Grzegorz Braun stanowczo. „Łajdacy, ujadający chór podżega codziennie do przestępstwa…” [VIDEO]

Braun się wkurzył. „Łajdacy, ujadający chór podżega codziennie do…” [VIDEO]

Lider KKP Grzegorz Braun w rozmowie z redaktorem naczelnym „Najwyższego Czasu!” Tomaszem Sommerem komentował dyskryminację KKP przez marszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego. Jak podkreślił, „łajdacy czują się swobodnie”, a „ujadający chór codziennie podżega do przestępstwa”.

========================================

– Czarzasty, ten marszałek Sejmu, komunista, wyrzucił KKP, ale też Razem i Kukiza z dostępu do prezydium Sejmu. I w ogóle wypowiedział podczas tego aktu wyrzucania, bo to taki zrobił demonstracyjny akt wyrzucania podczas konferencji prasowej, powiedział, że KKP jest, jak się wyraził, „na granicy agenturalności”. Dlaczego nie można pozwać tego Czarzastego, tak jak ta słynna Schnepf-Wysocka, złożyć wniosku o zabezpieczenie, żeby Czarzasty nie mógł się wypowiadać przez rok na temat KKP, jeżeli opowiada takie bzdury? – zapytał prowadzący program redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” Tomasz Sommer.

– No można to zrobić i to się robi. I nie chcę uprzedzać faktów, ale panowie mecenasi, którzy w ostatnich dniach nie mogą nastarczyć ze swoim zaangażowaniem, dlatego że właściwie co dzień dostajemy jakąś podstawę procesową – odpowiedział Grzegorz Braun.

– Musimy bardzo starannie selekcjonować. Nie możemy też zbytecznie nobilitować łajdaków, oszczerców, kłamców, którzy na nasz temat… – mówił dalej lider KKP, na co wtrącił prowadzący wspomniał, że „kiedyś mówiło się 'potwarców’”.

– Potwarców i generalnie i anonimowej, i występującej pod nazwiskiem, ale też i w wysokich rangach państwowych, występującej szumowiny. Nie możemy nobilitować każdego, zwłaszcza, że praktyka sądownictwa post-PRL-owskiego, ta praktyka dowodzi, że obrona tzw. dóbr osobistych i osób indywidualnych i osób fizycznych takich jak partia polityczna jest bardzo trudna, a wręcz bywa niemożliwa – kontynuował Braun.

– Za przykład podaję proces, który prowadzimy, w który wdaliśmy się, pozywając media centralne za kłamstwa. I ten proces trwa piąty rok. I potrwa jeszcze szósty, bo najbliższy termin rozprawy mam na lipiec 2026, kiedy to wreszcie będzie mi dane złożyć wyjaśnienia. Więc to jest kontekst, w jakim działamy i dlatego też ci łajdacy, tak jak kolejni marszałkowie rotacyjni, czują się dość swobodnie. Zwłaszcza, że wśród tego chóru, bo to już jest chór rosnący który codziennie podżega do przestępstwa, jakim byłoby uniemożliwienie działania Konfederacji Korony Polskiej. Do tego chóru przecież dołączył… nie, on współinicjował tę falę nagonki, minister niesprawiedliwości – powiedział dalej lider KKP.

Następnie Grzegorz Braun zauważył, że „minister niesprawiedliwości systematycznie właśnie powtarza insynuacje”.

– Tam cała plejada ministrów, bo Żurek, Sikorski, Kierwiński, teraz Czarzasty. No przecież to jest jakaś zorganizowana histeria taka oszczercza i trzeba by chyba to jasno powiedzieć, że trzeba to zatrzymać? – wtrącił pytanie Sommer.

– No więc, szanowni państwo, zwróćcie uwagę, bo oczywiście wrażenia, których nam co dzień dostarcza rzeczywistość, zacierają szybko pamięć. Ale zaledwie dwa tygodnie temu […] a może to już trzeci tydzień mija, skierowałem pismo do ministra koordynatora służb specjalnych, ministra Siemoniaka, zwracając uwagę na potrzebę sprawdzenia i zabezpieczenia należytej osłony kontrwywiadowczej Konfederacji Korony Polskiej. I czekam na odpowiedź pana ministra – podkreślił Braun.

– Czekam na odpowiedź. Wszystko po kolei. Pan minister Siemoniak notabene również śpiewa w tym chórze. „Śpiewa” to może nie jest adekwatne słowo, bo oni raczej ujadają, obszczekują nas, prawda? No ale sami się troszkę już zadryblowali, troszkę się zaplątali we własne nogi, bo przecież właśnie minister niesprawiedliwości Żurek z jednej strony moim zdaniem dopuszcza się deliktu polegającego na podżeganiu do przestępstwa, jakim byłoby łamanie praw konstytucyjnych moich, moich towarzyszy partyjnych, naszych wyborców, naszych odbiorców, naszych sympatyków. Słowem, wszystkich, którzy działają politycznie, interesują się polityką. Przestępstwem byłoby uniemożliwienie nam udziału w życiu politycznym na tych zasadach, które są przewidziane konstytucyjnie i ustawowo – ocenił lider KKP.

– Więc sam minister Żurek powiedział, że delegalizacja jest możliwa, kto wie, może nawet i konieczna, ale – uwaga – musi tego dokonać Trybunał Konstytucyjny – podsumował Grzegorz Braun.

Poniżej cała rozmowa Sommera z Braunem.

Nasz największy wróg

Nasz największy wróg

4.12.2025 Janusz Korwin-Mikke https://nczas.info/2025/12/04/nasz-najwiekszy-wrog

NCZAS.INFO | Pies rasy owczarek holenderski. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
NCZAS.INFO | Pies rasy owczarek holenderski. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay

Proszę pamiętać: to nie JE Donald Trump, nie JE Włodzimierz Putin, nie JE Dzong-Il Kim nakłada na nas niszczące podatki, płaci jeszcze bardziej szkodliwe zasiłki, zakazuje używania węgla, nakazuje Zielony Ład, szczepi pod przymusem; to robi „nasze państwo” – NASZ NAJWIĘKSZY WRÓG!

Nasza koncepcja państwa, to spory – ale chudy, żylasty Pies, siedzący na łańcuchu, warczący na wrogów, którego możemy z tego łańcucha spuścić, by ich zagryzł.

Koncepcja etatystyczna to ogromne, tłuste rozlazłe Psisko, które szwenda się wyżerając wszystko, które warczy na nas, swoich właścicieli i nawet często ich gryzie. I ten Pies dyktuje nam, ile mamy dawać mu żarcia!! Ba! Ten Pies nawet projektuje ustawy!!! Niby Sejm je uchwala, ale w rzeczywistości…

Złodzieje nie boją się Psa, bo Pies przecież sam kradnie, więc są w siuchcie. Nikt naokoło się tego Psa nie boi, Ukraina, a pewno i Niemcy, załatwiliby „nasze państwo” lewą ręką, a raczej jednym kopem. O Rosji nawet nie mówię: nie fatygując się przerzucaniem wojsk do Królewca obrzuciliby nas taką liczbą rakiet, że po dwóch dniach odechciałoby się nam wojny.

Do 1569 Polska była własnością Króla – który dbał o SWOJĄ WŁASNOŚĆ i nie pozwalał, by niszczył ją jego własny Pies. I dlatego Polska była mocarstwem. Potem to już tylko trochę rozpędem…

Królewicz jest od dzieciństwa uczony: „Pamiętaj: Twoim głównym wrogiem są Twoi urzędnicy!”. Jak sobie tego nie przyswoi – i zamiast rządzić, trzymając urzędników za mordę, opiera się na biurokracji – to, prędzej czy później: klops.

U nas prezydent nie jest właścicielem Polski, więc nie ma interesu, by o nią dbać narażając się na pogryzienie. Obecny Prezydent nie boi się Psu przeciwstawić – ale często ulega pod wpływem natarczywego szczekania. Senatorowie, a już na pewno posłowie czują się wręcz szczęśliwi, gdy mogą Psu podsunąć – kosztem Polski – jakiś smaczny kąsek. Zresztą Pies ma w Sejmie swoją większość. I, oczywiście, wpływ na sądy.

I to WSZYSTKO trzeba radykalnie zmienić. Żeby Pies nie miał żadnych „zaufanych ludzi” – ani w sądach, ani w Senacie, ani w Sejmie, ani w NIKu, ani na stolcu prezydenckim. Pies ma żreć, co mu dają – i gryźć, kogo każą.

Chyba proste?

Polska pupilem USA? Strach jeży włosy na głowie!

Polska pupilem USA? Strach jeży włosy na głowie!

Doradca Donalda Trumpa rozpływa się nad Polską. „Dołączy do nas, aby zająć należne jej miejsce”.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 4

Według doniesień polskojęzycznych mediów „głównego nurtu”, Polska znów awansuje do grona „prymusów”.

Dla tych, którzy nie pamiętają sławetnego roku 1989, w którym to Polska „odzyskała niezależność”, przypominam, że natychmiast została Ona mianowana „prymusem” wśród byłych sowieckich wasali z Europy Środkowej, których wchłonęło Zachodnie Imperium Kłamstwa, a konkretnie UE.

W miarę przekształcania się Polski w trzeciorzędną unijną kolonię, zapomniano o tym pięknym tytule.

Dlatego też, z przerażeniem skonstatowałem fakt tego, że Moja Ojczyzna staje się „przyjacielem USA”!

Poniżej cytaty z polskojęzycznych elektronicznych szmatławców głównego nurtu.

polska/doradca-donalda-trumpa-rozplywa-sie

Amerykanie zorganizują na swoim terenie spotkanie największych gospodarek świata. Zaproszenie dostaną “przyjaciele, sąsiedzi i partnerzy” — zapowiedział Marco Rubio sekretarz stanu USA. Przy tej okazji sporo ciepłych słów padło o Polsce.

Stany Zjednoczone, które 1 grudnia przejęły przewodnictwo w grupie G20, zapowiedziały, że Polska zostanie zaproszona na przyszłoroczny szczyt w Miami.

Marco Rubio, sekretarz stanu USA, podkreślił, że nasz kraj zasługuje na miejsce w gronie największych gospodarek świata.

Stany Zjednoczone po raz pierwszy od 2009 roku będą gościć w przyszłym roku 20 największych gospodarek świata — zaznaczył Rubio w opublikowanym w środę komunikacie.

Sekretarz stanu napisał, że “szczyt G20 w 2026 roku będzie okazją, by docenić wartości innowacyjności, przedsiębiorczości i wytrwałości, które uczyniły Amerykę wielką i które wyznaczają ścieżkę do dobrobytu dla całego świata”.

Wiele lat temu sekretarz stanu USA, Henry Kissinger wypowiedział znamienną i niezwykle trafną sentencję:

Niebezpiecznie jest bycie wrogiem Stanów, jedyne co jest jeszcze bardziej groźnie, to bycie ich przyjacielem”.

Setki amerykańskich agentów, marionetek na kluczowych stanowiskach, zdrajców swych własnych narodów, itd. przekonało się już o tym na własnej skórze. Wielu dopiero się o tym przekona.

W kolejce czekają już Jarosław Kaczyński, Wladimir Zelenski, itd.

Lech Kaczyński już się o tym przekonał, jak Saddam Hussein, Osama bin-Laden i cała plejada innych.

Dlatego z głębokim niepokojem obserwuję „zaloty” amerykańskiego globalisty i członka deep state „premiera USA” Marco Rubio w stosunku do Naszej nieszczęsnej Ojczyzny.

Czyżby nasz nowy Prezydent Karol Nawrocki, już sprzedał się Zachodniemu Imperium Kłamstwa?

Jego ostatnie obraźliwe zachowanie w stosunku do węgierskiego Premiera Viktora Orbana, może to sugerować.

W tysiącletniej polskiej historii nie brak zdrajców i głupców.

Można więc spokojnie założyć, że Pan Nawrocki jest kolejnym z nich.[oby nie… md]

Jednakowoż moment do zdrady jest wyjątkowo niefortunny, zarówno dla Polski, jak i ewentualnych zdrajców.

Zachodnie Imperium Kłamstwa z USA na czele znajduje się na ekspresowej autostradzie do zagłady.

Wielka szkoda, że polityczne hieny, masowo okupujące polską „scenę polityczną”, nie są w stanie tego pojąć.

Stwierdzenie Rubio, że „innowacyjność, przedsiębiorczość i wytrwałość uczyniły Amerykę wielką”, zakrawa na kpinę. Zbrodnie, kłamstwa i finansowe manipulacje uczyniły Amerykę jednym z największych zbrodniarzy w historii świata. That is it!

Równie komiczna jest jego „pochwała” odnośnie „wielkości polskiej gospodarki”.

Na obecnym etapie „rozwoju” polska gospodarka z trudem produkuje opakowania, w które wkłada się importowane produkty. That is it!

Jednakowoż w dzisiejszej transformacji geopolitycznej, Nasza Ojczyzna pod mądrymi i patriotycznymi rządami, mogłaby ponownie znaleźć się w czołówce państw świata, zamiast w czołówce neokolonialnych rabów Zachodniego Imperium Kłamstwa.

System partyjniacki gnije i kruszy się. Co po nim? Jest SPOSÓB !

System partyjniacki gnije i kruszy się. Co po nim? Jest SPOSÓB !

Mirosław Dakowski

Czy wiecie, jakie ważne decyzje ustrojowe zostały podjęte na samym początku, przy upadku komuny?

Młodym przypominam, że to co stało się w 1989 w Polsce, to rezultat uboczny dłuższych walk globalistów i negocjacji geopolitycznych. System sowiecki ukazał już w połowie lat 80-tych swą ideową, gospodarczą polityczną i wojskową katastrofę.

Jego planiści [byli już przecież w kolejnym pokoleniu „władców świata”] zwani popularnie „starszymi i mądrzejszymi” postanowili go zamienić na następny wariant.

Można tu wspomnieć o rozmowach Gorbaczow Reagan w Reykjaviku, by zostać przy powierzchni tych zjawisk.

W „nowej” Polsce pozwolono więc na przywrócenie wielopartyjności, poluzowanie cenzury itp fidrygałki.

Przypominam zapominalskim, że do Sejmu po stronie Solidarności realnie mogli startować tylko ci, co mieli fotografię [niedźwiedzia] z Wałęsą. Inni, a znam kilku świetnych, rozumnych kandydatów na prawdziwych mężów stanu, których odrzucono, skasowano, oczywiście po stronie Solidarności [„nie nasz!”- pisano]. Ale formalnej cenzury przecież „nie ma”, nie było również wtedy.

Ledwo, dla porządku, wspomnę o tajnym sednie umów. Co światlejsi i czujniejsi zorientowali się w tym dość szybko:

Majątek Polski przejmują [to jest sobie prywatyzują] komuchy, to jest bonzowie partyjni i tajne służby. Oczywiście – tajne służby pozostają nienaruszone i sterują tym procesem zza kulis.

Kulisy co prawda były już dziurawe, więc co dociekliwsi widzieli, co się tam wyrabia [na przykład FOZZ]. Ale kto ośmielił się o tym pisać i przeciwdziałać [na przykład Michał Falzmann] to go w łeb. Inni zaś kucali.

Do sejmu kontraktowego weszło jednak trochę rzutkich, ale nieuczonych patriotów. Gdy ludzie, wyborcy, odrzucili w całości listę 50 komuchów to zarządzono [wbrew ówczesnemu prawu, oczywiście] …powtórne głosowanie. Ogromne protesty stłumiono.

Ale sterujący procesem [dla widzów byli to na przykład Geremek i Kiszczak] mieli kłopot, jak w dłuższej perspektywie zawsze wybierać do sejmu usłużne i sterowalne drużyny. Bo musiało ich już być kilka a nie jak dotąd „ukochana, jedyna Partia”.

Co światlejsi Polacy zaproponowali jednak wtedy: Wybierzmy tak jak przodkowie nasi [„daj kreskę Doweyce” u Adama Mickiewicza].

Zawsze, u wszystkich ludów, stosowano ten sposób naturalny dla jeszcze nie ustalonych rządów: Wybierzmy tego, kto według nas w danej okolicy jest znany z uczciwości, męstwa, rozumu. To się opłaci.

To w ten sposób szybko powstałyby grupy interesów, które zamieniły by się niedługo w partie.

– Skąd to wiedzieliście? pytano.

– Bo tak dzieje się, zawsze, może zwykle, tak rządziła się przez wieki, na przykład Wielka Brytania.

Ta propozycja, mająca silne umocowanie wśród posłów pół-wolnego sejmu, wywołała furię i panikę w „obozie zmian”. Widzieliśmy to. Widziałem to na własne oczy, bo wtedy jeszcze przyjaźniłem się z Heniem Wujcem, który już był jednak sekretarzem Geremka.

Odrzucono, silnie wtedy proponowaną, ordynację w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych [JOW], a wcisnęli tak zwaną „ordynację proporcjonalną”.

Uczciwi, ale niezbyt rozgarnięci w polityce nowi posłowie nie zdawali sobie sprawy z wagi tego zagadnienia.

Jest to ordynacja wymyślona w XIX wieku przez [już wtedy czynnych i bezczelnych] socjalistów w Holandii. Oni nie mogli dostać się do parlamentu, więc „żeby było sprawiedliwie” wymyślono ordynację proporcjonalną „dającą szansę wszystkim”.

Argumentowaliśmy wtedy [bo wstęp do Sejmu był jeszcze w miarę łatwy]: To będzie i proporcjonalność dla głupich i mądrych czy łysych i owłosionych? Tak silna i posłuszna Szefowi grupa Geremka, jak i ta, której później przewodzili Kaczyńscy, oburzyła się.

Zdrowo rozsądkowi w sejmie przegrali.

Wprowadzono „ordynację proporcjonalną” według zasady d’Hondta, ze skomplikowanymi zasadami i przelicznikami niezrozumiałymi dla większości, a szczególnie dla ówczesnych posłów.

Powstało więc na początku mnóstwo partyj i partyjek, z których szybko wyłoniły się cztery trwałe: Unia Demokratyczna [prowadząca obecnie do Platformy Obywatelskiej], Porozumienie Centrum [teraz to PiS], komuchy [SLD, obecnie wreszcie już w rozsypce i upadku], oraz PSL [to przemianowany ZSL z lat 70 i 80]. On od początku zadziwiał stuprocentową zdolnością koalicyjną do wszystkich i wszystkiego, a szczególnie do władzy i szmalu.

JKM nazwał słusznie te formacje „Bandą Czworga”.

Ponieważ ta pseudo-proporcjonalność nie dawała tym grupom [bandom] stu-procentowej pewności pozostania [przy korycie oczywiście], widzieliśmy na przykład Kaczorów pochylających się nad kalkulatorkami i kombinujących, jak wykosić mniejsze partie. A to proponowali próg 8%, a może 5%?

A tymczasem zapomnieliście, że niedawno jeszcze robiliście przepychanie tej ordynacji oficjalnie po to by „było sprawiedliwie”.

Odpowiedź ich obecnie, jak z Pawlaka i Kargula:ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie!”

I tak, najpierw we czwórkę, teraz we dwójkę, wiedli owieczki do większej biurokracji, do lawiny przepisów coraz bardziej absurdalnych i drobiazgowych. I dowiedli nas do Unii Europejskiej, do euro-kołchozu i zielonego komunizmu.

Teraz dopiero coraz więcej światłych ludzi zaczyna widzieć gruzy partyjniactwa, ale poprzez gruzy Polski.

Gruzy moralne, gospodarcze, uzależnienie od obcych, najazd nachodźców.

Widzą to teraz głównie ludzie młodzi.

Rośnie więc, doszło do wyborów pokolenie Polaków chcących mieć jaśniejszą perspektywę.

W partyjniactwie jej nie znajdują. Więc szukają. Dotąd, by dorwać się do władzy, apanaży – należało wleźć do którejś bandy i „krakać jako one” czyli jak dany prezes nakazuje.

Ludzie już widzą, może zaczynają widzieć absurd sytuacji.

Nie chcą być trybikiem [może nawet dobrze naoliwionym] w machinie zniszczenia Polski. Rozglądają się czujnie.

Czują się zdolni do poprawy sytuacji w swojej okolicy, a może i poprawy dla całego kraju. Nie wiedzą jednak, jak to zrobić.

Już pierwsza tura wyborów prezydenckich 2025 jawnie ukazała te tendencje, które mogą przerodzić się w lawinę. Ważne, by poszła ona w korzystnym dla Polski i Polaków kierunku.

Otóż jest SPOSÓB.

Znany od dawna, chyba od zawsze, a używany obecnie w około 60-ciu państwach świata.

Na początku lat 90 na widok oszustw, kręcenia i bezczelnego knocenia przy ordynacji w sejmie, pojawił się w polityce polskiej Ruch JOW. Zapoczątkował go profesor Jerzy Przystawa, bardzo szybko znaleźli się liczni współpracownicy, sympatycy, woJOWnicy, jak lawina ruszyła przez Polskę ogromna ilość spotkań, licznie uczęszczanych konferencji. Ukonstytuował się Ruch JOW https://jow.pl/ .[widzę w 2025: I to zabili, tak się boją md]

W dziesiątkach artykułów tłumaczyliśmy zasadniczą różnicę między JOW, a różnymi odmianami ordynacji proporcjonalnych. Było to bardzo proste, bo przecież naturalne zasady wybierania najlepszego z danego grona nie wymagają dywagacji ani argumentacji ideolo.

Wydaliśmy kilka książek. Są one ciągle dostępne w Stowarzyszeniu JOW, mającym swą siedzibę we Wrocławiu, bo tam mieszkał i działał Jerzy Przystawa. [dod. w 2025: nie wiem gdzie są teraz…. md]

Zapraszaliśmy na nasze konferencje politologów przy-rządowych czy celebrytów naukowych i medialnych broniących „proporcjonalności”.

Najpierw ze zdziwieniem, później zaś z rozbawieniem widzieliśmy, że od dysputy, czy publicznej wymiany argumentów panicznie oni uciekają.

Nasze argumenty, jak któryś z nich prywatnie westchnął, są tak powalające, oczywiste.

Około roku 2000 szefowie Platformy Obywatelskiej zauważyli wagę ruchu JOW.

Donald Tusk uruchomił zbieranie podpisów pod petycją do sejmu, w której jedną z czterech podstawowych spraw do załatwienia było zmiana ordynacji na JOW.

Zebrali ponad 700 tysięcy podpisów, widzę jeszcze, jak dźwigają do sejmu te paki pod okiem kamer wszystkich telewizji.

No cóż… To ucichło. Nie nadali w sejmie tej sprawie żadnego biegu – i po roku czy dwóch sejmowe niszczarki wszystko to przemieliły.

My tymczasem dostaliśmy się z tą sprawą do Radia Maryja, do Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka. Z Zainteresowaniem wysłuchał, zrozumiał, pozwolił nam na wiele audycji Rozmów Niedokończonych na ten temat. Pamiętam jedną, w której zainteresowanie i odzew słuchaczy były tak wielkie, że Ojciec Dyrektor przedłużył tę audycję parę godzin poza północ, wchodząc na czas zarezerwowany dla Polonii w Ameryce. Oni też dużo i konkretnie komentowali i popierali. Byliśmy wtedy często w Radiu Maryja z Izabelą Brodacką Falzmann i Jerzym Przystawą. Ojciec Dyrektor zasugerował nam, by w czasie wakacji zrobić u niego w Toruniu kilkutygodniowe szkolenie w sprawach ordynacji, ustalił jakie tygodnie będą dla Polski południowej, a jakie dla Polski północnej.

I nagle – wszystko zastopowano. Dotarły do nas jedynie aluzję, że dostał nie tyle „propozycję”, co radę nie do odrzucenia.

Dodam jeszcze anegdotkę.

Kiedyś w Zakładzie Socjologii profesor Jadwigi Staniszkis studenckie Koło Naukowe Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz asystenci zorganizowali na Karowej debatę na temat ordynacji. Prelegenci to znany z TV uczony celebryta profesor Andrzej Rychard oraz drugi utytułowany celebryta, nazwiska nie pamiętam.

My woJOWnicy, siedzieliśmy skromnie wśród słuchaczy.

Uczeni dywagowali, przedstawiali skomplikowane warianty i możliwości, schematy i dylematy. Nawet po pytaniu: „No to co z tego wynika? Czy Pan profesor jest za JOW czy za d’Hondtem?”

Odpowiedź była długa i uczona. Mnie coś wtedy ogarnęło, może krew mnie zalała. Poprosiłem o głos, ale wyszedłem naprzód na miejsca profesorskie.

Powiedziałem:

Pozwolą państwo, że zacznę od anegdotki:

Spotkały się dwie prostytutki, dawno się nie widziały. Jedna pyta – no i jak ci leci, Viola?

Druga:

– No wiesz, świetnie. Zmieniłam klientelę. Pracuję wśród intelektualistów.

– no i co?

– Bardzo miło. Przyćmione światło, leci mocart, w kielichu kurwuazje. Potem delikatnie biorę penisa do ręki.

– A co to penis?

– To też taki ch…, tylko że miękki.

Sala [ze 200 młodych uczonych] zabrzmiała najpierw stłumionym chichotem, a potem ryknęła śmiechem. Uczona debata na tym się zakończyła.

Ruch JOW jednak rozwijał się burzliwie dalej.

Profesor Andrzej Czachor z zespołem opracował mapę Polski z podziałem na 460 okręgów JOW. Po drobnych korektach można to wykorzystać.

Profesor Jerzy Przystawa, już bliski śmierci, szukał następcy na przywódcę ruchu. Przyplątał się wtedy Paweł Kukiz, to jakiś celebryta i chyba piosenkarz. Przyznam się, że ani przedtem ani potem nie słyszałem ani nie widziałem jego występów. Prowadzący go specjaliści [bo sam Paweł orłem intelektu nie był] wykorzystali chęć ludzi JOW do formalnego wejścia do polityki.

Od lat zwalczaliśmy chęć stworzenia partii JOW i startu w wyborach pseudo-proporcjonalnych.

Wtedy jednak Paweł Kukiz przemógł. Ale jak to zwykle szef w ordynacji proporcjonalnej, na swą listę kandydatów do Sejmu wciągnął różnych ludzi, a wszystkich rzutkich działaczy JOW wyciął.

Jedyny wyjątek to były burmistrz Nysy Janusz Sanocki z JOW.

Dostali się do sejmu, ale Janusza natychmiast Kukiz wyrzucił z Klubu. Był więc w sejmie niezależnym posłem i ciekawie tam walczył. Oczywiście jedną kadencję. Zabiła go dopiero afera covid, gdy [chyba] złapał tego kowidka, błagał mnie telefonicznie o amantadynę. Nie zdążyłem. Wzięli go do szpitala, gdzie lekarz zakazał leczenia amantadyną, a Janusz po paru dniach zginął w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu pod respiratorem. Nie była to jedyna z moich znajomych ofiar śmiertelnych stosowania respiratora. [też Michał Marusik, europoseł]

==========================

Sama zasada ordynacji JOW jest tak jasna i prosta, że można jej cechy charakterystyczne opisać bardzo krótko.

Wybieramy jednego posła w okręgu. Okręgów w Polsce jest 460. Powstają i konkurują dwa ugrupowania, dwie partie najbliżej realnej władzy. Inne ugrupowania czy partie, a może przecież ich być sporo, robią dużo, by stać się jedną z tych dwóch wiodących. To po paru latach się zwykle udaje. Ułatwiają to naturalne zmiany uwarunkowań politycznych gospodarczych a również zagranicznych. Zawsze wchodzą do parlamentu pojedynczy posłowie, naprawdę niezależni.

Ten prosty mechanizm opisuje socjologiczne prawo Duvergera, oraz praktyka w wielu krajach zawsze to potwierdza. [zob. np. Prawo Duvergera, czyli dlaczego Jarosław Kaczyński musiał przegrać te wybory]

U nas w obecnym czasie, i w najbliższych latach, po wprowadzeniu JOW byłyby to konkurujące o realną władzę partie: pro-unijne [UE] ksenofilska, i pro-imigracyjna, a ta druga, to pro-polska, głównie elektoratu katolickiego.

Sądzę, że ten podział, obecnie sztucznie wywoływany z zewnątrz, po 8 do 10 latach ulegnie rozmyciu, i korzystnej dla wszystkich zmianie.

=================================

Wyborcy w większości nie zdają sobie sprawy z tego, że kiedy głosują, dają głos na konkretnego człowieka, to naprawdę głosują na listę partyjną, którą ten człowiek tylko zasila swą liczbą głosów. Przecież to prezes danej partii ustala w ordynacji partyjniackiej kolejność na listach kandydatów. Tych kandydatów musi być zwykle w obecnym okręgu kilkunastu z każdej partyjnej listy. Wyborca dostaje więc sporą książeczkę „do decyzji”.

A już wiadomo, że tylko pierwszy lub pierwszych trzech ma szansę wejść do Sejmu. To są tak zwane „miejsca mandatowe”. Zależność w ordynacji pseudo-proporcjonalnej od wielkich finansów i wielkich mediów jest oczywista. Wystarczy im wpłynąć na przywódców partyj. A w przypadku ordynacji jednomandatowej należałoby rozdzielać beneficja czy nagrody, aż na 460 kandydatów. A to jest przecież ewidentnie droższe i trudniejsze.

W JOW okrąg liczy w Polsce około 60 000 wyborców. Będąc na swoim terenie kandydat może ten okrąg objechać samochodem, a nawet rowerem. Taka akcja przedwyborcza nie wymaga specjalnych pieniędzy. Przeciwnicy krzyczą: ale przecież w senacie obowiązuje JOW – nie widzicie że znów są podziały jedynie partyjne.

Odpowiadaliśmy że okrąg wyborczy w senacie jest na tyle wielki, że kandydat nie może go objechać na rowerku, więc cała propaganda musi się opierać o wielkie media czyli media związane z partiami.

Innym okrzykiem przeciwników JOW jest: to nie Panaceum! Ale tylko oni o tym mówią, bo wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, że nigdzie, w żadnej sprawie nie ma Panaceum. Zwolennicy ordynacji jednomandatowej udowadniają tylko, że w niej jest mniej oszustw, krętactwa i niezdecydowania. Nie potrzeba żadnych koalicji, nie ma żadnych kompromisów czy przesileń gabinetowych. Sprawdzasz się – to rządzisz, a nie sprawdzasz się, to przy następnych wyborach wchodzi ten drugi lub nawet ten trzeci.

Podstawowe zasady ordynacji jednomandatowych okręgów wyborczych to:

Jeden poseł w okręgu,

Oraz

Jedna tura wyborów.

Te dwie zasady zapewniają czystość i skuteczność działania ordynacji.

=====================================

Ogromna większość argumentów i artykułów woJOWników skupiała się jednak na sztuczności, anty-konstytucyjności i szkodliwości znanych wariantów proporcjonalnych d’Hondta i Sainte-Laguë.

Dla przykładu: Stosowane w Neo-Polsce warianty ordynacji były, a również są nierówne, nieproporcjonalne i nie bezpośrednie. W związku z tym są sprzeczne z obowiązującą konstytucją. Wykazywaliśmy to tak językiem potocznym, dla wyborców, jak i językiem współpracujących z nami prawników konstytucyjnych dla władz i Sądu Najwyższego [p. np.: Wybory do Sejmu: Ani równe, ani bezpośrednie, ani proporcjonalne, ani powszechne. Jak wybrnąć. ]

Po którychś wyborach w latach 90-tych wysłaliśmy do Sądu Najwyższego protest z argumentami jednoznacznie wskazującymi na sprzeczność ordynacji z konstytucją.

Odpowiedź nie na temat, ale oczywiście odmowną, odrzucającą skargę zawartą w piśmie z 15 października… otrzymaliśmy z datą 29 września !! Taka pętla Czasu.

Zbierało się wtedy na Politechnice Warszawskiej uroczyste seminarium profesorów, rektorów wyższych uczelni i tym podobnych uczonych, na które zaproszono z wykładem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, profesora Adama Strzembosza, by mówił właśnie o wyborach.

Po jego wystąpieniu opisałem powyższą sytuację i spytałem, jak on może przewodniczyć zespołowi tak głupio i bezczelnie kłamiącemu.

Widzę jeszcze jego policzki zaczerwienione na kolor buraka i słyszę chwiejne argumenty, że „w obecnych warunkach nie jest możliwe” itp.

Sala zamarła. Ze wstydu. Bo wtedy jeszcze większość z nas wierzyła w jego uczciwość i nieprzekupność. Zobaczyliśmy ze smutkiem, że jest to człowiek do głębi zeszmacony, pozbawiony odwagi i uczciwości, na usługach zakłamanej i cynicznej władzy.

Z cech charakterystycznych odróżniających ordynację i JOW od mętnych, zmienianych ad hoc wariantów ordynacji proporcjonalnych najważniejsze to prostota JOW.

Wybieramy jedną osobę w okręgu. Koniec.

Na przykład w Wielkiej Brytanii wyborcy w okręgu mogą obserwować liczenie głosów, już w dwie godziny po końcu głosowania przekazuje się wynik do centrali, i następnego dnia przewodniczący zwycięskiej partii udaje się do królowej, która mianuje go premierem. Koniec!

Tymczasem na przykład w Belgii, gdzie panuje ordynacja proporcjonalna, zwykle następują po wyborach przepychanki, poszukiwanie koalicjanta czy koalicjantów itp, co skutkuje okresem bezrządu 200 czy 400 dni. Pisaliśmy, że stabilnemu państwu, jak Belgia, może to mało szkodzi, ale Polsce bardzo szkodzi

Pułapki

Istnieją dwie najważniejsze pułapki zastawiane na zwolenników JOW albo dzialaczy szukających kompromisu.

Pierwsza. Dwie tury

We Francji jest od pewnego czasu ordynacja niby-JOW, ale w dwóch turach:

W pierwszej wchodzą do parlamentu jako wybrani ci kandydaci, którzy przekroczyli 50% głosów.

W drugiej jednak … tworzą się nieformalne [ale masońskie] koalicje republikanów, różnej lewicy, komunistów, przeciw w latach 90-tych niezależnemu Front National. Dlatego to za czasów Le Pena Front National nigdy nie mógł wejść do parlamentu mimo kilkunasto- czy kilkudziesięcio- procentowej ilości głosów w pierwszej turze. Dopiero za czasów przewodnictwa jego córki, która z różnymi tendencjami poszła na kompromisy, to się odrobinę zmieniło.

Druga pułapka to ordynacja mieszana,

na przykład 50% wybranych z JOW, druga połowa z list partyjnych. Taką mieli czy mają Niemcy. I w tej sytuacji znów decydują prezesi partyj a nimi kierują oczywiście tajne siły, a nie lud, nie wyborcy. We Włoszech, znanych z bardzo częstej zmiany rządów, w połowie lat 90-tych wywalczono zmianę ordynacji na 75% JOW. Za mało, więc po paru latach to zniszczono.

Tu zaleta JOW:

Przecież trudniej i drożej jest przekonać [przekupić] 460-ciu u nas posłów, niż dwóch czy trzech prezesów, prawda?

Tyle można uzyskać czy naprawić w obecnej, demokracji. Przecież ona z klarowną demokracją ateńską nie ma już nic wspólnego, nawet nic bliskiego.

Ruch JOW nie jest stronniczy, to znaczy nie jest zdeterminowany przez konkretną ideologię. Ale daje szansę przedstawicielom każdej z tych ideologii, każdemu z nurtów do przekonywania większości lub choćby do wejścia do parlamentu.

O głębokiej racjonalności świadczy reguła Wielkiej Brytanii, że jeśli obaj kandydaci uzyskali tę samą liczbę głosów, to nie przeprowadza się drugiej tury wyborów, lecz… losuje. Bo przecież wiadomo, że zwycięzca będzie chciał zaspokoić wszystkich ludzi w okręgu, a nie tylko swoich wyborców. Inaczej na pewno przegra przyszłe wybory.

Przejdźmy do przyszłych losów ruchu JOW.

Dziesiątki artykułów o cechach tej ordynacji są dostępne u mnie w dziale JOW.

W obecnym, 2025 roku coraz mocniej widać nacisk młodych, których system partyjniacki, wiszenie u klamek „ważniejszych” mierzi, odrzuca.

Nic nowego, żadnych nowych argumentów nie potrzeba wymyślać. Ta ordynacja jest tak jasna i prosta.

Należy się tylko zastanowić, kto, jakie siły, jakim sposobem mogą to przewalczyć, urzeczywistnić.

Z oczywistością narzuca się Polska powiatowa. Przez te dwa 10-lecia Ruchu JOW zobaczyliśmy, że najaktywniejsi i twórczy wojownicy pochodzą z samorządów. Byli to starostowie, wójtowie i rzutcy radni. Dla tych ludzi dyktat z Warszawy był męką. Oni wiedzą, co i jak zrobić, co zmienić, a tu przychodzą dyrektywy polecenia, głównie ideologiczne, z Warszawy! No i z Brukseli.

Obecnie również – to rada dla przyszłych woJOWników o przywrócenie sensowności decyzjach politycznych: W żadnym wypadku nie tworzyć partii do obecnego, partyjniackiego sejmu.

Taka partia musi człowieka zgorszyć, nawet kandydatów do świętości.

Ruch, oparty o samorządy, o prowincję, powinien, musi się stać na tyle masowym, by wymusić zmianę ordynacji.

Jak – to już sprawa dla obecnych 20 i 30 latków. Ale tylko w ten sposób możecie zrzucić obecne partyjniackie kajdany.

W Narodzie jest jednak rozumna wola przeżycia. Może się tli, to musimy rozdmuchać. A prawda, to tlen dla tego ogniska.Samego paliwa jest dużo!

===================================================

Pójdźmy dalej w czasie, może w marzeniach o „sprawiedliwym władcy”.

A może Król, monarchia ?

Oczywiście chodzi o Króla namaszczonego świętymi olejami, to jest z Bożej łaski. Tu uczestniczących we władzy, np. Senatorów, nie wybiera „lud”, lecz naznaczani są od góry, przez Króla.

On zbiera wokół siebie najlepszych, najrozumniejszych, według niego najuczciwszych, najodważniejszych. Aha – i najbogatszych. Oni tworzą [tworzyli? będą tworzyli?] senat. Kraść, kłamać nie potrzebują, bo są bogaci a uczciwi.

Tu wybór rządu, doradców zależy od Króla, który jest Suwerenem. [Nieszczęśni socjaliści usiłowali suwerenem uczynić lud, czyli niestety tłum. Ochlokracja. Stery przejęły więc z zadowoleniem mafie, tajne związki, które doskonale potrafią manipulować tłumem. ]

Tak bywało. Czy jeszcze to wróci? Konfederacja Korony Polskiej ma takie, słuszne, marzenia, ale na razie tylko w nazwie.

Zostańmy więc na razie przy walce o JOWy!

To ogromny krok do rządów rozsądku w porównaniu z partiokracją.

=====================================

mail:

Wydaje mi się, że niedostatecznie podkreślił Pan kwestię tzw. „reprezentacji”, wysuwanej przez co poniektórych jako (rzekomy) „kontrargument”. Że mianowicie w JOW to oni „nie będą mieć reprezentacji”, skoro w okręgu wybiera się jednego posła i on może np. być lewicowy, gdy oni akurat deklarują prawicowe poglądy (czy tam vice-versa).

Otóż warto chyba byłoby wyraźnie podkreślić, że w JOW wszyscy — w 100% — mają reprezentację, która pojmowana jest TERYTORIALNIE, a nie „według poglądów”. Tak więc w ten sposób ordynacja ta w naturalny sposób skłania do współdziałania, a nie do kombinacji typu „z tamtymi nie chcemy w ogóle gadać, swojego posła se wybierzemy”.

Tak było w I RP: był np. „poseł Ziemi Łęczyckiej”, „poseł Ziemi Sandomierskiej” itd. — a nie że jakiejś cholernej „partii”.

Poza tym: czy ci, co są za wybieraniem posłów „w większej liczbie, według poglądów” — niby, żeby „mieć reprezentację” — chcieliby również, aby Polska, jako całość, miała po kilku(-nastu) prezydentów? Bo to jest jedynie konsekwencja takiego poglądu na reprezentację.

Jeśli jednak nie — jeśli zgadzają się, że dość jednego prezydenta — to niby czemu nie ma starczyć jednego posła w okręgu dla wszystkich?

ZB

Wesoły nam dziś dzień nastał!

Wesoły nam dziś dzień nastał!

Stanisław Michalkiewicz „Magna Polonia” (www.magnapolonia.org)    4 grudnia 2025

michalkiewicz

Wprawdzie do Świąt Wielkanocnych jeszcze daleko, ale z warszawskiego Judenratu przy ul. Czerskiej, gdzie mieści się redakcja „Gazety Wyborczej” pod dyrekcją zasłużonego cadyka Michnika Adama, dobiegają już odgłosy pieśni „Wesoły nam dziś dzień nastał”, którym wtóruje z oddali obywatel Terlikowski Tomasz, zawodowy katolik, rzucany przez wspomniany Judenrat na rozmaite odcinki frontu ideologicznego – w zależności od aktualnej potrzeby. „Czy instrument niestrojny, czy muzyk się myli?” – pytał Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”, opisując koncert Jankiela. Ale „nie myli się mistrz taki” – bo wprawdzie do Wielkiej Nocy jeszcze daleko, ale przecież jest ważny powód, by chórem wyśpiewywać tę starą kantyczkę.

Chodzi oczywiście o decyzję Papieża Leona XIV o podmiance na stanowisku Metropolity Krakowskiego. Dotychczas, ku irytacji Judenratu i jego różnych krakowskich filii, między innymi – tej „ze świętej ulicy Wiślnej” – urząd ten piastował Jego Ekscelencja Abp Marek Jędraszewski. Jak piszą w protokołach policjanci, „cieszył się on złą opinią” w środowiskach postępackich, które oskarżały go że „jątrzy”, że „dzieli”, że „gorszy” a przede wszystkim – że angażuje się politycznie. Zgorszenie płynęło właśnie stąd, bo już Stefan Kisielewski twierdził, że nic tak nie gorszy, jak prawda. Tymczasem JE Abp Jędraszewski wygłaszał rozmaite diagnozy na temat sytuacji zarówno w Kościele, jak i w naszym nieszczęśliwym kraju, wskazując zarazem na przyczyny tego stanu rzeczy. Z tego właśnie powodu krytykowany był za „zaangażowanie polityczne”. Chodzi o to, że angażować się politycznie owszem – można, a nawet trzeba – ale po właściwej stronie, czyli – po tej stronie, którą akurat popiera Judenrat oraz jego krakowskie filie. Tymczasem JE Abp Jędraszewski sprawiał wrażenie, jakby dyrektyw Judenratu nie przyjmował w ogóle do wiadomości. Toteż skończyło się to, jak skończyć się musiało; donosy oraz żarliwe modlitwy środowisk postępackich, a także kierowane przez nie akty strzeliste, w końcu przeborowały sobie dostęp do Jego Świątobliwości Leona XIV, który dokonał stosownej podmianki na stanowisku Metropolity Krakowskiego posyłając tam Jego Eminencję Grzegorza kardynała Rysia, dotychczas zarządzającego Archidiecezją Łódzką.

Jego Eminencja już w pierwszych, żołnierskich słowach oznajmił, jakiego Kościoła sobie w Krakowie nie życzy. A więc – nie życzy sobie Kościoła, który nie byłby „misyjny”, dalej – nie życzy sobie Kościoła, który nie były „otwarty” oraz – że nie życzy sobie Kościoła, który nie byłby „miłosierny”. Musimy sobie te słowa rozebrać z uwagą, bo na Krakowie się pewnie nie skończy, jako że Judenrat swoim zasięgiem obejmuje cały nasz nieszczęśliwy kraj, instruując postępactwo w każdym regionie. Niezależnie od Judenratu nowe prądy będą rozpowszechniali wśród ludu również ojczykowie, między innymi przewielebny pater Gużyński, który też dał wyraz swojej wielkiej radości z powodu krakowskiej podmianki.

Cóż zatem znaczy, że w Krakowie pod rządami Jego Eminencji będziemy mieli do czynienia z Kościołem „misyjnym”? Tę wizję musimy rozpatrywać w kontekście projektu uchwały Rady Ministrów, przygotowanym przez vaginessę Marię Ejchart z vaginetu obywatela Tuska Donalda, której przedmiotem jest walka z „antysemityzmem” oraz „wspieranie życia żydowskiego” w naszym bantustanie do roku 2030. O ile vaginet obywatela Tuska Donalda będzie zwalczał antisemitismus na odcinku prawno-karnym i politycznym, to Jego Eminencja będzie tę walkę uzupełniał na odcinku teologicznym – że antisemitismus to również grzech śmiertelny, który – nie wiadomo czy może zostać odpuszczony – zarówno na tym świecie, jak i na tamtym. I kiedy już nasz mniej wartościowy naród tubylczy zostanie zarówno przez „tron”, jak i „ołtarz” wzięty za twarz, Żydowie przystąpią do realizacji roszczeń majątkowych dotyczących własności bezdziedzicznej, o których mówi amerykańska ustawa nr 447. Jak widzimy, jest to nie tylko „misja” ale w dodatku – misja delikatna wymagająca umiejętnego łączenia nie tylko Nieba i Ziemi, nie tylko „Tronu” i „Ołtarza” ale również – nowojorskiej Ligi Antydefamacyjnej, która – jak wiadomo – ma ostatnie słowo w kwestii, co jest antysemityzmem, a co nim nie jest. Antysemityzm, to jest zbyt poważna sprawa, by Żydowie pozostawili ją głupim gojom – niechby nawet utytułowanym – jak na przykład Jego Eminencja.

Druga sprawa, to Kościół „otwarty”. Cóż to może znaczyć? A cóż by innego, jak zakaz wykluczania z Kościoła kogokolwiek – a skoro kogokolwiek, to również Szatana? Jak długo jeszcze można tolerować sytuację, kiedy Szatan, słysząc rozmaite egzorcyzmy, czy deklaracje wyrzeczenia nie tylko jego, ale i wszystkich jego spraw, musi cierpieć niewymowne katiusze? Jasne że temu wykluczeniu, tej karygodnej stygmatyzacji, trzeba jak najszybciej położyć kres tym bardziej, że ten proces jest już dość zaawansowany – co zauważył jeszcze JŚ. Paweł VI – że „swąd Szatana” przez jakąś „szczelinę” jednak przedostał się do „Świątyni Pańskiej”. Kościół „otwarty” oznacza, że nikt już nie będzie musiał przeciskać się przez jakieś „szczeliny”, tylko wejdzie sobie przez szeroko otwarte wielkie drzwi.

No i wreszcie – Kościół „miłosierny”. Tu sytuacja jest jasna; chodzi nie tylko o otwarcie drzwi, jak w przypadku Szatana – ale również o przygarniecie zarówno „kobiet” z „rozdziwaczoną” – jak mawiał marszałek Piłsudski – płcią, ale również – sodomczyków, gomorytek oraz osób „trans”. Nie tylko o „przygarniecie” ale również – o zapewnienie im w Kościele stosownego miejsca, w którym mogliby pielęgnować swoją „dumę”, bez obawy, że jacyś fanatycy, jacyś fundamentaliści, będą ich wytykać nieubłaganym palcem. Myślę, że w związku z tym, dotychczasowy „Nowy Testament” trzeba będzie zastąpić „Najnowszym Testamentem”, nad którym – jak sądzę – prace już trwają, w ramach „synodalności”. Jestem pewien, że ten „Najnowszy Testament” zostanie oczyszczony z rozmaitych anachronizmów, które przez jakieś niedopatrzenie się tam zaplątały.

W związku ze wspomnianą podmianką na stanowisku Metropolity Krakowskiego, pojawiły się też fałszywe pogłoski, jakoby biskupem pomocniczym Metropolii Krakowskiej miała zostać Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska. Si non e vero e ben trovato i to aż z trzech powodów – a wiadomo, że omne trinum perfectum.

Po pierwsze – Wielce Czcigodna ma pierwszorzędne korzenie, więc byłby to widoczny znak, że o żadnym sprośnym antisemitismusie mowy być nie może. Po drugie – w papierach ma, że jest kobietą – więc przy tej okazji załatwiona zostałaby fundamentalna kwestia kobieca w Kościele – co przecież od czegoś trzeba zacząć, a skoro tak, to dlaczego nie od uczynienia Wielce Czcigodnej Anny Marii Żukowskiej biskupem pomocniczym krakowskim? Jestem pewien, że Jego Eminencja nie miałby nic przeciwko temu. Po trzecie wreszcie – Wielce Czcigodna utrzymuje, że mogłaby z każdym, to znaczy – „z każdom pcią”. Czegóż chcieć więcej?

Stanisław Michalkiewicz

Maryja: „Współodkupicielka” i „Pośredniczka Wszelkich Łask”

Wywiad z przełożonym generalnym Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X na temat noty doktrynalnej Mater Populi fidelis

Ks. Dawid Pagliarani, przełożony generalny Bractwa św. Piusa X

FSSPX.News: Czcigodny Księże Przełożony, 4 listopada Dykasteria Nauki Wiary (dalej: DNW) ogłosiła dokument zatytułowany Mater Populi fidelis, który kwestionuje zasadność pewnych tytułów, tradycyjnie przypisywanych Najświętszej Maryi Pannie. Jaka była Księdza pierwsza reakcja na jego treść?

Ks. Dawid Pagliarani: Przyznaję, że byłem nim zaszokowany. Choć papież Leon XIV wyraził już pragnienie zachowania ciągłości [z pontyfikatem] swojego poprzednika, to nie spodziewałem się, że dykasteria rzymska ogłosi dokument mający na celu ograniczenie używania tych tak bogatych w treść tytułów, które Kościół tradycyjnie przypisywał Najświętszej Maryi Pannie. Moją pierwszą reakcją było odprawienie Mszy w intencji wynagrodzenia za ten nowy atak na Tradycję oraz – co jeszcze gorsze – na Najświętszą Dziewicę.

W istocie ten dokument nie tylko kwestionuje zasadność stosowania tytułów „Współodkupicielka” i „Pośredniczka Wszelkich Łask”, ale też zniekształca ich tradycyjne rozumienie. Ta sprawa jest bardziej poważna, ponieważ negowanie tych prawd jest równoznaczne z detronizacją Najświętszej Maryi Panny. Stanowi uderzenie w to, co jest dla duszy katolickiej najdroższe. W istocie obok Eucharystii to Najświętsza Maryja Panna stanowi najcenniejszy dar pozostawiony nam przez Zbawiciela.

Co Księdza najbardziej zaszokowało?

Przede wszystkim uznanie używania terminu „Współodkupicielka” za „zawsze niewłaściwe”1, co w praktyce oznacza zakaz jego stosowania. Uzasadnienie brzmi następująco: „Gdy jakieś wyrażenie wymaga licznych i nieustannych objaśnień, by nie zostało błędnie zrozumiane, nie służy wierze Ludu Bożego i staje się niestosowne”2.

W tym przypadku nie mamy jednak do czynienia z terminem egzotycznym, zasugerowanym przez wizjonera po objawieniu o wątpliwej autentyczności, ale z terminem używanym przez Kościół od wieków, którego sens został przez teologów precyzyjnie określony. Co więcej, tym terminem posługiwało się kilku papieży, w tym – co paradoksalne – przy szeregu okazji również Jan Paweł II. Św. Pius X w swoim nauczaniu bardzo jasno definiuje zarówno podstawę, jak i zakres współuczestnictwa Najświętszej Maryi Panny w dziele odkupienia, choć nie posługuje się dokładnie tym terminem (tzn. Współodkupicielka – przyp. tłum.), ale określa Ją mianem „Reparatrix upadłej ludzkości”.

Co dokładnie napisał?

W swojej encyklice maryjnej Ad diem illum (2 lutego 1904) św. Pius X w bardzo bezpośredni i wyraźny sposób odnosi się zarówno do współudziału Maryi w dziele odkupienia, jak i do Jej powszechnego pośrednictwa. Oto jego słowa:

„A gdy nadeszła dla Jezusa ostatnia godzina, widziano Maryję stojącą u stóp krzyża, przejętą z pewnością grozą widoku, a jednak szczęśliwą, że Syn Jej poświęcał się dla zbawienia rodu ludzkiego i zresztą tak uczestniczącą w Jego cierpieniach, że byłoby Jej się wydało nieskończenie lepszym, gdyby mogła wziąć na siebie męki, które przechodził3.

Wynikiem tej wspólności uczuć i cierpień między Maryją a Jezusem jest to, że Maryja «zasłużyła na to, aby stać się Reparatrix upadłej ludzkości»4 i stąd szafarką wszystkich skarbów, które Jezus nam uzyskał przez swą śmierć i krew swoją. Nie można bez wątpienia powiedzieć, aby szafowanie tymi skarbami nie było właściwym i wyłącznym prawem Jezusa Chrystusa, gdyż one są wyłącznym owocem Jego śmierci, On sam zaś z natury swej jest Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Wszelako na mocy tej wspólności cierpień i trwogi, już wzmiankowanej, między Matką a Synem, danym zostało tej dostojnej Dziewicy «stać się u swego Syna jedynego wszechpotężną pośredniczką i orędowniczką świata całego»5.

Źródłem przeto jest Jezus Chrystus: «A z pełności Jego myśmy wszyscy wzięli»6; z którego «całe ciało, złożone i złączone przez wszystkie spojenia wzajemnej usługi, według działalności stosownej do natury każdego członka, otrzymuje swój wzrost i buduje się w miłości»7. Ale Maryja, jak bardzo słusznie zauważa św. Bernard, jest przewodnikiem, albo raczej tą częścią pośredniczącą, której właściwym jest spajać ciało z głową i przenosić w ciało wpływy i działania głowy; mamy na myśli szyję. Tak, powiada św. Bernard ze Sieny, «Ona jest szyją naszej głowy, za pomocą której ostatnia udziela swemu ciału mistycznemu wszystkich darów duchowych»8.
Należy się przeto, jak widzimy, abyśmy przypisywali Matce Boga moc szafowania łaską, moc, która pochodzi od Boga samego. Wszelako, ponieważ Maryja wzniosła się nad wszystkich w świętości i łączności z Jezusem Chrystusem i uczestniczyła przez Jezusa Chrystusa w dziele odkupienia, zasługuje de congruo, jak mówią teologowie, jak zasłużył się Jezus Chrystus de condigno, i jest najwyższą szafarką łask. On, Jezus, «siedzi na prawicy majestatu, na wysokościach»9. Ona, Maryja, siedzi na prawicy swego Syna, jako «ucieczka tak bezpieczna i pomoc tak wierna przeciwko wszystkim niebezpieczeństwom, że nie trzeba lękać się niczego, wątpić o niczym pod Jej opieką, pod Jej kierunkiem, pod Jej patronatem, pod Jej egidą»10.”11

Cytat ten jest wprawdzie długi, jednak zawiera odpowiedzi na wnioski przedstawione w nocie doktrynalnej DNW. Warto ponadto zauważyć, że ta encyklika św. Piusa X jest wspomniana jedynie w przypisie pod koniec tekstu i nigdzie się jej nie cytuje. Powód tego jest oczywisty: jej treść jest niezgodna z nową orientacją teologiczną.

Jaka jest zdaniem Księdza prawdziwa przyczyna, dla której DNW uznaje mówienie o współodkupieniu za „zawsze niewłaściwe”?

Przyczyna jest przede wszystkim natury ekumenicznej. Trzeba pamiętać, że idea współodkupienia, podobnie jak idea powszechnego pośrednictwa, jest absolutnie nie do pogodzenia z duchem i teologią protestancką. Te idee zostały odrzucone już podczas soboru, po burzliwej debacie, w trakcie której pewna liczba ojców postulowała uznanie powszechnego pośrednictwa za dogmat wiary.

To odrzucenie, motywowane względami natury ekumenicznej, miało katastrofalny skutek w postaci osłabienia wiary. Jeśli tradycyjne nauczanie o Najświętszej Maryi Pannie nie jest regularnie przypominane, ostatecznie popada ono w zapomnienie. Innymi słowy ludzie, którzy zredagowali ten dokument, są autentycznie przekonani, że te terminy stanowią zagrożenie dla wiary. To jest tragiczne.

W całym tekście nieustannie powtarza się, że Najświętsza Maryja Panna nie może w żaden sposób umniejszać wyjątkowości i centralnej roli Chrystusa jako Odkupiciela. Sprawia to wręcz wrażenie obsesji, duchowej paranoi – niewytłumaczalnej u katolika. W rzeczywistości żaden zaznajomiony z doktryną katolicką wierny, zwracający się do Najświętszej Dziewicy i pozwalający się Jej prowadzić, nie jest w stanie okazywać Jej nadmiernej czci, umniejszając cześć należną Chrystusowi. Pobożność maryjna, oświecona przez wiarę, ma tylko jeden cel: ma nam umożliwiać coraz głębsze wnikanie w tajemnicę Chrystusa i odkupienia. Było to dobrze rozumiane – i praktykowane – do soboru. Mamy tu do czynienia z prowadzącym do absurdalnych wniosków błędnym kołem w rozumowaniu: przestrzega się nas przed rzekomo niewłaściwym środkiem do osiągnięcia celu, podczas gdy ten środek został nam dany właśnie ze względu na ów cel.

Czy sądzi Ksiądz, że względy natury ekumenicznej są jedynym powodem tej inicjatywy Watykanu?

Sądzę, że należy wziąć pod uwagę jeszcze inny powód. Terminy napiętnowane przez dokument DNW mają bezpośredni związek z tajemnicą odkupienia oraz z będącą jego owocem łaską. Niestety, sama koncepcja odkupienia uległa obecnie wypaczeniu. Coraz częściej odchodzi się od idei „ofiary przebłaganej za nasze grzechy” oraz „ofiary czyniącej zadość Bożej sprawiedliwości”. Nie akceptuje się już idei ofiary złożonej Bogu w celu uśmierzenia Jego gniewu. W tej nowej perspektywie Pan Jezus nie musi już ani przyjmować na siebie naszych grzechów, ani zadośćuczynić za nie, ani składać ofiary przebłagalnej, bowiem grzechy ludzi nie wstrzymują Bożego miłosierdzia: jest ono zawsze bezwarunkowe. Powodowany czystą hojnością, Bóg wybacza zawsze.

Wskutek tego Chrystus jawi się jako Zbawiciel w zupełnie nowym sensie: Jego śmierć jest tylko ostateczną i najwyższą manifestacją miłosiernej miłości Ojca12. Nieuchronną konsekwencją zniekształcenia idei odkupienia jest fundamentalna niezdolność do zrozumienia, jak i dlaczego Najświętsza Maryja Panna mogła być z nim związana poprzez swoje cierpienia.

W tym kontekście dokument DNW zawiera wymowne ostrzeżenie: „Należy zatem unikać tytułów i wyrażeń odnoszących się do Maryi, które przedstawiają Ją jako swego rodzaju «piorunochron» wobec sprawiedliwości Pana, jak gdyby Maryja była konieczną alternatywą dla niewystarczającego miłosierdzia Boga”13.

Wróćmy do idei współodkupienia. Dlaczego uważa ją Ksiądz za tak ważną?

Po pierwsze, jest ona wyrazem homogenicznego rozwoju doktryny katolickiej i była uważana za konkluzję teologicznie pewną, a nawet za prawdę, która mogłaby zostać zdefiniowaną jako dogmat wiary. Ma ona swoje źródło w samej Ewangelii i wyraża dokładny zakres udziału w dziele odkupienia, który Chrystus Pan przeznaczył dla swojej Matki.

Nie chodzi tu – jak chciano by nas przekonać, przedstawiając tę ideę w sposób karykaturalny – ani o równoległe odkupienie, ani też o coś, co można by dodać do dzieła Chrystusa. Chodzi po prostu o włączenie – absolutnie wyjątkowe i nie posiadające żadnego odpowiednika – w dzieło Chrystusa, uznające właściwą rolę Matki Bożej i wyciągające z tego konieczne wnioski.

Do jakich autorytetów odwołuje się dokument DNW?

Nota doktrynalna przytacza nieprzychylną opinię kard. Josepha Ratzingera, utrzymującego, że idea współodkupienia nie jest wystarczająco zakorzeniona w Piśmie św. Nie możemy jednak zapominać, że sam kard. Ratzinger głosił nietradycyjne teorie dotyczące odkupienia14.

Jednak nota powołuje się przede wszystkim na autorytet papieża Franciszka. Cytuje jego słowa: „«[Maryja] nigdy nie chciała zatrzymać dla siebie niczego z tego, co przynależało Jej Synowi. Nigdy nie przedstawiała się jako współ-odkupicielka, ale jako uczennica». Dzieło odkupienia zostało dokonane w sposób doskonały i nie wymaga żadnych uzupełnień. Dlatego «Maryja nie chciała odebrać Jezusowi żadnego tytułu […]. Nie prosiła dla siebie o to, żeby być niemal-odkupicielką czy współodkupicielką – nie. Odkupiciel jest tylko jeden i tego tytułu się nie dubluje». Chrystus «jest jedynym Odkupicielem – nie istnieją współ-odkupiciele z Chrystusem»”15.

Lektura tych słów jest przygnębiająca. Stanowią one karykaturę prawdziwych powodów, na których opiera się idea współodkupienia. Wystarczy powiedzieć, że nie chodzi o to, kim chciałaby być Matka Boża – to byłoby absurdalne. Chodzi o uznanie tego, co przeznaczyła Jej Boża Mądrość i czego od Niej wymagała: w jedynym dziele odkupienia pozwolono Jej złożyć w naszym imieniu stosowny akt zadośćuczynienia, podczas gdy Jezus Chrystus zadośćuczynił za nas wedle ścisłych wymogów sprawiedliwości.

Czy istnieje związek między współodkupieniem a pośrednictwem wszelkich łask?

Związek pomiędzy tymi dwoma ideami jest oczywisty: właśnie z tego powodu zakwestionowano również stosowność tytułu Pośredniczka Wszelkich Łask, którego używanie jest obecnie postrzegane jako niebezpieczne i zdecydowanie odradzane, o czym szczegółowo powiem za chwilę.

Ze względu na udział Matki Bożej w dziele odkupienia oraz dlatego, że również Ona wysłużyła nam – choć w inny sposób – wszystko, co wysłużył nam Zbawiciel, została uczyniona przez samego Chrystusa Pana rozdawczynią wszelkich wysłużonych w ten sposób łask. Wynika to z dociekań tradycyjnej teologii, a także z cytowanego przed chwilą nauczania św. Piusa X.

Oczywiście zaprezentowana nota doktrynalna nie neguje możliwości wysługiwania nam łask przez świętych czy Najświętszą Maryję Pannę, jednak pośrednio podważa ona powszechną i niezbędną rolę pośrednictwa Matki Bożej w rozdzielaniu łask16: „W doskonałej bliskości między człowiekiem a Bogiem, w przekazywaniu łaski, nawet Maryja nie może interweniować. Ani przyjaźń z Jezusem Chrystusem, ani zamieszkanie Trójcy Świętej (w nas) nie mogą być postrzegane jako coś, co dociera do nas poprzez Maryję lub świętych. W każdym razie możemy powiedzieć, że Maryja pragnie tego dobra dla nas i prosi o nie razem z nami17. […] Faktem jest, że tylko Bóg usprawiedliwia. Tylko Bóg Trójjedyny, tylko On podnosi nas, abyśmy pokonali nieskończoną dysproporcję dzielącą nas od życia boskiego; tylko On urzeczywistnia mieszkanie Trójcy Świętej w nas; tylko On wchodzi w nas, przemieniając i czyniąc nas uczestnikami swojego boskiego życia. Nie przydaje się czci Maryi, przypisując Jej jakiekolwiek pośrednictwo w realizacji tego dzieła, które należy wyłącznie do Boga”18.

W rzeczywistości, z już podanych wyżej powodów, Najświętsza Dziewica wysłużyła nam nie tylko pewne łaski, ale wszystkie łaski bez wyjątku – i wysłużyła nie tylko ich zastosowanie, ale także ich nabycie u stóp krzyża: ponieważ była zjednoczona z Chrystusem Odkupicielem w samym akcie odkupienia dokonanego na ziemi, zanim zaczęła wstawiać się za nami w niebie.

Dlaczego więc teraz przestrzega się przed używaniem tytułu Pośredniczka Wszelkich Łask i twierdzi, że ten tytuł „nie ułatwia prawidłowego zrozumienia wyjątkowej roli Maryi”19?

W tej kwestii można odpowiedzieć, że autorzy tekstu postępują w sposób stronniczy: nie akceptują faktu, że Bóg postanowił – a Tradycja wyjaśniła – inaczej, niż to wynika z ich uprzedzeń.

Nie ulega wątpliwości, że jest tylko jeden Pośrednik oraz tylko jedno odkupienie – wysłużone przez Niego nad-obficie. Jednak podobnie jak Chrystus Pan wybrał w sposób wolny środki do dokonania odkupienia – zwłaszcza umierając na krzyżu, choć mógł wybrać inny środek – tak też zdecydował się powiązać swoją Matkę ze swoim dziełem [odkupienia] w taki sposób, jaki uznał za stosowny. Nikt, nawet prefekt DNW, nie może pozbawić Zbawiciela władzy do działania zgodnego z Jego boską mądrością oraz uczynienia swojej Matki Współodkupicielką i Pośredniczką Wszelkich Łask.

Nasz Pan, Jezus Chrystus, jest w pełni świadomy, że postępując w ten sposób w niczym nie umniejsza swojej godności Odkupiciela. Jednak konsekwencja tego wyboru dokonanego przez Chrystusa jest oczywista: podobnie jak – aby osiągnąć zbawienie – konieczne jest zwrócenie się do Niego, konieczne jest również zwrócenie się do Jego Matki, choć w inny sposób. Nieuznawanie tej konieczności oznacza odrzucenie woli Zbawiciela, Tradycji Kościoła oraz środków danych chrześcijanom w celu osiągnięcia przez nich zbawienia.

To uprzedzenie, niekiedy sprawiające wrażenie wręcz zacietrzewienia, pojawia się w tekście często. Ograniczymy się do kilku cytatów: „Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zamieszkanie Trójcy Świętej (łaska niestworzona) i udział w życiu boskim (łaska stworzona) są nierozłączne, nie możemy sądzić, że tajemnica ta mogłaby być uwarunkowana «przejściem» przez ręce Maryi”20. „Żadna osoba ludzka, nawet apostołowie czy Najświętsza Maryja Panna, nie może działać jako wszechogarniający dawca łaski”21. „W innym znaczeniu wspomniany tytuł [Pośredniczki Wszelkich Łask] niesie ze sobą ryzyko przedstawienia łaski Bożej tak, jakby Maryja stała się rozdawczynią dóbr lub mocy duchowych, bez związku z naszą osobistą relacją z Jezusem Chrystusem”22.

Jak Ksiądz ocenia wpływ tych decyzji DNW na sferę duszpasterstwa?

Uważam, że negatywne skutki będą wielorakie i niezwykle destrukcyjne.

Przede wszystkim nie wolno nam zapominać, że Maryja jest doskonałym wzorem życia chrześcijańskiego. Osłabiając związek Matki Bożej z dziełem odkupienia, nota osłabia skierowane do każdej duszy wezwanie, aby poprzez krzyż włączyła się w dzieło odkupienia poprzez wynagrodzenie i osobiste uświęcenie. Pokrywa się to dokładnie z protestanckim poglądem na życie chrześcijańskie, w którym nie ma miejsca na współpracę z uświęcającym i niosącym zbawienie dziełem Chrystusa. Właśnie z tego powodu Luter zniszczył autentyczne życie religijne i uważał wszelkie dobre uczynki, w tym Mszę św., za zniewagę wobec wielkości dzieła Chrystusa, które – jako doskonałe – nie wymaga żadnych dodatków. Jako katolicy wyznajemy coś dokładnie przeciwnego: właśnie dlatego, że dzieło Chrystusa jest absolutnie doskonałe, może ono obejmować współpracę ze strony stworzeń, nie tracąc nic ze swojej doskonałości.

Ponadto decyzje DNW w obecnej sytuacji wydają mi się katastrofalne, zwłaszcza dla wiary oraz życia wewnętrznego dusz najprostszych i najbardziej potrzebujących. Mam tu na myśli – używając sformułowania modnego podczas poprzedniego pontyfikatu – „peryferia społeczne i moralne”. Dla najbardziej opuszczonych Najświętsza Maryja Panna pozostaje często jedyną ucieczką na pustyni duchowej, jaką stał się dzisiejszy świat. Widziałem na własne oczy, jak proste i szczere nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest w stanie uratować dusze, które nie mają regularnego kontaktu z kapłanem. Z tego powodu dokument DDF, ostrzegający przed używaniem w odniesieniu do Matki Bożej tradycyjnych tytułów, uważam zarówno za skandaliczny, jak i nieodpowiedzialny z duszpasterskiego punktu widzenia.

Ponadto nigdy wcześniej Kościół, tak bardzo jak dziś, nie potrzebował ponownego odkrycia wielkości Najświętszej Maryi Panny: w sytuacji, gdy świat pogrąża dusze coraz głębiej w otchłani apostazji i nieczystości, Jej wielkość stanowi najskuteczniejszą pomoc przy opieraniu się tej presji i zachowywaniu wierności.

Czy ma Ksiądz jakąś radę duszpasterską dla autorów noty?

Przypominanie o tym, że Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a rodzajem ludzkim oraz że jest tylko jedno prawdziwe odkupienie, przyniesione przez Niego, jest samo w sobie godne pochwały i należy o tym pamiętać, zwłaszcza obecnie.

Problem polega na tym, że to nie katolikom należy o tym przypominać, ostrzegając ich równocześnie przed rzekomym przypisywaniem tego tytułu Najświętszej Maryi Pannie. Ta prawda powinna być głoszona i przypominana raczej żydom, buddystom, muzułmanom oraz tym wszystkim, którzy nie znają Zbawiciela, tak wyznawcom religii niechrześcijańskich, jak i ateistom.

28 października Watykan świętował 60. rocznicę ogłoszenia Nostra aetate, dokumentu soborowego, który stanowi podstawę dialogu z religiami niechrześcijańskimi. Jest to co najmniej paradoksalne, ponieważ ten dialog – który w ciągu minionych 60 lat doprowadził do szeregu niezwykle gorszących spotkań międzyreligijnych – stanowi wyraźne i jednoznaczne zaprzeczenie faktu, że Jezus Chrystus jest jedynym pośrednikiem pomiędzy Bogiem a rodzajem ludzkim oraz że Kościół katolicki został ustanowiony w celu głoszenia tej prawdy całemu światu.

Czy istnieje jeszcze jakiś tytuł nadawany tradycyjnie Matce Bożej, który w opinii Księdza zasługuje na szersze rozpropagowanie?

W brewiarzu liturgia opisuje Ją jako „Tę, która zniszczyła wszystkie herezje”. Uważam, że ta idea zasługuje na głębszą refleksję teologiczną. Bardzo interesujący jest fakt, że Kościół postrzega Najświętszą Dziewicę jako strażniczkę katolickiej prawdy. Jest to bezpośrednio związane z Jej rolą Matki. Nie mogłaby Ona rodzić Chrystusa w każdym z nas, nie przekazując nam równocześnie prawdy oraz miłości do prawdy, gdyż Chrystus jest samą Prawdą, wcieloną i objawioną ludzkości. To dzięki wierze oraz czystości wiary dusze odradzają się i mają możliwość upodobniania się do Zbawiciela.

Uważam, że nie rozumiemy wystarczająco tego zasadniczego związku między czystością wiary a autentycznością życia chrześcijańskiego. Najświętsza Panna, która niszczy wszystkie błędy, stanowi klucz do zrozumienia tej prawdy.

Którą modlitwę ku czci Matki Bożej wybrałby Ksiądz na zakończenie tego wywiadu?

Bez wahania wybrałbym następującą modlitwę, którą również można znaleźć w liturgii: Dignare me laudare te, Virgo sacrata. Da mihi virtutem contra hostes tuos. „Dozwól mi chwalić Cię, o Panno Przenajświętsza: daj mi moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim”.

Wywiad przeprowadzony w Menzingen 9 listopada 2025 r., w uroczystość Poświęcenia Bazyliki Najświętszego Zbawiciela

Źródło

Zobacz też:

Komunikat Domu Generalnego w sprawie noty doktrynalnej Mater Populi fidelis

Przypisy

  • 1https://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_ddf_doc_20251104_mater-populi-fidelis_pl.html#_Toc210918442; Mater Populi fidelis, par. 22.
  • 2Mater Populi fidelis, par. 22.
  • 3Św. Bonawentura, I. Sent. 48, ad Sitt dub. 4.
  • 4Eadmer z Canterbury, De excellentia Virginis Mariae, rozdz. IX.
  • 5Pius IX, bulla Ineffabilis.
  • 6Jan 1, 16.
  • 7Ef 4, 16.
  • 8Quadrag. de Evangelio aeterno. Serm. X. a. 3. c III.
  • 9Żyd 1, 3.
  • 10Żyd 1, 3.
  • 11Tekst polski za: https://coreorum.pl/wp-content/uploads/2022/01/Ad-diem-illum_sw.PiusX_.pdf
  • 12Chodzi tu o nową doktrynę misterium paschalnego, stanowiącą podstawę posoborowej reformy liturgicznej.
  • 13Mater Populi fidelis, par. 37. b.
  • 14Zwłaszcza w swojej książce Wprowadzenie w chrześcijaństwo (1968), wznowionej w roku 2000 ze wstępem autora.
  • 15Mater Populi fidelis, par. 21.
  • 16Wielką wadą tego tekstu jest brak klasycznego rozróżnienia między pośrednictwem fizycznym a pośrednictwem moralnym.
    Przez pośrednictwo fizyczne rozumiemy to, że Najświętsza Maryja Panna przekazuje łaskę niczym instrument – tak jak na przykład harfa, która pod ręką artysty wydaje harmonijne dźwięki. Uznani teologowie (Lépicier, Hugon, Bernard) przypisują Jej taki wpływ, podporządkowany ludzkiej naturze Chrystusa, podkreślając, że zgodnie z Tradycją Maryja naprawdę pełni w Mistycznym Ciele rolę szyi, która łącząc głowę z członkami, przekazuje im siłę życiową.
    Przez wyłącznie moralne pośrednictwo Maryi rozumie się to, że przynajmniej poprzez zadośćuczynienie, przeszłe zasługi i swoje nieustanne wstawiennictwo Maryja przekazuje duszom wszystkie łaski płynące z krzyża Jej Syna. Ta teza jest głoszona przez wszystkich tradycyjnych teologów.
    W obu przypadkach pośrednictwo Maryi jest zamierzone przez Boga jako powszechne i konieczne.
    Zaprzeczając fizycznemu pośrednictwu Maryi i pomijając klasyczne rozróżnienie między nim a pośrednictwem moralnym, tekst prowadzi do nieuprawnionego uogólnienia, zaprzeczającego wszelkiemu powszechnemu i koniecznemu pośrednictwu Maryi w udzielaniu łask.
    Mówiąc krótko: można dyskutować o formie pośrednictwa Najświętszej Maryi Panny, ale nie o jego powszechności czy faktycznej konieczności.
  • 17Mater Populi fidelis, par. 54.
  • 18Mater Populi fidelis, par. 55.
  • 19Mater Populi fidelis, par. 67.
  • 20Mater Populi fidelis, par. 45.
  • 21Mater Populi fidelis, par. 53.
  • 22Mater Populi fidelis, par. 68.

POLSKA DLA POLAKÓW. Krzysztof Baliński.

Krzysztof Baliński 26 listopada 2022

4 czerwca 1990 to finał gorączkowych rewindykacji etnicznych. Po ideologicznym recyclingu i partyjnej metamorfozie (tj. wstąpieniu do UD/UW, najlepszej inwestycji Kominternu w Polsce), na rządowych stołkach zasiada drugie, a nawet trzecie pokolenie pewnej mniejszości. Zmiana warty udaje się znakomicie – kosmopolityczna szajka, której szef dogadał się w Magdalence z Kiszczakiem, znalazła się w pierwszym szeregu budowniczych III RP. W starych demokracjach jest czymś oczywistym, że opinia publiczna ma prawo znać przeszłość ludzi, którzy w jakikolwiek sposób decydują o jej losach. Prześwietlany jest każdy. W Polsce dla sitwy, która swymi mackami omotała całe państwo, wszelkie pytania i rozważania o rodzinnych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach” i „antysemityzm”.

Gdy Bronisław Geremek kompletował swój „zespół”, kierował się jedną regułą: niepolskie pochodzenie. Świadczą o tym rozliczne i namacalne dowody. Żeby można było zrobić karierę, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska przydatna była też rekomendacja Michnika, Urbana lub Kiszczaka. Geremka (i przy okazji, siebie) zdemaskował Władysław Bartoszewski w Knesecie:  „Polska to ewenement. Pokażcie mi taki drugi kraj w Europie, w którym w ciągu ostatnich dwóch dekad  trzech szefów dyplomacji miało żydowskie pochodzenie, jeden był honorowym obywatelem Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wtórował mu ówczesny prezydent RP, który w wywiadzie dla ukraińskiej „Zierkało Niedieli” rzekł: „W naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy”. No i mieliśmy, co mieliśmy. Pierwszego szefa rządu wybrała sobie mazowiecka gmina żydowska, a ministrem spraw zagranicznych został syn warszawskiego rabina. Po nim premierem został wnuk żołdaka Wehrmachtu, a wicepremierem i ministrem obrony członek władz Związku Ukraińców w Polsce.

Bogdan Zdrojewski miał objąć MON, ale został przesunięty na Ministerstwo Kultury, a ministrem został lekarz psychiatra z Krakowa. Był on wprawdzie właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych, ale ta pompatyczna nazwa myli, bo instytut zajmował się takimi strategicznymi kwestiami, jak wpływy kultury żydowskiej. Ministrem finansów miał być Zbigniew Chlebowskim, ale w Warszawie pojawił się poddany brytyjski i skarbnikiem naszej kasy został nie mający obywatelstwa polskiego „angielski ekonomista profesor Jan Vincent Rostowski”. Po jakimś czasie okazało się, że minister nie jest ani ekonomistą, ani angielskim, ani profesorem, tylko wykładowcą na Uniwersytecie Sorosa w Budapeszcie, a profesorami to byli pochodzący z Kresach jego dziadek Jakub Rofhfeld, syn Mojżesza i Lei z domu Broder oraz jego kuzyn Adam Daniel Rotfeld. Sprawę można by też ująć innym pytaniem: Gdzie jest na świecie taki drugi kraj, w którym głównym ekonomistą zostaje historyk, ministrem finansów absolwent technikum ogrodniczego, ministrem zdrowia księgowy, szefem BBN lekarz, ministrem obrony historyk, ministrem rozwoju i technologii filolog, ministrem przedsiębiorczości menedżer kultury, a szefem największej spółki państwowej były operator wózka widłowego?

Rostowski wydzielił gabinet dla pracującego społecznie „zewnętrznego eksperta” od podatków, pani Renaty Hayder, która okazała się być spokrewniona z Rotfeldami. Podatkami zajmował się przewodniczący sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, Janusz Palikot, który w międzyczasie wrócił do judaizmu i został członkiem loży B’nai B’rith. Okazało się też, że wśród darczyńców na Muzeum Polin znalazł się Jan Kulczyk i jego połowica, którzy zrobili wielki majątek, prywatyzując masę upadłościową po PRL. Niektórzy mówią, że pieniędzmi dzielili się z WSI. Ale to niepoważne bredzenie, bo zdradził ich bratni oligarcha z bratniej Rosji, Borys Bieriezowski: „Czasy były takie, że każdy brał, ile mógł unieść”. Jeszcze lepiej zdiagnozował to Józef Oleksy: „Kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę”. Przy okazji podważył „legalność majątku” innego żydowskiego oligarchy. I, co ciekawe, Aleksander Kwaśniewski nazwał go w rewanżu zdrajcą i idiotą, ale nie… „kłamcą”!

Za czasów „pierwszego niekomunistycznego rządu wolnej Polski”, ulica mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś można by zawołać: „Sami Żydzi tylko jedna Ukrainka” (chodzi o wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk). Przypomnijmy, że ministrami od pieniędzy byli: Marek Borowski, Jerzy Osiatyński, Mateusz Jakub Morawiecki, Tadeusz Kościński, Leszek Balcerowicz, Marcin Święcicki i Grzegorz Kołodko. Trzem ostatnim przydzielono za żony: dwie urokliwe córeczki Eugeniusza Szyra (KPP-owca, szefa frakcji żydowskiej w PPR, członka BP PZPR) i córkę Maksymiliana Pohorille (KPP-owca, promotora pracy doktorskiej, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR). Śledząc „sukcesy” pomyślnie ożenionych, można pytać, czy aby na pewno byli samodzielni, i czy ministrami nie zostali dzięki instytucji Esterki, która, w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki, mocno modeluje zasady polityki kadrowej. Można też zapytać: W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania i precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?

W dzień po aneksji Krymu kilkudziesięciu Polaków z Mariupola zwróciło się o tymczasowe schronienie w kraju przodków. Postawa rządu warszawskiego wprawiła w osłupienie. Wiceszef MSZ – a był nim Rafał Trzaskowski – sprzeciwił się temu, publicznie dywagując, że mogłoby to nie zostać dobrze odebrane przez… Kijów. „Sprowadzanie tych Polaków podważa status Ukrainy, jako państwa silnego i demokratycznego, stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić, ponieważ chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, a ściąganie Polaków byłoby przyznaniem, że Ukraina sobie nie radzi. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem – oświadczył. Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski?” – podwyższył poprzeczkę. Gdy w lutym wtargnęły do Polski miliony „uchodźców” z Dzikich Pól, w tym pół miliona weteranów obrony „silnego, demokratycznego państwa” przed Ruskimi, Trzaskowski stał się nagle zwolennikiem ich sprowadzania, i to w jak największej liczbie.

Czy powodem takiego wybryku Trzaskowskiego nie jest to, że jego matką jest Teresa z domu Arens, a ojczymem Marian Ferster, syn pułkownika UB Aleksandra i funkcjonariuszki UB Władysławy, której stryj Bolesław Drobner, był ministrem w PKWN, prezydentem Wrocławia i, do Marca ’68, I sekretarzem KW PZPR w Krakowie? Czy znaczenia nie ma to, że matka Trzaskowskiego, która w latach 50. prowadziła bar w „Piwnicy pod Baranami”, jako tajna współpracowniczka i donosicielka o pseudonimie Justyna, miała kontakty z dyplomatami z konsulatu USA w Krakowie, a dzisiaj jej synalek, który patriotyzm wyssał z mlekiem matki, ma doskonałe kontakty z dyplomatami z ambasady USA i też je wykorzystuje do antypolskich celów? Co Trzaskowskiego najbardziej przeraziło? Perspektywa: Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski. Co w tym wszystkim jeszcze przeraża? Opozycja, której przeszkadza zawieszenie sędziego Tuleyę, a nie przeszkadza, gdy rządząca partia rozbraja polską armię (a uzbraja po zęby armię sąsiada, który nas nienawidzi), gdy wyjmuje z kieszeni Polaków 100 miliardów i napycha kabzy oligarchów ukraińskich, gdy na zmywak wysłała miliony Polaków, a przyjmuje na garnuszek miliony Ukraińców, obdarzając ich nadzwyczajnymi przywilejami. I jeszcze jedno – jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS, na czele rankingu polskich polityków jest prezydent Warszawy. Ufa mu 44 proc. badanych. No i mamy, co mamy – przyszłego Prezydenta Wszystkich Polaków.

Szewach Weiss na łamach „Rz” wygadał się: Kiedy Żyd chce, by rozpoznał go jego rodak, mówi „AMCHU”. Jest to tajemny kod żydowski. Niemożliwością jest rozpoznać każdego Żyda z wyglądu i, jakkolwiek by to brzmiało dziwnie, po kształcie jego nosa, ani po nazwisku. Wielu Żydów zmieniło bowiem swoje rodowe nazwiska, także ze względów bezpieczeństwa. Myli się i wprowadza w błąd innych ten, kto twierdzi, że żydostwo jest tylko wiarą. Nawet ci, którzy odeszli od wiary mojżeszowej, nawróceni na inne wyznanie, odczuwają przynależność do swego narodu (…) Solidarność żydowska istnieje również między tymi, którzy przeszli na chrześcijaństwo, i tymi, którzy zostali żydami. Ta solidarność jest częścią duszy żydowskiej. Ten, kto porzucał żydostwo, robił to na ogół ratując swoje życie, albo był zmuszony siłą. „Amchu” umożliwiła istnienie wspólnoty narodu żydowskiego w diasporze bez państwa, bez flagi, bez władzy, bez możliwości samoobrony. „Europa przeszła drogę od Auschwitz do „Nigdy więcej Auschwitz!”. Jest mniej nacjonalistyczna. Właśnie to oraz globalizacja, Internet umożliwiają życie Żydom w europejskim domu. Dla nich jest on teraz wielkim „sztetl”. Już nie ma potrzeby ukrywać pochodzenia żydowskiego. „Amchu” wychodzi z podziemia. Żydzi obejmują najwyższe stanowiska w krajach diaspory, nie ukrywając swojej tożsamości. Jest to historyczne zwycięstwo „Amchu”. Na koniec Szewach stwierdza: „Amchu” nie jest już tajnym kodem, ale nie wolno go zgubić: „Wieczne, wieczyste „Amchu”! W wielu miejscowościach na Warmii i Mazurach Ukraińcy wieszają sobie niebiesko-żółte wstążeczki, bo policjant Ukrainiec, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia Ukrainiec nie wsadzi za kratki. I czy dwukolorowa wstążeczek na piersi redaktora Sakiewicza, to nie takie „Amchu”?

Politycy polscy nie wyciągają wniosków z przeszłości. Wciąż popełniają te same błędy. Dotyczy to wszystkich ekip rządzących krajem po 4 czerwca 1989 roku. Bez patrzenia na interes Polski poparli obalenie Wiktora Janukowycza, a Wiktor Juszczenko plując w twarz polskim sprzymierzeńcom, ogłosił Stepana Banderę narodowym bohaterem Ukrainy. Ale czy chodziło tylko o „błędy” i czy o błędy polityków „polskich”, a nie o świadomą działalność rządzącej w Polsce żydokomuny i rządzących na Ukrainie żydobanderowców?

Rewolucja to gruntowna wymiana elit politycznych, to zdobycie władzy przez nową klasę społeczną kosztem drugiej. Tymczasem nad Dnieprem wszystko pozostało po staremu. Władza jak spoczywała, tak spoczywa w rękach kilku oligarchów żydowskiego pochodzenia. Zwraca uwagę kompatybilność elit znad Wisły i znad Dniepru. Gdy warszawskie oskarżały przedmajdanowego prezydenta o bycie marionetką Putina, świadczyć o tym miała jego zgoda, aby teki ministrów przypadły trzem politykom ukraińskim, którzy zachowali obywatelstwo rosyjskie. Tymczasem pierwszy pomajdanowy rząd ukraiński okazał się armią pełną zagranicznych najemników, z nadanym pospiesznie ukraińskim obywatelstwem. Prezydent Petro Poroszenko uzasadnił to tak: To część wysiłków, aby znaleźć innowacyjne rozwiązania w rządzie, z uwagi na nadzwyczajne wyzwania stojące przed Ukrainą. Oprócz prezydenta, obcoplemieńcami okazali się: wiceprezydent, premier, sekretarz Rady ds. Bezpieczeństwa, minister obrony, minister kultury, minister finansów, minister administracji prezydenta i wicepremier (później premier) Wołodymyr Hrojsman (którego matka jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna”). Nie lepiej było wśród opozycji, żeby tylko wymienić Julię Tymoszenko. I jeszcze jedno – następca Poroszenki dwa miesiące temu rzekł: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”.

Znamienna była tu diagnoza Nadii Szewczenko. W 2015 oficer lotnictwa Ukrainy została zwolniona w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. O jej uwolnienie zabiegali prawie wszyscy politycy zachodniego świata. Prezydent Poroszenko nadał jej tytuł bohatera narodowego. Została deputowaną Rady Najwyższej. Miała prezydenckie ambicje, a sondaże wskazywały, że cieszy się największym zaufaniem wśród Ukraińców. Tymczasem w marcu 2018 roku ukraiński parlament, przytłaczającą większością głosów, uchylił jej nietykalność i zezwolił na areszt, z oskarżenia o planowanie zamachu stanu oraz próbę zamachu terrorystycznego. Co takiego wydarzyło się, że trafiła za kratki? Nic wielkiego. Powiedziała tylko (ku wielkiemu rozczarowaniu redaktorów naczelnych „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”): „Żydzi stanowią 2 proc. społeczeństwa, a zajmują około 80 proc. stanowisk w rządzie”. Wymieniła premiera Wołodymyra Hrojsmana. Stwierdziła, że Petro Poroszenko tak naprawdę ma na nazwisko „Walcman”. Zasugerowała żydowskie pochodzenie Julii Tymoszenko, a wcześniej w studio telewizyjnym zgodziła się z wypowiedzią jednego z widzów o „żydowskim jarzmie na Ukrainie”.

Czy „Żydobanderowcami” są też redaktorzy „Gazety Wyborczej”? Zastanawia bowiem osłona medialna, jaką Michnik od lat zapewnia mniejszości ukraińskiej. Czy tym samym tropem pójść można w przypadku Anne Applebaum, która na łamach gazety Michnika dowodziła: „Nacjonaliści na Ukrainie to jedyna nadzieja tego kraju na ucieczkę od apatii, drapieżnej korupcji i, w ostateczności, rozpadu. Żaden rozsądny bojownik o wolność nie wyobrażał sobie utworzenia nowoczesnego państwa, a co dopiero demokracji, bez ruchu o nacechowaniu nacjonalistycznym”. A co z redaktorami „Gazety Polskiej? Przecież ich też łączy z Applebaum pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski?

Kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskich postulatów historycznych i gloryfikuje zbrodniczą organizację? Od samego początku istnienia III RP środowisko dawnego KOR, skupione   wokół „Gazety Wyborczej”, za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei tzw. pojednania polsko-ukraińskiego, przez co rozumiano przyjęcie wykładni historii najnowszej środowisk probanderowskich. Ośrodek skupiony wokół Adama Michnika i Jacka Kuronia, tropiący wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszedł do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA. Michnikowi i Kuroniowi nie przeszkadzało nawet to, że organizacja, którą wzięli w obronę miała na sumieniu śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.  Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Przypomnieć też warto o złożonej w wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” propozycji Adama Michnika przyłączenia Polski do Ukrainy i nadanie nowemu tworowi nazwy UKR-POL. „Będziemy wówczas państwem, z którym się będzie musiał liczyć każdy i na wschodzie i na zachodzie” – prorokował, z akcentem na „MY”. Chociaż w tym przypadku nie trudno było odgadnąć, że w pomyśle „nie chodziło o jakiś „UKR-POL”, tylko o stary żydowski pomysł z Judeopolonią.

Dlaczego pochodzący z żydokomunistycznej rodziny kresowej Paweł Kowal, nawołując do wspierania neobanderowskiej Ukrainy, najchętniej w imię interesów i rojeń polityków ukraińskich wypowiedziałby wojnę Rosji? Jak wyjaśnić jego słowa, że „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”? Dlaczego Dawid Wildstein powiedział: „Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców” i czy nie ma znaczenia, że jego dziadek był ubekiem, a ojciec masonem? A może chodzi o coś innego? Aleksander Kwaśniewski, syn ukraińskiego Żyda i oficera NKWD w sprawach Ukrainy wypowiada się jak lobbysta ukraiński, bo bierze pieniądze od żydowskich oligarchów.

À propos – gdy w 1976 r. powstał KOR Michnik pisał: „Marek Edelman powiedział kiedyś, że KOR to było to samo, co Bund. Te same ideały, te same wartości. Dla mnie – mówił Marek – Bund i KOR to ciągłość”. Tymczasem Bund był przedwojenną żydowską partią, która reprezentowała komunistyczny ekstremizm, która manifestował swoją wrogość do państwa polskiego, domagała się pełnej autonomii dla żydów, laickiego szkolnictwa oraz zrównania języka jidysz z językiem polskim, którą minister spraw wewnętrznych II RP uznał za „partię kryptokomunistyczną, bo „zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu”. Sprawdzianem lojalności KOR wobec Polski byli wyłonieni liderzy, którzy w sytuacji niedojrzałości chłopsko-robotniczych elit „S”, przejęli ruch protestu, wymanewrowali hierarchów kościelnych, zmonopolizowali poparcie z zagranicy, zablokowali odrodzenie się endecji, chadecji, a nawet PPS.

Dlaczego wszyscy mają poglądy dziwnie podobne do poglądów lobby ukraińskiego? Co, oprócz miłości do banderowców, ich łączy? Może nienawiść do Polaków? I czy tylko nienawiść? Anne Applebaum i żydowska gazeta dla Polaków szczególnie uwzięła się na Wiktora Janukowycza. I tu pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że „Nasz Dziennik” nieopatrznie ujawnił: „Korzenie rodziny Wiktora Janukowycza sięgają dzisiejszej Białorusi (…) w Janukach wszyscy byli gospodarzami i pszczelarzami (…) dziadek Wiktora został ochrzczony w miejscowym kościele katolickim. Ludność tych terenów Białorusi – to przeważnie katolicy. Toż była tu kiedyś Polska. Swoistymi świadkami tamtych czasów są pomniki na miejscowym cmentarzu. Na większości z nich napisy już się starły, a na tych, które się zachowały, widać napisane alfabetem łacińskim nazwisko „Janukowicz”. I drugie pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że tygodnik „Nasza Polska” napisał: „Nie mógł Polak zostać prezydentem w Warszawie to musiał w Kijowie. Na Warszawę jeszcze Polacy muszą poczekać!”. Na Janukowycza uwzięła się nie tylko gazeta żydowska. Słowa: „Popieram wszystkich Ukraińców protestujących w Kijowie przeciwko rządom postkomunistycznego bandyty”, pojawiły się w… „Warszawskiej Gazecie” Pomijano przy tym i przemilczano oczywisty fakt, że przedmajdanowa ekipa wła­dzy w Kijowie była po prostu propolska i że swoistej pikanterii dodawał postulat ministra edukacji w rządzie Janukowycza wprowadzenia języka polskiego jako drugiego języka urzędowego w zachodniej części Ukrainy.

Polityczne zadanie usunięcia Janukowycza, postawione przed polską klasą polityczną przez Sorosa, wymagało „marginalizacji konfliktów historycznych” i partnera po stronie ukraińskiej. Zostali nimi skrajni nacjonaliści, którym nie przeszkadzało, że Ukrainą rządzi rosyjsko-żydowska mafia i że finansowego wsparcia udziela im lider społeczności żydowskiej, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego Ihor Kołomojski. „Naszych”, do tej antypolskiej machinacji nie zniechęcił nawet Günter Verheugen, który zdiagnozował: „Po raz pierwszy w tym stuleciu prawdziwi faszyści z krwi i kości zasiadają w rządzie”. W tym kontekście przypomnieć należy, że Janukowyczowi szyto buty marionetki Moskwy, mimo że dobrze mu szło układanie stosunków z Putinem na zasadzie „jak równy z równym”, mimo że nie zgodził się, by Ukraina wstąpiła do unii celnej z Rosją i mimo że z większym sukcesem niż „nasi”, oparł się szan­tażowi energetycznemu Putina, i to wówczas, gdy mentalnie zrusyfikowa­ny polski minister podpisywał niekorzystne kontrakty na dostawy gazu rosyjskiego.

Przy okazji – co się porobiło z PSL-owcami? Niegdyś byli pierwszą partią, która dbała o pamięć pomordowanych na Wołyniu. Dziś Kosiniak-Kamysz pierwszy rzuca hasło „UkraPolin”, a Marek Sawicki rzuca pomysł, aby Państwo Polskie wykupiło i wyremontowało 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekazało je ukraińskim przesiedleńcom. À propos – kiedy podczas kampanii wyborczej w 2015 r. kandydat PSL Adam Jarubas naruszył święte tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy, został solidarnie zaatakowany przez cały establishment i skutecznie wyciszony. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór między „zaprzańcami” a „szczerymi patriotami” nie toczy się o interes narodowy, ale o to, kto lepiej będzie rządził Polakami w interesie kosmopolitycznego układu.

Są też inne podobieństwa. Tak jak pierwszy pookrągłostołowy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął próbę budowy JudeoPolonii, tak pierwszy pomajdanowy rząd Petro Poroszenki podjął próbę budowy JudeoUkrainy. Z tym że nad Dnieprem to się udało, a nad Wisłą projekt runął, dzięki… Stanowi Tymińskiemu. Przypomnijmy: w wyborach prezydenckich w 1990 roku, przedstawiany jako „kandydat znikąd”, po bardzo intensywnej kampanii, podczas której przedstawiał się jako jedyny „człowiek spoza układu”, zdecydowanie kontestujący balcerowiczowskie reformy gospodarcze, uzyskał w I turze prawie 4 miliony głosów, wyprzedzając Tadeusza Mazowieckiego (i Wołodię Cimoszewicza). Po tej poniżającej klęsce, Mazowiecki wraz ze swym zamysłem Judeopolonii już się nie podniósł.

W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na te potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest „nasza” elita polityczna, nielojalna, czołobitna wobec obcych, uwikłana w agenturalną działalność. Czy kraj, w którym ministrami zostają przypadkowe miernoty, ludzie gardzący polskimi interesami, kupczący pozycją Polski w świecie, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy, i którym rozkazy wydaje mały żydowski komik, jest zdolna do obrony polskich interesów?

Krzysztof Baliński

ALBO MY ALBO ONI. Krzysztof Baliński

ALBO MY ALBO ONI

Krzysztof Baliński

W Polsce zaistniała, i to z całą siłą, „kwestia ukraińska”. To powrót do sytuacji z czasów II RP, kiedy kwestia ta rozsadzała kraj od wewnątrz, kiedy po Polsce panoszyli się ukraińscy terroryści i kiedy sanacyjne władze ukrywały to przed Polakami. W ostatnich dniach wstrząsają nami informacje o licznych podpaleniach i pożarach, za którymi stoją Ukraińcy, a media podkreślają, że coś takiego nigdy w Polsce nie miało miejsca. To jednak nieprawda, bo z terrorem ukraińskim zmagali się już nasi dziadkowie. Tylko w okresie od lipca do listopada 1930 r. bandyci z OUN dokonali 2220 aktów terroru, a prasa relacjonująca proces morderców ministra spraw wewnętrznych pisała, że „OUN planowała w 1931 roku (…) rozszerzyć akcję terrorystyczną na Warszawę i przewidywała wysadzenie lub podpalenie warszawskich dworców, wojskowych obiektów i magazynów”.

Każdego Polaka wkurzyć musiała ukraińska aktywistka Natalia Panczenko, gdy groziła, że na terytorium Polski będą podpalenia sklepów i domów. Ale na groźbach się nie skończyło – doszło do podpaleń, m.in. sklepu OBI oraz Centrum Handlowego Marywilska w Warszawie. Ziomkowie Panczenko zabrali się nie tylko za sklepy i domy, ale i za infrastrukturę krytyczną państwa. Doszło do 110 aktów sabotażu i przestępstw o charakterze terrorystycznym oraz do 55 przypadków zatrzymań Ukraińców podejrzanych o szpiegostwo, terroryzm i sabotaż (m. in. zatrucie wody w kilkunastu wodociągach), a ukraińska dywersja stała się chlebem powszednim.

Ale to nie wszystko – żaden z incydentów nie został wyjaśniony, większość prokuratorskich śledztw umorzono, a polskie służby i polski wymiar sprawiedliwości stanęły na głowie. Przykładem incydent z Ukrainką, która nadała paczkomatem przesyłkę z bombą do magazynu koło Piotrkowa Trybunalskiego.

Mimo iż przyznała, że organizatorem operacji był Ukrainiec i że podejrzewa go o bycie agentem ukraińskiej SBU, prokuratura śledztwo umorzyła, a Ukrainkę ukarano… grzywną. Najbardziej pikantne jest jednak to, że poszukiwanego przez polską policję oraz przez Interpolu organizatora akcji, Ukraina nie chce przekazać Polsce.

Zaskakuje, że prokuratura – pomimo jednoznacznych ustaleń o sabotażowym charakterze popełnianych czynów – nie zdecydowała się na postawienie sprawcom zarzutów w oparciu o artykuły Kodeksu Karnego obejmujące szczególnie poważne formy działalności na rzecz obcego wywiadu, takie jak dywersja, sabotaż lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym. I zasadnym wydają się pytania: Dlaczego nie przyjęto takiej kwalifikacji prawnej? Dlaczego za czyn zagrażający bezpieczeństwu Państwa sprawcę ukarano tylko grzywną? Czy uzasadnione są podejrzenia, że władza coś przed nami ukrywa?

Jakby tego było mało, koordynator służb specjalnych grzecznie poprosił Ukraińców o niesabotowanie Polski, a minister obrony zadekretował: „antyukraińskie nastroje są niezgodne z interesem i strategią bezpieczeństwa państwa”. W tyle nie odstawała „Wyborcza”, jak się okazuje nie tylko żydowska, ale i ukraińska gazeta dla Polaków, alarmując wzrostem przestępstw motywowanych uprzedzeniami wobec Ukraińców, gróźb karalnych, przypadków zniszczenia mienia i znęcania się. Sekundował jej ukraiński profesor Przemysław Sadura twierdząc, że „niechęć wobec Ukraińców może przybrać taką formę, że za chwilę dojdzie do jakichś zorganizowanych linczów”.

Gdy Natalia Panczenko groziła, że „na terytorium Polski zaczną się walki, podpalenia sklepów, domów i tak dalej”, ABW nie zajęła się tymi planami ukraińskiej jaczejki, a zwłaszcza tajemniczymi słowami „i tak dalej”, a sterowane przez nią media powielały tłumaczenia Panczenko, że to rosyjskie służby wyrwały jej wypowiedź z kontekstu. Ale to nie wszystko – Panczenko wydelegowana została przez ABW do prestiżowego programu Departamentu Stanu dedykowanego tematyce… „wzmacniania bezpieczeństwa”. A ona sama, już z Waszyngtonu, przekazała na Instagramie, że „zajmuje się wzmacnianiem bezpieczeństwa Polski i regionu, szczególnie w obszarach cyber-bezpieczeństwa oraz walki z dezinformacją”.

Inkryminowana jest działaczką organizacji o wiele znaczącej nazwie – „Majdan Warszawa”. Jest związana z fundacją „Otwarty Dialog”, kierowaną przez Ukrainkę Ludmiłę Kozłowską (i polskiego dupka Bartosza Kramka), która rzuciła hasło „Wyłączyć Polskę”. Czarno-czerwoną flagę UPA nazywa „flagą zwycięstwa”. Krytykuje Polaków za negatywne reakcje na symbole kojarzące się z ludobójstwem na Wołyniu. Swego czasu na swoim profilu umieściła zdjęcie spalonego ciała ofiary masakry w Odessie, z podpisem: „Psu – psia śmierć! Żal ich Wam? Bo mnie nie – niech płoną!”. Sama nie tylko (za zgodą ABW i z poręki SBU!) szybko dostała polskie obywatelstwo, ale równie szybko wprowadzono ją do polskiego krwioobiegu politycznego – w Polskim Radiu (ukraińskojęzycznym kanale „Radio Swoboda”) zatrudnił ją pochodzący z rodziny o bogatych żydokomunistycznych tradycjach Michał Broniatowski.

Wszystko to wzbudza podejrzenia: Prokuratorem krajowym jest Dariusz Korneluk, w przeszłości zamieszany w afery tzw. warszawskiej prywatyzacji. To on prowadził prokuratorskie śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej, broniącej eksmitowanych lokatorów. To on przez jeden miesiąc nic nie robił, aż ślady przestępstwa znikły i sprawę umorzył z konkluzją, że Jolanta Brzeska sama oblała się benzyną, sama podpaliła i sama ukryła w lesie kanister po benzynie. Dziś, już jako prokurator krajowy, Ukrainiec Korneluk słynie z tego, że sprawy umarza i umarza. I czy nie tak postąpi wobec terrorystów ukraińskich?

Na Ukrainie żywiołowo rozwija się kult terrorystów z OUN-UPA. W Polsce nasilają się pogróżki Ukraińców wobec Polaków. Mamy więc prawo ostrzegać przed wielkim zagrożeniem, jakim są wychowani w kulcie morderców Polaków, koczujący na terytorium Polski Ukraińcy. Mamy też prawo postawić pytanie: Czy dobrą metodą jest neutralizowanie takiego zagrożenia poprzez umarzanie śledztw, spełnianie ich zachcianek, uprzywilejowane traktowania oraz stawianie na drabinie społecznej, jako nowej szlachty, czyli poprzez płacenie haraczu banderowskiej swołoczy w zamian za iluzję bezpieczeństwa?

Temat „ukraiński terroryzm” uzupełnijmy faktami: Minister obrony Polski wyłączył z mobilizacji osoby z podwójnym obywatelstwem, a więc Ukraińców mających polskie paszporty. Minister obrony Ukrainy podał, że 1,5 miliona Ukraińców unika służby wojskowej przebywając za granicą, w tym w Polsce. We wrześniu i październiku, w efekcie zniesienia przez Zełenskiego zakazu opuszczania kraju przez młodych ludzi, polską granicę przekroczyło 98,5 tysięcy Ukraińców w wieku 18-22 lat, którzy dołączyli do już koczujących na terytorium Polski 180 tysięcy Ukraińców w wieku poborowym. I tu pytanie: Czy nie dlatego, że są przeznaczeni nie do walki z Rosjanami, ale do walki z Polakami?

W Polsce panoszy się nie tylko bezpieka ukraińska. Szaleje także wywiad brytyjski. Tymczasem, od niedawna, szefową brytyjskiego wywiadu znanego jako MI6 stoi Blaise Metreweli, wnuczka UPO-wca, a na czele polskiego MSZ stoi Radek Sikorski, który, co jest rzeczą powszechnie znaną, ma słabość do obcych wywiadów a szczególnie do wywiadu brytyjskiego oraz ma za żonę skrajnie probanderowską (i skrajnie antypolską) Anne Applebaum, której dziadkowie urodzili się w małym kresowym sztetlu, i która – mimo świadomości, iż ofiarami UPA byli jej ziomkowie – udzieliła dyspensę ukraińskim nacjonalistom. I żeby tego było mało – szefem prezydenckiego BBN został skrajnie proukraiński (i skrajnie prożydowski) Sławomir Cenckiewicz.

Bezpieczeństwo Polski pogarsza to, że do ukrainizacji dochodzi dojczyzacja Polski. Bo nie tylko mamy rząd naszpikowany Ukraińcami, ale mamy rząd niemiecko-ukraiński, na czele którego stoi wnuk żołdaka Wehrmachtu. Gdy przypomnimy, że Ukrainiec to polityczna ręka Niemca i że Ukrainę jak i naród ukraiński stworzyli Niemcy, to oczywistym staje się, dlaczego są tak bliscy celu podporządkowania Polski przy pomocy „niepodległej” Ukrainy i kolejnego rozbioru Polski, ale nie z Rosją, lecz z Ukrainą. Ciosem w integralność terytorialną Polski jest także to, że Niemcy kontrolują akcję osiedlania Ukraińców w Polsce i dlatego Breslau ma znowu w większości ludność proniemiecką. I czy to, że obie rządzące na przemian Polską partie przykładają się do realizacji tego projektu nie świadczy o tym, że są prowadzone tą samą ręką?

Ukraińcy szczególnie upodobali sobie resorty siłowe. Świadczy o tym chociażby pozycja Tomasza Siemoniaka, koordynatora służb specjalnych (wcześniej ministra spraw wewnętrznych, a za „pierwszego Tuska” ministra obrony i wiceprezydenta Warszawy). Jest to tym bardziej wymowne, że to działacz jawnie probanderowskiego Związku Ukraińców w Polsce, którego organ prasowy „Nasze Słowo” (hojnie dotowany przez Siemoniaka kwotą 2 milionów złotych) zamieszcza banderowską symbolikę, popiera ukraińskie roszczenia terytorialne i zaprzecza ukraińskiemu ludobójstwu na Polakach.

Prezes Związku Mirosław Skórka, po wecie wobec ustawy o wsparciu dla obywateli Ukrainy, użył obrzydliwie antypolskich słów: „To jest destrukcyjne działanie pana prezydenta i jego środowiska. To jest realizacja polityki Kremla, a nie Polski. Mówię to z całą świadomością. Jeżeli będziemy realizować model państwa nacjonalistycznego, to jest to model, który bardzo mocno proponuje nam Moskwa i Kreml”. Inicjatywę Prezydenta dot. penalizacji banderyzmu ocenił: „Człowieka, który w Polsce realizuje rosyjskie cele, którego działania wpisują się w politykę Kremla, nie sposób nazwać polskim patriotą, nawet jeśli z jego ust nie przestają płynąć slogany typu ‘tylko Polska, tylko Polacy’. Zamiast walczyć z ‘banderyzmem’ lepiej się od Ukrainy uczyć obrony przed dronami. Nawrockiemu pomyliły się wojny”. Pozwolił też sobie na żart: „Za te słowa zostanę zgilotynowany przed Pałacem Namiestnikowskim po odegraniu przez orkiestrę wojskową Mazurka Dąbrowskiego”.

Głupota czy świadoma prowokacja? Zarzucając Polakom złe traktowanie ukraińskich dzieci, prezes organizacji szczodrze finansowanej przez Państwo Polskie udawał, że nie zna historii śmierci kilkuset tysięcy Polaków, przede wszystkim tych najmłodszych. A kto i w jaki sposób ich mordował mógłby sprawdzić na pomniku w Domostawie, który urodził się z relacji świadków zbrodni, gdzie w krzyżu umieszczone są trójzębne widły z nabitym na nie ciałkiem dziecka. Nawiasem mówiąc, poprzedni prezes Związku Piotr Tyma ten fragment pomnika porównał do „komara na widelcu”, a lider OUN na Ukrainie pomnik skomentował: „Polacy nigdy nie zrozumieli, że obrażając uczucia narodowe Ukraińców, kopią grób dla Polski”. A co do „komara na widelcu” to jedna z metod zarzynania Polaków przez ukraińską czerń polegała na zdzieraniu z nich skóry. A co do „zgilotynowania przed Pałacem Namiestnikowskim”, to ich ulubioną bronią był topór, którym ucinano głowę ojca na oczach jego małych dzieci.

W Legnicy doszło do kradzieży krzyża z kopuły cerkwi. Oburzenie wyraził Skórka: „To nas po prostu przeraża. To gest ewidentnie symboliczny, pokazujący narastającą wrogość do społeczności ukraińskiej”. Tymczasem, zdaniem miejscowej żulii, „przerażającego czynu” dokonali miejscowi złomiarze (być może nawet ukraińscy). Skórce wtórował ambasador Ukrainy: „Zwracam się publicznie do organów ścigania – uczyńcie wszystko, aby ta oraz wszystkie podobne zbrodnie przeciwko Ukraińcom i ukraińskości doprowadzone zostały do logicznego końca – wyroków sądu zgodnie z prawem Rzeczypospolitej Polskiej”. A my zwróćmy uwagę, że na opisanie incydentu ze złomiarzami użył słowa „zbrodnia” a o rzezi wołyńskiej mówił „wydarzenia”.

Dobrze się stało, że odsłonili swoje zakazane gęby, że się ujawnili i przyznali do swoich poglądów, że pokazali, kto jest kim w Polsce. Ale wyszła też na jaw brutalna rzeczywistość – wyhodowaliśmy na własnej piersi żmiję, niewielką mniejszość, która w sposób przebiegły pociąga za sznurki. Postawmy zatem pytanie: Co z tym robić? Przesiedlonych w ramach akcji Wisła przesiedlić za Bug, a banderowską jaczejkę rozwiązać?

Nie tylko Skórka, ale i Ukraina nie ukrywa roszczeń terytorialnych do kilkunastu powiatów na wschodzie Polski. W gabinecie ministra spraw zagranicznych Ukrainy wisi mapa, na której granice Ukrainy obejmują Przemyśl, Chełm, Jarosław. „Pamiętaj Lasze, co do Wisły nasze” – podśpiewują sobie banderowcy we Lwowie. Ma miejsce pośpieszna ukrainizacja administracji polskiej. Coraz bardziej zakorzenia się w Polsceadministracja ukraińska. Coraz częściej słyszymy od ukraińskich przesiedleńców, że są u siebie”. I tu pojawia się pytanie: Skąd u polskich polityków tyle pobłażliwości wobec państw, które rości pretensje do 1/3 terytorium Polski, i skąd tyle zawziętości wobec państwa, które żadnych pretensji terytorialnych wobec Polski nie ma? Nachodzi też refleksja: Gdyby Rosja zaatakowała Polskę, to co zrobią Ukraińcy? Czy nie zajmą Przemyśla, Rzeszowa i okolic?

Zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski jest masowe przyznawanie Ukraińcom obywatelstwa polskiego. Katastrofę pogarsza to, że pogania do tego rząd ukraiński. W jakim celu? Tworzenie w Polsce silnej i licznej diaspory to świadoma robota Kijowa, bo – podobnie, jak Izraelchce opierać na niej swoją siłę. W tym celu zachęca także Ukraińców do przejmowania polskich firm, zatrudniania się w polskich urzędach, tworzenia ukraińskich mediów i organizacji pozarządowych. I naiwnością jest myślenie, że to proces spontaniczny. Ukraińcy są wysyłani do Polski na misję, do tworzenia – według słów samego Zełenskiego – „Ukrainy globalnej.

Ukraina przegrywa, ale nasza radość z ukraińskiej przegranej nie będzie trwała długo. Szykuje się katastrofalny scenariusz – na terytorium Ukrainy powstanie państwo lub państewko „teoretyczne”. Przypomnijmy, że po rozpadzie Jugosławii, na Bałkanach powstało państewko Kosowo oraz pół państewko – Czarnogóra (a pół państewko już mamy, bo wszystko potwierdza, że obecne terytorium Polski służy także Ukraińcom). Jeśli połączymy to z ukraińskim roszczeniami terytorialnymi, z rozzuchwaleniem ukraińskich przesiedleńców, z ich nienawiścią do Polaków oraz z panoszeniem się ukraińskiej bezpieki, to co będzie z bezpieczeństwem Polski? Wołyń pozostanie w granicach państewka za rogatkami Przemyśla, ale czy drugim Wołyniem nie będzie cała Polska?

W tym miejscu nie sposób odgonić refleksji: Zapowiadana przez Putina „denazyfikacja Ukrainy” odbędzie się w interesie Rosji (i hołubionych przez Putina Żydów), ale niekoniecznie w interesie Polski. Jak to? – zapytają ci, którym marzy się garnizon rosyjskich sołdatów w Przemyślu. Ano dlatego, że Putin przegoni ukraińskich nazistów nie tylko do ukraińskiego Kosowa. ale i do Polski, a ci będą odgrywać się na Polakach. I jeszcze jedno: Martwimy się, że Putin zajmuje Donbas, a tymczasem Ukraińcy, szybciej niż Putin Donbas, zajmują Polskę i nie przejmując się klęską na froncie, kpią z Polaków: „Straciliśmy Krym, Donbas, ale zdobyliśmy Wrocław, Rzeszów, Kraków”.

Polska, największy przegrany, z rozgrodzonymi granicami, zmuszona dzielić swe terytorium z milionami Ukraińców, wraca na Wschód. Jest wpychana w strefę chaosu i starć etnicznych. Skonfliktowane strony będą trzymali w garści Niemcy i Żydzi, którzy uzasadnią ingerencję w polskie sprawy prześladowaniem mniejszości… ukraińskiej. Bo przypomnijmy: Konferencja pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla Żydów, a Żydzi wspierali Ukraińców w konflikcie z Polakami. Hitler natomiast, napaść na Polskę uzasadnił „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. Rząd niemiecko-ukraiński już mamy. Będziemy mieć niemieckie obozy dla Polaków wyłapanych przez Ukrainische Hilfspolizei, pilnowane przez ukraińskich strażników. I właśnie na tej zasadzie powstanie UkroPolin – twór składający się z obcej elity, z kilkunastu milionów niemających nic do powiedzenia Polaków i z milionów łupiących Polskę przesiedleńców z Dzikich Pól.

Polska zdradzona. Polska oddana bez jednego wystrzału. Między Polską a Ukrainą nie ma granicy. Po Polsce bezkarnie hasa V kolumna, wroga naszej sprawie, agresywna, robiąca, co jej się żywnie podoba. Świadomi swej dominującej pozycji, wykorzystują słabość Państwa Polskiego, działają coraz bezczelniej, wtrącają się w nasze sprawy, szantażują, terroryzują, przejmują władzę w Polsce, przejmują Polskę. Przez lata szykowali się do przejęcia Polski. Zawłaszczali kawałek po kawałku, i nikt z tym nic nie robił. A jak robił to tak, jak ci z Krakowa, którzy potrzebowali trzech lat, żeby odbić pomnik Mickiewicza z rąk Ukraińców i zerwać powiewające na nim banderowskie flagi.

Co robić? Głośno wymawiać słowo „zdrada”. Żądać przywrócenia granicy między Polską i Ukrainą. Monitorować ukraińskie zagrożenia. Sporządzić ewidencję banderowskich jaczejek. Rozwiązać Związek Ukraińców w Polsce. Przebudować instytucje zajmujące się bezpieczeństwem Polski i zamknąć te, na których powiewa ukraińska flaga. Pilnie przystąpić do akcji wykrywania agentury ukraińskiej w rządzie, Policji i ABW. A do tego wszystkiego nie są potrzebne żadne ustawy, ale odwaga. Panie Prezydencie, niech Pan wstanie z ringu, otrzepie się i powie Polakom: Albo my, albo oni!

Krzysztof Baliński

Czy cywilizacja globalistów jest naturalnym rozwojem, czy sztucznym piekielnym planem

Mirosław Dakowski 2016
    Spektakularnie rośnie potęga władców świata. Rośnie coraz szybciej. Posiadają miliardy miliardów [przy takich kwotach jest zupełnie obojetnie, czy to dolary, czy złote]. Już nie muszą to być dziesiątki czy setki ton złota, choć, jeśli można takie ilości metalu wywieźć z Libii po zamordowaniu jej władcy, czy z Ukrainy po wygnaniu jej władcy, to tym też nie pogardzają. Te miliardy miliardów mnożą się, jak króliki Lejzorka Rojtszwanca z powieści Ehrenburga. To nic, że jedynie w świecie wirtualnym i to w najpotężniejszych i najszybszych komputerach banksterów. Przekłada się to przecież na potęgę przemysłową i militarną. I co najważniejsze, poprzez media – na potęgę ideologiczną. Nowe postępowe mikro-paradygmaty potęguje się do mini-paradygmatów, potem do paradygmatów i wreszcie przekształca w nowe, obowiązujące już wszystkich, dogmaty. Wolność, tolerancja, wartości europejskie, humanitaryzm, humanizm, światła, tysiąc światełek tak promowanych przez masonów- prezydentów Stanów Zjednoczonych.

Już blisko, na horyzoncie, są Stany Zjednoczone Świata. Już czekają na Męża Opatrznościowego Świata. Już powstała Nowa Cywilizacja Człowieka, Ona zwycięża, Ona zwycięży.  Nazwijmy ją roboczo GLOB. Ta demonstracja Potęgi oddziałuje na psychikę. Część jej ofiar ugina się uznając, że już wałczyć przeciw – nie da się, nie można. A część przekonuje siebie, że popieranie się opłaci.       Zmiany następują we wszystkich dziedzinach. Wymienię tylko kilka. – Rewolucja etyczna, obalenie Dekalogu (tak to nazywają..) i zastąpienie go regułami nowymi, postępowymi. Dotyczy to każdego z 10-ciu przykazań. Przykładów jest tyle, że każdy może je dopowiedzieć.
– (R-)ewolucja pojęcia prawdy, rozmycie kryteriów jej poznania, a nawet zwątpienie w możliwość i potrzebę jej szukania i opierania się na niej. Przecież mamy post-modernizm! –
Wzrost bogactwa i silne rozwarstwienie dobrobytu. Bogacenie się uznano za główny motor postępu i dowód na wielkość człowieka. – Szybki wzrost rekordów sportowych przy jednoczesnym postępującym cherłactwie zwykłych ludzi, głównie osób siedzących przed komputerem, a szczególnie dzieci i młodych ludzi. – Radykalna zmiana znaczenia pojęć towarzyszy tym przemianom. Np. inwestowanie przestało znaczyć budowanie, tworzenie dóbr trwałych, a stało się spekulacją, wyścigiem w oszukiwaniu innych – i to w dodatku w świecie wirtualnym, ale z konsekwencjami w świecie realnym. Porównajmy pojęcie „rodzina” przed wiekiem – i teraz…
– Szczególnie głębokie są zmiany znaczenia abstraktów. Porównajmy (jeśli jeszcze potrafimy), co znaczyły przed stu laty i obecnie pojęcia takie, jak miłość, człowiek, dobro, wolność, prawo (-a), szybkość, jakość, fundamentalizm. I setki innych. W dziedzinie religijnej znikły z powszechnego użycia np. słowa: grzech, modlitwa, piekło. Niedawno jacyś postępowi chrześcijanie przegłosowali nie-istnienie czyśćca. W katolicyzmie pojawiła się demokracja i głosowanie w sprawach pojęć podstawowych, objawionych, a także wiedzy naturalnej.          Niedawno Patryk Buchanan w USA napisał: „Odeszli Adam i Ewa, wkroczyło „Krysia ma dwie mamy”. Odeszły obrazy Chrystusa wstępującego do Nieba, w zamian pojawiły się obrazy ukazujące człekokształtnych przechodzących z Homo erectus. Odeszła Wielkanoc, nadszedł Dzień Ziemi. Odeszło biblijne nauczanie o niemoralnej istocie homoseksualizmu, wkroczyli homoseksualiści nauczający o niemoralności tzw. homofobii. Odeszły przykazania, wkroczyły prezerwatywy”.

Cywilizacje według Konecznego
Wciskają nam to wszystko w sto lat po genialnym sformułowaniu nauki o cywilizacjach Feliksa Koniecznego. Jego definicje są ciągle mało znane, mało cytowane. Przerażają i mierżą one samozwańcze t.zw. Autorytety z grona tajnych związków.
Sprecyzował on: Cywilizacja jest to metoda ustroju życia zbiorowego. Czyli – są to metody i zasady, według których buduje się życie społeczności, życie narodów. Konieczny wyróżnił pięć (i tylko pięć) pojęć charakteryzujących cywilizację (quincunx, czyli piecioksztalt).
Cywilizacje krystalizują się wokół następujących pojęć: Stosunek do prawdy, do dobra (to w dziedzinie duchowej), dobrobytu, zdrowia (sprawy materialne) oraz stosunek do piękna – w obu dziedzinach, ducha i materii. Na podstawie stosunku do tych pojęć cywilizacje odróżniają się od innych. FK wyróżnił w obecnym świecie siedem cywilizacji: turańska (mongolska, obozowa, z wodzem czy carem na czele), arabska (nie Islamu, bo nie jest cywilizacją sakralną), chińska (jest wraz z żydowską najstarsza, ale bez tendencji uniwersalistycznych), bramińska (głównie na terenie Indii, sakralna), żydowska (sakralna, ale o dążeniach globalnych; wg. niej Tora to objawione Prawo), bizantyńska (na bazie imperium wschodnio-rzymskiego), łacińska (powstała na pniu cywilizacji rzymskiej i religii katolickiej). Czytelnika nie znającego tych terminów odsyłam do materiałów zamieszczonych na stronie Dakowski.pl w dziale Koneczny. [dodaję w grudniu 2021: To jest dostępne w Archiwum.]
         Dla nas obecnie najważniejsza jest następująca konstatacja Konecznego:          Wbrew twierdzeniom hegeliańskich niedouków nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. Wskazują na to m.inn. wielowiekowe usiłowania, zawsze kończące się klęską. Syntezy różnych cywilizacji są niemożliwe. Różni genialni przywódcy usiłowali tworzyć cywilizacje sztuczne, wydumane; Aleksander zwany wielkim, Hitler i Lenin (z Marksem w tle), by podać pseudonimy czy nazwy największych zbrodniarzy (dodać Napoleona!). Zamiast syntez zawsze powstawały stany a-cywilizacyjne, stany bierności, czy (genialne sformułowanie Feliksa Konecznego) kołobłędu i latrocinium maximum (rabunek totalny i brak moralności, powiedzielibyśmy dziś).
Drugi ważny wniosek.
         Ponieważ wśród ludzi należących do różnych cywilizacji stosunek do każdego z pięciu elementów quincunxa jest różny, niemożliwe jest powstanie cywilizacji planetarnej, która byłaby mieszanką elementów tych cywilizacji. W tym sensie np. uogólniona moralność ludzka jest zbiorem pustym. Jeśli planetę opanuje jedna cywilizacja, będzie to jedna z wymienionych siedmiu cywilizacji, lub inna, nowa. Na pewno nie będzie to cywilizacja – „synteza wybranych najlepszych cech dotychczasowych cywilizacyj”, czyli cywilizacja synkretyczna.  
Porównanie GLOB z cywilizacjami istniejącymi
          Czy powstająca obecnie cywilizacja globalistyczna (nazwijmy ja roboczo GLOB) jest cywilizacją w sensie FK? Jeśli tak, to czy może być kandydatką na cywilizację planetarną? Rozważmy to według kryterium pięciokształtu (quincunx).
         Tworzona cywilizacja jest cywilizacją laicką, ignorującą wolę Boga. Nie nazwiemy jej jednak tym mianem, choćby dlatego, że skrót (CL) mylony może być z cywilizacją łacińską (CŁ). Zostańmy przy roboczej nazwie Cywilizacja GLOB. Struktury budowane w USA i UE są to jedynie odmiany planów globalistów. Porównajmy cechy planowanej i budowanej [dużym kosztem, tak materialnym, jak i duchowym], cywilizacji (GLOB) z dotychczasowymi siedmioma cywilizacjami, szczególnie z cywilizacją łacińską.
1. Stosunek do prawdy. Fundamentem CŁ jest pewność, że prawda jest jedna. Dla katolików, którzy stworzyli CŁ, Prawdą jest Chrystus. Fundamentem filozoficznym CŁ jest nauka św. Tomasza z Akwinu. Wszelkie poszukiwania prawdy w sprawach cząstkowych są uzasadnione, potrzebne i mogą być skuteczne. To przeświadczenie umożliwiło powstanie nauki, szczególnie stało się fundamentem nauk ścisłych. Zastosowano metodę analityczną, czyli oparcie się na doświadczeniu i logicznym wnioskowaniu. Nauki ścisłe rozwinęły się wśród scholastyków średniowiecza, a zapoczątkowały je odkrycia fizyków Buridana i Nicolas d’Oresme. Inne cywilizacje mają może słabiej (i inaczej) ukształtowane pojęcie podstaw i źródeł prawdy. Ale mają. Natomiast GLOB, idąc za post- modernistycznymi prądami, neguje potrzebę precyzyjnego pojmowania prawdy. Każdy ma swoją rację, prawda jest względna, lub zależy od punktu widzenia/siedzenia, od bogactwa zresztą itp. To upraszczające slogany oddające stosunek konstruktorów GLOB do prawdy. To podejście jest więc przeciwieństwem podejścia CŁ.  
2. Dobro.
         Podobnie rozmyte, niejednoznaczne i zróżnicowane jest podejście propagatorów GLOB do dobra. Uzasadniają, że nowoczesny człowiek ma swój własny zespół wartości, że Dekalog był może dobry dla pastuchów dwa tysiące lat temu, ale my, ludzi nowocześni, wykuwający przyszłość (świetlaną, chciałoby się dopowiedzieć) jesteśmy ponad więzy Dekalogu czy ponad marzycielstwo mitycznego źródła ewangelii, Jezusa. Zresztą był on dobrym człowiekiem, może (jak uważa część wielbicieli nowych religii) awatarem Kriszny, czy jednym z wizjonerów ludzkości. Obok innych, oczywiście.. Itp.          Zamiast uniwersalnej kategorii dobra występuje darwinizm społeczny, dobro określane przez każdego dla samego siebie (ew. dla swoich – to już ich szczyty altruizmu).
3. Zdrowie
         W cywilizacji rzymskiej, potem łacińskiej, najprostszą maksymą było i jest w zdrowym ciele zdrowy duch. Zdrowie jest więc środkiem do rozwoju człowieka. W GLOB zaś zdrowie, a również uroda, są Celem Ostatecznym. Stąd inwazja chemicznych panaceum (po zbójeckich cenach, często setki a nawet tysiące razy wyższych od kosztu produkcji). Stąd dyktatura firm kosmetycznych, czy sztucznie generowana moda na chirurgię plastyczną. Miraż stworzenia bożka czy bogini. Dla bogatych – miraż długowieczności czy klonowania. Rynek narządów pobranych z ofiar terroru w Czeczenii, Meksyku, czy ustrzelonych (na zamówienie) w Strefie Gazy, lub z więźniów w konc-łagrach w Chinach, jest już rynkiem pół-legalnym w Europie Zach., czy USA. Doskonała jakość, umiarkowane ceny. W modnych restauracjach we Francji (np.w Marsylii) serwuje się dania z „ludziny”, podobno import z Chin. [Znajomi krzyczą” „Nie uwierzę!” . A to –fakt]          „Prawo” do zabijania ludzi nienarodzonych wprowadziła dopiero władza bolszewicka (Lenin i Zw. Sowiecki, 18 XI 1920r.) i władza nacjonał -socjalistów (Kanclerz Niemiec A. Hitler, 1933r). Teraz staje się ono niezbywalnym prawem kobiety, promowanym w krajach neo-cywilizacji. Widzimy hegeliańską logikę syntezy: zabijać miliony ludzi w imię praw człowieka, czy etyki humanizmu. Ostatnio (czerwiec 2016) juz jawnie uzasadniono otwieranie UE na migrantów z Azji i Afryki celami eugenicznymi; „Nowa krew” dla Europy. [por.: Rasizm eurokratów – zbrodnią przeciw ludzkości. ]
4. Dobrobyt
Zbadajmy stosunek neo-cywilizacji (GLOB) do następnego elementu quincunxa, tj. do dobrobytu. W cywilizacji łacińskiej celem w tej dziedzinie jest dobrobyt większości rodzin (ale nie jest to Cel Najwyższy). Pożądany jest też szeroki rozkład dochodów z jednym maksimum przy dochodach średnich. Realizowanym celem i skutkiem GLOB (przy użyciu darwinizmu społecznego) jest ogromna rozpiętość dochodów osobników (nie rodzin!); rozkład ten ma dwa maksima: przy bardzo niskich dochodach (nędza) oraz przy bardzo wysokich (członkowie grup nieformalnych czy tajnych, członkowie mafii, finansiści-aferzyści).
5. Piękno.
W odróżnieniu od cywilizacji istniejących, a szczególnie od cywilizacji łacińskiej, GLOB promuje brzydotę i ohydę tak w dziedzinie materialnej, a też w dziedzinie duchowej (filmy, plastyka, szczególnie malarstwo, architektura, muzyka). Wszędzie tu dominuje też fascynacja złem (a często jawny satanizm) połączona z fascynacją brzydotą.   W dziedzinie rodziny: CŁ jest cywilizacją monogamii, cywilizacja arabska – głównie poligamii, cywilizacja chińska semi-poligamii. We wszystkich cywilizacjach sprawy rodziny są jednak uregulowane prawnie. W GLOB podmiotem jest osobnik, indywiduum. A normą – podnoszenie jego prawa (raczej jego widzimisię) do statusu decydującego. Trwa więc intensywna propaganda re- definicji rodziny, by włączyć w nią związki zboczeńców, np. pederastów, są też już (formalnie udane!) próby włączenia również pedofilów. We wszystkich istniejących cywilizacjach zboczenia, jeśli nawet są tolerowane, są traktowane jako anomalie, a nie norma. Przyczyną tego jest prawo naturalne, a w łacińskiej i żydowskiej dodatkowo, a ściślej głównie – Objawienie.
         Cywilizacja GLOB jest pierwszą próbą odwrócenia celów Natury czy naturalnych celów człowieka. Jest zdecydowanie inna od wszystkich dotychczasowych.  Czy GLOB jest więc nową cywilizacją?
           Przytoczone wyrywkowo przykłady, jak i wiele innych, tak w dziedzinie quincunxa, jak i prawa spadkowego, rodzinnego, czy nawet podejścia do logiki, wskazują na zupełną wyjątkowość tak mocno promowanej cywilizacji. Nie jest ona wynikiem tendencji i nurtów naturalnych, lecz wynikiem realizacji PLANU. Jest wymyślona. W każdej z najważniejszych dziedzin charakteryzujących cywilizacje stoi przy wartościach przeciwnych do cywilizacji łacińskiej. Stoi przy jej anty-wartościach.
         Sprawy różnic w podejściu do prawdy pokazuje obrazek: W normalnej szkółce początkowej Jaś, nawet najgłupszy, po paru dniach nauki wie (na zawsze), że 2*2=4. W szkole czy parlamencie UE Wysokie Komisje zbierają poglądy na ten temat. Jeśli na przykład grupa scjentologów czy satanistów (to przecież ważne poglądy mniejszości, należy im się szacunek) dojdzie do wniosku, że w obecnych warunkach 2*2 to chyba 7, zaś Światowy Ruch Lesbijek uchwali, że 2*2 to ok. 5, to Wysoka Komisja na IV posiedzeniu wybiera Radę Mędrców, której szefem zostaje dentysta, ale kopulant Pani Komisarz (np. pani Edith Cresson- autentyczne). Rada  debatuje, uchwala, że w czasie przewodniczenia Poronii w UE akceptowalne wartość 2*2 będzie 6. A członkowie Rady każą sobie przelać na konto wysokie honoraria. Z naszych pieniędzy. Co gorsze – do ich decyzji musimy się stosować pod groźbą kar.
         W dziedzinie prawdy: GLOB boi się uznania, że Chrystus i Jego nauka jest fundamentem cywilizacji europejskiej. A nasi, tj. polscy kompromitanci (nowotwór od kompromis; może: „kompromisie”?? ) żebrali, by w dokumencie tworzącym UE choć wspomniano, że w Europie były pewne korzenie chrześcijańskie. I nawet ta prośba budzi furię Władz Unii. Prawo naturalne jest uznawane za przestarzałe, a narzucone prawa GLOB są z nim sprzeczne. Dotyczy to tak własności, jak prawa małżeńskiego czy rodzinnego. Szczególnie zaś wychowania i nauki dzieci. W każdej z dziedzin quincunxa i w istotnych dziedzinach prawa, GLOB jest nie tylko różna od pozostałych siedmiu cywilizacji.
         Nie jest – do czego pretenduje – nową, syntetyczną cywilizacją harmonijnie łączącą osiągnięcia ludzkości, humanizmu i postępu. Taka jest niemożliwa. Rozumie to każdy, kto stosuje kryteria rozumu i reguły logiki. GLOB jest ściśle przeciwna normom CŁ. Jest więc jej anty-cywilizacją.
         Ojciec św. Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci. Nie znał niestety dorobku Feliksa Konecznego, nie mógł więc przeanalizować tego zjawiska czy procesu krok po kroku, według kryteriów quincunxa. Ani według metod podanych przez św. Tomasza z Akwinu. Ale mówił i ostrzegał właśnie przed tą sztuczną „cywilizacją” t.zw. „humanistów
        GLOB jest tworem sztucznym, wydumanym. Podobna jest w tym do cywilizacji zadekretowanej przez Aleksandra po podbojach w Azji w IV wieku przed Chrystusem.          Jeśli CŁ jest opartą o Objawienie Jezusa Chrystusa, to GLOB jest, jak widzimy, opartą o anty-zasady. Jest więc konstrukcją Anty-chrysta.
         Z tych dwóch przyczyn: sztuczna i anty-chrystowa, budowana cywilizacja nie ma żadnych logicznych i realnych szans na powstanie i przetrwanie. Zawali się niedługo pod własnym ciężarem. Chcemy, by ta potworna katastrofa nie pogrzebała pod sobą Polski i Polaków. Mamy więc obowiązek aktywnie przeciwstawiać się wprowadzaniu tego nowotworu w życie.  Na którymś za spotkań z uporem zadawano mi pytanie: Ale co będzie, jeśli jednak GLOB zwycięży?” Wykręcałem się, argumentowałem, jak wyżej. Dopiero noc koszmarów wymusiła na mnie odpowiedź na to pytanie sobie i Czytelnikom. Brzmi ona:

 PIEKŁO.

Oczywiście jest to odpowiedź demagogiczna, sprowadzająca pytanie do absurdu: Wiemy, że piekło można sobie osobiście wybrać, bo mamy wolną wolę. Ale w skali świata mamy zapewnienie o Bożej opiece. Konkretnie też o tym, że [bezwarunkowo !] nastąpi poświęcenie Rosji przez Papieża, która się wtedy nawróci [tj. oczywiście na jedyną prawdziwą wiarę – katolicyzm, nie jest to przewidywanie zwycięstwa synkretyzmu!] i wtedy nastąpi „jakiś czas pokoju”. 
Nasze zadanie więc : – spowodować Intronizację Jezusa Chrystusa przez władze świeckie i kościelne na Króla Polski – i modlić się, by wreszcie nastał Papież katolik, odważny, który wypełni prośbę – żądanie Matki Bożej o poświęcenie Jej Rosji. Obroni nas Bóg w Trójcy Świętej Jedyny, jeśli pokornie sięgniemy [choć 10- 15 % Polaków] po broń niezawodną – Różaniec. Przypomnijmy sobie Muret czy Lepanto!
=======================================
15.06.2016. Mirosław Dakowski [wygłoszę wg. tego tekstu, ale zapewne mniej, na pewno inaczej. MD] VIII Kongres dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla, Gdańsk 18 czerwca 2016r.        
[to z Archiwum]

O konieczności magazynowania energii

O konieczności magazynowania energii.

[Tydzień temu otrzymał ten tekst dr. Sommer z NCZASINFO, do ew. publikacji. Nie odpowiedział – widać inną Kinderstube miał.. Więc publikuję u siebie. MD]

========================================

Mirosław Dakowski

W Czasie Najwyższym ukazał się artykuł pana Gajera o energetyce. https://nczas.info/2024/06/15/czy-dalsze-zwiekszanie-mocy-zainstalowanej-w-polskiej-fotowoltaice-ma-jeszcze-jakikolwiek-sens/

Moja analiza nie jest polemiką z nim, a raczej uzupełnieniem czy rozszerzeniem tematu.

Pan Gajer przyjmuje sytuację zastaną, to jest wymuszenie przez dyktat panującej nad kolejnymi rządami w Polsce Unii Europejskiej – jako pewnik czy niezmiennik.

Ja omówię sytuację od strony merytorycznej, to jest dobra Polaków i Polski oraz możliwości naukowych i technicznych, a nie dyktatu obłędnej ideologii zielonego komunizmu.

Ukazanie takich horyzontów jest niezbędne, aby młodzi energetycy, a również wszyscy młodzi Polacy zrozumieli, że przeciw dyktatowi ideologicznych wariatów należy walczyć, a nie się mu poddawać.

W roku 1989, jako „spadek po komunie” mieliśmy 71 kopalni węgla kamiennego i trzy wielkie centra wydobycia węgla brunatnego i zamiany go na miejscu na energię elektryczną [Turoszów, Bełchatów i Konin].

Geologicznie udokumentowane zasoby węgla kamiennego starczały na około 700 lat przewidywanego i potrzebnego wydobycia.

Wskazywano wtedy [na przykład analizy i rekomendacje Aleksandra Szpilewicza], jak odrzucając skorupę biurokratyczną rozwijać kopalnie najrentowniejsze, a zwijać [nie niszczyć!!] te najmniej rentowne.

Narzucone z zewnątrz [Soros, Jeffrey Sachs, Geremek] władze nakazały jednak wykonawcy [ Balcerowicz & Co.] bezpowrotne zniszczenie, zalanie perspektywicznych kopalń, a tak zwany „popiwek” zniszczył rentowność pozostałych. Staliśmy się więc importerem węgla z Australii czy Rosji [sic!!], a potem posłusznym importerem nakazów z UE „zielonej ideologii”.

W latach 90-tych opracowano perspektywiczny rozwój energetyki, jednocześnie opartej na węglu, gazie, kilkakrotnym [tak!!] zmniejszeniu energochłonności, głównie przemysłu a szerzej – gospodarki, oraz na energiach odnawialnych: biomasa, fotowoltaika i energia wiatru. Niezbędnym składnikiem tego planu było magazynowanie energii, jego badania, i szybki rozwój.

Były – i są dopracowane – techniki magazynowania: podziemne zbiorniki gazów, w wodorze, metody chemiczne, oraz duże i małe elektrownie szczytowo-pompowe. Pisałem o tym między innymi w książce ” O energetyce dla użytkowników i sceptyków ” jeszcze w 2005 roku.

Niestety, narzucone z zewnątrz rządy odsunęły od steru polskiej energetyki świetnych energetyków, których jeszcze w latach 90-tych mieliśmy.

Przy tym sterze postawiono uległych władzom polityków – amatorów, na przykład ludzi o doświadczeniu radnych miejskich [p.K.]. Trochę, na jego prośbę, go pouczyłem, ale szybko odszedł do ważniejszych zadań – partyjnych.

Ceny hurtowe gazu tymczasem wzrosły [kilkanaście razy [tak!!], a te jeszcze nie zniszczone kopalnie węgla kamiennego przejęli [kupili?] Czesi i Niemcy. Im się widocznie to jednak opłaca.

Wprowadzono w Unii Europejskiej obłędne automatyczne „giełdy energii „. Śmialiśmy się wtedy, że nagle pojawiły się „ujemne ceny”, na przykład Wielka Brytania musiała płacić za eksport do Francji energii elektrycznej. Kolejne 10-lecia pogłębiły ten koszmar – obecnie żyjemy już wszyscy w ideolo-utopii.

Ale nie wolno nam uznać tej sytuacji za „normalną”.

Przechodzę do przykładowych detali w tej części, o której pisze pan Gajer.

Nie mówmy o mocy maksymalnej urządzeń fotowoltaicznych oraz wiatrowych. Ważniejsza jest ich moc realna, powiedzmy w uproszczeniu, na poziomie 10 do 15% mocy maksymalnej.

Od pół wieku jest oczywiste, że tak te źródła energii odnawialnych, jak i ewentualnie elektrownie jądrowe wymagają jako składnika niezbędnego – małych i dużych magazynów energii. Nie będę tu ronił łez, że ślepi durnie, politycy, nie biorą tego w Europie pod uwagę.

Przed sztucznym podniesieniem cen gazu budowano elektrownie gazowe [w Polsce na przykład Ostrołęka] jako uzupełnienie do elektrowni na węgiel, które w razie zwiększonego zapotrzebowania można [zdalnie, z Centrali] a nawet automatycznie, włączyć do pracy w sieci w ułamku godziny.

Natomiast nadmiar produkcji energii zawsze się zdarzy: fotowoltaika, ewentualnie energia jądrowa, reaktorów nie wolno nagle wyłączać (porównaj Czarnobyl), więc energia ta musi być magazynowana. Techniki magazynowania tak dobowego, jak sezonowego są znane, powinny jednak być rozwijane i uruchamiane. Pisałem o tym również w książce o energetyce – jest jeszcze dostępna w księgarni „Antyk” Dybowskiego.

Popytem zaś można sterować również za pomocą cen, czyli taryf: Niskie ceny w nocy zachęcą przemysł energochłonny do pracy głównie na trzecią zmianę, a zwykłych ludzi – do ogrzewania domów czy prania i zmywanie głównie w nocy.

Możliwe jest magazynowanie sezonowe w postaci wodoru, w dostosowanych do tego kawernach po wydobyciu soli, większe magazyny wodoru można zrobić w zbiornikach zbudowanych po wyeksploatowanych pokładach metanu.

Natomiast poszczególne gminy czy większe ośrodki mogą gromadzić energię dla siebie, tak w małych elektrowniach szczytowo pompowych [oczywiście jeśli im się to opłaca, bez chorych dotacji]. Można je budować na szczytach wzgórz, lub w postaci podobnej do dawnych wież ciśnień. Oczywiście – bez „dotacji celowych”!!

Lub przez elektrolityczną produkcję wodoru, który gromadzić należy dla najbliższych stacji benzynowo-wodorowych tankowania samochodów [oczywiście sprzedaje się swojemu szwagrowi, który taką stację ma]. W zdrowej nie uzależnionej ideologicznie gospodarcze to się opłaca. Nie widzę jednak prac omawiających sprawności i koszty różnych form magazynów energii, ani doniesień o nowych, rewelacyjnych rozwiązaniach, czy relacji z pracy prototypów.

Nie dają na to grantów, czyżby zidiociali zupełnie??

To samo pytanie dotyczy bezpieczeństwa baterii do samochodów elektrycznych. „Oni” naciskają na usunięcie samochodów spalinowych, a nie umożliwili powstania wcześniej baterii, która by w razie awarii oddawała swój nadmiar energii łagodnie, bezboleśnie. Nie ma przecież podstawowych praw fizyki, który by to uniemożliwiały. Gdyby rozwój elektromobilności następował bez nacisków ideologicznych, to taki akumulator już by się przypuszczalnie pojawił, bo jest potrzebny.

Zawsze, gdy ideologia idzie przed myślą racjonalną, muszą się zdarzać takie kiksy.

Bardzo mnie kiedyś zaciekawił, a też rozśmieszył artykuł znanego na świecie specjalisty od rurociągów, wyliczający, że taniej byłoby transportować energię z wielkich firm fotowoltaicznych na Saharze do ośrodków przemysłowych Europy rurociągami wodorowymi, taniej niż liniami elektrycznymi WN. Rurociągi wodorowe przecież już w latach 80 i 90-tych zeszłego stulecia były w Europie używane, choć na krótsze odległości.

Na koniec

Trochę humorystycznie brzmią obawy pana Gajera o przeciążeniu sieci lokalnych nadmiarem mocy z fotowoltaiki. Widać że to ” sieciowiec „, ale nie chce mu się wyjść poza status quo, mimo że jest to narzucony przecież absurd.

Tymczasem eksport energii elektrycznej z fotowoltaiki do sieci średnich napięć z osiedla należy robić innymi drutami, do oddzielnych transformatorów, które przekształcą ją na wyższe napięcie.

Ta metoda, przy już przecież istniejącej rozwiniętej automatyce, jest technicznie trywialna oraz tania. Przecież pojedyncze wiatraki czy fermy wiatrowe oddają energię do sieci przez oddzielne transformatory, a nie przez sieć zasilającą domki.

Czy powyższy apel o racjonalne, nieideologiczne, traktowanie energetyki może być realizowany?

Musi – panowie energetycy i politycy. Inaczej – pchacie nas – i siebie – do katastrofy. Musimy więc walczyć – by przeżyć.

Mam nadzieję, że ta zielona rewolucja niedługo się zawali pod ciężarem własnej głupoty i uporu. Oby nie na nasze głowy.

Ale wykorzystując te ich naciski, można chyba przemycić fundusze na rozwiązania racjonalne. Chyba trochę ludzi o umysłach uczonych lub inżynierów, kierujących się rozsądkiem znajdzie się blisko „rozdzielnika” ??

===============================

Tylko jako wsparcie:

M. Dakowski, Uogólniona Analiza Najmniejszych Kosztów a Energetyka Jądrowa, II Konferencja Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska, tom 1, str. 279, Szczyrk 17-19 X 1994

  • M. Dakowski, Jaka energetyka do końca XXI wieku: poza wiek ropy, węgla i rozszczepienia, III Konferencja Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska, tom 1, str. 197-214, Szczyrk, 16-18 X, 1995 . NOT.
  • M. Dakowski, Prawo energetyczne a niezawisłość Polski, II Sympozjum Falzmannowskie, str. 211, Warszawa, 22-23 września 1996
  • Mirosław Dakowski, Energochłonność a Prawo Energetyczne, Konferencja “Nowe prawo energetyczne. Zagrożenia i szanse.”  Senat RP, Wyd. Kancelarii Senatu, luty 1997

Demografia a dziewictwo, czystość i wierność małżeńska.

Regina Poloniae, Mater Gratiarum, ora pro nobis!

Mirosław Dakowski. 11 luty 2020

W cywilizacji Łacińskiej, obejmującej dużą większość narodów rozwiniętych, przez stulecia pielęgnowano instytucję sakramentalnego małżeństwa, a więc też odróżnianie odrębnej a tradycyjnej rolę męża i ojca, żywiciela i obrońcy oraz żony i matki, wychowawczyni i opiekunki. Te role wyrosły z naturalnych ról mężczyzny – myśliwego i wynalazcy, oraz kobiety- rodzicielki i strażniczki ogniska domowego.

Taką rolę rodziny ugruntował w Swym Objawieniu Jezus Chrystus.

Co najmniej od stulecia obserwujemy podważanie, podgryzanie tych wartości. W pierwszych dziesięcioleciach 21 wieku rodzina sakramentalna nie jest już celem życia „zbiorowości” [bo i pojęcie narodu jest dezawuowane], żyjącej w erze Postępu laickiego i technicznego. Planista nowego porządku świata [New World Order] wypromował singli, partnerów, aborcję jako „zabieg”, wiele różnych zboczeń, 78 płci i dużo tym podobnych absurdów.

Cieszymy się, że z wnętrza piekielnego Planned Parenthood w USA podniosła się i wyrwała jedna z dyrektorek, Abby Johnson. Film Nieplanowane, jak też jej książka pod tym samym tytułem, koniecznie powinny być oglądane, czytane i propagowane. Ale jest to krzyk z wnętrza tego ciężko już chorego społeczeństwa. Abby sama, jak większość [???] amerykanek, żyła z chłopem bez ślubu, skrobała „przypadkowe wyniki”. Chwała jej za to, że to współczesne zbrodnicze bagno opisała i z nim odważnie walczy.

Statystyki mówią już jednak o ponad miliardzie ludzi zamordowanych w ostatnim stuleciu.

Spójrzmy głębiej.

Narody, w tym kierunku przez wroga indoktrynowane, przestały się rozmnażać. Z jednej strony w sowietach, później Rosji, w Chinach, w obu Amerykach, w t.zw. „Europie”. Porównaj Summary of Reported Abortions Worldwide, through August 2015 i uaktualnienia.

Mordowanie bezbronnych stało się głównym sposobem antykoncepcji i polityki rządów. Były i są lata i kraje gdzie 2/3 dzieci jest zabijanych zgodnie z tamtejszym prawem. Percentage of Pregnancies Aborted by Country

Poza tym, cywilizacja białego człowieka stała się tak chorą, że kobiety przestały rodzić [bo już nie mówi się o rodzinie i jej roli]. Bolesnym dla nas przykładem jest Polska, gdzie około 1989-90 współczynnik dzietności gwałtownie spadł z około trzech do 1.8, potem nawet do 1.3. Przypominam, że do przetrwania narodu współczynnik ten musi być trwale co najmniej około 2.2, a dla jego zdrowego rozwoju około 3. Teraz, w 2019 , jest ok. 1.45… Według prognoz GUS-u z lat 60-tych ubiegłego wieku powinno nas teraz być 60-70 milionów. A od trzech dziesięcioleci telepiemy się na ok. 40 milionach. Z perspektywą już oficjalnie [nie byle kogo, bo ONZ-u] jedynie około 20 milionów pod koniec wieku.

Jak obserwujemy, próby rządu naprawy sytuacji w postaci np. 500+ nie wpływają na ten współczynnik w sposób znaczący.

Możemy jednak, więc musimy dotrzeć głębiej, do podstawowych przyczyn.

1. Towarzystwa trzeźwości i wstrzemięźliwości rozwinęły się pod zaborami półtora wieku temu od dołu. Wielka była rola błog. Honorata Koźmińskiego.

Szydził z nich, choćby w Słówkach, Boy. Pisywał ładnie i lekko, ale nie wiedziałem w młodości, że był też pedałem, oraz człowiekiem żyjącym w seksualnych trójkątach i czworokątach. Bardzo więc nam, narodowi szkodził i zaszkodził.

Teraz więc, nie u progu katastrofy, ale w trakcie jej trwania, możemy i musimy od dołu rozwinąć ruchy, stowarzyszenia młodych idących za wskazaniami Chrystusa, zachowujących i promujących dziewictwo, czystość, też wstrzymujących się od alkoholu, narkotyków i podobnych świństw. Takie ruchy istnieją już i rozwijają się w Ameryce [to uwaga dla lubiących czerpać z obcych wzorów].

2. Możliwe i konieczne jest też dowartościowanie sakramentu małżeństwa katolickiego z jego potrójną przysięgą: miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej.

Pewność, że taka wzajemna potrójna przysięga jest wartością uznawaną i umacnianą przez Kościół i rządy da, przywróci rodzinie trwałość i szacunek. Dzieci będą więc, tak jak i były kiedyś, dumą i chwałą rodziny, a ich dobre wychowanie – głównym celem. Tylko powrót na stałe do Chrystusa może to zapewnić.

Przecież tylko w stabilnej, bezpiecznej rodzinie mogą małżonkowie chcieć i mieć dużo dzieci. Tylko więc, gdy taki model rodziny przeważy, osiągniemy szansę na przeżycie Narodu.

Te dwa radykalne kroki możemy wykonywać od dołu. Wiem, że moją stronę czytają dziesiątki, może setki księży, mam na to dowody, listy. Rozwińmy, rozwińcie księża propagandę tych dwóch kroków. Kazania, nauki, broszury, rozmowy z innymi księżmi. To wszystko jest dostępne, przeprowadzenie chyba nie trudne.

Gdy takie stowarzyszenia staną się silniejsze, dostrzegą je również nasi Biskupi. Teraz są oni uwikłani w demokratyczno-biurokratyczną sieć Konferencji Episkopatu Polski, tak jak i w innych krajach niby katolickich.

Ale katastrofa moralna jest bezpośrednio powiązana z katastrofą demograficzną. To Biskupi zauważą, nawet biskupi-urzędnicy. Jako następcy apostołów staną więc na czele odnowy moralnej, odnowy znaczenia dziewictwa i rodziny katolickiej. Zdecydują się więc do powrotu do swojej przyrodzonej roli Dobrych Pasterzy powierzonej sobie trzody katolików, rodzin katolickich. Czas, byście, ekscelencje, wydali Listy Pasterskie do swoich owieczek, odczytywane we wszystkich podległych im parafiach.

Przywrócenie czci i szacunku dla dziewictwa i czystości przed-małżeńskiej, oraz czci dla małżeństwa katolickiego jest konieczne, ale jest też możliwe.

To jest też ostateczny, już jedyny sposób przeciwdziałania katastrofie demograficznej, katastrofie cywilizacyjnej, w tym trwającej katastrofie cywilizacji Łacińskiej.

===================

PS. Do Kolegów z innych portali: Kopiujcie to, proszę, posyłajcie do swoich biskupów i znajomych księży, zachęcajcie do tego Czytelników. Pokonajmy [nie istniejącą przecież] cenzurę.

Z Panem Bogiem !

Na Litwę zawieźliśmy 15 tysięcy kalendarzy dla naszych Rodaków!


Centrum Życia i Rodziny
Paweł Kwaśniak | Centrum Życia i Rodziny <kontakt@czir.org>
Szanowni Państwo,
Za nami podróż na Litwę, gdzie wraz z Kamilem Zwierzem i Moniką Leszczyńską z Instytutu Ordo Iuris spotkaliśmy się z naszymi Rodakami. Te trzy dni były dla nas czasem niezwykłej lekcji patriotyzmu – miłości do Ojczyzny, pamięci o niej i walki o polskość w codzienności.
Kilka tygodni temu informowaliśmy Państwa, że w tym roku na Wileńszczyznę zawieziemy także 15 tysięcy naszych kalendarzy na 2026 rok „Jak czytać katedrę”.
Przekazanie kalendarzy to zwyczaj, który dzięki wsparciu naszych Sympatyków możemy kontynuować już kolejny rok.Choć kalendarz to tylko drobny upominek, jak zawsze sprawił obdarowanym wielką radość. Dla nas, mieszkających w Polsce, to być może trudne do wyobrażenia, ale wśród Polaków na Litwie taki – pozornie zwykły – kalendarz ma szczególną wartość. W tym kraju trudno bowiem znaleźć kalendarze, w których wyróżnione zostałyby święta kościelne i bieg roku liturgicznego. Dodatkowym atutem jest oczywiście obecność polskich świąt państwowych, które wśród Polaków na Litwie są uroczyście obchodzone.
Między innymi dlatego co roku wizyta u naszych Rodaków jest dla nas tak dobrze spędzonym czasem. Za każdym razem wracamy ubogaceni ciekawymi rozmowami, spotkaniami, obserwacją niezwykłego przywiązania do polskości także wśród młodzieży.
Chciałbym więc gorąco podziękować Państwu za wsparcie, dzięki któremu przekazaliśmy kalendarze na 2026 rok naszym Rodakom z Litwy. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie hojność naszych Darczyńców, gdyby nie Państwa otwartość na ten drobny gest pamięci i pragnienie umacniania więzi z mieszkającymi tam Polakami.
Serdecznie za to Państwu dziękuję! zdjecie ze spotkania na litwie zdjecie ze spotkania na litwie Kalendarze „Jak czytać katedrę” trafiły do wielu polskich szkół, parafii, instytucji i domów. Wierzę, że wszędzie tam będą cieszyć oczy swoim pięknem, ale też przywoływać myśl o Ojczyźnie.To, co niezwykle nas zbudowało, to możliwość zobaczenia, jak Polacy pielęgnują swoją tożsamość narodową. Wszystkie te miejsca to małe centra kultury polskiej, gdzie organizowane są liczne wydarzenia patriotyczne, koncerty, spotkania. Przywiązanie do polskości na co dzień jest tam bardzo ożywione, a nasi Rodacy – często mimo trudności ze strony władz – dają wspaniały przykład patriotyzmu.Wszędzie tam jesteśmy bardzo mile widzianymi gośćmi właśnie dlatego, że jesteśmy gośćmi z Polski, którzy kawałek ukochanej Ojczyzny przywieźli ze sobą.
W tym roku jednak na Litwę zabraliśmy ze sobą nie tylko kalendarze.W Centrum Kultury w Niemenczynie, a także w Gimnazjum im. Władysława Syrokomli w Wilnie zorganizowaliśmy projekcje filmu „Oraz że cię nie opuszczę”, w którym opowiadamy historie małżonków wiernych przysiędze małżeńskiej mimo kryzysów, a nawet rozpadu małżeństwa. Na pokazach gościliśmy pracowników społecznych, zajmujących się rodzinami i kadrę szkolną wraz z młodzieżą, uczniami najstarszych klas gimnazjum.
Przy tej okazji miały również miejsce ciekawe i bardzo ożywione dyskusje, zarówno z udziałem dorosłych, mających już doświadczenie w małżeństwie, którzy mogli podzielić się swoimi spostrzeżeniami, jak i z młodzieżą, która dopiero stanie przed decyzją o wyborze życia małżeńskiego. To, co cieszy mnie wyjątkowo, to fakt, że z tak wymagającym tematem udało się dotrzeć do młodych ludzi, a oni zareagowali na nasz film z dużą otwartością i zainteresowaniem. zdjecie ze spotkania na litwie To jednak nie koniec niezwykłych spotkań!Jednym z najbardziej poruszających elementów naszych odwiedzin na Litwie była wizyta w hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćko. Poznaliśmy tam założycielkę i dyrektor tej instytucji, siostrę Michaelę Rak ze zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Ta niezwykła osoba od lat poświęca się w służbie chorym i potrzebującym: wcześniej prowadziła podobną placówkę w Gorzowie Wielkopolskim i pomagała w tworzeniu hospicjów m.in. w Mińsku czy Kaliningradzie.
Co więcej – muszą Państwo wiedzieć, że to miejsce prowadzone przez siostrę Michaelę jest… pierwszym i jedynym hospicjum na Litwie. zdjecie ze spotkania na litwie Wizyty nad Niemnem są stałym elementem naszej pracy już od pięciu lat, a zadzierzgnięta przez ten czas więź wciąż rozwija się i zacieśnia. Współpraca z organizacjami i szkołami polskimi to nie tylko coroczne przekazanie kalendarzy, ale również spotkania z młodzieżą i seniorami, pracownikami instytucji i wspólnot dbających o przekaz wartości i wychowanie w duchu miłości Ojczyzny, pomoc dla polskich uczniów i nauczycieli, prelekcje o zagrożeniach ideologicznych czy współdziałanie z ruchem pro-life.

Ta współpraca nie mogłaby jednak rozwijać się, gdyby nie Państwa wsparcie. Z tego faktu doskonale zdają sobie też sprawę nasi Przyjaciele na Litwie, którzy każdego roku przekazują nam wyrazy wdzięczności dla Sympatyków Centrum Życia i Rodziny.
Serdecznie dziękuję Państwu za całe dotychczasowe wsparcie, jakie przekazaliście Państwo w związku z wydrukiem dodatkowego nakładu kalendarzy „Jak czytać katedrę” i oddaniem ich w ręce naszych Rodaków.
Dzięki Państwa hojności udało nam się opłacić jedną z trzech faktur za to przedsięwzięcie.
Wciąż do pokrycia pozostają dwie inne, opiewające na kwotę ponad 10 000 zł.
Dlatego bardzo proszę Państwa o wsparcie przekazania kalendarzy „Jak czytać katedrę” dla naszych Rodaków na Litwie datkiem w dowolnej wysokości, na przykład 50 zł, 100 zł, 200 zł, 500 zł lub nawet większej! 
A jeśli jeszcze nie posiadają Państwo naszego kalendarza na 2026 rok zachęcam do zamówienia go jak najszybciej! Wciąż można to zrobić na stronie rokzrodzina.pl.
Kalendarz „Jak czytać katedrę” przygotowaliśmy zarówno z wielką dbałością o jego stronę praktyczną, jak i estetyczną, aby był nie tylko użytecznym narzędziem w organizacji codziennych zajęć, ale też ozdobą Państwa domów. Jestem przekonany, że może posłużyć również za doskonały prezent dla Państwa bliskich z okazji zbliżających się Świąt!
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za Państwa zaangażowanie na rzecz naszych Rodaków na Litwie. Z rozmów z nimi wiemy, że nasze kalendarze są dla nich znakiem łączności z Ojczyzną i przez cały rok towarzyszą Polakom w wielu szkołach, instytucjach, parafiach i w domach. Jak podkreślała w rozmowie z nami pani Renata Cytacka, od lat pomagająca nam w organizacji wizyt na Wileńszczyźnie, są również wręczane seniorom (w tym trzem stulatkom!) jako upominek bożonarodzeniowy.
Niezależnie bowiem od tego, że dzielą nas granice państw, z naszymi Rodakami łączy nas nierozerwalna więź wspólnego pochodzenia, kodu kulturowego i miłości do Polski.Jesteśmy zobowiązani do tego, by budować wzajemne relacje i wspierać się w pielęgnowaniu polskości, niezależnie od tego, gdzie rzucił nas los.Podpis Paweł Kwaśniak WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! 
Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81
Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA
Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”SWIFT: PKOPPLPW
IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa
tel. +48 22 629 11 76

Afera korupcyjna na Ukrainie zatacza coraz szersze kręgi. Łapią pionki, szef szefów bezkarny.

Afera korupcyjna na Ukrainie zatacza coraz szersze kręgi. Zatrzymano szefa elektrowni jądrowych

2.12.2025 nczas/afera-korupcyjna-na-ukrainie-zatacza-coraz-szersze-kregi-zatrzymano-szefa-elektrowni-jadrowych

Wołodymyr Zełenski
NCZAS.INFO | Wołodymyr Zełenski. / foto: PAP

Były pełniący obowiązki pierwszego wiceprezesa państwowego operatora elektrowni jądrowych Enerhoatom został zatrzymany za przywłaszczenie mienia i nadużycie stanowiska służbowego – poinformowało we wtorek ukraińskie Biuro Prokuratora Generalnego.

Portal RBK-Ukraina przekazał, że zatrzymany to Jurij Szejko, który był też pierwszym zastępcą ministra energetyki Ukrainy.

Prokuratura miejska w Kijowie we współpracy z Głównym Zarządem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w Kijowie i obwodzie kijowskim zatrzymała byłego pełniącego obowiązki pierwszego wiceprezesa Enerhoatomu, który jest również byłym pierwszym zastępcą ministra energetyki Ukrainy.

Przygotowywane jest wobec niego zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, polegającego na przywłaszczeniu mienia poprzez nadużycie stanowiska służbowego, popełnionego w szczególnie dużych rozmiarach, po uprzedniej zmowie grupy osób.

Według informacji opublikowanej przez Biuro Prokuratora Generalnego w komunikatorze Telegram, jest on podejrzany o manipulacje związane z umową obowiązkowego ubezpieczenia od szkód jądrowych, co doprowadziło do zawyżenia jej wartości o 18,6 mln hrywien (439 tys. dolarów).

„Fakt sztucznego zawyżenia wartości potwierdzono w wyniku wewnętrznych kontroli, sprawdzenia dokumentacji oraz ekspertyzy sądowo-ekonomicznej. Wnioski są jednoznaczne: wartość usług została zawyżona o 18,6 mln hrywien i właśnie ta kwota została faktycznie wyprowadzona z przedsiębiorstwa o strategicznym znaczeniu” – zaznaczono w komunikacie.

Według prokuratury chodzi o manipulacje podczas zawierania umowy obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej za szkody jądrowe, czyli dokumentu, który bezpośrednio dotyczy bezpieczeństwa jądrowego kraju. Ponadto w wyniku śledztwa ustalono sieć powiązanych spółek, prowadzącą do sektora finansowego w Rosji.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przekazała we wtorek za śledczymi, że podejrzany dopuścił się nadużyć podczas zakupu usług ubezpieczeniowych. W szczególności, urzędnik bezpodstawnie podwyższył wartość umowy obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej za szkody jądrowe, zawierając dodatkową umowę.

Jak potwierdziły źródła portalowi RBK-Ukraina, zatrzymany to Jurij Szejko, były pełniący obowiązki pierwszego wiceprezesa Enerhoatomu i były pierwszy zastępca ministra energetyki Ukrainy.

Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) ujawniły na początku listopada rozległy system korupcyjny w branży energetycznej.

Według ustaleń śledczych uczestnicy procederu pobierali od kontrahentów Enerhoatomu łapówki w wysokości od 10 do 15 proc. wartości kontraktów. Nielegalne środki miały być legalizowane przez tzw. back office w centrum Kijowa, przez który – jak ustalono – przeszło około 100 mln dolarów.

Do tej pory w śledztwie zatrzymano pięć osób, a siedmiu innym postawiono zarzuty. W aktach sprawy figuruje też nazwisko Tymura Mindicza, biznesmena i współpracownika prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Uważany jest on za organizatora całego procederu. Media poinformowały, że „wyjechał za granicę” na kilka godzin przed przeszukaniami u uczestników afery.

W piątek Zełenski poinformował, że szef jego biura (kancelarii) Andrij Jermak, który objęty jest śledztwem przez NABU i SAP w sprawie afery korupcyjnej na szczytach władzy, podał się do dymisji. W aktach śledztwa Jermak figuruje pod pseudonimem Ali Baba.

Źródło:PAP

Lepiej nie chorować. Ochrona zdrowia okrojona o 10 mld złotych, limity na zabiegi. [dla mafii na Ukrainie – bez limitów..]

Lepiej nie chorować. Ochrona zdrowia okrojona o 10 mld złotych, limity na zabiegi

https://www.salon24.pl/newsroom/1476075,lepiej-nie-chorowac-ochrona-zdrowia-okrojona-o-10-mld-zlotych-limity-na-zabiegi


Wczoraj odbyło się spotkanie przedstawicieli rządu z premierem na czele z NFZ na temat zaplanowanych cięć na ochronę zdrowia. Resort finansów w korespondencji z Ministerstwem Zdrowia planuje ograniczyć wydatki na leczenie o 10 mld złotych w przyszłym roku, co skutkowałoby przesunięciem terminów operacyjnych czy badania tomograficzne pacjentów.

Ujawnione dokumenty: 10 mld zł oszczędności i limity w diagnostyce

Punktem zapalnym w dyskusji nad finansami ochrony zdrowia jest pismo Ministerstwa Zdrowia z 29 października, skierowane do Ministerstwa Finansów, dotyczące planu finansowego NFZ na lata 2025–2026. Ujawniła go lekarka i posłanka PiS, Katarzyna Sójka. Wynika z niego, że resort zaproponował redukcję wydatków w funduszu o blisko 10,4 mld zł w 2026 roku oraz 213 mln zł rok wcześniej. W grę wchodzą szerokie ograniczenia – od zmian w wynagrodzeniach po nowe limity w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej.

Najbardziej znaczącą pozycją są oszczędności w AOS, które miałyby przynieść 4,9 mld zł i objąć większość porad, poza wizytami pierwszorazowymi, zabiegami, usuwaniem zaćmy i wybranymi badaniami obrazowymi. Kolejne 1,3 mld zł resort chciałby uzyskać przez limity w tomografii komputerowej i rezonansie magnetycznym. 

Ograniczone posiłki w szpitalach

Dokument przewiduje także zmiany na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów, których wprowadzenie obniżyłoby koszty o około 1,5 mld zł. Zakończenie programu „Zdrowy posiłek” w szpitalach przyniosłoby kolejne 0,9 mld zł. Dodatkowe oszczędności – ponad 1,8 mld zł – mają wynikać ze zmian taryf w kardiologii, okulistyce, chirurgii kręgosłupa, teleradioterapii, elektrofizjologii i diagnostyce obrazowej.

Choć oszczędności są ogromne, nie rozwiązują podstawowego problemu finansowego. Przed korektami deficyt NFZ na 2026 rok szacowany jest na ok. 23 mld zł. Po uwzględnieniu planowanych cięć — i niższych o 1,5 mld zł wpływów ze składki zdrowotnej — ma on wynieść około 12,9 mld zł. Do tego dochodzi niemal 2,5 mld zł kosztu przedłużenia pilotażu Centrów Zdrowia Psychicznego, co zwiększa lukę z powrotem do blisko 15,9 mld zł. Dopiero po sumarycznym uwzględnieniu wszystkich zmian systemowych deficyt spadałby ponownie — do ok. 11,4 mld zł. To pokazuje, jak głęboki jest problem i jak ograniczone pole manewru mają dziś władze.

Reforma wynagrodzeń i likwidacja stażu?

Znaczną część dokumentu poświęcono redukcji kosztów płacowych w ochronie zdrowia. Przesunięcie waloryzacji minimalnych wynagrodzeń z lipca na styczeń — począwszy od 2027 r. — miałoby przynieść około 6 mld zł oszczędności. Resort chce również zmienić zasady waloryzacji, powiązując ją ze wzrostem płac w sferze budżetowej, a nie z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce. To obniżyłoby koszt podwyżek z ok. 10 mld zł do 2,7 mld zł w 2027 r. Jednocześnie podniesienie współczynników wynagrodzeń w grupach 5 i 6 pracowników ochrony zdrowia miałoby kosztować 5,2 mld zł.

Do tego dochodzi kontrowersyjny postulat ograniczenia, a docelowo likwidacji stażu podyplomowego lekarzy. Z danych przesłanych do resortu finansów wynika, że pozwoliłoby to zmniejszyć wydatki budżetu o 680 mln zł w 2027 r., 750 mln zł w 2028 r. i ponad 880 mln zł w 2029 r.

„Okradanie pacjentów w biały dzień”

Po ujawnieniu korespondencji w sieci zawrzało. Była minister zdrowia Katarzyna Sójka określiła dokument jako „skandal” i opublikowała jego fragmenty w mediach społecznościowych. Jej zdaniem planowane zmiany to „brutalne oszczędności na pacjentach”, a rząd — jak napisała — „nie da ani grosza na chorych”. 

Lider PiS Jarosław Kaczyński pisał wprost o „okradaniu pacjentów w biały dzień”, zarzucając rządowi zabieranie ponad 10 mld zł z pieniędzy na leczenie i wprowadzanie limitów, które uderzą w osoby starsze, przewlekle chore i pacjentów onkologicznych. Politycy opozycji zapowiadają szeroką kampanię sprzeciwu i deklarują, że temat będzie nagłaśniany w każdej miejscowości. 

Debata o ochronie zdrowia

Po wtorkowym posiedzeniu rządu doszło do rozmów premiera Donalda Tuska, ministra finansów i gospodarki Andrzeja Domańskiego, minister zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy oraz kierownictwa NFZ. Omówiono plan oszczędności i przede wszystkim szukano rozwiązania dla narastającego deficytu. [bla-bla md]

Źródła money.pl w Kancelarii Premiera przyznają, że sytuacja jest niezwykle trudna. Proste zwiększenie finansowania mogłoby jedynie odsunąć kryzys, a nie rozwiązać problem. Wskazują również na wysokie, ustawowo gwarantowane, podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia, wynikające jeszcze z czasów rządów PiS. To one mają dziś generować znaczną część presji na budżet. Mimo to rząd nie spodziewa się, że opozycja poprze jakiekolwiek zmiany w tej ustawie.  

============================================================

overton 3 grudnia 2025,

Tak nawet nie robi się w krajach 3 świata. Dla Ukrainy pieniądze muszą być, musi być darmowy prąd, jedzenie i leki oraz gaz. Za to płaca Polacy nie wiedząc jak sa oszukiwani i skubani

Piekielna hucpa: Żydów rażą krzyże przy drodze do Treblinki. Żądają ich usunięcia.

Żydów rażą krzyże na drodze do Treblinki. Żądają ich usunięcia

Zydow-raza-krzyze-na-drodze-do-Treblinki-Zadaja-ich-usuniecia


Kuria Drohiczyńska otrzymała za pośrednictwem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wezwanie środowisk żydowskich do usunięcia krzyży, które stoją przy drogach prowadzących do Treblinki. W ocenie środowisk żydowskich, stojące tam krzyże „fałszują historię”.

O sprawie donosi w mediach społecznościowych dziennikarz Wojciech Sumliński, który wskazuje, że powodem ma być fakt, iż krzyże „rażą” odwiedzających dawny niemiecki obóz zagłady i pracy Żydów. Dziennikarz przekazał, że informacje te potwierdził u dwóch księży z diecezji drohiczyńskiej oraz w samym Muzeum Treblinka.

– „Organizacje żydowskie naciskają na Ministerstwo Kultury, który z kolei pod presją Żydów naciska na diecezję drohiczyńską, by ta – bo to jej to podlega – doprowadziła do likwidacji krzyży stojących przy drogach dojazdowych do Treblinki, a także na polach”

– „Żebyście państwo dobrze zrozumieli: nie chodzi o krzyże z muzeum w Treblince. Żydów razi to, że przy drogach dojazdowych do tego muzeum, w pobliżu tych dróg, widzą krzyże. Albo gdzieś nawet na horyzoncie, na polach. I żądają, żeby te krzyże zostały zlikwidowane – dodał.

Betonowe krzyże ustawiono w 1964 roku, oznaczając w ten sposób zbiorowe mogiły ofiar niemieckiego obozu. Portal Kresy.pl przypomina, że we wrześniu portal Jewish.pl opublikował treść listu do szefa MKiDN, którego autorzy stwierdzili, iż na terenie byłego obozu w Treblince i jego okolicach dochodzi do „fałszowania historii”. Ma to się przejawiać m.in. oznaczeniem mogił krzyżami, co w ocenie autorów „pomija fakt”, że 95 proc. ofiar tego obozu stanowili Żydzi.

– „Teren obozu pracy Treblinka I został przekształcony w centrum polskiego i katolickiego męczeństwa, a na terenie masowych egzekucji Żydów wznosi się dziś trzysta krzyży poświęconych pamięci trzystu polskich ofiar obozu” – napisali.

Obecny skandal korupcyjny w UE: Czy wszyscy w końcu zostaną aresztowani? System zgniłej władzy stoi na skraju upadku.

Obecny skandal korupcyjny w UE: Czy wszyscy w końcu zostaną aresztowani? System zgniłej władzy stoi na skraju upadku.

Źródło: https://uncutnews.ch/aktueller-eu-korruptionsskandal-werden-nun-endlich-alle-verhaftet-ein-system-verrotteter-macht-steht-vor-dem-kollaps/

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 3

Unia Europejska zawsze aspirowała do bycia moralnym sumieniem Zachodu – strażnikiem praworządności, ostoją przejrzystości, surowym strażnikiem korupcji w innych krajach. Jednak naloty w Brukseli i spektakularne aresztowania wysoko postawionych urzędników UE obnażają gorzką prawdę: ryba psuje się od głowy.

1 grudnia w siedzibie UE wybuchł skandal, przez który nawet afera „Qatargate” wydawała się błahostką. Belgijscy śledczy aresztowali Federicę Mogherini , byłą Wysoką Przedstawiciel UE ds. Zagranicznych i wciąż jedną z najbardziej wpływowych postaci w brukselskiej sieci. Wraz z nią zatrzymano Stefano Sannino , byłego Sekretarza Generalnego Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, a także starszego menedżera z Kolegium Europejskiego, poligonu szkoleniowego dla kolejnego pokolenia europejskich dyplomatów.

Oskarżenie? Oszustwo, korupcja, konflikt interesów, nadużycie władzy – i systematyczna manipulacja przetargami UE.

Śledczy nakreślili obraz, który głęboko wnika w DNA elit UE: poufne informacje zostały celowo ujawnione, aby przemycić wielomilionowe kontrakty do Kolegium Europejskiego, któremu przewodziła nie kto inny, jak sama Mogherini. Zamknięte grono dyplomatów, polityków i „ekspertów” rzekomo przez lata prowadziło tajną siatkę, wykradając fundusze UE, a jednocześnie namawiając inne kraje do większej transparentności.

Pytanie, które każdy powinien sobie teraz zadać brzmi:
Jeśli Mogherini i Sannino zostaną aresztowane, kto będzie następny?

Każdy, kto ma do czynienia z Brukselą, wie:
ten system nie działa poprzez samotnych aktorów.
Działa poprzez sieci.

A te sieci mają nazwy.

To te same kręgi, które…
– zawierają porozumienia w polityce zagranicznej,
– legitymizują wojny w imię „wartości”,
– piorą pieniądze lobbingowe za pośrednictwem organizacji pozarządowych,
– rozdzielają miliardy dolarów z programów finansowania pomiędzy zaprzyjaźnione think tanki,
– i jednocześnie krytykują każdego, kto wskazuje na te podwójne standardy.

Najnowszy skandal to nie przypadek.
To logiczna konsekwencja systemu, który nigdy nie zaznał prawdziwej kontroli – jedynie samorządności własnej elity.

Czy w końcu dojdzie do śledztw i aresztowań?
A może wszystko pozostanie po staremu – drobna burza, a potem wszystko wróci do normy? [na razie dwoje już wypuścili : Rektor Kolegium Europejskiego i była szefowa dyplomacji UE Federica Mogherini oraz dwie inne osoby zatrzymane wczoraj w Brukseli zostały zwolnione z aresztu — poinformowała Prokuratura Europejska.]

Jeśli Belgia rzeczywiście będzie miała odwagę dotrzeć do sedna sprawy, mogą pojawić się nazwiska, które obecnie wydają się nietykalne:
– byli komisarze,
– wysocy rangą urzędnicy Służby Działań Zewnętrznych UE,
– wpływowe sieci organizacji pozarządowych,
– organizacje lobbingowe mające bezpośredni dostęp do Komisji.

Aresztowanie Mogherini to dopiero początek.
System tej wielkości nie upada od jednego kamienia – upada, gdy pierwszy kamień wprawia w ruch całą sieć.

Skandal pokazuje, że
w UE nie ma zbyt wielu przypadków korupcji na obrzeżach. Problem korupcji
tkwi w samym sercu jej władzy.

Pytanie nie brzmi już, czy będą dalsze aresztowania.
Teraz pozostaje tylko pytanie:

Kiedy i kogo to dotknie jako następnego?

============================

MD: „wishful thinking”?

Kijów wypuszcza młodych Ukraińców za granicę. Masowy exodus do Polski. Wojna – najemnikami [za nasze pieniądze]?

Kijów wypuszcza młodych Ukraińców za granicę. Masowy exodus do Polski. Wojna – najemnikami [za nasze pieniądze?].

Status ochronny posiada w Polsce 964,4 tys. obywateli Ukrainy, a ponad drugie tyle wciąż czeka na rozpatrzenie.

https://pch24.pl/kijow-wypuszcza-mlodych-ukraincow-za-granice-masowy-exodus-do-polski

W ciągu zaledwie kilku tygodni wpłynęło aż 50 tys. wniosków o przyznanie tzw. statusu ochronnego w Polsce. Zdecydowana większość z nich należy do młodych ukraińskich mężczyzn.

Od 26 sierpnia do 10 listopada o status ochronny w Polsce powiązany z numerem PESEL (tzw. UKR) wystąpiło 49,7 tys. obywateli Ukrainy – informuje „Rzeczpospolita”. To zdecydowanie więcej niż we wcześniejszych miesiącach.

Status pozwala na korzystanie z opieki medycznej, dostępu do rynku pracy, edukacji i pomocy państwa np. darmowego zakwaterowania i wyżywienia. Traci się go, gdy osoba wyjedzie na powyżej 30 dni z Polski. Status ochronny posiada w Polsce 964,4 tys. obywateli Ukrainy, a ponad drugie tyle wciąż czeka na rozpatrzenie.

Pod koniec sierpnia 2025 r. nastąpiła zmiana przepisów na Ukrainie, która umożliwiła legalny wyjazd z kraju mężczyznom w wieku 18-22 lat. Według danych Komendy Głównej Straży Granicznej, w dniach 29 sierpnia – 24 listopada, do Polski wjechało ponad 121 tys. młodych mężczyzn obywatelstwa ukraińskiego. Straż Graniczna zaznacza, że niektóre osoby mogły przekraczać granicę po kilka razy.

[no pewnie: handelek, narkotyki.. to się opłaca. md]

Źródło: rp.pl PR

Była szefowa unijnej dyplomacji Mogherini aresztowana. No i… wypuszczona…

Była szefowa unijnej dyplomacji została zatrzymana

———————————————————–

[To było wczoraj. a dziś : „Cała trójka opuściła areszt w nocy z wtorku na środę po wpłaceniu kaucji.. Wynegocjowali 15% od sumy zrabowanej? md]

——————————–

2.12.2025 tysol/byla-szefowa-unijnej-dyplomacji-zostala-zatrzymana

Była szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini jest jedną z osób zatrzymanych w związku ze śledztwem, w ramach którego we wtorek doszło do przeszukań m.in. w siedzibie unijnej dyplomacji w Brukseli oraz w Kolegium Europejskim w Brugii – podał belgijski dziennik „Le Soir”.

Federica Mogherini

Federica Mogherini / fot. EPA/JULIEN WARNAND Dostawca: PAP/EPA.

O przeszukaniach wcześniej poinformowała prowadząca śledztwo Prokuratura Europejska (EPPO). Według niej zatrzymane zostały trzy osoby.

Rewizji dokonano w ramach śledztwa w sprawie podejrzenia oszustwa związanego ze szkoleniami dla młodszych dyplomatów, finansowanymi przez UE.

Mogherini, włoska polityk i dyplomata, jest obecnie rektorem Kolegium Europejskiego. Sprawowała funkcję wysokiej przedstawicielki ds. zagranicznych i obronnych UE w latach 2014–2019.

Rewizja policji

Belgijska policja przeprowadziła we wtorek przeszukania m.in. w budynkach unijnej dyplomacji w Brukseli – poinformowała Prokuratura Europejska (EPPO). Według niej zatrzymano trzy osoby podejrzane o oszustwo w przetargu na szkolenia dla dyplomatów, finansowane z pieniędzy UE.

Informację tę potwierdziła Komisja Europejska. – Możemy potwierdzić, że policja była dziś w budynkach Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) – powiedziała rzecznik KE Anitta Hipper. Na czele ESDZ stoi wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych i obronnych, który sprawuje jednocześnie funkcję wiceprzewodniczącego KE.

Przeszukania w domach podejrzanych

Według Hipper przeszukania są częścią trwającego śledztwa w sprawie działań, do których doszło za poprzedniej kadencji KE. W latach 2019–2024 stanowisko wysokiego przedstawiciela zajmował Hiszpan Josep Borrell; obecnie funkcję tę sprawuje Estonka Kaja Kallas.

Według EPPO przeszukania przeprowadzono w budynkach ESDZ w Brukseli, a także w Kolegium Europejskim w Brugii oraz w domach podejrzanych.

EPPO wyjaśniła, że rewizji dokonano w ramach śledztwa w sprawie podejrzenia oszustwa związanego ze szkoleniami dla młodszych dyplomatów, finansowanymi przez UE.

„Przed przeszukaniem Prokuratura Europejska wnioskowała o uchylenie immunitetu kilku podejrzanych, co zostało uwzględnione”

– poinformowano. Zatrzymano trzy osoby.

Czy doszło do zmowy?

Chodzi o finansowany ze środków unijnych program Akademii Dyplomatycznej UE, w ramach którego organizowane są trwające dziewięć miesięcy szkolenia dla młodszych dyplomatów z państw członkowskich. Po przeprowadzeniu procedury przetargowej ESDZ przyznała prowadzenie programu w latach 2021–2022 Kolegium Europejskiemu w Brugii (uczelnia ma swój oddział także w Warszawie).

Śledztwo ma wykazać, czy pracownicy Kolegium w Brugii zostali z wyprzedzeniem poinformowani o kryteriach wyboru w ramach procedury przetargowej i mieli wystarczające powody, by sądzić, że otrzymają zlecenie na realizację projektu przed oficjalną publikacją ogłoszenia o przetargu przez ESDZ.

Istnieją poważne podejrzenia, że w trakcie procedury przetargowej w ramach programu doszło do naruszenia art. 169 rozporządzenia finansowego, dotyczącego uczciwej konkurencji, oraz że poufne informacje dotyczące trwającego postępowania przetargowego zostały udostępnione jednemu z kandydatów biorących udział w przetargu – poinformowała EPPO.

Kolejny skandal

To kolejny skandal, który wstrząsa instytucjami Unii Europejskiej. Wcześniej zaufanie do nich podważyły skandale korupcyjne.

Trump o imigrantach. „Ich kraj śmierdzi, nic nie robią, tylko narzekają”. Somalijczycy w USA wyłudzili ponad 1 mld dolarów.

Trump ostro o imigrantach. „Ich kraj śmierdzi, nic nie robią, tylko narzekają”

3.12.2025 https://nczas.info/2025/12/03/trump-ostro-o-imigrantach-ich-kraj-smierdzi-nic-nie-robia-tylko-narzekaja/

Donald Trump
NCZAS.INFO | Donald Trump. / foto: domena publiczna

Prezydent USA Donald Trump oświadczył we wtorek, że nie chce imigrantów z Somalii w Stanach Zjednoczonych, dodając, że niczego nie wnoszą, a ich kraj „śmierdzi”. Skomentował w ten sposób doniesienia o masowych wyłudzeniach publicznych pieniędzy przez somalijskich imigrantów w Minnesocie.

– Słyszałem, że Somalijczycy oszukali to państwo na miliardy dolarów, miliardy każdego roku, miliardy dolarów. I nic nie wnoszą. Jakieś 88 proc. jest na zasiłkach. Nie chcę ich w naszym kraju – powiedział Trump podczas wtorkowego posiedzenia gabinetu w Białym Domu.

– Będę z wami szczery? Ktoś powie: „Och, to niepoprawne politycznie”. Nie obchodzi mnie to. Nie chcę ich w naszym kraju. Ich kraj nie jest dobry z dobrych powodów. Ich kraj śmierdzi i nie chcemy ich w naszym kraju – dodał.

Jak zaznaczył, to samo może powiedzieć o innych krajach. Prezydent nie wymienił ich z nazwy.

Jak stwierdził, kraj będzie zmierzał w złą drogę, jeśli „nadal będzie wpuszczać śmieci”.

– Ilhan Omar (lewicowa kongreswoman pochodząca z Somalii – PAP) jest śmieciem. Jej przyjaciele to śmieci. To nie są ludzie, którzy pracują. To nie ludzie, którzy mówią: Chodźmy, chodźmy, zróbmy to miejsce wspaniałym. To ludzie, którzy nic nie robią, tylko narzekają – powiedział.

Trump odniósł się w ten sposób do tematu wykrycia wielomilionowych oszustw i wyłudzeń świadczeń socjalnych przez podmioty związane z somalijskimi imigrantami w Minnesocie. Choć sprawa miała być znana od lat, ostatnio zyskała rozgłos dzięki artykułom w „New York Times” i prawicowej prasie.

Według federalnego prokuratora Josepha Thompsona, jak dotąd postawiono zarzuty w sprawach opiewających łącznie na ponad 1 mld dolarów. Dotyczą one m.in. świadczenia fikcyjnych usług socjalnych.

Ze względu na skalę oszustw gubernator Minnesoty Tim Walz anulował niektóre programy społeczne w stanie, będącym głównym skupiskiem uchodźców z Somalii.

Według portalu „City Journal”, prowadzonego przez konserwatywnego aktywistę Christophera Rufo, część z pieniędzy wysyłanych przez Somalijczyków do rodzin w kraju trafia w ręce terrorystycznej organizacji al-Szabab. W poniedziałek minister finansów Scott Bessent ogłosił wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.

Trump zaostrzył retorykę wobec imigrantów z krajów „trzeciego świata” – a we wtorek mówił też o krajach „czwartego świata” po zamachu na dwójkę żołnierzy Gwardii Narodowej w Waszyngtonie przez imigranta z Afganistanu. W ostatnich dniach zapowiedział m.in. całkowity zakaz migracji z tych państw, a także pozbawienie obywatelstwa naturalizowanych Amerykanów, którzy „podważają spokój”.

Według telewizji CBS, administracja Trumpa rozważa rozszerzenie liczby krajów objętych zakazem wjazdu z 19 do 30