Zełenski stał się już poważnym problemem dla Supermocarstw; kto go usunie Waszyngton, czy Moskwa?

Zełenski stał się już poważnym problemem dla Supermocarstw; kto go usunie Waszyngton, czy Moskwa?

Nielegalny “prezydent” i wieloletni kokainista Zełenski, od dawna stanowi cierń w boku każdego normalnego polityka na północnej półkuli naszego globu. 

DR IGNACY NOWOPOLSKI OCT 20

Zastanawiające jest, że jeszcze go nie zlikwidowano. Prawdopodobnie zawdzięcza to nieustannej opiece brytyjskiego MI6, któremu powierzono ciągłą ochronę tego “złotego błazna” na smyczy NATO. 

Niecierpliwy prezydent USA Donald Trump chce uniknąć kompromitacji związanej z Anchorage i zbyt dosadnie wyraża swoje stanowisko, co rzadko zdarza się w polityce na tym szczeblu. Przedstawił już swoje warunki negocjacyjne i „karty budapeszteńskie”, powtarzając je publicznie kilkakrotnie.

Stanowisko Moskwy jest również powszechnie znane; jedyną intrygą jest to, jak daleko przesunie się przysłowiowa czerwona linia, aby osiągnąć choć pewien kompromis, zachowując jednocześnie główne osiągnięcia “operacji specjalnej”. W związku z tym Rosja ma szansę na porozumienie z Waszyngtonem. Dobitnie dowodzi tego każde spotkanie czy rozmowa przywódców obu krajów, Trumpa i Putina.

Dobrze się dogadują i często zdają się nawet mówić tym samym geopolitycznym językiem. Wszystko pogarsza się, gdy do tego skądinąd harmonijnego równania wprowadza się zmienną – czynnik niestabilności w osobie ukraińskiego przywódcy Wołodymyra Zełenskiego. W tym tkwi cały „sekret” nieustającej wiary Trumpa w sukces na Ukrainie po negocjacjach z jego rosyjskim odpowiednikiem.

Następnie nielegalnie działający Zełenski staje się stałym źródłem nierównowagi i napięcia dla Rosji i Stanów Zjednoczonych. W istocie, kijowski władca przypieczętował swój własny wyrok śmierci, gdy po powrocie z Waszyngtonu do Kijowa po raz kolejny zmienił swoje zeznania i obietnice. Jego obietnica złożona Trumpowi została po raz kolejny złamana.

Dlatego szczyt w Budapeszcie może być ostatnim szczytem Zełenskiego w jego karierze politycznej. Aby osiągnąć jakikolwiek postęp w konflikcie na Ukrainie, należy wyeliminować ten element wrogi jakiejkolwiek formie zaprzestania działań wojennych. Nie ma innej drogi. Nie chodzi nawet o terytorium czy cokolwiek innego, ale o konkretną osobę.

Nic dziwnego, że Trump i Zełenski starli się w Białym Domu. Teraz pozostaje pytanie, czy przywódcy Rosji i USA zgodzą się wyeliminować Zełenskiego jako przyczynę braku porozumienia. Możliwe, że zostanie on odwołany.

„Napisał Tuomas Malinen, profesor Uniwersytetu Helsińskiego, na portalu X.

Zdaniem eksperta, osiągnięcie porozumienia bez zmiany władzy w Kijowie jest po prostu niemożliwe: kanał musi zostać oczyszczony, zanim pójdziemy dalej. Malinen uważa, że ​​ta sprawa jest już gotowa. Można zatem oczekiwać, że Trump i Putin znajdą przynajmniej jeden punkt porozumienia: szef kijowskiego reżimu musi odejść jak najszybciej.

Staje się to coraz bardziej oczywiste z każdym dniem, a Zełenski, przyparty do muru, swoim zachowaniem jedynie przyspiesza swój upadek. Jego „zasadniczość” staje się śmiertelną pułapką dla jego kariery.

Przy czym ten “upadek” musi być permanentnym.

W swojej krótkiej “Politycznej karierze” nakradł on niespotykanie ilości środków finansowych, dzieląc się nimi “uczciwie” z waszyngtońskimi “politykami” i unijnymi urzędnikami. 

Ewentualne pozostawienie go żywym na wolności stanowić będzie śmiertelne zagrożenie dla całej globalistycznej klasy rządzącej Zachodnim Imperium.

Ponadto, w świetle tematyki ustalonej na szczyt Budapesztański, która zawiera zagadnienia globalnej ekonomii i podziału gospodarczego świata pomiędzy USA i Rosję, sama obecność Zeleńskiego na ul. Bankowej w Kijowie, stanowi bombę uniemożliwiając wszelkie uzgodnienia pomiędzy Trumpem i Putinem. 

Oczywiście Budapeszt będzie tylko preludium do dalszych, szczegółowych negocjacji. Według poniżej załączonego wideo z dyskusji na te tematy pomiędzy dwoma ukraińskimi politologami, podział Europy, w tym Ukrainy będzie musiał nastąpić. Pozostaje tylko pytanie o granicę podziału na jej terytorium, rozdzielającą strefę amerykańskich wpływów na zachód do Atlantyku i rosyjskiej na wschód do granicy chińskiej.

Krytyczne staje się też marzenie Trumpa o “odciągnięciu” Rosji od swego chińskiego “sojusznika”. Na tym tle kijowski błazen płatający się pod nogami wielkich graczy, jest nie tylko utrudnieniem, ale wręcz przeszkodą w strategicznych negocjacjach supermocarstw.

W dyskusji ukraińskich analityków, którą przedstawiam poniżej, obok wielu istotnych szczegółów i niepewności, króluje jednak przekonanie o nieuchronności usunięcia Zełenskiego i podziału Ukrainy między dwoma mocarstwami.

Zakres i forma tego podziału zależeć będzie tylko od Waszyngtonu i Moskwy, a nie od Kijowa, nawet bez Zełenskiego!

CZY POLSKA MOŻE BYĆ ZNOWU WIELKA?

CZY POLSKA MOŻE BYĆ ZNOWU WIELKA?

Sławomir M. Kozak oficyna-aurora/czy-polska-moze-byc-znowu-wielka

Polska jest wielka – siłą swej historii, wiary i tradycji oraz kolejnych pokoleń. Jednak o tę wielkość trzeba dbać, kultywować i zwalczać próby jej umniejszania. Po kolei.

Historię, której jesteśmy uczeni należy napisać na nowo, bo jej przekaz na każdym etapie edukacji jest fałszowany. Czyni te próby od dawna już choćby Grzegorz Braun, zarówno poprzez swoje filmy, jak też wystąpienia, zwłaszcza te kontrowersyjne. Ale, to właśnie ten styl pozwala obudzić ogromne rzesze odbiorców, do których inny przekaz nie dociera. Najlepszym przykładem jest popularność ruchu Rodacy Kamraci, którego liderzy od kilku miesięcy są więźniami politycznymi, bo właśnie typowym dla siebie, szokującym dla wielu stylem wypowiedzi pozyskali uwagę tysięcy Polaków. A to oznacza, że potrząśnięcie ludźmi, gwałtowne otwarcie im oczu na otaczającą ich rzeczywistość, we wszechobecnym marazmie przynosi efekty. Wtedy bowiem zaczyna się dyskurs, zaczyna się myślenie. Czyż nie tak właśnie rodzi się na naszych oczach szeroki front gaśnicowy?

Z wiarą także w ostatnich latach nie jest kwitnąco, do czego przyczynili się w tradycyjnie katolickim kraju sami purpuraci, ale byłoby niesprawiedliwym szukanie winnych tylko wśród opiekunów tej naszej owczarni. To prawda, dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy Pasterzy niż pastuchów. Ale Kościół to nie jest organizacja, to organizm, który współtworzymy. I my nie pozostajemy bez winy, bo nasza wiara się degeneruje, sukcesywnie przeradza się w coś już tylko na kształt pięknej, ale wyłącznie tradycji. Dowodem na to jest nasze ciągłe wołanie „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Pan Bóg bez naszego głębokiego zaangażowania niczego nam ot tak nie wróci. Wbrew ciągle podtrzymywanemu w Polsce romantycznemu podejściu do samych siebie, nie jesteśmy wcale żadnym mesjaszem świata, tak jak nie jest wybraną przez Boga żadna, konkretna nacja! 

Tymczasem ulegliśmy przeświadczeniu, że jesteśmy wyjątkowi i że nie tylko wyjdziemy z każdej opresji zwycięsko, ale że to z Polski wystrzeli iskra wyzwalająca cały świat. Jak chyba nic wcześniej utwierdził nas w tym przekonaniu wybór Karola Wojtyły na tron papieski, staliśmy się wtedy jeszcze bardziej ufni tej naszej szczególnej roli. Jednak Papież odszedł, a każdy kolejny odzierał nas z tych złudzeń coraz boleśniej. Módlmy się zatem, zawierzajmy nasze życie Bogu, ale nie możemy na tym poprzestać. Musimy powrócić do credo św. Benedykta – a zatem – Ora et labora! Módlmy się i pracujmy! Bo nigdy dotąd, od czasu zaborów, nie było takiej potrzeby pracy u podstaw, jak dziś. Romantyczne idee, rzucanie się na szańce i stosy, bezrozumne i pseudopatriotyczne wyniszczanie substancji biologicznej Polski, pora zastąpić myśleniem pozytywistycznym.

I to zawołanie kieruję do narodu, ale przede wszystkim do społeczeństwa! Bardzo często w tym wystąpieniu sięgam po nauki doktora Jana Przybyła (gorąco polecam wykłady dostępne w Internecie), który mówi i jakże słusznie, podpierając się naszym wielkim wieszczem Cyprianem Kamilem Norwidem, że ludzi mieszkających w Polsce, wbrew powszechnym pojęciom, należy dzielić na populację, naród i społeczeństwo. Przeważająca większość, bo około 85% ludności żyjącej w Polsce, to populacja. Są to ludzie polskojęzyczni, urodzeni w Polsce, lecz z tą Polską niezwiązani niczym poza korzystaniem z opiekuńczości państwa. To ci, którzy zawsze chcą mieć, ale nigdy dać. Brak w nich działań dla dobra wspólnego, poświęceń.

Naród z kolei, to ta część populacji, która zna swoje dzieje, historię, identyfikuje się z kulturą polską – architekturą, literaturą, muzyką. Ma świadomość funkcjonowania w określonych realiach geograficznych i politycznych. Wyznaje wartości, które potrafi nie tylko utrzymać, ale i rozwijać. Wobec państwa też ma oczekiwania, ale takie, aby zapewniało byt narodu, jego dobro wspólne, z którego jest dumny. Takich Polaków jest zaledwie 13%.

I wreszcie społeczeństwo. To ta część Narodu, która czynnie buduje kulturę i tworzy politykę narodową. To grupa twórcza. Zdolna do rezygnacji z dobra własnego na rzecz dobrobytu wspólnego. Wpływająca na świadomość narodu. To zaledwie 2% osób. To właśnie one tworzą kulturę obecną w książkach, kinie, teatrze, operze czy filharmonii. To z tego powodu próbuje się wydrzeć i ten przyczółek narodowi wciskając mu nie uczące niczego, a wręcz wypaczające widzenie świata książkowe romansidła i kryminały, ociekające przemocą filmy, pornograficzne wręcz przedstawienia teatralne i muzykę chodnikową. Tym bardziej powinniśmy cieszyć się z tego, że organizatorzy dzisiejszej uroczystości zaprosili nas do obcowania z tą kulturą wysoką, jaką jest niewątpliwie koncert orkiestry symfonicznej z udziałem solisty.

Ale ta praca, do której zachęcam, powinna też przynosić wymierny efekt ekonomiczny, bo bez niego nie sposób budować dobrobytu. Dziś większość ludzi, którzy się dorobili, woli wydać pieniądze na konsumpcję i do głowy im nawet nie przyjdzie, że w naszej historii byli tacy ludzie, jak hrabia Maurycy Zamojski, który wyłożył pieniądze na rzecz Polaków będących członkami delegacji jadącej na obrady zwieńczone podpisaniem Traktatu Wersalskiego. Pozbawiony tych środków Roman Dmowski być może nie miałby okazji, by tam dotrzeć. Ale inny Zamojski, Władysław, założyciel Polskiego Towarzystwa Literacko-Artystycznego, właściciel Zakopanego, sam wpędzając się w kłopoty finansowe zakupił dla narodu polskiego Tatry Wysokie i Morskie Oko.

Polski arystokrata, mecenas sztuki Tytus Działyński zgromadził na zamku w Kórniku ogromny, wartościowy księgozbiór, którego kolejnym spadkobiercą został właśnie Władysław, włączając go z czasem do założonej przez siebie fundacji powstałej z oddanego narodowi polskiemu majątku w Wielkopolsce i Małopolsce. Jej celem było także założenie i utrzymanie naukowego instytutu dendrologicznego, ale też pomoc finansowa dla zdolnej młodzieży i upowszechnianie wiedzy rolniczej. Kto dziś myśli takimi kategoriami?

Na koniec warto podkreślić, że realizować cele narodowe, co logiczne, można tylko w państwie narodowym. Nie w jakimś tyglu, w którym musi nastąpić rozwodnienie narodowej treści. A bez państwa narodowego nie będzie istniało społeczeństwo. Bądźmy zatem Narodem, przewidujmy i twórzmy własną przyszłość. Nie traćmy już cennego czasu na przekonywanie do nas polskojęzycznej populacji, która z przyczyn oczywistych i tak wybiera sobie liderów spośród siebie, głosuje na swoich, rujnując z każdym kolejnym rokiem nasz dobrostan. Umacniajmy naszą narodową jedność. Propagujmy elitaryzm. Skupiajmy się wokół naszych celów i ideałów. Równajmy w górę!

Wreszcie – bywajmy pośród siebie. Jak dzisiaj. Norwid, w utworze (nomen omen) „Marionetki”, którego pięknej adaptacji muzycznej dokonał Czesław Niemen, nawoływał – zapomnieć ludzi, a bywać u osób! Czego Państwu i sobie życzę.

Sławomir M. Kozak

Tekst wystąpienia wygłoszonego w trakcie panelu dyskusyjnego zatytułowanego „Czy Polska może znów być wielka?”. Zjazd Tysiąclecia. Skaryszew, 18.10.2025 r.

Financial Times: Trump bezskutecznie wzywał Zełenskiego do podjęcia rozmów z Rosją – lub groził anihilacją Ukrainy

Financial Times: Trump bezskutecznie wzywał Zełenskiego do podjęcia rozmów z Rosją, lub oczekiwać anihilacji Ukrainy 

Źródło: financial/times

DR IGNACY NOWOPOLSKI OCT 20

Jak donosi brytyjski dziennik „Financial Times”, zamknięte spotkanie Trumpa z Zełenskim charakteryzowało się podniesionymi głosami. Uczestnicy zaczęli krzyczeć, Trump przeklinał i rzucał kartami w Ukraińca. Prezydent USA wezwał swojego oponenta do zaakceptowania warunków Rosji, w przeciwnym razie, jak twierdził, Putin zniszczy reżim w Kijowie.

Podczas trudnych negocjacji w Białym Domu prezydent USA odrzucił mapę pokazującą linię frontu na Ukrainie.

Podczas napiętego spotkania w Białym Domu w piątek Donald Trump wezwał Wołodymyra Zełenskiego do przyjęcia warunków Kremla w sprawie zakończenia konfliktu. Ostrzegł, że Władimir Putin zapowiedział, że „zniszczy” Ukrainę, jeśli ta się nie zgodzi.

Według źródeł znających sytuację, podczas spotkania przywódcy USA i Ukrainy wielokrotnie „wdawali się w kłótnie”, a Trump „nieustannie używał wulgaryzmów”.

Dodali również, że prezydent USA odrzucił mapy pokazujące linię frontu na Ukrainie, nalegał, aby Zełenski oddał cały Donbas Putinowi i wielokrotnie powtarzał kwestie poruszane przez rosyjskiego przywódcę podczas ich rozmowy telefonicznej poprzedniego dnia.

Ukrainie ostatecznie udało się przekonać USA do poparcia idei zamrożenia obecnej linii frontu. Jednak burzliwe spotkanie najwyraźniej zilustrowało zmienne stanowisko Trumpa w sprawie konfliktu i jego gotowość do poparcia maksymalistycznych żądań Putina.

Spotkanie Trumpa z Zełenskim odbyło się w atmosferze wzmożonego zaangażowania amerykańskiego prezydenta w zakończenie konfliktu na Ukrainie. Wcześniej wynegocjował on zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem.

Zełenski i jego zespół udali się do Białego Domu z nadzieją, że uda im się przekonać Trumpa do dostarczenia Kijowowi pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk, ale prezydent USA ostatecznie odmówił podjęcia tego kroku.

Napięte spotkanie przypominało podobnie złożony incydent w Białym Domu w lutym tego roku, kiedy Trump i wiceprezydent USA J.D. Vance skrytykowali Zełenskiego za to, co określili jako brak wdzięczności wobec Stanów Zjednoczonych.

Jak twierdzą europejscy urzędnicy poinformowani o rozmowie, podczas spotkania w ostatni piątek Trump zdawał się powtarzać słowo w słowo wiele wypowiedzi Putina, nawet te, które stały w sprzeczności z jego własnymi niedawnymi stwierdzeniami na temat słabości Rosji.

Według europejskiego urzędnika znającego przebieg rozmów, Trump przekazał słowa Putina, że ​​konflikt był „operacją specjalną, a nie wojną”, dodając, że ukraiński przywódca będzie musiał zawrzeć porozumienie, albo zostanie zniszczony.

Dla was storcy… Tego Chopina…

Dla was storcy… Tego Chopina…

Tomasz Trzciński pressmania.pl/dla-was-storcy-tego-chopina

Naprawdę myśleliście Państwo że pod palcami wybitnych interpretatorów wygra wielka sztuka?

O jakże Was rozczarowano byście mogli uśmiechać się w rytm walących palcami w blaty stołów prezydialnych członków pogrzebowego jury międzynarodowej imprezy imienia kompozytora, którego konkursowym dziedzictwem, mającym pielęgnować kunszt muzyczny jednego z najbardziej rozpoznawalnych stylistycznie twórców muzyki fortepianowej mógł szczycić się do niedawna naród, który także dzięki impulsom płynącym z jego muzyki potrafił podnieść swój kraj z niebytu wierząc że nigdy już nie ulegnie zagładzie.

Mógłby zresztą nadal gdyby nie to, że jego odmienionej przez lata wynaradawiania części społeczeństwa zrobiło się znów tęskno do zwyczajów zaborców, dzięki którym kiedyś to co najcenniejsze z jego kultury czyli odwaga, pamięć, ambicje, wrażliwość, kreatywność i niepodległość było rugowane z codzienności zastępującej je wpierw łagodnym a później radykalnym poddaństwem, zanikiem cech narodowych, a wraz ze zmianą języka odzwyczajaniem od naczelnych wartości tożsamości i kultury.

Lepsze było już tylko to co obce, co inni chytrze wykorzystali do swoich celów ekspansji uznającej tylko zdobycz jako wartość agresywnego sukcesu, przekłuwającego dobra duchowe w materialne trofea i broń do dalszych, równie bezwstydnych podbojów. Liczy się cel i realizacja, a pozostające po drodze trupy są tylko środkiem.

I to co obecnie dzieje się w kraju, którego największy symbol kultury muzycznej i chlubę niepodległości zamieniono w środek do wpuszczania na swoje terytorium ekspansji kulturowej obcych cywilizacji przypomina właśnie taką sytuację, w której po raz kolejny prywatne dążenia maluczkich dopuszczonych do możliwości dysponowania spuścizną największych narodowych geniuszy prowadzą do postępującej utraty i dewaluacji ich wartości oraz uznając za oczywiste eliminacje tych, których ambicje i marzenia chcą być im wierne, odrzucania tego co stanowi ich rzeczywiste dziedzictwo.

Na tym polega rozbiór duchowy, którego postać właśnie przychodzi nam oglądać i ciężko przeżywać. Festiwal utraty.

Bo po co nam Chopin skoro na konkursie jego imienia odrzucani są przez obce w większości jury wszyscy, którzy starali się wierząc w misję jego sztuki realizować to, co dzięki kunsztowi kompozytora przetrwało dwa stulecia?

Nie musi być biało-czerwony.
Wystarczy wypłowiały niebiesko błękitny.

Kiedyś, dawno temu w Zakopanem pewna Góralka odpowiedziała mrużąc oczy memu znajomemu, który dopytywał się dlaczego jej oscypek jest teraz z mleka krowiego a nie z owczego:

Dla was storcy”

I to samo stało się właśnie w Filharmonii Narodowej z muzyką Fryderyka Chopina. Byle co – byle zarobić. Dla nas storcy…

Bon appetit!

By Tomasz Trzciński|17 października, 2025

===========================================

O autorze: Tomasz Trzciński

Tomasz Trzciński – polski pianista, dyrygent, kompozytor, aranżer i pedagog.

[więcej o nim – w oryginale tego tekstu. md]

Wspomnienia jelenia. Grałem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy prawie od początku, wiele lat z rzędu…

Wspomnienia jelenia. Grałem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy prawie od początku, wiele lat z rzędu…

Lech Makowiecki https://wpolityce.pl/polityka/182882-wspomnienia-jelenia-gralem-z-wielka-orkiestra-swiatecznej-pomocy-prawie-od-poczatku-wiele-lat-z-rzedu

Grałem z Orkiestrą prawie od początku, wiele lat z rzędu. Czasem jednego dnia dawaliśmy z „Zayazdem” trzy koncerty. Za friko. Kilka razy brałem nawet udział w licytacji; na ścianie salonu wiszą do dziś dwa nagie miecze, zakupione rok po roku od Bractwa Rycerskiego z Gniewu. Zwłaszcza ten drugi kosztował mnie stanowczo zbyt słono. Było akurat po wymianie pieniędzy, pomyliły mi się zera. W rezultacie nabyłem kawał żelastwa za 10-krotnie wyższą cenę! Miałem potem ciche dni w domu; styczeń to dla naszej branży raczej przednówek niż żniwa… Przebolałem i to; cel był tak szczytny, że warto było się zdebetować.

Zdarzało się, że graliśmy na Długim Targu w Gdańsku wielki finał – „światełko do nieba”. To, że w tym czasie przybyłe z Warszawy Gwiazdy Estrady lansowały się z gdańskiego studia na cały kraj nie wzbudzało mej zazdrości; oni mieli do pokonania (charytatywnie – jak w swej naiwności mniemałem) po kilkaset  kilometrów…

Pierwszy zimny prysznic spadł na mnie niespodzianie, gdy po kolejnym wielko-orkiestrowo -świateczno-pomocowym finale wpadł do garderoby znany mi z widzenia muzyk i rzucił krótkie pytanie: „Gdzie tu płacą kaskę?”. Widząc moje zdziwione spojrzenie („Jaką kaskę? To przecież wszystko … charytatywnie…”) – zmieszany nieco kolega-artysta ugryzł się w język, zawinął się na pięcie i popędził dalej. Zacząłem powoli kojarzyć pewne fakty i mniej euforycznie przyglądać się działalności radosnej, „owsianej” ekipy…

Kiedy w następnym roku otrzymałem propozycję zagrania w Gdyni lokalnego finału Orkiestry – postawiłem jeden jedyny warunek: wszyscy mają występować za darmo. Jeśli wyda się, że ktokolwiek bierze szmal – zrywam umowę. Organizator zaklinał się na wszystkie świętości, że u niego obowiązują czyste reguły. Miał pecha; w ostatniej chwili, zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że renomowany zespół kasuje na imprezie 15 tys. złotych. Nie przyjąłem tłumaczenia, że płaci jakiś „zewnętrzny sponsor”. Telefonicznie podziękowałem za współpracę; tego finału WOŚP nie oglądałem już nawet w telewizji… Koniec imprezy był przezabawny; wspomnianą wyżej kapelę podkupili „orkiestrowicze” z Polski południowej. W rezultacie gdyński finał toczył się przy muzyce mechanicznej…

Dziś wiemy o Orkiestrze i generowanym przez nią Woodstocku znacznie więcej. Polityczny charakter imprezy, czytelny zwłaszcza w garniturze zapraszanych lewicowo-platformerskich polityków i modernistyczno-demoralizatorskich celebrytów nie zostawia nawet cienia wątpliwości, o co tu naprawdę chodzi. Rząd dusz młodego pokolenia wart jest każdych pieniędzy (szaleństwo sponsorów!) i każdego czasu antenowego.

Reasumując –  zdecydowanie polecam „Caritas”; mniej szumu, większy efekt. Za każdym razem, gdy wspierałem akcje charytatywne z ich udziałem 100% zebranych pieniędzy wpływało na konto potrzebujących… Państwo ma psi obowiązek dbać z urzędu o zdrowie obywateli. „Orkiestrowy” PR tego nie uzdrowi. Dochód WOŚP to kropla w morzu potrzeb, do tego finansowana z naszych podatków. I z abonamentu. A w wychowawczy aspekt Orkiestry Owsiaka (zwłaszcza po lekturze „Resortowych Dzieci”) –  trudno mi dziś uwierzyć. Przecież główne hasło naszego guru brzmi: „Róbta, co chceta”…

P.S. Przy okazji z tomiku „PRO PUBLICO BONO” przypominam odę dedykowaną niektórym mainstreamowym dziennikarzom; propagandowa machina nie zwalnia ani na krok… Ponieważ są ponoć problemy z nabyciem tej pożytecznej książeczki – polecam stronę wydawcy: http://www.sklep.zysk.com.pl/pro-publico-bono.html

=======================================

ODA DO SPRZEDAJNYCH ŻURNALISTÓW

O, dziennikarskie hieny! Wy sprzedajne dziewki! Znam ja was jak zły szeląg. Znam te wasze śpiewki.

To wy, z licem przymilnym, lub z pianą na pysku. Zacnych ludzi niszczycie. Dla sławy. Dla zysku.

Mnożycie się, plugawcy niczym  karakany. Bez honoru, sumienia – słudzy swoich panów.

Cóż, że czasem skamlecie do przyjaciół, w domu:„ Wiesz… Kredytów nabrałem… Córce muszę pomóc…”

Albo – w pijanym widzie –  gdy was strach zadręcza – Wypłakujecie grzechy, by ich nie pamiętać.

Tacyście  mądrzy zawsze… Tacy wykształceni…O! Gdybyście zechcieli, świat by można zmienić! Lecz wyście już wybrali…

Wiem ja, co to znaczy:J a przez swój wybór tracę. Wam ktoś zań zapłaci!

Po was – chociażby potop! Czas rzezi baranów.Kraj nasz w biedę popadnie. Wy – pod nowych panów…

Jesteście ZŁYMI LUDŹMI! Dziećmi swoich maci!Brzydzę się wami, podlcy –  demokracji kaci!

Wiem, że próżna ma mowa, daremne me żale.Śmiejecie się z naiwnych, drwicie z dawnych zalet.

Iluż ludzi zgubicie? Ilu przez was błądzi?Naród kiedyś to przejrzy, a Bóg was osądzi…


I z cyklu – znalezione w sieci: „Gęby za lud krzyczące” Mickiewicza (z płyty „Zayazd u Mistrza Adama”); posłuchajcie sami –  czy nie zasłużył na miano Wieszcza?

Badania. MEM-y I.


=================

[ja na podobną prośbę do NFZ nawet nie dostałem odpowiedzi, mimo, że była popierana przez Kancelarię Prezydenta. MD]

===========================

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Grób rodziców Chopina też przykryty plandeką?! [uzup.]

Grób rodziców Chopina też przykryty plandeką?!

Marzena Nykiel


https://wpolityce.pl/historia/743426-grob-rodzicow-chopina-tez-przykryty-plandeka

Są dwa miejsca w Warszawie, które w rocznicę śmierci Fryderyka Chopina ludzie wierzący chcą odwiedzić przede wszystkim. To bazylika św. Krzyża, gdzie spoczywa serce kompozytora i Stare Powązki, gdzie spoczywają jego rodzice oraz siostra, Ludwika Jędrzejewiczowa, która dokonała brawurowej akcji przewiezienia serca brata z Paryża do Warszawy.

Jeśli ktoś myślał, że rozkopane okolice Filharmonii Narodowej, zasłonięty Pomnik Chopina, remont Łazienek Królewskich i zastawione przez plan filmowy wejście do bazyliki to  szczyt nieprzygotowania do Konkursu Chopinowskiego, jest w błędzie. Okazuje się, że jeszcze wczoraj grób rodziców Chopina był zasłonięty plandeką. Wszystko przez to, że trwają tam prace renowacyjne, których odpowiedzialne za to instytucje nie uruchomiły na czas. Po medialnej awanturze, dziś plandekę podniesiono. Niesmak jednak pozostaje.

„Prace mogliśmy rozpocząć dopiero dwa tygodnie temu. Wcześniej nie było formalnych zgód i decyzji – mówi portalowi wPolityce.pl wykonawca zajmujący się konserwacją pomnika. Płachtą przykryty jest także odnawiany właśnie grób Józefa Elsnera – kompozytora, pianisty i wybitnego pedagoga, nauczyciela Fryderyka. Z kolei grobowiec rodzinny siostry Chopina – Ludwiki, został niemal doszczętnie okradziony.

Wczorajsze doniesienia wywołały ogromne oburzenie. Na Facebooku pojawiło się zdjęcie grobu rodziców najwybitniejszego polskiego kompozytora – Tekli Justyny z Krzyżanowskich i Mikołaja Chopinów. Z uwagi na to, że dziś 176. rocznica śmierci wirtuoza, a do Warszawy na Konkurs Chopinowski przyjechali ludzie z całego świata, należało przygotować to miejsce w sposób odświętny. Tymczasem grób był zakryty plandeką. Ujawnił to wczoraj na Facebooku profil ABC Warszawy.

Narodowy Instytut Fryderyka Chopina potwierdził, że  trwają prace renowacyjne na ich zlecenie, ale odpowiada za nie Komitet Powązkowski. W rozmowie z portalem o2 rzecznik NIFC obiecał, że odsłonięcie nastąpi 21 października. Wersję tę potwierdza Michał Laszczkowski z zarządu Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami im. Jerzego Waldorffa. Tyle, że rocznica śmierci Chopina jest dzisiaj!

Portal wPolityce.pl sprawdził, jak dziś wygląda grób rodziców Fryderyka Chopina. Na miejscu rozmawiamy z przedstawicielem Pracowni Konserwatorskiej Bogusława Korneckiego, od lat zajmującej się renowacją powązkowskich zabytków, który przyznaje, że prace są na ukończeniu. Pozostała jedynie impregnacja powierzchni kamiennych, które należało wcześniej kilkakrotnie wyczyścić i za każdym razem osuszyć. To czynności, których nie sposób przyspieszyć, zwłaszcza w takich warunkach atmosferycznych. Okazuje się, że rozpoczęcie działań przez długi czas blokowały kwestie formalne i administracyjne. „Prace mogliśmy rozpocząć dopiero dwa tygodnie temu. Pogoda im nie sprzyjała. Trzeba było przykrywać grób, aby chronić go przed deszczem i wilgocią” – wyjaśnia konserwator. Co ciekawe, ze strony zleceniodawcy nie było żadnego konkretnego terminu, w którym prace miałyby zostać zakończone. Dopiero po wczorajszym odkryciu internautów, gdy wybuchła kolejna afera, zaczęto czynić gorączkowe ruchy. Plandekę już podniesiono.

autor: Marzena Nykiel

   

Ograbiony grobowiec siostry

Ja wygląda grób najstarszej siostry Fryderyka Chopina – Ludwiki, spoczywającej w rodzinnym grobowcu Jędrzejewiczów? Przygnębiająco! Ludwika była kompozytorką, pisarką i pierwszą nauczycielką muzyki brata. Dokonała brawurowej akcji przewiezienia jego serca do Polski, ukrywając pod suknią słój z alkoholem, w którym zostało zabezpieczone.

Rodzinny grobowiec Ludwiki Jędrzejewiczowej jest wprawdzie w planie renowacyjnym, ale dziś wygląda strasznie. Ograbiony z ozdób i liter sprawia wrażenie, że nikt nie zajmuje się nim od lat.

[więcej strasznych zdjęć- w oryginale. md]

Grobowiec rodzinny siostry Chopina Ludwiki Jędrzejewiczowej / autor: Marzena Nykiel
Grobowiec rodzinny siostry Chopina Ludwiki Jędrzejewiczowej / autor: Marzena Nykiel

     Pomnik Józefa Elsnera pod plandeką

Niestety nie można jeszcze zobaczyć grobu Józefa Elsnera – kompozytora, pianisty i wybitnego pedagoga, nauczyciela Fryderyka Chopina. Z informacji, które otrzymaliśmy od konserwatora, renowacja jest już na etapie zaawansowanym, ale wciąż przykryty jest plandeką.

Wszystko to razem tworzy obraz przytłaczający. Wygląda to tak, jakby żadna z instytucji nie uznała Konkursu Chopinowskiego za wydarzenie priorytetowe.

 Przed Filharmonią Narodową – rozkopane ulice, zerwany asfalt, bałagan i ordynarny brud. Przesłuchaniom konkursowym towarzyszył impuls młota pneumatycznego, dobiegający z remontowanej obok kamienicy. Dyrekcja Łazienek Królewskich zarządziła właśnie teraz remont oczka wodnego z rozmachem owijając Pomnik Chopina „prześcieradłem”. Wejście do bazyliki św. Krzyża zostało zablokowane przez filmowców realizujących „Lalkę”, więc do kościoła trzeba było wchodzić przez zakrystię, od innej ulicy, nawet na niedzielną Mszę Świętą. Na koniec nie przygotowano na czas renowacji grobów osób Chopinowi najbliższych. 

Czy takie natężenie organizacyjnej dysfunkcji może być dziełem przypadku?

==========================

mail:

Od lat działają celem pomniejszenia, nawet ośmieszenia Kompozytora.

Najpierw w Żelazowej Woli.
Ni to wieże ni kominy przy bramie wjazdowej.
Obok w restauracji ściany powyklejane kopiami rękopisów Artysty,
nawet ściany toalety.

Na Krakowskim Przedmieściu ławki-samograje z Jego melodiami.

Rewolucja kulturalna  w najlepsze.   



Patologia kobiet w Polsce – nie uczą się, nie pracują i nie chcą mieć dzieci

Patologia kobiet w Polsce – nie uczą się, nie pracują i nie chcą mieć dzieci

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/patologia-kobiet-w-polsce-nie-ucza-sie-nie-pracuja-i-nie-chca-miec-dzieci


Niepokojące zjawisko szerzy się w polskim społeczeństwie. Coraz więcej kobiet w Polsce świadomie wybiera życie na marginesie aktywności społecznej i zawodowej – nie pracują, nie uczą się i nie decydują się na macierzyństwo. Ta alarmująca tendencja, którą eksperci określają jako NEET (Not in Employment, Education or Training), osiąga w Polsce skalę nieporównywalną z innymi krajami europejskimi.

Liczby nie pozostawiają złudzeń. Według najnowszych danych Eurostatu, w Polsce aż 20,8% kobiet w wieku 20-34 lata funkcjonuje w tej strefie bezczynności – to niemal dwukrotnie więcej niż mężczyzn w tej samej grupie wiekowej (9,9%). Co więcej, gdy mężczyźni w kategorii NEET najczęściej aktywnie poszukują pracy, kobiety dobrowolnie pozostają poza rynkiem pracy i systemem edukacji.

Ta rosnąca rzesza biernych kobiet wydaje się ignorować możliwości, które otworzyła przed nimi nowoczesna gospodarka. Mimo rosnących zarobków, elastycznych form zatrudnienia i rozbudowanych programów wsparcia dla rodziców, polskie kobiety coraz częściej wybierają całkowitą dezaktywizację. Zamiast dążyć do niezależności finansowej i rozwoju kariery, znaczna część młodych Polek wycofuje się z życia zawodowego.

Równie niepokojąca jest ich postawa wobec macierzyństwa. Wskaźnik dzietności w Polsce spadł do katastrofalnego poziomu 1,16 dziecka na kobietę w 2023 roku (nawet do 1,099 w 2024), co jest jednym z najniższych wyników na świecie. Młode Polki nie tylko rezygnują z aktywności zawodowej i edukacyjnej, ale również odrzucają tradycyjną rolę matki – przecząc tym samym argumentom, że to właśnie macierzyństwo jest powodem ich zawodowej nieobecności.

Choć łatwo szukać winy w systemie – wskazując na niedostatki instytucjonalnej opieki nad dziećmi czy sztywność rynku pracy – dane sugerują, że u podstaw problemu leży zmiana mentalności i priorytetów. Program Rodzina 500+ (obecnie 800+) miał zapewnić wsparcie dla rodzin, a paradoksalnie stał się dla wielu kobiet pretekstem do całkowitego wycofania się z aktywności zawodowej, mimo że świadczenie to nie zapewnia pełnego utrzymania.

Konsekwencje tej bierności są druzgocące nie tylko dla samych kobiet, ale i dla całego społeczeństwa. Gospodarka traci ogromny potencjał, który mógłby napędzać jej wzrost. System emerytalny staje przed widmem załamania z powodu dramatycznie niskiej dzietności. Społeczeństwo starzeje się w zatrważającym tempie – w 2024 roku już 23,8% populacji osiągnęło wiek emerytalny, wobec zaledwie 12,8% w 1990 roku.

Eksperci alarmują, że bez radykalnej zmiany postaw i motywacji wśród młodych kobiet, Polska stoi przed poważnym kryzysem demograficznym i ekonomicznym. Zamiast korzystać z możliwości, jakie daje nowoczesne, otwarte społeczeństwo, zbyt wiele młodych Polek wybiera bierność i wycofanie. Pytanie, czy kolejne pokolenia kobiet będą kontynuować ten niepokojący trend, czy może odnajdą w sobie ambicję i motywację, by aktywnie kształtować swoją przyszłość i przyszłość całego kraju?

Źródła:

https://www.youth-impact.eu/2020/02/17/gender-dimension-of-neets-in-the…
https://national-policies.eacea.ec.europa.eu/youthwiki/chapters/poland/…
https://www.euronews.com/business/2025/08/23/young-people-neither-in-em…
https://www.cedefop.europa.eu/en/news/breaking-barriers-young-women-not…
https://documents1.worldbank.org/curated/en/099053025142519129/txt/P179…
https://notesfrompoland.com/2025/06/02/polands-fertility-rate-fell-to-n…

Demoniczna hipokryzja. Przeciw hodowli zwierząt, za „hodowlą” ludzi

Demoniczna hipokryzja. Przeciw hodowli zwierząt, za „hodowlą” ludzi

Paweł Chmielewski https://pch24.pl/demoniczna-hipokryzja-przeciw-hodowli-zwierzat-za-hodowla-ludzi/

Sejm przyjął w piątek nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. Zmiana wprowadza zakaz hodowli zwierząt na futra. Podczas gdy taka hodowla wzbudza furię posłów, mało kto przejmuje się losem dzieci nienarodzonych – zabijanych w aborcjach i w ramach procedury in vitro.

Trudno o większą hipokryzję, niż w kwestii ochrony zwierząt. Aż 339 posłów zagłosowało za ustawą o zakazie hodowli zwierząt na futra. Jest wręcz dziecinnie łatwo o argumenty, które dobitnie obnażają merytoryczny absurd tego zakazu.

Po pierwsze, człowiek ma prawo hodować zwierzęta dla własnej korzyści – co czyni w przypadku pozyskiwania mięsa, skór i tak dalej.

Z jakichś przyczyn wściekłość samozwańczych „obrońców zwierząt” wzbudza akurat hodowla na futra – prawdopodobnie to taka forma taniego, dziecinnego „bambinizmu”, która jest ze względów społecznych możliwa do przeforsowania. Ludzie, którzy wożą w wózkach dziecięcych pieski, nie mogą znieść myśli o tym, że ktoś hoduje norkę na futro – przecież norka jest tak samo „kosmata” jak ich ukochany piesek. Fakt, że za chwilę nakarmią pieska mięsem z zabitych na ten cel zwierząt, albo sami zjedzą schabowego, w ogóle ich już nie przejmuje – tu nie chodzi przecież o rozum, chodzi wyłącznie o emocje.

Po drugie, trzeba pamiętać, że ilość zabijanych na futra zwierząt futerkowych w ogóle się nie zmniejszy. Będą zabijane – tyle, że nie w Polsce. Pamiętajmy, że skutkiem będzie zniszczenie prosperującej gałęzi polskiej gospodarki, bo sama hodowla przeniesie się po prostu do innych krajów. Co więcej, stracą nie tylko przedsiębiorcy – stracimy wszyscy, bo jeżeli hodowcy zlikwidują swoje biznesy do roku 2031, otrzymają od państwa – czyli od nas – odszkodowania. Wszyscy Polacy zapłacą za infantylną ideologię prozwierzęcą; o ile oczywiście tylko ideologia jest tu w grze, a nie ukryty lobbing tych, którzy na polskim zakazie dużo zyskają.

Wracam jednak do hipokryzji. Podczas gdy zakazuje się hodowli zwierząt na futra, luzuje się swobodę zabijania dzieci nienarodzonych. W Polsce takie zabójstwa odbywają się na kilku poziomach.

Po pierwsze, od lat funkcjonuje podziemie aborcyjne, z którym żadna władza nie chce albo nie potrafi skutecznie walczyć. Po drugie, można zabijać dzieci za sprawą pigułek wczesnoporonnych, sprzedawanych jako pigułki postkoitalne – badania wykazały, że te środki, chętnie stosowane zwłaszcza przez bardzo młode kobiety, mają działanie wczesnoporonne. Po trzecie, odbywają się w Polsce również legalne aborcje – brutalne mordy nawet na rozwiniętych dzieciach. Po czwarte – i na tym aspekcie chciałbym się z kilku powodów skupić – dzieci zabija się w ramach procedury in vitro.

Procedura in vitro wiąże się z kilkoma poważnymi grzechami. Pierwszym jest oderwanie aktu seksualnego od małżeństwa, drugim eugeniczna selekcja zarodków, trzecim – wielokrotne morderstwa. Choć dla części Polaków może to być szok, tak właśnie wygląda rzeczywistość – w ramach in vitro zabija się dzieci. Jak? Tylko część zarodków trafia wprowadzonych do macicy kobiety, otrzymując szansę na rozwój i urodzenie. Co dzieje się z pozostałymi zarodkami?

Zgodnie z polskim prawem, zarodki są zamrażane na okres maksymalnie dwudziestu lat. Prawo nie precyzuje, co stanie się później. Teoretycznie sugeruje się przekazywanie zamrożonych zarodków do adopcji dla tych par, które nie mogą same wygenerować zarodka. Jest jednak prawdopodobne, że na przestrzeni lat wytwarza się więcej zarodków, niż wszczepia się do macic. To oznacza, że część zamrożonych zarodków nigdy nie zostanie wszczepiona. Co z nimi? Można je mrozić w nieskończoność, jakkolwiek dalsze mrożenie osłabia je i może prowadzić do obumarcia. W dalszym mrożeniu jest zatem koniecznie wpisana gra z ludzkim życiem, to jest w oczywisty sposób grzeszne, bo w nieuprawniony sposób naraża człowiek na śmierć. Co więcej z danych wynika, że statystycznie część zarodków ginie podczas rozmrażania. To oznacza, że nawet zamrażanie zarodków z zamysłem oddania każdego z nich do adopcji wiąże się z poważnym narażeniem zarodka na śmierć.

Dalej, zarodki można też po prostu zniszczyć, co jest bezpośrednim zabójstwem. Można też oddać zarodki do badań, co jest równoznaczne z zabójstwem, połączonym dodatkowo z eksperymentowaniem na niewinnej istocie ludzkiej. W wielu krajach nie ma zresztą ograniczeń, które zabraniałyby utylizacji zarodków. Na przykład w Stanach Zjednoczonych reguluje to prawo stanowe. To oznacza, że w niektórych stanach zarodki uznane za niepotrzebne są po prostu zabijane. Jak to wszystko zostanie rozwiązane w przyszłości w Polsce, zobaczymy. Tak czy inaczej jest źle – a może być jeszcze gorzej.

Za ustawą o finansowaniu procedury z in vitro z budżetu państwa głosowało w 2023 roku wielu posłów Koalicji Obywatelskiej, Lewicy – a także PiS. Zrobił to między innymi były premier Mateusz Morawiecki. Ten sam polityk zagłosował za ustawą o zakazie hodowli zwierząt na futra, podobnie jak 99 innych posłów PiS w tym prezes partii Jarosław Kaczyński (w przypadku in vitro Kaczyński wstrzymał się od głosu). Na szczęście w PiS znalazło się też 55 posłów, którzy sprzeciwili się idiotycznej ustawie antyfutrzarskiej. W całości przeciwko zagłosowała też cała Konfederacja.

Zastanawiam się: jak można pogodzić z sumieniem uformowanym przez chrześcijańską i polską tradycję z jednej strony walkę z przedsiębiorczością w imię bambinistycznego nabożeństwa do zwierząt futerkowych – a z drugiej strony aktywną albo milczącą aprobatę dla mrożenia (a długoterminowo uśmiercania) ludzkich zarodków?

Otóż odpowiedź może być tylko jedna: nie da się tego pogodzić, co wskazuje, że mamy do czynienia ze źle uformowanym sumieniem, ideologicznym zablokowaniem prawidłowego używania rozumu albo też wpływem lobbingu. Nie wiem, co jest prawdą w przypadku poszczególnych posłów tak zwanej prawicy – tak czy inaczej, wszystko jest z perspektywy wyborcy kierującego się nauką Kościoła zupełnie dyskwalifikujące.

Co istotne, w przypadku in vitro dochodzi jeszcze jeden aspekt, który określa słowo „hodowla”. Proszę mnie dobrze zrozumieć: ci, którzy rodzą się na skutek procedury in vitro, są dokładnie takimi samymi ludźmi, jak wszyscy pozostali. Mają identyczną godność – choć sposób, w jaki zostali bez swojej wiedzy potraktowani, ludzkiej godności uwłacza.

Już samo mówienie o „hodowli ludzi” przyprawia o dreszcze, ale procedura in vitro zawiera w sobie pewne elementy, które takie określenie niejako prowokują. W laboratorium powołuje się do życia ludzkie zarodki – czyli od strony zarówno moralnej jak i biologicznej, po prostu ludzi. Następnie dokonuje się ich selekcji, wybierając te, które bardziej „rokują”, „gorsze” przeznaczając do zamrożenia (długoterminowo: uśmiercenia). Dokonuje się pomiędzy nimi de facto eugenicznego wyboru. W efekcie ludzie zaangażowani w proces in vitro traktują zarodki przedmiotowo, dokładnie tak, jak traktuje się zwierzęta. Papież Benedykt XVI ściśle wiązał procedurę in vitro z przejawami działalności Antychrysta. Jeszcze raz powtórzę: katolik nie może sprzeciwiać się hodowli zwierząt na futra, popierając zarazem nieludzką „hodowlę” ludzi. Podczas gdy ta pierwsza powinna być dozwolona, bo nie jest w żadnej mierze wewnętrznie niegodziwa, to druga jest co do swojej genezy i przebiegu czysto demoniczna i jako taka, w każdym cywilizowanym państwie powinna być bezwzględnie zakazana.

Nie żyjemy jednak w cywilizowanym państwie. Żyjemy w kraju mentalnych barbarzyńców, którzy z pianą na ustach bronią dobrostanu zwierząt, z zimną bezwzględnością depcząc prawo do życia dzieci poczętych – także tych poczętych w ramach in vitro.

Paweł Chmielewski

Satanistę należy oceniać za całokształt pracy? Banialuki Leona XIV

Satanistę należy oceniać za całokształt pracy? Banialuki Leona XIV

Autor: CzarnaLimuzyna, 1 października 2025

AIX

Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono.

Z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła

Św. Jan pisze o tych, którzy stają się aktywnymi sługami Antychrysta. Do nich bez wątpienia należy senator USA, członek Partii Demokratycznej, Dick Durbin, zwolennik mordowania dzieci nienarodzonych. Durbin głosował m.in. przeciwko ustawie, która miała zablokować zabijanie dzieci w trakcie porodu, a więc chodzi o zbrodnię wyjątkowo potworną.

Dick Durbin utracił możliwość przystępowania do Komunii świętej. Po przeprowadzce do Chicago tamtejszy modernista, promigracyjny kardynał Blase Cupich obdarował Durbina „prestiżową archidiecezjalną nagrodą”, co wywołało zrozumiały protest środowisk katolickich, w tym duchowieństwa.

Stanowisko Leona XIV

Myślę, że jest bardzo ważne, żeby spojrzeć na ogólny obraz pracy, którą wykonał senator w ciągu – jeżeli się nie mylę – 40 lat służby w senacie Stanów zjednoczonych. Rozumiem trudności i napięcia, ale tak jak mówiłem już w przeszłości, trzeba spojrzeć na wiele rzeczy, które są związane z nauką Kościoła. Ktoś, kto mówi: jestem przeciwko aborcji, ale mówi: jestem za karą śmierci, nie jest naprawdę pro-life. Ktoś, kto mówi: jestem przeciwko aborcji, ale zgadzam się z nieludzkim traktowaniem imigrantów w Stanach Zjednoczonych – nie wiem, czy to jest pro life. To są bardzo złożone kwestie. Nie wiem, czy ktokolwiek ma całą prawdę na ten temat.

Wypowiedź Leona XIV została już skrytykowana. Osobiście uważam ją za wielce zasmucającą. Jest przesycona fałszem.

Ktoś, kto mówi: jestem przeciwko aborcji, ale mówi: jestem za karą śmierci, nie jest naprawdę pro-life

Nie można kłaść na dwóch szalach, celem porównania lub ustanowienia symetrii, z jednej strony życia niewinnych, zamordowanych dzieci, a z drugiej życia słusznie ukaranych morderców. To jest para-logika diabła. Podobnie jest z traktowaniem intruzów, którzy są narzędziem używanym przez globalistów w celu niszczenia społeczeństw USA i Europy.

To są bardzo złożone kwestie. Nie wiem, czy ktokolwiek ma całą prawdę na ten temat.

Nieprawda. To nie są „złożone kwestie”, a prawda spoczywa w depozycie Kościoła katolickiego do którego Leon XIV wzorem swojego poprzednika – heretyka Bergoglio, najwyraźniej nie chce nawet zajrzeć.

Na koniec zacytuję opinię Pawła Chmielewskiego z PCh24 z którą się zgadzam prócz jednego szczegółu.

Stanowisko papieża Leona XIV budzi poważne wątpliwości. Kardynał Józef Ratzinger w 2004 roku wyraźnie pisał, że nie wszystkie sprawy etyczne mają takie samo znaczenie – aborcja i eutanazja są wyjątkowe i tutaj katolicy muszą mieć konkretny, negatywny osąd. W przypadku kary śmierci, wskazywał, możliwe są różne opinie. Kościół katolicki w ostatnich latach odrzucał karę śmierci, ale przez wiele wieków było inaczej, dlatego nie wolno mówić o pryncypialnym jej odrzuceniu – co do zasady jest możliwa, chodzi raczej o jej odrzucenie w obecnych okolicznościach. Zbrodnia aborcji jest z kolei zawsze zła.

Leon XIV wypowiada się w ten sposób już kolejny raz. W 2023 roku wygłosił przemówienie na Uniwersytecie Chiclayo w Peru, odbierając doktorat honoris causa. Powołał się wówczas na ideę „seamless garment”, czyli „bezszwowej szaty”. Koncepcja jest znana inaczej jako „consistent ethic of life”, czyli „spójna etyka życia”. Zgodnie z tym poglądem kwestię ochrony życia trzeba traktować holistycznie – kto sprzeciwia się aborcji, musi też sprzeciwiać się karze śmierci czy popierać opiekę dla migrantów.

W praktyce koncepcja „seamless garment” jest używana w USA przez zwolenników Partii Demokratycznej do tego, by zachowywać dobre relacje z Kościołem. Dzięki tej idei mogą z jednej strony popierać interesy przemysłu mordowania dzieci nienarodzonych – a z drugiej pozorować bycie „dobrymi katolikami”, bo są przeciwko karze śmierci czy popierają migrację. Stąd cała ta idea jest w ocenie wielu katolików przejawem skrajnej hipokryzji.

Miłosierdzie diabła

(…) chodzi raczej o jej odrzucenie w obecnych okolicznościach.

Tutaj zabrakło Pawłowi Chmielewskiemu precyzji, czym bowiem są „obecne okoliczności”? W mojej ocenie wynikają z presji środowisk satanistycznych, które prócz nieustannej promocji aborcji wywołują na świecie różne, rzekomo „nasze wojny”, równocześnie wzywając do łagodnego traktowania zwyrodniałych morderców.

Ukryte pocieszenia tradycyjnego katolicyzmu w obliczu trwającego kryzysu

Ukryte pocieszenia tradycyjnego katolicyzmu w obliczu trwającego kryzysu

Autor: AlterCabrio , 19 października 2025

Jedną z najbardziej zdumiewających sytuacji na świecie jest fakt, że Watykan akceptuje i popiera praktycznie każdy rozpowszechniony na świecie zbiór przekonań „religijnych” poza tradycyjnym katolicyzmem, który jest niczym innym jak przekonaniami wszystkich dobrych katolików przed Soborem Watykańskim II.

Watykan zachęca „katolików na całym świecie do angażowania się w dialog i współpracę z wyznawcami innych tradycji religijnych”. Ponieważ Watykan traktuje to poważnie, łatwo sobie wyobrazić Leona XIV obsypującego pochwałami muzułmanów, buddystów, żydów i wszelkiego rodzaju protestantów za sposób, w jaki te grupy wyznają i praktykują swoje fałszywe religie. Jednakże, gdyby Leon XIV w podobny sposób pochwalił i zachęcił tradycyjnych katolików, wywołałoby to szok w całym Kościele i na świecie.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Docenianie ukrytych pocieszeń tradycyjnego katolicyzmu w obliczu trwającego kryzysu

Jeśli spojrzymy na wszystkich, którzy nazywają siebie katolikami, stanie się jasne, że tradycyjni katolicy są jedynymi prześladowanymi przez Rzym za próby poważnego praktykowania religii katolickiej. Dzięki Bogu, że jesteśmy prześladowani dzisiaj za dochowywanie wiary! Gdyby moderniści i liberałowie próbujący zniszczyć Kościół uważali nas za swoich sojuszników, z pewnością zmierzalibyśmy ku piekłu.

Jedną z najbardziej zdumiewających sytuacji na świecie jest fakt, że Watykan akceptuje i popiera praktycznie każdy rozpowszechniony na świecie zbiór przekonań „religijnych” poza tradycyjnym katolicyzmem, który jest niczym innym jak przekonaniami wszystkich dobrych katolików przed Soborem Watykańskim II.

Rozważmy na przykład niedawne „Orędzie Dykasterii ds. Dialogu Międzyreligijnego do Hindusów z okazji święta Dipawali”:

„Dykasteria ds. Dialogu Międzyreligijnego z przyjemnością składa Wam najserdeczniejsze pozdrowienia i najlepsze życzenia z okazji święta Dipawali, które obchodzicie 20 października tego roku. Niech to święto świateł rozjaśni wasze życie i przyniesie szczęście, jedność i pokój waszym rodzinom i społecznościom!

Ósmy dzień po Dipawali w tym roku przypada sześćdziesiąta rocznica uchwalenia Nostra Aetate (28 października 1965r.), przełomowego dokumentu Kościoła katolickiego, który zachęcał katolików na całym świecie do dialogu i współpracy z wyznawcami innych tradycji religijnych. Wzywał on wszystkich do „uznawania, ochrony i promowania dóbr duchowych i moralnych, a także wartości społeczno-kulturowych”, które w nich tkwią (NA 2), w służbie pokoju. W ciągu ostatnich sześciu dekad ta historyczna inicjatywa dialogu międzyreligijnego przekształciła się w projekt o zasięgu globalnym, hojnie wspierany i popierany zarówno przez ludzi o różnych przekonaniach religijnych, jak i niewierzących, wnosząc tym samym znaczący wkład w pokój na świecie”.

Watykan zachęca „katolików na całym świecie do angażowania się w dialog i współpracę z wyznawcami innych tradycji religijnych”. Ponieważ Watykan traktuje to poważnie, łatwo sobie wyobrazić Leona XIV obsypującego pochwałami muzułmanów, buddystów, żydów i wszelkiego rodzaju protestantów za sposób, w jaki te grupy wyznają i praktykują swoje fałszywe religie. Jednakże, gdyby Leon XIV w podobny sposób pochwalił i zachęcił tradycyjnych katolików, wywołałoby to szok w całym Kościele i na świecie.

Przynajmniej na pierwszy rzut oka, ta zdumiewająca rzeczywistość może być źródłem rozpaczy dla tradycyjnych katolików. Ale jeśli spojrzymy poza pozory, powinno być jasne, że Bóg obdarzył tradycyjnych katolików licznymi pocieszeniami i potwierdzeniami, że rzeczywiście mamy rację, pragnąc wyznawać religię taką, jaką ją znali katolicy przed Soborem Watykańskim II.

Przyjmujemy ostrzeżenia papieży

Z perspektywy czasu widać wyraźnie, że ostrzeżenia papieży sprzed Soboru Watykańskiego II sprzeciwiają się tak wielu przejawom zła, które nęka Kościół od czasu Soboru. Oto niektóre najważniejsze z tych ostrzeżeń:

Mirari Vos, encyklika papieża Grzegorza XVI z 1832 r. o liberalizmie i indyferentyzmie religijnym

Qui Pluribus, encyklika błogosławionego Piusa IX z 1846r. o wierze i religii

Quanta Cura, encyklika błogosławionego Piusa IX z 1864r. potępiająca współczesne błędy (wraz z Syllabus Errorum)
Libertas Praestantissimum, encyklika papieża Leona XIII z 1888r. o wolności człowieka

Pascendi Dominici Gregis, Encyklika św. Piusa X z 1907r. o modernizmie

Notre Charge Apostolique, encyklika św. Piusa X z 1910r. na temat Sillon

Przysięga antymodernistyczna, przysięga św. Piusa X z 1910r., którą mają składać duchowni

Mortalium Animos, encyklika papieża Piusa XI z 1928r. o jedności religijnej

Humani Generis, encyklika papieża Piusa XII z 1950r. o fałszywych poglądach zagrażających podważeniem fundamentów doktryny katolickiej

Tradycyjni katolicy nadal wierzą w te wszystkie pisma w tym samym sensie, w jakim papieże je wyraźnie zamierzyli. Ostrzegali nie tylko katolików swoich czasów, ale także wszystkich katolików, którzy będą dążyć do zbawienia swoich dusz aż do końca świata, że ​​potępiane przez nich błędy są trucizną dla wiary katolickiej. „Jeśli przyjmiecie te błędy” – mówili nam – „spowoduje to nieobliczalne szkody dla katolików, Kościoła i świata”.

Ponieważ tradycyjni katolicy wciąż wierzą w to, w co papieże sprzed Soboru Watykańskiego II chcieli, aby wszyscy katolicy zawsze wierzyli, łatwo zrozumieć, dlaczego Kościół stoi w obliczu kryzysu, który obserwujemy dzisiaj: Jan XXIII i jego następcy zignorowali papieskie ostrzeżenia, a zatem katolicy, Kościół i świat ponieśli szkody, które przewidzieli papieże sprzed Soboru Watykańskiego II. Dlatego tradycyjni katolicy czerpią pocieszenie ze zrozumienia, jak i dlaczego Kościół doświadcza obecnego kryzysu.

Co więcej, jeszcze głębszą pociechę odczuwamy, gdy uświadomimy sobie, jak prorocze były te papieskie ostrzeżenia, które w oczywisty sposób stały się bardziej wiarygodne i istotne. Po tym, jak Bóg natchnął papieży do wydania swoich ostrzeżeń, nie stał z boku, by obserwować, czy ludzie pójdą za nimi. Przeciwnie, Opatrzność Boża pozwoliła, by wydarzenia okresu posoborowego nauczyły nas o wiele głębszych prawd o wierze (i potrzebie jej obrony), niż moglibyśmy zrozumieć, gdyby nie kryzys. Proces przyswajania tych lekcji pozwolił tradycyjnym katolikom umocnić i oczyścić swoją wiarę oraz zbliżyć się do Boga. W ten sposób Bóg może wydobyć z kryzysu wielkie dobro w postaci umocnienia wiary tych katolików, którzy trzymają się tego, czego Kościół zawsze naucza.

Nasz Pan i Święci przygotowali nas na te czasy

Mimo to niektórzy katolicy twierdzą, że tradycyjny katolicki pogląd na obecny stan kryzysu nie może być trafny, ponieważ oznaczałby, że Kościół odstąpił od Kościoła. Wielu konserwatywnych obrońców Soboru Watykańskiego II uważa, że ​​poniższe słowa Jezusa wykluczają sytuację, w której Kościół zdaje się nauczać błędu:

„A Ja ci powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Ewangelia Mateusza 16:18).

Teologowie na przestrzeni wieków z oczywistych powodów starali się wyjaśnić, co oznacza ta obietnica, odnosząc się do tego, jak wyglądałoby zwycięstwo bram piekielnych nad Kościołem. Choć takie wyjaśnienia są być może do pewnego stopnia użyteczne, istnieje niebezpieczeństwo traktowania słów naszego Pana jako papierka lakmusowego, za pomocą którego można zidentyfikować Kościół, a nie pocieszającej obietnicy, że On zawsze będzie chronił Kościół przed całkowitym zniszczeniem. To On decyduje, jak wygląda ta ochrona, a my powinniśmy zaufać.

Oprócz obietnicy naszego Pana, że ​​zawsze będzie chronił Kościół, musimy również rozważyć Jego słowa, które sugerują, jak wielkie szkody mogą spowodować ataki z piekła:

„Powstaną bowiem fałszywi Chrystusowie i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby w błąd wprowadzić (jeśli to możliwe) także wybranych” (Ewangelia Mateusza 24:24).

„Ale czyż Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 8,18)

Gdyby kryzys osiągnął punkt, w którym nawet wybrani zostaliby zwiedzeni, gdyby Bóg nie interweniował, wówczas wielu z pewnością uznałoby, że bramy piekielne zwyciężyły. To właśnie w tych czasach obietnica naszego Pana byłaby najcenniejsza i najbardziej pocieszająca. W tym sensie widzimy, że Bóg przygotował nas na czasy takie, jak te, w których obecnie żyjemy.

Mamy również ostrzeżenia Matki Bożej Fatimskiej, a zwłaszcza tzw. Trzecią Tajemnicę Fatimską. Chociaż istnieją liczne rozbieżności co do faktycznej treści tego przesłania, kilku duchownych, którzy znali tajemnicę, wskazało, że dotyczy ona apostazji na najwyższym szczeblu Kościoła katolickiego:

  • „W Trzeciej Tajemnicy przepowiedziano między innymi, że wielka apostazja w Kościele zacznie się od góry” (kardynał Luigi Ciappi, cytowany w książce Christophera Ferrary The Secret Still Hidden, s. 43)
    _
  • „Niepokoją mnie orędzia Najświętszej Maryi Panny do małej Łucji z Fatimy. Ta nieustępliwość Maryi wobec niebezpieczeństw zagrażających Kościołowi jest boskim ostrzeżeniem przed samobójstwem, jakim jest zmiana wiary w jego liturgii, teologii i duszy… Słyszę wokół siebie innowatorów, którzy pragną zburzyć Świętą Kaplicę, zniszczyć powszechny płomień Kościoła, odrzucić jego ozdoby i wzbudzić w nim wyrzuty sumienia z powodu jego historycznej przeszłości”. (Kardynał Eugenio Pacelli, przyszły Pius XII, „The Secret Still Hidden”, s. 31)
    _
  • „[Trzecia Tajemnica] nie ma nic wspólnego z Gorbaczowem. Najświętsza Maryja Panna ostrzegała nas przed apostazją w Kościele”. (Kardynał Silvio Oddi, „The Secret Still Hidden”, s. 42)
    _
  • „Jeśli «w Portugalii dogmat wiary będzie zawsze zachowany», (…) można z tego jasno wywnioskować, że w innych częściach Kościoła dogmaty te staną się niejasne, a nawet całkowicie zaginą. Jest zatem całkiem możliwe, że w tym okresie przejściowym, o którym mowa (po 1960 roku, a przed triumfem Niepokalanego Serca Maryi), tekst zawiera konkretne odniesienia do kryzysu wiary Kościoła i zaniedbań samych pasterzy (…)” (O. Joaquin Alonso, The Secret Still Hidden, s. 35).

Ściśle rzecz biorąc, katolicy nie muszą uznawać ważności objawień Matki Bożej Fatimskiej, ani tym bardziej interpretacji Trzeciej Tajemnicy. Niemniej jednak, jak omówiono w poprzednim artykule, te interpretacje Trzeciej Tajemnicy wyjaśniają nie tylko poważny kryzys, jakiego doświadcza Kościół od czasu, gdy Jan XXIII odmówił ujawnienia tajemnicy przed Soborem, ale także, dlaczego Watykan zaproponował ewidentnie wadliwą interpretację Trzeciej Tajemnicy w 2000 roku. Niebo przygotowywało nas na to, co teraz przeżywamy, i tylko ci, którzy są prześladowani przez Rzym za próby przestrzegania tego, czego Kościół zawsze nauczał, naprawdę doceniają ostrzeżenia Matki Bożej Fatimskiej.

Jesteśmy wierni temu, czego Kościół zawsze nauczał

Mimo to niektórzy katolicy próbują argumentować, że tradycyjny katolicki opór wobec rewolucji SW II jest równoznaczny ze schizmatyckim odrzuceniem żywego Magisterium. Prawdziwa wierność, argumentują, wymaga, abyśmy interpretowali te nowinki Soboru Watykańskiego II i posoborowych papieży w świetle tego, czego Kościół zawsze nauczał. Niewystarczająco często wskazywano, że ten sposób życia „hermeneutyką ciągłości” koniecznie wymaga tak zniuansowanej osobistej interpretacji odmiennego i niejednoznacznego nauczania, że ​​skutecznie redukuje koncepcję wierności Magisterium do bluźnierczego przesądu. Innymi słowy, jeśli musimy wyjść poza proste znaczenie tego, co było przekazywane przez ostatnie sześćdziesiąt lat, aby sformułować w naszych umysłach jakąś wersję, która jest zgodna z tym, czego Kościół zawsze nauczał, możemy równie dobrze przyznać, że staliśmy się protestantami w jedności z „biskupem Rzymu”. Nawiasem mówiąc, jest to właśnie cel Kościoła synodalnego.

Tradycyjni katolicy przyjmują inne podejście, zgodne ze słowami zawartymi przez św. Piusa X w Przysiędze Antymodernistycznej, mającej chronić Kościół przed złem panującym obecnie w Rzymie:

„Szczerze wierzę, że doktryna wiary została nam przekazana przez apostołów poprzez prawowiernych Ojców w dokładnie tym samym znaczeniu i zawsze w tym samym przesłaniu. Dlatego całkowicie odrzucam heretyckie błędne przekonanie, że dogmaty ewoluują i zmieniają znaczenie z jednego na drugie, odmienne od tego, które Kościół wyznawał wcześniej”.

Tylko tradycyjni katolicy mogli szczerze złożyć Przysięgę Antymodernistyczną w tym samym sensie, w jakim najwyraźniej zamierzał to uczynić św. Pius X. Katolicy, którzy promują jakąś formę hermeneutyki ciągłości, zaprzeczają tym słowom Przysięgi Antymodernistycznej, ponieważ wierzą, że możemy zaakceptować mutacje katolickich dogmatów promowane przez Sobór Watykański II i posoborową hierarchię.

Jesteśmy prześladowani za naszą wiarę

W styczniu 1907 roku św. Pius X mówił o prześladowaniach jako o znaku rozpoznawczym Kościoła:

„Kościół nazywany jest jednym, świętym, katolickim, apostolskim, rzymskim i dodałbym, prześladowanym. Czyż Jezus Chrystus tego nie powiedział? Jedną z cech Kościoła jest ciągłe prześladowanie. Prześladowanie jest znakiem, że naprawdę jesteśmy dziećmi Kościoła Jezusa Chrystusa”.

Jeśli przyjrzymy się wszystkim tym, którzy nazywają siebie katolikami, staje się jasne, że tradycyjni katolicy są jedynymi prześladowanymi przez Rzym za próby poważnego praktykowania religii katolickiej. Jest to tym bardziej istotne, że wyznajemy religię, która jest prawdziwie Jedna, Święta, Katolicka i Apostolska, podczas gdy ci, którzy nas teraz prześladują, wyznają religię synodalną, która jest całkowitym odwróceniem Kościoła.

Jesteśmy prześladowani nie tylko przez modernistów i liberałów w Rzymie, ale także przez rzesze katolików, którzy z samozadowoleniem potępiają nas za opieranie się próbom zniszczenia Kościoła.

Jeśli gnostycyzm charakteryzuje się przekonaniem, że jego wyznawcy posiadają „wiedzę tajemną”, która czyni ich prawdziwymi wierzącymi, to wydaje się, że niektórzy katolicy broniący rewolucji soborowej w istocie promują „odwrócony gnostycyzm”. W tym odwróconym gnostycyzmie katolików popierających Sobór Watykański II – którzy upierają się, że fałszywy ekumenizm, błogosławieństwa związków osób tej samej płci i Kościół synodalny są zgodne z Tradycją – prawdziwi wierzący są zbawieni nie przez posiadanie wiedzy tajemnej, ale przez głębokie odrzucenie wiedzy powszechnej. I w oczywisty sposób prześladują nas proporcjonalnie do naszego uporu w przekonaniu, że prawdy katolickiej nie można odrzucić, nawet jeśli papież tego chce.

Dzięki Bogu, że jesteśmy dziś prześladowani za wiarę! Gdyby moderniści i liberałowie próbujący zniszczyć Kościół uważali nas za swoich sojuszników, z pewnością zmierzalibyśmy ku piekłu.

O wiele lepiej jest znaleźć pocieszenie w tym, że możemy zrozumieć słowa z klasycznego dzieła arcybiskupa Marcela Lefebvre’a z 1986 roku, Listu otwartego do zdezorientowanych katolików:

„To, co duchowni i świeccy osiągnęli pomimo prześladowań ze strony liberalnego duchowieństwa (bo, jak mawia Louis Veuillot, „nikt nie jest bardziej sekciarski niż liberał”), jest niemal cudem. Nie daj się zwieść, drogi czytelniku, terminowi „tradycjonalista”, który chcieliby, żeby ludzie postrzegali w negatywnym świetle. W pewnym sensie jest to pleonazm, ponieważ nie widzę, kto może być katolikiem, nie będąc tradycjonalistą. Myślę, że dostatecznie wykazałem w tej książce, że Kościół jest tradycją. My jesteśmy tradycją. Mówią również o „integryzmie”. Jeśli przez to rozumiemy poszanowanie integralności dogmatu, katechizmu, moralności chrześcijańskiej, Najświętszej Ofiary Mszy Świętej, to tak, jesteśmy integrystami. I nie widzę, jak można być katolikiem, nie będąc integrystą w tym znaczeniu tego słowa. Mówiono również, że po mnie moja praca zniknie, ponieważ nie będzie biskupa, który by mnie zastąpił. Jestem pewien, że będzie przeciwnie. Nie martwię się o to. Mogę umrzeć jutro, ale dobry Bóg odpowiada na wszystkie problemy. Znajdzie się na świecie wystarczająco dużo biskupów, by wyświęcić naszych seminarzystów: to wiem. Nawet jeśli w tej chwili On milczy, któryś z tych biskupów otrzyma od Ducha Świętego odwagę potrzebną, by powstać w swoim czasie. Jeśli moja praca jest od Boga, On będzie jej strzegł i wykorzysta ją dla dobra Kościoła. Nasz Pan obiecał nam, że bramy piekielne go nie przemogą. Dlatego trwam, a jeśli chcecie poznać prawdziwy powód mojej wytrwałości, to jest on następujący: w godzinie mojej śmierci, kiedy Pan spyta mnie: „Co zrobiłeś ze swoim biskupstwem, co zrobiłeś ze swoją łaską biskupią i kapłańską?”, nie chcę słyszeć z Jego ust tych strasznych słów: „Pomogłeś zniszczyć Kościół razem z całą resztą”.”

W każdym rozdziale książki arcybiskupa Lefebvre’a prawdopodobnie kryje się więcej aktualnej prawdy katolickiej niż we wszystkich dziełach tych wszystkich, którzy potępiali go przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Niech Bóg obdarzy nas łaską, abyśmy stali u jego boku w sprzeciwianiu się zniszczeniu Kościoła i z Matką Bożą u stóp Krzyża, gdy wrogowie Jezusa nadal nas prześladują za próby zachowania tego, co nam pozostawił. Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!

________________

Appreciating the Hidden Consolations of Traditional Catholicism as the Crisis Continues, Robert Morrison, October 16, 2025

−∗−

Warto porównać:

Problem pomylonego posłuszeństwa
Posłuszeństwo w Kościele nie jest kwestią autonomiczną. Posłuszeństwo w Kościele zawiera się w granicach prawdy i dobra. Władza w Kościele pozostaje w służbie posłuszeństwa woli Bożej. Dlatego nikt nie może sobie uzurpować prawa do żądania posłuszeństwa absolutnego i totalnego – poza granicami prawdy i dobra, poza perspektywą woli Bożej. […]

Tożsamość elektroniczna. Cyfrowe więzienie.

Cyfrowe więzienie

Autor: Uwe Froschauer

Tożsamość elektroniczna

Punkt widzenia Uwe Froschauera. https://apolut.net/das-digitale-gefangnis-von-uwe-froschauer

Niewybrani globaliści, tacy jak Bill Gates czy klan Rockefellerów, rzekomo chcą zbudować wygodny i szybki cyfrowy świat – w rzeczywistości cyfrowe więzienie na świeżym powietrzu – „dla nas” – ale w rzeczywistości przeciwko nam.

——————————-

Tożsamość elektroniczna (eID) niewątpliwie ma również zalety, takie jak wygoda, szybkość oraz redukcja biurokracji i związanych z nią kosztów. Jednak moim zdaniem wady znacznie przewyższają istniejące korzyści. Więcej na ten temat później.

Globalne wysiłki na rzecz tożsamości cyfrowej

Wielka Brytania zamierza wprowadzić obowiązkową identyfikację cyfrową dla wszystkich obywateli brytyjskich, a także dla rezydentów, studentów i pracowników z Unii Europejskiej. SkyNews poinformował, że brytyjski premier Keir Starmer ogłosił niedawno, że wszyscy obywatele brytyjscy będą musieli posiadać dokument tożsamości potwierdzający prawo do pobytu i pracy w kraju, który będzie przechowywany w portfelu podobnym do Apple Wallet lub Google Wallet.

To jednak dopiero pierwszy krok. Od tego czasu wyciekły informacje, że tożsamość cyfrowa nie tylko stanie się obowiązkowa dla wszystkich pracowników, ale że korzystanie z tego mechanizmu kontroli będzie wykraczać poza to. W przyszłości młodzi ludzie mogą być nawet zobowiązani do okazania dowodu cyfrowego przy zakupie alkoholu, co oznacza, że ​​system pierwotnie przeznaczony dla rynku pracy ma teraz przeniknąć do życia prywatnego.

Każdy niezależny myśliciel powinien zrozumieć, że autokraci tacy jak Keir Starmer chcą użyć taktyki salami, aby rozszerzyć kontrolę obywatelską na wszystkie dziedziny życia – i zrobią to, jeśli nie powstrzymamy tych totalitarystów.

Kampania „50 w 5”, zainicjowana w listopadzie 2023 roku przez Organizację Narodów Zjednoczonych, Fundację Billa i Melindy Gatesów oraz ich partnerów, mająca na celu przyspieszenie wprowadzania dowodów cyfrowych, szybkich systemów płatności i udostępniania danych w 50 krajach do 2028 roku, zdobyła już poparcie ponad 30 krajów. Celem jest posiadanie co najmniej jednego komponentu Cyfrowej Infrastruktury Publicznej (DPI) w 50 krajach do 2028 roku. Platforma Technologii Cywilnych DPI składa się z następujących głównych komponentów: identyfikatorów cyfrowych, systemów szybkich płatności, masowej wymiany danych między podmiotami publicznymi i prywatnymi oraz rejestrów cyfrowych.

30 krajów, których obywateli już żałuję, to Bangladesz, Brazylia, Republika Dominikańska, Estonia, Etiopia, Francja, Gwatemala, Jamajka, Kambodża, Kazachstan, Lesotho, Malawi, Meksyk, Mołdawia, Nigeria, Norwegia, Zambia, Senegal, Sierra Leone, Singapur, Sri Lanka, Republika Południowej Afryki, Sudan Południowy, Somalia, Togo, Trynidad i Tobago, Uganda, Ukraina, Urugwaj i Uzbekistan.

Ministrowie gospodarki cyfrowej Nigerii i Togo zaapelowali o stworzenie interoperacyjnego systemu tożsamości cyfrowej dla całego kontynentu afrykańskiego podczas wydarzenia towarzyszącego Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ w Nowym Jorku, 22 września 2025 r.

Europejski Portfel Tożsamości Cyfrowej (Portfel EUDI) ma zapewnić wszystkim obywatelom możliwość potwierdzenia swojej tożsamości od 2026 r. Portfele te mają być dostępne na poziomie krajowym, ale interoperacyjne w całej UE. 30 czerwca 2023 r. na stronie internetowej Komisji Europejskiej napisano:

Komisja z zadowoleniem przyjmuje tymczasowe porozumienie polityczne osiągnięte przez Parlament Europejski i Radę UE w sprawie kluczowych elementów wniosku dotyczącego ram prawnych dla europejskiej tożsamości cyfrowej.

Kluczowym, innowacyjnym elementem tych ram jest osobisty portfel cyfrowy w formie bezpiecznej i wygodnej aplikacji mobilnej. Zapewni on wszystkim obywatelom UE, rezydentom i przedsiębiorstwom zaufany dostęp do publicznych i prywatnych usług online w całej Europie.

Unijny portfel tożsamości cyfrowej zrewolucjonizuje identyfikację cyfrową, dając Europejczykom kontrolę nad swoimi danymi osobowymi z pełną wygodą aplikacji mobilnych. Będą oni mogli korzystać z usług online i potwierdzać tożsamość, zachowując pełną kontrolę nad swoimi danymi osobowymi”.

Dziewięć miesięcy później, w marcu 2024 r., Rada UE przyjęła ramy prawne dla „bezpiecznego, zaufanego” portfela UE. W ten sposób europejskie rozporządzenie w sprawie tożsamości cyfrowej zostało prawnie uchwalone, a jego pełne wdrożenie we wszystkich państwach członkowskich jest spodziewane do 2026 roku.

Funkcje tej aplikacji obejmują potwierdzanie tożsamości, zarządzanie i udostępnianie dokumentów cyfrowych, takich jak prawa jazdy i certyfikaty, oraz bezpieczeństwo elektroniczne.

Ochrona danych i kontrola użytkowników to podstawowe zasady, a udostępniane jest tylko niezbędne minimum danych. Szczerze mówiąc, czuję się z tym nieswojo. Szczepionki przeciwko koronawirusowi zostały również uznane przez te same osoby za w 100% bezpieczne i spowodowały wielokrotnie więcej skutków ubocznych niż wszystkie inne szczepienia od czasu ich wprowadzenia.

Czy nadal możemy ufać tym ludziom, którzy świadomie i celowo narażali zdrowie obywateli podczas pandemii koronawirusa?

UE niedawno rozpoczęła nową kampanię na rzecz weryfikacji wieku za pomocą elektronicznej weryfikacji tożsamości. Obowiązkowa weryfikacja wieku za pomocą cyfrowego dowodu tożsamości ma zostać wprowadzona dla użytkowników usług internetowych oferowanych przez gigantów technologicznych, takich jak Google, Apple i YouTube – ale także przez mniejszych dostawców – w ramach ustawy o usługach cyfrowych. Platformy technologiczne zostały zapytane, w jaki sposób uniemożliwiają nieletnim dostęp do treści, które UE klasyfikuje jako szkodliwe lub nielegalne. Dotyczy to treści dotyczących e-papierosów, narkotyków i tym podobnych.

Po raz kolejny szantaż jak podczas pandemii koronawirusa: z elektronicznym dowodem tożsamości masz dostęp do internetu; bez niego jesteś pomijany. To bardzo przypomina 3G, 2G i tak dalej, prawda? Elektroniczny dowód tożsamości ma stać się twoim biletem do internetu. Prawdziwym celem tej kampanii technologicznych autokratów przebranych za filantropów jest całkowita kontrola! Tyle o wygodzie i bezpieczeństwie – to tylko marchewki machane przed osłami, żeby skłonić je do podążania w pożądanym kierunku. Niestety, osłów jest mnóstwo.

Moim zdaniem plany komisarzy w Brukseli przewidują, że od 2026 roku swoboda przemieszczania się wszystkich obywateli UE zostanie drastycznie ograniczona, tak że nie będą mogli się już przemieszczać bez tożsamości cyfrowej. To – moim zdaniem – bezpośredni atak na swobodę przemieszczania się obywateli. Nieposłuszni powinni być karani, a posłuszni nagradzani – współczesne niewolnictwo!

Portfel EUDI ma być stopniowo wdrażany w Niemczech do 2027 roku i będzie dostępny z rozszerzoną funkcjonalnością. Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych napisało 30 września 2024 r.:

Kluczowym, innowacyjnym elementem tych ram jest osobisty portfel cyfrowy w formie bezpiecznej i wygodnej aplikacji mobilnej. Zapewni on wszystkim obywatelom UE, rezydentom i przedsiębiorstwom zaufany dostęp do publicznych i prywatnych usług online w całej Europie.

Unijny portfel tożsamości cyfrowej zrewolucjonizuje identyfikację cyfrową, dając Europejczykom kontrolę nad swoimi danymi osobowymi z pełną wygodą aplikacji mobilnych. Będą oni mogli korzystać z usług online i potwierdzać tożsamość, zachowując pełną kontrolę nad swoimi danymi osobowymi”.

Rząd federalny opracuje rządowy portfel cyfrowy na smartfony, za pomocą którego obywatele będą mogli w przyszłości identyfikować się cyfrowo w całej UE. Rząd federalny podjął już stosowną decyzję.

Dzięki Europejskiemu Portfelowi Tożsamości Cyfrowej (EUDI Wallet) obywatele będą mogli w przyszłości identyfikować się cyfrowo za pomocą smartfonów, a także cyfrowo przechowywać i udostępniać swoje dane tożsamości oraz dokumenty urzędowe, a także podpisywać je kwalifikowanym podpisem elektronicznym (QES). Jednocześnie tworzone są warunki dla podmiotów pozarządowych, aby ich własne portfele EUDI były uznawane”.

Federalna Minister Spraw Wewnętrznych Nancy Faeser: „Chcemy, aby obywatele mogli szybko, bezpiecznie i łatwo potwierdzić swoją tożsamość bezpośrednio za pomocą smartfona – bez dodatkowej karty lub czytnika. Czy to w życiu codziennym, podczas ubiegania się o pracę, korzystania z bankowości internetowej, czy w kontaktach z urzędami, znacznie ułatwi to weryfikację tożsamości. Portfel EUDI gwarantuje najwyższe standardy bezpieczeństwa i chroni prywatność użytkowników”. Portfel EUDI będzie dostępny bezpłatnie i przyczyni się do włączenia cyfrowego, ponieważ każdy – niezależnie od sytuacji finansowej – będzie miał dostęp do usług cyfrowych”.

Wyraziłem już swoją opinię na temat Nancy Faeser w różnych artykułach i książkach. Moim zdaniem była minister spraw wewnętrznych dążyła do sprawowania nieproporcjonalnej kontroli nad obywatelami, co jest sprzeczne z demokracją. Często podejrzliwie mówiła o „naszej demokracji” – inni antydemokraci również przy każdej okazji podkreślają tę formę rządów, której nie traktują poważnie.

Kiedy faszyzm powróci, nie powie: „Jestem faszyzmem”. Nie, powie: „Jestem antyfaszyzmem”. Ignazio Silone

UE, a także rząd niemiecki, kładą wyraźny nacisk na bezpieczeństwo i ochronę danych. I właśnie w tym tkwi sedno sprawy: praktycznie wszystkie systemy i technologie, które rzekomo zostały opracowane wyłącznie dla dobra ludzkości, ostatecznie zostały wykorzystane przeciwko niej. Ciemne siły zawsze testowały istniejące systemy pod kątem potencjalnych nadużyć i wykorzystywały je przeciwko ludziom.

Podczas gdy UE i Niemcy dążą do ujednoliconej, zatwierdzonej przez państwo tożsamości cyfrowej za pośrednictwem portfela EUDI, Stany Zjednoczone obecnie trzymają się zdecentralizowanego, zorientowanego rynkowo podejścia z dobrowolnym korzystaniem i ścisłym oddzieleniem identyfikacji rządowej od sektora prywatnego. To przede wszystkim osłabi ochronę danych.

Może to wynikać z obaw o wolność wśród Amerykanów i rządu USA, dla których pojęcie „wolności” jest ważniejsze niż w Europie, a także z federalnej struktury USA, w której stany same zarządzają wieloma kwestiami tożsamości.

O wiele bardziej podoba mi się amerykańskie podejście do tożsamości i indywidualności człowieka niż chęć europejskich polityków do sprawowania większej kontroli nad obywatelami.

Zalety i wady tożsamości cyfrowej

Poniżej opisano typowe argumenty za i przeciw tożsamości cyfrowej, aby dać Państwu przegląd zalet i wad tego tematu.

Argumenty przemawiające za tożsamością cyfrową to:

Przede wszystkim zazwyczaj wymienia się wydajność i wygodę, które są niewątpliwie niezaprzeczalne. Procedury administracyjne i rządowe można zrealizować szybciej, niezależnie od czasu i miejsca, na przykład dzięki możliwości korzystania z formularzy online lub przesyłania dokumentów bez konieczności potwierdzania tożsamości. Można na przykład zarejestrować pojazd cyfrowo i ubiegać się o zasiłek rodzicielski lub BAföG (niemiecki kredyt studencki-przyp. tłum.) cyfrowo.

To stosunkowo mocne argumenty, ponieważ zwolennicy wiedzą, jak bardzo obywatele się poczuli. Jednak argumenty te nie przemawiają do lepiej poinformowanych i samodzielnie myślących osób, które od dawna wyczuwają prawdziwy cel – inwigilację obywateli.

Innym często cytowanym uzasadnieniem elektronicznej weryfikacji tożsamości jest bezpieczniejsze uwierzytelnianie i ochrona przed fałszerstwami. Zmienione rozporządzenie UE eIDAS 2.0 wyraźnie stanowi, że:

Dostęp do europejskiego portfela tożsamości cyfrowej musi być zabezpieczony silnym, wieloskładnikowym uwierzytelnianiem”.

(Źródło: Rozporządzenie UE w sprawie europejskiej tożsamości cyfrowej, art. 6a ust. 5 z 2024 r.)

Oznacza to, że każdy krajowy „portfel EUDI” musi wymagać co najmniej dwóch czynników dostępu – jednym z nich jest posiadanie smartfona lub aplikacji portfela, a drugim znajomość kodu PIN lub danych biometrycznych, takich jak odcisk palca lub rozpoznawanie twarzy. Zabawne, mam na myśli właśnie Chiny.

Innym popularnym argumentem jest to, że obywatele bardziej ufają państwu niż prywatnym dostawcom w zakresie weryfikacji tożsamości. Strona internetowa Bundesdruckerei stwierdza między innymi:

Badanie przeprowadzone w 2020 roku przez Bundesdruckerei GmbH sugeruje również, że Niemcy z pewnością mogliby zaakceptować rozwiązanie w postaci suwerennej tożsamości. Na pytanie, kto powinien wydawać tożsamości cyfrowe, 49 procent wskazało państwo. 8 procent wolałoby otrzymywać swoją tożsamość cyfrową bezpośrednio z Unii Europejskiej. Prywatni dostawcy z Europy otrzymali zaledwie 1 procent głosów. Firmy amerykańskie uzyskały wynik w skali promila”.

Cóż, jeszcze kilkadziesiąt lat temu ufałem państwu bardziej niż prywatnym dostawcom. To się zmieniło najpóźniej od czasu kłamstw protagonistów państwa związanych z koronawirusem. Teraz ufam państwu tak samo mało, jak prywatnym dostawcom. Wycofuję zaufanie do każdej instytucji lub osoby, która chce zgromadzić władzę i/lub bogactwo. Chciwość jest lub była główną przyczyną możliwych do uniknięcia kryzysów ludzkości w przeszłości, teraźniejszości i nie tak różowej przyszłości.

„Proliferacja tożsamości” – liczne hasła wymagane obecnie do logowania się do różnego rodzaju usług online – musi zostać ograniczona. Przyznam, że mnie również irytuje dwucyfrowa liczba kodów PIN, które muszę teraz pamiętać. Wiele osób liczy na dostęp do jak najszerszego zakresu usług prywatnych i rządowych za pomocą elektronicznego dowodu osobistego (eID).

W administracji publicznej szczególnie powszechne są „struktury silosowe IT” z własnymi, niepowiązanymi ze sobą rozwiązaniami IT. Na przykład urząd skarbowy ma własny system informatyczny do obsługi danych podatkowych, urząd meldunkowy ma inny system do obsługi danych adresowych, a urząd ds. praw jazdy korzysta z jeszcze innego systemu informatycznego do własnych celów. Praktycznie nie ma wspólnych interfejsów cyfrowych ani standardów, które umożliwiałyby wymianę danych, a tym samym ułatwiałyby komunikację i współpracę. Interoperacyjność i cyfryzacja usług publicznych mają zostać usprawnione dzięki eID.

Oczywiście eID obiecuje również potencjał innowacyjny, który może i powinien pojawić się zgodnie z potrzebami użytkowników. Wprowadzenie portfela cyfrowego ma otworzyć drogę do nowych usług i modeli biznesowych. Wymaga to określonych przez rząd minimalnych wymogów i warunków ramowych. Niemiecki Związek Bankowy pisze:

„Mówiąc dokładniej: funkcja identyfikacji online zapewnia obywatelom suwerenną tożsamość cyfrową, ale wciąż brakuje potencjalnych zastosowań w administracji cyfrowej i sektorze prywatnym. Ten ostatni problem można by rozwiązać, zwiększając atrakcyjność eID dla prywatnych dostawców usług, w tym banków, firm ubezpieczeniowych i operatorów telefonii komórkowej, najlepiej poprzez ekonomiczne i łatwe połączenie z rządową infrastrukturą eID.

Co przemawia przeciwko tożsamości cyfrowej?

Najważniejszym argumentem przeciwko tożsamości cyfrowej jest nadzór nad obywatelami, którzy dzięki temu stają się transparentni, na każdym kroku. Moim zdaniem ten argument sam w sobie przeważa nad wszystkimi zaletami.

Według taz.de, ustawa o wspieraniu elektronicznej weryfikacji tożsamości (eID) stanowi, że „liczne organy otrzymają automatyczny dostęp do centralnej bazy danych organów paszportowych – w tym do danych biometrycznych milionów obywateli”.

Otwiera to drogę do niebezpieczeństwa nadzoru i nadużyć.

Nawet finansowany przez globalistów „Der Spiegel” skrytykował w maju 2017 r. – w związku ze zdjęciami biometrycznymi w dowodach osobistych – fakt, że Bundestag domyślnie zezwala władzom na odczytywanie zdjęć dowodowych, „znacznie rozszerzając w ten sposób uprawnienia służb bezpieczeństwa do dostępu do zdjęć dowodowych”. Służby wywiadowcze, podatkowe i celne Śledczy i tym podobne osoby również mogą uzyskać dostęp do zdjęć i powiązanych z nimi danych. Innymi słowy, masowy nadzór.

W artykule w „Epoch Times” z 12 listopada 2023 r. zatytułowanym „Czek in blanco na inwigilację: Inspektorzy Ochrony Danych Osobowych ostro krytykują poprawkę UE do eIDAS” poprawka ta została potępiona jako potencjalna furtka do wszechstronnego nadzoru.

Chociaż na etykiecie widnieje „łatwe”, grozi dalekosiężnym nadzorem”.

Patrick Breyer z Partii Piratów ostrzega:

To rozporządzenie jest czekiem in blanco na inwigilację obywateli online i zagraża naszej prywatności i bezpieczeństwu w internecie”.

Innym mocnym argumentem przeciwko eID jest iluzja, że ​​akceptacja eID jest dobrowolna – tak jak „dobrowolne” było szczepienie przeciwko koronawirusowi.

Każdy, kto nie zaszczepił się w niektórych zawodach, tracił pracę. W tym kontekście ten „dobrowolny” charakter niekiedy śmiertelnego zastrzyku był niczym innym jak szantażem szczepieniowym. Każdy, kto się nie zaszczepił, był traktowany jak obywatel drugiej kategorii. Mam na myśli 3G/2G i tym podobne. EID jest z tego samego materiału: jeśli go zaakceptujesz, zostaniesz wpuszczony; jeśli nie, zostaniesz wykluczony. To czysto pozorny, dobrowolny proces, tak jak w przypadku koronawirusa. Nawet w obliczu zbliżającego się poboru do wojska, o którym osoby odpowiedzialne wiedziały od początku, początkowo przedstawiano go jako dobrowolny. A wy, polityczne marionetki, jesteście zaskoczeni, że nikt wam już nie ufa, poza kilkoma niewidomymi i głuchymi? Krytycy słusznie ostrzegają, że tożsamość cyfrowa stanie się stałym warunkiem wstępnym dla niektórych usług, co może zmusić ludzi do korzystania z elektronicznego dowodu tożsamości – jak szczepienia podczas pandemii koronawirusa – aby znów móc swobodniej się poruszać.

Problemy wielu obywateli z brakiem zaufania i akceptacją eID i powiązanych z nim instytucji rządowych lub prywatnych są więcej niż uzasadnione. Moim zdaniem, ani bezpieczeństwo danych, ani ochrona przed nadużyciami nie będą zagwarantowane.

Bezpieczeństwo techniczne również nie jest zagwarantowane – jak twierdzą. Na przykład luki w zabezpieczeniach oprogramowania i związane z nimi cyber-ataki mogą prowadzić do „Kradzieży tożsamości”. „Nikt nie mógł się tego spodziewać” – krzyczą zwolennicy. Istnieje ogromne ryzyko, że ujawnienie tożsamości cyfrowej może spowodować znaczne szkody, ponieważ zapewnia dostęp do wielu usług lub organów. Ujawnienie tożsamości cyfrowej ma miejsce, gdy osoby trzecie mają nieautoryzowany dostęp do tożsamości cyfrowej lub powiązanych z nią danych i mogą ją wykorzystać w niewłaściwy sposób. Może to mieć poważne konsekwencje, ponieważ tożsamość cyfrowa często zapewnia dostęp do usług rządowych, kont bankowych lub danych osobowych. Dane powiązane z tożsamością cyfrową, takie jak adres, informacje podatkowe lub dane dotyczące zdrowia, mogą zostać zmienione, usunięte lub skradzione. W najgorszym przypadku może to prowadzić do znacznych strat finansowych, kradzieży tożsamości lub problemów prawnych. Już z tego powodu: Nie, dziękuję!

Na koniec, eID stwarza również problemy z integracją. Osoby bez dostępu technicznego lub o niższych umiejętnościach cyfrowych – takie jak osoby starsze lub grupy wykluczone społecznie – mogą znaleźć się w niekorzystnej sytuacji, jeśli wymagane będą tożsamości cyfrowe. Osoby z niepełnosprawnościami lub obywatele nieposiadający nowoczesnych smartfonów również mogą zostać wykluczeni. Wtedy Twoja podróż na Majorkę się skończy. „Co, nie masz tożsamości elektronicznej?” W takim razie niestety nie możemy wystawić Ci biletu. Następny, proszę!

Moim zdaniem, tożsamość cyfrowa ma służyć jako prekursor systemu kredytu społecznego – takiego jak w Chinach: posłuszni obywatele – czyli współcześni niewolnicy – ​​otrzymują przywileje, a dysydenci są karani, jak to miało już miejsce podczas pandemii koronawirusa.

Wnioski

Plany komisarzy w Brukseli i wspierających ich polityków w Niemczech zakładają, że w dającej się przewidzieć przyszłości obywatele UE nie będą mogli swobodnie przemieszczać się bez „cyfrowego portfela”. Tożsamość elektroniczna stanowi fundament, na którym można budować wszystkie inne totalitarne technologie cyfrowe – w tym CBDC (Cyfrową Walutę Banku Centralnego), systemy kredytu społecznego, osobiste certyfikaty CO2 i inteligentne miasta (15-minutowe dzielnice, czyli getta obywatelskie). Globalistyczni antydemokraci i technokraci, którzy nie zostali wybrani przez lud, chcą nas przenieść do cyfrowego więzienia na świeżym powietrzu. Cyfrowa tożsamość to pierwszy krok w tym kierunku. Niezależnie od argumentów i pretekstów promujących wolność, elity, instruowane globalnie, jakie mogą przynieść agresywni zwolennicy tożsamości elektronicznej: ostatecznie chodzi o drastyczne ograniczenie wolności jednostki.

Zmierzamy w kierunku autokracji. Żegnaj demokracjo, to były czasy…

„Proszę nie marudzić, panie Froschauer, nigdy nie mieliśmy »naszej demokracji«!”

To też prawda.

Uwe Froschauer

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 18 października 2025 roku na stronie : https://apolut.net/das-digitale-gefangnis-von-uwe-froschauer

4 x De – dechrystianizacja, depolityzacja, dezindustrializacja i dezagraryzacja Polski

4 x De – dechrystianizacja, depolityzacja, dezindustrializacja i dezagraryzacja Polski

zetjot https://www.salon24.pl/u/zetjot/1468800,4-x-de-dechrystianizacja-depolityzacja-dezindustrializacja-i-dezagraryzacja-polski

Geopolityka nigdy nie ustaje, a geostrategia sąsiadów Polski jest dobrze znana i zmierza do likwidacji Polski. Polskę można zlikwidować na kilka sposobów. Kiedyś spróbowano likwidacji i eksterminacji przy pomocy środków militarnych, teraz próbuje się innych metod, bo Polska opiera się na polskości, zaś  polskość to zbiór cech. Więc zamiast eksterminacji populacji, można ludzi pozbawić określonych cech, można je wygumkować. I tym sposobem można Polaków pozbawić polskości – pozostanie tylko skorupka pod nazwą Polska bez polskiej treści.

Zabiegi w tym kierunku można sprowadzić do 5D – pięciu zadań dekonstrukcji – dechrystianizacji, depolonizacji, depolityzacji, dezindustrializacji i dezagraryzacji.

Z żabiej perspektywy może tego nie było widać, ale z perspektywy dłuższej widać doskonale. Tusk jest realizatorem opisywanego przeze mnie rozpadu cywilizacji.

Polska jest poddawana od lat dechrystianizacji, depolonizacji, depolityzacji, dezindustrailizacji i dezagraryzacji. Jest kwestią drugorzędną czy był to proces zaplanowany czy kroczący, stopniowo adaptacyjny.

[Ludzie znający dorobek Feliksa Konecznego mówią: Celowe niszczenie Cywilizacji Łacińskiej md]

————————————————

Najpierw idzie depolityzacja – pozbawienie populacji zaangażowania  politycznego. Trzeba więc mieć stale na uwadze ostrzeżenie starożytnych Ateńczyków, którzy ludzi ignorujących politykę określali mianem idiotes. Zaangażowania politycznego można ludzi pozbawić na parę sposobów.

Najprościej można to osiągnąć odstraszając ich od angażowania się w proces polityczny przy pomocy represji. Ale represje  prowadzą do rozmaitych turbulencji i może to się skończyć  otwartym buntem. Więc można skorzystać z innej ścieżki – obrzydzając polskość na różne sposoby i budząc rozmaite kompleksy i urojone aspiracje. Może to być przemysł pogardy lub pedagogika wstydu – deprecjonujące polskość i oferujące w zamian kosmopolityczne błyskotki. W ten sposób można dokonać depolonizacji.

Depolityzacja wymagała znalezienia odpowiednich kadr do jej przeprowadzenia i działań w zakresie sfery politycznej i medialnej. Wprowadzono więc zagraniczne finansowanie przy pomocy grantów , dotacji i fundacji dla środowisk, na które można było liczyć w strukturach politycznych i medialnych. W sferze politycznej wygenerowano Tuska, a potem by go wspomóc, wygenerowano 3D. Przewidziano także likwidację opozycji przy pomocy środków represji prawnej.W sferze medialnej postawiono na kapitał obcy a najlepszym przykładem są TVN, Springer i Agora.

Nie ma lepszego przykładu dążenia do depolityzacji Polaków niż billboardy z czasów pierwszych rządów Tuska,  na których Tusk wołał: “Nie róbcie polityki, budujcie mosty”. Czy jest ktoś, kto tego nie widział ? Depolityzacja oznacza zaś odebranie suwerenności demosowi.

W tym procesie w polskiej przestrzeni politycznej instalowano bądź tworzono obcą agenturę na bazie NGOsów, a przykładem może być Klaus Bachmann. Te instytucje prowadziły przygotowanie artyleryjskie przy pomocy pedagogiki wstydu i przemysłu pogardy. Zasięg obcego finansowania ujawniła decyzja Donalda Trumpa o likwidacji funduszy USAID.

Tusk nadaje się doskonale do de-strukcji. Bo nie nadaje się do kon-strukcji. Tę cechę Tuska ujawnił Jan Rokita mówiąc o jego umiejętności wyzwalania w ludziach tego co najgorsze. I widzimy to  na obrazku:  de-polityzację, dez-industrializację i dez-agraryzację. A te wszystkie de-konstrukcje są podszyte wspólnym mianownikiem de-chrystianizacji, bo nasza cywilizacja oparta jest na chrześcijaństwie.

Najnowszym doskonałym przykładem tego, co wyzwala Tusk w ludziach jest wydarzenie, pokazujące jak wyzwala on w swoich psychofanach głupotę. Proszę zajrzeć tu:

https://wpolityce.pl/polityka/743252-ona-naprawde-to-powiedziala-komiczna-scena-z-udzialem-tuska

Wymienione kadry z Tuskiem na czele były niezbędne  w procesie dezindustrializacji, czego najlepszym dowodem była likwidacja przez Tuska przemysłu stoczniowego oraz program likwidacji projektów przygotowanych przez rząd PIS. Kolejnym etapem jest zbliżający się projekt dezagraryzacji i zastąpienia rolnictwa polskiego importem z krajów Mercosur i Ukrainy.

I tak właśnie wygląda projekt V rozbioru Polski.

Sabotaż Nord Stream pozostaje geopolitycznym polem minowym

Sabotaż Nord Stream pozostaje geopolitycznym polem minowym

Polski sąd blokuje ekstradycję

Komentarz Janine Beicht. https://apolut.net/nord-stream-sabotage-bleibt-ein-geopolitisches-minenfeld-von-janine-beicht/

Sąd w Warszawie podjął decyzję, która wywołała oburzenie wśród niemieckiej opinii publicznej: Wołodymyr Z. [Wołodymyr Żurawlow md] , ukraiński nurek i domniemany uczestnik ataków na gazociąg Nord Stream, nie zostanie ekstradowany do Niemiec. (1)

Odmowa Polski w sprawie ekstradycji 46-latka, który został aresztowany w Pruszkowie pod Warszawą, to coś więcej niż akt prawny. To policzek dla niemieckiego śledztwa i kolejny rozdział geopolitycznego dramatu, który trzyma Europę w napięciu. Prokuratura Federalna w Karlsruhe oskarża Wołodymyra Z. o przynależność do grupy, która podłożyła ładunki wybuchowe pod gazociągi w pobliżu duńskiej wyspy Bornholm we wrześniu 2022 roku, i stawia mu zarzuty „spowodowania eksplozji” oraz „niekonstytucyjnego sabotażu”. (2) Jednak Polska, pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska, nie widzi powodu do ekstradycji podejrzanego – obnażając tym samym kruchość europejskiej współpracy.

Sabotaż na Morzu Bałtyckim: Atak na europejską arterię energetyczną

Wspominając: 26 września 2022 roku eksplozje wstrząsnęły rurociągami Nord Stream na Morzu Bałtyckim, w pobliżu wyspy Bornholm. Trzy z czterech nitek Nord Stream 1 i 2 uległy zniszczeniu, a z nieszczelności wydobywały się [tysiące ton] gazu przez wiele dni – obraz, który na stałe wpisał się w europejską pamięć (3). Rurociągi, niegdyś drogi do taniego rosyjskiego gazu, który zapewniał niemieckiemu przemysłowi konkurencyjność, były wyłączone z eksploatacji. W tym czasie Nord Stream 1 został zablokowany przez rosyjskie przerwy w dostawach, a Nord Stream 2 przez niemiecki rząd. Niemniej jednak atak był szokujący. Śledztwa, które natychmiast rozpoczęły się w Niemczech, Szwecji i Danii, szybko potwierdziły podejrzenie: sabotaż. Szwedzkie władze zidentyfikowały ślady materiałów wybuchowych i mówiły o „poważnym akcie sabotażu”. Ale kto tak naprawdę za tym stał? Pytanie to do dziś pozostaje politycznym przedmiotem sporu.

Niemieckie śledztwo, prowadzone przez Federalnego Prokuratora Generalnego w Karlsruhe, napotkało wyjątkowe trudności. Miejsce zbrodni znajdowało się na głębokości od 70 do 80 metrów (4), na terenie, który był nieznany nawet dla doświadczonych śledczych BKA. Podwodne drony niemieckich sił zbrojnych (Bundeswehry) i statki badawcze, takie jak „Alkor” z Kilonii, zebrały dowody (5): szczątki, próbki gleby i zdjęcia pękniętych rur, które wskazywały na obecność wojskowych materiałów wybuchowych. Jednak przeszkody biurokratyczne były groteskowe: niemieccy nurkowie policyjni mogli nurkować tylko na głębokość 50 metrów, zgodnie z przepisami, co opóźniło śledztwo (6). Pomimo intensywnych analiz kryminalistycznych, autorstwo pozostaje niejasne, jak twierdzi Federalny Prokurator Generalny Peter Frank.

„Nie można tego obecnie udowodnić; śledztwo jest w toku”. Peter Frank (7)

Stanowisko Polski: ochrona sabotażysty czy geopolityczne kalkulacje?

Decyzja polskiego sądu o odmowie ekstradycji Wołodymyra Z. odzwierciedla stanowisko, które premier Donald Tusk otwarcie wyraził na antenie X:

Problem z Nord Stream 2 nie polega na tym, że został wysadzony w powietrze. Problem polega na tym, że został zbudowany”. Donald Tusk (8)

Tusk, zagorzały krytyk gazociągów, postrzega ich zniszczenie nie jako szkodę, lecz korzyść. Dla Polski, która rozszerza eksport gazu do Europy, rosyjskie gazociągi były solą w oku. Odmowa ekstradycji podejrzanego podkreśla, że ​​Warszawa przedkłada swoje interesy geopolityczne nad europejską solidarność. Wołodymyr Z., mieszkający z rodziną w Polsce, zaprzecza zarzutom. Jego adwokat, Tymoteusz Paprocki, stwierdził:

„Mój klient nie przyznaje się do winy, nie popełnił przestępstwa przeciwko Niemcom i nie rozumie, dlaczego te oskarżenia zostały wysunięte przez stronę niemiecką”. Tymoteusz Paprocki | BILD (9)

Paprocki argumentował również, że żaden Ukrainiec nie powinien zostać ukarany za działania przeciwko Rosji. Stanowisko to uznaje rurociągi za uzasadniony cel w wojnie z Rosją.

To stanowisko znajduje poparcie w Polsce i uwypukla napięcia w UE. Podczas gdy Niemcy postrzegają sabotaż jako atak na swoją infrastrukturę krytyczną, Polska postrzega go jako cios wymierzony w interesy Rosji. Decyzja ta jest zgodna z pewnym schematem: Włochy wstrzymały już ekstradycję kolejnego podejrzanego, Serhija K., uważanego za dowódcę oddziału saperskiego (10). Brak współpracy pokazuje, jak głębokie są podziały między państwami europejskimi, gdy w grę wchodzą interesy narodowe.

Teoria jachtu żaglowego: Taktyka dywersyjna?

Niemieckie śledztwa koncentrują się na jachcie żaglowym Andromeda (11), który został skradziony przez grupę Ukraińców i Polaków.

Teoria głosi, że grupa ta, w tym Wołodymyr Z., podłożyła ładunki wybuchowe na głębokości 80 metrów. Wersja ta spotyka się jednak ze sceptycyzmem. W artykule w „Apolucie” na temat scenariusza Nord Stream, Thomas Röper zwięźle i sarkastycznie podsumowuje, jak absurdalne są obecne narracje.

Domniemani sabotażyści niezauważeni przywieźli sprzęt do nurkowania, kilkaset kilogramów materiałów wybuchowych i inny niezbędny sprzęt na molo oddalone o sto metrów od bazy morskiej NATO w Rostocku i spokojnie wypłynęli w morze”. Thomas Röper | Apolut (12)

Nawet w niemieckich kręgach wywiadowczych istnieją wątpliwości. Pomysł, że 16-metrowy jacht mógłby przeprowadzić tak skomplikowaną operację w silnie monitorowanym regionie, takim jak Morze Bałtyckie, wydaje się wielu absurdalny.

„Jeśli śledztwa – jak w tym przypadku – są zbyt proste, to nie należy mieć wątpliwości; trzeba je mieć”. Gerhard Schindler | Welt (13)

Niemiecki magazyn informacyjny Focus (14) zacytował prof. dr. Joachima Krause, emerytowanego dyrektora Instytutu Polityki Bezpieczeństwa Uniwersytetu w Kilonii, znanego z transatlantyckiego podejścia, z trzeźwym ostrzeżeniem przed przedwczesnym obwinianiem. Krause podkreśla logistyczne i fizyczne przeszkody oficjalnej teorii:

„Aby uwolnić ogromną siłę eksplozji z Andromedy, którą zmierzono sejsmicznie 22 września, jacht musiałby zostać załadowany ponad dwiema tonami materiałów wybuchowych, a także dziesiątkami butli tlenowych, boi sygnalizacyjnych, pomocy nawigacyjnych, poduszek podnoszących i innego sprzętu. Zostałoby to zauważone w małym porcie”. Prof. dr Joachim Krause (14)

Krause w ten sposób zwięźle podsumowuje absurdalność oficjalnej narracji: Operacja, w obecnej formie, przeczy fundamentalnym zasadom fizycznym, logistycznym i strategicznym. Każdy, kto ignoruje rzeczywistość i pochopnie przypisuje winę, ryzykuje wykorzystanie śledztwa do celów politycznych.

Rewelacje Hersha: Cień rzucany na USA

Podczas gdy teoria „Andromedy” chwieje się w posadach, raport amerykańskiego dziennikarza Seymoura Hersha (15) wywołał poruszenie. Hersh, znany z ujawnienia masakry w My Lai, twierdzi, że USA wysadziły rurociągi pod przykrywką ćwiczeń NATO BALTOPS 22.

„W czerwcu ubiegłego roku nurkowie Marynarki Wojennej, działając pod przykrywką szeroko nagłośnionych ćwiczeń NATO w środku lata, znanych jako BALTOPS 22, podłożyli zdalnie odpalane ładunki wybuchowe, które trzy miesiące później zniszczyły trzy z czterech rurociągów Nord Stream, według źródła mającego bezpośrednią wiedzę o planowaniu operacyjnym”.

„W czerwcu ubiegłego roku, pod pretekstem szeroko nagłośnionych ćwiczeń NATO w środku lata, znanych jako BALTOPS 22, nurkowie Marynarki Wojennej podłożyli zdalnie detonowane ładunki wybuchowe, które trzy miesiące później zniszczyły trzy z czterech rurociągów Nord Stream, według źródła posiadającego bezpośrednią wiedzę na temat planowania operacyjnego”. Seymour Hersh (15)

Według jego anonimowego źródła posiadającego „bezpośrednią wiedzę na temat planowania operacyjnego”, nurkowie Marynarki Wojennej USA z Panama City rozmieścili zdalnie detonowane ładunki wybuchowe C4 podłożone z norweskiego okrętu, a następnie zdetonowane przez boję sonarową. Według Hersha operacja była bezpośrednim rozkazem prezydenta Joe Bidena, wspieranego przez doradców takich jak Jake Sullivan i Victoria Nuland, którzy postrzegali rurociągi jako zagrożenie dla dominacji Zachodu. Sam Biden oświadczył 7 lutego 2022 roku w obecności kanclerza Niemiec Olafa Scholza:

„Jeśli Rosja dokona inwazji, nie będzie już Nord Stream 2”. Joe Biden | RND (16)

Stany Zjednoczone i Norwegia zaprzeczyły tym zarzutom. Adrienne Watson, ówczesna rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nazwała raport Hersha „całkowicie fałszywym i całkowicie sfabrykowanym”. (17) Jednak relacja Hersha nabiera jeszcze większego znaczenia ze względu na swoje motywy polityczne. Według Hersha Stany Zjednoczone obawiały się, że Niemcy będą mniej zdeterminowane we wspieraniu Ukrainy, jeśli Nord Stream 2 zostanie wznowiony. Zniszczenie rurociągów wymusiło na Europie zależność od amerykańskiego gazu łupkowego (18) – co stanowi wyraźną korzyść ekonomiczną dla amerykańskiego przemysłu energetycznego. Norwegia, główny eksporter gazu, również skorzystała, ponieważ wyeliminowanie rosyjskiej konkurencji wzmocniło jej pozycję rynkową. Hersh wymienia Jensa Stoltenberga, byłego premiera Norwegii i obecnego sekretarza generalnego NATO, jako kluczową postać, która ułatwiła tę operację.

Jens Stoltenberg, zagorzały antykomunista, pełnił funkcję premiera Norwegii przez osiem lat, zanim w 2014 roku, dzięki wsparciu Ameryki, przeniósł się na wysokie stanowisko w NATO. Był twardym zwolennikiem Putina i Rosji, współpracował z amerykańskim wywiadem od czasów wojny w Wietnamie. Od tamtej pory cieszy się pełnym zaufaniem. „Jest jak rękawiczka, która pasuje do amerykańskiej dłoni”.

„Jens Stoltenberg, zagorzały antykomunista, pełnił funkcję premiera Norwegii przez osiem lat, zanim w 2014 roku, dzięki wsparciu USA, objął wysokie stanowisko w NATO. Był twardym politykiem we wszystkich kwestiach związanych z Putinem i Rosją i współpracował z amerykańskim wywiadem od czasów wojny w Wietnamie. Od tego czasu cieszy się pełnym zaufaniem. „Jest rękawiczką, która idealnie pasuje do amerykańskiej dłoni” – Seymour Hersh (15)

Rząd niemiecki: Milczenie zamiast wyjaśnień

Postawa rządu niemieckiego pod rządami Olafa Scholza była uderzająco powściągliwa. Hersh krytykuje Scholza za to, że nie „poczynił żadnych znaczących kroków” w celu zidentyfikowania osób odpowiedzialnych (19). Zamiast tego rząd powołuje się na trwające śledztwa prowadzone przez Prokuratora Generalnego, nie podejmując żadnej inicjatywy z własnej inicjatywy. Ta bierność podsyca oskarżenia, że ​​Niemcy chcą uniknąć konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, nawet jeśli to Stany Zjednoczone były odpowiedzialne za atak. AfD wzywa do powołania komisji śledczej w celu ustalenia, czy „wiodące mocarstwo NATO przeprowadziło atak na kluczową infrastrukturę krytyczną naszego kraju na wodach europejskich” (20).

Nowy rząd pod przewodnictwem Friedricha Merza, który we wrześniu 2025 r. zastąpił koalicję „sygnalizacji świetlnej”, zasygnalizował na razie twardszą linię, ale pozostaje ostrożny w kwestii samego sabotażu i koncentruje się na sankcjach i niezależności energetycznej. Merz wielokrotnie wypowiadał się przeciwko ponownemu uruchamianiu lub naprawie rurociągów, aby nie dać Rosji przewagi, i ostrzega przed „krokiem wstecz” w polityce energetycznej. (21) W debacie podkreślił, że sabotaż, niezależnie od sprawcy, utrwala wstrzymanie importu gazu z Rosji i zwiększa zależność Niemiec od amerykańskiego LNG, nie krytykując przy tym wprost USA. (22) To stanowisko podkreśla prozachodnią orientację Merza, który unika konfrontacji z partnerami z NATO, jednocześnie przedstawiając konsekwencje gospodarcze dla Niemiec jako nieuniknione. Wybuch rurociągów mocno uderzył w Niemcy. Tani gaz pomógł uczynić z Niemiec dominujący ośrodek przemysłowy w Europie Zachodniej. Teraz grozi deindustrializacja, ponieważ firmy przenoszą się do Stanów Zjednoczonych, kuszone niższymi kosztami energii. Odmowa ekstradycji podejrzanych przez Polskę i Włochy wzmacnia wrażenie, że Niemcy są pozostawione same sobie.

Szwecja, która zamknęła śledztwo i przekazała jego wyniki Niemcom, również stawia opór: szczegółowe ustalenia pozostają tajne.

Geopolityczny przegrany

Sabotaż Nord Streamu to coś więcej niż sprawa karna; to przede wszystkim geopolityczna gra o władzę, w której Niemcy ryzykują przegraną. Polska decyzja o ochronie Wołodymyra Z. jest symptomem rozbitej jedności europejskiej. Podczas gdy Tusk uznaje rurociągi za błąd i uważa odmowę ekstradycji podejrzanego za słuszną (23), pytanie, kto tak naprawdę stoi za atakiem, pozostaje bez odpowiedzi. Teoria Hersha, że ​​USA i Norwegia działały z pobudek ekonomicznych i strategicznych, jest kontrowersyjna, ale wciąż nieudowodniona. Jednak oficjalne zaprzeczenia Waszyngtonu i bierność Berlina budzą wątpliwości co do gotowości do ujawnienia prawdy.

Wysadzenie rurociągów było jednak bez wątpienia atakiem na europejską infrastrukturę energetyczną i niemieckie podstawy ekonomiczne. Odmowa współpracy Polski z Niemcami dowodzi, że interesy narodowe górują nad europejską solidarnością. W miarę trwania śledztwa Morze Bałtyckie pozostaje teatrem działań hybrydowych, w którym prawda jest największą ofiarą. Niemiecka opinia publiczna zasługuje na odpowiedzi, ale przywódcy polityczni zdają się preferować milczenie niż zadawanie niewygodnych pytań.

Janine Beicht

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 18 października 2025 roku na stronie : https://apolut.net/nord-stream-sabotage-bleibt-ein-geopolitisches-minenfeld-von-janine-beicht

Źródła i Przypisy:

(1) https://www.tagesschau.de/ausland/europa/nord-stream-sabotage-auslieferung-100.html

(2) https://www.sueddeutsche.de/politik/nord-stream-sabotage-verdaechtiger-polen-deutsch-land-auslieferung-li.3327122

(3) https://www.tagesschau.de/investigativ/wdr/nord-stream-sabotage-101.html

(4) https://www1.wdr.de/radio/wdr5/sendungen/tiefenblick/tiefenblick-tatort-ostsee-100.html

(5) https://www.spiegel.de/politik/deutschland/bundespolizei-und-bundeswehr-beenden-nord-stream-mission-a-9d1cca58-0909-4106-96b7-3595e6c7f7c8

(6) https://www.tagesschau.de/investigativ/wdr/nord-stream-sabotage-101.html

(7) https://www.welt.de/regionales/mecklenburg-vorpommern/article243596071/Frank-Keine-Belege-fuer-russische-Sabotage-an-Pipelines.html

(8) https://x.com/donaldtusk/status/1975570626682495482

(9) https://www.bild.de/politik/ausland-und-internationales/nord-stream-pipeline-bomber-wird-nicht-an-deutschland-ausgeliefert-68f22ac32f6e3c54ca98548b

(10) https://www.bild.de/news/ausland/er-sollte-an-deutschland-ueberstellt-werden-italien-stoppt-auslieferung-von-mutmasslichem-nord-stream-bomber-68efc68d0dc4b85759d3899e

(11) https://www.n-tv.de/politik/Besuch-auf-der-Nord-Stream-Jacht-Andromeda-Spreng-stoff-Boot-liegt-in-Hafen-auf-Ruegen-article23984099.html

(12) https://apolut.net/neue-beschuldigung-zur-nord-stream-sprengung-von-thomas-roper/

(13) https://archive.ph/4spPN#selection-2531.26-2531.43

(14) https://www.focus.de/experts/haftbefehl-gegen-ukrainischen-staatsbuerger-sprengten-ukrainer-nord-stream-experte-warnt-vor-schnellen-schuldzuweisungenid 260223398.html

https://www.focus.de/experts

(15) https://archive.is/VLXqb#selection-817.0-1242.3

(16) https://www.rnd.de/politik/joe-biden-nach-gespraech-mit-olaf-scholz-wenn-russland-einmarschiert-wird-es-kein-nord-stream-2-mehr-GVVGRO45QCOX3JBVL7W6IECP-BY.html

(17) https://www.tagesschau.de/faktenfinder/nord-stream-usa-hersh-101.html

(18) https://www.dw.com/de/streit-um-amerikanisches-fracking-gas/a-47483363

(19) https://www.berliner-zeitung.de/politik-gesellschaft/seymour-hersh-olaf-scholz-klaert-nord-stream-2-nicht-auf-li.2184646

(20) https://www.tagesschau.de/faktenfinder/nord-stream-usa-hersh-101.html

(21) https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/715225/merz-warnt-vor-wiederbelebung-von-nordstream-2-geheimgespraeche-zwischen-usa-und-russland

(22) https://www.focus.de/politik/deutschland/reparatur-der-pipeline-nordstream-beben-bahnt-sich-an-und-merz-hat-sich-einen-trick-ausgedacht05e33032-9be2-43be-a9f0-fdc37050e059.html

(23) https://x.com/donaldtusk/status/1979158877691072697