Kolejne spotkanie z autorem książki „Bestia, cywilizacja nad przepaścią” panem Markiem Tomaszem Chodorowskim
Pożegnanie z III RP – III RP musi odejść
===========================

Kolejne spotkanie z autorem książki „Bestia, cywilizacja nad przepaścią” panem Markiem Tomaszem Chodorowskim
Pożegnanie z III RP – III RP musi odejść
===========================

https://pch24.pl/jest-decyzja-kard-grzegorz-rys-zostal-nowym-metropolita-krakowskim

(Fot. Adam Chełstowski / Forum)
Kard. Grzegorz Ryś, dotychczasowy arcybiskup metropolita łódzki, został mianowany arcybiskupem metropolitą krakowskim. Decyzję Ojca Świętego Leona XIV ogłosiła dziś w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce – podała Konferencja Episkopatu Polski. Jednocześnie Ojciec Święty przyjął rezygnację abp. Marka Jędraszewskiego z posługi arcybiskupa metropolity krakowskiego. [On nie dostał Kapelusza, który Mu się należał. md]
W Konferencji Episkopatu Polski kard. Grzegorz Ryś pełni funkcję przewodniczącego Rady ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem. Ponadto wchodzi w skład Rady Stałej, Rady ds. Ekumenizm, Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego oraz Rady ds. Rodziny.
Kard. Ryś jest również członkiem Dykasterii ds. Biskupów i Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Jego dewizą biskupią są słowa: „Virtus in infirmitate” (Moc w słabości).
Komunikat Nuncjatury Apostolskiej
***
Kard. Grzegorz Ryś urodził się 9 lutego 1964 r. w Krakowie. Do krakowskiego Wyższego Seminarium Duchownego wstąpił w 1982 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 22 maja 1988 r. z rąk kard. Franciszka Macharskiego w katedrze wawelskiej. Równolegle do studiów teologicznych odbył studia na Wydziale Historii Kościoła Papieskiej Akademii Teologicznej, na którym, po rocznej pracy duszpasterskiej jako wikariusz parafii pw. św. Małgorzaty i św. Katarzyny w Kętach, został zatrudniony i podjął studia doktoranckie. W 1994 r. uzyskał doktorat, a w 2000 r. habilitację z nauk humanistycznych w zakresie historii.
W latach 2004–2007 był dyrektorem Archiwum Kapituły Metropolitalnej w Krakowie, a od 2007 do 2011 r. rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. W latach 2010–2011 przewodniczył Konferencji Rektorów Seminariów Duchownych w Polsce.
28 września 2011 r. otrzymał sakrę biskupią z rąk kard. Stanisława Dziwisza. W swoim herbie przyjął zawołanie: Virtus in infirmitate (Moc w słabości).
W latach 2005–2017 kierował Katedrą Historii Kościoła w Średniowieczu, a następnie Katedrą Historii Starożytnej i Średniowiecznej w Instytucie Historii Wydziału Historii i Dziedzictwa Kulturowego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. Był członkiem komisji historycznych w procesach beatyfikacyjnych – między innymi w procesie Jana Pawła II. W 2017 r. został uhonorowany przez Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa prestiżową Nagrodą im. Klemensa Bąkowskiego. Za zasługi w działalności na rzecz rozwoju nauki postanowieniem prezydenta RP Andrzeja Dudy z dnia 2018 roku odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
W czasach krakowskich owocną pracę naukową łączył z zaangażowaniem duszpasterskim: wcześnie związany z Ruchem Światło-Życie, aktywnie uczestniczył w życiu Drogi Neokatechumenalnej, wspólnot takich jak Chrześcijańskie Braterstwo Osób Chorych i Niepełnosprawnych oraz namARKA, przez 25 lat corocznie był przewodnikiem grupy 6. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej na Jasną Górę.
Zaangażowany w dialog ekumeniczny i międzyreligijny, był współtwórcą i wykładowcą kursu „ABC relacji chrześcijańsko- i polsko-żydowskich” (od 2010), inicjatorem spotkania w intencji pokoju z udziałem chrześcijan, Żydów i muzułmanów „Echo Asyżu w Krakowie” (2011), a także serii spotkań „Dziedziniec Pogan” poświęconych dialogowi między wierzącymi a niewierzącymi w formule zaproponowanej przez papieża Benedykta XVI.
W latach 2013–2017 był członkiem kapituły Nagrody im. ks. Stanisława Musiała przyznawanej przez Klub Chrześcijan i Żydów „Przymierze” za zasługi dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. W latach 2012–2018 należał do Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. W 2019 r. został uhonorowany Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego przyznanym przez Towarzystwo Jana Karskiego.
14 września 2017 r., w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka Arcybiskupem Metropolitą Łódzkim.
13 października 2017 r. podczas 377. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w Lublinie został wybrany do Rady Stałej na pierwszą pięcioletnią kadencję. Po kreacji kardynalskiej – z urzędu – został ponownie członkiem Rady Stałej.
4 listopada 2017 roku, we wspomnienie św. Karola Boromeusza, odbył się jego uroczysty ingres do katedry łódzkiej.
29 czerwca 2018 r. otrzymał od papieża Franciszka paliusz, który został mu uroczyście nałożony 5 października 2018 r. w katedrze łódzkiej przez nuncjusza apostolskiego w Polsce abpa Salvatore Pennacchio.
25 czerwca 2020 r. został mianowany przez papieża Franciszka administratorem apostolskim sede plena diecezji kaliskiej. Od 17 października 2020 roku do czasu powołania nowego biskupa kaliskiego bpa Damiana Bryla – 25 stycznia 2021 roku – był administratorem apostolskim sede vacante tej diecezji.
21 listopada 2020 roku Ojciec Święty Franciszek mianował abp. Grzegorza Rysia członkiem Kongregacji ds. Biskupów, a po kreacji kardynalskiej 4 października 2023 roku przedłużył kadencję w tej Kongregacji na kolejne 5 lat.
od 2022 r. przewodniczy ekumenicznemu zespołowi pracującemu nad nową redakcją europejskiej Karty Ekumenicznej na rok 2025.
9 lipca 2023 r. Ojciec Święty Franciszek ogłosił jego nominację na kardynała.
Na konsystorzu 30 września 2023 roku abp Grzegorz Ryś otrzymał biret kardynalski i rzymski kościół tytularny pw. śww. Cyryla I Metodego.
4 października 2023 roku Ojciec Święty Franciszek mianował kard. Grzegorza Rysia członkiem Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
Z nominacji papieskiej kardynał G. Ryś wziął w pierwszym Zgromadzeniu Ogólnym Synodu o Synodalności, które odbyło się w Rzymie w październiku 2023 roku.
W Konferencji Episkopatu Polski od 2011 r. do 18 listopada 2021 roku przewodniczył Zespołowi ds. Nowej Ewangelizacji przy Komisji Duszpasterstwa KEP. Wraz z Zespołem powołał Ogólnopolską Szkołę Ewangelizatorów, zorganizował Kongresy Nowej Ewangelizacji w Kostrzynie (o ewangelizacji), Warszawie (o parafii), Skrzatuszu (o wsi), Częstochowie (o bierzmowaniu), Gnieźnie (o rodzinie), w Łodzi (o mieście) oraz rekolekcje dla Polonii w Niemczech, Francji, Anglii i dwukrotnie w Stanach Zjednoczonych. Na czas Światowych Dni Młodzieży powołał w Krakowie Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji (2016).
Jako biskup pomocniczy krakowski wraz z Sekretariatem ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej, któremu przewodniczył, zainicjował szereg wydarzeń ewangelizacyjnych takich jak „BMW – Bliżej, Mocniej, Więcej” – ewangelizacja miasta na stadionie Cracovii (2012), Forum Nowej Ewangelizacji „CCC – Całą Ewangelię, Całe Ciało, Całemu Światu” (2013), „Jestem! W Hucie” (2015), „M&M – Młodzi i Miłosierdzie” w krakowskiej Tauron Arenie (2016, 2017).
Jest członkiem Rady ds. Ekumenizmu, Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego oraz Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski. Był członkiem Ogólnopolskiego Komitetu Organizacyjnego Obchodów 1050. Rocznicy Chrztu Polski w 2016 r. W październiku 2018 r. jako delegat KEP wziął udział w XV Zgromadzeniu Ogólnym Synodu Biskupów „Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania”. Od 2022 roku jest przewodniczącym Rady ds. Dialogu Religijnego i przewodniczącym Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem. W 2023 roku został delegowany do zespołu pracującego nad koncepcją komisji badającej przypadki wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele w Polsce.
W Archidiecezji Łódzkiej, w ramach przygotowań do obchodów 100-lecia diecezji, zainaugurował zwołany przez poprzednika IV Synod Duszpasterski poświęcony młodzieży, rodzinie i parafii (2018–2021). W 2019 r. powołał do życia Ośrodek Formacji Diakonów Stałych, Szkołę Katechistów, a także Międzynarodowe Diecezjalne Seminarium Misyjne dla Nowej Ewangelizacji Redemptoris Mater. Od 2019 r. w Łodzi ma swoją siedzibę działające od 2014 r. w Krakowie Ogólnopolskie Seminarium dla Starszych Kandydatów do Święceń (35+), którego był organizatorem. W 2022 roku metropolita łódzki powołał do istnienia pierwsze we wspólnocie Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce duszpasterstwo specjalistyczne skierowane wprost do osób w kryzysie suicydalnym i ich rodzin Papageno Team. 20 maja 2023 roku pobłogosławił 72 nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej wśród których – po raz pierwszy – znalazło się 9 kobiet.
W porozumieniu z Oddziałem Regionu Łódzkiego Polskiej Rady Ekumenicznej zorganizował biblijną pielgrzymkę do Ziemi Świętej, która zaowocowała powołaniem Ekumenicznej Szkoły Biblijnej (2019). Od 2018 r. w Łodzi odbywa się Ekumeniczna Droga Światła, w 2020 r. wznowiona została Ekumeniczna Droga Krzyżowa. W 2019 r. Łódź była gospodarzem centralnych obchodów XXII Ogólnopolskiego Dnia Judaizmu w Kościele Katolickim w Polsce zorganizowanych przez archidiecezję łódzką i Gminę Wyznaniową Żydowską w Łodzi. W 2021 roku miał miejsce po raz pierwszy ekumeniczny Orszak Trzech Króli, w którym obok arcybiskupa Grzegorza wzięzli udział: bp Jan Cieślar – Kościół Ewangelicko – Augsburski oraz bp Marek Izdebski – Kościół Ewangelicko – Reformowany.
W 2019 r. ustanowił Nagrodę im. Papieża Franciszka dla uczniów szkół podstawowych i średnich podejmujących działania w jednym z trzech ważnych dla Ojca Świętego obszarów życia kościelnego: charytatywnym, ekumenicznym oraz na polu ewangelizacji.
W 2023 roku za godną szczególnego uznania działalność na rzecz Łodzi został uhonorowany przez Radę Miasta w Łodzi Odznaką „Za zasługi dla Miasta Łodzi”.
Jest autorem wielu publikacji książkowych (ponad 40 pozycji), zarówno naukowych, jak i popularnych z zakresu historii, teologii i duchowości, cenionym kaznodzieją i rekolekcjonistą. Jak sam mówi, jego jedyną ambicją jest przekazywanie słowa Bożego. Posługuje zarówno w archidiecezji łódzkiej (m.in. doroczne rekolekcje kapłańskie, rekolekcje wielkopostne dla młodzieży „Arena Młodych”, „Rekolekcje dla Łodzi”), jak i podczas cyklicznych wydarzeń ogólnopolskich na Polach Lednickich, Przystanku Jezus w Kostrzynie nad Odrą, rekolekcji Strefa Chwały Festiwal w Starym Sączu, Zjazdów Gnieźnieńskich, na spotkaniach Taizé, Chemin Neuf i innych. Jest autorem rozważań Drogi Krzyżowej z papieżem Franciszkiem podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 r.
Od 1995 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie od 2011 r. publikuje cotygodniowy komentarz do Pisma św., początkowo w rubryce „Okruchy słowa”, obecnie „Czytania”. Jest członkiem redakcji miesięcznika „Znak”.
W czasie pandemii koronawirusa w Wielkim Poście 2020 r. codziennie odprawiał w kaplicy domowej msze św. z homilią transmitowane przez internet, telewizję i radio.
W 2019 r. otrzymał tytuł Ambasadora Polszczyzny w Mowie – kapituła wyłoniona z członków Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk wskazała w uzasadnieniu, że kazania arcybiskupa są oparte na naukach biblijnych, pozbawione zbędnych dygresji, a ich atutem jest język „naturalny, przezroczysty, nie zatrzymujący uwagi na sobie, niekoturnowy, pozbawiony teologicznego żargonu i właściwych tego rodzaju przemówieniom” klisz językowych.
Od 2013 r. zasiada w kapitule Nagrody im. ks. Józefa Tischnera przyznawanej w trzech kategoriach: pisarstwa religijnego i filozoficznego, stanowiącego kontynuację Tischnerowskiego „myślenia według wartości”, publicystyki lub eseistyki na tematy społeczne, która uczy Polaków przyjmować „nieszczęsny dar wolności”, oraz inicjatyw duszpasterskich i społecznych współtworzących „polski kształt dialogu Kościoła i świata”. Jest także członkiem kapituły Orderu Ecce Homo przeznaczonego „dla osób, które wbrew wszelkim przeciwnościom, poprzez konsekwentną działalność dają świadectwo bezinteresownej miłości bliźniego”.
9 lipca 2023 roku podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański w Watykanie Ojciec Święty Franciszek poinformował, że do grona Kolegium Kardynalskiego zostanie włączonych nowych 21 kardynałów w tym jeden Polak – arcybiskup Grzegorz Ryś, metropolita łódzki. Konsystorz, podczas którego kardynał nominat otrzymał biret i pierścień kardynalski odbył się w 30 września 2023 roku na Placu św. Piotra w Watykanie. Nowemu kardynałowi został wyznaczony nowy Kościół Tytularny, a jest nim kościół pw. św. Cyryla i Metodego w Rzymie.
Źródło: archidiecezja.lodz.pl/ BP KEP
Zobacz także:
25/11/2025 antyk2013

Zapraszamy do Siedlec, 30 listopada, niedziela, na 109 Pokutny Marsz Różańcowy w intencji naszej kochanej Ojczyzny – Polski. Zaczynamy o godzinie 14:00, pod Pomnikiem św. Jana Pawła II. Msza Święta w intencji Ojczyzny zostanie odprawiona w katedrze siedleckiej o godzinie 16:00. Uwielbiając Boga w Trójcy Świętej Jedynego, modlimy się razem z Maryją Królową Polski o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu.
Z Panem Bogiem,
Andrzej Woroszyło
Autor: CzarnaLimuzyna, 26 listopada 2025

AIX
————————————–
Wydawało się, że w orzeczeniu TSUE, o konieczności dostosowania prawa polskiego do poziomu uznania związków jednopłciowych, znajdzie się miejsce na związki bezpłciowe, związki przyjacielskie i notorycznie pomijane związki wampirze. Niestety, tak się nie stało.
Jaka jest przyczyna tego haniebnego wyroku? Spróbujmy rozpatrzyć tę sprawę pod względem analogicznego naruszenia godności i aspiracji osób trans. Trans inteligentnych, a nawet trans płciowych. Tak jak osoby trans domagają się ustalenia prostej procedury administracyjnej uzgodnienia płci i przywilejów bez udziału osób trzecich, podobnie osoby o ugruntowanych skłonnościach wampirzych domagają się nie tylko uznania, ale też braku ingerencji osób drugich, trzecich i kolejnych w relacje intymne na poziomie wymiany energetycznej z wybraną osobą.
Jeżeli te sprawy pozostaną nieuregulowane grozi nam wzrost ksenofobii i utrata zaufania inwestorów – uważa prof. Aldona Sucha.
Nie ma zgody na język nienawiści opisujący rzekome wysysanie krwi. To legendy i zabobon Średniowiecza psujące relację pomiędzy potencjalnymi uczestnikami wymiany kulturowej. Nie ma zgody na obdzieranie z godności wampirów. Trwa to zbyt długo. Niejeden z członków tej wykluczonej społeczności jest znanym podróżnikiem lub odkrywcą przemieszczającym się pomimo zmian klimatycznych pomiędzy poszczególnymi epokami.
Autor: AlterCabrio, 25 listopada 2025
Ideologia stosowana do forsowania tego wszystkiego opiera się na rzekomej potrzebie niekończącego się „wzrostu gospodarczego” i „modernizacji”, przedstawianych nam jako nieunikniona i pożądana ewolucja ludzkiej egzystencji, postęp w jakimś użytecznym kierunku.
Ta ideologia góruje nad wszelkimi wartościami wyznawanymi przez ludność pod okupacją. Twoja opinia jest po prostu uznawana za nieważną, jeśli nie odzwierciedla oficjalnego programu – jesteś „reakcjonistą”, „luddystą” [technofobem], „hamulcowym” lub innym rodzajem społecznej uciążliwości.
◊
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
◊
Trudno znaleźć bardziej jaskrawy i wszechobecny symbol przemysłowo-imperialistycznej dominacji nad naszym światem niż drogi, które ona ciągle buduje i rozwija.
Szkodzą krajobrazowi, zarówno naturalnemu, jak i ludzkiemu, przecinając lasy, zbocza wzgórz i osiedla, a także umożliwiając wydobycie zasobów i wprowadzenie kontroli centralnej.
Filozof Jean-Marc Ghitti w swojej książce z 2025r. La Terre confisquée („Ziemia skonfiskowana”) dokonuje dogłębnej analizy ich roli i szerszego zjawiska, którego są częścią.
Drogi i władza idą ręka w rękę – mówi, zauważając, że die Autobahn i l’autostrada były dumą i radością dyktatur przemysłowych Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego w XX wieku. [1]
Budowa nowej drogi jest częściowo fizyczną propagandą, mającą na celu podniesienie prestiżu danego reżimu.
Ghitti twierdzi: „Dzisiejsze «piękne drogi» są jak każdy inny towar: dają użytkownikom wrażenie bycia częścią czegoś, przynależności do rozwijającego się świata, do nowoczesnego życia”. [2]
Efekt ten jest coraz częściej potwierdzany tablicami z dumą ogłaszającymi, ile pieniędzy przeznaczono na nowe lub rozbudowane drogi albo inne prace publiczne.
Twierdzi, że wydatki francuskich władz na tę autopromocję w ostatnich latach gwałtownie wzrosły.
„Niemałe koszty finansowe tych znaków pokazują, jaką wagę przywiązują do nich politycy”. [3]
Podkreśla, że za tym samouwielbieniem kryje się gigantyczny podstęp.
Nowa droga lub inny projekt przedstawiany jest jako dar dla społeczeństwa od władz, w zamian za co przywódcy polityczni domyślnie oczekują daru od społeczeństwa w formie jego stałego poparcia i głosów.
Ale pieniądze na budowę drogi tak naprawdę pochodzą z kieszeni podatników, podobnie jak pieniądze, z których opłacane są pensje i wydatki polityków, a także pieniądze przeznaczone na wszystkie tablice mówiące wszystkim, jak bardzo byli hojni!
Ghitti (na zdjęciu) twierdzi, że społeczeństwo jest również wprowadzane w błąd co do powodów budowy lub poszerzania dróg.
Szczegółowo opisuje, w jaki sposób od czasów II wojny światowej wprowadzano język, który uznaje mieszkańców terenów wiejskich, takich jak góry Masywu Centralnego, gdzie mieszka, za „odciętych” od reszty kraju.
Fakt, że istnieją ludzie żyjący poza głównym nurtem przemysłu, przedstawiany jest jako „problem”, dla którego trzeba znaleźć „rozwiązanie”.
Ta obierana często przez osoby „lewicowe” linia domaga się, w imię równości i sprawiedliwości społecznej, by społeczności te były włączone w matrycę nowoczesności.
Jednakże, jak podkreśla Ghitti, celem projektu nie jest tak naprawdę poprawa życia osób żyjących na „peryferiach”, lecz raczej chęć „przyłączenia ich do aparatu polityczno-przemysłowego”[4].
To ta sama sztuczka, którą stosują organizacje takie jak Światowe Forum Ekonomiczne i ONZ, gdy mówią o potrzebie globalnej „inkluzywności” – tak naprawdę chodzi o to, żeby połknąć każdego, wrzucić nas do klatki wyzysku i kontroli.
Gdy obszar zostanie „otworzony”, nie ma już odwrotu. Droga niesie ze sobą nowe tereny przemysłowe, supermarkety, osiedla mieszkaniowe i mnóstwo ciężarówek i samochodów.
„Transport wymaga nowych dróg, ale nowe drogi generują więcej ruchu w niekończącym się procesie” – pisze Ghitti. [5]
Ideologia stosowana do forsowania tego wszystkiego opiera się na rzekomej potrzebie niekończącego się „wzrostu gospodarczego” i „modernizacji” [6], przedstawianych nam jako nieunikniona i pożądana ewolucja ludzkiej egzystencji, postęp w jakimś użytecznym kierunku.
Ta ideologia góruje nad wszelkimi wartościami wyznawanymi przez ludność pod okupacją. Twoja opinia jest po prostu uznawana za nieważną, jeśli nie odzwierciedla oficjalnego programu – jesteś „reakcjonistą”, „luddystą” [technofobem], „hamulcowym” lub innym rodzajem społecznej uciążliwości.
Wszelkie ‘cnotliwe’ zachowania w systemie przemysłowym są zwodniczą fasadą.
Ghitti ostrzega przed „przynętą, która ma sprawić, że ludzie będą myśleć, że rządzący włączają ludność w wielki marsz postępu i modernizacji, podczas gdy służy ona zapewnieniu w ten sposób dominacji rządu nad danym terytorium kosztem zdominowanych i na korzyść dynamiki kapitalistycznej”[7].
„Ta «modernizacja» jest w istocie dostosowaniem całego społeczeństwa do wymagań stale rozwijającego się kapitalizmu, który potrzebuje innowacji technologicznych i nowych rynków zbytu, aby sprzedawać swoje towary”. [8]
Twierdzi, że nowa droga, jako inwestycja, ma przynosić zyski nawet wtedy, gdy nie ma opłat drogowych, „ponieważ otwiera rynki, obniża koszty transportu i przyczynia się do wzrostu gospodarczego.
„Ten sposób myślenia oznacza, że państwo, pieniędzmi podatników, zwiększa kapitał przedsiębiorstw korzystających z dróg, które mogą z nich korzystać w celu transportu swoich towarów i przemieszczania swoich ciężarówek.”
„Państwo zapewnia przedsiębiorstwom infrastrukturę, której potrzebują”. [9]
Propagując ideologię konsumpcji i posłuszeństwa, państwo „produkuje także dostosowane podmioty, których pragnienia odpowiadają temu, co oferuje im przemysł”[10].
Ale jakie są początki tego wszechmocnego państwa/systemu, który konfiskuje naszą ziemię w interesie Mamony?
Jak doszło do tego, że przejął on kontrolę nad naszymi społeczeństwami i ustanowił się Wielkim Globalnym Bogiem Władzy, przed którym wszyscy mamy klękać?
Ghitti analizuje sposób, w jaki ta władza absolutna była sprawowana przez budujące drogi Imperium Rzymskie, ale zanikła w średniowieczu, kiedy hierarchia duchowa i moralność uważano za ważniejsze od tego, co czysto doczesne i pragmatyczne.
Wskazuje na spuściznę angielskiego filozofa Thomasa Hobbesa (1588-1679) jako ważny czynnik w ustanowieniu nowożytnego absolutyzmu.
Hobbes twierdzi, że prawo do rządzenia przysługiwało świeckim książętom, za milczącą zgodą Boga. [11]
Jego wpływ utorował drogę do powstania nowoczesnego państwa i rozszerzenia jego władzy, której „prawie nigdy się nie przeciwstawiano, poza ruchami anarchistycznymi”[12].
Mój kolega z Winter Oak, W.D. James, pisał o filozofii Hobbesa w swoim ważnym eseju z 2023 roku zatytułowanym „The Mortal God Drops His Mask”. [13]
Tutaj wyjaśnia, że Hobbes (na zdjęciu) „najdokładniej opisał, jak ma wyglądać nowoczesne państwo, zanim którekolwiek z nich faktycznie zaistniało”.
„Jego słynne nazywanie państwa ‹Lewiatanem› (w książce o tym samym tytule) i ‹Bogiem Śmiertelnym›. Państwo to ‹sztuczne zwierzę›, technologia, której celem jest sprowadzenie woli wielu ludzi żyjących pod jego władzą do ‹jednej woli› (tj. podporządkowanie jej zjednoczonej woli).”
„Będzie rządzić poprzez «nagrody i kary». Kluczowym czynnikiem jest to, że państwo posiada absolutnie przytłaczającą władzę, dzięki której może narzucić stabilizację i porządek ludności zamieszkującej dane terytorium”.
Wizja Hobbesa stoi w opozycji do wolnego i naturalnego społeczeństwa, za którym opowiada się wielu z nas, i jak mówi James, ignoruje fakt, że „wszystkie istniejące tradycyjne społeczności w rzeczywistości działały wspólnie i podzielały wizję moralną”.
„Świadomy modernizm Hobbesa polega na odrzuceniu przez niego wszystkich przednowoczesnych koncepcji społeczeństwa jako organizmu naturalnego, zwłaszcza poglądów Arystotelesa”.
Odrzuca jakąkolwiek ideę wrodzonej spójności społecznej, solidarności i pomocy wzajemnej na rzecz poglądu, że ludzie są z konieczności wrogo nastawieni i nie współpracują ze sobą, a zatem znajdują się w stanie ciągłej „wojny”, „każdy człowiek z każdym” – życie jest „samotne, biedne, okropne, brutalne i krótkie”.
Ta fałszywa ocena ludzkości otwiera drzwi fałszywej „potrzebie” ingerencji Władzy i narzucenia stanu rzeczy, który jest odwróceniem naturalnej sprawiedliwości i samostanowienia.
Jak twierdzi James, roszczenia tego nielegalnego ciała do „pełnej władzy” obejmują „prawo do mianowania sędziów, urzędników i doradców (należy pamiętać, że ostatecznie są to urzędnicy państwowi, a nie przedstawiciele ludu)”.
„Państwo musi mieć władzę nad myślami i opiniami, ponieważ prowadzą one do działań, które mogą z kolei prowadzić do zakwestionowania państwa. Nikt i nic nie może być uznane za pozostające poza władzą państwa”.
Możemy się zastanawiać, co takiego było inspiracją dla Hobbes’owskiego planu wszechmocnego, nowoczesnego państwa?
Moje osobiste podejrzenia w tym względzie zostały wzbudzone przez zbieżność dwóch czynników.
Po pierwsze, wizja władzy Hobbesa jest powszechnie uważana za ekstrapolację jego mechanistycznego pojmowania natury w sferze społecznej i politycznej. [14]
Jak stwierdza James w niedawnym artykule opisującym stanowisko Hobbesa: „Rządy autorytarne są racjonalne i są niezbędne, abyśmy mogli wydostać się ze stanu natury” [15].
Drugi element rzucił mi się w oczy, gdy czytałem książkę Ghittiego.
Autor wyjaśnia, że jeden z aspektów filozofii Hobbesa „polega na odduchowieniu rozumienia Biblii w celu przeniesienia na nią – często w anachroniczny, ale zawsze politycznie zorientowany sposób – zasad organizacji obywatelskiej.
„Uzasadnia swoją interpretację, odwołując się do Mojżesza, w którym Hobbes widzi władcę, który prawnie przyznaje sobie prawo do egzegezy”. [16]
Nie jest to pierwszy raz, kiedy spotykam się z tym powiązaniem między myśleniem „racjonalnym” a tradycją judaistyczną.
W książce Our Sacred World piszę o powstaniu w XVII-wiecznej Anglii szkoły filozofii „naukowej”, której celem było zmiecenie tradycyjnych i naturalnych sposobów myślenia i życia. [17]
Przyglądam się Francisowi Baconowi (1561-1626), jego życiowym zobowiązaniom wobec nieznanych osób oraz oskarżeniom o korupcję i powiązania „kabalistyczne”, które go otaczały.
Podkreślam także rolę René Descartes’a (1596-1650), który również miał powiązania z tajnymi stowarzyszeniami i pracował dla państwa holenderskiego, które w tamtym czasie przewodziło ekspansji imperialistycznej za pośrednictwem takich organizacji jak „wielonarodowa” Kompania Wschodnioindyjska.
Opisuję także list rabina Menasseha Ben Israela do Olivera Cromwella, w którym chwali się on „ogromnym wpływem Żydów na holenderskie projekty kolonialne i finansowe” i wyjaśnia, że zwycięzca wojny domowej Cromwell zainicjował oficjalny powrót Żydów do Anglii.
Ważną postacią w tych wszystkich manewrach był francuski uczony Marin Mersenne (1588-1648), który, jak mówi Morris Berman, był „wirtualnym centrum dowodzenia”.
„Zwolennicy mechanizmu, tacy jak Galileusz, zostali przetłumaczeni lub objaśnieni. Nawiązano kontakty z ludźmi, którzy później stali się kluczowymi postaciami Towarzystwa Królewskiego w Londynie, a więzi te wzmocniły się, gdy wielu z nich wyemigrowało do Paryża podczas wojny domowej”. [18]
W Londynie „Hartlib Circle” lub „Invisible College” również było zajęte tworzeniem tej nowej filozofii, która w istocie czerpała swoją „racjonalną” i „naukową” podstawę z judaizmu.
Aby wyjaśnić to zjawisko, obszernie cytuję esej profesora Josefa Kaplana z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie zatytułowany „Żydzi i judaizm w Hartlib Circle”.
Pisze o „kontaktach, jakie Hartlib i jego wspólnicy nawiązywali z Żydami z Holandii i innych miejsc, co najmniej od 1650 roku”. [19]
Kaplan twierdzi, że celem Invisible College była „pomoc ludziom w staniu się bardziej racjonalnymi”, nauczając jednocześnie, że „objawienie prawdziwego kultu i religii zostało przekazane ludzkości za pośrednictwem judaizmu” [20].
Przytaczam wypowiedź Alaina Daniélou na temat „judaizmu, który stał się monoteistyczny, suchy, rytualistyczny, purytański, faryzejski i nieludzki” [21].
Mam na myśli pogląd Johna Lamba Lasha, że starożytni Żydzi nie byli zainteresowani sumieniem ani możliwością wyboru tego, co słuszne, lecz „wprowadzili jedynie zbiór zasad, które rzekomo miały dyktować, co jest słuszne” [22].
I przypominam sobie, że Max Weber twierdził, iż judaizm ma „szczególne znaczenie historyczne dla rozkwitu etyki ekonomicznej współczesnego Zachodu” [23].
Podsumowując, celem tego wszystkiego było stworzenie społeczno-kulturowych podstaw dla brytyjskiej rewolucji przemysłowej i towarzyszącego jej globalnego imperializmu handlowego.
Cromwell w końcu „przewidział, jak ważne dla angielskiego handlu jest uczestnictwo żydowskich książąt kupieckich, z których niektórzy już dotarli do Londynu”[24].
Wracam do tego wszystkiego raz jeszcze, ponieważ teraz jest dla mnie jasne, że Hobbes był ważną częścią tej konspiracyjnej siatki.
Już sam tytuł głównego dzieła Hobbesa wskazuje na związek z myślą judaistyczną – „The Oxford Companion to English Literature” podaje, że „Lewiatan to hebrajskie słowo o niepewnym pochodzeniu, nazwa jakiegoś zwierzęcia wodnego (rzeczywistego lub wyimaginowanego) często wspominanego w poezji hebrajskiej”[30].
Słowo to zostało później użyte przez Fredy’ego Perlmana [31] do opisania tego, co nazywa „pojedynczym systemem światowym” [32] – „pojedynczym Lewiatanem, który trzyma w swoich wnętrznościach całą Ziemię” [33].
Pisze: „Lewiatan jest rzeczą, a z jego punktu widzenia ludzkość, jak i natura, są również rzeczami, obiektami, bądź przeszkodami, bądź potencjalnymi instrumentami”. [34]
„Likwidacja istot wolnych jest w istocie centralnym projektem Lewiatana, a społeczności, które wychowują istoty wolne, są jego największym wrogiem”. [35]
Perlman uważa, że jedną z jego charakterystycznych cech jest „tłumienie tego, co naturalne, i oddanie temu, co sztuczne” [36] i nazywa Lewiatana „wszechmocnym wynalazkiem” [37].
Pisze: „Lichwiarze są największymi panami i książętami królestwa. Wielkość przychodzi nie tym, którzy służą bogom, lecz tym, którzy służą diabłu…”
„Wywyższonymi są pozbawieni skrupułów czciciele czwartej bestii z Księgi Daniela, słudzy Lewiatana”. [38]
Fascynującą i dogłębną analizę podstaw filozoficznych Hobbesa można znaleźć w eseju z 2019 roku autorstwa polskich naukowców Tomasza Tulejskiego i Arnolda Zawadzkiego zatytułowanym „Golem i Lewiatan: judaistyczne źródła teologii politycznej Thomasa Hobbesa”.
Umiejscawiają myśl Hobbesa w kontekście szerszego zjawiska filosemityzmu w Anglii, które doprowadziło do oficjalnego ponownego przyjęcia Żydów.
„W kraju, w którym nie było Żydów, chrześcijaństwo uległo judaizacji. Nie należy przez to rozumieć przyjęcia przez chrześcijan religii mojżeszowej, lecz przyjęcia praktyk i sposobów myślenia charakterystycznych dla Żydów.”
„Dlatego w Anglii, która w średniowieczu była otwarcie wroga Żydom, nastąpił, podobnie jak na kontynencie, nagły wzrost zainteresowania tradycją żydowską, Talmudem i kabałą, jako konsekwencja kontaktów z europejskimi ośrodkami intelektualnymi”. [39]
Na czele tego procesu stał John Selden (1584–1654), którego Jason P. Rosenblatt w swojej książce nazwał „Naczelnym rabinem renesansowej Anglii”. [40]
Tulejski i Zawadzki piszą o Seldenie: „Podczas studiów u Reuchlina i Bezy zdobył gruntowną wiedzę o języku hebrajskim, historii, Talmudzie, Misznie i egzegezie żydowskiej.
„Od Grocjusza dowiedział się wiele o pobiblijnej historii żydowskiej, literaturze talmudycznej i prawie. Rozwijał i pogłębiał swoją wiedzę, utrzymując regularne kontakty z europejskimi rabinami. Ostatecznie stworzył własną odmianę judaizmu reformowanego”. [41]
„Filozofia polityczna (a w istocie teologia) Hobbesa, na którego w tej kwestii wpłynął przyjaciel Selden i który zetknął się z literaturą rabiniczną podczas swoich podróży po Europie, jest w swej warstwie heterodoksyjnej inspirowana nie tylko judeochrześcijaństwem, ale także judaizmem rabinicznym, pośredniczonym właśnie przez myśl Seldena”. [42]
„Interpretacja Pisma Świętego w myśli Hobbesa znajduje inspirację w wyraźnie judaizujących koncepcjach”. [43]
Podstawą wywodzącego się z judaizmu poglądu Hobbesa jest odrzucenie moralności na rzecz posłuszeństwa Prawu.
Tulejski i Zawadzki podkreślają: „Dla Żydów przestrzeganie judaizmu jest wszystkim, czego wymaga od nich Jahwe. Dlatego judaizm jest w swej istocie nie tyle religią objawioną, co prawem objawionym”. [44]
„Prawo jest nakazem suwerena, który – podkreślmy raz jeszcze – jest śmiertelnym bogiem… Państwo zatem przeciwstawia Prawdzie swoją własną prawdę, że cnota jego poddanych polega wyłącznie na posłuszeństwie prawu państwa (wspólnoty), że nic nie jest niesprawiedliwe ani nieuczciwe, z wyjątkiem tego, co jest sprzeczne z prawem, i że zasady tego, co dobre, a co złe, sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe, uczciwe, a co nieuczciwe, są sprawami państwowymi”. [45]
Twierdzą, że poglądy Hobbesa były zasadniczo sprzeczne z wiarą chrześcijańską, którą uważał za swoją.
„Podobnie jak Pięcioksiąg obejmuje niemal wszystkie sfery życia ludu wybranego, także te niebezpośrednio związane z kultem, tak samo prawo Lewiatana nie zna żadnych barier i wymaga posłuszeństwa w każdej sprawie.”
„To nakaz Lewiatana, a nie osąd jednostki lub osąd pochodzący z innego źródła niż wola państwa, określa obowiązki wobec Stwórcy, a zatem i drogę do zbawienia”. [46]
W związku z tym naciskiem na posłuszeństwo wobec władzy ziemskiej – jak twierdzą – „jego chrześcijaństwo staje się w istocie judaizmem” [47] lub „próbą unikalnej syntezy judaizmu i chrześcijaństwa” [48].
Jeśli filozofia Hobbesa czerpie z żydowskich źródeł religijnych, jej cel jest bardzo pragmatyczny – wyjaśniają uczeni: „Święta historia dostarcza Hobbesowi znaczącego uzasadnienia dla jego teorii o początkach państwa”. [49]
Człowiek, który sam siebie nazywa „Potworem z Malmesbury” [50], pomógł wyczarować prawdziwego potwora współczesnego Systemu i jego plan całkowitej kontroli globalnej.
Tulejski i Zawadzki wyjaśniają, że jego Lewiatan „sprawuje absolutną władzę zarówno w sprawach świeckich, jak i religijnych”. [51]
Porównują go do golema, bezdusznego sztucznego bytu, w którym „ludzie stają się trybikami w ogromnym mechanizmie”[52].
Dla mnie jest oczywiste, że Hobbes, podobnie jak Selden, Bacon, Kartezjusz, Mersenne i Niewidzialne Kolegium, byli wcześniejszymi agentami żydowsko-suprematystycznego tworu, którego obecną formę nazywam syjonistyczno-satanistyczną mafią imperialistyczną, ZIM.
Tylko poprzez zrozumienie rzeczywistości okupacji [53] naszych społeczeństw przez ZIM możemy nadać sens temu, czego doświadczyliśmy w przeszłości i temu, co zagraża nam dzisiaj.
Łatwiej nam na przykład zrozumieć, dlaczego Ghitti postrzega „otwieranie” terytoriów nowymi drogami jako „pewnego rodzaju kolonizację, w której mieszkańcy są poddawani technokratycznej władzy i kulturze, którą im się narzuca”. [54]
Albo dlaczego mógłby dojść do wniosku, że planowany rozwój to „podbój terytorialny nie państwa sąsiedniego, jak w przypadku wojny, lecz jego własnej ludności, jego mieszkańców” [55].
Możemy docenić gorzką prawdę kryjącą się za jego stwierdzeniem, że ludzie są świadkami „konfiskaty ich ojczyzn”. [56]
Możemy zrozumieć, dlaczego domniemana „potrzeba” „wzrostu gospodarczego” (bogactwa i wpływów mafii imperialnej) została wpisana w prawo planistyczne, nie dając żadnej realnej możliwości politycznego oporu. [57]
Staje się coraz bardziej oczywiste, dlaczego nasze społeczeństwa zostały stopniowo scentralizowane, najpierw przez wszechmocne państwa narodowe, a następnie przez takie organizacje jak Unia Europejska, „ponadpaństwowy projekt sterowany przez buńczuczny neoliberalny kapitalizm”[58].
Jak zauważa Cornelius Castoriadis, celem współczesnego państwa jest „zorganizowanie całej gospodarki i życia ludzi wokół interesów dominującej grupy imperialistycznej”[59].
Według słów Ghittiego, polityczne rządy jego kraju (i innych) „bardziej niż kiedykolwiek oddały się na służbę globalnemu kapitalizmowi”[60].
W rezultacie czujemy się obco we własnych krajach, nie potrafimy już odnaleźć naturalnej przynależności, nie potrafimy już żyć zgodnie z własnymi, wspólnymi wartościami.
Fakt, że większość uważa coś za dobre lub złe, nie ma żadnego znaczenia politycznego, ponieważ wszelka władza, jakiegokolwiek rodzaju, znajduje się w rękach Okupacji.
Prawda, moralność i rzeczywistość umykają nam, gdy błąkamy się we mgle kłamstw i manipulacji.
Dyskutując o koncepcji Guya Deborda, że żyjemy wewnątrz Spektaklu, [61] Ghitti stwierdza: „To projekcja, w której życie myśli, że może rozpoznać siebie, ale która jest subtelnie manipulowana, zapisywana w kodach, które nie są jego własnymi, a ostatecznie kradziona tym, którzy je przeżywają” [62].
Jesteśmy sprowadzeni do poziomu jednostek produkcji i konsumpcji, nasze człowieczeństwo tonie w martwym morzu statystycznej jałowości.
„W każdej dziedzinie” – mówi Ghitti – „chodzi o ciche integrowanie ludzi z systemami regulowanymi przez abstrakcję ilościową”. [63]
Mówi, że ludzie utracili to, co nazywam naszą więzią [withness]: „Na naszych rozwiniętych terytoriach, w naszym dobrze wyposażonym życiu wielu ludzi utraciło poczucie miejsca, pragnienie piękna, świadomości życia na Ziemi”. [64]
Nie tylko nie wiemy, gdzie jesteśmy, ale często nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy, kim się urodziliśmy, zanim nasz naturalny rozwój został zahamowany przez żelazny imperialistyczny obcas Prawa Lewiatana.
Ghitti zauważa: „Ci, którzy za Sartrem rozwinęli ideę, że człowiek może przystosować się do wszystkiego, mówiąc nam wszystkim, że nie ma czegoś takiego jak «natura ludzka», ponoszą ogromną odpowiedzialność za przyzwolenie na wszelkiego rodzaju totalitaryzmy”. [65]
Patrząc wstecz, możemy dostrzec podobieństwa, choć niekoniecznie ciągłość, między jednym imperializmem a drugim.
Ghitti zauważa: „Odczytując Cezara, można odnieść wrażenie, że dla Rzymian wojna była przede wszystkim kwestią dominacji etnicznej i podporządkowania ludów woli zdobywcy”. [66]
_________________
Leviathan’s Law and the occupation of our lands, Paul Cudenec, November 4, 2025
◊
Przypisy:
[1] Jean-Marc Ghitti , La Terre confisquée: Critique de l’aménagement du territoire (St Michel-de-Vax: La Lenteur, 2025), p. 86. Translations are my own.
[2] Ghitti, p. 32.
[3] Ghitti, p. 38.
[4] Ghitti, p. 34.
[5] Ghitti, p. 16.
[6] See Paul Cudenec, ‘Modernisation means pillage and profit’, https://winteroak.org.uk/2025/01/31/modernisation-means-pillage-and-profit/
[7] Ghitti, p. 37.
[8] Ghitti, p. 56.
[9] Ghitti, p. 28.
[10] Ghitti, p. 32.
[11] Ghitti, p. 129.
[12] Ibid.
[13] W.D. James, ‘The Mortal God Drops Its Mask’, https://winteroak.org.uk/2023/07/25/the-mortal-gods-drops-its-mask/
[14] https://en.wikipedia.org/wiki/Thomas_Hobbes
[15] W.D. James, ‘Hobbes, Zombies and the Sheriff’, https://winteroak.org.uk/2025/10/29/hobbes-zombies-and-the-sheriff/
[16] Ghitti, p. 128.
[17] Paul Cudenec, Our Sacred World: Enjoyed, denied and found again (2025), pp. 81-100,
https://winteroak.org.uk/wp-content/uploads/2025/09/our-sacred-worldonline.pdf
[18] Morris Berman, The Reenchantment of the World (Ithaca and London: Cornell University Press, 1981), p. 111, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 90.
[19] Yosef Kaplan, ‘Jews and Judaism in the Hartlib Circle’, Studia Rosenthaliana, 2006, pp. 186-215. https://pluto.huji.ac.il/~kaplany/hartlib.pdf, p. 190, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 91.
[20] Kaplan, p. 195, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 94.
[21] Alain Daniélou, Shiva et Dionysos: La Religion de la Nature et de l’Eros de la préhistoire à l’avenir (Paris: Fayard, 1979), p. 287, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 94.
[22] John Lamb Lash, Not In His Image: Gnostic Vision, Sacred Ecology, and the Future of Belief (White River Junction, Vermont: Chelsea Green, 2006), pdf version, p. 228, cit. Cudenec, Our Sacred World, pp. 94-95.
[23] Max Weber, *Sociologies des religions, choix d’extraits et traduction Jean-Pierre Grossein (Paris: Gallimard, 1996), p. 331, cit. Max Weber, *Sociologie de la religion (‘Economie et société’), traduction de l’allemand, introduction et notes par Isabelle Kalinowski* (Paris: Flammarion, 2006), pp. 285-86 FN, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 95.
[24] https://en.wikipedia.org/wiki/Menasseh_Ben_Israel, cit. Cudenec, Our Sacred World, p. 97.
[25] The Oxford Companion to English Literature, edited by Sir Paul Harvey, Fourth Edition revised by Dorothy Eagle (Oxford: Clarendon Press, 1967), p. 391.
[26] Ibid.
[27] https://en.wikisource.org/wiki/1911_Encyclop%C3%A6dia_Britannica/Hobbes,_Thomas
[28] https://en.wikipedia.org/wiki/Thomas_Hobbes
[29] Ibid.
[30] The Oxford Companion to English Literature, p. 475.
[31] https://orgrad.wordpress.com/a-z-of-thinkers/fredy-perlman/
[32] Fredy Perlman, ‘Anything Can Happen’, 1968, Anything Can Happen (London: Phoenix Press, 1992), p. 9.
[33] Fredy Perlman, Against His-story, Against Leviathan! (Detroit: Black & Red, 1983), p. 43.
[34] Perlman, Against His-story, Against Leviathan!, p. 232.
[35] Perlman, Against His-story, Against Leviathan!, p. 254.
[36] Perlman, Against His-story, Against Leviathan!, p. 155.
[37] Perlman, Against His-story, Against Leviathan!, p. 238.
[38] Perlman, Against His-story, Against Leviathan!, p. 232.
[39] Tomasz Tulejski, Arnold Zawadzki, ‘Golem i Lewiatan. Judaistyczne źródła teologii politycznej Thomasa Hobbesa’, 2019, Politeja, № 2(59), p. 207-232,
Ksiegarnia Akademicka Sp. z.o.o., p. 209.
https://journals.akademicka.pl/politeja/article/view/1147/990 I am using a machine translation here, I’m afraid.
[40] https://books.google.fr/books/about/Renaissance_England_s_Chief_Rabbi_John_S.html?id=51EVDAAAQBAJ
[41] Ibid.
[42] Tulejski & Zawadzki, p. 210.
[43] Tulejski & Zawadzki, p. 211.
[44] Tulejski & Zawadzki, p. 216.
[45] Tulejski & Zawadzki, p. 217.
[46] Ibid.
[47] Ibid.
[48] Tulejski & Zawadzki, p. 218.
[49] Tulejski & Zawadzki, p. 213.
[50] https://podcasts.ox.ac.uk/22-thomas-hobbes-monster-malmesbury
[51] Tulejski & Zawadzki p. 221.
[52] Tulejski & Zawadzki, p. 229.
[53] Paul Cudenec, ‘The Occupation’, The Acorn 106, https://winteroak.org.uk/2025/10/07/the-acorn-106/
[54] Ghitti, p. 110.
[55] Ghitti, p. 114.
[56] Ghitti, p. 60.
[57] Ghitti, p. 58.
[58] Ghitti, p. 57.
[59] Cornelius Castoriadis, La Société bureaucratique (Paris: Christian Bourgois, 1990), p. 41, cit. Ghitti, p. 60.
[60] p. 64.
[61] https://orgrad.wordpress.com/a-z-of-thinkers/guy-debord/
[62] Ghitti, p. 97.
[63] Ghitti, p. 153.
[64] Ghitti, p. 151.
[65] Ghitti, p. 152.
[66] Ghitti, p. 130.
Rady nadzorcze w spółkach państwowych
Jak głęboko zaangażowani są czołowi przedstawiciele Zachodu w aferę korupcyjną na Ukrainie?

O ukraińskiej aferze korupcyjnej wiadomo od dwóch tygodni, ale nikt nie zadaje kluczowego pytania: jak głęboko zaangażowane są w nią kluczowe postaci z Zachodu? W końcu zachodni nadzorcy zasiadają w zarządach ukraińskich spółek państwowych, rzekomo po to, by zwalczać korupcję.
Anti-Spiegel 25 listopad 2025
Skandal korupcyjny na Ukrainie jest ledwie relacjonowany przez europejskie media, biorąc pod uwagę jego skalę. W końcu chodzi o kradzież setek milionów dolarów, które Zachód przekazał Ukrainie w ramach pomocy. Kiedy jednak zachodnie media donoszą o skandalu, wspominają jedynie o kilku przyjaciołach ukraińskiego przywódcy Zełenskiego, którzy ukradli fundusze, podczas gdy w rzeczywistości, jak wkrótce się przekonamy, jest w tym o wiele więcej.
Niemieckie media dokładają wszelkich starań, aby stworzyć wrażenie, że sam Zełenski nie ma z tym nic wspólnego. Kto ma w to uwierzyć, skoro najbliższe otoczenie Zełenskiego, złożone z osób, z którymi od dziesięcioleci łączy go bliska przyjaźń, wzbogaciło się na tym? A kiedy Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) wyraźnie stwierdza w akcie oskarżenia, że główny oskarżony, Mindicz, stary przyjaciel i partner biznesowy Zełenskiego, „wykorzystał swoje przyjazne stosunki z prezydentem Zełenskim oraz powiązania z obecnymi i byłymi wysokimi rangą urzędnikami państwowymi i organami ścigania, wykorzystując w ten sposób swoje znaczne wpływy w państwie dla własnych korzyści, aby nielegalnie wzbogacić się poprzez przestępstwa w różnych sektorach ukraińskiej gospodarki”?
W tym artykule rzucę więcej światła na tło skandalu, o którym nigdy wcześniej nie pisano w języku niemieckim. Ponieważ muszę wyjaśnić wiele szczegółów, aby uzyskać jasność, będzie to kolejny z moich przerażających, bardzo długich artykułów. Ale uwierzcie mi, warto go przeczytać.
Jakiego pytania unikają zachodnie media za wszelką cenę?
Zacznijmy od tego, co zachodnie media całkowicie ignorują w swoich doniesieniach o ukraińskiej aferze korupcyjnej: roli czołowych zachodnich urzędników w tej aferze. Przedstawiciele Zachodu posiadają większość w radach nadzorczych ukraińskich przedsiębiorstw państwowych, co jest uzasadnione rzekomą walką z korupcją.
Dotyczy to również Energoatomu, ukraińskiej państwowej spółki energetycznej, która jest w centrum afery. Rada nadzorcza firmy składa się ze starannie dobranych przedstawicieli Zachodu, a dyrektor finansowy firmy również jest zachodni. Kiedy został powołany w 2020 roku, specjalistyczne publikacje pisały o jego obowiązkach:
„Hartmut Jakob będzie kierował działem finansów i ekonomii Energoatomu i skupi się na stabilizacji finansowej firmy”.
Jeśli w Energoatomie zdefraudowano co najmniej sto milionów dolarów poprzez sfałszowane faktury, czy nie powinno się w pierwszej kolejności zbadać dyrektora finansowego firmy, którego zadaniem jest zapobieganie takim zdarzeniom? Ale nie zadaje mu się żadnych pytań, a zachodnie media nawet nie poruszają tej kwestii, aby uniknąć takich pytań.
Przyjrzyjmy się więc bliżej. Dlaczego do rad nadzorczych ukraińskich spółek państwowych powoływani są głównie ludzie z Zachodu? Kiedy i kto podjął taką decyzję? Jakie podano powody i co tak naprawdę za tym stoi?
Gdy przyjrzymy się tym kwestiom, obecna afera korupcyjna stanie się znacznie jaśniejsza.
Ukraińska ustawa o radach nadzorczych
Każdy, kto przeczytał moją książkę „Kartel ukraiński”, będzie miał ogólne pojęcie o prawie dotyczącym rad nadzorczych, o którym pisałem w tej książce.
Po rewolucji na Majdanie wiceprezydent USA Biden był wysłannikiem rządu USA na Ukrainę, a jego zadaniem było stworzenie sieci praw i organizacji na Ukrainie, które umożliwiłyby USA całkowitą kontrolę nad ukraińską polityką. Jednym z elementów tych wysiłków było założenie NABU, ale do tego wrócimy później.
Innym ważnym elementem była ustawa o radach nadzorczych, którą Aivaras Abromavičius, Litwin wykształcony w USA, przeforsował, gdy był ministrem gospodarki Ukrainy. Został ministrem gospodarki w grudniu 2014 roku, a prezydent Poroszenko nadał mu nawet obywatelstwo ukraińskie, aby umożliwić mu objęcie stanowiska ministra.
Abromavičius pozostał ministrem gospodarki tylko do początku 2016 roku, ale w trakcie swojej kadencji wdrożył najważniejsze ustawy, których od niego oczekiwano. Na Ukrainie był jednym z ministrów określanych mianem „Specjalnej Jednostki Reform”. Pod jego kierownictwem uchwalono ustawę o radach nadzorczych przedsiębiorstw państwowych, oficjalnie mającą stanowić element walki z korupcją na Ukrainie, ogłoszonej przez wiceprezydenta USA Bidena. Walka z korupcją była oficjalnie jednym z głównych priorytetów wiceprezydenta Bidena, Specjalnego Wysłannika USA ds. Ukrainy, i pod tym pretekstem, począwszy od 2014 roku, stworzył on sieć organizacji i ustaw, za pośrednictwem których Stany Zjednoczone od tamtej pory kontrolują Ukrainę.
Ustawa o radach nadzorczych ukraińskich przedsiębiorstw państwowych stanowi, że do rad nadzorczych ukraińskich przedsiębiorstw państwowych powoływani są w szczególności cudzoziemcy, a uprawnienia tych rad zostały rozszerzone. Był to kolejny ważny krok na drodze do kontroli USA nad Ukrainą, ponieważ przedsiębiorstwa państwowe odgrywają kluczową rolę w tym kraju. Ten, kto je kontroluje, sprawuje władzę nad praktycznie wszystkimi sektorami gospodarki kraju, ponieważ sektor energetyczny i obronny w szczególności znajdują się w rękach przedsiębiorstw państwowych na Ukrainie. Przez prawie dziesięć lat te kluczowe sektory ukraińskiej gospodarki były kontrolowane przez rady nadzorcze złożone z ludzi Zachodu.
W rezultacie w ukraińskich przedsiębiorstwach państwowych powstały rady nadzorcze, których listy wyglądały jak spis transatlantyków i „Sorosian” (jak nazywani są na Ukrainie zwolennicy George’a Sorosa). Nowo mianowani członkowie rad nadzorczych otrzymują książęce pensje; ich pensje i premie od samego początku sięgały setek tysięcy dolarów. I to w kraju, gdzie przeciętna pensja przeciętnego obywatela wynosiła wówczas około 200 dolarów.
Ponieważ są to przedsiębiorstwa państwowe, ostatecznie to obywatele Ukrainy płacili książęce pensje rzekomym organom antykorupcyjnym z USA i Europy zasiadającym w tych radach nadzorczych.
Ci członkowie rady nadzorczej dyktowali kierunek działaniom przedsiębiorstw państwowych. Fakt, że otrzymywali wysokie pensje od ukraińskich przedsiębiorstw państwowych, był wygodny dla USA, UE, Sorosa i innych zachodnich organizacji pozarządowych, które wcześniej finansowały i organizowały protesty na Majdanie, ponieważ nie musieli już sami płacić swoim pracownikom; państwo ukraińskie robiło to za pośrednictwem swoich przedsiębiorstw państwowych. W ten sposób państwo ukraińskie faktycznie zapłaciło za przejęcie przez USA jego własnych przedsiębiorstw państwowych.
Energoatom
Energoatom, będący w centrum obecnego skandalu korupcyjnego, jest również ukraińską spółką państwową. Obecna rada nadzorcza została powołana w czerwcu 2024 roku i zasiadają w niej Timothy John Stone, Michael Elliott Kirst, Niewierowicz, Witalij Pietruk i Timofiej Milowanaw. Trzech z pięciu członków rady nadzorczej Energoatomu pochodzi zatem z Zachodu; pozostali dwaj to ukraińskie marionetki lojalne wobec Zachodu.
Timothy John Stone był wcześniej m.in. przewodniczącym Stowarzyszenia Przemysłu Jądrowego Wielkiej Brytanii (Nuclear Industry Association of Great Britain) i Nuclear Risk Insurers, wiodącego globalnego dostawcy ubezpieczeń jądrowych, oraz członkiem rady dyrektorów Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Michael Elliott Kirst jest założycielem i prezesem EuroAtlantic Partners oraz zajmował kierownicze stanowiska w amerykańskiej korporacji Westinghouse Electric. Jarek Neverovich jest byłym ministrem energetyki Litwy i głównym doradcą prezydenta Litwy ds. środowiska i infrastruktury. Witalij Petruk kierował ukraińską państwową agencją ds. zarządzania strefą wykluczenia w Czarnobylu w latach 2015–2019. Timofiej Milovanov jest byłym ministrem rozwoju gospodarczego, handlu i rolnictwa Ukrainy.
Skoro fakt, że zachodnie firmy nie tylko zasiadają w radzie nadzorczej Energatotomu, ale także posiadają większość, jest uzasadniony walką z korupcją, zachodni dziennikarze powinni teraz pytać, jak pod ich nadzorem co najmniej sto milionów dolarów mogło zostać zdefraudowanych z korporacji za pomocą dość niezdarnie sfałszowanych faktur. Z nagrań audio opublikowanych przez NABU w końcu dowiadujemy się, że miliony zostały zdefraudowane poprzez rażąco zawyżone faktury za różne projekty budowlane oraz poprzez wystawianie rachunków za projekty, które nigdy nie miały zostać zrealizowane i nigdy nie zostały zrealizowane.
W korporacji, która uczyniła walkę z korupcją swoją misją, co Energatotom wyraźnie podkreśla na swojej stronie internetowej, i która powołuje do rady nadzorczej drogich „specjalistów” do walki z zagraniczną korupcją, z pewnością powinien istnieć departament audytu, który natychmiast wykrywałby tak rażące kradzieże z wykorzystaniem sfałszowanych faktur, zwłaszcza gdy w grę wchodzą tak duże kwoty.
Co więcej, jak wspomniano, od 2020 roku dyrektorem finansowym Energoatomu jest niejaki Hartmut Jakob. Dział audytu powinien zatem działać pod jego nadzorem. Nikt jednak nie zadaje pytań; żaden zachodni dziennikarz nie dzwoni do pana Jakoba, żeby zapytać, jak to wszystko mogło się wydarzyć.
Zachodnie media nie zadają żadnych z tych pytań; zamiast tego przedstawiają ukraińską aferę korupcyjną jako coś, co rzekomo zorganizowało kilku kumpli Zełenskiego za jego plecami, bez wiedzy Zełenskiego – a tym bardziej Zachodu.
Rola Zachodu
To, że na Ukrainie dochodzi do masowych kradzieży, nie jest niczym nowym. Nie jest też niczym nowym, że kradzione są zachodnie pieniądze pomocowe. I fakt, że Zachód jest tego świadomy, również nie jest niczym nowym.
Przypomnę, że w 2023 roku rosyjscy żartownisie, specjalizujący się w dzwonieniu do polityków i innych celebrytów pod fałszywymi nazwiskami, rozmawiali z prezes EBC Lagarde. Lagarde myślała, że rozmawia z Zełenskim. Całą rozmowę można znaleźć tutaj (https://web.archive.org/web/20250324102127/https://anti-spiegel.ru/2023/der-prank-mit-ezb-chefin-christine-lagarde).
W rozmowie „Zełenski” powiedział Lagarde, że na początku swojej prezydentury odkrył, że Poroszenko sprzeniewierzył pożyczki MFW przeznaczone dla ukraińskiej gospodarki.
Lagarde wyraźnie nie była zaskoczona, również temu nie zaprzeczyła. Jej całkowicie obojętna reakcja potwierdziła, że była tego świadoma, mówiąc po prostu:
„Wiesz równie dobrze jak ja, że byli bardzo dziwni ludzie, którzy wykorzystali sytuację, którzy mieli swoje własne małe armie, którzy mieli swój własny system. Z pewnością wykorzystali to, co zarówno MFW, jak i USA próbowały zrobić, aby pomóc Ukrainie. Ale wiesz, historii nie da się zmienić. (…) Czy wdrożono to w stu procentach idealnie? Nie, oczywiście, że nie”.
Tak zareagowała prezes EBC Lagarde w 2023 roku, gdy zwrócono uwagę na kradzież miliardów dolarów i euro z zachodniej pomocy przez ukraiński rząd po protestach na Majdanie. Nie wszystko zostało „wdrożone w stu procentach idealnie”, powiedziała. Innymi słowy: Pech, co to w ogóle znaczy kilka miliardów dolarów z MFW?
Zatem na Zachodzie ludzie doskonale zdają sobie sprawę z tego, ile pieniędzy jest kradzionych na Ukrainie i że to rząd, aż po prezydenta Ukrainy, kradnie te fundusze.
Mam pytanie do przemyślenia: Jak bardzo prawdopodobne jest, że zachodni politycy spokojnie przyglądają się, jak ukraiński rząd kradnie miliardy dolarów z zachodniej pomocy? I jak bardzo prawdopodobne jest, że pewne osobistości na Zachodzie otrzymują swoją część?
A może, mówiąc wprost: jak głęboko czołowi przedstawiciele Zachodu są faktycznie uwikłani w ukraińskie bagno korupcji? A może ktokolwiek naprawdę wierzy, że biernie przyglądają się kradzieży zachodnich pieniędzy, nie chcąc samemu mieć z tego udziału? Nie mówię tu przede wszystkim o zachodnich politykach, ale o zachodnich organizacjach pozarządowych założonych przez zachodnich oligarchów, takich jak Soros, które kontrolują dziś Ukrainę, na przykład umieszczając „swoich ludzi” w zarządach ukraińskich przedsiębiorstw państwowych.
A może, mówiąc wprost: jak głęboko czołowi przedstawiciele Zachodu są faktycznie uwikłani w ukraińskie bagno? Czy ktokolwiek wierzy, że biernie przyglądają się kradzieży zachodnich funduszy, nie chcąc sami mieć w tym udziału? Nie mówię tu przede wszystkim o zachodnich politykach, ale raczej o zachodnich organizacjach pozarządowych założonych przez zachodnich oligarchów, takich jak Soros, które kontrolują dziś Ukrainę, na przykład umieszczając „swoich ludzi” w radach nadzorczych ukraińskich przedsiębiorstw państwowych.
Wielu zachodnich polityków zarabia krocie, „zajmując się biznesem” po zakończeniu kariery politycznej, a następnie, zupełnie przypadkiem, zdobywając hojnie płatne posady w korporacjach lub organizacjach, które wcześniej wspierali jako politycy.
Ostrożna amnestia za korupcję?
Pojawiły się liczne doniesienia, że pierwotna wersja planu pokojowego Trumpa dla Ukrainy zawierała klauzulę przewidującą obowiązkowe audyty zachodnich funduszy pomocowych – czyli dochodzenie w sprawie tego, ile, od kogo i gdzie zostało zdefraudowane. Według tych doniesień klauzula ta została usunięta pod presją polityków ukraińskich i europejskich (a prawdopodobnie także amerykańskich). Zamiast tego punkt 26 pierwotnej wersji planu pokojowego Trumpa stanowi:
„Wszystkie strony zaangażowane w ten konflikt otrzymają pełną amnestię”.
Można by założyć, że dotyczy to tylko zbrodniarzy wojennych, ale klauzula ta wyraźnie odnosi się do „wszystkich stron zaangażowanych w ten konflikt”, co oczywiście obejmuje darczyńców z Ukrainy. Zgodnie z jej brzmieniem zachodni politycy i liderzy biznesu, którzy są bezpośrednio (poprzez otrzymywanie funduszy) i pośrednio (poprzez przymykanie oczu) zaangażowani w korupcję na Ukrainie, starają się z wyprzedzeniem zapewnić sobie kompleksową amnestię.
Nie było to żadnym zaskoczeniem.
Obecny skandal korupcyjny nie był w żadnym wypadku zaskoczeniem; w rzeczywistości narastał od ponad sześciu miesięcy. Aby to zrozumieć, warto wiedzieć, że NABU również zostało założone w latach 2015/2016 za czasów ówczesnego wiceprezydenta USA Bidena i od samego początku znajdowało się pod całkowitą kontrolą ambasady USA w Kijowie. NABU ma nawet „łącznika” FBI w swoim biurze, który przekazuje instrukcje bezpośrednio z Waszyngtonu. Obszernie pisałem o NABU w mojej książce „The Ukraine Cartel” (Ukraiński Kartel).
Wiosną 2025 roku wyszło na jaw, że NABU prowadzi śledztwa w bliskim otoczeniu Zełenskiego. Śledztwa te koncentrowały się między innymi na defraudacji ogromnych sum pieniędzy oficjalnie przeznaczonych na budowę obiektów obronnych, które nigdy nie powstały (lub zostały zbudowane w standardzie uniemożliwiającym prowadzenie działań wojennych). Im bliżej gabinetu prezydenckiego Zełenskiego, tym bardziej narastała nerwowość.
10 maja Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) przeprowadziło kilka rewizji w domach wysoko postawionych dowódców Gwardii Narodowej Ukrainy, podejrzewając ich o korupcję. Ukraińskie media, powołując się na źródła w organach ścigania, poinformowały, że dowódca Gwardii Narodowej mógł przyjąć łapówki o łącznej wartości 190 milionów hrywien (4,5 miliona dolarów).
Administracja prezydencka Zełenskiego i Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), podlegająca Zełenskiemu, zaprotestowały przeciwko działaniom NABU.
Pod koniec maja ukraińskie media poinformowały o udziale osób z bliskiego otoczenia Zełenskiego w aferach korupcyjnych związanych z budową instalacji obronnych. Już wiosną 2024 roku żołnierze skarżyli się na brak budowy linii obronnych w obwodzie charkowskim i twierdzili, że środki przeznaczone na ich wyposażenie zostały zdefraudowane. Później okazało się, że podobne problemy pojawiły się w obwodzie sumskim.
Pod koniec maja ukraińskie media donosiły o zamieszaniu członków bliskiego otoczenia Zełenskiego w skandale korupcyjne związane z budową instalacji obronnych.
Pod koniec lipca Zełenski próbował przejąć kontrolę nad NABU poprzez szybką akcję legislacyjną, która wywołała ostrą krytykę na Zachodzie. UE zagroziła nawet wstrzymaniem wszelkiego wsparcia dla Ukrainy. Dla UE NABU (jako narzędzie kontroli ukraińskiej polityki) było nawet ważniejsze niż wojna z Rosją. Na Ukrainie wybuchły protesty zorganizowane przez Zachód, a po zaledwie tygodniu Zełenski ugiął się i wycofał ustawę.
Po tym nastąpił nieprzerwany strumień doniesień o korupcji na Ukrainie, aż w końcu NABU opublikowało nagrania audio, które ujawniły trwający skandal korupcyjny prawie dwa tygodnie temu.
W tym kontekście szczególnie interesujący jest raport z sierpnia: 21 sierpnia (kontrolowana przez Zachód) rada nadzorcza Energoatomu odwołała prezesa bez wyjaśnienia i ze skutkiem natychmiastowym. Dziś należy założyć, że za kulisami wiedziano już, nad czym pracuje NABU, i że Energoatom podjął już „środki nadzwyczajne”, aby chronić osobę ostatecznie odpowiedzialną przed atakiem.
Dopóki Energoatom nie przedstawi żadnego wyjaśnienia zaskakującego zwolnienia, jest to dla mnie jedyne wiarygodne wytłumaczenie, ponieważ oczywiste jest, że korupcja na Ukrainie jest znana wszystkim – w tym na Zachodzie, a nawet w radzie nadzorczej Energoatomu.
Rady nadzorcze jako ochrona przed oskarżeniem
Moja książka „Kartel ukraiński” dotyczyła również ukraińskiej spółki gazowej Burisma, której właściciel, Mykoła Złoczewski, był pod ogromną presją po Majdanie, ponieważ wcześniej pełnił funkcję ministra energetyki i przyznał swojej firmie najlepsze licencje na szczelinowanie hydrauliczne na Ukrainie. Oskarżeń było jednak znacznie więcej, w tym o korupcję, pranie pieniędzy i tak dalej.
Po tym, jak protesty na Majdanie skutecznie oddały władzę na Ukrainie Zachodowi pod przewodnictwem USA, ukraiński oligarcha Złoczewski umocnił swoją pozycję, mianując w maju 2014 roku zachodnich przedstawicieli do rady dyrektorów swojej firmy, oferując im miesięczne pensje w wysokości 50 000 dolarów. Wśród nich byli Hunter Biden, syn ówczesnego wiceprezydenta USA Joe Bidena; były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski; oraz Devon Archer, były szef kampanii ówczesnego sekretarza stanu USA Johna Kerry’ego.
Archer był również bliskim przyjacielem Christophera Heinza, pasierba Johna Kerry’ego i współwłaściciela Rosemont Seneca Partners, firmy, którą Hunter Biden założył wspólnie z Christopherem Heinzem. Devon Archer również był tam partnerem. Rosemont Seneca później wielokrotnie trafiała na pierwsze strony gazet, ponieważ wyciągi bankowe ujawniały, że trafiały tam prane pieniądze z Ukrainy i Chin, ale to już inna historia.
W każdym razie, mianując tych członków rady nadzorczej, Złoczewski zapewnił sobie ochronę Joe Bidena i innych zachodnich polityków, a Złoczewskiemu ani jego firmie nigdy nie postawiono zarzutów. Zamiast tego, akta sprawy zostały ostatecznie zniszczone przez NABU, agencję założoną przez Joe Bidena w celu zwalczania korupcji na Ukrainie.
Flamingo, Fire Point i Mike Pompeo
Osoby zamieszane w aferę korupcyjną zdają się stosować tę samą taktykę: chronić się przed oskarżeniem poprzez mianowanie prominentnych zachodnich polityków do rad nadzorczych. Timur Mindich, stary przyjaciel i partner biznesowy Zełenskiego, który jest w centrum obecnego skandalu i uciekł z Ukrainy tuż przed planowanym aresztowaniem, jest również właścicielem firmy Fire Point.
W sierpniu Zełenski z pompą ogłosił, że Ukraina opracowała nową cudowną broń, pocisk dalekiego zasięgu Flamingo, i rozpoczyna jego masową produkcję, obiecując, że wkrótce zostanie on masowo wykorzystany przeciwko celom położonym głęboko w Rosji.
Eksperci są teraz pewni, że Flamingo nie jest ukraińskim projektem, na który przeznaczono znaczne środki z ukraińskiego (finansowanego przez UE) skarbu państwa, lecz pociskiem rakietowym FP-5 opracowanym przez brytyjską grupę Milanion. A przynajmniej jego bardzo wierną kopią lub licencjonowaną wersją.
Jednakże znaczne kwoty z ukraińskiego budżetu, który istnieje tylko dzięki zachodnim dotacjom finansowym, zostały przekierowane na rzekomy rozwój Flamingo, podczas gdy teraz jest jasne, że Ukraina w ogóle nie opracowała tego pocisku, a zamiast tego określa brytyjski projekt mianem „ukraińskiego pocisku”. Oczywiście wszyscy eksperci na Zachodzie zdają sobie z tego sprawę, ale żaden zachodni dziennikarz nie pyta, gdzie tak naprawdę poszły pieniądze na rozwój Flamingo.
Oficjalnie Flamingo został opracowany przez Fire Point, firmę produkującą również większość ukraińskich dronów – oczywiście również finansowaną przez państwo ukraińskie, a raczej z zachodnich pieniędzy pomocowych.
I jak na ironię losu, właścicielem Fire Point jest Timur Mindich.
Fire Point była pierwotnie agencją castingową, która dostarczała aktorów do filmów i programów telewizyjnych w czasach Zełenskiego jako komika i aktora. Obecnie jednak Fire Point jest jednym z największych kontrahentów ukraińskich sił zbrojnych, otrzymując w zeszłym roku prawie jedną trzecią środków przeznaczonych na drony z budżetu państwa, a jej roczne przychody wzrosły z 4 milionów dolarów do ponad 100 milionów dolarów. W ten sposób mała agencja castingowa prowadzona przez przyjaciela Zełenskiego, Mindicha, stała się głównym dostawcą dronów dla ukraińskiej armii, a nawet twórcą rzekomo najnowocześniejszego ukraińskiego pocisku rakietowego Flamingo.
O tym, że Mindich i Zełenski próbują również chronić się przed oskarżeniami, mianując osoby z Zachodu, świadczy inna interesująca nominacja: 15 listopada, pięć dni po ujawnieniu skandalu korupcyjnego w NABU, Fire Point powołało do swojej rady dyrektorów Mike’a Pompeo, byłego dyrektora CIA i sekretarza stanu USA z pierwszej kadencji Trumpa.
Kogo jeszcze?
Oczywiście, w niemieckich mediach nie usłyszycie o tym ani słowa. Niemieckie „media wysokiej jakości” nie zadają żadnych krytycznych pytań, choć widzimy, że pytań mogłoby być mnóstwo.
Co więcej, w ostatnich dniach i tygodniach, podczas poufnych rozmów, które odbyłem z różnymi osobami podczas podróży w listopadzie, otrzymałem informacje sugerujące, że niemieccy i europejscy politycy najwyraźniej czerpali korzyści finansowe z wydarzeń na Ukrainie. Jak dotąd nie przedstawiono mi żadnych wiarygodnych i weryfikowalnych dowodów, ale źródła, z którymi rozmawiałem, okazały się w przeszłości wiarygodne.
Dopóki nie będę miał dowodów na te twierdzenia, oczywiście nie ujawnię żadnych szczegółów ani nazwisk.
Ale to, czego teraz nie ma, może się wydarzyć, jeśli zostaną mi przedstawione weryfikowalne dowody.
Bosak: Morawiecki zablokował kontrolę wieku w dostępie do pornografii
[panie Bosaku, przecież porno, jako skrajnie szkodliwe i grzeszne, w porządnym kraju, nie tylko w katolickim, powinno być w całości zakazane i karane.. Mamusia ciebie tego nie nauczyła?? Ani ksiądz katecheta??
To uważasz, lebiego, że dorosły powinie oglądać porno, czy chodzić do burdelu??? Mirosław Dakowski]
===========================================================
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak przypomniał, że to kancelaria ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego zablokowała możliwość wprowadzenia realnej kontroli wieku w dostępie do treści pornograficznych w Polsce.
Podczas rozmowy na antenie Radia Zet, wicemarszałek Bosak podkreślił, że obecnie „pornografia w Polsce jest legalna za wyjątkiem tzw. twardej pornografii, która jest penalizowana przez kodeks karny”.
„Moim zdaniem powinna być realna kontrola wieku jeśli chodzi o dostęp do pornografii. I takie rozwiązania były przygotowane w okresie rządów PiS. Miały poparcie wszystkich klubów. Zostały jednak zablokowane przez kancelarię ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego” – powiedział Krzysztof Bosak.
Jak przekonywał poseł Konfederacji w efekcie działań kancelarii premiera Morawieckiego wspomniane zmiany „nigdy nie zostały skierowane do Sejmu”.
„Uważam, że wyborcom konserwatywnym czy chrześcijańskim w Polsce ta informacja się należy” – stwierdził poseł Konfederacji.
Peacemaker https://www.salon24.pl/u/peacemaker2/1474901,zurek-i-szczurek
Dziś rano za pośrednictwem TV Republika dotarła do mnie wiadomość, że w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyło się spotkanie Waldemara Żurka z aktywem najbardziej aktywnych AGRESYWNYCH antypisowskich aktywiszczy takich jak Arkadiusz Szczurek, Marta Lempart, Katarzyna Augustynek itp… Dziennikarze i komentatorzy Republiki zastanawiali się w jakim celu odbyło się to spotkanie.
Co ja sądzę na ten temat. Przede wszystkim uważam, że te dwie teorie obie są prawdziwe (zwłaszcza ta druga – w wyjaśnieniu jej dopisałem sporo od siebie, bo dziennikarze Republiki nie byli tak szczegółowi) i co najważniejsze wzajemnie siebie nie wykluczają. Czyli oczywiście Żurek z Tuskiem planują grubą prowokację przed Wigilią Bożego Narodzenia (a może nawet w samą Wigilię). Oczywiście zaprosili zadymiarzy z „Silnych razem” aby nie tylko przekazać im wyrazy uznania i wsparcia, ale wspólnie zaplanować działania przed świętami. To wszystko jest prawda.
Niedawno porównując książkę Antoniego Sobańskiego „Cywil w Berlinie” z czasami obecnymi pozwoliłem sobie na komentarz (oczywiście usunięty przez cenzurę Salonu24) porównujący opisany w książce pierwszy rok rządów Adolfa Hitlera z tym, co się dzieje tu i teraz w Polsce. Konkluzja była taka, że „Silni Razem” w odróżnieniu od Oddziałów Szturmowych (SA, niem. Die Sturmabteilungen der NSDAP) mają OGRANICZONE PRZYZWOLENIE NA STOSOWANIE PRZEMOCY oraz NIE STANOWIĄ FORMALNEJ, UMUNDUROWANEJ ORGANIZACJI. Czyli mogą stosować przemoc werbalną, symboliczną, psychiczną oraz drobną przemoc fizyczną. Więc wolno im obrażać, umieszczać rażąco raniące i obrażające napisy, zakłócać uroczystości, dewastować pomniki i mienie osób należących do opozycji, organizować przepychanki i drobne akty przemocy mające sprowokować drugą stronę do odpowiedzi, którą można będzie wykorzystać propagandowo jako „akt agresji i przemocy”, ale nie wolno im porywać, gwałcić, bić, mordować (a w III Rzeszy takie czyny w wykonaniu bojówek SA były dość częste – odsyłam do książki Antoniego Sobańskiego).
Można się zastanawiać o co cenzor doczepił się do mojego komentarza, bo przecież pokazuje on, że w gruncie rzeczy nie jest jeszcze tak bardzo źle i istnieją jakieś granice… I właśnie kiedy słyszę o spotkaniu Żurka ze Szczurkiem i innymi bojówkarzami (lub jak kto woli „aktywistami”) Lotnej Brygady Opozycji (nazwę wziąłem z artykułu Onetu) to zastanawiam się, czy poprzednie zdanie nie zmienia właśnie czasu na przeszły… że granice BYŁY… do wczoraj. Bo biorąc pod uwagę dotychczasowe „dokonania” ministra Żurka jakoś łatwo mi wyobrazić sobie sytuację, gdy po cichu mówi on Lotnej Brygadzie… teraz już Rządu… „słuchajcie, nie przejmujcie się za bardzo, jakby wam się zdarzyło że was poniosą nerwy i pobijecie jakiegoś pisiora, kamery uchwycą was na niszczeniu jego prywatnego samochodu a nie tylko antyaborcyjnej furgonetki, to mamy już porozstawianych swoich sędziów i włos z głowy wam nie spadnie… a nawet jakby jakiś pisior przypadkiem w wyniku waszych działań zginął, to albo od razu ogarniemy was immunitetem totalnej bezkarności i nietykalności jak prokurator Wrzosek, albo was po lekkiej ściemie wyciągniemy z pudła, jak Rysia Cybę”. Czy rzeczywiście takie lub podobne słowa padły? Tego nie wiem. Ale jeśli Minister Sprawiedliwości zaprasza osoby znane ze stosowania przemocy wobec drugiej strony, to coś musi być na rzeczy – czy to bardziej bezczelne, czy bardziej zawoalowane, ale coś musi być na rzeczy.
A teraz skąd wziąłem określenie „Aktywista Lotnej Brygady Opozycji Arkadiusz Szczurek”? Z artykułu Onetu, który już w 2022 roku pokazywał, że nie tylko ci bojówkarze sami nadają sobie paramilitarne nazwy, ale są już w większości przypadków bezkarni, choć jeszcze niby rządzi PiS:
„Aktywista Lotnej Brygady Opozycji Arkadiusz Szczurek, który wspiął się na pomnik smoleński z flagą Unii Europejskiej, może otrzymać 4 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd uznał, że mężczyzna został zatrzymany przez policję bezpodstawnie. Wyrok jest nieprawomocny.”
Z tego co wiem, jedyną osobą skazaną w tym gronie jest Katarzyna Augustynek znana jako „Babcia Kasia” której i tak Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził wyrok, nie odstąpił jednak od całkowitego wymierzenia kary. Chodzi o znieważenie i ugryzienie wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia. Wszystkie pozostałe przypadki znieważania, opluwania, bicia, gryzienia, zmieniania znaków drogowych i tablic przy nazwach miasta oraz rozpowszechnianie na ich podstawie fałszywych oskarżeń itp, itd… SĄ BEZKARNE.
„Ale czyż można wyliczyć wszystkie objawy bezprawia i opisać całą garderobę płaszczyków, pod którymi się ukrywa? Jest jeden taki płaszczyk demagogiczny, w który wszyscy prawie wierzą jak w królewską koszulę z bajki Andersena. A mianowicie zarzuca się osobom, które się chce zniszczyć, po prostu nieuczciwość. Urzędowe oświadczenie, że ktoś kradł, dopuszczał się nadużyć natury finansowej, wyzyskiwał swoje wpływy czy stosunki itp. — któż na całym świecie natychmiast w to nie uwierzy? Może jakaś zaślepiona matka i to chyba nie w czasach dzisiejszych.
Tylu tysiącom ludzi przypisano podobne sprawki, że opinia publiczna nie może się wprost połapać, czy wytoczono sprawy tym rzekomym kanaliom, czy zostali skazani. Wiadomo, że są aresztowani, że siedzą: dobrze im tak. A gazeta jutrzejsza przyniesie tyle nowych sensacji, że o wczorajszych „panamach” nie będzie czasu myśleć. Tak łatwo przecież przyczepić się do ludzi operujących ogromnymi kapitałami publicznymi. Gdzie tylko jest fundusz dyspozycyjny — tam szantaż murowany. Aż strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby inny reżim zastąpił obecny i chciał zastosować te same metody walki. Bo nie trzeba myśleć, że wszyscy narodowi socjaliści mają głęboką pogardę dla własnej kieszeni. Jeśli chodzi jednak o tę dziedzinę, plotek opowiada się niewiele, a skandali w ogóle jeszcze nie było.(…)
Powróćmy do rzekomych nadużyć. Zarzuca się je wszystkim „niewygodnym”. Tak aresztuje się hrabiego Eulenburga, osobistego przyjaciela syna Hindenburga. Prałat Kaas, były przewodniczący byłej Partii Centrum, zaskoczony wypadkami za granicą, postanawia pozostać w Rzymie ad infinitum (czyli w nieskończoność – mój przypis), gdyż wie dobrze, że na granicy Niemiec byłby aresztowany pod zarzutem brudnych machinacji pieniężnych. Wreszcie najskuteczniejszą bronią, która przyczyniła się do kompletnego zniszczenia organizacji robotniczych i zawodowych, było rzucenie podejrzeń na czystość rąk przywódców związków zawodowych, Grossmanna i Leiparta, dwóch starych ludzi znanych z prawości, uczciwości i bezinteresowności, którzy całe życie poświęcili sprawie robotniczej. Przeciw jednemu z nich wysunięto zarzut, że pobierał „niesłychanie wygórowane wynagrodzenie”, bo aż siedemset marek miesięcznie. Ale jak już wspomniałem, zarzut chciwości, choćby poparty tak śmiesznie słabymi argumentami, zawsze trafia do złośliwej łatwowierności tłumu.”
Właśni TV Republika podała listę „aktywistów” zaproszonych wczoraj na spotkanie z Ministrem Sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem (aż ręka świerzbi, by napisać „Ministrem Sprawiedliwości III Rzeszy Waldemarem Ż.”) Są to:
Patrząc po składzie są to osoby, które ewidentnie pretendują do tytułu „męczenników pisowskiego reżimu” bo albo sami pogrążyli się lewymi fakturami (Kijowski), albo tak pogryźli aktywistę pro-life, że obrażeń nie dało się zakwalifikować inaczej niż jako śladów przemocy (Augustynek), albo dewastowali zasieki na polsko-białoruskiej granicy (Kramek), albo wreszcie sami celowo doprowadzili do zamknięcia siebie wskutek niestawiania się na rozprawach i niezapłacenia kary grzywny (Kasprzak). Pojawiła się więc w mojej głowie czwarta hipoteza: Żurek wie, że stosowane przez niego hitlerowskie metody nie są szeroko akceptowane w społeczeństwie. Poparcie dla „rozliczeń PiS” w wykonaniu Żurka jest prawie dokładnie równie poparciu Koalicji Obywatelskiej (dawnej Platformy).
Pozytywną opinię na temat rozliczeń rządów PiS przez Żurka ma 32,4 proc. badanych. Spośród tej grupy działania ministra sprawiedliwości „zdecydowanie dobrze” ocenia 11,7 proc. badanych, zaś „raczej dobrze” 20,7 proc. Odpowiedzi „nie wiem” udzieliło 22,5 proc. respondentów. Z badania wynika, że działania ministra sprawiedliwości negatywnie ocenia 45,1 proc. respondentów, spośród których odpowiedzi „zdecydowanie źle” udzieliło 33,6 proc. badanych, a „raczej źle” 11,5 proc.
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/rozliczenia-rzadow-pis-polacy-ocenili-ministra-zurka-sondaz/9lkrn6b
Dlatego prawdopodobnie planuje akcję propagandową mającą szkalować rząd PiS jako krwawy reżim, który więził, torturował, mordował… dokładnie tak, jak to w swoim PSYCHOPATYCZNYM WYZNANIU opisał PRL-owski trep dowodzący oddziałem wojsk pancernych w trakcie Stanu Wojennego (który on sam nazwał „kulturalnym wydarzeniem” w którym „dochowano standardów”) towarzysz pułkownik Adam Mazguła, które to wyznanie udostępniłem i skomentowałem w artykule: https://www.salon24.pl/u/peacemaker2/1472236,slowrzyg-antypisowca-wyborco-koalicji-rzadzacej-jak-ci-nie-wstyd
Mówiąc w telegraficznym skrócie, chodzi o to, aby wzorem szmatławca Der Stürmer wyzwolić takie pokłady nienawiści do PiS-u (w przypadku Der Stürmer chodziło o Żydów, ale metody były identyczne), aby nie tylko wyłączyły one reakcje sumienia na doniesienia o kolejnych aktach bezprawia i okrucieństwa dokonywanych na politykach i wyborcach PiS, ale aby wyzwoliły „głód rozliczeń”, czyli tak naprawdę DZIKĄ ŻĄDZĘ JAK NAJBARDZIEJ OKRUTNEJ I KRWAWEJ ZEMSTY. Ciekawe kiedy to dotrze do dziennikarzy, bo takiej konkluzji w Republice nie usłyszałem. Ale dobrze, że ona jest, bo inaczej nie dowiedzielibyśmy się o tym spotkaniu Żurka, Szczurka et consortes.
A tak na marginesie… W niedzielnym „Saloniku politycznym Rafała Ziemkiewicza” Gospodarz i Goście dali niezłą plamę. Otóż zarzucili oni politykom PiS, że współpracowali oni z Czarzastym wyrzucając Piotra Farfała z TVP.
Otóż w czasach, kiedy PiS i Lewica dogadały się, aby usunąć z TVP szkodnika Piotra Farfała osadzonego tam przez Romana Giertycha, a „bohatersko” bronionego przez Donalda Tuska za pośrednictwem Aleksandra Grada, liderem Lewicy nie był Włodzimierz Czarzasty, tylko Grzegorz Napieralski. Napieralski w przeciwieństwie do Czarzastego nigdy nie był w PZPR ani nie brał udziału w aferze Rywina. Był on bardzo ludzką twarzą lewicy… może to drobiazg, ale pamiętam, że gdy w trakcie programu telewizyjnego na żywo dowiedział się o Smoleńsku, to ukradkiem wyszedł ze studia, aby nie płakać przed kamerą. Porozumienie PiS z Lewicą na około rok uratowało Polskę przed monopolem medialnym (po Smoleńsku Tusk i tak przejął TVP), a stworzony przez PiS i Lewicę model telewizji publicznej mógłby robić za niedościgniony wzór. W pierwszym kanale miejsce znaleźli publicyści prawicowi (między innymi Rafał Ziemkiewicz i Łukasz Warzecha), w drugim kanale publicyści lewicowi i liberalni (np.: Janina Paradowska i Tomasz Lis), a TVP Info skrupulatnie dbało o to, aby każdą konferencję czy to polityka koalicji czy opozycji relacjonować na żywo, bez cięć, bez „wstępniaków” nastawiających widza pozytywnie lub negatywnie i aby dyskusja po konferencji była prowadzona w zrównoważonym składzie i z neutralną moderacją.
TAKA TELEWIZJA PUBLICZNA DOPROWADZAŁA DONALDA TUSKA DO FURII. Nie to, co beznadziejna „Telewizja Kurska” czyli TVP z lat 2016 – 2023, czy choćby ta obecna Republika. DLATEGO ZARAZ PO SMOLEŃSKU TVP ZAORANO ŁAPAMI KOMOROWSKIEGO, A RAFAŁA ZIEMKIEWICZA I INNYCH PRAWICOWYCH DZIENNIKARZY WYWALONO NA ZBITY PYSK o czym niestety Rafał Ziemkiewicz chyba raczył zapomnieć.
Ech… Gdyby PiS po roku 2016 znowu zbudował taką telewizję, jaką w 2009 roku stworzył z Napieralskim, to prawdopodobnie nie przegrałby wyborów w 2023 roku. Prawdopodobnie? Raczej na pewno!

Data: 25 novembre 2025 Author: Uczta Baltazara; 2 Commenti
babylonianempire/czy-aby-swiezo-zmajstrowana-pandemia-nie-stanie-sie-remedium-na-kleske-ukrainy/
Zachód jako całość nie jest w stanie prowadzić prawdziwej wojny, ale nie jest też w stanie osiągnąć pokoju; żyje w pewnego rodzaju punkcie zerowym [siodłowym md], który przyspiesza jego geopolityczny upadek. Widać to doskonale na przykładzie planów pokojowych, powiązanych ze sobą i w pewnym sensie sprzecznych, przedstawionych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, które jednak, przynajmniej do tej pory, nie mają zdefiniowanego autorstwa. W szczególności plan Waszyngtonu jest przedmiotem sporów między senatorami, z których niektórzy twierdzą obecnie, że nie jest to ich plan pokojowy. Jest aż nadto oczywiste, że środowiska polityczne splecione z siłami gospodarczymi i finansowymi nie są w stanie położyć kresu konfliktowi, który dla niektórych sektorów jest prawdziwą manną z nieba.
Ponadto, istnieją rządzący w Europie, którzy postrzegają koniec wojny na Ukrainie jako ich własny koniec. Po tym, jak zniszczyli gospodarkę kontynentu, aby wesprzeć nazistowski i skorumpowany do szpiku kości reżim, teraz obawiają się, że porażka będzie tak oczywista i katastrofalna, że robią wszystko, aby uniknąć pokoju, który naraziłby ich na reakcje społeczeństw zmęczonych popadaniem w ubóstwo oraz pozbawionych realnego wyboru politycznego. (…)
W Brukseli zdają sobie sprawę, że wojna jest przegrana i najprawdopodobniej – a raczej na pewno – zastanawiają się, jak sobie poradzić, gdy będą musieli uznać swoją porażkę, ale także porażkę interesów klasy, która wyniosła ich do władzy. Będą szukać rozwiązań w repertuarze sztuki iluzji – w minionych latach szeroko stosowany, ale idealnym rozwiązaniem, które pozwoliłoby im uniknąć konieczności rezygnacji, mogłaby być nowa “pandemia”, która ponownie uwięziłaby nas w mentalnym więzieniu strachu oraz w fizycznej izolacji, tak aby zdusić w zarodku jakikolwiek ferment społeczny oraz stłumić wszelką opozycję. (…)
Oczywiście pandemia jest hipotezą, na poparcie której nie mam żadnych dowodów, a jedynie kilka poszlak, w tym jedną dość poważną: fakt, że budżet agencji HERA, tj. centrum reagowania na pandemie Komisji Europejskiej, został zwiększony z 6 miliardów euro rocznie do 30 miliardów euro, a ten niezwykły wzrost finansowania nastąpił poprzez przekierowanie środków z innych pozycji budżetowych, a więc w pewnym sensie w sposób potajemny. https://en.wikipedia.org/wiki/Health_Emergency_Preparedness_and_Response_Authority
Już do tej pory niejasne było, co owa instytucja robi z sześcioma miliardami euro, a dziś jest to jeszcze mniej zrozumiałe, kiedy stała się najbogatszą agencją europejską, do tego stopnia, że jej budżet jest większy niż budżet wszystkich pozostałych agencji razem wziętych. Do czego naprawdę służą wszystkie te miliardy?
Tego, niestety, nie możemy wiedzieć, ponieważ, co jeszcze bardziej niepokojące, HERA nie podlega kontroli Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, który nie ma o niej żadnych informacji w swoich dokumentach. Agencja o nazwie „Organ ds. gotowości i reagowania na sytuacje kryzysowe związane ze zdrowiem publicznym” powinna gwarantować maksymalną przejrzystość, a zamiast tego mamy do czynienia z organem, którego najbardziej charakterystyczną cechą jest brak przejrzystości.
Pewna osoba – mam na myśli austriackiego parlamentarzystę Geralda Hausera – wysunęła przypuszczenie, że w rzeczywistości, HERA jest narzędziem stworzonym do prowadzenia działań korupcyjnych. Niewykluczone, że również w Unii Europejskiej są tacy, którzy posiadają złote kible, jak te na zdjęciu otwierającym artykuł, ponieważ należy pamiętać, że agencja, której zadaniem jest – “w razie potrzeby” – podnosić tak potężny alarm wirusowy, żeby wszyscy skutecznie przerazili się, musi być wypełniona pieniędzmi, aby zapewnić sobie wszelką możliwą kolaborację oraz milczenie.
Zdaję sobie sprawę, że wyprzedzam nieco fakty, ale powinniśmy być czujni, ponieważ fatalne przypuszczenia często okazują się być słusznymi.
INFO: https://ilsimplicissimus2.com/2025/11/25/cercasi-pandemia-un-rimedio-alla-sconfitta-ucraina/
…………………….
24 listopada 2025 —- Gerald Hauser
Gerald Hauser (ur. 30 września 1961 r.) jest austriackim politykiem, posłem do Parlamentu Europejskiego[1], a wcześniej członkiem Rady Narodowej z ramienia Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ). https://en.wikipedia.org/wiki/Gerald_Hauser
„16 września 2021 roku, Komisja Europejska zaprezentowała nowy Urząd ds. Gotowości i Reagowania na Kryzysy Zdrowotne (HERA)” – przypomniał poseł austriackiej Partii Wolności Gerald Hauser, relacjonując najnowsze wydarzenia dotyczące agencji: „HERA ma umożliwić szybsze i bardziej ukierunkowane reagowanie na potencjalne zagrożenia zdrowotne, jak wówczas ogłoszono. HERA ma stać się nową super-agencją UE ds. nagłych kryzysów sanitarnych, ale nie zajmuje się problemem rozpadu systemów opieki zdrowotnej w UE. Zamiast tego dąży do przeniesienia jeszcze większych uprawnień z państw członkowskich do UE i stania się centrum dla lobby farmaceutycznego. Obecnie koncentruje się przede wszystkim na szybkim opracowywaniu, produkcji i dystrybucji leków i szczepionek!”
„Europejski Trybunał Obrachunkowy regularnie kontroluje wszystkie agencje i inne organy UE; to jego zadanie” – podkreślił poseł Partii Wolności. „Łączny budżet wszystkich zbadanych agencji wyniósł 5,3 mld euro w 2024 roku. Co ciekawe, w sprawozdaniach Europejskiego Trybunału Obrachunkowego za lata 2023 i 2024 nie ma ani jednej wzmianki o HERA. Innymi słowy, HERA nie została skontrolowana” – zauważył ze zdziwieniem Hauser.
„Według austriackiej Kancelarii Federalnej ta agencja UE jest finansowana kwotą 6 miliardów euro z wieloletnich ram finansowych UE i programu naprawczego „Next Generation EU”; dodatkowe 24 miliardy euro pochodzą z innych programów UE.
Innymi słowy, ta niekontrolowana super-agencja dysponuje oszałamiającą kwotą 30 miliardów euro. HERA jest zatem wielokrotnie lepiej finansowana niż wszystkie inne agencje UE razem wzięte” – podkreślił Hauser.
Dodał: „Powinna istnieć pełna przejrzystość, jeśli chodzi o pieniądze podatników! – Co owa zdecydowanie najbogatsza agencja UE robi z tymi wszystkimi miliardami? – Jako doświadczony polityk wiem, że zawsze, gdy ogromne sumy pieniędzy są dostępne bez przejrzystości, otwierają się szeroko drzwi dla potencjalnej korupcji. Dlatego złożę w tej sprawie dochodzenie parlamentarne! – Żądam pełnej przejrzystości!” – oświadczył poseł Partii Wolności.
INFO: https://www.fpoe.eu/hauser-30-milliarden-budget-fuer-unkontrollierte-eu-superbehoerde-hera/ https://www.bundeskanzleramt.gv.at/themen/europa-aktuell/hera-neue-eu-behoerde-fuer-die-krisenvorsorge-und-reaktion-bei-gesundheitlichen-notlagen.html
[Zmieniam tytuł. Był alarmistyczny, zamiast pochwalnego. md]

25/11/2025 zmianynaziemi/mikrometeoryty-uszkodzily-chinski-statek-kosmiczny
Mały fragment kosmicznych śmieci wystarczył, aby doprowadzić do najpoważniejszego incydentu na chińskiej stacji Tiangong od początku jej działania. W listopadzie 2025 r. w oknie kapsuły powrotnej statku Shenzhou-20 wykryto pęknięcia, które chińska agencja kosmiczna powiązała z uderzeniem orbitalnego gruzu. Niby „drobne uszkodzenie”, ale na tyle poważne, że statek uznano za nienadający się do bezpiecznego powrotu na Ziemię.
Shenzhou-20 pierwotnie miał sprowadzić na Ziemię trójkę astronautów po zakończeniu misji na Tiangong. Po rutynowej inspekcji stwierdzono jednak mikropęknięcia w wizjerze modułu powrotnego. Oficjalne komunikaty podkreślały, że kapsuła „nie spełnia wymogów bezpieczeństwa” dla załogowego wejścia w atmosferę, więc pozostanie na orbicie jako platforma do eksperymentów. Decyzja była jednoznaczna: żadnego ryzyka podczas najbardziej krytycznej fazy lotu, czyli lądowania.
To wymusiło gwałtowną zmianę planu rotacji załóg. Astronauci misji Shenzhou-20, zamiast wracać „swoją” kapsułą, zostali odesłani na Ziemię na pokładzie nowo przybyłego statku Shenzhou-21, który i tak miał dowieźć kolejny trzyosobowy zespół na Tiangong. Efekt uboczny był jednak poważny: po tym manewrze załoga Shenzhou-21 została na stacji… bez własnego statku powrotnego. Przez kilkanaście dni Tiangong funkcjonowała bez realnej możliwości natychmiastowej ewakuacji.
Taka sytuacja jest w założeniach projektowych stacji załogowych czymś, czego należy unikać za wszelką cenę. Zarówno na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, jak i na Tiangong obowiązuje zasada, że dla każdego członka załogi musi być zawsze dostępne miejsce w statku „ratunkowym” zadokowanym do stacji. Uderzenie w Shenzhou-20 oraz konieczność użycia Shenzhou-21 jako „awaryjnego promu” sprawiły, że ten filar bezpieczeństwa został czasowo naruszony.
Odpowiedzią Chin była pierwsza w historii ich programu załogowego misja stricte awaryjna. W ekspresowym tempie przygotowano lot Shenzhou-22, który wystartował bez załogi 25 listopada 2025 r. z ośrodka Jiuquan, wyniesiony na rakiecie Długi Marsz-2F. W ciągu ok. 3,5 godziny statek dotarł do Tiangong i automatycznie zadokował, przywracając załodze stacji coś, co w dokumentach nazywa się „bezpieczną możliwością powrotu”, a w praktyce jest po prostu biletem do domu.
Shenzhou-22 przywiózł nie tylko nową kapsułę powrotną, ale także ponad 600 kg ładunku: żywność, leki, części zamienne, sprzęt serwisowy, świeże warzywa i owoce, a według części źródeł także zestaw do naprawy uszkodzonych okien w Shenzhou-20. Sam uszkodzony statek ma w przyszłości samodzielnie wrócić w atmosferę bez załogi, co pozwoli inżynierom dokładniej zbadać skalę zniszczeń i zweryfikować modele odporności osłon na uderzenia mikrometeoroidów i śmieci orbitalnych.
Eksperci zwracają uwagę, że sprawa Shenzhou-20 to ostrzeżenie dla wszystkich państw działających na niskiej orbicie okołoziemskiej. Nawet milimetrowe odłamki poruszające się z prędkością kilkunastu razy większą niż kula karabinowa mogą uszkodzić okna, anteny czy osłony statku. W tym przypadku zadziałały procedury: regularne inspekcje pozwoliły wychwycić pęknięcia zawczasu, zamiast „dowiedzieć się” o problemie podczas wejścia w atmosferę, kiedy margines błędu wynosi praktycznie 0.
Za kulisami tej historii widać też rosnącą złożoność chińskiego programu kosmicznego. Tiangong przeszła już kilkanaście rotacji załóg, ustanowiono rekordy długości pobytu, a jednocześnie rośnie presja, aby program działał bez poważnych wpadek w momencie, gdy Pekin rywalizuje z USA o to, kto pierwszy wyląduje ponownie na Księżycu. Awaryjne odpalenie Shenzhou-22 w ściśniętym do 16 dni harmonogramie ma pokazać, że system jest elastyczny i zdolny do szybkiej reakcji.
Incydent z Shenzhou-20 stawia jednak niewygodne pytania o redundancję i gotowość do sytuacji skrajnych. Czy jedna kapsuła powrotna na stacji to naprawdę wystarczające zabezpieczenie? Czy w świecie coraz gęściej zaśmieconej orbity nie trzeba myśleć o dodatkowych „łodziach ratunkowych”, wspólnych standardach ratownictwa kosmicznego i lepszych systemach śledzenia mikro-szczątków? Na razie wiadomo jedno: mały, niemal niewidoczny odłamek zmusił wielką kosmiczną potęgę do przyspieszenia planów i pokazania, jak radzi sobie z prawdziwym kryzysem na orbicie.
Źródła:
https://watchers.news/2025/11/25/debris-strike-on-shenzhou-20-leads-to-…
https://www.reuters.com/business/media-telecom/china-launch-shenzhou-22…
https://english.news.cn/20251114/5c680cfbde304d1ea804e7a151e0a8c4/c.html
https://english.cctv.com/2025/11/15/ARTIJRPA3wHOvzVAPM7h4FuU251115.shtmlhttps://www.space.com/space-exploration/human-spaceflight/space-junk-st…
https://www.nasaspaceflight.com/2025/11/shenzhou-22-launch/
https://spacepolicyonline.com/news/china-launches-uncrewed-replacement-…
https://www.chinadaily.com.cn/a/202511/25/WS6925d110a310d6866eb2b590.ht…

We wrześniu 2024 roku niemiecki lekarz rodzinny napisał do jedenastu niemieckojęzycznych kardynałów i biskupów, a także do konserwatywnego opactwa cystersów Heiligenkreuz pod Wiedniem w Austrii.
Jego celem było zaproponowanie redefinicji koncepcji ochrony życia ludzkiego – takiej, która uznawałaby życie ludzkie od momentu połączenia komórki jajowej i plemnika.
Rezultat:
Otrzymał wymijające odpowiedzi od prałatów Rainera Marii Woelki’ego (Kolonia), Bertrama Meiera (Augsburg), Reinharda Marxa (Monachium) i Rudolfa Voderholzera (Ratyzbona), z których każdy unikał tematu.
Żadna odpowiedź nie nadeszła od Stephana Burgera (Freiburg) i Christopha Schönborna (wówczas jeszcze arcybiskupa Wiednia), od opactwa Heiligenkreuz ani od Niemieckiej Konferencji Biskupów – która w rzeczywistości otrzymała trzy listy.
Biskup Stefan Oster (Passau) przekazał list do Niemieckiej Konferencji Biskupów.
Ówczesny biskup Gregor Hanke (Eichstätt) i kardynał Gerhard Müller odpowiedzieli pozytywnie.
Kardynał Müller odpowiedział w kwietniu 2025 r. w sprawie „ochrony życia w tych smutnych czasach transhumanizmu”, zgodnie z listem niedawno przejrzanym przez Gloria.tv.
Napisał: „Rzeczywiście, ta skrajna koncepcja antropologiczna, która redukuje istoty ludzkie do dowolnie manipulowanego biomateriału, stanowi największe zagrożenie dla nienaruszalności osoby, a tym samym dla humanitarnej przyszłości świata”.
Kardynał Müller w pełni i bez zastrzeżeń podziela poglądy doktora na „to ogromne wyzwanie” i dziękuje mu za jego wysiłki.
W ostatnich wersach swojego listu emerytowany kardynał zauważa, że może jedynie przekazać przesłanie doktora do rozważenia odpowiednim organom w Kurii: Kongregacji Nauki Wiary pod przewodnictwem kardynała Fernándeza i Papieskiej Akademii Życia.

——————————

——————————-

——————————-

—————————

————————-

————————————

—————————-

———————————–


——————————-

==============================
Bonus:

Zinkiewicz: Podzwonne dla Polski
myslpolska/podzwonne-dla-polski
Zapowiedź szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego przekazania 100 milionów dolarów na Ukrainę, po upublicznieniu tam mega-afery korupcyjnej i pośpiesznej ucieczce osób z tym związanych do Izraela, z jednoczesną propozycją rządu Donalda Tuska wprowadzenia ostrych restrykcji dotyczących zwalczania tzw. antysemityzmu w Polsce odczytuję jako podzwonne dla Polski.
Włodarze Unii Europejskiej doskonale zdają sobie sprawę, że wojna na Ukrainie dobiega końca.
Powoli, na razie nieśmiało w zachodnich mediach rozpoczyna się dyskusja dotycząca zagospodarowania resztek ukraińskich, zbanderyzowanych wojsk, które lada dzień ruszą na zachód, ubogacając swoją obecnością Polskę, Niemcy itd. Jak dotychczas, jedynym pomysłem jest wykorzystanie ich – banderowców do zapewnienia bezpieczeństwa w tych krajach UE przed „rosyjską agresją”, oraz stanie w przyszłości na straży konstytucyjnego porządku w „strzeżonych” przez nich krajach.
Natomiast w Polsce rozważany jest publicznie pomysł na wprowadzenie w polskim wymiarze sprawiedliwości ludzi z tzw. podwójnym obywatelstwem.
Obecnie sytuacja, do której doprowadziły styropianowe rządy, powoduje, że przeciętny obywatel, etniczny Polak stał się obywatelem czwartej kategorii w postsolidarnościowej Polsce. Fałsz i obłuda rządzących podsycana rusofobią i rzekomym zagrożeniem ze Wschodu, z Rosji, jest jednym z wielu instrumentów prowadzonej propagandy, czerpiącej doświadczenie z pierwowzoru – goebbelsowskiej propagandy, będącej kluczowym instrumentem zdobycia i utrzymywania władzy w III Rzeszy.
Przed paroma dziesiątkami lat, mieszkając i pracując w Elblągu, z racji sprawowanego zawodu i wykonywanej pracy, znalazłem się w „Zamechu”*, w gabinecie zastępcy dyrektora do spraw ekonomicznych. Oczekując na dokumentację, wdałem się w dyskusję o przyszłym kształcie Polski pod wodzą ludzi „Solidarności”. Dyrektor dał mi do przeczytania artykuł dotyczący prowadzonych badań w USA. Badań dotyczyły zachowania szczurów w sytuacji kryzysowej. Badanie zachowania szczurów polegało na tym, że szczurzej zbiorowości powolnie lecz systematycznie pogarszano warunki egzystencji. W końcowej fazie badań szczury wzajemnie zaczęły się zagryzać. Wytworzyła się też w ich środowisku szczurza elita, która bezwzględnie wykorzystywała pozostałe głodujące szczury, od czasu do czasu polewane gorącą wodą i rażone prądem elektrycznym.
Często przypominam sobie treść przeczytanego artykułu udostępnionego mi w „Zamechu”. Ilekroć myślę o zgotowanym nam losie przez władzę, która wyległa się na styropianie. Władzę strajkmistrzów, wszelkiej maści naprawiaczy minionego ustroju i byłych agentów obcych wywiadów. Ilekroć dowiaduję się o kolejnej grabieży majątku narodowego, czy też deklaracji wygłaszanych dla zachodnich mediów o gotowości poświęceń Polaków aż do „gryzienia trawy”. Zawołań o nieuchronności nadchodzącej wojny z Rosją, które słyszę z ust zaprzańców, zwolenników cenzury i inspiratorów „plecaków ucieczkowych”. Spasionych na naszej krwawicy.
A co na to Polacy, polskie społeczeństwo? Słodko śpi. Czego dowodem są uliczne wywiady przeprowadzane na ulicach polskich miast, treść wypowiedzi indagowanych Polaków. Najbardziej znamienitym dowodem są wyniki sondaży przedwyborczych, w których niezmiennie królują ci którzy kradną w nocy z tymi, którzy kradną w dzień i w nocy.
Eugeniusz Zinkiewicz
===============
M.Dakowski: Pan robił te wywiady? I sondaże? Jak można być tak naiwnym, by w to wierzyć? I – co gorsze – swoje zbaranienie publikować ! A po zatem – ma Pan sporo racji.
Leszek Miller
Marucha w dniu 2025-11-25 marucha./honor-nie-obroni-ukrainy
Warto dziś przypomnieć słowa ministra Józefa Becka: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw bezcenna. Tą rzeczą jest honor.”
Beck wypowiadał te słowa w świecie, który właśnie osuwał się w przepaść. Polska była wtedy dumna, lecz politycznie samotna. Zagrożenie ze strony Niemiec rosło z dnia na dzień, a sojusznicy składali deklaracje, których – jak historia pokazała – nie zamierzali wypełnić.
Wobec realnej potęgi agresora Warszawa miała honor, ale nie miała środków, by go obronić. I zapłaciła za to cenę najwyższą.
Dziś Ukraina stoi wobec pokusy i presji bardzo podobnej do tej, która w 1939 roku spadła na Polskę. Znów słychać głosy o honorze, godności i walce „bez względu na cenę”. A przecież historia mówi brutalnie jasno: państwo zmuszone do wyboru między honorem, a kapitulacją w rzeczywistości wybiera między klęską a upokorzeniem. Dlatego słowa Becka trzeba dziś czytać nie jako patetyczną deklarację, lecz jako przestrogę.
Honor jest potrzebny — ale sam honor nie obroni żadnego państwa. Potrzebni są sojusznicy gotowi nie tylko mówić o wartościach, lecz także ponieść realne koszty ich obrony. Bo historia uczy jednego: największe narodowe tragedie zaczynały się wtedy, gdy innym łatwo było żądać od słabszych, by walczyli do końca — i równie łatwo było odwrócić wzrok, gdy przyszło im za to płacić wypowiadając cicho słowa Lorda Farquadda: „Wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów.”
Leszek Miller
https://myslpolska.info/
List-petycja w interesie publicznym
Warszawa, 25.11.2025
Pan Ludwik Rakowski
Przewodniczący Sejmiku Województwa Mazowieckiego
Sejmik Województwa Mazowieckiego
00-142 Warszawa, Plac Bankowy 3/5
e-mail: kancelaria.sejmiku@mazovia.pl, ludwik.rakowski@mazovia.pl
Dotyczy: prośba o interwencję Pana Przewodniczącego u władz państwowych w celu sprzeciwienia się przez rząd Polski oraz europosłów wyjęciu spod przepisów prawa o GMO (czyli sprzeciwieniu się tzw. deregulacji) nowych GMO, jakimi są tzw. rośliny NGT.
Szanowny Panie Przewodniczący,
Jestem naukowcem. Od parudziesięciu lat zajmuję się m. in. tematyką bezpieczeństwa żywnościowego i jego zagrożeniami, zwłaszcza ze strony GMO. Znam wszystkie publikacje naukowe, materiały i dokumenty, cytowane w niniejszym liście-petycji. Znam znacznie więcej publikacji i innych wiarygodnych dokumentów z tego obszaru. Wyłania się z tych źródeł obraz świata specjalistów branży biotechnologicznej i biznesu bez odpowiedzialności za skutki upowszechniania GMO, jakimi są rośliny NGT.
Dlatego proszę i oczekuję od Pana Przewodniczącego interwencji u władz państwowych polegającej na wystosowaniu wniosku, aby rząd Polski oraz europosłowie – działając w interesie obywateli Polski – sprzeciwili się wyjęciu spod przepisów prawa (tzw. deregulacji) o GMO nowych GMO, jakimi są tzw. rośliny NGT.
Rośliny NGT – na mocy swej istoty i wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE (wyrok TSUE z 18 lipca 2018 w sprawie C-528/16) – stanowią GMO i podlegają pod aktualne prawo o GMO (https://curia.europa.eu/juris/document/document.jsf?text=&docid=204387&pageIndex=0&doclang=PL&mode=lst&dir=&occ=first&part=1&cid=11879428).
Te rośliny NGT (nowe GMO) mają być w większości uznane za równoważne roślinom konwencjonalnym i wprowadzone do środowiska rolniczego i żywności krajów członkowskich UE na mocy procedowanego aktualnie rozporządzenia o roślinach NGT (https://data.consilium.europa.eu/doc/document/ST-5076-2025-INIT/en/pdf).
Po cichu, bez informowania o tym opinii publicznej, przygotowuje się z pomocą omawianego rozporządzenia o roślinach NGT:
Jeśli przyjdzie Panu na myśl lub jakiś doradca zasugeruje, że to są problemy, którymi powinny się zająć władze państwa, to
Taka deklaracja WOLI Pana Przewodniczacego, o jaką wnioskuję, będzie wyraźnym sygnałem poparcia dla zdrowia wyborców i dobrego rolnictwa naszego regionu, oraz jasną informacją dla władz krajowych i europosłów, jakie decyzje powinni podjąć w sprawie roślin NGT, czyli nowych GMO.
Proszę również o deklaracje woli/uchwałę, że terytorium naszego województwa jest „STREFĄ WOLNĄ OD roślin NGT”, podobnie jak dawniej wprowadzono STREFĘ WOLNĄ OD GMO.
Proszę, aby Pan nie siedział z założonymi rękami, gdy mówimy o tak poważnych zagrożeniach, jak wyżej, dla mieszkańców naszego województwa i całej Polski.
To właśnie pod naciskiem władz samorządów terytorialnych i uchwał wszystkich 16. Sejmików Województw, ustanawiających terytoria poszczególnych województw wolne od upraw GMO, przygotowano i uchwalono w 2006 roku ustawę o GMO, chroniącą polskie rolnictwo i polskich konsumentów przed uprawami GMO w Polsce.
Ale ta ustawa nie uchroni nas przed nowymi GMO – roślinami NGT – dlatego konieczne są działania opisane powyżej.
Uzasadnienie
Ad 1.
Bezpieczeństwo żywnościowe Polski, jak i każdego kraju – czyli bezpieczeństwo żywnościowe nas, wszystkich obywateli – tworzone jest głównie przez rodzimych rolników dbających od pokoleń o utrzymanie dobrej jakości gleb oraz bioróżnorodności rodzimych odmian roślin uprawnych, najlepiej dostosowanych do warunków glebowo-klimatycznych oraz hodowanych ras zwierzęcych.
Obecnie bezpieczeństwo żywnościowe Polski jest zapewnione przez polskich rolników, także rolników z Pana województwa, przez istnienie niezdegradowanych rodzimych gleb i bogatą bioróżnorodność rodzimych odmian roślin.
Co więcej, bezpieczeństwa żywnościowego nie da się na dłużej zapewnić w drodze importu żywności. Specjaliści wiedzą, że gleby na świecie ulegają (poza niewielkimi regionami) systematycznej degradacji. Ten smutny fakt wykazał szczególnie wciąż aktualny raport ONZ-towskiej organizacji FAO z 2014 r. (ukrywany przed opinią publiczną) oceniający, że jeśli nadal będzie taka degradacja gleb, to decydująca o plonach wierzchnia warstwa gleb zniknie w skali światowej w ciągu około dwóch pokoleń (www.scientificamerican.com/article/only-60-years-of-farming-left-if-soil-degradation-continues/).
Z drugiej strony, polska żywność, bazująca na polskich odmianach roślin uprawnych, jest uważana za znakomitą i jest poszukiwana w świecie.
Z tego powodu stanowi ona – dopóki pozostaje jej wytwarzanie w rękach polskich rolników i przetwórców żywności – zagrożenie dla zagranicznego agrobiznesu.
Jednym z głównych sposobów wielkiego agrobiznesu na usunięcie takiego zagrożenia swojego biznesu jest opracowywanie patentowalnych, genetycznie modyfikowanych odmian roślin uprawnych (GMO, a takimi są rośliny NGT), przejmowanie przedsiębiorstw nasiennych i upowszechnianie ich upraw. Oznacza to przejęcie kontroli nad uprawami opatentowanych roślin. Tym mocniejsze przejęcie kontroli, gdyż GM rośliny, jak to w przyrodzie, krzyżują się z odmianami roślin nie-GMO. A taka krzyżówka z rośliną nie-GMO uważana jest za GMO i prawa do niej zyskuje właściciel patentu na dane GMO…
A jeśli pozwoli się na uprawy patentowanych roślin NGT – nowych GMO – w kraju z wysoce konkurencyjną żywnością, takim jak Polska, to w jakiś czas potem rodzime odmiany (i gatunki) roślin spokrewnionych z wprowadzoną odmianą GMO staną się – przez przekrzyżowanie – także GMO. W rezultacie, prawa do nich przejmą właściciele patentów (obce korporacje) na GMO, a większość dotychczasowych nabywców nie kupi już takiej żywności. Bo większość konsumentów nie chce żywności GMO na swoim talerzu.
Najnowsze badanie opinii publicznej w Danii wykazało, „że 82% Duńczyków uważa, iż UE powinna zaprzestać działań zmierzających do deregulacji GMO i utrzymać obecne surowe przepisy w celu ochrony bezpieczeństwa żywności, środowiska i prawa konsumentów do wyboru.” (https://www.gmwatch.org/en/106-news/latest-news/20608-poll-82-of-danes-oppose-gmo-deregulation-at-odds-with-government-position ). Warto zauważyć, że duńskie społeczeństwa jest znacznie lepiej poinformowane o zagrożeniach ze strony nowych GMO niż społeczeństwo polskie.
Ad 2.
Zwolennicy uwolnienia do środowiska rolniczego i naszej żywności roślin NGT zasypują polityków, ludzi biznesu i innych nieodpowiedzialnymi deklaracjami o ich bezpieczeństwie i wspaniałych własnościach. Odpowiedzialni naukowcy bowiem stanowczo twierdzą, że to mity (www.doprawdy.info/2023/09/fakty-mity/). Zwłaszcza rośliny NGT nie zostały przetestowane pod kątem, ani bezpieczeństwa dla zdrowia, ani bezpieczeństwa dla środowiska. Na to potrzeba wielu lat…
Tymczasem nauce wiadomo – czego nie ujawnia się decydentom i opinii publicznej – że genetyczne modyfikacje (zwłaszcza dokonywane nowymi technikami genomowymi – NGT) z reguły pociągają za sobą nieoczekiwane i zwykle niepożądane mutacje w różnych częściach zmienianego genomu.
Z doświadczeń praktycznych już wiadomo, że te mutacje prowadzą do zmienionej biochemii rośliny, co może skutkować produkcją toksyn lub alergenów lub niepożądanymi zmianami zestawu składników odżywczych (Prof. Michael Antoniou, genetyk i toksykolog, https://gmwatch.org/en/main-menu/news-menu-title/archive/111-2024/20479-crispr-gene-editing-cause-large-scale-genetic-damage-while-correcting-mutant-genes).
Ad 3.
To rozporządzenie pozbawia mnie, Pana, wszystkich obywateli, prawa wyboru. To tylko kwestia czasu, kiedy rośliny NGT – nowe GMO – jak to rośliny, przekrzyżują się z rodzimymi odmianami roślin, a więc te krzyżówki także staną się GMO. I nie będzie już możliwości wyboru pomiędzy żywnością nie-GMO a żywnością z GMO…
Ad 4.
Nauce wiadomo, że genetyczne modyfikacje mogą prowadzić do nieoczekiwanego uaktywnienia lub „uśpienia” pewnych genów.
Co więcej, nauce wiadomo też od 2022 r., że zmiany w pojedynczych genach (tzw. „keystone genes” – „genach kluczowych”)mogą zagrozić całym ekosystemom
oraz że nauka nie wie, które geny, w jakich warunkach można uznać za „geny kluczowe” (www.science.org/doi/10.1126/science.abf2232).
Czy można się stąd dziwić, że wielu uczonych przestrzega przed zagrożeniami ze strony genetycznych modyfikacji organizmów dokonywanych w sytuacji niewiedzy, nie tylko do jakich niepożądanych mutacji mogą one doprowadzić. I to w sytuacji zwłaszcza nieznajomości funkcji wszystkich genów zmienianego organizmu, np. nieznajomości funkcji ok. 60 000 genów (dwa-trzy razy więcej niż genów kodujących białka u człowieka) jęczmienia… Twierdzi się często, że „Rozszyfrowano cały ludzki genom, który zawiera około 20 000–25 000 genów kodujących białka”. Niestety, to słowo „rozszyfrowano” oznacza tu głównie, że poznano uszeregowanie par zasad w sekwencji tworzącej nasze DNA… A znajomość funkcji genów kodujących białka ogranicza się do skromniutkiego 1-2% ludzkiego genomu (https://pap-mediaroom.pl/nauka-i-technologie/badania-polskiej-uczonej-maja-wyjasnic-role-niekodujacego-rna-czesc-tzw-ciemnej ).
Szerzej i głębiej zagrożenia ze strony NGT dla ekosystemów przedstawia raport grupy ekspertów „New Genomic Techniques” Ecological Society of Germany, Austria and Switzerland (GFÖ), największego w Europie naukowego towarzystwa ekologicznego (https://gfoe.org/sites/default/files/ngt_gfoe_final.pdf ).
Wnioski, jakie się stąd nasuwają, najlepiej chyba wyraził laureat medycznej nagrody Nobla, George Wald:
„Inżynieria genetyczna stanowi chyba najpoważniejszy problem etyczny w historii nauki. (…) Podążanie drogą inżynierii genetycznej (bez całkowitej wiedzy o jej skutkach) jest nie tylko niemądre lecz wręcz niebezpieczne. W ten sposób mogą powstać zupełnie nowe choroby zwierząt i roślin, nowe źródła raka i nieznane wcześniej epidemie” (cały cytat i jego źródło w artykule: https://www.researchgate.net/publication/313558966_Uwalnianie_GMO_do_srodowiska_rolniczego_i_zywnosci_a_bezpieczenstwo_zywnosciowe).
Po piąte, warto, by Pan też wiedział, że podczas procesu legislacyjnego rozporządzenia o roślinach NGT nastąpiło naruszenie zasad dobrej administracji oraz praw obywateli Unii Europejskiej. Zostało to udokumentowane i opublikowane przez Stowarzyszenie Polska Wolna od GMO w:
Każdy z pięciu powyższych powodów jest wystarczającym, by sprzeciwić się tym nowym przepisom prawa.
Szersze uzasadnienie, jak i więcej powodów do sprzeciwu wobec wyjęcia roślin NGT spod prawa o GMO, czyli narzuceniu nam nowych GMO poprzez omawiane rozporządzenie, przedstawiają opracowania naukowe lub opublikowane stanowiska setek organizacji i naukowców, alarmujących o tych zagrożeniach (o których cicho w polskich mediach), które można znaleźć, np. na stronach:
– Scientific Critique of Leopoldina and Easac Statements on Genome Edited Plants in The EU z kwietnia 2021, wspólna publikacja Zarządów European Network of Scientists for Social and Environmental Responsibility (ENSSER) i Critical Scientists Switzerland (CSS) (https://ensser.org/wp-content/uploads/2021/04/Greens-EFA-GMO-Study-1.pdf),
– Open letter: European Commission’s biased road to deregulation of new GMOs z 04.10.2022 podpisany przez 40 organizacji (https://friendsoftheearth.eu/wp-content/uploads/2022/10/221004-Letter-NGT-Consultation-40-Organisations.pdf),
– Open Letter: Serious concerns about the EU Commission proposal on New Genomic Techniques z 19.11.2023, podpisany przez ponad 100 naukowców, rozpoznawalnych w skali międzynarodowej (https://newgmo.org/2023/11/19/open-letter-serious-concerns-about-the-eu-commission-proposal-on-new-genomic-techniques/),
– Francuska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Sanitarnego Żywności, Środowiska i Pracy (ANSES) wykazała brak podstaw naukowych propozycji Komisji Europejskiej wyłączenia roślin NGT spod prawa o GMO (https://gmwatch.org/en/106-news/latestnews/20353 i www.anses.fr/system/files/BIOT2023AUTO0189.pdf ),
– Nowe GMO (NGT) – NSZZ RI Solidarność wzywa Siekierskiego do sprzeciwu! z 13 lutego 2025 (https://www.ppr.pl/wiadomosci/nowe-gmo-ngt-nszz-ri-solidarnosc-wzywa-siekierskiego-do-sprzeciwu),
– Wspólne oświadczenie przeciw deregulacji nowych GMO (Greenpeace, Via Campesina i ponad 200 innych organizacji, w większości rolniczych) z 11 lutego 2025 (www.greenpeace.org/static/planet4-eu-unit-stateless/2025/02/7609dcca-joint-statement-new-gmos.pdf),
– https://doprawdy.info/2025/02/dlaczego-rosliny-ngt-nowe-gmo-stanowia-olbrzymie-zagrozenie/,
– https://doprawdy.info/2025/03/fakty-o-nowych-technikach-genomowych-ngt-i-nowych-gmo/.
A więc jeszcze raz podkreślam:
Jeśli przyjdzie Panu na myśl lub jakiś doradca zasugeruje, że to są problemy, którymi powinny się zająć władze państwa, to
a) ma Pan rację, tyle że, władze państwa w tym przypadku wydają się działać w interesie
międzynarodowych korporacji, zamiast w interesie swoich obywateli,
b) dla mieszkańców Pana województwa, obywateli, dla których dobra winien Pan działać,
sprawy zdrowia i bezpieczeństwa żywności są jednymi z najważniejszych i w końcu się
o te sprawy upomną.
Taka deklaracja WOLI Pana Przewodniczącego, o jaką wnioskuję, będzie wyraźnym sygnałem poparcia dla zdrowia wyborców i dobrego rolnictwa naszego regionu, oraz jasną informacją dla władz krajowych i europosłów, jakie decyzje powinni podjąć w sprawie roślin NGT, czyli nowych GMO.
Proszę również o deklarację woli/uchwałę, że terytorium naszego województwa jest „STREFĄ WOLNĄ OD roślin NGT”, podobnie jak dawniej samorządy wprowadziły STREFĘ WOLNĄ OD GMO.
To właśnie pod naciskiem władz samorządów terytorialnych i uchwał wszystkich 16. Sejmików Województw, ustanawiających terytoria poszczególnych województw wolne od upraw GMO, przygotowano i uchwalono w 2006 roku ustawę o GMO, chroniącą polskie rolnictwo i polskich konsumentów przed uprawami GMO w Polsce.
Ale ta ustawa nie uchroni nas przed nowymi GMO – roślinami NGT – dlatego konieczne są działania opisane powyżej.
Smutnym potwierdzeniem obaw i doświadczeń naukowców, dotyczących roślin NGT (organizmów NGT) niech będzie niedawne wyznanie uczonej, która odkryła CRISPR (główną podstawę NGT), laureatki nagrody Nobla, Jennifer Doudny:
„CRISPR zwrócił nam w rzeczywistości uwagę na to, jak mało rozumiemy nasz genom i genomy innych organizmów”.
(https://doprawdy.info/2023/10/specjalisci-inzynierii-genetycznej-o-sobie-i-o-gmo-2/)
Nie możemy się godzić na to, abyśmy my, nasze dzieci i wnuki byli królikami doświadczalnymi.
Wierzę, że Pan się zgadza z takim stanowiskiem zdecydowanej większości swoich wyborców i pilnie podejmie odpowiednie działania.
Oczekuję odpowiedzi w tej sprawie.
Oświadczenie: Przy publikacji mojego listu-petycji na stronie Sejmiku zgadzam się na ujawnienie moich danych osobowych i e-maila, ale bez adresu.
Z poważaniem,
Dr Jacek J. Nowak,
emerytowany profesor Szkoły Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Warszawie
============================
To zagrożenie jest większe, niż ze strony importu żywności z obszaru Merkosur i Ukrainy.
========================================
prof. dr. Jacek Nowak
„Mieliśmy rozumieć DNA i czynić wartościowe modyfikacje, ale faktem było, że wiedzieliśmy tak mało o DNA, jak wie przeciętny Amerykanin o sanskryckiej wersji Bhagawad Gity.
Wiedzieliśmy jednak wystarczająco dużo, aby być niebezpiecznymi, zwłaszcza w połączeniu z naszą ignorancją i z naszymi uprzedzeniami oraz wąskimi horyzontami myślowymi. Skupiliśmy się jedynie na krótkoterminowych korzyściach (w laboratorium), nie biorąc pod uwagę długoterminowych deficytów (na polach).
To był ten sam rodzaj myślenia, który doprowadził do powstania DDT, PCB, czynnika Agent Orange, rekombinowanego bydlęcego hormonu wzrostu, itd.
Uważam, że ważnym jest, aby ludzie rozumieli, jak mało wiedzą inżynierowie genetyczni, jacy są stronniczy i jak bardzo mogą się mylić.”
(Caius Rommens, inżynier genetyczny, b. kierownik zespołu badawczego Monsanto, www.doprawdy.info/2023/09/specjalisci-inzynierii-genetycznej-o-sobie-i-o-gmo/)
============================
Czy przez szum medialnej wrzawy przebiją się tematy naprawdę ważne dla jakości żywności, a więc dla naszego zdrowia i przetrwania polskich rolników, a więc dla narodowego bezpieczeństwa żywnościowego?
Z tematem bezpieczeństwa żywności wytwarzanej przemysłowo przebiła się na razie prof. Grażyna Cichosz – ale w formie wywiadów.
Tymczasem 3-godzinne posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków dnia 29 kwietnia 2025 wraz obszernym, ponad 1,5 godzinnym systematycznym wykładem prof. Cichosz nie zostało do dziś opublikowane na stronie Sejmu – czy to przypadek?
Tego jej wykładu można jednak wysłuchać na stronach:
https://www.youtube.com/watch?v=lcLIDiXZiFE&t=105s oraz
https://www.youtube.com/watch?v=j6BCDRtMEkU -(całe posiedzenie 29 kwietnia 2025).
Tymczasem cicho i podstępnie nadchodzi szybko nowe zagrożenie dla jakości żywności i przetrwania polskich rolników, a więc dla bezpieczeństwa żywnościowego całego państwa (nie tylko naszego). To zagrożenie jest, w opinii piszącego te słowa, większe, niż ze strony importu żywności z obszaru Merkosur i Ukrainy.
Zagrożenie to wprowadza, uzgodnione już z rządami krajów członkowskich UE, rozporządzenie o roślinach NGT, a jakże, patentowanych przez obce korporacje, które niedługo może zostać przegłosowane przez Parlament Europejski.
Rośliny NGT (de facto to nowe GMO) to rośliny genetycznie modyfikowane z pomocą tzw. nowych technik genomowych (NGT). W oficjalnych dokumentach używa się specjalnie pojęcia „rośliny NGT”, aby w naszych umysłach nie zapaliły się za szybko „czerwone lampki”, gdybyśmy przeczytali: nowe GMO…
To rozporządzenie o roślinach NGT po prostu zezwala – w sposób urągający współczesnej wiedzy naukowej i aktualnemu prawu – na stosowanie tych nowych, opatentowanych GMO w rolnictwie i żywności krajów członkowskich UE.
To, jak bardzo to rozporządzenie urąga współczesnej wiedzy naukowej i aktualnemu prawu oraz na czym polegają zagrożenia ze strony roślin NGT (nowych GMO), można znaleźć, np. w treści przykładowego listu do organów samorządów wojewódzkich na stronie: https://doprawdy.info/2025/11/jesli-nie-chcesz-takiego-swiata-jaki-nam-gotuja/.
To właśnie pisemne i słowne interwencje obywateli u władz wojewódzkich, zainicjowane przez Jadwigę Łopatę (polską laureatkę ekologicznego Nobla) i sir Juliana Rose z Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC), zaowocowały w latach 2004-2006 uchwałami wszystkich 16. sejmików województw, że ich terytoria są wolne od upraw GMO. Ten fakt wywarł taką presję na władze państwowe, że w rezultacie uchwalono ustawę o GMO z 2006, która do dzisiaj chroni nas przed „tradycyjnymi” GMO, ale nie przed roślinami NGT (nowymi GMO).
Dlatego Jadwiga Łopata, sir Julian Rose i niżej podpisany wzywają obecnie do wysyłania podobnych listów-petycji do Marszałków i Przewodniczących Sejmików województw, aby władze samorządowe interweniowały u władz państwowych i europosłów, aby sprzeciwić się „wpuszczeniu” nowych GMO (zwanych dla niepoznaki roślinami NGT) do naszego rolnictwa i naszej żywności.
prof. dr. J. Nowak
Rząd Tuska właśnie przepchnął kolejną gigantyczną podwyżkę budżetu na armię – w 2026 r. ma wynieść już co najmniej 5% PKB, czyli ponad 200 mld zł rocznie (według projektu budżetu z lutego 2025 r., z czego ok. 124,8 mld zł z budżetu państwa i reszta z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych – FWSZ).
Oficjalny powód? „Rosyjskie zagrożenie”.
Ale spójrzmy na fakty!
Na wschodniej granicy od ponad roku stoi 17–18 tys. dodatkowych żołnierzy i funkcjonariuszy (w tym cała 18. Dywizja Zmechanizowana, brygada z Podlasia i tysiące WOT i policji).
Koszt utrzymania jednego żołnierza „na granicy” to ok. 25–30 tys. zł miesięcznie (żołd, wyżywienie, sprzęt, paliwo, amortyzacja). Razy 18 tys. razy 12 miesięcy będzie to łatwo ponad 6–7 mld zł rocznie – tylko na samą obecność przy ogrodzeniu, którego i tak pilnuje już Straż Graniczna.
Te formacje od roku nie prowadzą żadnych poważnych ćwiczeń ofensywnych ani nawet obronnych – głównie chodzą na patrole wzdłuż zasieków i „kręcą TikToki”.
Tymczasem:
Białoruś ma na granicy kilkuset pograniczników i trochę wojska (głównie po to, by Łukaszenka mógł pokazywać „obronę przed NATO”).
Rosja przerzuciła prawie całe swoje wojska lądowe na Ukrainę – w obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi zostało symboliczne 20–30 tys. ludzi, w większości słabo wyszkolonych najemników.
Pytanie za 200 mld zł: po co nam dywizja pancerna i tysiące ludzi na Podlasiu i Lubelszczyźnie, jeśli „zagrożenie” to głównie migranci rzucający kamieniami? Te miliardy mogłyby pójść na: 1000 km autostrad (zamiast Leopardów stojących w lasach), Podwyżki dla nauczycieli i lekarzy (budżet MON to 13,5% całego budżetu państwa!), Realną obronę powietrzną (więcej Patriot niż FWSZ na zakupy z opóźnieniem).
Zamiast tego: najdroższy teatr bezpieczeństwa w NATO – propaganda za pieniądze podatników. W 2024 r. wydaliśmy mniej niż planowano (tylko 3,8% PKB), bo FWSZ nie nadąża z realizacją. A deficyt budżetowy rośnie do 270 mld zł w 2026 r. – długiem za pozoranctwo.
Polsko, obudź się! Płacisz za „twardość” Tuska, a dostajesz pusty portfel.

————————

—————————-

———————————–

———————————————

————————————-

——————————————-

————————————

Konrad Rękas 22/11/202522/ https://aniemowilem.pl/?p=866

… ależ oczywiście, że Kijów wcale nie musi godzić się na warunki pokoju z Rosją. Może kontynuować wojnę aż do moralnego zwycięstwa… Z kolei partia wojny w III RP upiera się, że na tych warunkach Ukraina na pokój zgodzić się nie może, a na pewno nie powinna. Niech jednak internetowo-medialno-partyjni bohaterowie powiedzą wprost: czy jeśli Kijów 28 punktów Trumpa przyjmie – to Warszawa zgłasza na ochotnika Polaków, by walczyli zamiast Ukraińców?
Bez twarzy
Zresztą, nowy rząd w Kijowie jest tylko kwestią czasu, z jednej strony więc pojawi się pokusa – czyż nowi ministrowie też nie będą potrzebować złotych sedesów? Wszak Radek Applebaumowy już obiecał je zadatkować! Z drugiej zaś widoczny jest już lęk: kto zostanie wystawiony na odstrzał podpisania ukraińskiej kapitulacji?
Ostatni skecz Zełeńskiego o wyborze między „utratą godności a stratą głównego sojusznika” to właśnie wyraz tego strachu, do którego faktycznie sprowadza się obecny opór przed przerwaniem wojny.
Wiecie Państwo czemu propaganda wojenna III RP (naśladując europejską, choć ta jest mniej od warszawskiej histeryczna) tak bardzo krytykuje 28 punktów pokojowych? Nie, nawet nie dlatego, że są niekorzystne dla Kijowa. Przeciwnie, są znacznie lepsze niż te, które mogłyby zostać zaproponowane za miesiąc lub dwa. Ba, są nawet korzystniejsze niż wynikałoby to z obecnej sytuacji na froncie. Chodzi o sposób ich podania, m. in. kolejność wypowiedzi: najpierw Trump, potem Putin, a zdanie Zełeńskiego i liderów europejskich nikogo nie obchodzi. W tej formie znacznie trudniej będzie przedstawić zakończenie wojny na Ukrainie jako kijowskie zwycięstwo. A przecież to o to właśnie chodziło, by przeciągać wojnę w nieskończoność, a na koniec ogłosić oczywisty sukces, choćby Zełeńskiemu z Ukrainy zostało jedno ziarnko piasku, na plaży w Ejlat. Trump tego nie ma zamiaru ułatwiać, tak jak nigdy nie dbał, by kierownicy krajów zależnych wychodzili z twarzą wykonując decyzje podjęte w USA. To tę właśnie „godność” skamlał Zełeński i tak właśnie mści się dzisiaj propagandowe przeskalowanie tej wojny, także w III RP.
Przeczekać Trumpa
W tej sytuacji europejscy warmongerzy i wykonująca ich polecenia partia wojny III RP mogą liczyć już tylko na jedno: że uda się szybko wznowić wojnę z Rosją, jeśli nie na Ukrainie, to gdziekolwiek indziej, żeby móc wówczas triumfalnie ogłosić: „O! A nie mówiliśmy?! Moskalom wierzyć nie wolno! Znowu ich musieliśmy napa… Tzn. znowu to oni napadli nas!„. Jeśli do porozumienia pokojowego na Ukrainie rzeczywiście dojdzie – globalne przeczekiwanie Trumpa wejdzie w nową fazę.
Przegrana Polski
Skądinąd zresztą gdyby faktycznie pokój między Ukrainą a Rosją został zawarty na podstawie 28 punktów – wówczas największym przegranym tego konfliktu okazałaby się… Polska, wciąż poddana nierównej konkurencji ukraińskiej w ramach UE i zagrożona stacjonowaniem na naszym terytorium dodatkowych sił NATO. W takim układzie wznowienie wojny Zachód – Rosja oznaczałoby już niemal automatyczną powtórkę zaangażowania III RP i znacznie zwiększałoby groźbę naszego bezpośredniego udziału w spodziewanym pełnoskalowym starciu. Realnym zagrożeniem dla Polski pozostanie też 600-tysięczna, ostrzelana armia pozostawiona w gestii Kijowa, tym bardziej, że żaden z 28 punktów nie zabrania Ukrainie prowadzenia wojny z kimkolwiek innym poza Rosją.
Od początku jasnym też było, że Polska ani nie odzyska pieniędzy utopionych w kijowskich złotych szaletach, ani nie uzyska żadnych korzyści z tzw. odbudowy, czyli powojennej eksploatacji Ukrainy. Martwić nas jednak powinno coś jeszcze. Próbując przebić Wilsona x 2 – Donald Trump ani słowem w swym projekcie nie zająknął się o masach ukraińskich imigrantów. Brak rozstrzygnięcia ich losu w preliminariach pokojowych oznacza permanentną już legalizację pobytu ukraińskich nachodźców w Polsce. No chyba, że ktoś się naiwnie spodziewa, że kierownictwo III RP, które każdy rozejm i traktat nazwie tymczasowym, wykrzykując, że „Moskalom nie wolno wierzyć!” – nagle naszych kochanych ukraińskich gości wyprosi?
Polski interes
Niestety, nikt Polaków o zdanie pytać nie będzie, a polityka i PiS, i KO z przystawkami dodatkowo jeszcze pozycję międzynarodową Polski osłabiły. Teoretycznie jednak zarówno specjalne uprzywilejowanie Kijowa w stosunkach z UE, jak i zakładane przyszłe pełne członkostwo Ukrainy w Unii mogłyby być blokowane w ramach szerszej koalicji państw unijnych. Gdyby zaś taka akcja się nie powiodła (co niestety bardzo prawdopodobne) – zawsze pozostawałby jeszcze PolExit. Wszystko to jednak kwestia przyszłości, wprawdzie nie nazbyt odległej. Ale polskim wkładem z rozmowy pokojowe powinien być zwłaszcza jeden postulat: nie prawo, ale obowiązek Kijowa przyjęcia i sprowadzenia z powrotem ukraińskich imigrantów z Europy Środkowej i Zachodniej, połączony z zapowiedzią natychmiastowego cofnięcia wszystkich przywilejów ekonomiczno-prawnych przyznanym nachodźcom, wraz z potraktowaniem ich jako niedoszłych azylantów, co do których ustała przyczyna przyznania azylu.
Już nie marzmy o tym ile to nie zarobimy na Ukrainie. Tym zajmą się Amerykanie, a Niemcy, Anglicy i Francuzi podtrzymując jeszcze czas jakiś Kijów negocjują tylko wielkość swoich udziałów. Polskim celem powinna być redukcja dalszych kosztów – choć i tu można być sceptycznym czy wystarczy samo zaprzestanie działań wojennych, ktoś będzie przecież musiał płacić za odtworzenie ukraińskich sił zbrojnych, a przecież jest jasne, że to Warszawa sfinansuje im ostrzenie siekier.
Co najmniej równie ważne jest jednak pozbycie się ukraińskiej kolonizacji. Zanim będzie za późno i zanim zrobią z nas drugą Palestynę.
To jest polski punkt 29.
Konrad Rękas
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 25 listopada 2025 michalkiewicz
„Jeszcze będzie w Polsce git – z polską szlachtą polski Żyd!” – takie proroctwa wspierały Stanisława Szczukę, który bardzo nie lubił, kiedy nazywałem go „mecenasem”. Zapytałem go tedy, jak powinienem się do niego zwracać – a on na to, że tak, jak to jest przyjęte: „panie bracie”. Odpowiedziałem, że ja się tak do niego zwracać nie mogę, bo jestem pochodzenia plebejskiego, a nie szlacheckiego – na co Stanisław Szczuka machnął lekceważąco ręką i powiedział: a co tam pan brat wie!
Wspominam o tym akurat w Święto Niepodległości, które dlaczegoś obchodzimy 11 listopada, chociaż tego dnia nic szczególnego z punktu widzenia niepodległości się nie stało. Tego dnia Rada Regencyjna to znaczy – książę Lubomirski, kardynał Kakowski i Józef Ostrowski powierzyła przybyłemu dzień wcześniej do Warszawy z Magdeburga Józefowi Piłsudskiemu, dowództwo nad wojskiem, a wkrótce – kierownictwo całego państwa, jako jego Naczelnikowi. Skoro Rada Regencyjna powierzyła Józefowi Piłsudskiemu dowództwo nad wojskiem, to znaczy, że to wojsko już było, podobnie jak i państwo, to znaczy – aparat administracyjny, skarbowy, policyjny, sądowy – itp.
Józef Piłsudski tego wszystkiego nie stworzył; przyszedł, można powiedzieć – na gotowe. A jednak to właśnie jego kreowano na „wskrzesiciela Polski”, a nie tych, którzy położyli pod niepodległość fundamenty – a co więcej – tę niepodległość proklamowali, tyle że miesiąc wcześniej, bo 7 października 1918 roku. Rada Regencyjna już wcześniej przestała słuchać niemieckich władz okupacyjnych, opierając zarówno swoje własne istnienie i swoją władzę, a także – niepodległość Polski – na podstawie listy amerykańskich celów wojennych, zwłaszcza słynnego „13 punktu” tej listy, przewidującego odtworzenie niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza i gospodarką gwarantowaną traktatami. Umieszczenie tego punktu na liście amerykańskich celów wojennych zawdzięczamy też nie Józefowi Piłsudskiemu, tylko Ignacemu Paderewskiemu, który – dzięki osobistej znajomości z prezydentem Wilsonem – oddał Polsce tę przysługę. A jednak za wskrzesiciela Polski przyjęło się uważać Józefa Piłsudskiego tak samo, jak 71 lat później zasługę „obalenia komunizmu” przypisano Kukuńkowi, a co gorsza – on sam w to uwierzył, co stwarza niezamierzony efekt komiczny, wystawiając nasz naród na pośmiewisko.
Oczywiście ani Józefowi Piłsudskiemu, ani później – Kukuńkowi – nie udałoby się narzucić tej „legendy” („legenda” to elegancka nazwa historii zafałszowanej) bez gromady klakierów. Co z tego wszystkiego ci klakierzy mieli i wtedy i później – to sprawa osobna – chociaż przy innej okazji warto się i nad tym zatrzymać tym bardziej, że obecnie – gdy etap III Rzeczypospolitej właśnie na naszych oczach dobiega kresu, jako że nie tylko konstytuująca tę formę polskiej państwowości zasada: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – bezpowrotnie legła w gruzach, ale na domiar złego – wojskowa i cywilna bezpieka, najwyraźniej wykonując polecenia niemieckiej BND – właśnie wypowiedziała posłuszeństwo panu prezydentowi Karolowi Nawrockiemu. Otwiera się zatem etap walki nie tyle może o władzę, co o to, kto będzie administrował Generalną Gubernią w ramach IV Rzeszy – bo wszystko wskazuje na to, że taki los wypadł nam, zwłaszcza gdy Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje przeforsuje nowelizację traktatu lizbońskiego, którą wcześniej rekomendował już Parlament Europejski. Jest to moment podobny do tego w połowie lat 80-tych, kiedy to bezpieczniacy zorientowali się, że Gorbaczow już nie będzie bronił do upadłego porządku jałtańskiego, tylko szykuje się do manewru „ucieczki do przodu” to znaczy – do zaproponowania
Amerykanom wspólnego ustanowienia nowego porządku politycznego w Europie. Na wieść o tym między bezpieką wojskową w Polsce a bezpieką „cywilną”, czyli SB rozgorzała wojna o to, kto będzie te wszystkie wynalazki wprowadzał w życie, uzyskując dzięki temu hegemonię – oczywiście w ramach stosunku wasalnego. Jak pamiętamy, wtedy wygrał wywiad wojskowy i jako WSI nadzorował przebieg transformacji ustrojowej, przy okazji werbując agenturę, przy pomocy której do dzisiaj kręci nie tylko całym państwem, ale całym życiem publicznym, wystawiając na polityczną scenę te swoje ekspozytury, które najlepiej odzwierciedlają kuratelę, pod jaką znajduje się aktualnie nasz nieszczęśliwy kraj.
Na tym tle chciałbym zwrócić uwagę na nową osobistość, jaka pojawiła się na portalu „Fronda”, reklamującym się, jako „poświęcony” – na tym etapie chyba Naczelnikowi Państwa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Już wcześniej, to znaczy – kiedy ze ścisłego kierownictwa tego portalu odszedł obywatel redaktor Terlikowski Tomasz, przez Judenrat rzucony na inny odcinek frontu ideologicznego – pojawił się tam niejaki pan Mikołaj Susujew, który informuje czytelników w kwestii ukraińskiej i antyrosyjskiej. Przedstawia się on jako „Ukrainiec z Donbasu”, co brzmi podobnie, jak „Murzyn z Atlanty”, który oświecał czytelników pisma „Strażnica” w sprawie przyszłości świata zmierzającego ku katastrofie („Świat nasz zmierza ku katastrofie – jak powiedział pewien Murzyn z Atlanty”). Widocznie jednak zaufanie do „Ukraińców z Donbasu” zaczęło podlegać erozji, bo na łamach „Frondy” pojawiła się ostatnio inna postać w ruchu robotniczym, w osobie 55-letniego pana Włodzimierza Iszczuka, „ukraińskiego dziennikarza i publicysty polskiej narodowości”. Nie tylko „polskiej narodowości”, ale w dodatku naczelnego redaktora periodyku „Głos Polonii”, wydawanego przez Zjednoczenie Szlachty Polskiej – oczywiście na Ukrainie, no bo gdzieżby indziej? Wcześniej ostrogi publicystyczne zdobywał przy prezydencie Wiktorze Juszczence , probanderowskim bohaterze „pomarańczowej rewolucji”. No a teraz pan Iszczuk, jako „szlachcic polski” pod nadzorem ukraińskiego Sztabu Generalnego przestrzega tubylczych Polaków przed zagrożeniem, jakie niesie dla nich „putinowska Rosja”. Oczywiście Putin nad nikim osobiście nie stoi i nie sączy mu w uszy swego jadu, bo na jego usługach są „konfederuski” oraz „braunderowcy”. Nie tylko wysługują się Putinowi, ale w dodatku – wa właściwie nie „w dodatku”, tylko przede wszystkim – nie chcą słuchać Naczelnika Państwa, ani się dla niego poświęcać – co – jak wiadomo – jest obowiązkiem każdego „prawdziwego patrioty”. Skąd to wiadomo? Tego nie wiadomo – ale taka „legenda” obowiązuje.
W tej sytuacji wyjaśnienia wymagałyby tylko stosunki pana Iszczuka z Judenratem – no bo skoro reprezentuje on „polską szlachtę” to żeby było w Polsce git – musi się z takim szlachcicem spiknąć „polski Żyd”. Tak w profetycznym uniesieniu wołał Stanisław Szczuka, więc czegóż innego mielibyśmy się trzymać?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.