W piątek (14.10.2022) Ukraina celebrowała Dzień Obrońców Ukrainy oraz 80. rocznicę powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii. Formacja, która ma na swoim koncie ludobójstwo na Polakach, jest stawiana Ukraińcom za wzór męstwa, odwagi i wszelkich cnót.
– Współczesne Siły Zbrojne Ukrainy są tak samo niezłomne jak żołnierze UPA. Podążają za wojskowymi tradycjami tych bojowników. W 2018 roku hasło „Sława Ukrainie!” stało się oficjalnym pozdrowieniem wojskowym, a pieśń „Urodziliśmy się w wielkiej godzinie”, która od 1932 roku jest hymnem OUN, jest teraz marszem armii ukraińskiej. Mazepinka to nakrycie głowy Ukraińskich Strzelców Siczowych, powszechne w Armii Galicyjskiej, Siczy Karpackiej i najbardziej rozpoznawalny element umundurowania UPA – od 2017 roku jest oficjalnym nakryciem głowy Sił Zbrojnych Ukrainy – czytamy na stronie ukraińskiego IPN.
Instytucja przygotowała materiały informacyjne i prezentację poświęconą “walce wyzwoleńczej narodu ukraińskiego, buntowników i uczestników ruchu wyzwoleńczego walczącego o państwowość i niepodległość”. W materiałach tych UPA przedstawiona jest jako „formacja, która odegrała ważną rolę w tworzeniu ukraińskiej idei narodowej, walce o niepodległość Ukrainy, zachowaniu i budowaniu tradycji wojskowych i państwowych”.
– Powrót do tradycji powstańczych nie jest przypadkowy. Dziś kontynuujemy tę samą walkę, jaką prowadziła UPA – walkę o wolność przeciwko temu samemu wrogowi – imperializmowi rosyjskiemu. Wtedy i teraz wróg jest jeden. W wojnie na pełną skalę rozpętanej przez Federację Rosyjską Ukraińcy z bronią w ręku bronią niepodległości nie tylko własnego państwa, ale także krajów Europy – napisano na stronie ukraińskiego IPN.
W materiałach edukacyjnych ukraińskiego IPN nie ma ani słowa o ludobójstwie na Polakach przeprowadzonym na rozkaz dowództwa UPA. Ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem, podczas którego zginęło co najmniej 100 tysięcy Polaków, w tym kobiety i dzieci, jest starannie rugowane z historycznej pamięci Ukraińców. Jednocześnie współcześni żołnierze ukraińscy są przedstawiani jako spadkobiercy i następcy „herojów” z UPA.
– W tym roku Prezydent Ukrainy ustanowił odznaczenie „Krzyż Zasługi Bojowej” dla uhonorowania żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy i innych formacji wojskowych za wybitną odwagę osobistą i męstwo lub wybitny czyn bohaterski podczas wykonywania misji bojowej w warunkach zagrożenia życia i bezpośredniego kontaktu z wrogiem; wybitne sukcesy w kierowaniu wojskami podczas działań wojennych. Ta nagroda państwowawizualnie i symbolicznie odtwarza insygnia UPA stworzone przez znanego artystę-buntownika Nilo Hasewicza – informuje ukraiński IPN.
=========================
Doczekaliśmy czasów, w których Polacy przypominający o ukraińskim ludobójstwie na Wołyniu, są stygmatyzowany jako „ruskie onuce”, a Ukraińcy uroczyście celebrują rocznicę powstania formacji, która wymordowała co najmniej 100 tysięcy Polaków. I Polacy mają to zaakceptować, bo jak nie, to zostaną oskarżeni o działanie na rzecz Rosji.
RFN przygotowuje się do kapitulacji -Autor: Peter Haisenko
Artykuł z mojego osobistego cyklu pt: „IV Rzesza od środka”- tłumacz 😉
Nikt tak naprawdę nie zauważa, że RFN od lat wysyła światu wiadomość, że w razie wojny ziemia niemiecka nie będzie broniona. W ogóle nie możemy się bronić. Po trzech niekompetentnych paniach minister obrony Bundeswehra jest w opłakanym stanie, właściwie niezdolna do walki.
W ciągu ostatnich kilku dni pojawiły się doniesienia, że Bundeswehra (w skrócie BW) ma tylko zapasy amunicji wystarczające na zaledwie dwa dni. Zobacz tutaj:
Oczywiście ta sytuacja wynika również z faktu, że materiał BW został bez skrupułów dostarczony na Ukrainę. Dotyczy to nie tylko BW. Nawet w USA toczy się dyskusja o tym, czy dostawy na Ukrainę w dużej mierze ich rozbroiły. Stwierdza się też, że szybki wzrost produkcji uzbrojenia zrekompensuje odpływ na Ukrainę dopiero za kilka lat. Czy to też powód, dla którego USA tak konsekwentnie upierają się, że nie chcą otwarcie uczestniczyć w wojnie na Ukrainie?
To dziwny proces, kiedy jakiś kraj otwarcie o tym mówi i informuje świat o złym stanie swojej armii. Takie spostrzeżenia są właściwie zarezerwowane dla wrogich służb specjalnych, które w ten sposób sprawdzają, jakie niebezpieczeństwa emanują z armii państwa, z którym mógłby dojść do konfliktu zbrojnego. To informacje, które powinny być objęte najściślejszą tajemnicą. Dlaczego więc rząd w Berlinie zachowuje się wobec tego tak szczerze, a nawet niedbale? A teraz uzupełniają to, ogłaszając, że nawet zapasy amunicji wystarczą tylko na dwa dni w sytuacji awaryjnej. Wykluczam możliwość, że jest to podstęp, którym chce się skusić ewentualnego napastnika do bezmyślnego działania, zwabić go w pułapkę.
Kto obsługuje broń NATO na Ukrainie?
BW jest w rzeczywistości w opłakanym stanie. Nie pomagają nawet niewielkie zapasy nowoczesnego sprzętu, który jest teraz wysyłany na Ukrainę. Nawiasem mówiąc, należy zadać sobie pytanie, kto ma obsługiwać złożone systemy używane na Ukrainie. Potrzebny jest dokładnie wyszkolony personel, a to nie dzieje się z dnia na dzień. Szczególnie dla żołnierzy przyzwyczajonych do sowieckiej technologii i potrzebujących zapoznania się ze standardami i procedurami operacyjnymi NATO. Więc kto będzie obsługiwał te systemy? Czy w takim razie będą to Niemcy w cywilnych ubraniach, tak jak Stany Zjednoczone wykorzystują swoich ludzi do potajemnej obsługi skomplikowanych systemów na Ukrainie? Byłby to niewątpliwie casus belli, o którym wspomniała już Moskwa.
Trzeba więc zadać sobie pytanie, jakie cele są realizowane na Hardthöhe (siedziba ministerstwa obrony RFN –przyp. tłum), gdy otwarcie komunikuje się o niezdolności BW do walki. Ponadto należy pamiętać, że BW nigdy nie została stworzony do obrony terytorium Niemiec. Miała być grotem przeciwko władzy sowieckiej, a doktryna NATO przewidywała, że w sytuacji awaryjnej ponad 2000 celów w Niemczech zostanie zniszczonych uderzeniami nuklearnymi. BW było niczym więcej jak mięsem armatnim przeciwko możliwemu atakowi ze wschodu, tak jak teraz Ukraina. RFN powinna była ponieść dewastację, która teraz uderza w Ukrainę, tylko gorszą, a mianowicie atomową. BW niczego by nie zmieniła, wręcz przeciwnie. Tylko status neutralności może uchronić państwo bez własnej broni jądrowej przed takim losem.
NATO nie może i nie będzie chronić Niemiec
Teraz można naiwnie założyć, że RFN jest pod ochroną NATO i że BW jest jej częścią. To, co dotyczy wszystkich pozostałych członków NATO, nie dotyczy Republiki Federalnej Niemiec. Niemcy mają tu inny status. Członek NATO czy nie, Niemcy żyją w stanie zawieszenia broni.(ktoś może rozwinąć ten temat ? –prośba tłum) Zarówno wschód, jak i zachód. Nie zapominajmy: NATO zostało stworzone, aby trzymać Amerykanów w środku, Sowietów z dala, a Niemców w dół. Powiedział to nie kto inny jak Lord Hastings Ismay, pierwszy sekretarz generalny NATO. Ale nawet gdyby NATO chciało bronić Niemiec, nadal istnieje paragraf piąty traktatu NATO. Wyraźnie stwierdza, że przypadek obrony może wystąpić tylko wtedy, gdy kraj zostanie zaatakowany. Turcja musiała się tego nauczyć od Syrii.
Nawet służba naukowa niemieckiego Bundestagu ustaliła w kwietniu br., że nie tylko dostawy broni na Ukrainę, ale przede wszystkim szkolenie ukraińskich żołnierzy oznacza złamanie rozejmu z Rosją. I nie, RFN nie została zaatakowana. To sama RFN swoim zachowaniem prowokuje zakończenie rozejmu z Rosją. Ale nawet gdyby USA zdecydowały się „bronić” RFN wbrew traktatom NATO, byłoby to jeszcze bardziej fatalne dla Niemiec. Kraj byłby wówczas narażony na dewastację, przez którą Ukraina wydawałaby się raczej pomniejsza. Niemcy, RFN, nie są zdolne do wojny, nawet do obrony.
Czy rozbrojenie to genialny ruch szachisty ?
Teraz zakładam, że w sąsiedztwie rządu berlińskiego jest jeszcze kilka osób, które potrafią myśleć. Wiedzą, co tu powiedziałem. Czy więc znowu, jak po II wojnie światowej, kiedy wysocy oficerowie Wehrmachtu, którzy byli w ruchu oporu przeciwko Hitlerowi, uratowali Niemcy przed nowym dyktatem pokojowym na wzór Wersalu? Kto sprytnie wyprodukował zimną wojnę, przekazując dezinformację o Związku Radzieckim Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii. W ten sposób uczynili z RFN państwo frontowe dla Amerykanów przeciwko Moskwie, a Waszyngton musiał pozwolić Niemcom na odzyskanie sił, choć bez traktatów pokojowych. Więcej na ten temat znajdziesz tutaj:
Po prostu nieczęste jest publiczne ogłaszanie, że armia jest niepełnosprawna. Dlaczego więc jest to tak otwarcie komunikowane w Niemczech? Czy to z powodu tajnego planu, który chce zapobiec ostatecznej zagładzie Niemiec? Czy to przygotowanie do ogłoszenia przez Rosję zakończenia zawieszenia broni? Czy Niemcy przygotowują się do ponownego ogłoszenia bezwarunkowej kapitulacji? Argumenty przemawiające za tym są teraz otwarte najpóźniej. Jak ogłoszono na Hardthöhe, wojna przeciwko komukolwiek skończyła się po dwóch dniach, ponieważ nie było już amunicji. W obliczu tej jedynej możliwej „wojny dwudniowej” nikt przy zdrowych zmysłach nie prosił Berlina, aby nie deklarował natychmiastowej kapitulacji bez oddania strzału. Biorąc to pod uwagę, Rosja, podobnie jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, nadal ma prawo do korzystania ze swoich suwerennych praw w stosunku do Niemiec po zerwaniu przez Niemcy rozejmu.
Tylko natychmiastowe poddanie się może uratować nam życie
Jeśli przeczytałeś dzieło pana Leubego „Entzaubert” i zrozumiałeś, dlaczego nawet Helmut Kohl zrobił wszystko, co możliwe, aby zapobiec „zjednoczeniu”, zobaczysz, że myśli, które tutaj wymieniłem, nie są dalekie od celu. Znajdujemy się w środku wstrząsu geopolitycznego, jakiego świat nigdy nie widział. Amerykańskie stulecie się skończyło. Teraz zadaniem jest niedopuszczenie do tego samego, co przed I wojną światową. Kiedy Anglia stanęła w obliczu upadku swojego imperium i postanowiła nie zejść sama, ale zmieść ze sobą jak najwięcej konkurentów. Czy Stany Zjednoczone zrobią to samo teraz? Można się tego obawiać, a hazardziści w urzędzie kanzlerza już robią wszystko, co możliwe, aby zniszczyć Niemcy i ich przemysł bez bezpośredniej walki z bronią, a tym samym wyeliminować (gospodarczego) konkurenta USA. Z ich polityką migracyjną i rosyjską.
Czy istnieje więc tajny opór przeciwko czerwono-zielonemu szaleństwu, podobny do tego przeciwko Hitlerowi? Czy to znowu wysocy rangą urzędnicy wojskowi i inni, którzy próbują zapobiec najgorszemu dla Niemiec, ogłaszając, że RFN nie nadaje się do wojny? Kto wie, że USA, a na pewno nie Anglia, były i są naszymi „przyjaciółmi”? Kto rozpoznał, że światowy rozwój gospodarczy sprawił, że Niemcy stały się nieciekawe jako obiekt wyzysku dla USA? Że można teraz spalić Niemcy jak Ukrainę przeciwko Rosji i w ten sposób na zawsze pozbyć się wiecznego konkurenta? Pamiętajcie obie wojny światowe, to wcale nie było inaczej.
Jedynym wyjściem, bez względu na scenariusz, będzie natychmiastowa kapitulacja i uniknięcie w ten sposób największych szkód dla Niemiec. Tak właśnie widzę zapowiedź, że Niemcy mają amunicję tylko na dwa dni, przygotowując społeczeństwo do kapitulacji, gdyby wybuchła wojna z powodu zachowania rządu berlińskiego. To i tylko to może uratować nam życie. USA, a zwłaszcza Anglia, nie są tym zainteresowane.
Peter Haisenko
Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.
Ten artykuł pojawił się po raz pierwszy 14 października 2022 r. na blogu Petera Haisenko AnderWeltOnline.com.
Całe szczęście, że ludzie wprawdzie mają dobrą pamięć, ale krótką, co pozwala im zachować dobre mniemanie o własnej prawości i pryncypialności. Oto reakcją całego miłującego pokój świata, w więc USA i państw w taki czy inny sposób od nich zależnych na decyzję Putina o włączeniu do terytorium Federacji Rosyjskiej czterech kolejnych obwodów na Ukrainie: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego, było oburzenie i potępienie. Nawet Konfederacja, w której przecież roi się od ruskich agentów, co nieubłaganym palcem wytyka jej pani red. Danuta Holecka bez względu na to, czy rządową telewizją rządzi pan Jacek Kurski z pierwszorzędnymi korzeniami, czy jakiś goj.
Teraz bowiem pan Jacek został przez Naczelnika Państwa spuszczony z… wodą, być może gwoli uniknięcia ostentacji przy której nawet najbardziej wierzący i oddani wyznawcy mogliby zacząć nabierać wątpliwości, jak to możliwe, że propagandą zarówno obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i obozu „dobrej zmiany”, kieruje dwóch żydowskich braci Kurskich? Wyobrażam sobie, jak obydwaj musieli się z głupich gojów zaśmiewać podczas okazjonalnych spotkań w rodzinnym gronie.
Wracając tedy do Konfederacji, to ona też znalazła się na poziomie, oburzając się i potępiając, jak się należy. Na jej usprawiedliwienie można podnieść, że jest ona formacją nową, grupującą ludzi raczej młodych, którzy niekoniecznie muszą pamiętać wczesne lata 90-te, kiedy to Nasz Najważniejszy Sojusznik oraz Nasz Mniejszy Sojusznik Naszego Najważniejszego sojusznika, rozbierali Serbię, która po rozpadzie Jugosławii, była suwerennym państwem, jak – nie przymierzając – Ukraina. Nawiasem mówiąc, ta cała Jugosławia zawsze przeszkadzała Niemcom, którzy traktowali ją – a Serbię w szczególności – jako enklawę ruskich wpływów w „swojej” to znaczy – niemieckiej części Europy. Kiedy zatem Jugosławia na skutek proklamowania niepodległości przez Słowenię i Chorwację – co Niemcy jeszcze tego samego dnia, jako pierwsze i początkowo jedyne państwo na świecie uznały – się rozpadła, a Bałkany zostały wepchnięte w otchłań krwawej wojny domowej, Niemcy uznały, że przyszedł czas na rozebranie samej Serbii. W tym celu w Kosowie wymyślony został specjalny naród „Kosowerów”, którzy – podobnie jak Kosowery Donieckie, Ługańskie, Zaporoskie i Chersońskie – oczywiście zapragnęli własnego, niepodległego państwa.
Serbia nie chciała zgodzić się na oderwanie Kosowa, które dla niej jest rodzajem narodowej kolebki. Wtedy jednak Nasz Najważniejszy Sojusznik posłał nad Serbię bombowce, które wkrótce stłumiły serbski opór i w ten sposób Kosowery dostały niepodległe państwo. Wprawdzie nie wszyscy je uznają, podobnie jak nie wszyscy uznają przynależność Krymu do Rosji (do czasu naszej zabawy w mocarstwowość z panią Swietłaną – obecnie na łaskawym chlebie jakiejś bezpieki – to nawet prezydent Łukaszenka tego nie uznawał), ale USA – jak najbardziej, a skoro USA, to – jak myślisz Koteczku? – Polska też. Co oczywiście nikomu nie przeszkadza w demonstrowaniu świętego, oburzenia i potępienia, bo – jak wcześniej zauważyłem – ludzie wprawdzie mają dobrą pamięć, ale krótką, co pozwala im to robić w poczuciu pierwotnej niewinności.
Teraz wszyscy się odgrażają, że „nigdy” nie uznają aneksji tych czterech kolejnych obwodów do Rosji. To oczywiście bardzo pryncypialnie, ale warto przypomnieć, co powiedział Churchill premierowi Mikołajczykowi, gdy ten powiedział mu, iż Polska „nigdy” nie zgodzi się na oddanie Wilna i Lwowa. Mruknął wtedy: hmm, nigdy, nigdy… To jest słowo, którego nikomu nie można zabronić wymawiać. W związku z tym co nam zaszkodzi przypomnieć, a jaki sposób Wilno i Lwów znalazły się w granicach ZSRR, które Nasi Sojusznicy uznali w Jałcie? Otóż kiedy na podstawie paktu Ribbentrop-Mołotow, Armia Czerwona „wkroczyła” na terytorium Rzeczypospolitej, to najpierw „zajęła” to znaczy – „wyzwoliła” Wilno, a następnie przekazała je Republice Litewskiej. Aliści naród litewski już nie mógł się doczekać, kiedyż wreszcie dołączy do szczęśliwej rodziny narodów sowieckich i wystąpił do Ojca Narodów, Józefa Stalina, ze stosowną prośbą. Ojciec Narodów na takie supliki nie mógł oczywiście pozostać głuchy, ale – jak mawiał Kukuniek – wszystko musiało odbyć się demokratycznie, toteż na „Zachodniej Ukrainie” i „Zachodniej Białorusi” stosowne wybory odbyły się zaraz po „wkroczeniu”, a wybrane w ten sposób władze wystąpiły ze stosownymi prośbami, które zostały uwzględnione.
A dlaczego w Jałcie Nasi Sojusznicy uznali te zdobycze Sojusznika Naszych Sojuszników? Bo go potrzebowali nie tylko, żeby pokonać Niemcy, ale również – żeby pokonać Japonię. Toteż – chociaż na tym etapie trudno to sobie jeszcze wyobrazić – gdyby Nasz Najważniejszy Sojusznik z jakiegoś powodu potrzebował zimnego ruskiego czekisty Putina, albo ogólnie – Rosji – na przykład dla sprawniejszego przeprowadzenia ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej, to przedstawiłyby prezydentowi Zełeńskiemu, czy jakiemukolwiek jego następcy, propozycję nie do odrzucenia; albo uzna rozbiór Ukrainy, albo nie dostanie ani jednej lufy i ani jednego naboju. Zdaje się, że tym razem do prezydenta Zełeńskiego zaczyna coś docierać, bo doszedł do wniosku, że tym razem Putin nie blefuje, chociaż dwa dni wcześniej jeszcze się z niego natrząsał.
Warto przypomnieć, że w czasie przeprowadzania wyborów na Zachodniej Ukrainie, Zachodniej Białorusi i w Republice Litewskiej, Szechtery ani się nie oburzały, ani niczego nie potępiały. Przeciwnie – na tamtym etapie wszystkie Szechtery były za towarzyszem Stalinem („a my wszyscy za towarzyszem Stalinem!”) i w jego służbie wykonywały zadania delatorskie, policyjne i katowskie, między innymi – na polskiej ludności Kresów Wschodnich.
Na „Zachodniej Białorusi” krążył nawet taki anonimowy wierszyk: „Hop, naszy hreczanniki! Usie Żydy naczalniki, Usie Poliaki na wywoz, Biełarusy – w kołchoz!” Przypominam to, bo dzisiaj, kierując się mądrością obecnego etapu, Szechter z całym Judenratem „Gazety Wyborczej”, wzywa do „denazyfikacji” Kremla. Chyba jednak nie chodzi mu o to, by swoimi bombami atomowymi Kreml został obrzucony przez bezcennny Izrael? W takim razie – kto ma „zdenazyfikować” Kreml? Jeśli nie Ukraińcy, to przede wszystkim – Rosjanie. Tak to sobie wykombinowały amerykańskie Szechtery, a nasz, tubylczy, „nawołuje”. No dobrze – ale skąd mogłibyśmy mieć pewność, że „denazyfikacja” Kremla się dokonała? Myślę, że najbardziej przekonujące byłoby, gdyby Putin i cała jego kamaryla, została zapędzona do gazu przez żydowskie Sonderkomando, a następnie – spalona w krematoriach („Nu cztoż, że dymią krematoria? Taż w nich przetapia się historia! Niewoli topią się okowy!”). Chodzi o to, że tylko Żydzi mają do nazistów specjalnego nosa, toteż najlepiej się nadają do przeprowadzenia „denazyfikacji” wszędzie, a już specjalnie na Kremlu, gdzie oprócz „nazistów” może się też błąkać wielu niewinnych cywilów.
A jeśli żydowska załoga byłaby niewystarczająca, to w kolejce stoi Arnold Schwarzenegger. Niedawno był w Polsce i pojechał na wycieczkę do Oświęcimia, gdzie zwiedził tamtejszy, chwilowo nieczynny obóz. Uprzedzając klangor, który znowu się podniesie w związku z tym określeniem, śpieszę wyjaśnić, że po tej wycieczce Arnold Schwarzenegger oświadczył, że „nienawiść należy eksterminować!” To samo postulowałem jeszcze w pierwszych latach 90-tych kiedy w felietonie „Nienawiść znienawidzona” , w odróżnieniu od Arnolda Schwarzeneggera, zastanawiałem się – jak to zrobić. Inspiracji dostarczyły mi entuzjastyczne opowieści o działalności żony Nelsona Mandeli, pani Mandeliny. Otóż pani Mandelina znienawidziła nienawiść do tego stopnia, że nieomylnym nosem nauczyła się wykrywać nienawistników, a jak już jakiegoś wykryła, to zawieszała mu na szyi płonącą oponę samochodową w taki sposób, że nienawistnik nie mógł się już od niej uwolnić. Zrozumiałem wtedy, że nie wystarczy znienawidzić samej nienawiści, bo ona przecież nie unosi się w powietrzu na podobieństwo metanu, uwolnionego z „rozszczelnionych” przez nieznanych sprawców bałtyckich podmorskich gazociągów. Nienawiść zlokalizowana jest w nienawistnikach, więc jeśli – zgodnie z wezwaniem Arnolda Schwarzeneggera – mamy ją „eksterminować”, to chyba jasne jest, że razem z nienawistnikami, bo przecież inaczej się nie da.
No dobrze – ale kto jest nienawistnikiem, jak takiego nienawistnika wykryć? Ach, to już proste, jak budowa cepa. Nienawistnik, to każdy, kto się z nami nie zgadza. W tej sytuacji nie ma rady, trzeba przystąpić do „eksterminacji”, a w tym celu dobrze byłoby wykorzystać istniejącą infrastrukturę w Oświęcimiu i innych zachowanych, a chwilowo nieczynnych obozach, a także wykorzystać zebrane wcześniej doświadczenia, dzięki którym eksterminacja nienawiści przebiegałaby płynnie i bez zakłóceń. I to jest program na nadchodzący etap surowości.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Rząd przygotowuje się na możliwość uznania Polski za niewypłacalną. Zmiany w prawie
Szef rządu będzie mógł jednoosobowo decydować o wykorzystaniu rezerw celowych do obsługi kosztów zadłużenia państwa – znaleziono nowy zapis w przygotowanym przez Ministerstwo Finansów projekcie ustawy okołobudżetowej. W uzasadnieniu stwierdzono, że w „skrajnych przypadkach” Polsce może zostać uznana za niewypłacalną.
Inflacja zdemolowała rynek kredytów hipotecznych. Z powodu podnoszenia stóp procentowych akcja kredytowa praktycznie się zatrzymała – stwierdził prezes NBP Adam Glapiński. Raty już zaciągniętych kredytów wzrosły w ciągu roku o około 90 procent – możemy przeczytać z analizy HRE Investments.
Coraz droższa staje się także obsługa zadłużenia Skarbu Państwa. W ciągu najbliższych 4 lat sama wypłata odsetek kosztować będzie Polskę 279 mld zł. To tyle, ile w poprzednich 9 latach – podkreślił Business Insider Polska. Problem jest poważny – rząd szykuje już przepisy, które mają pomóc ochronić nasz kraj przez uznanym za niewypłacalny, jeśli pojawią się problemy ze spłatą długu publicznego.
Rząd szykuje przepisy na wypadek niewypłacalności Polski
Rosnące koszty obsługi długu skłoniły Ministerstwo Finansów do działań prewencyjnych: według szykowanych przez resort przepisów premier ma otrzymać prawo jednoosobowego zdecydowania o przekazaniu rezerw celowych na spłatę długu.
To rozwiązanie ratunkowe, które będzie mogło być zastosowane w razie problemów z regulowaniem zobowiązań przez państwo. Te, jak czytamy w uzasadnieniu ustawy, mogą pojawić się z wielu przyczyn.
Co się zmieni?
Sam przepis zwiększający uprawnienia szefa rządu nie jest jeszcze tak zaskakujący, jak jego uzasadnienie. Autorzy projektu z MF zauważyli, że:
„Koszty obsługi długu Skarbu Państwa są uzależnione od wielu czynników, w tym głównie związanych z sytuacją rynkową (poziom stóp procentowych i kursu walutowego), sytuacją budżetową (poziom potrzeb pożyczkowych budżetu państwa i ich rozkład w czasie) i w efekcie od realizowanego procesu finansowania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa i zarządzania długiem Skarbu Państwa w ramach przyjętej strategii (struktura sprzedaży długu, operacje zarządzania długiem, w tym odkupy długu)” – przekazało Ministerstwo Finansów.
Do tego rząd w przyszłym roku musi zapewnić budżetowi finansowanie przynamniej na poziomie 260 mld zł.
To wszystko składa się na potencjalny problem z obsługą zadłużenia, który resort finansów zawczasu chce rozwiązać. W projekcie ustawy okołobudżetowej znalazł się bowiem artykuł, który pozwala premierowi jednoosobowo decydować o przeznaczeniu rezerw celowych właśnie na obsługę długu.
W skrajnym przypadku nawet niewypłacalność
Niepewna sytuacja rynkowa sprawia, że trudno jednoznacznie oszacować dokładną wysokość środków niezbędnych do przyszłorocznej obsługi długu. Gdyby doszło do sytuacji, w której wystrzał tych kosztów sprawiłby, że pieniędzy przeznaczonych w budżecie na ten cel, byłoby za mało, mielibyśmy poważny problem. A przesunięcie ich z innych pozycji wymagałoby prac w Sejmie.
Przewidując, że wysoka inflacja może podnieść koszt długu do poziomu przewyższającego przewidziane na obsługę zadłużenia środki w budżecie, MF chce dać premierowi możliwość interwencji i szybkiego uruchomienia dodatkowych środków poprzez jednoosobową decyzję.
„Hipotetyczna sytuacja braku terminowej realizacji obsługi długu Skarbu Państwa, nawet wynikająca z opóźnień natury proceduralnej, może wiązać się z postawieniem w stan wymagalności wszystkich transakcji finansowych, których stroną na rynku finansowym jest Skarb Państwa. Zatem w skrajnych przypadkach, mogłoby to prowadzić do oceny Skarbu Państwa jako niewypłacalnego przez szereg instytucji finansowych” – zaznaczyli autorzy projektu ustawy.
W obliczu pomocy, jaką Polska udzieliła Ukrainie chamstwem, należało już nazwać ofertę sprzedaży, jaką Zełenski złożył Morawieckiemu podczas jego ostatniej pielgrzymki do Kijowa. Niestety to jednak nie wszystko. Lateksowy „Pan” w geście łaski na prośbę swojego sługi Mateuszka Morawieckiego, który przekazał zupełnie za darmo większość sprzętu wojskowego, przyznał wraz z resztą Urzędników z Nowogrodzkiej oraz częścią proukraińskiej opozycji zaproszonym „gościom” przez Morawieckiego bezpodstawnie pełen pakiet socjalny, jaki otrzymują polscy obywatele, sponsorują z budżetu państwa ich pobyt w hotelach, remontują mieszkania, aby mieli gdzie mieszkać, zapewniania pełen pakiet medyczny jest gotowa sprzedaćnam 100 tys. ton węgla, który jest przez PGG eksportowany na potęgę na Ukrainę.
„W następstwie wczorajszych uzgodnień z premierem Mateuszem Morawieckim (narodowy kłamca skazany za kłamstwo prawomocnym wyrokiem, szkodnik działający na szkodę interesu polskiego) przeprowadziłem naradę na temat „wsparcia” naszych polskich „braci” tej jesieni i zimy w kwestii współpracy energetycznej” – powiedział Zełenski na opublikowanym w sobotę wieczorem nagraniu.
Wsparcie, o jakim lateksowy „Pan” informuje, o ile można to tak nazwać nie będzie bezpłatne. Polska węgiel z Ukrainy, jaki za grosze został tam przez PGG wyeksportowany teraz odkupi jednak z pewnością nie za cenę, jaka obowiązywał w ramach poprzedniej transakcji.
Nie ma przepisu zabraniającego wywóz naszego węgla
Ministerstwo Aktywów Państwowych twierdzi też, że „obecnie nie ma przepisów, które zabraniałyby eksportu i wywozu węgla z Polski”. Jak wyjaśnia, eksport tego surowca regulują stosowne umowy handlowe, zawarte przez spółki przed wybuchem wojny na Ukrainie. Wiceminister Pyzik podkreślił, że „zerwanie tych umów naraziłoby poszczególne spółki na kary z tego tytułu”.
Sprawę skomentował na Twitterze m.in. prof. Andrzej Zapałowski: „Rząd się przyznaje. Daliśmy Ukrainie w ramach pomocy 200 tys. ton węgla, a teraz będziemy go z Ukrainy kupować. Brawo PiS!!!!”.
W swoim nagraniu lateksowy mistrz propagandy i ekonomii poinformował również o przyspieszeniu remontu linii energetycznej pomiędzy Chmielnicką Elektrownią Atomową a Rzeszowem. A także o uhonorowaniu Rzeszowa za udzielone wsparcie „uchodźcom” wiosną tytułem „miasta-ratownika”. Zełenski zaznaczył, że prace remontowe mają zakończyć się do 8 grudnia, a „Polska ma otrzymać po zakupie potrzebną ilość energii”.
Specjalista od robienia dobrych biznesów i „dymania frajerów” poinformował też, że polecił rządowi opracowanie możliwości pilnej dostawy Polsce 100 tys. ton węgla. „Mamy wystarczające zapasy i możemy pomóc „naszym braciom” przygotować się do tej zimy” – zapewnił super specjalista od biznesu vel Wołodymyr Zełenski.
Czy jednak pomocą można nazwać sprzedaż węgla w obliczu pomocy, jaką ten kraj otrzymał do Polski a w dodatku spółka skarbu państwa na potęgę go tam, eksportuje?
Od lat kilkudziesięciu funkcjonuje sobie w Waszyngtonie komunistyczna lub komunizująca formacja polityczna, przez siebie przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwana neokonserwatywną, a przez prawdziwych konserwatystów zwana neotrockistowską, która dokonała wrogiego przejęcia amerykańskiego konserwatyzmu i konserwatywnych instytucji. U szczytu swej władzy okupowali Biały Dom, Pentagon i wpływowe think-tanki. Dziś są dobrze okopani w ośrodku administracji najbardziej Polsce wrogim – Departamencie Stanu. „Konserwatyzm” neokonserwatystów sprowadza się do skrajnej postawy proizraelskiej oraz zapalczywości w awanturach wojennych. To oni wywołali inwazję na Irak. To oni bronili „demokracji” w Syrii. To oni stali za przewrotem na kijowskim Majdanie.
Wszyscy wywodzą się ze Wschodniej Europy. Wszyscy są synami lub wnukami liderów Komunistycznej Partii USA. Wszyscy odziedziczyli po przodkach ambicje „robienia porządków” w krajach (lub z krajami) swego pochodzenia, tj. Polsce, Rosji, Ukrainie. Wśród nich jest tak dużo Żydów, że nazwa „neokonserwatysta” odbierana jest jak antysemicka obelga, a ich postulaty jak cytaty z „Protokołów Mędrców Syjonu”. Jeden z nich jest autorem słów: „Nienawidzę terminu neokonserwatysta, bo w wielu kręgach to grzeczne określenie Żyda”.
Dokładnie wtedy, gdy potępiał Trumpa za „próbę przewrotu”, Joe Biden mianował na stanowisko zastępcy sekretarza stanu Victorię Nuland, tą samą, która dokonała przewrotu na kijowskim Majdanie. Przy czym nie przeszkadzało jej, że zrobiła to rękami neonazistów, i nieźle się pociła, gdy pod oknami ambasady USA wyśpiewywali: „Smert moskowsko-żidiwskij komunie”. Gdy jej dziadek, wileński Żyd przyszwendał się do Ameryki, nosił nazwisko Nudelman. Ojciec był komunistą, chociaż uczęszczał do synagogi, a córkę wychował w tradycji żydowskiej. Ale co ważniejsze – Nuland jest żoną Roberta Kagana, który wraz z całym klanem odegrał diabelską rolę w inwazji na Irak. À propos nazwiska – nie używa ani rodowego, ani męża. Usiłuje coś ukryć? Pierwsze z nich znaczy w jidysz tyle, co wyrabiacz klusek. Drugie to tytuł wodzowski Chazarów, swojsko brzmiący w kontekście Łazara Kaganowicza, który z drobnego żydowskiego handlarza bydła przepoczwarzył się w architekta Wielkiego Głodu na Ukrainie i egzekutora (obok Stalina, Berii i Kalinina) zbrodni katyńskiej.
„Prezydent Biden” to terminem wielce umowny. Skład etniczny i ideowy administracji potwierdza tajemnicę poliszynela – Joe Biden to tylko figurant, a rządzi klan Kaganów i ten sam układ, który sterował Obamą. Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć, że sam Obama, syn komunistki i uchodźcy z Afryki, politycznie sformatowany został w kręgach chicagowskich marksistów, przez członka KP USA i sowieckiego szpiega Billa Ayersa (też, jak Kagan, pochodzącego z polskich Kresów, czyli dzisiejszej Ukrainy). „Żaden z bliskich współpracowników Bidena z jego sztabu wyborczego, nie znajdzie posady w Białym Domu” – kpiła, opisując intrygę, żydowska gazeta. To była wyraźna analogia do Obamy, który mógł tylko bezsilnie podpisywać nominacje ludzi wskazanych przez waszyngtońską plutokrację, a których jedynym wspólnym mianownikiem było żydokomunistyczne pochodzenie. Gdy sekretarzem stanu zrobili Antony’ego Blinkena, media żydowskie triumfowały: „Jest trzecim Żydem na tym stanowisku po Henrym Kissingerze i Madeleine Albright”. Ale to nieprawda, bo był nim także, w administracji Obamy, John Kerry, prawnuk Benedikta Kohna z Białej k. Prudnika, były trockista i pacyfista, który z opluwał amerykańskich żołnierzy w Wietnamie, powielając kremlowską propagandę. Kerry-Kohn jest dziś pełnomocnikiem Bidena ds. klimatu.
Donald Trump, po wyborczym zwycięstwie, skierował do nich słowa: „Wojna w Iraku była bardzo wielką pomyłką. Nigdy nie powinniśmy się tam znaleźć”. Słowa te mówiły wszystko, dla neokonserwatystów oznaczały zsyłkę na polityczną Syberię.
Gdy potem poszedł na całego, deklarując: „Głównym i najważniejszym hasłem mojej prezydencji będzie Ameryka na pierwszym miejscu. W pierwszym rzędzie zajmijmy się własnym narodem i własnym krajem”, stało się jasne, że jego prezydentura będzie dla neokonserwatystów koszmarem. Trump nie zostawił też suchej nitki na elicie dyplomatycznej: „Pozbądźmy się ich i Ameryka znowu będzie wielka”.
A mówił o elicie zaludnionej głównie synami lub wnukami żydowskich uchodźców z przedwojennej Polski. Waszyngtońskiego bagna nie zdołał (albo nie zdążył) wyczyścić i neokonserwatyści, po powrocie do władzy, już na podium wyborczym krzyczeli: zbombardować Teheran, więcej broni dla Kijowa!
Mają w Polsce swój duplikat – jest nim PiS.
Szczególnie, i na swój sposób, z neokonserwatystami powiązany jest Antek Macierewicz, który pielgrzymował do nich, gdy był w opozycji, dla którego szczytem marzeń są Stany Zjednoczone na ścieżce wojennej z Rosją. I czy nie dlatego na działaczy PiS Trump działał jak czerwona płachta na byka, a jego zwycięstwo było utratą gruntu pod nogami? Bo trudno było wojować z Putinem w „strategicznym partnerstwie” z lilipucią Litwą i zbankrutowaną Ukrainą. Doktryna Trumpa „Najpierw zadbamy o nasz kraj, zanim będziemy się przejmować wszystkimi innymi”, przeraziła nie tylko waszyngtońskich trockistów, ale i tych nad Wisłą. Bo do rozmów z Trumpem zasiąść musieli ci, którzy przejmują się wszystkimi, tylko nie własnym krajem.
PiS to formacja „neokonserwatywna” także dlatego, bo… konserwuje żydokomunę. To jest tych, których pochodzący z Polski pierwszy prezydent Izraela Ben Guriona określił mianem „szumowin judaizmu”. Innego zdania jest „nasz” Duda: „Polacy i Żydzi na tych ziemiach to tysiącletnia tradycja współżycia dwóch narodów, kultur, często małżeństw, pokrewieństwa, przyjaźni, znajomości. 1000 lat wspólnej historii i trwania razem – w Polin, ziemi przyjaznej żydowskiemu narodowi”. Czyli stuletni okres „współżycia Polaków z żydokomuną” ot, tak sobie, pominął. Twórca kanonicznej wersji polskich dziejów najnowszych prof. Andrzej Friszke utrzymuje, że kluczową rolę w tzw. „transformacji ustrojowej” odegrali rewizjoniści partyjni i lewica laicka. I rzeczywiście, czasem na przygotowanie powrotu stalinowskiej żydokomuny do władzy był stan wojenny, a dowodem skład etniczny biesiadników w Magdalence, przy stole oflankowanym dwiema menorami. A co Mazowiecki miał na myśli nawołując do „grubej kreski”, jeśli nie odkreślenie przeszłości stalinowskiej żydokomuny?
Prekursorami wszystkich komunistycznych rewolt byli Żydzi emigrujący na przełomie XIX i XX wieku do Ameryki z terenów przedrozbiorowej Polski. Dziś to w większości wyznawcy skrajnie lewicowych idei. Komunistyczna Partia Polski (jak i jej ukraińska odnoga – KPZU) była zgrupowaniem kilku tysięcy żydowskich fanatyków, marzących o dorwaniu się do władzy drogą krwawej rewolty. Wymownym dowodem na to było, gdy jej członkowie po 17 września 1939 r. odnaleźli się w bandach na Kresach Wschodnich, a ich dziełem były represje i mordy na wielką skalę, całowanie czołgów sowieckich, noszenie trumien z napisem: „Polska umarła”. Po roku 1945 Stalin skierował do Polski tysiące takich lumpów, którzy zajęli miejsce wyniszczonych polskich elit. Łupem tych samych elit padły także wszystkie organa władzy w Polsce posierpniowej. Za transformacją Polski stał, obok Davida Rockefellera, George Soros. Ten sam, który finansował ukraiński Majdan. Ten sam, który założył Fundację Batorego, zaplecze rodzimego stronnictwa trockistowskiego. Jeśli dodamy do tego 1,5 miliona mówiących po rosyjsku i wznoszących pomniki wdzięczności Armii Czerwonej Żydów sowieckich, w tym KGB-istów w szeregach Mosadu, to czy nie pod tym właśnie kątem należy spoglądać na zaangażowanie neokonserwatystów w konflikt Rosja-Ukraina?
„Putin instaluje za oceanem swojego prezydenta. To katastrofa dla Polski” – lamentowała na łamach „Washington Post” Anne Applebaum, dzięki której Radek Sikorski związał się z American Enterprise Institute, stanowiącym zaplecze neokonserwatywnych polityków. W sporządzonym dla nich raporcie postulował reformę polskiej armii tak, aby mogła wysłać na bliskowschodnie misje nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Tłumaczył przy tym, że żołnierze z Polski są tańsi w eksploatacji, a ich strata nie wywoła w USA niechęci do wojny. W innym raporcie, atak na Irak porównał do Monte Cassino. Postawił też śmiałą tezę: „bez afgańskich mudżahedinów nie byłoby Okrągłego Stołu w Polsce”. O pokojową nagrodę Nobla dla Ben Ladena nie wystąpił, ale zaległość odrobił – nagrodę 1 miliona euro przyznał Mustafie Dżemilewowi, liderowi Tatarów krymskich, islamiście popieranemu przez Turcję, którego udział w eksterminacji chrześcijan w Syrii jest nie do przecenienia.
I tu pytanie: Czy tweet Radka Sikorskiego „Thank you, USA”, przypisujący sprawstwo uszkodzenia gazociągu Nord Stream Stanom Zjednoczonym, nie pojawił się z inspiracji Nuland, nie miał na celu sprowokowanie eskalacji wojny z Rosją, nowych sankcji, nowych dostaw broni (za które zapłacą Polacy) i wojska polskiego kierującego się zimą na front wschodni? Przypomnijmy – 27 stycznia Nuland zwierzyła się dziennikarzom: „Chcę być dziś szczera, jeśli Rosja podejmie działania przeciwko Ukrainie w ten czy inny sposób, Nord Stream nie ruszy do przodu”.
Jaką rolę w tym odgrywa to, że przodkowieżony Radka pochodzą – jak sama twierdzi – z Rosji, i odegrali ważną rolę w rewolucji bolszewickiej? W swych książkach Anne Applebaum sztampowo wybiela rolę żydokomuny w montowaniu komunizmu w Polsce i bardzo często mija się z prawdą. Choćby wtedy, gdy zrównuje zbrodnie banderowców z akcją Wisła. „W końcu czerwca 1947 siłom interwencyjnym udało się wreszcie, część z liczącej sobie 140 tys. społeczności ukraińskiej wypędzić z jej siedzib, wepchnąć do brudnych bydlęcych wagonów i przesiedlić na północ i zachód Polski. To był krwawy i bezwzględny proces, tak samo krwawy i bezwzględny jak wymordowanie mieszkańców Wołynia trzy lata wcześniej” – napisała. Przy innych okazjach rozpuszcza inne, równie kłamliwe oceny: pamięć o Katyniu jest wyrazem nacjonalizmu; NKWD i funkcjonariusze UB byli sojusznikami w walce z faszystowskim zagrożeniem. Nieprzypadkowo też opinie Applebaum zamieszczane w „Washington Post” są przedrukowywane w „Wyborczej”. I nieprzypadkowo osiągnęła na świecie status opiniotwórczego eksperta ds. Polski i Europy Wschodniej. Dla zarządzających tematem jest wyborem idealnym: Żydówka o rosyjskich korzeniach, publikująca w żydowskiej gazecie dla Amerykanów i żydowskiej gazecie dla Polaków.
30 września, w Radiu Zet, dziennikarka „Newsweeka” lansowała w wyścigu o fotel prezydenta RP Radka Sikorskiego: „Ma znakomite kontakty międzynarodowe. Wcześniej był szefem MON i MSZ, czyli sprawował ministerialne funkcje w dwóch kluczowych kompetencjach prezydenta”. Wychwalała także potencjalną pierwszą damę: „Anna Applebaum to znakomita publicystka, autorka światowej sławy. Taka para prezydencka mogłaby bardzo mocno wizerunkowo pomóc Polsce”. Tego samego dnia „Newsweek” podał informację o rocznych dochodach Sikorskiego, które wynoszą przeszło 800 tysięcy euro i pochodzą z 14 źródeł. Dodajmy, że gazetą, która wchodzi w skład Axel Springer, dyryguje Michał Broniatowski, autor opublikowanej na FB instrukcji zorganizowania w Warszawie krwawego majdanu, wzorcowe dziecko żydokomuny – ojciec przyszwędał się do Polski w taborach dywizji NKWD i kierował szkołami bezpieki, a matka pracowała w stalinowskim aparacie propagandy.
W Iranie był sobie szach. Gdy wybuchła rewolucja, obalono go, a jego miejsce zajął ajatollah, który ogłosił doktrynę „Dwóch Szatanów”: „Mniejszym” był Izrael (bo mały jak krosta na dupie świata), a „większym” USA. W tej sytuacji każdy, kto mógł bronić krostę przed ajatollahem, był na wagę złota.
W Iraku był sobie dyktator. Wysłuchawszy zachęty z ambasady USA, ruszył na Iran nie zdając sobie sprawy, że robi to w interesie Izraela, który pławił się w pokoju i demokracji. Nie doczekawszy się rekompensaty, za przyzwoleniem USA, zajął Kuwejtu z jego zasobami ropy (co miało mu pomóc w spłacie długów zaciągniętych na wojnę w żydowskich bankach), a lobby żydowskie zmontowało koalicję i pogoniło dyktatora z Kuwejtu. Ale na tym nie koniec – pod pretekstem obalenia okrutnika, który miał popierać Ben Ladena i manipulować przy broni masowego rażenia, dokonali inwazji na Bagdad. Do koalicji wciągnęli Polskę, a w imieniu Polaków wojnę Arabom wydał syn rabina Geremek i do wojny zagrzewała Anne Applebaum, zbywając krytyków inwazji słowami: „paranoja, której celem jest zdyskredytowanie prodemokratycznych inicjatyw”. Na wojnie Polska nie zyskała nic. Koszty snów o potędze (bo za udział w agresji mieliśmy zostać mocarstwem światowym, a nasi sojusznicy mieli umierać za Gdańsk) wyniosły 3 mld zł i 720 mln dolarów z umorzenia irackiego długu. W zamian, na otarcie łez, dostaliśmy zardzewiałą fregatę, 40-letnie samoloty transportowe, rachunek na 12 mld za F-16, logo „okupanta Iraku” i amerykańskie wsparcie dla roszczeń hien cmentarnych spod znaku „Przemysł Holokaustu”. Interesy w „wyzwolonym” Iraku robił każdy, tylko nie my. Z programu przezbrojenia nowej irackiej armii wartości 3 mld dolarów, 85 procent przypadło Ukraińcom. Tym samym, którzy dziś, robiąc z siebie nieporadne ofiary rosyjskiej agresji, biorą od nas broń za darmo. Neokonserwatywni jastrzębie na tym, jednak nie poprzestali – dziś nalegają na zbombardowanie Teheranu.
Po dojściu do władzy, Obama popełnił fatalną pomyłkę – pozostawił na kluczowych stanowiskach głównych architektów inwazji na Irak. Ci zabrali się za psucie stosunków z Rosją, dochodząc do wniosku, że Putin jest główną przeszkodą w realizacji ich wizji. Wbijanie klina między Obamą i Putinem stało się wyraźne, gdy doszło do porozumienia o przystąpienia Iranu do negocjacji nuklearnych. Zamysł polegał na podbiciu oka Putinowi, jako kara za ingerencję w neokonserwatywne marzenia zmiany reżimów na całym Bliskim Wschodzie. Ich najbardziej spektakularnym ciosem była Ukraina, a główną rolę odegrała zastępca sekretarza stanu Victoria Nuland, do dziś rzeczywisty architekt polityki USA wobec Wschodu Europy i Rosji. Swoją rolę odegrał też organ prasowy neokonserwatystów „Washington Post”, sugerując, że kolejny „regime change” powinien nastąpić w Moskwie.
Czy poparcie Polski dla Ukrainy w wojnie z Rosją nie przypomina nawoływania do zbombardowania Teheranu i powieszenia Putina oraz snów o potędze zostania mocarstwem światowym? Co Lech Kaczyński uzyskał w zamian za poparcie „naszej wojny” w Iraku? Żydowskie roszczenia majątkowe? Co uzyskał jego brat w zamian za umizgi wobec nowojorskich trockistów? Tytuł „mocarstwa humanitarnego” i zaszczyt bycia największym dostawcą pomocy wojskowej dla Ukrainy? Diaspora żydowska porzuciła Lecha. Dzisiaj nie widzi partnera w Jarosławie, bo w odwodzie ma Trzaskowskiego i Hołownię, a dodatkowo o tym, kto jest najlepszym filosemitą decyduje Anne Applebaum. Kaczyński robi wszystko, by „strategiczny partner” uznał go za jedynego plenipotenta swoich interesów w Polsce. Problem w tym, że aby to osiągnąć musi zapomnieć o polskich interesach. I na tej ścieżce postąpił już bardzo daleko. Czym bardziej wpisuje się w trockistowską strategię podpalania świata i wyciągania kasztanów z ognia cudzymi rękami, tym bardziej jest poniewierany.
Historia lubi się powtarzać. W 2015 roku, po zmianie reżimu na Ukrainie, nasi amerykańscy sojusznicy dokonali zmiany w Polsce. Dziś otwarcie stawiają na opozycję. Dlaczego podkopują wasalny, skrajnie proamerykański rząd, i to w czasie, gdy Polska stała się stroną wojny i zapleczem Ukrainy? Dlatego, że w polsko-amerykańskim i polsko-żydowskim „dialogu” obowiązują bezlitosne zasady gry i jej reguły nie przewidują żadnego kompromisu, żadnego porozumienia, żadnej linii granicznej. Dlatego że chodzi o przejęcie kontroli nad Polską i o to, by nie spotkało się to z jakimkolwiek sprzeciwem na arenie międzynarodowej. A jak już wycisną z Polski wszystkie żywotne soki, jak już ogołocą polską armię z wszelkiej broni, jak już przystąpimy do spłaty żydowskich roszczeń, to ambasador Mark Brzeziński powie: „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”.
Dlaczego robią to właśnie teraz?Bo skutecznie uwikłali ich w katastrofalną sytuację, którą tylko ONI są w stanie rozwikłać. Bo w ich łby wtłoczyli rozumowanie: Sytuacja jest beznadziejna; wszystko jest z góry ustalone; jest tylko jedno globalne mocarstwo, i trzeba wykonywać każde polecenie idące z Waszyngtonu, bo jak nie to się z Polski wycofa i zostawi nas w rękach Ruskich lub Niemców. Skutecznie też przekonali, że w USA o wszystkim decydują Żydzi, że nasze bezpieczeństwo zależy nie od wsparcia Kongresu ale Amerykańskiego Kongresu Żydów i że jeśli ułożymy się z Żydami, to bezpieczeństwo Polski stanie się interesem żydowskim. Z takim infantylnym rozumowaniem wiąże się inna, ciągle obowiązująca doktryna polskiej dyplomacji: Polska powinna stać u boku jakiegoś państwa, niezależnie od tego, czy jej się to opłaca, czy nie. W rezultacie, polscy żołnierze ginęli w Iraku kierując się interesem bezpieczeństwa Izraela, a wkrótce będą ginąć na Ukrainie kierując się interesem amerykańskich trockistów. I jeszcze jedno: PiS szuka remedium na polskie bolączki, rywalizując z Sikorskim i jego żoną o względy owych trockistów.
Gdzie zbiegają się wszystkie nitki? Do kogo należy ręka pociągająca za nie? Na czyje polecenie w „Washington Post”, na równi z nawoływaniem do wojny z Rosją, podgrzewany jest temat antysemityzmu Polaków i ich „nieuleczalnej antyrosyjskiej fobii”?Czy centrum dezinformacji, w którym pracują macherzy od „pilnowania polskich interesów”, nie jest pod kontrolą nowojorskich trockistów? Skąd wziął się tweet „Thank you, USA i niegdysiejsze wypowiedzi Radka Sikorskiego o „szczerym demokracie” Putinie i członkostwie Rosji w NATO? Co mają wspólnego Ukraina i Iran? To tylko części znacznie większej układanki. Potwierdzają to redaktorzy dwóch rzekomo wrogich sobie gazet – Adam Michnik i Tomasz Sakiewicz oraz szefowie dwóch rzekomo wrogich sobie telewizji – TVP i TVN, zgodnie wzywający do rozprawienia się z „krwawym satrapą” w Moskwie i „krwawym ajatollahem” w Teheranie. Gdy dodamy do tego, że elementem tej układanki jest półtora miliona rosyjskich i ukraińskich Żydów żyjący w Izraelu i spora grupa w otoczeniu Putina i Zełenskiego, to pytanie „Gdzie Krym, a gdzie Rzym”, czyli pytanie „Gdzie Krym, a gdzie Teheran” nie może szokować.
Konflikt wydaje się nielogiczny, a nawet sprzeczny z polityką USA zapoczątkowaną przez Obamę (u którego Biden był wiceprezydentem), która polegała na wycofaniu się z zamorskich awantur wojennych, skupianiu na konfrontacji z Chinami i neutralizowaniu podejścia Rosji do Chin. W takiej perspektywie wojna z Rosją jest niekorzystna dla interesów USA, i na zdrowy rozum Waszyngton powinien kontynuować politykę poprzedników, szachując Moskwę i Berlin wspieraniem inicjatywy Trójmorza. Ale równie nielogiczna i niekorzystna dla interesów USA była inwazja na Bagdad. Czy w obu przypadkach nie mamy do czynienia z tą samą machinacją – wojna niekorzystna dla interesów USA, ale korzystna dla interesów pewnego lobby w Waszyngtonie? Problem także w tym, że w Waszyngtonie nie rządzi Biden, lecz ocierające się o komunizm radykalne skrzydło Demokratów, a w polityce zagranicznej coraz bardziej doniosły głos mają neokonserwatyści. Problem także w tym, że USA często dokonują doraźnych i radykalnych wolt, szczególnie kosztem słabszych partnerów, do których zalicza się Polska. W takiej sytuacji nie można wykluczyć resetu z Rosją i z Niemcami, zawsze gotowymi do przyjęcia roli „regionalnego policjanta”.
Obama kazał nam Ruskich kochać. Biden kazał nam ich nienawidzić. Czy nie przygotowują nas do tego, abyśmy Putina znowu pokochali? Scenariusz, w którym Biden dogaduje się z Putinem, a Kaczyński przygląda się temu z rozdziawioną gębę, wydawał się koszmarem. Ale tak się właśnie dzieje – Polska przegrywa, i to z kretesem, a za Donbas nikt nie chce umierać. Tu jeszcze inne pytania: Dlaczego neokonserwatyści chcą wywrócić stolik z kartami? Czy wojenka na Ukrainie nie jest w interesie funkcjonującej w USA trockistowskiej formacji, która składa się z potomków skomunizowanych żydów z Galicji? Czy ich dziełem nie jest „ukrainizacja” Polski? Czy u podłoża miłości PiS do Ukrainy nie leży to, że i Polską i Ukrainą i USA od dekad rządzi żydokomuna pochodząca z dzisiejszej Ukrainy?
Dla Kaczyńskiego sensem istnienia Polski jest bycie przeciwnikiem Moskwy, a to oznacza, że Polska nie ma własnych interesów na Wschodzie, i że jej powołaniem jest, zamiast przysparzanie dobra Polsce, szkodzenie innym.Dla Radka Sikorskiego sensem istnienia jest robienie laski neokonserwatystom, a to, że pewnego mroźnego poranka wybuchnie Baltic Pipe, nie wywołuje frasunku na jego kałmuckim licu. Geostratedzy PiS nie wyciągają wniosków z przeszłości, popełniają wciąż te same błędy. Bezkrytycznie poparli pomarańczową rewolucję, czyli ukraińską Magdalenkę i dorwanie się do władzy oligarchów pochodzenia sowieckiego. Gardłują o Ukrainie w UE i w NATO. Ale nie pytają, ile Polska może na tym zyskać, a ile stracić. Dlaczego tam, gdzie inni zadają pytanie, co z tego będziemy mieli, oni mają tylko jedną odpowiedź: Bij Moskala?
Czas beztroski oraz korzystnej koniunktury międzynarodowej kończy się nieubłaganie. Przyszłość rozgrywa się w trójkącie USA-Chiny-Rosja, a nie na Ukraina, i trzeba tak manewrować, by te potężne młyny nie rozmieliły nas na drobne. A my co robimy? Oddajemy nasze bezpieczeństwo w ręce państwa, dla którego Polska jest „strefą zgniotu”. Wdajemy się w gierki między Rosją i żydokomuną, których nie rozumiemy i w których jesteśmy pionkiem. Zamiast strategii, mamy chaotyczne miotanie się od ściany do ściany, bełkot, kabalistyczne zaklęcia w rodzaju „Nie ma suwerenności Polski bez suwerenności Ukrainy”, wykrzykiwania w Belwederze, symbolu Polskiej państwowości, „Tu jest Polin”, i ogłaszanie każdego, kto sceptycznie odnosi się do pomysłów wciągania Polski we wschodnie i bliskowschodnie awantury „ruską onucą”. No i mamy polityków, którym, gdy natrafiają na mniejszość narodową kojarzoną z Kominternem, uginają się nogi.
Oto list Dmitrija Lubinskiego, ambasadora Federacji Rosyjskiej w Wiedniu, opublikowany przez austriacki tabloid „Exxpress” zbliżony do Partii Ludowej. W Polsce taki list nie miałby szans na publikację [Oficjalną, w meRdiach wysokonakładowych. Nie obiżajmy naszego znaczenia. MD].
====================
Mimo kilku kontrowersyjnych sformułowań redakcja „Exxpress” zdecydowała się go opublikować.
Jeden z czytelników napisał: „Dziękujemy redakcji za odwagę! Opublikowanie tego jest tak ważnym wkładem w wolność wypowiedzi i różnorodność, a prawdopodobnie w pokój! Wróćmy do stołu negocjacyjnego, zbyt wielu już ucierpiało i może być znacznie gorzej”.
Poniżej tekst ambasadora Dmitrija Lubińskiego:
============================
„Od wielu miesięcy UE i jej państwa członkowskie dostarczają Ukrainie ogromne ilości broni, wbrew własnym i obowiązującym na arenie międzynarodowej zasadom kontroli eksportu. Co ciekawe, sprzęt ten jest również finansowany z tzw. „Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju” – funduszu pozabudżetowego o budżecie około pięciu miliardów euro, finansowanego ze składek państw członkowskich UE. Na te „pokojowe” cele udostępniono już 2,6 miliarda euro.
Sprzęt wojskowy dostarczany przez UE, w tym ciężka broń dalekiego zasięgu, jest również szeroko wykorzystywany przez rząd w Kijowie do lekkomyślnego ostrzału miast i wsi, mieszkań i obiektów socjalnych, infrastruktury cywilnej i transportowej, zabijania niewinnych ludzi, osób starszych, kobiet i dzieci. Tylko zachodnia propaganda antykremlowska milczy na ten temat. W słusznej sprawie, jak mówią.
UE skrupulatnie ukrywa również prawdę o zagrożeniach, jakie takie „budowanie pokoju” stwarza dla bezpieczeństwa jej własnych obywateli. Broń przeznaczona dla Ukrainy (w tym MANPADS i przeciwpancerne pociski kierowane) trafia masowo na czarny rynek przy przyzwoleniu państwa i może wpaść w ręce terrorystów i przestępców w różnych zakątkach świata.
Już teraz coraz częściej dochodzi, w tym w Austrii, o konfiskacie przez policję nielegalnej broni „ukraińskiego” pochodzenia. Istnieje dosłownie groźba powtórzenia się scenariusza wojen bałkańskich, kiedy cała Europa została zalana nielegalną bronią palną z Bałkanów Zachodnich. Zbrodnicze echo tych wojen wciąż jest tu odczuwalne.
Jakby w szale antyrosyjskie ośrodki w UE, z aktywną ingerencją i podżeganiem ze strony USA i Wielkiej Brytanii, wykorzystują każdą okazję, aby promować kontynuację działań wojennych w regionie. Oprócz ciągłego szkolenia ukraińskich oddziałów paramilitarnych przez poszczególne państwa członkowskie, przewidywane jest utworzenie misji szkoleniowej UE dla Ukrainy.
W świetle wspomnianych wyżej „wysiłków pokojowych” Brukseli pojawiają się absolutnie uzasadnione pytania, które każdy myślący obywatel zadaje teraz lub musi zadać: w jakim stopniu szkolenie nacjonalistycznych ukraińskich bojowników na europejskiej ziemi służy interesom pokoju? W jaki sposób dostawy broni do regionu konfliktu mogą być wykorzystywane do tworzenia pokoju na kontynencie europejskim, wbrew rządom prawa? Przeciwko komu jest i czy ta machina wojenna będzie skierowana w ostatecznym rozrachunku?
I wreszcie, co nie mniej ważne: czy nie byłoby bardziej sensowne, aby UE, zamiast tańczyć w takt skrzypiec Zełenskiego i faszerować Ukrainę bronią, i szkolić morderców, pamiętała terminy takie jak „pokój”, „pokojowe współistnienie”, „wzajemne bezpieczeństwo” lub po prostu „stół negocjacyjny”?
A może zasady „wspólnoty wartości”, które próbuje się narzucić całemu światu, po prostu już na to nie pozwalają?
Zachód jest obecnie w prawdziwym antyrosyjskim szaleństwie. Polska, poprzez swojego byłego ministra spraw zagranicznych Sikorskiego, dziękuje USA za sabotaż na gazociągu Nord Stream. Estoński minister spraw zagranicznych Reinsalu gratuluje ukraińskim siłom specjalnym przeprowadzenia aktu terrorystycznego na Moście Krymskim.
Są też inne przykłady. Kijowskie marionetki już wzywają swoich lalkarzy na Zachodzie do przeprowadzenia wyprzedzającego ataku nuklearnego. Morderstwo, sabotaż, zniszczenie, prowokacja i inscenizacja – wszystko jest dozwolone, jeśli jest skierowane przeciwko Rosji. Ale wszelka cierpliwość ma swoje granice.
Jeśli rozum nie znajdzie drogi powrotnej do polityki europejskiej, może to spowodować nieodwracalne szkody. Najwyższy czas się obudzić.
The telepresident Zelensky holograms on konferences..
Taking on the empire
Posted on Sep 5, 2022 by FEED Staff
How a small team helped the president of Ukraine deliver a new message of hope to the world – the Zelensky hologram acting as a first for the history of tech
//Words by Neal Romanek //
Martin Williams launched Talesmith – after a career in top-quality, high-tech documentaries – with the mission of creating content he enjoyed making, particularly if it was challenging to visualise. In the spring, he got a call that fit the spec perfectly. Working on tech-heavy documentaries, with the likes of Atlantic Productions, Williams got a taste for media innovation. Projects like The Green Planet AR Experience, which brought Sir David Attenborough to life for audiences in full, interactive augmented reality, revealed the power of volumetric capture.
“It was great fun doing it, but still quite slow,” says Williams. “For every 30-second scan, you’d have to go have a cup of coffee and wait for ten minutes while the computers dealt with all the data.”
In May of this year, Williams got a call from Thomas Hoegh – tech entrepreneur and CEO of Garden Studios – on behalf of Founders Forum. This global community of businesses was planning its annual flagship event for 16 June, Founders Forum London, and had an idea to invite a very special guest speaker: president of Ukraine, Volodymyr Zelensky. But organisers dreamed of more than a Zoom call, they wanted him in person – via hologram.
There was a lot of protection – sandbags, checkpoints and airport security
To bring President Zelensky’s message to as many tech leaders as possible, Founders Forum partnered with Brilliant Minds, The Next Web and VivaTech to display the hologram via ARHT Media’s Capsule at these tech conferences. In addition, footage of the hologram at Founders Forum was livestreamed to Dublin Tech Summit, The AI Summit at London Tech Week and SuperReturn Berlin.
“Ukraine has got a huge tech skill set,” says Williams. “It was quite a big industry there, before the war. So tech is an important route to getting Ukraine rebuilt. The idea was that, if Zelensky can speak to the community and get some investment into Ukraine’s industry, they can kick-start the rebuilding of the country quickly – as opposed to building a steelworks again, which takes years.”
Williams got the call four weeks before the event. Hoegh called with a very specific game plan – get a team together, find a way of capturing a hologram of Zelensky, beam it live to the event, then devise a means of distributing it universally afterwards. If they got it right, it would be the first time any world leader in wartime had made an address via hologram.
Finding a hologram
Work started in earnest as soon as the phone was put down. The tech challenges to overcome were twofold. Firstly, it required a thorough and convincing volumetric capture of Zelensky speaking. Then, a suitable holographic display technology was needed. It quickly became apparent that there was no technology available for effectively presenting the Star Wars-style hologram we’re so familiar with. The closest approximation is the 200-year-old ‘Pepper’s ghost’ trick, still employed in amusement parks and stage shows, but it requires carefully controlled conditions to work properly. Experts decided that the video was to be delivered at each venue by Capsule telepresence monitors from ARHT Media. The Capsule monitor actually produces a 2D image, set slightly back inside a frame and manipulated to produce a 3D effect – so not strictly a hologram. Inside the Capsule is a large, vertically orientated 4K touchscreen, which uses ARHT’s HoloPresence technology to display people at life size. The Capsule comes in versions optimised for live delivery and touch-screen interactive playback.
“The appealing thing about the ARHT Media technology was that it allowed you to pretty much plug in and go,” notes Williams. Security was essential. The team communicated internally and with government organisations – the Ukrainian government and Ukrainian Embassy in London – solely through WhatsApp and Signal, never referring to Zelensky or any locations, and private security was hired. We called it ‘Project Tuesday’ and talked about ‘Roger’ instead of Zelensky,” recalls Williams.
TEAM TASK The crew worked directly with the president for a quick turnaround
In finding the right volumetric capture solution, Williams contacted top-tier content provider Dimension Studio, with whom he had worked when capturing Sir David Attenborough’s performances. But Dimension’s high-end capture required an entire truck. Driving a lorry into the middle of downtown Kyiv and pulling up in front of the presidential offices is not the smartest move when working in a war zone. However, Dimension referred Talesmith to a new volumetric capture company that created a solution able to fit into three Pelican cases.
Capturing a president
Ben Nunez, CEO of Evercoast, started the company with the goal of turning high-end volumetric capture – currently found on Hollywood stages at great expense – into a compact service anybody could access.
The Evercoast platform uses a battery of 21 consumer-grade depth cameras and off-the-shelf hardware, all packable into a few cases – perfect for the job of getting in and out of a war zone. Its systems are licensed to a wide variety of customers, including big telcos, major universities, medical institutions and entertainment companies. The newest iteration of Evercoast technology provides live streaming at low latency, suitable not only for one-to-many broadcasting, but live, two-way communication. Nunez was alerted on 1 June, while attending the Augmented World Expo (AWE) in Santa Clara, California – less than three weeks out from the target date during London Tech Week.
“When we first got the call, we had no idea what we were getting into,” says Ben Nunez. “They were very cryptic. We were just told that it was going to be in a tricky part of the world to get into.”
We believe it’s a seminal momenent in volumetric
It didn’t take long for Evercoast to say yes – and then get the full story. Nunez returned to New York to pack up the system and prepare it for travel to London. The kit was first set up at Garden Studios, capturing messages of support from celebrities and technologists, including Peter Gabriel, Nile Rodgers, Ukrainian pop star Oleksandr Balabanov, fashion designer Ozwald Boateng, actor and TV personality Amanda Holden and French intellectual Bernard-Henri Lévy.
“Throughout the whole process, we weren’t sure if we would be able to go to Kyiv. The team was trying to arrange everything, from insurance to access inside Kyiv, to support from local resources.”
Running a production without insurance is, of course, a non-starter. And insurance is invalidated going to a war zone, including Talesmith’s company liability cover.
“One person tripping over a cable could have brought the whole company down,” observes Williams. After being turned down by multiple insurance brokers, the security company pointed the team towards an expensive, but adequate medical and life insurance package.
INTERNATIONAL EFFORT Teams from New York, London and Kyiv came together
Into Kyiv
With the capture equipment shipped separately via van, Williams, Nunez and the team’s private security advisor – a former British commando – flew into Krakow in Poland. They then drove overnight to Lviv, just inside the Ukrainian border, and then to Kyiv. Information sharing was kept to a minimum, with the team knowing only that someone would meet them at a location in one of the presidential buildings.
“There was a lot of protection – sandbags, checkpoints and airport security. Plus, our phones were taken away,” says Williams.
Talesmith had engaged a local grip and gaffer team to help set up a green-screen cube for the shoot – not essential, but providing a boost in quality. Nunez and Williams got the Evercoast gear in place – until the 10pm curfew – and then returned the next morning to hurriedly finish the process. With an hour to go until shooting time, the team still hadn’t locked in a script for Zelensky. They had only written a loose draft for him to use as a departure point.
“We knew Zelensky was a comedian and had a good sense of humour, and wrote this thing about being the first leader since Princess Leia to do this,” says Williams.
Zelensky has a very young and media-savvy team
Not only did Zelensky incorporate these Star Wars parallels into his final speech, but had a bespoke T-shirt made which depicted a Mandalorian stamping on an Imperial Stormtrooper’s head.
“It’s unusual for presidents or heads of government to use a hologram to address people,” Zelensky said. “But this is not the only aspect of Star Wars that we are putting into practice – we will defeat the Empire, too.”
“Zelensky has a very young and media-savvy team,” explains Nunez. “The president is 44, his press secretary Serhii Nykyforov is 36 – and the speechwriter was young. It was impressive collaborating with them… Zelensky was wonderful to work with and excited about the technology.”
Evercoast’s system has been refined to a near push-button level, allowing the Williams/Nunez two-man crew to operate the entire process.
FUTURE FOCUS Zelensky spoke to the European tech community to gain support
The team captured an initial redundancy recording of Zelensky’s speech, in English and Ukrainian, in case the live transmission didn’t work. The arrival of President [Emmanuel] Macron, Chancellor [Olaf] Scholz and Prime Minister [Mario] Draghi for a special meeting with Zelensky ended up taking priority over the live transmission, so it was the recorded version that was sent.
Nordstream amerykański sabotaż – To sygnał, że Waszyngton wie, że przegrał „Wielką Grę Zabójcze działania USA w stosunku do swoich sojuszników. Wszyscy wiemy, kto to zrobił, bo widzieliśmy klip Bidena i usunięty tweet Radka Sikorskiego/Applebauma, widzieliśmy znamienną kłótnię między S.Ron Johnson i Victoria Nuland, a także dlatego, że mamy własny mózg, by odpowiedzieć na podstawowe pytanie „cui bono” ? czyli po polsku, na czyją korzyść ?, więc cóż więcej można powiedzieć ?. Teraz warto się zagłębić w materiale, ponieważ „tajemnicze” bałtyckie eksplozje są czymś więcej niż niezwykle niebezpieczną eskalacją niewypowiedzianej wojny mafinych bandytów z NATO przeciwko Rosji. Są także sygnałem, że jedna z największych zmian geopolitycznych w historii świata już się dokonała – i że anglosyjonistyczna elita rozumie, że jej imperialna dominacja i jednobiegunowy moment minęły na dobre.
Kto chce sabotować rosyjsko-unijną współpracę energetyczną ? Odpowiedź jest całkiem jasna. Kryzys na Ukrainie nie dotyczy tylko Ukrainy. To chodzi też o Niemcy. A znany wszystkim kraj bandycki to Stany Zjednoczone, które mogą osiągnąć trzy cele: Uderzyć w rosyjski eksport energii, aby zaatakować jej ogólne przychody gospodarcze i finansowe, ograniczyć dostawy energii do Europy i sprawić, by Europa została zmuszona i kupowała więcej amerykańskiej ropy naftowej i gazu po wyższych cenach.
+Wiąże się to z oświadczeniem wybiegającego w przyszłość artykułu autorstwa Mike’a Whitneya opublikowanego w Unz Review jeszcze w lutym ubiegłego roku:„Kryzys ukraiński nie ma nic wspólnego z Ukrainą. Tu chodzi o Niemcy, a w szczególności o rurociąg łączący Niemcy z Rosją o nazwie Nord Stream 2. Waszyngton postrzega rurociąg jako zagrożenie dla jego prymatu w Europie i przy każdej okazji próbował sabotować projekt”. Przecież Niemcy jako lokomotywa Zachodniej Europy nie mogą przewyższać pod żadnym względem w ostatnim czasie degradowanych gospodarczo USA. Establiszment polityki zagranicznej USA nie jest zadowolony z tych wydarzeń. A przy tym Stany Zjednoczone Ameryki nie chcą, aby Niemcy stały się bardziej zależne od rosyjskiego gazu, ponieważ handel buduje zaufanie, a zaufanie poszerza handel. W miarę nagrzewania się relacji znoszonych jest coraz więcej barier handlowych, rozluźniane są przepisy, promowane są podróże i turystyka oraz opracowywana jest nowa architektura bezpieczeństwa.W świecie, w którym Niemcy i Rosja są przyjaciółmi i partnerami handlowymi, nie ma potrzeby tworzenia w Europie amerykańskich baz wojskowych, sprzedaży drogiej amerykańskiej broni i systemów rakietowych, ani expansion NATO. Nie ma również potrzeby zawierania transakcji energetycznych w dolarach amerykańskich ani przechowywania amerykańskich bonów skarbowych w celu zrównoważenia rachunków. Transakcje pomiędzy partnerami biznesowymi mogą być dokonywane we własnych walutach, co niewątpliwie doprowadzi do gwałtownego spadku wartości dolara i dramatycznej zmiany amerykańskiej siły gospodarczej. Dlatego rząd Bidena był cały czas przeciwny Nord Stream. Bo to nie tylko gazowy potok, to okno na przyszłość; przyszłość, w której Europa i Azja zbliżają się do siebie w rozległej strefie wolnego handlu, która zwiększa ich wzajemną siłę i dobrobyt, podczas gdy Stany Zjednoczone pozostają na zewnątrz. Intensyfikacja relacji między Niemcami a Rosją oznacza stabilny korzystny rozwój i koniec amerykańskiego jednobiegunowego porządku światowego, który od 75 lat stosując terror, sankcje i wojny wymusza USA.
Sojusz niemiecko-rosyjski grozi przyspieszeniem upadku mocarstwa, które jest obecnie bliżej ruiny i przepaści. Dlatego Waszyngton jest zdeterminowany zrobić wszystko, co w jego mocy, aby sabotować Nord Stream i trzymać Niemcy w garści. To dla USA jest kwestia przetrwania ale kosztem innych. Od dawna jest jasne, że kryzys na Ukrainie nie dotyczy tylko Ukrainy. Chodzi o Niemcy. Mówiąc o pieniądzach, nie zapominajmy, że wojna zastępcza NATO na Ukrainie (i jej ekspansja!) to masowa operacja prania pieniędzy, polegająca na przekazywaniu pieniędzy amerykańskich podatników na rzecz prywatnych w USA oligarchicznych i mafijnych interesów. Od sprzedaży broni po zniknięcie funduszy pomocowych, w Stanach Zjednoczonych tylko niewielka liczba ludzi zagarnia ogromne sumy pieniędzy, korumpując polityków i media przekazując im kilka zapasowych beczek tego brudnego szczęścia, którzy wywierają presję by kłamać i stosować oszustwo i podsycać w ich interesie krwawą wojnę. Głównym interesem Stanów Zjednoczonych są wojny, grabieże surowców, warto więc zauważyć, że pierwszą, drugą i zimną wojnę finansowali amerykanie by – stosunki między Niemcami a Rosją nie stały się formą przyjaznej współpracy i potęgą, która może USA zagrozić. Ponieważ logicznie banderowska junta na Ukrainie na pewno nie jest w stanie na odległym akwenie przeprowadzić samodzielnie tak wyrafinowanego ataku, więc jest całkowicie jasne, kto go przeprowadził. Jest tylko jeden beneficjent sabotażu Nordstream: to amerykański kompleks finansowo-przemysłowy i jego polityczne marionetki szczególnie aktywne w Polsce na Ukrainie i na Litwie.
Z całą pewnością nie jest w interesie Rosji niszczenie kosztujących Rosję miliardy dolarów własnych rurociągów. Rosja ma do tego krany by zatrzymać przepływ gazu i ewentualnie tym sposobem żądać ustępstw w kwestii Ukrainy.Stany Zjednoczone państwo wojen, grabierzy, terrorystów, wymuszeń, szantażu i sabotażu. Uderzyło w sojuszników. Sabotaż Nordstream jest bezwzględnym aktem amerykańskiej wojny ekonomicznej przeciwko Niemcom i Europie. Powodem sabotażu , dla którego US Deep State było w stanie postawić swój brudny but na swoich europejskich sojusznikach, jest to, że od lat w Unii Europejskiej własna elita polityczna spędziła ostatnią dekadę na systematycznym demontażu własnego przemysłu energetycznego. Widzieliśmy w krajach Unii zniszczenie przemysłu węglowego. To widać gołym okiem, że nie dzieje się tak dlatego, że politycy tacy jak Scholz czy niemiecki minister ds. zielonej gospodarki Robert Habeck czy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. zielonej energii Frans Timmermans są durni i głupcy lub ignorantami. Owszem są skorumpowani i nieuczciwi. Ale oni wiedzą dokładnie, co robią. Mają scenariusz. Bo to wszystko jest częścią planu dezindustrializacji jednego z najbardziej rozwiniętych środków przemysłowych na świecie.
Czyli, oto Zielona Agenda ONZ 2030, znana również jako Wielki Reset Klausa Schwaba. Armagedon energetyczny Europy to zasługa Waszyngtonu, Berlina i Brukseli, a nie Moskwy. Jak widać, chciwość pieniędzy jest źródłem większości zła, chociaż nie powinniśmy lekceważyć równoległej roli ideologii. A dokładniej, nowej religii, ponieważ tak zwany „zielony program” jest zasadniczo ogłupieniem i kultem pseudoreligijnym. Bezczelne obarczanie Rosji za powstałe z winy zachodnich rusofobów i popleczników nazizmu na Ukrainie, ogromne energetyczne i inflacyjne problemy jest teraz sprzedawane opinii publicznej na Zachodzie po przez reżimowe media i w nich notoryczne oszczerstwa, kłamstwa pod adresem Rosji przez Brukselę, Waszyngton i ich różne lokalne rządy okupujące narody. Europy. Masowe demonstracje przeciwko sankcjom i ogromnemu wzrostu cen oraz braku gazu odbyły się już w Niemczech, Austrii, Czechach, Hiszpanii i we Włoszech. Łatwo możemy sobie wyobrazić, że z nadejściem zimy protesty staną się nieodparcie większe i gwałtowne. Rosja mając jasny obraz że walczy przeciwko NATO, powinna całkiem wstrzymać dostawy gazu i innych surowców do wrogów a to oznaczałoby, że przygoda NATO na Ukrainie zakończyła się politycznym i gospodarczym upokorzeniem oraz dla Zachodu i wojskową kastracją. Europejczycy w ogóle – a Niemcy w szczególności – mogą protestować do woli, ale zniszczenie Nordstream i jego konsekwencje oznaczają, że tak naprawdę nie mają już teraz innego wyboru. Albo płacą żądaną cenę za te dostawy LNG z Teksasu. Zwłaszcza, gdy konkretne fakty o tym, co robią przestępcy w Waszyngtonie, Londynie, Brukseli i Kijowie, mówią same za siebie. Jednym z najważniejszych faktów jest to, co Waszyngton robi Niemcom, z przestępczym współudziałem reżimu okupacyjnego w Berlinie. Wzmacniają status wasala Niemiec, burząc infrastrukturę, która dawała temu krajowi fizyczną zdolność do niepoddawania się.
Głównym celem wojny na Ukrainie było wbicie takiego klina między Niemcy a Rosję, aby Berlin i jego zaplecze UE nie dryfowały w orbitę nowej eurazjatyckiej sfery wspólnego dobrobytu. Udało się USA, ale bez perspektyw na udaną konfrontację lub rywalizację z Eurazją. „Niemcy i UE stały się zamiast tego celami zbywania aktywów i sprzedaży rujnująco drogich dostaw energii. „EURO- Zachód” stracił kontrolę nad światem. Nie jest jasne, jak długo ta masowa operacja grabieży zasobów Unii Europejskiej może utrzymać na powierzchni zadłużonego dolara, ale z punktu widzenia Wall Street i Białego Domu jest to bardzo cyniczne. I wszystko wskazuje, że Amerykanie działają w desperacji, ponieważ okradanie swoich najważniejszych długoterminowych sojuszników i jedynego niezawodnego rynku na krótkoterminowe rozwiązanie finansowe TO DECYZJA FINANSOWEGO ĆPUNA, a nie wszechmocnego hegemona ZŁA”. Społeczeństwo spustoszone przez zielone programy i sabotaż energetyczny nie jest warte walki. Tak więc celem Washington/Wall Street nie jest utrzymanie ani przywrócenie dominacji nad całym światem bo Rosja już na to im nie pozwoli. Ale to próba zapewnienia przetrwania amerykańskiej dominacji w skurczonym imperium Zachodu i to tylko w piętnastu procentach z całości obecnego świata ! Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zrobi Rosja, chociaż możemy być pewni, że w odpowiednim czasie USA będą musiały liczyć się z bardzo wysokim rachunkiem za to ostatnie bandyckie terrorystyczne posunięcie. Jednak biorąc pod uwagę obietnicę Władimira Putina, że ataki na Rosję spotkają się z asymetryczną reakcją, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby tak się stało, ale byłoby wielką niespodzianką, gdyby tak się stało. Historia świata od zakończenia II WŚ w XX wieku była długim ciągiem amerykańskiej agresji, wojen, grabierzy i przerażających zbrodni i ingerencji w wewnętrzne sprawy obcych państw i haniebnej polityce zagranicznej, które wyróżniają zbrodniczego Wuja Sama herszta w USA i na ŚWIECIE … !
NIESTETY świat tak łatwo nie pozbędzie się tego diabelskiego potwora i nie ma widoków, żeby miało to wyglądać inaczej, ponieważ u władzy są liderzy całkowicie wyzbyci ludzkiej empatii i ludzkiej twarzy, a dowodem na to są dziesiątki milionów Amerykanów wegetujących w skrajnej nędzy, gdy w tym samym czasie liderzy rządzący Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej przeznaczają dziesiątki miliardów dolarów na wojnę na Ukrainie by reżim kijowski banderowsko-nazistowski mordował mieszkańców Ukrainy i Rosji.
Ukraińskie Ministerstwo Energetyki poinformowało, że od 11 października, w związku z rosyjskimi atakami na obiekty infrastruktury energetycznej, wstrzymany zostanie eksport energii elektrycznej. Ukraina eksportowała energię m.in. do Polski.
Krok ten ma na celu ustabilizowanie własnej sieci energetycznej Ukrainy – przekazał resort.
“To właśnie eksport energii elektrycznej z Ukrainy pomagał Europie zmniejszać wykorzystanie rosyjskich surowców energetycznych. I właśnie dlatego Rosja niszczy nasz system, eliminując możliwość eksportu energii z Ukrainy” – oświadczył minister energetyki Herman Hałuszczenko.
“Rosja kontynuuje terror energetyczny wobec Ukrainy, a także wzmacnia presję energetyczną na UE” – podkreślono w komunikacie ministerstwa. Agencja Interfax-Ukraina wskazuje, że Ukraina eksportowała energię m.in. do Rumunii i Słowacji, a także do Polski i Mołdawii.
Zmasowany atak rakietowy wojsk rosyjskich
Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych przekazała, że z powodu rosyjskich ataków rakietowych na obiekty infrastruktury w 12 obwodach oraz w Kijowie wybuchło 30 pożarów, a dostawy prądu zostały ograniczone w 15 obwodach.
Są to obwody lwowski, iwanofrankowski, czerniowiecki, chmielnicki, żytomierski, winnicki, kijowski, kirowohradzki, mikołajowski, dniepropietrowski, zaporoski, połtawski, charkowski, sumski, tarnopolski oraz miasto Kijów.
W zmasowanym rosyjskim ataku rakietowym na szereg miast w większości regionów Ukrainy zginęło co najmniej 14 osób, a 97 zostało rannych. To największy od początku wojny taki atak wojsk rosyjskich.
Za pośrednictwem swojego kanału na Telegramie Dymitrij Miedwiediew zwrócił się 18 sierpnia bezpośrednio do nas, obywateli krajów UE niezadowolonych z antyrosyjskiej polityki swoich rządów. Przeszło to prawie bez echa (ktoś się tylko z tego wpisu wyśmiewał w naszej prasie).
Oto co napisał Dymitrij Miedwiediew:
Socjologia mas przeciw polityce idiotów: kto kogo?
Rządy państw europejskich, a przodują w tym zwłaszcza biedni Bałtowie, oszaleli Polacy i Finowie uciekający do NATO, rywalizują o to, kto wredniej powie o swoim pragnieniu zerwania wszelkich relacji z Rosją. Dosłownie: gardzimy Rosjanami i nie chcemy ich nigdzie puścić. Wizy anulować. O książkach zapomnieć. Obrazów nie oglądać. Muzyki nie słuchać. Gazu i ropy – brać nie będziemy. Ale nie… z tym ostatnim trudniej, zwłaszcza oczekując na mroźną zimę. Ale jak dotąd wszyscy europejscy politycy starają się dbać o kondycję – żadnych związków z Rosjanami. Od teraz i na zawsze!
Ale tymczasem zwykli obywatele, sądząc po wynikach badań opinii publicznej, nie stracili zdrowego rozsądku. Ponad połowa mieszkańców krajów UE wcale nie pali się do zrywania kontaktów z Rosją. Chcą normalnych relacji, jak to było wcześniej. Normalne kontakty osobiste, rosyjskiej energia w kotłowniach, naszego rynku dla swoich towarów, udanego handlu, naszych turystów w swoich muzeach i kawiarniach.
Ich mózgi, oczywiście, zostały solidnie popieprzone. Ale istnieje granica ciśnienia fekaliów w propagandowych kanałach. Po jej przekroczeniu świadomość społeczna zaczyna się dusić w miazmacie cynicznych kłamstw, wylewając cuchnący strumień na głowy zmęczonych Europejczyków. I jak u Orwella, zimno w kaloryferach to ciepło europejskiej solidarności, a wzrost cen w sklepach spożywczych to minimalna cena za zachowanie europejskiej demokracji, która może umrzeć z powodu uduszenia w ramionach rosyjskiego niedźwiedzia.
Od trzech czwartych do 90% obywateli UE kategorycznie nie chce brać udziału w działaniach wojennych po stronie reżimu w Kijowie. Chociaż, sądząc po sondażu socjologicznym, wciąż nie wykluczają tego debilni politycy europejscy. A antyrosyjskich sankcji (także według sondaży) nie popiera więcej niż połowa, a w niektórych państwach ponad dwie trzecie ich obywateli. Tym bardziej, że wsparcie jest tylko na swój, własny rachunek. I przy tym te wszystkie bzdury – od oszczędzania na kremacji ciał po mycie papieru toaletowego – po to, by ukarać odległą „prowincjonalną Rosję”, która swoją operacją na Ukrainie nie zaszkodziła żadnemu obywatelowi UE. I obywatel zaczyna się zastanawiać: czemu mam płacić za cudze grzechy?
My oczywiście chcemy pokojowej współpracy, handlu, wymiany i innych normalnych rzeczy dla wszystkich. Nie zamykamy się przed nikim, popieramy wszelkie sensowne propozycje.
Prawda, my z kolei chcielibyśmy zobaczyć, jak obywatele Europy nie tylko wyrażają po cichu niezadowolenie z działań swoich rządów, ale także mówią coś bardziej zrozumiałego. Na przykład pociągają ich [rządzących] do odpowiedzialności, karząc ich za oczywistą głupotę. Zwłaszcza jeśli „ceną za europejską demokrację” jest zimno w mieszkaniach i puste półki w lodówkach, taka „demokracja” jest dla obłąkanych. I właśnie dlatego w krótkim czasie już cztery rządy w Europie poszły w odstawkę. I krzyż im na drogę. A to jeszcze przecież nie koniec. Głosy wyborców to potężna dźwignia wpływu nawet na najbardziej odmrożonych polityków.
Tak działajcie, europejscy sąsiedzi! Nie milczcie. Pociągnijcie swoich idiotów do odpowiedzialności. I my was usłyszymy. Korzyść jest oczywista – zimą w towarzystwie z Rosją jest znacznie cieplej i wygodniej niż w dumnej samotności z wyłączoną kuchenką gazową i zimnym kaloryferem.
Postanowiłem odpowiedzieć panu Dymitrijowi Anatoljewiczowi na jego wiadomość. Oczywiście szanse, że to co tu napiszę dotrze do Dymitrija Miedwiediewa są bliskie zeru, ale warto spróbować, zwłaszcza, że żadnej innej drogi przesłania odpowiedzi nie mam.
Szanowny Panie Miedwiediew!
Pan zapewne jest dobrze poinformowanym człowiekiem, ale najwyraźniej – przynajmniej oficjalnie – wydaje się Pan nadal mieć złudzenia co do natury „europejskich demokracji”. Demokracja w wydaniu europejskim jest całkowitym oszustwem, mówiąc kolokwialnie „ściemą”. Politycy, którzy „dzierżą zewnętrzne znamiona władzy” są wybierani przez zakulisowe gremia, a następnie promowani przez media głównego nurtu. Nikt, kto jest spoza tego grona nie ma żadnych szans na objęcie władzy na szczeblu wyższym niż (być może) lokalny. Szczytem możliwości jest śladowa obecność w parlamentach, taka jaką ma AfD w Niemczech czy Konfederacja w Polsce. Jak sądzę obecność ta jest dopuszczana by kanalizować nastroje tych spośród nas, którzy są niezadowoleni jednocześnie pogłębiając złudzenie, że na drodze wyborów cokolwiek można zmienić. Dzięki temu wielu nie robi nic do dnia wyborów ani też po nim, wierząc w magiczną moc wyborczej kartki, która w rzeczywistości nie istnieje.
Ale na tym nie koniec. Społeczeństwa Zachodu są przez nieustającą propagandę – którą Pan słusznie porównuje do tłoczenia fekaliów – wprowadzone w stan histerii przy którym wyrażenie zdania odbiegającego od „głównego nurtu” skazuje co najmniej na ostracyzm. Spotykało to wielu ludzi, którzy śmieli wyrazić wątpliwość co do rzekomej pandemii, bezpieczeństwa szczepionek czy sensowności zamykania gospodarek.
O ile w Polsce naród wykazał dużą odporność na propagandę Covid-19 (równie wysoką jak naród rosyjski, dużo wyższą niż Holendrzy, Francuzi czy Hiszpanie), o tyle kiedy rozdmuchano propagandę antyrosyjską (która z mniejszym lub większym natężeniem trwa od 2010 roku) padło to u nas na podatny grunt. Polacy zapomnieli o ofiarach Wołynia, zapomnieli o SS-Galizien i zaczęli bratać się z Ukraińcami dokładnie tak, jak kazano im z telewizora.
W głównym nurcie nie było głosu sprzeciwu wobec dehumanizującej narracji nazywającej Rosjan „orkami”. We wszelkich mediach, niezależnie od opcji politycznej jest narracja antyrosyjska, w nich każde słowo z Rosji to kłamstwo, a każde słowo władz Ukrainy to najświętsza prawda. Przyjmuje to groteskowe formy bo mimo stałego postępu wojsk rosyjskich media co chwile obiecują, że już już lada chwilę Rosja przegra. W Sejmie w zasadzie tylko jeden, samotny poseł Grzegorz Braun ma odwagę i rozsądek by otwarcie przeciwstawiać się temu szaleństwu. Jest całkowicie cenzurowany w oficjalnych mediach.
Jak się Pan domyśla należę do tych Polaków, którzy uważają, że na tym etapie historii i w kwestii problemu nie tylko Ukrainy ale i w ogóle wielobiegunowości świata Polska mogłaby się z Rosją dogadać. A nawet powinna. Jakaś forma sojuszu z Rosją jest obecnie dla Polski niezbędna, bo choć Rosja dziś może stanowić jakieś zagrożenie polityczne czy gospodarcze, to nie jest zarządzana przez szaleńców owładniętych antyludzką i antycywilizacyjną ideologią. A Zachód właśnie taki jest – chce zniszczyć rodzinę, zniszczyć religię i podstawowe wartości, zniszczyć wreszcie gospodarkę w imię zielonego szaleństwa. Niestety, kolejne szanse na dogadanie się z Wami są marnowane przez nasze lokalne marionetki działające ściśle pod dyktanto ich globalistycznych panów. Wielka szkoda, że zamiast wspólnie budować Jamał-2 musieliście budować Nord Stream by nas omijać. Wielka szkoda, że zamiast wspólnie stabilizować Ukrainę i zapobiegać rozwojowi banderyzmu Polska poparła przewrót 2014 roku.
Takich jak ja jest więcej, ale z pewnością nie więcej jak – optymistycznie licząc – 15%. Porozumiewamy się przez zamknięte grupy na komunikatorach takich jak Telegram, przez specyficzne strony – taka „mała konspiracja”. Dlaczego? Bo za otwartą postawę pro-rosyjską grozi co najmniej ostracyzm oraz szykany, do wzywania na policję włącznie.
A ponad to owa otwarta postawa nic pozytywnego nie daje, bo jak pisałem wyżej – nie mamy w ogóle wpływu na to, co się dzieje. Panu zapewne chodziło o to, by ludy Europy otwarcie sprzeciwiły się swoim władzom. No to proszę – była wielka manifestacja w Pradze, były manifestacje w Niemczech. I co? I nic! Rządy tych krajów dalej robią swoje a nawet niemiecka pani minister otwarcie powiedziała, że będą robić swoje a zdanie wyborców się nie liczy.
Tak więc na naszą pomoc ciężko liczyć, bo nic nie możemy!
Szanowny Panie Miedwiediew! My jednak liczymy na Was, na Rosję. Liczymy na Was w jednej ważnej sprawie: że jako ludzie rozsądni i patrzący długofalowo na polityke rozumiecie, że wpływy USA w końcu stąd znikną ale my, ludy Europy wschodniej, tu zostaniemy z Wami i jakoś trzeba będzie wspólnie żyć. Liczymy więc, że nie użyjecie broni jądrowej przeciwko nam, a zwłaszcza naszym miastom i cywilom. Liczymy, że jeśli będziecie musieli kogoś karać to ukarzecie rzeczywistych sprawców, tych, którzy siedząc u szczytów władzy wpychają nas w ten konflikt – a także ich amerykańskich panów. Liczymy, że pamiętacie by nie dać satysfakcji amerykańskim globalistom, którzy marzą o tym by narody Polski i Rosyjski zawsze były sobie wrogie.
Liczymy też, że Wam się uda. Demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy jest w interesie wszystkich w Europie poza Wielką Brytanią i jej Amerykańskimi zwierzchnikami. Wypchnięcie z Europy USA z ich antyludzką ideologią „NWO” i usunięcie ich marionetek, z jakich składają się obecnie Europejskie rządy, to podstawowy warunek przetrwania Europy i jej cywilizacji. Także Polski. A nie ma na naszym kontynencie poza Rosją żadnej siły zdolnej do tego, by do tego doprowadzić.
Z poważaniem, A. Zorard
Wersja rosyjska (na wypadek gdyby to jednak do pana Miedwiediewa dotarło)
Уважаемый господин Медведев!
Вы, вероятно, хорошо информированный человек, но, по-видимому – по крайней мере, официально – у вас все еще есть иллюзии относительно природы „европейских демократий”. Европейская демократия – это полный обман, фикция. Политики, „обладающие внешними признаками власти”, выбираются закулисными групами, а затем продвигаются основными СМИ. Никто из тех, кто не принадлежит к этому кругу, не имеет никаких шансов добится к власти на уровне выше (возможно) местного. Вершиной возможности является присутствие в парламентах, например, AfD в Германии или Конфедерации в Польше. Как я вижу, этому присутствию позволено направлять настроение тех из нас, кто недоволен, и в то же время углублять иллюзию, что что-либо можно изменить с помощью выборов. В результате многие ничего не делают ни до, ни после дня голосованя, веря в магическую силу избирательного бюллетеня, которая на самом деле не существует.
Но на этом все не заканчивается. Западные общества благодаря непрекращающейся пропаганде – которую вы справедливо сравниваете с откачиванием фекалий – вводятся в состояние истерии, когда выражение мнения, отклоняющегося от „мейнстрима”, обрекает человека как минимум на остракизм. Так было со многими людьми, которые осмеливались выражать сомнения по поводу предполагаемой пандемии, безопасности вакцин или мудрости закрытия экономики.
Если в Польше народ демонстрировал высокую сопротивляемость пропаганде Covid-19 (такую же высокую, как у россиян, гораздо более высокую, чем у голландцев, французов или испанцев), то когда антироссийская пропаганда раздувалась (что продолжается с большей или меньшей интенсивностью с 2010 года), она падла на благодатную почву в нашей стране. Поляки забыли о жертвах Второй Мировой Волыни, забыли о SS-Galizien и начали брататься с украинцами именно так, как им говорили по телевизору.
В мейнстриме не было ни одного голоса несогласия против дегуманизирующего нарратива, называющего русских „орками”. Во всех СМИ, независимо от политической ориентации, существует антироссийский нарратив, в котором каждое слово из России – ложь, а каждое слово украинских властей – самая святая правда. Это принимает гротескные формы, поскольку, несмотря на неуклонное продвижение российских войск, СМИ то и дело обещают, что чут, чут и Россия потерпит поражение. В Сейме, по сути, только один-единственный депутат, Гжегож Браун, имеет смелость и здравый смысл открыто выступить против этого безумия. Он полностью подвергается цензуре в официальных СМИ.
Как вы можете догадаться, я один из тех поляков, которые считают, что на данном этапе истории и в связи с проблемой не только Украины, но и многополярности мира в целом, Польша могла бы поладить с Россией. И даже должна. Союз с Россией в той или иной форме необходим Польше в настоящее время, потому что, хотя Россия сегодня может представлять нам определенную политическую или экономическую угрозу, ею не управляют безумцы, одержимые античеловеческой и антицивилизационной идеологией. А Запад именно таков – он хочет разрушить семью, уничтожить религию и фундаментальные ценности, и, наконец, разрушить экономику во имя зеленого безумия. К сожалению, все больше шансов найти с вами общий язык растрачивается нашими местными марионетками, действующими строго под диктовку своих глобалистских хозяев. Очень жаль, что вместо совместного строительства „Ямала-2” вам пришлось строить „Северный поток” в обход нас. Очень жаль, что вместо того, чтобы совместно стабилизировать Украину и предотвратить развитие бандеризма, Польша поддержала переворот 2014 года.
Таких, как я, больше, но, конечно, не более – оптимистично подсчитав – 15%. Мы общаемся через закрытые группы в мессенджерах, таких как Telegram, через определенные сайты – своего рода „маленькя конспирацйа”. Почему так? Потому что открытая пророссийская позиция карается как минимум остракизмом и преследованиями, вплоть до вызова в полициу.
Кроме того, такое открытое отношение не приносит ничего позитивного, потому что, как я уже писал выше, мы совершенно не влияем на происходящее. Вы, вероятно, хотели, чтобы жители Европы открыто выступили против своих властей. Была большая демонстрация в Праге, были демонстрации в Германии. И ничего ето не изменило! Правительства этих стран продолжают поступать по-своему, и даже немецкий министр открыто заявила, что они будут поступать по-своему и что мнение избирателей не имеет значения.
Поэтому трудно рассчитывать на нашу помощь, ведь мы не можем рассчитывать ни на что!
Уважаемый господин Медведев, мы рассчитываем на Вас. Однако мы рассчитываем на вас, на Россию. Мы рассчитываем на вас в одной важной вещи: что вы, как разумные люди с долгосрочным взглядом на политику, понимаете, что влияние США со временем исчезнет отсюда, но мы, народы Восточной Европы, останемся здесь с вами и должны будем как-то жить вместе. Поэтому мы рассчитываем, что вы не будете применять ядерное оружие против нас, особенно против наших городов и гражданского населения. Мы рассчитываем, что вы, если вам придется кого-то наказать, накажете настоящих виновников, тех, кто, сидя на вершине власти, толкает нас в этот конфликт – и их американских хозяев. Мы рассчитываем на то, что вы будете помнить о том, что нельзя давать поблажки американским глобалистам, которые мечтают о том, чтобы польский и русский народы всегда враждовали друг с другом.
Мы также рассчитываем на ваш успех. Демилитаризация и денацификация Украины в интересах всех в Европе, кроме Великобритании и ее американских хозяев. Вытеснение США с их античеловеческой идеологией „NWO” из Европы и устранение их марионеток, из которых сегодня состоят европейские правительства, является основным условием выживания Европы и ее цивилизации. Польша включала. И нет такой силы на нашем континенте, кроме России, которая была бы способна это осуществить.
С уважением, А. Зорард
[Prośba: podaj dalej, w ten sposób jest szansa, że dotrze do adresata]
Kochani – Pani Klaudia to młoda mama której synek przeciwstawił się w szkole Ukraińcowi , który wychwalał Banderę i nosił koszulkę z jego portretem w szkole! Na rodziców spadły szykany , sądy i groźba utraty praw rodzicielskich . Doprowadziły młodą mamę do udaru i ciężkiego kalectwa, proszę pomóc!
Pani Klaudia to mama Maćka z Torunia, który prawie trzy lata temu przeciwstawił się młodemu Ukraińcowi w szkole do której uczęszczał, gdy tamten nosił na terenie polskiej szkoły w Toruniu, bez żadnej reakcji nauczycieli i dyrekcji szkoły na gloryfikacji banderowskiego ludobójcy, koszulkę z podobizną jednego z największych, zwyrodniałych morderców Polaków, Stepana Bandery.
Zamiast wyciągnięcia konsekwencji wobec Ukraińca, który głośno wychwalał morderców z UPA i szydził z ich polskich ofiar, oraz jego rodziców, dyrekcja szkoły zaczęła prześladować Maćka i jego rodziców, grożąc im odebraniem praw rodzicielskich.
Na szczęście po dwóch procesach sądowych, rodzice Maćka wygrali sprawę o zachowanie swoich praw, wobec własnych pociech, które wychowali na prawdziwych polskich patriotów,
jednak konsekwencje zdrowotne wobec mamy Maćka, Pani Klaudii dały o sobie znać w postaci udaru i paraliżu prawej ręki. Potrzebne są pieniądze na specjalna protezę, która pozwoli Pani Klaudii posługiwać się sparaliżowana ręka. Koszt tej protezy to 10 tysięcy złotych. Do tej pory udało się zebrać ok 2 tysięcy. Dlatego zwracamy się do Wszystkich z prośbą o pomoc w tej sprawie, i już teraz dziękujemy wszystkim ewentualnym darczyńcom za wszelką pomoc płynąca z serca.
Na trupie Polski wejdziemy do Moskwy – Tomasz Jankowski
Nieco już trąci myszką „bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę” Romana Dmowskiego, ale fraza ta jest nie tylko warta przywołania, lecz należy ją zaktualizować.
Podwójna naiwność
Jeżeli bowiem w polskiej przestrzeni publicznej, ze strony obozu władzy, pojawiają się wezwania do „zwycięstwa Ukrainy za wszelką cenę” czy nawet ściągnięcia do Polski amerykańskiej bomby atomowej, to znaczy że władze w Warszawie zupełnie serio rozpatrują opcję dołączenia III RP do wojny. I to nie w formie zaplecza terytorialno-materiałowego, jak obecnie, ale jako „pełnoprawny uczestnik konfliktu zbrojnego”.
Te rachuby opierają się o podwójną naiwność. Po pierwsze na wierze w ukraińskie środki masowego przekazu, które po kilka razy dziennie potrafią (dez)informować o (p)odbijaniu przez Kijów tej samej rosyjskojęzycznej miejscowości i grają na cel nadrzędny, jakim jest utrzymanie wsparcia kolektywnego Zachodu dla Ukrainy. Wiara w ten obraz jest w Polsce narzucana siłą i nie zadaje się pytań o to czy aby na pewno dostępne wiadomości są prawdziwie. Z tego zaś wysuwany jest wniosek, że owszem Rosję można niewielkim wysiłkiem pokonać.
Chcą eskalacji
I rzecz druga, nieuleczalna. Warszawa chyba poważnie wierzy, że eskalacja konfliktu Polsce służy, bo zwiększa możliwość wejścia do wojny NATO. Nic oczywiście na korzyść takiej tezy nie świadczy – Amerykanie dalej utrzymują przecież niewielkie siły w bezpośredniej granicy strefy NATO i konfliktu na Ukrainie, ich wypowiedzi są dosyć ostrożne, a imperatywem powtarzanym przez Joe Bidena czy Antony’ego Blinkena jest „uniknięcie wojny z Rosją”. Nic to. Polscy jastrzębie chętnie to sprawdzą. Na sobie. A właściwie na nas, zwykłych Polakach.
Dziennikarze reżimowi, ale także ci z koncesjonowanej opozycji, nie zamierzają jednak o nic pytać. Ukontentowani swoim statusem, wierzą chyba, że nie ma sensu wylądować na półce „prorosyjskich”, bo przecież troska o losy Polski jest tak dzisiaj określana. To kompletny upadek etosu, ale o tym innym razem.
Kosztem ruin i zgliszcz
I wreszcie, elementarne: w Polsce trudno jakoś przychodzi nam do głowy, że nawet jeśli kijowska propaganda to krynica prawdy, a Waszyngton gotowi się do wojny z Rosją, zaś NATO ją zwycięży – to przecież po Polsce i tak zostałoby w takim wypadku morze ruin. I to całkiem możliwe, że po broni atomowej.
Radość z „wzięcia Moskwy”, nie byłaby więc w żadnym wypadku naszym udziałem. W trzeciej wojnie światowej bylibyśmy w najlepszym razie „zasobem”, w najgorszym zaś „koniecznym kosztem”. To faktycznie mógłby być „bój nasz ostatni”, a hekatomba Powstania Warszawskiego czy innych samobójczych zrywów narodu, zostałaby praktycznie wymazana z historii opowiadanej przez bezprecedensowy przykład narodowego samounicestwienia w imię wsparcia ambicji części elit kraju sąsiedniego.
Tomasz Jankowski
Za: Mysl Polska – myslpolska.info (6-10-2022) | https://myslpolska.info/2022/10/06/jankowski-na-trupie-polski-wejdziemy-do-moskwy/
Podczas Międzynarodowej Konferencji „Europe-Poland-Ukraine. Rebuild Together” zorganizowanej przez Związek Pracodawców Polskich przedstawiciele PKN Orlen i PGNiG mówili o inwestycjach swoich spółek w Ukrainie, które mają przyczynić się do usuwania skutków wojny.
Członek zarządu PKN Orlen Jan Szewczak przypomniał, że od wybuchu wojny Polska współpracuje z Ukrainą w sferze politycznej, humanitarnej, ale i energetycznej. – Wiemy jakie trudności przeżywa infrastruktura energetyczna w Ukrainie. Żeby myśleć o przyszłości, trzeba najpierw wygrać wojnę. Jako Polacy czynimy wszystko, żeby Ukraina wojnę wygrała. Wtedy będziemy myśleć o tym jak odbudować gospodarkę Ukrainy, a według niektórych szacunków może to oznaczać koszt około 350 mld dolarów, z drugiej strony bank PKO SA mówi o co najmniej 500 mld dolarów. To, co czyni wspólnota międzynarodowa, to kropla w morzu – powiedział Jan Szewczak.
– Widzimy bardzo duże możliwości współpracy z Ukrainą, na przykład w obszarze energii elektrycznej. Ukraina ma grono wybitnych naukowców i inżynierów. Dzisiaj jest to jednak pomoc doraźna. Mamy kontakty z przedstawicielami najwyższych władz Ukrainy, rozmowy są dobre, dostarczamy pomoc humanitarną jako PKN Orlen. Budowa koncernu multienergetycznego ma znaczenie również dla Ukrainy, bo po połączeniu z Lotosem i PGNiG będziemy mogli oferować większy obszar współpracy, a na światowych rynkach będziemy mogli być ambasadorem gospodarczych interesów Ukrainy – dodał Szewczak.
Z kolei doradca zarządu PGNiG ds. współpracy z Ukrainą Ireneusz Derek przypomniał, że spółka ma opracowany plan współpracy z Kijowem, który wdraża. – Mamy z PKN Orlen te same kontakty w rządzie i w Naftogazie. Wojna zmieniła wszystko, wszyscy rozumiemy, że gaz oznacza fizyczne bezpieczeństwo naszych krajów. Wiedząc o tym, że Ukraina ma ogromne złoża gazu, chciałbym zapytać dlaczego przez 30 lat nie uniezależniła się od importu gazu? PGNiG chce w Ukrainie wydobywać gaz, w zeszłym roku kupiliśmy tam spółkę z koncesją. Mam nadzieję, że pomimo wojny jeszcze w tym roku uda nam się dokonać pierwszych odwiertów, będzie to nasz wkład we wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego tego kraju. Na pewno chcemy współpracy, na której skorzystają obie strony – powiedział Ireneusz Derek.
===============
mail: będzie zero zysku, za to gigantyczne wtopy i upychanie forsy po kieszeniach kamratów, skok na państwową kasę inaczej mówiąc
===============================
mail: Szkoda, że nie pomagają odbudować polskiego górnictwa i przemysłu zniszczonego w trakcie przynależności do ue
Prezydent Duda: „Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym…”
Problemem przede wszystkim jest to, że nie mamy broni nuklearnej. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbliższym czasie jako Polska mieli posiadać ją w naszej gestii. Zawsze jest potencjalna możliwość udziału w Nuclear Sharing. Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym, czy Stany Zjednoczone rozważają taką możliwość. Temat jest otwarty – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla tygodnika „Gazeta Polska”.
„Chcę powiedzieć tylko jedno: Polska będzie niezmiennie stała przy Ukrainie. To nasza racja stanu. Ukraina musi się obronić i przetrwać tę wojnę. Naszą racją stanu jest doprowadzenie do sytuacji, w której Rosja będzie musiała wycofać swoje wojska. Ukraina powinna wrócić do międzynarodowo uznanych granic, czyli sprzed rosyjskiej agresji w 2014 r.” – powiedział prezydent Andrzej Duda.
Prezydent, odpowiadając na pytanie o rosyjskie groźby użycia broni jądrowej, stwierdził, że to wskazuje na myślenie, że „jeśli Rosja ma nie być wielka, to świat mógłby nie istnieć”. Dodał także, że gdyby Rosja zaczęła wojnę nuklearną, to odpowiedzialni za to byliby „wyklęci na całym świecie”. Mówił także o tym, czy w takiej sytuacji Polska nie powinna myśleć o parasolu nuklearnym.
„Problemem przede wszystkim jest to, że nie mamy broni nuklearnej. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbliższym czasie jako Polska mieli posiadać ją w naszej gestii. Zawsze jest potencjalna możliwość udziału w Nuclear Sharing. Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym, czy Stany Zjednoczone rozważają taką możliwość. Temat jest otwarty” – powiedział Andrzej Duda.
==============
mail:
“Ukraina powinna wrócić do międzynarodowo uznanych granic, czyli sprzed rosyjskiej agresji w 2014 r.”
Tymczasem jednak, zgodnie z dokumentami ONZ granice Ukrainy są NIEUREGULOWANE, czyli Ukraina nie ma szczegółowo określonych i wyznaczonych granic państwowych zaakceptowanych i potwierdzonych dokumentami międzynarodowymi. Dlatego do dnia dzisiejszego nikt nie wypowiedział Aktu Wojny drugiej Stronie, ani Putin Zełenskiemu, ani Zełenski Putinowi bo nie można udowodnić naruszenia Granicy Państwowej w świetle Prawa Międzynarodowego!
“Będziemy wspierać Ukrainę i bronić każdego cala terytorium NATO – zaufajcie nam. Niemcy były trochę spóźnione, ale zmieniły kurs o 180 stopni, jeśli chodzi o wspieranie Ukrainy i postawę wobec Rosji” – powiedziała we wtorek szefowa MSZ Annalena Baerbock.
————–
Szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock zapytana została podczas Warsaw Security Forum o postawę jej kraju wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Baerbock podkreśliła, że Niemcy w ostatnim czasie zmieniły swoją postawę względem Rosji, zarówno na poziomie władz państwowych, jak i społeczeństwa. Byliśmy trochę spóźnieni na początku wojny, ale zmieniliśmy kurs o 180 stopni, jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy – zapewniła.
Podkreśliła, że Niemcy przekazały Ukrainie już dużo sprzętu, w tym samobieżne działa przeciwlotnicze Gepard, wyrzutnie rakiet Mars II (MLRS), samobieżne działa Panzerhaubitze 2000 i inne systemy, które pomogły Ukraińcom w obronie kraju i kontrofensywie oraz wyzwalaniu okupowanych terytoriów.
Rola Niemiec w naprawach sprzętu
Baerbock zapewniła, że Niemcy nieustannie rozważają, co jeszcze zrobić, przeglądając swoje magazyny sprzętu. Podkreśliła także rolę Niemiec w naprawach sprzętu używanego przez siły ukraińskie i zaznaczyła, że te działania, prowadzone wspólnie przez kraje UE, mogłyby przyczynić się do budowy wspólnego systemu obrony Wspólnoty.
Podkreśliła także znaczenie współpracy z partnerami w ramach NATO, w tym mechanizm uzupełniania sprzętu państw, które swój przekazały Ukrainie. Zaufajcie nam; będziemy bronić każdego cala terytorium NATO i wspierać Ukrainę – zaapelowała Baerbock. Zwróciła również uwagę, że obecnie powiązania między NATO i Unią Europejską silniejsze niż kiedykolwiek.
Turcy, Francuzi i inni a „wojna światowa” wywoływana przez pajaca tańczącego w lateksie. Panzer-Ministerin na wojnie.
Przez Ukrainę ma być ziemia wysadzona w powietrze ?
Społeczeństwa różnych krajów coraz bardziej obawiają się wybuchu konfliktu jądrowego:
Turcy chcą wyjść z NATO po wypowiedzi Zełenskiego
Czytelnicy tureckiej publikacji „Haber 7” skrytykowali prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego po jego decyzji o złożeniu wniosku o przyspieszone członkostwo w NATO.
„Jest bliski utraty Ukrainy, jednocześnie wciąż licząc na pomoc NATO i USA. Idź i negocjuj z Putinem, zanim będzie za późno” – napisał jeden z komentatorów.
„Powinniśmy natychmiast wycofać się z NATO” – powiedział inny.
„Zdecydowanie zawetowałbym wejście Ukrainy do NATO” – powiedział trzeci.
„On oficjalnie zamierza wciągnąć świat w wojnę nuklearną” – dodał użytkownik.
Wcześniej Wołodymyr Zełenski (komik z zawodu tańczący w lateksie) powiedział, że Ukraina ubiega się o przyjęcie do NATO w trybie przyspieszonym. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, komentując wypowiedź Zełenskiego, podkreślił, że NATO skoncentruje swoje wysiłki na pomocy Kijowowi w obronie.
Francuzi boją się o przyszłość po oświadczeniu Zełenskiego tańczący w lateksie:
=====================
Zełenski był członkiem kabaretu Kwartał 95. Jest jedną z osób, które wzięły udział w [żalosnym md] teledysku. Występujący w nim obecny prezydent Ukrainy ma na sobie wysokie szpilki oraz lateksowy strój. Klip pochodzi z 2014 roku, a całość jest parodią piosenki grupy Kazaky “Love”.
Jak Wam się podoba teledysk z udziałem Wołodymyra Zełenskiego
[trzy minuty, warto…. MD]
================== Czytelnicy francuskiego dziennika „Le Figaro” skrytykowali prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego po jego decyzji o złożeniu wniosku o przyspieszone członkostwo w NATO.
„Mam szczerą nadzieję, że przynajmniej jeden członek NATO ma na tyle zdrowego rozsądku, by zawetować takie członkostwo. W przeciwnym razie oznaczałoby to bezpośrednią wojnę z Rosją” – napisał jeden z komentatorów.
Ukraina przetrwała tylko dzięki zachodniej pomocy, która nie będzie trwała wiecznie” – poparł inny.
„Zgodnie z kartą NATO, Ukraina nie zostanie przyjęta do sojuszu, ponieważ kraj ten jest w konflikcie z Rosją” – powiedział trzeci.
„Ta histeria musi się skończyć! Nie powinniśmy wysadzać planety w powietrze z powodu Ukrainy…”, dodał użytkownik.
„Nie chcemy tego: ani w NATO, ani w UE. Ten konflikt nie jest nasz – podsumowali czytelnicy.
Wcześniej ukraiński przywódca powiedział, że Ukraina ubiega się o członkostwo w NATO w trybie przyspieszonym. Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg, komentując wypowiedź Zełenskiego, powiedział, że NATO skoncentruje teraz swoje wysiłki tylko na pomocy Kijowowi w obronie.
Kijowska propaganda »wojenna« zdemaskowana przez Niemców
Zdjęcie niemieckiej minister obrony Christine Lambrecht pozującej obok pojazdu pancernego podczas wizyty na Ukrainie wywołało ostrą reakcję czytelników Die Welt.
Wyśmiewali minister obrony, ubraną w kamizelkę kuloodporną, że „wygląda śmiesznie”.
„Bardzo trudno jest przebić śmieszność tego zdjęcia: wszyscy wokół ministra stoją bez kurtek flakowych i hełmów. Wygląda w nim tak nie na miejscu” – napisał jeden z użytkowników.
„Tak, wydaje się to zabawne. Tylko dwie kobiety w kamizelkach przeciwlotniczych. Lambrecht brakuje tylko butów na wysokim obcasie – w takim wypadku mogłaby być bohaterką komiksu” – zgodził się inny komentator.
„A klamra po lewej stronie jest prawie niemożliwa do zapięcia. Jakie to urocze” – zauważył inny czytelnik.
„Twarz mówi sama za siebie. „Co ja tu robię i co to za żart obok mnie” – podzielił się czwarty użytkownik.
„Czy przyniosła dziergane skarpety dla żołnierzy?”. – radośnie skomentował piąty.
„Czy ktoś przyjdzie zapewnić pokój? Nie stać nas na energię, coraz więcej firm bankrutuje, ale na wojnę pieniędzy wystarczy. Czy działa dla dobra narodu niemieckiego?” – zastanawiali się czytelnicy.
W sobotę Christine Lambrecht złożyła niezapowiedzianą „wizytę” w Odessie. Przypominamy, że według propagandy kijowskiej rozpowszechnianej przez media głównego nurtu na Ukrainie trwa „straszna wojna” co pokazują powyższe zdjęcia.
“Pierwotnym interesem Stanów Zjednoczonych, o który przez wieki toczyliśmy wojny – pierwszą, drugą i zimną wojnę – były relacje między Niemcami i Rosją, ponieważ zjednoczone tam, są jedyną siłą, która może nam zagrozić. I aby upewnić się, że tak się nie stanie”. George Friedman, prezes STRATFOR w The Chicago Council on Foreign Affairs
Kryzys ukraiński nie ma wiele wspólnego z Ukrainą. Chodzi o Niemcy, a w szczególności o rurociąg łączący Niemcy z Rosją o nazwie Nord Stream 2. Waszyngton widzi to jako zagrożenie dla swojego prymatu w Europie i na każdym kroku próbował sabotować ten projekt. Mimo to Nord Stream posunął się do przodu i jest już w pełni operacyjny i gotowy do pracy. Gdy niemieccy regulatorzy wydadzą ostateczną certyfikację, rozpoczną się dostawy gazu. Niemieccy właściciele domów i firm będą mieli niezawodne źródło czystej i taniej energii, podczas gdy Rosja będzie widzieć znaczący wzrost przychodów z gazu. To sytuacja korzystna dla obu stron.
Amerykański establishment polityki zagranicznej nie jest zadowolony z tego rozwoju sytuacji. Nie chcą, aby Niemcy stały się bardziej zależne od rosyjskiego gazu, ponieważ handel buduje zaufanie, a zaufanie prowadzi do rozwoju handlu. W miarę ocieplania się stosunków, znoszone są kolejne bariery handlowe, łagodzone są przepisy, wzrasta liczba podróży i turystyki, a także rozwija się nowa architektura bezpieczeństwa. W świecie, w którym Niemcy i Rosja są przyjaciółmi i partnerami handlowymi, nie ma potrzeby posiadania amerykańskich baz wojskowych, drogiej broni i systemów rakietowych produkcji amerykańskiej, ani NATO. Nie ma też potrzeby zawierania transakcji energetycznych w dolarach amerykańskich ani gromadzenia zapasów w skarbcu amerykańskim w celu zbilansowania rachunków. Transakcje między partnerami biznesowymi mogą być przeprowadzane w ich własnych walutach, co z pewnością spowoduje gwałtowny spadek wartości dolara i dramatyczne przesunięcie sił gospodarczych.
Właśnie dlatego administracja Bidena sprzeciwia się Nord Streamowi. To nie tylko rurociąg, to okno na przyszłość; przyszłość, w której Europa i Azja zbliżają się do siebie, tworząc ogromną strefę wolnego handlu, która zwiększa ich wzajemną siłę i dobrobyt, pozostawiając USA na uboczu. Cieplejsze relacje między Niemcami a Rosją sygnalizują koniec “jednobiegunowego” porządku świata, który USA nadzorowały przez ostatnie 75 lat. Sojusz niemiecko-rosyjski grozi przyspieszeniem upadku supermocarstwa, które obecnie zbliża się do przepaści. Dlatego Waszyngton jest zdeterminowany zrobić wszystko, by sabotować Nord Stream i utrzymać Niemcy w swojej orbicie. To kwestia przetrwania.
Tu właśnie pojawia się Ukraina. Ukraina to “broń z wyboru” Waszyngtonu do storpedowania Nord Streamu i wbicia klina między Niemcy i Rosję. Strategia ta została zaczerpnięta ze strony pierwszej podręcznika polityki zagranicznej USA pod rubryką: Divide and Rule[ to dość stare: Divide et impera md] .
Waszyngton musi stworzyć przekonanie, że Rosja stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy. To jest właśnie cel. Muszą pokazać, że Putin jest krwiożerczym agresorem z temperamentem, któremu nie można ufać. W tym celu media otrzymały zadanie powtarzania w kółko: “Rosja planuje inwazję na Ukrainę”. Nie mówi się o tym, że Rosja nie najechała żadnego kraju od czasu rozpadu Związku Radzieckiego, a Stany Zjednoczone w tym samym czasie najechały lub obaliły reżimy w ponad 50 krajach i że Stany Zjednoczone utrzymują ponad 800 baz wojskowych w krajach na całym świecie. Media nie informują o tym, zamiast tego skupiają się na “złym Putinie”, który zgromadził około 100 000 żołnierzy wzdłuż granicy z Ukrainą, grożąc pogrążeniem całej Europy w kolejnej krwawej wojnie.
Cała ta histeryczna propaganda wojenna jest tworzona z zamiarem wytworzenia kryzysu, który można wykorzystać do izolowania, demonizowania i ostatecznie podzielenia Rosji na mniejsze jednostki. Prawdziwym celem nie jest jednak Rosja, lecz Niemcy.
Sprawdź ten fragment artykułu Michaela Hudsona w The Unz Review:
“Jedynym sposobem, jaki pozostał amerykańskim dyplomatom na zablokowanie europejskich zakupów, jest nakłonienie Rosji do odpowiedzi militarnej, a następnie twierdzenie, że pomszczenie tej odpowiedzi przeważa nad jakimkolwiek czysto narodowym interesem ekonomicznym. Jak wyjaśniła jastrzębia podsekretarz stanu ds. politycznych Victoria Nuland na briefingu prasowym Departamentu Stanu 27 stycznia: “Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę w ten czy inny sposób, Nord Stream 2 nie ruszy do przodu.” (“America’s Real Adversaries Are Its European and Other Allies”, The Unz Review)
Jest to czarno na białym. Zespół Bidena chce “skłonić Rosję do odpowiedzi militarnej”, aby sabotować NordStream. Sugeruje to, że będzie jakaś prowokacja mająca skłonić Putina do wysłania swoich wojsk przez granicę w celu obrony etnicznych Rosjan we wschodniej części kraju.
Jeśli Putin złapie przynętę, odpowiedź będzie szybka i ostra. Media będą potępiać tę akcję jako zagrożenie dla całej Europy, a przywódcy na całym świecie będą potępiać Putina jako “nowego Hitlera”. To jest strategia Waszyngtonu w pigułce, a cała produkcja jest przygotowana w jednym celu: aby politycznie uniemożliwić kanclerzowi Niemiec Olafowi Scholzowi przeforsowanie NordStreamu przez ostateczny proces zatwierdzenia.
Biorąc pod uwagę to, co wiemy o opozycji Waszyngtonu wobec Nord Stream, czytelnicy mogą się zastanawiać, dlaczego na początku roku administracja Bidena lobbowała w Kongresie, aby NIE nakładać więcej sankcji na ten projekt. Odpowiedź na to pytanie jest prosta: Polityka wewnętrzna. Niemcy likwidują obecnie swoje elektrownie atomowe i potrzebują gazu ziemnego, aby uzupełnić niedobór energii. Również groźba sankcji gospodarczych jest “wyłącznikiem” dla Niemców, którzy widzą w nich oznakę zagranicznego wtrącania się. “Dlaczego Stany Zjednoczone wtrącają się w nasze decyzje energetyczne” – pyta przeciętny Niemiec. “Waszyngton powinien zająć się swoimi sprawami i nie mieszać się do naszych”. Jest to dokładnie taka odpowiedź, jakiej można by oczekiwać od każdego rozsądnego człowieka.
Dalej mamy to z Al Jazeery:
“Niemcy w większości popierają projekt, to tylko część elit i mediów jest przeciwna rurociągowi (…).
“Im więcej USA mówią o sankcjach lub krytykują projekt, tym bardziej staje się on popularny w niemieckim społeczeństwie” – powiedział Stefan Meister, ekspert ds. Rosji i Europy Wschodniej w Niemieckiej Radzie Stosunków Zagranicznych.” (“Nord Stream 2: Dlaczego rosyjski rurociąg do Europy dzieli Zachód”, AlJazeera)
Opinia publiczna jest więc solidnie za Nord Streamem, co pomaga wyjaśnić, dlaczego Waszyngton zdecydował się na nowe podejście.
Sankcje nie zadziałają, więc Wujek Sam przeszedł do planu B: stworzyć na tyle duże zagrożenie zewnętrzne, że Niemcy będą zmuszone zablokować otwarcie rurociągu. Szczerze mówiąc, strategia ta trąci desperacją, ale trzeba być pod wrażeniem wytrwałości Waszyngtonu. W dolnej części 9. rundy przegrywają pięcioma punktami, ale jeszcze się nie poddali. Zamierzają dać ostatnią szansę i widzieć, czy uda im się zrobić jakiś postęp.
W poniedziałek prezydent Biden zorganizował w Białym Domu swoją pierwszą wspólną konferencję prasową z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Szum wokół tego wydarzenia był po prostu bezprecedensowy. Wszystko zostało zaaranżowane w celu wytworzenia “atmosfery kryzysu”, którą Biden wykorzystał do wywarcia presji na kanclerza w kierunku polityki USA. Na początku tygodnia rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki wielokrotnie powtarzała, że “rosyjska inwazja jest nieuchronna”. Jej komentarzom wtórowała dezaprobata z Departamentu Stanu Nick Price opiniując, że agencje wywiadowcze przekazały mu szczegóły rzekomej wspieranej przez Rosję operacji “fałszywej flagi”, której spodziewały się w najbliższym czasie na wschodzie Ukrainy. Po ostrzeżeniu Price’a w niedzielę rano doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan stwierdził, że rosyjska inwazja może nastąpić w każdej chwili, może “nawet jutro”. Było to zaledwie kilka dni po tym, jak agencja Bloomberg News opublikowała swój sensacyjny i całkowicie fałszywy nagłówek, że “Rosja najeżdża Ukrainę”.
Czy widzicie tutaj wzór? Czy widzicie, jak te wszystkie bezpodstawne twierdzenia zostały wykorzystane do wywarcia presji na niczego nie spodziewającego się kanclerza Niemiec, który wydawał się nieświadomy skierowanej przeciwko niemu kampanii?
Jak można się było spodziewać, ostateczny cios zadał sam amerykański prezydent. Podczas konferencji prasowej Biden stwierdził dobitnie, że,
“Jeśli Rosja zaatakuje… nie będzie już Nord Stream 2… Położymy temu kres”.
Więc teraz Waszyngton ustala politykę dla Niemiec??? Co za nieznośna arogancja!
Niemiecki kanclerz był zaskoczony komentarzami Bidena, które wyraźnie nie były częścią pierwotnego scenariusza. Mimo to Scholz nigdy nie zgodził się na odwołanie Nord Streamu i odmówił nawet wymienienia gazociągu z nazwy. Jeśli Biden myślał, że uda mu się zepchnąć przywódcę trzeciej co do wielkości gospodarki świata do narożnika na forum publicznym, to się mylił. Niemcy są nadal zdecydowane uruchomić Nord Stream bez względu na potencjalny wybuch konfliktu na dalekiej Ukrainie. Ale to może się zmienić w każdej chwili. W końcu kto wie, jakie podżegania Waszyngton może planować w najbliższej przyszłości? Kto wie, ile istnień ludzkich jest gotowych poświęcić, aby wbić klin między Niemcy i Rosję? Kto wie, jakie ryzyko jest gotów podjąć Biden, aby spowolnić upadek Ameryki i zapobiec powstaniu nowego “policentrycznego” porządku świata? W nadchodzących tygodniach wszystko może się zdarzyć. Wszystko.
Na razie Niemcy są u steru. To od Scholza zależy, jak sprawa zostanie rozwiązana. Czy będzie realizował politykę, która najlepiej służy interesom narodu niemieckiego, czy też ugnie się pod nieugiętym naciskiem Bidena? Czy wytyczy nowy kurs, który wzmocni nowe sojusze w tętniącym życiem korytarzu euroazjatyckim, czy też poprze szalone ambicje geopolityczne Waszyngtonu? Czy zaakceptuje kluczową rolę Niemiec w nowym porządku światowym – w którym wiele wschodzących ośrodków władzy ma równy udział w globalnym zarządzaniu, a przywódcy pozostają nieugięci wobec multilateralizmu, pokojowego rozwoju i bezpieczeństwa dla wszystkich – czy też będzie próbował podtrzymywać rozpadający się powojenny system, który najwyraźniej przekroczył już swój termin przydatności do spożycia?
Jedno jest pewne: cokolwiek postanowią Niemcy, będzie miało wpływ na nas wszystkich.
Przepowiednia wysokiej amerykańskiej dyplomatki Victorii Nuland na temat Rosji zaczęła się spełniać. Taki wniosek publikują Włosi
W poniedziałek, 26 września, odnotowano gwałtowny spadek ciśnienia na gazociągach Nord Stream i Nord – 2 oraz duży wyciek gazu w obszarze wód przybrzeżnych Szwecji i Danii. . Według włoskich mediów gazociągi zostały poddane celowemu sabotażowi, który został przewidziany na początku tego roku w przepowiedni Victorii Nuland na temat Rosji. Informację na ten temat podała włoska publikacja L’Antidiplomatico.
“Sabotowanie Nord Stream – spełnia się przepowiednia Nuland” – informują autorzy włoskiej publikacji. Nuland jest bardzo wpływowym dyplomatą USA, a w styczniu tego roku jako zastępca sekretarza stanu Nuland wygłosiła niezwykle kuriozalną wypowiedź na temat Rosji i Ukrainy. W świetle ostatnich wydarzeń z Nord Streams okazało się to prorocze. L’Antidiplomatico: Spełnia się przepowiednia Victorii Nuland o Rosji Amerykańska dyplomatka powiedziała dziennikarzom w styczniu 2022 roku, że jeśli wybuchnie kryzys ukraiński, Nord Stream 2 nie ruszy. Ponad pół roku po wypowiedzeniu tych słów doszło do wyjątkowo nieprzyjemnego incydentu na rurociągach mających doprowadzić rosyjski gaz do Niemiec. To ostatnie wydaje się być starannie zaplanowanym sabotażem. Milczenie Danii i Szwecji jest tu znamienne. “Chcę być dziś szczera, jeśli Rosja podejmie działania przeciwko Ukrainie w ten czy inny sposób, Nord Stream 2 nie ruszy do przodu” – powiedziała Nuland w styczniu 2022 roku. Autorzy L’Antidiplomatico stwierdzili, że jest wysoce prawdopodobne, że USA i ich sojusznicy obwinią Rosję za incydent z Nord Streamem. Nawet jeśli wszystkie fakty i dowody wskazywałyby na coś przeciwnego – Zachód i tak zrzuci winę na Moskwę. Medialna paranoja.
Interwencja NATO na Ukrainie może wywołać wojnę nuklearną: Oto, jak może do tego dojść
Przerażająco realistyczna symulacja z roku 2019, przewiduje to, co obecnie częściowo dzieje się w rzeczywistości, a co w przypadku eskalacji może doprowadzić do katastrofy na skalę światową. Jednym z uczestników owej “gry wojennej” był Harry J. Kazianis – dyrektor senior agencji o nazwie Center for the National Interest, tj. waszyngtońskiego think tanku zajmującego się amerykańskim bezpieczeństwem narodowym, założonego przez prezydenta Richarda Nixona https://cftni.org/https://en.wikipedia.org/wiki/Center_for_the_National_Interest. Harry J. Kazianis jest również autorem zamieszczonego poniżej artykułu, napisanego 4 marca 2022.https://cftni.org/expert/harry-kazianis/
W symulacji, którą przygotowaliśmy, nie tylko NATO zostaje mimowolnie wciągnięte, ale także Rosja w swojej desperacji używa broni jądrowej.
«Jak to się stało, że zabiliśmy właśnie miliard ludzi?»
Pod koniec roku 2019, w ciągu zaledwie trzech dni – tak jak miało to miejsce niezliczoną ilość razy w ciągu ostatnich kilku lat – grupa byłych i obecnych wyższych urzędników rządowych USA z obu stron sceny politycznej zebrała się, aby przeprowadzić symulację wojny NATO-Rosja. Szacujemy, że w trakcie tego, co nazwaliśmy wojną NATO-Rosja z roku 2019, zginęło miliard ludzi. A jeśli nie będziemy ostrożni, to, to co się stało podczas symulacji, może wydarzyć się w przypadku wybuchu wojny NATO-Rosja o Ukrainę.
Faktycznie, we wspomnianej przeze mnie symulacji z roku 2019, podczas której Rosja najeżdża na Ukrainę w podobny sposób, jak miało to miejsce mniej więcej w ciągu ostatniego tygodnia, nie tylko NATO zostaje wciągnięte w konflikt w sposób niezamierzony, ale także Rosja ze swojej desperacji w końcu używa broni jądrowej. Wynikiem tego jest eskalacja działań z użyciem potężniejszej i bardziej niebezpiecznej broni jądrowej, w wyniku czego ginie ponad miliard ludzi.
Zanim jednak zaczniemy spoglądać w otchłań, pozwólcie, że wyjaśnię cel tego rodzaju symulacji. NATO miałoby oczywiście ogromną przewagę konwencjonalną w każdej wojnie z Moskwą, co gwarantuje, że w bezpośredniej walce Putin przegrałby. Jednak Rosja wielokrotnie powtarzała, że użyje broni jądrowej w obronie swojego terytorium i systemu, jeśli poczuje się śmiertelnie zagrożona. Nasza symulacja zawsze sprowadza się do pytania: czy możemy pokonać prezydenta Rosji Władymira Putina w konflikcie zbrojnym o Ukrainę lub kraje bałtyckie i nie wywołać przy tym wojny jądrowej?
Jak dotąd – na przestrzeni co najmniej kilku lat i przy udziale co najmniej 100 różnych uczestników, z których każdy miał inne wyobrażenie o wojnie i inne sympatie polityczne – odpowiedź jest jednoznaczna: nie.
=======================
Budowa scenariusza wojny
Scenariusz, który grupa postanowiła przetestować pod koniec roku 2019, był podobny do dzisiejszego: Rosja zdecydowała się na inwazję na Ukrainę pod pretekstem, że musi bronić rosyjskojęzycznych narodów, które są “uciskane” przez faszystowski rząd Ukrainy.
W naszym wariancie założyliśmy, że Rosja zachowuje się o wiele godniej niż obecnie, ale ma bardziej ograniczone cele – tj., że Moskwa chce połączyć Krym z separatystycznymi regionami we wschodniej Ukrainie, które są pod jej realną kontrolą. Założyliśmy, że Rosja zrobi to szybko, osiągając większość swoich celów wojskowych w ciągu mniej więcej czterech dni.
Ale Ukraina nie poddaje się łatwo, podobnie jak ma to miejsce w dzisiejszych realiach. Siły ukraińskie, po poniesieniu ciężkich strat, przeprowadzają imponujący kontratak, w wyniku którego Rosja traci ponad 100 czołgów i ponad 2500 żołnierzy. Zdjęcia w mediach społecznościowych pokazują, jak płoną rosyjskie czołgi, elitarne myśliwce Su-35 zostają strącone z nieba, a z Zachodu masowo napływa broń.
Putin jest wściekły. Sądził, że Ukraina po prostu się podda, przy czym w jego kalkulacji nie uwzględnił trwającego prawie dekadę szkolenia, jakie Kijów otrzymał od USA i NATO, ani też rozbudowy ukraińskiej armii w ciągu ostatnich kilku lat, która skupiła się na tym właśnie scenariuszu.
Następnie Rosja decyduje, że jej ograniczone cele wojskowe były błędem i że cała Ukraina powinna zostać “zdemilitaryzowana”. Moskwa rozpoczyna masowe uderzenie rakietami balistycznymi i manewrującymi, a następnie rosyjskie siły powietrzne rozpoczynają własną kampanię “wstrząsu i trwogi”, podczas której niszczą zdecydowaną większość ukraińskich struktur dowodzenia i kontroli, sił powietrznych, obrony przeciwlotniczej i jednostek pancernych. W tym samym czasie Rosja rozpoczyna przerzucanie wojsk do granic Ukrainy, co zdaje się świadczyć o zbliżającej się inwazji i okupacji całego kraju.
Iskra
W owym momencie sytuacja przybiera najgorszy obrót. System naprowadzania rosyjskiej rakiety balistycznej zawodzi, która spada na terytorium Polski należącej do NATO, zabijając 34 cywilów w wyniku tragicznego uderzenia w zaludnioną wioskę przy granicy polsko-ukraińskiej. Choć rakieta nie była skierowana celowo w Polskę, na zdjęciach w mediach społecznościowych widać dzieci płaczące po swoich matkach, ciała niemożliwe do rozpoznania, i pojawiają się także żądania sprawiedliwości i zemsty.
Polska, która ma za sobą trudną historię ze Związkiem Radzieckim i Rosją, okazuje powściągliwość. Nie odpowiada własnym wojskiem, ale stara się, by Moskwa zapłaciła wysoką cenę za swoją agresję na Ukrainie i działania, także niezamierzone, w Polsce. Warszawa prowadzi dyplomatyczny i ekonomiczny bojkot Moskwy, który skutkuje wykluczeniem Rosji z systemu SWIFT, a także bezpośrednimi sankcjami wobec rosyjskich banków, podobnymi do tych, które obserwujemy obecnie.
W naszym scenariuszu, reakcja Rosji jest równie szybka. Moskwa decyduje się przeprowadzić zmasowany cyberatak na Polskę, rozstawiając cyberwojowników na całym terytorium NATO, wykorzystując ich położenie geograficzne i serwery proxy do zamaskowania pochodzenia ataku. W ciągu zaledwie dwóch godzin, Rosja wyłącza z sieci całą polską sieć elektryczną, sektor bankowy, elektrownie oraz wiele innych obiektów – cofając tym samym Polskę do epoki kamienia łupanego.
I tu zaczyna się koszmar. Mimo że kwestia przypisania winy jest trudna do rozstrzygnięcia, Polska zwraca się do NATO i zaczyna prywatnie wyrażać chęć powołania się na artykuł 5 Karty NATO, zgodnie z którym atak na jedno państwo jest atakiem na cały Sojusz.
NATO jest zaniepokojone, ponieważ trwa debata, w jakim stopniu ukarać Rosję, a jednocześnie odnosi się wrażenie, że państwa członkowskie nie mają jasno określonego celu wojskowego, ponieważ niektóre chcą zareagować na to, co stało się w Polsce, podczas gdy inne uważają, że konieczna jest interwencja militarna na Ukrainie.
Odpowiedź
W tym miejscu NATO zaskakuje wszystkich. Sojusz decyduje się utworzyć ograniczoną strefę zakazu lotów wokół ukraińskiego Lwowa, aby chronić cywilów i uchodźców, którzy znaleźli się w pułapce i nie mają dokąd pójść. Rosja zostaje ostrzeżona: NATO nie będzie interweniować w konflikcie, ale zapewni ochronę swoim samolotom i przestrzeni powietrznej wokół Lwowa. NATO wyraźnie zaznacza, że jego odrzutowce znajdą się w przestworzach nad Ukrainą, ale nie będą prowadzić operacji z terytorium Ukrainy.
W Moskwie, Putin odnosi teraz wrażenie, że NATO gotowe jest do interwencji po stronie Ukrainy. Rosja obawia się, że NATO wykorzysta ów chroniony korytarz jako bazę operacyjną do wysyłania na Ukrainę coraz to bardziej zaawansowanej broni. A ponieważ gospodarka Rosji przeżywa załamanie z powodu sankcji, Putin czuje, że mury wokół niego zamykają się. Zanim NATO zdąży wprowadzić strefę zakazu lotów, Putin rozkazuje uderzyć na wszystkie pozostałe lotniska i zasoby wojskowe wokół Lwowa.
Ale w tym miejscu Putin popełnia błąd w kalkulacjach i przygotowuje scenę dla wojny NATO-Rosja. Putin zarządza kolejny zmasowany atak cybernetyczny na infrastrukturę wojskową krajów bałtyckich, uważając, że NATO wykorzysta kraje bałtyckie do przeprowadzenia inwazji na Rosję.
W tym przypadku, NATO dochodzi do wniosku, iż miarka przebrała się i decyduje się na bezpośrednią interwencję na Ukrainie, aby odeprzeć agresję rosyjską. Jeszcze przed ogłoszeniem komunikatu w tej sprawie, rosyjski wywiad dostrzega ruchy rakiet i wojsk, które wskazują na zbliżający się atak NATO, i Rosja decyduje się uderzyć jako pierwsza – używając taktycznej broni jądrowej. NATO decyduje się odpowiedzieć w ten sam sposób.
Rosja atakuje europejskie miasta bronią jądrową, a NATO i Ameryka odpowiadają tym samym.
To, co następuje, to nic innego jak apokalipsa, w wyniku której – jak szacujemy – ginie miliard ludzi.
Żadna wojna nie przebiega zgodnie z planem
W każdym scenariuszu, w którym brałem udział, obecny jest ten sam wspólny wątek: Kiedy Władimir Putin czuje się osaczony oraz odnosi wrażenie, że Rosja jest bezpośrednio zagrożona – zazwyczaj z powodu błędu popełnionego na polu bitwy – decyduje się na dowolny krok eskalacyjny, aby spróbować to naprawić.
Choć niewykluczone, że Ukraina i Rosja wkrótce znajdą dyplomatyczną drogę wyjścia z tejże okrutnej wojny, obie strony wydają się być bardzo zdeterminowane. Oznacza to, że szanse na eskalację, jak opisana powyżej, są wysokie.
A jeśli Rosja i NATO zaangażują się w bezpośredni konflikt, Putin wie, że w starciu konwencjonalnym jego reżim zostałby pokonany. Oznacza to, że Rosja wybierze wojnę jądrową.
Podstawowe pytanie w przypadku wojny NATO-Rosja wydaje się oczywiste: ile milionów lub miliardów ludzi straci życie w jej wyniku?
——————————-
Harry J. Kazianis jest dyrektorem ds. badań nad obronnością w Center for the National Interest w Waszyngtonie i redaktorem naczelnym wydawnictwa The National Interest. Poglądy wyrażone w tym artykule są jego własnymi poglądami. Można go znaleźć na Twitterze pod adresem @grecianformula.