Prognoza z 2018: Do 2022 roku Rosja wywoła wojnę w Europie lub na Bliskim Wschodzie

https://www.krzysztofwojczal.pl/geopolityka/europa-wschodnia/rosja-europa-wschodnia/do-2022-roku-rosja-wywola-wojne-w-europie-lub-na-bliskim-wschodzie/

Krzysztof Wojczal Analizy, Europa Wschodnia, Geopolityka, Rosja

Książka pisana przez 2 lata. Zaczyna się sprawdzać! Ostatnie egzemplarze:

Po tak mocnym tytule, kilka faktów.

Sprzedaż węglowodorów stanowi wartość przeliczoną na USD w wysokości 53% całego eksportu Rosji (dane za 2018 rok). Dochody z tego tytułu to 14% PKB kraju, co odpowiada połowie wartości całego budżetu państwa (liczonego w USD). Największymi importerami rosyjskiego gazu to Europa łącznie z Turcją (ponad 90% sprzedaży). Europa z Turcją są też łącznie drugim największym odbiorcą ropy naftowej z Rosji. Wnioski? Rosyjski budżet jest niezwykle uzależniony od wolumenu sprzedaży surowców energetycznych, a także od ich ceny na międzynarodowym rynku. Co by się stało, gdyby Rosja musiała ograniczyć eksport gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla? Czy taki scenariusz jest realny w najbliższych latach? Co mogłoby uratować rosyjską gospodarkę w skrajnie niekorzystnym scenariuszu?

Gazociągowe Trio – Braterstwo, Nord Stream i Jamał,.

Jamał-Europa czy Polska zakręci kurek?

Podtytuł może wydawać się zabawny, zwłaszcza w kontekście tego, iż to Polska zawsze borykała się z zagrożeniem „zakręcenia kurka” z gazem przez Rosjan. Po raz pierwszy w historii, sytuacja ta może się jednak odwrócić.

Jamał-Europa to jeden z trzech głównych gazociągów z Rosji do Europy. Jego maksymalna przepustowość wynosi blisko 33 mld m³ gazu rocznie. Przy czym Polska za jego pośrednictwem importuje mniej niż 10 mld m³ rosyjskiego surowca. Co za tym idzie, ponad 2/3 przepustowości gazociągu służy dostawom dla odbiorców z zachodu Europy. Do 16 maja 2020 roku między Polską, a Rosją obowiązuje umowa dotycząca tranzytu błękitnej energii na zachód (niezwykle dla nas niekorzystna, bowiem Polska praktycznie na tym nie zarabia). Ponadto jesienią 2022 roku wygasa polsko-rosyjska umowa dotycząca dostaw gazu do Polski.

Tymczasem polski rząd zapowiedział, że nie zamierza przedłużać żadnej z ww. umów. Od maja 2020 roku eksport gazu na zachód ma odbywać się na zasadach aukcji, co zwiększy ceny przesyłowe i pozwoli Warszawie zacząć zarabiać na tranzycie gazu. Brak bilateralnej umowy w tym zakresie sprawi ponadto, iż aukcje będą mogły zostać w każdej chwili „wstrzymane” z przyczyn politycznych (np. z uwagi na dalsze sankcje). Warszawa nie będzie wówczas związana z Moskwą żadną umową nakazującą przesył gazu na zachód.

Z kolei do października 2022 roku Polska ma zamiar ukończyć Baltic Pipe czyli gazociąg o przepustowości 10 mld m³ gazu/rok. Już złożona, wiążąca oferta opiewa na dostawy 8,1 mld³ norweskiego gazu rocznie do 2037 roku. Ponadto rozważane jest wynajęcie pływającego terminala LNG (najpóźniej do 2024-2025r.). Zaplanowała została również rozbudowa terminala w Świnoujściu (do końca 2021 roku zostanie rozbudowany regazyfikator, a do połowy 2023 roku trzeci zbiornik i infrastruktura kolejowa). Może się więc okazać, że do 2022 roku Polska stanie się całkowicie niezależna od dostaw gazu rurociągiem Jamał-Europa, a do 2024 roku będzie ponadto zdolna obsługiwać inne rynki. Warto podkreślić, że Polska to szósty największy importer rosyjskiego gazu w Europie i kraj, przez który surowiec ten dociera m.in. do Niemiec – największego importera rosyjskiego gazu.

Braterstwo w czasie wojny

Na podstawie ukraińsko-rosyjskiej umowy, przez gazociągi poprowadzone na ukraińskim terytorium (Braterstwo i Sojuz) w latach 2009-2019 Rosjanie mieli puszczać na zachód 110 mld m³ gazu rocznie. Maksymalna ich przepustowość wynosi 144 mld m³ gazu rocznie (dotyczy to kierunku zachodniego, bowiem ogólnie system gazociągów ukraińskich może przyjąć 288 mld m³ gazu i eksportować prawie 180 mld m³).  Umowa właśnie się kończy, a negocjacje dotyczące jej odnowienia trwają. Dotychczas Kijów był tutaj w pozycji znacznie słabszej. Władze z Kremla groziły, iż jeśli Ukraina nie zgodzi na tranzyt gazu na zachód, po niższych niż dotychczas cenach, to Moskwa odetnie byłą republikę sowiecką od błękitnego paliwa. Szantaż ten był tym bardziej groźny, że brak transferu lotnego surowca przez gazociąg Braterstwo Rosjanie zamierzali zrekompensować m.in. przy pomocy Nord Stream II. Jednak wraz z komplikacjami związanymi z budową i wykorzystaniem bałtyckiego gazociągu, pozycja negocjacyjna Kijowa wzrasta. Bowiem Rosjanie najprawdopodobniej będą zmuszeni przesyłać swój gaz przez Ukrainę jeszcze przynajmniej przez kolejny rok. O ile nie dłużej.

errata:

Ponadto również Ukraina stara się o uniezależnienie się od dostaw gazu z Rosji. Aktualne potrzeby Kijowa to ok. 32 mld m³ gazu na rok. Produkują około 22 mld m³, a brakujące 10 importują. Ukraina ma jednak w planach zwiększenie własnego wydobycia do poziomu 27 mld m³ gazu/rok (w najbliższych latach, plan był na 2020 rok, ale proces się wydłuża). Jednocześnie Polska i Ukraina mają zamiar zbudować dodatkowe połączenie gazociągowe między krajami, które pozwalałoby przesyłać do Kijowa norweski gaz lub LNG w ilości 5 mld m³.  Dotychczasowe możliwości Polski w tym zakresie są ograniczone do przepustowości 1,5 mld m³. Gdy projekt zostanie ukończony, Polska może odpowiadać nawet za 65% ukraińskiego zapotrzebowania importowego. Dopóki władze z Kijowa nie zwiększą własnej produkcji. To może doprowadzić w najbliższym czasie (perspektywa 2-4lat?) do całkowitej niezależności Ukrainy od Rosji w opisywanym temacie. 

Oznacza to, że w niekorzystnym dla Rosji scenariuszu około 2022-2023 roku Polska i Ukraina nie tylko zrezygnują z rosyjskiego gazu, ale i będą mogły zablokować transfer tego surowca na Zachód przez własne terytoria. Co trudno będzie zrekompensować poprzez Nord Stream I i II jeśli te będą ograniczane przez UE.

Nord Stream IInawet ukończony, może okazać się nieopłacalny

Obie nitki Nord Streamu miały łącznie gwarantować przesył 55 mld m³ gazu rocznie (po 27,5 mld m³ każda). Nord Stream II  ma podwoić te możliwości co łącznie da przepustowość 110 mld m³ gazu rocznie.

Tymczasem we wrześniu 2019 roku zapadło orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej podważające decyzję Komisji Europejskiej dającą Gazpromowi pełny dostęp do rurociągu OPAL będącego lądową odnogą Nord Stream. Zmniejszenie przesyłu gazu przez ten rurociąg stało się już faktem. Co każe zastanowić się nad sensownością budowy i opłacalnością Nord Stream II.  Ponadto budowa Nord Stream II wydłuża się, z uwagi na brak na brak zgody Duńczyków na przeprowadzenie gazociągu po dnie ich wód terytorialnych. Pod znakiem zapytania stoi więc nie tylko data ukończenia gazociągu, ale i także docelowa efektywność jego wykorzystywania. Nawet w przypadku ukończenia do 2020 roku drugiej nitki bałtyckiego gazociągu, będzie potrzeba aż 5 lat by osiągnęła ona docelową przepustowość. Ponadto, uzgodnienia w UE dotyczące rozszerzenia wymogów trzeciego Pakietu Energetycznego (TPE III) na podmorską infrastrukturę przesyłową może ograniczyć możliwości transportowe Nord Streamu II aż o 50%.

Wobec powyższego rodzi się pytanie, czy Niemcy podporządkują się unijnym regulacjom i czy są gotowi na ewentualne zmniejszenie dostaw rosyjskiego gazu (lub co najmniej brak wzrostu importu)? Odpowiedź na to może stanowić projekt Republiki Federalnej Niemiec dotyczący zbudowania, do 2022 roku, własnego terminala LNG. W ten sposób Niemcy będą mogli importować błękitną energię za pośrednictwem drogi morskiej z innych kierunków.

Amerykańska ofensywa

Jednocześnie trwa amerykańska ofensywa na europejski rynek energetyczny. Amerykanie dostarczają LNG do Europy od 2016 roku. Przy czym sprzedaż tego surowca na skalę istotną dla rynku ma miejsce dopiero od lipca 2018 roku, tj. od czasu porozumienia prezydenta Donalda Trumpa z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’m Junckerem. Od tego momentu, przez kolejnych 10 miesięcy amerykańskich eksport LNG do Europy wzrósł prawie o 300%. I to zapewne nie jest jeszcze ostatnie słowo Amerykanów w tym zakresie.

Ratunek – Państwo Środka?

Istotne przy tym wszystkim jest to, że Rosjanie po części zrekompensują sobie ewentualne straty na rynku europejskim, dzięki gazociągowi Siła Syberii (ma być ukończony w grudniu 2019 roku). Jednak Siła Syberii ma osiągnąć pełną przepustowość dopiero około 2025 roku. Należy też pamiętać, że gaz płynący tym rurociągiem do Chin, będzie pochodził z innych złóż, niż te, które zaopatrują Europę. Innymi słowy, dla jamalskiego gazu, Rosjanie nadal nie mają alternatywnego odbiorcy.

errata:

Inną alternatywą może być dla Rosjan planowy gazociąg Turk Stream , jednak jego nitka dająca możliwość eksportu gazu do Europy będzie miała przepustowość jedynie 15,75 mld m3/rok. Na lata 2020-2022 planowany jest niewielki przesył surowca do Bułgarii, Grecji i Serbii. Następnie trafi na Słowację, Węgry i Austrię. Więc de facto  nie jest to kierunek, z którego będzie korzystać Europa Zachodnia. Konsumująca najwięcej rosyjskiego gazu.

Rosjanie zwiększają również możliwości eksportowe skroplonej wersji gazu – LNG. Problem tutaj jednak jest taki, iż LNG transportowane jest drogą morską. A szlaki morskie kontrolowane są przez US Navy.  To oznacza, że gro z rosyjskiego eksportu gazu może być wkrótce zależna od woli USA i jej sojuszników (Polska/Ukraina).

Nadchodzą chude lata dla Rosji?

Z punktu widzenia Moskwy, istnieje spore zagrożenie, iż od 2022 roku europejski, gazowy rynek zbytu może nie być już tak chłonny jak dotychczas. Jeśli Niemcy ograniczą import rosyjskiego gazu (dzięki m.in. terminalowi LNG), a Wielka Brytania, Ukraina i Polska zrezygnują z odbioru tegoż surowca, to straty budżetowe w Rosji mogą okazać się bardzo bolesne. Zwłaszcza, gdy za pośrednictwem Polski, norweski i amerykański gaz będzie płynąć do innych państw Europy środkowo-wschodniej. W tym do Ukrainy (w tym celu planowana jest rozbudowa infrastruktury). Strat tych Rosjanie nie zrekompensują sprzedażą do Chin, z uwagi na fakt, iż te będą importować surowiec z zupełnie innego złoża. Ponadto pełna przepustowość Siły Syberii zostanie osiągnięta dopiero 3 lata po 2022 roku i pozwoli na tranzyt 38 mld m³ gazu rocznie. Tymczasem cały europejski rynek chłonie z Rosji około 200 mld m³ gazu rocznie. Sama Polska w 2018 roku importowała z Rosji ponad 9 mld m³ gazu. Wielka Brytania zakupiła w tym czasie od Moskwy ponad 16,3 mld m³ tegoż surowca, a Niemcy aż 58,5 mld m³. I należy w tym miejscu przypomnieć, że w zeszłym roku Brytyjczycy zapowiedzieli rezygnację z rosyjskiego surowca i pozyskanie gazu z innych źródeł.

Tak więc lata 2022-2025 mogą okazać się dla Kremla bardzo trudnym okresem. W skrajnie niekorzystnym scenariuszu, ich eksport gazu do Europy mógłby spaść nawet o ok. 15% -20% w stosunku do aktualnego poziomu. Jednocześnie transfer gazu na zachód mógłby być podatny na naciski polityczne, gdyby Rosjanom nie udało się podpisać długoterminowej umowy przesyłowej z Ukrainą (Polska będzie już podlegać normom unijnym, więc nie ma na to szans).

O ile w niniejszym artykule skupiłem się na gazie ziemnym, o tyle pamiętać również należy, że Amerykanie bardzo wyraźnie wchodzą na europejski rynek, jeśli chodzi o ropę naftową. Choć w przypadku czarnego złota, możliwości zredukowania eksportu Rosji są bardziej ograniczone.

Widoczna jest wobec tego strategia Stanów Zjednoczonych polegająca na dociskaniu władz z Moskwy na jedynej płaszczyźnie, na której Rosja uzależniona jest od świata zewnętrznego. Pamiętać bowiem należy, iż Federacja Rosyjska to państwo heartlandowe, niezwykle odporne na zewnętrzne naciski handlowo-gospodarcze. Sankcje oraz izolacja polityczno-gospodarcza są dla rosyjskiej gospodarki stosunkowo niegroźne. O ile nie dotyczą surowców energetycznych. W tej kwestii, uzależnieni od rosyjskiego gazu i ropy Europejczycy byli gwarancją utrzymania stałego źródła dochodów dla budżetu Moskwy. Jednakże sytuacja w tej materii może w najbliższych latach ulec zmianie.

Rosyjski atut siły i terroru

Od 2014 roku trwają zmagania pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Które można nazywać negocjacjami, przed przyszłym układem. Tzw. drugim resetem lub drugą Jałtą. Dlaczego, w mojej opinii, układ taki nie zostanie zawarty napisałem w analizie, poświęconej właśnie temu zagadnieniu. W tych negocjacjach, niemal wszystkie atuty leżą po stronie Amerykanów. Niemal, bowiem Rosjanie posiadają jeden, bardzo konkretny argument. Argument siły. Federacja Rosyjska jest zbyt słaba gospodarczo, finansowo, handlowo, a także politycznie, by zagrozić pozycji Stanów Zjednoczonych. Nawet w sposób pośredni. Waszyngton stanowi nieosiągalny dla Moskwy cel. Rosja praktycznie nie może symetrycznie odpowiedzieć na nałożone na nią sankcje i ograniczenia. Jednakże władze z Kremla dysponują lądową potęgą militarną, zdolną do osiągania przewag na konkretnych frontach. O ile interwencja w Syrii stanowiła szczyt rosyjskich możliwości, jeśli chodzi o działanie w bardziej odległych zakątkach świata, o tyle w swoim najbliższym sąsiedztwie Rosjanie posiadają duże przewagi. Których dotychczas NATO nie było w stanie zrównoważyć. Rosyjskie interwencje zbrojne na Krymie i Donbasie pozostały bez symetrycznej odpowiedzi. Stany Zjednoczone ściągają do Europy Środkowej pewne siły, w ramach rotacyjnej obecności, jednak wciąż jest to dużo za mało, by móc równoważyć Rosyjski potencjał militarny.

Najlepszą rosyjską walutą negocjacyjną jest więc groźba użycia siły. Waluta ta stanowi tym większą wartość, im groźba jest bardziej realna. Przy jej pomocy Kreml może dokonywać nacisków politycznych na najbliższe otoczenie. I co roku, przy okazji ćwiczeń wojskowych (tj. np. ZAPAD), o tym przypomina. Przypomnieć tutaj należy, że Stany Zjednoczone są z kolei bardzo czułe na ewentualną utratę zaufania. Cały konstrukcja NATO oraz bilateralnych amerykańskich sojuszy opiera się o wiarygodność USA oraz przekonanie, że US Army, a przede wszystkim US Navy dają gwarancję bezpieczeństwa. Rosjanie mogliby w łatwy sposób naruszyć ten wizerunek, bowiem w ich strefie oddziaływania militarnego znajdują się będące w NATO państwa bałtyckie, a także Ukraina posiadająca specjalny status sojusznika specjalnego USA. W tym kontekście, wszelkie nowe działania siłowe (w tym hybrydowe) przeciwko formalnym partnerom Stanów Zjednoczonych uderzałyby w interesy Amerykanów. I mogłyby przyczynić się do zawalenia zbudowanego przez nich systemu bezpieczeństwa światowego. Waszyngton bez sojuszników prawdopodobnie nie miałby szans konfrontować się z Chinami w taki sposób, jaki robi to w tej chwili.

Czas się kończy

Wbrew pozorom, Rosja nie dysponuje nieograniczonym zasobem czasu, jeśli chodzi o możliwość trwania w obecnym stanie relacji z USA i UE. Do 2030 roku ilość Rosjan może wg niektórych szacunków spaść aż o 3,5 miliona (wskazuję tutaj na małą wiarygodność oficjalnych danych, które zakładają utrzymanie wielkości populacji). Niż demograficzny, wysoka śmiertelność wśród mieszkańców (uzależnienia, słaba opieka zdrowotna, etc.etc.) i problem z niską dzietnością rdzennych Rosjanek oznaczają potężne problemy w przyszłości. Tak dla gospodarki, jak i armii (brak rekruta). Rosjanie nie są również w stanie dotrzymać kroku Amerykanom i Chińczykom w wyścigu technologicznym. Co wcześniej czy później musi przełożyć się na skuteczność uzbrojenia. Ramy czasowe mogą się jeszcze bardziej ograniczyć z uwagi na możliwość pojawienia się dziury budżetowej spowodowanej zmniejszeniem eksportu surowców lub ich ceny (vide wcześniejsza część artykułu). Niekorzystne są dla Rosji również perspektywy polityczne. Amerykanie są zdeterminowani by trzymać Berlin i Brukselę na bezpiecznej odległości od Moskwy. Jednocześnie Trump wciąż prowadzi grę na dwa fronty i zachęca Chińczyków do podpisania nowego układu. Który byłby katastrofą dla Moskwy i wykoleiłby kompletnie politykę zagraniczną Kremla. Pamiętać przy tym należy, że o ile Rosjanie są dość odporni na amerykańskie sankcje, o tyle Chińczycy są, póki co, całkowicie zależni od USA, jeśli chodzi o handel. Pekin jest zdeterminowany, by utrzymać dla siebie dotychczasowe, pokojowe warunki systemowe (ze swobodą handlową do USA i Europy).  Po to, by zdążyć zbudować własny wewnętrzny rynek z bogatą klasą średnią. Jeśli się to nie uda, Chiny może czekać katastrofa gospodarcza i kryzys, jakiego nie przechodziły od czasów Mao Zedonga. Dlatego Chiny zrobią wszystko (łącznie ze „zdradą” Rosji) by ugrać dla siebie jak najwięcej czasu. Z duetu Rosja-Chiny, to te drugie są dla Amerykanów znacznie łatwiejsze do „odwrócenia”. O czym pisałem w innej analizie. To wszystko będzie szerzej opisane w powstającej właśnie książce (informacje o niej będę wysyłał za pośrednictwem newslettera). Z tego względu pozwalam sobie pisać w dużym skrócie.

Pamiętać również należy, że z każdą kolejną umową dotyczącą obecności żołnierzy USA w Polsce, Wschodnia Flanka NATO staje się bardziej odporna na ewentualne groźby. Wzmacnianie Polski i Bałtów odbywa się miarowo, ale systematycznie. Co w końcu może ograniczyć siłę nacisku Kremla.

Wobec powyższego, decydenci z Kremla z pewnością zdają sobie sprawę, że nie mają za wiele czasu. Podatne na naciski (jak blokada handlowa, cła) Chiny mogą pójść w końcu na ugodę z USA. Dlatego Moskwa musi ubiec władze z Pekinu. Jednocześnie Władimir Putin ma świadomość, iż trzeba starać się uzyskać dla siebie jak najlepsze warunki wówczas, gdy posiada się najsilniejsze karty. Więc im dłużej Rosjanie będą zwlekać, tym ich pozycja może być słabsza. Chyba, że podbiją stawkę.

Przyszłe ruchy Kremla

Bliskowschodnie inspiracje

By zachować swoją pozycję negocjacyjną względem USA, Federacja Rosyjska musi utrzymać swoją gospodarkę i budżet państwa na powierzchni. Przy całkowitej bierności, w najbardziej niekorzystnym scenariuszu, już w 2022 roku Moskwa może stanąć przed sporym problemem. By zrekompensować sobie obniżenie wolumenu sprzedaży gazu ziemnego, władze z Kremla mogą starać się wpłynąć na cenę surowców energetycznych. Na niekorzyść Moskwy gra w tej materii fakt, iż państwa OPEC są podatne na wpływy Stanów Zjednoczonych. Które same w sobie są dużym graczem na energetycznym rynku. Współpraca na linii Waszyngton – OPEC praktycznie uniemożliwia Rosjanom wpłynięcie na ceny surowców w sposób rynkowy. Natomiast w politycznych i militarnych możliwościach Kremla jest stworzenie na Bliskim Wschodzie jeszcze większego chaosu. O ile w przypadku Syrii (sojusznika Rosji), rosyjskie działania należy uznać za czynnik stabilizujący region, o tyle w przypadku Iraku czy Iranu, Władimir Putin może grać na wywołanie chaosu i być może konfliktu zbrojnego. Blokada eksportu irańskiej ropy, niedawny atak na rafinerie w Arabii Saudyjskiej, perspektywa całkowitego zamknięcia Zatoki Perskiej (skąd wypływają tankowce z iracką, saudyjską, katarską i irańską ropą) są w jak najlepszym interesie Rosji. Największym wygranym kolejnej wojny w Zatoce Perskiej byłaby obecnie Federacja Rosyjska, o czym pisałem w ostatnim artykule.

Niewątpliwie, w kwestii Bliskiego Wschodu, Władimir Putin elastycznie dopasowuje się do sytuacji w regionie i rozgrywa wszystkie możliwe karty. Rosyjskie wsparcie dla: celów Izraela, ambicji Turcji oraz interesów Iranu przyczynia się do zwiększania napięcia między tymi graczami. Dlatego prezydent Rosji gra na wszystkich tych fortepianach licząc na to, że wzajemne animozje lokalnych graczy doprowadzą do kolejnego chaosu i destabilizacji Bliskiego Wschodu. Gdzie znajdują się najwięksi konkurencji Moskwy, jeśli chodzi o rynek surowców energetycznych. Rosjanie, przykładając rękę do powstania chaosu na Bliskim Wschodzie, upiekliby dwie pieczenie na jednym ogniu. Wyeliminowaliby konkurencję oraz doprowadziliby do wzrostu cen surowców energetycznych.

W interesie Rosji jest, by Izrael działał agresywnie i wywoływał reakcje zwrotne wśród muzułmańskich przeciwników. Dla Rosji atak na Iran nie byłby zagrożeniem, natomiast irańska blokada Cieśniny Ormuz mogłaby okazać się zbawieniem dla gospodarki i budżetu państwa. Tureckie działania przeciwko Kurdom podejmowane wbrew woli USA i Izraela, również są na rękę Putinowi. Działają osłabiająco na sojusz NATO i na identyfikacje się z tym sojuszem przez Ankarę. Wyjaśnia to liczne spotkania premiera Izraela z prezydentem Rosji, a także ostatni szczyt w Ankarze z udziałem Rosji, Iranu i Turcji.

Inspirowanie agresywnych reakcji oraz wzmaganie animozji na Bliskim Wschodzie pomiędzy poszczególnymi państwami stanowi rosyjską rację stanu. Oczywiście w tym wszystkim władze z Kremla starają się bronić Assada i swojego dostępu do regionu, za pośrednictwem portu w Tartus oraz bazy lotniczej w Latakii.

Plan „B”

Istnieje jednak możliwość, iż sytuacja na Bliskim Wschodzie nie doprowadzi do, wystarczających dla rosyjskiej gospodarki, podwyżek cen. W takiej sytuacji, władze z Kremla mogą zagrać bardzo agresywnie w Europie Wschodniej. Przygotowania w tym kierunku (swoistego planu „B”) są już zresztą widoczne. Opisywałem to w tekstach dotyczących znaczenia Białorusi w moskiewskiej układance.

Wówczas Federacja Rosyjska będzie prawdopodobnie wykorzystywać swoją siłę tam, gdzie ma największą przewagę. Czyli w naszym regionie. Naciski Kremla dotyczące integracji z Białorusią nie są powodowane potrzebami politycznymi czy gospodarczymi. Terytorium Białorusi jest natomiast kluczowe, jeśli chodzi o projekcję siły na całym Międzymorzu. Gdyby Rosjanie rozmieścili na Białorusi swoje wojska, wówczas mogliby zagrozić użyciem siły we wszystkich newralgicznych dla wschodniej flanki NATO kierunkach. Zagrożone byłyby państwa bałtyckie. Zagrożona byłaby Polska (z dwóch kierunków, Obwodu Kaliningradzkiego i od strony Brześcia). Wreszcie, w fatalnej sytuacji znaleźliby się okrążeni niemal Ukraińcy. Warto tutaj powrócić do ram czasowych. Kreml nalega bowiem, by do integracji z Mińskiem doszło najpóźniej do 2021 roku. Widać więc pośpiech Rosjan i zbieżność terminów z wcześniej przytoczonymi datami odnoszącymi się do umów na dostawy gazu do Europy.

W mojej opinii, Władimir Putin zamierza zakończyć sprawę negocjacji z USA i resetu jeszcze przed 2022 rokiem. Do tego czasu Rosjanom zależy na wzroście cen surowców energetycznych. Jeśli się to nie stanie w najbliższej przyszłości, decydenci z Kremla będą chcieli doprowadzić do integracji z Białorusią najpóźniej w 2021 roku. Tym, czy innym sposobem (jeśli Łukaszenko będzie dalej lawirował, to możliwe jest nawet zainspirowanie puczu). Po to, by jeszcze przed rokiem 2022 mieć możliwość siłowego szantażu Ukrainy, Polski i Bałtów (nie tylko w kontekście resetu z USA, ale i ze względu na umowy dot. dostaw gazu). Tylko w taki sposób Rosjanie zagwarantują sobie utrzymanie, a nawet wzmocnienie pozycji względem USA.

Dotychczas nakreślałem ww. zagrożenia w wielu analizach, natomiast dopiero teraz, po przeanalizowaniu kwestii związanych z rynkiem gazu ziemnego, mogłem spróbować nakreślić pewnego rodzaju ramy czasowe (to oczywiście czysta spekulacja, jednak oparta na pewnych przesłankach).

Możliwe skutki

Ugoda pomiędzy USA i Iranem jest, w mojej ocenie, niemożliwa do zawarcia. Z różnych, obiektywnych przyczyn (pisałem o nich m.in. w analizie dot. Iranu). Natomiast z pewnością Moskwa będzie inspirowała Teheran do bardziej agresywnych działań. Co zresztą nie powinno być trudne, bowiem Ajatollahowie nie widzą innej możliwości w starciu z USA, niż zablokowanie Cieśniny Ormuz dla wszystkich bogatych w ropę państw znad Zatoki Perskiej (skoro USA blokuje transporty z Iranu). Bliski Wschód czeka prawdopodobnie drugie przesilenie, co może bardzo mocno odbić się na Iraku. Gdzie stabilność polityczna wisi praktycznie na włosku. Póki co, wszyscy przeciwnicy Iranu (Izrael, Saudowie i USA) nie są zainteresowani wojną. Arabia Saudyjska boi się zamknięcia Cieśniny Ormuz, co uniemożliwiłoby jej eksport ropy naftowej. USA nie ma w tej chwili interesu w tym, by angażować się militarnie na Bliskim Wschodzie. I wchodzić w kolejną, kosztowną, chyba niemożliwą do wygrania, wojnę. Izrael z kolei nie jest gotowy na przeprowadzenie lotniczych ataków na terytorium Iranu by zniszczyć newralgiczne placówki nuklearne (bo chyba na tym im teraz najbardziej zależy). Bombardowanie Iranu mogłoby bowiem wywołać odwet w postaci masowego ataku rakietowego znad granic Izraela (Liban, Syria). Żelazna Kopuła to świetny system, ale jak każdy inny, nie jest niezawodny. Można ją „przeciążyć”. Dlatego Izrael w pierwszej kolejności będzie starał uporać się z Hezbollahem w Libanie. I wciąż będzie atakować bojówki irańskie na terenie Syrii.

Wstrzemięźliwa postawa przeciwników, może zachęcić Iran do bardziej stanowczych działań. Zwłaszcza, gdy Teheran będzie mógł liczyć na wsparcie Moskwy. To może z kolei jeszcze bardziej zwiększyć napięcie na Bliskim Wschodzie, a być może doprowadzić do niechcianego (na tą chwilę) przez nikogo (za wyjątkiem Rosji) konfliktu.

W zakresie Europy Wschodniej, trudny czas czeka Aleksandra Łukaszenkę, a być może wszystkich Białorusinów. Rosjanie będą zwiększać presję, co może odbić się na gospodarce naszego wschodniego sąsiada. Zresztą nacisk jest już i tak spory, z uwagi na fakt, że trwają negocjacje w sprawie cen gazu dostarczanego na Białoruś (teoretycznie nowa umowa miała zostać zawarta do 1 lipca 2019 roku).  Gaz ten jest dostarczany przez gazociąg Jamał-Europa. I o ile w tej chwili odcięcie Białorusi od tegoż surowca, musiałoby się wiązać z zakręceniem kurka również dla Polski i Niemiec, o tyle za trzy lata może okazać się, że rurociąg jamalski będzie służył tylko i wyłącznie Białorusi. Co kompletnie pozbawi Mińsk jakichkolwiek argumentów w negocjacjach (gdyby przeciągnęły się aż do tego czasu – co wątpliwe). Warto przypomnieć również, że w wyniku zmiany prawa podatkowego w Rosji, do 2024 roku Białoruś przestanie zarabiać na odsprzedaży rosyjskiej ropy naftowej (a zyski z tegoż już są systematycznie zmniejszane).

Idź na całość, albo giń

Pod względem gospodarczo-finansowym Rosja albo będzie musiała dążyć do rozstrzygnięć negocjacyjnych przed 2022 rokiem, albo zabezpieczyć sobie zdolność do przetrwania w okresie co najmniej do 2025 roku. Kiedy to eksport do Chin pozwoli na uzyskanie dodatkowego kapitału. Przy czym należy pamiętać o problemach demograficznych Rosji, które pogłębiają się z każdym kolejnym rokiem i będą już dotkliwe pod koniec tej dekady. Zwłaszcza z uwagi na coraz mniej wydolny system emerytalny. Do 2028 roku w Rosji zostanie podniesiony wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn (co ciekawe, obecnie mężczyźni żyją średnio krócej!). Ten kolejny istotny problem może albo spowodować ogromne napięcia społeczne wewnątrz kraju, albo doprowadzić do załamania się budżetu państwa. Innymi słowy. Dla Rosji, każdy rok zwłoki powoduje, iż staje się ona coraz słabsza i przybliża władze z Kremla do konfrontacji z dotykającymi kraj ogromnymi problemami wewnętrznymi.

Dlatego najlepiej dla Moskwy byłoby uzyskanie stosownych koncesji do roku 2022, dzięki czemu, wsparta przez Niemcy i USA gospodarka Rosji, mogłaby stawić czoła przyszłym wyzwaniom. Jeśli Rosjanie nie uzyskają na czas znaczących korzyści oraz gwarancji w sferze polityczno-gospodarczej, wówczas ich państwo może wejść w okres kolejnej smuty. Ale szerzej o tym będzie napisane w książce

Niemniej, perspektywy dla Federacji Rosyjskiej nie wyglądają najlepiej. Wiadomym jest natomiast, iż im bardziej władze z Kremla będą czuły się zagrożone i przyparte do muru, tym bardziej skłonne będą do wykonania agresywnych kroków. Kto przed 2014 roku spodziewał się, że po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, Putin wyda rozkaz zajęcia Krymu i zbrojnego wkroczenia do Donbasu?

Mając na uwadze tą analogię, nie wykluczone jest, że Władimir Putin zdecyduje się nie tylko na bardziej lub mniej przymusową integrację Białorusi, ale i, w sytuacji podbramkowej, na uderzenie zbrojne na Ukrainę. Wszystko będzie zależało od sytuacji na arenie międzynarodowej, a także na rynku surowców energetycznych. Jeśli decydenci z Moskwy stwierdzą, iż wszystko zmierza w kierunku ograniczenia eksportu rosyjskich gazu i ropy do Europy, wówczas zaczną reagować bardzo stanowczo. Najpewniej w sposób dla siebie najbardziej właściwy. Czyli siłowy.

W skrajnie niekorzystnym dla Rosji przypadku, władze z Kremla będą zdeterminowane (a może i zdesperowane) by za pomocą siły postawić Amerykanów pod ścianą. Czy to poprzez działania hybrydowe przeciwko Bałtom, czy to nawet otwartą inwazję Ukrainy w celu osadzenia pro-rosyjskich władz. Co ostatecznie doprowadziłoby do postawienia wojsk rosyjskich na całej długości polskiej granicy wschodniej. Groźba jednoczesnego ataku od strony Kaliningradu, Białorusi i Ukrainy byłaby niczym miecz Demoklesa zwisający nad szyją Paktu Północnoatlantyckiego. Amerykanie musieliby wówczas albo zdecydować się na prowadzenie drugiej Zimnej Wojny z Rosją, albo na ugodę na warunkach Kremla. Oznaczałoby to totalną porażkę dotychczasowej polityki zagranicznej USA. Rezygnację z Europy, zgodę na oś Berlin-Moskwa, a w konsekwencji porażkę, jeśli chodzi o utrzymanie hegemonii. Game over. O czym również pisałem kilkukrotnie. USA nie może bowiem prowadzić Zimnej Wojny z Rosją oraz zwozić do Europy Środkowej masy wojska i sprzętu (zdolnych ewentualnie powstrzymać dwie armie rosyjskie) w sytuacji, gdy czekają ich wyzwania na Zachodnim Pacyfiku (vide rywalizacja z Chinami).

Oczywiście wyżej zakreślony scenariusz, to jeden z wielu możliwych wariantów. Należy pamiętać o tym, iż Polska może nie zdążyć z Baltic Pipe, UE może nie ograniczyć możliwości korzystania z Nord Stream II, a Amerykanom nie uda się wymusić na RFN ograniczenia importu gazu ziemnego z Rosji. Niemniej, głównym celem artykułu było przedstawienie zbiorcze kilku dość istotnych informacji, w bardziej przystępnej formie z zarysem ewentualnych skutków związanych z nadchodzącymi wydarzeniami.

Włoch dzwoni do redakcji dziennika telewizyjnego RAI i pyta dlaczego w relacji z Ukrainy pokazano fragmenty gry video

Włoch dzwoni do redakcji dziennika telewizyjnego RAI i pyta dlaczego w relacji z Ukrainy pokazano fragmenty gry video «War Thunder»

https://babylonianempire.wordpress.com/2022/03/05/audio-wloch-dzwoni-do-redakcji-dziennika-telewizyjnego-rai-i-pyta-dlaczego-w-relacji-z-ukrainy-pokazano-fragmenty-video-game-war-thunder/ 5 marzo 2022

Redaktor, który własnoręcznie umieścił scenki z video game w dzienniku TV stwierdza, że włoska telewizja państwowa NIE POSIADA ŻADNYCH NAGRAŃ dotyczących konfliktu na Ukrainie. Dodaje, że od 5 dni poszukuje zdjęć z wojny w Internecie i NIE ZNAJDUJE NICZEGO.

Stwierdza również, że korespondenci wojenni wysłani na Ukrainę wiedzą na temat owej wojny jeszcze mniej od niego – siedzącego w redakcji w Rzymie, więc (wg. niego) w tego rodzaju sytuacji podobne fałszywki informacyjne są w pełni usprawiedliwione.

————–

[Liczne przykłady – w oryginale. MD]

W wojennej gorączce. Zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie.

Stanisław Michalkiewicz 6 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5135

Od tłustego czwartku toczy się wojna na Ukrainie. Rosjanie uderzyli ze wszystkich kierunków, ale poza bitwą graniczną chyba nie osiągnęli zakładanych celów. A prawdopodobnie były dwa. Po pierwsze – dotrzeć do Kijowa, a po jego zdobyciu, zainstalować tam prorosyjski rząd. Po drugie – jak twierdzi generał Leon Komornicki, były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego i absolwent „Woroszyłowki” – zamknąć w kotle ukraińskie wojska operacyjne, znajdujące się na wschód od Dniepru. W tym celu wyszły dwa natarcia, jedno z północy, w kierunku Charkowa, a drugie – z południa, na Zaporoże i Mariupol a przy okazji – na Chersoń i Odessę. Gdyby te plany się powiodły i ukraińskie wojska operacyjne zostały zamknięte w kotle i zniszczone, to byłby to koniec wojny, bo dalszy ukraiński opór zostałby szybko zdławiony.

Ale chociaż, jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że Rosji nie udało się osiągnąć ani jednego, ani zwłaszcza drugiego celu. Jednak – ja mówił swoim oficerom dowodzący atakiem na Pearl Harbor japoński admirał Nagumo – wojna dopiero się zaczyna, a poza tym – jak twierdzą w Pentagonie – Rosjanie użyli dopiero połowy skoncentrowanych w pobliżu Ukrainy sił, więc w każdej chwili mogą ponowić natarcie. Pan Paweł Soloch, doradzający panu prezydentowi Dudzie twierdzi, że nie połowy, tylko aż dwóch trzecich – ale myślę, że w Pentagonie jednak wiedzą lepiej, niż w Warszawie, którą – podobnie jak inne miasta w Polsce – ogarnęła proukraińska i w ogóle – patriotyczna histeria.

Jej podtrzymywanie jest tym łatwiejsze, że już na samym początku Polacy zostali przez KRRiTV odcięci od rosyjskich źródeł informacji i skazani tylko na ,ukraińskie, za którymi polskie niezależne media bez zastrzeżeń powtarzają. Na tym właśnie polega patriotyzm, żeby utracić poczucie rzeczywistości i pozwolić rozhuśtywać się emocjonalnie. Wprawdzie rosyjskie media – wiadomo – kłamią, podczas gdy ukraińskie mówią całą prawdę i tylko prawdę, ale widocznie nawet rosyjskich kłamstw z ukraińską prawdą lepiej nie konfrontować, bo diabli wiedzą, co by z tego wyszło. Przykładem jest ukraińska załoga broniąca Wyspy Wężów. Według ukraińskich źródeł liczyła ona 13 strażników granicznych, którzy – kiedy rosyjski okręt wojenny wezwał ich do poddania się – w odpowiedzi kazali mu się „pierdolić”. Na takie dictum okręt otworzył ogień i wszyscy nie tylko zginęli, ale zostali za swoje bohaterstwo pośmiertnie odznaczeni. Jednak po trzech dniach okazało się, że wszyscy zmartwychwstali i to nie tylko bohaterska trzynastka, tylko aż 85 trafiło w rosyjskiej niewoli.

Do niewoli trafiają też i Rosjanie, których Ukraińcy traktują „zgodnie z konwencją genewską”, ale to widocznie jacyś mazgaje, bo nie tylko wołają „mamusi”, ale w dodatku pryncypialnie się oskarżają o wszystkie zbrodnie przeciwko ludzkości – zgodnie z potrzebami propagandy. Przypomina to opowieści jeńców bolszewickich spod Warszawy w roku 1920, którzy widzieli, jak kule z karabinów maszynowych odbijają się od płaszcza Najświętszej Marii Panny, okrywającego polskich żołnierzy. [Ich relacje, sołdatów nie znających się, z różnych „armii”, były i są spójne. Czy dlatego tak utrudnione jest ich zebranie i analiza? M. Dakowski]

Bo gorączka wojenna objęła również Niebo, które chyba jednak ma niemały kłopot z zajęciem stanowiska. Oto JE abp. Ryś, znany z sympatii do nieubłaganego postępu również w liturgii, oświadczył, że rosyjski reżym już tę wojnę „przegrał”. Czy sam to wykombinował, czy też szepnął mu to anioł z Nieba – o to mniejsza – bo ważniejsze jest to, kto w takim razie na Ukrainie walczy, naciera, ostrzeliwuje miasta – i tak dalej. Ale nie to może wpędzać Niebo w dysonans poznawczy, bo biskupi kościoła grekokatolickiego modlą się naturalnie w intencji Ukraińców, podczas gdy Cerkiew Prawosławna – odwrotnie. W tej sytuacji Pan Bóg nie ma chyba innego wyjścia, jak być po stronie silniejszych batalionów. Kto ma silniejsze bataliony? No wiadomo – ten, który wygra – więc również od strony teologicznej wszystko będzie w jak najlepszym porządku, niczym w żydowskiej anegdocie: Nasi wygrywają. – Jacy nasi? – No ci, co wygrywają!

Wojenna histeria okazała się darem Niebios również dla obozu „dobrej zmiany”. Nie tylko nikt nie krytykuje już „Polskiego Ładu”, ani nie wytyka dekompozycji w Zjednoczonej Prawicy, tylko wszyscy, na wyścigi, upajają się patriotycznym frazesem. Musi to zwrotnie oddziaływać również na Umiłowanych Przywódców, którzy – chociaż oczywiście „miłują pokój”, jak się należy, to chwilami sprawiają wrażenie, jakby jak najszybciej chcieli wciągnąć Polskę do wojny. Jest w tym racjonalne jądro, a przynajmniej – jego pozór, bo gdyby tak się stało, to inflację i inne dolegliwości można byłoby zwalić na karb Putina, w co – przy takim natężeniu uczuć patriotycznych, wszyscy uwierzyliby bez zastrzeżeń, zwłaszcza, że nawet Donald Tusk by wtedy nie zaprzeczał. Słowem – można by w ten sposób osiągnąć jedność moralno-polityczną narodu – jak za Gierka.

Jak się okazuje, wojna, obok plusów ujemnych, ma również plusy dodatnie i to wcale niemało, bo oto okazało się, że od tłustego czwartku skończyła się epidemia zbrodniczego koronawirusa. Wprawdzie oficjalnie nie zostało to jeszcze ogłoszone, bo władze mają większe zmartwienia, ale najwyraźniej tak się stało.

Przejścia graniczne z Ukrainy do Polski pokonują dziesiątki tysięcy uciekinierów z Ukrainy na dobę. Nawiasem mówiąc, coraz więcej wśród nich Murzynów i przedstawicieli innych egzotycznych ludów, którzy najwyraźniej musieli dotrzeć tam z Białorusi, bo nie słychać, by granica polsko-białoruska była nadal szturmowana. Otóż tych uchodźców nikt na granicy nie testuje na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie soli im mandatów za brak maseczek, nikt nie umieszcza ich w choćby tygodniowej kwarantannie, tylko polskie służby podstawiają autobusy i rozwożą ich po całej Polsce – a epidemii nie ma.

Oczywiście wyciąganie stąd wniosku, że te wszystkie posunięcia nie były uzasadnione żadnymi względami medycznymi, byłoby głęboko niesłuszne, a w takim razie musimy po raz kolejny potwierdzić, że zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie. Jestem pewien, że gdyby tak Kanada znalazła się w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi, to żaden Konwój Wolności nie byłby tam potrzebny, bo zbrodnicze koronawirusy, co to przedtem latały wszędzie, jak chrabąszcze, natychmiast taktownie by zniknęły.

Wprawdzie zimny ruski czekista Putin chyba „rasserdywsia” sankcjami, którymi, na wezwanie USA, obkłada go większość państw świata, niczym Tuhaj-Bej i postawił rosyjskie wojska rakietowe w stan podwyższonej gotowości, ale na razie ropa płynie, gaz płynie – w ilości 109 mln metrów sześciennych dziennie – również przez Ukrainę.

Podobnie było w Niemczech na froncie zachodnim w 1945 roku. Wprawdzie Hitler nakazał totalne zniszczenia, ale nawet gauleiterzy się tomu sprzeciwiali. Albert Speer w pamiętnikach wspomina sytuację, jak to część miasta po jednej stronie rzeki zajmowali Amerykanie, podczas gdy drugą – Niemcy. Po niemieckiej stronie była elektrownia i wodociągi. Elektrownia dostarczała prąd również do części miasta znajdującej się pod Amerykanami, a wodociągi – wodę – w zamian za co Amerykanie nie bombardowali niemieckiej części miasta.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Inscenizowana Wojna -> Migracja -> Bezgotówkowe Społeczeństwa

Wojna nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, ale pomysł, że USA i Rosja są wrogami jest jak pomysł że Macho Man i Hulk Hogan się nienawidzą, kiedy w rzeczywistości wiemy że to oszustwo. Rosja, USA, czy 98% innych państw narodowych nie są wrogami na najwyższych poziomach. To wszystko koledzy, są oni masonami lub członkami innych tajnych stowarzyszeń, gdzie infiltrują niezależnych przywódców udając ich kolegów, by później wpuszczać ich w pułapkę i jeszcze bardziej od nich uzależniać. Nie muszą niszczyć innych krajów, no chyba że przywódca by się wyłamywał, ale mają jeszcze całą listę afer czy prowokacji, aby go zmusić do określonego działania. 
To z czym mamy do czynienia, to wojna informacyjna. Wolnych i niezależnych krajów na świecie jest naprawdę niewiele, a nawet jak są, to są za bardzo zadłużone aby wyjść poza szereg. Tutaj nie trzeba militarnych wojen na wielką skalę, tylko punktowe działania symulujące konflikt, by człowiek nie wziął pod uwagę że na szczytach ci ludzie się bardzo dobrze dogadują. Jeśli ktoś ucierpi, to będą to ci co są najniżej w hierarchii, a nie ci u góry. Rosjanie i Ukraińcy na poziomie elit, to jedni bracia i nie muszą się atakować. Są pod wpływami jednej i tej samej wąskiej grupy ludzi i mogą, a wręcz powinny symulować konflikt, by populacja na świecie miała iluzje wolności i niezależności krajów, a zarazem żyła w strachu przed wojną i tym samym wyrabiała sobie potrzebę posiadania mafijnych rządów, które za pomocą mediów będą sterowały ich ogłupionym dupskiem w co mają wierzyć, a w co nie. 
Skąd się bierze masowa migracja skoro wojna jest w znacznej mierze inscenizowana? Wyobraź sobie że słyszysz z mediów, z radia, właściwie z każdej strony, że Rosjanie na nas nacierają i że są coraz bliżej, a po drodze zniszczyli wiele rzeczy. W dodatku przelatują ci samoloty bojowe nad głową i od czasu do czasu słychać wybuchy, a nigdzie i prze nigdzie nawet nie widać Ukraińskiej armii.

To co będziesz siedział w miejscu i czekał na to co się stanie, czy jak możesz to się spakujesz i uciekniesz, np do Polski, gdzie już jest wielu twoich kolegów, gdzie jeszcze słyszysz że dostaniesz mieszkanie i każdą inną pomoc. No pomyśl, co byś zrobił? Właśnie stąd jest ta emigracja teraz, to elity ją wywołały.

A ty chcesz dalej te elity wspierać i wskazywać kto jest tutaj dobry, a kto zły, bo TV ci pokazała małe fragmenciki. Ile razy w przeszłości okazywało że nie pokazywali ci pełnej prawdy? Wciąż za mało, co? Jak to się nazywa, kiedy ktoś broni swoich oprawców – syndrom Sztokholmski.

Dzięki Dżordż. Dyrektor ukraińskiego ministerstwa spraw zagranicznych składa wyrazy uznania Sorosowi

Kiedy około 20 lat temu na łamach „The Remnant” sprzeciwialiśmy się inwazji na Irak, wielu naszych czytelników zarzucało nam wtedy, że bronimy Saddama Husajna. Prawda jest taka, że nie stałem ani po jego stronie ani przeciw niemu. Mój problem z tą farsą polegał na fałszywej fladze, którą przez cały dzień, całą noc, każdego dnia i każdej nocy wywieszano w amerykańskiej telewizji.

https://www.bibula.com/?p=131873

Kampania wojenna w swoim apogeum – podsycana przez najbardziej zaawansowaną machinę propagandową w historii ludzkości – nie pozostawiała praktycznie miejsca na głosy sprzeciwu. Jeśli nie zgadzałeś się z krucjatą Busha i Cheneya mającą na celu wyeliminowanie „osi zła” z powierzchni ziemi, cóż, byłeś częścią tej osi i dlatego nie zasługiwałeś na głos. Według gangu Freedom Fries (https://pl.wikipedia.org/wiki/Freedom_fries) nie zasługiwałeś nawet na to, by oddychać.

Coś podobnego dzieje się właśnie teraz. Jeśli będziecie przestrzegać przed eskalacją obecnego konfliktu w Europie Wschodniej, możecie się spodziewać, że zostaniecie oskarżeni o bycie zagorzałymi apologetami Władimira Putina. Powiedzą, nie zależy wam na kobietach i martwych dzieciach. Potępią was jako „nie-Amerykanów”. To jest szybkie, nie wymaga wiele myślenia i daje dobre samopoczucie. A także zwiększa liczbę polubień na Facebooku! Nie popełnijcie błędu, ta wojna jest napędzana przez media społecznościowe, dokładnie tak samo jak Covid.

Ci sami ludzie, którzy kazali nam zakładać maski, podążać za nauką i szczepić się, teraz żądają, abyśmy „stanęli po stronie Ukrainy”, mimo że dziewięciu na dziesięciu z nich nie potrafi znaleźć jej na mapie i nie odróżniłoby Zelenskiego od zebry.

Niebywałe, że wielu z nich wzywa teraz Stany Zjednoczone do wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, tak bardzo przeżywają oni traumę związaną z obrazami wojny w telewizji. Z pewnością wojna to piekło, ale jeśli zaczniemy egzekwować tę strefę zakazu lotów, zestrzeliwując MiGi, cały świat pogrąży się w piekle na ziemi.

Nie bronię Władimira Putina, ale mówię: Proszę, zwolnijcie trochę!

W każdym konflikcie są dwie strony, a w tej chwili mamy tylko jedną. Czy nie wydaje się wam dziwne, że w dobie Internetu media nie informują o rosyjskiej stronie tej farsy? Zelensky codziennie na Foxie i CNN mówi nam, co się dzieje, a Putin milczy? Dlaczego? 

Propaganda wojenna poszła obecnie tak daleko, że wielu jest całkowicie przekonanych, iż mamy do czynienia z reinkarnacją Adolfa Hitlera w Rosji, który próbuje zmiażdżyć dobrego chrześcijańskiego króla Ukrainy, Wołodymyra Żeleńskiego, tylko dlatego, że jest on dobrym chrześcijaninem.

Może i jest dobrym człowiekiem [bo aktorem jest miernym... MD] , ale na pewno nie jest chrześcijaninem. Zelenski jest pierwszym żydowskim prezydentem Ukrainy, nawet jeśli jest niewierzącym żydem, podobnie jak wielu chrześcijan i żydów, którzy przetrwali siedem dekad pod reżimem sowieckim. 

Dlatego ważne jest, aby przestać wyobrażać sobie dzisiejszą Ukrainę jako plan filmu „Skrzypek na dachu”. To bardzo postępowy kraj, ze wspieranym przez Obamę świeckim rządem, który ma niewiele wspólnego z ukraińskim chrześcijaństwem z dawnych czasów czy judaizmem z Anatewki.

Czy to samo w sobie usprawiedliwia inwazję Rosji? Oczywiście, że nie. Ale może pomóc niektórym wyjść poza pewne prowincjonalne wyobrażenia o tym, o co w tym wszystkim chodzi.

Aby zrozumieć ten konflikt, musimy zrozumieć współczesną Ukrainę i ludzi, którzy ją zbudowali. A jednym z nich jest George Soros, globalista, ojciec chrzestny Nowego Porządku Świata. 

12 listopada 2015 r. Soros otrzymał nagrodę od ówczesnego prezydenta Ukrainy, Petro Poroszenki. Nagroda była wyrazem uznania dla osobistego wkładu Sorosa i jego Międzynarodowej Fundacji Odrodzenie, w tworzenie „nowej, demokratycznej i europejskiej Ukrainy”.

Być może, gdy zrozumiemy globalistyczny składnik tego wszystkiego, nasze rozumienie konfliktu stanie się nieco bardziej jasne. Być może uda nam się nawet pomóc obniżyć (a nie podnosić) medialną gorączkę wojenną, która szkodzi wszystkim, także Ukraińcom.

Jedną z tych Ukrainek jest Kateryna Smagliy, radca i dyrektor polityczny Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy. W 2015 r. napisała ona list. Moim zdaniem jest on bardziej przydatny tym, którzy próbują lepiej zrozumieć ten konflikt, niż niemal wszystko, co do tej pory można było zobaczyć w telewizji.

W liście wyraźnie zaznaczono, że w ciągu ostatnich 20 lat Ukraina została „przeobrażona i zresetowana” zgodnie z wizją globalistów. A co to oznacza? Wygląda na to, że wkrótce się dowiemy. Nie zapominajmy, że w swoim przemówieniu na Światowym Forum Ekonomicznym 2018 w Davos, George Soros powiedział światu, że Donald Trump „zniknie” w 2020 roku: „Uważam administrację Trumpa za zagrożenie dla świata. Ale jest to zjawisko tymczasowe, które zniknie w 2020 roku.” (RTV „Davos and the Plot to Cancel Trump”)

Soros rzeczywiście wygłosił proroctwo. Pytanie brzmi: czy teraz zwrócił się przeciwko Putinowi z tego samego powodu, ponieważ prezydent Rosji stracił zainteresowanie Nowym Porządkiem Świata i woli uczynić swój naród „znowu wielkim”? Czas pokaże.

Tak czy inaczej, szanuję czytelników tej gazety na tyle, że pozwalam im wyrobić sobie własne zdanie. Jeśli chcecie, aby mówiono wam, co macie myśleć o kryzysie ukraińskim, wystarczy, że włączycie telewizor. Jeśli chcecie wyciągnąć własne wnioski, czytajcie dalej.

Módlcie się za rodziny ukraińskie, módlcie się za rodziny rosyjskie, które zostaną zniszczone przez sankcje, i módlcie się za swoje własne rodziny. Bóg wie, jak to się skończy, ale dopóki nie zwycięży rozsądek, wydaje się mało prawdopodobne, by komukolwiek z nas oszczędzono piekła wojny. 

Michael J. Matt

List Kateryny Smagliy: „Dziękuję ci, Dżordż!”

W eseju „Moja filantropia” z 2011 r. George Soros opisał swoje podejście do działalności charytatywnej. „Rozkoszuję się konfrontacją z twardą rzeczywistością i pociąga mnie rozwiązywanie pozornie nierozwiązywalnych problemów” – napisał.  Rzeczywiście, z konsekwentną determinacją, hojnością i niezachwianą wiarą w potencjał Ukrainy Soros założył dwadzieścia pięć lat temu Międzynarodową Fundację Odrodzenie (IRF) jako niezależnego członka swojej globalnej sieci Fundacji Społeczeństwa Otwartego. Był to pierwszy krok na długiej i ambitnej drodze ku nowej Ukrainie.

Od 1990 roku żaden inny prywatny darczyńca – ani krajowy, ani międzynarodowy – nie przebył dłuższej drogi, pomagając Ukrainie w rozwoju gospodarki rynkowej, tworzeniu odpowiedzialnego rządu i niezależnych mediów. Polityczna i strategiczna filantropia Sorosa jest inspirującym przykładem tego, jak wizja jednego człowieka i jego niesłabnące zaangażowanie na rzecz ideału społeczeństwa otwartego mogą zmienić życie milionów ludzi.

W sumie, Soros przekazał ponad 181 milionów dolarów na wsparcie prawie 17 000 inicjatyw społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie, realizowanych przez tysiące działaczy w całym kraju. W czasach postsowieckiego chaosu i zawirowań społeczno-gospodarczych, gdy byli partyjni aparatczycy – biznesmeni zajmowali się redystrybucją majątku państwowego, Soros nie zmarnował szansy, aby udzielić pomocy trzonowi ukraińskiego społeczeństwa: nauczycielom, profesorom uniwersyteckim i niezależnym naukowcom. Jego fundacja szybko zyskała reputację wybitnego ośrodka intelektualnego i laboratorium innowacji społecznych, w którym opracowywano i testowano nowe podejścia do wielu wyzwań stojących przed naszym krajem.

Na tej drodze były nie tylko sukcesy, ale i porażki. Po pomarańczowej rewolucji ukraińskie społeczeństwo obywatelskie błędnie założyło, że nie będzie już powrotu do autorytaryzmu. Aktywiści poświęcili zbyt wiele czasu na świętowanie radości i euforii, zamiast trzymać w ryzach rząd Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko. Niektórzy eksperci twierdzili, że IRF i inne fundacje są oderwane od rzeczywistości i współpracują jedynie z wąskim kręgiem „tradycyjnych podejrzanych”, czyli tak zwanymi „organizacjami pozarządowymi”, których liderzy są zajęci nawiązywaniem kontaktów z zachodnimi ambasadami, a nie kontaktami z obywatelami.

Kiedy historia dała Ukrainie drugą szansę, nie było czasu na powtarzanie błędów z przeszłości. IRF wykazała się elastycznością i szybkością podejmowania decyzji, a także wyjątkową pozycją do prowadzenia mediacji wśród licznych darczyńców i grup obywatelskich podczas Euromajdanu.

IRF zmobilizowała również największe talenty do wsparcia procesu reform po Euromajdanie. Soros przeznaczył dodatkowe 3 mln USD na wsparcie ośmiu strategicznych grup doradczych w ramach Krajowej Rady Reform, a stu ekspertów z tych grup opracowało osiemdziesiąt projektów reform w dziedzinie edukacji, opieki zdrowotnej, deregulacji, bezpieczeństwa energetycznego, decentralizacji, reformy administracyjnej i e-rządu. Ponad trzydzieści z nich zostało już przegłosowanych przez parlament Ukrainy.

Co więcej, Soros stał się jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników nowej Ukrainy na świecie. Dużo publikował w prasie międzynarodowej, wzywając do stworzenia nowego planu Marshalla dla Ukrainy oraz apelując do przywódców UE i USA o „ratowanie nowej Ukrainy” i „podtrzymywanie ducha Majdanu”. Zainwestował także 1 milion dolarów w gospodarkę Ukrainy i zachęca innych do tego samego, pomimo wysokiego ryzyka.

Uniwersytet Środkowoeuropejski (CEU), założony przez Sorosa w 1990 roku, również odgrywa ważną rolę w przybliżaniu Ukrainy do zwycięstwa. Prawie 50 procent spośród 650 absolwentów CEU z Ukrainy pracuje w rządzie, organizacjach międzynarodowych i środowisku akademickim.

Soros, jako bystry biznesmen, nie patrzy na Ukrainę przez różowe okulary. Przyznaje, że po bliższym przyjrzeniu się, obecna sytuacja wewnętrzna nie jest tak obiecująca, jak mogłoby się wydawać z daleka. Twierdzi, że koalicja rządząca musi jeszcze „spełnić oczekiwania społeczeństwa” i „potwierdzić (…) zaangażowanie na rzecz nowej Ukrainy”.

Soros jest jednak wielkim optymistą, ponieważ Ukraina, jak twierdzi, jest „czymś w rodzaju cudu (…), który stał się możliwy dzięki ludziom gotowym poświęcić życie dla swojego kraju”. Ufając w przyszłość Ukrainy, Soros zobowiązał się w zeszłym miesiącu do dalszego wspierania IRF w przyszłości, nawet po swojej śmierci.

Dlatego dziś, gdy ukraińscy oligarchowie nadal są zajęci redystrybucją bogactwa i okradaniem własnych obywateli, nadszedł czas, by pochylić się nad filantropią Sorosa, docenić jego liczne, godne podziwu osiągnięcia i po prostu powiedzieć: „Dziękuję, Dżordż!”.

Dziękuję Ci za Twoją nieustanną krucjatę na rzecz demokratycznej przyszłości kraju, który nie jest przecież Twoją ojczyzną. Dziękuję za to, że mimo wszelkich przeciwności losu, ufasz Ukrainie. Dziękuję za otwartość na nowe idee i za to, że te idee otwierają się przed nami.

Dziękuję Ci Dżordż. Razem jest nas wielu!

Kateryna Smagliy

Kateryna Smagliy jest radcą i dyrektorem politycznym w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy. W czasie pisania tego listu była dyrektorem biura Instytutu Kennana w Kijowie.

Ten artykuł ukazał się pierwotnie na stronie AtlanticCouncil.org

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remnant (March 2, 2022) – „Thank you, George!”: Director of Ukrainian Ministry of Foreign Affairs Credits Soros”


KOMENTARZ BIBUŁY: George Soros jest groźnym międzynarodowym, wpływowym spekulantem i manipulatorem, jednak skupianie się na nim staje się już obrazem nieco przerysowanym. Oczywiście, że Soros finansuje przeróżne projekty w wielu krajach, w tym i na Ukrainie, ale on „jedynie” dąży do destabilizacji i przebudowy społeczeństw, a poza tym obok niego i w drugim szeregu stoją całe setki jemu podobnych. Uważamy, że równie groźni, a może i groźniejsi są ci wszyscy oligarchowie, którzy zniszczyli cały krainę rozgrabiając gospodarkę, przejmując kapitał i upadlając ludność.

Tylko mało bystry nie zauważy, że i jedni i drudzy – ci sorosowie i ci kołomyjscy – są z jednej i tej samej elity etniczno-religijnej. Co powinno w dużym stopniu wyjaśniać wiele rzeczy, ale osoby z maseczkami na oczach nigdy tego nie pojmą.

Wojna z ruskimi pierogami

Katarzyna Treter-Sierpińska 3 marzec 2022 https://wprawo.pl/katarzyna-ts-wojna-z-ruskimi-pierogami/

W środę (2.03.2022) media poinformowały, że w geście solidarności z Ukrainą, zaatakowaną przez Rosję, część polskich restauratorów zmienia nazwę ruskich pierogów na pierogi ukraińskie.  – Wiemy, że to tylko symboliczny gest, ale to też jest ważne w obliczu tej strasznej tragedii narodu ukraińskiego. Dzisiaj, w Środę Popielcową symboliczne danie główne to barszcz ukraiński i właśnie pierogi ukraińskie. Słowo „ruskie” ostentacyjnie wykreślamy z menu i wpisujemy „ukraińskie” – powiedział w rozmowie z PAP właściciel restauracji Polna w Zakopanem. Wyjaśnił jednocześnie, że ruskie pierogi zawdzięczają swoją nazwę historycznemu województwu ruskiemu i są typowo polskim daniem. W Rosji zaś są mało znane.

Niech mnie ktoś uszczypnie, bo po prostu nie wierzę własnym oczom, gdy to czytam. W geście solidarności z Ukrainą zmieniania jest nazwa polskiego dania, które z Rosją nie ma nic wspólnego. Żeby było ciekawiej, pierogi ukraińskie naprawdę istnieją, ale to inne danie niż pierogi ruskie, które teraz mają być pierogami ukraińskimi. Jeżeli to ma być „symboliczny gest”, to na czym ma polegać ten symbol? Na robieniu ludziom wody z mózgu? Swoją drogą, ciekawe, czy restauratorzy wycofują z oferty bliny z kawiorem? A może należy zamknąć wszystkie restauracje serwujące w Polsce dania kuchni rosyjskiej? To dopiero byłby „gest solidarności”, prawda?

Rosja napadła na Ukrainę 24 lutego. Dziś jest 3 marca. Przez tydzień Polska przyjęła 575 tysięcy uchodźców, przy czym nie trafiają oni do obozów tymczasowych, ale do polskich domów. I to jest autentyczny gest solidarności. Inną sprawą jest to, czym skończy się ten gest, ale to temat na osobny felieton. Oby Ukraińcy mogli jak najszybciej wrócić do swoich domów.

A co do uchodźców, którzy nie są obywatelami Ukrainy, powinni oni niezwłocznie udać się do krajów ich pochodzenia. Wiceminister Maciej Wąsik zapewnił, że dla uchodźców z państw trzecich Polska jest krajem przejściowym. – Wszyscy, którzy nie posiadają dokumentów i nie potrafią udowodnić ukraińskiego obywatelstwa, są dokładnie sprawdzani. Jeśli jest potrzeba, trafiają do specjalnych ośrodków Straży Granicznej – powiedział w środę na antenie Polsat News. Mam nadzieję, że tak jest faktycznie.[!!! Optymizm, czy ponury dowcip? MD]

A teraz wróćmy do naszych baranów, czyli do wojny z ruskimi pierogami. Takich kwiatków jest więcej. W ramach „gestu solidarności” dziennikarze piszą i mówią teraz „w Ukrainie”, a nie „na Ukrainie”. Usprawiedliwieniem dla kaleczenia języka polskiego ma być to, że Ukraina jest suwerennym państwem, więc należy jej się przyimek „w”, a nie „na”, bo ten jest stosowany w odniesieniu do obszarów niesamodzielnych. Czyli ponieważ mówimy „na Mazowszu”, to nie należy mówić „na Ukrainie”. Jest to oczywisty idiotyzm. Przecież mówimy „na Węgrzech”, „na Litwie”, „na Łotwie” i „na Cyprze”. Czy to oznacza, że nie uznajemy Węgier, Litwy, Łotwy i Cypru za państwa? A może należy zacząć mówić „w Węgrzech”, „w Litwie”, „w Łotwie” i „w Cyprze”?

W ramach „gestu solidarności” z Ukrainą polskie filharmonie ogłosiły, że nie będą grały utworów kompozytorów rosyjskich, w tym Czajkowskiego, Szostakowicza i Rachmaninowa. Opera Narodowa odwołała wystawienie „Borysa Godunowa”. O ile zrozumiałym jest, że wobec agresji Federacji Rosyjskiej zerwana zostaje współpraca z rosyjskimi instytucjami kulturalnymi, o tyle rugowanie samej muzyki z repertuaru jest obłędem. Czy za chwilę będziemy wyrzucać z bibliotek książki Dostojewskiego, Tołstoja, Czechowa? Czy wolno jeszcze czytać „Biesy”, czy też podpada to pod bycie „ruska onucą? Ale co tam „Biesy”! Czy wolno jeszcze czytać „Ogniem i mieczem”, czy też w ramach solidarności z Ukrainą mamy wyrzucić Sienkiewicza do kosza razem z ruskimi pierogami i określeniem „na Ukrainie”?

To jest amok! Jedyny plus tego amoku polega na tym, że z mediów zniknęła pandemia. Nikt już nie podaje liczby zakażeń i zgonów, a dziennikarze i politycy przestali apelować o wprowadzenie rozwiązań dyskryminujących osoby niezaszczepione. Przy okazji, czy którykolwiek z pandemicznych zamordystów, nawołujących do segregacji sanitarnej Polaków, powiedział chociaż słowo na temat konieczności wprowadzania takiej segregacji w odniesieniu do uchodźców z Ukrainy? Przecież poziom wyszczepienia na Ukrainie to 35%. I co? I cisza. Taka to właśnie pandemia.

Niestety, chociaż sanitarny reżim zniknął z mediów, nie zniknął z placówek medycznych. Od 1 marca wyrzucani są z pracy niezaszczepieni pracownicy tych placówek. To jest efekt rozporządzenia ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który jednocześnie ogłosił, że polskie szpitale przeznaczają 7 tysięcy łózek dla uchodźców z Ukrainy. Czyli co? Po dwóch latach odcięcia od służby zdrowia znowu mamy kryterium lepszych i gorszych pacjentów? Priorytetowe leczenie dla Ukraińców, a dla Polaków stukanie kijem w parapet w przychodni? To musi rodzić złą krew. Jeśli w ramach solidarności z Ukrainą rząd postanowił traktować Polaków jako obywateli drugiej kategorii, to nie trzeba będzie długo czekać na zatrute owoce takiej polityki. Czy ci, których zabiegi diagnostyczne i operacje zostaną po raz kolejny przesunięte, mają prawo wyrazić swoje niezadowolenie z tego faktu, czy też mają siedzieć cicho, żeby nie wpaść do kategorii „ruskie onuce”?

Powtarzam, to jest amok! Polacy zgłupieli do stopnia, w którym wydaje im się, że w ramach solidarności z Ukrainą Zachód ruszy do boju i pokona Rosję raz na zawsze. A jak jest w rzeczywistości? Podczas, gdy w Polsce trwa wojna z ruskimi pierogami, Czajkowskim i zwrotem „na Ukrainie”, dwa rosyjskie banki, Sbierbank i Gazprombank, mają być wyłączone z sankcji ze względu na transakcje dotyczące dostaw energii do Unii Europejskiej. Natomiast z wewnętrznej analizy ekspertów Urzędu Kanclerskiego, do której dotarł „Die Welt” wynika, że  Niemcy nie planują wstrzymania importu gazu, ropy i węgla z Rosji. Dlaczego? Bo byłoby to ze szkodą dla Niemiec. I tyle w temacie solidarności z Ukrainą. Nie wolno jeść ruskich pierogów i grać Czajkowskiego, ale biznesy z Rosją to już inna bajka. Ciekawe, kiedy Polacy to zauważą? Czy w ogóle zauważą?

Mówienie prawdy i pokazywanie polskich krzywd, znów jest nazywane „szczuciem”

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/mowienie-prawdy-i-pokazywanie-polskich-krzywd-znow-jest-nazywane-szczuciem/

Wczoraj usłyszałem historię „z życia wziętą”. Jeden z przedsiębiorców zatrudnia ukraińskich pracowników, pracują w Polsce od lat, normalni, spokojni ludzie, ale też głowy rodziny, które boją się o bliskich. Pierwsze co zrobili, to porozmawiali z pracodawcą jak mają sobie poradzić ze ściągnięciem żony i dzieci, czy dzieci będą mogły pójść do polskiej szkoły i tak dalej. Za całość zapłacili sami, a ponieważ są znani lokalnej społeczności, to nikt z widłami ich nie gonił i o żadnych „inżynierach” zagrażających Polsce nie krzyczał. Dlaczego o tym piszę? Z prostego powodu, jest to wręcz modelowy przykład na to, jak racjonalnie powinno wyglądać wsparcie dla uciekających z Ukrainy i przy takich rozwiązaniach tylko niespełna rozumu ludzie będą krzyczeć o „banderowcach”.

A jak to wygląda w skali, która dawno wymknęła się spod kontroli? Do Polski może przyjechać kto chce, nie tylko obywatele Ukrainy, ale każdy przebywający na terenie Ukrainy. Nie ma znaczenia, czy ludzie przyjeżdżają z tej części Ukrainy gdzie rzeczywiście mają miejsce bandyckie ataki Putina, czy z miejsc gdzie się zupełnie nic nie dzieje. Patrząc na mapę Ukrainę widzimy, że na 70 do 80% powierzchni kraju nie spadła ani jedna rakieta, nie przeleciał ani jeden pocisk. Żeby daleko nie szukać kompletnie nic się nie dzieje we Lwowie i w związku z tym powstaje naturalne pytanie ilu Ukraińców ze Lwowa trafiło do Polski? Jest to jedno z wielu pytań, których nie wolno w przestrzeni publicznej zadawać, bo każda próba kończy się sponiewieraniem pytającego, w najlepszy razie brakiem empatii, w standardowym „szczuciem” i „ruską onucą”. Polska nie prowadzi polityki migracyjnej, nie ma nawet pomysłu jak zracjonalizować ten proces, żeby z jednej strony pomagał tym, którzy pomocy rzeczywiście potrzebują, z drugiej chronił Polskę przed opłakanymi konsekwencjami ekonomicznymi i społecznymi. Panuje jeden wielki szantaż wewnętrzny i zewnętrzny, który prowadzi do irracjonalnych i krzywdzących Polaków „gestów solidarności”.

Nie sposób wyjaśnić rozumem, ale też sercem, jeśli używa się serca właściwie, takich pomysłów, które są przywilejami dla uchodźców i sankcją dla Polaków. O ile jeszcze jakoś da się wytłumaczyć darmowe przejazdy komunikacją publiczną, bo wiadomo, że wielu, podobnie jak w opisanej powyżej historii, jedzie do pracujących w Polsce krewnych, to nijak nie da się wyjaśnić całego szeregu innych profitów. Polskie uczelnie oferują specjalne stypendia socjalne dla Ukraińców poza normalnym systemem, co oznacza wykluczanie polskich studentów. Darmowe wizyty w przychodniach i co więcej znów w specjalnym trybie „tylko dla Ukraińców”. I wcale nie chodzi o ranne ofiary terroru, tacy Ukraińcy zwyczajnie przez granicę nie przychodzą, ale chodzi o to, że Polak czekający trzy tygodnie na wizytę u kardiologa, będzie przesunięty o kilka kolejnych tygodni, a Ukrainiec zostanie przyjęty od ręki. Niedzielski mówił o przygotowaniu 7 do 10 tysięcy miejsc w szpitalach dla Ukraińców, nie dla osób chorych bez względu na pochodzenie, tylko specjalnie dedykowane miejsca dla Ukraińców. Darmowe ubezpieczenia OC to już kompletne kuriozum i szkodliwy populizm, za który także zapłacą Polacy.

Czy zwracanie uwagi na te ewidentnie krzywdzące decyzje polityczne, które zapadły w amoku emocjonalnym i w ramach ślepego wyścigu na gesty solidarności, jest szczuciem? Odsyłam do początku felietonu i jeszcze raz podkreślam, nie mam nic przeciw naturalnej tresce od ukraińskie rodziny, ale w tym procesie powinni brać udział sami Ukraińcy, łącznie z ponoszeniem kosztów, natomiast Polacy muszą mieć co najmniej równy dostęp do wszystkich świadczeń i instytucji publicznych.

Wrzucanie Ukrainy do jednego banderowskiego worka jest rzeczywiście propagandą Putina i bezmyślnym wspieraniem tej propagandy, ale poniewieranie Polaków we własnym domu, którzy domagają się rozwiązywania problemów zgodnie z prawem i sprawiedliwością jest chuligaństwem, nie empatią. Nikt i nikomu nie może zabronić oddania domu i pieniędzy komu tylko chce, ale też nikt i nikogo nie powinien do tego zmuszać, szczególnie wbrew logice i prawu.

Podwójna HISTERIA! Czy Polska w stanie wojny, koronawirus masakruje Polaków?

3.03.2022 https://prawy.pl/118637-podwojna-histeria-polska-w-stanie-wojny-koronawirus-masakruje-polakow/

Od tygodnia trwa wojna na Ukrainie. Pomimo siódmego dnia inwazji, śmiertelna pandemia zabójczego koronawirusa nie zdziesiątkowała żadnej ze stron, mimo nie tylko braku sanitaryzmu w warunkach wojny, ale też związanego z tym niższego poziomu higieny. Co innego Polska. Co prawda zapowiadanego przez Horbana tsunami zakażeń nie ma, ale restrykcje są.

Od wczoraj w Polsce teoretycznie obowiązują lżejsze restrykcje. Teoretycznie, bo w praktyce i tak zdecydowana mniejszość ludzi ich przestrzega. A poza tym wszyscy żyją wojną na Ukrainie, o czym za chwilę. Co ważne, to fakt, że restrykcje wciąż jakieś pozostają w życzeniach rządu. W życzeniach, bo jedne niby obowiązują, drugie są niezgodne z prawem, o czym świadczą wyroki sądów.

Teoretycznie w pomieszczeniach zamkniętych trzeba nosić maski, bo śmiertelna pandemia zabójczego wirusa ponoć nadal trwa. A kto nie ma maski na twarzy – ten siewca śmierci. Na przykład Łukasz Szumowski, co pokazał wczoraj poseł Grzegorz Braun. Aczkolwiek – według medialnych doniesień – „zdezynfekował się”.

Były minister zdrowia Łukasz Szumowski był w pracy pod wpływem alkoholu?! @GrzegorzBraun_ interweniował w Narodowym Instytucie Kardiologii.

wkraju24.plByły minister zdrowia Łukasz Szumowski był w pracy pod wpływem alkoholu?! Grzegorz Braun interwen…Poseł Grzegorz Braun złożył dziś wizytę w Narodowym Instytucie Kardiologii, aby przeprowadzić interwencję poselską. Jak relacjonuje polityk Konfederacji, pracujący w instytucie Łukasz Szumowski, były…6:48 PM · 1 mar 2022

Poza pomieszczeniami zamkniętymi, teoretycznie maskę trzeba nosić w komunikacji publicznej. Co prawda nawet w sezonie grypowym jej powszechnie nie noszono i niemal codziennie na Twitterze czy innych mediach społecznościowych było widać kolejne próby interwencji zakończone odpuszczeniem ze strony nadgorliwych, ale ojtam ojtam.

Poza tym jeśli wracamy zza granicy, musimy pokazać certyfikat covidowy. Inaczej trafimy do bezsądowego aresztu domowego – zwanego kwarantanną. No chyba, że jedziemy z jeszcze mniej wyszprycowanej niż Polska Ukrainy, to wtedy nie. Wtedy po przekroczeniu granicy możemy próbować załapać się na bezpłatny transport pociągami PKP Intercity. Tylko trzeba udowodnić, że jest się uchodźcą.

A skoro o Ukrainie mowa, dziś jest siódmy dzień wojny w tym kraju. W czwartek przed świtem Rosja rozpoczęła atak na to państwo. Słyszymy przeróżne doniesienia – a to Ukraińcy się cofają, a to znowu przeprowadzają kontratak. W wyniku działań zbrojnych zginęło dużo Rosjan. Ukraińska strona podaje już liczby zbliżające się do sześciu tysięcy żołnierzy. Raportuje również o śmierci cywilów, który giną od ostrzału rosyjskiej armii. Kilkukrotnie już wspomniano o śmierci przywódców czeczeńskich – niemalże od początku doniesień o ich obecności na Ukrainie, podobnie i o najemnikach Wagnera. Jeden został nawet ponoć schwytany.

Ale wiecie, czego mi tutaj brakuje? Informacji o ofiarach pandemii. Cudownym trafem niewyszprycowane społeczeństwo ukraińskie oraz rosyjskie nie przenosi śmiercionośnej zarazy i nie dziesiątkuje ona stron obu stron konfliktu. Podobnie jak w Polsce, na linii frontu nie ma doniesień o rozkładaniu wojsk przez koronawirusa, nie ma żadnego wariantu ani podwariantu. Co ciekawe, także w naszych mediach temat jakby przycichnął.

Bynajmniej jednak nie zniknął. Nie tak dawno pisałem o skandlicznym projekcie globalnego traktatu antypandemicznego, wspieranego także przez Polskę jako państwo. Ostatnio też dyskutowano o kwestii „walki z dezinformacją” na szczeblu ONZ-owskim. Bynajmniej również nie pojawiła się kwestia wolności słowa – zamiast tego doniesienia o potrzebie walki z „fakenewsami”. O tym, jak taka walka ma wyglądać, można spojrzeć na obecną histerię w kwestii ukraińskiej, gdzie komunikaty ukraińskie są prawdziwe, a wszystko inne to „ruska propaganda”. Co prawda pojawia się potem problem, gdy bohatersko polegli obrońcy Wyspy Węży nagle okazują się żywi i w rosyjskiej niewoli, a Ukraina próbuje nas wciągać bezpośrednio w swoją wojnę, ogłaszając, że zamierzamy udostępnić im swoje lotniska do działań bojowych, ale to nic. Wówczas załącza się orwellowskie dwójmyślenie. Ale oczywiście nie jest ono złe, tylko w tym przypadku dobre. No wiadomo.

A tak na poważnie, kilka dni temu już ktoś zapytał mnie, czy moi znajomi też histeryzują, jakby to nas napadnięto. Tak, moi też. I obcy ludzie, ale prawdziwi, z którymi dyskutuję w sieci nie tylko mają takie przekonanie, ale niektórzy zdaje się chcieliby, byśmy włączyli się do wojny. Przypominam przy tej okazji, że podżeganie do wojny to przestępstwo, art. 117 kodeksu karnego. Polska nie jest obecnie w stanie wojny i nawoływanie by to zmienić jest karalne. Teoretycznie, bo rządzący też zdają się być w amoku.

Wydaje się, że Polacy po prostu obecnie lubią histeryzować. Stąd wykupienie makaronu i papieru toaletowego na początku Wielkiej Histerii w sklepach i stąd też zdjęcia pokazujące lanie do kanistrów paliwa na stacjach benzynowych w Polsce po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę. Po co? Żeby zapewne z jednej strony zwiększyć sobie poziom adrenaliny, a gdy uwierzy się w bezsensowne w tym przypadku poczucie zagrożenia, pisać posty na fejsie typu „Putin ch*j”. A gdy ktoś będzie miał inne zdanie czy szersze spojrzenie, z autentycznym poczuciem spełnionego obowiązku napisać „ruska onuca” czy „dywersant”. To wydaje się być najnowszym krzykiem mody.

A kwestia restrykcji w Polsce? Albo pojawiających się zapowiedzi o kolejnej podwyżce stóp procentowych? Nieważne. Jutra przecież nie będzie.

Fabryki stają. Volkswagen wstrzymuje produkcję w fabrykach w Poznaniu i we Wrześni

Przez sytuację w Ukrainie.

Już w środę zaczęły do nas napływać informacje o możliwym wstrzymaniu produkcji w fabrykach Volkswagena w Poznaniu i we Wrześni. Jak ustaliliśmy, produkcja zostanie wstrzymana w przyszłym tygodniu i nie wiadomo jak długo potrwa przerwa.

https://epoznan.pl/news-news-126820-volkswagen_poznan_wstrzymuje_produkcje_w_fabrykach_w_poznaniu_i_we_wrzesni

——————————–

– Wybuch wojny na Ukrainie zakłócił łańcuchy dostaw wielu firm, w tym również fabryk Volkswagen Poznań w Poznaniu i we Wrześni. Niedobory materiałów do produkcji w polskich fabrykach dotyczą między innymi wiązek elektrycznych produkowanych na Ukrainie. Oba zakłady z dniem 10 marca czasowo wstrzymają produkcję – podaje Volkswagen Poznań.

– Chciałbym szczególnie mocno podkreślić, że pomimo zaistniałej sytuacji, nasza Grupa i spółka Volkswagen Poznań chce udzielać pomocy wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, i pomagać ofiarom wojny, która jest pogwałceniem prawa międzynarodowego. Wojna na Ukrainie bulwersuje nas wszystkich. Jesteśmy głęboko wstrząśnięci i poruszeni dramatami ludzkimi, jakie rozgrywają się na naszych oczach i zapewniamy o naszym wsparciu w tym trudnym czasie – mówi Dietmar Mnich, prezes zarządu Volkswagen Poznań sp. z o.o.. – Jednocześnie, natychmiast po wybuchu działań wojennych, na poziomie koncernu, ale też bezpośrednio w Volkswagen Poznań powołaliśmy zespoły kryzysowe, które na bieżąco określają możliwe skutki wojny dla naszej działalności biznesowej i prowadzą wszelkie działania, by przerwa w produkcji była jak najkrótsza – dodaje.

Grupa Volkswagen przekazała dotąd milion euro na pomoc uchodźcom z Ukrainy.

Cejrowskie nt. Ukrainy i ciepłego importu bandytów. Odpowiedź Polaków na agresję.

Znany podróżnik i komentator Wojciech Cejrowski w swoim wpisie na youtubie wskazuje, że naszą wschodnią granicę przekracza tysiące nie Ukraińców. I że są to nielegalni imigranci. Portal Agory, czyli „Gazeta” ogłosił: „Przemyśl. Grupa mężczyzn zaatakowała uchodźców. Policja odsyła ich na dworzec z uwagi na bezpieczeństwo”. Tymczasem jak wiadomo, o co chodzi to w przypadku tego medium zawsze chodzi o manipulację. I tym razem okazuje się, że chodzi… o to, że rozbestwieni totalną bezczynnością policji imigranci z krajów III Świata, którzy przedostali się z Ukrainy do Przemyśla dokonują napadów rabunkowych i molestowania zarówno ewakuowanych Ukrainek, jak i Polek.

Piotr Stępień https://prawy.pl/118632-szokujace-slowa-cejrowskiego-nt-ukrainy-tego-nikt-sie-nie-spodziewal/

———————————-

Znany podróżnik napisał: „Granicę przekraczają tysiące NIE-Ukraińców. To, co nie weszło przez Białoruś wlewa się przez Medykę. Rząd wpuszcza nawet bez paszportów, bo „ktoś zgubił na wojnie, nie wyrobił, zapomniał zabrać”. Rząd wpuszcza bez testów, ale nadal testuje Polaków na Okęciu. Widzieli Państwo filmy w sieci? Matki z dziećmi w mniejszości, a większość młode byki i TO NIE SĄ UKRAIŃSKIE TWARZE. wc”

I dodaje: „Na filmie: Młode byki wywalają z pociągów ukraińskie matki z dziećmi, wyrywają im z rąk łóżka, koce, żywność i inne dary, które one dostały od Polaków. Jeżeli rząd nie wie co z tym robić, niech tam wyśle kiboli – poradzą”.

Czarno to widzę

Widziałem wiele zdjęć z granicy, patrzę a tam jeśli chodzi o samców to sami Czarni i Arabowie. I w żadnym wypadku nie są to mityczni „studenci”. Wygląda jakby nie przeszli przez Białoruś i okazało się, że teraz idą przez Ukrainę.

Odpowiedź kibiców

W internecie wciąż jest dostępna relacja kibica Polonii Przemyśl na temat wydarzeń w dniu 1 marca bieżącego roku. Otóż jak pisze: „Jako Przemyślanie mówimy stanowcze NIE atakowaniu, zaczepianiu, okradaniu czy napastowaniu naszych Kobiet, Matek oraz Dzieci! Nie ma na to naszego przyzwolenia i nigdy nie będzie! Jeżeli Wojewoda czy Marszałek odpowiedzialni za Podkarpacie nie potrafią się uporać się problemem zwierząt (ludźmi ich nazwać nie można), które nie tak dawno atakowały Polskie Wojsko pod granicą z Białorusią to my zaprowadzimy porządek w naszym mieście! Nie jest prawdą to co piszą lewicowe media. Zawsze przekłamywały i przekłamywać będą. Wbrew temu co wypisują to nikt nie został pobity, to nasze kobiety i dzieci były okradane! To sklepy w Medyce, w Przemyślu i nie tylko były okradane przez ludzi z Bliskiego Wschodu, Afryki, itd.!! To te „zwierzęta” jak zasługują by ich nazywać pocięły wczoraj dziewczynę na Zasaniu w Przemyślu! To te „zwierzęta”, a nie ludzie próbowali za pomocą białej broni dostać się w nocy do Szkoły Podstawowej nr 5, gdzie przebywały kobiety oraz dzieci, którzy byli zmuszeni do ucieczki ze swojego kraju przed wojną! Nie pozwolimy na to by nasze rodziny bały wychodzić się z domu!!

Patrole obywatelskie

W związku z bezczynnością policji i coraz większą bezczelnością rozzuchwalonych swoją bezkarnością nielegalnych imigrantów Polacy w Przemyślu zaczęli się organizować w patrole obywatelskie. I informują, że „Osoby bez dokumentów, siedzące w parkach, kamienicach, podwórkach, w blokach, na schodach przed klatkami były przez nas legitymowane i odprowadzane na Dworzec Główny PKP skąd byli odsyłani do pociągu, którym odjeżdżały daleko stąd! Konsekwencją naszych działań jest to, że ludzie czują się bezpieczni, ulice nagle są patrolowane, a Dworzec już nikt nie jest w stanie opuścić żeby wędrować i robić co bądź na mieście”!

Jak widać państwo polskie znowu „zdało egzamin”. I ludzie nie muszą brać spraw w swoje ręce. Oczywiście żartowałem. Znów okazaliśmy się państwem z dykty i kartonu, (wpuszczając watahy nielegalnych imigrantów bez dokumentów, a przecież czarnych Ukraińców za dużo nie ma). Co w obliczu wojny na Wschodzie i gigantycznych problemów ekonomicznych dobrze nam nie wróży.

Wszystko wskazuje na to, że amerykańskie laboratoria broni biologicznej na Ukrainie, szlag trafił…

24 lutego 2022, wojska rosyjskie zniszczyły Centrum Operacyjne Marynarki Wojennej USA w Oczakowie na Ukrainie. Chodzi o dużą bazę marynarki wojennej w obwodzie mikołajewskim, którą w roku 2017 utworzyły Stany Zjednoczone, nazywając ją Naval Operations Center. https://news.usni.org/2017/08/15/u-s-navy-seabees-building-maritime-operations-center-black-sea-coast

Władimir Putin w swoim orędziu do narodu z 21 lutego mówił właśnie o amerykańskiej bazie morskiej w ukraińskim Oczakowie. Baza została zbombardowana jeszcze tego samego dnia i zrównana z ziemią. Filmy zostały nagrane z bardzo dużej odległości.

https://youtu.be/ULLGiAppJeM

Pozostałości po zniszczonej bazie floty wojennej w Oczakowie na video poniżej:

Ponadto, prezydent Rosji Władimir Putin wydał swojemu wojsku rozkaz odnalezienia i zniszczenia – w kilkudziesięciu miejscach na Ukrainie – laboratoriów biologicznych, zajmujących się ściśle tajnymi badaniami nad chorobami odzwierzęcymi i zakaźnymi.

Prezydent Ukrainy Wołodmyr Zelenski oświadczył w piątek, że siły rosyjskie ostrzeliwują “instalacje wojskowe”, co skłoniło analityków do spekulacji, że określenie może obejmować również zainstalowane i obsługiwane przez USA laboratoria biologiczne. Według dokumentów rządu USA, Stany Zjednoczone posiadają wiele laboratoriów na Ukrainie. W typowy dla Pentagonu sposób te laboratoria są reklamowane jako “obronne”. Rosja od miesięcy ostrzega USA, aby zaprzestały prowadzenia niebezpiecznych biolaboratoriów u swoich granic. Mass media głównego nurtu nie chcą obecnie poruszać tego tematu, ale informowały o tym w przeszłości.

Przypomnijmy, że 4 miesiące temu, Rosja i Chiny zwróciły się do ONZ z prośbą o “sprawdzenie i ograniczenie” potencjału USA w zakresie broni biologicznej. https://www.scmp.com/news/china/diplomacy/article/3151668/china-russia-ask-un-check-biological-warfare-capability-us-and

W ostatnich dniach, ambasada USA w Kijowie została przyłapana na usuwaniu dowodów na istnienie laboratoriów broni biologicznej na Ukrainie. Skasowano wszystkie pliki PDF ze strony internetowej ambasady. https://ua.usembassy.gov/embassy/kyiv/sections-offices/defense-threat-reduction-office/biological-threat-reduction-program/

Zostały one jednakże zarchiwizowane pod linkami:

https://web.archive.org/web/20170130193016/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-kharkiv-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20210511164310/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-luhansk-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170221125752/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-dnipropetrovsk-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20210506053014/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-vinnitsa-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170207122550/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-kherson-fact-sheet-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170223011502/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-ternopil-fact-sheet-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170208032526/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-zakarpatska-fact-sheet-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170202040923/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-lviv-dl-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170201004446/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-lviv-rdvl-eng.pdf

https://web.archive.org/web/20161230143004/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-eidss.pdf

https://web.archive.org/web/20210506212717/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-pathogen-asset-control.pdf

https://web.archive.org/web/20170207153023/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/dtro-dnipropetrovsk-rdvl_eng.pdf

https://web.archive.org/web/20170211022339/https://photos.state.gov/libraries/ukraine/895/pdf/kiev-ivm-fact-sheet-eng.pdf

Na podstawie: https://newspunch.com/putin-orders-military-to-destroy-bio-labs-in-ukraine-as-us-scrubs-evidence-of-their-existence/

Przy masowej fali uchodźców proste schematy i kierunki przepływu nie mają zastosowania

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/przy-masowej-fali-uchodzcow-proste-schematy-i-kierunki-przeplywu-nie-maja-zastosowania/

Uczestniczymy w wielopiętrowej operacji, płonie wielki grill, przy którym duzi gracze najedzą się do syta, a naiwni robią za ruszt albo i węgiel drzewny. Z uwagi na fakt, że jest to operacja zakrojona na gigantyczną skalę nie da się przewidzieć jej następstw przy pomocy prostych i dotychczas obowiązujących schematów. Każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego i z reguły te wieści nie są dla Polski dobre.

Tradycyjnie jesteśmy w samym centrum boju, pomiędzy Wschodem i Zachodem, przekleństwo geopolitycznego położenia spada nam na głowy. I tego rzecz jasna uniknąć nie możemy, nie przeniesiemy Polski do ciepłych krajów, czy w inne bezpieczne miejsce na świecie. Gorzej, że nie wyciągamy z historii żadnych wniosków i niczym ćmy do świecy pchamy się w polityczne i społeczne kłopoty.

W tej chwili Polska wzięła na siebie największy ciężar związany z wydarzeniami na Ukrainie. We wszystkim jesteśmy pierwsi, oddaliśmy najwięcej samolotów, wysyłamy najwięcej paczek i przede wszystkim przyjmujemy najwięcej uchodźców, różnych, nie tylko ukraińskich.

Stan na dziś to 450 000 i nic nie wskazuje, żeby to była liczba ostateczna, wręcz przeciwnie do końca tygodnia możemy się zderzyć z okrągłym milionem. Głównym czynnikiem generującym liczbę uchodźców jest sianie wojennej histerii, w czym Polska też bryluje. W zależności od tego jakie jeszcze akty terroru z udziałem bandziorów Putina będą miały miejsce na Ukrainie, fala uchodźców może się uspokoić albo wezbrać jeszcze mocniej. Polska do tej pory nie ma żadnego planu A, nie wspominając o planie B, po prostu przyjmujemy wszystkich jak leci i co gorsza z otwartymi ramionami zapraszamy następnych. Na zachętę Morawiecki oferuje 500+, Niedzielski pełną opiekę zdrowotną, bez względu na status „szczepienia”, a cały rząd gwarantuje, że każdy dostanie wikt i opierunek. Nasza szlachetna postawa na początku wzbudziła podziw świata, ale ten etap właśnie mija.

Co do zasady można się zgodzić, że fala się podzieli, jedni na Ukrainę wrócą, drudzy zostaną w Polsce, jeszcze inni pojadą dalej na Zachód. Niestety jest w tym prostym rozkładzie bardzo dużo luk. O ile pewnym jest, że „uchodźcy”, którzy ominęli Białoruś chcą do Niemiec, to już niekoniecznie tak się dzieje w przypadku studentów z Ukrainy, którzy żyli tam parę lat.

Zwracam też najwyższą uwagę, że pomimo najwyższej troski, jaką otoczono uchodźców i ocenzurowania wszystkich aktów agresji z jakimi spotkali się Polacy, w tym ratownicy medyczni, amerykańskie CNN i niemieckie MSZ od wczoraj grzmią o polskim rasizmie. Niemcy jednym ruchem mogą uszczelnić swoją granicę i nikt im nic nie zrobi. W dodatku nie muszą tego robić zasiekami tylko zapisami prawnymi wspieranymi przez propagandę. Póki co to Polska zapewnia prawie półmilionowej grupie odpowiednie warunki bytowania i jakoś szerokiej fali pomocy humanitarnej z Unii Europejskiej nie widać. Ostra rozgrywka polityczna z udziałem pięknych słów i twardych cynicznych działań, to dyscyplina, w której Polska od zawsze zbiera baty i tak to wygląda również tym razem. Empatia, nie zawsze właściwie pojęta, zastąpiła wszelkie myślenie, generacja emocji na najwyższym poziomie zagłusza każdy apel o obronę własnego interesu.

Jako domorosły socjolog z tytułem magisterskim, mogę powiedzieć, że nie ma mądrych przy takiej skali zjawisk społecznych. Moglibyśmy sobie w prosty sposób podzielić uchodźców, gdyby to było 10, no powiedzmy 50 tysięcy, ale przy 500 tysiącach procesy wymakają się spod kontroli. Wpadamy w pułapkę, w imadło, które nas ściska coraz bardziej, z jednej strony sami się wpakowaliśmy w niekontrolowaną solidarność z Ukrainą, z drugiej będą z nas robić rasistów pozbawionych wrażliwości, żeby zatrzymać uchodźców w Polsce.

Gdyby to było takie oczywiste, że Niemcy wezmą większość, to dziś dworzec w Berlinie byłby oblegany, a nie w Przemyślu. Teraz wygląda to źle, ale strach pomyśleć, co się będzie działo jeśli nie daj Boże dojdzie do oblężenia Kijowa, o Lwowie nie wspominając. Na szczęście szanse na to są niewielkie, jednak sama propaganda i gotowanie w wojennym kotle wystarczą, żeby nowe fale wywołać.

Huta Pieniacka – zapomniana i zapominana zbrodnia

Bez względu na obecną sytuację Ukrainy spowodowaną konfliktem zbrojnym, źle jest jeśli bieżąca rzeczywistość zabija pamięć o przeszłości. Oczywiście nie można żyć jedynie samą historią, jednak są wydarzenia, których zapomnieć po prostu nie wolno. Jednym z nich jest zbrodnia w Hucie Pieniackiej dokonana w dniu 28 lutego 1944 roku przez 4 Pułk Policji SS złożony z ukraińskich ochotników oraz przez członków Ukraińskiej Powstańczej Armii. W wyniku dokonanej wówczas akcji pacyfikacyjnej na polskiej ludności cywilnej zginęło co najmniej 850 osób.

https://www.bibula.com/?p=131744

Pretekstem do wkroczenia uzbrojonych jednostek ukraińskich do Huty Pieniackiej była mająca miejsce kilka dni wcześniej potyczka patrolu SS wspieranego przez UPA z polskimi oddziałami samoobrony, w której zginęło dwóch Ukraińców. Ponadto rozpowszechniane były informacje, że w miejscowości stacjonują oddziały radzieckie, z którymi współpracują okoliczni mieszkańcy. W rzeczywistości partyzanci radzieccy opuścili Hutę Pieniacką 23 lutego 1944 roku.

W dniu 28 lutego 1944 roku do Huty Pieniackiej wkroczyły ukraińskie formacje SS oraz oddziały UPA, do których przyłączyli się ukraińscy cywile. Po dokonanym ostrzale, oddziały zaczęły mordować ludność polską, używając do tego między innymi siekier i kolb karabinów, jak również podpalając zabudowania, w których ukrywała się miejscowa ludność. Między innymi podpalono stodołę, w której przebywało około 40 osób. Miały miejsce akty zabijania małych dzieci i kobiet w ciąży. Dowódcę oddziałów polskiej samoobrony Kazimierza Wojciechowskiego oblano substancją łatwopalną i podpalono. Nieliczni, którzy ocaleli z masakry dali świadectwo dokonanym zbrodniom. Oto relacja Wandy Kobylańskiej-Gośniowskiej: „Widok, jaki ujrzałam po wyjściu z kościoła był tak przerażający, że paraliżował wszystkie umysły – nie mogłam uwierzyć oczom i uszom. Naokoło morze płomieni i ciemne chmury dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i swąd spalonych ciał ludzkich i zwierzęcych. Nie mieliśmy żadnych złudzeń co do czekającego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawił nam serca do tego stopnia, że nie reagowaliśmy na bicie nas kolbami i kłucie bagnetami. Słyszeliśmy przy każdym uderzeniu: wże propała wasza Polszcza albo to jest wasza Polszcza” (Edward Prus: „Requiem nad zamordowanym polskim siołem” – nawolyniu pl.). Spośród mieszkańców Huty Pieniackiej przeżyło jedynie około 160 osób, które albo wcześniej opuściły miejscowość, albo znalazły schronienie w miejscach niedostępnych dla zbrodniarzy. Nielicznym pojmanym udało się uciec.

Poza pojedynczymi przypadkami (min. dowódca jednego z oddziałów UPA Włodzimierz Czerniawski) sprawcy dokonanego ludobójstwa nigdy nie ponieśli odpowiedzialności. Po 1989 roku próby wyjaśnienia zbrodni i upamiętnienia ofiar napotykały na trudności – między innymi blokowano umieszczenie daty zbrodni na pomniku ufundowanym przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w 2005 roku, a jeden z lwowskich radnych żądał nawet demontażu pomnika. Ponadto kilkakrotnie pomnik dewastowano, profanując pamięć ofiar zbrodni. Co więcej – niektóre środowiska do dzisiaj zaprzeczają dokonanej zbrodni, określając ją wytworem komunistycznej propagandy. Nie jest to niczym dziwnym skoro część politycznych elit Ukrainy gloryfikuje postać Stepana Bandery, a Ukraińską Powstańczą Armię traktuje jako formację narodowo-wyzwoleńczą.

Kultywowanie pamięci ofiar masakry w Hucie Pieniackiej, podobnie jak ofiar innych zbrodni dokonanych podczas Rzezi Wołyńskiej nie jest aktem „niepotrzebnego jątrzenia” i „rozdrapywania ran” w relacjach polsko-ukraińskich. Jest to oddanie hołdu bestialsko zamordowanym oraz wyraz potępienia sprawców ludobójstwa. Pamięć o tragicznych wydarzeniach w Hucie Pieniackiej jest naszym obowiązkiem, niezależnie od sympatii politycznych, światopoglądu i wyznawanych wartości. Nie mają tutaj żadnego znaczenia kwestie związane z obecnym konfliktem ukraińsko-rosyjskim. Chodzi także o to aby żaden polski polityk nie posłużył się w przyszłości banderowskim zawołaniem: „Sława Ukrainie! Herojam Sława!”, ani aby nikt nie relatywizował zbrodni banderyzmu. Oby zbrodnie podobne jak dokonana w Hucie Pieniackiej nigdy więcej się nie powtórzyły!

Michał Radzikowski

Za: Myśl Polska (28-02-2022) | https://myslpolska.info/2022/02/27/huta-pieniacka-zapomniana-zbrodnia/

Nielegalne fabryki broni biologicznej USA na terytorium Ukrainy. Lista laboratoriów.Koszty.

Laboratoria były finansowane bezpośrednio przez Pentagon i zatrudniały wyłącznie personel amerykański, a władze w Kijowie zobowiązały się do nieingerowania w ich pracę.

[mail od RK]

Do roku 2017 na terytorium Ukrainy powstało 13 amerykańskich laboratoriów wojskowych przeznaczonych do badań i produkcji czynników zakaźnych, takich jak ospa, wąglik, botulizm i podobne.

Funkcjonowały one do lutego 2022 na podstawie pozwolenia udzielonego Pentagonowi przez ukraińskie ministerstwo zdrowia,  co jest z kolei rezultatem dwustronnego porozumienia podpisanego w roku 2005 przez rząd Ukrainy z Pentagonem.

Nie jest przypadkiem, że na wiosnę 2017 roku, na Ukrainie miał miejsce niesamowicie dziwny i w żaden sposób niewyjaśniony wzrost zachorowań na botulizm. Epidemii – jak można to sobie łatwo wyobrazić – ukraiński skorumpowany i wyniszczony system opieki zdrowotnej nie był w stanie opanować. Ukraińskie szpitale nie posiadają surowicy antybotulinowej i to od roku 2014, — tj. od decyzji Kijowa by nie przedłużyć konwencji z Moskwą na jej produkcję. Dziesiątki Ukraińców zmarło – o wiele więcej niż deklaruje to rząd. Według pewnych źródeł – zmarły nawet tysiące obywateli Ukrainy. Oczywiście rząd Ukrainy wzrost zachorowań przypisał konsekwencjom jedzenia zepsutych konserw mięsnych.

https://en.lb.ua/news/2017/06/14/39 36_eight_ukrainians_died_botulism.html

W  roku  2014  z kolej przytrafił się bardzo rzadki –  albo w ogóle nieistniejący w ukraińskich szerokościach geograficznych – „afrykański pomór świń” który zaczął dziesiątkować trzodę chlewną. W roku 2015, by opanować epidemię zabito ponad 100 000 świń. Jest  rzeczą oczywistą przydatność podobnego wirusa, który — użyty jako broń biologiczna – może zdewastować gospodarkę rolną całych narodów.

Odnotowano również epidemię „świńskiej grypy” (HIN1), do zwalczenia której Kijów zmuszony był zakupić za 40 milionów dolarów szczepionki od spółki amerykańskiej.

We wrześniu 2016 zupełnie nieznana infekcja jelitowa rozprzestrzeniła się w mgnieniu oka w mieście Izmail. W przeciągu 24 godzin 400 dzieci zostało hospitalizowanych. Źródło choroby do tej pory nie zostało zidentyfikowane.

Teheran i Moskwa podniosły alarm, jako że tego rodzaju laboratoria zostały przez USA zainstalowane także w Gruzji, Kazachstanie, Uzbekistanie, Azerbejdżanie i Armenii. 

Według opinii irańskich i rosyjskich ekspertów wojskowych – rozlokowanie laboratoriów bio-militarnych na kontynencie euroazjatyckim pozwala Pentagonowi na zebranie informacji odnoszących się do miejscowych patogenów, — co jest zasadniczą kwestią jak chodzi o tworzenie broni biologicznej selektywnej i wysoce efektywnej przeciwko Rosjanom, Irańczykom i Chińczykom.

Powodem, dla którego Pentagon umieścił tak wiele laboratoriów na Ukrainie jest fakt,   że w ten sposób może obejść Konwencję Genewską z roku 1972, która zabrania prowadzenia tego rodzaju badań oraz produkcji i magazynowania broni biologicznej i chemicznej, ratyfikowaną przez amerykański Senat w roku 2013. Waszyngton pogwałcił i złamał w ten sposób konwencję międzynarodową na terenie państwa leżącego u granicy UE, w pobliżu Polski i Niemiec, i kandydata na członka UE. 

Poniżej kluczowe fragmenty wspomnianego porozumienia międzyrządowego z sierpnia 2005 roku. Jego treść, jak również informacje dotyczące kilkunastu laboratoriów broni bakteriologicznej, zostały usunięte ze strony ambasady USA w Kijowie po wkroczeniu wojsk rosyjskich na Ukrainę pod koniec lutego br.

Porozumienie między Departamentem Obrony Stanów Zjednoczonych Ameryki a Ministerstwem Zdrowia Ukrainy o współpracy w zakresie zapobiegania rozprzestrzenianiu się technologii, patogenów i ekspertyz,które mogą być wykorzystane w rozwoju broni biologicznej.Umowa podpisana w Kijowie 29 sierpnia 2005, weszła w życie 29 sierpnia 2005

Artykuł I

1. Aby pomóc Ukrainie w zapobieganiu rozprzestrzeniania się technologii, patogenów i wiedzy specjalistycznej, które znajdują się w Instytucie Naukowo-Badawczym Epidemiologii i Higieny (Lwów), Ukraińskim Instytucie Badań Naukowych Zwalczania Plag (Odessa), Centralnym Sanitarno-Epidemiologicznym Instytucie Dworzec (Kijów) i innych obiektów na Ukrainie wskazanych przez Ministerstwo Zdrowia Ukrainy, które mogą być wykorzystane do rozwoju broni biologicznej, Departament Obrony USA udzieli Ministerstwu Zdrowia Ukrainy bezpłatnej pomocy, pod warunkiem dostępności przyznanych środków w tym celu, zgodnie z warunkami niniejszej Umowy.

Artykuł IV

3. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy ułatwi zbadanie przez odpowiednie ukraińskie ministerstwa oraz inne agencje rządowe i organizacje wszystkich materiałów otrzymanych zgodnie z niniejszą Umową i dostarczy potwierdzenie akceptacji takich materiałów Departamentowi Obrony USA w ciągu dziesięciu dni od otrzymanie wyników takich badań. Materiały nieodpowiadające uzgodnionym specyfikacjom zostaną zwrócone na koszt Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych do Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem Ambasady Stanów Zjednoczonych Ameryki w Kijowie w ciągu trzydziestu dni od otrzymania w celu wymiany.

4. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy lub jego wyznaczony przedstawiciel skonsoliduje i przechowa wszystkie niebezpieczne patogeny w bezpiecznych scentralizowanych laboratoriach wyznaczonych na piśmie przez Strony, które otrzymały lub otrzymują pomoc Departamentu Obrony USA na mocy niniejszej Umowy (zwanych dalej laboratoriami scentralizowanymi). Departament Obrony USA może zapewnić możliwości diagnostyki molekularnej, ulepszoną komunikację elektroniczną oraz sprzęt do bezpiecznego i terminowego transportu próbek patogenów terenowych do scentralizowanych laboratoriów.

5. W celu wsparcia wspólnych wysiłków Stron na rzecz zapobiegania rozprzestrzenianiu się niebezpiecznych patogenów i związanej z tym wiedzy fachowej oraz zminimalizowania potencjalnych zagrożeń biologicznych, Ministerstwo Zdrowia Ukrainy przekaże do Departamentu Obrony USA wymagane kopie zebranych szczepów groźnych patogenów na Ukrainie do wspólnych badań biologicznych w scentralizowanych laboratoriach na Ukrainie oraz w laboratoriach wyznaczonych przez Departament Obrony USA w Stanach Zjednoczonych w celach profilaktycznych, ochronnych lub innych celach pokojowych. Szczegóły takiej współpracy zostaną określone w rocznych wspólnych wymaganiach i planach wdrożeniowych opracowanych zgodnie z ustępem 7 artykułu IV niniejszej Umowy lub w porozumieniu wykonawczym zgodnie z artykułem VI niniejszej Umowy. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy będzie udostępniać Departamentowi Obrony Stanów Zjednoczonych dane wygenerowane przez sieć nadzoru chorób zakaźnych Ministerstwa Zdrowia Ukrainy lub jej wyznaczonych agentów w celu lepszego wykrywania, diagnozowania i monitorowania epidemii chorób na Ukrainie.

6. Niebezpieczne patogeny umieszczone w laboratoriach scentralizowanych pozostają w tych laboratoriach przez okres obowiązywania Umowy. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy niezwłocznie powiadomi Departament Obrony USA na piśmie o tymczasowym usunięciu niebezpiecznych patogenów ze scentralizowanych laboratoriów z powodu sytuacji awaryjnych. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy jak najszybciej zwróci wszystkie patogeny usunięte ze scentralizowanego laboratorium do tego lub innego scentralizowanego laboratorium. « … »

Poniżej lista niektórych dotychczas zidentyfikowanych laboratoriów – spośród ok. 40 istniejących – na terytorium Ukrainy. Są to inwestycje rządu Stanów Zjednoczonych. Ich istnienie i działalność były jednym z głównych powodów wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę. Innym bezpośrednim powodem było ogłoszenie przez prezydenta Ukrainy pod koniec lutego br. zamiaru wejścia w posiadanie broni jądrowej.

1. Charkowskie Laboratorium Diagnostyczne

Charkowski Obwód Laboratoryjny Obwód Pomirski, Charków

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 638 375 USD (1 195 398 USD na projektowanie i budowę; 442 977 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

2. Dniepropietrowskie Państwowe Regionalne Diagnostyczne Laboratorium Weterynaryjne

(RDVL Dniepropietrowsk), 48, al. Kirowa, Dniepropietrowsk

Inwestycja USG – Całkowity koszt laboratorium: 1 810 547 USD (1 298 805 19 USD za projektowanie i budowę; 511 742 USD za sprzęt laboratoryjny i meble)

3. Instytut Medycyny Weterynaryjnej Narodowej Akademii Nauk Rolniczych

ul. Doniecka 30, Kijów, Ukraina

Inwestycja USG – Całkowity koszt laboratorium: 2 109 375,23 USD (1 217 164 USD na projekt i budowę oraz 762 134 USD na sprzęt i meble)

4. Laboratorium Diagnostyczne Chersoń

Centrum laboratoryjne obwodu chersońskiego ul. Uvarova 3, Chersoń

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 728 822 USD (1 285 845 USD na projektowanie i budowę; 442 977 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

5. Laboratorium Diagnostyczne Dniepropietrowsk

Centrum Laboratoryjne Obwodu Dniepropietrowskiego 39/A, ul. Fiłosofs’ka, Dniepropietrowsk

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 935 557 USD (1 531 479 USD na projektowanie i budowę; 404 078 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

6. Laboratorium Diagnostyczne w Tarnopolu

Tarnopolskie Obwodowe Centrum Laboratoryjne ul. Fedkovycha 13, Tarnopol

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 755 786 USD (1 312 810 USD na projektowanie i budowę; 442 976 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

7. Laboratorium Diagnostyczne Winnicy

(Winnica DL) Obwodowe Centrum Laboratoryjne Winnicy

ul. Malinowskiego 11, Winnica

Inwestycja USG – Całkowity koszt laboratorium: 1 504 840 USD (1 106 610 USD na projektowanie i budowę; 398 230 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

8. Państwowe Okręgowe Laboratorium Medycyny Weterynaryjnej

Ługańskie Obwodowe Diagnostyczne Laboratorium Weterynaryjne (Ługańska RDWL) 9a, ul. Ługańsk

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 746 312 USD (1 267 124 USD na projektowanie i budowę; 479 188 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

9. Lwowskie Laboratorium Diagnostyczne

Centrum Laboratoryjne Obwodu Lwowskiego ul. Krupyarskaya 27 Lwów

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 927 158 USD (1 523 080 USD na projektowanie i budowę; 404 078 USD na wyposażenie laboratorium, meble i instalację)

10. Państwowa Obwodowa Pracownia Medycyny Weterynaryjnej Lwów

Regionalne Diagnostyczne Laboratorium Weterynaryjne 7, ul. Promislova, Lwów

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1.734.971 USD (1.253.803 USD na projektowanie i budowę; 481.168 USD na sprzęt laboratoryjny, meble i instalację)

11. Zakarpackie Laboratorium Diagnostyczne

Zakarpackie Obwodowe Centrum Laboratoryjne 96, ul. Sobranecka, Użgorod

Inwestycja USG — całkowity koszt laboratorium: 1 920 432 USD (1 516 354 USD na projektowanie i budowę; 404 078 USD na sprzęt laboratoryjny i meble)

Trudno autorytatywnie stwierdzić, które z tych laboratoriów zostały do tej pory zneutralizowane, zniszczone lub przejęte przez Spetznaz. Z pewnością trwają nadal intensywne poszukiwania pozostałych ukrytych podziemnych laboratoriów. Ponad rok temu Putin zażądał od Zelenskiego likwidacji tych laboratoriów stanowiących zagrożenie dla ludności Ukrainy, Rosji i krajów sąsiednich. Oznajmił, że uczyni to sam, jeżeli prezydent Ukrainy uzna za stosowne zignorować to żądanie.

Na Wyspie Wężów, w pobliżu delty Dniepru, zlikwidowano ponadto niebezpieczne laboratorium prowadzone przez Mossad i Ministerstwo Zdrowia Izraela. Nastąpiło to po przechwyceniu przez rosyjski wywiad wojskowy informacji, że uzyskano niewykrywalne patogeny o wskaźniku śmiertelności 80 – 95%, stwarzające pozór Covid-19.

Turkmen odgryzł palec ratownikowi z Przemyśla i uciekł z karetki.

Ratownicy z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu poinformowali w mediach społecznościowych o tragicznym w skutkach zdarzeniu.

https://dziejesienapodkarpaciu.pl/obcokrajowiec-odgryzl-palec-ratownikowi-z-przemysla-drastyczne-foto/

We wpisie czytamy:

Niestety doszło do pierwszego ataku na personel medyczny…..44 letni obywatel Turkmenistanu podczas transportu do szpitala zaatakował Zespół Transportu Medycznego, uderzając, kopiąc i gryząc. Wskutek ataku jeden z naszych kolegów stracił palec wskutek odgryzienia. Napastnik zbiegł i jest poszukiwany przez Policję.

Pobicie kobiety w pociągu relacji Przemyśl – Warszawa – „studenci” na gościnnych występach

Otrzymałem informację o zwyzywaniu i pobiciu kobiety w pociągu relacji Przemyśl – Warszawa. Mowa o dr hab jednej z warszawskich uczelni. Sprawcy to grupa mężczyzn o „arabskich rysach twarzy”, która w licznej grupie podróżowała spod granicy polsko-ukraińskiej…

Zdjęcie

https://mobile.twitter.com/w_sumlinski/status/1498659873172729860?ref_src=twsrc%5Egoogle%7Ctwcamp%5Eserp%7Ctwgr%5Etweet

Wojciech Sumlinski