Dziennikarka Karolina Pajączkowska ujawniła informacje dotyczące monitoringu dostaw pomocy dla Ukrainy. Zgodnie z jej relacją, do jednej z dostaw został włożony nadajnik GPS, który wykazał, że sprzęt nigdy nie trafił na front. Dziennikarka powołuje się również na relacje osób związanych z centrum logistycznym w Jasionce pod Rzeszowem, które sugerują, że część broni wypływa na czarny rynek.
– “Ktoś” włożył do tych dostaw GPS-a. Okazało, że one nigdy nie opuściły Lwowa. I tam leżały przez miesiące – powiedziała Pajączkowska na kanale Biznes Misja.
– Mam znajomych w Rzeszowie. Jasionka, wiemy, że jest tym centrum logistycznym dostaw. Tam są firmy cywilne. Byli żołnierze, najczęściej amerykańcy, którzy… Są takim pomostem pomiędzy U.S. Army, U.S. Government a ukraińskim wojskiem. Oni też mówią, że broń wypływa na czarny rynek – dodała dziennikarka, która wielokrotnie jako korespondent nadawała ze stref konfliktu na Ukrainie.
Podobne twierdzenia pewne kręgi z marszu kwalifikują jako rosyjską dezinformację. W ostatnim czasie jednak problem handlu bronią zaczęły oficjalnie dostrzegać nawet ukraińskie służby.
W jednej z akcji rozbito dwie grupy handlarzy działające w obwodach kijowskim, lwowskim, rówieńskim i czerniowieckim. Członkowie tych grup, udając ochotników, wywozili broń z terenów walk, a następnie przywracali jej właściwości bojowe w prowizorycznych warsztatach [trochę “podkręcali”, czyścili md]. Gotowy sprzęt wysyłali pocztą, a pieniądze przyjmowali w formie przelewów na karty bankowe wystawione na fikcyjne dane.
W innej operacji ukraińska policja, we współpracy z SBU, przeprowadziła aż 700 przeszukań i aresztowała 22 osoby podejrzane o nielegalny handel bronią i amunicją. Podczas akcji skonfiskowano tysiące sztuk amunicji różnego kalibru, karabiny szturmowe, granaty, karabiny maszynowe i granatniki.
Zaniepokojenie procederem wyrażały nawet organizacje międzynarodowe. Na przykład sekretarz generalny Interpolu Jurgen Stock ostrzegał, że broń przekazana Ukrainie może z czasem dotrzeć do grup przestępczych, szczególnie po zakończeniu działań wojennych.
Również Europol potwierdził istnienie dowodów na przemyt broni z Ukrainy. Rzecznik tej organizacji przyznał, że odnotowano przypadki czarnorynkowego handlu bronią palną i sprzętem wojskowym, a policjanci z krajów UE znaleźli „ślady handlu ciężką bronią wojskową”.
Eksperci oceniają, że z nielegalnym handlem bronią „przywiezioną” z frontu będziemy mieli do czynienia coraz częściej. Problem może dotknąć nie tylko Ukrainy, ale całej Europy, podobnie jak miało to miejsce po konflikcie na Bałkanach.
Ukraina miała problemy z przemytem broni jeszcze przed rosyjską inwazją. Według Global Organized Crime Index z 2021 roku, kraj ten był jednym z największych rynków nielegalnie przemycanej broni w Europie. W latach 2013-2015 „zagubiono” lub skradziono około 300 tys. sztuk broni strzeleckiej i lekkiej, z czego odzyskano jedynie nieco ponad 13 procent.
4 maja 2025 roku izraelskie lotnisko Ben Gurion stało się celem ataku rakietowego przeprowadzonego przez grupę Huti z Jemenu. Pocisk balistyczny uderzył w obszar portu lotniczego, powodując czasowe zawieszenie operacji lotniczych. Choć nie odnotowano ofiar, incydent wywołał silne reakcje zarówno w Izraelu, jak i poza jego granicami. Szczególnie niepokojące okazało się to, że zaawansowane systemy obrony – izraelski Arrow i amerykański THAAD – nie zdołały przechwycić rakiety.
W reakcji na atak kilka międzynarodowych linii lotniczych, w tym Wizz Air, Lufthansa, Air France, Air Europa, Austrian i Swiss Airlines, tymczasowo zawiesiło loty do Izraela. Przewoźnicy powołali się na względy bezpieczeństwa – Wizz Air zawiesił loty na 48 godzin, do rana 6 maja. Decyzje te mogą uderzyć w izraelski sektor turystyczny i pogłębić obawy inwestorów oraz podróżnych.
Izraelski premier Benjamin Netanjahu i minister obrony Israel Katz zapowiedzieli szybkie konsultacje w sprawie możliwej odpowiedzi na atak. Gabinet bezpieczeństwa ma zebrać się o godzinie 19:00, a jednym z rozważanych wariantów jest bezpośredni atak na cele Huti w Jemenie. Cytat ministra Katza: „Kto nas krzywdzi, zostanie uderzony siedmiokrotnie”, jasno wskazuje na determinację władz w Tel Awiwie.
Wydarzenia z 4 maja wpisują się w dłuższy ciąg napięć w regionie. W listopadzie 2024 roku Hezbollah uderzył w okolice Ben Gurion rakietami, a w marcu 2025 roku Huti przeprowadzili już trzeci atak w ciągu 48 godzin na to samo lotnisko, używając zaawansowanego pocisku Palestine 2. Wszystkie te wydarzenia wskazują na rosnącą zdolność ugrupowań wspieranych przez Iran do rażenia celów strategicznych w Izraelu.
Kontekst regionalny nie sprzyja deeskalacji – zawieszenie broni między Izraelem a Huti z początku 2025 roku zostało zerwane po izraelskiej blokadzie pomocy humanitarnej dla Gazy. Huti, deklarując wsparcie dla Palestyńczyków, od końca 2023 roku kontynuują serię ataków na izraelskie cele, w tym statki handlowe na Morzu Czerwonym i teraz – najważniejsze lotnisko kraju.
Jeśli Izrael zdecyduje się na kontratak, może to prowadzić do eskalacji o nieprzewidywalnych skutkach. Przesunięcie konfliktu z obszaru Gazy i Libanu na południowy zachód – do Jemenu – może wciągnąć inne państwa w działania wojenne.
Dla Izraela oznacza to również nowe wyzwania strategiczne – konieczność rozciągnięcia obrony przeciwrakietowej na tysiące kilometrów i ryzyko dalszego pogorszenia relacji z partnerami regionalnymi.
The depth of the crater at the site of the Houthi ballistic missile crash near Tel Aviv airport reaches 25 meters Foreign airlines are canceling flights to Israel and demanding an explanation from the authorities on how the missile managed to penetrate 4 layers of air defense.
A to dopiero niespodziankę zrobił organizatorom rocznicowych uroczystości powstania w Getcie Warszawskim papież Franciszek! Jak wiadomo, w drugi dzień Świąt Wielkanocnych umarł z samego rana. W rezultacie o rocznicy powstania w Getcie Warszawskim, która miała być głównym motywem Świąt Wielkanocnych w Polsce, nikt już nie pamiętał i na nic zdały się papierowe żonkile i inne gadgety, przywdziewane z tej okazji przez wszystkich, którzy albo bezpośrednio, albo pośrednio, biorą jakieś pieniądze od rządu. Po śmierci papieża Franciszka żonkile gdzieś zniknęły, natomiast rozpoczęły się przepychanki medialne, kto pojedzie do Rzymu na pogrzeb. Najsampierw zgłosił się pan prezydent Duda, który poza tym na sobotę zarządził narodową żałobę. Od razu zaprotestowała pani Szczepkowska Joanna i pani Janda Krystyna – że kto to widział, żeby z takiego powodu urządzać żałobę. Protestowali też niżsi rangą pracownicy przemysłu rozrywkowego – ale kiedy obywatel Tusk Donald zarządzenie pana prezydenta Dudy w sprawie żałoby kontrasygnował, protesty ucichły, jakby ręką odjął i obydwie damy z podkulonymi ogonami skwapliwie skorzystały z okazji by siedzieć cicho.
Kiedy sprawa żałoby w ten sposób została załatwiona ponad podziałami, okazało się że do Rzymu wybiera się też pan marszałek Sejmu Szymon Hołownia i posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska, piastująca aktualnie fuchę marszałka Senatu. Obywatel Tusk Donald postanowił zostać w kraju pod pretekstem, że ktoś musi pilnować interesu. Jakiego interesu – tego już obywatel Tusk Donald nie wyjaśnił – ale i bez tego domyślamy się, że chodzi o zadania zlecone mu przez Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje.
Ostatecznie stanęło na tym, że do Rzymu pojechał marszałek Hołownia Szymon – i bardzo dobrze – bo podczas pogrzebu dał się poznać od najlepszej swojej strony. Fotografował się mianowicie telefonem komórkowym na tle koronowanych głów i rozmaitych prezydentów. Nietrudno się domyślić, że była to dokumentacja przygotowana dla cioci na imieniny – żeby pan marszałek pochwalił się, jaki jest ważny i sławny. – „Watykan się mną interesuje” – jak w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka” mówił już w dobrym chmielu feldkurat Otto Katz. Pan marszałek Hołownia Szymon wprawdzie feldkuratem nie jest, ale odbywał w swoim czasie nowicjat u przewielebnych Ojców Dominikanów, więc Watykan ma powód, by również i nim się interesować co najmniej w takim samym stopniu, jak feldkuratem Ottonem Katzem.
Najważniejszym momentem pogrzebu papieża Franciszka była jednak spowiedź, jaką u stóp prezydenta Donalda Trumpa odbył ukraiński prezydent Zełeński. Początkowo w Bazylice św. Piotra ustawiono trzy krzesła, bo między prezydenta Trumpa i prezydenta Zełeńskiego próbował wcisnąć się natrętny prezydent Macron – ale najwyraźniej prezydent Trump musiał mu przypomnieć o tajemnicy spowiedzi, bo taktownie odpuścił. Toteż i nam nie wypada dociekać, jakie grzechy wyznał prezydentowi Trumpowi prezydent Zełeński – czy na przykład przyznał się, że ukraińskie minerały sprzedał Brytyjczykom już w styczniu w zamian za „stuletnie partnerstwo”, czy też ten grzech zataił i tylko rękami i nogami broni się przed powtórną sprzedażą tych samych złóż Stanom Zjednoczonym. Możliwe jednak, że prezydent Zełeński nie spowiadał się przed prezydentem Trumpem z grzechów własnych, tylko cudzych – konkretnie grzechów prezydenta Putina. Można o tym wnosić choćby z deklaracji prezydenta Trumpa, który już po spowiedzi wyraził wątpliwość, czy ten cały Putin nie robi go aby w konia.
Wracając do obywatela Tuska Donalda i interesu, którego ma tu pilnować, to nie ulega wątpliwości, że najważniejszą sprawą jest przeforsowanie zwycięstwa obywatela Trzaskowskiego Rafała, który – jako szczęśliwy posiadacz podwójnych korzeni; jerozolimskich i bezpieczniackich – namaszczony został na tubylczego prezydenta już ponad dwa lata temu przez dwóch wpływowych amerykańskich Żydów: Ronalda Laudera ze Światowego Kongresu Żydów i młodego Sorosa, któremu stary grandziarz przekazał klucze do kasy. Toteż nic dziwnego, że obywatel Tusk Donald wyłazi ze skóry, żeby wykazać się przed Reichsfuhrerin Urszulą Wodęleje na tym odcinku. W tym celu zapowiedział przeprowadzenie „deregulacji”, a kiedy to nie wystarczało, to zapowiedział „repolonizaczję” gospodarki.
Wreszcie pojechał po bandzie i za pozwoleniem Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje ogłosił, że będzie realizował „model piastowski”. Co to konkretnie znaczy – tego nikt jeszcze nie wie – ale to nieważne, bo zarówno o deregulacji, jak i „repolonizacji” gospodarki, a także o „modelu piastowskim” obywatel Tusk Donald zapomni następnego dnia po wyborach prezydenckich i życie publiczne wróci w stare koleiny przekomarzania między szefem Volksdeutsche Partei i Naczelnikiem Państwa Jarosławem Kaczyńskim – bo widać, że jeden bez drugiego po prostu żyć nie może. Jeśli chodzi o „model piastowski” to na razie ograniczył się od do puszczania przez obywatela Tuska Donalda bąków ku czci króla Bolesława Chrobrego. Te bąki, zwane inaczej dronami sprawiły, że straż miejska przez całą noc usuwała samochody z ulic Powiśla – między innymi i mój – za co będę musiał zapłacić 800 złotych, tytułem kary oraz kosztów odholowania i parkowania. Ale czego się nie robi dla Polski? Nawet jeśli to tylko takie makagigi, to ofiary muszą być.
Tymczasem, jak tylko skończyła się żałoba narodowa, 27 kwietnia w Poznaniu, w którym krążą fałszywe pogłoski, jakoby tamtejszy prezydent miał przepoczwarzyć się w postępową kobietę, co to walczy o swoje „prawa” – swoją konwencję wyborczą odprawował obywatel Trzaskowski Rafał. Wpierał go Książę-Małżonek, który zaledwie dwa dni wcześniej przeszedł do historii, przez siedem, czy może nawet osiem godzin bredząc w Sejmie o polskiej polityce zagranicznej – a więc o czymś, co – jak wszyscy wiedzą – nie istnieje. Wprawdzie jeszcze nie wynaleziono aparatu fotograficznego, który byłby w stanie utrwalić jakieś osiągnięcia Księcia-Małżonka na niwie polityki zagranicznej – ale za to na odcinku wiązania krawatów naprawdę ociera się on o genialność.
Z kolei w Łodzi swoją konwencję wyborczą odprawował pan Nawrocki Karol, którego wsparł tam pan prezydent Andrzej Duda oświadczając, że będzie na niego głosował, a przy okazji nie szczędząc gorzkich słów obywatelu Tusku Donaldu i jego vaginetowi. Bo sondaże wskazują, że obywatel Trzaskowski i obywatel Nawrocki idą prawie łeb w łeb – a to stanowi nieomylny znak, że wybory prezydenckie w Polsce w stu procentach odbędą się zgodnie z formułą zaproponowaną przez klasyka demokracji Józefa Stalina, bez względu na to, kto je wygra – będą one wygrane.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Po lewej spotkanie Rafała Trzaskowskiego w Olsztynie, po prawej spotkanie Sławomira Mentzena w tym samym mieście. Foto: X
Kandydat Konfederacji na prezydenta Polski, Sławomir Mentzen, w sobotę 3 maja odwiedził m.in. Olsztyn. Frekwencja jak zwykle dopisała, a być może była największa ze wszystkich dotychczasowych spotkań Mentzena. Jednak niektórzy politycy PO, jak Sławomir Nitras, mają jakieś dziwne problemy z postrzeganiem świata i twierdzą, że to na spotkaniu z Rafałem Trzaskowskim było więcej uczestników. Zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości.
– Pani Zajączkowska, po co kłamać? Na spotkaniu prezydenta Trzaskowskiego w Olsztynie było znacznie więcej osób niż na spotkaniu pana Mentzena – napisał Sławomir Nitras z PO na portalu X podając dalej nagranie video ze spotkania z Trzaskowskim, na którym widać niewielki tłumek może 300 osób.
Ewa Zajączkowska-Hernik, europoseł z Konfederacji, odpowiedziała Nitrasowi zamieszczając zdjęcia ze spotkania z Mentzenem w Olsztynie. Widać na nich z pewnością kilka tysięcy osób.
Niektórzy twierdzą, że spotkanie Mentzena w Olsztynie było największe podczas tej kampanii, ale nikt nie policzył wszystkich uczestników, wiec z pewnością można powiedzieć, że było jednym z największych, z frekwencją kilku tysięcy osób.
[więcej takich zdjęć w oryginale. md]
Jaka jest prawda, każdy widzi. Na spotkania z Trzaskowskim przychodzi niewiele osób, główne są to urzędnicy PO i zwożeni autokarami członkowie partii. Na spotkaniach z Mentzenem często przychodzi kilka a może nawet kilkanaście procent wszystkich mieszkańców miejscowości, które odwiedza. W największych miastach są to tysiące ludzi, jak np. w Katowicach czy we Wrocławiu.
Gdyby mierzyć popularność kandydatów frekwencją na ich wiecach wyborczych to zdecydowanie wygrywa tutaj Sławomir Mentzen. Drugi jest Grzegorz Braun, który także przyciąga dużo więcej ludzi niż Rafał Trzaskowski.
Dopiero daleko za Braunem można uplasować Rafała Trzaskowskiego ex aequo z Karolem Nawrockim – na ich spotkaniach królują jednak emeryci i partyjni działacze.
Zastanawiałam się kiedyś, a nawet konsultowałam z prawnikami problem, czy nazwanie kogoś tak, jak on sam się w publicznych wystąpieniach nazywa może być uznane za obraźliwe. Czy mamy prawo bezkarnie nazywać Trzaskowskiego „dupiarzem” jeżeli on sam tak się nazwał, a nawet wydawał się szczycić taką o nim opinią. Trzaskowski uważa zapewne, że „dupiarz” to to samo co kobieciarz, bawidamek czy amant.
Opinią kobieciarza szczycił się kiedyś słynny bon viveur, pierwszy ułan Rzeczpospolitej Wieniawa- Długoszowski. Większość przedwojennych anegdot na jego temat była zmyślona, podobno Wieniawa wcale nie wjeżdżał do Adrii konno i nie musztrował w Alejach Ujazdowskich prostytutek, lecz widać zadowolony z rozpowszechnianej o nim opinii, nie oddawał spraw do sądu. Jednak pomimo, że został nominowany przez Ignacego Mościckiego na jego następcę na stanowisku prezydenta, prezydentem nie został. W 1938 roku Wieniawa został ambasadorem w Rzymie, gdzie dał się poznać jako doskonały organizator i zręczny polityk. Pod koniec 1939 roku, kiedy przez Włochy prowadziły drogi ewakuacji polskich wojsk z Bałkanów do Francji, doprowadził drogą dyplomatyczną do tego, że Włosi udostępnili Polakom środki transportu i opłacali przez pół roku ich tranzyt przez Włochy. Trwało to do czasu, gdy Mussolini wypowiedział wojnę Francji. Skierowanie na placówkę dyplomatyczną było dla Wieniawy formą zesłania, odstawienia na boczny tor. Prezydent Mościcki miał po prostu dosyć jego wybryków i jego złej sławy. Nominacji Wieniawy na prezydenta sprzeciwiał się również generał Sikorski.
Prezydent Mościcki, generał Sikorski czy Marszałek Śmigły Rydz uważali, że pomimo ogromnej inteligencji, wielu międzynarodowych kontaktów i talentów dyplomatycznych, bon viveur, alkoholik i bawidamek nie może godnie reprezentować kraju. Wieniawa został następnie attaché wojskowym w Stanach Zjednoczonych, a ponieważ Sikorski wolał trzymać go z dala od Londynu, w dalszych planach zamierzano powierzyć mu placówkę na Kubie. Wieniawa pomimo swoich bezspornych zalet oraz zasług dla państwa polskiego, jako skandalista i kobieciarz nie był godny zostać prezydentem tego państwa.
A przecież zwykły „dupiarz” to tylko podróbka Wieniawy. Ma się do niego tak jak wyrób czekoladopodobny do czekolady Wedla. Cóż budzącego szacunek i ważnego dla kraju może zaprezentować nam Trzaskowski? Wiemy, że umie powiedzieć „bon jour” i zapewne wie jak się mówi „dzień dobry” w kilku innych językach. Zasłynął zbudowaniem najdroższego szaletu w Warszawie i prowadzącej do niego ścieżki. Szalet, jako parodia pałacu Saskiego, został nazwany przez internetowych prześmiewców pałacem Trzaskim, a ścieżka nazywana jest Via Trocina.
Kilka lat temu Trzaskowski zbudował również letni ogródek dla dzieci i emerytów przed stołecznym ratuszem, który kosztował – jak pamiętam – około miliona złotych, a meblami w tym ogródku były stare palety i skrzynki po owocach. Natomiast lekką ręką blisko dwa miliony złotych podarował Trzaskowski na promocję LGBT niejakiej Gontarczyk vel Lange, agentce SB podejrzewanej o zamordowanie księdza Blachnickiego.
Co gorsza władze Warszawy zarządzanej przez prezydenta Trzaskowskiego przyłączyły się do międzynarodowej organizacji C40 Cities. Zapowiadały zakaz wjazdu do miasta, albo przynajmniej jego części, starszych samochodów, co oznacza dyskryminację niezamożnych ludzi, a także ograniczenie spożycia mięsa i nabiału na głowę mieszkańca. Teraz władze twierdzą, że nie będą nikogo do niczego zmuszały, a postulaty C40 to tylko delikatne sugestie. Podobnie Trzaskowski zaprzecza również zarządzonemu przez siebie procederowi zdejmowania krzyży w instytucjach państwowych, a w swoich ostatnich wypowiedziach wydaje się być właściwie konserwatystą i obrońcą wartości chrześcijańskich. W okresie przedwyborczym Trzaskowski generalnie wycofuje się rakiem z większości swoich uprzednich działań i inicjatyw.
Trzaskowski wydaje się cierpieć na tą samą dolegliwość co grany przez Woody Allena Leonard Zelig- człowiek, któremu w Chinach robiły się skośne oczy, a w Afryce jego skóra czerniała.
Kameleonem politycznym jest również Donald Tusk. W swoich wypowiedziach Tusk sformułował ostatnio postulat repolonizacji gospodarki. Czyżby zapomniał, że za jego rządów sprzedawano wszystko co się da, a co potem trzeba było odkupywać za ciężkie miliardy. Tak jak kolejkę na Kasprowy Wierch. Choroba na którą cierpiał Leonard Zelig staje się już w KO pandemią. Mamy ministra spraw zagranicznych, który jednego dnia porównuje bałtycką rurę do układu Ribbentrop-Mołotow, a drugiego kłania się Niemcom w pas i składa „hołd pruski”. Który jednego dnia widzi Rosję w NATO, a drugiego domaga się wymazania jej z mapy świata. Komentując udzielenie Asadowi azylu w Rosji Sikorski błysnął dyplomatycznym taktem mówiąc: „panowie Snowden, Depardieu i Janukowycz mają czwartego do brydża”. Ci dyplomaci z Bożej łaski nie rozumieją, że jak powiedział Winston Churchill- „prawdziwym dyplomatą jest ten, kto dwa razy pomyśli, zanim nic nie powie”. Sikorski Trzaskowski i Tusk “zmarnowali okazję, żeby siedzieć cicho” – jak pod adresem Polaków, ku ich ogromnemu oburzeniu, powiedział w 2003 roku Jacques Chirac. Ci politycy – wypisz wymaluj jak z powieści Dołęgi Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy” -naprawdę zrobiliby lepiej gdyby milczeli.
Antoni Słonimski nazwał kiedyś Polskę „ przedmurzem obrotowym”. Ta ponura przepowiednia sprawdza się w naszych czasach. Nie tylko okazało się, że zdeprawowany „długim marszem przez instytucje” Zachód stanowi dla Polski podobne zagrożenie jak Wschód, gdyż zagraża naszym wartościom i naszej niepodległości. Co istotniejsze argumenty w sporze politycznym też okazują się obrotowe. Tusk łamiący prawo – zapowiada Norymbergę dla zwolenników PiS. Tusk deklarujący reset z Rosją „taką jaką ona jest” – tworzy komisję badającą wpływy rosyjskie w Polsce. Ruską onucą obecnie jest już prawie każdy.
Cóż możemy powiedzieć. Przetrzymaliśmy Ruska – przetrzymamy i Tuska.
Historia lubi się powtarzać, ale nie dlatego, że jest to jakieś Boskie prawo natury, ale z powodu pospolitej ludzkiej głupoty i głęboko zakorzenionego zła.
Najlepszy przykład stanowi Ukraina, której zamarzył się unijny raj i natowski „prestiż”. Teraz dogorywa jako państwo i jako społeczeństwo. Przy czym żadna, nawet najbardziej jazgotliwa globalistyczna propaganda, nie zmieni tego faktu dokonanego
Nie wiele lepiej ma się sytuacja w UE, której kraje i społeczeństwa członkowskie, budzą się w „Sowieckim Sajuzie Bis”, czyli „Jerwosajuzie”.
Przy czym kraje takie jak Polska posiadały w bloku sowieckim sporą autonomię i pełną państwową separację od struktur administracyjnych bolszewickiego hegemona. Wtedy wydawało się to niczym, ale z punktu widzenia dzisiejszej sytuacji w UE, bardzo wiele. III RP w bezwzględny sposób zarządzana jest przez globalistyczną „nomenklaturę”, działającą WYŁĄCZNIE na Jej niekorzyść i dogorywa gospodarczo.
Co prawda, Jej „konserwatywny odłam”, gorączkowo robi sobie zdjęcia z Trumpem i innymi waszyngtońskimi oficjelami, ale jego administracja, ani zna, ani interesuje się wewnętrznymi sprawami „egzotycznego kraju” na obrzeżach, tego co oni zwą Europą. I nie należy się temu dziwić. Mają dość własnych problemów.
Inne kraje unijne też są w podobnej sytuacji, a przecież niektóre z nich, jeszcze niedawno uważały się za mocarstwa, jak przykładowo Francja, czy Niemcy.
Teraz, gdy rozpad Jewrosojuza widać już na horyzoncie, dochodzi jeszcze jeden problem w postaci starych animozji i roszczeń. Przy czym III RP jest w najgorszej sytuacji ze wszystkich unijnych członków. Na Jej zachodnie terytoria już ostrzą sobie zęby germanie, na utraconych ziemiach Wołynia i Galicji panoszą się banderowscy bandyci i wcale nie jest pewne, czy Rosją rzeczywiście „zdenazyfikuje” te tereny, czy tylko będzie je okupować w jakiś wygodny dla siebie sposób.
Serwilistyczna polityka polskich globalistów w stosunku do zachodniego okupanta (bo jedynie w takiej kategorii można rozpatrywać unijne członkostwo), spowodowała, że III RP jest w gorszej sytuacji niż II RP w 1939 roku.
Jest całkowicie otoczona przez wrogów: od wschodu banderowską Ukrainą, od północy rosyjską enklawą królewiecką, od zachodu germańskim monstrum, od południa niechętnym nam obecnie Węgrom i Słowacji, które wybrały narodową politykę i postrzegają Polskę jak globalistycznego wroga.
Jak już wspomniałem, realna gospodarka praktycznie nie istnieje w III RP, a na dodatek kraj zapełnia się kolorową dziczą, którą trzeba utrzymywać. W kraju, od lat już funkcjonuje liczna banderowska diaspora, gotowa w każdej chwili przyłączyć III RP do „germańskiej macierzy”.
Szczerze mówiąc, nie potrafiłbym sobie wyobrazić gorszej sytuacji…. no chyba że III RP zastąpi konającą Ukrainę w wojnie z Rosją.
Jak przekonać innych, że warto być Polakiem? Oto jest pytanie.
Kto lepiej niż my sami zajmiemy się własnymi sprawami? Niemcy? Rosja? A może europejska biurokracja?
Nie, oni i tak już dbają o to, żebyśmy nie czuli się zbytnio u siebie…
Ta książka zachęca, aby bez kompleksów i odważnie rozmawiać o tym, że warto być wolnym, że warto być Polakiem. Ta książka zachęca, aby bez kompleksów i odważnie rozmawiać o tym, że warto być wolnym, że warto być Polakiem.
Wolność, cywilizacja łacińska, chrześcijaństwo to trwałe symbole polskości. Dlatego chcemy namówić Cię do podjęcia krucjaty. Rozmawiaj z sąsiadem zawzięcie czytającym „GW”, z kumplem oczarowanym TVN, antypatycznym urzędnikiem wpatrzonym w EU.
Wszczynaj i prowadź zawzięte debaty z ludźmi zwanymi niesłusznie lemingami. To może być fascynująca przygoda!
Dziś polem bitwy jest nasza świadomość. Do dzieła zatem!
@Sluzby_w_akcjiPolicja poszukuje 18-letniego Ukraińca Sai Roman, który na początku marca w Płocku zgwałcił młodą dziewczynę. Policja zatrzymała sprawcę, ale sąd nie zgodził się na areszt tymczasowy. Ukrainiec rozpłynął się w powietrzu, dopiero teraz sąd zgodził się na areszt, a policja opublikowała jego wizerunek. Każdy, kto posiada informacje o miejscu przebywania młodego mężczyzny proszony jest o kontakt z Komendą Wojewódzką Policji zs. w Radomiu, nr tel. 47 701-24-44 lub 112. Ostatnio podobny przypadek miał miejsce w Jarocińskim, tam również dwóch cudzoziemców zza wschodniej granicy wspólnie i w porozumieniu pobili i zgw# łcili młodą kobietę w lesie. Prokuratura postawiła zarzut tylko jednemu z nich i zastosowała jedynie dozór policyjny. Zdjęcie: Policja Płock / poszukiwany
Lider Konfederacji Korony Polskiej (KKP) i kandydat na prezydenta Grzegorz Braun opublikował nowy spot promujący jego kandydaturę w wyborach na prezydenta III RP.
Pojawiają się w nim podstawy jego programu. Konfrontuje ze sobą także hasła jak np. „schabowy czy świerszczowy” albo „Chanuka czy Boże Narodzenie”.
– Szczęść Boże. Nazywam się Braun. Grzegorz Michał Braun – mówi na początku Grzegorz Braun.
– Tu jest Polska. Nie Bruksela, nie Ukropol ani Ukropolin. Nie gubernia niemiecka czy republika sowiecka. Nie amerykańska kolonia. Polska. Przede wszystkim dla Polaków – mówi dalej w nowym spocie lider KKP.
– Nikt nie będzie nam dyktował, jak rządzić i gospodarować na ojczystej ziemi. Co mamy jeść, jak mamy się ubierać, czym jeździć, jak budować i czym się ogrzewać – stwierdza kandydat na prezydenta.
– Jesteśmy u siebie, na swoim – podkreśla.
– Bezpieczeństwo przede wszystkim. Nie pośle wojska na nie nasze wojny – zapewnia Grzegorz Braun.
– Nie dopuszczę do zniszczenia polskiej gospodarki w imię fałszywych doktryn klimatycznych. Uwolnię pracę i przedsiębiorczość od ucisku i wyzysku. Upomnę się o prawo do ojczyzny dla tych, co na obczyźnie – mówi Grzegorz Braun.
– Unormuję stosunki wewnętrzne i zewnętrzne. Koniec wojny polsko-polskiej. Wracamy do wolności i normalności. Wracamy do węgla – przekonuje kandydat KKP na prezydenta.
– Schabowy czy świerszczowy? Chanuka czy Boże Narodzenie? Wielki Post czy Ramadan? Nie, tu jest Polska. I niech tak zostanie – kontynuuje.
– Na tysiąclecie podniesienia korony polskiej odzyskajmy niepodległość. Dla siebie, dla naszych dzieci i wnuków – kończy Grzegorz Braun.
Earlier last month, April 10, the City of San Francisco erected a 45-foot-tall statue of a nude woman at the Embarcadero Plaza in San Francisco. Called “R-Evolution,” the statue was originally used in a “Burning Man” festival — an annual “art” event in Nevada where clothing is optional and public nudity is welcome.
This statue is in an area of large foot traffic — in clear view of the public!
” ‘R-Evolution,’ a 45-foot-tall sculpture of a naked woman that was originally slated to be unveiled in Union Square [San Fransico], now towers above a different part of the city. The statue, the work of artist Marco Cochrane, was instead erected along the San Francisco Embarcadero…
” With plans for the Union Square unveiling halted, the decision was made to put the statue up on the Embarcadero across from the SF Ferry Building. R-Evolution was officially unveiled at the Embarcadero on Thursday, April 10 from 5 p.m. to 8 p.m.” (Source: KRON4 .com)
One Bay Area report even complained: “One of several problems with R-Evolution is that we are all the audience for this thing, and no one asked us if we wanted it.” (KQED .org)
But, the real problem is this: nudity is on display as something normal, and will be seen by hundreds of families and impressionable children.
We must voice our opposition to the San Francisco Recreation & Parks to have this statue removed.
This work would incur the just wrath of God who detests unabashed immorality as well as the corruption of our youth. Before God and history, you and I must oppose the normalization of nudity.
Once nudity becomes generally accepted, civilization is dead.
Please sign our petition, urging San Francisco Recreation & Parks to remove this nude statue from public property.
Thank you! John Horvat Vice-President, Tradition, Family, and Property (TFP)
=====================================
Nobody Asked for This
R-Evolution is public art only in the most literal sense: It exists in public space. But the public — as in, the people — had nothing to do with it.
[Zwykle nie publikuję “tego, co na pewno będzie”. Czekam, by opublikować, że To już się stało. Tym razem jednak inaczej – bo może tę wiadomość “znikną” nasze milusińskie media. md]
Work is progressing on the continued origins of the COVID-19 pandemic through a “special teams group,” the Directors Initiative Group, which is focused on investigating several of President Donald Trump’s top priorities, according to Director of National Intelligence Tulsi Gabbard.
Gabbard, in an interview on “The Megyn Kelly Show” on SiriusXM Wednesday, said the group is working with National Institutes of Health Director Jay Bhattacharya and Health and Human Services Secretary Robert F. Kennedy Jr. to investigate the gain-of-function research that had been performed in China and around the world, and results of the probe could be revealed soon.
“In the case of the Wuhan lab, as well as many of these bio labs around the world, it was actually U.S.-funded and led to this dangerous kind of research that, in many examples, has resulted in a pandemic or some other major health crisis,” Gabbard told Kelly.
She added that the results of the investigation could be shared “very soon” to link the research and the pandemic, and Kelly remarked that if it pans out, then it would show that “Anthony Fauci helped fund the pandemic.”
“[This is] the thing that he denied over and over and over to [Kentucky Republican] Sen. Rand Paul’s questioning,” said Gabbard. “And under oath. So is it any wonder that he sought a preemptive pardon for anything, during a certain period of time, by President [Joe] Biden before he left office?”
The investigation is important, Gabbard added, because it doesn’t just deal with the past but the present, as “gain-of-function research is happening in bio labs around the world.”
Gabbard added that she was attacked when she warned against U.S.-funded bio labs in Ukraine when the war with Russia started.
“Who knows what kinds of pathogens are in these labs, and if released, could create another COVID-like pandemic,” she said. “For that, I was called a Russian asset … we have to end this gain-of-function research and provide the evidence that shows exactly why and how it’s in our best interest — the American people’s best interest — to bring about an end to it.”
Meanwhile, Gabbard, who had been a presidential candidate for the Democratic Party’s nomination in the past, told Kelly that she would “never rule out” an opportunity to serve the United States.
“If we had talked a year ago, the thought would not have crossed my mind that I would be here and that we would be having this conversation,” said Gabbard. “My decisions in my life have always been made around how can I best be of service to God? How can I best be of service to our country? And that is what has led me here. I’m grateful for this opportunity, and I will continue to chase those opportunities where I can make the most positive impact and be of service.”
[To już było u mnie, ale PCH opublikowała dziś – cenne i warto powtarzać do bólu ]
(Oprac. Pch24.pl)
Wiadomość niniejsza adresowana jest do wszystkich dobrych Polaków, którzy nie godzą się z upodleniem i likwidacją państwa i narodu polskiego. Niszczona jest gospodarka, przemysł, polskie firmy duże i małe. Majątek narodowy, który jeszcze pozostał jest dewastowany lub oddawany w obce ręce. Wojsko Polskie wciąż poniżane, rozbrojone dla Ukraińców. Finanse publiczne zadłużane bez żadnego opamiętania. Służba zdrowia w coraz gorszym stanie. Po kraju szwendają się agresywni obcy, wpuszczeni celowo, zasilający przestępczość i korzystający z przywilejów kosztem Polaków. Rząd planuje sprowadzić tu kolejne chmary obcych i rozpieszczać ich na nasz koszt. Granice otwarte są na przestrzał i wjeżdża sobie do Polski, kto chce. Rząd dyskryminuje Polaków, cudzoziemcy dostają przywileje i mają więcej praw, niż rodowici obywatele. Edukacja jest niszczona, usuwana jest wiedza, a wprowadzana nauka prostytucji i masturbacji. Rząd chce oddać całą niepodległość do Berlina i Brukseli. Wolność słowa ma zostać zlikwidowana, a rząd chce wsadzać Polaków do więzień za głoszenie poglądów, jak za Stalina. Ma wejść do nas Zielony Ład, czyli grabież własności prywatnej poprzez koszty życia, podatki i opłaty. Unia chce zabronić używania normalnych samochodów, normalnego ogrzewania, normalnych domów. Wszystko ma być tak drogie, aby normalnego Polaka, który nie jest złodziejem i nie służy w unijnej mafii nie było na nic stać. Polskie rolnictwo ma zostać zlikwidowane dzięki posunięciom Unii. Trwają przygotowania, aby wysłać Polaków do walki z Rosją, aby bronili Ukrainy, a Ukraińcy mają znaleźć się w Polsce.
Dlaczego tak jest?
Ponieważ znajdujemy się pod okupacją UE. Jej cel polega na likwidacji niepodległych państw i wolnych narodów. W tym celu prowadzone są unijne polityki i sprowadzani nachodźcy z innych kontynentów. UE ma stać się państwem socjalistycznym z despotyczną władzą, a ludność ma zostać najpierw pozbawiona mienia a potem wymieniona na nową, sztuczną europejską rasę negroidalną.
Wesprzyj nas już teraz!
25 zł
50 zł
100 zł
Dlaczego nie wyzwalamy się z tego?
Powody są dwa: politycy i naród. Większość polityków III RP to zaprzańcy, ludzie zdegenerowani, zdeprawowani i niekompetentni. Zostali kupieni już dawno albo są na nich mocne kwity, opiewające na rzeczy plugawe, których się dopuścili. Będą robić to, do czego zostali wynajęci przez swoich sponsorów, a nie to, co jest dobre dla Polski i Polaków. Po stronie narodu jest brak świadomości, bo główne media należą do obcych. Wielu również Polaków uległo antykulturze i kierują się tylko własną korzyścią i egoizmem.
Co będzie dalej?
Porządek europejski rozpadnie się nieuchronnie. To następuje, ale zanim się stanie, despotia rękami swoich sług w Polsce będzie nas szarpać. Upadek UE będzie się wiązał z zaburzeniami i kryzysem. Po tym będzie dla nas dobrze, ale musimy być gotowi, aby nie przespać okazji.
Poprawa sytuacji w Polsce
Są dwa warunki poprawy sytuacji w Polsce. Po pierwsze, państwo polskie musi być niepodległe, to znaczy, że nie może podlegać UE. Po drugie, naród musi być suwerenny, to znaczy, że nie może być własnością rządu, który robi to, co chce.
Kiedy się poprawi?
Do tej poprawy także potrzeba spełnienia dwóch warunków. Po pierwsze, politycy muszą działać dla dobra Polski i Polaków naprawdę, a nie na niby. Każdy polityk, który nie działa dla niepodległości państwa i suwerenności narodu, jest sługą okupanta. Wiarygodność polityka sprawdzić łatwo. Kto nie ma honoru, ten nie jest i nie będzie wiarygodny, lecz już jest lub będzie zdrajcą, przekupionym przez okupantów. Po drugie, Polacy muszą mieć świadomość narodową i wiedzę, co się dzieje naprawdę, a nie co głoszą kłamliwe media. Muszą też szczerze pragnąć, aby w niepodległej Polsce rządzili Polacy.
Co robić?
Każdy, kto działa dla dobra Polaków – dorosłych i dzieci, obojętnie, czego dotyczy jego działalność, w każdej pracy z ludźmi powinien przekazywać tę wiedzę, przy okazji swojej działalności głównej. Niech każdy dobry Polak sam kieruje się honorem, uczy tego swoje dzieci i wymaga tego od polityków. Gdyby więcej Polaków kierowało się honorem, nie dopuściliby do takiego upodlenia i upadku. Wiedza o tym, co dzieje się naprawdę i honor – to jedyna droga do naprawy Polski. Bez tego wszelkie działania z ludźmi będą nieskuteczne.
Jak rozmawiać?
Wielu Polaków nie chce rozmawiać, bo nie chcą wiedzieć. Nie każdy nada się do dobrych działań. Należy stosować sita.
Sito jednej minuty. Poproś rozmówcę, aby poświęcił Ci minutę, w której z uwagą wysłucha, co mu powiesz. Jeśli odmówi, zostaw go. Jeśli posłucha, powiedz, że dzieją się złe rzeczy, które dotkną osobiście również jego samego i jego dzieci, można jednak coś z tym zrobić, a to wymaga, aby on dowiedział się więcej. Następnie spytaj, czy poświęci Ci 10 minut swojego czasu. Jeśli po tym, co usłyszał, nie będzie chciał słuchać dalej, zostaw go (jeśli to ona, zastosuj odpowiednio).
Sito 10 minut. Powiedz rozmówcy to, co jest w niniejszej wiadomości. Jeśli Ci przerwie i nie będzie chciał słuchać lub ucieknie, zostaw go. Jeśli wysłuchał do końca, zaproponuj kolejne spotkanie długości godziny. Powie, że musi pomyśleć. Daj mu czas i swój kontakt, a jeśli po tygodniu się nie zgłosi, zagadnij go. Jeśli będzie lawirować, to znaczy, że nie chce znać prawdy. Nie możesz naciskać, delikatnie zapewnij, że jeśli będzie chciał porozmawiać, powiesz mu, co robić. Jeśli sam się nie zgłosi, spróbuj za jakiś czas. Jeśli będzie unikał kontaktu, zostaw go (jeśli to ona, zastosuj odpowiednio).
Sito godziny. Jeśli zechce się spotkać, spokojnie i rzeczowo opowiedz mu, czym się zajmujesz i dlaczego. Uświadom go, że stan, w jakim znajduje się Polska jest zagrożeniem dla niego, jego rodziny, majątku, wolności i bezpieczeństwa. Można jednak z tego wyjść, ale to wymaga działań dobrych Polaków. Jeśli wyrazi zainteresowanie i zaoferuje swój udział, dopiero na tym etapie możesz liczyć na jakąś możliwości współpracy. Nawet, jeśli nie podejmie współpracy, to Twoim sukcesem jest to, że Cię wysłuchał i poznał prawdę. To przyniesie skutek w przyszłości.
Dużą pomocą w rozmowach z ludźmi będą następujące materiały:
A przede wszystkim kompleksowe i dogłębne opracowanie naszych problemów i dróg wyjścia, szykowane do druku pod tytułem Poradnik narodu, około połowy roku 2025.
Właściciel Twittera (X), Elon Musk od wielu lat zwraca uwagę na zagrożenie katastrofą populacyjną. Jednak w odróżnieniu od wpływowych neo-maltuzjan, Amerykanin największego zagrożenia upatruje nie w przeludnieniu, lecz zapaści demograficznej.
„Jeżeli nic się nie zmieni, Japonia wkrótce zniknie” – pisze Musk w publicystycznym stylu na platformie X, komentując dane dotyczące dzietności w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Japonia mierzy się z największym kryzysem demograficznym w historii. Na jednego noworodka przypadają około dwie zmarłe osoby. Jak wynika z danych statystycznych opublikowanych przez rząd w Tokio, w 2023 r. urodziło się tylko 758 631 dzieci, a liczba ta obejmuje również cudzoziemców w Japonii i Japończyków mieszkających za granicą. W tym samym okresie odnotowano 1 574 865 zgonów.
„Korea Południowa może z nią wygrać w wyścigu w kierunku otchłani” – skomentował wpis Muska inny internauta, na który miliarder odpowiedział „Prawda”.
„Tajwan, Korea Południowa, Włochy, Hiszpania, Japonia, Grecja, Polska – wszystkie mają około jednego pokolenia zanim będą miały naprawdę katastrofalne problemy. Chiny są trudniejsze do przewidzenia ze względu na mniej wiarygodne dane, ale prawdopodobnie również są w poważnych tarapatach. To gorsze niż uderzenie meteorytu” – napisał z kolei użytkownik Dan Peters.
[Tekst ten jest wiarygodny, zgodny z innymi poważnymi źródłami. Jednak chęć “narzucenia papieża” przez zbrodniczych komuchów, jezuitów – oraz bardziej jeszcze zbrodniczych szczytów masonerii jest na tyle karykaturalna, szatańska i ponuro śmieszna, że umieszczam analizę w działach: “O Kościół”, “Satanizm, NWO” oraz “Śmichy”. Mirosław Dakowski]
Naciski Komunistycznej Partii Chin na kardynała Luisa Antonio Tagle’a jako
pierwszego azjatyckiego ‘papieża’ rosną i zyskują poparcie jezuitów
Leo Zagami
W mojej nowej książce “Confessions of an Illuminati Volume 12: History, Secret Societies, and the Politics of the Jesuit New World Order and their Luciferian Court” wyjaśniłem, jak zmarły zhańbiony kardynał McCarrick i niesławni jezuici przez lata pracowali za kulisami z pomocą agentów jezuickich piątej klasy, takich jak Nancy Pelosi, aby stworzyć „tajne” antychrześcijańskie porozumienie Watykanu i Chin, które weszło w życie we wrześniu 2018 r., kiedy Watykan i Chiny osiągnęły tymczasowe porozumienie w sprawie mianowania biskupów w Chinach powiązanych z heretyckim i bluźnierczym Chińskim Patriotycznym Stowarzyszeniem Katolików (CCPA).
Ta umowa, wygodnie opisana jako „nie polityczna, ale duszpasterska”, mająca na celu umożliwienie biskupom pozostawania w komunii z Rzymem, a jednocześnie bycia uznawanymi przez chińskie władze, była typowym jezuickim kompromisem, paktem z diabłem w przebraniu, że tak powiem. Zgodnie z umową Chiny mogą rekomendować biskupów, ale papież zachowuje prawo weta w ich nominacjach, nawet jeśli nigdy nie miało to miejsca za czasów zmarłego papa Franciszka. Ponadto umowa obejmowała uznanie siedmiu biskupów wcześniej mianowanych przez Pekin bez zatwierdzenia Watykanu, którzy nie mieli ważnego rodowodu biskupiego.
Wszyscy współcześni papieże i biskupi mają ważny rodowód biskupi, który można prześledzić aż do św. Piotra, pierwszego papieża. Ten rodowód jest ustanawiany poprzez nieprzerwany łańcuch konsekracji biskupich, gdzie każdy papież jest konsekrowany przez wcześniej ważnego biskupa, ale w przypadku Chińskiego Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików działającego od 1957 r. nigdy tak nie było. W tomie 12 napisałem: Przez ponad 20 lat niesławny arcybiskup Theodore McCarrick, agent jezuitów i […], podróżował do Chin co najmniej osiem razy, czasami zatrzymując się w kontrolowanym przez państwo seminarium w Pekinie, co było jego ulubionym zajęciem podczas wizyt w Chińskiej Republice Ludowej. Często pełnił funkcję nieoficjalnego pomostu między Watykanem, rządem Stanów Zjednoczonych i biskupami mianowanymi przez rząd Chin aż do 2016 roku. Wyjaśniłem również, jak nieżyjący już papa Franciszek, który chwalił umowę Watykanu z Chinami, nazywając ją „dyplomacją” i „sztuką tego, co możliwe”, porównując działania Watykanu skierowane do Chin do wcześniejszych prób współpracy ze Związkiem Radzieckim w celu utrzymania obecności katolicyzmu w tym kraju.
Jednym z najbardziej prawdopodobnych kandydatów na papieża (anty-papieża dopow), jeśli plan osadzenia Afrykanina na tronie Piotrowym się nie powiedzie, jak wyjaśniłem w poprzednim artykule, jest kardynał Luis Antonio Tagle: Kardynał Tagle, kardynał o chińskim pochodzeniu, był jednym z najbardziej otwartych kardynałów broniących decyzji Watykanu o odnowieniu tymczasowego porozumienia z Chinami w sprawie mianowania biskupów co dwa lata. Filipiński kardynał, uważany za kandydata na pierwszego azjatyckiego papieża Kościoła katolickiego, powiedział, że Stolica Apostolska podpisała porozumienie „w celu zabezpieczenia ważnej sukcesji apostolskiej i sakramentalnej natury Kościoła katolickiego w Chinach”. „I to może uspokoić, pocieszyć i ożywić ochrzczonych katolików w Chinach” – powiedział Tagle w wywiadzie opublikowanym 22 października 2022 r. na oficjalnych kanałach medialnych Watykanu. Zapytany w wywiadzie o odpowiedź na krytykę umowy, która głosi, że działania Stolicy Apostolskiej wobec Pekinu doprowadziły do milczenia Watykanu na temat cierpień i problemów chińskich katolików, Tagle powiedział: „W dialogu Stolica Apostolska ma swój własny, pełen szacunku styl komunikowania się z przedstawicielami rządu chińskiego, który nigdy nie ignoruje, a wręcz zawsze przedstawia sytuacje cierpienia wspólnot katolickich, które czasami wynikają z niewłaściwych nacisków i ingerencji”.
Niemniej jednak pod rządami chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, który publicznie chwalił jezuicką więź z tym krajem przy więcej niż jednej okazji, poszanowanie praw człowieka i wolności religijnej pogorszyło się, a prześladowania chrześcijan nasiliły się, jak również wyjaśniłem w tomie 12. Przejęcie papieskiego konklawe przez Komunistyczną Partię Chin, „Czerwonego Smoka” opisanego w Księdze Objawienia, doprowadzi [-łoby md] nas do końca czasów. W Objawieniu 16 i 19, wzmianka Jana o armiach biorących udział w ostatecznej bitwie oznaczającej koniec świata, mogłaby dobrze przedstawiać dzisiejszą armię Chin, więc przygotuj się na najgorsze, jeśli Afrykanin lub Chińczyk z Filipin zostanie ‘papieżem’. Kardynał Luis Antonio Tagle, filipiński przywódca katolicki, ma silne powiązania z Zakonem Jezuitów. Uczęszczał do Ateneo de Manila University, czołowego uniwersytetu jezuickiego, a jego jezuickie wykształcenie znacząco ukształtowało jego poglądy i karierę. Chociaż sam nie był jezuitą, jego czas spędzony w Ateneo i bliskie związki z Zakonem Jezuitów wywarły głęboki wpływ na jego życie i pracę…
Komunistyczna Partia Chin przeznacza miliardy na konklawe dla kardynała o chińskim pochodzeniu, stawiając go w szranki z pretendentem do tronu, afrykańskim kardynałem WEF, Peterem Turksonem!
Kardynał Luis Tagle z Filipin i kardynał z Ghany Peter Turkson są głównymi kandydatami na stanowisko następnego ‘papieża’, powiedział Andrew Chesnut, przewodniczący wydziału studiów katolickich im. biskupa Waltera F. Sullivana na Virginia Commonwealth University. [1] Potwierdza to to, co powiedziałem w programie The Alex Jones Show kilka dni temu. Jednak nagły nacisk na kardynała Luisa Antonio Tagle’a jest czymś nowym, co może zakłócić wybór pierwszego afrykańskiego ‘papieża’.
Kardynał Tagle jest postrzegany przez Komunistyczną Partię Chin jako kluczowa postać w relacjach Watykanu z Chinami, szczególnie ze względu na swoje chińskie pochodzenie i filipińskie pochodzenie. Jest postrzegany jako pomost między Rzymem a Pekinem, szczególnie biorąc pod uwagę złożoną relację między Kościołem katolickim a chińskim rządem, który przekazał miliardy Watykanowi od czasu przybycia zmarłego jezuity papa Franciszka.
Wśród innych źródeł, ta szokująca prawda została również potwierdzona w 2020 r. przez chińskiego miliardera na wygnaniu, który oskarżył chiński rząd o dawanie Watykanowi 1,6 miliarda funtów rocznie w łapówkach, aby powstrzymać go od krytykowania radykalnych represji Pekinu wobec religii.
Zbiegły potentat Guo Wengui nawet publicznie twierdził w podcaście, że Partia Komunistyczna hojnie płaciła Stolicy Apostolskiej od 2014 r., ponieważ Pekin „chciał, aby Watykan zamknął się na temat chińskiej polityki religijnej”.
Guo, obecnie 57-letni, powiedział w wywiadzie, że kraj komunistyczny wydał również duże sumy, aby uciszyć inne kraje – w tym Włochy i Australię – przed wyrażaniem obaw. [2]
Nie ma oficjalnych stosunków dwustronnych między Chińską Republiką Ludową (ChRL) a Stolicą Apostolską. Stolica Apostolska uznaje Republikę Chińską (Tajwan) za przedstawiciela Chin od czasu nawiązania stosunków z rządem Republiki Chińskiej w 1942r.
Jednak dzięki zmarłemu pedofilowi – i pozbawionemu urzędu kardynałowi – Theodore’owi McCarrickowi we wrześniu 2018 r. podpisano porozumienie między ChRL a Stolicą Apostolską, które pozwoliło ‘papieżowi’ mianować i rzekomo wetować biskupów zatwierdzonych przez Komunistyczną Partię Chin. W październiku 2024 r. Watykan i Chiny przedłużyły swoje „Tymczasowe porozumienie dotyczące mianowania biskupów” na kolejne cztery lata, po odnowieniu go w 2022 r., ale nikt nie zna jego treści, poza tym, że Watykan nie mówi absolutnie nic o kontroli i ograniczaniu chrześcijaństwa w Chinach.
Jego celem jest doprowadzenie do zniknięcia wiary z Chin oraz jezuitów, którzy są starymi przyjaciółmi Chin, jak odkryjecie w mojej nowej książce, która ukaże się na początku maja, CONFESSIONS OF AN ILLUMINATI, TOM 12. Historia, tajne stowarzyszenia i polityka jezuickiego Nowego Porządku Świata i ich lucyferiańskiego dworu. To konklawe staje się wyborem między podejściem kardynała Tagle’a, wspieranym przez Chińskie Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików (CCPA), założone w 1957 r. przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh), a kardynałem Peterem Turksonem, który, jest faworytem Światowego Forum Ekonomicznego [3] i mafii z Davos w wyścigu o urząd papieski. Nadal stawiam na kardynała Petera Turksona lub przynajmniej innego Afrykańczyka, jak twierdzi BBC (British Broadcasting Corporation)
Autor – Leo Zagami jest autorem przełomowej książki “Confessions of an Illuminati -Wiek Cyber Satan,
Artificial Intelligence, and Robotics”,
Confessions of an Illuminati Tom 5: Upadek Zachodu i wzrost satanizmu w naszym społeczeństwie z zupełnie nowym rozdziałem o wirusie KPCh i czasach ostatecznych…
(epa10399038 (FILE) – Australian Cardinal George Pell prays near the body of the late Pope Emeritus Benedict XVI (Joseph Ratzinger) lying in state in the Saint Peter Basilica for public viewing, Vatican City, 03 January 2023 (reissued 11 January 2023). According to a statement from the Catholic Archdiocese of Sydney, Cardinal George Pell died at age 81 on 11 January 2023 in Rome. EPA/MASSIMO PERCOSSI Dostawca: PAP/EPA.)
Kościół katolicki musi uwolnić się z toksycznego koszmaru – pisze kardynał George Pell w artykule, który napisał na krótko przed swoją śmiercią dla brytyjskiego „The Spectator”. Mianem toksycznego koszmaru kardynał określił Synod o Synodalności.
„Katolicki Synod Biskupów zajmuje się obecnie konstruowaniem tego, o czym myśli jak o «marzeniu Boga» o synodalności. Niestety, ten Boży sen zamienił się w toksyczny koszmar, pomimo deklarowania przez biskupów dobrych intencji” – napisał kardynał.
Purpurat odniósł się do 45-stronicowego Dokumentu Kontynentalnego, który został przez Synod o Synodalności ogłoszony w październiku 2022 roku. W PCh24.pl dokonaliśmy obszernej analizy tego dokumentu, wskazując na jego liczne słabe punkty lub zgoła potencjał rewolucyjny.
Hierarcha zwrócił uwagę, że dokument nie zachęca do tego, by głosić Ewangelię całemu światu, ale raczej zaprasza wszystkich, aby wsłuchiwali się w Ducha. Dokument wskazuje, że synodalność, jako droga Kościoła, nie ma być definiowana; ma być po prostu przeżywana. Dokument zwraca uwagę na konieczność budowania współpracy; ze względu na fakt, że istnieją różne opinie na temat aborcji, antykoncepcji, święceń kobiet czy homoseksualizmu, nie można według dokumentu wypracować wspólnego stanowiska w tych tematach, podobnie jak w kwestii poligamii czy rozwodu.
Jaki ma być tego wszystkiego efekt? „Nie chodzi o podsumowanie wiary katolickiej czy nauczania Nowego Testamentu. To rzecz niekompletna, w istotny sposób wroga wobec tradycji apostolskiej; nigdzie nie uznaje Nowego Testamentu za Słowo Boże, normatywne dla całości nauczania na temat wiary i moralności. Stary Testament jest ignorowany, patriarchat odrzucony, a o prawie mojżeszowym, w tym o dziesięciu przykazaniach, w ogóle się nie wspomina” – napisał.
Według kardynała Pella można stwierdzić, że dwa synody w Rzymie w latach 2023 i 2024 będą zajmowały się nauczaniem na tematy moralne; wiemy to stąd, że relator generalny synodu – czyli jego główny zarządca i twórca dokumentu finalnego – kard. Jean-Claude Hollerich publicznie odrzucił fundamenty nauczania Kościoła na temat seksualności, jako że przeczą one twierdzeniom współczesnej nauk. „W normalnych czasach oznaczałoby to, że dalsze pełnienie przezeń funkcji relatora byłoby niewłaściwe, w istocie niemożliwe” – stwierdził Pell.
„Synody muszą wybrać, czy są sługami i obrońcami tradycji apostolskiej na temat wiary i moralności, czy też ich rozróżnianie wiąże się z roszczeniem do władzy nad nauką katolicką. Muszą zdecydować, czy podstawowe nauki na takie tematy jak kapłaństwo i moralność mogą zostać wpasowanej w pluralistyczną otchłań, gdzie niektórzy wybierają redefinicję grzechów, a większość zgadza się, aby różnić się z szacunkiem” – stwierdził.
Purpurat zwrócił następnie uwagę, że biskup diecezjalny jest następcą Apostołów, głównym nauczycielem w swojej diecezji, punktem jedności lokalnej i zarazem jedności powszechnej wokół papieża. Tymczasem dziś biskupi głoszą sprzeczne poglądy, a w takich kwestiach jak błogosławienie związków homoseksualnych niektórzy działają po prostu niezgodnie z nauczaniem Kościoła – i nie są w żaden sposób dyscyplinowani.
Według kard. należy przypomnieć, że decydującą rolę na synodach muszą odgrywać biskupi. Trzeba to uczynić przy okazji kontynentalnej fazy Synodu o Synodalności, tak, by inicjatywy duszpasterskie pozostawały w granicach zdrowej doktryny. „Biskupi nie są tam tylko po to, by potwierdzać cały proces i udzielać nihil obstat temu, co tam zaobserwują” – podkreślił.
Jak zaznaczył, nie jest też właściwe, by na synodach zabronione było głosowanie czy żeby nie można było zgłaszać wniosków; proste przekazywanie opinii komitetu organizacyjnego Ojcu Świętemu, aby sam podjął decyzję, jest odsunięciem biskupów na bok i nadużyciem synodalności. Jak podkreślił kardynał Pell, jest to nieuzasadnione przez Pismo Święte oraz przez Tradycję.
Kardynał zwrócił uwagę, że na Synod o Synodalności wdarł się też duży zamęt, używa się neomarksistowskiego żargonu dotyczącego wykluczenia, wyobcowania, tożsamości i marginalizacji; nie mówi się za to o rzeczywistości ostatecznej – śmierci, sądzie, niebie, piekle.
„Jak dotąd droga synodalna lekceważyła, a w istocie umniejszała to, co transcendentne, zakrywała centralność Chrystusa apelami do Ducha Świętego i wzbudzała resentymenty pośród uczestników” – stwierdził. Ta rzeczywistość jest do zmiany – i to raczej szybszej niż późniejszej.
„Kardynał Pell, były szef watykańskich finansów, nie krytykuje wprost papieża Franciszka w artykule, który napisał dla The Spectator. To jednak właśnie [papież] stworzył drogę synodalną”, którą kardynał tak negatywnie ocenia, wskazał na łamach „The Spectator” Damian Thompson, redaktor odpowiedzialny za publikację artykułu purpurata. Thompson uważa, że istotą krytyki Pella jest zarzut, iż uczestnicy kontynentalnej fazy synodu nie będą mogli głosować, ale po prostu przekażą swoje opinie papieżowi, by zrobił z tym to, co zadecyduje. Dla Pella jest to nadużycie synodalności, manipulowanie nią.
„To ostatnia publiczna wypowiedź bardzo wpływowego kardynała, który był kiedyś członkiem bliskiego kręgu papieża. Mówiąc wprost, wyraża uzasadnioną wściekłość na kierunek teologiczny tego pontyfikatu, wskazując, że dochodzi tu do zdrady samego Chrystusa” – ocenił dziennikarz. Thompson wskazał, że komentarz Pella ukazał się przypadkiem [?] w tym samym czasie, w którym opublikowane zostały wspomnienia abp. Georga Gänsweina, wskazujące na żal Benedykta XVI wobec decyzji podjętych przez Franciszka w sprawie Mszy łacińskiej. „W z związku z tym wszystkim można się zastanawiać, jak długo jeszcze Kościół będzie gotów na to, by pozwalać Franciszkowi, by «robił, jak zadecyduje»”.
Odzyskanie jasności doktrynalnej i wierności Tradycji.
Te zadania wskazał dla konklawe przed śmiercią kard. Pell
(fot. Giuseppe Lami / Zuma Press / Forum)
Kardynał George Pell uzyskał międzynarodowy rozgłos po tym, jak został niesłusznie osadzony na podstawie fałszywych oskarżeń o nadużycia seksualne. Duchowny był jednak nie tylko ofiarą niesprawiedliwego procesu, ale również odważnym obrońcą wiary Kościoła. W ostatnim roku życia zostawił wskazania między innymi dla przyszłego konklawe. To przygotowanie właśnie trwa…
W artykule opublikowanym na łamach serwisu opoka.org.pl ks. Robert Skrzypczak przypomniał, że słynny australijski purpurat w ostatnim tekście, jaki opublikował podczas doczesnej pielgrzymki, sformułował wyraźną krytykę obecnego położenie Kościoła, na czele z proces synodalnym.
Kard. George Pell w opublikowanym dzień po jego śmierci na łamach „The Spectator” artykule zdecydowanie krytykował „synod o synodalności”, uznając go za zagrożenie dla wiary Kościoła. Zdaniem purpurata sztandarowe przedsięwzięcie pontyfikatu Franciszka cechowały brak poszanowania dla prawa Kościelnego i roli biskupów, tolerowanie jawnej herezji wpływowych hierarchów oraz niejasności w najważniejszych kwestiach moralnych. Kontynentalną fazę synodu, przed pierwszym jeszcze zgromadzeniem w Watykanie, z tych powodów australijski hierarcha określił jako „toksyczny koszmar”.
Nadziei na przezwyciężenie przez Kościół tych fatalnych tendencji kard. Pell upatrywał właśnie w zmianie na tronie Piotrowym i wyniku przyszłego konklawe, przypomniał ks. prof. Robert Skrzypczak. Jak dodawał, to właśnie kardynał Pell jest autorem Memorandum, jakie podpisane pseudonimem „Demos” krążyło wśród kardynałów w Wielkim Poście 2023 roku, już po śmierci samego autora.
„Jest to precyzyjny i dość ostry w tonie tekst, w którym autor wyraził przekonanie o „katastrofalnym” zarządzaniu Kościołem, w którym ma miejsce wiele wątpliwych inicjatyw, począwszy od niemieckiego synodu, a skończywszy na heretyckich wypowiedziach kard. Hollericha, tymczasem papiestwo milczy. Demos zdawał się formułować te wszystkie kwestie, które wielu chrześcijan dostrzegało z wielkim cierpieniem: usuwanie centralnego znaczenia Chrystusa, dezorientację w kwestii jednoznacznego monoteizmu i pogrążanie się w odmętach szerszej koncepcji boskości, której emblematem był słynny, wyraźnie bałwochwalczy, epizod z Pachamamą”, opisywał dokument polski kapłan.
„Przyszłemu konklawe kardynał Pell zlecił zadanie przywrócenia normalności, odzyskania jasności doktrynalnej w obszarach wiary i moralności, zapewnienia sprawiedliwego szacunku dla prawa i zagwarantowania tego, iż wiodącym kryterium mianowania kolejnych biskupów będzie akceptacja z ich strony tradycji apostolskiej, czytamy w artykule ks. Roberta Skrzypczaka.
Jak dodał duchowny, australijski kardynał wskazywał w memorandum, że do zadań przyszłego papieża należeć będzie rozprawienie się z „brakiem szacunku dla prawa w Watykanie”, „załamaniem się w ciągu ostatnich lat wpływów politycznych Watykanu”, a wreszcie „porzuceniem prześladowanych wiernych w Chinach, bezpośrednim uprzykrzanie życia tradycjonalistom i niektórym klasztorom kontemplacyjnym oraz narastającym niezadowolenie wiernych z sytuacji panującej w Kościele (…)”.
„Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z głosem proroczym”, komentował uwagi kardynała Pella i jego wizję zmagań przyszłego Ojca świętego ks. Robert Skrzypczak. Oby kardynałowie wyłonili kandydata przygotowanego do tej roli.
3 maja obchodzimy uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, która została ustanowiona przez papieża Benedykta XV w 1920 r. na prośbę biskupów polskich. Uroczystość ta – głęboko zakorzeniona w naszej historii – nawiązuje do Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza z 1656 r., Konstytucji 3 maja oraz oddania Polski pod opiekę Maryi po uzyskaniu niepodległości.
Obraz Matki Bożej Łaskawej
Geneza, Maryja objawia się włoskiemu jezuicie jako królowa Polski
Już w średniowieczu w na naszych ziemiach żywy był silny kult maryjny, a Matka Boża była traktowana jako szczególna opiekunka Królestwa Polskiego. Jan Długosz nazwał Maryję „Panią świata i naszą”, a maryjna pieśń Bogurodzica od XV wieku pełniła rolę nieoficjalnego hymnu państwowego.
Mało kto wie, że po raz pierwszy Maryja została nazwana wprost Królową Polski w trakcie objawień jakich doświadczył w Neapolu włoski jezuita ojciec Juliusz Mancinelli 14 sierpnia 1608 r. Miał on objawienie, podczas którego Maryja poleciła mu, aby nazwał ją Królową Polski: „A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to Królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”. Treść tych objawień rozpowszechnił na ziemiach Rzeczypospolitej książę Albrecht Radził, Wielki Kanclerz Litewski.
W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby, zawierające formułę: „Ciebie za patronkę moją i za Królowę państw moich dzisiaj obieram”. W trakcie ślubowania zobowiązywał się szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.
Autorem tekstu ślubów lwowskich był późniejszy męczennik św. Andrzej Bobola SJ. Temu wiekopomnemu wydarzeniu towarzyszyło odśpiewanie litanii do Najświętszej Panny. Nuncjusz apostolski abp Pietro Vidoni, który przewodniczył uroczystej Mszy św. w katedrze lwowskiej, dodał do modlitwy wezwanie “Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”, które zgromadzeni biskupi i senatorowie trzykrotnie powtórzyli. Po ślubowaniu władcy, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerz koronny biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, a wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.
Jan Kazimierz nie mógł jednak dopełnić ślubów. Państwo opanowywał wówczas coraz większy chaos, a sam władca w niedługim czasie (1668 r.) zdecydował się abdykować i wyjechać za granicę. Szczególne związanie kultu Maryi, Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 r., kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano za koronację Maryi na Królową Polski.
Odnowienie ślubów w sytuacji narodowej niewoli
W roku 1856 r. w Paryżu, nastąpiło odnowienie ślubów Jana Kazimierza przez jednego z twórców zgromadzenia zmartwychwstańców ks. Aleksandra Jełowickiego oraz krąg osób z nim związanych m. in. Adama Mickiewicza, którzy byli przekonani, że najwłaściwszą drogą do odzyskania niepodległości jest moralne odrodzenie polskiego społeczeństwa. Te idę propagowało później powstałe w tym kręgu zgromadzenie Księży Zmartwychwstańców, a silnie oddziaływała ona na ziemie pod zaborami i kształtujący się tam ruch zakonotwórczy.
Kolejna aktualizacja ślubów Jana Kazimierza miała miejsce w 1904 roku. Dokonał tego św. Józef Bilczewski, ówczesny arcybiskup Lwowa, który zgromadził tam przedstawicieli wszystkich zaborów. Bilczewski wskazał po raz kolejny realizację ślubów Jana Kazimierza jako drogę do odzyskania niepodległości. Papież Pius X w 1908 r. zezwolił na wpisanie wezwania „Królowo Polski” na stałe do Litanii Loretańskiej. W tym samym roku ustanowił dla diecezji lwowskiej święto Królowej Polski.
Ustanowienie ogólnopolskiego święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV przychylił się do tej prośby 14 stycznia 1920 r. ustanawiając święto dla całej Polski.
W obliczu zagrożenia nowym “potopem”, tym razem bolszewickim, w 1920 r. Polacy ponownie zwrócili się o pomoc Matki Bożej. Episkopat odwołał się do ślubów Jana Kazimierza, szukając umocnienia narodu na Jasnej Górze, wzywając wiernych do zachowania nadziei i postawy na wzór ojca Augusta Kordeckiego. Niedługo później, 15 sierpnia, polska armia odniosła zwycięstwo nad bolszewikami, zwane „Cudem nad Wisłą”.
Biskupi zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 pierwszą polską Konstytucją. W 1925 Pius XI rozszerzył święto NMP Królowej Polski na wszystkie diecezje w Polsce a jako datę jego obchodów wyznaczył 3 maja.
Śluby Jasnogórskie zainicjowane przez kard. Hlonda
Gorącym orędownikiem odnowienia ślubów narodu polskiego był prymas August Hlond. W 1936 roku na Jasnej Górze, przybyła tam w licznie 100 tys. osób młodzież akademicka, złożyła ślubowanie, w którym wybrała Matkę Bożą na swoją patronkę, zobowiązując się kształtować życie społeczne na wartościach religijno-narodowych, w duchu chrześcijańskim.
Podczas wojny 31 października 1943 r. Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi.
Po II wojnie światowej – z inicjatywy kard. Hlonda – 8 września 1946 roku milionowa rzesza wiernych, złożyła na Jasnej Górze Akt Ofiarowania Niepokalanemu Sercu Maryi, tym samym ponownie uaktualniając śluby Jana Kazimierza. Uroczystość ta nawiązywała również do aktu, którego w 1943 roku dokonał Pius XII.
Nowa wersja ślubów opracowana przez internowanego Prymasa
W 300. rocznicę królewskich ślubów Jana Kazimierza, nową ich wersję opracował internowany wówczas w Komańczy prymas Polski kard. Stefan Wyszyński. 26 sierpnia 1956 r. wierni na Jasnej Górze uroczyście ślubowali Maryi: “Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym”. Przyrzekali “wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha Ewangelii”, strzec chrześcijańskich obyczajów, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić je przed bezbożnictwem i zepsuciem”.
Tekst ślubów odczytał biskup Michał Klepacz (pełniący w tym czasie obowiązki przewodniczącego Episkopatu). O osobie uwięzionego Prymasa przypominał pusty fotel, ustawiony przed ołtarzem.
W 1957 r. z inicjatywy prymasa Wyszyńskiego rozpoczęła się “Wielka Nowenna” przygotowująca Kościół w Polsce do obchodów Millennium Chrztu Polski. Połączona została z peregrynacją cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po wszystkich diecezjach i parafiach. Nawet “aresztowanie” obrazu przez SB nie wpłynęło na zastraszenie społeczeństwa.
W 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił Maryję Królową Polski i jej główną patronką, a święto NMP Królowej Polski stało się świętem I klasy we wszystkich diecezjach polskich. W 1969 Paweł VI na prośbę prymasa Wyszyńskiego podniósł święto do rangi uroczystości.
Podczas jasnogórskich obchodów Millennium chrztu Polski 3 maja 1966 r. cały polski Episkopat w obecności kilkuset tysięcy pielgrzymów dokonał uroczystego ślubowania NMP. W uroczystościach milenijnych pragnął uczestniczyć papież Paweł VI, na to jednak nie zgodziły się komunistyczne władze. Dopiero Jan Paweł II, mógł jako pierwszy w historii papież przybyć na Jasną Górę.
Zawierzenie Jana Pawła II
3 i 4 czerwca 1979 r. Jan Paweł II dokonał aktu zawierzenia Pani Jasnogórskiej: “… Zawierzam Ci, o Matko Kościoła, wszystkie sprawy tego Kościoła, całą jego misję i całą jego służbę w perspektywie kończącego się drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa na ziemi”.
W 1982 r. Kościół obchodził 600-lecie obecności Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Zwieńczeniem kilkuletnich przygotowań do tego jubileuszu była kolejna obecność w Częstochowie Jana Pawła II, który przewodniczył obchodom 18 i 19 czerwca 1983 r.
Biskupi polscy opracowali również w 1990 r. “Drugą Wielką Nowennę”, która miała za zadanie przygotować Kościół w Polsce na kolejne tysiąclecie chrześcijaństwa.
Od 1992 r. (tak, jak w okresie międzywojennym) dzień ten jest świętem narodowym Polski – dla upamiętnienia zarówno uchwalenia Konstytucji w r. 1791, jak i święta Królowej Polski.
Akt zawierzenia z okazji 1050-lecia chrztu Polski
Nowego Aktu Zawierzenia Narodu Polskiego Matce Bożej – z okazji rocznicy 1050-lecia chrztu Polski – dokonał 3 maja 2016 r. obecny przewodniczący KEP – abp Stanisław Gądecki.
Poważnym współczesnym problemem – podkreślał – jest wypaczone pojęcie wolności, gdyż dla wielu współczesnych “wolność staje się wręcz religią”, skutkującą tym, że “wywyższa się człowieka kosztem Boga i liczy się tylko nieskrępowana wolność poszczególnych jednostek”.
Drugim nowym problemem – jak stwierdził – jest dzisiaj odniesienie do prawa Bożego, z czego – w przeciwieństwie do twórców Konstytucji 3 Maja – dzisiejsi prawodawcy rezygnują.
Trzecim aktualnym problemem – zdaniem przewodniczącego KEP – jest kształt obecnego polskiego patriotyzmu. “Autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo (…) trzeba bezwzględnie unikać ryzyka tego, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm” – wyjaśniał.
Ponowne zawierzenie w „dzisiejszym trudnym doświadczeniu”
W 2020 r. abp Stanisław Gądecki dokonał w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, kolejnego zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Bożej Królowej Polski. Służył temu specjalny akt zawierzenia, nawiązujący do 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II, przyszłej beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego jak również stulecia ocalenia Polski w Bitwie warszawskiej.
– Wraz z Maryją, Bogurodzicą Dziewicą, Królową Polski i Świętymi Patronami, błagamy o ratunek dla naszej Ojczyzny w jej dzisiejszym trudnym doświadczeniu. (…) Zawierzamy Tobie naszą Ojczyznę i Naród, wszystkich Polaków żyjących w Ojczyźnie i na obczyźnie. Tobie zawierzamy całe nasze życie, wszystkie nasze radości i cierpienia, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy, całą naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – modlił się przewodniczący polskiego Episkopatu na Jasnej Górze.