Friday Funnies: Another future existential crisis to ponder…

Friday Funnies: Gavin for President?

Another future existential crisis to ponder…

Dr. Robert W. Malone Dec 05, 2025








As many people are not following carefully what is happening with the fraud cases (and there are many) in Minnesota, an explanation is in order.

The fraud case surrounding Tim Walz centers on his administration’s failure to provide basic oversight of Minnesota’s Feeding Our Future (FOF) program, which fostered one of the largest welfare fraud scandals in U.S. history and resulted in more than $250 million in losses from fake child-nutrition claims.

Walz’s leadership allowed politically connected nonprofits, which are associated with the Somali community in that state, to siphon taxpayer dollars with virtually no accountability, even after repeated warnings from whistleblowers and state officials. Rather than intervening early, Walz’s agencies deferred responsibility, blamed federal bureaucratic constraints, and failed to stop the fraud until the FBI stepped in. This is evidence of systemic mismanagement and of a broader pattern in which Democratic administrations.

At best, Minnesota Governor Walz’s administration hesitated to oversee the program properly because FOF and its affiliates were connected to a protected political group, namely Somali-American nonprofits and businesses. The fraudsters took advantage of the situation, knowing that the use of racial-equity language and fears of discrimination accusations made state agencies less likely to audit immigrant-operated sites.

Furthermore, this immigrant population is concentrated in specific congressional districts, specifically MN-CD-5. It appears that at some level, Governor Walz knew about this fraud and allowed it to happen because he wanted the votes of the Somali-Americans and to ensure that Congressman Ilhan Omar remains in power. The current congressional representative for Minnesota’s 5th Congressional District (MN-CD-5) is Ilhan Omar.

The implications of this are profound. It would be a crime if Gov. Walz and Congressman Ilhan Omar aided and abetted this fraud. Certainly, Ilhan Omar and her staff knew many of those now indicted, and at least two of her staff are implicated. Time will tell whether there is a crime at the highest levels of Minnesota governance.

The Federal government is now heavily involved in the investigation.




The left is getting triggered by MAGA people calling Tim Walz a retard – and I must say, watching the red-faced liberals get overwrought over the word “retard” is kind of funny.










Honestly, we need a slur for people who use artificial intelligence for everything.


Never forget, a Venn diagram can demonstrate correlation, but not causation.



Watching Adam Rose is like watching a slow-moving train wreck. As much as you want to avert your eyes, you just can’t…



This Christmas, remember that made in America is best!



Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.


Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.




Let’s have a little fun at the expense of one of our favorite politicians!


POLL

Who would vote for Gov. Newsom for President in 2028?

Not over my dead body

He is God’s gift to America

245 VOTES · 23 HOURS REMAINING


Today’s livestreaming of the CDC ACIP meeting below:


Have a great day folks!

Dugin: Jak tak, to „Wymażemy Europę z powierzchni Ziemi”

Dugin: „Wymażemy Europę z powierzchni Ziemi”

bold i italik– moje md

https://news-pravda.com/world/2025/12/03/1908268.html?ysclid=mistrwnp5c459307661

Dugin NIE przemawia w imieniu Kremla, ale jego słowa nigdy nie są negowane przez Kreml; co w pewnym sensie nadaje wiarygodności idei, że to, co Dugin mówi publicznie, jest myśleniem [może dyskutowaniem? md] wewnątrz Kremla. To daleko idące domniemanie, ale najwyraźniej dokładne.

=====================================

„Rosja nie potrzebuje wojny, nie chcemy walczyć, nie mamy powodu walczyć z Europą. Sama Europa, która chce z nami walczyć, już walczy z nami – na Ukrainie.” Dyrektor Instytutu Cargrad, filozof Aleksander Dugin, wyjaśnia, jak Zachód przygotowuje się do bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją:

„W dzisiejszym pokojowym entuzjazmie i retoryce wszystko byłoby w porządku, gdybyśmy powiedzieli, że nie pójdziemy na wojnę i nie będziemy mieli żadnych roszczeń wobec Europy. Ale w rzeczywistości mamy roszczenia przeciwko Europie. Oni myślą, że Ukraina należy do nich, podczas gdy my myślimy, że Ukraina należy do nas. I w tej sprawie nalegamy, że to nasz problem, a nie ich. Oni, z drugiej strony, myślą, że to ich problem, nie nasz.

I ten konflikt między naszymi interesami a interesami Unii Europejskiej – przynajmniej jej przywództwa – eskaluje. Robią wszystko, aby oderwać od nas Ukrainę. Robimy wszystko, aby przywrócić ją do naszej sfery wpływów. To jest wojna. I ta wojna już trwa.

Jednak Europejczycy chcą przenieść tę wojnę na nowy etap. Szczerze odradzamy im tego, ale jednocześnie – jak powiedział nasz prezydent – deklarujemy, że jesteśmy gotowi na prawdziwą wojnę z Europą.

Władimir Putin podkreślił, że na Ukrainie wyzwalamy tylko własne ziemie. Tam są nasi ludzie. Tak, oszaleli, ale my ich uzdrowimy. Uzdrawianie Europejczyków jest jednak poza naszą mocą. Ta niezależna, ale wyraźnie załamująca się cywilizacja jest w śmiertelnym stanie. I wszystko zmierza w naszą stronę, traktując to znacznie surowiej niż Ukrainę: zniszczymy wszystkie jej podstawowe obiekty wojskowe i przemysł. A jeśli to konieczne, wymażemy Europę z powierzchni ziemi.

Wcale tego nie chcemy, ale nie będzie to selektywna, łagodna i przedłużająca się wojna, którą toczymy na Ukrainie. Ponieważ tutaj uspokajamy naszych własnych ludzi, podczas gdy tam będziemy niszczyć naszych wrogów. A doświadczenie, które zdobyliśmy w tej wojnie na Ukrainie sprawia, że jesteśmy o wiele bardziej przygotowani do wojny z Europą niż sami Europejczycy. Zwłaszcza, gdy spojrzysz na pożałowania godny stan moralny Europejczyków, ich zgniłe społeczeństwa, ich wypaczoną etykę, dominację migrantów i całkowitą korupcję nowego pokolenia.

Nie postrzegamy Europy jako „łatwej ofiary”, ale w każdym razie możemy sobie z tym poradzić. Mieliśmy do czynienia z gorszymi. Napoleon był poważniejszy, Hitler jeszcze bardziej. Ale myślę, że możemy poradzić sobie z tymi dziwakami i zboczeńcami, tymi opętanymi szaleńcami, skorumpowanymi, dewiantami zamianą płci i po prostu maniakami.

Jeśli USA przyłączą się do tej wojny, będzie to oczywiście bardzo smutne. I wtedy ta wojna zakończy się w Armageddonie. Nie chcemy tego. Ale my też jesteśmy na to gotowi.”

Przegląd ostatnich afer korupcyjnych w UE

Skandal w Komisji Europejskiej!

Aresztowanie Federiki Mogherini:

Nowy rozdział w kronice korupcji w Brukseli

5/12/2025 https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/skandal-w-komisji-europejskiej-aresztowanie-federiki-mogherini-nowy-rozdzial-w-kronice

Bruksela, stolica Unii Europejskiej, od lat słynie nie tylko z eleganckich gmachów instytucji unijnych, ale także z afer korupcyjnych, które podkopują zaufanie do całego projektu europejskiego. Najnowszy skandal, który wstrząsnął elitami Starego Kontynentu, dotyczy Federiki Mogherini – byłej Wysokiej Przedstawiciel UE ds. Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa (2014–2019) oraz byłej minister spraw zagranicznych Włoch. 

2 grudnia 2025 roku belgijska policja zatrzymała ją w ramach śledztwa Europejskiego Prokuratora Publicznego (EPPO) w sprawie oszustw finansowych i korupcji. Aresztowanie, które trwało około 10 godzin, dotyczy rzekomego manipulowania przetargiem na program szkoleniowy dla młodych dyplomatów UE, wart miliony euro. Sprawa ta nie tylko rzuca cień na karierę Mogherini, ale także przypomina o chronicznych problemach z korupcją w unijnych instytucjach, w tym o głośnym „Pfizergate” Ursuli von der Leyen. Co więcej, prowokuje do porównań z korupcją na Ukrainie – kraju, któremu Bruksela przyznała miliardy euro pomocy, budząc pytania o to, ile z tych środków naprawdę trafiło do celu.

Śledztwo EPPO skupia się na latach 2021–2022, kiedy to Europejska Służba Działania Zewnętrznego (EEAS) ogłosiła przetarg na finansowanie EU Diplomatic Academy – programu szkoleniowego dla juniorów w unijnej dyplomacji. Wartość kontraktu szacowana jest na kilkanaście milionów euro z budżetu UE. Według doniesień mediów, takich jak „The Guardian” i „Euractiv”, przetarg miał być zmanipulowany na korzyść Kolegium Europejskiego w Brugii – prestiżowej szkoły wyższej, gdzie Mogherini pełniła funkcję rektora od 2020 roku. Jako szefowa Kolegium, była bezpośrednio zaangażowana w jego realizację, co rodzi podejrzenia o konflikt interesów.

Do zatrzymania Mogherini doszło podczas nalotów na siedzibę EEAS w Brukseli i Kolegium w Brugii. Zatrzymano trzy osoby: obok Włoszki – Stefano Sannino, byłego sekretarza generalnego EEAS i bliskiego współpracownika, oraz wice-dyrektora Kolegium. Wszyscy zostali przesłuchani i zwolnieni bez formalnych zarzutów, ale status podejrzanych pozostał. Belgijskie prawo pozwala na takie zatrzymania bez natychmiastowego oskarżenia, co daje prokuratorom czas na zebranie dowodów. Podejrzenia obejmują fałszowanie dokumentów przetargowych, korupcję i naruszenie tajemnicy służbowej.

Mogherini, w oświadczeniu wydanym po uwolnieniu, zaprzeczyła zarzutom, podkreślając, że „wyjaśniła swoją pozycję przed śledczymi” i że Kolegium zawsze przestrzegało „najwyższych standardów integralności”. 4 grudnia 2025 roku zrezygnowała jednak z funkcji rektora Kolegium oraz dyrektora Akademii Dyplomatycznej UE, co wielu komentatorów uznało za przyznanie się do winy. Sprawa wstrząsnęła Brukselą – Kolegium Europejskie, zwane „fabryką unijnych elit”, zadeklarowało pełną współpracę z władzami. Obecna Wysoka Przedstawiciel, Kaja Kallas, „nie jest bezpośrednio zamieszana”, ale przeszukania w EEAS dotknęły jej biura.

Sprawa wywołała burzę. Komentatorzy, piszą o „chorobie trawiącej elity UE” i apelują o reformy. Kubańscy dysydenci, jak Rosa María Payá, łączą aferę z wcześniejszą polityką Mogherini wobec Hawany, oskarżając ją o „wybielanie” reżimu. Pojawiają się też spekulacje o powiązaniach z Ukrainą – Mogherini blisko współpracowała z Petro Poroszenką – i Serbią, gdzie dokonane tuż przed aresztem inwestycje w Telekom Srbija budzą wątpliwości.

Afera Mogherini nie jest odosobniona – to kolejny rozdział w długiej kronice unijnych skandali. Komisja Europejska i Parlament Europejski wielokrotnie były oskarżane o brak przejrzystości i konflikty interesów. Najgłośniejszym przykładem jest „Qatargate” z 2022 roku, największa afera korupcyjna w historii PE. Belgijska policja aresztowała wówczas wiceprzewodniczącą Parlamentu Evę Kaili oraz kilku europosłów za przyjmowanie łapówek od Kataru i Maroka w zamian za pozytywne głosy w sprawach praw człowieka i migracji. 

Przeszukania ujawniły walizki pełne gotówki – ponad milion euro – co wstrząsnęło instytucją. Śledztwo ujawniło sieć lobbingu: Katar miał wydać 4 mln euro na manipulację unijnymi decyzjami przed Mundialem 2022. Mimo obietnic reform, Transparency International krytykuje PE za „kosmetyczne zmiany”, które nie zapobiegły kolejnym aferom, jak niedawne oskarżenia o łapówki od Huawei.

Inne skandale to „Dieselgate” (2015), gdzie Komisja zawiodła w nadzorze nad Volkswagenem, co kosztowało miliardy euro kar i strat wizerunkowych. Albo afera z 1999 roku, która doprowadziła do masowych rezygnacji w Komisji pod przewodnictwem Jacques’a Santera – oskarżenia o nepotyzm i fałszowanie wydatków. W 2024 roku raport „Follow the Money” ujawnił, że 25% europosłów było zamieszanych w skandale, od molestowania po korupcję. Te przypadki pokazują systemowy problem: unijna biurokracja, z jej złożonymi przetargami i „drzwiami obrotowymi” (przechodzeniem z administracji do lobbingu), sprzyja nadużyciom.

Nie można pominąć „Pfizergate” – skandalu, który bezpośrednio zagraża pozycji Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej. W 2021 roku, w szczycie pandemii, von der Leyen negocjowała osobiście z prezesem Pfizera, Albertem Bourlą, kontrakt na 1,8 mld dawek szczepionek wart 35 mld euro. Negocjacje miały odbywać się… przez SMS-y i rozmowy telefoniczne, co ujawniła „New York Times”. 

Dziennikarze zażądali dostępu do tych wiadomości, ale Komisja odmówiła, twierdząc, że „nie mają charakteru oficjalnego”. W maju 2025 roku Sąd UE w Luksemburgu orzekł, że odmowa była bezprawna – Komisja nie wyjaśniła, dlaczego wiadomości „zniknęły” (prawdopodobnie usunięto je z telefonu von der Leyen). EPPO przejęło śledztwo w sprawie zniszczenia dowodów, korupcji i konfliktu interesów.

Skandal, nazwany „Pfizergate”, podważa wiarygodność von der Leyen, oskarżanej o faworyzowanie Pfizera kosztem transparentności. Opozycja w PE szykuje wotum nieufności, łącząc sprawę z Mogherini – obie to „socjalistyczne elity” Brukseli. Jak zauważa „Politico”, afera może obalić von der Leyen przed końcem kadencji.

Porównując korupcję w Brukseli i Kijowie, widzimy uderzające podobieństwa. W UE przetargi na miliony euro są manipulowane przez insidersów, jak w aferze Mogherini. Na Ukrainie, gdzie korupcja jest endemiczna, skandale wybuchają regularnie: w 2025 roku afera z kickbackami w państwowej firmie energetycznej Enerhoatom ujawniła 100 mln dol. łapówek, co skłoniło UE do wstrzymania 1,5 mld euro pomocy. Bruksela, jako „wzór demokracji”, potępia Kijów, ale sama tonie w aferach – według Transparency International, unijne instytucje mają „słabe mechanizmy etyczne”.

UE przyznała Ukrainie ponad 50 mld euro w ramach Ukraine Facility (do 2027 r.), plus miliardy z zamrożonych aktywów rosyjskich (ok. 20 mld dol. zysków). Łącznie pomoc Zachodu przekroczyła 360 mld dol. od 2022 r. Pytanie brzmi: ile z tego ukradziono na Ukrainie, a ile wróciło jako „prowizje” do Brukseli? Były premier Ukrainy Mykoła Azarow szacuje, że 15–30% (ok. 100 mld dol.) pochłonęła korupcja – od defraudacji w rekonstrukcji po nepotyzm w ministerstwach. UE wstrzymała transze w lipcu 2025 r. po ustawie Zełenskiego osłabiającej antykorupcyjne agencje (NABU i SAPO), co wywołało protesty w Kijowie.

Ciekawe, ile z unijnych funduszy na Ukrainę „wyciekło” z powrotem do lobbystów w Brukseli? Raporty wskazują na „drzwi obrotowe”: byli unijni urzędnicy lobbują za kontraktami na odbudowę, a ukraińscy oligarchowie finansują brukselskie think-tanki. Korupcja w Kijowie jest wojenna i chaotyczna, w Brukseli – elegancka i systemowa. Obie erodują zaufanie darczyńców.

Afera Mogherini, jak „Pfizergate” czy „Qatargate”, pokazuje, że Unia Europejska musi pilnie wzmocnić nadzór: obowiązkowe audyty przetargów, zakaz „drzwi obrotowych” i niezależny prokurator antykorupcyjny. Inaczej, pomoc dla Ukrainy – kluczowa dla bezpieczeństwa Europy – będzie marnotrawiona, a elity Brukseli stracą resztki wiarygodności. Bruksela uczy Kijów walki z korupcją, a sama kradnie podręczniki. Czas na zmiany, zanim skandale pochłoną cały ten wątpliwy już pod względem sensowności projekt Unii Europejskiej.

Peter Hitchens: Mit o „świętej” Ukrainie został obnażony

Peter Hitchens: Mit o „świętej” Ukrainie został obnażony i jest teraz widoczny dla wszystkich

Ukraińskie elity wystawione na widok publiczny z plikami banknotów pod łóżkami i złotymi toaletami w wychodkach,

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 5

Zdaniem nagradzanego dziennikarza i komentatora Petera Hitchensa Ukraina straciła swoją aureolę, a zarzuty korupcyjne niczym cuchnąca mgła unoszą się wokół jej elit politycznych.

Przez lata Ukraina była przedstawiana jako naród święty, raj wolności i demokracji, antyrosyjski. Mówi się nawet, że prezydent Rosji Władimir Putin obawia się, że jego własny naród chciałby tam zamieszkać.

To przekonanie, które zawsze wydawało się absurdalne każdemu, kto znał ten region, legło w gruzach, gdy okazało się, że przedstawiciele ukraińskich elit mają pod łóżkami pliki banknotów i złote toalety w łazienkach, a w wyniku rzekomej świętej wojny prowadzą niezdrowe życie.

W artykule dla „Daily Mail” Hutchins pisze:

Prezydent Zełenski nie jest wśród nich, ale bardzo starał się zdusić śledztwa, które doprowadziły do ​​ujawnienia hańby i niegospodarności. Nic nie wskazuje na to, by był w to zamieszany. [Dupku biedny, czemu takie bzdety publikujesz? Przecież wiesz, że to pajac, postawiony formalnie na czele rabusiów Ukrainy.. md]

Byłoby to groteskowe, gdyby nim był. Doszedł bowiem do władzy jako „sługa ludu”, bohater z bajki, który poświęcił się oczyszczeniu kraju. Odegrał tę samą rolę w serialu telewizyjnym. Ale mroczne postacie sprawujące realną władzę na Ukrainie to zupełnie inna sprawa.

Czy nadszedł czas, abyśmy spojrzeli poza ten, jakże mylący, obraz Ukrainy jako raju ptasiego śpiewu, dobroci i słońca i zaczęli traktować ją jak normalny kraj? Gdybyśmy to zrobili, czy przywódcy Europy byliby tak chętni do angażowania się w wieczną wojnę na wybrzeżu Morza Czarnego? Bo właśnie to teraz robią.

Na pierwszy rzut oka jest to bardzo dziwne zachowanie. Kilku przywódców UE miało poważne wątpliwości co do polityki George’a W. Busha, który zaproponował Ukrainie członkostwo w NATO. Kiedy zgodzili się na to na szczycie NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 roku, wiedzieli, że jest to złamanie zobowiązań złożonych Moskwie pod koniec zimnej wojny.

Wiedzieli, że grozi to konfliktem, który z pewnością zaszkodziłby ich gospodarkom i mógłby doprowadzić do niekontrolowanej przemocy na naszym kontynencie. Ale w ostatnich miesiącach swojej prezydentury Bush bardzo tego pragnął i usilnie o to zabiegał. Więc mu to dali.

To była jego druzgocąca odpowiedź na mrożący krew w żyłach występ Putina na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa w 2007 roku. Kremlowski despota stwierdził, że rozszerzenie NATO jest „poważną prowokacją, która obniża poziom wzajemnego zaufania. I mamy prawo zapytać: przeciwko komu jest ono skierowane?”. Miał na myśli, że Rosja jest pewna, że ​​jest ono wymierzone w Moskwę i chce, żeby to się skończyło.

Nieugięta odpowiedź Busha na to ostrzeżenie była prawdopodobnie momentem, w którym wojna stała się prawdopodobna. Nie chodzi tu o to, czy agresja Putina była uzasadniona. Oczywiście, że nie była. Był głupi, dając się sprowokować. Jest to jednak argument, że frakcja polityki zagranicznej w Waszyngtonie – ci sami ludzie, którzy stworzyli nielegalną inwazję na Irak w 2003 roku – pragnęła wojny z Rosją i miała nadzieję ją sprowokować.

A Ukraina była idealnym miejscem. Właśnie dlatego, że nie jest w NATO, wojna na jej terytorium nie doprowadziłaby do konfrontacji nuklearnej. Dlatego zachodni sojusznicy tak bardzo dbali o to, by konflikt się nie rozprzestrzeniał.

Podejrzewam, że jastrzębie w Waszyngtonie liczące na szybkie zrujnowanie gospodarki Moskwy, wykrwawienie jej armii do cna i w ten sposób doprowadzenie do upadku Putina. To się nie udało.

To jeden z wielu powodów, dla których prezydent Trump chce się z tego wycofać. Większość jego wyborców ma dość niekończących się wojen zagranicznych i nie widzi sensu w tej.

Ale stało się coś szalonego. Przywódcy europejscy, w tym nasz sir Keir Starmer, postanowili, że chcą, aby to się kontynuowało. Za każdym razem, gdy Trump próbuje zawrzeć porozumienie pokojowe, główne osobistości UE spieszą się, błagając o pozwolenie na przejęcie porzuconej przez Amerykę wojny. Trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska.

Brakuje im pieniędzy i broni, by odeprzeć Rosję, nie mówiąc już o pokonaniu Putina. Byliby nierozważni, wysyłając tam wojska (USA tego nie zrobiły) lub pozwalając na bombardowanie rosyjskich miast rakietami. Mogłoby to doprowadzić do bezpośredniego odwetu ze strony Rosji na naszym terytorium. A wojna nam szkodzi. Gospodarka Niemiec, szczególnie, bardzo ucierpiała na wojnie, której zdecydowanie sprzeciwia się rosnąca liczba wyborców.

Dlaczego więc ci przywódcy to popierają? Podejrzewam, że dzieje się tak z powodu mitu Ukrainy jako raju, który obecnie jest bardzo zniszczony.

Istnieje również mit przeciwny, przedstawiający Rosję jako rodzaj Mordoru, najbardziej złowrogiego kraju na świecie.

W rzeczywistości ma kilku rywali w walce o ten tytuł. Wśród nich jest nasz bliski przyjaciel Arabia Saudyjska, często odwiedzana przez naszą rodzinę królewską, o którą zabiegał Trump i na którą na wakacje przyjeżdżają metropolitalne trendy, takie jak Emily Maitlis, nosząca gustowny hidżab.

Ilu ludzi musi zginąć, stracić dach nad głową lub po prostu cierpieć, by spełnić tę fantazję o wojnie, w której jedna strona ma wielką rację, a druga tak wielką, że trzeba walczyć do samego końca? Granice nie są tak święte, jak twierdzimy, i można je zmienić przemocą, nawet w Europie.

O transmisji skutków szczepionki przeciw COVID i nowych szczepionek mRNA na osoby niezaszczepione

Zaskakująca prawda

o transmisji szczepionki przeciw COVID-19

i nowych szczepionek mRNA

na osoby niezaszczepione

Shedding dotyczy wszystkich bez wyjątku skutków „szczepienia” na covid-19 i inne „szczepionki” mRNA.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 5
WYRZUCANIE WIRUSÓW – Zaskakująca prawda o transmisji szczepionki przeciw COVID-19 i nowych szczepionek mRNA na osoby niezaszczepione

Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że szczepionki przeciwko COVID-19 i inne szczepionki mRNA powodują poważne skutki uboczne. Jednak niewielu zdaje sobie sprawę, że miliony niezaszczepionych osób również cierpią z powodu skutków ubocznych tych szczepionek poprzez wydalanie wirusa.

Wydalanie – przenoszenie substancji szczepionkowych od osób zaszczepionych do innych osób w ich bezpośrednim otoczeniu poprzez kontakt ze skórą, potem, śliną lub oddechem – ma miejsce głównie w pierwszych tygodniach i miesiącach po szczepieniu i może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych.

Skutki wypadania włosów dotykają każdego, ponieważ każdy wdycha uwolnione toksyny. Coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę! Niezliczona liczba osób, zwłaszcza dzieci, cierpi z powodu skutków wypadania włosów, a miliony osób wielokrotnie chorują, nie wiedząc dlaczego, ponieważ nigdy nie słyszały o wypadaniu włosów i dlatego nie dostrzegają związku ze szczepieniami.

Z obawy przed tym, że otoczenie nie będzie ich traktować poważnie, a nawet uzna za szaleńców, większość ofiar wypadania włosów milczy i cierpi nie tylko z powodu licznych objawów, ale także z powodu narastającej rozpaczy.

Jednym z pierwszych lekarzy, którzy poważnie badali zjawisko wypadania włosów, jest dr Pierre Kory. Jego szczegółowe wyniki badań zostały opublikowane po raz pierwszy w tej obszernej, niemieckojęzycznej książce na temat wypadania włosów.

Ponadto w pracy zawarto dalsze wyniki badań różnych badaczy, liczne wypowiedzi osób dotkniętych tą chorobą, znacznie więcej dowodów na realność wypadania włosów, a także pomocne wskazówki, jak chronić się przed zachorowaniem i jak pozbyć się istniejących objawów wypadania włosów.

Najbardziej zdumiewającą rzeczą, jaką zaobserwowaliśmy w związku ze „szczepionkami”, jest ich zdolność do „wydzielania” i szkodzenia tym, którzy ich nigdy nie otrzymali”. (Dr Pierre Kory)

Demokracja durni

Małgorzata Todd

Szanowni Państwo! 

Oto poniżej czterdziesty siódmy w tym roku SOBOTNIK.

 Proszę też spojrzeć na kolejne spotkanie z DUCHEM CZASU w załączniku.

===================================

Demokracja durni 47/2025(751)

„Ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami” Georg Orwell.

Wypisz, wymaluj – sytuacja w Polsce od 13 grudnia 2023 r. Mamy rząd proniemiecki działający na naszą zgubę w każdym aspekcie życia Polaków. To już pewnie okupacja. 

Różne miewaliśmy demokracje przymiotnikowe, takie jak: ludowa, walcząca, czy tylko warcząca.

Demokracja durni, to tylko twór na potrzeby felietonu. Durnie nie wiedzą, co to jest demokracja. Im potrzebny jest jedynie Führer, który za nich pomyśli i zadecyduje. Wolą demonstrować i głosić hasła w stylu: „Murem za Tuskiem”.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd www.mtodd.pl

NIEDORZECZNOŚĆ DOSKONAŁA

NIEDORZECZNOŚĆ DOSKONAŁA

Małgorzata Todd


– Z czego bierze się tak gwałtownie rosnący deficyt po stronie przychodów? – spytała Małgorzata.
– To wina rozrzutności PiS-u, który przekupował elektorat takim na przykład 800+ –
odparł mężczyzna z ekranu.
– Zdawało mi się, że premier przypisywał te 800+ swojemu rządowi.
– Jeśli nawet, to nie umniejsza winy PiS-u za opłakany stan finansów.
– Ja nie pytałam o bilans, tylko o przychody pochodzące z podatków i akcyzy, które
dramatycznie spadają rok do roku, odkąd rządzi obecna koalicja.
– Wszystkiemu winien PiS. Kiedy wreszcie wszyscy zostaną zamknięci, to przywróci-
my prawdziwą demokrację i praworządność.
– Przyznaje pan, że obecny rząd jest ich pozbawiony?
– Czego?
– No, demokracji i praworządności.
– Mamy wojnę, a wojna, to nie klub dyskusyjny.
– Z kim ta wojna? – spytała Małgorzata.
– Z Rosją, która chce nas napaść, ale boi się armii niemieckiej.
– To jest taka armia?
– Pani nie jest przygotowana do tej rozmowy – powiedział mężczyzna rozłączając się.


– Rozmowy z kim? – spytał Duch, który swoim zwyczajem pojawił się niepostrzeżenie.
– Z niedorzecznikiem rządu.
‒ Strata czasu i atłasu na taką marionetkę.
– Atłasu, powiadasz? Ciekawe ile atłasu można by kupić za jego pensję?
‒ Atłas wyszedł z mody, a moda na niedorzeczności dopiero się rozkręca.


30.11.2025 r., Małgorzata Todd

Wyreżyserowany spektakl i polityczna tresura

Wyreżyserowany spektakl i polityczna tresura

Ewa Marcinkowska https://myslpolska.info/2025/12/04/wyrezyserowany-spektakl-i-polityczna-tresura/

Kilka dni temu uczestniczyłam w spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszłam tam jako osoba, która od lat obserwuje politykę, zna jej zakulisowe mechanizmy i widzi długofalowe konsekwencje podejmowanych decyzji.

Mimo to muszę przyznać, że w atmosferze starannie wyreżyserowanej narracji bardzo szybko poczułam głęboki dyskomfort. Nie chodziło o różnice polityczne. Chodziło o coś znacznie bardziej fundamentalnego – o poczucie, że jestem świadkiem zaprojektowanej komunikacji nie po to, aby informować, lecz aby sterować emocjami słuchaczy i formatować ich świadomość. Sala była niemal w całości wypełniona jego zwolennikami – w dużej mierze ludźmi wykształconymi, inteligentnymi, obytymi, teoretycznie w pełni zdolnymi do krytycznego myślenia. Kolokwialnie mówiąc: „wyższa półka”.

A jednak, ku mojemu zdumieniu, w chwili gdy minister wszedł na scenę, nastąpiła wyraźna metamorfoza. Publiczność, do tej pory zdawałoby się trzeźwa, zaczęła zachowywać się tak, jakby uczestniczyła w seansie Kaszpirowskiego. Z niemal nabożnym uwielbieniem wpatrzeni w prelegenta, bezkrytycznie przyjmowali każdą jego wypowiedź – nawet tę pozbawioną logiki czy stojącą w sprzeczności z faktami.

Wystarczył jeden kontrowersyjny głos z sali, by wywołać wśród zebranych wyraźne oburzenie. Jak śmiano zakłócić tak piękną celebrację? Co gorsza, ministrowi puściły nerwy i w emocjonalnej odpowiedzi obraził Grzegorza Brauna. Poważny błąd jak na polityka, który uważa siebie za figurę „światowego formatu”. Określając swojego politycznego adwersarza mianem „kreatury”, dał wyraz całkowitemu brakowi klasy.

Podsumowując: wystąpienie ministra było formalnie poprawne, lecz treściowo jałowe. Dominowały w nim uogólnienia, sugestie, półprawdy, tanie odwołania do emocji oraz uproszczenia, które trudno pogodzić z powagą tematów dotyczących bezpieczeństwa państwa. Można było odnieść wrażenie, że przekaz został precyzyjnie skrojony na miarę publiczności, która wypełniała salę. Nie był to obiektywny przekaz faktów, ani próba dialogu, lecz kierunkowe formowanie opinii publicznej. Ludzie ci mieli usłyszeć tylko jedną „prawdę” – i w nią uwierzyć. Przez cały czas w tle wystąpienia pulsował jeden podprogowy komunikat: Rosja jest wrogiem, Rosja dąży do wojny, a my – bez względu na koszty – musimy w niej brać udział. To nic innego jak emocjonalne oswajanie społeczeństwa z możliwością wojennej mobilizacji i po raz kolejny poniesienia polskiej ofiary.

Właśnie to budzi mój największy niepokój, ponieważ na szczeblu rządowym nie widać woli dialogu, ani próby porozumienia. Dominuje zaciekły, brutalny i nierozsądny kurs, prowadzący do konfrontacji. A wobec braku zaplecza i realnych możliwości militarnych, bez zdolności realnego oporu, bez rozsądnego strategicznego planu – taka polityka staje się wyjątkowo ryzykowna. To prosta droga do całkowitego i bezwarunkowego poświęcenia narodu i Polski.

Pojawia się więc pytanie, które powinno wybrzmieć głośno: czy rząd działa w interesie narodu polskiego? Dlaczego w państwie, które ponoć jest demokratyczne, nie istnieje przestrzeń na debatę? Dlaczego każdy głos odmienny od odgórnej narracji jest natychmiast dyskredytowany, atakowany, wyśmiewany? Dlaczego młody człowiek, który odważył się zadać pytanie niezgodne z linią rządową, został potraktowany jak intruz, wróg, element „niebezpieczny”?

Odpowiedź jest bolesna, ale prosta: w dzisiejszej demokracji rację ma ten, który głośniej krzyczy, a nie ten, który mówi prawdę. I w tym krzyku coraz częściej ginie zdrowy rozsądek, a wraz z nim – bezpieczeństwo państwa.

Patrząc z tej perspektywy, rodzi się kolejne pytanie: czy demokracja rzeczywiście jest najlepszym systemem, w którym możemy żyć? Od kilku stuleci powtarza się ten sam paradoks: im głośniej świat mówi o demokracji, wolności i równości, tym szybciej te hasła stają się narzędziem do skoncentrowania władzy w rękach nielicznych. Mechanizmy polityczne, które obserwujemy dzisiaj, nie są zjawiskiem nowym ani zaskakującym. To logiczny ciąg procesów ukształtowanych jeszcze w czasach Cromwella – jednego z architektów nowoczesnego państwa i zarazem zwiastuna politycznej techniki, która do dziś funkcjonuje. Cromwell, ogłaszając reformy, nie zburzył hierarchii; jedynie przeniósł jej środek ciężkości. Władza przestała być osobistym przywilejem monarchy, a stała się siecią operacji podejmowanych bez wiedzy i zgody obywateli. To właśnie on zapoczątkował tradycję politycznego „zarządzania z cienia”, cichej władzy, gdzie odpowiedzialność rozmywa się w jej strukturach i biurokracji.

W kolejnych wiekach filozofowie, tacy jak Thomas Hobbes i John Locke nadali temu procesowi ideologiczne uzasadnienie. Hobbes twierdził, że człowiek w stanie natury jest egoistyczny i zagraża innym, dlatego potrzebuje silnej władzy, która zapewni mu bezpieczeństwo. Natomiast Locke głosił wolność jednostki i prawo do własności, co stało się później inspiracją dla rewolucji amerykańskiej.  W teorii ich koncepcje wolności, praw jednostki i umowy społecznej miały chronić obywateli przed nadużyciami. W praktyce stały się fundamentem rewolucji, wojen, tragedii, które cały czas są przedstawiane jako triumf wolności. Jednak niezależnie od wzniosłych słów, rzeczywistość często wyglądała inaczej. W imię  demokracji i wolności powstawały systemy, które realną władzę dawały tylko w ręce nielicznych. Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych zostali uwiecznieni jako bojownicy o wolność – choć wielu z nich było właścicielami niewolników, których traktowali na równi z bydłem. Dali wolność sobie, ale już nie innym. To jest fundamentalna sprzeczność, o której dziś często się milczy. Demokratyczna władza, którą ustanowili, nie miała precedensu w historii, a w krótkim czasie stała się potężniejsza i bardziej opresyjna niż ta, którą obalono w imię „wolności” i „sprawiedliwości”. Ich rewolucja nie była buntem „narodu”, lecz interesem wąskiej, zamożnej elity, która przejęła władzę po usunięciu króla i natychmiast w brutalny sposób umocniła własną dominację. Mechanizm ten powtarza się z zadziwiającą regularnością: jakże często szczytne hasła mobilizują masy, a efekt końcowy służy przede wszystkim tym, którzy je tworzą. Jak zawsze wielkim przegranym pozostaje „naród”, podporządkowany nowej formie despotyzmu.

To samo widzieliśmy podczas rewolucji francuskiej, kiedy obietnica równości zamieniła się w politykę terroru, a później w militarne imperium. Podobnie w czasie rewolucji bolszewickiej – podżegane masy ruszyły do walki w imię sprawiedliwości, a skończyły w gułagach pod butem aparatu represji. Dwie wojny światowe, choć przedstawiane jako starcia o wolność i niepodległość, w istocie również wynikały z walki o władzę, zasoby, wpływy i przebudowę świata według interesów garstki decydentów. Za każdym razem społeczeństwa wierzyły, że walczą o wyższą ideę.

Za każdym razem kończyło się to konsolidacją władzy i bogactwa w rękach tych, którzy kierowali procesem. Dzisiejszy świat, chociaż technologicznie i organizacyjnie nieporównywalny z tamtym, powiela te same schematy. Różnica polega na tym, że współczesna władza nie ma za przeciwnika monarchy, a zwykłego człowieka. Jest rozproszona, mglista, ukryta w zależnościach pomiędzy korporacjami, instytucjami finansowymi, aparatem państwowym i globalnymi sieciami gospodarczymi. Decyzje o strategicznym znaczeniu podejmowane są w salach zarządów wielkich firm, w zamkniętych gremiach technologicznych, w strukturach inwestycyjnych zarządzających niewyobrażalnymi kapitałami. Nie podlegają one żadnej społecznej, a już najmniej demokratycznej debacie czy kontroli. To właśnie tam znajduje się dziś ta niewidzialna dla większości władza. Nie potrzeba żadnej tajnej organizacji ani też wielkiego spisku – wystarczy, że interesy kilku kluczowych podmiotów nakładają się na siebie, a odpowiedzialność za skutki ich działań rozpływa się w gąszczu zbudowanej do tego celu sieci. Tak naprawdę polityka jest jedynie sceną, na której toczą się wydarzenia zaplanowane w gabinetach wspomnianych struktur.

Współczesna władza, tak jak każdy totalitaryzm, na potrzeby propagandy potrzebuje wyrazistego wroga, więc walczy ze złym, nieodpowiedzialnym „mordercą Putinem”, skrzętnie ukrywając swoje zbrodnie. Zawsze jest też gotowa ratować innych naszym kosztem. W tym kontekście rośnie ryzyko konfliktu globalnego. Niektórzy podsycając narrację konfrontacji, wierzą, że współczesny świat jest zbyt mocno powiązany gospodarczo, by dopuścić do globalnej wojny. To jest jednak myślenie życzeniowe. Technologia, która miała dać nam bezpieczeństwo, stworzyła narzędzia zdolne zniszczyć planetę w ciągu godzin. Wraz z jej rozwojem rosną możliwości, szybkość podejmowania decyzji i skala możliwych błędów. Połączone jest to z wyścigiem zbrojeń, regionalnymi starciami, niestabilnością polityczną i narastającą presją ekonomiczną. W tym układzie wystarczy kilka źle skoordynowanych posunięć, aby wywołać reakcję łańcuchową, której nikt już nie będzie wstanie zatrzymać. Właśnie to logiczne ryzyko, a nie emocjonalny strach, każe patrzeć na przyszłość z niepokojem.

W poprzednich epokach nawet najbardziej okrutni przywódcy nie mieli możliwości unicestwienia całej cywilizacji jedną swoją decyzją. Dzisiaj społeczeństwa, odcięte od rzetelnych informacji, żyją w przekonaniu, że ryzyko jest abstrakcją. W tym ujęciu spotkanie z ministrem jest tego potwierdzeniem. Dlatego społeczeństwo musi usłyszeć prosty i klarowny przekaz: mechanizmy polityczne, gospodarcze, finansowe i technologiczne działają według własnej logiki – logiki zysku, przewagi i ekspansji – a nie odpowiedzialności i dobra jednostki. Jednostka dla systemowej władzy nie istnieje. Społeczeństwo musi zrozumieć, że żadna jednostka nastawiona na zysk (bank, korporacja) nie będzie dbała o dobro strony, którą wyzyskuje. Świat zmierza w kierunku globalnej katastrofy, a obowiązkiem obywateli jest powiedzieć „dość”, zanim proces ten przekroczy punkt, z którego nie będzie powrotu. Historia daje nam rozwiązania, niemniej jednak należy ją konsekwentnie analizować i wyciągać właściwe wnioski. Smutna prawda jest taka, że demokracja jest dobra, ale tylko teoretycznie, praktyka na przestrzeni kilku stuleci pokazuje zupełnie coś innego.

Społeczeństwa, które nie dostrzegają tych mechanizmów, stają się ofiarą. A te, które wierzą, że „ktoś na górze zajmie się ich sprawami”, oddają swoją przyszłość w ręce struktur, których nawet nie rozumieją, czego wspomniana sala jest niezbitym dowodem. Natomiast Radosław Sikorski jest pokornym przedstawicielem systemowej władzy – stanowiska, które zajmował i decyzje które podejmował potwierdzają ten fakt. Można różnić się światopoglądem, interpretacją wydarzeń czy oceną poszczególnych polityków, ale jedno wydaje się oczywiste: gdy polityka staje się kwestią kreowania emocji, gdy jedynie słuszna narracja zastępuje debatę, a uproszczenia – analizę, społeczeństwo przestaje być podmiotem, a staje się narzędziem manipulacji. Wówczas demokracja przeistacza się potwora pożerającego wszystko, co napotka na swojej drodze.

Reasumując: żyjemy w układzie politycznym wywodzącym się z czasów Cromwella. Na przestrzeni kilku wieków wiele razy podrywano narody do walki w imię wolności, demokracji, obalenia tyrana i lepszego życia. Niestety dla walczących mas wszystkie te próby kończyły się jeszcze większymi opresjami niż te, z którymi walczono (rewolucja amerykańska, francuska, bolszewicka oraz I i II wojna światowa). Jesteśmy w przededniu kolejnej wojny, do której w imię demokracji i wolności dążą konkretne siły polityczne, której efektem będzie odebranie społeczeństwu własności i ubezwłasnowolnienie, czego zapowiedzią  jest słynne hasło Światowego Forum Ekonomicznego: „Nie będziesz miał niczego, ale będziesz szczęśliwy”.

Patrząc na obecną globalną sytuację geopolityczną, której jesteśmy częścią, należy postawić kolejne pytanie: czy system w którym żyjemy, nie wyczerpał już swoich prób walki o demokrację, wolność i sprawiedliwość? Czy może należałoby sięgnąć do przeszłości, odkurzyć model jednego władcy i dać mu kolejną szansę?

W przeciwieństwie do demokratycznych przywódców, monarcha z natury rzeczy kierował się długofalowym interesem własnego państwa, bo wiedział, że władzę przekaże swojemu następcy. Dla niego bogaty naród oznaczał bogate i silne państwo, a silne państwo to fundament jego własnej potęgi. Jego interes prywatny niemal automatycznie łączył się z interesem publicznym. Natomiast demokratyczny prezydent, premier czy posłowie, funkcjonujący w cyklach cztero- czy pięcioletnich kadencji, nie mają nic trwałego do stracenia i nie ponoszą żadnej  odpowiedzialności za swoje decyzje. Ich horyzont myślenia jest krótkodystansowy i bardziej interesuje ich utrzymanie wpływów, stanowisk i zaplecza politycznego niż dbałość o kondycję państwa. Dlatego nie będą kierowali się interesem narodu, tylko wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi będą działali zgodnie z przekazanymi im poleceniami.

Spotkanie z Radosławem Sikorskim było w mikroskali przykładem demokracji i manipulacji społeczeństwem. Prawda jest taka, że w żadnym systemie społeczeństwo nie miało i nie będzie miało realnej władzy. A więc być może nadszedł już moment, by rozpocząć poważną dyskusję i działania na rzecz zmiany systemu na taki, który będzie dbał o nasze dobro i interes państwa polskiego.

Ewa Marcinkowska

Fot. profil X Radosława Sikorskiego

Myśl Polska, nr 49-50 (7-14.12.2025)

Ukraińcy kupują coraz więcej mieszkań w Polsce. Zaciągają na nie wysokie kredyty.

Obcokrajowcy kupują coraz więcej mieszkań w Polsce. Zaciągają na nie wysokie kredyty

Oprac. Sabina Treffler 5.12.2025, https://niezalezna.pl/gospodarka/obcokrajowcy-kupuja-coraz-wiecej-mieszkan-w-polsce-zaciagaja-na-nie-wysokie-kredyty/558246

Portfel kredytów udzielonych obcokrajowcom przez sektor bankowy i pożyczkowy jest wart niemal 29 mld zł i systematycznie rośnie. Większość pieniędzy to kredyty mieszkaniowe. Zaciągają je przede wszystkim Ukraińcy, ale są i inne nacje, które zaciągają zobowiązania dużo wyższe niż Polacy.

„Obserwujemy systematycznie rosnący udział obcokrajowców w udzielonych kredytach mieszkaniowych ogółem. W tej chwili zbliżamy się do prawie 10 proc. wartości udzielonych kredytów. W przypadku gotówkowych to ok. 2,5 proc.” – powiedział cytowany przez „PB” Sławomir Grzybek, dyrektor Business Intelligence w Biurze Informacji Kredytowej.

Wg gazety, od stycznia do końca października br. banki sprzedały obcokrajowcom kredyty na kwotę 11,63 mld zł, w tym 7,65 mld zł to hipoteki (wzrost o 42 proc. r/r), 2,57 mld zł – kredyty gotówkowe (wzrost o 46 proc. r/r), a 1,42 mld zł pozostałe (wzrost o 57 proc. r/r).

Najwięcej kredytów zaciągają Ukraińcy

Cudzoziemcy decydują się na wyższe kwoty kredytów mieszkaniowych niż Polacy – to średnio odpowiednio 513 tys. zł i 449 tys. zł. „To zaskakujące, ponieważ jeśli większość obcokrajowców to Ukraińcy, a oni raczej wykonują prostsze zawody, to spodziewałbym się, że średnie kwoty będą niższe, a tymczasem są zbliżone do tych, na które decydują się Polacy. Natomiast są inne nacje, które mocno podbijają średnie kwoty udzielonego kredytu mieszkaniowego. W przypadku Białorusinów to ok. 600 tys. zł, a najwyższe pod względem wartości kredyty hipoteczne w Polsce zaciągają obecnie Hindusi” – powiedział „PB” Sławomir Grzybek.

Gazeta przypomina, że w Polsce pracuje obecnie 1,1 mln cudzoziemców. Według danych GUS to o 5,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Na rynku kredytowym i pożyczkowym pojawia się coraz więcej obcokrajowców, zaciągających zobowiązania. W bazach Biura Informacji Kredytowej (BIK), zarówno w sektorze bankowym, jak i pożyczkowym jest ich obecnie 321 tys. Przeważającą część (227 tys.) stanowią Ukraińcy, 31 tys. to Białorusini (31 tys.), a 63 tys. to pozostałe nacje. 

[polecam:https://filarybiznesu.pl/finanse/bankowosc/polska-ma-najdrozsze-hipoteki-marze-bankow-trudne-do-ruszenia/a27809]

Pan wołać? MEM-y II.

—————————-

———————————–

——————————————

————————

———————————–

—————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Chyży w akcji. MEM-y I

———————————–

——————————–

———————————

————————————-

——————————–

—————————–

——————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Kosmici spoza Układu Słonecznego, może z naszej Galaktyki, nas WIZYTUJĄ…

Kosmici spoza Układu Słonecznego, może z naszej Galaktyki, nas WIZYTUJĄ…

Mirosław Dakowski, XII 2025

Od bardzo dawna, a właściwie od czasów starożytnych, zawsze trafiają się ludzie, którzy nie chcą zgodzić się z dowodami, że zostaliśmy stworzeni, że zadziałała tu myśl Stworzyciela. Już Demokryt był takim marzycielem – materialistą.

Ale skoncentrujmy się na ostatnim stuleciu czy dwóch. Lamarck, czy obaj Darwinowie, to jest dziadek i wnuk, i inni starali się przekazać argumenty, że nowe gatunki mogą powstawać samorodnie, na skutek oddziaływania otoczenia, bez ingerencji Planisty.

Omijali jednak podstawową kwestię to jest jakim sposobem powstało na planecie życie. Przecież, przypuszczenie że powstało ono poprzez przypadkową ewolucję chemikaliów, jest absurdalne. „Mądra sól czy błoto”??

Ale jeszcze w XX wieku, czy obecnie ateiści starają się przekonać naiwnych, że na pewno był jakiś Elan Vital, czy też panspermia, przez którą życie zawitało na Ziemię z Kosmosu. I potem się rozwinęło do obecnej jego postaci… Jest to sprzeczne z matematyka, logiką.

Por. np.: CZY EWOLUCJONIZM JEST NAUKĄ. MATEMATYKA EWOLUCJI A LOGIKA EWOLUCJONISTÓW

Wszechświat a fantazje głupków – grozą i gnozą wieje !

Różnice i podobieństwa wiary w płaską Ziemię i w darwinizm.

============================================

Ogromne miliardy poszły na poszukiwanie przez astronomów, radio fizyków i podobnych – sygnałów istot rozumnych. Z kosmosu.  Projekt Ozma, programy SETI [Search for Extraterrestial Inteligence ] i podobne.

W ostatnich latach uwaga tych fantastów, amatorów astronomii skupiła się na kilku kometach, czy meteorach które mają pochodzenie pozaukładowe, to jest – z pewnością przylatują z odległych rejonów Galaktyki. Ciągle czytam donosy o tym, że na przykład ostatnia teraz lecąca w kierunku słońca kometa, „zachowuje się dziwnie.” To jest obraca się wokół własnej osi, czy wychodzą z niej strumienie gazu w dziwnych kierunkach i duża część fantastów, zwanych przez ich zwolenników „ekspertami”, uważa że na pewno to są statki kosmiczne obcych. Np.: Międzygwiezdny obiekt 3I/ATLAS pulsuje światłem. Naukowiec z Harvardu widzi w tym ślad obcej technologii

===============================================

Tymczasem zdrowy rozsądek i logika nakazują zauważenie, że przy znanej, bo mierzonej prędkości tych obiektów musiałby one wystartować przed dziesiątkami milionów, czy też miliardami lat [jeśli z Galaktyki] – jeśli z większej odległości, np. z Mgławicy Andromedy – to jeszcze parę rządów wielkości czasu – dawniej. A wtedy nawet Czasu nie było, bo on zaczął się ok. 13.7 miliarda lat temu…

A gdyby celem tych galaktycznych ludzików był nasz Układ Słoneczny, to musieliby już dawno wyhamowywać czy poruszać się w sposób racjonalny, na przykład zacząć okrążać Ziemię. Bo te, mające setki milionów lat wieku, ludziki galaktyczne musiałyby przylecieć w sposób racjonalny czyli sterować swoją pojazdem kosmicznym. Tymczasem te wszystkie kamienie lecą ruchem bezwładnościowym, zgodnie z mechaniką niebieską.I lecą niesamowicie powoli!!

Proszę więc, by moi czytelnicy, jeśli natrafią na podobny tytuł, do środka artykułu nie zaglądali, bo są tam tylko antynaukowe brednie i fantazje. Jak ludzie z tytułami naukowymi mogą to-to wymyślać i publikować???

No, ale przecież „ogromna większość ekspertów” głosi klimatyzm..

Bestia. Natura i światopogląd. Ludzie Bestii w Polsce

Bestia. Natura i światopogląd. Ludzie Bestii w Polsce

Autor: CzarnaLimuzyna, 4 grudnia 2025

AIX

Do ostatnich, najważniejszych projektów Bestii, Marek Chodorowski zalicza: Izrael, Unię Europejską i Ukrainę. To właśnie na styku tych projektów z cywilizacją łacińską, przebiega linia frontu prawdziwej wojny z dzisiejszą Bestią. Linia frontu tej wojny przebiega w Polsce. Jak na razie Polska tę wojnę przegrywa.

O naturze Bestii i jej wpływie na człowieka najwięcej jest w Biblii. O gmachach cywilizacji wznoszonych przez Bestię i ludzi pisał też Feliks Koneczny. O języku Bestii i o konsekwencjach jego używania mówił Krzysztof Karoń. O światopoglądzie akolitów profesora Diabelskiego i paroksyzmach jego ofiar opowiada historia filozofii, a także niezafałszowana historia dziejów i częściowo psychologia.

Największą namiętnością diabła jest kłamstwo i morderstwo. Najgorszym rodzajem morderstwa jest zabicie ducha.

Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. /Mt 10,28/

Bestia w czasach naszej ery

Bestia w czasach naszej ery – czasu liczonego od Objawienia Jezusa Chrystusa dążyła w kolejnych swoich wcieleniach do osłabienia, zniszczenia i ostatecznego zdominowania, zastąpienia religii katolickiej fałszywym systemem wierzeń – ideologią.

W zależności od swojej siły i zasięgu sataniści robili to lokalnie lub globalnie przy pomocy swoich narzędzi czyli herezji, rewolucji, wojen, kryzysów i operacji specjalnych.

Do ostatnich, niewątpliwych sukcesów degeneratów należy stworzenie nowej religii pod szyldem trans humanizmu połączonej z religią klimatu i zwierząt oraz ogromne postępy w niszczeniu Europy za pomocą antykultury i migracji. Za częściowo udany eksperyment można uznać tzw. pandemię covidową.

Do najważniejszych projektów Bestii, Marek Chodorowski zalicza: Izrael, Unię Europejską i Ukrainę.

To właśnie na styku tych projektów z cywilizacją łacińską, przebiega linia frontu prawdziwej wojny z dzisiejszą Bestią. Linia frontu tej wojny przebiega w Polsce. Jak na razie Polska tę wojnę przegrywa.

Język Bestii

Język Bestii pojawia się wszędzie tam, gdzie trzeba ukryć prawdę. Prawdę o jej kapłanach, wyznawcach, prawdę o jej ofiarach. Zło nazywane jest dobrem a kłamstwo prawdą. Powstaje „prawo” chroniące różne przejawy życia diabelskiego. W taki właśnie sposób buduje się państwo wyznaniowe Lucyfera.

W ramach wspomnianych powyżej trzech projektów Bestia wykonała ostatnio,  przeciwko Polsce, następujące ruchy:

TRAKTAT ROZBIOROWY

„Dzisiaj jesteśmy w takim przykrym momencie, w takim tragicznym momencie, w którym my jako prawnicy analizujemy traktat rozbiorowy. Bo on jest. On został napisany.

Traktat rozbiorowy został nie tylko napisany, ale został przegłosowany w Parlamencie Europejskim w rezolucji w listopadzie 2023 roku. I został opublikowany i ogłoszony. I tak się zastanawiam czasami, w szczególności gdy słyszę doskonałe wystąpienia historyków.

Czy trochę tak nie było w owym XVIII wieku, że rozbiór, upadek Rzeczypospolitej, że do końca się to nie chciało mieścić w głowie. Że nie do końca dowierzano, co to będzie oznaczało. No zmiana pana, zmiana monarchy, to o czym mówił Pan Profesor przed chwilą, nie raz się zdarzało w historii naszych przodków. Ale to, że to będzie koniec państwowości, to mogło się bardzo wielu po prostu w głowach nie mieścić. I bardzo wielu mogło głosować na tym Sejmie Rozbiorowym z taką nonszalancją, myśląc, ach nie takie rzeczy działy się w Rzeczypospolitej. Nie takie rzeczy przetrwaliśmy…

A dzisiaj ten traktat rozbiorowy jest” /fragment całości/.

PROJEKT WPIERANIA ŻYCIA DIABELSKIEGO W POLSCE

https://ekspedyt.org/2025/11/12/antydiabelstwo-nazywane-antysemityzmem-krajowa-strategia-zwalczania-antydiabelskosci/embed/#?secret=AhzgSbtutu#?secret=iis1Ms2kjV

KOLEJNY ETAP REALIZACJI PLANU ZASIEDLENIA POLSKI PRZEZ UKRAIŃCÓW

Czy skrajna normalność zaszkodzi Bestii – globalistom, masonom, zboczeńcom?

Aby wykoślawić rzeczywistość funkcjonariusze Bestii w Polsce posługują się tresurą wzorowaną na metodzie Pawłowa – Michnika wykształcającą odruch fałszywego skojarzenia poszczególnych pojęć z desygnatem. Prawie wszystko, co dobre, gadzi język określa po swojemu czyli pejoratywną nazwą. Najogólniej: rzeczom normalnym, postawom moralnym przypisuje się złe cechy. Normalność jest traktowana jako okropna skrajność i nazywana radykalną.

Niestety, na aktualnym etapie zaawansowania – etapie wytresowania w sensie wytworzonych skojarzeń, rzeczy pozytywne takie jak prawica, nacjonalizm, rycerstwo, cnotliwość, ksenofobia, naród budzą emocjonalny odruch Pawłowa – Michnika. Każdy może zrobić sobie dodatkowy test, sprawdzając własną reakcję na poszczególne słowa. Do puli testowej dorzućmy jeszcze: antysemityzm, ksenofilię, qrwofilię, qrwofobię, migrantów, ukraińskie onuce, antydiabelskość. Zwróćmy uwagę na pojawiające się emocje i towarzyszące im skojarzenia.

Wracając do pytania: czy „skrajna normalność” zaszkodzi Bestii… Aby być tego pewnym należy ją (normalność) wzmocnić zbroją, dodając miecz.

Co powiedział Braun? … a oburzyło postępaków?

Co powiedział Braun?

nczas/braun-uderzyl-w-stol-powinien-byc-na-dobre-wykluczony-z-polityki

Braun uderzył w stół. „Powinien być na dobre wykluczony z polityki”

===============================

MD: w NCz jest ponad stronę o tych oburzonych. Nudne, opuszczam. Oto meritum:

…A co takiego właściwie powinno wywoływać obrzydzenie i natychmiastową chęć potępienia w każdym człowieku, który chciałby móc jeszcze pokazać się w Towarzystwie?

W Oświęcimiu Braun powiedział, że „kwestia żydowska jest tą, o której najlepiej milczeć, bo kto mówi, ten zostanie oskarżony o definiowany przez samych Żydów antysemityzm”. „Tak zwana robocza definicja antysemityzmu, wprowadzona jako fałszywa moneta do polskiego obiegu prawnego przez poprzednie już rządy Beaty Szydło, wicepremiera (Piotra – przyp. red.) Glińskiego, ta robocza definicja antysemityzmu, którą sami Żydzi zaproponowali i skutecznie narzucili już w bardzo wielu krajach, to w dużym skrócie (…) wszystko, co samym Żydom się nie podoba, będzie definiowane jako antysemickie” – ocenił.

Lider Korony stwierdził, iż przytaczana już Strategia nie powinna być przyjęta, ponieważ ustanawia „strategię nierówności wobec prawa”.

„Wyróżnienie jednej szczególnej grupy wedle kryterium narodowościowego i stworzenie pewnych wyjątkowych, szczególnych przywilejów dla tej grupy jest równoznaczne z dyskryminacją ogółu obywateli polskich, innego niż żydowskiego pochodzenia” – powiedział Braun, a w dalszej części swojego wystąpienia pytał o to, w jaki sposób rząd będzie definiował „życie żydowskie” oraz czy „będą ściągnięte z archiwów bibliotek ustawy norymberskie III Rzeszy Adolfa Hitlera”. „Jak odróżnić Żyda od nie-Żyda? To jest problem, który stwarza sama propozycja przyjęcia takiego rozwiązania” – powiedział polityk, wskazują na dokument.

W dalszej części swojego wystąpienia Braun ocenił, że „Oświęcim jest poligonem zawłaszczania przestrzeni publicznej i świadomości historycznej (…) jest miejscem, w którym to się już dokonało”, a „teren niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau jest to strefa de facto eksterytorialna”.

Prezes Korony zadeklarował także, że jego partia, „uzyskawszy adekwatny wpływ na bieg spraw publicznych w Polsce, rozpędzi Międzynarodową Radę Oświęcimską na cztery wiatry”. „Polska dla Polaków (…). Inne nacje mają swoje państwa. Mają Żydzi swoje państwo położone w Palestynie. I tam właśnie w ostatnich latach dali spektakularny pokaz swoich możliwości i inklinacji” – powiedział Braun.

„Jeśli się komuś zdaje, że promując żydowskie życie w Polsce, zaprasza sobie tutaj do nas jakiegoś sympatycznego »Skrzypka na Dachu«, Tewje Mlecarza, niegroźnego, a miłego sąsiada, to może się srodze pomylić, bo może to nie skrzypek na dachu, a może to raczej doktor Hannibal Lecter wprowadza się po sąsiedzku i będzie się za chwilę legitymował tą nadzwyczajną kartą atutową, w którą chce go wyposażyć rząd warszawski” – stwierdził polski poseł do PE.

Oprócz tego warto zacytować dwa fragmenty zdań, podawane przez media. Braun powiedział podczas konferencji o poniewieraniu Polaków przez wyznawców Talmudu, a także perspektywie „policji gettowej, trzaskającej kopytami przed żydowskimi nadludźmi”.

Moda na Brauna

To właśnie te słowa, a także wspomnienie o tym, że Żydzi mają swoje państwo, szczególnie nie spodobały się dziennikarzowi „Rzeczpospolitej” Bogusławowi Chrabocie, według którego „strąciły [one] polską politykę do piekieł”. Ponadto Chrabota stwierdził, że „za te słowa Grzegorz Braun powinien być na dobre wykluczony z polityki, zapomniany i kompletnie zmarginalizowany”. Zdaniem redaktora naczelnego „Najwyższego Czas-u!” Tomasza Sommera „Chrabota nie rozumie, że rasizm żydowski to też rasizm i Oświęcim jest miejscem szczególnie symbolicznym, gdy walczy się z rasizmem”. W swym artykule Chrabota pomstował ponadto na to, że Braun nie tylko nie został zmarginalizowany, ale „dzieje się coś innego” i popularność zarówno polityka, jak i jego partii rośnie. W sondażach bowiem Konfederacja Korony Polskiej notuje stabilne poparcie, pozwalające na przekroczenie progu wyborczego i wprowadzenie do Sejmu swych przedstawicieli.

Modę na Brauna” widać także podczas jego spotkań w całej Polsce. W piątek 21 listopada sympatycy polityka wypełnili salę w Oświęcimiu po brzegi, a kolejnego dnia, podczas debaty o Unii Europejskiej w Jabłonnie, ludzie wprost „wysypywali się” na korytarz. Poparcie dla formacji Brauna rośnie dzięki przejmowaniu wyborców Konfederacji Wolność i Niepodległość oraz – głównie – dawnych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.

To stwarza sytuację – paradoksalnie – niekorzystną dla uśmiechniętej koalicji, która walcząc z polskim posłem do PE, pomoże mu w mitologizowaniu własnego „męczeństwa” oraz przyczyni się do dalszych wzrostów poparcia dla Korony.

Budżet 2026: Finansowa bomba atomowa w NFZ !

Budżet 2026: Finansowa bomba atomowa w NFZ !

Simulation World; Źródło i więcej: https://jarek-kefir.art/2025/12/01/budzet-2026-finansowa-bomba-a-w-nfz/


https://www.salon24.pl/u/simulation-world/1476398,budzet-2026-finansowa-bomba-atomowa-w-nfz

Jak tam zdrówko, KODziarze, wy moje owieczki tuskowe? Mówiłem, że skończycie pod śmietnikiem, przewracając oczami jak śnięta ryba wyrzucona na brzeg. A wy dalej swoje: „Tusk zbawi, Unia nakarmi i da euro, Domański uleczy”. No to macie leczenie. I to jakie! Leczenie budżetu, a nie waszych organizmów, które za chwilę zaczną się sypać jak tekturowe domki w grudniowej szarudze i plusze.

W budżecie na przyszły rok olbrzymie cięcia wydatków na zdrowie!

Bo oto wypłynął tajny dokument Ministerstwa Zdrowia z 29.10.2025. A właściwie nie „dokument”, tylko akt oskarżenia wobec całego narodu.

10,3 miliarda złotych cięć w NFZ na rok 2026. Nie „racjonalizacja”. Nie „efektywność”. Tylko brutalne, bezlitosne odcięcie tlenu pacjentom, żeby liczby w Excelu zgadzały się z tym, co trzeba pokazać w Brukseli.

Galeria poniżej: przeciek (tzw. pszecieg) tajnych dokumentów. Aby wyświetlić dokument w powiększeniu, kliknij na niego. Przekonaj się sam! [to w oryginale md]

—————————–

Wracają limity do lekarzy specjalistów

Wracają limity do specjalistów: -3,36 miliarda „oszczędności”, czyli kilka milionów ludzi odbitych od drzwi przychodni jak muchy od szyby.

Diagno­styka obrazowa TK i MRI: -1,26 miliarda. Czyli skrócone kolejki? Nie, nie skrócone, zamrożone, po prostu ludzie przestaną się zapisywać, bo dostaną terminy na 2028, i statystyki cudownie spadną.

Operacje zaćmy: -94 tysiące zabiegów.

To nawet nie metafora, to oznacza dziesiątki tysięcy starszych ludzi, którzy będą chodzić na oślep przez kolejne lata, bo system uznał, że widzenie to luksus.

A dalej leci już jak strzał granatem z bazooki w twarz. Szpitale powiatowe, te, które utrzymują przy życiu lokalne społeczności, dostają po plecach jak nigdy wcześniej. Refundacje leków 65+ wycinane jak chwasty. Program „dobry posiłek w szpitalach” wywalony. Wrócą stare czasy, gdy pacjent dostawał breję w plastikowej misce i czuł się jak w kolonii karnej.

Medyczny stan wojenny

Ale to jeszcze nie wszystko. Bo im dalej się czyta ten dokument, tym bardziej wygląda to jak przygotowania do medycznego stanu wojennego.

Wyciekły też dane o: planowanym ZAMKNIĘCIU kilkudziesięciu oddziałów pediatrycznych w mniejszych miastach, bo „nieopłacalne”, obcięciu finansowania ratownictwa medycznego o kolejne 600 mln, redukcji nocnych i świątecznych dyżurów w 40 powiatach, ograniczeniach refundacji dla chorób przewlekłych (cukrzyca, POChP, RZS), zamrożeniu wynagrodzeń pielęgniarek i ratowników na 2026, wycofaniu trzech programów lekowych dla onkologii, „bo za drogie”.

A wiecie co jest najlepsze? Że w tym samym czasie, jak donoszą inne przecieki, rząd planuje zwiększyć koszty administracyjne ministerstwa o ponad 420 milionów. Czyli dla urzędników będzie nowa kawa z luksusowego automatu, nowe fotele, nowe biura, nowe „strategie cyfryzacji”, a dla pacjentów…. no cóż. Zawsze pozostaje modlitwa i czekanie na cud.

I nazwijcie to „planem finansowym”. Albo „racjonalizacją”. Albo „odpowiedzialnością za budżet”. Nie łudźcie się – to jest polityka robiona na plecach chorych ludzi. Polityka, która ma jedno zadanie: pokazać Brukseli, że Polska potrafi przyciąć własny naród, żeby się przypodobać eurokratom.

A najgorsze jest to, że wszystko to było do przewidzenia. Od miesięcy krążyły sygnały, że NFZ nie domyka finansów, że planują zwijać system od środka, że prywatna ochrona zdrowia szykuje się na „złotą dekadę”, bo miliony Polaków nie będą miały wyjścia. Ten dokument jest tylko potwierdzeniem, że przestali udawać.

Bo ktoś musi powiedzieć to wprost: ZDRADA! I właśnie dlatego będziemy o tym KRZYCZEĆ. Głośno. Ostrzej niż kiedykolwiek. W każdym mieście, w każdej komisji, na każdym posiedzeniu, na każdej ulicy, na każdym ekranie.

Źródło i więcej: https://jarek-kefir.art/2025/12/01/budzet-2026-finansowa-bomba-a-w-nfz/

Prawdziwe źródła t. zw. edukacji seksualnej

Prawdziwe źródła t. zw. edukacji seksualnej

Ewa Piesiewicz

Polemika z: Roberto de Mattei ujawnia: Sowieckie korzenie tzw. edukacji seksualnej

Redakcja PCh dopuściła się niewybrednej manipulacji drukując artykuł Roberto de Mattei pod powyższym tytułem, podczas gdy w oryginale ( w Corrispondenza Romana) tytuł brzmi:„Dlaczego lewica chce edukacji seksualnej w szkołach”. Być może motywem była chęć redaktorów jeszcze mocniejszego pognębienia znienawidzonej Rosji ( dokopania Putinowi) która większości współczesnych Polaków kojarzy się jednoznacznie z Sowietami.

Ale jednocześnie, redakcja, może nieświadomie, wzięła udział, wspólnie z autorem, w „maskirowce”, jaką jest ukrycie rzeczywistego pochodzenia autorów komunistycznego programu demoralizacji dzieci i młodzieży poprzez seksualizację.

Wymienieni w tekście trzej panowie, propagatorzy wynaturzeń, ujętych w tzw. teorię Freuda, zwaną psychoanalizą, to niemieckojęzyczni:

Gyorgy Lucatcs, właściwie Gyorgy Bernat Lowinger, syn „zamożnego żydowskiego bankiera Jozsefa Lówingera i Adeli Wertheimer „ (wiki),

Wilhelm Reich, urodzony na terenie ówczesnej Galicji „syn bogatego hodowcy pochodzenia żydowskiego”(wiki), założyciel tzw. SEXPOLU ( Seksualpolitik) , jako oddziału Komunistycznej Partii Niemiec oraz hasła: „Nowy porządek życia płciowego musi rozpoczynać się od reedukacji dziecka”,

Herbert Marcuse,”niemiecko-amerykański filozof pochodzenia żydowskiego” ( wiki), zwany ojcem późniejszej rewolucji 1968r. na Zachodzie.

Natomiast jedyna, wymieniona kobieta Vera Schmidt, urodziła się na terenie Rosji jako córka Elizawiety Grossman-Janitzkiej i już w latach 20-tych ( za ciemnej stalinowskiej nocy) podróżowała wraz z mężem do Wiednia, aby u źródła Freudowskich nauk zaczerpnąć wiedzy psychoanalitycznej. Prowadzony przez nią Dietskij Dom został wkrótce zamknięty z powodu przerażających skutków jej pedagogicznych działań.

Zachęcam poznania do szczegółów życiorysu i osiągnięć tej, również niemieckojęzycznej osoby, zamieszczonych obszerniej (wiki milczy) tu: https://www.psychoanalytikerinnen.de/russland_biografien.html#Schmidt

Roberto de Mattei ujawnia: Sowieckie korzenie tzw. edukacji seksualnej

Roberto de Mattei ujawnia:

Sowieckie korzenie tzw. edukacji seksualnej

https://pch24.pl/roberto-de-mattei-ujawnia-sowieckie-korzenie-tzw-edukacji-seksualnej

(Prof. Roberto de Mattei/youtube/TVP)

Od wielu lat wprowadzenie tak zwanej edukacji seksualnej do szkół włoskich pozostaje jednym z najbardziej pożądanych celów partii lewicowych. Systemowa deprawacja obyczajowa już od wczesnej młodości, obok rozwodów, aborcji i eutanazji, należała do pakietu „zdobyczy cywilizacyjnych”, o które w latach siedemdziesiątych zabiegali komuniści, socjaliści i radykałowie, pragnąc rozchwiać włoskie społeczeństwo u samych jego podstaw.

Te postulaty mają odległe korzenie. Bez sięgania aż do Rewolucji Francuskiej wystarczy przypomnieć, że rewolucja komunistyczna XX wieku, zwłaszcza w swojej pierwszej fazie – leninowsko-trockistowskiej – zamierzała przekształcić nie tylko porządek społeczny i gospodarczy, lecz także wizję człowieka, rodziny i wychowania.

W krótkim, lecz burzliwym okresie Węgierskiej Republiki Rad (marzec–maj 1919) György Lukács, filozof marksistowski i komisarz ludowy do spraw oświaty i kultury, podjął jedną z najśmielszych prób przeobrażenia kulturowego europejskiego narodu według zasad bolszewizmu. Podczas tych zaledwie dwóch miesięcy – badanych przez historyków takich jak Werner Jung (Georg Lukács, Metzler, 2017) oraz Michael Löwy (Georg Lukacs. From Romanticism to Bolshevism, Verso Books, 1979) – węgierski rewolucjonista skoncentrował się na radykalnej reformie programów szkolnych.

Do najważniejszych posunięć należało zniesienie katolickiego nauczania religii, przez stulecia kształtującego moralną świadomość rodzin i młodzieży. Nauczanie to zastąpiono socjologią marksistowską, uważaną przez Lukácsa za teoretyczny fundament niezbędny do stworzenia „nowego typu człowieka”, uwolnionego od chrześcijańskiej tradycji i naturalnych instytucji – na pierwszym miejscu od rodziny. Równocześnie Lukács wprowadził w szkołach program edukacji seksualnej, pomyślany jako element zerwania z moralnością religijną. Celem nie było jedynie przekazanie informacji o ciele, lecz rozmontowanie tego, co Lukács nazywał „represyjną moralnością społeczeństwa mieszczańskiego”, czyli chrześcijańskich zasad dotyczących czystości, wstydu i związku między seksualnością a odpowiedzialnością rodzinną.

Choć środki te trwały bardzo krótko z powodu szybkiego upadku Węgierskiej Republiki Rad, wyznaczyły historyczny precedens: po raz pierwszy w Europie rząd rewolucyjny próbował reformować seksualność i moralność, zaczynając od szkoły, zastępując magisterium rodziny i Kościoła edukacją opartą na ideologii politycznej. Idee Lukácsa nie pozostały odosobnione. Znajdowały oddźwięk w Rosji komunistycznej, gdzie w kolejnych latach różne eksperymenty pedagogiczne – jak psychoanalityczne przedszkole Wiery Szmidt w Moskwie – zmierzały w tym samym kierunku: uwolnić dziecko od tradycyjnych „więzów moralnych”, sprzyjając wczesnej ekspresji impulsów, także seksualnych, w imię przyszłego, odnowionego społeczeństwa socjalistycznego.

W 1929 roku przywódcy sowieccy zaprosili ucznia Freuda, austriackiego psychoanalityka Wilhelma Reicha, na cykl wykładów, które doprowadziły do opublikowania w Moskwie eseju pt. „Materializm dialektyczny a psychoanaliza”, stanowiącego tekst założycielski tak zwanego freudo-marksizmu. W nim i w późniejszych pracach Reich przedstawiał rodzinę jako najbardziej represywną instytucję społeczną. Twierdził, że sedno ludzkiego szczęścia tkwi w zaspokojeniu płciowym. Edukacja seksualna była integralną częścią jego projektu rewolucyjnego przekształcenia społeczeństwa. Idee Reicha i innych teoretyków freudo-marksizmu, jak Marcuse, zatriumfowały wraz z rewolucją 1968 roku i weszły do politycznego zasobu międzynarodowej lewicy.

Kościół i prawy rozum ukazują nam natomiast, że przekazywanie życia dokonuje się w rodzinie, w wychowaniu tego, kto jest owocem aktu miłości Boskiej i ludzkiej: człowieka obdarzonego duszą i ciałem. Benedykt XVI podkreślał, że wychowanie należy do tak zwanych wartości nienegocjowalnych, obok życia i rodziny, z którymi jest ściśle związane. Prawo rodziców do wychowania własnych dzieci jest wcześniejsze niż prawo społeczeństwa obywatelskiego i nie może być przez państwo usunięte, zwłaszcza tam, gdzie usiłuje się zastąpić wychowanie religijne i moralne edukacją seksualną opartą na wizji człowieka sprzecznej z chrześcijańską antropologią.

Edukacja seksualna jest zawsze zła, gdy rości sobie prawo do bycia szkolną, a więc publiczną, podczas gdy z samej natury może być jedynie osobista i prywatna, i dlatego powinna być powierzona rodzinom. W przeciwnym razie grozi przekształceniem się w formę kulturowego i moralnego zepsucia. […]

Lewica pozostaje konsekwentna, domagając się obowiązkowej edukacji seksualnej we wszystkich szkołach, na każdym poziomie nauczania. Nie jest konsekwentny ten, kto deklaruje sprzeciw wobec lewicy, a potem jej żądaniom ulega lub się do nich przyłącza w dziedzinie tak delikatnej i wrażliwej, jak wychowanie naszych dzieci.

Roberto de Mattei Corrispondenza Romana

Pach