Czemu ONI zawsze muszą tak bezczelnie kłamać? MEM-y II.

—————————————–

—————————————-

Czemu ONI [tu LIS] zawsze muszą tak bezczelnie kłamać?

Grok prostuje:

Tak, twierdzenie, że publiczne świętowanie Chanuki (w szczególności zapalanie wielkich menor w miejscach publicznych) zapoczątkował ruch Chabad-Lubawicz, jest w pełni zgodne z faktami historycznymi.

Początki tradycji

Tradycja ta została zainicjowana przez Rabbi Menachema Mendla Schneersona (Lubawiczera Rebbe) w latach 70. XX wieku:

  • W 1973 roku Rebbe uruchomił „globalną kampanię świadomości Chanuki”, zachęcając do zapalania menor w domach i publicznego promowania święta.
  • ===================================================

————————————

—————————————-

————————————————-

——————–

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Koń by się uśmiał. MEM-y I.

————————————-

————————————

————————————–

Przy pojęciu „współczesna kobieta” konieczny cudzysłów

———————————-

—————————–

———————————


Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Sunday Strip: Not all Fats are the Same

Sunday Strip: Not all Fats are the Same

Know the difference

Dr. Robert W. Malone Dec 14, 2025


CHAT-GPT wants you to know: There is no public confirmation that Dr. Rachel Levine has undergone a “full sex-change operation” and that there has been any not publicly disclosed details of any medical or surgical procedures, and such information is considered private medical information.

Isn’t CHAPT-GPT helpful!





[jeśli potkniesz się]





Is this a true story?

(Although honestly – I can see how some might think that)





It seems fitting to add a bit of seriousness. I discussed the alum adjuvants in vaccines during a recent MAHA Action Zoom call.

I stand by these words (don’t worry, it is only a minute long):

“Now there’s another thing I want to highlight that I mentioned in the ACIP meeting, and that is that we do have the indication that we may have cumulative toxicity.”

“What I was talking about is that a vast majority of these childhood vaccines rely on a substance to make them immunogenic. What is that substance? It’s aluminum salts.”

“Are aluminum salts toxic? Yes, they are.”

“It’s a question of dose, just like everything in medicine.”

“The vaccines that our children receive have been tested without adequate controls only as individual vaccines.”

“And because our children are getting so many different vaccines, they’re getting many doses of this toxic material.”

“That has to be reevaluated.”






Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work here and elsewhere, consider becoming a free or paid subscriber.


Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.

Share




At the homefront, Jill is like:

On a personal note (for paying subscribers only):

Aż nie chce się wierzyć, ale ten świstek nie spełnia podstawowych kryteriów decyzji administracyjnej – bez żadnego uzasadnienia, bez wskazania podstawy prawnej…

Grzegorz Braun @GrzegorzBraun_

Aż nie chce się wierzyć, ale ten świstek nie spełnia podstawowych kryteriów decyzji administracyjnej – bez żadnego uzasadnienia, bez wskazania podstawy prawnej ani ścieżki odwoławczej, bez jakiegokolwiek gryfu czy bodaj numeru korespondencji – czy to jakiś fałszerz usiłuje skompromitować prezydenta #ZielonaGóra, czy też pan Marcin Pabierowski @PPabierowskiZG @LubuskaPO dokonuje autokompromitacji we własnym zakresie?

Tak, czy inaczej, w grę wchodzi art. 231 kk – przekroczenie uprawnień/niedopełnienie obowiązków. Nota bene dzisiejsze wydarzenie, które próbowano w tak głupi sposób storpedować udało się nadzwyczajnie @KoronyPolskiej #FrontGaśnicowyZwycięży

@1972tomek

@Slawomir_Ozdyk

@SebastianPiton

@J_Pospieszalski

Tomasz Sommer @1972tomek 13 gru

Czegoś takiego to jeszcze nie było. Wymawiają imprezę w trakcie imprezy. Koalicja 13 grudnia.

Zdjęcie

89,4 tys. wyświetlenia

Mirosław Dakowski

„Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”

Wielomski: „Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”

Adam Wielomski

Donald Trump postawił władzom w Kijowie ultimatum, że do dnia 27 listopada 2025 roku muszą przyjąć lub odrzucić zaproponowany przezeń plan pokojowy. Niestety, cykl wydawniczy NCz! powoduje, że muszę napisać ten tekst rankiem 27 listopada, nie znając odpowiedzi Wołodymira Żeleńskiego. Czy Kijów powinien plan trumpowy plan pokojowy przyjąć?

Media podają, że przewodzący grupie amerykańskich generałów Dan Driscoll miał dla Ukraińców i ich europejskich sojuszników stosunkowo krótki klarowny przekaz: „Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”. Dla wielu polskich i europejskich Czytelników może to być przekaz szokujący, gdyż w liberalnych mediach istnieje alternatywna rzeczywistość, gdzie liczni pseudo-eksperci zapewniają, że Ukraina twardo się trzyma, ciągle odnosi lokalne sukcesy, rosyjska armia jest do niczego, gospodarka się wali, a Putin nie dość, że zmarł już pięć czy sześć razy, to w dodatku cierpi na Parkinsona i hemoroidy. Jednak każdy, kto interesuje się przebiegiem tej wojny, szczególnie zaś korzysta z mediów obcojęzycznych wie, że sytuacji wygląda inaczej.

Ukrainie nie brakuje pieniędzy i dostarczanego z Zachodu sprzętu, może poza lotnictwem, którego rola jednak mocno spadła z powodu masowego zastosowania systemów antyrakietowych. Więcej, Ukraina ogłosiła wręcz, że nadwyżki dostarczanej broni ma zamiar sprzedawać zagranicą. Władzom w Kijowie nie brakuje także pieniędzy, a ich „nadwyżki” są sprawnie rozprowadzane przez Timura Mindycza i innych kumpli Żeleńskiego uciekających właśnie do Izraela i w inne miejsca przed miejscowym CBA, znajdującym się pod amerykańską kontrolą. To, czego Ukrainie brakuje dramatycznie to ludzi. Ocenia się, że armia ukraińska w wyniku strat i rosnącej liczby dezercji kurczy się liczebnie, gdyż porywani z tramwajów i ulic rekruci ustępują liczbą ubytkom. Tymczasem prawdopodobnie Rosja rekrutuje regularnie więcej ludzi niż traci ich na polu bitwy.

Dlaczego tak się dzieje? Ukraina walczy praktycznie prawie wyłącznie żołnierzami z poboru, przy czym ocenia się, że pod kontrolą rządu w Kijowie mieszka ok. 25 milionów osób. Nie są to duże rezerwy demograficzne. Co gorzej, znaczna część mężczyzn już zginęła lub została wyeliminowana z pola walki z powodu odniesionych ran i niewoli. Jeszcze więcej uciekło z kraju i rozpierzchło się po całym świecie lub ukrywa się przed poborem, ewentualnie aresztowaniem i procesem za dezercję. Zamożni dość masowo wykupują się od wojska. Pobór podobno prawie nie objął kilkumilionowego Kijowa, gdyż władza boi się Majdanu 2.0. Element młody i buntowniczy Żeleński sam ostatnio wypuścił, otwierając granice dla najmłodszych Ukraińców. Mówiąc wprost: nie ma już kim walczyć. Tymczasem Rosja od początku walczy żołnierzami zawodowymi i najemnikami zagranicznymi, a także więźniami walczącymi w Grupie Wagnera. Opłacanie najemników umożliwiają jej dochody z eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego, które nie zostały rozkradzione przez rosyjskich Timurów Mindyczów.

Tylko raz i niechętnie Putin sięgnął po pobór 300 tys. ludzi, w obliczu kontrofensywy ukraińskiej w obwodzie charkowskim, zresztą żołnierze ci już dawno wrócili do cywila. Własne rezerwy mobilizacyjne Rosji pozostały zatem nienaruszone i szacuje się je na 2,5 do 2,8 miliona przeszkolonych poborowych. Dlatego w Rosji cały czas odmawia się uznania wojny za „pełnoskalową”. Jak się zdaje, Rosjanie pod pojęciem tym rozumieją wojnę z pełną mobilizacją rezerwistów.

Trwająca wojna nie ma nic wspólnego z wojną manewrową. Systemy rakietowe przeciwlotnicze bardzo ograniczyły możliwości operacyjne lotnictwu, a drony zastosowanie zmasowanych i przełamujących uderzeń pancernych. To wojna podobna do I wojny światowej, toczona w okopach i na wykończenie jednej ze stron, która któregoś dnia pęknie i rozpadnie się od środka. Generałowie i politycy rosyjscy, po nieudanym Blitzkriegu na Kijów, uznali, że wojna na wyczerpanie musi, wcześniej czy później, zakończyć się zwycięstwem Rosji. Politycy zachodni namówili zaś ekipę Żeleńskiego na wojnę wyniszczającą, będąc przekonanymi, że gospodarka rosyjska ugnie się pod sankcjami i po pół roku Putin poprosi o pokój. Nadzieje zachodnio-ukraińskie nie spełniły się, ponieważ Rosji – czego na Zachodzie nikt się nie spodziewał – udało się sankcje przetrwać, zmieniając kierunek handlu z Europy na Azję.

Dochodzimy zatem do wniosku, że czas działa na korzyść Władimira Putina. Za słuszne uważam słowa Driscrolla, że skoro „przegrywacie”, to „musicie dojść do porozumienia”. W kwietniu 2022, na mocy porozumień stambulskich, wojna miała zakończyć się za cenę oddania Rosji Krymu i terytoriów Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, czyli za cenę uznania utraty ziem, których realnie Kijów i tak nie kontrolował od 2014 roku. Po 2,5 roku cena wzrosła do całych obwodów Donieckiego i Ługańskiego, a także około połowy dwóch obwodów znajdujących się na północ od Krymu. Jeśli pokój zostanie zawarty nie teraz, lecz za rok, to będą to już całe obwody, a może nawet, na dokładkę, obwód charkowski i miasto Odessa. Najważniejszym atutem Kijowa w negocjacjach był heroiczny opór w 2022 roku i ewentualne straty ludzkie i ekonomiczne, które zada ta wojna Rosji. W momencie, gdy Kijów nie ma już skąd wziąć żołnierzy, a Rosja już te straty poniosła, to pozycja negocjacyjna Ukrainy z miesiąca na miesiąc słabnie. W dodatku z każdym rokiem rośnie liczba Ukraińców, którzy zaaklimatyzowali się na emigracji i którzy nigdy już nie wrócą do swojej ojczyzny. Stąd rzucony ostatnio w Kijowie pomysł, aby po zakończeniu wojny do wyludnionego kraju sprowadzić „Afroafrykanów” (w języku tradycyjnym byli to Murzyni).

Wołodymir Żeleński stawia opór, gdyż nie zgadza się na oddanie ziemi, na zapisanie w konstytucji neutralności Ukrainy i na ograniczenie liczebności jej armii do 600 tysięcy ludzi (ta ostatnia liczba to dla wykończonego ekonomicznego i wyludnionego państwa i tak będzie abstrakcją). W rzeczywistości broni władzy własnej i wspierającej go kamaryli, bo po przegranej wojnie w Kijowie nadejdzie nieuchronnie czas rozliczeń.

Adam Wielomski

List otwarty polskiego kapłana do Kardynała Grzegorza Rysia

List otwarty polskiego kapłana do Kardynała Grzegorza Rysia

gru 2, 2025 ks. Beniamin Sęktas wprawo.pl/list-otwarty-polskiego-kaplana-do-kardynala-grzegorza-rysia/

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nuncjatura Apostolska w Polsce 26 listopada 2025 roku w komunikacie ogłosiła, że „Ojciec Święty Leon XIV: Przyjął rezygnację arcybiskupa Marka Jędraszewskiego z posługi arcybiskupa metropolity krakowskiego. Mianował arcybiskupem metropolitą krakowskim dotychczasowego arcybiskupa łódzkiego kardynała Grzegorza Rysia”. Decyzja ta wzbudziła w Polsce liczne i różne reakcje, do których pragnę dołączyć i swoją. Wyrażam swoją wątpliwość i obawę dotyczącą skutków nominacji Księdza Kardynała na arcybiskupa metropolitę krakowskiego. Apeluję, by Eminencja zaniechał pochopnego przyjmowania tego urzędu. Do wyznaczonej daty ingresu pozostaje jeszcze trochę czasu. Ośmielam się zatem wystosować poniższy apel w poczuciu odpowiedzialności za Kościół Chrystusowy, którego zadaniem jest rozeznawać znaki czasu i na nie odpowiadać. Kilka takich znaków w odniesieniu do Księdza Kardynała posługi chciałbym wskazać.

Wspominam okoliczność poprzedzającą nominację kardynalską Księdza Biskupa w 2023 roku. Otóż była nią niegodziwie odprawiona Msza święta pod przewodnictwem Księdza Biskupa podczas wydarzenia Arena Młodych 13 września 2021 roku. Wywołała ona taki skandal, iż Ksiądz Kardynał poczuł się zmuszony do publicznego przeproszenia wiernych za zgorszenie, jakie wywołało podczas Mszy świętej dokonanie konsekracji bez wcześniejszego aktu pokuty i liturgii słowa.

Mimo tego niechlubnego incydentu i reperkusji, jakie wywołał, papież Franciszek mianował Księdza Biskupa kardynałem, a Ksiądz Biskup tę nominację przyjął. To nadużycie liturgiczne, zdaje się celowe i zaplanowane, nie stało się powodem do opamiętania i rewizji swojego postępowania. Mając na sumieniu ten akt lekceważenia kultu Bożego, przyjął ksiądz Biskup godność kardynała.

Obecna nominacja dokonuje się w kontekście skandalicznego wydarzenia, które postrzegam jako analogiczny znak. Ksiądz Kardynał wziął udział w Forum Kongresu Katoliczek i Katolików w Łodzi w dniach 22-23 listopada bieżącego roku. Obecność ważnego hierarchy na zgromadzeniu organizacji, która promuje postulaty święcenia kobiet, akceptacji czynów homoseksualnych i antykoncepcji, świadczy o lekkomyślności lub cynizmie.

Nie ulega wątpliwości, że ten krąg osób, choć jednostronnie deklarujących się jako katolicy, chce prowokować i jątrzyć w polskim Kościele. Świadczą o tym powiązania z fundacją Wiara i Tęcza, a podczas samego Forum obecność aktywistów ruchu LGBT. Dlatego podobnie jak w przypadku incydentu z Areny Młodych dostrzegam w działaniach Księdza Kardynała lekceważenie norm oraz zbyt daleko posuniętą otwartość na współpracę ze środowiskami odrzucającymi prawdy katolickiego nauczania. Wspomniany zjazd, na którym Ksiądz Kardynał był nawet jednym z prelegentów, rozpoczął się modlitwą prowadzoną przez zwierzchnika Katolickiego Kościoła Reformowanego w Polsce bp. Tomasza Puchalskiego. Jest to wspólnota popierająca czyny homoseksualne. Za taką formą rozpoczęcia miał przemawiać ekumeniczny charakter forum.

Zgoda Eminencji na udział w tym spotkaniu świadczy o akceptacji go w takim kształcie. Czy tak ma wyglądać ekumenizm uprawiany przez Następcę Apostołów? „Wspólnota reformowanych katolików” nie wyodrębniła się z Kościoła katolickiego za sprawą różnic teologicznych. Jej powstanie wpisuje się w współczesne relatywizowanie norm moralnych i walkę o akceptację czynów sprzecznych z ludzką naturą.

Ksiądz Kardynał swoim autorytetem wsparł ten kontrowersyjny zjazd rozpoczęty pozorną modlitwą. Jej fałsz polegał na tym, że nie miała ona na celu uwielbienia Boga, ale okazanie pychy jej uczestników. Tym samym była modlitwą faryzeusza, który w swoim zarozumialstwie w miejscu Boga stawia samego siebie. Obecność Eminencji stała się pieczęcią takiej postawy i odsłoniła fałszywego pasterza spod znaku tęczowej flagi. Takie postępowanie uważam za zły znak dla dusz wiernych powierzonych Księdza Kardynała pieczy. Niestety stanowi on odbicie całej dotychczasowej postawy.

Jako jeden z posiadających najwyższą godność w Kościele w Polsce Ksiądz Kardynał wciąż szokuje i gorszy wielu katolików. Pozuje Ksiądz na autorytet wśród uczestników debaty publicznej, ale ośmielam się twierdzić, że jest to maska, za którą ukrywa się cyniczna twarz aktywisty chcącego zdobyć poklask opiniotwórczych elit. Bardzo często Eminencja odwołuje się do wspólnych korzeni chrześcijaństwa i współczesnego judaizmu.

Nie potrafię jednak pojąć, jak można pogodzić Stary Testament z szukaniem przestrzeni do dialogu z tymi, którzy przyzywają imię Boże do błogosławienia grzechu Sodomy. Tomasz Puchalski, Fundacja Wiara i Tęcza i Kongres Katolików i Katoliczek przywołują Boga tylko po to, by głosić propagandę homoseksualną ubraną w religijne frazesy. Z fałszywie pobożnych słów budują Talmud zasad, by pogodzić pochwałę grzechu z Objawieniem Bożym. W imię tej sprzeczności, tak jak żydzi odrzucający Chrystusa, skłonni są do prześladowania Jego uczniów, choćby pod przewrotnym pretekstem oskarżenia o mowę nienawiści.

Takie pokrętne rozumowanie nie jest Księdzu Kardynałowi obce. Podczas obchodów 74 rocznicy likwidacji getta łódzkiego powiedział Ksiądz następujące słowa: „Zagładę stworzyli ludzie, w dużej mierze – trzeba to powiedzieć z bólem serca i przyznaniem się do winy – ludzie, których Kościoły chrześcijańskie wychowywały też na swoich nabożeństwach”. Co miały wyrazić te słowa, jeśli nie wskazanie na Ewangelię jako źródło antysemityzmu?

Czy nie stoi za nimi ta sama pokrętna logika, która swego czasu była udziałem środowisk żydowskich recenzujących film Mela Gibsona „Pasja” jako antysemicki? O. Maciej Biskup (zdaje się katolik z Kongresu Katoliczek i Katolików) poszedł o krok dalej. Podczas ekumenicznego nabożeństwa zorganizowanego przez parafię ewangelicko-reformowaną w Warszawie i Fundację Wiara i Tęcza 19 maja 2023 roku zrównywał podejście Kościoła do osób homoseksualnych z antysemityzmem, który doprowadził do holocaustu podczas drugiej wojny światowej. Ten dominikanin wygłosił swoją tezę, współ-przewodnicząc w nabożeństwie, podczas którego eksponowano razem tęczową flagę i Pismo święte.

Czy Ksiądz Kardynał, podejmując współpracę z takimi ludźmi, nie odczuwa wyrzutów sumienia?

Czy podzielając z nimi skłonność do kojarzenia wszystkiego z drugą wojną światową, nie dostrzega podobieństwa do armii, która z dewizą Gott mit uns zaprowadzała pogaństwo w Europie? Czy tego samego nie czynią katolicy opętani duchem relatywizmu deklaracji Fiducia supplicans? Dlaczego wobec Polaków sprzeciwiających się zapalaniu świec chanukowych w budynkach publicznych na znak dominacji lobby żydowskiego Ksiądz Kardynał natychmiast się zdystansował i wystosował cierpkie i ostre słowa, a tęczowych aktywistów zaszczycił obecnością i wygłosił niezobowiązujący wykład?

Dlaczego żydowski szowinizm w opinii Księdza Kardynała zasługuje na obronę, a listy Apostoła Pawła mówiące o grzechu współżycia sprzecznego z naturą na przemilczenie? W Starym Testamencie czyny homoseksualne również są nazwane grzechem. Może dlatego, że nie o Stary Testament tu chodzi, ale o przewrotny stosunek do Bożych przykazań.

Ta przewrotność została wyrażona także w liście na szesnastą niedzielę zwykłą bieżącego roku skierowanym do łódzkich diecezjan. List ten został wyróżniony publikacją w „Gazecie Wyborczej”, a autor listu – Ksiądz Kardynał został uhonorowany zdjęciem na stronie tytułowej. List zawierał krytyczne odniesienie do obaw wielu Polaków o swoje bezpieczeństwo w związku z nielegalnym przekraczaniem granicy zachodniej przez nieeuropejskich migrantów.

W jego treści pasterz diecezji skierował ideologiczną odezwę do wiernych, posługując się nadinterpretacjami tekstów biblijnych. Ostatecznie wezwał do rezygnacji z troski o dobro wspólne.

Całość wpisała się w oburzającą linię polskiego episkopatu wyrażoną w Komunikacie Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek w sprawie debaty o migrantach i uchodźcach podpisanym przez ks. bp. Krzysztofa Zadarko 12 lipca 2023 roku, że sprawy ich przyjmowania „nie ma potrzeby czynić przedmiotem referendalnych rozstrzygnięć”. Eminencja, utożsamiając przyjmowanie imigrantów z gościną Trójcy Świętej u Abrahama i Pana Jezusa w domu Łazarza, stwierdził, że prawem każdego człowieka jest wybór miejsca do życia.

Tymczasem wykładnia Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 2241 mówi, że „Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”.

W świetle zatem nauki Katechizmu wywód Eminencji okazuje się manifestem politycznym w otoczce religijnej mimo odżegnywania się od polityki. Odrealnione i przewrotne zarzuty stawiane rodakom oskarżanym o używanie „złego języka” w debacie o bezpieczeństwie granic państwa ujawniają brak wrażliwości społecznej.

Czyżby Ksiądz Kardynał nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń, jakie niesie ze sobą masowa migracja z krajów islamskich? Czy doświadczenia Europy Zachodniej nie są wystarczającym powodem, by suwerenny naród rozważał publicznie i bronił się w kontekście problemów z asymilacją ludzi wyznających odmienny od chrześcijańskiego system wartości? Być może oprócz społecznej wrażliwości przytępieniu uległ również zmysł wiary Księdza Kardynała pozwalający rozpoznawać zagrożenia duchowe. Takimi są zarówno islamizacja Europy, jak i aktywizm LGBT. Spotkanie w Centrum im. Marka Edelmana, w którym dialog jest ważniejszy od prawdy i dobra, jest przykładaniem ręki do niszczenia chrześcijańskiej Europy. Bo co z nią wspólnego ma Tomasz Puchalski i Fundacja Wiara i Tęcza? Są tylko postmodernistycznym happeningiem, w którym Pan Jezus jest wykorzystywany do antychrześcijańskiego przekazu.

Archidiecezja Łódzka stała się w ostatnich latach medialnym przyczółkiem bliżej niesprecyzowanej walki i laboratorium modyfikacji wiary. Spośród wielu eksperymentów można by wyliczyć: posługę nadzwyczajnych szafarzy, a nawet sugestię by powoływać ad hoc osoby mające rozdawać Komunię świętą. Ksiądz Kardynał chlubi się tym, że w swojej diecezji upowszechnił posługę szafarzy nadzwyczajnych Komunii Świętej. Argumentując zasadność ustanowienia ich w znacznej liczbie, powołuje się Ksiądz Kardynał na potrzebę zanoszenia Komunii świętej chorym, i to nawet codziennie. Świeccy szafarze mieliby zanosić Komunię świętą w ramach posługi miłosierdzia na mocy sakramentu Chrztu Świętego.

Historia Kościoła zna taką nadzwyczajną posługę w czasach prześladowań. Pozwala na nią obecne prawo Kościoła w obliczu obiektywnych przeszkód uniemożliwiających wykonanie tej świętej czynności kapłanowi. Jednak przekonanie o codziennej posłudze nadzwyczajnych szafarzy jest utopijne. Chory, któremu zanoszona jest Komunia święta, by godnie ją przyjąć, potrzebuje sakramentalnej spowiedzi, której z pewnością nie uczyni kobieta ubrana w albę czy najpobożniejszy ojciec rodziny. Czy pełne naiwnego entuzjazmu argumenty nie świadczą o skłonności Księdza Kardynała do innowacyjności za wszelką cenę? Czy nie wie Ksiądz Kardynał, że wszędzie tam, gdzie upowszechniła się posługa świeckich szafarzy i Komunia na rękę, lawinowo upadła pobożność względem Najświętszego Sakramentu? Pokarm na życie wieczne, żywy i prawdziwy Pan Jezus, szafowany nadzwyczajnie jest często przechowywany byle gdzie i przenoszony byle jak.

Czy to ma być przyszłość Kościoła polskiego? Kościół w Polsce jest Kościołem miłującym Najświętszy Sakrament. Świadczy o tym chociażby liczny udział wierzących w adoracjach podczas Triduum Paschalnego, procesjach w uroczystość Bożego Ciała czy powstające miejsca wieczystej adoracji. Polscy katolicy do czasu ostatniej pandemii praktycznie nie przyjmowali Komunii świętej na rękę i są przyzwyczajeni do tego, co w Kościele przez wieki było normą, a nie wyjątkiem, że szafarzem Komunii świętej jest kapłan. Wydaje się, że w podejściu Księdza Kardynała do Najświętszego Sakramentu, kryje się niedocenianie sakramentu Kapłaństwa. Może z tego powodu modlitwa wiernych katolików pod przewodnictwem zwierzchnika wspólnoty popierającej czyny homoseksualne była dla Księdza Kardynała obojętna. Popieranie czynów homoseksualnych jest fałszywą nauką prowadzącą do spoganienia obyczajów, a pasterz winien przed tym bronić wierzących.

Moje obawy o to, czy na katedrze św. Stanisława zasiądzie godny biskup, podziela duża część społeczeństwa i ludzi wierzących. Nie zgadzam się na to, by posługa w Kościele była hołdem składanym elitom politycznym i modnym ideologiom przy jednoczesnym pomniejszaniu czci Bożej i Bożego Objawienia. Pamiętam, jak w roku 2007 znaczna część polskiej opinii publicznej przejawiała wątpliwości związane z nominacją na metropolię warszawską biskupa oskarżanego o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.

Dzisiaj wraz ze znaczną częścią moich rodaków obawiam się nominacji na metropolię krakowską jawnego współpracownika tęczowych katolików czy raczej katolików tylko z nazwy. Występując przeciwko szkodliwej recepcji deklaracji „Fiducia supplicans” w Kościele w Polsce, proszę, by Ksiądz Kardynał rozeznał, dokąd wiedzie droga, którą jako pasterz obrał i na którą zaprasza wiernych. Niestety płyną już medialne homagia. Jedno przyszłemu biskupowi złożył uczestnik Forum Kongresu Katoliczek i Katolików, transseksualny aktywista Marek Jerzy Minakowski, który umieścił na Facebooku następujący wpis: „Kardynał Grzegorz Ryś napisał do mnie (Pani Doktor Marii Minakowskiej – kobiety!), że moje pismo przekazał Sekretarzowi generalnemu Komisji Episkopatu Polski (bp. Markowi Marczakowi). To już trzeci biskup, dla którego oficjalnie jestem kobietą”. Wobec takich sojuszy wyrażam swój zdecydowany sprzeciw i apeluję o ponowne rozważenie przyjęcia urzędu i zobowiązującego dziedzictwa metropolii krakowskiej.

ks. Beniamin Sęktas

wprawo.pl/list-otwarty-polskiego-kaplana-do-kardynala-grzegorza-rysia

List w sprawie doradców Prezydenta RP

List w sprawie doradców Prezydenta RP

Posted on 1 października, 2025 by jw

Na prośbę autora listu ujawniam go na moim serwisie – Józef Wieczorek

———————————————–

List w sprawie doradców Prezydenta RP

Pan

Paweł Szefernaker

Szef Gabinetu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Warszawa

Sprawa: Nie można pozostawić spraw nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce samym sobie, gdyż są one zatrute wirusem degrengolady. Nauka i szkolnictwo wyższe są u nas w stanie stagnacji lub upadku (w zależności od dziedziny) – potrzebne są pilne zmiany.

Szanowny Panie Ministrze,

Przeglądając dzisiaj listy doradców Pana Prezydenta (tych etatowych i społecznych), na stronie WWW: https://www.prezydent.pl/kancelaria/ doradcy-prezydenta-rp, oraz czytając zamieszczone biogramy pod ich zdjęciami, a także czytając informacje zawarte w zakładce Aktywność Doradców (https://www.prezydent.pl/kancelaria/aktywnosc-doradcow), zauważyłem, że wśród nich NIE MA ŻADNEGO, który by doradzał Panu Prezydentowi w sprawach nauki i szkolnictwa wyższego. Moim zdaniem TO WIELKIE PRZEOCZENIE.

Mimo ciągle powtarzających się zapewnień Rządu o bardzo dobrej kondycji nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce, każdy kto chce widzieć, widzi, że w tych obszarach jest coraz gorzej. Co chwila te obszary są wstrząsane skandalami różnego rodzaju, bo zatrute są one wirusem degrengolady. Nauka i szkolnictwo wyższe są u nas w stanie stagnacji lub upadku (w zależności od dziedziny). Aby się o tym przekonać, wystarczy poczytać niezależne źródła raportujące: Science Watch Polska i blog dr. Józefa Wieczorka.

A jakie są przyczyny tej degrengolady, stagnacji lub upadku? Krótko, w genialny sposób, ujął to Pan dr Józef Wieczorek w swoim ostatnim artykule na stronie WWW: https://lustronauki.wordpress.com/2025/09/28/ai-o-akademickiej-weryfikacji-lat-80/

Moim zdaniem, zdaniem krytycznych środowisk skupionych wokół społecznych organów niezależnej nauki w Polsce: Fundacji Science Watch Polska z Panią Prezes Joanną Gruba i Blogu akademickiego nonkonformisty – Józefa Wieczorka

NAJWYŻSZY JUŻ CZAS ZACZĄĆ TO „ODKRĘCAĆ”.

Rząd Pana Donalda Tuska nie jest tym zainteresowany. Jest nawet gorzej. Stara się „ukręcać łeb” wszystkim prawdziwym aferom w nauce i szkolnictwie wyższym. Betonuje to co najgorsze. Dlatego ja tu piszę do Pana i zwracam się z prośbą o zainteresowanie Pana Prezydenta tym co napisałem powyżej. Będę Panu bardzo wdzięczny, a przede wszystkim będzie Panu za to wdzięczne całe nasze środowisko skupione wokół Fundacji Science Watch Polska i Blogu Pana Józefa Wieczorka.

Jeżeli Pan Prezydent zainteresuje się tym, co napisałem powyżej i zechce odwrócić samozagładę nauki w Polsce, to deklarujemy, że mu w tym pomożemy. Ponadto, jeżeli Pan Prezydent zechciałby powołać swojego doradcę dla tego zadania i tych obszarów, i jego wybór padłby na moją osobę, to ja niniejszym deklaruję, że przyjąłbym takie powołanie.

Na dzień dzisiejszy – w celu rozpoczęcia sanacji zarządzania nauką i szkolnictwem wyższym w Polsce – uważałbym uchwalenie w trybie pilnym krótkiej ustawy: o likwidacji Rady Doskonałości Naukowej (RDN) i zniesieniu tytułu profesora w Polsce.

Uważam za BARDZO PILNE pojawienie się takiej ustawy. Pozostają stopnie naukowe doktora i doktora habilitowanego (nadawane wyłącznie przez uprawnione do tego rady naukowe na uczelniach.). Pozostają STANOWISKA profesora uczelnianego (mogłyby być dwóch kategorii: niższej i wyższej rangi.) Osoby, którym nadano tytuł profesora w Polsce GO ZACHOWUJĄ, ALE BEZ ŻADNYCH PRAW DO WYŻSZEGO WYNAGRODZENIA Z TEGO TYTUŁU.

Prowadzenie rejestrów osób ze stopniami naukowymi w Polsce przejmuje wyspecjalizowana komórka w Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (RGNiSW). Ta komórka RGNiSW prowadzi również postępowania o nadawanie jednostce uczelnianej uprawnień do prowadzenia przewodów o nadanie stopnia doktora i doktora habilitowanego.

Ponieważ instytuty badawcze (np. PAN) nie prowadzą działalności dydaktycznej, to nie mogą uzyskiwać praw do nadawania stopnia doktora habilitowanego. Jedynie doktora. Mają się skupić WYŁĄCZNIE na działalności, do której zostały powołane. (Zgodnie z objaśnieniem: Venia legendi (łac. „pozwolenie odczytywania” lub „pozwolenie nauczania”) to termin akademicki oznaczający prawo do samodzielnego prowadzenia wykładów na wyższej uczelni. Jest to upoważnienie, które tradycyjnie było przyznawane po habilitacji, umożliwiając pracownikowi naukowemu wykładanie na uczelni…. Źródło: Internet.)

Z poważaniem

Andrzej Marek Borys

nauczyciel akademicki w Uniwersytecie Morskim w Gdyni

PS. Szanowny Panie Ministrze, jeżeli Pan będzie potrzebował więcej wyjaśnień i materiałów w poruszonych powyżej sprawach – jestem do Pana dyspozycji.

Przepychanki na równi pochyłej

Przepychanki na równi pochyłej

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    14 grudnia 2025 michalkiewicz

Kiedy pan prezydent Karol Nawrocki zawiadomił o zawetowaniu rządowej ustawy dotyczącej regulacji rynku kryptowalut w Polsce, obywatel Tusk Donald zażądał „w trybie pilnym” od pana marszałka Czarzastego utajnienia obrad Sejmu na temat „bezpieczeństwa państwa”. Pan marszałek Czarzasty w podskokach obrady utajnił, w związku z czym opinia publiczna nie mogła się dowiedzieć, co takiego groźnego dla bezpieczeństwa państwa się wydarzyło i jakie remedium na to zagrożenie obmyślił vaginet obywatela Tuska Donalda.

Z rozmaitych bąknięć wszelako można było się domyślać, że vaginet obywatela Tuska Donalda próbuje zasugerować Wielce Czcigodnym posłom, że veto pana prezydenta Nawrockiego do tej właśnie ustawy nie jest przypadkowe, bo próbuje on w ten sposób chronić swoich szemranych przyjaciół przed wścibstwem państwa, a poza tym – ułatwić złowrogiemu Putinowi urządzanie dywersji kolejowych w Polsce przez „obywateli Ukrainy”, którym potem wypłaca on honorarium właśnie w kryptowalutach.

Już choćby na tym przykładzie widać wyraźnie, że historia III Rzeczypospolitej, która funkcjonowała według konstytuującej ją, niepisanej zasady: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – właśnie dobiega końca, a na okres przejściowy, zanim nasz nieszczęśliwy kraj nie zostanie Generalną Gubernią, przewidziana jest inna zasada: jak wy mi tak – to ja wam tak. Chodzi oczywiście o konflikt między panem prezydentem Nawrockim a vaginetem obywatela Tuska Donalda.

Pan prezydent Nawrocki stara się tak wykorzystywać konstytucyjne prerogatywy prezydenta, by nie był on wyłącznie rodzajem dekoracji na politycznym firmamencie. Tak się szczęśliwie dla niego składa, że koalicyjny vaginet obywatela Tuska Donalda nie dysponuje w Sejmie 276 posłami – bo taka liczba jest konieczna do odrzucenia veta prezydenta do ustawy. Z tego właśnie pan prezydent Nawrocki próbuje zrobić narzędzie jakiejś politycznej samodzielności, a z drugiej strony wykorzystuje inną prezydencką prerogatywę w postaci inicjatywy ustawodawczej i kieruje do Sejmu coraz to nowe projekty.

Zmusiło to pana marszałka Czarzastego do buntowniczej deklaracji, iż będzie wobec prezydenckich inicjatyw stosował „veto marszałkowskie”. Konstytucja co prawda żadnego takiego „veta” nie przewiduje, ale pan marszałek Czarzasty wyjaśnił, że będzie wstrzymywał „szkodliwe” projekty ustaw, to znaczy takie, które mu się nie podobają, albo które nie wskazują źródeł finansowania ustawowych rozwiązań. Nietrudno się domyślić, że panu marszałkowi, podobnie jak reszcie koalicji tworzącej vaginet obywatela Tuska Donalda, chodzi o inicjatywy prezydenckie – bo gdyby kryterium „szkodliwości” potraktować dosłownie, to znakomitym przykładem ustawy szkodliwej, byłaby uchwalona właśnie ustawa budżetowa, przewidująca rekordowy deficyt w kwocie ponad 271 mld złotych. W rezultacie dług publiczny państwa, to znaczy – nie tylko rządu, ale razem z tzw. długiem ukrytym, dochodzi do 5 bilionów złotych ( oficjalne zadłużenie Skarbu Państwa wyniosło na koniec września 2025 roku prawie 2 bln złotych). Koszty obsługi tego długu, to znaczy – kwota, jaką obywatele będą musieli zapłacić z tytułu procentów, wynosi ok. 100 mld złotych.

Trudno o lepszy dowód szkodliwości uchwalania ustaw budżetowych z deficytem – bo konieczność obsługiwania długu publicznego oznacza, iż kolejne vaginety stwarzają złudzenie normalności za cenę coraz głębszego wpychania obywateli w niewolniczą zależność od lichwiarskiej międzynarodówki. Niewolniczą – bo istota niewolnictwa w aspekcie ekonomicznym polega na tym, iż niewolnik musi pracować na swojego pana, to znaczy – oddawać mu bogactwo, które swoją pracą wytworzy.

Na tym zresztą nie koniec niebezpieczeństw, bo niedawno vaginessa z Ministerstwa Sprawiedliwości w vaginecie obywatela Tuska Donalda, madame Maria Ejchart, przedstawiła projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie zwalczania antysemityzmu oraz „wspierania życia żydowskiego” w Polsce. Najogólniej biorąc, projekt ten przewiduje wprowadzenie dwóch reżimów prawnych; jednego dla Żydów, a drugiego dla tzw. głupich gojów”. O ile Żydowie mają być obsypani rozmaitymi przywilejami, o tyle głupie goje, pod pretekstem walki z antysemityzmem, mają być poddane terrorowi. Nie chodzi, ma się rozumieć, o żaden „antysemityzm”, tylko o to, by sterroryzowane społeczeństwo nie ośmieliło się pisnąć słowa protestu w momencie, gdy Żydowie przystąpią do realizowania „roszczeń” dotyczących tzw. własności bezdziedzicznej, zgodnie z amerykańską ustawą nr 447.

Zarówno ten terror, jak i te „roszczenia” stanowią milowy krok na drodze przekształcenia naszego nieszczęśliwego kraju w Generalne Gubernatorstwo, czyli rodzaj niemieckiej kolonii w ramach IV Rzeszy, w jaką niewątpliwie przekształci się Unia Europejska po nowelizacji traktatu lizbońskiego, którą jeszcze w ubiegłym roku, na wniosek Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, rekomendował Parlament Europejski. A w Generalnej Guberni – jak to w Generalnej Guberni – Żydowie tak czy owak pozostają w centrum zainteresowania, jeśli nie jako holokaustnicy, jak za Hitlera – to jako Herrenvolk.

W tym celu trzeba będzie jeszcze zniwelować scenę polityczną tak, żeby przywrócić na niej stan zaprojektowany w Magdalence przez generała Kiszczaka. Toteż z czeluści vaginetu obywatela Tuska Donalda, to znaczy – z paszczy obywatela Żurka Waldemara, z paszczy Marcina Kierwińskiego i z otworu gębowego Księcia-Małżonka słyszymy o konieczności delegalizacji Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna, jako tuby „kremlowskiej dezinformacji” i w ogóle – siewczyni „nienawiści”.

8 grudnia przed niezawisłym sądem rusza proces znienawidzonego Grzegorza Brauna, który będzie sądzony za zgaszenie „chanuki” w Sejmie i naruszenie tak zwanej „cielesności” pani doktor Gizele-Mengele w oleśnickim szpitalu. To oczywiście dopiero początek, bo kwasiżurkowie z niezależnej prokuratury w pocie czoła nie tylko przygotowali kolejne „zarzuty”, ale produkują coraz to nowe. Obawiam się tedy, że na delegalizacji Konfederacji Korony Polskiej się nie skończy, bo w Generalnej Guberni, która najwyraźniej urasta do rangi projektu pilotażowego IV Rzeszy, musi panować Ordnung.

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Stany Zjednoczone, które prezydent Trump właśnie wycofał z finansowego uczestnictwa w wojnie na Ukrainie, pod pretekstem konieczności zadbania przez Europę o własne bezpieczeństwo, tak naprawdę godzą się na to, by Niemcy zorganizowały ją po swojemu – na co pozwolił niemieckiemu kanclerzowi Olafowi Sholzowi jeszcze poprzedni prezydent Józio Biden. Niemcom takich rzeczy nie trzeba dwa razy powtarzać, więc trudno się dziwić, że nie zwlekają z przygotowaniami do proklamowania IV Rzeszy, a zwłaszcza – że nakazały przyspieszenie na odcinku pilotażowego programu Centralnej Guberni – co jest głównym zadaniem obywatela Tuska Donalda.

Więc chociaż Amerykanie zauważają, że jego vaginet zaczyna wprowadzać tutaj terror, to chyba nie zamierzają temu przeciwdziałać, bo gdyby chcieli, to wystarczyłby jeden telefon z centrali CIA do Władysława Kosiniaka-Kamysza, żeby władza obywatela Tuska rozwiała się w nicość.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Amerykańska analiza uwiądu Europy przestraszyła Francuzów?

Amerykańska analiza uwiądu Europy przestraszyła Francuzów?

Bogdan Dobosz pch24.pl/bogdan-dobosz-amerykanska-analiza-uwiadu-europy-przestraszyla-francuzow

(pixabay.com)

„Wymazywanie cywilizacji w Europie” – takie określenia padły w analizie „Atlantico” dla określenia tez nowej amerykańskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Stwierdzono, że to „druzgocąca diagnoza”, która opiera się na spadającym wskaźniku urodzeń, przyjmowaniu masowej imigracji i negowaniu cywilizacyjnych wartości i fundamentów. Biały Dom ocenia, że w ciągu dwudziestu lat Stary Kontynent zmieni się „nie do poznania”, jeśli… nic się nie zmieni. Europę może uratować jedynie ponowne nawiązanie kontaktu ze swoimi fundamentalnymi wartościami cywilizacyjnymi.

Opinie te podziela m.in. francuski politolog, dziennikarz i specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych Alexandre Del Valle, który rozmawiał na ten temat na łamach portalu „Atlantico” z antropologiem z CNRS Philippem d’Iribarne i Chantal Delsol, profesorem filozofii politycznej i historykiem idei.

W ramach Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych opublikowano tezy, których część jest poświęcona Europie i pozwala zrozumieć coraz bardziej lekceważący stosunek Waszyngtonu do uwzględniania w swoich grach strategicznych sojuszników zza Atlantyku. Analiza Amerykanów dotyczy także zagrożeń cywilizacyjnych, przed którymi stanie Europa w ciągu najbliższych 20 lat, a których w pełni nie dostrzega.

D’Iribarne twierdzi, że „Europa nie jest tu całkowicie ślepa” i wskazuje, że trzy z czterech najlepiej sprzedających się obecnie we Francji esejów politycznych to książki autorstwa szefa Zjednoczenia Narodowego Jordana Bardelli, założyciela prawicowej partii „Rekonkwista” Erica Zemmoura i byłego konserwatywnego polityka z Wandei – Philippe’a de Villiersa. Każdy z tych autorów porusza te same problemy, na które zwracają uwagę Amerykanie.

Jednak na lewicy nadal nie ma mowy o „zagrożeniu cywilizacyjnym”, imigracja jest dalej postrzegana jako czynnik „wzbogacenia kulturowego”, a tym, co należy zwalczać, dla tej strony pozostaje „zacofane”, „rasistowskie”, „ksenofobiczne” i „islamofobiczne” społeczeństwo.

Lewica nadal toczy walkę i „odrzuca dziedzictwa cywilizacji z jego wymiarem chrześcijańskim”, co jest „szczególnie widoczne w kraju takim jak Francja, gdzie rewolucja konstytuująca republikę miała wyjątkowo antyreligijny charakter”.

Chantal Delsol uważa, że chociaż „Amerykanie traktują nas z dużą pogardą i ciągle powtarzają, że stajemy się kalifatami”, to dodaje, że to już cząstkowa „prawda np. w przypadku Belgii”, chociaż nie jest to nieuniknione. Wskazuje tu na postkolonialne „poczucie winy” Zachodniej Europy i „brak moralnej siły” do odrzucenia tych oskarżeń, m. in. z powodu utraty, już dawno, wiary w swoją misję i prezentowane wartości.

Profesor wskazuje, że w przypadku imigracji, „gdyby chodziło po prostu o ubogich ludzi, którzy chcą tu pracować i korzystać z naszego dobrobytu to byłoby to normalne”, ale zjawisko takie przybrało formę inwazji i „w wielu przypadkach chodzi o całe grupy, które wyraźnie zamierzają nas zniszczyć”.

Philippe d’Iribarne twierdzi, że Europa sama wyprodukowała swoją bezradność, co zaczęło się w epoce Oświecenia, jako zasada „uniwersalizmu rozumu”, a dziś poszło dalej i przybrało formę „uniwersalizmu inkluzywnego społeczeństwa” wraz z odrzuceniem „ciemnych wieków” zacofania poprzednich epok.

Przypomniał tu scenę z otwarcia paryskiej olimpiady z 2024 roku, w której Maria Antonina ofiarowywała ludziom swoją odciętą głowę ociekającą krwią, jako symbol zerwania z przeszłością.

Chantal Delsol mówiła z kolei o nurtach ideologii, które pragną zapomnieć o fundamentach własnej cywilizacji i chcą wszystko zdekonstruować, ale twierdziła, że są one silne, nie tyle wsparciem społecznym, co „agresję i krzykiem”.

Philippe d’Iribarne wskazywał, że nawet brutalne i oczywiste realia nie zmieniają sposobu myślenia pewnych grup i elit, które tracą kontakt z rzeczywistością, ale jego zdaniem nie chodzi tu o cynizm, lecz o „trudności porzucenia swojego marzenia” o „nadejściu nowego typu braterstwa ludzkości”. Dodał, że nawet w Kościele katolickim tzw. „postępowe skrzydło” jest gotowe odrzucać wszystkie idee „cywilizacji chrześcijańskiej” na rzecz „przestrzegania rzekomo uniwersalnych ‘wartości’, wykraczających poza kultury i religie”. Naukowiec wskazał tu np. uporczywe twierdzenia niektórych duchownych, „wbrew wszelkim dowodom, że islam jest religią miłości i pokoju”.

Dla prof. Delsol upada właśnie ostatnia postmarksistowska utopia polityczna o „końcu historii”, która „rozpłynęła się w powietrzu i ostatecznie umarła wraz z wojną na Ukrainie. Europejczycy zaczynają rozumieć, że muszą przestać oddawać się utopiom, że życie międzynarodowe to nie spacer po parku i że powinni zacząć produkować broń zamiast kupować lody, jak to robili przez ostatnie 70 lat”.

Na pytanie, czy możemy uniknąć tego cywilizacyjnego upadku, Philippe d’Iribarne odpowiada, że Europa nie musi być skazana na los starożytnej Grecji i Cesarstwa Rzymskiego. Wymaga to jednak działania, a Chantal Delsol dodaje, że to także „kwestia odwagi”, bo „poza tym mamy wszystko, czego potrzebujemy, zasoby intelektualne i materialne”. „Myślę, że to realne zagrożenie nas obudzi. Nigdy nie widzieliśmy, żeby przyszła ofiara w obliczu wroga nadal prawiła morały o cnocie i pokoju. Wszyscy mamy ukryte zdolności, których łatwe życie nie pozwala nam wykorzystać” – kończy profesor i do końca nie wiadomo, czy to prognoza optymistyczna, czy też wezwanie do trwania w europejskich Okopach św. Trójcy? Wydaje się jednak, że amerykańska analiza Europy przynajmniej obudziła część elit Starego Kontynentu.

Bogdan Dobosz

Gigantyczny sukces rządu. W całym kraju oddano całe 2300 butelek w ramach systemu kaucyjnego

Gigantyczny sukces rządu. W całym kraju oddano całe 2300 butelek w ramach systemu kaucyjnego

14.12.202 sukces

koszt wdrożenia i funkcjonowania systemu kaucyjnego w Polsce wyniesie ponad 40 miliardów złotych

System kaucyjny, plastikowa butelka wody. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
System kaucyjny, plastikowa butelka wody. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay

Ministerstwo Klimatu i Środowiska podzieliło się danymi dotyczącymi funkcjonowania systemu kaucyjnego wprowadzonego w październiku 2025 roku. Oficjalne statystyki resortu pokazują, że w ramach systemu zwróconych zostało około 2300 opakowań. W skali całego 38-milionowego kraju oczywiście.​

System kaucyjny, który miał być rewolucją w ratowaniu „Matki Natury”, ruszył 1 października 2025 roku. Jak tłumaczy resort klimatu i środowiska, obecnie trwa okres przejściowy, który daje producentom, operatorom i sklepom czas na przygotowanie do nowych zasad.

Do początku listopada na rynek trafiło około 100 tysięcy opakowań ze znakiem kaucji. Z tej imponującej liczby konsumenci zdecydowali się zwrócić wspomniane 2300 sztuk.

Sieć Auchan na przykład pochwaliła się, że od startu systemu do końca listopada klienci zwrócili w całej Polsce… 814 butelek kaucyjnych.

Oczywiście za rok zwróconych butelek będzie więcej, bo opakowania wprowadzone do obrotu muszą przejść cały łańcuch dostaw. I właśnie na tym swój optymizm opiera ministerstwo klimatu i środowiska, które cały czas wychwala pod niebiosa system kaucyjny.

Według analiz firmy Deloitte, całkowity koszt wdrożenia i funkcjonowania systemu kaucyjnego w Polsce wyniesie ponad 40 miliardów złotych. Koszty inwestycyjne pochłoną około 11,5 miliarda złotych i obejmą zakup automatów, prace budowlane w punktach zbiórki oraz budowę niezbędnej infrastruktury, natomiast koszty operacyjne w ciągu dekady wyniosą około 32,4 miliarda złotych i będą związane z magazynowaniem odpadów, serwisowaniem infrastruktury, zużyciem energii elektrycznej oraz logistyką.​

Dla producentów z kolei średni koszt obsługi jednego opakowania w systemie kaucyjnym wyniesie około 40 groszy. Można z całą pewnością założyć, że koszt ten zostanie przerzucony na klientów.

Po kowid: Dolna Austria – Kosmetyki polityczne pod przykrywką dobroczynności.

https://twitter.com/AnwaltUlbrich/status/1999612565031129282

Czarno na białym w raporcie oceniającym Dolną Austrię: ryczałt w wysokości od 1000 do 1500 euro dla osób „pokrzywdzonych przez szczepionkę” (stadium pośrednie między osobami zdrowymi a tymi, u których wystąpiło uszkodzenie poszczepienne)

Osoby, u których po szczepieniu przeciwko COVID-19 utrzymują się objawy, często stają przed dwiema bitwami: medyczną i o uznanie. Raport ewaluacyjny Dolnoaustriackiej Komisji ds. Oceny Koronawirusa stwierdza obecnie, jako kluczowy punkt, że komunikacja na temat skuteczności szczepionki znacząco wpłynęła na nastroje społeczne – i że „deklarowana ochrona przed zakażeniem” nie zmaterializowała się, mimo że raport fałszywie twierdzi, że szczepienie zapobiegło wówczas ciężkim przypadkom (s. 6) . Nie można tego znaleźć w żadnej informacji o produkcie producenta.

Szczególnie istotne dla osób z zaburzeniami poszczepiennymi jest to, że Dolna Austria wyraźnie przewidziała odrębny system rekompensat w ramach „Dolnoaustriackiego Funduszu Pomocy w Związkach z COVID-19 z tytułu skutków koronawirusa” – nie jako symboliczny gest, ale jako specjalnie uregulowane odszkodowanie ryczałtowe (str. 26). Co raport mówi na korzyść ofiar szczepionek 1) Odrębna kategoria – wyraźnie poza zakresem ustawy o szkodach poszczepiennych W raporcie opisano kategorię „wypłata ryczałtu dla osób z medycznie potwierdzonymi zaburzeniami poszczepiennymi COVID-19” jako odszkodowanie dla osób z „szkodliwymi i niezamierzonymi reakcjami”, jeśli nie podlegają one zakresowi ustawy o szkodach poszczepiennych lub jeśli nie istnieje żadne roszczenie pomimo zaświadczenia lekarskiego (str. 26). Jednocześnie raport wyjaśnia: Nie odnosi się do samych reakcji poszczepiennych ani niegroźnych dolegliwości, jak to zazwyczaj wyjaśniano podczas konsultacji (s. 26).

Informacje ogólne zamiast „formalności”. Plan zakłada zaoferowanie € 1000 euro w przypadku medycznie potwierdzonej niepożądanej reakcji na szczepionkę lub € 1500 euro w przypadku dodatkowego potwierdzenia hospitalizacji (p. 26).

Jestem pewien, że każda ofiara szczepionki wybuchnie śmiechem, ponieważ afereza i tak kosztuje więcej niż oferowana rekompensata. Przypuszczam, że wszyscy poczują się oszukani, ale po prostu zaakceptują to, jeśli nie będzie zawierało ostatecznego zrzeczenia się roszczeń.

Wymagane dokumenty obejmują m.in. potwierdzenie lekarskie zawierające diagnozę, świadectwo szczepienia, a także, jeśli dotyczy, potwierdzenie pobytu w szpitalu (str. 26). W wytycznych „niepożądane zdarzenia związane ze szczepieniem” zdefiniowano jako upośledzenia stanu zdrowia wykraczające poza normalną reakcję na szczepienie i wymagające wyjaśnienia/leczenia medycznego, ale niebędące uznawane za uszkodzenie poszczepienne (str. 18). Wypłata ryczałtu jest uzasadniona jako podejście pragmatyczne, ponieważ rzeczywiste koszty są trudne do udowodnienia – ryczałt oferuje rekompensatę bez „kosztownej” dokumentacji (s. 18). (Corona_Evaluation_final_14)

Komisja zauważa, że dostęp do opieki niskoprogowej został wdrożony poprzez rezygnację z ustaleń i opinii ekspertów (poza potwierdzeniem medycznym); kategoria ta była zasadniczo odpowiednia dla osób dotkniętych chorobą (s. 19). Liczne publikacje naukowe i oficjalne raporty są cytowane jako uzasadnienie decyzji o wsparciu osób z niepełnosprawnościami po szczepieniach (s. 19). Mierzalny udział wypłat – osoby z zaburzeniami poszczepiennymi są widoczne w wynikach W oświadczeniu dołączonym do raportu końcowego wskazano, że 3,95% wypłaconych środków przeznaczono na osoby, u których wystąpiły zaburzenia poszczepienne (s. 32). (Corona_Evaluation_final_16) Raport wskazuje również na zasadniczy problem w austriackim prawie federalnym. W odniesieniu do Ustawy o szkodach poszczepiennych zauważono, że rozpoznanie szkód poszczepiennych jest „niezwykle trudne”; związek przyczynowo-skutkowy musi zostać udowodniony, a ciężar dowodu spoczywa na wnioskodawcach (str. 46). W tym kontekście przewidziana w Funduszu Dolnej Austrii kategoria odszkodowania ryczałtowego stanowi dla wielu poszkodowanych stron istotny sygnał w zakresie polityki prawnej (str. 26, 46). W sprawozdaniu końcowym przewidziano również finansowanie inicjatyw wspierających osoby ze szkodami lub upośledzeniami spowodowanymi szczepieniami przeciwko COVID-19 lub chorobami COVID-19 (str. 25).

Mój wniosek: Kosmetyki polityczne pod przykrywką dobroczynności – wciąż lepsze to niż nic. W moim artykule odniosłem się jedynie do tych fragmentów ogólnego raportu dotyczących szkód poszczepiennych, które tutaj bagatelizują jako „zaburzenia wywołane szczepieniami”

https://www.noe.gv.at/noe/Corona_Evaluierung_final_1.pdf

Skandal w Zielonej Górze. TARGI TRWAŁY DALEJ, a Grzegorz Braun ściąga decyzję prezydenta miasta i zapowiada działania.

Skandal w Zielonej Górze. Grzegorz Braun ściąga decyzję prezydenta miasta i zapowiada działania [FOTO\VIDEO]

13.12.2025 /nczas/skandal-w-zielonej-gorze-grzegorz-braun-sciaga-decyzje-prezydenta-miasta-i-zapowiada-dzialania-fotovideo/

NCZAS.INFO | Grzegorz Braun podczas Targów Książki Bez Cenzury, zapowiedział wyjaśnienei sprawy decyzji prezydenta miasta Zielona Góra, któy w trakcie trwania imprezy wypowiedział umowę organizatorom. Foto: X
NCZAS.INFO | Grzegorz Braun podczas Targów Książki Bez Cenzury, zapowiedział wyjaśnienei sprawy decyzji prezydenta miasta Zielona Góra, któy w trakcie trwania imprezy wypowiedział umowę organizatorom. Foto: X

W sobotę 13 grudnia w Zielonej Górze – Łężycy odbyły się nasze Targi Książki Bez Cenzury. Było to już drugie miejsce wynajęte przez nas na tę imprezę i tutaj też dopadła nas cenzura.

Tym razem cenzorska kosa trafiła na patriotyczny, polski kamień – nikt z organizatorów, prelegentów i gości odwiedzających targi nie ugiął się przed zielonogórskim prezydentem, który chciał nas z lokalu wyrzucić przed czasem. Grzegorz Braun zapowiedział wyjaśnienie sprawy.

Jak już wcześniej pisaliśmy krótko po godzinie 14.00 na drzwiach świetlicy w Zielonej Górze – Łężycy przy ul. Kościelnej, w której odbywały się nasze targi, przyklejono kartę z informacją, że umowa na wynajem sali zostaje zerwana i musimy opuścić salę do godz. 15.00. Salę mieliśmy wynajętą do godziny 18.00.

Treść dokumentu, który zawisł na drzwiach świetlicy: „Wypowiadam umowę najmy lokalu – świetlicy wiejskiej w Łężycy w związku z wprowadzeniem wynajmującego w błąd co do charakteru organizowanego przez najemcę wydarzenia w dniu 13 grudnia 2025 r., jak się okazało imprezy o charakterze politycznym z udziałem Grzegorz Brauna. Proszę o opuszczenie lokalu do godz. 15.00.”

Dokument podpisał Prezydent miasta Zielona Góra Marcin Pabierowski (Koalicja Obywatelska) i sołtys Łężycy Jolanta Rabenda.

==============================================================

Po godzinie 15.00 nikt nie zamierzał przerwać targów, oraz pojawił się gość specjalny Grzegorz Braun oraz Jan Pospieszalski. Targi i debaty trwały zgodne z planem do godziny 18.00. Zielonogórska policja nie interweniowała.

Na koniec Grzegorz Braun zdjął z drzwi wejściowych rzeczony dokument i zapowiedział wyjaśnienie sprawy.

Sławomir Ozdyk @Slawomir_Ozdyk

Prezydent Miasta Zielona Góra, @PPabierowskiZG , skierował pracownika urzędu do wypowiedzenia umowy najmu świetlicy, w której odbywały się Targi Książki Patriotycznej. Jako przyczynę tej decyzji wskazano planowaną obecność posła @GrzegorzBraun_ podczas wydarzenia organizowanego także pod Pomnikiem Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich, zlokalizowanego w Łężycy.

Zdjęcie

Zdjęcie

Konfederacja Korony Polskiej i Grzegorz Braun

„Czy polscy patrioci, którzy zechcą widzieć mnie w swoich progach, będą wykluczeni, będą prewencyjnie ocenzurowani, i czy będą skazani na konspirację?” – pytał Grzegorz Braun trzymając w rękach decyzję prezydenta Pabierowskiego.

„Ja jestem wielkim zwolennikiem jawności w życiu publicznym, i dlatego… zwracając uwagę na to, że o mnie tu mowa, ale w istocie chodzi o słuchaczy, wyborców, odbiorców, mieszkańców, sympatyków a choćby i anty-patyków, to jest dobre ich prawo żeby uczestniczyć w życiu publicznym i spotykać się z politykami, których albo wybrali albo też potępiają ich wybór, ale niech mają tę możliwość wyrażenia swojej opinii i skonfrontowania się z ich opiniami w sposób jawny, publiczny” – mówił Braun.

„To jest punkt dojścia, za którym albo wykluczenie, bo już nawet rezerwat dla nas nie zostaje, albo tez odzyskamy niepodległość i podobne głupoty nie będą szargały naszych nerwów i mitrężyły naszego czasu. Przecież nie o mnie tutaj chodzi, tylko o niezależnych wydawców, o twórców, publicystów, przybyli tutaj nawet uczeni autorzy pożytecznych książek, mamy tutaj upamiętnienie zbrodni ukraińskich nazistów na Polakach dokonanych i są książki na ten temat. Z jakiego powodu zżycie publiczne miałoby być zamknięte, przestrzeń publiczna miałaby być niedostępna dla polskich patriotów, tu w Łężycy i gdziekolwiek indziej.”

„Ja zarchiwizuję ten dokument i podejmę korespondencję za pośrednictwem mojego biura, żeby tę sprawę wyjaśnić do spodu. Co jest tu ciekawe, że wydano decyzję, ale nie podano uzasadnienia, a przecież prawo w Polsce wyklucza wydawanie jakichkolwiek zarządzeń, podejmowania decyzji, którym nie wskazano by podstawy prawnej i ścieżki odwoławczej. W związku z tym ten dokument z samej swojej istoty, formy i treści narusza prawo obowiązujące w Polsce” – zakończył Grzegorz Braun.

Grzegorz Braun oddał także hołd pomordowanym przez ukraińskich zbrodniarzy Polaków w Małopolsce i Galicji Wschodniej, składając kwiaty w pobliski mauzoleum rzezi wołyńskiej.

Czy będą problemy we Wrocławiu?

Przypominamy, że już za tydzień, 20 grudnia, we Wrocławiu odbędą isę ostatnie w tym roku Targi Książki Bez Cenzury oraz Festiwal Filmów Wolnościowych. Wydarzenie rozpocznie się o godz. 10-tej i potrwa do godziny 19:00 we wrocławskiej Siedziba NOT, ul. Piłsudskiego 74.

Wstęp wolny. Czy we Wrocławiu także spotkamy się z szykanami władz? Warto przyjść i przekonać sie osobiście 😉 Zapraszamy!

Nazistowskie korzenie Unii Europejskiej

Nazistowskie korzenie Unii Europejskiej

27.10.2023 ,salon24.pl/nazistowskie-korzenie-unii-europejskiej

*Nazizm i idea europejska *„Twórcy Auschwitz popierają Brukselską Unię Europejską” *Konfederacja Europejska (1943) *Zbrodniarze uczą Polaków demokracji

W książce pt.: „Nazistowskie korzenie brukselskiej UE” czytamy, że „Przed i w czasie II wojny światowej wybitny nazistowski prawnik Walter Hallstein, jeden z dwunastu „ojców-założycieli”, sygnatariuszy traktatów rzymskich powołujących Europejską Wspólnotę Gospodarczą, podpisujący dokumentów powołujące do życia Brukselską Unię Europejską, był członkiem oficjalnych organizacji nazistowskich”. Oczywiście Walter Hallstein był współautorem tychże traktatów rzymskich.

Te organizacje nazistowskie ojca-założyciela Unii Europejskiej to „BNSDJ (Bund Nationalsozialistischer Deutscher Juristen – Związek Narodowosocjalistycznych Prawników Niemieckich). W roku 1936 organizacja ta przekształciła się w osławione Narodowosocjalistyczne Stowarzyszenie Obrońców Prawa (niem. Rechtswahrer ). Obrońca prawa oznaczał w nazistowskiej nomenklaturze”.

W 1936 roku Bund Nationalsozialistischer Deutscher Juristen zmienił nazwę na „Nationalsozialistischer Bund der Juristen”.

„Związek nazistowskich „obrońców prawa” był jednym z filarów terroru nazistowskiego reżimu”.

„Twórcy Auschwitz popierają Brukselską Unię Europejską”

„Dyrektor koncernu BAYER/IG Farben, Fritz Ter Meer, skazany w Norymberdze na dziewięć lat więzienia za zmuszanie ludności Europy do pracy niewolniczej i grabieży ich mienia, w 1956 roku został prezesem firmy BAYER, formy należącej do zbrodniczego kartelu IG Farben.

• Od 1941 roku Ter Meer odpowiadał za budowę i pracę zakładów IG Farben w obozie koncentracyjnym w Auschwitz”. (…) „Uznano go winnym zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości w postaci plądrowania i grabieży na terytoriach okupowanych, przejmowania zakładów i uczestniczenia w zmuszaniu do niewolniczej pracy i wywożenia na roboty przymusowe”.

Ten zbrodniarz niemiecki, inicjator używani tabunu – najbardziej śmiercionośnego gazu świata – z więzienia wyszedł po 2 latach dzięki Rockefellerom. Dzisiaj uczyłby Polskę i Polaków demokracji.

„Przyczyny ogromnego poparcia, jakim cieszyła się Brukselska Unia Europejska ze strony koncernu BAYER i innych firm kartelu IG Farben, były oczywiste. Jako grupa posiadająca największą liczbę patentów z dziedziny chemii i farmacji, chciała po prostu kontrolować Europę za pośrednictwem nowego politbiura – Brukselskiej Unii Europejskiej”

Źródło: Nazistowskie korzenie „brukselskiej UE, autorzy: Paul Anthony Taylor, Aleksandra Niedzwiecki, Matthias Rath.

Nazizm i idea europejska

„Już od wybuchu drugiej wojny światowej szybkie zwycięstwa militarne Niemiec nad demokracjami w Europie kontynentalnej stały się paliwem intensywnej kampanii propagandowej na rzecz idei niemieckiej Europy. Rzesza chciała zorganizować swoje nowo podbite terytoria na wzór zjednoczonej Europy, Europaïsche Wirtschaftsgemeinschaft, która raz na zawsze położyła kres tradycyjnym antagonizmom narodowym. Dlatego hitlerowskie Niemcy nie wahały się zaprezentować jako mistrz zjednoczenia Europy i Nowego Porządku Europejskiego.

Oficjalna propaganda wychwalała wartości cywilizacji zachodniej, których – jak twierdziła – broniła przed bolszewizmem i imperializmem anglo-amerykańskim. Jednak nazistowskie strategie przewidywały reorganizację kontynentu w rozległy europejski obszar gospodarczy i handlowy całkowicie służący niemieckiej gospodarce.

Niemieccy geopolitycy mieli szczególną nadzieję, że żyzne równiny Europy Środkowej staną się spichlerzem Rzeszy i czasami rozważali wymuszoną germanizację poddanych narodów. Plany nazistów były uzależnione od istnienia rasy niemieckiej, składającej się z Alzatczyków, Austriaków, Luksemburczyków i Niemców szwajcarskich, a także samych Niemców. Obejmuje to także Volksdeutschów, którzy w Europie mogliby twierdzić, że mieli niemieckich przodków, nawet jeśli od tego czasu stracili wszelki kontakt ze swoją pierwotną kulturą.

Do tej pierwszej grupy dołączyły następnie populacje rodziców uznane za germańskie i łatwo przyswajalne, takie jak Skandynawowie, Flamandowie i Holendrzy. W odróżnieniu od tych narodów oraz narodów sprzymierzonych i satelickich (Chorwacja, Słowacja, Węgry, Rumunia i Włochy) Słowian z Polski, krajów bałtyckich i Związku Radzieckiego przedstawiano jako „podludzi”, których przeznaczeniem jest eliminacja lub wysiedleni i zniewoleni według potrzeb Rzeszy. Żydów i Cyganów, uznawanych za bezpaństwowców, skazano na zagładę.

W ten sposób nazistowskie Niemcy przewidywały utworzenie przestrzeni życiowej dla Rzeszy, pod wyłączną kontrolą zjednoczonej i oczyszczonej rasy germańskiej, w wyniku metodycznej selekcji przeprowadzanej przez ekspertów rasowych.

(…)

Te dyskursy o Nowej Europie, pomijając przyczyny bezpośredniego oportunizmu gospodarczego, pomogły niemieckim urzędnikom zdobyć zaufanie niektórych kolaborantów w pokonanych i okupowanych krajach europejskich. Na przykład w 1941 r. w Paryżu odbyła się wielka wystawa zatytułowana „Europejska Francja”, która uwydatniła bogactwo rolnicze kraju, aby promować jego rolę w Nowej Europie pod kontrolą Niemiec”.

Źródło: https://www.cvce.eu/en/recherche/unit-content/-/unit/02bb76df-d066-4c08-a58a-d4686a3e68ff/423e8ce5-5551-4854-abda-c32c2a0f90aa

Polska też ma dzisiaj takich kolaborantów. Niektórzy nawet zdobywają władzę. Dla nich UE jest pierwszą i najważniejszą, po Niemczech oczywiście, ojczyzną.

Konfederacja Europejska (1943)

O tej idei próżno szukać informacji na polskich stronach internetowych. Posilę się anglojęzyczną Wikipedią, która powołuje się na konkretne źródła naukowe:

„Konfederacja Europejska (niem. Europäischer Staatenbund) była proponowaną instytucją polityczną jedności europejskiej, która miała być częścią szerszej restrukturyzacji (Neuordnung) w następstwie zwycięstwa Niemiec w drugiej wojnie światowej. Plan został zaproponowany przez ministra spraw zagranicznych Niemiec Joachima von Ribbentropa w marcu 1943 r.

Niektórzy historycy argumentowali, że koncepcja ta była przede wszystkim narzędziem propagandowym. Inni jednak argumentowali, że wśród nazistowskich i faszystowskich przywódców politycznych oraz intelektualistów panował prawdziwy entuzjazm dla jedności europejskiej, ponieważ odniesienia do tej koncepcji pojawiały się w tajnych memorandach i rozmowach rządowych[1].

Tło

Niektórzy w niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych byli zainteresowani „kwestią europejską” i współpracowali z Auslandswissenschaftliches Institut (DAWI; Niemiecki Instytut Studiów Zagranicznych) w celu uzyskania decyzji w tej sprawie.[2] Wpływowymi planistami Europy byli Werner Daitz, Franz Six i Karl Megerle, którzy przedstawili artykuły i badania na temat intelektualnych podstaw zjednoczonej Europy pod przywództwem nazistowskich Niemiec.[2]

Po kilku wstępnych studiach i projektach w marcu 1943 r. przedłożono memorandum, w którym nakreślono kroki, jakie będą potrzebne do sformalizowania Konfederacji.[2] 5 kwietnia 1943 r. Ribbentrop wydał instrukcje dotyczące powołania przy niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych „Komitetu Europejskiego” (niem. Europa-Ausschuß) składającego się z 14 dyplomatów, którego zadaniem było „gromadzenie materiałów i przygotowanie danych do zostać wykorzystane do przyszłego ustalenia Nowego Porządku Europejskiego po zakończeniu wojny”[3].

Planowanie

Pałac Klessheim w Salzburgu Ribbentrop przewidywał, że gdy tylko Niemcy odniosą znaczące zwycięstwo militarne, zainteresowane głowy państw zostaną zaproszone w bezpieczne miejsce spotkań, z dala od zasięgu bombowców alianckich, takie jak Salzburg (być może w Pałacu Klessheim) czy Wiedeń, gdzie uroczyście podpisany zostanie instrument powołania Konfederacji Europejskiej.[4] Państwami, o których mowa, były Niemcy, Włochy, Francja, Dania, Norwegia, Finlandia, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Chorwacja, Serbia i Grecja. Udział Hiszpanii był przewidywany, ale niepewny ze względu na neutralność Hiszpanii w wojnie.[4] W memorandum z marca 1943 r. stwierdzono, że gdyby na terytoriach okupowanych przez Niemcy powstały inne państwa, one również zostaną zaproszone do przyłączenia się.[4] Nie spodziewano się przyłączenia Szwecji, Szwajcarii i Portugalii, dopóki wojna będzie trwała, ale ich członkostwo nie było postrzegane jako mające wielkie znaczenie.

Cécil von Renthe-Fink

W 1941 r Dyplomata Cécil von Renthe-Fink przedłożył Ribbentropowi projekt, w którym omawiano także możliwość przyłączenia się do Konfederacji krajów bałtyckich, Belgii, Holandii, a nawet Rosji (pod rządami ruchu Własowa)[6].

W projekcie wspomniano także, że przyjęcie krajów, które miały zostać zaanektowane przez Wielkie Niemcy, nie skłoniłoby tych krajów do nacjonalizmu, ale byłoby pierwszym krokiem do wciągnięcia ich w sferę polityczną Niemiec (patrz Wielka Rzesza Germańska).[6] Zdaniem Renthe-Fink przyjęcie Polski do Konfederacji nie wchodziło w grę[6]. W projekcie ustawy stwierdzono, że celem Konfederacji było zapewnienie, aby wojny między narodami europejskimi nigdy więcej nie wybuchły. (Prawda, jacy pokojowi? Przyp. R.K.) [7] Jej członkami miały być suwerenne państwa gwarantujące wolność, charakter narodowy i niezależność polityczną pozostałych państw członkowskich.[7] Organizacja spraw wewnętrznych każdego państwa członkowskiego miała być jego suwerenną decyzją.[7] Państwa członkowskie miały bronić interesów Europy i chronić kontynent przed wrogami zewnętrznymi.[7] Gospodarka europejska miała zostać zreorganizowana za obopólnym porozumieniem państw członkowskich, przy stopniowym znoszeniu wewnętrznych zwyczajów i innych barier.[7] Ponadto transeuropejskie sieci kolejowe, autostradowe, wodne i lotnicze miały być rozwijane według wspólnego planu[8].

(…)

Cele

Celem projektu było zapewnienie sojuszników Niemiec, że ich niepodległość będzie respektowana po wojnie, wywarcie na aliantach wrażenia, że Europa jest zjednoczona w przeciwstawianiu się im oraz ukazanie aliantów, jako walczących nie o wyzwolenie państw europejskich, ale przeciwko zjednoczeniu Europy kontynent. Miało to na celu zneutralizowanie propagandy zachodnich aliantów skierowanej przeciwko Niemcom.[11]

• Czyli USA i Wielka Brytania oraz Polską są naturalnymi wrogami Unii Europejskiej pod przywództwem Niemiec (Przyp. R.K.)

Odbiór przez Vichy France – czyli zdrajców

Premier Francji Pierre Laval z Vichy był entuzjastycznie nastawiony do tej propozycji i napisał w dokumencie dla Adolfa Hitlera, że Francja jest gotowa na ofiary terytorialne w Tunezji oraz Alzacji i Lotaryngii, aby stworzyć „atmosferę zaufania” w Europie[2]. Stwierdził także, że Francja musi przygotować się do przystąpienia do unii celnej i jest gotowa zaakceptować długoterminową niemiecką okupację wojskową francuskiego wybrzeża Atlantyku, jeśli będzie to konieczne dla ochrony Europy kontynentalnej.[2] Wyraził także nadzieję, że wprowadzone środki nie wykluczą późniejszego umożliwienia Francji przez Niemcy i Włochy odzyskania „pozycji odpowiadającej jej kontynentalnej i kolonialnej przeszłości”[2].

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/European_Confederation_(1943)

• W tym miejscu przypominają mi się słowa ówczesnego Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego – Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności. Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy.

Berlin, 28 listopada 2011 r.

Podsumowując, na końcu niniejszego opracowania warto wspomnieć, że raport zawierający propozycje reformy Unii Europejskiej poprzez likwidację państw narodowych w celu budowania super-europejskiego państwa jest autorstwa francusko-niemieckiej grupy eksperckiej, „powołanej przez niemiecką sekretarz stanu do spraw Europy, Anne Lührmann oraz jej francuskiego odpowiednika, sekretarz stanu do spraw europejskich, Laurence Boone”.

Źródło: ordoiuris/gleboka-ingerencja-w-funkcjonowanie-unii-europejskiej-raport-francusko-niemieckiej-grupy-eksperckiej

Opr. Romuald Kałwa

Cyklop czy Terminator?

Cyklop czy terminator?

Jerzy Karwelis dziennikzarazy.pl/cyklop-czy-terminator

braun

13 grudnia, wpis nr 1385

Widmo Brauna krąży nad III RP. Straszy się nim dzieci i dorosłych. Wzdraga się przed nim praktycznie cała manistreamowa klasa polityczna, wyją media i to z obu stron. Wychodzi na to, że fenomen Pana Grzegorza z Wrocławia zjednoczył wszystkich we wspólnych działaniach, choć cele aktorów w innych obszarach są raczej rozbieżne. Oznacza to tylko, że tzw. „porozumienie ponad podziałami” może w III Najjaśniejsze dotyczyć tylko działań przeciwko komuś, nie zaś jakiejkolwiek próby wspólnej pracy dla dobra kraju, ponad swadami.

Ale jak może być inaczej, jeśli polską polityczkę przeszyła włócznia plemienności, której podstawą jest walka z wrogiem? Czemu więc Braun jest wrogiem wszystkich? Ano dlatego, że jest on działaczem stricte antysystemowym, zaś przeciwko niemu występuje cały system, gdyż z obecnego systemu żyje, w obecnym systemie działa, a więc każdy kto dybie na system jest wspólnym wrogiem walczących na śmierć i życie – do pewnego okazuje się jedynie stopnia – plemion. Myślę, że pora rozebrać na czynniki ten fenomen, popatrzeć jak się rodził, dorastał, z czego jest złożony i jak rokuje.

Podrostek

Ja pamiętam pana Grzegorza jako podrostka z domu jego siostry, Moniki. Do domu Braunów nasza paczka przychodziła parę razy, chata składała się z połączonych dwóch mieszkań, było więc gdzie rozprostować nogi. Pałętał się tam taki małolat, z dala wtedy od rozrywek nas, dorosłych nastolatków. Nic więc z tego nie pamiętam. Widać dziś niestety, jak siostra Brauna, mam nadzieję, że w swej naiwnej nieświadomości, jest obecnie rozgrywana przez media mainstreamowe, które dopytują się o rodzinne szczegóły dorastania potwora. Smutny to obrazek. Ale do rzeczy.

Na początku swej działalności wyglądał Braun bardziej na performera politycznego, niszowego wiecownika, prowokatora przyczynkarskich starć z systemikiem. Ale jego konsekwentna droga prowadząca do dzisiejszych pozycji jest dowodem, że cierpliwością i niezłomnością można w polityce zajść daleko. Dopiero po latach zrozumiałem jego taktykę wdarcia się na scenę mainstreamu. Ze swych pozycji antysystemowych mógł to zrobić jedynie w przypadku kiedy mainstream pasuje go na głównego Czarnego Luda III RP. Braun dostał się do mediów tylko dlatego, że te uznały go (i promowały!) jako żywy przykład uosobionego odjazdu sprzeciwu wobec systemu III RP, który był (i jest) sprzedawany jako niepodważalny dogmat ustrojowych zalet odrodzonej po PRL polskiej państwowości. Każdy kto kwestionował, w sumie beznadziejny ustrój i jego przejawy, jawił się jako obrazoburca i szaleniec. Dziś jednak do tych cech – zgubnie dla samego siebie – mainstream dołożył do tych wad argumenty zdawałoby się ostateczne: ruski onucyzm, antysemityzm, antyunijność czy antyukraińskość.

Kłopot w tym, że coraz więcej ludu zaczyna uważać tak jak Braun, przy czym obiekty jego sprzeciwu same dostarczają argumentów na słuszność jego diagnoz. Bez rozwalania mikrofonów, gaszenia chanuk czy wywalania tęczowych choinek z urzędów media by się o nim nie zająknęły. Jego poglądy, bo nie postawa, odziane w poprawność nie ideologiczną, ale przekazu nie dostałyby się przed kamery i łamy, zaś lud potencjalnie wyborczy by się o nim nie dowiedział. Nie dowiedziałby się, że istnieje ktoś, kto ich antysystemowe poglądy, a właściwie bardziej intuicje, podziela. W ten sposób mainstream kreując antyprzykład wykreował ludowego przywódcę wykluczonych.

Systemowa pycha

To częsty błąd systemu. Ten bowiem wierzy we własną propagandę. Uważa, że lud myśli tak samo i wystarczy tylko pokazać mu jakiegoś potwora, wskazać, że tak okropnie wygląda jedyna alternatywa wobec pookrągłostołowej Polski, by suweren odwrócił się z obrzydzeniem. Jest to typowy syndrom politycznego przeniesienia własnych poglądów i ich projekcja na lud, który wcale tak nie musi myśleć. Jest to na tyle zakorzenione w mainstreamie, że ten nie uczy się na błędach, bo popada w pychę przekazu nie po raz pierwszy – co raz wchodzi na te same grabie. Tak przecież było z Kukizem, który wyrósł na atakowaniu go jako antysystemowca w wyborach na Dudę Pierwszego. Też sami sobie zafundowali kłopot – pluli na Kukiza do końca, nie pamiętając, że w duszy Polaka zawsze buduje to sympatię do niesłusznie i podstępnie atakowanego, zaś totalne oranie Kukiza dowodziło myślącej części ludu, że musi coś być na rzeczy, skoro tak na niego pomstują.

System poradził sobie w Kukizem ex post. Kukiz zmarnował swój dobry wynik, przy przeniesieniu go na mandaty sejmowe kompletnie się zagubił, zaczął coś bredzić, że tylko pralki mają program, zaś formuła bezpartyjna to konsekwencja jego formacji w Sejmie, co nie ma i nie miało żadnego sensu. Stety-niestety swymi działaniami przed wyborami do sejmu, sposobem doboru kandydatów – udział psychiatry w komisji weryfikującej kandydatów nie był w sumie najgorszym pomysłem, ale jak widać zawodnym – doprowadził do roztrwonienia swego potencjału na obecność antysytemu w systemie. A trzeba było zrobić mocną ekipę złożoną z antysystemowców, stworzyć parlamentarne przedstawicielstwo nie tylko swojej partii-niepratii, ale i ośrodek wszystkich pozaparlamentarnych sił antysystemowych, dać im się wbić do oficjalnego przekazu i zmienić Polskę. Miałeś, Pawle, złoty róg.  

Tej zapaści sprzyjał też dziwaczny wynik wyborów w 2015 roku – przepadnięcie w nich lewicy za pomocą ordynacji wg. D’Hondta dało nadmiarowe mandaty PiS-owi, który otrzymał szansę samodzielnego rządzenia. Kukiz więc do niczego nie był mu potrzebny. Piszę o tym dlatego, że dokładnie taki sam scenariusz wisi obecnie nad Braunem, z może jednym wyjątkiem – ten będzie miał swój program, ale dobór jego przedstawicieli może być na tyle fatalny i niezborny, że wszystko pójdzie jak krew w piach. Popisy rozbiorą niespójne i dziwaczne towarzystwo na przystawki i kolejna nadzieja na realną zmianę zostanie pogrzebana w duszach suwerena. Siądzie mental i można będzie zamykać budę.

Przyczyny sukcesu

Braunowi rośnie, bo PiS-owi spada, choć to nie jedyny powód wzrostów, tylko źródło przepływów elektoratu. PiS jest obecnie w fazie pomieszania wewnętrznego, gdyż kompletnie zakiwał się, nie będąc w stanie zdyskontować zwycięstwa swego faworyta w wyborach prezydenckich. Tam coś się stało – zaczęło się od montowania jakichś rządów technicznych, nadziei, że karpie przyspieszą Boże Narodzenie, bo taki byłby efekt zgody Tuska na przyspieszone wybory. Wszystkie te kokieterie wobec takich przegrywów w tych wyborach jak Hołownie czy Kamysze pokazywały, że Kaczyński nic nie zrozumiał z wyników tych wyborów. A pokazały one czerwona kartkę całemu POPiS-owi, PiS zaś pokazywał, że choćby i z diabłem się sprzymierzą, by odzyskać władzę. Po co? – pokazali przez 8 lat swoich rządów zadzierając z podstawowymi grupami własnego elektoratu i mizdrząc się do Unii, co ich elektorat i sama Bruksela odczytali jako słabość. Podczas tych ostatnich wyborów okazało się, że – oprócz paru milionów odwiecznych wyborców „mniejszego zła” – z pięć milionów luda ma na kogo głosować, nie bojąc się mitu „utraconego głosu”.

PiS tego nie zrozumiał i nie rozumie, co daje Braunowi gwarancje na utrzymanie się tego, korzystnego dla niego, stanu.

Braunowi rośnie także dlatego, że potencjalni koalicjanci – Konfederacja i PiS – pokłócili się. Wyraźnie z powodu ataków Kaczyńskiego, wręcz osobiście, na Mentzena. Kaczyński się tu przeliczył, myśląc, że walka do krwi, zaś ułożenie się po wyborach przy zielonym stoliku to numer, który po raz któryś przejdzie. Straszenie koalicjantem nie zapewni mu żadnych przepływów z Konfederacji. Tym bardziej nie zapewni mu tego straszenie Braunem.

To od PiS-u odchodzą ludzie do Brauna. A więc Kaczyński powinien się raczej zastanowić jak ten ruch powstrzymać, a walenie w Brauna i deklaracje, że z nim nigdy… obniża jedynie potencjał PiS-u. Jest to więc działanie samobójcze, napędzające lud do Brauna. Tak jak kłótnia pomiędzy Konfederacją i PiS obniża ich obu wyniki, stymulując odpływ z obu źródeł do Brauna. Ten odpływ rekompensuje sobie, ale do poziomu odtworzenia swych procencików Konfederacja, do której przepływają sieroty po Hołowni. Ma więc Braun szczęście, bo rośnie mu z każdej strony.

Tusk wspiera Brauna

Ma Braun jeszcze jedno szczęście – to Tusk. Ten dając Brauna do mediów gra na dwa fronty. Pokazuje okropieństwo alternatywy do III RP, co ma wzmagać Tuskowi twardość elektoratu: nie ma bowiem dla tych wyborców nic gorszego niż plucie na Unię, antysemityzm, antyukraińskość czy demonstracyjny katolicyzm.

Toż to wszelkie cechy polskiej zaściankowości, za którą – zanim nas z Unii wyrzucą – wstyd tylko na całą Europę. Tusk puszcza Brauna – co prawda jako Czarnego Luda – do mediów, bo chce go budować… przeciwko PiS-owi. Jak Kaczyńskiemu ucieka elektorat do Brauna to D’Hondt zrobi już swoje. Suma – i tak wątpliwej koalicji obie Konfederacje i PiS – daje mniej mandatów niż start w jednej paczce, a więc – powiedzmy – przy ewidentnej taktyce Tuska jednej listy, to on może wziąć premię większości, dzięki systemowi ordynacji wyborczej, który po biblijnemu dużemu dodaje, zaś małemu – zabiera.

A więc Tusk chce Braunem osłabić PiS, co ma spowodować, że jednolistna uśmiechnięta koalicja dostanie większość, gdyż prawicowy elektorat rozdrobni się. Tak sobie liczą uśmiechnięci.

Ale mogą się przeliczyć. Po pierwsze nie liczą elektoratu antysystemowego, który może pójść pierwszy raz do urn, tylko ze względu na szanse Brauna. Wreszcie będzie na kogo głosować.

Po drugie – mamy tu efekt Leppera. Skutkuje on tym, że w rzeczywistość taki antysystemowiec jest zawsze niedoszacowany, nawet w tych nieoficjalnych, czyli prawdziwych, badaniach opinii publicznej. Ankietowani zawsze w III RP bali się przyznać do swych nieprawomyślnych preferencji. A więc rządzący dostawali fałszywy obraz, na którym opierali w konsekwencji mylne swoje rachuby. Głosujący za kotarą jest już poza zasięgiem systemu. Jest jak żołnierz posłany w bój bez radiostacji. Dowódca, tu – propaganda – nie ma już nad nim mocy i w swej samotności, choć raz może w swej anonimowości, bezkarnie pokazać systemowi figę.

Trzecim powodem możliwości przeciwskutecznego zainwestowania Tuska w Brauna może być to, że Braun naprawdę się na tym okienkowym zbiegu okoliczności może nieźle wybudować. Do wyborów jeszcze sporo czasu, a tu wcale nie wynika, że system, i polski, i europejski, powstrzyma się w szaleństwie, które dostarcza Braunowi kolejne zastępy zwolenników. Wchodzi na pełnej parze zielone szaleństwo, migranci przebierają nogami, zaś podżegactwo wojenne dopiero się rozpędza. Tusk będzie chciał skupić naród pod swoim parasolem, w nadziei, że stymulowane zagrożenie jednoczy naród pod każdą władzą, a więc grzanie wojną będzie szło pełna parą.

Tyle, że takie grzanie ma swoją drugą stronę – pokazuje bezradność rządu w tej sytuacji. Nie można skutecznie straszyć wojną, a jednocześnie dowodzić, że nie jesteśmy na nią przygotowani. Takie coś, dłużej ciągnione, obróci się przeciwko propagandowym ściemniaczom, zwłaszcza, że sukcesy naszej Radkowej dyplomacji, choćby nie wiem jak Olejniki stawały na głowie, pokazują, że nawet Unia ogra Tuska, a więc po co nam on? No, chyba tylko, żeby powsadzać pisowców, ale widać, że jest to argument za słaby, by utrzymać wzmożenie nawet swego najlojalniejszego elektoratu. A to – znowu – może tylko wzmocnić Brauna. No, trzeba przyznać, że sytuacja Pana Grzegorza – na razie – wygląda nieźle, gdyż źródła jego wzrostu wyglądają jednocześnie na zewnętrzne i trwałe.

Program

Braun jest w momencie decyzji przejścia od performingu politycznego do działań programowych: trzeba powiedzieć jaka ma być Polska kiedy wszyscy won, a właściwie jaka ma być ta Polska, jeśli ma – jak w jego haśle – odzyskać niepodległość. To nie ma być zamiana ekstremalnych ekscesów na nagłą powagę programu. To ma być tylko uzupełnienie jednego drugim, bo same programowe nudzenie nie przedostanie się do mediów, albo co najwyżej sprowadzi pomysły programowe do równego mainstreamowego poziomu fałszywych dylematów programowych. Kwestia tego o czym mają dyskutować Polacy została już przez media obu stron dawno ustalona i szybko wciąga każdą polityczną inicjatywę w pozorne dychotomie. Ot tak, żeby się pokłócić, podzielić za pomocą nierozstrzygalnych bzdur elektorat na pół.

Pokazuję takie dyżurne zestawy: aborcja vs. ochrona życia, Unia vs Polexit, Ukraina – za czy przeciw, Trump głupi czy mąż stanu, obowiązkowy pobór czy nie, itd., itd. Takie dychotomie można mnożyć bez końca i każdy z uczestników takiej nawalanki traci, a jak każdy traci, to kto zyskuje? To proste – realny system, słój z formaliną oblewającą nasz kraj z każdej strony: ładnie wygląda, w sumie nic się nie zmienia, co w dzisiejszych czasach może uchodzić za sukces, ale… tam nie ma życia. Ot, co najwyżej eksponat do oglądania przez przyszłych studentów na zajęciach o przyczynach upadku kolejnej Rzeczpospolitej.

Co może więc zrobić Braun? Moim zdaniem, by się nie dać wplątać w tę gotową i działającą od początku III RP sieć powinien zejść z linii ciosu, gdzie każdy dostaje w nos. Trzeba by wyszedł z tych przyczynkarskich nawalanek na poziom wyższy. Wszystkie, nawet najlepsze pomysły programowe zawierają w sobie jedną słabość – są zbiorem pobożnych życzeń, bez szans na sprawczą realizację. Dopóki nie zmieni się system. To jest jak z programem naprawczym przedsiębiorcy Brzoski: jego mrówcza praca nad postulatami, które mają polepszyć działania biznesu stają się jak zestaw dla małego krawiectwa. To działania naprawcze na poziomie łatania na dziesiątkach łat, zaś sama podstawa, materiał polskiego płaszcza jest sparciały, zaś zestaw łat uniemożliwia już orientacje co to był za krój i jakiego koloru był płaszcz. Nic z tego nie wynika, oprócz chwilowej – jak to u Tuska – satysfakcji narracyjnej. I tak będzie gdy będziemy tylko gadali o łatach, nie o systemie. Trzeba nowego płaszcza, wtedy skończy się łatanie dziur.

Można to zrobić jeśli Braun weźmie się za nową konstytucję. Bez niej – tej instrukcji obsługi polskiego potencjału – nic z tej programowej nawalanki nie wyjdzie. Trzeba zauważyć, że jakoś istniejąca klasa polityczna za ten pomysł się nie zabiera. To proste – po co niszczyć system, który ustrojowo daje gwarancje rządzenia gamoniom? Warto przypomnieć, że prezydent Nawrocki, coś tam w kampanii, bąknął o resecie konstytucyjnym w oparciu o prezydencką inicjatywę referendalną. Już wtedy proces ten wyglądał na wieloletnie działania, konsultacje i deliberacje, zaś teraz o tym z Pałacu nie płyną żadne sygnały, ani o samej potrzebie, ani o samym procesie. Trzeba więc wywrzeć na prezydencie może nie nacisk, ale animujące wsparcie tego procesu. Jeśli na jego czele stanie dynamizująca ten proces Korona, to dostanie same dodatnie plusy: pokaże, że chce dać głos ludowi, rozpocznie proces, w którym ujawnią się w jego ramach uśpione dotychczas elity i przywódcy, coś czego Braunowi teraz brakuje.

Bo Korona powinna przedstawić swój projekt konstytucji, by nie skończyło się jak z tą naszą, która obowiązuje. Wtedy, w referendum, a jakże, naród wybierał tylko z jednej-jedynej propozycji. Cały proces „konsultacji” był de facto procesem urabiania narodu do jedynej światłej propozycji, która już systemowo tylko zbierała do kupy dążenie wysoko układających się stron przy Okrągłym Stole. To się może powtórzyć, kiedy mainstream – jeśli już – zgodzi się na cały proces i wypichci konstytucję o tak wielkich zmianach, że nie zmieni się nic.

Cały proces rzeczywistych konsultacji powinien być szybki i przejrzysty, da głos ludowi co do pryncypiów nie jakichś błahostek. To ma być tym, co może dać ugrać maksa wyborczego Koronie, zaś szczegółowe postulaty, to już sprawa dla możliwych przyszłych negocjacji udziału we władzy. Strzelanie z tego śrutu przed wyborami nie da Braunowi żadnego wzrostu, rozmieni tylko na drobne strzał z wielkiej armaty pt. musimy odzyskać niepodległość, zaś ruch resetu konstytucyjnego będzie tylko metodą osiągnięcia tego celu.

Rozstaje

Jeśli Braun chce wejść do tej gry musi obniżyć poziom performerstwa swych działań. Zrezygnować, albo tylko ukryć tych wszystkich Braci Kamraci, koalicji klucza z gaśnicą, czy brania na swój pokład zgranych po wszystkich partiach nazwisk. Bez tego ruchu nie przyjdzie do niego nikt poważny, bo twarzowałby niekontrolowalnej chucpie. Wielu poważnych ludzi widzi i ubolewa nad systemowymi, czy powtarzalnymi, powodami upadku Polski. Jeżeli Braun, jak deklarował, jest czołgiem przełamania, to pozostaje problem, kto wypełni tę systemową wyrwę – kolorowi i sfrustrowani harcownicy czy wojska zaciężne, uśpieni rycerze, których w kleszczach politycznego turpizmu trzymał dotychczas system? I to na razie największy dylemat stojący przed Braunem, cała reszta – znowu na razie – mu sprzyja. Jak tego nie dowiezie, to znowu napiszę kolejny raz artykuł, tym razem pod tytułem: miałeś, Grzegorz, złoty róg…

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Nowe Strachy na Lachy: Szop pracz. Naukawcy alarmują…

Nowy pasożyt odkryty w Polsce. Naukowcy alarmują

13.12.2025 w-polsce-naukowcy-alarmuja

Szop pracz, który coraz częściej pojawia się w Polsce, może stanowić większe zagrożenie dla przyrody, niż dotąd sądzono. Naukowcy odkryli u tego gatunku nowego pasożyta, który wcześniej nie był znany w Europie.

Nowy pasożyt odkryty w Polsce

Badacze z Uniwersytetu Gdańskiego, we współpracy z Polskim Związkiem Łowieckim, zidentyfikowali mikroskopijnego roztocza o nazwie Demodex procyonis. To nużeniec żyjący na skórze ssaków. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Insects. Analizy wykazały, że pasożyt jest identyczny z organizmem występującym u szopów praczy w Ameryce Północnej. Oznacza to, że został przeniesiony do Polski razem z tym gatunkiem.

[jak widzimy, cała Ameryka Półn. dogorywa pod tym pasożytem… md]

„Potwierdza to możliwość utrzymania naturalnej parazytofauny typowej dla żywiciela, a także introdukcję i możliwe rozprzestrzenianie się pasożytów w nowych regionach”

„Eksperci” alarmują

Nosiciel pasożyta został odłowiony nad Odrą, w okolicach Zielonej Góry. Polski Związek Łowiecki podkreśla znaczenie współpracy z naukowcami.

„To pokazuje, jak wielkie możliwości mają polskie ośrodki akademickie. Wierzymy, że aktywność Polskiego Związku Łowieckiego przyczyni się do lepszego zarządzania fauną i ochrony rodzimej przyrody”

Eksperci przypominają, że szop pracz to gatunek inwazyjny, który szkodzi lokalnym zwierzętom i może przenosić patogeny groźne także dla ludzi. 

Manlio Dinucci; Ukraina: Mamy dowody, wcześniej schowane.

Manlio Dinucci; Ukraina: Dowody usunięte

Poniżej znajduje się opis fazy przygotowawczej wojny, zaczerpnięty z książki „L’altra faccia della Storia” („Druga strona historii”), wydanej przez Byoblu.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 13

W świetle dominującej narracji politycznej i medialnej, przedstawiającej Rosję jako państwo podżegające do wojny i agresywne – podczas gdy USA, NATO, UE i Ukraina deklarują chęć zakończenia wojny – po raz kolejny przedstawiamy prawdziwą perspektywę poprzez odcinki programu Grandangolo z ostatnich kilku lat.

Odcinki te zawierają niezbite dowody, przemilczane przez media głównego nurtu, że rzeczywistość jest dokładnie odwrotna od tego, co wam wmawiano.

Od 1991 roku, kiedy Ukraina stała się niepodległą republiką po rozpadzie ZSRR, NATO rozwija sieć powiązań w ukraińskich siłach zbrojnych. Jednocześnie neonazistowscy bojownicy są rekrutowani, finansowani, szkoleni i uzbrajani za pośrednictwem CIA i innych agencji wywiadowczych. Dokumentacja fotograficzna przedstawia młodych ukraińskich neonazistów z UN-UNSO (Organizacji Narodów Zjednoczonych Ukrainy) szkolonych w Estonii w 2006 roku przez instruktorów NATO, którzy uczyli ich technik walki w terenie zurbanizowanym oraz użycia materiałów wybuchowych do sabotażu i ataków.

To właśnie ta neonazistowska struktura paramilitarna wkracza do akcji: 20 lutego 2014 roku na Majdanie w Kijowie, podczas demonstracji politycznej między zwolennikami a przeciwnikami przystąpienia Ukrainy do UE. Podczas gdy uzbrojone i zorganizowane grupy szturmowały budynki rządowe, „nieznani” napastnicy (później zidentyfikowani jako snajperzy zrekrutowani w Gruzji) używali tych samych karabinów snajperskich do strzelania do demonstrantów i policji, co spowodowało dziesiątki ofiar śmiertelnych. Tego samego dnia, w którym doszło do próby zamachu stanu na Majdanie, Sekretarz Generalny NATO zwrócił się do ukraińskich [legalnych] sił zbrojnych w tonie rozkazującym, ostrzegając je przed „poważnymi negatywnymi konsekwencjami dla naszych stosunków”. Porzucony przez naczelnych dowódców sił zbrojnych i znaczną część aparatu rządowego, [legalny] prezydent Janukowycz został zmuszony do ucieczki.

Po zamachu stanu na Majdanie nastąpił natychmiastowy atak na Rosjan z Ukrainy i Ukraińców zaprzyjaźnionych z Rosją. Była to fala terroru, zorganizowana z drobiazgową precyzją: splądrowano siedziby Komunistycznej Partii Ukrainy i innych ruchów politycznych, linczowano przywódców, torturowano i mordowano dziennikarzy; bojowników spalono żywcem w budynku związków zawodowych w Odessie; nieuzbrojonych mieszkańców pochodzenia rosyjskiego ze wschodniej Ukrainy wymordowano w Mariupolu, a w Słowiańsku, Ługańsku i Doniecku zbombardowano białym fosforem. W obliczu tej ofensywy przeciwko Rosjanom z Ukrainy, Rada Najwyższa Republiki Krymu – terytorium rosyjskiego, które stało się częścią Ukrainy w 1954 roku w czasach sowieckich – opowiedziała się za secesją z Kijowa i zażądała reintegracji z Federacją Rosyjską. Decyzja ta została potwierdzona w referendum powszechnym, w którym zagłosowało 97% wyborców. 18 marca 2014 roku prezydent Putin podpisał traktat o przystąpieniu Krymu do Federacji Rosyjskiej i nadaniu mu statusu republiki autonomicznej.

Podczas gdy w Donbasie, samozwańcze Doniecka i Ługańska Republika Ludowa, zamieszkane przez ludność rosyjską, stawiają opór atakom Kijowa, które pochłonęły 14 000 ofiar w ciągu ośmiu lat, program współpracy techniczno-wojskowej NATO-Ukraina z 2015 roku w pełni integruje siły zbrojne i przemysł zbrojeniowy z sojuszem NATO pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych. Formacje neonazistowskie są włączane do Gwardii Narodowej, szkolonej przez setki amerykańskich instruktorów ze 173. Brygady Powietrznodesantowej, którzy zostali przeniesieni na Ukrainę z Vicenzy wraz z innymi oddziałami NATO.

Kijów na Ukrainie staje się wylęgarnią odrodzenia narodowego socjalizmu w sercu Europy. Neonaziści przybywają do Kijowa z całej Europy (w tym z Włoch) i USA, rekrutowani głównie przez Prawy Sektor i Batalion Azow, którego nazistowskie godło zostało skopiowane z emblematu Dywizji SS „Das Reich”. Po przeszkoleniu i przetestowaniu w operacjach wojskowych przeciwko ukraińskim Rosjanom w Donbasie, są oni zobowiązani do powrotu do ojczyzny z ukraińskim zezwoleniem na podróż dołączonym do ukraińskich paszportów. Jednocześnie ideologia narodowosocjalistyczna szerzy się wśród młodszych pokoleń na Ukrainie. Dotyczy to również Batalionu Azow, który organizuje szkolenia wojskowe i obozy indoktrynacji ideologicznej dla dzieci i młodzieży, ucząc ich przede wszystkim nienawiści do Rosjan.

W wyborach na Ukrainie w 2019 roku aktor Wołodymyr Zełenski – znany z serialu telewizyjnego o korupcji politycznej, w którym grał profesora przypadkowo wybranego na prezydenta republiki – faktycznie został prezydentem Ukrainy. Podczas kampanii Zełenski obiecał zakończyć wojnę w Donbasie i oczyścić zdominowany przez oligarchów system władzy, oskarżając bogatego prezydenta Poroszenkę o ukrywanie fortuny w zagranicznych rajach podatkowych. Jednak po wyborze Zełenski zrobił wszystko, co w jego mocy, aby podsycić de facto wojnę pod przewodnictwem NATO z Rosją.

Jeśli chodzi o jego drugą obietnicę, eliminację korupcji, a w szczególności eksport kapitału do rajów podatkowych, fakty udokumentowane w śledztwie „The Guardian” mówią same za siebie: Zełenski jest współwłaścicielem trzech firm z siedzibą i kapitałem w Belize i Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (Ameryka Środkowa), a także na Cyprze. Za pośrednictwem tych firm otrzymał ponad 40 milionów dolarów od nieznanych finansistów. Dokument śledczy w reżyserii Scotta Rittera – zawodowego oficera piechoty morskiej USA specjalizującego się w wywiadzie, który w latach 1991–1998 dowodził inspektorami ONZ w Iraku – pokazuje luksusową willę, którą Zełenski posiada w Miami (wartość tej willi wynosi 34 miliony dolarów), a także inne w Izraelu, Forte dei Marmi we Włoszech, Londynie, Gruzji, Grecji i innych krajach.

Krótkie podsumowanie międzynarodowych doniesień prasowych na temat Grandangolo z piątku 5 grudnia 2025 r. na włoskim kanale telewizyjnym Byoblu.

Manlio Dinucci

Czechy mówią „nie” finansowaniu Ukrainy.

Czechy mówią „nie” finansowaniu Ukrainy.

Ostre stanowisko Babisza

13.12.2025 tysol/czechy-mowia-nie-finansowaniu-ukrainy-ostre-stanowisko-babisza

– Komisja Europejska musi znaleźć alternatywne sposoby finansowania Ukrainy; Czechy nie będą za nic ręczyć ani dawać Kijowowi pieniędzy – oświadczył czeski premier Andrej Babisz w nagraniu opublikowanym w sobotę w sieci X. – Nasza kasa jest pusta, a każdą koronę, którą mamy, potrzebujemy na wydatki dla naszych obywateli – podkreślił.

Andrej Babis w Brukseli

Propozycje KE ws. finansowania Ukrainy

Komisja Europejska zaproponowała na początku grudnia dwie opcje dalszego finansowania wsparcia dla Ukrainy: poprzez tzw. pożyczkę reparacyjną, zabezpieczoną rosyjskimi aktywami, zamrożonymi głównie w Belgii, lub z długu zaciągniętego przez UE.

Pierwsza opcja nie wymaga jednomyślności państw członkowskich, druga – tak. Według szefowej KE Ursuli von der Leyen zrealizowanie któregoś z tych planów pokryje dwie trzecie potrzeb finansowych Ukrainy na lata 2026-27.

Stanowisko Czech

Babisz oznajmił w sobotę, że zgadza się z premierem Belgii Bartem De Weverem, z którym spotkał się w czwartek w Brukseli. De Wever obawia się decyzji o wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich aktywów. Szef belgijskiego rządu domaga się dodatkowych gwarancji, zabezpieczenia finansowego i ochrony przed ewentualnymi sporami prawnymi.

Koalicyjny gabinet Babisza zostanie powołany przez prezydenta Petra Pavla w poniedziałek. Nowy czeski premier zapowiedział, że we wtorek rząd podejmie decyzję w kwestii tematów, które władze kraju poruszą podczas posiedzenia Rady Europejskiej, zaplanowanego w dniach 18-19 grudnia. Babisz nie wykluczył rozmów w gronie trzech partii koalicyjnych.

Ustalenia unijnego szczytu

Unijny szczyt ma zaowocować decyzją na temat sposobu finansowania Ukrainy przez kolejne dwa lata.

W czwartek państwom UE udało się porozumieć w sprawie zamrożenia rosyjskich aktywów na stałe, bez konieczności podejmowania decyzji w tej kwestii co pół roku, za zgodą wszystkich stolic. Rozwiązanie przyjęła wyraźna większość państw członkowskich.

Postanowienie zostało sfinalizowane w piątek. Przeciwko rozporządzeniu, ustanawiającemu zakaz transferu zamrożonych środków z powrotem do Rosji, były tylko dwa kraje. Wcześniej sprzeciw zapowiadały Węgry i Słowacja.

Zgoda państw na stałe zamrożenie rosyjskich aktywów nie przesądza tego, czy dojdzie do udzielenia Ukrainie pożyczki reparacyjnej, sfinansowanej z tych pieniędzy. Decyzja jest jednak postrzegana jako istotny przełom, zbliżający do tego Wspólnotę.

Z Pragi Piotr Górecki (PAP)

Orła Wrona nie pokona. MEM-y V.

————————–

———————————-

————————————–

———————————————–

—————————————

================================================

——————————————————–

————————

Węgry

——————————————

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano