Ci, którzy służą diabłu, przeprowadzają morderczą akcję, choć szaloną i skazaną na niepowodzenie.

Klarowny Viganò – Biskup Ryszard Williamson

https://www.bibula.com/?p=134087

Oh, gdyby tylko Matka Kościół miała więcej takich hierarchów jak Arcybiskup Viganò!

Swego czasu miała ich wielu, jednak głębia i jasność jego umysłu oraz odwaga w wyznawaniu wiary stały się wyjątkowym i niespotykanym połączeniem wśród katolickich dostojników, odkąd na Soborze Watykańskim II (1962-1965) pozwolili oni, by zaraziło ich zepsute myślenie współczesnego świata. Poniżej znajduje się streszczenie wywiadu, którego w kwietniu tego roku Arcybiskup Viganò udzielił włoskiemu kanałowi telewizyjnemu Canale Italia. Angielskie tłumaczenie całego wywiadu można znaleźć na stronie lifesitenews.com . Niech Bóg ma w opiece LifeSite News!

Z pewnością. Abp Lefebvre był jednym z niewielu, bardzo niewielu prałatów, którzy chcieli potępić rewolucję soborową, rozumiejąc jej wywrotową naturę. Wśród tych, którzy widzieli niebezpieczeństwo, prawie nikt nie wiedział, jak je otwarcie potępić. Dziś rozumiemy historyczną zasługę arcybiskupa Lefebvre’a, który zbuntował się przeciwko linii dyktowanej przez soborowe politbiuro i stworzył warunki do powrotu Kościoła do doktryny i Mszy Świętej Wszechczasów. Mamy do czynienia z globalnym zamachem stanu, który obejmuje zarówno społeczeństwo obywatelskie, jak i Kościół. Oba te środowiska są infiltrowane i kontrolowane przez osoby, które wykorzystują swoją władzę i wynikający z niej autorytet nie dla dobra instytucji, którymi kierują, ale po to, by je zniszczyć. Ten kryzys autorytetu należy potępić, ponieważ działanie tych, którzy osiągnęli najwyższe szczeble kierownictwa zarówno narodów, jak i Kościoła, jest aktem wywrotowym i przestępczym.

Z jednej strony skorumpowana część hierarchii – którą dla zwięzłości nazywam “głębokim Kościołem” – ponieważ jest podporządkowana szatanowi, nienawidzi Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa i zamierza go zabić.  Ci, którzy służą diabłu, przeprowadzają morderczą akcję, choć szaloną i skazaną na niepowodzenie. Bowiem tak jak Chrystus zmartwychwstał, tak i Jego Mistyczne Ciało zmartwychwstanie po swojej męce. 

Z drugiej strony, zdrowa część hierarchii składa się w większości z biskupów i duchownych, którzy jednak akceptują ideologiczne założenia obecnej apostazji, ponieważ akceptują Sobór i nową liturgię, która przekazuje jego błędy masom. Nie chcą, aby Kościół uległ, ale łudzą się, wbrew wszelkim dowodom i po sześćdziesięciu latach niepowodzeń, że Sobór został tylko źle zinterpretowany, że nowa Msza jest źle odprawiana, ale że można powrócić do pewnej godności liturgii, że ekumenizm jest dobry, o ile jest tylko z prawosławnymi, a nie z bałwochwalcami. Jeśli nie rozumieją, że to właśnie Sobór spowodował tę katastrofę i że aby jej zaradzić, należy powrócić do wiary, moralności i liturgii, jakie istniały przed Soborem, nieświadomie stają się częścią problemu. 

Dziś, za sprawą Bergoglio, ich zdrada – świadoma czy też nieświadoma – została dopełniona  poparciem dla ideologii globalistycznej, migracji, neomaltuzjanizmu, Nowego Porządku Świata i religii humanistycznej. Głęboki Kościół był nawet współwinny oszustwom pandemicznym i masowym szczepieniom, które promował, pomimo wykorzystywania w tych preparatach linii komórkowych pochodzących z aborcji i wywoływania przez nie nieodwracalnego osłabienia systemu odpornościowego. Dziś z hipokryzją stoi po stronie systemu, popierając na Ukrainie marionetkę Schwaba prezydenta Zelenskiego, przeciwko prezydentowi Putinowi, który jest jedyną głową państwa stawiającą opór bezbożnej globalizacji i zbrodniczym ideom, które ją inspirują.

Pan pomoże nam swoją łaską, ale prosi nas, abyśmy zrobili to, co do nas należy. Jeśli będziemy walczyć razem z Chrystusem, z Chrystusem będziemy świętować zwycięstwo. Jeśli nadal nie staniemy po żadnej ze stron lub, co gorsza, staniemy po stronie szatana, to z szatanem wpadniemy w otchłań.

Kyrie eleison.

+Biskup Ryszard Williamson

Komentarz Eleison nr DCCLXXIV (774)

14 maja 2022

Za: Non Possumus – Katolicki Ruch Oporu – Komentarze Eleison Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona (14 maja 2022) | https://fsspxr.wordpress.com/komentarze-eleison/

GDZIE RZYM, GDZIE KRYM, GDZIE KARCZMY BABIŃSKIE?

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl 2022-05-20

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/gdzie-rzym-gdzie-krym-gdzie-karczmy-babinskie,p117584191

Konferencja jałtańska przeszła do historii, jako symbol zdrady zachodnich sojuszników wobec Polski. Podczas tygodniowych (4 – 11 lutego 1945) obrad w pałacu cesarskim w Liwadii, niedaleko Jałty na Krymie, tak zwana wielka trójka, czyli Stalin, Roosevelt i Churchill, ustalili zasady mające obowiązywać po zakończeniu II Wojny Światowej. Polska utraciła wówczas, tak zwane Kresy Wschodnie, czyli obecne tereny Litwy, Białorusi i Ukrainy, na rzecz Związku Sowieckiego i odzyskała Ziemie Zachodnie. Postanowiono o utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i uznano zgodność działań NKWD z konwencją o prowadzeniu wojny na lądzie.

Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie w Londynie, już 13 lutego wydał oświadczenie, w którym potępiając owe postanowienia, mówił, m.in., że „decyzje Konferencji Trzech zostały przygotowane i powzięte nie tylko bez udziału i upoważnienia Rządu Polskiego, ale i bez jego wiedzy. Metoda ta w stosunku do Polski jest nie tylko zaprzeczeniem elementarnych zasad, które obowiązują sojuszników, ale stanowi niewątpliwe naruszenie litery i ducha Karty Atlantyckiej oraz prawa każdego do występowania w obronie własnych interesów. Z tego powodu decyzje Konferencji Trzech nie mogą być uznane przez Rząd Polski i nie mogą obowiązywać Narodu Polskiego. Oderwanie od Polski wschodniej połowy jej terytoriumprzez narzucenie tzw. linii Curzona jako granicy polsko-sowieckiej Naród Polski przyjmie jako nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników Polski”.

Myślę, że warto, byśmy nie zapominali tych słów choć, jak pokazała historia, był to już tylko pusty gest, nacechowany polityczną naiwnością. Brzmi to brutalnie, ale uważam, że premier Arciszewski mógł sobie darować odwoływanie się w tym oświadczeniu do Karty Atlantyckiej, która przecież wyraźnie mówiła, iż określa „

cele polityki Wielkiej Brytanii i USA w okresie II Wojny Światowej i po jej zakończeniu oraz zasady powojennych stosunków międzynarodowych”.

Jej zapisy stanowiły co prawda, że sygnatariusze nie życzą sobie zmian terytorialnych, które nie zgadzałyby się z wolno wypowiedzianymi życzeniami narodów, których te zmiany dotyczą” oraz, że „uznają prawo wszystkich narodów do wyboru formy własnego rządu”, ale opinię społeczną, bo przecież nie własne sumienia, uspokoili na Krymie, przyjmując za dobrą monetę zobowiązanie Stalina do przeprowadzenia w naszym kraju „wolnych, nieskrępowanych wyborów na zasadzie powszechnego głosowania”.

Z efektu tych wyborów nie możemy się podźwignąć do dziś. Porozumienie zawarli na tym samym Krymie, od którego rozpoczęło się tlić kilka lat temu zarzewie wojny kolejnej. Wtedy, w 1945, podjęli  również decyzję o wspólnym udziale, w późniejszej o dwa miesiące, konferencji założycielskiej ONZ. Wszystko wskazuje na to, że po III wojnie światowej, przyszli sygnatariusze traktatu pokojowego, umówią się na udział w konferencji założycielskiej nowego, światowego rządu.

Roosevelt, w drodze powrotnej z Krymu, 14 lutego, spotkał się na pokładzie krążownika USS Quincy (CA-71), stojącego w bezpiecznym Kanale Sueskim, z królem Abdul Azizem Ibn Saudem, założycielem Królestwa Arabii Saudyjskiej. Rozmawiali, między innymi, o żydowskim osadnictwie w Palestynie, przy czym Roosevelt próbował uzyskać poparcie króla dla utworzenia tam żydowskiej ojczyzny, na co król zareagował kategoryczną odmową. Dyskutowano także o niepodległości Syrii i Libanu, ale przede wszystkim skupiono się na przyszłości dynastii saudyjskiej w oparciu o arabską ropę naftową. Efektem tych rozmów był tak zwany Pakt Quincy, który miał gwarantować monarchii saudyjskiej – amerykańską ochronę wojskową, właśnie w zamian za dostęp do ropy. Pakt określał, że „stabilność Arabii Saudyjskiej jest częścią ‘żywotnych interesów’ Stanów Zjednoczonych, które w zamian zapewniają bezwarunkową ochronę rodzinie Saudów i Królestwu, przed wszelkimi, możliwymi zagrożeniami zewnętrznymi”. 

Ustalono, że przywództwo Arabii Saudyjskiej w tym regionie leży również w interesie amerykańskim.  Powołany do życia jeszcze w r. 1933, koncern Aramco (Arabian-American Oil Company), w ramach którego zezwolenie na poszukiwanie i eksploatację zasobów saudyjskich uzyskał Standard Oil of California (SoCal), dzisiejszy Chevron, a później dołączono doń Texas Oil Company (Texaco), Standard Oil of New Jersey (Esso) i Standard Oil of New York (Socony), uzyskał monopol na eksploatację pól naftowych na okres 60 lat. USA zgodzić się miały, w ramach paktu, na nieingerowanie w wewnętrzną politykę Saudów. Warto nadmienić, że ropa miała służyć głównie amerykańskim siłom zbrojnym.

Oczywiście, zgodnie z amerykańskim rytuałem politycznym, obietnice Roosevelta dotyczące Palestyny, złamał już jego następca, czyli Truman, który dał tym samym zielone światło dla budowy państwa Izrael. Jednak wydobycie ropy szło przez kolejne lata, zgodnie z umową, a koncern jest światowym liderem w jej produkcji. Współpraca przebiegała przez wszystkie te lata poprawnie, z małymi  zgrzytami, kiedy USA nie weszły do Syrii w r. 2010 i w 2013, kiedy nastąpiło zbliżenie amerykańsko-irańskie.

Ale, jak wiemy, już w r. 2011, w Syrii wybuchła „wojna domowa”, a w 2020 Amerykanie zlikwidowali [zamordowali] irańskiego generała Solejmaniego, rujnując wzajemne relacje, więc sytuacja między naftowymi partnerami zdawała się pozostawać niezakłócona. 

Arabia Saudyjska, wspólnie ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, pod wpływem usilnych starań Pentagonu, toczy od dłuższego czasu wojnę z Jemenem, wspierana dostawami amerykańskiej broni, w tym samolotów i dronów. Jednym z głównych założeń USA, było niedopuszczenie, by cieśnina Bab-al-Mandab (pomiędzy Jemenem, Dżibuti i Erytreą), łącząca Morze Czerwone z Oceanem Indyjskim, dostała się pod wpływy irańskie. Jest to bowiem istotny punkt żeglugowy na trasie Europa-Daleki Wschód.

Nawiasem mówiąc, Tarek Bin Laden, brat Osamy, właściciel firmy Middle East Development, planował przerzucić nad cieśniną najdłuższy na świecie most, a po stronie Dżibuti grupa Saudi Binladen miała budować miasto Noor, mające być pierwszym z projektowanych, tak zwanych setek „miast światła”.

Ale, w związku z realizacją Nowego Ładu, następca prezydenta Trumpa znowu, zgodnie z tradycją amerykańskiej polityki resetów wcześniejszych umów, postanowił powywracać figury na szachownicy i oskarżył saudyjskiego księcia Muhammada Bin Salmana o morderstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżi (bratanka wielokrotnie przeze mnie opisywanego międzynarodowego handlarza bronią, Adnana), a Arabię Saudyjską nazwał wyrzutkiem.

Równocześnie, Joe Biden wznowił rozmowy z Iranem, wstrzymał sprzedaż broni dla Saudyjczyków i usunął bojowników jemeńskich z amerykańskiej listy organizacji terrorystycznych. Pod koniec kwietnia, desygnował na stanowisko ambasadora w Arabii Saudyjskiej, Michaela Ratney, – co monarchia odebrała, jako dowód braku woli współpracy ze strony Waszyngtonu twierdząc, że Ratney, jako urzędnik cywilny nie spełnia oczekiwań w zakresie umowy o ochronie wojskowej wynikającej z Paktu Quincy, a co za tym idzie, wzbudza obawy dotyczące dalszej kooperacji w zakresie produkcji ropy naftowej. Jakby tego było mało, na początku maja, na polecenie Bidena, FBI upubliczniła dokumenty wskazujące na przekazywanie „porywaczom samolotów” 9/11 pieniędzy w czasie, kiedy przebywali na terenie USA, przez obywatela Arabii Saudyjskiej, Omara al-Bayoumi, powiązanego z saudyjskim wywiadem. Dokumenty, o których wspominałem już w którejś ze swoich książek, nie są niczym nowym i ten wątek pojawiał się znacznie wcześniej, ale obecnie robi się z tego niesamowitą sensację, podpierając te zarzuty kartką papieru, pozyskaną w trakcie przeszukania rzeczy Bayoumi’ego przez wywiad brytyjski (!), na której widoczne są wyliczenia dotyczące „wysokości samolotu dla osiągnięcia celu”.

Są one, moim skromnym zdaniem człowieka związanego z lotnictwem, równie poważne, jak odnaleziony u stóp WTC, nietknięty paszport jednego z porywaczy.

Dla równowagi, odcinając się od działań prezydenta, Sekretarz Skarbu, Janet Yellen, podkreśliła ostatnio znaczenie dwustronnych stosunków amerykańsko-saudyjskich. Obserwując szopkę dla naiwnych, wokół saudyjskiego wątku 9/11 i słuchając diametralnie  różnych wypowiedzi amerykańskich urzędników, a także mając na uwadze fakt, że Ratney pełnił do niedawna funkcję Konsula Generalnego USA w Jerozolimie, a szczególnie czytając wypowiedź byłego szefa wywiadu Arabii Saudyjskiej, Turki al-Faisala, według której „jego kraj czuje się opuszczony przez amerykańskiego sojusznika”, możemy spodziewać się niezwykle ciekawych zwrotów akcji w rejonie arabskim.

Tym bardziej, że Senat USA zagłosował właśnie za poparciem ustawy NOPEC (No Oil Producing and Exporting Cartels Act) czyli wymierzoną w Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), a jeśli Biden ją podpisze, to uderzy ona w sektor naftowy i gazowy na całym świecie.

W marcu tego roku, Arabia Saudyjska oświadczyła, że będzie sprzedawała swoją ropę w chińskich juanach, Rosja zrobiła podobny ruch ze swoim rublem, a następnie powiązała swą walutę ze złotem, co zamierzają zrobić również Chiny. Widmo diabelskie na dnie kielicha rośnie coraz szybciej.

Felieton ukazał się pierwotnie w 20 numerze Warszawskiej Gazety

POMROKA i OPAR

Andrzej Sarwa

Jakiś głos… kobiecy… ciepły, ale smutny zarazem:

– Słuchaj.

Jął więc nasłuchiwać. Jakieś głosy dobiegały z mrocznego oparu, zrazu niezbyt wyraźne, ale z czasem…

Męski chrapliwy tembr i ton nieznoszący sprzeciwu:

Zatem nic się nie nasila i nic się nie zmienia… a zmienić się musi… czas coraz krótszy, praca wciąż ta sama… Gdy osiągniemy to, iż ludzie uwierzą, że świat nie powstał na skutek jednorazowego aktu, lecz w wyniku powolnej ewolucji, że Bóg nie interesuje się światem, że Niosący Światło1 sprawuje nad nim pieczę, że nie ma piekła i nie ma kary i że po śmierci doświadczamy reinkarnacji, aby się doskonalićwygramy ważną bitwę.

– Ale czy wojnę? – z mglistego mroku doleciał czyjś głos.

– To długa droga – rzekł ten, który zdawał się przewodzić zgromadzeniu.

– Zatem wstąpmy na nią i to jak najrychlej. Co mamy przeforsować, by się zalęgło w ludzkich sercach, a potem wrosło w ich umysły i dusze? – powiedział ktoś inny.

Wiele.

– Staczajmy bitwę za bitwą.

Tak właśnie czynimy.

– Ile ich będzie?

– Wiele…

– Mów, Święty Bracie, Panie Przedświtu.

– Pierwsza z bitew to bitwa o rozumienie Boga nie jako kogoś osobowego, lecz bezosobowego, który skonstruował wszystko i jest Wielkim Architektem Świata, ale tylko architektem. Na razie potrzebne będzie uznawanie Jego istnienia, jednak – pod żadnym pozorem – nieakceptowanie Jego Kościoła. Lecz z czasem i takiego Boga trzeba będzie usunąć na dalszy plan, a potem całkiem zamazać i zatrzeć. Nie teraz jednak jeszcze… jeszcze nie teraz… Ważniejsza z bitew będzie o to, ażeby ludzie w swej masie uwierzyli, że istnieje wyłącznie rzeczywistość materialna, powstała sama z siebie, której Stwórca i jego prawa są zbędne, bo w zupełności wystarczają im ich własne prawa. Owe dwie wielkie bitwy i ważne zwycięstwa są nam nieodzowne, lecz to dopiero początek.

– A czy wygramy owe bitwy?

– Wygramy.

– Skądże ta pewność Święty Bracie?

Bo staczać je będziemy ludzkimi sercami i umysłami, które przeżarte są pychą i zarozumiałością. I pycha powygrywa wszystkie owe bitwy, uwierzywszy, że nie ma potrzeby istnienia ni Boga, ni ducha, bo wszystko to materia…

Zatem religia okaże się zbędna?

Nie, bo człowiek nie umie egzystować bez niej. Zabierzmy mu jednego Boga, a on natychmiast wynajdzie sobie innego. Aby zaś znów, siłą własnego rozumu nie odkrył Tego, któregośmy przed nim skryli, będziemy zmuszeni dać mu zastępczego. Najlepsze by jednakowoż było, aby każda z istot ludzkich uwierzyła, że sama dla siebie jest bogiem.

– Trudne.

Pozornie. Krytykujmy tę religię, której obecnie hołduje, wyszydzajmy dogmaty i praktyki, śmiejmy się z tego i wprawiajmy tym Świat w zakłopotanie, aż wszyscy uwierzą, że wierząc, tak jak dotychczas są śmieszni i że są żałośni. Bo ich najczulszymi strunami są duma właśnie i próżność. W każdej formie. A potem podrzućmy im indyferentyzm, niech uwierzą, że nie ma znaczenia, w co się wierzy. Upieczemy przy tym jeszcze jedną pieczeń – indyferentyzm religijny poprowadzi wprost do indyferentyzmu moralnego. A to już nie będzie wygrana bitwa, ale cała wielka kampania!

A dalej? Przecie to nie koniec.

– I owszem, nie koniec. Dalej wszczepimy w ludzkie umysły wiarę w racjonalizm – rozum i postęp społeczny, w to, że człowiek z natury jest dobry, a wiedza jest czymś pozytywnym, wiara natomiast czymś głupim, śmiesznym, obrzydliwym. A skoro tak, to ten świat, obecny świat – bo muszą uwierzyć, że innego być nie może – jest najcudowniejszym z możliwych, że doczesne życie jest nie tylko dobre, ale wręcz najlepsze i tylko w owym życiu można osiągnąć pełnię szczęścia i wszelką doskonałość. No i Świat-Wszechświat można poznawać wyłącznie poprzez doświadczenie i rozum. To w końcu doprowadzi ludzkość do bezbóstwa2 i wszelkich jego konsekwencji.

To nie będzie możliwe – znów ozwał się jakiś sceptyk – tron i ołtarz wzajemnie się wspierają.

– Zatem trzeba najpierw roztrzaskać trony, wytrzebić monarchów, a potem rozbić ołtarze.

Ktoś jednak będzie musiał zarządzać owym ludzkim bydłem… Rządy poszczególnych krajów do czasu nadal istnieć muszą.

Owszem, na razie. Ostatecznie jednak przymusowo będziemy indoktrynować i kazić ich potomstwo, dowodząc, że jest to przekazywanie zasobu pożytecznej i niezbędnej wiedzy, z której najważniejsza będzie ta, iż żadnego Boga nie ma, bo wszystko powstało przez przypadek. Gdy potem zlikwidujemy prywatną własność (oczywiście nie dla wszystkich) i zniszczymy narody, gdy zmieszamy rasy, podmienimy religie, będziemy ich wszystkich mocno trzymać za gardła. W dalszej kolejności unicestwimy małżeństwa, bo rozstrzygająca bitwa w naszej wojnie toczyć się będzie o małżeństwo i rodzinę właśnie, to jest bowiem kwestia kardynalna. Bez rodziny ludzkość ulegnie destrukcji. I mam nadzieję, iż nieodwracalnej. A wreszcie, gdy wmówimy ludziom, a oni w to uwierzą, że nawet płeć jest czymś umownym, czas zwycięstwa będzie tuż-tuż. na koniec z własnej woli ludzie wyrzekną się wolnej woli i wszelkiej, choćby nawet pozornej wolności. Paradoksalne? Owszem, ale tak się stanie. I już nie będzie jednostek, które by się różniły między sobą. Gdy zatem człowiek dobrowolnie się własnej woli pozbawi, tym samym zamknie sobie drogę powrotu do Tego, którego imię jest nam obrzydliwe… Miast ludzkości złożonej z wolnych i autonomicznych względem siebie istot będzie rój, sterowany przez jeden umysł i przez jedną wolę, złożony z ponumerowanych jednostek, których i myśli nawet zależeć będą od tej woli. Będzie to rój mający tylko jedno jedyne pragnienie – nieustającej sytości zmysłowej – życia, użycia i zaspokojenia. Ale i to do czasu…

A co potem?

– A potem rój sam się unicestwi, bo żadnej przyszłości przed takim tworem nie będzie, my zaś staniemy się jedynymi właścicielami i panami Świata.

A któż nam będzie służył? Wszak i zwierzęta nas nienawidzą i się nas lękają.

Zatem i zwierzęta trzeba będzie wymordować

Kto więc zostanie, by cześć nam oddawać?

I na to pytanie już nie padła odpowiedź. Dopiero po chwili przewodzący zgromadzeniu znowu się odezwał:

– A teraz pora zacząć nowy etap wojny. Uderzyć w fundamenty pradawnego ładu, wywołać chaos i tuman mgły krwawej, który oczadzi serca i zmami umysły.

– W co trzeba uderzyć?

– W owe dwa filary, które na podobieństwo naszych co Jachin i Boaz się zowią, tu Tron i Ołtarz mają na nazwiska.

Nie będzie łatwo, Święty Bracie i Panie Przedświtu.

Ale zacząć trzeba.

– I któż to zacznie i kimże on będzie?

Podłym pyszałkiem, którego wesprzemy… Bestią bez sumienia, Człowiekiem, Białogłowym Wodzem, przed którym jednak – ku przestrodze – poślemy na świat jego Jana Chrzciciela… na urągowisko… i jako znak tego, co nadciąga…

Cały ten wykład, cała ta przemowa…

– Co z nią? – zapytał ten, który przewodził.

– Chaotyczna bardzo. Trudno zrozumieć co, kiedy, dlaczego, w jakiej kolejności, co ważne bardzo, a co mniej jest ważne. W koło to samo, to samo, to samo. Zamiast tu siedzieć i słuchać nieskładnego gadania, starczyło wszystko wyłożyć nam w punktach.

– To wiedz na koniec, że ład i nowy porządek zrodzą się z chaosu… Tymczasem sprawić trzeba, by takich pieśni nie słuchali.

============================

Niemiły głos zamilkł, a on ujrzał las gęsty, bukowy, a przez las ten wąską drożyną szła zgarbiona babina, śpiewając:

A w sobotę po obiedzie

Chodził Pan Jezus po kolędzie,

I napotkał dziewkę w lesie,

A ta dziewka wodę niesie.

„Dziewko, dziewko, daj tej wody,

Ochłodzę się z tej ochłody”.

— „Kiej nieczysta —

Ja bym, Panie, wody dała,

Ale z drzewa liścia napadała”.

— „Dziewko, dziewko,

Kiejbyś ty taka była czysta,

Jak ta woda przezroczysta!

Trojeś dziatków porodziła

I w tej wodzie potopiła,

I samaś się w niej umyła.

Dziewka się tak przelękła,

Na kolana aż uklękła. —

„Dziewko, dziewko, nie lękaj się,

Do kościoła, spowiadaj się,

Do kościoła, do spowiedzi,

A tam kapłan Boży siedzi”.

Dziewka próg przestępuje,

Ziemia się pod nią rozstępuje.

Tam się długo spowiadała,

Aż się w proch rozsypała.

I przyjechał coś za pan,

W takiej postaci jak Szatan.

I złapał ci ją za włosy,

W rzucił ci ją w grób najgłębszy.

Trzydzieści trzy lat płynęło,

Wyrosła na niej mogiła,

Wyrósł ci na niej róży kwiat

I zapłakał jej cały świat.

Wyrosła, na niej lilija,

Zapłakała matka miła.

„Matko miła nie płacz ty mnie,

Masz tam w domu jeszcze ich dwie,

Karz je tam lepiej jako mnie:

Boś ty mnie źle karała,

W wszelkim mym grzechu ostała.3

A zatem? Jakaż ta spowiedź była?…

(Fragment nowej powieści Andrzeja Sarwy: „Majaki. Pomroka i opar”, nad którą aktualnie rozpoczął pracę).

1Lucifer (łac.).

2Bezbóstwo – ateizm.

3Wacław Aleksander Maciejowski, Legendy i pieśni ludu polskiego nowo odkryte, Warszawa 1860.

Pandemia i wojna. Inna rzeczywistość, ta sama choroba

Tomasz Figura https://pch24.pl/pandemia-i-wojna-inna-rzeczywistosc-ta-sama-choroba/

(Oprac. GS/PCh24.pl)

To jasne, że chłodne i metodyczne definiowanie naszych interesów w kontekście wojny na Ukrainie nie jest łatwe. Znacznie prościej jest wrzasnąć: „szable w dłoń i na Moskala”. Ale właśnie kalkulacja może przynieść nam więcej pożytku niż najbardziej szczere szaleństwo.

Wieszczony już u zarania pandemii kryzys gospodarczy nadszedł i to z wielką siłą. Trochę uśmiecham się pod nosem, z ironią ale bez schadenfreude, gdy słyszę lub czytam pełne zdziwienia opinie komentariatu zawodowego bądź domorosłego, że rząd bezradny, że nic nie robi, że Glapiński zły, a Morawiecki rozrzutny i za to rozpasanie i nieporadność płacimy teraz frycowe. Zastanawiam się, w jaki sposób nie przeszkadzało to tym samym komentatorom jeszcze parę tygodni temu wzywać do lockdownów, a obecnie gardłować za tępieniem każdego rodzaju biznesu powiązanego z rynkiem rosyjskim. Są przecież i tacy, którym przeszkadza polska firma handlująca w Rosji… sedesami. Albo inni, którzy patrzą z zachwytem jak banda łobuzów blokuje wschodnie przejścia graniczne, żeby przypadkiem jakiś tir nie przejechał i nie zawiózł Rosjanom czy Białorusinom zakupionego przez nich wcześniej towaru.

Żeby była jasność: jestem zdecydowanym zwolennikiem dociskania Rosji kolanem. To agresywne imperium, którego zduszenie może stanowić dla nas cenny, geopolityczny prezent. Ale – podobnie zresztą jak w przypadku pandemii – nie możemy doprowadzić do sytuacji, że ucierpi zdrowy rozsądek i emocje wezmą górę. Wolę, prawdę mówiąc, bezpośrednią i jasno zdefiniowaną politykę Węgier, które nie wysyłają broni Ukrainie, a do konfliktu trzymają dystans, równocześnie asekuracyjnie deklarując, że nie będą czynić przeszkód w przyjmowaniu Ukrainy do NATO niż dwuznaczną orientację Francuzów, mających usta pełne frazesów, a w głowach marzenie o rychłym końcu wojny i ustaleniu z Putinem nowego modus operandi.

Utarło się wśród publicystów, obłąkanych szaleństwem nakładania na oślep sankcji na Rosję, że przecież mamy wojnę, a w czasie wojny trzeba robić sobie wyrzeczenia. Karierę zrobiła nawet anegdotka – wymyślona czy autentyczna, to mniejsza – z czasów II wojny światowej, gdy jakiś deputowany Izby Lordów skarżył się, że za Churchilla ceny benzyny są wyższe niż za Chamberlaina. To, niestety, obrazuje szaleństwo polskiej debaty: sprowadzanie rosnących cen paliwa do banalnych dykteryjek, by obśmiać każdego, kto ów temat podnosił, dowodząc jak bardzo obosieczną bronią mogą być sankcje. Ciekaw jestem, czy ci wszyscy publicyści, oglądający świat z warszawskich redakcji, opłacani całkiem przyzwoicie w największych polskich mediach, tę samą historyjkę przytoczyliby ojcu czy matce kilkuosobowej rodziny na prowincji, gdzie obydwie pensje nie sięgają średniej krajowej, a samochód i jego utrzymanie jest o tyle ważne, że umożliwia dojechanie do pracy i zawiezienie dzieci do szkół. Dylemat obcy dziennikarzom RMF FM czy „Rzeczpospolitej”, jest realnym problemem tysięcy Polaków.

I wreszcie last but not least: trudno, by zubożałe społeczeństwo zbudowało dzisiaj nowoczesną armię, zdolną do obrony kraju. A przecież to stało się dzisiaj głównym celem, co do którego zgodne są wszystkie siły polityczne. Bezmyślne nakładanie na nas ciężarów, których wielu nie będzie potrafiło unieść, nie jest żadnym „wyrzeczeniem” na czas wojny – dodajmy, że to nie my toczymy tę wojnę, wszak gdy czytam teksty niektórych publicystów, mam nieodparte wrażenie, że wojska rosyjskie już wkroczyły do Polski – ale niszczeniem tego, co udało się Polakom zbudować z wielkim trudem przez ostatnich 30 lat. I niszczeniem marzeń o tym, co można dzięki temu zbudować, chociażby armii zdolnej odstraszyć siły znacznie potężniejszego kraju.

Od pandemii do wojny

Dlatego z wielką trwogą obserwuję, jak wiele osób płynnie przeszło z trybu „więcej lockdownów” na tryb „więcej sankcji”. Zadziwia mnie nieustannie, że nie wyciągnięto żadnych wniosków z pandemicznego szaleństwa. Tysiące ludzi umierało poza systemem opieki zdrowotnej, ogromne pieniądze pompowano w kolejne tarcze antykryzysowe, a głupota niektórych nakazów (vide: maseczki w przestrzeni otwartej) raziła brakiem jakichkolwiek podstaw naukowych. A jednak wielu w to brnęło. Dzisiaj nikt nawet nie zająknie się o wyciąganiu konsekwencji, gdy NIK publikuje dane o horrendalnych dodatkach covidowych dla lekarzy, bo wszyscy skupiają się już na tym, by udusić Rosję sankcjami, choćby miał nas zalać potop. Żeby „udusić ruskiego”, warto podpalić polską gospodarkę, pozbawiać ludzi mieszkań, wpędzić wiele rodzin w skrajne ubóstwo. A wreszcie: wstrząsnąć polskim państwem, bo przecież naiwność chyba każe sądzić, że kraj słaby i rozbity będzie w stanie bronić się przed agresorem.

Przyznam, że podobnie jak w przypadku pandemii, nie dostrzegam żadnego spójnego planu w antyrosyjskiej polityce rządu. Niemcy chociażby, przy całym moim krytycyzmie dla ich stosunku do putinowskiej władzy, są świadomi tego, że nie mogą nałożyć embarga na wszystko, co rosyjskie, bo ich gospodarka się po prostu rozsypie. Dlatego konsekwentnie, choć stopniowo, ograniczają teraz swoją zależność od rosyjskiej ropy, ale gdyby słuchali części polskich publicystów rozgrzanych do czerwoności gniewem na każdego, kto wysyła choćby jednego tira za wschodnią granicę, najpewniej mieliby już dzisiaj kompletną polityczną rozwałkę. Przecież, gdy Moskwa zakręciła nam kurek z gazem, Twitter wręcz eksplodował z radości i niezdrowej napinki: ten obniżał ogrzewanie o 2 stopnia, tamten ogłaszał, że damy sobie radę bez gazu. W konsekwencji gaz od „ruskich” bierzemy, tyle że przez Niemcy. To o tyle „przyjemniejsze”, że biorąc ów gaz, możemy przynajmniej przeklinać pod nosem szwaba, który boi się zrobić kilku wyrzeczeń, by załatwić Putina. A że pieniądze rublach płynął do kieszeni Putina także z naszej kabzy? Trudno, my temu niewinni. Przynajmniej spać można spokojnie.

W Polsce zatem bez zmian: niech pali i niech się wali. Byle ruscy wreszcie padli. Niemal nikt nie pyta o koszty tej polityki, podobnie jak to było w przypadku antypandemicznych obostrzeń. A przecież dramatycznie wysoka inflacja, to właśnie skutek tarcz antykryzysowych, wprowadzanych w czasie lockdownów. Pamiętacie jeszcze państwo tamten nastrój? Pamiętacie, jak wielu napalonych komentorów wzywało rząd do wprowadzania kolejnych restrykcji, bo przecież zdrowie najważniejsze? Gdy ktoś wtedy zająknął się o pieniądzach i gospodarce, natychmiast odpowiadał mu przeraźliwy wrzask, że oto jest zimnym draniem, krwawym kapitalistą i że w chrześcijańskiej Polsce to się tak nie godzi. A czy godzi się, by rodziny traciły jedną pensję rocznie, przeżeraną przez inflację? Czy godzi się pozbawiać ludzi mieszkań, ciepła w domach czy energii elektrycznej, która staje się przecież coraz droższa? Czy znów mamy wrócić do czasów – wcale nie tak dawnych – gdy głód doskwierał dziesiątkom tysięcy dzieci? Zajrzyjmy do raportu z badań firmy MillwardBrown z 2007 roku. 120 tysięcy dzieci przychodziło głodnych do szkoły, a 70 tysięcy jadło tylko jeden posiłek dziennie. To oficjalne dane, które przez ostatnie lata ulegały zmianie, udało się wszak zmniejszyć skalę nędzy w Polsce. Nic jednak nie jest dane raz na zawsze, a prawa ekonomii są brutalne: nie można mieć ciastka i zjeść ciastka.

Szable w dłoń?

Owszem za inflację, która z łatwością może wpędzić nas w biedę, odpowiada w dużej mierze szef NBP, Adam Glapiński. To on finansował dług zaciągany na potęgę przez rząd. Sytuacja na rynku robi się zatem absurdalna: zalane pieniądzem banki nie podnoszą oprocentowania depozytów, ale za to chętnie ściągają wyższe raty kredytów. Rząd uwija się jak w ukropie, by temu zaradzić, ale kto potrafi łączyć pewne fakty, ten wie, że to nie jest kwestia „nieprzewidzianych wydarzeń”, lecz krótkowzroczności. Gdyby rok temu Glapiński powiedział weto finansowaniu rozdętych wydatków rządowych i podniósł – choćby i sygnalnie – stopy procentowe, być może sytuacja byłaby dzisiaj nieco bardziej spokojna. A przecież doskonale wiemy, że to „granica bólu” Morawickiego uratowała nas przed kolejnymi obostrzeniami w pandemii: premier najwidoczniej zdał sobie sprawę, iż kolejne tarcze wpędzą polską gospodarkę w takie kłopoty, że udławi się i rozleci. Wyobraźmy sobie, że rząd nałożyłby kolejny lockdown, którego w pewnym momencie domagała się jakaś połowa Polski. Mielibyśmy dzisiaj inflacje nie na poziomie 12 ale 20 procent. A to byłby już przedsionek katastrofy.

Niestety, towarzyszy nam emocjonalne rozedrganie, a ci, którzy biorą udział w tym szaleństwie stosują argumenty kompletnie nieprzystające do rzeczywistości. Co ciekawe, każdy przy tym powołuje się na zdrowy rozsądek i realizm polityczny. Katolicki publicysta ogłasza, że zwycięstwo Emmanuela Macrona jest korzystne dla Polski, bo Le Pen jest spolegliwa wobec Rosji, ale przecież Macron nie zrobił niczego, by zatrzymać tę wojnę. Zawsze świetnie dogadywał się z Putinem i wprost przyznaje dzisiaj, że Rosja stanowi ważny element architektury europejskiego bezpieczeństwa. Co więcej, o ile śmierć niewinnych ludzi na Ukrainie jest tragedią, o tyle zastanawia, dlaczego za taką tragedię wielu nie uznaje zbrodni aborcji, którą wspomniany Macron wręcz promuje, naciskając by stała się unijnym standardem. W tym kontekście udzielanie poparcia Macronowi skupia jak w soczewce obsesję znacznej części polskich elit na punkcie wszystkiego, co rosyjskie.

W żadnym wypadku nie uważam, że powinniśmy porzucić politykę walki z Rosjanami na terenie Ukrainy. Pobicie wrogiego nam mocarstwa na terenie innego kraju jest dla nas ze wszech miar korzystne. Ale musimy pamiętać także o tym, że Rosja nie zagraża nam w takim stopniu, jak państwom spoza Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mamy pole manewru i czas, by kalkulować działania. Zanim zaczniemy pożerać własne ciało, postępując niczym wściekła choroba autoimmunologiczna, zastanówmy się, czy możemy osiągnąć cel środkami, które pozwolą nam obronić także bezpieczeństwo ekonomiczne Polaków. Nie chodzi tu o egoizm, ale o to, by nie pozbawiać milionów ludzi owoców ich pracy. To kwestia wręcz fundamentalna. Zdaje sobie sprawię, że nie jest to postulat tak popularny, jak okrzyk „szable w dłoń i bij Moskala”. Ale może nam przysporzyć nieco więcej pożytku niż krótkowzroczne, choćby i najbardziej szczere, dzikie szaleństwo.

Tomasz Figura

Od 16 maja Naczelnik Niedzielski potajemnie wprowadza obowiązkowe „szczepienie” – albo pseudo test na własny koszt

Zgodnie z zapowiedzią Naczelnika Niedzielskiego z dniem 16 maja stan epidemii zostanie zastąpiony stanem zagrożenia epidemicznego.

„Ministerstwo pandemii” przygotowało już nawet projekt blankietowego rozporządzenia w tym zakresie.

W zasadzie zniesienie staniu epidemii wprowadzonego na podstawie rozporządzenia MZ wydanego z przekroczeniem uprawnień i zastąpienie go stanem zagrożenia epidemicznego dla przeciętego Polaka niewiele zmienia. Utrzymany obowiązek zasłaniania ust i nosa w przychodniach, szpitalach i aptekach jest nadal sprzeczny z prawem.

Zastanawiające jest to, że Naczelnik pandemicznego resortu w projekcie rozporządzenia o wprowadzeniu stanu zagorzenia epidemicznego nadal przymusza sprzecznie z prawem do udziału w eksperymencie medycznym trzy grypy zawodowe. W przypadku jednak jego braku daje możliwość wykonywania pracy po uzyskaniu negatywnego wyniku pseudo testu na wirusa celebrytę. Jednak test ten pracownik będzie musiał wykonać na własny koszt.

POLECAMY: Horban i reszta elity zajmującej się propagandą C19 przyznają, że testy dawały wyniki fałszywie dodatnie

Należy w tym miejscu zauważyć, że Naczelnik Niedzielski nadal drwi sobie z prawa, wprowadzając takie zapisy w rozporządzeniu. Na naszym Blogu wielokrotnie o tym pisaliśmy.

Tak dla przypomnienia pracodawca nie posiada uprawnienia do pozyskiwania i przetwarzania danych wrażliwych, do jakich zaliczamy dane o zdrowiu. W przypadku zadania okazania „certyfikatu bezpieczeństwa” lub wyniku pseudo testu jego działanie narusza prawo i może ponieść za to odpowiedzialność finansową a pracownik działający w jego imieniu karną.

Więcej o tym można przeczytać w naszych wcześniejszych publikacjach: [w oryg. md ]

Dworczyk z nagrodą – „Za zamknięcie lasów, cmentarzy czy dręczenie przedsiębiorców?”

Michał Dworczyk, szef Kancelarii Premiera i pełnomocnik pisowskiego rządu ds. narodowego programu szczepień, pochwalił się w mediach społecznościowych nagrodą za działania w pierwszych miesiącach pandemii. Na reakcje internautów nie trzeba było długo czekać.
https://nczas.com/2022/05/13/dworczyk-z-nagroda-za-dzialania-na-poczatku-pandemii-za-zamkniecie-lasow-czy-dreczenie-przedsiebiorcow-foto/

[obrazki – w oryginale md]

– Wczoraj odebrałem nagrodę Prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej – statuetkę Hipokratesa – za działania #KPRM w pierwszych miesiącach pandemii – napisał w swoich mediach społecznościowych Michał Dworczyk.

– Dziękując za wyróżnienie chylę czoła przed lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami medycznymi oraz farmaceutami za ich pełne zaangażowanie i oddanie! – dodał warszawski polityk.

=========================

Pod wpisem Dworczyk zebrało się sporo komentarzy internautów.

Cynizm w niepojętej skali! Wstydu nie macie! Polska przodowała w ilości nadmiarowych zgonów! Nie widzieliście statystyk?! Kim trzeba być, żeby zamieszczać takie brednie?! Tak ogarnęliście covid, jak teraz pomoc dla Ukraińców!

Państwo z dykty? Nie, z papieru do d.. – pisze internautka.

Jak tam lasy i respiratory? – pyta ktoś inny.

Bezczelność równa przyznaniu Niedzielskiemu tytułu „Wizjonera Zdrowia”.

Tego typu komentarzy jest dużo więcej. Fakt przyznania wyróżnienia właśnie Dworczykowi skomentował także znany wolnościowy publicysta – Łukasz Warzecha.

– Ale konkretnie za co? Za zamknięcie lasów, cmentarzy czy dręczenie przedsiębiorców? – pyta Warzecha na Twitterze.

Yves Marsaudon (33 stopień ∆): “Można powiedzieć, iż ekumenizm jest prawowitym synem masonerii”

Reformy tolerancji V2Radość masonów i komunistów

Ostatnia bitwa Szatana (8)

Posted by Marucha 2012-12-03  http://marucha.wordpress.com/2012/12/03/ostatnia-bitwa-szatana-8

[Umieszczam fragmenty wg. książki, ale nie w kolejności. Nie mam sił, by porządkować. Ale najważniejsze jest, by zdążyć z największą częścią tych analiz, bo CZAS się nieubłaganie zbliża. MD ]

[W pod-rozdziale „Porzucenie Społecznego Królowania Chrystusa” mamy precyzyjną analizę przyczyn, dla których rządzący KEP-em tak zwalczają Intronizację Jezusa jako Króla Polski . MD]

The Devil’s Final Battle
o. Paul Kramer i Stowarzyszenie Misjonarzy (2002)
http://www.devilsfinalbattle.com/content2.htm
Tłumaczenie Ola Gordon

Poprzednie odcinki: 

ROZDZIAŁ 6 – MOTYW SIĘ UMACNIA

Kard. Alfredo Ottaviani był sekretarzem Najwyższej Świętej Kongregacji Świętego Oficjum za czasów Piusa XII, Jana XXIII i Pawła VI. Znał Trzecią Tajemnicę Fatimską i potwierdził, iż była zapisana na jednej kartce papieru. Przesłuchiwał siostrę Łucję w imieniu papieża Piusa XII. Poświadczył, iż Trzecia Tajemnica jest prawdziwym proroctwem, a także potwierdził, iż raport Neues Europa (s. 185, 186 i przypis 18 na s. 311-312) zawiera istotne jej fragmenty. W raporcie tym można przeczytać, iż kardynał będzie przeciwstawiał się kardynałowi, a biskup biskupowi, co oczywiście odnosi się do doktrynalnego kryzysu w Kościele.

Kardynał Ottaviani w latach poprzedzających II Sobór Watykański, słusznie poskramiał nowoczesnych teologów, jak o. Karl Rahner. Mimo to, Karl Rahner (na dolnym zdjęciu obok młodego o. Josepha Ratzingera – w oryg. MD) znalazł się wśród progresywistów, którzy nadali definitywną orientację II Soborowi Watykańskiemu, choć nigdy nie zmienił swych modernistycznych poglądów.

Około roku 1948, papież Pius XII, na prośbę żarliwie ortodoksyjnego kard. Ruffini, rozważał zwołanie soboru generalnego, a nawet spędził kilka lat na przygotowywaniu go. Istnieją dowody na to, że elementy postępowe w Rzymie odradziły papieżowi Piusowi XII jego realizację, gdyż sobór okazywał zdecydowane oznaki bycia w zgodzie z encykliką Humani Generis i jej potępieniem modernistycznych błędów. Jak ta wspaniała encyklika z 1950 roku, nowy sobór walczyłby z “fałszywymi opiniami zagrażającymi osłabieniem fundamentów katolickiej doktryny” [1].

W tym samym czasie “błędy Rosji”, do których nawiązywała Matka Boża Fatimska, przenikały do samego Kościoła. Różne katolickie zakony religijne podlegały infiltracji. Na przykład tzw. ruch “Katolickich Księży-Robotników” był tak wyraźnie zinfiltrowany przez komunistów, że papież Pius XII w latach 1950 wezwał do zakończenia tego procesu.

Na nieszczęście,  papież Pius XII był przekonany, iż jest za stary, żeby podjąć się doniosłego zadania stojącego przed Soborem – walki z rosnącymi szeregami wrogów Kościoła – i podjął decyzję, że “zostawi to swojemu następcy” [2]. Pius XII zmarł 9 października 1958 roku.

I teraz doszliśmy bardzo blisko do krytycznego dla naszej sprawy roku –  do roku 1958, dwa lata przed rokiem 1960, w którym Trzecia Tajemnica miała zostać ujawniona zgodnie z życzeniem Matki Bożej Fatimskiej, jak zeznała s. Łucja. Przez cały pontyfikat papieża Piusa XII, Święte Oficjum pod kierownictwem kard. Ottavianiego, zachowywało bezpieczny katolicki obraz przez utrzymywanie dzikich koni modernizmu mocno na wodzy. Wielu z dzisiejszych modernistycznych teologów pogardliwie opowiada, jak oni i ich przyjaciele mieli wtedy nałożony “kaganiec”.

Ale nawet kard. Ottaviani nie mógł zapobiec temu, co wydarzyło się w roku 1958. Na tronie papieskim zasiądzie nowy typ papieża “którego postępowcy uważali za sprzymierzeńca” [3] i zmusi niechętnego kard. Ottavianiego do usunięcia zasuwki, otworzenia zagrody i przygotowania do masowego wypuszczenia koni modernizmu. Ale takiego przebiegu wydarzeń nie przewidziano. Po ogłoszeniu śmierci papieża Piusa XII, stary Dom Lambert Beauduin, przyjaciel Roncalliego (przyszłego papieża Jana XXIII) zwierzył się o. Bouyer: “Jeśli wybiorą Roncalliego, uratuje się wszystko; on będzie w stanie zwołać sobór i wyświęcić ekumenizm” [4].

W tym miejscu naszej prezentacji musimy podkreślić, zwłaszcza dla niekatolickich czytelników, że zmiany w podstawowej orientacji Kościoła, o których mamy dyskutować, są całkowicie bezprecedensowe i przedstawiają, być może, największy kryzys w jego historii. Wnikliwe badanie tego, co nastąpiło, wyjaśni, dlaczego Orędzie Fatimskie, z jego wołaniem o poświęcenie i nawrócenie Rosji jako zwiastunów światowego pokoju, stało się nie do zaakceptowania przez poprawnych politycznie, zliberalizowanych duchownych w okresie po II Soborze.

Te bezprecedensowe zmiany w Kościele Katolickim nie są żadną łaską, a wielką krzywdą wobec niekatolików, bo rezultat “aktualizacji” Kościoła obejmował nie tylko klerykalne skandale jakie teraz widzimy, ale fiasko czynnika ludzkiego Kościoła w dokonaniu jednej czynności – uroczystego poświęcenia Rosji – które byłoby korzystne dla całej ludzkości.

Sobór zwołany podczas ataków na Orędzie Fatimskie

I właśnie stało się to co przepowiedział Dom Lambert. Roncalli został wybrany na papieża Jana XXIII, zwołał sobór i wyświęcił ekumenizm. Przewidziana przez Alta Vendita “rewolucja tiary i kapy” weszła w fazę realizacji.

I jednym z pierwszych faktów rewolucji było pozbycie się Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej. Przeciwnie do oczekiwań całego świata, 8 lutego 1960 roku (zaledwie rok po zwołaniu soboru), przez agencję informacyjną ANI Watykan wydano następujący anonimowy komunikat:

Vatican City, 8.02.1960 (ANI) – Jest prawdopodobne, że “Tajemnica Fatimska” nigdy nie zostanie upubliczniona. Wiarygodne kręgi watykańskie wysokiego szczebla właśnie oświadczyły przedstawicielowi United Press International [UPI], że najbardziej możliwe jest to, że nigdy nie zostanie otwarty list, w którym s. Łucja spisała słowa Matki Bożej wypowiedziane trójce pastuszków w Cova da Iria. . . Najprawdopodobniej “Tajemnica Fatimska” na zawsze pozostanie zalakowana.

I w tym samym komunikacie widzimy pierwszy bezpośredni atak ze strony źródeł watykańskich na wiarygodność Orędzia Fatimskiego jako całości:

Chociaż Kościół uznaje objawienia fatimskie, nie zobowiązuje się do udzielenia gwarancji prawdziwości słów, które, jak twierdzi trójka pastuszków, usłyszeli od Panny Najświętszej.

Twierdzą, że usłyszeli? Czy może być jakaś wątpliwość w prawdziwość ich świadectw po cudzie słońca? Czy można kwestionować to, że otrzymali autentyczne proroctwo z niebios, biorąc pod uwagę całkowite spełnienie do tej pory każdego proroctwa zawartego w Orędziu – od bliskiego zakończenia I wojny światowej, do szerzenia błędów Rosji, do II wojny światowej i wyboru papieża Piusa XI?

Ten pierwszy pochodzący z watykańskiego aparatu publiczny atak na Orędzie Fatimskie pojawia się w roku 1960, kiedy Watykan wszczyna dążenia do nowej orientacji Kościoła, która zaistnieje (jak wkrótce zobaczymy) na II Soborze Watykańskim. Rozważmy te zmiany otaczające komunikat z 8.02.1960:

  • Komunikat publicznie kwestionuje prawdomówność Łucji, Hiacynty i Franciszka.
  • Począwszy od 1960 roku, aparat watykański nakazuje s. Łucji milczenie [5], aby nie mogła bronić się przed oskarżeniami, że jej świadectwo jest niewiarygodne.
  • Dokumenty w oficjalnych archiwach fatimskich, które o. Alonso gromadzi w latach 1965-1976 (ponad 5.000 dokumentów w 24 tomach) obejmie zakaz publikacji, mimo że dokumenty te potwierdzają, iż proroctwa fatimskie z pierwszych dwu części Tajemnicy (wybór papieża Piusa XI, nadchodząca II wojna światowa, szerzenie komunizmu na świecie itp.) zostały ujawnione prywatnie przez s. Łucję na długo przed ich spełnieniem, oraz że jej świadectwo było całkowicie dokładne i wiarygodne.

To był początek zbrodni. Teraz motyw tej zbrodni – chęć zmiany orientacji Kościoła, odejścia od jego pewności w kwestii Orędzia Fatimskiego w kierunku “oświeconego” nastawienia wobec świata – rozpocznie się na dobre wraz z początkiem II Soboru Watykańskiego 11 października 1962 roku. Przypominamy ponownie słowa s. Łucji, że nasza Pani chciała ujawnienia Trzeciej Tajemnicy w 1960 roku, gdyż ona “będzie wtedy wyraźniejsza (mais claro)”. Teraz stanie się ona, istotnie, jeszcze wyraźniejsza.

Błędy Rosji” przedostają się do Kościoła

Najpierw tuż przed rozpoczęciem soboru będzie miała miejsce kolejna zdrada Orędzia Fatimskiego, zapowiedź wielu bezprecedensowych, mających się wydarzyć rzeczy. Wiosną 1962 roku w Metzu we Francji kard. Eugene Tisserant miał spotkanie z nikim innym, niż metropolitą Nikodemem z Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego – agentem KGB, tak jak inni prawosławni hierarchowie. Na tym spotkaniu Tisserant i Nikodem negocjowali to, co później znane było jako Pakt z Metzu, lub bardziej powszechnie, Porozumienie Watykan-Moskwa [6]. Istnienie tego porozumienia jest niezaprzeczalnym faktem historycznym, potwierdzonym we wszystkich jego szczegółach przez biskupa Roche, ówczesnego osobistego sekretarza kard. Tisseranta.

Porozumienie to było następujące: papież Jan, zgodnie z jego życzeniem, dostanie “wsparcie” obecnością dwu rosyjskich prawosławnych obserwatorów na soborze. Za to Kościół Katolicki zgodzi się, by II Sobór powstrzymał się od wszelkiego potępienia sowieckiego komunizmu czy sowieckiej Rosji. W istocie sobór pójdzie na kompromis z moralnością Kościoła Katolickiego, udając, że najbardziej usystematyzowana forma ludzkiego zła w historii ludzkości nie istniała – mimo, że w chwili otwarcia soboru, sowieci prześladowali, więzili, a nawet mordowali miliony katolików.

Mając ograniczoną w ten sposób wolność w targowaniu się z komunistami, soborowi nie udało się nawet wspomnieć o komunizmie. Przez to fiasko sobór odszedł od nauk papieża Leona XIII, bł. Piusa IX, św. Piusa X , jak również papieża Piusa XI, który przypomniał Kościołowi, że nie powinniśmy odchodzić od potępiania tego niezrównanego zła. Jak powiedział w Divini Redemptoris:

Tym zbyt bliskim niebezpieczeństwem, Czcigodni Bracia, jak już domyśliliście się, jest bolszewicki i ateistyczny komunizm, który ma na celu naruszenie porządku społecznego i podważenie samych podstaw cywilizacji chrześcijańskiej. W obliczu takiego zagrożenia Kościół Katolicki nie mógł i nie może milczeć. Ta Stolica Apostolska przede wszystkim nie powstrzymała się przed podnoszeniem swojego głosu, bo wie, że jej właściwym i specjalnym zadaniem jest obrona prawdy, sprawiedliwości i wszystkich tych wiecznych wartości, które komunizm ignoruje lub atakuje” [7].

A jednak sobór nie powiedział ani słowa o sowieckim komunizmie, a zamiast tego rozpoczął “dialog” z tymi siłami, którym wcześniej Kościół się sprzeciwiał.

Dlaczego tak się stało? Z pewnością nie było “przypadkiem” to, że milczenie soboru na temat komunizmu było bardzo dobrze zsynchronizowane z komunistyczną infiltracją Kościoła Katolickiego, która, jak wykazaliśmy w poprzednim rozdziale, została ujawniona tuż przed II Soborem przez kluczowych świadków, nie mających powodów do kłamstw (Dodd, Hyde, Golicyn, Mitrochin i inni). Nawet bez takich świadectw, zdrowy rozsądek powinien mówić, że siły komunizmu (działając wspólnie z masońskimi), będą nieuchronnie próbowały zniszczyć Kościół Katolicki od wewnątrz. Szatan jest na tyle inteligentny, żeby wiedzieć, iż Kościół Katolicki jest twierdzą, którą musi zaatakować po to, żeby zdobyć cały świat dla królestwa ciemności.

A zatem sytuacja w Kościele w tamtym czasie była taka, że II Sobór był niesłusznie ograniczany, by zachować haniebne milczenie w kwestii zła komunizmu. I jasne jest to, że zgodnie z Porozumieniem Watykan-Moskwa, poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi przez ojców soboru po to, żeby spowodować jej nawrócenie, było absolutnie wykluczone. Ta wczesna zmiana w kierunku nowej orientacji Kościoła, którą sobór przyspieszył w najbardziej dramatyczny sposób, już stała w konflikcie z Orędziem Fatimskim.

I tak było od czasu spotkania w Metz, które dało początek soborowemu i posoborowemu prowadzeniu Ostpolitik, polityki realizowanej przez watykańskiego sekretarza stanu, zgodnie z którą Kościół zaprzestał wszelkiego potępienia i sprzeciwu wobec reżimów komunistycznych, na rzecz “dialogu” i “cichej dyplomacji” – polityki, która do dnia dzisiejszego uciszała Watykan w kwestii okrutnych prześladowań Kościoła w czerwonych Chinach.

Tak więc 12 października 1962 roku, dwaj duchowni przedstawiciele kościoła prawosławnego opuścili pokład samolotu na lotnisku Fiumicino by wziąć udział w II Soborze. Sobór rozpoczął się w obecności prawosławnych obserwatorów śledzących jego posiedzenia, zapewniających w ten sposób przestrzeganie Porozumienia Watykan-Moskwa. Napisana przez 450 ojców soboru interwencja przeciwko komunizmowi została tajemniczo “zagubiona” po doręczeniu jej sekretariatowi. Ojcom soboru, którzy upomnieli się o potępienie komunizmu, uprzejmie nakazano siedzieć i milczeć [8].

Przywódcy Kościoła opuścili most zwodzony dla komunistów, kiedy jednocześnie komuniści i masoni próbowali niszczyć Kościół od wewnątrz (żeby przypomnieć prognozy Belli Dodd):

  • zachęcanie do “promowania pseudoreligii: czegoś co przypominało katolicyzm, ale nie było rzeczą prawdziwą”
  • etykietowanie “Kościoła w przeszłości” jako opresyjny, autorytarny, pełen uprzedzeń, arogancki w uznawaniu się za posiadacza prawdy, i odpowiedzialny za podziały w organach religijnych przez stulecia”
  • zawstydzanie przywódców Kościoła w celu wymuszenia na nim “otwartości wobec świata”, i bardziej elastycznej postawy wobec wszystkich religii i filozofii”.

I w końcu, jak przewidziała Dodd, “wtedy komuniści wykorzystają tę otwartość do osłabienia Kościoła”.

Ten wielki wysiłek osłabiania miał obejmować przede wszystkim przewagę “teologii” modernistycznej na ekumenicznym soborze – tak jak przechwalali się kanonik Roca i inni oświeceni masoni.

Triumf neomodernistów na II Soborze Watykańskim

W przeddzień przybycia na sobór dwu komunistycznych obserwatorów, 13 października 1962 roku, i w rocznicę cudu słońca w Fatimie, historia Kościoła i świata uległa głębokiej zmianie dzięki nawet niewielkim wydarzeniom. Kard. Liénart z Francji schwycił mikrofon w słynnym incydencie i zażądał, by kandydaci zaproponowani przez Kurię Rzymską na szefów komisji soborowych zostali odwołani i żeby sporządzono nową listę kandydatów.

Żądanie spełniono i wybory przełożono. Kiedy wreszcie przeprowadzono wybory, liberałowie zostali wybrani większością głosów i prawie większością do komisji soborowych – wielu z nich spośród ”innowatorów” potępionych przez papieża Piusa XII.

Tradycyjnie formułowane plany przygotowawcze dla soboru zostały odrzucone i sobór rozpoczął się dosłownie bez napisanego porządku obrad, pozostawiając otwartą drogę do napisania przez liberałów zupełnie nowych dokumentów.

Jest powszechnie znane i znakomicie udokumentowane [9] to, że wtedy klika liberalnych periti (ekspertów) i biskupów dokonała zamachu na sobór przy pomocy programu, który miał przerobić Kościół zgodnie z ich zamysłem poprzez wprowadzenie “nowej teologii”.

Zarówno krytycy jak i obrońcy tego soboru są w tej kwestii zgodni. W książce Vatican II Revisited [Badanie II Soboru], bp Aloysius J Wycislo (entuzjastyczny obrońca rewolucji II Soboru Watykańskiego) oświadcza z przyprawiającym o zawrót głowy zachwytem że “teolodzy i badacze biblijni, którzy od lat byli ‘pod chmurą’ [podejrzani o herezje – admin], pokazali się jako periti (eksperci teologiczni doradzający biskupom na soborze), a ich posoborowe książki i komentarze stały się popularną lekturą” [10].

Napisał również, że “encyklika Humani Generis papieża Piusa XII miała. . . niszczycielski skutek dla prac wielu teologów przedsoborowych” [11]  i wyjaśnia, że “podczas wczesnych przygotowań soboru, ci teolodzy (głównie francuscy, oraz pewni niemieccy), których działalność ograniczył papież Pius XII, byli nadal podejrzani. Papież Jan spokojnie zniósł te ograniczenia dotyczące niektórych z najbardziej wpływowych osób. Ale pewna ich liczba pozostała podejrzana dla urzędników ze Świętego Oficjum” [12].

W tym punkcie zeznanie naocznego świadka, bpa Rudolfa Bandasa, soborowego peritusa, ma decydujące znaczenie dla naszej sprawy:

Niewątpliwie „dobry papież Jan” uważał, że ci podejrzani teolodzy naprawią swoje błędy i przysłużą się Kościołowi. Ale wydarzyło się coś wręcz odwrotnego. Popierani przez pewnych nadreńskich ojców soboru i często działając w sposób definitywnie chamski, dokonali odwrotu i krzyknęli: “To my jesteśmy ekspertami, i nasze pomysły zostały potwierdzone”. . .  Kiedy wszedłem do soborowego trybunału, w pierwszym dniu czwartej sesji, pierwsze ogłoszenie ze strony sekretarza stanu było następujące: “Nie będzie żadnych więcej mianowanych periti“. Ale było już za późno. Trwała wielka dezorientacja. Już było widoczne, że nie pozwoli się na to, by ani Trydent, ani Watykan, ani żadna encyklika jej nie utrudniały. [13].

Faktycznie, sam papież Jan XXIII był szczęśliwy ogłaszając, że począwszy od tego soboru, Kościół, ni stąd ni zowąd, przestanie potępiać błędy i przestanie martwić się straszną sytuacją świata:

Obecnie. . . małżonka Chrystusa woli stosować lek miłosierdzia, a nie broń surowości. Uważa ona, że spełnia potrzeby teraźniejszości, pokazując ważność jej nauki, zamiast wydawania potępień. . . Uważamy, że nie wolno nam zgadzać się z tymi prorokami ciemności, którzy zawsze przepowiadają nieszczęście, jakby zbliżał się koniec świata” [14].

Ale optymizm papieża Jana XXIII był dosyć sprzeczny z głębokim alarmem nad stanem świata, jaki spostrzega się w wielu wypowiedziach jego poprzedników (nie wspominając samego Orędzia Fatimskiego). Rozważmy kilka następujących przykładów:

Papież św. Pius X:

Odczuliśmy rodzaj terroru biorąc pod uwagę katastrofalną sytuację ludzkości w tej chwili. Czy możemy ignorować tak głębokie i straszne zło, które w tej chwili w dużo większym stopniu, niż w przeszłości, działa w samym szpiku i prowadzi do jego ruiny?. . . Naprawdę, ktokolwiek zastanawia się nad tymi rzeczami, musi koniecznie i stanowczo obawiać się, czy takie wypaczenie umysłu nie jest znakiem ogłoszenia i początku ostatnich czasów. . .” [E Supremi].

Papież Pius XI:

Kiedy Bóg i Jezus Chrystus są wyłączeni z życia politycznego, kiedy autorytet pochodzi nie od Boga, ale od człowieka, . . . został wyeliminowany główny powód rozróżniania władcy od poddanego. Rezultat tego jest taki, że społeczeństwo na chwiejnych nogach zmierza do swojej ruiny, gdyż nie ma już bezpiecznego i solidnego fundamentu” [Quas Primas].

Papież Pius XII (po zakończeniu II wojny światowej):

“Jesteśmy przytłoczeni smutkiem i bólem, widząc jak wielka niegodziwość przewrotnych ludzi osiągnęła stopień bezbożności, który był niewiarygodny i całkowicie nieznany w innych czasach” [list z 11.02.1949].

“Czcigodni bracia, dobrze wiecie o tym, że dzisiaj niemal cała ludzkość pozwala sobie na ustawianie się w dwu przeciwnych obozach: za Chrystusem albo przeciwko Chrystusowi. Obecnie ludzkość uczestniczy w największym kryzysie, z którego albo wyjdzie przez Chrystusa, albo się zniszczy” [Evangeli Praecones, 1951].

Oczywiście, podczas II Soboru będą toczyły się niezliczone bitwy między międzynarodową grupą jego ojców, którzy walczyli o zachowanie dogmatów wiary i tradycji katolickiej – i postępową grupą nadreńską. Ale niestety, przeważył liberalny i modernistyczny element, rozpętany przez optymizm papieża Jana XXIII, że prawda zwycięży sama, bez pomocy żadnych leczniczych potępień przez Magisterium. Wycislo wyśpiewuje pochwały dla triumfujących postępowców, takich jak Hans Küng, Karl Rahner, John Courtney Murray, Yves Congar, Henri de Lubac, Edward Schillebeeckx i Gregory Baum, których uważano za podejrzanych przed soborem (nie bez powodu) , a którzy teraz są głównym światłem teologii posoborowej [15].

W rezultacie ci, których papież Pius XII uważał za niezasługujących na chodzenie ulicami katolicyzmu, teraz rządzili miastem. A żeby ukoronować ich osiągnięcia, po zakończeniu soboru po cichu zlikwidowano Przysięgę Antymodernistyczną i Indeks Książek Zakazanych – decyzja, którą bp Gaber nazwał “niezrozumiałą” [16]. Prognoza papieża Piusa X była poprawna. Brak czujności władzy sprowokował powrót modernizmu ze zdwojoną siłą.

Dwa prominentne przykłady “zrehabilitowanych” neomodernistów

Rozważmy dwa przykłady “nowych” teologów, których spuszczono z uwięzi,  by dokonali w Kościele dzieła zniszczenia: Dominque Chenu i Hans Küng.

Chenu był obrońcą nowej teologii rozsławionej przez Henri de Lubaca. W roku 1942 Chenu dostał naganę od papieża Piusa XII za postępowe idee [17]. Jego książkę Une ecole de theologie [Szkoła teologii] umieszczono na Indeksie książek zakazanych, a autor stracił stanowisko rektora w Kolegium Dominikańskim w Le Saulchoir [18]. Ojciec David Greenstock pisząc w Tomist w roku 1950 przeciwko nowej teologii Chenu i de Lubaca, wyjaśnił niebezpieczeństwa ich systemu i powód ich potępienia. Greenstock wykazał, że zwolennicy nowej teologii odrzucają filozofię arystotelesowsko-tomistyczną na rzecz filozofii nowoczesnych. To należy zrobić, uważają, żeby zaapelować do “nowoczesnego człowieka”, dla którego filozofia tomistyczna jest “nieistotna”. W rezultacie teologia katolicka zrzucona zostaje z solidnego, filozoficznego fundamentu i przeniesiona na płynne systemy filozoficzne XX wieku, z których większość opiera się na ateizmie i agnostycyzmie.

Chenu odrzucał również niezmienność katolickiej doktryny, twierdząc, że źródłem wszelkiej teologii nie jest stały dogmat, a raczej istotne życie Kościoła w jego członkach, którego nie da się oddzielić od historii. W ten sposób, mówiąc jasno, mówi Greenstock, Chenu uważał, że “teologia jest życiem członków Kościoła, a nie serią wniosków wyciągniętych z ujawnionych danych przy pomocy rozumu” – zasada, która jest śliska, nieskładna i błędna. W związku z tym Chenu uważał, że religia może się zmieniać z biegiem czasu, i powinna się zmieniać w czasie, zgodnie z wymogami sytuacji.

Greenstock wyjaśniał, że zwolennicy nowej teologii są zarówno nieortodoksyjni jak i kłamliwi.

“Główną tezą zwolenników tego nowego ruchu”, napisał Greenstock, “jest to, że teologia, aby pozostać żywą, musi iść z duchem czasu. Jednocześnie są bardzo ostrożni i powtarzają wszystkie podstawowe twierdzenia tradycyjnej teologii tak, jakby nie mieli żadnego zamiaru jej atakować. To jest bardzo prawdziwe w przypadku takich pisarzy, jak ojcowie de Lubac, Daniélou, Rahner, . . z których każdy bez wątpienia jest w samym centrum tego ruchu” [20].

Znakomity dominikański teolog, o. Reginald Garrigou-Lagrange, w słynnym eseju z 1946 roku Where is the New Theology Taking Us? [Dokąd prowadzi nowa teologia?] [21], wykazał, że twórcy nowej teologii (Blondel, de Lubac, Chenu) całkowicie wypaczają pojęcie niezmienności prawdy. Tym samym, ostrzegał, nowa teologia może prowadzić tylko w jednym kierunku – prosto do modernizmu.

Kiedy to wszystko miało miejsce, o. Chenu i o. de Lubac otrzymywali zakulisową ochronę i zachętę od kard. Suharda, arcybiskupa Paryża. Suhard powiedział Chenu, by się nie martwił, gdyż “za 20 lat każdy w Kościele będzie mówił tak jak ty”.

Jak widzimy, kardynał dokładnie przewidział inwazję Kościoła przez neomodernistyczne myślenie. Obecnie większość duchownych mówi jak Chenu. Na początku lat 1960, o. Chenu był jednym z wielu radykalnych teologów zaproszonych na II Sobór przez papieża Jana XXIII. W końcu, dzięki postępowej orientacji soboru, o. Chenu ujrzał wiele z jego formalnie potępionych teorii przyjętych jako część nowych nauk II Soboru, zwłaszcza w Gaudium et Spes. Chenu radośnie opowiada, że właśnie te punkty, za które jego pracę potępiono w 1942 roku, są dokładnie tymi, które promowali członkowie hierarchii na soborze. [22].

Jeśli chodzi o Hansa Künga, owo “główne światło” okresu posoborowego, na soborze współpracował on z innymi radykałami takimi jak Congar, Ratzinger, Rahner i Schillebeeckx. Ale w latach 1970, ponieważ Küng posunął się “zbyt daleko”, Watykan ocenzurował go ze względu na jego pewne heretyckie poglądy, w tym odrzucenie nieomylności Kościoła; twierdzenie, iż biskupi nie otrzymują swojej władzy nauczania od Chrystusa; sugestia że każda ochrzczona osoba świecka ma moc sprawowania Eucharystii; negowanie “współistotności” Chrystusa z Ojcem; podważanie doktryn dotyczących Maryi Dziewicy [23].

Należy zauważyć, że są to tylko niektóre z heretyckich poglądów Künga, ale były jedynymi wspomnianymi w watykańskich sankcjach. W ten sposób Watykan pozostawił inne heterodoksyjne zasady Künga nietknięte. Na przykład w jednej z jego słynnych książek zatytułowanej On Being a Christian [O byciu chrześcijaninem] Hans Küng:

1) neguje boskość Chrystusa (s. 130)
2) odrzuca cuda w Ewangelii (s. 233)
3) neguje cielesne zmartwychwstanie Jezusa (s.350)
4) neguje ustanowienie Kościoła przez Chrystusa (s. 109)
5) neguje przedstawianie Golgoty przez Mszę (s. 323) [24]

Küng nigdy nie wycofał się z tych nieortodoksyjnych i heretyckich twierdzeń. Ponadto Küng publicznie nawoływał do rewizji nauki Kościoła w kwestiach takich, jak papieska nieomylność, kontrola urodzeń, obowiązkowy celibat księży i kobiety-księża. Pomimo otwartego odrzucenia nauk Chrystusa, jedyną karą nałożoną w ogóle przez Watykan na Künga było to, że “nie pozwolono”, by uważano go za katolickiego teologa, i jako takiemu, nie pozwalano mu nauczać teologii na katolickim uniwersytecie. Tę “karę” udało się obejść, kiedy Uniwersytet Tübingen, uczelnia Künga, zatrudnił go na stanowisku nauczającego profesora przy pomocy zrestrukturyzowania części uniwersytetu tak, aby stała się ona szkołą “świecką” i żeby Küng, wielki celebryta, mógł nadal w niej nauczać.

Watykan nigdy nie potępił Künga, jako heretyka, nigdy go nie ekskomunikował, (co przewiduje prawo kanoniczne), nigdy nie nakazał usunięcia jego książek z bibliotek katolickich seminariów i uniwersytetów (gdzie nadal jest ich wiele), nigdy nie zakazał mu wygłaszania gościnnych wykładów w katolickich instytucjach, nigdy nie przeszkadzał mu w publikacji artykułów w Concilium czy innych postępowych wydawnictwach “katolickich”. O. Hans Küng nie został nawet zawieszony. Zamiast tego, do chwili obecnej nadal jest księdzem o dobrej opinii w diecezji Bazylei, bez żadnych nałożonych na niego kanonicznych kar.

Oznacza to, że księdzu, który nadal wyrzuca z siebie heretycką truciznę na każdego w zasięgu ręki, pozwala się odprawiać publiczną liturgię, wygłaszać homilie i udzielać rad w konfesjonale. Nie zajmuje się nim watykańska Kongregacja ds. Duchowieństwa pod kierownictwem kard. Castrillóna Hoyosa. Dlatego pomimo słabego “potępienia” przez Watykan, Küng ma nadal dostęp do szerokiego wyboru wpływowych “planowanych opracowań” żeby rozpowszechniać w Kościele swoją trującą doktrynę. W rzeczywistości mówi się, że “teologiczne nowości” Hansa Künga na temat charakteru Kościoła stanowiły “teologiczną podstawę” umożliwiającą zawarcie porozumienia “luterańsko-katolickiego” w roku 1999.

W 1998 roku watykański sekretarz stanu, kard. Sodano, najpotężniejszy kardynał w Kościele, w wypowiedzi publicznej na Lateranie pochwalił Künga, kiedy wynosił jego “piękne strony dedykowane chrześcijańskiej tajemnicy” [25]. Kard. Sodano mówił także o Küngu jako “niemieckim teologu”, mimo że ten został rzekomo pozbawiony tego tytułu. (To ten sam kard. Angelo Sodano, który stoi za obecnym prześladowaniem o. Nicholasa Grunera i jego apostolatu fatimskiego, co zobaczymy w dalszej części książki).

Potępienie przez Watykan o. Chenu było dużo ostrzejsze, niż w przypadku Künga. Ale Chenu nie tylko przetrwał, ale stał się wiodącym światłem soborowego Kościoła nawet bez zmiany swych błędnych poglądów.

To samo odnosi się do Rahnera, Congara, de Lubaca i von Balthasara, którzy byli teologicznie podejrzanymi przed soborem, ale zdobyli wielki prestiż – mimo że nigdy nie porzucili nawet jednej ze swoich heterodoksyjnych opinii. Nawet taki człowiek jak Küng ma podstawy by wierzyć, że każde łagodne potępienie, jakie go dotyka, jest tylko chwilową niewygodą, denerwującą wpadką, losem wymierzonym wobec wszystkich prawdziwych “proroków”. Skoro Chenu doczekał się zwycięstwa swoich heretyckich poglądów dzięki rewolucyjnemu soborowi, tak Küng może mieć nadzieję, że jego błędy, w niedalekiej przyszłości, w końcu pokażą się jako “główny nurt” katolicyzmu de facto, nawet jeśli nie przez naukę prawdziwego Magisterium, który nigdy nie mógłby obowiązywać w Kościele.

Na II Soborze Watykańskim neomoderniści obwieszczają “nowy” kościół

Nie bez powodu postępowcy tacy jak kard. Suenens, Küng, Louis Bouyer i Yves Congar, uważali II Sobór za rewolucję, koniec jednej i początek nowej epoki:

  • kard. Suenses, który miał wielki wpływ na papieża Pawła VI, ulubieniec tych, którzy w Kościele nazywają się “charyzmatykami”, radowali się, że sobór był końcem epoki trydenckiej i epoki I Soboru Watykańskiego [26]
  • Hans Küng triumfował: “W porównaniu z potrydencką epoką kontrreformacji, swoimi podstawowymi cechami II Sobór Watykański to obrót o 180 stopni. . . jest to nowy kościół, który powstał na II Soborze” [27]
  • o. Bouyer, francuski peritus na soborze, wykrzyknął z ulgą, że antyprotestancki, antymodernistyczny aspekt Kościoła Katolickiego “może równie dobrze umrzeć” [28]
  • podobnie rzymskie czasopismo jezuickie La Civiltà Cattolica, także wykrzyknęło radośnie: “dzięki II Soborowi, dla Kościoła zamknęła się era trydencka” [29].

Twierdzenia te są szczególnie bezczelne, kiedy weźmiemy pod uwagę to, że sobory Trydencki i I Watykański były soborami dogmatycznymi, których nauk nigdy nie można zmienić, odrzucić czy przeinterpretować dla “głębszego zrozumienia”. I Sobór Watykański oświadczył nieomylnie:

Znaczenie Świętych Dogmatów, które zawsze muszą być zachowane, jest takie, jak określiła Święta Matka – Kościół. Nigdy nie pozwoli się na odejście od tego dla głębszego zrozumienia [30].

Ale moderniści, jak ostrzegł papież św. Pius X, nie akceptują niczego, co jest ustalone czy niezmienne. Główną zasadą jest “ewolucja dogmatu”. Opowiadają się za tym, że religia musi się zmieniać dla dobra zmieniających się czasów. W tej kwestii, jak i w wielu innych, osoby kierujące Watykanem pokazują się przesiąknięte błędem modernizmu.

Radość masonów i komunistów

Poza neomodernistami, z rezultatów soboru radowali się masoni i komuniści. Tak jak oczekiwali autorzy “Stałej instrukcji Alta Vendita“, tak jak oczekiwali komunistyczni infiltratorzy o których mówiła Bella Dodd, pojęcia liberalnej kultury wreszcie zdobyły przychylność u głównych graczy w katolickiej hierarchii. Masoni i komuniści świętowali zdumiewający zwrot wydarzeń wywołany przez sobór. Radowali się z tego, że w końcu katolicy “ujrzeli światło” oraz z tego, że Kościół usankcjonował wiele masońskich zasad.

Na przykład Yves Marsaudon ze szkockiego rytu w książce Ecumenism Viewed by a Traditional Freemason [[Ekumenizm w oczach tradycyjnego masona] chwalił ekumenizm ustanowiony na II Soborze. Powiedział:

Katolikom. . . nie wolno zapominać o tym, że wszystkie drogi prowadzą do Boga. I będą musieli pogodzić się z tym, że ta odważna idea wolnego myślenia, którą naprawdę można nazwać rewolucją, wylewającą się z naszych masońskich lóż, wspaniale się szerzyła pod kopułą św. Piotra [31].

Yves Marsaudon był tym zachwycony i dodał, że “Można powiedzieć, iż ekumenizm jest prawowitym synem masonerii” [32].

Posoborowy duch wątpliwości i rewolucji oczywiście rozgrzał serce francuskiego masona Jacquesa Mitteranda, który napisał z aprobatą:

W Kościele coś się zmieniło – i udzielona przez papieża odpowiedź na najpilniejsze pytania, takie, jak celibat duchownych i kontrola urodzeń, są gorąco dyskutowane w samym Kościele; słowo suwerennego papieża kwestionują biskupi, księża i wierni. Dla masona, człowiek który kwestionuje dogmaty, już jest masonem, choć bez fartuszka [33].

Marcel Prelot, senator z francuskiego regionu Doubs, prawdopodobnie najdokładniej opisał to co się naprawdę wydarzyło. Napisał:

Od stulecia walczyliśmy o to, żeby nasze poglądy przeważyły w Kościele, i to nam się nie udało. W końcu przyszedł II Sobór Watykański i odnieśliśmy zwycięstwo. Od tego czasu propozycje zasad liberalnego katolicyzmu zostały ostatecznie i oficjalnie przyjęte przez Święty Kościół [34].

Komuniści byli równie zachwyceni rezultatem soboru. Jak zadeklarowała włoska Partia Komunistyczna na XI kongresie w 1964 roku:

“Nadzwyczajne “obudzenie się ” soboru, które słusznie porównuje się ze Stanami Generalnymi z roku 1789, pokazało całemu światu, że zatrzęsły się fundamenty starej polityczno-religijnej Bastylii” [35].

L’Unita, oficjalny dziennik włoskiej Partii Komunistycznej, bezczelnie doradził papieżowi Pawłowi VI w kwestii abpa Marcel Lefebvre, który przewodził tradycjonalistycznej opozycji przeciwko ugodowym liberałom i walczył o potępienie przez sobór komunizmu:

Bądź świadom niebezpieczeństwa, jakie przedstawia Lefebvre. I kontynuuj wspaniały ruch bliskości rozpoczęty przez ekumenizm II Soboru Watykańskiego” [36].

Nowa “orientacja” dla Kościoła

Publiczne okrzyki zachwytu z powodu II Soboru ze strony neomodernistycznych luminarzy, komunistów i masonów nie powinny dziwić. Było to oczywiste dla każdego, kto miał oczy żeby dojrzeć to, że sobór wydawał się przyjąć idee wcześniej potępione przez bł. papieża Piusa IX w Programie błędów, ale w zgodzie z myślą modernistyczną. (Jak omówimy dalej, sam kard. Ratzinger pewne aspekty nauk soborowych nazwał “kontrprogramowymi”.)

To nie wydarzyło się przez przypadek, ale zgodnie z planem. Postępowcy na soborze chcieli uniknąć bezpośrednich oświadczeń, które łatwo byłyby postrzegane jako potępione błędy modernistyczne. Oni także umyślnie umieścili niejasności w tekstach soborowych, które zamierzali wykorzystać po soborze [37].

Posługując się umyślnymi dwuznacznościami, dokumenty soborowe promowały ekumenizm potępiony przez papieża Piusa XI, wolność religijną dla fałszywych sekt potępionych przez papieży XIX wieku (zwłaszcza bł. Piusa IX), nową liturgię podobną do protestanckiej i ekumenicznej, co abp Bugnini [38] nazwał “głównym podbojem Kościoła Katolickiego”, kolegialność uderzającą w serce prymatu papieża, i “nową postawę wobec świata” – szczególnie w jednym z najbardziej radykalnych dokumentów soborowych, Gaudium et Spes. Nawet kard. Ratzinger przyznał, że Gaudium et Spes jest przesiąknięta duchem Teilharda de Chardina [39].

Wynikiem tego wszystkiego była całkowicie nowa orientacja Kościoła, albo jak nazwał to papież Paweł VI “otwarciem na świat”. Jak musiał przyznać sam Paweł VI, otwarcie na świat okazało się być katastrofalnym przeliczeniem się.

Papież Paweł VI przyznaje: Kościół zaatakowany przez doczesny sposób myślenia

Jak przyznał Paweł VI tylko osiem lat po soborze, “otwartość na świat stała się prawdziwą inwazją doczesnego sposobu myślenia na Kościół. Być może byliśmy zbyt słabi i bezmyślni”. Tylko trzy lata po soborze, Paweł VI przyznał, że “Kościół jest w burzliwym okresie samokrytyki, albo co można lepiej nazwać samozniszczenia” [40]. A w 1972 roku, w być może najbardziej zdumiewającej wypowiedzi jakiegokolwiek rzymskiego papieża, lamentował, iż “jakimś sposobem dym szatana przedostał się do świątyni Boga” [41].

Kościół “otwiera się” na “dialog” z wrogami komunistycznymi i masońskimi

Od II Soboru rozpoczęło się wielkie przedsięwzięcie kolaboracji z siłami świata, wielkie otwarcie na świat. Nigdzie nie jest to bardziej widoczne, niż w samej Gaudium et Spes, która oświadcza: “Poprzez nieustanne badania, oni” –co oznacza, że każdy ksiądz w Kościele Katolickim, każdy biskup, każdy członek hierarchii – “powinni mieć swoją rolę w ustanowieniu dialogu ze światem i z ludźmi o wszelkiego rodzaju poglądach“.

Teraz zostanie postawiony zarzut: co jest złego w pokojowej kolaboracji i dialogu z osobami o wszelkiego rodzaju poglądach w tych dziedzinach, w których Kościół może znaleźć jakiś rodzaj podstawowego porozumienia? I tu znowu papieże przedsoborowi ostrzegali nas przed jedną z pułapek i urojeń pod pozorem dobra. Mówiąc konkretnie o tym wezwaniu do kolaboracji i dialogu z komunistami w sprawach, które rzekomo są wspólne dla całej ludzkości – co jest naprawdę wołaniem szatana by Kościół odłożył swoją broń i dołączył do wroga – papież Pius XI w Divini Redemptoris ostrzegł w następujący sposób:

Na początku komunizm ukazywał siebie takim, jakim był rzeczywiście, w całej swej potworności. Szybko jednak zauważył, że w ten sposób zniechęca do siebie narody, a więc zmienił swą taktykę i ukrywając swe prawdziwe zamiary, próbował pozyskać dla siebie tłumy za pomocą wszelkiego rodzaju podstępów oraz haseł, które same w sobie były dobre i pociągające. . . . Pod różnymi nazwami, które zdają się nie mieć żadnego związku z komunizmem. . . podstępem starają się przeniknąć nawet do stowarzyszeń katolickich i religijnych. . . zapraszają katolików do wspólnego działania na polu humanitarnym czy – jak mówią – charytatywnym. Niekiedy proponują nawet działania całkowicie zgodne z duchem chrześcijańskim i z nauką Kościoła. . . Starajcie się, Czcigodni Bracia, najusilniej o to, aby wierni nie dali się zwieść. Komunizm jest zły w samej swej istocie i w żadnej dziedzinie nie może z nim współpracować ten, kto pragnie ocalić cywilizację chrześcijańską [42].

[tekst z witryny http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/divini_redemptoris_19031937.html]

Papież Pius XI nie mógł wyrazić się jaśniej o obowiązku unikania “dialogu” i współpracy z komunistami. A dlaczego? Włosi mają powiedzenie: Dimmi con chi vai, e ti diro che sei – “Powiedz mi z kim się zadajesz, a powiem ci kim jesteś”. Jak rozumiał papież Pius XI, jeśli ktoś zadaje się z pewną klasą ludzi, może ulec ich wpływowi, by stać się takimi jak oni, wbrew sobie. Jeśli się współpracuje z siłami świata, będą starały się go zdobyć i stanie się jednym z nich. Jeśli Kościół otwiera się na świat z poczuciem zaprzestania sprzeciwu wobec sił, którym wcześniej się sprzeciwiał, i jeśli mówi, że teraz Kościół będzie współpracował i dialogował z wrogami, to jego członkowie z czasem staną się jak ci, którym się kiedyś sprzeciwiali. A w wyniku otwarcia na świat Kościół stanie się jak świat, jak sam papież Paweł VI musiał przyznać w powyższym oświadczeniu.

Pojednanie” Kościoła z liberalizmem

“Konserwatyści” negujący to, że Watykan zerwał z tradycją, albo że zaprzecza pierwotnej nauce, nie słuchają soborowych ludzi czynu, którzy bezwstydnie uznają prawdę. Yves Congar, jeden z soborowych “ekspertów” i szef wśród rzemieślników soborowych reform, zauważył z cichą satysfakcją, że “Kościół miał swoją pokojową rewolucję październikową” [43]. Congar przyznał także, jakby było to powodem dumy, że Declaration on Religious Liberty [Deklaracja wolności religijnej] II Soboru jest sprzeczna z Programem papieża Piusa IX [44]. Powiedział:

Nie można zaprzeczać, że afirmacja wolności religijnej przez II Sobór mówi istotnie coś innego niż Program z 1864 roku, a nawet coś wręcz przeciwnego wobec propozycji 16, 17 i 18 niniejszego dokumentu [45].

Tym sposobem Congar beztrosko sugeruje, że sobór wycofał się z nieomylnego papieskiego potępienia błędu.

Najbardziej na uwagę zasługują oświadczenia postępowca kard. Suenensa, jednego z najbardziej liberalnych prałatów XX wieku, ojca soboru, który entuzjastycznie wypowiadał się o upadłych starych reżimach. Użyte przez niego słowa pochwały dla soboru są niezwykle wymowne, może najchłodniejsze i najbardziej potępiające ze wszystkich. Suenens oświadczył: “II Sobór Watykański to rewolucja francuska Kościoła” [46].

A zaledwie kilka lat wcześniej, nikt inny niż kard. Ratzinger, najwyraźniej nieporuszony takimi twierdzeniami, dodał własne. Według niego soborowy tekst Gaudium et Spes jest tylko “kontr-Programem“. Powiedział:

Jeśli chce się przedstawić diagnozę tekstu (Gaudium et Spes) jako całości, to można powiedzieć, że (w połączeniu z tekstami o wolności religijnej i religii światowych) jest to rewizja Programu Piusa IX, rodzaj kontr-Programu. . . Możemy zadowolić się tym, żeby powiedzieć tutaj, iż tekst ten służy jako kontr-Program, i jako taki, przedstawia ze strony Kościoła, próbę oficjalnego pojednania z nową erą rozpoczętą w roku 1789. . . jednostronne stanowisko przyjęte przez Kościół za Piusa IX i Piusa X w odpowiedzi na sytuację stworzoną przez nowy etap historii zainaugurowany przez rewolucję francuską, zostało, w dużym stopniu, skorygowane via facti, zwłaszcza w Europie środkowej, ale jeszcze nie było podstawowego oświadczenia w kwestii relacji, które powinny istnieć między Kościołem i światem, który zaistniał po 1789 roku. W rzeczywistości, postawa, która była w dużej mierze przedrewolucyjna, istniała nadal w krajach o mocnych większościach katolickich. Mało kto dzisiaj zaprzeczy temu, że konkordaty hiszpański i włoski chcą zachować zbyt duży pogląd na świat, który już nie odpowiadał faktom. Mało kto dzisiaj zaprzeczy temu, że w dziedzinie edukacji i w stosunku do historyczno-krytycznej metody w nowoczesnej nauce, istniały anachronizmy, które ściśle odpowiadały temu przestrzeganiu przestarzałych relacji Kościół-państwo [47].

Zastanówmy się nad samą zuchwałością kardynała nazywającego dwóch największych papieży w historii Kościoła “jednostronnymi” w ich wysiłkach ochrony Kościoła przed błędami liberalizmu i modernizmu! Według samego kard. Ratzingera, na II Soborze Kościół dokonał “próby” “korekty” i “sprzeciwu” wobec nauk bł. papieża Piusa IX i papieża św. Piusa X, i zamiast tego pojednania Kościoła z rewolucją francuską i oświeceniem.

I to było prawdziwym celem Stałej instrukcji, masońskiego planu zniszczenia Kościoła! I to właśnie dlatego w Syllabus of Errors [Program błędów] bł. Pius IX potępił propozycję, że “Rzymski papież może i powinien pogodzić się w sobie i pogodzić się z postępem, liberalizmem i nowoczesną cywilizacją” (potępiona propozycja Nr 80). A św. Pius X w liście apostolskim Notre Charge Apostolique, potępionym przez francuski ruch Sillon, skarcił jego członków, gdyż “Oni nie boją się dokonywać bluźnierczych pojednań Ewangelii z rewolucją”.

Ale według kard. Ratzingera “nie może być żadnego powrotu do Programu, co mogło oznaczać pierwszy etap konfrontacji z liberalizmem, ale nie może być ostatnim etapem” [48]. A jaki jest ten ostatni “etap” w “konfrontacji z liberalizmem”? Najwyraźniej, według kard. Ratzingera jest to akceptacja przez Kościół idei, które Kościół sam wcześniej potępił! Konfrontacja z liberalizmem przez pojednanie z nim to bełkot. “Konfrontacja” Ratzingera z liberalizmem jest niczym innym niż nikczemną kapitulacją.

Co więcej, według kard Ratzingera, za przestarzałe trzeba uznać nie tylko potępienia liberalizmu w Programie bł. papieża Piusa IX, ale także antymodernistyczne nauki papieża św. Piusa X w Pascendi. W 1990 roku Kongregacja ds. Doktryny Wiary opublikowała “Instruction on the Theologian’s Ecclesiastical Vocation” [Instrukcja o powołaniu teologa kościelnego]. Wyjaśniając “Instrukcję” prasie, kard. Ratzinger stwierdził, że pewnych nauk Magisterium “nie uważano za końcowe słowo na ten temat, jako takie, a raczej jako zacumowanie w problemie, a przede wszystkim jako wyraz duszpasterskiej rozwagi, rodzajem rozporządzenia tymczasowego” [49]. Jako przykłady tych “rozporządzeń tymczasowych”, kard. Ratzinger przywołał “Oświadczenia papieży w minionym stuleciu o wolności religijnej, a także antymodernistyczne decyzje z początku tego stulecia. . .” [50] – czyli antymodernistyczne nauki św. Piusa X z początku lat 1900.

Te komentarze kard. Ratzingera powinny zaniepokoić każdego katolika, nie tylko dlatego, że przyznają, iż sobór przyjął ważny cel wrogów Kościoła, ale ponieważ pochodzą one od człowieka, który jako szef Kongregacji ds. Doktryny Wiary (CDF), ma strzec zachowania czystości katolickiej doktryny. I to, jak wkrótce zobaczymy, jest ten sam człowiek, który dowodził atakiem zniszczenia tradycyjnego katolickiego rozumienia Orędzia Fatimskiego.

Porzucenie nauki o tym, że Kościół Rzymsko-Katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa

Skoro wysiłki pogodzenia się Kościoła z zasadami rewolucji francuskiej mogły zneutralizować wcześniej zaciekły sprzeciw Kościoła wobec błędów nowoczesnego wieku, tak samo “impreza ekumeniczna” rozpoczęta na soborze mogłaby wkrótce spowodować de facto porzucenie wszystkich wysiłków nawracania protestantów i schizmatyków na wiarę katolicką – tak jak nawrócenie Rosji.

W tym samym czasie sobór przyjął “ruch ekumeniczny” – tylko po 35 latach po potępieniu go przez papieża Piusa XI w encyklice Mortalium Animos – dokument soborowy Lumen Gentium spowodował pomylenie całej doktryny Kościoła Katolickiego jako jedynego prawdziwego Kościoła. Zgodnie z Lumen Gentium “Kościół Chrystusowy. . . istnieje w Kościele Katolickim”.

To wywołuje dezorientację. Dlaczego ten dokument wyraźnie nie ogłosi tego czego zawsze nauczał Kościół Katolicki, jak pokazują encykliki papieża Piusa XII – a mianowicie, że jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa jest Kościół Katolicki? [51] Dlaczego używa się sprzyjającego postępowemu błędowi określenia, że Kościół Chrystusa jest faktycznie większy od Kościoła Katolickiego, żeby sekty schizmatyckie i protestanckie były “w jakiś tajemniczy sposób” częścią (lub powiązane z) Kościoła Chrystusa? Ten błąd, bazujący na wykorzystaniu przez sobór wyrazu “istnieje”, jest głoszony przez o. Avery Dullesa, niedawno mianowanego przez Jana Pawła II kardynała:

Kościół Jezusa Chrystusa nie jest ekskluzywnie identyczny z Kościołem Rzymsko-Katolickim. Faktycznie istnieje w rzymskim katolicyzmie, ale jest również obecny w różnych formach i stopniach w innych społecznościach chrześcijańskich do tego stopnia, że one też są tym, co Bóg zainicjował w Jezusie i są posłuszne wobec natchnienia ducha Chrystusa. W wyniku ich wspólnej rzeczywistości jednego Kościoła, kilka społeczności chrześcijańskich zawsze tworzyły realną choć nieidealną wspólnotę [52].

Tak samo kard. Ratzinger jeszcze raz akceptuje poglądy “nowej teologii”. W wywiadzie dla niemieckiego dziennika Frankfurter Allgemeine, powiedział, co następuje:

Kiedy ojcowie soboru zastąpili wyraz “is” [jest] wyrazem “subsistit” [istnieje], zrobili to z bardzo dokładnego powodu. Pojęcie wyrażane przez “is” [być] jest dużo szersze niż wyrażane przez “istnieć”. “Istnieć” jest bardzo precyzyjnym sposobem bycia, tzn. być przedmiotem, który istnieje sam w sobie. Dlatego ojcowie soboru chcieli powiedzieć, że byt Kościoła jako taki jest szerszym bytem, niż Kościół Rzymsko-Katolicki, ale przez ten drugi nabywa, w nieporównywalny sposób, charakteru prawdziwego i właściwego podmiotu [53].

Kard. Ratzinger twierdzi, że ojcowie soboru zamierzali powiedzieć, że “byt” Kościoła jest szerszy od Kościoła Katolickiego, ale to twierdzenie jest fałszywe. Ogół ojców soboru nie miał zamiaru sprzeciwiania się naukom papieża Piusa XII, że Kościołem Chrystusa jest Kościół Katolicki, nie jakiś nieokreślony “byt”, który jest “szerszy” niż Kościół Katolicki.

W rzeczywistości, zamiarem Ratzingera było użycie dwuznaczności, żeby podważyć tradycyjną naukę, że jedynym Kościołem Chrystusa jest Kościół Katolicki – zamiarem, który dzielił ze zwolennikami “nowej teologii” II Soboru. Wiemy o tym, gdyż to sam o. Ratzinger, jako peritus na soborze, wprowadził określenie “subsistit” (istnieje) do tekstu dokumentu soborowego Lumen Gentium. Wprowadził to określenie w wyniku sugestii protestanckiego pastora Schmidta z Niemiec.

Jeśli wyjaśnienie kard. Ratzingera odnośnie użycia określenia “subsistit” (istnieć) jest dla czytelnika mylące, to proszę wiedzieć, że to tak właśnie miało być. Ale “istnieć” i “być” oznaczają to samo, odwrotnie do sugestii kard. Ratzingera. W celu zachowania dokładności, która powinna cechować każdy dokument soborowy, sobór powinien był oświadczyć jasno, że “Kościół Chrystusa istnieje tylko w Kościele Katolickim”. Ale jak przyznał inny soborowy peritus, o. Edward Schillebeeckx, jego liberalni współbracia umyślnie zamieścili wieloznaczności w innych tekstach soborowych [54], wiedząc, iż po soborze będą mogli interpretować je w sposób heterodoksyjny.

I to jest dokładnie, co kard. Ratzinger teraz robi z dwuznacznym określeniem “subsistit” (istnieć). Faktycznie, jak zauważyli dwaj prominentni katoliccy komentatorzy w niedawnym badaniu zmian posoborowych w Kościele, oryginalny niemiecki tekst wspomnianego powyżej wywiadu we Frankfurter Allgemeine pokazuje, że kard. Ratzinger jest jeszcze bardziej radykalny w swoim odejściu od nauki papieża Piusa XII: “. . . die Konzilsväter das von Pius XII gebrauchte Wort ‘ist’ durch ‘subsistit’ ersetzten” – co oznacza: “. . . ojcowie soboru zamienili słowo “jest” użyte przez Piusa XII, na słowo ‘istnieć’”. \

To znaczy kard. Ratzinger przyznaje, że II Sobór zastąpił terminologię papieża Piusa XII – dzięki nikomu innemu jak kard. Ratzingerowi i jego protestanckiemu przyjacielowi pastorowi! Nawet gorzej, oryginalny język niemiecki stwierdza również: “So wollten die Väter sagen: Das Sein der Kirche als solches reicht viel weiter als die römisch-katholische Kirche”, co znaczy: “W ten sposób ojcowie mieli powiedzieć: istnienie Kościoła, jako takiego sięga dużo dalej niż Kościół Rzymsko-Katolicki” [55]. W ten sposób Dulles i Ratzinger kategorycznie zaprzeczają wieloletnim naukom katolickim, że Kościół Chrystusa istnieje wyłącznie w Kościele Katolickim. Ale ich pogląd jest teraz bardziej powszechną interpretacją II Soboru.

Kościół już nie dąży do nawracania i powrotu heretyków i schizmatyków

Dzięki temu nowemu poglądowi iż “Kościół Chrystusa” jest czymś większym od Kościoła Rzymsko-Katolickiego, nie należy się dziwić temu, że po 40 latach “działalności ekumenicznej”, nawet biskupi watykańscy teraz otwarcie odżegnują się od powrotu protestantów i schizmatyków do Rzymu.

Jednym z istotnych przykładów tego odchodzenia od tradycyjnej nauki jest niedawne oświadczenie kard. Waltera Kaspera, byłego sekretarza prominentnego heretyka posoborowego Hansa Künga. Kasper, którego modernistyczne poglądy są dobrze znane w Kościele, został mianowany kardynałem przez papieża Jana Pawła II w lutym 2001 roku i teraz cieszy się stanowiskiem prefekta Watykańskiej Rady Papieskiej ds. Promowania Jedności Chrześcijańskiej. Kasper powiedział:

. . . obecnie ekumenizmu nie rozumiemy już w sensie powrotu, przez który inni mieliby zostać “nawracani” i wracać do bycia ‘katolikami’. To zostało wyraźnie porzucone na II Soborze [56].

W rzeczywistości oświadczenie Kaspera lekceważy trzy razy zdefiniowany nieomylny dogmat, że “poza Kościołem nie ma zbawienia” (extra ecclesia nulla salus). Prawdziwy tekst tych trzech poważnych, nieomylnych (i dlatego niemożliwych do zmiany) [57] definicji, w które mają obowiązek wierzyć wszyscy katolicy [58] (niezależnie od stopnia, łącznie z kardynałami i papieżami), pod groźbą automatycznej ekskomuniki (wykluczenia z Kościoła Katolickiego) jest następujący:

Jest tylko jeden powszechny Kościół wierzących, poza którym nikt w ogóle nie jest zbawiony (papież Innocenty III, IV Sobór Laterański, 1215)

Oświadczamy, mówimy, definiujemy i ogłaszamy, że do zbawienia każdego stworzenia ludzkiego absolutnie konieczna jest podległość rzymskiemu papieżowi (papież Bonifacy VIII, bulla Unam Sanctam, 1302)

Święty Kościół Rzymski stanowczo wierzy, wyznaje i głosi, że nikt z poza Kościoła Katolickiego, nie tylko poganie, ale także żydzi i heretycy i schizmatycy, nie może mieć życia wiecznego; ale że oni pójdą do ognia wiecznego przygotowanego dla szatana i jego aniołów, jeśli przed śmiercią do niego nie dołączy; i dlatego ważna jest jedność tego ciała eklezjalnego, z której tylko ci pozostali w tej jedności mogą skorzystać dla zbawienia przez sakramenty Kościoła, i że tylko oni mogą otrzymać wieczną nagrodę za swoje posty, jałmużny i inne dzieła chrześcijańskiej pobożności i obowiązki chrześcijańskiego żołnierza. Nikt inny, nawet jeśli jego jałmużna jest tak wielka jak może być, nikt, nawet jeśli przelewa swoją krew w imię Chrystusa, nie może zostać zbawiony, jeśli nie pozostanie w łonie i w jedności Kościoła Katolickiego (papież Eugeniusz IV, bulla Cantate Domino, 1442)

Tej nauki nie można rozumieć jako wykluczającej możliwość zbawienia nieformalnych członków Kościoła Katolickiego, jeśli nie ze swojej winy nie wiedzą o swoim obiektywnym obowiązku dokonania tego. Niestety, bł. papież Pius IX uczył w Singulari Quadem, że katolikom nie wolno zajmować się pustą spekulacją o zbawieniu tych, którzy nie są formalnymi członkami Kościoła, gdyż tylko Bóg wie, kogo zbawi (w nadzwyczajny sposób) spośród ogromnej masy ludzkości, która zewnętrznie nie wyznawała religii katolickiej. Z tego powodu bł. papież Pius IX – którego beatyfikował sam papież Jan Paweł II – napominał wiernych do zachowywania dogmatu “poza Kościołem nie ma zbawienia” i kontynuowania z większą żarliwością bosko mianowanego dzieła Kościoła w nauczaniu wszystkich narodów. Tych którzy pozostają poza widzialnym Kościołem, Jego Świątobliwość ostrzegł, że “wszelkie dalsze postępowanie jest niezgodne z prawem”.

Kto może wątpić w mądrość ostrzeżenia bł. papieża Piusa IX? Faktycznie, Kościół stale i nieomylnie uczył również, że nikt na tym świecie (pozbawiony specjalnego objawienia prywatnego) nie zna z absolutną pewnością subiektywnego stanu żadnej duszy, jeszcze mniej tego czy ta dusza, nawet własna – znajduje się wśród tych wybranych. Ponieważ niemożliwe jest żeby Kościół zakładał, że każdy jest albo zbawiony albo potępiony, duchowni Kościoła mają obowiązek dążenia do zbawienia każdego człowieka, kobiety i dziecka na ziemi, zgodnie z nakazem Boga: “Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28:19-20). “Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16:16).

Oświadczając, że protestanci nie potrzebują już nawracać się na katolicyzm, kard. Kasper bezczelnie zaprzecza nieomylności nauk Magisterium i przykazań samego Boga. Opinia Kaspera także kategorycznie zaprzecza stałej nauce Kościoła, że jedynym sposobem jedności chrześcijańskiej jest powrót dysydentów do Kościoła Katolickiego poprzez nawrócenie. W pochodzącym z roku 1949 stwierdzeniu Świętego Oficjum papieża Piusa XII na temat “ruchu ekumenicznego”, ostrzeżono biskupów, że we wszelkich autoryzowanych przez nich dyskusjach “ekumenicznych”, muszą przedstawiać “katolicką prawdę” i “nauczać encyklik rzymskich papieży o powrocie dysydentów do Kościoła” [59]. Katolicką doktrynę powrotu dysydentów podkreślił także sam papież Pius XII w dniu 20 grudnia 1949 roku: “Należy proponować i przedstawiać zupełnie i w całości doktrynę katolicką:

Katolicką doktrynę powrotu dysydentów podkreślił ponownie sam papież Pius XII 20 grudnia 1949 roku:

katolicka doktryna będzie musiała być proponowana i ujawniana zupełnie i w całości: czego naucza Kościół o prawdziwym charakterze i sposobach uzasadnienia, o konstytucji Kościoła, o prymacie jurysdykcji rzymskiego papieża, o jedynej prawdziwej jedności realizowanej przez powrót dysydentów do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusa, i nie wolno przekazywać jej w milczeniu czy ukrywać dwuznacznymi słowami” [60].

Kasper przynajmniej otwarcie mówi to, w co większość współczesnych dostojników wydaje się wierzyć, ale ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. Ale polityka Kaspera faktycznie przedstawia dominujący “duch II Soboru”. Potwierdził to nikt inny jak kard. Ratzinger, kiedy jeszcze był o. Ratzingerem, w książce z 1966 roku Theological Highlights of Vatican II [Najważniejsze momenty II Soboru Watykańskiego]. W książce tej Ratzinger twierdzi, że sobór dał Kościołowi nową orientację wobec nie-katolików, która kończy z wołaniem o ich nawrócenie:

Kościół Katolicki nie ma prawa absorbować innych kościołów. . . podstawowa jedność – kościołów które pozostają kościołami, ale stają się jednym kościołem – musi zastąpić ideę nawracania, mimo że nawracanie zachowuje swoją sensowność dla tych, którzy chcą jej z powodu sumienia [61].

Tę książkę Ratzinger napisał w trakcie soboru. Jako współpracownik Karla Rahnera, bardzo zaangażował się w tworzenie dokumentów soborowych. Ma możliwość powiedzenia nam jakie były faktyczne zamiary “architektów” II Soboru, czego nie należy mylić z zamiarem samych ojców soboru. I oświadcza, że nauka II Soboru, według tych, którzy pisali dokumenty, była taka, że nawrócenie jest opcją [62]. Oznacza to, według Ratzingera, że niekatolicy nie potrzebują nawracania się do prawdziwego Kościoła – ani do zbawienia, ani dla jedności.

Ten pogląd nie jest mniej radykalny niż o. Edwarda Schillebeeckxa, innego postępowego peritusa soborowego, którego Watykan obserwował po soborze (ale nigdy nie zdyscyplinował) za otwarte odrzucanie różnych dogmatów katolickich. Schillebeeckx okazywał radość z tego, że “na II Soborze Kościół Katolicki oficjalnie porzucił swój monopol w religii chrześcijańskiej” [63].

Podobnie czasopismo “katolickie” z rzymskiego Biura Dokumentacji Międzynarodowej Żydowsko-Chrześcijańskiej (SIDIC) [64] powiedziało o nowej orientacji II Soboru wobec niekatolików. W 1999 roku opisało co uważa za “główny problem” dla tzw. “tradycyjnych katolików”, łącznie z abpem Lefebvre:

Odmowa akceptacji przez Lefebvre ekumenizmu pochodzi z jasnych nauk Magisterium: encykliki Satis Cognitum Leona XIII (1896); encykliki Mortalium Animos Piusa XI (1928); instrukcja Świętego Oficjum z 20 grudnia 1949 roku w kwestii ekumenizmu. Jedynym ekumenizmem akceptowanym przez Lefebvre’a i jego zwolenników jest ten, który dąży do bezwarunkowego powrotu członków innych wyznań do jednego Kościoła Chrystusa, Kościoła Rzymsko-Katolickiego. To zatwardziałe sekciarstwo jest dokładnie rodzajem logiki, której przyjęcia II Sobór odmówił, dzięki głębokiemu zastanowieniu się nad charakterem Kościoła. . . [65]

Nowe twierdzenie, że niekatolicy nie potrzebują się nawracać, ponieważ oni są “w jakiś tajemniczy sposób” częścią Kościoła Chrystusa [66] lekceważy wieloletnie nauki Kościoła o konieczności porzucenia błędów przez niekatolików i powrotu do jedynego prawdziwego Kościoła Jezusa Chrystusa, jak jednomyślnie nauczali przedsoborowi papieże.

Mówi się o przypadkach, kiedy watykańscy kardynałowie aktywnie zniechęcają niekatolików, którzy chcą nawrócić się na katolicyzm, widocznie trzymając się tej samej błędnej interpretacji soborowej. Catholic Family News opublikował historię o. Linusa Dragu Popiana, wychowanego w rumuńskiej religii prawosławnej. W 1975 roku zaryzykował życiem ucieczką z komunistycznej Rumunii i w Watykanie przedstawił się jako kleryk, chcący nawrócić się na katolicyzm. Ówczesny sekretarz stanu, kard. Villot, oraz inni watykańscy kardynałowie, byli przerażeni. Powiedzieli młodemu Popianowi, że nie musi uciekać od komunizmu i nie musi przechodzić na katolicyzm, ponieważ to zaszkodziłoby relacjom Watykanu z komunistyczną Rumunią i rumuńskim Kościołem Prawosławnym [67].

Od tego czasu niewiele zmieniło się w Rzymie. Bp Fellay z Towarzystwa św. Piusa X opowiedział w niedawnym wywiadzie, że spotkał schizmatycznego [prawosławnego] biskupa, który chciał nawrócić się na katolicyzm. Bp Fellay doradził mu żeby zgłosił się z tym bezpośrednio do Rzymu. Kiedy prawosławny biskup powiedział Watykanowi, że chciał zostać katolikiem, “nastąpiła panika. Następnego dnia kard. Neves, prefekt Kongregacji Biskupów, powiedział schizmatycznemu biskupowi: ‘Wasza Ekscelencjo, nawrócenie nie jest konieczne. Od soboru rzeczy uległy zmianie! Nie ma już potrzeby nawracania się” [68].

Ta celowa odmowa pozwolenia schizmatycznemu biskupowi prawosławnemu na powrót do Rzymu jest absolutnie zgodna z Deklaracją z Balamand z roku 1993, wynegocjowaną między pewnymi dostojnikami watykańskimi i różnymi kościołami prawosławnymi. W tym dokumencie przedstawiciel Watykanu (kard. Cassidy z Papieskiej Rady ds. “Jedności Chrześcijańskiej”) faktycznie uzgodnił, że ze względu na “radykalnie zmienione perspektywy, a tym samym postawy” dokonane na II Soborze, Kościół Katolicki będzie szkolił nowych księży “torujących drogę przyszłym relacjom między dwoma kościołami, sięgających poza przestarzałą eklezjologię powrotu do Kościoła Katolickiego” [69].

Twierdzenie, że niezmienne nauki Magisterium o powrocie dysydentów (heretyków i schizmatyków) do jedynego prawdziwego Kościoła, jako jedyny sposób prawdziwej jedności chrześcijańskiej są teraz “przestarzałą eklezjologią”, jest herezją, gdyż jest to sprzeczne nie tylko z nauką Kościoła o powrocie dysydentów, ale także nieomylnie określonym dogmatem katolickim, że poza Kościołem nie ma zbawienia.

Porzucenie tradycyjnej nauki Kościoła w tej dziedzinie nie przedstawia “miłosierdzia” wobec oddzielonych braci, a raczej ucieczkę od obowiązku Kościoła mówienia im prostej prawdy. I znowu rezultatem tego nie jest żadna łaska da niekatolików, a raczej osłabiony, pogrążony w skandalu Kościół, który ledwo może służyć jako zaczyn społeczeństwa jakim miał być. Podczas gdy Kościół, będąc boską, jak również ludzką instytucją, nieuchronnie odzyska swoją wcześniejszą żywotność, tak jak było w kryzysach w przeszłości, Kościół i świat będą doznawać wielkich cierpień, aż zakończy się kryzys wiary.

Porzucenie Społecznego Królowania Chrystusa

W wyniku bezprecedensowej nowej orientacji Kościoła od II Soboru, miała miejsce również de facto rezygnacja ze stałej nauki Kościoła o Społecznym Królowaniu Chrystusa. Zgodnie z tą nauką, nie tylko poszczególne osoby, ale całe narody, mają obowiązek oddania się Chrystusowi i przestrzegania Jego nauk. To nauka Chrystusa, a nie “dialog” z niewierzącymi, przyniesie pokój światu; to Jego Kościół musi służyć jako główny instrument światowego pokoju. Ta stała nauka Kościoła o tej doktrynie jest podsumowana z godna podziwu zwięzłością przez papieża Piusa XI w encyklice Ubi Arcano Dei:

Ponieważ Kościół jest bezpiecznym i pewnym przewodnikiem sumienia, gdyż jemu przekazano przechowanie doktryn i obietnicy pomocy Chrystusa, on może nie tylko przynieść teraz prawdziwy pokój Chrystusowy, ale może, lepiej niż każdy inny organ, jaki znamy, mieć wielki wkład w zabezpieczeniu tego samego pokoju w przyszłości, czyniąc wojnę niemożliwą w przyszłości. Bo Kościół (na mocy ustanowienia i posłannictwa Bożego) uczy, że nie tylko nasze działania jako jednostek, ale także jako grup i narodów, muszą być zgodne z odwiecznym prawem Bożym. . . W zasadzie dużo ważniejsze jest to, żeby działania narodów były zgodne z prawem Bożym, gdyż to naród ma dużo większą odpowiedzialność za konsekwencje swoich działań, niż jednostka.

A zatem, jeśli rządy i narody we wszystkich swoich działaniach przestrzegają praw Bożych, czy to państwowych, czy międzynarodowych, z dyktatem sumienia zakorzenionym w naukach, pojęciach i przykładzie Jezusa Chrystusa, a które obowiązują każdego człowieka, tylko wtedy możemy wierzyć słowu innego człowieka i ufać w pokojowe rozwiązanie problemów i kontrowersji, które mogą pojawić się w wyniku różnic w poglądach lub sprzeczności interesów [70].

Mówiąc o wysiłkach osiągnięcia pokoju na świecie podejmowanych przez Ligę Narodów, papież Pius XI oświadczył:

Wysiłki w tym kierunku podejmowano i się podejmuje; ale ich wyniki są niemal znikome, zwłaszcza jeśli można uznać, że wpływają na te główne problemy, które poważnie dzielą i służą do powstawania jednego narodu przeciwko drugiemu. Obecnie żadna ludzka instytucja nie może odnieść sukcesów w wymyśleniu kompletu praw międzynarodowych, które będą w harmonii z sytuacją na świecie tak, jak średniowiecze posiadało tę prawdziwą Ligę Narodów, chrześcijaństwo. Nie można zaprzeczać temu, że w średniowieczu to prawo często naruszano; ale nadal istniało jako ideał, zgodnie z którym można było osądzać działania narodów i sygnalizator świetlny wzywający tych którzy zgubili ścieżkę do bezpiecznej drogi [71].

W celu wzmocnienia tej nauki, papież Pius XI w swojej encyklice Quas Primas zainicjował Święto Chrystusa Króla:

Wskutek tej wspólnej nauki ksiąg świętych musiało zaiste wyniknąć, żeby Kościół katolicki, to królestwo Chrystusa na ziemi, mające się rozszerzyć na wszystkich ludzi i na wszystkie krainy, uwielbił sprawcę swego i założyciela, pomnażając oznaki swej czci w dorocznym cyklu świętej liturgii, jako Króla i Pana i Króla królów. . . Przeto królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi; jak o tym mówi poprzednik Nasz, nieśmiertelnej pamięci Leon XIII, którego słowa chętnie przytaczamy: “Panowanie Jego mianowicie rozciąga się nie tylko na ludy katolickie, lub jedynie na tych, którzy obmyci w sakramencie chrztu, w rzeczywistości prawnie należą do Kościoła, chociaż albo błędne mniemania uwiodły ich na bezdroża albo niezgoda rozdziela od miłości: lecz obejmuje ono także wszystkich niechrześcijan, tak że cały ród ludzki prawdziwie należy do królestwa Jezusa Chrystusa” (Encyklika Annum Sacrum). I nie ma tu żadnej różnicy między jednostkami, rodzinami czy państwami, ponieważ ludzie złączeni w społeczeństwie niemniej podlegają władzy Chrystusa, jak jednostki [72].

[http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Pius_XI/quas_primas/qp.php]

Cywilizacja miłości” zastępuje nawracanie pogan

Ale po II Soborze Watykańskim, Społeczne Królowanie Chrystusa zastąpiono czymś zwanym “cywilizacją miłości” – określeniem wymyślonym przez papieża Pawła VI dla opisania utopijnego pojęcia, że “dialog ze światem” mógłby doprowadzić do światowego braterstwa religii, które w ogóle nie byłoby wyraźnie chrześcijańskie. Od tej pory hasło “cywilizacja miłości” powtarzano nieustannie. Jak to nowe pojęcie opisał papież Jan Paweł II w przemówieniu na Światowym Dniu Pokoju w 2001 roku:

Dialog pozwala dostrzec, że różnorodność jest bogactwem, i skłania umysły ludzi do wzajemnej akceptacji, prowadzącej do autentycznej współpracy, zgodnej z pierwotnym powołaniem całej ludzkiej rodziny do jedności. Dialog jest zatem znakomitym narzędziem budowania cywilizacji miłości i pokoju, wskazanej przez mego czcigodnego poprzednika, papieża Pawła VI, jako ideał, na którym winno się wzorować życie kulturalne, społeczne, polityczne i ekonomiczne naszej epoki. . . Także różne religie mogą i powinny wnosić w to istotny wkład. Doświadczenie, które tylekroć przeżywałem podczas spotkań z przedstawicielami innych religii — wspominam zwłaszcza spotkanie w Asyżu w 1986 r. oraz na placu św. Piotra w 1999 r. — utwierdza mnie w przekonaniu, że wzajemna otwartość wyznawców różnych religii może przynieść wielkie korzyści sprawie pokoju i przysłużyć się wspólnemu dobru ludzkości [73].

Nawet obecnego papieża skłoniono by uważał, że międzywyznaniowe spotkania religijne takie jak te w Asyżu w latach 1986 i 2002 należą do środków, którymi ma być realizowane to utopijne pojęcie. Ale widok takich spektakli przeraziłby papieża Piusa XI i każdego z jego poprzedników. Tymczasem Społeczne Królowanie Chrystusa w katolickim porządku społecznym jest de facto wykluczone z nowej orientacji.

Oczywiście, nowej “ekumenicznej” i “międzywyznaniowej” orientacji Kościoła nie można w żaden sposób pogodzić z Orędziem Fatimskim, i to tłumaczy dlaczego, począwszy od II Soboru Watykańskiego, podejmowano próby rewizji Orędzia zgodnie z nową orientacją, jeśli nie całkowitego zakopania go.

Czy katolicy muszą przyjąć nową orientację Kościoła?

Katolicy mają obowiązek poddania się ustanowionym w Kościele naukom w kwestii wiary i moralności; nie mają obowiązku przyjmowania nowych postaw i orientacji zliberalizowanych ludzi kościoła, którzy teraz mówią i dokonują rzeczy niesłyszanych w całej historii Kościoła.

A zatem katolicy mają prawo, a nawet obowiązek, sprzeciwiać się tej nowej orientacji pochodzącej z wieloznaczności soboru i opinii o “nowej teologii”, które są sprzeczne z odwiecznym i nieomylnym Magisterium.

Przez wiele lat katolicy ulegali temu nieporozumieniu, że muszą zaakceptować pastoralny II Sobór, z takim samym aktem wiary jak wobec soborów dogmatycznych. Ale był to sobór, który nie zajmował się definiowaniem wiary, ale środkami w zakresie praktycznego i ostrożnościowego osądu – takiego jak rozpoczęcie “imprezy ekumenicznej”. Dokument soborowy, “Uwaga wstępna (łac. Nota Praevia) do Lumen Gentium“, wyraźnie oświadcza co następuje:

Ze względu na soborową praktykę i pastoralny cel obecnego soboru, święty sobór definiuje sprawy wiary i moralności jako obowiązujące w Kościele tylko, kiedy sobór sam otwarcie to oświadczy” [74].

Żadna sprawa wiary i moralności nie została zdefiniowana “jako obowiązująca Kościół” odnośnie nowej “orientacji ekumenicznej”, ani żadne z innych nowych “pastoralnych” sformułowań w języku dokumentów soborowych.

To, że II Sobór Watykański był gorszy pod względem autorytetu od soboru dogmatycznego, potwierdza świadectwo ojca soboru, bpa Thomasa Morrisa. Na jego własną prośbę, to świadectwo ujawniono dopiero po jego śmierci:

Poczułem ulgę, kiedy powiedziano nam, że sobór nie postawił sobie za cel definiowanie czy wydanie ostatecznych twierdzeń na temat doktryny, ponieważ oświadczenie o doktrynie ma być sformułowane bardzo ostrożnie, i uznałbym dokumenty soborowe za niepewne i nadające się do reformy [75].

Jest też ważne świadectwo sekretarza soboru, abpa (później kardynała) Pericle Felici. Na zakończenie II Soboru, biskupi poprosili abpa Felici o to co teolodzy nazywają “uwagą teologiczną” soboru – czyli “znaczenie” doktrynalne jego nauk. Abp Felici odpowiedział:

Z uwagi na soborową praktykę i pastoralny cel obecnego soboru, ten święty sobór definiuje sprawy wiary i moralności, jako obowiązujące w Kościele tylko, jeśli sam tak zadeklaruje [76].

Powiedział również:

Musimy rozróżnić zgodnie ze schematami i rozdziałami te, które już były przedmiotem definicji dogmatycznych w przeszłości; jeśli chodzi o deklaracje mające nowy charakter, musimy zachować zastrzeżenia [77].

Sam papież Paweł VI zauważył, że

Biorąc pod uwagę pastoralny charakter soboru, uniknął on ogłoszenia w nadzwyczajny sposób dogmatów zawierających nutę nieomylności” [78].

A zatem, w odróżnieniu od soboru dogmatycznego, II Sobór nie wymaga bezwarunkowego aktu wiary. Wieloznaczne i rozwlekłe dokumenty soborowe nie zgadzają się z doktrynalnymi ogłoszeniami przeszłych soborów. Nowości II Soboru nie są dla wiernych bezwarunkowo obowiązujące, ani sam sobór nigdy nie powiedział, iż są takimi.

I jeszcze wieloznaczne nauki soboru i nowa posoborowa orientacja Kościoła, nie spowodowały nic poza tym, jak zobaczymy, co sam kard. Ratzinger nazwał “burzeniem bastionów” Kościoła – łącznie z burzeniem Orędzia Fatimskiego. Jak teraz wykażemy, to destrukcyjne przedsięwzięcie w dużym stopniu spełniło marzenia wrogów Kościoła  i prorocze ostrzeżenia Orędzia Fatimskiego, o których mówił papież Pius XII.

Liberalni teolodzy tacy jak Karl Rahner, Yves Congar i Henri de Lubac widzieli swe prace wyciszane za panowania papieża Piusa XII. Ale w latach 1960-tych postępowym opiniom tych samych “teologów” nadano szeroki wpływ na II Soborze Watykańskim.

Dwaj inni liberalni, modernistyczni “teolodzy”: o. Dominique Chenu i Hans Kung podczas II Soboru Watykańskiego.

[ w oryg. ich zdjęcia MD]

Przypisy

[1] Pełny zapis tej fascynującej historii w “Cała prawda o Fatimie” – t. III, o. Michela ze Świętej Trójcy, s. 257-304.

[2] Ibid., s. 298.

[3] Wicehrabia Leon de Poncins, Freemasonry and the Vatican [Masoneria i Watykan] (Christian Book Club, Palmdale, California, 1968) s. 14.

[4] L Bouyer, Dom Lambert Beauduin, a Man of the Church [Dom Lambert Beauduin, człowiek Kościoła] Casterman, 1964, s. 180-181, cyt. przez o. Dilder Bonneterre w The Liturgical Movement [Ruch liturgiczny] Ed. Fideliter, 1980, s. 119.

[5] Jezuita o. Aparicio był spowiednikiem i kierownikiem duchowym s. Łucji w latach 1926-1938. Następnie wysłano go do Brazylii jako misjonarza i korespondował z s. Łucją przez wiele lat. W roku 1950 wrócił do Portugalii i odwiedał s. Łucję w latach 1950-1951 bez żadnych przeszkód. O. Aparicio zeznał, że w sierpniu 1960 roku, podczas miesiąc trwającej wizyty w Portugalii, nie pozwolono mu rozmawiać z s. Łucją: “Nie mogłem rozmawiać z s. Łucją, gdyż nie dostałem pozwolenia od arcybiskupa na spotkanie z nią. Warunki odizolowania w których się znajduje zostały nałożone przez Stolice Apostolską. Dlatego nikt nie może z nią rozmawiać bez pozwolenia z Rzymu. Arcybiskup ma bardzo ograniczoną liczbę tych pozwoleń” (Fatima: Tragedia i triumf], Immaculate Heart Publications, 1994, s. 33-34).

Od tego czasu sytuacja nie uległa zmianie. 16 lutego 1983 roku o. Joseph de Sainte-Marie, OC, napisał do szanowanego katolickiego świeckiego Hamisha Frasera informując go że: “Ponadto przypominam ci – ona (s. Łucja) sama przypomniała mi niedawno w odpowiedzi na moją prośbę – że s. Łucja (Lucy) nie może rozmawiać z nikim na temat objawień bez wyraźnego pozwolenia od Świętej Kongregacji ds. Doktryny Wiary albo samego Ojca Świętego” (The Fatima Crusader, Nr 13-14, s. 13). I 19 marca 1983 roku s. Łucja powiedziała nuncjuszowi papieskiemu w Portugalii, najczcigodniejszemu Sante Portalupi, że nie mogła wcześniej skomentować nieodpowiedniości ceremonii poświęcenia w roku 1982 (świata, a nie Rosji), gdyż Stolica Apostolska nie udzieliła jej na to pozwolenia: “Poświęcenie Rosji nie zostało dokonane w sposób zażądany przez Matkę Bożą. Nie mogłam powiedzieć tego (wcześniej), gdyz nie miałam pozwolenia Stolicy Apostolskiej” (Ibid. s. 3, i The Fatima Crusader, Nr 16, wrzesień-październik 1984, s. 22ff, przedruk artykułu o. Pierre Caillona w Fidelite Catholique, 1983).

19 lutego 1990, prałat A Duarte de Almeida, kapelan zakonu Coimbra Carmel, oświadczył co następuje:

żeby spotkać się z s. Łucją, konieczne jest posiadanie pozwolenia od kard. Ratzingera” (David Boyce, “Fatima Inquest – August 1990” [Śledztwo fatimskie – sierpień 1990], The Fatima Crusader, Nr 35, zima 1990-1991, s. 13).

Nie dalej jak w rzekomym “wywiadzie” z s. Łucją z kard. Bertone 17 listopada 2001 roku, kard. Bertone przyznał (w komunikacie nt. wywiadu), że został on przeprowadzony za zgodą kard. Ratzingera. A zatem, już w 2001 roku nawet wysokiego szczebla prałat watykański potrzebował pozwolenia Stolicy Apostolskiej na rozmowę z s. Łucją.

[6] Zob. Jean Madiran, “The Vatican-Moscow Agreement” [Porozumienie Watykan-Moskwa], The Fatima Crusader, Nr 16, wrzesień-październik 1984, s. 5. Także artykuły na s. 4, 7, i 11 in The Fatima Crusader, Nr 17, luty-kwiecień 1985. Zob. także Atila Sinke Guimarães, “The Metz Pact” [Pakt z Metzu], Catholic Family News, wrzesień 2001.

[7] Papież Pius XI, Divini Redemptoris, encyklika o ateistycznym komuniźmie, 19.03.1937. Zob. także cyt. s. 61 w przypisie 42 tego rozdziału.

[8] Dokładniejszy zapis tego w The Rhine flows into the Tiber [Ren wpływa do Tybru] o. Ralph Wiltgen, (Nowy Jork: Hawthorne, 1967; TAN, 1985) s. 272-278.

[9] “Ren wpływa do Tybru” o. Ralph Wiltgen; Pope John’s Council [Sobór papieża Jana] Michael Davies (Angelus Press, Kansas City, Missouri); a nawet Vatican II Revisited, (zob. następny przypis) który wyśpiewuje pochwały reformy.

[10] Czcigodny Aloysius Wycislo SJ, Vatican II Revisited, Reflections By One Who Was There [Refleksje jego uczestnika], s. x, Alba House, Staten Island, Nowy Jork.

[11] Ibid., s. 33.

[12] Ibid., s. 27.

[13] The Wanderer, 31.08.1967, s. 7.

[14] Council Daybook, National Catholic Welfare Conference, Waszyngton, DC, t. 1, s. 25, 27.

[15] Vatican II Revisited, Reflections By One Who Was There, s. 27-34.

[16] Bp Graber, Atanazy I współczesny Kościół, s. 54.

[17] Atila Sinke Guimarães, Animus Delendi (The Desire to Destroy – Żądza niszczenia), (Tradition in Action, Los Angeles, California, 2001) s. 128. Dokładny tytuł: Animus Delendi – I (pierwsza z dwu książek pod tym samym tytułem).

[18] Ibid.

[19] “Istotne życie” wydaje się być kolejnym określeniem “istotnej groźby” potepionej przez encyklikę przeciwko modernizmowi Pascendi, papieża Piusa X, zob. s. 8, ang. przekładu Newman Press.

[20] Greenstock David, “Thomism and the New Theology” [Tomizm i nowa teologia], The Thomist [Tomista] (październik 1950). Warto przeczytać jeśli chce się poznać błędny charakter “nowe teologii”.

[21] Opublikowany w Angelicum, 1946. Pierwsze tłumaczenie ang. w Catholic Family News, sierpień 1997, “Where is the New Theology Taking Us?” [Dokąd prowadzi nas nowa teologia?]

[22] Animus Delendi – I, s. 129.

[23] Ibid., s. 146-149.

[24] Obserwacje pochodzą z książki prałata Kelly The Battle for the American Church [Bitwa o amerykański kościół] cyt. przez John Vennari w “Vatican Praises Purveyor of Heresy” [Watykan chwali twórcę herezji], The Fatima Crusader, wiosna-lato 1998.

[25] Ibid.

[26] Cyt. z Guimarães, Animus Delendi – I, s. 60.

[27] Ibid., s. 61.

[28] Ibid., s. 59.

[29] Ibid., s. 62.

[30] Vatican I, Sesja III, Rozdz. IV, Faith and Reason [Wiara i rozum].

[31] Cyt. z Open Letter to Confused Catholics [List otwarty do zmylonych katolików] s. 88-89.

[32] Yves Marsaudon, Oecumènisme vu par un Maçon de Tradition [Ekumenizm widziany przez tradycję masońską] (s. 119-120).

[33] Cyt. z “Listu otwartego do zmylonych katolików”, s. 88-89.

[34] Ibid., s. 100.

[35] Bp Graber, Atanazy i współczesny Kościół, s. 64.

[36] Abp Marcel Lefebvre, They Have Uncrowned Him [Oni pozbawili Go korony] (Kansas City, Missouri: Angelus Press, 1988) s. 229. Tutaj abp Lefebvre zauważa także, iż komunistyczna gazeta Izvestia zażadała, by papież Paweł VI potępił jego i jego seminarium w Ecône.

[37] Postępowi periti soborowi mówili: “Wyrazimy to w sposób dyplomatyczny, a po soborze przedstawimy ukryte w nim wnioski”. W książce o. Ralpha Wiltgena “Ren wpływa do Tybru”, s. 242.

[38] Postępowy abp Annibale Bugnini był naczelnym architektem reqolucji liturgicznej, której kulminacją była nowa msza (Novus Ordo). Ostatecznie został wypędzony z Watykanu do Iranu, ponieważ papieżowi Pawłowi VI pokazano dokumenty ujawniające, że Bugnini był masonem. Michael Davies poświęca cały rozdział abp Bugnini w Pope Paul’s New Mass [Nowa masza papieża Pawła] (Angelus Press, Kansas City, 1992) Rozdz. 24.

[39] Kard. Joseph Ratzinger, Principles of Catholic Theology [Zasady teologii katolickiej] (Ignatius Press, San Francisco, 1987) s. 334.

[40] Przemówienie w Lombard College, 7.12.1968.

[41] Przemówienie 30.06.1972.

[42] Papież Pius XI, Divini Redemptoris, Encyklika nt. ateistycznego komunizmu, 19.03.1937.

[43] Yves Congar, OP, “Le Concile au jours le jours deuxième section” [Sobór dzień opo dniu, II sesja] (Paryż, Cerf, 1964) s. 115.

[44] Nie może być czegoś takiego jak “kontr-program”, gdyż Syllabus [Program] bł. papieża Piusa IX z 1864 roku jest wyraźnie poważną, definitywna nauką obowiązującą wszystkich katolików (can. 750 § 2). W para. 6 encykliki Quanta Cura, wydanej z “Programem” 8.12.1964 roku, bł. papież Pius IX oświadczył uroczyście:

W tak wielkiej zaś różnorodności występnych opinii My, dobrze pamiętając o Naszym Apostolskim obowiązku i zatroskani o naszą najświętszą religię, a także o zdrową naukę i zbawienie dusz ludzkich nam powierzonych oraz o dobro samej społeczności ludzkiej, postanowiliśmy raz jeszcze głos zabrać w imieniu Stolicy Apostolskiej. A przeto wszystkie i każda z osobna przewrotną opinię i naukę oddzielnie wymieniając w tym Piśmie, Naszą powagą Apostolską je odrzucamy, piętnujemy i potępiamy, a chcemy oraz polecamy, by one przez wszystkich katolickiego Kościoła synów uznane były za odrzucone, napiętnowane i potępione. Cyt. z The Popes Against Modern Errors [Papieże przeciwko nowoczesnym błędom] (TAN Books and Publishers, Rockford, Illinois, 1999) s. 21. [http://www.tradycja.koc.pl/QuantaCura.htm]

[45] Yves Congar, La Crise d’Eglise et Msgr. Lefebvre [Kryzys Kościoła I abp Lefebvre] (Paryż, Cerf, 1977) s. 54.

[46] Cyt. z “List otwarty do zmylonych katolików”. s. 100.

[47] Kard. Joseph Ratzinger, “Zasady teologii katolickiej”, s. 381-382.

[48] Ibid., s. 191.

[49] L’Osservatore Romano, wyd. ang. 2.07.1990, s. 5.

[50] Ibid.

[51] W encyklice z roku 1943 Mystici Corporis, papież Pius XII nauczał, że “prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa. . . jest jedyny, święty, katolicki, apostolski Kośció Rzymski”. To wyraźnie oznacza, że Kościół Chrystusowy nie składa się z Kościoła Katolickiego i innych wyznań “chrześcijańskich”. Papież Pius XII powtórzył tę doktrynę w encyklice z 1950 roku Humani Generis: “Mistyczne Cało Chrystusa i Kościół Rzymsko-Katolicki są jedną i tą samą rzeczą”.

[52] Cyt. z Vatican II, the Work That Needs to Be Done [II Sobór, prace które należy wykonać] pod red. Davida Tracy, Hansa Künga i Johanna Metz (Concillium, Seabury Press, NY, 1978) s. 91.

[53] L’Osservatore Romano, wyd. włoskie, 8.10.2000, s. 4: “Quando i Padri conciliar sostituirono la parola ‘è’ con la parola ‘subsistit’ lo fecera con un scopo ben preciso. Il concetto espresso da ‘è’ (essere) è piu ampio di quello espresso da ‘sussistere.’ ‘Sussistere’ un modo ben preciso di essere, ossia essere come soggeto che esiste in sé. I Padri conciliari dunque intendevano dire che l’essere della Chiesa in quanto tale è un entità piu ampia della Chiesa cattolica romana.”

[54] Zob. oświadczenia o. Schillebeeckx w czasopiśmie holenderskim De Bauzuin, Nr 16, 1965, cyt. w przekładzie francuskim w Itineraires, Nr 155, 1971, s. 40.

[55] Frankfurter Allgemeine, 22.09.2000; włoski przekład w L’Osservatore Romano, 8.10.2000.

[56] Adista, 26.02.2001. Ang. przekład cyt. z “Where Have They Hidden the Body?” [Gdzie ukryli ciało?] Christopher Ferrara, The Remnant, 30.06.2001.

[57] “Za zgodą świętego soboru, nauczamy i definiujemy, że jest to bosko objawony dogmat: że rzymski papież, kiedy mówi ex cathedra, tzn. kiedy działa z urzędu pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, definiuje, na mocy swojego apostolskiego autorytetu, doktrynę dotyczącą wiary i moralności jakie ma zachować powszechny Kościół, posiada oprzez boską pomoc obiecana mu w osobie św. Piotra, nieomylność z którą boski Zbawiciel ustanowił swój Kościół, by był wyposażony w definiującą doktrynę dotyczącą wiary czy moralności; i że takie definicje rzymskiego papieża są dlatego niefeformowalne z powodu ich charakteru, a nie z powodu zgody Kościoła” (D.S. 1839).

[58] “Ale gdyby ktoś ośmielił się sprzeciwić tej naszej definicji (broń Boże by to zrobił): niech będzie przeklęty” (D.S. 1840)

[59]. AAS 42-142.

[60] “On the Ecumenical Movement” [O ruchu ekumenicznym] 20.12.1949.

[61] Theological Highlights of Vatican II, o. Joseph Ratzinger [Paulist Press, Nowy Jork, 1966], s. 65-66. Ta część książki skupia się umyślnej podstawie ekumenicznej, na której opiera się dokument soborowy Lumen Gentium. Więcej szczegółów o dyskusji o książce o. Ratzingera zob. “Vatican II vs. the Unity Willed by Christ” [II Sobór a jedność z woli Chrystusa] J Vennari, Catholic Family News, grudzień 2000.

[62] Nawet gdyby kard. Ratzinger mógł zmienić całkowicie swoje poglądy na bardziej ortodoksyjne, same teksty II Soboru pozostałyby wieloznaczne, niedokładne, i wyglądały na zorientowane w kierunku nieortodoksyjnego ekumenizmu, który nie chce nawracania niekatolików na katolicyzm.

[63] E Schillebeeckx, OP, Igreja ou igrejas?, [Kościół czy kościoły?] w Igreja ou igrejas?, Cinco problemas que desafiam a Igreja hoje [Pięć problemów dzisiejszego Kościoła] s. 26f. Cyt. z In the Murky Waters of Vatican II W mętnych wodach II Soboru], Atila Sinke Guimarães, (Maeta, Metairie, 1997) s. 243.

[64] SIDIC – stowarzyszenie uważające się za katolickie, które było “założone w Rzymie w 1965 roku na prośbę grupy ekspertów II Soboru po opublikowaniu Nostra Aetate”, w celu promowania “dialogu” katlicko-żydowskiego. Rzymski SIDIC ma przedstwicieli w następujących krajach: Australia, Belgia, Kanada, Anglia, Francja, Holandia, Izrael, Włochy i USA.

[65] Pełny cytat brzmi: “Odmowa przez Lefebvre przyjęcia ekumenizmu pochodzi z wyraźnych nauk Magisterium: encykliki Satis Cognitum Leona XIII (1896); encykliki Mortalium Animos Piusa XI (1928); z 20.12.1949, Instrukcji Świętego Oficjum dot. ekumenizmu. Jedynym przyjmowanym przez Lefebvre ekumenizmem jest ten, który dąży do bezwarunkowego powrotu członków innych wyznań do jednego Kościoła Chrystusowego, Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Ten zatwardziały sektarianizm jest dokładnie rodzajem logiki, której przyjęcia odmówił II Sobór, dzięki głębokiemu zastanowieniu się nad charakterem Kościoła. Chociaż zakorzeniony w tradycji [sic], zakres refleksji soboru był bezprecedensowy w historii chrześcijaństwa. Dla integralistów, ekumenizm jest jedną z fundamentalnych zdrad dokonanych przez II Sobór” – Service International de Documentation Judéo-Chrètienne [SIDIC] Rzym, [wyd. ang. z Waszyngtonu DC, t. XXXII, Nr 3, 1999, s. 22.

[66] Słowna wieloznaczność wykorzystana na II Soborze w celu realizacji fałszywego pojęcia znajduje się w Lumen Gentium 8, gdzie mówi: “Kościół Chrystusowy istnieje w Kościele Katolickim” a nie definicja papieża Piusa XII, że Kościół Chrystusowy jest Kościołem Katolickim [Mystici Corporis, papież Pius XII]. Zob. wcześniejszą dyskusję i przypisy w tym rozdziale nt. pochodzenia i wpływu tej wieloznaczności, co przyznał kard. Joseph Ratzinger.

[67] Krótki zapis historii o. Popiana zob. “Vatican says, Do Not Convert to Catholicism” [Watykan mówi, nie wracaj do katolicyzmu], John Vennari, Catholic Family News, grudzień 2001. Zob. także “Vatican says, ‘You Must Not Become Catholic!’” [Watykan mówi: ‘nie wolno ci być katolikiem!’], John Vennari, The Fatima Crusader, Nr 69, zima 2002. Świadectwo o. Popiana na taśmie pt. “Vatican’s Ostpolitik and Ecumenism Tried to Prevent My Conversion to Catholicism” [Watykańska ostpolitik i ekumenizm usiłowały uniemożliwić mi nawrócenie na katolicyzm] dostępne w Fatima Center, 17000 State Route 30, Constable, NY 12926.

[68] “We are a Sign of Contradiction” [Jesteśmy znakiem sprzeciwu],wywiad z bpem Bernardem Fellayem, SSPX, czasopismo Latin Mass, jesień 2001, s. 11.

[69] Balamand Statement, nr 13 i 30. The Balamand Statement (1993) cyt.aprobująco przez papieża Jana Pawła II w Ut Unum Sint, Nr 59.

[70] Papież Pius XI, Ubi Arcano Dei, List o Pokoju Chrystusowym w Jego Królestwie, 23.12.1922.

[71] Ibid.

[72] Papież Pius XI, Quas Primas, Encyklika o Królowaniu Chrystusa, 11.12.1925.

[73] Papież Jan Paweł II – przekaz na światowy Dzień Pokoju, 1.01. 2991.“Dialogue Between Cultures for a Civilization of Love and Peace” [Dialog między kulturami dla cywilizacji miłości i pokoju].

[74] Addenda do Lumen Gentium, nota wyjaśniająca Komisji Teologicznej, w Walter M. Abbott, SJ, red., The Documents of Vatican II [Dokumenty II Soboru] (Nowy Jork: America Press, 1966) s. 97-98.

[75] Osobiste świadectwo bpa Morrisa opublikowane w artykule Kierona Wooda, Catholic World News, 22.01.1997.

[76] Dokumenty II Soboru, red. Walter Abbott, SJ, s. 98.

[77] Cyt. z Listu otwartego do zmylonych katolików, s. 107.

[78] Papież Paweł VI, audiencja generalna 12.01.1966, w Inseganmenti di Paolo VI, t. 4, s. 700, cyt. z Atila Sinke Guimarães, W mętnych wodach Watykanu, Metairie, Louisiana: Maeta, 1997; TAN 1999, s. 111-112.

http://gazetawarszawska.com

Global COVID Summit Declaration: Joint Statement Representing 17,000 Physicians and Medical Scientists

A Joint Statement, representing 17,000 Physicians and Medical Scientists to End the National Emergency, Restore Scientific Integrity, and Address Crimes Against Humanity

By Dr. Robert Malone Global Research, May 15, 2022

Global COVID Summit, Declaration IV

A Joint Statement, representing 17,000 Physicians and Medical Scientists 

To Restore Scientific Integrity

17,000 Physicians and Medical Scientists Declare that the State of Medical Emergency must be lifted, Scientific integrity restored, and crimes against humanity addressed.

We, the physicians and medical scientists of the world, united through our loyalty to the Hippocratic Oath, recognize that the disastrous COVID-19 public health policies imposed on doctors and our patients are the culmination of a corrupt medical alliance of pharmaceutical, insurance, and healthcare institutions, along with the financial trusts which control them. They have infiltrated our medical system at every level, and are protected and supported by a parallel alliance of big tech, media, academics and government agencies who profited from this orchestrated catastrophe.

This corrupt alliance has compromised the integrity of our most prestigious medical societies to which we belong, generating an illusion of scientific consensus by substituting truth with propaganda. This alliance continues to advance unscientific claims by censoring data, and intimidating and firing doctors and scientists for simply publishing actual clinical results or treating their patients with proven, life-saving medicine. These catastrophic decisions came at the expense of the innocent, who are forced to suffer health damage and death caused by intentionally withholding critical and time-sensitive treatments, or as a result of coerced genetic therapy injections, which are neither safe nor effective.

The medical community has denied patients the fundamental human right to provide true informed consent for the experimental COVID-19 injections. Our patients are also blocked from obtaining the information necessary to understand risks and benefits of vaccines, and their alternatives, due to widespread censorship and propaganda spread by governments, public health officials and media. Patients continue to be subjected to forced lock-downs which harm their health, careers and children’s education, and damage social and family bonds critical to civil society. This is not a coincidence. In the book entitled “COVID-19: The Great Reset”, leadership of this alliance has clearly stated their intention is to leverage COVID-19 as an “opportunity” to reset our entire global society, culture, political structures, and economy.

Our 17,000 Global COVID Summit physicians and medical scientists represent a much larger, enlightened global medical community who refuse to be compromised, and are united and willing to risk the wrath of the corrupt medical alliance to defend the health of their patients.

The mission of the Global COVID Summit is to end this orchestrated crisis, which has been illegitimately imposed on the world, and to formally declare that the actions of this corrupt alliance constitute nothing less than crimes against humanity.

We must restore the people’s trust in medicine, which begins with free and open dialogue between physicians and medical scientists. We must restore medical rights and patient autonomy. This includes the foundational principle of the sacred doctor-patient relationship. The social need for this is decades overdue, and therefore, we the physicians of the world are compelled to take action.

After two years of scientific research, millions of patients treated, hundreds of clinical trials performed and scientific data shared, we have demonstrated and documented our success in understanding and combating COVID-19. In considering the risks versus benefits of major policy decisions, our Global COVID Summit of 17,000 physicians and medical scientists from all over the world have reached consensus on the following foundational principles:

  1. We declare and the data confirm that the COVID-19 experimental genetic therapy injections must end.
  2. We declare doctors should not be blocked from providing life-saving medical treatment.
  3. We declare the state of national emergency, which facilitates corruption and extends the pandemic, should be immediately terminated.
  4. We declare medical privacy should never again be violated, and all travel and social restrictions must cease.
  5. We declare masks are not and have never been effective protection against an airborne respiratory virus in the community setting.
  6. We declare funding and research must be established for vaccination damage, death and suffering.
  7. We declare no opportunity should be denied, including education, career, military service or medical treatment, over unwillingness to take an injection.
  8. We declare that first amendment violations and medical censorship by government, technology and media companies should cease, and the Bill of Rights be upheld.
  9. We declare that Pfizer, Moderna, BioNTech, Janssen, Astra Zeneca, and their enablers, withheld and willfully omitted safety and effectiveness information from patients and physicians, and should be immediately indicted for fraud.
  10. We declare government and medical agencies must be held accountable.

Bestia – „strażnik pokoju i bezpieczeństwa” przed siedzibą ONZ

YouTube Screenshot: NYC Unfiltered/Walking Tour

Nov 9, 2021

Daniel, 7, 2-4:

A cztery bestye wielkie występowały z morza, różne od siebie. Pierwsza jako lwica, a miała skrzydła orle;

patrzyłem, aż wyrwane są skrzydła jéj, i zdjęta jest z ziemie, a na nogi stanęła jako człowiek, i dano jéj serce człowiecze.

==================================

Biblia, tłumacz. ks.Jakuba Wujka
Księga: Apokalipsa św. Jana 13:7

I widziałem bestyją wychodzącą z morza, mającą siedm głów i rogów dziesięć, a na rogach jej dziesięć koron, a na głowach jej imiona bluźnierstwa.

A bestia, którąm widział, podobna była rysiowi, a nogi jej jako niedźwiedzie, a gęba jej jako gęba lwowa. I dał jej smok moc swoję i władzą wielką.

A widziałem jednę z głów jej, jakoby na śmierć zabitą, a rana śmierci jej uleczona jest. Dziwowała się wszytka ziemia za bestią. I kłaniali się smokowi, który dał władzą bestyjej, i kłaniali się bestyjej, mówiąc: Któż podobny bestyjej? A kto z nią walczyć będzie mógł? I dane są jej usta, mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa, i dano jej moc czynić czterdzieści i dwa miesiąca. I otworzyła usta swoje na bluźnierstwa przeciwko Bogu, aby bluźniła imię jego i przybytek jego, i te, którzy mieszkają na niebie. I dano jej walkę czynić z Świętymi i zwyciężać je. I dano jej władzą nad wszelkim pokoleniem i ludem, i językiem, i narodem. I kłaniali się jej wszyscy, którzy mieszkają na ziemi, których imiona nie są napisane w księgach żywota Baranka, który zabity jest, od założenia świata.

Jeśli kto ma ucho, niech słucha.

====================================

The United Nations has placed a giant statue in New York that seems to resemble an end-times “beast” from the New Testament’s book of Revelation. 

Image
Image
Display of alebrijes celebrates Day of Dead, Oaxaca culture in New York

[podobno ostatnio gdzieś przeniesiono,na mniej widoczne miejsce.]

============================

mail:

Chcą, byśmy się już oswajali z realnością od dawna planowanych, przygotowywanych sytuacji. Posąg Bestii jest ich symbolem. Przecież oni również czytają Księgę Daniela czy Apokalipsę Świętego Jana. Uważają, że ich Czas się zbliżył. W swojej pysze nie biorą jednak pod uwagę realności Zakończenia tych Ksiąg. My trzymajmy się jędrnego powiedzenia – to jest „na odlew”.

Wypłukiwanie złota z powietrza.

Stanisław Michalkiewicz 14.05.2022 https://prawy.pl/119973-stanislaw-michalkiewicz-wyplukiwanie-zlota-z-powietrza-felieton/

Jak twierdzi poeta, “z wszystkiego można szmal wydostać, tak, jak za okupacji z Żyda!” Toteż w miarę rozwoju świadomości, mnożą się powody, na które powołują się amatorzy wydostania szmalu. Jest to zadanie stosunkowo łatwe, zwłaszcza gdy sprawę rozpatruje niezawisły sędzia, uprzednio zainteresowany materialnie przez stronę pragnącą wydostać szmal. Wtedy taki sędzia, z którym strona się podzieliła, albo przynajmniej mu to obiecała, kombinuje, jakby tu stworzyć jakieś pozory legalności dla wydobycia szmalu i wszystko jest “gites tenteges”.

Czasami niepotrzebne są nawet żadne sądy, bo zwyczajny, poczciwy, tradycyjny szantaż wystarczy. Oczywiście nie w każdym przypadku, co to, to nie – ale wtedy, gdy szantażysta dysponuje wpływami wśród możnych tego świata, a zwłaszcza – gdy tych możnych wytrzepuje tuzinami z banana. Wtedy taki szantażowany ulega szantażyście, bo straty, na jakie może go narazić gniew puszczonych w ruch możnych, z reguły bywają większe, niż ewentualny rabunek. Tak było np. w przypadku banków szwajcarskich, od których organizacje żydowskie zażądały pewnego dnia przekazania im zawartości tzw. “martwych kont”. Chodziło o konta, które w bankach szwajcarskich zakładali sobie przed II wojną światową liczni Żydzi, których potem wymordowali Niem… to znaczy, pardon – jacy tam znowu “Niemcy”, kiedy przecież Niemcy są wyłącznie dobrzy, natomiast źli byli tylko “naziści”, których – podobnie jak prawdziwych Cyganów – już nie ma, chyba, że w Rosji, albo na Ukrainie – bo teraz i jedni i drudzy wymyślają sobie nawzajem od “nazistów”. To słowo, podobnie jak “faszysta”, nie oznacza już jegomościa wyznającego konkretną ideologię, a tylko epitet, chętnie używany w braku merytorycznych argumentów. Spotkałem się z takim podejściem podczas dysputy w rządowej telewizji. Dyskutanci obrzucali swoich przeciwników epitetami w rodzaju “nazistów” i “faszystów”, najwyraźniej nie rozumiejąc ich znaczenia. Zaproponowałem tedy, by odwołać się do klasyka, tzn. – Benita Mussoliniego, który faszyzm wynalazł, więc na pewno wiedział, o co chodzi. Jak wiadomo, Mussolini w krótkich żołnierskich słowach wyraził istotę faszyzmu: “wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. Wynika z tego, że poza państwem nie ma życia. Poza “państwem” – a więc poza ramami wyznaczonymi przez biurokratyczny gang – bo niezależnie od rewolucyjnej teorii, według rewolucyjnej praktyki, to zawsze on jest “państwem”. Nietrudno wyciągnąć z tego wniosek, że “państwu”, czyli wspomnianemu gangowi, wszystko wolno – i to przekonanie stanowi istotę faszyzmu. Skoro tak, to widzimy, że faszyzm zwyciężył, bo chociaż dzisiaj wszyscy, szczerze lub nieszczerze, powołują się na “demokrację”, czy “państwo prawne”, to w głębi duszy są faszystami, ponieważ ideologia ta u większości współczesnych ludzi zeszła już do poziomu instynktów.

Wracając do szwajcarskich bankierów, to początkowo uznali oni roszczenia o wydanie organizacjom żydowskim pieniędzy zgromadzonych przez zupełnie innych Żydów na “martwych kontach” za absurdalne – ale kiedy Stany Zjednoczone zagroziły Szwajcarii sankcjami, to nie tylko ulegli szantażowi, ale nawet przekazali szantażystom sumę znacznie większą od pierwotnej, bo – jak zauważyli wymowni Francuzi – “l`appetit vient en mangeant”, co się wykłada, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ten przykład skuteczności zachęcił inne osoby, a nawet całe środowiska do wydobywania szmalu i w ten sposób, obok przemysłu holokaustu, powstał przemysł molestowania. Dojrzała matrona, albo pan w sile wieku, przyciśnięty finansową potrzebą, nagle przypomina sobie, że przed wielu, wielu laty, jakiś majętny jegomość włożył rękę pod spódnicę, albo w rozporek, alarmuje niezawisły sąd i w ten sposób rozwiązuje sobie problemy socjalne. Gołodupców dlaczegoś nie pozywają, być może dlatego, że taki jeden z drugim gołodupiec, jeśli już molestuje, to – że tak powiem – na własną rękę, no a poza tym, z niego żadnego szmalu się nie wydostanie, jako że ex nihilo nihil fit.

Na wszelki wypadek, w obawie przed pojawieniem się jeszcze innej gałęzi przemysłu, po rozum do głowy poszły środowiska banksterskie. Przy okazji epidemii postawiły na instynkt samozachowawczy i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Miliardy ludzi pozwoliły robić ze sobą co tylko promotorom epidemii przyszło do głowy, również dzięki temu, że biurokratyczne gangi też zwęszyły tutaj szmalec, na wszelki wypadek forsując “bezkarność plus”, co zapewniło możliwość wykorzystania państwowego monopolu na przemoc. Ale epidemia nie może trwać wiecznie, bo zbytnie jej przeciąganie mogłoby rykoszetem uderzyć również w banksterów. Zatem na wypadek, gdy już pretekst epidemii przestanie już tak silnie oddziaływać na instynkt samozachowawczy, banksterzy i biurokratyczne gangi nieubłaganym palcem wskazały nowego wroga postępowej ludzkości w postaci klimatu. Skierowanie uwagi, zwłaszcza młodych ludzi, na walkę ze “zmianami klimatycznymi” odwraca ich uwagę od banksterów, dzięki czemu mogą oni, w zmowie z wrażliwymi społecznie rządami, wciągać ich w coraz głębszą niewolę bez żadnego z ich strony sprzeciwu, ani nawet – żadnych podejrzeń. Ubocznym skutkiem tego zabiegu są warunki dla rozwoju nowej gałęzi przemysłu, że tak powiem – “klimatycznego”.

W ramach programu pilotażowego jakaś celebrytka skutecznie pozwała władzę za zmuszanie jej do oddychania zanieczyszczonym powietrzem. Władzom to oczywiście nic nie szkodzi, bo przecież nie płacą odszkodowań ze swojej kieszeni, tylko z kieszeni podatników, a poza tym na konto niezawisłych sądów płyną dochody z opłat. I właśnie odbył się w Polsce pierwszy “proces klimatyczny”. Pani z Podlasia pozwała naszą ukochaną Ojczyznę za szkody, jakich doświadcza z powodu złowrogiego klimatu z którym państwo walczy opieszale i nieskutecznie. Okazuje się, że pogoda utrudnia jej prowadzenie działalności gospodarczej, podobnie jak baletnicy zawadza rąbek spódnicy. Konkretnie chodzi o to, że jak spadnie ulewny deszcz, to koło jej domu woda deszczowa spływa w postaci “rwącego potoku”. “W sprawie ochrony klimatu zawiodło państwo, ale to ja ponoszę koszty. Boję się podtopień.” – powiedziała. Co prawda nie bardzo wiadomo, co konkretnie państwo powinno zrobić; czy rozpiąć parasol ochronny nad miejscowością, w której poszkodowana mieszka, czy może przenieść jej dom w miejsce, gdzie żaden “rwący potok” nie pojawi się nawet w przypadku oberwania chmury, czy wreszcie – sypnąć złotem zrabowanym uprzednio od podatników. Jak się bowiem przy tej okazji dowiedzieliśmy – “każdy obywatel ma prawo do stabilnego i przewidywalnego klimatu” tak samo, jak obywatel Związku Radzieckiego za Leonida Breżniewa miał zagwarantowane w konstytucji prawo do jazdy metrem. Tak w każdym razie uważa pani Ilona Jędrasik, kierująca programem “Infrastruktura Paliw Kopalnych w Polsce, w ramach Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi”. W Radzie programowej tej Fundacji zasiada m.in. pan Adam Bodnar, przedtem zatrudniony na operetkowej posadzie “rzecznika praw obywatelskich”, więc w wojnie z klimatem na pewno zwyciężymy.

Kościół bergogliański woli milczeć na temat prześladowań katolików należących do tajnego Kościoła

OŚWIADCZENIE ARCYBISKUPA VIGANÒ w sprawie aresztowania Jego Eminencji Kardynała Józefa Zena

https://www.bibula.com/?p=134028

Niedawno ogłoszono, że kardynał Joseph Zen został aresztowany przez władze Hongkongu. Śledztwa i aresztowania dokonała specjalna sekcja policji powołana przez rząd w Pekinie do pilnowania bezpieczeństwa narodowego Chin, czyli do tłumienia wszelkich form sprzeciwu i protestów wobec łamania praw człowieka przez chińską dyktaturę.

Leciwy kardynał – który w przeszłości ostro krytykował tajne porozumienie podpisane między reżimem chińskim a Stolicą Apostolską – został przesłuchany, a następnie zwolniony za kaucją. Skonfiskowano także jego paszport. To, co się stało, jest bardzo poważnym naruszeniem wolności i praw przysługujących każdemu człowiekowi, tym bardziej godnym ubolewania w przypadku kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego.

Watykańskie Biuro Prasowe, z oczywistym zakłopotaniem, ograniczyło się do wyrażenia „zaniepokojenia”, nie kierując żadnych formalnych protestów do rządu w Pekinie.

Zaledwie kilka dni wcześniej dziesięciu innych księży ze wspólnoty w Baoding, należących do tajnego Kościoła, zostało uprowadzonych i wysłanych na przymusową „reedukację” przez Komunistyczną Partię Chin, ponieważ nie chcieli przyłączyć się do patriotycznej sekty, co powiększyło listę nadużyć i opresji wobec katolików wiernych podziemnemu Kościołowi.

Zatrute owoce porozumienia chińsko-watykańskiego są teraz widoczne. Kościół bergogliański woli milczeć na temat prześladowań katolików należących do tajnego Kościoła, po tym jak wydał ich na pastwę sekty patriotycznej i Komunistycznej Partii Chin. W zamian, Pekin co roku wynagradza Stolicę Apostolską za jej usługi znacznymi funduszami. Najemnicy pozwalają się kupić za trzydzieści srebrników, które ociekają krwią męczenników milczącego Kościoła.

We wrześniu 2020 r., w przeddzień odnowienia tego niesławnego porozumienia, kardynał Zen przybył do Rzymu, aby spotkać się z Bergoglio, który upokorzył go oburzającą odmową spotkania z nim z powodu dobrze znanego stanowiska chińskiego kardynała w sprawie porozumienia i jego powtarzających się naruszeń. Ten afront wobec Księcia Kościoła był wyraźnym sygnałem dla chińskiej dyktatury, która poczuła się wtedy swobodnie, nie obawiając się konsekwencji ani tego, że Watykan zajmie stanowisko.

Lokator Watykanu znajduje jednak czas na przyjmowanie wysokich rangą przedstawicieli Nowego Porządku Świata, przedstawicieli globalizmu i lichwiarskiej finansjery, dyktatorów i zbrodniarzy wojennych, a nawet żon żołnierzy walczących w neonazistowskim batalionie Azow, który w ostatnich dniach używał cywilów jako żywych tarcz podczas rosyjskiego oblężenia huty Azowstal. Ktoś zwrócił uwagę, że na audiencji papieskiej, dwóm ukraińskim żonom towarzyszył rosyjsko-kanadyjski aktywista Piotr Werzyłow. Jest on założycielem i rzecznikiem feministycznej grupy Pu**y Riot, znanej z dokonywania profanacji i świętokradztw wobec cerkwi prawosławnych w Rosji, na wzór Femenu na Zachodzie. Pozostawia nas w zakłopotaniu fakt, że przedstawiciel ruchu antychrześcijańskiego, który z bluźnierstwa uczynił sedno swej wywrotowej działalności, został dopuszczony do audiencji w Watykanie.

Ta nie mająca sobie równej, dwulicowość, która nie jest bynajmniej dwuznaczna, pokazuje, jak głęboki Kościół Bergoglio jest całkowicie zgodny nie tylko z narracją psycho-pandemiczną, ale także z obłąkańczym zarządzaniem kryzysem rosyjsko-ukraińskim przez “głębokie państwo”. Kardynał Zen został dodany do listy kardynałów- autorów Dubiów, którym Bergoglio nigdy nie odpowiedział ani nie udzielił audiencji, chociaż osobiście napisał list poparcia do Jamesa Martina, S.J. Tym kolejnym poparciem Bergoglio potwierdza, że zamierza unormować w Kościele Katolickim panseksualizm niesławnej ideologii LGBTQ, a wraz z nim wieczne zatracenie wielu dusz.

Mądrość i roztropność watykańskiej dyplomacji, cenna spuścizna wielowiekowego doświadczenia, którą niegdyś podziwiały wszystkie kancelarie świata, dziś, pod przewodnictwem Pietro Parolina, jest tylko odległym wspomnieniem. Na oczach Boga i ludzi bezwstydnie panoszą się dworskie interesy, ekonomiczne zyski i przestępcze konszachty. Wierni patrzą ze zgorszeniem na przemianę Stolicy Apostolskiej w jaskinię zbójców (Łk 19, 46).

Zachęcam moich współbraci biskupów i kapłanów, a także wiernych świeckich, aby wspierali Jego Eminencję modlitwą, wyrażając swoją bliskość i solidarność z nim w tym trudnym czasie. Niech próby, którym poddawany jest Kardynał Zen, przyniosą z nieba nagrodę, którą Pan obiecał tym, którzy wiernie służą Kościołowi Świętemu i pozostają niezachwiani w wierze, nie dając się skazić duchowi tego świata.

+ Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

13 maja 2022 r.
Rocznica objawienia
Najświętszej Maryi Panny w Fatimie

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remnant (May 13, 2022) – „VIGANÒ’S DECLARATION on the arrest of His Eminence Cardinal Joseph Zen”

Dwugłowe cielę pożarło dojarkę

Izabela Brodacka 14 maja 2022

Kilka lat temu, jak już pisałam, uczestniczyłam w seminarium poświęconym kłamstwu w mediach, zorganizowanym w Domu Dziennikarza w Kazimierzu Dolnym przez Ruch Kontroli  Wyborów. Jako przykład bezsensownej wiadomości, w którą jednak  chętnie będzie wierzyła publika  jeden z prelegentów zaproponował powyższy tytuł. Sala szczerze się zaśmiewała, bo nikomu chyba nie przyszło do głowy, że za kilka lat będziemy odbiorcami podobnych rewelacji i to nie tylko  w Internecie lecz w mediach głównego  nurtu, albo jak  mówią niektórzy- głównego nurtu szamba. 

Otóż  na jednym z portali ukazał się film na którym jakiś roześmiany człowiek opowiada, że poszedł na spacer w okolice lotniska w Hostomelu pod Kijowem, gdzie  znalazł spalony rosyjski czołg z ludzkimi szczątkami i je zjadł. Dowcipniś otrzymał tysiące pozytywnych komentarzy od ukraińskich czytelników, którzy twierdzili, że rosyjscy żołnierze powinni być częściej „zjadani”.

I pewnie jego sława nadal by rosła, podobnie jak liczba zestrzeleń mitycznego „ducha Kijowa”, gdyby eksperci nie stwierdzili, że ten czołg to ukraiński T-64. co oznaczałoby, że nasz gieroj zjadł swojego rodaka Ukraińca. 

Mam nadzieję, że tak naprawdę spacerowicz nikogo nie zjadł, a upiorna historia i obrzydliwy filmik służą tylko rozsławianiu jego nazwiska. podobnie jak inne idiotyczne filmiki od dawna umieszczane w Internecie, które cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Najbardziej przerażające są dla mnie jednak komentarze ukraińskich czytelników i fakt, że tworzą oni mit założycielski budując swoją tożsamość narodową wokół czegoś tak zbrodniczego i ohydnego, a w dodatku  zapewne nieprawdziwego.  

Ukraińcy  powinni przecież dobrze pamiętać Голодомор czyli Wielki Głód wywołany w latach 32-33 na Ukrainie przez komunistów, w konsekwencji którego w potwornych cierpieniach zmarły miliony ludzi, a niektórzy z nich dopuścili się nawet kanibalizmu. 

Jesteśmy bombardowani wieloma równie obrzydliwymi i zapewne równie kłamliwymi informacjami ,które nie wiedzieć czemu spotykają się z uznaniem międzynarodowej społeczności. Na przykład historia бабушки, która otruła rosyjskich żołnierzy pierożkami, albo historia obrońców z Wyspy Węży, którzy poszli  na śmierć z wulgarnym okrzykiem do tego stopnia ekscytującym naszych intelektualistów, że wypisują go na koszulkach rzekomo w geście solidarności, a tak naprawdę  żeby наслаждаться czyli rozkoszować się swoją  prymitywną wulgarnością. 

Dobrze widać jak cienka jest warstwa kulturalnej pozłoty na siermiężnym duchu naszych „elit” -nie oszukujmy się – przywiezionych po II Wojnie Światowej i zainstalowanych  w Polsce na sowieckich tankach  i jak bardzo te elity  tęsknią  do posługiwania się właściwym sobie językiem  i do właściwego sobie sposobu życia i użycia.

Każda wojna jest wydarzeniem tragicznym, uciekinierom w miarę swoich możliwości należy pomagać, ale żeby cieszyć się z nawrotu kanibalizmu jakby nie rozumiejąc, że jest to powrót do przed-cywilizacyjnego stadium ludzkości? 

Bartłomiej Sienkiewicz, ten nagrany przez kelnerów  spec od „kamieni kupy”,  tym razem w wywiadzie  w Polsacie raczył ogłosić upadek moralny już nie tylko Watykanu, lecz całego Kościoła Katolickiego.  Wyrazem tego upadku miałaby być wypowiedź papieża Franciszka  na temat wojny na Ukrainie.

Kiedy Franciszek proponował dopuszczenie rozwodników do sakramentów, kiedy  wspierał LGBT i propagował ekologię głęboką,  międzynarodowe lewactwo rozpływało się nad jego przenikliwością i właściwym rozumieniem ducha czasów. Kiedy jednak, z właściwą sobie nieporadnością Papież zwrócił uwagę, że wojna jest klęską humanitarną dla obydwu stron konfliktu, nasze media zarówno rządowe jak i opozycyjne jednym głosem ogłosiły jego kompromitację i słabość  intelektualną. a także upadek Kościoła.  

Najbardziej dla mnie niepokojący jest ten wspólny głos to porozumienie ponad podziałami, od lewa do prawa.

Kiedy mój syn miał trzy lata oglądając ze starszymi siostrami film żądał żeby mu z góry powiedzieć kto w tym filmie jest „dobrym panem” a kto „złym panem”. Nie chciał ryzykować identyfikowania się z niewłaściwą osobą. Złośliwe siostry wpuszczały go w maliny i potem ryczał. że został oszukany bo sympatyzował ze „złym panem”.

Otóż dla PO, Tuska i  całej jego ferajny Putin był „dobrym panem” gdy tokowali na sopockim molo, gdy przybijali  sobie piąstki nad trumnami ofiar katastrofy smoleńskiej, był „dobrym panem” gdy odmawiał  wydania Polsce wraku samolotu, był „dobrym panem” gdy polecił ten wrak  niszczyć. Był „dobrym panem” gdy sprzedawał Polsce gaz po najwyższych cenach na własne zresztą życzenie jego polskich stronników.  Dowodów jest wystarczająco dużo i ci co teraz jak jeden mąż potępiają Putina nie zdołają usunąć z nagrań i w ogóle z przestrzeni publicznej swoich wiernopoddańczych wypowiedzi pod jego adresem. Podobnie jak Szymborska nie zdołała wycofać z bibliotek swoich wszystkich miłosnych treli do Stalina. Teraz międzynarodowa społeczność zadecydowała, że Putin jest to „zły pan”. Bez wątpienia tak jest, zawsze to wiedzieliśmy  i nikt nas nie musi do tego przekonywać tak jak nikt nas nie musi nakłaniać do pomocy potrzebującym. Nie mamy trzech lat. Nikt jednak nie może nam  zabronić mylenia, stygmatyzując myślących  i odsądzając ich od czci i wiary. 

Unia Europejska podobnie jak kiedyś komuniści prowadzi nieustanną  walkę z problemami, które sama stwarza. Wypowiadając walkę  CO2 i forsując rezygnację z węgla doprowadziła do całkowitego uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu i ropy. Teraz pani komisarz UE łaskawie ogłasza kolejne sankcje dla Rosji naruszające również i nasze bezpieczeństwo energetyczne.  W tak fatalnej sytuacji międzynarodowej  UE nadal zajmuje się bzdurną walką z CO2 oraz walką z praworządnością w Polsce niesłusznie nazywaną walką o praworządność.  Pod tym pretekstem pozbawia się nas należnych nam funduszy i to w sytuacji gdy Polska zaofiarowała pełną pomoc przeszło 3 milionom uchodźców, a dla Wielkiej Brytanii  problemem okazało się ich kilkaset tysięcy.

Harari: Izraelski pedał – Mówi więc o produkowaniu ludzi.

Transhumanista i globalista. Kim jest Juwal Harari, który spotyka się z Morawieckim?

Obecne „elity” zaczadziły się takimi pseudo-intelektualnymi bredniami dla ćwierćinteligentów, jakie zmyśla Harari…

https://nczas.com/2022/05/12/izraelski-transhumanista-i-globalista-kim-jest-juwal-harari-ktory-spotyka-sie-z-morawieckim/
Mateusz Morawiecki, szef pisowskiego rządu w Warszawie, spotkał się z izraelskim transhumanistą i historykiem – Juwalem Hararim, który przyjechał do Wielkopolski na kongres Impact’22.

Mateusz Morawiecki zdaje się bardzo dumny z faktu spotkania z Hararim, skoro opublikował zdjęcie w mediach społecznościowych.

Mniej entuzjastycznie do faktu spotkania podchodzą komentujący użytkownicy Twittera. – Koleś który chce hakować ludzi, mówi o chipach pod skórą służących do kontroli ludzi, mówi o bezużytecznych masach ludzi… Zresztą wystarczy posłuchać jego wypowiedzi. Po co z takim człowiekiem spotyka się premier w czasie wojny i u progu kryzysu gospodarczego? – pisze jedna z komentujących i dodaje nagranie.

Kim jest Juwal Harari?

Harari dał się poznać kilka lat temu jako „ekspert od wszystkiego” dla postępowego świata. Historyk roztacza bowiem wizje przyszłości, wieszcząc koniec religii. Przekonuje także do człowieka-boga udoskonalonego technologią i bioinżynierią. Przepowiada także powstanie dataizmu – kultu algorytmów połączonych w jednej zbiorowej „jaźni”. Człowiek miałby być w niej jednym z wielu mikroczipów.

Prywatnie izraelski historyk jest weganinem i żyje w sformalizowanym związku z drugim mężczyzną. Wraz z partnerem mieszka w moszawie Messillat Cijjon koło Jerozolimy. Życie tam jest zorganizowane podobnie jak w kibucach – na zasadzie kolektywu.

Harari opowiada się za łączeniem globalizmu i nacjonalizmu. Ma również szereg kontrowersyjnych teorii dotyczących zalet chipowania ludzi.

Morawiecki spotkał się z Hararim.

Komentarze

– Maski opadają – tak Krzysztof Bosak z Konfederacji skomentował spotkanie warszawskiego premiera z izraelskim trans-humanistą.

Bosak stwierdził o Morawieckim, że „na lidera „prawicy” lansuje się faceta bezideowego, który czuje naturalną bliskość do globalistów, progresywistów i kręgów polit-poprawnych”.

Jeszcze ostrzej spotkanie obu panów skomentował Jacek Wilk:

– twórca nowego wału na skalę światową
– a obok niego jego marny naśladowca – premier RP

Dalej napisał: – Swoją drogą fakt, że obecne „elity” zaczadziły się takimi pseudointelektualnymi bredniami dla ćwierćinteligentów, jakie zmyśla Harari, to kolejny dowód, że ludzkość się cofa do ciemnoty i zabobonu; „Nowe Ateny” Benedykta Chmielowskiego to przy bełkocie Harariego szczyt naukowości.

Komentarz Tomasza Sommera:

– Nie ma to jak pogawędka z solidnie antykatolickim Żydem. Prawda Panie premierze? – zapytał.

Jan Fedorczuk z DoRzeczy.pl napisał z kolei:

– Warto przypomnieć, że #Harari to:
zwolennik globalizmu
– przeciwnik państw narodowych
– wróg religii
– imperialista
– radykalny krytyk cywilizacji
– krytyk takich pojęć jak choćby wolna wola, natura ludzka
– produkt marketingowy, który nie ma nic do zaoferowania państwu polskiemu.

Harari mówi o produkowaniu ludzi

W mediach społecznościowych dostępne jest również nagranie, na którym Harari mówi, że w następnej rewolucji przemysłowej „produktem będą nie tkaniny lub maszyny, czy pojazdy lub nawet broń, ale produktem będą sami ludzie”.

– Najprościej mówiąc uczymy się produkować ciała i umysły. […] I tym razem, jeśli nie jesteś częścią tej rewolucji wystarczająco szybko, to najprawdopodobniej wyginiesz jako gatunek stwierdza Hararari na nagraniu.

Według Harariego, gdy nauczymy się „produkować ludzi”, to tania siła robocza z Azji i Afryki stanie się niepotrzebna i najważniejszym pytaniem dla ludzkości będzie „co zrobić z tymi bezużytecznymi ludźmi?”.

=====================

TRUSKAWKOWE POLA czy Truskawkowe Wieżowce.

TRUSKAWKOWE POLA

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/truskawkowe-pola,p769185357

Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl 2022-05-13

10 firm zarządza tym, co jemy i pijemy.

To Nestle, PepsiCo, Coca-Cola, Unilever, Danone, General Mills, Kellogg’s, Mars, Associated British Foods i Mondelez.

Grafikę, która obrazuje ich oddziaływanie na wszystkie inne marki żywnościowe przedstawiła na swojej stronie firma Oxfam, która mówi o sobie, że „jest globalną organizacją, która walczy z nierównościami, aby położyć kres ubóstwu i niesprawiedliwości. Oferujemy ratujące życie wsparcie w czasach kryzysu i działamy na rzecz sprawiedliwości ekonomicznej, równości płci i działań na rzecz klimatu. Domagamy się równych praw i równego traktowania, aby każdy mógł się rozwijać, a nie tylko przetrwać. Nierówność jest najbardziej palącym problemem naszych czasów. Od 80 lat ludzie tacy jak Ty napędzają naszą misję, by położyć kres ubóstwu i niesprawiedliwości. Od wyżyn Ameryki Środkowej i pól kukurydzy w Ugandzie po wybrzeża południowego wybrzeża Zatoki Perskiej w Stanach Zjednoczonych, Oxfam i nasi sympatycy walczą o zagwarantowanie godnego życia każdej osobie w kryzysie oraz o to, by miliarderzy, korporacje, rządy i międzynarodowe instytucje finansowe zaczęły działać lepiej.”

Wszystko to brzmi górnolotnie, a skierowane jest raczej do osób, które nie będą zgłębiać tematu, przyjmując powyższe oświadczenie za dobrą monetę. Oxfam funkcjonuje już w 90 krajach świata i walczy w nich ze wszystkimi nieszczęściami, jakie dotykają naszego współczesnego życia.

U nas, na razie, jeszcze nie walczy, ale pewnie wkrótce się pojawi, bo zgodnie ze szwabskimi scenariuszami, po pandemii i wojnie, ma przyjść głód.

Nieomylny Henry Kissinger powiedział kiedyś, że „kto kontroluje żywność, kontroluje ludzi, kto kontroluje energię, może kontrolować całe kontynenty, a kto kontroluje pieniądz, jest w stanie kontrolować cały świat”. Pieniądzem już zawładnęli, co widać po tym choćby, że bezkarnie drukują go we wszystkich państwach, w ogóle nie zwracając uwagi na skutki tej nieracjonalnej działalności. Rzucili go dotąd „na odcinek” walki z pandemią i wdrażanie zielonego ładu, który ma zastąpić dotychczasowe nośniki energii nieodnawialnej na te, które „elita” już zdołała zagospodarować, rajfurząc nam fotowoltaikę, elektrownie wiatrowe, reaktory atomowe i biopaliwa.

Już w tej chwili, rolnicy nie obsiewają pól, bo nie stać ich na ropę naftową do rolniczych maszyn, ani tym bardziej na nawozy sztuczne, których cena wzrosła sześciokrotnie. Transport kolejowy, związany z rolnictwem w Ameryce, już zmalał o 20%. Skutkuje to degradacją tej gałęzi przemysłu, zwłaszcza w zakresie żywności. Warto tu wspomnieć o tym, że głównymi udziałowcami przodującej w tym rodzaju transportu Union Pacific, są naturalnie Vanguard, BlackRock i State Street, czyli nasi dobrzy znajomi, którzy wymyślili Schwaba, Gatesa i Fauciego, a obecnie wykupują świat.

W USA priorytetem wysiewów objęte są pola kukurydzy, służącej tylko do produkcji paliw, pozostałe areały leżą już odłogiem. Oczywiście, poza tymi tysiącami hektarów, które zakupili niedawno miliarderzy pokroju Billa Gatesa.

W ostatnim czasie, tylko w tym roku, niesamowitym zbiegiem okoliczności, 16 zakładów przetwórstwa spożywczego i nawozów sztucznych, spłonęło, doszło na ich terenach do eksplozji, a na jeden spadł nawet samolot. To oczywiście nie koniec tych przypadłości, ponieważ FBI już ostrzega przed spodziewanymi cyber-atakami, które mają uderzyć w infrastrukturę rolniczą. Dzielni agenci federalni nie informują oczywiście, skąd mają te dane oraz czy i jak zamierzają im przeciwdziałać.

Nie można nie zauważyć, że sytuacja na Ukrainie, nie pozostaje bez znaczenia dla tego wszystkiego, a łańcuchy dostaw, zgodnie z profetyczną wizją globalistów, już zaczęły się rwać. Z pewnością, nie pomaga tym niesamowitym wydarzeniom nagły atak ptasiej grypy w Stanach Zjednoczonych, w wyniku której wybito tam niedawno miliony sztuk drobiu.

FFAR (Foundation for Food and Agriculture Research), jedna z wielu modnych organizacji non-profit, będących naturalnie poza wpływem rozporządzeń rządowych, ale korzystająca z rządowych ustaw, typu Farm Bill, którą zdążono wprowadzić w życie 30 grudnia 2018 roku, ogłosiła już w roku następnym, że uruchamia konsorcjum, na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego składającego się z hodowców i firm genetycznych – AeroFarms, BASF, Benson Hill Biosystems, Fluence Bioengineering, Green Venus, Japan Plant Factory i Priva. Ich działania mają się koncentrować na  szybkim rozmnażaniu takich roślin, jak sałata, pomidory, truskawki, kolendra i borówki amerykańskie oraz na zmianach w substancjach chemicznych w nich wytwarzanych, mających wpływ na smak, dietę i leki.

Rolnictwo, jakie znamy, odchodzi do lamusa.

Gates inwestuje w nową przyszłość żywności – miejskie, pionowe rolnictwo halowe. Te rozwijające się w szybkim tempie obiekty mają astronomiczne rozmiary i zdolność do obsługi milionów ludzi. Na przykład firma Bowery Farming, przodująca w zakresie tzw. cyfrowego rolnictwa, jest w trakcie budowy swojego najnowszego “inteligentnego” obiektu w Arlington, na obrzeżach Dallas, w Teksasie, który będzie w stanie obsłużyć 16 milionów ludzi w promieniu 200 mil.

W tym nowym świecie rolnictwa króluje robotyka i sztuczna inteligencja. Ich produkty już są dostarczane na rynek poprzez sieci Walmart, Giant Food, czy Amazon!

Już w sierpniu 2020 roku firmy Monsanto/Bayer i singapurski fundusz Temasek uruchomiły wartą 30 milionów dolarów firmę Unfold, która opracowuje nowe odmiany nasion dostosowanych do potrzeb gospodarstw wertykalnych. Firma Bayer udzieliła licencji na prawa do zarodków nasion ze swojej oferty warzyw modyfikowanych genetycznie. W samym Sacramento funkcjonuje już 100 firm produkujących takie nasiona, a Uniwersytet Kalifornijski opracowuje szczepionkę na bazie roślinnego mRNA dla ich potrzeb. Narodowa Fundacja Nauki przyznała mu na rozwój i wdrażanie tej koncepcji pół miliona dolarów.

Oczywiście, o modyfikowanej produkcji łososi, trzody, i bydła nie ma co wspominać. To już standard.

To, naturalnie, tylko w dalekiej Ameryce, ale szczerze życzę wszystkim, aby zdążyli tego lata posmakować naszych, polskich truskawek, bo obawiam się, że w nieodległej już przyszłości pozostanie nam słuchanie sztandarowego dzieła rocka psychodelicznego, czyli „Strawberry Fields Forever”.

Felieton ukazał się w 19 numerze Warszawskiej Gazety

[Hiper- łacza wyłączyłem, bo szpecą. MD]

Niejaki Harari potrzebuje nowego porządku światowego. Vateuszek basuje.

[mail: Na pch24.pl już tego nie podali, a na bankier.pl to i owszem…. Otóż wspólny mianownik to NWO czy Nowy Porządek Świata, to słowo powtarzane do znudzenia w tym artykule…ponadto sporo innych “ciekawostek”.

Przeczytałem. Przypomniały mi się referaty na masówkach z obrad VI Plenum Naszej Partii. Też nudne, puste – ale ten [—] uważa, że ma większe szanse realizacji swej – i Swoich – utopii. Mirosław Dakowski]

===================

Harari: Potrzebujemy nowego porządku światowego

(fot. Kancelaria Premiera RP)

https://www.bankier.pl/amp/wiadomosc/Harari-Potrzebujemy-nowego-porzadku-swiatowego-8334754

Potrzebujemy nowego sprawnego porządku światowego, by nie popaść w erę wojen, biedy i chorób; pokazują to Ukraińcy walczący o swój kraj i jego europejską integrację – powiedział izraelski historyk, autor książek Yuval Noah Harari, który wziął w odbywającym się w środę w Poznaniu kongresie Impact22.

Harari wyraził przekonane, że postępy pandemii COVID-19 mimo dokonań naukowców to skutek erozji globalnego porządku, która ośmieliła też prezydenta Władimira Putina do napaści na Ukrainę.

“Ostatnie lata były niefortunne dla ludzkości” – powiedział Harari, wskazując na dewastację środowiska i katastrofę klimatyczną, pandemię koronawirusa oraz wojnę Rosji przeciw Ukrainie. “Od zakończenia zimnej wojny świat nie był wolny od problemów, ale rozwijał się znacznie lepiej, cieszył się pokojem większym niż kiedykolwiek w historii” – ocenił.

Podkreślił, że pomyślny rozwój ostatnich dekad “nie wynikał z jakiejś zmiany praw natury, lecz stąd, że ludzkość podejmowała mądre decyzje i zbudowała działający porządek światowy, zwykle opisywany jako liberalny – łączący wiarę w uniwersalne wartości, funkcjonowanie instytucji globalnych; ideę, że wszyscy ludzie zasługują na te same podstawowe wolności.

“Ten porządek światowy nie był doskonały, niemniej udało mu się poprawić warunki życia ludzi na całym świecie; nie tylko w dawnych imperialnych centrach jak wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, ale także Brazylii, Polsce Czy Chinach” – zaznaczył.

Lata pokoju – mówił Harari – znalazły odzwierciedlenie w budżetach zachodnich państw, które na siły zbrojne przeznaczały w ostatnich latach średnio po kilka procent budżetów przy znacznie większych nakładach na edukację i ochronę zdrowia, w przeciwieństwie do Rosji wydającej na zbrojenia według szacunków jedną piątą, czyli 20 proc. swojego budżetu.

“Wielu ludzi uważa to za coś absolutnie oczywistego, zagwarantowanego, nie szanuje tego. To wydarzyło się w Rosji, ale także kraje takie jak USA czy Wielka Brytania zdają się zaprzeczać tym ideom” – powiedział, wskazując na brexit i wybór Donalda Trumpa na prezydenta.

“Porządek światowy coraz bardziej przypomina dom, w którym wszyscy mieszkają, ale nikt go nie remontuje. Globalne instytucje i uniwersalne wartości są podważane, ale nie ma żadnej propozycji, czym je zastąpić” – powiedział.

Harari, generalnie zgadzając się z koncepcją państw narodowych, postawił pytanie, “jak narody mają współdziałać jeśli nie będzie wspólnych instytucji ani wartości”. “Narodowe fortece – które z definicji nie są przyjazne – zwykle nie potrafią ich wypracować” – zauważył.

Według niego “pandemia była w dużej mierze skutkiem podważenia porządku światowego”. “Wirusy ewoluują, stale pojawiają się nowe. Nie jesteśmy w stanie temu zapobiec, ale światowe korporacje zdołałyby powstrzymać rozprzestrzenienie się epidemii. Jednak gdy pojawił się COVID-19, ludzkości zabrakło mądrości politycznej. Historia tej pandemii to historia tryumfu nauki i porażki politycznej” – ocenił.

Zwrócił uwagę, że naukowcy wypracowali sposoby spowolnienia postępów wirusa i wynaleźli szczepionkę. “Jednak politycy zawiedli, nie byli w stanie skutecznie wykorzystać tych narzędzi. Zabrakło pomysłu, jak powstrzymać falę zalewająca świat. Były narzędzia, nie było woli. Stany Zjednoczone – tradycyjnie światowy lider – nie zrobiły praktycznie nic. Prezydent Trump nawet nie próbował skoordynować globalnej odpowiedzi na rosnące zagrożenie, długo zaprzeczał ustaleniom naukowym, podważał działania prozdrowotne” – mówił Harari. “Minęły ponad dwa lata, nadal nie mamy skoordynowanego światowego planu dotyczący także radzenia sobie z ekonomicznymi skutkami pandemii” – zauważył.

“Putin dostrzegł, że porządek światowy się rozpadł; że nikt go nie powstrzyma, jeśli spróbuje naruszyć największe tabu światowego porządku – dokonać inwazji i wymazania kraju z mapy. Gdyby Putinowi mu się udało, skutkiem byłby początek końca światowego porządku, okresu względnego dobrobytu i pokoju” – przestrzegł. Dodał, że autokraci na całym świecie przyglądają się wojnie Rosji przeciw Ukrainie i “jeżeli Putin odniesie sukces, podboje wrócą”.

Przestrzegł też przed radykalnym zwiększaniem wydatków na zbrojenia przez kraje liberalne. “To wydarzyło się w Niemczech, które z dnia na dzień ogromnie zwiększyły swój budżet obronny, zamiast wydać pieniądze na nauczycieli czy pielęgniarki. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, cały świat będzie wyglądał jak Rosja. A to będzie oznaczało nową erę wojny, biedy i chorób. Ale wciąż jest szansa na odwrócenie tego trendu” – przekonywał.

Według niego Putin “totalnie pomylił się” w ocenie Ukraińców, wierząc, że “chcą zostać wchłonięci przez Rosję”. “Ukraińcy dali ludzkości szansę, aby zatrzymać Putina, ale także aby przedłużyć czas dobrobytu i zdrowia” – dodał.

Podkreślił, że historią nie rządzi determinizm, a przekonanie, że wojna jest nieunikniona lub że pokój będzie wieczny, to błąd. “Wojnę tworzą ludzie, nie natura” – dodał, zaznaczając, że utrzymanie pokoju nie jest kwestią jednorazowej decyzji, “wymaga długotrwałego wysiłku, ochrony uniwersalnych wartości i instytucji współpracy”. “Od 1991 r. Ukraińcy wciąż pracują nad budową instytucji współpracy, udało im się zbudować demokrację, była to kwestia decyzji, stale decydowali bronić demokracji przed dyktaturą” – powiedział. Zwrócił uwagę na znaczenie instytucji promujących współprace europejską.

“Wielka Brytania przeszła brexit, wielu europejskich przywódców atakowało Unię, tymczasem Ukraińcy chcieli wstąpić do UE. Europejczycy muszą się teraz odwdzięczyć Ukraińcom, pomóc im wygrać wojnę i – równie ważne – wygrać pokój” – mówił. “Europa powinna się zobowiązać do udzielenia pomocy Ukrainie. Chodzi nie tylko o powstrzymanie Putina, lecz o odbudowę zamożnej demokracji. Europa jest to winna Ukrainie i jest to najlepszy sposób, w jaki Europa może się bronić przed Rosją” – przekonywał. Dodał, może zainspirować Rosjan, którzy “być może zapragną demokracji w swoim kraju”.

“Musimy myśleć w kategoriach szerszych niż europejskie. Musimy wypracować funkcjonujący porządek światowy, aby zapobiec wojnom i pandemiom, przeciwdziałać zagrożeniom ekologicznym. Żaden kraj w pojedynkę nie jest w stanie powstrzymać katastrofy klimatycznej, zapewnić odpowiedniego rozwoju sztucznej inteligencji. Musimy zbudować nowy, inkluzywny porządek. To być może będzie najlepszy skutek tej strasznej wojny” – wzywał.

Za ważne uznał, aby rolę odegrały w tym także – jeśli zechcą – potęgi inne niż zachodnie, np. Brazylia, Chiny i Indie, a także Rosja.

Zaapelował o zakończenie “wojny kulturowej, która rozdarła Zachód na konserwatystów i liberałów”. “Wojna na Ukrainie może nas także nauczyć, że potrafimy się zjednoczyć wokół kluczowych wartości”. Argumentował, że nie ma sprzeczności między dbałością o interesy swojego kraju i narodu a liberalizmem, tolerancją i globalizmem.

“Ukraińcy walczą o wolność swojego kraju i narodu, a jednocześnie chcą wolnego i tolerancyjnego społeczeństwa” – powiedział. “Uosobieniem tej idei” nazwał prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, “na którego głosowało 70 procent Ukraińców, chociaż jest Żydem i mówi po rosyjsku”. “Jeśli chcesz chronić swoich współplemieńców przed wojną czy pandemią, najlepszym sposobem jest międzynarodowa współpraca. Globalizm nie oznacza rezygnacji z państw narodowych, zaniechania narodowych tradycji; polega na wypracowaniu globalnych wartości i reguł, które nie będą podważały unikalności każdego narodu, ale będą porządkowały relacje między narodami” – mówił Harari.

“Ukraińcy są wielkimi patriotami, a jednocześnie jednym z ich głównych celów jest wstąpienie do UE. Jest dla nich oczywiste, że współpraca z cudzoziemcami to jeden z najlepszych sposobów zadbania o swój naród” – mówił. Zaznaczył, że można skorzystać z tych wniosków. “Nie jesteśmy skazani na wojnę, biedę i choroby; mamy wybór. Mam nadzieję, że wybierzemy właściwie” – powiedział.(PAP)

============================

to jednak monolog tego Harariego, a nie ich rozmowa…

Związek Socjalistycznych Republik Europejskich i Jego niezwyciężona Armia.

Unijne superpaństwo powstaje na naszych oczach

Żołnierze nowej unijnej armii, w przeciwieństwie do żołnierzy Wojska Polskiego, nie odpowiadaliby przed demokratycznie wybranym przez Polaków Prezydentem RP, ale oderwanymi od demokratycznej kontroli urzędnikami UE

Jerzy Kwaśniewski, Instytut Ordo Iuris https://www.prokapitalizm.pl/unijne-superpanstwo-powstaje-na-naszych-oczach/

Rok temu alarmowaliśmy, że rozpoczynająca się wówczas „Konferencja o Przyszłości Europy” (CoFoE) to tylko pozorowana otwartość. Dzisiaj nasze oceny potwierdzają się. Kompleksowa reforma Unii Europejskiej – rzekomo upragniona przez samych Europejczyków – to stara idea centralnie zarządzanej federacji. Zagrożenie dla suwerenności Polski w UE nigdy nie było tak wielkie.

Tydzień temu wiceprzewodniczący „Konferencji o Przyszłości Europy” Guy Verhofstadt ogłosił, że Konferencja „zatwierdziła radykalną przebudowę Unii Europejskiej: koniec jednomyślności, zniesienie prawa veta, unijna armia, ponadnarodowe listy wyborcze i wiele więcej”. Choć należący do europarlamentarnej „Grupy Spinellego” Verhofstadt otwarcie mówi, że jest zwolennikiem stworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy” to przyjęta w ramach CoFoE wizja wspólnoty przypomina bardziej Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, w którym państwa wchodzące w skład federacji są bezsilne wobec szkodliwych decyzji unijnej większości.

Nasi eksperci nie tylko ujawniają ten proces, ale angażują się w sprzeciw wobec łamania europejskich traktatów, które pisane były dla unii suwerennych państw narodowych. Jeżeli budowany obecnie ruch sprzeciwu nie powstrzyma ideologów takich jak Guy Verhofstadt, czeka nas dyktat unijnej większości nie tylko katastrofalny w sprawach gospodarczych czy geopolitycznych, ale także niebezpieczny w kwestiach obrony życia, małżeństwa, rodziny i niewinności naszych dzieci.

Czasu mamy coraz mniej. Urzędnicy i politycy w Brukseli błyskawicznie rozpoczęli realizację przyjętych przez Konferencję założeń. Już 3 maja Parlament Europejski przyjął projekt, zakładający utworzenie ogólnoeuropejskiego okręgu wyborczego, który miałby funkcjonować równolegle do okręgów krajowych. Oderwani od narodowej tożsamości i wierni ekspansji Unii biurokraci chcą stworzyć w ten sposób naturalne zaplecze polityczne dla dalszej federalizacji.

Zaproponowano też wprowadzenie instytucji ogólnoeuropejskiego referendum, w ramach którego „postępowe” społeczeństwa Zachodniej Europy mogłyby narzucić Polakom i innym mieszkańcom Europy Środkowej formalizację związków jednopłciowych czy aborcję „na życzenie”.

Także żołnierze nowej unijnej armii, w przeciwieństwie do żołnierzy Wojska Polskiego, nie odpowiadaliby przed demokratycznie wybranym przez Polaków Prezydentem RP, ale oderwanymi od demokratycznej kontroli urzędnikami UE.

W tym kluczowym dla obrony suwerenności Polski momencie, Instytut Ordo Iuris, jako jedyna organizacja pozarządowa z Polski, przeciwstawia się realizacji postulatów zagrażających suwerenności państw członkowskich UE. Nasi eksperci pracują już nad kompleksową ekspertyzą, dotyczącą uderzających w polską tożsamość konstytucyjną zaleceń CoFoE. Precyzyjnie wyjaśnimy w niej, dlaczego należy odrzucić postulaty federalistów. Analizę przekażemy wszystkim europosłom i rządom państw członkowskich UE, wywierając w ten sposób presję na rządzących, by skutecznie bronili suwerenności państw narodowych.

Jeszcze przed ogłoszeniem zaleceń CoFoE zorganizowaliśmy w Brukseli międzynarodową konferencję poświęconą praworządności, stwarzając pole do rzeczowej debaty o rządach prawa, które eurokraci nieustannie wykorzystują do dyscyplinowania konserwatywnych narodów naszego regionu.­

Kilka dni temu – na zaproszenie europarlamentarnej frakcji Tożsamość i Demokracja – zabraliśmy też głos w debacie na forum Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, poświęconej właśnie proponowanym zmianom w traktatach europejskich, gdzie dokonaliśmy krytycznej analizy zaleceń Konferencji o Przyszłości Europy. W dalszym ciągu monitorujemy również prace organów UE, reagując odpowiednimi krokami prawnymi, gdy radykałowie próbują implementować genderowe postulaty do prawa europejskiego.

Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by skutecznie obronić suwerenność naszej Ojczyzny przed zakusami eurokratów, którzy chcą na gruzach państw europejskich zbudować oparte na marksistowskich założeniach superpaństwo.

(…)

Unijną „Konferencję o Przyszłości Europy” zainaugurowano 9 maja 2021 roku – w rocznicę wygłoszenia przez Roberta Schumana deklaracji stojącej u podstaw integracji Europy jako unii suwerennych narodów. Paradoksalnie, ujawnionym już celem „Konferencji” jest pogrzebanie wielkiej idei Roberta Schumana i realizacja wizji marksistowskiego ideologa Altiero Spinellego, który wprost pisał o likwidacji państw narodowych – nawet jeśli miałoby się to odbyć wbrew woli samych Europejczyków.

Według regulaminu, „Konferencja o Przyszłości Europy” miała stanowić cykl wydarzeń, w ramach których „obywatele europejscy ze wszystkich grup społecznych i zakątków Unii” oddolnie, wypowiedzą się za pomocą specjalnej platformy internetowej na temat funkcjonowania i ewentualnego kierunku reformy wspólnoty. Jednak unijni ideolodzy zachowali dla siebie pełną kontrolę nad procesem wypracowywania dokumentów końcowych CoFoE. Znaczenie głosu obywateli wspólnoty miało tylko fasadowy charakter, zapewniając postulatowi federalizacji UE pozór poparcia społecznego. Ten zamiar sterowania kierunkami oddolnych głosów wyrażono zresztą w art. 1 regulaminu Konferencji, stanowiącym, że „sprawna struktura zarządzania pomoże ukierunkować prace konferencji”.

Prace na najważniejszym, europejskim poziomie Konferencji podzielono na cztery panele, w ramach których obywatelom doradzali wskazani przez eurokratów „niezależni eksperci”. Celem federalistów jest stworzenie pozorów powszechnego poparcia dla dalszego poszerzenia kompetencji UE kosztem państw członkowskich. Dlatego art. 2 regulaminu CoFoE zachęca do formułowani postulatów nie tylko w dziedzinach, „w których UE ma kompetencje do działania”, ale również tam, gdzie ich nie ma, a „w których działanie UE byłoby korzystne dla obywateli”.

Zgłoszone w ramach Konferencji opinie i pomysły obywateli UE były zbierane i opracowywane przez 9 grup roboczych, których pracami kierują… urzędnicy UE. To oni decydują, które głosy znajdą się w raportach końcowych. Co ciekawe, grupie zajmującej się oddolnymi głosami na temat wartości, prawa i praworządności przewodniczy, wielokrotnie atakująca Polskę i Węgry, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová.

Pod koniec kwietnia, podczas plenarnej sesji Konferencji, przyjęto przygotowane przez grupy robocze zalecenia. Znalazł się w nich między innymi postulat rozszerzenia mechanizmu warunkowości wypłat funduszy UE nie tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla budżetu UE, ale także każdego innego naruszenia praworządności, za której łamanie urzędnicy chcą uznać nieprzestrzeganie bliżej nieokreślonych „wartości unijnych”. Takie rozwiązanie znacząco ułatwi eurokratom wywieranie ideologicznej presji na konserwatywne narody naszego regionu. Radykałowie z Brukseli chcą także przyznania UE kompetencji w zakresie ochrony zdrowia, dzięki czemu będą mogli zmusić wszystkie państwa wspólnoty do wdrożenia aborcji „na życzenie”. Wśród zaleceń znalazła się również rezygnacja z jednomyślności oraz prawa weta, które zapewniają mniejszym krajom ochronę przed dyktatem unijnych potentatów i pozwalają na realizowanie narodowych interesów.

Większość postulatów jest jednak sformułowana w sposób ogólny i niejednoznaczny, co umożliwia ich interpretację w zgodzie z programem federalistów, zmierzających do budowy scentralizowanego superpaństwa europejskiego opartego na zasadach wywiedzionych z komunistycznego „Manifestu z Ventotene”.

Nasz stanowczy sprzeciw wobec wniosków końcowych „Konferencji” nie jest na szczęście odosobniony. W geście protestu wobec postulatów „Konferencji”, eurodeputowani z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów wycofali się CoFoE, uznając, że jest ona „zainscenizowanym i politycznie zmanipulowanym przedsięwzięciem”. Niestety zalecenia Konferencji cieszą się poparciem Europejskiej Partii Ludowej i socjaldemokratów, a więc dwóch największych frakcji w Parlamencie Europejskim.

(…)

Wspólnie zatrzymamy federalizację UE

Konkretne postulaty ogłoszone jako wnioski „Konferencji o Przyszłości Europy” niosą katastrofalne skutki dla polskiej suwerenności. Zniesienie prawa veta i jednomyślności w Unii będzie oznaczało, że ideologiczna większość będzie mogła narzucić Polsce dowolne prawo dotyczące życia, wolności, rodziny, ale także własności, przedsiębiorczości czy obronności.

Prawnicy Ordo Iuris doskonale poznali mechanizmy „Konferencji” i jej cele. Będziemy stać na straży suwerenności Polski oraz naturalnego ładu prawnego, podejmując systematyczne, profesjonalne i strategicznie przygotowane działania w szerokiej, międzynarodowej koalicji, by zatrzymać projekt unijnego superpaństwa.

Każde z naszych działań jest jednak możliwe tylko dzięki wsparciu ludzi takich jak Pan, którzy wierzą w to, że nasza Ojczyzna musi pozostać suwerennym państwem.

Raport końcowy „Konferencji o Przyszłości Europy” jest jeszcze groźniejszym dokumentem niż przypuszczaliśmy. Jego autorzy doszli do wniosku, że zagrają o wszystko – o pełnię władzy brukselskich biurokratów nad państwami narodowymi. Skala pracy, która nas czeka, jest bezprecedensowa. Bez wsparcia, po prostu nie damy rady.

Rosja, Ameryka i ukraiński poligon…

[Nie się to moje, Dakowskiego, poglądy, ale Pana z Ameryki. Ja bym akcenty inaczej postawił. Pojęcie „Putin” mam za marionetkę tamtejszych Planistów. Ale to detale. To uwaga dla mych przyszłych krytyków i korespondentów. MD]

Jacek K. Matysiak Kalifornia, 2022/05/13 https://www.kontrowersje.net/rosja-ameryka-i-ukrainski-poligon/

Amerykanie (podobnie jak Rosjanie) z niesmakiem wspominają swoją 20 letnią “operację specjalną” w Afganistanie, czy wcześniej w Wietnamie, które mimo niepowodzeń przecież nie zablokowały ich  światowej roli.

Interesujące jest samo zestawienie amerykańskich doświadczeń w Afganistanie i na Ukrainie, gdzie przez lata Amerykanie szkolili lokalne wojska.

W Afganistanie jednak Amerykanie byli ludźmi z innej obcej cywilizacji, a ich lokalnych sojuszników interesowały głównie dolary i apanaże, kwitła obok narkotycznego maku, korupcja. W chwili zagrożenia afgański prezydent Ghani, załadował palety “zaoszczędzonych” amerykańskich dolarów na samolot i odleciał jak to czynią ptaki przed zbliżającą się zimą do ciepłych krajów.

Na Ukrainie po pierwszym jej rozbiorze w 2014 r. do akcji wkroczyli wojskowi instruktorzy z USA, Anglii i Polski. Tu sytuacja była nieco inna niż w Afganistanie, Amerykanie nie okupowali kraju, nie zawalili go militarnym sprzętem, ale napotkali bliższą im kulturowo  populację i mimo szalejącej i tu korupcji, jednak z lokalnymi ambicjami wzmocnienia niezależności  państwa od zaborczej Rosji. 

Ukraina jest klasyczną proxy war między Rosją i USA. Rosjanie dostarczają sprzęt i żołnierza. Amerykanie dostarczają sprzęt, ale nie żołnierza, dostarczają wrażliwą elektroniczną wiedzę. Ukraina dostarcza terytorium i żołnierza.

Ukraińcy otrzymują i testują nowoczesną zachodnią broń, a Rosjanie wyciągają swoje zakonserwowane zasoby z magazynów. Królową wojny jest artyleria, elektronika i wyszkolony w jej używaniu żołnierz. Rosjanie idą do boju z scentralizowanym systemem dowodzenia, Ukraińcy stosują bardziej elastyczny zdecentralizowany system dowodzenia wykorzystujący oddolną inicjatywę dowódców.

Tym razem po wstydliwych doświadczeniach z 2014 r. postawa Ukraińców wobec otwartej rosyjskiej agresji zaskoczyła cały świat, który spodziewał się szybkich rosyjskich postępów i zajęcia wschodniej części Ukrainy (do Dniepru) i zajęcia Kijowa (i osadzenia Janukowycza) w ciągu tygodnia. Przemyślny Putin przygotowując świat zachodni do swojego przewidywanego blitzkriegu, wcześniej uzależnił go od dostaw swojej ropy, gazu i węgla. Europa zachodnia (głównie Niemcy) cierpliwie oczekiwały na sukcesy Putina i po werbalnym oburzeniu szybkiego powrotu do robienia z nim biznesu. 

Poprzednio pisałem o wielkich stratach wojennych Ukrainy (obliczanych na $ 550 mld). Ukraina jest/była 4-tym największym eksporterem kukurydzy i 6-tym eksporterem zboża. Przed rosyjską inwazją w rejonie portów Morza Czarnego przez które przepływa 75% ukraińskiego eksportu zgromadzono 6 mln ton zboża i 15 mln ton kukurydzy. Przed wojną przez ukraińskie porty miesięcznie eksportowano ok. 5 mln zbóż, olei roślinnych i kukurydzy. Teraz jedną z możliwości jest częściowy eksport tych zbóż przez Polskę, Mołdawię, etc. W ubiegłym roku Ukraina wyprodukowała ok. 32,5 mln ton pszenicy z czego 80% przeznaczone było na eksport, a ok. 6 mln ton na rynek krajowy. Do połowy grudnia ub. roku wyeksportowano już 16 mln ton pszenicy. Zachód, w tym USA uważają, że Ukraina powinna płacić za sprzęt wojskowy właśnie zbożem. Ukraińcy pamiętają złowrogie lata 1932/33 kiedy Stalin zabrał im zboże (na eksport) i nastał Holodomor. Trzeba dodać, że rosyjscy najeźdźcy ogołacają ukraińskie spichlerze, a nawet kradną maszyny rolnicze.  ONZ oblicza, że w związku z rosyjską agresją na Ukrainę w tym roku produkcja zbóż na świecie spadnie o ok. 20%, a w pewnych regionach świata pojawi się niedobór żywności.

Nieudolność Putina i tym razem niespodziewany twardy opór Ukraińców zburzyły oczekiwania na szybki powrót do status quo. Zdjęcia zabitych, zbombardowanych domów mieszkalnych i napływające informacje o zbiorowych mordach, torturach, gwałtach na cywilach zmusiły zachodnich polityków do bardziej stanowczych działań. Dziś sytuacja wygląda diametralnie inaczej, obok pomocy humanitarnej przez Polskę i inne sąsiadujące kraje (wyjątek Węgry) na Ukrainę napływa ciężki, nowoczesny sprzęt wojskowy. Administracja Bidena uruchomiła słynny z II w.ś. lend-lease ($33 mld), tym razem nie dla Rosji, a przeciwko niej. Inne kraje nie pozostają dłużne i również coraz chętniej wspomagają walczącą Ukrainę wojennym sprzętem (Polska ponad 200 zmodernizowanych czołgów T 72).

Można powiedzieć, że swoim źle przygotowanym atakiem na Ukrainę Putin zmienia  sytuację na całym świecie. W zasadzie trudno się dziwić, kiedy Hitler zdradził Stalina i uderzył (Plan Barbarossa) na Rosję, ówczesny prezydent USA FDR, poprosił swoich ekspertów o szacunkową odpowiedź ile czasu zajmie Hitlerowi podbój Rosji Sowieckiej. Odpowiedź brzmiała: 7 do 11 tygodni!

Wcześniej również podobnie oceniano możliwości obronne Finlandii w wojnie zimowej 1939/40 r. w sytuacji agresji ogromnej Armii Czerwonej, jednak najlepszym żołnierzem II w.ś. został ogłoszony żołnierz fiński. Zapytany przed agresją Putina o ewentualne konsekwencje prezydent Biden, warunkował je w zależności od jej rozmiaru. Więc fachowcy nie zawsze znają swój fach, łatwo wojnę rozpocząć, ale trudno przewidzieć jej skutki…

Jak więc wygląda sytuacja dzisiaj? Amerykanie znaleźli ochotników, których kraju nie muszą  okupować, ochotników walczących w swoim interesie jak i w interesie mocarstwowej pozycji USA. Trzeba im oczywiście dostarczyć broń, informacje wywiadowcze i pieniądze, ale dla Ameryki ta wojna jest daleka i bezpieczna. Również propagandowo ustawiając Rosję w zdecydowanie złym świetle. Przy okazji agresja Rosji stwarza zapotrzebowanie i atrakcyjność pozycji USA w Europie niwecząc mozolnie przygotowywane plany rosyjsko-niemieckie o wypchnięciu USA z Europy. 

Dodatkowo wojna na Ukrainie powoli przekierowywuje europejskie zaopatrywanie w gaz i ropę na Arabię Saudyjską, Bliski Wschód i Amerykę, jednocześnie odcinając Rosję, która popada w większą zależność od Chin. Za kilka lat na rynku pojawi się więcej gazu z Algierii, Kataru, a nawet z Izraela (odkryte [czy zrabowane – np. koło Cypru. md] złoża) i Putin polegnie od własnej broni. Nałożone sankcje i wycofanie zachodnich firm z Rosji powoduje brak komponentów i części zamiennych również dla rosyjskiej machiny wojennej. Od początku wojny niemiecki import rosyjskiej ropy spadł z 35% do 12%…

W tej nowo tworzonej przez bieg wydarzeń  konstelacji w Europie siłą rzeczy większe znaczenie nawet przez swoje położenie i postawę pozyskuje Polska głównie jako hub humanitarny, jak i militarny. 

Diabli wiedzą, czy schorowany Putin zbyt pospieszył się (podobny motyw miał Hitler) z agresją, aby lepiej umocnić szanse na świetlaną przyszłość swojego kraju? W każdy razie jego agresja zmienia sytuację na świecie. Trwają próby ograniczenia roli dolara w światowym biznesie, jednak to nie jest takie proste. W 2019 r., aż 88% transakcji finansowych  na świecie odbyło się przy użyciu dolara, a jedynie 4% przy użyciu chińskiego yuana. Oczywiście kraje biznesowo związane z Rosją, które nie przyłączyły się do nałożonych sankcji próbują wzajemnych rozliczeń w swoich rodzimych walutach: Rosja, Chiny, Indie, Brazylia etc. Nawet w Europie część państw godzi się na żądanie Putina, aby za gaz i ropę płacili w rublach.

Głośnym echem odbiła się samowolka ukraińskiej aktywistki powiązanej z Kramkiem i Sorosem (globaliści z Fundacji Otwarty Dialog), która nadużyła polskiej gościnności aby złamać dobre obyczaje i nawet Konwencję Wiedeńską. Panienka zaatakowała rosyjskiego ambasadora w Warszawie gwałcąc jego osobistą nietykalność i nachalnie częstując go czerwonym syropem. Może nie wiedziała, że ambasador był już po śniadaniu? Dla niej to pewnie zabawny incydent. Jednak Państwo Polskie powinno wyciągnąć wobec tego napadu jakieś konsekwencje, w innym wypadku odrzuci zasady Konwencji Wiedeńskiej i poprze bezprawie, które może przynieść nam niepożądane skutki. Incydent służy Ukrainie i Rosji, nie służy dobremu imieniu i praworządności w Polsce. Poprawnie zareagował szef MSZ Zbigniew Rau.

Ostatnio da się zauważyć, że wielu światowych przywódców wpadło w łapy wirów chorobowych, Biden cierpi na demencję, podobnie Putin (i obydwaj na polityczną  jednostkę chorobową, korupcję), który w nostalgicznym przemówieniu z okazji “pobiedy” nie zauważył istnienia państwa Ukrainy, które napadł. W moskiewskiej paradzie zabrakło tradycyjnego przelotu samolotów, cóż zakonspirowani ukraińscy agenci mogliby jakiś zestrzelić. Zabrakło też głównodowodzącego rosyjską armią podobno rannego gen. Gierasimowa. Na pocieszenie Putin dorabiał reklamując jakiś ocieplający blanket, który biedaczek trzymał na kolanach. 

Jak długo będzie trwała wojna na Ukrainie? Wiadomo, że Putin rozbisurmanił się po akceptowaniu jego wcześniejszych agresji przez zachód. Może do końca roku, kiedy wojenne zapały Putina ostudzą wracające do rosyjskich rodzin trumny i urny ich młodych synów i braci. Wydaje się, że Putin liczy też na dotąd niezawodnego w momentach kryzysowych tradycyjnego rosyjskiego sojusznika. Chodzić tu może o “Dieda Moroza”, który mocno dał w skórę Napoleonowi i Hitlerowi. Tym razem jako putinowski “zielony ludzik” już od jesieni “na wyjeździe” mroziłby europejskie domostwa przeciwników imperialnych zapędów Rosji nawołując do korzystania z zakazanego rosyjskiego gazu i ropy i transakcji w rublach… Pożyjemy, zobaczymy.

To wszystko – to nie jest kolejny fragment z koszmarnego snu, ale rzeczywistość.

[Ludzie. To wszystko to nie jest kolejny fragment z koszmarnego snu, ale rzeczywistość. Widocznie planista uznał, że już jesteśmy gotowi do przyjęcia tak potwornych rozwiązań, do przyjęcia tego, że jesteśmy do nich zniewoleni, do cichej zgody na ich plany. Widocznie, według nich, gwałt z przyzwoleniem daje większą satysfakcję niż gwałt brutalny.

A jednak mam pewności, że „oni” przegrają. Z kretesem.

Przeczytajcie i rozważcie to sami. Odnośniki do dokumentów – w oryginale, na Legionie. MD]

===============================

Zapiski z kalendarza (globalistów) czyli bezmiar nadchodzących atrakcji

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/05/12/zapiski-z-kalendarza-globalistow-czyli-bezmiar-nadchodzacych-atrakcji/

Kiedy zdasz sobie sprawę, że wszystkie propozycje przyznania większej władzy małej klice biurokratów, którzy nie odpowiadają przed nikim, są wprowadzane w ten sposób, czyli „nigdy nie dopuść, aby poważny kryzys się zmarnował”, jak niesławnie zauważył Rahm Emmanuel – manipulacja staje się oczywista.

−∗−

W menu na dziś danie z harmonogramem. Artykuł z opisem czekających nas kolejnych wydarzeń, wyjętych wprost z kalendarza globalistów. Konferencje, szczyty i sympozja wraz z planami wprowadzenia zmian w umowach, traktatach i konkretnych przepisach. Pozostaje kwestią otwartą czy i w jakim stopniu te zamierzenia zostaną zrealizowane i kiedy społeczeństwa zorientują się, że utraciły jakąkolwiek demokratyczną kontrolę nad losem swoich państw.  Opracowanie James Corbett.

Zapraszam do lektury.

____________***____________

Oto, co dalej w kalendarzu globalistów

Jak już pewnie wiesz, zagrożenie stojące przed wolną ludzkością nie jest tajnym spiskiem, ale czymś całkowicie jawnym. Ci, którzy chcą zmonopolizować zasoby planety i ustanowić system doskonałej kontroli technokratycznej, na ogół nie ukrywają swoich planów. Przeciwnie. Dowolna liczba publicznie dostępnych zapisów — od książek i białych ksiąg po posty na blogach, fora i wykłady — daje zainteresowanym społecznościom mnóstwo czasu na przygotowanie się do kolejnych kroków w rozwijającym się globalistycznym programie.

Tak więc, zgodnie z tradycją Listening to the Enemy [słuchając wroga] na stronach Corbett Report, zastosujmy jedną z najprostszych metod zrozumienia tego, co będzie dalej w planie globalistów: mianowicie sprawdźmy kalendarz tych rzekomych światowych kontrolerów.

CZERWIEC 2022: Stockholm+50

Jako studenci studiów podyplomowych niniejszego The University of Corbett wiecie już o Konferencji Narodów Zjednoczonych na temat Środowiska Człowieka, która odbyła się w Szwecji, w Sztokholmie w 1972 roku… ale jeśli potrzebujecie odświeżenia informacji, możecie zapoznać się z artykułem How & Why Big Oil Conquered the World [Jak i dlaczego Big Oil podbił świat], gdzie możecie dowiedzieć się wszystkiego o ówczesnym szczycie w Sztokholmie.

Konferencja była nie tylko wejściem Maurice’a Stronga w ekscytujący (i lukratywny) świat ekologizacji [environmentalism] w Big Oil, ale także położyła podwaliny pod przejęcie światowych zasobów przez korporacje pod przywództwem ONZ, a pod pretekstem „ratowania Matki Ziemi”. Dla globalistów pełnił potrójną funkcję: uruchomił Program Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP), dostarczył schemat Szczytu Ziemi w Rio w 1992r. i był gospodarzem pierwszych warsztatów dyskusyjnych na temat tego, co później przeobraziło się w Agendę 21 i ostatecznie w Agendę 2030.

I wiecie co? To wróciło!

Tak, zgadza się. Nasi dobrzy, kochający planetę władcy z Organizacji Narodów Zjednoczonych powracają na miejsce zbrodni, aby uczcić 50. rocznicę konferencji sztokholmskiej nowym Szczytem w szwedzkiej stolicy, tym razem pod charakterystycznie banalną nazwą „Sztokholm+ 50: zdrowa planeta dla dobrobytu wszystkich – nasza odpowiedzialność, nasza szansa”.

W razie gdybyście sądzili, że „Sztokholm+50” będzie po prostu wymówką dla globalnej ‘śmietanki’, która pochwali się kilkoma niezapomnianymi przemówieniami politycznymi lub odsłonięciem nowej tablicy, powinniście wiedzieć, że mnóstwo prac poświęcono temu:

  • Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło nie jedną, ale dwie rezolucje w sprawie ustanowienia konferencji i jej porządku obrad;
    .
  • Stworzono specjalną stronę internetową dla konferencji, aby prezentować na bieżąco najnowsze wydarzenia;
    .
  • Uruchomiono „blog prawników dla dyplomatów” zatytułowany Droga do Deklaracji 2022, aby wpłynąć na dyskusję wokół „Deklaracji politycznej” (wielkimi literami i tak dalej), która „zostanie przyjęta” na konferencji (podkreślenie ich);
    . I uruchomiono kolejną stronę internetową, aby przedstawić „Deklarację dla Sztokholmu+50”, która może, ale nie musi, być „Deklaracją polityczną”, o której mowa powyżej i która została poparta przez grupę globalistycznych organizacji pozarządowych [NGOs].

Oprócz tego Sztokholm będzie również gospodarzem „Światowego Dnia Ochrony Środowiska 2022” 5 czerwca 2022r., w rocznicę utworzenia UNEP.

Więc o co dokładnie chodzi w tym całym szumie? Och, to tylko zwykłe globalistyczne frazesy. Przez „zwykłe globalistyczne frazesy” rozumiem oczywiście przejęcie planety i jej zasobów przez klasę drapieżników. Ale nie musicie wierzyć mi na słowo. Z wyżej wymienionej Deklaracji dla Sztokholmu+50:

8 października 2021r. Rada Praw Człowieka ONZ (UNHRC) uznała „prawo do czystego, zdrowego i zrównoważonego środowiska”. Realizacja tego prawa wymaga zmian strukturalnych w sferze prawnej, gospodarczej, społecznej, politycznej i technologicznej, aby przywrócić stabilny i dobrze funkcjonujący System Ziemi. Wspólna świadomość naszej globalnej współzależności musi dać początek nowej wspólnej logice, aby zdefiniować i rozpoznać globalne dobra wspólne, które wspierają życie na Ziemi — system planetarny, który łączy nas wszystkich i od którego wszyscy jesteśmy zależni. Jest to fundamentalny krok w kierunku ustanowienia systemu zarządzania w celu skutecznego radzenia sobie z interakcjami między człowiekiem a systemem Ziemi.

Tak, dokładnie tak, jak można było się spodziewać, hasło „ratuj planetę” jest używane jako wołanie o…

(poczekaj chwilkę…)

wzmocnienie rządu światowego!

Rety! Któż by pomyślał, że to się akurat pojawi?

W szczególności, po niejasnej i niewyraźnej retoryce o „wprowadzaniu w życie prawa do zdrowego środowiska” i „ustanowieniu gospodarki regeneracyjnej”, deklaracja kończy się błaganiem dobrych ludzi z ONZ, aby dali sobie więcej władzy! Hurra!

Długoterminowe zarządzanie globalnymi dobrami wspólnymi, dostarczanie globalnych dóbr publicznych i zarządzanie globalnym ryzykiem publicznym – wszystko to wymaga stałego systemu skutecznego zarządzania, aby niezawodnie zarządzać naszymi interakcjami z systemem Ziemi jako całością. Na przykład szeroko dyskutowana propozycja zmiany przeznaczenia nieaktywnej Rady Powierniczej ONZ [Trusteeship Council], w tym ostatnio raport Sekretarza Generalnego ONZ Our Common Agenda (OCA) [Nasz Wspólny Program].

Coś mi mówi, że w podręczniku historii pisanych przez zwycięzców w przyszłości, 5 czerwca 2022 zostanie okrzyknięty dniem, w którym odważni i życzliwi biurokraci z ONZ uratowali planetę, obdarzając nas swoim łaskawym światowym rządem. („… a ludzie na ziemi upamiętniają to doniosłe wydarzenie w modlitwie dziękczynnej za swoich przywódców ONZ przed spożyciem dziennej racji robaków i wody deszczowej”).

Ale czekajcie! Co jest napisane na stronie “About” deklaracji?

Konferencja ta powinna być wykorzystywana jako „laboratorium pomysłów” do opracowywania innowacyjnych rozwiązań dla dobra wspólnego, gospodarki i zarządzania, które staną się zalążkiem działań na szczycie 2023 Summit of the Future, jak przewidziano w raporcie Sekretarza Generalnego ONZ „Our Common Agenda”.

Szczyt Przyszłości [Summit of the Future] w 2023 roku? O, tak. A to prowadzi nas do następnej daty w naszym kalendarzu globalistów.

Wrzesień 2023: Summit of the Future

We wrześniu ubiegłego roku sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres opublikował 85-stronicowy raport zatytułowany „Our Common Agenda” [Nasz wspólny program]. Według informacji opublikowanych przez Democracy International, raport oferuje „plan działania dla modernizacji ONZ” i „wezwania do ożywienia multilateralizmu, odnowionej solidarności i większej troski o przyszłe pokolenia”.

Dokładnie tak, jak można się było spodziewać, podsumowanie raportu zaczyna się od przypomnienia nam o (wymyślonych przez globalistów) „kryzysach egzystencjalnych”, które (globaliści nieustannie nas ostrzegają) zagrażają istnieniu ludzkości, takie jak COVID-19, konflikt geopolityczny i (oczywiście) zmiany klimatu. Oczywiście natychmiast zamienia się to w żądanie, aby narody świata:

  • „przyjęły na nowo globalną solidarność”, co ewidentnie wiąże się z „globalnym planem szczepień w celu podania szczepionek przeciwko COVID-19 milionom ludzi, którym wciąż odmawia się tego podstawowego środka ratującego życie”;
    .
  • „odnowiły umowę społeczną między rządami i ich obywatelami oraz w obrębie społeczeństw”, co ewidentnie wiąże się z „zaktualizowanymi ustaleniami dotyczącymi zarządzania w celu zapewnienia lepszych dóbr publicznych i zapoczątkowania nowej ery powszechnej ochrony socjalnej, ubezpieczenia zdrowotnego, edukacji, umiejętności, godnej pracy i mieszkania, a także powszechny dostęp do Internetu do 2030r. jako podstawowych praw człowieka”;
    .
  • „zakończyły ‘infodemię’ nękającą nasz świat, broniąc wspólnego, empirycznie popartego konsensusu wokół faktów, nauki i wiedzy”, co ewidentnie wiąże się z przyjęciem „globalnego kodeksu postępowania, który promuje uczciwość w informacji publicznej”;

… oraz szereg innych globalistycznych imperatywów, od stworzenia nowej kierowanej przez ONZ „platformy kryzysowej”, która będzie „uruchamiana automatycznie w sytuacjach kryzysowych o wystarczającej skali i rozmiarze, niezależnie od rodzaju i charakteru kryzysu”, po przyjęcie nowego, kierowanego przez ONZ „Global Digital Compact” [Globalne Porozumienie Cyfrowe] mającego na celu „promowanie godnego zaufania Internetu poprzez wprowadzenie kryteriów odpowiedzialności za dyskryminację i treści wprowadzające w błąd”.

Innymi słowy, zwykły globalistyczny frazes.

Ale za tymi peanami o globalnym rządzie kryje się inny pomysł: zwołanie „Szczytu Przyszłości” [“Summit of the Future”] w połączeniu ze spotkaniem Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku we wrześniu 2023 roku. Używając [języka] globalistycznego, typowego dla kręgów Klausa Schwaba, a tak obecnie modnego wśród tej pseudoelity, Guterres pisze, że „ważne będzie zorganizowanie Szczytu Przyszłości na wysokim szczeblu, z udziałem wielu interesariuszy [stakeholders] w celu przedstawienia pomysłów dotyczących ustaleń w zakresie zarządzania w obszarach o znaczeniu międzynarodowym, o których mowa w niniejszym raporcie, i potencjalnie w innych, w których ustalenia dotyczące zarządzania dopiero powstają lub wymagają aktualizacji”.

Jeśli ostatnio śledziliście media głównego nurtu, być może zauważyliście, że pomysł „Szczytu Przyszłości” zyskał popularność wśród globalistycznych super-sługusów, w tym niedawno zmarłej byłej sekretarz stanu Madeline „Cena była tego warta” Albright, która napisała artykuł wstępny w październiku zeszłego roku, nazywając „Our Common Agenda” „nowym przełomowym raportem” i wzywając państwa członkowskie ONZ do „udzielenia poparcia dla ‘rezolucji dotyczącej procedur’ wspierając apel Guterresa o Szczyt Przyszłości we wrześniu 2023r”. Wgryzając się w ten globalistyczny bełkot, Albright przekonywała, że ​​„komitety przygotowawcze (PrepComs) powinny być zwoływane przed szczytem na całym świecie” w celu rozważenia i rozwoju innowacji w globalnym zarządzaniu w zakresie pokoju, bezpieczeństwa i działań humanitarnych, zrównoważonego rozwoju i wychodzeniu z COVID-19, praw człowieka, globalnego zarządzania i rządów prawa oraz zarządzania klimatem”.

Ale nie tylko stara gwardia Pax Americana jest podekscytowana perspektywą przekształcenia porządku światowego. Jak weterani wśród czytelników Corbett Report wiedzą, chińscy władcy również są zaangażowani w ten program i są podekscytowani możliwością skonsolidowania ich kontroli nad własną populacją i przeniesienia się na ważniejsze miejsce przy globalistycznym technokratycznym stole. W związku z tym organ propagandowy ChiCom [KPCh], China Daily, opublikował w styczniu raport posłusznie powtarzający ocenę Guterresa dotyczącą ‘najwyższego stopnia alarmu’ [„five-alarm fire”], przed którym stoi świat z powodu COVID-19 oraz nierówności, kryzysu klimatycznego, nieufności wobec rządu i dezinformacji w Internecie. Następnie w zeszłym miesiącu pojawił się raport Xinhua, który chwali „ustanowienie rady doradczej wysokiego szczebla ds. efektywnego multilateralizmu” i zauważa, że ​​Szczyt Przyszłości „przyniesie pomysły dotyczące ustaleń w zakresie zarządzania w niektórych obszarach, które można uznać za globalne dobra wspólne, w tym klimat i zrównoważony rozwój po 2030 roku, międzynarodowa architektura finansowa, pokój, przestrzeń kosmiczna, przestrzeń cyfrowa, główne zagrożenia i interesy przyszłych pokoleń”.

Wciąż napływają wyrazy uznania dla genialnego raportu Guterresa (napisanego całkowicie samodzielnie, ludzie, szczerze!) i jego genialnego pomysłu na szczyt (który sam organizuje w samotności). Ambasadorowie ONZ z Kataru i Szwecji napisali wspólnie artykuł w Al Jazeera, w którym wychwalali ten pomysł jako szansę „zbliżenia się do ONZ 2.0”, a Światowa Rada Przyszłości (World Future Council, tak, jest coś takiego) hojnie obiecała wsparcie ich „50ciu międzynarodowych twórców zmian” w przygotowaniu szczytu.

Jak zauważa Światowa Rada Przyszłości: „Szczyt na rzecz Przyszłości będzie miał zasadnicze znaczenie dla przyspieszenia realizacji celów zrównoważonego rozwoju i zapewnienia, że ​​rozmowy i dyskusje ostatecznie przekształcą się w działania w terenie, które naprawdę nikogo nie pozostawią w tyle”.

Ale chwileczkę: jest coraz gorzej! To samo posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, na którym odbędzie się Szczyt Przyszłości, będzie również gospodarzem „Forum Politycznego Wysokiego Szczebla ONZ ds. Zrównoważonego Rozwoju”, które, jak informuje Centrum Wiedzy SDG [Sustainable Development Goals], odbywa się co cztery lata i zapewnia naszym globalnym władcom kolejną okazję, by obmyślić, jak najlepiej przekształcić świat w neofeudalną plantację niewolników!

Potraktuj nadchodzącą konferencję jako zagrożenie, dodaj „Szczyt Przyszłości” do dowolnego czytnika rss lub systemu powiadamiania o nowościach, z którego korzystasz, i zakreśl datę w swoim kalendarzu. Cokolwiek wyjdzie z tej konferencji, będzie to zła wiadomość dla wolnej ludzkości.

MAJ 2024: Globalny Traktat Pandemiczny WHO

Mówiąc o złych wiadomościach dla wolnej ludzkości, prawdopodobnie słyszeliście już, jak mówiłem o zbliżającym się globalnym traktacie WHO przeciwko pandemii. Ale nie martwcie się, że nie słyszeliście, jak o tym mówię, bo z pewnością usłyszycie w przyszłości jak o tym opowiadam.

Ale na wypadek jeśli jeszcze o tym nie słyszeliście, następnym wielkim impulsem w globalnej biopolityce jest wezwanie do globalnego traktatu pandemicznego, aby dalej likwidować suwerenność narodową i przekazywać WHO więcej uprawnień do dyktowania globalnej polityki zdrowotnej w imię powstrzymania następnych plandemii [scamdemic]. Jak już kilkakrotnie podkreślałem, tak jak 11 września był jedynie publicznym ujawnieniem nowego paradygmatu zarządzania „wojną z terrorem”, tak oszustwo COVID było jedynie publicznym ujawnieniem nowego paradygmatu zarządzania „biobezpieczeństwem”. To właśnie ten proponowany globalny traktat pandemiczny zacznie wprowadzać na stałe nowy paradygmat zarządzania, podobnie jak ustawa PATRIOT Act zaczęła na stałe wpisywać paradygmat terroru w USA.

Kampania forsująca powstanie tego traktatu opiera się na oczywistej narracji Problem – Reakcja – Rozwiązanie, aby skłonić opinię publiczną do zaakceptowania kolejnych kroków w programie bezpieczeństwa biologicznego.

  • Problem: WHO „nie powiodło się” powstrzymanie „pandemii” COVID przed „zniszczeniem świata”.
    .
  • Reakcja: Potrzebujemy globalnej organizacji zdrowia z zębami!
    .
  • Rozwiązanie: Globalny traktat pandemiczny musi zostać podpisany, aby przekazać większą władzę WHO.

Kiedy zdasz sobie sprawę, że wszystkie propozycje przyznania większej władzy małej klice biurokratów, którzy nie odpowiadają przed nikim, są wprowadzane w ten sposób, czyli „nigdy nie dopuść, aby poważny kryzys się zmarnował”, jak niesławnie zauważył Rahm Emmanuel – manipulacja staje się oczywista. „Niezależny panel” powołany do „przeglądu” „problemu” „nieudanej” odpowiedzi WHO na plandemię przedstawił w styczniu raport, w którym – bez jakiegokolwiek zaskoczenia – stwierdzono, że „zdolność WHO do egzekwowania swoich zaleceń lub wjazdu do krajów w celu zbadania źródła epidemii choroby, jest poważnie ograniczona”, a zatem należy ustanowić nowe zasady na poziomie globalnym, aby dać WHO większe uprawnienia do nadzorowania świata pod kątem zagrożeń dla zdrowia. Nazwali to nawet „momentem czarnobylskim” WHO, sugerując, że powinna wykorzystać tę „katastrofę” jako szansę na wdrożenie fundamentalnych reform.

Ten rzekomo „niezależny” raport stanowi idealną przykrywkę dla globalistów do zawarcia nowego traktatu pandemicznego, który rozszerzy, zreformuje, zrewiduje lub unieważni istniejący International Health Regulations, traktat z 2005 r., który sam dał WHO bezprecedensową władzę do ogłaszania „stanu zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym” oraz interweniować w sprawach suwerennych narodów w imię zwalczania dostrzeganych zagrożeń dla zdrowia.

Szczegóły dotyczące tego, na czym dokładnie taki traktat miałby polegać – a nawet jaką przyjąć formę – są wciąż irytująco niejasne. Proponowany nowy traktat byłby w żargonie ONZ „instrumentem”, który występuje w trzech rodzajach: zalecenia, konwencji i przepisów. Przepisy (takie jak International Health Regulations z 2005r.) są automatycznie prawnie wiążące dla wszystkich 194 państw członkowskich WHO, chyba że wyraźnie się temu sprzeciwią. Środki, które mogłyby zostać zawarte w takim traktacie, mogą obejmować „udostępnianie danych i sekwencji genomu pojawiających się wirusów oraz zasady sprawiedliwej dystrybucji szczepionek” oraz „podejście Jedno Zdrowie”, które „łączy zdrowie ludzi, zwierząt i planety”.

Innymi słowy, zwykłe globalistyczne frazesy.

Nie trzeba być realistą spiskowym, aby zrozumieć, jak taka bzdurna paplanina i cukierkowe ględzenie WHO mogą zostać wykorzystane do wdrożenia bardzo mrocznego planu bezpieczeństwa biologicznego. Niezależnie od konkretów, możesz się założyć, że wszystkie najgorsze aspekty tyranii biomedycznej – od nowych przepisów po pośpieszne eksperymentalne interwencje medyczne, poprzez badania na ludziach w przypadku ogłoszonej sytuacji zagrożenia po standaryzację paszportów szczepień – będą tematami dyskusji kiedy negocjacje w sprawie traktatu zaczynają się na dobre.

Nie martw się jednak, nadal możesz sprawić, aby twój głos był słyszalny! WHO stworzyła nawet specjalną podstronę w swoim serwisie internetowym, aby umożliwić publiczne komentowanie potencjalnego traktatu!

Oczywiście nie są zainteresowani tym, czy ludzie rzeczywiście chcą takiego traktatu, czy nie, tylko tym, co według pospólstwa [hoi polloi] powinno być zawarte w takim traktacie. W szczególności pytają:

„Jakie istotne elementy, twoim zdaniem, powinny zostać uwzględnione w nowym międzynarodowym instrumencie dotyczącym gotowości i reakcji na pandemię?”

I nawet wtedy nie chcą informacji od wszystkich. W rzeczywistości mają całą stronę, na której znajdują się warunki, na których można w pierwszej kolejności przesłać komentarz, w tym zastrzeżenie, że osoby chcące skomentować „powstrzymają się od jakichkolwiek oświadczeń niezwiązanych z danym tematem”, i które przedstawiają swoje komentarze „z szacunkiem, bez wulgaryzmów, ataków ad hominem, wulgaryzmów lub innego niewłaściwego języka” oraz że „oświadczają, iż podmiot [który] reprezentują oraz wszelkie inne powiązania, zaangażowanie lub role istotne dla przesłuchań publicznych lub do WHO, w świetle swojego mandatu”. Aha, i proszę pamiętać, że „WHO nie jest w stanie zapewnić, że wszystkie zainteresowane strony będą mogły uczestniczyć w przesłuchaniach publicznych, a zatem WHO nie podejmuje żadnych zobowiązań ani gwarancji, aby umożliwić państwu udział w przesłuchaniach publicznych”.

Ale poza tym absolutnie chcą poznać twoje zdanie.

… Zaczekaj. Skreśl to. Termin zgłaszania uwag przez społeczeństwo już minął. Chyba się spóźniliśmy. Hmmm, może powinniśmy wcześniej zajrzeć do kalendarza globalistów.

_______________

Here’s What’s Next on the Globalist Calendar, James Corbett, Apr 18, 2022

Uzupełnienia:

„Traktat Pandemiczny” czyli kto ma klucze do WHO
„Traktat Pandemiczny”, który unieważnia lub uchyla decyzje rządów krajowych lub lokalnych, przekazałby ponadnarodowe uprawnienia niewybieralnemu biurokracie lub „ekspertowi”, który mógłby z nich korzystać całkowicie według własnego uznania i w oparciu […]

_______________

Great Reset czyli prawdziwym wrogiem jest sama ludzkość
Globaliści od wielu lat próbują zmienić nazwę i przepakować swój program Nowego Porządku Świata, a Wielki Reset był tym, co wymyślili. Zamiast brzmieć nieszkodliwie, termin ten grozi systemowymi wstrząsami i […]

_______________

Great Reset czyli co szykują ludzkie paniska
Nadzór na każdym kroku, powszechny dochód gwarantowany powiązany z oceną kredytu społecznego, likwidacja własności prywatnej, masowa cenzura, zamrożenie i zajęcie rachunków bankowych, technologie wdrożone w celu przeprogramowania ludzi — ten […]

_______________

Trzech tenorów czyli kto kołysał Klausa
Kiedy Schwab został po raz pierwszy uznany przez Kissingera jako potencjalny przyszły przywódca globalistów, stosunkowo młody wtedy Niemiec miał wkrótce zostać przedstawiony Galbraithowi i Kahnowi. Zbiegło się to z pracą […]

_______________

Świat według Klausa
Ty i ja nie będziemy jeść robaków. Ty i ja nie będziemy wiecznie nosić masek. Ty i ja nie będziemy odgrywać ról cyborgów. I ty i ja nie będziemy w […]

Nowa gra o Arktykę konsekwencją wejścia Szwecji i Finlandii do NATO?

https://nczas.com/2022/05/13/nowa-gra-o-arktyke-konsekwencja-wejscia-szwecji-i-finlandii-do-nato/

Finlandia przygotowuje się do wejścia do NATO, a Szwecja bez wątpienia wkrótce ogłosi taką samą decyzję. To nie tylko domykanie nowej zachodniej „żelaznej kurtyny” przed Rosją, ale szykowanie konfrontacji na północy, zwłaszcza na Oceanie Arktycznym.

Źródło: Pexels

Putin chciał sobie poprawić atakiem na Ukrainę sytuację geostrategiczną, a doprowadził do znacznego pogorszenia sytuacji swojego kraju. Arktyka byłą dotąd trochę jest omijanym i „uśpionym” terenem impasu pomiędzy Rosją a Zachodem.

Skutkiem ubocznym wojny na Ukrainie może być powstanie nowego obszaru konfrontacji. Także na poziomie wojskowym. Po obu stronach od dawna była tam bez rozgłosu wzmacniana obecność militarna.

Rosja utworzyła arktyczną marynarkę wojenną i planuje rozmieścić na tym obszarze pociski naddźwiękowe i broń jądrową. Od pięciu lat zwielokrotnia też ćwiczenia wojskowe w tym regionie. NATO robi podobnie. Sojusz Północnoatlantycki zorganizował m.in. pod koniec marca manewry pod kryptonimem „Cold Response”, czyli „zimna odpowiedź”.

Wejście Finlandii do NATO będzie oznaczać wzmocnienie obecności Sojuszu Atlantyckiego na dalekiej Północy. A zatem artykuł 5 NATO mógłby zostać uruchomiony w przypadku rosyjskiego ataku w arktycznej strefie Morza Barentsa. W przypadku agresji w północnej Finlandii w konflikcie włączyliby się wszyscy członkowie Sojuszu.[Oczywiście metodą energicznego kiwania palcem w lewym bucie. MD]

Jest i stawka ekonomiczna i to kolosalna. Szacuje się, że pod lodami Arktyki znajduje się około 25% światowych zasobów paliw kopalnych. Jest tam dużo gazu, ropy, a także minerałów: złota, uranu, niklu, metali rzadkich. Moskwa prowadzi już sto projektów w regionie.

Obecne napięcie może ograniczyć rosyjskie ambicje. Wiele z tych projektów zależy bowiem od zachodniego finansowania i technologii. Tak jest na przykład w przypadku arktycznej bazy LNG2, przeznaczonej do eksploatacji milionów ton skroplonego gazu.

W celu „bezproblemowego rozwiązywania problemów” w rejonie powołano Radę Arktyczną. Skupia kraje graniczące – Rosję, która jako jedyna posiada połowę wybrzeża Arktyki i siedem krajów zachodnich: Kanadę, Stany Zjednoczone, Finlandię, Danię, Islandię, Norwegię, Szwecję. W ostatnich latach Rada funkcjonowała dość dobrze, w imię założenia, że Arktyka jest strefą “nieokreśloną”.

Teraz jej prace zawieszono, przynajmniej do przyszłego roku. Jest to decyzja państw zachodnich „z powodu rażącego naruszenia suwerenności Ukrainy”. Arktykę czeka wyścig militarno-surowcowy?

Źródło: France Info

Ces « complotistes » qui nous redonnent espoir

par Eric Montana.

Ce sont toutes ces personnes magnifiques, lumineuses, attachées à la vérité et à la justice qui bâtiront le nouveau monde. Ce sont ceux-là qui nous redonnent espoir dans l’humanité.

Lorsque nous avons créé TV-ADP, j’avais indiqué qu’il était essentiel de redonner la parole à ceux qui ont d’abord été traités comme des héros, et qui ont ensuite été mis à pied par ce gouvernement criminel, parce qu’ils refusaient de s’injecter un produit dont tout le monde ignorait la composition.

Après une gestion calamiteuse de la « pandémie » dans laquelle on interdisait aux médecins de soigner sous de fallacieux prétextes, après avoir vu des personnels soignants habillés de sacs poubelles pour traiter des malades, après avoir appris que notre pays manquait de masques à cause de l’incurie et de l’irresponsabilité des autorités politiques et sanitaires, après avoir subi les mesures liberticides les plus absurdes et dangereuses qu’on pouvait nous imposer, après avoir constaté le niveau innommable de la corruption dans le secteur de la santé, après avoir du supporter les élucubrations des médecins de plateaux dont la vraie place est en prison, après avoir relevé l’impunité judiciaire accordée aux labos pharmaceutiques par les gouvernements occidentaux, il a été décidé que l’ensemble des personnels hospitaliers devait accepter de se faire injecter le « vaccin » miracle ou alors perdre leur travail, leurs revenus et se retrouver au chomâge sans la moindre indemnité.

Le Docteur Eric Loridan tout comme le Dr Edouard Broussalian sont parmi ceux là. Et avec eux des dizaines de milliers d’autres…

Le Doc Loridan est le symbole même de l’honnêteté, de l’intégrité. Chirurgien émérite à l’hôpital de Boulogne sur Mer depuis près de 20 ans, il était apprécié et aimé par ses patients, respecté par la direction et ses confrères. Il faisait une carrière brillante, vivait confortablement de sa passion. Père de 6 enfants, il est un père admirable et un époux exemplaire. Un croyant, un homme de foi avec de hautes valeurs morales. Un exemple pour beaucoup.

Cet homme a été sommé de choisir. Accepter l’injection ou alors tout perdre. Participer en silence à une campagne de vaccination mystérieuse et garder son emploi, poursuivre sa carrière tranquillement en faisant ce qui heurtait sa conscience et sa raison, obéir sans broncher aux mesures sanitaires absurdes, se rendre complice de ce que l’avocat Reiner Fuellmich qualifie de « crime contre l’humanité », ou bien être exclu du système de santé avec interdiction d’exercer son métier.

Il a choisi. Il a refusé de se rendre complice de cette conspiration criminelle ou d’y participer, quelle qu’en soit la manière.

Quand un homme est capable d’un tel courage, quand un homme est capable de renoncer à sa carrière, à ses avantages, à ses privilèges, à sa position sociale parce qu’il a compris toute l’horreur de ce qu’on exigeait de lui, on ne peut que dire merci.

Merci au Docteur Loridan, au Dr Broussalian, au Dr Laurent Montesino, au Dr Olivier Soulier, au Dr Amine Umlil, au Dr Anne Marie Yim, au Dr Louis Fouché, au Pr Christian Perronne, au Prix Nobel Luc Montagnier, au Dr David Bouillon, au Dr Gregory Pamart, au Dr Pascal Sacré, à Alexandra Haurion-Caude, à Astrid Stuckelberger et à tous ceux que j’oublie.

Ils sont – à la différence des médecins de plateaux qu’on ne peut pas considérer autrement que comme des charlatans malhonnêtes sans conscience et sans morale,-  les médecins de la vie, les médecins de la vérité, les médecins de l’honneur et de la dignité.

Eux n’ont pas de conflits d’intérêts avec l’industrie pharmaceutique. Eux n’ont pas fait allégeance à des Loges funestes. Eux n’ont pas d’autre ambition que d’être utiles à leurs patients, aux êtres humains, aux malades. Eux sont incapables de trahir le Serment d’Hippocrate car ils aiment l’humanité quand d’autres rêvent de l’empoisonner, la réduire, la génocider…

Et puis, merci à Chloé Frammery, professeur de mathématiques et lanceuse d’alerte. Une intelligence vive, un esprit aiguisé, quelqu’un à qui on ne peut pas faire avaler n’importe quelle fable étiquetée OMS ou Bill Gates car elle décortique tout, analyse, scrute, compare, vérifie, recoupe. Elle est meilleure journaliste que les ignorants encartés qui se contentent de répéter tels des perroquets, la propagande indigeste et mensongère des agences de presse occidentales, véritables usines à désinformer, à manipuler, à maquiller la vérité.

Et avec elle, je veux saluer Silvano Trotta qui depuis le début de cette fausse pandémie fait un travail de réinformation phénoménal. Admirable Silvano Trotta que les chasseurs de complotistes et les mediamensonges tentent de décrédibiliser, salir, calomnier mais qui reste imperturbable et continue à privilégier la vérité.

Et puis je veux aussi rendre un hommage particulier à Reiner Fuellmich, à Diane Trotta, à Carlo Brusa, à Ellen Bessis, à Virginie de Araujo-Recchia et à tous les avocats qui luttent pour faire respecter nos droits contre une justice qui a perdu la boussole et punit les réfractaires, plutôt que de poursuivre la clique criminelle qui veut nous imposer le Grand Reset, la pauvreté, la famine, la guerre, le transhumanisme et le génocide programmé.

Ce sont toutes ces personnes magnifiques, lumineuses, attachées à la vérité et à la justice qui bâtiront le nouveau monde. Ce sont ceux-là qui nous redonnent espoir dans l’humanité.
Quant à ceux qui ont renoncé à leur humanité par amour des biens matériels et des honneurs, leur sort est scellé. Il n’y a pas de place pour eux dans le monde qui vient car les Saintes Ecritures dans Apocalypse 14 à 16 les ont déjà avertis : Heureux ceux qui lavent leurs robes, afin d’avoir droit à l’arbre de vie, et d’entrer par les portes dans la ville ! Dehors les chiens, les empoisonneurs, les impudiques, les meurtriers, les idolâtres, et quiconque aime et pratique le mensonge ! https://vk.com/video_ext.php?oid=430568862&id=456240275&hash=990f32a881286cae&hd=2

https://vk.com/video430568862_456240275

source : Mediazone