W kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w Mszy świętej znieważając to miejsce i obraziła uczucia religijne. Sąd umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus.

W kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w Mszy świętej znieważając to miejsce i obraziła uczucia religijne. Sąd umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus.

Posłanka miała zakłócać mszę świętą. Jest decyzja sądu

bankier/Poslanka-miala-zaklocac-msze-swieta 2023-03-04 09:00

Sąd Rejonowy w Toruniu w piątek umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus oskarżonej o złośliwe przeszkadzanie w mszy świętej i obrazę uczuć religijnych innych z powodu braku znamion czynu zabronionego. Postanowienie zostało wydane na posiedzeniu.

fot. Andrzej Hulimka / / FORUM

Scheuring-Wielgus została oskarżona przez prokuraturę o to, że 25 października 2020 r. w toruńskim kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w mszy świętej znieważając jednocześnie to miejsce i obraziła uczucia religijne innych osób.

Posłanka w trakcie trwającej mszy świętej weszła do kościoła, stanęła tyłem do ołtarza i przodem do wiernych, prezentując z mężem tablice z napisami: “Kobieto sam możesz decydować” oraz “Kobiety powinny mieć prawo decydowania czy urodzić, czy nie, a państwo w oparciu o ideologię katolicką”. Następie obróciła się w kierunku ołtarza, pokazując tablicę księżom odprawiających mszę, po czym przeszła przez kościół w kierunku wyjścia, pokazując tablice wiernym i opuściła świątynię.

Sąd postanowił umorzyć postępowanie ze względu na brak znamion czynu zabronionego i obciążył kosztami postępowania sądowego Skarb Państwa.

Postanowienie o umorzeniu postępowania karnego zostało wydane na posiedzeniu bez kierowania sprawy na rozprawę, o co wnioskował prokurator i oskarżyciele posiłkowi.

Sędzia Sławomir Więckowski w ustnym uzasadnieniu postanowienia wskazał, że ze względu na brak znamion czynu zabronionego możliwe było wydanie postanowienia o umorzeniu na posiedzeniu.

Zwrócił również uwagę, że wcześniej wydane zostało postanowienie Sądu Rejonowego o umorzeniu sprawy wobec współdziałającego z posłanką jej męża Piotra Wielgusa, które zostało utrzymane w mocy przez Sąd Okręgowy. Stąd nieuprawnione było powoływanie się przez prokuraturę w akcie oskarżenia, że posłanka współdziałała z mężem. [—]

Od początku wiedzieli, że zastrzyki zabijają ludzi, i wydali polecenie, aby ukryć zgony. Śledztwo w sprawie morderstwa. [ale nie w Polsce]…

Po pandemii czyli ukrywanie zgonów i żal za błędy

ekspedyt-ukrywanie-zgonow-i-zal-za-bledy

Autor: AlterCabrio , 12 grudnia 2023

Publikacja tych wewnętrznych e-maili ujawniła, że od początku zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw związanych ze szczepieniem przeciwko covid-19. Zarzuca się, że odpowiedzialny minister i szef urzędu ds. leków świadomie i celowo narazili niczego niepodejrzewającą włoską ludność na to ryzyko.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Włoski minister zdrowia wydał polecenie ukrywania zgonów spowodowanych szczepieniami – obecnie toczy się śledztwo w sprawie morderstwa

Od początku wiedzieli, że zastrzyki zabijają ludzi, i wydali polecenie, aby ukryć zgony https://rumble.com/embed/v3y9vwn/?pub=4

TRANSKRYPCJA

W sprawie byłego włoskiego ministra zdrowia Roberto Speranzy toczy się śledztwo w sprawie zabójstwa po tym, jak w e-mailach ujawniono, że od samego początku szczepień wiedział, że szczepionki zabijają ludzi, i wydał polecenia lokalnym władzom ds. zdrowia, aby ukrywały przypadki zgonów i poważnych skutków ubocznych, aby uspokoić obywateli Włoch co do ich bezpieczeństwa i aby nie zagrażać kampanii szczepień.

Sprawę opublikowano w niemieckich i włoskich stacjach informacyjnych.

Teraz podam tłumaczenie na język angielski.

Prokuratura rzymska prowadzi dochodzenie w sprawie Roberto Speranzy, ministra zdrowia włoskiego rządu, w okresie obowiązywania środków związanych z pandemią covid-19.

Był odpowiedzialny za kampanię szczepień. Dochodzenie jest wynikiem skarg związanych z tzw. e-mailami AIFA od Włoskiej Agencji Leków.

Śledztwo dotyczy także byłego dyrektora AIFA Nicola Magriniego.

Publikacja tych wewnętrznych e-maili ujawniła, że od początku zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw związanych ze szczepieniem przeciwko covid-19.
Zarzuca się, że odpowiedzialny minister i szef urzędu ds. leków świadomie i celowo narazili niczego niepodejrzewającą włoską ludność na to ryzyko.

Tak, zachęcali Włochów do szczepień.

Szczepienia stały się nawet obowiązkowe dla niektórych grup zawodowych. W rezultacie wyszło na jaw wiele skutków ubocznych, w tym śmiertelnych.
Śledztwo dotyczy morderstwa, poważnych obrażeń ciała i nie tylko, ponieważ Speranza i Magrini
najwyraźniej wydawali polecenia lokalnym władzom odpowiedzialnym za służbę zdrowia, aby ukrywały przypadki zgonów i poważnych skutków ubocznych, które wystąpiły bezpośrednio po rozpoczęciu szczepień, aby nie narażać kampanii szczepień i zapewnić obywateli o ich bezpieczeństwie.

Oczekuje się, że odpowiedzialny minister i szef AIFA odpowiedzą za te działania.

Jak wynika ze skarg policyjnych związków zawodowych i policji finansowej, a także prywatnej organizacji Listen to Me, która reprezentuje 4200 osób poszkodowanych przez szczepionki.

We Włoszech policjanci i nauczyciele zostali poddani obowiązkowym szczepieniom przeciwko covid-19.

Oto były minister zdrowia Roberto Speranza z dumą ogłaszający statystyki szczepień we Włoszech.

“Obecnie osiągnęliśmy niezwykle znaczny odsetek zaszczepionych osób we Włoszech – 89,41%.
Dlatego obecnie we Włoszech nieco ponad 10% populacji pozostaje niezaszczepionych.”

Cóż, dzisiaj wobec Roberto Speranzy toczy się śledztwo w związku z kłamstwami, które rzekomo opowiadał na temat szczepionek.

Do przestępstw, o które jest oskarżony, zalicza się przestępstwo przeciw dokumentom [ideological falsehood] i morderstwo.

Spójrzcie, to jest dokument, który pokażemy wam wyłącznie dziś wieczorem.

Stwierdza on, że były minister Roberto Speranza oraz Nicola Magrini, były dyrektor generalny AIFA, są wpisani do akt dochodzeniowych rzymskiej prokuratury.

W zeszłym tygodniu Izba Reprezentantów Filipin przyjęła uchwałę o zbadaniu ponad 260 000 niewyjaśnionych dodatkowych zgonów w 2021r. i 67 000 niewyjaśnionych nadmiernych zgonów w 2022r.

Następnego dnia kraj nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7,6 w skali Richtera.

Raport dla InfoWars, przygotował Greg Reese.

_____________

Italian Health Minister Gave Orders To Conceal Vaccination Deaths – Now Under Investigation For Murder, Dec 12, 2023

−∗−

Tymczasem u nas…

Zjednoczona Prawica zaufała niewłaściwym lekarzom i urzędnikom odpowiadającym za służbę zdrowia. Straciła w ten sposób tysiące wyborców (ponad dwieście tysięcy zmarło “nadmiarowo” podczas “pandemii”) i poparcie uczciwych lekarzy.

Niestety, poseł Brudziński ma rację. Szkoda, że doszedł do tych wniosków tak późno.

−∗−

Zakończyły się wybory do Parlamentu. Zwycięzca – Zjednoczona Prawica – ma przed sobą trudne, a być może niewykonalne zadanie pozyskania koalicjanta do utworzenia rządu. Tegoroczna uroczystość Wszystkich Świętych skłania do dodatkowej refleksji.

W poniedziałek powyborczy Joachim Brudziński, szef sztabu PiS, przyznał, że wyborcy zawiedli się m.in. na polityce rządu wobec pandemii. Ministerstwo Zdrowia nigdy nie rozliczyło się ze swojej “strategii przeciwpandemicznej” ani przed obywatelami – mimo trwającej kampanii wyborczej, ani przed Sejmem, ani nawet przed Rzecznikiem Praw Obywatelskich, który tego urzędowo oczekiwał.

Nie odniesiono się na przykład do tego, że OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) podawała, że Polska była w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o zgony nadmiarowe podczas “pandemii”. Faktu tego (wielokrotnie wyższych wskaźników umieralności niż w innych krajach) nikt nie podważał, gdyż statystyki zgonów mają charakter obiektywny.

Do dzisiaj nie ma jednak oficjalnego wyjaśnienia przyczyn tego stanu rzeczy. Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) dwukrotnie wzywał Ministra Zdrowia w 2022 roku (w styczniu i czerwcu) o wyjaśnienie: 1/ powodów zwiększonej umieralności na COVID-19 w Polsce w porównaniu z innymi krajami, 2/ przyczyn tzw. zgonów nadmiarowych, 3/ wysokiej śmiertelności pacjentów leczonych na oddziałach intensywnej terapii, podłączonych do respiratorów.

W odpowiedzi ze stycznia 2023 r. Minister Zdrowia poinformował, że 15 czerwca 2022 roku powołał Zespół do spraw analizy sytuacji zdrowotnej ludności Polski w czasie pandemii COVID-19 oraz jej konsekwencji zdrowotnych. Przewodniczącym Zespołu został Dariusz Poznański – Dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia, podlegający Wiceministrowi Zdrowia Waldemarowi Krasce. Zespół miał sporządzić raport w terminie do 31 grudnia 2022 r., czego nie wykonał. 7 grudnia 2022 r. przedłużono termin opracowania raportu do 31 marca 2023 r., a w dniu 30 marca 2023 r. wydano kolejne zarządzenie, w którym ostateczny termin ustalono jako 30 czerwca 2023 r. Jednakże do dzisiaj raportu nie ma.

Okoliczności te wzbudzały niepokój sejmowej podkomisji stałej do spraw zdrowia publicznego (złożonej z 5 posłów PiS, 3 posłów KO i 1 posłanki Lewicy). Przewodniczący podkomisji poseł Marek Hok (KO) zwołał w dniu 14 kwietnia 2023 r. posiedzenie, którego przedmiotem było rozpatrzenie informacji na temat przyczyn wysokiej umieralności w czasie pandemii COVID-19 oraz po jej zakończeniu. Na posiedzenie zaproszono Dyrektora Dariusza Poznańskiego, szefa ministerialnego zespołu. Obecna była też Marzena Bieńkowska zastępca dyrektora Departamentu Współpracy w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta.

Informacje udzielone przez dyrektora Poznańskiego okazały się niezadowalające. Zasłaniał się on brakiem wystarczających danych z Głównego Urzędu Statystycznego i analiz z Państwowego Zakładu Higieny Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego oraz brakiem punktu odniesienia w postaci doniesień międzynarodowych.

Dyrektor Poznański przedstawił tylko sztampowe spostrzeżenia, że umieralność zmieniała się podczas pandemii, że była najwyższa w 2021 roku, że – w jego ocenie – jest związek między umieralnością a poziomem wyszczepienia, który w Polsce był niższy niż w krajach zachodnich oraz że polskie społeczeństwo jest mocno obciążone chorobami przewlekłymi niezakaźnymi (w stopniu wyższym niż w UE), a pandemia spowodowała wzrost umieralności w niektórych kategoriach tych chorób.

Płytkość tych wyjaśnień spowodowała ostrą reakcję uczestników posiedzenia. Dla zilustrowania zacytuję głos posła KO – pana Jerzego Hardie-Douglasa, lekarza:

“(…) Ze zdziwieniem patrzę, że im dalej jest od epidemii, która jak powiedział pan przewodniczący, zakończyła się tylko w sposób zwerbalizowany, bo tak naprawdę nie do końca, tym częściej będziemy słyszeli jak świetnie sobie państwo z tym poradzili. To absolutnie nieprawda. Ze zdziwieniem słuchałem liczb, które pan podawał na temat zgonów nadmiarowych. Powiedział pan najpierw, że w latach 2020-2021 60% przypisywano zachorowaniem na COVID, a potem już 90% to były zgony spowodowane COVID. W statystykach, które są dostępne padają zupełnie inne liczby. W tym czasie przypisywano COVID – można było to zrobić wyłącznie na podstawie danych wpisywanych do kart zgonu lub podawanych w szpitalach, gdzie pacjenci umierali – zupełnie inne liczby. Z nich wynikało, że jeśli przyjmiemy liczbę zgonów nadwymiarowych, nadlimitowych jako 100, to 30% stanowiły zgony spowodowane COVID, a reszta to zgony spowodowane głównie trudnościami z dostępem do opieki zdrowotnej i tym, że pacjenci byli przestraszeni nieudolną akcją informacyjną, po prostu nie zgłaszali się do lekarza.

Podawał pan dane dotyczące tego, że musimy zwrócić uwagę na to, że mamy więcej zgonów z powodu chorób kardiologicznych i nowotworowych niż np. państwa zachodnie. Nie wiem co to ma za związek ze zgonami nadmiarowymi. Nawet jeśli tak jest, a jest tak w niektórych chorobach, że mamy więcej zgonów niż kraje przyjęte za wyżej rozwinięte, to tak było również przed COVID. Nie porównujemy przecież tych danych z danymi państw zachodnich, ale z Polską – ile osób zmarło w Polsce w 2017, 2018, 2019 roku i ile w 2020, 2021 i 2022 roku.

Nie potrafili państwo w czasie epidemii – dziś możemy opowiadać sobie różne rzeczy – polemizować z tym, co było przez pewne grupy bardzo podnoszone, że zdecydowanie z powodu waszych akcji, różnych wytycznych o konieczności przechodzenia szpitali w stan ostry, co powodowało trudności z dostaniem się tam pacjentów, to wszystko spowodowało, iż pokazywano, że polityka restrykcyjna, różne lockdowny robią więcej szkody niż pożytku (…) Jeśli ten raport brzmi tak abstrakcyjnie, jak pan to przedstawił, to jest to raport na zamówienie, wybielający, który tak naprawdę absolutnie nie porusza istotnych spraw. Możemy się tu czarować, ale jaki koń jest każdy widzi i Polska była na samym końcu. Walka z COVID w Polsce była jedną wielką katastrofą. Znam życie. Za 5 lat nikt o tym nie będzie pamiętał. Jeśli uda się państwu taką retorykę utrzymać, będziecie sprzedawali niezwykle nieudolną działalność Ministerstwa Zdrowia jako swój olbrzymi sukces”.

“/Obecnie/ Nie ma nadmiarowości zgonów m.in. dlatego, że jest normalny dostęp do opieki zdrowotnej i dlatego, że wirus Omikron jest mniej zabójczy niż inne odmiany, które były wcześniej, przede wszystkim w 2020 roku i na początku roku 2021. Nie można stwierdzać, że w związku z tym nie ma teraz epidemii, bo jest. Mnóstwo pacjentów chorych na choroby górnych dróg oddechowych w ogóle nie robi testów. Ja też nie robię, bo uważam, że to w ogóle nie implikuje jakiejkolwiek zmiany sposobu postępowania terapeutycznego. Skoro nasza wiedza, czy mamy COVID czy nie, nie implikuje sposobu postępowania, to po cholerę robić te testy? Takie jest moje zdanie. Oczywiście można się z tym zgadzać lub nie.

Chciałbym jeszcze powiedzieć coś ze swojej działki, ponieważ zapomniałem o tym powiedzieć, gdy zabierałem głos po raz pierwszy. Przedstawiciel ministerstwa powiedział, że nie zaobserwowali państwo nadmiernej liczby zgonów na choroby nowotworowe w trakcie epidemii. To jest dla mnie zupełnie zrozumiałe, bo z powodu raka nie umiera się w ciągu paru tygodni. Myślę, że poprze mnie pan profesor i każdy, kto działa w onkologii, tak jak ja, czynnie, kto przyjmuje pacjentów. Nie spotkałem się od wielu lat z taką liczbą pacjentów, którzy przychodzą z nowotworami w bardziej zaawansowanym stadium. Będzie to implikowało zwiększenie liczby zgonów nie natychmiast, ale za parę lat. Ludzie, którzy mogliby być całkowicie wyleczeni, albo byliby w grupie, która przeżyje co najmniej 5 lat, umrą po 3-4. To wynik tego, że był zły dostęp do leczenia onkologicznego przez to, że państwo nie potrafili przekonać pacjentów, Polaków, do tego, że większym niebezpieczeństwem jest zaniechanie pójścia do lekarza, niż wyjście na ulicę. To będzie zbierało żniwo. (…)”.

Podobne poglądy wyrażało wielu lekarzy, nie będących posłami, w kierowanych do rządu petycjach. Część z nich zawiązała nawet wyspecjalizowane stowarzyszenia i fundacje (Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców, Ordo Medicus) w celu sporządzania niezależnych ekspertyz i analiz. W ten sposób powstała m.in. znakomita “Biała Księga Pandemii Koronawirusa”.

Jedyną jednak reakcją, z którą ci lekarze się zetknęli, były procesy dyscyplinarne, które im wytaczały izby lekarskie za krytykę strategii rządowej. Stukilkudziesięciu lekarzy nadal jest objętych takimi postępowaniami. Część już została ukarana zawieszeniem praw do wykonywania zawodu lub bardzo wysokimi karami finansowymi.

Zjednoczona Prawica zaufała niewłaściwym lekarzom i urzędnikom odpowiadającym za służbę zdrowia. Straciła w ten sposób tysiące wyborców (ponad dwieście tysięcy zmarło “nadmiarowo” podczas “pandemii”) i poparcie uczciwych lekarzy.

Niestety, poseł Brudziński ma rację. Szkoda, że doszedł do tych wniosków tak późno.

_______________

Źródło: PSNLiN

====================

Rebeliantka

O, jak miło że PSNLiN przedrukował mój artykuł.

12 grudnia 2023 godz. 22:01

Ukazał się on początkowo w “Warszawskiej Gazecie” 10 listopada.

https://www.facebook.com/krystyna.gorzynska.3/posts/6994814340578721

Krystyna Górzyńska

=================================

Smutno, że PSNLiN nie podał Autora, ani skąd skopiował

MDakowski

================================

Obraza uczuć religijnych !!! No… chyba, że chodzi o katolików…

Obraza uczuć religijnych! No… chyba, że chodzi o katolików. Prezes Ordo Iuris punktuje hipokryzję liberalnej lewicy

(fot. PAP/Paweł Supernak)

„Scheuring-Wielgus jest chwalona za zakłócanie Mszy. Nergal wciąż nie jest skazany za znieważanie obrazu NMP. Aktywiści LGBT drwią z ikony jasnogórskiej. To i poseł (Grzegorz Braun – red.) nie poniesie kary za wybryk wobec chanukowych świec”, podkreśla w mediach społecznościowych prezes Ordo Iuris mec. Jerzy Kwaśniewski.

We wtorek po południu na głównym korytarzu w Sejmie odbywały się uroczystości z okazji Chanuki – żydowskiego święta trwającego osiem dni. Upamiętnia ono ponowne poświęcenie Świątyni Jerozolimskiej w roku 165 p.n.e. [a wymyślili je żydzi w USA w XIX wieku.., por.: Chanuka jako święto NIETOLERANCJI ŻYDOWSKIEJ MD]

Z Chanuką związany jest rytuał zapalania świateł, świec lub lampek oliwnych, umieszczonych na specjalnym chanukowym świeczniku.

Poseł Konfederacji Grzegorz Braun przy użyciu gaśnicy zgasił zapalone w korytarzu sejmowym świece chanukowe.

Sprawa wywołała oburzenie. Braun natychmiast został ukarany przez Prezydium Sejmu odebraniem połowy uposażenia na trzy miesiące i całości diety na pół roku. Ponadto do prokuratury zostało skierowane zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa Szefa Kancelarii Sejmu.

„Uroczystość została zakłócona przez posła Grzegorza Brauna, który przy pomocy gaśnicy proszkowej zgasił świece Chanukowe, a następnie skierował strumień środka gaśniczego w kierunku uczestniczącej w uroczystości osoby fizycznej o ustalonej tożsamości, próbującej zapobiec temu czynowi”, napisano w zawiadomieniu podpisanym przez Szefa Kancelarii Sejmu Jacka Cichockiego.

„Jednocześnie informuję, że powyższe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu wizyjnego Straży Marszałkowskiej. Na żądanie Prokuratury Straż Marszałkowska udostępni zapis z monitoringu”, czytamy w zawiadomieniu.

Sprawę skomentował prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski, który przypomniał, że kiedy miały niedawno miejsce podobne akcje, tyle że dotyczące katolików, to ludzie, którzy teraz chcą jak najsurowszych kar dla Grzegorza Brauna bronili z całą mocą tych, którzy atakowali katolików, katolickie symbole i przerywali katolickie uroczystości religijne.

Kwaśniewski przywołuje m. in. wpis obecnego marszałka Sejmu Szymona Hołowni z 2021 roku. „Sąd w Płocku uniewinnił trzy osoby oskarżone o zniewagę uczuć religijnych poprzez rozklejanie wizerunku Tęczowej Matki Boskiej. W Polsce 2050 opowiadamy się za tym, aby obraza uczuć religijnych nie była ścigana z oskarżenia publicznego i aby nie groziła za nią kara więzienia”, napisał były publicysta „Tygodnika Powszechnego”.

Warto przypomnieć również wpis Krzysztofa Śmiszka – homoseksualnego polityka Lewicy – który wówczas odpowiedział Hołowni: „A z oskarżenia prywatnego i np. grzywna już tak? Pytam tylko dla pewności, że jesteście za całkowitą depenalizacją średniowiecznych (i to dosłownie) takich czynów”.

We wtorek obaj politycy prześcigali się w krytykowaniu Grzegorza Brauna i domagali się jego ukarania.

Podobną hipokryzją wykazał się nowy minister Sprawiedliwości Adam Bodnar, który w przeszłości bronił przerwania Mszy Świętej przez poseł Scheuring-Wielgus. Na Twitterze wyliczył on paragrafy, z których powinien być ścigany… Grzegorz Braun za… obrazę uczuć religijnych.

Źródło: Twitter

Łącznicy chcą nas łączyć

Stanisław Michalkiewicz   12 grudnia 2023 micha

Niedawno Jego Eminencja Grzegorz kardynał Ryś w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” oświadczył, że jako naród „jesteśmy w stanie absolutnie krytycznym”, bo on „nie pamięta” społeczeństwa „aż tak zantagonizowanego”. Coś musi być na rzeczy, tym bardziej, że Eminecja zwierzył się z tego akurat w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, kierowanej przez Judenrat, który do tego „antagonizowania” wydatnie się przyczynia. Taktownie, albo może tylko przezornie, bo – jak powiada poeta – „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności” – nie wytknął tego wspomnianemu Judenratowi nieubłaganym palcem, bo jest tajemnicą poliszynela, że akurat on jest przez Judenrat przeciwstawiany innemu wybitnemu przedstawicielowi tubylczej hierarchii kościelnej, mianowicie JE abpowi Markowi Jędraszewskiemu, który w oczach nie tylko Judenratu, ale również mikrocefali tworzących środowisko tej gazety, uważany jest za czołowego wstecznika, żeby nie powiedzieć – delegata Belzebuba na Polskę. To oczywiście przesada, bo uznanym delegatem Belzebuba na Polskę jest oczywiście pan Adam Darski, używający pretensjonalnego pseudonimu „Nergal” – ale tak czy owak, krakowski ordynariusz lokowany jest na przeciwległym biegunie, niż Eminencja. Przejdźmy jednak do porządku nad tymi taktownymi objawami przezorności Eminencji i zajmijmy się analizą przedstawionej przez niego diagnozy polskiego społeczeństwa.

Takie zantagonizowanie społeczeństwa, które niewątpliwie jest faktem, musi przecież mieć jakąś przyczynę. Myślę, że jest nią okoliczność, nad którą Eminencja zdaje się przechodzić do porządku, a która ma dla tej diagnozy znaczenie zasadnicze. Otóż – jak wielokrotnie pisałem – chodzi o to, że od roku 1944 historyczny naród polski został zmuszony dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, która posługuje się językiem polskim tylko dlatego, że w swojej masie nie zna biegle żadnego innego języka – ale poza tym nic jej z historycznym narodem polskim nie łączy – może z wyjątkiem pragnienia pasożytowania na nim i wysługiwania się każdemu, kto tę możliwość wspomnianej wspólnocie obieca.

Korzeni tej wspólnoty możemy doszukać się w początkach września 1939 roku, kiedy to prezydent Mościcki wydał rozporządzenie o amnestii, którego celem było rozładowanie więzień w obliczu wojny z Niemcami. Przewidywało ono szereg warunków, ale w miarę rozpadania się struktur państwowych w obliczu postępów niemieckiej ofensywy, nikt nie miał już głowy do ich przestrzegania i służba więzienna po prostu uwolniła wszystkich więźniów, jak leci. Zdecydowaną większość z nich stanowili kryminaliści, którzy po powrocie w rodzinne strony, bardzo szybko oddali się swojemu tradycyjnemu zajęciu, czyli bandytyzmowi. Sprzyjała temu okupacja, podczas której Niemcy kontrolowali głównie miasta i miasteczka, podczas gdy na wieś zaglądali sporadycznie.

Toteż właśnie tam bandytyzm stał się wkrótce plagą, nad którą ubolewał np. Adam hrabia Ronikier, będący prezesem Rady Głównej Opiekuńczej – jednej z dwu polskich organizacji oficjalnie działających w Generalnym Gubernatorstwie – bo drugą był Polski Czerwony Krzyż, kierowany przez hrabinę Marię Tarnowską. Władze polskiego państwa podziemnego próbowały jakoś opanować sytuację na tym odcinku, ale bez większego powodzenia, bo ZWZ, a potem Armia Krajowa, były w fazie organizowania się, a poza tym warunki okupacyjne temu nie sprzyjały. Jakościowa zmiana na gorsze dokonała się po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w roku 1941. Kiedy Stalin ochłonął już z pierwszego szoku, powołany został w Moskwie Sztab Partyzancki kierowany przez Pantelejmona Ponomarienkę, który wkrótce zaczął wysyłać emisariuszy, żeby po drugiej stronie frontu organizowali partyzantkę podporządkowaną Moskwie. Ci emisariusze docierali do wspomnianych band rabunkowych, przedstawiając im propozycje nie do odrzucenia: albo przyjmą naznaczonych przez Sowietów dowódców i politruków, albo nie zostanie z nich nawet mokra plama. Bandyci warunki przyjmowali tym chętniej, że wcale nie musieli zmieniać dotychczasowego trybu życia, a w dodatku zyskiwali politycznego protektora. Świadczą o tym choćby dzienniki bojowe tych partyzanckich formacji, w których czytamy np. że w wyniku akcji bojowej zdobyta została „bielizna damska i pościelowa”. Jasne, że nie na SS-manach, tylko w jakimś napadniętym i obrabowanym dworze. Pod koniec wojny, w 1944 roku ci partyzanci zasilili szeregi PPR i MBP, czyli komunistycznego aparatu terroru – i tak już zostało aż do roku 1989, kiedy to nastała sławna transformacja ustrojowa.

Dzięki niej drugie pokolenie tych „ojców założycieli” PRL sprawnie uwłaszczyło się na rozkradanym majątku państwowym, zakładając w ten sposób fundamenty pod uprzywilejowaną pozycję materialną, społeczną i polityczną w nowych warunkach ustrojowych. Warto bowiem dodać, że wspomniana transformacja została wynegocjowana między Amerykanami i Sowietami, a szczegóły zostały przekazane tubylczemu wywiadowi wojskowemu, który tę całą operację wykonał, jak tam potrafił. Drugie pokolenie tych „ojców założycieli” PRL tworzy tak zwaną elitę – ale po staremu deklaruje gotowość wysługiwania się każdemu, kto tylko obieca im możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim.

Znakomitym przykładem jest niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim nad uchwałą stwierdzającą konieczność nowelizacji traktatu lizbońskiego. Jak wiadomo, za tą uchwałą głosowali m.in. tacy przedstawiciele polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, jak Wielce Czcigodny Włodzimierz Cimoszewicz, Wielce Czcigodny Leszek Miller, czy niemniej Wielce Czcigodny Marek Belka. Nie tylko głosowali, ale nawet wystąpili na konferencji prasowej, piętnując „eurofobów”, którym się wydaje, że proponowana nowelizacja doprowadzi do przekształcenia Polski w coś w rodzaju Generalnego Gubernatorstwa. Dokładnie takie samo stanowisko zajmuje Judenrat „Gazety Wyborczej”, który na tym etapie, wraz ze wszystkimi środowiskami żydowskimi, ściśle koordynuje swoją politykę z polityką niemiecką, której celem jest zbudowanie IV Rzeszy metodą pokojowego „jednoczenia Europy”, czyli przekupywania biurokratycznych gangów, administrujących poszczególnymi państwami europejskimi. O skuteczności tej korupcji świadczy choćby sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej, której rozładowanie wymaga decyzji Komisji Europejskiej – bo to ona zawarła z Ukrainą umowę dopuszczającą ukraińskich przewoźników do działalności bez licencji. I właśnie Komisja Europejska ogłosiła, że żadnej zmiany nie będzie, między innymi dlatego, że w marcu br. rząd polski nie tylko zgodził się, ale nawet nalegał na przedłużenie tej umowy z Ukrainą. Ów rząd tworzyło to samo środowisko, które obecnie próbuje drapować się w kostium męczenników świętej sprawy niepodległości Polski. Rychło w czas!

Wspominam o tym przede wszystkim dlatego, że we wspomnianym wywiadzie Eminencja wskazuje na potrzebę pojawienia się „polityków i duchownych”, którzy „będą łączyć podzielne społeczeństwo”. Kandydatów nie brakuje; pchają się drzwiami i oknami – ale w jakim właściwie celu tak bardzo pragną nas „łączyć”? Czy przypadkiem nie w takim, byśmy bez oporu dali się znowu zapędzić do wspólnej obory?

Braun o słowach Kaczyńskiego: „Ktoś powinien wreszcie siedzieć”

Braun o słowach Kaczyńskiego. Hołownia wyłączył mu mikrofon. „Ktoś powinien wreszcie siedzieć” [VIDEO – chyba w oryginale… MD]

12.12.2023 –nczas/braun-o-slowach-kaczynskiego–ktos-powinien-wreszcie-siedziec

Grzegorz Braun. Konfederacja.
Grzegorz Braun. / Foto: screen YouTube

W 10. dniu pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji jako jeden z pierwszych głos z mównicy zabrał poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Prezes Konfederacji Korony Polskiej odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego, jakie padły na koniec dnia poprzedniego.

Przypomnijmy, że w poniedziałek, po tym jak gabinet Mateusza Morawieckiego nie uzyskał wotum zaufania, Sejm wybrał w ramach tzw. drugiego kroku konstytucyjnego Donalda Tuska na premiera.

– Nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno: pan jest niemieckim agentem, po prostu niemieckim agentem – zwrócił się do Tuska z mównicy sejmowej Kaczyński.

https://nczas.info/2023/12/12/kaczynski-wtargnal-na-mownice-i-powiedzial-to-tuskowi-video/embed/#?secret=QQdey4rpMC#?secret=Fw06GcSzYS

Do tych właśnie słów odniósł się we wtorek Braun. – Szczęść Boże, Wysoka Izbo – rozpoczął poseł Konfederacji.

– Panie marszałku, kiedy zamykał Pan wczorajszy dzień, ciągle jeszcze pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji, z tego miejsca bez trybu Pan prezes premier naczelnik Kaczyński wygłosił zdanie, które nie miało charakteru ocennego. On stwierdzał fakt: Donald Tusk agentem niemieckim – wskazał polityk.

Rozumiem, że Pan premier prezes naczelnik, w swoim czasie szef komitetu bezpieki rządu własnej kreacji, nie dopełnił obowiązków, a może przekroczył uprawnienia. Być może wszedł w posiadanie informacji, do których nie miał prawa docierać. A być może nie dopełnił obowiązków, ponieważ, jak rozumiem, nie uruchomił żadnych procedur, które by doprowadziły do zbadania i przykładnego napiętnowania przypadku zdrady narodowej – wskazał Braun.

– Panowie Kamiński, Wąsik et consortes również – dodał.

– Najwyraźniej nie dopełnili obowiązków. Z tego miejsca padały już podobne zdania. I powinni byli siedzieć albo Milczanowski albo Oleksy, albo Morawiecki albo Pan redaktor Szymowski. Ktoś powinien wreszcie siedzieć. To nie jest sprawa – mówił dalej poseł.

Przerwał mu jednak marszałek Szymon Hołownia. – Panie pośle – apelował do Brauna w związku z przekroczeniem wyznaczonego czasu.

– To nie jest sprawa, Panie marszałku, jak był Pan łaskaw to dziś podsumować, prywatnego chamstwa i braku zdolności do przestrzegania współżycia społecznego. Proszę nie sprowadzać tego na tory prywatnego konfliktu dwóch zgryźliwych tetryków. Mówmy o sprawach – kontynuował poseł Konfederacji. Hołownia jednak wyłączył mu mikrofon.

– Panie pośle, przekroczył Pan czas dwukrotnie. Naprawdę nie mogę więcej tego tolerować. Serdecznie Panu posłowi dziękuję – powiedział marszałek.

– Pytam, kto będzie siedział? Kto będzie siedział? – mówił Braun, już poza mikrofonem.

– Dowiemy się w swoim czasie, na razie proszę, żeby to Pan usiadł – skwitował prowadzący obrady.

https://youtube.com/watch?v=nqaa2qJt2qw%3Fsi%3D3dEyX8iw5pxUk5w-

Historyczny dzień będzie dopiero 19 grudnia. Czy WYBORY są ważne??

To może być historyczny moment. Konstytucja milczy na ten temat [VIDEO]

12.12.2023 nczas-to-moze-byc-historyczny-moment-konstytucja-milczy

Stanisław Michalkiewicz. / foto: screen YouTube
Stanisław Michalkiewicz. / foto: screen YouTube

Gościem redaktora naczelnego „Najwyższego CZAS!”-u Tomasza Sommera był Stanisław Michalkiewicz. Rozmawiali m.in. o zmianach w Sądzie Najwyższym.

Sommer stwierdził, że gościem „w historycznym dniu” jest Stanisław Michalkiewicz. – Muszę się odnieść polemicznie do pańskiej opinii, że mamy historyczny dzień. Nie. Historyczny dzień to ewentualnie będzie dopiero po 19 grudnia – odparł Michalkiewicz.

– A cóż się stanie 19 grudnia? – zdziwił się Sommer.

– 19 grudnia wchodzi w życie rozporządzenie Pana prezydenta Dudy o zmianie regulaminu Sądu Najwyższego – wskazał publicysta. Przypomniał, że „dotychczas uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego i połączonych izb mogły zapadać większością 2/3 głosów, przy obecności 2/3 liczby sędziów. Pan prezydent to obniżył i te uchwały mogą zapadać większością zwykłą, przy obecności połowy liczby sędziów”.

Michalkiewicz wyjaśnił, że „w Sądzie Najwyższym jest dosyć liczna reprezentacja neo-sędziów, których Donald Tusk i jego ferajna chce dusić gołymi rękami”.

– Jeżeli taka jest sytuacja, to ci neo-sędziowie, na co zwrócił uwagę Pan sędzia Laskowski z Sądu Najwyższego, mogą sami podjąć decyzję ws. ważności wyborów, która jeszcze nie została podjęta – wskazał.

Sądząc po tym, jaką decyzję podjęli ws. tego referendum, to – że się tak wyrażę – mięknie im rura – ocenił Sommer.

– Bardzo możliwe, że się nie odważą na to, bo przyjdzie oficer prowadzący, powie: „no, wiecie rozumiecie, co wy tutaj kurczę, praworządność ma być itd.”, ale instynkt samozachowawczy może im podpowiedzieć, że jak wy tak, to my tak – odparł Michalkiewicz.

– Zobaczymy. Nigdy się co prawda coś takiego nie zdarzyło, ale każdy duży chłopczyk i każda duża dziewczynka wie, że zawsze musi być ten pierwszy raz, więc dlaczego nie teraz – dodał.

– To rozporządzenie zostało kontrasygnowane przez Pana Morawieckiego, żeby było jasne. Chyba, że Pan prezydent Duda nie wie, co robi, ale myślę, że aż tak źle to z nim nie jest i to nie jest przypadek, że akurat teraz Pan prezydent wydał to rozporządzenie i wejdzie w życie tuż przed Świętami – stwierdził publicysta.

– Jeżeli np. tuż przed Wigilią Sąd Najwyższy ogłosi, że wybory były nieważne, to zanim się Donald Tusk pozbiera, zanim wszyscy wrócą, zanim wytrzeźwieją po Sylwestrze i po sześciu królach, to już będzie za późno na jakieś reakcje – skwitował.

– To może być ten historyczny moment, bo konstytucja nic nie mówi, co się wtedy dzieje. Co się wtedy dzieje z tym wybranym-niewybranym sejmem, z powołanym-niepowołanym rządem, bo przecież ex nihilo nihil fit, z niczego nic nie może powstać – dodał Michalkiewicz.

Jak mówił, „jak wybory były nieważne, to i Sejm jest nieważny, a jak Sejm jest nieważny, to i rząd jest nieważny”. – Konstytucja milczy na ten temat, nikomu najwyraźniej (…) taka ewentualność nie przyszła do głowy – powiedział.

– Prawna podstawa jest, tym bardziej, że grubo ponad tysiąc protestów w sprawie wyborów wpłynęło do Sądu Najwyższego, no i zobaczymy. Wtedy nie będą się liczyły żadne prawnicze dyrdymały, tylko kto kogo aresztuje – skwitował.

Podobne rozumowanie było w sprawie tego referendum nieszczęsnego, bo tam wpłynęło nie tysiąc, tylko ponad dwa tysiące (protestów – przyp. red.) i mówiono tak, że w referendum stwierdzą, że zostało przeprowadzone w sposób wadliwy, w związku z czym trzeba będzie je powtórzyć – wtrącił Sommer.

Sąd Najwyższy stwierdził w czwartek 7 grudnia ważność referendum ogólnokrajowego z 15 października br., w którym Polacy odpowiadali m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego i likwidację bariery na granicy z Białorusią.

Jak przekazano podczas posiedzenia, w sprawie ważności referendum do SN wpłynęło 2 tys. 275 protestów przeciw ważności referendum. Za zasadne SN uznał 316, spośród których 285 miało tożsame zarzuty. Jeden protest został uznany za częściowo zasadny. Natomiast 44 protesty uznano za niezasadne, a 1 tys. 914 pozostawiono bez dalszego biegu.

– Decyzja ws. referendum zapadła jeszcze przed wejściem w życie tego rozporządzenia, a decyzja ws. wyborów pojawi się już po wejściu w życie tego rozporządzenia, tak że może być całkiem inna. Nie wiem, jak będzie, ale gdyby Sąd Najwyższy uznał, że wybory były nieważne, to to by był historyczny moment – stwierdził Michalkiewicz.

[w oryg. o to mópwi. MD]

tu Źródło:NCzas/PAP

Dantejskie sceny w Dorohusku. Policja kontra protestujący przewoźnicy. „Hańba polskiego państwa”

Dantejskie sceny w Dorohusku. Policja kontra protestujący przewoźnicy. „Hańba polskiego państwa” [VIDEO]

12.12.2023 nczas/dantejskie-sceny-w-dorohusku-policja-kontra-protestujacy

Policja na proteście przewoźników w Dorohusku.
Policja na proteście przewoźników w Dorohusku. / foto: screen X: @MeklerRafal (kolaż)

W poniedziałek wójt Wojciech Sawa zadecydował o rozwiązaniu protestu polskich przewoźników na granicy w Dorohusku. Późnym wieczorem do akcji wkroczyła policja. W sieci pojawiły się nagrania „dantejskich scen”, jakie miały miejsce w Dorohusku.

„Wójt gminy Dorohusk wydał decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia. Osoby protestujące powoli opuszczają już miejsce. Ruch zaczyna wracać do normy” – przekazała sierż. szt. Angelika Głąb-Kunysz z chełmskiej policji.

Sekretarz gminy Dorohusk Katarzyna Rafalska powiedziała, że protestujący otrzymali w poniedziałek dwa ostrzeżenia od wójta, żeby sami zakończyli protest, bo w przeciwnym razie zostanie wydana decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia.

Około godz. 14 wójt Wojciech Sawa pojechał na granicę, żeby przeczytać protestującym decyzję o rozwiązaniu protestu. W ciągu 72 godzin zostanie im ona przekazana na piśmie. Protestujący mają od poniedziałku 7 dni na odwołanie się od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Lublinie.

„Ukraincy kilka godzin temu pisali w ich mediach że jutro będzie odblokowane przejście w Hrebennem. Przed chwilą pojawiła się informacja że jutro będą podjęte takie kroki. Ukraińcy wiedzą wcześniej jakie kroki podejmą nasze władze″ – napisał na portalu X Rafał Mekler.

Czytaj więcej: Wójt rozwiązał protest polskich przewoźników. „To jest dla nas cios”. Ukraińcy wiedzieli wcześniej?! [FOTO]

Późnym wieczorem w sieci pojawiły się nagrania „dantejskich scen”, do jakich doszło na granicy polsko-ukraińskiej. „Policja przeprowadza drogą pod zakaz 5t. Przewoźnicy chcieli zablokować przejazd, na co policja ustawiła kordon z tarcz. Polska 2023” – poinformował Mekler.

„Tak zwana polska policja broni przed polskimi przedsiębiorcami ukraińskich przewoźników, którzy, jak widać, wiozą na Ukrainę artykuły pierwszej potrzeby. To, co się dzisiaj wydarzyło na granicy polsko-ukraińskiej, jest zwyczajnie hańbą polskiego państwa, które broni policyjnymi tarczami obcego interesu. Dla mnie absolutnie porażające” – skomentował wydarzenia na proteście przewoźników publicysta Łukasz Warzecha.

„Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Rząd PiS przygotował operację i wydał polecenie realizacji po głosowaniu o zmianie premiera?” – pyta z kolei wicemarszałek Krzysztof Bosak z Konfederacji.

Nad ranem poseł Krzysztof Mulawa, który w nocy był na miejscu, poinformował za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, że „wraca z Dorohuska. Policja ma wyraźne nakazy (nie chcą podać odpowiedzialnego) żeby udrażniać granicę łamiąc przepisy o przepuszczaniu (!) ukraińskich ciągników drogami nieprzystosowanymi. Interweniowałem i udało się zablokować kolejne partię ukraińskich aut”.

[filmiki w oryginale. M. Dakowski]

Źródło:NCzas/X

Jak “policja”-milicja ochrania ukraińskie TIRy przed protestem zrozpaczonych Polaków.

….bo Policja to była przed wojną…

Ochrania Ukr-oińskie tiry

po czyjej oni są stronie? Czym to się różni od ZOMO?

Pomoc humanitarna z Polski – jawnie w sklepach na Ukrainie… We Lwowie, Kijowie….

Brave Grandpa twitter.com/BraveM

@BraveM53414

Ktoś jeszcze chce wspomóc ukrainę?

0:27 / 1:29

8 339 Wyświetlenia

=============================

Znajoma Ukrainka mówi, że tak jest tam od dawna. We Lwowie, Kijowie, innych miastach.

========================================

A przecież miała pomagać matkom, żonom żołnierzy frontowych, nie napędzać forsę, majątki szulerom…


Hi, hi… Dopiero gdy spadną to dojrzewają. Kaczyński do Tuska: Jest pan niemieckim agentem… A TW Jakub?? A BOLEK?? Byli na sali…

Kaczyński do Tuska: Jest pan niemieckim agentem [OSKAR]

https://www.fronda.pl/a/WIDEO-Kaczynski-do-Tuska-Jest-pan-niemieckim-agentem,223976.html

Po uzyskaniu przez Donalda Tuska wotum zaufania w sejmowym głosowaniu, gdy marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłaszał zakończenie rozpatrywanie punktów obrad zaplanowanych na dzień dzisiejszy, na mównicę sejmową wszedł Jarosław Kaczyński i zarzucił Tuskowi, że ten jest niemieckim agentem.

Prezes PiS wszedł na mównicę, a pytany o to, w jakim trybie chce wystąpić, odpowiedział, że „jest taki tryb, jeśli ktoś kogoś obraża”.

„Ja nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem, po prostu niemieckim agentem” – powiedział Kaczyński zwracając się do Donalda Tuska.

================================

A już BOLKA NIE PRZYWITALI JEGO KSYWĄ…

==================================

mail:

TW Jakub i BOLEK też byli wtedy na tej sali sejmowej.

Exposeppuku

Exposeppuku

wawel , 11 grudnia 2023 ekspedyt/exposeppuku

Wasz specjalny, parlamentarny sprawozdawca ma zaszczyt przedstawić Wam stenogram  exposé premiera Mateusza Morawieckiego. W kilku miejscach mogą być nieścisłości, którymi opłaciłem chęć jak najszybszego dostarczenia Wam relacji. Zapraszam do pełnej empatii lektury.

EXPOSEPPUKU

Drodzy Rodacy,
i tacy i tacy. Rodacy i Rodaczki! Czworacy i Czworaczki!

Staję tu przed wami z podniesionym czołem. To nie my wybieramy. To Polska nas wybiera. Polska to miłość. Nie urząd.
Jesteśmy zobowiązani dla naszych wnuków, prawnuków i praprawnuków. Nikt nie żyje w próżni. No, może z wyjątkiem kilku bakterii, ale i to nie jest pewne.
Nie będzie naszej zgody. Na prawie wszystko. Ale podpiszemy wszystko. Bez zgody. Z miłością. Dla przyszłych pokoleń.

Nie pozwolimy na odbieranie kompetencji naszemu krajowi. Wprawdzie przez 8 lat pozwalaliśmy, ale teraz nie będzie naszej zgody. Na pewno zrobią co chcą, fir dojczland, ale bez naszej zgody. Bo my dumnie kroczymy w przyszłość. Budując polską drogę do wielkości filmu, który wam wyświetlaliśmy. Dziś taśma filmowa się urwała. Powiem więcej, Polacy zasługują na politykę wiarygodności a nie wiarołomności i taśmozerwaności. Show must go on. We are the champions. Jak zapowiada od lat premier Jarosław Kaczyński, brat profesora, prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Odpowiedzialność, to jest to dla nas najważniejsze.
Dziś świat stawia przed nami wyzwania jak budować Polskę, z której nasze dzieci nie będą wyjeżdżały. Jak polepszać los seniorów, juniorów i tych pośrodku.

Szanowni Rodacy, droga izbo, droga chatko Baby Jagi na kaczej stopce. Mamy dość wiązania końca z końcem. Od dziś, albo od jutra będziemy wiązać początek z końcem albo nawet koniec z końcem.

Koniec z umowami śmieciowymi i z mafiami śmieciowymi i ze zmorą bezrobocia. Zatrudnimy was przy sortowaniu śmieci. Nie będzie Niemiec nam pluł w twarz śmieciami. Polacy mogą polegać na swoim państwie, które zlikwidowaliśmy walcząc o suwerenność. Dzisiaj pod naszym sukcesem chcą podpisać się wszyscy. To cywilizacyjna zmiana. W procencie do PKB, oczywiście.

Oni wyprzedali i zagarnęli. My zagarnęliśmy i wyprzedaliśmy – to różnica cywilizacyjna.

Sami możemy wyznaczać trendy w europejskiej polityce. Wyrwać Polskę z pułapek – to nasze hasło. Unia chce nas pochłonąć, ale my ją zmienimy od środka. Zmienimy Sasinem, Kujdą i Mejzą. I to nie jest nasze ostatnie słowo. Uzdrowiliśmy sytuację w dziesiątkach branż i sektorów. I nie zaprzestaniemy. Dla Polski, dla was, drodzy Rodacy. Kryzys za nami, teraz nam odbija. Odbicie przed nami. Wprowadzimy pakiety. I innowacje.
Oraz wiele innych rozwiązań, które rozwiążą wszystko. Dziś nastał moment wyjątkowy. to efekt najniższego klina podatkowego. A mówili, że Polska to kraj leniów i nierobów.

Teraz przed nami nowy obowiązek i nowe wyzwania. Skokowy wzrost. Nowy plan i nowe projekty. Żeby żyć pełnią życia i mieć nowe marzenia. Postawiliśmy na taką wizję rozwoju, gdzie Polska staje się krajem wkorzystywanych frajerów. I już niedługo będziemy mogli spełnić sen naszych pradziadków, by spełnić marzenia prawnuków.

Świat jest niebezpiecznym miejscem. Rosną różne potęgi i zapowiadają różne kresy. Zapytajmy kim chcemy być w światowym teatrze geopolityki – podmiotem, pomiotem czy, drodzy Rodacy, wymiotem. Nie ma drugiego takiego kraju w Europie i na świecie a może i dalej, który tak wielokrotnie podnosił wszystko. Polska pod naszym kierownictwem podniosła wszystko. Tak jak Majewski. On też podniósł i przeniósł. Bo wiedział, że zwyciężymy. Skończył, skorygował, a teraz konfrontuje. Życzę każdemu rządowi polskiemu takich wyników w kolejnych latach. A nadchodzący rok może być jeszcze lepszy. Przemysł rośnie, eksport wzrósł – zagraniczna prasa wskazuje nas jako kraj, który będzie fundamentem światowego rozwoju.

To realny skok cywilizacyjny. Polska to kraj globalnych przepływów. Jedni płyną stylem klasycznym, inni żabką. Dajmy Polsce szansę wybić się na wielkośc. Tylko silna Rzeczpospolita będzie mocna. No i będzie potęgą wspieraną przez naszego najlepszego sojusznika. To szansa na przełom cywilizacyjny opłacany liczbą specjalistów.

W pandemii cały świat bał się zrywania łańcuchów dostaw. One, te łańcuchy odradzają się teraz w Polsce. Nie zrzucim łańcuchów skąd nasz ród… Taka jest prawda i nie może być innej. No, chyba, że zadzwoni do mnie Ronald Lauder lub Klaus Schwab i zmieni wytyczne.

Wskaźnik aktywności zawodowej kobiet i aktywności przestępczej wojsk stacjonujących w Polsce wzrasta. Kobiety razem z żołnierzami walczą dzielnie z wykluczeniem. Rozwiąże to problem demografii. I problem ataku na rodziny. W dekalogu polskich spraw wpisaliśmy bon na szczęście. Oprocentowany.

W moim domu matkę całowało się w dłoń. A inni kopali matki, fir dojczland. A przecież miejsce kobiety jest tam, gdzie je sobie wybierze. Wszyscy jesteśmy równi.

Jak mogłaby wyglądać Polska w nowej konfiguracji? Musimy się posunąć i zrobić miejsce dla kobiet i dla młodych.

Uczyniliśmy elektronikę częścią naszego życia codziennego. Elektroniczne piły, pity, elektroniczne pice, wice i kobity. Przemysł gier komputerowych, by zrobić z młodzieży uległe krowy. Gry komputerowe to szansa – jak mówi mój mistrz Harari – by zrobić z homo sapiens homo szympansa. Big Data posuwa nas do przodu, ale jednocześnie nas oplata w łańcuchu dostaw. Internet musi być wolny, a wolność musi być internetowana. Dziś walczymy o to, by praca dawała gwarancje dostatniego życia, chociaż przecież niedługo już pracy nie będzie a my będziemy i tak szczęśliwi.

Musimy myśleć jak żyć w świecie, w którym nie będzie już pracy. Będzie warunkowy dochód podstawowy w świecie postpracy. Polska musi otworzyć instytuty, które będą projektować strategię życia w świecie bez pracy, w rewolucji przyszłości. Ta rewolucja nie ominie niczego, żłobków, rolnictwa, mafii pod okiem Banasia, handlu wizami i sprowadzania trzeciego świata do drugiego świata. A drugi świat, zapytałby ktoś? Drugi świat będzie doganiał pierwszy świat. No i ten zerowy, korporacyjny. Dogonicie? Dogonimy!!! Tak nam dopomóż Prezes!

Musimy inwestować w gminy, powiaty, miasteczka i wioski, szkoły, drogi powiatowe, szpitale i płoty.

Jakiej administracji Polak potrzebje w nadchodzącym świecie postpracy? Skoro nie będzie pracy, to nie będzie łapówek. Jak sobie poradzić z tym wyzwaniem? Przygotujemy podstawy nowej reformy administracyjnej, której sednem będzie usieciowienie nepotyzmu.

A co z seniorami? Wdrożymy politykę srebrnego wieku i złotego standardu do rozpoznawania infekcji każdym wirusem. Nie będziemy niewdzięczni wobec seniorów, przewrócimy, przepraszam, przywrócimy im status.

Wprowadzimy polskie pracownicze plany kampingowe, przepraszam, kapitałowe. Wybudujemy budownictwo, zaangażujemy zaangażowanie naszych seniorów, nasze babcie, naszych dziadków. Niech sobie dorobią. Stróżem być każdy może, jeden lepiej, inny gorzej.

Stworzymy w miastach wspólne przestrzenie międzypokoleniowe. Poddronowe. Lojalnościowe.

Stworzymy kulturę. Która zalegała. W świecie jutra, w świecie szympansów mojego mistrza Harariego kultura odgrywać będzie kluczową rolę. Przemysły kreatywne, wyrównujące szanse, sięgające wyżej i wyżej – aż do gwiazd na których będziemy chceli założyć mediateki. Tylko społeczeństwo, które ma dostęp do kultury może tworzyć kulturę. Kreatywność, edukacja, dobra duchowe w połączeniu z nowymi technikami – aby tworzyć opowieści, które chce poznać cały świat. Żeby oczekiwać tego, co nieoczekiwane w technologii rozszerzonek rzeczywistości. Rozszerzonki rzeczywistości to nasza przyszłość, naszych wnuków i tłuków. To nadejdzie bardzo szybko. Gombrowicz, Sienkiewicz, Kopernik. Ale musimy skończyć z mikromanią i szukaniem akceptacji w oczach innych. Musimy być dojrzali a nie zdziecinniali. Dlatego zaproponuję dyskusję nad pakietem demokratycznym.

Musimy podnieść standardy demokracji, dostarczyć więcej narzędzi do działania. Ciepło myślę też o referendach.

Jaka będzie Polska? Polska będzie taka jacy będziemy my, Polacy. A my, Polacy będziemy tacy, jaka będzie Polska. To jest obustronne. Tak. Taka ma być Polska. Ma być mostem, pomostem i nie spać pod mostem.

Podsumowując: tylko Polska w którą wierzę będzie mogła zmierzyć się z wyzwaniami. Które wstają. I stoją.

Wierzę w Polskę będącą jak pomost dla zachodu w globalnej walce sił, w świecie sił, automatyzacji, robotyzacji, cyfryzacji, innowacji i nielimitowanego odpoczynku postpracowego.

Wierzę w Polskę ambitną, ktora wyrasta na europejskie i światowe centrum. Jednak aby taka Polska stała się faktem, musimy skończyć wojnę, wybrać dialog i przetrzeć nowe ścieżki rozwoju. By spełniać nadzieje na dobrą przyszłość następnych pokoleń.

Nowa polska zrodzi się z głębi naszych serc i z naszej odwagi. Nie będziemy mieć nic, wiedzieć nic i chcieć nic – a będziemy szczęśliwi. Szczęśliwi do gruntu. Podstawowo i gwarantowanie szczęśliwi. I o to właśnie chodzi.

Dlatego to zwiążmy i przetnijmy. Stwórzmy i zburzmy, i przejdźmy nad tym do porządku dziennego.

Tagi:expose, seppuku

O autorze: wawel

Rośnie orszak męczenników

Rośnie orszak męczenników

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)    10 grudnia 2023 tekst

Wprawdzie pan marszałek Szymon Hołownia, który – ze względu na panującą pod jego przewodnictwem atmosferę w Sejmie już zdążył dorobić się przezwiska „Kotłownia” – odroczył posiedzenie Sejmu do 11 grudnia, kiedy to premier Mateusz Morawiecki ma przedstawić expose swego rządu tymczasowego, a następnie odbędzie się dintojra w postaci odmowy udzielenia mu votum zaufania – ale się nie nudzimy, bo jak nie Volksdeutsche Partei, to komisja do zbadania ruskich wpływów w naszej – pożal się Boże! – polityce, jak nie komisja, to Kukuniek – i tak aż do ostatecznego zwycięstwa, to znaczy – do pojawienia się rządu Donalda Tuska.

Wiele wskazuje na to, że ten rząd objawić się może w całej straszliwej postaci 13 grudnia, co nawiązywałoby, a zarazem wypełniało pewną tradycję. Jak wiadomo, 13 grudnia 1981 roku generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny, w ramach którego administrująca Polską polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza podjęła próbę zdławienia siłą niepodległościowych aspiracji historycznego narodu polskiego. 13 grudnia 2007 roku Donald Tusk i jego minister spraw zagranicznych w osobie Księcia-Małżonka Radosława Sikorskiego, bez czytania podpisali traktat lizboński, który amputował Polsce ogromny – w dodatku nikt dokładnie nie wie, jaki – kawał suwerenności politycznej – no a teraz – rząd pod egidą Volksdeutsche Partei. Rzymianie mawiali, że omne trinum perfectum, co się wykłada, że wszystko, co potrójne, jest doskonałe, więc gdyby wspomniany rząd objawił się w straszliwej postaci właśnie 13 grudnia, to nowej, świeckiej tradycji stałoby się zadość.

Jak tam będzie, tak tam będzie, ale i bez tego wcale się nie nudzimy. Oto po ekspresowym uchwaleniu ustawy o finansowaniu przez państwo zapładniania w szklance, w Sejmie pojawiła się kolejna, nie cierpiąca zwłoki ustawa. Teoretycznie dotyczyła ona stabilizacji cen energii, ale okazało się, że to był tylko pretekst, bo tak naprawdę chodziło o coś całkiem innego. Zacznijmy jednak od Adama i Ewy. Oto wkrótce po październikowych wyborach Nasza Złociutka Pani Urszula von der Layen, cała w skowronkach zakomunikowała, że na powitanie zwycięstwa demokracji Polska dostanie 5 mld euro zaliczki. Tak się akurat złożyło, że ta informacja zbiegła się w czasie z hiobowymi wieściami, jakoby niemiecki koncern Siemens miał 4 mld euro manka. Nikt by może nie dopatrzył się związku między tymi wydarzeniami, gdyby nie to, że Wielce Czcigodna Paulina Hening-Kloska, kiedyś w Nowoczesnej, a obecnie – z Trzeciej Drogi, wniosła do Sejmu projekt wspomnianej ustawy, w której pilni czytelnicy dopatrzyli się, że nie tyle chodzi o stabilizację cen energii, tylko o to, by Polska kupiła od koncernu Siemens wiatraki za 5 mld euro, które można by stawiać nawet w odległości 300 m od zabudowań i w dodatku wywłaszczać grunty pod ich instalowanie, ponieważ postawienie takiego wiatraka zostało tam uznane za „inwestycję publiczną”, taką samą, jak np. autostrada.

Wybuchł klangor, w następstwie którego Trzecia Droga przerzucała się z Volksdeutsche Partei projektem tej ustawy, niczym gorącym kartoflem – że to nie ich pomysł. A w takim razie – czyj? Mimo, iż pojawiły się wzruszające wątpliwości, czy Wielce Czcigodna Paulina Hening-Kloska byłaby w stanie napisać taką ustawę – a zresztą każdą inną też – to pytanie to początkowo zawisło w powietrzu bez odpowiedzi. Wreszcie Wielce Czcigodna Paulina Hening-Kloska wydusiła z siebie, że te 300 metrów to ona sama wymyśliła, ale ponieważ mleko się rozlało, to pojawiły się skrzydlate wieści, że chyba nie zostanie ona „ministrą” do spraw klimatu w rządzie pod egidą Volksdeutsche Partei, a sama ustawa – chociaż podobno z jej uchwaleniem nie można było czekać ani chwili dłużej – ma zostać „wycofana”. W tej sytuacji nie od rzeczy będzie przypomnienie opowieści pana Pawła Piskorskiego z KL-D, jak ta partia, której przewodził m.in. Donald Tusk, była finansowo futrowana przez Niemców. Tedy obóz „dobrej zmiany”, którego funkcjonariusze właśnie mają być już wkrótce tarzani w smole i pierzu przez sejmowe komisje śledcze: do spraw „wyborów kopertowych”, afery wizowej i „Pegasusa”, domagają się powołania kolejnej – właśnie w sprawie „afery wiatrakowej”. Jak już się tarzać, to się tarzać ponad podziałami!

W tak zwanym międzyczasie większość sejmowa rozgoniła komisję do badania ruskich wpływów w naszej – pożal się Boże! – polityce pod przewodnictwem pana doktora Cenckiewicza, która zdążyła jeszcze złożyć pocałunek śmierci w postaci „raportu cząstkowego”, z którego wynika, że Donald Tusk, Książę-Małżonek, Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i jeszcze inni mężykowie stanu drobniejszego płazu, powinni dostać szlaban na piastowanie funkcji publicznych. Zostało to potraktowane wzruszeniem ramion, bo chociaż w pierwotnej wersji ustawy ta komisja wyposażona została w taką sankcję, to na skutek pomruków z czeluści Unii Europejskiej, wystraszony pan prezydent Duda wyrwał jej ten jadowity ząb. Wygląda jednak na to, że Donald Tusk i jego komanda już wkrótce powoła „swoją” komisję, która nieubłaganym palcem wskaże winowajców – ale oczywiście już całkiem innych. Wprawdzie i ta komisja żadną sankcją nie będzie dysponowała, mimo to jednak sam fakt jej istnienia najwyraźniej musi budzić jaskółczy niepokój w Judenracie „Gazety Wyborczej”, bo jużci – pan redaktor Michnik bywał w Klubie Wałdajskim, gdzie zimny ruski czekista Putin karmił i poił swoich gości, którzy rewanżowali mu się swoimi złotymi myślami.

Tymczasem Kukuniek, który właśnie w Strasburgu wygrał – tym razem nie w totolotka, jak to bywało za pierwszej komuny – 30 tys. euro za męczeństwo w służbie praworządności, szykuje się do kolejnego męczeństwa dla Polski. Chodzi o to, że znienawidzony IPN, przed którym Kukuniek zeznawał w charakterze pokrzywdzonego, doszedł do wniosku, że jego zeznania w sprawie podpisów na zobowiązaniu do współpracy, ręcznych donosach i co najmniej 50 pokwitowaniach pieniężnych dla SB, nie były szczere, to znaczy – że kłamał mówiąc, iż to nie jego podpisy, ani donosy. Prokuratura zaangażowała sztab specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy – porównując podpisy i pismo na dokumentach przekazanych IPN-owi przez panią Marię Kiszczakową i dokumenty podpisane przez prezydenta Lecha Wałęsę, „kategorycznie” orzekli, iż wszystkie podpisy zarówno na zobowiązaniu do współpracy z SB, jak i na pokwitowaniach pieniężnych oraz na ręcznie pisanych doniesieniach są autentyczne. W tej sytuacji Kukuńkowi grozi proces o fałszywe zeznania. Czy jednak pod rządami Volksdeutsche Partei, która będzie walczyć o przywrócenie praworządności do niego dojdzie – to całkiem inna sprawa. Toteż Kukuniek swoim zwyczajem oczywiście wszystkiemu zaprzecza, domagając się przy okazji likwidacji złowrogiego IPN („Ach, pójdę aż do piekła, byleby moją zbrodnię wieczysta noc powlekła” – wołała Pani, która zabiła Pana w balladzie Adama Mickiewicza „Lilie”), ale na wszelki wypadek, gdyby jednak coś poszło nie tak, deklaruje, że jak będzie trzeba, to pójdzie do więzienia i w ten sposób poświęci się dla Polski.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Kto dzisiaj Polską rządzi?

Kto dzisiaj Polską rządzi?

Stanisław Michalkiewicz   9 grudnia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5512

Cepeliada, cepeliada, w ogródeczku panna Mania, Chmurka się przejęzyczyła, jaja nie do wytrzymania” – wyśpiewywał za głębokiej komuny Jan Kelus, ilustrując w ten sposób tak zwaną „propagandę sukcesu”, która zdominowała rządową telewizję – bo innej jeszcze stare kiejkuty nie założyły – w latach 70-tych. Obliczona była ona na infantylizowanie telewizyjnej publiczności, żeby w końcu granica między rzeczywistością, a światem przedstawionym w telewizji się zatarła. Powodzeniu tej operacji sprzyjała okoliczność, że zdecydowaną większość naszego społeczeństwa stanowili i zresztą nadal stanowią ludzie niepewni siebie, którzy często ukrywają tę niepewność za parawanem tupetu. Ale czasami prawda wyłazi na wierzch, na przykład w teatrze. Jeśli ktoś chciałby to sprawdzić, niech pójdzie do pierwszego-lepszego teatru warszawskiego – wszystko jedno którego, bo wszystkie, co do jednego, wystawiają Scheiss. I do pewnego stopnia słusznie, bo po co mieliby się wysilać, skoro publiczność – jeśli już kupiła bilety – to na pewno będzie sztukę oklaskiwać w przekonaniu, że jeśli nawet się nie podobała, to przecież „powinna” się podobać, więc klaskanie należy do teatralnego rytuału. Zresztą nie tylko w teatrze.

Józef Mackiewicz w „Drodze donikąd” opisuje, jak to po „wkroczeniu” Armii Czerwonej na Kresy Wschodnie, urządzona została w jakiejś miejscowości agitacyjna masówka, na którą spędzono miejscową ludność. Przemawiała jakaś agitatorka, którą publiczność nagradzała entuzjastycznymi okrzykami i brawami. Kiedy masówka się skończyła i wszyscy wracali do domów, jedną z takich grup minęło auto, w którym owa agitatorka siedziała. – A to kurwa jej mać! – zaklął na jej widok jegomość, który podczas masówki wykrzykiwał na jej cześć i ją oklaskiwał. – To dlaczegoś pan klaskał? – zapytał go idący obok. – No a jakże inaczej? – odparł tamten autentycznie zdziwiony.

Właśnie rozpoczął swoją działalność Sejm, na którego tle produkuje się pan Szymon Hołownia, który najwyraźniej myśli, że wreszcie znalazł odpowiednią dla siebie scenę. Odnoszę wrażenie, że on również, a może nawet on przede wszystkim nie dostrzega już żadnej różnicy, między widowiskiem, a rzeczywistością, więc koncentruje się na widowiskowej stronie polityki. Inna rzecz, że przy obecnym składzie Sejmu może to być całkiem uzasadnione. Zgodnie bowiem z aktualnymi statystykami resortu zdrowia, około 20 procent obywateli naszego nieszczęśliwego kraju cierpi na rozmaite zaburzenia psychiczne. Myślę, że ta statystyka jest znacznie zaniżona, ponieważ na przykład sodomczykowie, gomorytki, albo nawet osoby nie będące do końca pewne, czy są chłopczykiem, dziewczynką, kozą, czy psem, w tych statystykach nie są ujmowane, bo od 1990 roku, kiedy to biurokratyczny gang patetycznie nazywający się „Światową Organizacją Zdrowia” przez głosowanie uchwalił, że te przypadłości nie są żadnymi przypadłościami, tylko szlachetnymi „orientacjami”, których leczyć nie tylko nie trzeba, ale nawet nie wolno.

Wskutek tego osób niestabilnych psychicznie może być u nas znacznie więcej niż 40 procent, a ponieważ jest rozkaz, by „przywrócić demokrację”, to jest sprawą oczywistą, że ta część społeczeństwa powinna mieć swoją reprezentację parlamentarną. No i ma, o czym możemy przekonać się przyglądając się sejmowemu jarmarkowi. Nazwisk oczywiście nie będę wymieniał z obawy, by któryś z zadowolonych ze swego rozumu w Wybrańców Narodu nie zaciągnął mnie z tego powodu przed niezawisły sąd, który – zwłaszcza teraz – powinność swojej służby na pewno by zrozumiał – ale i bez tego każdy wie, o kogo chodzi. Ma to zresztą pewne uzasadnienie, bo po co niby powoływać w naszym bantustanie Sejm, który próbowałby politykować, skoro od politykowania są państwa poważne? Toteż tubylczy Sejm, w którym osoby niestabilne psychicznie mają reprezentację parlamentarną chyba we wszystkich klubach i kołach ponad oficjalnymi podziałami, koncentruje się – jak widać – na widowiskowej stronie polityki, zapowiadając igrzyska w tarzaniu w smole i pierzu rozmaitych delikwentów. Zwraca uwagę, że większość sejmowa skwitowała głuchym milczeniem propozycję Konfederacji, by utworzyć komisję śledczą do zbadania paroksyzmów, jakim poddany został nasz nieszczęśliwy kraj pod pretekstem pandemii.

Ale nie mówi się o sznurze w domu wisielca, więc nic dziwnego, że większość sejmowa, której uczestnicy do tych pandemicznych paroksyzmów przykładali rękę, wolałaby, by tę zbrodnię na narodzie „wieczysta noc powlekła”. Toteż rada w radę uradzili, że najbezpieczniej będzie powołać trzy komisje śledcze; jedna w sprawie wyborów kopertowych („przysyłaj zabójcze koperty, niech myślą, że wciąż kochasz mnie” – miał wyśpiewywać pan marszałek Tomasz Grodzki, nie bez powodu też kojarzony z kopertami), druga w sprawie afery wizowej i trzecia – w sprawie zbrodniczego izraelskiego „Pegasusa”. Nawiasem mówiąc, w sprawie wyborów kopertowych chodzi – bagatela! – o 70 milionów złotych, podczas gdy paroksyzmy pandemiczne kosztowały kraj i obywateli grube miliardy. Ale tu by zostali ruchnięci wszyscy winowajcy, podczas gdy te trzy bezpieczne komisje pozwolą na skoncentrowaniu się przede wszystkim na wątku rozrywkowym. Jestem pewien, że państwa poważne za tę inicjatywę Donalda Tuska pochwalą, a może nawet dadzą mu jakąś trafikę w Brukseli, żeby przez resztę życia się nie nudził – bo dzięki temu jest szansa, że nasz mniej wartościowy naród tubylczy, zajęty obserwowaniem tarzania w smole i pierzu niedawnych dygnitarzy, nawet nie zauważy, jak traktat lizboński zostanie pomyślnie znowelizowany, dzięki czemu pewnego dnia obudzimy się w Generalnym Gubernatorstwie i żarty się skończą.

Mamy tedy znakomitą ilustrację tego, jak nowy Sejm koncentruje się na sprawach rozrywkowych. Oto na granicy polsko-ukraińskiej trwa protest, w ramach którego polscy transportowcy walczą o życie w sytuacji, gdy na skutek umowy zawartej między ukraińskim rządem i Komisją Europejską, transportowcy ukraińscy nie tylko zostali zwolnieni z obowiązku uzyskiwania licencji, ale w dodatku rząd, uważający się za „sługę narodu ukraińskiego” dopuścił do sytuacji, że tylko w takim województwie lubelskim zarejestrowało się wiele ukraińskich firm przewozowych o zagadkowym kapitale.

Ale tym nikt się nie zajmuje, natomiast Sejm właśnie uchwalił ustawę o finansowaniu przez budżet państwa tak zwanego zapładniania w szklance. Głównym pretekstem były katiusze jakich doświadczają bezpłodne pary, których nie stać na sfinansowanie tego zabiegu. Co to jednak znaczy, że będą one finansowane przez budżet państwa? Że wszyscy obywatele będą musieli się składać na to, by jakaś pani się w ten sposób zapłodniła. Tymczasem gdyby państwo nie finansowało ani tych zabiegów, ani żadnych innych, gdyby nie dopłacało do teatrzyków piątej klepki, czy do telewizji i obniżyło podatki, to chętną parę byłoby stać na zapłacenie za zapłodnienie w szklance bez łaski rządu. Zrozumienie tego nie przekracza możliwości umysłu ludzkiego, a jednak Sejm właśnie przegłosował co innego. Widać, że utworzenie w Sejmie reprezentacji politycznej obywateli niestabilnych emocjonalnie już ma i będzie miało daleko idące konsekwencje.

Stanisław Michalkiewicz

“Dziwne” raki. Nowotworowe tsunami wśród młodych. Wysyp agresywnych nowotworów. [Związków ze szprycą nie chcą badać]

“Dziwne” raki. Nowotworowe tsunami wśród młodych. Wysyp agresywnych nowotworów.

Lekarze mówią o lawinowym wzroście chorych

Katarzyna Grzęda-Łozicka abczdrowie.pl/plaga-dziwnych-rakow-o-lawinowym-wzroscie-chorych

Lekarze rozpoznają więcej niż wcześniej rzadkich postaci nowotworów, chorób z nietypowym przebiegiem lub bardzo zaawansowanych. – Nikt nie wie, dlaczego tak jest, a jedyną zmienną była pandemia i COVID, który prawie każdego dosięgnął – zaznacza chirurg onkolog dr n. med. Paweł Kabata. [skrajna ślepota czy skrajny brak logiki? MD]

1. Nowotworowe tsunami wśród młodych

Każdego dnia kilkaset osób w Polsce dowiaduje się, że ma raka. Prognozy są mało optymistyczne – z wyliczeń GLOBOCAN wynika, że liczba zachorowań i zgonów na nowotwory do 2040 r. globalnie zwiększy się co najmniej o połowę. To oznacza, że za 20 lat co piąta osoba będzie walczyć z chorobą onkologiczną. Eksperci wskazują też na systematyczne obniżanie wieku pacjentów, u których jest rozpoznawany rak.

– Kończymy właśnie 11. edycję akcji Avon Gabinety z Różową Wstążką. Przebadaliśmy 200 pacjentek i wykryliśmy i potwierdziliśmy już pięć raków piersi w grupie wiekowej 42-48 lat – wskazuje ginekolog i położnik dr n. med. Jacek Tulimowski.

– Kiedy zadzwoniłem by skonsultować się w tej sprawie z kolegami z Instytutu Onkologii, mówiąc, że mam dużo tak młodych pacjentek z rakiem piersi, to usłyszałem, że widzą to samo. Jest znacznie więcej pacjentek leczących się w Centrum Onkologii w Warszawie, średnia wieku kobiet, które się teraz zgłaszają do COI, to 45- 55 lat. To się pokrywa z prognozami WHO, mówiącymi, że w 2050 r. zaobserwujemy wzrost śmiertelności na nowotwory w grupach osób młodych o 80 proc., w stosunku do 2020 r. – opowiada lekarz w rozmowie z WP abcZdrowie.

2. Wysyp agresywnych nowotworów

Dr n. med. Paweł Kabata, chirurg onkolog z Wojewódzkiego Centrum Onkologii Copernicus mówi o wysypie “dziwnych raków”.

– Obecnie mamy bardzo dużo bardzo zaawansowanych raków. Nikt nie wie, dlaczego tak jest, a jedyną zmienną była pandemia i COVID, który prawie każdego dosięgnął, nie wiemy, czy to ma jakiś związek. Natomiast widzimy, że pacjenci, którzy teraz do nas trafiają, chorują inaczej. Widzimy zmianę: albo mamy do czynienia z bardzo zaawansowanymi chorobami, albo z bardzo nietypowymi przebiegami, które odbiegają od tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni.

Coraz częściej widzimy wyjątkowo agresywne nowotwory, bardzo rzadkie postaci nowotworów, albo takie, które przebiegają w sposób zupełnie inny, niż by nakazywała wiedza medyczna odnośnie do samej biologii nowotworów. Jest też bardzo dużo zaawansowanych nowotworów. Mamy młode osoby z bardzo agresywnymi postaciami. Mamy osoby starsze, 90-letnie z tak agresywnymi postaciami, że kiedyś w ogóle nikt by nie przypuszczał, że może to dotyczyć pacjenta w tak podeszłym wieku, bo jest pewna określona biologia nowotworów – wskazuje dr Kabata.

Chirurg onkolog przyznaje, że trudno wyjaśnić przyczyny tego zjawiska. Nasuwa się pytanie, czy może to mieć związek m.in. z pocovidowym deficytem odporności, o którym mówi się coraz częściej.

– Rak jest jednak dość jasno powiązany z odpornością i z zaburzeniami odporności, więc nie jest wykluczone, że globalnie mamy do czynienia z upośledzeniem, zmianą systemu odpornościowego, które może mieć wpływ też na kwestie nowotworów – wskazuje lekarz.

3. Przyczyny opóźnionej diagnostyki

Eksperci zwracają uwagę też na ogromny problem “przechodzonych raków” i opóźnionej diagnostyki w Polsce.

– Zdarza się bardzo dużo pacjentek, które przychodzą do nas dopiero po 4-5 latach przerwy. To, co najbardziej przeraża, to fakt, że zmiany rakowe wykrywamy też u bardzo młodych pacjentek. Najmłodsza pacjentka z rakiem szyjki macicy, która trafiła do mojej poradni, miała 32 lata – mówi ginekolog dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.

[—-]

=================================

mail: A zrobiliście korelację z wyszczepieniem? Czy brał szpryce? Ile??

Oczywiście – NIE.

Czemu??

Ukraina awaryjnie importuje energię elektryczną z Polski. Już mrozik…

Ukraina awaryjnie importuje energię elektryczną z Polski

7 December 2023|

W związku z deficytem mocy w systemie energetycznym Ukrainy, Polska w ramach pomocy doraźnej zaopatrywała ją w energię elektryczną.

W czwartek operator ukraińskiego systemu przesyłowego poinformował, że w związku z brakami mocy w systemie energetycznym Ukrainy tego dnia Centrum Dyspozytorskie „Ukrenergo” skorzystało z pomocy doraźnej trzech krajów. Jak informuje strona ukraińska, pomocy Ukrainie udzieliły systemy energetyczne Rumunii, Polski i Słowacji. Trwało to od godziny 11:00 do godziny 19:00 czasu kijowskiego.

W związku z tym Ukrenergo zaapelowało do Ukraińców o wyłączanie zbędnego oświetlenia w mieszkaniach, nie włączanie naraz kilku urządzeń zużywających relatywnie dużo prądu czy odłączanie ładowarek, jeśli urządzenia zostały naładowane.

„Zużycie przewyższa produkcję, w systemie elektroenergetycznym powstał deficyt energii elektrycznej. Pomoc awaryjna jest doraźnym środkiem mającym na celu przezwyciężenie deficytu” – podkreśla Ukrenergo.

Miesiąc temu informowaliśmy, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie około 100 mld złotych, a Ukraina zwraca się do Polski o pilny zakup nadwyżek energii elektrycznej, a Polski operator nadwyżki kupuje. Przykładowo, 6 listopada NPC Ukrenergo zwrócił się do polskiego operatora systemu przesyłowego Polskich Sieci Elektromagnetycznych (PSE) w sprawie pilnego zakupu 900 MWh. nadwyżki energii elektrycznej wyprodukowanej przez stronę ukraińską. Ukraiński operator podał, że strona polska udzieliła Ukrainie pomocy.

Czytaj także: Ukraiński system energetyczny w połowie zniszczony

epravda.com.ua / Kresy.pl

Oglądałem dziś Wiadomości i tego nie podali. “Nature” ws. niepożądanych skutków szpryc na covid.

Fundacja Ordo Medicus @OrdoMedicus

Gazeta Lekarska pisze nt. publikacji w czasopiśmie Nature ws. niepożądanych działań na covid. Szczepionki mRNA sprzyjają produkcji niepożądanych białek: Cambridge – Nowe badanie opublikowane w Nature pokazuje, że szczepionki mRNA sprzyjają produkcji niepożądanych białek poprzez zmianę ramek rybosomalnych. Kiedy podobne artykuły będą wzmiankowane w Gazecie Lekarskiej

@NaczelnaL

? Czy też pan ekspert Grzesiowski nie pozwala, bo są 100% skuteczne, bezpieczne i dokładnie przebadane?

Deutsches Ärzteblatt @Dt_Aerzteblatt

mRNA-Impfstoffe begünstigen Erzeugung unerwünschter Proteine: Cambridge – Eine neue Studie in Nature zeigt, dass mRNA-Impfstoffe die Bildung unerwünschter Proteine durch ribosomales Frameshifting begünstigen. Dieser… http://dlvr.it/SzqxmZ #Nature #mRNA #Impfen

Zdjęcie

·

Władcy Poznania mają gest! Za cudze pieniądze. Siedem nowych karetek z wyposażeniem za 5 mln jedzie na Ukrainę.

Siedem nowych karetek z wyposażeniem za blisko 5 mln zł jedzie z Poznania na Ukrainę. “Pomoc nadal jest potrzebna”

, 6.12.2023 r., epoznan-siedem_nowych_karetek-za_5_mln_jedzie_z_poznania_na_ukraine

fot. UMWW Poznań
fot. UMWW Poznań

Marszałek Marek Woźniak przekazał w środę kluczyki do 7 ambulansów, które trafią do Obwodu Charkowskiego.

Podczas spotkania p Marka Woźniaka, Marszałka Województwa Wielkopolskiego z Tetianą Jehorową-Łucenko, Przewodniczącą Charkowskiej Rady Obwodowej zostało przekazanych 7 ambulansów z wyposażeniem za blisko 5 mln zł, sfinansowanych z budżetu Samorządu Województwa Wielkopolskiego. W spotkaniu wziął udział Wasyl Zwarycz, Ambasador Ukrainy w RP.

“Finalizujemy dziś projekt, który rozpoczęliśmy na początku tego roku. Chcieliśmy wtedy w znaczący, materialny sposób wesprzeć Ukrainę, który zmaga się na co dzień z rosyjską agresją. Solidaryzujemy się z tym heroicznym wysiłkiem narodu ukraińskiego w obronie wolności. Zdajemy sobie sprawę, jak ogromne są straty ludzkie i materialne” – podkreślił Marek Woźniak, marszałek województwa wielkopolskiego. “W pierwszych tygodniach wojny entuzjastów pomocy było wielu, w Polsce pojawił się wtedy wielki, społeczny ruch pomocy uchodźcom ukraińskim. Niestety po wzniosłych chwilach następuje szara codzienność, która już nie jest tak bogata w działania. Dlatego teraz chcieliśmy dać wyraźny sygnał, że pomoc nadal jest potrzebna” – dodał.

“Strona polska przekazała wiele używanych pojazdów, ale my chcieliśmy dać nowy sprzęt” – stwierdził marszałek. “To nie jest nasze ostatnie słowo. W Wielkopolsce jesteśmy organicznikami, wiemy, że jeśli chce się osiągnąć sukces i zwycięstwo, trzeba być upartym, konsekwentny, być długodystansowcem. Możecie na nas liczyć, bo jesteśmy cały czas z wami” – podkreślił.

W przyszłym roku Województwo Wielkopolskie ma pomóc ukraińskim partnerom z obwodu charkowskiego w stworzeniu centrum dla weteranów. “To będzie forma wsparcia psychologicznego, rehabilitacyjnego, by osoby poszkodowane w działaniach wojennych mogły normalnie funkcjonować” – powiedział Marek Woźniak.

To, że w obwodzie charkowskim pojawi się siedem nowych karetek, będzie ogromnym wsparciem, a także informacją dla naszego wspólnego wroga, że stoimy razem – Polska i Ukraina, ramię w ramię. Chciałbym podziękować wszystkim Wielkopolanom za ogromne serce i solidarność z mieszkańcami Ukrainy. Po długim dystansie będzie wspólna, szczęśliwa meta” – mówił Wasyl Zwarycz, Ambasador Ukrainy w RP.

“Marszałek Marek Woźniak jest naszym potężnym sprzymierzeńcem w Europejskim Komitecie Regionów i w innych instytucjach europejskich. Dzięki niemu udało się załatwić wszelkie formalności i otrzymałam zaproszenie, żeby osobiście wystąpić w na tym forum i opowiedzieć, jak realnie wygląda sytuacja w Ukrainie” – przyznała Jehorowa – Łucenko.

Do Charkowa pojedzie 7 ambulansów typ B Volkswagen Crafter, wyposażonych m.in. w urządzenia do mechanicznej kompresji klatki piersiowej, defibrylatory, nosze główne z transporterami czy przenośne ssaki elektryczne.

Między młotem a kowadłem

Między młotem a kowadłem

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Najwyższy Czas!”    5 grudnia 2023 młotem-go

Chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy, jak w rysunku Andrzeja Mleczki, na którym Pan Bóg z szatańskim uśmiechem urządza kulę ziemską i powiada, że Polakom zrobimy kawał i umieścimy ich między Niemcami i Rosją.

Kiedy tylko Nasz Ówczesny Najważniejszy Sojusznik, do spółki z Sojusznikiem Mniej Ważnym, sprzedali nas w Jałcie Sojusznikowi Naszych Sojuszników, zaraz pojawił się w Polsce „blok demokratyczny”, który dotąd wszystkich młotował, aż w końcu nikt już nie opierał się Sojuszowi ze Związkiem Radzieckim, który – obok ustroju socjalistycznego – był fundamentem polityki naszego nieszczęśliwego kraju. Trwało to, to znaczy – socjalizm i sojusze, a właściwie ten jeden, najważniejszy – aż do końca lat 80-tych, kiedy to nastała sławna transformacja ustrojowa.

W ramach transformacji ustrojowej dawni uczestnicy „bloku demokratycznego” znowu się zdemokratyzowali – tym razem gwoli przypodobania się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, tylko oczywiście nie temu staremu, tylko temu drugiemu – bo w ramach sławnej transformacji nastąpiło odwrócenie sojuszy – ale Sojusz, jako jeden z filarów polityki naszego nieszczęśliwego kraju, oczywiście pozostał.

Drugim filarem była oczywiście demokracja, której wyznawanie – podobnie, jak poprzednio socjalizmu – stało się nie tylko powszechnym i nie podlegającym dyskusji obowiązkiem, ale nawet naszą chlubą. Ale z demokracją, zarówno w tamtej, starej odmianie, jak i tej nowej – jest mnóstwo zgryzot – przede wszystkim w postaci błędów i wypaczeń. Za pierwszej demokracji błędy i wypaczenia zostały szczęśliwie przezwyciężone i odtąd nic już nie mąciło sielanki w postaci jedności moralno-politycznej narodu – aż trzeba było wprowadzić stan wojenny – po którym rozpoczęły się przygotowania do sławnej transformacji – i nowu nic nie mąciło sielanki, aż do momentu, gdy na skutek błędów i wypaczeń demokracja się zaśmierdziała – na co zwróciła uwagę Nasza Złota Sojusznica i podjęła środki dyscyplinująca nasz mniej wartościowy naród tubylczy – najpierw na odcinku demokracji, a potem – na odcinku praworządności. To nie była łatwa sprawa tym bardziej, że Nasz Najważniejszy Sojusznik zataczał się od ściany do ściany i raz proklamował strategiczne partnerstwo z Rosją, a zaraz po trzech latach wysadzał je w powietrze, zanim jeszcze zdążyliśmy się do nowej sytuacji sojuszniczej akomodować. Wtedy właśnie doszło do kolejnych błędów i wypaczeń, nad którymi bolał obóz demokratyczny, pragnący, żeby wszystko było „tak, jak przedtem”. Wreszcie Nasz Najważniejszy Sojusznik, w chwili jakiegoś demencyjnego zaćmienia, pozwolił Drugiemu Sojusznikowi urządzać Europę po swojemu, dzięki czemu nie tylko wszystko wróciło w stare koleiny, ale i obóz demokratyczny nabrał wigoru i obecnie przebiera nogami, nie mogąc doczekać się momentu, w którym „teraz, kurwa, my!

Ponieważ Nasz Drugi Sojusznik próbuje wykorzystać czas darowany, zanim jeszcze lud pracujący Naszego Najważniejszego Sojusznika obierze sobie w listopadzie przyszłego roku jakiegoś kolejnego ulubieńca ulicy za przywódcę, tubylczy obóz demokratyczny nie bardzo wie, czego się trzymać, to znaczy – niby wie, że najważniejsza jest – podobnie jak i kiedyś – demokracja i sojusze – ale wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach, a nie wiadomo, jaki szczegół na tym etapie dziejowym pasuje do demokracji i praworządności, a jaki nie. Żeby tedy nie popaść w jakieś błędy i wypaczenia, a może nawet w sprośne błędy Niebu i Sojusznikom obrzydle, obóz demokratyczny na razie projektuje igrzyska, polegające na komisyjnym tarzaniu gwałcicieli i wypaczycieli demokracji w smole i pierzu, dzięki czemu nie tylko ma nadzieję uchronić się przed błędami i wypaczeniami, ale i zaabsorbować uwagę mniej wartościowego narodu tubylczego do tego stopnia, że nawet nie zauważy on, jak pewnego dnia obudzi się w Generalnym Gubernatorstwie.

Jednak nawet tak skromnie zakrojony program przywracania zgwałconej demokracji „teraz, kurwa, my”! napotyka rozmaite zasadzki, na przykład na odcinku niezawisłych sądów, co to – jak wiadomo – robią za pupillę praworządności. Na przykład w okresie błędów i wypaczeń mianowanych zostało jakieś trzy tysiące „nielegalnych” sędziów. Za pierwszych błędów i wypaczeń nie byłoby z tym problemu, bo każdy dostałby 9 gramów ołowiu w łeb, a potem wylądował w dole z wapnem – ale teraz demokracja ma trochę inny wizerunek i na przykład pani prof. Ewa Łętowska chyba by takiego eksperymentu nie wytrzymała, chociaż jej przywiązanie do demokracji jest poza wszelką dyskusją. Dlatego na tym etapie trzeba będzie kombinować inaczej, używając tak zwanych „kruczków”. Może niektórzy będą na to kręcić nosem, ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a poza tym – „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”, więc gdy w grę wchodzi święta sprawa praworządności, to nie mogą nas tu powstrzymywać jakieś pięknoduchowskie dyrdymały. Toteż pani prof. Łętowska, wprawdzie się zastrzega, że ona nie do doradzania – ale doradza – jak ma być, żeby było dobrze.

Chodzi o to, że blok demokratyczny ma na swojej słusznej drodze barierę w postaci pana prezydenta Dudy, który będzie sypał piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, powołując się właśnie na jurydyczne dyrdymały. Tedy pani prof. kombinuje tak: sędziowie są nieusuwalni; na tym odcinku nie można liczyć nawet na aprobatę przebierańców z luksemburskiego trybunału, bo praworządność owszem – ale solidarność przebierańcza d’abord. Nie można tedy uchwałami – bo ustawy ten okropny Duda zawetuje – odwoływać nieodwoływalnych sędziów – ale można uchwałami unieważniać uchwały, na podstawie których zostali oni powołani. Taka, panie, kombinacja – ja zwykł mawiać Antoni Lange. Jak się taką uchwałę unieważni, to i rekomendacja nieważna, a zatem – i nominacja, więc wszystko będzie gites tenteges. Pewien niepokój wzbudza kwestia, co w takim razie z orzeczeniami wydanymi przez tych uzurpatorów; ważne one, czy może nie? Na dobry porządek one też powinny być nielegalne, jako że ex nihilo nihil fit – ale obóz demokratyczny najwyraźniej obawia się „sądu zagniewanego ludu”, który w takiej sytuacji mógłby wziąć swoich ulubieńców pod obcasy. Toteż nawet na poraworządność wyjątkowo czuła Wielce Czcigodna Kamila Gasiuk-Pihowicz, zwana popularnie „myszą-agresorką”, przechodzi do porządku nad logiką i dopuszcza do siebie instynkt samozachowawczy – bo co innego ekscytować się demokracją, a co innego – zetknąć się w ramach bliskiego spotkania III stopnia z zagniewanym ludem. Jak zauważył Józef Stalin, zagniewanego ludu obawiał się nawet Hitler, a cóż dopiero – demokraci?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Wojna gospodarcza z Polską trwa. Kto chce zniszczyć polskich rolników?

Wojna gospodarcza z Polską trwa. Kto chce zniszczyć polskich rolników?

pch24.pl/wojna-gospodarcza-z-polska-trwa

Poziom dezinformacji na temat rolnictwa i na temat żywności jest niewyobrażalny. Ktoś może powiedzieć, że popełniono błąd, że przekazano jakąś nie do końca sprawdzoną informację, albo celowo podkręcono tytuł, żeby wywołać mini-sensację. Otóż nie, szanowni Państwo! Mamy do czynienia z wojną gospodarczą, w której nie ma miejsca na jakiekolwiek sentymenty, półśrodki i litość mówi w rozmowie z PCh24.pl Monika Przeworska, dyrektor w Instytucie Gospodarki Rolnej.

W ubiegłym roku przez wiele tygodni media lewicowo-liberalne alarmowały, że chleb będzie po 30 zł, kiełbasa po 100 zł, cukier po 200 zł, a pozostałych produktów spożywczych po prostu nie będzie. Z drugiej strony niemal codziennie minister Kowalczyk zapewniał, że zbiory są rekordowe i żywności na pewno nie zabraknie. W tym roku cisza jak makiem zasiał. Czy Polska jest bezpieczna, jeśli chodzi o żywność?

W tym roku cisza, bo na tradycyjnej polskiej wsi praca jak zawsze wrze. Cały rok 2023 był dla polskich rolników niezwykle intensywny i naprawdę ciężki.

Przede wszystkim za nami sezon wielu podwyżek, jeśli chodzi o ceny środków do produkcji żywności, a jednocześnie sezon rekordowych spadków, jeśli chodzi o ceny zbytu na produkty rolno-spożywcze. Ogniwem najbardziej poszkodowanym; ogniwem, któremu nie wiodło się zbyt dobrze; ogniwem, które można uznać za najbardziej poszkodowane w całym systemie gospodarczym jest niestety po raz kolejny rolnik, ale dzięki wykonanej przez niego pracy; dzięki temu, co faktycznie zostało w Polsce zrealizowane możemy śmiało powiedzieć, że bezpieczeństwo żywnościowe Polaków jest zabezpieczone.

W ostatnich kilkunastu miesiącach mieliśmy znaczny wzrost cen żywności. Wpłynęło na to kilka czynników. Po pierwsze inflacja jest, jaka jest, ale po drugie: wzrost cen żywności nie jest dyktowany cenami produktów rolno-spożywczych tylko innymi narzutami, które ostatecznie składają się na cenę żywności zakupywanej przez nas w sklepie.

To, że w sklepach możemy kupować jedzenie to zasługa polskich rolników, którzy wykonali swoją pracę bardzo dobrze. Niestety w wielu przypadkach nie zarobili, tylko wyszli na zero, a czasami wręcz musieli dokładać do interesu. Na szczęście obserwowaliśmy sporo działań pomocowych skierowanych do polskich rolników, które wielu ludziom żyjącym z uprawy i hodowli pomogły.

Często panuje przeświadczenie, że rolnictwo to proste zajęcie, bo wystarczy wyjść na pole, coś tam zasiać, potem leżeć kilka miesięcy jak będzie rosło, zebrać i zarabiać na sprzedaży. No niestety wygląda to zupełnie inaczej i nie jest tak różowo. W ostatnim czasie mieliśmy sporo materiałów na temat polskiego rolnictwa w mediach. Mam nadzieję, że coraz więcej osób zdaje sobie sprawę jak bardzo skomplikowanym mechanizmem i jak skomplikowanym organizmem jest rolnictwo, a co za tym idzie mniej osób będzie powtarzać, jak rolnik ma dobrze. Po drugie: wraz z coraz większą świadomością społeczną na temat pracy rolnika większość powinna zrozumieć, że negatywne i czarne scenariusze, jakimi byliśmy bombardowani w ubiegłym roku są póki co nierealne.

Niemniej jednak w perspektywie kilkunastu najbliższych lat musimy zacząć inaczej patrzeć na żywność, bo niestety będzie ona drożeć. Nie lawinowo, ale powoli i systematycznie, a główną przyczyną nie będą zarobki samych rolników, tylko przede wszystkim wzrost kosztów produkcji, a tenże wzrost będzie spowodowany sytuacją geopolityczną i prowadzoną przez UE polityką rolno-klimatyczno-środowiskową.

Zdrowa, konwencjonalna żywność produkowana nawet nie w tzw. eko-gospodarstwach, tylko w normalnych, konwencjonalnych gospodarstwach w najbliższych latach będzie drożeć i w związku z tym politycy niezależnie od opcji politycznych powinni zastanowić się jak wspierać rolników, żeby żywność oferowana w sklepach w Polsce była produkowana na miejscu, bo to stanowi o naszym bezpieczeństwie żywieniowym.

Wszyscy pamiętamy jak wyglądał świat, kiedy zaczęła się tzw. pandemia koronawirusa, kiedy łańcuchy dostaw w wielu przypadkach się urwały, kiedy nie wszystkie dostawy były realizowane. Doskonale wiemy jak wyglądały niektóre państwa, które nie są tak bezpieczne żywnościowo jak Polska i nie stoją tak silnie rolnictwem jak my. U nich przez wiele tygodni sklepy świeciły pustymi półkami. U nas na szczęście czegoś takiego nie było i mam nadzieję, że nigdy nie będzie.

Generalnie zgadzam się z Panią, że w tym przypadku działania pomocowe ze strony rządu są jak najbardziej na miejscu. Pytanie tylko, czy takie coś wystarczy? Dlaczego nie podjęto rozwiązań systemowych? Podam przykład: w jednej sieci handlowej na początku tygodnia mleko 3,2 proc. kosztowało 4,49 zł. W połowie tygodnia ogłoszono promocję i to samo mleko kosztowało 2,49 zł. Przepraszam, ale za ile w związku z tym jest kupowane mleko od rolnika, skoro sieci handlowej opłaca się zejść z ceny niemal 50 proc. i dalej zarabia na sprzedaży?

[no to odpowiedz, nie zadawaj głupich pytań !!! MD]

W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z ogromną zmianą, ze swego rodzaju transformacją na rynku żywności. Nie jest już tak, że najważniejszy jest rynek pośredników, że to oni dyktują ceny i najwięcej zarabiają. Obecnie najważniejszy jest rynek sieci handlowych. Sieci handlowe chwytają się niestety wielu bardzo nieuczciwych praktyk.

Sytuacja bardzo często wygląda tak, że do producenta żywności przychodzi przedstawiciel sieci handlowej i mówi, że może kupić dany produkt za tyle i tyle i ani grosza więcej. Producent żywności musi się dostosować do tej ceny i poinformować rolnika, ile jest mu w stanie zapłacić za dostarczony do skupu surowiec. W związku z tym, że handel w Polsce wygląda tak, że to wielkie sieci handlowe są głównym operatorem największego wolumenu produktów rolno-spożywczych i przetworów rolno-spożywczych sprzedawanych w Polsce, to niestety ale ich działania mają ogromny, a nawet decydujący wpływ, jak wygląda sytuacja na rynku.

Najbardziej poszkodowany w tym wszystkim jest rolnik, ponieważ on na tym wszystkim najbardziej traci. Z jednej strony konsument może powiedzieć: „Przecież rolnik zarobił na towarze, bo ja go kupiłem”. Niestety, ale często zdarza się tak, że ów zarobek jest mniejszy niż koszty produkcji.

Tutaj ma Pan rację – potrzeba systemowych rozwiązań zarówno dla rolników jak i dla przetwórców żywności. Jeden i drugi powinni grać do jednej bramki i wiedzieć, że po ich stronie stoi państwo, które nie pozwoli na dyktat zagranicznych sieci handlowych.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało tzw. ustawę hiszpańską, która definiowała, że nie można kupić od rolnika produktu za cenę rażąco poniżej kosztu wyprodukowania, a tak się niestety działo. Rolnicy dokładali i dokładali aż w końcu, po kolejnym sezonie nie mieli z czego dokładać. „Ustawa hiszpańska” była zapowiadana, była dostosowana do polskich warunków, ale ostatecznie jeszcze nie trafiła pod sejmowe głosowanie i jestem strasznie ciekawa, czy Sejm nowej kadencji będzie ją procedował. Marszałek Hołownia zapowiedział, że nie będzie zamrażarki i wszystkie ustawy składane do laski marszałkowskiej będą procedowane. Mam więc nadzieję, że słowo zostanie dotrzymane i ustawa broniąca polskich rolników będzie procedowana.

Ja jednak się boję, że nawet jeśli taka ustawa wejdzie w życie, to wiele się nie zmieni. Wystarczy sobie bowiem przypomnieć kary liczone w setkach milionach złotych jakie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta nakładał na zagraniczne sieci handlowe m. in. za oszukiwanie polskich rolników. I co? I nic…

I dalej im się opłaca…

No właśnie… Boję się, że nawet zmiana reguł gry nic w rzeczywistości nie zmieni…

W pierwszej kolejności „chapeau bas” dla UOKiK-u za to, że w ogóle nałożył kary dla zagranicznych sieci handlowych i to kary rekordowe, co przez lata było wręcz nie do pomyślenia. To też pokazuje o jakich w ogóle pieniądzach mówimy. Każdy z nas, gdy słyszy, że jakaś sieć handlowa ma zapłacić kilkaset złotych kary i nie stanowi to dla niej jakiegoś większego problemu, to może zdać sobie sprawę ze skali tego jak wiele na tych nieuczciwych praktykach można zarobić. Gdyby się to nie opłacało, to nikt by przecież tego nie robił i nie ryzykowałby, że będzie musiał zapłacić wielomilionową karę.

Czasem myślę, że być może te kary są jeszcze za niskie, bo przecież w poczuciu sprawiedliwości kara powinna być adekwatna i odstraszać. Skoro nie odstrasza, to może trzeba ją zwiększyć…

Nie zmienia to jednak faktu, że rozwiązania systemowe są potrzebne od zaraz i w połączeniu z wychwytywaniem nieuczciwych praktyk handlowych uda się zmienić ten mętny, żeby nie powiedzieć szemrany system.

Pozwolę sobie teraz na złośliwość: ile osób zginęło od zboża technicznego z Ukrainy, które według samozwańczych ekspertów od rolnictwa miało zawierać toksyny, cyjanek i materiały promieniotwórcze? Miały zginąć miliony…

Problemów ze zbożem technicznym było bardzo dużo i nadal jest bardzo dużo. Nie oszukujmy się – był to wytrych do tego, żeby ściągać do Polski tanie zboże z Ukrainy…

Tak, ale chyba zgodzi się Pani ze mną, że to był prawdziwy problem – szukanie kruczków prawnych, żeby ściągać do Polski miliony ton taniego zboża z Ukrainy. Niestety z poważnego problemu, czyli wwożeniu do Polski zboża z Ukrainy zrobiono hucpę opowiadając coś o toksynach i materiałach rozszczepialnych…

Niestety… Poziom dezinformacji na temat rolnictwa i na temat żywności jest niewyobrażalny. Ktoś może powiedzieć, że popełniono błąd, że przekazano jakąś nie do końca sprawdzoną informację, albo celowo podkręcono tytuł, żeby wywołać mini-sensację. Otóż nie, szanowni Państwo! Mamy do czynienia z wojną gospodarczą, w której nie ma miejsca na jakiekolwiek sentymenty, półśrodki i litość.

Czytając o tym, co dzieje się na polskiej wsi, w jakich warunkach jest produkowana żywność, w jakich warunkach są przetrzymywane (niczym zakładnicy) są zwierzęta, to włos się na głowie jeży. Niewielu jednak decyduje się na to, aby medialne sensacje zweryfikować i sprawdzić, jakie są fakty. Bez tej weryfikacji łatwo rzucać oskarżenia i ogłaszać kolejne bojkoty polskiej żywności czy produktów pochodzenia zwierzęcego wytwarzanych na terytorium Polski, bo ponoć w innych krajach jest lepiej i bezpieczniej, co przecież nie jest prawdą.

Taka perfidna dezinformacja, tak perfidne manipulowanie informacjami to nic innego jak wojna gospodarcza, a taka wojna gospodarcza jest przeciwko nam prowadzona. Polska jest jednym z największych w Europie producentów żywności. W wielu obszarach jesteśmy liderami. Produkcja zbóż, produkcja mleka, produkcja drobiu, produkcja jaj, czy nawet produkcja futer – wszystkie sektory, które w jakikolwiek sposób kojarzą się z rolnictwem i doskonale sobie radzą są z różnych stron atakowane.

Często obserwujemy w mediach, że nijak ma się to do stanu rzeczywistego i do prawdy. Wielokrotnie apelowaliśmy jako Instytut Gospodarki Rolnej do wszystkich, którzy zabierają głos i mówią na temat bezpieczeństwa żywnościowego, czy też na temat jak wygląda rolnictwo w Polsce, żeby ważyli słowa, bo to naprawdę nie są żarty. Negatywne i jednocześnie fałszywe opinie bardzo często przekładają się na wybory konsumenckie.

Wracając do kwestii zboża technicznego. Nic mi nie wiadomo, żeby ktokolwiek się zatruł bądź miał problemy ze zdrowiem. Wszyscy od początku mówiliśmy, że problemem jest niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża do Polski i z tym trzeba walczyć. Takie zboże zagrażało polskim rolnikom, a nie konsumentom.

Polscy rolnicy chcieli dbać o swoje interesy za co byli atakowani z niemal każdej strony. Ukraińcy krzyczeli, że polscy rolnicy chcą ich zniszczyć. W Brukseli krzyczano, że polscy rolnicy łamią unijne traktaty. Nasi rodzimi liberałowie krzyczeli, że będą cierpieć konsumenci, a poza tym, po co w Polsce rolnictwo, skoro jest na Ukrainie…

Najgorszy był jednak atak dwóch sprzymierzeńców – Unii Europejskiej i Ukrainy. O ile dobrze pamiętam to Polska jest częścią UE, a nie Ukraina i to nas powinna bronić Bruksela, a nie Ukrainę. Patrząc jednak na to, co robi Bruksela odnoszę wrażenie, że to Ukraina jest częścią UE, którą Bruksela broni przed jakimiś warchołami znad Wisły.

OK, wszyscy rozumiemy, że Ukraina została zaatakowana przez Rosję, że sytuacja jest ekstra ordynaryjna, że Ukraina potrzebuje pomocy, ale prawda jest taka, że działania podjęte przez UE dążyły do tego, że Polska za chwilę nie miałaby pieniędzy na własne funkcjonowanie. Ciężko w ogóle podchodzić do tej sprawy bez emocji. Wielu z nas czuje się oszukanych, bo tak wiele zrobiliśmy dla Ukraińców, a oni tak nam za to wszystko „dziękują”.

W ostatnim czasie do protestu przewoźników na granicy z Ukrainą dołączyli rolnicy. Tutaj znowu z jednej strony wszyscy mówią, że Ukrainie trzeba pomagać. Szkoda, że nikt nie chce prześledzić o co tak naprawdę chodzi i o co Polacy walczą, a dopiero potem zabierać głos. Powiem szczerze: kiedy słyszę od polityków z różnych stron, że ludzie, którzy protestują na przejściach granicznych z Ukrainą i starają się wywalczyć dla sektora transportu inne warunki współpracy z Ukrainą są sabotażystami to robi mi się słabo. To szalenie nieodpowiedzialna postawa, bo patrząc na dokumenty źródłowe, na to jak faktycznie sytuacja wygląda i na to w jakiej sytuacji znajdują się obecnie polscy przewoźnicy to naprawdę nie wiem jak można było doprowadzić do takiej sytuacji.

Lista sektorów zagrożonych, bądź będących w bardzo trudnej sytuacji nie jest krótka i tych problemów w najbliższych tygodniach i miesiącach będzie raczej przybywać niż ubywać. Tutaj wracamy znowu do tego, że to Bruksela ma takie, a nie inne kompetencje, ale my też musimy prowadzić dużo bardziej skuteczną politykę, żeby lepiej dbać o nasze interesy i interesy naszych obywateli.

Bóg zapłać za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Bruksela przeciwko Polsce. Jesteśmy ofiarą bezwarunkowej pomocy Ukrainie.

Bruksela przeciwko Polsce. Jesteśmy ofiarą bezwarunkowej pomocy Ukrainie.

Bruksela przeciwko Polsce

Unijna komisarz do spraw transportu Adina Vălean zwoła wspólny komitet Unii Europejskiej i Ukrainy dotyczący problemów transportu, ale dopiero po zniesieniu blokad na polsko-ukraińskiej granicy – to jedno z ustaleń posiedzenia Rady UE ds. transportu – poinformowała korespondentka RMF FM w Brukseli. Dodała, że unijna komisarz wyraźnie powiedziała, że nie może być powrotu do zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy.

 Obecne porozumienie o przewozach w transporcie drogowym z Ukrainą jest przecież częścią „szlaków solidarnościowych”. Nie możemy wrócić do zezwoleń. Mogę sobie wyobrazić, ile udzieliłaby ich Polska, Słowacja i Węgry, skoro te kraje już teraz nie godzą się na obecność Ukraińców na naszym rynku. (…) Nie możemy wznawiać dyskusji o wspólnych zobowiązaniach za każdym razem, gdy w naszych krajach pojawiają się protesty. Wzywam wszystkich do opamiętania i do jak najszybszego odblokowania granicy – nawoływała w Brukseli komisarz Valean.

UE odrzuca oczekiwania Polski, Słowacji i Węgier w kwestii przywrócenia systemu zezwoleń i uregulowania ekolejki. Wręcz ustami komisarz żąda od Polski przywrócenia możliwości wykonywania tej umowy. Eurokołchoznicy są głusi na nasze argumenty. Gdyby mieli u nas swoje siły porządkowe czy unijną straż graniczną już byśmy byli pacyfikowani. Unia wygenerowała problem którego by nie było gdyby nie odebrano Polsce tej kompetencji, a teraz wymaga od nas że w milczeniu oddamy kolejną po rolnictwie gałąź gospodarki – komentuje Rafał Mekler, jeden z liderów protestu przewoźników.

– To co jest Polsce proponowane to „rozwiązanie polityczne”, czyli że niszczonej przez ukraińską konkurencję branży możemy płacić odszkodowania z własnego budżetu.

Wczoraj na Radzie UE przeciw Polsce stanęły nawet wszystkie państwa bałtyckie – przedstawiane w kontekście Ukrainy jako bliscy sojusznicy Polski, także zagrożeni przez Rosję. Jest źle. W UE nie ma ani zrozumienia polskiej sytuacji w kontekście wpływu Ukrainy na rynek UE, ani nawet poważnego zainteresowania nią – pisze w mediach społecznościowych poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak.

Ukraina bezwzględnie korzysta z nadanych przez Brukselę przywilejów

Przypomnijmy, iż  2021 r. udział polskich przedsiębiorców w przewozach drogowych wykonywanych w relacji: Polska-Ukraina wynosił około 38%, zaś przewoźników z Ukrainy – 62%. Według stanu na koniec października 2023 r. polscy przewoźnicy drogowi wykonywali zaledwie około 8% takich przewozów, zaś przewoźnicy z Ukrainy – 92%.

Dodajmy, że presja handlowa ze strony Kijowa trwa od dawna. Jak przypomina portal dorzeczy.pl w styczniu 2022 r. Ukraina zablokowała tranzyt kolejowy z Azji do Polski przez swoje terytorium. Oficjalnym powodem była konieczność przeprowadzenia prac remontowych na kolei.

Tajemnicą poliszynela było jednak, że Kijów w ten sposób chciał na Warszawie wymusić ustępstwa w kwestii transportu drogowego. Ekipa Zełenskiego zdecydowała się na ten krok dosłownie w przededniu wybuchu wojny. Warto w tym kontekście przypomnieć, że od kilku miesięcy Kijów publicznie oskarża Warszawę o blokadę eksportu do UE ukraińskiego zboża, choć rzeczona blokada dotyczy tylko kilku krajów, a tranzyt przez polskie terytorium odbywa się bez problemów przypomina redakcja Do Rzeczy, która podkreśla, że „Ukraina bezwzględnie korzysta z nadanych przez Brukselę przywilejów, żeby podbić europejskie rynki, w tym przede wszystkim polski”.