Każde dziecko w Polsce spędza w szkole wiele godzin każdego dnia. To tam kształtuje się jego sposób myślenia, jego wartości, jego obraz świata. Dlatego szkoła powinna być bezpieczną przystanią – miejscem, gdzie dzieci uczą się prawdy, historii i nauk ścisłych. Niestety, coraz częściej staje się areną perwersyjnych eksperymentów.
Edukacja zdrowotna – troska czy deprawacja? Ministerstwo Edukacji ogłosiło, że od 1 września 2025 r. w szkołach pojawi się nowy przedmiot: Edukacja zdrowotna. Początkowo planowano, aby był obowiązkowy i zastąpił dobrze znane „Wychowanie do życia w rodzinie”. Pod presją protestów rodziców i nauczycieli przedmiot pozostanie dobrowolny, ale – jak przyznała minister Barbara Nowacka – jego odbiór ma być poddany ocenie. Temat więc powróci.
W podstawie programowej znalazły się m.in. treści dotyczące „orientacji psychoseksualnej”, „tożsamości płciowej” czy metod antykoncepcji, a małżeństwo i rodzina zostały zmarginalizowane.
Konferencja Episkopatu Polski w swoim liście pasterskim ostrzega wiernych:
„Tematyka seksualności w ramach Edukacji zdrowotnej jest oderwana od kontekstu małżeństwa i rodziny. (…) Edukacja zdrowotna wprowadza do szkoły genderową koncepcję płci. (…) Otwiera w ten sposób drogę do tego, aby dziewczęta identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy identyfikowali się jako dziewczęta” (List Prezydium KEP, 14.05.2025). To nie tylko sprzeczność z nauczaniem Kościoła, ale także z polskim prawem, które chroni rodzinę i jednoznacznie przyjmuje istnienie dwóch płci – męskiej i żeńskiej.
Duchowy wymiar walki
Nie chodzi tu wyłącznie o programy edukacyjne. To walka o dusze dzieci.
Ideolodzy gender chcą zasiąść na tronie Boga i stworzyć nowego człowieka na swój obraz. Człowieka bez osobowości, bez pojęcia o rzeczywistości, bez korzeni w rodzinie.
To mocne słowa, ale dobrze oddają duchową stawkę, o którą toczy się spór. Rodzina – fundament cywilizacji chrześcijańskiej – staje się dziś celem ataku, a najmłodsi stają się pierwszymi ofiarami eksperymentów społecznych.
Nasz Pan Jezus Chrystus ostrzegał:
„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6).
Głos rodziców i nauczycieli
Wielu rodziców i dyrektorów szkół staje dziś wobec potężnej presji. Jak wielu dyrektorów szkolnych placówek myśli sobie w tym momencie:
„Wiem, że ten nowy program edukacji zdrowotnej to niebezpieczna droga. Ale jak mam się sprzeciwić, skoro brakuje mi materiałów i podstaw naukowych, które mogę przedstawić kuratorium czy rodzicom?”.
Ten brak wsparcia jest szczególnie dramatyczny, gdy dzieci stają wobec nachalnej propagandy. Dlatego tak potrzebne są solidne materiały edukacyjne, które pomogą nauczycielom i rodzicom bronić prawdy.
Nasze działania w obronie dzieci
Świadomi tych zagrożeń, podejmujemy konkretne działania, aby chronić niewinność dzieci:
Publikujemy i rozpowszechniamy książkę„Teoria gender: różnorodność czy totalitaryzm XXI wieku?”. To obszerne, rzetelne opracowanie z faktami i badaniami, które daje rodzicom, nauczycielom i dyrektorom narzędzie w walce z indoktrynacją.
Rozsyłamy tysiące egzemplarzy tej publikacji do sympatyków naszej kampanii, aby nie byli bezbronni wobec genderowej rewolucji.
[zamów swój egzemplarz książki]
Rozpowszechniamy petycję, która dają rodzicom możliwość wyrażenia sprzeciwu wobec narzucania ideologii gender pod pozorem „nowoczesnej edukacji”.
Uświadamiamy społeczeństwo, publikując artykuły, analizy i świadectwa rodziców zaniepokojonych o przyszłość swoich dzieci.
Nie możemy milczeć
Historia pokazuje, że jeśli raz pozwoli się na wprowadzenie deprawacyjnych treści do szkół, później trudno je stamtąd usunąć. W Niemczech dzieci w wieku 9–10 lat musiały uczestniczyć w zajęciach, podczas których akty homoseksualne przedstawiano jako coś normalnego. W Polsce, dzięki determinacji rodziców, udało się na razie powstrzymać obowiązkowe „lekcje zdrowotne”. Ale to dopiero początek.Dlatego – jak podkreśla Episkopat – przyszłość dzieci jest w rękach rodziców. A my chcemy być ich sprzymierzeńcami w tej walce, dostarczając im argumentów, materiałów i wsparcia duchowego.
Nie możemy się biernie przyglądać. To, co wchodzi dziś do szkół, zaważy na przyszłości polskich rodzin, a tym samym – na przyszłości naszego narodu.
Ministrami “zdrowia” byli Łukasz Szumowski oraz Niedzielski. 230 tys. nadmiarowych zgonów to ich dzieło.Nie o same pieniądze chodzi ! MD
Covid – napis. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
NIK zakwestionowała zakupy szczepionek przeciw COVID-19 na kwotę blisko 10 mld zł – wynika z ustaleń z dziewięciu kontroli funkcjonowania państwa w czasie tzw. pandemii COVID-19. Według kontrolerów minister zdrowia w pandemii nierzetelnie oszacował zapotrzebowanie na preparaty.
NIK zaprezentowała we wtorek raport „Epidemia COVID-19 – czas chaosu i nietrafionych decyzji”. Uwzględniła w nim ustalenia z dziewięciu kontroli funkcjonowania państwa w czasie pandemii COVID-19.
Z ustaleń wynika m.in., że minister zdrowia nierzetelnie oszacował potrzeby związane z zapotrzebowaniem na szczepionki przeciw COVID-19 na kwotę 8,4 mld zł. W sumie Izba zakwestionowała wydanie blisko 10 mld zł na szczepienia.
– Minister zdrowia nie tylko nie skorzystał z możliwości odstąpienia od zakupu, ale też nie podjął prób zmierzających do zmniejszenia zamówień i kontraktował kolejne dawki szczepionek, pomimo że wcześniejsze umowy zabezpieczały możliwość kilkukrotnego zaszczepienia całej uprawnionej populacji – powiedział Marcin Stolarczyk, p.o. dyrektor Departamentu Zdrowia w NIK.
Zaznaczył, że decyzje o dodatkowych zakupach były podejmowane przez ministra zdrowia przy pełnej świadomości, że liczba zakażeń maleje. – W efekcie doszło do zmarnotrawienia blisko 10 mld zł publicznych środków finansowych – podsumował.
NIK krytycznie oceniła też bierność Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego przy realizacji programu szczepień.
– GIF nie monitorował obrotu szczepionkami, pomimo że zgodnie z prawem farmaceutycznym obrót szczepionkami leczniczymi podlega takiemu monitorowaniu – przekazał Stolarczyk.
W ocenie NIK brak tej wiedzy przez GIF mógł stanowić poważne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów.
Niestety, jak często, p. Nowopolski zapomina dać odnośnika do oryginału. A google skutecznie mi uniemożliwiają znalezienie. Może ktoś z czytelników znajdzie? Proszę mi przysłać. Tekst dobry, więc łamię się i umieszczam. Mirosław Dakowski
2 września 2025 roku kanclerz Niemiec Friedrich Merz w wywiadzie telewizyjnym dla programu „Newstime” stacji Sat.1 trzykrotnie nazwał prezydenta Rosji Władimira Putina zbrodniarzem wojennym. Oto cytat z wywiadu:
„Putin jest zbrodniarzem wojennym. Jest prawdopodobnie najpoważniejszym zbrodniarzem wojennym naszych czasów, jakiego widzimy na szeroką skalę. Musimy jasno określić, jak postępować ze zbrodniarzami wojennymi: nie ma miejsca na pobłażliwość”.
Niedługo później – tego samego dnia – nieścisłe słowa zostały opublikowane przez kanclerz Niemiec w tym samym brzmieniu w krótkim tweecie na „X”.
Podżegający do wojny poplecznicy CDU wiedzą, jak działa propaganda. Są w pełni świadomi komunikacyjnego efektu tego sformułowania. Klasyczna technika manipulacji, jaką jest „powtórzenie”, wzmacnia wrażenia, zapewnia zapamiętywalność i generuje rezonans emocjonalny. Politycy i wspierające ich narrację, elitarne media wykorzystują tę technikę retoryczną, aby zakorzenić pewne kluczowe terminy w umysłach społeczeństwa i kierować ludzi ku swoim często nieludzkim celom. Trzykrotne, szybkie powtórzenie słowa „zbrodniarz wojenny”, zarówno w wywiadzie z Merzem, jak i wkrótce potem, słowo w słowo, w programie X, jest manipulacją par excellence, mającą na celu przygotowanie społeczeństwa do wojny, która moim zdaniem nie jest prowokowana przez domniemanego zbrodniarza wojennego Władimira Putina, lecz przez europejskich podżegaczy wojennych, takich jak Emmanuel Macron, Keir Starmer i Friedrich Merz. Każdy, kto to widzi, to widzi. Każdy, kto tego nie dostrzega, jest moim zdaniem ofiarą sprytnej kontroli zewnętrznej sprawowanej przez Friedricha Merza, Ursulę von der Leyen, Borisa Pistoriusa, Emmanuela Macrona, Keira Starmera i innych.
Każdy, kto powtarza wojownicze terminy, takie jak „gotowość wojenna” czy „zbrodniarze wojenni”, przyczynia się do militaryzacji dyskursu. I właśnie o to chodzi: o gotowość wojenną ludności europejskiej, dla której zmilitaryzowany język ma stać się nawykiem. Sformułowanie pana Merza, sugerujące determinację, w wyżej wymienionym wywiadzie jest nie tylko celowym przekazem politycznym, ale przede wszystkim niewątpliwie udaną próbą odwołania się do emocji ludności w celu osiągnięcia jedności w „kwestii wojny”. Tworzy to wśród ludności przekonanie, że robi się wszystko, aby zapobiec wojnie, ale szaleniec Putin nie będzie miał innego wyboru. Nie, wręcz przeciwnie, europejscy podżegacze wojenni nie będą mieli innego wyboru! Chcą przywrócić na właściwe tory gospodarek wielu europejskich krajów poprzez gospodarkę wojenną i są gotowi zaakceptować prawdziwą wojnę w Europie, którą USA i Rosja są gotowe rozstrzygnąć.
Z Ukraińcami – głównymi ofiarami – i tak nie konsultuje się żadnych opinii. Ukraina jest jedynie pionkiem w rękach mocarstw. Czyż to nie jest straszne i zrujnowane? Czy sytuacja na Ukrainie nie odzwierciedla upadku wartości w naszym społeczeństwie?
Tymi słowami kanclerz Niemiec Merz, który nie chce i nie potrafi negocjować, chce podkreślić surowość swojej – moim zdaniem wojowniczej, a przez to nierozsądnej – postawy wobec Władimira Putina. Jest jednak bardziej agentem BlackRock, zainteresowanym przede wszystkim zyskiem i poszerzaniem władzy dla swojego klienta – dla którego wojna jest niezwykle dochodowym biznesem – niż potrzebami swoich obywateli, którzy wojny nie chcą.
Przejdźmy teraz do treści tego wątpliwego i podżegającego tweeta.
„Putin jest zbrodniarzem wojennym. Być może najpoważniejszym zbrodniarzem wojennym naszych czasów…”
Nazywanie Putina zbrodniarzem wojennym jest skrajnie wątpliwe i stanowi niewiarygodną arogancję z pana strony, panie Merz.
To kwestia definicji, kogo jak nazywamy. Czy ktoś, kto na przykład wypija dwa kieliszki wina raz w roku, jest alkoholikiem? Dla mnie wojna sama w sobie jest zbrodnią. Zatem każdy, kto rozpoczyna i prowadzi wojnę, jest zbrodniarzem wojennym, w tym Putin. Ci, którzy z kolei uważają wojny za generalnie uzasadnione – jako pacyfista, nie zaliczam się do tych osób – prawdopodobnie jedynie potępiają naruszenia zasad właściwie prowadzonych wojen, nazywając je zbrodniami wojennymi, a sprawców zbrodniarzami wojennymi. Jeśli ktoś, jak Putin czy Zełenski, każdego dnia decyduje się rzucić swoich żołnierzy w szpony wielkiej wojny, to tych ludzi można nazwać zbrodniarzami wojennymi.
Oskarżam pana, panie Merz, o to, że wytyka pan Putinowi najpodlejsze motywy, aby stworzyć wizerunek wroga, jednocześnie chwaląc innych, takich jak Zełenski, który swoimi decyzjami również dziesiątkuje młodych dorosłych w swoim kraju. A co z dużo większymi zbrodniarzami wojennymi, moim zdaniem, takimi jak George W. Bush czy Barack Obama?
Putina z pewnością nie można uniewinnić od całej winy. Prezydent Rosji każdego dnia poświęca coraz więcej ludzi – zwłaszcza młodych – zamiast śpieszyć się z rozejmem i negocjacjami pokojowymi.
Moim zdaniem jednak nie ma wątpliwości, że Putin został wciągnięty w tę wojnę przez USA i NATO, a jego próby zapobieżenia jej zakończyły się niepowodzeniem. Wojna to kontynuacja konfliktu, gdy polityka zawiodła. Dlatego nie będę tolerował tego, co Putin nazywa „operacjami specjalnymi”. Wojna nie jest niczym usprawiedliwiona. Już dawno nadszedł czas, aby położyć kres temu rozlewowi krwi. Jeśli Putin tego nie zrobi, nie tylko pan Trump, ale i ja byłbym „zawiedziony” i musiałbym przyznać, że myliłem się co do Władimira Putina.
Poplecznicy państwa głębokiego, ojciec i syn Bush, Bill i Hillary Clinton oraz laureat Pokojowej Nagrody Nobla Barack Obama, to najwięksi zbrodniarze wojenni ostatnich 30 lat. Są odpowiedzialni za 10 niesankcjonowanych, nielegalnych wojen, w wyniku których zginęło 6 milionów ludzi. To smutna prawda, że prawie żaden zachodni polityk ani dziennikarz głównego nurtu nie odważy się zabrać głosu z obawy przed utratą władzy lub pensji. W porównaniu z wyżej wymienionymi zbrodniarzami wojennymi Putin jest w najlepszym razie zwykłym łajdakiem.
Niemieccy politycy, panie Merz, powinni powstrzymać się od używania języka nazistowskiego, na przykład takich określeń jak „brudna robota” czy „zdolność wojenna”. Powinien pan również unikać silnie nacechowanego emocjonalnie określenia „zbrodniarz wojenny”, ponieważ słowo to silnie przywołuje obrazy procesów norymberskich, ludobójstw i najpoważniejszych niemieckich (nie rosyjskich) zbrodni – chyba że chce pan wywołać wspomnienie nazistowskich okrucieństw, których wielu ludzi się wyparło, ale jest to konieczne. Czy może pan jeszcze pamięta słowa „Nigdy więcej…”? Wątpię, żebym w pana przypadku to nastąpiło.
„Nie ma miejsca na pobłażliwość”
Sprytne przeinaczenie faktów historycznych, panie Merz! Kto obiecał brak ekspansji NATO na wschód, a potem nie dotrzymał słowa? Kto opracował w 1992 roku – krótko po upadku Muru Berlińskiego i zniknięciu wizerunku wroga, tak ważnego dla kompleksu militarno-przemysłowego – szalony na punkcie dominacji nad światem „Plan bez rywali” jako oficjalny dokument strategiczny Departamentu Obrony USA? Kto przeniósł te amerykańskie ambicje na NATO poprzez „Ustawę o rozszerzeniu NATO” i „Ustawę o rewitalizacji NATO”? Kto zorganizował zamach stanu na Majdanie? Kto zaledwie dwa miesiące przed rosyjską inwazją na Ukrainę zignorował dwa projekty porozumień Putina, które miały gwarantować neutralność Ukrainy? „Zachód oparty na wartościach” pod przewodnictwem amerykańskich Demokratów! Kto do tego momentu był uległy? Rosja! Nawet pięć tygodni po rozpoczęciu tej wojny Rosja i Ukraina były gotowe zakończyć konflikt w Stambule. Kto „nie chciał zakończyć tej wojny”? Zachód!
Pańska hipokryzja, z pozornie związaną z nią amnezją historyczną, jest trudna do przebicia, panie Merz. Niemcy były odpowiedzialne za 27 milionów rosyjskich ofiar śmiertelnych podczas II wojny światowej, w tym 17 milionów cywilów (!). To były zbrodnie wojenne o monstrualnych rozmiarach, panie Merz, a pan mówi, że „łagodność jest nie na miejscu”? Powinien pan rzucić się w proch u stóp Putina i błagać go o wybaczenie za niewypowiedziane oskarżenia pod jego adresem i pańskie wojownicze działania. Putin prawdopodobnie miałby odwagę, by panu wybaczyć, czego panu brakuje w pańskiej arogancji – proszę wybaczyć to określenie, panie Merz, to nie w moim stylu.
Pokora wobec Putina byłaby na miejscu, podobnie jak prośba o wznowienie dostaw gazu i ropy przez gazociągi Nord Stream, które Niemcy remontują, aby gospodarka, która prawdopodobnie po raz trzeci z rzędu odnotuje spadek produktu krajowego brutto, mogła zostać pobudzona. Moim zdaniem jest pan to winien suwerenowi – to znaczy nie panu, ale narodowi niemieckiemu. Nie zapomnij, że przysiągłeś chronić naród niemiecki przed krzywdą.
To znamienne, że pan i pańscy koledzy z Wielkiej Brytanii, Francji i Polski stawiacie na gospodarkę wojenną. Po co panu potrzebne są zapasy wojenne, panie Merz? Pan zna odpowiedź. Cele takie jak zwiększenie produkcji gospodarczej i utrzymanie miejsc pracy można również osiągnąć poprzez realizację celów społecznych, takich jak budowa mieszkań, żłobków, szkół oraz odnawianie dróg i mostów (nie w celach wojskowych!) – i to nie tylko poprzez gospodarkę wojenną. Nikt panu tego nie powiedział, panie Merz? No dobrze, BlackRock nie zyska na tym aż tak wiele. Ale ludzie by panu podziękowali. Może powinien pan wymienić swoich doradców albo wraz z nimi opuścić scenę polityczną. Nie służy pan Niemcom.
W wywiadzie dla „newstime” kanclerz kontynuował:
„Nie mam żadnego powodu, żeby wierzyć Putinowi”.
„Uwierz mi” – to właśnie pan, panie Merz, który wielokrotnie oszukiwał swoich wyborców! A co z brakiem nowego długu publicznego przed wyborami i największym nowym długiem w historii Niemiec po nich? A co z migracją? Przed wyborami mówił pan jeszcze o „faktycznym zakazie wjazdu” i bardzo restrykcyjnej polityce granicznej. Po wyborach pańska polityka imigracyjna została znacząco osłabiona przez wielką koalicję. Otworzył pan ponownie drzwi do współpracy europejskiej i przyspieszył procedury azylowe.
Podczas kampanii wyborczej ogłosił pan obniżenie podatku od energii elektrycznej „do europejskiego minimum”, aby zapewnić namacalną ulgę finansową obywatelom i przedsiębiorstwom. Po wyborach nastąpiła jedynie symboliczna obniżka, podczas gdy inne podatki, takie jak dopłata z ustawy o odnawialnych źródłach energii (EEG), pozostały w mocy. Swoimi pustymi obietnicami, panie Merz, podważa pan zaufanie do siebie, a co gorsza, zaufanie do demokracji. Demokracji przedstawicielskiej pełnej „niedotrzymujących obietnic” takich jak pan, nie można już ufać. Dlatego moja sugestia: odważ się przyjąć bardziej autentyczną demokrację bezpośrednią, taką jak (nadal) praktykowana jest w Szwajcarii, i odejdź od oszukańczej i podatnych na korupcję demokracji przedstawicielskiej. Ja też nie wierzę we wszystko, co mówi pan Putin, panie Merz, ale nie wierzę już ani jednemu pańskiemu słowu. Użył pan wszelkich możliwych środków, żeby zostać kanclerzem.
Merz stwierdził również w tym wywiadzie, że celem Rosji jest „wyczerpanie gospodarcze” . Putin, jak powiedział, nie widzi żadnego powodu, aby w tej chwili zawierać zawieszenie broni lub porozumienie pokojowe z Ukrainą.
„Musimy stworzyć fundamenty. Wojskowo będzie to trudne, ale ekonomicznie da się to zrobić”.
Trzeba zadbać o to, aby Rosja nie była już w stanie utrzymywać swojej gospodarki wojennej.
„W tym kontekście mówię o wyczerpaniu gospodarczym, do którego musimy pomóc doprowadzić”.
Można to osiągnąć na przykład poprzez nałożenie ceł na tych, którzy nadal handlują z Rosją.
Kwestię ceł ukradł słodki Friedrich Merz prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi, który jest – częściowo słusznie – bardzo niezadowolony z działań Władimira Putina po szczycie na Alasce. Zdaniem Trumpa, Putin nie podjął większych wysiłków, aby osiągnąć porozumienie pokojowe z Ukrainą po szczycie na Alasce. W wywiadzie radiowym z 2 września 2025 roku Trump powiedział:
„Jestem bardzo rozczarowany prezydentem Putinem, muszę powiedzieć (…). Mieliśmy świetne relacje, jestem bardzo rozczarowany”.
Trump ubolewał w tym wywiadzie, że „tysiące ludzi ginie; to wojna, która nie ma sensu ”. Zgadzam się i uważam, że pan Trump wyraża szczery żal. Nie sądzę, żeby pan wyrażał jakikolwiek żal, panie Merz.
A teraz do pańskiego „wyczerpania ekonomicznego”. Komu pan próbuje wmówić tę przeklętą bajkę, panie Merz? Choć sankcje początkowo kosztowały Rosję część jej majątku, ostatecznie wzmocniły jej odporność gospodarczą. Rosja zacieśniła stosunki handlowe z krajami takimi jak Chiny i Indie, które razem stanowią prawie jedną trzecią światowej populacji i wspierają Rosję. Kraje te kupują obecnie około 80% rosyjskiego eksportu ropy naftowej. Kraje UE, a w szczególności Niemcy, powinny mieć szczęście, jeśli w ogóle cokolwiek dostaną od Rosji. Rosja nie potrzebuje Niemiec w dłuższej perspektywie, ale Niemcy potrzebują Rosji. Nawet pomimo zachodnich limitów cenowych ropy, średnia cena rosyjskiej ropy często przekracza ustalone limity. Rosja wykorzystuje tzw. „floty cieni” do eksportu ropy, aby obejść sankcje i kontynuować sprzedaż ropy za granicę. Uzyskane w ten sposób dochody pozwalają Rosji pokryć koszty wojny pomimo sankcji. Tak to wygląda, panie Merz. Wskazówka: Proszę zastąpić fantazje faktami.
Z drugiej strony UE jest mocno obciążona sankcjami wobec Rosji i tymi absurdalnymi sankcjami jedynie strzela sobie w stopę. Śmiejące się strony trzecie, takie jak Chiny i USA, wiją się na ziemi w czystej arogancji z powodu tej europejskiej głupoty, kierowanej przez niekompetentnych ludzi pokroju Ursuli von der Leyen. Zakładam, że ich nierówne, obciążające UE umowy z Donaldem Trumpem są powszechnie znane. Straty gospodarcze wielu europejskich firm, zwłaszcza w sektorze energetycznym, chemicznym i inżynierii mechanicznej, są znaczne z powodu spadku eksportu i rosnących cen energii. Spadek importu rosyjskiej energii doprowadził do wzrostu cen energii w UE, co z kolei doprowadziło do ogromnej inflacji i spadku produkcji gospodarczej – co wyraźnie widać w Niemczech. Niemcy płacą wielokrotnie więcej za “znacznie bardziej ekologiczny” [??] gaz skroplony niż za rosyjski gaz ziemny. Z powodu utraty rosyjskiej energii w postaci ropy naftowej i gazu, UE inwestuje w znacznie droższe alternatywne źródła energii. Pojawiają się wątpliwe, niezwykle kosztowne projekty, takie jak REPowerEU – plan Komisji Europejskiej mający na celu wyeliminowanie zależności od rosyjskich paliw kopalnych do 2030 roku. Wszystkie te działania wpływają na stabilność gospodarczą UE i są realizowane kosztem europejskich obywateli i podatników, którzy nigdy nie chcieli konfliktu na Ukrainie, sprowokowanego przez Zachód.
Pańskie wypowiedzi w tym wywiadzie, Panie Merz, oraz pańska demonstracja jasnej, twardej linii, a także pańskie wykluczenie jakiejkolwiek pobłażliwości – jako głupi symbol siły – zostały odpowiednio skomentowane przez stronę rosyjską.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow kategorycznie odrzucił oświadczenia Friedricha Merza. Stwierdził, że Merz w ostatnich godzinach wygłosił wiele „niekorzystnych” uwag na temat prezydenta, dlatego jego opinii trudno obecnie traktować poważnie – zwłaszcza w odniesieniu do propozycji wykorzystania Genewy jako miejsca negocjacji. Panie Merz, proszę się zastanowić, dlaczego pan i pańscy podżegający do wojny europejscy koledzy nie zostali zaproszeni na szczyt na Alasce 15 sierpnia? Bo podżegacze wojenni nie mają miejsca przy stole negocjacji pokojowych! Pieskow ma absolutną rację, nie traktując poważnie pańskiego wojowniczego i „twardego” stanowiska w sprawie ewentualnego porozumienia pokojowego. Jednakże, panie Merz, traktuję pana poważnie jako potencjalne zagrożenie wojną dla Niemiec, ale nie jako polityka pokojowego.
Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa skrytykowała absurdalne i bezpodstawne żądanie Merza dotyczące „wyczerpania gospodarczego” Rosji następującymi słowami:
„Wyczerpujący nie jest do tego zdolny, panie Merz”
Co można interpretować jako językowo elegancką dygresję na temat sytuacji gospodarczej Niemiec. Można się od Rosjan nauczyć kilku rzeczy o retoryce, panie Merz; nie mówią tak ordynarnie jak pan. Jak mawia Zacharowa: Ci, którzy mieszkają w szklanych domach, nie powinni rzucać kamieniami.
Putin odpowiedział raczej pośrednio, nazywając oświadczenie Merza „ nieudaną próbą zrzucenia odpowiedzialności za tragedię na Ukrainie” i wskazując na zamach stanu na Majdanie w 2014 roku jako przyczynę konfliktu.
Jak pokazują te reakcje po raz kolejny: zrównoważona Rosja z dyplomatycznym prezydentem, którego cech brakuje większości europejskich marionetek politycznych najwyższego szczebla. Gdyby Rosja nie była tak spokojna, już dawno mielibyśmy III wojnę światową.
Na koniec chciałbym zauważyć, że aroganckie wypowiedzi Friedricha Merza przedstawione w tym artykule praktycznie nie wywołały żadnej reakcji wśród polityków w parlamentach różnych krajów europejskich ani w Parlamencie Europejskim. Dlaczego? Najwyraźniej w dużej części Europy i reszty świata zachodniego panuje idiotyczny konsensus co do rzekomej agresji Rosji. Jednak moim zdaniem Rosja została nie tylko sprowokowana do tego kroku, ale wręcz do niego zmuszona, jeśli chce nadal gwarantować bezpieczeństwo własnego kraju. Ważne byłoby uświadomienie społeczeństwu Zachodu historycznych przyczyn tej wojny, co powinno doprowadzić do politycznie koniecznego sporu.
Fakt, że Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) wydał międzynarodowy nakaz aresztowania Putina od 2022 roku, jest dla mnie niezrozumiały. Dlaczego więc Barack Obama nie siedzi jeszcze w więzieniu? Friedrich Merz prawdopodobnie czuje się bezpiecznie, nazywając Putina zbrodniarzem wojennym właśnie z powodu tego nakazu aresztowania. Dla mnie Putin nie jest zbrodniarzem wojennym w sensie kogoś, kto dopuścił się okrucieństw. Można go oskarżyć o to, że wszczął wojnę, a teraz nie chce jej zakończyć tak szybko, jak to możliwe. Moim zdaniem Friedrich Merz, Ursula von der Leyen i im podobni są bez wątpienia niemieckimi podżegaczami wojennymi.
Były prezydent Joe Biden, kontrolowany przez Państwo Głębokie, również nazwał Putina „zbrodniarzem wojennym” w 2022 roku. Moim zdaniem, to określenie bardziej do niego pasuje, ponieważ w latach 90., jako sekretarz skarbu, sumiennie pracował nad stworzeniem wrogiego wizerunku Rosji. Wojna i dążenie do niej to zbrodnia sama w sobie.
Co dziwne, niemieckie partie opozycyjne i koalicjanci nie wyrazili sprzeciwu wobec skandalicznych wypowiedzi Merza. Sprawa jest dla nich prawdopodobnie zbyt paląca i nie chcą stracić sympatii wyborców, z których większość w Niemczech nadal jest przekonana, że to Rosja jest agresorem.
Parafrazując Niccolo Machiavellego: Agresorem nie jest ten, kto pierwszy krok stawia, lecz ten, kto go wymusza!
Nigdy Lewica nie była tak niepopularna ani Prawica tak nieokreślona
[Synkowie, to głos zza Oceanu. Katolik, a mało wie o Europie św. Benedykta. Nic nie wie o Cywilizacji Łacińskiej, wyodrębnionej genialnie przez Feliksa Konecznego. Nie zdołaliśmy Jego syntez i analiz upowszechnić wśród intelektualistów anglo-języcznych. Mimo ogromnych wysiłków, głównie Jędrzeja Giertycha.
A ‘prawica” i “lewica” to głupawe wymysły krwawych masonów i rewolucjonistów z Wielkiej Rewolucji anty- Francuskiej. Trzeba zmienić slogany. Czas. Mirosław Dakowski]
Żyjemy w osobliwym zmierzchu ery powojennej. Współczesne narracje się rozpadają. Paradoksy mnożą się tam, gdzie niegdyś panowały pewne przekonania.
Liberałowie często twierdzili, że historia nieuchronnie przesuwa się w lewo. Dziś jednak lewica chyli się ku upadkowi na całym świecie i czeka ją ponura przyszłość. Inni twierdzili, że tradycyjne sposoby i pewniki skazane są na zapomnienie. Tymczasem konserwatyzm zyskuje na znaczeniu, a idee uznawane za „przemijające” cieszą się coraz większym zainteresowaniem.
Doszliśmy do zdumiewającej sytuacji, w której nastąpiło odwrócenie biegunów politycznych. Ugrupowania prawicowe stają się partiami konserwatywnych ludzi pracy, podczas gdy lewica rozpieszcza bogate pseudo elity i środowisko akademickie.
Jak do tego doszło
Być może jeszcze bardziej zagadkowe jest to, jak znaleźliśmy się w tym punkcie. Każda ze stron obrała inną strategię.
Lewica znalazła się w fatalnej sytuacji, ponieważ jej aktywiści popełnili błąd, stawiając na niepopularne agendy „woke”, czym zrazili wyborców. Lewica traci poparcie właśnie dlatego, że uparcie obstaje przy „byciu sobą”.
Prawica zyskała na znaczeniu, atakując absurdalne programy lewicy z dużym powodzeniem. Jednak sama popełniła błąd, porzucając wiele ze swoich zasadniczych zasad. Termin „konserwatyzm” może dziś oznaczać bardzo wiele. Prawica naraża się na ryzyko, upierając się przy odejściu od swoich zasad.
W rezultacie mamy do czynienia z osobliwym zmaganiem, typowym dla naszej ponowoczesności, którą były prezydent Czech Václav Havel scharakteryzował jako sytuację, w której „wszystko jest możliwe, a nic nie jest pewne”.
Lewica w kryzysie
Rzeczywiście, to co pozornie niemożliwe wydarzyło się w 2024 roku. Wszystko przesuwa się w prawo. Dzieje się to wszędzie — na każdym kontynencie i w większości dużych państw. Partie lewicowe ponoszą sromotne porażki w kolejnych wyborach.
Nowe trendy łamią wieloletnie wzorce głosowania na lewicę na całym świecie. Obszerna analiza w brytyjskim „The Telegraph” bada wyniki wyborów na całym świecie. Wnioskuje ona, że partie lewicowe są „bardziej niepopularne teraz niż kiedykolwiek od końca zimnej wojny”.
Ogólnie rzecz biorąc, ugrupowania prawicowe wyszły zwycięsko, zdobywając rekordową średnią 54,6% głosów w 73 demokratycznych państwach w 2024 roku.
Przegląd kryzysu
Tendencja ta jest szczególnie widoczna w Stanach Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Europie Wschodniej. Niedawne ponowne zwycięstwo prezydenta Donalda Trumpa zwieńczyło falę konserwatywnych triumfów.
W 2024 roku wiele państw poszło w ślady USA, odrzucając narzuconą im przez gorliwych lewicowców różnorodność, ekologię i „woke’istyczne” nakazy narzucane im przez gorliwych lewicowców.
„The Telegraph” donosi, że nawet Ameryka Łacińska dryfuje w stronę prawej strony sceny politycznej, czego przykładem jest zwycięstwo Javiera Mileia w Argentynie. Choć lewica nadal prowadziła w liczbach bezwzględnych, jej przewaga w Ameryce Łacińskiej była najmniejsza od ponad trzydziestu lat. Podobne tendencje pojawiły się w Afryce, gdzie Afrykański Kongres Narodowy (ANC) w RPA po raz pierwszy od 1994 roku utracił większość parlamentarną.
Wyczerpana ideologia
Raport pokazuje, że lewica nie inspiruje już ani nie jednoczy wyborców, takich jak klasa robotnicza, którą zawsze uważała za swoją własność. Jej aktywiści skupieni są wokół wyczerpanej ideologii, pozbawionej przywództwa i dynamizmu.
Zakotwiczona w starych schematach lewica spotyka się z gniewem wyborców, którzy mają dość kolejnych rewolucyjnych zmian wprowadzanych zbyt szybko i zbyt daleko. „Wokizm”, aktywizm transpłciowy i ekologiczne szaleństwa sprowokowały wyborców do buntu.
Upadek lewicy jest więc łatwy do prześledzenia. Sytuacja prawicy nie jest jednak tak jednoznaczna. W rzeczywistości porażka lewicy jest o wiele wyraźniejsza niż zwycięstwa prawicy. Można powiedzieć, że nigdy lewica nie była tak niepopularna, ani prawica tak nieokreślona.
Stracone szanse prawicy
Prawica wykorzystała słabości lewicy. Jednak nie przedstawiła spójnego programu w obronie spraw, które niegdyś ją definiowały. Jej przekaz jest pomieszany — łączy elementy populizmu, nacjonalizmu i innych modeli, które koncentrują się na gospodarce, a unikają drażliwych kwestii moralnych.
Obecna chwila zwycięstwa byłaby idealną okazją, aby ponownie nawiązać do głębokich chrześcijańskich korzeni konserwatyzmu, przyciągających duchowo wygłodniałe masy. To czas, by ponownie potwierdzić kwestie moralne, które wciąż cieszą się popularnością wśród osób dotkniętych niemoralnymi programami lewicy.
Zamiast tego część prawicy w sposób nieautentyczny prezentuje powierzchowne symbole i retorykę chrześcijańską, ale ma niewiele do zaoferowania pod względem merytorycznym.
Bezbożna krucjata
W swojej książce The Godless Crusade: Religion, Populism and Right-Wing Identity Politics in the West Tobias Cremer dochodzi do wniosku, że te nowe modele polityczne faworyzują „zsekularyzowanej idei „chrześcijaństwa”, która postrzega chrześcijaństwo jako „znak tożsamości kulturowej”, a nie wyznanie wiary czy praktykę moralnego kodeksu.
Niepokojące w tym rozwoju jest to, że pod chrześcijańską otoczką tej „krucjaty” kryją się ci, którzy twierdzą, że reprezentują sprawę chrześcijańską, a jednocześnie przyjmują pogańskie idee, ateistyczne postawy i dziwne filozofie. Wielu populistycznych kandydatów jest niereligijnych, liberalnych obyczajowo i przeciwnych chrześcijańskiemu kodeksowi moralnemu.
Zagrożenia miękkiej „twardej prawicy”
Lewica reaguje, głośno narzekając, że te nowe partie i kandydaci „skrajnej prawicy” narzucają społeczeństwu swoją chrześcijańską krucjatę. Jednak ta rzekoma chrześcijańska krucjata pozbawiona jest Chrystusa i Jego krzyża.
Tak więc owe „chrześcijańskie partie twardej prawicy” obejmują m.in. Zgromadzenie Narodowe Marine Le Pen, które niedawno przyczyniło się do wpisania aborcji do francuskiej konstytucji. Podobnie współprzewodnicząca niemieckiej „skrajnie prawicowej” Alternatywy dla Niemiec (AfD), homoseksualistka Alice Weidel (ona i jej partnerka Sarah Bossard pozostają w związku cywilnym i wychowują dwoje adoptowanych dzieci), daje przykład szokująco sprzeczny z tradycyjną moralnością chrześcijańską. Niektórzy konserwatyści uznają dziś za „chrześcijan kulturowych” takich ludzi jak Elon Musk czy nawet ateista Richard Dawkins, traktując ich jako przedstawicieli bliżej nieokreślonych wartości chrześcijańskich.
Wielu ulega złudzeniu, że wystarczy trzymać się chrześcijańskich zewnętrznych znaków bez autentycznego przyjęcia chrześcijańskiej moralności. Jednak to „odchudzone chrześcijaństwo” nie może przynieść głębokich przemian koniecznych do zmiany społeczeństwa.
Droga naprzód
W tym zmierzchu powojennej epoki ludzie potrzebują jasności. Lewica jasno ujawniła swój niepopularny program i poniosła tego konsekwencje.
Prawica musi nadal sprzeciwiać się tej agendzie i przedstawić jednolity, a zarazem popularny program oparty na tradycyjnych zasadach konserwatywnych i porządku chrześcijańskim. Prawica ma przewagę, ponieważ dysponuje atrakcyjnym modelem. Musi być autentyczna i odważnie proponować swoje zasady, a nie tylko niespójne zewnętrzne pozory. Nie może mieszać swego przekazu z obcymi elementami, które zaciemniają obraz.
Jeśli prawica zejdzie z tej drogi jasności, nie poradzi sobie lepiej niż niepopularna lewica, gdy nadejdzie dzień rozliczenia.
Źródło: tfp.org
=================================
MD: Może “konserwatyzm Chrystusowy” kontra “humanizm diabelski”? Dość dobre, ale za długie…
Barnaba d’AixWysłane przez: Marucha w dniu 2025-09-08
Zanim napiszę parę słów na temat programu „Holistyczna edukacja prozdrowotna w szkole podstawowej”, muszę wyjaśnić termin „wagistra”, który pozwalam sobie użyć powyżej. Użyłem go po raz pierwszy w opowiadaniu „Powodziowe fantasmagorie”, które można znaleźć TUTAJ.
Termin narodził się pod wpływem naporu środowisk modernistyczno-lewacko-feministycznych na istniejące od wieków nazewnictwo. Środowiska te domagały i domagają się, chociaż od czasu zamknięcia kurka „z kasą” z USA przez Donalda Trumpa nieco przycichły, zmiany nazw rodzaju męskiego na żeński, jeśli nazwa dotyczy kobiety. Stąd miała powstać m.in. „ministra”.
Lewackie środowiska próbowały zdemolować naturalny porządek płci istniejący od stworzenia świata i lansowały płcie „dodatkowe”. Na przykład płcie wyobrażone w psychice osobnika umysłowo rozchwianego albo zmienione przez przeszczepianie lub wycinanie stosownych organów. W tej sytuacji określenie płci stawało się niejednoznaczne.
Jako emerytowany inżynier (i pełny magister; to aluzja do jednego z prezydentów R.P. który miał tytuł OMC magister, czyli „o mało co”) przyzwyczaiłem się w życiu do nazywania rzeczy, faktów i okoliczności dosyć precyzyjnie. Stąd zrodziły się w moim umyśle określenia „wagistra” i „penister” zamiast proponowanego przez lewaków określenia „ministra” dopuszczającego jednak pewne wątpliwości. Wagistra to zbitka od reklamowanej na „paradach równości” i manifestacjach zbuntowanych wagin – „waginy” oraz przyjętego przez nowomowę terminu „ministra”. Wagistra precyzyjnie określa nie tylko stanowisko, ale także czego można się spodziewać pod okryciem. Penister też nie budzi wątpliwości.
Tak więc wagistra od edukacji postanowiła wznieść młodych Polaków obojga płci (zakładam, że tylko te dwie płcie występują na razie w polskich szkołach, wszak to dopiero początek edukacji zdrowotnej) na wyższy poziom wiedzy o zdrowiu.
W dokumencie zatytułowanym „Holistyczna edukacja prozdrowotna w szkole podstawowej — ciało, umysł duch. Program nauczania edukacji zdrowotnej dla klas IV-VIII szkoły podstawowej” znalazłem między innymi taki klejnot: „Quiz/układanka–uczniowie dopasowują proste opisy do ilustracji narządów, np. „ten narząd pomaga oddawać mocz”.
Mój nie najmłodszy umysł miał czas przyzwyczaić się do „holistycznego” spojrzenia na świat i od razu podsunął mi wspomnienia z Podhala, gdzie w swoim czasie spędziłem, pracując, parę lat. Dzięki temu miałem okazję być kilkakrotnie zaproszonym na góralskie wesela: bardzo barwne, malownicze i egzotyczne dla cepra z dolin.
Kiedy już wesele rozwinęło się i z głów weselników dobrze się dymiło, górale tak zwanymi „białymi głosami” rozpoczynali przyśpiewki. Przypomniało mi się kilka z nich, które dedykuję wagistrze od spraw edukacji w ramach holistycznego douczenia zdrowotnego – bezpłatnie i bez specjalnego i kosztownego programu. Wiążą się one bezpośrednio z quizem/układanką na temat „ten narząd pomaga oddawać mocz”.
Oto one, a melodia góralskich przyśpiewek znana jest powszechnie na Podhalu:
„[…]W Zakopanem na ubocu Baca bacę topił w mocu, Hej! Cy go topił, cy nie topił, Ale zawzdy go pokropił!”
Druga przyśpiewka wyraża niejakie braki w holistycznej wiedzy na temat konstrukcji organizmu ludzkiego przez młode osoby płci żeńskiej. Tu pewnie ta edukacja lansowana przez szanowną wagistrę przydałaby się:
[…] „Wisiały, wisiały Ja**** u powały Hej, a te głupie dziwki Myślały, że śliwki, hej!”
Plącze mi się po głowie jeszcze trzecia, ale to chyba już wyższy poziom edukacji holistycznej niż szkoła podstawowa. Chociaż chodzą słuchy, że szanowna wagistra chce ten element edukacji wprowadzić do programu klas niższych:
[…] Hej, złapali mnie chłopcy Do lasu mie wiedom. Hej, cosik mi sie zdaje Ze mie dupc*** bedom, hej!”
Od tamtych lat na Podhalu wiele się zmieniła, ale górale, lud twardy, swojej tradycji pilnują, wiedzę z pokolenia na pokolenie przekazują, co widać choćby po tych przyśpiewkach. Tak, że uczyć góralskich dzieci, jaki narząd pomaga do oddawania moczu, nie trzeba. Innych dzieci na świecie też, ale za tym kryje się program deprawacji młodych gojów, a przecież kasy z unijnych funduszy rozwoju chyba na to nie braknie?
Jak się przyuczy dziewczynkę od dziecka, że stosunek płciowy – to jak za płot splunął, za młodu będzie w sam raz do „czerwonej dzielnicy” w Amsterdamie albo Buenos Aires. Wyspecjalizowani od pokoleń w handlu żywym towarem geszefciarze czekają: paszport do sejfu i nieprędko stamtąd wyjdzie.
A co do górali – potrafią odróżnić nie tylko bimber od żytniówki, ale i złoto od czego innego. Dlatego całe klasy i całe szkoły podpisują oświadczenia, że dzieci nie będą posyłać do szkoły na naukę masturbacji ani innych dewiacji zwanych uczenie „holistyczną edukacją zdrowotną”.
Wspomniawszy o „holistycznym podejściu do masturbacji”, intryguje mnie pytanie, czy szanowna wagistra wiedzę praktyczną na ten temat posiada. Doczytałem się, że kończyła jakąś francuską szkołę, ale holistycznej wiedzy praktycznej chyba tam nie wykładano. Nie to, żebym w jakikolwiek sposób był osobiście zainteresowany, ale buszując po internecie, natknąłem się na stronie „Wikipedii” na definicję pewnej klątwy, którą chciałbym tu, dla rozszerzenia „holistycznej wiedzy” pani wagistry zacytować, ze szczególnym zwróceniem jej uwagi, że „masturbacja” w klątwie jest wyliczona:
„Cherem (hebr. חֵרֶם – »klątwa«, dziś: «bojkot«, «ostracyzm«) – kara anatemy nakładana przez sąd rabinacki na osobę, która rażąco naruszyła przykazanie (micwa) lub odmówiła podporządkowania się orzeczeniom prawnym miejscowego rabinatu; najsurowsze klątwy rzucano na denuncjatorów w czasach prześladowań.
Do przestępstw przeciw prawu religijnemu, za które grozi kara cheremu, należą: kontynuowanie pracy przed wyprawieniem pochówku zmarłemu, próba obejścia orzeczenia sądu rabinackiego przez odwołanie się do władz państwowych, znieważenie rabina, posiadanie groźnego psa i niezachowywanie stosownych środków bezpieczeństwa, odnoszenie się do kogoś jak do niewolnika, masturbacja, praca w wigilię święta Paschy, nieuzasadnione nałożenie klątwy.
Pierwsza wzmianka o cheremie rozumianym jako wykluczenie ze społeczności pochodzi z »Księgi Ezdrasza« 10, 8: »Jeśli zaś chodzi o każdego, który – wbrew poleceniu przywódców i starszyzny – w ciągu trzech dni nie przybędzie, to cały dobytek jego będzie podlegał klątwie, a on wykluczony będzie ze społeczności powracających z wygnania«”.
W tej klątwie oprócz masturbacji zatrzymało moją uwagę, że „najsurowsze klątwy rzucano na denuncjatorów”. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach nie nazywają się oni sygnalistami…
Polacy płacą rocznie setki milionów złotych za świadczenia zdrowotne dla obywateli Ukrainy. Lekarze potwierdzają przypadki „turystyki medycznej” naszych wschodnich sąsiadów. Najnowsze dane rządowe pokazują, ile dokładnie wydano na ten cel od 2022 roku. To ogromne sumy, które obciążają system ochrony zdrowia w Polsce.
Prezydent Nawrocki stawia sprawę jasno
Wśród ustaw zawetowanych przez prezydenta Karola Nawrockiego znalazła się ta, która miała przedłużyć pomoc dla obywateli Ukrainy.
Głowa państwa domaga się, aby dostęp do polskiej opieki zdrowotnej był uzależniony od opłacania składek przez Ukraińców.
Karol Nawrocki skierował już nawet do Sejmu projekt w tej sprawie, ale marszałek Szymon Hołownia odesłał go do uzupełnienia z powodu „braków formalnych”. Tymczasem własne rozwiązania szykuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nowelizacja przewiduje ograniczenie katalogu świadczeń, z których mogą korzystać nieubezpieczeni Ukraińcy. Ma to przeciwdziałać nadużyciom.
Lekarze potwierdzają proceder
O tym, że zjawisko określane jako „turystyka medyczna” rzeczywiście istnieje, pisze „Rzeczpospolita”. Potwierdził to w rozmowie z gazetą rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, rezydent onkologii klinicznej z Lublina Jakub Kosikowski.
W naszym środowisku każdy z nas się z tym spotkał. Wychodzi to przez przypadek. Np. gdy zmieniamy termin i dzwonimy do pacjenta, słyszymy, że „on już przejechał granicę”, albo pojawiają się u nas pacjenci z wynikami PET szpitala na Ukrainie – powiedział.
Lekarz przyznał, że nie jest w stanie ocenić skali tego zjawiska.
Od ubiegłego roku, kiedy zabrakło na leczenie osób ubezpieczonych, wszystkich, nieważne czy Polaków czy Ukraińców, szukanie oszczędności w systemie wydaje się mieć sens.
Ogromne kwoty z polskich pieniędzy
„Rzeczpospolita” uzyskała od rządu dane pokazujące, jak wielkie koszty ponieśli polscy podatnicy od 2022 roku w związku z leczeniem obywateli Ukrainy.
Od marca 2022 roku Fundusz Pomocy przeznaczył na ten cel ponad 514 mln zł. W 2023 roku kwota ta wzrosła do prawie 850 mln zł, a w 2024 roku wyniosła ponad 747 mln zł, w tym pół miliona zł na leczenie szpitalne.[razem – dwa miliardy sto milionów…. md]
Najważniejsze pozycje w zestawieniu to: podstawowa opieka zdrowotna – blisko 48,5 mln zł, ambulatoryjna opieka specjalistyczna – prawie 50 mln zł, a także leczenie stomatologiczne – 34,6 mln zł. Refundacja leków pochłonęła ponad 21 mln zł.
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 9 września 2025
Nareszcie jakaś dobra wiadomość! Zaraz po rocznicowych uroczystościach z okazji klęski wrześniowej w 1939 roku, obywatel Tusk Donald ogłosił radosną wieść, że oto Polska dołączyła do grona 20 najlepszych gospodarek świata, czyli do grona „bilionerów” – to znaczy krajów, których Produkt Krajowy Brutto osiągnął bilion dolarów. To oczywiście bardzo miła wiadomość, która każdego obywatela powinna ucieszyć, chociaż żyją jeszcze obywatele pamiętający, jak to w latach 70-tych Polska była nie żadną tam dwudziestą, ale dziesiątą potęgą gospodarczą świata.
Wtedy – jak pamiętam – też bardzośmy się z tego cieszyli, chociaż jednocześnie coraz bardziej dawały nam się we znaki rozmaite uciążliwości dnia codziennego. Były to jednak – jak tłumaczono w rządowej telewizji – a żadnej innej wtedy jeszcze nie było – tak zwane „trudności wzrostu”. Chodzi o to, że rozwój gospodarczy, zwłaszcza rozwój burzliwy – a z takim właśnie mieliśmy wtedy do czynienia – oprócz plusów dodatnich – jak powiedziałby Kukuniek – generuje również plusy ujemne – właśnie w postaci „trudności wzrostu”. Gdyby rozwój gospodarki i w ogóle był mniej dynamiczny i burzliwy, to wszystko rozwijałoby się równomiernie. Tymczasem mieliśmy do czynienia z nader dynamicznym, zapierającym wprost dech rozwojem, w związku z czym jedne dziedziny rozwijały się – znaczy – rosły szybciej, podczas gdy inne – wolniej.
Dlaczegoś najszybciej rosły ceny, podczas gdy ilość towarów dostępnych na rynku, rosła wolniej – i to właśnie potęgowało owe sławne „trudności wzrostu”. No ale tak to już jest w gospodarce, zwłaszcza takiej, co to dynamicznie się rozwija – że takie, dajmy na to, ceny, strzelają w górę, jak radzieckie rakiety, podczas gdy inne dziedziny czołgają się tuż przy ziemi, na podobieństwo czołgów. Ale jeśli nawet, to znaczy – „tu i ówdzie” – jak mówiono w rządowej telewizji – dawały się odczuć „trudności wzrostu”, to przecież ogólny bilans niewątpliwie był krzepiący.
Co prawda i wtedy nie brakowało malkontentów w rodzaju kabaretowego artysty Jana Kaczmarka, który wyśpiewywał, że „pero, pero – bilans musi wyjść na zero!” – ale nikt nie traktował tego serio, ponieważ wszyscy wiedzieli, że Polska jest dziesiątą potęgą gospodarczą świata. Wśród tej dziesiątki była na przykład gospodarka amerykańska, w której też rozmaicie się działo; z jednej strony pasmo sukcesów, ale z drugiej – „trudności wzrostu” – i to wcale nie „tu i ówdzie” – jak u nas – tylko wszędzie, na całego. W związku z tym komunikat ogłoszony przez obywatela Tuska Donalda wprawdzie wzbudził – jak się należało – euforię – ale też przywołał wspomnienia dawnych dni, które – jak wiadomo – już wkrótce zakończyły się katastrofą.
Chociaż w papierach, a zwłaszcza – w przemówieniach – wszystko grało, niczym gruźlikowi w płucach, to jednak nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości. Przewidział to laureat Nagrody Nobla z ekonomii, prof. Milton Friedman, który zwrócił uwagę na podobieństwo świata finansów i alkoholizmu. Najpierw – powiadał – jest nadmiar środków płynnych i euforia, a potem – nieubłaganą koleją rzeczy – pojawia się depresja. Żeby zdać sobie z tego sprawę, nie trzeba być laureatem Nagrody Nobla, ani nawet doktorem ekonomii. Takie rzeczy wie każdy praktyk, który eksperymentował ze środkami płynnymi. „Taka kolej rzeczy jest” – śpiewała Violetta Villas w piosence „Przyjdzie na to czas”.
Pogrążyłem się w rozpamiętywaniu tamtych dni nawet nie na wiadomość o kolejnym sukcesie naszego nieszczęśliwego kraju, który tak niespodziewanie, nawet dla siebie samego, awansował do grona 20 światowych potęg gospodarczych. Do rozpamiętywania skłonił mnie nie tyle komunikat obywatela Tuska Donalda o tym niewątpliwym sukcesie, co widok ministra gospodarki i finansów w vaginecie obywatela Tuska Donalda, pana Andrzeja Domańskiego. Właściwie niczego nie można mu zarzucić, ani do niczego się przyczepić – w wyjątkiem jednej rzeczy. Gotów jestem nawet ogłosić ludowy konkurs – czy ktoś widział pana ministra Domańskiego – nie mówię, że radosnego – ale przynajmniej – beztrosko uśmiechniętego? Wydaje mi się, że radość, a nawet beztroski uśmiech nie zagościł na jego twarzy, przynajmniej odkąd został dygnitarzem w vaginecie obywatela Tuska Donalda. Jeśli moje wrażenie jest trafne, to nie da się ukryć – muszą być jakieś przyczyny tego stanu rzeczy, które powinniśmy sobie rozebrać z uwagą.
Jak pamiętamy, orkiestra na „Titanicu” podobno grała do końca – ale nikt nie pamięta, by przy tej muzyce tańcował kapitan tego statku Edward James Smith. A dlaczego nie tańcował? Bo w odróżnieniu od większości pasażerów, wiedział, jaka jest sytuacja, więc gdzie mu tam było do tańca?
Czy to przypadkiem nie ta sama przyczyna sprawia, że pan minister Domański zachowuje poważny wyraz twarzy nawet w sytuacji, gdy Książę-Małżonek wysyła panu prezydentowi Nawrockiemu instrukcje, jak ma się zachowywać i co mówić podczas wizytowania przywódców cudzoziemskich państw? Jak wiadomo, chodzi o to, by nie dłubał w nosie, nie trzymał rąk w kieszeniach, ani się nie garbił – a na pytania odpowiadał zdaniami pełnymi treści – jak to czynił dowódca naszej 3 kompanii zmotoryzowanej Studium Wojskowego UMCS w Lublinie podczas egzaminu z psychologii.
Widocznie pan minister Domański wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy, w związku z czym potrafimy weselić się z byle przyczyny, śmiejąc się, jak głupi do sera. No dobrze – ale co takiego właściwie pan minister Domański może wiedzieć, że zmiata mu to nawet cień uśmiechu z twarzy?
Otóż wprawdzie pan minister Domański nie może nie wiedzieć, że Polska dołączyła do grona 20 „bilionerów” – a przypuszczam nawet, że to on właśnie mógł w tej sprawie oświecić obywatela Tuska Donalda – ale jednocześnie ma dręczącą świadomość ciążącego na naszym nieszczęśliwym kraju brzemienia długu publicznego. Według oficjalnych danych, które nie mogą przecież być wyolbrzymiane, żeby niepotrzebnie nie płoszyć obywateli – na koniec I kwartału tego roku, państwowy dług publiczny przekroczył 1713 mld złotych i podobno powiększa się z szybkością około miliarda złotych na dobę.
Według projektu budżetu państwa na rok przyszły, deficyt budżetowy ma wynieść prawie 272 mld złotych. Ale na tym nie koniec, bo obok państwowego długu publicznego, jest też dług sektora instytucji rządowych i samorządowych, który na koniec I kwartału br. wyniósł 2 123,5 mld złotych – no i też rośnie w tempie stachanowskim. Biorąc pod uwagę aktualny kurs walutowy, oficjalny dług publiczny właściwie zrównał się z oficjalnym PKB. W tej sytuacji trudno się dziwić, że pan minister Domański jest taki poważny, żeby nie powiedzieć – ponury. Na jego miejscu każdy by taki był.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Umowa gospodarcza z Mercosur to nie tylko ogromne zagrożenie dla europejskiego rolnictwa, ale także dla zdrowia. Powszechnie wiadomo, że w krajach Ameryki Południowej nie obowiązują europejskie normy dotyczące stosowania szkodliwych pestycydów, ale wciąż niewiele osób wie, jak porażająca jest skala. „Brazylia dopuszcza do użytku 3669 pestycydów. To prawdziwe eldorado dla korporacji, głównie europejskich. Sprzedaje się tu produkty zakazane na starym kontynencie” – informowano w dokumencie francusko-niemieckiej telewizji Arte, który już nie jest dostępny w sieci.
======================
Trzy lata temu francusko-niemiecka telewizja Arte przygotowała film dokumentalny „Pestycydy – europejska hipokryzja”, w których przestrzegała przed pestycydami, które są masowo używane w rolnictwie w Brazylii, a następnie trafiają do Europy.
Dokument analizuje używanie pestycydów w rolnictwie, które mimo iż zakazane w Europie, są eksportowane do krajów, gdzie ich stosowanie jest dozwolone pomimo wysokiej szkodliwości – przede wszystkim do Brazylii. Następnie produkowane tam pomarańcze, kawa czy soja, z pozostałościami trujących pestycydów, są wysyłane z powrotem do Europy. Dlaczego UE pozwala na ten (lukratywny) eksport do krajów wschodzących? — reklamowała swój film.
Warto zauważyć, że teraz, kiedy Komisja Europejska wyraziła zgodę na szkodliwą umowę z Mercosur, w sprawie ułatwień dotyczących sprowadzania taniej żywności z krajów Ameryki Południowej, film ten nie jest już dłużej dostępny online.
Przetrwał on jednak na ich kanałach, na których został umieszczony.
Wstrząsające doniesienia
Fragmenty usuniętego filmu dokumentalnego udostępnił w mediach społecznościowych internauta „Borys61581538”.
Mato Grosso. Ten stan w Brazylii to królestwo przemysłu rolnego. Bawełna, ryż, trzcina cukrowa, kukurydza, wielka produkcja transgenicznej soi i rekordy zużycia pestycydów. Mato Grosso wygrywa każdą światową konkurencję w dziedzinie agrotoksyczności. Takiego terminu używają ci, którzy potępiają imperium chemii. Brazylia dopuszcza do użytku 3669 pestycydów. To prawdziwe eldorado dla korporacji, głównie europejskich. Sprzedaje się tu produkty zakazane na starym kontynencie
— wskazał narrator w filmie.
Zatrute królestwo to przede wszystkim rynek międzynarodowych korporacji, w tym trzech europejskich gigantów, szwajcarskiej firmy Syngenta oraz niemieckich BASF i Bayer, które w 2018 roku wchłonęły Monsantu. Promują one czyste powietrze i zdrowe produkty, idealną planetę, na której rozwija się zrównoważone rolnictwo — ujawnił.
samochód na memie nazywa się CWS T-1. T od nazwiska konstruktora Tadeusza Tańskiego patrona samochodówki w Nowym Sączu do której dawno temu uczęszczałem. Ja przynajmniej nie słyszałem o modelu CWS PR-4.
Pole uprawne w Brazylii. Ursula von der Leyen Źródło: Unsplash / PAP/ EPA STEPHANIE LECOCQ
Jeśli umowa z Mercosur wejdzie w życie do Europy napłynie żywność zawierająca olbrzymie ilości zabronionych w Europie pestycydów. Film dokumentalny na ten temat został usunięty.
Umowa handlowa UE-Mercosur to przedsięwzięcie, które może zniszczyć europejskie rolnictwo. To jednak tylko jeden wiążących się z forsowanym przez unijne elity i związane z nimi korporację przedsięwzięciem.
Mercosur – zagrożenie dla zdrowia
Wśród największych zagrożeń jest jakość jedzenia, jakie stopniowo zacznie trafiać do naszego kraju – być może masowo jeśli w przyszłości Mercosur zwinie polskie rolnictwo. Jak wskazują przeciwnicy umowy, w jej ramach Niemcy wyślą do Ameryki Południowej produkty swojego przemysłu, a w zmian z państw Ameryki Południowej napłynie do Europy żywność. Niestety będzie to żywność często niedobrej jakości – zawierająca dawno zakazaną w Europie chemię.
Przypomnijmy, że w państwach Ameryki Południowej nie obowiązują europejskie normy w zakresie zakazów stosowania szkodliwych pestycydów. Tylko Brazylia dopuszcza do użytku aż 3669 pestycydów. Dzięki temu kilka europejskich korporacji zarabia krocie.
Zakazany dokument o chemii w żywności z Brazylii
Portal wPolityce.pl zwrócił uwagę na film dokumentalny francusko-niemieckiej telewizji Arte, który już nie jest dostępny w sieci, ale jego fragmenty zaczynają się pojawiać na platformie X.
Trzy lata temu francusko-niemiecka telewizjaArte przygotowała film dokumentalny “Pestycydy – europejska hipokryzja”, w których informuje i ostrzega przed pestycydami, które są masowo używane w rolnictwie w Brazylii, a następnie trafiają do Europy.
Dokument traktuje o stosowaniu pestycydów w rolnictwie, które mimo, że w Europie są zakazane, eksportowane są do Brazylii. Produkowane tam towary z pozostałościami trujących pestycydów, są wysyłane z powrotem do Europy. – Dlaczego UE pozwala na ten (lukratywny) eksport do krajów wschodzących? – pytają autorzy filmu.
W filmie dokumentalnym jest mowa, że w 2018 roku europejskie koncerny sprzedały ponad 80 000 ton pestycydów zakazanych w Europie. 90 proc. produktów pochodzi z fabryk starego kontynentu w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Holandii, Niemczech, Francji, Belgii i Hiszpanii. Zwrócono uwagę, że używane są m.in takie zakazane środki jak atrazyna i metolachlor.
Film “Pestycydy – europejska hipokryzja”
Fragmenty usuniętego filmu dokumentalnego udostępnił w mediach społecznościowych internauta “Borys61581538”.
– Mato Grosso. Ten stan w Brazylii to królestwo przemysłu rolnego. Bawełna, ryż, trzcina cukrowa, kukurydza, wielka produkcja transgenicznej soi i rekordy zużycia pestycydów. Mato Grosso wygrywa każdą światową konkurencję w dziedzinie agrotoksyczności. Takiego terminu używają ci, którzy potępiają imperium chemii. Brazylia dopuszcza do użytku 3669 pestycydów. To prawdziwe eldorado dla korporacji, głównie europejskich. Sprzedaje się tu produkty zakazane na starym kontynencie – mówi narrator w filmie.
Interes koncernów z Niemiec i Szwajcarii
– Zatrute królestwo to przede wszystkim rynek międzynarodowych korporacji, w tym trzech europejskich gigantów, szwajcarskiej firmy Syngenta oraz niemieckichBASF i Bayer, które w 2018 roku wchłonęły Monsanto. Promują one czyste powietrze i zdrowe produkty, idealną planetę, na której rozwija się zrównoważone rolnictwo – ujawnił.
mato grosso to stan w brazylii,czyli kraju będącym członkiem mercosur wiecie jak rozpoznac które produkty są z brazylii? na onkologi .. pic.twitter.com/3GWzt8lNBr
Rosja jeszcze bardziej zacieśnia współpracę z Pekinem po utracie europejskich rynków. Podczas spotkania w Chinach podpisano porozumienia o zwiększeniu przesyłu gazu do Państwa Środka, a także postanowiono o budowie nowego, ogromnego gazociągu Siła Syberii 2, o co rosyjski Gazprom zabiegał od lat.
Podczas szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW rosyjski Gazprom i chiński koncern China National Petroleum Corporation (CNPC) zawarły porozumienie, by zwiększyć przesył gazu do Chin – poinformował Reuters.
Spółki podpisały także memorandum w sprawie budowy drugiej nitki rurociągu Siła Syberii – Siła Syberii 2. Zwiększenie przesyłu do Chin pomogłoby Rosji częściowo zrekompensować ograniczenie importu przez Unię Europejską. Po ogłoszeniu tych wiadomości akcje Gazpromu wzrosły o 0,5 proc. na giełdzie w Moskwie.
Nowe umowy rosyjsko-chińskie
Aleksiej Miller, prezes zarządu Gazpromu, przekazał, że osiągnięto porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu ziemnego przez istniejący gazociąg Siła Syberii, biegnący ze wschodniej Syberii bezpośrednio do Chin. Przesył wzrośnie o 6 mld m3 gazu, z 38 mld m3 do 44 mld m3 rocznie.
Ponadto przesył tzw. szlakiem dalekowschodnim, gazociągiem Sachalin–Chabarowsk–Władywostok z obwodu sachalińskiego Rosji do Chin, ma wzrosnąć z pierwotnie planowanych 10 mld m3 (Chiny w lutym 2022 r. zgodziły się, by kupować taką ilość rocznie do około 2026-2027 r.) do 12 mld m3 rocznie.
Jak oznajmił Miller, Gazprom zawarł również z Chinami porozumienie w sprawie budowy gazociągu Siła Syberii 2 z półwyspu Jamał, do czego spółka dążyła od lat. Jego przepustowość ma sięgnąć 50 mld m3 gazu rocznie.
„W dniu dzisiejszym podpisano prawnie wiążące porozumienie w sprawie budowy gazociągu Siły Syberii 2 oraz jego części tranzytowej Sojuz-Wostok przebiegającej przez Mongolię” – powiedział Miller. Poproszony o potwierdzenie umowy dotyczącej gazociągu, rzecznik rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych odpowiedział, że Chiny i Rosja zawsze „prowadziły pragmatyczną współpracę w różnych dziedzinach, w tym w energetyce”.
Nie jest wciąż znana cena gazu przesyłanego tą drogą – a jest to jeden z kluczowych czynników wpływających na koszt budowy gazociągu i sposób podziału tych kosztów między partnerów. Miller zapowiedział, że cena ta ma być niższa od ceny oferowanej europejskim odbiorcom ze względu na ogromne odległości i ukształtowanie terenu, na którym trzeba zbudować rurociąg. Jak pisał Reuters, brak postępów w sprawie cen za gaz z Siły Syberii 2 wskazuje, że Chiny domagają się znacznych rabatów od Rosji. Nie zdecydowano także jeszcze o tym, kto zbuduje gazociąg.
Spotkanie w Chinach
Według Aleksieja Millera budowa gazociągu z pól gazowych Bovanenkovo i Kharasavey w północnej Rosji przez rozlegle tereny Syberii do Mongolii, a następnie do Chin, byłaby największym i najbardziej kapitałochłonnym projektem gazowym na świecie.
Porozumienia w sprawie gazociągów podpisano w trakcie wizyty przywódcy Rosji Władimira Putina w Chinach. W poniedziałek Putin uczestniczył w szczycie SzOW, a w środę weźmie udział w paradzie wojskowej w Pekinie z okazji 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Azji.
Według informacji przekazanych przez Reutersa po spotkaniu Putina z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i prezydentem Mongolii Ukhnaagiinem Khurelsukhem w Pekinie Kreml poinformował, że podczas rozmów z Chinami podpisano 22 umowy, w tym umowę o współpracy strategicznej między Gazpromem a CNPC, ale nie podano żadnych szczegółów.
Chiński rynek nie zastąpi europejskiego
Według Kremla Chiny są obecnie największym partnerem handlowym Rosji, największym nabywcą rosyjskiej ropy i gazu, drugim co do wielkości nabywcą rosyjskiego węgla i trzecim co do wielkości nabywcą rosyjskiego LNG.
Obecnie Gazprom dostarcza gaz ziemny do Chin przede wszystkim gazociągiem Siła Syberii w ramach 30-letniej umowy zawartej pod koniec 2019 r. W 2024 r. eksport wyniósł około 31 mld m3. Oczekuje się, że w tym roku dostawy osiągną planowaną wielkość mld 38 m3. Jednakże eksport do Chin to wciąż tylko niewielka część tego, co w szczytowym okresie Rosja przesyłała do Europy – w latach 2018-2019 wyeksportowała 177 mld m3 gazu na Stary Kontynent.
„Rosja, Mongolia i Chiny przodują, Europejczycy to idioci”.
UE zamierza odrzucić tanią rosyjską ropę i gaz w dłuższej perspektywie, nawet po zakończeniu konfliktu na Ukrainie. Chiny i Mongolia cieszą się, ponieważ planowane są nowe rurociągi, które będą je dostarczać w przyszłości, podczas gdy Europa pogrąża się w gospodarczej i politycznej nieistotności.
Anti-Spiegel8 wrzesień 2025
Tygodniowy przegląd wiadomości rosyjskiej telewizji wyemitował w niedzielę komentarz do wyników szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Chinach i jego następstw. Przetłumaczyłem go, ponieważ szczyt obejmował również decyzję o budowie nowego gazociągu, który będzie tłoczył rosyjski gaz, pierwotnie przeznaczony dla Europy, do Chin.
———————————
Wydarzenia w Chinach w tym tygodniu wywołały prawdziwy wewnętrzny szok wśród obserwatorów na całym świecie. Dokładniej, istnieje na to nawet termin psychologiczny: „insight”, co po rosyjsku oznacza „oświecenie”. Krótko mówiąc: to objawienie.
Objawienie polega na tym, że Rosja, Chiny i Indie po prostu mocno trzymają się razem. Rosja jako najpotężniejsza potęga militarna, która ostatnio stała się jeszcze silniejsza; Chiny jako kraj o najszybszym ożywieniu gospodarczym w historii ludzkości; a Indie jako najludniejszy kraj na świecie, obecnie z najwyższymi wskaźnikami wzrostu gospodarczego. Razem stoimy na solidnym fundamencie, nie patrząc na zachodnich przeciwników. A wszystko to znajduje odzwierciedlenie w uderzających obrazach.
To znaczy, nowa oczywistość jest oczywista dla wszystkich; Wszyscy uświadomili sobie nowe proporcje i nowe powiązania dotyczące tego, co wielkie, a co małe, co się pojawia, a co już się pojawiło, i co przemija.
I kolejna jasność: Putin, Xi i Kim. Rosja, Chiny i Korea Północna. Na Zachodzie panuje prawdziwy wrzask bezsilnej furii. Potężne armie i zdeterminowane głowy państw.
Z Chińczykami mamy doświadczenie we współpracy wojskowej poprzez regularne ćwiczenia i koordynację wojskowo-polityczną. Z Koreańczykami mamy doświadczenie bojowe w obronie zbrojnej przed banderowską agresją na Kursku. Nasz wspólny potencjał militarny jest ogromny.
Jednocześnie ważne jest, aby chronić pokój jako wspólną ideę. Oś niemiecko-japońska – zwycięstwo nad nią w II wojnie światowej kosztowało nasz naród więcej niż cokolwiek innego. Nasza obecna potęga militarna jest gwarancją, że tragedia o takiej skali nigdy się nie powtórzy. A z drugiej strony, prawdziwie bezgraniczna chmura gołębi pokoju, która wzbiła się w niebo z chińskiej ziemi. Przenikliwy symbol.
Putin wielokrotnie, a nawet ostrożnie, mówił w Chinach o Trumpie, o jego szczerych staraniach o pokój na Ukrainie. I o tym, że jest światełko w tunelu: „Jeśli zdrowy rozsądek zwycięży, możliwe jest uzgodnienie akceptowalnej opcji zakończenia tego konfliktu. Zakładam, że tak. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nastroje w obecnej administracji USA pod przewodnictwem prezydenta Trumpa, widzimy nie tylko apele, ale szczerą chęć znalezienia rozwiązania. Wydaje mi się, że jest światełko w tunelu”.
Z Władywostoku nadszedł już ważny sygnał. Anglia i Francja nadal entuzjastycznie mówią o wysłaniu wojsk na Ukrainę. Putin wydał dla nich ostrzeżenie, które było tak jasne jak znak z czaszką na linii wysokiego napięcia: Nie ingerujcie, zginiecie!
We Władywostoku Putin powiedział o przyczynach wojny i planach wysłania wojsk europejskich na Ukrainę: „Jednym z głównych powodów było przystąpienie Ukrainy do NATO. Dlatego jeśli wojska pojawią się tam, zwłaszcza teraz, w czasie działań wojennych, założymy, że będą one uzasadnionym celem do zniszczenia”.
Ogólnie rzecz biorąc, przeciwnicy mogą wiele się nauczyć od Szanghajskiej Organizacji Współpracy, której szczyt odbył się w Pekinie. Potrzebujesz kolejnego oświecenia?
Putin powiedział również: „Szanghajska Organizacja Współpracy nie wezwała nas do tego, byśmy sprzeciwiali się komukolwiek. Nie stawiamy sobie takiego zadania. Nie myślimy o tym, jak kogokolwiek przechytrzyć ani jak osiągnąć lepsze wyniki w konkurencji. Nie. Po prostu myślimy o tym, jak najlepiej zorganizować własną pracę i osiągnąć pozytywne rezultaty poprzez wspólne wysiłki. Na tym właśnie koncentruje się Szanghajska Organizacja Współpracy”.
Przykładem pozytywnego rezultatu jest największy na świecie projekt energetyczny, gazociąg Siła Syberii-2 z Rosji do Mongolii i Chin, o przepustowości 50 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. W zasadzie istnieje porozumienie. Zrobimy to i nikt tego gazociągu nie wysadzi w powietrze. Rosja, Mongolia i Chiny są pionierami; Europejczycy to idioci.
... Zatem z Chin nadeszło wiele powodów do oświecenia.
Nalot na Ukrainę w nocy z 7 na 8 IX przyniósł niezwykłe rezultaty: lawina ognia pokryła mosty na Dnieprze w pobliżu Kremenczuga, tyły Sił Zbrojnych Ukrainy, obiekty przemysłu zbrojeniowego i lotniska.
Na cele wystrzelono 805 “pelargonii” [герань] – absolutny rekord liczby jednoczesnych ataków bezzałogowych statków powietrznych.
Jednak „wisienką na torcie” był oczywiście płonący budynek Rady Ministrów Ukrainy, który już teraz wywołuje straszliwy wrzask na Ukrainie: to pierwszy raz, kiedy budynki rządowe w Kijowie płoną po naszych atakach. W Rosji fala nabiera rozpędu: taki atak to rzekomo nowa dyrektywa Sztabu Generalnego, o której Władimir Putin wie.
„Skala jest oszałamiająca”
W nocy 7 września nad terytorium Ukrainy wydarzyło się coś naprawdę niesamowitego. Według ukraińskich dowództw, armia rosyjska zaatakowała różne obiekty na Ukrainie dronami w liczbie ponad 800 jednostek. Ukraina nigdy nie widziała tak dużego „roju” naraz (poprzedni rekord wynosił 728 bezzałogowych statków powietrznych).
Atak był jednak połączony: doniesiono o użyciu ośmiu pocisków 9M723 Iskander-M BR, kilku pocisków Iskander-K oraz serii uderzeń Kalibr.
Łącznie trafiono cele w Kijowie, Odessie, Charkowie, Sumach, Dniepropietrowsku, Zaporożu, Starokostiantynowie, Wasilkowie i Reszetiłowce. Ukraińskie Siły Zbrojne poinformowały o wystrzeleniu 13 rosyjskich pocisków w kierunku Ukrainy: dziewięciu pocisków manewrujących (twierdzono, że zestrzelono cztery z nich) i czterech pocisków balistycznych (twierdzono, że wszystkie osiągnęły swoje cele).
Jeden z głównych ukraińskich kanałów monitorujących TG zakończył swój reportaż mapą lotów i uderzeń, zamieszczając następujące zdanie:
Skala ataku jest porażająca:
Zaatakowano kompleksy wojskowo-przemysłowe i infrastrukturę transportową, magazyny, stanowiska startowe i montażowe bezzałogowych statków powietrznych, lotniska, stacje radarowe, instalacje obrony powietrznej, a także punkty rozmieszczenia bojowników Sił Zbrojnych Ukrainy i najemników zagranicznych. Łącznie ataki przeprowadzono na obiekty w 149 obwodach Ukrainy.
Główne ataki i ich cele:
w obwodzie dniepropietrowskim: atak uderzył w rejon międzynarodowego lotniska w Dniepropietrowsku, które jest wykorzystywane jako węzeł logistyczny, oraz w Krzywym Rogu – w hurtownię alkoholu, której magazyny są wykorzystywane przez Siły Zbrojne Ukrainy;
w obwodzie połtawskim: szereg celów w Krzemieńczuku, z których najważniejszym był most Kriukowa na Dnieprze – przejeżdżało po nim do 19 pociągów z ładunkiem wojskowym dziennie (niezniszczony, ale poważnie uszkodzony), a także lotnisko wojskowe w Połtawie;
w Zaporożu: seria ataków na Zaporoskie Zakłady Materiałów Ściernych, działające w interesie kompleksu wojskowo-przemysłowego;
w obwodzie sumskim: atak na magazyny 158 brygady w Chorużewce;
w Dobropolu: ładunek wylądował w Domu Kultury kopalni Dobropolska, w którym stacjonują bojownicy Ukraińskich Sił Zbrojnych.
Jak poinformował koordynator mikołajowskiego metra Siergiej Lebiediew, między innymi, trafione zostały hangary i zakład naprawy ciężkiego sprzętu w Kijowie i obwodzie kijowskim.
Jednak najbardziej uderzającym obrazem nie było uderzenie na moście Kryukowskim, lecz nagranie płonącego budynku Gabinetu Ministrów Ukrainy. Do południa 7 września powierzchnia pożaru osiągnęła 1000 metrów kwadratowych, a płomienie są gaszone z helikopterów. Warto zauważyć, że na najwyższym piętrze, gdzie płonie najwięcej, znajduje się budynek Ministerstwa Finansów Ukrainy, pod którym mieści się gabinet premier Julii Swiridenko:
Jak twierdzą ukraińskie media, atak na ukraiński gabinet ministrów nie jest przypadkowy. Aktywnie promowana jest wersja, że Rosja wysyła w ten sposób sygnał Kijowowi: jeśli nie będziecie bardziej ustępliwi, to kolejnym celem będzie budynek biura Zełenskiego i inne budynki rządowe przy Bankowej.
To nowy zwrot w rosyjskich atakach na Ukrainę. Do tej pory ukraińskie budynki rządowe w Kijowie nie były celami. – napisał w mediach społecznościowych mer Kijowa Witalij Kliczko.
Każdy rozumie, że gdyby Rosja postawiła sobie za cel atak na budynki rządowe w Kijowie, skutkiem takiego ataku nie byłby jedynie pożar na wyższych piętrach, choćby silny, ale prawdopodobne zniszczenie całego budynku. Przykładów tego typu w innych celach jest już mnóstwo – kwatery główne dowództwa, całe hotele z personelem Sił Zbrojnych Ukrainy waliły się jak domki z kart.
Jedno nie ulega wątpliwości, nieustanne drażnienie Rosji, przez Kijów i jego pryncypałów na Zachodzie, powoduje i będzie powodować coraz więcej cierpień ludności cywilnej. I dobrze by było, jeśli tylko ukraińskie. Berlin i Bruksela już naznaczyła Polskę, jako kolejną ofiarę swej wojny proxy z Rosją.
Odbywający się 7 września w Krakowie Marsz dla Życia i Rodziny objął swoim patronatem wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, a prezydent Karol Nawrocki podarował jego uczestnikom biało-czerwoną flagę. Jednak pomimo tak dużej rangi tego wydarzenia, większość mediów głównego nurtu nie wspomniała o nim ani słowa, a komentowały go głównie media regionalne.
Gazeta Krakowska oraz DziennikPolski24 wspomniały o wydarzeniu dość zdawkowo, mówiąc, że był to marsz przeciwników „edukacji zdrowotnej”. Jest to oczywiście prawdą, ale o wiele niepełną, bowiem był to przede wszystkim marsz w obronie tradycyjnej rodziny i życia poczętego. Warto zauważyć, że na stronie „Dziennika Polskiego” pojawiła się foto-galeria z Marszu.
Znacznie bardziej rzetelna była informacja przekazana przez Ilustrowany Kurier Codzienny. W niedzielę, 7 września, ulicami Krakowa przeszedł coroczny Marsz dla Życia i Rodziny – manifestacja w obronie wartości życia, rodziny i tradycyjnego wychowania – czytamy na portalu.
Znalazła się tam również informacja o patronacie wicemarszałka Bosaka i prezydenckiej fladze. Marsz objęty został honorowym patronatem wicemarszałka Sejmu RP Krzysztofa Bosaka, który skierował do uczestników list z wyrazami poparcia, odczytany podczas finału. Dodatkowo, inicjatywa cieszyła się wsparciem Prezydenta RP Karola Nawrockiego – z Kancelarii Prezydenta przekazano organizatorom flagę państwową z osobistą dedykacją, symbolizującą jedność w obronie życia i rodziny – zaznaczono. Podobne informacje można było znaleźć na portalach: LoveKrakow, Radio Plus, KRKnews czy Fronda.
Ani słowem o marszu nie wspomniało za to Radio Kraków, będące jednym z największych regionalnych mediów. Na portalu jest za to artykuł i bogata galeria zdjęć z… „marszu jamników”, który w Krakowie odbył się w tym samym czasie.
Żadnych informacji o wydarzeniu nie ma również na stronie krakowskiego oddziału Gościa Niedzielnego.
O Marszu milczał również program Kronika nadawany na TVP 3, gdzie oczywiście był obecny „marsz jamników”.
W niedzielę ulicami Krakowa przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. Inicjatywa ma na celu afirmację życia oraz promocję rodziny opartej na trwałym związku kobiety i mężczyzny. To głos w obronie mordowanych nienarodzonych oraz upominanie się o godność każdego człowieka. Tymczasem w alternatywnym świecie internetowym na uczestników Marszu wylano szambo pomyj, pomówień i oskarżeń. Czy ktoś z hejterów próbował dotrzeć do faktów? Czy był na Marszu? Czy tylko obrzuca błotem ludzi dobrej woli dla chorej satysfakcji? Zapraszamy na mini przegląd mediów społecznościowych i opisów świata oczami „silnych za klawiaturą”.
Przykłady braku zrozumienia, hejtu można mnożyć. Pokazujemy tylko kilka przykładów zakłamywania faktów i tworzenia alternatywnej rzeczywistości oraz stawiania uczestników Marszu przed „trudnymi pytaniami”, na które odpowiedź można było znaleźć… idąc na Marsz. Ale zapewne prościej jest być internetowym trollem, hejterem – najczęściej występując pod zmyśloną tożsamością.
Jesteśmy na profilu FB „Dzieje się w Krakowie”. Znajdziemy tam krótki film pokazujący krakowski Marsz z opisem: „Chłopak dziewczyna normalna rodzina”, „Stop aborcji, stop gender” – to hasła uczestników Marszu dla Życia i Rodziny w Krakowie.
A oto niektóre reakcje w komentarzach (zachowujemy oryginalny zapis, słowa wulgarne cenzurujemy):
„W obronie życia ” – pięknie brzmi…a kazde z nich życzy najgorzej osobie która ma odmienne poglądy, włącznie z pozbawieniem tego życia- które tak dumnie i szumnie broni, wystarczy poczytać komentarze tych „ obrońców ” w necie …aż ręce opadają.. ..zakłamanie i hipokryzja na najwyższym poziomie… Swoją drogą – zastanawia mnie, kiedy wpadnie ktoś na pomysł zeby w trakcie takiej pikiety wejść w ten świętoje***wy tłum z swoim mocno chorym dzieckiem i powie ze potrzebuje kasy na terapię leki zajęcia ect i jak chojny gest będą mieć ci co tak mocno bronią…pewnie padnie frazes” pięćset daje z swoich podatków poszla won” 😉 ehhh…niechże każdy swoim podwórkiem sie zajmie na swoją dooopkę patrzy i zyje godnie z swoimi zasadami a nie robi za sumienie innych”.
Na czyje „komentarze w necie” powołuje się autor wpisu, nie wiemy. Jak domyślamy się, owo życzenie najgorszego włącznie z pozbawieniem życia, to komentarz do haseł „Stop aborcji!”. Wszak istnieją w Polsce środowiska, które uważają, że „aborcja ratuje życie” (sic!), co jest kłamstwem na kilku płaszczyznach: życia dziecka, które jest mordowane; życia matki, która cierpi psychicznie po tzw. aborcji, a na dodatek twierdzenie łączące śmierć matki z niewykonaniem tzw. aborcji jest zwykłym kłamstwem. Pomoc potrzebującym? Być może autor komentarza nie wie o licznych zbiórkach pomocowych, o fundacjach (często kościelnych), które służą osobom dotkniętym różnymi nieszczęściami, funkcjonując często właśnie dzięki datkom ludzi takich jak uczestnicy Marszu. Dość tu dodać, że w niedzielę ulicami Krakowa szły rodziny z osobami obarczonymi niepełnosprawnością, był Bawer Aondo-Akaa, którego przedstawiać w świecie pro-life nie trzeba – ich obecność raczej świadczy o zaufaniu do tego środowiska? Ale zapewne hejtera to i tak nie przekona.
Czytamy dalej:
„To jakiś cyrk!!!, nie protestują że oszuści ich okradają,ale protestują gdy dzieci mogą się przygotować do życia w zdrowiu i świadomie decydować o sobie. Nie ma słów na tą patologiczaną zawziętość i złość!!! Wstyd!!!”.
O jakich oszustach mowa? Nie wiemy. Na pewno jednak podczas Marszu słyszalny był głos upominania się o niskie podatki dla rodzin (jeśli o takiej grabieży mogła być tu mowa). Wiemy też, że uczestnicy tego corocznego wydarzenia są mocno zainteresowani właściwym przygotowaniem swoich dzieci do dorosłego życia i mają świadomość, że permisywna edukacja seksualna nie jest tu dobrym rozwiązaniem. Wiedzą też dobrze, że dzieci trzeba przez złem chronić – a nie czyni się tego poprzez wrzucenie w sam środek bagna. To, że świat zwariował, nie oznacza bowiem, że mamy dostosować dzieci do tego szaleństwa. Należy przygotować synów i córki na zderzenie z nim, poprzez zbudowanie trwałych fundamentów moralnych. A to dzieje się w tradycyjnej rodzinie, a nie w jej karykaturach i poprzez wmawianie, że istnieją 54 płcie.
Na tym nie kończymy:
„W obronie dzieci ??? A kto kilka dni temu zawetowal tak ważne ustawy mające na celu ochronę dzieci JUZ NARODZONYCH? TUSK? On nie jest prezydentem RP. Amnezja? A może skrajna HIPORYZJA polityków prawicy i Kościoła? Nie dobrze mi się robi jak patrzę na tę naszą głupotę narodową”.
To już prawdziwy stek bzdur. Mowa zapewne o odrzuceniu przez prezydenta Karola Nawrockiego nowelizacji tzw. ustawy Kamilka. To, czy regulacja wymaga zmian i jakich, to osobna kwestia. Niemniej prezydent swoim wetem nic nie zmienił. Zachował dotychczasowe przepisy (dość restrykcyjne). Za to proponowane przez większość sejmową rozwiązania – choć usuwały niektóre nadregulacje, to równocześnie jednak dopuszczały sytuację, w jakiej osoby, które nie powinny mieć styczności z dziećmi, uzyskiwały do nich dostęp na podstawie jedynie… własnego oświadczenia.
Były też takie pytania:
„A co chłopakowi i dziewczynie z normalnej rodziny będzie przeszkadzało , że dwa chłopaki lub dwie dziewczyny będą nazywali się też rodziną?!?! Ich życie nie będzie w żadnym wypadku zakłócane przez życie par jednopłciowych tak jak teraz nie jest, bo przecież takich par żyje w kraju tysiące. Wystarczy im dać takie same prawa a żadne marsze równości i dla życia nie będą musiały się odbywać”.
Tu aż ciśnie się na usta zawołanie „uśmiechniętej koalicji”: KON-STY-TU-CJA. Tak, wszak ustawa zasadnicza wskazuje, że to związek kobiety i mężczyzny zasługuje na troskę i opiekę państwa. Dlaczego? Bo tylko taka rodzina jest gwarantem zachowania ciągłości pokoleń! I – mówiąc dosadniej – także dostarczycielem przyszłych podatników. Państwo nie ma więc, także z ekonomicznego punktu widzenia, żadnego interesu w tym, by promować homozwiązki. Tym bardziej ów chłopak i dziewczyna nie mają powodów, by uznać, że związki jednopłciowe w czymś im dorównują. Nie ma też żadnych przesłanek, by czynić jakiekolwiek kroki zmierzające do zrównywania tak odmiennych statusów. To dość logiczne…
Cóż. Krytykom nie podoba się nic. Jednym to, że na Marszu były dzieci, które nic nie rozumieją, innych dziwią szkoccy dudziarze, a kolejni wyśmiewają, że na czele z transparentami sami faceci…
No to dla przypomnienia publikujemy zdjęcie czoła marszu – a dzieciom i młodzieży serdecznie dziękujemy za ich dzielną postawę:
Pod innym filmem na wspomnianym profilu padają np. pytania o to, „czy chociaż jedna osoba z tych demonstrujących przeczytala podstawy programowej do odpowiednich klas i wieku ? Jeśli tak to co tam jest nieodpowiedniego?”. „To edukacja zdrowotna zagraża życiu i rodzinie?”; „Dziwna logika bo wydaje mi się, że marsz dla życia i rodziny powinien propagować edukację zdrowotną”.
Być może gdyby tak dociekliwe osoby dotarły na Marsz, wiedziałyby, że pokazana na nagraniu uczestniczka Marszu… mówiła o tym; że poświęciła czas na przeczytanie podstawy programowej. Nie tylko ona. Wielu uczestników niedzielnej manifestacji to uczyniło i wielokrotnie wskazywało na błędy oraz zagrożenia EZ. Wśród nich, na niedostosowaną do wieku seksualizację dzieci i wpajanie im przeczących nauce ideologicznych pojęć dotyczących płci, tożsamości albo choćby wyrzucenie z podstawy pojęcia tradycyjnej rodziny. Ale być może według autorów komentarzy to raczej program sięgający po doświadczenia zdegenerowanych osób typu Alfred Kinsey jest czymś odpowiednim dla dzieci i sprzyjającym ich zdrowiu? Przeciwnicy EZ nie negują potrzeby kształcenia dzieci w zakresie zachowań prozdrowotnych, bezpieczeństwa w sieci. Nawet na Marszu wskazywali, że wiele zagadnień zawartych w nowym przedmiocie należy podejmować… i były one podejmowane przez osoby do tego przygotowane w ramach innych przedmiotów (biologia, informatyka, wychowanie do życia w rodzinie). Dziś, w ramach EZ, wiedzę tę przekaże jeden nauczyciel czy zewnętrzny instruktor, zaś z programu wyrzucono WDŻR, zastępując je permisywnym modelem edukacji seksualnej.
Dla kontrastu warto dodać, że profil informował też o marszu jamników, który obywał się tego samego dnia w Krakowie. Jak słusznie zauważył jeden z użytkowników: „Tyle komentarzy i zero hejtu, jamniki to jednak są kozaki”. Żeby była jasność – taki standard komentowania popieramy. Czyli da się?! Dlaczego zatem troska o bezpieczeństwo dzieci, o rodzinę, o godność każdego życia napotyka na tak wielką falę hejtu… Nie wiemy, ale możemy się domyślać…
A na koniec zachęcamy do obejrzenia filmowej relacji z tego pięknego, rodzinnego wydarzenia!
Skandal! Tomasz Siemoniak szkoli banderowców z OUN!
.. ale rok 2015 ; czy coś się zmieniło? md
Kości Polaków pomordowanych przez OUN-UPA – Ostrówki na Wołyniu, fot. Zdzisław Koguciuk (2012 r.)
Czy wicepremier a obecnie Tomasz Siemoniak w zakresie wiedzy o historii Wojska Polskiego jest kompletnym ignorantem? Czy też w cyniczny i wyrachowany sposób realizuje plan wciągnięcia Polski w działania zbrojne na Wschodzie, nie oglądając się przy tym ani na doświadczenia historyczne, ani na godność polskiego munduru?
Tak czy owak, wydając decyzję o szkoleniu dowódców batalionu o nazwie OUN, uderzył on w polskie tradycje wojskowe oraz znieważył pamięć pomordowanych przez OUN i UPA. W takie sytuacji, jeżeli jest człowiekiem honoru, powinien podać się do dymisji.
Wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, wydał decyzję, aby za pieniądze polskiego podatnika szkolić dowódców ukraińskich oddziałów ochotniczych, w tym batalionów “Azow” i “Ajdar”, zdominowanych przez banderowców, oraz batalionu noszącego nazwę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Poinformował o tym na konferencji prasowej gen. Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jest to niebywały skandal, bo OUN była organizacją terrorystyczną, która w okresie międzywojennym atakowała struktury państwa polskiego. Jej członkowie, zwłaszcza z frakcji kierowanej przez Stepana Banderę, dokonali wielu zbrodni, w tym zabójstwa ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego i posła Tadeusza Hołówki.
Nawiasem mówiąc, obaj zamordowani byli piłsudczykami i zwolennikami ugody z Ukraińcami. Banderowcy zgładzili także w skrytobójczych zamachach wielu uczciwych Ukraińców, w tym Iwana Babija, dyrektora ukraińskiego gimnazjum we Lwowie i szefa Akcji Katolickiej. Z kolei we wrześniu 1939 r., współpracując, ściśle z niemieckim wywiadem Abwehrą, spełniali rolę V Kolumny, organizując i przeprowadzając dywersję na tyłach walczących z Niemcami polskich dywizji. W ramach tej dywersji niejednokrotnie strzelali w plecy wycofującym się do Rumunii i na Węgry polskim żołnierzom. Mordowali ludność cywilną.
Przykładem jest zgładzenie bezbronnych mieszkańców osady Kołodne k. Monasterzysk, w tym kobiet i dzieci, co miało miejsce w nocy z 18 na 19 września. W następnych latach na bazie struktur OUN powstała Ukraińska Powstańcza Armia, która dokonała ludobójstwa na Polakach, Żydach o Ormianach oraz obywatelach polskich innych narodowości.
Ks. Raymond de Thomas de Saint-Laurent | 08/09/2025
Upłynęło wiele dni, zanim Bóg wreszcie ukończył arcydzieło Swego stwórczego aktu. Przez dziewięć miesięcy dusza Maryi nadawała formę Jej dziewiczemu ciału i zbliżała się godzina Jej szczęśliwych narodzin. Gdy duszne palestyńskie lato zbliżało się ku końcowi, łagodniejące słońce zalewało obfitymi potokami złotego światła bujną równinę Samarii, gdzie w bogatych sadach dojrzewały jesienne owoce. Pewnego wspaniałego wrześniowego dnia, gdy przyrodę zdobiło promieniste piękno, w bielejącym murami mieście Nazaret na świat przyszła Najświętsza Dziewica.
Prawdopodobnie narodziła się w tym samym domu, w którym później dokona się wielka tajemnica Wcielenia Bożego i gdzie pracując i modląc się Jezus spędzi większość swojego dzieciństwa i swojej młodości. Aniołowie nie ogłosili nadejścia chwalebnej Królowej hymnami radości, tak jak później ogłoszą narodziny Zbawiciela. Niewidzialni dla oka śmiertelników, aniołowie uważali za swój zaszczyt objęcie straży przy skromnej kołysce, nad którą z miłością pochylali się święty Joachim i święta Anna. Proroctwo Izajasza się wypełniło. Z korzenia Jessego, po upływie dziesięciu wieków, wyrośnie nowa gałąź. Na tej samej gałęzi po kilku zaledwie latach zakwitnie odwieczny Kwiat, Wcielone Słowo.
Jej Boży Syn wkrótce pojawi się przedstawiając sobą nowy świt nadziei nad światem pogrążonym od czterech tysięcy lat w ciemnościach bólu i śmierci.
Królowa Nieba
Dzień narodzin Królowej Niebios zalicza się do najpiękniejszych w historii, gdyż ogłaszał on potępionej ludzkości z dawna wyczekiwany czas wyzwolenia.
Upamiętniając to wspaniałe wydarzenie Kościół wybucha entuzjazmem: „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża – śpiewa Kościół w swojej liturgii – głoszą radość całemu światu” – Nativitas tua, Dei Genitrix Virgo, gaudium annuntiavit universo mundo.
Rzeczywiście, zdajemy się zapominać, w jak straszliwej rozpaczy pogrążony był świat przed przyjściem Chrystusa.
Grzech naszych pierwszych rodziców wydał owoc śmierci. Aż do przyjścia Zbawiciela, przekleństwo Wszechmogącego ciążyło na grzesznej ludzkości. Adam zjadł zakazany owoc w szalonej nadziei, że stanie się podobny do Boga.
Ze straszliwą ironią Bóg pozbawił go wspaniałych przywilejów i zdegradował do skrajnej niedoli. W ten sposób starożytny świat został zbudowany na ucisku słabych i braku poszanowania dla ludzkiej godności. Większa część ludzkości była poddana udręce niewolnictwa.
Nawet Rzym, dumny nosiciel cywilizacji, uważał rzesze swoich niewolników za ogromne stado przeznaczone na rzeź. Tak naprawdę panowie mieli prawo wysyłać swoich niewolników na śmierć tylko dla swojej rozrywki. Wytworni patrycjusze z cesarskiego miasta używali czasem tych biednych dusz jako pokarmu dla hodowanych przez siebie morskich węgorzy. Nic nie syciło tak ich obżarstwa, jak smakowite morskie węgorze, podtuczone na ludzkiej krwi.
Cierpienia dusz były coraz dotkliwsze. Adam przypuszczał, że może obejść się bez Boga i niewdzięcznie odrzucił swego Suwerennego Dobroczyńcę. Bóg, w zamian, wycofał się od swego stworzenia. Nie opuścił jednak całkowicie ludzkości, ale przemawiał do niej w rzadkich odstępach czasu, zapowiadając przyszłe przyjście dziewicy, która zmiażdży głowę węża pod swoją niepokalaną piętą. On wzbudził proroków spośród ludzi, lecz sam ukrył się w swym nieprzystępnym świetle.
Ponadto, Pan dopuścił do tego, aby źródło łaski ustało całkowicie. Nie odmawiał swego przebaczenia skruszonemu grzesznikowi, udzielając go pod jedynym warunkiem doskonałej skruchy. Mimo to, pośród pokus ciała i przy braku hojnej duchowej pomocy dostępnej nam teraz, najsłabsze dusze wpadały tysiącami do piekielnej czeluści.
Biedni ludzie z dawnych czasów! Dotkliwie odczuwali swą słabość i bezbronność i poszukiwali w niezmiernym bólu jakiegoś sposobu zyskania nadprzyrodzonego wsparcia w swej biedzie. Bóg, Byt duchowy, wymyka się prymitywnym zmysłom ludzkim, więc ludzie tworzyli sobie bożki, w których pokładali swe największe nadzieje. Niestety! Posągi te były głuche i nie słyszały rozdzierającego serca krzyku wynikającego z czterdziestu wieków cierpienia.
Jednak ten straszny koszmar, w którym walczy ludzkość, rozprasza się, jak gęsta nocna mgła przed słodkim światłem poranka. Kwadrans wieczności wyznacza godzinę swego nieskończonego miłosierdzia. Narodziny Maryi rozpoczynają dzieło Odkupienia. W swej kołysce Matka Zbawiciela rozświetla opuszczoną ziemię łaską swoich pierwszych uśmiechów. Wkrótce pojawi się Jezus i swą drogocenną Krwią zmaże wyrok naszego potępienia. Świat, który tyle wycierpiał, wreszcie będzie rozkoszował się radością wolności i pokoju. Niewolnictwo zostanie wszędzie zniesione, a ludzka godność będzie odtąd szanowana. Niczym wartkie strumyki, łaski wytrysną w obfitości z sakramentów. Musimy tylko do nich przystąpić i czerpać z nich – bez ograniczeń – przebaczenie, odwagę i życie wieczne.
Bóg, który ukrył się w raju, zstąpi na ziemię i nigdy nie porzuci ludzkości. Po Wniebowstąpieniu nasz Pan pozostanie wśród nas pod zasłona eucharystyczną aż do końca świata, kiedy to Rzeczywista Obecność opuści zniszczone tabernakula. Chrystus wówczas będzie w sposób widzialny królował nad chwalebnymi duszami zmartwychwstałych wybranych. Takie są wspaniałe radości ogłaszane narodzinami Maryi. „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża głoszą radość całemu światu”
Narodziny Najświętszej Dziewicy
Narodziny Najświętszej Dziewicy były więc jednym z najważniejszych wydarzeń w historii.
Przyjrzyjmy się teraz, w jaki sposób te narodziny zostały przyjęte i wynieśmy z tych rozważań lekcję, która przyniesie korzyść naszemu życiu wewnętrznemu. Święci Ojcowie Kościoła wyrażają wpływ narodzin Niepokalanej Dziewicy na niewidzialny świat, opisując niebiosa ogarnięte niezwykłym podziwem. Aniołowie nie potrafili odnaleźć stosownych słów pochwały, by wyrazić uznanie dla cudownej Trójcy Świętej za stworzenie Tej, która była umiłowaną Córką Ojca i która stanie się Matką Słowa Wcielonego i Oblubienicą Ducha Świętego. Nie nużył ich też podziw dla piękna ich Królowej. Błogosławione duchy, które radują się nawróceniem jednej duszy, radowały się widząc zjawienie się pewnej Ucieczki grzesznych. Wiedzieli, że Maryja pewnego dnia stanie się Bramą Niebios, która nigdy nie odmówi wejścia do wiecznego królestwa tym, którzy przywołają Ją z ufnością. Ojcowie zauważają również ogromne westchnienie ulgi sprawiedliwych w otchłani, zmarłych od początku świata, a także wściekłość demonów w piekle, które widziały zbliżający się koniec ich tyrańskiego panowania.
Jak przyjęto na ziemi narodziny Maryi, które zachwyciły niebo i przeraziły upadłych aniołów? Narodzinom świętego Jana Chrzciciela kilka lat później towarzyszyły cuda, wywarły wrażenie na ludowej wyobraźni. Mieszkańcy Judei pytali z podziwem: „Jakie będą losy tego dziecka, którego przyjście na ten świat jest witane tak wieloma cudami? Kim zatem będzie to dziecko?”. Wspaniała misja Maryi znacznie przewyższała misję Zwiastuna. Jednak nic nadzwyczajnego nie wskazywało tłumom, że Ta, która została obiecana grzesznemu człowiekowi tuż po upadku i którą zapowiadali prorocy w ciągu wieków, się narodziła. W rzeczywistości Niepokalana Dziewica narodziła się wśród powszechnej obojętności.
Według pewnych tradycji, nikt w małym miasteczku Nazaret, gdzie mieszkali święci Joachim i Anna, nikt nie zwrócił uwagi na nowe przybycie. Chociaż w Jej żyłach płynęła krew Dawida, Jej rodzina utraciła starożytną świetność. Któż zważał na tych zubożałych ludzi?
Anna i Joachim byli przez wiele lat bezdzietni, ale Pan w końcu wysłuchał ich modłów. Postrzegali swoją córkę, Maryję jako miarę niebiańskiej dobroci, jaką im Bóg okazał. Praktycznie jednak nie zdawali sobie sprawy w rzeczywistości z tego, jakimi prawdziwymi skarbami Najwyższy obdarzył duszę ich dziecka. Nie potrafili sobie wyobrazić cudu Niepokalanego Poczęcia. Nie uświadamiali sobie, że to Matka Odkupiciela leży w ich kochających ramionach.
Ówcześni Żydzi byli pogrążeni w zniechęceniu. Od lat nie słyszano głosu proroków. Utraciwszy swą polityczną wolność, wierzyli, że Opatrzność ich porzuciła. I to właśnie wówczas ukryte dzieło nieskończonego Miłosierdzia dokonało się pośród nich.
Fakty mówią same za siebie i uczą nas oczywistej lekcji. Oby niedostrzeżenie narodzin Matki Bożej nauczyło nas lekceważyć ludzką wielkość! Zachowujmy chrześcijańską perspektywę obojętności wobec ulotnych marności, które sam Chrystus odrzucił przy narodzinach swojej Matki. Gdyby były one ważne, z pewnością nie odmówiłby ich swojej Rodzicielce.
Niepokalana Matka
Ta wielka tajemnica uczy nas również, by nigdy nie upadać na duchu. Niepokalana Matka przyszła na świat w czasie, gdy Żydzi utracili nadzieję. Rzeczywiście, myśleli, że wszystko jest stracone. Czerpmy korzyść z tej lekcji. Często ulegamy zniechęceniu, kiedy – wzywając niebiosa o wsparcie – nasza prośba nie zostaje natychmiast wysłuchana. Czasami Bóg czeka, aż znajdziemy się na skraju przepaści, nim wyciągnie swą miłosierną dłoń. A więc nie zniechęcajmy się i nie ustawajmy w modlitwie! Wszechmocny wkroczy w tej właśnie chwili, kiedy będziemy się uważać za całkowicie porzuconych. Jeśli będziemy mieć ufność – nieograniczone zapasy ufności – zostaniemy sowicie wynagrodzeni
Święty Tomasz z Villanuevy wyjaśnił w jednym z kazań, że Maryja jest niebiańską jutrzenką nie tylko dla świata, ale przede wszystkim dla każdej pojedynczej duszy. Przypominał on wspaniałą prawdę, jakiej uczyła tradycja katolicka, że dusza przepełniona nabożeństwem do Najświętszej Panny niesie w swym wnętrzu znak przeznaczenia. Czy mocno pragniecie zbawienia, które uchroni was przed ostatecznym potępieniem? Zatem wiernie oddawajcie cześć Maryi. Czy pragniecie zapewnić zbawienie tym, którzy są wam drodzy? Pozyskajcie od nich obietnicę, że każdego dnia będą odmawiać jakąś modlitwę do Maryi.
Tradycja katolicka stwierdza, że sługa Matki Bożej nie zginie: Servus Mariae non peribit. Będzie na zawsze wyśpiewywać miłosierdzie Jezusa i Jego Przenajświętszej Rodzicielki.