






(fot. Wikipedia/Bogitor)
27 czerwca 1877 roku rozpoczęła się seria widzeń Najświętszej Maryi Panny w warmińskim Gietrzwałdzie dwóch polskich nastolatek – Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej. To wydarzenie miało olbrzymie znaczenie dla wiary i życia społecznego Polaków na Warmii, a później w całym kraju. Dziś przypada jego 148 rocznica.
Objawień Matki Bożej dwie wizjonerki doświadczały w sumie 160 razy. W ich trakcie Maryja przedstawiła się dziewczynkom, jako „Najświętsza Panna Maryja niepokalanie poczęta!”. Kluczowe znacznie dla utwierdzenia polskości na Warmii miał fakt, że w trakcie widzeń Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska słyszały głos w rodzimym języku.
Przesłanie Najświętszej Panny, przekazane polskim dziewczętom, skupiało się na wezwaniu do gorliwej modlitwy różańcowej, wstrzymania się od spożycia alkoholu i traktowało o przyszłych losach Kościoła, szczególnie lokalnego. Nie brak było zapowiedzi dotyczących odrodzenia osieroconych parafii, czy przyszłości doznających trudności grup wiernych. Najświętsza Panna zapowiedziała również, że Ojciec święty Pius IX doczeka się jeszcze triumfu Kościoła świętego oraz, że Kościół w Polsce dozna oswobodzenia z prześladowań zaborców.
Z tego względu władze zaborcze wrogo odnosiły się do widzeń i pielgrzymek Polaków, którzy zaczęli przybywać do Gietrzwałdu z modlitwą. „Miejscowa administracja, prasa niemiecka i częściowo duchowieństwo, uznały je za manifestację polityczną, za polską demonstrację narodową, za oszustwo i zabobon, rzekomo niebezpieczny dla państwa, postępu i pokoju społecznego. W stosunku do pielgrzymów polskich, do kapłanów Polaków, przede wszystkim do miejscowego proboszcza ks. Augustyna Weichsla, wymierzono różne kary: z osadzaniem w więzieniu, nakładaniem grzywien i zawieszaniem w możliwościach wypełniania posługi duszpasterskiej”, czytamy na stronie sanktuariummaryjne.pl.
W odpowiedzi na wydarzenia i wzrastające zainteresowanie wiernych, biskup warmiński, Niemiec Filip Krementz, poddał zachowanie wizjonerek rzetelnemu sprawdzeniu i delegował do zbadania sprawy księży kanoników, sam również goszczą w Gietrzwałdzie.
Po latach proboszcz gietrzwałdzkiego Kościoła, wywodzący się z niemieckiej rodziny ks. Augustyn Weichsl, zaznaczał, że w skutek objawień odnotowano olbrzymi wzrost pobożności lokalnej, modlitwy różańcowej i poprawę życia moralnego. Wiele osób podjęło również życie zakonne.
Z powodu uznania i wsparcia dla objawień księdza proboszcza Weichsla spotkały prześladowania niemieckich władz. Był kilkakrotnie aresztowany i sądzony za propagowanie kultu maryjnego.
Źródło: sanktuariummaryjne.pl FA
https://pch24.pl/gietrzwald-mocna-odpowiedz-maryi-na-herezje-i-grzech-okiem-mlodych
[a atrakcje w postaci Ukrów i Wenezuelczyków? md]
===============================
https://pch24.pl/czy-polska-powinna-wystapic-z-ue-mocna-diagnoza-rafala-ziemkiewicza
(PCh24TV)
Politycy są niewolnikami sondaży. I jeśli wynika z nich, że Polacy są za obecnością naszego kraju w UE, to ci obierają taki kierunek działań. Tymczasem, jak się okazuje, respondenci nie bardzo wiedzą z jakich powodów popierają UE.
Efekt? Politycy – bez względu na bilans w relacjach Polski z UE – w obawie przed oskarżeniem o unio-sceptycyzm zamiast podejmować dialog ze społeczeństwem, prą ślepo w pro-unijność.
O zjawisku opowiadał red. Rafał Ziemkiewicz goszczący w warszawskim Klubie Stańczyka.
– Wszyscy jesteśmy zajęci jakimiś sprawami, a politycy – niestety bez względu na swój obóz polityczny – podchodzą do Unii Europejskiej z jakimś nabożnym lękiem wywołanym przez sondaże – ocenił publicysta.
Jak zauważył, w badaniach opinii publicznej wciąż wielu Polaków odpowiada twierdząco na pytanie o poparcie dla polskiego członkostwa w UE, choć ta liczba się kurczy. Popierają, ale nie bardzo zastanawiają się co właściwie się popiera i na jakich zasadach. Ale ów głos jest znaczący dla polityków, którzy zakładają, że skoro wszyscy są za UE, to nie wolno być przeciwko niej, bo to jest zguba wyborcza. – W związku z tym panicznie boją się oskarżeń i to widzieliśmy zwłaszcza w czasie rządów PiS-u, który autentycznie, panicznie bał się oskarżenia, że chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. A takie oskarżenia co drugi dzień były w TVN-ach formułowane – mówił.
To wypieranie się sceptycyzmu wobec UE miało swoje konsekwencje. Padały deklaracje ze strony PiS, że nigdy nie opuścimy struktur UE, a prezydent Andrzej Duda zaproponował nawet, by polskie członkostwo w unii wpisać do konstytucji.
– To wszystko jest bardzo smutne i moim zdaniem pokazuje, że politycy nie cenią sobie polskiego społeczeństwa i uważają je za w masie swojej dość bezmyślne, ponieważ jeżeli boją się komunikacji społecznej, boją się dialogu, boją się rozmawiać o członkostwie w Unii Europejskiej, wykonują wspomniane gesty, to skutkiem tego jest wysłanie do UE sygnału: możecie z nami robić co chcecie, a my nigdy się nie odważymy zaprotestować. Wsiadanie do stołu negocjacyjnego z przesłaniem, ale na pewno się dogadamy, ale na pewno się zgodzimy… No cóż to jest? – pytał Ziemkiewicz.
Tymczasem są też inne sondaże, jak choćby badanie Eurostatu sprzed kilku lat, w którym pytanie zadano nieco inaczej: Czy przyszłość swojego kraju widzisz raczej w Unii Europejskiej, czy raczej poza Unią Europejską? Okazał się, że Polska była jedynym krajem, w którym wyraźnie wygrali ci, którzy mówią, że widzą przyszłość Polski raczej poza UE (46% do 42%, przy niewielkiej grupie niezdecydowanych).
– 46% Polaków wykazało się zdrowym rozsądkiem, mówiącym, że jesteśmy w Unii Europejskiej, powinniśmy być w Unii Europejskiej dopóki nam się to opłaca. A jeżeli nam się to nie opłaca (zdaniem 46% niebawem przestanie się sprawa opłacać – myślę, że ta liczba wzrosła po doświadczeniach kilku ostatnich lat), to wtedy powinniśmy dać sobie spokój i robić czegoś, co nam się nie opłaca – dodał.
Jak zauważył Ziemkiewicz, w tamtym okresie żaden polityk – poza Konfederacją, która wtedy jeszcze była uważana za egzotyczną, skrajną formację, która nie ma szans dojścia do władzy – z głównego nurtu nie ważył się sformułować tezy, że to się musi opłacać. – Wszyscy uznali, że to jest oczywiste, że członkostwo w UE to jest jakieś złapanie Pana Boga za nogi – skomentował.
Ziemkiewicz przypomniał, że politycy decydujące o wejściu Polski do UE realizowali plan dołączenia naszego kraju do struktur zachodnich, które miało nam załatwić „wszystko”. Tyle tylko, że zabrakło wyraźnego sformułowania po co wchodzimy do UE.
Nikt takiego celu, żaden z naszych przywódców, ani żaden z naszych intelektualistów ówczesnych, nie określił tego po co my wchodzimy do UE. Generalnie odpowiadano na dwa sposoby. – Znaczy nie odpowiadano konkretnie: to się przecież samo rozumie. Wchodzimy do UE, bo nam się to należy, bo jesteśmy od zawsze częścią zachodu, bo wyrwaliśmy się z posowieckiej okupacji i teraz musimy dołączyć do Europy, bo to jest wyższa cywilizacja, bo stamtąd płyną dobre wzorce, bo stamtąd płynie demokracja, stamtąd płynie wolność i tak dalej i tak dalej – przypomniał. Druga odpowiedź, na użytek kampanii wyborczej PO, mówiła o tym, że Polska otrzyma ogromne pieniądze.
Szybko okazało się, że nie jest to takie oczywiste, że dostaniemy, jak będziemy grzeczni, jak nie będziemy podnosili tematów trudnych – a przecież te dotyczyły zarówno katastrofy w Smoleńsku, jak i reparacji czy Nord Stream.
– Nikt nie odpowiedział na pytanie, po co my wchodzimy do Unii Europejskiej? No więc ja na to pytanie odpowiadałem. Wchodzimy do UE, bo potrzebujemy być w europejskim obszarze gospodarczym. Potrzebujemy móc konkurować na równych prawach, sprzedawać nasze produkty na zachód, móc umożliwić naszym firmom zarabianie na całym kontynencie. To jest istotne, to jest potrzebne, to jest nasz zysk z bycia w Unii Europejskiej. Cała reszta to jest koszt, ponieważ nie potrzebujemy UE jako struktury politycznej. Bo po co nam to? Nie po to, żeśmy latami walczyli o suwerenność, że teraz oddawać suwerenność w jakiejś kolejnej formie nie wiadomo dlaczego – wskazywał.
Jak zauważył, gdy wchodziliśmy do UE, była to inna unia, oparta na współpracy państw, które umówiły się między sobą na wolne przepływy: swobodę przepływu kapitału, towarów, usług i pracowników. Dziś UE „jest jakimś tworem uzurpacyjnym, totalnie bezprawnym”.
– Podstawą UE, podstawą tych trzech przepływów i stworzenia instytucji, które pilnują tych trzech przepływów, była zasada delegowania (…) Unia opiera się na delegowaniu uprawnień przez państwa narodowe. Państwo narodowe, część swoich uprawnień delegują na organa unijne. Dotyczy to głównie spraw gospodarczych. I tyle mają władzy organa unijne, i tyle mają uprawnień, ile im delegowano. Czyli delegowano np. im możliwość rozsądzania sporów gospodarczych, podatków. Nie mają żadnej władzy więcej. Ale potworzono rozmaite ciała i jak to zwykle bywa, zaczyna się rozpychać biurokracja (…) A ta działa zawsze tak samo: uzurpuje sobie i wyrywa kolejne uprawnienia, które nie wynikają z prawa – podsumował.
– Komisja Europejska, która została stworzona jako sekretariat, koordynujący wspólne polityki, bo potem po trzech przepływach pojawiły się wspólne polityki redystrybucyjne, na przykład fundusze na podniesienie infrastrukturalne bardziej zacofanych europejskich obszarów. Więc KE, która jest li tylko w świetle traktatu takim sekretariatem, koordynującym te wspólne polityki, zaczęła kombinować jakby to być europejskim rządem. Chociaż nie ma do tego żadnych podstaw – dodał. Tak oto KE zaczęła wymuszać rozmaite posunięcia na krajach członkowskich (np. blokując środki unijne) i przeszła do szantażowania krajów członkowskich.
Więcej o sposobie prowadzenia polityki przez UE, roli TSUE, Parlamentu Europejskiego w wykładzie Rafała Ziemkiewicza na PCh24TV:
https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/lipiec-miesiac-najdrozszej-krwi-jezusa
ANF | 04/07/2024
Zgodnie z tradycją, Kościół katolicki poświęca każdy miesiąc w roku określonym nabożeństwom. Lipiec poświęcony jest Krwi Chrystusa.
W przeszłości święto Najdroższej Krwi Chrystusa było obchodzone w pierwszą niedzielę lipca, co zostało potwierdzone przez poprzednich papieży i przypomniane przez papieża Benedykta XVI w jego przemówieniu po modlitwie Anioł Pański 5 lipca 2009 roku. Wspomniał on szczególnie list apostolski papieża Jana XXIII Inde a Primis (z 30 czerwca 1960 r.), który wyjaśnił znaczenie tego nabożeństwa i zatwierdził litanię.
Stare wypełniło się w Nowym Przymierzu
Ofiara jest najwyższą formą kultu religijnego, którą człowiek składa Bogu w akcie uwielbienia, dziękczynienia, prośby lub przebłagania.
Najbardziej wyjątkową i najważniejszą ofiarą Starego Prawa było złożenie Baranka Paschalnego, które upamiętniało ocalenie pierworodnych Izraela przed śmiercionośnym mieczem Anioła Śmierci w Egipcie w czasach Mojżesza i faraona.
Wyobrażenie krwi ofiarnej z zabitych zwierząt staje się bardziej żywe i znaczące, gdy przypomnimy sobie słowa Mojżesza z Księgi Wyjścia:
„Mojżesz wziął krew i pokropił nią lud, mówiąc: «Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów»” (Wj 24,8)
Ta ofiara przybrała nową formę w Nowym Testamencie, kiedy Niepokalany Baranek Boży ofiarował się na ołtarzu krzyża, aby odkupić ludzkość od grzechu i niewoli szatana. Podczas Ostatniej Wieczerzy nasz Pan ofiarował się w niekrwawej, ale prawdziwej ofierze, wypowiadając następujące słowa:
„To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”. Mt 26, 28
Zaprawdę, to „przelanie krwi” lub „wylanie krwi” miało miejsce i stanowi jedną z chwalebnych tajemnic naszej wiary.
Najdroższa Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa
Katolicka doktryna naucza wiernych, że krew Jezusa Chrystusa jest częścią Jego Świętego Człowieczeństwa i jest hipostatycznie zjednoczona z Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej.
I jako taka jest godna adoracji i czci właściwej kultowi latreutycznemu (cultus latriae), który jest oddawany tylko Bogu. Innymi słowy, adorujemy ludzką naturę Chrystusa z powodu jej intymnego i wiecznego zjednoczenia z Osobą Boskiego Słowa.
Z tego samego powodu czcimy Najświętsze Serce lub Rany naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Czerwiec należy do Serca Jezusowego. Oddajmy publiczną przestrzeń Najświętszemu Sercu!
Nabożeństwo do Krwi Chrystusa
To nabożeństwo jest jedną z najstarszych pobożnych praktyk kościelnych. Mówi się, że Najświętsza Dziewica czciła Przenajdroższą Krew swojego Dzieciątka w dniu Jego obrzezania, kiedy zebrała pierwsze relikwie Jego Krwi na kawałku materiału. Przy tej doniosłej okazji połączyła swoje łzy ze łzami Słowa Wcielonego nie tyle z powodu bólu zmysłowego, ile ze względu na Jego nadprzyrodzony smutek z powodu zatwardziałości serc śmiertelników.
Było to pierwsze z siedmiu przelań krwi naszego Boskiego Zbawiciela, pozostałe to:
· Agonia w Ogrójcu
· Biczowanie przy słupie
· Cierniem ukoronowanie
· Droga Krzyżowa
· Ukrzyżowanie
· Przebicie Jego Serca
Miesiąc Krwi Chrystusa
W swojej książce The Precious Blood, ojciec Frederick William Faber, nazywa św. Pawła Doktorem Krwi Chrystusa ze względu na jego wyraźne zamiłowanie do głoszenia o niej w swoich listach (Rz 3,25; Ef 1,7; Hbr 9,12).
Opowiada, że żywoty świętych są pełne nabożeństwa do Krwi Chrystusa, wspominając szczególnie o św. Janie Chryzostomie, św. Gertrudzie i św. Katarzynie Sieneńskiej, którą uważał za prorokinię Krwi Chrystusa, ponieważ kładła nacisk na nią jako rozwiązanie bolączek swoich czasów.
Ojciec Faber zauważa również, że Krew Chrystusa sprawia, że bardziej doceniamy odkupienie ludzkości przez Chrystusa, Jego ofiarę i mękę.
Sprawia również, że rozumiemy piękną doktrynę i wzniosłą rzeczywistość Najświętszego Sakramentu, gdy klękamy przed tabernakulum w pokornej adoracji.
Z czasem Kościół pobłogosławił to nabożeństwo, zatwierdzając stowarzyszenia, takie jak Misjonarze Krwi Chrystusa; wzbogacając bractwa, takie jak bractwo św. Mikołaja w Carcere w Rzymie i londyńskie Oratorium; przywiązując odpusty do modlitw i szkaplerzy na cześć Krwi Chrystusa; i ustanawiając pamiątkowe święta Krwi Chrystusa, w piątek po czwartej niedzieli Wielkiego Postu, a od papieża Piusa IX w pierwszą niedzielę lipca.
Niestety, święto to zostało usunięte z kalendarza kościelnego w 1969 roku, argumentując to tym, że kult Krwi Chrystusa jest zawarty we Mszy Świętej i Boskim Oficjum Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało). Niemniej jednak nadal godne pochwały i zbawienne jest postrzeganie lipca jako miesiąca poświęconego Najświętszej Krwi Chrystusa, zgodnie z intencją błogosławionego papieża Piusa IX.
Autor: CzarnaLimuzyna, 1 lipca 2025
10 lat temu odbyłem przypadkową rozmowę ze zwolenniczką Tuska. Osoba ta kwestionując postulat wypłaty odszkodowań wojennych przez Niemcy, zapytała mnie dlaczego Niemcy mają nam płacić odszkodowania. Odpowiedziałem, że z powodu ogromnych zniszczeń jakich dokonali w Polsce w czasie II Wojny Światowej. Na to moja rozmówczyni odpowiedziała: „a Polacy to nie niszczyli?”
Odpowiedź tej lewaczki wówczas mnie zdumiała. Od tamtej pory degeneraci i degeneratki dokonali w ramach “społeczeństwa otwartego” jeszcze większego postępu: “Polacy też zabijajom i też gwałcom”
Postanowiłem zacytować wpis na X Krzysztofa Bosaka, który uczcił pamięć zamordowanej Polki.
*****
“Z kilkudniowym opóźnieniem rzecznik prokuratora potwierdził, że 23-letnia Klaudia z Torunia, ofiara brutalnego napadu nielegalnego imigranta z Wenezueli, od 3 dni nie żyje. Odeszła po 2 tygodniach agonii. Jej stanu i cierpień mogliśmy się tylko domyślać ponieważ na sprawę założono blokadę informacyjną — praktyka dobrze znana z państw zachodnich.
Składam serdeczne wyrazy współczucia rodzinie ofiary, jej znajomym oraz społeczności lokalnej Torunia. W modlitwie powierzamy jej duszę dobremu Bogu, by wynagrodził straszne cierpienie którego doznała.
Przypomnijmy, że sprawca nie tylko próbował zgwałcić Klaudię, ale najpierw okaleczył ją śrubokrętem, tak by już nigdy nie mogła widzieć i aby go nie poznała.
Przypomnijmy, że sprawca przebywał w Polsce nielegalnie, jego pozwolenie na pobyt wygasło, ale nikt go nie szukał ani nikt nie sprawdzał co się z nim dzieje, ponieważ w Polsce nie istnieje służba czy administracja odpowiedzialna za imigrantów oraz nie istnieją żadne skuteczne systemy czy procedury kontroli i usuwania z kraju tych, którzy są tu nielegalnie. Nielegalni imigranci swobodnie przemieszczają się po naszym kraju, oczekując w teorii na różne administracyjne czynności. Zdaniem rządu wszystko jest w porządku, gdyż wszystko dzieje się w zgodzie z literą prawa, które sami tak napisali.
Przypomnijmy że są to zaniedbania, które trwają od dekad i odpowiadają za nie wszystkie kolejne rządy. Zarazem wszyscy kolejni szefowie MSW, dokładnie tak jak w państwach zachodnich, robią dobrą minę do złej gry, podczas gdy we wszystkich instytucjach odpowiedzialnych za imigrację (MSW, SG, konsulaty, UdsC, UW, Policja, ABW etc.) brakuje kadr, brakuje jasnej strategii, brakuje właściwych procedur, brakuje sprzętu, pojazdów i budynków oraz brakuje zainteresowania polityków i opinii publicznej tym wszystkim.
Ta wstrząsająca zbrodnia z Torunia musi być dla nas ostatnim dzwonkiem ostrzegawczym! Albo potraktujemy swoją politykę migracyjną i swoje bezpieczeństwo poważnie, albo będziemy współwinni spadku bezpieczeństwa, krzywd i śmierci polskich kobiet, dzieci, a finalnie także i mężczyzn. Od nas zależy którą drogę wybierzemy — naiwności, bezmyślności i krzywdy, czy surowości, realizmu i bezpieczeństwa. Wierzę że wybierzemy mądrze.
PS
Proszę mi nie pisać komentarzy o nienawiści i tolerancji. Porządek i bezpieczeństwo w państwie jest w interesie wszystkich: nie tylko Polaków, ale także przebywających w Polsce cudzoziemców. Tolerancja nie może oznaczać głupoty. Otwartość nieodpowiedzialności. Nasze państwo nie pomieści wszystkich. Musimy dokonywać jasnych wyborów kierując się rozumem i wspólnym dobrem, a nie jakąkolwiek ideologią czy emocją.
PPS Proszę mi nie pisać, że Polacy popełniają także straszne zbrodnie, bo nic to nie wnosi. Należy ich nie mniej surowo karać. Niemniej na tle problemów reszty świata jesteśmy dość spokojnym i praworządnym narodem. Bardzo bym chciał by tak pozostało. Jeśli będziemy przyjmować każdego jak leci i nic nie wymagać ani nie kontrolować to stracimy to co mamy dobrego. Ponadto Konstytucja wyklucza pozbawienie praw obywatelskich sprawców najobrzydliwszych zbrodni. Uniemożliwia karę wygnania. Zachęcam tych co piszą że „Polacy też mordują” by zastanowili się co z tym zrobić (np. jak zmienić Konstytucję?) zamiast usprawiedliwiać tym faktem obojętność wobec wykroczeń, przestępstw i zbrodni popełnianych przez cudzoziemców czy udawać że nie ma różnic pomiędzy narodami w skłonności do popełniania różnych typów przestępstw”.
*****
To, co naprawdę szkodzi, to jest dokumentowanie na granicy. To jest to, co robi ruch obrony granic. To jest siedzenie po prostu tam i dokumentowanie tych przypadków. To jest patrzenie Niemcom namacalnie, fizycznie, w dniu i w nocy, na ręce. I to ich strasznie piekielnie złości.
tak Aleksandra Fedorska tłumaczy strategię Niemiec w relacjach z Polską w zakresie nielegalnej migracji. Nie wyklucza, że podobnie jak w Holandii, w Polsce dojdzie do prowokacji, mającej na celu powiązanie Ruchu Obrony Granic z ideologią nazistowską.
To wszystko, co obserwujemy, jak relacjonuje Aleksandra Fedorska, dzieje się w kontekście gigantycznej zapaści bezpieczeństwa publicznego w Niemczech; każdego tygodnia dochodzi do ataków nożowników oraz innych groźnych incydentów wywołanych przez nielegalnych migrantów. /Aleksandra Fedorska: Niemcom udało się rozmontować holenderski ruch obrony granic. Tego samego próbują w Polsce/
Z ideologią nazistowską? Są już pierwsze lewackie próby atakowania Polaków za pomocą tej pałki
1.07.2025 Radosław Piwowarczyk nczas/zydowska-tajemnica-poliszynela-dlaczego-usa-zaatakowaly-iran
Choć umiarkowane wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa wcale na to nie wskazywały, to już kilka dni po izraelskim ataku na Iran Stany Zjednoczone bezpośrednio dołączyły do wojny, chcąc zniszczyć irański program nuklearny. Eksperci wskazywali jednak, że takie działanie wcale nie było w interesie USA, a swoimi działaniami republikański przywódca może powtórzyć błędy Georga W. Busha, który w 2003 roku zaatakował Iran. Zrozumienie decyzji sprzecznych z amerykańską racją stanu jest możliwe dzięki poznaniu żydowskiej tajemnicy poliszynela, której istnienie potwierdził były premier Leszek Miller, ujawniając treść swojej rozmowy z Benjaminem Netanjahu.
W nocy z 12 na 13 czerwca 2025 r. Izrael rozpoczął kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie, przeprowadzając ataki na cele w Iranie. Pretekstem do rozpoczęcia akcji, której nadano kryptonim Operacja Wschodzący Lew, było rzekome nieuchronne zbliżanie się Teheranu do zdobycia broni jądrowej, co w syjonistycznej narracji powraca nieustannie od lat 90. XX wieku i zdaje się mieć tyle wspólnego z rzeczywistością, co broń chemiczna, mająca znajdować się niegdyś w Iraku Saddama Husajna.
Stacja CNN dotarła bowiem do czterech osób związanych z kręgami wywiadowczymi w USA, według których kraj położony nad Zatoką Perską nie dążył w aktywny sposób do pozyskania broni jądrowej. Początkowo zresztą postawa władz Stanów Zjednoczonych była dość zachowawcza. Prezydent Trump oświadczył, że chce „dyplomatycznego rozwiązania kwestii irańskiego programu nuklearnego”, jednak izraelscy urzędnicy opowiadali mediom w zakulisowych rozmowach, że Waszyngton dał im „zielone światło”. Już po razach wymierzonych w irańskie cele premier Netanjahu nie przebierał w słowach, lecz zapowiedział, że kierowany przez niego rząd zrobi wszystko, co konieczne, by uchronić kraj przed „egzystencjalnym zagrożeniem”.
Powszechnie bowiem wiadomo, że – zgodnie z jedyną słuszną wersją geopolityki – państwo położone w Palestynie jest immanentnie zagrożone przez państwa arabskie, które odmawiają mu prawa do istnienia, i w związku z tym nieustannie musi się bronić. Sens izraelskiej postawy trafnie uchwycił Patrick Taylor, opisując zakulisową historię żydowskich elit wojskowych, które „uparcie bronią się przed pokojem”. Tym razem pretekstem do uderzenia było przyjęcie przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej rezolucji, w której skrytykowano Iran za niewywiązywanie się ze zobowiązań nuklearnych. Owo poczucie zagrożenia w miłującym pokój aż do krwi świecie zachodnim wzmogły takie wypowiedzi, jak ta Najwyższego Przywódcy Islamskiej Republiki Iranu Ajatollaha Alego Chameneia, który na początku czerwca stwierdził, że Teheran nie ma zamiaru zrezygnować z programu wzbogacania uranu, podkreślając przy tym, iż żądania Stanów Zjednoczonych są sprzeczne z ich interesem narodowym.
Ostatecznie, pomimo wcześniejszego tonowania nastrojów, w nocy z 21 na 22 czerwca USA dokonały ataku na obiekty nuklearne Iranu. Szczególnie istotne miało być zadanie poważnych zniszczeń silnie ufortyfikowanym zakładom wzbogacania uranu w Fordo, czego – zdaniem ekspertów – Izrael nie byłby w stanie dokonać bez pomocy zza Wielkiej Wody. W specjalnym orędziu telewizyjnym Trump ogłosił narodowi niewyobrażalny sukces i bezwstydnie zapowiedział, że „Iran, tyran Bliskiego Wschodu, musi teraz zawrzeć pokój”, a jeśli się na to nie zgodzi, to „przyszłe ataki będą o wiele większe i o wiele łatwiejsze”.
Choć niektórzy dopatrują się niezwykle dużego wpływu Izraela w nadreprezentacji osób pochodzenia żydowskiego w amerykańskiej polityce i administracji rządowej, z uwzględnieniem stanowisk kierowniczych, to prawdziwa siła państwa położonego nad wschodnim wybrzeżem Morza Śródziemnego tkwi w zakulisowym wpływie izraelskich elit na działania Waszyngtonu. John J. Mearsheimer i Stephen M. Walt w książce „Izraelskie lobby a polityka zagraniczna USA” zauważyli, iż żydowskie lobby jest w stanie sprawić, by Stany Zjednoczone podejmowały decyzje sprzyjające nie ich własnym interesom, ale właśnie izraelskim.
W kontekście relacji amerykańsko-irańskich Mearsheimer i Walt odnotowali, że „Izrael i jego lobby starają się zapobiec zmianie kursu przez Stany Zjednoczone i wyciągnięciu ręki w kierunku Teheranu”, dążąc przy tym „do realizacji coraz bardziej agresywnej i nieproduktywnej polityki”, która nie służy racji stanu USA. Wskazano przy tym, że „Izrael wraz ze swoim lobby ciężko pracował nad tym, aby zarówno administracja [Billa] Clintona, jak i [George’a W.] Busha nie próbowały osiągnąć porozumienia z Iranem, i na każdym kroku odnosił w tym względzie sukcesy”. Nie inaczej wygląda sytuacja, kiedy u steru państwa znalazł się Trump, wielokrotnie prezentujący swój skrajny filosemityzm.
Już w czasie swej pierwszej kadencji republikanin spotkał się w Gabinecie Owalnym z rabinami z sekty Chabad-Lubawicz, a ubiegając się o ponowny wybór w 2024 r., 7 października, w rocznicę ataku Hamasu na Izrael, odwiedził grób rabina Menachema Mendla Schneersona. Niespełna miesiąc wcześniej Trump zapewnił, że był „zdecydowanie najlepszym prezydentem” USA dla Izraela, a także zapowiedział, że „będzie najlepszym przyjacielem, jakiego amerykańscy żydzi kiedykolwiek mieli w Białym Domu”. Ówczesny kandydat na prezydenta wskazywał również, że jeśli przegra, to część winy przypadnie właśnie tej grupie. Ostatecznie jednak udało mu się wygrać, a więc analogicznie można było uznać, że amerykańscy żydzi się do tego przyczynili, a skoro tak, to danego słowa trzeba było dotrzymać.
Trump nie wyróżnia się jednak szczególnie pod tym względem na tle swoich poprzedników. Mearsheimer i Walt ocenili, że „wpływy proizraelskiego lobby na amerykańskie postępowanie względem Iranu szkodziły interesowi narodowemu” USA, podobnie jak miało to miejsce w przypadku ataku na Irak czy polityki wobec Palestyńczyków. Zdaniem autorów, „sprzeciwiając się poprawie relacji i współpracy z Iranem, lobby wzmocniło irański beton partyjny, pogarszając tym samym sytuację Izraela”. Sytuacja, do której doszło w połowie 2025 r., jest jedynie konsekwencją polityki amerykańsko-izraelskiej względem Iranu od ponad 30 lat.
Odpowiedzi na nurtujące pytanie, jak to właściwie jest z tym lobby i czy to pies kręci ogonem, czy może jest odwrotnie, udzielił byłemu premierowi Leszkowi Millerowi sam Netanjahu. Po latach od pożegnania się ze stołkiem szefa rządu warszawskiego postkomunista zebrał się na szczerość i przedstawił widzom Polsat News relację z dwugodzinnego spotkania, jakie odbył w 1996 r. z ówczesnym premierem Izraela. Miller miał wtedy postawić Netanjahu pytanie, czy to „znaczące elity żydowskie w Stanach Zjednoczonych kierują Izraelem”, czy też „Izrael kieruje tymi elitami i jednocześnie kieruje Stanami Zjednoczonymi”, co wpisywałoby się w teorię spiskową, której wyznawcy określają północnoamerykańskie państwo USraelem.
Były premier opowiedział, iż „Netanjahu się uśmiechnął i powiedział: Niech Pan nie ma żadnych wątpliwości, to, co robi nasza diaspora w Stanach Zjednoczonych, potężna i wpływowa, to jest to, co my chcemy, żeby robiła”. W związku z tym – wypowiadając się jeszcze przed uderzeniem USA i zakładając, że nic się w omawianej z premierem Izraela kwestii nie zmieniło – Miller ocenił, iż „reakcja Stanów Zjednoczonych na to, co się tam dzieje, wynika z tego, czego chce Netanjahu”.
Były poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz przytomnie zauważył, że „Izrael raz za razem wciąga cały świat w swoje awantury na Bliskim Wschodzie” i to właśnie państwo żydowskie jest „niegojącym się ropniem na Bliskim Wschodzie”. Nietrudno jednak odnieść wrażenia, że wbrew naiwnym głosom polityka USA wobec Izraela nie wynika z jakichś błędów, ale ma swój początek w starannie opracowanej strategii, z tym że nieprzygotowywanej wcale w Białym Domu. Uderzenie USA nie było bowiem spowodowane szaleństwem i nieprzewidywalnością, jakie zarzucają Trumpowi media mętnego nurtu, ale silnym uzależnieniem od żydowskiego lobby, z którym amerykański przywódca nawet nie próbował skończyć, a wręcz przeciwnie.
1.07.2025 protesty-wyborcze-giertych-jakimi-sa-debilami
Niby wiemy, że wyborcy lewicowi niezbyt ogarniają najprostsze kwestie życiowe, ale jednak czasem zdarzy się coś, co sprawia, że przypominamy sobie o tym, że głupota ludzka naprawdę nie zna granic. Na stronie Sądu Najwyższego pojawiły się tzw. „giertychówki”, czyli protesty wyborcze wysyłane przez zwolenników teorii o sfałszowaniu wyniku wyborów przez Rodaków Kamratów, którą to teorię głosi Roman Giertych. Poziom „protestów” naprawdę zwala z nóg. Sąd Najwyższy opublikował je na swojej stronie co nakazuje sądzić, że nie jest to fejk.
„Znajomy na FB pokazał, jak wyglądały przykładowe „protesty wyborcze”. W każdym razie większość z nich. To prof. Markowski twierdzi, że to na opozycję głosują te ciemne masy, zgadza się?” – napisał na X Łukasz Warzecha, zamieszczając zdjęcia „giertychówek”.
Na zdjęciach widzimy przeróżne, żałosne paradokumenty mające zapewne być – w mniemaniu ich autorów – protestami wyborczymi. Na jednym widzimy, że autor popiera „protest Romana Giertycha” bez wykazania, na czym miałaby polegać nieprawidłowość.
Na kolejnym znajduje się tylko informacja „protest wyborczy Romana Giertycha” napisana na kartce zeszytu szkolnego. Kolejna to „protest przeciwko wybraniu prezydenta”.
„Najlepszy” jest jednak ostatni przykład. Autor zrobił najwyraźniej screena maila od organizatorów protestów wyborczych, na których widnieje symbol pdf do pobrania ze wzorem protestu wyborczego oraz instrukcja, jak go wypełnić. Ktoś tego screena z tymi wszystkimi informacjami wydrukował, podpisał i wysłał do Sądu Najwyższego.
Osoby mające nadzieję, że głupota ludzka aż tak głęboko nie sięga, spieszymy zmartwić, że wygląda to na prawdziwe „protesty”. Zdjęcia te bowiem pochodzą ze strony Sądu Najwyższego.
Popis bezradności intelektualnej skomentował prezes partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke.
„Roman Giertych chyba nie zdawał sobie sprawy jakimi debilami są Silni Razem, dopóki nie poprosił ich o wysłanie tzw. giertychówek” – skwitował Korwin-Mikke.
by Edwin Benson August 27, 2020 tfp.org/refuting-leftist-myths-about-saint-junipero-serra
Elizabeth Bruenig’s New York Times op-ed “A Saint’s Sins” was a lengthy indictment of the character and actions of Saint Junipero Serra. It is tempting to refer to it as a masterpiece of character assassination, except that it is not masterful. It recycles modernist and old anti-Catholic attacks that ignore the historical record and promote a modern narrative of oppression, torture and enslavement of the Indians. She places Saint Junipero among those who participated in the oppression in his efforts to convert the Indian tribes.
By referring to the saint’s “sins,” the author seeks to change the Church’s definition of a saint to fit modern narratives. This attempt runs contrary to the Church teaching that states a saint is someone who practiced heroic sanctity proven by a life that is carefully scrutinized. The Church makes sure the actions, piety and orthodoxy of any future saints are flawless and worth of imitation. The process of canonization used to be extremely rigorous. If any of the charges and “sins” alleged by Mrs. Bruenig were true, he would not be a saint.
The Enviable Record of the California Mission System
Indeed, the contrary was true. Saint Junipero Serra was a selfless and dedicated priest who led a group of Franciscan missionaries into California in 1769, where he remained until his death of tuberculosis in 1784. Even though he was in poor health, he established nine missions. His successors increased that number until there were twenty-one missions in all, stretching out over five hundred miles of the California coast.
The mission system had two goals. First and foremost, they sought to bring the Catholic faith to the native Californians. At the same time, these Franciscans were practical men. The full practice of Catholicism requires both education and access to the sacraments. To grow in their new-found faith, the natives settled near the missions. That necessity led to the second goal, to teach the natives agricultural skills so that they could abandon the miserable nomadic life from which they suffered from disease, hunger, superstition and wars with other tribes.
The missions were phenomenally successful, both in spiritual and temporal terms. Tens of thousands of California Indians embraced Christianity, received the sacraments and lived lives of Christian virtue. Catholicism remained strong among their descendants for generations. They also enjoyed economic prosperity. The Catholic Encyclopedia presents evidence of that bounty. “The official records show that in the twenty-one missions of Upper California from the year 1770 to the end of 1831, when the general reports cease, there were harvested in round numbers 2,200,000 bushels of wheat, 600,000 bushels of barley, 850,000 bushels of corn, 160,000 bushels of beans, and 100,000 bushels of peas and lentils, not to mention garden vegetables, grapes, olives, and various fruits, for which no reports were required.”
The missionaries introduced apples, oranges, peaches, pears, plums, prunes, lemons, grapes, pomegranates, olives and nuts. They constructed irrigation systems. At the height of their prosperity, the missions owned 232,000 head of cattle, 268,000 sheep and 34,000 horses. This immense wealth benefited the Indians, not the Franciscans, who practiced evangelical poverty.
The Evidence of Historians
The Bruenig narrative does not acknowledge the immense material improvements to the lives of countless Indians. Postmodern historians have taken a success story and turned into a cultural calamity. They claim the bountiful harvests were the weapons by which the Spanish oppressors turned the natives from hunter-gatherers to successful farmers.
Far from helping the Indians, they claim the Spanish imported animals that ate all the wild plants and drove away wild game. Hunger, not God’s grace, drove the Native Americans to enter the missions, become Christians, and adopt an agricultural life. Once in the mission, they claimed the oppressed natives were forced to stay. How a few thousand Spaniards managed to destroy millions of acres of desert and wilderness is not entirely explained nor how a few friars with five or six soldiers manage to keep a few thousand Indians captive inside the mission compound.
The Myth of Oppression
Citing historians at today’s universities, the left has pieced together a picture of the mission as the cruel sites of the torture, enslavement and murder of native Indians. Saint Junipero comes out as a well-intentioned but willful participant in a colonization system he could not control. Ever hostile to Christianity, such scholars tend to present an account as they imagine it to be than what it was.
The historical accounts of eyewitnesses and later observers report a contrary record of what happened at the missions. The Franciscans knew that they could only evangelize if they treated the Indians with extreme kindness, mercy and understanding. They explained the Christian Faith in its simplest form in the many Indian languages in which they became expert speakers.
The friars drew up rules to keep order in the missions according to the customs of the time and enforced by Indian chiefs and leaders. These rules have been the source of constant calumny against the Franciscans, who defended the Indians from injustice and abuse. The Catholic Encyclopedia reports that “The stories of cruelty prevalent among closet historians were either manufactured or exaggerated out of all resemblance to the truth by the enemies of the friars, because the latter stood between white cupidity and Indian helplessness.”
Each mission was organized like a great family with as many as two or three thousand natives. Morning and evening prayers were held in common at the church. Everyone attended daily Mass, and the Indians enthusiastically provided the singing for High Masses and other occasions. The evening was the time of amusements consisting of music and games.
The Catholic Encyclopedia reports that the “neophyte community was like one great family, at the head of which stood the padre, under which title the missionary was universally known. To him, the Indians looked for everything concerning their bodies as well as their souls. He was their guide and protector.”
The Testimony of Scholars
The peace that prevailed in the missions was such that Protestant historian, Alexander Forbes, who was in California at the time, was impressed. He declared that the Indians showed unbounded affection and emotion to the missionaries whom they saw not only as fathers and friends but also as figures to be treated with great reverence.
The Protestant journalist, historian Charles Fletcher Lummis, came to California in 1884, when the mission system was still a living memory. He described the mission system as “the most just, humane, and equitable system ever devised for the treatment of an aboriginal people.”
To cite a modern living author, Dr. Iris Engstrand, who taught history at the University of San Diego, reports that Saint Junipero was “not a person who was enslaving Indians, or beating them, ever…. Even after the burning of the mission in San Diego [November 5, 1775], he did not want those Indians punished. He wanted to be sure that they were treated fairly.”
Such accounts and testimonies hardly reflect the oppressive narrative related by Mrs. Bruenig and her postmodern scholars. Perhaps a more fitting story of oppression that needs to be told is that of the secular anti-Catholic Mexican government that destroyed the mission system and caused the suffering of countless Catholic Indians.
A Straw Man
The campaign against Saint Junipero is now using false accounts and postmodern scholars to justify the vandalizing of Churches, and pulling down of his statues.
Logicians call such attacks “straw man arguments.” The dissenters construct an image that never existed. They vest it with just enough information to attract the attention of their ill-informed partisans. Then they burn the effigy, presuming to purge reality.
The real story of Saint Junipero does not lend itself to such an attack. Thus, “woke” historians insert his life and deeds inside a colonial narrative that can be distorted to destroy his reputation. They seek to turn the saint into a sinner.
Informed people can defeat straw man arguments by providing facts that disprove these false narratives. Catholics need to stand up to oppose the slandering of Saint Junipero Serra and the magnificent missionary work of the Holy Catholic Church.
Gary Isbell <gjisbelltfp@tfp.org>
Tomorrow is July 1, the feast day of America’s most hated saint.
During the BLM riots, there was a mania for tearing down statues. And one of the victims of this vitriol was Saint Junipero Serra.
He is the patron saint of California. But rioters didn’t seem to care too much, and they tore down his statue in San Francisco.
I thought today would be the perfect opportunity to refute all of the leftist myths about this great missionary saint.
The following article is excellent, and it makes me proud to have had such a great saint walk on American soil.
https://www.tfp.org/refuting-leftist-myths-about-saint-junipero-serra
Remember to ask for Saint Junipero’s intercession tomorrow, especially for our beloved country.
God bless,
Gary
================================
P.S. A quick note. You probably heard about the TFP’s protest against the “drag nuns” in California last week.
I have an update. We just published a video from that intense rosary rally, which shows the events that led to an unhinged liberal counter-protestor getting arrested.
You can watch it on this page:
https://www.tfp.org/unhinged-woman-arrested-as-tfp-protests-drag-nuns-in-california
I have to think that Saint Junipero was smiling from heaven as he saw devout Catholics defending the truth in California, the state where he did most of his missionary apostolate.
Biblia Scofielda – książka, która uczyniła syjonistów z amerykańskich chrześcijan ewangelikalnych
Maidhc Ó Cathail Washington Report Archives (2011-2015) 2015 październik
Opublikowano 24 września 2015
Washington Report on Middle East Affairs, październik 2015, s. 45-46
Chrześcijaństwo i Bliski Wschód
AUTOR: MAIDHC Ó CATHAIL
“Popełnienie przez naród grzechu antysemityzmu sprowadza nieuchronny sąd“. – Nowa Biblia Scofielda
Od czasu jej pierwszej publikacji w 1909 roku, Scofield Reference Bible uczyniła bezkompromisowymi syjonistami dziesiątki milionów Amerykanów. Kiedy John Hagee, założyciel Christians United for Israel (CUFI), powiedział, że “50 milionów ewangelicznych chrześcijan wierzących w Biblię jednoczy się z pięcioma milionami amerykańskich Żydów stojących razem w imieniu Izraela”, miał na myśli właśnie Biblię Scofielda.
Chociaż Scofield Reference Bible zawiera tekst Autoryzowanej Wersji Króla Jakuba, to nie tradycyjna protestancka Biblia, ale komentarz Cyrusa I. Scofielda jest problematyczny. Bardziej niż jakikolwiek inny czynnik, to właśnie notatki Scofielda skłoniły pokolenia amerykańskich ewangelików do uwierzenia, że Bóg wymaga od nich bezkrytycznego poparcia dla współczesnego państwa Izrael.
BŁOGOSŁAWIENIE IZRAELA, PRZEKLINANIE JEGO KRYTYKÓW
Kluczowy dla wiary chrześcijańskich syjonistów jest komentarz Scofielda (kursywą poniżej) do Księgi Rodzaju 12:3: “Będę błogosławił błogosławiącym tobie”. Spełnienie ściśle związane z następną klauzulą: “I przeklnę tego, który cię przeklina”. Cudownie wypełnione w historii rozproszenia. Niezmiennie źle się działo z ludźmi, którzy prześladowali Żydów – dobrze z tymi, którzy ich chronili. Przyszłość jeszcze bardziej udowodni tę zasadę”.
Opierając się na dość tendencyjnej interpretacji Scofielda, Hagee twierdzi: “Człowiek lub naród, który podnosi głos lub rękę przeciwko Izraelowi, zaprasza gniew Boży”.
Ale jak wskazuje Stephen Sizer w swojej ostatecznej krytyce, Chrześcijański syjonizm: Road-map to Armageddon? (dostępnej w AET’s Middle East Books and More): “Obietnica, odnosząc się do potomków Abrahama, mówi o Bożym błogosławieństwie dla nich, a nie o całych narodach ‘błogosławiących’ naród hebrajski, a tym bardziej współczesne i świeckie państwo Izrael”.
Niezależnie od tej bardziej ortodoksyjnej lektury, The New Scofield Study Bible, opublikowana przez Oxford University Press w 1984 roku, zintensyfikowała interpretację Scofielda, dodając: “Dla narodu popełnienie grzechu antysemityzmu przynosi nieunikniony osąd”.
“Podtrzymywana przez wątpliwą egzegezę wybranych tekstów biblijnych”, podsumowuje Sizer, “szczególna interpretacja historii i współczesnych wydarzeń przez chrześcijański syjonizm… odróżnia Izrael i naród żydowski od innych narodów na Bliskim Wschodzie… usprawiedliwia endemiczny rasizm nieodłącznie związany z syjonizmem, zaostrza napięcia między Żydami i Palestyńczykami oraz podważa próby znalezienia pokojowego rozwiązania konfliktu palestyńsko-izraelskiego, a wszystko to dlatego, że “Biblia tak im mówi””.
NIESAMOWITY SCOFIELD
W swojej książce z 2008 roku, The Rise of Israel: A History of a Revolutionary State, Jonathan R. Adelman opisuje kluczowe wsparcie, jakie Izrael otrzymuje od chrześcijańskich fundamentalistów, jako “całkowicie przypadkowe”. Twierdzeniu temu przeczy jednak niesamowita kariera człowieka, który napisał “Biblię fundamentalizmu”.
Dwa lata po tym, jak Scofield nawrócił się na chrześcijaństwo w 1879 roku, Atchison Patriot nie był pod wrażeniem. Opisując byłego mieszkańca Atchison jako “nieżyjącego już prawnika, polityka i ogólnie nieuczciwego oszusta”, w artykule opisano kilka z “wielu złośliwych czynów” Scofielda. Obejmowały one serię fałszerstw w St. Louis, za które został skazany na sześć miesięcy więzienia.
Bycie kaznodzieją “narodzonym na nowo” nie przeszkodziło Scofieldowi zostać członkiem ekskluzywnego nowojorskiego klubu dla mężczyzn w 1901 roku. W swojej druzgocącej biografii, The Incredible Scofield and His Book, Joseph M. Canfield sugeruje: “Przyjęcie Scofielda do Lotus Club, o które Scofield nie mógł zabiegać, wzmacnia podejrzenie, które pojawiło się już wcześniej, że ktoś kierował karierą C.I. Scofielda”.
Ten ktoś, jak podejrzewa Canfield, był związany z jednym z członków komitetu klubu, prawnikiem z Wall Street Samuelem Untermeyerem. Jak sugeruje Canfield, teologia Scofielda była “najbardziej pomocna w nakłonieniu fundamentalistycznych chrześcijan do poparcia międzynarodowego zainteresowania jednym z ulubionych projektów Untermeyera – Ruchem Syjonistycznym”.
Inni jeszcze wyraźniej podkreślali charakter służby Scofielda na rzecz syjonistycznej agendy. W “Teorii niesprawiedliwej wojny: Chrześcijański syjonizm i droga do Jerozolimy” prof. David W. Lutz pisze: “Untermeyer wykorzystał Scofielda, prawnika z Kansas City bez formalnego wykształcenia teologicznego, do wprowadzenia idei syjonistycznych do amerykańskiego protestantyzmu. Untermeyer oraz inni zamożni i wpływowi syjoniści, których przedstawił Scofieldowi, promowali i finansowali jego karierę, w tym podróże po Europie”.
Podczas jednej z tych europejskich podróży wydawca Oxford University Press Henry Frowde “wyraził natychmiastowe zainteresowanie” projektem Scofielda. Według biografii Frowde’a, chociaż wydawca OUP “[n]ie był demonstracyjny w swoich poglądach religijnych, przez całe swoje chrześcijańskie życie był związany z braćmi znanymi jako” Exclusive “. “Bracia wyłączni” odnoszą się do grupy chrześcijańskich ewangelików, którzy w 1848 r., w wyniku rozłamu w Braciach z Plymouth, podążyli za Johnem Nelsonem Darbym, anglo-irlandzkim misjonarzem powszechnie uważanym za najbardziej wpływową postać w rozwoju chrześcijańskiego syjonizmu i mającym duży wpływ na Scofielda.
DZIEDZICTWO SCOFIELDA
Gdyby Biblia Scofielda nigdy nie została opublikowana, amerykańscy prezydenci będący pod wpływem chrześcijańskiego syjonizmu, tacy jak Truman, Johnson, Reagan i George W. Bush, mogliby być mniej przychylni izraelskim żądaniom, a w konsekwencji bardziej dbać o interesy USA.
Co więcej, Amerykanom można by oszczędzić pseudo-chrześcijańskich tyrad Johna Hagee, Pata Robertsona i nieżyjącego już Jerry’ego Falwella, nie wspominając już o lukratywnych “proroctwach” o końcu czasów, głoszonych przez Hala Lindseya i Tima LaHaye.
Ale to ludzie na Bliskim Wschodzie zostali najbardziej dotknięci przez ekspansjonistyczny Izrael, ośmielony niezachwianą lojalnością chrześcijańskich syjonistów, którzy uwierzyli, że słowa Scofielda są wolą Boga. Wśród wielu ofiar Biblii Scofielda jest 5 milionów palestyńskich uchodźców, których prawu do powrotu żarliwie sprzeciwiają się amerykańscy syjonistyczni chrześcijanie. Dzięki indoktrynacji przez bezbożną księgę Scofielda wierzą oni, że Palestyna nie należy do Palestyńczyków – z których wielu jest współwyznawcami – ale wyłącznie do “wybranego ludu Bożego”.
Maidhc Ó Cathail pisze obszernie na temat polityki zagranicznej USA i Bliskiego Wschodu. Jest także twórcą i redaktorem bloga The Passionate Attachment, który koncentruje się głównie na relacjach USA-Izrael.
30.06.2025 W-sejmie-pol-miliona-podpisow-w-obronie-religii-w-szkole
Pół miliona podpisów obywateli złożono w Sejmie pod projektem ustawy mającym na celu zagwarantowanie obecności religii i etyki w systemie oświaty. ustawy.
Projekt pod nazwą „Tak dla lekcji religii i etyki w szkole” został opracowany przez Instytut Ordo Iuris dla Stowarzyszenia Katechetów Świeckich. „Szkoła powinna wychowywać, a nie być przestrzenią ideologicznych eksperymentów”, podkreślają autorzy obywatelskiego projektu
Zgodnie z tą propozycją, uczniowie we wszystkich typach szkół – od przedszkoli po szkoły ponadpodstawowe – mieliby obowiązek uczestnictwa w dwóch godzinach religii lub etyki tygodniowo. W wyjątkowych przypadkach, za zgodą władz kościelnych, wymiar ten mógłby zostać ograniczony do jednej godziny. Przepisy nie obejmowałyby jedynie placówek dla dorosłych.
Rodzice lub uczniowie pełnoletni zobowiązani byliby do składania deklaracji wyboru pomiędzy religią a etyką do 10 lipca każdego roku. Projekt zakłada również możliwość uczestnictwa w obu zajęciach. Nowe rozwiązania miałyby obowiązywać zarówno w szkołach publicznych, jak i niepublicznych oraz prywatnych.
W myśl projektu, oceny z religii lub etyki miałyby znajdować się na świadectwach szkolnych, wpływać na promocję do kolejnej klasy oraz być wliczane do średniej ocen.
Autorzy ustawy zwracają uwagę, że zmiany wprowadzone przez minister edukacji Barbarę Nowacką [w rozporządzeniu z 14 kwietnia 1992 roku] ograniczają młodzieży możliwość rozwoju w zgodzie z wyznawanymi przez dużą część społeczeństwa wartościami. “Szkoła powinna wychowywać, a nie być przestrzenią ideologicznych eksperymentów”, zaznaczają inicjatorzy projektu.
30.06.2025 andrzej-duda-uderza-w-rzad-tuska
“Szkoda, że polski rząd nie reaguje na „wpychanie” migrantów z Niemiec do Polski” – powiedział prezydent Andrzej Duda w poniedziałek. Dodał, że Niemcy sami stworzyli sobie problem z migracją, a Polska nie może pozwolić na to, aby brutalnie spychano migrantów na jej teren.
Prezydent Andrzej Duda podczas briefingu w Sewilli został zapytany o to, jak ocenia działania polskiego rządu i podległych mu służb na polsko-niemieckiej granicy.
Szkoda, że polski rząd nie reaguje na „wpychanie” migrantów z Niemiec do Polski – stwierdził Andrzej Duda. Wyraził przy tym nadzieję, że postawa władz w tej sprawie się zmieni.
Nie możemy sobie pozwolić na to, aby prawo było łamane, aby brutalnie spychano migrantów na nasze ziemie. Niemcy zrobili sobie problem z migrantami i muszą sobie z tym problemem radzić sami. My nie będziemy tego problemu za nich rozwiązywać– powiedział prezydent.
Kontrole, wprowadzone przez Niemcy, obowiązują od października 2023 r. Zostały wprowadzone, by powstrzymać nielegalną migrację. Posłowie opozycji publikują w internecie informacje o przebywających w Polsce migrantach, według nich, przewożonych z Niemiec niezgodnie z procedurami przez tamtejsze służby graniczne.
Szef MSWiA w niedzielę, na platformie X zapewnił, że „Straż Graniczna wykonuje swoje ustawowe zadania polegające na ochronie granicy państwowej i walce z nielegalną migracją”. Zaapelował również o wsparcie i zaufanie do Straży Granicznej. Jak dodał, jeśli ktoś chce bronić granic i spełnia wymogi, to może wstąpić do tej formacji.
Trwa proces masowego podrzucania nielegalnych imigrantów przez granicę z Polską przez Niemcy. Ani strona polska ani strona niemiecka nie podają wiarygodnych danych na temat liczby przerzucanych imigrantów. Polskie służby ze Strażą Graniczną, współpracują z niemieckimi służbami w tym zakresie.
Na granicy działa polski, obywatelski Ruch Obrony Granic, który stara się blokować proceder przerzucania do Polski ludzi niewiadomego pochodzenia.
Kryzys migracyjny w Europie wywołały Niemcy przy pomocy polityki “Herzlich Willkommen” Angeli Merekel. W tym okresie ich media, a także kontrolowane przez nich media w innych krajach lżyły kraje, które się przed nielegalną imigracją broniły. W tej akcji propagandowej uczestniczyli liczni politycy, samorządowcy, aktywiści i celebryci.
– Wydaje mi się, że coś się dzieje niedobrego z intelektem, z głową ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego – skomentował doniesienia o wysłaniu przez Adama Bodnara prokuratorów do Sądu Najwyższego Andrzej Duda. Jak dodał prezydent, “mam nadzieję, że w końcu poniesie za to odpowiedzialność. Nie tylko przed Bogiem i historią”.
Do budynku Sądu Najwyższego weszli prokuratorzy, którzy na polecenie Adama Bodnara mieli za zadanie przeprowadzić czynności w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która orzeka o ważności wyborów i rozpatrywała protesty wyborcze.
O sprawie poinformował Sąd Najwyższy.
Prokuratorzy zażądali jednocześnie wstępu do sekretariatu IKNiSP i wydania im akt spraw z protestów wyborczych tłumacząc swoje żądania poleceniem, jakie otrzymali od przełożonych
Do sprawy odniósł się prezydent Andrzej Duda, który był pytany o sprawę podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Sewilli związku z odbywającym się tam spotkaniem plenarnym IV Międzynarodowej Konferencji ONZ na rzecz Finansowania dla Rozwoju.
Wydaje mi się, że coś się dzieje niedobrego z intelektem, z głową ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, który z jednej strony twierdzi, że nie uznaje Izby Kontroli Sadu Najwyższego, a z drugiej strony wysyła do niej prokuratorów. Z trzeciej strony istnieje jako minister dzięki tej izbie, bo gdyby ona nie zatwierdziła wyników wyborów w wyniku, których powstała ta koalicja to nigdy ministrem by nie był.
Dodał, że Adam Bodnar “powinien się chyba trochę nad sobą zastanowić”.
Jak tak dalej będzie robił, to mam nadzieję, że w końcu poniesie za to odpowiednią odpowiedzialność. Nie tylko przed Bogiem i historią– dodał Andrzej Duda.
Jednocześnie w Polsce odbył się briefing prasowy rzecznik Prokuratury Generalnej prok. Anny Adamiak, która poinformowała o kolejnej decyzji ministra Bodnara.
Prokurator Generalny odstąpi od przedstawienia stanowiska ws. ważności wyborów prezydenta RP, jeśli uchwałę w tej sprawie będzie podejmować Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, a nie Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN – powiedziała prok. Adamiak
Dodała, że Adam Bodnar wniósł o wyłączenie wszystkich sędziów orzekających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz o skierowanie sprawy o ważności wyboru prezydenta RP do orzekania przez Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN.
Jak stwierdziła, w sytuacji, gdyby SN uwzględnił ten wniosek, wówczas Prokurator Generalny wnosiłby przed Izbą Pracy o stwierdzenie ważności wyborów prezydenta RP “z jednoczesnym wnioskiem, aby Sąd Najwyższy zwrócił się do Państwowej Komisji Wyborczej w celu dokonania zmian w protokołach oględzin kart do głosowania w obwodowych komisjach wyborczych, co do których w procesie rozpoznawania protestów ustalono nieprawidłowości”.
Rzeczniczka PG powiadomiła, że gdyby SN nie przychylił się do wniosku Prokuratora Generalnego i sprawę ważności wyborów nadal rozpoznawałaby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, wówczas Prokurator Generalny oświadcza, że odstępuje od przedstawienia stanowiska Sądowi Najwyższemu w zakresie ważności wyborów.
“Sędziowie, którzy zasiadają w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – jak tłumaczyła – nie spełniają kryterium niezawisłego sądu, a tym samym cała Izba również tych standardów konstytucyjnych niezawisłości nie spełnia”.
30.06.2025 ko-poszczuje-protestujacych-na-granicy-zandarmeria-wojskowa
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że rząd planuje wysłać Żandarmerię Wojskową na zachodnią granicę. Funkcjonariusze nieoficjalnie potwierdzają te informacje i podkreślają, że nie wskazano, po co mają tam jechać. Pojawiają się podejrzenia, że mogą oni zostać wykorzystani nie do powstrzymywania przerzutu imigrantów z Niemiec do Polski, tylko do rozpędzania grup protestujących przeciwko tej praktyce.
„Dostałem info z pierwszej ręki: Żandarmeria Wojskowa ma ruszyć na zachodnią granicę, bo… Straż Graniczna nie daje rady” – napisał na Facebooku Janusz Korwin-Mikke.
„Żandarmeria zostanie podzielona na dwie grupy: jedna ma rzekomo walczyć z imigrantami, a druga – z patrolami obywatelskimi. Nie, to nie żart – z patrolami obywatelskimi. Żołnierze mają zostać wysłani tam pod przymusem. Spora część z nich odmówi i weźmie L4. To pokazuje, że rządzą nami wariaci, którzy przestali odróżniać granicę państwa od granicy absurdu” – ocenił prezes partii KORWiN.
„Nie wierzę w to, że dojdzie do jakiejkolwiek walki z imigrantami. Skończy się na walce z Patrolami Obywatelskimi. Bo w końcu JE Donald Tusk obiecał p. Urszuli von der Leyen wdrożyć Pakt Migracyjny w Polsce – i to zadanie posłusznie zrealizuje, jeśli trzeba – używając do tego wojska” – zakończył swój wpis Janusz Korwin-Mikke.
Takie i podobne informacje zaczęły krążyć po Internecie, po Polsce.. Doniesienia te potwierdził także wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, powołując się na doniesienia od funkcjonariuszy Straży Granicznej.
„Mamy informacje z wewnątrz @Straz_Graniczna że ma być przysłana Żandarmeria Wojskowa do pomocy. Nie łudźmy się, zgodnie z deklaracjami MSW sprzed 2 dni będą musieli zwalczać ‘nielegalną imigrację po stronie niemieckiej’, czyli asystować w transferze migrantów przerzucanych przez Niemcy na naszą stronę” – napisał na X Bosak, udostępniając screena wiadomości jednego z internautów.
„Wciągając w tę operację @Zandarmeria premier @donaldtusk osiągnie jeszcze jeden cel: umoczy w tę operację wicepremiera @KosiniakKamysz, który dotychczas miał otwartą ścieżkę by wraz z wojskiem odciąć się i potępić to to co robią służby cywilne na polecenie premiera i szefa MSW. Jeśli Żandarmeria zacznie zabezpieczać kanały przerzutu migrantów do Polski to lider PSL i MON będą mieli zablokowany ruch do krytyki czy postulowania innej polityki na kierunku niemieckim. Czy dadzą się wciągnąć w pułapkę?” – zapytał.
30.06.2025 https://wolnemedia.net/holenderski-prawnik-aresztowany-bez-zarzutow/
Arno van Kessel, znany holenderski prawnik i krytyk polityki covidowej, został 11 czerwca 2025 roku zatrzymany przez oddział specjalny policji – bez postawionych zarzutów, bez przedstawienia dowodów i bez udziału opinii publicznej. Od tamtej pory przebywa w areszcie śledczym, który właśnie przedłużono o kolejne 90 dni. To zatrzymanie – przeprowadzone w spektakularny sposób i w pełnym politycznym kontekście – budzi poważne obawy o stan praworządności w kraju należącym do Unii Europejskiej.
O świcie 11 czerwca około 15 funkcjonariuszy wkroczyło do domu Van Kessela. Został zakuty w kajdanki, oślepiony [ tj. zawiązano mu oczy. md]i wyprowadzony jak przestępca wysokiego ryzyka. Oficjalna przyczyna? Domniemana przynależność do „przestępczej siatki” o „anty-instytucjonalnych poglądach”. Co dokładnie to oznacza – nie wiadomo do dziś. Nie postawiono mu formalnych zarzutów, nie przedstawiono materiału dowodowego. W tym samym czasie przeprowadzono przeszukania u innych osób, a media informowały o rzekomych materiałach wybuchowych – które później okazały się zwykłymi fajerwerkami.
Van Kessel to kluczowa postać międzynarodowo nagłośnionego pozwu, który ma być rozpatrywany 9 lipca 2025 roku w Holandii. Sprawa dotyczy legalności polityki szczepień przeciw COVID-19, możliwych naruszeń Kodeksu Norymberskiego i oskarżeń, że technologia mRNA była nielegalnie forsowana jako eksperymentalna, mimo ryzyka dla zdrowia publicznego.
Wśród pozwanych znajdują się: Bill Gates, były premier Holandii Mark Rutte, były minister zdrowia Hugo de Jonge oraz szef firmy Pfizer Albert Bourla. Zatrzymanie Van Kessela na kilka tygodni przed tą rozprawą postrzega się jako próbę uciszenia go i sparaliżowania postępowania sądowego.
Prawnik został całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego – bez możliwości kontaktu z adwokatem czy przygotowania obrony. Dopiero po ponad dwóch tygodniach warunki jego przetrzymywania zostały nieznacznie złagodzone. Jednocześnie holenderska izba adwokacka wszczęła wobec niego postępowanie dyscyplinarne, którego celem jest odebranie mu prawa do udziału w nadchodzącej rozprawie. Wszystko wskazuje na to, że osiągnięto ten cel – Van Kessel nie będzie mógł osobiście wystąpić w sądzie 9 lipca.
Główne media w Holandii albo w ogóle nie informują o sprawie, albo powielają narrację prokuratury, posługując się takimi określeniami jak „suwereniści”, „teoretycy spiskowi” czy „wrogowie państwa”. Ma to na celu zdyskredytowanie Van Kessela i zasugerowanie, że jego działania są niebezpieczne, choć nie przedstawiono dowodów na żadne przestępstwo. W rzeczywistości Van Kessel jest uznanym i doświadczonym prawnikiem, który konsekwentnie działał na drodze prawnej i pokojowej. Jego „zbrodnią” wydaje się być jedynie to, że stanowi realne zagrożenie dla wpływowych elit politycznych i korporacyjnych.
Sprawa rodzi fundamentalne pytanie: czy w Holandii nadal obowiązują zasady państwa prawa? [pytanie chyba retoryczne? md] Czy może mamy do czynienia z polityczną represją wobec niewygodnej, ale legalnej krytyki władzy? Jeśli w demokratycznym państwie prawnik pozywający ludzi władzy zostaje brutalnie zatrzymany i odsunięty od procesu – bez jawnych podstaw – to trudno to uznać za „normalne postępowanie”. To jest sygnał, że do gry weszła polityczna cenzura i selektywna sprawiedliwość.
Przypadek Arno van Kessela to przestroga dla wszystkich Europejczyków. Jeśli nawet w Unii Europejskiej można zatrzymać prawnika bez zarzutów i bez reakcji społeczeństwa, oznacza to, że podstawowe wolności – takie jak prawo do obrony, do wyrażania poglądów i do krytykowania władzy – stają się coraz bardziej iluzoryczne.
Rozprawa 9 lipca odbędzie się bez głównego skarżącego. Dla wielu to dowód, że osoby uważające się za ponad prawem potrafią skutecznie zneutralizować próbę pociągnięcia ich do odpowiedzialności.
Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: DeAndereKrant.nl
Źródło: WolneMedia.net
DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 30 |