Posłowie Foltyn i Fritz zdjęli ukraińskie symbole z ratusza i zawiesili polskie. Burmistrz wściekła. „Dlaczego Cieszyn miałby o Wołyniu pamiętać” [sic!!]

Foltyn i Fritz zdjęli ukraińskie symbole z ratusza i zawiesili polskie. Burmistrz wściekła. „Dlaczego Cieszyn miałby o Wołyniu pamiętać” [VIDEO w oryg.]

11.07.2025 zdjeli-ukrainskie-symbole-z-ratusza—burmistrz-wsciekla-dlaczego-cieszyn-mialby-o-wolyniu-pamietac

Posłowie Bronisław Foltyn i Roman Fritz zamienili na ratuszu w Cieszynie bezpodstawnie wiszące flagi Ukrainy na flagi Polski. Foltyn stwierdził, że władze miasta w dniu pamięci o ludobójstwie na Wołyniu wolą oddać hołd Ukraińcom niż Polakom. Burmistrz Gabriela Staszkiewicz standardowo oskarżyła prawicowców o to, że ich działania są „prorosyjskie”.

Bronisław Foltyn (Konfederacja) w piątek rano „podjął interwencję poselską”. Korzystając z drabiny, wspiął się na balkon nad wejściem do ratusza.

Nad nim, na ścianie budynku, wisiały flagi Polski, Cieszyna, szmata z kolorami i symbolami kojarzona z Unią Europejską i dwie flagi ukraińskie. Te ostatnie zamienił na biało-czerwone.

Parlamentarzysta powiedział PAP, że 11 lipca jest Narodowym Dniem Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II RP. W tym roku po raz pierwszy jest obchodzony jako święto państwowe.

– Nie wszędzie chcą je obchodzić, a wręcz są jeszcze na mapie Polski miasta, gdzie w tym dniu wolą oddawać hołd Ukraińcom niż Polakom. (…) Władze miasta Cieszyna nie zorganizowały żadnych obchodów (…), a na ratuszu powiewają flagi ukraińskie – wskazał.

Jeszcze przed południem magistrat ponownie umieścił na ratuszu ukraińskie barwy.

Drugą interwencję podjął później poseł Konfederacji Korony Polskiej Roman Fritz. Zdjął ukraińskie symbole, wieszając w ich miejscu polskie. Powiedział, że flagi nie będą profanowane, lecz „zostaną odstawione do ukraińskiej ambasady w Warszawie”.

„Dziś 82. rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Co trzeba mieć w głowie, by w takim dniu wywieszać flagi ukraińskie na Urzędzie Miasta #Cieszyn? Tu jest Polska!” – napisał na X poseł Roman Fritz.

Hi, hi.. Nawet “Wprost” otworzyło swe oczka na Grzegorza BRAUNA…

“Braun o karze śmierci”.

Źródłem jest “Wprost”, gdzie nie zaglądam, ale jedna miła Pan przysłała mi tekst z “nowego ekranu”, gdzie również nie zaglądam. A tam “Ewinia” skopiowała. Dziękuję. Mirosław Dakowski

========================================

„Nawet o 5 rano niechybnie się stawię”

Czy Grzegorz Braun jest tak straszny, jak go malują? W wywiadzie dla “Wprost” polityk otwarcie odnosi się do zarzutów prokuratury, kulis swoich sejmowych interwencji, a także wyjaśnia, dlaczego “nie cofa się przed złem”. Wyjaśnia, dlaczego wynik 6,34% w wyborach prezydenckich to dla niego zaledwie początek i co tak naprawdę dzieje się „poza rogatkami Warszawy”.

==========================

Bartosz Michalski, „Wprost”: Chciałem zobaczyć, czy diabeł jest taki straszny, jak go malują. Na razie rogów nie widzę, więc już pierwsze miłe zaskoczenie.

Grzegorz Braun, prezes Konfederacji Korony Polskiej, poseł do Parlamentu Europejskiego:

Z całą pewnością państwa redakcja ma zasługi w kreśleniu tej karykatury czy w malowaniu tego portretu, który nie odpowiada rzeczywistości. Przemilczenie, przekłamanie, nieobecność, nie z mojego wyboru i nie z mojej woli, w mediach głównego nurtu, czy też głównego ścieku, to jest norma mojego życia politycznego. Normą w moim przypadku są nieustanne próby pozbawienia mnie życia politycznego, zadania mi śmierci cywilnej. Co jest anegdotyczne, jeśli zajmują się tym funkcjonariusze frontu ideologicznego, a staje się nieco mniej zabawne, kiedy zaczynają się tym zajmować funkcjonariusze innych służb, na przykład prokuratorzy, policjanci i sędziowie.

Jak pan widzi, media głównego nurtu jednak przyszły do pana.

Lepiej późno niż wcale. Magia 6 procent. Jeszcze może, żeby zakończyć te remanenty, warto odnotować kompletne bankructwo sondażowni oraz tych mediów, które pracowicie, a bezkrytycznie drukowały te dęte sondaże, w których przecież po pierwsze bardzo długo moje nazwisko w ogóle się nie pojawiało. A kiedy już się zaczęło pojawiać to na homeopatycznym poziomie procenta czy dwóch. Stąd wielkie zdziwienie po pierwszej turze wyborów. Media uległy zatruciu własną propagandą.

Trzeba przyznać, że wynik był zaskakujący. Jak rozumiem nie dla pana?


Dla mnie nie. Ja w odróżnieniu od was, z całym szacunkiem i sympatią osobistą dla pana redaktora, po prostu żyję w Polsce i żyję z Polakami, a nie w bańkach, które sami wytwarzacie w symbiozie z półświatkiem polityki w Warszawie-Śródmieściu. To są wasze bańki. Wystarczy wyjść poza nią i wyjechać za rogatki Warszawy. Tam są jeszcze normalni ludzie, jest prawdziwa Polska i proporcje wszystkiego są odwrócone. To, co media centralne i ośrodki władzy politycznej przedstawiają jako skandal i wykroczenie, jest normą, oczywistą rzeczywistością dla Polaków.

Co jest tą rzeczywistością?

To, że Zielony Ład zabija Polskę, że klimatyzm, multikulturalizm, polityka zielona, tęczowa, eurokołchozowa, wszelaka i wieloraka tworzy tylko problemy, a żadnych nie rozwiązuje. Większość normalnych ludzi świetnie rozumie to, czego staram się strzec, bronić, chronić. Kiedy mówię: precz z komuną, precz z eurokomuną, precz z żydokomuną, normalni Polacy podzielają mój sprzeciw wobec ukrainizacji, islamizacji i judaizacji Polski.

Podzielają też te zachowania jak gaszenie menory chanukowej, czy niszczenie wystawy LGBT w Sejmie?

Panie redaktorze — nie chciałbym być nieskromny, ale te interwencje poselskie i praktyka nieprzechodzenia obojętnie wobec zła zaskarbiła mi nieskrywaną sympatię wśród wielu moich rodaków. Jest zauważalna poza granicami Polski, czego mam świadectwa w mojej pracy dorywczej w Eurokołchozie. Imię Polski jest wymieniane w pozytywnym kontekście i pozytywnym odbiorze.

Wróćmy na chwilę do wyniku wyborów prezydenckich. Skoro te 6,4 procent nie były zaskoczeniem, jakiego wyniku pan oczekiwał?

Jeśli upomni się pan o powtórne przeliczeniu głosów z pierwszej tury, to ja nie będę protestował.

Czyli oczekiwał pan więcej? 10 procent?

Naprawdę już nie zawracajmy Wisły kijkiem, dali 6,34 procent, bo najwyraźniej mniej już dać nie mogli.

Wierzy pan w powtórzenie tego sukcesu za dwa lata w wyborach parlamentarnych?

Dlaczego tylko powtórzenie? Raczej przemnożenie. Po prostu trzeba ciężko pracować. Każdy, kto by traktował wynik wyborów prezydenckich, a tym bardziej sondaże, jako gwarancję czegokolwiek w polityce rozmijałby się z rzeczywistością. To nie jest żadna gwarancja, to jest tylko i aż rękawica do podniesienia w następnych wyborach parlamentarnych. Niezależnie od tego, czy zostaną ogłoszone za dwa lata, czy za dwa kwartały, Konfederacja Korony Polskiej w nich wystartuje. Podjęliśmy stosowną uchwałę o wystawieniu list wyborczych.

Nie obawia się pan, że społeczeństwo nie jest aż tak skrajne, jak pańskie poglądy?

A cóż jest skrajne, panie redaktorze? To, że 2 i 2 jest 4? To, że tu jest Polska, a nie Ukropol, nie land eurokołchozowy? Cóż w tym takiego skrajnego? Skrajne to było upominanie się o wolność i niepodległość za tamtej władzy sowieckiej. Każdy, kto się o to upominał, był besztany, a w niektórych przypadkach także i represjonowany.

Pan tego nie może pamiętać z autopsji, ale może pan wie, że za tamtego reżimu każdy, kto krytykował władzę sowiecką, był natychmiast nominowany, uwaga, na agenta niemieckiego albo amerykańskiego. No i dzisiaj mamy tę samą retorykę i tę samą politykę tylko w krzywym zwierciadle. Bo każdy, kto krytykuje globalistyczną, eurokołchozową politykę zielonego, tęczowego ładu, pakt migracyjny i wpychanie Polski w nie nasze wojny zostaje nominowany na ruskiego agenta.

Nie zapominajmy jednak, że społeczeństwo jest dość zróżnicowane i nie każdy popiera prawicowe poglądy.

Cóż takiego skrajnego pan redaktor wypatrzył?

Na przykład pańskie zachowanie i te wspomniane m.in. gaszenie menory chanukowej czy zniszczenie wystawy LGBT w Sejmie.

A pan uważa, że w Sejmie mogą i powinny być propagowane na przykład rasistowskie kulty albo propaganda dewiacji? Pan uważa, że Sejm to jest właściwe miejsce? Ja stoję na stanowisku przeciwnym.

Nie mówimy o moich poglądach.

W polskim prawie mamy takie kategorie jak na przykład moralność publiczna, w Konstytucji to jest zapisane. To nie są jakieś tam moherowe, staroświeckie przesądy, tylko to jest język prawa. I to najwyższego aktu prawa, które w Polsce obowiązuje. Mamy do czynienia z propagowaniem dewiacji, zboczeń, sodomii i dezinformowanie publiczności, szczególnie skandalicznych treści dla dzieci i młodzieży.

Dezinformacji?

Na przykład na temat płciowości ludzkiej, propagowanie procederu samookaleczenia w dążeniu do fałszywie pojmowanej samorealizacji w sferze płciowości. No, to jest nie tylko głupie i niegodziwe, ale też i bezprawne. Ja zatem w tej i w innych sprawach po prostu przywracam porządek w przestrzeni publicznej i powagę instytucji publicznych takich jak sejm Sąd czy inne urzędy.

Nie obawia się pan jednak szklanego sufitu? Że będziecie partią maksymalnie 6-7 procent?

Żebyśmy tylko takie problemy mieli. Ten wynik, który „szeroki front gaśnicowy” uzyskał w wyborach prezydenckich, to jest wynik całkiem niezły, jak na kogoś, kogo przecież miało w ogóle nie być.

Jak ocenia pan obecną Konstytucję? Według sondaży, w które pan nie wierzy, koalicja, w której będzie PiS, Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej będzie miała większość konstytucyjną.

Cała ta ustawa jest do zmiany. Ona nie jest do jakichś kosmetycznych korekt, do jakiegoś retuszu czy liftingu wizerunkowego, tylko do radykalnej zmiany. Jest za długa i słabo zrozumiała dla większości obywateli, a nawet polityków.

Z jednej strony jest tam zapisany chroniczny klincz między władzami najwyższymi: między kancelarią premiera a kancelarią prezydenta. Jest to nieusuwalny konflikt i blok wzajemny. Jestem zwolennikiem zaprowadzenia w Polsce rządów prezydenckich. Z drugiej strony trzeba państwo odchudzić po to, żeby spoważniało. Żeby zaczęło zajmować się poważnymi sprawami, żeby zapewniało Polakom bezpieczeństwo, a nie sprowadzało niebezpieczeństw.

Wskażę też jeden wcale niedrobny szczegół, bo czasem lepszy przykład niż wykład.

Śmiało.

Czy pan redaktor zauważył, że w tej Konstytucji nie jest zapisany polski złoty? I nie jest zapisana gwarancja zachowania prawa do gotówki, do posługiwania się pieniądzem? To nasza konstytucja powinna gwarantować. A tutaj nawet złotego nie ma.

Wchodząc do Unii Europejskiej, zobowiązaliśmy się, że przyjmiemy kiedyś euro.

A proszę mówić za siebie. Ja to wszystko odrzucałem i ja się do niczego nie zobowiązywałem i nie zobowiązywali się ci rodacy, z którymi ja jestem w kontakcie. Na tyle w dobrym kontakcie, żebyśmy właśnie osiągali wspólnie jakieś też efekty polityczne. Odrzucamy dyktat eurokołchozu we wszystkich tych dziedzinach. Precz z Zielonym Ładem, precz z paktem migracyjnym, precz z groźbą narzucenia euro, precz z podatkami i armią europejską. Nie zgadzamy się na to, żeby pieniądze Polaków były wydawane na niepolskie sprawy.

W trakcie naszej rozmowy już kilkukrotnie padło słowo „eurokołchoz”. Nie ma pan oporów moralnych, żeby, jako europoseł, brać z tego eurokołchozu pieniądze?

To moi rodacy wypłacają mi te pensje. Przecież w eurokołchozie manna nie spada z nieba, a my uiszczamy rokrocznie niebanalną składkę. Na ten upadły, szkodliwy i niebezpieczny, z każdym rokiem coraz bardziej groźny interes. Rodacy do tej pracy mnie delegowali.

Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego, kontynuując dzieło marszałek Sejmu Elżbiety Witek, systematycznie okrada moją rodzinę z tych dochodów, na które ja nieskromnie uważam, że solidnie pracuję. Pod rozmaitymi pretekstami padam ofiarą kradzieży zuchwałej.

I to pana nie powstrzymuje? Jest pan rekordzistą pod względem liczby nałożonych kar.

W polskim parlamencie owszem. Widzi pan redaktor, przynajmniej nikt nie powie, że jest to bezkosztowe i to wszystko jest lekkie, łatwe i przyjemne. A ja zapewniam, że nie zaczynam moich rachunków politycznych od rachunku osobistych strat i zysków.

Zatrzymajmy się na ostatnich wydarzeniach. Prokuratura postawiła panu siedem zarzutów. Głos w tej sprawie zabrał również minister sprawiedliwości Adam Bodnar, mówiąc, że „ekscesy europosła Grzegorza Brauna, wskazujące na podejrzenie popełnienia czynów przestępczych, nie pozostają bez reakcji prokuratury”

To nie są wczorajsze wydarzenia. To są śledzie po obiedzie i odgrzewany kotlet. Panie redaktorze, to jest mielone przez bodnarowską prokuraturę i procedowane przez dwa parlamenty – warszawski i eurokołchozowy już od półtora roku.

Procedura uchylenia immunitetu trochę trwała.

Półtora roku temu została przeprowadzona kolejna fala polowania z nagonką na mnie. Zostałem medialnie odsądzony od czci i wiary, a następnie rozstrzelany w prasie i telewizji. Najwyższy przedstawiciele, najwyższych władz warszawskich ponaglali się wzajemnie do rozprawy ze mną. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, sprawiedliwości, przepraszam, minister niesprawiedliwości Adam Bodnar mieli enuncjacje na konferencjach prasowych, wymieniali korespondencje w ekspresowym tempie.

Skutkowało to uchyleniem mi immunitetu przez Sejm. Zresztą nie po raz pierwszy. Prokuratura nie wykorzystała jednak tego czasu. Wystarczyła chwila nieuwagi i rodacy wyposażyli mnie w mandat europosła. Stąd wznowienie procedury.

Jak wyglądało przesłuchanie w prokuraturze?

Pan Bodnar może sobie pozwolić pewnie na to, żeby podchodzić do zasady nieujawniania tajemnic śledztwa z nonszalancją. Ja nie chciałbym tutaj nie dochować zasad, więc nie będę referował tego, jaki tam przebieg czynności. Mogę natomiast powiedzieć, że nigdy nie uchylałem się od kontaktu z prokuraturą. Składałem tak zwane wyjaśnienia, obszernie, może nawet zbyt obszernie. Warszawa postanowiła przeprowadzić tę procedurę immunitetową powtórnie w Brukseli. Ostatecznie w ostatnim czasie odczytano mi tych samych siedem zarzutów, które zostały mi zaprezentowane już przed półtora rokiem, tyle że w nowej redakcji.

Nie obawia się pan aktu oskarżenia?

Nie wchodząc w niuanse i nie łamiąc wymogu zachowania tajemnicy śledztwa, muszę powiedzieć, że pan, panie redaktorze i publiczność, będziecie mieli naprawdę spory ubaw, kiedy ta sprawa wreszcie wejdzie na jakąś wokandę sądową. Na razie nie weszła, gdyż nie został do dziś jeszcze po półtora roku sporządzony żaden akt oskarżenia.

Jadąc tutaj do pana na wywiad, zastanawiałem się, czy będziemy musieli pana podpisać jako Grzegorz Braun, czy Grzegorz B. Sam pan wspomniał, że to wszystko przyspiesza.

Ta procedura nie dotyczy mojej aktywności w życiu prywatnym. To są zarzuty stawiane mi fałszywie, które oczywiście odrzucam w całej rozciągłości, ale dotyczące mojej aktywności poselskiej, moich interwencji poselskich, a więc wykonywania przeze mnie mandatu posła. I o to tutaj tak naprawdę chodzi. Dla opinii publicznej ważne jest i bynajmniej już nieśmieszne to, czy w moim przypadku zostanie ustanowiony precedens prokuratorskiego, sądowego ograniczenia bądź uniemożliwienia pełnienia mandatu posła.

Prokuratura posiada jednak materiał dowodowy.

Wszystkie przypadki, które zebrała prokuratura, żeby ulepić taką pigułę nonsensownych zarzutów, to są sytuacje interwencji poselskich. Chwała Bogu dobrze udokumentowanych i zarejestrowanych. Opinia publiczna nie musi zresztą czekać na rozprawę sądową, to wszystko można obejrzeć w internecie. Gołym okiem widać, że to ja zostałem napadnięty, jako poseł w gmachu Sejmu przez osobę postronną. Prokuratura w tej sprawie pozostaje bezczynna, mimo że zgłosiłem zawiadomienie o przestępstwie i wskazałem osobę podejrzaną. Ta osoba przypisuje mi czyny i słowa, które pan prokurator „wytnij-wklej” przepisał z Gazety Wyborczej. To również będzie ważne dla polskiego życia publicznego, czy sąd stanie na gruncie faktów empirycznie potwierdzanych poprzez prostą, wcale niepogłębioną analizę materiału audio-wideo.

Nie boi się pan, że wyrok przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku wykluczy pana z życia publicznego?

Ja już tyle razy byłem wykluczany z życia publicznego, rzucano na mnie anatemę. Władze świeckie i służby policyjne rzucały, wysuwały wobec mnie fałszywe oskarżenia. Nawet władza duchowna występująca jako bezkrytyczny żyrant samowoli władzy świeckiej od czasu do czasu obrzucała mnie fatwą. Jak na przykład eminencja Grzegorz Ryś w owczej skórze na łamach Gazety Wyborczej przed rokiem.

I jesteście przygotowani na scenariusz, który wyklucza — jakby nie patrząc — twarz partii tuż przed wyborami?

Do tego to przecież wszystko zmierza, tego nie skrywają rządzący w Polsce. Spokojna głowa, panie redaktorze. Przecież to dzięki zauważalnym wynikom w ostatnich kampaniach dziennikarze nauczyli się poprawnie pisać i wymawiać nazwę mojej partii — Konfederacja Korony Polskiej. I od kiedy sondażownie uwzględniają nas w swoich badaniach, to mamy potwierdzenie, że Konfederacja Korony Polskiej, jest okrzepłym, realnie istniejącym bytem politycznym. Może ona zebrać pewną premię za moje nazwisko, ale nawet i beze mnie da sobie radę.

Panowie posłowie, tworzący nasze koło poselskie w bieżącej kadencji Sejmu — Włodzimierz Skalik, Roman Fritz, a także Sławomir Zawiślak — są jednymi z najlepszych, najwybitniejszych posłów w historii polskiego Sejmu.

A to zaledwie nasze skromne koło poselskie. Okręgów Wyborczych jest 41 i w każdym z tych z nich Konfederacja Korony Polskiej wystawi do wyborów ludzi wybitnych, ciekawych, doświadczonych i zasłużonych.

Planujecie jakieś transfery polityczne?

„Szeroki front gaśnicowy” jest otwarty na wszystkich, którzy spełniają to proste kryterium — chcą, żeby było państwo polskie. Rządzący dzisiaj tego nie chcą. Duopol władzy PiS-PO, Zjednoczona „Łże” Prawica i totalna opozycja, dziś uśmiechnięta demokracja walcząca z Polakami, to są formacje, które jawnie sprzeciwiają się suwerennemu bytowi narodu polskiego. Nie chcą odzyskania niepodległości, przekazali władztwo na polskim terytorium innym bytom politycznym, innym organizacjom.

Jakim organizacjom?

Takim jak Unia Europejska, jak Pakt Północnoatlantycki, jak WHO. Oddano tym organizacjom władzę nad polskim życiem, zdrowiem, majętnością, bezpieczeństwem narodowym. Od tego bezpieczeństwa wcale nie przybywa, tylko przybywa niebezpieczeństw. I stąd nie dziwmy się, że ludzie, którzy uczynili ze zdrady polskiego interesu narodowego i zanegowania polskiej racji stanu doktrynę polityczną, tak łatwo wyprzedają nasze interesy i konformizują swoje działania, a to wobec Ukraińców, Żydów, Niemców, Anglosasów. Za chwilę Rosjanie wrócą do gry o nasze terytorium, bo nie ma próżni w przyrodzie. Jeżeli Warszawa nie chce rządzić się suwerennie i jeśli rządzący nie chcą odzyskania niepodległości, no to będziemy mieli podległość. Podległość konsorcjum międzynarodowemu kuratorów i moderatorów polskiego życia publicznego. To, co przed laty nazwałem kondominium rosyjsko-anglosasko-niemieckim pod żydowskim zarządem powierniczym na polskiej ziemi.

Wrócę jednak do wcześniejszego pytania, bo nie padła na nie odpowiedź. Czy wyniki sondażowe spowodowały większe zainteresowanie wśród polityków? Możemy spodziewać się transferów do Konfederacji Korony Polskiej?

Nie chciałbym się przechwalać, ale Konfederacja Korony Polskiej jest w tej chwili jedną z największych partii politycznych działających w Polsce. Jedno nas tylko różni i różnić będzie. Będziemy jedyną formacją, która ma reprezentację na poziomie parlamentarnym, idącą do najbliższych wyborów bez subwencji budżetowej.

Wspomniał pan, że jesteście otwarci na wszystkich, którzy podzielają wasze poglądy.

Wszystkich, którzy chcą, żeby to była Polska, a nie land eurokołchozowy, nie Ukropol, nie Ukropolin, czy Bantustan anglosaski.

A gdyby Piotr Korczarowski chciał wrócić? Zakładając, że jednak chce, żeby Polska była Polską.

Panie redaktorze, nomina sunt odiosa i pewnie na rozmowę o personaliach lepiej żebyśmy umówili się na jakąś osobną, obszerną – i lepiej żeby to była rozmowa dotycząca faktów a nie spekulacji. Chętnie omówię z panem listy naszych kandydatów kiedy wybory zostaną ogłoszone i my te listy zaprezentujemy. Natomiast dzisiaj można powiedzieć tak: aby działać politycznie trzeba zachowywać zdolność bojową i można ją utracić na skutek rozmaitych okoliczności.

Taką okolicznością może być związek z Marianną Schreiber?

Pan redaktor próbuje usilnie sprowadzić naszą rozmowę do rowu, a ja zatrzymam się na poboczu i tam nie wjadę. Każdy może próbować swoich sił w walce politycznej, ale jak już powiedziałem, trzeba spełniać pewne kryteria stabilności i bezpieczeństwa w pracy politycznej.

Kiedyś postulował pan przywrócenie kary śmierci.

Dlaczego kiedyś? Ja to i dziś i jutro i pojutrze głosić będę. Bez przywrócenia kary głównej do kodeksu karnego państwo polskie nie przetrwa. Aktualnie narastają problemy z przestępczością zorganizowaną i niezorganizowaną na terytorium Rzeczpospolitej, uprawianą przez przybyszów z dalekich, często egzotycznych stron.

Z całą pewnością trzeba przestępcom, a zwłaszcza zwyrodniałym zbrodniarzom, maksymalizować ryzyko związane z uprawianiem ich przestępczego zbrodniczego procederu. Innymi słowy jeżeli nie ma kary śmierci, to hulaj dusza, piekła nie ma.

A gdyby przywrócono karę śmierci, byłby pan w stanie ją wykonać?

To jest jeden z tych dziecinnych chwytów, proszę wybaczyć, erystycznych którymi posługują się pacyfiści. Pacyfizm, przypominam, jest na gruncie doktryny katolickiej po prostu herezją, a na gruncie logiki dwuwartościowej – jest po prostu pewnym urojeniem.

Jeśli się kogoś posądza, a nie osądzi i nie skaże, to niszczy to autorytet państwa.

Jak już prowadzicie taką kampanię „łapaj ruskiego agenta” to jak jednego znajdziecie, to bardzo proszę – zaproście mnie na egzekucję. Nawet o 5 rano niechybnie się stawię. Jako polski państwowiec i patriota temu przyklasnę. To są oskarżenia takiego kalibru, że nie należy ich rzucać tylko w trybie czarnego PR-u, trzeba być konsekwentnym. Śmierć wrogom ojczyzny. Wszelkie zamachy – takie jak szpiegostwo – na państwo polskie, naród polski i jego bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne powinny być karane śmiercią.

Czy przewiduje pan jeszcze możliwość współpracy ze Sławomirem Mentzenem?

To nie ja możliwość taką wykluczyłem. To nie z mojej strony padła diagnoza o wyczerpaniu się możliwości perspektyw współpracy. Zatem nie mam tutaj niczego, co musiałbym weryfikować.

Czyli jest pan otwarty?

Nigdy nie mówimy nigdy, jeżeli przejawiamy odrobinę rozsądku w politykowaniu.

Nie uważa pan, że wykluczenie z Konfederacji pokazało, że Grzegorz Braun jest za skrajny na skrajną polską prawicę?

Szkoda mi dzisiaj czasu i atłasu na remanenty, które pan redaktor, co bym rekomendował, może przeprowadzić we własnym zakresie. Zauważy pan wówczas, że sprawy nie były tak proste, żeby dawało się je objaśnić takim prostym schematem.

Rzeczywiście, jeżeli weźmiemy pod uwagę kampanie ostatnich lat – parlamentarną, europarlamentarną, prezydencką i samorządową – no to ja mam ten luksus, że nie musiałem ani kasować starych tweetów ani na gwałt dopisywać nowych. Nie musiałem na przykład rzutem na taśmę w kampanii prezydenckiej jechać do Lwowa żeby odkrywać ze zgrozą i zdumieniem, że tam jest banderyzm.

Hasło moratorium migracyjnego podniosłem już w kampanii samorządowej, w wyborach uzupełniających prezydenckich w Rzeszowie w roku 2021. Nie muszę teraz własną piersią, na pokaz bronić polskich granic, bo wcześniej nie przyczyniałem się do ich nadwątlenia. Nie byłem ani zamaskowany, ani oflagowany barwami obcych państw, nie przypinałem ani ukraińskich chorągiewek ani żydowskich żonkili.

Dlatego zachowuję naprawdę duży komfort, który przysługuje temu, kto mówił i mówi jak jest. A nie jak sobie tego media życzą. Widzi pan redaktor, jest taki zasadniczy podział na scenie politycznej. Są mniejszości, do której mam honor się zaliczać, którzy mówią o faktach. I ci, którzy odnoszą się do medialnego obrazu rzeczywistości. Są ci, którzy mówią jak jest i ci którzy mówią jak powinno być obserwując lajki na Facebooku i wahania sondaży.

Zmianę poglądów zarzuca się wielu politykom. Czy jest jakiś pogląd, którego dzisiaj pan by się wstydził albo który się jakoś wyraźnie zmienił na przestrzeni ostatnich lat?

Nie przypominam sobie ani takich filmów czy programów telewizyjnych, które podpisałem moim nazwiskiem w moim poprzednim życiu reżysera, głównie dokumentalisty. Nie mam na koncie takich filmów ani książek, które chciałbym dzisiaj wstydliwie przed panem ukryć. I nie wydaje mi się, żebym w mojej aktywności politycznej musiał cokolwiek retuszować, zmieniać, pudrować czy szminkować.

Chętnie odnoszę się do wszystkiego. Nie uchylam się od składania wyjaśnień – zarówno w prokuraturze, jak i wobec pana redaktora.

Miał pan kiedyś taką refleksję, że po którejś sytuacji usiadł i pomyślał „no, trochę przesadziłem, mogłem postąpić inaczej”? Na przykład wtedy z choinką w sądzie, czy z Łukaszem Szumowskim w szpitalu?

We wszystkich przypadkach, które pan tutaj wymienia z listy prokuratorskich zarzutów, jakie mi przedstawiano, działałem w stanach wyższej konieczności. Nie przechodzę obojętnie wobec zła. Eksponowanie w gmachu sądu Rzeczpospolitej Polskiej emblematów nielicujących z jego powagą — jest złem. I temu złu położyłem kres, widząc, że nikt inny nie chce się na to zdobyć.

Nie było naprawdę myśli, że można było jakoś inaczej, mniej inwazyjnie zareagować w tamtej sytuacji?


Nie jestem psem ogrodnika i nie ma we mnie dążeń do monopolizowania przestrzeni publicznej. Będę kibicował panu we wszystkich aktywnościach, które będą zmierzały do przywrócenia powagi państwu polskiemu i jego najwyższym instytucjom.

I świecznik chanukowy i portret talmudysty, rasisty Sznersona eksponowany w polskim Sejmie i plastikowa choinka z emblematami obcych państw i emblematami sodomitów i propagatorów Sodomii, to z całą pewnością nie licowało z powagą tych wysokich i najwyższych urzędów. Ja tę powagę przywróciłem.

Jak pan ocenia nowego papieża Leona XIV? Ma odmienne stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie od swojego poprzednika papieża Franciszka.

Odpowiadając na tak sformułowane pytanie, postąpiłbym nieskromnie i niewłaściwie. Nie jest moją rolą ocenianie któregokolwiek papieża. Mogę oceniać osoby, które zostały powołane na ten najwyższy urząd.

To który kardynał był lepszy — Robert Francis Prevost czy Jorge Mario Bergoglio?

Panie redaktorze, naprawdę, dajmy czas prezydentom elektom, dajmy czas hierarchom, którzy nie tak długo sprawują swoje urzędy. Dajmy im czas, żebyśmy mogli lepiej zrozumieć, kim są, czego chcą i do czego dążą. Wydaje mi się, że ten czas jeszcze nie upłynął.

To na koniec jeszcze pytanie o sytuację na granicy. Czy państwo polskie zawiodło?

Ja w Polskę wierzę i wiary nie tracę. Natomiast nie pokładam nadziei w rządzących. W Warszawie mamy rządy zdrady narodowej. To nie jest tak, że służby sobie nie radzą, bo nie są zaradne. Tylko po prostu przełożeni naszego wojska, straży granicznej, policji i innych służb swoimi działaniami i zaniechaniami wykręcają naszym funkcjonariuszom i żołnierzom ręce. Dosłownie i w przenośni.

Dosłownie, bo przecież niektórzy zostali skuci i odwiezieni do prokuratora. Za co? Za to, że starali się pełnić swoją zaszczytną służbę i stać na straży granic. Trzeba zmienić rząd i przywrócić ostrość pojmowania takich kategorii jak suwerenność. Trzeba odzyskać niepodległość. I wtedy nie będziemy ani pozwalali na to, żeby niemiecka czy białoruska służba perforowała naszą granicę swoimi działaniami. Nie będziemy też pozwalali na praktykowanie takich potworków prawnych i instytucjonalnych jak na przykład wspólne patrole polskiej i niemieckiej policji na polskim terytorium, czy jakieś międzynarodowe korpusy.

Nie wolno oddawać ani piędzi polskiej ziemi pod władzę obcych rządów, administracji armii czy służb Nie wolno oddawać polskiego żołnierza i funkcjonariusza pod komendę zwierzchników oficerów, którzy nie składali przysięgi na wierność Rzeczypospolitej.

źródło: https://www.wprost.pl/kraj/12068188/braun-o-karze-smierci-sytuacji-na-granicy-sondazach-wywiad-bez-cenzury.html

Święty Benedykt z Nursji pobłogosławił zatruty kielich, który rozpadł się na tysiąc kawałków

Święty Benedykt z Nursji pobłogosławił zatruty kielich, który rozpadł się na tysiąc kawałków.

Święty Benedykt z Nursji pobłogosławił zatruty kielich, który rozpadł się na tysiąc kawałków.

11/07/2024 https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/swiety-benedykt-z-nursji-poblogoslawil-zatruty-kielich-ktory-rozpadl-sie-na-tysiac-kawalkow

11 lipca jest świętem świętego Benedykta z Nursji (480-548), ojca zachodniego życia zakonnego i patrona Europy.

Benedykt z Nursji

Benedykt pochodził z arystokratycznej rodziny w Nursji, niedaleko Rzymu i miał siostrę bliźniaczkę, Scholastykę (również świętą i współzałożycielkę zakonu). Benedykt, wysłany do Rzymu na nauki, brzydził się rozwiązłością swoich towarzyszy w mieście i potajemnie opuścił Rzym. Dotarł do wioski Enfide (dzisiaj Affile), gdzie, z dala od zgiełku, zdał sobie sprawę, że jest powołany do życia w odosobnieniu.

Trzy lata w całkowitej samotności

Wspinając się wyżej na dzikie miejsce zwane Subiaco, spotkał pustelnika Romanusa, który dał mu habit z owczej skóry i wprowadził go w życie pustelnicze w grocie wysoko w górach. W tym opuszczonym miejscu Benedykt spędził trzy lata w całkowitej samotności, opuszczając codziennie kosz na chleb do Romanusa, który zachowywał w tajemnicy miejsce jego pobytu.

Z groty kierował dwunastoma klasztorami

Gdy rozeszła się wieść o świętości i cudownych mocach młodego pustelnika, zebrali się wokół niego uczniowie. Benedykt założył system dwunastu drewnianych klasztorów, z których każdy liczył po dwunastu mnichów pod przewodnictwem przeora, którym kierował z groty.

Monte Cassino

Gdy te wspólnoty zostały założone, Benedykt udał się dalej do Monte Cassino. W miejscu dawnej świątyni zbudował dwie kaplice, a wokół sanktuarium stopniowo powstało największe opactwo, jakie kiedykolwiek znał świat.

Święty założyciel klasztorów Benedykt z Nursji przyjmował wielu dostojników, którzy uznawali jego świętość.

Wszyscy mnisi w jednym klasztorze

Korzystając z doświadczenia w Subiaco, Benedykt nie umieszczał teraz ludzi, którzy do niego przychodzili, w oddzielnych domach, ale gromadził ich w jednym miejscu, zarządzanym przez opatów pod jego ogólnym nadzorem. Tutaj zbudował również pokoje gościnne, ponieważ Monte Cassino leżało bliżej Rzymu, przybywali tu nie tylko świeccy, ale i dostojnicy, aby skonsultować się ze świętym założycielem.

Reguła życia zakonnego

Z pewnością w tym okresie Benedykt opracował swoją regułę życia zakonnego, która wpłynęła na całe Europę. Ta reguła stała się kręgosłupem życia monastycznego w Europie, wokół którego powstawały wioski i miasta, gdzie panowała chrześcijańska cywilizacja w czasach barbarzyństwa.

Klasztor na Monte Cassino przed II Wojną Światową. Źródło: FonthillMedia

Jego mnisi chcieli go otruć

Jak wszyscy święci, Benedykt był ciężko doświadczany w budowaniu życia zakonnego. Jego surowość nie podobała się niektórym współbraciom. Próbowali go zabić, podając mu zatruty kielich. Benedykt pobłogosławił kielich, który rozpadł się na tysiąc kawałków. Ten epizod jest upamiętniany na medaliku świętego Benedykta, który Kościół uznaje za jedno z sakramentaliów. Na medaliku znajduje się skrót „S.M.Q.L.I.V.B.”, co oznacza: Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas („Idź precz szatanie, nie kuś mnie do próżności – złe jest to, co podsuwasz, sam pij truciznę”).

Benedykt troszczył się o okolicznych mieszkańców

Na górze Cassino, znanej z jego świętości i cudów, Benedykt nie ograniczał swojej troski jedynie do mnichów, ale rozszerzał ją na ludność okolicznych ziem. Pocieszał zmartwionych, uzdrawiał chorych, rozdawał jałmużny, karmił biednych i podobno kilkakrotnie wskrzeszał zmarłych. Już za życia cieszył się sławą. Po jego śmierci wzrosła ona jeszcze bardziej, dzięki wspaniałej biografii, którą napisał święty papież Grzegorz Wielki.

Przepowiedział swoją własną śmierć

Wielki święty, który przepowiedział tak wiele, przepowiedział również swoją własną śmierć. Poinformował o tym swoich uczniów i kazał im wykopać grób sześć dni wcześniej. Gdy miejsce jego pochówku było gotowe, został dotknięty gorączką i w ostatni dzień przyjął Komunię Świętą. Potem, miłująco wspierany przez swoich duchowych synów. Święty Benedykt z Nursji zmarł, stojąc na nogach w swojej kaplicy, z rękoma uniesionymi ku niebu.

Źródło: mijnonbevlekthart.nl

========================

Dla każdego wieku i zawodu:

Chcą postawić symbol zboczeń przed kościołem Najświętszego Zbawiciela. PROTESTUJEMY !


RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Chcą postawić symbol zboczeń tuż przed katolickim kościołem. Pseud-tęcza w kolorach LGBT ma wrócić na Plac Zbawiciela w Warszawie – tuż przed kościół pod wezwaniem Najświętszego Zbawiciela.

Ta wybrakowana tęcza jest symbolem:

  • zboczeń i perwersji,
  • wykorzystywania seksualnego dzieci,
  • demoralizacji dzieci i całego społeczeństwa,
  • ideologii homoseksualnej i transseksualnej, które są kpiną ze zdrowego rozsądku.

Plac Zbawiciela to reprezentacyjny punkt Stolicy. Poprzez swoją nazwę oraz obecność na nim katolickiej świątyni ma charakter nie tylko eleganckiej przestrzeni miejskiej, ale i miejsca głęboko związanego z wiarą katolicką.

Sześciokolorowa tęcza była już na nim obecna – zawsze spotykała się z oporem ludzi, a nawet była niszczona – bo terror ideologiczny zawsze rodzi naturalny, oddolny bunt.

Dziś musimy powiedzieć „NIE!” ideologicznej dyktaturze, dlatego przygotowaliśmy petycję o nieprzywracanie psuedo-tęczy na Plac Zbawiciela.

Petycja znajduje się pod linkiem:

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-teczy-na-placu-zbawiciela

Bardzo proszę o złożenie pod nią podpisu online – każdy podpis sprawia, że do władz Warszawy wysyłany jest kolejny mail z petycją.

Niech zobaczą, że jest nas wielu.

Gdy już podpisze Pan petycję, bardzo proszę podać ją dalej swoimi kanałami. Nie pozwólmy, aby sześć diabelskich kolorów ponownie wieńczyło ważny plac w Stolicy.

Na całym świecie można obecnie zaobserwować odejście od ideologii LGBT. Trend ten widoczny jest w USA, ale także w Europie, np. na Węgrzech czy na Litwie. Polska także nie chce dyktatu homo-środowisk, a ustawa #StopLGBT była podpisana przez 350 000 Polaków, którzy jasno powiedzieli: nie chcemy zgorszeń na ulicy.

Dziś władze Warszawy siłą przywracają symbol zboczeń i to na plac o wyjątkowej nazwie: Plac Zbawiciela.

Pokażmy, że na te działania nie ma zgody.

Z wyrazami szacunku,

Krzysztof Kasprzak
Krzysztof KasprzakKrzysztof Kasprzak
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Ponownie podaję link do petycji: https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-teczy-na-placu-zbawiciela/. Bardzo proszę o poparcie petycji swoim podpisem.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Bp Marian Eleganti: Skończcie z synodalnością, a zacznijcie głosić Chrystusa!

Bp Marian Eleganti:

Skończcie z synodalnością,

a zacznijcie głosić Chrystusa!

https://pch24.pl/bp-marian-eleganti-skonczcie-z-synodalnoscia-a-zacznijcie-glosic-chrystusa

Skończcie z synodalnością, a zacznijcie głosić światu Chrystusa – apeluje szwajcarski biskup, Marian Eleganti. Stolica Apostolska opublikowała kolejny dokument synodalny, czego duchowny ma serdecznie dość.

„Na miłość Boską, skończcie wreszcie z tym zalewem dokumentów synodalnych, kroków pośrednich, wskazówek na drogę dla dalszego procesu, zapowiedzi wyników, dokumentów finalnych, które wcale takimi nie są, przedłużania na kolejne fazy, powielania komisji a wreszcie organizacji zgromadzenia na kanonicznej ziemi niczyjej. Lud Boży ignoruje wasze dokumenty. Prawie żaden wierzący, o ile mi to wiadomo, tych dokumentów nie czyta ani o nich nie wie” – napisał biskup Marian Eleganti na niemieckim portalu Katholisches.info. 

Pasterz zareagował w ten sposób na nowe wieści z Watykanu. 7 lipca Stolica Apostolska ogłosiła nowy dokument synodalny i przedłużyła synodalne konsultacje aż do roku 2028.

Marian Eleganti to emerytowany bisup pomocniczy diecezji Chur w Szwajcarii. Jest jednym z najbardziej aktywnych uczestników debaty kościelnej w krajach niemieckojęzycznych. 

„Na miłość Boską, głoście Ewangelię! Głoście Chrystusa Europie, która się od Niego odwróciła! Głoście Chrystusa światu, który idzie w kierunku zagłady i prowadzi wciąż nowe wojny! Mówcie o Jezusie Chrystusie a nie o synodalności!” – wezwał.

„Słuszne w waszej synodalności jest tylko tradycyjne nauczanie o rozróżnianiu duchów, godne poszanowania wsłuchiwanie się w BOGA. Co jest jednak w tej nauce nowego? Słynne «Słuchaj, Izraelu» (Szema Jisrael) oraz reguła św. Benedykta (prolog) zaczynają się od słowa «Słuchaj!»” – wskazał. Iluzją jest jego zdaniem pomysł, że można to tradycyjne wezwanie odnowić razem z 1,4 mld katolików, z których wielu wyznaje całkowicie heterodoksyjne poglądy.

„Nie róbcie z Kościoła repozytorium heterodoksyjnych idei i wynalazków! Zróbcie coś, aby odnowić liturgię i katechezę w tych antychrześcijańskich czasach! Więcej misjonarzy, mniej specjalistów od PR” – wezwał biskup.

Zwrócił też uwagę na jeden z kluczowych problemów synodalności, czyli egalitaryzm.

„Synodalność stała się „hermeneutyką” w najróżniejszych dziedzinach, zwłaszcza w odniesieniu do uczestnictwa świeckich na wszystkich szczeblach. Sakramentalność posługi kościelnej (przywództwa) została mocno podważona przez egalitarną synodalność, która nie rozróżnia między duchownymi a nie-wyświęconymi! Jest to sprzeczne z nauczaniem Soboru i 2000-letnimi apostolskimi prawami Ciała Chrystusa!” – napisał Szwajcar.

„Podczas gdy w świeckich formach organizacyjnych hierarchie pozostają niepodważalne i niepodważalne, a decyzje podejmowane są przez kierownictwo lub prezesów, które mają być przestrzegane i wdrażane bez sprzeciwu przez osoby niżej w hierarchii, synodalność w Kościele stała się dla wielu hasłem czegoś wprost przeciwnego (płaskiej hierarchii; tak zwanych mechanizmów kontroli władzy; demokratycznych procesów kościelno-politycznych; funkcjonalnego pojmowania urzędu; zastąpienia Dobrego Pasterza kolektywami) i, co nie mniej ważne, dla alternatywnych, niekapłańskich form kultu. Pasterz podąża za owcami. Nauczyciel uczy się od ucznia. Działanie decyduje o tym, co należy zrobić. Większość tworzy prawdę. Kapłan słucha osoby świeckiej. Biskup siedzi obok nich. A ponad wszystkim unosi się Duch. Który?” – zakończył biskup.

Źródło: Katholisches.info Pach

Friday Funnies: Isn’t This Just a Pile of Shit? Your meal is served.

Friday Funnies: Isn’t This Just a Pile of …?

Your meal is served.

ROBERT W MALONE MD, MS JUL 11


According to a new book reviewed by the New York Post, the choice to pick Tim Walz as Kamala Harris’s running mate was based on a gut feeling by Kamala, that was rooted in Walz’s love for Diet Mountain Dew…

It turns out that the other candidates, Shapiro and Kelly, chose water, while Walz requested Diet Mountain Dew during the final interview for the VP position. 

Kamala believed that this demonstrated his Midwest credentials and would help her connect with rural voters. She thought Walz would appeal to the flyover states because… well, apparently, rural Americans prefer vice presidential candidates who eat junk food. 

Makes sense to me!

That disastrous and frankly bigoted decision cost her the election – right from the start of her campaign.

“He ordered a Mountain Dew, so the Coastal Elites thought he was an authentic midwesterner. They never met someone from the Midwest before, but had seen the Wizard of Oz, a film that takes place in Kansas.”

-Winnie Psaki, comment on NYP article

Can’t make this stuff up.



Musk’s America Party seems to have pretty much fizzled, before it even left the launch pad…

Musk’s fantasy:

Versus the reality:


“How’s the America Party working out now that we know the FEC filing was fake? 

As of the latest available information, Elon Musk has not officially filed with the FEC to create the America Party. While Musk announced the formation of the AmericaParty on X on July 5, 2025, following his public feud with President Donald Trump over the “One Big Beautiful Bill Act,” there is no evidence in FEC records or credible reports confirming that he has submitted formal paperwork to register the party. 

Multiple sources note that Musk’s plans appear conceptual at this stage, with no concrete steps toward legal formation, such as setting up a tax identification number, bank account, or treasurer, which are required for FEC registration.”

GrrrGraphics-Ben Garrison













Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid



True story – I am directionally challenged.




The above was clearly written before the trans craze took over …



Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.

Share



„Apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA” – Karol Nawrocki w rocznicę krwawej niedzieli

„Apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA” – Karol Nawrocki w rocznicę krwawej niedzieli

https://pch24.pl/apogeum-okrucienstwa-zbrodniarzy-z-upa-karol-nawrocki-w-rocznice-krwawej-niedzieli

(Karol Nawrocki / fot. Instytut Pamięci Narodowej / ipn.gov.pl)

11 lipca, jak co roku, wspominamy Polaków pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w ramach Zbrodni Wołyńskiej – napisał na platformie X prezydent elekt Karol Nawrocki.

Przypomniał, że „krwawa niedziela, 11 lipca 1943 r. symbolizuje apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA”, podkreślając, że „dla nas Polaków ten dzień to czas refleksji i modlitwy, wspomnienia bestialsko zamordowanych dzieci, kobiet i starców”.

„To także wspomnienie polskich wsi, po których nie pozostał ślad. Czasem stoi tam dzisiaj samotny krzyż…” – dodał Nawrocki.

Prezydent elekt upomniał się również o sprawiedliwość ze strony Ukraińców, którzy uparcie odmawiają wzięcia odpowiedzialności za ludobójstwo na Polakach.

„Ofiary ludobójstwa na Wołyniu zasługują na godny pochówek, a ich żyjące rodziny mają prawo by pomodlić się na grobach swoich bliskich. Dlatego konsekwentnie domagam się systemowego rozwiązania przez władze Ukrainy sprawy zgód na poszukiwania i ekshumacje ofiar Ludobójstwa Wołyńskiego. Pojednanie może być oparte wyłącznie na prawdzie” – czytamy.

Źródło: X FO

„Iluzja zwycięstwa”: Izraelski dziennikarz ujawnia cenzurę w Tel Awiwie

„Iluzja zwycięstwa”:

izraelski dziennikarz ujawnia cenzurę w Tel Awiwie

podczas 12-dniowej wojny

Źródło: https://www.presstv.ir/Detail/2025/07/09/750882/Israeli-journalist-Raviv-Drucker-Iran-aggression-Israeli-Military-Censor

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 11
Scena zniszczonego budynku mieszkalnego w wyniku uderzenia irańskiej rakiety balistycznej w Bat Jam na okupowanych terytoriach, 15 czerwca 2025 r. (Zdjęcie izraelskich mediów)

Znany izraelski dziennikarz i komentator polityczny rzucił światło na wysoki poziom cenzury stosowanej przez izraelski reżim podczas niedawnej 12-dniowej wojny agresywnej przeciwko Republice Islamskiej, podkreślając, że izraelska policja groziła mu i uniemożliwiała mu filmowanie w miejscach, które były celem irańskich dronów i rakiet.

Raviv Drucker z izraelskiego Kanału 13 powiedział w programie telewizyjnym, że Izraelska Cenzura Wojskowa, czyli jednostka wywiadowcza izraelskiego wojska, której zadaniem jest przeprowadzanie cenzury prewencyjnej na okupowanych terytoriach, stała się narzędziem w rękach reżimu w Tel Awiwie, służącym do zniekształcania faktów.

Drucker podkreślił, że w pewnym przypadku izraelscy policjanci zabronili mu filmowania rozmiarów zniszczeń spowodowanych irańskimi atakami, mówiąc: „Kiedy pokazałem im moją legitymację prasową, ściszyli głos i powiedzieli: »Filmowanie jest tutaj zabronione, [izraelski cenzor wojskowy] tego nie pochwala«”.

Izraelski dziennikarz powiedział, że po przeczytaniu artykułu w The Telegraph o pięciu bazach wojskowych, które podczas wojny zostały zaatakowane przez irańskie rakiety, uświadomił sobie, że jedną z nich była ta sama baza, którą widział na własne oczy.

„Cenzura nie jest wprowadzana ze względów bezpieczeństwa, lecz po to, by chronić iluzję zwycięstwa. Celem nie jest uniemożliwienie dotarcia informacji do Irańczyków, ponieważ wiedzą oni dokładnie, gdzie ich celem są; celem jest raczej uniemożliwienie Izraelczykom poznania rozmiaru szkód, jakie ponieśliśmy” – powiedział Drucker.

Cenzura nie chroni tu ludzkiego życia, lecz narracje, i w tej sytuacji pojawia się poważne pytanie: czy dziennikarze powinni się podporządkować? Czy nadal jesteśmy strażnikami informacji, czy cichymi wspólnikami? Boimy się, że zostaniemy uznani za niepatriotów, dlatego wolimy być wspólnikami w kłamstwie. Ta cenzura uparcie ukrywa rzeczy, które są całkowicie jasne dla [prawie-] każdego dzięki dostępowi do internetu.

Izraelski komentator polityczny podkreślił, że cenzura nie będzie ukrywać informacji, które mogłyby zagrozić przyszłym działaniom reżimu, lecz raczej tuszować niepowodzenia, które już się wydarzyły.

„Sama cenzura [izraelskiego wojska] zdaje sobie sprawę, że jej historyczna rola uległa zmianie. Wcześniej chroniła życie żołnierzy, ale teraz chroni reputację polityków. W przeszłości ukrywała sekrety; teraz ukrywa rzeczy nagrane przez satelitę, opublikowane na Twitterze i przeanalizowane w Telegramie” – powiedział Drucker.

„Nie chodzi już o ochronę bezpieczeństwa, ale o propagandę. Nadal możemy to nazywać Izraelskim Cenzorem Wojskowym, ale między nami mówiąc, to po prostu kolejna grupa WhatsApp, do której kancelaria premiera wysyła polecenia”.

Izraelski urzędnik wojskowy przyznaje, że Iran uderzył w obiekty wojskowe podczas 12-dniowej wojny

Reżim izraelski rozpoczął w godzinach porannych 13 czerwca bezprecedensową falę agresji na irańską infrastrukturę wojskową i cywilną, w wyniku której zginęły setki osób, w tym kobiety i dzieci, a także kilkunastu wysokich rangą dowódców wojskowych.

W odpowiedzi irańskie siły zbrojne, dowodzone przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), rozpoczęły potężną i bezprecedensową kampanię odwetową pod nazwą Operacja Prawdziwa Obietnica III przeciwko reżimowi izraelskiemu. Zaatakowano główne placówki wojskowe, wywiadowcze, przemysłowe, energetyczne i badawczo-rozwojowe na okupowanych terytoriach.

Reżim izraelski został zmuszony 24 czerwca do jednostronnego ogłoszenia zaprzestania agresji, co w jego imieniu ogłosił prezydent USA Donald Trump.

Zaszufladkowano do kategorii Wojna | Otagowano

Imperium kłamstw musi upaść

The Empire of Lies Must Fall

A Call for Revolution of Consciousness for the New Dawn of Humanity

https://www.versesvisions.com/p/the-empire-of-lies-must-fall

Imperium kłamstw musi upaść

Frontier Man to amerykański poeta, pisarz, muzyk i artysta wizualny. Publikuje swoje prace pod pseudonimem, Można śledzić Frontier Mana na jego Substacku, Verses & Visions.

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 11

Prolog Edytora: zamieszczone poniżej rozważania, choć adresowane do Amerykanów w idealny sposób opisują stan intelektu i sumienia “zachodnich nadludzi” i to od wielu wieków. Nie, nie tylko niemieckiego Herrenvolku, ale wszystkich naszych “zachodnich przyjaciół”. Dopóki Polacy tego oczywistego faktu nie pojmą, do póty pozostaną w stanie dezorientacji, która uniemożliwi im prawidłowe rozróżnienie wrogów i zagrożeń od potencjalnych sojuszników i przyjaciół! 

==========================

uwaga MD: Diagnoza obecnego stanu sensowna. ALE: Ten poeta i marzyciel – NIC nie wspomina o Bogu, Stwórcy i Sędzi. Taki pięknoduch “humanista”. Ale miło się czyta. Oczywiście to Imperium padnie. Ale nie tak…

===============================

Kłamstwo zawsze jest pierwsze

Zanim spadną bomby, zanim sankcje ustaną, zanim atak drona zamieni wesele w krater — jest pewna historia.

Historia, która mówi: Jesteśmy dobrymi ludźmi.

Oto pierwsza zbrodnia Imperium: kłamstwo, które maskuje swoją przemoc cnotą. Nie chodzi tylko o samą przemoc – ale o łatwość, z jaką ją ukryto, o szybkość, z jaką zamienia się w rozrywkę. 

Imperium Amerykańskie to nie tylko machina wojenna. To fabryka mitów. Mitów tak uwodzicielskich, tak wciągających, że współudział w morderstwie przemieniają w dobro.

To nie tylko dominacja – to czary. Rodzaj psychicznego podboju, który zastępuje rzeczywistość rytuałem, a sumienie kostiumem. Imperium, którego potęga opiera się nie tylko na przewadze militarnej, ale na przewadze narracyjnej: umiejętności sprawiania, by niesprawiedliwość wydawała się porządkiem, wyzysk hojnością, a wojna bezpieczeństwem.

To Imperium nie tylko zabija.

Uczy swoich ludzi, aby cieszyli się z zabijania.

Machać flagami, podczas gdy dzieci w Strefie Gazy duszą się pod gruzami.

Publikować patriotyczne memy, podczas gdy jemeńskie rodziny w rozpaczliwej ciszy chowają swoich zmarłych.

Recytować hasła o wolności, jednocześnie oklaskując głodowanie całych narodów poprzez wojnę ekonomiczną.

Nie jest to po prostu propaganda, lecz konstrukcja moralnej architektury, w której okrucieństwo staje się akceptowalne, a następnie – nieuchronnie – niezauważalne.

To Imperium nie tylko dopuszcza się okrucieństw, ale i kreuje wspólników. Poprzez zasłony, które romantyzują wojnę. Poprzez hasła, które chowają ludobójstwo w eufemizmach. Poprzez ciszę, która zagłusza każdy krzyk uciśnionych. Imperium doprowadziło do perfekcji rodzaj przemocy, który nie potrzebuje kajdan – tylko wiary.

Najskuteczniejsze imperium to nie to, które zniewala ciała, lecz to, które kolonizuje umysły. 

Amerykański imperializm dokonał czegoś, co udało się niewielu imperiom w historii: nauczył ludzi identyfikować się z własną propagandą. Jego największy triumf ma charakter psychologiczny.

Przekonuje swoich obywateli, aby nie tylko tolerowali przemoc, ale wręcz jej żądali.

Nie tylko ignorować cierpienie, ale i je usprawiedliwiać.

Nie tylko wierzyć kłamstwom, ale także na nich polegać.

To warunkowanie zaczyna się w dzieciństwie – poprzez podręczniki, święta narodowe i opowieści o „wyjątkowości”.

Mit wyjątkowości i logika przemocy

„Wyjątkowość” to święty mit leżący u podstaw Imperium – przekonanie, że jeden naród, jeden lud, jeden styl życia jest z natury lepszy od wszystkich innych. To historia opowiadana nie jako aspiracja, lecz jako przeznaczenie. To przekonanie nie jest łagodne; to ideologiczny motor uzasadniający dominację i podporządkowanie. Bo jeśli jakiś naród jest wyjątkowy, to jego czyny nie podlegają tym samym standardom moralnym, co inne. Ich wojny nie są wojnami agresywnymi, lecz wyzwoleńczymi. Ich bogactwo nie jest wyzyskiem, lecz nagrodą. Ich władza nie jest tyranią, lecz zarządem.

Ale logika wyjątkowości zawsze prowadzi do morderstwa.

Tworzy hierarchię moralną, w której życie innych – tych, którzy nie należą do grupy „wyjątkowych” – jest mniej warte lub w ogóle nic. Inni stają się zbędni. Zbombardowane wioski stają się „stratami ubocznymi”. Dzieci pozbawione elementarnych rzeczy z powodu sankcji stają się „kosztami strategicznymi”. Każde przestępstwo staje się aktem sprawiedliwości, gdy zostaje popełnione przez „wyjątkowych”.

Ten mit pozbawia empatii. Przekształca cierpienie w statystyki, a tragedię w taktykę. Kiedy ludzie dowiadują się, że ich naród jest wyjątkowo cnotliwy, są mniej skłonni kwestionować jego działania, mniej skłonni słuchać tych, których krzywdzi, a bardziej skłonni postrzegać przemoc jako konieczną, a nawet szlachetną.

Wyjątkowość rodzi duchową ślepotę — przekonanie, że świat musi dostosować się do jednej wizji, a ci, którzy się jej sprzeciwiają, muszą zostać skorygowani, ukarani lub wymazani.

W ten sposób mit wyższości moralnej staje się psychologicznym fundamentem wojny. Nie tylko czyni zabijanie dozwolonym, ale wręcz usprawiedliwia je i czyni niewidzialnym. A co najgorsze, sprawia, że ​​zabijanie wydaje się cnotą.

Wzmacnia je posłuszna machina głównego nurtu medialnego, która zalewa społeczeństwo opowieściami o bohaterstwie, nigdy o horrorze.

Amerykańska opinia publiczna nie jest zła. Została jednak poddana intensywnej propagandzie i wyszkolona do posłuszeństwa – wyszkolona do odczuwania dumy zamiast poczucia winy, wyższości zamiast pokory i strachu zamiast miłości i współczucia. Imperia rozwijają się dzięki strachowi – strachowi przed niedostatkiem, przed nieistotnością, przed Innym.

W ten sposób Imperium utrzymuje się nie żelazną pięścią, lecz aksamitną rękawicą mitów. Mitów wystarczająco silnych, by podtrzymywać system globalnego okrucieństwa, bez konieczności nazywania go ani rozumienia.

Uwodzenie komfortu

Jest powód, dla którego amerykańskie imperium jest groźniejsze niż dyktatury, które potępia: ponieważ nie musi tłumić sprzeciwu siłą. Nauczyło się wmawiać ludziom, że ich milczenie jest szlachetne, ich apatia jest mądrością, a ich współudział patriotyzmem.

Uczy posłuszeństwa poprzez wygodę.

Z łatwością nagradza lojalność.

W ten sposób obywatele stają się opiekunami Imperium, nawet jeśli jednocześnie niszczą wszystko, co kiedyś sprawiało, że ich życie było warte przeżycia: ich miłość, empatię, ciekawość i więź z ludzkością.

Geniusz Imperium polega na tym, że sprawia, że ​​ludzie myślą, że są wolni, nawet jeśli pozostają skrępowani światopoglądem, który dla podtrzymania swojego istnienia wymaga nieustannej śmierci innych.

Ale żadne kłamstwo nie trwa wiecznie.

Historie, które usprawiedliwiały wieki wojen i grabieży, zaczynają pękać. Mit o moralnej wyższości nie ma już racji bytu w świecie, w którym aparaty w telefonach komórkowych są wszechobecne, a zmarli mogą mówić przez ekran telefonu. Prawda, długo pogrzebana pod hollywoodzkimi scenariuszami i wyidealizowaną historią, znów wypływa na powierzchnię. A kiedy to się dzieje, nie tylko zagraża dominacji Imperium, ale i ujawnia jego zepsutą i nieludzką duszę.

Bo kiedy ludzie budzą się z indoktrynacji, to, co umiera pierwsze, to iluzja cnoty. A ten upadek – ta utrata wyimaginowanej prawości – wstrząsa mocniej niż jakikolwiek kryzys gospodarczy czy klęska militarna.

Nowa rewolucja świadomości

Ale co powstanie z tych ruin?

Co będzie dalej, gdy Imperium Kłamstw upadnie – nie tylko jako system, ale także jako historia?

To, co nas czeka, to nie tylko polityczny przewrót, ale egzystencjalne rozliczenie ze zbrodniami Imperium i kulturą, która je umożliwiła. Zagrożenie nie tkwiło nigdy tylko w dronach czy dolarach, ale w głębokim psychicznym zaangażowaniu w narrację fałszywej dobroci. Kiedy ta historia pęka, znika również zasłona, która chroniła Imperium przed odpowiedzialnością.

Upadek takiego Imperium nie będzie widowiskiem ognia – będzie upadkiem pewności. Pęknięciem mitów, które ożywiały naród. Będzie to przebudzenie, bolesne i głębokie, w którym w końcu ujawni się prawdziwy koszt fałszywych przekonań. A w tym przebudzeniu świat może odkryć nie tylko sprawiedliwość, ale i jasność.

Ale co następuje po jasności? Co zastępuje kulturę zbudowaną na strachu, podboju i posłuszeństwie?

Odpowiedzią musi być nic innego, jak tylko nowe wyobrażenie ludzkiego projektu – nowa rewolucja świadomości. Społeczeństwo zbudowane nie na podboju i dominacji, lecz na miłości, współczuciu i godności. Nie na strachu przed Innym, lecz na szacunku dla naszego wspólnego człowieczeństwa.

Społeczeństwo, które uznaje, że siła nie tkwi w śmierci i zniszczeniu, lecz w zrozumieniu i pokojowej współpracy. Że prawdziwa wolność to nie licencja na dominację, ale zdolność do życia i kochania bez potrzeby. Ta radykalna, bezinteresowna miłość to nie sentymentalna słabość, lecz najodporniejsza siła, jaką kiedykolwiek znaliśmy.

Humanitarne społeczeństwo nie odwraca się od cierpienia, bo jest niewygodne lub odległe. Słucha. Opłakuje to, co należy opłakiwać, i chroni to, co należy chronić – nie dlatego, że jest to opłacalne, ale dlatego, że jest sprawiedliwe. Dostrzega piękne dziecko za każdą statystyką śmierci, rodzinę za każdym bombardowaniem, ludzką duszę za każdą granicą. Takie społeczeństwo postrzegałoby każdego człowieka nie jako obywatela Imperium, lecz jako członka globalnej rodziny ludzkiej. Zrozumiałoby, że siła tkwi w powściągliwości, a moc w uzdrawianiu, a nie w krzywdzie. Mówiłoby prawdę o historii, aby w końcu przestała się powtarzać.

To społeczeństwo nie myliłoby wojny ze sprawiedliwością ani podboju z cywilizacją. Nie głodziłoby dzieci jednego narodu, by pocieszać dorosłych innego. Nie używałoby języka jako broni i nie nazywałoby tego dyplomacją. Wiedziałoby, że aby zbudować pokój, musimy zburzyć mury w sobie.

To świat, w którym współpraca zastępuje przymus, współczucie góruje nad podbojem, a edukacja oświeca i wyzwala, a nie indoktrynuje. Świat, który naucza historii uczciwie, który pielęgnuje krytyczne myślenie i stawia człowieczeństwo ponad ideologią.

Taki świat nie jest fantazją ani utopią – to jedyna droga wyjścia z moralnej otchłani, w której się znajdujemy. Abyśmy mogli przetrwać i rozwijać się na tej planecie, potrzebujemy empatii, współpracy i zaangażowania w godność człowieka. Potrzebujemy społeczeństwa, które uczy swoje dzieci kwestionowania zamiast posłuszeństwa, słuchania zamiast dominowania, troszczenia się o innych nie dlatego, że jest to nagradzane, ale dlatego, że jest to słuszne.

Upadek Imperium Kłamstw to nowy świt ludzkości

Kiedy Imperium Kłamstw upadnie – a tak się stanie – nie będzie to oznaczać końca Ameryki ani żadnego narodu.

To będzie koniec kłamstwa, które skrywało swoją przemoc pod płaszczykiem cnoty. Ten upadek wstrząśnie światem. Ale oczyści też grunt pod rozwój czegoś uczciwego i pięknego. Po raz pierwszy od wieków ludzkość może mieć szansę budować nie na ruinach złudzeń, lecz na solidnym fundamencie prawdy.

A jeśli wybierzemy miłość zamiast strachu, zrozumienie zamiast ignorancji, współczucie zamiast uległości, pokój i współpracę zamiast podboju, wtedy coś naprawdę zdumiewającego stanie się możliwe:

Nie tylko koniec Imperium Kłamstw, ale nowy Świt Ludzkości.

„Pan Bóg nie pozwoli z siebie szydzić”. Biskup Strickland ostrzega kard. Fernandeza

„Pan Bóg nie pozwoli z siebie szydzić”.

Biskup Strickland ostrzega

kard. Fernandeza ws. „Fiducia Supplicans”

https://pch24.pl/pan-bog-nie-pozwoli-z-siebie-szydzic-biskup-strickland-ostrzega-kard-fernandeza-ws-fiducia-supplicans

(Źródło: YouTube/Bishop Joseph E. Strickland)

„Jego Eminencja powinien przynajmniej być uczciwy i jasno powiedzieć, że zdecydował, iż Kościół MOŻE błogosławić grzech” – w ten sposób bp Joseph Strickland zwrócił się do prefekta Dykasterii Nauki Wiary, kard. Victora Fernandeza, który podtrzymuje zasadność publikacji pro-homoseksualnej adhortacji Fiducia Supplicans. 

Amerykański biskup ostrzegł hierarchę, że Pan Bóg nie pozwala z siebie szydzić, przypominając historię Sodomy i Gomory.

Prefekt Dykasterii Nauki Wiary stwierdził niedawno, że franciszkowa adhortacja, zezwalająca na „pozaliturgiczne błogosławieństwo” par homoseksualnych pozostaje w mocy i w Watykanie nie ma planów wycofania jej postanowień.

https://pch24.pl/kardynal-fernandez-leon-xiv-nie-odwola-fiducia-supplicans/embed/#?secret=gGXl1iphsB#?secret=rJYhbARdqV

„W świetle niedawnego stwierdzenia kardynała Fernandeza, że Fiducia Suplicans pozostanie, ponownie zachęcam wszystkich do przeczytania 19. rozdziału Księgi Rodzaju” – skomentował słowa kard. Fernandeza, bp. Joseph Strickland.

Emerytowany biskup Tyler w Teksasie przypomniał, na przekór modernistycznym interpretacjom, że deszcz ognia i siarki nie spadł na Sodomę i Gomorę z braku gościnności.

„Grzech Sodomy nie dotyczył jedynie pożądania. Chodziło o pychę, odrzucenie Bożego planu i całkowite odwrócenie prawdy i dobra. Było to ostatnie stadium ludzi, którzy zapomnieli o Bogu i uczynili bożki ze swoich namiętności. I nie oszukujmy się: taki grzech wciąż woła o pomstę do Nieba” – napisał hierarcha.

Biskup Strickland podkreśla, że nasz świat znajduje się w podobnym miejscu. „Toniemy w kulturze, która celebruje nieczystość, szydzi z Bożego prawa i sprzeciwia się naturalnemu porządkowi. A jednak postępujemy tak, jakby nie było żadnego rozliczenia. Lekceważymy ostrzeżenia Nieba. Wahamy się” – zauważa.

Hierarcha przypomina, że ogień z nieba był nie tylko karą, ale i znakiem. „Znakiem, że Bóg nie kpi. Znakiem, że niegodziwość ma konsekwencje. Znakiem, że Boskie Miłosierdzie nie eliminuje Boskiej Sprawiedliwości” – wyjaśnił.

Zwracając się już bezpośrednio do prefekta Dykasterii Nauki Wiary, bp Strickland zaapelował, że „Jego Eminencja powinien przynajmniej być uczciwy i jasno powiedzieć, że zdecydował, iż Kościół MOŻE błogosławić grzech”.

„Być może w głębi duszy on i jego watykańscy zwolennicy obawiają się kolejnego epizodu siarczystego deszczu!” – wyraził nadzieję duchowny.

Źródło: X.com

PR

https://pch24.pl/kardynal-fernandez-leon-xiv-nie-odwola-fiducia-supplicans/embed/#?secret=hmye662XuD#?secret=LCoJdOBtRY

„Czas wilków w owczej skórze”. Bp Strickland MOCNO o epoce „Kościoła synodalnego”

„Czas wilków w owczej skórze”.

Bp Strickland MOCNO

o epoce „Kościoła synodalnego”

https://pch24.pl/czas-wilkow-w-owczej-skorze-bp-strickland-mocno-o-epoce-kosciola-synodalnego

(Bp Joseph Strickland, fot. youtube)

Wciąż mamy Krzyż. Eucharystia wciąż tu jest. Ale jesteśmy otoczeni przez najemników, którzy porzucają owce – lub, co gorsza, wprowadzają je w ciernie – w ten sposób epokę „Kościoła synodalnego” ocenia emerytowany biskup Tyler w Teksasie, Joseph Strickland.

W tym tygodniu papież Leon XIV potwierdził kontynuację polityki papieża Franciszka dotyczącej „synodalnej” przyszłości Kościoła. Z tej okazji bp Strickland opublikował na łamach LifeSite News obszerny felieton, uwypuklający zagrożenia płynące z procesu demokratyzacji ziemskich struktur Mistycznego Ciała Chrystusa. Amerykański duchowny podkreśla, że dzisiaj największe spustoszenie sieją w łonie Kościoła nie czynniki zewnętrzne, lecz zaprzedani światu hierarchowie.

Są takie momenty w historii Kościoła, kiedy owce muszą spojrzeć w górę – nie z powodu burz niesionych przez świat, ale dlatego, że sami pasterze zamilkli… lub, co gorsza, dołączyli do wilków – przekonuje. Cytując słowa św. Pawła z Listu do Efezjan, bp Strickland uważa, że „wilki drapieżne” już wdarły się do  wnętrza zagrody. I te wilki przyszły. Noszą szaty. Mówią o miłosierdziu, ale szydzą z prawdy. Głoszą integrację, ale wykluczają wierność depozytowi wiary. Błogosławią to, co Bóg nazwał grzechem – podkreślił.

Przeżywamy oblężenie – nie z zewnątrz, ale od wewnątrz. Jest to godzina zdrady, podobnie jak w ogrodzie Getsemani. Ale tym razem zdrajcy noszą mitry i noszą krzyże – przekonuje duchowny. Wciąz mamy Krzyż wciąż tu jest. Eucharystia wciąż tu jest. Ale jesteśmy otoczeni przez najemników, którzy porzucają owce – lub, co gorsza, wprowadzają je w ciernie – dodaje.

Biskup Strickland zauważa, że zamiast Chrystusa, jego odkupieńczej roli i konieczności uczestniczenia w misterium Jego krzyża, coraz częściej „słyszymy kazania o ekosystemach i ludzkim braterstwie. Dostajemy synodalne slogany, ale żadnego wezwania do pokuty. Przekazuje się nam dokumenty, a nie doktrynę – konsultacje, a nie przykazania”. Współczesny Kościół – jego zdaniem – jakby zapomniał o grzechu, nie wspominając o straszliwej rzeczywistości oddzielającej nas od Pana Boga.

Grzech nie jest już nawet wspominany. Został przemianowany. Kościół towarzyszy mu. Jest „pastoralnie błogosławiony”. Ale nigdy – potępiany – podkreśla. Ks. James Martin nadal błogosławi związki homoseksualne. Kardynał McElroy bagatelizuje grzech seksualny w imię „radykalnego włączenia”. Tradycyjna msza – msza świętych – jest tłumiona. A sam Depozyt Wiary jest traktowany jak eksponat muzealny, który należy przemodelować – dodaje.

Amerykański biskup nie ma wątpliwości, że kryzysy toczące Mistyczne Ciało Chrystusa przybierają dziś zorganizowaną formę synodalności. Wilki mają imiona. Ich taktyka też ma nazwę: Synodalność. Nie synodalność, jak Kościół zawsze ją rozumiał – kolegialne konsultacje pod zwierzchnictwem papieża. Dzisiaj pojęcie zredefiniowano jako „nowy sposób bycia Kościołem”. Ale powiedzmy sobie jasno: to, co proponuje się pod sztandarem synodalności, to nic innego jak dekonstrukcja hierarchicznego, sakramentalnego, apostolskiego Kościoła i powstanie czegoś nowego, niezdefiniowanego i niebezpiecznego – podkreśla.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem Watykanu, Synod o Synodalności jest opisywany jako „proces słuchania i rozeznawania”. Według hierarchy synodalność słucha, ale wyłącznie uczuć, a to, co rozeznaje, to kompromis. Zamiast głosić Ewangelię, Synod ten stara się przerobić Ewangelię na obraz upadłego człowieka – wyjaśnia duchowny.

Biskup Strickland nie ma wątpliwości, że Synod o Synodalności zmierza ostatecznie w kierunku uznania związków jednopłciowych, akceptacji pozamałżeńskich relacji osób rozwiedzionych, inwersji kapłaństwa poprzez dopuszczenie kobiet do święceń diakonatu oraz stłumienia tradycyjnej liturgii pod pozorem troski o jedność Kościoła.

Szczególnie niebezpieczne, w ocenie hierarchy jest uciszenie głosów sprzeciwu poprzez narzucenie języka dialogu. Tymczasem choć synodalna ścieżka jest wybrukowana językiem inkluzji, prowadzi ostatecznie do wykluczenia – wykluczenia Tradycji, poświęcenia, obiektywnej prawdy.

Jego architekci powołują się na „duchowe rozeznanie”, ale odrzucają każdy moralny absolut, którego nauczał Chrystus. Jego apologeci wzywają do „jedności”, ale rozbijają trzodę, alienując wiernych katolików. Władze kościelne wmawiają nam, że Kościół musi bardziej słuchać ludzi niż im głosić; doktryna musi się rozwijać poprzez wchłanianie innych kultur, a liturgia musi ewoluować, aby dostosować się do ekologicznych i rdzennych form wyrazu. To nie jest katolicyzm. To sklerykalizowany relatywizm – nie ma wątpliwości kapłan.

Autor podkreśla, że nie możemy pozostać obojętni na tą rzeczywistość. Uzbrojeni w święty Różaniec i Eucharystię, jesteśmy wezwani do stanowczego i odważnego głoszenia Prawdy, nawet za cenę wykluczenia i marginalizacji. Nie ze względu na nienawiść czy niechęć wobec naszych przeciwników, ale mając zawsze na względzie miłość do Mistycznego Ciała Chrystusa. Nasza mowa, wzorem św. Tomasza z Akwinu powinna być jasna i klarowna, a wśród naszych praktyk religijnych na stałe powinny zagościć post i pokuta. Niezwykle pomocne, przekonuje duchowny, jest również poszukiwanie wiernych wspólnot, tak abyśmy umocnieni świadectwem innych, dawali odpór samotności i beznadziei.  

Pod żadnym pozorem jednak, błaga hierarcha, nie możemy porzucać Świętego Kościoła. Nie uciekajmy przed bitwą. Nieustannie się módlmy. Przemawiajmy bez strachu. Walczmy z miłością w sercu. Wilki są prawdziwe. Ale Baranek zasiada na tronie, i bramy piekielne Go nie przemogą. Pozostańcie wierni, bądźcie czujni. Znajdźcie ukojenie w Sercu Chrystusa – konkluduje apelem amerykański duchowny.

Źródło: lifesitenews.com

PR

https://pch24.pl/leon-xiv-kontynuuje-dzielo-franciszka-synodalnosc-trwa-dalej/embed/#?secret=sUAqAG5Gtb#?secret=ec24piXq1V

Pożar jednego budynku w Kairze sparaliżował cyfrową infrastrukturę Egiptu.

Tragiczny pożar w siedzibie Telecom Egypt

sparaliżował cyfrową infrastrukturę kraju

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/tragiczny-pozar-w-siedzibie-telecom-egypt-sparalizowal-cyfrowa-infrastrukture-kraju

Tragiczny pożar, który wybuchł w poniedziałek 7 lipca 2025 roku w siedzibie Telecom Egypt w centrum Kairu, nie tylko pochłonął życie czterech pracowników, ale także ujawnił krytyczną podatność egipskiej infrastruktury telekomunikacyjnej. Płomienie, które strawiły 10-piętrowy budynek Ramses Central, doprowadziły do bezprecedensowego paraliżu cyfrowych usług w całym kraju, zmuszając władze do podjęcia nadzwyczajnych środków zaradczych.

Pożar rozpoczął się na siódmym piętrze budynku około godziny 17-tej czasu lokalnego i szybko rozprzestrzenił się na kolejne kondygnacje. Czterej pracownicy firmy zginęli z powodu zatrucia dymem, pozostając na swoich stanowiskach do ostatnich chwil, próbując chronić kluczową infrastrukturę telekomunikacyjną. Dodatkowo 27 osób zostało rannych, w tym strażacy uczestniczący w akcji gaśniczej. Wstępne dochodzenie wskazuje na zwarcie elektryczne jako prawdopodobną przyczynę tragedii.

Konsekwencje pożaru okazały się katastrofalne dla egipskiej gospodarki. Budynek Ramses Central obsługuje około 40 procent ruchu telekomunikacyjnego w kraju, co spowodowało natychmiastowe zakłócenia w działaniu Internetu, telefonii komórkowej i stacjonarnej. Według organizacji NetBlocks, monitorującej globalną łączność internetową, krajowa przepustowość spadła do zaledwie 62 procent normalnego poziomu. Awaria dotknęła wszystkich głównych operatorów: Vodafone, Orange, WE oraz Etisalat.

Efekt domina szybko objął sektor finansowy. We wtorek rano Egipska Giełda Papierów Wartościowych (EGX) podjęła bezprecedensową decyzję o zawieszeniu handlu na cały dzień. Systemy elektroniczne giełdy nie były w stanie wyświetlać danych cenowych ani przetwarzać transakcji. Bankomaty przestały działać, a płatności kartami były niemożliwe. Bank Centralny Egiptu w trybie awaryjnym podwoił dzienny limit wypłat gotówkowych z 250 tysięcy do 500 tysięcy funtów egipskich, aby złagodzić chaos w systemie bankowym.

Minister telekomunikacji Amr Talaat zapewnił, że pełne przywrócenie usług nastąpi w ciągu 24 godzin poprzez przekierowanie ruchu przez alternatywne centrale. Podkreślił jednak, że sama centrala Ramses pozostanie wyłączona z użytku przez kilka dni. Incydent wywołał pilną debatę o konieczności decentralizacji i zwiększenia redundancji w egipskiej infrastrukturze telekomunikacyjnej, szczególnie w kontekście rosnącej cyfryzacji gospodarki kraju.

Źródła:

Sommer w Jedwabnem. „Pogoń za rabinem Schudrichem”

Sommer w Jedwabnem. „Pogoń za rabinem Schudrichem” [VIDEO+FOTO]

11.07.2025 https://nczas.info/2025/07/11/sommer-w-jedwabnem-pogon-za-rabinem-schudrichem-videofoto

jedwabne ekshumacje
Polacy chcą ekshumacji i prawdy o zbrodni w Jedwabnem / fot. X / Tomasz Sommer

Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer był w Jedwabnem, gdzie miały miejsce oficjalne obchody zbrodni na Żydach w czasie II wojny światowej. W trakcie ruszył w „pogoń za rabinem Schudrichem”.

„Nowy zestaw pomników w Jedwabnem z prawdziwą historią na tablicach” – napisał dr Tomasz Sommer, udostępniając ich zdjęcie.

Nowy zestaw pomników w Jedwabnem z prawdziwą historią na tablicach.

Zdjęcie

64,4 tys. wyświetlenia

„Oficjalny pomnik postawiony na miejscu po spalonej stodole od wschodu flankowany jest pomnikiem złożonym z 8 kamieni z tablicami przygotowany przez Wojciecha Sumlińskiego. Od zachodu jest działka wykupiona przez stronę społeczną, na której będą wyświetlane dziś filmy (o ile pogoda pozwoli). Tak więc sytuacja w Jedwabnem robi się ciekawa” – zrelacjonował w kolejnym wpisie.

Ludzi w Jedwabnem coraz więcej.

Zdjęcie

19,1 tys. wyświetleń

https://x.com/i/status/1943286668481483070

[poniższe w oryginale md]

Tomasz Sommer @1972tomek

Pogoń za rabinem Schudrichem, głównym interesariuszem kłamstwa jedwabieńskiego.

https://twitter.com/i/status/1943286668481483070

11,8 tys. wyświetlenia

Iran otrzymuje chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze po porozumieniu o zawieszeniu broni z Izraelem

Iran otrzymuje chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze

po porozumieniu o zawieszeniu broni z Izraelem

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 11
Pojazdy wojskowe przenoszące rakiety ziemia-powietrze HHQ-9B biorą udział w paradzie wojskowej na placu Tian’anmen w Pekinie, 1 października 2019 r., z okazji 70. rocznicy powstania Chińskiej Republiki Ludowej.

Iran przejął chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze, a Teheran szybko odbudowuje linie obronne zniszczone przez Izrael podczas ostatniego 12-dniowego konfliktu – poinformowały źródła Middle East Eye.

Dostawy chińskich baterii rakiet ziemia-powietrze nastąpiły po zawarciu 24 czerwca faktycznego rozejmu między Iranem a Izraelem, powiedział MEE arabski urzędnik mający wiedzę na temat informacji wywiadowczych.

Inny arabski urzędnik, który chciał zachować anonimowość ze względu na konieczność omówienia poufnych informacji wywiadowczych, stwierdził, że arabscy ​​sojusznicy USA wiedzą o wysiłkach Teheranu mających na celu „wsparcie i wzmocnienie” obrony powietrznej i że Biały Dom został poinformowany o postępach Iranu.

Urzędnicy nie podali, ile pocisków ziemia-powietrze (SAM) Iran otrzymał od Chin od zakończenia walk. Jeden z arabskich urzędników stwierdził jednak, że Iran płaci za SAM-y dostawami ropy naftowej.

Chiny są największym importerem irańskiej ropy naftowej. Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) w raporcie z maja zasugerowała , że ​​prawie 90 procent irańskiego eksportu ropy naftowej i kondensatu trafia do Pekinu.

Od kilku lat Chiny importują rekordowe ilości irańskiej ropy naftowej, pomimo sankcji USA, wykorzystując takie kraje jak Malezja jako węzły przeładunkowe, aby ukryć pochodzenie surowca.

„Irańczycy stosują kreatywne metody handlu” – powiedział MEE drugi arabski urzędnik.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu i prezydent USA Donald Trump podczas spotkania w poniedziałek omówili kwestie Iranu i jego programu nuklearnego.

Pogłębianie relacji

Dostawy te oznaczają pogłębienie relacji Pekinu z Teheranem i następują w momencie, gdy niektórzy na Zachodzie zauważyli, że Chiny i Rosja zachowują dystans wobec Iranu w obliczu bezprecedensowych ataków Izraela.

Podczas konfliktu Izrael uzyskał przewagę powietrzną nad Iranem, niszcząc wyrzutnie rakiet balistycznych i mordując irańskich generałów i naukowców.

Mimo to rząd przetrwał ataki.

Udało mu się również kontynuować ostrzał rakietami balistycznymi Izraela, niszcząc multum newralgicznych miejsc w Tel Awiwie i Hajfie i innych miejscach, zanim Trump, w imieniu Izraela, poprosił Iran o zawieszenie broni.

Pod koniec lat 80. Iran otrzymał pociski manewrujące HY-2 Silkworm z Chin za pośrednictwem Korei Północnej, gdy ten prowadził wojnę z Irakiem.

Republika Islamska użyła tych pocisków do ataku na Kuwejt i tankowiec pływający pod banderą USA podczas tzw. wojen tankowców. W 2010 roku pojawiły się doniesienia, że ​​Iran otrzymał od Chin pociski przeciwlotnicze HQ9.

Uważa się, że Iran wykorzystuje rosyjski system S-300, który może zwalczać samoloty i bezzałogowe statki powietrzne, a także zapewniać pewną obronę przed pociskami manewrującymi i balistycznymi, a także starsze chińskie systemy i lokalnie produkowane baterie, takie jak seria Khordad i Bavar-373.

Kłamliwa zachodnia propaganda twierdzi, że systemy te mają ograniczoną zdolność zestrzelenia amerykańskiego samolotu bojowego F-35, którego operatorem jest Izrael, pomimo faktów zaprzeczających temu twierdzeniu i zademonstrowania pilota F-35 po wzięciu jego do niewoli w wyniku zestrzelenia tego “niezwyciężonego samolotu”.

Chiny sprzedają już Pakistanowi systemy obrony powietrznej HQ-9 i HQ-16. Według doniesień, chiński system HQ-9 ma również posiadać Egipt .

Nie Rosja, Iran otrzymuje ogromną nową dostawę rakiet od… | Objawienie pośród spotkania Netanjahu-Trump | Izrael

Hindustan Times – 9 lipca 2025 r.

Wołanie z Wołynia

Wołanie z Wołynia

https://pch24.pl/wolanie-z-wolynia

Żeby zrozumieć Wołyń, trzeba wiedzieć o rzezi wołyńskiej,

której z kolei nie można zrozumieć po ludzku.

Ludobójstwo na Wołyniu było nielogiczne, opętane.

Odbyła się czystka Polaków z tego terenu. Ale po co? W jakim celu?

Witold Józef Kowalów

=====================================

Och, jakże dzisiaj łatwo polityczne elity rozprawiają o tamtej rzezi. Z jakim przekonaniem o swojej dziejowej  wyjątkowości posłowie przegłosowują ustawę o pamięci ludobójstwa dokonanego na Polakach. Ileż zapału wykazują maszerujący po ulicach neofici wiedzy o kilkuset sposobach zabijania przez OUN-UPA… Tak, miał rację ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mówiąc, że „Kresowian zabito dwukrotnie, raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie”. Dodawał jeszcze, że „ta druga śmierć jest gorsza od tej pierwszej”. Ale, jak mamy nazwać „trzecią śmierć” tych już dwa razy zabitych, śmierć zadawaną dzisiaj po równo: i przez kłamców plakatujących się polityczną poprawnością oraz wyrachowaniem, i przez tych przepełnionych „dobrymi intencjami”, którzy zgodzili się, aby zrównać Ukraińca z banderowcem?

Rodzina

W roku 2002 w pierwszej edycji Literackiej Nagrody im. Józefa Mackiewicza laureatami zostali Władysław Siemaszko i  jego córka Ewa za więcej niż ważną dla polskiej historiografii książkę – „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945”. Dwutomowe dzieło jest nie tylko fundamentalne, ale też „życiodajne”, bo przywróciło Polsce część jej zatraconej tożsamości. Poznałem autorów i – ku swemu zaskoczeniu – odnalazłem jakby własną rodzinę. Dokładnie rzecz ujmując losy tych, których nie tylko mordowano, ale ostatecznie wypędzono z własnych domów, z własnej ziemi, a również usiłowano odebrać im pomięć. W przypadku mojej rodziny (Górscy), jak i rodziny Siemaszków, chodzi o ten kawałek polskiej ziemi nad rzeką Ług przynależny historycznie do tzw. Grodów Czerwieńskich, gdzie z końcem wieku X powstał Włodzimierz Wołyński.

W domach Wypędzonych, w domach cudem ocalałych raczej nie mówiono o Zagładzie. Powody były dwa. Po pierwsze „wieczna przyjaźń” pomiędzy Polską Ludową i Związkiem Radzieckim skutecznie przez kilkadziesiąt lat zacierała prawdę o utraconych przez Rzeczpospolitą kresowych ziemiach, co działo się i w każdym urzędzie i oczywiście w szkole oraz w służalczej kulturze. No bo jakże można było cokolwiek negatywnego mówić czy nawet kojarzyć z naszym ówczesnym „wielkim bratem”, którego oficjalną granicą od roku 1945 była rzeka Bug, a Wołyń przecież za Bugiem?

Drugim powodem była – użyjmy skądinąd medycznego pojęcia – trauma. Jeżeli cokolwiek jako dziecko usłyszałem o wołyńskiej przeszłości swojej rodziny, to tyko od Babci. Moja Mama po prostu bała się tego tematu, bała się tych dziecięcych wspomnień, w których mordercy z UPA przychodzą nad ranem aby „riezać” Lachów. Z perspektywy czasu widzę, że temat „rzezi wołyńskiej” był dużo większym politycznym tabu, niż temat Katynia. I – co szokujące – znów jest na cenzurowanym od wiosny roku 2022, czyli  od rozpoczęcia gorącego zbrojnego konfliktu pomiędzy Ukrainą a Rosją… Chociaż jest jednak inaczej – o ile kiedyś przemilczano, to teraz równie bezczelnie się przekłamuje.

Przywołując rodziny wspomnijmy też o pochodzącym z Podola śp. Szczepanie Siekierce i jego synu Michale, kontynuującym działa ojca związane z Kresami. Pan Siekierka od roku 1990, w ramach utworzonego we Wrocławiu Stowarzyszenie Rodzin Ofiar Ukraińskich Nacjonalistów, dokumentował i w efekcie wydał parutomowe źródła poświęcone ludobójstwu ludności polskiej na terenie kresowych ziem II Rzeczpospolitej. Dzieło, będące niejako kontynuacją pracy Siemaszków, nosi ogólny tytuł – „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach” i dotyczy województw – lwowskiego i stanisławowskiego oraz dodatkowo jest swoistym przewodnikiem rejestrującym na terenie obecnej Polski pomniki, tablice pamięci i mogiły dotyczące pomordowanych przez OUN-UPA.

Siekierko senior był inicjatorem jednego z nielicznych w Polsce upamiętnień naszej Zagłady. Pomnik-mauzoleum pomordowanej ludności polskiej na Kresach Płd.-Wsch. przez OUN i UPA został odsłonięty we Wrocławiu w 1999 r. Cztery lata przed śmiercią Szczepan Siekierka, odbierając przyznaną jego Stowarzyszeniu nagrodę IPN „Kustosz Pamięci Narodowej”, powiedział m.in. te arcyważne słowa: „W minionych latach fałszywie zakładano, że prawda historyczna o ukraińskich zbrodniach miałaby szkodzić polskiej racji stanu”. Czy tezę o minionych latach powtórzył by i dzisiaj?

Autorytety

W październiku 2006 r. mój Teatr Nie Teraz był pomysłodawcą i organizatorem w Tarnowie sesji naukowej pt. „Zagłada. Ludobójstwo na polskich Kresach 1939 – 45”. Myślę, że było to pierwsze tej skali w kraju, a na pewno wyjątkowe spotkanie naukowców i osób dla tytułowego tematu najbardziej kompetentnych. Wyjątkowość wynikała z połączenia faktografii z teatrem, bowiem wypowiedzi prelegentów punktowane były działaniami artystycznymi (w tym także pieśniami). Wszystko odbywało się w wypełnionej po brzegi sali (ok. 400 uczestników, w większości młodzież), a cała przestrzeń została scenograficznie uteatralizowana na spaloną polską wieś z kulminującymi ruinami kościelnej wieży.

Wystąpienia zaproszonych gości uważam do dzisiaj za swoiste kompendium polskiego wołyńskiego holokaustu. Najpierw Ewa Siemaszko (prelekcja „Od walk i terroru do ludobójstwa. Jak doszło do >genocidium atrox< na Kresach?”) uświadomiła słuchaczy co do ideologicznej genezy nacjonalizmu ukraińskiego (a w zasadzie nazizmu) i co do rozmiaru fizycznej eksterminacji ludności polskiej.  Referat dr Lucyny Kulińskiej („Przebieg eksterminacji ludności polskiej na Kresach Wschodnich. Okres planowego ludobójstwa 1943-44„), data po dacie i zdarzenie po zdarzeniu, a wszystko z przypisami do źródeł, wpisuje w dzieje powszechne ten „epizod” II wojny światowej. Natomiast ks. prof. Józef Marecki („Kościół katolicki wobec ludobójstwa na wschodnich Kresach II Rzeczpospolitej. Zarys problematyki”) daje nam szansę na zrozumienie duchowej strony banderowskiego zła, które w jego rozumieniu i dalszych naukowych dociekaniach jest niczym innym jak zbiorowym opętaniem.

Wystąpienie Romualda Niedzielko, historyka z IPN, okazało się być niespodziewanie ważne, czego wtedy jeszcze do końca nie rozumieliśmy („Sprawiedliwi Ukraińcy. Na ratunek polskim sąsiadom skazanym na zagładę przez OUN-UPA”). Gospodarzy sesji reprezentował dr Paweł Juśko („Ludobójstwo ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej w opinii historiografii polskiej i ukraińskiej oraz na łamach współczesnych podręczników do nauczania historii. Zarys problematyki”) z tematem, który z każdym rokiem staje się ważniejszy, a szczególnie teraz wobec coraz liczniejszej obecności uczniów ukraińskich w polskich szkołach i zadekretowaną przez MEN dostępnością „ukraińskiego programu nauczania”. Ostatnim z prelegentów był ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski z więcej niż ważnym wykładem („Przemilczane ludobójstwo na Kresach. Polskie elity wobec prawdy historycznej o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów i ich ofiarach”). Jedynie słuszne, czyli bezkompromisowe traktowanie historii „rzezi wołyńskiej” przez ks. Tadeusza jest obowiązkiem polskich elit, które muszą się różnić od postawy Andrzeja Dudy, który ledwie dwa lata temu strofował ks. Isakowicza-Zaleskiego, upominającego się konsekwentnie od lat o prawdę i godne pochówki dla pomordowanych, mówiąc, iż „wolałby”, żeby ten „nie zajmował się polityką, tylko zajmował się tym, czym powinien zajmować się ksiądz”.

Racja stanu

Polskojęzyczni politycy i historycy robiący kariery na potakiwaniu chcą nas przekonać, żebyśmy uznali, iż państwowy kult banderowskich rezunów usankcjonowany przez kijowskie władze jest uzasadniony, bo wynika z braku tradycji niepodległościowej Ukrainy, a jedynymi którzy tam walczyli o niepodległość są jedynie takie indywidua jak Lebied, Szuchewycz czy główny ideolog zabijania – „batko Bandera”.

Krakowski profesor, Bronisław Łagowski, stwierdził kiedyś bardzo słusznie, że „dzisiejsza niepodległa Ukraina nie wyrosła z UPA, lecz z Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, która uzyskała niepodległość na mocy umowy białowieskiej. Jelcyn, a nie Bandera dał Ukrainie niepodległość”. Urojenia ukraińskie, wspierane przez interesy anglosaskie, począwszy od rządów Wiktora Juszczenki stały się podstawą ukraińskiej polityki, a nieszczęściem naszego kraju jest bezkrytyczne przyjęcie tej opcji przez rządzący tu na zmianę duopol PO i PiS.

W kontrze do tego mamy histeryczną opozycję, która w kontekście ukraińskim potrafi epatować jedynie nieszczęściem – tym przeszłym i tym, które wisi nad nami w związku z milionową imigracją do Polski ludzi od dwóch dekad indoktrynowanych, co do swoich dziejów. Dla przybyszy ze wschodu „polskie pany” odpowiadają za wszelkie ich nieszczęścia, czyli prawie jak u Żydów wykreowani polscy antysemici-faszyści.

Tymczasem mogło być zupełnie inaczej, czego doświadczyłem w ramach teatralnych peregrynacji po Ukrainie w pierwszych latach jej niepodległości. Nie było tam wtedy żadnych nazistowskich resentymentów, a gro spotykanych osób miało wobec Polaków naturalne poczucie wstydu i winy za  Wołyń. Wystarczyło wtedy oprzeć wzajemne relacje o honorowanie „ukraińskich sprawiedliwych”, co byłoby – swoją drogą – naturalnym przywołaniem faktów. I trudno byłoby o lepszy międzynarodowy tegoż wydźwięk, jak ukazanie tych prawdziwych bohaterów zza Buga, skądinąd również mordowanych przez banderowskich pobratymców. We wszystkich świadectwach i wspomnieniach jest bardzo wyraźnie podkreślany wątek ukraińskiego pomagania Polakom, ostrzegania, a także ukrywania przed rezunami. Tak ocaleli również moi Dziadkowie i ich córka, moja Mama.  

Jeszcze niedawno umieliśmy oddzielić zło od dobra i banderowca od Ukraińca. Dzisiaj te dwa słowa stały się synonimem eksponowanym na wiecach i marszach. Również publicyści epatują takimi emocjonalnymi skrótami, jak np. Jacek Międlar tytułujący swoje filmowe reportaże o „rzezi wołyńskiej” – „Sąsiedzi”. Dokładnie tego samego zabiegu (tytuł!) dokonał w swej antypolskiej książce osławiony Jan Tomasz Gross. Jeszcze niedawno ubolewaliśmy nad spychaniem polskiej pamięci do kościelnej kruchty (tylko tam było możliwym wyeksponowanie np. informacji o Katyniu czy o żołnierzach polskiego podziemia antykomunistycznego). A dzisiaj, po postawieniu w Domostawie „uwięzionego” przez lata pomnika „Rzeź Wołyńska” autorstwa Andrzeja Pityńskiego, są ludzie, którzy nawołują, aby na głównej nekropolii warszawskiej symbolicznie upamiętnić ofiary ludobójstwa na  Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Robią to pod jakże kalekim hasłem: „Wołyń na Powązki”. W czasie, kiedy neobanderowskie środowiska stawiają  na Ukrainie pomniki mordercom Polaków, a nawet żądają takich upamiętnień u nas, dlaczego nie od naszych władz nie żądamy symbolicznej pamięci dla ofiar ludobójstwa, ale w miejscach najważniejszych dla przestrzeni publicznej, np. pod hasłem: „Wołyń na Plac Defilad”.      

Sztuka

Sens budowania przyszłości na prawdzie i bez nienawiści widzę w historii młodego mężczyzny, poety z Krzemieńca. Niemal w przeddzień pamiętnej lipcowej niedzieli 1943 r., do wołyńskiego dowództwa UPA stacjonującego koło Kowla wysłani zostali parlamentariusze reprezentujący polskie władze podziemne. Byli to oficerowie AK – ppor. Krzysztof Markiewicz i por. Zygmunt Rumel oraz woźnica Witold Dobrowolski. Polskich posłów nie uszanowano. Banderowcy w okrutny sposób ich torturowali i ostatecznie rozerwali końmi.

Rumel w wierszu z 1941 r. pt. „Dwie matki” jednoznacznie pokazuje uczucia, które łączyły obie żyjące na tamtej ziemi nacje:

(…) Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy –

W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –

Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –

By serce rozdwojone płakało – jak głos…    

Od dawna uważam, że aby zrozumieć swą tożsamość potrzebujemy wyrażać ją poprzez dzieła artystyczne. Spłacamy wtedy swój dług wobec Pana Boga, który obdarował nas jakimś artystycznym  talentem. Spłacamy też dług wobec Ojczyny i wobec przodków. To bardzo konkretne i uzupełniające się zobowiązania. Tak też rozumiem swoje obowiązki stanu wobec tematyki wołyńskiej. W maju roku 2011 premierę miał spektakl Teatru Nie Teraz „Ballada o Wołyniu”. Niesamowitym jest to, że pomimo upływu lat mamy tutaj do czynienia z wciąż jedynym w Polsce przedstawieniem teatralnym, które prawdziwie opowiada o ludobójstwie popełnionym przez banderowców na Polakach, a jednocześnie, jak to recenzowała Temida Stankiewicz-Podhorecka, jest „wielkie i głębokie jak tragedia antyczna, jest wyjątkowym dziełem artystycznym”.

Wołyń krzyczy o swą mądrą obecność w świadomości Polaków. Jest równie ważny jak pamięć Powstania Warszawskiego, jak pamięć o pokoleniu Żołnierzy Wyklętych.

Tomasz A. Żak

Tytuł tego tekstu wziąłem od religijno-społecznego periodyku „Wołanie z Wołynia”, wydawanego od roku 1994 z różną częstotliwością w Ostrogu w diecezji łuckiej na Ukrainie (po polsku i ukraińsku) przez urodzonego w Zakopanem katolickiego księdza – Witolda Józefa Kowalów.

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ

by TFP.org July 4, 2025

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ
This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ

For the third year, America Needs Fatima’s Sacred Heart of Jesus billboard campaign has swept across America, boldly reminding the nation that June is dedicated to the devotion of the Sacred Heart of Jesus. What began as a grassroots effort with just four billboards in Central Florida—launched as a response to the increasingly dominant LGBTQ messaging during June—has grown steadily, while LGBTQ visibility appears to be waning.

The billboards feature iconic images of the Sacred Heart of Jesus and carry simple yet powerful messages: “June is devoted to the Sacred Heart of Jesus” and “Christ is King.” Strategically placed along busy highways, near tourist destinations, and in commercial centers, the billboards serve as a visible reminder of God’s boundless love for mankind.

Eternal and Natural Law: The Foundation of Morals and Law

Ruby and Domenick Galatolo, active supporters of the American Society for the Defense of Tradition, Family and Property (TFP) and its America Needs Fatima campaign, launched the effort in 2023 in Ocala, Fla. They wanted it to be a counterbalance to the pride symbols that seemed to dominate public spaces. Ruby recalls that when she was growing up, every Catholic home displayed an image of the Sacred Heart, and June was widely recognized as the month to honor the Sacred Heart. She believed that by making this sacred image public again, people would remember its meaning and reunite with Christ’s love. She was right and her simple idea sparked a national movement.

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ - Ocala, Fla.
June is devoted to the Sacred Heart of Jesus billboard in Ocala, Fla.

“I truly feel Our Blessed Mother put the idea for this campaign in my heart,” Ruby said. “When we started, there was a growing sense of disgust and fatigue at how LGBTQ activists were influencing our culture and our children. The time was right to rekindle the true meaning of June’s connection to the Sacred Heart.”

This early effort unexpectedly went viral on social media, even though both Ruby and Domenick had little online presence or experience. Their campaign drew widespread attention across the U.S. and even abroad, notably in countries such as Poland, Austria, Colombia, and Canada.

An anonymous priest from Rockford, Ill., was inspired to compose a prayer for the campaign’s benefactors: “During this month of Your Most Sacred Heart, I pray, O Lord, that all who look upon Your sacred image may be drawn into profound union with You.”

As the movement gained momentum, America Needs Fatima made it part of its call to action, by sending out emails with simple instructions encouraging individuals to raise funds and secure billboard space locally. These emails included contact information for billboard companies and direct links to approved artwork, streamlining the process.

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ - Worcester, Mass.
June is devoted to the Sacred Heart of Jesus billboard in Worcester, Mass.

Mark Fisher, one of the many inspired supporters, received an email and joined forces with a longtime friend to sponsor four billboards around Worcester, Mass.—the second-largest city in the state. Like the Galatolos, he had grown frustrated with the overwhelming LGBTQ presence in his community and was eager for a tangible way to redirect attention to God.

“We put billboards up along Highway 290 and Route 9, two extremely busy roads in Worcester where we know they’ll be seen,” Mark said. “A friend told me they were a refreshing sight in the midst of all the pride messages—a sign of hope for a return to God. I pray many others feel the same way.”

Mark is already planning to fund billboards closer to the heavily congested city of Boston next year in hopes of reaching even more people.

Others have followed suit this year, raising funds for billboards that have appeared in Times Square, Hollywood, downtown Houston, Sacramento, San Jose, Cincinnati, and countless towns and cities across the nation.

In Bridgeport, Conn., Michael Miller and his community came together to purchase a billboard along busy Route 8 South, just before it merges with I-95.

“The campaign was a great way to honor Our Lord and fight back against an atheistic society trying to replace God with grave sins,” he said. “These billboards are a powerful way to take action and help place Our Lord before every person who drives by.”

This June, “Christ is King” Conquers LGBTQ - Bridgeport, Conn.
June is devoted to the Sacred Heart of Jesus billboard in Bridgeport, Conn.

The Cincinnati Enquirer carried a feature article about the billboards and their impact on the metro area. Reporter Grace Tucker took note of the efforts of ANF supporters Patrick and Mary Ashcraft. She concluded that by the end of June, the couple’s billboards “will have attracted over 5.6 million potential views from the many drivers who use I-71 on a regular basis.”

As the number of Sacred Heart billboards grows, it’s noteworthy that LGBTQ messaging appears to be receding. Media outlets such as the Associated Press, USA Today, and Forbes have reported a notable drop in corporate sponsorships of pride events this year, which has led to scaled-back promotions. Forbes reported, “Gravity Research found a 60% decrease in pride engagement across major companies between 2023 and 2024—and that trend continues.”

That said, LGBTQ activism hasn’t disappeared. One group purchased a digital billboard in the same Ocala location as Ruby Galatolo’s Sacred Heart display. As the digital screen rotates, the LGBTQ message now appears immediately after Ruby’s billboard. While this placement is unfortunate, Ruby remains undeterred.

“This fight is not over,” she said. “But we know who wins.”

For those wanting more information about this campaign, please call 888-317-5571.

Norymberga 2.0 już się rozpoczęła.

ELITY GLOBALISTÓW NAZWISKAMI PRZED SĄDEM W HOLANDII

Jim Ferguson relacjonuje z Holandii —

Dzień po historycznej rozprawie sądowej w Leeuwarden, która może wywołać globalną burzę. Słyszałem to na własne uszy, będąc w sali sądowej: Billa Gatesa. Urszuli von der Leyen. Alberta Burlę. Klausa Schwaba. Marek Rutte. Wszyscy zostali oskarżeni o spisek, bioterroryzm i zbrodnie przeciwko ludzkości.

Próbowali powstrzymać tę sprawę.

Aresztowali głównego prawnika, Arno van Kessela, zawiązali mu oczy, skuli kajdankami i zamknęli w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Jednak dowody — blisko 200 dokumentów — dotarły do sądu.

Uzyskałem specjalny dostęp do środka. Wraz z szanowaną holenderską dziennikarką Djamilą le Pair byłem świadkiem momentu, w którym kłamstwa zaczęły się rozpadać. To nie było zwykłe przesłuchanie. To był początek czegoś monumentalnego. ‍

Wyrok ma zostać ogłoszony za sześć tygodni. Jeśli tak się stanie, może to skutkować wszczęciem postępowania karnego przeciwko światowym przywódcom.

Świat patrzy. A ludzie się buntują. Media o tym nie napiszą. Tak więc zrobimy: Udostępnij to. Oznacz wszystkich. Dajcie im znać – Norymberga 2.0 już się rozpoczęła.

The Bright Future of AI-powered America – is ours for the taking

The Bright Future of AI-powered America

is ours for the taking

ROBERT W MALONE MD, MS JUL 10
 
READ IN APP
 

Some basic facts about homelessness. The homeless population in the U.S. is growing. Recent data indicates a significant increase nationwide, with 2024 recording the highest number of homeless individuals since tracking began. Over 770,000 people were homeless in 2024, surpassing the previous year by more than 118,000. The homelessness rate increased from 1.75 per 1,000 in 2022 to 2.3 per 1,000 in 2024, representing a 30% rise over the two-year period. Overall, the homeless population increased by 18% from 2023 to 2024. Additionally, chronic homelessness, defined as individuals homeless for at least a year or experiencing repeated episodes, grew by nearly 30% between 2020 and 2023  12345

Under the Biden/Harris administration, the U.S experienced the largest increases in homelessness ever recorded, both in terms of the number of people and the percentage rise. Many experts believe that the federal spending and stimulus measures under the Biden administration contributed to inflation, which in turn drove up rents and home prices. Since 2019, rents have grown by more than 27% and home prices by nearly 50%. This forced many people to live on the streets.

Once people become homeless, it is very difficult to find employment and to lift themselves out of poverty. This leads to a spiral of dysfunctional behavior as people no longer have opportunities for a better future. 

This is our future, unless we change American culture right now.

This is a children’s playground in Oakland, California. Kamala Harris’ hometown It is now completely overrun with a homeless encampment, trash and needles. This is what Gavin Newsom and Democrats have done to California you don’t see reported on the news.

@WallStreetApes

=======================

Not all homeless individuals are without jobs. In the U.S., approximately 53% of those in homeless shelters and 40% of homeless people on the streets are employed in some capacity. 

Many homeless individuals are functionally unemployed. About 66 million Americans, or nearly one in four working-age adults, are functionally unemployed—meaning they are either jobless, unable to find full-time work, or earning less than $25,000 annually. That accounts for 24.3 percent of the workforce 7


Somehow, we have a situation whereby almost 25% of the workforce is functionally unemployed. Yet it is also argued by the experts and industry leaders that we have to import illegal aliens to do our “dirty” jobs. That Americans are incapable or unwilling to mow lawns, do landscaping, garden, do farm work, butcher, houseclean, and even complete basic construction tasks. The list of jobs we rely on illegal immigrants for goes on and on.

Of course, none of these are jobs that AI will replace anytime soon, which is why these “dirty jobs” are the jobs of the future.

But the situation gets worse. Dario Amodei, the CEO of Anthropic, one of the world’s leading creators of artificial intelligence, forecasts that over the next five years, AI could automate or eliminate between 10% and 25% of jobs in advanced economies, with certain sectors and entry-level roles facing even higher risks. The overall global job loss rate due to AI is projected to be between 9% and 14% by 2030, with the most rapid disruption expected between 2025 and 2028 7.

This is the future we all have to prepare for.

Work has become the enemy in the minds of many Americans. For many years now, the USA has been slowly drifting away from core elements of a functional industrialized society. There is a strong belief that a four-year college degree is the best route for most people to achieve success. Pop culture has celebrated the “corner office job,” overlooking the important roles played by the workers and jobs that helped create that office.

Moreover, the traditional and essential roles of maintaining a household and raising a family have been denigrated.

Because of this, many see other pathways to success, like trade schools, apprenticeships, and certification programs, as less valuable or just “alternatives.” Well-meaning parents and counselors often view apprenticeships and on-the-job training as suboptimal options, relegated only to individuals who aren’t suited for a college degree in some manner.

This focus on higher education is in part due to a decline in vocational programs and trades classes in high schools nationwide. Unfortunately, these trends have contributed to a growing skills gap. A gap for which the solution for many small and large businesses is to either hire illegal immigrants or export their labor needs overseas.

Last Monday, I was at an event in DC, speaking with a conservative who matter-of-factly told me that we have to import labor because Americans are not going to go out and cut their grass or clean their own houses anytime soon. 

However, here’s the thing: when things get bad enough, or the stigma is removed from such jobs, they will. And that is the future we have to plan for and enable.

On Sunday, we had dinner with a German family visiting the States. I was speaking to Julian, who is a German housewife. She and I were discussing the dire economic situation in Germany, primarily caused by the large influx of immigrants. The proportion of people in Germany who are immigrants, as well as their children (where both parents are immigrants), is almost 25%.

Juxtapose this with Poland. Immigrants in Poland represent about 7% of the population, and the vast majority of immigrants in Poland are from Europe. Poland’s economy is expanding at one of the fastest rates in the European Union. There is almost no unemployment. Why is this? One of the main reasons is that Poland has not taken on vast numbers of immigrants, unlike Germany. Germany is awash in immigrants who can not find work and are now relying on government services to live. [Nie słyszał o Zełanskim i Ukraińcach? md]

According to Julian, the economy in Germany is so bad that now some Polish people are actually hiring German women to clean their houses. This is an exact reversal of the situation a few years back, when Germans hired Polish women to clean their houses.

Another reason the Polish economy is thriving is that it has a highly skilled labor force. Poland has made significant, ongoing investments in teaching people the trades. This has been achieved through a combination of government funding, employer incentives, and curriculum modernization. The result is that in Poland, a more flexible and industry-aligned vocational education system has been established, equipping both youth and adults with the skills necessary for the modern economy. [fantazjuje… md]

There is a lesson to be learned from all of this for America. We must prepare for a future where trades, including manufacturing, play a significantly larger role in the economy. 

Work must become not an enemy of the middle class as it is now, but their savior. And this major shift in thinking must happen rapidly.

Unfortunately, our primary and secondary schools teach children that attending college is the path to success, implying that without a college education, one cannot achieve a successful career or true mental enlightenment. College has replaced religion as the citadel of knowledge. Teachers are teaching what they were taught in college, that the pathway to success and happiness lies in a “good education.” That the trades are something we hire “others” to do. That the domestic arts are not of value. This has to change. 

The Department of Education should start by creating educational materials for elementary schools that highlight the advantages of entrepreneurship, the requirements of trades careers, and the positive impact on families of such employment. These materials should emphasize that working in an industrialized setting or as a tradesperson offers stability and job security, along with opportunities for family and leisure time. That a career in the trades requires as much or more skill than a college degree. That such a career is desirable and a goal worthy of a young person’s consideration. Additionally, a vocational education system aligned with industry needs must be implemented in high schools immediately. This system should equip students with essential skills for the modern economy, taking into account the impact of AI on various industries. High schools need to stop hiring teachers with four-year degrees and instead hire skilled tradespeople.

The USA has a huge unmet need for tradespeople, and lots of high paying jobs are going begging for applicants/

To Make America Great Again, Make the Trades Great Again!

Of course, this will be implemented on a state-by-state level, as it should be. But as long as we have a Department of Education, it can be used constructively to facilitate these changes.

We can not afford to be like Germany, whereby we have a vast immigrant population and not enough jobs. In the USA, we already have almost 25% of our workforce as functionally unemployed, capped off by a growing illegal immigrant population. This imbalance is unsustainable. Without a strong economy and good jobs, our birth rates will continue to decline, and our nation will stagnate economically. Overnight what constitutes a “good job” has changed, and Americans must adapt to this new reality.

The golden future for America is work. Real work. Not bullshit make-work jobs. 

That means, good-paying jobs that have meaning, but that do not require a college degree. People have to be re-educated to view such jobs as worthy of their time and effort. This will require that our children learn to work again. This will require that many college-educated people be retrained for jobs in the trades. 

For our families, they must reorient to this new reality. Saturday morning chores, which require our children to perform real work, must become the norm again. Families must relearn that the risk-benefit ratio of being outside and playing will cause more injuries, but that is offset by strong, healthy bodies. That children learn that physical work is not to be avoided, but rather to be embraced. That parents set an example and work with their children to clean the house, teach organizational skills – the domestic arts as well as how to use a screw driver, how to mow their lawns, plant vegetables and keep chickens. These basic homesteading skills teach children how to move their bodies and teach muscle memory. A child who has spent their life on their cell phone is not equipped for the world that awaits them.

I had a little chuckle yesterday when someone commented that my homesteading posts seemed elitist because they thought most people couldn’t homestead. But that really isn’t the case at all! Even folks living in apartments can enjoy a vegetable garden or try their hand at hydroponics. Learning a craft like knitting or how to cook to feed a family is all part of the self-sustainability movement. This isn’t elitist; it looks towards a different future. His inability to understand this reality and message reveals that a certain mindset is at play, one that makes it seem like tradecraft and a lifestyle focused on self-sustainability are out of reach for most Americans. 

The cognitive dissonance that homesteading and prepping are elitist, while also viewing the domestic arts and trades as inferior uses of time, is a real phenomenon. This is a result of our educational system and media.

Teaching basic skills in our educational programs is critical to the well-being of society. Home economics must become a core curriculum, along with how to use tools. I took shop classes in high school – woodworking, metalworking, auto, drafting, at the same time I took advanced algebra, chemistry and biology and participated in the California gifted and talented high school training program. I would not have the skill sets I have needed throughout my life if I had not done this. That was California back in the 70s. All gone now, all gone woke.

Modernizing those old educational programs and making them the centerpiece of a model educational system is a critical step in shaping the American economy for the future. Those old-fashioned jobs in industry combined with modern training for skills involving robotics and artificial intelligence have to be elevated to the place in the hearts of Americans that they deserve.