Ziołolecznictwo stosowane u dzieci

Ziołolecznictwo stosowane u dzieci

/ By Prof. dr h.c. Łukasz Karol Uliasz harmonia-twoje-zdrowie

W dzisiejszych czasach coraz częściej możemy spotkać się z kontrolą systemu i korupcją instytucjonalną, z wielką nagonką na naturoterapię, ziołolecznictwo i inne, pokrewne dziedziny. Co ciekawsze, w wielu kulturach, a nawet w krajach Europy Zachodniej, są to normalne, medycznie uznane praktyki i wcale nie przemianowane za „niebezpieczne”.

Przykładem może być Francja, Niemcy lub Szwajcaria, gdzie homeopatia jest na porządku dziennym. Nawet w Austrii czy Czechach, apteki wyglądają troszkę lepiej niż w Polsce i można w nich spotkać więcej fitoterapeutów. Myślę, że musi minąć jeszcze długi czas, zanim naród obudzi się i zobaczy naocznie, co jest złem, a co jest dobrem. Żywność XXI wieku jest zazwyczaj wysoce przetworzona i często genetycznie modyfikowana.

Jest to główna przyczyna niedoboru podstawowych związków odżywczych dla budowy naszego organizmu, zarówno jego zewnętrznych, jak i wewnętrznych narządów. Niedobory możemy uzupełnić. Najprostszą formą są pite regularnie herbaty ziołowe, które dostarczają nam niezbędnych minerałów. Zioła mogą być doskonałym ulepszaczem smaku i dodatkiem do sałatek i surówek. W Polsce ziołolecznictwo wśród dzieci zostaje coraz bardziej zapomniane. Stosowane jeszcze u współczesnych rodziców, dziś jest pominięte lub za sprawą systemu, celowo zwalczane.

Z całą pewnością, mogę powiedzieć, że właściwe stosowanie ziół w profilaktyce zarówno u dzieci, jak i dorosłych jest w 100% bezpieczne. Pod warunkiem, że wszystko stosujemy z umiarem i zgodnie ze wskazaniami. Warto stosować podstawowe rośliny lecznicze, takie jak: mniszek lekarski, piołun, korzeń lukrecji, mięta, szałwia, rumianek i koper włoski. Takie herbatki warto słodzić prawdziwym miodem, wówczas mamy pewność, że dobroczynne substancje szybciej wnikną do naszego organizmu i łatwiej się przyswoją. Nie możemy bać się stosowania ziół leczniczych u dzieci, jednak należy zachować ostrożność w ich dawkowaniu.

Jakie zioła możemy podawać naszym dzieciom?

  • Jeżówka pospolita, dziś szczególnie modna, wzmacnia odporność wśród dzieci;
  • Rumianek — pity codziennie np. przez dwa tygodnie i słodzony miodem, zapobiega przed infekcjami wirusowymi przenoszonymi szczególnie z przedszkola czy szkoły. Rumianek działa sedatywnie i jest przydatny w domowej apteczce niemal przez cały rok;
  • Koper włoski pomoże przy zaparciach i bolesnych obstrukcjach związanych z wypróżnianiem. Łagodzi ból brzucha — ten sposób powinna znać każda mama;
  • Mięta i szałwia — wspierają układ pokarmowy, poprawiają stan emocjonalny;
  • Dziewanna i babka lancetowata — pomagają w walce z suchym kaszlem;
  • Piołun — pomaga zachować właściwą florę bakteryjną jamy ustnej i przyzębia, zapobiega przed późniejszą paradontozą. Pomocny w grzybicy przewodu pokarmowego i zwalczaniu drożdżaków. Ma gorzki smak;
  • Korzeń lub ziele mniszka lekarskiego — pomaga na drogi żółciowe i problemach wątroby.

Podstawowa dawka to herbatka z 2 g, a więc 1 — 2 łyżeczek. Warto, aby zioła przyjmować regularnie, codziennie np. przez dwa tygodnie, po czym odstawiamy je na dwa tygodnie, a następnie możemy kurację powtórzyć. Zioła warto zbierać i suszyć samodzielnie, pod warunkiem, że właściwie je rozpoznajemy. W codziennej profilaktyce zalecałbym zamienne stosowanie herbatek. Przykładowo: rano pijemy rumianek, a po południu miętę czy na odwrót. Kolejnego dnia szałwię, potem piołun. Dostarczenie fitoskładników i soli mineralnych do brakującego pożywienia jest bardzo ważne i niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Aby wzmocnić odporność dzieci, warto włączyć do diety samodzielnie przygotowane kompoty, a wykluczyć sztuczne, gotowe napoje w butelkach. Wprowadzić domowe, ręcznie robione dżemy z owoców i warzyw. Warto jeść także buraki czerwone i przetwory z nich pozyskane. Mogą wyregulować pracę jelit, wspomóc w zaparciach i uspokoić niespokojny układ trawienny. Są bogatym źródłem żelaza, dlatego zalecane są dzieciom z anemią i wysokim ryzykiem jej wystąpienia.

Duża ilość wypijanych płynów zarówno przez dzieci, jak i dorosłych jest niezwykle cenna zarówno dla naszego mózgu i jego aktywności, jak i dla całego organizmu oraz funkcjonowania układu krwionośnego. Pijmy zatem dużo wody mineralnej. Odstawmy sztuczne napoje, modyfikowaną, przetworzoną w wysokich temperaturach i pasteryzowaną żywność, a nasze zdrowie będzie lepsze.

Więcej wiedzy na temat zdrowia zdobędziesz na konferencji pt. Czego Ci lekarz nie powie

Te artykuły zyskują na popularności

Przykładem może być Francja, Niemcy lub Szwajcaria, gdzie homeopatia jest na porządku dziennym. Nawet w Austrii czy Czechach, apteki wyglądają troszkę lepiej niż w Polsce i można w nich spotkać więcej fitoterapeutów. Myślę, że musi minąć jeszcze długi czas, zanim naród obudzi się i zobaczy naocznie, co jest złem, a co jest dobrem. Żywność XXI wieku jest zazwyczaj wysoce przetworzona i często genetycznie modyfikowana.

Jest to główna przyczyna niedoboru podstawowych związków odżywczych dla budowy naszego organizmu, zarówno jego zewnętrznych, jak i wewnętrznych narządów. Niedobory możemy uzupełnić. Najprostszą formą są pite regularnie herbaty ziołowe, które dostarczają nam niezbędnych minerałów. Zioła mogą być doskonałym ulepszaczem smaku i dodatkiem do sałatek i surówek. W Polsce ziołolecznictwo wśród dzieci zostaje coraz bardziej zapomniane. Stosowane jeszcze u współczesnych rodziców, dziś jest pominięte lub za sprawą systemu, celowo zwalczane.

Z całą pewnością, mogę powiedzieć, że właściwe stosowanie ziół w profilaktyce zarówno u dzieci, jak i dorosłych jest w 100% bezpieczne. Pod warunkiem, że wszystko stosujemy z umiarem i zgodnie ze wskazaniami. Warto stosować podstawowe rośliny lecznicze, takie jak: mniszek lekarski, piołun, korzeń lukrecji, mięta, szałwia, rumianek i koper włoski. Takie herbatki warto słodzić prawdziwym miodem, wówczas mamy pewność, że dobroczynne substancje szybciej wnikną do naszego organizmu i łatwiej się przyswoją. Nie możemy bać się stosowania ziół leczniczych u dzieci, jednak należy zachować ostrożność w ich dawkowaniu.

Jakie zioła możemy podawać naszym dzieciom?

  • Jeżówka pospolita, dziś szczególnie modna, wzmacnia odporność wśród dzieci;
  • Rumianek — pity codziennie np. przez dwa tygodnie i słodzony miodem, zapobiega przed infekcjami wirusowymi przenoszonymi szczególnie z przedszkola czy szkoły. Rumianek działa sedatywnie i jest przydatny w domowej apteczce niemal przez cały rok;
  • Koper włoski pomoże przy zaparciach i bolesnych obstrukcjach związanych z wypróżnianiem. Łagodzi ból brzucha — ten sposób powinna znać każda mama;
  • Mięta i szałwia — wspierają układ pokarmowy, poprawiają stan emocjonalny;
  • Dziewanna i babka lancetowata — pomagają w walce z suchym kaszlem;
  • Piołun — pomaga zachować właściwą florę bakteryjną jamy ustnej i przyzębia, zapobiega przed późniejszą paradontozą. Pomocny w grzybicy przewodu pokarmowego i zwalczaniu drożdżaków. Ma gorzki smak;
  • Korzeń lub ziele mniszka lekarskiego — pomaga na drogi żółciowe i problemach wątroby.

Podstawowa dawka to herbatka z 2 g, a więc 1 — 2 łyżeczek. Warto, aby zioła przyjmować regularnie, codziennie np. przez dwa tygodnie, po czym odstawiamy je na dwa tygodnie, a następnie możemy kurację powtórzyć. Zioła warto zbierać i suszyć samodzielnie, pod warunkiem, że właściwie je rozpoznajemy. W codziennej profilaktyce zalecałbym zamienne stosowanie herbatek. Przykładowo: rano pijemy rumianek, a po południu miętę czy na odwrót. Kolejnego dnia szałwię, potem piołun. Dostarczenie fitoskładników i soli mineralnych do brakującego pożywienia jest bardzo ważne i niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Aby wzmocnić odporność dzieci, warto włączyć do diety samodzielnie przygotowane kompoty, a wykluczyć sztuczne, gotowe napoje w butelkach. Wprowadzić domowe, ręcznie robione dżemy z owoców i warzyw. Warto jeść także buraki czerwone i przetwory z nich pozyskane. Mogą wyregulować pracę jelit, wspomóc w zaparciach i uspokoić niespokojny układ trawienny. Są bogatym źródłem żelaza, dlatego zalecane są dzieciom z anemią i wysokim ryzykiem jej wystąpienia.

Duża ilość wypijanych płynów zarówno przez dzieci, jak i dorosłych jest niezwykle cenna zarówno dla naszego mózgu i jego aktywności, jak i dla całego organizmu oraz funkcjonowania układu krwionośnego. Pijmy zatem dużo wody mineralnej. Odstawmy sztuczne napoje, modyfikowaną, przetworzoną w wysokich temperaturach i pasteryzowaną żywność, a nasze zdrowie będzie lepsze.

Przechytrzyć cukrzycę. Część 2

Przechytrzyć cukrzycę. Część 2

Dr Jerzy Jaśkowski

https://harmoniatwojezdrowie.com/przechytrzyc-cukrzyce-czesc-2/

„Jeżeli ludzie się zgodzą, żeby rząd kontrolował ich jedzenie oraz leczenie, to w krótkim czasie ich zdrowie będzie w podobnie opłakanym stanie, jak dusza niewolnika”.

Thomas Jefferson

W poprzednim numerze opisałem główne przyczyny powstawania cukrzycy zarówno typu 1., jak i 2. Dziś zajmę się profilaktyką i skutecznymi metodami leczenia.

PROFILAKTYKA CUKRZYCY

O dziwo w żadnej pracy, a zapoznałem się z ponad 100 artykułami na temat cukrzycy, publikowanymi w Medycynie Praktycznej, nie znalazłem słowa ani zdania na temat profilaktyki. Nawet takie tuzy polskiej medycyny, jak profesorowie czy konsultanci jako jedyny środek zaradczy widzą szybkie badania poziomu cukru we krwi. Może się okazać, tak jak to przeprowadzili eksperci kardiologiczni, że poziom statyn podawany we wszystkich podręcznikach medycznych do lat 90. ubiegłego wieku i wynoszący 250 mg zostaje nagle obniżony do 100, ponieważ sprzedaż statyn była za niska. Dodatkowo specjaliści stwierdzili, że aż 30% społeczeństwa jeszcze nie wie, że choruje na cukrzycę, pomimo iż zwiększa ona ryzyko zgonu aż 3- krotnie.

JAK WYLECZYĆ CUKRZYCĘ

Przemysł medyczny jest nastawiony na sprzedaż preparatów, a nie na leczenie. Centralnie indoktrynowani diabetolodzy od razu przechodzą do stosowania insuliny. Leczenie to powoduje zaniechanie produkcji insuliny przez trzustkę chorego i całkowite uzależnienie pacjenta od zakupu leków. Nawet glukometry chorzy otrzymują za darmo, tylko po to, aby potem wydawać majątek na paski do glukometrów. Cukrzycę można jednak wyleczyć i skutecznie zminimalizować objawy choroby.

Osobom cierpiącym na cukrzycę warto podawać mieszankę ziół typu diabetosan. Mieszanka składa się z:

  • 25 g rutwicy lekarskiej;
  • 25 g owocni fasoli;
  • 20 g liści borówki czernicy;
  • 20 g pokrzywy;
  • 5 g szałwii;
  • 5 g korzenia mniszka lekarskiego.

2 łyżeczki przygotowanej mieszanki należy zalać 200 ml przegotowanej wody w temperaturze 95oC. Pozostawić pod przykryciem przez 15 minut. Odcedzić. Pić dwa razy dziennie po 1 szklance. Zioła wykazują właściwości przeciwcukrzycowe i regulują metabolizm węglowodanów we krwi. Rutwica lekarska i owocnia fasoli, dzięki wysokiej zawartości chromu, hamują rozpad insuliny w jelitach i jednocześnie pobudzają aktywność trzustki. Zwiększają wrażliwość organizmu na insulinę i spowalniają trawienie skrobi. Liście borówki czernicy, mniszka i pokrzywy zmniejszają wchłanianie glukozy i działają moczopędnie, pomagając pozbyć się nadmiaru wody z organizmu. Szałwia działa odkażająco i antyseptycznie. Leczenie cukrzycy mogą wspomagać także: liście borówki, koszyk rumianku, ziele ruty, kłącze perzu, ziele dziurawca, kwiat jasnoty białej. Można parzyć codziennie kubek takiego naparu lub przygotować nalewkę z tych ziół. Pragnę zwrócić uwagę, że picie ziół musi trwać przez cały czas leczenia, czyli około roku. Mamy wyleczonych pacjentów, nawet przyjmujących już insulinę.

W profilaktyce cukrzycy typu 2 doskonale działa witamina K-2, która znajduje się w brokułach, kalafiorze czy brukselce. Warto chorym podawać sałatki z tych surowych warzyw. Pokrojone warzywa można polać – w zależności od tego, co kto lubi, śmietaną lub kwaśnym mlekiem. Chory powinien jeść około 200-250 gramów takiej sałatki, co najmniej 3 razy w tygodniu. Pamiętajmy, że gotowanie niszczy prawie 90% witaminy, dlatego trzeba nauczyć się zjadać te warzywa na surowo. Osoby po 50. roku życia przyjmując dziennie 500 mcg witaminy K-2, są w stanie wyleczyć się z cukrzycy i przywrócić prawidłową pracę trzustki po około 6 -12 miesiącach jej przyjmowania oraz po odrzuceniu spożywania wszystkich produktów sprzedawanych w kubeczkach, kartonikach, czyli produktów wysoko przetworzonych. Witamina K-2 jest opisywana jako środek, który może znacznie zmniejszyć objawy cukrzycy, a nawet doprowadzić do regeneracji trzustki, pozwalając na uniknięcie zastrzyków i utrzymanie bardziej równomiernego poziomu glukozy we krwi. Z własnej praktyki zawodowej mogę stwierdzić, że podawanie witaminy K-2 łącznie z metforminą, pozwala na wycofanie się ze stosowania insuliny.

Witaminy D odgrywa istotną rolę w powstawaniu cukrzycy. Tak naprawdę jest hormonem sterydowym, który wpływa na pracę praktycznie każdej komórki w organizmie. Obecnie wiemy, że jej niedobór zmniejsza odporność na insulinę w cukrzycy zarówno tupu 1. jak i typu 2. Na każdą jednostkę wzrostu poziomu witaminy D, ryzyko progresji cukrzycy u osób ze stanem przed cukrzycowym maleje o 8%. Badania wykazały, że witamina D jest niezbędnym czynnikiem do normalnego wydzielania insuliny. W innym badaniu, opartym na analizie danych 5680 chorych wykazano, że suplementacja witaminą D zwiększa wrażliwość na insulinę o 54%. Pamiętajmy, aby w godzinach pomiędzy 11-13.00 przebywać jak najczęściej na zewnątrz, aby dostarczyć z promieniowania słonecznego naturalną witaminę D. Dziś, chęć zysku i ogłupianie społeczeństwa doprowadziło do unikania opalania, szczególnie przez osoby starsze oraz dzieci. Niedouczone matki smarują dzieci rozmaitego rodzaju preparatami, które rzekomo pochłaniają promieniowanie słoneczne, czyli w rzeczywistości uszkadzają swoje dzieci.

Oczywiście należy kontrolować pomiar cukru na czczo, po przebudzeniu. Miałem pacjentkę, która dokonywała pomiarów rano, po wypiciu 30 ml nalewki miodowo-spirytusowej i dziwiła się, że cukier jej podskakuje, a przecież śniadania jeszcze nie jadła.

U chorych na cukrzycę typu 2. należy zaniechać konsumpcję wszystkich przetworzonych produktów. Unikajmy spożywania przetworzonej żywności zawierającej fruktozę. Wszelkie syropy klonowe, słodziki syropy glukozowo -fruktozowe i inne substancje słodzące mają inny metabolizm, dzięki czemu łatwiej mogą wpłynąć na podwyższenie poziomu cukru w naszych komórkach. Pamiętajmy, że istotny jest indeks glikemiczny, czyli jak szybko podwyższa się poziom cukru w naszym organizmie po spożyciu danego produktu. Biały chleb zamieńmy na pełnoziarniste pieczywo ze zbóż z upraw ekologicznych. Unikanie batoników, ciasteczek czy innych produktów sztucznie słodzonych doprowadza do wyleczenia cukrzycy. Zamieńmy te desery na naturalny, własnoręcznie utarty kogel- mogel z miodem. Warto wprowadzić zakaz picia napojów, które znajdują się w kubeczkach, kartonikach i plastikowych butelkach. W nich bowiem znajdują się środki konserwujące niszczące trzustkę.

Warto dbać także o dobre bakterie w przewodzie pokarmowym. Najłatwiejszym sposobem utrzymania prawidłowej flory bakteryjnej jest picie mleka kwaśnego/zsiadłego od krowy. Jest to najtańszy sposób zadbania o własne zdrowie.

Obornik pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

Inowrocław: Skrzynka z obornikiem pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

oprac. Justyna Witczak wiadomosci.dziennik

Zielony Ład do kosza. Unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Opróżnienie magazynów.

==================================

Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem
Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem / Agencja Gazeta / Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl

Pod biurem europosła Krzysztofa Brejzy z Koalicji Obywatelskiej rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem. Zapowiadali wcześniej, że ich protest zmieni w najbliższym czasie formę i będzie polegał na wizytach w biurach posłów i europosłów.

Skrzynka z obornikiem – jak mówili protestujący – jest pierwszym ostrzeżeniem. Dodali, że w razie braku reakcji europosła z Inowrocławia na ich postulaty wrócą w to miejsce z większą ilością obornika – z jego tonami.

Rolnicy stawiają żądania

Po pierwsze, Zielony Ład do kosza. Po drugie, unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Po trzecie, żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Do tego opróżnienie magazynów, aby było gdzie sypać zboże po kolejnych żniwach – mówił Marcin Wroński ze Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona.

Zapowiedział, że teraz protesty przybiorą nieco inną formę. Będzie mniej blokad dróg, a więcej “odwiedzin” w biurach posłów i europosłów każdej partii.

Planned Parenthood sprzedawał części ciał zabitych w aborcji dzieci. Wątróbki już za 1500 dolarów. Przesłuchania w Kongresie.

Czy w to da się uwierzyć?… Sprzedawali wątroby zabitych dzieci za 1500 dolarów 

https://pch24.pl/czy-w-to-da-sie-uwierzyc-sprzedawali-watroby-zabitych-dzieci-za-1500-dolarow/


Amerykański gigant aborcyjny Planned Parenthood sprzedawał części ciał zabitych w aborcji dzieci. Jak podaje portal LifeNews.com, na filmach widać rozmowy o handlowaniu wątrobą zamordowanych dzieci za 1500 dolarów za sztukę.

Film pokazało Center of Medical Progress (Centrum Postępu Medycznego). Nagranie zostało odtworzone podczas przesłuchania w amerykańskim Kongresie. Formalnie mówiono nie o „cenie” za części ciała zamordowanych dzieci, ale o „finansowej zachęcie”. Eksperci ds. zabijania dzieci mówili też, w jaki sposób należy pozyskiwać organy z martwych ciał dziecięcych.

Nagranie odtworzyła kongresmanka Marjorie Taylor Greene podczas przesłuchania z udziałem republikanów Chipa Roya oraz Mary Miller. Chodzi o przesłuchanie w ramach badania tzw. czarnego rynku narządami zabitych w aborcjach dzieci.

– Moglibyśmy zapłacić za wątrobę od 1000 do 1500 dolarów – mówi reporter Center of Medical Progress podczas rozmowy z dyrektor medyczną ds. usług aborcyjnych z Planned Parenthood w Nowym Jorku, dr Stacy De-Lin. – Tak, to wspaniale – odparła dyrektor. – Myślę, że taka zachęta finansowa z waszej strony zachęci naszych ludzi, żeby to zatwierdzić, będą z tego bardzo zadowoleni – dodała.

W innym nagraniu dr Ann Schutt-Aine, pracująca na takim samym stanowisku jak De-Lin, tyle że w innym regionie USA, pouczała w sprawie przeprowadzania aborcji, które pozwoli obejść regulacje federalne i pozyskać wartościowe części działa zabitego dziecka.

Szczegóły są tak bestialskie, że nie będziemy ich tu nawet szczegółowo relacjonować; mówi się na przykład o odcinaniu nóg dziecka albo o wypadających gałkach ocznych, co – dodajmy – wzbudzało śmiech ludzi słuchających tych wynurzeń.

Biznes aborcyjny związany z pozyskiwaniem części ciała dzieci mordowanych w tzw. późnych aborcjach jest potencjalnie bardzo dochodowy, stąd duże zainteresowanie firm żyjących z zabijania dzieci sprzedawaniem narządów.

Źródło: LifeNews.com Pach

Sunday Strip: We’re all “Far Right” now. – Oni też?! – MEMy.

Sunday Strip: We’re All Far Right Now.

Keeping the species going for “millions” of years.

ROBERT W MALONE MD, MS MAR 24







(“The last 3 million years” may be a slight exaggeration…)













Early spring is here. The weather earlier in the week was wonderful, and we were blessed with hundreds of bees collecting pollen from our peach trees. This is always a wonder to me. So many little bees appearing from nowhere, as soon as the blossoms arrive. 



Rektorzy na swoim

Rektorzy na swoim

Posted on 20 marca, 2024 by jw rektorzy-na-swoim

https://youtube.com/watch?v=WCXSSJHUodQ%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dpl%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

Rektorzy na swoim

W publicznych uczelniach odbywają się w tym roku wybory rektorów. Kadencja rektora o ogromnej władzy akademickiej trwa 4 lata w uczelni publicznej, ale ta sama osoba może być rektorem takiej uczelni nie więcej niż przez dwie następujące po sobie kadencje.

Nie ma jednak przeszkód, aby po upływie dwóch kadencji rektorskich urząd rektora w tej samej uczelni sprawowała żona dotychczasowego rektora. Musi, co prawda, być wybrana przez kolegium rektorskie, ale polityka prorodzinna ma na polskich uczelniach długie tradycje i cieszy się uznaniem.

Taki stan rzeczy potwierdziły dokonane już wybory rektorskie w Państwowej Akademii Nauk Stosowanych im. ks. Bronisława Markiewicza w Jarosławiu. Przez dwie kadencje rektorem tej uczelni od 2015 roku był prof. ucz. dr hab. Krzysztof Rejman, a w styczniu tego roku na urząd rektora została wybrana jego małżonka, dr n. hum. Beata Rejman. I to ona od 1 września będzie kontynuować tradycje rodzinne zarządzania podkarpacką uczelnią.

Mimo że nauka w Polsce – jak słyszymy – jest głodzona, to jednak na wielu uczelniach często pracują (głodują?) całe rodziny, o czym słyszymy rzadziej. Nepotyzm uczelniany, mimo protestów akademików, został co prawda ograniczony i żona bezpośrednio służbowo nie może podlegać mężowi, ale jak mąż przestaje placówką kierować, to żona może go zastąpić, aby budżet rodzinny nie poniósł szwanku.

Mimo głodowych pensji uczelnianych wynagrodzenia rektorów nie są małe – od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie – a jeszcze można sobie dorabiać, co nie podlega ujawnianiu. Jakoś da się związać koniec z końcem.

W tym roku mamy też wybory samorządowe i zdarza się, że rektorzy kandydują na stanowiska prezydentów miast, jak ma to miejsce w Krakowie. Wszyscy kandydaci są zobowiązani do ujawniania swych majątków i wyborcy mogą się z tymi danymi zapoznać, ale majątek rektorów nie podlega ujawnianiu! Wszyscy są równi wobec prawa, ale rektorzy są równiejsi. Może głupio jest ujawniać głodowe zasoby finansowe nieprzeciętnych kandydatów, którzy mają w końcu zapewnić dobrobyt przeciętnym mieszkańcom.

Tekst opublikowany 20 marca 2024 r.

Cukrzyca – Dr. Jerzy Jaśkowski.

Cukrzyca – Dr. Jerzy Jaśkowski.

Przechytrzyć cukrzycę. Część 1

DR JERZY JAŚKOWSKI

Aby garstka mogła dobrze żyć, tłumy muszą umierać.

Wyścig z czasem

Od dłuższego czasu słyszymy o epidemii cukrzycy nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Z cukrzycą miałem sporo do czynienia w związku z tzw. stopą cukrzycową, czyli przewlekłym ropieniem i stanami zapalnymi nóg, występującymi u cukrzyków. Miałem więc możność obserwacji przebiegu takich schorzeń i mogłem się trochę nauczyć. Zarówno w prasie ogólnej, jak i specjalistycznej ukazuje się duża liczba artykułów dotyczących cukrzycy. Wszystkie prace są pisane podobnie według jednego schematu, który ma unaocznić problem, czyli przestraszyć potencjalnych chorych.

Jest to próba wywołania epidemii masowego strachu przed cukrzycą i nalotu potencjalnych klientów do laboratoriów i sklepów oferujących różnego rodzaju gadżety związane z tą chorobą. Najpierw podaje się nie wyniki badań, tylko modne ostatnio pojęcie „szacunki ekspertów”. Co prawda, nikt nie wie jakich ekspertów czy od marketingu, public relations czy od medycyny, ale ładnie to brzmi. Wymienieni eksperci podają „szacunkową” liczbę chorych, określając ją zawsze w milionach czy też setkach milionów, nie podając ku temu żadnej podstawy. W pracach tych nigdy nie spotkałem się z rzeczowymi danymi statystycznymi. W jakimkolwiek portalu internetowym nie podaje się profilaktyki. Żaden portal nie wskazuje na czynniki, które są przyczyną powstawania cukrzycy typu drugiego. Te portale są po prostu reklamą koncernów farmakologicznych, nastawionych na handel lekami tak jak każdym innym towarem. Niestety, od 100 lat bankierzy zwietrzyli interes w chorobach, większy aniżeli w wojnach. Poza tym wydźwięk humanitarny jest zupełnie inny. Zarabiać na wojnie to be, a pomagać chorym to ok. Już w 2002 roku na czele listy 500 największych koncernów na świecie było 10 firm farmaceutycznych. Ich łączny dochód był większy, aniżeli tych pozostałych 490. Cukrzyca tworzy pacjentów przewlekłe chorych, a więc stałych kupców preparatów, zwanych lekami i płacenie VAT-u, czyli łapówki dla urzędników. Do tego samego grona można wpisać chorych na cukrzycę typu drugiego, czyli występującą głównie u starszych osób.

PRZYCZYNY CUKRZYCY

Na bazie cukrzycy rozwinął się przemysł produkcji tzw. preparatów odżywczych dla cukrzyków. Powstał on na jak najbardziej idiotycznym założeniu, że cukrzyca powstaje dlatego, że jesz cukier. W związku z tym powstała w ludowej wersji metoda zwalczania cukrzycy: nie jedz cukru, to nie będziesz miał cukrzycy. Niestety pomimo faktu, że jest to wierutna bzdura, to nadal pokutuje w medycznych uczelniach. Przeglądając prace naukowe jako przyczynę zachorowań na cukrzycę, zwykle wymienia się: otyłość, chorobę wieńcową, nadciśnienie, chorobę lipidową oraz urodzenie dziecka o masie powyżej 4 kg. I tutaj występuje problem. Wymienione przyczyny są objawami współistniejącymi, a nie czynnikami ryzyka. W ani jednej pracy nie podano zachorowań na cukrzycę w rozbiciu na regiony, gminy, czyli nie chodzi o wychwycenie czynników powodujących zachorowania ludzi, ale o straszenie i namawianie do sprzedaży leków. Przyczyny zachorowania na cukrzycę jednak występują:

1. FLUOR

Jednym z czynników uszkadzających trzustkę jest fluor. Wiadomo od lat, że fluor jest znaną neurotoksyną, wpływającą między innymi na przyspieszenie demencji u ludzi oraz jest jednym z istotnych czynników środowiskowych powodujących występowanie cukrzycy zarówno typu 1. jak i typu 2. Nie wspomnę, że fluor używano zarówno w niemieckich obozach koncentracyjnych, jak i sowieckich łagrach w celu otumaniania więźniów. Nasze badanie z końca lat 90. wykazały, że właśnie w gminie Pruszcz Gdański, narażonej na skażenie fluorem z odpadów poprodukcyjnych Gdańskich Zakładów Fosforowych, notujemy największy w Polsce wzrost zachorowań na cukrzycę u młodocianych. Zdawałoby się, że o ile produkty żywnościowe nie przechodzą żadnych badań dotyczących szkodliwości oddziaływania na nasze zdrowie, to przynajmniej spożywając lekarstwa kupowane na recepty, możemy być spokojni, że nas nie trują. Niestety, tak nie jest. Pragnę przypomnieć, że ani pediatrzy, ani Towarzystwa Diabetologiczne, nie ostrzegają rodziców o możliwości trucia dzieci np. pastami zawierającymi fluor czy w ogóle fluorem. Proszę mi pokazać, czy to konsultanta z pediatrii, czy zwykłego pediatrę, który skierował dziecko na badanie poziomu fluoru w organizmie! Usuwanie odpadów fluoru z przemysłu aluminiowego czy elektrowni atomowych, przekształcono w surowiec do past do zębów. Obecnie każdy sam się truje i w dodatku wmówiono społeczeństwu, że czyni to dla swojego dobra, czyli dobra swoich zębów. Wiadomo, że w czasie normalnego szczotkowania zębów dziecko może połknąć nawet do 5 mg fluoru, a dzienne zapotrzebowanie to ok. 1 mg. Do trzeciego roku życia narządy nie są w pełni wykształcone i dzieci nie potrafią wydalić takiej ilości toksyny. Nadmiar tego pierwiastka uszkadza m.in. trzustkę, kości itp. Ta neurotoksyna przechodzi przez barierę krew-mózg ułatwiając tym samym drogę do wniknięcia innych toksycznych pierwiastków jak aluminium. O związku skażenia środowiska fluorem z występowaniem cukrzycy, chorób nowotworowych, obniżeniem IQ, pisało w swoich pracach w końcu lat 80. i początku lat 90. wielu autorów. Ilość polskojęzycznych publikacji dotyczących tematu przekracza setkę.

2. STOSOWANIE NIEODPOWIEDNICH DIET

Przypomnę, że obecnie wmawiana jest społeczeństwu dieta węglowodanowa oraz zalecenie unikania jedzenia tłuszczy przez chorych na cukrzycę. Około 50% kalorii, według tzw. dietetyków, powinno być pokrywane węglowodanami. Okazuje się jednak, że nadmiar cukru niszczy florę bakteryjną. A to powoduje stany zapalne jelit i wszelkie konsekwencje z tego wynikające. Dodatkowo trzeba podkreślić, że wszelkiego rodzaju dodatki do żywności, tzw. konserwanty czy emulgatory, także wywołują stany zapalne jelit, szczególnie jelita grubego. Emulgatory dodawane są do wszelkiego rodzaju pieczywa, ciast, lodów, margaryn i masłopodobnych produktów. Proszę Czytelników o przekazanie mi, czy chociaż jeden diabetolog kiedykolwiek mówił o profilaktyce cukrzycy, czy tylko reklamuje leki?

3. SPOŻYWANIE PRODUKTÓW ZAWIERAJĄCYCH FRUKTOZĘ

Wiadomo, że wszelkie produkty kupowane w supermarketach, a będące w kubeczkach, kartonikach, słodzone fruktozą lub słodzikami, podwyższają poziom cukru we krwi. Niestety, także wszelkie napoje słodzone – nawet, na których piszą, że naturalnym cukrem lub fruktozą – powodują wzrost poziomu cukru, ponieważ producenci nie używają naturalnej fruktozy, tylko tzw. chlorowcopochodną fruktozy, która zawiera dwa atomu chloru w cząsteczce, ale za to jest około 600 razy słodsza od cukru. Ten chlor właśnie powoduje uszkodzenie komórek beta w trzustce, czyli jest bezpośrednią przyczyną cukrzycy. Fruktoza po spożyciu omija wątrobę, dostając się od razu do krwioobiegu i podwyższając poziom cukru. Jest to jedna z przyczyn cukrzycy typu 2. Duże spożycie fruktozy może prowadzić do stłuszczenia wątroby. Spożywanie fruktozy jest bowiem dla wątroby sygnałem do uwolnienia trójglicerydów i cholesterolu. Normalnie jak spożywamy cukier, to dostaje się on do wątroby, gdzie jest magazynowany. Fruktoza, jak podałem, omija wątrobę. Więc wątroba produkuje wymienione związki niepotrzebnie. Słodsze od sacharozy chlorowcopochodne fruktozy podawane są do wszelkiej maści słodyczy, od cukierków zaczynając, poprzez batoniki, ciasteczka, a na napojach kończąc. Zrozumiałe jest więc, że stosowanie jej w produktach powoduje obniżenie kosztów produkcji, a więc powiększa zysk producenta. Jak do tej pory żadna wyższa szkoła medyczna, dawniej zwana Akademią, nie wystąpiła z wnioskiem o wprowadzenie zakazu dodawania do produktów spożywczych, szczególnie przez duże koncerny zachodnie, tych chlorowcopochodnych. W większości przypadków producentami napojów czy batoników są te same konsorcja, które produkują leki przeciwcukrzycowe. Tylko nazwy firm są różne.

4. SPOŻYWANIE OWOCÓW

W owocach występuje głównie fruktoza. Pamiętam dziadka, który miał cukrzycę typu II tzw. wyrównaną, ale czasami cukier skakał mu na 300 mg i więcej. Zrozpaczona rodzina nie wiedziała, co robić, a lekarz diabetolog proponował przejście na insulinę. Ale dziadek był niewidomy, więc podawanie zastrzyków było problemem. Co się okazało? Dziadek lubił owoce i wysyłał wnuczka po winogrona czy gruszki. Staruszek, obawiając się, że mu je zabiorą, zjadał owoce od razu, przed przyjściem rodziny z pracy. Rodzina zastawała go w śpiączce cukrzycowej, a przyczyną była właśnie fruktoza zawarta w owocach.

5. SZTUCZNE SŁODZIKI

W sprzedaży znajdują się pod różnymi nazwami i składem chemicznym. Jest to aspartam, sacharyna, spelnda alias sukraloz, acesulfam potasu i wiele innych. Ich jedyną zaletą jest taniość, a więc zwiększają zysk producenta. Zastanówmy się, dlaczego chorzy na cukrzycę nie mogą przyjmować normalnego cukru, a rzekomo muszą przyjmować sztuczne słodziki? Załóżmy, że człowiek wypija 3-5 kaw czy herbat dziennie. Słodzenie to jest łyżeczka cukru, daje ok. 20 kcal, czyli w sumie jest to ok. 100 kcal. Mamy więc sytuacje, że musimy przyjąć 2000 kcal, a cukier to tylko 100 kcal, czyli mniej aniżeli 5%. Jest to wielkość pomijana w całodobowej ilości przyjmowanych kalorii. W słodzikach występuje aspartam, który jest 200 razy słodszy od cukru. Aspartam jest to związek chemiczny, składający się z kwasu asparaginowego, fenyloalaniny i estru metylowego. Blokuje on enzym zwany fosfatazą alkaliczną, a zablokowanie tego enzymu powoduje m.in. cukrzycę. Sztuczne słodziki powodują niszczenie tzw. dobrych bakterii w przewodzie pokarmowym. To z kolei powoduje powstanie ognisk zapalnych w ścianie przewodu pokarmowego, rozpoznawanych pod nazwą „nieswoiste zapalenie jelit”.

6. NAPOJE SŁODZONE

Jeżeli dziecko pije jedną taką porcję koło 33 ml dziennie napoju słodzonego typu coca-cola, to ma pewność wystąpienia cukrzycy typu 2 o 18% większą, aniżeli dzieci tego niepijące. Badania przeprowadzone przez Sharon Fowler wykazały, że każdy pijący takie napoje średnio przez 7 do 8 lat codziennie, jest narażony na nadwagę o 65% bardziej, aniżeli niepijący tych napojów. Badania wykazały jednoznacznie, że picie napojów dietetycznych, słodzonych sztucznymi słodzikami, zwiększa ryzyko cukrzycy typu II o 67%, bez względu na to, czy chory przytył, czy też nie. W tej samej grupie ryzyko zespołu metabolicznego wzrasta o 38%. Publikacja w czasopiśmie „Trend in Endocrynology and Metabolism” jednoznacznie wyjaśnia mechanizm takiego uszkodzenia szlaków metabolicznych.

7. GLUTAMINIAN SODU (MSG)

Glutaminian sodu, czyli wzmacniacz smaku praktycznie dodawany jest do wszystkich przetworzonych produktów żywnościowych, nieważne czy zamrożonych, czy w słoikach. Najczęściej nie występuje pod własną nazwą, tylko jako kwas glutaminowy, hydrolizowane białko, ekstrakt drożdżowy i dziesiątki innych. Przypomnę, że glutaminian zawarty w jednym batoniku, jest w stanie zlikwidować do 50% dobrych bakterii w naszym przewodzie pokarmowym. Glutaminian pierwotnie został opatentowany jako antybiotyk. Z powodu wywoływania powikłań, zmieniono jego użytkowanie na konserwant. Czy widziałeś osobę, która codziennie przez wiele dni, brałaby antybiotyk, a czy często kupujesz batoniki? Systematyczne likwidowanie tych dobrych bakterii, czyli np. częste jedzenie takich batoników, doprowadza do zapaleń przewodu pokarmowego, co niedouczeni lekarze nazywają zespołem jelita nadwrażliwego.

8. STATYNY

Statyny, którymi nas faszerują bez sensu kardiolodzy, mogą wywołać polekową cukrzycę. Podobnie cukrzycę mogą wywołać leki psychotropowe.

9. SZCZEPIENIA

Badania naukowe wykazały silny związek szczepień przeciwko pneumokokom z występowaniem cukrzycy u dzieci. W czasopiśmie medycznym Diabet Med. [czerwiec 2012, 29 (6); 761] z pracy Ramondetti i wsp. wynika jasno, że szczepienia przeciwko śwince, różyczce i chorobom wirusowym są związane z występowaniem cukrzycy typu I u dzieci. Także FDA podał, że szczepionki przeciwko pneumokokom mogą wywoływać epidemię cukrzycy wśród dzieci Immunoterapii Classen, Inc. 08 listopada 1999 Balitimore [BMJ 1999, 319; 1133]. W grupie szczepionych dzieci cukrzyca była aż o 26% częstsza aniżeli w grupie nieszczepionych [zero cukrzycy]. Autorzy tej pracy stwierdzają jednoznacznie, że dane są bardzo niepokojące, ponieważ ryzyko wystąpienia cukrzycy przewyższa w sposób istotny domniemane korzyści. Mimo badań naukowych „nasi” eksperci nadal twierdzą, że należy szczepić wszystkie dzieci. I oczywiście to dla dobra maluchów skazujemy je na dożywotnie leczenie insuliną, a jednocześnie uszczuplamy ich dochody o ileś tam złotych miesięcznie. Przecież my chcemy ich dobra, a że dobro kosztuje, to każdy wie. Już dawno zaobserwowano i udowodniono związek występowania cukrzycy u osób narażonych na działanie metali ciężkich, tj. rtęć, ołów, kadm czy aluminium. Rozwój bariery krew – mózg do 3. roku życia jest niezakończony, tak więc wszelkie toksyny podawane do krwi muszą po prostu uszkadzać mózg.

W następnym numerze [niestety, nie wiem – czego MD] omówię zagadnienie profilaktyki cukrzycy – czy w Polsce istnieje oraz przedstawię skuteczne metody wyleczenia tej choroby.

================================

Mail: To stąd:

https://harmoniatwojezdrowie.com/author/dr-jerzy-jaskowski/

Rosja dodała „ruch LGBT” do listy organizacji ekstremistycznych i terrorystycznych

Rosja naprawdę się na to zdecydowała

23 marca 2024 prawy

Rosja dodała „ruch LGBT” do listy organizacji ekstremistycznych i terrorystycznych, podały w piątek media państwowe.

Posunięcie to było zgodne z orzeczeniem Sądu Najwyższego Rosji z listopada ubiegłego roku, zgodnie z którym aktywiści LGBT powinni zostać uznani za ekstremistów, a przedstawiciele osób homoseksualnych i transpłciowych obawiają się, że doprowadzi to do aresztowań i postępowań karnych.

Listę prowadzi agencja Rosfinmonitoring, która ma uprawnienia do zamrażania rachunków bankowych ponad 14 000 osób i podmiotów uznawanych za ekstremistów i terrorystów. Są to zarówno Al-Kaida, amerykański gigant technologiczny Meta, jak i współpracownicy zmarłego przywódcy rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego.

Nowy wpis odnosi się do „międzynarodowego ruchu społecznego LGBT i jego jednostek strukturalnych” – podała państwowa agencja informacyjna RIA.

W ramach zwrotu za prezydenta Władimira Putina w stronę tego, co przedstawia jako wartości rodzinne, kontrastujące z dekadenckimi postawami Zachodu, Rosja zaostrzyła w ciągu ostatniej dekady ograniczenia dotyczące wyrażania orientacji seksualnej i tożsamości płciowej.

Przyjęła między innymi ustawy zakazujące promowania „nietradycyjnych” stosunków seksualnych oraz zakazujące prawnej lub medycznej zmiany płci.

Pycha i nędza demokracji

Pycha i nędza demokracji

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)    24 marca 2024 michalkiewicz

W Rosji odbyły się wybory prezydenckie, które przy frekwencji ponad 70 procent wygrał dotychczasowy prezydent Władimir Putin. Swojemu rozczarowaniu tym wynikiem dał wyraz Książę-Małżonek, którego Generalny Gubernator Donald Tusk odwołał w swoim czasie z Parlamentu Europejskiego, by dać mu fuchę ministra spraw zagranicznych. Rzeczywiście – Książę-Małżonek znacznie lepiej wiąże krawaty, niż, dajmy na to, pan prof. Zbigniew Rau, dodatkowo obciążony aferą wizową, podczas gdy Książę-Małżonek jeszcze żadnej afery nie zdążył zrobić, więc powody były. Tedy Książę-Małżonek dał wyraz swemu rozczarowaniu nie tylko tymi całymi wyborami, które „były bezprawne, kompletnie niedemokratyczne”, ale i tym całym Putinem. Chodzi o to, że Księciu-Małżonkowi się wydawało, iż Putin uzyska co najmniej 101 procent głosów, a tymczasem zadowolił się skromnymi 87-ma procentami. Toteż Unia Europejska tych wyborów „nie uznaje”. A co mówi Londyn? Jeszcze nie wiemy, być może po staremu powtarza, że „ona czarna, a on blondyn”, natomiast wiemy, co mówi Waszyngton. Administracja prezydenta Józia Bidena też tych wyborów „nie uznaje”, ale jednocześnie przyjmuje do wiadomości, że zimny ruski czekista Putin jest rosyjskim prezydentem i trzeba będzie jakoś się z nim układać.

Książę-Małżonek z Putinem układać się nie musi, jak zresztą z nikim innym też, bo nasi mężykowie stanu uprawianie prawdziwej polityki mają – jak wiadomo – surowo zabronione od Naszych Sojuszników. Toteż Książę-Małżonek na razie kombinuje, bo by tu zrobić, żeby Putin zaczął się martwić. Na razie wykombinował, żeby Putin myślał, że na przykład on mógłby zrobić coś, czego Putin się nie spodziewa. Najgorsze są nieproszone rady, ale czegóż się nie robi dla Polski? Toteż w czynie społecznym doradzam, by Książę-Małżonek spróbował zrobić kupę na dywanie podczas recepcji u Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen. To się mieści w jego możliwościach, więc sprawę można by uznać za załatwioną. Inna rzecz, by nie robił tego wcześniej, niż za dwa-trzy lata, bo i pan generał Rajmund Andrzejczak i pan prezydent Duda jednym głosem twierdzą, że Rosja zaatakuje NATO – ale dopiero za dwa-trzy lata. Taki widać jest rozkaz. Ciekawe, gdzie za trzy lata będzie pan prezydent Andrzej Duda, podobnie, jak Książę-Małżonek?

Na razie jednak i pan prezydent Duda, i Generalny Gubernator Donald Tusk i Książę-Małżonek, a nawet pan Paweł Graś, co to od lat pilnuje Donalda Tuska, żeby znowu nie zrobił jakiejś samowolki, jak mu się to przytrafiło w roku 2008 z panem Peterem Voglem, z czego wyszły rozmaite śmierdzące dmuchy, łącznie z aferą hazardową, której potem „nie było” , przeżywają upojenie po niedawnym dopuszczeniu do ucałowania ręki Pana Naszego w Waszyngtonie i wprawdzie nie mówią językami, ale za to – jednym głosem, zwłaszcza w służbie bezpieczeństwa. No a służba bezpieczeństwa teraz wyżywa się w sejmowych komisjach śledczych, m.in. w sprawie złowrogiego „Pegasusa”. Tutaj też wychodzą na jaw śmierdzące dmuchy, bo oto okazało się, iż złowrogiego Pegasusa zakupiła w bezcennym Izraelu firemka kontrolowana przez dawnych funkcjonariuszy SB, a CBA tylko go od niej odkupiła. Jak się okazuje, nawet nie zauważyła, że bezcenny Izrael też dysponuje wszystkimi zdobytymi informacjami, nawet w większym zakresie, niż bezpieczniacy tubylczy.

Wydaje się jednak, że Wielce Czcigodnych komisarzy ten wątek specjalnie nie interesuje, jako że głównym celem, jaki sobie stawiają, jest przyłapanie Jarosława Kaczyńskiego na fałszywych zeznaniach. Celuje w tym zwłaszcza pani Magdalena Sroka, której przypadek potwierdza w całej rozciągłości słuszność spostrzeżenia, że „ten się błaźni, kto policjanta zaufa przyjaźni”. Pani Sroka bowiem najpierw związała się politycznie z PiS, ale potem wykombinowała sobie, że lepiej jej będzie u pobożnego posła Gowina, którego nawet zastąpiła na stanowisku prezesa. Ale co tam jakieś rachityczne „porozumienia” w porównaniu z dysponującym 100-procentową zdolnością koalicyjną (a w patriotycznych porywach nawet większą) Polskim Stronnictwem Ludowym? Toteż pani Magdalena nie wahała się ani chwili, bo gdzie można lepiej służyć Polsce, gdzie się dla niej poświęcać, jak nie w Polskim Stronnictwie Ludowym, zwłaszcza w ramach „Trzeciej Drogi”, którą Pan Nasz Miłosierny ostatecznie zapragnął zastąpić zaśmierdziałe PiS?

Uwzięła się tedy na Jarosława Kaczyńskiego prawie tak samo, jak pan mec. Roman Giertych, który na punkcie Jarosława Kaczyńskiego jest najwyraźniej zafiksowany. Zresztą nie tylko na nim, ale i na Zbigniewie Ziobrze, którego ze szpitalnego łoża boleści w Lublinie pragnie zawlec przed oblicze komisji śledczej. W tej sytuacji Zbigniew Ziobro nie będzie miał innego wyjścia, jak umrzeć w szpitalu, jako symulant, chyba, żeby skorzystał z wynalazku pana mec. Giertycha. Kiedy siepacze przyjdą po niego, powinien odwrócić się do ściany i zemdleć, a wtedy siepacze będą musieli odczytać mu wezwanie do odwrotnej strony medalu, co niezawisły sąd uzna za doręczenie wadliwe. Tak właśnie było w przypadku pana mec. Giertycha, dzięki czemu zażywa on reputacji autorytetu moralnego, chociaż Judenrat „Gazety Wyborczej” chyba jeszcze nie odpuścił mu wszystkich błędów młodości.

Takie były zabawy, spory w one lata” – jak pisze Adam Mickiewicz. Podczas gdy komisje śledcze próbują zgromadzić „haki” na obóz „dobrej zmiany”, żeby w momencie, gdy w ramach operacji „Przywracanie Praworządności” pan minister Bodnar powyrzuca wszystkich niewygodnych prokuratorów i sędziów, a na opróżnione w ten sposób miejsca wprowadzi fagasów wskazanych mu nieubłaganym palcem przez stare kiejkuty, zaciągnąć ich przed surową rękę sprawiedliwości ludowej – zdesperowani rolnicy na 20 marca zaplanowali zablokowanie większości głównych dróg i prawie wszystkich większych miast w całej Polsce. Cały czas chodzi o dwie sprawy: ukraiński eksport na obszar UE, no i „Zielony Ład”, czyli pakiet szaleńczych pomysłów, zasuflowanych wariatom, co to zdominowali Parlament Europejski, przez banksterów, którzy w ten sposób, w myśl wytycznych starego grandziarza Klausa Schwaba, chcą doprowadzić do likwidacji własności prywatnej w Europie.

Jednak dotychczasowe doświadczenia z tymi protestami wskazują, że ani na ukraińskich oligarchach, którzy ten eksport forsują, ani na unijnych komisarzach, których podejrzewam, iż zostali przez oligarchów przekupieni, nie robią najmniejszego wrażenia. Co najwyżej chcą oni ratować sytuację odwlekaniem, licząc, że rolnicy kierowani instynktem, wiosną ruszą w pole – a jesienią się zobaczy.

Okazuje się, że demokracja też nie daje nikomu szczęścia, więc chyba Książę-Małżonek niepotrzebnie się tak nadyma.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

O trwającym „opiłowywaniu” polskich katolików. Zapowiadał przed wyborami obecny minister sportu Nitras. Wtórował mu obecny premier Tusk.

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
dzisiaj chciałbym opowiedzieć Panu o trwającym już „opiłowywaniu” polskich katolików, które zapowiadał jeszcze przed wyborami minister sportu Sławomir Nitras. Wtórował mu wtedy zresztą sam premier Donald Tusk, zapowiadając „natychmiast po wygranych przez PO wyborach, przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami”. W radykalizmie ścigał się z nimi Szymon Hołownia, obiecujący osłabienie ochrony prawnej uczuć religijnych oraz likwidację funkcji oficjalnych kapelanów.
W toku kampanii wyborczej ostrzegaliśmy, że te antykatolickie wystąpienia oznaczać będą szybki atak na nauczanie religii w szkole i na prawo do klauzuli sumienia, a także ideologizację edukacji, wypowiedzenie konkordatu i finansowy szantaż wobec Kościoła. Ostatnie miesiące dowiodły, że nasze przewidywania były trafne. Co więcej, takie wypowiedzi polityków ośmieliły aktywistów nienawidzących chrześcijan do ataków na nasze konstytucyjne prawa i wolności.Na początku marca po pomoc do naszych prawników zwrócili się rodzice dzieci z jednej ze szkół podstawowych na Mazowszu, gdzie dyrekcja odmówiła udostępnienia sali szkolnej na potrzeby rekolekcji wielkopostnych, które do tej pory odbywały się co roku w szkole. Przed podjęciem tej decyzji nie tylko nie pytano rodziców o opinię, ale nawet nie przekazano im informacji, że taka decyzja została podjęta.
Z informacji uzyskanych od rodziców wynika, że zmiana dotycząca rekolekcji była wynikiem zastraszenia szkoły przez fundację „Wolność od religii”. Antychrześcijańscy aktywiści wysyłają do placówek oświatowych pogróżki wyciągnięcia konsekwencji prawnych za… organizowanie w szkołach wydarzeń, apeli lub uroczystości o chrześcijańskim charakterze. Ta sama fundacja zwalcza nawet szkolne „bale wszystkich świętych” i podburza w mediach społecznościowych uczniów do zgłaszania i protestowania przeciwko wszelkim tego typu wydarzeniom.
O ile przez lata podobni radykałowie pozostawali marginesem, teraz mogą cieszyć się pełnym poparciem urzędników ministerstwa oraz kuratorów. Nasze wsparcie dla rodziców i szkół staje się więc pilną koniecznością.Dlatego opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej i w naszym portalu „Vademecum katolika” szereg opracowań dotyczących praw dzieci i ich rodziców w szkole – między innymi poradniki prawne dla rodziców i dla nauczycieli, a nawet specjalne, odrębne poradniki na temat modlitwy i organizacji jasełek w szkole. Wyposażenie chrześcijan w wiedzę na temat ich praw jest bardzo istotne, gdy wrogowie wiary mogą liczyć na poklask i wsparcie nowego rządu.
Jednocześnie reagujemy na zapowiedzi i działania rządu uderzające w prawa ludzi wierzących. Sam premier Donald Tusk straszył ostatnio prokuraturą lekarzy odmawiających zabijania dzieci nienarodzonych. W specjalnej opinii prawnej wskazaliśmy na przepisy prawa polskiego i międzynarodowego oraz wyroki sądów, które zapewniają każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Klauzuli sumienia bronimy też przed sądami. Złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki „Dzień po”. Zostaliśmy także poproszeni o trwałą współpracę, wsparcie i pomoc prawną dla członków ogólnopolskiego stowarzyszenia ginekologów, którzy obawiają się prześladowań za wierność wyznawanym wartościom i powoływanie się na gwarantowaną konstytucyjnie wolność sumienia.Wielkimi krokami zbliża się także ostateczna rozprawa z religią w szkołach, którą poprzedzono atakiem na rangę tego przedmiotu. Na początek, nowy rząd chce ograniczyć liczbę lekcji religii z 2 do 1 godziny w tygodniu, która ma być obligatoryjnie pierwszą lub ostatnią lekcją w ciągu dnia, usunąć ocenę z religii ze świadectwa szkolnego i wpływu na średnią ocen oraz usunąć katechetów z rad pedagogicznych. Sprzeciwiając się temu, sporządziliśmy już 3 analizy prawne. 
Wbrew kłamstwom radykałów, publiczne finansowanie lekcji religii w szkołach jest standardem w większości krajów UE. Niezbędne jest też wyjaśnianie, że pieniądze przeznaczone na ten cel są po prostu normalną pensją nauczycieli przedmiotu szkolnego, a obecność oceny z religii na szkolnym świadectwie wynika z samego faktu jej uznania jako przedmiotu szkolnego, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny.Szkół dotyczą także, ogłoszone przez Ministerstwo Edukacji, potężne zmiany w programie nauczania, które nasi eksperci określili mianem „dechrystianizacji szkoły”. Budując koalicję organizacji nauczycielskich i ekspertów przedmiotowych, szykujemy się do walki z nadciągającą próbą zmiany rozporządzenia regulującego program kształcenia naszych dzieci.
Odpowiedzieliśmy także na szeroko rozpowszechniane kłamstwa i manipulacje na temat źródeł finansowania Kościoła. Podczas konferencji zorganizowanej w Sekretariacie Episkopatu Polski, Łukasz Bernaciński z zarządu Ordo Iuris przypomniał, że Fundusz Kościelny powstał po to, by przekazywać poszkodowanym kościołom zyski z zagrabionych przez władze komunistyczne nieruchomości kościelnych. Przy okazji pokazaliśmy najlepsze sposoby na rozwiązanie stale nawracającego problemu. Przykładem państwa, które mogłoby być cenną inspiracją są między innymi Czechy, które zdecydowały się na częściową restytucję majątku odebranego w okresie komunistycznym Kościołowi w połączeniu z rozłożoną na roczne raty rekompensatą. Alternatywnym rozwiązaniem jest zastąpienie Funduszu dobrowolnym odpisem podatkowym działającym na podobnych zasadach co odpis na organizacje pożytku publicznego. Konferencja cieszyła się dużym zainteresowaniem mediów. Relacjonowały ją między innymi branżowe serwisy kościelne czy finansowe, a także najważniejsze portale ogólnopolskie jak Interia czy Onet.
Jeśli chrześcijanie pozostaną bierni, gdy lewicowy rząd odpala piły mechaniczne by zrealizować politykę „opiłowywania” katolików z rzekomych przywilejów, to wkrótce wszyscy obudzimy się w państwie wojującego ateizmu, gdzie nie będzie można mówić o swojej wierze ani nosić publicznie symboli religijnych takich jak różaniec, krzyżyk czy medalik.Nie łudźmy się – radykałowie nie poprzestaną na likwidacji klauzuli sumienia i usunięciu religii ze szkół. Oni chcą wejść ze swą ateistyczną ideologią do naszych domów, rodzin, a nawet kościołów.
Zobowiązanie ze strony prawników i ekspertów Ordo Iuris jest jednoznaczne – nie porzucimy żadnego Polaka prześladowanego i gnębionego ze względu na wiarę. Polska tradycja i polska konstytucja stoją po stronie państwa, które “współdziała” z Kościołem „dla dobra człowieka i dobra wspólnego” (art. 25 Konstytucji). Polska tradycja ustrojowa odrzuca wojujące modele „państwa świeckiego”. Będziemy tej pięknej tradycji bronić.Procesy w obronie katolickiego wychowania, prawa do odmowy aborcji, analizy chroniące prawo Kościoła do udziału w życiu społecznym – wymagają Pana wsparcia. Dlatego proszę dzisiaj o akt hojności, bez której nasza skuteczna pomoc – na niezbędną dziś w Polsce skalę – nie będzie możliwa.
W kierunku dechrystianizacji polskiej szkoły
Polska tożsamość od ponad 1000 lat jest oparta na fundamencie chrześcijańskim, co jest solą w oku radykałów chcących „opiłowywać” katolików. 
Aby rozerwać związek pomiędzy młodym pokoleniem Polaków a chrześcijańskim dziedzictwem naszego Narodu, rząd Donalda Tuska zamierza radykalnie przebudować podstawę programową, usuwając z niej treści i postaci świadczące o silnym związku polskości i chrześcijaństwa. Taki wniosek płynie z dokładnej analizy zaproponowanych przez zespół ekspertów Ministerstwa Edukacji Narodowej propozycji „odchudzenia” podstawy programowej.Minister Nowacka chce między innymi usunąć z podstawy programowej postać o. Augustyna Kordeckiego – obrońcy jasnogórskiego klasztoru w czasie potopu szwedzkiego, którego bohaterska postawa natchnęła Polaków do pokonania szwedzkiego najeźdźcy, 
św. o. Maksymiliana Kolbego, którego życiorys jak żaden inny stanowi przykład tragizmu i heroizmu losu Polaków w czasie II wojny światowej, a także treści dotyczące prześladowania Kościoła w okresie stalinowskim i Jasnogórskich Ślubów Narodu. Z kolei z listy lektur mają zniknąć nieliczne dzieła duchowych ojców naszego Narodu – św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. 
Odnosząc się do zmian na liście lektur, prof. Andrzej Waśko z UJ stwierdził, że zmiany „mają charakter ideologicznej cenzury: usuwa się utwory patriotyczne (…), radykalnie redukuje wątki chrześcijańskie, wykreśla pisarzy emigracyjnych i związanych z ruchem Solidarności”.Chcąc, aby polskie dzieci nadal mogły uczyć się w szkołach o chrześcijańskiej tożsamości naszego Narodu – we współpracy z zewnętrznymi ekspertami oraz organizacjami zajmującymi się edukacją – przygotowaliśmy szczegółową analizę ministerialnych propozycji zmian w podstawie programowej. Wskazaliśmy w niej między innymi, że usunięcie z listy lektur – w dodatku uzupełniających – dzieł św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego nie znajduje racjonalnego uzasadnienia. Pozbawienie młodych ludzi możliwości zapoznania się w szkole z dziełami postaci, które są wielkim autorytetami dla większość Polaków, jest policzkiem wymierzonym rodzicom chcącym wychować swoje dzieci w duchu chrześcijańskiego dziedzictwa naszego Narodu. Przygotowany dokument przekazaliśmy Ministerstwu Edukacji Narodowej. Teraz czekamy na projekt rozporządzenia MEN w tej sprawie, który poddamy analizie natychmiast po publikacji.
Polacy mają prawo do lekcji religii w szkoleW prawa chrześcijan uderza także radykalny postulat usunięcia lekcji religii ze szkół.Jednak licząc się z silnym sprzeciwem Polaków wobec tego pomysłu, rząd Donalda Tuska na razie skupia się na obniżaniu znaczeniu religii jako przedmiotu szkolnego, czemu służyć ma rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen szkolnych, obowiązkowe przesunięcie religii na pierwszą lub ostatnią godzinę lekcyjną w ciągu dnia, redukcja tygodniowego wymiaru religii z dwóch do jednej godziny oraz propozycje usuwania katechetów z rad pedagogicznych.
Sprzeciwiając się realizacji podobnych postulatów, przygotowaliśmy trzy analizy prawne. W pierwszej z nich wskazaliśmy, że obecnie funkcjonujący w Polsce model nauczania religii w szkołach jest wyrazem poszanowania wolności religijnej. Natomiast postulat usunięcia lekcji religii z placówek oświatowych będzie nie tylko ograniczeniem tej wolności, ale również uderzy w konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. Wskazaliśmy, że – wbrew kłamliwej narracji lewicy – finansowanie lekcji religii ze środków publicznych nie jest formą dotowania kościołów i innych związków wyznaniowych, ale dochodem konkretnego nauczyciela, który jest zatrudniony odpowiednio do potrzeb związanych z liczbą osób wyrażających chęć uczęszczania na lekcje religii. 
Podkreśliliśmy przy tym, że nauczyciele religii mają taki sam status prawny, jak nauczyciele innych przedmiotów.W drugiej analizie zwróciliśmy uwagę na fakt, iż pomimo różnic wynikających z odmiennego przebiegu historycznych relacji pomiędzy państwem i związkami wyznaniowymi większość krajów Unii Europejskiej uznaje lekcje religii za niezbędny element swojego systemu edukacji i finansuje nauczanie tego przedmiotu z budżetu państwa. Zajęcia te różnią się zakresem tematycznym, ale w większości państw europejskich – podobnie jak w Polsce – mają one charakter dobrowolny i odbywają się w szkole.
Trzecia analiza stanowi naszą odpowiedź na projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej, którego efektem będzie rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen na koniec roku. W naszej analizie wskazaliśmy, że umieszczanie oceny z religii na świadectwie szkolnym podlega takim samym zasadom, jak umieszczanie na nim ocen z innych przedmiotów. Ocenie podlega wiedza ucznia, a nie jego udział w praktykach religijnych. Podkreślamy, że wliczanie ocen z religii do średniej wbrew zarzutom radykałów nie stanowi przejawu dyskryminacji. Przywołujemy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 20 kwietnia 1993 roku, stwierdził, że obecność oceny z religii na świadectwie szkolnym wprost wynika z faktu organizacji tych lekcji w publicznych szkołach. Niestety wczoraj minister Nowacka podpisała rozporządzenie ws. niewliczania ocen z religii do średniej od nowego roku szkolnego.
Klauzula sumienia pod ostrzałem
Prawem każdej osoby, które chce zlikwidować rząd Donalda Tuska, jest możliwość odmowy wykonania określonej czynności z powodu sprzeciwu sumienia. Tak zwana klauzula sumienia wykorzystywana jest między innymi przez katolików pracujących w sektorze opieki medycznej do odmowy uczestnictwa w zabijaniu dzieci nienarodzonych. Radykałowie chcą zmusić lekarzy i pielęgniarki do dokonywania aborcji, a farmaceutów do sprzedaży śmiercionośnych pigułek poronnych. Sprzeciwiając się temu, przygotowaliśmy komentarz prawny, w którym przypomnieliśmy, że Konstytucja RP gwarantuje każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Przywołaliśmy przy tym wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2015 roku, który – jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego i bez udziału kwestionowanych przez rząd Donalda Tuska sędziów – stwierdził, że „w demokratycznym państwie prawnym wyrazem prawa do postępowania zgodnie z własnym sumieniem, a w konsekwencji także wyrazem wolności od przymusu postępowania wbrew własnemu sumieniu, jest klauzula sumienia (…). Wolność sumienia musi bowiem przejawiać się także w możliwości odmowy wykonania obowiązku nałożonego zgodnie z prawem z powołaniem się na przekonania naukowe, religijne lub moralne”.
Podkreśliliśmy, że prawo do sprzeciwu sumienia jest standardem nie tylko polskiego, ale również europejskiego prawa. Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej „uznaje prawo do odmowy działania sprzecznego z własnym sumieniem, zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tego prawa”. Odkłamujemy przy tym fałszywą narrację lewicy, która twierdzi, że klauzula sumienia ma rzekomo zagrażać życiu kobiet. Przypominamy, że sprzeciw sumienia nie może być uzasadnieniem dla odstąpienia od czynności ratujących życie matki – nawet jeśli przyniesie to negatywne konsekwencje dla jej poczętego dziecka.
Jednocześnie cały czas na salach sądowych bronimy pracowników sektora medycznego, którzy są represjonowani za korzystanie z prawa do sprzeciwu sumienia. W ubiegłym miesiącu złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki poronnej. Aptekarka powołała się na klauzulę sumienia wskazując, że tabletka stanowi zagrożenie dla życia nienarodzonego dziecka. Początkowo Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie odmówił kobiecie prawa do obrony, karząc ją naganą pod jej nieobecność.Dopiero włączenie się w sprawę naszych prawników odwróciło losy procesu. W postępowaniu odwoławczym domagaliśmy się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji w celu rzetelnego przeprowadzenia postępowania dowodowego, podnosząc, że obwiniona nie mogła skorzystać z prawa do obrony. Nasz wniosek poparł Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. 
Naczelny Sąd Aptekarski uznał słuszność naszego stanowiska i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W ponownym postępowaniu Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie umorzył sprawę. Ponieważ w postanowieniu farmaceutka została uznana za winną, a o umorzeniu zdecydował „znikomy stopień społecznej szkodliwości” czynu, złożyliśmy odwołanie. Sąd drugiej instancji podtrzymał decyzję. Dlatego, chcąc, aby Sąd Najwyższy jasno potwierdził prawo do sprzeciwu sumienia farmaceutów, złożyliśmy kasację. Szczegółowo argumentujemy w niej, że w świetle prawa krajowego i międzynarodowego oraz orzecznictwa TK, farmaceuci mają prawo do sprzeciwu sumienia.
Fundusz Kościelny pretekstem do ataków na Kościół
Aby przekonać Polaków do poparcia ograniczania praw chrześcijan, radykałowie uderzają w Kościół katolicki zarzucając mu przyjmowanie publicznych środków z Funduszu Kościelnego. Lewica konsekwentnie pomija milczeniem genezę powołania Funduszu, który miały tworzyć zyski uzyskiwane z kościelnych nieruchomości ziemskich przejętych na własności Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wychodząc naprzeciw formułowanym zapowiedziom likwidacji Funduszu Kościelnego oraz chcąc, aby ta sprawa została rozwiązana w sposób sprawiedliwy i niekrzywdzący osób wierzących, poddaliśmy ten problem pogłębionej analizie.
W naszych komentarzach prawnych zwracamy uwagę na to, że likwidacja Funduszu nie musi mieć wcale charakteru destrukcyjnego. Można tego uniknąć, korzystając z rozwiązań wypracowanych przez Czechów, którzy zadośćuczynili historycznym zobowiązaniom związanym z zagrabieniem przez komunistów mienia kościelnego, uchwalając zwrot części znacjonalizowanych majątków w połączeniu z rekompensatą finansową rozłożoną na 30 lat. Rozważamy także inne – demokratyczne i zgodne z konstytucją – warianty finansowania związków wyznaniowych, które są już stosowane w innych państwach UE. Przykładem takiego demokratycznego i prowolnościowego rozwiązania jest – przyjęta w Hiszpanii, na Węgrzech i we Włoszech – asygnata podatkowa. Wierni sami decydują tam, któremu związkowi wyznaniowemu chcą przekazać środki w postaci dobrowolnego odpisu podatkowego, którego funkcjonowanie nie powiększa zobowiązań podatkowych obywateli.
Wyniki naszych analiz w tym temacie przedstawiliśmy podczas konferencji „Co dalej z Funduszem Kościelnym? Funkcjonowanie systemu opartego na dobrowolnym odpisie podatkowym na Kościoły i inne związki wyznaniowe w wybranych krajach”, zorganizowanej 13 lutego w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. 
W wydarzeniu – obok Członka Zarządu Ordo Iuris Łukasza Bernacińskiego – głos zabierali także Członek Rady Naukowej naszego Instytutu ks. prof. Piotr Stanisz, Sekretarz Episkopatu bp Artur Miziński, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski oraz dr Marcin Burzec z Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL.

Czym są „sekty biznesowe”?

W ramach obrony praw chrześcijan, zwracamy uwagę Polaków na proceder tworzenia tzw. „sekt biznesowych”, czyli nowych związków wyznaniowych powoływanych nie w celu zaspokojenia potrzeb religijnych jej członków, ale dla uzyskania przywilejów ekonomicznych, w które polski ustawodawca wyposaża nawet najmniejsze związki wyznaniowe – od pierwszego dnia ich zarejestrowanego funkcjonowania. Przygotowaliśmy na ten temat dwie analizy prawne.W analizach dowiedliśmy między innymi, że obowiązujące w Polsce przepisy w zakresie rejestracji nowych związków wyznaniowych są zbyt liberalne, umożliwiając uzyskanie statusu zarejestrowanego związku wyznaniowego przez organizacje, których celem jest przede wszystkim zysk finansowy, a nie organizacja życia religijnego wyznawców nowej religii. Aby to zmienić postulujemy korektę prawa wyznaniowego, zakładającą dodatkowe warunki przyznawania przywilejów finansowych nowopowstającym związkom wyznaniowym. W tym celu przyjrzeliśmy się rozwiązaniom prawnym, które w tym zakresie obowiązują w wybranych krajach UE. Wskazaliśmy, że polskie przepisy są na tym tle wyjątkowo liberalne. Przykładowo w Niemczech szczególny status prawny uzyskują tylko te wspólnoty religijne, których struktura i liczebność gwarantują trwałość istnienia. W Czechach nowe związki wyznaniowe uzyskują przywileje prawne po 10 latach zgodnego z prawem funkcjonowania, a w Austrii po 20 latach.
Aktualnie przygotowujemy kolejną analizę, która ujawni kontrowersyjne przypadki rejestracji związków wyznaniowych w Polsce.

Razem obronimy prawa chrześcijan
Rząd Donalda Tuska zaczyna „opiłowywanie” praw chrześcijan od usuwania katechezy ze szkół, „dechrystianizacji” programu nauczania i ataku na wolność sumienia. Jeżeli chrześcijanie pozostaną obojętni, już wkrótce radykałowie przedstawią kolejne postulaty uderzające w nasze prawa.
Prawnicy Ordo Iuris włączają się w obronę chrześcijan wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc prawna i rzetelna argumentacja. Każda z naszych interwencji wiąże się z konkretnymi kosztami finansowymi, które możemy ponosić tylko i wyłącznie dzięki hojności Darczyńców naszego Instytutu.
Aby bronić wierzących oraz ocalić naszą wolność wyznawania i przekazywania wiary, musimy połączyć siły i sprostać wielkiemu wyzwaniu – zapewnienia wsparcia wszędzie tam, gdzie trwa atak na chrześcijan.
Monitoring prac sejmu, senatu oraz rządu to miesięczny koszt nie mniejszy niż 6 000 zł.Pozwala nam to jednak na podjęcie natychmiastowych działań za każdym razem, gdy władza szykuje zamach na nasze prawa.
Z kolei opracowanie pojedynczej analizy na temat projektu zmian w prawie to – w zależności od jego przedmiotu, zakresu i objętości – wydatek od 10 000 do nawet 15 000 zł. Niejednokrotnie nasze merytoryczne argumenty wpływały na decyzje głosujących nad zmianami w prawie polityków.
Podjęcie każdej interwencji w obronie położnej, farmaceuty, lekarza, któremu odmawia się prawa do korzystania z konstytucyjnie gwarantowanego sprzeciwu sumienia, wymaga każdorazowo zabezpieczenia 12 000 zł. Kontynuowanie postępowania w obronie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży śmiercionośnej pigułki, to koszt 8 000 zł. 
W związku z kolejnymi zapowiedziami likwidacji klauzuli w Polsce w najbliższych tygodniach spodziewamy się kolejnych zgłoszeń w podobnych sprawach.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli skutecznie stawać w obronie praw chrześcijan w naszym kraju.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk

Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. W Wielkim Tygodniu pamiętajmy, że owacyjnie witany Chrystus już kilka dni później był pojmany, przesłuchiwany niezgodnie z obowiązującym prawem, a wreszcie skazany pomimo braku winy – jedynie dla zaspokojenia oczekiwań społecznych. Prawa chrześcijan także padną ofiarą radykalnych polityków, jeśli zabraknie zdecydowanej reakcji i wyrażenia silnego sprzeciwu względem ograniczania wolności religijnej w Polsce. Nie pozwólmy by wyznawcy Chrystusa zostali wypchnięci poza margines debaty publicznej, tracąc prawo głosu i realny wpływ na rzeczywistość. 
Nadal możemy zatrzymać proces dechrystianizacji naszej Ojczyzny. Liczę, że pomoc ludzi takich jak Pan pomoże nam zatrzymać rewolucję prawną rządu Donalda Tuska.

Dlaczego polskie Siły Zbrojne nie zestrzeliły rosyjskiej rakiety?– “Rakieta w naszej przestrzeni nie była w zasięgu naszych środków ogniowych”.

Dlaczego polskie Siły Zbrojne nie zestrzeliły rosyjskiej rakiety?

24.03.2024

Autor:SG

Polskie myśliwce podczas ćwiczeń. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: X/DORSZ
Polskie myśliwce podczas ćwiczeń. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: X/DORSZ

Podpułkownik Jacek Goryszewski (Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych) wyjaśnia, dlaczego polskie Siły Zbrojne nie zestrzeliły rosyjskiej rakiety, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej.

Doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych w nocy przez rosyjskie lotnictwo – poinformowało w niedzielę rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Szef BBN Jacek Siewiera rozmawiał ws. incydentu z ministrem obrony Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

Czytaj więcej: Kosiniak-Kamysz o rosyjskiej rakiecie nad Polską: uruchomione zostały wszystkie procedury

Podpułkownik Jacek Goryszewski, rzecznik Dowództwa Operacyjnego, podczas konferencji prasowej poinformował, że rosyjska rakieta „poruszała się z prędkością niemalże 800 kilometrów na godzinę i na wysokości 400 metrów”.

– Przekroczyła tę granicę, około dwa kilometry. Następnie wyleciała z naszego terytorium –
dodał.

– Przez cały czas przebywania w naszej przestrzeni była oczywiście obserwowana radiolokacyjnie. Wiedzieliśmy o jej trajektorii, o jej kierunku. I spodziewaliśmy się, gdzie opuści naszą przestrzeń i miało to miejsce – tłumaczył wojskowy.

Goryszewski dodał, że „w przypadku tej rakiety nie było decyzji, nie było autoryzacji o zestrzeleniu”.

Rzecznik wyjaśnił, że było to spowodowane tym, że polskie wojsko wiedziało, jaka jest trajektoria loty rosyjskiego pocisku.

– Poza tym ta rakieta przebywała w naszej przestrzeni przez bardzo krótki czas i nie była w zasięgu naszych wojskowych lądowych środków ogniowych. Więc tutaj nie było mowy o zestrzeleniu. Nie było też mowy o tym, żeby nasze myśliwce podjęły jakąkolwiek interwencję, gdyż nie zmierzała ona w głąb terytorium naszego kraju – powiedział wojskowy.

===========================

mail:

Bo nasze “środki ogniowe” są zgromadzone na granicy z Hondurasem?

Skandal. Policja aresztuje baner antyaborcyjny

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

To krótka wiadomość, pilna sprawa, bo stało się to wszystko dosłownie kilkanaście godzin temu.

Raciborzu policja bezprawnie zakończyła naszą pikietę i aresztowała baner antyaborcyjny. Dodatkowo funkcjonariusze zabrali nam stelaż, wszystko spakowali do radiowozu i na sygnale wywieźli na komendę.

Jestem w szoku. Policja tyle razy nie reaguje, gdy feministki reklamują aborcję, ignoruje sygnały, że namawiają do zabijania i prowadzą regularny instruktaż, jak mordować dziecko w domu tabletkami poronnymi. Tymczasem gdy obrońcy życia przestrzegają przed aborcją – Policja sama z siebie kończy pikietę i rekwiruje nasze wyposażenie. Dlaczego???

Baner wyglądał tak:

Nie rozumiem, dlaczego funkcjonariusze nam go ukradli. Potraktowali naszych wolontariuszy jak przestępców, spisali koordynatora, a resztę uczestników pikiety zastraszali.

Nie wiemy kiedy i czy w ogóle odzyskamy nasz sprzęt.

Jestem w tej chwili w kontakcie z organizatorem akcji w Raciborzu oraz z prawnikami Fundacji, którzy analizują zajście. Jeszcze w tym tygodniu złożymy skargę na bezprawie, jakiego dopuścili się policjanci oraz zawiadomienie do Prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.

Wydarzenia w Raciborzu to jedna z wielu sytuacji, którym musimy stawiać czoła prowadząc edukację o tym, czym naprawdę jest aborcja. Czasem wydaje mi się, że gdybyśmy wyszli na rynek i krzyczeli, że aborcja jest OK, nikt by nas nie nękał. Bo właśnie o to chodzi zwolennikom zabijania – żeby ludzie nie dowiedzieli się, jak strasznie cierpią mordowane dzieci i co kryje się pod kłamliwą narracją aborterów.

Nie poddamy się i nie zrezygnujemy z pokazywania prawdy. Stoimy po stronie ofiar i w ich imieniu wołamy: PRECZ Z MORDOWANIEM DZIECI.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Krzysztof KasprzakKrzysztof Kasprzak
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Wiem, po co są te wszystkie ataki: aborcjoniści chcą nas zniechęcić, pozbawić zaplecza materialnego, narazić na kolejne koszty. To stała metoda ich działania, a my możemy polegać tylko na Dobrych Ludziach – takich jak Pan.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Armia Polska w Pigułce: „Burdel w wojsku” nabiera nowego znaczenia.

Armia Polska w Pigułce: „Burdel w wojsku” nabiera nowego znaczenia.

Mail:

Oficerowie Wojska Polskiego w zaufaniu piszą do posłów Konfederacji. Przesyłam dosłownie taką jedną korespondencję. 

——————-
Armia Polska w Pigułce.

W ubiegłym roku na skutek wymyślenia przez rząd PiS 300-tysięcznej armii naprzyjmowaliśmy do wojska mnóstwo ludzi niezasługujących ani na ten mundur, ani na wojskowe uposażenie bardzo dobre bo to okolice ok. 5 tys. miesięcznie plus dodatki.

Presja z góry była taka, że brano praktycznie wszystkich, nawet takich, którzy bardzo źle oceniali ich pierwsi instruktorzy jako ewidentnie nienadający się. Dowódcy jednostek byli bezsilni, odgórnie nakazywano brać jak leci, do wojska przyjmowano sieroty życiowe, świrów, bezdomnych, leni i im podobnych. Zamieniono wojsko po części w program socjalny, rozdawnictwo pod płaszczykiem munduru.

Teraz mamy te tysiące mistrzów w szeregach. W efekcie nie tylko mamy obniżenie poziomu wojskowo-moralnego, ale też plagę, której na imię permanentne L4. Gdyby ktoś to sprawdził to pewnie żadna grupa zawodowa nie spędza tyle czasu na L4 co żołnierze. L4 stało się sposobem na niechodzenie do roboty przez całe miesiące czy tygodnie lub ucieczkę przed jakimikolwiek zadaniami. Mamy tysiące ściemniaczy kobiet i mężczyzn, które sięgają po L4 jak po poranną herbatę albo po prostu się nie nadają.

Szeregu seks-afer związanych z kobietami nie wspomnę ale określenie, uwaga, burdel w wojsku nabiera nowego znaczenia. Dowódcom brakuje narzędzi do robienia porządku, czyli wyrzucania takich ludzi. 

Ja mam na przykład podległego żołnierza, którego przez rok widziałem tylko jeden raz.”

———————————–

Konfederacja domaga się debaty o bezpieczeństwie Polski.

Nasz wniosek już od wielu tygodni czeka w zamrażarce na rozpatrzenie.

Panie Marszałku Hołownia czas na decyzje.

Nawozy sztuczne a plaga zmiennopłciowców. Nawet socjaliści mają pewne podejrzenia

Nawozy sztuczne a plaga zmiennopłciowców. Nawet socjaliści mają pewne podejrzenia

24.03.2024 nawozy-sztuczne-a-plaga-zmiennoplciowcow

Rolnik.

Kazimierz Grześkowiak w utworze „Odmieniec” obarczał winą za „odmianę” m.in. nawozy sztuczne. Piosenka miała być satyrą na ciemnotę krajowego chłopa, ale okazuje się prorocza i znacznie wyprzedzająca swoje czasy. Okazuje się, że to co kojarzono z „chłopską ciemnotą” jest „awangardą postępu”.

Zacznijmy jednak od fragmentu tekstu samej piosenki:

„Chłop jest z morgami i urodziwy

w rękach mocarny, że istne dziwy

Jedno go tylko hańbi i plami:

Czemu nie lata za dziewuchami?

Może to przez te nawozy sztuczne,

Może był w szkole zbyt pilnym uczniem,

Może to wszystko przez te atomy,

Że wariata mamy!”.

Nieoczekiwanie taką samą diagnozę w sprawie „odmieńców” postawiła czołowa polityk socjalistów w Europie. Chodzi o Francuzkę, Ségolène Royal, m.in. minister ds. środowiska, kandydatkę Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich w 2007, byłą „partnerkę” prezydenta Francois Hollande’a. Odniosła się do raportu senackiego, w sprawie mody na zmianę płci wśród nieletnich we Francji i wyjaśniła to zjawisko wpływem… nawozów sztucznych.

Konkretnie obwinia służący do niszczenia chwastów glifosat, który ma zawierać substancje zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego. W 2017 roku Europejska Agencja Chemikaliów podtrzymała opinię, że glifosat silnie uszkadza oczy i jest niebezpieczny dla organizmów wodnych, ale wyjaśniała, że badania nie pozwalają sklasyfikować glifosatu jako kancerogennego, mutagennego i środka zagrażającego reprodukcji.

Segolene Royal uznaje, że wpływ tego środka nie jest wystarczająco zbadany i na antenie BFMTV stwierdziła, że ta substancja zaburzając funkcjonowanie układu hormonalnego jest odpowiedzialna za wzrost dysforii płciowej wśród nieletnich. „Nie wolno nam zapominać, że wzrost liczby tych przypadków wynika z substancji zaburzających funkcjonowanie układu hormonalnego” – oświadczyła, zapewniając dodatkowo, że powiązanie to zostało „udowodnione”.

Jej zdaniem „na obszarach, gdzie masowo stosuje się pestycydy, wiek dojrzewania małych dziewczynek rozpoczyna się czasami w wieku 8–9 lat. No i okazuje się, że trzeba było czekać ponad pół wieku, żeby wyśpiewana przez Kazimierza Grześkowiaka prawda, znalazła potwierdzenie w wystąpieniu „postępowej” polityk i to w samej Francji.

Dodajmy, że dyskusja o dysforii płciowej ma miejsce w związku z propozycją Partii Republikanie, która chce złożyć jeszcze w tym półroczu projekt ustawy zakazującej „zmian płci” dla osób nieletnich. Opublikowany kilka dni w wcześniej raport senacki, uznał odpowiedzialność w możliwym krzywdzeniu dzieci zwłaszcza „ideologii transafirmatywnej”, która rozprzestrzeniła się wśród pracowników służby zdrowia. Lewica woli obarczać winą… nawozy sztuczne.

List do analfabety

List do analfabety MTodd

       Szanowni Państwo!
      Zapraszanie do dyskusji na temat Polski ludzi, demonstrujących otwartą do Niej nienawiść, to jak pisanie listu do analfabety, a może jak negocjowanie z bandytą, żeby nie zabierał wszystkiego. „Silni ludzie”, podobnie jak ich mocodawcy, niczego prócz siły nie rozumieją. Nic się z nimi nie ugra, ani wyhandlować nie uda, bo po co mieliby dotrzymywać jakichkolwiek obietnic?
       Tusk przyzwyczaił nas do tego, że kłamie na zawołanie stale i na każdy temat. Nie wymaga to już każdorazowego udowadniania. Nie umiałabym przytoczyć wszystkich tych jego  „minięć z prawdą”, podobnie jak nie potrafię  wymienić choćby tuzina „płci” wymyślonych przez świrów. Tu zachodzi pewne, nieoczekiwane podobieństwo. Zwolennicy Tuska nie umieliby wymienić jego kłamstw, bo ich nie kojarzą.

Wiedzą natomiast, że PiS jest zły i wcale nie muszą wiedzieć dlaczego. Powtórzono im to tyle razy, że taka „oczywistość” przestała wymagać jakichkolwiek dowodów. Aksjomat.
       Żyjemy więc w dwóch całkiem innych światach, nie przenikających się wzajemnie. Posługujemy się tylko z pozoru tym samym językiem. Znaczenia słów różnią się diametralnie.
       Czy jednak na pewno mamy do czynienia z analfabetami tylko?

Obawiam się, że jest znacznie gorzej.  Celem ekipy Tuska, jest zniszczenie Polski, przez wprowadzenie ogólnego chaosu. Im szybciej to zrozumiemy i zaczniemy przeciwdziałać, tym mniejsze poniesiemy straty.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Minister napisze podanie

magnapolonia

Stanisław Michalkiewicz: Minister napisze podanie

Jak wam się żyje? – zażartował towarzysz Chruszczow. – Bardzo dobrze! – zażartowali kołchoźnicy. Tak właśnie wygladała, według anegdoty,  gospodarska wizyta Nikity Chruszczowa w jakimś kołchozie. Wynika z tego, że i towarzysz Chruszczow i kołchoźnicy, trzymali się pewnej – tym razem żartobliwej – konwencji.

Inaczej bywało z Józefem Stalinem. Któregoś razu podczas jego przemówenia ktoś kichnął. Stalin przerwał przemówienie i zapytał: kto czichnuł? Sala zamarła i oczywiście nikt się nie odezwał. Na to Stalin: pierwyj riad – rasstrielat`. NKWD wpadło na salę, wywlokło siedzących w pierwszym rzędzie, za chwilę padła salwa. A Stalin znowu: kto czichnuł? Wszystkich ogarnęła zgroza i znowu nikt się nie odezwał. Wtedy Stalin: wtaroj riad – rassstrielat`. Wywleczono następnych, znowu salwa – a Stalin po raz trzeci pyta: kto czichnuł? Siedzący w ostatnim rzędzie starzec pomyślał sobie: tylu młodych ludojad już zamordował, ja już się nażyłem i dosyć. – Eto ja, tawariszcz Stalin – powiedział. Na to Stalin: na zdarowie wam, dieduszka, na zdarowie!

W przypadku Kukuńka było jeszcze inaczej: “oni udawali władzę, a my – opozycję” – powiedział w niepojętym przypływie szczerości w jakimś wywiadzie. Akurat gdy to piszę, trwa kolejny ogólnopolski protest rolników przeciwko masowemu eksportowi ukraińskich produktów rolniczych na obszar Unii Europejskiej i przeciwko tak zwanemu “Zielonemu Ładowi”, to znaczy – pakietowi rozmaitych przedsięwzięć, niby zorientowanych na “ratowanie planety” przez szkodliwym gatunkiem ludzkim, co to zasmradza ją rozmaitymi miazmatami.

Tak w każdym razie twierdzi ponura sekta, nazywająca się “pracownią na rzecz wszystkich istot”, a za nią – mnóstwo utytułowanych ekspertów, gotowych za pieniądze  poświadczyć cokolwiek.  Wykombinowali oni sobie, że zmiany klimatu mają przyczyny antropogeniczne, to znaczy – spowodowane szkodliwą dla “planety” działalnością człowieka.

Żeby podważyć ten idiotyzm wystarczy być trochę spostrzegawczym. Oto po mroźnej zimie następuje upalne lato. A dlaczego? A dlatego, że stosunkowo nieznacznie zmienia się kąt padania promieni słonecznych na powierzchnię Ziemi.

Ludzkość nie ma na to żadnego wpływu, podobnie jak na precesję, czyli zataczanie przez oś ziemską na biegunie niebieskim ogromnych kół co 26 tysięcy lat, co nazywa się “rokiem platońskim” – ani na obieg Ziemi, wraz z całym Układem Słonecznym wokół centrum galaktyki Drogi Mlecznej, co trwa 250 mln lat i nazywa się “rokiem galaktycznym”. W ciągu 20 “lat galaktycznych” jakie przeżył Układ Słoneczny, na Ziemi zdarzyło się mnóstwo radykalnych zmian klimatycznych, chociaż wtedy, gdy one następowały, nie było ani przemysłu, ani nawet ludzi.

Jednak to wcale nie konfunduje przekupnych ekspertów, ani nie budzi wątpliwości szerokich mas  wykształconych w wyższych szkołach gotowania na gazie. A dlaczego? A dlatego, że ci pierwsi są skorumpowani, a ci drudzy – głupi. A kto ekspertów korumpuje I dlaczego. Korumpują ich banksterzy, którzy pod pretekstem walki z klimatem chcą doprowadzić – oczywiście tam, gdzie to możliwe – do likwidacji własności prywatnej, zgodnie z manifestem starego grandziarza Klausa Schwaba, który w Davos instruuje  mężyków stanu, jak mają ludowi nawijać i jakie prawa uchwalać.

Śledząc rozwój wypadków w związku ze wspomnianym protestem, natrafiłem na informację, że protestujący rolnicy, a ściślej – ich przedstawiciele – podpisali z ministrem rolnictwa w vaginecie Donalda Tuska, panem Czesławem Siekierskim porozumienie. Jaka jest treść tego porozumienia? Zgodnie z uzgodnieniami, pan Siekierski obiecał rolnikom, że złoży do Donalda Tuska wniosek nie tylko o podtrzymanie embarga na ukraiński eksport rolny na teren UE, ale również – o wstrzymanie tranzytu tych towarów przez Polskę.

Jestem pewien, że pan minister Siekierski takie podanie do Donalda Tuska napisze. W ogóle ministrowie rolnictwa już od dawna wprawiają się w pisaniu podań. Przypominam sobie, jak pan minister Marek Sawicki odgrażał się, że napisze podanie do samej Unii Europejskiej, żeby wstrzymała zakaz upraw tytoniu w Polsce. Jestem pewien, że dotrzymał słowa – ale co z tym podaniem zrobili brukselscy komisarze?

Co z podaniem pana ministra Siekierskiego zrobi Donald Tusk? Miejmy nadzieję, że się nim nie podetrze, tylko przeczyta, a kto wie – może nawet udzieli odpowiedzi – oczywiście odmownej?

A dlaczego odmownej? Bo tego samego dnia, kiedy pan minister Siekierski zobowiązał się wobec rolników do napisania do Donalda Tuska wspomnianego podania, Unia Europejska, to znaczy – Komisja Europejska, na czele której stoi Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen, właśnie podjęła decyzję, by przedłużyć bezcłowy import produktów rolniczych z Ukrainy na obszar UE do czerwca 2025 roku. Podobno ta decyzja ma być jeszcze zatwierdzona przez Radę Europejską a nawet – przez Parlament Europejski.

Czy będzie? Tego nie wiemy, bo podobno państwa członkowskie są temu przeciwne. Ale nie tylko my tego nie wiemy, bo prawdopodobnie nie wie tego również pan minister Siekierski, a kto wie – może nawet sam premier, czyli Generalny  Gubernator Donald Tusk?

On mówi, że będzie przeciwny i nawet gotów jest porozumieć się w tym celu z węgierskim premierem Wiktorem Orbanem – ale co będzie, jak Reichsfuhrerin Urszula von der Layen  wezwie go przed swoje oblicze i odezwie się do niego w te słowa: wiecie, rozumiecie, Tusk, wy tu mi nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo w przeciwny razie zdmuchnę ten cały wasz vaginet jak gromnicę i będzie z wami brzydka sprawa?  Co wtedy postanowi Donald Tusk?

Czy będzie nadal trwał w swojej zatwardziałości, czy też się zreflektuje i zamelduje się u Reichsfuhrerin przepisowo po niemiecku: rad staratsia, wasze impieratorskoje wieliczestwo?

Ta druga możliwość wcale nie jest wykluczona, bo własnie hrabinia Róża Thun und Handehoch przypomniała Donaldu Tusku, że Parlament Europejski, olewając ciepłym moczem protesty rolników, przyjął dyrektywę o dobudowie zasobów przyrodniczych w ramach Zielonego Ładu.

Głosowało za tym 329 europosłów, ale 275 było przeciw, a wstrzymały się 24 osoby. Jak widzimy, w Parlamencie Europejskim przewagę mają wariaci i zwolennicy likwidacji własności prywatnej. I tak będzie aż do czerwcowych wyborów – o ile oczywiście uda się przepędzić stamtąd wariatów i socjalistów, co z definicji są przeciwnikami własności prywatnej. Bo jeśli się nie uda, to po staremu ministrowie rolnictwa będą rolnikom i wszystkim pozostałym obywatelom mydlić oczy obietnicami, że napiszą podanie i wszystko będzie w porządku.

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Stanisław Michalkiewicz „Prawy.pl” (prawy.pl)    23 marca 2024 ciekawostki

Ciekawe, że największym zwolennikiem melioracji Kościoła katolickiego w naszym nieszczęśliwym kraju jest Judenrat „Gazety Wyborczej”, podobnie jak inne żydowskie przedsięwzięcia na całym świecie.

Tak jest nie od dziś, tylko właściwie od samego początku, to znaczy – od pojawienia się chrześcijaństwa. Jak pisze Tadeusz Zieliński w swoim wiekopomnym i znakomitym dziele od tytułem „Cesarstwo rzymskie”, z chrześcijaństwem było tak, jak mówi ewangeliczna przypowieść o siewcy. Jedne ziarna padły na grunt skalisty, w którym nie mogły się zakorzenić, inne – między ciernie, które pędy zboża zagłuszyły, a wreszcie inne – na ziemię żyzną – i one wydały plony. Otóż według Tadeusza Zielińskiego, tymi ewangelicznymi „cierniami”, które zagłuszały chrześcijańskie pędy, było żydowskie otocznie, ziejące nienawiścią do wszystkiego, co nieżydowskie, to znaczy – do wszystkiego, co nie podziela żydowskich uroszczeń do wyjątkowości w całym Wszechświecie.

Dlatego dla rozwoju chrześcijaństwa konieczna była jego dejudaizacja, odrzucenie wszelkich może nie związków, ale zależności od Żydów. Zapoczątkował to sam Pan Jezus, któremu faryzeusze, czyli ówcześni żydowscy intelektualiści – tacy starożytni redaktorowie Michnikowie – bez przerwy coś zarzucali. A to, że uzdrawia w szabat, a to, że nie przestrzega rytualnej czystości, a to, że Jego uczniowie w szabat zrywają kłosy, słowem – zachowywali się, niczym wilki z bajki Ezopa. Jak pamiętamy, wilki te rozszarpywały owce, które zażądały od nich wyjaśnień – dlaczego to robią. W odpowiedzi wilki wyjaśniły, że to dlatego, iż owce mącą im wodę w rzece.

Toteż w miarę rozszerzania się chrześcijaństwa właśnie wśród „pogan”, którzy byli tą żyzną, ewangeliczną rolą, odrzucało ono po kolei rozmaite żydowskie pozostałości, aż wreszcie doszło do odrzucenia obyczaju, który wśród „pogan” budził powszechny wstręt – mianowicie obrzezania. Odtąd znakiem przynależności do społeczności chrześcijańskiej nie było już obrzezanie, tylko chrzest. Tadeusz Zieliński, który nie był entuzjastą – delikatnie mówiąc – cywilizacji żydowskiej – właśnie w dejudaizacji chrześcijaństwa upatruje ważną przyczynę jego ekspansji na ludy „pogańskie” i ich chrystianizacji.

Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy w obliczu trapiącego Kościół katolicki kryzysu przywództwa, niektórzy dygnitarze szukają ratunku w rejudaizacji chrześcijaństwa, czemu służą rozmaite „dialogi” z judaizmem”, czy „dni judaizmu”, będące po prostu promocją judaizmu, a nie chrześcijaństwa, a w najlepszym razie – promocją żydowskiego przemysłu rozrywkowego. Jest oczywiste, że ta amikoszoneria z Żydami niczego dobrego dla Kościoła nie przyniesie, bo nie ulega wątpliwości, iż Żydom wcale nie zależy na odbudowie siły Kościoła katolickiego, tylko dążą do zapędzenia go w kozi róg kierowanymi pod jego adresem pretensjami. Ma to niby na celu meliorację Kościoła, ale tak naprawdę chodzi o to, by przyzwyczaić jego dygnitarzy, a potem i cała resztę, do tłumaczenia się przed Żydami, jako ostatnią instancją.

Warto przy tym dodać, że Żydowie nie kierują się jakimiś stałymi zasadami, tylko – mądrością etapu. Kiedy w latach 80-tych honorowane na Zachodzie certyfikaty przyzwoitości musiały mieć stempel Kościoła, to środowisko michnikuremków prawie nie wychodziło z zakrystii. Kiedy jednak pod koniec lat 80-tych okazało się, że ten stempel kościelny nie jest już konieczny, już na początku lat 90-tych Judenrat „Gazety Wyborczej” rozpętał wojnę przeciwko „ajatollahom”, którzy rzekomo chcieli w miejsce PRL zainstalować „państwo wyznaniowe”. Ponieważ „ajatollahowie” nie byli pewni, czego w roku 1990 szukała w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych „komisja Michnika”, w skład której wchodził przynajmniej jeden tajny współpracownik SB, co tam znalazła i jaki zamierza zrobić z tych znalezisk użytek, to na wszelki wypadek podkulili pod siebie ogony. Na nic to się nie zdało, bo co jeden człowiek chce zakryć, to drugi odkryje.

Toteż i poodkrywał, ale nie od razu, tylko w momencie, gdy Żydowie w Ameryce zainicjowali nową gałąź przemysłu w postaci „przemysłu molestowania”, której celem było podcięcie ekonomicznych fundamentów Kościoła katolickiego. Judenrat „Gazety Wyborczej”, oczywiście w imię moralnej melioracji Kościoła, najpierw zainicjował lustrację wyższego duchowieństwa, które niestety dostarczyło ku temu wiele powodów, a kiedy w ten sposób zepchnął je do defensywy, zainspirował wiele kampanii, które doprowadziły do utrwalenia w skorumpowanym sądownictwie naszego bantustanu zasady odpowiedzialności zbiorowej – tak samo, jak stało się to w USA.

A ponieważ w Polsce nie dzieje się nic, czemu nie towarzyszyłby niezamierzony efekt komiczny, to dochodzi do sytuacji podobnych, jak opisana przez Melchiora Wańkowicza rozprawa rozwodowa w Reno w stanie Newada. Reno słynie z ekspresowych rozwodów, udzielanych niczym na konwejerze, ale – jak to w Ameryce – wszechobecna hipokryzja nakazuje podtrzymywać pozory. Pozew rozwodowy składała jakaś dama, podając za przyczynę „moralne okrucieństwo” męża. Ale sędzia prosił o jakiś konkret – na czym to „moralne okrucieństwo” polegało. Po namyśle pani powiedziała: ziewał w mojej obecności. – No to rzeczywiście skandal – powiedział sędzia – ale może przypomni sobie pani jeszcze coś? Po jeszcze dłuższym namyśle oświadczyła: wyśmiewał się z wuja Jimmy’ego. – Z wuja Jimmy’ego! Coś podobnego! Co za wyrafinowany okrutnik! – krzyknął oburzony sędzia, stuknął młotkiem i już było „po harapie”.

Akurat w dniach ostatnich odbyła się Konferencja Episkopatu Polski, podczas której doszło tam do czegoś w rodzaju kuracji przeczyszczającej. Wydawać by się mogło, że wszystko przebiegało po myśli Judenratu „Gazety Wyborczej”, bo w stan spoczynku przeszedł i JE abp Marek Jędraszewski, który ośmielił się sprzeciwiać sodomczykom i gomorytkom, stanowiącym – jak wiadomo – trzon proletariatu zastępczego, oczywiście oprócz „kobiet” – i JE abp Stanisław Gądecki, któremu nic nie pomogło promowanie Dni Judaizmu – ale co z tego, skoro nowym przewodniczącym KEP został JE abp Tadeusz Wojda, któremu w przeszłości homoseksualizm brzydko pachniał, ale w dodatku, jakby tego było mało, „przestrzegał” przed „halloween”. Tego już za wiele, podobnie jak w przypadku wyśmiewania się z wuja Jimmy’ego, tym bardziej, że teraz jest rozkaz, iż homoseksualizm wydziela woń cudną. Świadczy o tym początek popularnego utworu, według którego „Rozróżniamy trzy zapachy: z…” no, mniejsza z tym.

Stanisław Michalkiewicz