
——————————————–

——————————————–

[dla nieczytających, niekumających: Tolkien]
=========================================

———————————

————————————-

————————-

—————————————————-

———————————————-

————————————-

—————————————-

——————————————


——————————————–

——————————————–

[dla nieczytających, niekumających: Tolkien]
=========================================

———————————

————————————-

————————-

—————————————————-

———————————————-

————————————-

—————————————-

——————————————


———————————-

——————————————————–

———————————————-

——————————————————

————————————-

—————————————————–

———————————————————

———————————————————-

———————————————-

———————————————
https://pch24.pl/jacek-bartyzel-od-syllabusa-do-quas-primas

Chrystus jest Królem – ale co w sytuacji, w której przeżarte przez rewolucję państwa nie chcą uznać tego Królowania? O wysiłkach papieży na rzecz odbudowy autentycznego państwa katolickiego pisze profesor Jacek Bartyzel.
Prezentujemy wykład prof. Jacka Bartyzela pt. „Od Syllabusa do Quas primas. Próby odbudowania państwa katolickiego w nauczaniu pontyfikalnym w myśli kontrrewolucyjnej”, wygłoszony podczas XXII Kongresu Konserwatywnego w Krakowie, 25 października 2025 roku.
Przez cały wiek XIX postępował, zapoczątkowany rewolucją we Francji 1789-1799, proces sekularyzacji tak społeczeństw, jak i zachodniochrześcijańskiej kultury, bynajmniej nie samorzutny, lecz świadomie prowadzony przez promotorów tego, co czujny świadek epoki Cyprian Norwid nazwał „cywilizacją przeciw-chrześcijańską”; uderzający w pierwszym rzędzie w Kościół Rzymskokatolicki pod przewodnictwem papiestwa oraz w „mury Miasta”, czyli w Państwo Katolickie. Państwo to istniało nieprzerwanie od czasów narodzin Zachodu, czyli łacińsko-katolickiej Christianitas/Res Publica Christiana – które to narodziny można umownie datować pomiędzy chrztem i namaszczeniem władcy Franków Chlodwiga (496) a cesarską koronacją w Rzymie Karola I Wielkiego (800) – zasadniczo w formie już to uniwersalnej (Święte Cesarstwo Rzymskie), już to partykularnych królestw „narodowych”, monarchii katolickiej. Aliści już we wczesnej nowożytności część tych monarchii została zawładnięta przez rewolucję religijną protestantyzmu, co dotyczyło zasadniczo państw germańskiej Północy, wskutek czego furia Rewolucji skierowała się głównie przeciwko władzy papieskiej oraz uznającym jej autorytet katolickim monarchiom romańskiego Południa.
„Czas osiowy” w historii Kościoła katolickiego
Druga połowa pontyfikatu bł. Piusa IX (Giovanni Maria hr. Mastai-Ferretti, 1792-1878) była tym, co Karl Jaspers i Armin Mohler nazywają „czasem osiowym” w historii (a Reinhart Koselleck – „czasem siodła”), czyli gwałtowną, totalną i nieodwracalną zmianą, po której nic już nie jest i nie może być takie samo, jak wcześniej.
Pomiędzy 1860 a 1870 rokiem dokonała się zagłada – istniejącego od 754 roku – Państwa Kościelnego (urzędowo: Patrimonium Sancti Petri), będącego podstawą świeckiej władzy (i niezależności od jakiegokolwiek innego państwa) papieża. Dokonała tego w dwóch etapach, sprzymierzona z Rewolucją i masonerią (personifikowaną we Włoszech przez Giuseppe Garibaldiego), dynastia sabaudzka (di Savoia), panująca dotąd jedynie w Królestwie Sardynii i de facto w Piemoncie, oraz podbijająca, przy wsparciu Napoleona III, pozostałe królestwa i księstwa włoskie, w wyniku czego król Sardynii Wiktor Emanuel II proklamował się (17 marca 1861) „królem Włoch” (Re d’Italia). W pierwszym etapie, w latach 1860-1861, Dom Sabaudzki zagarnął niemal całe terytorium Państwa Kościelnego (Bolonia, Ankona, Rawenna, Ferrara z okolicami), natomiast na zabór pozostałej części, czyli Rzymu z okolicami w Lacjum, musiał czekać aż do 20 września 1870 roku, kiedy to z Wiecznego Miasta został wycofany, z powodu wojny francusko-pruskiej, korpus francuski, gwarantujący od 1849 roku bezpieczeństwo papieża. Po wdarciu się do Rzymu przez Porta Pia i krótkiej walce z nimi żuawów, przerwanej na rozkaz papieża, Rzym został zagarnięty przez Włochy, a Państwo Kościelne uległo likwidacji. Papież odmówił uznania zaboru i „Królestwa Włoch”, odrzucił też jednostronną „ustawę gwarancyjną” ze strony najeźdźcy i ogłosił się „więźniem Watykanu”. Taki stan rzeczy trwał aż do podpisania 11 lutego 1929 roku przez szefa rządu Włoch, Benita Mussoliniego i papieskiego sekretarza stanu, abpa Pietra kard. Gasparriego, Traktatów Laterańskich, których rezultatem było m.in. powstanie Państwa Miasta Watykan (Stato della Città del Vaticano), z drugiej zaś strony – uznanie Włoch przez papieża i zawarcie konkordatu, uznającego m.in. religię katolicką za panującą we Włoszech.
1. Bł. Pius IX: Syllabus errorum (1864) i dogmat o nieomylności papieskiej (1870)
Na innej, tj. umysłowej, płaszczyźnie konfrontacji z religią i Kościołem należy wspomnieć jako fakt doniosły ukazanie się w 1863 roku książki apostaty Ernesta Renana Życie Jezusa (La vie de Jésus) i piorunujące wrażenie, jakie ona wywarła, kiedy została przetłumaczona na niemal wszystkie języki europejskie. Renan nie był wprawdzie ustosunkowany wrogo do samej osoby Jezusa, którego przedstawiał jako niezwykle szlachetnego człowieka, głoszącego wzniosłą naukę moralną, niemniej właśnie jako wyłącznie człowieka, który, zdaniem autora, sam też nie uważał się za Boga, lecz został deifikowany przez swoich uczniów. Renan przedstawiał także religię starotestamentową jako zbiór mitów i legend, kwestionując nawet istnienie historycznej postaci imieniem Mojżesz.
Chociaż sam papież skomentował książkę Renana, nazywając ją bluźnierczą, byłoby oczywiście przesadą twierdzić, że stała się ona powodem opublikowania rok później wykazu 80 błędów popełnianych w odniesieniu do Kościoła, religii i ładu doczesnego. Przeczy temu przecież już sam status formalny Syllabusa errorum, będącego załącznikiem do encykliki Quanta cura z 8 grudnia 1864 roku, który jako taki nie zawiera żadnych nowych stwierdzeń, lecz jest wyciągiem z już wydanych aktów papieskich różnej postaci, jak alokucje konsystorialne, encykliki i listy apostolskie. Nadto, jak zauważył komentator encykliki – niezłomny ultramontanin i pogromca liberalizmu, bp Louis-Édouard kard. Pie (1815-1880) – „nauczanie Syllabusa oraz Soboru Watykańskiego [I] jest równie stare, jak nauczanie apostołów zawarte w Piśmie Świętym”[1].
Koncentrując się na problematyce ładu doczesnego należy zauważyć, że w świetle Syllabusa fundamentem, na którym wznosić się musi ten porządek jest łączność pomiędzy pielgrzymującym po ziemi Civitas Dei, czyli Kościołem, a civitas terrena, czyli wspólnotą polityczną. Tylko taka społeczność polityczna, która podporządkuje swoje działanie celom nadprzyrodzonym człowieka, która kult prawdziwego Boga i szerzenie prawdziwej wiary uzna za swoją powinność, a Kościół otoczy wszechstronną opieką, znajduje usprawiedliwienie w oczach Boga. Dlatego najzgubniejszym błędem jest – postulowane przez liberałów – rozdzielenie Kościoła od państwa (propozycja 60). Inną kwestią jest jednak rodzaj koniecznej łączności pomiędzy obu społecznościami: nadprzyrodzoną i doczesną. Historia Christianitas dostarcza przecież przykładów złego jej pojmowania – przede wszystkim jako dominacji państwa i cesarza nad Kościołem (co zyskało nazwę cezaropapizmu), niekiedy jednak także utożsamiania papieskiego autorytetu, dającego papieżowi władzę pośrednią (potestas indirecta) nad suwerenami świeckimi, z władzą bezpośrednią (potestas directa), czyniącą ich „lennikami” biskupa rzymskiego (co nazywa się papocezaryzmem albo hierokracją papieską). Suponuje się niekiedy Piusowi IX dążność do wskrzeszenia modelu hierokratycznego wzorem średniowiecznych teoretyków skrajnego papalizmu. Pius IX jednak nie domagał zniewolenia władzy cywilnej przez duchowną, ale zgodnego współdziałania obu władz dla dobra dusz oraz uczciwego respektowania wolności Kościoła. Chodziło w szczególności o to, iżby władza cywilna nie stosowała praktyk o charakterze cezaropapistycznym, a więc wkraczającym w wewnętrzną jurysdykcję Kościoła, tym bardziej, że w przeciwieństwie do bizantyjskich czy średniowiecznych cesarzy, będących przynajmniej chrześcijanami, współcześnie na czele zlaicyzowanych państw stoją często przywódcy niewierzący (infideli imperante), a mimo to roszczący sobie prawo do pośredniej władzy negatywnej w zakresie spraw duchowych, takich jak prawo zatwierdzania (exequatur) aktów kościelnych czy apelacji (ab abusu) od wyroków kościelnych.
Warto szczególnie uwypuklić te potępione w Syllabusie propozycje, które odnoszą się wprost do nowoczesnego społeczeństwa cywilnego, których odrzucenie unaocznia dalekowzroczność Piusa IX. Jest to zwłaszcza propozycja 39, iż „państwo demokratyczne (Reipublicae status), jako że jest ono początkiem i źródłem wszelkich praw, dysponuje prawem nie zakreślonym żadnymi granicami”. Jeszcze dobitniej potępienie tej tezy brzmi w źródłowej dla niej alokucji Maxima quidem z 9 czerwca 1862 roku, gdzie burzyciele autentycznego autorytetu oraz niszczyciele prawowitej własności zostali określeni jako ci, którzy „hodują sobie i wyobrażają jakieś prawo żadnymi niezakreślone granicami”, a „prawo takie, jak mniemają, służy państwu demokratycznemu, które w bezmyślności swojej uznają za początek i źródło wszelkich praw”[2]. Trudne o lepsze wypowiedzenie sprzeciwu jednocześnie wobec doktryny pozytywizmu prawnego, która, negując prawo boskie i naturalne, zatruła nowoczesne ustawodawstwo, jak i bliźniaczej z nią „tyranii demokratycznej”.
Kluczowe z punktu widzenia podejmowanego przez nas tematu jest potępienie propozycji 80., której literalne brzmienie w Syllabusie jest następujące: „Papież rzymski może i powinien pojednać się z postępem, liberalizmem i cywilizacją współczesną oraz dostosować się do nich”. Wzbudziło ono też najwięcej poruszenia w środowiskach antykościelnych, piętnujących owo potępienie jako „obskuranckie”, a nawet było głównym powodem zakazywania przez władzę cywilną rozpowszechniania dokumentu w niektórych krajach, nawet deklaratywnie (jak Cesarstwo Brazylii) katolickich. Warto zauważyć, że w podanej jako źródło cytatu alokucji Iamdudum cernimus z 18 marca 1861 roku zdanie to zawiera pewien niuans, brzmi ono albowiem tak: „I pierwsi [tj. ci, którzy „strzegą pewnych upodobań związanych z nowoczesną, jak ją nazywają, cywilizacją” – przyp. J.B] domagają się, by papież rzymski pojednał się i ułożył z postępem, z liberalizmem, jak to nazywają i z cywilizacją ostatniego czasu”[3]. To dwukrotne „wzięcie w nawias” przytaczanych określeń („jak to nazywają”) wskazuje, że papież daleki jest od potępiania cywilizacji jako takiej, a krytyczna ocena dotyczy jedynie cywilizacji dookreślonej jako „nowoczesna”, co nie jest prostym określeniem temporalnym, lecz zidentyfikowaniem ducha owej „nowoczesności” z systemem, który został „specjalnie przygotowany dla osłabienia, a może i zniszczenia Kościoła Chrystusowego”[4]. Reguła hermeneutyczna odczytywania wypowiedzi w kontekście wypowiedzenia powinna z kolei być podporządkowana regule heurystycznej, nakazującej poszukiwanie prawdy przez – jak to formułuje sam papież – przywracanie rzeczom prawdziwych nazw. Jeśli ten nakaz jest spełniony, to każdy prawy i bezstronny umysł będzie musiał przyznać, że w rzeczywistości Stolica Apostolska zawsze była „niezmienną opiekunką i karmicielką prawdziwej cywilizacji” oraz „w każdej z epok (…) wnosiła we wszystkie, najodleglejsze i najbardziej barbarzyńskie kraje świata prawdziwą i właściwą cywilizację obyczajów, dyscyplinę i mądrość”[5].
Zdefiniowany i ogłoszony podczas Soboru Watykańskiego I (niedokończonego wskutek najazdu Włoch na Rzym), w konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym Pastor aeternus z 18 lipca 1870 roku, dogmat o nieomylności papieskiej precyzował, że „Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności”[6]. Jednocześnie święty Sobór odrzucił stanowisko skrajnych ultramontanów, takich jak francuski publicysta, autor L’Illusion libérale, Louis Veuillot (1813-1883), którzy chcieliby zakres obowiązywania nieomylności rozszerzyć również na sferę polityczną, co w przyszłości, kiedy nauczanie najwyższych pasterzy o porządku społecznym zostało zaciemnione, okazało się rozwiązaniem zbawiennym.
Zobacz wystąpienie prof. Jacka Bartyzela na XXII Kongresie Konserwatywnym na PCh24TV
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem wideo
2. Program odnowy i polityka Leona XIII (1878-1903)
Leon XIII (Vincenzo Gioacchino Pecci, 1810-1903) przeszedł do historii jako ten papież, który ogłosił największą liczbę encyklik, których tematyka obejmuje niemal wszystkie kluczowe aspekty życia duchowego, eklezjalnego i społecznego. Jedną z pierwszych była encyklika Aeterni Patris z 4 sierpnia 1879 roku, zawierająca program odnowy intelektualnej teologii i filozofii chrześcijańskiej przez oparcie jej na studiowaniu św. Tomasza z Akwinu; zapoczątkowało to narodziny tzw. neotomizmu, uprawianego w ramach różnych szkół (rzymskiej, lowańskiej, barcelońskiej, współcześnie także lubelskiej i innych).
2.1. O „chrześcijańską konstytucję państw”
Poczesne miejsce w nauczaniu Leona XIII zajmuje obszerny blok encyklik społecznych, składających się w sumie na opisanie „chrześcijańskiej konstytucji państw”, we wszystkich aspektach, czego w tak kompletny i pozytywny sposób nie dokonał wcześniej żaden inny papież. Ów wykład pozytywny katolickiej „teologii politycznej”[7] zawarty został głównie w trzech encyklikach: o władzy politycznej (Diuturnum illud, VI czerwca 1881), o państwie chrześcijańskim (Immortale Dei, 1 listopada 1885) i o wolności człowieka (Libertas, 20 czerwca 1888), które uzupełniają dwie encykliki w węższym sensie „społeczne”, tj. (najpowszechniej znana) encyklika o kwestii robotniczej (Rerum novarum, 15 maja 1891) i o demokracji chrześcijańskiej (Graves de communi, 18 stycznia 1901) oraz o obowiązku katolików walki o miejsce religii w życiu publicznym (Sapientiae christianae, 10 stycznia 1890), a także encykliki zawierające potępienie głównych błędów epoki: socjalizmu, komunizmu i nihilizmu (Quod apostolici muneris, 28 grudnia 1878) oraz masonerii (Humanum genus, 20 kwietnia 1884 i Dall’alto, 15 października 1890).
Kardynalne punkty Leonowego wykładu ująć można następująco:
1º władza polityczna (civilis principatus) w społeczeństwie i sprawująca nad nim zwierzchność jest faktem naturalnym i koniecznym, tak dla zachowania samego bytu społecznego, jak i dla osiągnięcia przezeń właściwego mu celu, tj. realizacji dobra wspólnego (bonum commune);
2º od zjawiska władzy nieodłączne jest istnienie hierarchii członków wspólnoty, czyli nieodzowność i niezbędność utrzymywania podziału na tych, którzy rozkazują i tych, którzy słuchają;
3º prawo panowania tych pierwszych (ius imperandi) wywodzi się od Boga, jako przyrodzonego i koniecznego źródła władzy; jest przeto szkodliwą fikcją i błędem – a w konsekwencji herezją „ateizmu politycznego” – demokratyczna teoria pochodzenia władzy od „ludu”, czyli, inaczej mówiąc, czynienie z człowieka suwerena, wyposażonego w autorytet z „własnego nadania”;
4º nadrzędną zasadę pochodzenia władzy od Boga należy rozumieć jako wyposażenie człowieka przez Stwórcę w popęd społeczny, który nakazuje mu żyć w społeczeństwie, co znów odsłania niedorzeczność mniemania, iżby zrzeszenie się ludzi we wspólnotę mogło być kontraktualnym aktem swobodnej woli jednostek;
5º chociaż państwo i Kościół, władza polityczna i duchowna, powołane zostały do innych (lecz niesprzecznych ze sobą) zadań oraz mają różne zakresy kompetencji, to jednak pierwiastek panowania i władzy (imperii et auctoritatis) źródłowo jest ten sam; każdej władzy, która godność swoją nabywa jako emanacja władzy boskiej, należy się zatem cześć i poszanowanie jej autorytetu, w który wyposażył ją Bóg: zatem „kto opiera się władzy państwowej, opiera się woli Bożej, a odmawiać szacunku panującemu, jest to odmawiać go Bogu”[8]; posłuszeństwa odmówić można jedynie władzy żądającej od poddanych czegoś przeciwnego prawu Bożemu;
6º wyznawcy błędu demokratycznego, którzy „podniecają namiętności ludów” mrzonkami o wypływaniu władzy z woli tłumu (multitudinis) i doktryną o „zwierzchniej władzy ludu”, winni są nie tylko narażania państwa tą „fałszywą filozofią” na rozstrój i upadek, ale również ścielenia drogi dla „najgorszej zarazy”, tj. „komunizmu, socjalizmu, nihilizmu, tych potworów zagrażających śmiercią ludzkiej społeczności”[9];
7º podstawą prawodawczej, a więc zasadniczej funkcji państwa nie mogą być „zachcianki i namiętności ludu, nie kaprys i błędne mniemania tłumu, ale prawda i słuszność”; prawo państwowe winno zatem nosić cechę prawa publicznego chrześcijańskiego, tymczasem rządy „samowładnego ludu”, który państwo, ongiś chrześcijańskie, czyni „tylko tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem”, oznaczają nieustanną sekularyzację, tak iż „państwo nie poczuwa się do żadnych względem Boga obowiązków i żadnej religii publicznie nie wyznaje”[10];
8º szczególnym przypadkiem – i nieuchronną konsekwencją – rugowania prawa Bożego z państwowości, szerzenia niweczącej autorytet władzy opinii, jakoby władcy byli „tylko narzędziami do spełniania woli ludu wybranymi”, i nawet wprowadzania do ustaw konstytucyjnych „prawa” do rebelii przeciwko władzy prawowitej, jak również „zgubnej i niemoralnej”[11] zupełnej wolności myślenia i wolności prasy – jest państwowy indyferentyzm religijny, przybierający postać albo zupełnego ateizmu państwowego, albo odłączenia państwa od Kościoła, albo stawiania wszystkich wyznań na jednej płaszczyźnie „równouprawnienia”, albo wreszcie próby jego podporządkowania państwu;
9º oczywistym wnioskiem i „normą fundamentalną” katolickiej teologii politycznej jest nałożenie na państwo bezwzględnego nakazu oddawania czci Bogu, i to w sposób nie dowolny, poprzez wyznawanie jakiejkolwiek religii, lecz zgodny z Objawieniem i nauką Kościoła, albowiem:
Tak urządzona społeczność, z tylu i tak ważnych powodów zobowiązana Bogu, powinna mu się oczywiście wypłacać kultem publicznym. Zakon przyrodzony, który każdego zniewala do oddawania Bogu czci religijnej (…), tenże sam obowiązek i państwu nakłada. (…) Państwa nie mogą bez wielkiej winy postępować, jak gdyby Boga wcale nie było; troskę o religię, jakby do nich nienależącą albo nieprzydatną, odrzucać, z różnorodnych religii wedle swego widzimisię wybierać; ale winny koniecznie ten sposób czczenia Boga przyjąć, którym Bóg okazał, że chce być czczony. Przeto święte dla rządzących powinno być Imię Pańskie, a naczelnym ich obowiązkiem jest otaczać religię swą przychylnością, wspierać powagą, tarczą prawodawstwa osłaniać, a nic nie stanowić ani zarządzać z ujmą jej praw nietykalnych[12].
W powyższym streszczeniu rozmyślnie pominięto jedną kwestię, którą warto wyakcentować osobno: zagadnienie stosunku Kościoła do formy ustroju państwa. Częstokroć spotkać można bowiem błędne, a z różnych stron formułowane twierdzenie, jakoby encykliki Leona XIII, pomimo zawartego w nich potępienia „zgubnej i opłakanej żądzy nowości”, same stanowiły istotne i „przełomowe” novum w tym sensie, iżby oznaczały „przestawienie zwrotnic” z dotychczasowego promonarchistycznego stanowiska Kościoła w dziedzinie ustroju politycznego państwa na prorepublikańskie. Formułowanie tego rodzaju opinii może jednak dokonywać się jedynie na gruncie ignorancji co do nauki Kościoła w tej materii. Ani bowiem nie jest prawdą jakoby przed Leonem XIII Kościół wiązał swoją aprobatę dla państwa z jego formą monarchiczną bezwarunkowo i – co równie ważne – w sposób wykluczający prawowitość i aprobatę dla innych, niemonarchicznych form ustroju, ani też nie widać, aby zasadnicza sympatia, jaką bez wątpienia pasterze Kościoła, teolodzy i filozofowie żywili zazwyczaj dla ustroju monarchicznego, jak również traktowanie monarchii jako naturalnego „archetypu” władzy politycznej tout court, w jakiś widoczny sposób osłabła w encyklikach Leona XIII.
Tak więc cała katolicka myśl przed-Leonowa, jak również jego encykliki, uznają prawowitość każdej formy (tak monarchicznej, jak republikańskiej) oraz odmiany (jedynowładczej, arystokratycznej i demokratycznej w sensie klasycznym, a wolnym od nowożytnej ideologii „demokratyzmu”, głoszącego pochodzenie władzy od ludu i jego „suwerenność”) ustroju, natomiast każdej formie politycznej potestas stawiają jeden i ten sam warunek przesądzający o uznaniu prawowitości jej imperium – uznanie zwierzchnictwa Bożego: „Wszelako zwierzchność jako taka, nie ma koniecznego związku z żadną w szczególności formą rządu, i czy tę czy ową postać przybrać może, byle publicznemu dobru przydatną. W jakiejkolwiek jednak formie rządu piastunowie władzy winni mieć przed oczyma najwyższego rządcę świata [-] Boga, i jego przykładem i prawem w rządzie państw się kierować”[13].
2.2. Niefortunne ralliement
O ile na płaszczyźnie doktrynalnej nauczanie Leona XIII nie zawierało żadnych ustępstw wobec ducha Rewolucji, o tyle w praktyce politycznej tego papieża dostrzegalna jest tendencja do zbyt pochopnego układania się z rządami de facto, bez oglądania się na ich prawowitość, i to z niekatolickimi lub wręcz antykatolickimi. Na przykład w relacjach z protestanckim Cesarstwem Niemieckim czy ze schizmatycką Rosją papież dążył nade wszystko do jak najszybszego wygaszenia konfliktów (Bismarckowski Kulturkampf czy prześladowanie unitów przez Moskwę), poświęcając na ołtarzu porozumienia prawa katolików polskich i mianując nawet (w 1886 roku) arcybiskupem gnieźnieńskim, czyli jednocześnie tytularnym Prymasem Polski, duchownego Niemca, Juliusa Dindera.
Najbardziej jaskrawym potknięciem polityki Leona XIII było wezwanie katolików francuskich – w alokucji Au milieu des sollicitudes [„Pośród trosk”] z 16 lutego 1892 roku – do „przyłączenia się” (ralliement) do Republiki, w złudnej nadziei zaniechania przez nią polityki antykościelnej. Dokonując rozróżnienia pomiędzy polityką rządu a władzą ustawodawczą, papież proponował zjednoczenie się katolików, aby ich reprezentanci mogli uzyskać taki wpływ na prawodawstwo, żeby móc uchylić ustawy antykatolickie. Domyślnie oznaczało to jednak konieczność porzucenia przez katolików wierności sprawie monarchicznej i dynastii panującej we Francji przez 900 lat. Papież próbował to usprawiedliwić tą okolicznością, że jeśli wskutek gwałtownych zmian politycznych „istniejące rządy w rzeczywistości ulegają zagładzie” i pojawia się anarchia, to „społeczna konieczność usprawiedliwia powstanie i istnienie rządów nowych w jakiejkolwiek formie, jako że, przyjmując naszą hipotezę, rządy takie konieczne są dla zachowania porządku publicznego, a żaden publiczny porządek nie jest możliwy bez rządu”[14]. Nie dostrzegł jednak, że takie „nowe rządy” mogą być same zorganizowaną i permanentną anarchią i nie powiązał ich z „troskami”, które były powodem jego interwencji.
Z liderów rojalizmu „przyłączonym” (rallié) okazał się dotychczasowy „fuzjonista” (czyli legitymista przyłączony po bezpotomnej śmierci hr. de Chambord, czyli Henryka V de iure, do dynastii orleańskiej) – Albert hr. de Mun (1841-1914). Większość rojalistów zignorowała jednak to wezwanie, ale nie tylko z powodu ich oporu, ale również braku zainteresowania masońskiego establishmentu III Republiki porozumieniem z katolikami, program ralliement zakończył się całkowitym fiaskiem. Wykorzystując nadszarpnięcie autorytetu armii przy okazji „sprawy Dreyfusa”, reżim republikański doprowadził do pełnej laicyzacji państwa i jego formalnej separacji od Kościoła (9 grudnia 1905), zerwania konkordatu i wznowienia rozmaitych szykan wobec Kościoła i katolików, trwających aż do wybuchu I wojny światowej.
Problem ralliement w znaczeniu, odnoszącym się nie tylko do Francji, lecz także do generalnej strategii Kościoła wobec wrogiego Mu świata nowoczesnego, doskonale ujął współczesny historyk i publicysta katolicki, Roberto bar. de Mattei (ur. 1948), nazywając to sprzecznym z doktryną eksperymentem duszpasterskim, który nie mógł się powieść, bo był oparty na błędnym rozpoznaniu rzeczywistości. Papież myślał, że Republika jest antyklerykalna dlatego, że Kościół i katolicy są promonarchistyczni, a w rzeczywistości republikanie byli tym, kim byli, właśnie dlatego, że byli antykatoliccy. Jest to także kwestia rozziewu pomiędzy głoszeniem ortodoksyjnej nauki a praktyką polityczną:
„Leon XIII nigdy nie głosił liberalnych błędów, wręcz przeciwnie. jednoznacznie je potępiał. Historyk nie może jednak ignorować sprzeczności pomiędzy magisterium papieża Pecciego a jego postawą polityczną i duszpasterską. (…) Leon XIII, choć nie było to bynajmniej jego intencją, popierał w sferze praktyki te same idee i tendencje, które potępiał na poziomie doktrynalnym. Jeśli moglibyśmy nadać słowu «liberał» znaczenie duchowe, mając przez to na myśli skłonność do koncesji i kompromisu, bylibyśmy zmuszeni do stwierdzenia, że Leon XIII posiadał ducha liberalnego. Duch ten przejawiał się zasadniczo w usiłowaniu rozwiązywania problemów stworzonych przez świat współczesny na drodze negocjacji dyplomatycznych oraz ustępstw zamiast bezkompromisowej obrony zasad oraz prowadzenia bezpardonowej walki na płaszczyźnie politycznej i kulturowej”[15].
2.3. Polityczny akcydentalizm integrystów
Jeszcze przed podjęciem przez Leona XIII polityki ralliement, a już w kontekście klęski prób restauracji monarchii katolickiej, pojawiła się w części środowisk katolickich, tak duchownych, jak i świeckich, (o obliczu zadecydowanie ultramontańskim, nazywanym teraz coraz częściej „integryzmem”), tzw. teoria akcydentalistyczna w kwestiach politycznych, głosząca, że zarówno formalny legitymizm dynastyczny, jak i w ogóle forma ustroju, stanowią jedynie zjawisko przypadłościowe, a więc akcydentalne, względem treści ustroju państwowego, podczas gdy substancjalna w nim jest jedynie wyznaniowość państwa, respektowanie prawa Bożego i ustosunkowanie się jego władz względem Kościoła. W takim ujęciu forma ustrojowa – monarchiczna czy republikańska – jest kwestią drugorzędną i „obojętną”, wobec czego Kościół może okazywać przychylność republice katolickiej, a nawet w określonych warunkach ją preferować.
Teoretycznie i brane w abstrakcji od rzeczywistości stanowisko takie nie może być kwestionowane z punktu widzenia katolickiej nauki o państwie i pozostawało w zgodzie z omawianym wcześniej wykładem „chrześcijańskiej konstytucji państw” Leona XIII. Praktycznie natomiast teoria akcydentalistyczna potykała się o dwa problemy. Pierwszym była problematyczność racji moralnej zaakceptowania władzy republikańskiej tam – jak we Francji – gdzie przez ponad tysiąc lat istniała monarchia, bez wątpienia też chrześcijańska, a choć została ona w drodze rewolucji obalona, to jednak wciąż istnieje, aczkolwiek wygnana, dynastia posiadająca niewątpliwe prawo do tronu oraz do wierności jej poddanych.
Drugi to brak republik spełniających wymogi tej teorii. U schyłku XIX wieku w Europie były zaledwie dwie republiki[16] – Francja i Szwajcaria – z których pierwsza była zaciekle antykatolicka, druga zaś miała ludność przeważnie protestancką. Republika północnoamerykańska, czyli Stany Zjednoczone Ameryki, była pierwszym na świecie porządkiem świeckim i choć nie stawiała przeszkód działalności duszpasterskiej Kościoła katolickiego, w duchu swoich instytucji i działań była przesiąknięte mentalnością protestancką. Liczne republiki, powstałe wskutek buntu kreolskiej burżuazji przeciwko hiszpańskiej bądź portugalskiej metropolii, istniały wprawdzie w Ameryce Romańskiej, ale mimo posiadania katolickiej ludności niemal wszystkie były zdominowane przez masonerię, pozytywistów i liberałów (lub nawet – jak w Paragwaju czy Meksyku – jakobinów). W tej sytuacji „koronnym dowodem” akcydentalistów na możliwość istnienia katolickiej republiki był ewenement w postaci najmniejszej republiki południowoamerykańskiej, czyli Ekwadoru pod rządami dwukrotnego (1861-1865, 1869-1875) prezydenta tego kraju, Gabriela Garcíi Moreno (1821-1875).
Ten arcypobożny polityk, uczestniczący codziennie we Mszy św., który podczas Drogi Krzyżowej w każdy Wielki Piątek szedł pośród rzeszy wiernych boso, niosąc na plecach wielki drewniany krzyż, zdołał doprowadzić do uchwalenia – nadanej „w imię Boga w Trójcy Jedynego, Prawodawcy i Stwórcy Wszechświata, który podtrzymuje go w istnieniu…” – konstytucji ustanawiającej „religię katolicką, apostolską i rzymską jako religię państwową, z wyłączeniem każdej innej”, poddał nauczanie na wszystkich szczeblach nadzorowi władzy kościelnej oraz dokonał aktu poświęcenia Ekwadoru opiece Przenajświętszego Serca Pana Jezusa. Lecz ostatecznie prezydent García Moreno stał się męczennikiem, zamordowanym na stopniach katedry w niezwykle okrutny sposób (maczetami) przez masońskich spiskowców. Przede wszystkim jednak jego dorobek okazał się nietrwały, gdyż po upływie 20 lat i wskutek przegrania przez konserwatystów wojny domowej, w Ekwadorze zerwano konkordat (1895), ponownie wygnano jezuitów (1899), ustawowo uzależniono Kościół od państwa (1899), proklamowano rozdział Kościoła od państwa (1904), wprowadzono rozwody i śluby cywilne (1906) oraz zlaicyzowano szkolnictwo (1908).
Intelektualnym ojcem akcydentalizmu był już Louis Veuillot, który wprawdzie w latach 1871-1873 wspierał hr. de Chambord w jego staraniach o restaurację, ale wcześniej, przez kilkadziesiąt lat, jako redaktor ultramontańskiego „L’Univers”, zachowywał obojętność wobec tego, czy panuje uzurpatorska Monarchia Lipcowa, czy II Republika, czy bonapartystowskie II Cesarstwo, a ważne była dla niego jedynie prawa religii i Kościoła. Na polecenie papieża Leona XIII do promowania teorii akcydentalistycznej i wcielania strategii ralliement (w Hiszpanii do monarchii liberalnej) zachęcał jezuitów francuskich i hiszpańskich generał zakonu jezuitów od 1892 roku, o. Luis Martín SJ (1846-1906).
3. Św. Pius X (1903-1914): „odnowić wszystko w Chrystusie”
Bez wątpienia najbardziej kontrrewolucyjnym papieżem XX wieku był św. Pius X (Giuseppe Melchiorre Sarto, 1835-1914). Już w swojej inauguracyjnej encyklice E supremi apostolatus (4 października 1903) zarysował program „odnowienia wszystkiego w Chrystusie” (instaurare omnia in Christo), podając zarazem stricte tradycjonalistyczną definicję „partii porządku”, dezawuującą te „konserwatyzmy”, które są zsekularyzowane lub choćby religijnie „letnie”, schodząc na płaszczyznę li tylko obrony materialnych interesów klas uprzywilejowanych. „Wiadomo Nam – oznajmiał papież – (…), że niemało jest ludzi, którzy powodowani miłością pokoju – czyli, jak się mówi – spokoju czy porządku, łączą się i zrzeszają w stowarzyszenia i stronnictwa, które nazywają stronnictwami porządku. Czcze nadzieje i stracone wysiłki! Istnieje tylko jedno stronnictwo porządku, które jest zdolne przywrócić spokojność pośród panującego zamętu: jest to stronnictwo tych, którzy trzymają z Bogiem”[17].
Pius X odważnie konfrontował się z laicyzmem, potępiając separację Kościoła od państwa w III Republice Francuskiej (Vehementer vos, 11 II 1906; Une fois encore, 6 I 1907) oraz w świeżo ustanowionej Republice Portugalskiej (Iamdudum, 24 V1911), a także uprawiającą idolatrię demokracji grupę Sillon („Bruzda”) pod przywództwem Marca Sangniera (1873-1950) w encyklice Notre charge apostolique [„Nasz urząd apostolski”] z 25 sierpnia 1910 roku.
3.1. Potępienie modernizmu: Pascendi Dominici gregis
Najdonioślejszą i najsławniejszą zarazem encykliką Piusa X była – poprzedzona dekretem Św. Oficjum Lamentabili sane exitu z lipca 1907 roku, potępiającym błędy w egzegezie Pisma Świętego – a ogłoszona 8 września 1907 roku Pascendi Dominici gregis „o zasadach modernistów”. W dokumencie tym papież potępił usystematyzowane tematycznie – bez imiennego wymieniania jakichkolwiek autorów[18] – błędy tzw. modernizmu katolickiego, uznanego za „syntezę wszystkich herezji”, tym groźniejszą, że mającą swoich zwolenników nie pośród otwartych wrogów Kościoła, ale ukrytych w Jego wnętrzu, nawet pośród kapłanów.
Chodziło tu o takie błędy jak: zakładanie, że dogmaty katolickie mają charakter historyczny i mogą podlegać ewolucji aż do zmiany ich treści; czysto tekstualna i racjonalistyczna (inspirowana protestancką szkołą krytyczno-historyczną) egzegeza Biblii, bez uwzględniania komentarzy Ojców Kościoła i poddająca w wątpliwość dokonywane cuda; emotywistyczne pojmowanie wiary jako uczucia religijnego wiernych wraz z podważaniem możliwości rozumowego poznania niektórych prawd wiary; podważanie sensu Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Konsekwencją potępienia modernizmu było zobowiązanie w dniu 1 października 1910 roku wszystkich kandydatów do stanu kapłańskiego oraz biskupów i wykładowców w seminariach duchownych do składania tzw. przysięgi antymodernistycznej (Sacrorum antistitum)[19], poddającej się „wyrokom potępienia, orzeczeniom i wszystkim przepisom zawartym w encyklice Pascendi i dekrecie Lamentabili, zwłaszcza co się tyczy tzw. historii dogmatów”; jak również utworzenie w 1909 roku nieformalnej i niejawnej oraz elitarnej (liczba członków nie przekroczyła nigdy 50 osób), międzynarodowej sieci informacyjnej wypróbowanych w antymodernizmie księży, tworzących Sodalitium Pianum (Sodalicja św. Piusa V), określane na ogół jedynie inicjałami S. P. albo zaszyfrowaną nazwą La Sapinière („las jodłowy”).
Organizatorem Sodalicji był prałat Umberto Benigni (1862-1934), do jej wybitniejszych uczestników należeli także francuscy księża Emmanuel Barbier (1851-1925) i Charles Maignen (1858-1937), a jej stanowisko wyrażały periodyki: „Correspondance de Roma” i „La Vigie” („Wachta”). Zadaniem La Sapinière było zbieranie informacji o duchownych podejrzanych o skłonności modernistyczne i dostarczanie ich Rzymowi, celem podjęcia przeciwdziałania. Po szczytowym okresie jej działalności w latach 1912-1913, osłabła ona wskutek wybuchu wojny, a w 1921 roku Sodalicja została rozwiązana przez papieża Benedykta XV.
4. Pius XI (1922-1939): o Społeczne Królestwo Chrystusa
Krótki (1914-1922) pontyfikat Benedykta XV (Giacomo della Chiesa, 1854-1922) przypadł po części na okres I wojny światowej, dlatego główną troską papieża było przywrócenie pokoju, do czego bezskutecznie wzywał strony walczące. Oprócz tych apeli jedynym znaczącym politycznie posunięciem tego papieża było pełne i definitywne uchylenie w 1919 roku (obowiązującego katolików włoskich od wydania 10 września 1874 roku encykliki bł. Piusa IX Non expedit) zakazu biernego i czynnego udziału w wyborach parlamentarnych w Królestwie Włoch, a także udzielenie aprobaty dla założenie i działalności partii chadeckiej pod nazwą Włoskiej Partii Ludowej (Partito Popolare Italiano; PPI), kierowanej przez ks. Luigiego Sturzo (1871-1959).
4.1. Encyklika o Chrystusie Królu
Trwający przez niemal cały okres międzywojenny pontyfikat papieża Piusa XI (Achille Ratti, 1857-1939) naznaczony był również złowrogimi triumfami kolejnych awatarów Rewolucji: bolszewickiej w Rosji (1917) i próbami jej przeniesienia do Węgier (1919) i Bawarii (1919), a wreszcie rozniecenia pożaru komunistycznego na całą Europę przez Armię Czerwoną, zatrzymaną jednak przez Wojsko Polskie pod Warszawą[20] (1920); jakobińskiej w Meksyku (1917); faszystowskiej we Włoszech (1922) i narodowosocjalistycznej w Niemczech (1933). Kontekst ten wyjaśnia zamiar Piusa XI zaprezentowania programu ocalenia cywilizacji chrześcijańskiej w korpusie encyklik porównywalnych co do wagi z encyklikami Leona XIII.
Już w swojej inauguracyjnej encyklice Ubi arcano Dei (23 grudnia 1922) papież jako najgłębszą przyczynę nawiedzającej świat „nawałnicy zła” wskazał usunięcie Jezusa Chrystusa i Jego prawa również z życia publicznego, a tym samym zburzenie fundamentów władzy przez zastąpienie zasady jej pochodzenia od Boga demokratyczną anty-zasadą jej pochodzenia od ludzi.
Rozwinięciem tej wskazówki była ogłoszona 11 grudnia 1925 roku encyklika Quas primas „O królewskiej godności Chrystusa Pana”, ustanawiająca również święto Chrystusa Króla. Kluczowa jest w niej teza, że królestwo Chrystusa nie odnosi się wyłącznie do rzeczy duchowych i posiada sens nie tylko eschatologiczny. Prymat sensu duchowego tego królestwa – wyjaśnia papież – należy rozumieć w tym znaczeniu, że nie było nigdy zamiarem Chrystusa zastępować władców ziemskich i stać się jednym z nich, albowiem królestwo Jego nie jest z tego świata. Nadprzyrodzonemu znaczeniu królestwa Chrystusa przeciwstawia się jedynie błędny sposób pojmowania mesjańskiej misji Syna Bożego, właściwy mesjanizmowi żydowskiemu, przepojonemu pragnieniem czysto doczesnej potęgi i chwały Izraela.
Chociaż zatem królestwo Chrystusa nie jest z tego świata, On sam jest władcą całego stworzenia, gdyż otrzymał od Ojca władzę nad wszystkimi sprawami doczesnymi. To, że tego prawa Chrystus Król nie wykonywał bezpośrednio ani podczas swojej ziemskiej misji, ani nadal nie wykonuje go od czasu Wniebowstąpienia, jest Jego – można rzec – suwerenną decyzją. Mógłby, gdyby chciał, uczynić wszystkich władców ziemskich Swoim „podnóżkiem”, ponieważ ma do tego prawo, które nie może być przez nikogo kwestionowane; lecz Jego wolą było z niego nie korzystać.
Możemy się jedynie domyślać, że taki sposób postępowania wynika z opatrznościowego planu Stwórcy wobec człowieka, który w pełni wolności swojej woli winien w tym planie uczestniczyć i świadomie poddać się panowaniu Chrystusa. To jednak, że jedni ludzie (i wśród nich także niektórzy rządzący) panowaniu temu poddają się chętnie, inni opieszale, a jeszcze inni w ogóle tego uczynić nie chcą lub wręcz pragną temu panowaniu zaprzeczyć, nie zmienia niczego w czyjejkolwiek pozycji względem nieograniczoności władzy Króla Królów. Człowiek jak inne byty rozumne – anioły, może być poddany władzy boskiej dobrowolnie lub nie, ale niczyja wola nie jest władna stanąć w poprzek woli Bożej. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i rodzin, ale również wspólnot wyższego rzędu, na czele ze wspólnotą polityczną (civitas, res publica).
Uznanie podległości wspólnot politycznych władzy Chrystusa nie jest więc tutaj wskazaniem jakiegoś „prawa natury” tak nieodpartego, jak na przykład prawo grawitacji, albowiem źle zreflektowana, lecz zawsze wolna, wola ludzka może temu panowaniu się przeciwstawić lub je ignorować. Dlatego Społeczne Królestwo Chrystusa jest w encyklice prezentowane nie jako coś danego, lecz zadanego, jako powinność nałożona na piastunów władzy doczesnej. Są oni wprost wezwani do publicznego okazywania swojego poddaństwa Królowi Królów, i to pod rygorem utraty niezbędnego do sprawowania władzy autorytetu: „Niechże więc rządcy państw nie wzbraniają się sami i wraz ze swoim narodem oddać królestwu Chrystusowemu publicznych oznak czci i posłuszeństwa, jeżeli pragną zachować nienaruszoną swą powagę i przyczynić się do pomnożenia pomyślności swej ojczyzny”[21].
Ważne konsekwencje polityczne niesie za sobą także ustanowienie święta Chrystusa Króla. Papież postrzega bowiem w tym dziele środek zaradczy na laicyzm, kładąc nacisk na wielostopniową sekularyzację sfery publicznej: od zaprzeczenia panowania Chrystusa nad wszystkimi narodami, poprzez „niegodziwe” zrównywanie religii katolickiej z innymi religiami, dalej poprzez poddawanie jej władzy świeckiej, aż po próbę zastąpienia jej deistyczną „religią naturalną” lub w ogóle ateizmem państwowym. Pius XI wyraża nadzieję, że obchodzone odtąd corocznie, uroczyście i publicznie święto Chrystusa Króla „rychło sprowadzi z powrotem społeczeństwo do Najukochańszego Zbawcy”[22]. Będzie ono wreszcie napomnieniem tak dla jednostek, jak dla „władz i rządzących”, o obowiązku publicznego oddawania czci i słuchania Chrystusa; „przywiedzie im bowiem na myśl ów sąd ostateczny, na którym Chrystus, nie tylko usunięty z życia publicznego, lecz także przez wzgardę zlekceważony i zapoznany, bardzo surowo pomści tak wielkie zniewagi, ponieważ godność Jego królewska tego się domaga, aby wszystkie państwa tak w wydawaniu praw i w wymierzaniu sprawiedliwości, jak też w wychowaniu młodzieży w zdrowej nauce i czystości obyczajów zastosowały się do przykazań Bożych i zasad chrześcijańskich”[23].
Święto to ma zatem, jak widać, pełnić również rolę społeczno-politycznej parenetyki, niejako „zegara monarchów”. Z tego powodu szczególnie znaczące – także z uwagi na późniejsze losy tego święta – jest podane przez papieża uzasadnienie wyznaczenia terminu uroczystości na ostatnią niedzielę października, tj. poprzedzającą uroczystość Wszystkich Świętych: „A do obchodzenia tego święta wydała się najodpowiedniejsza spośród innych ostatnia niedziela października, która prawie zamyka okres roku kościelnego: w ten sposób rozpamiętywanie w ciągu roku tajemnic życia Jezusa Chrystusa zakończy się niejako i pomnoży świętem Chrystusa Króla i zanim obchodzić będziemy chwałę Wszystkich Świętych, wysławiać i głosić będziemy chwałę Tego, który tryumfuje we wszystkich Świętych i wybranych”[24]. Nie należy odsuwać obchodzenia tego święta całkowicie w sferę eschatologiczną, w którą rok liturgiczny przenosi po uroczystości Wszystkich Świętych, lecz zakorzenić ją także mocno na ziemi, w sferze społecznej właśnie. Chodzi przecież o to, aby Jezusa Króla „wyprowadzić z zacisza świętych przybytków, jak gdyby z ukrycia i wiodąc Go w tryumfalnym pochodzie po ulicach miast (…) przywrócić [Mu] wszystkie prawa królewskie”[25].
Encyklika o społecznym królowaniu Chrystusa mogła odegrać przełomową rolę w odbudowaniu cywilizacji chrześcijańskiej, gdyby nie to, że została zignorowana nie tylko przez większość rządzących, ale również przez znaczną część duchowieństwa i elit katolickich, myślących raczej o ułożeniu jakiegoś modus vivendi ze zlaicyzowanym państwem nowoczesnym, aniżeli o stawianiu wspólnocie politycznej jakichkolwiek wymogów co do kultu publicznego. Szkocki konwertyta Hamish Frazer (1913-1986) nazwał nawet z tego powodu Quas primas „największym nie-zdarzeniem w historii Kościoła”[26].
4.2. O chrześcijański ustrój społeczny: encyklika Quadragesimo anno
Dopełnieniem i zarazem ukonkretnieniem programu Quas primas w dziedzinie społeczno-gospodarczej była encyklika o chrześcijańskim ustroju społecznym Quadragesimo anno z 15 maja 1931 roku. Wydana dokładnie w 40 rocznicę Rerum novarum, stanowiła rozwinięcie zalążkowo zarysowanej w encyklice Leona XIII koncepcji takiej przebudowy całego ustroju gospodarczego i organizacji społeczeństwa, która byłaby panaceum na zło (wyzysk robotników i atomizację społeczną) spowodowane przez inspirowany liberalną „szkołą manchesterską” kapitalizm, a jednocześnie zapobiegałaby jeszcze większemu złu, jakim stałyby się z pewnością walka klas i zwycięstwo socjalizmu. Tym rozwiązaniem miał być ustrój stanowo-zawodowy, ufundowany na „stanach zawodowych”, do których ludzie należeliby nie na mocy swojego stanowiska na rynku pracy, ale zależnie od funkcji społecznej, z którą są związani przez pracę; inaczej mówiąc, zorganizowani w korporacje branżowe zrzeszające pracobiorców i pracodawców w systemie „pionowym” i współpracujących ze sobą dla osiągania dobra wspólnego.
Pius XI potwierdził – wbrew socjalistom i komunistom – wartość własności prywatnej i prawo do jej posiadania, ale jednocześnie – wbrew liberałom – zaakcentował społeczne przeznaczenie dóbr i obowiązki moralnej ciążące na własności. Relacje pomiędzy kapitałem a pracą, a także jednostek i naturalnych ciał społecznych, nakazał oprzeć na sprawiedliwości i miłości społecznej, a in concreto na dwóch dopełniających się zasadach: międzyklasowej solidarności oraz pomocniczości (subsydiarności), czyli założeniu, że wspólnota wyższego rzędu podejmuje się rozwiązania jedynie tych problemów, których nie jest w stanie rozwiązać wspólnota mniejsza, czy nawet sama jednostka. Wykluczył też możliwość bycia jednocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą.
4.3. Potępienie komunizmu i narodowego socjalizmu
Dopełnieniem pozytywnego programu restauracji cywilizacji chrześcijańskiej w Quas primas i Quadragesimo anno były encykliki potępiające dwie najgroźniejsze dla owej cywilizacji (i człowieczeństwa w ogóle) ideologie i systemy totalitarne: komunizm i hitlerowski narodowy socjalizm.
19 marca 1937 roku Pius XI ogłosił encyklikę „o bezbożnym komunizmie” Divini Redemptoris. Bolszewicki komunizm został przez papieża rozpoznany jako „zły w samej istocie swojej, toteż w żadnej dziedzinie nie może z nim współpracować ten, kto pragnie chrześcijańską ocalić cywilizację”[27]. Ideologia Marksa i jego wyznawców jest zła dlatego, że opiera się na z gruntu fałszywej (materialistycznej) doktrynie, postrzegającej człowieka i społeczność ludzką jako jedną tylko z postaci materii, które to poglądy „unicestwiają oczywiście ideę odwiecznego Boga; nie dopuszczają różnicy między duchem a materią, między duszą a ciałem; nie przyjmują istnienia duszy po śmierci i jakiejkolwiek nadziei na życie pozagrobowe[28]. Pozbawia ona człowieka wolności, jak i odrzuca wszelki autorytet. Jako najradykalniejsza ze wszystkich dotąd występujących do tej pory postać materializmu i ateizmu, czemu odpowiada nie mający sobie w dziejach równych „szał niszczenia i najokrutniejszego barbarzyństwa”, uwidoczniony zwłaszcza w Rosji, Meksyku i Hiszpanii. Komunizm jest więc swoistym apogeum antyreligijnego i antycywilizacyjnego, a zarazem wykalkulowanego nihilizmu: „Po raz pierwszy w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw »wszystkiemu co zowią Bogiem« (2 Tes, 2, 4)”[29].
Dwa dni później, w Niedzielę Palmową 21 marca 1937 roku, w niemieckich kościołach odczytano datowaną na dzień 14 marca i skierowaną do biskupów niemieckich encyklikę Mit brennender Sorge [„Z palącą troską”], napisaną z inicjatywy Eugenia kard. Pacellego (późniejszego papieża Piusa XII). Chociaż w tekście encykliki nie pada wprost określenie „narodowy socjalizm”, to faktycznie napiętnowane zostały wszystkie jego istotne cechy, takie jak: rasizm, etniczny nacjonalizm, neopoganizm, a ogólnie rzecz biorąc – idolatria wprowadzająca kult „rzekomego Boga narodowego i rasowego, dążąca do zamknięcia Boga prawdziwego w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie krwi jednej rasy”[30], a „kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka, i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze”[31].
Jeszcze wcześniej skrytykowany został przez papieża włoski faszyzm w encyklice Non abbiamo bisogno [„Nie mamy potrzeby”] z 29 czerwca 1931 roku, z powodu jego przejawów statolatrii (pogańskiego kultu państwa) oraz dążenia do monopolizacji wychowania młodzieży i wyrwania jej spod wpływu religii i Kościoła.
Z pontyfikatem Piusa XI zachodzi atoli ten sam problem, co z Leonem XIII, a mianowicie, że z bezkompromisowością wykładu czystej doktryny katolickiej w encyklikach nie szła niestety w parze analogiczna nieugiętość w relacjach z niekatolickimi reżimami, lecz nazbyt przesadny szacunek dla władz de facto oraz tendencja klerykalna, objawiająca się niechęcią do samodzielnej akcji politycznej konserwatywnych katolików i pragnieniem podporządkowania ich wyłącznie sterowanej przez duchownych Akcji Katolickiej. Prowadził to do wielu poważnych politycznych błędów. Wśród najważniejszych wymienić należy ekskomunikowanie w 1926 roku – bez postawienia jakichkolwiek konkretnych zarzutów – Charlesa Maurrasa oraz obostrzony surowymi sankcjami duchowymi zakaz przynależności katolików do Action Française, po to, aby wyjść naprzeciw establishmentowi III Republiki Francuskiej, gdyż ruch narodowo-monarchistyczny stanowił dla niego zagrożenie[32].
Wspomnieć należy również o wezwaniu do złożenia broni w 1929 roku (i to pod groźbą ekskomuniki, mimo wcześniejszej aprobaty dla powstania przeciwko jakobińsko-masońskiej tyranii) meksykańskich cristeros do złożenia broni. Stało się to już po złożeniu przez rząd mglistych obietnic złagodzenia antykatolickich zarządzeń, po którym zostało zamordowanych około 5000 bezbronnych już powstańców, którym wcześniej udzielono „ustnych obietnic” amnestii.
Szczególnie bolesnym paradoksem było to, że powstańcy, zainspirowani encykliką Quas primas, zapowiedzieli w ogłoszonej 1 stycznia 1928 roku konstytucji dla planowanego państwa cristeros, że najwyższą władzę w Meksyku sprawować będzie Chrystus Król.
Jacek Bartyzel
Zobacz także relację filmową z XXII Kongresu Konserwatywnego
[1] Cardinal L-É. Pie, Homélie prononcé en la solennité de Saint Hilaire, sur l’étendue universelle de la royauté de Jésus-Christ, [w:] tenże, Œuvres, t. VIII, H. Oudin, Poitiers 1886, s. 62.
[2] Bł. Pius IX, Alokucja Maxima quidem [w:] J.M. Villefranche, Pius IX, dzieje, życie, epoka, przeł. x. M. Nowodworski, Warszawa 2001, s. 343.
[3] Tenże, Alokucja Iamdudum cernimus, [w:] tamże, s. 333.
[4] Tamże, s. 335.
[5] Tamże.
[6] Sobór Watykański I, Pastor aeternus [w:] Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła. Poznań 1998, s. 86.
[7] Stawiamy tu cudzysłów, jako że pojęcie to nie występuje ani w nauczaniu Leona XIII, ani w ogóle w nauce społecznej Kościoła, niemniej dobrze opisuje ono treściowo to nauczanie.
[8] Encyklika papieża Leona XIII Diuturnum illud O władzy politycznej, Warszawa 2001, s. 11.
[9] Tamże, ss. 17-18
[10] Encyklika papieża Leona XIII Immortale Dei O państwie chrześcijańskim, Warszawa 2001, ss. 17-18.
[11] Tamże, s. 20.
[12] Tamże, s. 7.
[13] Tamże.
[14] Papież Leon XIII, Au milieu des sollicitudes, https://silesia.edu.pl/index.php/Papie%C5%BC_Leon_XIII_-_Au_milieu_des_sollicitudes_z_16_II_1892.
[15] R. de Mattei, Miłość do papiestwa a synowski opór wobec papieża w historii Kościoła, przeł. (z ang.) T. Maszczyk, Warszawa 2020, s. 101.
[16] W 1910 roku dołączyła do nich, po krwawym przewrocie, Republika Portugalska, ale ta, aż do zamachu wojskowego w 1926 roku, zdominowana przez masonerię, uprawiała prawdziwy terror antykatolicki.
[17] Encyklika Ojca św. Piusa X E supremi apostolatus O odnowieniu wszystkiego w Chrystusie, Warszawa 2003, s. 10.
[18] Jednakowoż w następnym roku ekskomunikowani zostali czołowi moderniści: ks. Alfred Loisy, o. George Tyrrell SJ i ks. Salvatore Minocchi.
[19] Zniesionej przez Pawła VI w 1967 roku.
[20] Achille Ratti był wówczas nuncjuszem papieskim w Polsce i jedynym dyplomatą, który nie opuścił zagrożonej Warszawy.
[21] Encyklika Ojca św. Piusa XI Quas primas O królewskiej godności Chrystusa, Warszawa 2001, s. 15.
[22] Tamże, s. 21.
[23] Tamże, s. 26.
[24] Tamże, s. 25.
[25] Tamże, s. 23.
[26] Cyt. za: M. Davies, Panowanie Chrystusa Króla, przeł. KS, „Nova et Vetera” 1997, nr 2(5), s. 46.
[27] Papież Pius XI, Encyklika o bezbożnym komunizmie (Divini Redemptoris), Warszawa 1937, s. 58.
[28] Tamże, s. 9.
[29] Tamże, ss. 1-11.
[30] Papież Pius XI, Encyklika o położeniu Kościoła katolickiego w Rzeszy Niemieckiej (Mit brennender Sorge) [w:] „Znak” 1982, nr 332-334 (7-9), ss. 738-739.
[31] Tamże, s. 738.
[32] Ekskomunika ta i sankcje zostały anulowane przez papieża Piusa XII w lipcu 1939 roku.

(pixabay.com)
Władze Ukrainy wystawiły w sobotę listy gończe za dwoma figurantami śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w państwowej spółce Enerhoatom. Poszukiwani są Tymur Mindicz, były bliski współpracownik prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, oraz Ołeksandr Cukerman; obaj mają obywatelstwo Izraela.
Nazwiska Mindicza i Cukermana opublikowane zostały w sobotę w bazie poszukiwanych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy – doniosła agencja Interfax-Ukraina.
Na stronie internetowej bazy widnieje informacja, że Mindicz i Cukerman poszukiwani są przez Zarząd Główny Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU).
Obaj wskazani obywatele Izraela figurują w śledztwie, jakie prowadzi NABU w odniesieniu do procederów korupcyjnych w spółce Enerhoatom, będącej operatorem ukraińskich elektrowni atomowych. Wartość zdefraudowanych środków finansowych jest oceniana na co najmniej 100 mln dolarów.
Mindicz jest współzałożycielem studia Kwartał 95 i byłym bliskim współpracownikiem Zełenskiego. W obawie przed aresztowaniem wyjechał do Izraela.
Źródło: PAP
Autor: MeMy, 22 listopada 2025
Jak donosi prasa głównego nurtu w posteuropejskiej części Świata „przywódcy UE odrzucają niektóre punkty amerykańskiego planu dla Ukrainy”.
Państwa określone mianem wiodących uważają, że projekt amerykańskiego planu nadal wymaga „dodatkowych prac”.
W niedzielę przedstawiciele państw europejskich spotkają się z USA i Ukrainą, aby omówić amerykański plan pokojowy. Spotkanie zaplanowano w Genewie. Według agencji Reuters, wśród uczestników spotkania znajdą się specjalny wysłannik USA Steve Witkoff i minister spraw zagranicznych Marco Rubio.
W liście państw europejskich stwierdzono, że granic nie wolno zmieniać siłą. Wyrażają one zaniepokojenie proponowanymi ograniczeniami wobec ukraińskich sił zbrojnych, argumentując, że naraża to Ukrainę na przyszłe ataki. Oprócz Merza, oświadczenie podpisali szefowie państw i rządów Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Holandii, Hiszpanii, Finlandii i Norwegii. W spotkaniu uczestniczyli również przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej António Costa. Deklarację poparły również Kanada i Japonia.
Jak widać wśród wymienionych państw zabrakło Polski. Czy to możliwe, aby Donald Tusk i Radosław Sikorski nie uczestniczyli, nie będąc zaangażowani w ten doniosły proces? Tak może twierdzić tylko rosyjska propaganda.
Wszyscy mogą się uczyć w tym zakresie od UE, która wypracowała w tej kwestii inne rozwiązanie znane pod nazwą unijny Anschluss polegający na stopniowym zawłaszczaniu atrybutów suwerenności poszczególnych państw. Czeka to również Ukrainę. “Wszystko w swoim czasie”. Do czasu unormowania Ukraina ma być brutalnym i skutecznym narzędziem polityki globalistów w Europie Środkowo-Wschodniej, a w szczególności wobec Polski.
Wiceprezydent J.D. Vance zarzucił krytykom amerykańskiego planu brak poczucia rzeczywistości. Każdy, kto krytykuje trwające obecnie prace nad porozumieniem pokojowym, albo je źle zrozumiał, albo zaprzecza rzeczywistemu stanowi rzeczy, napisał Vance w poście na platformie internetowej X.
_________________________________________
Linki dla zainteresowanych propagandą:
EU-Regierungschefs lehnen Teile des US-Plans für die Ukraine ab
Autor: AlterCabrio, 22 listopada 2025
Jezus pragnie, aby wszystkie dusze poznały i podążały za Kościołem, który ustanowił, dlatego Kościół musi być rozpoznawalny na podstawie cech, które odróżniają go od wszystkich innych instytucji duchowych, które twierdzą, że są prawdziwym Kościołem. Kościół katolicki można rozpoznać jako prawdziwy Kościół na podstawie czterech znamion.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Podobnie jak „małpi kościół” opisany przez biskupa Sheena, Kościół Synodalny ma „wszystkie cechy i charakterystykę Kościoła, ale na odwrót i pozbawiony jest jego boskiej treści”. Zatem, podczas gdy Kościół katolicki jest jeden, święty, powszechny i apostolski, Kościół Synodalny jest wieloraki, świętokradczy, rozdrobniony i rewolucyjny. To dzieło szatana.
Jednym z najbardziej kłopotliwych aspektów trwającego kryzysu w Kościele katolickim jest trudność, jaką wielu ludzi ma z uznaniem Kościoła katolickiego za ten, do którego wszystkie dusze muszą należeć, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. Niezliczone dusze opuściły Kościół lub nigdy do niego nie dołączyły, ponieważ widzą w Rzymie jedynie skandal: letnie i heretyckie duchowieństwo przewodzi kawiarnianym katolikom, którzy generalnie częściej popierają aborcję niż przestrzegają nakazów Kościoła.
Ta pozorna rzeczywistość jest jeszcze bardziej zagadkowa, gdy weźmiemy pod uwagę znamiona Kościoła. W swoim katechizmie z 1861 roku, „A Manual of the Catholic Religion”, o. F. X. Weninger opisał cel znamion Kościoła:
„Pytanie. Po jakich znakach możemy rozpoznać prawdziwy Kościół Chrystusowy? Odpowiedź. Po tych samych znakach, którymi Chrystus, nasz Pan, chciał wskazać Swój Kościół, aby był on rozpoznawalny spośród wszystkich innych instytucji doczesnych i duchowych i rozpoznawany jako taki przez cały świat.” (s. 86)
Jezus pragnie, aby wszystkie dusze poznały i podążały za Kościołem, który ustanowił, dlatego Kościół musi być rozpoznawalny na podstawie cech, które odróżniają go od wszystkich innych instytucji duchowych, które twierdzą, że są prawdziwym Kościołem. Kościół katolicki można rozpoznać jako prawdziwy Kościół na podstawie czterech znamion:
„P. Jakie są te cechy prawdziwego Kościoła Chrystusowego? O. Są to: Jedność, Świętość, Powszechność, Apostolskość lub Instytucja Apostolska. Innymi słowy: Kościół Chrystusowy jest jeden, święty, powszechny i apostolski.” (s. 86)
Katolicy uczą się tych cech Kościoła w ramach podstawowych lekcji katechizmu i wiemy, że prawdziwy Kościół nadal musi je posiadać. A jednak, patrząc na Rzym i pozorną hierarchię Kościoła, niemal niemożliwe jest dostrzeżenie czegokolwiek przypominającego cechy jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego.
Chociaż niewielu ludzi odważyło się to wyjaśnić, wroga okupacja papiestwa przez Franciszka była niezwykle cenna pod jednym kluczowym względem: jego Kościół Synodalny zapewnił wyraźnie identyfikowalny odpowiednik Kościoła Katolickiego. W ciągu dziesięcioleci od Soboru Watykańskiego II wielu poważnych katolików myślało o tak zwanym „Kościele Soborowym” w opozycji do Kościoła Katolickiego, ale nawet wielu tradycyjnych katolików kwestionowało to rozróżnienie. Jednakże wraz z Synodem o Synodalności Franciszek ostentacyjnie stworzył nowy kościół oparty na ramach Kościoła Soborowego. Jak omówiono w poprzednim artykule, ten nowy Kościół Synodalny jest jednoznacznie odrębny od Kościoła Katolickiego ze względu na: (a) nazwę, (b) historię, (c) członkostwo, (d) misję, (e) doktryny i (f) sposób, w jaki odkrywa swoje wierzenia.
Utworzenie Kościoła synodalnego przez Franciszka nie rozwiązało oczywiście wszystkich trudności, ale pozwala nam dostrzec, w jaki sposób Kościół katolicki jest nadal jeden, święty, powszechny i apostolski. Aby zilustrować, jak Kościół katolicki różni się od Kościoła synodalnego w odniesieniu do cech prawdziwego Kościoła Chrystusowego, możemy rozważyć opis każdej z tych cech przez o. Weningera w jego katechizmie.
„P. Co oznacza, że Kościół jest jeden? O. Oznacza to, że Kościół Chrystusowy, dzięki swojej wewnętrznej i zewnętrznej jedności, jest jednym widzialnym królestwem Bożym na ziemi. P. Na czym polega wewnętrzna, a na czym zewnętrzna jedność Kościoła? O. Jedność wewnętrzna polega na zachowaniu i wyznawaniu jednej i tej samej doktryny zbawienia, którą Chrystus objawił przez Siebie i Swoich Apostołów. Jedność zewnętrzna polega na połączeniu wszystkich członków Kościoła poprzez podporządkowanie ich przełożonym, biskupom i kapłanom, pod jedną i tą samą głową, namiestnikiem Chrystusa, następcą Piotra, Papieżem Rzymu.” (s. 86)
Biorąc pod uwagę jedność wewnętrzną, oczywiste jest, że tradycyjni katolicy nalegają na tę jedność, podczas gdy wyznawcy Kościoła synodalnego nie. Sofiści popierający Kościół synodalny mogą się w tej kwestii nie zgadzać, ale każdy, kto ma oczy otwarte, może dostrzec, że Kościół synodalny nie zachowuje ani nie wyznaje „jednej i tej samej doktryny zbawienia, którą Chrystus objawił przez Siebie i Swoich Apostołów”. Przeciwnie, doktryna Kościoła synodalnego jest otwarta na ewolucję, która zachodzi poprzez proces „słuchania” przez przywódców synodalnych wszystkich ochrzczonych dusz, a następnie pozwalania „Duchowi” określić, jakie powinno być nauczanie Kościoła synodalnego. Kościół synodalny prześladuje tych, którzy wierzą w wewnętrzną jedność Kościoła katolickiego.
Zewnętrzna jedność jest znacznie trudniejsza do dostrzeżenia, ponieważ jednym z zagadkowych aspektów kryzysu jest to, że pozorna hierarchia jest wspólna zarówno dla Kościoła katolickiego, jak i Kościoła synodalnego. Możemy jednak zidentyfikować rzeczywistą różnicę między Kościołem katolickim a Kościołem synodalnym pod względem posłuszeństwa praktykowanego przez tych, którzy podążają za poszczególnymi kościołami. Ci, którzy podążają za Kościołem synodalnym, często nie zgadzają się nie tylko z papieżami sprzed Soboru Watykańskiego II, ale także z papieżami posoborowymi, ponieważ ich kawiarniany katolicyzm skłania ich do porzucenia niezmiennych nauk, których nawet Franciszek nie mógł obalić. Możemy być pewni, na przykład, że duży odsetek tych, którzy podążają za Kościołem synodalnym, odrzuca również Humanae vitae Pawła VI. Z drugiej strony, tradycyjni katolicy podążają nie tylko za tym, czego nauczali papieże przedsoborowi, ale także za tym, czego papieże posoborowi faktycznie wymagali od katolików.
Na koniec możemy również rozważyć sposób, w jaki o. Weninger opisał powód, dla którego sektom protestanckim brakuje cech jedności:
„Jeśli chodzi o protestantów, nie mają oni jedności pochodzenia; nie pochodzą bowiem od Chrystusa ani od jednego, lecz od wielu różnych osób, takich jak Luter, Zuinglius, Kalwin itd. Stąd brak im jedności doktryny, kultu czy wyznawców. Od samego początku protestanci byli podzieleni w tej kwestii” (s. 92).
W dużej mierze tę samą analizę można zastosować do Kościoła synodalnego, ponieważ przyjęcie fałszywego ekumenizmu prowadzi go do akceptacji i promowania wszystkich religii protestanckich. Co więcej, skupienie się Kościoła synodalnego na wszystkich ochrzczonych duszach jako „Ludzie Bożym” zasadniczo pozycjonuje go jako protestantyzm w jedności z „biskupem Rzymu”.
Kościół katolicki jest więc jeden, natomiast Kościół synodalny jest wieloraki.
„P. Dlaczego Kościół nazywany jest świętym? O. 1. Ponieważ Chrystus, Głowa Kościoła, jest najświętszy. 2. Ponieważ wszyscy, którzy wchodzą do Kościoła, są uświęceni przez Sakrament Chrztu. 3. Ponieważ posiada on najświętszą ofiarę, wraz ze świętymi prawami, sakramentami i ceremoniami. Ponadto, ponieważ promuje każdą cnotę, potępia każdą wadę i nie zawiera w sobie ani nie aprobuje niczego, co nie jest, o ile do niego należy, dobre i święte. 4. Ponieważ Duch Święty strzeże Kościoła zgodnie z obietnicami i zapewnieniami Chrystusa.” (s. 88)
W tym opisie najbardziej widoczna różnica między Kościołem katolickim a Kościołem synodalnym dotyczy punktu 3. Podczas gdy Kościół katolicki promuje wszelkie cnoty i potępia wszelkie wady, Kościół synodalny toleruje wiele wad, w szczególności te, których dopuszcza się wielu jego uprzywilejowanych członków, takich jak o. James Martin. Co bardziej uderzające, przywódcy Kościoła synodalnego regularnie potępiają tradycyjnych katolików za ich niezłomne wysiłki na rzecz zachowania i przekazywania opisanych powyżej elementów świętości Kościoła.
Kościół katolicki jest zatem święty, natomiast Kościół synodalny jest świętokradczy.
„P. Dlaczego Kościół nazywa się powszechnym lub katolickim? O. Ponieważ Chrystus chciał, aby Jego Kościół był powszechny pod względem czasu, miejsca i osób. To znaczy, że chciał, aby był Kościołem wszystkich czasów, wszystkich plemion i wszystkich narodów.” (s. 89)
Ponieważ Kościół synodalny zdecydowanie zrywa z tradycją, nie jest uniwersalny w czasie. Ponadto, ponieważ dopuszcza ogromną różnorodność nauczania moralnego w różnych miejscach – co widać po sposobie, w jaki pozwolił biskupom afrykańskim odrzucić zezwolenie Fiducia Supplicans na udzielanie błogosławieństw związkom osób tej samej płci – brakuje mu dodatkowo tego znamiona uniwersalności czy katolicyzmu.
Z drugiej strony, tradycyjni katolicy są określani jako zacofani i sztywni właśnie dlatego, że demonstrują uniwersalny charakter Kościoła w odniesieniu do czasu, miejsca i osób. Tradycyjni katolicy nalegają na ten katolicki aspekt Kościoła, ponieważ poszukują prawdziwej, autentycznej Wiary, która musi być tą samą Wiarą, którą przez wieki praktykowali wielcy święci. Wielcy święci uznaliby religię praktykowaną przez tradycyjnych katolików za zasadniczo tę samą religię, którą sami praktykowali, a święci uznaliby bardzo niewiele w Kościele synodalnym, poza ogólnym duchem antykatolickim, z którym wielu z nich tak usilnie walczyło i modliło się, by mu się przeciwstawić.
Kościół katolicki jest zatem powszechny, czyli katolicki, natomiast Kościół synodalny jest rozdrobniony.
„P. Dlaczego Kościół Chrystusowy nazywa się Apostolskim? O. Ponieważ Chrystus, nasz Pan, wybrał Apostołów jako pierwszych głosicieli Ewangelii i ponieważ następnie ustanowił Kościół za ich pośrednictwem. Musi zatem być możliwe wyprowadzenie do nich prawdziwego Kościoła Chrystusowego poprzez nieprzerwaną sukcesję jego przywódców, aby wskazać go jako pierwszy, na oczach całego świata, Apostolski, a zatem prawdziwy Kościół Chrystusowy. Żadne zgromadzenie, które nie jest w stanie tego uczynić, nie może być prawdziwym Kościołem Chrystusowym, ponieważ brakuje mu tego znaku, który Apostoł szczególnie wskazuje, pisząc: „Teraz więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie Apostołów” (Ef 2, 10, 20)” (s. 90)
Z czysto technicznego punktu widzenia, jeśli chodzi o śledzenie konsekracji biskupich, generalnie rzecz biorąc, zarówno Kościół katolicki, jak i Kościół synodalny zdają się posiadać tę cechę (choć niektórzy tradycyjni katolicy kwestionują nowy obrzęd konsekracji biskupich). Podobnie jak w przypadku zewnętrznego znaku jedności, przyczynia się to do dezorientacji w obliczu kryzysu. Jednakże, znamię to jest również jednym z najbardziej oczywistych sposobów rozróżnienia Kościoła katolickiego i Kościoła synodalnego, gdy zwrócimy uwagę na fakt, że heretycy nie mogą być biskupami katolickimi. Staje się to istotne, ponieważ wielu biskupów, którzy najbardziej entuzjastycznie popierają Kościół synodalny, sprzeciwia się wierze katolickiej w tak jawnym stopniu, że nie można ich uznać za katolików, co jest oczywiście warunkiem koniecznym, aby zostać biskupem katolickim. Ogólnie rzecz biorąc, zamiast dążyć do wiernego przestrzegania tego, co Kościół przekazał od Chrystusa Jego Apostołom i ich następcom, episkopat Kościoła synodalnego angażuje się w nieustanną rewolucję przeciwko tradycji Kościoła.
Zatem Kościół katolicki jest apostolski, natomiast Kościół synodalny jest rewolucyjny.
Wszystko to jest celowe. Jak omówiono w poprzednim artykule, Kościół Synodalny jest odwrotnością Kościoła Katolickiego:
„Przyjmując eklezjologiczną perspektywę Soboru Watykańskiego II, papież Franciszek kreśli obraz Kościoła synodalnego jako „odwróconej piramidy”, obejmującej Lud Boży i Kolegium Biskupów, którego jeden z członków, Następca Piotra, pełni szczególną posługę jedności. W tym przypadku szczyt znajduje się poniżej podstawy”. (Studium Międzynarodowej Komisji Teologicznej na temat synodalności)
Jeśli wydaje się to celową kpiną z Boga i Jego Kościoła, to dlatego, że nią jest. W rezultacie, być może najtrafniejszy opis Kościoła synodalnego pochodzi z proroczych słów biskupa Fultona Sheena z jego książki „Komunizm a sumienie Zachodu”:
„Pośród całej jego pozornej miłości do ludzkości i powierzchownej mowy o wolności i równości, będzie miał jedną wielką tajemnicę, której nikomu nie wyjawi: nie będzie wierzył w Boga. Ponieważ jego religią będzie braterstwo bez ojcostwa Boga, zwiedzie nawet wybranych. Założy kontrkościół, który będzie małpą Kościoła, ponieważ on, Diabeł, jest małpą Boga. Będzie on miał wszystkie cechy i charakterystykę Kościoła, ale na odwrót i będzie pozbawiony jego boskiej treści. Będzie mistycznym ciałem Antychrysta, które pod każdym względem będzie przypominało mistyczne ciało Chrystusa” (s. 24).
Podobnie jak „małpi kościół” opisany przez biskupa Sheena, Kościół Synodalny ma „wszystkie cechy i charakterystykę Kościoła, ale na odwrót i pozbawiony jest jego boskiej treści”. Zatem, podczas gdy Kościół katolicki jest jeden, święty, powszechny i apostolski, Kościół Synodalny jest wieloraki, świętokradczy, rozdrobniony i rewolucyjny. To dzieło szatana.
Zwykli katolicy, którzy naprawdę pragną pełnić wolę Bożą, mogą jeszcze nie zdawać sobie sprawy, że Kościół katolicki i Kościół synodalny to dwie różne rzeczy, ale wielu z nich czuje, że Kościół synodalny nie może być prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Niestety, prowadzi to wiele dusz do błędnego przekonania, że Kościół katolicki utracił swoje cechy rozpoznawcze. Jednakże, gdy zrozumiemy, że Kościół synodalny został ustanowiony przez szatana i jego sługusów, aby sprzeciwiać się prawdziwemu Kościołowi Chrystusowemu, mamy więcej powodów niż kiedykolwiek, by odrzucić zło synodalności i zbliżyć się do Kościoła katolickiego. A jeśli szukamy Kościoła katolickiego, możemy go znaleźć, zauważając, że tradycyjni katolicy byli prześladowani przez Rzym przez dziesięciolecia za odmowę odejścia od niego. Małpi kościół szatana – Kościół synodalny – kocha wszystkich ludzi i słucha wszystkich ludzi, z wyjątkiem tych, którzy nie porzucą jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła. Niech Bóg obdarzy nas wielkim błogosławieństwem, abyśmy nigdy nie zostali zaakceptowani przez małpi kościół z piekła.
Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!
_______________
Autor: AlterCabrio, 22 listopada 2025
Innymi słowy, wszyscy obiecują te same bzdury o tym, że nie będziesz musiał pracować, będziesz mieć czas wolny, a posiadanie własności stanie się zbędne, bo wszystko dostaniesz za darmo. Oczywiście, w zamian twoje życie stanie się otwartą księgą dla ludzi u władzy, a twoje przetrwanie będzie całkowicie zależne od ich kaprysów. Wykrocz poza szereg, a z łatwością mogą nacisnąć przycisk i położyć kres twojemu dotychczasowemu istnieniu.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Zaskakująca prawda kryjąca się za technologicznym zniewoleniem człowieka jest taka, że jest ono niemożliwe bez dobrowolnego udziału potencjalnych niewolników. Aby technokracja odniosła sukces, ludzie muszą ją przyjąć do swojego życia. Społeczeństwo musi ślepo wierzyć, że nie da się bez niej żyć, albo że autorytaryzm oparty na algorytmicznym konsensusie jest „nieunikniony”.
Na przykład, przeciętny człowiek żyjący w gospodarce pierwszego świata dobrowolnie nosi przy sobie telefon komórkowy wszędzie, gdziekolwiek się udaje, o każdej porze, bez żadnych wyjątków. Bycie bez niego, w ich mniemaniu, oznacza bycie nagim, narażonym na ryzyko, nieprzygotowanym i odciętym od cywilizacji. Dorastałem w latach 80. i radziliśmy sobie doskonale bez telefonu przy biodrze przez cały dzień. Nawet teraz odmawiam noszenia go przy sobie.
Dlaczego? Po pierwsze, jak większość ludzi powinna już wiedzieć (rewelacje Edwarda Snowdena nie pozostawiły wątpliwości), telefon komórkowy to idealne urządzenie technokratyczne. Posiada wielowarstwowy system śledzenia, wykorzystujący GPS, routery Wi-Fi i triangulację sygnału z masztów komórkowych, aby śledzić każdy twój krok. Co więcej, można go używać do rejestrowania codziennych wzorców, nawyków, znajomych, miejsca, w którym byłeś w danym dniu, wiele miesięcy lub lat temu.
Do tego dochodzą ukryte w aplikacjach funkcje backdoor, które umożliwiają rządom i korporacjom dostęp do mikrofonu i kamery w telefonie, nawet gdy myślisz, że urządzenie jest wyłączone. Twoje prywatne dane mogą być rejestrowane i gromadzone. W świecie, w którym chełpliwi technokraci ogłaszają prywatność jako „martwą”, po co im pomagać, nosząc przy sobie coś, co podsłuchuje wszystko, co mówisz i rejestruje wszystko, co robisz?
Globaliści często otwarcie przyznają, że dynamika globalnego śledzenia i koniec anonimowości wynikają z dobrowolnego uczestnictwa. W wywiadzie dla szwajcarskiej telewizji z 2023 roku były szef Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), Klaus Schwab, powiedział: https://www.youtube.com/embed/-Z5fXBC3o_4?si=IckH74955qey-yya [u mnie nie chodzi .md]
Schwab omawiał swoją wizję „nowego świata” i poświęcenia, jakie ludzie będą musieli ponieść, aby w nim żyć. Chciałbym zwrócić uwagę, że mówi: „Będziesz musiał zaakceptować całkowitą transparentność…”, a nie: „My będziemy musieli zaakceptować całkowitą transparentność…”. Nie uwzględnia elit w swoim futurystycznym ideale totalnej inwigilacji.
Michael F. Neidorff, ówczesny prezes i dyrektor generalny Centene Corporation (dużego amerykańskiego ubezpieczyciela zdrowotnego), podczas sesji Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos w 2017r. zatytułowanej „Co by było, gdyby prywatność stała się dobrem luksusowym?”, stwierdził:
„Z definicji angażując się w coś, tracisz prywatność. Big data może być niezwykle korzystne, ale problem pojawia się, gdy nie jest anonimizowane…”
Globalistyczna koncepcja końca prywatności została rozwinięta w eseju Idy Auken, członkini Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), zatytułowanym: „Witamy w roku 2030. Nie posiadam niczego, nie mam prywatności, a życie nigdy nie było lepsze”. Jej artykuł to kwintesencja technokratycznej propagandy – podobnie jak narracje radzieckich futurystów z początków zimnej wojny, elity często wabią społeczeństwo do udziału w technokracji, obiecując życie w nieskończonym bogactwie i wygodzie. „Już niedługo…”, mówią, „…nasza technologia zlikwiduje pracę, potrzebę pieniądza i przepaść majątkową”.
Innymi słowy, wszyscy obiecują te same bzdury o tym, że nie będziesz musiał pracować, będziesz mieć czas wolny, a posiadanie własności stanie się zbędne, bo wszystko dostaniesz za darmo. Oczywiście, w zamian twoje życie stanie się otwartą księgą dla ludzi u władzy, a twoje przetrwanie będzie całkowicie zależne od ich kaprysów. Wykrocz poza szereg, a z łatwością mogą nacisnąć przycisk i położyć kres twojemu dotychczasowemu istnieniu.
Każdy aspekt technokracji wymaga coraz większej zależności, ale także pewnego poziomu wiary. Wiary, że technokraci są mądrzejsi od ciebie i mają na sercu twoje dobro. Większość ludzi nie ma takiej wiary w innych ludzi, zwłaszcza w urzędników państwowych i prezesów korporacji. Zauważyłem jednak niepokojący trend ślepej wiary w sztuczną inteligencję.
Przecież algorytmy są ostatecznym, obiektywnym źródłem, prawda? Nie mają emocji, więc jak mogłyby podlegać stronniczości?
Ach, i tu jest ten wielki kant. Jak powtarzam od lat, sztuczna inteligencja jest tak przereklamowana, że aż trudno w to uwierzyć. Ilość energii elektrycznej i kapitału ludzkiego inwestowanego w sztuczną inteligencję jest już ogromna, a do jej dalszego „rozwoju” potrzebne będą jeszcze większe zasoby. A jednak żadna sztuczna inteligencja NIGDY nie wynalazła niczego nowego bez znaczącego wkładu człowieka na każdym poziomie. Sztuczna inteligencja nie tworzy autonomicznie i wątpię, czy kiedykolwiek to zrobi.
Po co inwestujemy tyle środków w coś, co tak naprawdę jest niczym więcej niż tylko udoskonaloną wyszukiwarką? Nie zrozumcie mnie źle, zdaję sobie sprawę, że sztuczna inteligencja ma ogromny potencjał jako narzędzie rozwoju. Z pewnością ułatwia badania i przyspiesza projekty, ale nie jest intuicyjna i często się myli.
Czasami korzystałem z aplikacji takich jak ChatGPT i Grok, aby znaleźć niejasne źródła danych i cytatów, ale żeby to zrobić, trzeba już wiedzieć, czego się szuka. Każda aplikacja mnie okłamała, podając fałszywe informacje i niesprowokowaną propagandę (Grok przynajmniej przyznaje, że może dostarczać stronnicze treści lub że się mylił, gdy został przyparty do muru przez sprzeczne dane).
Ale po raz kolejny, sztuczna inteligencja nie może cię zwieść, chyba że wierzysz w jej nieomylność. Niestety, zbyt wiele osób wpada w tę pułapkę. Widzę ludzi, którzy ciągle cytują sztuczną inteligencję bez sprawdzania źródeł. Używają jej jako źródła, a o to właśnie chodzi globalistom.
Jeśli większość ludzi na świecie zacznie traktować sztuczną inteligencję jako domyślną metodę naukową lub filozoficzną, globaliści wygrają. Każdy otrzyma te same odpowiedzi, zaprogramowane przez osoby sprawujące władzę, i nawet jeśli te odpowiedzi będą błędne, zostaną uznane za poprawne, ponieważ nikt nie będzie miał informacji sprzecznych.
Analizowałem ten problem w zeszłym roku w artykule „Trzy przerażające konsekwencje sztucznej inteligencji, o których być może nie pomyślałeś”. Ponownie, uczestnictwo jest kluczem do zniewolenia. Ludzkie lenistwo w pewnym sensie daje sztucznej inteligencji pozwolenie na rządzenie nami.
Niedawno oglądałem dyskusję z Elonem Muskiem na Saudyjskim Forum Inwestycyjnym, zapoczątkowaną jako rozszerzenie Saudyjskiej Agendy 2030 (w zasadzie to ci sami ludzie, co na Szczycie Rządów Światowych w Dubaju), a także jego komentarze na niedawnym spotkaniu akcjonariuszy Tesli. Musk argumentował, że:
„Szczerze mówiąc, w dłuższej perspektywie to sztuczna inteligencja będzie rządzić, a nie ludzie… Skoro sztuczna inteligencja znacznie przewyższy sumę inteligencji ludzkiej, trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek będzie rządził. Musimy więc po prostu zadbać o to, by sztuczna inteligencja była przyjazna…”
Rozwinął również dość utopijną wizję najbliższych kilku dekad (jak wszyscy futurolodzy), przewidując świat bez pracy, bez niedoborów i bez większości ludzkich zmagań, do których jesteśmy przyzwyczajeni. To bardzo podobna wizja, którą elity i korporacyjni magnaci wciskali społeczeństwu, przewidując 15-godzinny tydzień pracy podczas pierwszej rewolucji przemysłowej. Ideał Muska różni się jedynie tym, że postuluje on dobroczynną sztuczną inteligencję szkoloną przez libertarian, a nie sztuczną inteligencję wyższości, szkoloną przez globalistów.https://www.youtube.com/embed/NiJIpcrgEA0?si=QbIjGcLKuivGkYAV
Podsumowując: sztuczna inteligencja „zapanuje” tylko wtedy, gdy społeczeństwo na to pozwoli. Możemy ją całkowicie wyłączyć, kiedy tylko zechcemy. Możesz wyciągnąć telefon komórkowy z kieszeni i wyrzucić go, zmniejszając swój cyfrowy ślad i stając się praktycznie niewidzialnym w porównaniu z wczoraj. W konsekwencji, całe społeczeństwo może powiedzieć „nie” rządom sztucznej inteligencji. Pytanie brzmi: czy my to zrobimy?
Na razie dam Muskowi kredyt zaufania i uznam, że chce, by sztuczna inteligencja zaistniała na dobre, ale nie mogę powstrzymać się od stwierdzenia, że ideał kolektywistyczny zawsze opiera się na obietnicy ekonomicznego Elisjum. Świat spokoju, który wyobraża sobie Musk, prawdopodobnie nigdy nie zaistnieje. Myślę, że system najpierw by się zawalił.
Innymi słowy, pojawią się próby wdrażania technokracji, ale ona imploduje, gdy okaże się, że sztuczna inteligencja nie jest cudownym lekiem, a korzyści nie przeważają nad utratą wolności, której wymaga taki cyfrowy gułag. Lenistwo działa jak opium dla mas tylko wtedy, gdy nie powoduje bólu. Ból rodzi motywację, a motywacja prowadzi do buntu.
Co więcej, zasoby energii, którymi dysponujemy obecnie, w żaden sposób nie są w stanie napędzać renesansu sztucznej inteligencji, jakiego pragną elity. Nawet Musk przyznaje, że energia jest głównym wąskim gardłem i że do napędzania przyszłego rozwoju sztucznej inteligencji potrzebny byłby wzrost jej globalnej produkcji o 50–100%. Alternatywne szacunki wskazują na 300-procentowy wzrost produkcji energii.
Żaden kraj na świecie o dużej populacji, w tym Stany Zjednoczone, nie dysponuje siecią energetyczną niezbędną do tego, by każdy obywatel mógł posiadać i użytkować samochód elektryczny. Wyobraź sobie, ile energii potrzeba, by zatrudnić miliony robotów i maszyn sterowanych przez sztuczną inteligencję, które zastąpią ludzi?
Typowa zielona energia tego nie zapewni, jest wysoce nieefektywna. Tylko znaczna ekspansja energetyki jądrowej (lub syntezy jądrowej, jeśli kiedykolwiek uda im się to zrobić). Koszt ekonomiczny byłby bezprecedensowy (setki bilionów dolarów). Praca wymagana do wygenerowania takiego bogactwa energetycznego oznaczałaby WIĘCEJ pracy dla ludzkości, a nie mniej. To oznacza więcej zmagań, więcej gniewu i większe ryzyko rozpadu społeczeństwa.
Mam wiele zastrzeżeń do futurologów, ale najbardziej przeszkadza mi ich nawyk ignorowania czynnika ludzkiego w ich technokratycznych teoriach. Sztuczna inteligencja rządząca światem nie jest nieunikniona, jest uzależniona od dobrowolnej uległości człowieka, tak jak wszystko inne w technokracji opiera się na uległości człowieka.
Nie twierdzę, że powinniśmy być „antytechnologiczni”, ale że możemy i musimy być panami technologii. To my decydujemy o przyszłości, a nie sztuczna inteligencja. Technologia jest peryferyjna i ostatecznie nieistotna w porównaniu z ludzkim doświadczeniem. Jeśli jakiś element technologii nie czyni naszego życia lepszym i bardziej wolnym, a zamiast tego czyni naszą egzystencję udręką, to powinien obrócić się w popiół wraz z globalistycznymi instytucjami, które żądają od nas „niczego nie posiadać i być szczęśliwymi”.
_________________
Is Global Technocracy Inevitable Or Dangerously Delusional?, Brandon Smith, November 21, 2025

Jakiś czas temu w Warszawie otwarto restaurację „Madonna”, której wystrój łączy ze sobą treści jawnie seksualne z obrazami chrześcijańskimi, elementami popkultury i ideologii sodomistycznej. Ten jawny atak na chrześcijaństwo został potępiony w wielu miejscach i wezwano do zamknięcia lokalu lub zmiany jego wystroju.
Możesz podpisać nową petycję w tej sprawie na stronie CitizenGo: LINK
Umieszczony w lokalu bluźnierczy kolaż treści sodomistycznych, religijnych i antychrześcijańskich był już realizowany na początku rewolucji komunistyczno-lucyferiańskiej w XX wiecznej Europie. Jednymi z grup realizujących tego typu atak kulturowy były zbory lucyferiańskie (teozofia, antropozofia czy OTO) zrzeszające komunistów i przyszłych faszystów tworzące w Asconie, Szwajcaria.
Więcej na ten temat w poniższej audycji:

Specyficznie powstała tam loża trans-mistyczna tworząca religię Klaryzmu z sanktuariami gdzie podczas rytów miały transom służyć nawet dzieci.

Dążyli oni do przekształcenia homoseksualizmu czy transseksualizmu w aseksualną czy hermafrodytyczną nadluczką-boską formę. Jako, że była to religia to łączono w niej ikonografię sodomiczną z obrazami religijnymi przedstawiającymi trans-świętych, akty wyniesienia transów do rangi boga czy tęczowe ryty przejścia. Przypomina to bardzo to co widoczne jest w warszawskiej knajpie – łączenia ikonografii chrześcijańskiej, satanistycznej z sodomistyczną.

Artyści powiązani z grupami z Ascony zaangażowani też byli w promowanie szerokiej rewolucji kulturowej w Europie, promowanie okultyzmu, nudyzmu, homoseksualizmu, aborcji i innych działań. Działania te były tak skuteczne, że nawet przywódcy wywiadu wojskowego w Niemczech byli homoseksualistami (patrz E. Rohm), w tym sam Adolf Hitler a jego prawa ręka Rudolf Hess był transem.
Więcej na ten temat w audycji poniżej:

Czym jednak tamta rewolucja kulturowa się zakończyła nie trzeba nikomu tłumaczyć. Aż strach bierze na myśl, iż ktoś ponownie rewitalizuje te same autodestrukcyjne wizje, które już raz w swej konsekwencji doprowadziły do masowej katastrofy dotykającej dosłownie wszystkich ludzi w Europie. Oprócz podłej obrazy uczuć religijnych Polaków całość wydaje się po prosu niesmaczna i doprawdy krótkowzroczna. [??? hi..hi.. bój Szatana nie jest „krótkowzroczny”.. md]

Po tym, jak bliski współpracownik prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, Timur Mindich, uciekł do Izraela po ujawnieniu zorganizowania schematu korupcyjnego o wartości 100 milionów euro, wydaje się, że ukraińska opinia publiczna odwraca się od swojego przywódcy — przynajmniej według sondaży cytowanych przez ukraińskiego posła.
„Zgodnie z sondażami, które widziałem, popularność Zełenskiego spadła poniżej 20 procent” powiedział ukraiński poseł Jarosław Żeleźniak.
Komentarze Żeleźniaka pochodziły z nagrania na kanale Telegram Strana media, cytowanego przez gazetę Hirado.
„10 listopada Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAPO), które są niezależne od biura Zełenskiego, ogłosiły wszczęcie śledztwa w sprawie dużej afery korupcyjnej związanej z sektorem energetycznym, nazwanej Operacją Midas. Skandaliczne szczegóły obejmowały naloty policji w 70 lokalizacjach i odzyskanie stosów gotówki, wciąż z kodami kreskowymi z amerykańskich banków, w mieszkaniu Mindicha, a także złotej toalety.”
Złota toaleta znaleziona w mieszkaniu Mindicha:

The Times of Israel podaje więcej szczegółów w tej sprawie: „Mindich podobno uciekł do Izraela w związku z dochodzeniem dotyczącym jego rosnących wpływów w lukratywnych sektorach kraju oraz obawami, że jego dostęp został ułatwiony dzięki powiązaniom z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Obaj byli kiedyś partnerami biznesowymi, a wpływy Mindicha wzrosły, odkąd Zełenski został wybrany na prezydenta w 2019 roku. Mindich był współwłaścicielem firmy produkcyjnej Zełenskiego Kwartal 95, nazwanej od trupy komediowej, która pomogła katapultować obecnego prezydenta Ukrainy do sławy jako komika, zanim wszedł do polityki. Po wyborze na prezydenta Zełenski przeniósł swój udział w firmie na swoich partnerów. Mimo rozszerzania swojego portfolio biznesowego od czasu wyboru Zełenskiego, Mindich utrzymywał kontakty ze światem rozrywki. Do czasu ujawnienia śledztwa korupcyjnego w tym tygodniu był producentem komediowego programu „Stadium Family” na YouTube. W świetle skandalu i jego nadszarpniętej reputacji, właściciele programu zamknęli go w tym tygodniu. Jest on również krewnym Leonida Mindicha, który został aresztowany przez ukraińskie organy antykorupcyjne w czerwcu, gdy próbował uciec z kraju, za co postawiono mu zarzut sprzeniewierzenia 16 milionów dolarów z firmy energetycznej.”
Skandal korupcyjny wstrząsnął całą „społecznością międzynarodową”. Co warte odnotowania, kluczowe media uderzają w Zełenskiego tą historią, a Fox News nawet umieścił ją jako swój najważniejszy post.

Inne media, takie jak Financial Times, również ostro krytykują Zełenskiego. Nawet ukraińskie media, takie jak „Ukrainska Prawda”, publikują nagłówki typu „Jak przyjaciele prezydenta okradli kraj w czasie wojny”, które zawierają skandaliczne szczegóły na temat tego, jak głębokie są powiązania Zełenskiego ze skorumpowanymi kumplami, z którymi długo współpracował i którzy pomogli mu w dojściu do władzy.

Jak zauważa „Ukrainska Prawda”, kolejna kluczowa osoba będąca przedmiotem śledztwa również przebywa w Izraelu.
„Źródła w organach ścigania podają, że NABU i SAPO mają informacje, iż zastępca szefa SAPO, Andrij Syniuk, mógł przekazać informacje niektórym uczestnikom grupy korupcyjnej. W tym czasie jednak nazwisko Mindicha nie znajdowało się w materiałach elektronicznych. W wyniku tego wycieku, główny finansista Mindicha, Ołeksandr Cukerman, znany jako „Sugarman”, uciekł z kraju. Cukerman poleciał do Izraela z Mindichem 29 października, aby wziąć udział w uroczystości znajomego. Mindich wrócił na Ukrainę 4 listopada, podczas gdy Cukerman pozostał w Izraelu. [to PrisonPlanet jeszcze nie wiedziało, że ten Mindicz też uciekł do ojczyzny, z pomocą rządu warszawskiego.md]
Krążą już plotki [toć to pewna!! md] , że sam Zełenski mógł wiedzieć o zmasowanym schemacie korupcyjnym dotyczącym jego najbliższego kręgu, co wyjaśniałoby, dlaczego na początku tego roku próbował przejąć kontrolę nad NABU, zanim wycofał się z powodu międzynarodowej presji.
Konto NABU na platformie X opublikowało wiadomość: „#NABU i #SAP skierowały do sądu sprawę byłego wiceministra energetyki, oskarżonego o przyjęcie nienależnej korzyści w wysokości 500 tys. USD w zamian za udzielenie zezwolenia na wywóz sprzętu górniczego ze strefy frontowej”.
Według TASS, śledczy przeszukali firmę Energoatom, a także mieszkania oligarchy i współpracownika Zełenskiego Mindicha oraz obecnie zawieszonego ministra sprawiedliwości Germana Gałuszczenki, który w czasie tych wydarzeń pełnił funkcję ministra energetyki.
NABU ujawniło również nagrania z mieszkania Mindicha, znanego jako „skarbnik” prezydenta Ukrainy, które ujawniły dyskusje na temat praktyk korupcyjnych.
Na podstawie dowodów oskarżenia postawiono Mindichowi, Igorowi Mironiukowi, byłemu doradcy ministra energetyki, Dmitrijowi Basowowi, dyrektorowi ds. bezpieczeństwa w Energoatomie, a także biznesmenom Aleksandrowi Zukermanowi i Igorowi Fursenko oraz Lesi Ustimence i Ludmile Zorinie.
Wśród oskarżonych jest również były wicepremier Ołeksij Czernyszow, który jest uważany za członka wewnętrznego kręgu Zełenskiego.
Mindich zbiegł z kraju na kilka godzin przed rozpoczęciem przeszukań w domach, co oznacza, że niemal na pewno został ostrzeżony przez kogoś blisko związanego ze sprawą.
Link do oryginalnego artykułu: LINK
Von der Leyen przemawiała w PE do pustej sali. Choć sprawuje władzę w KE i dużo mówi o demokracji, sama nie posiada demokratycznego mandatu społecznego. Zrujnowała UE Zielonym Ładem, polityką migracyjną i durnymi regulacjami. To jest początek jej końca.
Von der Leyen przemawiała w PE do pustej sali. Choć sprawuje władzę w KE i dużo mówi o demokracji, sama nie posiada demokratycznego mandatu społecznego. Zrujnowała UE Zielonym Ładem, polityką migracyjną i durnymi regulacjami. To jest początek jej końca.
Von der Leyen przemawiała w PE do pustej sali. Choć sprawuje władzę w KE i dużo mówi o demokracji, sama nie posiada demokratycznego mandatu społecznego. Zrujnowała UE Zielonym Ładem, polityką migracyjną i durnymi regulacjami. To jest początek jej końca.pic.twitter.com/lfMCyuXodW
— Magda M (@modliszka30) November 15, 2025
Od Luis
Autor: CzarnaLimuzyna, 12 listopada 2025
Zanim diabeł zda sobie sprawę, że istnieje już tylko po to, by gotować smołę w piekielnych kotłach z dozą wiecznie zmniejszającej się przyjemności, zanim to nastąpi, objawi się po raz ostatni…
Zanim to nastąpi… akolici prof. Diabelskiego, a mówiąc językiem Marka Chodorowskiego i Grzegorza Brauna, językiem sprawdzającej się w praktyce spiskowej teorii dziejów, demaskując kłamstwo antychrysta przemawiającego przez modernistów…
… słudzy małoczapeczkowych satanistów, V kolumna w Polsce i kolaboranci, zwiększą skuteczność prawa zwalczającego antydiabelskość.
Kieruję ten tekst do ludzi mających czelność, a nawet upodobanie w nazywaniu samych siebie inteligentnymi i wolnymi – zastosujcie to w praktyce – zacznijcie nazywać rzeczy po imieniu.
Nazywanie przejawów patriotyzmu, a nawet antydiabelskości „antysemityzmem” to stary zwyczaj przeciwników prawdy, który sprzęgnięty z zasadą “tolerancji represywnej” działa jak katowski topór na wolne i najczęściej prawdziwe słowa oraz wypowiadających je ludzi.
Mógłbym w tej chwili zacytować prof. Bogusława Wolniewicza twierdzącego, że racjonalna, reaktywna niechęć do Żydów nie jest antysemityzmem, a bez ksenofobii nie ma dobrze funkcjonującej wspólnoty, lecz przede wszystkim odwołam się do Słów Chrystusa, który wielokrotnie przemawiając do uczonych w piśmie, żydów – powiedział m.in.:
J 8 44 Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. 45 A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie.
Została opublikowana na rządowej stronie /podziękowania dla Rebeliantki za zwrócenie uwagi na projekt/
Przed zacytowaniem tytułu projektu wraz z linkiem podam trzy proste przykłady odkodowania diabelskiej narracji z tekstu projektu uchwały. Czynię to na podstawie dotychczasowej antypolskiej praktyki, a tym samym z powodu domniemanej diabelskiej intencji inspirującej podobne strategie.
Wytyczne z projektu
A teraz oryginał – oryginalna narracja:
Krajowa strategia zwalczania antysemityzmu i wspierania życia żydowskiego jest dokumentem programowym definiującym priorytety aktywności rządu w obszarze przeciwdziałania zjawisku antysemityzmu. Projekt opracowany przez MS z udziałem MSWiA, MEN, MNiSW, MKDiN, MSiT, uczelni wyższych oraz Narodowego Instytutu Wolności. Nie ma charakteru legislacyjnego /link/
Mój wpis nie neguje zjawisk antysemityzmu i antypolonizmu oraz zagłady Polaków i Żydów w czasie II Wojny Światowej, lecz dekoduje diabelską narrację i praktykę nienawiści w stosunku do ludzi mówiących prawdę. Diabeł (gr. διάβολος diábolos) to „oskarżyciel, oszczerca”.

Mordercy dzieci się wzburzyli. Po zapowiedzi filmu „Oleśnica. Śledztwo w sprawie zbrodni” sytuacja w tym dolnośląskim mieście jest coraz bardziej napięta. Organy ścigania wzmagają akcję ochrony największego abortorium w Polsce.
Pod szpitalem nieustannie czuwa Policja – jakby miała zadanie osłaniać placówkę, by w spokoju mordowano tam kolejne dzieci. I nie tylko czuwa, ale i prowokuje – funkcjonariusze nasilają akcję masowego legitymowania każdego, kto nie zgadza się z polityką aborcyjną obecnej władzy. Rozbili nasz Publiczny Różaniec, żądali danych osobowych od każdego – od kilkuletnich dzieci po emerytki, które przyszły pomodlić się o zatrzymanie aborcji.
Jednocześnie Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy jest poddawana presji, aby umorzyć śledztwo w sprawie zabicia małego Felka przez Jagielską. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu przekazała akta sprawy do Prokuratury Krajowej w Warszawie, a ta po zapoznaniu się z dokumentami odpisała, że śledztwo wobec aborterki zostało wszczęte przedwcześnie. To plan, aby nie rozliczać mordu w Oleśnicy.
Ochraniać aborterów, nękać obrońców życia – oto polityka obecnego rządu.
W tej sytuacji to my – zwykli Polacy – zastępujemy państwo. Skoro nie ma śledztwa „z góry”, przeprowadziliśmy je oddolnie i przygotowujemy film, który pokaże efekty naszego dochodzenia. Film będzie drastyczny – bo taka jest aborcja, szczególnie ta późna, w której specjalizuje się Gizela Jagielska.
Jednak na przeszkodzie staje nam brak środków finansowych. Wciąż nie mamy kwoty, która pozwoliłaby dokończyć produkcję i brak funduszy jest w tej chwili moim wielkim zmartwieniem.
Czy może Pan pomóc?
Czy może Pan przekazać 50, 100, 150 złotych lub inną kwotę, jaka jest według Pana słuszna, aby pomóc dokończyć film?
Bardzo proszę o wpłatę na te dane:
Fundacja Życie i Rodzina
Numer konta 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
Kod SWIFT: BIGBPLPW
Blik/Karty/Przelewy online: www.RatujZycie.pl/wesprzyj
Z dopiskiem FILM OLEŚNICA
Film „Oleśnica. Śledztwo w sprawie zbrodni” MUSI powstać.
Bardzo proszę o Pańską hojność. Z góry bardzo za nią dziękuję. Koszty produkcji filmowej są wysokie, a sytuacja jest poważna…
Z wyrazami szacunku,
Krzysztof Kasprzak
Fundacja Życie i Rodzina
Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci,
Gdy wiosną tego roku okazało się, że w Oleśnicy morduje się dzieci gotowe do porodu, wiedziałem, że trzeba działać. Natychmiast uruchomiłem kluczowe kontakty i wkrótce byłem już w drodze do Oleśnicy. Spędziłem na Dolnym Śląsku w sumie przeszło miesiąc – wraz ze współpracownikami z Fundacji przemieszczaliśmy się pomiędzy kolejnymi miastami, spotykaliśmy świadków zbrodni, zbieraliśmy informacje i prowadziliśmy obywatelskie śledztwo w sprawie zabijania dzieci. Właśnie powstaje wstrząsający reportaż, który jest efektem naszego dochodzenia. Jego zapowiedź zobaczy Pan tutaj:

Zebraliśmy niemal 4 godziny surowych nagrań, w tym nagrania, na których osoby, które widziały aborcje przeprowadzane przez Gizelę Jagielską, po prostu płaczą i nie mogą wydobyć z siebie słowa. Niektóre mówią wprost, że zostały tak zastraszone, że nie sypiają po nocach i są na środkach uspokajających. Rozmawialiśmy z byłymi i obecnymi pracownikami szpitala. Wypytaliśmy o sytuację na Oddziale Ginekologiczno-Położniczym. Wszyscy mają dość. I dużo mówią. A to, co mówią, jest porażające.
Widzieli te dzieci. Widzieli ich martwe ciałka. Widzieli także te maleństwa, które rodziły się z aborcji żywe i powiedzieli nam, co działo się z nimi później…
To, co szpital raportuje oficjalnie na temat aborcji, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Rzeczywistość widziana z pierwszej ręki jest jeszcze bardziej drastyczna.
Zdradzę jeden szczegół: czy wie Pan, że niektóre dzieci, które mają zostać zabite chlorkiem potasu, umierają, zanim jeszcze aborter wstrzyknie im chlorek? Ich maleńkie serduszka nie wytrzymują już samego wkłucia – te dzieci umierają od samego wbicia igły w serce. I umierają w niewyobrażalnym bólu.
Jaka była reakcja aborterów, gdy po raz pierwszy w Oleśnicy dziecko w łonie matki zmarło już od samego wkłucia igły? Zaskoczenie i „naukowa” ciekawość, że oto stało się coś nowego – niezwykle interesującego…
A to tylko jeden spośród wielu szokujących faktów, jakie ustaliłem na temat aborcji w Oleśnicy. Mamy na to dowody, wszystko jest nagrane. Chcę jak najszybciej pokazać ten materiał ludziom.
Szanowny Panie,
Chciałbym dokończyć produkcję filmu – jest on u profesjonalnego montażysty. Cały materiał został przygotowany w najwyższej jakości formacie, aby prawda o aborcji mogła dotrzeć jak najdalej. Gotowy film będzie udostępniony w Internecie – za darmo, aby każdy mógł zobaczyć, co wyprawia się w największym ośrodku aborcyjnym w Polsce.
Przeprowadzenie śledztwa i produkcja reportażu, który przygotowujemy, już pochłonęły kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tej chwili muszę pilnie zebrać 32 000 złotych, aby dokończyć post-produkcję. Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o pomoc finansową, by sfinalizować film.
Bardzo proszę Pana o wsparcie filmu „Oleśnica. Śledztwo w sprawie zbrodni”. Proszę o wpłatę o wysokości, jaką uzna Pan za właściwą na ten cel.
Fundacja Życie i Rodzina
Numer konta 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
Kod SWIFT: BIGBPLPW
Blik/Karty/Przelewy online:
Bardzo proszę o dopisek „FILM OLEŚNICA„.
Proszę o hojność, bo kwota, którą muszę zebrać, jest wysoka…
Wiem, że Gizela Jagielska będzie wściekła. Wiem, że stanę się obiektem ataku ze strony jej obrońców.
A jednak wiem, że trzeba być solidarnym z ofiarami, a nie ze sprawcami. Po tym, co zobaczyłem, złość Jagielskiej mnie nie powstrzyma.
Dziękuję z góry za Pańską pomoc w produkcji najważniejszego materiału o aborcji, jaki w tym roku ujrzy światło dzienne.
Z wyrazami szacunku,
![]() Krzysztof Kasprzak Fundacja Życie i Rodzina www.RatujZycie.pl |
PS – Wczoraj w Oleśnicy świętowano Dzień Wcześniaka.
Chcę, aby ludzie dowiedzieli się, jak naprawdę traktuje się tam dzieci. Mam w ręku ogromny ładunek prawdy, który chcę wypuścić w świat.
Polegam na Panu, proszę o pomoc finansową.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Romuald Kałwa
W momencie, gdy brakuje pieniędzy w polskim systemie opieki zdrowotnej, Ukraina dostaje od Polski 100 mln dolarów. Wydatkowanie tych pieniędzy odbędzie się bez żadnej kontroli ze strony Polskiej. W tym miejscu należy przypomnieć akty terrorystyczne ukraińskich szowinistów w II RP.
100 mln dolarów to dużo. Według dzisiejszego kursu dolara będzie to 369 mln zł. A co oferuje Polsce w zamian Ukraina? Tego nie wiemy. Wszystko by się jeszcze w miarę opłacało, gdyby te pieniądze były wydatkowane w polskich firmach zbrojeniowych.
Polska płonie. Nieudany zamach, którego celem było spowodowane katastrofy kolejowej, przelał czarę goryczy. Dlatego w tym miejscu warto przypomnieć ukraińskie zamachy w Polsce przed II wojną światową:
Przykłady ukraińskich zamachów przed II wojną światową, o których pisała dr Lucyna Kulińska:
W czasie, gdy Polska została napadnięta przez III Rzeszę, Ukraińcy na tyłach dokonywali dywersji. Już od początku 1939 trwało przygotowanie do antypolskiego powstania, gdzie Ukraińcy gromadzili wszelkiego rodzaju broń. Dywersantów przeszkalała niemiecka Abwehra. Miejsce ataków miała być małopolska wschodnia. „Wywiad niemiecki zakładał bowiem, że w Małopolsce Wschodniej Polacy, ze względu na połączenie z Rumunią, mogą się bronić najdłużej”.
Ukraińcy bali się bezpośrednich walk z oddziałami wojska czy Policji. Skupili się więc na terrorze wobec ludności cywilnej. Przykładem są tu zamachy na pociągi, w których często podróżowało 75%, ludności cywilnej ukraińskiego pochodzenia.
W okresie od stycznia 1922 do marca 1923 r. służby wojskowe zidentyfikowały 301 aktów ukraińskiej agresji. Odnotowano:
1) spalonych folwarków i dworów – 94
2) nieudanych podpaleń folwarków i dworów – 9
3) spalonych zagród kolonistów – 54
4) nieudanych podpaleń zagród kolonistów – 1
5) zabitych żołnierzy, żandarmów i innych – 22
6) zabitych własnych ludzi 13
7) nieudanych zamachów na życie – 11
8) aktów sabotażu (zerwanie telefonów, wysadzenie mostów, zniszczenie państwowych budynków) – 60
9) nieudanych aktów sabotażu 8
10) ograbionych dworów – 11
11) 11 potyczek z oddziałami 18
RAZEM: 301
Przedwojenna Policja za rok 1922 odnotowała 203 akty terroru i dywersji:
1. zamachy na osoby urzędowe – 7 (zabitych 5 osób)
2. zamachyna osoby prywatne (Ukraińców) – 5 (zabitych 9 osób)
3. podpalenia i rabunki – 129 (nieudanych 2)
4. akty sabotażu na obiekty państwowe – 27 (nieudanych 2)
5. przecięć drutów telef. i telegrafów – 35
RAZEM: 203
Poniżej wykaz napadów rabunkowych zorganizowanych w tym okresie przez UWO:
12 czerwca 1924 r. napad na ambulans pocztowy pod Dunajowem;
24 lipca 1924 r. napad na ambulans pocztowy pod Bohorodczanami;
30 maja 1924 r. i 28 listopada 1925 r. napady na ambulanse pocztowe pod Kałuszem;
28 marca 1925 r. napad na Pocztę Główną we Lwowie;
18 lipca 1925 r. włamanie do kasy Wydziału Powiatowego w Dolinie i zamordowanie posterunkowego Gromadki;
10 maja 1926 r. napad na Urząd Pocztowy w Śremie, woj. poznańskie.
Źródło: dr Lucyna Kulińska, Działalność terrorystyczna ukraińskich organizacji nacjonalistycznych w Polsce w okresie międzywojennym, „Komentarze Historyczne”
=================
mail, RW:
W wykazie pominięto morderwstwo Tadeusza Hołówki.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Ho%C5%82%C3%B3wko
Tadeusz Hołówko, zwolennik ugody polsko–ukraińskiej, wieloletni poseł, a w latach 1927–1930 naczelnik Wydziału Wschodniego w Departamencie Politycznym MSZ został zamordowany w Truskawcu, w sobotę 29 sierpnia 1931 ok. godz. 20:30 w pokoju pensjonatu sióstr bazylianek. Sprawcami morderstwa byli Dmytro Danyłyszyn i Wasyl Biłas z OUN.
Anna Dubaniowska https://pch24.pl/duchowy-analfabetyzm-mlodych-jak-mowic-o-wierze-gdy-utracilismy-jej-jezyk

(Grafika: Graehawk/Pixabay)
Jestem nauczycielką języka polskiego i zapytałam uczniów, czym jest Dekalog. „Chyba jakieś Zdrowaś Maryjo” – padła odpowiedź.
To nie anegdota, ale objaw duchowego analfabetyzmu. W Polsce dorasta pokolenie, które nie zna podstawowych pojęć wiary.
Czym jest duchowy analfabetyzm?
Jak mają iść za Prawdą ci, którzy nie znają słów, by o niej mówić? Kto nie umie wyjaśnić słowa „grzech”, ten nie potrafi nazwać zła. A czego nie potrafi nazwać – tego nie potrafi unikać.
O tym, że język buduje otaczającą nas rzeczywistość i myślenie o niej, przypomina uczniom Orwell, ukazując nowomowę Oceanii w „Roku 1984”. Jeśli pozwolimy usuwać z języka słowa „niepożądane”, oddamy innym możliwość kształtowania naszego sposobu myślenia. W kulturze masowej eliminuje się wyrazy określające to, co konserwatywne albo budzące dyskomfort. Dzięki temu możemy łudzić się, że nie ma w nas zła. Grzech, śmierć, sąd – to nie są pojęcia, nad którymi młody człowiek, stymulowany lekkim i przyjemnym TikTokiem, chce się zastanawiać. Ostatecznie jego słownik wiary drastycznie ubożeje.
Utrata kodu kulturowego
Nieraz rozpoczynając zajęcia języka polskiego, których tematem była Biblia, słyszałam: „Co to, jesteśmy na religii?”. Wielu z nich ma do tych tematów sceptyczny stosunek. Tymczasem znajomość biblijnego kodu to warunek rozumienia europejskiej kultury. To Biblia stworzyła słownik znaczeń, na których wyrosła sztuka, literatura i moralność naszej cywilizacji. Bez tego klucza patrzy się na dzieła, ale nie rozumie ich sensu.
Ostatnio omawiałam z licealistami trzecią część „Dziadów”. Rozmawialiśmy o widzeniu Księdza Piotra. Stawiałam pytania, które miały pokazać analogię między męką Chrystusa a cierpieniem polskiego narodu pod zaborami. Nikt w ponad trzydziestoosobowej klasie nie umiał odtworzyć ostatnich godzin życia Jezusa. Nie usłyszałam, że Jego bok został przebity ani że stojąca pod krzyżem mickiewiczowska Wolność musi być Matką Boską.
Pojawia się problem, bo Biblii nie spotyka się między rolkami w social mediach. Młodzi nie znają religijnego słownika, bo żyją w kulturze, która nie używa go już nawet w symbolicznej formie. Kim jest Chrystus w ich oczach? Dla wielu pozostaje mglistą postacią historyczną. Kimś, o kim nie myślą i kogo nie próbują zrozumieć, a przecież od tej refleksji zależy ich zdolność do odczytania sensu wiary i kultury.
Przyczyny
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie” (Mk 10, 14). Czy współcześnie młodzi ludzie są prowadzeni do Chrystusa? To rodzice pokazali mi drogę wiary. Gdyby nie oni, mogłabym być jedną z uczennic, która Biblię nazwała ostatnio „bajką o smokach”. Jeśli w domu nie mówi się o wierze, rodzina nie uczęszcza na Mszę Świętą, jak uczeń ma rozpoznać na lekcji fragment Psalmu lub odpowiedzieć na pytanie, czego symbolem jest Baranek? Młodzi są odcięci od Źródła, które powinni odnaleźć przede wszystkim w domu rodzinnym.
Ostatnio opublikowano statystyki, które wskazują, że w Łodzi zaledwie 39,5% uczniów ze wszystkich typów szkół bierze udział w zajęciach religii. W tamtejszych liceach wynik ten spada do 7,5%. Wielu dorosłych odbiera dzieciom szansę poznania Boga, a nieprzychylna chrześcijańskim wartościom kultura masowa tylko potęguje obserwowaną niechęć. Stąd nieznajomość tematu. Często nikt nie pokazuje młodym Prawdy. Nie dostają klucza do kodu wiary.
Regres refleksyjności
Jak zatem mówić o wierze, gdy utraciliśmy jej język? Uprościć przekaz? To tylko zinfantylizuje pojęcie wiary do poziomu „kościółka i paciorka przed snem”. Tak bywało przez lata. Dziś sytuacja jest jeszcze poważniejsza: często brakuje nawet tego. Postępem nazywa się wielogodzinne przewijanie krótkich filmików w mediach społecznościowych. Zajęcie, które zagłusza potrzebę głębszej refleksji. Zamiast myślenia o życiu, śmierci i sensie – powierzchowny obraz. Bo za trudne, bo za poważne, bo za przygnębiające. Rodzice bez oporów dają licealistom pieniądze na seans horroru w kinie, ale już tekst o Sądzie Ostatecznym wydaje się zbyt stresujący. Nierzadko prowadzone są dyskusje na temat izolowania dzieci od stresujących zagadnień związanych ze śmiercią. Mogą ją widzieć w grach komputerowych, ale gdy umrze dziadek, najlepiej, żeby nie uczestniczyły w pogrzebie. Uważa się, że należy dzieciom tego oszczędzić. Jakie jednak podejście do życia i przemijania będzie miał taki młody człowiek? Czy postawi sobie pytanie, co jest po tym życiu?
Kiedy słowo przegrywa z obrazem
Krótkie filmiki, rolki i inne formy mediów społecznościowych dominują w codzienności młodych ludzi, ograniczając zdolność głębokiej koncentracji. Obraz wypiera słowo, a refleksja ustępuje natychmiastowej konsumpcji bodźców. Nauczyciele obserwują sytuacje, kiedy uczeń pozostawiony bez telefonu czy słuchawek wpada w stan ogromnej dezorientacji. Nie potrafi wytrwać w ciszy, skupieniu na własnych myślach. Młodzi wciąż potrzebują ekranu, muzyki, ciągłej stymulacji. Jeśli jednak dziś budują swoją codzienność na przekazie płynącym z ekranu, wyłączając krytyczne i kreatywne myślenie, kim będą w przyszłości? Czy mają szansę stać się świadomymi katolikami, którzy zastanawiają się nad wiarą i sensem życia?
Jaka grozi nam przyszłość?
Analfabetyzm w zakresie języka wiary to nie tylko kwestia nieznajomości pojęć. Problem sięga głębiej. Jeżeli nie rozróżniamy pojęć, wpadamy w moralny relatywizm. Czym jest dobro i zło? Jak je rozróżnić? Duchowy analfabetyzm prowadzi do moralnego chaosu: jeśli nie umiem nazwać grzechu, wszystko staje się względne. Bez znajomości języka nie sposób dokonać właściwego rozeznania moralnego. Jeśli brakuje słów pozwalających nazwać dobro i zło, trudno zrozumieć ich prawdziwe znaczenie, a tym samym świadomie kierować swoim postępowaniem.
Benedykt XVI trafnie zauważył: „Gdy człowiek przestaje mówić o Bogu, traci zdolność mówienia o sobie samym”. Bez Prawdy brakuje w życiu światła, które wskaże drogę i rozproszy ciemność. W efekcie czujemy się zagubieni i przytłoczeni. Jeżeli młodzi nie mówią o grzechu, bo to temat niewygodny, otwierają się na to, co powie im o nim kultura masowa. A raczej czego nie powie. Przemiesza pojęcia. Nazwie ciemność jasnością. Hałasem z social mediów zagłuszy sumienie, które nie miało szansy w pełni się wykształcić. W efekcie – wiara nie jest odrzucona, ale niezrozumiana.
Iskra nadziei
Każdy z nas w głębi duszy pragnie światła i nie chce chodzić w ciemności. Ostatecznie intuicyjnie szuka i zadaje pytania. Święty Augustyn nazywa to niespokojnym sercem, które nie spocznie, dopóki nie znajdzie Boga. Dziś młodzi nie tylko nie znają Prawdy — oni nie mają już językowych narzędzi, by ją rozpoznać, nawet jeśli przypadkiem na nią trafią. Jak więc wskazać młodym drogę do poznania Prawdy? Kto ma tym duchowo zaniedbanym wyjaśnić kod wiary? Ksiądz? Nie chodzą już na religię ani na Mszę Świętą. Nauczyciel? Trudno wymagać od matematyka, żeby pomiędzy logarytmy wplatał katechezę. Rodzic? Często on sam ma już braki lub negatywny stosunek, który przekazuje dziecku. Brakuje autorytetów i źródeł. Co jest więc odpowiedzią na problem duchowego analfabetyzmu?
To my, którzy wciąż posługujemy się językiem wiary, mamy być dla młodych żywym słownikiem – często jedynymi świadkami, od których mogą jeszcze usłyszeć ten język. Nie chodzi o spektakularne świadectwa, ale o komunikat dawany w codzienności. Czasem tym „pierwszym słowem” jest znak krzyża zrobiony w tramwaju. Napomnienie nauczycielki, by „Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie” czytać z należnym szacunkiem. Medalik na szyi kolegi, który budzi pytanie. Pamiętam, jak budującym przykładem był dla mnie jeden z wykładowców na uczelni, którego po zajęciach widziałam wchodzącego do kościoła na adorację. To impulsy, które budzą z duchowej ignorancji. Nie są rozwiązaniem całego kryzysu — raczej iskrami w ciemności, które możemy zapalać, aby budzić świadomość i refleksję.
Dlatego celem dorosłych wobec młodych nie jest „nawrócić ich natychmiast” ani zalewać religijnymi frazesami. Celem jest jedno: obudzić świadomość, że wiara potrzebuje języka, a język potrzebuje świadków. Bo jeśli młodzi nie słyszą już języka wiary, to my mamy być tym językiem — widocznym w codziennych gestach, wyraźnym w postawie i obecnym tam, gdzie mogą go jeszcze odkryć. Bez tego nie będziemy mieli ani katechezy, ani kultury, ani młodych zdolnych odróżnić dobro od zła.
Anna Dubaniowska
Paweł Sekmistrz https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-wydal-nakaz-aresztowania-netanjahu-jego-zycie-zmienilo-sie-w,nId,22456967
Francuski sędzia Nicolas Guillou z powodu amerykańskich sankcji nie może korzystać z kart płatniczych ani zakładać kont w amerykańskich serwisach. – Te sankcje dotyczą wszystkich moich codziennych aktywności – mówi dziennikowi „Le Monde”. A wszystko przez wydany przez niego wyrok.

Sędzia Nicolas Guillou opowiedział o skutkach sankcji nałożonych przez Donalda TrumpaPETER DEJONG / ANP / NICOLAS ECONOMOU / NURPHOTOAFP
Sędzia Międzynarodowego Trybunału Karnego, Nicolas Guillou, opowiedział o konsekwencjach objęcia amerykańskimi sankcjami na tle śledztwa przeciwko izraelskim politykom.
Sankcje dotyczą nie tylko zakazów w samych Stanach Zjednoczonych, ale mają wpływ na codzienne życie i uniemożliwiają korzystanie z globalnych usług finansowych i internetowych.
Guillou podkreśla potrzebę ochrony suwerenności Europy i ostrzega, że bez niej rządy prawa nie mogą być już gwarantowane.
=============================================
Na liście osób objętych sankcjami przez Stany Zjednoczone widnieje prawie 15 tys. nazwisk. To m.in. dyktatorzy, członkowie Al-Kaidy, Państwa Islamskiego i innych organizacji terrorystycznych, a także trzech prokuratorów i sześciu sędziów Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK).
Jeden z nich, Nicolas Guillou, opowiedział w rozmowie z „Le Monde”, co jego obecność na liście oznacza w praktyce.
Powodem, dla którego administracja USA zdecydowała się na objęcie sankcjami sędziów i prokuratorów MTK, jest postanowienie instytucji o nakazie aresztowania dla premiera Izraela Binjamina Netanjahu i tamtejszego byłego ministra obrony Jo’awa Galanta.
W wyniku działań w Strefie Gazy, trybunał uznał, że obaj odpowiedzialni są zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Biały Dom zdecydowanie nie zgadza się z oskarżeniami.
W rozmowie z „Le Monde” francuski sędzia Nicolas Guillou wskazał, że sankcje nałożone na niego przez Stany Zjednoczone nie opierają się jedynie na zakazach obowiązujących na terenie USA.
– Te sankcje dotyczą wszystkich moich codziennych aktywności. Zabraniają one jakiemukolwiek Amerykaninowi lub amerykańskiemu podmiotowi, jakiejkolwiek osobie lub firmie, a także ich spółkom zależnym za granicą, świadczenia dla mnie usług .
https://brownstone.org/articles/how-cdc-and-fda-defrauded-the-american-public-about-serious-vaccine-harms

[To ciekawy tekst. Jednak tłumaczenie bardzo mechaniczne, ale nie mam ani załogi, by kazać poprawić czy przetłumaczyć dobrym programem, ani sił i czasu, by zrobić to samemu. md]
==================================================
W fascynującej książce, która ukazała się we wrześniu pt. „ Vaccines, Amen. The Religion of Vaccines” , prawnik Aaron Siri wyjaśnia, jak amerykańska opinia publiczna była systematycznie wprowadzana w błąd przez te same instytucje, którym powinna ufać.
Poprzez liczne procesy sądowe, Aaron ujawnił wiele głęboko skrywanych, politycznie niewygodnych faktów, a jest bardzo rzeczowy, co jest rzadkością w przypadku książek o szczepionkach.
Nie można przecenić wartości prawników. Nic nie boli tak, jak prawda o opiece zdrowotnej, dlatego tak bardzo potrzebujemy prawników, którzy ją doprowadzą do końca. Kiedy badacz polityki narkotykowej Alan Cassels recenzował moją książkę z 2025 roku pt. „ How Merck and Drug Regulators Hid Serious Harms of the HPV Vaccines” , stwierdził : „Jeśli chcesz poznać prawdę o lekach, nie pytaj lekarzy – zapytaj prawników”.
Kolejny cytat na okładce mojej książki pochodzi od Martina Kulldorffa, obecnego przewodniczącego Komitetu Doradczego ds. Praktyk Szczepień (ACIP) w amerykańskich Centrach Kontroli i Prewencji Chorób (CDC): „Leki i szczepionki mogą leczyć i ratować życie, ale także szkodzić. To oddaje nasze życie w ręce firm farmaceutycznych. Czy możemy im zaufać? W tej dobrze udokumentowanej książce odpowiedź brzmi jasno: NIE”.
Zrozumienie tego jest niezwykle istotne. Wiemy bardzo niewiele o szkodliwości szczepionek, ponieważ większość danych pochodzi z niespełniających norm i wadliwych badań przeprowadzonych przez firmy farmaceutyczne, które pomijają w swoich publikacjach istotne zdarzenia niepożądane i unikają, praktycznie bez wyjątku, porównywania swoich szczepionek z placebo.
Jako biegły sądowy w procesie przeciwko firmie Merck, przeczytałem 112 452 strony poufnych raportów z badań i odkryłem liczne przypadki nierzetelności naukowej, w których współwinne były agencje farmaceutyczne. Okazało się, że Gardasil, szczepionka przeciwko HPV, powoduje poważne i trwałe uszkodzenia neurologiczne, co zostało zaprzeczone przez organy regulacyjne ds. leków.
Aaron od samego początku wyjaśnia, dlaczego szczepionki są święte. Ludzie nigdy nie mówią, że wierzą w samochody, ale wielu twierdzi, że wierzy w szczepionki, nie mając danych potrzebnych do wyrobienia sobie świadomej opinii. To samo odkryłem, analizując artykuły w BMJ na temat bardzo potrzebnych reform szczepionkowych Kennedy’ego; chodziło o wiarę, a nie o naukę.
Aaron wykorzystał pozwy sądowe, aby wykazać, że wakcynolodzy mają samonapędzający się system przekonań, którego dogmaty nie wytrzymują krytyki w sądzie. Jego obalenie Stanleya Plotkina, „arcykapłana” szczepionek, podczas przesłuchania to majstersztyk w demaskowaniu, że cesarz jest nagi, twierdząc, że szczepionki dla dzieci są bezpieczne i zostały starannie przetestowane.
Plotkin nie był w stanie zrozumieć, dlaczego jego zarobki w wysokości setek milionów dolarów z tantiem i bliskie powiązania z interesami branży mogły wpływać na jego poglądy na temat szczepionek. Nie wiedział, że monitorowanie bezpieczeństwa w niektórych badaniach trwało tylko 4-5 dni po szczepieniu, czyli zdecydowanie za krótko, aby uchwycić niepożądane zdarzenia autoimmunologiczne. Co najgorsze, Plotkin twierdził, że niektóre szczepionki nie powodują określonych szkód lub że występują one rzadko, nie mając żadnych dowodów na poparcie swoich pobożnych życzeń.
W 1986 roku producenci uzyskali niemal całkowite zwolnienie z odpowiedzialności za szkody spowodowane szczepionkami. Oznaczało to, że nie mieli motywacji do zapewnienia bezpieczeństwa szczepionek przed wprowadzeniem ich na rynek. Można wnosić roszczenia przeciwko Departamentowi Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS), który w związku z tym nie jest zainteresowany tym, aby którakolwiek z jego agencji, w tym CDC i Agencja ds. Żywności i Leków (FDA), publikowała badania wykazujące szkodliwość szczepionek – co stanowi idealną sytuację dla branży.
Departament Zdrowia i Opieki Społecznej miał obowiązek przedstawiać Kongresowi dwuletnie raporty dotyczące bezpieczeństwa szczepionek, jednak w toku procesu sądowego ujawniono, że od 30 lat nie przesłano ani jednego raportu.
Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS) był również zobowiązany do wydania rekomendacji mających na celu poprawę bezpieczeństwa szczepionek, ale po opublikowaniu jednego raportu dekady temu, jedynym działaniem było rozwiązanie grupy zadaniowej odpowiedzialnej za tę kwestię. Grupa Aarona, po złożeniu skargi do sądu na redagowanie e-maili, odkryła również, że CDC utrzymywało bliskie relacje z dużymi koncernami farmaceutycznymi i ustalało z nimi politykę bezpieczeństwa szczepionek, jednocześnie odmawiając współpracy z grupami obywatelskimi zaniepokojonymi bezpieczeństwem.
Szczepionki uratowały miliony istnień ludzkich. Szacuje się , że ospa prawdziwa zabiła około 500 milionów ludzi w ciągu ostatnich 100 lat swojego istnienia, a szczepionka wyeliminowała tę chorobę. Jednak fanatycy szczepionek twierdzą, że obecnie szczepionki ratują miliony istnień ludzkich w świecie zachodnim, co nie jest prawdą. Aaron pokazuje, że między 1900 rokiem a wprowadzeniem nowoczesnych szczepionek nastąpił ogromny spadek śmiertelności z powodu chorób zakaźnych, który rozpoczął się od szczepionki przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTP) w 1949 roku. W roku poprzedzającym wprowadzenie każdej z 12 szczepionek dla dzieci, w Stanach Zjednoczonych zmarło z powodu tych chorób łącznie tylko około 5000 osób, co oznacza, że łączny efekt ratowania życia musiał być bardzo niewielki.
Szczepionka DTP jest najczęściej stosowaną szczepionką na świecie, ale Peter Aaby i inni duńscy badacze w kilku badaniach stwierdzili, że szczepionka zwiększa śmiertelność całkowitą w Gwinei Bissau. Kiedy Aaron zapytał UNICEF, czy mają dowody na to, że jest odwrotnie, powołali się na niejednoznaczny raport WHO z 2014 roku. Co zdumiewające, nie odnieśli się do badania Aaby’ego z 2017 roku, które zostało przeprowadzone w celu rozwiania obaw WHO zgłoszonych w 2014 roku dotyczących jego wcześniejszych badań.
W 2019 roku Aaron poprosił mnie o przegląd badań, które okazały się odkrywcze. Aaby odkrył, że szczepionka DTP podwoiła śmiertelność, mimo że wszystkie błędy statystyczne, które udokumentował w swoim badaniu obserwacyjnym, faworyzowały grupę zaszczepioną. Stwierdził również, że wszystkie badania, w których analizowano istniejące zbiory danych zebrane w innych celach, były obarczone znacznymi błędami statystycznymi, które prowadziły do niedoszacowania szkód.
Uważam ustalenia Aaby’ego za znacznie bardziej przekonujące niż raport WHO, który zawierał poważne błędy. Autorzy nie mieli możliwości przeprowadzenia metaanalizy badań, prawdopodobnie dlatego, że WHO nie chciała narażać się na ryzyko systematycznego przeglądu sugerującego, że szczepionka DTP zwiększa śmiertelność całkowitą. Co więcej, sposób, w jaki eksperci WHO przetwarzali dane, był niespójny i naukowo niewłaściwy.
Chociaż dwóch z trzech autorów raportu WHO to doświadczeni badacze w Cochrane Collaboration – redaktor naczelna Karla Soares-Weiser i statystyk Julian Higgins, redaktor 636-stronicowego podręcznika Cochrane Handbook , który opisuje, jak przeprowadzać rzetelne przeglądy systematyczne – zastosowali oni metodę liczenia głosów (ile badań jest za, a ile przeciw?), która jest metodą odradzaną w podręczniku Cochrane Handbook . To było naprawdę dziwne.
Aaby opublikował w 2018 roku kolejne badanie, które również skomentowałem i które również wykazało wzrost śmiertelności. UNICEF po raz kolejny nie podjął żadnych działań, ale wymiana maili z CDC ujawniła, że obie agencje martwiły się o unikanie narażenia na kontakt z osobą zakażoną, a nie o to, czy szczepionka może zabić dzieci. Miarą sukcesu w dziedzinie szczepień nie jest przeżywalność ani zdrowie dzieci, ale stopień ich akceptacji.
Aaron podaje inne przykłady, które pokazują, że nasze instytucje bardziej koncentrują się na wspieraniu oficjalnych, fałszywych narracji niż na dostarczaniu rzetelnych informacji. Badania, które pokazują, że szczepionki zwiększają liczbę zgonów, są z założenia uznawane za niewiarygodne, ale gdy te same badania pokazują, że szczepionki zmniejszają liczbę zgonów, są wiarygodne. Podczas pandemii COVID-19 przypisywano szczepionkom zmniejszenie śmiertelności, ale gdy śmiertelność wzrosła pomimo kontynuacji szczepień, władze wycofały dane z opinii publicznej. Stało się tak również, gdy okazało się, że im więcej dawek szczepionek otrzymały osoby, tym większe ryzyko zakażenia COVID-19.
Firmy farmaceutyczne i władze wielokrotnie kłamały, twierdząc, że niektóre szczepionki, np. przeciwko COVID-19, mogą zapobiegać transmisji. GlaxoSmithKline próbował nawet sprzedać więcej szczepionek, zachęcając osoby starsze do szczepień przeciwko krztuścowi, aby chronić wnuki, ale szczepionka przeciwko krztuścowi nie zapobiega zakażeniu ani transmisji. Firma Aarona skutecznie pozwała GSK za fałszywą reklamę.
To, że większość szczepionek dziecięcych nie zapobiega przenoszeniu wirusa, sprawia, że obowiązkowe szczepienia jako warunek przyjęcia do szkoły są szczególnie odrażające, podczas gdy wszystkie stany USA wymagają szczepień w ramach zapisów do szkół. Nawet szczepionka przeciwko HPV jest obowiązkowa w USA, chociaż choroba ta jest przenoszona drogą płciową, co, miejmy nadzieję, nie występuje w szkołach. Aaron argumentuje, że im bardziej trzeba namawiać do zakupu produktu, tym bardziej należy się o niego martwić.
W Stanach Zjednoczonych noworodki są szczepione przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B w pierwszym dniu życia, mimo że choroba ta jest zazwyczaj przenoszona drogą płciową lub przez osoby używające narkotyków i używające wspólnych igieł. Szczepionka została zatwierdzona przez FDA na podstawie badania 147 dzieci monitorowanych przez 5 dni po szczepieniu, bez grupy kontrolnej.
Kiedy Aaron wysłał do HHS żądanie prawne, w którym wyjaśnił, dlaczego badania kliniczne szczepionek dziecięcych nie obejmowały grupy kontrolnej otrzymującej placebo, agencja skłamała: „Wiele szczepionek dziecięcych zostało przebadanych w badaniach klinicznych, w których zastosowano placebo”. Żadna ze szczepionek dziecięcych z rutynowego programu CDC nie została przebadana w badaniach kontrolowanych placebo przed dopuszczeniem do obrotu, ale w publicznym sporze z Aaronem, Paul Offit, najbardziej znany uczeń Plotkina, twierdził, że wszystkie szczepionki są testowane w takich badaniach przed dopuszczeniem do obrotu. Argumentował nawet, że stosowanie placebo jako grupy kontrolnej byłoby okrutne, więc jeśli przyjmiemy jego wyjaśnienia, oznacza to, że on, Plotkin i ich współpracownicy są okrutni.
Jak trzeźwo wyjaśnia Aaron, w badaniu kontrolowanym placebo dzieci pozostają bez szczepionki tylko przez cały czas trwania badania. Natomiast podanie szczepionki milionom dzieci w niekontrolowanym środowisku bez uprzedniej oceny jej bezpieczeństwa w badaniu kontrolowanym placebo jest, dla każdego obiektywnego i rozsądnego obserwatora, rażąco nieetyczne. Szczepionki dla dzieci są stosowane u zdrowych dzieci, przynosząc korzyści jedynie nielicznym. Wymagania dotyczące szczepionek powinny zatem być znacznie wyższe niż w przypadku innych leków, ale praktycznie ich nie ma. To może być najbardziej rażące zaniedbanie, jakiego doświadczamy w całej opiece zdrowotnej.
Offit fałszywie twierdził, że w badaniu klinicznym nad polio, w którym stosowano „placebo”, jak to określał, zmarło 16 dzieci, ale nie było to placebo, a prawdziwa liczba zgonów wynosiła 4.
Aaron dokumentuje, że nowe szczepionki przeciwko tej samej chorobie są porównywane ze starszymi szczepionkami, a gdy działania niepożądane są takie same, stwierdza się, że obie są bezpieczne. To tak, jakby powiedzieć, że cygara są bezpieczne, ponieważ powodują podobne szkody jak papierosy. Sarkastycznie zauważa: „Nigdy bym o tym nie pomyślał” i ostro krytykuje tak zwanych weryfikatorów faktów. Uważają oni, że twierdzenie, jakoby rutynowe szczepionki dla dzieci nie zostały dopuszczone do obrotu na podstawie badania kontrolowanego placebo, jest fałszywe, ale nie zadali sobie trudu sprawdzenia faktów w źródłach pierwotnych, takich jak publicznie dostępne dokumenty FDA.
Artykuł CNN z czerwca 2025 roku jest szczególnie „zabawny”. Wymieniono w nim 258 badań (obecnie jest ich ponad 1000), a dr Jake Scott ze Stanford University twierdził, że 153 z nich testowało szczepionki w porównaniu z placebo. Jednak, jak wyraźnie zaznaczył sekretarz Kennedy w swojej odpowiedzi, żadne z tych badań nie obejmowało placebo ani nie było w żaden inny sposób wykorzystywane przez FDA do zatwierdzenia szczepionki w ramach rutynowego programu szczepień dzieci w CDC.
Moderna zaniechała prac nad szczepionkami przeciwko wirusowi RSV po tym, jak badania kontrolowane placebo wykazały poważniejsze infekcje dróg oddechowych w grupach szczepionkowych. Problemy występowały już wcześniej. W latach 60. XX wieku w badaniu nad szczepionką przeciwko wirusowi RSV 80% zaszczepionych dzieci trafiło do szpitala, a dwoje zmarło. Najwyraźniej szczepionka tak stymulowała układ odpornościowy, że podczas infekcji pomocna odpowiedź limfocytów T była osłabiana, a wytwarzany był wysoki poziom nieskutecznych przeciwciał, tworząc niebezpieczne kompleksy zatykające drogi oddechowe.
Szczepionka przeciwko dendze, stosowana w tropikach, to kolejny przykład, dlaczego nie możemy zakładać, że szczepionki są bezpieczne. Działała dobrze u dzieci, które już przeszły zakażenie, ale u innych dzieci zwiększała ryzyko ciężkiego przebiegu choroby, który może być śmiertelny. Ujawniono to dopiero dzięki temu, że badanie było kontrolowane placebo, a bezpieczeństwo było monitorowane przez pięć lat.
Aaron opisuje, jak praktycznie wszystkie poważne zdarzenia niepożądane w badaniach nad szczepionkami bez placebo są bagatelizowane przez naukowców opłacanych przez firmy farmaceutyczne jako niezwiązane ze szczepionką, czego nie mogą wiedzieć, ponieważ nie wiedzą, jakie szkody może spowodować nowa szczepionka. Tego typu oszustwa były powszechne w badaniach nad Gardasilem firmy Merck.
Aaron cytuje list, w którym mowa o badaniach łączących szczepionki z autyzmem, co do których mam pewne zastrzeżenia i których nie będę tu omawiać, ponieważ ta kwestia wymaga rygorystycznej analizy badań. Odrzuciłem jednak popularny w kręgach antyszczepionkowych pogląd, że CDC popełniło błąd w badaniu, w którym nie stwierdzono żadnego związku ze szczepionką MMR; wyjaśniłem, dlaczego wycofane badanie Andrew Wakefielda w czasopiśmie „ Lancet” było pod wieloma względami oszustwem; i opublikowałem krytyczne komentarze na temat jednego z badań nad autyzmem.
Oczywiście, ważne jest przeprowadzenie wysokiej jakości badań w tym zakresie. Chociaż znaczna część wzrostu liczby diagnoz autyzmu jest sztuczna, spowodowana obniżeniem poprzeczki w procesie diagnozowania i zwiększoną uwagą, faktem jest również wzrost liczby przypadków głębokiego autyzmu.
Nie da się zaprzeczyć, że szczepionki mogą powodować poważne , a czasem śmiertelne szkody, co potwierdzają raporty Instytutu Medycyny. Jednak nasze instytucje bardzo nas zawiodły, a przegląd systematyczny z 2014 roku, przeprowadzony przez Agencję Badań i Jakości Zdrowia, jest tego dobrym przykładem.
Przegląd rzekomo dotyczył bezpieczeństwa szczepionek, ale prawdziwym celem było zwiększenie liczby szczepień: „zwiększenie wskaźników szczepień pozostaje niezwykle ważne”, co jest błędnym założeniem w badaniu szkodliwości szczepionek. Co więcej, autorzy stwierdzili, że nowe szczepionki muszą przejść rygorystyczne procedury przed uzyskaniem zatwierdzenia i że spełniają „rygorystyczne kryteria bezpieczeństwa”, co jest tak błędne, że wygląda jak broszura propagandowa firmy farmaceutycznej.
Aaron wyjaśnia, jak wadliwa jest ta kolosalna recenzja (740 stron). Praktycznie wszystkie uwzględnione badania zostały przeprowadzone przez firmy farmaceutyczne lub osoby przez nie finansowane, a twierdzenie agencji, że mieli niezaszczepioną grupę kontrolną, było błędne, ponieważ osoby w grupie kontrolnej również zostały zaszczepione.
W 2013 roku Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS) zlecił Instytutowi Medycyny (Institute of Medicine) przeprowadzenie przeglądu bezpieczeństwa schematu szczepień dla dzieci opracowanego przez CDC, w tym w zakresie występowania astmy, chorób autoimmunologicznych, autyzmu i innych zaburzeń neurorozwojowych. Instytut nie znalazł ani jednego badania porównującego wyniki zdrowotne dzieci zaszczepionych z wynikami dzieci, które nie otrzymały żadnych szczepionek. Ujawnili oni swoją stronniczość w konkluzji, co jest bardzo dziwne: „Nie ma dowodów na to, że schemat szczepień nie jest bezpieczny”. Rozumiem. Zatem, gdyby hamulce w nowym modelu samochodu nigdy nie zostały przetestowane, uspokajający wniosek brzmiałby: „Nie ma dowodów na to, że hamulce nie działają”.
Instytut twierdzi, że możliwe jest porównanie dzieci zaszczepionych i niezaszczepionych, korzystając z baz danych, takich jak Vaccine Safety Datalink (VSD) utworzonych przez CDC.
CDC łatwo byłoby przeprowadzić takie badanie, ale nigdy tego nie zrobiło, a przynajmniej nigdy go nie opublikowało, jeśli przeprowadziło je, a wyniki mu się nie spodobały. Zamiast tego przygotowało 64-stronicowy raport o tym, jak takie badanie powinno być przeprowadzone.
Gdy naukowcy korzystający z VSD odkryli, że szczepionki powodują różnego rodzaju szkody, CDC przeniosło bazę danych do stowarzyszenia branżowego branży medycznej, aby uniknąć wniosków o udostępnienie informacji na mocy ustawy o wolności informacji oraz aby mieć pewność, że zatwierdzone przez CDC badania potwierdzają bezpieczeństwo szczepionek.
Łatwo byłoby zanonimizować dane osobowe i udostępnić bazę danych publicznie, ale jak mówi Aaron, „religia szczepionek nie działa w ten sposób”.
Zgłaszanie zdarzeń niepożądanych do dostępnej bazy danych (VAERS) jest bardzo uciążliwe i zgłaszanych jest mniej niż 1%. Kiedy naukowcy z Harvardu opracowali system automatycznego raportowania, który miałby również mianownik – liczbę zaszczepionych osób – CDC wstrzymało projekt, mimo że finansowała go siostrzana agencja CDC, a CDC odmówiło kontaktu z badaczami.
Kiedy CDC przeprowadziło analizę, która ujawniła ogromne sygnały bezpieczeństwa szczepionek przeciwko COVID-19 w porównaniu z innymi szczepionkami (stosując proporcjonalne wskaźniki raportowania), skłamało w tej sprawie. Firma Aarona poprosiła o dane, ale CDC twierdziło, że nie przeprowadziło planowanej analizy. Dopiero pod naciskiem senatora Rona Johnsona (republikanina z Wisconsin) CDC przyznało, że posiada dane.
Firma Aarona pozwała CDC, aby uzyskać dane, które wykazały, że próg CDC wywołujący sygnał bezpieczeństwa został przekroczony w przypadku wielu poważnych zdarzeń niepożądanych, w tym zdarzeń sercowych, zespołu zapalenia wieloukładowego i zgonów.
Pozwólcie, że wyjaśnię to wprost: CDC oszukało amerykańską opinię publiczną. A kiedy wprowadziło na rynek narzędzie V-safe, dostępne na smartfony, za pomocą którego obywatele mogli zgłaszać niepożądane skutki szczepionek przeciwko COVID-19, oszukało ludzi w niewiarygodnym stopniu. Wymieniono 10 objawów, które wystąpiły w ciągu pierwszego tygodnia po szczepieniu i które normalnie występują po szczepieniach. CDC pominęło na liście kontrolnej znane lub podejrzewane szkodliwości szczepionek przeciwko COVID-19, w tym zapalenie mięśnia sercowego i udar, co moim zdaniem jest nierzetelnością naukową.
Społeczeństwo mogłoby co tydzień raportować dane dotyczące wpływu na zdrowie przez pierwsze 6 tygodni oraz po 3, 6 i 12 miesiącach. CDC opublikowało ponad 40 badań opartych na szczepionce V-safe, ale we wszystkich z nich dane dotyczące wpływu na zdrowie dotyczyły tylko tych zgłoszonych w pierwszym tygodniu po szczepieniu. To również jest oszustwo. CDC twierdziło ponadto, że dane w formie tekstu swobodnego nie powinny być publikowane, ponieważ zawierają chronione dane osobowe. To błędny argument, ponieważ dane mogą być pseudonimizowane.
Po ponad dwóch latach roszczeń prawnych i procesów federalnych, Aaronowi udało się dotrzeć do brakujących danych. Wykazały one, że 8% użytkowników szczepionki V-safe potrzebowało opieki medycznej po szczepieniu, średnio 2-3 razy, a 75% z nich trafiło na oddział ratunkowy, na pogotowie lub do szpitala. Dodatkowe 25% zgłosiło nieobecność w szkole lub pracy lub niezdolność do wykonywania normalnych czynności.
Nie możemy ufać nawet randomizowanym badaniom, ponieważ one również rażąco niedoceniają szkodliwości szczepionek. Kiedy moja żona otrzymała szczepionkę AstraZeneca przeciwko Covid, strasznie zachorowała , miała bezsenność, gorączkę, silny ból głowy, bóle mięśni, nudności, zawroty głowy i utratę apetytu. Musiała zostać w domu przez cztery dni. Trzeciego dnia była spowolniona umysłowo w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. Pierwszych 13 współpracowników w jej oddziale szpitalnym (jest profesorem mikrobiologii klinicznej) również tak bardzo zachorowało po szczepionce, że potrzebowali zwolnienia lekarskiego. Z definicji, kiedy nie możesz pracować, jest to poważny skutek uboczny. Tak więc 100% w jej oddziale miało poważny skutek uboczny spowodowany szczepionką, ale w raporcie z badania AstraZeneca w Lancet , tylko 1% miało ciężką reakcję niepożądaną.
Nigdy wcześniej nie widziałam tak dużej rozbieżności między tym, co publikuje firma, a tym, czego doświadczają ludzie. Zdecydowana większość z 35 zaszczepionych później osób z jej działu również zachorowała tak bardzo, że potrzebowała zwolnienia lekarskiego.
FDA oszukuje również amerykańską opinię publiczną. Kiedy Aaron próbował uzyskać od FDA dane na temat szkodliwości szczepionek przeciw COVID-19 (empiryczne dane bayesowskie), agencja odmówiła ich udostępnienia, powołując się na ograniczone zasoby. Jego federalny proces trwa już prawie trzy lata „bez końca, ponieważ FDA walczy zaciekle, aby utrzymać te dane w tajemnicy”.
FDA jest tak skorumpowana , że nazywam to „śmiertelną autoryzacją leków ” . Gdyby FDA chroniła obywateli, a nie przemysł farmaceutyczny, nasze leki na receptę nie byłyby główną przyczyną zgonów, wyprzedzając choroby serca i nowotwory.
Nazywam też FDA Agencją Opieszałości. Kiedy grupa naukowców zwróciła się do FDA w 2021 roku o udostępnienie danych dostarczonych przez firmę Pfizer na potrzeby szczepionki przeciwko COVID-19, FDA zażądała zgody sądu na ponad 75 lat na publiczne ujawnienie tych informacji w tempie 500 stron miesięcznie. Aaron pozwał FDA, a sędzia nakazał ujawnienie dokumentów.
Nawet po otrzymaniu od sądu federalnego nakazu przedstawienia wszystkich dokumentów, FDA ukryła dokumentację bezpośrednio związaną z wydaniem zezwolenia na awaryjne użycie szczepionki Pfizera, szacowaną na około milion stron. Aaron zauważył, że „tylko ci, którzy troszczą się o prawdę, starają się ukrywać dowody”.
Filmowiec Del Bigtree założył organizację Informed Consent Action Network (ICAN), która dzięki darowiznom umożliwiła Aaronowi wniesienie licznych pozwów dotyczących przejrzystości i praw związanych ze szczepionkami. Bigtree przekonał dr. Marcusa Zervosa, że powinien przeprowadzić badanie, którego CDC nigdy nie przeprowadziło, porównując dzieci zaszczepione z niezaszczepionymi. Zervos pracuje w Henry Ford Health, gdzie dane potrzebne do przeprowadzenia takiego badania były łatwo dostępne.
Deklarowanym celem badania było wykluczenie szczepionek jako przyczyny długoterminowych negatywnych skutków zdrowotnych, aby zapewnić rodziców o ogólnym bezpieczeństwie szczepień. Kiedy Aaron poprosił o publikację badania, niezależnie od wyników, Zervos „spojrzał nam prosto w oczy i zapewnił, że jest człowiekiem uczciwym i opublikuje wyniki, niezależnie od ich treści”.
Aaron otrzymał raport z badania na początku 2020 roku. Wyniki były podobne do tych z innych badań z udziałem niezaszczepionej grupy kontrolnej. Zapytany przez współautorkę badań Zervos, Lois Lamerato, dlaczego nie zgłosili go do publikacji, odpowiedziała, że kierownictwo firmy Henry Ford nie chce, aby został opublikowany.
Obaj autorzy uważali, że ich badanie zostało przeprowadzone dobrze, ale Zervos wyjaśnił Bigtree’owi (którego nagrał ukrytą kamerą na potrzeby swojego znakomitego filmu dokumentalnego An Inconvenient Study ), że nie chciał stracić pracy.
Po opublikowaniu książki Aarona, raport z badania Henry’ego Forda ujrzał światło dzienne 9 września 2025 roku podczas przesłuchania w Senacie na temat „Korupcji nauki”. Wyjaśniłem , że podstawową zasadą medycyny opartej na faktach jest korzystanie z najlepszych dostępnych dowodów przy podejmowaniu decyzji. Ponieważ badanie Henry’ego Forda jest jedynym, które porównywało dzieci niezaszczepione z zaszczepionymi pod kątem rozwoju chorób przewlekłych, uwzględniając czynniki zakłócające, bardzo ważne jest, abyśmy dokładnie przeanalizowali to badanie pod kątem jego wiarygodności.
Zrobiłem to, czego nie będę tu powtarzał, a na stronie internetowej filmu dokumentalnego znajdują się również pomocne odpowiedzi na krytykę badania. Podsumowując, badanie jest ponadprzeciętnej jakości. Autorzy byli szczerze zaskoczeni wynikami i przeprowadzili analizy wrażliwości, aby sprawdzić ich wiarygodność. Przeprowadzili również bardzo interesującą dyskusję na temat kwestii, które mogłyby wyjaśnić ich odkrycia, umieszczając je w odpowiednim kontekście. To właśnie nazywamy dobrą nauką.
Zaszczepione dzieci miały 2,5-krotnie wyższy wskaźnik występowania „jakichkolwiek chorób przewlekłych” w porównaniu z dziećmi niezaszczepionymi. Ryzyko było czterokrotnie wyższe w przypadku astmy, trzykrotnie wyższe w przypadku chorób atopowych, takich jak egzema i katar sienny, oraz pięcio- do sześciokrotnie wyższe w przypadku chorób autoimmunologicznych i zaburzeń neurorozwojowych. Jest to oczekiwane w przypadku szkód wywołanych przez szczepionki. Naukowcy napisali, że infekcje wieku dziecięcego wydają się zapewniać znaczną ochronę przed atopią.
Dwukrotnie pisałem do Zervosa i Lamerato, zaznaczając, że posiadam inne dane potwierdzające ich ustalenia i wzywając ich do ujawnienia się i zapisania się w historii. Nie odpowiedzieli. Wolą chronić siebie, a nie miliony dzieci, którym szczepionki wyrządzają krzywdę. Nie mam litości dla takiego tchórzostwa i w swoim artykule zaznaczyłem, że mają moralny obowiązek udostępnienia swoich danych w formie pseudonimowej na bezpiecznej platformie, aby umożliwić innym badaczom współpracę z nimi dla dobra wspólnego.
Aaron ostrzega, że „historia nie będzie łaskawa dla nieodpowiedzialnych urzędników i osób, które dążą do wydalenia dzieci ze szkół, zwolnienia z pracy i w inny sposób ukarania ludzi za odmowę przyjęcia produktu medycznego”. Co więcej, produkty te nie zostały odpowiednio przetestowane pod kątem bezpieczeństwa! To jak jazda samochodem bez pewności, czy hamulce są sprawne.
Aaron zauważa również, że gdy nie potrafią przekonać innych merytorycznie, tyrani uciekają się do przymusu, cenzury, nakazów i kar, które dehumanizują ludzi. Niestety, muszę się zgodzić, że właśnie w takiej sytuacji znajduje się obecnie Ameryka, a w znacznie mniejszym stopniu Europa, jeśli chodzi o kwestię szczepionek.
To musi się radykalnie zmienić. Dlatego musimy wspierać Kennedy’ego tak bardzo, jak to możliwe, ponieważ to on jest motorem reform, których potrzebujemy.
https://pch24.pl/stworzylismy-ministerstwo-prawdy-tomasz-cukiernik-dosadnie-o-cenzurze-internetu

(Grafika: Vilkasss/Pixabay)
– Brawo, właśnie stworzyliśmy Ministerstwo Prawdy im. George’a Orwella, tylko z uśmiechem i tęczowymi flagami. I jeszcze będą nam wciskać, że to „walka z hejtem” – m.in. tymi słowami Tomasz Cukiernik skomentował w mediach społecznościowych nowelizację ustawy dot. blokowania nielegalnych treści w internecie.
O decyzji Sejmu pisaliśmy TUTAJ. Sprawę na Facebooku skomentował Tomasz Cukiernik, ekspert znany także ze swych publikacji na PCh24.pl.
„Sejm właśnie przegłosował ustawę o cenzurze internetu. Jeden, JEDEN urzędnik wskazany przez Tuska będzie mógł SAMODZIELNIE kasować wszystko, co mu się nie spodoba. Bez sądu, bez dyskusji, bez niczego – klik i po wpisie” – napisał.
To jednak nie wszystko, co zawiera regulacja, bo Sejm postanowił oddać środki i pole do działania rozmaitym tropicielom „mowy nienawiści”.
„A na deser? Specjalny FUNDUSZ DLA NGOSEKÓW! Czyli wasze podatki pójdą na armię społecznych tropicieli mowy nienawiści, którzy będą siedzieli 24/7 i donosili, co im się nie podoba” – napisał Tomasz Cukiernik.
„Brawo, właśnie stworzyliśmy Ministerstwo Prawdy im. George’a Orwella, tylko z uśmiechem i tęczowymi flagami. I jeszcze będą nam wciskać, że to walka z hejtem. Jasne. Hejt to wszystko, co nie pasuje do linii partii. Witajcie w Polsce 2025 – kraju, w którym wolność słowa właśnie oficjalnie umarła śmiercią naturalną, przy oklaskach większości sejmowej” – dodał publicysta.
Tomasz Cukiernik nie szczędził też rządowi słów krytyki: „Dziękuję, Donaldzie. Naprawdę dziękuję. Za te europejskie standardy. Polska pod rządami Tuska to stan umysłu… a teraz już nawet nie umysłu, tylko serwera, który jeden pan z ministerstwa może wyłączyć, jak mu się zachce” – zakończył.
Źródło: Facebook/Tomasz Cukiernik

22.11.2025 https://nczas.info/2025/11/22/premier-izraela-mial-ja-gwalcic-na-wyspie-epsteina-tak-sie-czasem-zdarza/

Kiedy zakrwawiona i przerażona błagała Jeffreya Epsteina o to, by nigdy więcej nie musiała spotykać się z tym mężczyzną, usłyszała jedynie chłodne: „Tak się czasem zdarza”. W swoich pośmiertnych wspomnieniach Virginia Giuffre ujawnia kulisy ataku, który stał się dla niej punktem zwrotnym. Brutalny gwałt i pobicie, jakich miał dopuścić się na niej „znany premier”, ostatecznie skłoniły 18-letnią dziewczynę do ucieczki z „wyspy grzechu”.
W książce zatytułowanej „Nobody’s Girl”, opublikowanej sześć miesięcy po jej śmierci, Giuffre opisuje traumatyczne wydarzenia, do których doszło, gdy miała 18 lat na prywatnej wyspie Epsteina na Karaibach. Relacjonuje, że została „wypożyczona” mężczyźnie, którego w książce opisuje jako „znanego premiera”, a który dopuścił się na niej aktu przemocy o niespotykanej dotąd skali.
Według New York Post chodzi o byłego premiera Izraela Ehuda Baraka. Tak ma wynikać z dokumentów sądowych. Giuffre zeznała, że polityk, który w latach 1999-2001 piastował funkcję premiera Izraela, gwałcił ją na „wyspie Epsteina”. Po raz pierwszy do ich spotkania miało dość w 2002 roku. Barak oczywiście wszystkiemu zaprzecza.
„Zgwałcił mnie dziczej niż ktokolwiek wcześniej” – pisze Giuffre. „Wielokrotnie dusił mnie, aż traciłam przytomność, czerpiąc przyjemność z mojego strachu o życie. Co najbardziej przerażające, ten premier śmiał się, gdy zadawał mi ból, i podniecał się jeszcze bardziej, gdy błagałam, by przestał” – to kolejny fragment wspomnień.
Giuffre pisze, że po ataku, cała we krwi i posiniaczona, na kolanach błagała Epsteina, by nigdy więcej nie odsyłał jej do tego człowieka. „Finansista” miał jednak zareagować chłodno, stwierdzając jedynie: „Tak się czasem zdarza”. Nie wiadomo, czy Epstein bał się tego polityka, czy też był u niego zadłużony.
Giuffre pisze, że ta sytuacja „złamała urok”, jaki rzucił na nią Epstein. Zrozumiała wtedy, że nie jest dla niego nikim ważnym, a jedynie przedmiotem, i że jeśli nie ucieknie, „może umrzeć jako seksualna niewolnica”.
Wspomnienia ujawniają również, że w latach spędzonych w otoczeniu Epsteina i Ghislaine Maxwell, Giuffre była regularnie „wypożyczana” dziesiątkom wpływowych i bogatych ludzi. „Byłam notorycznie wykorzystywana i poniżana – a w niektórych przypadkach duszona, bita i krwawiłam” – wyznaje w książce.
Książka „Nobody’s Girl” ukazała się po śmierci Giuffre. W kwietniu 2025 roku „popełniła samobójstwo” w Australii.

————————–

————————————–

——————————————–

———————————-

————————————-

———————————

———————————

—————————————-

———————————

———————————–

————————————————

———————————————————————————

———————————————–


——————-

——————————-

——————————————————————

———————————–

————————————–

————————

——————————————–

———————————–

——————————————–

———————————–