładziony jest na kompetencje społeczne, interdyscyplinarne przedsięwzięcia, inkluzję oraz „uczenie się przez działanie”. Eksperci zgodnie twierdzą, że te innowacje grożą wprowadzeniem chaosu organizacyjnego, utratą autonomii nauczycieli i obniżeniem standardów edukacyjnych.

Hanna Dobrowolska przedstawiła wyniki badania opinii społecznej, które wykazują, że niemal 96% z blisko 2060 respondentów, którzy wypełnili ankietę badawczą, odrzuca powyższe propozycje MEN i oczekuje: wiedzy, budowania narodowej tożsamości [m.in. poprzez kanon lektur], systematyczności i wymagań [w tym powrotu prac domowych}, a nie chaosu, łamania praw rodziców i nieliczenia się z opinią publiczną. Jolanta Dobrzyńska argumentuje, że reforma odzwierciedla globalne trendy w restrukturyzacji edukacji, które mogą przenieść kontrolę nad polską edukacją na poziom ponadnarodowy. Formułuje następujące kluczowe wady propozycji MEN:

Wada I: Brak przejrzystości i jednoznaczności

Nowe przepisy ustawy charakteryzują się skomplikowaniem i niejednoznacznością, co utrudnia ich interpretację i stosowanie w praktyce szkolnej. Brakuje jasnych definicji dla wielu wprowadzanych terminów takich jak „sposoby organizacji środowisk edukacyjnych” czy „wymagania dotyczące doświadczeń edukacyjnych”.

Wada II: Nadmierna regulacja — scentralizowana edukacja

Projekt ustawy narzuca nadmierną regulację poprzez metody pracy, które powinny pozostać w kompetencjach nauczycieli zgodnie z Kartą Nauczyciela. Wymagane elementy takie jak praca w zespołach różnowiekowych i określone formy doświadczeń edukacyjnych (projekty, debaty, kampanie) kolidują z autonomią pedagogiczną. Ministerstwo chce definiować organizację nauczania. To znaczy, że nie będzie miejsca na uwzględnianie specyfiki lokalnych społeczności i kreatywność nauczycieli. Taki stan doprowadzi do jeszcze większego biurokratycznego obciążenia szkół.

Wada III: Brak czasu na systematyczne nauczanie

Reforma skraca czas na przekazywanie systematycznego materiału nauczania na rzecz form realizacji kompetencji społecznych, czasochłonnych doświadczeń edukacyjnych oraz obowiązkowego tygodnia projektowego. Oczekiwane konsekwencje to nieosiągnięcie docelowych efektów uczenia się. Jolanta Dobrzyńska ostrzega, że uczniowie będą się skupiać na projektach i interakcjach społecznych kosztem zdobywania wiedzy.

Wada IV: Reforma jako dekonstrukcja edukacji

Architekci zmian, opierając się na „Profilu absolwenta” Instytutu Badań Edukacyjnych [ideologicznych ramach bez naukowych dowodów], podważają istotę edukacji. To sterowanie społeczne.

Wada V: Sedno reformy to ściśle zarządzana zmiana społeczna

Zmiany umieszczają Polskę w ponadnarodowym procesie transformacji edukacyjnej, zainicjowanym przez Szczyt Transformacji Edukacji ONZ (TES) w Nowym Jorku w 2022 r. Główny cel szkoły przesuwa się z kształcenia i wychowania na ustanowienie społeczeństwa inkluzywnego, z naciskiem na „jak żyć” i „jak działać”. Taki system umożliwi instytucjonalną kontrolę nad dzieckiem. Taka transformacja zagraża suwerenności Polski, przekształcając edukację z dobra narodowego w narzędzie globalnej agendy społecznej.

Wada VI: Reforma ma na celu stworzenie „nowego człowieka”

Projekt obejmuje strategie kształtowania postaw i przekonań uczniów np. przez „tworzenie tożsamości” i „określanie własnych celów w uczeniu się”. Takie podejście do młodego człowieka może prowadzić do formatowania jego osobowości wg ustalonych i zideologizowanych kierunków działania. Zostaną zignorowane indywidualne różnice między dziećmi i wolność rozwoju.

Wada VII: Deprecjacja wiedzy i jej selektywność

W reformie wiedza redukowana jest do aspektu działania (uczenie się przez działanie. To para-zawodowe szkolenie intelektualnego pracownika, skupione na „co?” i „jak?” zamiast głębokim zrozumieniu. Metoda odwraca techniki wypracowane przez pokolenia, czyniąc wiedzę selektywną i fragmentaryczną. Brak systematycznego przekazywania wiedzy znacząco osłabi rozwój intelektualny uczniów.

Wada VIII: Sprowadzenie wartości do instrumentów wpływu

Dotychczasowe wartości zastępowane są wdrażanymi: inkluzją społeczną, kreatywnością, sprawczością i dobrostanem. To rodzi iluzję edukacji, niszcząc autentyczne wartości w uczniach.

Wada IX: Reforma jako instalacja edukacyjnej równi pochyłej

Edukacja inkluzyjna połączona z nowymi programami spowoduje, że uczniowie będą mniej wiedzieć. Szkoły już teraz coraz częściej skupiają się na integracji społecznej zamiast przekazywać wiedzę.

Wada X: Nadzwyczajna żywotność mitów edukacyjnych

Reforma zakorzeniona jest w mitach. Najważniejsze z nich brzmią: „nowość jest zawsze lepsza”, „uczymy dla przyszłego świata”, „umiejętności miękkie są najważniejsze” czy „wiedza jest mniej ważna niż praktyka”. Weryfikacja poprzez prestiżowe szkoły na Zachodzie potwierdza dominację solidnej wiedzy i tradycyjnych metod. Tylko obalenie tych mitów może zapobiec błędom, które osłabiły edukację w innych krajach.

MEN nie odpuści

Minister edukacji Barbara Nowacka pytana o apele o prezydenckie weto mówiła, że MEN jest przygotowane na każdy wariant i reforma będzie wprowadzana bez względu na to, czy prezydent podpisze nowelizację, czy ją zawetuje.

To, co proponujemy w reformie, to są spokojne zmiany dające większą autonomię nauczycielom, dające uczniom możliwość pracy zespołowej, kształtowania kompetencji kluczowych w XXI wieku. I to jest po prostu w interesie Polski, polskiej młodzieży, polskiej gospodarki, polskiej przyszłości i dobrostanu młodych ludzi, ale też dobrostanu nauczycieli – wskazała.

Zauważyła, że wiele zaproponowanych zmian już funkcjonuje w szkołach niepublicznych i w części publicznych, zaznaczyła, że w reformie chodzi o to by stały się standardem we wszystkich szkołach publicznych.

Źródła: prezydent.pl /PAP/ ratujmyszkole.pl/Facebook

MA

Norman Finkelstein o żydowskim suprematyzmie

 Norman Finkelstein o żydowskim suprematyzmie

zygmuntbialas/norman-finkelstein-o-zydowskim-suprematyzmie/

Napisał: Norman Finkelstein Opracował: Zygmunt Białas

W przekonującej analizie znany politolog i pisarz Norman Finkelstein obnaża fundamentalną strukturę Izraela jako system żydowskiej suprematyzacji.

Prof. Norman Finkelstein / autor: YT

Prof. Norman Finkelstein

Opierając się na faktach historycznych, raportach organizacji praw człowieka i osobistych refleksjach, Finkelstein argumentuje, że Izrael nie jest autentycznie żydowskim państwem, lecz raczej anomalią w historii Żydów – bytem zbudowanym na nierównościach i poczuciu wyższości.

Jego słowa rzucają ostre światło na ideologiczne podstawy Izraela, wpływ elit żydowskich i konsekwencje dla ludności palestyńskiej. Krytyka Finkelsteina to nie tylko rozliczenie z syjonizmem, ale także ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami, jakie niosą ze sobą idee suprematystyczne, głęboko zakorzenione w społecznościach żydowskich.

https://youtube.com/watch?v=NyYl6_N1FZw%3Ffeature%3Doembed

Izrael jako państwo żydowskiej supremacji

Finkelstein rozpoczyna swoją argumentację od odrzucenia niejasnych terminów, takich jak ‚antysyjonizm’. Zamiast tego opowiada się za bezpośredniością: Dlaczego nie zapytać po prostu, czy ktoś jest żydowskim suprematystą?

Odwołuje się do raportu wiodącej izraelskiej organizacji praw człowieka B’Tselem, który opisuje Izrael nie jako odrębne byty – Izrael i terytoria okupowane – lecz jako jedno państwo rozciągające się od Morza Śródziemnego do rzeki Jordan. Terytorium to obejmuje Zachodni Brzeg, Strefę Gazy i Wschodnią Jerozolimę.

B’Tselem podkreśla, że fundamentem tego państwa jest żydowska supremacja – nierówna dominacja, w której palestyńscy Izraelczycy mają więcej praw niż Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu, a ci z kolei mają więcej niż Palestyńczycy w Strefie Gazy.

Ta nierówność jest uwarunkowana strukturalnie: to system, w którym żydowscy obywatele są systematycznie faworyzowani. Finkelstein uważa to sformułowanie za trafne, ponieważ oddaje istotę problemu, nie popadając w semantyczne debaty na temat syjonizmu, gdzie nie ma dwóch osób podzielających tę samą definicję.

Izrael jest prawnie ‚państwem narodu żydowskiego’, ale nie ma w sobie nic żydowskiego. Jest ‚wyłomem’ – obcym elementem w żydowskiej historii i doświadczeniu.

Zerwanie z żydowską tożsamością: Izrael jako miejsce nieżydowskie

Finkelstein idzie dalej, argumentując, że wielu Żydów poza granicami kraju nie postrzega Izraela jako miejsca żydowskiego. Przytacza badanie, w którym 40% amerykańskich Żydów uważa, że Izrael dopuszcza się ludobójstwa. Ta liczba jest tym bardziej imponująca, gdy weźmiemy pod uwagę intensywną propagandę, na którą narażeni są Żydzi. Skoro tak wielu Żydów postrzega Izrael jako państwo ludobójcze, jest to milczące przyznanie, że Izrael nie jest żydowski.

Grupa osób pochylająca się nad ciałami krewnych zawiniętych w całuny.

Mieszkańcy Gazy opłakują swoich bliskich, którzy zginęli w izraelskim ataku, Dżabalia, 20 września 2024 r.

Poparcie dla Izraela wśród Żydów nie opiera się na autentycznym syjonizmie – większość nigdy nie przeczytała o tym żadnej książki – ale na głęboko zakorzenionym przekonaniu o wyższości Żydów.

„Żydzi są lepsi, doskonalsi, a życie nieżydowskie – nie tylko arabskie – jest mniej wartościowe”. To przekonanie o supremacji jest powszechne w społeczności żydowskiej: „świat nienawidzi Żydów z zazdrości o ich inteligencję, sukcesy i spryt”.

Finkelstein przyznaje, że to przekonanie jest podsycane rzeczywistymi sukcesami – Żydzi osiągnęli spektakularne sukcesy świeckie w świecie zachodnim, gromadząc bogactwo i zdobywając władzę.

Źródła żydowskiej władzy: bogactwo, organizacja i odporność

Finkelstein analizuje korzenie tego poczucia supremacji. Zaczyna od ogromnego sukcesu Żydów w XX wieku: Freuda, Marksa, Einsteina – wszystkich Żydów. Żydzi stanowią zaledwie niewielki ułamek światowej populacji, a mimo to zdobywają 20 procent Nagród Nobla.

Takie fakty mogą być odurzające i prowadzić do arogancji. Wspomina debaty na temat wyższego IQ wśród Żydów aszkenazyjskich, ale przyznaje, że nie ma doświadczenia w genetyce – a mimo to wielu Żydów oddaje się takim ideom bez dogłębnej wiedzy.

Finkelstein osobiście zmaga się z tym uczuciem, ponieważ wydaje się ono oparte na dowodach, ale ostrzega przed teoriami spiskowymi. Żydzi są najbogatszą grupą etniczną w USA, co przekłada się na władzę.

Dochodzi do tego silna tradycja organizacji: społeczności żydowskie zawsze tworzyły struktury komunalne. Po II wojnie światowej Żydzi cieszyli się swoistym immunitetem dzięki holokaustowi – krytyka Żydów była tabu, ponieważ nad wszystkim wisiał cień ludobójstwa.

Te cztery czynniki – bogactwo, organizacja, immunitet i sukces świecki – tworzą ‚śmiertelną mieszankę’. Prowadzą one do problemów, zwłaszcza w kontekście Izraela. Finkelstein podkreśla, że nie jest to zjawisko specyficznie żydowskie, lecz raczej skrajny przypadek ogólnej nierówności w podziale bogactwa w społeczeństwie. Klasa miliarderów kupuje wszystko: wybory, prawa, wpływy.

W Stanach Zjednoczonych trzy osoby (Zuckerberg, Bezos, Musk) kontrolują majątek większy niż połowa populacji. Najbiedniejsze 50 procent posiada jedynie 2,5 procent majątku.

Wpływ na instytucje: presja i kontrola

Finkelstein opisuje, jak żydowski majątek jest wykorzystywany w instytucjach kulturalnych i akademickich.

Żydowscy darczyńcy finansują biblioteki, uniwersytety i centra kulturalne, takie jak Lincoln Center w Nowym Jorku – to godna pochwały tradycja, ale niosąca ze sobą władzę. Na uniwersytetach, gdzie Żydzi przekazują ogromne sumy (np. 200 lub 300 milionów dolarów na Harvard), wywierana jest presja: grupy studenckie sprzeciwiające się Izraelowi muszą zostać rozbite, a programy studiów bliskowschodnich muszą zostać złagodzone.

Utworzono nawet nowy przedmiot, ‚studia izraelskie’, ponieważ tradycyjne programy studiów bliskowschodnich uznano za propalestyńskie. W instytucjach kulturalnych presja, by nie krytykować Izraela, jest przytłaczająca. Finkelstein cytuje przyjaciół z tych kręgów: władza jest sprawowana brutalnie i bezczelnie.

Ostrzega jednak: to objaw nierówności społecznych, a nie tylko problem żydowski. Miliarderzy dyktują wszystko.

Radzenie sobie z antysemityzmem i teoriami spiskowymi

Finkelstein zdaje sobie sprawę z zagrożeń: Jak otwarcie mówić o żydowskiej władzy, nie podsycając antysemityzmu?

Szuka odpowiedniego języka, takiego, który byłby zgodny z faktami i nie wzmacniał stereotypów. W wywiadzie z prawicowym ekstremistą pozwolił na upublicznienie wielu teorii spiskowych, ale skupił się na kluczowych kwestiach: holokaust się wydarzył [twierdzi tak Finkelstein wbrew poglądom swojej matki, która przeżyła życie obozowe w Auschwitz – przypis ZB]. Negacjoniści muszą obalić ogromną ilość dowodów.

Odnośnie fałszywych ocalałych: Wielu jest fałszywych, ponieważ niewielu przeżyło. Jego własna rodzina: Z jego licznej, rozszerzonej rodziny przeżyła tylko jedna osoba. Wielu „ocalałych” uciekło do Rosji i uniknęło holokaustu – nie są oni prawdziwymi ocalałymi.

W przeszłości przetrwanie było hańbą: Żydzi szli ‚jak owce na rzeź’  lub ocaleni musieli robić ‚brudne rzeczy’. Wraz z ‚przemysłem holokaustu’  stał się on powodem do dumy i nagle każdy chciał być ocalałym z Auschwitz, który widział Mengelego.

Osobista refleksja: niepowodzenie eksperymentu izraelskiego

Finkelstein dzieli się spostrzeżeniami swojej rodziny: jego rodzice, ocaleni z holokaustu, byli antyizraelscy, ale opowiadali się za żydowską ojczyzną jako schronieniem – nikt nie chciał Żydów, a wielu cieszyło się z ich zagłady.

Ale wydarzenia ostatnich dwóch lat poddały eksperyment w wątpliwość: Izrael to ‚porażka’. Jest odrażający, nie jest ideałem kibucu, ale miejscem dzieciobójców. Finkelstein przyznaje: Nie może tego pojąć. Eksperyment się nie powiódł.

Wniosek: Rola niezależnych mediów

Finkelstein chwali programy takie jak ‚Doubledown News’, które ujawniają prawdę i demaskują propagandę. Bez nich rzeczywistość pozostałaby ukryta. Apeluje o wsparcie poprzez subskrypcje na platformach takich jak Patreon.

Rewelacje Finkelsteina dają do myślenia: Izrael jako symbol żydowskiej supremacji obnaża głębokie podziały społeczne. Przypominają o konieczności zwalczania idei supremacji i walki o równość – niezależnie od pochodzenia etnicznego czy religii.

https://uncutnews.ch/norman-finkelstein-enthuellt-israels-dunkelstes-geheimnis-juedischer-suprematismus-und-der-mythos-des-juedischen-staates/embed/#?secret=43qIT0P0uk#?secret=o4qw16CGcs

Napisał: Norman Finkelstein

Opracował: Zygmunt Białas

Największe zagrożenie związane z przystąpieniem Ukrainy do UE

Thomas Röper anti-spiegel/was-ist-die-groesste-gefahr-eines-eu-beitritts-der-ukraine/

[jakaś banda „wolnościowców” blokuje dostęp.. md]

Broń wojenna i przestępczość

Jakie jest największe zagrożenie związane z przystąpieniem Ukrainy do UE?

Krytycy przystąpienia Ukrainy do UE przytaczają przede wszystkim argumenty ekonomiczne, twierdząc, że byłoby ono nieopłacalne. To prawda, ale nie jest to wcale największe zagrożenie dla UE, jakie wynikałoby z przystąpienia Ukrainy.

Anti-Spiegel  18 grudnia 2025

Są wydarzenia, o których nie mówi się w Niemczech, bo lepiej, żeby niemiecka opinia publiczna o nich nie wiedziała. Jedno z takich zdarzeń miało miejsce 20 listopada, kiedy rumuńskie służby celne odkryły broń wojenną, w tym pociski Igła i Stinger, wyrzutnie rakiet Kornet, przenośną broń przeciwpancerną i inny sprzęt, w ciężarówce przybywającej z Mołdawii. Kierowca twierdził, że przesyłka była przeznaczona dla Izraela, ale później okazało się, że broń ta pochodziła z Ukrainy i prawdopodobnie była przeznaczona do Rumunii, skąd miała być odsprzedawana w UE.

Przemyt broni wojennej z Ukrainy to jeden z tematów, których niemieckie media unikają jak ognia. Nic dziwnego, bo gdyby skala przemytu broni wojennej z Ukrainy do UE była znana, mogłoby to wywołać niewygodne pytania wśród niemieckiej opinii publicznej o nieograniczone i, niestety, niekontrolowane dostawy broni z Niemiec na Ukrainę.

To w żadnym wypadku nie jest „rosyjska propaganda”, ponieważ już w maju 2022 roku Europol ostrzegał, że broń dostarczana do Kijowa z Zachodu prędzej czy później trafi w ręce europejskiej przestępczości zorganizowanej. I to już jest faktem, o czym wielokrotnie informują doniesienia z Hiszpanii, gdzie broń wojenna z Ukrainy jest na masową skalę przejmowana od karteli narkotykowych.

I nie jest to zaskakujące, ponieważ to, co dzieje się z bronią dostarczaną z Zachodu na Ukrainę, jest całkowicie niekontrolowane. Pentagon potwierdził to na przykład na początku 2024 roku, kiedy w raporcie Pentagonu stwierdzono, że 59% broni dostarczonej do Kijowa z USA było nie do namierzenia.

Przykład broni dostarczonej Ukrainie pokazuje, że niemieccy „dziennikarze” błędnie nazywają siebie „dziennikarzami”, ponieważ nie zadają pytań, które dziennikarze powinni zadawać. To naprawdę alarmujące, że rosyjscy dziennikarze wydają się o wiele bardziej zaniepokojeni bezpieczeństwem w UE niż ich niemieccy koledzy. W Rosji dziennikarze pytają, co stanie się po wojnie z całą bronią, która krąży niekontrolowanie w niemal nieskończonych ilościach na Ukrainie, obecnie jednym z najbiedniejszych i najbardziej skorumpowanych krajów na świecie. To pytanie, które powinni zadawać sobie niemieccy i europejscy dziennikarze, ale tego nie robią.

I teraz pojawia się bardzo proste pytanie: broń nadal musi być przemycana z Ukrainy, co przynajmniej nieco utrudnia sprawę, a przemyt broni jest czasami ujawniany, jak to miało miejsce ostatnio w Rumunii. Pytanie brzmi: co się stanie, jeśli Ukraina rzeczywiście stanie się członkiem UE tak szybko, jak chce Komisja Europejska, a kontrole graniczne zostaną zniesione lub przynajmniej znacznie złagodzone?

Ile broni wojennej z Ukrainy trafi w czyje ręce w UE? I do czego właściwie potrzebują ci „kupujący” w UE pocisków przeciwlotniczych, takich jak Igła czy Stinger, produkowanych w ZSRR i USA? Rozumiem, że gangsterzy są zainteresowani karabinami maszynowymi i granatami. Ale kto w UE chce atakować który samolot i w związku z tym zamawia te przenośne pociski przeciwlotnicze?

To jest prawdziwe zagrożenie, jakie stwarza przystąpienie Ukrainy do UE, zagrożenie, o którym niemieckie i europejskie media nie informują. Po prostu nie idzie to w parze ze wsparciem dla dalszych dostaw broni dla reżimu w Kijowie, które niemieckie media chcą promować, więc wygodnie je ignorują.

Prezydent: Oddajemy historii okrągły stół. Cała, nie obcinana wypowiedź Prezydenta Nawrockiego

historii

Prezydent: Oddajemy okrągły stół historii

18 grudnia 2025 prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wystapienia/prezydent-oddajemy-okragly-stol-historii

Dzień dobry, witam Państwa serdecznie w dniu ważnym dla Pałacu Prezydenckiego, dla polskiego Prezydenta, dla całej Kancelarii, dla tego gmachu.

Drodzy Państwo, przy okrągłym stole, który – jak widzicie – jest zwijany i wynoszony z Pałacu Prezydenckiego, 36 lat temu siedziały różne osoby reprezentujące różne interesy. Jedni za sprawą siedzenia przy tym meblu – przy okrągłym stole – chcieli przenieść komunistyczne wpływy polityczne, wpływy partyjne, wpływy finansowe do Polski, która była w czasie transformacji, miała być Polską suwerenną, niepodległą i demokratyczną, a ci, którzy siadali po jednej stronie okrągłego stołu, chcieli sprawić, aby Polska po roku 1989 była hybrydą: z jednej strony demokracja, z drugiej strony układy systemu komunistycznego. Drudzy siadali z dobrymi intencjami, aby na okrągły stół patrzeć jak na punkt strategiczny, pewien taktyczny moment w drodze do tego, aby Polska w istocie w krótkim czasie miała niezależne, w pełni wolne wybory i by była państwem suwerennym i niepodległym, odciętym od systemu komunistycznego.

Więc byli tacy, którzy siadali przy okrągłym stole, patrząc na to jak na moment strategiczny, na moment taktyczny. Byli też tacy, którzy wprawdzie przed 1989 rokiem byli przez system komunistyczny represjonowani, byli ofiarami systemu komunistycznego, ale niejako w efekcie tych negocjacji i tych rozmów pojawił się syndrom sztokholmski, w którym wybaczono wszystkie zbrodnie systemu komunistycznego i nadal wspierano tych – w wymiarze symbolicznym, partyjnym i politycznym – którzy mordowali Polaków; a jesteśmy w czasie obchodów rocznicy wprowadzenia stanu wojennego i masakry Grudnia roku 1970.

Niezależnie od tego, drodzy Państwo, jak oceniamy Okrągły Stół, bo przecież dyskusje akademickie, naukowe, kolejne publikacje wciąż się pojawiają – z całą pewnością Pałac Prezydencki nie jest miejscem, w którym nadal powinien stać okrągły stół. Miejscem, w którym okrągły stół powinien się znaleźć, jest Muzeum Historii Polski. Mówimy o historii – oddajemy okrągły stół historii. Od roku 2027 będą go mogli jako eksponat historyczny podziwiać zwiedzający Muzeum Historii Polski. Wokół Okrągłego Stołu nadal będą się mogły odbywać debaty naukowe, akademickie, natomiast w najważniejszym gmachu w Rzeczypospolitej – w Pałacu Prezydenckim – okrągły stół nie powinien być symbolem, który będzie opowiadał o naszej przyszłości przede wszystkim.

Bo dziś, w XXI wieku, drodzy Państwo, młodzi Polacy – ci urodzeni w latach 90., w latach 2000., ale też moje pokolenie – nie muszą iść na żadne układy z byłymi dyktatorami, komunistami czy z postkomunistami. My nie chcemy ich w Polsce XXI wieku ani nie potrzebujemy. Myśląc o naszej przyszłości, o naszym sukcesie ekonomicznym, o naszym sukcesie gospodarczym, o rozwoju naszych technologii, nie musimy, drodzy Państwo, wsłuchiwać się w głos nie tylko dyktatury czasów komunistycznych i w głos tych, którzy mordowali, ale także nie możemy, drodzy Państwo, kolejnych pokoleń Polaków infekować przaśnością systemu komunistycznego.

Dziś wolną, niepodległą, suwerenną, ambitną Polskę stać na dużo więcej niż idealizowanie Okrągłego Stołu. Okrągłego Stołu nie można, drodzy Państwo, zapomnieć – bo jest to ważny element dyskusji historycznej i nim pozostanie – ale nie można go także idealizować, oddając mu hołd w Pałacu Prezydenckim.

Na sam koniec, drodzy Państwo, chciałbym może zacytować, a bardziej trawestować pewne słowa z roku 1989. Wprawdzie przedwcześnie, ale jedna z aktorek teatralnych i filmowych w roku 1989 z entuzjazmem, z dumą powiedziała w programie telewizyjnym: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 skończył się w Polsce komunizm”. Te słowa były wypowiedziane przedwcześnie, bowiem, jak wiemy, komunistyczni bohaterowie i komunistyczne elity, funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa po roku 1989 odgrywali ważną rolę.

Ja – trawestując słowa tej aktorki z roku 1989 – chciałbym z dumą powiedzieć, i mam nadzieję, że nie przedwcześnie: Dziś, szanowni Państwo, skończył się w Polsce postkomunizm.

Niech żyje wolna Polska. Dziękuję.

Przekazanie Okrągłego Stołu do Muzeum Historii Polski

Przekazanie Okrągłego Stołu do Muzeum Historii Polski

prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/przekazanie-okraglego-stolu-do-muzeum-historii-polski,

001_Prezydent_Karol_Nawrocki_Okragly_Stol_przekazanie_Muzeum_Historii_Polski_20251218_MB1_9975.jpg

18 grudnia 2025

Okrągły Stół z Pałacu Prezydenckiego zostanie przekazany w użyczenie do Muzeum Historii Polski. Kancelaria Prezydenta RP nadal pozostanie jego właścicielem. – To bardzo ważny dzień dla polskiego Prezydenta, całej Kancelarii i tego gmachu – powiedział Karol Nawrocki.

Okrągły Stół będzie eksponatem stałej wystawy w Muzeum Historii Polski. Otwarcie wystawy planowane jest w 2027 roku.

002_Prezydent_Karol_Nawrocki_Okragly_Stol_przekazanie_Muzeum_Historii_Polski_20251218_MB1_0012.jpg

003_Prezydent_Karol_Nawrocki_Okragly_Stol_przekazanie_Muzeum_Historii_Polski_20251218_MB1_0028.jpg

008_Prezydent_Karol_Nawrocki_Okragly_Stol_przekazanie_Muzeum_Historii_Polski_20251218_MB1_0456.jpg

– Niezależnie od tego, jak oceniamy Okrągły Stół, Pałac Prezydencki nie jest miejscem, gdzie nadal powinien stać. Miejscem, w którym powinien się znaleźć jest Muzeum Historii Polski, od roku 2027 będzie go można podziwiać jako eksponat historyczny. Wokół Okrągłego Stołu nadal będą mogły odbywać się debaty akademickie, naukowe – poinformował Prezydent.

Jak dodał: – Dzisiaj, myśląc o naszym sukcesie gospodarczym, rozwoju naszych technologii, nie musimy wsłuchiwać się w głos dyktatury czasów komunistycznych i tych, którzy mordowali, ale także nie możemy kolejnych pokoleń Polaków infekować przaśnością systemu komunistycznego.

Dziś wolną, suwerenną, niepodległą, ambitną Polskę stać na dużo więcej niż idealizowanie Okrągłego Stołu. Nie można go ani zapomnieć, bo to ważny element dyskusji historycznej, ale nie można go idealizować, oddając mu hołd w Pałacu Prezydenckim.

CAŁA WYPOWIEDŹ >>

004_Prezydent_Karol_Nawrocki_Okragly_Stol_przekazanie_Muzeum_Historii_Polski_20251218_MB1_0075.jpg [1,001.37 KB]

Sala Okrągłego Stołu została zaaranżowana w 2004 roku podczas prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego (otwarcie ekspozycji nastąpiło 30 sierpnia 2004 r.). Pierwotna koncepcja zakładała ekspozycję stołu wraz ze sprzętem nagłośnieniowym i tabliczkami z nazwiskami uczestników obrad. Inicjatywa dotycząca realizacji stałej ekspozycji stołu wyszła ze strony ówczesnej redakcji dziennika „Życie Warszawy”.

◊ Podczas prezydentury Lecha Kaczyńskiego na północnej ścianie Sali umieszczono fotografie dokumentujące obchody 20. rocznicy obrad z udziałem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

◊ Od 2009 roku w Sali Okrągłego Stołu odbywały się lekcje historii dla młodzieży. Inicjatywę rozpoczęła akcja pt. „Dotknij historii!” – z okazji 20. rocznicy obrad. W ramach akcji młodzież ze szkół z całej Polski (głównie z Warszawy) uczestniczyła w godzinnych lekcjach od lutego do kwietnia 2009 r.

Światełko w tunelu?

Światełko w tunelu?

Stanisław Michalkiewicz (www.magnapolonia.org)    18 grudnia 2025

michalkiewicz

Po przyzwoleniu, jakiego w marcu 2023 roku udzielił amerykański prezydent Józio Biden ówczesnemu niemieckiemu kanclerzowi Olafowi Sholzowi, by Niemcy, w nagrodę za dobre sprawowanie, tzn. – za zerwanie strategicznego partnerstwa z Rosją, urządzali sobie Europę po swojemu, wydawało się, że nie ma ratunku, że zostaliśmy wepchnięci na równię pochyłą, na końcu której jest Generalna Gubernia, albo i coś gorszego. Dodatkową przygnębiającą poszlaką, wskazującą, że wypadki zmierzają w tym właśnie kierunku, była inicjatywa Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, by znowelizować traktat liz boński. Ta nowelizacja, którą w ubiegłym roku rekomendował Parlament Europejski, ma objąć 270 punktów – ale najważniejsze wydają się trzy.

Po pierwsze – likwidacja prawa weta – co oznacza, że członkowskie bantustany mogą być zmuszone do robienia czegoś, co wcześniej uznały za sprzeczne ze swoim interesem państwowym. Po drugie – zmniejszenie liczebności Rady Europejskiej z 27 do 15 członków – co oznacza, że prawie polowa członkowskich bantustanów będzie pozbawiona uczestnictwa w organie władzy prawodawczej UE – bo to Rada Europejska, a nie Parlament Europejski ma w UE władzę prawodawczą. Wreszcie – po trzecie – przekazanie do wyłącznej kompetencji UE 65 obszarów decyzyjnych. Wszystko to składa się na wizję IV Rzeszy – zresztą całkowicie zgodną z wizją Adolfa Hitlera, który w roku 1943, na spotkaniu z gauleiterami powiedział m.in, że „małe państwa” nie mają w Europie racji bytu, bo tylko Niemcy potrafią Europę prawidłowo zorganizować.

Wydawało się zatem, że nie ma rady – musimy ześliznąć się do poziomu Generalnego Gubernatorstwa, a więc – rodzaju niemieckiej kolonii w IV Rzeszy tym bardziej, że Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje nawet nie ukrywała, że w tym właśnie celu posłała tu obywatela Tuska Donalda na stanowisko tubylczego premiera.

Na domiar złego, nowa administracja amerykańska pod przewodnictwem prezydenta Trumpa sprawiała wrażenie, że podtrzymuje przyzwolenie udzielone Niemcom przez prezydenta Józia Bidena i pod pretekstem zmuszenia Europy do wzięcia sprawy swojej obronności we własne ręce, godzi się na oddanie jej Niemcom w arendę. Taki obrót spraw byłby dla Niemiec prawdziwym darem Niebios, bo przecież od 1990 roku stały się one wyznawcami doktryny „europeizacji Europy”, a więc cierpliwego i metodycznego, chociaż delikatnego, wypychania Ameryki z europejskiej polityki oraz zwolennikami europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, dzięki którym spełniłyby swoje marzenie o położeniu palca na francuskim atomowym cynglu.

To wrażenie w ostatnich tygodniach nabrało, można powiedzieć, ciała, wskutek ogłoszenia nowej amerykańskiej doktryny, w której Rosja nie jest już uznana za „zagrożenie”, a Europa najwyraźniej została pozostawiona sama sobie – ale to oznaczało tylko tyle, że Ameryka godzi się na oddanie jej Niemcom w arendę. To przygnębiające wrażenie zostało wzmocnione zapowiedzią wprowadzenia regulacji o zwalczaniu antysemityzmu i „wspieraniu życia żydowskiego” w Polsce – co zapowiada z jednego strony terror wobec tubylców, a z drugiej – system przywilejów dla Żydów, dzięki czemu będą oni mogli bezpiecznie, to znaczy – bez obawy jakichś polskich nieprzyjaznych gestów, przystąpić do realizowania programu żydowskich roszczeń majątkowych wobec Polski dotyczących tzw. własności bezdziedzicznej. Oznaczało to, że w Generalnej Guberni nadzór nad mniej wartościowym narodem tubylczym Niemcy powierzą Żydom, którzy staną się dla tubylców rodzajem Herrenvolku. Towarzyszące tym przygotowaniom wydarzenia w postaci rozpoczęcia procesu Grzegorza Brauna oraz zapowiedzi delegalizacji Konfederacji Korony Polskiej, jak tylko vaginet obywatela Tuska Donalda obsadzi Trybunał Konstytucyjny stosowną agenturą, a potem – delegalizacji pozostałych Konfederacji – nie pozostawiały złudzeń.

W świetle tego wszystkiego słowa pocieszenia ze strony amerykańskiego ambasadora w Warszawie, pana Róży, brzmiały prawie ironicznie i wyglądały na komplementy pod adresem Polski – komplementy, które Ameryki nic przecież nie kosztują. Aliści w dniach ostatnich media przyniosły informację o drugiej części amerykańskiej doktryny strategicznej, z której wynika niemal exressis verbis, że USA nie porzuciły myśli o dekompozycji Unii Europejskiej, czyli zablokowaniu albo przynajmniej terytorialnym zredukowaniu IV Rzeszy. Można było się tego domyślać, po wystąpieniach Elona Muska, za które Książę-Małżonek wysyłał go nawet na Marsa – ale dzięki tej publikacji zyskaliśmy pewność. Skoro Ameryka próbuje wznowić ściślejszą współpracę z Włochami, Austrią, Węgrami i Polską, to znaczy, że nawiązuje do koncepcji Heksagonale – ale uzupełnionego i poprawionego – ze Stanami Zjednoczonymi, jako protektorem tego przedsięwzięcia.

Wypada tedy przypomnieć, że pod koniec lat 80-tych państwa Europy Środkowej, w obliczu ewakuacji imperium sowieckiego z tej części kontynentu, postanowiły wziąć sprawę swojej niepodległości we własne ręce i na spotkaniu w Budapeszcie w roku 1989, podpisały porozumienie o politycznej współpracy, zwane potocznie od czworga sygnatariuszy (Włoch, Austrii, Węgier i Jugosławii) „Quadragonale”. Do tego porozumienia dołączyła – jeszcze przed aksamitnym rozwodem – Czechosłowacja – jako piąty sygnatariusz, stąd Quadragonale przekształciło się w Pentagonale – oraz Polska jako sygnatariusz szósty – wobec czego Pentagonale przekształciło się w Heksagonale. Ale Niemcy, które od 1990 roku odzyskały w Europie swobodę ruchów, natychmiast przystąpiły do wysadzania Heksagonale w powietrze i za cel pierwszego ataku obrały Jugosławię, która miała być bałkańskim filarem Heksagonale. Doszło tam – jak pamiętamy – do rozpętania krwawej wojny domowej, a pozostali sygnatariusze widząc co grozi za politykowanie za niemieckimi plecami, natychmiast się od tego projektu zdystansowały i odtąd Niemcy wypełniają próżnię po ewakuacji imperium sowieckiego, rozszerzając na wschód Unię Europejską, której są politycznym kierownikiem.

W lipcu 2017 roku Donald Trump podczas swego pobytu w Warszawie powiedział, że „projekt Trójmorza” bardzo mu się podoba i USA będą go „wspierały” O co chodzi? Ano – o Heksagonale, tylko uzupełnione i poprawione – z Ameryką, jako protektorem. Wygrana Józia Bidena i rozpętanie wojny na Ukrainie sprawiło, że ten pomysł sprawiał wrażenie odesłanego do lamusa – ale oto obecnie powraca on i to nie w postaci luźno rzuconego zdania – ale elementu ogłoszonej właśnie amerykańskiej doktryny strategicznej. I co Polska na to?

Niestety nie wygląda na to, by Polska była gotowa na podjęcie tej inicjatywy. Volksdeutsche Partei obywatela Tuska Donalda wykonuje zadanie doprowadzenia Polski do Generalnej Guberni – ale i Naczelnik Państwa, uważający się za tęgiego strategosa, dał się omotać żydowskiemu, kijowskiemu komikowi i doprowadził do całkowitego zamrożenia stosunków z Węgrami do tego stopnia, że prezydent Nawrocki splamił mundur na samą myśl o s;potkaniu z węgierskim premierem. Jedyna tedy nadzieja w Konfederacjach – o ile BND nie zdąży wcześniej doprowadzić do ich delegalizacji, a Ameryka nie kiwnie palcem by doprowadzić do przesilenia rządowego w Polsce.

Stanisław Michalkiewicz

Zełenski przewiduje, że „Trump wkrótce umrze”

Zełenski przewiduje, że „Trump wkrótce umrze”

Prezydent Ukrainy Władimir Zełenski w niecodzienny sposób „przewidział”, że prezydent Trump najprawdopodobniej umrze w ciągu kilku miesięcy.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 18

Przemawiając w czwartek do europejskich przywódców w Belgii, ukraiński dyktator oświadczył, że będzie kontynuował wojnę do 2026 roku, a także przystąpi do NATO „po śmierci prezydenta Donalda Trumpa”.

„Polityka USA jest spójna w kwestii członkostwa Ukrainy w NATO. Nie widzą nas tam… Może w przyszłości sytuacja się zmieni” – powiedział Zełenski uczestnikom. „To kwestia polityki. Świat się zmienia, jedni żyją, inni umierają. Takie jest życie”.

BRUKSELA, BELGIA – 18 GRUDNIA: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski rozmawia z mediami podczas szczytu UE w budynku Europa, siedzibie Rady UE, 18 grudnia 2025 roku w Brukseli w Belgii. Dzisiejszy szczyt UE skupi się na pomocy dla Ukrainy, kolejnym wieloletnim budżecie i rozszerzeniu, podczas gdy rozmowy handlowe UE-Mercosur pozostają w impasie, ponieważ Włochy i Francja twierdzą, że podpisanie umowy jest przedwczesne, a UE zapewniła jedynie tymczasowe zabezpieczenia importu produktów rolnych. Wołodymyr Zełenski, urodzony 25 stycznia 1978 roku w Krzywym Rogu, w Ukraińskiej SRR, ZSRR, jest ukraińskim politykiem, komikiem, aktorem, scenarzystą i reżyserem, który pełni urząd prezydenta Ukrainy od momentu swojej inauguracji 20 maja 2019 roku.

Infowars.com donosi: Zełenski od lat zabiega o członkostwo w NATO. Częścią jego „planu zwycięstwa” z października 2024 roku było natychmiastowe członkostwo w NATO, co było dla Rosji nie do przekroczenia.

Co ciekawe, jeden z zamachowców na Trumpa, Ryan Wesley Routh, dawniej pracował nad rozszerzeniem działalności Amerykańskiej Legii Cudzoziemskiej na Ukrainie i nawet wzywał do wojny nuklearnej.

W środę Zełenski ogłosił, że prawdopodobnie będzie kontynuował wojnę w 2026 roku, ponieważ Rosja nie planuje jej przerwać bez podpisania przez Ukrainę planu pokojowego – działania, którego dyktator odmawia pomimo niestrudzonych wysiłków urzędników w Waszyngtonie. Zamiast zgodzić się na porozumienie pokojowe, dyktator zażądał od europejskich przywódców zwiększenia poparcia dla jego wojny i kontynuowania go przez Stany Zjednoczone.

Prezydent Trump powiedział, że dyktator ma czas do Święta Dziękczynienia , aby zaakceptować pokój, w przeciwnym razie zostanie odcięty od wsparcia ze strony USA. Ponieważ jednak termin ten już minął, Trump będzie nadal wspierał Ukrainę aż do Bożego Narodzenia (prawdopodobnie zachodniego Bożego Narodzenia przypadającego na 25 grudnia, a nie prawosławnego Bożego Narodzenia, którego dyktator nie obchodzi, gdyż jest żydem).

Biorąc pod uwagę wspomnianą bezczynność Trumpa, Zełenski prawdopodobnie uważa, że ​​może nadal korzystać z tych przedłużeń nie tylko do świąt Bożego Narodzenia, ale do 2026 roku, a być może nawet do śmierci Trumpa.

MEM-y

——————————————————————————–

———————————–

————————————————————————

————————————–

——————————————————-

———————————————

————————————

DO CZASU….


———————————

———————————————-

——————————————————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Krwawe diamenty: Jak pierścionek zaręczynowy pomaga finansować ludobójstwo w Strefie Gazy

Krwawe diamenty: Jak pierścionek zaręczynowy pomaga finansować ludobójstwo w Strefie Gazy

Kindżał, na podst.:Alan MacLeod salon24/krwawe-diamenty-jak-pierscionek-zareczynowy-pomaga-finansowac-ludobojstwo-w-strefie-gazy

Czy Twój pierścionek zaręczynowy pomógł sfinansować ludobójstwo w Strefie Gazy?

Całkiem możliwe. Pomimo braku własnych kopalni, Izrael jest ważnym graczem na światowym rynku diamentów, skupując minerały w całej Afryce i sprzedając je Zachodowi, zarabiając przy tym miliardy. Diamenty są najważniejszym towarem eksportowym Izraela i bezpośrednio finansują trwające ludobójstwo na mieszkańcach Strefy Gazy. MintPress zgłębia mroczny świat izraelskich krwawych diamentów.

Gigantyczny przemysł

Każdy turysta spacerujący po ekskluzywnej dzielnicy Tel Awiwu, Ramat Gan, będzie pod wrażeniem jej bogactwa. Wieżowce są wszędzie, a ulice zdobią luksusowe sklepy jubilerskie. Ramat Gan to centrum światowego przemysłu diamentowego, gdzie Izraelska Giełda Diamentów zatrudnia ponad 15 000 osób zajmujących się szlifowaniem, polerowaniem, importem, eksportem i sprzedażą kamieni.

Największym towarem eksportowym Izraela nie jest przemysł technologiczny ani żywność. Same diamenty stanowią ponad 15% całego eksportu kraju, a inna biżuteria również znacząco przyczynia się do jego gospodarki. W latach 2018–2023 Izrael wyeksportował kamienie szlachetne o wartości ponad 60 miliardów dolarów.

Ich największym klientem są Stany Zjednoczone. Historycznie Izrael odpowiadał za jedną trzecią do połowy wszystkich diamentów sprzedawanych w Ameryce, a rynek ten rośnie i jest już wart 20 miliardów dolarów rocznie.

Kamienie ludobójstwa

W przeciwieństwie do złota, diamenty rzadko są ocechowane, co oznacza, że niewiele amerykańskich panien młodych wie, że ich obrączki i pierścionki zaręczynowe zostały wykonane i oszlifowane w Izraelu. Jeszcze mniej zdaje sobie sprawę, że ich zakup bezpośrednio finansuje rzeź w Strefie Gazy i trwającą okupację terenów Zachodniego Brzegu, Libanu i Syrii przez Izrael.

„Ogółem izraelski przemysł diamentowy przekazuje rocznie około 1 miliarda dolarów izraelskiemu przemysłowi zbrojeniowemu i bezpieczeństwa… za każdym razem, gdy ktoś kupuje diament wyeksportowany z Izraela, część tych pieniędzy trafia do izraelskiego wojska” – zeznawał izraelski ekonomista Shir Hever przed Trybunałem Russella ds. Palestyny w 2010 roku.

Być może kluczową postacią w izraelskim przemyśle diamentowym jest potentat biznesowy Beny Steinmetz. Uważany przez wielu za najbogatszego człowieka w Izraelu, 69-letni założyciel Steinmetz Diamond Group po raz pierwszy wszedł do branży w 1988 roku, kupując fabrykę produkcyjną w RPA w czasach apartheidu.

Za pośrednictwem swojej fundacji charytatywnej Steinmetz wspierał finansowo Siły Obronne Izraela (IDF), między innymi  „adoptując” jednostkę Brygady Givati i kupując im sprzęt. Podczas operacji Płynny Ołów w 2009 roku brygada dokonała masakry, zmuszając dziesiątki palestyńskich cywilów do schronienia się w domu w Strefie Gazy, zbombardowała go i uniemożliwiła dojazd karetek pogotowia. Ratownicy, którzy w końcu odnaleźli ich ciała, relacjonowali również, że widzieli napis „Jedyny dobry Arab to martwy Arab” namalowany po hebrajsku na ruinach budynku.

Niedawno Brygada Givati została sfilmowana podczas podpalenia palestyńskich zapasów żywności i oczyszczalni ścieków w Strefie Gazy, a także podczas burzenia kolejnych domów.

Od 7 października 2023 roku Izrael zniszczył 92 % szkół i budynków mieszkalnych w Strefie Gazy, zastrzelił około 300 dziennikarzy i zabił co najmniej 20 000 dzieci. UNICEF szacuje, że od 3000 do 4000 dzieci w Strefie Gazy straciło jedną lub więcej kończyn. Oprócz przemocy w Palestynie, Izrael najechał i okupował Liban i Syrię oraz zbombardował Iran, Tunezję, Jemen i Katar.

USA płacą dolarami, Afryka płaci krwią

Apetyt Izraela na diamenty bezpośrednio napędza wojny domowe i rozlew krwi w Afryce, gdzie dostarcza on sprzęt wojskowy rządom, watażkom i lokalnym grupom zbrojnym w zamian za dostęp do bogactw mineralnych kontynentu. Na przykład izraelska firma International Diamond Industries (IDI) zapewniła sobie monopol na produkcję diamentów w Demokratycznej Republice Konga w ramach umowy, która, według komisji ONZ , obejmowała tajne transfery broni i szkolenie kongijskich sił bezpieczeństwa przez dowódców Sił Obronnych Izraela (IDF). Umowa ta okazała się niezwykle lukratywna dla IDI, która zapłaciła zaledwie 20 milionów dolarów za monopol generujący 600 milionów dolarów rocznie.

Tymczasem w 2002 roku, w ogarniętym wojną Sierra Leone, za zaledwie 1,2 miliona dolarów w gotówce, Steinmetzowi udało się nabyć połowę udziałów w Koidu Ltd., firmie odpowiedzialnej za 90% krajowych zasobów diamentów. W 2011 roku Koidu wyprodukowała diamenty o wartości 200 milionów dolarów.

To, dlaczego władze zgodziły się na tak absurdalnie niskie ceny zakupu, można wyjaśnić orzeczeniem szwajcarskiego sądu z 2021 roku, który uznał Steinmetza winnym wręczenia żonie prezydenta Gwinei łapówek w wysokości 8,5 miliona dolarów. Sąd orzekł, że łapówki te zapewniły mu prawa do lukratywnych koncesji na wydobycie rudy żelaza w regionie Simandou. Steinmetz został skazany na pięć lat więzienia. Izraelski miliarder jest obecnie oskarżony o podobne poważne korupcje w Rumunii.

Gorączka diamentów w Demokratycznej Republice Konga, Sierra Leone i innych krajach afrykańskich doprowadziła do wojny domowej, handlu ludźmi, przymusowej pracy dzieci i innych poważnych naruszeń praw człowieka przez grupy pragnące zdobyć dla siebie część przemysłu diamentowego. Jednak w porównaniu z Izraelem są one stosunkowo niewielkimi graczami.

Minerały „wolne od konfliktów”

Brutalna rzeczywistość branży kamieni szlachetnych jest obecnie dobrze znana w kulturze popularnej, po części dzięki filmowi Leonardo DiCaprio „Krwawy diament” z 2006 roku, którego akcja rozgrywa się w Sierra Leone. W odpowiedzi na rosnące publiczne oburzenie dotyczące etyki branży, powołała ona Światową Radę Diamentów (World Diamond Council), która przyczyniła się do powstania Systemu Certyfikacji Procesu Kimberley, systemu mającego na celu zapobieganie wprowadzaniu na rynek światowy tzw. „diamentów konfliktowych”.

Z marketingowego punktu widzenia Proces Kimberley odniósł ogromny sukces, dając konsumentom (złudzenie) spokoju ducha, co przyczyniło się do wzrostu sprzedaży diamentów na całym świecie. System ten ma jednak szereg kluczowych wad. Najważniejszą z nich jest to, że certyfikacja minerałów wolnych od konfliktów w ramach tego procesu dotyczy jedynie źródła diamentów, co daje Izraelowi swobodę importowania diamentów wartych miliardy dolarów do kraju bombardującego siedmiu swoich sąsiadów, ich obróbki, szlifowania i polerowania, a następnie dalszego sprzedawania jako „wolnych od konfliktów”. A wszystko to, jednocześnie dopuszczając się wobec Palestyny tego, co Organizacja Narodów Zjednoczonych konsekwentnie określa mianem „ ludobójstwa”.

Co więcej, w 2009 r. ONZ oskarżyła Izrael o potajemny import nielegalnych krwawych diamentów z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Tak w skrócie działa globalny przemysł. Szesnaście z dwudziestu największych producentów diamentów to biedne kraje afrykańskie, które czerpią z nich ograniczone korzyści ekonomiczne. Tymczasem żaden z pięciu największych światowych eksporterów diamentów – Stany Zjednoczone, Indie, Hongkong, Belgia i Izrael – nie produkuje tych kamieni w zauważalnych ilościach, co odzwierciedla nierówności w świecie, w którym żyjemy.

Bezwartościowe skały i kampanie marketingowe

Przemysł diamentowy opiera się na wielu mitach, z których pierwszym jest mit, że są to rzadkie minerały. Nie są. Pod koniec XIX wieku w Republice Południowej Afryki odkryto ogromne złoża diamentów, zalewając światowy rynek. Jednak przedsiębiorcy zarządzający kopalniami szybko zdali sobie sprawę, że jedynie ścisła kontrola nad dostawami surowca pozwoli utrzymać wysokie ceny. Obecnie co roku wydobywa się ponad 100 milionów karatów diamentów , co wystarcza na produkcję setek milionów wisiorków, pierścionków i kolczyków.

Diamenty nie są z natury cenne. Dzięki swojej wyjątkowej twardości są użyteczne dla narzędziowców produkujących brzeszczoty i wiertła. Poza tym jednak ich wartość jest ograniczona. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie są one nierozerwalnie związane z zalotami, małżeństwem ani rocznicami w kulturze zachodniej. W rzeczywistości związek w kulturze popularnej między diamentami a miłością jest wynikiem kampanii marketingowej. Fraza „diamenty są wieczne” jest w rzeczywistości sloganem marketingowym wymyślonym przez dyrektorów Madison Avenue w 1947 roku. Profesor Sut Jhally, producent filmu dokumentalnego „ The Diamond Empire”, opisuje „diamenty są wieczne” jako „być może najsłynniejszy slogan reklamowy, jaki kiedykolwiek wymyślono”. „To hasło, ta idea, która pochodzi z Madison Avenue, definiuje teraz sposób, w jaki myślimy o rytuałach, które definiują nasze najbardziej osobiste czynności, małżeństwo i zaloty” – dodał.

Sukces tej kampanii był wręcz zdumiewający. W 1940 roku zaledwie 10% amerykańskich panien młodych otrzymało pierścionki z diamentami. Do 1990 roku liczba ta wzrosła do 90%. Hurtowa sprzedaż diamentów w USA wzrosła z 23 milionów dolarów w 1939 roku do 2,1 miliarda dolarów w 1979 roku – wzrost o 9000% w ciągu 40 lat. Niektóre zagrywki, takie jak próba sprzedaży pierścionków z diamentami mężczyznom, nie odniosły takiego sukcesu.

Pełen sukcesu przemysł diamentowy wypróbował te same strategie lokowania produktu i reklamy, które sprawdziły się w Stanach Zjednoczonych i Azji, dodając do swojego marketingu nutę zachodnich wartości i uroku. W Japonii sztuczka zadziałała. W 1967 roku mniej niż 5% zaręczonych Japonek otrzymało pierścionek z diamentem. Ale do 1981 roku odsetek ten wzrósł do 60%.

Branża diamentowa napotkała również inny problem: skoro ich produkt był tak drogi, jak mogli go sprzedać na masową skalę? Aby go rozwiązać, ponownie zwrócili się do Madison Avenue, która zasugerowała mężczyznom, aby wydali na pierścionek zaręczynowy równowartość 2–3 miesięcznych pensji. Według „The New York Times” do 2014 roku przeciętny pierścionek zaręczynowy w USA kosztował zawrotne 4000 dolarów. „To była genialna strategia” – powiedział Jhally . „Udało im się przekonać niektórych mężczyzn do zadłużania się, aby kupić te bezwartościowe rzeczy, których miliardy zalegają w magazynach”.

W ostatnich latach globalny kryzys gospodarczy spowodował wzrost popytu na mniejsze i tańsze diamenty. Te małe kamienie są zazwyczaj szlifowane w Indiach. Do szlifowania i polerowania tych maleńkich diamentów wykorzystuje się dzieci, które mają bystrzejszy wzrok oraz mniejsze i bardziej zręczne palce niż dorośli, co wprowadza nową warstwę moralnej dwuznaczności do branży.

Branża w kryzysie

Sprzedaż diamentów przeżywa obecnie kryzys. W 2024 r. przychody w całym sektorze spadły o 23%, ponieważ młodsi konsumenci coraz częściej postrzegają diamenty jako drogie kamienie wydobywane z ziemi przez dzieci-niewolników na terenach objętych wojną i nieautentyczne dowody ich miłości.

Globalny ruch Bojkotu, Wycofania Inwestycji i Sankcji również zwrócił uwagę na fakt, że sprzedaż diamentów jest nieodwracalnie związana z masakrą w Strefie Gazy. Jak pisze Palestyński Narodowy Komitet BDS :

Dochody z przemysłu diamentowego służą finansowaniu nielegalnej okupacji terytoriów palestyńskich przez Izrael, brutalnego podporządkowania narodu palestyńskiego oraz międzynarodowej sieci sabotażystów, szpiegów i zabójców.

Mniej polityczne, ale być może bardziej egzystencjalne zagrożenie stanowią diamenty laboratoryjne, których cena stanowi zaledwie jedną dziesiątą ceny kamieni pozyskiwanych tradycyjnie. Diamenty laboratoryjne (z których około połowa pochodzi z Chin) stanowią obecnie około 20% całkowitej sprzedaży i przewiduje się, że zarówno zwiększą swój udział w rynku, jak i obniżą cenę. Według sondażu z 2025 roku, trzy czwarte Amerykanów chętnie otrzymałoby pierścionek zaręczynowy z diamentem laboratoryjnym, który zdaniem opinii publicznej oferuje lepszy stosunek jakości do ceny i jest bardziej etycznym wyborem.

Kolejnym poważnym i nieprzewidzianym ciosem dla izraelskich handlarzy diamentami był nowy globalny system taryfowy z czasów Trumpa. Obecnie Stany Zjednoczone nakładają 15% podatek na wszystkie izraelskie diamenty. We wrześniu Unii Europejskiej udało się wynegocjować zwolnienie diamentów z 15% cła, co oznacza, że konkurenci, tacy jak Belgia, mają teraz znaczną przewagę nad Izraelem na kluczowym rynku amerykańskim.

W rezultacie prezes Israel Diamond Exchange, Nissim Zuaretz, stwierdził , że jego branża stoi w obliczu „zagrożenia egzystencjalnego”. „Cofamy się” – ostrzegł, dodając: „Moje przesłanie do rządu i opinii publicznej jest jasne: teraz albo nigdy… Mamy wyjątkową okazję, by przywrócić Izraelowi pozycję centrum światowego przemysłu diamentowego, ale szansa szybko się zamyka. Każdy dzień bez działań rządu oznacza utratę kolejnego handlarza diamentami, kolejną rodzinę bez dochodów, kolejny element naszego dziedzictwa narodowego”.

Jeśli jednak rząd Izraela rzeczywiście podejmie działania mające na celu ochronę krajowego przemysłu i przyjmie bardziej interwencyjne podejście, jedynie pogłębi fakt, że zakup diamentów jest w istocie finansowaniem czystek etnicznych w Palestynie, przekształcając „krwawe diamenty” w diamenty ludobójstwa.

Alan MacLeod

Przez lata był nieuchwytny. Policja złapała bandytę „Ducha” z Ukrainy

Przez lata był nieuchwytny. Policja złapała „Ducha” z Ukrainy

salon24.pl/przez-lata-byl-nieuchwytny-policja-zlapala-ducha-z-ukrainyy


Aż 71 kg narkotyków stołeczni policjanci znaleźli u 29-letniego obywatela Ukrainy, który – jak wskazuje policja – przez lata działał pod fałszywą tożsamością, unikając jakichkolwiek śladów w systemach. Nazywano go „Duchem”.

Sukces warszawskiej policji

Do zatrzymania doszło w mieszkaniu mężczyzny na terenie Warszawy. Śródmiejska policja informuje, że znaleziono tam ponad 71 kg narkotyków różnego rodzaju. Podejrzany był starannie przygotowany do prowadzenia „działalności przestępczej”.

Według relacji Kacpra Wojteczki z komendy przy ul. Wilczej, zatrzymany „funkcjonował niczym duch” – nie figurował w systemach, posługiwał się licznymi fałszywymi dokumentami z własnym zdjęciem, lecz różnymi personaliami. Co więcej, miał wytworzyć dla siebie nawet sfałszowany patent sternika motorowodnego.

Podczas przeszukania policjanci zabezpieczyli pięć pojazdów. Dwa z nich były kradzione, kolejne dwa wynajęte na podstawie podrobionych danych osobowych. Zatrzymany tłumaczył, że auta pozostały mu po pracy mechanika. Kiedy w garażu otwierały się kolejne samochody, mężczyzna próbował przekonywać, że należą do znajomych – aż do momentu, gdy policjanci odkryli czwarte auto i przestał składać jakiekolwiek wyjaśnienia. „Duch” posiadał samochody marki premium, jak Jaguar i Range Rover.  

Brali całe paczki narkotyków od „Ducha” 

– Mężczyzna sam oświadczył, że przychodzili do niego różni ludzie i brali całe paczki, które ważyły ponad kilogram, a każda z nich warta jest ponad 60 tysięcy złotych – tłumaczył Wojteczki ze stołecznej policji. 

29-latek został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Usłyszał zarzuty dotyczące posiadania znacznej ilości narkotyków o wartości ok. 5 mln złotych, posługiwania się fałszywymi danymi, paserstwa, fałszerstwa dokumentów.

Za zarzucane przestępstwa podejrzanemu grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sprawa jest rozwojowa i niewykluczone są kolejne zatrzymania lub zarzuty w ramach tego postępowania.  

„Najbardziej ponura Chanuka” Agaty Passent. Co się stało?

„Najbardziej ponura Chanuka” Agaty Passent. Co się stało?

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

https://pch24.pl/najbardziej-ponura-chanuka-agaty-passent-co-sie-stalo

Zakończenie „wieloletniej tradycji” obchodów Chanuki w Pałacu Prezydenckim przez Karola Nawrockiego wywołało w Polsce falę komentarzy. Wśród krytycznych opinii w mediach społecznościowych szczególnie zwraca uwagę wpis Agaty Passent, dziennikarki i felietonistki żydowskiego pochodzenia, która w instagramowym wpisie stwierdziła: „Z wielu powodów trwa dla mnie najbardziej ponura Chanuka od dekad”. Co stało się powodem takiego jej odczucia?

Nie milkną echa decyzji Karola Nawrockiego o rezygnacji z wieloletniej [??? md] tradycji obchodów Chanuki w prezydenckiej rezydencji. W debacie publicznej nie zabrakło głosu przedstawicieli rodzimej lewicy, którzy w innych okolicznościach z uporem maniaka propagują ideę świeckości państwa. Wyjątkowo nieprzychylnie do aktu woli prezydenta Nawrockiego odniósł się na kanale Polsat News europoseł Robert Biedroń, argumentując, że Chanuka jest „świętem upamiętniającym zwycięstwo dobra nad złem”. Trudno ocenić, czy w pełni rozumiał sens wypowiadanych słów. Oznaczałoby to, że ceni sobie wartości takie jak: walka o wiarę czy odwaga stawania w obronie własnej tożsamości. Wygląda jednak na to, że wspomniane kategorie Biedroń uznaje jako pozytywne jedynie w kontekście dążeń narodu żydowskiego, ale już niekoniecznie w odniesieniu do najgłębszych aspiracji chrześcijan.

Krytyce działań przywódcy państwa towarzyszyła – a jakżeby inaczej – przestroga przed ich możliwym wpływem na szerzenie się postaw antysemickich. W podobnym duchu, choć w zdecydowanie delikatniejszy sposób, wypowiedział się urzędujący w Polsce ambasador USA. Praktykujący judaizm Thomas Rose wyraził jedynie ubolewanie z powodu zerwania z tradycją obchodów Chanuki w Pałacu Namiestnikowskim. Wskazał jednocześnie na głębsze znaczenie żydowskiego święta. Przy tym właśnie ostrzegł przed negatywnymi konsekwencji pewnych postaw na życie wyznawców religii mojżeszowej, odnosząc się do niedawnej strzelaniny na australijskiej plaży, w wyniku której śmierć poniosło kilkunastu świętujących Chanukę Żydów.

W otwartym tonie sprawę skomentowała żydowskiego pochodzenia polska germanistka, dziennikarka i felietonistka, Agata Passent. Na instagramomowym koncie udostępniła wpis, w którym czytamy: „Z wielu powodów trwa dla mnie najbardziej ponura Chanuka od dekad. Wiadomo, że mizerna nisza obchodzi to święto w Polsce, więc nigdy nie miałam złudzeń, że ktoś zauważa tę mniejszość wśród innych Polaków. Lecz jestem kompletnie zaskoczona, że pan Prezydent odwołał zapalanie chanukowych świec w pałacu. Po pierwsze to mężczyzna wysportowany, postawny – na trudne czasy, gdy liczą sie też argumenty siły. Tymczasem przestraszył się malutkiego gaśniczego. Po drugie miał być patriotą stawiającym opór rosyjskiej agresji. Szybko poszło. Na szczęście jestem optymistką i wierzę, że oliwy nam jeszcze starczy na wieki. Nie ma co się obrażać – duży chłop nie zawsze równa się odważny i uczciwy. Trzymajmy się naszych światełek” (cyt. w oryg.).

Niezmiernie trudno zrozumieć wewnętrzny smutek autorki przywołanych słów. To tak, jakby chrześcijanie mieszkający w Izraelu nie mogli cieszyć się Bożym Narodzeniem, tylko dlatego, że przedstawiciel władz państwowych nie zapalił symbolicznych świec adwentowych w swojej rezydencji. Dziwić może też „kompletne zaskoczenie” Passent na wieść o decyzji Karola Nawrockiego. Jeszcze jako kandydat na urząd głowy państwa Nawrocki zadeklarował dystans wobec zwyczaju zapalania chanukowych świec. Owo „kompletne zaskoczenie” należy zatem odczytywać w bardziej zniuansowanym znaczeniu: gest urzędującego prezydenta pokazał, że traktuje on poważnie słowa wypowiedziane w czasie kampanii, co mogło wprowadzić niektóre wpływowe środowiska w stan podwyższonej gotowości.

Na tym etapie prezydentury Karola Nawrockiego nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy decyzja o rezygnacji z obchodów żydowskiego święta w Pałacu Prezydenckim jest ukłonem w stronę prawicowego elektoratu, czy mamy do czynienia z człowiekiem respektującym nauczanie Kościoła. W świetle ukazanych w Nim prawd, Chrystus jest prawdziwą Świątynią, a Jego Wcielenie – prawdziwym poświęceniem Świątyni. Nie potrzebujemy więc zewnętrznych rytuałów, aby celebrować chanukę: Eucharystia, modlitwa, dobre uczynki i sprawiedliwe działania w świecie wypełniają tę samą funkcję, co Chanuka dla Żydów – to jest przynoszą poświęcenie i światło w ciemności. Warto wiedzieć, że przyjęcie takiej perspektywy w kwestii uczestnictwa w żydowskich obrzędach wiąże się automatycznie z nieprzychylną – mówiąc oględnie – reakcją środowisk skupionych wokół ruchu chasydzkiego spod znaku Chabad-Lubawicz, współorganizatorów pierwszych ceremonii zapalania chanukowych świec w Sejmie, stąd rodzi się pytanie o rzeczywiste motywy omawianej decyzji Karola Nawrockiego.

Wydaje się bardziej prawdopodobne, że za deklarowaną przez Prezydenta „powagą w traktowaniu wartości chrześcijańskich” stoi decyzja o rezygnacji z gestów, które mogą być odbierane jako symboliczny ukłon wobec środowisk żydowskich. Może to wynikać zarówno z chęci budowania spójnego wizerunku polityka realizującego swoje zapowiedzi, jak i przyciągnięcia, utrzymania, a tym samym powiększenia grupy przyszłych wyborców. Niewykluczone, że takim działaniom przyświeca autentyczna potrzeba zachowania wewnętrznej integralności i wierności własnym przekonaniom. Jednak do sytuacji, w której najważniejszy urząd w państwie polskim sprawuje człowiek kierujący się w swoich poczynaniach autonomią, wpływowe środowiska różnych nacji nie są przyzwyczajone.

Być może z tego właśnie powodu Agata Passent obchodzi w tym roku „najbardziej ponurą Chanukę od dekad”. Już wiadomo, że Karol Nawrocki pod pewnymi względami nie będzie przywódcą na wzór poprzedników. Czas jednak pokaże, czy kierowane pod adresem pierwszego obywatela RP słowa Passent: „to mężczyzna wysportowany, postawny – na trudne czasy, gdy liczą się też argumenty siły” były typową dla frustratów złośliwością, czy trafnym opisem stylu urzędowania nowego prezydenta.

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

Demontaż Okrągłego Stołu. Na razie tylko w Pałacu Prezydenckim…

Demontaż Okrągłego Stołu.

Na razie tylko w Pałacu Prezydenckim

[VIDEO]

18.12.2025 nczas/demontaz-okraglego-stolu-na-razie-tylko-w-palacu-prezydenckim

Karol Nawrocki
NCZAS.INFO | Karol Nawrocki. / foto: PAP

W Pałacu Prezydenckim trwa demontaż Okrągłego Stołu. Jak podkreślił prezydent Karol Nawrocki, jego miejsce jest gdzie indziej. Historyczny mebel ma trafić do muzeum.

Z całą pewnością to nie jest miejsce, w którym nadal powinien stać Okrągły Stół, miejscem tym jest Muzeum Historii Polski – wskazał prezydent Karol Nawrocki, który wygłosił oświadczenie, podczas gdy w tle pracownicy demontowali Okrągły Stół.

– Z całą pewnością Pałac Prezydencki, to nie jest miejsce, w którym nadal powinien stać Okrągły Stół. Miejscem, w którym Okrągły Stół powinien się znaleźć jest muzeum – Muzeum Historii Polski.

Mówimy o historii. Oddajemy Okrągły Stół historii. Od roku 2027 będą go mogli, jako eksponat historyczny, podziwiać zwiedzający Muzeum Historii Polskipowiedział prezydent.

Dodał, że „wokół Okrągłego Stołu będą mogły nadal odbywać się debaty naukowe i akademickie”.

Natomiast w najważniejszym gmachu w Rzeczpospolitej, w Pałacu Prezydenckim, Okrągły Stół nie powinien być symbolem, który będzie opowiadał o naszej przyszłości przede wszystkim, bo dziś, w XXI wieku młodzi Polacy (…), ale też moje pokolenie Polaków, nie musi iść na żadne układy z byłymi dyktatorami, komunistami, czy z postkomunistami – powiedział Nawrocki.

Chciałbym z dumą powiedzieć, i mam nadzieję, że nie przedwcześnie – dziś, Szanowni Państwo, skończył się w Polsce postkomunizm. Niech żyje wolna Polska powiedział prezydent.

W mediach społecznościowych Kancelarii Prezydenta pojawiło się nagranie z demontażu stołu. Widać na nim toczące się prace.

==================================

„W Pałacu Prezydenckim rozpoczął się proces przeniesienia Okrągłego Stołu do Muzeum Historii Polski” – oświadczono w poście.

Okrągły Stół do tej pory znajdował się w Sali Okrągłego Stołu w Pałacu Prezydenckim. To właśnie przy nim toczyły się negocjacje komunistów od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 r., dotyczące tzw. „zmian ustrojowych” w Polsce.

Zarażanie jest kłamstwem. Wiceprezes Pfizera mówi ci prawdę, a ty go ignorujesz.

18.12.2025 r. Autor artykułu Marek Wójcik world-scam/zarazanie-jest-klamstwem

Wyobraź sobie, że wiceprezes Pfizera mówi ci prawdę, a ty go ignorujesz. Właśnie z takim zjawiskiem mamy dzisiaj do czynienia. Dr. Mike Yeadon, były wiceprezes firmy Pfizer, farmakolog specjalizujący się na chorobach układu oddechowego wypowiedział słowa, których użyłem w tytule dzisiejszego artykułu.

Ostateczne ostrzeżenie: Wywiad z dr. Mikiem Yeadonem. Polski lektor.
Źródło.

Ten film doskonale i w przystępny dla laika sposób wyjaśnia większość zjawisk, o których piszę tu od ponad pięciu lat. Chciałbym zaznaczyć, że odkrycie technologii reakcji łańcuchowej polimerazy PCR przez Karyego Banksa Mullisa, było jednym z najważniejszych odkryć dwudziestego wieku. Jednocześnie zastosowanie tej technologii w celach medycznej diagnostyki, było i jest jednym z największych przekrętów współczesnych czasów.

Omawiane na filmie badania sposobów przenoszenia chorób opisałem w artykule: Pandemia choroby niezakaźnej.

Żyjemy w matriksie od wielu lat. W poniedziałek w brazylijskim mieście Guaíba wiatr wywrócił tamtejszą Statuę Wolności. Czyżby zjawiska meteorologiczne sprzeciwiały się nazywać tę parodię wolnością?

Nowa forma terroryzmu. Ta kopia Statuy Wolności została zniszczona w Brazylii przez … wiatr.
Źródło Telegram 16.12.2025 r. 22:05.

Ponad 60 lat temu w amerykańskiej telewizji można było obejrzeć przedsmak miękkiego lądowania na Księżycu i związanej z tym oszustwem techniki manipulacji obrazem.

Rok 1962. Amerykanie wysłali w kosmos dwóch astronautów przy pomocy balona stratosferycznego. Na filmie widać nieistniejące gwiazdozbiory oraz astronomiczny błąd znany z tureckiej flagi – gwiazda nieprzesłonięta przez tarczę Księżyca.

Autor artykułu Marek Wójcik
Mail: worldscam3@gmail.com

=======================================

Mirosław Dakowski:

To baloniarze, nie „astronauci”; i nie w kosmos – lesz w stratosferę. Pozatem – prawie na pewno jakiś złośliwiec do ich filmiku dokleił głupawy obrazek z cudzej reklamy. Ale to nie podważa samego powyższego artykułu.

Płk Chollet: „Wojna czyni złodziei, pokój ich wiesza”.

Płk Chollet: Wojna z Rosją to szaleństwo

Publikujemy wywiad z płk Borisem Cholletem, pułkownikiem armii szwajcarskiej i szefem wywiadu wojsk lądowych Konfederacji Szwajcarskiej, przpeoryadzony przez Aleksandrę Klucznik-Schaller. 

W strukturach NATO

Pułkownik to najwyższy stopień w szwajcarskiej armii, w tej armii nominuje się generała tylko na czas wojny. 

– No cóż, jestem pułkownikiem w sztabie generalnym, co oznacza, że zostałem przeszkolony we wszystkich rodzajach broni. Potrafię planować operacje piechoty. Mogę planować działania artylerii i obrony przeciwlotniczej. To właśnie nazywamy sztabem generalnym. To prawda, że generał jest mianowany tylko w czasie wojny. Tak było w przypadku generałów Guisan’a i Dufour’a, by wymienić tylko tych dwóch. Ale są też oficerowie, których nazywamy generalnymi: brygadiera, oficera dywizji i dowódcę korpusu. Ja jestem tym, co nazywają starszym oficerem, od stopnia majora lub komendanta – tak to się nazywa we francuskiej armii – do stopnia pułkownika. W dawnych czasach – jeszcze podczas II wojny światowej – mówiliśmy pułkownik brygadier, pułkownik dywizji, pułkownik komendant korpusu. Ale nazwy się pozmieniały. Dzisiaj ludzie je mylą i nawet ci, którzy mają tytuł pułkownika brygadiera uważają się za generałów brygady. Ale w zasadzie tak, generał jest nominowany tylko podczas wojny. 

Pan był pułkownikiem w sztabie generalnym, w jednostce wywiadu? 

– Byłem szefem wywiadu wojsk lądowych.

I, jak zanotowałam, szefem szkolenia w wywiadzie wojskowym.

– Dokładnie.

Prowadził Pan misje w Niemczech, we Francji…

– Brałem udział w całej serii konferencji i ćwiczeń z NATO. Byłem w prawie każdym kraju; w Turcji, we Włoszech, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii…

Jest Pan więc pułkownikiem, który zna dobrze służby specjalne i NATO. W jakim okresie Pan służył?

– Cóż, poszedłem do NATO; do szkoły NATO, a trzeba tu odróżnić szkołę NATO od college’u NATO. Kolegium NATO jest w Rzymie, a szkoła NATO była – nie wiem czy nadal tam jest –  w Oberammergau, w Niemczech, a dokładniej w Bawarii. Uczęszczałem do szkoły NATO i, o ile mnie pamięć nie myli, zacząłem tam chodzić w 1998 roku, dwa lata po podpisaniu przez Szwajcarię Partnerstwa dla Pokoju.

Rozumiem. I kiedy zakończył Pan służbę?

– Przeszedłem na wcześniejszą emeryturę w 2014 roku.

Więc faktycznie widział Pan przystąpienie Polski i innych krajów Europy Wschodniej do NATO?

– Tak. Byłem nawet w Polsce na ćwiczeniach.

Co robi wywiad

Porozmawiamy więc dziś o służbach specjalnych i o NATO. 

– Dobrze. 

Ale chciałabym przede wszystkim zapytać: dlaczego jest tak wiele wymysłów otaczających ten zawód?

– Zawód wywiadowczy? 

Tak, otaczających wywiad i służby specjalne; wydaje się że mają one prawo robić co im się żywnie podoba.

– Nie, są ramy prawne, powiedziałbym, że w państwach demokratycznych mamy podstawy prawne, więc nie mają prawa robić wszystkiego.

Granice zależą od kraju? Są kraje które pozwalają służbom robić więcej? 

– Ograniczenia zależą od kraju. Cel uświęca środki. Myślę, że państwa, takie jak Chiny czy Korea Północna, pozwalają na więcej.

Rozumiem, szpiegują więcej. 

– Ale zasada jest wciąż ta sama. Zawsze istnieją trzy duże bloki. W służbach wywiadowczych: mamy krajowe służby wywiadowcze, które są odpowiedzialne za strzeżenie ludności. Następnie mamy wywiad zagraniczny, który próbuje dowiedzieć się, co dzieje się zagranicą, za bliską granicą i coraz dalej. No i mamy wywiad wojskowy, który stara się dowiedzieć, jak ewoluują siły zbrojne, aby móc dostosować własne doktryny, a nawet struktury dowodzenia.

Rozumiem. I chodzi o zbieranie informacji i o analizę informacji? 

– To zależy od cyklu wywiadowczego. Powiedziałbym, że zawsze istnieje część orientacyjna, tj. władza polityczna lub wojskowa, która powie czego chce, wskaże kierunek, na który trzeba wywiad zorientować. Następnie jest specjalizacja poszukiwawcza. Są więc ludzie, którzy będą szukać danych wywiadowczych; następnie jest część analityczna; a następnie część produkcyjna. Tutaj trzeba wiedzieć, czy tworzy się ustne podsumowanie, czy się tworzy pisemne dokumenty; lub czy dokonuje się przeglądu… A potem jest rozpowszechnianie, tj. komu przekazujemy wyniki całej tej produkcji. 

Jest jeszcze przewidywanie; prognozowanie. Tym zajmują się służby specjalne? 

– Nie, to nie tak. To znaczy prognoza jest częścią całego systemu badawczego. Innymi słowy, chce się wiedzieć, co może się wydarzyć w 2035 roku, to jest to prognoza. Ale cykl wywiadowczy jest zasadniczo zawsze taki sam. Wyższa władza, czy to polityczna, czy wojskowa, musi powiedzieć, jakiego rodzaju danych wywiadowczych trzeba szukać. Następnie poszukuje się danych wywiadowczych. Potem następuje analiza danych wywiadowczych. A potem, jak mówiłem, jest produkcja: raport. I wreszcie jest rozpowszechnianie; trzeba wiedzieć komu przekazuje się dane wywiadowcze.

Wszechmocne służby? 

Dobrze. Czy istnieją jakieś znaczące różnice między krajami w sposobie postępowania, lub w posiadanych upoważnieniach; w sposobach prowadzenia działań wywiadowczych? 

– Nie, nie powiedziałbym tego, ale oczywiście każdy kraj ma własną strukturę wywiadowczą. Jeśli weźmiemy na przykład Szwajcarię; oficjalnie Szwajcaria ma służbę wywiadowczą Konfederacji; to swego rodzaju wywiad zagraniczny. Następnie mamy wywiad wojskowy, który zajmuje się badaniami. I co jeszcze: no wywiad krajowy; to jest zawsze nieco skomplikowane. W Szwajcarii mamy coś, co nazywamy Siecią Bezpieczeństwa Narodowego. Odpowiadają za nią dwa departamenty, a mianowicie Departament Sprawiedliwości i Policji oraz Departament Obrony i Ochrony Ludności. I są jeszcze dyrektorzy z różnych kantonów, bo w każdym kantonie są dyrektorzy odpowiedzialni za gromadzenie danych wywiadowczych, oni się spotykają sporadycznie. Tą organizację właśnie nazywamy Siecią Bezpieczeństwa Narodowego.

Ale dlaczego jest tak, że czasami ludzie, społeczeństwo obywatelskie, boją się służb specjalnych? Uważa się że są one wszechmocne.

– Problem polega na tym, że ludzie często boją się tego, co jest robione w tajemnicy.

Jak najbardziej, ale to tylko o to chodzi?

– Dodałbym, że w Szwajcarii, to co przestraszyło Szwajcarów, to kiedy wyszło na jaw że były tworzone akta w których umieszczane były informacje o ludziach. Nikt wtedy o tym nie wiedział, i to przestraszyło społeczeństwo. Teraz ludzie wciąż myślą, słusznie lub nie, że się przed nimi część prawdy ukrywa.

Ale na przykład, czasami czytamy w prasie, że służby specjalne zorganizowały jakiś atak. Lub że zorganizowali odejście jakiegoś przeciwnika politycznego, albo że zorganizowali podsłuchy.

– W zasadzie powiedziałem, że służby wywiadowcze poszukują informacji z zewnątrz i wewnątrz kraju, na przykład śledząc elementy oznaczone jako dżihadyści, ludzi, którzy mogliby się zradykalizować w Szwajcarii. Teraz trzeba się zastanowić czy się trzeba bać. Zależy co jest robione, i przez kogo. Weźmy na przykład francuską dyrekcję wywiadu, to, co nazywamy wywiadem zewnętrznym. Przez długi czas nazywaliśmy te służby DGSE; nazwy często są zmieniane i musimy być ostrożni, bo nazwy są zmieniane tylko po to, żeby trochę zmylić ludzi. Tam kiedyś był dział operacji, który prowadził ukierunkowane, tajne działania, aby wpływać na społeczeństwa. Tak więc, jeśli wezmę bardzo dobrze znaną sprawę, a mianowicie sprawę Rainbow Warrior, to mogę powiedzieć, że była to francuska porażka. Nie pamiętam dokładnie, myślę, że to było w 1985 roku, mogę się mylić co do daty. Statek Rainbow Warrior zamierzał zakłócić testy nuklearne w Mururoa. Służby specjalne wysadziły statek który należał do Greenpeace i niestety, jedna osoba zginęła. Tak więc był tam dział działań operacyjnych i myślę że każdy duży kraj ma służbę państwową operacyjną, czy to Francja, Włochy, czy Izrael, jeżeli kraj ma duże służby, to istnieje dział operacyjny. Z definicji te bardzo potężne służby mają dział akcji operacyjnych, można go nazwać jak się chce. Ich celem jest przeprowadzanie ukierunkowanych, tajnych działań, zawsze w celu ochrony państwa. Celem akcji Rainbow Warrior – która została przeprowadzona z zielonym światłem od Mitterranda, bo minister obrony – którym, o ile mnie pamięć nie myli, był Charles Hernu – udał się on po zielone światło do prezydenta Mitterranda. Cóż, miało to na celu uniknięcie robienia złego wizerunku testom nuklearnym…

Teorie i spiski

Jest też sprawa Jeffrey’a Epsteina, sprawa, którą się przypomina od czasu do czasu. Nie jest jasne, czy nie szantażował polityków…

– Ale oczywiście; kiedy się widzi, że w aferze Epsteina wiele osób jest cytowanych; takich jak brat księcia Karola, teraz króla Karola, jest oczywiste, że jest wiele osób, które się dzisiaj boją ponieważ wiedzą, że ich nazwisko może zostać wymienione, a może zacząć się od prezydenta Trumpa. 

Zabójstwo Kennedy’ego? Wydaje mi się że czytałam, że prezydent Putin – który sam był członkiem tajnych służb, zanim został politykiem – właśnie powiedział, że ujawni dokumenty dotyczące sprawy Kennedy’ego. To możliwe? 

– Tak, tak, widziała Pani to samo co ja. Było tak wiele teorii na temat śmierci i zamachu na Kennedy’ego… Jestem pewien, że to nie jest wina jednego człowieka. To niemożliwe. Historia jednego człowieka nie trzyma się kupy. Istnieje teza, że John Fitzgerald Kennedy chciał podnieść podatek od ropy naftowej i rzeczywiście pojechał do Teksasu i zginął w Dallas…  Istnieje jeszcze inna teza, która mówi, że JFK był pod wrażeniem ryzyka wybuchu III wojny światowej, że chciał położyć kres wpływowi kompleksu wojskowo-przemysłowego i że to oni go zabili.  

Dokładnie. Ale widać, że to wszystko prowokuje spekulacje i strach.

– Oczywiście, tak. Istnieją również wszystkie inne historie o infiltracji firm: benzen w wodzie Perrier, fregaty na Tajwanie…  Powiedziałbym, że Szwajcaria jest daleko w tyle, jeśli chodzi o szpiegostwo gospodarcze. Francuzi są znacznie bardziej zaawansowani niż my, jeśli chodzi o szpiegostwo gospodarcze i kontrwywiad. Poddaliśmy się w tu i nie powinniśmy być zaskoczeni tym, co stało się dzisiaj z cłami. Ale tak by nie było, gdybyśmy mieli co trzeba aby się osłonic. Oczywiście potem dochodzi problem odwetu. Rada Federalna nie chciała podejmować działań odwetowych. To wybór polityczny. Ale nadal jestem przekonany, że Szwajcaria jest lata do tyłu, jeśli chodzi o szpiegostwo gospodarcze. Nie mówię tu o szpiegostwie finansowym. Dokonajmy wyraźnego rozróżnienia między ekonomią a finansami.

Unijne specsłużby? 

A co Pan sądzi o oświadczeniach Ursuli von der Leyen, że ona sama chciałaby stworzyć służbę – dla siebie lub dla Komisji Europejskiej, nie wiem – a więc tajną służbę, która scentralizowałaby krajowe tajne służby? Co to miałoby by być? Służby wywiadowcze? Służby operacyjne?

– Ta przewodnicząca Komisji Europejskiej jest tak bardzo krytykowana… Troje europosłów: Francuzka, Belg i Słowak, można ich szybko znaleźć na YouTube, ciągle ją atakują na podstawie konkretnych przykładów.

Może Virginie Joron? 

– Nie, nie wymienię, ale łatwo ich odszukać. Pani von der Leyen ma dużo problemów. Sprawiła, że zniknęły jej wszystkie smsy i maile. Jak to możliwe? Nie wiem. No i cóż, zdecydowana większość posłów nie miała nic do powiedzenia na ten temat. Ci ludzie zarabiają ponad 8000 euro miesięcznie, nie wspominając o różnych dodatkach, które otrzymują. Więc krytyka tej pani nie leży w ich interesach. A Ursula von der Leyen, wracając do pytania, ma już centrum wywiadowcze. Ale ta służba wywiadowcza dostarcza Komisji Europejskiej informacje o tym, co dzieje się za granicą, tj. poza Unią Europejską. A teraz Ursula von der Leyen chce kontrolować to, co dzieje się wewnątrz Unii Europejskiej. To jest jej cel. I w tym tkwi niebezpieczeństwo. Rozumie Pani? I nadal jestem przekonany, że jeśli sprawy potoczą się tak, jak się toczą, to będzie miała własne centrum wywiadowcze.

To część federalizacji Unii Europejskiej? Na tym polega budowanie ponadpaństwowości? 

– Uwaga, jeżeli mi mówicie o federalizacji,wiele osób uważa, że federacja państw jest celem. Ale to nie jest celem Komisji. Komisja chce scentralizowanej Unię Europejską. Jeśli weźmiemy pod uwagę Philippe’a Seguin’a, to owszem, był on zwolennikiem Unii Europejskiej, ale to nie była to Unia Europejska pani Ursuli von der Leyen.

Obietnice w sprawie NATO

A teraz chciałabym przejść do tematu NATO. Zna Pan tą tematykę i widział Pan rozwój tej organizacji. Jest to traktat obronny z 1949 roku, miał bronić aliantów przeciwko komunizmowi, stać naprzeciw blokowi wschodniemu. A potem widzieliśmy przekształcenie NATO i widzieliśmy jak sojusz zbombardował Serbię w 1999 roku, Libię w 2011 roku. Teraz słyszymy admirała Giuseppe Cavo Dragone, który tłumaczy, że trzeba zastanowić się nad możliwością organizowania wyprzedzającego, prewencyjnego uderzenia na Rosję… Jak oceniać aktualną doktrynę NATO?

– Cóż, zawsze trzeba patrzeć na historię. Mówi pani, że NATO jest organizacją defensywną.

Przynajmniej tak się mówi. 

– Oczywiście. Ale NATO zostało stworzone w 1949 roku, a Układ Warszawski był podpisany w 1955 roku. Jeśli jest tu jakaś organizacja, która jest defensywna, to jest to Układ Warszawski. Patrząc wstecz, jeżeli spojrzymy na oświadczenia, które zostały wygłoszone, to na początku nikt nie chciał rozszerzenia NATO na wschód. Nawet Rosja chciała dołączyć do partnerstwa euroatlantyckiego lub do dialogu euroatlantyckiego. Ale nie chciano Rosji. W 1994 roku, nawet wcześniej – w 1993 roku, 4 października 1993 roku, prezydent Jelcyn ostrzelał Dumę. To był, moim zdaniem, pierwszy amerykański test sprawdzający jak łatwo będzie przeć na wschód. Zadziałało to dobrze: Jelcyn ostrzelał Dumę i Clinton prawdopodobnie – przynajmniej tak się mówi – obiecał Jelcynowi 1,5 miliarda za kontynuowanie reform, ponieważ jego intencją było reformowanie. No i już w 1994 roku Clinton mówi, że można teraz rozszerzać się na wschód. Angela Merkel powiedziała, że nie będzie rozszerzania na wschód, bo tak obiecano. Był jeszcze kanclerz Schroeder i były zmiany o ustnej umowie. I trzeba przypomnieć słowa Rolanda Dumasa. Dumas był obecny przy składaniu tej ustnej obietnicy. Ale ustne obietnice w polityce są wiążące tylko dla tych, którzy je składają… A więc, w 1994 roku, Clinton powiedział, że można rozszerzać NATO na wschód. Ukraina dołączyła do Partnerstwa dla Pokoju w 1994 roku. Dwa lata później Szwajcaria dołączyła do Partnerstwa dla Pokoju. A potem, w 1999 roku, była pierwsza fala ekspansji. Następnie, wraz z każdą falą ekspansji, widziano, że można  to dalej robić i nadal robiono.

Partnerstwo dla Pokoju i sieci NATO

Partnerstwo dla Pokoju oznacza w rzeczywistości wspólne szkolenia i komunikację? Nie ma stacjonujących wojsk. Nie ma stacjonującej broni.

– Nie. Partnerstwo dla Pokoju ma na celu harmonizację doktryny wojskowej. A potem dążymy do wspólnych szkoleń. Jest pewien dokument, który można znaleźć w Internecie, chodzi mi o bardzo interesujący artykuł autorstwa Arnaud Dotézaca zatytułowany Aller-Simple pour l’OTAN (Bilet w jedną stronę do NATO). Arnaud Dotézac tłumaczy, że Szwajcaria sprzedała wszystkie swoje tajemnice, podpisując Partnerstwo dla Pokoju.

Dobrze. Zainteresujmy sięchwilęz kim się podpisało Partnerstwo dla Pokoju. Dlaczego zadaję to pytanie? Ponieważ jest dwóch Pańskich rodaków, którzy, moim zdaniem, uzasadniają – uzasadniają pracą akademicką i pracą zawodową – że Szwajcaria powinna pozostać neutralna. Mam na myśli Daniele Ganser i prokuratora Dicka Marty’ego, który do końca życia musiał żyć pod silną ochroną policyjną.

– Tak, to prawda. 

Daniele Ganser napisał kilka książek, ale o jednej z nich naprawdę zrobiło się głośno. Chodzi mi o Tajne armie NATO. Była to praca doktorska Gansera. Wykazał on tam, że od samego początku NATO organizowało w różnych krajach siatki nazywane Stay Behind. Od samego początku NATO miało w planach – a więc po 1945 roku, po wojnie – szukanie po różnych krajach Europy ludzi, którzy byli głęboko antykomunistyczni lub antysowieccy. A chodziło o to, że chciano ich przekształcić w bojowników, organizując zbrojne komórki w różnych krajach. Na przykład organizacja LOC w Grecji, która pomogła – według Daniela Gansera – doprowadzić do dyktatury pułkowników. Istniała sieć Absalon w Danii, ROC w Norwegii, komórka P26 w Szwajcarii, Rose des Vents we Francji. Były też inne komórki w Portugalii, które pomagały dyktatorowi Salazarowi. Ale interesujące jest to, że według autora, CIA i MI6 koordynowało sprawy z NATO. Czyli rekrutowali notorycznych antykomunistów do przeprowadzania operacji wojskowych lub ataków terrorystycznych: Piazza Fontana, dworzec w Bolonii.

– Tak, to była sprawa Czerwonych Brygad.

Tak, ale według Daniele Gansera wybuch na dworcu w Bolonii w 1981 roku, Piazza Fontana w 1969 roku, zabójstwo prezydenta Aldo Moro w 1978 roku – zawdzięczamy to wszystko Gladio, sieci Stay Behind. 

– I tu chciałabym wrócić z powrotem do Ukrainy, ponieważ w 2023 roku w kanadyjskim parlamencie widzieliśmy oklaski dla Jarosława Hunka, weterana SS Galizien. Widzieliśmy na przykład również, że w Oakville w Ontario, na cmentarzu znajduje się pomnik ku chwale SS Galizien. Istniała komisja sędziego Julesa Deschênesa, która wykazała, że było około 600 żołnierzy Waffen SS, którzy przyjechali do Kanady z Ukrainy. Czy jest możliwe, że NATO jest głęboko antykomunistyczne, antysowieckie lub antyrosyjskie; biorąc pod uwagę, że w Rosji nie ma już komunizmu? Powiedzmy więc, że jest antyrosyjskie. I że ludzie, którzy planują w NATO, planują tak wiele lat naprzód, nawet na jedno, dwa lub trzy pokolenia, aby mogli, jeśli zajdzie taka potrzeba, w danym momencie wrócić z ludźmi, którzy będą gotowi oddać chwałę Banderze, tak jak ma to miejsce w tej chwili. Tworząc pułki Azowskie, jak to było zrobione. Myślicie, że jest to możliwe? Odniosę się do Tajnych armii NATO Daniele Gansera. Myślę, że nie ma wątpliwości, że tak było, ale należy postrzegać te koncepcje w określonym kontekście. Koncepcja ta, to koncepcja Stay Behind. Celem Stay Behind było prowadzenie działań wrogich wobec Układu Warszawskiego za liniami obronnymi Układu Warszawskiego. Była mowa o P26, ale P26 to było czymś innym. Celem P26 było uniknięcie takich samych problemów, jakie ujawniły się we Francji, a mianowicie tego, że kiedy Jean Moulin przejął przywództwo ruchu oporu, musiał sfederować różne ruchy oporu. Tak więc w Szwajcarii chcieliśmy przygotować zalążek ruchu oporu na wypadek, gdybyśmy musieli przejść do ruchu oporu. Scenariusz jest taki, że armia przegrała, jest się na drodze do przegranej, więc stawia się opór. Tak więc chcieliśmy mieć grupę ludzi zdolnych do przeprowadzenia akcji ruchu oporu. P26 nigdy nie zamierzało wychodzić za linię frontu, to byłoby wbrew zasadom. To tyle, teraz zakończę sprawę P26. Pozostaję przekonany, że P26 nie była organizacją podobną do sieci Gladio. Jest jednak jeszcze jedna szara strefa i fakt, że był jeden zabity, można to sprawdzić; ukazała się książka Fałszywy skandal P26 (Le faux scandale de la P26). Cztery segregatory i około dwadzieścia teczek zniknęło. A inne akta, które pozostały w konfederacji pozostają tajne do 2041 roku. Tak więc ta ciemna strona po raz kolejny pozwala tym, którzy są określani jako teoretycy spiskowi – wyobrażać sobie różne rzeczy. To nie podlega dyskusji. Więc poczekamy do 2041 roku, ale nie będzie mnie już na tym świecie.

Ale była operacja Paperclip mająca na celu eksfiltrację byłych nazistów z Niemiec po  II wojnie światowej.  

– Moim zdaniem, celem operacji Paperclip było wykorzystanie możliwości naukowych nazistów, ponieważ mieli już V1, opracowali V2. Celem było zaoszczędzenie czasu w ramie wyścigu o kosmos.

Dobrze, a więc Pan nie uważa że NATO jako organizacja zasadniczo antykomunistyczna mogła polegać na pomocy nazistów? 

– Ja mówię o kręgach wojskowych. Co do kręgów politycznych, to zależy: można sobie wyobrażać co się chce. Polityka nie jest moją dziedziną. Mówię o zasadzie: wojskowi są posłuszni i lojalni z definicji. I tyle. Nie uważam więc, że w kręgach wojskowych znajdzie się zdeklarowanych nazistów. Wszędzie można znaleźć nazistów, wszędzie można znaleźć prawicowych ekstremistów. Nie sądzę, by żołnierze NATO byli nazistami.

Ale tajne komórki wewnątrz NATO były i może są. I tu dochodzę do Dicka Marty’ego. To również bardzo delikatna historia, ponieważ Marty badał handel organami w Kosowie i także sprawy związane z tajnymi więzieniami. Polska przystąpiła do NATO w 1999 roku, a w latach 2002-2005 miała u siebie tajne więzienia.

– Tak jak w Bułgarii, w Rumunii.

Torturowano tam ludzi. Były to więzienia otwarte przez CIA i koordynowane przez NATO. Tak powiedział Dick Marty, który był prokuratorem i wydał również raport dla Europy. 

– Myślę, że dużym problemem Dicka Marty’ego jest to, że chciał ujawnić rzeczy, które powinny były pozostać tajne. 

Ale jak możemy akceptować, by tego rodzaju rzeczy pozostawały tajne? 

– Myślę, że w NATO są ludzie, którzy są zasadniczo proamerykańscy, którzy są euroatlantystami. Tak.

Ale tu nie chodzi o proatlantyzm, tu chodzi o tortury. Mówimy o torturach. Więc tak naprawdę to zaprzecza odruchom ludzkości.

– Ja nie wiem jak na to odpowiedzieć.Problem z więzieniami, tajnymi więzieniami, polega na tym, że amerykańscy więźniowie nie mieli statusu prawnego. Gdyby byli umieszczeni w Stanach Zjednoczonych, musieliby mieć nadany status prawny, a to było niemożliwe. Nie chciano tego. Ale jeśli się jest proamerykańskim, to się nie mówi, że CIA robi to czy tamto. Ktoś kto jest proamerykański, broni Stanów Zjednoczonych do końca. Wiem, że jest to szokujące. Zgadzam się: to jest szokujące. Dlatego cenię suwerenność Szwajcarii. Właśnie dlatego. Wielkim nieszczęściem Dicka Marty’ego jest to, że ujawnił opinii publicznej rzeczy, które powinny były pozostać tajemnicą. I był na celowniku. To był odważny człowiek, bardzo odważny człowiek. Na szczęście są jeszcze odważni ludzie. Tak jak ci odważni posłowie do Parlamentu Europejskiego, których nazwisk nie chciałem wymieniać. Ale są, są jeszcze odważni ludzie, którzy nie dają się skorumpować, w szczególności pensją poselską.

Twórcy konfliktu ukraińskiego

Chciałabym powiedzieć jeszcze kilka słów o Ukrainie i o przybliżeniu się Ukrainy do NATO. Jest to jeden z powodów, dla których Rosja –  nie jest to jedyny powód, ale jest to jeden z powodów – rozpoczęła tę wojnę. Jest wiele osób, które twierdzą, że wydarzenia z 2014 roku na Majdanie, wydarzenia, które obaliły prezydenta Janukowycza, zostały sprowokowane przez służby specjalne i przez najemników, zwłaszcza z Blackwater. Jak można się do tego odnieść? 

– Ja o tym nic nie wiem. Choć nie do końca: Blackwater to prywatna firma wojskowa, która zmieniła nazwę. Nie będę wchodził w te szczegóły. Dla mnie wojna w Ukrainie zaczęła się w 2013 roku. Dlaczego w 2013? Ponieważ senator McCain był już w Kijowie w 2013 roku i wyraźnie powiedział, że będzie wspierał Ukrainę bez względu na wszystko. Nie można było wygłaszać takich przemówień i mówić: śmiało, spróbujcie dołączyć do NATO lub Unii Europejskiej, a potem powiedzieć: nie, nie, nic się nie stało. To był rok 2013, a potem w 2014 roku – to jest moja interpretacja – był rodzaj anarchii. Były kręgi skrajnie prawicowe, były kręgi polityczne, były kręgi oligarchiczne z Piotrem Poroszenką. Ale niestety tak naprawdę nie mieli jasnego pomysłu na to, czego chcą. Dlatego Amerykanie przyjechali, aby pomóc im znaleźć jakieś cele. Zdefiniować jasne cele.

Myśli Pan, żeUkraińcy mogli zostać zinstrumentalizowani, ponieważ celem była Rosja? 

– Zinstrumentalizowani przez Rosję? 

Nie. Ponieważ Rosjanie utrzymują i mówią, że jest to wojna NATO, że walczą przeciwko całemu NATO. Czy można uważać, że celem było sprowokowanie wojny przeciwko Rosjanom? Bo tak to właśnie wyglądało; że Rosja jest celem NATO.

– Ale już to powiedziałem. 4 października 2013 roku – to wtedy, moim zdaniem, to się zaczęło. To był pierwszy test.

Dobrze.

– Myślę że na początku to się zaczęło jako wojna secesyjna. Ukraińcy chcieli się odłączyć. A potem się wykorzystano konflikty które istniały między nimi.

Ale kiedy się mówi, że celem jest Rosja, to w rzeczywistości chodzi o demontaż Rosji, podział na małe republiki? 

– Taki był początkowy cel, tak. Chodziło o jej maksymalne osłabienie.

Rozumiem. Spojrzałam na agendę NATO 2030. Tak, wciąż rok 2030. Tam głównymi wrogami są Chiny i Rosja.

– Oczywiście. Kto jest dziś na drodze do stania się dominującą siłą na świecie? To Chiny. Potem Rosja. Są też tacy, którzy mówią, że Korea Północna, ale to dlatego, że mają bombę atomową. Ale to prawda, że celem są Chiny.

Rozumiem. 

– Wie Pani, NATO zawsze ma oficjalną agendę i nieoficjalną agendę. Zawsze trzeba nadążać za tym co mówią. Co mówi sekretarz generalny NATO, Mark Rutte. To właśnie nazywamy informacjami wywiadowczymi. To są pewne słabe sygnały. Trzeba wiedzieć, jak je interpretować. Sygnały są niezauważalne, ale trzeba wiedzieć, jak je interpretować. A więc Mark Rutte powiedział, że jego celem jest dopuszczenie do przemieszczenia sił NATO z zachodu na wschód w ciągu trzech dni. Dzisiaj, aby wykonać ten ruch, są potrzebne 43 dni. Jeśli chcemy przesunąć większość sił NATO na wschód, zajmie to 43 dni. On chce to skrócić do trzech dni. Jeśli chodzi o Szwajcarię, to podpisała ona dwa projekty. Przystąpiła do dwóch projektów stałej wspólnoty strukturalnej – to, co po angielsku nazywamy Pesco – a mianowicie do cyberobrony: Cyber Rangers. Jest zrozumiałe, że Szwajcaria będzie próbowała chronić się przed atakami na systemy komputerowe. Ale jest jeszcze drugi projekt: Military Mobility. To kwestia mobilność wojskowej i chodzi o umożliwienie wojskom tranzytu; przelotu. Tak więc Szwajcaria chce wnieść swój wkład do NATO, aby ułatwić ewentualne ruchy.

Bomby atomowe w Europie

Dziękuję, Cieszę się, że mogę porozmawiać o Szwajcarii, ponieważ to był mój kolejny punkt. Znana jest historia zakupu F35, jedynego samolotu, który może przenosić amerykańską taktyczną broń jądrową.

– Tak, to bomba B61.

Szwajcaria nabywa te samoloty i jest Agenda 2030, przedstawiona przez Violę Amherd. Ale nie odnoszę wrażenia, że wszyscy w Szwajcarii chcą dołączyć do NATO lub pogłębić partnerstwo z NATO. Mam wrażenie, że było sporo dymisji w armii. Oficerowie odchodzili, ponieważ nie zgadzali się z decyzjami podejmowanymi na szczeblu politycznym. Pojawiły się inicjatywy, takie jak inicjatywa Compass i inicjatywa na rzecz neutralności, Ponieważ kręgom ekonomicznym – i nie tylko kręgom ekonomicznym – ale także kręgom wojskowym i politycznym, nie podobały się sankcje nałożone na Rosję i chcieliby wprowadzić zabezpieczenia prawne. Tak więc rząd, Rada Federalna samodzielnie zdecydowała o pewnych środkach. Odnoszę wrażenie, że w kraju istnieją podziały polityczne. 

– Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że istnieje traktat zakazujący broni nuklearnej. Szwajcaria go nie podpisała. Nie mamy broni nuklearnej w Szwajcarii, ale Rada Federalna odmówiła podpisania traktatu. Jest to niby dziwne, ale Stany Zjednoczone dały Szwajcarii jasno do zrozumienia, że zinterpretują taki podpis jako nieprzyjazny gest. Dlaczego tak się stało? Stało się tak, ponieważ F35 jest jedynym samolotem zdolnym do przenoszenia amerykańskich taktycznych bomb nuklearnych w Europie. Jeśli więc bomby te będą musiały zostać przeniesione ze względów strategicznych, to państwa posiadające F35 zostaną wezwane do przetransportowania tej broni – taktycznej broni jądrowej. To jest dość zdumiewające. Ale to nie ja twierdzę, że F35 jest jedynym samolotem zdolnym do transportu takich taktycznych bomb nuklearnych: to francuski generał, dziś na emeryturze, generał Pinard-Legry. Można obejrzeć to na YouTube. Znam generała Pinard-Legry’ego. I właśnie o to chodzi: chcemy mieć możliwość przenoszenia tej taktycznej broni jądrowej. 

A dlaczego chcemy mieć możliwości przenoszenia takich bomb?

– Nie wiem dlaczego. Może w przyszłości będziemy musieli je przewozić. Jeśli pozostawi się taktyczną broń nuklearną tam, gdzie ona jest, to można działać prewencyjnie. Mam na myśli ewentualnego wroga NATO, który mógłby zniszczyć te bomby tam, gdzie się znajdują. Tak więc przed konfliktem, te taktyczne bomby nuklearne prawdopodobnie musiałyby zostać przeniesione, przetransportowane.

Szwajcaria w NATO?

Kilka słów o Manifeście 21 – podpisali go Szwajcarzy którzy są za przystąpieniem do NATO. 

– Tak więc Manifest o Neutralności 21 to dokładnie kopiuj-wklej wszystkiego, co Szwajcaria zrobiła do tej pory i być może chce dalej robić. Jest tam dziesięć elementów. Dziesięć kamieni węgielnych. Nie powinniśmy pomagać agresorowi; co rozumiem; ale musimy ułatwiać tranzyt… Eksport broni jest autoryzowany; wszystko, co zrobiliśmy dla Ukrainy lub przeciwko Rosji. To co było robione, jest tam wklejone. Ale bardziej interesujące jest to, kto podpisał Manifest o Neutralności 21: jest tam były szef służb wywiadowczych, były oficer dywizji Peter Regli, człowiek który miał wszystkie swoje wejścia w NATO. Jest Arthur Liener, dowódca korpusu, były szef sztabu generalnego. On jest związany ze słynna afera Nyffeneggera. Zacznijmy od początku, Arthur Liener był dowódcą korpusu, szefem sztabu generalnego. Zadecydował w latach 1992-93 o produkcji CD-ROM-ów. Zdecydował, że trzeba umieścić na CD-ROM-ach to, co mieliśmy w tamtym czasie w tajnych szafach, które były bardzo dobrze zabezpieczone. Niestety, nie poinstruował, jak trzeba zwracać uwagę na bezpieczeństwo komputerowe. CD-ROM-y były przenoszone od komputera do komputera i kopiowane. Tak więc wszystkie tajemnice, które mieliśmy w tych szafach, rozprzestrzeniły się. Wszystkie tajemnice, które ja sam miałem w szafie jako oficer sztabu generalnego, znalazły się na CD-ROM-ie. W rezultacie wszystkie tajemnice poszły, nie wiadomo gdzie. Oczywiście, jako że on był wielkim szefem, to nie poniósł żadnej konsekwencji jako dowódca korpusu. To pułkownik Nyffenegger zapłacił, bo nie zwrócił uwagi na bezpieczeństwo komputera. Ale może gdyby Arthur Liener narzuciłby dyrektywy tak, jak powinien, nie mielibyśmy tego problemu. Ale to już inna historia. Kolejna osoba, która podpisała ten słynny manifest to był to Kaspar Villiger, radca federalny, który praktycznie zmniejszył naszą armię o połowę. Z 750 000 ludzi spadliśmy do około 400 000.

To lata 2000.? Mówimy o projekcie armii ’21? 

– To było wcześniej. Reformy Kaspara Villigera to lata dziewięćdziesiąte. Każdy ekonomista powie, że ta decyzja była sukcesem ekonomicznym, ponieważ wszyscy ludzie, którzy byli w wojsku, którzy wyjeżdżali na trzy tygodnie każdego roku, wrócili do gospodarki. Z tego punku widzenia decyzja Kaspara Villigera, to był sukces. Ale z punktu widzenia bezpieczeństwa było to fiasko. 

Neutralność w Europie

Jedną z lekcji dzisiejszej wojny na Ukrainie jest to, że jest to wojna na wyczerpanie (guerre d’attrition). Potrzeba do tego ludzi. Jak można było zmniejszyć armię z około 800 000 żołnierzy do około 400 000? 

– To zrobił Kaspar Villiger. A potem był projekt Armia 21, ten który zaczął to robić to był Adolf Ogi. A po Adolfie Ogi przyszedł Samuel Schmidt. Samuel Schmidt podpisał manifest o Neutralność 21…  W tamtym czasie mieliśmy oficera dywizji, Hansa Brucknera, który wyraźnie powiedział, że przedstawiliśmy naszą doktrynę, że dostarczyliśmy nasze plany obronne, dostarczyliśmy wszelkiego rodzaju informacje w ramach projektu Armia 21. Połączyliśmy się z NATO.

Następnym krokiem jest członkostwo w Unii Europejskiej? 

– Będzie następnym etapem, tym najbliższym dla nas. Tak, to jest członkostwo w Unii Europejskiej. Z politycznego punktu widzenia, jest partia socjalistyczna, jest partia zielonych. Ich celem jest przystąpienie do Unii Europejskiej. Ich wielkim marzeniem jest przystąpienie do Unii Europejskiej. Ale środowiska socjalistyczne zarazem są pierwszymi, którzy demonstrują, gdy dochodzi do obniżki płac. Ale kiedy zobaczą ich własne płace zniwelowane to poziomu płac czy to w Hiszpanii, Włoszech czy Francji, nie wiem, czy będą bardzo zadowoleni. Tak to wygląda. Mamy więc partię socjalistyczną, która jest bardzo eurofilska. Po drugiej stronie mamy centrum, partię centrową, byłą partię chrześcijańskich demokratów, która jest euroatlantycka. Można spojrzeć na Violę Amherd, można spojrzeć na Martina Pfistera. Wszyscy ci ludzie są atlantystami. Ich celem jest przystąpienie do NATO.

Finlandia była neutralna i tak – bardzo szybko przestała być neutralna. Tak jakby z woli Sanny Marin. Czy to samo mogłoby się stać ze Szwajcarią?

– Myślę, że tak by się stało ze Szwajcarią. Jeśli przeciwnik byłby blisko, gdyby doszło do konfliktu, który byłby bardzo bliski.

Ale czySzwajcaria nie była bardziej chroniona przez swoją neutralność. Finlandia była neutralna, ponieważ to Rosja chciała aby Finlandia była neutralna.

– Tak, tak, to prawda.

Rosja chciała, aby Ukraina była neutralna. I Rosja uczyniła Szwajcarię neutralną w 1815 roku.

– Tak. Zgadza się.

Dotrzymuje słowa: najwyraźniej nie atakuje krajów, które sama uznaje za neutralne? 

Ale to też moja opinia. Nadal jestem przekonany, że neutralność chroni Szwajcarię. Ale jeśli ma się przeciwnika, który jest blisko, to się chce być bronionym przez kogoś potężniejszego od siebie. Więc ja mogę zrozumieć Finlandię, mogę zrozumieć Szwecję. Zareagowali tak, jak zareagowałby każdy.

Bałtyk zmilitaryzowany 

Morze Bałtyckie jest wysoce zmilitaryzowane.

– Tak.

Czy może Pan nam o tym coś powiedzieć? 

– Przedstawię moją opinię na temat Morza Bałtyckiego. Kiedy słucha się tym wszystkich ludzi z NATO, wszystkich ludzi, którzy są ważni dla NATO – to oni mówią że Morze Bałtyckie jest teraz morzem wewnętrznym sojuszu, ponieważ nie ma morza bardziej zmilitaryzowanego niż Morze Bałtyckie. Wszystkie kraje NATO, które mają marynarki wojenne, obserwują to, co się dzieje na Morzu Bałtyckim. Ale jakby przez przypadek wyobrażają sobie że istnieje statek-widmo przewożący ropę, przewożący również drony do wysłania do Europy, tylko że oni nie widzieli kiedy te drony były wysłane. Mówią, że nie wiedzą, ale że to mogą być tylko Rosjanie. Więc czy to morze jest naprawdę dobrze kontrolowane? Czy to jest naprawdę morze śródlądowe? A może wmawia się nam kłamstwa?

A więc wojna propagandowa, wojna hybrydowa, jak to się nazywa, przeciwko ludności cywilnej. Fałszywe flagi? 

– Tak.

Fałszywe informacje. Tutaj ponownie chciałbym powiedzieć, że jest to kolejna broń. Poza tym mówi się, że pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda.

– Tak.

NATO szykuje się do wojny?

Czy można myśleć, że wojna jest w planach NATO?

– Trzeba być szalonym, żeby tak mieć takie plany! Widziała Pani ile rakiet ma Francja? Widziała Pani liczbę rakiet Rosji? Kto chce mógłby zaatakować Rosję poza kompletnym szaleńcem?

A więc to tylko czcze pogróżki?  

– Powiem Pani prawdę: wojna czyni złodziei. To nie jest moja formuła, ale tak jest: wojna czyni złodziei. Widząc korupcję na Ukrainie, te sprawy, które teraz wychodzą. „Wojna czyni złodziei, pokój ich wiesza”.  Dopóki mamy strach przed wojną, nie będziemy dyskutować o tajnych sprawach związanych z tą wojną. Nie będziemy doszukiwać się, kto włożył pieniądze do czyjej kieszeni. Nie będziemy szukać co się stało z pieniędzmi, które trafiły na Ukrainę. Nie będziemy o tym dyskutować i nie powiesimy złodziei. Dlatego wciąż utrzymujemy stan strachu przed wojną.

Ale mimo to, kiedy się mówi, że Bałtyk jest wysoce zmilitaryzowany i że incydenty są podsycane – eskalacja może nastąpić bardzo szybko i rzeczywiście sprawy mogą wymknąć się spod kontroli.

– Oczywiście, ale zawsze mam nadzieję, że unikniemy wojny w ostatniej chwili. Powtarzam, poza szaleńcami –  naprawdę nie wiem, kto chciałby iść na wojnę z Rosją. To tylko kwestia trzymania ludzi w strachu. 

Strategia napięcia?

– Tak.

Dziękuję bardzo za ten wywiad.

– To ja dziękuję bardzo.

Rozmawiała Aleksandra Klucznik-Schaller

Polska pod butem sługusów Kijowa

Pod butem sługusów Kijowa

Mateusz Piskorski https://myslpolska.info/2025/12/18/pod-butem-slugusow-kijowa/

Prof. Aleksandr Butiagin to archeolog, na co dzień pracujący w najbardziej znanym petersburskim muzeum – Ermitażu. Jego dorobek naukowy budzi szacunek na całym świecie.

Zajmuje się przede wszystkim starożytnością ze szczególnym uwzględnieniem wpływów i artefaktów helleńskich. Ostatnio wygłaszał cykl wykładów na temat Pompejów. 1 grudnia wystąpił w Pradze. 2 grudnia wygłosił wykład o Pompejach w Amsterdamie. 4 grudnia o ostatnich dniach Pompei opowiedzieć miał w Warszawie, by w kolejnym dniu udać się do Belgradu. Jego publikacje naukowe są cytowane w najbardziej renomowanych pismach naukowych. Od 1999 roku zajmował się wykopaliskami i badaniami archeologicznymi na Krymie, niezależnie od przynależności państwowej tego półwyspu.

Władze Czech i Holandii nie tworzyły żadnych przeszkód dla jego działalności naukowej. Wykłady rosyjskiego uczonego cieszyły się sporym zainteresowaniem nie tylko w gronie specjalistów, ale także szerszych odbiorców zainteresowanych popularyzowaną przez niego dziedziną nauki i jej dokonaniami. Butiagin nigdy nie angażował się politycznie, ani nie wypowiadał na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W Unii Europejskiej przebywał całkowicie legalnie i nie zajmował się żadną podejrzaną działalnością.

Polskie służby pochwaliły się, że zatrzymały i aresztowały go przed śniadaniem w jednym z warszawskich hoteli. Trafił na 40 dni do aresztu, gdzie oczekiwać ma na decyzję o ekstradycji na Ukrainę. Ukraińcy oskarżają go o nielegalne prace wykopaliskowe w Kerczu na Krymie. Nielegalne, bo prowadzone po przyłączeniu półwyspu do Rosji w 2014 roku. W ukraińskim areszcie grozi mu śmierć lub tortury. W najlepszym wypadku trafi do zasobów zakładników przetrzymywanych przez Kijów w celu wymiany ich z Rosją na jeńców ukraińskich.

Polskie służby przekraczają nie po raz pierwszy pewną granicę. Wcześniej zresztą przekraczały ją również w stosunku do własnych obywateli. Janusz Niedźwiecki spędził cztery lata w areszcie „tymczasowym” podejrzany i oskarżony o współpracę z legalnymi partiami opozycyjnymi na Ukrainie. Niżej podpisany również spędził w areszcie prawie trzy lata na podstawie zarzutów podyktowanych polskim organom przez ukraińskie źródła, przede wszystkim Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.

Tak – chodzi o tą samą służbę (SBU), która dokonywała zamachów terrorystycznych, przestępstw, zabójstw i stała za represjami wobec zwykłych Ukraińców. Tą samą, od której order z przygłupim uśmiechem przyjmował redaktor naczelny PiSowskiej „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz. Potraficie wyobrazić sobie, że ktokolwiek z polskich dziennikarzy, polityków czy osób publicznych przyjmuje odznaczenie od rosyjskiej FSB czy białoruskiego KGB? Nie. I słusznie – praktyka nagradzana przez obce służby specjalne wygląda jak jakaś aberracja i stanowi bezpośrednie, publiczne przyznanie się do współdziałania z obcym wywiadem. Czy Sakiewicz usłyszał w tej sprawie zarzuty? Nie – był hołubiony przez partię rządzącą, karmiony niczym tucznik kolejnymi zamówieniami reklam z państwowych spółek dla jego szmatławca.

Przejdźmy jednak na poziom nieco bardziej ogólny. Ukraina podporządkowała sobie różnymi sposobami polską klasę urzędniczą, polityczną i organy ścigania. SBU może dokonać zamówienia zatrzymania i aresztowania dowolnego człowieka – zarówno Polaka, jak i obywatela państw trzecich. To sytuacja skrajnie niebezpieczna. Oto bowiem obca służba znana z nadużyć, korupcji i zbrodni wysługuje się swoimi pachołkami w kraju sąsiednim, teoretycznie demokratycznym i praworządnym.

W efekcie każdy z nas może we własnym kraju paść ofiarą współpracowników służb ukraińskich ulokowanych wśród naszych polityków, prokuratorów czy w służbach specjalnych. Wszyscy doskonale o tym wiedzą, również w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pewnie część polskich funkcjonariuszy się nawet jakoś buntuje, ale tylko wewnętrznie, bo to w końcu służby mundurowe oparte na dyscyplinie.  W czasach rządów PiS ówczesny rzecznik prasowy MSZ określił nas wszystkich mianem „sług Ukrainy”. Jest gorzej. Władze polskie odgrywają rolę poślednich sługusów kijowskich siepaczy spod najciemniejszej gwiazdy. Gotowe są wykonać ich najbardziej głupie, bezprawne zamówienia i zlecenia.

Jakie są ich motywy? Nie wiemy. Niektórzy wskazują na tzw. aferę podkarpacką i kompromitujące materiały, jakie SBU ma mieć na polską klasę polityczną. Sam słyszałem też przed laty od Ukraińców o zachowaniu niektórych polskich polityków odwiedzających Kijowski majdan. Wielu z nich prowadziło nie tylko bujne życie towarzyskie w obcej stolicy, ale też zapewne prowadziło intratne rozmowy biznesowe.

Jednym słowem: sprawa Butiagina pokazuje po raz kolejny w jakim miejscu znajduje się dziś nasze państwo. Jego struktury bez obrzydzenia gotowe są do wykonywania najbardziej absurdalnych zleceń płynących od decydentów zza naszej południowo-wschodniej granicy. Polska nie raz w swej historii ulegała potężnej sile ościennych mocarstw. Teraz jednak ulega presji rozpadającego się, pogrążonego w chaosie i skorumpowanego do szpiku kości kraju, który w obecnej formule stanowi zagrożenie nie tylko dla własnych obywateli, lecz również dla mieszkańców państw ościennych.

Mateusz Piskorski

Myśl Polska, nr 51-52 (21-28.12.2025)

Grzegorz Braun górą! Sprawa Gietrzwałdu. „Ostatnia awantura skutecznie wystraszyła”

Grzegorz Braun górą! Nowe informacje w sprawie Gietrzwałdu. „Ostatnia awantura skutecznie wystraszyła”

18.12.2025 nczas/2025/12/18/grzegorz-braun-gora-nowe-informacje-w-sprawie-gietrzwaldu-ostatnia-awantura-skutecznie-wystraszyla

gietrzwald lidl komitet obrony gietrzwaldu
Protest Komitetu Obrony Gietrzwałdu pod Lidlem / foto: X / Olsztyn.com.pl

Wójt Gietrzwałdu Jan Kasprowicz zapewnił, że nie ma żadnego inwestora, który na obrzeżach wsi chciałby budować magazyny. Według radnego powiatu olsztyńskiego Krzysztofa Kamińskiego taką możliwość przewidują planistyczne dokumenty. Radny wezwał do dyskusji na ten temat.

Przygotowujemy dla Gietrzwałdu plan ogólny, jest on opracowywany. W tym momencie nie ma żadnego inwestora, który by chciał budować u nas magazyny – powiedział wójt Gietrzwałdu Jan Kasprowicz. Dodał, że plan ogólny przygotowywany jest zgodnie z prawem i zgodnie z prawem będzie też procedowany.

Gmina Gietrzwałd, podobnie jak wszystkie samorządy w kraju, do połowy przyszłego roku ma opracować tzw. plan ogólny. To dokument, który określa ramy planistyczne dla poszczególnych obszarów gminy.

W dokumentach z tym związanych, które znajdują się na stronie internetowej Urzędu Gminy Gietrzwałd, radny powiatu olsztyńskiego Krzysztof Kamiński dopatrzył się, że na obrzeżach wsi istnieje możliwość budowy magazynów. Chodzi o tę samą okolicę, w której miało powstać centrum logistyczne Lidla. Wiosną sieć ta wycofała się z inwestycji na skutek protestów społecznych.

https://nczas.info/2025/06/03/presja-ma-sens-lidl-podjal-decyzje-ws-inwestycji-okolice-gietrzwaldu-byly-jedna-z-wielu-opcji/embed/#?secret=cen6JvjYA0#?secret=iYygvkPV4z

– Uważam, że jest to czas, by rzeczowo i merytorycznie przedyskutować kierunek rozwoju wsi Gietrzwałd. Czy powinny na jej obrzeżach powstawać magazyny i przestrzeń przemysłowa, czy raczej domy, pensjonaty, hotele, czyli coś, co będzie służyło obsłudze ruchu turystycznego i pielgrzymkowego, a do tego nie będzie psuło krajobrazu – powiedział Kamiński, który w lokalnych portalach internetowych i portalach społecznościowych nagłośnił sprawę planu ogólnego dla Gietrzwałdu.

Gietrzwałd to jedyna w Polsce miejscowość, w której doszło do objawień Matki Bożej oficjalnie zatwierdzonych przez Kościół katolicki. Z tego powodu Kamiński uważa, że wpływ na rozwój wsi powinni mieć wierzący z całego kraju, którym bliskie jest to miejsce. – Ustawodawca przewidział możliwość wypowiadania się w tej kwestii dla wszystkich, więc i ludzi spoza Gietrzwałdu. Uważam, że taką rozmowę, merytoryczną, spokojną, a nie nerwową i niegrzeczną, powinniśmy podjąć – powiedział Kamiński. Przyznał, że już kontaktują się z nim w tej sprawie ludzie spoza regionu.

Wójt Gietrzwałdu powiedział, że obecnie nie ma mowy o żadnych dużych inwestycjach we wsi. – Ostatnia awantura, w której uczestniczyły określone grupy z całej Polski, skutecznie wystraszyła zainteresowanego naszą wsią inwestora i odstrasza kolejnych – powiedział Kasprowicz. Dodał, że już po rezygnacji z budowy centrum logistycznego Lidla wycofał się inny inwestor. W rozmowie z wójtem miał on stwierdzić, że chce uniknąć wokół swojej firmy złego rozgłosu.

Grupy, o których wspomniał wójt Gietrzwałdu, to ludzie określający się jako „obrońcy Maryi”, którzy przez wiele miesięcy przyjeżdżali pikietować do Gietrzwałdu przeciwko budowie centrum logistycznego. Zaangażowani w Komitet Obrony Gietrzwałdu urządzali też blokady i pikiety sklepów Lidla w całym kraju. Okresowo do ich działań dołączali się politycy, m.in. Grzegorz Braun.