Teoretycy spiskowi mieli rację we wszystkim – i co teraz?

Teoretycy spiskowi mieli rację we wszystkim – i co teraz?

Autor: AlterCabrio , 19 lutego 2025

Widziałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że to, co dzieje się dzisiaj, jest naprawdę bezprecedensowe. Jesteśmy na rozdrożu. W czasie, w którym rzeczywistość nie jest już odrzucana dla zbiorowego komfortu, a „spisek” staje się faktem historycznym. To ekscytujący czas, aby żyć, ale także potencjalnie niebezpieczny.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Teoretycy spiskowi mieli rację we wszystkim – i co teraz?

Przez wiele lat ekonomiści alternatywni i „teoretycy spiskowi” twierdzili, że według dowodów istniała zorganizowana przestępcza klika realizująca długofalowy plan wykorzystania i ostatecznego zniszczenia kultury zachodniej. Zasugerowaliśmy, że znaczna część tego planu była finansowana z naszych własnych podatków, podczas gdy instytucje rządowe i organizacje pozarządowe były wykorzystywane jako narzędzia inżynierii społecznej.

Przez 20 lat odkąd zacząłem działać w ruchu wolnościowym (lub ruchu patriotycznym), widziałem korupcję przekraczającą wyobrażenia, a wszystko to osiągnęło punkt kulminacyjny w latach 2020-2023, kiedy wielu z nas walczyło z narzucaniem totalnej tyranii medycznej i masowej indoktrynacji przebudzonych [woke]. Nawet po tym zaskakującym orwellowskim okresie nadal nazywano nas teoretykami spiskowymi, ale świadomość społeczna szybko się zmienia.

Widziałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że to, co dzieje się dzisiaj, jest naprawdę bezprecedensowe. Jesteśmy na rozdrożu. W czasie, w którym rzeczywistość nie jest już odrzucana dla zbiorowego komfortu, a „spisek” staje się faktem historycznym. To ekscytujący czas, aby żyć, ale także potencjalnie niebezpieczny.

Moja teoria zawsze była taka, że ​​gdy domek z kart runął, a prawda została ujawniona szerszej publiczności, cała masa sceptyków, którzy nazywali nas „skrajnymi wariatami” i „foliarzami”, nagle zaczęła twierdzić, że „widzieli to od samego początku”. Tak, teoretycy spiskowi mieli rację, w KAŻDEJ kwestii. Prawda wychodzi na jaw w wielkim stylu, ale co to oznacza dla przyszłości?

Czy Ameryka poradzi sobie z prawdą?

Niedawne rozwiązanie USAID i otwarte śledztwa w sprawie licznych agencji federalnych otworzyły puszkę Pandory. Ukryte finansowanie, w które zaangażowane są te instytucje (w tym milionowe łapówki dla różnych mediów informacyjnych i platform propagandowych) to, moim zdaniem, zaledwie czubek ogromnej góry lodowej, która może zatopić system USA szybciej niż Titanica.

Grupa DOGE Elona Muska dopiero zaczęła zanurzać palce u stóp w ciemnych wodach Skarbu Państwa, Medicaid, systemu opieki społecznej i Departamentu Obrony. Wszyscy wiemy, że w tych głębinach czają się przerażające potwory. Nie bierze się nawet pod uwagę ukrytych działań kontrolerów Rezerwy Federalnej.

Media establishmentu twierdzą, że USAID stanowi tylko 1% całkowitego budżetu federalnego, jakby to czyniło marnotrawstwo budżetu akceptowalnym. Ale jeśli jest tyle złego zarządzania i gerrymanderingu [manipulacja granicami okręgów wyborczych -AC] w mniejszej organizacji, takiej jak USAID, to wyobraź sobie, ile oszustw jest w reszcie rządu federalnego?

Przez lata wielu z nas w alternatywnej ekonomii zastanawiało się, czy nasz naród byłby w stanie poradzić sobie z odkryciem, że niemal wszystko w naszym systemie jest fałszywe. Połowa kraju to podejrzewa, ale co by się stało, gdybyśmy mieli twardy dowód – niezbity dowód?

USAID jest tym niezbitym dowodem, dowodem śmierci, ale to tylko jedno z wielu pochowanych ciał, które mają zostać odkryte. Prawdziwe ujawnienia nadejdą, gdy DOGE odkryje, jak bardzo polityka USA jest kierowana i kontrolowana przez podmioty SPOZA naszego kraju.

Co się stanie, gdy zbadają liczne sieci finansowe i polityczne powiązane z WEF, DAVOS, Bankiem Światowym, MFW, BIS i międzynarodowymi think tankami, takimi jak CFR, Tavistock, Atlantic Council, Ford Foundation, Rockefeller Foundation i Open Society Foundations? Co z wpływami inwestycyjnymi Black Rock, Vanguard, Goldman Sachs, JP Morgan itp.?

Kiedy wyjdzie na jaw globalistyczna ręka stojąca za karuzelą gotówki, kiedy rząd cieni stanie się konkretnym i niezaprzeczalnym faktem, czy społeczeństwo wpadnie w panikę?

Lewica polityczna jest wrogiem wolności i moralności. Tak, ale jeszcze większym problemem jest to, że są użytecznym narzędziem dla potężnych interesów elit. To kartel, oligarchia współpracująca, aby obalić zachód od środka i zastąpić go czymś nowym. Nową ideologią i nową gospodarką, która skutecznie zamieniłaby większość populacji w nieświadomych poddanych.

Zaledwie cztery lata temu WEF chwalił się nadejściem „4. rewolucji przemysłowej”, powstaniem „społeczeństwa bezgotówkowego”, „piętnastominutowymi miastami” i „gospodarką współdzielenia”. I, ​​jak teraz wiemy, wiele z tych projektów było opłacanych z naszych podatków. Globaliści byli tak przekonani, że mają ludność w garści. Myśleli, że wygrali.

Dopiero dzięki niestrudzonym wysiłkom aktywistów ruchu wolnościowego i konserwatystów na całym świecie plan został zakłócony, a globaliści zmuszeni do odwrotu. Jednak walka jest daleka od zakończenia. Istnieje kilka ważnych problemów, którymi należy się zająć, wkraczając w erę przejrzystości. Oto, co prawdopodobnie wydarzy się dalej…

Wściekły sabotaż lewicy politycznej

Instytucje rządowe są skutecznie audytowane przez Administrację Trumpa, a Demokraci są wściekli. Dlaczego? Ponieważ oni (i garstka neokonserwatystów) doskonale wiedzą, co ten audyt wykaże. Sędziowie aktywiści i postępowi politycy będą utrudniać i ingerować w proces tak bardzo, jak tylko będą mogli. Cała ich struktura władzy zależy od stałego defraudowania środków podatników i nieustannego furkotu drukarek do pieniędzy.

Dla tych, którzy nie rozumieją, o co to całe zamieszanie z USAID, proponuję, aby zbadali programy ESG i to, co tam robią. USAID było zasadniczo narzędziem globalnego ESG (E – Środowisko, S – Społeczna odpowiedzialność i G – Ład korporacyjny, bezsensowny akronim zaprojektowany, aby ukryć program globalnego socjalizmu) i wydawało niewiarygodne sumy pieniędzy, aby szerzyć propagandę przebudzenia w każdym aspekcie naszego społeczeństwa.

Lewicowe działania prawne nie zrobią wielkiej różnicy w dłuższej perspektywie, ale i tak będą próbować wprowadzać opóźnienia. Te opóźnienia zostaną wykorzystane do kupienia czasu na medialną manipulację. Oni idą pełną parą, aby błędnie przedstawić DOGE jako jakiś rodzaj totalitarnego bytu „niszczącego demokrację”, jednak totalniacy nigdy nie dążyli i nigdy nie będą dążyć do przejrzystości rządu. Nie w tym jest rzecz. Totalniacy ZAWSZE dążą do niejasności i okultystycznej tajemnicy wokół swoich działań. Lewacy, poprzez swoje własne działania, są demaskowani jako prawdziwi totalitaryści.

Demokraci i establishmentowe organizacje pozarządowe będą nadal próbować podsycać niepokoje społeczne i będą używać naiwnych przebudzonych jako mięsa armatniego w tej walce. Wszystko, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od dowodów ich przestępczości. Należy spodziewać się przemocy i terroryzmu.

Kryzys gospodarczy jest nieunikniony – obwinią Trumpa

Szerokie cięcia budżetowe są niezbędne do ratowania gospodarki w perspektywie długoterminowej, ale są również mieczem obosiecznym w perspektywie krótkoterminowej. Na przykład statystyki PKB USA w dużej mierze opierają się w swoich obliczeniach na wydatkach rządowych (nie powinny, ale tak jest). Wydatki rządowe stanowią około 36% PKB naszego kraju – to metodologia stosowana w ostatnich dekadach, aby nasza kondycja gospodarcza wyglądała na silniejszą, niż jest w rzeczywistości.

Gdy Trump przeprowadzi rozległe cięcia wydatków rządowych, to z kolei sprawi, że będzie wyglądało, jakby PKB gwałtownie spadało. Lewicowcy będą twierdzić, że polityka Trumpa rozbija system finansowy.

Na dodatek od jakiegoś czasu ostrzegałem, że administracja Bidena angażuje się w złożoną manipulację danymi. Teraz, gdy Biden odszedł, prawdziwe dane już wychodzą na jaw i nie są dobre. Liczby dotyczące inflacji i zatrudnienia z ery Bidena są „korygowane”, jak przewidywałem, pokazując znacznie słabszą gospodarkę niż pierwotnie głoszono. Następne są statystyki detaliczne i PKB.

Amerykanie będą musieli odbyć przyspieszony kurs na temat funkcjonowania gospodarki i tego, kto stoi za kryzysem, w przeciwnym razie lewicowe media będą miały używanie, słysząc zrewidowane statystyki.

Czy świat inwestycji poradzi sobie z prawdą?

Kiedy poziom oszustw w systemie USA zostanie w pełni ujawniony, czy inwestorzy wpadną w panikę? Czy wycofają swoje pieniądze z rynków USA, które od dawna są sztucznie wspierane przez fundusze rządowe i interwencje banku centralnego? To są zasadne pytania, które musimy rozważyć. Prawda musi wyjść na jaw niezależnie od tego. Niczego nie da się naprawić, dopóki źródło zgnilizny nie zostanie odkryte. Niemniej jednak mantra pt. „ignorancja jest błogosławieństwem” jest tą, którą Ameryka żyje od dawna.

Myślę, że Amerykanie są zdesperowani by poznać prawdę i zdesperowani do reform, ale zmiana na skalę, z którą się mierzymy, zawsze niesie ze sobą chaos. Sugeruję, aby konserwatyści i patrioci odpowiednio się przygotowali.

Zerwanie więzi z rządami kierowanymi przez globalistów

W miarę jak proces przejrzystości postępuje w USA, musimy wziąć pod uwagę, że Europa, Wielka Brytania, Australia i Kanada wciąż są pod hipnozą tej kliki. Za granicą postępują zmiany. Wielka Brytania, Niemcy i Francja zaczynają obserwować rozkwit ruchów konserwatywnych, ale globaliści są zdeterminowani, aby nie dopuścić do ich politycznego rozwoju.

Podejrzewam, że w nadchodzących latach zobaczymy napięte lub zerwane więzi z wieloma byłymi sojusznikami, ponieważ będą oni represjonować swoich obywateli i pokazywać swoje prawdziwe autorytarne oblicze. Widzimy to już w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji i Rumunii, między innymi.

Najbardziej niebezpieczny jest moment, gdy myślisz, że wygrywasz

Elity establishmentu są jak wampiry. Podejrzewam, że cała mitologia wampirów sprzed wieków opiera się na prawdziwych i złych zbrodniach elit z przeszłości. Wykorzystują swoje bogactwo i wpływy, aby zdobyć przyczółek w twoim kraju, mieście lub wiosce. Stosują podstęp, aby zdobyć zaufanie i sprawować władzę. Rozprzestrzeniają ciemność i korupcję jak nowotwór, a następnie żerują na populacji według własnej woli, udając dobroczynnych przywódców.

Ale te pasożyty muszą jednak zostać zaproszone przez ludzi. Społeczeństwo musi, w pewnym sensie, wyrazić zgodę na własną wiktymizację. Musimy świadomie ignorować ich działania. Nasza apatia postrzegana jest jako zgoda. Światło słoneczne jest podstawowym lekarstwem, a gdy jest uwalniane wampiry uciekają. Na koniec, jeśli wszystko inne zawiedzie, potrzebny jest osinowy kołek w serce, aby je wykończyć. Może to być kołek przysłowiowy lub jak najbardziej prawdziwy.

Audyty skorumpowanego systemu są światłem słonecznym. Niezależny patriotyczny bunt jest kołkiem wbitym w serce, jeśli wszystko inne zawiedzie.

To, że zło zostało ujawnione, niekoniecznie oznacza, że ​​ustanie lub zniknie. Często te osaczone stworzenia walczą jeszcze mocniej, a ich misją jest pociągnięcie ciebie za sobą. Wielka prawda często poprzedza najciemniejsze dni i upadek epok. Ponieważ rząd cieni po raz pierwszy w historii staje w obliczu niepewności, kto wie, jak zareaguje lewiatan?

______________

Conspiracy Theorists Were Right About Everything – Now What?, Brandon Smith, February 19, 2025

Abp. Vigano: Mam nadzieję, że CIA ujawni kulisy abdykacji Benedykta XVI

18 lutego 2025 https://pch24.pl/abp-vigano-mam-nadzieje-ze-cia-ujawni-kulisy-abdykacji-benedykta-xvi/

Abp. Vigano: mam nadzieję, że CIA ujawni kulisy abdykacji Benedykta XVI

(Benedykt XVI / fot. H. Elvir Tabakovic, Can. Reg. / Propstei St. Michael, Paring / Wikimedia Commons)

Donald Trump popisał rozporządzenie w sprawie odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw politycznych w USA, m.in. byłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Arcybiskup Carlo Maria Vigano, wyraża nadzieję, że światło dzienne ujrzy również sprawa tajemniczej abdykacji Benedykta XVI. 

Dokument nakłada obowiązek przedstawienia prezydentowi w ciągu 15 dni planu odtajnienia wszystkich dokumentów na temat zabójstw, lecz nie mówi, kiedy miałyby one zostać opublikowane. Trump zażądał odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw Johna F. Kennedy’ego, jego brata Roberta Kennedy’ego oraz działacza na rzecz praw ludności czarnoskórej, Martina Luthera Kinga.

To poważna sprawa – powiedział Trump w Gabinecie Owalnym. – Wiele osób czeka na to bardzo długo, latami, dziesięcioleciami. Wszystko zostanie ujawnione – dodał.

Do działań Donalda Trumpa nawiązał abp. Carlo Maria Vigano. “Ekskomunikowany” hierarcha wskazał na związki struktur amerykańskiego tzw. głębokiego państwa (deep state), z kościelnymi organizacjami humanitarnymi. Jak wykazało śledztwo Departamentu ds. Wydajności Rządu (DOGE), z amerykańskich pieniędzy obficie korzystała Jezuicka Służba Uchodźcom (JRS), zaangażowana w promowanie masowej migracji. W ramach dotacji z Amerykańskiej Agencji Rozwoju Zagranicznego (USAID) i innych agencji federalnych, JRS otrzymywała rocznie ponad 35 milionów dolarów.

Zdaniem Vigano, sprawa USAID to zaledwie niewielki fragment wpływu amerykańskich struktur na agendę Watykanu. Hierarcha zastanawia się też, czy lewicowo-liberalny deep state mógł mieć wpływ na abdykację Benedykta XVI, której konsekwencją był wybór Franciszka i niebywały postęp w Kościele procesów zbieżnych z globalistyczną agendą: promocji walki ze zmianą klimatu, masowej migracji, dialogu międzyreligijnego czy sanitaryzmu. 

Mam wielką nadzieję, że nowy dyrektor CIA będzie chciał zweryfikować istnienie planu „deep state” mającego na celu wyeliminowanie Benedykta XVI, aby na Tronie Piotrowym zasiadł emisariusz elity z Davos – mówi Vigano.

Watykaniści jednoznacznie wskazują, że Benedykt XVI zrezygnował w wyniku problemów zdrowotnych oraz przekonania, że Pan Bóg już wkrótce zabierze go do siebie. Już w 2010 r. w książce-wywiadzie z biografem papieskim Peterem Seewaldem „Światło świata”, ówczesny papież zapowiedział, że skorzysta z możliwości rezygnacji, gdy tylko jego siły nie pozwolą mu już na sprawowanie urzędu Piotrowego.

Benedykt XVI zmarł 31 grudnia 2022 r. w Watykanie. Sprawował urząd papieski w latach 2005-2013.

Źródło: lifesitenews.com / własne PCh24.pl
PR

Мы изучили “стратегию вымирания” русского народа и ужаснулись. [ważne dla nas!!]

Отдел расследований “Первого русского” изучил “стратегию вымирания” русского народа и ужаснулся

https://tsargrad.tv/dzen/dokument-sposobnyj-unichtozhit-rossiju-vystavlen-na-vseobshhee-obozrenie_1153680

=================

[Bardzo ważny tekst, także dla nas, Polaków. Może ktoś z czytelników przetłumaczy maszyną, ale i wprowadzi podstawowe poprawki ! PROSZĘ O KONTAKT. md]

====================

[Tylko proszę żadnych “samych maszynowych” To każdy dureń potrafi. Trza – swój wynik skopiować do siebie, trochę poprawić, na poziomie swych umysłowych możliwości. I dopiero wtedy mi posyłać, niech się męczę dalej.]

==========

Документ, способный уничтожить Россию, выставлен на всеобщее обозрение

Документ, способный уничтожить Россию, выставлен на всеобщее обозрение. Отдел расследований “Первого русского” изучил “стратегию вымирания” русского народа и ужаснулся: “Если все эти учёные и чиновники, авторы таких концепций и стратегий, останутся на своих местах, будущего у наших детей нет. Просто потому, что жить они будут уже совсем в другой стране – после гибели России нынешней”. Но есть ли шанс что-то исправить?

В план будущего России включили стратегию, явно направленную на уничтожение русского народа. А иначе как объяснить то, что в ключевом документе по сохранению нашего государства – ни слова о том, чтобы запретить аборты в целях повышения рождаемости, зато столько всего сказано о важности замещения коренного населения приезжими из других стран? В этой проблеме разбирался отдел расследований “Первого русского”. Враги во власти? Война не нужна, наши чиновники готовы обречь русских на вымирание

В документе, утверждённом правительством России, соединились майские указы президента, 19 нацпроектов, свыше 40 госпрограмм, отраслевые и региональные стратегии, всевозможные дорожные карты. А вот что касается семейной и демографической политики, то к ним явно есть вопросы.

В упомянутой “Стратегии” от Минтруда и Института демографии РАН – множество проблемных мест. Минусы таковы, что документ критиковали со всех сторон (первоначально его представили ещё в марте прошлого года). Делали это демографы, экономисты, депутаты, учёные и даже члены СПЧ при президенте. Но – что толку? “Стратегия” ставит такие планки по суммарному коэффициенту рождаемости, что это прямо означает наше вымирание. В ней так же, как теперь и в Едином плане правительства, значится достижение коэффициента 1,6 к 2030 году и 1,8 – к 2036 году… Говоря русским языком, это минус 5 млн человек. И на эту антидемографическую стратегию выделено 17 трлн рублей,

– говорится в статье.

Враги во власти? Война не нужна, наши чиновники готовы обречь русских на вымирание Фото: Царьград

По мнению учредителя Царьграда Константина Малофеева, “в документе много слов, но мало решительности”.

Там даже предусмотрена целая пятилетка “на раскачку”: только с 2031 года начнётся выполнение мероприятий, призванных достичь к 2036 году коэффициента рождаемости в 1,8 – то есть лишь замедления вымирания,

– уточняет Малофеев.

Коллаж Царьграда

Об абортах – ни слова

Как добавил первый зампред Комиссии Общественной палаты России по демографии, защите семьи, детей и традиционных семейных ценностей Павел Пожигайло, горизонт планирования должен быть таким, “чтобы к 2030 году суммарный коэффициент рождаемости был 2,1, а если это будет не выполнено, то обязательно должна быть персональная ответственность”.

При этом в документе слово “аборт” встречается всего три раза и в одном абзаце во вступлении, где констатируется, что их число год к году падает. И о профилактике – ни слова. Что как минимум странно, когда у нас в стране, если говорить только о коммерческих клиниках и медикаментозных абортах, делается минимум миллион детоубийств в год, а если объективно, то и под два миллиона,

– пишет Царьград. Пронько: Как страна может быть успешной, если она вымирает?!

По этому поводу кандидат политических наук, доцент РАНХиГС Михаил Бурда заметил, что есть предположение, что эту “Стратегию” писали люди, придерживающиеся каких-то либеральных ценностей и идей. Поскольку складывается впечатление, будто они воспринимают аборт как “нечто обыденное”.

Может быть, эти люди просто по каким-то причинам не заинтересованы в сохранении нашего народа, России,

– думает Бурда, добавляя, что реальных авторов нужно искать в профильном научном центре – Институте демографических исследований РАН, который выполняет заказы в этой области от органов исполнительной власти.

Коллаж Царьграда

Русских заменят мигрантами?

Решить проблему демографии предлагается за счёт привлечения мигрантов, их адаптации и создания таких условий, при которых они бы заводили семьи. Иными словами, параллельно с вымиранием русских будет интенсифицирован завоз приезжих “насовсем”.

В ней об этом было сказано так:

Выдержка из 3-й части “Цель, основные задачи и приоритетные меры по реализации Стратегии” // Документ опубликован на сайте Минтруда, mintrud.gov.ru

Таким образом, авторы “Стратегии” решили сразу “убить двух зайцев”: решить вопрос нехватки кадров на рынке труда и компенсировать естественную убыль населения. То есть взять и заменить умерших коренных жителей “ценными специалистами” из-за рубежа. Более 118 тысяч русских нашли новые профессии благодаря нацпроекту “Демография”

Как отметил Михаил Бурда, для роста численности коренного населения страны необходим коэффициент рождаемости минимум в 2,1. Собственно, в этом и заключается “стратегическая задача для сохранения суверенитета страны и её выживания”. Он подчеркнул, что ни один стратегический документ не предполагает того, что миграция может или должна быть ресурсом решения демографических проблем. Наоборот: там говорится о том, чтобы стимулировать рождаемость и поощрять многодетные семьи. А авторы “Стратегии” считают иначе?

Фото: shutterstock.com

Главные разработчики “стратегии вымирания” – это департамент семейной и демографической политики Минтруда и Институт демографических исследований (ИДИ) РАН. Обеими структурами руководят люди, которые до въезда в нынешние свои кабинеты или не имели к вопросам демографии отношения вовсе, или же имели, но очень и очень специфическое и опосредованное,

– пишет Царьград.

Почему авторы “Стратегии” видят будущее именно так?

Напомним, что “семейно-демографическим” департаментом Министерства труда и соцзащиты руководит 43-летний Андрей Галкин. До своего назначения он работал в Минэкономразвития. Однако ни по демографии, ни по вопросам семьи в “портфеле” Галкина трудов не значится. Также вызывает вопросы деятельность соавтора “стратегии вымирания” – главы Института демографических исследований РАН Марины Храмовой, которая ранее заявила об ожидании “корректировки” русских в пользу мигрантов.

Я бы не стала делать какие-то алармистские прогнозы, говорить, что русских совсем не станет… Но будет определённая корректировка,

– цитирует её слова Царьград. Миграция в Россию удвоится? Русским сулят замену на “ценных специалистов”. Что скрывает Росстат?

То есть всё идёт в одной связке: сначала “корректировка” русских, затем появляется “Стратегия”, затем её включают в план правительства России на будущее до 2036 года. Кстати, наше издание направило запрос в Институт демографических исследований Федерального научно-исследовательского социологического центра РАН с вопросом о том, почему будущее страны они видят именно так, как описано в “Стратегии”. На момент публикации статьи ответа не было.

Фото: Mangostar/shutterstock

Когда хвост начинает вилять собакой

По словам нашего политического обозревателя Андрея Пинчука, проблема внятной национальной политики – это отголосок проблемы отсутствия внятной целостной государственной идеологии.

Возникает вопрос: а государственная политика является производной от каких взглядов, когда нет общей канвы взглядов? Тогда власть всегда будет искать самые простые, самые алгоритмически прямые и примитивные варианты решения проблемы,

– указал он. Сказал больше, чем ожидали: Ответы Путина, которые прозвучали между строк

Но если этим “простым” решением является привлечение мигрантов из соседних исламских государств, то в результате мы получим не просто повышение исламского, мусульманского фактора в стране, а смещение ядра с православного русского государства в сторону исламизации населения в целом, считает Пинчук. А дальше уже хвост начинает вилять собакой. Потому что процесс исламизации через рынок труда меняет всё государство в целом.

И если все эти учёные и чиновники, авторы таких концепций и стратегий, останутся на своих местах, будущего у наших детей нет. Просто потому что жить они будут уже совсем в другой стране – после гибели России нынешней,

– делает выводы Царьград.

Коллаж Царьграда

ЧИТАЙТЕ ТАКЖЕ: Ловушка для России: Кое-кто на Западе знал, как мы обманываемся Демография пробивает дно, а решения нет: Русские вымирают рекордными темпами В Госдуме предложили оригинальный способ улучшить рождаемость в России

Francuskie [gł. masońskie] jęki i wrzaski po wystąpieniu wiceprezydenta USA w Monachium

https://pch24.pl/bogdan-dobosz-francuskie-echa-wystapienia-wiceprezydenta-usa-w-monachium

Bogdan Dobosz: Francuskie echa wystąpienia wiceprezydenta USA w Monachium

(For. Leah Millis / Reuters / Forum)

Po wystąpieniu wiceprezydenta USA JD Vance’a na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium widać wyraźny szok w wielu krajach UE. Niemcy protestują przeciw ingerencji USA w „wewnętrzne sprawy” kraju i swoje wybory, Wielka Brytania rządzona przez lewicową Partię Pracy czerwieni się za prześladowanie chrześcijan modlących się za dzieci nienarodzone, Rumunia łyka wstyd za łamanie demokracji i unieważnione wybory prezydenckie, inne kraje biorą do siebie krytykę za ograniczanie wolności słowa, cenzurę, czy wpuszczanie do siebie mas imigrantów, które niszczą normy społeczne.

„Masowe migracje” to „najpilniejszy” problem, z jakim zmagają się wszystkie kraje – powiedział wiceprezydent USA w piątek 14 lutego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. JD Vance wezwał też Europejczyków do „zmiany kursu” również w tej kwestii.

Vance przypomniał „tubylczym” politykom, że „żaden wyborca ​​na tym kontynencie nie poszedł do urn, żeby otworzyć wrota dla milionów niekontrolowanych imigrantów”. Dodał, że „masowa migracja” jest „najpilniejszym” problemem, z jakim zmagają się wszystkie kraje. Poruszył również kwestię wolności słowa, wyjaśniając, że ta wolność wyraźnie „słabnie”, zwłaszcza w Europie, a administracja Donalda Trumpa będzie „walczyć w obronie wolności słowa”, bo „w Waszyngtonie jest nowy szeryf w mieście”.

Vance mówił wprost, że największe zagrożenie dla Europy pochodzi z wewnątrz, a nie z Rosji i Chin; i chodzi o odwrót Europy od najbardziej podstawowych wartości. Stosowanie cenzury, ignorowanie opinii wyborców i prześladowanie chrześcijan, uznał za największe zagrożenie dla kontynentu. Politykę moderacji mediów społecznościowych w Europie porównał do cenzury z czasów sowieckich. „Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegają obywateli, że w czasie niepokojów społecznych zamierzają wyłączyć media społecznościowe w momencie, gdy natkną się na treści, które ich zdaniem są, cytuję, nienawistne” – mówił Vance. Podawał też przykłady kar dla chrześcijan protestujących przeciwko aborcji czy islamowi w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Szwecji. „Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska” – kpił wiceprezydent. Vance zacytował przy tym wezwanie Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, nawołując, by europejscy liderzy nie bali się woli własnych wyborców…

Wystąpienie Vance’a było szokiem, bo UE i jej politycy najwyraźniej nie są przyzwyczajeni do tego typu mówienia wprost o problemach. We Francji media piszą o „lekcji udzielonej Europejczykom” w tematach imigracji, demokracji, wolności słowa. „Le Figaro” stwierdza, że „JD Vance jeszcze bardziej ochłodził stosunki na linii Waszyngton-Europa, krytykując państwa Starego Kontynentu”. Gazeta dodaje, że „pierwszego dnia Konferencji Bezpieczeństwa, wybrzmiała godzina konfrontacji między Stanami Zjednoczonymi a Starym Kontynentem” i jej zdaniem wyglądało to tak, jakby „w ciągu miesiąca rozpadł się sojusz zawarty przez zachodnich zwycięzców II wojny światowej, wzmocniony czterdziestoletnią zimną wojną”. „Le Figaro” stwierdza, że przemówienie Vance’a było „chaotyczne” i „pełne jadu”. Relacjonując połajanki wiceprezydenta USA dziennik podaje m.in. „w szczególności przykład działaczy antyaborcyjnych, którzy rzekomo są prześladowani w Wielkiej Brytanii…”

„Le Point” wypowiada się w podobnym duchu. Według pisma „J.D. Vance szokuje Europejczyków jadowitym przemówieniem” i udał się „do Monachium, nie po to aby rozmawiać o Ukrainie, lecz po to, aby wstrząsnąć europejską elitą przywódczą”. Francuski periodyk złośliwie zauważa, że Elon Musk, „właściciel X musiał delektować się przemówieniem amerykańskiego wiceprezydenta J. D. Vance’a”. Według „Le Poiny”  J. D. Vance „prowadził kampanię na rzecz swojego modelu demokracji, wolności słowa, tej koncepcji wolności wypowiedzi, która nie zna europejskich ograniczeń przeciwko mowie nienawiści, wezwań do przemocy, propagowania rasizmu, antysemityzmu”. „Bohater i zwolennik Trumpa wśród wieśniaków z Ohio wygłosił miażdżącą krytykę Starego Kontynentu” – daje komentarz.

Dla „Le Point” był to „frontalny atak, który wywołał u publiczności dreszcze”. Przywołano też b. francuskiego komisarza Thierry Bretona, który powiedział, że „UE nie odwołała wyborów w Rumunii”, a eurocenzura  „nie reguluje treści”, ale „gwarantuje przejrzystość” i „żadna platforma – chińska, singapurska, amerykańska czy europejska – nie może manipulować algorytmami”. Breton dodał, że „apeluje do Amerykanów, aby szanowali europejskie prawa w Europie, tak jak Europejczycy szanują amerykańskie prawa w Stanach Zjednoczonych”.
„Le Point” zauważa, że oklaski dla Vance’a w Monachium „rozlegały się tylko z jednej strony widowni”, a całe wystąpienie zabrzmiało jak „ultimatum dla europejskiego establishmentu”. Gazeta dodaje, że „Stany Zjednoczone, wersja Trump 2.0, nie będą czasami łagodnymi dla Europy, którą uważają za oderwaną od swoich narodów”. Cytują tu słowa wiceprezydenta: „Dorastałem w miasteczku, w którym ludzie pracowali rękami, kochali Boga, rodzinę i społeczność. Było to również miejsce opuszczone przez klasy rządzące Waszyngtonu”. „Le Pont” nazywa przemówienie Vance’a „kazaniem”.

Dziennik „Le Monde” stwierdza, że w Monachium J.D. Vance „wypowiedział Europie wojnę ideologiczną” i zarzuca, że „nie skupił się na kwestii ukraińskiej”. Gazeta porównuje przemówienie wiceprezydenta USA z 2025 roku, do wystąpienia w tym miejscu Putina w roku 2007. „Dwie daty, dwa wrogie przemówienia, które wywołały symetryczny szok wśród elit obronnych i dyplomatycznych, które co roku gromadzą się w stolicy Bawarii”. „Le Monde” przypomina, że w 2007 roku prezydent Rosji, „zaproszony po raz pierwszy do Monachium, zaskoczył Zachód bardzo obraźliwym przemówieniem pod adresem Stanów Zjednoczonych, które oskarżył o chęć ustanowienia porządku jednobiegunowego”. „W piątek 14 lutego nasz wielki sojusznik Ameryka zwróciła się przeciwko swoim europejskim partnerom, doprowadzając do rozłamu na Zachodzie”.

Gazeta „Le Parisien” skupiła się na kwestii regresu „wolności słowa” w Europie. Jej korespondent także zauważa, że „oczekiwano, iż w swoim przemówieniu otwierającym Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa J.D. Vance poruszy temat do Ukrainy”, ale ten postanowił zaatakować „swoich europejskich sojuszników”. Gazeta poświęciła osobny passus sprawie aborcji i prześladowań obrońców życia poczętego w Wielkiej Brytanii. Twierdzi, że dla Vance’a „​​wiara chrześcijańska jest jego osobistym i politycznym kompasem, a on sam wypowiadał się przeciwko wyjątkom  aborcyjnym, nawet w przypadkach gwałtu i kazirodztwa”. We Francji brzmi to jak poważne oskarżenie.

Publiczne France Info komentowało przemówienie Vance’a krótko: „W Monachium wiceprezydent USA JD Vance jeszcze bardziej pogłębił przepaść między Waszyngtonem a jego europejskimi sojusznikami, szczególnie Niemcami. Amerykański przywódca poruszył jedynie marginalnie kwestię ukraińską i plany działania Waszyngtonu mające na celu zakończenie działań wojennych i skoncentrował się na przemówieniu atakującym Europejczyków”.
W sumie komentarze dotyczące przemówienia wiceprezydenta USA są nad Sekwaną pełne zdumienia i ledwie skrywanego oburzenia. Widać, że mainstreamowe media mają trudności z przełknięciem jasno stawianych tez i obrony wartości, które do tej pory klasyfikowano jako „język skrajnej prawicy”. W przypadku polityka nr 2 wielkiego mocarstwa, przypinanie takiej łatki nie jest już tak proste, więc mają problem. Wpływ zmiany administracji w USA na politykę UE widać już zaledwie miesiąc od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa. Unijny establishment wydaje się zdezorientowany, a przecież zapowiada się dość ciekawy „ciąg dalszy”…

Bogdan Dobosz

Pełna treść przemówienia wiceprezydenta JD Vance’a o cenzurze i wolności słowa – z Monachium

14 lutego 2025

Mocne wystąpienie wiceprezydenta JD Vance’a o cenzurze i wolności słowa. Zobacz pełną treść przemówienia z Monachium

https://pch24.pl/mocne-wystapienie-wiceprezydenta-jd-vancea-o-cenzurze-i-wolnosci-slowa-zobacz-pelna-tresc-przemowienia-w-monachium

(Wiceprezydent USA JD Vance, fot. Benoit Tessier / Reuters / Forum)

Obawiam się, że wolność słowa jest w odwrocie moi przyjaciele”. „Doszliśmy oczywiście do punktu, w którym sytuacja stała się tak zła, że w grudniu tego roku Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich”. „Uważam, że spośród wszystkich pilnych wyzwań, przed którymi stoją reprezentowane tu narody, nie ma nic pilniejszego niż masowa imigracja”. „Patrzę na naszych drogich przyjaciół, Wielką Brytanię, gdzie odejście od praw sumienia sprawiło, że podstawowe wolności religijne Brytyjczyków znalazły się na celowniku” – to tylko kilka cytatów z mocnego wystąpienia wiceprezydenta USA JD Vance’a, które wygłosił w Monachium.

Poniżej przedstawiamy pełną transkrypcję przemówienia, które wiceprezydent USA J.D. Vance wygłosił podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

„Jedną z rzeczy, o których chciałem dziś powiedzieć, są oczywiście nasze wspólne wartości. Wspaniale jest wrócić do Niemiec. Jak słyszeliście wcześniej, byłem tu w zeszłym roku jako senator Stanów Zjednoczonych. Widziałem ministra spraw zagranicznych Davida Lammy’ego i zażartowałem, że w zeszłym roku obaj mieliśmy inne stanowiska niż teraz. Ale teraz nadszedł czas, aby wszystkie nasze kraje, wszyscy, którzy mieli szczęście otrzymać władzę polityczną od naszych narodów, wykorzystali ją mądrze, aby poprawić ich życie.

Chcę też powiedzieć, że miałem szczęście spędzić trochę czasu poza murami tej konferencji w ciągu ostatnich 24 godzin i byłem pod ogromnym wrażeniem gościnności ludzi, nawet jeśli, oczywiście, są wstrząśnięci wczorajszym strasznym atakiem. Po raz pierwszy byłem w Monachium z moją żoną, która zresztą jest tu dziś ze mną, na osobistej wycieczce. Zawsze kochałem Monachium i jego mieszkańców.

Chcę tylko powiedzieć, że jesteśmy bardzo poruszeni, a nasze myśli i modlitwy są z Monachium i wszystkimi dotkniętymi złem wyrządzonym tej pięknej społeczności. Myślimy o was, modlimy się za was i z pewnością będziemy wam kibicować w nadchodzących dniach i tygodniach.

Gromadzimy się na tej konferencji, oczywiście, aby dyskutować o bezpieczeństwie. Zwykle mamy na myśli zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa zewnętrznego. Widzę tu wielu, wielu wspaniałych przywódców wojskowych. Ale podczas gdy administracja Trumpa jest bardzo zaniepokojona bezpieczeństwem Europy i wierzy, że możemy dojść do rozsądnego porozumienia między Rosją a Ukrainą. Jesteśmy również przekonani, że w nadchodzących latach ważne jest, aby Europa zintensyfikowała działania w celu zapewnienia własnej obrony. Jednak zagrożeniem, o które najbardziej się martwię w stosunku do Europy, nie jest Rosja, nie są to Chiny, nie jest to żaden inny podmiot zewnętrzny. Martwię się o zagrożenie wewnętrzne. Odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej fundamentalnych wartości: wartości wspólnych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.

Uderzyło mnie, że były komisarz europejski wystąpił niedawno w telewizji i był zachwycony, że rumuński rząd właśnie unieważnił całe wybory. Ostrzegł, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może stać się w Niemczech.

Te beztroskie wypowiedzi są szokujące dla amerykańskich uszu. Przez lata mówiono nam, że wszystko, co finansujemy i wspieramy, odbywa się w imię naszych wspólnych wartości demokratycznych. Wszystko, od naszej polityki wobec Ukrainy po cenzurę cyfrową, jest przedstawiane jako obrona demokracji. Ale kiedy widzimy, jak europejskie sądy odwołują wybory, a wysocy rangą urzędnicy grożą odwołaniem innych, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy trzymamy się odpowiednio wysokich standardów. Mówię my sami, ponieważ zasadniczo wierzę, że jesteśmy w tej samej drużynie.

Musimy zrobić coś więcej niż tylko mówić o demokratycznych wartościach. Musimy nimi żyć. Za czasów żywej pamięci wielu z was na tej sali, zimna wojna postawiła obrońców demokracji przeciwko znacznie bardziej despotycznym siłom na tym kontynencie. Zastanówmy się, która strona w tej walce cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, odwoływała wybory. Czy to byli ci dobrzy? Z pewnością nie.

I dzięki Bogu przegrali zimną wojnę. Przegrali, ponieważ nie cenili ani nie szanowali wszystkich niezwykłych błogosławieństw wolności, wolności do zaskakiwania, popełniania błędów, wymyślania, budowania. Jak się okazuje, nie można nakazać innowacji czy kreatywności, podobnie jak nie można zmusić ludzi do tego, co mają myśleć, co czuć lub w co wierzyć. Wierzymy, że te rzeczy są ze sobą powiązane. Niestety, gdy patrzę dziś na Europę, czasami nie jest jasne, co stało się z niektórymi zwycięzcami zimnej wojny.

Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegli obywateli, że zamierzają wyłączyć media społecznościowe w czasie niepokojów społecznych: w momencie, gdy zauważą „nienawistne treści”, lub na ten kraj, w którym policja przeprowadziła naloty na obywateli podejrzanych o publikowanie antyfeministycznych komentarzy w Internecie w ramach „walki z mizoginią” w Internecie.

Spoglądam na Szwecję, gdzie dwa tygodnie temu rząd skazał chrześcijańskiego aktywistę za udział w paleniu Koranu, który doprowadził do zabójstwa jego przyjaciela. I jak zauważył sędzia w jego sprawie, szwedzkie przepisy rzekomo chroniące wolność słowa w rzeczywistości nie dają – cytuję – „wolnej przepustki” do robienia lub mówienia czegokolwiek bez ryzyka obrażenia grupy, która wyznaje te przekonania.

I być może najbardziej niepokojące jest to, że patrzę na naszych drogich przyjaciół, Wielką Brytanię, gdzie odejście od praw sumienia sprawiło, że podstawowe wolności religijne Brytyjczyków znalazły się na celowniku. Nieco ponad dwa lata temu brytyjski rząd oskarżył Adama Smitha Connera, 51-letniego fizjoterapeutę i weterana armii, o ohydne przestępstwo stania 50 metrów od kliniki aborcyjnej i cichej modlitwy przez trzy minuty, bez przeszkadzania komukolwiek, bez interakcji z kimkolwiek, po prostu cicho modląc się samemu. Po tym, jak brytyjskie organy ścigania zauważyły go i zażądały informacji, o co się modli, Adam odpowiedział po prostu, że w imieniu nienarodzonego syna.

On i jego była dziewczyna abortowali go wiele lat wcześniej. Teraz funkcjonariusze nie byli poruszeni. Adam został uznany za winnego złamania nowej rządowej ustawy o strefach buforowych, która penalizuje cichą modlitwę i inne działania, które mogą wpłynąć na decyzję osoby znajdującej się w odległości 200 metrów od placówki aborcyjnej. Został skazany na zapłacenie tysięcy funtów kosztów prawnych na rzecz prokuratury.

Chciałbym móc powiedzieć, że był to przypadek, jednorazowy, szalony przykład źle napisanego prawa przeciwko jednej osobie. Ale nie. W październiku tego roku, zaledwie kilka miesięcy temu, szkocki rząd rozpoczął dystrybucję listów do obywateli, których domy znajdowały się w tak zwanych „strefach bezpiecznego dostępu”, ostrzegając ich, że nawet prywatna modlitwa w ich własnych domach może oznaczać złamanie prawa. Naturalnie, rząd wezwał czytelników do zgłaszania wszelkich współobywateli podejrzanych o popełnienie przestępstw myślowych w Wielkiej Brytanii i całej Europie.

Obawiam się, że wolność słowa jest w odwrocie moi przyjaciele. Przyznam, że czasami najgłośniejsze głosy na rzecz cenzury nie pochodzą z Europy, ale z mojego kraju, gdzie poprzednia administracja groziła i zastraszała firmy mediów społecznościowych, aby cenzurowały za tak zwane dezinformacje. Dezinformacji, takich jak na przykład pogląd, że koronawirus prawdopodobnie wyciekł z laboratorium w Chinach. Nasz własny rząd zachęcał prywatne firmy do uciszania ludzi, którzy odważyli się wypowiedzieć to, co okazało się oczywistą prawdą.

Dlatego przychodzę tu dzisiaj nie tylko z obserwacją, ale z ofertą. I tak jak administracja Bidena wydawała się zdesperowana, by uciszyć ludzi za mówienie tego, co myślą, tak administracja Trumpa zrobi dokładnie odwrotnie i mam nadzieję, że będziemy mogli wspólnie nad tym pracować.

W Waszyngtonie pojawił się nowy szeryf. Pod przywództwem Donalda Trumpa możemy nie zgadzać się z twoimi poglądami, ale będziemy walczyć o twoje prawo do wyrażania opinii na forum publicznym. Zgadzasz się czy nie? Doszliśmy oczywiście do punktu, w którym sytuacja stała się tak zła, że w grudniu tego roku Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich w oparciu o wątłe podejrzenie agencji wywiadowczej i ogromną presję ze strony swoich kontynentalnych sąsiadów. Teraz, jak rozumiem, argumentem było to, że rosyjska dezinformacja zainfekowała rumuńskie wybory. Chciałbym jednak poprosić moich europejskich przyjaciół o spojrzenie z pewnej perspektywy. Możecie wierzyć, że kupowanie przez Rosję reklam w mediach społecznościowych w celu wpływania na wasze wybory jest złe. Z pewnością tak uważamy. Można to nawet potępić na arenie międzynarodowej. Ale jeśli demokracja może zostać zniszczona za pomocą kilkuset tysięcy dolarów reklamy cyfrowej z obcego kraju, to na początku nie była ona zbyt silna.

Dobra wiadomość jest taka, że uważam, iż wasze demokracje są znacznie mniej kruche, niż wielu ludzi najwyraźniej się obawia.

I naprawdę wierzę, że pozwolenie naszym obywatelom na wyrażanie własnego zdania uczyni je jeszcze silniejszymi. Co oczywiście sprowadza nas z powrotem do Monachium, gdzie organizatorzy tej właśnie konferencji zakazali udziału w rozmowach prawodawcom reprezentującym populistyczne partie zarówno lewicowe, jak i prawicowe. Ponownie, nie musimy zgadzać się ze wszystkim, co ludzie mówią. Ale kiedy przywódcy polityczni reprezentują ważny okręg wyborczy, spoczywa na nas obowiązek przynajmniej uczestniczenia w dialogu z nimi.

Teraz, dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku, wygląda to coraz bardziej jak stare zakorzenione interesy ukrywające się za brzydkimi słowami z czasów sowieckich, takimi jak misinformacja i dezinformacja, którym po prostu nie podoba się pomysł, że ktoś z alternatywnym punktem widzenia może wyrazić inną opinię lub, nie daj Boże, zagłosować w inny sposób, lub co gorsza, wygrać wybory.

Teraz jest to konferencja na temat bezpieczeństwa i jestem pewien, że wszyscy przyszliście tu przygotowani, aby porozmawiać o tym, jak dokładnie zamierzacie zwiększyć wydatki na obronę w ciągu najbliższych kilku lat zgodnie z nowym celem. To świetnie, ponieważ prezydent Trump jasno powiedział, że wierzy, iż nasi europejscy przyjaciele będą odgrywać większą rolę w przyszłości tego kontynentu. Nie sądzimy, aby słyszeli Państwo termin „podział obciążeń”, ale uważamy, że jest to ważna część bycia we wspólnym sojuszu, że Europejczycy zwiększają swoje wysiłki, podczas gdy Ameryka koncentruje się na obszarach świata, które są w wielkim niebezpieczeństwie.

Ale pozwólcie, że zapytam, jak w ogóle zaczniecie zastanawiać się nad kwestiami budżetowymi, jeśli nie będziemy wiedzieć, czego w ogóle bronimy? Wiele już usłyszałem w moich rozmowach i odbyłem wiele, wiele wspaniałych rozmów z wieloma osobami zgromadzonymi w tej sali. Słyszałem wiele o tym, przed czym trzeba się bronić, i oczywiście jest to ważne. Ale to, co wydaje mi się nieco mniej jasne, i z pewnością myślę, że dla wielu obywateli Europy również, to to po co dokładnie się bronicie. Jaka jest pozytywna wizja, która ożywia ten wspólny pakt bezpieczeństwa, który wszyscy uważamy za tak ważny?

Głęboko wierzę, że nie ma bezpieczeństwa, jeśli boisz się głosów, opinii i sumienia, które kierują twoim własnym narodem. Europa stoi przed wieloma wyzwaniami. Ale kryzys, przed którym stoi teraz ten kontynent, kryzys, z którym, jak wierzę, wszyscy razem się zmagamy, jest naszym własnym dziełem. Jeśli obawiasz się własnych wyborców, Ameryka nie może nic dla ciebie zrobić. Nie ma też nic, co mógłbyś zrobić dla Amerykanów, którzy wybrali mnie i prezydenta Trumpa. Potrzebujesz demokratycznych mandatów, aby osiągnąć cokolwiek wartościowego w nadchodzących latach.

Czy nie nauczyliśmy się, że słabe mandaty dają niestabilne wyniki? Ale jest tak wiele wartości, które można osiągnąć dzięki demokratycznemu mandatowi, który moim zdaniem będzie wynikał z większej reakcji na głosy obywateli. Jeśli zamierzamy cieszyć się konkurencyjnymi gospodarkami, jeśli zamierzamy cieszyć się przystępną cenowo energią i bezpiecznymi łańcuchami dostaw, potrzebujemy mandatów do rządzenia, ponieważ musimy dokonywać trudnych wyborów, aby cieszyć się wszystkimi tymi rzeczami.

Oczywiście wiemy o tym bardzo dobrze. W Ameryce nie można zdobyć demokratycznego mandatu, cenzurując przeciwników lub wsadzając ich do więzienia. Niezależnie od tego, czy jest to lider opozycji, skromny chrześcijanin modlący się we własnym domu, czy dziennikarz próbujący przekazać wiadomości. Nie można też wygrać, lekceważąc swój podstawowy elektorat w kwestiach takich jak to, kto może być częścią naszego wspólnego społeczeństwa.

Uważam, że spośród wszystkich pilnych wyzwań, przed którymi stoją reprezentowane tu narody, nie ma nic pilniejszego niż masowa imigracja. Obecnie prawie 1 na 5 osób mieszkających w tym kraju przeniosła się tu z zagranicy. To oczywiście rekord wszech czasów. Nawiasem mówiąc, to podobna liczba co w Stanach Zjednoczonych, również najwyższa w historii. Liczba imigrantów, którzy przybyli do UE z krajów spoza UE podwoiła się tylko w latach 2021-2022. I oczywiście od tego czasu znacznie wzrosła.

I znamy tę sytuację. Nie powstała ona w próżni. Jest wynikiem szeregu świadomych decyzji podjętych przez polityków na całym kontynencie i innych na całym świecie w ciągu dekady. Wczoraj w tym mieście widzieliśmy okropności, do jakich doprowadziły te decyzje. I oczywiście nie mogę ponownie o tym wspomnieć, nie myśląc o strasznych ofiarach, którym zrujnowano piękny zimowy dzień w Monachium. Nasze myśli i modlitwy są z nimi i pozostaną z nimi. Ale dlaczego w ogóle do tego doszło?

To straszna historia, ale słyszeliśmy ją zbyt wiele razy w Europie i niestety zbyt wiele razy także w Stanach Zjednoczonych. Osoba ubiegająca się o azyl, często młody mężczyzna w wieku około 20 lat, znany już policji, wjechał samochodem w tłum i rozbił wspólnotę. Jedność. Ile razy musimy cierpieć z powodu tych przerażających niepowodzeń, zanim zmienimy kurs i poprowadzimy naszą wspólną cywilizację w nowym kierunku? Żaden wyborca na tym kontynencie nie poszedł do urny, by otworzyć wrota dla milionów niesprawdzonych imigrantów. Ale wiesz, za czym głosowali? W Anglii głosowali za Brexitem. I można się z tym zgadzać lub nie, ale zagłosowali za. I coraz więcej ludzi w całej Europie głosuje na przywódców politycznych, którzy obiecują położyć kres niekontrolowanej migracji. Tak się składa, że zgadzam się z wieloma z tych obaw, ale nie musisz się ze mną zgadzać.

Po prostu uważam, że ludzie troszczą się o swoje domy. Dbają o swoje marzenia. Dbają o swoje bezpieczeństwo i zdolność do utrzymania siebie i swoich dzieci.

I są mądrzy. Myślę, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się w moim krótkim czasie w polityce. W przeciwieństwie do tego, co można usłyszeć w Davos, obywatele wszystkich naszych krajów nie myślą o sobie jak o wykształconych zwierzętach lub wymiennych trybikach globalnej gospodarki. I trudno się dziwić, że nie chcą być pomiatani lub nieustannie ignorowani przez swoich przywódców. A zadaniem demokracji jest rozstrzyganie tych ważnych kwestii przy urnach wyborczych.

Uważam, że odrzucanie ludzi, lekceważenie ich obaw lub, co gorsza, zamykanie mediów, zamykanie wyborów lub odcinanie ludzi od procesu politycznego niczego nie chroni. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób na zniszczenie demokracji. Zabieranie głosu i wyrażanie opinii nie są ingerencją w wybory. Nawet jeśli ludzie wyrażają poglądy poza granicami własnego kraju i nawet jeśli ci ludzie są bardzo wpływowi – i uwierz mi, mówię to z całym humorem – jeśli amerykańska demokracja może przetrwać dziesięć lat besztania przez Gretę Thunberg, wy możecie przetrwać kilka miesięcy Elona Muska.

Ale żadna demokracja, amerykańska, niemiecka czy europejska, nie przetrwa mówienia milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o ulgę są nieważne lub niegodne nawet rozważenia.

Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma tu miejsca na zapory ogniowe. Albo przestrzegasz tej zasady, albo nie. Europejczycy, ludzie mają głos. Europejscy przywódcy mają wybór. Jestem głęboko przekonany, że nie musimy obawiać się przyszłości.

Przyjmijcie to, co mówią wam ludzie, nawet jeśli jest to zaskakujące, nawet jeśli się z tym nie zgadzacie. A jeśli to zrobisz, będziesz mógł stawić czoła przyszłości z przekonaniem i pewnością siebie, wiedząc, że naród stoi za każdym z was. I to jest dla mnie wielka magia demokracji. Nie ma jej w tych kamiennych budynkach czy pięknych hotelach. Nie ma jej nawet w wielkich instytucjach, które zbudowaliśmy razem jako wspólne społeczeństwo.

Wierzyć w demokrację to rozumieć, że każdy z naszych obywateli ma mądrość i głos. A jeśli odmówimy słuchania tego głosu, nawet nasze najbardziej udane walki niewiele dadzą. Jak powiedział kiedyś papież Jan Paweł II, moim zdaniem jeden z najbardziej niezwykłych orędowników demokracji na tym kontynencie lub na jakimkolwiek innym, „nie lękajcie się”. Nie powinniśmy bać się naszych ludzi, nawet jeśli wyrażają poglądy, które nie zgadzają się z ich przywództwem. Dziękuję wszystkim. Życzę wszystkim powodzenia. Niech Bóg was błogosławi”.

JD Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych podczas wystąpienia na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w dniu 14. lutego 2025 roku.

Źródło: spectator.co.uk, You Tube White House

Tłumaczenie: WMa

Wiceprezydent Vance na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, czyli co powinien robić katolik. To do głębi wstrząsnęło gronem europejskich masonów.

J.D. Vance w Monachium, czyli co powinien robić katolik

Autor: AlterCabrio , 15 lutego 2025

W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.

−∗−

Źródło zdjęcia: LINK

J.D. Vance w Monachium, czyli co powinien robić katolik

W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.

Takiego czegoś nie słyszano w Europie od dziesięcioleci. W takiej imprezie na takiej sali siedzą najgrubsze ryby rządów, polityki, armii, gospodarki, nauki. Znamy ich zachowania z różnych unijnych okazji, gdzie puszą się swoją pychą jak pawimi ogonami, gdzie pławią się w luksusach, zrabowanych ludziom pracy, gdzie knują swoje krwiożercze spiski przeciw narodom, gdzie bezczelnie śmieją się w twarz prawdzie i sprawiedliwości, gdzie już nawet nie kryją się ze swoimi planami pełzającego ludobójstwa, gdzie bawią się swoimi kupionymi pajacykami, gdzie okazują głęboką pogardę ludziom i całej europejskiej tradycji. Oto „elity” Europy Zachodniej, oto siła wiodąca Unii Europejskiej, oto obrońcy demokracji i praw człowieka, oto masoński establishment, oto wyznawcy i słudzy Lucyfera. Oto ci, którym służy Paneuropejski Rząd Ukropoliński.

Przemówienie było krótkie i treściwe, opisywało obecną sytuację w Europie, przywołując przykłady Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji i Rumunii, a jego dominanty były następujące:

  • Europa odeszła od swoich własnych wartości, co po zmianie rządów w USA sytuuje ją w opozycji do obecnej polityki amerykańskiej.
  • Największe zagrożenie dla Europy, jej bezpieczeństwa, wartości, demokracji i praw człowieka nie stanowią Rosja i Chiny, lecz polityka europejskich elit rządzących.
  • Obecne elity europejskie nie mają legitymacji demokratycznej, prześladują swoje narody, naruszają prawa człowieka, krępują wolność słowa, postępują niedemokratycznie.
  • Polityka imigracyjna nie jest przypadkiem, lecz wynika ze świadomych decyzji politycznych i jest katastrofalna dla Europy, tak samo, jak dla USA.
  • Elity europejskie nie uzyskają niczego konstruktywnego, jeśli nie będą słuchały swoich narodów, a ludzi, którzy zgłaszają sprzeciw wsadzały do więzień.
  • Europejczycy mogą się nie zgadzać z obecnymi poglądami administracji USA, ale będą zmuszane do podporządkowania się im.

Patrząc na dotychczasową dynamikę polityki Donalda Trumpa, można ufać, że to nie były tylko czcze słowa, ale już zostały podjęte konkretne działania, a przemówienie było ich wyrazem. Był to więc nie tyle zimny prysznic dla unijnej kamaryli, ale raczej mocny cios pałą w łeb, wymierzony krótko po tym, jak USA odcięło swoje finansowanie dla lewackich organizacji, rozwalających narody od środka. Okazało się przy tym, w jakim stopniu cała lewacka działalność przeróżnych aktywistów była od samego początku narzędziem do przeprowadzania rewolucji. Narzędziem jakichś sił zewnętrznych do przejmowania władzy w państwach i zniewalania narodów. Prawa kobiet, klimat, zwierzątka, zboczenia seksualne, imigracja i inne lewackie patologie społeczne, jak się okazuje są i zawsze były narzędziem globalnej polityki, metodą prowadzenia wojny i podbijania terytorium innymi siłami.

Trump ustami Vance,a rzucił europejskim masonom wyzwanie – albo się podporządkujecie, albo wasze narody was zgniotą. Cytat z Jana Pawła II „nie lękajcie się” był skierowany nie do elit, najwyraźniej przerażonych, lecz do narodów. Zawiera zawoalowaną zapowiedź wspierania przez rząd USA europejskich ruchów niepodległościowych. Należy dobrze zrozumieć istotę nowej polityki USA wobec Europy.

To jest frontalne uderzenie w Unię Europejską oraz w Wielką Brytanię, połączone ze wspieraniem ruchów odśrodkowych. Tym można wytłumaczyć wspieranie przez Muska AfD i ujawnienie wieloletnich szajek gwałcicieli – pedofili w UK, skrycie wspierane przez rząd. Nie jest to więc polityka antyeuropejska, lecz antyunijna. Są ku temu dwa powody.

Powód pierwszy – wyłamanie się USA z projektu państwa globalnego. Od czasów II Wojny Światowej USA były używane przez twórców koncepcji globalnej, których zwę gnostykami. Użyli oni USA tak samo, jak wcześniej Imperium Brytyjskiego – najpierw pozwolili osiągnąć wielką potęgę, tą potęgą zdominować połowę globu, a potem pozostawić na upadłość.

Tak samo chcieli zrobić z Ameryką, ale tym razem w skali całego globu. Unia Europejskim była od początku projektem gnostyków z Ameryki, jako prototyp państwa globalnego. Celem Paneuropy jest budowa jednolitego państwa europejskiego i wymiana ludności, czyli usunięcie białych chrześcijan i zastąpienie ich nową rasą negroidalną, wyhodowaną za pomocą masowej imigracji z Afryki i Azji. Nowa rasa ma powstać poprzez zlanie się ich genów z resztkami genów europejskich, dobrowolnie lub poprzez gwałty.

Projekt państwa globalnego zakłada, że będzie tylko jedno państwo i jeden rząd, i żadnego innego. Państwo i rząd amerykański również musiałyby zniknąć, i temu próbuje teraz przeciwstawiać się Trump. Obecnie projekt globalny ograniczył się do Unii Europejskiej, Kanady i Australii. dlatego Trump przybywa da Europy, aby go unieszkodliwić. Najlepiej do tego nadają się ruchy narodowe, z zasady antyunijne.

Powód drugi to budowa własnej pozycji. Po rezygnacji z koncepcji globalnej USA muszą odnaleźć swoje miejsce w świecie, i wydaje się, że tym pomysłem jest rozszerzona doktryna Monroe. Pierwotnie oznaczała ona, że obie Ameryki są wyłączną strefą wpływów USA, teraz została rozszerzona na półkulę zachodnią. Wygląda na to, że Trump dąży do tego, aby Atlantyk stał się wewnętrznym morzem amerykańskim. W tym celu potrzebuje kontrolować Kanał Panamski, Kanał Sueski i Europę Zachodnią i Środkową. Kanałem Panamskim już się zajął, Kanał Sueski leży blisko Strefy Gazy, czym też energicznie się zajął, a przejęcie kontroli nad Europą to stare, dobre „Dziel i rządź”, co najlepiej wychodzi, gdy ma się do czynienia w wieloma podmiotami, które można rozgrywać, a żaden nie jest zbyt silny. Realizacja tego planu zakłada jak najszybsze zakończenie konfliktu na Ukrainie i ułożenia stosunków z Rosją i Chinami, dostosowanych do nowej koncepcji geopolitycznej USA. Preferuje ona rywalizację zamiast wojny. Trump myśli jak prywaciarz, chce zarobić, nawet czyimś kosztem, ale nie chce pozabijać wszystkich kontrahentów, jak robią to gnostycy.

Co z tego dla Polski? Ano bardzo wiele. Wszystko, co rozbija Unię Europejską jest dla nas dobre, tak samo jak zakończenie konfliktu ukraińskiego. Dotąd mocarstwo amerykańskie, prowadzone przez gnostyków szło w jednym zaprzęgu z gnostykami europejskimi. Teraz silny Trump postanowił się im postawić i podporządkować imperialnej polityce USA. Dla nas to lepsze, niż globalna polityka gnostyków. Gdyby była dalej uprawiana, Polska i Polacy byliby przeznaczeni do likwidacji i wymazania. Jeśli polityka imperialna Trumpa będzie konsekwentna, co być może, ale nie musi, na naszej granicy będzie przebiegała granica dwóch zasadniczych bloków sił. Polacy powinni to wykorzystać, aby być łącznikiem między światami, aby zostać Mostem i Strażnicą Eurazji.

Póki co, czeka nas walka z UE i władzami, które ją popierają. Walka ta polega na tym, że rząd atakuje własny naród, aby go unicestwić. Musimy wykorzystać sprzyjającą sytuację międzynarodową, aby zacząć budowę własnej pozycji, co oczywiście wymaga właściwych ludzi przy władzy – ludzi rozumnych o tożsamości polskiej, ludzi honoru. Jak na razie mamy ludzi nierozumnych o poliniackiej tożsamości, pozbawionych honoru, a jedyny rząd, jaki są w stanie sformować to Paneuropejski Rząd Ukropoliński, w skrócie PRUk.

Osobiście czuję satysfakcję, wiceprezydent USA potwierdził bowiem to, co głoszę od początku swojej działalności.

Nie miejmy złudzeń na przyszłość, Nie wybawi nas Donald Trump ani James David Vance, wybawić musimy się sami, ufni w Bożą łaskę. Vance zaś pokazał, jak powinien zachowywać się katolik – mówić prawdę i według niej postępować, a nie dogadywać się z kłamstwem dla pozornego kompromisu. Gdyby katolicy w Polsce tak postępowali, nie mieliby oszustów i kłamców u władzy, a pasterze Kościoła, zamiast służyć władzy gnostyków, służyliby Chrystusowi i prowadzili lud do zbawienia, a nie do NWO. Powinniśmy teraz poważnie potraktować wezwanie Jana Pawła II, powtórzone przez J.D.Vance,a – „NIE LĘKAJCIE SIĘ’ – mówić prawdy, służyć prawdzie, walczyć o prawdę. Dla katolików oznacza to Boga poznawać, Boga miłować, Bogu służyć. Nie Mamonowi, nie Mefistofelesowi, nie Molochowi, nie Lucyferowi, ale właśnie Bogu i ludziom.

Czytaj też: Jak bronić wolności

Już niebawem ukaże się Poradnik świadomego narodu, który opisuje rzeczywistość i podpowiada, jak robić właśnie to – służyć Bogu i ludziom.

______________

J.D.Vance w Monachium, czyli co powinien robić katolik, Bartosz Kopczyński, 15 lutego 2025

−∗−

Więcej: Bartosz Kopczyński

KE zabija samochody spalinowe. Statki na mazut jej jednak nie przeszkadzają.

Jeden kontenerowiec w ciągu roku wytwarza tyle trujących związków, ile 50 milionów samochodów

KE zabiła samochody spalinowe. Statki na mazut jej jednak nie przeszkadzają.

Juliusz Szalek https://www.otomoto.pl/news/samochody-spalinowe

samochody spalinowe

To już pewne. Komisja Europejska zabiła samochody spalinowe. I to w tempie ekspresowym. Padła propozycja, by od 2035 roku zakazać rejestracji spalinowych aut. Mam wrażenie, że choć Komisja Europejska tego głośno nie mówi, chce drastycznie ograniczyć liczbę samochodów w ogóle, a ograniczenie emisji jest tylko narzędziem do osiągnięcia tego celu.

Komisja Europejska zaproponowała wreszcie wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi od 2035 roku. Propozycja znalazła się w szerokim pakiecie legislacyjnym na rzecz walki z globalnym ociepleniem. Wszystko, by zredukować emisję CO2 w transporcie o 55 proc. do 2030 roku i o 100 proc. do 2035 roku. De facto wyklucza to z rynku pojazdy napędzane paliwami kopalnymi na terenie Wspólnoty.

samochody spalinowe

Zakaz ma pomóc w przyspieszeniu przejścia na nieemisyjne pojazdy elektryczne, pytanie tylko, czy ktoś kogoś pytał o zdanie? W obliczu coraz częstszych katastrof klimatycznych sprawa wydaje się oczywista.

Elektryki są super

Nie jestem zatwardziałym petroheadem i dostrzegam potrzebę ograniczenia emisji szkodliwych cząstek spalin. Uwielbiam dźwięk silnika V8, ale z równie wielką przyjemnością wsiadam do każdego elektrycznego samochodu i wciskam gaz w podłogę. Zresztą nie trzeba mnie do nich szczególnie przekonywać i to mimo ciągle pojawiających się głosów, że elektryki są niebezpieczne, bo akumulatory, prąd z procesu spalania no i ślad węglowy. Obojętnie jakby nie liczyć, zawsze samochód elektryczny wyjdzie na plus.

Słowem, o zaletach samochodu elektrycznego mógłbym długo mówić. Nie mogę jednak wyjść z podziwu z jaką determinacją i pasją KE, a wraz z nią wiele organizacji pozarządowych, instytucji, naukowców i ekologów, uwzięło się na branżę moto i de facto wszystkich, którzy z samochodów korzystają.

Droga normy emisji spalin Euro1 do 6, a już niebawem 7, przeszła długą drogę. W ostatnich latach jednak znacznie przyspieszyła dzięki właśnie unijnym urzędnikom, którzy samochodom i ich producentom ostro przykręcili śrubę. Robili to z resztą umiejętnie i stopniowa, wciągając z dziecinną łatwością w tę grę wszystkich zainteresowanych.

Dali się wciągnąć jak dzieci

Dały się w nią wmanewrować największe koncerny motoryzacyjne i my kierowcy. Można się zastanawiać dlaczego. Afera Dieselgate była tutaj kluczowa, ale odkrycie, że nie tylko dwutlenek węgla jest groźny, ale także tlenki azotu i cząstki stałe, odtworzyły worek o nazwie emisja. Zaledwie dwóch szefów największych producentów w branży motor zwróciło ostatnio uwagę, że tempo zmian, to nie wymysł branży, a regulatora.

Prezes koncernu Stellantis, Carlos Tavares, powiedział wprost — samochody elektryczne są droższe, więc mniej ludzi będzie na nie stać. W dodatku do ich produkcji nie jest potrzebna ekspercka wiedza na temat budowy silników, zatem część osób pracujących w branży stracić z pewnością pracę.

Podczas konferencji Financial Times Future Tavares podkreślił, że przestawienie całej branży na elektryfikację nie jest korzystne. Naukowa decyzja o jej wyborze nie została podjęta jednak przez przemysł motoryzacyjny tylko regulatora. A to prowadzi nas do prostej konkluzji, skoro samochody elektryczne są droższe i będą jeszcze przez dłuższy czas, stać na nie będzie wyłącznie bogatych. Na drogach zostaną więc starsze auta o wysokim poziomie emisji. I to wszystko za sprawą urzędniczej decyzji, a nie firm motoryzacyjnych, które „musiały się tylko dostosować”.

Zabawa dla bogatych

Wtóruje mu Luca de Meo, prezes koncernu Seat, który już kilka lat temu powiedział, że elektryczną rewolucję napędzą najbogatsi, a nie młodzi czy ekolodzy. – Politycy przyzwyczaili się, że to koncerny są od spełniania wszystkich, coraz bardziej szalonych wymogów, więc wymyślają nowe, jeszcze bardziej szalone – mówił de Meo o pomyśle ograniczenie emisji z 115 g/km do 95 gr/h.

I co? I koncerny spełniły ten wymóg. Kto za to zapłacić. Pan, Pani, ja. Bo ceny samochodów, ceny technologii, które umożliwiają spełnienie tych wymogów, kosztują. A wśród producentów samochodów jakoś trudno znaleźć mi filantropów.

W wielu krajach nie chcą już samochodów spalinowych. Lawina ruszyła. Samochody spalinowe są be i kropka. Odnoszę wrażenie, że z dużą ulgą znaleziono wspólnego wroga. Motoryzację, która zdaniem wielu odpowiedzialna jest za wszelkie zło na ziemi, ocieplenie klimatu, burze i nawet trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz, jak mówił klasyk.

Europa jak Kuba

Tak się jednak dziwnie składa, że ci, którzy lobbują za szybkim zakazem ich rejestracji, nie uczestniczą w wielkim torcie o nazwie przemysł motoryzacyjny. A chcą tego najbardziej i najszybciej Dania, Norwegia, Holandia i Belgia.

Jeśli uznać prognozę Tavaersa za słuszną można odnieść wrażenie, że Unia Europejska niedługo może przypominać Kubę. Z jedną różnicą. Tam stare samochody spalinowy były w cenie, bo na nowe było embargo, kubański rząd jednak nie starał się nakładać na istniejące auta kolejnych ograniczeń. W UE jest jasne, że wcześniej czy później pałka się znajdzie. W zasadzie już się znalazła. To dyrektywa dotycząca opodatkowania wyrobów energetycznych, która może od 2023 roku drastycznie podnieść ceny benzyny i węgla. Jak wyliczyła „Rzeczpospolita”, jeśli polski rząd nie znajdzie sposobu na łagodzenie skutków tej podwyżki, głównie chodzi o akcyzę, litr paliwa może kosztować nawet 8 zł.

1 statek = 50 mln samochodów

Na koniec chyba najważniejsze. Jak twierdzi brukselski think-tank Transport&Environment (T&E), samochody spalinowe odpowiadają za 12 proc. całej emisji gazów cieplarnianych w Europie. Życzyłbym sobie, aby z równie dużą determinacją i zaciętością, być może nawet symetryzmem, Komisja Europejska wzięła się za inne gałęzie gospodarki: przemysł, rolnictwo, ale także transport, szczególnie lotniczy i morski.

Jeden kontenerowiec w ciągu roku wytwarza tyle trujących związków, ile 50 milionów samochodów

Dlaczego? Bo jak się okazuje, największymi trucicielami na świecie nie są samochody spalinowe, a kontenerowce i branża lotnicza. Jak pisze brytyjski „The Guardian”, tylko jeden duży kontenerowiec wytwarza tyle trujących związków w ciągu roku, ile 50 milionów samochodów. Paliwo statków, czyli mazut, produkt uboczny rafinacji ropy, zawiera 2 tysiące razy więcej siarki niż olej napędowy wlewany do baków samochodów. Zdaniem specjalistów transport morski odpowiada za 18 do 30 procent światowego zanieczyszczenia tlenkami azotu i stoi za 9 procentami zanieczyszczenia tlenkami siarki.

Z kolei jeden Boeing 747 w ciągu 24h lotu emituje tyle CO2, ile 250 aut przez rok. Specjaliści zauważają także, że spaliny wypuszczane do atmosfery na dużej wysokości są dodatkowo znacznie groźniejsze dla klimatu, niż te, pozostawiona tutaj na ziemi.

Winni jesteśmy sobie sami

Moglibyśmy się przerzucać kto jest bardziej winny, kto w większym stopniu odpowiada za katastrofę klimatyczną, na progu której stoimy [gówno prawda.. md] . Nie ma to znaczenia, bo dotyczy ona wszystkich nas – ludzi. Dlaczego jednak unijni urzędnicy i ekolodzy nie zajmą się tropieniem szkodliwych emisji w innych gałęziach gospodarek? Bo samolotem wygodnie polatać, a kontenerowiec kopci z dala o ich oczu? Tego nie wiem.

Nie twierdzę, że samochody spalinowe nie mają negatywnego wpływu na środowisko. Jednak uważam, że na zmiany klimatyczne wpływ ma znacznie więcej dziedzin gospodarki niż sama motoryzacja. Warto to zauważyć opowiadając o emisji, zagrożeniach związanych ze szkodliwymi cząstkami i wygodnym życiu.

Zatrzymaj Traktat Pandemiczny – WALCZ TERAZ! Globaliści wpadli w panikę.

“Sebastian Lukomski, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

To nasz moment! Mamy szansę raz na zawsze zatrzymać Traktat Pandemiczny ONZ – jednak musimy działać już teraz!

Dzięki przełomowej decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o wycofaniu Stanów Zjednoczonych z WHO oraz globalnemu oporowi, prowadzonemu przez zespół CitizenGO, zwycięstwo jest bliżej niż kiedykolwiek!
Jednak nie łudźmy się – walka wciąż trwa i do jej zakończenia jeszcze daleka droga.
Globalistyczni biurokraci z ONZ nie ustają w swoich działaniach – w przyszłym tygodniu spotkają się w Genewie, by prowadzić kolejne „negocjacje”. Jednak zdajemy sobie sprawę, co to naprawdę oznacza.
Podejmują kolejne desperackie próby, by przepchnąć swój Traktat Pandemiczny – niebezpieczny plan, który oddaje globalnym elitom kontrolę nad Twoim zdrowiem, decyzjami i przyszłością… a wszystko to finansowane miliardami z twoich podatków.
Mam dobrą wiadomość: już udało nam się pokrzyżować ich zamiary.W grudniu ich plan legł w gruzach – terminy nie zostały dotrzymane, negocjacje utknęły w martwym punkcie, a kolejne państwa zaczęły się wycofywać. Wszystko dzięki temu, że ludzie tacy jak Ty wstali i zabrali głos!I zgadnij co? 
Globaliści wpadli w panikę.
Gdy zaczynają przegrywać, ogarnia ich desperacja.WHO i jej potężni sojusznicy – od globalnych elit po Big Pharmę – stosują wszelkie możliwe manipulacje. Będą naginać zasady, wywierać presję i szerzyć dezinformację, by uratować resztki swojego planu.Jednak razem możemy ich zatrzymać. Twój głos ma ogromną siłę i może naprawdę wiele zmienić.
W tej chwili Stały Przedstawiciel RP przy ONZ musi usłyszeć Twój głos:Wezwij Mirosława Broiło do powstrzymania przejęcia władzy przez WHO i obrony suwerenności naszego państwa – zanim będzie za późno! 

Przez ostatni rok walczyliśmy na każdym froncie – spotykaliśmy się z delegatami, konfrontowaliśmy się z urzędnikami podczas spotkań i na ulicach, a także upewnialiśmy się, że decydenci nie mogą nas ignorować.
A Ty byłeś tam z nami. Twoje zaangażowanie – Twój głos – naprawdę ma znaczenie.
W tej chwili po raz kolejny stoimy twarzą w twarz z WHO.
Ta sesja to dla nich moment przełomowy – i doskonale o tym wiedzą. Zegar tyka, ich traktat się sypie, a teraz, gdy Trump oficjalnie wycofuje USA z WHO, cały ich plan wisi na włosku.WHO wpada w panikę. Jeśli nie uda im się teraz uratować sytuacji, majowy termin może się całkowicie rozsypać… a wraz z nim cały ich traktat.Oni rozpaczliwie próbują ratować, co tylko się da.
A my? Jesteśmy tu, by zakończyć naszą robotę.Jednak jeśli teraz zwolnimy i przedwcześnie ogłosimy zwycięstwo, skutki mogą być katastrofalne:
Pełna kontrola nad Twoimi decyzjami zdrowotnymi – lockdowny, przymusowe szczepienia, zakazy podróżowania – wszystko narzucone przez niewybieralnych biurokratów;
Cenzura na pełnych obrotach, uciszająca każdego, kto ośmieli się podważyć ich narrację;
Trwałe przejęcie władzy, dające im swobodę ogłaszania globalnych kryzysów według własnego uznania – bez jakiejkolwiek odpowiedzialności;
Miliardy zasilają ich biurokrację, a wszystko na Twój rachunek.Nie musisz wierzyć mi na słowo – wszystko to widziałeś na własne oczy.
W zeszłym miesiącu prezes Meta, Mark Zuckerberg, ujawnił, że administracja Bidena wywierała ogromną presję na Facebooka, by usuwał posty informujące o możliwych skutkach ubocznych szczepionek przeciw Covid. W ten sposób celowo zatajali przed nami niewygodne informacje.
Posty ujawniające prawdę? Usunięty.
Fakty, które nie pasowały do oficjalnej narracji? Zatuszowane.
Ty i ja nigdy nie mieliśmy szansy się o nich dowiedzieć.Teraz zadaj sobie pytanie — czy chcesz żyć w takim świecie?
W świecie, w którym globalne elity, skorumpowane organizacje jak WHO i tchórzliwi politycy decydują, co wolno nam zobaczyć, a co ma zostać ukryte – zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych?
To właśnie na tym polega ten traktat.
Wezwij Stałego Przedstawiciela RP przy ONZ, Mirosława Broiło do zatrzymania WHO i obrony Twojej wolności oraz prawa do podejmowania samodzielnych decyzji zdrowotnych – zanim będzie za późno! 
Pomyśl o tym – jeśli Trump pójdzie za ciosem, Stany Zjednoczone mogą na dobre opuścić WHO. A to nie dotyczy tylko USA – kolejne kraje się budzą i zaczynają stawiać opór. Władza WHO słabnie, a ich traktat wisi na włosku.
Wystarczy ostatni, decydujący cios – i razem możemy go zniszczyć.
To jest ten moment. Nie możemy zwolnić. Nie możemy odpuścić. Musimy zatrzymać ten traktat teraz – zanim za kilka miesięcy stanie się rzeczywistością.WHO liczy na to, że się zmęczymy, stracimy czujność i odpuścimy.Są przekonani, że nas zniechęcą i po cichu przepchną swój plan, gdy odwrócimy wzrok – albo uwierzymy, że już wygraliśmy.
Pokażmy im, że są w błędzie. Ten traktat wciąż nie został podpisany, bo ludzie tacy jak Ty nie dali za wygraną. Teraz nadszedł czas, by znów wkroczyć do walki – głośniej, silniej i z jednym jasnym przesłaniem: Pokażmy im, jak bardzo się mylą.
Czy podejmiesz działanie już teraz i wyślesz jasny, stanowczy sygnał do Stałego Przedstawiciela RP przy Biurze Narodów Zjednoczonych w Genewie oraz przedstawicieli WHO? Wezwij ich do odrzucenia Traktatu Pandemicznego na nadchodzącym spotkaniu. 
Razem zatrzymamy ten traktat na dobre i obronimy nasze wolności. Dziękuję za Twoje niezłomne wsparcie,Sebastian Lukomski z całym zespołem CitizenGOPS 

Nie zamykaj jeszcze tego maila – to WAŻNE. Decyzja Trumpa o wycofaniu USA z WHO zadała ich planowi potężny cios, ale walka jeszcze się nie skończyła.
Twój podpis to więcej niż tylko nazwisko. To siła. To presja. To wyraźny sygnał, którego decydenci nie mogą zignorować. I wiemy, że to działa – widzieliśmy to już nie raz.
Wielokrotnie pokazaliśmy, że gdy ludzie tacy jak Ty podejmują działanie, możemy zatrzymać nawet najbardziej potężne i groźne plany.WHO planowała podpisać ten traktat już wiele miesięcy temu, ale dzięki Twoim wysiłkom wciąż nie mogą dopiąć swego. Teraz wpadają w panikę.
Dopilnujmy, by już nigdy się z tego nie podnieśli.

Dodaj teraz swoje imię i nazwisko, aby wezwać Stałego Przedstawiciel RP przy ONZ do odrzucenia tego zamachu na władzę. Razem możemy obronić nasze wolności i raz na zawsze pogrzebać Traktat Pandemiczny! 
Więcej informacji:
Informacje o skutkach ubocznych szczepionek „musiały zniknąć” – szef Facebooka o cenzurze administracji Bidenahttps://opoka.org.pl/News/Swiat/2024/informacje-o-skutkach-ubocznych-szczepionek-musialy-zniknac

Już w lutym ruszą prace nad traktatem pandemicznym. Trzeba zdążyć do maja
https://www.rynekzdrowia.pl/Finanse-i-zarzadzanie/Juz-w-lutym-rusza-prace-nad-traktatem-pandemicznym-Trzeba-zdazyc-do-maja,267603,1.html

Więcej informacji w języku angielskim:
Zuckerberg says Biden administration pushed Meta ‘super hard’ to take down vaccine content
https://www.cnbc.com/2025/01/10/mark-zuckerberg-says-biden-pushed-meta-to-remove-posts-on-vaccines.html

CitizenGO to społeczność aktywnych obywateli, która stara się, aby ludzkie życie, rodzina i wolność były darzone szacunkiem na całym świecie. Członkowie CitizenGO zamieszkują wszystkie kraje świata.

Nasz zespół pracuje w 16 państwach na 5 kontynentach i działa w 12 językach.

Więcej o CitizenGO dowiedzą się Państwo tutaj. Mogą nas Państwo także śledzić na Facebooku i Twitterze.

Václav Klaus: Jestem przeciwnikiem pana Schwaba

Klaus: Jestem przeciwnikiem pana Schwaba

Bardzo dziękuję za zaproszenie na tę już tradycyjną już kolację zorganizowaną przez Shafika Gabra z okazji Forum Ekonomicznego w Davos. Uczestnikami tej kolacji są albo stali goście Forum w Davos, albo przyjaciele Shafika.

Ja należę do tej drugiej grupy. Po siedemnastu powitaniach na swoim Forum w Davos (po raz pierwszy w styczniu 1990 roku) pan Schwab zaczął uważać mnie – jakieś piętnaście lat temu – za jednego ze swoich fundamentalnych przeciwników ideologicznych. Miał rację. Jestem fundamentalnym przeciwnikiem pana Schwaba i jego sposobu myślenia o naszym świecie.

Odnosząc się do tytułu tej kolacji „Spodziewając się nieoczekiwanego”, muszę przyznać, że w dzisiejszych czasach – a szczególnie w tym roku – mam coraz większe problemy z odróżnieniem tego, co oczekiwane, od tego, co nieoczekiwane. Pozwólcie, że wyrażę się konkretnie. Dominujące trendy i tendencje są w moich oczach mniej więcej do przewidzenia. Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu widzę, że prawie wszystkie z nich zmierzają teraz w złym kierunku. Poszczególne zdarzenia wydają się nieoczekiwane, ale – bez wątpienia – stanowią część całości.

Jeśli chodzi o trendy i tendencje, trudno mi zachować optymizm, zwłaszcza gdy moje spojrzenie nieuchronnie skupia się na Europie i świecie zachodnim. W naszym instytucie wydaliśmy niedawno zbiór esejów pod tytułem „Autodestrukcja Zachodu”. Mój Zachód nie był zagrożony ani przez Wschód, ani przez Południe. Zachód od dziesięcioleci systematycznie, ale konsekwentnie niszczy sam siebie.

Patrząc na ważne wydarzenia indywidualne, również nie można być optymistą. Mieszkam w Europie Środkowej. Ta część świata została widocznie zmieniona przez wojnę na Ukrainie. Wolność polityczna i wolność prasy (i wszystkich innych mediów) zostały ograniczone, dyskurs publiczny uległ zasadniczej zmianie. Wraz z zanikającą opozycją dramatycznie wzrosły tendencje centralistyczne w UE. Dawno obalone idee pojawiły się ponownie. Potwierdza to stare powiedzenie, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda.

Nie przesadzę, jeśli powiem, że mówienie prawdy staje się teraz prawie tak trudne, jak było w późnej epoce komunizmu. Czarno-biała interpretacja wojny rozmywa wszystkie inne istotne tematy – zwłaszcza szkodliwe wady europejskiej centralizacji (przebranej za integrację europejską), ogromne koszty ekonomiczne związane z wdrażaniem ideologii Zielonego Ładu, przedłużającą się sekularną stagnację państw europejskich, w tym mojego. Dla mnie to wszystko było jednak do przewidzenia.

Spotykamy się tu w momencie zaprzysiężenia prezydenta Trumpa. Jego zwycięstwo w wyborach było dla mnie niespodziewane. Znam wiele osób, które twierdzą, że było to do przewidzenia, ale nie jestem tego pewien. W każdym razie jego wybór – któremu przyklasnąłem – pozytywnie wstrząsnął nie tylko Stanami Zjednoczonymi Ameryki, ale całym światem. Udowodnił, że można walczyć o coś, co wydaje się niemożliwe. Stało się coś nieoczekiwanego. Okazało się to dla wielu z nas dużym impulsem.

Od 4 listopada wielokrotnie publicznie podkreślam swoje zadowolenie z tego wyniku. Mimo to wielokrotnie ostrzegałem przed tanim i nieodpowiedzialnym triumfalizmem wielu, nawet poważnych ludzi wokół mnie. Nie powinniśmy zapominać o rzeczywistości. Jest tak wiele głęboko zakorzenionych cech współczesnego świata, które w moich oczach są stałymi, a nie zmiennymi. Istnieją również pewne niepodważalne „stałe” w osobowości samego Trumpa, które sprawiają, że wszelkie prognozy są niepewne. Jeden człowiek nie jest w stanie zmienić świata. On po prostu otworzył okno możliwości dla reszty z nas. Zmienić świat to zadanie dla nas wszystkich, nie tylko dla amerykańskiego prezydenta.

Znany brytyjski pisarz Anthony Daniels słusznie zauważył, mówiąc: „Konserwatyście takiemu jak ja łatwo jest pesymistycznie patrzeć na wiele patologii dzisiejszego świata” (The European Conservative, jesień 2023). Staram się nie wpaść w tę pułapkę, ale trudno o optymizm. Moim zdaniem w nadchodzących latach będziemy musieli stawić czoła najpoważniejszemu testowi naszej demokracji od czasu upadku komunizmu. Bądźmy aktywnymi realistami.

Václav Klaus na dorocznej kolacji prowadzonej przez Shafika Gabra, Central Sporthotel, Davos, 20 stycznia 2025 r.

za: klaus.cze

Myśl Polska, nr 5-6 (2-9.02.2025)

Rozważania o sensie wojny ukraińskiej i polityce globalnej.

Odkrywanie tajemnicy wojny

Bliżej prawdy – veritas vos liberabit

Dziennikarz, publicysta, dla którego prawda, dziś towar deficytowy jest tym, co może nas wyzwolić.

Izrael Szamir w rozmowie o sensie wojny ukraińskiej i polityce globalnej.

Zbyt wiele elementów wojny ukraińskiej nie ma sensu. Dlaczego Rosja tak powolnie przemieszcza się na zachód? Dlaczego nie ma szybkich i zdecydowanych uderzeń. Jakie są prawdziwe plany USA i Wielkiej Brytanii? Czy USA chcą osłabić Rosję? Spotkałem się ze szwedzkim profesorem Z [RZ], człowiekiem o ogromnej wiedzy i głębokim zrozumieniu świata, aby zadać mu te pytania.

Profesor Z uważa, że wojna ukraińska ma sens tylko wtedy, gdy założymy, że jest to wojna USA z Europą o dolara amerykańskiego. USA biją Rosję po głowie Ukrainą, a UE krwawi. Wielka Brytania próbuje wykrwawić zarówno USA, jak i UE. Dlaczego to robią? Jaki jest ich cel?

Prof. RZ: Najważniejsze pytanie to los dolara amerykańskiego. Konkretnie chodzi o jego dominację w świecie gospodarczym.

Sama ta wyższość przynosi USA dochód w wysokości nawet biliona dolarów rocznie. I nie chodzi tylko o pieniądze. Siła militarna USA jest ściśle związana z nadrzędną pozycją dolara. Bilion dolarów, które Stany Zjednoczone zbierają od świata, jest w dużej mierze wydawany na utrzymanie amerykańskiego kompleksu wojskowego.

Nie jest możliwe, aby Stany Zjednoczone pozwoliły dolarowi ześlizgnąć się na drugie lub trzecie miejsce wśród walut światowych. Jeśli tak się stanie, większość dolarów zdeponowanych za granicą (a jest ich ponad 7 bilionów) wyleje się z powrotem do wybrzeży USA jako tsunami. Inflacja gwałtownie wzrosłaby, a poziom życia spadłby jak kamień. Późniejsza burza polityczna może z łatwością obalić kraj. Zatem Stany Zjednoczone wolałyby, aby świat upadł, niż tolerować upadek dolara. Jest to szczególnie prawdziwe za rządów Trumpa.

Teraz pojawia się pytanie, kto zagraża dolarowi? Typową odpowiedzią są Chiny, ponieważ jest to jedyny kraj o wystarczająco dużej gospodarce, aby przewyższyć amerykańską. To prawda, ale w handlu międzynarodowym chiński juan jest dopiero na czwartym miejscu z mniej niż 5% wszystkich płatności. Juan stanowi zaledwie 2% światowych rezerw walutowych, podczas gdy dolar amerykański stanowi 58%, prawie 30 razy więcej! To sprawia, że juan jest potencjalnym, ale nie bezpośrednim zagrożeniem dla dolara. Jednak w chińskim handlu transgranicznym juan ostatnio przekroczył dolara pod względem wolumenu handlu. Tak więc chińskie zagrożenie dla dolara naprawdę rośnie.

Euro stanowi jednak 20% światowych rezerw walutowych. Zamiast tego ta piąta wszystkich rezerw mogłaby być denominowana w dolarach. Zatem Euro „ukradł“ jedną czwartą pozycji dolara, czyli dziesięć razy więcej niż juan. Jest to ważne, ponieważ światowe rezerwy pieniężne rosną równie szybko lub szybciej niż gospodarka światowa, która co roku wymaga większej ilości walut rezerwowych. Emisja tej waluty i wysłanie jej za granicę w celu zdeponowania w ramach inwestycji lub w zamian za towary wyprodukowane za granicą to w zasadzie… cóż, drukowanie pieniędzy. Nic nie może być tak opłacalne jak to. Dlatego euro jest obecnie największym zagrożeniem dla dolara. I tak obiektywnie UE jest głównym wrogiem USA.



IS: Ale przed utworzeniem euro swoją rolę odgrywały inne waluty europejskie, takie jak marka D, frank francuski i inne. Służyły one również jako rezerwy światowe.

RZ: To prawda, ale konsolidując te waluty (a dziś 20 krajów zastąpiło już swoją walutę euro, a oczekuje się, że z czasem zrobi to co najmniej 6 innych), euro stało się znacznie silniejsze i bardziej pożądane dla utrzymania wartości niż którakolwiek z tych poprzednich walut. Możliwym wyjątkiem był znak D, ale niemiecka gospodarka była zbyt mała, aby poważnie konkurować z Amerykanami.

IS: Czy to koniecznie czyni UE wrogiem USA? Czy mogą być po prostu przyjaznymi konkurentami, łączącymi wspólne cele polityczne i militarne?

RZ: Mogli, i rzeczywiście byli. W przeszłości UE i USA utrzymywały stosunki oparte na współpracy. W grudniu 1999 r., kiedy wprowadzono euro, UE miała silne poparcie USA. Prezydentem był Bill Clinton, a USA dysponowały nadwyżką budżetową i czerpały korzyści ze wzrostu UE. W 1995 roku w Madrycie podpisano Nową Agendę Transatlantycką, obiecującą bliższą współpracę. NATO się rozszerzało, a USA potrzebowały do tego wsparcia UE.

Początkowo euro nie wydawało się poważnym rywalem dolara. Zaczęło się od 1,17 dolara, ale wkrótce spadło poniżej parytetu i powoli rosło przez kilka lat. Sytuacja uległa jednak zmianie, ponieważ UE rosła szybciej niż USA, a w 2007 r. gospodarka UE po raz pierwszy przekroczyła Stany Zjednoczone w wartościach nominalnych. W tym czasie UE liczyła prawie 500 milionów mieszkańców w porównaniu z około 300 milionami w USA. Kryzys subprime uderzył w gospodarkę USA, wzmacniając dominację gospodarczą UE. 18 lipca 2008 r. wartość euro osiągnęła 1,60 dolara.

Amerykańscy bankierzy nigdy nie zapomną ani nie wybaczą tego dnia. Poczucie wyższości skłoniło europejskich urzędników do dyskusji nad zastąpieniem dolara specjalnymi prawami ciągnienia (SDR), które składają się z 44% dolara, 34% euro i innych walut. Ich głównym zwolennikiem był Dominique Strauss-Kahn, dyrektor MFW i potencjalny kandydat na prezydenta Francji.

IS: Niesławny DSK!

RZ: Tak, ten. W maju 2011 roku został aresztowany w Nowym Jorku pod zarzutem napaści na tle seksualnym. Zrezygnował z pracy w MFW, a zarzuty karne “zostały wycofane”. Jednak pomysł zastąpienia dolara specjalnymi prawami ciągnienia upadł wraz z prezydenckimi ambicjami Straussa-Kahna.

Dolar przetrwał, ale Amerykanie zauważyli: UE nie jest przyjacielem. Wydawało się, że europejskie elity czekają, aż USA się potkną i będą tęsknić za kontrolą nad finansami międzynarodowymi. Od tego czasu wydaje się, że polityka USA ma na celu powstrzymanie lub nawet zniszczenie UE, aby uniemożliwić jej osiągnięcie dominacji.

Ta zmiana polityki wymagała czasu Początkowo, gdy gospodarki USA i UE były podobnej wielkości, mówiono o strefie wolnego handlu. Dyskusje na temat transatlantyckiego partnerstwa handlowo-inwestycyjnego (TTIP) rozpoczęły się w 2013 r., a pierwszy projekt wyciekł w 2014 r. Tymczasem gospodarka USA ożywiła się i rosła szybciej niż gospodarka UE.

Potem przyszedł Brexit. Co ciekawe, zainicjowała go rządząca Partia Konserwatywna, której oficjalnym stanowiskiem było Pozostać. Referendum miało charakter konsultacyjny i nie było formalnie zobowiązane do wdrożenia jego wyniku. W czerwcu 2016 r. 52% wyborców głosowało za opuszczeniem UE, dzieląc kraj. Anglia i Walia, z wyjątkiem Londynu, w dużej mierze opowiedziały się za brexitem, podczas gdy Szkocja i Irlandia Północna głosowały za pozostaniem. W tej sytuacji, jeśli brytyjska elita poważnie myślała o chęci pozostania w UE, miała ku temu mnóstwo okazji.

Pamiętasz, jak rząd brytyjski nie chciał oddać Augusto Pinocheta niecierpliwie oczekującemu hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości? Miał wszelkie podstawy prawne, aby oczekiwać jego szybkiej ekstradycji, ale tak się nigdy nie stało. Inaczej było jednak z Brexitem.

Pomimo możliwości pozostania w UE i przesunięcia opinii publicznej w stronę pozostania, uparcie poszukiwano Brexitu. Wielka Brytania opuściła UE po 47 latach członkostwa, kończąc dwa pokolenia brytyjskiej tożsamości europejskiej.

IS: Czy to koniecznie oznacza, że UE stała się wrogiem USA? Czy mogą być po prostu przyjaznymi konkurentami, łączącymi wspólne cele polityczne i militarne?

RZ: Mogli, i byli. Kiedy doszło do Brexitu, UE znacznie osłabła. UE straciła 80 milionów ludzi. Co ważniejsze, jej gospodarka skurczyła się o 17% i ponownie stała się znacznie mniejsza niż gospodarka amerykańska. Euro spadło do wcześniejszego poziomu w stosunku do dolara. Negocjacje w sprawie TTIP utknęły w martwym punkcie, a kiedy Trump doszedł do władzy w 2016 r., faktycznie wygasły. TTIP został pomyślany jako małżeństwo równych sobie z równymi, ale Stany Zjednoczone znów były większe.

IS: Od tego czasu przepaść między gospodarkami UE i USA tylko się powiększyła. Czy to oznacza, że USA ostatecznie wygrały i że UE nie jest już wrogiem?

RZ: To nie takie proste. Na pierwszy rzut oka nominalny PKB USA podwoił się od 2008 r., podczas gdy PKB UE wzrósł zaledwie o 30%. Jednak według parytetu siły nabywczej (PPP) obie gospodarki są nadal mniej więcej tej samej wielkości. Zatem zagrożenie UE dla USA nadal istnieje.

A potem jest jeszcze jedna rzecz, która naprawdę mnie niepokoi.

IS:Co to jest?

RZ: Elektryczność
. Ogólnie rzecz biorąc, zużycie energii elektrycznej jest uważane za dobry wskaźnik produktywnego PKB kraju. W USA te dwa parametry ściśle się uzupełniały przed 2008 rokiem. Od tego czasu produkcja energii elektrycznej na mieszkańca w USA spadła jednak o 8%. Jak to się łączy z deklarowanym podwojeniem PKB w tym samym okresie? A może z faktem, że obecnie istnieje wiele obszarów zużywających energię elektryczną, które wówczas nie istniały (lub były w powijakach)? Należą do nich na przykład samochody elektryczne, pompy ciepła, wydobycie kryptowalut i sztuczna inteligencja zużywająca energię.

Ponadto zakłady produkcyjne w 2008 r. nie obejmowały milionów paneli słonecznych zainstalowanych w domach ludzi i na farmach fotowoltaicznych, a ogromne morskie wiatraki nie zostały jeszcze zbudowane. Jak zatem całkowita produkcja energii elektrycznej mogłaby się zastać i spaść na mieszkańca, gdyby PKB rzeczywiście się podwoił? Obliczenia te nie uwzględniały nawet około 11 milionów nielegalnych imigrantów przybywających do USA, którzy również muszą zużywać energię elektryczną.

Przyjrzyjmy się bliżej temu wzrostowi gospodarczemu w USA. Dziś dowiadujemy się, że połowa wszystkich inwestycji przedsiębiorstw w ciągu ostatnich 15 lat została przeznaczona na narzędzia zwiększające produktywność, takie jak oprogramowanie i sprzęt do przetwarzania informacji. Inne ważne obszary wzrostu obejmowały budowę centrów danych i obiektów produkcyjnych zasilanych bateriami do samochodów elektrycznych i mikrochipów krzemowych. I żadna z tych technologii nie zużywała dodatkowej energii elektrycznej? Nie możesz w to uwierzyć. Jedynym wiarygodnym wyjaśnieniem wydaje się być to, że amerykańska deindustrializacja, która rozpoczęła się około 2008 roku, trwa do dziś. Nawiasem mówiąc, nawet pierwsza prezydentura Trumpa nie zmieniła tej tendencji spadkowej.

Zobaczmy, jak się sprawy mają w Europie. Tam również nastąpił spadek produkcji energii elektrycznej na mieszkańca, choć bardziej umiarkowany – wyniósł około 3%. Bliższe spojrzenie daje jednak bardziej zróżnicowany obraz. W Niemczech, które są siłą napędową europejskiej gospodarki, produkcja energii elektrycznej na mieszkańca spadła o niewiarygodne 34% od 2008 r. Niewielki spadek wynika zatem ze wzrostu w słabiej rozwiniętych krajach UE.

Być może upadek Niemiec był spowodowany likwidacją przez kraj elektrowni jądrowych, a obecnie importem energii elektrycznej z zagranicy? Jednak zużycie energii elektrycznej na mieszkańca również dramatycznie spadło – o 19%.

W sąsiedniej Francji, drugiej co do wielkości gospodarce UE, konsumpcja na mieszkańca spadła o ponad 20%, podczas gdy produkcja pozostała na tym samym poziomie. Nawet w Polsce produkcja energii elektrycznej na mieszkańca spadła od 2008 r. o 3%. Taki środkowoeuropejski tygrys gospodarczy!

Jednocześnie w Rosji produkcja energii elektrycznej na mieszkańca wzrosła o 35-40%, podczas gdy w Chinach o pełne 135%, a krzywa wzrostu nie wykazuje oznak nasycenia.

Tak więc, podczas gdy polityka USA zdołała spowolnić, a nawet zmniejszyć realną gospodarkę UE, spadek w USA jest jeszcze większy. Jednocześnie drugi najważniejszy konkurent USA, Chiny, jest w pełnym rozkwicie. Podczas gdy Chiny deklarują, że nie zamierzają kwestionować dolara, geopolityka nie ma znaczenia intencji, ale możliwości. Gdyby Chinom udało się zhakować dolara, a tym samym gospodarkę USA, nie musiałyby tego robić, aby zdobyć światową dominację. Sama groźba takiego działania zmusiłaby USA do posłuszeństwa.

Sytuacja ta musiała doprowadzić do poważnej refleksji elit USA, które szukają rozwiązania tego kryzysu. W przeciwnym razie Stany Zjednoczone znajdą się w śmiertelnej spirali gospodarczej i będą musiały w coraz większym stopniu popadać w długi (prawie 3 biliony dolarów w 2024 r.), aby utrzymać gospodarkę na rynku, udając jednocześnie fałszywy optymizm ze świata zewnętrznego.

IS: Myślisz, że znaleźli już takie rozwiązanie? Swoją drogą, dlaczego nie wymieniłeś Rosji wśród największych wrogów Ameryki? Amerykańska opinia publiczna często nazywa go wrogiem numer 1.

RZ: Myślę, że to mylące. Działania wojenne między USA a Rosją wydają się przesadzone. Obie wielkie potęgi mają długą historię łączenia sił przeciwko wspólnemu wrogowi. Uczynili to zarówno formalnie podczas II wojny światowej, jak i nieformalnie podczas kryzysu sueskiego w 1956 roku. Ta wspólna akcja złamała kark imperiom francuskim i brytyjskim. USA i Rosjanie nadal działają razem, choć może to nie być tak widoczne.

IS: Kto jest teraz ich wspólnym wrogiem?

RZ: UE, Wielka Brytania i Chiny.


IS: Rozumiem, dlaczego UE, ale dlaczego Wielka Brytania jest wrogiem Ameryki?

RZ: Ponieważ tak naprawdę imperium nigdy nie przestało istnieć od czasu rewolucji amerykańskiej. Brytyjska władza nad amerykańską polityką jest nadal bardzo silna. Amerykanie reagowali na to przez lata, demontując Imperium Brytyjskie wraz z Rosjanami i stopniowo wyrywając się z tej duszącej brytyjskiej przyjaźni. Doskonale wiedzą, że dopóki brytyjska monarchia żyje i ma się dobrze, zagrożenie dla USA będzie zawsze istnieć. Dlatego po cichu robią wszystko, aby osłabić brytyjską monarchię.

Swoją drogą, jak monarchia może być jednocześnie demokracją? To ma sens tylko w filmach z Gwiezdnych Wojen…

W każdym razie wydaje się, że przed Brexitem Amerykanie obiecali Brytyjczykom bardzo lukratywny handel, że powinni opuścić UE, a Stany Zjednoczone w zamian podpiszą z nimi umowę o wolnym handlu. Wielka Brytania wyobrażała sobie, jak odegra podobną rolę w stosunku do Unii Europejskiej jak Hongkong, który czerpałby korzyści z obu stron Atlantyku. Jeśli jednak chodzi o konkretne negocjacje po brexicie, Amerykanie wysunęli żądania, których Brytyjczycy po prostu nie mogli zaakceptować.

IS: Jakie wymagania?

RZ: Na przykład cały sektor rolniczy, który jest głównym źródłem dochodów Wielkiej Brytanii z eksportu, podlegałby przepisom amerykańskim zezwalającym na GMO. W praktyce uniemożliwiłoby to eksport do UE i zasadniczo wyeliminowałoby rolnictwo jako główny sektor brytyjski. Bez porozumienia podpisanego z USA i z więzami z UE, które z każdym dniem słabną, Wielka Brytania jest teraz w cichej rozpaczy. Dzięki grupie Pink Floyd wiemy, że jest to angielska droga. Tak smutne… To mógł być wspaniały kraj.

Bez porozumienia z głównym partnerem – z UE, USA, Rosją lub Chinami – Wielka Brytania jest skazana na zagładę. Dlatego robią wszystko, aby utrudnić życie USA na arenie międzynarodowej. Celem Brytyjczyków jest skłonienie USA do powrotu do stołu negocjacyjnego.

IS: Jakie są ich karty przetargowe?

RZ: Jest ich wiele. Jedną z nich jest wojna ukraińska. Wielka Brytania narażała wszelkie próby ugody. Kolejnym atutem przetargowym jest brytyjska kontrola nad państwami bałtyckimi, nieformalnie znanymi jako Tribaltika, a także regionalnymi monarchiami Szwecji i Danii. Lub w Holandii, jeśli chcesz. Wielka Brytania naciska na nich, aby rozpoczęli wojnę z Rosją, doskonale wiedząc, że nie leży to w interesie Ameryki.

Stara się także odgrywać rolę w polityce wewnętrznej. Pamiętacie rosyjskie akta o Trumpie? Zostały opracowane przez Christophera Steele, byłego (jeśli coś takiego istnieje) oficera MI6. Wyobraź sobie, że Steele był zamiast tego byłym agentem KGB. Rosja byłaby obwiniana i sankcjonowana tak, jakby jutra nie było. Ale Brytyjczykom się to upiekło. Wojna między dawną metropolią a kolonią jest często niewidoczna.

Ale nie, pozwól mi się naprawić. Brytyjczycy dość głośno wypowiadali się na temat swoich planów zmiany reżimu w USA. Angielski reżyser Alex Garland stworzył film Civil War z 2024 roku, który zdezorientował wielu amerykańskich krytyków. To oszałamiające. Pamiętasz, że Bones, były pirat na Wyspie Skarbów Stevensona, dostał „black spot“, co było pirackim wyrokiem? Wygląda na to, że wojna secesyjna to czarna plama, którą angielscy piraci z londyńskiego City przenieśli do tego, co mogliby uznać za irlandzkich gangsterów z Białego Domu w Waszyngtonie.

Bohaterami filmu są brytyjscy dziennikarze. Technicznie rzecz biorąc, są obywatelami amerykańskimi, ale pracują dla londyńskiej agencji informacyjnej Reuters. Powiązania brytyjskich dziennikarzy ze służbami specjalnymi są dobrze udokumentowane. Ci prawdopodobnie brytyjscy agenci jeżdżą po USA na „wywiad“ z kontrowersyjnym prezydentem, który ukrywa się w Białym Domu. W pewnym momencie grupa zatrzymuje się na stacji benzynowej i prosi o napełnienie połowy zbiornika ich pojazdu, oferując im 300 dolarów. Za tę ilość, mówi z pogardą jeden z orzeszków ziemnych, można wybrać ser – lub szynkę. To więcej niż subtelna aluzja do faktu, że 300 dolarów nie kupi nic więcej niż kanapkę.

IS:„300 dolarów kanadyjskich,“ mówi dziennikarz, że jest zgodny, a prześladowcy kłaniają się z szacunkiem.

Co gorsza, kiedy „journaliści“ przybywa do Waszyngtonu, dołączają do rebeliantów, którzy chronią ich własnymi ciałami przed latającymi kulami. To wyjaśnia nawet głupim obserwatorom, że „dziennikarze“ są po stronie rebeliantów. Następnie „journalist“ wchodzi najpierw do Białego Domu. Podążająca za nimi banda powstańców (!) wykonuje egzekucję na amerykańskim prezydencie, który jest więcej niż trochę podobny do Donalda Trumpa.

Do takich filmów nie potrzeba formalnego wypowiedzenia wojny dolarowi amerykańskiemu, prezydencji amerykańskiej i USA jako krajowi.

IS: Wspomniał Pan o Rosji jako o potencjalnym znaczącym partnerze Wielkiej Brytanii. Ale czy Brytyjczycy nienawidzą Rosjan?

RZ: Przeczytałem twoją kolumnę na ten temat. Jest dobrze spreparowan i dokładnie przeargumentowan. Ten naród jest zaabsorbowany sobą i wątpię, czy jest w stanie naprawdę nienawidzić, lub kochać każdy inny naród takim. Czy lubią Niemców? Francuzów? Irów, na miłość boską? O ich pozycji decyduje obecna sytuacja polityczna i interesy brytyjskie, które, jak powiedział lord Palmerston, są wieczne i trwałe.

Przypomnij sobie XX wiek. Na początku imperia rosyjskie i brytyjskie znalazły się w impasie Wielkiej Gry. W ten sposób Rosjanie zostali sprzedani brytyjskiej opinii publicznej jako wieczni wrogowie. Jednak w 1914 roku oba kraje stały się sojusznikami podczas I wojny światowej. To uczyniło Rosjan wiecznymi przyjaciółmi Brytyjczyków. Rewolucja rosyjska 1917 r. ponownie uczyniła Rosjan wiecznymi wrogami. W 1941 roku ponownie jednak zostali wiecznymi przyjaciółmi. Jednak nie na długo – zimna wojna przywróciła im status wiecznych wrogów. Ta częsta zmiana zdania zainspirowała George’a Orwella do napisania książki Dziewiętnaścieset osiemdziesiąt cztery. Jego hasło „War is peace“ zwiastowało deklarację „humanitarnego bombardowania“ przez w 2002 roku podczas wojny w Kosowie. Rzeczywiście, jeśli Wszechmogący Bóg zdecyduje się nas ukarać, będzie to nie tyle za nasze grzechy, co za naszą hipokryzję.

Że wojna w Kosowie tak naprawdę się nie skończyła, a niektórzy twierdzą, że jakikolwiek długoterminowy pokój w Europie będzie wiązał się z powrotem Kosowa do Serbii.

IS: Ale teraz wojna ukraińska sprawiła, że stosunki między Wielką Brytanią a Rosją są najgorsze w historii, prawda?

RZ: No tak, ale nie tyle z powodu tego, co Rosja zrobiła Ukrainie, co z powodu tego, co USA zrobiły Wielkiej Brytanii. Na początku wojny USA niechętnie zgodziły się, żeby Rosja mogła przejąć Ukrainę. Przenieśli swoją ambasadę z Kijowa do Lwowa, a następnie na polską stronę granicy i wezwali wszystkie ambasady zachodnie, aby zrobiły to samo. Co uderzające, kiedy Rosjanie zajęli (bezskutecznie) lotnisko Antonowa w Hostomelu pod Kijowem rankiem w dniu inwazji, zespół CNN został praktycznie zintegrowany ze swoimi siłami specjalnymi. Matthew Chance przeprowadził wywiad z rosyjskim dowódcą i bez trafienia sfilmował strzelaninę z Ukraińcami. Jak myślisz, po czyjej stronie były tego dnia Stany Zjednoczone?

Ale wtedy Wielka Brytania postanowiła interweniować i zakłócić amerykański plan szybkiego zwycięstwa Rosji. Szybko podjęli inicjatywę dostarczenia Ukraińcom sprzętu wojskowego o wartości dwóch miliardów dolarów, a jednocześnie „zdecydowanie doradzał im“, aby nie podpisywali żadnego traktatu pokojowego z Putinem. Wojna ciągnęła się. Amerykanie musieli niechętnie udawać, że zaopatrzenie Ukrainy w sprzęt wojskowy było również ich celem. Aby poprowadzić ten proces i zapobiec wymknięciu się spod kontroli, utworzyli Spotkania Ramsteina. Pomijając retorykę, wsparcie USA dla Ukrainy zawsze było skąpe i znacznie niższe niż rzeczywiste potrzeby. Teraz, jak wszyscy wiedzą, Amerykanie porzucili nawet retoryczny cel zwycięstwa Ukrainy. Próbują przekonać Ukraińców do zaakceptowania strat terytorialnych, co ich zdaniem zawsze oznaczałoby zwycięstwo Rosji.

IS: Dlaczego USA to robią?

RZ: Zdecydowanie nie z powodu swojej miłości do Rosji! Ale dlatego, że taka procedura służy ich celom. Szkodzi i osłabia UE, zwłaszcza Niemcy, których powojenny dobrobyt został zbudowany na tanich rosyjskich zasobach. Ponadto USA obawiają się porażki Rosji, gdyż z pewnością doprowadziłoby to do znacznych niepokojów wewnętrznych, a nawet rozpadu kraju.

Oprócz ryzyka, że broń nuklearna wpadnie w niepowołane ręce, w takim przypadku UE przestałaby mieć silną przeciwwagę na kontynencie euroazjatyckim. Oczywiście z wyjątkiem Chin, ale są one zbyt daleko od Europy. Europejczycy nie potrzebowaliby już więc Amerykanów, aby ich chronić. Albo zapłacić za tę ochronę. UE ogromnie by się rozwinęła, wchłaniając Ukrainę, Białoruś, Mołdawię, Gruzję i Armenię. Co ciekawe, dwa ostatnie wymienione kraje zostały od 1990 roku przeniesione przez geografów politycznych z Azji – gdzie przez prawie trzy stulecia należały – do Europy. Posunięcie to pozwala UE uznać je za część Europy.

Do UE może przystąpić także zachodnia część Rosji. Z drugiej strony jest to mało prawdopodobne, ponieważ wtedy rosyjski stałby się jednym z języków urzędowych UE. Elita rządząca w niektórych krajach Europy Wschodniej próbująca (w większości bezskutecznie) zasymilować swoją rosyjskojęzyczną mniejszość nie byłaby w stanie tego znieść.

Ogólnie jednak Unia Europejska mogłaby zyskać nawet 100 milionów ludzi i 2-3 biliony rocznego PKB, po raz kolejny przewyższając liczebnie gospodarkę USA.

To koszmar dla Amerykanów i nigdy nie pozwolą na taki scenariusz.

IS: Czy naprawdę wierzysz, że USA chcą rosyjskiego zwycięstwa?

RZ: No tak, w pewnym sensie. Widzicie, kardynalne porozumienie między obydwoma krajami wydaje się być takie, że USA opuszczą Europę i pozostawią ją Rosji, aby ją badała i chroniła. W zamian Rosja nie zawrze sojuszu wojskowego z Chinami. Ale samo przekazanie Europy Rosji nie jest wykonalne. Putin musi zdobyć ten przywilej na wojnie, a to zwycięstwo powinno wyglądać realnie z zewnątrz. Jest to zaaranżowany mecz, w którym zwycięzca jest z góry określony; musi jednak wykazać się siłą i odwagą, aby przekonać publiczność, że zdobył tytuł w uczciwej bitwie. Jego nos musi być zakrwawiony – może więcej niż raz, ale ostatecznie musi wygrać. Tak więc USA udają, że pomagają Ukrainie tak bardzo, jak tylko mogą, podczas gdy w rzeczywistości ich częściowa pomoc służy jedynie opóźnieniu zwycięstwa Rosji, aby uczynić ją bardziej akceptowalną dla Europejczyków.

Popularna opinia w Europie Zachodniej jest ściśle monitorowana przez USA i początkowo była silnie proukraińska. To sprawiło, że szybkie zwycięstwo Rosji stało się niemożliwe, a nawet niepożądane. Gdyby tak się stało, wiele krajów UE domagałoby się bezpośredniej interwencji NATO ze strony Ukrainy. Teraz większość ludności tych krajów jest zmęczona wojną i chce negocjacji pokojowych, co w rzeczywistości oznacza porażkę Ukrainy.

IS: Amerykanie zaopatrywali jednak Ukraińców w nowoczesne systemy uzbrojenia, takie jak czołgi HIMARS, ATACMS, M1 Abrams i samoloty F16, których Rosja obawiała się i twierdziła, że przekraczają ich czerwone linie.

RZ: Oczywiście, że tak, prawda? Ale faktem jest, że te nowe amerykańskie systemy uzbrojenia zostały przekazane Ukrainie dopiero wtedy, gdy Rosjanie byli na to mniej więcej gotowi. Te systemy pola bitwy niczego nie zmieniły i nie stanowią poważnego wyzwania dla rządu Putina ani rosyjskiej armii.

Nadal nie przekonany? Następnie przypomnij sobie dni zamachu stanu Prigożyna latem 2023 r. Wtedy właśnie USA musiały pokazać swoje prawdziwe oblicze i niechętnie, ale publicznie wyrazić poparcie dla rządu Putina. Przeraziło to i oszołomiło rosyjskich opozycjonistów, takich jak Chodorkowski, który wydaje się mądry, ale najwyraźniej nie widzi oczywistości.

IS: Jak myślisz, co stanie się z NATO?

RZ: W końcu NATO pozbywa się USA i wyrzuca je jak pustą butelkę po lemoniadzie. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jedyną misją NATO jest i zawsze było przetrzymywanie Rosji, w razie potrzeby prowadzenie z nią wojny. Rozdział NATO ogranicza jednak swoje działania do północnego Atlantyku. Nawet południowa część oceanu, taka jak Malediwy, znajduje się poza NATO. NATO nie ma zatem zastosowania do operacji na Oceanie Spokojnym, które są dla USA najważniejsze. Kiedy Stany Zjednoczone opuszczą NATO, wszystko, co z niego pozostanie, upadnie pod własnym ciężarem, jak miało to miejsce w Afganistanie, kiedy Biden wycofał wojska amerykańskie. Pozostałe oddziały NATO nie miały ani woli, ani odwagi, by zostać i walczyć.

IS: Jednak NATO rozszerzyło się ostatnio o Finlandię i Szwecję. Oczywiste jest, że za tym rozszerzeniem stały Stany Zjednoczone. Jaki był jego cel, jeśli, jak pan mówi, USA zamierzają opuścić NATO?

RZ: Celem było stworzenie czysto europejskiego sojuszu, który jak najdłużej stawiałby opór rosyjskim rządom po opuszczeniu Europy przez USA. Jest to podobne do tego, co Amerykanie próbowali uzgodnić z rządem afgańskim przed wycofaniem się. Mieli nadzieję, że pozostanie stabilny, co świadczyło o pobożnych życzeniach. To samo dotyczy Europy. Nieobecność Ameryki w Europie ma być tymczasowa i USA chcą wrócić, gdy już zajmą się Chinami.

Do tego czasu oczekuje się, że rosyjska ekspansja w Europie będzie kontrolowana przez NATO z siedzibą w UE. Dlatego Trump chce, aby rządy UE zwiększyły swoje wydatki na wojsko do 5% PKB. Ale dla Niemiec na przykład oznaczałoby to, że prawie połowa ich budżetu krajowego trafiłaby do Bundeswehry. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby jakakolwiek partia polityczna lub koalicja przetrwała po zaproponowaniu takiego budżetu w Bundestagu.

IS: Byliście zaskoczeni, że Szwecja i Finlandia przystąpiły do NATO?

RZ: W zasadzie tak, ale bardziej ze względu na szybkość niż sam fakt. Przed 1995 rokiem Szwecja miała konstytucję, która jednym krótkim zdaniem zabraniała sojuszy wojskowych na wypadek wojny. Powodem było gorzkie doświadczenie, jakie Szwecja zdobyła, podpisując w 1805 roku traktat o wzajemnej obronie z Wielką Brytanią w ramach koalicji antynapoleońskiej. Kiedy jednak Rosja – wówczas sojusznik Francji – wkroczyła do Finlandii w 1808 roku, Wielka Brytania nie zastosowała się do traktatu. W rezultacie Szwecja musiała oddać Rosji całą wschodnią część swojego królestwa. Doprowadziło to do znacznego zamieszania politycznego i poszukiwań duszy. Szwedzi nie ufali już innym krajom w kwestii własnej obrony.

Zmieniło się to jednak wraz z przystąpieniem Szwecji do UE. Klauzula jednego zdania w konstytucji została zastąpiona piętnastolinijkowym bełkotem prawnym, który niczego nie zabraniał. Zatem decyzja o przystąpieniu do NATO musiała zostać podjęta w tym czasie lub wcześniej. Uważam jednak, że muszą istnieć bardzo mocne argumenty wyjaśniające, dlaczego Szwecja i Finlandia w sposób oczywisty wskoczyły wspólnie na statek NATO w środku szalejącej wojny, wyraźnie zagrażając w ten sposób własnemu bezpieczeństwu.

IS: Jakie argumenty?

RZ: Na przykład Petsamo, czyli po rosyjsku Pechenga. Jest to obszar na północy Półwyspu Skandynawskiego, który należał do Finlandii od 1920 do 1944 roku. Jest to pas lądu o powierzchni być może 50 na 150 km, znajduje się tu kopalnia niklu i port arktyczny. Kopalnia niklu jest dość ważna; podczas II wojny światowej była jedynym źródłem tego strategicznego metalu dla całego imperium nazistowskiego. Wydobywano tu rudę, którą transportowano drogą lądową do szwedzkich i fińskich portów bałtyckich, a także łodzią po Norwegii. Kopalnia nadal cieszy się dużym zainteresowaniem, ale nie tak dużym, jak kawałek arktycznego wybrzeża, który zapewnia prawa do tysięcy mil kwadratowych bogatego w gaz i ropę szelfu arktycznego.

Ponieważ ani Finlandia, ani Szwecja nie posiadają obecnie złóż paliw kopalnych, postrzegają to potencjalne bogactwo z zazdrością (oczywiście z zazdrości swoich norweskich sąsiadów). Jednak zdobycie Petsama jest możliwe tylko wtedy, gdy Rosja zostanie pokonana w wojnie i będzie musiała oddać terytorium zwycięzcom. Prawdopodobnie obiecano to Finlandii i Szwecji w 2022 r., kiedy wielu obserwatorów wydawał się prawdopodobnie taki wynik.

Ta hipoteza – Nazywam ją teorią Petsamo – była szalonym przypuszczeniem, w które nikt nie uwierzy. Do niedawna, kiedy Trump domagał się Grenlandii i Kanady dla USA. Teraz ta hipoteza jest znacznie bardziej prawdopodobna.

Chociaż przystąpienie do paktu wojskowego wyraźnie skierowanego przeciwko określonemu krajowi (jak NATO przeciwko Rosji) nie jest uważane za bezpośredni akt agresji w świetle prawa międzynarodowego, bardziej zróżnicowany pogląd mówi, że mimo to podważa porządek międzynarodowy i zwiększa prawdopodobieństwo wojny. Tym samym Szwecja i Finlandia zachowały się lekkomyślnie.

IS: Co Petsamo ma wspólnego z Grenlandią?

RZ: Oba kraje zapewniają dostęp do szelfu arktycznego, ale oczywiście Grenlandia oferuje znacznie więcej. W Arktyce pozostały jedyne niewykorzystane złoża ropy i gazu, które nadal są niezastąpione jako źródła energii. Pomimo wszystkich rozmów o zielonej energii i niezliczonych miliardach wrzuconych w budowę farm słonecznych i wiatrowych, światowa produkcja i zużycie paliw kopalnych stale rośnie. Wraz z dojściem Trumpa do władzy konsumpcja ta może jedynie przyspieszyć. Partie prawicowe w Europie również są sceptyczne wobec Zielonego Ładu. AfD w Niemczech obiecuje zburzyć wszystkie brzydkie wiatraczki – a wszystkie są brzydkie. Jednak szczyt wydobycia ropy jest prawdziwy; najbardziej produktywne pola naftowe są bliskie wyczerpania. Największe na świecie konwencjonalne pole naftowe, Ghawar w Arabii Saudyjskiej, znajduje się w kryzysie. Ale gdzie wiercić? Jedyną pozostałą nadzieją na znalezienie dużych złóż jest Arktyka.

IS: Więc uważasz, że Trump poważnie myśli o aneksji Grenlandii?

RZ: A także Kanady. Śmiertelnie poważnie. Kiedy tak się stanie, ponad połowę szelfu arktycznego będą miały Stany Zjednoczone, a tuż za nimi Rosja. Te dwa kraje będą miały ponad 90% całości, przy czym znacznie mniejsza pozostała część będzie w dużej mierze norweska. Zastrzeżenie jest jednak takie, że bez wyraźnej lub ukrytej zgody Rosji Stany Zjednoczone nie mogłyby pomyśleć o aneksji żadnego z tych dwóch krajów. Dzieje się tak dlatego, że takie posunięcie najwyraźniej nie leży w interesie Chin. Chociaż Chiny są bardzo silne militarnie, są zbyt daleko od regionu i nie będą mogły interweniować bez Rosji.

Zatem porozumienie jest takie, jeśli możemy to dzisiaj zobaczyć, że Rosja zajmie Ukrainę i rzuci cień na całą Europę, zwłaszcza jej wschodnią i środkową część, podczas gdy Stany Zjednoczone zajmą Kanadę i Grenlandię i ponownie zdominują oba kontynenty amerykańskie. Doktryna Monroe i Breżniewa odradzają się – z zemstą.

IS: Dlaczego to się dzieje właśnie teraz? Czy to tylko brak energii?

RZ: Nie tylko. Ogólnym problemem gospodarki światowej jest nadprodukcja kapitału. Po prostu nie ma już większych obszarów gospodarczych, w których po odjęciu kosztów, ryzyka i inflacji, można inwestować z zyskiem. Zbyt wiele narodów stało się kapitalistami, ich populacje zarabiają więcej, niż konsumują. Różnica – capital chętny do inwestowania – rośnie z każdym dniem. Planeta jest już prawie w pełni zglobalizowana i nie można oczekiwać znaczącego zysku z dalszej globalizacji.

Taka sytuacja nie miała miejsca po raz pierwszy, a historia oferuje dominującej gospodarce kilka sposobów wyjścia: wojnę światową, hiperinflację i ekspansję terytorialną. Aby być skutecznym rozwiązaniem, globalna wojna podobna do II wojny światowej musiałaby zniszczyć poważną część globalnego kapitału – powiedzmy 20 do 30%. Konflikty regionalne, np. między Ukrainą a Rosją, są na taki cel zbyt małe. Wystarczyłoby spalić tylko połowę Europy – powiedzieć od Moskwy do Berlina lub Paryża. Jednak taka wojna dzisiaj bardzo szybko wymknęłaby się spod kontroli nuklearnych i spiralnych.

To samo dotyczy hiperinflacji; podczas gdy skutecznie niszczy kapitał, szkodzi także klasie rządzącej i otwiera drogę rewolucjom o niejasnych konsekwencjach, takim jak w Niemczech w latach 30. Widzimy również, jak pandemia Covid-19, naturalna lub sztuczna, doprowadziła do gwałtownego wzrostu inflacji, co ostatecznie doprowadziło do zmiany elit, zwłaszcza w USA.

IS: Więc to, co pozostało, to ekspansja terytorialna?

RZ: Dokładnie. Jedynym problemem jest to, że aneksja zarówno Kanady, jak i Grenlandii może nie wystarczyć, aby USA wyszły ze śmiertelnej spirali gospodarczej. Kanada jest niewielka pod względem liczby ludności (poniżej 40 mln), natomiast Grenlandia jest znikoma (około 50 tys). Równie ważne jest to, że Kanada jest już bardzo dobrze rozwinięta, co oznacza, że nie ma możliwości masowych inwestycji amerykańskich firm poza polami gazowymi i naftowymi. Chociaż aneksja przyniesie wsparcie dolarowi i gospodarce USA, nie rozwiąże problemu.

IS: Co może pomóc?

RZ: Wyjazd na południe. Łączenie Stanów Zjednoczonych Ameryk ze Stanami Zjednoczonymi Meksyku. Dodałoby to 130 milionów ludzi i nieograniczone możności inwestycyjne w infrastrukturze, nieruchomościach, turystyce itp.

IS: Ale Trump jest przeciwnikiem imigracji z Meksyku!

RZ: I słusznie. Pochłanianie ludności Meksyku bez aneksji terytorium Meksyku nie ma większego sensu. To tak jak zamiast kupować dom sąsiada i powiększać swoją ziemię, sprowadzasz rodzinę sąsiada do własnego dom.

IS: Ale aneksja Meksyku znacznie zmieniłaby struktury demograficzne Stanów Zjednoczonych zmieniając charakter tego narodu. Czy hiszpański zastąpi angielski?

RZ: Nie sądzę, chociaż hiszpański prawdopodobnie wkrótce stanie tak powszechny w USA jak angielski. Zgadzam się, że to zmieni demografię i charakter narodowy Stanów Zjednoczonych. Zmiany te z jednej strony już dziś zachodzą, ale wolniej. Bezpośrednia aneksja będzie krokiem zapobiegawczym, który pozwoli elicie USA kontrolować procesy, które obecnie zachodnią spontanicznie.

IS: Czy Chiny nie mogłyby interweniować w te ekspansjonistyczne plany, choć prawdopodobnie oznacza to, że mogłyby bezpiecznie zaanektować Tajwan, gdy nikt nie patrzy.

RZ: Chiny nie będą z tego powodu zadowolone. Ale bez Rosji niewiele z tym zrobią i wygląda, że Rosja zawarła już umowę z USA.

IS: Ale Chiny znacząco pomagają Rosji w wojnie z Ukrainą, a bez tej pomocy sytuacja w Rosji byłaby znacznie gorsza! Jak Putin mógł zdradzić przyjaciela?

RZ: Chińczycy pomagają, ale z punktu widzenia własnego interesu. Na dodatek pomoc ta stosunkowo ograniczona, zdecydowanie znacznie mniej rozległa niż pomoc Zachodu dla Ukrainy. Wiesz, Rosjanie nie ufają Chińczykom. Z ich punktu widzenia Chiny dopuściły się zdrady, która jest najgorszym grzechem w rosyjskich oczach.

IS: Masz na myśli, lata sześćdziesiąte?

RZ: Tak. Po śmierci Stalina i na początku lat 60. światowy obóz socjalistyczny pod przewodnictwem ZSRR rozrastał się i wydawał się nie do powstrzymania. Ale Mao odmówił potępienia kultu jednostki Stalina, woląc zerwać z Rosją, aby utrzymać własny kult.

Na początku lat 70., kiedy Kissinger, a następnie Nixon pojechali do Pekinu, Chińczycy zawarli układ z diabłem. Sprzedali swoją komunistyczną duszę za bogactwo, które obiecywał im nieograniczony dostęp do rynku amerykańskiego. Diabeł zachował swoją część umowy przez 50 lat, a Chińczykom zajęło ponad 30 lat, zanim faktycznie z niej skorzystali. Tymczasem obóz socjalistyczny kierowany przez ZSRR stracił znaczną część Trzeciego Świata, gdyż niektóre ludne kraje zwróciły się ku maoizmowi i odmówiły negocjacji z ZSRR. Ostatecznie, gdy Zachód porzucił system z Bretton Woods i wprowadził walutę fiducjarną z nieograniczonym pułapem zadłużenia, ZSRR stracił globalną konkurencję na rzecz Zachodu i upadł.

Z punktu widzenia Kremla upadek Związku Radzieckiego, pomimo wszystkich popełnionych błędów, był naznaczony przez odstępcze Chiny. Teraz, gdy diabeł żąda od Chińczyków funta mięsa, Rosjanie uważają za zabawne, że zwracają się o wsparcie do Moskwy. Zawarcie umowy z USA za plecami Chin byłoby właściwą odpowiedzią na wcześniejszą zdradę Chin z rosyjskiego punktu widzenia.

Wreszcie, co nie mniej ważne (i nie chcę tego mówić, ale to prawda) rosyjska elita jest kulturowo, psychicznie i, przepraszam, rasowo znacznie bliżej zachodniej elity niż ta, która dzisiaj rządzi Chinami.

IS: Jaka jest zatem Twoja prognoza na rok 2025?

RZ: Dawno temu przewidziałem, że Ukraińcy [reżim md] zaakceptują swoją porażkę dopiero wtedy, gdy rubel rosyjski stanie się cenniejszy od hrywny. Kiedy w 1996 r. wprowadzono walutę ukraińską, notowano ją w stosunku 1:6 do rubla. Ale każdy nowy Majdan tracił jakąś część jej wartości. Dziś stawka wynosi 1:2,4, co wciąż jest dalekie od parytetu. Wskaźnik ten osiągnął najniższą wartość we wrześniu 2022 roku i wyniósł 1:1,5. Wtedy większość wszystkich myślała, że Rosja straciła szansę na zwycięstwo, podczas gdy ja widziałem ją na drodze do sukcesu. Odwrotnie jest w przypadku zmiany stosunku UHR:RUB od sierpnia 2024 r., który mówi mi, że wojna jeszcze się nie skończyła.

Kolejna przepowiednia jest taka, że Rosjanie nie zajmą się Zełenskim, ale zrobią to sami Ukraińcy. Wydaje się to bardzo ważne dla ponownego pogrzebania wrogości i urazy między dwoma bratnimi narodami. Przypomnijmy, że Stepan Bandera – najsłynniejszy ukraiński nacjonalista i przestępca z II wojny światowej – został zabity przez Bohdana Staszyńskiego, Ukraińca ze Lwowa. Inna taka postać, Roman-Taras Szuchewycz, był ścigany przez Pawła Sudoplatowa – innego etnicznego Ukraińca.

Trzecia prognoza jest taka, że zakończenie wojny ukraińskiej niestety nie będzie płynne. Prawdopodobnie będzie obejmować działania militarne w krajach bałtyckich. A to dlatego, że elity krajów przygranicznych doskonale wiedzą, jaką cenę zapłacą za podsycenie wojny ukraińskiej, jeśli wygra Putin. Mark Rutte, obecny sekretarz generalny NATO, powiedział, że jeśli tak się stanie, to oni (elity) będą musieli nauczyć się rosyjskiego. Choć może to brzmieć jak przerażające i nieludzkie tortury, obawiam się, że rzeczywistość będzie jeszcze bardziej dramatycznie. Na przykład fakt, że ich wnuki będą musiały studiować w Moskwie lub Petersburgu.

Jeśli chodzi o poważniejszą sprawę, antyrosyjska retoryka rośnie w tej dziedzinie bez precedensu i ogłaszane są pewne działania, które wyraźnie mają na celu przygotowanie ludności do wojny z Rosją. Bardzo mnie to martwi.

IS: Jak myślisz, jak zakończy się ta wojna w krajach bałtyckich?

RZ: Prawdopodobnie tak samo jak większość poprzednich wojen w regionie. USA nie udzielają wsparcia tym państwom NATO a bez tego nie będą mogły zbyt długo walczyć. Wtedy będzie piekło, które te kraje zapłacą za swoją głupotę. Bardzo chciałbym, aby Gotlandia pozostała szwedzka, a Bornholm duński, ale oba kraje powinny być w tej sytuacji bardzo ostrożne.

IS: Jaką radę udzieliłbyś czytelnikom?

RZ: Bądź przygotowany. Sprawy mogą pójść gładko, ale szczerze mówiąc, byłby to cud. Sytuacja może się szybko pogorszyć i wtedy będzie za późno na reakcję. Wyobraźcie sobie, że jest rok 1938 i zostało tylko kilka miesięcy, zanim w Europie rozpęta się piekło.

Co byś wtedy zrobił, gdybyś wiedział? Moja rada jest taka, żeby zrobić to teraz.

Unravelling the Mystery of War wyszedł 18.1.2025 na unz.com.

Mleko od karalucha, zagrożony księżyc i UFO czyli co w tym tygodniu w Nowej Normalności

Mleko od karalucha, zagrożony księżyc i UFO czyli w tym tygodniu w Nowej Normalności

Autor: AlterCabrio , 21 stycznia 2025

Szczerze mówiąc, jest to system, w którym firmy ubezpieczeniowe mogą promować narrację o zmianie klimatu, po prostu odmawiając pokrycia kosztów nieruchomości, które są „zagrożone przez zmianę klimatu”. To spowoduje, że ludzie opuszczą pewne obszary (i przeniosą się do miast). Ci ludzie zostaną oficjalnie wymienieni jako „migranci klimatyczni” i wykorzystani jako dowód na to, że zmiany klimatu mają straszne skutki i że coś trzeba z tym zrobić.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

W tym tygodniu w Nowej Normalności

„W tym tygodniu w Nowej Normalności” to nasz cotygodniowy wykres postępu autokracji, autorytaryzmu i restrukturyzacji gospodarczej na całym świecie.

1. Picie mleka jest niepokojące

Pisząc w „Guardianie” – bo gdzież indziej można by ją znaleźć – Arwa Mahdawi pyta

«Dlaczego tak niepokojący jest widok dorosłego człowieka pijącego zimne krowie mleko?»

Na co jedyną możliwą reakcją jest: „Naprawdę?”

To nie jest nowy mem. Pomysł, że picie mleka jest „dziwne”, „dziecinne”, „nienaturalne” lub „przerażające” istnieje już od lat.

Oczywiście, picie mleka nienabiałowego wcale nie jest dziwne. To normalne, a nawet godne pochwały. Mleko karaluchowe? Jeszcze lepiej.

Agenda jest jasna.

W mniej subtelnym artykule propagandowym The Daily Mail ostrzega, że ​​„życie jest zagrożone”, ponieważ coraz więcej osób wybiera jedzenie masła zamiast „zdrowszej, niskotłuszczowej” margaryny.

Produkty mleczne = złe, na wypadek gdybyś nie załapał o co chodzi.

2. Księżyc jest zagrożony

Księżyc został uznany przez World Monument’s Fund za „zagrożone miejsce dziedzictwa kulturowego”, ponieważ organizacja ta obawia się, że turyści kosmiczni mogą uszkodzić miejsca lądowania na Księżycu.

To jest wyśmienity przykład naszego społecznego szaleństwa.

Nie zamierzam tu wdawać się w szczegóły misji Apollo, ale jeśli przyjmiemy oficjalną wersję wydarzeń, to nie dość, że nikt nie był na Księżycu od 1972r., to na dodatek nie dysponujemy technologią, która by to umożliwiała.

Nikt nie postawił stopy na księżycu od ponad pięćdziesięciu lat. Nikt w tym czasie nawet nie był bliżej niż 200 000 MIL od księżyca, a nagle piszemy prawa dotyczące tego, co robić, jakby podróż na księżyc była nie tylko możliwa, ale tak powszechna, że ​​nasze „zbiorowe dziedzictwo” jest zagrożone.

To jest komiczne.

3. Kwestia UFO nie zniknęła

… a skoro już mowa o kosmosie, to czy wiesz, że w internecie jest nagranie pokazujące odnalezienie UFO?

Kilka dni temu informacja trafiła na pierwsze strony gazet na stronie NewsNation, a następnie stała się viralem, a „sygnalista” przyznał, że znajdował się w odległości 150 stóp od „pojazdu w kształcie jajka”.

I teraz, mainstream nie wsparł tej historii, ale wspomniał o niej, opisując reakcję w mediach społecznościowych, a nie samo wydarzenie. Daily Mail podaje:

«Internet podzielony, gdy w telewizji emitowany jest film o odzyskaniu „jajowatego” UFO»

O możliwości przeprowadzenia operacji psychologicznej z udziałem UFO pisaliśmy już w 2023r., kiedy „sygnalista” David Grosch zeznawał przed Kongresem, że rząd USA odzyskał działającą technologię obcych z miejsc katastrof.

Wygląda na to, że pozostawiają tę opcję otwartą.

BONUS: Zaniedbany temat tygodnia

Davos się wczoraj zaczęło, zauważyłeś? Mieli swój wielki koncert i wszystko inne. Dzisiaj będzie początek poważnej pracy, gdzie ludzie zaczną rozmawiać o rzeczach, które mają znaczenie.

Takie rzeczy jak „w jaki sposób fałszywe narracje i wprowadzające w błąd informacje ewoluowały i wpływały na sytuację polityczną”, co w nowomowie globalistów można zrozumieć jako „dlaczego powinniśmy bardziej cenzurować ludzi”.

Gdzie indziej mówi się o „zagrożeniu pustyniami ubezpieczeniowymi”, czyli o problemie, w którym firmy ubezpieczeniowe zaczynają odmawiać ubezpieczania majątku, który może zostać zniszczony przez ekstremalne zjawiska pogodowe.

Szczerze mówiąc, jest to system, w którym firmy ubezpieczeniowe mogą promować narrację o zmianie klimatu, po prostu odmawiając pokrycia kosztów nieruchomości, które są „zagrożone przez zmianę klimatu”. To spowoduje, że ludzie opuszczą pewne obszary (i przeniosą się do miast). Ci ludzie zostaną oficjalnie wymienieni jako „migranci klimatyczni” i wykorzystani jako dowód na to, że zmiany klimatu mają straszne skutki i że coś trzeba z tym zrobić.

Jak zwykle będziemy wypatrywać wszystkiego, co przerażające i będziemy informować o tym. Spodziewajcie się więcej już wkrótce.

*

Podsumowując, był to dość intensywny tydzień dla „nowo normalnej” gawiedzi, a nie wspomnieliśmy nawet o prewencyjnym ułaskawieniu dr Fauciego przez Joe Bidena, o najnowszych bzdurach Carole Cadwalladr na temat „rosyjskiego spisku” ani o wyścigu po nowe szczepionki przeciwko ptasiej grypie.

_____________

This Week in the New Normal #96, Off-Guardian, Jan 21, 2025

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Sodoma. Boży gniew. Boże współczucie.

ANIELSKA SÓL

[z książki Vladimir Volkoff, „Kroniki anielskie”, Wyd. KKK, Dębogóra]

W owym czasie… Nie mam tu na myśli czasu ludzkiego, ale nasz, anielski, o ile bowiem Ojciec trwa w doskonale pozaczasowej wieczności, o tyle cherubini i serafini potrzebują czegoś w rodzaju czasu, by śpiewać „Święty, święty, święty. . .”

A zatem, w owym czasie z ludzkiego padołu podniósł się cień. Była to odrażająca, brązowa maź z pękającymi bąblami na powierzchni. Rozciągała się daleko, jak okiem sięgnąć. Anielska straż, odpowiedzialna za czystość kosmosu, wszczęła alarm. Nadbiegliśmy natychmiast i pochyliliśmy się nad krawędzią świata.

Nic jednak nie było widać, poza tą czarną kulą, której czerń nie była czernią nocy —karej siostry dnia, ale czernią otchłani, nicości lub raczej mrowiącej się robactwem zgnilizny. Ku naszym nozdrzom unosił się straszliwy odór. Mały, wrażliwy aniołek wykrzyknął: „To nasi nieszczęśni ludzie są sprawcami tego czegoś!”. I zaczął płakać, wycieraj ąc łzy piąstkami.

Ogarnęła nas fala litości. Jak można pragnąć własnej zguby? Jak można z własnej woli tarzać się w brudzie i krwi? Nawet myśleć o tym straszno. Jego Wysokość Rafał, szef naszego wywiadu, zarządził śledztwo. I oto, co się okazało.

Ludzie są, rzecz jasna, nieprzeźroczyści, jako że mają odbijać miłość Ojca. My zaś, przeciwnie, jesteśmy transparentni niczym szkło, gdyż ma się ona w nas załamywać niczym światło. Dlatego też uzasadnione jest mówienie o „ludzkiej naturze”, podczas gdy sformułowanie „natura anielska” jest nieścisłe. Jesteśmy nazbyt przezroczyści, byśmy mogli mieć naturę. Ale nie każda „nieprzezroczystość” jest taka sama. Czym innym jest odbijanie światła, a czym innym jego pochłanianie. A właśnie taka odrażająca metamorfoza zaczęła zachodzić w mieszkańcach ziemi. Im więcej światła przelewał na nich Ojciec, tym więcej oni wytwarzali cienia. Odwrotnie niż drzewa, które wchłaniają światło, przetwarzając je na chlorofil, ludzie pożerają je, produkując czerń.

Skąd się w nich wzięła taka perwersja? Zdania ekspertów były, jak zwykle, podzielone. Według jednych, stało się to na skutek walki klas. Według innych, winne było rozpowszechnienie się lichwy. Jeszcze inni uważali, że problem tkwił w prawie wyborczym kobiet. Wszyscy jednak zgadzali się co do jednego: wielkie znaczenie miało osłabienie wiary i upadek państwa. Jego Wysokość Rafał wysłał Afa i Kecefa, by wybadali sprawę na miejscu.

Dobrze ich znacie.

Af, książę gniewu, wykuty z czarno-czerwonych łańcuchów ognia, ten sam, który pewnego dnia połknął Mojżesza aż po jego obrzezany członek.

I Kecef, jeden z pięciu aniołów zagłady, których Aaron musiał zamknąć w Przybytku, by nad nimi zapanować.

Obaj, bez cienia lęku, zapuścili się w cuchnący obłok. Wylądowali w samym środku miasta, zdziwieni (choć byli przecież na to przygotowani), jak bardzo gęsta jest owa ciemność. Nigdy jeszcze takiej nie widzieli! Wszystko zdawało się poczwórnie ciężkie – skrzydła ciążyły ptakom niczym ołów, a w gęstym powietrzu trudno było unieść nogę, by uczynić choć krok. Ludzie mają tę właściwość, że odciskają na swym otoczeniu piętno, przekazując mu własne zeszpecenie.

– To potworne! – rzekł Af.

– Cóż za obrzydlistwo! – rzekł Kecef.

Ruszyli w drogę.

Na ulicach czołgali się młodzi i na oko zdrowi ludzie, niezdolni do utrzymania własnego ciężaru. Palili hasz, trzymając między kolanami żebracze miseczki. Pod rozchełstanymi, sztywnymi od błota ubraniami Widać było prowokujące tatuaże, które zmieniały ich ciała w żywe afisze. Bezkształtne samice powolnie kołysały obleczonymi w pstrokate szmatki tyłkami. Kosmaci samcy podrygiwali, potrząsając obwisłymi cyckami i opiętymi w kalesony genitaliami. Jakiś otyły i nieogolony karzeł, ciężki jak sztaba ołowiu, wyciągał do przechodniów rękę z obrazkami, na których splątane pary kopulowały w dziwacznych pozycjach.

Cały ten orszak sunął ulicą, z trudem podnosząc nogi, niczym we śnie. Wycieńczeni ludzie, niektórzy pozbawieni nosa, wystawili na widok publiczny swoje wrzody i wrzaskliwie domagali się prawa do propagowania własnego stylu życia.

Rada miejska powitała ich z szacunkiem na schodach ratusza i pośpiesznie zajęła się ich postulatami.

W gimnazjonach całe grupki sklejały się z sobą na kształt winnych gron – od przodu, od tyłu, od dołu, od góry i z wszystkich stron równocześnie, licząc głośno i wyraźnie różne pozycje, w których można dokonać owego podstawowego aktu połączenia ciał. Pod portykami młodzi, nadzy chłopcy rywalizowali o palmę pierwszeństwa, dokonując wiadomych pomiarów.

Nad brzegiem kloacznych dołów jeszcze nie w pełni rozkwitłe, ale już ciężarne dziewczęta za pomocą żelaznych haków wyrywały ze swych wnętrzności płody i wrzucały je do ścieku.

Af i Kecef mieli już dość tego widoku. Odlecieli.

Po powrocie złożyli raport aniołom- rzeczoznawcom (w znakomitej większości wywodzą się oni spośród Tronów), którzy stwierdzili, że miasto zostało dotknięte rakiem ego. Ego to ludzki narząd, o którym my, anioły, nie mamy pojęcia. To on pozwala im odróżniać dobro od zła (najczęściej dość lekkomyślnie) i sprawia, że Ojciec kocha ich bardziej niż nas.

Jednak ego często ulega degeneracji i rozrasta się do potwornych rozmiarów. Na nieszczęście, ten rak nie był śmiertelny – rozdęcie ego nie może go unicestwić, a co za tym idzie, sprawia, że rak rozrasta się w nieskończoność. Ludzka wspólnota, pełzająca wśród tych wszystkich wydzielin i nurzająca się z rozkoszą we własnych wydalinach, w końcu powinna się w nich utopić.

Ale jednostki, z oczami zamglonymi rozpusta, z rozmiękczonymi mózgami i rozcieńczoną krwią, wciąż jeszcze nosiły w głębi jestestwa niezniszczalne ziarno Boskiego planu, niczym żarzący się węgiel. Zgodziwszy się z wnioskami raportu Afa i Kecefa, rzeczoznawcy zalecili natychmiastową interwencję.

Naturalnie, przeprowadzono śledztwo weryfikujące. Trzeba było sprawdzić, czy same ofiary naprawdę nie mogą podjąć działań uzdrawiających. Może zostało kilka osób mniej unurzanych w tym bagnie i z nostalgią wspominających świat, w którym nieopanowany rozrost ego nie był jedyną receptą na życie?

Może znajdzie się choć jeden człowiek na tyle czysty, by zapoczątkować proces zdrowienia? Skonsultowano się w tej kwestii z pewnym sprawiedliwym o imieniu Abraham, jednak on, mimo najlepszych chęci, nie znalazł w owym mieście nawet dziesięciu istot ludzkich zdolnych do zbawienia całej wspólnoty.

Sprawa potoczyła się więc innym torem. Wmieszali się aniołowie z chórów cnót i panowań. Przestudiowano wszystkie raporty – główne i poboczne. Wszak mówi się, że „młyny Boże mielą powoli, ale dokładnie”.

W końcu, pewnego pięknego dnia, Af i Kecef zostali wezwani przed oblicze Jego Wysokości Michała, który w naszych służbach kieruje Wydziałem Akcji i Interwencji.

– Zatankujcie do pełna współczucie – polecił – i wróćcie do miasta.

– Na czym polega nasze zadanie?

– Dowiecie się na miejscu.

Na miejscu sytuacja uległa zmianie. Na gorsze. Nawet stąd wszyscy widzieliśmy, że obłok zrobił się jeszcze bardziej czarny, ale dopiero tam, na dole, można było ocenić ogrom nieszczęścia Sodomy. Mieszkańcy miasta od dawna już wyczerpali repertuar przyjemności, które choć nie zawsze są dozwolone, to jednak pozostają w zgodzie z naturą. Postanowili więc naruszyć jej porządek, pogwałcić ją i nadużyć na wszelkie możliwe sposoby.

Potem znaleźli straszliwe upodobanie w obrzydliwości. W końcu, doszli do ostatniego stadium rozwiązłości, którym jest okrucieństwo.

Af i Kecef dotknęli stopą ziemi o zmierzchu. Uliczki tonęły już w ciemnościach, podczas gdy kominy wciąż jeszcze były różowe. Aniołowie maszerowali wyniośle, a ich skrzydła lśniły czystym srebrem. We wszystkich mijanych przez nich spelunkach rozgrywały się sceny miłosne.

Cóż za karykatura! Istoty te używały siebie wzajemnie bez opamiętania i odpychały się ze złością z powodu wzajemnego pożądania.

Prawdziwa miłość to relacja, to dystans. Tu była ona sklejeniem, zespoleniem i splątaniem ciał – trzydziestosześciogłową bestią. W nozdrza podróżników z innego świata uderzał odrażający smród.

Aniołowie doszli do głównego placu. Na ich widok szmer przebiegł miastem – oto do Sodomy przybyły bezbronne rajskie ptaki!

Mieszkańcy wszelakich płci stłoczyli się na progach domów i balkonach, a w ich wygłodniałych oczach i płynnych gestach, którymi odrzucali w tył długie włosy, można było wyczytać to samo pożądanie. Uskrzydlone istoty, kroczące przez zakurzone ulice, były obietnicą czegoś zupełnie nowego, a przecież rozpusta jest tak monotonna, że każda nowość jest zdolna ożywić nawet najbardziej otępiałe zmysły. Dopaść tego, co nieuchwytne, zapanować na tym, co wolne – oto wyzwanie, które rozbudza apetyt, nawet gdy jest się juz nasyconym.

Sodomici ruszyli ku przybyszom.

Tu na scenę wkracza pewien pijaczyna.

Ludzie mają skłonność do nadużywania wszelkich dobrych rzeczy, w tym także wina, które Pan im dał, by – jak mówi Psalmista – rozweselało ich serca. Diabły szybko się w tym połapały i nabrały zwyczaju ukrywania się w bukłakach i butelkach. Dzięki temu fortelowi często udaje im się napytać ludzkości biedy.

Jednak ludzie są tak dziwnie ukształtowani, że za ich przyczyną nakładają się niekiedy na siebie dwa zła, by w efekcie dać jedno dobro. Nie wiadomo dokładnie, co tego dnia stało się Lotowi, poza tym, że wypił sporo za dużo, dzięki czemu dostał napadu gościnności. I gdy w głębi ulicy ujrzał dwóch nieznajomych, naszła go chętka, żeby ich do siebie zaprosić. Wyszedł więc z szynku. Nie zataczał się – przeciwnie, dreptał ku nim drobnym kroczkiem, z głową przekrzywioną, półotwartymi, brudnymi ustami, rozchełstany i rozsiewający zapach porzeczek.

– Panowie, jaśni panowie… Uczyńcie mi honor… w moje skromne progi. .. lepsze niż gospoda. .. wasz dom jest moim domem. .. to jest, chciałem powiedzieć: mój dom jest waszym do- mem. ..

Popatrzyli na niego, powściągając nazbyt wielki blask swoich oczu.

– Ależ nie trzeba. Nazbyt pan uprzejmy.

On jednak nalegał.

– Chyba przyda się wam dobra kąpiel po długiej podróży? Jutro ruszycie dalej, gdy tylko zechcecie.

No cóż, wiecie, jak to z nami jest – nie możemy odmówić, kiedy szczerze proszą.

Af i Kecef zaszli więc pod dach owego człeka, który zapewne nie był sprawiedliwy (w przeciwnym wypadku, Abraham z pewnością by nam o tym powiedział), ale w którym dobro jeszcze nie całkiem wygasło.

Tłum, dyszący ochotą zabawienia się z aniołami, musiał na razie obejść się smakiem. Lot zamknął drzwi na klucz, zasunął sztaby i zabarykadował bramę -nigdy dość ostrożności, gdy bierze się za kogoś odpowiedzialność. Na stole, pokiereszowanym przez kilka pokoleń rodu Lota, płonęła lampka oliwna. Parowała stojąca na nim zupa grochowa, w której pływały obrzynki chleba. Rodzina stłoczona była wokół stołu. Lot perorował, jego małżonka rzucała gościom ciekawe spojrzenia, a dwie nieco gapowate córki – jedna z łuszczącym się lakierem na paznokciach, a druga z wargami pomazanymi tanią barwiczką – tęsknym wzrokiem patrzyły na swych kawalerów; dwóch otyłych młodzieńców, którzy od dzieciństwa słysząc w kółko o rozpuście, całkiem stracili na nią ochotę i przychodzili tu jedynie po to, żeby napchać sobie kałduny na koszt starego Lota.

Czuło się tu ciepło i wilgoć… Coś, co ludzie nazywają rodziną. Mają oni swoje sekrety, które dla nas na zawsze pozostaną niedostępne. Po kolacji adoratorzy, którzy zamiast adorować, głośno bekali, poszli do domu, gości położono na siennikach, małżonkowie udali się do swego pokoju, a córki do swego. Pogaszono światła.

Na zewnątrz zaś trwało święto – niebezpieczne święto, które lada moment miało przerodzić się w szaleństwo. Przez szpary okiennic wdzierało się światło kolorowych lampionów, barwiąc biel pościeli łamiącymi się plisami. Pomruk Sodomy wznosił się coraz głośniej.

Aniołowie nie spali. Af, oparty plecami o poduszkę, patrzył prosto przed siebie oczami płonącymi niczym błękitne, rozżarzone węgle. Kecef utkwił oczy w suficie. Rozmyślali nad losem swego gospodarza. Rak ego nie całkiem go jeszcze przeżarł. Liczne grzechy zostały odkupione gościnnością. Trzeba było zatem uchronić go od losu, jaki miał się stać udziałem jego krajan.

Zaskrzypiały drzwi. Do pokoju wchodzą dwie dziewczyny w koszulach nocnych. Trzymają się za ręce i chichoczą. Jedna wkłada palec do buzi, druga idzie tanecznym krokiem. Ich włosy zostały skropione tandetnym pachnidłem.

– Panowie nie śpią? My, małe dziewczynki, boimy się ciemności.

Obie parskają głupkowatym śmiechem.

Aniołowie spoglądają na nie bez wyrazu. — Możecie sobie wybrać – mówi odważniejsza z nich. – Nam jest wszystko jedno. Obaj jesteście śliczni.

Musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.

Położyły się na dywanie.

Rzecz sama w sobie nie była niemożliwa. Dowodzi tego rasa olbrzymów, będąca potomkami aniołów i ludzkich córek. Jako hamulec mogła, rzecz jasna, zadziałać moralność i lojalność względem gospodarza. Prawdziwym powodem była jednak litość – nasza anielska litość, której towarzyszy szacunek, podczas gdy litość ludzka jest zaprawiona pogardą. Te wijące się na podłodze samice, żebrzące i ofiarujące same siebie, stanęły na granicy upodlenia.

Aniołowie kary pragnęliby wziąć je w ramiona niczym płaczące dzieci, poskładać je w całość jak zepsute lalki i nauczyć je miłości – tak, właśnie miłości.

– Musicie się nauczyć szanować same siebie – rzekł Af, sztywny jak płomień.

– I szanować innych – dorzucił Kecef, parząc niczym lód.

– Pudło – stwierdziła jedna z dziewcząt. – Zabierajmy się stąd.

– Chyba żartujesz – odparła druga z sióstr. – Kiedyś musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.

– Masz rację – zgodziła się pierwsza siostra.

– Mam prawie piętnaście lat, a ty skończyłaś czternaście. Panowie, jesteście pewni? Nasi adoratorzy do niczego się nie nadają, nie odróżniliby dziewczyny od pnia drzewa. A ojciec nie pozwala nam wychodzić z domu. Przecież nie możemy tak dłużej żyć! – zakończyła płaczliwie.

Aniołowie potrząsnęli głowami, a nikt nie potrząsa głową w sposób bardziej ostateczny niż anioł.

W tym momencie hałas z ulicy przybrał na sile, a drzwiami wstrząsnął łomot. Wydawało się, że cała Sodoma zgromadziła się przed domem Lota. Tłuszcza dyszała żądzą rozdziewiczenia.

— Ciekawe, jak będą wyglądali bez piórek – ryknął jakiś głos z tłumu.

Na dole odbywał się festiwal już nawet nie rozwiązłości, ale gniewu. Drzwi nie chciały ustąpić, a to doprowadzało tłum do wściekłości, z której czerpał on prawdziwą rozkosz. Podstawę ludzkiej wrażliwości i cywilizacji stanowi wszystko, co zakazane. Trudno to zrozumieć nam, aniołom. My jesteśmy strumieniem. Oni są tamą.

Ci na dole krzyczeli, zdzierając sobie gardła, kaleczyli sobie pięści o zamki, łamali paznokcie na rynnach, obnażali się, rozdzierali szaty, ciskali się na wszystkie strony, a trzymane w rękach lampiony kołysały się frenetycznie, rzucając na tłum plamy różnobarwnego światła. Podczas kolacji Lot również sporo wypił i teraz na jego gościnność nałożyła się jeszcze pewna wojowniczość, z której czer- pał wielką satysfakcję. Z wysokości swego balkonu zawieszonego nad głowami tłuszczy wykrzykiwał do sąsiadów:

– Chcecie moich gości? Nie dostaniecie ich! Są pod moją opieką, opieką Lota, syna Lota! Żeby ich chronić, nie cofnę się przed niczym. Zobaczycie!

I pobiegł po łuk i strzały.

– Nie wystawiaj się, panie, z naszego powodu na niebezpieczeństwo – rzekł do niego Af. – Tak naprawdę, nic nam nie grozi.

– Gościnność rzecz święta — odparł Lot. — Taka słabość się po mnie nie pokaże.

Kecef zdumiał się bardzo: – A zapewniono nas, że nie ma w Sodomie ani jednego sprawiedliwego.

– No bo nie ma! — odrzekł Lot.

– Jesteś ty.

Lot roześmiał mu się prosto w nos.

– Ja? Sprawiedliwy? Od razu widać, że przybyliście z bardzo daleka.

Nagle, patrząc na swoje roznegliżowane córki, spochmurniał.

– Wiem, co to powinność. Jesteście moimi gośćmi. Ot, co.

Wrócił na balkon i wystrzelił świszczącą strzałę ponad głowami tłumu miotającego się u jego stóp. Tego tylko było trzeba rozwydrzonej tłuszczy – nieskuteczne ciosy doprowadziły histerię do apogeum. Nie zważając na ciężar swych ciał, ludzie zaczęli wznosić z nich cyrkowe piramidy, przesuwając się chwiejnie w stronę balkonu. Jakaś banda obojnaków zerwała balustradę z brązu i szykowała się do forsowania drzwi. Grupka lesbijek niosła naręcza chrustu i słomy.

— Mężu mój – zakrzyknęła żona Lota, stając za jego plecami. — Chcesz, żeby posiekano nas na kawałki z powodu tych dwóch cudzoziemców? Otwórz drzwi! Przecież oni mogą być nawet Żydami lub Gomorejczykami!

Córki Lota siedziały w kącie pokoju przerażone i zachwycone. Wreszcie w ich życiu zaczęło się coś dziać. Z podziwem patrzyły na ojca, którego pijaństwo wynosiło na szczyty heroizmu.

W istocie, Lot oczami duszy widział już swoją zgubę, ale było mu to zupełnie obojętne. Niech pękną drzwi! Niech spłonie dom! Sam gotów był zginąć, byle tylko uratować tych dwóch cudzoziemców. Kiedy najbliższa ludzka piramida zaczęła się kołysać na jego wysokości, a jarmarczny wojownik usadowiony na ramionach swych towarzyszy splunął mu w twarz, Lot krzyknął:

— Stójcie!

– Pochwycił za włosy swoje córki i wyciągnął je na balkon.

– Czego chcecie? Młodości, świeżości, dziewictwa? No to macie! Są wasze! Ale wara od moich gości!

To było doprawdy śmieszne. Ten stary pijak, którego za chwilę mieli usmażyć w jego własnym domu, ofiarował im okup w postaci owoców swoich lędźwi. Cała Sodoma ryknęła bezlitosnym śmiechem.

– Co ty sobie myślisz? Twoje córki też weźmiemy. I twoją żonkę – dla trędowatych.

Do tej pory aniołowie nie poruszyli się i nie przemówili ani razu. Bez trudu mogli unieść się ku niebu i odlecieć do gwiazd. Nie na tym jednak polegało ich zadanie. Rozochocony tłum ryknął:

– Do kotła z aniołami!

Och, jak pociągająca była ta szczególna zwierzęcość! Anioł szeleszczący skrzydłami, cały w nastroszonych piórach – o ileż wspanialej byłoby dosiąść jego zamiast kozy! Drzwi zaczęły pękać pod naporem ciosów. Płonęły wiązki chrustu. Wojownik z piramidy uczepił się już rękami poręczy balkonu.

– Moje oczy! Tysiąc głosów – jeden okrzyk.

Wystarczyło, by Kecef uniósł dłoń i uwolnił jedną trylionową cząstkę zamkniętego w niej światła. Piramida zawaliła się w jednej chwili i mieszkańcy Sodomy kręcili się teraz w miejscu, zatykając sobie rękami oczodoły, potykając się, obijając o siebie na- wzajem, upadając na ziemię, gryząc jedni drugich oraz samych siebie, rozpaczliwie otwierając usta i napełniając je walającymi się w rynsztoku odpadkami.

Gdy oczy są martwe, pozostaje w nich tylko nienawiść, jeśli w ciemności ludzkiego wnętrza nie otworzą . się inne oczy, niczym na ogonie pawia. Tacy są ludzie.

Af i Kecef nie mogli już tego znieść. Zapłakali. Każda z tych istot, godzinę wcześniej zespolonych w dzikich uściskach, dających sobie wzajemnie rozkosz, drapiących swe ciała w akcie pieszczoty i rozdających sobie ukąszenia w miejsce pocałunków, krzyczała teraz „Moje oczy!”. Żadna nie zakrzyknęła, choćby raz jeden: „Twoje oczy!”

Tak, bez wątpienia. Rak ego toczył tych ludzi stworzonych na obraz i podobieństwo Boga. Co za nieszczęście! Z anielskich oczu trysnął słony potok i spłynął na ziemię, roznosząc po niej nieskończenie słoną Bożą sól. W mgnieniu oka mieszkańcy Sodomy pobieleli i zamienili się w kamień — pochyleni lub wyprostowani, klęczący, zwinięci w kłębek lub pochwyceni w pełnym biegu, z ramionami uniesionymi, otwartymi ustami. . .

A gorące łzy obu aniołów tryskały na ziemię, niczym cztery niewyczerpane fontanny. Zasłaniając oczy łokciem, Lot krzyknął:

– Cóż nam niesiecie, przybysze?

Af odpowiedział mu przez łzy: — Gniew Boży.

Kecef dorzucił: — Boże współczucie.

Af zaś rzekł: — Kiedyż wreszcie ludzie pojmą, że to jedno i to samo?

Na niebie pojawił się księżyc. Sodoma lśniła bielą – delikatną, kosmatą i krystaliczną. Potem zerwał się wiatr i powietrze napełniło się drobnym pyłem. Lekkim, bardzo lekkim. W Sodomie niemal całkowicie wróciła przejrzystość. Zniknął cały ciężar.

Af ujął Lota za rękę, Lot wziął za rękę żonę, Kecef chwycił dłonie córek. Wszyscy wyszli z miasta.

Idąc, aniołowie powtarzali: „Nie otwierajcie oczu, nie odwracajcie się, nie patrzcie”, gdyż dobrze wiedzieli, co grozi tym, którzy przyglądają się Bożemu współczuciu. Lot, który zupełnie otrzeźwiał, był milczący i posłuszny.

Córki, urzeczone przez prowadzącego je anioła, także podporządkowały się bez słowa. Natomiast żona Lota rozmyślała o tym, jak trudno będzie zacząć wszystko od nowa na obczyźnie. Zawsze była przywiązana do Sodomy, która miała wprawdzie swoje wady, ale przecież była jej domem. Tak naprawdę, wcale nie pochwalała drastycznych środków, jakie przedsięwziął Bóg, by oczyścić miasto. Nagle przypomniała sobie o małym kociołku, który był jej szczególnie drogi, i bez którego nie mogła przecież gotować. Wyrwała dłoń z ręki męża:

– Poczekaj chwilę, muszę tylko wrócić po. ..

Obróciła się na pięcie i otworzyła oczy. Był ranek. Przed nią rozciągała się olśniewająca pustynia. Sponad niej unosiła się mgła – to parowała woda z anielskich łez. Trzeszczały pokryte warstwą soli palmy. Na ziemi leżała przyobleczona w sól lalka. W oddali słychać było poświstywanie północnego wiatru. Słońce, wyglądające niczym biały dysk, ledwie widoczny poprzez sklepienie z chmur, tworzyło tęcze w niezliczonych pryzmatach. W powietrzu unosił się słony pył. Oczy żony Lota pochwyciły go w locie niczym dwa wiry. Nie miała nawet czasu krzyknąć. Była już tylko słupem soli.

Franciszek czy Klaus Schwab. Kto jest papieżem kościoła synodalnego?

Franciszek czy Klaus Schwab. Kto jest papieżem kościoła synodalnego?

Piotr Relich https://pch24.pl/franciszek-czy-klaus-schwab-kto-jest-papiezem-kosciola-synodalnego/

Zgodnie z wizją Klausa Schwaba, również Kościół musi dokonać „Wielkiego Resetu”. A nic nie nadaje się do tego lepiej jak proces synodalny.

Synod o synodalności wprowadził Kościół w nową epokę. Epokę wiecznie ewoluującej sumy wspólnot różnych prędkości, wyruszającej ku bliżej nieokreślonej zmianie. Na początku tej drogi, dokument końcowy synodu, jako kluczowe obszary reform, wymienił: rolę kobiet w Kościele, strukturę władzy oraz liturgię. Na dalszych etapach czekają już zapewne kwestie etyki seksualnej, celibatu czy stosunku wobec środowisk LGBT+. Nad zmianą doktryny w tych obszarach od ponad sześciu lat debatują już katolicy w Niemczech, a głosów akceptacji dla powyższych propozycji nie brakowało również na samym Synodzie.

Obecnej rewolucji wyczekiwali nie tylko progresiści wewnątrz Kościoła, ale i wpływowe środowiska, kreślące globalne scenariusze dla całej ludzkości. Uznając rolę religii w „łączeniu ludzi w dążeniu do wspólnego celu”, już dawno zauważyli, że przywódcy religijni posiadają moc przekonywania ludzi, tam gdzie brakuje autorytetu innym. Jak wskazuje Światowe Forum Ekonomiczne, ponad 80 proc. mieszkańców globu należy do jakiejś wspólnoty religijnej. Tym samym bez zaangażowania ludzi wiary, nie można „stawić czoła globalnym wyzwaniom” takim jak zmiany klimatu, pandemie, wojny etc.

Ale do takich wyzwań należy również zapewnienie „powszechnego dostępu do świadczeń z zakresu zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego (Agenda 2030, cel 3.7)”. To także m.in. konieczność zagwarantowania kobietom „pełnego i efektywnego udziału w procesach decyzyjnych na wszystkich szczeblach (…) oraz równe szanse w pełnieniu funkcji przywódczych” (Cel 5.7).

Nietrudno zauważyć, że przynajmniej w tych punktach nauka Kościoła katolickiego diametralnie rozbiega się z agendą ONZ. I rzeczywiście, eksperci Światowego Forum Ekonomicznego już w 2016 r. w raporcie „Rola wiary w systemowych globalnych wyzwaniach”, wprost wskazali instytucje religijne jako „część problemu” dotyczącego m.in. równości płci.

Eksperci WEF za niedopuszczalne uznali m.in. ograniczenia w zatrudnieniu, dostępie do urzędów lub edukacji ze względu na płeć czy orientację seksualną. Wśród wad instytucji religijnych wymieniono również „klerykalizm” – i to na kilka lat przed spopularyzowaniem określenia przez papieża Franciszka. Jako godne potępienia uznano takie postawy jak „tradycjonalizm” i „konserwatyzm”, a wśród „problemów” wymieniono również patriarchalną strukturę władzy. Obawę globalistów wzbudzał również „gwałtowny opór przeciwko niektórym politykom, takim jak kontrola urodzeń i szczepienia”. 

Dlatego przez angaż instytucji religijnych do „przezwyciężania globalnych wyzwań” należy przede wszystkim rozumieć działanie na rzecz zmiany doktryny. Odczytywany w tym kontekście, Synod o synodalności jawi się jako urzeczywistnienie idei Wielkiego Resetu w Kościele.

Kościół Światowego Forum Ekonomicznego

Środowiska globalne nie mogą nie uwzględniać w swoich kalkulacjach największej instytucji religijnej świata. Dlatego właśnie, mimo deklarowanego ateizmu, od ludzi Kościoła nigdy nie stronił sam założyciel Forum, Klaus Schwab.

W 1993 r. podczas Forum przemawiał prekursor procesu synodalnego, kard. Carlo Maria Martini. Włoski purpurat widział w synodzie instrument zmieniania Kościoła, także w obrębie jego doktryny. W jego opinii zmian wymagały takie obszary jak rola kobiet, struktura władzy, etyka seksualna czy stosunek wobec mniejszości seksualnych. W ostatniej wykładni swoich poglądów, książce pt. „Credere e Conoscere” („Wiara i Wiedza”) z 2012 r., arcybiskup Mediolanu poparł ideę związków partnerskich i małżeństw jednopłciowych oraz przyznał, że w nie widzi nic złego w obscenicznych paradach „dumy gejowskiej”. Do dzisiaj jezuicki hierarcha pozostaje punktem odniesienia dla wszystkich pragnących heterodoksyjnych zmian w Kościele.

Ale dużo większy wpływ na poglądy Schwaba wywarł brazylijski biskup Helder Camara. Zmarły w 1999 r. hierarcha znany jest na Zachodzie głównie z wykreowanej hagiografii; we włoskiej prasie przedstawiano go m.in. jako „Proroka ubogich”, „Świętego z faweli” czy „Głos Trzeciego Świata”. W rzeczywistości jednak, Camara stanowił ucieleśnienie ideologii marksistowskiej wewnątrz Kościoła. Przekonywał, że filozofia Marksa osiągnęła taki stopień wpływu na myśl Zachodnią co św. Augustyn, dlatego należy rozważyć jej mariaż z teologią katolicką. Wspierał działaczy Akcji Katolickiej, którzy dołączyli do brazylijskiej partyzantki komunistycznej. Jako jeden z prekursorów teologii wyzwolenia, popierał reżimy komunistyczne w ZSRR, na Kubie i w Chinach. Pozytywnie wypowiadał się m.in. o rewolucji kulturalnej Mao Zedonga.

W 1968 r. otwarcie wystąpił przeciwko encyklice Pawła VI Humanae Vitae, określając ją jako „błąd przeznaczony do torturowania narzeczonych i zakłócania spokoju tak wielu serc”. Był zwolennikiem aborcji eugenicznej i rozwodów, a podczas Soboru Watykańskiego II wyrażał swoje poparcie dla kapłaństwa kobiet, uniemożliwianego przez – jak to określił – „męskie uprzedzenia”.

W obecności ojców soborowych wyraził poparcie dla trans-humanistycznych idei rosyjskiego eugenika Sergieja Woronowa, wierząc w możliwość powoływania sztucznego życia i fizycznego zmartwychwstania umarłych dzięki technologii. Camara był jednym z sygnatariuszy tzw. Paktu katakumbowego liberalnych hierarchów, podzielających wizję Kościoła „ubogiego”, bez własności, insygniów władzy i hierarchii.

Schwab określił spotkanie z brazylijskim biskupem jako jeden z „przełomowych momentów w jego życiu”. Dzięki wizycie w fawelach, Niemiec miał zrozumieć „czym jest ubóstwo”. Brazylijczyk przyjechał do Szwajcarii w styczniu 1974 r., zaledwie trzy lata po inauguracji pierwszego Davos. Stamtąd nawoływał do redystrybucji bogactwa i „sprawiedliwości społecznej”. Wielka inspiracja Schwaba, zamiast ekskomuniki, ma dzisiaj duże szanse na wyniesienie na ołtarze. W 2015 r. ruszył jego proces beatyfikacyjny, a w 2021 r. przekazano do Watykanu całą dostępną dokumentację na temat „czerwonego biskupa”.

Watykański „NGOs”

Choć Schwab w zeszłym roku zrezygnował z przewodzenia WEF, ciężko przecenić jego dokonania w postępie globalizmu. Podobnie, myśl nieżyjącego już Camary wydała na świat m.in. pontyfikat Jorge Bergoglio. Można powiedzieć, że osoba Franciszka spaja ich wspólne dziedzictwo, budując niemal nierozerwalny związek globalnej lewicy z Kościołem.

Argentyński papież osobiście zmienił doktrynę w zakresie kary śmierci, popełnił przełomową z perspektywy agendy klimatycznej encyklikę Laudato Si, uroczyście sygnował ONZ-owską Agendę 2030 oraz w imieniu Stolicy Apostolskiej przystąpił do Porozumienia Paryskiego. Franciszek dopuścił rozwodników w ponownych związkach do Komunii św. oraz umożliwił błogosławieństwa homo-par. Dokonał rewolucji w Papieskiej Akademii Życia, m.in. zapraszając w jej szeregi aborcjonistkę i ekspert WEF, prof. Mariannę Manzuccato. W czasie pandemii COVID-19, Watykan został światowym promotorem sanitaryzmu i szczepionek, a deklaracją Abu Zabi, Kościół poczynił również milowy krok w stronę zrównania wszystkich religii.

Kościół pod przywództwem Franciszka pozostaje zdeterminowany, by jak najszybciej wymazać wszelkie zastrzeżenia wysuwane pod jego adresem przez globalistów. Jednocześnie uruchomia proces, który ma nadrobić – jak to określił kard. Martini – 200-letnie „zacofanie” względem Rewolucji Francuskiej. Może już czas zakończyć grę pozorów i od razu przenieść Stolicę Apostolską do Davos?

Piotr Relich

Zespół Trumpa: USA opuszczą Światową Organizację Zdrowia (WHO) już w pierwszym dniu jego prezydentury (20 stycznia).


“Sebastian Lukomski, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>
Oto, jak zatrzymasz Traktat Pandemiczny raz na zawsze!

USA są największym finansowym wsparciem WHO — tylko w ubiegłym roku przekazano na jej działalność 1,3 miliarda dolarów.

=============================

Zespół Donalda Trumpa właśnie potwierdził, że USA opuszczą Światową Organizację Zdrowia (WHO) już w pierwszym dniu jego prezydentury (20 stycznia). To może być przełom, na który wspólnie pracowaliśmy od tak dawna!

Ten krok zadałby potężny cios Traktatowi Pandemicznemu — globalistycznemu projektowi mającemu na celu przejęcie kontroli nad naszym zdrowiem, wolnością i prawem do podejmowania decyzji. Już w 2020 roku Donald Trump określił WHO jako „skorumpowaną, niebezpieczną i szkodliwą dla Ameryki” oraz rozpoczął proces wycofywania USA z tej organizacji. Teraz jego zespół deklaruje gotowość do dokończenia tego, co zostało rozpoczęte.

I to w najlepszym możliwym momencie!

WHO już teraz stoi na krawędzi. Nie dotrzymała kluczowych terminów — najpierw w maju 2024 roku, a później pod koniec roku. Ich plan się sypie, brakuje im czasu, argumentów i wiarygodności.

Przez niemal dwa lata Ty i ja staliśmy ramię w ramię przeciwko tej globalistycznej próbie przejęcia władzy. Dzięki Twojemu zaangażowaniu widać, że ich plan zaczyna się sypać. To, co kiedyś wydawało się nie do zatrzymania, dziś wisi na włosku.

Kolejny termin WHO to maj 2025 roku — to nasza szansa, aby zadać ostateczny cios.

Jeśli zespół Trumpa dotrzyma obietnicy, może to oznaczać koniec Traktatu Pandemicznego i związanych z nim globalistycznych planów.

Ale potrzebuję Twojej pomocy, aby to się stało.

Podpisz petycję, aby zaapelować do Donalda Trumpa i jego zespołu o dotrzymanie obietnic i natychmiastowe wycofanie USA z WHO i jej porozumień z chwilą objęcia urzędu 20 stycznia. 

Dlaczego to tak ważne?

USA są największym finansowym wsparciem WHO — tylko w ubiegłym roku przekazano na jej działalność 1,3 miliarda dolarów z podatków. To te pieniądze finansują niekontrolowane globalne elity, które na tajnych spotkaniach planują odbieranie Twoich wolności i prawa do decydowania o zdrowiu.

Bez tych funduszy WHO nie będzie w stanie promować Traktatu Pandemicznego. Brak pieniędzy oznacza brak traktatu.

Wyobraź sobie, co to oznacza: koniec amerykańskiego finansowania, koniec Traktatu Pandemicznego i koniec działań niekontrolowanych biurokratów próbujących przejąć władzę.

Nic dziwnego, że globaliści wpadają w panikę — nazywają te wieści „katastrofą”. W rzeczywistości boją się, ponieważ wiedzą, że to może położyć kres ich planom.

Ale jest jeszcze coś.

Donald Trump wybrał Roberta Kennedy’ego Jr. na swojego Sekretarza Zdrowia. Kennedy od lat głośno krytykuje WHO, ujawniając, jak jej globalistyczna polityka wzbogaca Big Pharmę kosztem zwykłych ludzi, takich jak Ty i ja.

Teraz Trump i Kennedy mogą zadać decydujący cios WHO i Traktatowi Pandemicznemu.

Jednak prawda jest taka, że obietnice pozostaną tylko słowami, dopóki nie przypomnimy im, że muszą zostać spełnione. Tutaj wkraczasz Ty.

Czy będziesz trzymać ich za słowo?

Podpisz petycję, wzywając Donalda Trumpa i Roberta Kennedy’ego Jr. do wycofania USA z WHO natychmiast po objęciu urzędu! 

Wiesz, jaka jest stawka — Traktat Pandemiczny to próba przejęcia pełnej kontroli. Jeśli wejdzie w życie, niekontrolowani biurokraci z WHO będą mogli narzucać obowiązkowe szczepienia, wprowadzać lockdowny, forsować paszporty szczepionkowe, a nawet cenzurować tych, którzy ośmielą się ich kwestionować.

Przez niemal dwa lata walczyliśmy ramię w ramię, aby zatrzymać tę jawną próbę przejęcia władzy.

Pomyśl o tym, co już osiągnęliśmy — petycje, protesty, nieustanny nacisk na WHO i jej zwolenników. Dzięki Twojej determinacji wielokrotnie opóźnialiśmy ten traktat.

WHO jest obecnie w najgorszej pozycji w swojej historii, co czyni ten moment idealnym, by zadać im ostateczny cios.

Brakuje im wsparcia i tracą grunt pod nogami. Jeśli USA wycofa się z WHO, może to oznaczać definitywny koniec ich traktatu i wszelkich związanych z nim planów.

Wyobraź sobie: kluczowe finansowanie WHO — odcięte. Traktat Pandemiczny — zatrzymany. Suwerenność przywrócona, a globalistyczne elity odsunięte od ingerowania w nasze życie.

Nie możemy jednak liczyć na to, że to się stanie samo. Trump i Kennedy muszą poczuć presję. Muszą wiedzieć, że miliony ludzi takich jak Ty i ja patrzą im na ręce i oczekują realizacji złożonych obietnic.

Podpisz petycję już dziś, wzywając Trumpa i Roberta Kennedy’ego Jr. do zatrzymania niebezpiecznych działań WHO i ochronienia naszej wolności. 

Twoje zaangażowanie w tę walkę jest niezwykłe, i jestem Ci ogromnie wdzięczny za wszystko, co do tej pory zrobiłeś. To właśnie dzięki Tobie udało nam się zajść tak daleko. Teraz pora postawić kropkę nad „i” i wspólnie stworzyć historię.

Sebastian Lukomski i cały zespół CitizenGO

———————-

PS. Zespół Trumpa właśnie ogłosił gotowość do wycofania USA z WHO już w pierwszym dniu jego prezydentury (20 stycznia). Jednak bądźmy szczerzy — to nie stanie się bez naszego nacisku.

Włożyliśmy zbyt wiele pracy, aby teraz odpuścić. To nasza szansa, aby zatrzymać Traktat Pandemiczny i zakończyć globalistyczną agendę WHO na dobre.

Podpisz petycję teraz i przypilnuj, aby Donald Trump i Robert Kennedy Jr. dotrzymali słowa! 

Więcej informacji:

Stany Zjednoczone – od lat główny sponsor

https://www.who.int/about/funding/contributors/usa?utm_source=chatgpt.com

Zespół Donalda Trumpa zapowiada wycofanie USA z WHO już „w pierwszym dniu” jego prezydentury.

https://www.ft.com/content/e6061ed5-2703-4b8a-9948-a557aaaf52c2

Wildfires and the Hoary Hoax of a Burning Planet

Wildfires and the Hoary Hoax of a Burning Planet

Wildfires and the Hoary Hoax of a Burning Planet

By David Stockman January 11, 2025

Here they go again, blaming the wildfire catastrophe in Los Angeles on Climate Change when the actual culprits are the very politicians who never stop howling about what is a monumental hoax.

In the first place, of course, the current raging California fires, like those which have periodically gone before, are largely a function of misguided government policies. Officials have essentially curtailed the supply of water available to LA firefighters, even as they have drastically increased the supply of combustible kindling and vegetation which feeds these wildfires. The latter, in turn, are being amplified by the seasonal Santa Ana winds, which have visited the California coast since time immemorial.

The kindling at issue stems from forest management policies that prevent the removal of excess fuel via controlled burns, which are fires intentionally set by forest managers to reduce the buildup of hazardous fuels. As we amplify below, red tape and bureaucratic obstacles have frequently delayed or prevented these controlled burns, allowing brush, dead trees, and other flammable materials to accumulate excessively.

In this case, state and Federal politicians have simultaneously curtailed the supply of water available to Los Angeles firefighters in order to protect so-called endangered species. Specifically, southern California is being held hostage by sharp curtailment of the water pumping rates from the Sacramento-San Joaquin River Delta in order to protect the Delta Smelt and Chinook Salmon.

These former are shiny but tiny little buggers, as suggested by the handful of Smelt in the first picture below. But apparently, if they are protected, fished, and then fried up, they make for a certain kind of delicacy.

Needless to say, California is entitled to stew in the foolishness of its own policies—if that’s what its voters really want. But its self-imposed misery should not be an occasion for more howling in favor of Washington policies to fight climate change.

At least with respect to the latter, the Donald has his head screwed on right. And he does not hesitate to opine on the matter, which is all to the good of balancing what has otherwise been a wholly one-sided and utterly misleading Climate Crisis narrative. Naturally, the latter has been promulgated and peddled by statists because it provides yet one more big, scary, and urgent reason for an “all of government” campaign of more spending, borrowing, regulating, and the curtailing of free market enterprise and personal liberty.

So let us once again review the bogus case for AGW or what is known as Anthropogenic Global Warming. And perforce it must start with the geological and paleontological evidence, which overwhelmingly says that today’s average global temperature of about 15 degrees C and CO2 concentrations of 420 ppm are nothing to fret about. And even if they rise to about 17-18 degrees C and 500-600 ppms, respectively, by the end of the century owing mainly to a natural warming cycle that has been underway since the end of the Little Ice Age (LIA) in 1850, it may well on balance improve the lot of mankind.

After all, bursts of civilization during the last 10,000 years uniformly occurred during the warmer red portion of the graph below. The great civilizations of the Yellow, Indus, Nile, and Tigris/Euphrates river valleys, the Minoan era, the Greco-Roman civilization, the Medieval flowering, and the industrial and technological revolutions of the present era all were enabled by periods of elevated temperatures. At the same time, the several lapses into “dark ages” happened when the climate turned colder (blue).

And that’s only logical. When it’s warmer and wetter, growing seasons are longer and crop yields are better—regardless of the agricultural technology and practices of the moment. And it’s better for human and community health, too—most of the deadly plagues of history have occurred under colder climes, such as the Black Death of 1344-1350.

Yet the Climate Crisis narrative deep-sixes this massive body of “the science” by means of two deceptive devices. Without them, the entire AGW story doesn’t have much of a leg to stand on.

First, it ignores the entirety of the planet’s pre-Holocene (last 10,000 years) history, even though the science shows that more than 90% of the time in the last 600 million years global temperatures (blue line) and CO2 levels (black line) have been higher than at present; and that 50% of the time they were much higher—with temperatures in the range of 22 degrees C or 50% higher than current levels. 

That’s far beyond anything projected by the most unhinged climate models today. But, crucially, the planetary climate systems did not go into a doomsday loop of ever increasing temperatures ending in a scorching meltdown. To the contrary, warming epochs were always checked and reversed by powerful countervailing forces.

Even the history the alarmists do acknowledge has been grotesquely falsified. As we have demonstrated elsewhere, the so-called “hockey stick” of the most recent 1,000 years in which temperatures were allegedly flat until 1850 and are now rising to supposedly dangerous levels is a complete crock. It was fraudulently manufactured by the IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change) to “cancel” the fact that temperatures in the pre-industrial world of the Medieval Warm Period (1000-1200 AD) were actually significantly higher than at present.

Secondly, it is falsely claimed that global warming is a one-way street in which rising concentrations of greenhouse gases (GHGs) and especially CO2 is causing the earth’s heat balance to continuously increase. The truth, however, is that higher CO2 concentrations are a consequence and byproduct, not a driver and cause, of the current naturally rising (and falling) global temperature cycles.

Again, the now “canceled” history of Planet Earth knocks the CO2-forcing proposition into a cocked hat. During the Cretaceous Period between 145 and 66 million years (third orange panel) ago a natural experiment provided complete absolution for the vilified CO2 molecule. During that period, global temperatures rose dramatically from 17 degrees C to 25 degrees C—a level far above anything today’s Climate Howlers have ever projected.

Alas, CO2 wasn’t the culprit. According to the science, ambient CO2 concentrations actually tumbled during the 80 million years expanse of the Cretaceous, dropping from 2,000 ppm to 900 ppm on the eve of the Extinction Event 66 million years ago. So temperature and CO2 concentrations actually moved in the opposite directions. Big time.

You would think that this powerful countervailing fact would give the CO2 witch-hunters pause, but that would be to ignore what the whole climate change brouhaha is actually about. That is, it’s not about science, human health, and well-being, or the survival of Planet Earth; it’s about politics and the ceaseless search of politicians and statists for control of modern economic and social life. The resulting aggrandizement of state power, in turn, is mightily assisted by the Beltway political class and the apparatchiks and racketeers who gain power and pelf from the anti-fossil fuels campaign.

Indeed, the Climate Crisis narrative is the kind of ritualized policy mantra that has been concocted over and again by the political class and the permanent nomenklatura of the modern state—professors, think-tankers, lobbyists, career apparatchiks, officialdom—in order to gather and exercise state power.

To paraphrase the great Randolph Bourne, inventing purported failings of capitalism—such as a propensity to burn too much hydrocarbon—is the health of the state. Indeed, fabrication of false problems and threats that purportedly can only be solved by heavy-handed state intervention has become the modus operandi of a political class that has usurped near complete control of modern democracy.

So doing, however, the career political class and associated ruling elites have gotten used to such unimpeded success that they have become sloppy, superficial, careless, and dishonest. For instance, the minute we get a summer heat wave or an event like the current LA fires these natural weather events are jammed into the global warming narrative with nary a second thought by the lip-syncing journalists of the MSM.

Yet there is absolutely no scientific basis for all this tom-tom beating. For instance, on the related issue of heat waves and dry period wildfires, NOAA publishes a heat wave index. The latter is based on extended temperature spikes which last more than 4 days and which would be expected to occur only once every ten years based on the historical data.

As is evident from the chart below, the only true heat wave spikes we have had in the last 125 years were during the Dust Bowl heat waves of the 1930s. The frequency of mini-heat wave spikes since 1960 is actually no greater than it was during the 1895-1935 period.

Likewise, all it takes is a good Cat 3 hurricane and they are off to the races, gumming loudly about AGW. Of course, this ignores entirely NOAA’s own data as summarized in what is known as the ACE (accumulated cyclone energy) index.

This index was first developed by the renowned hurricane expert and Colorado State University professor, William Gray. It uses a calculation of a tropical cyclone’s maximum sustained winds every six hours. The latter is then multiplied by itself to get the index value and accumulated for all storms for all regions to get an index value for the entire year. That’s shown below for the past 170 years (the blue line is the seven-year rolling average).

Your editor has an especially high regard for Professor Gray—not the least because he was roundly vilified by the very inexpert, Al Gore. But back in our private equity days, we invested in a Property-Cat company, which was in the super-hazardous business of insuring against the extreme layers of damage caused by very bad hurricanes and earthquakes. So setting the premiums correctly was no trifling business and it was the analytics, long-term databases, and current-year forecasts of Professor Gray upon which our underwriters crucially depended.

That is to say, hundreds of billions of insurance cover was then and still is being written with the ACE index as a crucial input. Yet if you examine the 7-year rolling average (blue line) in the chart, it is evident that ACE was as high (or higher) in the 1950s and 1960s as it is today, and that the same was true of the late 1930s and the 1880-1900 periods.

To be sure, the blue line is not flat as a board because there are natural short-term cycles, as amplified below, which drive the fluctuations shown in the chart. But there is no “science” extractable from the chart that supports the alleged linkage between the current natural warming cycle and worsening hurricanes.

The above is an aggregate index of all storms and is therefore as comprehensive a measure as exists. But for want of doubt, the next three panels look at hurricane data at the individual storm count level. The pink portion of the bars represent the number of big, dangerous Cat 3-5 storms, while the red portion reflects the number of lesser Cat 1-2 storms and the blue area the number of tropical storms that did not reach Cat 1 intensity.

The bars accumulate the number of storms in 5-year intervals and reflect recorded activity back to 1851. The reason we present three panels—for the Eastern Caribbean, Western Caribbean, and Bahamas/Turks and Caicos, respectively, is that the trends in these three sub-regions clearly diverge. And that’s actually the smoking gun.

If global warming was generating more hurricanes as the MSM constantly maintains, the increase would be uniform across all of these sub-regions, but it’s clearly not. Since the year 2000, for example,

  • The Eastern Caribbean has had a modest increase in both tropical storms and higher rated Cats relative to most of the past 170 years;
  • The Western Caribbean has not been unusual at all, and, in fact, has been well below the higher counts during the 1880-1920 period;
  • The Bahamas/Turks and Caicos region since 2000 has actually been well weaker than during 1930-1960 and 1880-1900.

The actual truth of the matter is that Atlantic hurricane activity is generated by atmospheric and ocean temperature conditions in the eastern Atlantic and North Africa. Those forces, in turn, are heavily influenced by the presence of an El Nino or La Nina in the Pacific Ocean. El Niño events increase the wind shear over the Atlantic, producing a less favorable environment for hurricane formation and decreasing tropical storm activity in the Atlantic basin. Conversely, La Niña causes an increase in hurricane activity due to a decrease in wind shear.

These Pacific Ocean events, of course, have never been correlated with the low level of natural global warming now underway.

The number and strength of Atlantic hurricanes may also undergo a 50–70-year cycle known as the Atlantic Multidecadal Oscillation. Again, these cycles are unrelated to global warming trends since 1850.

Still, scientists have reconstructed Atlantic major hurricane activity back to the early 18th century (@1700) and found five periods with elevated hurricane activity averaging 3–5 major hurricanes per year and lasting 40–60 years each; and six other more quiescent periods averaging 1.5–2.5 major hurricanes per year and lasting 10–20 years each. These periods are associated with a decadal oscillation related to solar irradiance, which is responsible for enhancing/dampening the number of major hurricanes by 1–2 per year, and clearly not a product of AGW.

Moreover, like in so many other cases the very long-term records of storm activity also rule out AGW because there was none for most of the time during the last 3,000 years, for instance. Yet according to a proxy record for that period from coastal lake sediments on Cape Cod, hurricane activity has increased significantly during the last 500-1,000 years versus earlier periods–but even that increase happened long before temperatures and carbon concentrations reached 20th-century levels.

In short, there is no reason to believe that these well understood precursor conditions and longer-term hurricane trends have been impacted by the modest increase in average global temperatures since the LIA ended in 1850.

As it happens, the same story is true with respect to wildfires like the current LA inferno. This has been the third category of natural disaster that the Climate Howlers have glommed onto. But in this case it’s the aforementioned bad forestry management, not man-made global warming, which has turned much of California into a dry wood fuel dump.

And don’t take our word for it. This quotation below comes from the George Soros-funded Pro Publica, which is not exactly a right-wing tin foil hat outfit. It points out that environmentalists have so shackled Federal and state forest management agencies that today’s tiny “controlled burns” are but an infinitesimal fraction of what Mother Nature herself accomplished before the helping hand of today’s purportedly enlightened political authorities arrived on the scene:

Academics believe that between 4.4 million and 11.8 million acres burned each year in prehistoric California. Between 1982 and 1998, California’s agency land managers burned, on average, about 30,000 acres a year. Between 1999 and 2017, that number dropped to an annual 13,000 acres. The state passed a few new laws in 2018 designed to facilitate more intentional burning. But few are optimistic this, alone, will lead to significant change. 

We live with a deathly backlog. In February 2020, Nature Sustainability published this terrifying conclusion: California would need to burn 20 million acres — an area about the size of Maine — to restabilize in terms of fire.

In short, if you don’t clear and burn out the deadwood, you build up nature-defying tinderboxes that then require only a lightning strike, a spark from an unrepaired power line, or human carelessness to ignite into a raging inferno. As one 40-year conservationist and expert summarized,

 …There’s only one solution, the one we know yet still avoid. “We need to get good fire on the ground and whittle down some of that fuel load.”

The failure to do just such controlled burns is exactly what is behind the LA wildfire today. That is, a dramatically larger human footprint in the fire-prone shrublands and chaparral (dwarf trees) areas along the coasts has increased the risk residents will start fires, accidentally or otherwise. California’s population doubled from 1970 to 2020, from about 20 million people to nearly 40 million people, and nearly all of the gain was in the coastal areas.

Under those conditions, California’s strong, naturally-occurring winds, which crest periodically, as is occurring at the moment, are the main culprit which fuels and spreads the human-set blazes in the shrublands. The Diablo winds in the north of the state and the Santa Ana winds in the south can actually reach hurricane force, as has also been the case this week. As the winds move West over California mountains and down toward the coast, they compress, warm, and intensify.

These winds, in turn, blow flames and carry embers, spreading the fires quickly before they can be contained. And on top of that, the Santa Ana winds also function as Mother Nature’s blow dryer. As they come down the mountains toward the sea, the hot winds dry the surface vegetation and deadwood rapidly and powerfully, paving the way for the blowing embers to fuel the spread of wildfires down the slopes.

Among other proofs that industrialization and fossil fuels aren’t the culprit is the fact that researchers have shown that when California was occupied by indigenous communities, wildfires would burn up some 4.5 million acres a year. That’s nearly 6X the level experienced during the 2010-2019 period, when wildfires burned an average of just 775,000 acres annually in California.

Beyond the untoward clash of all of these natural forces of climate and ecology with misguided government forest and shrubland husbandry policies, there is actually an even more dispositive smoking gun, as it were.

To wit, the Climate Howlers have at least not yet embraced the patent absurdity that the planet’s purportedly rising temperatures have targeted the Blue State of California for special punishment. Yet when we look at the data for forest fires we find, alas, that unlike California and Oregon, the US as a whole experienced the weakest fire years in 2020 since 2010.

That’s right. As of August 24 each year, the 10-year average burn had been 5.114 million acres across the US, but in 2020 it was 28% lower at 3.714 million acres.

National fire data year to date:

Indeed, what the above chart shows is that on a national basis there has been no worsening trend at all during the decade ending in 2020, just huge oscillations year-to-year driven not by some grand planetary heat vector but by changing local weather and ecological conditions.

You just can’t go from 2.7 million burned acres in 2010 to 7.2 million acres in 2012, back to 2.7 million acres in 2014, then to 6.7 million acres in 2017, followed by just 3.7 million acres in 2020—and still argue along with the Climate Howlers that the planet is angry.

To the contrary, the only real trend evident is that on a decadal basis during recent times there is just one place where the average forest fireacreage has been slowly rising—California!

But that’s owing to the above described dismal failure of government forest management policies. Even then, California’s mildly rising average fire acreage trend since 1950 is a rounding error compared to the annual averages from prehistoric times, which were nearly 6X greater than during the most recent decade.

Furthermore, the gently rising trend since 1950, as shown below, should not be confused with the Climate Howlers’ bogus claim that California’s fires have “grown more apocalyptic every year,” as the New York Times reported.

In fact, the NYT was comparing the above average burn during 2020 versus that of 2019, which saw an unusually small amount of acreage burned. That is, just 280,000 acres in 2019 compared to 1.3 million and 1.6 million in 2017 and 2018, respectively, and 775,000 on average over the last decade.

Nor is this lack of correlation with global warming just a California and US phenomena. As shown in the chart below, the global extent of fire-causing drought, measured by five levels of severity with dark brown being the most extreme, has shown no worsening trend at all during the past 40 years.

Global Extent of Five Levels Of Drought, 1982-2012

This brings us to the gravamen of the case. To wit, there is no angry weather signal of impending climate crisis whatsoever. But the AGW hoax has so thoroughly contaminated the mainstream narrative and the policy apparatus in Washington and capitals all around the world that contemporary society was fixing to commit economic Hara Kari—well, until Donald Trump came along vowing to pull the entire Team America off the playing field of global green nonsense.

And for damn good reason. In contradistinction to the phony case that the rise of fossil fuel use after 1850 has caused the planetary climate system to become unglued, there has been a sharp acceleration of global economic growth and human well-being. And one essential element behind that salutary development has been the massive increase in the use of cheap fossil fuels to power economic life.

The chart below could not be more dispositive. During the pre-industrial era between 1500 and 1870, global real GDP crawled along at just 0.41% per annum. By contrast, during the past 150 years of the fossil fuel age global GDP growth accelerated to 2.82% per annum–or nearly 7 times faster.

This higher growth, of course, in part resulted from a larger and far healthier global population made possible by rising living standards. Yet it wasn’t human muscle alone that caused the GDP level to go parabolic as per the chart below.

It was also due to the fantastic mobilization of intellectual capital and technology. And one of the most important vectors of the latter was the ingenuity of the fossil fuel industry in unlocking the massive trove of stored work that Mother Nature extracted, condensed, and salted away from the incoming solar energy over the long warmer and wetter eons of the past 600 million years.

Needless to say, the curve of world energy consumption tightly matches the rise of global GDP shown above. Thus, in 1860 global energy consumption amounted to 30 exajoules per year and virtually 100% of that was represented by the blue layer labeled “bio-fuels,” which is just a polite name for firewood and the decimation of the forests which it entailed.

Since then, annual energy consumption has increased 18-fold to 550 exajoules (@100 billion barrels of oil equivalent), but 90% of that gain was due to natural gas, coal, and petroleum. The modern world and today’s prosperous global economy would simply not exist absent the massive increase in the use of these efficient fuels, meaning that per capita income and living standards would otherwise be only a small fraction of current levels.

Yes, that dramatic increase in prosperity-generating fossil fuel consumption has given rise to a commensurate increase in CO2 emissions. But as we have indicated, and contrary to the Climate Crisis narrative, CO2 is not a pollutant!

As we have seen, the correlated increase in CO2 concentrations—from about 290 ppm to 415 ppm since 1850—amounts to a rounding error in both the long trend of history and in terms of atmospheric loadings from natural sources.

As to the former, CO2 concentrations of less than 1000 ppm are only recent developments of the last ice age, while during prior geologic ages concentrations reached as high as 2400 ppm.

Likewise, the oceans contain an estimated 37,400 billion tons of suspended carbon, land biomass has 2,000-3,000 billion tons, and the atmosphere contains 720 billion tons of CO2 or 20X more than current fossil emissions shown below. Of course, the opposite side of the equation is that oceans, land, and atmosphere exchange CO2 continuously so the incremental loadings from human sources is very small.

More importantly, even a small shift in the balance between oceans and the atmosphere would cause a much more severe rise/fall in CO2 concentrations than anything attributable to human activity. But since the Climate Howlers falsely postulate that the pre-industrial level of 290 parts per million was extant since the Big Bang and that the modest rise since 1850 is a one-way ticket to boiling the planet alive, they obsess over the “sources versus sinks” balance in the carbon cycle for no valid reason whatsoever.

Actually, the continuously shifting carbon balance of the planet over any reasonable period of time is a big, so what!

Reposted from Stockman’s personal service



Published under a Creative Commons Attribution 4.0 International License
For reprints, please set the canonical link back to the original Brownstone Institute Article and Author.

Author

  • David_Stockman
  • David Stockman David Stockman, Senior Scholar at Brownstone Institute, is the author of many books on politics, finance, and economics. He is a former congressman from Michigan, and the former Director of the Congressional Office of Management and Budget. He runs the subscription-based analytics site ContraCorner.

Rozpadająca się Bestia. Rok decydujących zmian. Rola myślących Polaków. Marek T. Chodorowski.

Czy “Bestia” przegrywa? Marek T. Chodorowski

Autor: AlterCabrio, 9 stycznia 2025

– Bestia przegrywa czy się przegrupowuje?

– Weszliśmy w epokę kompletnego rozpadu Bestii i to jest pytanie tylko jak długo taka epoka potrwa. Wydaje mi się, że powinniśmy widzieć mniej więcej dynamikę w ciągu najbliższych od trzech miesięcy do sześciu. Będzie mniej więcej widoczna dynamika rozpadania się Bestii. Prawdopodobnie doszło tam do wojny wewnętrznej, czyli doszło do różnicy zdań na temat dalszej strategii prowadzenia tej wojny przeciwko całemu światu, przeciwko cywilizacji.

(…)

– Tego typu operacje, zwłaszcza na taką skalę jaka w tej chwili jest planowana, to nie są operacje, które można prowadzić bezpiecznie i które odbywają się bez skutków, więc wszystko zależy od tego jak zachowają się społeczności całego świata. I nie ukrywam, że z mojego punktu widzenia najciekawszą społecznością na świecie jest społeczność polska. Bardzo dużo zależy od tego co my zrobimy, co pokażemy, w jaki sposób zareagujemy na obecną sytuację. Ta sytuacja to jest po prostu okazja.

−∗−

[Rozpadająca się Bestia. Rok decydujących zmian. Rola myślących Polaków – może być decydująca. md]

Chroń nas Panie Boże przed Trzaskowskim! Czy “Bestia” przegrywa? M. Chodorowski

−∗−

Warto porównać:

W jakim momencie jesteśmy? – Marek T. Chodorowski
Politycy III RP (…) zostali w ten sposób wytresowani i prawdopodobnie w tej tresurze, również umysłowej, pozostają do dzisiaj. Teraz, dlaczego wierzy im jakaś tam część elektoratu, czy jakaś część […]

_____________

Społeczeństwo staje się coraz słabsze czyli co od nas zależy – prof. Ryszard Zajączkowski
Problem polega na tym, że ludzie, którzy nawet widzą wokół siebie te negatywne zjawiska, milcząco na to zezwalają. Godzą się z narzucanymi im bezprawnie nakazami. Zezwalają na wszystko. Z pewną […]

_____________

O Polsce i Polakach: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy? – prof. Ryszard Zajączkowski
‘Cyprian Norwid, wielki poeta XIXw., napisał kiedyś takie zdanie, często później przywoływane: ‘Gorzki to chleb polskość’. To zdanie zawiera myśl, że w Polsce żyje się trudno, ale też między Polakami […]

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Prognozy na rok 2025: Ptasia grypa zrujnowana

Prognozy na rok 2025: Ptasia grypa zrujnowana

Autor: AlterCabrio , 9 stycznia 2025

Można odnieść wrażenie, że „ptasia grypa” przegapiła swoje okno. Uważają, że mogli zniweczyć cały rozpęd H5N1 do tego stopnia, że ​​najlepszą opcją będzie pozwolić jej umrzeć.

Oznacza to zmianę w architekturze narracji. Wymagane jest przekierowanie. Zamiast ptasiej grypy jako „następnej pandemii”, może stać się ona „pandemią potencjalnie niebezpieczną”, być może taką, której umiejętnie unika się dzięki postępom w technologii szczepionek lub dokładnym badaniom przesiewowym. Dobra robota.

−∗−

Prognozy na rok 2025: Ptasia grypa zrujnowana

Ptasia grypa miała stać się „następną pandemią”, ale czy nie przegapiono okazji?

Nasza trzecia prognoza na 2025r. nie jest wcale szalonym wyborem z jakiejś odjechanej dziedziny: ptasia grypa. To się wydarzy. Pytanie brzmi kiedy i jak bardzo.

Druga połowa 2024r. pełna była ponurych ostrzeżeń, że H5N1 jest „tylko o jedną mutację od” transmisji z człowieka na człowieka, a także artykułów lamentujących na to, jak mało nauczyliśmy się z „covid” i jak nieprzygotowani jesteśmy.

Po ponad dwóch latach mówienia o ptasiej grypie jako o kolejnej poważnej chorobie, wydawało się, że zagrożenie nią osiągnęło punkt kulminacyjny.

Następnie, zaledwie wczoraj, prasa doniosła o „pierwszym oficjalnym zgonie z powodu ptasiej grypy”, pacjent miał ponad 65 lat i „inne wcześniej istniejące schorzenia” (brzmi znajomo?).

Czy to oznacza, że ​​czeka nas „następna pandemia”, o której mówi się od dawna?

Może tak, może nie. Warto zauważyć, że pomimo doniesień o zgonie, histeria nadal wydaje się być niskiej rangi.

Nie widać prawdziwego zaangażowania w tę historię. WHO nadal opisuje H5N1 jako „bardzo, bardzo niskie ryzyko” dla ludzi. To oczywiście prawda, ale w komunikatach prasowych WHO prawda pojawia się tylko przez przypadek.

Można odnieść wrażenie, że „ptasia grypa” przegapiła swoje okno. Uważają, że mogli zniweczyć cały rozpęd H5N1 do tego stopnia, że ​​najlepszą opcją będzie pozwolić jej umrzeć.

Oznacza to zmianę w architekturze narracji. Wymagane jest przekierowanie. Zamiast ptasiej grypy jako „następnej pandemii”, może stać się ona „pandemią potencjalnie niebezpieczną”, być może taką, której umiejętnie unika się dzięki postępom w technologii szczepionek lub dokładnym badaniom przesiewowym. Dobra robota.

Być może dwa lata szumu medialnego stłumiły markę ptasiej grypy w zarodku (gnieździe?), więc „następna pandemia” będzie w rzeczywistości jakąś zaskakującą nowością – czymś w rodzaju wymyślonych bzdur, które rzekomo uderzają teraz w Chiny.

…a może czarna śmierć.

A może się mylę i jest to cisza przed burzą, a fale ptasiej grypy lada moment zaczną uderzać w brzegi roku 2025.

Niezależnie od tego, w jakim kierunku to pójdzie, rok 2025 będzie punktem kulminacyjnym narracji o ptasiej grypie. Jeśli do marca nie stanie się ona pełnoprawną sprawą, prawdopodobnie już nigdy nie będzie.

Luźne przewidywanie: Ptasia grypa czy nie, w 2025r. pojawi się pierwsza „100-dniowa szczepionka”, prawdopodobnie szczepionka kombinowana w sprayu do nosa na grypę i coś tam jeszcze. Jej ogłoszony sukces będzie mógł być przypisany „uniknięciu drugiego covid” lub „uratowaniu nas przed kolejnym lockdownem”.

_________________

Predicting 2025: The Bird Flu out the window, Kit Knightly, Jan 8, 2025

−∗−

Prognozy na rok 2025: Trump jako budowniczy pokoju
Jaką formę ostatecznie przybierze umowa – i jak bardzo jest realna – tego jeszcze nie wiemy, ale stanowisko wydaje się jasne. Albo zawieszenie broni, albo „wycofanie” lub coś równoważnego. Wiemy, […]

___________

Prognozy na rok 2025: Żegnaj, Bibi?
Zasugerowałem, że Bibi, jeden z największych politycznych ocalałych ery nowożytnej, może mieć kłopoty. Jeśli rzeczywiście odejdzie, to będzie to długo wyczekiwane. W latach 2018-2022 Izrael znajdował się w ciągłym „kryzysie […]

Warto porównać:

Ścierwomedia polskie o “kolejnej pandemii z Chin”
Plemię żmijowe w polińskich mediach znów syczy. „Chińskie władze medyczne alarmują! (Polsat News) Odnotowano gwałtowny wzrost zakażeń metapneumowirusem (hMPV), który jest szczególnie widoczny wśród dzieci poniżej 14. roku życia […]

___________

Ptasia grypa, cenzura i 100-dniowe szczepionki: 7 prognoz dotyczących „następnej pandemii”
Oczywiście przez „pandemię” tak naprawdę mamy na myśli „psy-op”, ponieważ nic w związku z następną pandemią nie będzie bardziej prawdziwe niż ostatnia pandemia. Do diaska, biorąc pod uwagę postęp w […]

___________

Aerożel antypandemiczny czyli kolejny etap „szczepionek” mRNA
„Szczepionki nie działają tak dobrze, jak myśleliśmy. Nie przewidzieliśmy przerażających wariantów. Przypadkowo sfałszowaliśmy dane, przypadkowo pominęliśmy badania i przypadkowo zarobiliśmy na tym fortunę” […]

Tagi:covid, H5N1, Kit Knightly, kolejna pandemia, lockdown, następna pandemia, Off-Guardian, OffGuardian, pandemia, plandemia, prognozy na rok 2025, ptasia grypa, szczepionki na ptasią grypę, who

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Pasywne posłuszeństwo czyli „nie mam nic do ukrycia”

Pasywne posłuszeństwo czyli „nie mam nic do ukrycia”

Autor: AlterCabrio , 5 stycznia 2025

Nie musisz wierzyć, że każdy twój ruch jest badany i naraża cię na niebezpieczeństwo, aby przynajmniej zdać sobie sprawę i zrozumieć, że im bardziej jesteśmy podatni na nadzór, tym bardziej prawdopodobne jest, że coś pójdzie nie tak i możemy zostać wrobieni. I bardzo szybko zbliżamy się do czasu, gdy każdy nasz ruch BĘDZIE nadzorowany, oceniany, rejestrowany, szacowany i wykorzystywany „przeciwko” nam. Niezależnie od tego, czy mamy „coś do ukrycia”, czy też nie.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Nic do ukrycia

Zdarzało mi się słyszeć takie zdanie: „Czemu miałbym się martwić? Nie mam nic do ukrycia” częściej, niż bym chciał. To jasne oświadczenie o niewinności z założeniem, że jedynym powodem, dla którego ktoś miałby się martwić o jakiekolwiek reperkusje, jest popełnienie przestępstwa.

Ale co stanowi o przestępstwie? I gdzie tu jest to dziwne nieporozumienie, że władza nigdy nie przejmowała się zbytnio „prawami” i innymi tego typu bzdurami, zanim zaczęła kogoś atakować?

Oczywiście ludzie, którzy twierdzą, że „nie mają nic do ukrycia”, ani przez sekundę nie wierzą, że władza mogłaby ich ścigać nielegalnie, z kaprysu lub z nikczemnych powodów. Każdy, kto tak myśli, jest paranoicznym teoretykiem spiskowym i przesadza. „Naoglądałeś się filmów szpiegowskich”, mogliby powiedzieć — filmów o Niemczech Wschodnich lub Związku Radzieckim z czasów zimnej wojny. Tylko te opresyjne rządy robiłyby takie rzeczy, a tutaj, w „wolnym świecie”, jesteśmy odporni na takie sztuczki. „Mamy już za sobą tego rodzaju szpiegowskie bzdury”, mogliby powiedzieć.

W rzeczywistości wątpię, czy wierzą, że takie rzeczy zdarzają się jeszcze gdzieś na świecie w XXI wieku (czyli, że władza gromadzi ludzi, by ich prześladować przy braku jakiegoś konkretnego naruszenia prawa). Może w Korei Północnej lub niektórych częściach Bliskiego Wschodu, gdzie są terroryści i tym podobne, ale nigdzie w cywilizowanym świecie. Gadka o naiwności.

Ale czyż nie o to chodzi w dzisiejszych czasach? O naiwność. Albo zaprzeczenie. Albo głupotę. Albo brak zdrowego rozsądku.

Dla mnie, a ośmielę się powiedzieć, że dla większości z was czytających to, nie trzeba wiele, aby zobaczyć, jak głupi jest ten sposób myślenia — i jak niekompletny. Nie musisz wierzyć, że każdy twój ruch jest badany i naraża cię na niebezpieczeństwo, aby przynajmniej zdać sobie sprawę i zrozumieć, że im bardziej jesteśmy podatni na nadzór, tym bardziej prawdopodobne jest, że coś pójdzie nie tak i możemy zostać wrobieni. I bardzo szybko zbliżamy się do czasu, gdy każdy nasz ruch BĘDZIE nadzorowany, oceniany, rejestrowany, szacowany i wykorzystywany „przeciwko” nam. Niezależnie od tego, czy mamy „coś do ukrycia”, czy też nie.

Użyłem słowa „przeciw” w cudzysłowie, ponieważ minęły już czasy, gdy musieliśmy złamać w sposób oczywisty prawo lub regułę, aby podjęto działania. „Przeciw” w tym momencie może być o wiele bardziej subtelne niż surowa kara, pobicie przez policyjnych zbirów czy wpakowanie do więzienia. „Przeciw” może być prostsze niż te ekstremalne czyny, może to być całkowity zakaz korzystania z mediów społecznościowych lub internetu, może to być utrata funkcji poczty e-mail, zakaz jazdy samochodem dalej niż 10 mil od domu, brak „zatwierdzenia” pożyczki lub zakaz robienia zakupów w sklepie spożywczym.

I tak dalej, bez końca.

Nie mówię, że nie będzie to skutkowało fizycznymi pobiciami (lub wymuszonymi dawkami szczepionek) lub uwięzieniami. Będzie to prawdopodobnie częstsze w przyszłości, ale nie zacznie się od tego.

Ludzie mogą nie mieć czynów przestępczych do ukrycia, jak sugeruje powiedzenie, ale to nie znaczy, że nie są obserwowani, manipulowani i kontrolowani. Z biegiem czasu czyny przestępcze, które uważają za niewinne, staną się coraz trudniejsze do uniknięcia — przestępczość obejmuje teraz przekazywanie pieniędzy „na sprawę”, w którą możemy wierzyć, ale która jest sprzeczna z narracją głównego nurtu. Jak już wiele razy wspominałem, moje konta bankowe zostały zamrożone po tym, jak przekazałem 150 dolarów na rzecz kierowców podczas Konwoju Ciężarówek w Kanadzie. Czyn wystarczająco niewinny. Ani przez myśl mi nie przeszło, że jestem „przestępcą”, kiedy to robiłem, a mimo to zostałem potraktowany jak przestępca.

Członkowie mojej rodziny poparli działania rządu. Powiedzieli mi, że nie powinienem wspierać przestępczej „sprawy” (kierowcy ciężarówek „przejmujący Ottawę” ). A gdybym zachował się grzecznie (i nie protestował), nie zostałbym „ukarany”.

Naprawdę?

Jestem dzieckiem lat 60., również ze Stanów, a protestowanie, a przynajmniej wspieranie protestu przeciwko rządowi, było naturalnym sposobem życia. Kiedy ktoś jest karany za legalne i pokojowe wyrażanie swoich poglądów, nawet jeśli jest to przeciwko rządowi, to rzeczywiście przechodzimy do reżimu totalitarnego.

Ale lemingi nie widzą tego w ten sposób. Trzymają się z dala od kłopotów, bez względu na to, co się dzieje. Wierzą, że każdy, kto zabiera głos w zgiełku rządowej korupcji, jest zły i powinien zostać słusznie ukarany. Krzyczą: „Nie mam nic do ukrycia, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił”.

Whitney Webb w swoim wspaniałym dwutomowym traktacie o amerykańskiej korupcji, One Nation Under Blackmail, nazywa to „pasywnym posłuszeństwem”. Bardzo powoli, interpretacja przez ludzi tego, co stanowi „zbyt wiele”, zaczyna obejmować zwykłą mowę, zwykłą zgodę z przeciwstawną ideą i zwykłe wyrażenie tego, co uważają za słuszne. „Nie wychylaj się”, mówią, popijając latte w lokalnym Starbucksie, „Nie chcę sprawiać kłopotów”.

Tak. Kiedyś, zanim władza cię dopadła, musiałeś popełnić prawdziwe przestępstwo. Znalezienie osób popełniających przestępstwa również nie było takie proste. Wymagało to dochodzenia, siły roboczej, czasu i energii. Było drogie. Nawet ukaranie kogoś za przekroczenie prędkości nie było tak łatwe, jak dzisiaj. Policjanci na motocyklach siedzieli za billboardami na autostradach znanych z przekraczania na nich prędkości. Wtedy nie było radarów, kamer drogowych z zaawansowaną technologią zaprojektowaną do łapania przestępców, a nawet wystawiania mandatów — wszystko automatycznie, bez żadnego udziału człowieka.

Przyjrzyjmy się współczesnym wojnom — drony są wyraźnie opracowywane w celu monitorowania lokalnej przestępczości, i wkrótce te drony i roboty będą wykorzystywane do zatrzymywania, a nawet karania domniemanych sprawców, przestępców, a nawet niewinnych obywateli.

Niewinnych? Cóż, jeśli na pewno nie będziesz się wychylać i NIE zrobisz CZEGOKOLWIEK, co mogłoby być zinterpretowane jako jakieś naruszenie, to nie będziesz miał nic do ukrycia przed unoszącym się dronem, polującym robo-psem-policjantem czy kamerą internetową w laptopie lub iPhonie.

Na pewno to nie będzie gdzie się ukryć, a wkrótce będzie zupełnie niemożliwe rozróżnienie, co jest dobre, a co złe — najlepiej w ogóle nic nie robić. Po prostu popijaj latte, graj w gry wideo, oglądaj filmy na TikToku, pal zioło (teraz, gdy jest to legalne) i żyj swoim nudnym i schematycznym życiem. Nie wywołuj zamieszania, to tylko przyciągnie niepotrzebną uwagę.

Ale to nie wystarczy. Tu nie chodzi o karanie przestępców, aby społeczeństwo było „bezpieczne” (chociaż oczywiście to nam bez końca powtarzają). Tu chodzi o kontrolę. A kontrola jest osiągana poprzez ciągły strach. Nie potrzeba czegokolwiek aby znaleźć się na pasku władzy. Nie potrzeba czasu, pieniędzy, a nawet ludzkiej kontroli, aby oznaczyć ludzi, gdy wszystko to będzie już wprowadzone (cyfrowe dowody osobiste, CBDC, wszechobecny nadzór, biometryczne dowody osobiste itp. itp.)

Kara (w formie ograniczenia swobód, czasami fizycznego bólu itp.) będzie automatycznie wymierzana niemal każdemu za niemal wszystko. I zazwyczaj nie będziemy nawet wiedzieć dlaczego. Wtedy nie będzie już można niczego ukryć, a w kłopoty wpędzi cię cokolwiek.

______________

Nothing to Hide, Todd Hayen, Jan 4, 2025

Cywilizacja nad przepaścią – Marek T. Chodorowski

Cywilizacja nad przepaścią – Marek T. Chodorowski

Autor: AlterCabrio , 5 stycznia 2025

Pandemia była potrzebna z dwóch powodów. Po pierwsze: Bestia przygotowuje się do rządów globalnych i to można udowodnić. Przygotowuje się do tych rządów globalnych co najmniej od trzystu lat. Początki tej struktury w epoce nowożytnej. Można obserwować ich pierwsze wyłanianie się i przejmowanie państw od XVI wieku. XVI – XVII wiek jest najbardziej interesujący. Od wieku XVIII Bestia w zasadzie dyryguje już wydarzeniami w skali globalnej. W wieku XIX jest hegemonem. W wieku XX robi co chce.

Tu mógłbym wskazywać na poszczególne daty. Te daty kluczowe dadzą się udowodnić na gruncie historycznym i na gruncie rozległych badań historycznych. Osobą, która będzie się tutaj przewijała w trakcie tej rozmowy, która takie badania wykonała, jest Antony Sutton…

−∗−

Cywilizacja nad przepaścią – Marek T. Chodorowski

/TALK SHOCK EVENT Gdynia 4 maja 2022/

Nagranie z eventu, który odbył się 4 maja 2022 roku w Gdyni.
Gościem specjalnym był Marek Tomasz Chodorowski, autor wyjątkowej książki pt.: „Bestia – cywilizacja nad przepaścią”.

−∗−

BONUS:

Wspominana w materiale wcześniejsza rozmowa z 20 kwietnia 2022r.

CO W NAJBLIŻSZYM CZASIE SZYKUJĄ NAM GLOBALIŚCI? – Marek T. Chodorowski

Zapraszam na spotkanie z autorem wyjątkowej, wydanej pod koniec 2020 roku książki pt.: „Bestia – cywilizacja nad przepaścią ”.

Mój gość twierdzi, że równie groźnie jeszcze nie było. Nawet we wrześniu 1939 roku.

O tym, co nas dzisiaj otacza, co planuje Bestia, skąd się wzięła, dlaczego przez ostatnie 50 lat tak szybko zamieniała się w przerażającą potęgę i wreszcie – o tym co nas czeka, rozmawiamy z Markiem Tomaszem Chodorowskim, autorem książki „Bestia – cywilizacja nad przepaścią”.

Publikacja, o której rozmawiamy, wprowadza nas do rozpoznania sytuacji, w jakiej realnie się znaleźliśmy. Służy do zdemaskowania Bestii i pokazania jej światu.

Książka odsłania paskudny pysk czegoś, co nazywamy„Bestią”. I co stało się istotą działalności osobników patologicznych, kontynuowaną przez wieki. Ludzi zdeformowanych, mających zaledwie jeden cel: przekształcić wolne narody w owadzie kolektywy. Zamienić świat w gigantyczny obóz koncentracyjny. A zatem –zawrócić świat z drogi, na którą wstąpił dwa tysiące lat temu.https://www.youtube.com/embed/AuD2jprXzyA?si=m0EExyUDb8gOPmeC

−∗−

Warto porównać:

Kto nam zbudował plac zabaw czyli czytajcie Suttona
Sutton nie zajmował się jakimiś nierealnymi spekulacjami. Był wybitnym badaczem akademickim, który w kilku pracach nienagannie udokumentował swoje wnioski. Nie będąc w stanie przeciwstawić się jego badaniom, establishment (w tym […]

____________

Kłamstwo założycielskie czyli „tajemnicza choroba” z Wuhan
Najwyraźniej od początku wiedzieli, że to będzie słaby punkt ich narracji, więc zaczęli się z tym uwijać. Musieli przyspieszyć powstanie swojej „nowej choroby”, więc ją odkryli, nazwali, zsekwencjonowali, opublikowali i […]

____________

Nie, „covid” NADAL nie pochodzi z laboratorium
Największy nacisk propagandowy wszech czasów stracił impet zaledwie po dwóch latach i nagle przeszedł do defensywy, by po prostu nie rozpaść się do końca. Dlatego że debata o „wycieku z […]

————————————————

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

1 komentarz

  1. AlterCabrio 5 stycznia 2025 godz. 11:33Należy brać pod uwagę datę spotkania. Nie wszystkie przewidywania się ziściły. Czy ‘jeszcze nie’, to czas pokaże.Wobec twierdzeń o ‘zgonach covidowych’ i ‘pochodzeniu wirusa’ należy zachować dystans.
    _____________Dla zainteresowanych fragmenty książki w wersji audio. Czyta Ziggy. 🙂Nie było w historii ludzkiej cywilizacji wydarzenia równie socjotechnicznie i informacyjnie zmanipulowanego, jak obecna pandemia. Nigdy dotąd manipulacja i dezinformacja nie przybrały aż takiej skali – pełnej, niepowstrzymanej, totalnej agresji. Zrozumienie, co tak naprawdę się dzieje, kto to wszystko organizuje, do czego nas między innymi pandemia prowadzi, wymaga sięgnięcia po książkę.Równie groźnie jeszcze nie było. Nawet we wrześniu 1939 roku. Zrozumienie tego, co nas dzisiaj otacza, co Bestia planuje, skąd się wzięła, dlaczego przez ostatnie 50 lat tak szybko zamieniała się w przerażającą potęgę, wreszcie – co nas czeka? – stanie się prostsze po tej lekturze.
  2. Odc. 113 – BESTIA: cywilizacja nad przepaścią – Marek Tomasz Chodorowski [30min]

Narody mają dość rewolucji genderowej i polityków oderwanych od rzeczywistości

Raport z USA: obywatele mają dość rewolucji genderowej i polityków oderwanych od rzeczywistości

https://pch24.pl/raport-z-usa-obywatele-maja-dosc-rewolucji-genderowej-i-politykow-oderwanych-od-rzeczywistosci

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Pew Research Center zauważa, że mijający rok 2024 był niezwykłym rokiem, ze względu na liczne elekcje na całym świecie. Obywatele w ponad 60 państwach okazali frustrację z powodu status quo i dali czerwone kartki tradycyjnym partiom politycznym z powodu drastycznie pogarszającej się sytuacji ekonomicznej oraz wdrażanej odgórnie globalnej rewolucji (anty)kulturowej.

W tegorocznych wyborach prezydenckich i uzupełniających do kongresu w USA spektakularną porażkę ponieśli demokraci. W Wielkiej Brytanii – w przeciwieństwie do USA – władza polityczna przechyliła się w lewo. Partia Pracy zdobyła większość parlamentarną, kończąc 14-letnie rządy Partii Konserwatywnej. Spektakularną porażkę poniosła Partia Demokratyczna w Botswanie, która sprawowała rządy przez 60 lat.

W Korei Południowej wygrała opozycyjna Partia Demokratyczna, która miała powstrzymać zapędy prezydenta Yoon Suk Yeola. Prezydent wprowadził stan wojenny i oskarżył liderów Partii Demokratycznej o działania „antypaństwowe”. Jego decyzję szybko anulowało Zgromadzenie Narodowe, głosując jednogłośnie za zniesieniem stanu wojennego.

Partie opozycyjne o różnych proweniencjach zdobyły władzę w różnych krajach, w tym w Ghanie, Panamie, Portugalii i Urugwaju. W innych państwach rządzące elity zachowały władzę, ale poniosły znaczne straty.

W RPA, Afrykański Kongres Narodowy nie zdobył większości miejsc w Zgromadzeniu Narodowym po raz pierwszy od zakończenia apartheidu. W Japonii rządząca od lat Liberalno-Demokratyczna Partia wraz z koalicjantem Komeito, straciła większość w parlamencie.

Premier Indii Narendra Modi i jego partia Bharatiya Janata – chociaż zwyciężyła w wyborach po raz trzeci – została zmuszona do utworzenia rządu koalicyjnego.

We Francji prezydent Emmanuel Macron „przeszarżował” z decyzją o przeprowadzeniu przedterminowych wyborów latem 2024 r., które przyniosły odwrotny skutek od zamierzonego i centrowy sojusz Ensemble Macrona stracił grunt pod nogami na rzecz lewicowego Nowego Frontu Ludowego, jak i prawicowego Zgromadzenia Narodowego.

Wielu wyborców narzeka, że żyje im się coraz gorzej i jest niezadowolonych z obecnej polityki w swoim kraju.

Pew przywołuje badania przeprowadzone w 34 krajach na początku 2024 r., które uwydatniło ponury stan gospodarki światowej, co tylko frustrowało obywateli. W badanych krajach mediana 64 procent dorosłych stwierdziła, że ​​ich gospodarka narodowa jest w złym stanie. We Francji, Japonii, RPA, Korei Południowej i Wielkiej Brytanii ponad siedmiu na dziesięciu wyraziło taki pogląd. Narzekano na inflację, narastające nierówności i poziom ubóstwa.

Inną niezwykle ważną kwestią dla obywateli była frustracja związana z funkcjonowaniem demokracji przedstawicielskiej. W 31 krajach mediana 54% dorosłych była niezadowolona ze sposobu działania demokracji w ich kraju. A w kilku państwach o wysokich dochodach, niezadowolenie znacznie wzrosło w ciągu ostatnich trzech lat.

Politycy, partie i instytucje pozostają coraz bardziej oderwani od rzeczywistości. Ludzie narzekali, że ​urzędnicy pochodzący z wyborów nie przejmują się tym, co myślą obywatele. Ubolewano, że nie ma na kogo głosować, nie ma partii politycznych, które reprezentowałyby poglądy obywateli. Znaczna część ludzi skarżyła się, że ma niewielki lub żaden wpływ na politykę w swoim kraju.

W tej sytuacji zaobserwowano wyraźny trend, zwłaszcza w Europie dotyczący rozwoju „prawicowego populizmu” i „innych przeciwników tradycyjnych partii i politycznego status quo”.

W Europie zyskały partie antyimigranckie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w wyborach we Francji, w Austrii, Rumunii (trzy partie prawicowe zyskały znaczne poparcie, a ponadto kandydat prawicowy Calin Georgescu otrzymał najwięcej głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich, które unieważnił rumuński Sąd Konstytucyjny). Nawet w Portugalii sukces odniosła prawicowa partia Chegi, zdobywając 50 z 230 miejsc w parlamencie, w porównaniu z zaledwie 12 w 2022 r. i jednym w 2019 r.

Partia Reform UK zdobyła trzecią co do wielkości liczbę głosów w wyborach powszechnych w Wielkiej Brytanii, z wynikiem 14 procent, a jej lider Nigel Farage w końcu zyskał miejsce w parlamencie (po ósmej próbie).

W Niemczech w wyborach w landach, po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej zwyciężyła prawicowa partia, Alternatywa dla Niemiec

Pew zauważa, że w ciągu ostatniej dekady „prawicowy populizm” zakorzenił się w Europie, „znacznie zakłócając politykę kontynentu”. Prawicowe partie zdobyły najwięcej głosów w Holandii w 2023 r. i we Włoszech w 2022 r., chociaż straciły władzę w Polsce, niemniej „teraz są konsekwentnie konkurencyjne w sposób, w jaki nie były do niedawna”.

„Populiści odnieśli sukces również poza Europą”, na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie ruch Trumpa: „Make America Great Again” stał się dominującą siłą w Partii Republikańskiej. Obecne GOP (kierownictwo partii) już nie przypomina GOP sprzed 2015 r.

Chociaż prawicowe ruchy różnią się od siebie, to co je ma łączyć, to według „The Economist”: „sprzeciw wobec aborcji, praw kobiet i praw LGBTQ+; sprzeciw wobec socjaldemokracji; i nieprzejednane poglądy na temat przestępczości”.

W Meksyku zyskał na znaczeniu „populizm lewicowy” (partia Moreno, która istnieje od około dekady, a obecnie dominuje w polityce kraju).

„Partie populistyczne” wykorzystały „frustrację wyborców związaną z elitami – i przekonanie, podzielane przez wielu, że partie establishmentu i ich liderzy nie mają kontaktu ze zwykłymi obywatelami”.

Innym wyraźnym trendem jest pogłębiająca się polaryzacja ideologiczna dotycząca kultury i tożsamości w wielu krajach. Obserwuje się zwrot ku tradycji i sprzeciw wobec postępowych zmian. Obywatelom nie podoba się rewolucja genderowa.

Jeszcze w 2022 r. Pew Research Center przeprowadziło badanie, pytając obywateli w różnych państwach o to, czy uważają, że ich kraj będzie w lepszej sytuacji w przyszłości, jeśli będzie trzymał się swoich tradycji i sposobów życia, czy też, gdy będzie otwarty na zmiany dotyczące tradycji i sposobów życia.

W 15 z 16 krajów zarysowała się wyraźna różnica ideologiczna między prawicą a lewicą. W USA była ona największa. 91% liberałów uznało, że ​​kraj będzie w lepszej sytuacji, jeśli zaakceptuje zmiany, w porównaniu z zaledwie 28% konserwatystów. Pew podkreśla, że również z innych badań wynika, że USA należą do najbardziej spolaryzowanych państw pod względem ideologicznym i szczególnie duże różnice występują w kwestiach takich jak aborcja i zmiana klimatu. Wraz z odgórnie promowaną rewolucją genderową i lansowanymi nowymi tożsamościami, polaryzacja ta nasiliła się.

Na wyniki wyborów wpływ miały także konflikty międzynarodowe, zwłaszcza wojny Rosja-Ukraina i Izrael-Hamas.

W wielu krajach istnieją podziały ideologiczne co do tego, jak poradzić sobie z inwazją rosyjską na Ukrainę, „przy czym poparcie dla Kijowa jest często niższe wśród osób z ideologicznej prawicy”. Widać to zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, we Francji, na Słowacji, w Austrii i Niemczech, czy nawet w USA. W tych państwach „prawica” uznaje, że NATO sprowokowało Władimira Putina do inwazji na Ukrainę z powodu ciągłej ekspansji na wschód. Wojna Izraela z Hamasem wywołała napięcia pośród ideologicznej lewicy.

W 2025 r. ważne wybory odbędą się m.in. w: Kanadzie, Chile, Niemczech, Norwegii, na Jamajce i w Singapurze.

Źródło: pewresearchcenter.org AS