„Grace For The World”: W sobotę 13 września 2025, w Watykanie odbędzie się bezpłatny mega-koncert
Wszystko jest gotowe do Światowego Spotkania na temat Braterstwa Ludzkiego 2025, które ma miejsce po raz trzeci. Impreza odbędzie się w piątek 12 i sobotę 13 września pod patronatem Bazyliki Świętego Piotra.
W sobotni wieczór, Plac Świętego Piotra stanie się centrum międzynarodowej imprezy zatytułowanej „Łaska dla świata”. Wyjątkowe wydarzenie przekształci Plac Świętego Piotra w światową scenę. O godzinie 20:00 czasu włoskiego Disney+wyemituje na żywo program, który łączy w sobie uroczystości religijne i międzynarodową kulturę muzyczną.
Petycja: Odwołać występ Karol G podczas koncertu w Watykanie!
Jako osoba wierząca, zaangażowana w przekazywanie wartości chrześcijańskich, jestem głęboko zaniepokojona udziałem Karol G w koncercie „Grace for the World”, organizowanym przez Watykan 13 września 2025.
Jej przekaz artystyczny – zawierający wyraźne odniesienia do seksualności, zażywania substancji odurzających oraz estetykę promującą świeckie podejście do kobiecej emancypacji i propagującą w swojej fundacji stosowanie środków antykoncepcyjnych przez nastolatki – jest sprzeczny z zasadami czystości, szacunku i duchowości naszej chrześcijańskiej moralności, które staramy się wpajać młodym pokoleniom.
Decyzja ta ma bezpośredni wpływ na wysiłki tysięcy rodzin, które żyjąc w kulturze coraz bardziej oddalonej od wiary, walczą o wychowanie młodzieży według solidnych zasad. Obecność osoby publicznej, której twórczość jest całkowicie sprzeczna z wartościami chrześcijańskimi, może wywołać dezorientację wśród młodych ludzi i osłabić przesłanie duchowe, które Stolica Apostolska stara się przekazać.
Rozumiemy, że celem tego przedsięwzięcia jest zgromadzenie ludzi w atmosferze refleksji, wiary i braterstwa. Dlatego uważamy za niezbędne, aby zaproszeni artyści spójnie reprezentowali wartości Ewangelii. Istnieje wielu utalentowanych muzyków latynoamerykańskich, których kariera artystyczna i przesłanie są ściśle związane z misją Kościoła i mogą pozytywnie inspirować młodzież.
Apelujemy do organizatorów o uwzględnienie tych obaw, które są szeroko podzielane przez społeczność chrześcijańską – o czym świadczą reakcje w mediach społecznościowych – i wybranie osoby, która uszanuje zasady przewodnie koncertu. Wierzymy, że dzięki temu wzmocni się jego główny cel: zjednoczenie, oświecenie i odnowienie wiary uczestników.
Jako katolicy powinniśmy zabrać głos!
Podpisz tę petycję i udostępnij ją, aby wesprzeć apel o refleksję i odpowiedzialność w wyborach artystycznych dokonywanych z okazji koncertu „Grace for the World” w Watykanie 13 września 2025.
Katja była zdrowa, kiedy w 2021 roku otrzymała pierwszą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19. Dziś żyje z ponad 30 diagnozami, wymaga intensywnej opieki i każdego dnia walczy o przetrwanie. W rozmowie z lekarzem Ralfem Tillenburgiem i Johannesem Clasenem opisuje swoją dramatyczną historię – z pozytywnymi wynikami badań laboratoryjnych, ale bez refundacji z systemu opieki zdrowotnej. Ponieważ może udowodnić wszystkie swoje diagnozy wynikami, domaga się teraz uznania i pomocy.
Kiedy w kwietniu 2021 roku Katja otrzymała pierwszą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19, nie miała pojęcia, że ten moment zmieni całe jej życie.
Dziś, cztery lata później, ciężko chora, pracuje w gabinecie lekarza rodzinnego Ralfa Tillenburga, który specjalizuje się w leczeniu pacjentów po szczepieniach. To, co nam opowiada, jest szokujące; siedzenie przed kamerą i opowiadanie o swoich przeżyciach ewidentnie wymagało ogromnej energii.
Katja mówi, że przed szczepieniami była zdrowa i miała jedynie alergię na nikiel. Ma obecnie ponad 30 diagnoz chorób,, z których wiele jest poważnych i nieodwracalnych.
Męka Katji zaczęła się stopniowo. Po pierwszym szczepieniu poczuła znaczące zmiany. Po drugim szczepieniu w maju 2021 roku stan się pogorszył, a trzecie szczepienie tylko pogorszyło sprawę. Niestety, wszystkie trzy serie szczepionek, które otrzymała Katja, należą do tych uznanych za szczególnie szkodliwe – co udokumentowano w tym przeglądzie. Trzy serie szczepionek Katji zostały również wymienione w analizie podejrzeń reakcji poszczepiennych i powikłań opublikowanej przez Instytut Paula Ehrlicha.
Jedną z postaci kładących istotne fundamenty pod budowę potężnej cywilizacji chrześcijańskiej była kobieta. Bardzo różniąca się jednak w spojrzeniu na to co w świecie ważne od tego, co próbuje się zaimplementować w głowach dzisiejszych kobiet.
Wiele dziś mówi się o silnych, niezależnych kobietach (strong, independent woman). O ich mocy (girl power) i niezwykłych dokonaniach na polu osobistym, zawodowym i społecznym. W XXI wieku koryfeuszom nowego feminizmu wydaje się, że po raz pierwszy w dziejach odkryli potęgę kobiety, że wyzwolili ją z jakichś rzekomych kajdan, że formując je w duchu neomarksistowskim tworzą nową, wielką cywilizację strong, independent women.
To, że źródeł i jednocześnie celów tej swoistej neo-kobiecości upatrują w odwołaniu do wspomnianego kolejnego etapu marksistowskiej walki klas, prowadzi do konkretnych konsekwencji – skoro dziś dawną walkę klas uprzywilejowanych z klasami niższymi zastąpiła walka płci, to w sposób oczywisty kobiety muszą zacząć nienawidzić mężczyzn. I ich zniszczyć.
I oto kobiety pracują, robią karierę, zdają się sobie silniejszymi niż nigdy dotąd, gardzą mężczyznami nienadążającymi za tymi zmianami i przestają wchodzić w związki, ewentualnie rozbijają je (własne i cudze), uprawiają seks z kim i kiedy chcą, nie rodzą dzieci. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że cywilizacja którą chcą budować, musi wobec tego skończyć się na następnym pokoleniu, z przyczyn całkowicie biologicznych. A tych akurat, wspierająca wszelkie zmiany na polu moralnym i kulturowym nauka (zmiana orientacji, zmiana płci, zmiana pozycji społecznej kobiety, a więc i mężczyzny, zmiana modelu rodziny) jeszcze przewalczyć nie potrafi.
Prawdziwa siła i niezależność
Znamy z historii świata jednak kobiety, które były żonami i matkami, jednocześnie będąc kobietami niezwykle silnymi, zdeterminowanymi, mocnymi. Których działanie rzeczywiście przyczyniło się do tego, że powstał nowy świat, nowa cywilizacja. Cywilizacja chrześcijańska, uwypuklająca zresztą rolę kobiety jak żadna dotąd w dziejach, wzmacniająca ją wobec cywilizacji pogańskich i wynosząca na niespotykany poziom. Cywilizacja czcząca kobietę, Maryję, jako Królową wszystkich ludzi, Królową dzieci, kobiet i mężczyzn. Również tych najpotężniejszych i najbardziej zmaskulinizowanych władców.
Taką właśnie kobietą – silną, niezależną wobec dotychczasowej historii swego rodu i całej tradycji państwa na czele którego stał jej mąż, a potem syn – była Flawia Julia Helena, małżonka cesarza Konstancjusza i matka cesarza Konstantyna. Znana nam dziś pod jednym już tylko imieniem, Helena. Święta Helena.
To właśnie z nią wiąże się obchodzone 14 września w Kościele święto Podwyższenia Krzyża. Bo to ona Go podwyższyła, to ona, w wieku grubo powyżej siedemdziesięciu lat wyruszyła w pielgrzymkę do Ziemi Świętej, czy też raczej do Ziemi Świętego, do ziemi Zbawiciela, którego ledwie kilka lat wcześniej i za swojego Pana przyjął jej syn i ona sama.
Nawrócenie Konstantyna jest znaną, nierzadko opowiadaną historią. Nie zachował się jednak żaden dokument ani świadectwo bezpośrednio opisujące chrzest czy moment konwersji świętej Heleny. Źródła mówią jedynie, że w ostatnich dekadach życia była gorliwą chrześcijanką. Najczęściej przyjmuje się, że jej nawrócenie nastąpiło po 312 r., czyli po zwycięstwie Konstantyna nad Maksencjuszem, kiedy sam Konstantyn przyjął chrześcijaństwo jako religię sprzyjającą jego panowaniu.
Około 324–325 r. Konstantyn nadał jej tytuł Augusta i powierzył jej misję w Palestynie. Ruszyła tam z cesarskim orszakiem, tytułowana już wtedy przydomkiem Augusta, i z werwą – mimo podeszłego wieku – kierowała poszukiwaniami, z pewnością pozostając pod wrażeniem ziemi, po której ledwie trzy stulecia wcześniej stąpał sam Chrystus. Z namaszczeniem ucałowała tę ziemię, nakazała rozpoczęcie szeroko zakrojonych poszukiwań i budowę kościołów.
Potwierdzenie Ewangelii
Wiara w prawdziwość wydarzeń opisanych przez Ewangelistów obudziła w Helenie wiarę w to, że poszukiwania miejsc związanych z Chrystusem mają sens, a to przyczyniło się do niezwykłych odkryć. Według Tradycji pod okiem Heleny wykopano Krzyż, do którego przybity był Chrystus, i inne krzyże. Jak ustalono, który z nich był narzędziem Męki Pańskiej? Starożytne podania mówią o cudzie dokonanym po dotknięciu chorego drewnem z tego właśnie Krzyża, w którym wciąż tkwił przynajmniej jeden z gwoździ, do którego przez stulecia wspólnego spoczywania po ziemią przykleiły się również ususzone kolce-ciernie. Jakby tego było mało, w tym samym miejscu odnaleziono również Titulus Crucis – ułamek deski z zachowanym fragmentem napisanego w trzech językach swoistego ogłoszenia, że do tego krzyża przybito ciało Jezusa Nazarejczyka, Król Żydów (INRI).
Ekipa świętej Heleny odkryła zatem Golgotę, relikwie Krzyża, ale również nieopodal Grób Pański, nad którym pragnęła wznieść bazylikę. Podróż Augusty nie ograniczała się tylko do Jerozolimy, w Betlejem udało się zlokalizować prawdopodobną grotę Narodzenia, Helena poleciła wybudować tam kościół, a na Górze Oliwnej wskazała miejsce Wniebowstąpienia – tam też stanęła bazylika. Odnaleziono i siedzibę Piłata i schody, po których iść musiał sam Chrystus. Je również przetransportowano do Rzymu.
Bez względu na późniejsze badania i próby podważania przekazanych przez Tradycję wydarzeń, bez względu na próby dekonstruowania legend i rozmaite wątpliwości, na brak stuprocentowych dowodów i inne utyskiwania zrzędliwych sceptyków, nikt nie jest w stanie zaprzeczyć historycznemu wydarzeniu, jakim była pielgrzymka starszej kobiety w jasnym celu – uczynienia Ziemi Świętego tym czym od tego czasu pozostaje dla wszystkich pokoleń wszystkich chrześcijan w dziejach świata, a więc Ziemią Świętą. To Helena ocaliła tamte miejsca.
I nikt nie jest w stanie zanegować, podważyć, olbrzymiego ożywienia wiary Rzymu, po tym jak matka cesarza wróciła do Wiecznego Miasta ogłaszając co widziała i co ze sobą przywiozła. To umocniło i Rzym i Kościół wchodzący wówczas, dzięki decyzji Konstantyna, w nowy etap swoich dziejów – etap końca prześladowań, etap dynamicznego wzrostu liczby kapłanów i nawróceń, etap tworzenia cywilizacji już nie rzymskiej, nie starożytnej, ale nowej, wielkiej, pięknej cywilizacji chrześcijańskiej. Do tego właśnie przyczyniła się wiara, siła, determinacja i osobista moc matki cesarza.
Cywilizacja godności kobiety
Cywilizacja chrześcijańska mogła rozwijać się i zdobywać kolejne przyczółki dzięki nawróceniu Konstantyna i Heleny, dzięki działalności i decyzjom cesarza i dzięki pielgrzymkowej i architektonicznej determinacji kobiety. Silnej kobiety, kładącej już nie tylko fundamenty i podwaliny, ale i całe konstrukcje pod budowę rzeczywiście nowego i rzeczywiście lepszego świata. Chrześcijaństwo od samego początku zmieniło spojrzenie na małżeństwo i relacje rodzinne. W świecie starożytnym kobieta bywała traktowana jak część majątku, mogła być porzucana lub zmuszana do kolejnych związków – Kościół natomiast wprowadził zasadę dożywotniej monogamii i nierozerwalności małżeństwa. Dzięki temu kobieta zyskała poczucie bezpieczeństwa, ochronę przed poligamią i przed odrzuceniem.
Nowa religia podniosła także godność i podmiotowość kobiety. Zabrała jej piętno niewolnicy czy narzędzia do kultów seksualnych, a uznała równą wartość moralną i duchową w małżeństwie. Wdowy mogły zachować majątek i niezależność, a Kościół obejmował je specjalną opieką. Chrześcijańska moralność nakładała równe wymagania wierności na mężczyzn i kobiety, co zwiększało szacunek wobec żon i matek. Kult Najświętszej Maryi Panny sprawił natomiast, że macierzyństwo i czystość stały się wzniosłymi ideałami kulturowymi, a nie ciężarem czy powodem do pogardy.
Dzięki temu kobieta mogła odnaleźć swoje miejsce także w życiu społecznym. To właśnie chrześcijaństwo przyciągało wiele kobiet, oferując im niezależność i godność niespotykaną w innych kulturach starożytnych. Rzymianie nazywali je wręcz „religią dla kobiet”, widząc, jak wielką wagę Kościół przykładał do ich pozycji. Wspólnoty zakonne i charytatywne dawały kobietom możliwość aktywnej służby w Kościele, w opiece nad chorymi, wychowaniu dzieci, prowadzeniu przytułków i szkół.
Kościół i cywilizacja chrześcijańska stopniowo kształtowały nową, wyższą pozycję kobiety w rodzinie i społeczeństwie – kto chciałby temu zaprzeczyć w XXI wieku musiałby zostać uznany albo za skrajnego ignoranta, albo za człowieka o wyjątkowo złej woli.
Kobiecość pod krzyżem
Kilka lat po śmierci Heleny, a więc w roku 335, w Jerozolimie konsekrowano Bazylikę Grobu Świętego – w dniu 13 września. Następnego dnia, 14 września, wystawiono wiernym do adoracji relikwie Krzyża Świętego, i to właśnie uznaje się za początek święta obchodzonego w całym Kościele Powszechnym po dziś dzień. A świętą Helenę od kilkunastu stuleci przedstawia się w ikonografii jako kobietę trzymającą w rękach krzyż.
Dzisiejszy świat jednak nie zauważa tego dnia, nie uważa go za cokolwiek istotnego, nie pamięta o Helenie. Czyż może być jednak inaczej, skoro dzisiejszego człowieka krzyż nie tylko nie interesuje, nie tylko nie chciałby on jego podwyższenia, ale uważa go za swego wroga? Za symbol nie miłości, zbawienia i nadziei, ale za symbol rzekomej okrutnej opresji? Dzisiejszy świat nie chce wspominać podwyższenia krzyża, nie chce wspominać rzeczywiście silnej kobiety która go odnalazła, która rzeczywiście może być uznana za jedną z budowniczych wspaniałej cywilizacji. Dzisiejszy świat chciałby raczej ponownego zakopania krzyża. Ukrycia go. Zniszczenia.
I – w konsekwencji – ponownego upodlenia kobiety, znów, tak jak w świecie pogańskim, służącej głównie do pracy (dziś nazywanej karierą) i przygodnego seksu. Oczywiście w imię stania się strong, independent woman.
Można iść za tą ideą, odrzucając krzyż i cywilizację.
Można też wybrać krzyż i cywilizację na nim zbudowaną. Można, trzeba Go wciąż podwyższać. Walka trwa.
Trójco, źródłem, coś żywota, Ciebie świat niech sławi cały, przez Krzyż Święty otwórz wrota do zwycięstwa i do chwały!
Przed komisjami Kongresu Stanów Zjednoczonych odbywają się interesujące przesłuchania ukazujące wpływ wielkiego biznesu na politykę zdrowia. Rezultaty badań mocno kontrastują ze szczepionkową pseudoreligią wyznawaną przez wpływowe postaci „służby zdrowia”, także w Polsce.
Dziennikarze portalu Tarnogorski.Info zagadnęli prezesa Śląskiej Izby Lekarskiej o jego wcześniejszą wypowiedź popierająca przymus szczepienia dzieci. Doktor n. med. Tadeusz Urban to na co dzień ordynator Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu.
– Mówi pan, że jest pan chyba zwolennikiem pomysłu, żeby dzieciaki niezaszczepione nie mogły chodzić do przedszkoli publicznych, zgadza się? – upewniał się reporter lokalnego serwisu.
– To już było – padła odpowiedź.
– I chciałby pan, żeby to wróciło?
– Oczywiście – odparł prezes. I dalej dopowiada posługując się argumentem dobrze znanym z okresu tak zwanej pandemii Covid-19:
– Chciałbym, żeby moje wnuki, jeżeli będą zaszczepione, były bezpieczne, a jeżeli nie będą mogły być szczepione, mogły iść do przedszkola i też były bezpieczne.
Film dokumentujący ten krótki dialog trafił do mediów społecznościowych. Odpowiedział na słowa prezesa między innymi dr nauk medycznych biolog i immunolog Piotr Witczak. Przytoczył wnioski z badań nagłośnionych ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Porównują one podatność na rozmaite choroby dzieci szczepionych i tych, których rodzice zachowują sceptycyzm wobec rozmaitych preparatów wstrzykiwanych w Polsce na masową skalę na podstawie „kalendarza” – począwszy już od pierwszej doby po narodzeniu.
Doktor Witczak nawiązał konkretnie do waszyngtońskiej prezentacji wygłoszonej przez senatora Rona Johnsona podczas posiedzenia kongresowej podkomisji na temat wpływów Big Pharmy.
„Podczas przesłuchania Aaron Siri, główny radca prawny organizacji Informed Consent Action Network ujawnił wyniki nieopublikowanego badania przeprowadzonego przez Henry Ford Health System w Michigan. Śledzono kohortę dzieci (n=18 468) od urodzenia przez 10 lat.
– 57% zaszczepionych w porównaniu z 17% niezaszczepionych cierpiało na choroby przewlekłe.
Ponadto zaszczepione dzieci miały:
– 496% więcej chorób autoimmunologicznych
– 453% więcej zaburzeń neurorozwojowych
– 329% więcej astmy
– 203% więcej chorób atopowych.
Leczenie tych chorób to żyła złota, dlatego poprawa bezpieczeństwa szczepień po prostu się nie opłaca! Okrutne, ale pieniądze i wpływy są ważniejsze od życia i zdrowia dzieci” – podkreślił biolog medyczny i immunolog.
Do wyników badania odniósł się też na X epidemiolog Nicolas Hulscher, dodając:
„U niezaszczepionych dzieci nie stwierdzono ŻADNYCH przypadków dysfunkcji mózgu, ADHD, trudności w uczeniu się, niepełnosprawności intelektualnej ani tików. Najważniejsze badanie dotyczące bezpieczeństwa szczepionek, jakie kiedykolwiek zatajono”.
Oryginalny tytuł badania brzmi: Impact of Childhood Vaccination on Short- and Long-Term Chronic Health Outcomes in Children: A Birth Cohort Study.
By now you will have seen that Charlie Kirk, the founder of Turning Point USA and an amazing spokesman for life and family, was shot – murdered – assassinated – on Wednesday, September 10.
The suspect is now in custody.
Kirk was doing one of his regular Q&A sessions on campus at Utah Valley University when he was shot in the neck.
He was taken to hospital and pronounced dead soon after.
Many on the Left have been expressing joy at the murder of a man whose life’s work was to have respectful conversations with those who disagreed with him.
Charlie thought that the best way to avoid violence and civil war was to discuss differences openly. He thought that if people could sit down and listen to each other, solutions could be found.
But many on the Left are not interested in debate or discussion. They don’t want to hear other opinions.
They want to suppress, censor, imprison, and even kill, those who disagree with them.
And this is not new.
For more than two centuries liberal and socialist revolutionaries have imposed their ideologies by shedding rivers of innocent blood.
We have to understand that we are engaged in a war in which God and humanity stand on one side, and liberalism on the other.
Liberalism is the ideology with which man says to God, “I will not serve. I will not recognise the order that you have created.”
Liberalism says, “man is the measure of all things, man is like unto God”. Yet in abandoning God liberal ideology leads to man being treated as less than a beast.
Those who are celebrating Charlie Kirk’s death today are not seeing him as a human being, but a man who deserved to die because he opposed their rebellion against God.
The response of most people however has been different, whether they agreed with Charlie Kirk’s views or not.
Most people will feel sorrow that a life has been cut short so short. They will grieve for a wife, who saw her husband killed in front of her, and for two children who will grow up without their father.
Like many people, I was deeply distressed by one video in particular. It showed his three-year old daughter running towards him at a recent event, with such love and joy, and then being caught up in his arms.
Now she will never see him again.
That should make us weep, and it should make us angry.
A lifelong loss has been inflicted on the family of Charlie Kirk. But in their loss we see reflected the countless horrors that liberalism has inflicted on our society.
Truly, the number of their victims are too many to count.
Charlie Kirk travelled America telling the truth about abortion. He knew that every abortion kills a human being, made in the image and likeness of God.
More than one billion babies have been murdered by liberal and socialist governments over the last century.
Each of these babies was created by God and known and infinitely loved by him as an individual. But our liberal society cast these precious babies away, as worth less than trash.
We cannot continue to live like this. We must not tolerate any longer the liberal war against that which is most precious and most beautiful.
And abortion is only one of the evils inflicted on our society by liberalism. Children are being corrupted and mutilated, the elderly and disabled are being put down like animals, and those who dare to defend the vulnerable risk being persecuted and imprisoned.
One thing is clear. Liberalism must be defeated once and for all.
But our methods are not their methods.
Their methods are lies, hatred, and violence.
Our methods must be truth, love, and prayer.
And now our courage to proclaim the truth, the fire of our love, and our commitment to prayer, must be stronger than ever before.
We must be absolutely uncompromising in exposed the bloodthirsty liberal agenda which has as its goal the killing and mutilation of innocent human beings.
We must be absolutely uncompromising in our opposition to the global totalitarian structures which are being put in place to suppress true speech and prevent us from living and worshipping according to God’s law.
We must be absolutely uncompromising in telling the truth about ideologies which threaten the peace and stability of the world.
And we must be absolutely uncompromising in our opposition to the false pastors who work to corrupt the Catholic faith and keep souls from knowing and loving Jesus Christ.
The truth is that by obscuring the truth of Christ, these men do the most evil of all.
While we tell the truth without fear or favor, we must also beabsolutely uncompromising in our adherence to the law of charity.
We must love our enemies and pray for their salvation. We must never forget that those who oppose us, no matter what evil they may do, are made in the image and likeness of God, and are called, with us, to one eternal destiny.
We must never fall into the trap of dehumanizing our enemies as they dehumanize us. Christ died to redeem and save all mankind, no matter how deep into sin we may have fallen.
But while Christ said, “love your enemies” he did not say “you have no enemies.”
We have enemies. And they want us dead.
Now is the time to stand and fight, if not for ourselves, then for those – like Charlie Kirk’s daughter – who cannot defend themselves.
Weakness in this fight is a betrayal of the vulnerable.
Weakness means more dead babies.
Weakness means more mutilated children.
Weakness means more young men like Charlie Kirk will pay the ultimate price.
Pope St Pius X is supposed to have said:
“All the strength of Satan’s reign is due to the easygoing weakness of Catholics.”
The time for such weakness is over.
Today LifeSiteNews recommits itself to the truth. We will defend life, we will defend the family, we will defend freedom.
And, through Sign of the Cross Media, we will expose the truth about the war against the Church, no matter the cost.
Analizując incydent dronowy, powinniśmy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: czy w interesie władz w Kijowie jest przystąpienie innych państw do wojny z Rosją? Tak czy nie?
I od razu wszystko zrobi się czytelniejsze.
Pokój za wszelką cenę
Faktycznie zresztą jedyną niejasną kwestią pozostaje już tylko wyjaśnienie czego jeszcze trzeba, by przekonać Polaków, że ta wojna musi się skończyć jak najszybciej i za każdą cenę? Zwłaszcza – mówiąc brutalnie – dopóki tę cenę zapłaci przede wszystkim Ukraina.
Jak dotąd pozorni realiści uzasadniali swoje poparcie dla kontynuowania wojny pokrętną konstrukcją, w typie „im dłużej to trwa, tym lepiej, bo Moskwa jest czymś zajęta, bo Rosjanie [w wersji hard Rosjanie i Ukraińcy] się wykrwawiają, więc subiektywnie nasze bezpieczeństwo rośnie” itp. Tymczasem wydarzenia, takie jak ostatni incydent, potwierdzają tylko, że Polska i Polacy nie są bezpieczni jak długo po sąsiedzku trwa konflikt zbrojny, z wszystkimi jego planowanymi i przypadkowymi konsekwencjami. To dlatego właśnie jak najszybsze zawarcie porozumienia pokojowego jest także w polskim interesie, a upór w odwlekaniu nieuchronnego, czyli ostatecznej klęski Kijowa, tylko zwiększa zagrożenie, także dla Polski.
Oczywiście też Polska nie ma wpływu na moment i formę zakończenia wojny, choć pozornie paradoksalnie, mogłaby go mieć, ogłaszając pełną neutralność, wycofując się z własnej pomocy dla Kijowa, uniemożliwiając używania polskiego terytorium i infrastruktury dla przekazywania pomocy wojskowej Ukrainie, a także solidarnie z Węgrami blokując na forum UE (a także NATO) wszelkie inicjatywy na rzecz kontynuacji wojny. Domagajmy się realistycznego i szybkiego pokoju, bo następny nalot może nie być fake’owy.
Kto wypuścił drony?
Ważne też, byśmy z obecnego etapu kryzysu wyciągnęli poważniejsze wnioski niż tylko, że jesteśmy silni, zwarci i gotowi wobec agresji w formie gigantycznej armady 19 nieuzbrojonych dronów. Oprócz uświadomienia zagrożenia i unikania dalszej eskalacji konieczne jest zrozumienie kontekstu międzynarodowego. Ukraina nie jest wszak samodzielnym podmiotem międzynarodowym, próby wciągnięcia Polski do wojny nie są więc samowolą Kijowa, ale wyrażają interes wciąż wpływowej części zachodniego establishmentu, odpowiedzialnego za obecny konflikt.
Polska również wykonuje w tym zakresie tylko rozkazy z Zachodu. Rozkazy najwyraźniej coraz bardziej sprzeczne i chaotyczne w związku z pogarszającą się sytuacją militarną i katastrofą polityczno-gospodarczą reżimu Władimira Zełenskiego. Nawet prezydent Andrzej Duda potwierdził przecież niedawno to, czego i tak powszechnie się domyślano – że według inspiratorów tej wojny Polska ma być następna.
A decyzja w tej sprawie dopiero się waży i nie będzie podjęta ani w Kijowie, ani nawet w Warszawie, tylko gdzieś pomiędzy Londynem, Berlinem i Waszyngtonem. Pośpiech, z jakim zwłaszcza Londyn i Berlin rzuciły się deklarować werbalne poparcie jasno wskazuje, że mieliśmy do czynienia z rosyjskimi dronami, zapewne sterowanymi bądź przekierowanymi czy przepuszczonymi przez Ukraińców, ale na bezpośrednie zlecenie zachodnioeuropejskich podżegaczy. Tych samych, którzy też stopniowo oswajają nas z perspektywą nieuchronnej wojny.
Oswajanie z wojną
Drony, podrywanie samolotów, nocne alarmy, przegląd roczników do poboru, pogadanki na temat obronności w zakładach pracy, opowiadanie o dostępie do schronów (30 lat temu zmienionych na bary kebabowe) – to jak déjà vu maseczek: wiadomo, że nie ochronią, ale jaki robią klimat!
Zwraca przy tym uwaga istotna różnica. Polaków straszy się rosyjską agresją, jednak tak, żebyśmy się za bardzo nie przestraszyli, za to brzęknęli szabelką, zabili w tarabany i poczuli się odpowiednio zmotywowani do „Hu, ha, sam ich tu, z nami im tak łatwo nie pójdzie!”. A może nawet „Hajda na Królewiec!”? Z kolei społeczeństwa zachodnie (np. angielskie) oswaja się z wojną na krzepiąco, w duchu „kochaj swojego sierżanta!” i „czołgi są fajne!”. Wojsko ma stać się fancy i cool, nie są to jednak akcje werbunkowe. To militaryzacja przestrzeni publicznej, jednak bez domagania się ofiar. Kolejne obchody zakończenia wojen światowych nie były tym razem poświęcone typowemu wspominaniu ofiar, angielskich, szkockich, walijskich i irlandzkich chłopców poległych w okopach nad Sommą, zniszczeń czasu Blitza czy marszów śmierci brytyjskich jeńców na Malajach. Wojny w wersji dla mieszkańców Zachodu mają znów być wyobrażalne, akceptowalne, fajne i zawsze zwycięskie. Czyżby dlatego, że ginąć mają na nich ci inni?
A jeśli będziemy walczyć sami?
Co bowiem, jeśli ta wojna, z którą nas tak intensywnie oswajają, nie byłaby zbrojnym konfliktem NATO – Rosja – tylko starciem Polska – Rosja, bez bezpośredniego zaangażowania innych członków paktu (co jest w pełni dopuszczalne i możliwe bez naruszania jego litery)? Jaka byłaby polska strategia obronna w takiej sytuacji? W jakim stopniu politycznie, militarnie i gospodarczo jesteśmy przygotowani na samotną walkę, tylko obok kijowian i przy rozdzielanym między nas i Ukraińców wsparciu zachodnim?
To jest bardzo dobry moment, by zastanowić się nad odpowiedzią na to pytanie.
22-year-old Tyler Robinson is currently in custody for the assassination of Charlie Kirk, after his Father and Minister Turned Him In!
“With a high degree of certainty, we have him – in custody.”
– President Trump
“Charlie Kirk wasn’t killed because he spoke. He was killed because our children listened.”
The memes are a little difficult this week – on one hand, we have all seen so many Charlie Kirk tributes and memes. What more can be said or read? This sadness is here in our hearts, and it is not going away any time soon.
But on the other hand, other news and memes seem trivial in comparison.
But maybe we all just need to relax and laugh a bit. So here goes…
Our enemies who reside in the USA must be fought using the law and truth, not violence.
But we have God, our American spirit, and righteousness on our side; we will prevail against evil.
We can argue the numbers shown – skewing up or down, but who can guess what this represents?
Wait- does that meme above mean that Joe Biden lost again?
CRUSHING IT!
Vape shops - "sklepy z waporyzatorami". I tak nie wiem co to znaczy; i nie chcę się dowiedzieć MD ===========================
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber. To our paid subscribers, your dollars help keep us going. Thank you!
Ograniczanie religii w szkołach, promocja genderyzmu w ramach edukacji zdrowotnej – Kościół katolicki mówi temu wszystkiemu zdecydowane NIE. Polscy biskupi stawiają od dawna sprawę jasno, a teraz otrzymali mocny głos poparcia ze strony kardynała Roberta Saraha.
====================================
O współczesnych zagrożeniach dla człowieka i znaczeniu nauczania św. Jana Pawła II mówił dziś w Warszawie kard. Robert Sarah. Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów był gościem konferencji na temat miejsca polskiego katolicyzmu w Europie i w świecie, zorganizowanej z okazji 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego przez Zakon Rycerski Świętego Grobu w Jerozolimie (bożogrobców).
Pochodzący z Gwinei purpurat zwrócił uwagę, iż święty Jan Paweł II przypomina nam, że chrześcijaństwo jest fundamentem zachodniej antropologii. Mówiąc o człowieku wskazuje na znaczenie jego czynów i odpowiedzialności. Przeciwstawia się wizjom oddzielającym człowieka od jego tożsamości cielesnej, teoriom jakoby dopuszczalne byłoby oddzielanie płci biologicznej od płci kulturowej (gender). Jednocześnie wskazuje na znaczenie duchowości dla rozwoju naszego człowieczeństwa. „Im bardziej bowiem zbliżamy się do Boga, tym bardziej stajemy się ludźmi” – podkreślił kard. Sarah.
Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów podkreślił znaczenie wychowania duchowego i moralnego człowieka. „Moralność, w przeciwieństwie do tego, czego czasami doświadczaliśmy, nie jest ani kajdanami, ani potwierdzeniem wzajemnego zachowania prowadzącego do problematycznych czynów. To ona pozwala żyć swobodnie i działać w sposób odpowiedzialny wobec obiektywnych norm, które obiecują życie” – wskazał prelegent. Jednocześnie wyraził ubolewanie, że współcześnie „wszystko jest robione po to, aby pozbawić życie duchowe w Bogu wszelkiej głębi, między innymi poprzez ograniczenie nauczania religii dla dzieci i młodzieży.
„Nie ma nadziei bez poszanowania życia duchowego. Nie ma prawdziwej relacji człowieka z Bogiem bez Boga. Nie ma prawdziwej godności ludzkiej ani poszanowania życia ludzkiego bez poszanowania Stwórcy, którym jest Bóg” – powiedział kard. Sarah.
Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zauważył, że niekiedy także w życiu kościelnym mieszają się ignorancja, niejasności dotyczące współczucia, szkodliwe zamieszanie intelektualne i relacyjne. „Jest to nie do pomyślenia w myśli Jana Pawła II. W przeciwnym razie osoba… pozostaje sama i w pustce ze sobą, gdzie wszystko wydaje się możliwe i dozwolone w świecie bez ograniczeń, sprzyjającym niespójnościom, wobec których wykazuje się pobłażliwością. Przytoczył słowa Jana Pawła II apelującego do młodych Polaków: „Pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania! Uczyńcie je przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo! Przekażcie je następnym pokoleniom!”.
Dodał, iż papież Leon XIV podczas modlitwy Anioł Pański 17 sierpnia 2025 r. powiedział, że o dobro trzeba umieć walczyć, że „dobro nie zawsze spotyka się z pozytywną reakcją otoczenia. Co więcej, niekiedy właśnie dlatego, że jego piękno drażni tych, którzy go nie przyjmują, ci, którzy je pełnią, spotykają się z ostrym sprzeciwem, a nawet znęcaniem się i przemocą. Postępowanie w prawdzie kosztuje”. Drodzy przyjaciele, na wzór św. Jana Pawła II i św. Augustyna, którzy stawiali czoła problemom swojego świata, swojej epoki, kontynuujmy myślenie i działanie w służbie dobra i Bożej prawdy zgodnie z Ewangelią i tradycją – zachęcił zgromadzonych kard. Robert Sarah.
Gizela Jagielska będzie ubezpładniać kobiety chirurgicznie. Do zabiegu kwalifikuje w swojej prywatnej przychodni – koszt kwalifikacji to 500 złotych. Nie jest na razie znany koszt samego zabiegu.
Fundacja Życie i Rodzina składa w tej sprawie zawiadomienie do Prokuratury, gdyż takie zabiegi są nielegalne.
=======================
Nie wiedziałem, nie wierzyłem. Sprawdziłem pod “kastrowanie kobiet“: Obejmuje ona podwiązanie jajowodów (z wycięciem części jajowodów lub bez). Możliwa jest także sterylizacja histeroskopowa oraz histerektomia (usunięcie macicy).
==================================
Być może zastanawiał się Pan, co słychać u najbardziej zaciekłej polskiej aborterki? W czerwcu musiała ona ustąpić ze stanowiska dyrektora ds. medycznych w Powiatowym Zespole Szpitali w Oleśnicy. Pozostała w placówce jako szeregowy pracownik.
Sprawa zbiegła się z podjęciem śledztwa w Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy w sprawie aborcji wykonanej z przyczyn psychiatrycznych, po której pacjentka popadła w głębokie problemy właśnie natury psychiatrycznej. Fundacja Życie i Rodzina składała zawiadomienie w tej sprawie dokładnie rok temu, a w maju organy ścigania poinformowały, że podjęto śledztwo. Pod lupą śledczych znajdują się także sprawy innych aborcji, w tym na Felku – dziecku gotowym do porodu, które Jagielska zabiła zastrzykiem z chlorku potasu.
Skąd wiem, że Jagielska bierze się za ubezpładnianie kobiet? Aborterka zareklamowała swoje usługi tak:
Cześć z Was odwiedza mnie właśnie po to, aby dzieci nie mieć. I dlatego daję Wam dowyboru (podkreślenie KG) WSZYSTKIE metody antykoncepcji. Również takie, które wymagają sali operacyjnej.
Dodała też kilka infantylnych, wesołych emotikonów oraz obrazy z Centrum Medycznego Ars Medis, gdzie stoi w kitlu, gotowa do prowadzenia operacji.
Sprawa jest jasna: te sterylizacje są z wyboru pacjentki. Pozbawianie ludzi zdrowia na życzenie jest w Polsce nielegalne.
Fundacja Życie i Rodzina składa zawiadomienie do Prokuratury w sprawie reklamowania oraz wykonywania zabiegu zakazanego prawem.
Szanowny Panie, w Fundacji śledzimy uważnie kolejne poczynania szpitala w Oleśnicy oraz samej Gizeli Jagielskiej. Śledzimy, reagujemy, interweniujemy w instytucjach państwa. A także archiwizujemy materiały na przyszłość. Żądamy rozliczenia wszystkich aborcyjnych zbrodniarzy już teraz. A jeśli teraz to nie nastąpi, to gdy zmieni się władza, zażądamy ponownie.
A zmiana w kierunku konserwatywnym przechodzi teraz przez cały świat.
W rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej prezentujemy fragmenty pracy profesora Feliksa Konecznego pt. „Tło cywilizacyjne odsieczy wiedeńskiej”. Tekst eseju z roku 1933 publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prohibita, które w roku 2018 wydało tekst krakowskiego historiozofa.
Imię Sobieskiego znane było całemu światu chrześcijańskiemu i muzułmańskiemu. Nie tylko było, lecz i jest znane; rozgłos był tu istotnie gońcem prawdziwej sławy historycznej, rosnącej z wiekami, przechodzącej wciąż do nowych ludów, obejmującej całą ziemię. Nawet na niebo nie można spojrzeć, by się z nim nie spotkać, bo tam błyszczy gwiazdozbiór, nazwany przez Heveliusa „tarczą Sobieskiego”. Wyszczególniany nieraz łaską królewską „wielki Gdańszczanin czuł się synem Polski i otwarcie się przyznawał do narodu i do społeczeństwa polskiego”. Towarzyszy Janowi III blask wielki i dziwny, jedyny niemal w historii, iż pochodzi z wdzięczności. To za ocalenie „chrześcijaństwa i cywilizacji”! Czyż może być czyn bardziej powszechno-dziejowy?
(…)
Król porwał za sobą kwiat narodu polskiego; były to zaciągi i służba ochotnicza, nieobjęta żadnym obowiązkiem wobec państwa i jego ustaw. Trzeba pamiętać, że pod Wiedeń ruszyła armia z Polski, armia narodowo polska, lecz nie będąca wcale armią Królestwa Polskiego. Sam Sobieski mógłby był powiedzieć o sobie: optimis placuere satis est [wystarczy podobać się najlepszym-red.].
(…)
I tak pod protektoratem Innocentego XI stanęło przymierze zaczepno-odporne, dnia 31 marca 1683 roku zawarte pomiędzy Polską a cesarzem Leopoldem I. Obie strony zobowiązały się podjąć walkę z Turcją i nie zawierać pokoju, jak tylko wspólnie; gdyby zaś zagrożony był Wiedeń lub Kraków, zajdzie obowiązek udzielenia wzajemnie bezpośredniej pomocy zbrojnej.
Warunek ten stał się w tym samym jeszcze roku aktualny. Cesarscy jak mogli tak uganiali się z Turkami, ale mogli nader mało, a o stoczeniu walnej jakiej bitwy nie myśleli, póki by nie nadciągnął Sobieski; wojska niemieckie nie chciały złączyć się w jedną armię, póki król nie nadejdzie. Uważano, że trzeba jak największej naraz siły, tudzież, że trzeba wodza wsławionego, respektowanego przez nieprzyjaciela.
Jan III był desygnowany na wodza naczelnego. Budził zaufanie; samo imię jego podnosiło ducha. Znany był całemu światu, jako pogromca Turków, pierwszy i jedyny ich pogromca, albo on lub też przynajmniej który z hetmanów jego szkoły. Ileż zwycięstw już odniósł! Jego wyprawa na czambuły tatarskie w roku 1672 stała się przedmiotem podziwu największych w Europie znawców sztuki wojennej, a zwycięstwo chocimskie z listopada 1673 roku dało powód do wielkich uroczystości w papieskim Rzymie i z polecenia papieskiego weszło do brewiarzy polskich diecezji. A niedawno dopiero świetna kampania i koronacja aż po zwycięstwie!
Nadspodziewanie nastąpił w Polsce istny wybuch powszechnego zapału. Rezydenci włoscy nie znajdują słów, żeby to opisać. Zebrało się znacznie większe wojsko, niż z początku przypuszczano, a wciąż przybywało jeszcze żołnierza e molta nobilta volontaria [wielu szlachciców – ochotników-red.].
(…)
Chętnie szli daleko poza granice państwa, z zapałem; nastąpiło istne „poruszenie” szlachty, czego nie zdołało dokazać tyle innych spraw narodowych. Ruszył za Sobieskim prawdziwie cały kwiat narodu polskiego, albowiem była to wyprawa religijna. Korona była wówczas niemal wyłącznie katolicka, Polak innowierca należał do rarytasów; tylko na Litwie byli liczniejsi – ale też Litwy nie było wcale w armii Sobieskiego.
Nie darmo Janowi III nadawano u nas przydomek rex orthodoxus [Król prawowierny-red.], z jakim spotykamy się często w drukach współczesnych. Chowany przez rodziców nie tylko pobożnie, ale też nabożnie, należał od wczesnej młodości do bractwa różańcowego, w soboty suszył, miał przez ojca nakazanych sporo modlitw na co dzień, gdy go z bratem Markiem wyprawiono na Akademię Krakowską i Mszy św. słuchał codziennie. Z magnackich domów takie wychowanie rozchodziło się po dworach i dworkach. Cała szlachta była orthodoxa, cała podobna do swego króla.
(…)
Wszyscy współcześni – a cudzoziemcy bardziej, niż Polacy – zdziwieni byli nadzwyczajną szybkością pochodu pod Wiedeń. Pilno było, bardzo pilno; wiemy od znawców, że Wiedeń nie byłby się już mógł trzymać dłużej, jak pięć dni. Ale armię popędzała także ambicja Sobieskiego.
(…)
Stan rzeczy pod Wiedniem pojmie w lot każdy laik, spojrzawszy na plan tego miasta. Turcy właściwie byli już w Wiedniu, i broniło się tylko śródmieście, „innere Stadt”, obwiedzione murami. Bronił się jeszcze stary Wiedeń; nowszy, rozszerzony przedmieściami, był w ręku tureckim. Favoriten zasypane było tureckimi namiotami (zrazu wezyrskimi), a królewicz Jakub notuje, jako „Turcy zburzyli jakieś miasto żydowskie, zwane Leopoldstadt”.
Rodzajem broni i sposobami wojowania uzupełniały się wzajemnie wojska polskie i niemieckie. „Wszędzie do naszych wojsk dodano fuzylierów i piechoty niemieckie, a do niemieckich nasze konne chorągwie”.
(…)
Spotkał się tedy Jan III pod Wiedniem z dawnym swym kontrkandydatem do tronu, Karolem Lotaryńskim, który odnosił się do króla wzorowo, a król wyraża się o nim z całym uznaniem, dodając uwagę, że ten książę wart lepszego losu, tj. że najzupełniej godzien tronu. Ale nie spotkał się król z „wielkim elektorem”, który na Węgry również osobiście nie przybywał.
Nie było pod Wiedniem jeszcze kogoś, a nieobecność ta razi jeszcze mocniej: nie było wojska litewskiego, nie przybył Michał Pac. Zbierali się tak leniwie, tak posuwali się żółwim marszem, iż król nie mógł już dłużej na nich czekać i musiał bez Litwy odbyć wyprawę. Odsiecz wiedeńska jest dziełem samej tylko Korony.
Nasuwa się zestawienie z potrzebą grunwaldzką, 1410 roku, kiedy to nie bylibyśmy sobie dali rady bez Litwy; ale w roku 1683 obeszliśmy się bez niej doskonale, uczyniliśmy więc wielkie postępy pod względem państwowym i militarnym.
(…)
Za szczęśliwego poczytywał się każdy, komu królowa zezwoliła zrobić sobie odpis z listu, otrzymanego od króla, który znaczył swój pochód i zwycięstwo korespondencją z „Marysieńką”. A sławny list, pisany w nocy z 12 na 13 września, datowany „w namiotach wezyrskich”, kopiowany był na papierze naoliwionym, żeby przerysowywać literę za literą; w ten sposób powstawały facsimilia tego listu, głoszącego, jak to „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały”. Ambicja zaspokojona. A w liście do Ojca św. używa sławnych wyrazów historycznych, czyniąc z nich chrześcijański wariant: Venimus, vidimus, Deus vicit [Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył-red.].
Wiadomo, jak go ściskano, całowano, „generałowie w ręce w nogi”, a regimenty krzyczały: Ah unser brave Koenig! Wjeżdżającemu nazajutrz do miasta chcieli wszyscy wołać: vivat! – „ale to było znać po nich, że się bali oficerów i starszych swoich. Gromada jedna nie wytrzymała i zawołała vivat! na co widziałem, że krzywo patrzano”.
Zaczyna się długi szereg rozczarowań. Powszechnie wiadomo, jak kręcono potem z ceremoniałem. Cóż dziwić się cesarzowi, skoro biskup wiedeński zachował się bardzo dziwnie. „Ja zaś do biskupa wiedeńskiego w ten sens napisałem, że ponieważ już do inszej przyjeżdżam dyecezyi, a od ciebie nie miałem żadnej przynajmniej wspólnej congratulacyi, że P. Bóg poszczęścił chrześcijanom, więc ja tobie winszuję, że tenże P. Bóg przywrócił cię Pasterzu do zgubionych już prawie owieczek twoich; nie mam dotąd i na to responsu” – tj. do 28 września, w 16 dni po zwycięstwie!
Longum esset enumerare [Długo by wyliczać można-red.], ile potem przykrości doznał bohater za to, że odbył jeszcze zwycięską kampanię węgierską, z tą sławną w historii wojen bitwą pod Parkanami, gdzie jednego dnia, źle obsłużony wywiadami, doznał klęski, lecz nie opuścił miejsca, i na trzeci dzień odniósł triumfalne zwycięstwo, które on sam cenił bardziej od wiedeńskiego.
(…)
A za to wszystko „chorzy nasi na gnojach leżą i niebożęta postrzeleni”, a król nie może się doprosić „szkuty jednej”, żeby ich przewieść Dunajem do Preszburga [Bratysławy-red.] i tam leczyć własnym kosztem! „Wozy nam rabują, konie gwałtem biorą”. W połowie października dopiero nadeszli „ludzie X. Brandenburskiego, nam należący”. Widoczne było, że radziby się pozbyć z Węgier króla polskiego, choć zwycięskiego.
Przyczyna tkwiła zapewne w obawach, żeby Sobieski nie stał się na Węgrzech popularnym i w końcu… królem węgierskim; on lub królewicz. Już pod koniec października, pisze król, jako „ten naród ustawicznie ręce wznosi do P. Boga za nami, nam się w protekcję oddaje…”.
„Wręcz mówią Węgrowie, że jeżeli chcą żebyśmy odstąpili protekcji tureckiej, niechże weźmiemy polską i niech jedno z nimi będziemy. Król występował z pośrednictwem pomiędzy cesarzem a Toekelym, zanosiło się na jakiś układ; faktem jest, że Jan III, przygotowywał na Węgrzech leże zimowe, ażeby z wiosną 1684 roku dalej zwalczać Turków, wypędzić ich z Węgier i z Podola, a potem z Bałkanu. Czyż w razie powodzenia miał oddawać zdobywane na Turkach kraje innym w niewolę? Węgrzy przecież uważali panowanie habsburskie za niewolę.
(…)
Straszna zaiste jest przyczyna, dlaczego zakończył udział swój w kampanii węgierskiej takim zgrzytem. Oto wojsko Sobieskiego nie zimowało na Węgrzech, trzeba było wrócić do domu…
Dlaczego? Jak zwykle było przyczyn kilka, w które tu nie sposób bliżej wchodzić, ale szala została przeważona czymś okrutnym, bo zrobili to swoi. Można powiedzieć, że z Węgier króla wypędziła Litwa.
Nareszcie, gdy myślano już o leżach zimowych, wojsko litewskie zdążyło nadejść. Byłoby lepiej, gdyby byli wcale nie przyszli! Wobec ludności Górnych Węgier zachowali się jakby nieprzyjaciele: łupili, rozpościerając swe zagony aż po Morawy. Narobili dużo kłopotów i jeszcze więcej wstydu. Król właśnie zmawiał się o rozejm z Toekelym na hiberny, a według wszelkiego prawdopodobieństwa kryły się za tym jakieś układy polityczne, „ale się nam wszystek pomieszał traktat tym postępkiem wojska litewskiego”. W następnym liście, z 20 października, pisze: „Poczty albo umyślnych, aby rozstawić przez węgierską ziemię, impracticabile, ile za tem litewskiego wojska Węgrów zirytowaniem; myśmy też tu jeszcze nic z Tekolim nie skończyli”.
Ludność zaczęła teraz traktować Polaków, jako wrogów i gwałtowników, których należy przepędzić. Czyż miano prowadzić wojnę z ludem, by wymusić sobie hiberny i zostawić na Węgrzech łupieżników? Król wrócił do domu, kampanię ukończył, a raczej przerwał, bo już na Węgry nie powrócił.
(…)
Esej został po raz pierwszy opublikowany w miesięczniku „Ateneum Kapłańskie”, zeszyt 2, sierpień-wrzesień 1933 r.
Jednym z poważniejszych problemów pontyfikatu papieża Franciszka był homoseksualizm. Jorge Mario Bergoglio miał na swoim koncie cały szereg wypowiedzi i działań wspierających agendę ruchu LGBT. Wydawało się, że jego następca musi z tym zerwać. Jednak pierwsze miesiące Leona XIV nie przyniosły żadnej zmiany.
Powiedziałbym nawet, że sytuacja cały czas się zaostrza, a ideologia homoseksualna czyni w Kościele katolickim szybkie postępy. Mogę tę tezę zobrazować kilkoma konkretnymi przykładami.
Lipiec: decyzje niemieckich biskupów. W maju aż dwie diecezje w RFN wprowadziły pseudo śluby homoseksualne. W Limburgu oraz Rottenburgu-Stuttgarcie przyjęto wytyczne o błogosławieniu par jednopłciowych, które zawierają możliwość urządzania regularnych quasi-ślubnych ceremonii. Teoretycznie jest to dziedzictwo pontyfikatu Franciszka – biskupi powołali się na deklarację „Fiducia supplicans” z 2023 roku, która wprowadziła takie błogosławieństwa do Kościoła. Jednak w tekście deklaracji wyraźnie zakazuje się organizowania ceremonii w kościołach i upodabniania ich do ślubu. Niemcy to zlekceważyli. Jest jednak ciekawe, że nie zrobili tego za życia Franciszka, a dopiero dwa miesiące po wstąpieniu na tron papieski Leona XIV. Najwyraźniej uznali, że teraz już można. Póki co Stolica Apostolska nie zareagowała. Jako że sprawa jest skandaliczna, każdy kolejny miesiąc zwłoki to poważny kłopot – bo wskazuje, że Niemcy mieli rację, czując się dziś bezkarni w budowaniu bezprecedensowego duszpasterstwa LGBT.
Znowu lipiec: W diecezji San Diego w USA odprawiono Mszę świętą dla środowisk LGBT – z okazji dorocznej Parady tzw. Dumy Gejowskiej. Odprawiał ją biskup pomocniczy, Ramón Bejarano. Biskup od lat angażuje się w taką aktywność. W tym roku zrobił to jednak pod okiem nowego biskupa – nominata Leona XIV, Michaela Phama. Biskup Bejarano dopuścił do głosu w kościele aktywistę transseksualnego. Przed kościołem trzymano gorszące transparenty, sugerujące, że Bogu jest miła aktywność sodomicka. W kościele sprofanowano wizerunek Matki Bożej z Guadalupe, wpisując Bogarodzicę w kolory genderowej flagi. Z biskupem robił sobie zdjęcia lokalny burmistrz i zarazem homoseksualista, żyjący w bezwstydnym związku sodomickim.
Sierpień/wrzesień: do Rzymu ruszyła pielgrzymka homoseksualistów z okazji Roku Jubileuszowego. W położonej około 100km na południe Terracinie zebrało się ponad 1000 adherentów tęczowego ruchu, w tym tzw. gejowskie pary, które uważają własną deprawację za powód do dumy. Bezwstydni pielgrzymi przeszli 6 września przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra i wzięli udział we mszy sprawowanej w jezuickim kościele Il Gesù. Z gorącą aprobatą dla ich inicjatywy wystąpiło dwóch prominentnych duchownych. Najpierw zrobił to arcybiskup Madrytu, kardynał José Cobo Cano, a później wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch dla Italii Południowej, bp Francesco Savino. To właśnie on odprawił mszę świętą dla homo-pielgrzymki. Niektórzy z pielgrzymów mieli tęczowe emblematy, była też torba z wulgarnym napisem – tak wpuszczono ich do Bazyliki św. Piotra.
Nota bene, obecnym szefem włoskiego Episkopatu jest arcybiskup Bolonii kard. Matteo Zuppi – chyba pierwszy włoski biskup, który zaakceptował fakt udzielenia błogosławieństwa tzw. gejowskiej parze w kościele, zaraz po zawarciu formalnego związku w urzędzie cywilnym. Doszło do tego w Bolonii w czerwcu 2022 roku.
Wrzesień: o. James Martin SJ został przyjęty przez Leona XIV na audiencji prywatnej.
Czytelnikom PCh24.pl tej postaci przypominać nie trzeba, zwrócę więc tylko uwagę na dość zaskakujący fakt. Otóż ze wszystkich ważnych figur kościelnych na świecie to właśnie Jamesa Martina Ojciec Święty decyduje się przyjąć w ciągu pierwszych miesięcy swojego urzędowania, tuż po powrocie z drugiego urlopu w Castel Gandolfo. W sieci rozpowszechniane są obrazki przedstawiające uśmiechniętego papieża u boku tegoż jezuity. Sam James Martin ogłasza w social mediach, że rozmowa była znakomita i jest przekonany, iż nowy papież będzie mówić o środowisku LGBT w ten sam sposób, jak papież Franciszek.
Papież w tym samym miesiącu przyjął też na nieoficjalnej audiencji s. Lucię Caram z Dominikany, znaną z herezji. Spotkania nie odnotowano w oficjalnym biuletynie Watykanu, ale opublikowano całą galerię zdjęć. Fotografie wskazywały na przyjemną, rodzinną atmosferę. Lucia Caram, obok wielu innych błędów, głosi też aprobatę dla związków jednopłciowych.
Tak wygląda krótki harmonogram postępów tęczowej rewolucji z ostatnich tygodni. Podsumowując, środowiska aktywistów LGBT są pewne swego, kościelni progresiści idą całą naprzód, a jeden z głównych eksponentów homolobby w Kościele spotyka się z samym papieżem, bynajmniej nie po to, by odebrać naganę.
Żeby dopełnić ten obraz przypomnę o jeszcze jednym fakcie, nieco starszym, acz znamiennym. Otóż od stycznia 2025 roku metropolitą archidiecezji waszyngtońskiej w Stanach Zjednoczonych jest sam kardynał Robert McElroy – jeden z najbardziej jawnie progresywnych teologicznie biskupów świata, przynajmniej poza Niemcami. McElroy w 2023 roku zamieścił w czasopiśmie jezuitów z USA („America”) tekst, który ściągnął na niego poważne oskarżenia o herezję ze strony nawet niektórych biskupów amerykańskich, choćby Thomasa Paprockiego ze Springfield. Dlaczego? Otóż McElroy stwierdził tam, że aktywni seksualnie sodomici (sic!) mogliby przystępować do Komunii świętej, bo ich sodomskie czyny to niekoniecznie grzechy ciężkie. Wezwał też do analogicznego kroku wobec rozwodników w powtórnych związkach – oraz do wyświęcania kobiet na diakonisy. Mimo tak jawnej proklamacji agendy progresywnej McElroy został szefem prominentnej archidiecezji – a decyzja zapadła, kiedy watykańską Dykasterią ds. Biskupów kierował kardynał Robert Prevost.
Mamy zatem przed oczami fakty. Pytanie teraz: co z tego wynika? Czy to wszystko oznacza, że Leon XIV będzie – jak sądzi James Martin – rzeczywiście prezentować dokładnie tę samą optykę na sprawę homoseksualizmu, jak papież Franciszek? Można oczywiście twierdzić, że nie; że jest jeszcze za wcześnie, by wyrokować. Ostatecznie spotkanie z amerykańskim jezuitą to jakaś kościelna konieczność – James Martin jest zbyt poważny w sensie ustabilizowania w świecie finansowo-lobbingowym, by móc go zignorować. Niemieccy biskupi to z kolei dobrze znani heretycy, więc wykorzystali pewnie okres zamieszania na Watykanie, by przeforsować swoje. Sprawa z San Diego to efekt świeżości nowego biskupa, który nie zdążył jeszcze wykorzenić błędu narastającego od dawna w diecezji. Wreszcie wielki tęczowy „marsz na Rzym” to prywatna inicjatywa, którą wprawdzie odnotowano w oficjalnym kalendarzu Watykanu, ale jeszcze za Franciszka. Słowem – Leon XIV nie ma z tym wszystkim nic wspólnego. No, tak, prawda – McElroy. Nie wiadomo jednak, czy tej nominacji nie wymusił Franciszek; Robert Prevost mógł mieć związane ręce.
Nawet jeżeli ktoś uzna, że to wszystko tak akurat wyszło i nie ma żadnego związku z poglądami Leona XIV na temat LGBT, jedno jest pewne: problem homoseksualizmu pozostaje jednym z najpoważniejszych także za tego pontyfikatu. Siły rewolucyjne są naprawdę rozbuchane i idą naprzód jak taran. Nauczanie Kościoła katolickiego, zgodnie z którym akty sodomskie są grzechami wołającymi o pomstę do nieba, jest z miesiąca na miesiąc coraz bardziej sprowadzane do rangi jakiejś „wstecznej reakcji”, czegoś dobrego dla rygorystów od arcybiskupa Lefebvre’a, ale na pewno nie dla „zwykłych, synodalnych” katolików głoszących międzyludzkie braterstwo.
Teoretycznie Stolica Apostolska nie zmieniła nauczania… Katechizm Kościoła Katolickiego nadal mówi, że skłonności jednopłciowe są wewnętrznie nieuporządkowane. Seks sodomski to wciąż grzech ciężki. Tyle, że wiarygodność tego przekazu staje się po prostu niewielka. Skoro do Rzymu w świetle kamer pielgrzymują radośni homoseksualiści, chlubiący się swoimi zboczonymi związkami; skoro biskupi w różnych krajach (bo oprócz Niemiec to także Belgia oraz wiele innych pojedynczych diecezji!) po prostu błogosławią pary gejów i lesbijek całkowicie akceptując fakt, że współżyją contra naturam, skoro wreszcie kolejny już papież fotografuje się z jezuitą odpowiedzialnym za dorabianie Matce Bożej tęczowej aureoli – to jak można jednocześnie twierdzić, że Watykan rzeczywiście uznaje aktywność homoseksualną za niemoralną? To brzmi jak ponury żart. A do tego trzeba jeszcze dołożyć niesamowicie rozpowszechnione skandale homoseksualne z udziałem duchownych – księży i biskupów. Problem dotyczy nie tylko Polski, ale również samego Watykanu – wiadomo aż nazbyt dobrze, jaką popularnością w tym niewielkim państwie cieszy się na przykład aplikacja na telefony służąca do umawiania gejowskich „randek”.
Efekty tej sytuacji będą proste. Po pierwsze, działalność misyjna Kościoła katolickiego zostaje sparaliżowana. Nie da się głosić Ewangelii Jezusa Chrystusa znacznej części świata, jeżeli podmiot głoszący jest w oczywisty sposób ukąszony przez fałszywą ideologię gender. Muzułmanie tylko wzruszą z niesmakiem ramionami, kiedy dowiedzą się, że w ramach proponowanej im religii katolickiej działają biskupi aprobujący sodomitów… To samo zrobią prawosławni i znaczna część konserwatywnych moralnie protestantów. Papież Franciszek reorganizując Kurię Rzymską postanowił, że pierwsze miejsce przypadnie Dykasterii ds. Ewangelizacji. Chciał w ten sposób pokazać prymat głoszenia Słowa Bożego. Świetnie, tylko dziś nie ma tego jak przeprowadzić – chyba, że Słowo Boże miałoby zostać zredukowane do liberalnej agitki o powszechnym braterstwie. Od tego jest już jednak ONZ, a nie Kościół.
Po drugie, od „legalnych” struktur kościelnych będą się odwracać tradycyjni, wierzący katolicy. Rosnąca liczba ludzi zacznie poszukiwać przystani na przykład w Bractwie Kapłańskim św. Piusa X, przekonana, że tylko tam wiara katolicka jest głoszona bez żadnych ustępstw na rzecz fałszywych ideologii. Można byłoby przyjąć ten rozwój wypadków z zadowoleniem; a jednak nieuregulowana sytuacja Bractwa to przecież istotny kłopot – nawet zwolennik Bractwa przyzna, że co do zasady powinna między Bractwem a Stolicą Apostolską panować pełna zgoda! Przecież władzę papieża i biskupów trzeba akceptować faktycznie, a nie tylko teoretycznie, jak to z konieczności dzieje się dzisiaj.
Z drugiej strony… jak akceptować „Fiducia supplicans”? Co ma zrobić na przykład niemiecki katolik, którego biskup organizuje tęczowy ślub? Dla wielu ludzi znacznie poważniejszym problemem jest sodomizacja życia parafialnego niż niejasne kwestie dotyczące legalności posługi kapłanów Bractwa albo innych struktur kontestujących aktualny kościelny status quo. Trudno się temu dziwić.
Na szczęście w Polsce problem – jeszcze! – nie jest ostry, bo lwia część naszych biskupów nie manifestuje przywiązania do sodomii, przynajmniej teologicznego (bo już otaczanie milczącą ochroną księży-sodomitów to niestety norma). W innych krajach jest jednak o wiele gorzej, a piszę tu o sytuacji Kościoła powszechnego.
Po trzecie, utrzymująca się na wysokim poziomie aktywność kościelnych środowisk LGBTstwarza skuteczne wrażenie, jakoby do zmiany nauczania tak naprawdę doszło. To kwestia wiarygodności, o której pisałem wcześniej. Skoro można lekceważyć odwieczne nauczanie Kościoła w tej sprawie i nie spotyka za to nikogo żadna kara – to konsekwentnie, można to chyba robić także w innych kwestiach?
Kradzież? Oszustwo? Aborcja?A może rezygnacja z regularnego udziału we Mszy św.?Czemu nie, w nowym paradygmacie każdy sam sobie ustala moralność! Otwarta bezczelność tęczowych propagandystów w Kościele jest wodą na młyn totalnej anarchizacji życia katolickiego. Jeżeli nie ma obiektywnego, naprawdę zobowiązującego wykładu wiary – to każdy sam staje się dla siebie przewodnikiem. Prawdy już nie ma, jest wyłącznie wola. To sytuacja gorsza niż w wizji Marcina Lutra – ten niemiecki heretyk wprowadził wprawdzie zasadę indywidualnej interpretacji Pisma, ale głosił przynajmniej, że ktoś – to znaczy on sam – naprawdę „wie”, jak je rozumieć. Teraz nie ma już nawet takiego poronionego ośrodka władzy –każdy robi, co sam uważa. To oznacza totalny rozkład, to oznacza drogę do samozniszczenia.
Nie można się na to godzić! Dlatego nawet jeżeli wymienione wcześniej wydarzenia ostatnich miesięcy nie muszą w konieczny sposób obciążać papieża Leona, jedno jest pewne: będzie go obciążać bierność wobec niezwykle silnych postępów ideologii LGBT w Kościele. Ten postęp trzeba zablokować – dla dobra dusz i gwoli wiarygodności samego Kościoła.
Módlmy się, żeby Ojciec Święty znalazł w sobie wolę do podjęcia tego działania – i siłę konieczną dla jego owocnego przeprowadzenia.
Czy poparcie dla Palestyny stanie się wkrótce domyślnym stanowiskiem większości głównych mediów? Być może, z kilkoma opornymi w bardziej konserwatywnych publikacjach amerykańskich.
Czy Izrael i 11 września będą nićmi, którymi pociągną, by rozbić imperium USA? Relacje z nadchodzącego weekendu rocznicowego będą tego wymownym dowodem.
Katar, 11 września i coraz bardziej nieunikniona zmiana dla Izraela
Wczoraj Izrael przeprowadził ataki na stolicę Kataru, Dohę, rzekomo wymierzone (i rzekomo zabijające) w kluczowych członków kierownictwa Hamasu.
Niesprowokowany atak, bezpośrednio naruszający suwerenność i integralność terytorialną innego państwa. Typowe naruszenie prawa międzynarodowego.
Nie jest to niczym niezwykłym. Pogarda Izraela dla prawa międzynarodowego nie jest niczym nowym i wcale nie jest niedoceniana.
Problemem jest reakcja światowych przywódców, która okazała się nieco chłodniejsza, niż można by się spodziewać.
Ataki te spotkały się z ostrą krytyką ze strony marionetek na całym świecie – Kanadyjczyka Marka Carneya, Brytyjczyka Keira Starmera, Australijczyka Albanese’a, Francuza Macrona i wielu innych.
W swoim orędziu o stanie Unii Europejskiej szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegła, że UE powinna „rozważyć nasze dwustronne wsparcie” dla Izraela.
Nawet Biały Dom Donalda Trumpa zdystansował się od tego planu, co jest tak bliskie całkowitego odrzucenia, jak to tylko z tamtej strony możliwe.
Na początku tygodnia hiszpański rząd ogłosił zamknięcie swojej przestrzeni powietrznej i portów morskich dla samolotów i łodzi przewożących broń do Izraela.
Wyrażanie antyizraelskich nastrojów staje się coraz powszechniejsze na scenie politycznej, na której poparcie dla Palestyny było kiedyś domeną wyłącznie Kuby, Wenezueli i innych krajów uznawanych za „wrogów” Zachodu.
Izrael odpowiada podwojeniem wysiłków, przeprowadzając dziś kolejne ataki – tym razem na Jemen.
Tymczasem w świecie mediów Tucker Carlson pojawił się w programie Piersa Morgana, aby porozmawiać o udziale Izraela w zamachach z 11 września. Powtarzam, to nic nowego, chóralne opisy „tańczących Izraelczyków” są bardzo powszechne o tej porze roku… ale nie u Piersa Morgana i nie przy tak niewielkim sprzeciwie ze strony tego prostackiego bufona.
Carlson najwyraźniej zamierza w tym tygodniu opublikować nowy film dokumentalny na temat 11 września.
Wszystko to każe mi myśleć, że niedługo sytuacja w Izraelu całkowicie się odwróci i to oni staną się „tymi złymi”.
Oczywiście oficjalnie. Nie twierdzę, że obecnie są tymi dobrymi, zanim zaczniecie mnie za to krytykować w komentarzach.
Czy poparcie dla Palestyny stanie się wkrótce domyślnym stanowiskiem większości głównych mediów? Być może, z kilkoma opornymi w bardziej konserwatywnych publikacjach amerykańskich.[cóż neocons mają wspólnego z konserwatyzmem? Chyba to, że też jedzą szprotki z konserwy. MD]
Czy Izrael i 11 września będą nićmi, którymi pociągną, by rozbić imperium [kłamstwa md] USA? Relacje z nadchodzącego weekendu rocznicowego będą tego wymownym dowodem.
„Ponowne rozpatrzenie” 11 września i zrzucenie winy na Izrael – a może nawet przyznanie się częściowo do prawdy o udziale CIA i Pentagonu – mogłoby doprowadzić do rozmów o zagrożeniach związanych z nacjonalizmem i imperializmem itd., a także o tym, że potrzebujemy „współpracy międzynarodowej” i „myślenia wielobiegunowego”, aby zapobiec powstaniu nowego imperium i powiązanym z nim okrucieństwom w przyszłości.
Sądzę, że coś takiego może się wydarzyć. Może już niedługo.
Aktywistka klimatyczna na French Open w Paryżu alarmowała o katastrofie klimatycznej za 1028 dni. 1028 dni minęło i nic się nie wydarzyło. / Fot. PAP/Newscom
3 czerwca 2022 roku podczas wielkoszlemowego turnieju French Open w Paryżu jedna z aktywistek klimatycznych postanowiła poinformować świat o „nadchodzącej apokalipsie”. Kobieta wbiegła na kort podczas meczu między Casperem Ruudem a Marinem Ciliciem i zaprezentowała koszulkę z napisem „Pozostało nam 1028 dni”.
Akcja trwała kilka minut, zanim ochrona kortu zdołała usunąć protestującą z murawy. Ekoterrorystka krzyczała hasła związane z walką przeciwko zmianom klimatycznym, wzywając do natychmiastowych działań przed nadchodzącą „katastrofą ekologiczną”. Mecz został na krótko przerwany.
Wielkie odliczanie dobiegło końca
Minęło dokładnie 1028 dni od tego pamiętnego wydarzenia, a świat – ku zaskoczeniu wyznawców klimatycznej religii – wciąż funkcjonuje normalnie. Nie nastąpiła ani globalna katastrofa klimatyczna, ani żadne z apokaliptycznych scenariuszy przewidywanych przez tego typu ludzi.
Planeta Ziemia obstaje przy swoim dotychczasowym harmonogramie geologicznym, ignorując dramatyczne odliczania. Znów okazało się, że natura nie dostosowała się do arbitralnych terminów wyznaczanych przez klimatystów. Choć odegrano cały ten teatrzyk, by przekonać kilku naiwnych, ostatecznie i tak chodziło tylko o to, by pieniądze popłynęły do właściwych kieszeni.
Ciekawe, czy dziewczyna wciąż żyje w świecie alternatywnych rzeczywistości, a jeśli tak, to czy zamierza zaktualizować swoją koszulkę o nową datę.
Ukraińska turystyka medyczna. Tracimy na to prawie miliard zł rocznie
11.09.2025
Flagi Polski i Ukrainy. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
– Wielu obywateli Ukrainy przyjeżdża do Polski głównie po świadczenia zdrowotne – informują lekarze cytowani przez „Rzeczpospolitą”. Mówią wprost o „turystyce medycznej”, oczywiście kosztem Polaków.
Lekarze stwierdzają, że istnieje tzw. turystyka medyczna Ukraińców do Polski.
– W naszym środowisku każdy z nas się z tym spotkał – powiedział Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej i rezydent onkologii klinicznej z Lublina w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Obecne przepisy sprawiają, że Ukraińcy, którzy przekroczyli granicę po 24 lutego 2022 roku mają dostęp do utrzymywanej pod przymusem z naszej pieniędzy państwowej usługi medycznej. Mają też dostęp do refundacji leków na takich samych zasadach, jak obywatele polscy.
Jedyny warunek to posiadanie numeru PESEL lub innego dokumentu potwierdzającego pobyt.
MSWiA przygotowało nowelizację ustawy. Ma ona rzekomo ograniczyć katalog świadczeń dostępnych dla Ukraińców, którzy nie płaczą haraczu z tytułu ubezpieczenia społecznego. Oficjalnie zmiana ma na celu „przeciwdziałanie ryzyku nadużywania prawa do opieki zdrowotnej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez obywateli Ukrainy, którzy niekiedy przyjeżdżają do naszego kraju głównie albo wyłącznie z zamiarem skorzystania z określonych świadczeń zdrowotnych, jak np. leczenia w ramach programów lekowych, planowych zabiegów ortopedycznych czy też leczenia stomatologicznego”.
– Wychodzi to przez przypadek. Np. gdy zmieniamy termin i dzwonimy do pacjenta, słyszymy, że „on już przejechał granicę”, albo pojawiają się u nas pacjenci z wynikami PET szpitala na Ukrainie – wyjaśnił Jakub Kosikowski.
Dodał, że ciężko ocenić, jak powszechne jest to zjawisko. Natomiast zwraca uwagę na inny problem.
– Od ubiegłego roku, kiedy zabrakło na leczenie osób ubezpieczonych, wszystkich, nieważne czy Polaków czy Ukraińców, szukanie oszczędności w systemie wydaje się mieć sens – zaznaczył lekarz.
Wydatki z Funduszu Pomocy pokazują, jak wielkie pieniądze zżera medycyna finansowana dla Ukraińców w Polsce. W 2022 roku, od marca, wydano na ten cel ponad 514 mln zł, zaś w kolejnym roku prawie 850 mln zł. W roku ubiegłym było to ponad 747 mln zł, w tym pół miliona zł to koszty leczenia szpitalnego.
Wikipedia calls him a “right-wing political activist.” That is a gross distortion and over-simplification. Speaking personally, I am deeply saddened and impacted by this assassination. I believe that Charlie was a future president and a gifted communicator, with a remarkably agile mind coupled to a deep commitment to Christianity, the United States, and to the founding principles of this country. His mind was a beacon, and his heart was pure and kind.
His assassination was an act of political violence, one that I think is on par with the notable domestic US political assassinations of the 1960s. Given his role as both a political and a spiritual leader, I personally think that the best analogy is the assassination of Dr. Martin Luther King. Others criticize me for saying that. Time will tell on that point. But it is indisputable that this event has occurred at a crucial point in modern US politics. The left and the Democrat party has suffered a major electoral defeat. It is facing a possible existential crisis, and yet not only refuses to reform and adapt but seems to be doubling down. The weaponized hate and division promoted on both social and corporate media is like nothing I have seen since the Vietnam war.
And at this critical junction, as the political conflict is really heating up for the midterm elections, we have this. The left and their corporate media surrogates seem to think that the political right are over reacting, as if Charlie Kirk is, as one post on “X” posited, “just another Nazi”.” Just a MAGA leader. Just a Christian nutcase with influence over a small following of impressionable young students. Turning Point USA was just a fringe protest movement of far-right-wing radical youth. It is so easy to be infuriated at these intentional mischaracterizations.
I feel that emotion tug at my gut, just as I felt the pull when a young doctor with TDS that was called to testify by Senator Blumenthal at the recent Homeland Security investigations committee accused me of promoting violence – as did the Senator. How could I not be furious at being defamed once again? But I did not have the luxury of letting my anger get the best of me.
The risk here is that those of us who identify with MAGA and MAHA movements will lose self-control, and jump to conclusions. After being subjected to years of targeted hate and (frankly) violence of a wide variety of forms, it is so, so easy to dehumanize those who oppose us just as they seek to dehumanize us. So easy in our anger to lash out and say, write, or post intemperate words. But, as Dr. Toby Rogers found out during the hearing, the internet never forgets. “Nuremberg 2” and metaphors involving death for our opponents do not move the ball down the field, and can come back to really bite. Our opponents will do anything to project onto us the violent intent that they themselves are guilty of.
I am deeply disturbed and saddened by what has happened, and also by what i am learning about the left in this country by their words and actions. They live in a separate reality and have been dehumanizing us for years. In my mind, I am also gaining insight into the impact of the years of targeted hate directed at me. This evil is not banal. It is systemic. Last night on Newsmax I mentioned the prospect of civil war as a risk. The thought that this professional killing may have been backed by a foreign adversary keeps coming to mind. The USA is a powder keg. The left is filled with of hate, fury and frustration fanned by corporate media. The situation is a set up for foreign adversaries to act to light the fire.
But this narrative strikes me as all too convenient, too perfect. For me, this implied neat narrative about antifa and trans activism being the motivator for the shooting is too stereotypical. Too convenient.
My point is that the United States, and the current Administration led by Donald Trump, has many global geopolitical enemies. Enemies are both foreign and domestic. At this point in time, US politics and civics have become a powder keg waiting to explode if it encounters a match. Why wouldn’t foreign or domestic enemies seek to light that match, to watch us explode with internal conflict? It is precisely what should be expected. It is the logical and foreseeable outcome of all of this promoted hate.
Don’t bite on that hook. That is all I am asking. Keep that anger inside for now. Bide your time, watch, listen, think. You should be mad as hell about what just took place. I certainly am. But don’t be stupid. If you act out in either word or deed, our opponents will then weaponize that to justify more violence or violent rhetoric. Bide your time, and remember that it is early in the information cycle, and we do not have the facts we need to draw conclusions about motivation or responsibility. It may be that some evil force is trying to set off the powder keg for their own nefarious purpose.
Thank you for reading and considering these opinions.
Best wishes, and God Bless America and the family of Charlie Kirk, who was not a far-right activist, but rather a great American leader, father, husband, and friend of all. I miss him and mourn for him deeply. I hope you do also.