Raphael Bonelli, katolicki psychiatra i ojciec sześciorga dzieci, zaprezentował swoją nową książkę “Tabu: Czego nie wolno nam myśleć i dlaczego” 15 kwietnia w Lembach w Austrii. Kluczowe punkty wykładu.
– Istnieją rozsądne, naturalne i funkcjonalne tabu. Klasycznym tabu w psychiatrii jest zakaz kazirodztwa. Kiedy zdrowe tabu są łamane, powstają niezdrowe tabu. Są one dysfunkcyjne, sztuczne, ideologiczne i często neurotyczne.
– Dziś nagość nie jest już tabu. Pornografia jest dostępna wszędzie. Ale jeśli powie pan “cygański sznycel”, staje się to moralne. Mamy do czynienia z nową przyzwoitością. Jest ona bigoteryjna.
– Naturalne tabu są podobne w wielu kulturach, są dobre i pomagają ludziom. To jest wielki błąd Zygmunta Freuda. [Ileż tu niechlujstwa! To nie był “błąd”, lecz zbrodnicza ideologia. md]
– Ideologia jest bezbożną religią zastępczą z takimi samymi zasadami jak religia. Ma bezpodstawne dogmaty i z natury sprzeczny system moralny. Jest to religia bez Boga, czyli przeciwieństwo religii.
– Kiedy odbiera się naturalne, dane przez Boga tabu i wprowadza nowe, własne, to trochę jak zabawa w Boga.
– Klimat staje się religią zastępczą. Jeśli chodzi o kwestie klimatyczne, moralność wysuwa się na pierwszy plan.
– Naziści nienawidzili burżuazyjnej moralności. Dziś przedstawia się to jako fałszowanie historii. Zniszczyli tabu dotyczące zabijania (eutanazja) i tabu seksualne i ustanowili nowe tabu.
– Lata 50. zrehabilitowały wartości burżuazyjne, a tym samym ustabilizowały społeczeństwo.
– Ludzie ’68 ponownie złamali wiele tabu i wymyślili nowe. Chęć przełamania tabu przez ’68 była perwersyjna.
– Dziś wielkim tabu jest to, że nie mamy już wolności słowa. Najbardziej nieprzyzwoici ludzie chcą nam powiedzieć, jak powinniśmy mówić.
– Kiedy imigrant zadźga dziecko na śmierć, odbywa się demonstracja “przeciwko prawicy”. To kpina z ofiar. Przesłanie brzmi: sprawca musi być chroniony.
– Zaimportowaliśmy przestępczość.
– Demografia: Krzywa została odwrócona od około 1970 roku i mamy zbyt mało dzieci. Potrzebujemy 2,1 dziecka na kobietę. [ W zdrowym narodzie 2.3. md]. W Austrii i Niemczech na jedną kobietę przypada obecnie około 1,3 dziecka. Wyłączając imigrantki, które mają więcej dzieci, liczba ta wynosi 1,1.
– Po spadku liczby dzieci od 1970 r., w 2000 r. w Austrii było tylko 52% autochtonicznej populacji. Do 2030 r. będzie to tylko 27 procent, a do 2060 r. tylko 14 procent. Reszta będzie pochodzić z innych krajów.[Ta “reszta” to będą mieszańce, często ofiary gwałtu md]
– Badacze inteligencji wiedzą, że najważniejszym czynnikiem wpływającym na inteligencję dzieci jest wykształcenie ich rodziców. Ale wykształceni mają jeszcze mniej dzieci. Wykształcone kobiety robią kariery, a “głupie cudzoziemki” mają rodzić dzieci. Nie mówi się, ale żyje: “Posiadanie dzieci jest dla głupich ludzi”.
– Ideologia płci: Matka jest nazywana “osobą rodzącą”. Albo: “Musimy patrzeć, jak mężczyzna bije kobietę w meczu bokserskim kobiet. A potem pogratulować mu, gdy wygra. Mamy ogromny problem z mózgiem”.
– Aborcja to wielkie tabu: kogo zabijamy? Zlepek komórek prenatalnych czy istotę ludzką? A jeśli jest to istota ludzka, to czy wolno nam ją zabić? Kiedy to pytanie jest zadawane publicznie, ktoś zaczyna krzyczeć, a następna osoba przychodzi z gwizdkiem.
– Pytania tabu dotyczące Corony [chodzi o kowidek md] : Kto co wiedział? Kto za co zapłacił? Dlaczego wszyscy powtarzają to samo? Kto wymyślił “bezpieczny i skuteczny”? Jeśli 30-latek upadnie i umrze grając w piłkę nożną, nie można zapytać: Czy był szczepiony? Jednak zapalenie mięśnia sercowego jest naukowo udokumentowanym skutkiem ubocznym szczepionki Covid.
– Tabu Boga: “Bóg” jest nadal w jakiś sposób akceptowany, ale tylko wtedy, gdy nikomu nie przeszkadza i mówi: “Wszyscy jesteście wspaniali, wszyscy pójdziecie do nieba. Wycofam się i się zamknę”. Bóg, który wymaga 10 przykazań, nie jest opcją. W kościele nie ma już nawet słowa nawrócenie ani spowiedź. [Prostuję: Tylko w tym skrajnie – postępowym. Ten Kościół Tradycji kwitnie, rośnie. MD]
– Najbardziej zdumiewające jest to, że Kościół katolicki wciąż żyje po 2000 lat z tego rodzaju przywództwem. To musi być Duch Święty. W przeszłości było wielu głupców, prawdopodobnie także wśród biskupów.[Ale satanistów, pedałów itp. wśród biskupów było tysiące razy mniej md]
Debanderyzacja Białej Podlaskiej przez Grzegorza Brauna / fot. X / Marek Skalski
„Grzegorz Braun dokonał debanderyzacji urzędu miejskiego w Białej Podlaskiej” – poinformował na X publicysta „Najwyższego Czasu!” Marek Skalski, który był na wiecu lidera KKP. Udostępnił nagrania z wydarzenia. Osoby w policyjnych mundurach stanęły w obronie ukraińskiej flagi i uniemożliwiły „przeprowadzenie interwencji poselskiej naruszając nietykalność cielesną polskiego posła.”
Podczas spotkania kandydata na prezydenta Grzegorza Brauna w Białej Podlaskiej doszło do niecodziennego zdarzenia. jeden z mieszkańców pożalił się Braunowi, że na miejskim ratuszu powiewa ukraińska flaga. W sprawach obrony polskiej godności i racji stanu Grzegorz Braun reaguje natychmiast i tak też stało się tym razem.
„Biała Podlaska: – Czy Pan pomoże nam zdjąć flagę ukraińską z ratusza? – @GrzegorzBraun_ Gdzie tu jest jakaś drabina?” – napisał w opisie nagrania Marek Skalski.
– Gdzie tutaj ten pan, co pytał o flagę? – pytał na filmie Grzegorz Braun.
– To zorganizujcie jakieś pomoce naukowe, jakiś sprzęt, to jak jestem, to chętnie pomogę – dodał Braun.
Na to zareagowała prowadząca spotkanie, najpewniej Karolina Pikuła mówiąc, że „panu Grzegorzowi dwa razy nie trzeba powtarzać”.
W kolejnym materiale widzimy tłum pod urzędem miasta.
„Grzegorz Braun dokonał debanderyzacji urzędu miejskiego w Białej Podlaskiej” – napisał w opisie kolejnego wpisu publicysta „Najwyższego Czasu!” Marek Skalski.
Widać i słychać na nim tłum krzyczący „zdjąć tę flagę”. Chodzi o flagę Ukrainy na urzędzie miasta w Białej Podlaskiej.
Grzegorz Braun dokonał debanderyzacji urzędu miejskiego w Białej Podlaskiej 😏👇 pic.twitter.com/qEuFHU1lf9
„Policja uniemożliwiła przeprowadzenie interwencji poselskiej naruszając nietykalność cielesną polskiego posła do eurokołchozu” – poinformował Skalski udostępniając kolejne nagranie.
Policja uniemożliwiła przeprowadzenie interwencji poselskiej naruszając nietykalność cielesną polskiego posła do eurokolchozu 🤷♂️👇 pic.twitter.com/5seNxkB06x
Ostatecznie jednak udało się zdjąć obcą flagę za pomocą drabiny i zdecydowanego sympatyka Grzegorz Brauna.
PILNE! Grzegorz Braun podczas swojego wiecu ściąga obcą ukraińską flagę z urzędu miasta Białej Podlaskiej! Tysiące POLSKICH PATRIOTÓW wokoło skandują i śpiewają Mazurka Dąbrowskiego. NIEPRAWDOPODOBNE HISTORYCZNE SCENY!✌️🇵🇱🚨 pic.twitter.com/Hmg7VBh2oo
„Nastąpiła spontaniczna repolonizacja siedziby urzędu miejskiego w Białej Podlaskiej. Jak zapewnia @GrzegorzBraun_ flaga Ukrainy zostanie przekazana z należytym szacunkiem do siedziby najbliższego konsulatu Republiki Ukrainy. GB dziękuje policji za pomoc w akcji” – poinformował Marek Skalski.
Nastąpiła spontaniczna repolonizacja siedziby urzędu miejskiego w Białej Podlaskiej. Jak zapewnia @GrzegorzBraun_ flaga 🇺🇦 zostanie przekazana z należytym szacunkiem do siedziby najbliższego konsulatu Republiki Ukrainy. GB dziękuje policji za pomoc w akcji 😏👇 pic.twitter.com/fwHmjbE7Hg
Należy zaznaczyć, że nie tylko nie ma powodu, by flaga Ukrainy powiewała nad urzędem miejskim w Polsce. Jest to wręcz ocierający się o łamanie prawa stan oraz symbol uległości wobec obcego państwa.
Na urzędach powinny wisieć wyłącznie flagi polskie oraz ewentualnie flagi czy symbole danego miasta.
Zrozumiałym byłoby jednorazowe, kilkugodzinne ustawienie obcej flagi przy okazji jakiejś wyjątkowej uroczystości, choć jest to już dyskusyjne. Natomiast trzymanie przez urząd miejski na stałe flagi Ukrainy czy jakiegokolwiek innego państwa jest po prostu skandalem, do którego na szczęście Polacy – jak widać – nie przywykli.
“Stało się” tuż po południu, w poniedziałek 28 kwietnia 2025. A to – zdjęcie po 12 godzinach “intensywnych narad rządu” – i pewnie gorączkowych napraw:
Królestwo Boże choć „nie jest z tego świata”, to realizuje się w wymiarze doczesnym. Panuje zaś nad nim Opatrzność – jedyny, autentyczny rząd światowy (a w zasadzie wszechświatowy), który nie dość, że istnieje, to jeszcze działa.
Ileż to razy słyszeliśmy, że „Kościół nie powinien się mieszać do polityki”, a wiara jest absolutnie prywatną sprawą.
Tymczasem Bóg sam objawił się jako Stwórca i Zbawiciel całego Wszechświata. Skoro za świętym Pawłem wyznajemy, że „Jezus jest PANEM”, a jednocześnie odmawiamy Mu władzy w przestrzeni publicznej, cierpimy na jakiś rodzaj religijnej schizofrenii.
Panowanie Chrystusa nie jest jednak tyranią. Jak nie wyważa drzwi naszego serca, tak nie rozkazuje „zastępom Aniołów” aby „bili się w Jego imię”. Choć Chrystus przed Piłatem nazwał się królem, zaraz dodał, że przyszedł na świat „aby dać świadectwo Prawdzie, a Każdy zaś kto jest z prawdy, słucha Jego głosu” (J 18, 37). Stąd nadejście „Państwa Bożego” – jak opisał je św. Augustyn – bierze początek w nawróceniu serca i wprowadzaniu zasad Ewangelii w otaczającej nas wspólnocie.
Od pism „Doktora Łaski” przez dzieła św. Tomasza z Akwinu, encykliki Leona XIII, Piusa XI aż po współczesną katolicką naukę społeczną, Kościół zawsze rozpoznawał szczególne zadanie państwa w dążeniu nie tylko do dobra doczesnego, ale i wiecznego. Państwo Boże to takie, w którym zasady życia społecznego, kultura i prawo nie tylko nie przeszkadzają w osiągnięciu zbawienia, ale to niezmiernie trudne zadanie ułatwiają. Sama władza również odczytywana jest jako powołanie („Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19, 11). Kościół zaś, nauczyciel narodów i powiernik Chrystusowego przesłania, w Bożej optyce nie jest „oddzielony od państwa”, ale stanowi duszę i serce władzy doczesnej.
Antykościół
Ale tam gdzie pojawia się światłość, gęstnieje mrok. Skoro Zło nie jest jedynie konsekwencją – jak chcieliby moderniści – „braku dobra”, powstanie Chrystusowego Kościoła, zorganizowanej struktury Prawdy, oznacza analogiczną konieczność zwarcia szeregów po stronie sił ciemności. Dlatego od momentu zbawczej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania swoją „anty-apostolską” misję prowadzą ci, którzy zaprzedając swoje dusze Księciu tego świata organizują w nim struktury zła. Podszepty nadludzkiej inteligencji przekuwają na język polityki i ekonomii, prowadząc dzieło zjednoczenia wszystkich ludzi w „Państwie Szatana”. Działając rzekomo w imię uniwersalnego dobra ludzkości, stwarzają jej optymalne warunki do potępienia.
I tak jak Państwo Boże cechuje czystość serca, otwartość zamiarów, hermeneutyka ciągłości i subsydiarność, tak jego przeciwieństwo ukrywa prawdziwe zamiary, dąży do dominacji, terroru i niewoli. Zaś jego ostateczny cel – analogicznie jak cele Decivitate Dei – jest ściśle nadprzyrodzony. Władza ekonomiczna i polityczna to tylko środki niezbędne do przeprowadzenia ostatecznego zamachu na duchową stronę ludzkości.
Paul Warburg, dyrektor amerykańskiej gałęzi I.G. Farben, protegowany Rockefellerów i założyciel wpływowej Rady Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations) przekonywał w 1950 roku: „Czy ktoś się zgadza czy nie, będziemy mieli rząd ogólnoświatowy. Jedynym problemem, nad którym można się zastanawiać, jest pytanie, czy ten rząd światowy zostanie stworzony w wyniku porozumienia czy podboju”. Pierre Virion, francuski kontrrewolucjonista proroczo uzupełnił myśl Warburga, tłumacząc: „w porozumieniu, to znaczy poprzez pranie mózgów lub poprzez straszenie (groźba komunizmu, groźba atomowa). W wyniku podboju, to znaczy: poprzez rewolucję, wojnę albo przez jedno i drugie jednocześnie”.
Czy dzisiaj, z perspektywy siedemdziesięciu lat postępu antychrześcijańskiego globalizmu, zaprowadzanego na przemian za pomocą „globalnego zarządzania” i kolejnych wojen, przepoczwarzającego się w cyfrowy totalitaryzm z podziałem na strefy wpływów, możemy odmówić Virionowi racji?
Ale katolicki myśliciel był równie pewny upadku anty-bożych i antyludzkich struktur. Skoro Chrystus jest Prawdą, „antykościół” – kłamstwem. Dlatego karmi się utopią, wierzy w ideał, który nigdy nie nadejdzie – a co najważniejsze – wydał wojnę, której nie może wygrać.
Jak wyjaśniał Pius IX w 1874 roku, „niech wiedzą wrogowie Kościoła, którzy pełni zadufania w sobie entuzjazmują się wszystkim tym, co się dzieje, a liczą na dalsze wydarzenia, bliskie czy odległe, Bóg jeden to wie; entuzjazmowali się oni śmiercią Chrystusa jako osobistym tryumfem, a nie zauważyli, że Jego śmierć była początkiem ich klęski”.
Autentyczny rząd światowy
Tymczasem Królestwo Boże choć „nie jest z tego świata”, to realizuje się w wymiarze doczesnym. Panuje zaś nad nim Opatrzność – jedyny autentyczny rząd światowy (a w zasadzie wszechświatowy), który nie dość, że istnieje, to jeszcze działa.
Wobec tego faktu blednie nawet rozłożony na wieki, ogromny wysiłek budowy wielowarstwowych struktur „Państwa Szatana”, które wzorem swego założyciela stanowi zaledwie marną imitację, parodię i uzurpację prawdziwej władzy nad światem.
Świadomość, że nawet najstraszliwsze dokonania cywilizacji śmierci, z infiltracją jego Mistycznego Ciała włącznie, nie wymykają się spod ręki rządów Bożych, powinna stanowić dla nas źródło nadziei. Nadziei, która potrafi przeciwstawić się rozpaczy, tym większej, im większa wydaje się dzisiejsza wszechwładza i postęp rewolucji.
Ale jednocześnie to zaproszenie do działania. Bo choć Pan Bóg może dokonać swojego dzieła bez nas („kamienie wołać będą” – Łk 19, 40), pragnie byśmy i my mieli udział w ostatecznym tryumfie i chwale Nieba.
Katolik nie powinien być idealistą. Nie wierzy w utopię. Ale jednocześnie nie możemy kierować się złudnym kwietyzmem, przekonaniem, że wystarczy wyłącznie liczyć na Jego Opatrzność, a sprawy „jakoś same się ułożą”. Takie podejście tylko usypia czujność i stępia zmysły, czyniąc nas rozbrojonymi w konfrontacji z systemowym Złem. Jak obrazowo zauważył Jean Ousset, cóż przyjdzie z wylewania wody z własnej kajuty, kiedy tonie cały statek?
Naszym obowiązkiem jest zatem walczyć. A naszym codziennym bitwom niech towarzyszą wielokrotne zapewnienia samego Zbawiciela: „Ufajcie , Jam zwyciężył świat… Ufajcie, Ja pozostanę z wami aż do skończenia świata… Ufajcie, moce piekielne nie przemogą Kościoła Mego… Niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą”.
Komunizm nie odszedł. Przebrał się. Wciąż jest wśród nas — w podatkach, ekologii, technologii. I właśnie uderza – w formie 2.0.
Pierwotnym celem marksizmu było zniesienie własności prywatnej. Ponieważ jednak krwawe rewolucje nie cieszą się obecnie dobrą prasą, wiele państw preferuje rozwiązania ewolucyjne i w zgodne z procedurami. O swym ,,demokratyzmie i praworządności” zapewniają nawet zwolennicy surowych wywłaszczeń.
Ataki na własność prywatną wiecznie żywe
Przykładem tego jest chociażby administracja prezydenta RPA podkreślająca, że kraj ten jest „demokracją konstytucyjną, głęboko zakorzenioną w rządach prawa, sprawiedliwości i równości”. Uwagi te padły w odpowiedzi na krytykę dotyczącą słynnego Expropriation Bill.
24 stycznia 2025 roku ogłoszono bowiem, że prezydent RPA, Cyril Ramaphosa, podpisał ustawę o wywłaszczeniach pod tą właśnie nazwą. Największe kontrowersje budzi jej zapis dopuszczający wywłaszczenie bez wypłaty odszkodowania (tzw. „nil compensation”). W preambule dokumentu zaznaczono, że w niektórych przypadkach nadrzędny interes publiczny usprawiedliwia takie działanie. Organizacja rolników AgriSA ostrzega jednak, że przepisy mogą podważyć ochronę własności prywatnej, a w konsekwencji zagrozić stabilności rolnictwa i bezpieczeństwu żywnościowemu kraju. Krytycy dostrzegają też ryzyko powtórzenia scenariusza Zimbabwe, gdzie masowe wywłaszczenia doprowadziły do głębokiego kryzysu gospodarczego i społecznego.
Niektórzy i u nas najwyraźniej zapatrzyli się na afrykańskich watażków i pragną przeszczepiać idące w podobnym duchu rozwiązania do Polski. Na przykład Adrian Zandberg przekonywał (Godzina Zero, 02.04.2025), że „mamy teraz do czynienia z pierwszym pokoleniem ludzi, którzy odziedziczyli majątki po swoich hiperbogatych rodzicach i oni już do końca życia nie będą robić nic. Bo pozwalamy na to, jako jeden z nielicznych krajów w Europie, że te gigantyczne, wielkie majątki są przenoszone z pokolenia na pokolenie bez jakiegokolwiek opodatkowania”.
Trzeba obiektywnie przyznać, że zandbergowcy mogą czerpać inspirację również ze Starego Kontynentu, bowiem aż 24 z 35 europejskich krajów pobiera podatki od nieruchomości, dziedziczenia i/lub darowizn. W Belgii stawki podatków od nieruchomości i spadków sięgają nawet 80 proc., we Francji do 60 proc., w Niemczech do 50 proc., a w Irlandii, Holandii i Luksemburgu — od 10 do 48 proc – podaje Tax Foundation Europe („Estate Inheritance, and Gift Taxes in Europe”, 2025).
Miejmy się więc na baczności – bo tam, gdzie dziś nakładają podatek, jutro mogą wywłaszczać.
Skutki gospodarcze takich działań mogą być jednak opłakane. Jak zauważają analitycy Tax Foundation Europe: „choć podatki od spadków, darowizn i majątków wydają się kuszące […] to ich ograniczona skuteczność w generowaniu dochodów oraz negatywny wpływ na przedsiębiorczość, oszczędzanie i aktywność zawodową powinny skłonić decydentów do myśleniu o ich zniesieniu, a nie podwyższaniu”.
Mimo wątpliwych efektów ekonomicznych, opodatkowanie spadków, darowizn czy nieruchomości to marzenie lewicowca. Ma bowiem cechę wspólną – karanie za otrzymanie dochodu bez wkładu własnej pracy. Lewica jest w stanie, choć z bólem, znieść wyższe zarobki specjalisty, jednak nie zdzierży czyjegoś majątku – odziedziczonego czy otrzymanego w darze.
Opodatkowanie spadków, darowizn i nieruchomości uderza w rodzinę i tradycję przekazywania własności Lewicowym ideałem jest, aby każdy zaczynał od zera. Jednak prowadzi to do paradoksu. W kraju krajach z wysokimi podatkami od spadków, nieruchomości i darowizn bardziej opłaca się roztrwonienie majątku niż jego przekazanie dzieciom. Czy jednak przejadanie (i przepijanie) kapitału to właściwa droga? Dla komunistów 2.0 najwyraźniej tak.
Ekologizm i nowy proletariat
Innym współczesnym wcieleniem mentalności komunistycznej jest ekologizm. Zielona ideologia nie ma dziś wiele wspólnego z realną troską o lasy, rzeki czy czyste powietrze. Pod sztandarem ochrony natury przemyca się stare marzenie: podporządkować jednostkę kolektywowi i zbić fortunę na cudzym poczuciu winy. Ekologiści żądają więcej podatków, więcej zakazów, więcej regulacji — a mniej wolności, przedsiębiorczości i zdrowego rozsądku. Najbardziej skrajni z nich mówią już wprost: człowiek jest pasożytem i powinien ograniczyć swoje potrzeby do minimum. Rządy ludzkiej klasy panującej trzeba obalić, by wyzwolić zwierzęta (Singer), rośliny, a także powietrze.
To nie tylko rojenia utopistów. To już twarde regulacje. Z zielonego szaleństwa bierze się obsesyjny wegetarianizm, całkowicie potępiający jedzenie mięsa. Zamiast kopytnych, a nawet drobiu, miejsca na naszych stołach coraz częściej zajmują owoce, warzywa, a także robaki. Wszak 20 stycznia 2025 r. Komisja Europjejska wydała rozporządzenie wykonawcze dopuszczające do obrotu na rynku spożywczym proszek z larw mącznika młynarka (Tenebrio molitor). A to dopiero początek.
Nie samym chlebem żyje człowiek — i z tego założenia wychodzą także unijni biurokraci, choć te słowa rozumieją w sposób swoisty. Nie wystarcza im pragnienie kontrolowania zawartości naszych talerzy. Pragną również roztaczać władztwo nad środkami transportu czy metodami pozyskiwania energii. Wszak UE zobowiązała się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku oraz do redukcji emisji gazów cieplarnianych netto o co najmniej 55% do 2030 roku względem poziomu z 1990 roku.
Ponadto w kwietniu 2023 roku Parlament Europejski przyjął przepisy pakietu „Gotowi na 55”, które mają posłużyć realizacji tych założeń. Na papierze brzmi to jak plan ratunkowy dla planety. W rzeczywistości – oznacza radykalne podniesienie kosztów życia, uderzenie w przemysł energochłonny i wprowadzanie coraz to kolejnych regulacji. Koszty transformacji nie rozkładają się równo – ponoszą je zwykli obywatele, których rachunki za ogrzewanie, paliwo i transport rosną szybciej niż ich pensje.
Na domiar złego UE walczy z prywatnym transportem, a w szczególności z samochodami napędzanymi tradycyjnymi silnikami. Wszechobecne zakazy i nakazy, strefy płatnego parkowania w miastach takich jak Kraków sprawiają, że poruszanie się własnym autem przypomina gehennę. Najwięcej zyskują producenci aut elektrycznych — choć utylizacja ich baterii szkodzi środowisku bardziej niż spaliny. Ponadto, podobnie jak w przypadku wdrażania realnego socjalizmu, powstaje kasta „równiejszych”, latających prywatnymi samolotami na ekskluzywne eventy, często na koszt podatnika. Ta hipokryzja i tworzenie kasty panów z egalitarnymi hasłami na ustach to również komunizm 2.0.
Nowy człowiek starej ideologii
Dawny komunizm brał się za gospodarkę – chciał przestawić całą bazę ekonomiczną, a ideologię traktował jak dodatek. Ale Antonio Gramsci zauważył coś ważnego: żeby niszczyć Zachód, trzeba uderzyć w jego duszę. I tak zaczęła się długa, cierpliwa operacja rozkładu cywilizacji od środka. Augusto Del Noce nie miał złudzeń: marksizm padł na Wschodzie, ale ożył na Zachodzie. W wersji light, lecz skutecznej. W imię inkluzywności sączy się prosty przekaz. Rodzina? Do kosza. Ojcostwo? Przeżytek. W efekcie coraz częściej szkoły nie edukują, media nie informują rzetelnie, a sądy nie gwarantują sprawiedliwości. Nie o to bowiem wszak chodzi, lecz o transformację człowieka.
Nowy człowiek komunizmu 2.0 może „nie będzie miał niczego”, lecz bynajmniej „nie będzie szczęśliwy”. Zostanie bowiem również pozbawiony źródeł szczęścia płynących z rodziny, historii, tradycji, a nawet kultury wysokiej. Stanie się bezbronny wobec władców marionetek i podatny na wszelkie manipulacje.
Cyberkomunizm i technofeudalizm
A gdy w realnym świecie wywłaszcza się ludzi pod hasłem równości, w cyfrowym uniwersum wywłaszczenie przybiera nową formę – kontrolę danych i informacji. Nowa ideologia komunizmu 2.0 wchodzi też przez internet, który pierwotnie powstał w celu udostępnienia treści wszystkim i za darmo. W gruncie rzeczy był realizacją komunistycznej utopii – tu wszystko miało być bezpłatne. Dobra cyfrowe można przecież powielać w nieskończoność. W zasadzie nie ma innej możliwości – oprogramowanie Bitcoina, które tworzy sztuczną cyfrową rzadkość, to wyjątek i jednorazowa innowacja.
W pewnym momencie jednak w tym quasi-komunistycznym eksperymencie coś poszło nie tak. Zamiast darmowości pojawiła się nowa waluta: informacje, dane, prywatność – a także opłaty za różnego rodzaju subskrypcje. W ciągu kilkudziesięciu lat internet z komunistycznej utopii stał się przestrzenią feudalną, w której garstka korporacji pobiera rentę i kontroluje przepływ treści. Yanis Varoufakis, były grecki minister finansów nazywa ten system technofeudalizmem. To dość trafne określenie, choć w gruncie rzeczy chodzi o komunizm 2.0 i nowe politbiura.
Nie obalimy komunizmu 2.0 przez płomienne manifesty ani uliczne zamieszki. Aby przeciwstawić się jego destrukcyjnej sile, trzeba odbudować: etos rodziny, własność, tradycyjną kulturę. Potrzebne jest powstanie nowej elity – ludzi myślących tradycyjnie, a zarazem nowoczesnych, obeznanych z najnowszymi technologiami. Przedsiębiorcy, specjaliści od komunikacji, intelektualiści i inwestorzy powinni stworzyć niezależną sieć szkół, instytucji i mediów odpornych na komunizm 2.0. Sieć nastawioną nie na niszczenie, lecz na budowanie.
Komunizm ten nowoczesny nie zniknie sam. Albo odbudujemy świat oparty na rodzinie, własności i wolności — albo obudzimy się w świecie, gdzie nawet nasze myśli nie będą już nasze. Czasu ucieka.
Cardinal Kevin J. Farrell, prefect of the Dicastery for Laity, the Family and Life, attends a news conference at the Vatican in this May 10, 2022, file photo. Cardinal Farrell has been appointed to head the Vatican’s new Investment Committee. (CNS photo/Paul Haring)
Obecnie, w trakcie wakatu na Tronie Piotrowym, władza w Watykanie znajduje się w rękach dwóch ekstremalnie zdeprawowanych postaci: zastępcy Sekretariatu Stanu Edgarda Peña Parry – którego zbrodnie wielokrotnie potępiałem – oraz kardynała Camerlengo Kevina Farrella.
………………………
Zastępca ds. ogólnych w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej (Edgar Peña Parra zastąpił na tym stanowisku kardynała Angelo Becciu)
Peña Parra został mianowany zastępcą do spraw ogólnych Sekretariatu Stanu w dniu 15 sierpnia 2018 r., ze skutkiem od 15 października.[10] Jest drugim Latynosem na tym stanowisku, po Argentyńczyku Leonardo Sandri, który był zastępcą w latach 2000-2007.[11].
W 2023 r. Peña Parra przyznał, że zezwolił na elektroniczny nadzór nad dyrektorem banku watykańskiego bez upoważnienia prawnego. Nakazał inwigilację, ponieważ chciał uzyskać informacje na temat „anomalnej postawy” dyrektorów, którzy odrzucili wniosek Sekretariatu Stanu o pożyczkę[12][13].
Zeznając przed Wysokim Sądem Anglii i Walii w dniu 4 lipca 2024 r., Peña Parra stwierdził, że dobrowolnie podpisał fałszywe faktury, o których wiedział, że są „całkowicie fikcyjne”, dotyczące watykańskich nieruchomości inwestycyjnych w Londynie[14].
We wrześniu 2024 r. arcybiskup Peña Parra wydał nakaz próbujący zrehabilitować byłego księdza Ariela Alberto Príncipiego, skazanego za wykorzystywanie seksualne dzieci przez dwa trybunały między-diecezjalne w Argentynie. Arcybiskup John Joseph Kennedy z Dykasterii Nauki Wiary unieważnił tę próbę i ogłosił zamknięcie sprawy[15]. https://en.wikipedia.org/wiki/Edgar_Pe%C3%B1a_Parra
………………………
Kevin Farrellhttps://en.wikipedia.org/wiki/Kevin_Farrell wywodzi się z Legionistów Chrystusa, zgromadzenia zakonnego, które znalazło się w centrum bardzo poważnego skandalu związanego z nadużyciami seksualnymi i przestępstwami jego założyciela, ojca Marciala Maciela. Farrell był odpowiedzialny za zarządzanie jego ogromnymi zasobami finansowymi i oczywiście nie zauważył aberracyjnych odchyleń Maciela https://en.wikipedia.org/wiki/Marcial_Maciel…
Również dlatego wolał ukryć tę mroczną część swojego życiorysu z Legionistami Chrystusa, i właśnie z powodu tych „zasług” i jego bliskości z Macielem, Farrell został wybrany przez Theodore’a McCarricka na jego bliskiego współpracownika https://en.wikipedia.org/wiki/Theodore_McCarrick.
Uczynił go swoim pomocnikiem w Waszyngtonie, gdziemieszkał przez sześć lat w tym samym mieszkaniu co ówczesny arcybiskup.
Także wtedy nie zauważył niczego… McCarrick powierzył mu zarządzanie finansami Fundacji Papieskiej założonej w roku 1988, kiedy to Watykan wychodził “solidnie pogruchotany” z afery Marcinkusa i skandalu Banco Ambrosiano. Po zaledwie dwóch latach, w roku 1990, Fundacja Papieska zebrała 215 milionów dolarów: co stanowiło pokaźną sumę z punktu widzenia katastrofalnych rozliczeń Stolicy Apostolskiej – pozwalającą na kupowanie milczenia i zabieganie o promocje.
Ta właśnie zdolność McCarricka do zbierania funduszy zapewniła mu nietykalność ze strony Watykanu od czasów Jana Pawła II.
W roku 2007, Farrell został awansowany na urząd biskupi w Dallas; w roku 2016, został przeniesiony do Rzymu, jako prefekt super-dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia; w roku 2019, został mianowany Camerlengo Świętego Kościoła Rzymskiego, pomimo jego notorycznego uzależnienia od alkoholu.
Farrell zna wszystkich wspólników zbrodni McCarricka i może manewrować konklawe za pomocą szantażu lub obietnic. Jego absolutna niegodność i skandal, który sobą reprezentuje – zwłaszcza w odniesieniu do ofiar McCarricka oraz amerykańskich katolików – powinny zostać ujawnione, aby skłonić go do zrzeczenia się prerogatyw Camerlengo oraz członka-elektora konklawe, na wzór kardynała Edynburga, Keitha O’Briena, który po zdemaskowaniu jego niegodności dobrowolnie wycofał się z konklawe odbywającego się w roku 2013. https://en.wikipedia.org/wiki/Keith_O%27Brien
Święty Józef, patron walki z socjalizmem i komunizmem (Benedykt XV)
TFP SE | 01/05/2025
1 maja 1955 r. papież Pius XII ustanowił święto św. Józefa Robotnika, dając pracownikom wzór do naśladowania i orędownika w niebie oraz potwierdzając potępienie przez Kościół ateistycznego i antychrześcijańskiego komunizmu.
Na początku XX wieku komunizm zyskał poparcie wielu przywódców na całym świecie, powodując, że całe narody uległy jego ideom.Ze względu na poważne zagrożenie, jakie ta nikczemna ideologia stanowiła dla dobra wspólnego, papież Pius XI zwrócił się w 1937 r. do św. Józefa, aby ziemski ojciec Jezusa wybawił Kościół od wielu błędów komunizmu.
Napisał: „Wielkie dzieło Kościoła katolickiego przeciwko ateistycznemu komunizmowi świata powierzamy opiece potężnego opiekuna Kościoła, św. Józefa” (Divini Redemptoris, n. 81).
W odpowiedzi na słowa Ojca Świętego katolicy zaczęli gorliwie wzywać wstawiennictwo św. Józefa, zwłaszcza pod wezwaniem „Postrach duchów piekielnych”, aby zwalczać ateistyczne idee komunizmu. Prosili go również o pomoc w sprawie praw robotników, ponieważ obie te kwestie były bardzo ważne w pierwszej połowie XX wieku.
Związany z tym, ale mało znany opinii publicznej, jest fakt, że do połowy XIX wieku w wielu krajach obchodzono świeckie święto 1 maja. Nazywało się ono po prostu „Świętem Pierwszego Maja” i nie miało żadnych konotacji religijnych ani politycznych. Niestety, komuniści wykorzystali tę datę i „przemianowali” ją na „Święto Pracy”. Miało to na celu podkreślenie idei Karola Marksa i wywarcie wpływu na masy.
Ten obrót wydarzeń bardzo zaniepokoił Kościół, ponieważ w dłuższej perspektywie takie święto mogło mieć bardzo negatywny wpływ na robotników, społeczeństwo i rodzinę. Nic dziwnego, że wszyscy, łącznie z papieżem, w tamtym czasie odczuwali zagrożenie ze strony światowego komunizmu. Z tego powodu Pius XII, podobnie jak jego poprzednik, zwrócił się do św. Józefa, aby potępił fałsz komunizmu i w bardzo konkretny sposób promował godność pracy.
1 maja 1955 r. papież ogłosił, że odtąd dzień ten będzie świętem liturgicznym św. Józefa Robotnika. Pracownikom przekazał tę wiadomość następującymi słowami:
„Z radością ogłaszamy naszą decyzję o ustanowieniu – co niniejszym czynię – liturgicznego święta św. Józefa Robotnika, które będzie obchodzone co roku 1 maja… Skromny rzemieślnik z Nazaretu nie tylko uosabia przed Bogiem i Kościołem świętym godność robotnika, ale jest także zawsze troskliwym opiekunem was i waszych rodzin”.¹
25 lipca 1920 r., w pięćdziesiątą rocznicę ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła powszechnego, papież Benedykt XV opublikował motu proprio Bonum Sane.
W tym nowym dokumencie papież odwołuje się do listu do biskupa Bergamo. Po opisaniu postępu niemoralności i propagandy socjalistycznej, proponuje św. Józefa jako niebiańskiego opiekuna przed zarazą socjalizmu:
„Z prawdziwym bólem widzimy, że obecnie obyczaje publiczne są znacznie bardziej zdeprawowane i zepsute niż dawniej, a zatem tak zwana »kwestia społeczna« pogłębiła się do tego stopnia, że rodzi groźbę nieodwracalnej ruiny. W rzeczywistości w pragnieniach i oczekiwaniach najbardziej buntowniczych dojrzała idea pewnej powszechnej republiki, opartej na absolutnej równości ludzi i wspólnocie dóbr, w której nie ma już rozróżnienia narodowości; nie uznaje się władzy ojca nad dziećmi, ani władzy publicznej nad obywatelami, ani Boga nad ludźmi zgromadzonymi w społeczeństwie obywatelskim. […]
Zaniepokojeni przede wszystkim przebiegiem tych wydarzeń, nie zaniedbaliśmy, gdy nadarzyła się okazja, przypomnienia dzieciom Kościoła o ich obowiązkach, jak to uczyniliśmy niedawno w liście skierowanym do biskupa Bergamo i biskupów regionu weneckiego. A teraz, z tego samego powodu, to znaczy, aby przypomnieć ludziom […] zarabiającym na chleb pracą fizyczną, aby nie ulegli zarażeniu socjalizmem, zaciekłym wrogiem zasad chrześcijańskich, z wielką troską proponujemy im w szczególny sposób osobę św. Józefa, aby podążali za nim jako swoim szczególnym przewodnikiem i czcili go jako swojego niebiańskiego patrona”. ²
Również papież Pius XI w encyklice Divini Redemptoris z 1937 r. postawił działania Kościoła przeciwko komunizmowi, najbardziej radykalnej formie socjalizmu, pod opiekę św. Józefa:
„Aby przyśpieszyć upragniony Pokój Chrystusa w Królestwie Chrystusowym”, całą akcję Kościoła skierowaną przeciwko komunizmowi na całym świecie oddajemy pod opiekę św. Józefa, możnego protektora Kościoła katolickiego. On bowiem należał do stanu robotniczego i doświadczył na sobie goryczy ubóstwa wraz z powierzoną sobie Świętą Rodziną, której był kochającym i gorliwym opiekunem. Pod jego pieczą znajdowało się Boże Dzieciątko, gdy Herod wysłał swoich siepaczy, aby je zabili. Wypełniając wiernie i sumiennie swe codzienne obowiązki, stał się wzorem dla tych, którzy na chleb zarabiać muszą pracą własnych rąk. Jak najsłuszniej nazwany sprawiedliwym, jest jaśniejącym przykładem tej chrześcijańskiej sprawiedliwości, która winna przenikać życie społeczne”.
Katolicki robotnik znajdzie w tej modlitwie wszystkie przykłady cnót, które czynią go antykomunistą:
Modlitwa do św. Józefa (św. Piusa X)
Chwalebny św. Józefie, wzorze wszystkich pracujących, uproś mi łaskę, abym pracował w duchu pokuty, dla zadośćuczynienia za swoje liczne grzechy; bym pracował sumiennie, wyżej ceniąc poczucie obowiązku, niż swoje upodobania; abym pracował z weselem i wdzięcznością, poczytując sobie za chlubę używanie i rozwijanie przez pracę darów otrzymanych od Boga; abym w pracy zachował porządek, spokój, umiar i cierpliwość, nie poddając się znudzeniu i trudnościom, abym pracował przede wszystkim z czystą intencją i z zapomnieniem o sobie, mając zawsze przed oczyma śmierć i rachunek, jaki muszę złożyć ze straconego czasu, ze zmarnowanych darów, z opuszczenia okazji do czynienia dobra i z próżnego upodobania w powodzeniu, tak szkodliwego w Bożej sprawie, wszystko dla Jezusa, wszystko przez Maryję, wszystko na Twoje podobieństwo, Patriarcho Józefie! Niech to będzie moim hasłem w życiu i przy zgonie. Amen.
Źródła:
1 Przemówienie Piusa XII z 1 maja 1955 r. zapisane w Acta Apostolica Sedis.
2 Motu Proprio di Sua Santita Benedetto XV Bonum Sane: La Devozione a San Giuseppe, da Mezzo Secolo Patrono della Chiesa Cattolica. http://www.vatican.va/holy_fat…. 19.02.2020, godz. 10:28
Jak wszystko w dzisiejszych zwariowanych czasach, również palenie grilla nabiera wymiaru politycznego. Nie dlatego, że my tak chcemy, ale dlatego że postępująca rewolucja w swoim radykalizmie wchodzi już do Kościoła, domu, szkoły a nawet alkowy. Nic dziwnego, że dzisiaj bitwa rozgrywa się już nawet o to czym jeździmy i co jemy.
Tradycyjna majówka to dla Polaków niewątpliwie okres radości. Gdy myśli krążą jeszcze w atmosferze Wielkiej Nocy, a serca wypełnia nadzieja, dużo łatwiej o zachwyt nad otaczającą nas rzeczywistością. Tę radość wydaje się dzielić z nami również przyroda, manifestująca życie feerią barw, zapachów i dźwięków. Łagodne promienie słońca muskają twarze, kwitnące pąki kuszą słodkimi wonnościami, a wszechobecna zieleń zachwyca oczy i koi zmysły. Nic dziwnego, że w podobny sposób chcemy uczynić zadość również naszym podniebieniom. Nie wyobrażamy sobie wiosennego wypoczynku bez skwierczącej kiełbasy, aromatycznej karkówki, schłodzonego alkoholu czy innych drobnych kulinarnych radości.
Mimo coraz cięższych czasów i niezależnie od grubości portfela, do celebracji pierwszych dni maja podchodzimy z niezmiennym pietyzmem. To wspaniała wiadomość. Wypoczynek w świecie pełnym konsumpcjonizmu, optymalizacji i wyścigu szczurów stanowi zdrowy odruch wolności. Wolności, która za sprawą majowego święta nabiera podniosłego i patriotycznego charakteru, oraz każe skierować oczy tam, gdzie leży nasze przeznaczenie.
W tym czasie przypada również uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Podobnie jak co niedzielę, na naturalną i psychologiczną potrzebę odpoczynku nałożony zostaje wymiar religijny. Nieprzypadkowo odpoczynek został uświęcony przez samego Boga (Rdz 2,2). To czas, w którym wolni od codziennych trosk zwracamy oczy ku Niebu, doświadczając namiastki wiecznej szczęśliwości.
I komu to przeszkadzało?
Nic zatem dziwnego, że okres, który jak w soczewce skupia wolnościowe i religijne usposobienie Polaków, budzi pogardę wszelkiej maści ojkofobów, antyklerykałów oraz przekonanych o własnej wyższości „synów Mitteleuropy”. Majowy wypoczynek stanowił dla nich kwintesencję rozrywki najniższych lotów; wszechobecne disco-polo, pełne hipermarkety, kraty browarów i megahity w Polsacie. Przez lata widzieli w nas miłośników tandety i kiczu, nieokrzesanych tubylców, których należało uczyć jedzenia nożem i widelcem. Na zlecenie zagranicznych mocodawców, wzbudzali w nas kompleksy i przekonywali o podrzędnej roli wobec rzekomo wspanialszych narodów. Co bardziej gorliwi, 3 maja zamiast biało-czerwonych barw, manifestacyjnie wywieszali flagi Unii Europejskiej.
Dzisiaj z pomocą przychodzą im brukselskie elity, dostarczając nowych narzędzi do dalszego gnębienia swoich rodaków. Pod płaszczykiem rzekomej ochrony środowiska zaglądają nam już do talerza, zarzucając nie tylko brak edukacji zdrowotnej, ale i nieświadomość, brak empatii czy egoizm. Nieżyjący już prof. Filipiak swego czasu utyskiwał, że Polacy „żrą za dużo mięsa”, a jego produkcja wytwarza wszak CO2. W podobnym, pogardliwym tonie wypowiadał się Robert Makłowicz, stwierdzając, że „Polacy jedzą tak dużo mięsa, bo pragną zaspokoić tęsknoty swoich chłopskich przodków”.
Tak, mięso kojarzy nam się z dobrobytem, który z takim mozołem i trudem zdobywaliśmy. Inaczej niż bogate społeczeństwa zachodniej Europy, musieliśmy wznosić się na wyżyny pracowitości i przedsiębiorczości, walcząc zarówno z kryzysami finansowymi jak i kłodami, rzucanymi nam na każdym kroku przez państwo. Teraz, kiedy w końcu zaczęliśmy się „dorabiać”, aspirując do względnie dobrego poziomu życia, przeróżni eksperci od zrównoważonego rozwoju oskarżają nas o najcięższe zbrodnie przeciwko planecie. Dociskają rachunkami za energię, każą wymieniać źródła ogrzewania i sprawiają, że korzystanie z samochodu staje się udręką. Gdzieniegdzie nie przepuszczają nawet ogródkowym grillom, tak jakby okazjonalne smażenie kiełbasy miało wytruć pół miasta.
Robaki dla robaków
W ostatecznym akcie upodlenia, wśród „bezmięsnych alternatyw” szczególne miejsce zarezerwowano dla robaków. To właśnie one mają stanowić w przyszłości główny zamiennik dla tradycyjnego białka. Jednak u większości z nas widok skwierczącego świerszcza czy larw w czekoladzie wciąż jeszcze wzbudza bardziej odruch wymiotny niż cieknącą ślinkę. Dlatego na tę okazję przygotowano coś specjalnego, w myśl zasady „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”.
Unia Europejska już dopuściła sproszkowane larwy mącznika młynarka jako część produktów spożywczych. A to dopiero początek. „Jedz robaki. Uratujesz ludzkość” – apeluje Marek Szymaniak w magazynie TVN24. „Najpierw zupa z szarańczy, potem gulasz ze świerszczy, a na deser kandyzowane termity (…) Wszystko w imię ratowania ludzkości przed głodem i katastrofą ekologiczną” – przekonuje publicysta, opierając swoje przemyślenia na raportach ONZ i zaleceniach dotyczących globalnej polityki żywnościowej.
Ale „zmiany nawyków żywieniowych” posiadają nie tylko wymiar kulinarny, co przede wszystkim kulturowy. Decyzja o przejściu na dietę roślinną znacznie częściej wynika ze zmiany światopoglądu, niż z uwagi na walory smakowe czy zdrowotne. Jak pisała Maria Grodecka w „Zmierzchu świadomości łowcy”: „Wegetarianizm to (…) rozchwianie wielu stereotypów obyczajowych, zalegających jak ciężkie kłody na drodze postępu i rozwoju kultury”.
To, co jemy wynika ze sposobu w jaki myślimy. I na odwrót. Nieprzypadkowo antykultura chce stręczyć nam na talerzu robactwo. Podobnie jak w przypadku sztuki współczesnej, gdzie przesuwanie granic perwersji oznacza wyzwolenie spod zasad dotyczących zwykłego pospólstwa, tak wykorzenienie złogów „zaściankowości i ciemnogrodu” dokonuje się poprzez przełamanie kulinarnego tabu. Starożytni gnostycy, którzy powstali w kontrze do chrześcijaństwa, łamanie zasad moralnych uznali nawet za „sakrament”, oddzielający oświecone elity od reszty pogardzanego ludu.
Nic dziwnego, że dzisiejszej debacie na temat nawyków żywieniowych wciąż towarzyszy podział na tych rzekomo lepszych, tj. bardziej empatycznych i moralnych, oraz „gorszych” mięsożerców, w najlepszym przypadku nieświadomych swoich szkodliwych przyzwyczajeń.
Jak wszystko w dzisiejszych zwariowanych czasach, również palenie grilla nabiera wymiaru politycznego. Nie dlatego, że my tak chcemy, ale dlatego że postępująca rewolucja w swoim radykalizmie wchodzi już do Kościoła, domu, szkoły, a nawet alkowy.
Nic dziwnego, że dzisiaj bitwa rozgrywa się już nawet o to czym jeździmy i co jemy. Skoro tak, jedzmy nasze schabowe, karkówki czy kiełbasy!
Na pohybel „klimatystom i eurokołchoźnikom” i ku chwale Ojczyzny, póki jeszcze istnieje. Smacznego!
Stają dzisiaj murem za żonkilem: dupiarz, pederaści, żydofile…
Mimowolny bohater ostatniej „afery”, Rafał Trzaskowski o mniej lub bardziej złośliwych, o mniej lub bardziej udanych przydomkach: Ralf von Knack, Bążur, Żonkil, napisał na platformie X:
Można mówić różne rzeczy. Ale bohaterowie powstania w getcie warszawskim są nienaruszalni. To byli ludzie, który pod biało-czerwoną walczyli o wolną Polskę!
W oryginalnym przemówieniu, dostępnym w formie audio, Trzaskowski powiedział, że nie ma miejsca w polskiej polityce dla kogoś kto wypowiada haniebne słowa w odniesieniu do ludzi, którzy z gołymi pięściami walczyli o godność i wolność.
Trzaskowski sprytnie dodał, że nie zacytuje tych słów
Ja ich specjalnie nie będę dzisiaj przytaczał
Sprytne posunięcie. Grzegorz Braun, bo o nim ta mowa, nie wypowiedział ani jednego słowa na temat Żydów walczących w getcie. Powiedział o żonkilu, który jako symbol jest używany przez środowisko mające opinię antypolskiego, popierającego państwo Izrael dokonującego zbrodni ludobójstwa w Gazie. Żonkil jest przestawiany jako symbol pamięci o żydowskich bojownikach. W rzeczywistości stał się, od pewnego czasu, ideologicznym fetyszem podsemitów.
AIX
Dzieli nas pamięć
Dlaczego żonkil bulwersuje i drażni Polaków? Dodać należy: nie wszystkich. Głównie tych, którzy znają historię oraz tych, którzy są spostrzegawczy.
Powodem zasadniczym są poglądy niektórych animatorów i uczestników akcji. Osoby te biorą udział w antypolskich projektach i w antypolskiej narracji (propagandzie).
Sam wielokrotnie byłem świadkiem jak na obchodach wybuchu Powstania Warszawskiego lewicowi aktywiści na widok biało-czerwonej flagi krzyczeli „precz z faszyzmem”, innym razem skandowali „Polska wolna od faszyzmu”
Trzaskowski twierdzi: bohaterowie powstania w getcie warszawskim są nienaruszalni, dodając – to byli ludzie, który pod biało-czerwoną walczyli o wolną Polskę!
I tu, w takim stwierdzeniu jest fałsz. Socjaliści i komuniści z ŻOB walczyli o wolną Polskę czy o republikę sowiecką w Polsce? PPR, która była w składzie ŻOB była moskiewską agenturą.
Zupełnie inaczej – pozytywnie – sprawa przedstawia się z Żydowskim Związkiem Wojskowym.
O jeszcze jedną rzecz należy zapytać Trzaskowskiego. Jeżeli uważa, że bohaterowie żydowscy są nienaruszalni, to dlaczego pozwala naruszać i bezcześcić pamięć Żołnierz Niezłomnych, nie reagując na lewacki apel o wygaszeniu kultu „Żołnierzy Wyklętych”?
Pytanie jest oczywiście pytaniem retorycznym.
Parafrazując samotnika z Bogoty: Lewica, cierpiąc na brak okazji, nie zawsze morduje, ale zawsze kłamie.
Szanowni Państwo, Narodowy Marsz Życia 2025 za nami!
To było naprawdę wielkie wydarzenie: zdecydowany wyraz naszej miłości do Ojczyzny, ale również konkretny głos sprzeciwu wobec zabijania dzieci nienarodzonych! Bardzo dziękuję Państwu za uczestnictwo w Marszu, a także za pomoc w przygotowaniu pięknych gadżetów! Zapraszam Państwa do obejrzenia galerii zdjęć. Szanowni Państwo, Podobnie jak w ubiegłym roku, Narodowy Marsz Życia rozpoczyna czas lokalnych Marszów dla Życia i Rodziny oraz podobnych wydarzeń w obronie życia i tożsamości rodziny.Na stronie internetowej (link w PS) znajdą Państwo terminy Marszów, które odbędą się w najbliższych tygodniach – zachęcam do sprawdzenia, czy któryś z nich odbywa się w Państwa okolicy.A jeśli nie znajdą Państwo na tej liście swojej miejscowości – zachęcam, aby samodzielnie zorganizować Marsz lub włączyć się w jego organizację!W obecnej sytuacji – gdy polskie dzieci są zabijane pod sercami matek – to bardzo ważne, aby z każdego krańca naszego kraju do Sejmu dobiegł zdecydowany głos sprzeciwu wobec przyzwolenia na tę kaźń!Oczywiście, Centrum Życia i Rodziny, które od lat koordynuje Marsze w całym kraju, nie zostawi Państwa samych z organizacją takiego wydarzenia. Jeśli w Państwa miejscowości był już organizowany Marsz – skontaktujemy Państwa z dotychczasowymi organizatorami, jeśli nie – po prostu pomożemy go zorganizować. Służymy naszym doświadczeniem i czasem, ale także oferujemy pomoc w przygotowaniu materiałów promocyjnych. W poprzednich latach przygotowywaliśmy plakaty, bannery czołowe i gadżety dla dzieci i dorosłych.Będziemy to robić dalej, ale to, czy uda się powiększyć ofertę, tzn. wydrukować więcej plakatów lub dodatkowych gadżetów dla poszczególnych miast, zależy wyłącznie od wsparcia naszych Darczyńców, w tym także i wielu z Państwa. Dlatego już dziś bardzo proszę o wsparcie organizacji Marszów dla Życia i Rodziny w całej Polsce kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł, 500 zł lub nawet większą! Wspieram Marsze dla Życia i Rodziny! Jeszcze raz dziękuję za Państwa obecność i zaangażowanie w uświetnienie tego wielkiego wydarzenia, jakim był Narodowy Marsz Życia 2025.I bardzo zachęcam do zaangażowania się lub wsparcia lokalnego – Waszego – Marszu dla Życia i Rodziny!Serdecznie pozdrawiam P.S. Informacje o terminach Marszów dla Życia i Rodziny i podobnych wydarzeń, jak również relacje, znajdą Państwo na stronie marsz.org. Więcej zdjęć z Narodowego Marszu Życia można zobaczyć w naszych mediach społecznościowych. WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81 Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” lub „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny – SIEDZIBA” SWIFT: PKOPPLPW IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa tel. +48 22 629 11 76
Stanisław Michalkiewicz 30 kwietnia 2025 Michalkiewicz
Ogromne zdumienie wzbudził w Polsce czas trwania expose Księcia-Małżonka w Sejmie na temat polityki zagranicznej. Trwało ono bodajże aż siedem czy nawet osiem godzin. Takie rzeczy się w parlamentach zdarzają; Kazimierz Chłędowski, który za panowania Najjaśniejszego Pana był w rządzie „ministrem dla Galicji”, w swoich pamiętnikach wspomina o trwającej prawie dwie doby obstrukcji, przy pomocy której grupa posłów chciała zapobiec przegłosowaniu jakieś ustawy. Wyznaczony poseł przemawiał przez dwie doby bez przerwy – co musiało być wyczynem heroicznym, bo wprawdzie podczas tego obstrukcyjnego przemówienia mógł się posilać – ale co z naturalnymi potrzebami?
Kazimierz Chłędowski o tym nie wspomina, a przecież i w ciągu siedmiu, czy ośmiu godzin naturalne potrzeby też mogą dać znać o sobie.
W tej sytuacji wyczyn Księcia-Małżonka z pewnością przejdzie do historii parlamentaryzmu tym bardziej, że Kiążę-Małżonek złożył też deklarację, że to jego expose było „wyjątkowo trudne”. Ja go całkowicie rozumiem; mówić przez kilka godzin o czymś, czego nie ma, to nie jest łatwa sprawa. „Nia w tym dziwa, co kobyła siwa, a w tym dziwa, co wozu nie wiazie” – głosi białoruskie przysłowie, cytowane przez Józefa Mackiewicza.
Rzeczywiście – Książę-Małżonek miał prezentować polską politykę zagraniczną, a tymczasem każde dziecko wie, że prowadzenie jakiejkolwiek polityki, a zagranicznej – w szczególności – Polska, a zwłaszcza vaginet obywatela Tuska Donalda – ma od naszych sojuszników surowo zakazane. Toteż nie wynaleziono jeszcze takiego aparatu fotograficznego, który utrwaliłby jakieś osiągnięcia Księcia-Małżonka na niwie polityki międzynarodowej – oczywiście poza wiązaniem krawatów, w której to sztuce Książę-Małżonek rzeczywiście ociera się o genialność. Wracając zaś do expose, to na usprawiedliwienie Księcia-Małżonka musimy dodać, że trwało ono tak długo również dlatego, że inni Umiłowani Przywódcy skorzystali z okazji, by nad tymi wynurzeniami Księcia-Małżonka dyskutować. Chodzi o to, by parlamentarzysta jakoś zaznaczył swoją obecność w parlamencie – żeby nikt nie zastosował do niego fraszki Jana Kochanowskiego „Na pana Kondrata”: „Milczycie w obiad mój panie Kondracie? Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?”
Toteż kiedy we francuskim Zgromadzeniu Narodowym jakaś Schwein zdetonowała bombę, wskutek czego na sali plenarnej zapanował chaos i egipskie ciemności, pewien deputowany, który ani przedtem, ani potem nie zabierał głosu, przytomnie krzyknął: „panowie, posiedzenie Izby trwa nadal!” – i w ten sposób przeszedł do historii parlamentaryzmu.
Jeśli chodzi o Księcia-Małżonka, to – oczywiście poza krawatami, które wiąże w sposób iście perfekcyjny – może przejść do historii parlamentaryzmu dzięki minom, w których robieniu też się z powodzeniem specjalizuje. Pamiętam scenę, kiedy Książę-Małżonek podczas jakiegoś pobytu w Moskwie w okresie pierwszego „resetu” prezydenta Obamy w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, siedział naprzeciw zimnego ruskiego czekisty Putina. Robił wtedy szalenie srogie miny, ale Putinowi nawet brew nie drgnęła.
W podobnej sytuacji znalazł się kiedyś dobry wojak Szwejk, kiedy jako rosyjskiego szpiega przesłuchiwał go wachmistrz z Putimia. Też był pod urokiem Szwejka i nawet wyjaśnił frajtrowi dlaczego. – Ale mają wychowanie wojskowe! – mówił z podziwem. – Ja bym już ze trzy razy narobił w portki, a temu nawet brew nie drgnęła. Podczas swego expose Książę-Małżonek też robił miny, ale przede wszystkim nawygrażał Putinowi za wszystkie czasy, informując go, że nie będzie rządził ani w Polsce, ani na Ukrainie, ani na Litwie, ani na Łotwie, ani w Estonii, ani nawet – w Mołdawii. Wyobrażam sobie, jak ta deklaracja musiała zasmucić Putina – chociaż z drugiej strony w sprawie Ukrainy to Książę-Małżonek mógł się trochę zagalopować.
Właśnie w tym samym czasie amerykański prezydent Donald Trump, najwyraźniej zirytowany deklaracjami ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego, że on „nigdy” nie zgodzi się na oddanie Krymu Rosji powiedział, że w takim razie może „stracić całe państwo”. Bo rzeczywiście; gdyby tak USA zniechęcone uporem Ukrainy nie tylko wycofały się z rokowań pokojowych, ale w dodatku – również wstrzymałyby Ukrainie pomoc wojskową i finansową, to finał nie tak znowu trudno przewidzieć. Wprawdzie prezydent Zełeński dlaczegoś uważa, że nawet wycofawszy się z rokowań pokojowych USA nadal, jak gdyby nigdy nic, futrowałyby Ukrainę forsą i dostawami najnowocześniejszej i najkosztowniejszej broni, podczas gdy Ukraina nawet by nie kiwnęła palcem w sprawie umowy o minerały i zaporoską elektrownię atomową – ale to mogą być tylko takie fantasmagorie ukraińskiego prezydenta.
Powiedzmy sobie szczerze – co właściwie ma teraz mówić, co podawać do wierzenia ukraińskiemu ludowi, którego lekkomyślnie wkręcił w maszynkę do mięsa? Natomiast w sprawie Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i innych mocarstw światowych, Książę-Małżonek może mieć rację, chyba, że – jak to w swoim czasie ujął zmarły właśnie papież Franciszek – zbyt głośno będzie ujadał zza NATO-wskiego płotu u granic Rosji. Nic tak nie gorszy, jak prawda, więc pamiętamy, jakie z powodu tych słów papież Franciszek wzbudził zgorszenie. Najbardziej zgorszył się pan red. Tomasz Terlikowski, chociaż w innych sprawach, na przykład – w stosunku do sodomczyków, a także „kobiet” – papież Franciszek był zasadniczo postępowy – co wspaniałomyślnie przyznawał nawet Judenrat z Czerskiej.
Wracając do Księcia-Małżonka, to może aż tak źle nie będzie, między innymi dlatego, że Książę-Małżonek nie jest prawdziwym księciem. Jest on zaledwie Księciem-Małżonkiem, a i to – tylko z mojej nominacji. Co innego, gdyby był księciem prawdziwym. Wtedy sytuacja byłaby poważniejsza – o czym świadczy deklaracja Lloyd George’a: „Książę całkowicie wyekwipowany, kosztuje więcej, niż dwa pancerniki, jest bardziej niebezpieczny, niż dwa pancerniki i trwa dłużej.”
Jak widzimy na tej podstawie, z powodu Księcia-Małżonka nie musimy się aż tak bardzo martwić, gdyż tym swoim słowotokiem chciał może tylko dać wszystkim do zrozumienia, że język dyplomatyczny nie służy do wyrażania myśli, tylko do ich ukrywania. W takim razie spróbujmy rozebrać sobie z uwagą, jakąż to myśl Książę-Małżonek próbował ukryć w nieprawdopodobnej gęstwinie frazesów i felietonowych bon-motów? Odpowiedź nie nastręcza specjalnych trudności: to, że ostatnie słowo w sprawie postępowania naszego nieszczęśliwego kraju, będzie należało do Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje i jej tubylczego namiestnika, obywatela Tuska Donalda, któremu Książę-Małżonek przecież podlega ciałem i duszą.
[Panie kardynał, bardzo słusznie !! Zasłaniaj Krzyż Jezusa Chrystusa, może urazić twego Szefa! MD]
FOTO: Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej i rabin Shmuley Boteachsfotografowani podczas niedawnej wizyty tego ostatniego w Watykanie
==============================
W marcu 2025 – prawdopodobnie orientując się, że koniec tzw. «Franciszka» nie jest odległy(Bergoglio był wtedy hospitalizowany w klinice Gemelli) – w sporej asyście swych pobratymców – pojawił się w Watykanie amerykański rabin Shmuley Boteach https://en.wikipedia.org/wiki/Shmuley_Boteach.
Jak widać z filmików opublikowanych przez rabina, szajka okupująca obecnie Watykan wpuściła “gości” dosłownie wszędzie.
Z relacji na własnych blogach oraz na profilu facebookowym wynika, że Boteach prowadził tam rozmowy z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej – Pietro Parolinem https://en.wikipedia.org/wiki/Pietro_Parolin.
Na filmiku poniżej, Boteach mówi: «Przytoczyłem silne argumenty; Kościół musi uznać należne Izraelowi dziedzictwo, co ludzie Kościoła powinni zaakceptować…”
Na nagraniu ze spotkania, Boteach stwierdza, że że jego rozmowa z Parolinem trwała «wiele godzin»; pokazuje też Parolina zapewniającego rabina «o oddaniu Stolicy Apostolskiej sprawie walki z antysemityzmem».
Co więcej, miesiąc temu, Boteach doniósł na facebooku: “Za pośrednictwem wideo-konferencji, zaaranżowałem rozmowę watykańskiego sekretarza stanu – kardynała Parolina – z przewodniczącym Knessetu, Amirem Ohaną, który zaprosił Parolina do Jerozolimy.”
Nie pozostawiający wątpliwości komentarz rabina w tej sprawie brzmi: “Oto, jak pracujemy nad sprawą formalnego, papieskiego uznania Izraela za wieczyste, biblijne dziedzictwo narodu żydowskiego.”
Warto zauważyć, że niektóre filmiki z wizyty rabina w Watykanie miesiąc temu – ponownie opublikowane 2 dni temu – są opatrzone jego zaktualizowanymi uwagami. Rabin pisze, iż ma nadzieję, że – «jak Bóg da» – nowym papieżemzostanie właśnie Parolin, określając go jako «faworyta» na tron Piotrowy.
Policja opublikowała portret pamięciowy mężczyzny podejrzewanego o atak z użyciem noża do którego doszło w sobotę (26 kwietnia) w Opolu-Grudzicach.
Atak nożem w Opolu. Policja szuka sprawcy
Policja opublikowała portret pamięciowy mężczyzny podejrzewanego o atak – jak to nazywa – z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Doszło do niego w sobotę (26 kwietnia) w Opolu – Grudzicach.
Jak przekazali funkcjonariusze, 27-letni mieszkaniec Opola poruszał się hulajnogą w rejonie ulicy Firmowej. Z relacji świadka wynika, że został zaatakowany przez nieznanego sprawcę [Q.. !! murzyn !! Tylu ich jest już w Opolu i okolicach, że nie znaleźli w pierwszej godzinie?? md] o ciemnej karnacji, który próbował wyrwać mężczyźnie hulajnogę.
Na miejscu doszło do szarpaniny. Napastnik miał zaatakował 27-latka nożem, powodując obrażenia. Po całym zajściu sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia.
Policja szuka jakichkolwiek informacji o domniemanym sprawcy
Na szczęście obrażenia miały charakter powierzchowny i nie zagrażały życiu poszkodowanego.
– Publikujemy portret pamięciowy podejrzewanego o ten atak. Świadków tego zdarzenia lub osoby, które rozpoznają mężczyznę i posiadają informację mogące przyczynić się do zatrzymania podejrzewanego prosimy o kontakt z policjantami z Komendy Miejskiej Policji w Opolu pod numerem telefonu 47 864 25 45 lub 112 – apeluje Komenda Miejska Policji w Opolu.
Rysopis: wiek ok 25 – 30 lat, o średniej sylwetce, wzrost około 176 cm.
Osoby, które na załączonym portrecie rozpoznają podejrzewanego lub posiadają informację mogące przyczynić się do zatrzymania mężczyzny proszone są o kontakt z policjantami z Komendy Miejskiej Policji w Opolu pod numerem telefonu 47 864 25 45.
Od 12 godzin pod pełną parą pracują hiszpańscy śledczy i analitycy rynku energii, aby ustalić, co było faktycznym powodem pierwszego tak dużego w Europie blackoutu.
[Q… !!! – Pracę to mają inżynierowie elektrycy. To jest ważne, nie “śledczy“. md]
Wstępnie wykluczono atak terrorystyczny. Niemal na pewno nie był to sabotaż pracownika lub pracowników spółek energetycznych. Czy za problemem stoi miks energetyczny kraju Cervantesa? Liczby i eksperci sugerują, że to najbardziej prawdopodobne.
Ciemna żarówka. Brak prądu. Ilustracja poglądowa /
[raczej – głupio-propagandowa.Przecież “prąd” albo jest – albo go nima... MD]
Co musisz wiedzieć?
Wbrew medialnej narracji hiszpański operator sieci Red Electrica wykluczył cyberatak jako przyczynę blackoutu
Fotowoltaika stanowiła 59 proc. energii elektrycznej w Hiszpanii w momencie awarii
Unijne systemy energetyczne są połączone, więc Polsce również grozi blackout
Co wiemy na pewno?
Hiszpański operator sieci Red Electrica wykluczył cyberatak jako przyczynę, ale Sąd Najwyższy Hiszpanii oświadczył, że wszczyna dochodzenie w celu ustalenia przyczyny. Sądowi wtóruje premier Hiszpanii Pedro Sanchez, który zapowiada śledztwo prowadzone właśnie w tym kierunku. Niezależne postępowanie ma prowadzić również unijna administracja, co zapowiedział dzisiaj komisarz UE ds. energii Dan Jorgensen. Nie bez powodu – Hiszpańska sieć jest połączona z sieciami Francji, Portugalii, Maroka i Andory. Jej awaria – jak pokazał początek tygodnia – jest w stanie zaszkodzić nie tylko sąsiadom, ale w skrajnych przypadkach całej Unii Europejskiej.
Red Electrica po wstępnej analizie kryzysu poinformowała, że zidentyfikowała dwa incydenty utraty mocy, prawdopodobnie z elektrowni słonecznych, w południowo-zachodniej Hiszpanii, które spowodowały niestabilność systemu elektroenergetycznego i doprowadziły do zerwania połączenia z Francją.
System elektroenergetyczny załamał się, wpływając zarówno na systemy hiszpańskie, jak i portugalskie.
OZE są głównym podejrzanym
W momencie przerwy w dostawie prądu Hiszpania eksportowała energię do Francji i Portugalii. Eksport do Francji był bliski dostępnej mocy eksportu netto do godziny 10.00 czasu lokalnego. Według danych Red Electrica eksport do Francji zatrzymał się dwie godziny później.
Analitycy w Hiszpanii mówią dzisiaj, że najczęstszą przyczyną nieplanowanych przerw w dostawie prądu, które powodują przerwy w dostawie prądu na dużą skalę, są ekstremalne warunki pogodowe, takie jak burze, uderzenia piorunów lub silne wiatry. Jednak pogoda w momencie poniedziałkowego załamania była umiarkowana. Kolejne zagrożenie to awarie w elektrowniach, liniach dystrybucji energii, podstacjach lub innych częściach systemu. Jednak również tym razem nie wydarzyło się nic, co sugerowało podobną katastrofę.
Być może (mają to potwierdzić speckomisje powołane przez rząd w Madrycie) problemy wynikały z tego, że Hiszpania jest jednym z największych producentów energii odnawialnej w Europie, polegając na wietrze i słońcu w 43 proc. całkowitej energii, znacznie powyżej średniej światowej, jak pokazują dane z krajowego think tanku Ember, na które powołują się dzisiaj wszystkie światowe agencje prasowe.
Połowa prądu ma pochodzić ze Słońca
Fotowoltaika słoneczna stanowiła 59 proc. energii elektrycznej w Hiszpanii w momencie awarii, wiatr prawie 12 proc., energia jądrowa prawie 11 proc., a turbiny gazowe z cyklem kombinowanym – 5 proc. – informuje Red Electrica. Jednak w ciągu zaledwie pięciu minut w poniedziałek (28.04), produkcja energii słonecznej spadła o ponad 50 proc. do 8 gigawatów z ponad 18 GW, jak wykazały dane. Przyczyna tego spadku – jak na razie – jest nieznana.
Eksperci i źródła branżowe twierdzili, że przed awarią hiszpańska sieć działała z bardzo małą bezwładnością – chodzi o magazynowaną w dużej obracającej się turbinie parowej lub gazowej, napędzającej i obracającej generatory, która działa jak bufor, ponieważ może być szybko wykorzystana do kompensacji nagłych zmian popytu lub podaży. Jednak energia słoneczna nie spełnia w tym obszarze wymagań krajowej sieci elektroenergetycznej.
[Gnojku, kto cię do matury dopuścił? Magazyn energii to nie jest bezwładność kręcącej się turbiny Ty proponujesz zawracać kijem Wisłę!! Mirosław Dakowski]
W feralny poniedziałek około 5 proc. produkcji energii elektrycznej stanowiła produkcja energii elektrycznej z gazu. Produkcja energii z węgla jest stopniowo wycofywana w Hiszpanii i ma być zamknięta do końca grudnia. Największa elektrownia węglowa została zamknięta w zeszłym roku. [ A o MAGAZYNACH nie wspominają.. MD]
Poniedziałkowy krach wywołał debatę[sic!! md] na temat tego, czy zmienność dostaw energii słonecznej i wiatrowej sprawiła, że hiszpańskie systemy energetyczne są bardziej podatne na katastrofalne – jak pokazały ostatnie dwa dni – przerwy w dostawie.
Premier Sanchez zapewniał dzisiaj, że nie ma problemu z nadmiarem energii odnawialnej, dodając, że popyt w momencie blackoutu był stosunkowo niski, a podaż była wystarczająca.
Narodowe liczenie strat
Wraz ze stopniowym powrotem fabryk, sklepów i hoteli w Hiszpanii i Portugalii we wtorek po blackoucie, stowarzyszenia biznesowe i firmy zaczęły liczyć koszty. Główne hiszpańskie lobby biznesowe CEOE oszacowało awarię, która obniży produkt krajowy brutto o 1,6 mld euro (1,82 mld dolarów), zauważając, że rafinerie ropy naftowej mogą potrzebować tygodnia lub więcej, aby w pełni wznowić działalność, a niektóre piece przemysłowe zostały uszkodzone. Przemysł mięsny oszacował straty na poziomie do 190 mln euro.
W obliczu największych wyzwań, z jakimi zmagała się branża, w zakładach Volkswagena w regionie Nawarry, gdzie pracuje 4600 osób, produkcja została wznowiona dopiero dzisiaj po południu. Rzecznik firmy poinformował, że fabryka straciła produkcję około 1400 samochodów od poniedziałku.
Hiszpańska marka Volkswagena SEAT poinformowała również, że produkcja w jej zakładzie w Barcelonie, gdzie pracuje około 14 tys. osób, nie została w pełni przywrócona do normalnej działalności po przywróceniu zasilania o w południe.
Niespodziewanie niska frekwencja kardynałów na Novemdiales
Większość kardynałów zdecydowała się nie uczestniczyć w dziewięciu dniach żałoby (novemdiales) po Franciszku w poniedziałek i wtorek.
28 kwietnia w Bazylice Świętego Piotra ustawiono około 220 krzeseł, ale pozostały one w dużej mierze puste (zdjęcie powyżej).
29 kwietnia pozostało tylko 140 krzeseł, ale nawet one były w dużej mierze puste (zdjęcie poniżej).
“Wolę modlić się przy grobie św. Katarzyny”, skomentował bez ogródek po obiedzie jeden z zagranicznych kardynałów, według SilereNonPossum.it.
Inni mówili, że chcieliby spotkać się z kardynałami twarzą w twarz i porozmawiać po bratersku, zamiast tracić czas na słuchanie homilii w Bazylice Świętego Piotra.