Ależ to jest układ zamknięty. Informuję opinię publiczną, iż wreszcie udało mi się dotrzeć do liczb [interpelacja poselska o sygn. PLPR.050.21.2025.PSZ].
Otóż… Polska w ostatnich latach wydawała z budżetu Ministerstwa Zdrowia na zakup szczepionek średnio 135 MILIONÓW ZŁOTYCH ROCZNIE, co daje łącznie (w ciągu ostatnich 25 lat) kwotę 3,3 MILIARDA ZŁOTYCH !!!
I to o to dokładnie idzie ta gra.
To o te pieniądze walczy loby farmaceutyczne i to dlatego na Komisji Zdrowia można spotkać lobbystów Big Pharmy – nazywanych „niezależnymi ekspertami” lub „doradcami”, a Ministerstwo Zdrowia od lat powołuje na stanowisko szefa GIS’u osoby powiązane z branżą farmaceutyczną.
Między bajki można włożyć przekaz kolejnych rządów, że… szczepionki są darmowe.
Nie, nie są!
A przecież do tych miliardów należy doliczyć koszty dystrybucji, utylizacji, transportu, przechowywania, podawania szczepionek, etc. – za co również co roku płacą polscy podatnicy.
Polska ma jeden z najbardziej rozbudowanych programów obowiązkowych szczepień dzieci na świecie!
NA ŚWIECIE!
Czas powiedzieć to głośno – polski budżet państwa jest drenowany przez branżę farmaceutyczną i każdy z kolejnych Ministrów Zdrowia od dekad na to pozwala.
Patologiczny system ma się dobrze i jeśli ktokolwiek myśli, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu – podpowiem, że wręcz przeciwnie. Miliardy płyną strumieniami.
Zadania czytelników mojego portalu. I portali podobnych.
Mirosław Dakowski
Po cóż się męczę, codziennie go ożywiając, karmiąc?
Od strony admina widać, że codziennie otwieracie państwo 20 do 30 tysięcy artykułów.
Informatycy mi mówią, że stałych czytelników [ to jest czytających codziennie lub co drugi dzień] jest ponad 10 tysięcy, może 12 000, może 15 000.
Zaś osób znających ten portal, wchodzących na niego czasem, jest podobno 120 do 150 tysięcy. A pająków i botów?
Zastanówmy się, jaki jest nasz wspólny cel?
Mój jest prosty: Usiłowanie dostarczenia prawdy, głównie ważnej prawdy, po odcedzeniu otaczającego nas zewsząd brudu, kłamstwa, złej woli itp.
Jak zwykle przy pracy filtrów, nigdy nie uzyskamy sterylnej czystości. Zdarzało się, że przypuszczałem jakiś bzdet, czy opinię przewrotną, a szkodliwą. Dostawałem oburzone maile, w 9 na 10 przypadków słuszne. Brud czy farfocle usuwałem. Czytelników przepraszałem.
Ale…
Dostaję często od zszokowanych ludzi maile zasmucone, nieszczęśliwe, „oj, w takim razie wszystko stracone, niesie nas ku przepaści “
Lub: “oni mają potęgę, na przykład “fermy botów”, by kreować “opinię publiczną”.
Odpowiadam: Gówno prawda !! Brzydkie słowo po to, by naprawdę człowieka zainteresować.
.
Nie wolno nam jojczyć czy tylko narzekać.
Na końcu i tak przecież zwycięży Ten, który jest Prawdą, Drogą i Życiem!!
Walczmy!
Ale większość czytelników zadowala się czytaniem, jakby dla siebie!
Otóż nie!
Jesteśmy tą biblijną „resztą”, te 5 czy 10 procent ludzi, którzy serio szukają prawdy.
Musimy więc, to cośmy przeczytali i zrozumieli – rozprowadzać.
Głównie jednak do tych, co mają odwrotne do naszych pojęcia o tym co dobre, co korzystne, co właściwe, czy nawet – co przyzwoite.
Mówisz w telefonie: „Zostawmy te sprawy, bo przestaniemy być przyjaciółkami”. NIE !! Łagodnie pytaj, przekonuj. Od tego jesteś!!
Nie wystarczy narzekać, że znajoma X wywiesiła baner Dupiarza na płocie. Trzeba do niej pojechać i łagodnie pytać o sprawy istotne.
Oczywiście najpierw należy sobie zapisać te istotne pytania, bo w ferworze rozmowy, a na pewno będzie ona gorąca, one „się zapominają “.
Tu na przykład:
– T. chcę – i w Warszawie to wykonuje – „miast 15 minutowych”.
Czy naprawdę chcesz być tak zamknięta, ograniczona? Czy chcesz zrezygnować z kominka czy kotła na drewno, które dają ciepło za darmo? A naprawdę są w 100% ekologiczne? [netto zero CO2 i SO2].
– T. chcę edukacji seksualnej w szkołach.
Czy chcesz tego dla twoich dzieci czy wnuków? Mają sobie dyskutować o perwersjach i porno? I przekazywać filmiki?
– T. deklaruje i chce dostępnej dla wszystkich i bezkarnej aborcji.
Czy naprawdę chcesz, by Zosia dała dupy i potem się wyskrobała? I na przykład odeszła do Aborcyjnego Dream Teamu?
Itp
Podsumowując:
Takie strony nie są tylko po to, by cię uspokoić, czy rozśmieszyć.
Są po to byś proste zasady dostępne dla każdego, zwane cywilizacją łacińską – przywracał wśród bliskich a skołowanych.
Tylko dzięki kompletnej bezmyślności i wiewiórczej pamięci swych odbiorców, korporacyjne media mogą nawijać swą narrację na okrągło, zmieniając ją przy tym o 180 stopni w dowolnych momentach.
Dotychczas to FR „uginała się” pod naporem wojsk ukraińskich, nagle sytuacja się odwróciła i to te ostatnie zaczęły się załamywać!
Te cechy, zarówno mediów propagandowych ZIK (zachodniego imperium kłamstwa), jak i całkowita bezmyślność ich odbiorców, ma znacznie poważniejsze niż tylko socjologiczne, następstwa.
Bezwolna publika w objęciach całkowicie niewiarygodnych i doszczętnie skorumpowanych masowych mediów propagandowych, daje autentycznym władcom, globalnej oligarchii finansowej, monopol na „prawdę”. Jest to wyjątkowo niebezpieczne, biorąc pod uwagę fakt, ze ci apostołowie szatana, prą do wojny nuklearnej i w jej wyniku całkowitej zagłady Ludzkości.
“Ukraińska obrona pomiędzy ważnymi miastami Pokrowski i Konstantynówka ugina się pod naporem Rosjan. Wioski i pozycje są tracone jedna po drugiej w coraz szybszym tempie. Sytuacja ewidentnie jest poważna, bo na miejscu pojawiły się ukraińskie posiłki.
Problem dla Ukraińców jest duży, bo gra idzie o ominięcie od zachodu Konstantynówki, która jest ważnym centrum oporu w całej okolicy. Jeśli Rosjanom uda się przebić polami na tyły tego miasta, to jego ukraińscy obrońcy znajdą się w trudnej sytuacji i najpewniej zostaną w końcu zmuszeni do wycofania się z dużymi stratami. Problem w tym, że nie widać poważniejszych fortyfikacji na drodze Rosjan. Te, które były, właśnie zostały przełamane.”
Za kilkadziesiąt godzin oddam głos na Nawrockiego…
“Pójdę do obchodowej komisji wyborczej, oddam głos ważny i postawię krzyżyk przy nazwisku Nawrocki. I to jest chyba kluczowa informacja, która nie zmieni wiele, albo zgoła niczego nie zmieni w planach większości moich wyborców, tych, którzy oddali na mnie głos dziesięć dni temu, ponieważ oni w większości nie potrzebowali żadnych moich rekomendacji.
Oni w znakomitej większości są elektoratem myślącym bardzo poważnie o polskich sprawach i dlatego z pełnym spokojem i dużą łatwością podjęli swoje decyzje już wcześniej.
Kogo reprezentuje Trzaskowski?
Mamy do czynienia z ludźmi, którzy idą na całość, to znaczy idą po wszystko, co nasze. Idą po nasze zdrowie, życie, majętności, idą po nasze dzieci, idą po duszę polskiego narodu i po jego pieniądze.
Idą po duszę, bo chcą metodą gotowania żaby i krojenia na coraz grubsze plasterki tego salami narodowego, chcą uzyskać przynajmniej bierne zaniechanie, przyzwolenie, no właśnie na to, co najgorsze, na wszystkie te praktyki…”
… właśnie sprawy zdrowia, życia, w tym najsłabszych sprawy majętności Polaków wobec fałszywych doktryn klimatystycznych, aborcjonistycznych, eugenicznych, no i geopolityka. Geopolityka, to ma znaczenie, to będzie miało ogromne znaczenie w najbliższych dniach, tygodniach i miesiącach, czy wszystkie instrumenty władzy najwyższej były w rękach ludzi, którzy nie pozostawili co do tego wątpliwości, że bez najmniejszej rezerwy, bez zahamowania będą dalej przedkładać obce racje stanu nad Polską, będą dalej kierować się cudzymi interesami narodowymi, a Polski będą mieć w pogardzie”.
Nie chcą umierać jeśli otrzymają pomoc. Dlaczego Francja brnie w „cywilizację śmierci”?
Bogdan Dobosz
27 maja, deputowani zagłosowali za legalizacją eutanazji. 305 głosów padło „za”, przy sprzeciwie 199 posłów. Premier François Bayrou postanowił podzielić „reformę” na dwie odrębne części: jedną poświęconą opiece paliatywnej, drugą „opiece” nad osobami pod koniec życia. Opieka paliatywna przeszła jednogłośnie, „opieka” w formie eutanazji natrafiła jednak na pewne opory. Chodzi o tzw. „prawo do wspomaganego samobójstwa”, które jednak jest tylko wstępem do pełnej eutanazji, co pokazują przykłady krajów, które na taką ścieżkę już wkroczyły.
Pilotujący ustawę deputowany Olivier Falorni, na widok aktora Richarda Berry’ego, zagorzałego zwolennika eutanazji, wykrzyknął triumfalnie w parlamencie – „nareszcie!”. Jednak już minister zdrowia Yannick Neuder, były chirurg i były poseł Partii Republikanie, wyraził swoje zastrzeżenia wobec ustawy, zwłaszcza, że we Francji nadal występują trudności w dostępie do opieki paliatywnej, która jest alternatywą wobec wyboru śmierci. Minister oświadczył, że gdyby był nadal posłem, być może by ustawy nie poparł. Obecnie we Francji tylko jeden na dwóch pacjentów w stanie terminalnym ma dostęp do opieki paliatywnej – mówił ten były kardiolog w Szpitala Uniwersyteckiego w Grenoble. Minister Neuder przytoczył też badanie przeprowadzone przez Krajową Radę Konsultacyjną ds. Etyki (CCNE), które wykazało, że na każde 100 pacjentów proszących o „aktywną pomoc w umieraniu”, 91 rezygnuje z takiej decyzji, jeśli otrzyma opiekę paliatywną.
Nacisk społeczny, duża akcja Kościoła katolickiego i organizacji pro-life przyniosły jednak pewne wyniki. Pod wpływem nacisków wyborców, wielu posłów zmieniło zdanie w trakcie dyskusji i debat w ostatnich miesiącach. Ostatecznie 199 zagłosowało przeciwko eutanazyjnej, chociaż jej propagatorzy spodziewali się mniejszego oporu. Trzeba tu dodać, że walka jeszcze się nie skończyła. Głosowanie było tylko pierwszym krokiem w procesie legislacyjnym. Teraz pierwsze czytanie ustawy odbędzie się jeszcze w Senacie i jest zaplanowano na jesień. Ustawa wróci później do izby niższej i czeka ją drugie czytanie w Senacie. Skład Senatu to duża część polityków dawnej centroprawicy, która kiedyś opierała się takim ustawom. Społeczny nacisk na Senatorów może przynieść jeszcze pewne efekty. Później zostaje jeszcze podpis prezydenta, chociaż Macron obiecywał taką ustawę jeszcze w swoich propozycjach wyborczych.
Wesprzyj nas już teraz!
25 zł
50 zł
100 zł
Głosowanie z 27 maja i przyjęcie ustawy jest opisywane jako „wydarzenie historyczne”, chociaż już „konstytucjonalizacja aborcji” pokazała, że Francja weszła na cywilizacyjną drogę śmierci. Decyzja parlamentu pokazała jak głębokie zmiany zaszły w pojmowaniu i wyznawaniu zasad aksjologii i rozumieniu antropologii. Debatę o eutanazji zapoczątkowano we Francji w 1974 r., jako pewien odprysk przebudzenia lewicowej ideologii po „wiośnie 1968 roku”. Pierwszy projekt ustawy w tej sprawie został złożony w 1978 r., a eutanazyjne Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD) powstało w 1980 r. Idea była od lat wspierana i propagowana przez loże masońskie. Jednak na jej „przebicie się” i złamanie oporu społecznego potrzebowali ponad pół wieku.
Może dlatego, że dość długo np. media były raczej przychylne ruchowi rozwoju opieki paliatywnej, która jest alternatywą dla rezygnujących z życia pod wpływem bólu i cierpienia osób chorych. Tak było jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku. Jednak w wieku XXI nastąpił już medialny zwrot i wsparcie dla eutanazji. Ta medialna „obróbka” przyniosła z czasem zmiany sondażowej „opinii publicznej”, a dodatkowo była wspierana politycznie „metodą salami”, czyli przyjmowaniem ustaw, które etapami i ewolucyjnie kruszyły i podważały fundamentalne prawo człowieka do życia. Przykładem była tu np. „etyczna” ustawa Claeysa-Leonettiego z 2016 r., która wprowadziła możliwość zakończenia „uporczywej terapii” dla osób w stanie terminalnym. Po drodze były spektakularne i przegrane procesy i batalie o życie osób w śpiączce, które postanowiono odłączyć od aparatury podtrzymującej życie. W tym chyba najgłośniejsza sprawa Vincenta Lamberta. 42-letni Francuz w 2008 roku uległ poważnemu wypadkowi i po wieloletnim postępowaniu przed sądami, Trybunałem Stanu i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, wbrew woli rodziców, wydano szpitalowi zgodę na wyłączenie aparatury. Była to sprawa precedensowa, bo na dalsze leczenie i ponoszenie jego kosztów godziły się stowarzyszenia pro-life, a Lamberta były gotowe przyjąć szpitale w innych państwach. Pacjent został jednak odłączony i chociaż nadal żył, to pobawiony wody i pokarmu został… zagłodzony na śmierć.
Walka się jednak nie kończy. Przeciwnicy eutanazji ożywili m.in. ruch „Veilleurs”, który powstał w 2013 r. na marginesie protestów przeciwko „małżeństwom” osób tej samej płci. 27 maja na Place de la Concorde, setki osób zebrało się pokojowo na czuwanie w pobliżu gmachu parlamentu, aby sprzeciwić się ustawie o „wspomaganym umieraniu”. Osoby te zostały otoczone jednak wielkim kordonem policji. Na wszelki wypadek debaty filozoficzne i decyzje polityczne wsparto pokazem siły. Jeden z portali francuskich przypomniał z tej okazji dokument podpisany przez niejakiego… Adolfa Hitlera. Dokument archiwalny stwierdza, że „Reichsleiter Bouhler (szef Kancelarii Führera NSDAP) i doktor Brandt mają za zadanie rozszerzyć uprawnienia lekarzy do selekcji osób według ludzkiej oceny, tak aby śmiertelnie chorzy pacjenci mogli skorzystać z miłosiernej śmierci w najbardziej krytycznym stanie ich zdrowia”. Przypomniano w ten sposób, że nawet w III Rzeszy eutanazję uzasadniano „dobrem ludzi”, a nawet „miłosierdziem”. Obecnie są to „prawa człowieka” i „godność”…
Rafał Trzaskowski deklaruje, że wspiera policję zapewniającą bezpieczeństwo mieszkańcom Warszawy.
On i jego ludzie robią wszystko, by poziom bezpieczeństwa obniżyć.
„Jestem po długiej rozmowie z Komendantem Głównym Policji. W latach 2021-23 rzeczywiście odnotowywaliśmy wzrost przestępczości zorganizowanej związanej z niekontrolowanym napływem członków grup przestępczych z zagranicy do Polski. Wbrew doniesieniom prasowym ten proces udało nam się wyraźnie zahamować dzięki konsekwentnej współpracy z Policją. W przyszłym tygodniu wspólnie z ministrem Tomaszem Siemoniakiem [szefem MSWiA i koordynatorem służb specjalnych – przy. red.] poinformujemy o kolejnych zdecydowanych działaniach gwarantujących nam wszystkim bezpieczeństwo” – wpis tej treści na platformie X Rafał Trzaskowski zamieścił w czwartek, 6 lutego.
Tydzień wcześniej zwołał uroczystą konferencję prasową, aby poinformować opinię publiczną, że ratusz postanowił przekazać policji nowe radiowozy i sprzęt specjalistyczny, kupiony ze środków Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy w ramach programu „Warszawa chroni”. Przekazany sprzęt kosztował 3,5 miliona złotych. Na konferencji prasowej obok Trzaskowskiego wystąpił inspektor Dariusz Walichnowski – komendant stołeczny policji. „To, co reprezentuje samorząd warszawski, to jest niezmiennie ogromna wartość. Jest to świadomość, jak bardzo ważną wartością jest bezpieczeństwo” – powiedział, nie szczędząc ciepłych słów pod adresem prezydenta stolicy.
Słowa a czyny
Na konferencjach prasowych Trzaskowski pozuje na polityka szczególnie wrażliwego na sprawy związane z bezpieczeństwem. W świat idzie przekaz: polityk PO będzie takim samym prezydentem i z równą gorliwością będzie dbał o to, abyśmy w cały kraju czuli się bezpiecznie. Czyny pokazują co innego. Lewackie pomysły Trzaskowskiego prowadzą wprost do tego, że poziom bezpieczeństwa w Warszawie spada. Choć oficjalnie sam polityk nie odpowiada za policję (ta podlega ministerstwu spraw wewnętrznych).
W lutym Trzaskowski wydał zgodę, aby na ulicy Wiejskiej, naprzeciwko Sejmu, w lokalu należącym do miasta stołecznego Warszawy, otwarła swoją siedzibę Abotak – pierwsza polska placówka oferująca aborcję na życzenie. Za Abotakiem stoi Aborcyjny Dream Team – zespół trzech kobiet aktywnie walczących o prawa aborcyjne. „Zasługi” Abotaku dla popierania Koalicji Obywatelskiej są nie do przecenienia, uczestnicząc w „czarnych marszach”, rozkrzyczane wariatki – deprawatorki przyłączały się do poparcia dla ekipy Tuska. Gdy Rafał Trzaskowski przyznał im miejski lokal, wybuchł skandal.
Po pierwsze dlatego, że powstała organizacja jawnie głosząca, iż będzie dokonywać aborcji wbrew obowiązującym przepisom prawa. Po drugie dlatego, że wokół siedziby Abotaku zaczęli gromadzić się przeciwnicy aborcji głównie ze środowisk pro-life. Obrońcy życia zaczęli namawiać kobiety przychodzące do Abotaku do tego, aby zrezygnowały z zabicia poczętego dziecka. To z kolei wywołało furię środowisk proaborcyjnych. I ich przedstawiciele również przyjechali na ulicę Wiejską. Agresja zaczęła narastać. Aby nie doszło do wybuchów przemocy, na ulicę Wiejską musiała przyjechać policja. Uzbrojeni funkcjonariusze pilnowali porządku, spisywali postronne osoby i upominali tych, którzy po jednej i drugiej stronie przejawiali największe emocje.
W tym samym czasie na numer alarmowy w Warszawie dzwonili mieszkańcy, aby poprosić o pilną interwencję lub zgłosić przestępstwo albo zagrożenie. Te osoby musiały czekać aż przyjedzie patrol – nieraz po kilkadziesiąt minut. Być może jedną lub drugą potrzebną interwencję dałoby się przeprowadzić szybciej, gdyby policjanci nie musieli pilnować porządku na ulicy Wiejskiej.
Złe inicjatywy
Pokazuje to dokładnie mechanizm działania Trzaskowskiego. Oficjalnie jako prezydent Warszawy nie ma wpływu na działania policji. Podlega mu jedynie Straż Miejska. Nie może więc brać odpowiedzialności za sukcesy policji, jej porażki, problemy czy reformy. Jednak jako prezydent stolicy podejmuje decyzje, które wywołują na tyle duże kontrowersje, że dochodzi do protestów i policję trzeba wysyłać do zapewnienia bezpieczeństwa zamiast do zdarzeń, które zakłócają spokój w Warszawie.
Weźmy przykład: muzeum Queer, ustawione przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, budziło wstręt środowisk prawicowych. Trzeba więc było wysyłać radiowozy, aby były gotowe do reakcji, gdyby komukolwiek przyszło do głowy niszczyć budynek. Drugi przykład to słynny hostel dla osób LGBT. Wywołał on również zniesmaczenie i zgorszenie. Środowiska konserwatywne zapowiadały protesty. Aby do nich nie doszło, pod hostelem musiała pojawić się policja. Nie wiadomo, na ile zdarzeń nie udało się przez to zareagować, że patrole znowu musiały przez całą dobę monitorować sytuację wokół hostelu.
Wielkie braki
Tymczasem do tych wydarzeń dochodziło w czasie ogromnego kryzysu kadrowego policji. 22 kwietnia 2025 komendant główny – Marek Boroń – na specjalnej konferencji prasowej został zapytany przez dziennikarzy o sytuację kadrową w formacji. „Problemem nie jest brak chętnych do służby w policji, lecz baza szkoleniowa” – odpowiedział zaskoczony Boroń. – „Pracujemy nad jej rozbudową”. Jednak dane statystyczne nie wyglądają optymistycznie. Według danych z 1 marca 2025 w policji jest 110 709 etatów, a stan zatrudnienia wynosi 96237 funkcjonariuszy, co daje 14472 wakaty. To oznacza, że brakuje niemal 15 tysięcy policjantów. Problemy kadrowe to główne zmartwienie kolejnych szefów polskiej policji.
Tym bardziej że dotyczą nie stanowisk biurokratycznych, tylko „ulicznych”. W polskiej policji mamy do czynienia z przerostem kadrowym w Komendzie Głównej przy ulicy Puławskiej, z rozrastającymi się komórkami (często niepotrzebnymi) w centrali. To zaś przekłada się na braki w tych wydziałach bezpośrednio odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Ma o tym okazję się przekonać każdy, kto dzwonił na numer alarmowy, aby wezwać patrol, musi… czekać. W Warszawie, po wypadku drogowym, na załogę policyjną trzeba czekać często co najmniej 45 minut, interwencje po przestępstwach, awanturach domowych, rozpoczynają się często 2–3 godziny po zgłoszeniu. W tym czasie sprawca zdąży uciec. Boleśnie widać to było po słynnym napadzie na salon jubilerski w popularnym, warszawskim centrum handlowym. Sprawcy włamali się na oczach kamer monitoringu, a potem odjechali na wynajętych hulajnogach. Policjanci nie zdążyli ich zatrzymać, być może dlatego, że pilnowali okolic pobliskiego hostelu dla LGBT.
Niechciani kierowcy
Czy prezydent miasta, który nie jest zwierzchnikiem policji, ma wpływ na bezpieczeństwo? Ma, gdyż do jego dyspozycji pozostaje Straż Miejska. Ma ona uprawnienia niewiele mniejsze niż policja. Może patrolować ulice, prowadzić interwencje, zatrzymywać sprawców przestępstw. Jednak pod rządami Trzaskowskiego Straż Miejska wzięła na celownik tylko jedną grupę obywateli: kierowców. Patologiczna nienawiść prezydenta stolicy do właścicieli samochodów zdefiniowała jego politykę komunikacyjną: strefę czystego transportu, eliminowanie kolejnych miejsc parkingowych, zwężanie ulic, biegunka rondowa i semaforowa. Prowadzi to do paraliżu komunikacyjnego Warszawy, gdyż kierowcy – nie mogąc zaparkować – często zostawiają swoje samochody wbrew idiotycznym zakazom parkowania. W takiej sytuacji patrol straży miejskiej pojawia się natychmiast, a w stosunku do kierowcy wszczynana jest długotrwała i uciążliwa (i bezsensowna) procedura biurokratyczna.
Poziom bezpieczeństwa natychmiast by się podniósł, gdyby poluzowano reżim parkingowy, a strażników zaangażowanych do karania kierowców wysłał do patrolowania ulic, parków i osiedli.
Zły zwiastun
Tak bardzo zły prezydent Warszawy był niestety liderem sondażów prezydenckich. Jeśli wielomiesięczny wysiłek sondażowi i liberalnych mediów przyniesie oczekiwany rezultat, Trzaskowski ma szansę przenieść się z gabinetu przy placu Bankowym do gabinetu w Belwederze. To oznacza, że będzie realizował tą samą politykę jako prezydent państwa. Trzeba się spodziewać, że będzie forsował ustawy dla środowisk tęczowych i aborcyjnych. Jego inicjatywy zaś będą wywoływać protesty środowisk patriotycznych, a zatem do zapobiegania starciom i agresji trzeba będzie wysyłać policjantów już nie tylko w Warszawie ale w całej Polsce.
Kandydat na stanowisko prezydenta Polski przez wiele lat publicznej działalności dał się poznać jako ponadprzeciętnie zaangażowany uczestnik transformacji społecznej skrywanej za hasłami walki ze zmianami klimatycznymi. Ta rewolucyjna zmiana, za którą stoją globalistyczne pato-elity, niesie za sobą planowe zubożenie całych społeczeństw i pozbawianie ludzi własności prywatnej.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, przy okazji sprawy przedłożonej sędziom Trybunału Konstytucyjnego, którzy mają zbadać zgodność z ustawą zasadniczą unijnego zakazu ogrzewania węglem i gazem, wskazał, że to Rafał Trzaskowski wraz z premier Ewą Kopacz mają odpowiadać za wysokie ceny prądu, rujnujące biznesy i gospodarstwa domowe. Obecny pretendent do urzędu prezydenckiego w 2014 roku jako minister ds. europejskich zgodził się bowiem na unijny system ETS i „okłamywał Polaków, że ceny prądu nie wzrosną”.
Niezależnie od tego, jak było w tamtym przypadku – swoje „za uszami” ma tu przecież także były rząd Zjednoczonej Prawicy – śmiało można potwierdzić, że obecny prezydent Warszawy jest jednym z najbardziej radykalnych działaczy klimatycznych. Nie bez powodu został „Ambasadorem Paktu na rzecz Klimatu”.
Niebawem TK powinien rozstrzygnąć, czy unijny zakaz ogrzewania węglem i gazem jest niezgodny z Konstytucją i narusza suwerenność państwa. 20 maja grupa 100 posłów przedstawiała stanowisko w tej sprawie, zaznaczając, że „decyzja Trybunału będzie miała fundamentalne znaczenie dla polskiej suwerenności (…) i w gruncie rzeczy odbije się na życiu każdego Polaka”.
Wnioskodawcy zauważyli, że chociaż konstytucyjne przepisy dotyczące ochrony środowiska nakładają na państwo obowiązek prowadzenia polityki zgodnej z zasadą zrównoważonego rozwoju, to nawet po przekazaniu części kompetencji UE na mocy art. 90 ust. 1 Konstytucji RP, tutejsza administracja wciąż zachowuje prawo do decydowania o kluczowych kwestiach w tej dziedzinie. Dlatego UE nie może narzucać Europejskiego Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji (ETS), uniemożliwiając realizację przez państwo konstytucyjnych obowiązków odnoszących się do zapewnienia obywatelom równego dostępu do energii. Z tego powodu miało dojść do naruszenia artykułu 90 ust. 1 Konstytucji w związku z art. 4 ust. 1 ustawy zasadniczej. Unijne regulacje mają także przekraczać zobowiązania międzynarodowe, ingerując w konstytucyjne zasady i wartości.
Autorzy wniosku zakwestionowali obowiązek uczestnictwa przedsiębiorstw z sektorów energetycznych i energochłonnych w systemie ETS.
Posłowie mogli wskazać także na inne argumenty, tak jak zrobili to, przykładowo, konserwatywni prokuratorzy generalni w USA, pozywając największe fundusze inwestycyjne BlackRock, Vanguard i State Street. Zarzucili im zmowę oraz przynależność do „globalnego kartelu klimatycznego” (chodzi o różne sojusze klimatyczne), którego celem jest ograniczenie produkcji węgla i sztuczne zawyżanie cen, aby generować kolosalne zyski dla klimatycznych lobbystów (szerzej o tym na łamach PCh24.pl w artykule pt. „Amerykańscy prokuratorzy przeciwko klimatycznej zmowie gigantów. Czy Europa weźmie przykład?” ).
Rafał Trzaskowski a polityka klimatyczna
W Warszawie lobbyści i aktywiści żerujący na tym segmencie polityki publicznej, mają się bardzo dobrze. Wraz z zawarciem traktatu z Nancy ekipa Donalda Tuska potwierdziła nie tylko kontynuację agresywnej polityki klimatycznej, ale także zaangażowanie w projekty zmierzające do ścisłej centralizacji władzy w UE. Umowa między Francją a Polską czeka na ratyfikację i podpis nowego prezydenta RP.
Jeśli zostanie nim Rafał Trzaskowski, będzie to czysta formalność. Podobnie, należy się spodziewać, że zaakceptuje on wszelkie ustawy przybliżające nas do szybkiej realizacji celów Agendy 2030 – w sprawie bioróżnorodności (jeszcze bardziej radykalnych), a także klimatycznych.
Na jakiej podstawie tak twierdzimy? Chodzi o zaciągnięte już zobowiązania i inicjatywy podejmowane przez Rafała Trzaskowskiego jako już nie tylko byłego ministra ds. integracji europejskiej, ale przede wszystkim prezydenta Warszawy, którą to funkcję sprawuje od 2018 roku.
Inicjatywy włodarza stolicy
W 2019 roku Warszawa dołączyła do innych dużych miast, podpisując Deklarację C40 Clean Air Cities. Jej zasadniczym celem jest uzasadnianie wprowadzania tzw. stref czystego powietrza, czy też niskiej emisji. Aby politycy zyskali pretekst dla wprowadzania restrykcyjnej polityki klimatycznej, czujniki powietrza umieszczane są w najbardziej ruchliwych miejscach metropolii. Tak zgromadzone „dowody” posłużyć mają następnie miedzy innymi ograniczaniu ruchu samochodowego.
W 2022 roku ekipa Trzaskowskiego zainicjowała wraz z podmiotami lobbysty klimatycznego Michaela Bloomberga – Bloomberg Philanthropies i Clean Air Fund – projekt Breathe Warsaw. To „ambitne partnerstwo”, zainspirowane podobną inicjatywą w Londynie, doprowadziło do rozlokowania punktów pomiarowych w 165 warszawskich lokalizacjach. Dane zgromadzone dzięki tej, największej europejskiej tego rodzaju sieci, służyć miały opracowaniu kompleksowej bazy danych dotyczących jakości powietrza. Kolejnym krokiem miało być „zaprojektowanie ambitnej strefy niskiej emisji w stolicy do 2024 r.”, a także wsparcie „czystszych systemów grzewczych i wycofywanie ogrzewania węglowego”.
Trzaskowski podkreślił, że „ambitne cele wymagają konkretnych, profesjonalnych działań”. Stąd rozpoczęto współpracę z lobbystami, którzy „są ekspertami w zakresie poprawy jakości powietrza”.
Michael Bloomberg, który pełnił funkcję specjalnego wysłannika sekretarza generalnego ONZ ds. ambicji i rozwiązań klimatycznych to założyciel Bloomberg Philanthropies, właściciel agencji informacyjnej oraz ex-burmistrz Nowego Jorku. W 2017 roku, w związku z decyzją Donalda Trumpa o wycofaniu USA z Porozumienia paryskiego zażądał, by podmioty niepaństwowe, korporacje i lokalne władze miast traktować jak państwa. Chodziło o możliwość podejmowania przez nie międzynarodowych zobowiązań klimatycznych wbrew politykom administracji państwowej.
Bloomberg także promuje koncepcję wyłączania miast i federalizację świata poprzez wdrażanie wielopoziomowego systemu zarządzania, umieszczając coraz więcej „agentów zmian” (kadra zarządzająca) w firmach i samorządach. Ludzie ci są zobowiązani do realizacji projektów klimatycznych i „postępowych” światopoglądowo.
Trzaskowski już w 2019 roku podjął szereg aktywności w tym kierunku. Przyjął „Warszawską Deklarację LGBT+”, związaną m.in. z indoktrynacją genderową w administracji, edukacji itp., by budować tak zwane społeczeństwo otwarte, czyli inkluzywne.
Stypendysta organizacji George’a Sorosa – znanego amerykańsko-węgierskiego miliardera pochodzenia żydowskiego – w ostatnich latach chętnie współpracuje z jego synem Alexem. Tenże przejmując schedę po ojcu podjął decyzję o przebudowaniu charakteru funduszy, by skupić się na walce z „populistami” i budować „odporność demokracji”. Jednym ze sposobów na to jest tworzenie systemu globalnej cenzury. Trzaskowski w 2019 roku przystąpił do „paktu antypopulistycznego”, tak zwanego Sojuszu Wolnych Miast (Pact of Free Cities).
„Postępowi” burmistrzowie Pragi, Budapesztu, Bratysławy i Warszawy zobowiązali się do promocji liberalnych wartości w sferze światopoglądowej i realizacji ambitnej polityki klimatycznej. Trzaskowski, jeszcze niedawno temu opowiadał się za ambitniejszą redukcją emisji w Warszawie – aż o 60 procent do 2030 roku – chociaż miasto zobowiązało się do końca tej dekady zmniejszyć ją o „zaledwie” 40 proc.
Burmistrzowie „wolnych miast” wezwali UE do bardziej bezpośredniego udostępniania funduszy lokalnym społecznościom, omijając rządy centralne.
Wszyscy czterej politycy zdobyli władzę w 2018 roku. Pochodzą mniej więcej z tego samego pokolenia, chociaż Trzaskowski jest najstarszy. Obok niego sojusz podpisali: burmistrz Gergely Karacsony, który pokonał kandydata Fideszu w Budapeszcie, Matus Vallo z Bratysławy, architekt i lider popularnego zespołu rockowego, który startował jako kandydat niezależny, a także burmistrz Pragi Zdenek Hrib wybrany z ramienia Partii Piratów.
Karacsony podkreślił wówczas, że UE mogłaby bezpośrednio finansować projekty włodarzy miejskich i realizować globalny projekt transformacji, zgodnie z zasadą „Myśl globalnie, działaj lokalnie”.
Uroczystość podpisania sojuszu odbyła się na terenie kampusu Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) w Budapeszcie – „kuźni kadr” UE i fundacji Open Society Sorosa, który został zmuszony do przeniesienia wielu swoich głównych projektów do Wiednia z powodu zmian prawnych Orbana i zakazu prowadzenia studiów genderowych.
We wspólnej deklaracji włodarze metropolii zobowiązali się do „ochrony i promowania wspólnych wartości wolności, godności ludzkiej, demokracji, równości, rządów prawa, sprawiedliwości społecznej, tolerancji i różnorodności kulturowej”. Ponadto zobowiązano się do szybszego wdrażania celów Porozumienia paryskiego i zrównoważonego rozwoju.
Według Euractiv.pl, pakt jest ideologicznie inspirowany książką z 2013 roku: If Mayors Ruled the World: Dysfunctional Nations, Rising Cities („Gdyby burmistrzowie rządzili światem: dysfunkcyjne narody, rozwijające się miasta”), autorstwa amerykańskiego socjologa Benjamina Barbera.
Hrib podkreślał, że sojusz ma przede wszystkim charakter „antypopulistyczny”. Dwa lata później w jednej z podkomisji kongresu USA burmistrzowie szerzej opowiadali o Sojuszu Wolnych Miast. Vallo wskazał, że „wzrost antydemokratycznego populizmu w wielu rządach narodowych na całym świecie”, a także „kryzys przywództwa i zaufania publicznego” zagroziły liberalnej demokracji, w Europie Środkowej w szczególności. Dlatego postanowili zinstytucjonalizować współpracę, by zaoferować „alternatywy dla populizmu i niedemokratycznych tendencji”. Zaznaczył, że „miasta mogą tworzyć projekty pilotażowe, oferować innowacyjne rozwiązania i koncentrować się na poinformowanych oraz świadomych obywatelach jako agentach zmian”. Mogą dzięki temu popychać proces transformacji.
Podkreślił, że „demokracja musi służyć klimatowi”. – Kryzys klimatyczny jest również kryzysem demokracji, a żywotność naszych demokracji zostanie wystawiona na próbę przez ich zdolność do stawienia czoła egzystencjalnemu niebezpieczeństwu globalnego ocieplenia i zdolność do łagodzenia jego negatywnego wpływu na nasze społeczeństwa – kontynuował w kongresie.
Sojusz Wolnych Miast powstał „z zamiarem ochrony otwartych, wolnych i demokratycznych społeczeństw na całym świecie”, a „w obliczu kryzysu klimatycznego” burmistrzowie „uznali podwójną odpowiedzialność (…) globalnej walki ze zmianą klimatu” i obrony demokracji liberalnej.
Włodarz Bratysławy przekonywał, że „poprzez kształtowanie śmiałych polityk publicznych, miasta muszą pozostać bastionami liberalnej demokracji i zjednoczyć się przeciwko politycznym siłom, które wykorzystują globalne kryzysy jako pretekst do scentralizowanego podejmowania decyzji, samolubnego nacjonalizmu i nieludzkich praktyk wobec upośledzonych grup społecznych lub etnicznych”.
Stąd potrzebna jest skoordynowana działalność decydentów międzynarodowych, krajowych i miejskich. Mają oni popychać postępowy projekt klimatyczny naprzód. „Dlatego my, burmistrzowie Sojuszu, w czerwcu 2020 roku wezwaliśmy Unię Europejską do ustalenia ambitniejszego celu redukcji emisji na rok 2030, nazywając narastający kryzys klimatyczny większym wyzwaniem niż pandemia koronawirusa, i dlatego powtórzyliśmy ten apel w liście i deklaracji na szczyt COP26 w Glasgow”.
Burmistrz Bratysławy argumentował, że „przede wszystkim miasta powinny pośredniczyć i wdrażać zmiany kulturowe, ponieważ nadchodzące zagrożenia – czy to kryzys klimatyczny, czy kryzys demokracji – można pokonać tylko poprzez zupełnie nową kulturę polityczną i głębokie zmiany w sposobie życia oraz myśleniu naszych społeczeństw”.
W styczniu 2023 roku, z inicjatywy fundacji German Marshall Fund of the United States, Global Parliament of Mayors (Globalnego Parlamentu Burmistrzów) i Sojuszu Wolnych Miast opublikowano Globalną Deklarację Burmistrzów na rzecz Demokracji. Burmistrzowie potwierdzili „niezachwiane zaangażowanie w odbudowę i wzmacnianie demokracji, walkę o wolne i uczciwe wybory w kraju i za granicą, obronę praworządności na wszystkich szczeblach władzy i rozwiązywanie problemów miejskich przez pryzmat demokracji i wartości demokratycznych”.
Deklaracja powstała w związku ze zobowiązanymi podjętymi przez burmistrzów na Szczycie na rzecz Demokracji w 2021 r. (szczyt Bidena) i w wyniku dialogu na temat demokracji, zorganizowanego przez Chicago Council on Global Affairs i GMF Cities. Deklarację przywołano w komunikacie grupy G7 we wrześniu tego samego roku jako ważny przykład miast biorących odpowiedzialność za rozwiązywanie globalnych wyzwań i odgrywających kluczową rolę w „demokratycznej innowacji”.
Wspierając te zobowiązania, starszy wiceprezes GMF Steven Bosacker powiedział: – Miasta zapoczątkowały demokrację. Teraz mają szansę ją uratować. Świadczy o tym poparcie dla tej deklaracji, a także ogromne wsparcie, jakie miasta okazały swoim odpowiednikom na Ukrainie, oraz wysiłki i plany mające na celu odbudowę zdewastowanych społeczności i miast w sposób inkluzywny, ekologiczny i demokratyczny.
Nowy zespół ds. klimatu i „Zielona Wizja Warszawy”
Prezydent Warszawy bynajmniej nie zrezygnował z podwójnej walki – przeciwko zmianom klimatu oraz „populizmowi”, czyli możliwości swobodnego wypowiadania tradycyjnych, konserwatywnych poglądów. Wręcz zintensyfikował działania w tym zakresie. Zaledwie rok temu powołał nowy zespół ds. klimatu, który ma szybciej i sprawniej realizować ambitne cele dotyczące osiągnięcia neutralności klimatycznej w Warszawie.
Zespół wdraża „Zieloną Wizję Warszawy” – mapę drogową do osiągnięcia celów polityki klimatycznej. Obejmuje ona długoterminowe kierunki działań i 27 konkretnych działań krótkoterminowych. Wskazuje, co miasto musi zrobić, aby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych (są cele, wskaźniki i mierniki).
Redukcja emisji dotyczy sześciu głównych obszarów: infrastruktury energetycznej, budynków, planowania przestrzennego i infrastruktury niebiesko-zielonej, transportu, odpadów komunalnych, budowania kapitału społecznego i integracji.
Zgodnie z „Zieloną Wizją”, Warszawa ma szybko przekształcić się w miasto zwarte, policentryczne, w którym drastycznie ograniczy się możliwość korzystania z samochodów osobowych, dokona się szybkiej redukcji emisji zmuszając do termomodernizacji i przejścia na pompy ciepła oraz OZE, ograniczy produkcję odpadów itp. (przykładowe cele krótkoterminowe na s. 148 dokumentu „Zielona Wizja Warszawy”).
Prezydent Trzaskowski w artykule zamieszczonym na stronie EURACTIV, a poświęconym przyszłemu „zrównoważeniu” miast, skupił się na wyzwaniach kryzysu klimatycznego i utrzymaniu globalnego ocieplenia poniżej celu 1,5 stopnia C, zgodnie z Porozumieniem paryskim. „Los naszej europejskiej i planetarnej cywilizacji, zagrożonej jak nigdy dotąd przez kryzys klimatyczny, zależy od zdolności miast do działania i transformacji. Podwójne wyzwania naszej epoki, zapewnienie zielonej i sprawiedliwej odbudowy po kryzysie COVID i utrzymanie globalnego ocieplenia poniżej celu 1,5 stopnia C Porozumienia paryskiego, zostaną rozstrzygnięte w naszych ośrodkach miejskich” – stwierdził.
C40 i ograniczenie konsumpcji mieszkańców miast
Polityk PO należy również do gremium C40, które podkreśla, że celem klimatycznej polityki miejskiej jest ograniczenie konsumpcji miejskiej. Dlatego tworzy się Strefy Czystego Transportu i tak zwane miasta 15-minutowe/smart cities.
Podejmowane decyzje – pod wpływem lobbingu różnych podmiotów zagranicznych i krajowych, a także zgodnie z wytycznymi władz unijnych i oenzetowskich – służą drastycznemu ograniczeniu konsumpcji miejskiej do 2050 roku. Mamy zużywać mniej zasobów, mniej jeść, kupować i handlować, a także mniej korzystać z usług.
W celu mierzenia postępu w tym zakresie opracowano wskaźnik CBEI, który uwzględnia całkowitą emisję cyklu życia towarów i usług konsumowanych w mieście.
W styczniu 2022 r. na stronie c40knowledgehub.org, związanej z inicjatywą postępowych burmistrzów i prezydentów („liderów”) miast C40, ukazał się poradniczy artykuł: „W jaki sposób ograniczyć emisje oparte na konsumpcji w twoim mieście”.
Stwierdzono tam: „aby uniknąć degradacji klimatu, w ciągu następnej dekady emisje wiodących miast muszą zostać ograniczone o dwie trzecie, w tym emisje napędzane popytem miejskim”. Powołano się na raport C40 Cities z 2019 roku, nawiązujący do celu Porozumienia paryskiego, które w grudniu 2015 r. podpisały 193 państwa.
Dodano jednocześnie, że „miasta odgrywają zasadniczą rolę w ograniczaniu emisji zawartych w produktach i usługach, które konsumujemy, od żywności po materiały budowlane”. Dlatego też włodarze powinni działać na rzecz „zrównoważonej konsumpcji miejskiej”.
Zasugerowano, że po zinwentaryzowaniu emisji opartych na konsumpcji (CBEI), zaproponować trzeba rozwiązania i przekuć je na konkretne plany klimatyczne, obejmujące cele do osiągnięcia, mierniki postępu itd.
Takie szczegółowe zestawienia, ile i czego kupują mieszkańcy, co zjadają, ile i co produkuje się oraz zużywa w mieście prowadzą już od kilku lat miasta Portland, Oregon, San Francisco, Nowy Jork, Paryż czy Londyn.
Londyn, Nowy Jork skupiły się na „sektorach priorytetowych”, biorąc pod uwagę sektor żywności, mieszkalnictwa, transportu i sprzętów domowych (elektronika i inne urządzenia). Portland skoncentrowany jest na użytkowaniu pojazdów.
Plan działań na rzecz klimatu stolicy Francji z 2018 r. przewiduje redukcję emisji z konsumpcji („paryskiego śladu węglowego”) o 40 procent, koncentrując się na sferach żywności, budownictwa mieszkaniowego oraz transportu samochodowego.
Plan Vancouver, które chce ograniczyć emisje z budownictwa o 40 procent do 2030 r. (w porównaniu z rokiem bazowym 2018) koncentruje się na budowie domów z drewna pozyskiwanego „w zrównoważony sposób”, przy wykorzystaniu mieszanki betonu o niższej emisyjności. Jednocześnie celowo ogranicza liczbę miejsc parkingowych dookoła budynków. Przyjmuje się założenie, że należy tak planować rozmieszczenie lokali mieszkalnych, by obywatele nie musieli korzystać z aut osobowych, w tym docelowo także „elektryków”. Stąd osiedla mają być zagęszczone i powstawać wokół węzłów komunikacyjnych. Ludzie będą chodzić pieszo, jeździć na rowerach bądź hulajnogach i sporadycznie korzystać z komunikacji publicznej.
Polityka miast powinna się koncentrować na ograniczeniu sprzedaży wszelkich towarów (sugeruje się tworzenie „bibliotek/wypożyczalni” rzeczy używanych). By ograniczyć korzystanie z prywatnych aut, należy tworzyć strefy niskiej emisji, czystego transportu, mnożąc bariery dla kierowców.
Decyzje włodarzy miejskich stają się więc znacznie bardziej zrozumiałe dla przeciętnego obywatela, jeśli weźmie on pod uwagę wskaźnik CBEI. Jak wyjaśnia Urban Sustainability Directors Network (USDN), „Inwentaryzacja emisji oparta na konsumpcji (CBEI) to obliczenie wszystkich emisji gazów cieplarnianych związanych z produkcją, transportem, użytkowaniem i utylizacją produktów oraz usług zużywanych przez daną społeczność lub podmiot w danym okresie (zwykle roku). CBEI to sposób na zsumowanie kompleksowego śladu emisji danej społeczności”.
Włodarze mogą sprawdzić, czego mieszkańcy miasta „za dużo” kupują, używają i starać się poprzez ukierunkowaną politykę ograniczyć konsumpcję.
Chociaż zaznacza się, że dokładne obliczenia emisji konsumpcyjnych są trudne, to CBEI pozwala na „rozsądne szacunki”. Jak się wylicza CBEI? Bierze się pod uwagę miarę tego, co jest konsumowane, pomnożoną przez miarę tego, ile emisji „gazów cieplarnianych” jest związanych z każdą jednostką zużycia. Przykładowo, jeśli społeczność danego miasta zużywa milion ton cementu rocznie, a produkcja i transport każdej tony cementu wiąże się z emisją 1 tony CO2, wówczas CBEI cementu danej społeczności miejskiej będzie wynosił 1 milion ton CO2, niezależnie od tego, czy materiał został wyprodukowany w granicach jurysdykcji społeczności, czy poza nią. W ten sposób można obliczyć CBEI wołowiny, brokułów, samochodów bądź biletów na koncert.
Takie zestawienia inwentaryzacji emisji z konsumpcji dla miast (modele komputerowe) przedstawia Carbon Neutral Cities Alliance. Modele opierają się na pracach Stockholm Environment Institute (SEI).
USDN wskazuje ponadto, że działania włodarzy miast muszą być ukierunkowane na walkę ze wzrostem gospodarczym (zwijanie gospodarki, tak zwany degrowth) oraz degradowanie poziomu życia mieszkańców opierającego się na nabywaniu dóbr konsumpcyjnych. Ludzie mają skupić się na „samorozwoju”, czerpać przyjemność nie z nabywania rzeczy, lecz np. aktywności fizycznej.
USDN zaznacza także, że polityka miasta musi prowadzić do niwelowania nierówności (ograniczenie gromadzenia dóbr), aby uniknąć dalszych szkód dla naszej planety, jednocześnie poprawiając „jakość życia”. Z badań wynika bowiem, iż „bardziej równe społeczeństwa są lepiej przygotowane do zmniejszenia konsumpcji”. „Badania sugerują, że te cele są nierozerwalnie powiązane”. Po prostu „nierówności faktycznie napędzają wyższy poziom konsumpcji wskutek indywidualizmu, konsumeryzmu i rywalizacji o status. Praca nad poprawą równości społecznej kładzie podwaliny pod zmniejszenie wpływu konsumpcji”.
Dlatego samorządy powinny „zintegrować równość z inicjatywami zrównoważonego rozwoju” (ustrukturyzowane podejście do równości, podnoszenie świadomości społecznej na temat skutków nierówności i „opresyjności” istniejących stosunków władzy, historycznych uwarunkowań itp.).
Innymi słowy, samorządowcy mają wdrażać antykulturę tzw. wokeizmu, jak do niedawana miało to miejsce w USA, a czemu zdecydowanie sprzeciwiła się nowa administracja (regulacje i procesy przeciw raportowaniu ESG i polityce DEI – różnorodność, równość i inkluzja).
Politykom zaleca się łączenie kwestii zasady „sprawiedliwości środowiskowej” i zdrowia publicznego ze zrównoważonym rozwojem, kiedy tylko jest to możliwe, eksponując kwestie inkluzji.
I tak przykładowo za główny cel włodarze miasta Saint Louis postawili sobie inkluzję (włączenie) lesbijek, „gejów”, osób biseksualnych, „transpłciowych” i queer. Jednym z priorytetów burmistrza jest utrzymanie 100-procentowej oceny miasta w Indeksie Równości Miejskiej (MEI) Kampanii na rzecz Praw Człowieka w kwestiach ideologii LGBT i utrzymanie „zróżnicowanej” populacji oraz kultury. Więcej na ten temat w raporcie: Consumption-Based GHG Emissionss. Policy Framework for Cities, opracowanym przez The Carbon Neutral Cities Alliance z 2023 r. i w planie klimatycznym Saint Louis.
Miasta mają radykalnie zmienić politykę, strukturę władzy, pozwalając, by to mniejszości decydowały o inicjatywach zmierzających do degradowania stylu życia innych obywateli, aby ograniczyć ich przedsiębiorczość i konsumpcję.
Zachęty, straszenie, „ekonomia szturchania”, ustanawianie domyślnych standardowych rozwiązań, zakazy i kary to instrumenty prowadzenia polityki przez burmistrzów i prezydentów, którzy – jak sugeruje raport C40 z 2019 r. – muszą ograniczyć konsumpcję mięsa (16 kg na osobę rocznie), spożycie mleka, zmniejszyć kaloryczność posiłków mieszkańców swoich miast do 2500 kcal dziennie, by do 2030 r. emisje z konsumpcji żywności spadły od 31 do 37 proc.
O 39 procent należy zredukować emisję ze sprzedaży nowych ubrań i tekstyliów do końca obecnej dekady (3 nowe sztuki ubrania na osobę rocznie), ograniczyć dostępność lotów samolotem, nowych sprzętów elektronicznych, aut itp. Należy także porzucić miernik PKB, skupiając się na „jakości życia” i badaniu poziomu szczęśliwości.
Ograniczenie użytkowania aut prywatnych dokonywane pod pretekstem walki o „czyste powietrze” (to jeden z istotnych elementów polityki miejskiej, który ma przełożenie na wiele dziedzin i celów zrównoważonego rozwoju), tak naprawdę ma doprowadzić do drastycznego ograniczenia zdolności obywateli do nabywania dóbr i korzystania z usług, a ideologiczne cele DEI mają zbudować nowy elektorat zrównoważonego rozwoju, promując model „ekonomii pączka”.
Gospodarka i usługi mają się zwijać. Mieszkańcy najlepiej, jakby obniżyli poziom życia, mieli mniej dzieci (więcej na ten temat: Gender and the Climate Crisis: Equitable Solutions for Climate Plans 2022 przygotowany przez Center for Biologial Diversity) i zaakceptowali zrównywanie do dołu.
Miasta powinny wdrażać w życie model „ekonomii pączka”, czyli każdemu należy zapewnić minimalny standard życia, ale pod warunkiem uwzględnienia „granic planetarnych”, których nie można przekraczać (koncepcja Rockströma).
Zgodnie z wyjaśnieniami twórczyni „ekonomii pączka”, Kate Raworth, „zdrowa gospodarka” ma być tak zaprojektowana, by nie rosła (nie ma być wzrostu PKB), lecz by się „rozwijała”.
Thriving Cities Initiative opracowało City Portrait, czyli narzędzie do wdrażania modelu Raworth uwzględniającego społeczną, ekologiczną, lokalną i globalną perspektywę „rozwoju”.
Politycy powinni tworzyć sieć miast współpracujących na rzecz transformacji, a zalecenia różnych lobbystów oraz instytucji globalnych – jak Global Covenant of Mayors – mają pomóc w szybszej transformacji świata zgodnie z Porozumieniem paryskim i Agendą 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju.
Dzięki współpracy organizacji branżowych przedsiębiorców, izb handlowych oraz globalnych think tanków opracowujących standardy i wskaźniki, nowe zasady certyfikacji „zrównoważonych praktyk” (ład korporacyjny) mają usprawnić proces transformacji.
NGO-sy, media, tworzone sieci i ruchy społeczne „pomogą” w budowaniu świadomości oraz poparcia dla zmian i dynamiki transformacji. Kampanie kierowane do mieszkańców, lansowane mody, behawioralne „szturchanie” – to tylko niektóre z arsenału technik skłaniania obywateli do zmiany zachowań, by ograniczyli swój „ślad węglowy”.
Nie bez znaczenia jest fakt, że firmy produkujące i dystrybuujące różne czujniki powierza, a zwłaszcza te zajmujące się modelowaniem komputerowym mają w tym interes, żeby się upowszechniły ich usługi, wabiąc wizją tworzenia w czasie rzeczywistym żywej mapy emisji miejskich i obiecując dzięki temu lepsze powietrze (smart cities).
Jednak, jak zaznaczył dyrektor ICOS, dr Werner Kutsch (projekt ICOS ERIC – Europejskie Konsorcjum Infrastruktury Badawczej), który pilotuje unijny projekt w celu opracowania mapy rejestrującej pochodzenie i ilość emisji gazów cieplarnianych generowanych przez człowieka w dużych miastach, usługi te są bardzo kosztowne i „każdy burmistrz miasta rozważający dołączenie do projektu będzie musiał zastanowić się, czy zainwestować środki publiczne w badania nad zmianami klimatu, zamiast w szkoły lub placówki służby zdrowia”.
W projekt np. włączył się Kraków, obok Barcelony i Paryża.
Jeszcze w lipcu 2024 roku Warszawa włączyła się w projekt It’s in the Air burmistrzów C40. Celem jest tu tworzenie – mimo powszechnego sprzeciwu – większej liczby „stref czystego transportu”, tak zwanej niskiej emisji i „miast 15-minutowych”. Burmistrzowie ponad 30 miast zobowiązali się podczas spotkania w Paryżu do „ustanowienia lub rozszerzenia stref czystego powietrza do 2030 r.”. Obecny na imprezie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski twierdził, że tego typu polityka cieszy się poparciem na całym świecie.
Kampania It’s In The Air uzupełnia program Breathe Cities C40, opracowany we współpracy z Bloomberg Philanthropies i Clear Air Fund,
Rozwiązania i specjalne czujniki Breathe testowano w Londynie (projekt Breathe London Blueprint to przewodnik dla innych miast).
Warszawa, obok Krakowa, Łodzi, Rzeszowa i Wrocławia należy także do miast „pionierskich” KE, które mają szybciej przekształcać się w tzw. miasta inteligentne, odporne, neutralne dla klimatu już do 2030 roku. Wnioski płynące z wdrożenia tam „innowacyjnych” rozwiązań posłużą za wzór do naśladowania w całej UE.
Szefowa KE Ursula von der Leyen, mówiąc w kwietniu 2022 r. o ekologicznej transformacji w Europie, podkreśliła, że „zawsze potrzebni są pionierzy, którzy stawiają sobie bardziej ambitne cele”.
Zgodnie z unijną inicjatywą miast pionierskich, włodarze powinni przedstawić „kontrakty klimatyczne”, czyli ogólny plan osiągnięcia neutralności klimatycznej w sektorach takich, jak: energia, budownictwo, gospodarka odpadami i transport wraz z powiązanymi planami inwestycyjnymi.
Włodarze miast uznali, że dobrze jest realizować koncepcję tzw. miasta 15-minutowego. Warszawa czerpie wzorce m.in. z Paryża, gdzie tę ideę wciela w życie burmistrz Anne Hidalgo, a jej głównym doradcą w tym zakresie jest guru 15-minutowych miast, prof. Carlos Moreno. Chociaż przyznał on w październiku 2024 r., że ludzie są niechętni tej idei, to i tak jest ona wdrażana wszędzie na świecie. Co prawda, ze względu na negatywne konotacje kilka miast w Wielkiej Brytanii odeszło od określenia „miasto 15-minutowe” , a rada miejska Oksfordu (która w dużej mierze przyjęła tę koncepcję) usunęła tę frazę ze swojego Planu Lokalnego 2040.
Niemniej „w ciągu ostatniego roku wdrożono koncepcję [miasta 15-minutowego] w wielu miejscach na całym świecie” – komentował Moreno w wywiadzie dla „Cities Today”. Obecnie mówi się o modelu „X-minutowym”, ponieważ jest wiele różnych wdrożeń koncepcji miasta 15-minutowego.
Doradca paryskiej burmistrz potwierdził, że w tej idei chodzi o to, aby metropolie zostały maksymalnie dogęszczone, by starać się maksymalnie ograniczyć ruch samochodowy. Miasta trzeba przebudować w taki sposób, by „po pierwsze, zerwać z zależnością od samochodu i przejść z miasta samochodowego na miasto ludzkie. Wiąże się to z przyjęciem aktywnej mobilności przy jednoczesnej poprawie możliwości transportu publicznego”. – Dziś, w XXI wieku, idea, że samochód jest symbolem wolności i niezależności, nie jest już wykonalna – przekonuje.
Moreno dodał także, że trzeba budować budynki wielofunkcyjne i starać się, by jak najwięcej osób mogło wykonywać pracę zdalnie, ewentualnie w miejscach pracy zlokalizowanych bardzo blisko domu.
Chociaż niektórzy planiści zaznaczyli, że jest to niewykonalne z powodu bardzo wysokich kosztów, Moreno pozostaje niewzruszony i mówi, że zmiany klimatu będą jeszcze bardziej kosztowne, jeśli nie będzie się z nimi walczyć. – Jednocześnie – komentował – wdrożenie tych projektów nie musi być drogie: zamiast kontynuować budowę na obrzeżach [miast] i budować więcej dróg, możemy przeznaczyć więcej środków na tworzenie zwartych, gęstych miast.
Projekt – jak się przekonali Duńczycy – służy gettoizacji i generuje o wiele większe problemy zagrażające bezpieczeństwu obywateli. Z tego m.in. powodu wypowiedzieli wojnę dzieleniu miast na kwartały i polityce inkluzji. 1 grudnia 2019 r. Ministerstwo Transportu i Mieszkalnictwa skandynawskiego państwa publikowało strategię walki z tzw. gettami. Strategia oficjalnie uznała za takie 28 dzielnic, przy czym 15 spośród tych obszarów miejskich sklasyfikowano jako „twarde getta”.
Trzaskowski nie tylko jest mocno ulokowany w grupie C40, ale w 2022 r. został włączony do zarządu Global Covenant of Mayors for Climate & Energy (GCoM). Zastąpił tam wspomnianą burmistrz Anne Hidalgo, która z kolei objęła inne bardziej intratne stanowisko. Odpowiadała za koordynację światowej polityki klimatycznej, stając się ambasadorką Globalnego Porozumienia Burmistrzów. Pomagała w kierowaniu miejskimi finansami klimatycznymi i zobowiązaniami przed pierwszym globalnym przeglądem na COP28 Bruksela i Paryż (22 czerwca 2023 r.).
Global Covenant Board reprezentuje największy światowy sojusz na rzecz przywództwa klimatycznego miast (około 11 700 miast). Sojuszowi współprzewodniczą: Michael R. Bloomberg i szczególnie nielubiany w Polsce, naczelny lobbysta unijny, były komisarz Frans Timmermans, wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej ds. Europejskiego Zielonego Ładu.
Jak zaznaczono wówczas, prezydent Trzaskowski „jako członek zarządu GCoM, będzie pełnił funkcję ambasadora działań na rzecz klimatu na szczeblu lokalnym, krajowym i globalnym oraz pomoże Europie w osiągnięciu ambitnych celów redukcji emisji, ułatwiając rządom krajowym realizację najwyższych ambicji Porozumienia paryskiego”. Dodano, że „prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski wykazał się niezachwianym zaangażowaniem w transformację klimatyczną i energetyczną w Warszawie i całej Europie. Odegrał kluczową rolę w dostosowaniu Porozumienia Burmistrzów – Europa do europejskich ambicji neutralności klimatycznej i europejskiego prawa klimatycznego. Jako prezydent Warszawy, prezydent Trzaskowski będzie reprezentował Unię Europejską i region Europy Zachodniej w zarządzie GCoM”.
Bloomberg mówił wówczas, że Trzaskowski pomoże „zrobić więcej, szybciej, aby ograniczyć emisje”.
Podobnie Timmermans zaznaczył, iż Trzaskowski pomoże w przyspieszeniu zielonej transformacji.
Jeszcze w maju 2024 r. burmistrzowie C40 podpisali wspólną deklarację z Watykanem w sprawie przyspieszenia „zielonej rewolucji” na poziomie lokalnym.
Podczas szczytu watykańskiego zatytułowanego: „Kryzys klimatyczny a odporność klimatyczna”, burmistrzowie C40 podpisali „kluczowy protokół klimatyczny”, który został przekazany stronom konwencji UNFCCC (ramowej konwencji ONZ w sprawie zmian klimatu).
Wezwano tam do ograniczenia tempa globalnego ocieplenia o połowę w najbliższej przyszłości w drodze „sprintu” na rzecz szybkiej redukcji metanu i innych substancji zanieczyszczających klimat, połączony z „maratonem” mającym na celu zerową redukcję emisji CO2 poprzez dekarbonizację.
Innymi słowy, szybkie usuwanie paliw kopalnych i wygaszanie produkcji przemysłowej w połączeniu ze znacznym ograniczeniem hodowli zwierząt i uprawy roli miałoby być „najszybszą i najskuteczniejszą strategię spowolnienia ocieplenia, utrzymania limitu 1,5 stopnia C w zasięgu wzroku i ograniczenia ryzyka wystąpienia nieodwracalnych punktów krytycznych”.
Trzaskowski mocno zaangażował się w budowę inkluzji, prowadząc de facto walkę z krzyżami w budynkach administracji samorządowej, wspierając – z podatków mieszkańców – dewiacyjne „sztuki”, przewodząc paradom gejowskim, podpisując „Deklarację LGBT+”, jednocześnie usiłując zakazać akcji proliferów, Marszu Niepodległości itd. To wszystko, oczywiście w ramach walki z „populizmem” i w celu ugruntowania postępowych wartości liberalnych.
Udzielał się w różnych gremiach globalnych, od Światowego Forum Ekonomicznego poprzez niemieckie i amerykańskie think tanki i gremia globalnego zarządzania, a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa kończąc. Zaznaczył tam kilka miesięcy temu, że władze Polski poradziły sobie z szerzeniem populizmu dzięki silnej i dość niezależnej władzy samorządowej, będącej obecnie bastionem obrony demokracji. Wspomagają one różne postępowe NGO-sy i propagują walkę z tak zwaną mową nienawiści.
„Ambasador Europejskiego Paktu na rzecz Klimatu”
Trzaskowski mianowany w grudniu 2020 r. – obok Katariny Luhr, zastępcy burmistrza Sztokholmu i przedstawicielki Eurocities w Radzie Porozumienia Burmistrzów – „Ambasadorem Europejskiego Paktu na rzecz Klimatu”, ma zobowiązania. Gdyby objął urząd prezydenta Polski, z pewnością z nich nie zrezygnuje. Tym bardziej, że jest szczerze i całkowicie przekonany do postulatów klimatycznych i postępowej eko-transformacji cyfrowej.
Ambasadorzy zobowiązali się do działań na rzecz klimatu, przekonywania społeczności do globalnych projektów klimatycznych i przekształcania ich „w przyrzeczenia działań na rzecz klimatu, aby zwiększyć działania, zachęcić innych do przyłączenia się lub rozpoczęcia własnych inicjatyw oraz skalowania i powielania dobrych pomysłów i projektów”.
– Nie można zrealizować Europejskiego Zielonego Ładu bez szczebla lokalnego – zaznaczył Trzaskowski podczas wydarzenia inauguracyjnego.
Pakt na rzecz Klimatu powinien obejmować „postępowe inicjatywy, takie jak Misja Neutralności Klimatycznej i Miast Inteligentnych, która wyznaczyła ambitny cel osiągnięcia 100 miast neutralnych klimatycznie do 2030 roku”.
W ubiegłym roku burmistrzowie C40 na czele z Trzaskowskim skierowali „Żądania polityczne” do nowych władz UE. Domagali się oni więcej dotacji na cele klimatyczne i wskazali, że „UE musi osiągnąć swoje cele klimatyczne tylko poprzez współpracę z miastami”, by jeszcze szybciej odchodzić od paliw kopalnych w przemyśle, transporcie i budownictwie.
Burmistrzowie poparli priorytety UE ogłoszone przez szefową KE Ursulę von der Leyen.
„Żądania polityczne”, do których dołączył Trzaskowski obejmują nie tylko „ciągły, bezpośredni dialog między miastami a Komisją Europejską w celu osiągnięcia neutralnej dla klimatu, sprawiedliwej Europy, która uwzględnia potrzeby i obawy mieszkańców”, ale także „wzmocnienia Europejskiego Zielonego Ładu” i „szybkiej redukcji emisji dwutlenku węgla”, a także federalizacji UE zgodnie z wizją Altiero Spinelliego.
Burmistrzowie chcą większej władzy, oczekując formalnego poparcia organów UE dla Koalicji na rzecz wysokich ambitnych partnerstw wielopoziomowych (CHAMP). Koalicja powstała podczas szczytu COP28 i oczekuje traktowania miast niemal jak państwa na forach międzynarodowych, by jako niezależne podmioty prezentowały swoje stanowisko w kwestii polityki klimatycznej (partnerstwa wielopoziomowe i inkluzywne zarządzanie). Pozwoliłoby to zniwelować decyzje suwerennych państw nieprzychylnie patrzących na politykę dekarbonizacyjną.
Już wcześniej, w 2014 roku został wydany Manifest samorządów lokalnych i regionalnych (CEMR), które stanowią przybudówkę międzynarodowej organizacji Zjednoczonych Miast i Władz Lokalnych. Dokument przewidywał dalszą emancypację od władz centralnych w celu przyspieszenia rozpadu państw oraz federalizacji w ramach UE. Samorządowcy byli zainteresowani pogłębieniem współpracy z podmiotami pozapaństwowymi związanymi z think-tankami globalnej finansjery, promującej szybką transformację społeczno-ekonomiczną świata, tzw. zieloną gospodarkę i ideologię gender.
Do CEMR należy Związek Miast Polskich i Związek Powiatów Polskich.
We wspomnianym Manifeście za kluczowe uznano m.in. ambitną redukcję tzw. gazów cieplarnianych (OZE, elektromobilność, strefy niskiej emisji, nowe dotkliwe podatki ekologiczne, podatki od nieruchomości itp.), głębszą integrację, sporządzenie nowego katalogu praw w celu lepszej integracji imigrantów i walki z „ksenofobią oraz dyskryminacją”, rozszerzenie wpływu ideologii gender, walkę z „nacjonalizmem” i interesami narodowymi.
CEMR chce Europy komunistycznej, opartej na zasadach Altiero Spinelliego.
„Samorządy lokalne i regionalne pragnące zjednoczonej Europy wzywają przyszłych członków Parlamentu Europejskiego do oparcia się na oddolnej strategii dążenia do większej integracji i legitymacji demokratycznej w UE, opracowanej przez Altiero Spinelliego, jednego z ojców-założycieli Unii Europejskiej, realizowanej następnie przez Grupę Spinellli w Parlamencie Europejskim” – apelowali w 2014 r. samorządowcy.
Chcieli oni nawet sporządzenia Podstawowych Praw Unii Europejskiej, domagając się takiego zdefiniowania ustroju UE, który będzie sprzyjał ścisłej integracji gospodarczej, fiskalnej i politycznej.
Obecne żądania burmistrzów skierowane do nowych władz UE dotyczą wyasygnowania znacznie większych funduszy na realizację polityki klimatycznej przez miasta w związku „ze znaczną luką inwestycyjną”.
Burmistrzowie naciskają także w sprawie polityki „jednego zdrowia”, która pozwoli na nakładanie nowych podatków klimatycznych pod pretekstem walki ze zmianami klimatu i utraty bioróżnorodności, promując wegetarianizm, weganizm, tzw. sztuczne mięso i dietę robaczaną.
Wreszcie oczekują większej promocji „zrównoważonej mobilności”, powszechnego tworzenia stref niskiej i zerowej emisji, ich rozszerzania, wdrożenia inicjatywy Water Resilience itp.
Kandydat PO na prezydenta RP z pewnością nie zrezygnuje ani z polityki klimatycznej, ani tym bardziej z walki z tzw. populizmem, uderzając w różnorodne środowiska, które stają na drodze do „postępowej” transformacji, walczących z coraz wyższymi i nowymi podatkami, które potem zasilają kieszenie tabunów lobbystów klimatycznych.
Jerzy Dobrowolski, znany aktor i satyryk, ostrzegał, że „nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję” . Widać zasadność tego ostrzeżenia po wynikach wyborów na prezydenta RP. Wykształceni z dyplomami, którzy nie mają zdolności odróżniania prawdy od kłamstwa, dobra od zła, przewidywania skutków, rozpoznawania przyczyn, głosowali zdecydowanie na Trzaskowskiego. Podobnie jak w zakładach karnych czy na Białorusi i w Rosji. Trudno się temu dziwić. To efekt cywilizacji komunistycznej, która negatywnie selekcjonowała kadry domeny akademickiej, a te przetrwały bezstratnie okres transformacji i budowy III RP. Akceptacja komunistycznej etyki nikczemnego postępowania jest przez nich nabyta i dziedziczona.
Głosowali na kandydata, który ich (anty)wartości nie naruszy, ich praw nabytych niegodziwie nie odbierze. Ten obiecywał, że ich nie cofnie do ciemności średniowiecza, zjednując sobie profesorów, którzy nie tak dawno stojąc przed pomnikiem Kopernika (przed Collegium Novum UJ) – średniowiecznego jeszcze studenta akademii krakowskiej – pomstowali na PiS zamierzający ich podobno cofnąć do poziomu średniowiecza (czyli do poziomu Kopernika?). Takiej zapaści się obawiali, na postępowego kandydata głosowali. On, jak głosi, pozostałości średniowiecza zlikwiduje, tak że żaden Kopernik ani Nawrocki ich poziomu nie obniży. Taką mają inteligencję, a wykształcenie jeszcze znacznie ją przewyższa. Strach się bać.
Na wsiach, gdzie ludzie wykształcenie mają na ogół mniejsze, ale rozum zdrowszy, głosowali głównie na Nawrockiego, bo wartości cywilizacji łacińskiej i pro-polskie są im droższe. Muszą sami przetrwać w trudnych okolicznościach przyrody, aby postępowy ład zielony i zarazem czerwony, lansowane przez wykształconych ponad własną inteligencję, czasem ich nie zrujnował. Są zdecydowani, aby pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna” kosami bronić naszych granic, swoich żon i dzieci, przed postępową imigracją i monowładzą prowadzącą do utraty naszej suwerenności. Przypominają, że tam gdzie są oni, tam jest Polska! I tak jest!
I asked Grok to draw a splintered version of “The Persistence of Memory” by Salvador Dali. This is what it came up with.
Splinternet (as defined per Grok):
The splinternet refers to the fragmentation of the internet into separate, often isolated networks due to political, cultural, technological, or commercial reasons. It describes a scenario where the internet is no longer a unified global system but is instead divided into distinct “splinters” or subnetworks. This can happen through government censorship (like China’s Great Firewall), regional regulations (such as the EU’s GDPR), or tech companies creating walled gardens (e.g., Apple’s ecosystem).
The term highlights how these divisions limit universal access to information and create digital borders, often reflecting real-world geopolitical tensions or differing values on privacy, security, and free expression.
Elon asked a key question. This is not dark humor or sarcasm; this is today’s reality:
What does a modern Bot farm look like?
The magazine “Fast Company” recently published an article on bot farms, detailing how these automated systems are increasingly sophisticated and can manipulate social media and other online platforms. According to Fast Company, bot farms are used to deploy thousands of bots that mimic human behavior, often to mislead, defraud, or steal from users.
These bot farms can create fake social media engagement to promote fabricated narratives, making ideas appear more popular than they actually are.
They are used by governments, financial influencers, and entertainment insiders to amplify specific narratives worldwide. For instance, bot farms can be used to create the illusion that a significant number of people are excited or upset about a particular topic, such as a volatile stock or celebrity gossip, thereby tricking social media algorithms into displaying these posts to a wider audience.
Welcome to the world of social media mind control.By amplifying free speech with fake speech, you can numb the brain into believing just about anything. Surrender your blissful ignorance and swallow the red pill. You’re about to discover how your thinking is being engineered by modern masters of deception.
The means by which information gets drilled into our psyches has become automated. Lies are yesterday’s problem. Today’s problem is the use of bot farms to trick social media algorithms into making people believe those lies are true. A lie repeated often enough becomes truth.
A couple of months ago, I had the privilege of recording a podcast with Tim Poole, which focused on MAHA, health, seed oils, desiccant contaminants of our grains and soybeans such as Glyphosate (“Roundup”), and a whole host of related issues. But, as far as I am concerned, the most important part of that visit was not what was broadcast, but rather the long off-camera conversation that followed. Keep in mind that last fall Jill and I published what may be the most definitive analysis to date of the use of PsyWar, censorship and propaganda technology deployed during the COVIDcrisis.
So I know a thing or two about the topic, and am interviewed regularly about this or that aspect of PsyWar tech currently being deployed by the “Fake News”, Pharma, the US Government, the WHO, the UN, and a wide variety of other actors.
But Tim’s insights opened my mind to aspects of the current landscape that Jill and I did not cover in the book. In particular, he provided great examples of the effects and use of “small rooming” – otherwise known as freedom of speech but not of reach (which is explicitly a core “X” algorithmically-enforced policy). But what really expanded my awareness was his discussion of how AI-driven bots are being deployed.
In illustrating his points, he began with the example of a certain influencer who used to be associated with the Daily Wire. I will withhold the names to protect the innocent and reduce the risk of defamation lawsuits. Once upon a time, this influencer posted content mildly to moderately critical of Israeli policies and actions in response to the 7 October 2023 Hamas invasion. Basically, the influencer ventured outside of what was then the Overton Window of allowable public discourse on the topic. The response on social media was immediate and strikingly positive. Thousands of likes and new followers.
So, feeling like a nerve had been struck, the influencer followed up with even more strident statements, and once again, a wave of positive response swept over the sites where these opinions were posted. Feeling encouraged and emboldened, the influencer continued to push forward, motivated by the growing number of new followers. And in so doing, the influencer crossed a number of lines into what has been designated by many as “hate speech”. The result was widespread deplatforming, including from The Daily Wire, and other conservative media sites and censorship.
Here’s the thing – the majority of the new “followers” who were egging on the influencer were not real people. They were bots. Bot armies that had been launched specifically to drive the influencer into self-delegitimization by promoting and advancing what most perceived as hate speech. Mission accomplished, and another influential conservative voice bit the dust.
Can you Grok that?
Turning back to this four-alarm fire bell of an article from Fast Company.
Bot farm amplification is being used to make ideas on social media seem more popular than they really are. A bot farm consists of hundreds and thousands of smartphones controlled by one computer. In data-center-like facilities, racks of phones use fake social media accounts and mobile apps to share and engage. The bot farm broadcasts coordinated likes, comments, and shares to make it seem as if a lot of people are excited or upset about something like a volatile stock, a global travesty, or celebrity gossip—even though they’re not.
Meta calls it “coordinated inauthentic behavior.” It fools the social network’s algorithm into showing the post to more people because the system thinks it’s trending. Since the fake accounts pass the Turing test, they escape detection.
….
“It’s very difficult to distinguish between authentic activity and inauthentic activity,” says Adam Sohn, CEO of Narravance, a social media threat intelligence firm with major social networks as clients. “It’s hard for us, and we’re one of the best at it in the world.”
If one of the leading social media intel companies in the world has a hard time distinguishing between real accounts and bots – particularly AI-enabled bots – then if you think you can easily tell the difference, you are fooling yourself.
In their article, Fast Company shares a fascinating tale from Depression-era history that involves the Kennedy family’s fortune, which I had thought was just derived from bootlegging during Prohibition.
Distorting public perception is hardly a new phenomenon. But in the old days, it was a highly manual process. Just months before the 1929 stock market crash, Joseph P. Kennedy, JFK’s father, got richer by manipulating the capital markets. He was part of a secret trading pool of wealthy investors who used coordinated buying and media hype to artificially pump the price of Radio Corp. of America shares to astronomical levels.
After that, Kennedy and his rich friends dumped their RCA shares at a huge profit, the stock collapsed, and everyone else lost their asses. After the market crashed, President Franklin D. Roosevelt made Kennedy the first chairman of the Securities and Exchange Commission, putting the fox in charge of the henhouse.
Today, stock market manipulators use bot farms to amplify fake posts about “hot” stocks on Reddit, Discord, and X. Bot networks target messages laced with ticker symbols and codified slang phrases like “c’mon fam,” “buy the dip,” “load up now” and “keep pushing.” The self-proclaimed finfluencers behind the schemes are making millions in profit by coordinating armies of avatars, sock puppets, and bots to hype thinly traded stocks so they can scalp a vig after the price increases.
“We find so many instances where there’s no news story,” says Adam Wasserman, CFO of Narravance. “There’s no technical indicator. There are just bots posting things like ‘this stock’s going to the moon’ and ‘greatest stock, pulling out of my 401k.’ But they aren’t real people. It’s all fake.”
Read that last sentence again. “They aren’t real people. It’s all fake.”
Beware, fellow consumer of social and corporate media. Consume this information at your peril. The reality you encounter there is all manufactured. Some may tell themselves that they are influential players, but in fact, all are victims. The very fabric of truth and reality is a victim.
And AI-driven bots are now becoming the leading tool for spinning the lies.
If there’s no trustworthy information, what we think will likely become less important than how we feel. That’s why we’re regressing from the Age of Science—when critical thinking and evidence-based reasoning were central—back to something resembling the Edwardian era, which was driven more by emotional reasoning and deference to authority.
When Twitter introduced microblogging, it was liberating. We all thought it was a knowledge amplifier. We watched it fuel a pro-democracy movement that swept across the Middle East and North Africa called the Arab Spring and stoke national outrage over racial injustice in Ferguson, Missouri, planting the seeds for Black Lives Matter.
While Twitter founders Evan Williams and Jack Dorsey thought they were building a platform for political and social activism, their trust and safety team was getting overwhelmed with abuse. “It’s like they never really read Lord of the Flies. People who don’t study literature or history, they don’t have any idea of what could happen,” said tech journalist Kara Swisher in Breaking the Bird, a CNN documentary about Twitter.
Whatever gets the most likes, comments, and shares gets amplified. Emotionally charged posts that lure the most engagement get pushed up to the top of the news feed. Enrage to engage is a strategy. “Social media manipulation has become very sophisticated,” says Wendy Sachs, director-producer of October 8, a documentary about the campus protests that erupted the day after the October 7th Hamas attack on Israel. “It’s paid for and funded by foreign governments looking to divide the American people.”
Malicious actors engineer virality by establishing bots that leach inside communities for months, sometimes years, before they get activated. The bots are given profile pics and bios. Other tricks include staggering bot activity to occur in local time zones, using U.S. device fingerprinting techniques like setting the smartphone’s internal clock to the time zone to where an imaginary “user” supposedly lives, and setting the phone’s language to English.
Using AI-driven personas with interests like cryptocurrency or dogs, bots are set to follow real Americans and cross-engage with other bots to build up perceived credibility. It’s a concept known as social graph engineering, which involves infiltrating broad interest communities that align with certain biases, such as left- or right-leaning politics.
….
“Bot accounts lay dormant, and at a certain point, they wake up and start to post synchronously, which is what we’ve observed they actually do,” says Valentin Châtelet, research associate at the Digital Forensic Research Lab of the Atlantic Council. “They like the same post to increase its engagement artificially.”
Bot handlers build workflows with enough randomness to make them seem organic. They set them to randomly reshare or comment on trending posts with certain keywords or hashtags, which the algorithm then uses to personalize the bot’s home feed with similar posts. The bot can then comment on home feed posts, stay on topic, and dwell deeper inside the community.
This workflow is repetitive, but the constant updates on the social media platform make the bot activity look organic. Since social media platforms update frequently, programmed bots appear spontaneous and natural.
Software bots posted spam, also known as copypasta, which is a block of text that gets repeatedly copied and pasted. But the bot farmers use AI to author unique, personalized posts and comments. Integrating platforms like ChatGPT, Gemini, and Claude into a visual flow-building platform like Make.com, bots can be programmed with advanced logic and conditional paths and use deep integrations leveraging large language models to sound like a 35-year-old libertarian schoolteacher from the Northwest, or a MAGA auto mechanic from the Dakotas.
The speed at which AI image creation is developing dramatically outpaces the speed at which social networking algorithms are advancing. “Social media algorithms are not evolving quick enough to outperform bots and AI,” says Pratik Ratadiya, a researcher with two advanced degrees in computer science who’s worked at JPL and Apple, and who currently leads machine learning at Narravance. “So you have a bunch of accounts, influencers, and state actors who easily know how to game the system. In the game of cat and mouse, the mice are winning.”
And here is the mousetrap that caught our influencer formerly with the “Daily Caller”:
On October 7, 2023, as Hamas launched its deadly terror attack into Israel, a coordinated disinformation campaign—powered by Russian and Iranian bot networks—flooded social media with false claims suggesting the attack was an inside job. Social media posts in Hebrew on X with messages like “There are traitors in the army” and “Don’t trust your commanders” were overwhelmed with retweets, comments, and likes from bot accounts.
Along with the organic pro-Palestinian sentiment on the internet, Russian and Iranian bot farms promote misinformation to inflame divisions in the West. Their objective is to pit liberals against conservatives. They amplify Hamas’s framing of the conflict as a civil rights issue, rather than the terrorist organization’s real agenda—which is the destruction of the state of Israel and the expansion of Shariah law and Islamic fundamentalism. The social media posts selected for coordinated amplification by Russian and Iranian actors tend to frame Palestinians exclusively as victims, promoting simplistic victim-victimizer or colonizer-Indigenous narratives—false binaries amplified not to inform but to inflame and divide democratic societies from within.
Bot farm amplification can’t be undone. The same deceptive forces used bot farms to boost posts about a New York Times report that falsely blamed Israel for a bomb that hit a hospital in Gaza that reportedly killed 500 Palestinians. It was later revealed that the blast was actually caused by a rocket misfire from jihadists. The New York Times updated its headline twice. But you can’t put deceptive mass influence back in the bottle.
In the case of the war in Gaza, bot farms may not be solely to blame. “The Twitter algorithm is pretty nefarious,” says Ahmed Fouad Alkhatib, Gaza writer and analyst and senior fellow at the Atlantic Council. “I really think it optimizes for hate and division to drive engagement and revenue.” Perhaps Twitter is just more bot-farm-friendly?
In the case of the pro-Palestinian campus protests, they erupted before the Israeli death toll from the Hamas attack had even been established. How could it happen so quickly? Radical Islamic terrorists were still on the loose inside Israel. The film October 8 explores how college campuses turned against Israel less than 24 hours after the biggest massacre of Jews since the Holocaust.
“We think most of what we see online is real. But most of what we see is deceptive,” said Ori Shaashua, who is chairman of Xpoz and an AI entrepreneur behind a host of other tech ventures. Shaashua’s team analyzed the ratio between bots, avatars, and humans. “It doesn’t make sense when 418 social media accounts generate 3 million views in two hours,” says Shaashua.
Closing Argument
It’s not just the bots that are gaming the algorithms through mass amplification. It’s also the algorithms that are gaming us. We’re being subtly manipulated by social media. We know it. But we keep on scrolling.
Fast Company, Eric Schwartzman
Get a clue. The “reality” that you think you experience on social and “fake news” media is fabricated. You are being manipulated by a wide variety of agents, and what you think of as “truth” is nothing like truth.
Beware of strident voices seeking to manage your emotions. Even people who you think are on your side. Many of these are “sponsored” by corporations that seek to manipulate your behavior and opinions.
Be careful out there, and stay true to your own soul. It may be the only thing standing between your ability to think and the thoughts and emotions that are being so actively promoted to bend your mind to the will of others.
Never forget that, in fifth-generation warfare, the battle is no longer over territory. The battleground is for control of your mind. In a successful fifth-generation warfare action, those being influenced should not be able to discern who is manipulating them.
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
On May 19, 2025, President Trump signed the “Take It Down Act” into law. According to CBS News, the new law “makes it a federal crime to post real and fake sexually explicit imagery online of people without their consent.”
The law’s text uses the term “nonconsensual intimate visual depictions.” At the core of the law is the fact that Artificial Intelligence (AI) makes it extremely easy to produce such images. The offender only needs the victim’s face from a photograph or digital image. Such depictions are often known as “deepfakes.”
Provisions of the Law
The law has significant penalties for those who produce such images. If the target is an adult, the maker could be sentenced to two years in prison. If the victim is a minor, the penalty increases to three years. This federal sentence is added to state penalties for the same offense.
In addition, the law demands that the Internet platforms used to circulate these images be held responsible. For decades, the platforms denied any guilt in this arena. They wanted to be treated as “common carriers” who had no responsibility for content posted by others. The situation, they argued, would be like penalizing a railroad for shipping a box whose contents, unknown to the railroad, contain illegal materials.
This argument might be valid if the platforms carried all messages, regardless of content. However, that position has two significant flaws. First, the platforms often had no problem censoring content that they found politically inconvenient. Second, nothing on the platform is a closed box. The very nature of social media means that everything is in the open.
The new law requires the platforms to create an easy-to-use process so victims can request removal. The platform must act within forty-eight hours to “remove the intimate visual depiction and make reasonable efforts to identify and remove any known identical copies of such depiction.” The law assigns the Federal Trade Commission the responsibility to enforce these provisions.
Bipartisan Legislation
According to a September 2024 study by the Center for Democracy and Technology, roughly forty percent of students know about at least one incident of deepfakes being shared within their schools. Given that schools are notorious “rumor mills,” that number is probably far higher.
The bill was genuinely bipartisan, a remarkable achievement in the current polarized atmosphere of Washington, D.C. It passed the Senate unanimously and the House of Representatives by 409 to 2. Senators Amy Klobuchar (D-Minnesota) and Ted Cruz (R-Texas) sponsored the bill. The White House’s Press Statement quoted each sponsor as congratulating the other.
The new law has been praised nearly universally, although CBS noted that “Digital rights groups, however, have warned that the legislation as written could lead to the suppression of lawful speech, including legitimate pornography, and does not contain protections against bad-faith takedown requests.” The fact that the words “legitimate” and “pornography” were coupled indicates just how weak that case is.
Inspired by an Actual Situation
In his efforts to pass the bill, Senator Cruz often appeared with Elliston Berry, a teenager from Aledo, Texas. When she was fourteen, a classmate used an innocent image of Miss Berry and an AI program to produce a pornographic image, which her victimizer circulated on Snapchat.
At the time, Miss Berry informed her mother, Anna McAdams, who attempted to contact Snapchat. The social media giant was unresponsive to requests to remove the image.
Local television station Fox 4 quoted Mrs. McAdams.
“This has been a long time coming. We’re very excited about today, and to see it actually come to fruition and become law. So this is gonna protect so many people. And so as a parent who, when this happened, I had no way to protect my daughter.”
Enforcement by Schools
The nature of this offense, though, means that the effort does not stop with the passage of a law. Most violations, like the one against Miss Berry, concern situations arising from school conduct. Therefore, the school systems must play a major role in these cases. That was the concern of Education Week, the trade journal of school administrators, in its coverage of the new law.
Pornography is a sensitive subject within education circles. Once, a student who possessed such materials on school grounds would have been severely punished. Now, students are producing and publishing the offensive images. Complicating the situation are the activities of LGBTQ+ forces and the American Library Association in promoting pornographic materials in the name of “advocacy” for “sexual minorities.”
On one hand, everyone appears to acknowledge that these situations are devastating to the victims. Education Week’s coverage mentioned “[t]he family of South Carolina Sen. Brandon Duffy, who lost his son to suicide after he was targeted in an online extortion scam.”
To Punish, or not to Punish?
At the same time, punishment itself has been out of vogue in most American schools for decades because it declares there is a right and wrong.
To illustrate the dilemma, Education Week spoke to Jason Alleman, the principal of California’s Laguna Beach High School. Mr. Alleman is no stranger to the issue. Last year, he dealt with at least one male student who used AI to produce a pornographic image of a female classmate. The principal’s reflections were troubling for anyone who wants to see clear lines drawn between decency and sinful acts.
“‘We still want to be reflective—supportive of both victims and the students that make these potentially life-changing decisions,’ Alleman said. ‘As a site leader, there is an obligation to make sure that students and their families are supported on both sides of this issue.’”
It would be interesting to ask Mr. Alleman what “both sides” means. Can he really say that students who use their classmates to produce illegal, immoral and embarrassing images should not be severely punished? By what criteria? These crimes are not accidental.
No one “needs” to create pornography. No one does so without premeditation and preparation. It is time for Mr. Alleman and his colleagues to finally recognize that certain acts are always evil, regardless of one’s age, and punish them accordingly.
It is also time for schools to recognize that immoral conversation, profanity and immodesty create the climate for the deepfake crisis. Schools are places that need to teach knowledge and virtue. The new law is a good first step to restoring sanity in the classroom. However, much more is needed to keep the plague of immorality and pornography out of the schools.
Szanowni Państwo, Niedzielne wybory mają krytyczne znaczenie.Naprawdę od nich zależy los tysięcy dzieci w łonach matek. Po raz pierwszy od wielu lat mamy sytuację, w której rząd tak zdecydowanie prze w kierunku legalizacji zabijania nienarodzonych i brakuje mu tylko prezydenta, który podpisze taką ustawę. Podobnie, zależy od nich przyszłość polskich rodzin i moralność młodzieży. Rząd jest o krok, aby pod płaszczykiem troski o zdrowie wprowadzić do polskich szkół obowiązkową permisywną edukację seksualną i brakuje mu jedynie prezydenta, który podpisze taką ustawę.
A człowiekiem, który podzielał takie stanowisko i zapewne jako prezydent obie te rzeczy poparłby bez mrugnięcia okiem jest Rafał Trzaskowski. Wskazywaliśmy na to wielokrotnie: stąd nasze zaangażowanie i decyzja o przygotowaniu ulotek, do zamówienia których w ostatnich tygodniach Państwa zachęcałem. Dziś, na ostatniej prostej przed głosowaniem, zachęcam do lektury wiadomości od mec. Jerzego Kwaśniewskiego, Prezesa Instytutu Ordo Iuris. W kilku akapitach niezwykle celnie podsumował konkluzje, które formułowaliśmy podczas narad połączonych zespołów Centrum Życia i Rodziny oraz Instytutu.Zachęcam Państwa do lektury i do pójścia do urn, by oddać głos przeciw kandydatowi, który popiera zabijanie nienarodzonych i demoralizację młodych.
Podczas wizyty króla Karola w kanadyjskim Senacie we wtorek , uprzejmy kanadyjski obserwator zapytał monarchę, ile dzieci molestował na osławionej Wyspie Pedofilów Jeffreya Epsteina.
Król Karol III, głowa państwa kanadyjskiego, został pierwszym od prawie 70 lat brytyjskim monarchą, który przewodniczył otwarciu kanadyjskiego parlamentu.
Przed budynkiem Senatu, gdy zwolennicy śpiewali „Boże, chroń króla”, jeden głos przebił się przez ceremonię — głos samotnego krzykacza przebijającego się przez tłum, przerywającego widowisko rażącym wyzwaniem:
Heckler yells out to King Charles III as he walks out of the Canadian Senate during his visit: “How many children did you molest on Epstein’s island?”
Heckler yells out to King Charles III as he walks out of the Canadian Senate during his visit: "How many children did you molest on Epstein's island?" pic.twitter.com/B5XBV3YfRf
Król Karol nie odpowiedział na pytanie zadane przez zaczepiającego.
Na początku tego roku Karol został wciągnięty w skandal [tj. dopiero teraz to ujawniono md], w który uwikłani byli jego brat, książę Andrzej i jego bliski przyjaciel, skazany pedofil Jeffrey Epstein.
Niektórzy członkowie rodziny królewskiej, w tym Karol, najwyraźniej bardzo źle oceniają charaktery ludzi i z jakiegoś powodu nawiązali bliskie kontakty z bardzo odrażającymi stworzeniami.
Przez dziesięciolecia najlepszym przyjacielem Charlesa był osławiony brytyjski pedofil, Sir Jimmy Savile.
Karol przyjaźnił się także z innym pedofilem, Lordem Mountbattenem, którego uważał za swojego mentora w młodości.[dodałbym “przyjaźnił”, bo w tym czasie i w tych sferach było już w modzie. MD
Teraz prawnik ofiar Epsteina domaga się, aby król Karol wypowiedział się na temat powiązań swojego brata z Epsteinem.
Prokurator USA Gloria Allred wysłała królowi bezpośrednią wiadomość, w której napisała: „Potrafimy poradzić sobie z prawdą, a społeczeństwo zasługuje na prawdę”.
Rabin Shmuley Boteach był obecny na konferencji CPAC w Rzeszowie. Grzegorz Braun w ostrych słowach skomentował jego przemówienie.
Konferencja Conservative Political Action Conference (CPAC) po raz pierwszy została zorganizowana w Polsce – konkretnie w Rzeszowie. Wydarzenie zgromadziło przedstawicieli “konserwatystów” z Polski, USA i innych krajów.
Obecny był m.in. prezydent Andrzej Duda czy kandydat na prezydenta Karol Nawrocki. Pojawił się także rabin Shmuley Boteach, określany przez media jako „najbardziej wpływowy rabin Ameryki”. Mówił on, że Polska jest krajem bezpiecznym dla diaspory żydowskiej i solidarnym z Izraelem.
Do obecności rabina krytycznie w kilku wpisach w mediach społecznościowych odniósł się Grzegorz Braun.
Określił rabina mianem „porno-rabina Szmulka”. Odnosił się tym samym do biznesów rabina. Shmuley Boteach napisał książkę pt. „Kosher Sex” („Koszerny Seks”), która sprzedała się w ponad… milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na wiele języków. Jego córka zaś założyła firmę kosher.sex, która sprzedaje różne erotyczne gadżety.
Braun skrytykował fakt, że Boteach był „oklaskiwany i rozchwytywany przez transatlantyckich »konserwatystów’«”.
Braun uznał za „hucpę i hańbę” wyróżnienie Polski przez rabina jako kraju bezpiecznego dla Żydów i solidarnego z Izraelem.
===============================
mail:
Szanowny Panie,
A propos najnowszych wypisów na X.com o Szmulku na CPAC w Jasionce, to jest to tylko część hucpy pt. CPAC: kolejna gwiazda CPAC w Jasionce, stara Barbie Noem napakowana botoksem, właśnie wróciła z misji w Izraelu po złożeniu tam deklaracji lojalności, po czym wstąpiła do Rzeszowa i darła gębę o niezawisłości.
Przesyłam parę linków (więcej pod “Noem in Israel” na X), proszę podać tym, którzy to mogą wykorzystywać.
Skala ogłupienia w Polsce jest niewiarygodna. Przerażające jest to w co się Polacy pakują. Zawsze muszą komuś dawać d . . .
Pozdrawiam z Kanady,
zastrachany
‘ICE Barbie’ Kristi Noem prays at Western Wall, pledges Israel support ahead of Netanyahu talks pic.twitter.com/v8bvSStvVn
Homeland Security Secretary, Kristi Noem goes to Israel to ask for forgiveness from Netanyahu for the 2 Israelis killed. Bibi made her beg at the wall.
Seriously, why else would the DHS secretary be in Israel? Her job has ZERO to do with foreign affairs.
“Israel God’s chosen people, we stand with you!” Wrote Noem on the note she placed in the Western Wall. pic.twitter.com/eW1K38UwAg
— Israel News Pulse (@israelnewspulse) May 25, 2025
Prime Minister Benjamin Netanyahu met this evening, at the Prime Minister's Office in Jerusalem, with US Homeland Security Secretary Kristi Noem, who expressed unwavering support for the Prime Minister and the State of Israel.
— Prime Minister of Israel (@IsraeliPM) May 25, 2025
Why was the Secretary of Homeland Security in Israel? Someone should inform Kristi Noem that 'homeland' in her job title means the United States, not Israel. Doesn't she have more pressing matters to attend to at home? (i know the answer btw) pic.twitter.com/D0oPSWvMEJ
Koalicji Obywatelskiej zawdzięczamy całkowite zdemolowanie ochrony życia dzieci przed narodzeniem. Lekarze-mordercy nie muszą już oglądać się na nic, bo dzieci można zabijać nawet tuż przed porodem. To wszystko zasługa wytycznych Ministerstwa Zdrowia wydanych pod dyktando środowisk aborcyjnych. A Rafał Trzaskowski i tak cały czas podkreśla, że chciałby jeszcze większej swobody w kwestii odbierania dzieciom życia.
„Oczywiście podpiszę ustawę liberalizującą prawo antyaborcyjne. A jeżeli trzeba będzie, to sam wystąpię z taką inicjatywą, dlatego, że to kobieta powinna decydować o swoim życiu i o swoim zdrowiu” – takie są aktualnie poglądy Rafała Trzaskowskiego. Jak wiadomo, mogą się zmienić w każdej chwili, więc o poglądach i deklaracjach nie warto pisać. Należy skupić się wyłącznie na tym, co sam Rafał Trzaskowski i jego formacja polityczna w kwestii aborcji dotychczas zrobili.
Koalicja Obywatelska ma krew na rękach
Zaczynając od końca: jednym z ważniejszych dokonań rządu Tuska są bezprawne wytyczne Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Sprawiedliwości, które doprowadziły do tego, że w polskich szpitalach zabija się dzieci w ostatnim miesiącu ciąży. O Felku uśmierconym zastrzykiem z chlorku potasu usłyszała cała Polska. O innych dzieciach, zabitych w Oleśnicy i innych placówkach, nie słyszy nikt – i nikt słyszeć nie chce – a jest ich coraz więcej. W 2024 roku w Oleśnicy w wyniku tzw. aborcji uśmiercono 159 dzieci, w tym 25 (!) już po 24 tygodniu ciąży. A to tylko jeden szpital! Dzięki partyjnym kolegom Rafała Trzaskowskiego z każdym rokiem zabijanych jest coraz więcej dzieci – w 2024 roku wykonano 896 aborcji, w 2023 – 425, w 2022 – 161, a w 2021 – 103 (przed wyrokiem TK corocznie zabijano około tysiąca dzieci). Oto faktyczne działania – nie puste obietnice
Wytyczne MZ zmusiły szpitale w całym kraju do wykonywania aborcji właściwie na życzenie matki (za okazaniem zaświadczenia od jednego psychiatry), niewykonanie wyroku śmierci na dziecku w łonie matki grozi bowiem karą finansową, a nawet wypowiedzeniem kontraktu przez NFZ. Za odmowę wykonania aborcji bądź kwestionowanie orzeczenia psychiatry ukarano już szpitale w Łodzi, Pabianicach, Lubartowie i Wrocławiu.
Na podstawie opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia wytycznych (których nota bene nikt nie podpisał i nie mają one żadnej sygnatury wskazującej na to, że jest to obowiązujący dokument) można zamordować dziecko nawet do końca ciąży z powodu zagrożenia „dobrostanu psychicznego i społecznego” kobiety. Dzięki wytycznym MZ lekarze nie muszą już oglądać się na wiek zabijanego dziecka. Mogą uśmiercić każde, byle w momencie pozbawiania go życia, znajdowało się w brzuchu matki.
Co jeszcze „zawdzięczamy” kolegom Rafała Trzaskowskiego?
To, że przestępstwa związane z aborcją praktycznie nie są ścigane, bo jak twierdzi Minister Sprawiedliwości, jeśli chodzi o aborcję to mamy do czynienia z tzw. „niską szkodliwością społeczną czynu”. Ba, pod rządami KO aborcji nie tylko się nie ściga, ale wręcz do niej zachęca. Z mównicy sejmowej ministrowie i posłowie mogą promować nielegalną aborcję, prezentując pigułki, którymi można pozbyć się niechcianego dziecka. Minister ds. równości Katarzyna Kotula podczas parlamentarnej debaty powiedziała: „Za chwilę w swoich mediach społecznościowych opublikuję instrukcję przerwania ciąży”. I tak zrobiła, odsyłając potencjalne morderczynie własnych dzieci na strony internetowe przestępców aborcyjnych, którzy jawnie handlują substancjami poronnymi, które nie są nawet zarejestrowane w Polsce.
Koalicji Obywatelskiej zawdzięczamy również to, że tuż przy Sejmie, w samym centrum Warszawy (której Prezydentem jest Rafał Trzaskowski) może działać spokojnie „przychodnia aborcyjna” – miejsce, w którym jawnie, bez ukrywania czegokolwiek, pracują aktywistki aborcyjne sprzedające nielegalne preparaty uśmiercające dzieci. Każdą z pracujących tam osób można byłoby pociągnąć do odpowiedzialności karnej, ale organy ścigania, jakby na rozkaz z góry, zamykają oczy, zatykają uszy i udają, że prawo nie jest tam łamane. Policja i Straż Miejska zajmują się ochroną placówki przed obywatelami żądającymi stosowania obowiązującego prawa.
Warto zauważyć, że już poprzednia koalicja rządząca całkowicie zignorowała fakt, że przestępczość aborcyjna szerzy się w Polsce na niespotykaną dotąd skalę. Wymiar sprawiedliwości za czasów PiS umarzał wszystkie postępowania dotyczące działalności Aborcyjnego Dream Teamu, choć paragrafów umożliwiających skazanie przestępczyń aborcyjnych jest wiele, od pomocnictwa w aborcji, przez matactwa finansowe i podatkowe, po obrót nielegalnymi preparatami medycznymi. Aktualny rząd i wymiar sprawiedliwości już nie tylko nie ścigają przestępców, ale wręcz ich promują i zapraszają na salony. Obecność aktywistek aborcyjnych w Sejmie to już codzienność.
Co sam Rafał Trzaskowski zrobił dla dzieci?
Jako Prezydent Warszawy od lat godzi się na poddawanie najmłodszych ideologicznym eksperymentom. Promuje zboczenia i wspiera środowiska LGBT, patronował Paradom Równości, podpisał Deklarację LGBT i wprowadził (w ramach projektu „Szkoła Przyjazna Prawom Człowieka”) do warszawskich szkół deprawatorów ze skompromitowanych organizacji ideologicznych.
Jak podał w 2019 roku Instytut Ordo Iuris „szkolenia (w warszawskich szkołach – przyp. autorki) w ramach projektu prowadzili działacze podmiotów wchodzących w skład ruchu LGBT – Stowarzyszenia Lambda Warszawa (jednej z „organizacji powierniczych” warszawskiej Deklaracji LGBT), lubelskiego Stowarzyszenia Homo Faber (organizatora jednego z „Marszów Równości”), gdańskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado i Fundacji Diversity Polska. Według Aldony Machnowskiej-Góry, dyrektorki koordynatorki ds. kultury i komunikacji społecznej w Urzędzie m. st. Warszawy, realizacja tego projektu jest „tym wszystkim, czego oczekują społeczności LGBT i co zostało zapisane w Deklaracji”.
Jeśli działalność włodarza stolicy może być dla nas jakąś wskazówką co do tego, jaka mogłaby być prezydentura Trzaskowskiego to wiemy na pewno, że w Warszawie skutecznie dba on o interesy lobby LGBT i przestępców aborcyjnych. Należy się spodziewać, że dobro dzieci zawsze będzie miało u niego niższy priorytet niż dogodzenie zideologizowanym grupom nacisku. Można mieć pewność, że pod wpływem kolegów z rządu, jako Prezydent podpisze każdą ustawę poszerzającą dostęp do aborcji, chroniącą morderców dzieci nienarodzonych i otwierającą deprawatorom drzwi do „edukowania” najmłodszych.
Kto obroni bezbronnych?
Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim to gwarancja, że los dzieci nienarodzonych się nie poprawi, a wręcz znajdą się one w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Czy wybór Karola Nawrockiego może jakoś wpłynąć na poszerzenie ochrony bezbronnych? Na razie nie ma w tej sprawie jasnej deklaracji. Wyborcy, który za podstawowe prawo uznają prawo do życia, cały czas czekają na to, żeby kandydat PiS określił, czy planuje w jakikolwiek sposób wystąpić w obronie dzieci zabijanych przez aborcję. Oby się doczekali. Naród, który zabija własne dzieci jest narodem bez przyszłości. Prezydent Polski powinien zdawać sobie z tego sprawę.
USA: Koniec z promocją szczepionek na Covid-19 wśród zdrowych kobiet w ciąży i dzieci
Amerykańskie Centrum ds. Chorób i Prewencji (CDC) przestało promować szczepionki na Covid-19 wśród zdrowych dzieci i kobiet ciężarnych.
Taką decyzję podjął sekretarz ds. zdrowia, Robert F. Kennedy. – Dzisiaj szczepionka na Covid dla zdrowych dzieci i zdrowych kobiet w ciąży została usunięta z harmonogramu rekomendowanego przez CDC – poinformował na X. [A wśród chorych chyba tym bardziej?md]
– To element zdrowego rozsądku i rzetelnej nauki. Jesteśmy teraz o jeden krok bliżej do realizacji tego, co obiecał prezydent Stanów Zjednoczonych: uczynienia Ameryki na powrót zdrową [MAHA] – dodał.
Kennedy wystąpił też na krótkim nagraniu razem z rządowymi ekspertami, którzy krytykowali administrację Joe Bidena za promowanie przyjmowanie tzw. dawek przypominających szczepionki na Covid wśród zdrowych dzieci. Ich zdaniem nie uzasadniały tego dosłownie żadne badania kliniczne.
Kilka dni wcześniej rządowa Agencja Żywności i Leków nakazał Pfizerowi oraz Modernie rozszerzenie ostrzeżeń przed przyjmowaniem szczepionki przez młodych mężczyzn w wieku 16 – 25 lat. Chodziło o związek między szczepieniami a chorobami serca.
Szanowny Panie Mirosławie! Rafał Trzaskowski zadeklarował, że jako Prezydent RP złoży projekt ustawy ułatwiającej zabijanie dzieci w łonach matek. Zgodnie z aktualnym prawem dziecko można zabić na żądanie do końca ciąży, wystarczy tylko zaświadczenie od lekarza. Trzaskowski chce zniesienia urzędniczych procedur, aby machina śmierci zabijała szybciej i sprawniej. Z kolei Karol Nawrocki nie złożył wyborcom żadnej konkretnej deklaracji w sprawie aborcji. Zamiast tego mówił o “kompromisie” oraz powtarzał nic nie znaczące w praktyce hasła typu: “jestem za życiem”. Druga tura wyborów już w niedzielę. Jeśli chcemy, aby nasz naród przetrwał moralnie, cywilizacyjnie i biologicznie, to konieczne jest wprowadzenie w Polsce zakazu aborcji oraz realnego i dającego się egzekwować prawa do życia dla wszystkich dzieci. Obrona najsłabszych to fundament istnienia państwa. Właśnie po to jest nam potrzebna Polska. Co zrobić, aby ją uratować? Modlić się, budzić sumienia i zmieniać świadomość – aby aborcja stała się dla naszego społeczeństwa czymś nie do pomyślenia, tak jak czymś nie do pomyślenia stało się np. niewolnictwo. To nasze długofalowe zadanie, niezależne od aktualnej sytuacji politycznej i wyborczej.Polska od dawna jest obiektem nasilających się ataków ideologicznych i politycznych ze strony Unii Europejskiej oraz innych instytucji ponadnarodowych, które zawłaszczają sobie coraz więcej kompetencji, dążą do likwidacji naszej suwerenności i niepodległości, a także forsują wrogie nam kulturowo przemiany moralne, społeczne i gospodarcze.
Jak wielokrotnie pokazała historia, naród może przetrwać mimo braku własnego państwa, a nawet w obliczu wrogości państwa, które nim włada. Przykładami mogą być Polacy pod trwającymi 123 lata zaborami lub Irlandczycy, którzy przez wieki opierali się prześladowaniom ze strony Anglików. Represje często wzmacniały wręcz tożsamość narodową.
Jednak naród, który morduje własne dzieci, nie przetrwa. Taki naród, jak nauczał papież Jan Paweł II, “jest narodem bez przyszłości”. Polska nie przetrwa, jeśli dzieciobójstwo będzie praktykowane, tolerowane i promowane.
Ogromne emocje wywołuje zbliżająca się druga tura wyborów prezydenckich.Zmierzą się w niej Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Trzaskowski, wspierany przez “koalicję chlorku potasu” Donalda Tuska i lewicy, otwarcie zapowiada ułatwienia w mordowaniu dzieci w łonach matek i przeobrażenie wszystkich szpitali w Polsce na wzór szpitala w Oleśnicy. Nawrocki, wspierany przez PiS, unika jakichkolwiek konkretnych deklaracji w sprawie aborcji, a jego zaplecze polityczne mówi otwarcie, że nie zamierza zmieniać aktualnego prawa, które zezwala na zabicie dziecka na żądanie do końca ciąży. Tak właśnie zamordowany został Felek w 9-tym miesiącu w Oleśnicy, któremu Gizela Jagielska wykonała zastrzyk w serce.
Z punktu widzenia dzieci zagrożonych aborcją nie ma istotnej różnicy między Trzaskowskim a Nawrockim – jeden chce ułatwić i tak już łatwe procedury umożliwiające dzieciobójstwo na żądanie, drugi nie chce zmiany obecnego prawa, zgodnie z którym legalny jest mord na dziecku do chwili porodu w 9-tym miesiącu ciąży.
Co w tej sytuacji należy robić?
Nasza Fundacja nie zajmuje się działalnością polityczną i partyjną. Nie agitujemy za żadnym kandydatem lub partią, choć oczywiście cieszy nas rosnące poparcie dla tych polityków, którzy publicznie deklarują swój sprzeciw wobec aborcji bez jakichkolwiek wyjątków. Działamy po to, aby przypomnieć całemu społeczeństwu, w tym również wszystkim politykom niezależnie od ich przynależności partyjnej, że aborcja to morderstwo niewinnego dziecka, a realne i dające się egzekwować prawo do życia musi być fundamentem każdego państwa.
Każdego dnia walczymy o to:
– aby aborcja była zakazana i traktowana przez prawo i kodeks karny na równi z morderstwem, gdyż jest morderstwem dziecka w łonie matki, – aby żaden polityk nie ośmielił się poprzeć dzieciobójstwa, – aby żaden polityk nie ośmielił się proponować “kompromisów” z mordowaniem dzieci, – aby nikt nie twierdził, że prawo do życia to “temat zastępczy” wywołujący “niepotrzebny konflikt światopoglądowy”, – aby polityczne deklaracje w sprawie prawa do życia były jasne i konkretne (“niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie” Mt 5, 37).
Czy wyobraża Pan sobie, że dzisiaj jakiś polityk wystąpiłby z postulatem wprowadzenia w Polsce np. niewolnictwa lub segregacji rasowej? Trudno nawet hipotetycznie wyobrazić sobie taką sytuację, poparcie społeczne dla takich praktyk jest zerowe, a prawo przewiduje za nie surowe kary. To samo musi stać się z aborcją – trzeba sprawić, aby mordowanie dzieci stało się dla całego społeczeństwa Polaków czymś w ogóle nie do pomyślenia.Żeby było to możliwe, konieczne są długofalowe, konsekwentne działania, prowadzone niezależnie od aktualnej sytuacji politycznej i wyborczej. Takie działania nasi wolontariusze prowadzą każdego dnia w całym kraju. Organizujemy uliczne akcje informacyjne i publiczne różańce, wystawy, kampanie billboardowe oraz mobilne akcje z użyciem furgonetek. Jedną z akcji ulicznych przeprowadziliśmy kilka dni temu w Krakowie. Jak relacjonuje nasza wolontariuszka Amelia: “Wybrane miejsce było nieprzypadkowe – przejście podziemne przy Galerii Krakowskiej i dworcu – jest jednym z najbardziej ruchliwych punktów miasta. To właśnie tam, w samym sercu codziennego pośpiechu, chcieliśmy zatrzymać przechodniów i pokazać im, z czym naprawdę wiąże się aborcja. Trzymaliśmy transparenty i rozdawaliśmy ulotki. To właśnie taki sposób działania – prosty, konkretny, obecny w przestrzeni codzienności – pozwala dotrzeć do wielu osób, zwłaszcza młodych i zabieganych. Nawet krótki moment kontaktu z prawdą o aborcji potrafi zasiać w umyśle człowieka ziarno refleksji.” Podczas akcji nasi wolontariusze mieli okazję do wielu bezpośrednich rozmów z przechodniami. W pewnym momencie podeszła do nich kobieta, która usiłowała bronić dopuszczalności aborcji. Jak mówi Amelia, po dłuższej rozmowie kobieta: “Nie miała jednak kontrargumentów i zamiast dalszej dyskusji, skinęła głową, podziękowała nam za rozmowę i po chwili, w milczeniu, odeszła w swoją stronę, ale z czymś więcej niż przyszła. W jej spojrzeniu dało się dostrzec poruszenie – coś w niej drgnęło. W takich akcjach chodzi o zasianie ziarna, które kiedyś wykiełkuje. Od kontaktu z prawdą o aborcji gdzieś głęboko w sumieniu zaczyna się przemiana.” Taka przemiana musi nastąpić w całym naszym społeczeństwie – u milionów ludzi (w szczególności u kobiet namawianych do dzieciobójstwa przez aktywistów aborcyjnych), u polityków, u lekarzy i położnych, u dziennikarzy, u sędziów, funkcjonariuszy mundurowych i całego narodu. Konieczne są do tego niezależne kampanie prowadzone w przestrzeni publicznej, w trakcie których dotrzemy bezpośrednio do świadomości Polaków z prawdą o aborcji i modlitwą o odnowę moralną. W ciągu najbliższych kilku dni, do końca maja, odbędzie się co najmniej 9 takich akcji w różnych miastach (harmonogram można śledzić na naszej stronie). Wciąż dołączają do nas kolejne osoby, które z pomocą naszych koordynatorów chcą organizować takie akcje w swoim miejscu zamieszkania. Do tego wywieszamy kolejne billboardy oraz organizujemy przejazdy furgonetek. W najbliższym czasie potrzebujemy na te działania ok. 13 000 zł. Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest obecnie dla Pana możliwa, aby umożliwić nam dotarcie z prawdą o aborcji do kolejnych osób i przebudzenie ich świadomości na temat mordowania dzieci w łonach matek.Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Papież Leon XIV powiedział w środę polskim pielgrzymom podczas audiencji generalnej na placu Świętego Piotra, że błogosławiony prymas Stefan Wyszyński budował jedność w Kościele i społeczeństwie. Niech jego świadectwo inspiruje was do troski o Kościół i ojczyznę – dodał.
Leon XIV / PAP/EPA/ANGELO CARCONI
Leon XIV zwrócił się do Polaków
Zwracając się do Polaków po włosku podczas audiencji generalnej w Watykanie, papież nawiązał do przypadającej w środę 44. rocznicy śmierci prymasa Wyszyńskiego.
Leon XIV powiedział: “Pozdrawiam pielgrzymów polskich. Dziś wspominamy błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego, waszego Prymasa Tysiąclecia, który w czasach prześladowań Kościoła w Polsce – pomimo uwięzienia – pozostał pasterzem wiernym Chrystusowi”.
“Poprzez ofiarę i dialog budował jedność w Kościele i społeczeństwie. Niech jego świadectwo inspiruje was do troski o Kościół i ojczyznę. Z serca wam błogosławię” – dodał papież.
Na audiencję przybyło kilkadziesiąt tysięcy osób z całego świata, wśród nich wielu Polaków.
W środę po południu w bazylice Matki Bożej na Zatybrzu, kościele tytularnym prymasa Wyszyńskiego, mszę w dniu jego wspomnienia liturgicznego odprawi nuncjusz apostolski w Polsce arcybiskup Antonio Guido Filipazzi.
Stefan Wyszyński – sylwetka
Stefan Wyszyński święcenia kapłańskie otrzymał 3 sierpnia 1924 r. 4 marca 1946 r. został mianowany przez papieża Piusa XII biskupem lubelskim. Sakrę biskupią z rąk kard. Augusta Hlonda otrzymał 12 maja 1946 r. na Jasnej Górze. W listopadzie 1948 r. został arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim. Kapelusz kardynalski otrzymał 12 stycznia 1953 r. Nie mógł go odebrać osobiście, bo władze komunistyczne odmówiły mu paszportu. Posługę ordynariusza obu archidiecezji i prymasa Polski pełnił przez 33 lata.
Przeprowadził Kościół w Polsce przez lata komunizmu. Władze PRL aresztowały go 25 września 1953 r. i internowały. Przebywał kolejno w Rywałdzie Królewskim koło Grudziądza, w Stoczku Warmińskim, w Prudniku koło Opola i w Komańczy w Bieszczadach, gdzie napisał tekst odnowionych ślubów narodu. 26 października 1956 r. wrócił z internowania do Warszawy. Brał udział w obradach Soboru Watykańskiego II i w kilku konklawe. W październiku 1978 r. uczestniczył w wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża.
Zmarł 28 maja 1981 r. w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Proces beatyfikacyjny kard. Wyszyńskiego na etapie diecezjalnym rozpoczął się 20 maja 1983 r., a zakończył 6 lutego 2001 r. Akta zebrane w toku procesu liczą 37 tomów wraz załącznikami. Beatyfikacja odbyła się 12 września 2021 r. w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Zgodnie z decyzją papieża Franciszka wspomnienie liturgiczne bł. kard. Wyszyńskiego obchodzone jest w Kościele katolickim w Polsce 28 maja. (PAP)