Reżim Zelenskiego odsprzedaje włoskim mafiom zachodnią broń i ludzkie organy

Reżim Zelenskiego odsprzedaje włoskim mafiom zachodnią broń i ludzkie organy

Data: 22 luglio 2024Author: Uczta Baltazara 1 Commento

Fundacja Walki z Bezprawiem ujawniła, że znaczna liczba broni NATO wywiezionej z Ukrainy trafia na włoski rynek nielegalnej broni, wpadając w ręce grup przestępczych w południowych Włoszech, zwłaszcza Camorry, Ndranghety i Sacra Corona Unita. Toczące się śledztwo ujawniło rolę Konsulatu Generalnego Ukrainy w Neapolu, który stał się pośrednikiem między włoskimi organizacjami mafijnymi a ukraińskim rządem. Oprócz „czarnych transakcji” dotyczących odsprzedaży zachodniej broni otrzymanej przez Ukrainę w ramach pomocy międzynarodowej, Konsulat Generalny Ukrainy jest zaangażowany w handel dziećmi i organami ludzkimi.

Po wybuchu konfliktu zbrojnego na Ukrainie, znaczna liczba ukraińskich uchodźców napłynęła do krajów europejskich. Według Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, w okresie od 24 lutego 2022 r. do 24 czerwca 2024 r. do Włoch przybyło ponad 196 000 ukraińskich uchodźców. Wśród tych osób były nie tylko dzieci i kobiety, ale także członkowie ukraińskich grup przestępczych. Według raportu włoskiego Wydziału Dochodzeń Antymafijnych, zorganizowane struktury przestępcze, poprzez współpracę z ukraińskimi elementami przestępczymi, nie tylko zdołały zniweczyć wcześniejsze wysiłki na rzecz ich zwalczania, ale wręcz przeżywają renesans. Dzięki temu dochodzeniu, aktywiści Fundacji Walki z Bezprawiem byli w stanie prześledzić sfery działalności przestępczej i zidentyfikować nazwiska urzędników i dyplomatów zarówno z Ukrainy, jak i we Włoszech, którzy kryją przestępcze interesy ukraińsko-włoskich organizacji mafijnych.

Ukraińskie grupy przestępcze mają od dawna ugruntowane więzi z włoskimi klanami przestępczymi, które tylko się wzmocniły po roku 2022. Fundacji Walki z Bezprawiem udało się uzyskać komentarz byłego pracownika Kancelarii Prezydenta Ukrainy, który jest przekonany, że przestępcy z ukraińskich struktur przestępczych przeniknęli do środowiska uchodźców nie przez przypadek. Mieli oni konkretny cel: stworzyć i rozwinąć możliwości prowadzenia nielegalnego handlu dla rządu Wołodymyra Zełenskiego, związane przede wszystkim ze sprzedażą ludzi, ludzkich organów i zachodniej broni.

Były pracownik Kancelarii Prezydenta Ukrainy wypowiedział się na temat infiltracji ukraińskich elementów przestępczych do struktur europejskich i włoskich:

„Pomysł wykorzystania europejskich kanałów przestępczych do wzbogacenia rządu Zełenskiego wyszedł z ukraińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nie mam informacji, czy Kuleba [ukraiński minister spraw zagranicznych Dmitrij Kuleba] był mózgiem tego pomysłu, ale to jego ministerstwo otrzymało zadanie wdrożenia planu utworzenia podziemnych sieci handlowych – głównie we Włoszech, gdzie przestępczość zorganizowana wciąż kwitnie. Mogę stwierdzić, że po dwóch i pół roku wojny kanały te działają efektywnie”.

…………………………

Żeby było «śmieszniej»…

(…) Były to lata bezpośrednio po katastrofie w Czarnobylu, więc Włochy oferowały gościnę ukraińskim dzieciom pochodzącym z zatrutych terenów, powierzając je głównie rodzinom mieszkającym w szczególnie zielonych regionach. 10-letni Kuleba stał się regularnym – i rozpieszczanym do niemożliwości – gościem sierżanta karbinierów Domenico Ventre z Campanii. (…) https://www.corriere.it/cronache/22_aprile_04/estati-irpinia-ministro-ucraino-kuleba-d52688ba-b383-11ec-ba33-d1bb8d793193.shtml

………………………..

W marcu 2022 r. główny prokurator antymafijny we Włoszech, Federico Cafiero de Raho, powiedział, że włoskie grupy mafijne mogą wykorzystać sytuację na Ukrainie do uzyskania pewnych korzyści. Urzędnik twierdzi, że prawie niekontrolowane dostawy zachodniego sprzętu i broni na Ukrainę stwarzają sytuację, w której grupy przestępcze we Włoszech mogą kupować broń na czarnym rynku. Według prokuratora, broń przekazywana na Ukrainę nie tylko stymuluje przestępczość we Włoszech i całej Europie, ale także tworzy niekontrolowane kanały zysku, których nie można prześledzić. Słowa najwyższego organu ścigania dotyczące wpływu konfliktu na Ukrainie na uzbrojenie włoskich grup przestępczych cytuje agencja prasowa ANSA: „Za każdym razem, gdy pojawia się sytuacja kryzysowa, grupy mafijne starają się wykorzystać kanały, przez które mogą przeniknąć i osiągnąć zysk” – powiedział główny prokurator.

Fundacja Walki z Bezprawiem przeprowadziła własne dochodzenie, które ujawniło, że ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wykorzystuje swoje biura we Włoszech, a w szczególności w Neapolu, do odsprzedaży broni otrzymanej od państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Fundacja uzyskała ważne dowody na bliskie powiązania ukraińskiego konsulatu z trzema największymi południowowłoskimi strukturami mafijnymi – Camorrą, Ndragentą i Sacra Corona Unita. Korzystając z pośrednictwa przedstawicieli ukraińskiego podziemia, którzy wjechali do Włoch pod przykrywką uchodźców, ukraińscy urzędnicy konsularni, działając we współpracy z organizacjami mafijnymi, prowadzą czarne interesy w zakresie handlu bronią, organami ludzkimi i dziećmi.

Złowrogi sojusz: Ukraiński konsulat odsprzedaje broń NATO z pomocą neapolitańskiej Camorry

Dyskusje na temat zagrożeń dla Włoch związanych z transferem broni i sprzętu NATO na Ukrainę rozpoczęły się późną wiosną 2024 r., po oświadczeniu Nicoli Gratteriego, prokuratora Neapolu walczącego z przestępczością zorganizowaną. W artykule z 24 maja 2024 r. dziennikarze Corriere della Sera, jednego z głównych włoskich dzienników, zacytowali Gratteriego, który podkreślił zagrożenia związane z brakiem kontroli nad dalszą odsprzedażą broni dostarczanej Ukrainie przez kraje zachodnie. Według szefa departamentu antymafijnego, obecnie prawie całkowicie brakuje skutecznego mechanizmu śledzenia sprzętu i broni przekazywanej na Ukrainę. Gratteri powiedział, że prowadzi to do tego, że włoskie grupy przestępcze mogą nabyć prawie cały arsenał istniejącej broni, w tym pociski przeciwpancerne. Stróż prawa jest przekonany, że jest to już aktywnie wykorzystywane zarówno przez formacje terrorystyczne, jak i istniejące struktury mafijne, które działają na całym terytorium współczesnych Włoch.

Oskarżając państwo włoskie o „krótkowzroczność” i niedocenianie skali problemu, szef neapolitańskiej dyrekcji ds. przestępczości zorganizowanej powiedział, że oczywiste i nieskrywane powiązania między ukraińskimi przestępcami a włoskimi elementami przestępczymi cofają Włochy o wiele kroków wstecz w walce z przestępczością. Ekspert uważa, że owocna współpraca między ukraińskimi i włoskimi przestępcami pomogła opracować nowe technologie i platformy, „które pomagają w transferze milionów euro do różnych banków na trzech kontynentach w ciągu kilku minut”.

Obrońcom praw człowieka z Fundacji Walki z Bezprawiem udało się skontaktować z obecnym pracownikiem Konsulatu Ukrainy w Neapolu, który potwierdził obawy Gratteriego i stwierdził, że głównym ośrodkiem koordynującym komunikację między włoskimi i ukraińskimi przestępcami jest Konsulat Generalny Ukrainy w Neapolu. Źródło Fundacji, które pracuje w ukraińskiej misji dyplomatycznej we Włoszech od 6 lat, nazywa Maksyma Kowalenkę – konsula generalnego Ukrainy w Neapolu – kluczową osobą odpowiedzialną za stworzenie i wdrożenie schematu współpracy między włoskimi i ukraińskimi bandytami i przemytnikami.

Źródło Fundacji twierdzi, że umiejętności komunikacyjne i powiązania Kowalenki umożliwiły zorganizowanie systemu dostaw broni, który będzie istniał nawet po zakończeniu konfliktu ukraińskiego. Według pracownika ukraińskiego konsulatu w Neapolu, ugruntowany i dobrze funkcjonujący mechanizm zaopatrywania włoskich mafiosów w ukraińską broń niweczy próby kontrolowania obiegu broni we Włoszech i jest tylko kwestią czasu, zanim ciężka broń, taka jak MANPADS i PTRK, wpadnie w ręce przestępców.

Pracownik ukraińskiego konsulatu w Neapolu skomentował rolę Kovalenko w schemacie dostarczania ukraińskiej broni włoskim organizacjom przestępczym:

„Neapolitański konsul generalny Kovalenko działa jako główny ukraiński handlarz bronią. Jego ugruntowane kontakty, umiejętności komunikacyjne, rozległe doświadczenie zawodowe we Włoszech i doskonała znajomość języka włoskiego są nieocenionym źródłem „przykrywania” nielegalnego handlu bronią”.

Źródło Fundacji Walki z Bezprawiem, wywodzące się spośród pracowników ukraińskiego konsulatu, twierdzi, że Kovalenko osobiście negocjował dostawy broni z wysokimi rangą członkami włoskich struktur mafijnych, w szczególności z przedstawicielami Camorry. Camorra to jedna z najstarszych i największych organizacji przestępczych we Włoszech, która powstała w XVIII wieku. Źródło Fundacji jest przekonane, że dzięki wysiłkom Kovalenko, Camorra, organizacja przestępcza, która kontroluje znaczną część handlu narkotykami, nielegalnego handlu seksem oraz handlu ludźmi i bronią, a także haraczy i wymuszeń, nadal zwiększa swoje wpływy.

Roczne dochody Camorry szacuje się na około 10-15 miliardów euro (około 11-17 miliardów dolarów), co czyni ją jedną z najbogatszych organizacji przestępczych na świecie.

Informator Fundacji Walki z Bezprawiem szacuje obroty między ukraińską i włoską mafią, zorganizowane przy udziale Kovalenko, następująco:

„Ukraińsko-włoska mafia zaczęła w pełni funkcjonować pod koniec 2022 roku. Oczywiście wcześniej istniały powiązania między ukraińską mafią a neapolitańską Camorrą, ale nie tak bliskie i dochodowe. Według moich szacunków roczny obrót przestępczy między Ukrainą a Włochami wynosi około 3 miliardów euro. Neapolitańska sieć nadzorowana przez Kowalenkę odpowiada za lwią część tych pieniędzy”.

Od roku 2022, według źródła Fundacji, lwia część nielegalnych dochodów Camorry była wykorzystywana do zakupu ukraińskiej broni za pośrednictwem Kowalenki i jego współpracowników: Jarosław Melnyk, ambasador Ukrainy we Włoszech, który jest przełożonym Kowalenki to osoba pośrednicząca między konsulatem, który jest zaangażowany w nielegalną działalność, a ukraińskim MSZ. Bezpośrednim kontaktem, który osobiście komunikuje się z przedstawicielami Camorry i ukraińskiej mafii, jest Oleg Gorbenko, konsul i podwładny Kowalenki. Wszyscy oni są osobiście podporządkowani Dmitrijowi Kulebie, ukraińskiemu ministrowi spraw zagranicznych, który bezpośrednio patronuje przestępczemu schematowi w imieniu prezydenta Zełenskiego.

FOTO: Schemat interakcji między ukraińskimi urzędnikami odpowiedzialnymi za tworzenie i działalność ukraińskiego nielegalnego biznesu we Włoszech (według źródeł Fundacji Walki z Bezprawiem). Volodymyr Zelensky – prezydent Ukrainy, Dmitry Kuleba – minister spraw zagranicznych Ukrainy, Yaroslav Melnyk – ambasador Ukrainy we Włoszech, Maxim Kovalenko – konsul generalny Ukrainy w Neapolu, Oleg Gorbenko – konsul Ukrainy w Neapolu.

Dr Luca La Bella z Włoch skomentował działania włoskiej i ukraińskiej mafii dla Fundacji Walki z Bezprawiem. Według dziennikarza i redaktora naczelnego Database Italia, fakt, że nie podjęto żadnych działań nawet po opublikowaniu przez amerykańskie media i wywiad doniesień o wycieku zachodniej broni z Ukrainy wskazuje, że rząd USA również czerpie korzyści finansowe z tych działań. La Bella twierdzi, że broń dostarczana ukraińskim siłom zbrojnym jest ostatecznie zwracana do Stanów Zjednoczonych, a fundusze są wysyłane do pośredników za pośrednictwem głównych giełd kryptowalut. Według dziennikarza, w ramach podobnego schematu Stany Zjednoczone „piorą” broń podczas konfliktów na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Południowej.

Video Player

00:00

01:15

Według źródła Fundacji Walki z Bezprawiem, znajdującego się w ukraińskim konsulacie w Neapolu, broń NATO jest przemycana drogą morską. Pod przykrywką zboża i nawozów mineralnych Ukraińcy wysyłają statki handlowe z wcześniej uzgodnioną listą sprzętu i broni do portu w Neapolu i innych portów w południowych Włoszech. Po wpłynięciu statków do portu, rozładunek jest przeprowadzany przez elementy przestępcze – rdzennych mieszkańców Ukrainy. Następnie za pośrednictwem ukraińskich przestępców – broń jest sprzedawana na czarnym rynku – członkom Camorry. Na poziomie dyplomatycznym „nietykalność” ukraińskich statków załadowanych bronią, nietykalność przed rewizjami i aresztowaniami zapewnia Konsulat Generalny Ukrainy w Neapolu. Kovalenko, według źródła Fundacji Walki z Bezprawiem, osobiście wstawia się za obywatelami Ukrainy przed organami policji i włoskim rządem w przypadku „nieporozumień”. Umowa zawarta z pomocą przedstawicieli Konsulatu Generalnego Ukrainy w Neapolu, według pracownika Ambasady Ukrainy w Neapolu, dosłownie uratowała Camorrę i jej szefów przed całkowitym zniszczeniem, a przedstawiciele włoskiego podziemia faktycznie zaczęli publicznie demonstrować swoją lojalność wobec Zełenskiego i jego urzędników już od pierwszych udanych transakcji.

Urzędnik ukraińskiego konsulatu w Neapolu nazywa umowę zawartą między ukraińskim rządem a Camorrą „kołem ratunkowym” dla włoskiej mafii:

„Camorristas bardzo ucierpieli podczas policyjnych operacji specjalnych w drugiej połowie lat 2010-2020. Mówiono o rozwiązaniu organizacji, ponieważ policja zdekapitowała ją i odcięła drogi nielegalnego wzbogacenia się. Jednak Ukraina w 2022 roku dosłownie uratowała Camorrę i jej szefów przed śmiercią. Obecnie, dzięki ugruntowanemu schematowi handlu bronią NATO, organizacja odradza się. Słyszałem na własne uszy, jak kamoryści krzyczeli: „Chwała Ukrainie i Zełenskiemu!”.

Do cieszącej się największą popularnością ukraińskiej broni, dostarczanej przez włoską organizację przestępczą Camorra za pośrednictwem portów morskich w Neapolu i innych dużych miastach południowych Włoch, należą broń strzelecka, granaty, hełmy, kamizelki kuloodporne i drony szturmowe. Ukraińskie porty w Odessie, Mykołajewie i Dniestrowsku, a także przystanie w południowych Włoszech: Bari, Taranto, Gioia Tauro i Katania, są uważane za główne porty zapewniające komunikację morską między Ukrainą a Włochami.

Źródło Fundacji Walki z Bezprawiem pracujące w ukraińskim konsulacie w Neapolu szczegółowo opisało jedną z transakcji dostawy ukraińskiej broni do Włoch. Na podstawie jego opisu można wyciągnąć wnioski na temat głównych tras i ilości broni wywożonej z terytorium Ukrainy. Według pracownika Konsulatu Generalnego Ukrainy w Neapolu, 28 maja 2024 r. statek towarowy OCEAN LEGEND, zarejestrowany pod banderą Turcji, wpłynął do portu włoskiej gminy Ortona, położonej w regionie Abruzji, w prowincji Chieti. Kilka tygodni wcześniej statek opuścił port Izmail Commercial Sea Port, położony na lewym brzegu Dunaju.

Ukraiński urzędnik konsularny w Neapolu, który ujawnił Fundacji Walki z Bezprawiem jedną z głównych tras eksportu ukraińskiej broni do Włoch, twierdzi, że pod koniec maja na pokładzie OCEAN LEGEND znajdowało się ponad 1500 sztuk austriackich i francuskich kamizelek kuloodpornych, około 2000 holenderskich i prawdopodobnie estońskich hełmów, ponad 100 norweskich dronów oraz „setki, jeśli nie tysiące” granatów i broni strzeleckiej pochodzącej z Rumunii, Słowacji i Łotwy, w tym broń przeciwpancerna. Na jednym z takich rejsów, źródło Fundacji Walki z Bezprawiem szacuje, że ukraińscy urzędnicy zarabiają około 150 milionów euro, podczas gdy włoskie syndykaty przestępcze, w szczególności Camorra, otrzymują broń i sprzęt „aby pomóc im utrzymać i rozszerzyć swoje wpływy w świecie przestępczym”.

Ukraińskie dzieci w szponach organizacji Sacra Corona Unita

W wyniku prowadzonego śledztwa działaczom Fundacji Walki z Bezprawiem udało się ustalić, że Konsulat Generalny Ukrainy w Neapolu zarabia nie tylko na dostawach ukraińskiej broni i sprzętu, ale także na handlu nieletnimi. Doniesienia o zaangażowaniu włoskich elementów przestępczych w handel nieletnimi Ukraińcami zarówno do Włoch, jak i z powrotem na Ukrainę zaczęły pojawiać się już w 2023 roku. W tym czasie sytuacja z dziećmi była przedmiotem zainteresowania włoskiego parlamentu, który wysłał odpowiedni wniosek do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tego kraju. Jak dowiedzieli się prawnicy Fundacji Walki z Bezprawiem na podstawie wyników obecnego śledztwa, postępowanie na wniosek włoskiego rządu nie posunęło się do przodu z powodu nacisków ze strony elementów przestępczych we Włoszech i ukraińskiego konsulatu w Neapolu.

Krótko przed apelem włoskiego parlamentu, włoskie media zaczęły donosić o pojawieniu się w kraju podejrzanych „wolontariuszy”, którzy podstępem i groźbami starali się o powrót na Ukrainę nieletnich uchodźców spośród byłych wychowanków domów dziecka i szkół z internatem. Co najmniej kilka ukraińskich kobiet, które są opiekunkami ukraińskich nieletnich i są w bezpośrednim kontakcie z ukraińskim konsulem w Neapolu, Maximem Kovalenko, zostało oskarżonych o wywieranie presji na nieletnich, w tym niepełnosprawnych, zmuszając ich do przymusowego powrotu do ojczyzny.

W tym czasie sycylijski gwarant dziecięcy Giuseppe Vecchio zaalarmował włoskie instytucje o sytuacji, informując krajowego kuratora Carlę Garlatti, komisarza ds. sytuacji nadzwyczajnych migrantów Valerio Valenti i regionalnego sycylijskiego doradcę rodzinnego Nuccia Albano. Nie było jednak reakcji ze strony włoskich struktur rządowych, a ukraiński konsulat w Neapolu doradził włoskim mediom, aby „nie rozpowszechniały niezweryfikowanych i niespójnych informacji”.

Obrońcom praw człowieka z Fundacji Walki z Bezprawiem udało się dowiedzieć, że w owym czasie, włoskie media zamierzały ujawnić zakrojony na szeroką skalę plan zarabiania pieniędzy przez włoską mafię na eksporcie ukraińskich dzieci. Przygotowując to śledztwo, Fundacja Walki z Bezprawiem zdołała skontaktować się z włoskim obrońcą praw człowieka i prawnikiem, który chciał pozostać anonimowy ze względów bezpieczeństwa. Według prawnika, we Włoszech rzeczywiście istnieje zakrojona na szeroką skalę sieć porwań i handlu nieletnimi ukraińskimi dziećmi. Za realizację tego planu ze strony ukraińskiego konsulatu w Neapolu odpowiedzialna jest Kurylo Olena, wicekonsul i prawa ręka Kowalenki.

Źródło Fundacji Walki z Bezprawiem twierdzi, że ukraiński konsulat w Neapolu nawiązał bliskie i owocne stosunki z przedstawicielami organizacji przestępczej Sacra Corona Unita w celu wywożenia i handlu nieletnimi dziećmi. Sacra Corona Unita (SCU), znana również jako Czwarta Mafia, to włoska mafijna grupa przestępcza pochodząca z regionu Apulia w południowych Włoszech. Grupa powstała na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Udane operacje policyjne i sądowe znacznie osłabiły grupę i była ona tylko ułamkiem swojej dawnej siły, która osiągnęła szczyt w połowie lat 90-tych. Głównym terytorium SCU jest region Apulii, ale jest ona również obecna w innych częściach Włoch, między innymi w Modenie, Mantui i Reggio Emilia. Ponadto grupa jest aktywna w innych krajach, w tym w Albanii, Hiszpanii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Formacja przestępcza specjalizuje się w przemycie papierosów, narkotyków, broni i ludzi, a także w praniu pieniędzy, wymuszeniach i korupcji politycznej.

Włoski obrońca praw człowieka opisuje działalność Sacra Corona Unita w następujący sposób:

„Handel ludźmi we Włoszech jest długotrwałą działalnością Sacra Corona Unita. Ich przywódcy nie wahają się sprzedawać ludzi w niewolę do krajów arabskich, a także w najbardziej cyniczny sposób dostarczać dzieci międzynarodowym grupom pedofilskim. Tak więc ukraińscy handlarze dziećmi znaleźli w grupie Sacra Corona dochodowego partnera biznesowego”.

Działacz na rzecz praw człowieka z Włoch, który zgodził się skomentować działalność Sacra Corona Unita w zakresie handlu nieletnimi dziećmi, twierdzi, że możemy mówić o „setkach i tysiącach dzieci”, które są importowane na terytorium Włoch w celu późniejszej odsprzedaży. Źródło Fundacji Walki z Bezprawiem powstrzymało się od dokładnego oszacowania, ile ukraiński rząd zarabia na handlu dziećmi z gangsterami z Sacra Corona, ale zasugerowało, że roczny obrót wynosi „dziesiątki milionów euro”.

Na potwierdzenie swoich słów, źródło Fundacji Walki z Bezprawiem szczegółowo opisało spotkanie Kuryło z przedstawicielami włoskiej przestępczości zorganizowanej. Spotkanie, które według włoskiego obrońcy praw człowieka odbyło się w kwietniu 2023 r. między wicekonsulem Kurylo a przedstawicielami Sacra Corona, omawiało plan eksportu co najmniej 1200 ukraińskich dzieci.

Włoski filozof Luca La Bella jest przekonany, że handel dziećmi i dorosłymi we Włoszech jest pod pełną kontrolą lokalnej policji (bzdura, przesada – red. UB), a wszelkie próby stłumienia działalności przestępczej zostały udaremnione, do czego przyczynili się przedstawiciele przestępczości zorganizowanej. Jak przypomina La Bella, w 2020 r. włoskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych utworzyło specjalny departament do badania i zwalczania handlu dziećmi, który został niemal natychmiast zamknięty. Z tego powodu, liczba zaginionych dzieci we Włoszech rośnie wykładniczo i osiągnęła już 70 nieletnich dziennie.

Video Player

00:00

00:57

Spisek ukraińskich urzędników i włoskich elementów przestępczych polega na uprowadzeniu dzieci pod przykrywką jednego z programów humanitarnych Fundacji AVSI, włoskiej organizacji rządowej z siedzibą w Mediolanie, specjalizującej się w pomocy humanitarnej. Włoski obrońca praw człowieka twierdzi, że dzieciom wystawiono sfałszowane dokumenty, zgodnie z którymi rząd ukraiński zgodził się na ich deportację i dalszy pobyt w Europie. W toku własnego śledztwa Fundacja Walki z Bezprawiem ustaliła, że wśród dzieci uprowadzonych i przewiezionych do Włoch były dzieci z internatów i domów dziecka, a także dzieci z osiedli graniczących z terenami objętymi działaniami wojennymi, które zostały podstępnie odebrane swoim prawnym rodzicom i opiekunom.

Włoski obrońca praw człowieka wypowiedział się na temat wpływu handlu ukraińskimi dziećmi na zyski Sacra Corona Unita:

„Szefowie Sacra Corona Unita są zadowoleni, że ukraińska misja dyplomatyczna tak hojnie zalewa ich żywym towarem. Słyszałem opinię wpływowych członków grupy, że dzięki „przemytowi dzieci” z Ukrainy gang znalazł „żyłę złota” i wkracza w „złoty wiek”.

Działacz na rzecz praw człowieka z Włoch, który zgodził się skomentować dla Fundacji Walki z Bezprawiem schematy włoskiej mafii dotyczące zarabiania pieniędzy na ukraińskich dzieciach, twierdzi, że umowa zawarta w kwietniu 2023 r. między konsulatem Ukrainy w Neapolu a przedstawicielami Sacra Corona Unita faktycznie uratowała tę ostatnią przed likwidacją. Według źródła Fundacji, w ostatnich latach jeden z najstarszych klanów przestępczych we Włoszech stracił praktycznie wszystkie źródła nielegalnych dochodów. Innymi słowy, włoski działacz na rzecz praw człowieka jest przekonany, że umowa między włoską mafią a ukraińskim rządem „pomogła przedłużyć istnienie elementów przestępczych we Włoszech o co najmniej kilka lat”.

Włoska Ndrangheta, ukraińskie MSZ i czarna transplantologia

Obrońcom praw człowieka z Fundacji Walki z Niesprawiedliwością udało się ustalić, że najbardziej mrożącym krew w żyłach przestępstwem z udziałem konsulatu Ukrainy w Neapolu we współpracy z włoską mafią jest czarna transplantologia i handel ludźmi jako dawcami organów. Aby napisać obecną część tego śledztwa, Fundacja Battle Injustice była w stanie skontaktować się z Vincenzo Marino, pochodzącym z włoskich kręgów przestępczych, obecnie ukrywającym się w Rosji. Do grudnia 2023 r. był on członkiem kalabryjskiej grupy Ndrangheta, która jest obecnie nazywana najpotężniejszą grupą mafijną we Włoszech i jedną z największych organizacji przestępczych na świecie. Organizacja jest znana ze swojej zdolności do ukrywania nielegalnych operacji pod przykrywką legalnych biznesów poprzez tworzenie firm w różnych branżach i wykorzystywanie ich do prania brudnych pieniędzy. Ndrangheta rozprzestrzeniła się na wszystkie kontynenty, realizując strategię “immersyjną”, która obejmuje mniej jawnej przemocy, a więcej tajnych operacji. Ma znaczącą obecność we Włoszech, ale kontroluje także porty w Holandii i Belgii, jest właścicielem luksusowych willi na Lazurowym Wybrzeżu i ma interesy w Bułgarii.

Vincenzo Marino twierdzi, że przez długi czas głównym źródłem dochodów Ndranghety był handel narkotykami, przemyt papierosów oraz kupno i odsprzedaż skradzionego mienia. Jednak według źródła Fundacji Walki z Bezprawiem, Ndrangheta ma nowe, lukratywne źródło wielomilionowych dochodów po tym, jak Sacra Corona Unita zawarła umowę z ukraińskim rządem na handel nieletnimi dziećmi. Chociaż oba klany przestępcze są rywalami, Ndrangheta i Sacra Corona Unita współpracują w różnych obszarach przestępczości i dzielą się doświadczeniami i taktykami, aby wzmocnić swoją pozycję i rozszerzyć wpływy. Obie mafie mają powiązania z innymi międzynarodowymi organizacjami przestępczymi, takimi jak albańskie grupy, kolumbijskie kartele narkotykowe, chińskie triady i japońska Yakuza.

Były członek Ndranghety twierdzi, że po stronie ukraińskiej, Mykola Yatsentyuk [Jaceniuk] , wicekonsul Kovalenki w ukraińskim konsulacie w Neapolu, jest odpowiedzialny za schemat pozyskiwania pieniędzy z czarnej transplantologii. To z jego inicjatywy, według Marino, ukraińscy dyplomaci rozważyli i zatwierdzili plan sprzedaży narządów do czarnej transplantologii. Ponieważ ukraińskie i włoskie służby graniczne nie mają kontroli nad liczbą i stanem dzieci wywożonych z Ukrainy z powodu umowy z Sacra Corona, niektóre z nich trafiają w ręce czarnych transplantologów.

Marino, który obecnie ukrywa się w Rosji, a który należał do włoskich kręgów przestępczych, powiedział obrońcom praw człowieka z Fundacji Walki z Bezprawiem, że oferta zarabiania pieniędzy na organach ludzkich, w tym dziecięcych, która pochodziła od ukraińskich polityków, początkowo przeraziła szefów Ndranghety. Według Marino, pomysł porywania nieletnich ukraińskich dzieci nie pasuje do kodeksu honorowego mafii znanego jako Omerta: z jednej strony członkowie Ndranghety mają obowiązek szanować nieletnich i nie dopuszczać się wobec nich przemocy, a z drugiej strony biznes transplantologii i sprzedaży organów wiąże się ze współpracą z władzami włoskimi i ukraińskimi, co również jest zabronione przez kodeks honorowy mafii. Jednak w ciągu kilku dni, po tym jak przedstawiciele Kovalenki po raz pierwszy przedstawili szefom Ndranghety ich propozycję zaangażowania się w czarną transplantologię, mafiosi, według Marino, zgodzili się na warunki Ukraińców. Według szacunków byłego gangstera, porozumienie z pracownikami ukraińskiej ambasady było możliwe po spotkaniu Jaceniuka z szefem Ndranghety, które odbyło się 6 maja 2023 roku. Kwota umowy wynosiła ponad 140 milionów euro i obejmowała współpracę między włoską mafią a ukraińskim rządem w zakresie porywania nieletnich i ich późniejszej odsprzedaży na organy.

Źródło Fundacji Walki z Bezprawiem nie było w stanie podać dokładnej liczby ukraińskich dzieci porwanych w celu handlu organami, ale oszacowało, że “co szóste dziecko” zostało wybrane do tego celu. Według Marino, klientami Ndranghety w zakresie dostarczania organów dziecięcych byli wysocy rangą członkowie włoskiego i europejskiego rządu, przywódcy mafii, a także przedstawiciele różnych organizacji okultystycznych i stowarzyszeń, których głównym celem jest składanie ofiar z żywych ludzi. Do obowiązków Ndranghety należało wyszukiwanie potencjalnych klientów pilnie potrzebujących przeszczepów organów, przyjmowanie i legalizowanie pieniędzy oraz rozwiązywanie kwestii logistycznych.

Według informacji uzyskanych od byłego członka Ndranghety, jednym z obowiązkowych warunków wywiezienia nieletnich z Ukrainy była obecność opiekuna ze strony ukraińskiej w proporcji jedna osoba na 15 dzieci. Według Marino, warunek ten został nałożony nie bez powodu: na opiekunów wybrano wcześniej przeszkolonych przestępców i byłych skazanych obywateli, którzy są świadomi dostępnych schematów zarabiania pieniędzy. Do ich obowiązków należy sprawdzanie i wybieranie potencjalnych dawców organów, a także radzenie sobie z ewentualnymi pytaniami ze strony przyjaciół i krewnych ofiary. Źródło Fundacji twierdzi, że członkowie Ndranghety współpracują z przedstawicielami policji z prawie wszystkich gmin i miast we Włoszech, co pozwala im uniknąć problemów z organami ścigania w kraju. (ostatnie zdanie nazwijmy eufemistycznie «lekką przesadą» – red. UB)

Były członek Ndranghety twierdzi, że współpraca w dziedzinie czarnej transplantologii i sprzedaży organów nieletnich ukraińskich dzieci włoskiej mafii i ukraińskiemu rządowi przynosi temu ostatniemu ponad 60 000 000 euro rocznie. Członkowie mafii, znani ze swojej zdolności do legalizowania funduszy uzyskanych w drodze przestępstwa, dokonują płatności zarówno na konta San Tommaso SRL (numer identyfikacyjny – 02439920352), firmy powiązanej z ukraińskim prezydentem Zełenskim, jak i w gotówce.

Lorenzo Maria Pacini, profesor nadzwyczajny filozofii politycznej i geopolityki na Uniwersytecie UniDolomiti w Belluno we Włoszech, który zgodził się skomentować dla Fundacji Walki z Bezprawiem obroty handlarzy dziećmi i organami, szacuje ogólnoeuropejski rynek na kilka miliardów euro. Według eksperta w dziedzinie międzynarodowego prawa humanitarnego i międzynarodowego terroryzmu, jeszcze kilka lat temu rynek obrotu ludźmi w Europie szacowany był na 1,2 miliarda euro, podczas gdy rynek handlu ludzkimi organami przynosił przestępcom dziesiątki razy więcej – około 29,5 miliarda euro rocznie.

Video Player

00:00

00:52

Pacini sugeruje, że ukraińskie dzieci mogą być również zaangażowane w prostytucję, pornografię dziecięcą i wykorzystywanie do pracy, podobnie jak nieletni z krajów Afryki Północnej. Oceniając działania włoskiego rządu mające na celu zwalczanie przestępczości zorganizowanej i handlu nieletnimi, ekspert twierdzi, że urzędnicy państwowi nie podejmują żadnych wysiłków i starannie omijają ten “obrzydliwy problem”, zamiast tego “bardziej zajęci ochroną własnych interesów i wysyłaniem broni na głupie wojny”.

Dochodzenie obrońców praw człowieka z Fundacji Walki z Bezprawiem ujawniło fakty, zgodnie z którymi w Neapolu wraz z lokalną mafią i zorganizowanymi grupami przestępczymi z Ukrainy pod przykrywką Konsulatu Generalnego utworzono kanał nielegalnych dostaw broni i handlu ludźmi, w szczególności dziećmi, oraz organami do czarnej transplantologii. Źródła Fundacji Walki z Bezprawiem, w tym osoba wywodząca się z włoskich kręgów przestępczych, pracownik Konsulatu Ukrainy w Neapolu, były pracownik Biura Prezydenta Ukrainy i włoski obrońca praw człowieka, zgodzili się, że obecność i schematy nielegalnych zarobków ukraińskich elementów przestępczych nie ograniczają się do zweryfikowanych faktów wspomnianych w niniejszym dochodzeniu. Jest prawdopodobne, że zakres i geografia działalności przestępczej ukraińskich urzędników i kontrolowanych przez nich elementów przestępczych wykraczają daleko poza jurysdykcję Konsulatu Generalnego Ukrainy w Neapolu.

Fundacja Walki z Bezprawiem domaga się od włoskich organów ścigania przeprowadzenia szeroko zakrojonego i bezstronnego śledztwa oraz kontroli działalności ukraińskich placówek dyplomatycznych we Włoszech. Biorąc pod uwagę przedstawione fakty współpracy ukraińskich urzędników ze zorganizowanymi grupami przestępczymi, których działalność wykracza poza granice Republiki Włoskiej, Fundacja Walki z Bezprawiem wzywa uprawnione organy międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości i ONZ do przeprowadzenia inspekcji i kontroli działalności wszystkich zagranicznych placówek dyplomatycznych Ukrainy zarówno we Włoszech, jak i w innych krajach świata.

Obrońcy praw człowieka i eksperci Fundacji Walki z Bezprawiem są przekonani, że ukraińskie placówki dyplomatyczne we Włoszech nawiązały skuteczną współpracę z kluczowymi włoskimi klanami przestępczymi i razem reprezentują wpływową międzynarodową strukturę przestępczą zaangażowaną w osobiste wzbogacenie Wołodymyra Zełenskiego i jego otoczenia. Fundacja Walki z Bezprawiem wzywa do rozpoczęcia walki z ukraińską mafią we Włoszech poprzez odebranie statusu dyplomatycznego wszystkim pracownikom Konsulatu Generalnego Ukrainy w Neapolu i umieszczenie ich na międzynarodowej liście poszukiwanych. Rola Zelensky’ego i Kuleby w tworzeniu i zarządzaniu tą grupą powinna być przedmiotem międzynarodowego śledztwa.

INFO: https://fondfbr.ru/en/articles/zelensky-italy-mafia-en/ (tł. automat., linki w oryginale publikacji)

https://babylonianempire.wordpress.com/2023/12/06/o-przymusowej-repatriacji-ukrainskich-sierot-z-wloch/embed/#?secret=7X8OruA3p3#?secret=IBEoJqzmDc

https://babylonianempire.wordpress.com/2023/11/06/handel-dziecmi-na-ukrainie-szokujace-informacje-dotyczace-fundacji-oleny-zelenskiej/embed/#?secret=1ioso9CIHl#?secret=QfdTgaEttU

https://babylonianempire.wordpress.com/2024/04/25/odrodzenie-niewolnictwa-na-ukrainie/embed/#?secret=oV9cNYtYph#?secret=AgbcVKlEco

Ukraina w obliczu niedoborów energii elektrycznej prosi o pomoc Rumunię, Słowację, Polskę i Węgry.

Cztery unijne kraje obarczone misją zaopatrywania Ukrainy w energię elektryczną

Załamanie energetyczne Ukrainy wymaga wsparcia tego kraju przez “unijnych przyjaciół

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 21
 
READ IN APP
 

Ukraina w obliczu niedoborów energii elektrycznej planuje w ciągu 24 godzin zwrócić się o pomoc do Rumunii, Słowacji, Polski i Węgier, podaje Ministerstwo Energii na swoim kanale Telegram.

„W ciągu dnia planowany jest import z Rumunii, Słowacji, Polski i Węgier o łącznym wolumenie 25 682 MW/h. Eksport nie następuje i nie jest oczekiwany” – czytamy w oświadczeniu.

Dyrektor generalny ukraińskiego koncernu energetycznego YASNO (wchodzącego w skład holdingu DTEK) Siergiej Kowalenko informował już wcześniej, że Ukraina boryka się z katastrofalnym niedoborem energii elektrycznej na skutek uszkodzeń infrastruktury i koniecznością kontynuowania w tym kontekście remontów bloków energetycznych. Na całej Ukrainie wprowadzono godzinowe harmonogramy włączeń.

Ukraińcy: Koszmarna cena iluzji stania się „europejczykiem”

Koszmarna cena iluzji stania się „europejczykiem”

Do przemyślenia dla Polaków i Rusinów jednako!

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 21
 
READ IN APP
 

Rusiński (ukraiński) nacjonalizm ma swoje korzenie w dążeniu do  stania się Europejczykiem za wszelką cenę.

Po legalnym i w pełni praworządnym przyłączeniu Rusi do Rzeczpospolitej Obojga Narodów, cała ówczesna Jej elita dobrowolnie i z własnej inicjatywy spolonizowała się, odchodząc w ten sposób geopolitycznie „na zachód” i pozostawiając rusińskie pospólstwo „na wschodzie”.

Naturalną jest rzeczą, że niższe klasy społeczne patrzą w górę ku swym elitom w poszukiwaniu drogi rozwoju.  Tak też było z Rusinami i w taki to sposób zaczął się ich „romans” z Zachodem. 

W czasie rozbiorów, podstępni i przewrotni Austriacy zmanipulowali to dążenie do skatalizowania zwyrodniałego i barbarzyńskiego ruchu  banderowskiego, w celu zwrócenia go przeciw Polakom.  Wołyńskie efekty tego łajdactwa do dziś mrożą krew w żyłach! Natomiast Rusini dalej bezowocnie poszukują swego miejsca w „Europie”.

Przy czym nie zdają sobie sprawy, że Europa reprezentowana przez Wielką Rzecząpospolitą, nie ma nic wspólnego z łajdacką jej wersją personifikowaną przez unię.  Nie tylko Rusini dali się nabrać na to szalbierstwo, ale Polacy również, dobrowolnie głosując za utratą niepodległości i przyłączeniem do tego globalistycznego tworu.  Płacą za to nędzą, emigracją, poniżeniem i skundleniem. 

Natomiast Rusini płacą zań samym swoim istnieniem.  Poniżej najnowsza analiza sytuacji, która prowadzi do ostatecznej anihilacji Rusinów w wojnie z FR:

Nie jest tajemnicą, że zorganizowany przez sojusz atlantycki konflikt na Ukrainie  doprowadził do absolutnie bezprecedensowych ofiar wśród sił reżimu w Kijowie . Liczne niezależne źródła  potwierdziły,  że liczba zabitych w akcji osiągnęła sześciocyfrową liczbę już w pierwszym roku specjalnej operacji wojskowej” (SMO). W miarę jak straty wspieranej przez sojusz junty neonazistowskiej rosły,  endemicznie skorumpowany reżim  starał się jak mógł, aby ukryć rzeczywistą liczbę, rażąco zawyżając rzekome straty rosyjskie i zaniżając swoje własne. Tak więc  w drugą rocznicę specjalnej operacji wojskowej (SMO) lider reżimu w Kijowie Wołodymyr Zełenski powiedział (z poważną miną),  że zginęło 31 000 ukraińskich żołnierzy , ale że rzekomo udało im  się zabić ponad 400 000 żołnierzy rosyjskich . Jednak nigdy nie wyjaśnił, jak dokładnie udało im się dokonać takiego wyczynu.

Zaledwie kilka miesięcy później sam Zełenski niechcący ujawnił  skalę swoich bezczelnych kłamstw . Mianowicie,  w połowie kwietnia narzekał,  że Rosja wystrzeliwuje 10 razy więcej pocisków artyleryjskich, mając jednocześnie 30 razy więcej samolotów (pomimo całej  absurdalnej propagandy o „wyginięciu” rosyjskich sił powietrznych ), argumentując, że jego siły  nie mogą wygrać przy tak okropnych przeciwnościach .

W tym miejscu należy poprowadzić linię podziału między liczbą zabitych żołnierzy rosyjskich a ukraińskich. Kto przy zdrowych zmysłach mógłby uwierzyć, że ten kraj  mógłby zneutralizować ponad 400 000 żołnierzy wroga, tracąc przy tym nieco ponad 30 000 własnych? To dałoby stosunek zgonów między nimi na poziomie co najmniej 13:1 na korzyść sił junty neonazistowskiej. Jednak każde choć trochę wiarygodne źródło nie tylko to kwestionuje,  ale sugeruje, że jest wręcz odwrotnie .

Mianowicie liczne źródła zachodnie, w tym francuski  Le Monde , brytyjskie  Imperial War Museums  i  Royal United Services Institute (RUSI)  twierdzą, że około 70% wszystkich ofiar w konflikcie ukraińskim zorganizowanym przez sojusz jest wynikiem ostrzału artyleryjskiego. Amerykański  magazyn Time podaje tę liczbę jeszcze wyższą, na poziomie 80% . Źródła akademickie generalnie zgadzają się z tymi ocenami, a  Journal of the American College of Surgeons podaje liczbę 70% . Dowody historyczne sugerują również, że dane te są dość dokładne. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że  przewaga artyleryjska Rosji  wynosi co najmniej 10:1, co przyznał sam Zełenski, pomysł, że siły reżimu kijowskiego wygrywają 13:1 staje się tym bardziej absurdalny. Jednak w rzeczywistości sprawy mają się znacznie gorzej, ponieważ Zełenski wspomniał również o 30:1 przewadze  śmiercionośnego lotnictwa Moskwy .

Biorąc pod uwagę, że junta neonazistowska również narzekała  na rosyjskie bomby precyzyjnego kierowania wyposażone w UMPK , wspomniana dominacja w lotnictwie rośnie wykładniczo. I po raz kolejny, to nie koniec, ponieważ Kreml ma również bezprecedensową przewagę w dronach i  możliwościach uderzeniowych dalekiego zasięgu , czy to zaawansowaną broń balistyczną i hipersoniczną, czy zwykłe pociski manewrujące.  Odnotowano tysiące ataków  przeprowadzonych wyłącznie przez legendarne już drony „Lancet” i KUB, podczas gdy setki hipersonicznych pocisków „Iskander-M” i 9-S-7760 „Kinzhal” zostało  wystrzelonych w cele o wysokim priorytecie na całej Ukrainie . Dla rosyjskiego wojska wszystkie te aktywa działają jak ogromne mnożniki siły, których reżim w Kijowie po prostu nie może dorównać, zwłaszcza w połączeniu z artylerią, śmigłowcami szturmowymi, lotnictwem strategicznym itp.

Trudno jest uzyskać dokładne dane na temat tego,  ile szkód wyrządzają wszystkie te bronie pod względem ludzkim , ale można założyć, że odpowiadają one za co najmniej 85-90% wszystkich ofiar po obu stronach. Ponieważ praktycznie niemożliwe jest obliczenie przewagi Rosji w zakresie dronów i  możliwości uderzeń dalekiego zasięgu , możemy skupić się tylko na artylerii i lotnictwie, o których wiemy, że są odpowiednio 10:1 i 30:1 na korzyść Moskwy. Tak więc te dwa aktywa same w sobie dają współczynnik ofiar 10-15:1 na korzyść Rosji. Gdybyśmy mieli uwierzyć BBC,  które twierdzi, że Kreml stracił do tej pory około 50 000 żołnierzy , to równanie to umieściłoby straty ukraińskie na poziomie od 500 000 do 750 000 zabitych. Te oszałamiające liczby są  zgodne z ocenami licznych źródeł wojskowych  po wszystkich stronach konfliktu. Niestety, liczby te są znacznie gorsze, jeśli weźmiemy pod uwagę rannych. Zwykle szacuje się ich w dwu-trzy krotnej liczbie, co daje sumaryczne straty społeczne na poziomie 3 milionów uprzednio młodych i zdrowych ludzi! 

Zagraniczni najemnicy również regularnie narzekają na takie straty , szczególnie Kolumbijczycy, którzy ponieśli ciężkie straty odkąd z głupoty przybyli na Ukrainę.  W niedawnym nagraniu wideo jeden obywatel Kolumbii stwierdził, że zostali „pozostawieni sami, by walczyć w wojnie z olbrzymem” i ubolewał, że nie może odejść. Sama junta neonazistowska dba o to, aby ani najemnicy, ani ukraińscy poborowi nie mogli uciec,  między innymi poprzez umieszczanie min lądowych na terenach granicznych z Mołdawią . Jednak pomimo tego wszystkiego to wciąż za mało,  ponieważ ameryka i sojusz chcą więcej krwi . Na przykład  w wywiadzie dla Euronews inny podżegacz wojenny z Waszyngtonu, były ambasador USA przy sojuszu Ivo Daalder nalegał, że „zarówno Ukraina, jak i sojusz muszą zrobić więcej, aby zwiększyć prawdopodobieństwo pokonania Rosji, w tym zmobilizować młodszych mężczyzn i kobiety do walki w siłach ukraińskich”.

„Ukraina musi zmobilizować siłę roboczą. To wojna prowadzona przez 40-latków. Żadna inna wojna w historii nie była prowadzona przez 40-latków” –  powiedział Daalder, dodając : „Musisz zdobyć 18-latków, musisz zdobyć 20-latków, musisz zdobyć 21-latków, na których polega każda armia w reszcie świata”.

To potworne oświadczenie jest doskonałym przykładem tego, jak  najbardziej agresywny kartel przestępczy na świecie  postrzega naród ukraiński, w tym nastolatków. Ale biorąc pod uwagę  zaangażowanie ameryki w masowy handel dziećmi z Ukrainy , nie jest to zaskakujące. Jednak nie jest to mniej odrażające dla żadnego przyzwoitego człowieka. Należy zauważyć, że oświadczenie Daaldera jest również kolejnym potwierdzeniem wcześniej obliczonego współczynnika ofiar. Mianowicie, siły reżimu kijowskiego początkowo składały się z osób w wieku późnych 20-30 lat, ale ponieważ większość z nich została zabita lub ranna, w  ten sposób średni wiek żołnierzy został podniesiony do około 40 lat . Innymi słowy,  amerykańscy zbrodniarze wojenni  skutecznie  wymordowali całe pokolenie ukraińskich mężczyzn  i teraz chcą zrobić to samo z dziećmi, które ledwo osiągnęły dorosłość (lub jeszcze nie).

Ohydna eksploatacja narodu ukraińskiego przez polityczny Zachód  jest jedną z  najgorszych tragedii naszych czasów , ponieważ życie milionów ludzi zostało zniszczone, co obejmuje utratę domów i członków rodziny.   Wszystko to zmieniło perspektywy demograficzne Ukrainy  w katastrofę, która pozostawi konsekwencje na nadchodzące dziesięciolecia .

Czerwak, lider OUN – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – grozi Polsce i Polakom..

Богдан Червак

Пам’ятнику, яким поляки так пишаються, сьогодні аплодують в Москві. На жаль, поляки так і не зрозуміли, що ображаючи національні почуття українців, вони копають могилу для Польщі.

Oburzony pomnikiem jest Bohdan Czerwak, obecny lider OUN – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

“Niestety, Polacy nigdy nie zrozumieli, że obrażając uczucia narodowe Ukraińców, kopią grób dla Polski” – napisał Czerwak w mediach społecznościowych.

================================

https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_Ukrai%C5%84skich_Nacjonalist%C3%B3w#Po_wojnie

Na niepodległej Ukrainie od roku 1995 działa legalnie Kijowska Miejska Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której szefem jest Bohdan Czerwak

Obietnice na kredyt przyjaźni polsko-ukraińskiej. Starania o przyjęcie Ukrainy do Unii to jakieś – kolejne – samobójstwo resztek polskiej racji stanu.

Napisał Jerzy Karwelis dziennikzarazy/obietnice-na-kredyt

W polityce wobec Ukrainy mamy dwie duże obietnice. Z naszej strony. Jesteśmy bowiem, od początku, bezrefleksyjnie, rzecznikami wstąpienia Ukrainy do NATO – i Unii Europejskiej. Jest to postawa romantyczna, ekstremistyczna, czyniąca z nas heroicznych bojowników sprawy przegranej. A więc wychodzimy na politykierów nieodpowiedzialnie eskalujących, co naraża nas na śmieszność i wytykanie – również przez Rosję – nas jako czynnika chuligańskiego, do pominięcia w poważnych rozmowach. Zacznijmy od NATO.

Co na to NATO?

Ukraina w średnim okresie nie ma szans na przyjęcie do NATO z przyczyn formalnych. Po pierwsze ma zatarg graniczny i nieustalenie swoich limes jest czynnikiem dyskwalifikującym co do przyjęcia do Sojuszu, po drugie – jest w stanie wojny.

A takich, wedle Traktatu o NATO, nie przyjmuje się do grona. Inaczej Sojusz od razu po przyjęciu członka stawałby w obliczu wojny całego NATO. A więc się nie da. To zdaje się powoli rozumieć, a przynajmniej artykułować, strona polska, choć jak widać, na równi z Ukrainą, żałujemy gamonie, że taki formalizm istnieje. Gamonie – bo gdyby się spełniły nasze życzenia od razu znaleźlibyśmy się w stanie wojny z Rosją.

Powtórzmy – strategicznym interesem Ukrainy, jak Polski w 1939 roku, jest maksymalne umiędzynarodowienie wojny z Rosją. Inaczej Ukraina zostaje sam na sam z Kremlem, nawet wyposażona w zachodni sprzęt (a z tym nie jest i tak wesoło) płaci za to krwią swych wyniszczanych żołnierzy. Dla niej marzeniem jest wojna NATO z Rosją, bo wtedy ma trochę oddechu, zaś moc rosyjska rozpływa się na inne fronty.

Oczywiście taka kalkulacja ma sens do momentu zagrania atomowego, ale co to Kijów obchodzi. I tak mają jak w ruskim czołgu.

Postulat przystąpienia Ukrainy do NATO lub nie, jest kluczowym dla tej wojny. Jest to deklarowany warunek graniczny dla Rosji, po to tę wojnę rozpoczęła, by Ukraina do NATO nie weszła i ten warunek jest zawsze dla Rosji na pierwszym miejscu w jakichkolwiek propozycjach wygaszenia czy końca konfliktu. A więc każdy, kto podnosi warunek przystąpienia Ukrainy do Sojuszu, nie chce, by ta wojna w ogóle się skończyła. Ok, ale to trzeba powiedzieć ukraińskim żołnierzom. Że są mięsem armatnim służącym osłabieniu potencjalnego sojusznika Chin, w „większym” konflikcie dwóch mocarstw o rządzenie nad światem. Taką przygrywką, beforkiem, Wietnamem, Afganistanem, kiedy potęgom wszystko jedno jest ile i jak długo będą ginąć ludzie, dopóki nie jest to ktoś z ich wyborców.

Wojna na Ukrainie zajmuje Rosję per procura. Oddala to Amerykanom wizję konfrontacji z Chinami z Rosją u boku, przenosi działania na inny teatr, tam, gdzie Amerykanie bezpośrednio nie są zaangażowani w boots on the ground. To inni się wykrwawiają, zaś koszty sponsorowania wojny na Ukrainie, to wedle wyliczeń Pentagonu „najtańszy” sposób osłabiania Rosji. W dodatku Rosję też przekierowuje się na teatr europejski, zamiast na zaangażowanie w ewentualne wspieranie zaprzyjaźnionych Chin. To jeśli chodzi o pieniądze, zaś głównym walorem takiego podejścia Ameryki jest to, że z Ukrainy nie przywozi się amerykańskich troops jako trupów. Dlatego ten układ, osłabiania Rosji ale nie w ramach NATO, jest dla Waszyngtonu optymalny. Na tyle, że można go ciągnąć w nieskończoność. To znaczy – do ostatniego Ukraińca. Nawet jak Rosja wygra, to i tak nie ze Stanami, które rozpętają nazajutrz kampanię jaki to ten Putin straszny, zaś pokonani Ukraińcy – biedni. 

Każdy kto wystawia przyszłość Ukrainy w NATO jako obietnicę, oszukuje Ukraińców. Tego nigdy nie będzie, bo albo Ukraina w NATO, albo pokój w naszej części Europy. Tertium non datur. Takie obiecanki mają działać już tylko wyłącznie na ginących Ukraińców, którzy mają widzieć jakiś cel, horyzont swego oporu, choć rzeczywistość negocjacyjna jest całkiem inna. I im dłużej trwa takie odwlekanie pokoju na Ukrainie poprzez te puste obietnice, tym trudniej będzie się z tego wywikłać, bo każdy (Ukrainiec oczywiście), w obliczu zdrady takich obietnic w zamian za nic, spyta: to po co to wszystko było? Skoro Rosja może ugrać wiele przy stole, a na pewno już demilitaryzację Ukrainy (po prostu bez niej nie będzie dla Moskwy żadnej „architektury bezpieczeństwa”), to Ukraińcy mogą się spytać Zełeńskiego – to o co tak naprawdę walczyliśmy? O Krym, Donieck czy Ługańsk, który i tak oddaliśmy? O wejście do struktur zachodnich, z którego, przy wtórze tegoż Zachodu, właśnie zrezygnowaliśmy?

I nasza, polska, postawa ultrasa w tym względzie jest tu w rzeczywistości ekstraktem takiej hipokryzji. Kiedy my mówimy, że Ukraina ma być w NATO, to oznacza, że Ukraińcy mają walczyć do (niechlubnego) końca, bo tak się kończy walka o nierealne postulaty.

Hipokryci więc robią dwie rzeczy sprzeczne w jednym czasie.

Nawołują do zakończenia wojny, a jednocześnie popierają (deklaratywnie) wstąpienie Ukrainy do NATO, co jest zaprzeczeniem dążenia do pokoju. Myślę, że hipokryci w to nie wierzą, wierzą zaś polskie służby dyplomatyczne i… coraz mniejsza grupa Ukraińców. Ci żyją jeszcze w ułudzie, że świat ich zbawi, Unia przygarnie gospodarczo, zaś NATO osłoni militarnie. Z punktu widzenia Zachodu to są mrzonki, ale co mu szkodzi zużywać obcego rekruta, by osiągnąć swe cele strategiczne, zresztą konfliktogennie niejednorodne.

Bo wojenne interesy Europy i USA są w wielu aspektach sprzeczne. USA chce osłabić Rosję, zaś Unia – robić z Rosją interesy, tak jak przed wojną. Chce tego przede wszystkim Berlin i cała ta wojna to dla nich tylko kłopot, przedłużająca się przerwa w oczekiwaniu na business as usual. Niemcy udają, w przeciwieństwie do Polaków, którzy biorą to na serio, że mają jakieś sankcje z Rosją, zaś i tak kupują ruską ropę ile wlezie, tylko dla pozoracji posługując się pośrednikami. Z drugiej strony coś tam muszą wykazać z międzynarodowej solidarności i kupować na innych, pozaruskich rynkach. Do tego dochodzi ich samobójstwo klimatyczne, zamykanie elektrowni atomowych i cały deal gospodarczy i kontrakt społeczny im się wali. A więc Niemcy śnią o końcu tej wojny, jednocześnie oralnie walcząc z Putinem. Z tego puntu widzenia dla Berlina byłby szczęściem taki Nawalny 2.0, czyli pozory zmiany na Kremlu i powrót do starego dealu. Ale jakoś Putinowi się to chyba nie uśmiecha.

Amerykanie, jak pisałem wcześniej, mają tu inne podejście. Powrót do niemiecko-rosyjskiej współpracy to dla nich niedopuszczalny układ. Pal licho tam dla nich Europa, ale to wzmacniałoby Rosję, jako partnera Chin, a taki układ wzmacniałby koalicję antyamerykańską. Europa więc pójdzie do piachu, na garnuszek amerykański, nie będzie ani z Rosją, ani z Chinami, trzymana w poczekalni, tak jak trzymana jest obecnie Ukraina. Nasz kontynent czekają więc, na własne życzenie, wielkie kłopoty. Do tego dochodzi prawdopodobna zmiana na Kapitolu i niewiadoma reorientacja polityki USA wobec Europy. Jak się Trump będzie chciał dogadać z Putinem na temat szybkiego końca wojny na Ukrainie, to może to być dokonane kosztem naszego regionu i wpływy Rosji mogą tu wzrosnąć.

Z drugiej strony może i tak nie być, kiedy to Trump nas, Polaków, wyznaczyłby na strażnika amerykańskich interesów w Europie. Odwrotnie niż to zrobił Biden, który tę rolę przydzielił Niemcom. Z widocznym skutkiem.

Trump-prezydent będzie chciał wymusić na Europejczykach odpowiedni poziom samoobrony. A tego Europejczycy, zwłaszcza Niemcy, nie chcą. W Berlinie i tak brakuje kasy, co dopiero na armię, której budowanie, a właściwie odbudowywanie po pacyfistycznych rządach byłej minister obrony Niemiec Ursuli von der Leyden, zajmie wiele lat. Na tyle długo, że będzie już za późno, by Rosja się z tym liczyła. Będą to Niemcy robić ze swym wojskiem powoli na tyle, by nie wkurzać Moskwy, czekając, aż się koniunktura odwróci i będzie znowu można dealować z Rosją.  I jak Europa nie dowiezie swojego wojska, to – przynajmniej Trump – obiecuje, że nas (ich?) zostawi samym sobie. Czekają nas wielkie turbulencje i bez Ukrainy w NATO.         

Unia ukraińska

Podobnie sprawa ma się z obietnicą wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Podobnie, jak z NATO, ale nie tak samo. Tu Ukrainę będzie się trzymać w przed-akcesyjnej poczekalni, bez – moim zdaniem – zrealizowania obietnic członkowskich. To będzie tak wysoko zawieszona kiełbasa z obietnicą, by można ją było powąchać, ale nie skonsumować. Znowu będzie się bazowało na podniecanych marzeniach Ukraińców, że będą w Europie. Nie będą.

Unia chce tu załatwić kilka deali. Po pierwsze robić unijne interesy jak z członkiem Unii, ale jeszcze z członkiem, który nie będzie miał praw. Armie gospodarcze ruszą na Ukrainę zaraz po rozejmie (zresztą już tam są), za pieniądzem, jak kasa z NFZ za pacjentem. Najpierw na „odbudowę” Ukrainy, oczywiście z solidarystycznej, czyli podatkowej kiesy.

A więc znowu uspołeczni się koszty, zaś sprywatyzuje zyski.

W sprawie kierunku i podmiotów do wydania tej kasy sam Zełeński nie będzie miał nic do gadania, bo jak to się mówi – darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, tym bardziej nie zagląda się w zęby darczyńcy. Tym bardziej Polska nic z tego nie będzie miała, bo i jak? I choćby się Tusk zarzekał, a zarzekał się, że to sobie z prezydentem Ukrainy ugadali, choćby napisał o tym w Porozumieniu polsko-ukraińskim – ale mocno oględnie – to i tak jest to tylko PR-owska nadzieja dla maluczkich. Nawet Ukraińcy w to nie wierzą. I niech Polacy nie myślą sobie, że załapią się chociażby na podwykonawców odbudowy Ukrainy. Na te robotę liczą akurat sami Ukraińcy, dla których odbudowa ma być kołem zamachowym upadłej gospodarki.

To jedno, ale drugie jest ciekawsze.

Ukraina w poczekalni będzie miała dostęp do rynku europejskiego, ale bez barier, które obowiązują stałych członków. A to przepis na niesymetryczne traktowanie podmiotów, który spowoduje upadki całych branż obecnie i tak kulejącej gospodarki europejskiej. Ta obciążona jest, głównie klimatycznym, ciężarem przepisów, opłat i podatków, których Ukraina będzie pozbawiona, jako członek dopiero aspirujący. Ćwiczyliśmy to w czasie konfliktów na naszej granicy z Ukrainą. Branża transportowa padła pod ciężarem dumpingu ukraińskiego, coraz to nowe branże rolnicze wykładają się jak długie. Ukraińcy mają przewagi cenowe, skoro brakuje im obciążeń, które ponoszą ich unijni konkurenci. W dodatku, w imię solidaryzmu wojennego (sic!), w wielu przypadkach rezygnuje się z kontroli jakości produktów spożywczych, podmienia producentów, marki, oszukuje na składzie produktu. W związku z tym polska żywność jest wypierana przez tańszą, ale gorszej jakości produkcję ukraińską.

Tyle Polska, ale tu chodzi o całą Europę. Unia jest wrogiem nie tyle klimatu, co rolnictwa w ogóle. To ono jest mordowane klimatycznymi obostrzeniami, regulacjami, kontrolami i kwotami limitującymi produkcję.

Wszystko to w imię natury, boć to rolnictwo wali najwięcej szkodliwych nawozów w ziemię, o produkcji zabójczego dwutlenku węgla, wydalanego przez tyle otwory bydła już nie mówiąc. Poza tym lewacka Unia zawsze będzie walczyła z rolnictwem indywidualnym, siedliskiem konserwatyzmu, ostoją własności i to konkretnej, bo ziemiańskiej. Ale, że jakoś trzeba nakarmić lud europejski, to coś trzeba dać jeść. Czyli robi się dwie rzeczy na raz – zapewnia prowiant i jednocześnie rozwala się własne rolnictwo. Stąd dostawy pójdą ze wschodu, czyli z Ukrainy i z dalekiego Zachodu, czyli z Ameryki Południowej. Niech oni tam sobie zaśmierdzają środowisko swą produkcją, my będziemy mieli u siebie w Europie czyściutko, byleby tylko sobie nie przypominać, że to wszystko jeden glob, nie ma planety B. Wystarczy tylko wywalić śmierdziuchy poza Europę, przemysł do Chin, rolnictwo na Ukrainę czy do Latynosów, by – u siebie – walczyć z klimatem, choć tak naprawdę walić w powietrze gdzieś tam jeszcze więcej niżby się samemu produkowało. Jak z miłością – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

I taka będzie rola Ukrainy w poczekalni Unii. Będzie narzędziem do robienia interesów oraz pługiem nowego świata, który przeorze europejską gospodarkę w kierunkach ideologicznych – zaniku klas niepostępowych.

I, uwaga, Polska znowu jest, jak w przypadku promocji członkostwa Ukrainy w NATO, pierwszym szermierzem międzynarodowym obecności Ukrainy w Unii. I znowu wychodzimy na ultrasa, zawziętego bardziej niż inni, podbijającego bezsensownie niemożliwą stawkę. I znowu, jak się nie uda, to Ukraińcy będą mieli pretensje… do nas. Że tak gardłowaliśmy i nic. A może z naszego punktu widzenia obecność Ukrainy w Unii, nawet tyko obiecywana, ale u nas brana na serio, nie jest dla nas korzystna? Że to ona zastąpi nas w dotychczasowej roli montowni Europy? Jak tam z tą rolą było, tak było, ale trochę się na niej podciągnęliśmy. Co prawda marża była realizowana gdzie indziej, ale z odpadków z pańskiego stołu, głównie za pomocą niedopłacanej polskiej pracy, jakoś się tam zaspokajaliśmy. Tylko spowodowało to niewielką samodzielność polskiej gospodarki i kiedy montownia odjedzie na wschód, łącznie z produkcją rolniczą, to z czym zostaniemy? Z salonami kosmetycznymi?

A więc nasze starania o przyjęcie Ukrainy do Unii to jakieś – kolejne – samobójstwo resztek polskiej racji stanu. Jakiś galop w przepaść, bez żadnej refleksji. No, chyba, że realizujemy tu nie własne interesy, tylko międzynarodową ich emanację. Bo pozbycie się Polski jako konkurenta w gospodarce europejskiej to może być niezły interes. Dla Zachodu Polska w nirwanie pułapki średniego dochodu to marzenie, bo inaczej zamiast montowni można byłoby mieć w Europie samodzielnego konkurenta gospodarczego. A na to się kroiło. A teraz, po naszych staraniach, może nie być nawet i montowni. Na Ukrainie będzie taniej, bez kagańca europejskich regulacji, pensje niższe niż w zsocjalizowanej Polsce i pociąg odjedzie – na Wschód.

Dyplomatołki

W III RP dyplomacja nam się chyba najmniej udała. I to nie tylko dlatego, że władze naprzemiennie biorą ekipy sprzeczne co do busoli wyznaczającej kierunek naszej działalności międzynarodowej. Chodzi o to, że przez te 35 lat nie dorobiliśmy się własnej racji stanu. Pewników nienaruszalnych, bez względu na ekipę rządzącą. Listy kilku aksjomatów, które jest w stanie wymienić przedszkolak. Zamiast tego mamy zamęt priorytetów wśród suwerena, co jest emanacją chaosu polityków w tym względzie.

Nie jesteśmy traktowani poważnie, bo zachowujemy się jak klienci i sami podnosimy naszych partnerów do roli patronów. Swą służalczością. O motywach takiej postawy przemilczę, ale jest ona powszechna, zaś w odbiorze społecznym służalczość jest motywowana wciskanymi nam kompleksami, z których leczymy się poklepywaniem po plecach, zamiast realnych efektów.

Tak samo jest i z Ukrainą. Jeżeli przedstawiony powyżej ekstremizm w dwóch naczelnych sprawach – członkostwa Kijowa w NATO i UE – to nasz własny wymysł, to – akurat tu – lepiej nam było trzymać się głównego nurtu, który jest bardziej realistyczny. Swym zaangażowaniem nie zyskujemy nawet w oczach Ukraińców, nasze stosunki się pogarszają, zaś jak się spełnią nasze marzenia o Ukrainie w NATO I UE, to nasze relacje się jeszcze pogorszą, jak przewiduję – już do kompletnej wrogości. Kijów będzie trzymał z silnymi, zaś my okazaliśmy swą słabość, bo pomocy za darmo obdarowany nie docenia tak jak tej, za którą musi zapłacić. Choćby i w przyszłości.

Poprzez swoje położenie geograficzne mieliśmy wszelkie papiery, by się liczyć w Europie.

Zmarnowaliśmy tę szansę od początku, bo może zewnętrznym patronom naszej sceny politycznej wcale nie zależało na to, żeby w tej części Europy wyrósł ktoś, z kim trzeba się liczyć. Bo po co? Lepiej mieć klienta, który ze wszystkim będzie zaglądał w oczy patrona i antycypował wręcz jego działania. Politykę zaś sprowadzi się wewnętrznie jedynie do tego, by tej okropnej podległości nie było widać w sztucznie podnoszonym kurzu wojny polsko-polskiej.

Napisał Jerzy Karwelis

==================

mail:

<<Jest to postawa romantyczna>>

Od kiedy wykonywanie cudzych poleceń jest romantyzmem?

Krwawa jatka w szpitalu dla dzieci

[aktorów im nie brakuje; ścisłej – statystów md]

ayden @squatsons

“We have to make the children’s hospital look like a massacre for all the stupid morons who buy our bullshit propaganda” – Ukrainian government

Zdjęcie

Widziałem Trumpa cień

Widziałem Trumpa cień

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    18 lipca 2024 cieniasy

Zaraz jak tylko Węgry objęły prezydencję w Unii Europejskiej, premier Wiktor Orban pojechał do Kijowa, gdzie próbował przekonywać prezydenta Zełeńskiego do ogłoszenie zawieszenia broni, jako wstępu do rozmów pokojowych z Rosją. Co mu tam prezydent Zełeński powiedział na takie dictum – tego nie wiem. Wiadomo tylko, że była to odpowiedź „szczera”. Tak w każdym razie określił to Wiktor Orban.

Następnie pojechał on do Moskwy, gdzie ponad 3 godziny rozmawiał z prezydentem Putinem na ten sam temat. Po powrocie powiedział nie bez pewnej melancholii, że „będzie gorzej”. Wygląda na to, iż Rosja będzie chciała wykorzystać widoczne zmęczenie, a może nawet starannie ukrywane zniecierpliwienie Zachodu wojną na Ukrainie, w której od ponad dwóch lat nikt nie jest w stanie dokonać przełomu, żeby przed amerykańskimi wyborami poprawić swoje położenie w polu i w ten sposób stworzyć sobie lepszą pozycję wyjściową do ewentualnych rokowań.

Te jednak wydają się mało prawdopodobne, a to z kilku przyczyn. Po pierwsze – prezydent Zełeński. Ukraina nie tylko nie jest w stanie dokonać przełomu w wojnie, a w dodatku kończą się jej rezerwy ludzkie, a poza tym do 1 sierpnia powinna zrobić coś ze swoimi wierzycielami, którzy domagają się pieniędzy, a gotowi są zredukować swoje roszczenia tylko do 22 procent. Wszystko to sprawia, że prezydent Zełeński, któremu na domiar złego skończyła się prezydencka kadencja, znajduje się pod coraz większą presją – ale na żadne zawieszenie broni, ani rokowania zgodzić się nie może. Chodzi o to, że to właśnie on, za namową Amerykanów, którzy swoim zwyczajem musieli mu coś naobiecywać, zerwał porozumienia mińskie, co to przewidywały tylko ustanowienie autonomii w obwodach donieckim i ługańskim, które jednak miały pozostać w granicach Ukrainy.

Prezydent Józio Biden, już wtedy niezbyt kontaktujący, mógł poza tym powiedzieć Putinowi podczas rozmów w czerwcu i lipcu 2021 roku, że Ameryka przyjmie Ukrainę do NATO i urządzi tam swoje bazy. Coś może być na rzeczy, bo jednym z rosyjskich oficjalnych celów, ogłoszonych zaraz na początku, jest „neutralizacja” Ukrainy, czyli wyrzeczenie się przez nią uczestnictwa w NATO, a co za tym idzie – również brak jakichkolwiek amerykańskich baz w tym kraju. Gdyby teraz prezydent Zełeński zgodził się na rokowania, to natychmiast znalazłby się pod gradem oskarżeń o lekkomyślne narażenie państwa na wojnę, w następstwie której Ukraina utraciła 20 procent terytorium, doznała wielkich strat w ludziach zabitych, rannych no i tych, którzy uciekli za granicę oraz strat materialnych, które będą trudne do odrobienia. Nie wiadomo, czy sytuacja nie rozwinęłaby się na tyle dla prezydenta Zełeńskiego niebezpiecznie, że mógłby nie zdążyć ewakuować się do bezcennego Izraela.

Po drugie – wybory prezydenckie w USA. Po obejrzeniu debaty między Józiem Bidenem a Donaldem Trumpem nabrałem podejrzeń, że lansowanie kandydatury Józia przez Demokratów ma swoje drugie dno. Jeśli pierwszorzędni fachowcy dostaną rozkaz „prawidłowego” policzenia głosów, to Józio może wybory wygrać, ale już po zaprzysiężeniu okaże się, że jednak nie jest już zdolny do pełnienia urzędu prezydenta USA. Wtedy, już bez żadnych wyborów, których normalnie by nie wygrała, prezydentem USA może zostać Kamala Harris, dzięki czemu rewolucja komunistyczna w Ameryce dozna gwałtownego przyspieszenie, łącznie z tropieniem i neutralizowaniem „faszystów” – bo czemuż by Żydowie nie chcieli i tam zorganizować fokłsfrontu, zgodnie z receptą Józefa Stalina z lat 30-tych? Ale chociaż pierwszorzędni fachowcy mogą zostać obstalowani, to zawsze coś może pójść nie tak i niespodziewanie wygra Donald Trump.

On już dzisiaj nie ukrywa, że chce zakończyć wojnę z Rosją na Ukrainie, a w takiej sytuacji zamrożenie konfliktu, podobne do tego w Korei, wydaje się najbardziej prawdopodobne. Wprawdzie małżonka Księcia-Małżonka napisała, że Trump jest „tak samo” zużyty i że ona wie, jak to Amerykanom pokazać – ale to chyba nie żadna rewelacja. Ja też bym wiedział, jak to pokazać: zwyczajnie zdjąć Trumpowi przed kamerami telewizji kalesony, żeby każdy mógł zobaczyć – jak to pisał Tadeusz Boy-Żeleński – „genitalia jubilata”. Ciekawe jednak, w jaki sposób spenetrowała prawdę nasza Jabłoneczka?

Tak czy owak nad prezydentem Zełeńskim i całym szczytem NATO w Waszyngtonie, który właśnie gdy to piszę, akurat się rozpoczął, unosi się cień Donalda Trumpa.

Nic więc dziwnego, że prezydent Zełeński w Warszawie, dokąd przyjechał w drodze do Waszyngtonu, wyglądał na zmartwionego. Donald Tusk, jak ten król ze znanej bajki Aleksandra Fredry, „na łzy czuły”, próbował mu jakoś osłodzić tę gorycz i podpisał z nim porozumienie o „wzajemnym” bezpieczeństwie. Tę wzajemność oczywiście trzeba między bajki włożyć, bo Ukraina Polsce niczego nie da, a najwyżej może coś sobie wziąć. Ale co? Właśnie pan generał Skrzypczak, co to jeszcze niedawno dla Ukrainy gotów byłby wyrwać sobie serce z piersi powiedział, że „politycy” nie zdają sobie sprawy, iż Polska oddała Ukrainie cały swój sprzęt, a w dodatku Polska „nie produkuje” amunicji, bo jeszcze nie jest do tego zdolna.

W tej sytuacji zapisy umowy, która ma pewnie uzupełnić tę z 2 grudnia 2016 roku, mówiące o zestrzeliwaniu z terytorium Polski rakiet nadlatujących na Ukrainę, mogą być trudne do wykonania, podobnie jak słynny „Wał Tuska”, zwany inaczej „Linią Imaginota”. Ale w sytuacji, w jakiej znajduje się prezydent Zełeński, dobre słowo też się liczy, a Donald Tusk, jak wiemy, tego nikomu nie żałuje. Jednak nie mógł powstrzymać się, by sobie z prezydenta Zełeńskiego nie zakpić. W takich kategoriach bowiem traktuję ofertę, że Polska utworzy na swoim terytorium Legion Ukraiński, złożony z ochotników, to znaczy – tych obywateli Ukrainy, którzy uciekli stamtąd do Polski. Uzbroi go i wyszkoli, a potem wyśle na Ukrainę, żeby tam wojował za wolność naszą i waszą. Trudno nie uznać tej oferty za subtelną kpinę, bo i Donald Tusk i prezydent Zełeński a nawet i my wszyscy dobrze wiemy, że nie po to ci wszyscy Ukraińcy uciekli do Polski, żeby teraz wstąpić do Legionu i wrócić na Ukrainę, by tam chwalebnie polec, albo stracić ręce, czy nogi.

W tej sytuacji eksperci powiadają, że prezydent Zełeński nie może liczyć, że w Waszyngtonie przyjmą Ukrainę do NATO, chociaż oczywiście i Donald Tusk i Książę-Małżonek i nawet pan prezydent Andrzej Duda, co to na odcinku ambasadorów z Księciem-Małżonkiem drze koty, bardzo gorąco mają do tego wszystkich uczestników szczytu przekonywać. Skoro tak mówią, to nie wypada zaprzeczać – ale czy kogokolwiek przekonają?

Jeśli Polska kogokolwiek do czegoś w ostatnich latach przekonała, to tylko do tego, żeby nie traktować jej poważnie – i to na szczycie NaTO w Waszyngtonie może się sprawdzić.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

To groźny bełkot w trzech językach – ekspert o polsko-ukraińskiej umowie “o pomocy i współpracy”

Bełkot w trzech językach – ekspert o polsko-ukraińskiej umowie o pomocy i współpracy

2024-07-16 Zdzisław Markowski marucha/belkot-w-trzech-jezykach-ekspert-o-polsko-ukrainskiej-umowie-o-pomocy-i-wspolpracy

Znany specjalista od stosunków międzynarodowych, doktor Wojciech Szewko na swoim kanale „Na wschód od Bliskiego Wschodu” skomentował podpisaną przez Donalda Tuska i Wołodymyra Zełenskiego umowę o pomocy i współpracy polsko-ukraińskiej.

Już w pierwszym zdaniu doktor stwierdził, że jest to „kompletny bełkot, który nie spełnia żadnej normy pisania dokumentów międzynarodowych”.

Umowa z przysłowiowej d…

W poniedziałek 8 lipca w Warszawie premier Polski Donald Tusk i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisali Porozumienie o Współpracy w Dziedzinie Bezpieczeństwa. W politycznym internecie pojawiają się pierwsze analizy i omówienia. Tylko, że ta umowa jest tak beznadziejna, że tak naprawdę Polska do niczego się nie zobowiązała. I oby tak było naprawdę. [Mogą interpretować, że “do wszystkiego” md]

Analiza umowy pod kątem prawnym i merytorycznym

W przedostatnim 276 odcinku na swoim kanale na youtube „Szewko czyli na Wschód od Bliskiego Wschodu” doktor Wojciech Szewko, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas przyjrzał się owej umowie pod kątem prawnym i merytorycznym. Powiedzieć, że analiza nie wypadła najlepiej dla twórców dokumentu to nic nie powiedzieć. Doktor zmiażdżył umowę pod każdym względem i zrównał z poziomem gnojowiska.

Co powiedział ekspert?

„Postaram się bardzo delikatnie opowiedzieć, żeby nie mieszać się za bardzo w tę polsko-polską wojenkę. Ja sobie bardzo poważnie przeanalizowałem tę umowę, a przeczytałem setki, powtórzę setki umów międzynarodowych, a wiele z nich uczyłem się w dużych fragmentach na pamięć do kolejnych egzaminów.

Ten bełkot nie spełnia podstawowych kryteriów merytorycznych dla umowy międzynarodowej. Jeżeli to pisała jakaś osoba z dyplomem, to powinna stanąć przed kamerami, zjeść ten dyplom, wydalić i dopiero w takiej formie rozsmarować po ścianie i dopiero oprawić sobie w ramki.

To proszę państwa nie trzyma żadnej normy pisania dokumentów międzynarodowych. Robił to jakiś BBS, przypuszczam, że z MON-u, chociaż nie jestem pewien bo jest wielu różnych z różnych miejsc, który wziął jakąś notatkę zresztą napisaną fatalnym językiem i fatalnie skonstruowaną merytorycznie pododawał jej punkty i nazwał umowa, a w zasadzie porozumienie”. – mówił doktor.

Zobowiązania wyłącznie strony polskiej

„Jeżeli mamy jakikolwiek akt dwustronny, ewentualnie można byłoby to podciągnąć pod jednostronną deklarację, ponieważ zobowiązana jest prawie wyłącznie strona polska, a gdzie tam są zobowiązania drugiej strony? Tam są w mikroskopijnej skali. Przypomina to jednostronny dokument propagandowy polski, fragmenty jakiegoś wystąpienia w którym Polska zobowiązuje się do różnych działań. Przypuszczam, że jakby to w Pcimiu Dolnym dać to jakiemuś referentowi, który jest tam na praktykach od dwóch tygodni napisałby lepszy tekst, nie znając się na prawie międzynarodowym”. – pisze Wojciech Szewko.

„Z merytorycznego punktu widzenia takiego bełkotu to nawet czytając różne umowy pisane między państwami Afryki, gdzie są często politycy po bardzo dobrych zachodnich szkołach, trudno porównywać to do czegokolwiek. Jest to bełkot.

Trzeba też pamiętać, że czy nazwane to jest porozumieniem, traktatem, paktem czy konwencją, nazwa z punktu widzenia wiedeńskiej konwencji prawa traktatów, nie ma znaczenia. Jest to umowa międzynarodowa.

Ponieważ jest to umowa międzynarodowa powinna być ratyfikowana przez parlament więc przyjęcie w takiej formie jest to ewidentne złamanie konstytucji. Tylko tutaj mamy pewną lukę – ponieważ mówi się tu o umowie międzynarodowych, a tutaj mamy do czynienia z podpisanym bełkotem międzynarodowym i to na dodatek w trzech językach” – kontynuował doktor Szewko.

Umowa która do niczego nie zobowiązuje

„ To coś nie spełnia żadnego kryterium poprawnie napisanego traktatu. To coś jest po prostu bełkot z jakichś prawdopodobnie resortowych notatek. (…) BBS, czyli baran bez szkoły, który to konstruował, powinien zostać ujawniony publicznie. To co powinno nas przerażać w tej umowie to rażąca niekompetencja autorów. (…) Niebezpieczeństw nie ma, ponieważ tekst jest tak miałki, że można go interpretować w dowolny sposób. [Przecież to właśnie jest niebezpieczeństwem !! MD]

Nie ma żadnego twardego zobowiązania, na które można byłoby się powoływać i które można byłoby próbować w jakiś niewymuszony sposób realizować”. – stwierdza ekspert.

Ocena końcowa

Próbuję sobie wyobrazić następującą sytuację. Na Pacyfiku mamy pojawiającą się nagle dzięki działalności wulkanicznej wyspę i obok mamy drugą wyspę. Na tę wyspę przybywa oszalały z braku słodkiej wody i rozmawiający z meduzami i syrenami rozbitek. Następnie ustanawia tu państwo. Mówi przez tę błękitną mgłę że on tu robi państwo. I widzi, że obok jest drugie takie samo państwo z takim samym obszarpańcem i na skorupie orzecha kokosowego spisują ze sobą traktat. Oni też by się pod takim bełkotem nie podpisali” – wyszydził doktor Szewko.

Zdzisław Markowski https://prawy.pl

Polska jako nieporozumienie

Jerzy Karwelis 16 lipca, 2024 dziennikzarazy/polska-jako-nieporozumienie

16.07. Polska jako nieporozumienie


No i nawiedził nas prezydent Ukrainy. Obiekt nieodwzajemnionej miłości naszej, pomieszanej ze zromantyzowaną racją stanu. Też naszą. Wyłącznie naszą.
Odbyło się teatrum, media zadęły w trąbę, zobaczyliśmy rytualne tańce i zaśpiewy. Wielu komentatorów rozsypało na stole morze interpretacji, zwłaszcza Porozumienia, które podpisaliśmy z Ukrainą. Mamy tu wiele wariantów: od detekcji zdrady narodowej, poprzez wypominanie po raz kolejny niezauważenia problemu Wołynia, aż po lekceważącą bekę, w końcu – postulaty postawienia Tuska przed Trybunałem Stanu.
Trzeba więc ten dokument obejrzeć porządnie, by zweryfikować te różne podejścia. Może nie po to, by wyrobić sobie inne, acz własne, zdanie, ale by chociażby ustalić poziom wiedzy, aby samemu osądzić czy i co się w ogóle stało.

Żenua

No, trzeba przyznać, że to żenujące było. Po pierwsze – żadne to tam porozumienie, czy umowa: dokument ma jednoznacznie jednostronny charakter, to znaczy my deklarujemy co damy Ukrainie. I najbardziej żenujące jest chyba to, że nasze władze ustami premiera podziękowały Zełeńskiemu, że łaskawie, w drodze do Waszyngtonu, raczył się zatrzymać w Warszawie i przyjąć ten hołd.
Fakt, relacje z Kijowem są dalekie od swych początków, kiedy to my jako pierwsi, jeszcze w tym strasznym PiS-ie pojechaliśmy do nich tam pociągiem jako pierwsi. Wiele się zmieniło od tej pory – choć upłynęły miliony ton ropy, odleciały myśliwce i nasz socjal – Kijów wcale nie lgnie do nas z wdzięcznością. I to nie tylko dlatego, że mu się (kiedyś) postawiliśmy na granicy z żywnością i transportem, tylko z całkiem innego powodu.
Ukraina zobaczyła, że nic od nas nie zależy. Bo po pierwsze i tak damy im wszystko, bez względu na ich reakcję; po drugie – zwłaszcza po tym jak czekaliśmy dzień aż się obudzi Biden po rakietach w Przewozowie, by się dowiedzieć co o tym myślimy i jak możemy zareagować. Kijów widzi, że aby z nami coś załatwić to trzeba załatwiać z Amerykanami. A już po Tuskowej zmianie – trzeba gadać z Berlinem. I to już wystarczy. Stosując wyświechtane porównanie Michnika z okresu Okrągłego Stołu – po co gadać z lokajem, jak można gadać z panem? I takie porozumienie podpisaliśmy. Z nami jako lokajami.
A więc my im wszystko, a oni nam nic.
Przypomnę, że cały czas mamy gadane, że być może kiedyś pogadamy o Wołyniu, ale na razie nie ma czasu. Z tym, że takie obietnice serwują Polakom tylko polscy politycy, bo od ukraińskich nic takiego nie słyszałem. Ale nawet – to kiedy będzie TEN CZAS? Przed wojną 2014 roku nie było czasu, potem przyszła pierwsza wojna ukraińska to też nie, w przerwie – jeśli taka w ogóle była – też nie. Teraz tym bardziej nie czas i nie ma co puszczać oka Tusk, że jak przyjdzie czas to o tym pogadamy. Taaaa…., jak z Niemcami o reparacjach.
No, bo popatrzmy – my się zadeklarowaliśmy, że damy im jeszcze więcej niż Macierewicz w umowie z grudnia 2016 roku. Ci, biedaki, nic nam przecież dać nie mogą, bo są w wojnie, na finansowo-organizacyjnym pograniczu państwa upadłego. Ale uznanie pamięci ofiar Wołynia poprzez administracyjne odblokowanie własnego zakazu ekshumacji ofiar, to by ich nic nie kosztowało. A, że wojna jest i nie ma na to kasy? Ależ to się ma odbyć za naszą kasę, nie za ukraińską, tak jak to ma miejsce w swobodnych ekshumacjach na Ukrainie niemieckich poległych czy ofiar. Tu wojna nie przeszkadza, a w naszym przypadku przeszkadza. Czyli nie chodzi o sam proceder ekshumacji, ale o jego obiekt.
No, ale jak się w przypadku Kijowa nabudowało na wołyńskim kłamstwie takie konstrukcje, to się tego teraz trzymają. Nie było przecież żadnych okrutnych mordów, był co najmniej rewanż na polskich panach. Nie ma co więc grzebać w dołach śmierci, bo się można dogrzebać do niewygodnej prawdy. Oj, nie mamyż szczęścia do tych ekshumacji, coś jak z tym Jedwabnem, gdzie też nie można kopać w ziemi, bo można się dogrzebać do prawdy.
A więc Ukraińcy nawet nie są w stanie naszych szczodrych obietnic zrównoważyć nic nie kosztującym gestem. Czyli jednak to by ich kosztowało. Z drugiej strony to pokazuje, że nawet w sferze symbolicznej nie mamy co się spodziewać wdzięczności, co dopiero za konkretną pomoc, która się należy Ukrainie jak psu zupa.
Tyle, że spośród narodów to tylko my tę zupę stawiamy za friko.

Umowa jako taka
Umowa jest bałaganiarska. Doktor Szewko nie pozostawił na niej suchej nitki . Tam jest pomieszanie z poplątaniem na tyle gęste, że trudno to Porozumienie nazwać umową międzynarodową. Obok mętnych zobowiązań stoi tam remanent naszej pomocy, i to i tak nie wyrażony w liczbach. Z jednej strony pokazujemy co daliśmy, z drugiej zobowiązujemy się wysoce ogólnikowo, że będziemy kontynuować. A i tak w sosie „się rozważy”, „się pogłębi” i „się zintensyfikuje”. Nie ma to żadnych walorów ewentualnego egzekwowania tak rozmydlonych zobowiązań, a właściwie deklaracji.
Doktor Szewko postuluje więc, żeby ten papier wyrzucić a autora (-ów) ujawnić i ukarać.

Z formalnego punktu widzenia to może i słuszne, ale jest jeden szkopuł. Żyjemy w państwie, w którym nie przestrzega się żadnych reguł. Widać to było w czasie drugiej wojny ukraińskiej – nie trzeba było wielkich traktatów byśmy się i tak wypruli z większości naszego uzbrojenia, przyjęli ze dwa miliony uciekinierów nie przed wojną, ale jak wychodzi – raczej przed poborem.
Sponsorowaliśmy ich na socjalu, w dodatku bez żadnych wymogów asymilacyjnych.Tu skrupulanci przypominają umowę, którą w grudniu 2016 roku podpisał Macierewicz. Stało w niej właściwie w tylko jednym paragrafie, że udzielimy Ukrainie wszelkiej pomocy za pomocą zasobów całego państwa polskiego. I to wystarczyło.
Tym bardziej teraz wystarczy, skoro w umowie Tuska mimo wszystko jest więcej konkretów. Redaktor Michalkiewicz kpi, że te ogólniki to cwany wybieg Tuska, by nie tak łatwo było go pociągnąć ze strony Ukrainy za konkrety. Oj, żeby to tak było! Żeby nasze państwo przejawiało w tej sprawie cokolwiek innego niż emanację interesów USA, a ostatnio, po przejściu Polski na uśmiech – Niemców.
Obawiam się, że jest gorzej, czyli jak u Macierewicza. Jest mało konkretnie właśnie po to, by nie drażnić polskiego ludu, a jednocześnie, by móc dać Ukrainie o wiele więcej w ramach tak niekonkretnie nadętej umowy.
Inni domagają się Trybunału Stanu. A to już całkowicie inne podejście. Bierze ono bowiem tę umowę na serio. Nie patrzy się tu na formalne wymogi umów, by je móc nazwać międzynarodowymi. Jak to zwał tak zwał – czy to umowa, czy porozumienie, czy karta, czy traktat – rodzi jednak pewne zobowiązania państwa i podlega konstytucyjnemu wymogowi ratyfikacji przez parlament i podpisu prezydenta, wszystko poprzedzone publiczną dyskusją. No, tego wymogu nie dopełniono, porozumienie Tuska wyskoczyło jak diabeł z pudełka, bez konsultacji, nawet rządowych. A więc miało swój trzeciorzeczpospolito ćwiczony charakter. Co to wiadomo jak jest, po co gardłować w sprawach niewygodnych również wewnętrznie, kiedy się uzgodni z Ukraińcami, napisze i podpisze? I tak to poszło.
Szczegóły umowne – te oficjalne i te ukryte
Teraz sama umowa. Najpierw omówiona na konferencji Zełeńskiego i Tuska, dopiero potem pokazana. Panowie na konferencji dokonali podziału – Tusk kokietował solidarnością i wartościami, zaś prezydent Ukrainy sprzedawał nieczęste konkrety zaczerpnięte z tej umowy. Ja sobie ją obejrzałem, za co należy się szkodliwe od Państwa w postaci postawienia kawy. Robię to po to – przypominam – byście państwo się nie denerwowali, albo nie popadali w depresyjny stupor. No, bełkot, zaiste. Zajmę się więc kilkoma tylko aspektami: odmitologizuję te publicznie rozważane, ale wyciągnę te pominięte. W związku z tym będzie to jakaś medialna wartość dodana.Wiadomo, że Ukraina podpisała już kilkanaście takich bilateralnych umów. Jest to pewien wybieg, bo pośrednio związuje się z krajami NATO, ale nie z organizacją, co – formalnie – czyni unik wobec antynatowskich żądań Rosji. W ten sposób współpracuje z krajami NATO, ale pojedynczo, nie wciągając – tu trzeba to mocno zaznaczyć – NATO w wojnę. Czy wciąganie takie po kawału spełnia znamiona artykułu piątego traktatu NATO – nie wiadomo. No, bo powiedzmy, że my strzelamy z Polski do ruskich rakiet nad Ukrainą, zaś Ruscy strzelają do naszych instalacji rakietowych na terenie Polski. Czy taka sytuacja to atak na członka NATO? Czy jednak wyjdzie, że to Polacy się sami zaczepili w ramach swej umowy z Kijowem i jest to traktowane jako atak członka NATO na inny kraj, co wyłącza nawet solidarystyczne gesty w ramach artykułu piątego? Taka rozdrobniona architektura bezpieczeństwa jest w sumie niebezpieczna. Z jednej strony NATO unika instytucjonalnego zaangażowania się w wojnę, ale z drugiej może pozostawić każdego z jej członków na pastwę samodzielnego starcia z Rosją. To podstawowa kwestia z Porozumienia nie będąca obiektem dyskusji publicznej.
Kolejną systemową i pominiętą sprawą jest charakter pomocy. Wszystko będzie podarowane. Przez nas. A tak nie jest w przypadku relacji Ukrainy z innymi krajami. Wystarczy tylko przypomnieć, że w przypadku 40 miliardów euro zajumanych z oprocentowania zablokowanych rosyjskich kont na Zachodzie Ukraina dostaje wszystko w ramach pożyczki. Tak, Zachód wziął sobie oprocentowanie ruskich kont i pożyczył je Ukrainie. Oczywiście by ta wydała to na zakup broni w USA czy ogólnie – na Zachodzie. Jest to zysk potrójny: 1) pożyczamy nie swoje, 2) muszą NAM oddać, 3) mają wydać tylko u nas. To samo z 60 miliardami kongresowej pomocy z USA na Ukrainę – ta dostanie netto nie więcej niż 16 miliardów – większość pójdzie na uzupełnienie… amerykańskich magazynów broni, przetrzepanych na pomoc Ukrainie. Te dolary nawet nie opuszczą Stanów. Taka to pomoc. My zaś na żywca i na friko dajemy wszystko. No, ale medialnie przebiło się kilka szczegółów, które należy wyjaśnić. Po pierwsze trzeba się zwrócić do umowy. Pierwszy temat to kwestia omawiana jako nasze zobowiązanie do strzelania do rosyjskich rakiet. I tu narracja opowiadaczy się rozjeżdża. Jedni mówią, że będziemy strzelać od nas do ruskich rakiet, ale tylko takich, które MOGĄ lecieć w naszą stronę. Czyli będziemy się bronić wcześniej, zanim rakieta przekroczy naszą granicę. Inni mówią, że będziemy strzelać do wszystkiego co tam lata, bez względu na cel. Również ukraiński. Inni znowu przekonują, że to będziemy strzelać z terytorium Ukrainy, tyle, że naszym sprzętem. Bierzemy więc umowę i czytamy odpowiedni fragment:„Uczestnicy zgadzają się, że konieczna jest kontynuacja dialogu dwustronnego oraz z innymi partnerami w celu oceny zasadności i wykonalności ewentualnego przechwytywania w przestrzeni powietrznej Ukrainy pocisków rakietowych i bezzałogowych statków powietrznych wystrzelonych w kierunku terytorium Polski, z zachowaniem niezbędnych procedur uzgodnionych przez zaangażowane państwa i organizacje”. (rozdział III, Zdolności wojskowe Ukrainy, pkt. 20).
Rodzą się pytania. Jak będziemy rozpoznawać, że taka rakieta leci w naszym kierunku? Przecież może lecieć 300 km od naszej granicy i to na zachód, zaś być wycelowana w cel na terenie Ukrainy. Zapis wskazuje, że za każdym razem trzeba się przed odpaleniem zapytać Amerykańczyków.
A nie było tak do tej pory? Może było, tylko co zrobić – jak w Przewozowie, kiedy rakieta leci na nas, Biden zaś śpi na Florydzie? Co zrobić jak Ruscy strzelą do naszej rakiety? Nad terytorium Ukrainy? A może nad terytorium Polski, jak my – uprzedzająco – nad terytorium Ukrainy?
No, rodzą się pytania. Ale wszystkie rozwiązuje to, że tak właściwie to … nie mamy rakiet i gadamy o pszczołach. Jest to tak, jak w starym kawale z PRL-u: „gdybyśmy mieli blachę, to byśmy produkowali konserwy. Ale nie mamy mięsa…”
Legiony to żołnierska nuta
Kolejny grzany temat to legion ukraiński formowany na terenie Polski. Tu jest już kompletnie mętnie. Mówił na konferencji o tym wyłącznie Zełeński. W Porozumieniu jest tu na okrągło i stąd morze interpretacji. W umowie jest o tym tylko w pkt 6 rodz. III – Szkolenia i ćwiczenia i w pkt. 17 rozdz. III – Zdolności wojskowe Ukrainy. Nie ma tam o legionach wprost, jest o szkoleniach i naborze oraz odwołania się do rozszerzania formatu brygady litewsko-polsko-ukraińskiej.
Więcej dowiadujemy się tylko z opowieści: a to, że będziemy rekrutować Ukraińców u nas przebywających, a to, że będziemy ten legion rotować, czyli, chłopaki po „daniu zmiany” na froncie będą wracać do Polski by odsapnąć, uzupełnić skład i się podszkolić. Ciekawy jest też pkt. 14 rozdz. III – Zdolności wojskowe Ukrainy, gdzie zobowiązujemy się – na prośbę strony ukraińskiej – do „zachęcania” obywateli Ukrainy przebywających na naszym terytorium do powrotu do Ojczyzny i do zaciągu.Cała kwestia „legionu” wzbudza nie tylko polityczne wątpliwości. W Polsce rekrutacja do obcych wojsk jest zabroniona na mocy artykułu 142 Kodeksy Karnego. Ciężko to będzie pogodzić z naborem, o którym się mówi w Porozumieniu. Ale nie z takimi rzeczami sobie radziliśmy. Na mocy bowiem art. 141 kk zabronione jest, będąc Polakiem, służenie w wojsku obcym, a do takiego niewątpliwie należy (jeszcze) Ukraina. Teraz w tej kwestii mamy jasność pomroczną, charakterystyczną dla III RP – nie wolno, ale nasi najemnicy czy też ochotnicy tam walczący nie wychodzą z mediów, opowiadając jak to się walczy na froncie.W legionowym rozwiązaniu czai się pewien oksymoron logiczny. Robimy tu nabór dla tych, co chcą walczyć za Ukrainę. Ale oni właśnie do nas uciekli przed tą wojną. Zadekowali się, bo nie chcą walczyć w tej wojnie. Jest tu tego narybku na kilka armii. Skąd więc to przeświadczenie, że jak nabór będzie u nas, to ci, którzy uciekli przed nim z Ukrainy do Polski, to się właśnie u nas zaciągną, by wrócić na Ukrainę, skąd uciekli i zacząć walczyć w wojnie przed którą właśnie zrejterowali? Absurd logiczny. Ale minister Sikorski przekonuje, że mamy już kilka tysięcy ochotników do legionu (którego powstanie ogłoszono trzy dni temu), zaś motywacją jest to, że oni tu u nas będą lepiej przeszkoleni niż tam na Ukrainie. Ale skąd ta pewność, skoro – wedle tekstu Porozumienia, dowidzieliśmy się, że my w Polsce przeszkodziliśmy już ponad 1/3 ukraińskiej armii?
Co ciekawe – trudno znaleźć ślady tego legionu w umowie. Jakieś tam wyimki o współpracy nad formatem litewsko-polsko-ukraińskim. Więcej dowiedzieliśmy się z opowieści o sprawie z ust Zełeńskiego, bo to on wrzucił temat na konferencji.
Wszystko więc odbywa się poza Porozumieniem, jest podstawą do wzajemnych ostrożnych deklaracji, z których wyziera nie tyle coś groźnego, ale chaos. No, bo jedni mówią, że ten legion to będzie rotował u nas i odpoczywał po zmianie. Inni, że to nikt nie wie kto tym będzie dowodził, bo zestaw pt. my zaopatrujemy, szkolimy ale komendę mają Ukraińcy, to jakiś dziwny twór na ziemi polskiej. Nieśmiało też należy przypomnieć, że jakeśmy my wojowali w takiej angielskiej armii, to nam Angole po wojnie kazali zapłacić za sprzęt i szkolenie jakieś ponad 100 milionów funtów. Ale tam sytuacja była jeszcze inna: Anglia była w wojnie z Hitlerem, myśmy walczyli również w jej obronie, wspierając rekrutem i krwią ich wojsko. I oni nam kazali za to zapłacić. Tak, za benzynę słynnego Dywizjonu 303 spaloną w obronie angielskich wybrzeży. Co prawda, po wojnie większość nam z tego „długu” Anglicy odpuścili, ale umowa była i zrezygnowano z niej bo i tak komunistyczny PRL by nic nie zapłacił. Teraz jest inaczej – nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją, choć niektórzy – jak widać – mocno chcieliby. Ukraina walczy o siebie, my zaś dajemy im wszystko, w ramach Porozumienia, będziemy szkolić dalej, wyposażać i utrzymywać ich wojska na naszym terytorium – za friko.
Polska umowna
Całe to zapętlenie pokazuje Polskę w pełnej jej rozciągłości, szczególnie jej pozycyjkę międzynarodową. Aż śmieszno tak przypomnieć sobie te kalkulacje z początków wojny na Ukrainie. Mieliśmy się wybudować jako kieszonkowe mocarstwo środkowoeuropejskie. Wielka Polska, połączona z waleczną Ukrainą miała pokazać światu, a zwłaszcza Europie, nową jakość polityki. Ze świeżości zaś została się jedynie świeża krew ukraińskiego żołnierza i nasze pogarszające się stosunki z Kijowem. Mimo wyprucia się z militariów, środków pomocy i dętego socjalu. Znowu Polska koczuje w zapomnianym rogu składziku europejskich odpadków, znowu bardziej problem, niż rozwiązanie. W dodatku zostajemy coraz bardziej frontowo przyciskani do pierwszej linii, z niemałym zaangażowaniem własnej klasy politycznej i ogłupiałym narodem, który głosuje w sumie na wojennych podżegaczy.I Porozumienie także pokazuje nasze wewnętrzne spozycjonowanie. Niepotrzebnie niektórzy się obruszają, że trzeba za nie stawiać Tuska pod Trybunał. A co, za Macierewicza było podpisane o wiele mniej w 2016 roku, a wypruliśmy się ze wszystkiego.
Tak samo i teraz – podam przykład.
W porozumieniu nie ma nic wprost o jakimś legionie ukraińskim, że będzie, że będziemy zaopatrywać, szkolić, utrzymywać.
A z tego, że Zełeński coś chlapnąłto się dowiedzieliśmy, że tak będzie.

A więc nie ma co traktować takich ustaleń na piśmie poważnie. To, czy mają walor umowy międzynarodowej, której realizacji ustaleń można dochodzić sądownie, czy też nie mają takich atrybutów jest tu bez znaczenia. Jak będzie wola polityczna to się da i to co tam ogólnikami napisane i jeszcze więcej. Albo nic.Z tym Porozumieniem, to tak jak z całością rządów Tuska. To nie rządzenie, to slalom pomiędzy przykrywkami. Sprawy państwowe mają walor żółtego paska w TVN i takąż, krótką, żywotność. Porozumienie wyprodukowało dwu-trzydniowy pakiet takich niby-newsów. Zresztą strasznie zweryfikowanych. Strzelamy do ruskich rakiet z naszego terenu? Bzdura – i tak musimy się zapytać NATO, a te po szczycie w Waszyngtonie wyraźnie spuściło z użycia broni w kierunku Rosji. Prąd na Ukrainę bez opłat środowiskowych? Unia powiedziała, że pierwsze o tym słyszy. Legion? Ależ tam w tym porozumieniu nie jest to napisane, choć większość z tych ważnych „ustaleń” ma w swym zapisie wcale nie decyzje, tylko, że się „rozważy”, „przedyskutuje” i „skonsultuje możliwość”.
Tusk ma nałóg codziennych produkcji takich niby-newsów. A co ma biedaczek zrobić jak rządzić nie umie, za co się zaś weźmie, to sknoci? Dostarcza się ultrasom codziennej dawki tarzanych pisowców, ale nie ma co dać mniej wyrywnym ze swego elektoratu. A więc produkuje się dymy działalności, kolorowe fajerwerki, codziennie inny kolor, inne miejsce. Że się staramy, dowozimy, gdyż jak w reklamie – wymyślamy jakiś problem, by dać na to remedium. I świat ma się cieszyć, jak w 30-sekundowej reklamie.
Ale tak się nie da rządzić. Znaczy się – da, ale odroczone rachunki narosną niespłaconym oprocentowaniem. Tak jak te, które właśnie – za prąd – wyciągną Polacy ze skrzynek. Również ci z Jagodna.   
Już zapominamy o CPK. A był taki ruch. I co? I Tusk załatwił to jedną konferencyjką, że będzie jakieś Megalo-polis, zamiast zarzucanej PiS-owi megalo-manii. Ważny projekt został zbyty PR-owskim trickiem i wszyscy wiedzą, że nic z tego nie będzie. I tak jest z tą Polską naszą dzisiejszą. I z Ukrainą, i wszystkim, na czym można nabudować siłę państwa. Załatwi się to jakąś kokietliwą konferencyjką, Tusk uda, że coś tam mówi z głowy, czyli z niczego. Narodek to kupi, że kolejną sprawę „załatwił” Donek.

Taaa…, załatwił, zaiste, jak całą Polskę.  
  Napisał Jerzy Karwelis

Piniędzy nie ma – i nie będzie

Piniędzy nie ma – i nie będzie

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    16 lipca 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5644

Toć raj na ziemi stworzyć każdy chce. Ale czy forsę ma? Niestety nie!” – pisał Bertold Brecht.

No a jak tu stwarzać raj na ziemi bez forsy? Możliwości są trzy. Po pierwsze – podnieść podatki. Ale litościwa Natura – a ludzie pobożni twierdzą, że to nie żadna „Natura”, tylko litościwa Opatrzność wmontowała w system podatkowy hamulec, który w literaturze nazywany jestefektem Laffera”. Pisał o tym jeszcze w latach 80-tych Guy Sorman w książce „Rewolucja konserwatywna w Ameryce”, którą w podziemnym wydawnictwie „Kurs” wydaliśmy z kolegą Marianem Miszalskim jeszcze w połowie lat 80-tych – ale zdaje się, że groch o ścianę.

Efekt Laffera polega na tym, że rząd może podnosić podatki tylko do pewnej wysokości, bo jeśli podniesie wyżej, to wpływy z podatków zamiast wzrastać – spadają.

Nietrudno to wyjaśnić. W każdej gospodarce jest pewna liczba podmiotów bardzo rentownych, większość – na średnim poziomie rentowności, no i pewna liczba na pograniczu rentowności. Taki stan utrzymuje się jednak przy określonych obciążeniach podatkowych. Jeśli rządowi brakuje pieniędzy, to w pierwszym odruchu – podnosi podatki. I co się dzieje? Podmioty, które przy poprzednim obciążeniu podatkowym znajdowały się na pograniczu rentowności, spadają poniżej tego poziomu i od nich nie tylko nie ma już wyższego podatku, ale w ogóle – żadnego. Te, które były na średnim poziomie, spadają na pogranicze rentowności i zaczynają oszukiwać. Od nich też nie ma wyższego podatku. Te bardzo rentowne spadają do poziomu średniego i albo też kombinują, albo przenoszą się za granicę – co na jedno wychodzi.

Więc dzięki litościwej Opatrzności mamy hamulec chroniący przed nadmiernym opodatkowaniem.

Drugim sposobem na zdobycie forsy, by stworzyć raj na ziemi, jest wyprzedawanie państwowego majątku. Starsi obywatele być może pamiętają ustawy budżetowe z lat 90-ych, w których stałą, choć systematycznie malejącą pozycją były „dochody z prywatyzacji”. Teraz już chyba tej pozycji nie ma.

Trzecim wreszcie sposobem stworzenia raju na ziemi bez forsy jest zadłużanie państwa, a ściślej biorąc – nie tyle „państwa”, co obywateli. Rząd pragnący stworzyć raj na ziemi, ale nie mający forsy, pożycza ją. Problem polega na tym, że pożyczkę trzeba oddać, a jakże tu oddać, skoro – jak mawiał za poprzedniego rządu Donalda Tuska jego minister finansów, poddany brytyjski Jacek „Vincent” Rostowski z korzeniami – „piniędzy nie ma – i nie będzie”?

Toteż rządy, w obawie przed skawaleniem się raju na ziemi, długu nie oddają, a tylko go „obsługują”, czyli – płacą procenty. No dobrze – ale skąd biorą pieniądze, to znaczy – „piniądze” na te procenty? Ano – od podatników, którzy oraz większą część bogactwa, jakie wytwarzają własną pracą, muszą oddawać lichwiarskiej międzynarodówce, u której rząd pożyczył forsę na stworzenie raju na ziemi. Mówiąc ściśle – rządy pragnące stworzyć raj na ziemi, wpychają własnych obywateli w coraz głębszą niewolniczą zależność od lichwiarskiej międzynarodówki. Niewolniczą – bo istotą niewolnictwa jest przecież to, że niewolnik musi pracować na swojego pana, to znaczy – oddawać mu bogactwo, jakie swoją pracą wytwarza.

Dlatego lichwiarskie międzynarodówki bardzo lubią rządy społecznie wrażliwe, a już takie, co to pragną stworzyć raj na ziemi, a nie mają forsy – po prostu uwielbiają.

Jak wiadomo, naszym nieszczęśliwym krajem rządzą rządy społecznie wrażliwe I w ogóle – wrażliwe na ludzką krzywdę, więc od co najmniej kilkudziesięciu lat jesteśmy ulubieńcami wszystkich możliwych lichwiarskich międzynarodówek, którym niewolników nigdy nie jest za dużo. Dzisiaj bowiem wszyscy skapowali, że z żywego niewolnika ma się więcej korzyści, niż z martwego, nawet jeśli w bilansie uwzględni się takie pozycje, jak „dochód z utylizacji zwłok”, jakie spotykaliśmy w wyliczeniach zawartych w książce „Historia medycyny SS”. To spostrzeżenie legło u fundamentów rozwijającego się humanitaryzmu, z którego nasze czasy tak słyną.

Właśnie rozpoczął się siódmy miesiąc funkcjonowania vaginetu Donalda Tuska i już na „dzieńdobry” zostaliśmy udelektowani „urealnieniem” cen prądu i gazu – co niewątpliwie pociągnie za sobą wzrost kolejnych cen. Oczywiście podczas potępieńczych swarów, kiedy to Umiłowani Przywódcy, poszczuwani na siebie nawzajem jak nie przez resortową „Stokrotkę”, to przez panią Agnieszkę Gozdyrę – które to walki kogutów w oficjalnej nomenklaturze nazywane są „debatą polityczną” – przypisują sobie nawzajem winę za ten stan rzeczy. Za komuny było lepiej, bo wtedy żurnaliści nikogo nie podszczuwali, tylko prześcigali się w wyrafinowanym dowodzeniu, że dlatego jest źle, bo jest dobrze. Jak zauważył klasyk demokracji Józef Stalin, bardzo wiele zależy od nadaniu rzecz odpowiedniej nazwy, toteż wtedy zostało wymyślone określenie: „trudności wzrostu”. Znaczy się – jest wzrost, czyli jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – ale temu wzrostu towarzyszą trudności, które oczywiście nie pojawiają się wszędzie, tylko „tu i ówdzie”, a w ogóle, to są „przejściowe”. Myślę, że tylko patrzeć, jak te wynalazki w czasów pierwszej komuny znowu pojawią się w rządowej telewizji, odkurzone przez pana red. Marka Czyża.

A najwyższa po temu pora nie tylko dlatego, że Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen, której najwyraźniej Donald Tusk musiał w czymś nie dogodzić, kazała wszcząć przeciwko Polsce procedurę nadmiernego deficytu, w następstwie której trzeba będzie wprowadzić cięcia w rządowych wydatkach, nie tylko dlatego, że ceny prądu i gazu się „urealniły”, ale przede wszystkim dlatego, że Donald Tusk, po wahaniach („Pan się waha?” – pytał wisielca przygodny pijak) ogłosił, iż będzie budował CPK, co ma kosztować 131 mld złotych, niezależnie od „Wału Tuska”, czyli „Linii Imaginota” wzdłuż wschodniej granicy, który – ho, ho! – ma kosztować o najmniej tyle samo. A przecież jeszcze mamy założyć sobie „żelazną kopułę” – wszystko przeciwko złowrogiemu Putinowi.

Z czego to wszystko opłacić, skoro i „deficyt nadmierny”, a „piniedzy nie ma – i nie będzie”? A nie będzie – bo właśnie kanclerz Scholz wprawdzie przyjechał, ale żadnych reparacji nie przywiózł, a tylko obietnicę, że dla tych, co to „przeżyli okupację”, to coś tam od Niemiec kapnie. Tymczasem – jak pamiętamy – Wielce Czcigodny Arkadiusz Mularczyk, przy pomocy utworzonego specjalnie w tym celu Instytutu Strat Wojennych wyliczył wartość reparacji, co to „się należą”, na 6220 miliardów złotych! Czyżby Donald Tusk, mimo demonstrowanej niechęci do rządu „dobrej zmiany”, w głębi serca uwierzył w tę kwotę? Tonący brzytwy się chwyta, więc wykluczyć się tego nie da, bo jakże inaczej traktować buńczuczne zapowiedzi o tych wszystkich militarnych inwestycjach?

Ale to wszystko drobiazg w porównaniu z sytuacją Ukrainy. Jak wiadomo, brnie ona od sukcesu do sukcesu, gromiąc zbrodnicze hordy zimnego ruskiego czekisty Putina, który – tylko patrzeć – jak z całą Rosją zostanie pogrążony w następstwie ostatecznego zwycięstwa – ale tymczasem angielski „The Economist” doniósł, że Ukraina „ma miesiąc na uniknięcie bankructwaŁadny interes! Zamiast ostatecznego zwycięstwa – bankructwo i to już za niecały miesiąc!

Chodzi o to, że przez ostatnie dwa lata wierzyciele Ukrainy zgodzili się na zawieszenie przez nią spłaty zadłużenia, ale moratorium na należności prywatnych wierzycieli, zagranicznych posiadaczy ukraińskich obligacji wygasa właśnie 1 sierpnia. W czerwcu Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaproponował wierzycielom Ukrainy układ o zmniejszeniu wartości jej długów o 60 procent, ale ci oświadczyli, że najrozsądniejsze może być zmniejszenie najwyżej o 22 procent. Tymczasem według prognoz, pod koniec bieżącego roku stosunek zadłużenia Ukrainy do jej Produktu Krajowego Brutto może sięgnąć 94 procent. Najwyraźniej wierzyciele i posiadacze obligacji wydają się jeszcze bardziej znużeni wojną na Ukrainie, niż sami Ukraińcy – chociaż według niektórych podróżników, podobno i oni zaczynają tęsknić za jakimś pokojem – nawet jeśli na ostateczne zwycięstwo musieliby poczekać jakieś 100 następnych lat. Oczywiście jest to skutek dezinformacji, jakich obywatelom Ukrainy nie szczędzi zimny ruski czekista Putin, ale jeśli nawet to tylko dezinformacja, to i ona swoje robi.

W tej sytuacji wypada postawić retoryczne pytanie – a co z umową z 2 grudnia 2016 roku, na podstawie której Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie zasobów naszego nieszczęśliwego kraju? Rząd „dobrej zmiany” został wprawdzie zastąpiony vaginetem stworzonym przez obóz zdrady i zaprzaństwa pod przewodnictwem Volksdeutsche Partei, ale nie słychać, by ta umowa została rozwiązana? Jeśli tak, to znaczy, że i Donald Tusk, podobnie jak pani Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, jest związany rozkazem, że Polska „jest sługą narodu ukraińskiego” – o czym w swoim czasie poinformował nas pan Łukasz Jasina.

Co jeszcze zostało Donaldu Tusku rozkazane i ile to wszystko ma jeszcze kosztować? Te pytania cisną się na usta, bo jakże inaczej, skoro „piniędzy nie ma – i nie będzie”?

Stanisław Michalkiewicz

Łukasz Warzecha o słownych atakach na pomnik wołyński: „to zwykłe zaprzaństwo”

15 lipca 2024 pch24/o-atakach-na-pomnik-wolynski-to-zaprzanstwo

Łukasz Warzecha o słownych atakach na pomnik wołyński: „to zwykłe zaprzaństwo”

(Fot. PAP/Darek Delmanowicz)

Odsłonięcie pomnika ofiar rzezi wołyńskiej w Domostawie na Podkarpaciu spotkało się ze zmasowaną krytyką mediów lewicowo-liberalnych. Oburzony „salon” wytyka autorom tego przedsięwzięcia „sianie nienawiści”, odwracając uwagę od faktów historycznych, które stały się przyczynkiem do powstania i realizacji projektu.

Atmosferę wzbudzaną wokół pomnika skwitował na Twitterze (X) Łukasz Warzecha.

„Ten jazgot z różnych stron na pomnik ofiar ukraińskiego ludobójstwa, który stanął wreszcie po latach na krańcu Polski w małej miejscowości z odważnymi radnymi i wójtem, jest czymś wyjątkowo obrzydliwym. Mówiąc wprost – to jest zwykłe zaprzaństwo” – czytamy w komentarzu publicysty.

Historyk, profesor Stanisław Żerko przypomniał, że „żaden naród podczas II wojny światowej nie dokonywał zbrodni ludobójstwa w tak okrutny sposób, jak Ukraińcy”.

„A dzisiaj na Ukrainie sprawcy tych zbrodni są czczeni, stawia im się pomniki, przedstawia się jako bohaterów” – dodał naukowiec.

Autor profilu Adrián Caracán na Twitterze wkleił grafikę obrazującą liczbę ukraińskich upamiętnień zbrodniczej organizacji OUN – UPA, odpowiedzialnej za masową zbrodnię na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

„Gdyby liczba ulic, placów i pomników na cześć nazistów z UPA na Ukrainie wywoływała choć w połowie tak negatywną reakcję ukrofilów i lewaków jak jeden polski pomnik na cześć ofiar UPA, to byłoby względnie dobrze” – ocenił.

Z kolei Ewelina Barszcz nawiązała do oskarżeń o „sianie nienawiści” i „rozdrapywanie ran”:

„Ten pomnik nie ma koić, ma przypominać. Przypominać bestialstwo Ukraińców na Wołyniu, być wyrzutem sumienia. Na grobach pomordowanych złożymy kwiaty i postawimy anioły jak tylko Ukraina pozwoli na ekshumacje i godny pochówek” – napisała.

Autor profilu „Jan III Sobieski” na X przypomniał zaś: „Pomnik jest taki właśnie, i taki ma być, bo rzeź była okrutna!”.

„Niektóre środowiska skupiają się na odbieraniu Polakom prawa do przypominania o naszych cierpieniach. Wszyscy mają to prawo, Żydzi, Romowie,  a nawet Niemcy. Ale cierpienia Polaków są niewarte wspominania” – stwierdził internauta.

Źródła: Twitter (X) RoM

Prawdziwa liczba polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa

sobota, 13 lipca 2024 kresywekrwi/prawdziwa-liczba-polskich-ofiar

Prawdziwa liczba polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa

Zwłoki pomordowanych mieszkańców wsi Lipniki w powiecie Kostopolskim na Wołyniu. 26.03.1943 roku bandy UPA zamordowały tam 182 osoby

Witalij Masłowskij w swojej książce pt. ,,Z KIM I PRZECIW KOMU WALCZYLI NACJONALIŚCI UKRAIŃSCY W LATACH DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ”, pisząc o ofiarach zamordowanych przez bandy OUN i UPA, w województwach wschodnich II RP, pisze, że tylko w pierwszych kilku tygodniach niemieckiej okupacji Galicji – Małopolski Wschodniej 1941 roku, ukraińskie bojówki OUN, batalion Nachtigall i ukraińska policja pomocnicza w służbie III Rzeszy, wymordowały ponad 40 tysięcy ludzi. A do połowy roku 1944 tylko w kilku powiatach woj. Lwowskiego ponad 70 tysięcy Polaków. Natomiast do końca 1944 roku, łącznie ponad 200 tysięcy samych Polaków tylko w Małopolsce Wschodniej, nie licząc Wołynia. A i tak, jak pisze Masłowski, nie jest to pełna liczba polskich ofiar, wymordowanych przez OUN i UPA, gdyż do dziś ( a pisał te słowa w pierwszej połowie lat 90ych XX wieku – dop. Jacek Boki ) brak jest pełnej dokumentacji, a także dostępu do niej w archiwach ukraińskich, by ustalić faktyczną, czyli rzeczywistą liczbę wymordowanych przez banderowców Polaków w latach 1939-1949.

 Następnie, na kolejnych stronach swojej znakomitej i bardzo dobrej, pomimo ogromnych trudności, jakie napotkał podczas pisania swej książki, przytacza prawdziwe liczby naszych rodaków, bestialsko zamordowanych przez OUN – UPA na Kresach II Rzeczypospolitej i obecnych ziemiach południowo wschodniej Polski. Jakże różnią się one i to wręcz nieprawdopodobnie, od zupełnie świadomie zaniżanej i zakłamywane i to w sposób bezczelny liczby polskich ofiar zagłady, jaką zgotowali im ukraińskie bestie z OUN – UPA i SS Galizien, jak również ich ukraińscy sąsiedzi, przez wszystkie kolejne reżimy III RP od 1989 roku, będące na usługach ukraińskich szowinistów z zaoceanicznego i zachodnioeuropejskiego, a dziś również i kijowskiego prowydu OUN – UPA, a także nazistowskiego rządu w Kijowie, którego polecenia i to wszystkie bez wyjątku, spełniają bez szemrania! Czego przykładem chociażby całkowicie nielegalna umowa podpisana przez Tuska z Zełenkim w Warszawie o formowaniu nazistowskiego, ochotniczego legionu ukraińskiego i dalszym bezwarunkowym wspieraniu finansowym upadłego państwa banderowskiej Ukrainy we wszystkim, bez jakiejkolwiek wzajemności drugiej strony tego ,,porozumienia”, zawartego bez zgody Sejmu. I tak również dzieje się w kwestiach historycznych na linii Warszawa – Kijów, że polskojęzyczni usłużni wobec władzy dosłownie we wszystkim pseudo historycy, a w szczególności ci z tzw. IPN, od 27 lat istnienia tej całkowicie antypolskiej instytucji, fałszują na wszelkie możliwe sposoby historię ukraińskiego ludobójstwa narodu polskiego i zaniżają, jak tylko mogą rzeczywistą liczbę polskich ofiar tej zgotowanej naszym rodakom przez Ukraińców rzezi.

Wołyń 130 tysięcy zamordowanych Polaków.


Małopolska Wschodnia 220 tysięcy zamordowanych Polaków.


Lubelszczyzna, ponad 20 tysięcy zamordowanych przez bandy UPA.


Podkarpacie, ponad 20 tysięcy zamordowanych przez banderowców i ponad 140 tysięcy wypędzonych przez rezunów naszych rodaków, poddanych straszliwemu, niewyobrażalnemu wręcz terrorowi.


To łącznie daje około 400 tysięcy, bestialsko zamordowanych przez ukraińskie potwory, naszych rodaków na Kresach, jak również obecnych ziemiach kresowych obecnej Polski. A i tak, jak pisze Witalij Masłowśkij są to nadal liczby… NIEPEŁNE! Nie zostały też w przytoczonych tutaj danych, polskie ofiary batalionów policyjnych SS Galizien i ukraińskich zwyrodnialców służących w hitlerowskich formacjach zagłady, takich jak Brygada  Oberführera Oskara Dirliwangera oraz Brygada SS RONA, Brigadeführera Bronisława Kamińskiego, bestialsko tłumiących Powstanie Warszawskie, ,,wsławione” straszliwymi rzeziami cywilnych mieszkańców stolicy Polski Formacje obu tych niemieckich potworów bez żadnych ludzkich uczuć, odznaczały się wyjątkowym barbarzyństwem, mordując i gwałcąc tysiące cywilnych mieszkańców oraz jeńców wojennych.

 

Aby uzmysłowić czytelnikom, z jakiego rodzaju potworów składały się, zarówno oddziały dowodzone przez Dirliwangera, jak i Bronisława Kamińskiego, pozwolę sobie przytoczyć, krótki fragment wspomnienia bestialskiej zbrodni dokonanej przez rzeźników Oskara Dirliwangera, spisanego już po zakończeniu wojny przez jednego z żołdaków tego niemieckiego psychopaty, który brał w niej osobisty udział. Opisuje on w jaki sposób były mordowane w Warszawie małe polskie dzieci, z których jedna z zastosowanych tu metod mordu, wskazuje pośrednio, do demonów jakiej to nacji, ta właśnie forma bestialskiego mordowania, należała do… ulubionych! 

,,Wysadziliśmy drzwi, chyba do szkoły. Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzyliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. Tam w pobliżu jest teraz tablica, że zginęło trzysta pięćdziesięcioro dzieci. Myślę, że było ich więcej, z pięćset.”

Pytam się więc, kto każe bez żadnego zastanowienia recytować na okrągło wszystkim, to bezczelne kłamstwo wzięte dosłownie z sufitu, bez przytoczenia do dziś, jakiegokolwiek, choćby li tylko jednego źródła tych bredni, o rzekomych tylko stu czy niespełna dwustu tysiącach Polaków, wymordowanych przez Ukraińców na Kresach w latach 1939 – 1949, gdy PRAWDZIWA LICZBA POLSKICH OFIAR UKRAIŃSKIEGO LUDOBÓJSTWA, W PIERWSZYM PRZYPADKU JEST CZTERO LUB PIĘCIOKROTNIE WYŻSZA, A W DRUGIM PRZYPADKU… DWU I PÓŁ KROTNIE!!! 


Tak wiec, nie żadne sto czy dwieście tysięcy, jak zaniżono liczbę zamordowanych dzisiaj i licząc nadal na brak zainteresowania tą kwestią większości obecnego pokolenia Polaków, niestety proceder zakłamywania faktycznych danych, dotyczących naszych rodaków wymordowanych przez Ukraińców w latach drugiej wojny światowej i mordowanych jeszcze kilka lat po jej zakończeniu, kontynuuje się nadal. Celem szumowin i zdrajców, którzy go wciąż uprawiają bez żadnych zahamowań, jest ostateczne zamiecenie tego ludobójstwa narodu polskiego pod dywan i wymazanie go z naszej polskiej historii, by zadowolić w ten sposób swego amerykańskiego hegemona oraz pogrobowców Bandery, Szuchewycza i wszystkich pozostałych ludobójców z OUN – UPA. Mimo trwających ciągle prób zakłamywania prawdy o tym ludobójstwie, prawda wbrew oczekiwaniom kłamców, fałszerzy historii i sprzedajnych, polskojęzycznych, politycznych szulerów i zwyczajnych zdrajców, niestety dla nich, wbrew ich oczekiwaniom i staraniom, mimo to z coraz większą mocą wychodzi na światło dzienne i nie da się jej na powrót wepchnąć do ciemnicy. 

Faktyczna liczba bestialsko wymordowanych przez ukraińskie formacje zagłady w służbie Adolfa Hitlera i III Rzeszy oraz przez ukraińskich sąsiadów, sięga w rzeczywistości, czy to się komuś podoba, czy nie… PÓŁ MILIONA NASZYCH RODAKÓW! Odpowiada ona dokładnie tej cyfrze, którą w 1994 roku, w czasie swojej wizyty w Warszawie podał w swym przemówieniu, ówczesny pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy – Leonid Krawczuk mówiąc:

,,Nie ukrywamy i nie przemilczamy. W czasie drugiej wojny światowej ukraińscy szowiniści zabili około pół miliona Polaków na Kresach Wschodnich przedwrześniowej Polski. Również przez kilka lat po wojnie płonęły polskie wsie i ginęli ludzie. Szowinizm ukraiński to wrzód na zdrowym ciele ukraińskiego narodu, to wyrzut naszego sumienia względem narodu polskiego.”

                                                               Leonid Krawczuk – prezydent Ukrainy 

Zdjęcia przedstawiające zbrodnie na Wołyniu, popełnione przez OUN-UPA na ludności polskiej w lutym 1944 r. w Maciejowie. 

 

 Ofiary napadu band UPA na pociąg, na trasie Bełżec – Rawa Ruska 16 czerwca 1944 roku w okolicy wsi Zatyle 

 

Rodzina Rudnickich – zamordowana przez UPA we wsi Chobułtowa, powiat Włodzimierz

Zamordowana cała rodzina Rudnickich we wsi Chobułtowa, powiat Włodzimierz Wołyński

 

 

 Rodzina Karpiaków z Latacza, powiat Zaleszczyki, na której UPA dokonała mordu 14 grudnia 1943 r.: Maria Karpiak – lat 42, matka; Józef – lat 23, syn; Genowefa – lat 20, córka; Władysław – lat 18, syn; Zofia – lat 8, córka; Zygmunt – lat 6, syn

 


 

Szczątki ofiar ukraińskich bestii z UPA z Ostrówek i Woli Ostrowieckiej wydobyte z dołów śmierci podczas ekshumacji w sierpniu 1992 roku

Listopad 1944, Zezawa, powiat Zaleszczyki, woj. Stanislawow. Pogrzeb członków rodziny Jaremowiczów, zamordowanych 11.11.1944 przez bojówki ukraińskie

 Ofiary napadu Ukraińców na wieś Netreba, 3 X 1943 r.

 

 

 

Ofiary zbrodni ukraińskich na Kresach Wschodnich

 Ciało nagiej kobiety przerżniętej piłą przez ukraińskich nazistów

  Ofiary napadu UPA na kol.Katerynówka w pow.łuckim na Wołyniu w nocy z 7 na 8 maja 1943 roku. Bestialsko zamordowanych zostało 28 Polaków i dwie rodziny polsko – ukraińskie. Jedno z tej trójki dzieci z rodziny mieszanej polsko – ukraińskiej

 Podjarków, powiat Bóbrka, województwo lwowskie. Zamordowana przez bandy UPA rodzina Kleszczyńskich. – Podjarków 16 Sierpień 1943 rok.

  Zwłoki pomordowanych mieszkańców wsi Lipniki w powiecie Kostopolskim na Wołyniu. 26.03.1943 roku bandy UPA zamordowały tam 182 osoby

 

Ekshumowane ciała polskich ofiar ukraińskich rzeźników z UPA

 

 Zwłoki członka rodziny Szurowskich zamordowanych przez rezunów z UPA w piątek wielkanocny 1943 rok

 Ofiary bestialskich zbrodni UPA na Wołyniu

 Podjarków, powiat Bóbrka, województwo lwowskie. 16 sierpnia 1943. Kleszczyńska, członkini polskiej rodziny w Podjarkowie, jest ofiarą ataku OUN-UPA. Skutkiem ciosu siekierą napastnika, który próbował odciąć jej prawą rękę i ucho oraz wywołanych udręk, jest okrągła rana kłuta lewego barku oraz szeroka rana na przedramieniu prawej ręki , prawdopodobnie z kauteryzacji. [Przypalanie]

 Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie obraz-115.png

 WŁADYNOPOL powiat Włodzimierz, województwo łuckie. Rok 1943. Na planie zamordowana dorosła kobieta o nazwisku Szajer i dwóje dzieci. To polskie ofiary banderowskiego terroru, zaatakowane w domu przez OUN-UPA. Fotograf nieznany.

Zamojszczyzna, województwo lubelskie 1942 rok. Zwłoki zamarzniętych, nieznanych polskich dzieci – wspólne dzieło hitlerowców i ukraińskich szowinistów, w wyniku realizacji ściśle tajnego planu Generalplan Ost oraz Ukraine aktion.

 =====================================================================

O tych bestialskich zbrodniach ludobójstwa dokonanych przez Ukraińców na narodzie polskim, nie wolno dziś głośno mówić, bo to obraża wysublimowane uczucia pogrobowców bandytów z OUN – UPA i narusza sojusze warszawskich renegatów i zupełnie jawnych zdrajców, którzy ze swoją zdradą nawet się nie kryją, ale przeciwnie, obnoszą się z nią publicznie i jeszcze głośno się tym chlubią! Za otwarte głoszenie prawdy o ukraińskim ludobójstwie dokonanym na naszych rodakach przylgnie do każdego, kto odważy się tą prawdę głosić, nie tylko łatka ruskiego agenta Putina, ale co gorsza, zdrajcy, którzy zarządzają dziś z woli zaoceanicznego hegemona naszą Ojczyzną, mogą człowieka oskarżyć o… zdradę, bo ujawniasz i nagłaśniasz, niewygodną dla nich prawdę, którą najchętniej wdeptaliby buciorami na metr w głąb. Ta szmaciakowa ćwierćinteligencja nie jest w stanie nawet wymyślić czegoś mądrzejszego, bo taki wysiłek umysłowy, najzwyczajniej w świecie ich po prostu przerasta. Nie są do niego zdolni. Dlatego powielają po starej bolszewii, z której się wywodzą te same teksty o godzeniu w sojusze i wyłączni9e Ich wiecznotrwałe przyjaźnie, które rozpieprzą się w drobny mak, tak samo jak skończyły na śmietniku wiecznotrwałe sojusze ich tatusiów i mam, oraz Ich dziadziusiów i babć. To kwestia czasu i z tego co już widać na horyzoncie zdarzeń, niedługiego, jak warszawiwskie Bolki na siłę wbite z kufajek w garnitury, które ich uwierają, jako zupełnie nienaturalny dla nich ubiór, będą niedługo zmuszeni śpiewać z zupełnie innego klucza, na cześć i chwałę władcy, którego dziś jeszcze opluwają. Cóż to będzie za widok.

 

Dlatego też wszystkie, ale to absolutnie wszystkie i to bez żadnego wyjątku obecne publikacje, które powtarzają to bezczelne, kłamstwo, że na Kresach Ukraińcy zamordowali pomiędzy sto a dwieście tysięcy naszych rodaków, jest bezmyślnym powtarzaniem i powielaniem antypolskiego kłamstwa, gdy polskich ofiar było pomiędzy 400 a 500 tysięcy. I dlatego właśnie, te obecne publikacje na ten temat, mają wyłącznie wartość makulatury. I zarówno one wszystkie oraz wydawnictwa je publikujące oraz autorzy tego kłamstwa, powinni być wszyscy oskarżeni, ścigani i odpowiadać karnie przed sądami w ten sam sposób, w jaki dziś jeszcze ściga się i karze za tzw. ,,kłamstwo oświęcimskie”. 

Pomniki ukraińskich bestii z OUN – UPA i cześć oddawana im przez Ukraińców, to według polskojęzycznych banderowców i warszawiwskich renegatów, nie może w żaden sposób obrażać, jakichkolwiek uczuć Polaków, a nawet jeśli, to nie jest to  i tak żaden problem, bo kto by się tym przejmował?

 

Pomnik Stepana Bandery w partnerskim mieście Elbląga – Tarnopolu


 

Pomniki kata Polaków, dowódcy ludobójczej UPA Romana Szuchewycza i huczne uroczystości ku jego czci w miejscowościach Biłhoroszcze na tarnopolszczyźnie i w polskim Stanisławowie, przemianowanym na Iwanofrankiwsk

Duchowny prawosławny poświęcający w Orzewiu pomnik-krzyż ku czci Dmytro Kłaczkiwśkiego vel Kłyma Sawura, organizatora ludobójstwa na Wołyniu w 1943 roku. Fot. Wikipedia

 Pomnik ukraińskiego zwyrodnialca i psychopaty, dowódcy UPA Północ Dmytro Kłaczkiwśkiego – Kłyma Sawura w Zbarażu, który obok Bandery i Łebedia wydał osobisty rozkaz totalnej, fizycznej eksterminacji polskiej ludności Wołynia.

Pomnik Dmytro Kłaczkiwśkiego w Równem

 

  Pomnik Waffen SS – Galizien na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie

==================================

 Według warszawskich renegatów wszystkie te pomniki ku czci tych zwyrodniałych ludobójców Polaków, stawiane masowo na Ukrainie, a także setki ulic, parków, skwerów i budynków użyteczności publicznej w żaden sposób nie obraża uczuć Polaków i nie ubliża Polsce, jako państwu. Polsce według narracji tych szumowin, szkodziłoby za to teraz i to bardzo, gdyby władze włączyły się w upamiętnianie pomordowanych Polaków na Kresach, bo szkodziłoby to obecnie “naszemu wypróbowanemu sojusznikowi”, jakim jest Ukraina, a posłużyłoby Putinowi. Nóż się i to dosłownie otwiera człowiekowi w kieszeni, gdy słyszy takie debilizmy. Ale czegóż innego można się dziś spodziewać po osobnikach, mających IQ niższe od najbardziej tępej małpy.

 Jacek Boki 13 Lipiec 2024 r.

Źródła:

Witalij Masłowśkij – ,,Z KIM I PRZECIW KOMU WALCZYLI NACJONALIŚCI UKRAIŃSCY W LATACH DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ” – Wydawnictwo Nortom – Wrocław 2001 r.

Niech przemówią fakty 

 

https://kresywekrwi.blogspot.com/2019/04/niech-przemowia-fakty.html

Konfederacja: Umowa Polski z Ukrainą nieważna, Tusk przed Trybunał Stanu

 https://www.rp.pl/polityka/art40793371-konfederacja-umowa-polski-z-ukraina-niewazna-tusk-przed-trybunal-stanu 

 Bestie na służbie zbrodni: Oskar Dirlewanger

 https://www.1944.pl/artykul/bestie-na-sluzbie-zbrodni-oskar-dirlewanger,5087.html

 Śmierć Bronisława Kamińskiego. Kat powstania warszawskiego zginął z rąk Niemców

https://wielkahistoria.pl/smierc-bronislawa-kaminskiego-kat-powstania-warszawskiego-zginal-z-rak-niemcow/

 Duda otwarcie pluje Polakom w twarz.

  https://kresywekrwi.blogspot.com/2023/07/wnuk-hromenki-otwarcie-pluje-polakom-w.html

 Będę zobowiązany za wsparcie mojej działalności, gdyż bez waszej pomocy, nie tylko nie dałbym rady robić tego co robię, ale również, nie miałoby to żadnego sensu. Jeśli Polacy nie będą wspierać patriotów i mediów przez nich prowadzonych, to będą mieli w końcu tylko media Sorosa i jemu podobnych sług diabła.

PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431


Z dopiskiem: WSPARCIE DZIAŁALNOŚCI BLOGAKRESY WE KRWI

Ludobójstwo wciąż trwa. Bo sprawcy ciągle zacierają ślady i są w tym bezkarni.

Dariusz Piechaczek

Ludobójstwo wciąż trwa

Zbrodnie dokonane przez Ukraińców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na polskiej ludności w latach 1939-1947 zamieszkującej wschodnie, przedwojenne terytoria II RP były ludobójstwem.

Co do tego nikt w Polsce nie powinien mieć wątpliwości. Niech zamilkną na zawsze wszyscy ci, którzy w tej kwestii, próbują zakłamywać historię, próbują kluczyć, definiować na nowo pojęcia i podążać za polityczną poprawnością. Definicja ludobójstwa, którą stworzył polski prawnik żydowskiego pochodzenia Rafał Lemkin, mówi wprost: „Ludobójstwo jest zbrodnią przeciw ludzkości, która polega na celowym wyniszczeniu w całości lub części grup etnicznych, religijnych, rasowych lub społecznych…” Zabijanie niewinnych ludzi, tylko dlatego, że byli Polakami, było próbą celowego wyniszczenia całej grupy narodowej. Było ludobójstwem! Cały problem dzisiaj polega jednak na tym, że ludobójstwo to, jeszcze się nie skończyło. Nadal trwa. Trwa, bo sprawcy ciągle zacierają ślady i są w tym bezkarni.

Proces ludobójstwa dzieli się na trzy fazy. Pierwsza, to planowanie ludobójstwa. Druga faza, to jego wykonanie. Trzecia, to zacieranie śladów. Z tym że faza trzecia rozpoczyna się w trakcie trwania drugiej fazy i trwa najdłużej. Zacieranie śladów ludobójstwa może trwać latami, bo sprawcy mogą robić wszystko, by prawda o zbrodniach, o metodach zabijania i w końcu o ilości ofiar nigdy nie ujrzała światła dziennego. Zacieranie śladów ukraińskiego ludobójstwa na Polakach trwa do dnia dzisiejszego i wszystko wskazuje na to, że nie prędko się zakończy. Ukraińcy zrobili wszystko, by rzeź Polaków, jaka wydarzyła się ponad 80 lat temu, nie była nazwana ludobójstwem. Mało tego. Pomysłodawców, głównych inicjatorów, podżegaczy i wykonawców obecne ukraińskie władze otoczyły ochroną przed odpowiedzialnością, wynosząc ich na piedestał historii jako bohaterów narodowych. I co najsmutniejsze i najbardziej bulwersujące, wydarzyło się to, przy pełniej akceptacji i bez najmniejszego sprzeciwu władz polskich.

Co musi się stać, by prawda zatriumfowała? By prawdę o bestialstwie, o liczbie ofiar i o miejscu ich pochówku poznali Polacy? Co musi się stać, by krzyk pamięci ofiar za bezimiennych i nieznanych grobów został usłyszany? Muszą przyjść inne czasy? Muszą przyjść inni rządzący? Sami Ukraińcy muszą się zmienić? Nieżyjący już prezydent Ukrainy – pochodzący z Wołynia – Leonid Krawczuk, powiedział kiedyś: „Nie ukrywamy i nie przemilczamy. W czasie II wojny światowej ukraińscy szowiniści zabili około pół miliona Polaków na Kresach Wschodnich przedwrześniowej Polski. Również przez kilka lat po wojnie płonęły polskie wsie i ginęli ludzie. Szowinizm ukraiński to wrzód na zdrowym ciele ukraińskiego narodu, to wyrzut naszego sumienia wobec narodu polskiego”.

Co pozostało dzisiaj z jego słów? Czy ktoś na Ukrainie w ogóle pamięta te słowa? Niestety nie pamięta i pamiętać nie chce. Za to widać dzisiaj place, ulice i szkoły nazwane na cześć zbrodniarzy. Widać Ukrainę pogrążoną w szaleństwie wskrzeszania i wywyższania banderowskich katów Polaków. Widać Ukraińców maszerujących z pochodniami ulicami ukraińskich miast, dumnie eksponujących nie tylko portrety Bandery i innych zwyrodnialców, ale także – o zgrozo – nazistowską symbolikę.

Obecna wojna za naszą wschodnią granicą nic nie zmieni w ukraińskiej mentalności. Nie łudźmy się. Nie wmawiajmy sobie, że będzie inaczej. Nie będzie nowych, ukraińskich bohaterów. Ludzie ginący o rosyjskich kul, nie zostaną nowymi autorytetami i wzorami do naśladowania. Chcielibyśmy żeby tak było, ale nie będzie, bo banderyzm głęboko wszedł w świadomość narodową Ukraińców. Mocno zagnieździł się w umysłach ludzi. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo umysły młodych Ukraińców zatrute są neobanderowską ideologią i jak trudno będzie odtruć ich dusze.

Co możemy więc zrobić? Co powinno zrobić polskie społeczeństwo? Niech słowa, wypowiedziane przez – nie boję się użyć tego sformułowania – wielkiego Polaka, nieżyjącego już niestety kapelana środowisk kresowych ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, którego miałem okazję poznać osobiście, będą naszą wskazówką. Niech jego słowa z 2016 r. wypowiedziane na łamach Gazety Krakowskiej, ale także w wielu innych miejscach i przy okazji wielu innych, ważnych uroczystości upamiętniających ludobójstwo, będą naszą drogą, którą dzisiaj każdy Polak powinien podążyć:

”Czas skończyć z fałszywą koncepcją, że przez przemilczenie da się zbudować dobre relacje polsko-ukraińskie. Właśnie dla dobra tychże relacji należy w pierwszej kolejności powiedzieć prawdę, a po drugie zorganizować właściwy pochówek ofiar zbrodni. Najbardziej bolesny dla ich rodzin jest fakt, że nie ma tych mogił. Po trzecie, należy tak zbudować stosunki polsko-ukraińskie, aby nie było gloryfikacji zbrodniarzy jako bohaterów narodowych (…) Nie chodzi o narzucanie, lecz o to, by nie bać się mówić prawdy. Jeśli strona ukraińska ma inne zdanie, to przynajmniej my, Polacy, przypominajmy, co wydarzyło się na Kresach Wschodnich i upominajmy się o godny pochówek naszych rodaków, którzy tam zginęli często męczeńską śmiercią”.

Czas skończyć z fałszem i zakłamaniem. Weźmy sprawy w swoje ręce. Jako społeczeństwo. Jeśli nie chcą tego robić rządzący naszą ojczyzną, to my powinniśmy to zrobić. Nie bójmy się przypominać światu o naszej narodowej tragedii. Nie bójmy się opowiadać nieświadomym Polakom o dramacie naszych rodaków i kto zadawał im śmierć. Kto był i jest winny. Nie bójmy się mówić o barbarzyństwie i piekle, jakie spotkało polskie kobiety i dzieci. Nie bójmy się mówić o odwadze tych, co bohatersko bronili się przed siekierami i widłami oprawców. Nie bójmy się głośno mówić, jak polscy politycy popełniają ogromny grzech zaniechania i jak nie wypełniają obowiązków wobec narodu. Nie bójmy się w końcu mówić całej prawdy o śmierci setek tysięcy ludzi. Nadszedł już jej czas. Nadszedł czas, by wreszcie zakończyć ludobójstwo!

Dariusz Piechaczek

(Klub Myśli Polskiej, Czechowice-Dziedzice)

NATO NUCLEAR CAPABLE F-16s WILL STRIKE RUSSIA??

NATO NUCLEAR CAPABLE F-16s WILL STRIKE RUSSIA WITHIN DAYS BORDER CLOSURES | Canadian Prepper

———————————


[Artykuł jest zdecydowanie tendencyjny. Ale nie wiem, jaka to tendencja. Warto rozważyć jego treść. W oryginale autor gada. Może wiecej twarz pokaże, niż sam transkrypt? Nie oglądałem. M. Dakowski]

—————————–

comment: Jesli F-16 wystartuja z Polaki lub Rumuni , bo Ukraina nie ma odpowiednich pasow startowych, to Russia odpowie na atak kraju, z którego  ten samolot wystarowal.

Before Pearl Harbor, 80% of people were against the war. After Pearl Harbor, 80% of people were for the war

=========================================

July 12, 2024 Posted in: Canadian Prepper, News, Patriots

alert-nato-nuclear-capable-f-16s-will-strike-russi

Summary

➡ The Canadian Prepper article discusses the escalating tensions between NATO and Russia, with nuclear-capable F-16s potentially being used by NATO mercenaries. The article suggests that these planes will likely be flown from NATO countries, which could lead to retaliation from Russia and trigger a larger conflict. The article also discusses the political implications, suggesting that neither Biden nor Trump could prevent a potential World War III. Lastly, the article warns of a potential financial collapse if the US loses its global reserve currency status.

➡ The text discusses the political tension between NATO and Russia, with some European countries potentially seeking peace with Putin. It suggests that NATO’s purpose is to dominate Europe, and if countries leave, it could lead to a backlash against the US. The text also discusses the impact of inflation and the potential for increased oil prices. It further explores the role of media and its influence on public opinion, suggesting that it can lead to polarization and manipulation of viewpoints.

➡ NATO is not as weak as some people believe, and it’s not revealing its full arsenal to avoid provoking Russia. The Russians are strategic and aware of this, which is why they haven’t fully committed to a conflict. Meanwhile, tensions are rising globally, with Poland preparing for war and China increasing its military activity. In the U.S., a new act requiring proof of citizenship for voting could lead to civil unrest.

Transcript

Breaking news.

F 16s are now officially in play. According to Anthony Blinken, as was confirmed at the 75th annual NATO summit, nuclear capable f 16s are now going to be gracing the skies of Ukraine, likely flown by NATO mercenaries emerging from surrounding, surrounding NATO countries, striking targets inside Russia proper. Now, we must add the caveat of nuclear capable. From the Russians point of view, following their military protocol, they must presume that these f 16s, which is a nuclear capable platform, could potentially have nuclear weapons on them.

Now, I’m quite certain that russian generals have a high confidence level that these planes do not possess actual nuclear weapons, but they must still follow the protocol, and the protocol dictates, and Vladimir Putin has made this explicitly clear, that the bases from which these planes take off from will be targets, will be valid targets, even if they stem from Romania or Poland.

Why is that a problem? Well, when the Russians do inevitably retaliate against these airstrips from which these planes emerge, that’s going to trigger article five. That means that an attack on one of the 32 NATO countries is an attack on all that is the beginning of world war fucking three.

Now, you might be asking yourself, wouldn’t they just fly the f 16s from Ukraine? Well, as I’ve been told by people who are very familiar with this subject, the f 16 is a very delicate machine. It is meant for rich countries to bomb poor countries. And as such, we’ve enjoyed the luxury of having very finely manicured airstrips and very delicate infrastructure over the years and a very, you know, regimented maintenance schedule, as well as a lot of training and expertise that goes into all of this stuff. You need that in order to fly these planes. Ukraine does not have that.

Ukraine’s airstrips have been mostly destroyed by the Russians, and the airstrips that they have are not going to be in a condition which is going to be conducive to the f 16 platform. So presumably, then, these planes are being flown from outside of NATO countries. Okay? And the people who are going to be piloting these planes, and this is something that was just self evident to me when I first even heard that the f 16s were going to be in play. And then, of course, more information comes out that confirm this, that the pilots who are going to be piloting these planes, they’re not going to be the Ukrainians who are doing all this training.

You see, they have to make it look like that’s what’s going to be the case, because the Russians know that these planes take a lot of time to train people on. Had they brought the f 16s in a year and a half ago, the Russians would have been, wait a minute. These are definitely, you know, undeniably NATO pilots, because we know that a Ukrainian could not have possibly learned how to fly this platform that quickly. They’re still going to know this, but the Russians are very judicious bunch, so they’re going to follow the steps, they’re going to follow the protocols, and so they’re going to presume then that, let’s just say these are ukrainian pilots flying from NATO countries.

It’s not going to matter. They’re coming from a NATO air base. So we now have information and many people who are in the military or former military are confirming. And in fact, there’s been plans for mercenaries to be conscripted to fly these planes. Why would you put a rookie in a plane, right, when it’s a very expensive platform and when you’re going to be doing something as delicate and you don’t want them screwing it up too, right? Like, you don’t want them shooting the wrong thing or whatever. So you want people who are experienced and, you know, you’re going to have a endless line of volunteers, guys who are not wearing the stripes of any particular NATO nation state, but will be working under contract as mercenaries.

So that’s what’s gonna go down, and that’s gonna happen any hour now. We’re gonna hear about the first sorties. And that’s when you know that we’ve crossed a world War three Rubicon and manchurian candidate Biden, who is referring to his vice president, Kamala Harris today as Trump, and Vladimir Zelensky as Putin, still somehow has 80% of support from his constituency. I don’t know how that is possible. The people who want you to think that he is competent enough to effectively run the country for another four years, again, as I’ve said before, you can make the claim that he could run the country right now.

You might even be able to debate with me whether or not he is competent to. To run the country right now, but not another four years. Okay? And this is not a pitch for Trump either. In fact, I’m probably going to piss a lot of people off with some of the things that I’m going to say tonight because I’m no Trump flunky. Unfortunately, a lot of people, because they feel so disenfranchised they’re. They’re so disillusioned by the system that they feel the need to just branch out to anybody who is telling them what they want to hear.

But here’s the thing. Trump may, and I will grant you this, he may be able to resolve numerous domestic issues. He’s not going to be able to stop world War three. That’s a much bigger problem than Trump is going to be able to solve. Now, I didn’t want this video to get political, but quite frankly, at this point in my career, I don’t give a flying fuck. I’m not here to cater to anybody’s political sensitivities. The thing that Trump gets wrong about NATO is that what was the original intended purpose of NATO? That old adage, keep the Americans in, keep the Germans down, and keep the Russians out.

Well, what happens if the Americans take a walk from NATO and back away in their support from NATO? What do you think is going to happen? Right now, 80% of the global reserve currency is US dollars. What is the other? Well, maybe not 80%, but the 70%. And then 20% is the euro. And then the other 10% is like the yen and a few other currencies. Okay? 20% is the euro. What is keeping the us dollar propped up right now is Europe being at a perpetual state of war with Russia. If Trump walks away from NATO, then NATO is going to dissolve.

And what’s going to happen is the Russians are going to start empowering the euro with cheap energy, and you’re going to see Europe on steroids. If they can continue to steal all the raw materials from all the other countries around the world, their post colonial subjects. So if they can do that and continue to do that, that is going to put the United States in a very serious predicament. The US then is going to lose its global reserve currency status, and we are going to see an apocalypse. Financial collapse, I mean, something, you know, that we’ve never before seen in all of human history.

It is going to be such an epic collapse of colossal proportions. There is not an adjective that could do this collapse justice. The amount of debt that we have built up. And the only reason why we are allowed to do this is because there is no competitor to the us dollar. The euro, as powered by cheap russian energy, would be a viable contender to the US dollar. The US, rather smartly, as Machiavellian as it may be, they have decided to pit the Europeans against the Russians again. Keep the Germans down, keep the Americans in, keep the Russians out.

This deception about Trump being able to back out of NATO. And think about this, what is Trump expecting of NATO? He’s saying you guys need more weapons. You need to contribute more of your GDP to weapons. Well, who are those weapons going to be used for? The sole purpose of NATO, the sole enmity with NATO is the Russians. So Trump is saying you need to build more weapons so that you can kill more Russians. But all people here is the domestic aspect of it, which is great. Don’t get me wrong, I’m not a fan of the military industrial complex.

I’m just trying to tell you that this is a much bigger story than a single guy like Trump or Biden is going to get us out of. It might give us brief little bits of hope to believe that the guy in the executive seat actually is going to have a lame duck at that. He’s only got four years maximum unless some crazy shit hits the fan in his ten years extended, that he’s going to be able to really make any fundamental changes to this whatsoever. All he could potentially do, and some people say he’ll slow it down, but he could, in fact, speed it up because, of course, if Zelensky is very worried, and right now people are talking about how Zelensky is proposing potentially having peace talks with Vladimir Putin.

This is just a threat basically to NATO, saying that if you don’t give me the weapons that we need, we’re going to make peace with Vladimir Putin. And that’s the last thing that the United States, Joe Biden and Europe want at this point in time. Now, certain people within Europe that see what’s happening, that see the manipulation, they want that, but they don’t have a loud enough voice. I’m talking about some of the countries like Robert Fico and Victor Orban, who, you know, I might not align with politically on everything, but they, they could be attempting to mediate this from a sincere perspective, or it could just be to cement their own legacy as the guys who tried to stop world War three.

Either way, we’ll take it. Right? They’re trying to slow it down, but there is no way that Trump, because the whole purpose of NATO is to effectively dominate Europe. It’s really a way to make Europe the United States vassal states, and as such, they have to stay in it. As soon as they back out of it, it dissolves. And then all of those countries will turn on the US, potentially. Okay? And so in order for the US to continue to expand its sphere of influence, because remember, when you’re in a perpetual debt creation system, you need constant imperial expansion in some dimension, whether that be invading other countries or just dominating other countries financially.

You need that expansionism. If they don’t have that, the contraction begins, and it is going to be a colossal contraction. We’re already seeing it in the streets. We’re already seeing it in the inflation that Biden continuously lies about when he says that inflation is, the prices are coming down because inflation is down, down. We’re not seeing deflation, maybe in certain commodities that people don’t need to live, like cars and things like that. There you’re seeing deflation. You’re not seeing deflation in food, in the price of fuel. And that’s only going to go up when the Middle east lights up, which, of course, will be another trump card that gets played.

So if you like oil, I suggest that you stock up on it before trump gets into office. Because either way, and again, I know some people in the, the problem that happens here is that the mainstream media is complete, 110% trash, garbage, lies, cursory surface level at best assessment of reality, right? And so what happens is that people start to get suspicious about what’s really going on. So they start going down these alternative media rabbit holes. And in doing so, and trying to find alternative, more nuanced viewpoints, the hardliners in the mainstream media start to lambaste them and excoriate them with criticisms for just being curious about, you know, what’s really going on in the world.

And that breeds resentment in those people who just want a more nuanced point of view. And that resentment then forces them to go further down that rabbit hole. Okay? And when they go further down that rabbit hole, their views get even more far removed from the mainstream view, and the mainstream rails against them even more, pushing them even further. So we see an increasing polarization that happens, especially now in the era of the Internet, as you have custom made news fees and filter bubbles that feed you back more information on the basis of what you like and what you’ve already seen.

That just puts that whole process on steroids. And then, of course, people become incredibly polarized. So what tends to happen, I know I’m going off on a tangent here, but this is very important because one thing you’re going to find with all political pundits who are commenting on these issues, there’s very few people who can maintain objectivity and be aware of their own biases. I see a lot of excellent commentators. I call them the clique. Okay? There’s the Douglas MacGregors. There’s the Scott Ritters. There’s the. The Alistair. What’s his last name? I can’t remember that. All the guys that Judge Napolitano host on a regular basis, okay, you know, they all have a wealth of insight.

The problem is they get so jaded with the american mainstream system that they start to really take it upon themselves to defend the. The eastern point of view entirely, even though that has its own share of problems and comes with its own share of evils. So, you know, in railing against the mundane mainstream, they. They. They take on this alternative viewpoint, but it becomes increasingly more extreme and radicalized over time to the point where they’re not objective and balanced anymore. So as much as I might go to those guys for certain bits of information, I also have to balance it out now because they’ve gone too far in one direction.

And originally, they were charged as russian propagandists, and eventually they get pigeonholed so much that they actually become russian propagandists. Okay? So it’s a very. When you’re really trying to figure out what’s going on, I can tell you guys right now. Now, I’ve been made several offers. I’ve been given several opportunities at all of branches, if you will, to come up into the upper rungs of, I guess, just the. The influencer space. And I’ve turned down a lot of those opportunities because I march to the beat of my own drum. I don’t want to be beholden to anybody.

It’s come at great expense to me. But I’d rather keep it the fuck real at the end of the day, okay? And we’re gonna ride it till the wheels fall off. I’m gonna ride it with you guys. I’m gonna continue to tell you how I see it. I don’t withhold anything from you, you know, I withhold certain things. But, you know, you have to have some etiquette and decorum on here, which I’m not exhibiting tonight with all my f bombs. But I’m not gonna apologize for that, because what’s the point? We’re gonna have bigger problems real soon.

I just get the sense that. That we’re about to see the mother of all flashbulb events. And I like the term flashbulb event, if you don’t know why I use that terminology. In psychology, a flashbulb event is when something gets so deeply etched. An event is of such critical national importance that it gets so deeply etched into your mind that you remember where you were when it happened. I remember where I was when September 11 happens. And it’s very important with a, dare I say, false flag event, that it’s flashbulb, that you remember where you were, because it seeds those emotions that are going to be required to play out whatever sort of agenda they have planned and to fuel it with the propaganda that’s going to be required.

A friend of mine recently reminded me that before Pearl Harbor, 80% of people were against the war. After Pearl Harbor, 80% of people were for the war. So we might think right now that, you know, Putin is starting to gain popularity in the west. Right? All it takes is one event, and I’m not talking about this event recently. You know, with the children’s hospital thing, a lot of people can see through all of that. That’s not, you know, they need something much bigger in scale. And if they want to, they’ll get it. When I say they, I don’t even know who I’m referring to.

I know that evokes all kinds of shadowy cabal guys smoking cigars in the dark room. I understand that. But the reason why I know that there’s something going on is because, again, I mean, I’ve known this for a long time, but I tend to nothing, discuss these kinds of things on the channel because I find it just the comments we start to get on the channel really diminish, diminish the quality of the channel because you just start opening Pandora’s box of Kakamami theories. But I can tell you that, let’s just put it this way. There’s a reason why media takes a break.

Rough turns, like hard rights, hard lefts. All of a sudden, Joe Biden is now the enemy of, you know, mainstream media. How did that happen? When did that happen? Who made that decision? Who made that call? Somebody in the middle of the night pushed a button. Somebody. Okay. And when, you know how easy people are to manipulate, it would not be that hard to do. It really would not. And as a person who has a background in psychology, I can tell you that it’s incredibly easy to manipulate people. And I see the method, I see the methodology used by a lot of influencers who have far larger followings than I do.

And if I use those methods, I would have massive followings, but I choose not to, trying to keep it real. Okay, so other news today, I mean, we got deployments of long range missile systems in Germany. New cruise missiles will have a range of 2500 kilometers, which, of course, would be a violation of the intermediate range nuclear forces treaty, which the US backed out of anyways. But basically Russia is saying this is going to be the start of the next cold war. I mean, we’re already in the cold wars begun in 2022. February 24. France, Germany, Italy, and Poland have all agreed to long range missiles.

Over 500 fill in the gap of Europe’s arsenal. A lot of people mistakenly presume, and I hear a lot of the Russophiles, the guys who’ve been pushed too far in that direction, that NATO doesn’t have any weapons because, you know, they’re losing in Ukraine. And I just must remind people that Ukraine has been given maybe a dozen Himars, maybe a couple dozen himars. The United States has 500 Himars. They have 5000 fighter jets. The Russians know this. And this is why the Russians are also withholding this idea that Ukraine is getting everything NATO has. Do you seriously think that NATO countries, knowing that a war could spill over into their borders, are going to disclose the true amounts of artillery shells that they actually have? Do you seriously think that these numbers that were being given are everything that a country has? No countries.

And this is why coalitions and alliances don’t really work against a unified country, because none of those individual nations are going to commit to their best to the unified fight. They’re all going to contribute, you know, two, 3% here of their stocks, but they’re never going to give the bulk. And that is the reason the Russians know, and they’re not fooled by this idea that NATO is weak, because if they were to start to think that, then they would go all in potentially, and that could potentially backfire against them. The Russians, I think, are far more intelligent in their strategizing than a lot of people have given them credit throughout this entire process.

Now, I’m not saying there’s not a lot of blunders that get made, but when you look at how NATO has played the war and when you look at all the media bullshit and the lies that we’ve been told about our side, now the Russians are running out of weapons and blah, blah, blah. Well, you know, it really starts to look that there is a strategy. And I’ve been saying this from day one. I’ve been saying that the Russians are chess players. And even though Garry Kasparov is no fan of Vladimir Putin, they still are able to think long term because they’re not lame duck presidents, for starters.

Putin’s probably going to be in there until he dies. Xi Jinping is probably going to be there until he dies. They can think long term. Biden, all these guys are just flying by the seat of their path. Justin Trudeau gave Zelensky another $500 million. Poland is preparing for war, according to the chief of staff, General Wislaw Kukula. He said during a press conference that today we have to prepare our forces for a full scale conflict, not an asymmetric one. Poland has also stopped belarusian trucks from entering the country at a checkpoint in Kozlovichi on the belarusian border.

The agency says that since 03:00 a.m. on July 10, the polish side no longer accepts trucks coming from Belarus. And Poland is also going to be getting its own missile shield. Jordan is going to be getting a NATO liaison office. And just a reminder, that was it Lavrov or Dmitry Medvedev who said that if Ukraine joins NATO, either Ukraine disappears or NATO does? I think the compromise all ultimately is going to have to be western. Ukraine becomes Ukraine and joins NATO and Russia gets the rest. That’s likely what’s going to go down. Oh, and China.

Oh, did you know that gold almost hit another record high today? That’s not good news.

It’s good news for people who hold gold. But of course, gold is a barometer for social chaos. That’s not good. Four chinese warships crossed into the US eeze ee zone near Alaska. The PLA and russian navies conducted joint drills in Westpac. Record breaking military activity around Taiwan today. The largest chinese single day violation of Taiwan’s air defense zone ever recorded. Nobody heard about it. And we might well see a civil war in the United States if this whole charade circus facade plays out. The safeguard American Voter eligibility, or SavE act, which would require voters to submit documented proof of us citizenship, was passed in the House of Representatives, with five Democrats crossing the party lines to void alongside Republicans.

The act will now move to the Senate, however, where if it is also approved, Joe Biden has said that he will threaten to veto the act if it reaches his desk. And I think that’s when we start seeing civil unrest. I gotta go. It’s late and I got a lot of work to do. And I think you do, too. Keep on prepping, folks. Thanks for watching canadian prepperhouse.

Żadnych złudzeń w kwestii możliwości ustanowienia bliskich relacji polsko-ukraińskich

Żadnych złudzeń w kwestii możliwości ustanowienia bliskich relacji polsko-ukraińskich

Stanisław Lewicki konserwatyzm.pl/zadnych-zludzen-w-kwestii-relacji-polsko-ukrainskich

Od lat staram się aby z tej okazji, czyli Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej, odnieść się do bieżącego stanu i perspektyw relacji polsko-ukraińskich.
Od dawna też już nie używam na określenie pożądanego stanu tych relacji słowa „pojednanie”, gdyż obserwując kicz dotychczas aranżowanych przedstawień, mających to rzekomo przybliżyć, jak ubiegłoroczna religijna impreza w Łucku z udziałem prezydenta Dudy, można mieć już tylko jedno pragnienie – żeby więcej takich imprez nie oglądać.

Nie widzę sensu by znowu wysłuchiwać okolicznościowych, zakłamanych deklaracji polityków i działaczy, którzy nie mają intencji cokolwiek zrobić. Przecież to widać, że normalna praktyka władz ukraińskich polega na, celowym chyba, upokarzaniu strony polskiej, gdyż tak należy odczytywać fakt, że nadal nie udzielają one zgody na ekshumacje i ponowny pochówek polskich   ofiar ludobójstwa dokonanego przez OUN/UPA, a ostatnio zaś okazało się, że nawet w jednej miejscowości o nazwie Puźniki, gdzie jakoby zgoda została wydana, także ekshumacje ruszyć nie mogą.
Ale za to Niemcy mogą bez przeszkód przeprowadzać ekshumacje członków swoich oddziałów, czyli Wehrmachtu i SS.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego władze ukraińskie tak nas traktują, jest prosta – bo tak mogą, bo jako przyzwalającą na takie traktowanie oceniają postawę polskich władz, które od dziesięcioleci były obezwładnione mitem i mirażem Międzymorza/ULB, za którym goniono nie zwracając zupełnie uwagi nie tylko na podstawowe interesy naszego państwa, ale nawet ignorowano zadbanie o wypełnienie elementarnego, wśród cywilizowanych narodów, wymogu pochówku własnych ofiar. Bo przez długi  czas trwały w pokornej postawie „sług narodu ukraińskiego”.

Dziś, na szczęście, postrzeganie relacji z Ukrainą na tyle się urealniło, że o żadnym Międzymorzu nikt już chyba na poważnie nie mówi, a dla większości jest oczywistym, że ewentualne członkostwo Ukrainy w UE przyniesie nam straty gospodarcze, przed którymi należy się zabezpieczyć.
Co zaś do zgody ukraińskiej na ekshumacje, to moje prywatne przeświadczenie jest takie, że prędzej na Ukrainie wybudują mauzoleum dla Bandery i sprowadzą jego prochy z Monachium, niż zgodzą na ekshumacje ofiar stworzonej przez niego organizacji i ideologii.

Co nam, jako narodowej wspólnocie, w takiej sytuacji pozostało? Po raz kolejny oddać hołd pomordowanym na Wołyniu Polakom, wziąć udział w organizowanych uroczystościach i zadbać o trwanie tych wydarzeń w zbiorowej pamięci.

Gdyby Ukraina zachowała się w tej sprawie na sposób cywilizowany i przyznała winę OUN/UPA, to wówczas pamięć o tych zdarzeniach przestałaby tak mocno mobilizować, ale z racji tego, że na Ukrainie usiłuje się sprawców ludobójstwa przedstawiać jako bohaterów, obchody Narodowego Dnia Pamięci będą u nas odbywać się i w setną rocznicę i później. Niech czciciele Bandery i Szuchewycza nie mają złudzeń, że będzie inaczej.

Stanisław Lewicki

Nie można jednocześnie służyć Stwórcy i diabłu; nasi łotrowscy władcy wybrali tego drugiego!

Nie można jednocześnie służyć Stwórcy i diabłu; nasi łotrowscy władcy wybrali tego drugiego!

GRZEGORZ ADAMCZYK: as-zelensky-visits-poland-ukraines-silence-about-the-wwii-volhynia-massacre-underscores-one-sided-alliance

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 11
 
READ IN APP
 

11 lipca przypada 81. rocznica Krwawej Niedzieli, najtragiczniejszego epizodu ludobójstwa Polaków dokonanego przez Ukraińców na Wołyniu , które przed II wojną światową było terytorium polskim w regionie „pogranicza”, a obecnie jest częścią Ukrainy. Tego dnia dziesiątki tysięcy ludzi zostało zamordowanych w 99 wioskach, a do dziś dokładna liczba ofiar pozostaje nieznana. Ofiary te nie zostały jeszcze ekshumowane i nie otrzymały godnego pochówku, a proces ten jest stale blokowany przez władze ukraińskie, w tym obecną administrację.

W zeszłym roku, w 80. rocznicę tej strasznej zbrodni, Polska nie otrzymała ani jednego słowa od ukraińskiego prezydenta, a tym bardziej żadnej merytorycznej dyskusji. Kwestia ekshumacji ofiar i zapewnienia im godnego pochówku pozostaje w impasie. Niestety, niezłomnego strażnika tej sprawy, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, nie ma już z nami.

W tym roku, zaledwie trzy dni przed rocznicą, Wołodymyr Zełenski odwiedził nasz kraj. Jego wizyty, zazwyczaj skupione na tym, co Polska może jeszcze zaoferować Ukrainie, nie odbiegały od oczekiwań. Fakt, że ukraiński przywódca nie wspomniał o zbliżającej się rocznicy, nie jest zaskakujący i odzwierciedla „standard kijowski”.

Jednakże skandaliczne jest, że to zaniedbanie było powtarzane przez każdego polskiego polityka, którego spotkał. Zarówno lewicowo-liberalny premier Polski Donald Tusk, jak i konserwatywny prezydent Andrzej Duda, wydają się woleć, aby kwestia Wołynia została zapomniana, życząc sobie, aby niewygodne problemy pamięci i niepochowanych zmarłych zniknęły.

Jednocześnie Polska podpisała z Ukrainą umowę o zobowiązaniach obronnych, która w rzeczywistości obejmuje znacznie więcej. Format tego dokumentu jest kluczowy: formalnie nie jest to traktat międzynarodowy, więc nie wymaga zatwierdzenia ustawodawczego w celu ratyfikacji. Gdyby był to traktat, takie zatwierdzenie byłoby konieczne, biorąc pod uwagę, że obejmuje sojusz wojskowy — szczegół podkreślony w treści umowy.

Wybór formatu umowy wygodnie unika również debaty parlamentarnej, która prawdopodobnie wywołałaby niewygodne pytania o korzyści, jakie Polska otrzymuje z tego porozumienia i czego żąda w zamian. Oczywiste jest, że w tej „dwustronnej” umowie Kijów jest praktycznie jedynym beneficjentem.

Całość 24-stronicowego dokumentu jest oszałamiająca: litania polskich zobowiązań wobec Ukrainy , poparta zestawieniem tego, co już zrobiliśmy. Dokument nie porusza ani jednej kwestii, w której interesy Polski i Ukrainy mogłyby być sprzeczne, na przykład w produkcji rolnej. W Polsce, na podstawie tej umowy, ma zostać utworzony ukraiński legion , który oczywiście mamy wyposażyć. Nikt nie wyjaśnił, jak wpłynie to na nasze bezpieczeństwo, zwłaszcza że ukraińscy żołnierze będą faktycznie wchodzić do walki z terytorium Polski.

Na samym końcu umowy, na stronie 14, znajduje się niejasna wzmianka o „zwiększeniu współpracy w zakresie prowadzenia poszukiwań, ekshumacji i innych działań mających na celu godny pochówek ofiar konfliktów, represji i przestępstw”. Nie jest jasne, o jakich dokładnie „konfliktach, represjach i przestępstwach” mowa.

Wschodnioeuropejski Izrael staje się faktem !

Wschodnioeuropejski Izrael staje się faktem!

Agnieszka Piwar 2024-07-11 piwar/wschodnioeuropejski-izrael-staje-sie-faktem

Zgodnie z dyrektywą globalistów, Polska i Ukraina zacieśniły współpracę dwustronną w dziedzinie bezpieczeństwa. 8 czerwca 2024 roku premier Donald Tusk i prezydent Wołodymyr Zełenski podpisali porozumienie w tym zakresie. Wcześniej podobne, wzajemne zobowiązania z Ukrainą podpisało 19 państw oraz Unia Europejska jako całość.

Jest to pokłosie zorganizowanej akcji, tworzącej konkretny projekt na Starym Kontynencie. Przypominam, że na początku 2023 roku, były szef NATO promował w europejskich stolicach dokument dotyczący przyszłych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Anders Fogh Rasmussen powiedział wtedy wprost, że jego założeniem jest przekształcenie Ukrainy „we wschodnioeuropejski Izrael”.

Wszystko zostało odgórnie zaplanowane i narzucone. Uważny obserwator wiedział, że coś się święci i przed tym ostrzegał. Jednak politycy i mainstreamowi komentatorzy zdają się udawać, że nie dostrzegają sedna problemu i/lub odwracają od niego uwagę. Niektórzy nawet – jak Krzysztof Bosak z Konfederacji – oceniają, że należy postawić Tuska przed Trybunałem Stanu, gdyż przeforsował umowę, która jest nieważna, bo nie została przyjęta zgodnie z konstytucją.

Sęk w tym, że sprawa jest o wiele poważniejsza.

TEATR DLA GOJÓW

Śmiem przypuszczać, że koncesjonowana opozycja ponownie odstawia przedstawienie. Jakoś po fałszywej pandemii – również narzuconej przez globalistów – nikogo w Polsce nie rozliczono, nikogo nie postawiono przed Trybunałem Stanu, ani nikt nie zawisł. A przecież rządzący jawnie łamali konstytucję i swoimi błędnymi oraz bezprawnymi decyzjami doprowadzili do śmierci blisko ćwierć miliona polskich obywateli.

Tymczasem partnerem projektu znad Dniepru ma być bliźniaczy projekt znad Wisły – UkroPolin (Judeopolonia). W tym celu zainstalowano w Polsce miliony przybyszów z Ukrainy, żywiących do nas autentyczną nienawiść. Jewrejscy zarządcy słowiańskimi emocjami, zrobili to po to, aby sterować nami w myśl zasady «dziel i rządź».

Sytuację zaognia fakt, iż z podpisanego właśnie dokumentu wynika, że w ramach zobowiązania, przez następnych 10 lat Polacy mają przekazywać Ukrainie kolejne miliardy, w tym uzbrojenie. Oczywiście z oburzenia koncesjonowanej opozycji (innej nie mamy) kompletnie nic nie wynika i nigdy nie wynikało. Jeśli ktoś wszedł w system – zwany „demokracją” – to siedzi w tym po uszy, a tkwiąc w bagnie niczego dobrego dla Polaków nie wskóra, nawet jeśli głośno zaprotestuje.

W całej III RP żadna z opcji politycznych nie zatrzymała procederu masowego wydawania polskich paszportów obywatelom Izraela, których rozdano dziesiątki tysięcy, jeśli nie więcej.

Takiej rozrzutności polskie urzędy nie stosowały wobec starających się o powrót do ojczyzny Polaków np. z Kazachstanu.

Efektem przychylania nieba nie tym co trzeba, jest sytuacja, w której Polacy stali się obywatelami trzeciej kategorii we własnym państwie. Najnowszym przykładem tego stanu rzeczy jest nękanie pracowników Polskich Kolei Państwowych, tylko dlatego, że jeden z nich – w ramach solidarności z mieszkańcami Strefy Gazy – umieścił flagę Palestyny w witrynie informacji kolejowej na dworcu Poznań Główny.

Wskutek skargi, która „przyszła wprost z Warszawy”, pracownicy punktu informacji zebrali cięgi od kierownictwa kolejowej spółki. Padły groźby, że osoba odpowiedzialna za wywieszenie flagi zostanie zwolniona. Wszystkim wysłano maile z poleceniem wskazania winnego.

Wkrótce po awanturze przyszedł kolejny mail, w którym menadżer podkreślała apolityczność PKP S.A. oraz neutralność względem stron konfliktów zbrojnych. Oczywiście jest to wierutne kłamstwo, wszak spółka ta wielokrotnie solidaryzowała się z Ukrainą, potępiając rosyjską agresję, organizując oficjalne zbiórki na rzecz Ukrainy czy instalując w przestrzeni publicznej barwy ukraińskiej flagi.

CO NAS CZEKA?

Z powyższego ewidentnie wynika, że z Ukrainą zarządzaną przez żydowskich oligarchów (i ich żydowskiego prezydenta) solidaryzować się można, a nawet trzeba. Natomiast z mordowanymi przez Izrael Palestyńczykami – którzy ponoszą znacznie większą ofiarę – solidaryzować się już nie wolno, bo grozi to wywaleniem z roboty.

Przypominam, że w Strefie Gazy od dziewięciu miesięcy trwa ludobójstwo. W wyniku izraelskiej agresji zginęło w tym czasie kilkadziesiąt tysięcy niewinnych osób. Agresor nie oszczędza nikogo, bombardując nawet szpitale, szkoły i świątynie. Atakowani Palestyńczycy nie mają dokąd uciec, a wszelka pomoc jest blokowana.

To samo towarzystwo – które bezkarnie morduje prawowitych mieszkańców Palestyny, by do reszty zagarnąć ich ziemię – ma także chrapkę na ostateczne przejęcie polskich i ukraińskich zasobów. Jednak «nie wolno o tym mówić, to niedobra jest», dlatego koncesjonowana opozycja skupia się na czymś innym.

Tymczasem sprawę najcelniej podsumował niezastąpiony Krzysztof Zagozda. Publicysta odniósł się do wydarzenia następującymi słowami:

«Poproszono mnie o recenzję przedwczorajszej umowy zawartej między sługusami Sanhedrynu z Warszawy i Kijowa. Być może wielu zaskoczę, ale w przeciwieństwie do „patriotycznego Internetu” twierdzę, że tak naprawdę nie ma tu co szat rozdzierać. Owszem, dokument podpisany przez Donalda Tuska przypomina bardziej zgodę zniewolonej kobiety na sadomasochistyczne zachcianki jej zwyrodniałego krzywdziciela niż partnerską umowę podmiotów prawa międzynarodowego, ale do tego już powinniśmy przywyknąć. W rzeczywistości ma on wartość papieru toaletowego, o którym nikt po użyciu nie pamięta. Ani Tusk, ani Zeleński nie będą mieli najmniejszego wpływu na to, co w najbliższej przyszłości zadzieje się między Polską a Ukrainą. Co najwyżej będą oni posłusznie parafowali ustalenia, które najpewniej jeszcze w tym roku spowodują wytrzeszcz oczu u totalnie zaskoczonych dyżurnych patriotów.»

Na koniec pragnę dodać, że Tusk gościł w Warszawie Zełenskiego w przededniu 81. rocznicy Krwawej Niedzieli, kiedy obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Oczywiście podczas spotkania ani słowem o tym nie wspomniano. Nikt nie potępił zbrodniarzy, ani nie przeprosił.

Agnieszka Piwar

81. rocznica Krwawej Niedzieli. 11 lipca UPA rozpoczęła ludobójstwo na Wołyniu

81. rocznica Krwawej Niedzieli. 11 lipca UPA rozpoczęła ludobójstwo na Wołyniu

11.07.2024 nczas./81-rocznica-krwawej-niedzieli-11-lipca-upa-rozpoczela-ludobojstwo-na-wolyniu

Kadr z filmu
Kadr z filmu “Wołyń”. / foto: screen YouTube

11 lipca 1943 r. ukraińscy nacjonaliści dokonali ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. W sumie w latach 1943-45 na Wołyniu, Podolu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków i przedstawicieli innych mniejszości narodowych zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską.

Zbrodnia wołyńska jest jednym z najbardziej dramatycznych epizodów II wojny światowej i losów Polaków. W przeciwieństwie do mordów dokonywanych przez okupantów niemieckich i sowieckich, ludobójstwo na Wołyniu było często popełniane przez sąsiadów ofiar, których przodkowie przez wiele dziesięcioleci zamieszkiwali wraz z Polakami te same wsie i osady.

Rzeź wołyńska nie była jednak spontanicznym wybuchem nienawiści, ale skutkiem długotrwałego oddziaływania ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, który za główny cel stawiał sobie stworzenie niepodległej, jednolitej etnicznie Ukrainy przez wymordowanie i wypędzenie Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości (m.in. Ormian i Żydów). Plan ten próbowano realizować już we wrześniu 1939 r., gdy doszło do pierwszych mordów na Polakach i ataków na polskie dwory.

Sprawcy zbrodni wołyńskiej to Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach swoich polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”. To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków, tak, aby Ukraina stała się krajem całkowicie jednolitym etnicznie.

Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. (…) Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi” – napisał w tajnej dyrektywie jeden z dowódców UPA Dmytro Klaczkiwski „Kłym Sawur”. Dokument ten uznawany jest przez historyków za jeden z kluczowych dla podjęcia decyzji o masowych mordach na Polakach.

Wcześniej dochodziło do pojedynczych i nieskoordynowanych ataków na polskich mieszkańców Wołynia. Pierwszy masowy mord na ludności polskiej na Wołyniu został dokonany 9 lutego 1943 r. przez oddział Ukraińskiej Armii Powstańczej, który zamordował 173 Polaków we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim. Zbrodnię popełniono w sposób niezwykle wyrachowany.

Dowódcy UPA przekonali mieszkańców wsi, że powinni dać się związać, bo to przekona Niemców, że gościli partyzantów pod przymusem.

Wpływ na nasilenie się fali zbrodni miało porzucenie w marcu i kwietniu 1943 roku przez policjantów ukraińskich służby na rzecz Niemiec i przejście w szeregi UPA. Wielu z tych policjantów brało wcześniej udział w zagładzie Żydów. W nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku UPA spaliła osadę Janowa Dolina i zamordowała ok. 600 Polaków. Również tam mordu dokonano w sposób niezwykle brutalny.

Mordowano w okrutny sposób

Szczególne nasilenie zbrodni nastąpiło 11 i 12 lipca 1943 r. Zbrodnie na Polakach dokonywane były niejednokrotnie z niebywałym okrucieństwem, palono żywcem, wrzucano do studni, używano siekier i wideł, wymyślnie torturowano ofiary przed śmiercią a także gwałcono kobiety.

UPA atakowała bazy samoobrony polskiej na Wołyniu, w których chroniła się ludność, m.in. Przebraże, w którym uratowało się ok. 10 tys. Polaków. Tylko część baz samoobrony przetrwała. Pomocy bazom samoobrony udzielała partyzantka sowiecka, a także żołnierze niemieccy i węgierscy sprzedając amunicję i granaty. Polacy szukali ratunku uciekając do miast i miasteczek kontrolowanych przez wojsko niemieckie. Wielu z nich zostało wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec.

Określenie zbrodnia wołyńska dotyczy nie tylko masowych mordów dokonanych na terenach Wołynia, czyli byłego województwa wołyńskiego, ale także w byłych województwach: lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim (Galicja Wschodnia), a także województwach lubelskim i poleskim.

Ukraińcy mordowali nawet „swoich”

Z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły także rodziny polsko-ukraińskie, Ukraińcy odmawiający wzięcia udziału w zbrodniczej akcji oraz ratujący Polaków. Wydana przez Instytut Pamięci Narodowej „Kresowa Księga Sprawiedliwych”, opracowana przez Romualda Niedzielkę podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 Ukraińców zapłaciło życiem. Od 2017 r. ratujący Polaków są odznaczani medalami Virtus et Fraternitas (Męstwo i Braterstwo) przyznawanymi przez prezydenta RP, na wniosek Instytutu Pileckiego.

Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Według badań Władysława i Ewy Siemaszków na Wołyniu wymordowano około 60 tysięcy Polaków, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tysiące na terenie dzisiejszej Polski. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do centralnej Polski.

Ukraina blokuje ekshumacje

Oddziały banderowców mordowały także przedstawicieli innych narodowości – Żydów, Czechów, Rosjan. Liczba ofiar wśród tych grup narodowych może sięgać według badań Grzegorza Hryciuka około 2 tysięcy osób. Zbrodnia Wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego według Grzegorza Motyki zginęło kilka tysięcy Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Sprawa ekshumacji i określania wydarzeń na Wołyniu i w Galicji jako ludobójstwa i czystki etnicznej wciąż dzieli oba kraje. Ukraina nie tylko nie chce zgodzić się na ekshumacje ofiar, ale także umniejsza skalę zbrodni.

W rocznice Rzezi Wołyńskiej. Zaskakująca umowa z Ukrainą. Czy Donald Tusk złamał prawo?

Czy Donald Tusk złamał prawo? Zaskakująca umowa z Ukrainą.

Posted by Marucha w dniu 2024-07-10 marucha/czy-donald-tusk-zlamal-prawo-zaskakujaca-umowa-z-ukraina

Premier Donald Tusk i Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złożyli swoje podpisy pod Porozumieniem o Współpracy w Dziedzinie Bezpieczeństwa. W ten sposób oba kraje postanowiły potwierdzić i zacieśnić dotychczasowe współdziałanie i partnerstwo.

W ramach tego wydarzenia doszło do podpisania umowy międzynarodowej w kwestiach wojskowych. Tymczasem tryb ich zawierania jest przewidziany w konstytucji. Czy Donald Tusk złamał prawo?

We wtorek doszło do podpisania ukraińsko-polskiej umowy w dziedzinie bezpieczeństwa przez Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i Premiera Polski Donalda Tuska. Dokument, mający na celu zacieśnienie współpracy w zakresie bezpieczeństwa, został podpisany bez wcześniejszej zgody Prezydenta RP.

Rodzi to pytania o legalność takiego działania w kontekście polskiej konstytucji oraz uprawnień Sejmu.

Konstytucyjne uprawnienia

Zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, uprawnienia do ratyfikowania i wypowiadania umów międzynarodowych należą do Prezydenta RP. Precyzyjnie określa to art. 133 ust. 1 Konstytucji, który stanowi, że Prezydent reprezentuje państwo w stosunkach zewnętrznych oraz ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe. Może on powierzyć te kompetencje Prezesowi Rady Ministrów, ale wymaga to formalnego upoważnienia, którego w tym przypadku zabrakło.

Brak zgody prezydenta. Czy Donald Tusk złamał prawo?

W kontekście niedawnego podpisania umowy o bezpieczeństwie z Ukrainą, warto zauważyć, że Premier Donald Tusk nie miał zgody Prezydenta na zawarcie takiego porozumienia, a przynajmniej jej publicznie nie formułował. Oznacza to, że jego działania były niezgodne z obowiązującymi przepisami konstytucyjnymi.

Znaczenie zgodności z Konstytucją

Podpisywanie umów międzynarodowych bez odpowiedniego upoważnienia może prowadzić do poważnych konsekwencji prawnych i politycznych. Zgodnie z art. 146 ust. 1 i 4 pkt 9 Konstytucji RP, Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną i zapewnia wykonanie umów międzynarodowych, ale nie może tego robić wbrew konstytucyjnym uprawnieniom Prezydenta.

W przypadku podpisania umowy międzynarodowej bez zgody Prezydenta RP, warto również przyjrzeć się uprawnieniom Sejmu w tej kwestii. Konstytucja RP precyzuje, jakie role i kompetencje posiada Sejm w procesie ratyfikacji umów międzynarodowych.

Konstytucja RP i uprawnienia Sejmu

Artykuł 89 ust. 1:
Wymaga zgody wyrażonej w ustawie uchwalonej przez Sejm i Senat na ratyfikację umów międzynarodowych dotyczących:

  • pokoju, sojuszy, układów politycznych lub wojskowych,
  • wolności, praw lub obowiązków obywatelskich określonych w Konstytucji,
  • członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w organizacji międzynarodowej,
  • znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym,
  • spraw uregulowanych w ustawie lub w których Konstytucja wymaga ustawy.

Artykuł 95 ust. 1:
Władza ustawodawcza w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Sejmu i Senatu.

Artykuł 118 ust. 1:
Inicjatywę ustawodawczą w zakresie ratyfikacji umów międzynarodowych posiada Prezydent RP, Rada Ministrów, posłowie oraz Senat.

Rola Sejmu w procesie ratyfikacji

1. Wyrażenie Zgody na Ratyfikację:
Sejm odgrywa kluczową rolę w procesie ratyfikacji umów międzynarodowych. W przypadku umów, które wymagają zgody w formie ustawy, Sejm musi uchwalić odpowiednią ustawę ratyfikacyjną. Bez zgody Sejmu umowa taka nie może zostać prawnie skutecznie ratyfikowana przez Prezydenta.
2. Kontrola Rządowa:
Sejm ma możliwość kontrolowania działań rządu, w tym także podpisywania umów międzynarodowych. Posłowie mogą wnioskować o zbadanie legalności działań rządu, w tym przypadku podpisania umowy międzynarodowej bez zgody Prezydenta.
3. Interpelacje i Zapytania:
Posłowie mogą kierować interpelacje i zapytania do premiera i innych członków rządu w celu wyjaśnienia, na jakiej podstawie doszło do podpisania umowy oraz czy było to zgodne z prawem.

Jakie płyną wnioski?

Podpisanie ukraińsko-polskiej umowy w dziedzinie bezpieczeństwa przez premiera Donalda Tuska bez zgody Prezydenta RP stanowi naruszenie konstytucyjnych procedur. Zgodnie z Konstytucją RP, takie porozumienia wymagają formalnego upoważnienia przez Prezydenta, którego w tym przypadku zabrakło. Ostateczne konsekwencje tego działania będą zależały od dalszych decyzji prawnych i politycznych, jednak już teraz można stwierdzić, że doszło do poważnego naruszenia obowiązujących przepisów.

Konsekwencje działań premiera

Podpisanie umowy międzynarodowej bez zgody Prezydenta RP nie tylko budzi wątpliwości prawne, ale także może prowadzić do poważnych konsekwencji politycznych. Przeciwnicy polityczni premiera podkreślają, że takie działania podważają stabilność prawną i konstytucyjną państwa, wskazując na potrzebę ścisłego przestrzegania przepisów konstytucyjnych.

Sprawę nagłośnił wicemarszałek Sejmu, Krzysztof Bosak.

Potencjalne Skutki Prawne

Działania premiera mogą zostać uznane za przekroczenie kompetencji, co może rodzić skutki prawne. Jeśli zostanie stwierdzone, że umowa została podpisana niezgodnie z konstytucją, może to prowadzić do unieważnienia umowy. W skrajnym przypadku premier może zostać pociągnięty do odpowiedzialności prawnej za naruszenie przepisów konstytucyjnych.

Reakcje Polityczne

Podpisanie umowy bez zgody Prezydenta już wywołuje burzliwe reakcje na polskiej scenie medialnej. Przeciwnicy premiera zarzucają mu niekompetencję i działanie na szkodę państwa. Z kolei zwolennicy premiera argumentują, że podpisanie umowy było konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego i że premier działał w interesie państwa.

Możliwość Interwencji Sejmu

Sejm może podjąć działania mające na celu zbadanie legalności podpisanej umowy. Posłowie mogą wnioskować o przeprowadzenie dochodzenia w tej sprawie oraz o wyjaśnienia ze strony premiera i członków rządu.

Sejm może również podjąć działania mające na celu unieważnienie umowy, jeśli zostanie stwierdzone, że została ona podpisana niezgodnie z konstytucją.

Rola Prezydenta w polityce zagranicznej

Prezydent RP odgrywa kluczową rolę w polityce zagranicznej państwa. Zgodnie z Konstytucją, to Prezydent reprezentuje państwo na arenie międzynarodowej i ratyfikuje umowy międzynarodowe. W praktyce oznacza to, że każda umowa międzynarodowa, która ma zostać uznana za prawnie wiążącą, musi zostać ratyfikowana przez Prezydenta.

Powierzenie kompetencji

Prezydent może powierzyć niektóre swoje kompetencje w zakresie polityki zagranicznej Prezesowi Rady Ministrów lub właściwemu ministrowi. Jednak takie powierzenie musi być formalne i wyraźne. W przypadku podpisania ukraińsko-polskiej umowy w dziedzinie bezpieczeństwa przez premiera Tuska, zabrakło formalnego upoważnienia ze strony Prezydenta, co stanowi naruszenie konstytucyjnych procedur. W naszym odczuciu Donald Tusk złamał prawo.

Znaczenie Umów Międzynarodowych

Umowy międzynarodowe odgrywają kluczową rolę w polityce zagranicznej każdego państwa. Są one narzędziem do kształtowania relacji międzynarodowych, zapewnienia bezpieczeństwa narodowego oraz promowania interesów państwa na arenie międzynarodowej. W związku z tym, zgodność z przepisami konstytucyjnymi i legalność podpisywania takich umów są niezwykle istotne.

Przykłady umów międzynarodowych

Podpisanie umowy o bezpieczeństwie z Ukrainą jest jednym z przykładów umów międzynarodowych, które mają kluczowe znaczenie dla polityki zagranicznej Polski. Takie umowy mogą dotyczyć szerokiego zakresu kwestii, w tym współpracy wojskowej, politycznej, gospodarczej oraz innych obszarów współpracy międzynarodowej.

https://wbijamszpile.pl

Specjalność UPA: Zaszywanie myszy w rozciętych żywcem brzuchach brzemiennych kobiet. Nie mów o Puźnikach.

10 lipca 2024 pch24.pl/nie-mow-o-puznikach-ofiary-zbrodni-upa-nie-zostana-pochowane

Nie mów o Puźnikach. Ofiary zbrodni UPA nie zostaną pochowane?

(fot. YouTube / GadowskiTV)

W sprawie odkrytej mogiły polskich ofiar straszliwej zbrodni Ukraińskiej Armii Powstańczej w Puźnikach Kijów nabiera wody w usta.

Jak wynika z naszych rozmów, nie wygląda to ani na przypadek, ani niekorzystny zbieg okoliczności. Jeśli w tej sprawie nie dojdzie do przełomu, tysiące pomordowanych Polaków leżących w bezimiennych grobach na Ukrainie zostanie skazanych na zapomnienie.

11 lipca mija kolejna – 81. rocznica – tzw. Krwawej Niedzieli na Wołyniu. To okazja do wspomnienia wszystkich ofiar zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w trakcie II wojny światowej na terenie Wołynia, Podola czy Galicji Wschodniej. Choć mordy trwały kilka lat i ginęli w nich w większości Polacy (mordowano również Żydów i Ukraińców), to właśnie 11 lipca 1943 roku doszło do wyjątkowo krwawej rzezi. Wówczas to Ukraińcy dokonali skoordynowanych ataków na aż 150 miejscowości na Wołyniu.

Jak wiemy z licznych wspomnień, zbrodni dokonywano w bestialski sposób. I nie był to przypadek. Sprawcy dążyli do tego, by ich ofiary cierpiały kaźnie przed śmiercią. Chodziło o wzbudzenie lęku wśród mieszkańców terenów, na których grasowała UPA. Okrucieństwa doświadczali dosłownie wszyscy, którzy natknęli się na te zbrodnicze sotnie.

Gwałcono kobiety, ale też małoletnich. Dręczeni ludzie nierzadko umierali długo i w bólach, na skutek wymyślnych tortur. Jedną z wyjątkowo okrutnych i chętnie stosowanych było zaszywanie myszy w rozciętych żywcem brzuchach brzemiennych kobiet.

Zbrodnia wołyńska pozostaje do dzisiaj bardzo niewygodnym tematem dla polskich polityków. Konieczność udzielania wsparcia Ukrainie w walce z rosyjskich agresorem z niezrozumiałych powodów kłóci się im z obowiązkiem upominania się o polskie ofiary rzeźników z UPA. Porażkę na tym polu poniósł rząd Zjednoczonej Prawicy i prezydent Andrzej Duda, a ostatnio także premier Donald Tusk, który na spotkaniu z prezydentem Wołodymirem Zełeńskim zaznaczył, iż wszelkie trudne tematy w relacjach pomiędzy Polską a Ukrainą zostaną rozwiązane po wojnie.

Od wielu lat koronnym argumentem przeciwko upominaniu się o ofiary zbrodni wołyńskiej pozostaje całkowicie absurdalne stwierdzenie, że to „nie jest najlepsza pora”. Kiedy zatem nadejdzie właściwy moment?

Nadzieja w Puźnikach?

Nadzieja na to, że wreszcie coś ruszy w sprawie ekshumacji ciał Polaków pomordowanych przez Ukraińców, pojawiła się we wrześniu 2023 roku, kiedy to po 8 latach starań minister w rządzie Mateusza Morawieckiego, Michał Dworczyk ogłosił, że Kijów wydał zgodę na prace poszukiwawcze w Puźnikach, a ściślej: na terenie, na którym kiedyś znajdowała się wieś o takiej nazwie, w rejonie czortkowskim obwodu tarnopolskiego, na południe od wsi Zalesie. To już nie Wołyń, ale Podole. To tam właśnie bojownicy UPA dokonali jednej z ostatnich masowych zbrodni na Polakach.

Do mordu doszło w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku. Oddział ukraińskich prześladowców liczył mniej więcej 200 osób. Celem była oczywiście ludność cywilna. Prawdziwa masakra rozpoczęła się wówczas, gdy Ukraińcy odkryli kryjówkę kobiet i dzieci. Przerażonych i bezbronnych Polaków dźgano bagnetami albo tłuczono kolbami karabinów. Po dokonanym mordzie, ocaleńcy naprędce sporządzili prowizoryczną mogiłę, w której pochowano ciała ofiar.

Po latach starań w Puźnikach wreszcie rozpoczęto prace poszukiwawcze prowadzone przez badaczy z Uniwersytetu Szczecińskiego, z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów pod przewodnictwem prof. Andrzeja Ossowskiego oraz Fundację Wolność i Demokracja, zajmującą się m.in. wspieraniem Polaków zamieszkujących dawne Kresy.

Ukraińska strona udzieliła wówczas zgody na prace poszukiwawcze, choć na szczeblu władz państwowych nie doszło do żadnego przełomu. Pamiętamy jeszcze z ubiegłego roku słynne obrazki premiera Mateusza Morawickiego samotnie stawiającego znicz w szczerym polu, pod ustawionym na szybko drewnianym krzyżem, czy prezydentów Andrzeja Dudę i Wołodymyra Zełeńskiego, którzy spotkali się w katedrze w Łucku, by złożyć dwa znicze, co ukraiński i polski prezydent dość pokrętnie określili „upamiętnieniem ofiar Wołynia”.

Puźniki jednak miały być koronnym dowodem na to, że w sprawie Wołynia nie oddaliśmy pola. Choć strona ukraińska unika nazywania tamtych wydarzeń po imieniu, to – argumentowali politycy poprzedniej ekipy rządzącej – liczą się fakty. A te miały być takie, że polscy i ukraińscy badacze poszukują ofiar zbrodni w podolskiej wsi. Prace trwały i wreszcie 27 października 2023 roku pojawiła się informacja o odkryciu zbiorowego miejsca pochówku pomordowanych. Zgodnie z planem, strona polska skierowała do Kijowa prośbę o zgodę na ekshumację. I od tamtego czasu wokół Puźnik zapadło milczenie. Dlaczego?

Smutny pan z SBU

Wygląda na to, że kwestia ekshumacji polskich ofiar zbrodni w Puźnikach utknęła w martwym punkcie. Co zrobiła strona polska? Wszystko, co należało. Wymagane dokumenty złożono jeszcze pod koniec ubiegłego roku. Ukraińcy twierdzili przez pewien czas, że dokumentacja nie jest pełna, więc Polacy uzupełniali ją kilkakrotnie. Wreszcie została przyjęta. Zgodnie z dalszą procedurą w następnym kroku powinna zebrać się specjalna komisja międzyresortowa, której zadaniem jest opiniowanie takich wniosków. Dopiero później miała zapaść decyzja w sprawie ekshumacji.

Tyle, że komisja jak dotąd nie zebrała się pomimo zapewnień, że sprawa zostanie załatwiona. Z naszych informacji wynika, że w ostatnich tygodniach temat ewentualnego zebrania komisji skutecznie odwlekano. Miała zebrać się najpierw w marcu, później w kwietniu, aż wreszcie pojawił się niezrozumiały klincz i… nadszedł okres wakacyjny, kiedy to komisja nie spotka się na pewno.

Co może zrobić w tej sprawie strona polska? Maciej Dancewicz, wiceprezes Fundacji Wolność i Demokracja uspokaja i twierdzi, że stara się być dobrej myśli. – Musimy czekać. Złożyliśmy niezbędną dokumentację i wierzę, że w najbliższym czasie, będzie możliwe uzyskanie takiej zgody od strony ukraińskiej. Liczymy też na wsparcie nowego polskiego ambasadora, bo wierzymy, że i on – jak jego poprzednik – będzie z nami współpracował na rzecz upamiętnienia polskich ofiar zbrodni wołyńskiej – mówi.  Zaznacza jednak, że jest bardzo ostrożnym optymistą, bo zgoda na ekshumację w Puźnikach faktycznie byłaby precedensem w polityce Kijowa.

Po polskiej stronie naciskać na decyzję władz ukraińskich mógłby polski rząd, bo choć prace prowadzi fundacja niezależna od władz państwowych (Instytut Pamięci Narodowej nie był dopuszczany do prac poszukiwawczych na terenie Ukrainy), to jednak pochowanie szczątków polskich ofiar należy traktować jako troskę o dobro wspólne a w związku z tym państwo ma obowiązek zająć się tą sprawą i wspierać takie działania. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jednak zamiast troszczyć się o ponad 100 tysięcy ciał Polaków leżących w bezimiennych grobach, zdaje się skupiać głównie na… trwającej wojnie na Ukrainie.

„Wszelkie prace związane z ekshumacją szczątków ludzkich wymagają ogromnej wrażliwości i uważności. Z uwagi na toczące się działania wojenne na terytorium Ukrainy wszelkie procesy związane z poszukiwaniem szczątków ofiar OUN – UPA są niezwykle utrudnione” – wyjaśnia nam resort kultury, choć trudno zrozumieć, dlaczego mielibyśmy zachowywać ogromną wrażliwość i uważność względem Ukrainy, a nie domagać się od naszych sąsiadów takiej wrażliwości i uważności dla Polaków, chcących pochować swoich krewnych.

Resort dodaje też, że to nie on był stroną wnioskującą o ekshumację, choć nadmienia, że do prac poszukiwawczych delegował obserwatorów.

Tyle wiemy oficjalnie. Nieoficjalnie jednak osoby związane z resortem kultury, które znają sprawę (proszą o zachowanie anonimowości), mówią nam, że sprawa wcale nie musi skończyć się dobrze. Strona ukraińska wysyła bowiem sygnały, że nie jest zainteresowana szybkim udzieleniem zgody na ekshumację. Władze w Kijowie z jednej strony argumentują, że trwa wojna i brakuje im osób, by delegować je do prac ekshumacyjnych, z drugiej: podobne prace trwają przy mogiłach żołnierzy niemieckich, którzy zginęli tam w czasie II wojny światowej.

To zrozumiałe, że Kijów jest dzisiaj zajęty czym innym. Ukraińcy z pewnością nie mają teraz nadmiaru kadr, a przecież muszą brać udział w ekshumacjach. Jednak kiedy słyszę takie tłumaczenie a potem czytam, że trwają prace poszukiwawcze i ekshumacyjne zabitych w czasie II wojny światowej to jestem skołowany – mówi jedna z osób z kręgów rządowych, która zna sprawę.  

Co więcej: Ukraińcy wiedzą, że temat nas interesuje. Jakiś czas temu ekipa z Polski wybrała się do Puźnik, żeby przyjrzeć się mogile, upewnić się, że jest w miarę zabezpieczona. Chwilę kręcili się wokół tego terenu i nagle pojawił się jakiś człowiek, nikt z miejscowych. Zaczął dopytywać co tu się dzieje, czy ekipa ma zgodę, by tutaj pracować. To wskazuje jednoznacznie, że miejsce jest pod obserwacją i strona ukraińska wie, że sprawa ma dla nas znaczenie – relacjonuje ta sama osoba.

Nie ruszać bohatera?

A zatem kwestia ekshumacji w Puźnikach zależy dzisiaj od decyzji politycznej. Niestety, wiele wskazuje na to, że nie zapadnie ona szybko. Polska nie jest dzisiaj wcale kluczowym partnerem strony ukraińskiej z punktu widzenia najważniejszego celu Kijowa, jakim jest zakończenie wojny z Rosją na korzystnych warunkach. Natomiast koszt zgody na ekshumację polskich ofiar mógłby być dla Ukraińców wysoki.

Bojownicy z Ukraińskiej Armii Powstańczej dla niektórych Ukraińców są bohaterami, w czym zresztą niemała zasługa prowadzonej od lat przez Kijów takiej, a nie innej polityki historycznej. Takim bohaterem wydaje się być też jeden z autorów zbrodni w Puźnikach, Petro Chamczuk „Bystry”. To postać ciekawa nie tylko dlatego, że odpowiada za zbrodnie na Polakach. Jest właściwie modelowym przykładem bohatera, jakich wiele lansują dzisiaj władze w Kijowie czy nacjonalistyczne środowiska ukraińskie, honorujące ludzi związanych z OUN i UPA, ale też z Waffen SS-Galizien.

Chamczuk początkowo służył w Armii Czerwonej, później dołączył do Schutzmannschaften (ochotnicze oddziały, które na terenach okupowanych przez Niemców dokonywały pacyfikacji), a później związał się z UPA. Ma on swój pomnik w Czortkowie, na terenie tego samego obwodu administracyjnego, na którym kiedyś leżały Puźniki.

A skoro tak się sprawy mają obecnie na Ukrainie, to trudno oczekiwać, by Kijów prędko wyraził zgodę na ekshumację i pochowanie polskich ofiar Chamczuka.

Nawet jeśli już same ekshumacje niekoniecznie są problematyczne, to już związane z identyfikacją ofiar uroczystości pogrzebowe z pewnością nabrałyby rozgłosu. Ze strony polskiej pojawiłaby się oficjalna delegacja, którą należałoby odpowiednio uhonorować. W dodatku – i to kolejna potencjalna kość niezgody – pozostaje kwestia ewentualnego pomnika i tablicy upamiętniającej wydarzenia w Puźnikach. Tu już nie wystarczą pokrętne słowa o „ofiarach Wołynia”.

Badania? Bez zarzutu

Znacznie mniej problemów jest w relacjach pomiędzy badaczami. Zarówno polska ekipa pod kierownictwem wspomnianego prof. Ossowskiego jak i ekipa ukraińska współpracowali bez zarzutu. Dzisiaj kwestia rozbija się o politykę, ale same prace przebiegały bardzo sprawnie, choć – jak w rozmowie z nami podkreśla prof. Ossowski – warunki były ekstremalne. Do przeszkód należy zaliczyć nie tylko wojnę i trudny teren, ale też to, że Puźniki to dzisiaj po prostu teren pozbawiony jakiejkolwiek infrastruktury. Trzeba było rozeznawać z relacji świadków, gdzie mógł znajdować się dawny cmentarz, w pobliżu którego wykopano pospiesznie miejsce pochówku dla zabitych Polaków.

Skąd jednak pewność, że znaleziona mogiła to faktycznie „to miejsce”? – Odsłoniliśmy fragment mogiły. Wiemy ze wstępnych oględzin, że znajdują się tam głównie kobiety, być może także nastoletnie dzieci, które zginęły bardzo gwałtowną śmiercią. Na czaszkach wyraźnie widoczne są obrażenia – mówi prof. Ossowski.

Szef szczecińskiego zespołu badawczego, tego samego, który pracował przy poszukiwaniach i identyfikacji ofiar innych zbrodni na Polakach – między innymi brał udział w pracach na słynnej kwaterze „Ł” tzw. Łączce, gdzie zostały zakopane szczątki ofiar komunistycznego terroru – nie ma wątpliwości, że odnaleziona w Puźnikach mogiła, to właśnie miejsce spoczynku ofiar UPA.

Bez względu na to, czy strona ukraińska ostatecznie wyda zgodę na ekshumację, zespół Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów już przygotowuje się do identyfikacji szczątków. – Apeluję do wszystkich, którzy pochodzą z tamtego rejonu lub są związani z osobami, które tam zginęły o zgłaszanie się do nas, w celu pobrania materiału genetycznego. To procedura, która jest konieczna, byśmy mogli zidentyfikować ciała złożone w mogile. Dzięki temu krewni zabitych tam osób będą mogli ich pochować, jeśli oczywiście zostanie wydana zgoda na ekshumację – mówi prof. Ossowski.

Profesor na pytanie, jakie są szanse na godny pochówek, dostrzega raczej, że szklanka jest do połowy pełna. – Czekamy, aż strona ukraińska wyda zgodę. Zdaję sobie sprawę z trudności, jakie mają. Dla nas najważniejsze jest, by zrobić wszystko, co możliwe, żeby przywrócić tym ludziom człowieczeństwo i godnie ich pochować. Dlatego robimy to, co do nas obecnie należy, czyli przygotowujemy się do sprawnej identyfikacji tych szczątków – mówi szef szczecińskiego zespołu badawczego.

Oby miał rację. Jeżeli bowiem sprawa Puźnik zostanie schowana pod dywan przez władze w Kijowie, niewykluczone, że możemy na wiele lat zapomnieć o kolejnych etapach prac poszukiwawczych i ewentualnych ekshumacjach. Tym bardziej, że polskie władze nie starają się obecnie o kolejne zgody na poszukiwanie polskich ofiar zbrodni wołyńskiej. Na nasze pytanie czy ministerstwo kultury prowadzi obecnie prace związane z poszukiwaniem kolejnych grobów ofiar tamtych straszliwych wydarzeń, pada lakoniczna odpowiedź, że prace takie nie są prowadzone.

Konsekwencje pokpienia tematu ekshumacji w Puźnikach będą tragiczne. Krwawiąca rana pamięci o Wołyniu zostanie kolejny raz niezgrabnie obłożona kawałkami bandażu. I pozostaje tylko kwestią czasu, aż na nowo zacznie piec i doskwierać.

Krzysztof Gędłek