Chiny wprowadzają zakaz eksportu kluczowych pierwiastków ziem rzadkich

Chiny wprowadzają zakaz eksportu

kluczowych pierwiastków ziem rzadkich

zmianynaziemi/chiny-wprowadzaja-zakaz-eksportu-pierwiastkow-ziem-rzadkich


W cieniu globalnej wojny handlowej, 4 kwietnia 2025 roku Chiny podjęły krok, który może mieć daleko idące konsekwencje dla światowych gospodarek. Ministerstwo Handlu Chin (MOFCOM) wraz z Administracją Celną ogłosiły wprowadzenie restrykcji na eksport siedmiu kluczowych pierwiastków ziem rzadkich, co stanowi bezpośrednią odpowiedź na podwyższenie ceł na chińskie towary przez administrację prezydenta Donalda 

To posunięcie może okazać się boleśniejsze dla światowych gospodarek niż jakiekolwiek cła. Dlaczego? Ponieważ Chiny kontrolują około 90% światowej produkcji tych strategicznych materiałów, niezbędnych w nowoczesnych technologiach od smartfonów po pojazdy elektryczne, od sprzętu medycznego po systemy obronne.

Restrykcje obejmują: samar, gadolin, terb, dysproz, lutet, itr oraz skand. Dla przeciętnego człowieka nazwy te mogą brzmieć obco, jednak dla inżynierów i producentów zaawansowanych technologii są to materiały o fundamentalnym znaczeniu.

Dysproz jest kluczowy dla produkcji magnesów wykorzystywanych w pojazdach elektrycznych i turbinach wiatrowych. Gadolin znajduje zastosowanie jako środek kontrastowy w badaniach MRI. Samar jest niezbędny w produkcji magnesów trwałych stosowanych w silnikach elektrycznych. Lutet wykorzystywany jest w laserach i specjalistycznym szkle. Skand poprawia właściwości stopów aluminium używanych w lotnictwie.

Każdy z tych pierwiastków odgrywa unikalną rolę w nowoczesnej gospodarce i medycynie, a ich niedobór może spowodować poważne zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw.

Od 4 kwietnia eksport tych materiałów wymaga specjalnych licencji wydawanych przez MOFCOM. Proces uzyskania takich licencji opisywany jest jako nieprzejrzysty i może trwać od sześciu tygodni do kilku miesięcy. Według doniesień Reutersa, eksport tych materiałów został praktycznie wstrzymany, co już teraz prowadzi do niedoborów na rynkach międzynarodowych.

Analitycy przewidują, że ceny tych materiałów mogą wzrosnąć nawet o 500%, co przełoży się na wyższe koszty produkcji elektroniki, pojazdów elektrycznych, sprzętu medycznego i wielu innych produktów.

Stany Zjednoczone są szczególnie podatne na te zakłócenia, ponieważ w przypadku niektórych pierwiastków, jak dysproz czy lutet, ich zależność od chińskich dostaw sięga niemal 100%. Choć od lat mówi się o dywersyfikacji źródeł tych strategicznych materiałów, rzeczywistość pokazuje, że alternatywne źródła są ograniczone i niewystarczające.

Amerykańska firma MP Materials, prowadząca kopalnię w Mountain Pass w Kalifornii, planuje uruchomienie produkcji magnesów w Teksasie do końca 2025 roku, jednak jak podkreślają eksperci z Center for Strategic and International Studies (CSIS), USA są dalekie od osiągnięcia niezależności w całym łańcuchu produkcyjnym – od wydobycia surowca po wytworzenie gotowych magnesów.

Europa znajduje się w podobnej sytuacji, z niewielkimi własnymi zasobami i ograniczonymi możliwościami przetwarzania tych materiałów.

Działania Chin mogą przyspieszyć globalny wyścig o dywersyfikację źródeł pierwiastków ziem rzadkich. Już teraz obserwujemy zwiększone inwestycje w projekty wydobywcze w Australii, Kanadzie, Afryce i innych regionach. Jednak rozwinięcie pełnego łańcucha produkcyjnego – od kopalni do gotowych produktów – zajmie lata, jeśli nie dekady.

Innym trendem może być poszukiwanie alternatywnych materiałów i technologii, które mogłyby zastąpić pierwiastki ziem rzadkich w niektórych zastosowaniach. Jednakże takie badania i wdrożenia również wymagają czasu.

Choć międzynarodowe media jak Reuters, The New York Times czy CNBC donoszą o tej sprawie, podkreślając jej znaczenie dla globalnej gospodarki i bezpieczeństwa narodowego, w niektórych regionach temat ten nie jest szeroko omawiany.

Eksperci ostrzegają, że ograniczenia te mogą stanowić większe zagrożenie dla przemysłów poza Chinami niż jakiekolwiek cła, ponieważ dotykają fundamentalnych materiałów dla zaawansowanych technologii.

Konflikt ten uwidacznia rosnące napięcia geopolityczne i walki o kontrolę nad kluczowymi zasobami naturalnymi, które będą kształtować gospodarkę XXI wieku. Chiny, posiadając niemal monopol na produkcję pierwiastków ziem rzadkich, dysponują potężną bronią w swojej strategii handlowej, którą najwyraźniej nie wahają się wykorzystać.

W sytuacji, gdy świat coraz bardziej polega na zaawansowanych technologiach, kwestia dostępu do tych kluczowych materiałów staje się nie tylko ekonomicznym, ale także strategicznym priorytetem dla wielu krajów.

Watykanu to nie obchodzi: Męczeńska Pasja biskupa Piotra Shao Zhumin

Nikogo to nie obchodzi: Pasja biskupa Piotra Shao Zhumin .

gloria

Ku obojętności swoich “braci biskupów” na całym świecie, 10 kwietnia biskup Peter Shao Zhumin został ponownie aresztowany przez chiński reżim za przynależność do podziemnego [= katolickiego] Kościoła.

Aresztowanie uniemożliwiło prałatowi świętowanie Wielkiego Tygodnia. Biskup został aresztowany wraz ze swoim asystentem, księdzem Jiang Xu Nian.

Miejsce ich przetrzymywania w więzieniu jest nieznane. Ksiądz prałat był aresztowany kilka razy w przeszłości. Aresztowania te miały zwykle miejsce w przeddzień ważnych uroczystości liturgicznych, takich jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny i Dzień Wszystkich Świętych.

Jego ostatnie aresztowanie miało miejsce 7 marca, kiedy to został zatrzymany za odprawienie “nielegalnej” mszy. Został również ukarany grzywną w wysokości 200 000 juanów chińskich (27 500 USD) za odprawienie mszy 27 grudnia z okazji otwarcia Roku Jubileuszowego 2025.

Biskup Peter kieruje diecezją Wenzhou jako biskup podziemny, a nie jako urzędnik zatwierdzonego przez reżim Chińskiego Patriotycznego Stowarzyszenia “Katolickiego”, które – co nie jest zaskakujące – jest preferowanym rozmówcą obecnego reżimu w Watykanie.

Chiński reżim nie uznaje biskupa Petera i wyznaczył księdza Ma Xianshi, urzędnika Stowarzyszenia Patriotycznego, do kierowania diecezją.

Bp Peter został po raz pierwszy zatrzymany przez chińską policję w 2016 r., co uniemożliwiło mu wzięcie udziału w pogrzebie swojego poprzednika.

Prześladowania katolików w Chinach eksplodowały od czasu podpisania tajnego porozumienia chińsko-watykańskiego, które zostało przedłużone na kolejne cztery lata jesienią ubiegłego roku.

Kardynał Joseph Zen z Hongkongu wskazał, że umowa ta jest “zdradą” chińskich katolików, którzy pozostali lojalni wobec “Rzymu” i oparli się żądaniom Pekinu, by dołączyć do Kościoła partyjnego.

Szef Apple o obecności swojej i koncernu w Chinach. Imperium Materii.

Szef Apple o obecności swojej i koncernu w Chinach.

To jedna z najsłynniejszych a moim zdaniem najsłynniejsza wypowiedz zachodniego szefa koncernu w ostatnich latach w temacie Chiny i dlaczego tam jesteśmy i dlaczego nasza obecność będzie się tam zwiększać a nie zmniejszać I nie jakiegoś byle kogo, tylko samego Tima Cooka, szefa Apple.

Dla tych, którzy nie kojarzą: Tim Cook to człowiek, który kieruje Apple od 2011 roku, a od kilku lat jest twarzą najstabilniejszej i najpotężniejszej firmy technologicznej na świecie. W 2023 roku Apple sprzedało ponad 225 milionów iPhone’ów, a jego przychody przekroczyły 400 miliardów dolarów, z czego ogromna część to produkty zaprojektowane w USA, ale wyprodukowane, rozwinięte i doszlifowane w Chinach.

I to właśnie tam siedzi Tim Cook. I nigdzie się nie wybiera. Ludzie pytali go od lat: „dlaczego Apple nie wraca z produkcją do USA?”, „dlaczego tak twardo trzymają się Chin?” I kilka lat temu — dokładnie nie pamiętam czy to był 2020 czy 2021 — Cook odpowiedział prosto, jasno i bez politycznej waty. Powiedział: „Te tanie Chiny, o których wciąż się mówi, skończyły się dawno temu.” I dodał coś, co do dziś wybrzmiewa jak gong w pustej sali briefingowej Białego Domu:

Kiedy potrzebuję inżynierów w USA, mogę zapełnić nimi jedną salę. Kiedy potrzebuję inżynierów w Chinach — mogę nimi zapełnić całe stadiony.”

Chińskie uczelnie wypuszczają co roku około 10 milionów absolwentów, z czego prawie połowa to osoby z kierunków STEM — inżynierowie, matematycy, statystycy, informatycy, specjaliści od materiałoznawstwa, AI, nanotechnologii itd. Wśród nich jest zawsze jakaś grupa wybitnych, którzy popychają badania do przodu — co zresztą widać po tym, jak Huawei czy Xiaomi podnoszą się jak feniks z popiołów po każdej sankcji.

I Cook powiedział to otwarcie: „Powodem, dla którego Apple siedzi w Chinach, nie są tylko pieniądze. To jest dostęp do ludzi, ich umiejętności, infrastruktury i tego, co potrafią zrobić z naszymi pomysłami.” Apple w swojej siedzibie w USA zatrudnia 5000 osób wysoko opłacanych, kreatywnych, decyzyjnych. W Chinach nad doskonaleniem produktów Apple pracuje ponad 2 miliony ludzi. Nie tylko na halach montażowych ale w dziale badań, R&D, testów, prototypowania, optymalizacji.

To nie jest tylko produkcja To wspólna inżynieria na żywo Apple próbowało wyjść z Chin dla uspokojenia spokojnie administracji amerykańskiej bo Biden tak samo naciska, a może znacznie mocniej niż w tej chwili Trump.

Indie? Wciąż produkują mniej niż 10% wszystkich iPhone’ów, i to głównie z komponentów przywiezionych z Chin Hindusi pracownicy spalili fabrykę iPhonów w wielkim proteście gdyż stwierdzili że oni w rytmie chińskim pracować nie będą i nie będą pracować za te pieniądze więc Apple stracił zapał do przenoszenia produkcji

Wietnam? Okej, robi się tam akcesoria — zegarki, słuchawki, może część iPadów. Ale cała „chemia”, wszystkie istotne procesy, zaplecze inżynieryjne są nadal w Chinach. To jest logistycznie zszyty ekosystem, którego nie da się skopiować na szybko ani w USA, ani w Meksyku, ani tym bardziej w Indiach.

Więc jeśli ktoś się zastanawia, co Apple jeszcze robi w Chinach, to niech lepiej zapyta: „Jakim cudem ktoś inny jeszcze stamtąd wychodzi?” Bo Cook człowiek, który kieruje firmą wartą ponad 2 biliony dolarów, i który właśnie uratował Apple w czasach kryzysu łańcuchów dostaw nie zamierza stamtąd wychodzić Zawsze był pozytywnie nastawiony do Chin. Rozumiał ich sposób myślenia, doceniał kompetencje, ufał partnerom. Dlatego właśnie wbrew wszelkim naciskom z Waszyngtonu siedzi w Chinach jak skała. I sam to powiedział

Nie wszystko da się wyprodukować w Arizonie. Nie każdy chce iść na wojnę z Pekinem. Nie każdy da się wciągnąć w ten sam pomarańczowy show. Nie Apple. Nie Tim Cook.

Tekst tam zresztą dedykuję tym wszystkim którzy piszą czasami tu komentarze że nie będziemy robić jako Polacy interesu z tym zbrodniczym reżimem komunistycznym więc okej gratuluję gratuluję takiego podejścia.

=====================================

Mirosław Dakowski.

To chłodne, materialistyczne podejście. Ale poza tym stoi fakt, że Chiny to zimne królestwo Szatana, aktywnie nienawidzące Boga.

Chiny kontynuują drogę „sinizacji” religii i satanizacji narodu.

Misjonarze to zagraniczna agentura? Chiny kontynuują drogę „sinizacji” przepisów dotyczących religii

pch/chiny-kontynuuja-droge-sinizacji-religii

(fot. Pixabay)

Nowe przepisy, ogłoszone przez Krajową Administrację Spraw Religijnych (NRAA), podlegającą Wydziałowi  Roboczemu Zjednoczonego Frontu, kontrolowanego przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh), są kolejnym krokiem w ograniczaniu wolności religijnej w tym kraju. Między innymi zabraniają one duchownym zagranicznym przewodniczenia praktykom religijnym dla Chińczyków bez zaproszenia i zgody ze strony władz.

Zgodnie z nowym ustawodawstwem, które zacznie obowiązywać od 1 maja, zbiorowe zajęcia religijne organizowane przez obcokrajowców w Chinach są ograniczone tylko do zagranicznych uczestników z nielicznymi wyjątkami. Wszystko to dzieje się w ramach osławionej „sinizacji”, zmierzającej w istocie do maksymalnego podporządkowania partii wszelkich dziedzin życia obywateli. W kościołach, meczetach i innych świątyniach nie może dziać się nic, co pozostawałoby poza kontrolą KPCh.

Zarządzenia te dotyczą wyznawców wszystkich religii, surowo zabraniając osobom niebędącym obywatelami Chin a mieszkającym w tym kraju tworzenia organizacji religijnych, głoszenia kazań bez zezwolenia, zakładania szkół religijnych, drukowania i/lub sprzedaży książek religijnych, przyjmowania darowizn religijnych lub pozyskiwania obywateli chińskich do swych religii.

Ogłoszone 1 kwietnia przez NRAA „Szczegółowe zasady wdrażania przepisów o zarządzaniu działalnością religijną cudzoziemców w Chińskiej Republice Ludowej” w 38 artykułach nakładają różnorakie i liczne ograniczenia na możliwość organizowania przez obcokrajowców działalności religijnej w kraju. Stanowią ponadto, że tylko duchowni chińscy mają przewodniczyć obrzędom religijnym i to nie tylko dla swych rodaków, ale także dla obcokrajowców i tylko w świątyniach zatwierdzonych przez państwo (art. 10).

Oznacza to formalne wykluczenie wszelkich kontaktów cudzoziemców z podziemnymi strukturami kościelnymi, np. z katolikami nienależącymi do kontrolowanego przez władzę tzw. Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich (PSKCh).

Artykuł 5 stwierdza programowo, iż „cudzoziemcy, prowadzący działalność religijną w Chinach, muszą podporządkować się przepisom, regulaminom i normom chińskim, przestrzegać zasady niezależności i samorządności religijnej Chin oraz akceptować prawomocne zarządzanie rządu chińskiego: religia nie może być wykorzystywana do szkodzenia interesom narodowym, społecznym i politycznym, uprawnionym przepisom i interesom obywateli ani szkodzić i naruszać porządku publicznego i dobrych obyczajów Chin”.

Zasadę tę omawiają następnie bardziej szczegółowo kolejne artykuły. Na przykład duchowni zagraniczni, którzy przybywają do Chin z posługą religijną, mogą głosić kazania tylko wtedy, gdy zaprosiła ich któraś z chińskich państwowych organizacji religijnych i zatwierdziła to wspomniana Krajowa Administracja Spraw Religijnych Zjednoczonego Frontu. Ponadto ci, którzy uzyskają taką zgodę, muszą też zyskać potwierdzenie, że ich kazania „nie będą zawierały treści wrogich Chinom, ekstremistycznych tendencji ideologicznych oraz nie będą się mieszały w sprawy religijne Chin” (art. 21).

Według zagranicznych komentatorów, obecne zaostrzenie przepisów potwierdza po raz kolejny, że „Pekin od dawna stara się utrzymać ścisłą kontrolę nad sprawami religijnymi, pozwalając na legalną działalność tylko zatwierdzonym przez państwo instytucjom religijnym. Nowe przepisy pojawiły się po odbytej w ubiegłym miesiącu Krajowej Konferencji Grup Religijnych, na której poinstruowano uznane przez państwo grupy religijne, jak PSKCh, aby zintegrowały swoje przepisy z KPCh”. Wszystko to odbywa się w ramach głoszonej od dziesięcioleci przez Pekin zasady autonomii i samo-zarządzania religii, tzn. ich pełnej niezależności od jakichkolwiek ośrodków zagranicznych.

Warto zauważyć, że nowe ustawodawstwo wprowadzono w czasie, gdy prezydent kraju Xi Jinping i jego rząd przygotowują się do przyjęcia w Pekinie spotkania na szczycie szefów wielkich spółek ponadnarodowych w celu zachęcenia ich do inwestycji w Chinach i do ożywienia rozwoju gospodarczego tego kraju. Znamienne, że jako jedna z pierwszych treść nowych norm zamieściła na swej stronie internetowej diecezja szanghajska, a więc miasta będącego głównym skrzyżowaniem więzów łączących Chiny ze światem i gospodarczo-handlową stolicą tego kraju.

Źródło: AsiaNews/CNA / KAI

https://pch24.pl/chiny-portrety-xi-w-kosciolach-i-rzadowa-pseudo-teologia-uznani-przez-watykan-biskupi-chca-sinizacji/embed/#?secret=hLYwQ0dm9x#?secret=9lgOWALD3p

Szatan w garniturze chińskiego komunisty: Dokręca śrubę Kościołowi, wiernym.

Chiny dokręcają Kościołowi śrubę. Nowe ograniczenia

https://pch24.pl/chiny-dokrecaja-kosciolowi-srube-nowe-ograniczenia 4 kwietnia 2025

(Oprac. GS/PCh24.pl))

Chińskie władze ogłosiły nowe zasady dotyczące działalności religijnej obcokrajowców. Obywatele innych państw zostali wezwani do okazywania posłuszeństwa wobec instrukcji Chińskiej Partii Komunistycznej. Ponadto obcokrajowcy oraz Chińczycy nie powinni wspólnie uczestniczyć w nabożeństwach, a liczba książek, które mogą przywieźć przybysze do Państwa Środka – wyłącznie na użytek osobisty – została ograniczona.

O sprawie informuje Giorgio Bernadelli z włoskiego portalu „Asia News” z siedzibą w Mediolanie.

Nowe regulacje zostały ogłoszone przez Krajową Administrację ds. Religijnych. Wejdą w życie z dniem 1. maja. Zmiany mają pozwolić na ograniczenie działalności obcokrajowców na płaszczyźnie religii.

Właściwym celem, przekonuje Bernadelli, jest sinizacja religii – w tym religii katolickiej. Chodzi tu zarazem o roztoczenie jeszcze ściślejszej kontroli nad tym, co dzieje się w kościołach, meczetach czy świątyniach kultów politeistycznych.

„Religia nie może być używana dla zaszkodzenia interesowi narodowemu, publicznemu interesowi społecznemu czy też prawom i interesom obywateli; nie może też naruszać porządku publicznego ani dobrych obyczajów”, można przeczytać w zestawie regulacji ogłoszonych na początku kwietnia. Obcokrajowcy zaangażowani na płaszczyźnie religijnej muszą ponadto przestrzegać nie tylko chińskiego prawa, ale szanować też „zasadę chińskiej niezależności i samostanowienia w dziedzinie religii, akceptując uprawniony nadzór ze strony rządu chińskiego”.

Obcokrajowcy nie mogą też brać udziału w nabożeństwach poza oficjalnie wyznaczonymi do tego miejscami. Jak tłumaczy Bernadelli, w przypadku Kościoła katolickiego oznacza to zakaz kontaktowania się przez obcokrajowców z tzw. Kościołem podziemnym, czyli tą częścią katolików, która odrzuca kontrolę Komunistycznej Partii Chin.

Przybysze z innych krajów powinni uczestniczyć w nabożeństwach sprawowanych przez obywatela Chin. Poza przewodniczącym nabożeństwa nie powinni w nim brać udział już żadni inni Chińczycy.

Obcokrajowcy nie mogą też przywozić ze sobą więcej niż 10 książek o charakterze religijnym, zresztą wyłącznie na własny użytek.

Zakazane dla obcokrajowców pozostaje nawracanie czy nieautoryzowana ewangelizacja.

Źródło: asianews.it Pach

Chińczycy masowo zabijają dziewczynki w aborcjach.

Chińczycy masowo zabijają dziewczynki w aborcjach. Są konkretne liczby

pch24/chinczycy-masowo-zabijaja-dziewczynki

(Oprac. PCh24.pl)

Polityka jednego dziecka nadal oddziałuje na życie Chińczyków. Jak wynika z danych, które przedstawił doroczny raport Komisji Wykonawczej ds. Chin amerykańskiego Kongresu, rodzice w Państwie Środka chętnie decydują się na selektywne aborcje, zabijając dziewczynki.

Dotyczy to zwłaszcza tych rodziców, którzy mają trzecie dziecko. W przypadku dzieci urodzonych jako trzecie rodzi się 133 chłopców wobec 100 dziewczynek. Tak duża różnica płciowa może być osiągnięta tylko za sprawą selektywnych aborcji.

Problem w mniejszej skali dotyczy również pierwszych i drugich ciąż. W sumie w 2023 roku w Chinach żyło aż o 30 mln więcej mężczyzn niż kobiet. To powoduje bardzo wiele poważnych problemów społecznych i napędza brutalną przestępczość, w tym handel ludźmi i niewolnictwo seksualne. Dotyka to nie tylko samych Chin, ale również państw sąsiadujących.

Na decyzję rodziców o zabijaniu dziewczynek poprzez aborcję wpływa według ekspertów kilka czynników. Po pierwsze, to tradycyjne preferowanie syna względem córki w chińskim społeczeństwie; po drugie, to skutki polityki jednego dziecka; po trzecie, to dostępność badań USG mogących określić płeć dziecka; po czwarte, to łatwy dostęp do aborcji.

Chińczycy już 30 lat temu w specjalnej deklaracji zobowiązali się do walki z dzieciobójstwem dziewczynek poprzez prenatalną selekcję płci. Statystyki pokazują, że mimo upływu lat takie dzieciobójstwo nadal jest szeroko praktykowane.

W Chinach działa organizacja Women’s Rights Withouth Frontiers, która stara się ratować dziewczynki przed aborcją, a te już urodzone – przed porzuceniem i skrajnym ubóstwem. Grupa prowadzi kampanię „Ocal dziewczynkę”. 

Organizacja wskazuje, że oprócz Chin problem prenatalnego zabijania dziewczynek jest obecny również w innych krajach, na przykład w Indiach czy państwach postsowieckich.

Źródło: womensrightwithoutfrontiers.org

Pach

Umowa Watykanu z komunistycznymi Chinami: Zwycięstwo dyplomatyczne czy zdrada Chrystusa i wiernych?

Umowa Watykanu z komunistycznymi Chinami: Zwycięstwo dyplomatyczne czy zdrada Chrystusa i wiernych?

Umowa Watykanu z komunistycznymi Chinami: zwycięstwo dyplomatyczne czy zwiększenie prześladowań?

Vaticans-deal-with-communist-china-diplomatic-victory-or-launchpad-for-persecution

W 2018 roku Watykan podpisał dokument z komunistycznymi Chinami, który stał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów pontyfikatu papieża Franciszka i doprowadził do „zdrady” katolików w Chinach.

Wysoce tajna chińsko-watykańska umowa ma już siedem lat, a została odnowiona po raz trzeci jesienią 2024 roku. Ale kto faktycznie ma większą władzę w ramach umowy i jakie były owoce?

2018: Nowa umowa dla nowego rozłamu?

22 września 2018 roku Watykan ogłosił, że podpisał umowę z chińskim rządem dotyczącą mianowania katolickich biskupów w Chinach. Watykan oświadczył, że od pewnego czasu trwały rozmowy, a ta nowa umowa była ich wynikiem. W komunikacie prasowym odnotowano:

„Wyżej wymienione Porozumienie Tymczasowe, będące owocem stopniowego i wzajemnego zbliżenia, zostało uzgodnione po długim procesie starannych negocjacji i przewiduje możliwość okresowych przeglądów jego stosowania. Dotyczy nominacji biskupów, kwestii wielkiego znaczenia dla życia Kościoła i stwarza warunki do większej współpracy na poziomie dwustronnym.

Watykan dodał, że ma „wspólną nadzieję” z Pekinem, że umowa „może sprzyjać owocnemu i przyszłościowemu procesowi dialogu instytucjonalnego i może pozytywnie przyczynić się do życia Kościoła katolickiego w Chinach, do wspólnego dobra narodu chińskiego i do pokoju na świecie”.

Kilka dni później papież Franciszek napisał list do chińskich katolików, w którym powiedział, że umowa „ograniczona do pewnych aspektów życia Kościoła i koniecznie zdolna do poprawy, może przyczynić się – ze swej strony – do napisania nowego rozdziału Kościoła katolickiego w Chinach”.

W końcu papież wyraził opinię, że Stolica Apostolska i komunistyczne Chiny będą mogły współpracować „w nadziei na zapewnienie wspólnocie katolickiej dobrych pasterzy”.

Treść umowy pozostała tajemnicą, bez żadnych stwierdzeń ani przez Watykan, ani władze komunistyczne w Pekinie, że jej zawartość zostanie ujawniona w najbliższym czasie. Watykański sekretarz stanu – i czołowy autor umowy – kardynał Pietro Parolin poświadczył w 2023 roku, że taka tajemnica była „ponieważ [umowa] nie została jeszcze ostatecznie zatwierdzona”.

Uważa się, że Umowa uznaje zatwierdzony przez państwo kościół w Chinach i pozwala Komunistycznej Partii Chin nominować biskupów w narodzie i angażować Watykan jedynie w “proces współpracy” zamiast wyboru biskupów.

Uważa się, że Stolica Apostolska, a mianowicie papież, ma formę władzy weta nad biskupami mianowanymi przez chiński rząd. Przypuszcza się również, że umowa pozwala na usunięcie biskupów, którzy są częścią „dziedzictwa kościoła” na rzecz biskupów lojalnych wobec chińskiego rządu, którzy są członkami chińskiego kościoła państwowego – Chińskiego Katolickiego Stowarzyszenia Patriotycznego (CCPA) – w tym, co zostało uznane za próbę osiągnięcia współpracy jedności między Rzymem a Pekinem.

Kardynał Parolin stwierdził w 2023 r., podczas wywiadu, który został przekazany do watykańskiego korpusu prasowego, że umowa chińsko-watykańska „obraca się wokół podstawowej zasady jednomyślności decyzji dotyczących biskupów” i jest nawiązywana przez „zaufanie do mądrości i dobrej woli wszystkich”.

Początkowo podpisana w 2018 roku, została odnowiona w 2020, 2022, a następnie w 2024 roku, tym razem na cztery lata. Zanim umowa „tymczasowa” zostanie odnowiona w 2028 roku, będzie to dekada, co wymusza pytania o oficjalny opis umowy jako „tymczasowe”.

Sukces dyplomatyczny czy ułatwienie prześladowań?

Ale jak pisze portalAsiaNews, które specjalizuje się w podkreślaniu prześladowań chrześcijan na Dalekim Wschodzie, donosi, że chińscy katolicy z Kościoła podziemnego czuli się zdradzeni. “Podziemni katolicy gorzko podejrzewają, że Watykan ich porzucił” – czytamy w artykule z listopada 2018 roku.

Przez wiele długich lat katolicy podziemnego kościoła w Chinach pozostali lojalni i wierni Rzymowi pomimo rosnących prześladowań nałożonych na nich przez chiński rząd, ponieważ wygląda na to, że katolicy [tj. Watykan md] zmuszają katolików do przyłączenia się do zatwierdzonej przez państwo i partii komunistycznej CCPA.

Cierpią prześladowania, które przechodzą z pragnienia pozostania oddanymi Chrystusowi, Ojcu Świętemu i Stolicy Apostolskiej, zamiast stać się poddanymi religii komunistycznej promowanej przez Pekin pod pozorem „chińskiego katolicyzmu”.

Właśnie z tego powodu emerytowany biskup Hongkongu, kardynał Joseph Zen, określił układ Stolicy Apostolskiej jako „niesamowitą zdradę”. “Oni oddają stado w paszcze wilków. To niesamowita zdrada” – powiedział agencji Reutera w wywiadzie ze swojego domu w Hongkongu w 2018 roku.

Kardynał Zen często wypowiadał się przeciwko niebezpieczeństwom tej “umowy”, ostrzega o trudnej sytuacji chińskich podziemnych katolików, choć w ostatnich latach musiał unikać tego tematu ze względu na „delikatność sytuacji”.

Ale nie jest sam. Wielu chińskich ekspertów i obserwatorów ostrzegło, że podpisując umowę z komunistycznymi Chinami, Stolica Apostolska rzeczywiście stała się otwarta na wykorzystywanie przez Pekin. Do ich głosów dołączyły przedstawiciele oficjalnych źródeł rządowych.

Krótko przed pierwszym dwuletnim odnowieniem umowy w 2020 roku, były Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo ostrzegł, że „Watykan zagraża swojemu autorytetowi moralnemu, jeśli odnowi umowę”. Wskazał na artykuł, który napisał na ten temat, w którym stwierdził, że „jest jasne, że chińsko-watykańskie porozumienie nie chroniło katolików przed gwałtami i grabieżami partii”.

Nawet Stany Zjednoczone.

Komisja Kongresowo-Wykonawcza ds. Chin publicznie odnotowała bezpośredni związek między umową Apostolską a wzrostem prześladowań chrześcijan w Chinach. W swoim raporcie z 2020 r. Komisja stwierdziła, że takie prześladowania są „z intensywnością niespotykaną od czasów rewolucji kulturalnej”.

Następnie, w raporcie z 2023 r., Komisja napisała, że „Komunistyczna Partia Chin i rząd nadal starają się kontrolować hierarchię, przywództwo katolickie, życie społeczne i praktykę religijną”.

W rzeczywistości sam papież Franciszek przyznał, że bezpośrednim skutkiem zatwierdzonej przez niego umowy będzie wzrost cierpienia.

Przemawiając na pokładzie papieskiego samolotu w 2018 roku, stwierdził o Kościele podziemnym: „To prawda, będą cierpieć. Zawsze jest cierpienie w porozumieniu”.

Gdy Stolica Apostolska chwali swoje rosnące relacje z Chinami, księża, seminarzyści i wierni świeccy w Kościele Podziemnym są aresztowani, torturowani, karani grzywną i wciągani w nieujawnione miejsca ze względu na ich lojalność wobec Rzymu i odmowę przyłączenia się do komunistycznego, usankcjonowanego przez państwo „kościoła”.

Podziemni katolicy w Chinach są znacznie bardziej prześladowani, jak zawsze, a mianowicie prześladowani przez władze komunistyczne, z wyjątkiem tego, że teraz władze komunistyczne są do tego ośmielone poprzez ich układ ze Stolicą Świętą. Rzeczywiście, ośmielony tajnym porozumieniem, Pekin tylko zwiększył swoje prześladowania katolików.

Czy to zadziałało?

Obserwatorzy będą się zastanawiać, czy pomimo wzrostu prześladowań katolików, wynikających z umowy, mimo to przyniósł on owoce i przyniósł większą jedność między Rzymem a Pekinem, w rodzaju takiej, jakiej pragnie Stolica Apostolska. Z pewnością kard. Parolin i watykański sekretarz ds. stosunków z arcybiskupem Paulem Gallagherem przyłączyli się do głosu papieża Franciszka w obronie umowy i jego skuteczności.

“Umowa stanowi podróż – powolną i wymagającą podróż, która moim zdaniem zaczyna przynosić owoce” – powiedział kard. Parolin w styczniu, powtarzając komentarze do tego korespondenta w listopadzie ubiegłego roku. Ze swojej strony, Abp. Gallagher mówił niedawno o „większej znajomości teraz” między Pekinem a Rzymem, umożliwiając im „możliwość kontaktowania się ze sobą w bardziej zrelaksowany sposób”.

Ale wbrew takiej retoryce dowody sugerują, że Pekin uporczywie łamał nawet warunki umowy i zmusił Stolicę Apostolską do upokarzającej akceptacji jednostronnych decyzji Pekinu w sprawie mianowania biskupów. Zamiast natchnąć współpracę roboczą, Watykan został przestraszony i przechytrzony, zmuszony do grania drugich skrzypiec dla władz komunistycznych.

Seria nominacji biskupów do chińskich diecezji w ciągu ostatnich dwóch lat podkreśliła, kto naprawdę dzierży władzę. Pekin wielokrotnie mianował nominacje i dopiero potem informował o nich Watykan, czasami w dniu nowej instalacji biskupa.

Jednym z takich przykładów jest biskup Shen Bin, który został zainstalowany przez chińskie władze jako biskup Szanghaju w kwietniu 2023 r. – posunięcie, o którym Watykan nie został nawet poinformowany. Shen został uznanym w Watykanie biskupem Haimen, a uznany przez Watykan biskup Szanghaju był w rzeczywistości biskupem Thaddeusem Ma Daqinem.

Stolica Apostolska została zmuszona do kapitulacji wobec żądań Pekinu i „uznała” instalację Shena Bin jako biskupa Szanghaju dwa miesiące później. Jest to tylko najjaskrawszy przykład rzeczywistej realizacji umowy watykańskiej watykańskiej: Pekin działa później, informuje Stolicę Apostolską, a Rzym jest następnie zmuszony do zaakceptowania decyzji rządu komunistycznego.

Wiele przypadków sprawiło, że Watykan wydał notę prasową ogłaszającą instalację nowego biskupa w Chinach, podczas gdy oświadczenia wydane przez chiński kościół zatwierdzony przez państwo ujawniają, że biskup został już zainstalowany kilka miesięcy wcześniej. Zwyczajowo szczegóły podane przez chińską służbę państwową nie wspominają o papieżu Franciszku ani Stolicy Apostolskiej, a zatem, jak skomentował weteran watykański Sandro Magister:

Krótko mówiąc, lektura podobnych komunikatów prasowych wydanych przez Stolicę Apostolską i „Kościół katolicki w Chinach” z każdym nowym nominacją biskupią daje jasno do zrozumienia, że reżim w Pekinie jest tym, który prowadzi grę.

Niestety, ale nie nieoczekiwanie, dowody podkreślają, że nie tylko umowa chińsko-watykańska zdradziła podziemnych katolików i doprowadziła do nasilenia ich prześladowań, ale także nie powiodła się w tym samym punkcie, który oficjalnie starał się osiągnąć – instalację biskupów poprzez wspólny proces między Rzymem a Pekinem w celu budowania stosunków między obiema stronami.

Taka porażka nie powinna być zaskoczeniem. Rzeczywiście, nawet pomijając kontrowersyjny charakter i pochodzenie samej umowy, bystry obserwator ostrzegł, że nigdy nie można się spodziewać powodzenia takiej umowy.

“Dyplomacja ma swoje miejsce. Negocjacje są konieczne” – powiedział mi Benedict Rogers – współzałożyciel Hong Kong Watch. Pojednanie jest godne pochwały i zawsze powinno być celem Kościoła. Naiwność jest wybaczalna. Ale współudział i zaspokojenie [wroga] – do których podejście Watykanu jest niebezpiecznie bliskie – nie mają miejsca w katolickiej nauce.

===============================

Michael Haynes jest angielskim dziennikarzem mieszkającym w Rzymie w ramach Korpusu Prasowego Stolicy Apostolskiej, pisząc głównie w LifeSiteNews i PerMariam.

Czym jest Made in China 2025? Propaganda i duma.

Czym jest Made in China 2025? [MIC25]

HUA BIN – 17 LUTEGO 2025

https://www.unz.com/bhua/revisiting-made-in-china-2025-mic25

(…) Od czasu reform rynkowych we wczesnych latach 80-tych, Chiny zintegrowały się z globalną gospodarką dzięki taniej sile roboczej i dużemu rynkowi. Chiny stopniowo rozwijały swoje zdolności produkcyjne w wielu sektorach przemysłu, głównie w dolnej części łańcuchów wartości. Wzrost gospodarczy był szybki, a tak zwana chińska przewaga cenowa pomogła Chinom zdobyć udział w rynku w wielu podstawowych branżach. Jednak chińska gospodarka była w dużym stopniu zależna od technologii i innowacji bardziej zaawansowanych gospodarek w zakresie produkcji wysokiej klasy.

Prezydent Xi, który objął władzę w 2013 roku, uznał tę zależność za niepewną i niemożliwą do utrzymania. W 2015 roku chiński rząd oficjalnie ogłosił, że planuje promować rodzime innowacje technologiczne, zwiększyć samowystarczalność w produkcji wysokiej klasy i ostatecznie przenieść się na wyższy poziom łańcuchów wartości.

Plan ten został przedstawiony w dokumencie dla Kongresu Narodowego zatytułowanym Made in China 2025, który obejmował 10 krytycznych branż, na których należy się skupić i wymieniał 260 konkretnych celów ilościowych do osiągnięcia do 2025 roku.

Dla każdego, kto jest zaznajomiony z korporacyjnymi dokumentami strategicznymi, MIC25 jest prostym programem z jasno wyartykułowanymi celami strategicznymi i powiązanymi wskaźnikami KPI. Każda firma ma taki program.

Jedną z bardzo interesujących części planu MIC25 była przedmowa do dokumentu, w której chiński rząd omówił, co sprawiło, że Zachód odniósł sukces.

Zgodnie z tą analizą, Zachód zyskał potęgę gospodarczą i polityczną dzięki rozwojowi nauki i technologii, przemysłu i produkcji, a NIE dzięki przyjęciu wielopartyjnego systemu wyborczego lub powszechnego prawa wyborczego. Rozwój gospodarczy i technologiczny nie musiał iść w parze z prywatyzacją i deregulacją. Rynki nie zawsze działały efektywnie. Produkcja była podstawą siły narodowej, a finansjeryzacja była szkodliwa dla realnej gospodarki.

Zasadniczo chiński rząd obalił mit, że naród może osiągnąć nowoczesność tylko poprzez hurtowe przyjęcie zachodnich systemów politycznych i gospodarczych, tj. modernizacja równa się westernizacji. Zamiast tego chiński rząd uważa, że sedno zachodniego sukcesu tkwi w jego przewadze technologicznej i przemysłowej.

Aby Chiny mogły się zmodernizować, najlepszą drogą jest dostosowanie tych kluczowych czynników sukcesu do chińskich realiów, przy jednoczesnym odrzuceniu wielu błędów w zachodnim myśleniu gospodarczym i politycznym. W związku z tym, plan wielokrotnie wzywał do rozwoju gospodarki rynkowej opartej na technologii, produkcji i innowacjach o chińskich cechach.

Takie podejście było propagowane przez trzy dekady przez Wang Huninga, czołowego chińskiego intelektualistę, czwartego najwyższego rangą przywódcę państwowego i ostatecznego geostratega kraju.

Wang Huning mocno podkreślił rolę technologii i przemysłu w sukcesie USA w swojej przełomowej książce America Against America, opublikowanej w 1991 roku. Myśli Wang Huninga były siłą kształtującą chiński rozwój gospodarczy i polityczny przez ostatnie 30 lat. Planuję napisać na ten temat nieco więcej w przyszłym eseju.

Na poziomie szczegółowym, MIC25 zidentyfikował 10 głównych branż, na których Chiny powinny się skupić:

– Technologia informacyjna nowej generacji (5G, układy scalone, sztuczna inteligencja)

– Zaawansowane maszyny sterowane cyfrowo i robotyka

– Sprzęt lotniczy i kosmiczny (odrzutowce pasażerskie, satelity)

– Sprzęt oceanotechniczny i zaawansowana budowa statków

– Zaawansowany sprzęt do transportu kolejowego (kolej dużych prędkości, szyny lewitacji magnetycznej)

– Nowe pojazdy energetyczne (np. pojazdy elektryczne)

– Systemy i sprzęt elektroenergetyczny (energia jądrowa, inteligentna sieć, przesył energii elektrycznej o bardzo wysokim napięciu)

– Nowe materiały (zaawansowane materiały kompozytowe, nanomateriały, materiały pochodzenia biologicznego)

– Biofarmaceutyczny i zaawansowany sprzęt medyczny

– Sprzęt do maszyn rolniczych

W każdej z 10 kategorii zidentyfikowano wysoce wyspecjalizowane technologie i sprzęt do rozwoju lokalnego. Określono konkretne cele, aby zmierzyć sukces w każdym obszarze. Łącznie ustalono 260 celów.

Celem MIC25 było nie tylko nadrobienie zaległości. Wybiegał również w przyszłość. Na przykład, MIC25 obejmował chipsety mobilne z ulepszoną sztuczną inteligencją jako produkt dostarczany już w 2015 roku. Zaledwie w zeszłym roku telefony ze sztuczną inteligencją stały się gorącym tematem na targach Consumer Electronics Show w Vegas.

Obecnie chińskie smartfony z funkcjami sztucznej inteligencji są powszechnie dostępne i wysoce konkurencyjne. Wraz z niedawnym sukcesem startupu DeepSeek, wszyscy główni chińscy producenci telefonów komórkowych (Huawei, Xiaomi, Vivo itp.) oraz operatorzy komórkowi (China Mobile, China Telecom itp.) włączają DeepSeek do swoich urządzeń i sieci, jeszcze bardziej zwiększając zastosowanie sztucznej inteligencji na największym na świecie rynku mobilnym.

Jak Chiny poradziły sobie z MIC25?

Kiedy po raz pierwszy opracowano plan, Chiny znajdowały się na dolnym końcu globalnego przemysłowego łańcucha wartości, wytwarzając głównie tanie i zacofane technicznie produkty. Większość samochodów na chińskich drogach pochodziła od zachodnich producentów, dzięki czemu Chiny były największym rynkiem zbytu dla GM, BMW i VW. Praktycznie wszystkie główne światowe marki motoryzacyjne miały spółki joint venture w różnych częściach kraju. Chińskie niebo było zdominowane przez Boeinga i Airbusa. Chipy, systemy operacyjne i oprogramowanie w komputerach i telefonach komórkowych pochodziły głównie z USA. Wiele chińskich fabryk nie mogło działać bez importowanych obrabiarek.

Od czasu ogłoszenia planu, chiński rząd i przedsiębiorstwa zainwestowały znaczne środki w budowanie potencjału technologicznego i innowacyjnego w tych branżach.

Polityka i dotacje są wdrażane w celu umożliwienia rozwoju technicznego, komercjalizacji i przyjęcia. Rząd skoncentrował również krajowy system edukacji i pule talentów na tych obszarach.

Dziś chińskie pojazdy elektryczne opanowały rynki krajowe. 80% nowych samochodów sprzedawanych w Chinach to marki krajowe. Chińscy konsumenci kupują obecnie więcej pojazdów elektrycznych niż samochodów spalinowych napędzanych paliwami kopalnymi. Sprzedaż pojazdów elektrycznych w Chinach w 2024 roku osiągnęła 11 milionów sztuk w porównaniu do 1,3 miliona w USA. Chiny stały się eksporterem samochodów nr 1 na świecie, wyprzedzając Japonię i Niemcy.

Nawet chiński rząd nie przewidział tak szybkiego wzrostu popytu na pojazdy elektryczne. Zgodnie z celami MIC25, roczna sprzedaż pojazdów elektrycznych miała osiągnąć 3 miliony do 2025 roku, a sam BYD sprzedał ponad 3 miliony sztuk w 2024 roku.

Chińskie pojazdy elektryczne są nie tylko konkurencyjne cenowo, ale także technologicznie wyprzedzają swoich konkurentów. Już dziesięć lat temu rząd wyznaczył rozwój taniego, wysokowydajnego lidaru montowanego w pojazdach jako cel krajowy. Umożliwiło to chińskim producentom samochodów opracowanie bardziej niezawodnych i wydajnych inteligentnych systemów jazdy niż konkurenci, tacy jak Tesla, która nie korzysta z lidarów.

Obecnie nowe samochody chińskiej marki mogą łączyć się z Internetem i zapewniać bogate funkcje rozrywkowe – coś, co planowano również dekadę temu. Chiny najprawdopodobniej osiągną powszechne przyjęcie autonomicznej jazdy wcześniej niż jakikolwiek inny kraj.

Chiny wprowadziły na rynek odrzutowiec pasażerski COMAC C-919, który obecnie obsługuje najbardziej ruchliwe korytarze powietrzne między Pekinem, Szanghajem, Kantonem i Hongkongiem.

Chiny opracowały najbardziej zaawansowaną technologię kolei dużych prędkości i zbudowały najdłuższą na świecie sieć kolei dużych prędkości o długości 48 000 kilometrów, czyli więcej niż reszta świata razem wzięta. Podróżując ze średnią prędkością 350 kilometrów na godzinę, pociągi są tak płynne, że można postawić jajko pionowo na stole [t.zw. jajko Kolumba md] i pozostanie ono w tej pozycji przez resztę podróży. Zobacz liczne filmy na YouTube lub TikTok.

Chińskie chipy zasilają teraz najnowsze telefony komórkowe Huawei. HarmonyOS, mobilny system operacyjny Huawei, w przeciwieństwie do Androida i iOS, jest używany na ponad 1 miliardzie inteligentnych urządzeń.

Chińskie roboty produkowane w kraju i wykorzystujące sztuczną inteligencję działają w najbardziej zautomatyzowanych fabrykach na świecie, montując samochody, komputery, a nawet inne roboty. W całym kraju znajdują się liczne “ciemne fabryki”, ponieważ roboty nie potrzebują światła ani ciepła.

Chiny są obecnie niekwestionowanym światowym liderem w produkcji zielonej energii z energii słonecznej, wiatrowej, jądrowej i wodnej. Chińscy naukowcy i inżynierowie opracowali najbardziej wydajne i czyste elektrownie węglowe na świecie, a także najbardziej zaawansowaną technologię jądrową czwartej generacji, w tym wysokotemperaturowe reaktory chłodzone gazem, reaktory prędkie chłodzone sodem i reaktory stopionej soli na bazie toru.

Chiny stworzyły również najpotężniejsze na świecie elektrownie wodne, najbardziej wydajne elektrownie słoneczne, najpotężniejsze turbiny wiatrowe i najbardziej zaawansowaną, największą na świecie sieć przesyłową i dystrybucyjną.

Nowe chińskie elektrownie jądrowe wyprzedzają amerykańskie o jedno pokolenie. Udział Chin w globalnym rynku paneli słonecznych i turbin wiatrowych wynosi ponad 80%. Chiny zużywają obecnie ponad dwa razy więcej energii elektrycznej niż Stany Zjednoczone (9,85 bln kWh vs. 4,08 bln kWh w 2024 roku).

Przewaga Chin w zakresie taniej produkcji energii da im również ogromną przewagę nad konkurentami w zakresie rozwoju i wdrażania sztucznej inteligencji, ponieważ sztuczna inteligencja i centra danych zużywają ogromne ilości energii.

Chińskie firmy mogą samodzielnie zaprojektować i wyprodukować najbardziej zaawansowany na świecie nadprzewodzący system rezonansu magnetycznego, który może generować pole magnetyczne o wartości 5 tesli, czyli o 70% wyższe niż planowany cel.

Obecnie ponad 90% maszyn MRI używanych w chińskich szpitalach jest produkcji krajowej, a ich cena stanowi 10% ceny zagranicznych marek.

Leki przeciwnowotworowe opracowane przez chińskie firmy zaczęły wchodzić na rynek amerykański, a ich ceny stanowią zaledwie ułamek cen podobnych leków oferowanych przez zachodnie firmy farmaceutyczne.

Postęp technologiczny znacznie zwiększył również produkcję rolną w Chinach. Pomimo posiadania mniej niż 15% światowych gruntów ornych, Chiny produkują ponad połowę światowych warzyw, dzięki wykorzystaniu dronów, automatycznych siewników i biotechnologii.

Chiny mają obecnie najbardziej zaawansowaną technologię 5G na świecie i zdecydowanie najszersze jej zastosowanie. Chińska technologia 5G pozwala pasażerom kolei w Chinach cieszyć się nieprzerwanym, szybkim połączeniem internetowym nawet podczas przejazdu przez najdłuższe tunele na świecie, z których większość znajduje się w Chinach. Pod tym względem chińskie maszyny drążące tunele wyprzedzają o kilka generacji firmę Boring Company Elona Muska.

Chiny mają więcej inteligentnych fabryk i zautomatyzowanych terminali portowych niż jakikolwiek inny kraj. Ponad 50% robotów przemysłowych na świecie znajduje się w chińskich fabrykach.

Drony chińskiej produkcji dominują na światowych rynkach konsumenckich z ponad 80% udziałem w rynku. Podczas obchodów chińskiego nowego roku zaprezentowano roje dronów w formacjach ruchomych fajerwerków i smoków z 12 000 zsynchronizowanych dronów, obsługiwanych przez jeden laptop.

Najnowsze humanoidy z obsługą sztucznej inteligencji od Unitree i Deep Robotics – oba z siedzibą w Hangzhou – mogą prześcignąć Usaina Bolta i wykonywać tradycyjne chińskie tańce.

Chiny osiągnęły wszystkie cele MIC25 w zakresie robotyki, sprzętu rolniczego, biofarmaceutyków i inżynierii morskiej.

W dziedzinie technologii kosmicznej Chiny obsługują obecnie jedyną na świecie krajową stację kosmiczną Tiangong. Chiny mogą również wysyłać astronautów na stację kosmiczną i sprowadzać ich z powrotem na czas. W przeciwieństwie do innych “supermocarstw”, które twierdzą, że wysłały ludzi na Księżyc 6 razy i za każdym razem bezpiecznie sprowadziły ich z powrotem – ponad 50 lat temu. Ale w jakiś sposób straciło wszystkie technologie i może wysłać astronautów tylko na bilet w jedną stronę na stację kosmiczną w pobliżu orbity okołoziemskiej w 2024 roku. Bardzo wiarygodne.

Chińskie łaziki księżycowe wylądowały na ciemnej stronie Księżyca i przywiozły próbki księżycowej gleby.

Chiny wdrażają obecnie wiodący na świecie system nawigacji satelitarnej, sieć Beidou. Zbudowały największą na świecie komercyjną sieć obserwacji satelitarnych do obserwacji Ziemi. Rozpoczęły program eksploracji Marsa.

Zdolność produkcyjna chińskich stoczni przewyższyła zdolność produkcyjną Stanów Zjednoczonych ponad 200 razy. Według Marynarki Wojennej USA, jedna stocznia w Chinach, Jiangnan Shipyard w Szanghaju, produkuje więcej tonażu okrętów marynarki wojennej w ciągu roku niż wszystkie stocznie w USA razem wzięte.

Chociaż Chiny poczyniły znaczne postępy w realizacji planu MIC25, niektóre cele pozostają opóźnione, w tym zaawansowana technologia fotolitograficzna wykorzystywana w produkcji chipów i szerokopasmowych internetowych sieci satelitarnych. Opóźnienie to jest w dużej mierze spowodowane przeszkodami ze strony przeciwników Chin.

Pomimo tego wyzwania, Chiny osiągnęły większość celów wyznaczonych w zakresie układów scalonych, systemów operacyjnych, oprogramowania przemysłowego i inteligentnej produkcji. Chińskie firmy mogą obecnie produkować wysokiej klasy serwery, procesory do komputerów stacjonarnych, dyski półprzewodnikowe, szybkie światłowody, przemysłowe systemy operacyjne i systemy Big Data. W 2015 r. we wszystkich powyższych kwestiach polegały na zagranicznych dostawcach.

Henry Kissinger błyskotliwie zauważył, że “przestępstwa możemy zrobić od razu, niekonstytucyjność zajmie nam trochę więcej czasu”.

W przypadku Chin to, co trudne, możemy zrobić od razu, a to, co niemożliwe, zajmie kolejny 5-letni plan.

Według analizy przeprowadzonej przez amerykański think tank CSIS, Chiny osiągnęły 86% celów określonych w MIC25 i są na dobrej drodze do osiągnięcia pozostałych w ciągu najbliższych 2-3 lat.

Wyroki, zawyżanie zagrożeń i wezwania do kradzieży chińskich technologii i talentów z USA

Jednym z najbardziej niepokojących aspektów MIC25 dla USA jest zdolność Chin do łączenia rozwoju technologii wojskowych i cywilnych.

Potęga technologiczna i przemysłowa Chin napędza ich rozwój wojskowy w dziedzinie pocisków hipersonicznych, dronów, robotyki wojskowej, wojny elektronicznej, wojny kosmicznej i sieciocentrycznych działań wojennych. Ta techniczna i przemysłowa sprawność zaowocowała już masową rozbudową chińskiej marynarki wojennej i lotniczej, podczas gdy Chiny przygotowują się do militarnego starcia z USA.

Ponieważ amerykański reżim wielokrotnie wypowiadał wojnę Chinom o Tajwan i Morze Południowochińskie, znalazł się w sytuacji, w której musiał poprzeć swoją brawurę. W związku z tym amerykański kongres i wojsko zebrały “ekspertów”, ekspertów i think tanków na różne przesłuchania kongresowe i panele burzy mózgów w ciągu ostatniego roku, aby zrozumieć MIC25 i jego implikacje dla takiej przyszłej wojny.

Komentarze płynące z tych sesji były dziwną mieszanką niedowierzania, protekcjonalności, uczciwości, zazdrości i wezwania do jawnego kopiowania, a nawet kradzieży chińskich technologii i talentów. Listek figowy został zdjęty, a kradzież jest w porządku dla “wyjątkowego” kraju, który oskarża Chiny o kradzież własności intelektualnej i technologii na każdym kroku. Oczywiście jego słowa są dobre jak złoto i nie potrzeba żadnych dowodów.

Zaledwie dwa tygodnie temu Komisja ds. Przeglądu Gospodarczego i Bezpieczeństwa USA-Chiny, która monitoruje i sporządza raporty na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego wynikających z dwustronnych stosunków handlowych i gospodarczych z Chinami, zorganizowała kongresowe przesłuchanie zatytułowane “Made in China 2025 – Kto wygrywa? “

Liza Tobin, dyrektor zarządzająca w Garnaut Global, firmie doradczej zajmującej się ryzykiem geopolitycznym, powiedziała podczas przesłuchania: “Pekin obalił mit, który panował w Waszyngtonie kilka lat temu, że Chiny nie mogą wprowadzać innowacji – że mogą jedynie pożyczać i kraść technologie”.

Ostrzegła: “Nie jesteśmy przygotowani na przedłużający się konflikt z naszym głównym strategicznym rywalem. Amerykańska baza przemysłu obronnego jest obecnie uzależniona od potencjalnego przeciwnika w zakresie krytycznych surowców, od minerałów ziem rzadkich po zaawansowaną elektronikę, a nawet materiały energetyczne wykorzystywane w materiałach wybuchowych do broni”.

“Ryzykujemy utratę kolejnej rewolucji przemysłowej, która rozwija się, gdy sztuczna inteligencja łączy się z przemysłem fizycznym, aby zmienić sposób wytwarzania rzeczy”.

W innym zeznaniu Tim Khang, dyrektor ds. globalnej inteligencji w Strider Technologies, powiedział, że Kongres powinien wykorzystać amerykańską politykę imigracyjną H-1B, aby “przyciągnąć” więcej chińskich talentów: “Najlepsi i najzdolniejsi z systemu ChRL – w szkolnictwie od gimnazjów po szkoły średnie – chcą przyjeżdżać na uniwersytety tutaj i studiować (STEM), możesz mieć tutaj swobody, możesz uzyskać obywatelstwo tutaj, możesz zostać Amerykaninem”. (Brzmi to tak, jakby zostanie Amerykaninem było najwyższą aspiracją dla nas wszystkich, pokornych Ziemian).

Kontynuowała: “Chiński ekosystem sztucznej inteligencji i robotyki odnotował znaczny wzrost, a główne firmy napędzają innowacje w dziedzinie robotyki humanoidalnej i ucieleśnionej inteligencji… Firmy te są pionierami w dziedzinie sprzętu robotycznego, integracji sztucznej inteligencji i automatyzacji przemysłowej, pozycjonując Chiny jako lidera w dziedzinie inteligentnej robotyki nowej generacji”.

“Należy podkreślić, że wiele chińskich sukcesów przemysłowych można przypisać bardziej bezpośrednio silnemu otoczeniu rynkowemu i kulturze przedsiębiorczości niż polityce przemysłowej. Uderzające jest to, że największe sukcesy Chin miały miejsce w sektorach przemysłowych, w których bariery wejścia nie są szczególnie wysokie, a zróżnicowany i konkurencyjny zalążek przedsiębiorstw zapewnia wielu kandydatów do sukcesu”.

Najbardziej rażące wezwanie do działania (kradzieży) padło z ust Melanie Hart z waszyngtońskiej Rady Atlantyckiej, think tanku NATO, podczas przesłuchania zwołanego przez Senacką Komisję Stosunków Zagranicznych. Powiedziała: “Ukradnijmy ich najlepszych inżynierów”.

Odnosząc się do chińskiego talentu stojącego za modelami sztucznej inteligencji DeepSeek, Hart zeznała, że “byłoby lepiej, gdyby inżynierowie stojący za tym pracowali tutaj, w USA”. Aby to osiągnąć, kontynuowała, studenci z kontynentu musieliby czuć się bezpiecznie w Ameryce, dodając: “Możemy pokonać Pekin w zapewnianiu chińskim naukowcom poczucia bezpieczeństwa”.

Chociaż trzeba przyznać jej “uczciwość”, jest to wielki krok naprzód od niesławnej Inicjatywy Chińskiej FBI i zakazu studiowania STEM przez chińskich studentów w USA do “przyznania wolności chińskim studentom” i “sprawienia, by chińscy naukowcy czuli się tutaj bezpieczniej niż w swoim kraju”.

Najwyraźniej ci “eksperci” podzielają przekonanie, że chińskie talenty, które próbują “przyciągnąć”, są tak bezmózgie, że nie potrafią rozpoznać, kiedy dzwoni lis.

Czy amerykańscy “eksperci” naprawdę chcą takich “talentów”, którzy są na tyle głupi, by nabrać się na ten śmieszny ruch Myszki Miki? Może to jest poziom intelektualny, na którym sami działają w demerytokracji, w której żyją.

https://huabinoliver.substack.com/p/the-west-is-a-demeritocracy

W ostatecznym rozrachunku jednym z najważniejszych wniosków płynących z MIC25 jest to, że chiński rząd może realizować wielkie strategie wbrew wszelkim przeciwnościom i śmiertelnym błędem Zachodu i USA jest przekonanie, że mogą powstrzymać postęp Chin lub rzucić im wyzwanie militarne.

https://huabinoliver.substack.com/p/comparing-war-readiness-between-china

Niedocenianie Chin przez USA i przecenianie własnej potęgi doprowadzi je do katastrofalnej porażki, z której prawdopodobnie nigdy się nie podniosą.

W ciągu 10 lat Chiny przekształciły się ze światowego potentata w globalnego lidera w opracowywaniu i wdrażaniu najnowocześniejszych technologii w każdym sektorze przemysłowym.

Od szoku cenowego w Chinach dekadę temu, Stany Zjednoczone i Zachód bębnią teraz o zagrożeniu nadwyżką mocy produkcyjnych w Chinach. https://huabinoliver.substack.com/p/the-myth-of-chinese-overcapacity

Od „powstrzymania chińskiej kradzieży” do „okradnijmy ich”, hegemon z dnia na dzień wygląda na coraz bardziej niedorzecznego i przerażonego.

Chiny jeszcze nie skończyły. W 2024 r. chiński rząd zaproponował kolejny ambitny plan rozwoju “nowych sił produkcyjnych”, który jest kontynuacją inicjatywy Made in China 2025. W następnej dekadzie nacisk zostanie położony na sztuczną inteligencję, obliczenia kwantowe i technologię kosmiczną.

Teraz, gdy Chiny odniosły sukces w MIC25, wszystkie oczy zwrócone są na Trumpa i dowiemy się, jak dobrze poradzi sobie z Projektem 2025. Może tak jak MIC25 sprawia, że Chiny znów są wielkie, tak Projekt 2025 sprawi, że Stany Zjednoczone znów będą wielkie?

HUA BIN – 17 LUTEGO 2025

https://www.unz.com/bhua/revisiting-made-in-china-2025-mic25

„Elektryki” w odwrocie? Niechęć konsumentów w Europie, spowolnienie w Chinach

„Elektryki” w odwrocie? Niechęć konsumentów w Europie, spowolnienie w Chinach

https://pch24.pl/elektryki-w-odwrocie-niechec-konsumentow-w-europie-spowolnienie-w-chinach

Jeszcze nie tak dawno prognozy dotyczące rozwoju sektora aut elektrycznych były bardzo entuzjastyczne. Szybko jednak okazało się, że europejski optymizm wynikał m.in. z systemów dopłat. Teraz także i Chiny spowalniają. Jak zatem będzie wyglądał rynek aut bateryjnych w roku 2025?

Tempo miały tu nadawać Chiny. Ale jak zauważa serwis motoryzacja.interia.pl, prognozowana w Państwie Środka produkcja „elektryków” przewyższające auta spalinowe, nie jest już oczywistością. Jak czytamy, w Chinach – licząc rok do roku – rynek „elektryków”  wzrósł o 40 proc. Ale raport biura analitycznego HSBC wskazuje, że w 2025 roku nastąpi gwałtowne, w dużej mierze naturalne, spowolnienie.

A to nie jedyny czynnik, bo i w Chinach wygaszane są subsydia i planowany jest podatek od zakupu e-auta.

Podobny scenariusz widzieliśmy w Europie. Konsumenci byli zainteresowani autami bateryjnymi, gdy były one obłożone dodatkowymi premiami. Z czasem popularność takich samochodów spadała z powodu wysokiej utraty wartości rynkowej, małej praktyczności i zerowego zainteresowania takimi pojazdami na rynku wtórnym – co zresztą wpędziło dealerów e-aut w niemałe kłopoty finansowe.

Jednak Chiny, mają dodatkowo swoje problemy – to nadpodaż e-aut i wewnętrzna wojna cenowa o klienta. Sytuacja jest tak napięta, że kilka mniejszych, popularnych marek może zostać wyeliminowanych.

Wobec tych problemów, eksperci prognozują, że rozpędzone Chiny w roku 2025 nadal będą notowały wzrost sprzedaży samochodów elektrycznych, ale zostanie on znacząco wyhamowany. 

Warto dodać, że dotąd nie branym pod uwagę w analizach czynnikiem na rynku e-aut były wydarzenia w USA. A prezydent Donald Trump zapowiedział powrót do paliw kopalnych i wolność w zakresie wyboru pojazdu, jakim Amerykanie chcą się poruszać. Zwiększenie wydobycia ropy, a co za tym idzie niższa cena paliwa, z pewnością sprawi, że klienci mniej chętnie spoglądać będą na elektryczne auta.

Źródło: interia.pl MA

Umiera 104-letni chiński ksiądz: 25 lat spędzone w więzieniu nauczyły go, że wiara jest jedynym prawdziwym bogactwem

Umiera 104-letni chiński ksiądz: 25 lat spędzone w więzieniu nauczyły go, że wiara jest jedynym prawdziwym bogactwem

ksiądz/w/chinach

30 grudnia zmarł najstarszy kapłan w Chinach, ojciec Joseph Guo Fude SVD, w czcigodnym wieku 104 lat, dwa miesiące przed swoimi 105 urodzinami.

Był on jednym z kapłanów w Chinach wyświęconych przed ustanowieniem rządów komunistycznych.

Według AsiaNews, spędził w sumie 25 lat w więzieniu pod rządami komunistów.

“Patrząc wstecz na moje życie” – napisał Guo w dniu swoich 100. urodzin – “więzienie stało się miejscem, w którym mogłem się zastanawiać, modlić i rozwijać duchowo”.

Więzienie dało mu “siłę, by stawić czoła życiowym wyzwaniom i nadal służyć Bogu, wiedząc, że każda próba jest częścią Jego Boskiego planu”, dodał: “Moje doświadczenie w więzieniu nauczyło mnie, że ziemskie bogactwa są tymczasowe, podczas gdy wiara w Boga jest jedynym prawdziwym bogactwem”, napisał.


Urodzony w lutym 1920 roku, ks. Guo został wyświęcony na kapłana w 1947 roku. Po raz pierwszy został uwięziony w 1959 r. za “działalność wywrotową przeciwko państwu”. Po raz drugi został uwięziony w latach 1967-1979 za “szpiegostwo” i ponownie w 1982 r. za szerzenie wiary.

An Eye Witness Exposes the Evils of Chinese Communism under Mao Zedong to Xi Jinping

An Eye Witness Exposes the Evils of Chinese Communism Under Mao Zedong to Xi Jinping

by Edwin BensonJune 12, 2024 evils-of-chinese-communism

An Eye Witness Exposes the Evils of Chinese Communism Under Mao Zedong to Xi Jinping
An Eye Witness Exposes the Evils of Chinese Communism Under Mao Zedong to Xi Jinping

“Communism itself is based upon a series of deceptions about the nature of man, God, and the state—that man is a soulless animal, that God is a fiction, and that the state will wither away.”

This statement is one of many critical insights that China expert Steven W. Mosher contributes to modern political dialogue in his book, The Devil and Communist China: From Mao Down to Xi.

Eye Witness Testimony

Mr. Mosher knows his topic. In the seventies, he was a liberal academic, an abortion proponent and an atheist. His leftist credentials were so sterling that he was the first U.S. social scientist invited to visit Red China. The visit took place during the last days of Mao Zedong’s regime and not long after the euphoria induced by President Richard Nixon’s groundbreaking visit in 1972. However, the horrors that he witnessed radically changed the author’s life.

He was especially appalled by events related to Mao’s planned birth policy, launched in the late fifties. An influential 1972 M.I.T. report arguing that population growth would soon outstrip the world’s resources fueled Mao’s inclinations. Between 1971 and 1979, Mr. Mosher reports, “the annual number of abortions increased from 3.91 million to 7.86 million, while the number of sterilizations rose from 1.74 million to 5.29 million.” This diseased fruit matured in China’s infamous “One Child Policy” from 1981 to 2016.

“I watched—with the permission of local officials who were eager to demonstrate their prowess in planning births to a visiting foreigner—as [women] were aborted and sterilized against their will. I will never forget the pain and suffering etched on the faces of these women as their unborn children, some only days from birth, were brutally killed with chemical weapons—poison shots—and then dismembered with surgical knives.”

Subsequently, the author became a pro-life advocate and converted to Catholicism.

The Culture of Legalism

Moving as such tragedies are, the book further explores their roots in Mao Zedong’s melding of the ancient Chinese philosophy of legalism with nineteenth-century Marxism.

Legalism is a product of the Qin Dynasty, especially of Emperor Qin Shi Huang, who ruled from 221-210 B.C. Those familiar with Mao’s “Great Proletarian Cultural Revolution” (1966-1976) will be struck by the parallels.

The tenets of legalism are easily understood. Common people exist to be used by the strong man. Voluntary associations should be suppressed because they might encourage competing loyalties. The state should create networks of informants. Laws should emphasize punishments over rewards. Harsh and swift penalties involving groups of people are optimal, and the guilt or innocence of the individual is unimportant.

To implement legalism, the strongman emperor Qin Shi Huang sought to forbid thought itself. Anyone owning philosophical books was required to turn them in to the government. Qin forbade private schools, political discussions and any praise of prior emperors, especially if it cast doubt on his decisions.

Marxism Methods to Achieve Control

Mao saw that the precepts of legalism served his ambitions, but he needed a method to implement them. He recognized that Marxism-Leninism and Stalinism could provide it. After all, Communism invests total power in the hands of a small self-appointed cadre.

Moreover, by affiliating himself with the Marxists, he could gain the support of two camps that would facilitate his rise to power. The first was the Soviet Union, which could provide military aid and training to Mao’s Red Army. The second consisted of Western pseudo-intellectuals who wielded significant influence in academia, journalism and government. Like Lenin before him, Mao deemed the latter “useful idiots” as they could dilute the impact of political and religious critics who recognized the dangers of Communism.

Also, like Lenin and Stalin, Mao had no use for any moral system that limited his boundless ambitions. The masses whom Marx claimed to champion meant nothing to communist dictators. As mere pawns in their quest for power, their lives were disposable. Truths and lies, like hot and cold water taps, could be turned on or off as best served their purposes.

The Cult of Personality

In pursuing his ends, Mao also implemented a method employed by Stalin, the cult of personality. Massive portraits, posters and statues drove home the idea that they were the guardians of their respective peoples and nations. Of course, they had the opposite effect on those who might be tempted to rebel, warning that the leader’s eyes were always open and on them.

The cult of personality went far beyond images. Every book, every newspaper, every popular song sang the praises of Mao. Millions carried his little red book, Quotations of Chairman Mao, everywhere. They proclaimed his wisdom, intelligence and (non-existent) generosity. A typical song was the 1943 composition, The East is Red.

The East is Red, the sun rises.
In China, Mao Zedong is born.
He seeks the people’s happiness.
He is the people’s Great Savior.

Strengths and Weaknesses

Rightfully, Mao Zedong is the main character in this book. However, that is also one of the book’s few weaknesses. Out of 269 pages, only the last 70 focus on the period since Mao’s death. That is unfortunate as Mao’s successors—Deng Xiaoping, Jiang Zemin, Hu Jintao, and Xi Jinping—have led the nation for almost twice as long.

Unfortunately, the book contains little about the developing relationship between Red China and the United States since 1972. When Mao died, China was an economic basket case. Now, it is an economic powerhouse. A vital factor in that growth was the extremely favorable treatment accorded China under the misguided premise that strong trading ties would result in China becoming a market economy and, eventually, a defender of human rights. Today, such hopes have vanished. A critical appraisal of the U.S. role in China’s increasing importance would have been enlightening. Given his background, Mr. Mosher could be just the man to write it.

Resisting Communism’s Evils

This review has yet to note one of the book’s principal merits. Mr. Mosher adroitly ties the fallacies of Communist thought to the corresponding truths of Christianity.

An excellent example comes under the heading “Mao’s Evil Genius.”

“Mao Zedong was one of the most evil men who ever lived…. The totalitarian regime that he created continues to pay its dues to the devil on a regular basis, dealing out death to unborn babies, persecution to Christians, and genocide to restless minorities…. One way to ensure that we are opposed to Satan and his demons is to understand and expose the sins of an evil genius like Mao and then ask God to empower us to do the opposite.”

This book belongs on the reading list of anyone who wants to understand where China has been, where it is going, and the dire dangers posed by Communism.

“Communism is not just a false gospel; it is, in a very real sense, the anti-gospel, Satan’s latest and most successful attempt to turn man away from his Creator…. Mao began his journey to Communism by rejecting God. America needs to begin its journey back to Christian civilization by rejecting Communism, under whatever seductive guises it is presented to us.”

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Paul Craig Roberts paulcraigroberts/west-has-placed-the-survival-of-the-world

Wszystkie problemy na świecie kręcą się wokół trzech sztucznych państw: Ukrainy, Tajwanu i Izraela.

Ukraina była częścią Rosji dłużej, niż istnieją Stany Zjednoczone. Po raz pierwszy stała się niezależnym krajem na początku lat 90. dzięki Waszyngtonowi, po upadku rządu sowieckiego i zastąpieniu rządów Komunistycznej Partii przez Jelcyna, marionetkę Waszyngtonu. Ukraina jest więc sztucznym krajem mającym zaledwie 30 lat, który nigdy wcześniej nie istniał jako niezależne państwo.

Tajwan to mała wyspa u wybrzeży Chin, będąca częścią Chin zamieszkaną przez Chińczyków. Waszyngton próbował udawać, że mała wyspa jest Chinami i miał Tajwan na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Ale prezydent Nixon wiedział lepiej. Poparł usunięcie Tajwanu i zastąpienie go kontynentalnymi Chinami. Nixon zapoczątkował politykę jednych Chin, która była polityką USA aż do reżimu Bidena.

Izrael był tworem głupiego i skorumpowanego rządu brytyjskiego, a może trafniej rzecz ujmując, fanatycznych syjonistów, którzy wypędzili niezliczonych, bezbronnych Palestyńczyków z ich miast i wsi. Pokolenia Palestyńczyków rodzą się w obozach dla uchodźców w Jordanii i Libanie.

Ludobójstwo Palestyny jako narodu i kraju trwa nieprzerwanie od 1947 roku i nic nie zostało w tej sprawie zrobione. Izrael uchodzi z tym płazem, używając karty Holokaustu, aby zyskać sympatię jako ofiara, oraz płacąc zachodnim politykom w formie darowizn na kampanie, aby popierali jego agendę.

Teraz weź pod uwagę fakt, że te trzy całkowicie sztuczne kraje, pozbawione jakiejkolwiek realności, są w stanie rozpętać nuklearną zagładę. Ukraina może to zrobić, kontynuując ataki na rosyjski system wczesnego ostrzegania za pomocą zachodnich rakiet dalekiego zasięgu.

Tajwan może to zrobić, akceptując okupację przez amerykańskich żołnierzy i kolejne dostawy amerykańskich rakiet.

Izrael może to zrobić, nakłaniając opłacony reżim Bidena do zaakceptowania ataku Izraela na Iran.

Pytanie, które teraz ci zadaję, brzmi: Jeśli faktycznie USA są supermocarstwem, a Zachód jako całość stanowi mega-super-mocarstwo, jak to możliwe, że trzy sztuczne państwa mają kontrolę nad przyszłością Zachodu?

Chiny posiadają ponad 100 000 polskich genomów. To gotowe narzędzie do skonstruowania broni biologicznej. Można stworzyć wirus, który będzie atakował konkretną populację.

Chiny posiadają ok. 100 000 polskich genomów. Komitet Genetyki Człowieka PAN alarmuje

Autor: Ryszard Rotaubrynekzdrowia/Chiny-posiadaja-ok-100-000-polskich-genomow

Według przybliżonej oceny obecnie w dalekowschodnich laboratoriach może znajdować się ok. 100 000 kompletnych polskich genomów. Nad zawartymi w nich wrażliwymi danymi osobowymi nie ma żadnej kontroli – alarmuje Komitet Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN. Dlaczego nie powinnyśmy zlecać badań genetycznych firmom spoza Polski? – pytamy przewodniczącego Komitetu prof. Michała Witta.

Chiny posiadają ok. 100 000 polskich genomów. Komitet Genetyki Człowieka PAN alarmuje
Prof. Maciej Witt. Fot. materiały prasowe
  • Informacja genetyczna stanowi zbiór najbardziej wrażliwych danych osobowych. Wysyłanie próbek z materiałem biologicznym tam, gdzie nie ma kontroli nad wynikami badań i ich analizą, jest ryzykowne – przestrzega prof. dr hab. Michał Witt, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN
  • Chiny dysponują największą i najbardziej zróżnicowaną bazą danych genomów człowieka, dzięki czemu dominują w dziedzinie diagnostyki medycznej, farmaceutyków oraz broni biologicznej; 
  • Tymczasem ciągle nie ma ustawy regulującej badania genetyczne. Dlatego pacjenci nie mają prawnych gwarancji, a lekarze genetycy balansują na krawędzi prawa

***

Rynek Zdrowia: Panie profesorze, na czym polega niebezpieczeństwo, o którym mowa w stanowisku Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej Polskiej Akademii Nauk?

Michał Witt: – Powód naszego zaniepokojenia jest prosty. Informacja genetyczna stanowi zbiór najbardziej wrażliwych danych osobowych. Wysyłanie próbek z materiałem biologicznym tam, gdzie nie ma kontroli nad wynikami badań i ich analizą, jest ryzykowne. Może dojść do naruszenia prywatności.

Domyślam się, że to nie wszystko, że Komitetowi nie chodzi jedynie o ochronę praw człowieka i poszanowanie prywatności.

– To prawda. Problem jest głębszy. Ludzi, którzy wysyłają swój materiał biologiczny do nieznanych im laboratoriów są na świecie miliony. A to przecież niezwykle cenny dla wielu podmiotów zbiór danych wysoce wrażliwych. Zilustruję to przykładem. Jeśli popatrzymy na mapę świata z liczbą zakażeń i ciężkich przebiegów Covid-19, to zobaczymy, że w niektórych regionach tych ciężkich przypadków, nazwijmy je respiratorowymi, jest więcej, a w innych mniej. Jeżeli jakieś laboratorium zbiera dane genetyczne na ten temat z określonych regionów, to ma w ręku gotowe narzędzie do skonstruowania broni biologicznej, wymierzonej wprost na tę populację. Można stworzyć wirus, który będzie atakował konkretną populację.

Do zbierania danych genetycznych wykorzystano pandemię. W stanowisku Komisji mówimy wprost, że w ostatnim roku w 30 krajach świata Chińczycy otworzyli ponad 80 laboratoriów Covid-19, oferując testy diagnostyczne i pozyskując stosowne informacje. Zebranie największej i najbardziej zróżnicowanej bazy danych genomów człowieka daje Chiną dominację na rynku farmaceutyków, diagnostyki medycznej oraz broni biologicznej.

Nie tylko o broń biologiczną chodzi. Takie dane to skarb dla koncernów farmaceutycznych. Teraz jest czas medycyny personalizowanej, czyli nakierowanej na konkretnego pacjenta. O czymś takim ludzkość marzyła od zawsze, od starożytnych Greków. Marzyli o tym, żeby leczyć pacjenta, nie chorobę. Obecnie to jest możliwe dzięki badaniom genetycznym. Jesteśmy w stanie sprofilować pacjenta, tak żeby niektóre z leków – bo nie wszystkie, ale na przykład leki psychiatryczne, onkologiczne – przymierzyć do profilu genetycznego, który ma dany pacjent. Teraz koncerny farmaceutyczne – a mają one olbrzymie pieniądze, gdyż rynek leków, po rynku broni, jest największy – będą wiedziały jak przygotować leki, które w danej populacji zostaną dobrze sprzedane.

Mam się tym martwić czy cieszyć? Te koncerny muszą mieć pieniądze, bo stworzenie nowego leku to długa seria kosztownych prób. Ponad połowa badań, które mają znaleźć substancję farmakologicznie czynną nie kończy się sukcesem. Trzeba mieć finansowe zaplecze, żeby sobie pozwolić na ryzyko. Tak jest ten świat urządzony.

– Że tak się dzieje, nie oznacza, że trzeba to akceptować. Gdyby wszyscy świadomie się zgadzali na przekazywanie materiału biologicznego, nie miałbym zastrzeżeń – ich sprawa. Ale zgadzają się nieświadomie. Świadoma zgoda polega na tym, że z każdą osobą trzeba porozmawiać i uzyskać zgodę. Tymczasem koncerny idą na skróty i płacą olbrzymie pieniądze różnym laboratoriom i firmom biotechnologicznym, które takie dane zbierają. Same ich nie pozyskują. Po drodze jest cały łańcuch pośredników, którzy zbierają dane w sposób bezprawny, bo ludzie nie zgodzili się na przekazywanie ich danych kolejnym podmiotom. Zgadzając się na istniejący teraz proceder, przekreślamy podstawowe prawa człowieka, odbieramy ludziom prawa, które mają.

Jak w takim razie powinno wyglądać poprawne, zgodne z regułami sztuki lekarskiej i prawa, pozyskiwanie danych genetycznych?

– Jeśli będziemy zlecali badania laboratoriom, o których coś wiemy, to wszystko w porządku. Przed badaniem genetycznym wypełnia się i podpisuje formularz świadomej zgody, w którym jest klauzula, że podmiot, który badanie wykonuje, deklaruje, że materiał genetyczny i dane genetyczne nie zostaną nikomu ujawnione i nie będą użyte do innych celów niż te, na które została wyrażona zgoda.

Niemniej istotne jest też uzyskanie w laboratorium fachowej porady genetycznej. Bo to, co dostaje się po wysłaniu testu do nieznanej firmy biotechnologicznej, to świstek papieru, do którego można dołączyć pozdrowienie, a nie fachowa interpretacja wyników badania genetycznego.

Przecież to wszystko, o czym pan mówi można uregulować prawnie.

– Środowisko genetyków mówi o tym odkąd pamiętam. W 2012 roku przekazałem konkretne propozycje do ustawy dotyczącej badań genetycznych dla celów zdrowotnych, nad którymi przez półtora roku pracowali wspólnie genetycy, prawnicy, etycy, filozofowie. Przekazałem dokument ministrowi nauki, a on ministrowi zdrowia. Teraz jest 2021 i nic na ten temat nie słychać. Genetyka od zawsze traktowana była jak gorący kartofel. Politycy mówią, że owszem – to ciekawe i ważne, ale regulacji jak nie było, tak nie ma. Dlatego pacjenci nie mają prawnych gwarancji, a lekarze genetycy balansują na krawędzi prawa.

Reguły są ważne. W genetyce klinicznej reguła jest taka, że każde badanie wiąże się najpierw z rozmową z pacjentem i zebraniem wywiadu, ze wspólnie podjętą decyzją, a potem jest interpretacja wyników. Każdy wynik genetyczny musi podlegać profesjonalnej interpretacji, w przeciwnym razie nic nie jest wart.

Ustawy regulującej badania genetyczne nie mamy, a czy mamy w Polsce odpowiednią infrastrukturę, żeby je prowadzić?

– Mamy bazę, laboratoriów sekwencjonowania jest kilka. W naszym Instytucie Genetyki Człowieka PAN, w ramach Innowacyjnego Centrum Medycznego, też jest. To są urządzenia o bardzo wysokiej przepustowości, są w stanie zabezpieczyć technicznie w sumie potrzeby całej Polski. Jednakże firmy azjatyckie, dzięki dotacjom rządowym, mogą zaoferować niższe ceny, które w istocie są cenami dumpingowymi. Dlatego też tak łatwo pozyskują olbrzymią ilość materiału i generują olbrzymie banki danych.

Chińczyków to my nie przegonimy, ale czytałem, że mamy nowoczesne narzędzia bioinformatyczne, które powstały przy okazji tworzenia mapy DNA Polaków.

– Mapa DNA Polaków jest konstruowana w oparciu o sekwencjonowanie przez firmę azjatycką. Na tym rzecz polega, że to są pieniądze polskiego podatnika, a podmiot, który się tym zajmuje, za pomocą pośredników, wysyła ten materiał np. do Chin, gdzie jest sekwencjonowany. Tu jest problem.

I to jest puenta naszej rozmowy. Dziękuję.

Watykan jeszcze w tym roku przedłuży nieistniejące porozumienie z Chinami?

Watykan jeszcze w tym roku przedłuży nieistniejące porozumienie z Chinami?

watykan-przedluzy-nieistniejace-porozumienie-z-chinami

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Jeszcze w tym roku Watykan zamierza odnowić tajne „porozumienie” z Chinami – sugeruje Steven W. Mosher, prezes Instytutu Badań Populacyjnych, powołując się na zapowiedź watykańskiego sekretarza stanu kardynała Pietro Parolina.

Parolin ma być autorem kontrowersyjnego „porozumienia”, które przygotowano w 2018 r., a później odnowiono w 2020 i 2022 r. Mosher zauważa, że „problemem jest jednak brak porozumienia, przynajmniej takiego w powszechnie rozumianym tego słowa znaczeniu”. O co chodzi?

Otóż strona watykańska opracowała warunki umowy, które zobowiązała się przestrzegać, a których nigdy nie zaakceptowała strona chińska.

Mosher wskazuje na godzinne spotkanie szefa watykańskiej dyplomacji z chińskimi przedstawicielami w 2018 r., podczas którego miało dojść do „wynegocjowania warunków umowy”, jak sugerowano w oficjalnym komunikacie Sekretariatu Stanu. Jednak podczas tego spotkania sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej praktycznie milczał, słuchając strony chińskiej, po czym na koniec stwierdzono: „Czekamy tylko na podpis strony chińskiej”. Watykan cierpliwie czeka już sześć lat i wciąż ma nadzieję, że w końcu Pekin złoży podpis pod porozumieniem.

4 kwietnia 2023 r. Komunistyczna Partia Chin mianowała nowego biskupa Szanghaju Shen Bin, ignorując jakiekolwiek konsultacje ze Stolicą Apostolską, mimo że w Szanghaju był już mianowany przez Watykan biskup Thaddeus Ma Deqin. Od kilku lat chińscy komuniści stosują wobec niego areszt domowy.

Watykan początkowo wstrzymywał się z reakcją przez trzy miesiące, aż wreszcie – mimo oczywistego afrontu KPCH – 15 lipca 2023 r. papież Franciszek ugiął się przed faktem dokonanym, aprobując nowego biskupa Szanghaju.

Szef watykańskiej dyplomacji dopytywany, czy nie było to rażące naruszenie warunków porozumienia chińsko-watykańskiego, odparł, że KPCh „wydaje się lekceważyć ducha dialogu i współpracy ustanowionego przed laty między Watykanem a stroną chińską, a który znalazł punkt odniesienia w porozumieniu”. Kard. Parolin nie zdecydował się jednak nigdy upublicznić domniemanych warunków umowy. Tłumaczył, że „Tekst [umowy] jest poufny, ponieważ nie został jeszcze ostatecznie zatwierdzony”.

Istnieje więc wyłącznie „dokument roboczy” z warunkami i prośbą Watykanu o konsultację w sprawie mianowania biskupów, ewentualnie w sprawie „konsensusu” odnośnie konsultacji dotyczących mianowania nowych biskupów.

I to właśnie taki dokument funkcjonuje od 2018 r., jednostronnie odnawiany przez Stolicę Apostolską.

Mosher komentuje, że nawet, gdyby doszło do aprobaty umowy ze strony Pekinu, to  i tak nie miałoby to znaczenia, ponieważ „KPCH naruszyłaby je, zanim atrament wysechłby na papierze”.

Przywołał słowa sekretarza KPCH Mao Zedonga z traktatu o wojnie partyzanckiej: „Rewolucje rzadko idą na kompromis… Negocjacje zatem podejmowane są w podwójnym celu: zyskania czasu na wzmocnienie stanowiska (wojskowego, politycznego, społecznego, gospodarczego) oraz zmęczenia, sfrustrowania i nękania przeciwnika. Niewielkich, jeśli w ogóle, zasadniczych ustępstw należy się spodziewać ze strony rewolucyjnej, której celem jest jedynie stworzenie warunków umożliwiających zachowanie jedności linii strategicznej i gwarantujących rozwój sytuacji zwycięskiej”.

Mosher dodaje: „Innymi słowy, KPCh nigdy nie negocjuje w dobrej wierze, by osiągnąć rozsądny kompromis. Jej celem jest wszędzie i zawsze pokonanie swoich wrogów, którym w tym przypadku jest Kościół katolicki”.

Źródło: pop.org AS

Z Chrystusem w chińskich więzieniach. Ci męczennicy naszą nadzieją.

Z Chrystusem w chińskich więzieniach. Ci męczennicy naszą nadzieją.

Ryszard Mozgol https://tedeum.pl/-radosc-w-cierpieniu,c,p1680,pl.html

„Ty wiesz, iż fałszywe świadectwo wydali przeciwko mnie” (Dan 13, 43)

Temat komunistycznych prześladowań katolików w Chinach nie jest w Polsce szeroko znany, więc tym bardziej cieszy inicjatywa wydania wspomnień Rose Hu Radość w cierpieniu, książki będącej zapisem losów autorki skazanej za wyznawaną wiarę na 15 lat więzienia, która w aresztach, więzieniach i obozach pracy Chińskiej Republiki Ludowej spędziła łącznie 28 lat. Wspomnienia Rose Hu można traktować jako głos całego pokolenia chińskich katolików, którzy konsekwentnie odpowiedzieli na papieskie wezwanie Piusa XII do „wypełniania obowiązków religii chrześcijańskiej ze stanowczą wiernością, wymagającą w niektórych wypadkach heroicznej siły”. Jest to opowieść o konfrontacji wiary z nieludzkim systemem, który w Polsce ciągle pozostaje mało znany. Niniejszy szkic zapewne nie wyczerpie wszystkich wątków dotyczących tematu prześladowań Kościoła w Chinach, jednak ufam, że pomoże Czytelnikom w lekturze, przybliżając okoliczności opisywanych wydarzeń.

Krwawy świt

Najbardziej dojmującym doświadczeniem katolików dotkniętych prześladowaniami w Chinach była świadomość opuszczenia i pozostawienia własnemu losowi. Pisali o tym liczni misjonarze, wydaleni z Chin w latach 50 XX w. Sukcesem komunistów było stworzenie warunków pozbawiających swoje ofiary wszelkiej nadziei i stawiających je przed wyborem pomiędzy modlitwą o śmierć a akceptacją komunistycznego „porządku”. Siostra Katarzyna Ho, tak podobna do autorki niniejszej książki, aresztowana w wieku 18 lat za aktywne uczestnictwo w Legionie Maryi w Szanghaju (tego samego pamiętnego 8 września 1955 r.) wspominała, że obozy pracy, do których trafiali uznani za wrogów, były miejscami samotności, w których modlono się o śmierć. Głód, fizyczne zmęczenie, choroby i brud, towarzyszące ciężkiej pracy ponad możliwości uwięzionych kobiet, przekładały się na stopniowe osłabienie sił psychicznych i woli człowieka. Buntował się organizm, ustawały jego funkcje, załamywała się struktura psychiczna, a wola ustępowała otępieniu, prowadzącemu do rezygnacji z siebie, ze swoich przekonań i swojej odrębności jako istoty ludzkiej. Tym, którzy przechowywali w duszy płomyk wiary, umęczony Chrystus podawał dłoń i wyciągał z otchłani. Siostra Ho pisała: „Z powodu mojej wiary zamknęli mnie w więzieniu. Odizolowali od świata zewnętrznego. Próbowali zmanipulować swoją propagandą. Wiedziałam, że to kłamstwa. Nie mogłam uciszyć sumienia, nie mogłam zaprzeczyć mojej wierze. Nie mogłam wyrzec się wiary, która jest najcenniejszym darem, za który wielu chrześcijan oddało życie”. Nie pierwszy raz w historii świadomość, że inni zostali wystawieni na śmiertelną próbę, umacniała i skłaniała do złożenia dobrowolnej ofiary z samego siebie. Właśnie to dobrowolne poświęcenie okazało się najjaśniejszą gwiazdą na ciemnym niebie, najdoskonalszym wyrazem naśladowania Chrystusa, a zarazem fundamentem szańca, który pozostał niezdobyty przez komunistów, gdyż był poza zasięgiem ich władzy.

Pierwsze uderzenie

Chińskich katolików umacniał w oporze wzniosły przykład niepozornego, ale otoczonego powszechnym szacunkiem biskupa Szanghaju Ignacego Kunga (Gong Pinmei), wyświęconego przez Piusa XII w sierpniu 1950 r. Hierarcha stanął na czele jednego z najważniejszych katolickich ośrodków w Chinach, zamieszkiwanego przez ponad 110 tys. wiernych (1,6% mieszkańców miasta). Szanghaj był perłą w koronie Matki Bożej nazywanej Cesarzową Chin. Nieliczna w Państwie Środka społeczność katolicka, najczęściej rozproszona na prowincji, w Szanghaju była doskonale zorganizowana; wpływowa i bogata, stanowiła elitę sięgającą korzeniami XVII w. W mieście znajdowało się sanktuarium Matki Bożej w Sheshan, będące mobilizującym chińskich wiernych centrum pielgrzymkowym; tam też nuncjusz Antonio Riberi utworzył Centralne Biuro Katolickie, koordynujące działania wszystkich religijnych i świeckich inicjatyw na terenie całego kraju. W prace biura było zaangażowanych kilkuset zagranicznych i chińskich duchownych.

Wyświęcenie odważnego i pobożnego Kunga stanowiło dla władz nieprzyjemne zaskoczenie. Trwająca wojna w Korei skłaniała chińskich komunistów do rozprawy z przeciwnikami ideologicznymi i politycznymi, oskarżonymi o współpracę z amerykańskimi imperialistami. Tym bardziej, że ogłoszona w 1949 r. papieska ekskomunika dotykająca wszystkich, którzy podejmowali współpracę z komunistami, zdaniem przywódców ChPK stawiała katolików jednoznacznie po drugiej stronie barykady. Im bardziej zmieniała się sytuacja na froncie na korzyść interweniujących wojsk ONZ, tym głośniej w Pekinie wzywano do rozprawy ze szpiegami i kontrrewolucjonistami. W 1951 r. wydalono z Chin nuncjusza Riberiego, a w więzieniach wylądowało wielu „obcych” duchownych, których usiłowano zmusić do przyznania się do szpiegostwa na rzecz USA. Kanadyjczyk o. Arthur Vendam SFM, przełożony diecezji Lishui w Chinach, wspominał: „Zabrano mnie do pustego pokoju. […] Powiedzieli mi, że zostawią mnie w nim na miesiąc, żebym mógł medytować nad moimi zbrodniami i nad wszystkim, co zrobiłem przeciwko władzy podczas moich 24 lat pobytu w Chinach. Rząd wie wszystko o moich przestępstwach i nic nie mogę ukryć. Powinienem je sam wyznać. […] Pod koniec miesiąca zostałem wezwany na przesłuchanie, gdzie powtórzono wszystkie oskarżenia, które zarzucono mi w Lishui. Ponownie zaprzeczyłem wszystkiemu, ale oni ciągle powtarzali te same oskarżenia dzień po dniu. Po pewnym czasie zabrali mnie do innej celi i nadal przychodzili każdego dnia, dwa, trzy, cztery razy i kolejno mnie przesłuchiwali. Za każdym razem pytali, czy myślałem o swoich przestępstwach i chcę się do nich przyznać. Ciągle powtarzali, że «są dwie drogi: droga do życia i droga do śmierci». To było powtarzane regularnie i monotonnie przed każdym przesłuchaniem, w czasie którego zmuszano mnie do zaakceptowania zarzutów, ostrzegając: «Jeżeli nie przyznasz się do swoich przestępstw przeciwko władzy, umrzesz. Jeżeli przyznasz się do swoich zbrodni, zostaniesz uwolniony»”.

Świat chce nas zastraszyć

W Szanghaju starano się działać poprzez zastraszenie, choć i tam zdarzały się porwania, pobicia i tortury, czego najlepszym przykładem są losy chińskiego jezuity o. Bedy Changa, aresztowanego w 1951 r. Torturowany w więzieniu w celu wymuszenia zeznań, zmarł w listopadzie tego samego roku. Jego pogrzeb przekształcił się w olbrzymią manifestację mieszkańców Szanghaju i zaowocował wieloma nawróceniami, jednak największym owocem męczeńskiej śmierci o. Changa, dziekana katolickiego uniwersytetu Aurora w Szanghaju, był masowy napływ młodzieży do Legionu Maryi. Ci, którzy wówczas zasilili organizację, od kilku miesięcy będącą na celowniku bezpieki, nie mieli najmniejszych złudzeń, że droga, którą wybrali, to droga heroicznego trwania u boku Chrystusa. Niepowodzenie zarządzonej w Szanghaju tzw. akcji rejestracyjnej członków Legionu, opisywanej przez Rose Hu w swoich wspomnieniach, spowodowało chwilowe wstrzymanie aresztowań i represji, które komuniści starali się wykorzystać do pozyskiwania osób skłonnych do współpracy.

Uderzenie nastąpiło 8 sierpnia 1955 r.; to wówczas, kiedy Rose Hu jako jedna z wielu osób, została aresztowana przez chińską bezpiekę. W ciągu kilku dni uwięziono w Chinach co najmniej 20 tys. katolików, z czego 1500 w samym Szanghaju. Uderzenie skierowano w duchownych, zakonników i zakonnice, przywódców grup wiernych oraz aktywnych członków stowarzyszeń. Szczególnie mocno dotknięto aresztowaniami środowisko Legionu Maryi związane z Aurorą. Zwieńczeniem całej akcji było aresztowanie w październiku 1955 r. bp. Ignacego Kunga. Aresztowanym postawiono zarzuty o charakterze kryminalnym. Często były spreparowane, opierały się na niepotwierdzonych donosach lub zeznaniach innych osób. Oskarżeni musieli udowodnić swoją niewinność. Pierwsze przesłuchania miały na celu wyodrębnienie grupy skłonnej do ustępstw, zaparcia się i złożenia zeznań obciążających inne osoby. Los tych, którzy trwali przy swoich przekonaniach, był przesądzony.

Sekta „made in China”

Wszystko wskazuje na to, że w momencie aresztowań w 1955 r. władze partyjne miały już przygotowany scenariusz działań zmierzających do powołania państwowego „kościoła katolickiego”. W lipcu 1957 r. w Pekinie zorganizowano katolicki kongres „patriotyczny” i ściągnięto nań 241 delegatów z całych Chin, żeby położyć podwaliny pod powstanie Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich. W 1958 r. – przy sprzeciwie papieża – wyświęcono jednego biskupa, po czym w ciągu roku kolejnych 26, tworząc w ten sposób zależną od rządu hierarchię tzw. Kościoła patriotycznego.

Akcja aresztowań z 1955 r. była zakrojona tak szeroko, że w niektórych częściach Chin (szczególnie w Szanghaju) pozostawiła wiernych bez jakiejkolwiek opieki duszpasterskiej.

Sytuacja była łatwa do wykorzystania przez komunistów i utworzenie przez nich tzw. Kościoła patriotycznego przez dużą część chińskich katolików zostało przyjęte biernie lub z uczuciem ulgi. Jedność z Wiecznym Rzymem spoczęła na barkach osób takich jak Rose Hu.

16 marca 1960 r. rozpoczęła się propagandowa rozprawa sądowa przeciwko „Gong Pinmei i jego zdradzieckiej klice kontrrewolucyjnej”. Werdykt trybunału rewolucyjnego, działającego na wzór sądów stalinowskich, skazywał bp. Ignacego Kunga na dożywocie jako winnego przestępstw w postaci: jawnej wrogości wobec decyzji rządu w czasie konfliktu w Korei, sprzeciwianiu się reformie rolnej, wrogości wobec reform socjalistycznych w Chinach i działalności szpiegowskiej w siatce przebywającego w chińskim więzieniu szefa szanghajskiego Centralnego Biura Katolickiego, bp. Jamesa Walha.

Polski czytelnik powinien być świadomy faktu, że w tym krótkim szkicu przedstawiono zaledwie mikroskopijny wycinek prześladowań Kościoła w Chinach. Po 1960 r. trwały one nadal, a osoby podejrzane o nielojalność wobec władz komunistycznych trafiały do obozów pracy. Pod koniec lat 50 XX w. periodyk misyjny „The Scarboro Missions” informował: „W czasie, gdy komunistyczny reżim nieustannie głosi, że w Chinach panuje wolność religijna, doszła do nas informacja o aresztowaniu 40 katolickich prawników w Szanghaju. Oskarżono ich o przestępstwo głoszenia prawdy, że katolik bezwarunkowo podlega władzy Rzymu, z powodu domagania się uwolnienia bp. Ignacego Kunga z Szanghaju oraz utrzymywania, że Legion Maryi nie jest organizacją reakcyjną”. Prześladowania Kościoła katolickiego trwają do chwili obecnej. Katolicy za swoje przekonania trafiają do więzień oraz są zsyłani do obozów pracy.

Terror jako mechanizm rządzenia

Przywódca chińskich komunistów Mao Zedong nigdy nie taił swoich zbrodniczych planów. Jego fascynacje metodami stalinowskimi zaowocowały stworzeniem systemu powszechnej kontroli i strachu, który wprowadzał w zakłopotanie nawet sowieckich towarzyszy. Jeszcze w trakcie wojny domowej z nacjonalistami Mao zdefiniował podstawową zasadę maoistowskiej rewolucji, stwierdzając, że „zabijanie wskazywanych zdrajców jest rewolucyjną koniecznością, dzięki której ludność, pozbawiona innego wyboru, będzie zmuszona do kontynuowania rewolucji”. Fraza „braku wyboru” pojawia się na wszystkich późniejszych etapach rewolucji maoistycznej. Mao miał świadomość, że wśród likwidowanych „zdrajców” tylko około 10% stanowili rzeczywiści, zdeklarowani i aktywni wrogowie komunizmu. W 1944 r. na forum przywódców partyjnych przeprosił za dokonane czystki na terenach opanowanych przez komunistów, za co został nagrodzony oklaskami. W tym samym czasie modyfikował metody eliminowania przeciwników, rozwijał koncepcje reedukacji jako metody represji i budował zręby największego na świecie i najlepiej zorganizowanego ekonomicznie, istniejącego do dziś, systemu obozów niewolniczej pracy. Wraz ze zwycięstwem nad dotychczasowym sojusznikiem, jakim dla komunistów byli nacjonaliści, przyszła kolej na ukrytych wrogów politycznych. W 1949 r. w referacie dla Komitetu Centralnego ChPK Mao stwierdził, że zakończony etap walki militarnej nie kończy rozprawy z innymi wrogami komunizmu w Chinach. Pozostali wrogowie bez karabinów, nieużywający broni, zdaniem Mao byli nie mniej niebezpieczni i zdeterminowani i nie można ich było lekceważyć. Więcej: bagatelizowanie ich byłoby błędem. W swoich wypowiedziach Mao obrazowo stwierdzał, że liczba wrogów i imperialistycznych szpiegów w Chinach jest taka, jak „włosów w futrze”.

W ideologicznej wizji Mao Chiny stały się polem konfrontacji pomiędzy dwoma przeciwstawnymi – ideowymi, kulturowymi, politycznymi i mentalnymi – blokami: „czerwonym” (rewolucyjnym, komunistycznym, proletariackim, w języku propagandy „chłopskim”, robotniczym) a „czarnym” (reakcyjnym, kontrrewolucyjnym, imperialistycznym, obcym, religijnym, prawicowym, a od lat 60 XX w. – dodatkowo inteligenckim). Jako jednego z najbardziej niebezpiecznych wrogów komunizmu w Chinach wskazywano chiński Kościół katolicki, posiadający na początku lat 50 XX w. zaledwie ok. 3 mln wiernych (tj. 0,6% wszystkich ludzi zamieszkujących Chiny).

Tajne plany komunistów wobec Kościoła

Rozprawa z Kościołem katolickim miała być konsekwentna i bezwzględna, ale stosunkowo bezkrwawa. Starano się unikać prowokowania reakcji międzynarodowych i po cichu rozbijać Kościół od wewnątrz. Działania poprzedzała akcja propagandowa, przedstawiająca Kościół katolicki jako narzędzie imperialistów, a duchownych katolickich (zwłaszcza 5500 zagranicznych misjonarzy) jako potencjalnych szpiegów. Kościół katolicki miał działać na szkodę Chińczyków, wspierać wrogów Chin, zajmować się szkodliwą działalnością społeczną, tworzącą atmosferę nielojalności wobec rządu komunistycznego. Partia przyjęła szereg tajnych dyrektyw nakazujących szeroko zakrojone działania, polegające na zbieraniu materiału obciążającego i ujawniającego prawdziwe oblicze duchownych i katolickich działaczy. Według wytycznych Komitetu Centralnego, działalność Kościoła katolickiego miała zostać całkowicie zablokowana, a struktury hierarchiczne rozbite i podporządkowane władzy. W dokumencie nazwanym umownie Zasadą dziewięciu punktów (opublikowanym przez Worldmission Fides Service w 1958 r.) cel ten został wyrażony bezpośrednio, jako nakaz do realizacji przez każdego członka ChPK. „Każdy towarzysz zajmujący stanowisko decyzyjne musi dogłębnie zrozumieć, że Kościół katolicki idący na pasku imperializmu musi zostać całkowicie rozbity i zniszczony”. W dokumencie postulowano infiltrację struktur kościelnych, stowarzyszeń, szkół, organizacji parafialnych itp. Agentów skłaniano do przyjmowania chrztu, aby tym skuteczniej realizowali wytyczne partii komunistycznej. Postulowano zdobywanie popularności wśród wiernych, aktywność w stowarzyszeniach katolickich, inicjowanie wśród wiernych działań propagujących rzekomo obojętną ideologicznie walkę o pokój na świecie, przeciwstawianą dążącemu do wojny imperializmowi. Zalecano praktyczne stosowanie zasady „przyciągnij wroga, aby go zniszczyć” poprzez gorliwy udział w nabożeństwach, „pochlebne i słodkie rozmowy”, wreszcie wszystkie „inteligentne sposoby, aby zbliżyć się do duchownych i śledzić ich każdy krok”. Należało odkryć i uderzyć w słabe punkty w strukturze Kościoła; miało to posłużyć do rozbijania wspólnot, przeciwstawienia świeckich duchownym, szerzenia wśród wiernych podziałów, a wreszcie do wsączenia w nich zwątpienia – „zniszczenia kościelnej i religijnej trucizny przez naszą uleczającą truciznę” (sic!).

Działania przeciwko Kościołowi prowadzono w sposób dobrze przemyślany, dzieląc na kolejne etapy, wg scenariusza nazwanego przez francuskiego badacza Jean-Louisa Margolina „taktyką salami”, polegającą na stopniowym separowaniu kolejnych grup ludzi od reszty społeczeństwa – i likwidowaniu ich. Dokumenty wydobyte z chińskiego archiwum i opracowane przez amerykańskiego historyka Paula Marianiego ukazują etapy działań komunistycznych w opisywanym przez autorkę wspomnień Szanghaju. Pierwsze uderzenie, przy akompaniamencie propagandy, zostało wymierzone w duchownych pochodzących spoza Chin, przede wszystkim Europejczyków i Amerykanów. Zagranicznych misjonarzy przedstawiono jako szpiegów Trumana; aresztowano ich i w większości deportowano, przy okazji przedstawiając w prasie jako najgorszy element imperialistyczny. Drugi etap polegał na propagandowym podkreślaniu przez władze komunistyczne… wolności religijnej, jednocześnie wymierzając uderzenie w elementy rzekomo szkodzące narodowi („zainfekowane przez obcych”). Katolików na podstawie sfabrykowanych materiałów oskarżano o przestępstwa takie jak szpiegostwo, działanie dywersyjne, sabotaż, niegospodarność etc. Celem było dzielenie wiernych i wyodrębnienie grupy podatnej na komunistyczną propagandę, skłonną do ustępstw, nierzadko rekrutowaną spośród osób, które przyznały się do spreparowanych zarzutów. Oba te elementy wyraźnie widać we wspomnieniach Rose Hu, w doświadczeniach bliskich jej kapłanów oraz osób „złamanych”, a także w spreparowanych zarzutach wobec niej samej. Trzecim etapem było propagandowe mobilizowane wiernych do „aktywnego uczestnictwa”, polegające na definiowaniu linii podziałów ideologicznych i wskazywaniu wrogów. Celem tego etapu była całkowita anarchizacja działalności Kościoła i uaktywnienie elementów, na których miał być budowany tzw. Kościół patriotyczny. Komuniści chcieli zniszczyć Kościół poprzez oddzielenie go od Rzymu – wyhodowanie jałowej i niedającej owoców chińskiej hybrydy, a w perspektywie eschatologicznej (o czym oczywiście sami nie myśleli) skazanej na wrzucenie w ogień.

Pewien chiński politruk na jednym z ideologicznych szkoleń (jakich w ówczesnych Chinach odbywało się setki tysięcy) wystawił katolikom zaskakująco dobrą opinię: „Co do katolików, to jest praktycznie niemożliwe, żeby ich przekonać i sprawić, by poszli za nami. Każdy z nich jest jak twierdza w samym sobie; każdy z nich broni się jak forteca. Nie znają strachu, nie boją się poświęcenia; są mistrzami dla samych siebie, niezmienni i odważni. Jeśli przez przypadek zdobędziemy jednego z nich, aby [zrealizować] nasze pomysły, to będzie to ogromne zwycięstwo, zbliżające nas do osiągnięcia celu”. Celem jego przemówienia oczywiście nie było oddanie sprawiedliwości dwudziestoletnim studentom z Legionu Maryi, z całą rozrzutnością młodości stawiającym swoje kariery, szczęście, zdrowie, a nawet życie na szali losu. Jego zadanie polegało na zmobilizowaniu kolektywu do bardziej wytężonej pracy i walki przeciwko „demonicznemu wrogowi”, a przez to niedosiężnemu i prawie niepokonanemu. W istocie katolicy byli dalecy od tego obrazu, o czym uczciwie pisze Rose Hu.

Laogai – każda kara jest dożywociem

W 1950 r. komunistyczne Chiny i ZSRS zawarły umowę, dzięki której szereg rozwiązań administracyjno-organizacyjnych miało zostać przeszczepionych ze Związku Sowieckiego do Chin. Jednym z nich stały się obozy pracy, którymi od pewnego czasu interesowali się przywódcy partii komunistycznej. Rezolucja III Konferencji Narodowego Bezpieczeństwa Wewnętrznego ChRL z 1951 r. stawiała w tym zakresie konkretne wymagania: „Wielka liczba ludzi, którzy odsiadują swoje wyroki, to duży potencjał ekonomiczny. W celu ich zreformowania, w celu rozwiązania problemów związanych z [przepełnionymi] więzieniami, w których skazani kontrrewolucjoniści siedzą i jedzą za darmo, powinniśmy zorganizować nasze obozy pracy [laogai]. W sytuacjach, w których taka metoda jest wykorzystywana, należy ją rozszerzyć”. Bardzo szybko przystąpiono do wcielania w życie tego pomysłu, pomimo tego, że oficjalna decyzja o powołaniu do życia obozów zapadła na mocy rezolucji Kongresu ChPK kilka lat później – 7 września 1954 r. Oblicza się, że ok. 80 do 85% wyroków wydawanych przez sądy chińskie w latach 1955–1971 kończyło się deportacją do obozu pracy. Przypadek Rose Hu nie odbiega od losów większości Chińczyków zatrzymanych w ramach masowych akcji represyjnych, urządzanych na polecenie Mao i innych przywódców ChPK. Autorka po aresztowaniu trafiła do doraźnego aresztu, gdzie próbowano ją przekonać do współpracy. Z niego została przeniesiona kolejno do kilku aresztów i więzień. Jej proces nie był jawny, a członkini Legionu Maryi została poinformowana o wyroku skazującym prawie trzy lata po aresztowaniu – w 1958 r. Wyrok skazujący ją na 15 lat więzienia za przestępstwo prowadzenia działalności kontrrewolucyjnej w reakcyjnej organizacji oznaczał deportację do jednego z obozów pracy przymusowej laogai. Należy tu zwrócić uwagę, że odbywanie właściwej kary więzienia rozpoczynało się dopiero wraz z ogłoszeniem wyroku (a nie od momentu zatrzymania), a system sądowniczy w trakcie jego odbywania „uzupełniał” go o kolejne lata za nieprzestrzeganie obozowej dyscypliny. Rose Hu, aresztowana w 1955 r., rozpoczęła odbywanie kary w 1958 r., a na wolność została wypuszczona w 1983 r., po prawie 28 latach pozbawienia wolności! Wyrok wydany w czasach Mao, zauważa Jean-Louis Margolin, prawie zawsze był karą na całe życie.

W okresie, w którym autorka wspomnień przeżywała dramatyczne wydarzenia związane z aresztowaniem i deportacją do obozu pracy przymusowej, system obozów Laogai był na etapie krzepnięcia i przyjmowania ostatecznego kształtu. Stopniowo wyodrębniały się cztery kategorie osób objętych pracą przymusową. Opisał je Harry Wu – nieżyjący już wieloletni więzień obozów i działacz na rzecz pamięci o ich ofiarach. Do 1961 r. system nie rozróżniał pomiędzy osobami trafiającymi do obozów pracy przymusowej na podstawie wyroku sądu czy samego zatrzymania przez organa bezpieczeństwa. Co prawda w 1957 r. komuniści wprowadzili do systemu penitencjarnego pojęcie aresztu administracyjnego, ale do 1961 r. nie był on zbyt często stosowany. Sytuacja uległa zmianie w 1961 r., kiedy to obozy podzielono na podstawowe dwa rodzaje: Obozy Naprawy Poprzez Pracę (laogai) oraz Obozy Reedukacji Poprzez Pracę (laojiao); osadzeni w tych obozach stanowili dwie podstawowe grupy więźniów. Zesłani do laogai byli rzeczywistymi niewolnikami systemu komunistycznego. Skazani najczęściej na wieloletnie lub dożywotnie wyroki, pozbawieni praw obywatelskich, poddani żelaznej dyscyplinie, zorganizowani na sposób wojskowy, pracowali bez widoków na polepszenie swojej doli. Jedynym sposobem skutecznej ucieczki dla nich była śmierć. Z kolei więźniowie laojiao byli w obozach pracy poddawani reedukacji, czyli mieli zostać przywróceni komunistycznemu kolektywowi. Osadzeni nie posiadali wyroków (byli zatrzymani do czasu wydania decyzji administracyjnej o odwołaniu aresztu, na podobnej zasadzie jak internowani w Polsce w czasie stanu wojennego w 1981 r.), nie tracili praw obywatelskich (choć nie uczestniczyli w procedurach wyborczych demokracji ludowej), otrzymywali drobne wynagrodzenie, mieli też prawo do odwiedzin. Długość ich pobytu teoretycznie zależała od sprawowania, choć w praktyce nie była krótsza niż kilka lat. Pomimo tego, że areszt administracyjny był praktyką związaną z prześladowaniami politycznymi, najłatwiej można było znaleźć się w obozach laojiao za zwykłe przestępstwa kryminalne (kradzież, narkomanię, prostytucję etc.). Najmłodsi (znani badaczom) osadzeni w tych obozach mieli po 14 lat, pomimo klauzuli prawnej obowiązującej w Chinach mówiącej o wymaganym wieku „16 lat”. Warunki pracy i organizacji tej kategorii więźniów były takie same jak w laogai. Otrzymany wyrok najczęściej był zakamuflowanym dożywociem, co widać na podstawie funkcjonowania dwóch „wyższych” grup obozowych: „przymusowo zatrudnionych specjalistów”, nazywanych na wyrost „wolnymi pracownikami” oraz kategorii „uwolnionych”. W obu przypadkach jest mowa o osobach przetrzymywanych na potrzeby obozów pracy, które formalnie utraciły prawo do decydowania o sobie: nie mają prawa opuszczenia rejonu obozu, mogą tylko otrzymać jedną lub dwie przepustki na rok, otrzymują niewielkie wynagrodzenie, niektórym z nich przyznaje się prawo do sprowadzenia rodziny lub jej założenia. Proceder przymusowego osiedlania więźniów po odbyciu kary do końca lat 60 XX w. dotyczył prawie 95% wszystkich więźniów laogai. Wszystkie te kategorie spotkamy na kartach wspomnień Rose Hu.

Należy pamiętać, że opisany we wspomnieniach system obozów funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Szacuje się, że w chwili obecnej na terenie Chin działa ok. 1000 Obozów Naprawy Poprzez Pracę i Obozów Reedukacji Poprzez Pracę, wraz z placówkami dla nieletnich i obozami specjalnymi (wg Harry’ego Wu, przez 19 lat więźnia tych obozów, w latach 90. XX wieku było to 990 obozów), w których może znajdować się nawet 6,8 mln ludzi (wg oficjalnych danych chińskich – od 0,5 mln do 2 mln więźniów). System obozowy przynosi chińskim komunistom olbrzymie korzyści finansowe. Wydany w 1988 r. przez Biuro ds. Laogai w Ministerstwie Sprawiedliwości ChRL Podręcznik więziennictwa stwierdza wprost, że laogai to nie tylko narzędzie dyktatury proletariatu i naturalny element funkcjonowania społeczeństwa socjalistycznego, ale także duża część należących do państwa przedsiębiorstw produkcyjnych, „dzięki której społeczeństwo się bogaci”. Obiekty laogai – czytamy w tym podręczniku – „to zarazem obiekty dozoru, jak i specjalne przedsiębiorstwa”.

* * *

Mam nadzieję, że powyższe krótkie wprowadzenie oraz przypisy umieszczone w tekście, zawierające biogramy i wyjaśnienie najważniejszych pojęć, pomogą zrozumieć główne wątki wspomnień Rose Hu, a jednocześnie nie przesłonią ich wymiaru duchowego, bowiem to właśnie żarliwa wiara pozwala przetrzymać każdy głód i każde prześladowanie, będąc prawdziwą tarczą i ochroną. Opisany przez św. Ambrożego przykład św. Pelagii jest tego dobrym przykładem. Otoczona przez oprawców, oświadczyła, że życie oddaje dobrowolnie, i tą deklaracją nie tylko odebrała im władzę nad sobą, ale też pozostawiła za sobą wszystko to, co niewolnicze. Nie był to z jej strony incydentalny akt odwagi – jak mogłoby się komuś, patrzącemu powierzchownie, wydawać – ale przejaw wynikającego z podążania za Chrystusem całkowitego wyzbycia się przywiązania do świata, efekt zaparcia się siebie aż do odrzucenia wstydu, dumy i wszelkich światowych myśli. Ścieżka przeznaczona dla nielicznych. Rose Hu bardzo przypomina św. Pelagię.

Ryszard Mozgol https://tedeum.pl/-radosc-w-cierpieniu,c,p1680,pl.html

============================

https://tedeum.pl/

33,00 zł / egz.

China: 1947 – 33 Trappist Monks

1947 – 33 Trappist Monks

August 1947 – April 1948 Yangjiaping, Hebei asiaharvest.org/china

The Cistercians are one of the many branches of the Catholic Church. Also known as ‘Trappists’, they were founded in 1098 when a saintly abbot named Robert led 21 monks to a remote location of Citeaux, France, where they followed Benedict of Nursia’s ‘Rules for Monasteries,’ written in the sixth century. Trappist monks are characterised by the vow of silence, which applies whenever they are on monastery grounds. From time to time the monks are expected to leave the monastery and share the spiritual lessons they have learned with people in the outside world.

In 1883 a Trappist monastery was established in the mountains of north China at Yangjiaping, just outside the Great Wall, about 80 miles (130 km) north of Beijing. Through great ingenuity and much sweat and tears they carved the monastery grounds out of 10 sq. miles (26 sq. km) of completely barren land, gradually transforming it into a useable condition. One report sayid:

“In the Trappist tradition, the area chosen by the monks…was remote and difficult to reach. Indeed, Yangjiaping was sufficiently isolated that a journey of three days by mule was required to reach the abbey from the nearest railway stop. When the Trappists first came to their hundred square-mile foundation it was virgin wilderness, and the early monks frequently encountered tigers and leopards.”[1]

The monks’ aims were the perusal of quiet meditation, peaceful contemplation, agricultural cultivation, and social work. Although European missionaries had founded the monastery, by the time of the Communist persecution, only a handful of the 75 monks residing at Yangjiaping were foreigners. Over time these harmless men won the respect of the local community to such an extent that people would not cut wood from the forests around the monastic lands. Ironically, the remote location chosen for the Yangjiaping Monastery also turned out to be a strategic location for military manoeuvres during the chaotic 1930s and 1940s in China.

During the Second World War, Japanese troops entered the monastery and stole the monks’ grain and other food. When the Communists came into the area they decided the monks had willingly helped the Japanese by providing food for them. The Communists hatred for the Catholics was obvious. Whenever Japanese troops drew near,

“Communist guerrillas fired off guns whose fire seemed to come from the monastery itself. Their agents painted abusive anti-Japanese slogans upon the monastery walls. These things brought down on the monks reprisals from the Japanese—as they were intended to do.”[2]

In the summer of 1947, a sequence of events that led to the end of the Yangjiaping monastery began. On July 1st two lay brothers herded goats and cows near the monastery were arrested and sentenced as “oppressors of the people.” A large mob consisting of more than 1,000 people from 30 villages were summoned to a mock trial at the ‘Peoples’ Court’, where all kinds of imaginary crimes were shouted at the startled monks. The furniture and other belongings of the monastery were given to people who accused the monks of various imagined crimes at staged public rallies, including some “witnesses” who were trucked in from faraway locations.

The monks had never seen any of these ‘professional accusers’ before. One man was awarded the rectory furniture because he reported his parents had been “frightened” by foreigners in 1909! The monastery’s cows and goats were confiscated and given to locals, while ten tons of grain and other supplies used to feed the poor were stolen to feed Communist troops. Just a few years previously the grateful local community had presented a memorial tablet to the monks, saying “The benefits you have brought us are as weighty as the mountains.”

The mob completely stripped the buildings bare of any removable item. Even the leather covers were torn from books in the monastery library, while the invaluable volumes were discarded on the floor by the illiterate peasants. The Communists took away the eye-glasses used by most of the monks, arguing that the villagers didn’t wear glasses, so why should they? It was later learned that some local Catholics had surreptitiously joined the looters in order to safeguard the sacred vessels and vestments. During the looting,

“the monks knelt in silent prayer for their oppressors. One by one the Trappists were called into the church to stand trial before the altar, where commissars stood armed with clubs to beat them into ‘confessing’. A Catholic woman who protested—her name was Maria Chang—was beaten into unconsciousness and dragged from the church.”[3]

Maria Chang had shown remarkable courage and boldness. She told the judges the truth—that the monks had only come to China only to share Christ and to help the poor. The beating she received was so severe that many thought she had died. Guards threw the church banner over her body. Maria recovered, but was placed under arrest and held at Yangjiaping for months. The judges were embarrassed by Maria’s courage, and determined not to let any other people make speeches to prevent a similar occurrence. The judges moved straight to the ‘peoples’ verdicts,’ calling out names of monks and asking the mob for their decision. One by one the people shouted, “Death!” By the end of the farcical proceedings, the result was

“condemnation to death of a number of the monks. They were accused of conniving with the Japanese in the first instance, and then of collaborating with the Nationalist Government. The other monks were at first sentenced to prison…. They were ordered to leave the monastery. They were forced to leave with their hands tied behind their backs.”[4]

After the looting was over the French abbot was shackled to the frozen ground for two months as punishment. He and two other French priests were later expelled from China.

Most of the Trappist martyrs died during an exhausting death march of approximately 100 miles (162 km). On the evening of August 12, the Communist commander, Li Cuishi, decided to use the monks as pack-animals to move supplies from the monastery to an army battalion at Zhang Gezhuang. The monks were forced to march over extreme terrain day and night. The freezing winter wind cut their bodies. After returning to the monastery three men, including 82-year-old priest Bruno Fu, died on August 15, 1947, from the sheer physical exhaustion and mental strain of their ordeal. Fou had been due to celebrate 50 years as a priest on the very day he died. The celebrations would certainly have exceeded all his expectations as he was welcomed to heaven by Jesus whom he had loved and served for so many years.

The men who survived soon came to envy those who had died. They were “handcuffed with wire tightly bound around their wrists. It was to stay there for weeks and months, so that when they ate, they were forced to lap up the food from the ground, like animals.”[5] Clement Gao, aged 75, dropped dead from exhaustion as he returned to Yangjiaping on August 18th, while Philip Wang Liu, also in his 70s, fell in the doorway after reaching his beloved monastery and never recovered. For those who had survived the initial ordeal, only a short recuperation was allowed before they were ordered to do another march on the night of August 28th. Along the way they were made to sleep in pig-pens. To entertain their captors, daily ‘trials’ were held, where the ‘accused’ were beaten for the soldiers’ sadistic pleasure. This death march took place

“in beating rain and violent winds, across steep, rugged mountains. The younger monks tried to help or even carry the older ones. All had to survive on meagre rations of dry cereal. Guards, enduring in part the same miserable hardships, vented their anger and frustration on the monks. There was no mercy.”[6]

William Camborieu, Albert L’Heureux, and Stephen Maury.

On the night of September 6th, as the group approached Ma Lai village, one of the younger monks carrying the 69-year-old Frenchman William Augustin Camborieu stumbled and fell on the mountain trail. The frail priest’s head was cut open on a jagged rock and he bled to death. Camborieu had already endured imprisonment at the hands of the Japanese a few years earlier. After his release he could have easily returned to the comfort of his native France, but he chose to remain in Yangjiaping because of his love for China and his desire to serve God.

When the march reached the village of Dengjiayou, Trappist priest Albert L’Heureux[7] felt that he had reached the end of his life. The Canadian-born priest signalled this to the other prisoners with the sign-language Trappists use to communicate with each other during the times they observe a vow of silence. L’Heureux was a former Jesuit theologian who had received permission to leave his former order and dedicate the remainder of his life to monastic prayer and meditation, and so transferred from Hangzhou in Zhejiang Province to the Trappist Monastery at Yangjiaping.

L’Heureux’s hands had been “bound together behind his back with steel wire for more than one month when he arrived at Dengjiayou. His wrists had swollen, and the bones were visible in the horrible wounds.”[8] That night the Canadian passed away. His body had simply expired from the toll of inhumane torture and stress. The next morning a young soldier told the survivors,

“‘He died very peacefully. He looks like that man on the figure-ten frame in your church.’ In Chinese the figure ten is a cross. Brother Marcellus and the three others who went over to bury him had to agree. They found [his] legs crossed, the shrunken right foot resting above the left. The swollen wrists were resting on his breast. There was something deeply beautiful about his emaciated face. Christ had died again for China in his beloved monk.”[9]

Perhaps one indication of the horrors endured by the Trappists can be seen in the fact that the survivors did not give any detailed account of the events for more than 30 years. L’Heureux’s colleague, Father Sebastian, later wrote:

“We took him out and laid him on a stretcher. He did not look like a corpse at all, smiling as he was, with both hands crossed over his breast. Bending on one knee, we took up the stretcher and as we walked, we looked at his smiling face and we prayed for him. When we reached the slope of the mountain, we dug a hole only about one foot deep and buried him, because it was raining and the soldiers would not wait.”[10]

The gentle monks were forced to endure a terrible 25-day stay in Dengjiayou village, during which

“The whole charade of the Peoples’ Court began again. The brutality was worse than ever. And meted out on bodies already severely debilitated by all the hardships of the death march. And the goal of the persecutors? It was now nothing less than that these monks would deny the very existence of God. For the Communists were establishing an atheistic state that would be purged of the opium of religion.”[11]

Because of the incredibly filthy conditions, the stay at Dengjiayou achieved nothing but to further break down the physical and mental health of the prisoners. One report says,

“All lived in conditions of incredible filth, and those who had their hands unbound tried to help their shackled and bound brothers remove lice and other vermin from their unwashed bodies. It was later reported that several of the monks whose hands were bound had almost literally been eaten to death by the vermin which afflicted them.”[12]

One priest, Maurus Bougon, tried to escape from the Communists during the death march. They soon recaptured him and cut off both his feet as punishment, and later executed him to put him out of his misery. A 60-year-old French priest, Stephen Maury, had invested many years of his life in China. Unable to bear the load of the death march, he was carried into Dengjiayou by four of his brethren on September 8th. As soon as they entered the village, Maury breathed his last and passed into the presence of God. Two days later, on September 10, Marcus Li Chang, a 62-year-old monk from Hejian in Hebei Province, also surrendered his life as a result of the intense strain.

During one agonizing day (September 15th), three more Chinese Trappists died. Their names were Matthias Ying[13] (a native of Shandong Province), Aloysius Ma,[14] and Andreas Li. Five days later Bartholomew Qin (aged 54), and Aloysius Ren[15] (75) also perished. Their bodies were placed in shallow graves and dug up by hungry dogs and wolves which ate the flesh and left body parts strewn about the village. To the Trappists, funeral rituals are extremely elaborate, and death is considered a monumental event to be cherished and honoured. To have limbs and body parts of their beloved colleagues devoured by beasts was almost too much for the survivors to bear. More sorrow was added to the monks when they were told the Yangjiaping Monastery had been destroyed. Three of the believers were allowed to return to see for themselves. The huge stone walls remained standing, but everything inside the monastery had been reduced to rubble.

Anthony Fan; Augustine Faure
Michael Xiu; Aelred Drost; Chrysostom Zhang

The 62-year-old Prior of Yangjiaping, Anthony Fan, suddenly died on October 13th. The final French priest to die was the acting superior of the community, the 70-year-old Augustine Faure, who perished on October 18th. The fact that these two men’s health had appeared to be improving led the others to suspect they were poisoned.

Even after some of the prisoners were released the impact of the brutal summer continued to reap a harvest of martyrs. On October 31, the 66-year-old Lucas Fan died at Zhejiadai in Hebei Province, as did Malachi Chao and Amadeus Liu on November 1st. In late November and throughout the month of December heaven’s scroll of martyrs was added to by the names of Franciscus Shu (aged 48), Henry Chang (50), Thomas Zhao (45), Michael Xiu (46), Simon Shu (50), and the aged Gabriel Dian (86). Aelred Drost (37), from the Dutch abbey of Tilburg, went to his ultimate reward on December 5th.

On January 18, 1948, Basil Geng (32) died at Huanghuagou. The Communists believed Seraphim Shu (38) was the future leader of the monastery, so he was tried and beaten more than 20 times. By the end, “his thumbs were wired together behind his back, his big toes were wired together, and then a short wire joined the two links. He could only kneel or lie on his side.”[16]

February 5th “was a particularly fateful day. After suffering so much, Seraphim and the 29-year-old Chrysostom Zhang were taken out and laid on a flat stone. Then their heads were crushed with sharp stones, and they were beheaded. At the same time four brothers were shot: Brothers Alexis Liu, Damian Hang,[17] Eligius Sui[18] and John Miu.”[19] Damian Hang had excruciatingly had his hands wired behind his back since July 23rd the previous year, and his feet had been crippled from an earlier frostbite. In the end, “he could only crawl about. And for this he was confined and subjected to additional abuse.”[20] Information was later received that

“six of the Brothers had been beaten to death with clubs. Still later, five of the Trappists and a lay catechist from Banbu were all stoned to death—a death which, in China, means laying one’s head upon a heavy stone, while another is dropped to smash the skull. Brother Wang died of blood poisoning from the festering wounds on his bound wrist. Two more of the monks died in jail in 1951. In all, 33 of the 75 Trappists perished from the death march punishment.”[21]

The final recorded Trappist death resulting from this barbarous persecution was that of 32-year-old Thomas Yuen who died at Mujiazhuang, Hubei, in April 1948. It is likely that the true number of Trappist monks who died from the tortures of 1947 and afterwards is higher than those martyrs named here. Many of the Chinese believers who were released into society and never heard of again. The monks who survived the carnage realized the New China was no place for their ministry. In addition to their physical ailments, they suffered major psychological scars which most of them carried to their graves. A small group of survivors was led to the safe environment of Hong Kong by Paulinius Lee, who founded the Trappist Monastery on Lantau Island which continues to function to this day. Because of the humble nature of the Trappist monks and their refusal to seek any publicity, this terrible incident has rarely been mentioned in the annals of Chinese Church history, even though it ranks among the worst atrocities ever committed against any group of Christians.

© This article is an extract from Paul Hattaway’s epic 656-page China’s Book of Martyrs, which profiles more than 1,000 Christian martyrs in China since AD 845, accompanied by over 500 photos. You can order this or many other China books and e-books here.

1. Myers, Enemies Without Guns, 1.
2. Palmer, God’s Underground in Asia, 8.
3. Palmer, God’s Underground in Asia, 28.
4. Galter, The Red Book of the Persecuted Church, 170 (f.n.10).
5. Palmer, God’s Underground in Asia, 28.
6. Taken from “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949,” published on a website which is no longer operational.
7. Some accounts give his first name as Alphonso.
8. Myers, Enemies Without Guns, 11.
9. “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949.”
10. Patrick J. Scanlan, Stars in the Sky (Hong Kong: Trappist Publications, 1984), 295. Other eyewitness accounts of the terrible massacre of Yangjiaping are Stanislaus M. Jen, The History of Our Lady of Consolation, Yang Jia Ping (Hong Kong: n.p., 1978); Stanislaus M. Jen, The History of Our Lady of Joy (Liesse) Written for Its Golden Jubilee of Foundation (Hong Kong: Catholic Truth Society, 1978); and Jeroom Heyndrickx (ed.), Historiography of the Chinese Catholic Church: Nineteenth and Twentieth Centuries (Louvain Chinese Studies I, Leuven: Ferdinand Verbiest Foundation, 1994).
11. “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949.”
12. Myers, Enemies Without Guns, 11.
13. Some sources give Ying’s first name as Emile.
14. Some sources give Ma’s first name as Conrad.
15. Some sources give Ren’s first name as Gonzaga.
16. “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949.”
17. Some sources give his name as Damien Wang.
18. Some sources give his name as Elgius Zi.
19. “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949.”
20. “China’s Hope: The Story of the Chinese Cistercian Martyrs 1942-1949.”
21. Palmer, God’s Underground in Asia, 29.

==============================

mail:

CHINA’S MODERN MARTYRS: FROM MAO TO NOW

“CHINA’S MODERN MARTYRS: FROM MAO TO NOW

China’s Modern Martyrs: From Mao to Now


Anthony E. Clark, Ph.D.


Part 1, Accusations

He was in the world, and though the world was made through him, the world did not
recognize him.”
John 1:10


I have just returned from another year in China where I have witnessed the
Church grow. I have seen churches struggle to accommodate the crowds who come for
Holy Mass, and I have listened to countless stories of Christian suffering under China’s
Communist rule. Over the years I have traveled with, worshipped with, and prayed with
Chinese Catholics. Priests have risked their safety to meet me at secluded places,
accompany me on peasant-filled busses to remote places of Catholic martyrdom, and
send me surreptitious messages about the continued suppression, suffering, and
humiliation that China’s Catholics endure every day. I once sat across from a crippled
underground bishop, his spine permanently stooped over from twenty years of torture in a
Communist prison because he refused to denounce the Pope. The bishop’s eyes beamed
with joy, despite his distorted face, and he said over and over, “Thank you, Lord.” At
such times when I am with holy Chinese Catholics who have suffered tortures for their
faith, I recall the famous line from Saint Augustine: “God had one Son on earth without
sin, but never one without suffering.” This holy bishop, Hu Daguo (1920-2011), was
divinely connected to the suffering Son for whom he too had suffered. For nearly a
decade I have preserved testimonies, handwritten accounts, and archival documents that
outline how China’s Church has suffered under its Communist authorities, and in the 2
following series I will highlight some of those stories, stories that will help Catholics
better understand China’s modern martyrs, from Mao to now.


Looking Ahead: His Excellency, Bishop Thaddeus Ma Daqin 馬達欽主教


While most Westerners hear only of China’s “economic miracle” and its appalling
persecution of Tibetan Buddhists, few news sources or those persons in college
classrooms discuss the government’s consistent maltreatment and discrimination against
Catholic Christians. Only hours after Bishop Ma Daqin was consecrated the Auxiliary
Bishop of Shanghai in July, 2012, the 54-year-old champion of Shanghai’s Catholic
community was quietly escorted away by plain clothed Communist officers. He has not
been publically seen since. Bishop Ma was favored and recognized by Pope Benedict
XVI, and was set to succeed the recently-deceased Bishop of Shanghai, Aloysius Jin
Luxian, SJ, (1916-2013) a Jesuit who suffered 27 years of imprisonment before his
release. China’s Communist government only begrudgingly allows Catholicism to remain
active, and the state remains adamant that Church hierarchy remains obedient first to the
government, and governs the Catholic community in complete separation from the Holy
Father in Rome “in all matters except spiritual ones.” Ma Daqin is first a Catholic, and
for this he is now under house arrest.
During his ordination as bishop, Ma Daqin allowed the three consecrating bishops
who are in communion with the Holy See to lay hands on him, but when an illegitimate,
state-supported bishop approached him, Ma stood up to embrace the other bishops,
defying state interference in Church law. And after this bold act, the new Bishop Ma
announced in his public thank-you speech that he declined any further affiliation with the 3
Communist-controlled Catholic Patriotic Association. He would, he said, devote himself
only to his ministry as a bishop of the Roman Catholic Church. Shanghai’s crowded Saint
Ignatius cathedral erupted into a long and enthusiastic applause of open support for the
bishop’s defiance against the government. While unconfirmed, I was told by sources in
Beijing that Bishop Ma is still under arrest at the Sheshan Catholic seminary near
Shanghai, and is undergoing “reeducation” by the local authorities. China’s Catholics are
heartened by Bishop Ma’s courageous opposition to Communist control, and continue to
pray for a renewed era of clerical resistance to the state’s heavy, and often cruel,
interference in the Church’s life and affairs in China.


Looking Back: A Communist Attack Against God, the Trappist Abbey of China


The history of Communist hostility against Christianity in China reaches back
more than eight decades before Bishop Ma Daqin’s heroic defiance in Shanghai, and
perhaps one of the most tragic examples of how merciless the Party can be is the
appalling Communist massacre of thirty-three holy martyrs connected to Our Lady of
Consolation Trappist Abbey at Yangjiaping. Still today, Chinese Catholics only speak of
this incident in hushed tones for fear of the government. In 1947, a bedraggled and
terrorized group of Trappist monks arrived in Beijing, where the American Jesuit, Fr.
Charles J. McCarthy, SJ, (1911-1991) was the first person to collect the horrible stories
of what had happened to their celebrated abbey, then in ruins. The stories they provided
Fr. McCarthy had clearly stirred the young priest, for he later penned one of the most
harrowing accounts of Communist atrocities in China’s early modern history. He began
his narrative in vivid terms:


In the early morning hours of August 30, 1947, the Trappist Abbey of Our Lady
of Consolation . . . was reduced to ruins by fire. . . . The burning of their
monastery, affected by Communists who control this region, was but one act, and
not the most pathetic, in a long tragic persecution inflicted on the brave Trappist
Community. At present writing, sixteen Trappists are known to have died during
the ordeal.1
The death toll indeed rose beyond sixteen, and as the details of their deaths came to light
the inhumane tactics of China’s Communists also became known.
Perhaps our best source of what happened in 1947 at Yangjiaping Abbey are the
published descriptions by Fr. Stanislaus Jen, OCSO (1936-2003), one of the Chinese
monks who witnessed many of the incidents.2 Fr. Jen recounts that Communist forces
under Mao Zedong (1893-1976) had gained control of the area around Yangjiaping
Abbey in late 1937, and by 1939 had decided to begin a campaign against the Christian
monks. At noon one day some of the monastery Oblates left the enclosure to enjoy a walk,
and were startled to discover an army of 8,000 Communists that had surrounded the
community. Commanding officers entered the Abbey and demanded that the monks
surrender the few rifles they had been given during the Boxer Uprising in 1900 to defend
themselves; the situation was tense. Fearing an attack on the monastery, the monks
surrendered their rifles, and once they were unarmed the Communists forced themselves
into the Abbey and searched through every room, even upturning the floors. As Fr.
Stanislaus wrote, “Even the Oblates foresaw the end of O. L. of Consolation for the
monks.”3 5
Under orders of Chairman Mao’s leader of the People’s Liberation Army, Zhu De
(1886-1976), some of the monks were arrested; “they were stripped of their clothes, tied
by thumbs and big toes behind their back and hanged in trees in the valley for hours in
icy cold winter temperature.”4 Scoffing at Bro. Alexis Liu, OCSO (d. 1948), soldiers shot
bullets near his head to frighten him. The People’s Army eventually left the Abbey,
leaving behind representatives of the Communist police, and from that time on the
monastery was “completely under the control of the Communists.”5 During the decade
before 1949, when China became a Communist country, Chairman Mao was already
asserting strongly the Party’s position against religion, especially the Christian religion.
In one impassioned speech, Mao proclaimed that, “the imperialist powers have never
slackened their efforts to poison the minds of the Chinese people,” and this “policy of
cultural aggression,” he argued, “is carried out through missionary work, through
establishing hospitals and schools, publishing newspapers” to “dupe the people.”6
Christians, he told his followers, were imperialists determined to take over China, and
since nearly three-fourths of China’s Christians were Catholic, the People were
encouraged to attack Catholic institutions and convert them to their own way of thinking.


Accusations: The People’s Court and the Trappist Monks of Yangjiaping


An exceptional account of what the Communists did to the Trappists next is found
in Gerolamo Fazzini’s, The Red Book of Chinese Martyrs, though even this work does
not provide all the tragic details.7 By April 1947, the Communists began gathering people
near the Abbey and conducted “peasant association meetings,” during which the Party
cadres contrived false allegations that the monks had taken land from “the People,” and
that the Catholics were determined to tyrannize the Chinese. After pillaging the 6
monastery, the Communists organized an open-air trial before more than a thousand
villagers. At the first of these “People’s courts,” on 1 July 1947, two of the monks were
dragged before a crowd, accused of “oppressing the people of China,” and ordered to
give the Abbey’s goats to the peasants.
At another trial on 10 July, the monks were again presented to the People’s Court.
The thirty-nine-year-old Fr. Seraphin, OCSA (1909-1948), was, as Thomas Merton,
OCSA (1915-1968), wrote in his The Waters of Siloe, “marked out for particularly cruel
treatment,” and was “beaten across the back with clubs for two hours” in the presence of
the villagers, many of whom were formerly friends of the Abbey.8 The monks stood on
stage stripped to the waist – the Communists tore their habits during their arrests. The
charge: the Abbey had collaborated with foreign colonial powers during the Boxer
Uprising and used the guns received from the French government to oppress the Chinese
people. The verdict: the People’s court ordered the monks to repay to the local peasants
all it “had stolen from the people.” The next trial was held on the morning of 23 July. The
Communist soldiers kicked the monks as they walked from their residence to the Abbey
church, where the soldiers occupied the choir stalls while the monks began to chant the
morning Divine Office: Laudáte Dóminum de cælis; laudáte eum in excélsis, “Praise the
Lord from the heavens; praise him in the heights above.”9 Peasants filed into the nave as
they sang.
Theresa Marie Moreau’s dramatic book, Blood of the Martyrs: Trappist Monks in
Communist China, describes the scene of this final trial in the Abbey church: 7
A table for the judges had been placed underneath the extinguished sanctuary
lamp. . . . Father Gulielmus Cambourieu [OCSO (1870-1947)], gifted with a
sensitive nature, whispered to his confreres, ‘Were all going to die martyrs. Let’s
make a general Act of Contrition.’ They were to be tried before another People’s
Court.10
The Communist court summoned Father Seraphin to the platform and accused him of
spying among the neighboring villages, gathering information for the Japanese. After
denying the false charge, members of the People’s Liberation Army were ordered to beat
the monk with clubs. The abuse was so severe that Father Seraphin cried out, “Have a
little mercy.” His judge’s reply was direct: “The time for mercy is past; this is the hour of
our revenge.”11 A Catholic woman named Maria Zhang was commanded to testify
against Father Seraphin, but after she defended him before the court the young woman
was tied to a column and beaten on her head and back. Collapsing from the abuse, the
Communists thought she was dead; “they took one of their crude festal banners, threw it
over the prostrate form, then calmly resumed the trial.”12
Selected village representatives gathered in the nave, and at last demanded that
the entire Trappist community should be executed. The Party cadre officiating at the trial
coldly informed the monks that, “the people’s decision is our decision; for the
Communist government is the people’s government.”13 One after the next, the Trappist
monks were forced to the corner of the church, near where the vigil lamp of the Blessed
Sacrament was suspended, and their hands and feet were shackled in chains. Their
rosaries, scapulars, and holy medals were taken away, and they were escorted to the
monastery refectory, where they were imprisoned to await their punishment. The monks 8
submitted to Christ’s divine will, for as Saint benedict had written in his Rule, “monks
are men who can claim no dominion even over their own bodies or wills.”14 The trial and
the accusations were a charade. The Abbey and the surrounding villages had always lived
in peace, and the monks had even helped the villagers on many occasions. The Party had
carefully orchestrated the trials and beatings; they had turned the villagers against the
monks with fabricated rumors and encouraged them to raid the monastery’s provisions
and seize its land and animals. The Trappists had lost everything but their lives, but many
would lose even this.


The Hidden History of China’s Communist Government


China’s current government is careful to hide the events of this tragedy, and few
people in and out of China today are aware of the unpitying violence the Communist
Party has inflicted upon China’s Catholics. Over the past several years the horrific events
of the Trappist martyrdoms in 1947 China have punctuated my research on other
historical events. After Mass at Beijing’s West Church, an elderly Catholic man called
me to the parish center to show me materials he had gathered about the Yangjiaping
massacre, and suggested a surreptitious meeting with one of the Abbey survivors. I later
met this survivor and recorded his tragic story of what happened. Last year, Theresa
Marie Moreau kindly sent me a copy of her summoning book, Blood of the Martyrs, and
in a recent correspondence she expressed her hope that the Trappist martyrs of China are
someday elevated to the honor of the Altar as canonized saints in the Catholic Church.
And during research visits to important Catholic archives in Europe, I inadvertently came
across several rare documents related to the Trappist monks in China who were tried,
tortured, and martyred by Chinese Communists. 9
Other accounts of Communist persecution of China’s Catholics have been given
to me during recent trips to China. “We can’t say anything about this,” they tell me, “but
you can.” In the next several columns I write for Catholic World Report, I will honor the
wish of these holy and suffering Chinese Catholics, and tell some of these stories so more
may know about the atrocities committed against the Church in China by its current
government. Mao’s People’s Liberation Army, his Red Guards, and his Party officials
have buried priests alive, tortured them in cruel prisons, and subjected countless faithful
Christians to “reeducation” classes and years of harsh conditions at remote Labor Camps.
In the next issue of “Clark on China,” I shall outline what happened to the Trappist
monks of Our Lady of Consolation Abbey at Yangjiaping after their trials. Relying on
several sources, including the report taken by Fr. Charles J. McCarthy in 1947 and the
testimony given to me by one of the survivors, I will describe the terrible death march
inflicted on the monks, and the awful torments they endured under China’s People’s
Liberation Army. As one Communist soldier informed the monks, “Before long, in our
territories there will be no Catholic Church.” Despite their sufferings, or perhaps because
of them, the area around Yangjiaping now boasts a thriving Catholic population. The
Trappist monks, and the Chinese Catholics today who remember their torments in 1947,
highlight well the words of Saint Peter in his first Epistle:
Beloved, do not be startled at the trial by fire now taking place among you to
prove you, as if something strange were happening to you; but rejoice, in so far as
you are partakers in the suffering of Christ.

=============================

[Poniższych obrazów nie znalazłem, a szkoda. Gdyby ktoś znalazł, daj mi znać MD]

======================
Images:
001: Our Lady of Consolation Trappist Abbey before its destruction by Chinese
Communists in 1947.
002: Our Lady of Consolation Trappist Abbey church during Holy Mass before its
destruction by Chinese Communists in 1947.
003: The monks Our Lady of Consolation Trappist Abbey before their persecution by
Chinese Communists in 1947.
004: The survivors from Our Lady of Consolation Trappist Abbey after their suffering
under Communist persecution. This photo was taken in Beijing, October 1947; Fr.
Charles J. McCarthy, SJ, is seen in the back row, fourth from the right.
All photographs are from Ren Dayi任達義, Yinshui siyuan Chahaer huai laixian
Yangjiaping Shengmu shenwei yuan Shengmu shenle yuan zhi muyuan 飲水思源察哈爾
懷來顯楊家坪聖母神慰院聖母神樂院之母院 (Hong Kong 香港: 1978).
任達義, Yinshui siyuan Chahaer huai laixian Yangjiaping Shengmu shenwei yuan
Shengmu shenle yuan zhi muyuan 飲水思源察哈爾懷來顯楊家坪聖母神慰院聖母神樂
院之母院 (In Remembrance of Our Lady of Consolation Abbey, Yangjiaping, Chahar
Province, the Mother House of Our Lady of Joy, Liesse) (Hong Kong 香港: 1978). 11
Notes:
=============================================
1 Charles J. McCarthy, SJ, “A Trappist Tragedy,” in Paolino Quattrocchi, Monaci nella
Tormenta [Abbaye de Cîteaux, 1991], 136.
2 The document I am relying on most is a fascimile of one of Fr. Jen’s books, provided to
me by an anonymous Catholic at Beijing’s West Church: Fr. Stanislaus Jen/Ren Dayi,
OCSO 任達義, Yinshui siyuan Chahaer huai laixian Yangjiaping Shengmu shenwei yuan
Shengmu shenle yuan zhi muyuan 飲水思源察哈爾懷來顯楊家坪聖母神慰院聖母神樂
院之母院 (In Remembrance of Our Lady of Consolation Abbey, Yangjiaping, Chahar
Province, the Mother House of Our Lady of Joy, Liesse) (Hong Kong 香港: 1978).
3 Stanislaus Jen, Yinshui siyuan ,17-18.
4 Stanislaus Jen, Yinshui siyuan, 18.
5 Stanislaus Jen, Yinshui siyuan, 19.
6 Mao Zedong, “The Chinese Revolution and the Chinese Communist Party,” in Selected
Works of Mao Tse-tung, Vol. 2 (Beijing: Foreign Language Press, 1965), 312.
7 See Gerolamo Fazzini, The Red Book of Chinese Martyrs (San Francisco: Ignatius Press,
2006), pages 285-310.
8 Thomas Merton, The Waters of Siloe (New York: Harcourt, Brace and Company, 1949),
254.
9 Psalm 148.
10 Theresa Marie Moreau, Blood of the Martyrs: Trappist Monks in Communist China
(Los Angeles: Veritas Est Libertas, 2012), 29. 12

11 Merton, The Waters of Siloe, 256.
12 Stanislaus Jen, Yinshui siyuan , 99.
13 Stanislaus Jen, Yinshui siyuan , 99.
14 The Rule of Saint Benedict, Chapter XXXIII (London: Baronius Press, 2005), 48.
15 I Peter 4:12

Chiny: Zakaz kontaktu z katolikami z zagranicy, ewangelizacji, wprowadzania dzieci do kościołów

Chiny: zakaz kontaktu z katolikami z zagranicy, ewangelizacji, wprowadzania dzieci do kościołów

KOŚCIÓŁ W CHINACH

AFP/EAST NEWS aleteia/chiny-zakaz-kontaktu-z-katolikami-z-zagranicy-ewangelizacji-wprowadzania-dzieci-do-kosciolow

Restrykcje mają na celu zdławienie Kościoła, całkowite odcięcie katolików w Chinach od Kościoła powszechnego i podporządkowanie ich państwu.

Pomimo porozumienia ze Stolicą Apostolską komunistyczne władze w Chinach dławią życie lokalnych wspólnot Kościoła, zarówno katakumbowych, jak i oficjalnych. Wskazuje na to ks. Bernardo Cervellera dyrektor AsiaNews, agencji informacyjnej Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych.

Zakaz ewangelizacji

Powołuje się on na dokument władz prowincji Fujian. Otrzymali go do podpisania wszyscy pracujący tam kapłani i zakonnice. Jeśli go nie podpiszą, nie będą mogli pełnić swej posługi. W dokumencie tym zobowiązują się m.in., że nie będą wpuszczać do kościoła dzieci i młodzieży, ani też nie będą dla nich prowadzić katechezy.

Dokument zakazuje ponadto wszelkiego kontaktu z katolikami z zagranicy, a także ewangelizacji i wypowiadania się na tematy religijne w internecie.

Jak podaje ks. Cervellera, podobne restrykcje zostały nałożone na Kościół również w innych chińskich prowincjach, takich jak Henan, Hubei czy Zhejiang. Mają one na celu zdławienie lokalnego Kościoła, całkowite odcięcie katolików w Chinach od Kościoła powszechnego i podporządkowanie ich państwu – ostrzega dyrektor agencji AsiaNews.

vaticannews / Pekin

Oprawcy trzymają się mocno

Oprawcy trzymają się mocno. Izabela BRODACKA

W tych dniach Wydawnictwo “Te Deum” udostępniło moje tłumaczenie z języka angielskiego książki chińskiej autorki Rose Hu pod tytułem: „Radość w cierpieniu. Z Chrystusem w chińskich więzieniach” Pomimo wręcz religianckiego tonu tej pracy, pomimo, że autorka była związana z bractwem Piusa X czyli z tak zwanymi Lefebrystami co dla wielu katolików głównego nurtu może być przeszkodą w odbiorze uważam, że pozycja ta jest niezwykle interesująca i godna uwagi.

Jestem świadoma, że niniejszym prezentuję nepotyzm, kryptoreklamę, jawną reklamę i autoreklamę. Oprócz tego można mi zarzucić brak szacunku do wyroków sądów rodzinnych, nie sprzątanie po psie oraz niestaranne segregowanie śmieci czyli siedem grzechów głównych społeczeństwa obywatelskiego. Moja odpowiedź jest prosta. Jak to mówią Francuzi „Je m’en fiche royalement”. W tłumaczeniu dosłownym: „ Gwiżdżę na to po królewsku”. W tłumaczeniu bardziej eleganckim: „ Nic mnie to nie obchodzi” W tłumaczeniu uwzględniającym specyfikę polskich powiedzonek: „ Mam to w nosie kościotrupie”. ( przez grzeczność popsułam rym).

Gwiżdżę na społeczeństwo obywatelskie modelu Poppera ( czytaj Sorosa) i jego zasady. Społeczeństwo, w którym cnotą jest płacenie podatków, zbieranie psich kup i segregowanie śmieci, a grzechem patriotyzm. Społeczeństwo, które jako zbrodnię traktuje wymierzenie dziecku klapsa, a które uważa mordowanie dzieci nienarodzonych za niezbywalne prawo kobiety. Zasady współczesnego społeczeństwa obywatelskiego są pozbawione elementarnej logiki, są po prostu głupie. Psia kupka rozkłada się na trawniku w ciągu tygodnia. Plastikowa torebka wraz z kupką przetrwa 200 lat.

Podobnie bezsensowne są koncepcje zielonego ładu, walki z emisją CO2 i inne idiotyzmy współczesnego zielonego totalitaryzmu.

Wracając do książki Rose Hu. Temat komunistycznych prześladowań katolików w Chinach nie jest w Polsce zbyt dobrze znany. Autorka tych wspomnień spędziła w więzieniach, aresztach i chińskich obozach pracy łącznie 28 lat. W potwornych warunkach urągających elementarnej godności ludzkiej. Aresztowania, przesłuchania, głód, zimno – te formy represji łatwo sobie wyobrazić. Można jednak poniewierać człowiekiem w jeszcze inny, po chińsku wymyślny i okrutny sposób. Na przykład reglamentując dostęp do ubikacji, a właściwie do kubła, który stojąc po środku ogromnej sali zajętej przez śpiących pokotem na ziemi więźniów spełniał rolę toalety.

Szczególnie przejęły mnie opisy specjalnych zebrań podczas których koledzy i przyjaciele oskarżonego o jakieś przestępstwo przeciwko komunizmowi poddawali go ostrej krytyce. Jak pisze Rose Hu jej najbliższe koleżanki z katolickiej szkoły wykrzykiwały: „ Rose Hu Jesteś podła, jesteś zdrajcą , nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego”. Podobne seanse nienawiści odbywały się w czasach stalinowskich w Polsce. Nazywało się to potocznie „ rozrabianiem” kogoś. Ofiara była wskazywana przez POP (podstawową organizację partyjną) lub przez dyrekcję. Zdarzało się jednak, że prześladowania inicjował jakiś głupi, podły czy zazdrosny kolega. Podobnie odbywało się to w fabrykach, placówkach naukowych oraz w redakcjach. Niczego nie spodziewający się delikwent stwierdzał pewnego dnia, że ludzie nie odpowiadają na jego pozdrowienia, a nawet unikają z nim kontaktu wzrokowego. Rozeszło się już, że to on właśnie będzie „rozrabiany”. Za chwilę zwoływano zebranie partyjne, na którym obecność była przymusowa również dla bezpartyjnych. Jakiś gorliwiec przedstawiał kolektywowi zarzuty wobec „rozrabianego”, potem koledzy surowo go potępiali, na koniec oczekiwano od niego złożenia samokrytyki.

Moja ciotka pracowała po wojnie w redakcji „ Czytelnika”. Ponieważ miała za sobą przedwojenne studia dziennikarskie, a poza tym znała biegle kilka języków przyjęto ją do pracy pomimo niewłaściwego pochodzenia społecznego, bo ktoś musiał przecież poprawiać kardynalne błędy językowe popełniane przez różnych Putramentów i innych podobnie wybitnych pisarzy okresu socrealizmu. Ciotki nie było stać na okulary więc chcąc nie chcąc czytała rękopisy posługując się srebrnym lorgnon – jednym z nielicznych przedmiotów pochodzących z jej poprzedniego życia. Ktoś skojarzył nieszczęsne lorgnon z pochodzeniem klasowym więc nie spodziewająca się niczego ciotka została wzorcowo „rozrobiona” przez miłych kolegów. Ostatecznie jej nie wyrzucono bo nikt w tej redakcji nie operował poprawną polszczyzną. Jedni znali tylko rosyjski, inni nie znali chyba żadnego języka. Być może z wyjątkiem współpracującego z wydawnictwem Iwaszkiewicza, który jak wiadomo prezentował w każdej dziedzinie życia dwie twarze. Chętnie bawił się w ziemianina w Stawisku, posiadłości darowanej Annie Iwaszkiewicz przez jej ojca Lilpopa, lecz nie zaniedbał również wstąpienia 6 marca 1953 do Ogólnonarodowego Komitetu Uczczenia Pamięci Józefa Stalina Nie gardził również komunistycznymi przywilejami i zaszczytami. Stalinowcy tolerowali jego ziemiaństwo czy raczej podszywanie się pod ziemiaństwo w posiadłości córki Lilpopa. Wydawali mu w dużych nakładach powieści, w tym powieść pod tytułem „Sława i chwała” nazywaną powszechnie i raczej słusznie „Sława i chała”. W sprawie mojej ciotki Iwaszkiewicz wstrzymał się podobno od głosu co i tak graniczyło wówczas z bohaterstwem. Inni pisarze brylujący po wielu latach w różnych komitetach obrony robotników flekowali ją równo i solidarnie.

Wspomnienia Rose Hu dowodzą, że prześladowanie człowieka ma w istocie podobne motywy i formy niezależnie od szerokości geograficznej, koloru skóry, a nawet epoki. Dowodzą również, że zawsze znajdą się gorliwcy gotowi poprzeć każdą zbrodniczą ideologię. Przez oportunizm, w dobrej wierze czyli przez zwykłą głupotę –jak powiadają – groźniejszą od faszyzmu. Znajdą się również zawsze gorliwi wykonawcy, którzy nigdy nie poczują się winni, bo przecież tylko wykonywali rozkazy.

Obecnie prześladuje nas zielony ład. Nie należy jednak się poddawać. Przetrwaliśmy totalitaryzm brunatny, przetrzymaliśmy czerwony, przetrwamy i zielony.

Chiny: Usuwają wszelkie wzmianki o Bogu i religii z książek. Sinizacja to nie materializm, to satanizacja.

Chiny: Usuwają wszelkie wzmianki o Bogu i religii z książek dla dzieci i młodzieży

KOBIETA W KOŚCIELE

aleteia/chiny-wladze-usuwaja-wszelkie-wzmianki-o-bogu-i-religii

Chiny do 2030 r. mogą się stać „najbardziej chrześcijańskim krajem świata”.

=================================

Katolicka Agencja Informacyjna – 04.08.19

Dopuszczone do nauki teksty są tak zmanipulowane, aby ich treści odpowiadały wytycznym partii komunistycznej o usuwaniu wszelkich odniesień religijnych. Dotyczy to zresztą nie tylko szkół podstawowych czy średnich, ale także uczelni wyższych.

W ramach walki z „wpływami religijnymi” na młode pokolenie a zarazem w nurcie tzw. „sinizacji” religii władze chińskie przystąpiły do usuwania wszelkich odniesień do Boga, Biblii i religii z książek dla dzieci i młodzieży. Dotyczy to utworów zarówno własnych autorów, jak i dzieł literatury światowej. Wszelkie wzmianki dotyczące wiary są zastępowane przez słowa i pojęcia bardziej ogólne lub zbliżone, ale bez wyraźnego odniesienia do Boga albo – jeśli jest to niemożliwe – takie tytuły nie będą wydawane. Na razie wytyczne te objęły cztery opowiadania autorów zagranicznych i szereg utworów klasyków chińskich.

Cenzura książek

Zmieniono na przykład jedną ze scen znanej baśni Hansa Christiana Andersena „Dziewczynka z zapałkami”, będącej lekturą szkolną dla uczniów V klasy. W oryginale gdy zziębnięta tytułowa bohaterka zapala, żeby się rozgrzać, kolejne zapałki, widzi w ich blasku spadające gwiazdy i mówi, że każda taka gwiazda to dusza unosząca się na spotkanie z Bogiem. W wersji ocenzurowanej przez władze mówi się o tym, że „gdy spada gwiazda, jakaś osoba opuszcza ten świat”.

Robinson Crusoe – słynny rozbitek, stworzony przez Daniela Defoe – nie uratował trzech egzemplarzy Biblii z resztek roztrzaskanego statku, jak pisze autor, ale zdołał tylko ocalić „kilka książek”, bez podawania szczegółów. W sztuce „Wujaszek Wania” Antona Czechowa nie ma już ani modlitwy w cerkwi, ani słowa „Chrystus”, które są w tekście oryginalnym.

A takie pozycje, których same tytuły wskazują jednoznacznie na związki z religią, i to konkretnie z chrześcijaństwem, jak „Katedra Notre-Dame” Victora Hugo, „Hrabia Monte Christo” Alexandre’a Dumasa czy „Zmartwychwstanie” Lwa Tołstoja, mają być konfiskowane przez nauczycieli.

Chińskie Ministerstwo Oświaty twierdzi wprawdzie, że książki mają proponować uczniom lepsze zrozumienie innych kultur, w praktyce jednak dopuszczone do nauki teksty są tak zmanipulowane, aby ich treści odpowiadały wytycznym partii komunistycznej o usuwaniu wszelkich odniesień religijnych. Dotyczy to zresztą nie tylko szkół podstawowych czy średnich, ale także uczelni wyższych.

Bez wiary w Boga

Działania te odbywają się pod hasłem „sinizacji” religii, czyli narzucanej przez władze komunistyczne polityki przystosowywania jej do kultury chińskiej, też zresztą „wymytej” maksymalnie z odniesień do wiary w Boga. Przedmiotem szczególnej krytyki jest chrześcijaństwo, przedstawiane przez propagandę komunistyczną jako religia obca rodzimej kulturze i tradycji.

Głównym „architektem” tej polityki jest obecny prezydent Chin Xi Jinping, który już w 2015 r. oświadczył, że jeśli religie w tym kraju chcą przetrwać, muszą się „schińszczyć”, przystosowując się do kultury chińskiej i podporządkować się partii komunistycznej. Towarzyszy temu nacjonalistyczny patriotyzm i pogarda dla religii „zagranicznych”, a więc głównie dla chrześcijaństwa.

Według wielu obserwatorów przyczyną obecnej kampanii antychrześcijańskiej jest lęk przed przewidywaniami niektórych socjologów (np. Fenggang Yanga), że Chiny do 2030 r. mogą się stać „najbardziej chrześcijańskim krajem świata”. Ale jednocześnie jest to też sposób chronienia się reżymu pekińskiego przez takimi ideami jak demokracja, prawa człowieka, sprawiedliwość czy państwo prawa.