Bp Americo Aguiar, którego papież Franciszek mianował kardynałem, nie chce nawracać młodych na Chrystusa. Celem Światowych Dni Młodzieży, które przygotowuje, jest budowanie powszechnego braterstwa.
Jak mówił w wywiadzie, ateizm, islam oraz inne religie są ubogaceniem; ta różnorodność to coś, co trzeba szanować i rozwijać, aby budować lepszy świat.
=========================
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego – powiada Pan Jezus w Ewangelii św. Mateusza.
„Na początku swojego pontyfikatu papież Franciszek powtórzył to wezwanie w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium. Jednak rezultaty wysiłków ewangelizacyjnych podczas pontyfikatu Franciszka są delikatnie mówiąc rozczarowujące. W rodzimej Ameryce Południowej Franciszka katolicyzm traci wielkie rzesze wiernych na rzecz pentekostalizmu. Ojczyzna Franciszka, Argentyna, doświadczyła ogromnego upadku – udział katolików zmniejszył się w ciągu ostatniej dekady z 76 do 49 procent. Niemcy, które tak gorliwie przyjęły Franciszkową synodalność i odrzuciły istotę nauczania Kościoła, odnotowały rekordowe ponad 500 000 wystąpień z Kościoła w minionym roku. W związku z trudnościami finansowymi i niekompetentną administracją Watyka nie może też finansować działalności misyjnej. Nie pomaga też fakt, że nauczanie papieża Franciszka coraz bardziej podkreśla religijny indyferentyzm” – czytamy na Rorate-Caeli.
Portal zwraca w tym kontekście uwagę na postać 49-letniego biskupa pomocniczego Lisbony, Americo Aguiara, którego Franciszek mianował kardynałem. Decyzja Franciszka jest znacząca: bp Augiar ma dopiero 49 lat, jest tylko biskupem pomocniczym, co więcej Lizbona ma w tym momencie aż dwóch kardynałów. Augiar był w młodości socjalistą – w latach 90. angażował się w krajową politykę z ramienia partii socjalistycznej. Niestety, choć porzucił tę linię polityczną, nadal głosi poglądy, które każą zapytywać o charakter jego katolicyzmu.
„Mówiąc o Światowych Dniach Młodzieży, które pomaga organizować, bp Aguiar zaprzeczył, jakoby celem tego wydarzenia było nawracanie dusz ku Kościołowi: «Nie chcemy nawracać młodych ludzi do Chrystusa albo do Kościoła katolickiego czy coś w tym rodzaju» – powiedział. Zamiast tego, jak stwierdził, «wielkim przesłaniem» wydarzenia ma być: «Myślę inaczej, czuję inaczej, inaczej organizuję sobie życie, ale jesteśmy braćmi i zamierzamy zbudować razem przyszłość». Skonkludował, że ateizm jest częścią kulturowego «bogactwa», które promuje wydarzenie. Połączył to przesłanie z tym, co mówi papież Franciszek i co pisał w encyklice Fratelli tutti” – kontynuuje Rorate-Caeli.
„W ten sposób pontyfikat, który rozpoczął się od deklarowania potrzeby ewangelizacji, kończy się przyjęciem czegoś, co jest niepokojąco bliskie «dyktaturze relatywizmu» demaskowanej przez kardynała Ratzingera” – podkreśla Rorate-Caeli.
Co dokładnie powiedział biskup? W rozmowie z telewizją RTP stwierdził:
„Przyjdźcie do Portugalii, spotkajcie innych młodych, z Afryki, Azji, Ameryki, bogatych i biednych, z Zachodu, katolików, niekatolików, religijnych, niereligijnych, wierzących i niewierzących. Najpierw: zrozumcie, że to jest bogactwo, ta różnorodność. Cokolwiek to jest, jest to bogactwo. Dajcie się poznać, poznawajcie się nawzajem, troszczcie się o siebie i kochajcie się. Cieszcie się byciem razem. Ostateczności, zjednoczymy ręce i powiemy: «Myślę inaczej, czuję inaczej, inaczej organizuję sobie życie, ale jesteśmy braćmi i zbudujemy razem przyszłość». To jest najważniejsze przesłanie spotkania z żywym Chrystusem, które papież chce zaoferować młodym ludziom. Nie chcemy nawracać młodych ludzi na Chrystusa albo do Kościoła katolickiego czy coś w tym rodzaju. Absolutnie. Chcemy, żeby dla młodych ludzi było normalne powiedzieć i zaświadczyć, że są, że młodzi muzułmanie, żydzi czy inne religie też nie mają problemu z mówieniem, że są i ze świadczeniem o tym. I że młodzi ludzie, którzy nie wyznają żadnej religii, czują się z tym dobrze i nie czują się dziwnie, bo jest tak albo inaczej, że wszyscy rozumiemy, że ta różnorodność jest bogactwem i że świat będzie obiektywnie lepszy, jeżeli będziemy mogli umieścić to przesłanie w sercach wszystkich młodych ludzi. To pewność Fratelii tutti, Wszyscy braćmi, którą papież uczynił wielkodusznym wysiłkiem, żeby nagłośnić to w sercach wszystkich. W naszych i każdego”.
Źródła: rorate-caeli.blogspot.com Pach
======================
1 sierpnia:
W Lizbonie w poniedziałek na murawie boiska zebrały się setki młodych Polaków, by wspólnie uczestniczyć w koncercie „Rób to, co kochasz” w ramach Światowych Dni Młodzieży w stolicy Portugalii. Na scenie pojawili się raperzy chrześcijańscy: Cukier, Arkadio, Tau, Full Power Spirit.
=====================
Biskup Suchodolski odniósł się do kwestii ewangelizacji młodzieży. – Myślę, że to, co się dzieje na lekcjach religii w polskich szkołach pokazuje, że młodzież przede wszystkim potrzebuje ewangelizacji, czyli pierwszego głoszenia Ewangelii Jezusa Chrystusa, a nie już takiej pogłębionej katechezy, bo wielu młodych jest dziś na obrzeżach wiary .
Osoby odpowiedzialne za organizację sierpniowych Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie wezwali uczestników, aby powstrzymali się od jedzenia mięsa. Zawarty w karcie pielgrzyma apel ma rzekomo służyć “walce ze zmianami klimatycznymi”.
Tegoroczne Światowe Dni Młodzieży odbędą się pod patronatem zielonego komunizmu? Jak się okazuje, organizatorzy wydarzenia uznali priorytet najnowszych mądrości globalistów nad doktryną katolicką.
ydany przez nich tzw. „Podręcznik Pielgrzyma” zawiera wskazówki i propozycje dla młodzieży dotyczące „działań na rzecz obniżenia zawartości gazów cieplarnianych w atmosferze” (sic!). W dokumencie napisano, że aby zrekompensować ślad węglowy po podróży samolotem do i z Lizbony, młodzi powinni przez rok zaprzestać jedzenia produktów mięsnych.
Na apel organizatorów ŚDM, odbywających się co kilka lat w jednym z miast na świecie, odpowiedziała w czwartek Konfederacja Rolników Portugalii (CAP). Instytucja nazwała zalecanie młodzieży zaprzestania konsumpcji mięsa „absurdem”. Rolnicy uznali to także za atak na tradycyjne rolnictwo, które przecież nie może obyć się bez hodowli zwierząt. W przypadku jego braku, nie będzie bowiem naturalnego obornika, pełniącego rolę nawozu. Cała wytwarzana żywność oparta będzie wyłącznie o nawozy sztuczne.
Wśród innych postulatów, które wywołały kontrowersje i nieprzychylne opinie różnych środowisk, głównie konserwatywnych i tradycjonalistycznych jest m.in. deklaracja szefa komitetu organizacyjnego wydarzenia, biskupa Americo Aguiar’a. Tenże w swym wywiadzie dla telewizji stwierdził, że celem imprezy nie jest nawracanie młodych na Chrystusa. [I pewnie za to Franciszek zrobił go kardynałem. md]
NASZ KOMENTARZ [Magna Polonia ] : Kościół modernistyczny stacza się coraz bardziej. Ciekawe co zrobią hierarchowie pokroju Americo Augiar’a, gdy możni tego świata stwierdzą, że należy całkowicie porzucić naukę Chrystusa. Dlaczego? Bo na przykład według nich jest szkodliwa. Zaprą się Zbawiciela w imię pojednania ze “światem”, czy nagle obudzą się z ręka w nocniku by wyjąkać cichutko jakieś non possumus?
Papież Franciszek zaapelował w niedzielę o podjęcie „konkretnych działań na rzecz obrony klimatu” i przypomniał o fali „ekstremalnych zjawisk pogodowych”, dotykających w tych dniach różne części świata. Wezwał władze UE i krajów afrykańskich o przyjście z pomocą tysiącom migrantów, „porzuconym w północnej Afryce”.
Zwracając się do wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na modlitwę Anioł Pański papież powiedział: „Tu i w wielu krajach mają miejsce ekstremalne zjawiska pogodowe. Z jednej strony niektóre regiony dotknięte są przez anomalię fal upału i niszczycielskie pożary. Z drugiej strony w niemałej liczbie miejsc trwają gwałtowne nawałnice i powodzie, jak te, które w minionych dniach nękały Koreę Południową”.
Franciszek podkreślił swą bliskość z tymi, którzy cierpią oraz z ratownikami, niosącymi pomoc ofiarom i osobom pozbawionym dachu nad głową.
„Ponawiam mój apel do rządzących krajami, aby podjęto bardziej konkretne działania, by ograniczyć trujące emisje. To pilne wyzwanie, nie można odłożyć tego na potem. To dotyczy wszystkich. Ochrońmy nasz wspólny dom”– wezwał, w stylu nawiedzonych ekologów, papież.
Apel o pomoc migrantom
W dalszej części przemówienia zwrócił uwagę na dramat migrantów w północnej Afryce. Tak odniósł się do tego, że umierają oni tam z pragnienia i wycieńczenia na pustyni na granicy między Tunezją i Libią. Franciszek mówił, że tysiące ludzi, doświadczających „niewypowiedzianych cierpień” zostało porzuconych na terenach pustynnych i znajduje się „w pułapce”.
„Kieruję mój apel, szczególnie do szefów państw i rządów krajów europejskich oraz afrykańskich o to, aby udzielono pilnej pomocy tym braciom i siostrom” – dodał.
Wezwał: „Niech Morze Śródziemne nie będzie więcej miejscem śmierci i braku człowieczeństwa. Niech Bóg oświeci umysły i serca wszystkich rozbudzając uczucia braterstwa, solidarności i gościnności”. Słowa te wystosował w dniu, gdy w Rzymie trwa międzynarodowa konferencja na temat migracji i rozwoju krajów, z których pochodzą migranci.
Wezwanie do modlitwy za Ukrainę
Papież zachęcił do dalszej modlitwy za Ukrainę, która – jak przypomniał – doświadcza „wielu zniszczeń, jak tej nocy w Odessie”.
W oknie Pałacu razem z papieżem stał młody człowiek i jego babcia. Ich obecność u jego boku symbolizowała niedzielne obchody ustanowionego przez niego Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych oraz przygotowania do sierpniowych Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie.
Bliskość obu tych wydarzeń – wyjaśnił – jest zachętą do „krzewienia przymierza między pokoleniami, którego bardzo potrzeba, ponieważ przyszłość buduje się razem, w dzieleniu się doświadczeniami i wzajemnej trosce młodych i seniorów”.
Franciszek poprosił obecnych o „mocny aplauz” dla wszystkich babć i dziadków.
Podstawą pseudo-religii New Age nie jest ateizm, ale renesans pogaństwa, które odrzuca prawdziwego Boga i jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Współczesne neopogaństwo jest połączone z ezoteryzmem, który miesza różne pogańskie pseudoduchowości z chrześcijaństwem.
Temu synkretyzmowi otworzył już drzwi II Watykański Sobór, a zwłaszcza deklaracja Nostra aetate. Pseudo-papież Franciszek intronizował demona Pachamamę w Watykanie i sam się w Kanadzie poświęcił demonom i szatanowi. W tym duchu promuje synodalną drogę, której kulminacja ma nastąpić tej jesieni. Promując LGBTQ, postawił się w otwarty sposób przeciwko Bogu i samej istocie chrześcijaństwa.
Poprzez stopniową satanizację ludzie stają się mediami demonów, niezdolnymi do przyjęcia prawdy i zbawienia. Chodzi o systematyczne naruszanie ludzkiej natury poprzez stopniowe usuwanie sumienia i rozumu. Zanika zmysł odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa. Jest to również częścią ideologii pogańskiego buddyzmu, który twierdzi , że najgorszą istotą jest kobieta. Nienawiść do kobiety jest spowodowana jej misją jako nosicielki życia, co jest sprzeczne z celem buddyzmu, którym jest samozniszczenie. Dlatego według nich kobieta nie może być zbawiona, dopóki nie zostanie tzw. transformowana w mężczyznę. Gender-absurd jest promowany nie tylko buddyzmem, ale także gnozą, która kojarzy się z ezoteryką.
Gnoza ma u swoich korzeni fałszywy szacunek religijny. Poprzez różne etapy poświęcenia, czyli inicjacji, otwiera ludzką duszę i potajemnie podporządkowuje ją szatanowi. Obiecuje człowiekowi niezwykłe zdolności, ale w rzeczywistości czyni go medium duchowych istot, które chrześcijaństwo identyfikuje jako demony, a osobę jako opętaną. Ta droga związana jest z różnymi formami okultyzmu, czyli z wyzwalaniem i działaniem tych sił duchowych, tzw. energii. Wszystko to jest opakowane w filozoficzną, a nawet naukową terminologię z duchowym lub nawet mistycznym słownictwem, którym zwodzi się wiele poszukujących i szczerych dusz.
Zwolennicy gnostycyzmu propagują pogląd, że podział ludzi na mężczyzn i kobiety rzekomo jest czymś złym, rzekomo dziełem złego demiurga. Lucyfera nazywają dobrym demiurgiem, czyli bogiem. On, ich zdaniem, nie uznaje tej naturalnej ludzkiej rzeczywistości. Pytacie: dlaczego? Ponieważ demony nie mają płci. Dlatego podstawą satanizacji ludzkości dzisiaj jest właśnie LGBTQ-chaos. Jest zbudowany na kłamstwach. Nie ma komórek homoseksualnych ani komórek, które są w połowie męskie, a w połowie żeńskie. Nauka wyraźnie mówi, że płeć człowieka jest dana biologicznie.
Osoba z chromosomami XX jest kobietą, podczas gdy osoba z jednym chromosomem X i jednym chromosomem Y jest mężczyzną. Od niepamiętnych czasów wszyscy wiedzieli, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta, i nie potrzebowali do tego naukowej wiedzy o chromosomach. Gnostycy mają fałszywy ideał człowieka – tzw. androgyne. Etymologia słowa androgyne składa się z dwóch greckich słów: ανήρ (anér) – „mężczyzna” i γυνή (gyné) – „kobieta”. Więc jest to swego rodzaju hermafrodyta. W ten sposób człowiek schodzi mniej więcej do poziomu dżdżownic.
Pseudopapież propagując ideologię LGBTQ, promuje satanizm, który odrzuca rzeczywistość wyjątkowości ludzkiej natury istniejącej wyłącznie jako mężczyzna lub kobieta. W ten sposób publicznie buntuje się przeciwko Bogu Stwórcy. Jeżeli są sztucznie niszczone podstawowe warunki istnienia ludzkości – przekazywania życia, to za tym stoi jasny cel, a mianowicie samozniszczenie. Za tym samym celem, ukrytym za osiągnięciem tzw. nieśmiertelności, podąża także tzw. transhumanizm. Propaguje go nie tylko NWO, ale także Bergogliowy odstępczy Watykan.
Chora transhumanistyczna ideologia prowadzi do utraty osądu i rozsądku, a także utraty postrzegania rzeczywistości. Celowo zwiększa poziom oszustw i najokrutniejsze kłamstwa przedstawia opinii publicznej tak, jakoby były rzeczywistością. Za całym tym systemem opartym na kłamstwie stoi duch kłamstwa i śmierci – szatan. Każdy, kto daje się wciągnąć w ten kłamliwy system myślenia, przyjmuje ducha kłamstwa i jest zgubiony, idzie drogą do wiecznego potępienia.
Biskupi, którzy zaprzeczają, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę oraz twierdzą, że Bóg stworzył homoseksualistów, transseksualistów, Q-seksualistów itp., sprzeciwiają się porządkowi stworzenia i buntują się przeciwko Bogu Stwórcy. Głoszą szatańską antyewangelię, za którą ściągają na siebie bożą anatemę, czyli wykluczenie i wyklęcie z Kościoła.
W wyniku pierworodnego grzechu natura ludzka została złamana, zdeformowana. Patologie przejawiły się zwłaszcza w postaci perwersji seksualnych, które otwierają człowieka na demoniczne siły. Dlatego, gdy Jezus wypędzał nieczyste demony, ludzie byli również uzdrawiani z niemowy, głuchoty i innych chorób. Przypominamy, że na przykład Q-orientacja jest związana z morderstwami na tle seksualnym. Na Ukrainie mężczyzna z tą Q-orientacją podciął gardło ponad 50 kobietom. Ten morderczy i zarazem nieczysty duch prowadzi do moralnego i fizycznego samobójstwa ludzkości. A tej zbrodni przeciwko ludzkości służy nadużywany papieski autorytet. Pseudopapież Franciszek i jego synodalna droga chce, aby wszyscy biskupi byli „otwarci” dla LGBTQ osób.
Konwersja na biskupów „otwartych” [na pokusy i zwodzenia szatana] , której bezwzględnie domaga się Begoglio, jest zdradą Chrystusa i oddaniem duszy szatanowi. Taka dusza będzie wówczas opętana przez nieczyste demony. Oni poprzez takich biskupów-„otwartych” – będą bezczelnie i cynicznie drwić z ukrzyżowanego Zbawiciela. W ten sposób biskupi praktycznie zaakceptują homoseksualizm jako normę i będą utwierdzać tych ludzi w grzechu, a tym samym na drodze do piekła. Droga synodalna jest drogą odrzucenia praw Bożych i bojkotu prawdziwej pokuty, bez której nikt nie będzie zbawiony. Swoim witaniem,współczuciem i delikatnościąbiskupi-witacze dopuszczają się największego okrucieństwa wobec zwiedzionych i oszukanych dusz. Nie pozwalają im się zbawić przez Chrystusa.
Droga synodalna prowadzi do ucieleśnienia kościelnego bergogliańskiego transhumanizmu. Ona wiąże się z satanizacją i redukcją człowieczeństwa, czyli z programem Nowego Porządku Świata (NWO), oddającym cześć wielkiemu architektowi wszechświata. Nie jest to jednak Bóg, lecz szatan.
Bergogliański odstępczy anty-kościół dąży do przekształcenia się w synagogę szatana. Jest to ukryty proces maskowany ciągłym oszukiwaniem pozytywnymi i religijnymi frazesami. Jak to możliwe, że już na pięciu kontynentach pod pozorem spotkań kontynentalnych miała miejsce ukryta satanizacja? Jak to możliwe, że biskupi tę zbrodnię i samobójstwo zaakceptowali? Dlaczego nie bronili Chrystusa i Jego nauki i nie ostrzegali powierzonych dusz!? Ponieważ popadli w herezję tzw. papalatrii! Największy przeciwnik Boga działa jako namiestnik Chrystusa, publicznie niszczy wszystkie Boże prawa i przykazania, a oni nadal czczą go jako namiestnika Boga na ziemi i następcę apostoła Piotra!
Szczerzy katolicy pytają: Czy Bergoglio jest prawdziwym czy fałszywym papieżem? Jeśli ktoś twierdzi, że jest prawdziwym papieżem, zaprzecza podstawom całego chrześcijaństwa. Więc nie jest już chrześcijaninem. Wykluczył się wraz z Bergoglio z Kościoła Chrystusowego. Niech każdy katolicki biskup weźmie sobie za wzór byłego nuncjusza w USA, Carla Marię Vigano. Niech tak jak on wezwie uzurpatora papiestwa do abdykacji i już mu się nie podporządkowuje! Fałszywe posłuszeństwo jest dziś duchowym samobójstwem.
Biskupi jako kolegium są odpowiedzialni za dzisiejszy Kościół! Jeśli nie wykorzystają swojego apostolskiego autorytetu, to swoją biernością, czyli tchórzostwem, współdziałają w samozniszczeniu Kościoła. Ponownie niech każdy biskup uświadomi sobie, że do jeziora ognia najpierw zostaną wrzuceni tchórze (Ap 21:8). Czyli, konkretnie ci biskupi, którzy przeciwko uzurpatorowi papiestwa i jego LGBTQ synodalnej drogi się nie przeciwstawiali. Czyniąc to, publicznie zaparli się Jezusa Chrystusa i zdradzili Go, jak apostoł Judasz.
[przypominam, jakich heretyków Franciszek mianuje „kardynałami”. MD]
Katolickie media w Polsce referowały niedawno wypowiedź metropolity Łodzi, abp. Grzegorza Rysia, na temat posług kobiet w Kościele katolickim w naszym kraju. Przy okazji uczestnictwa w prezentacji swojej nowej książki abp Ryś nawiązał do decyzji Konferencji Episkopatu Polski dotyczącej wprowadzenia w Polsce żeńskich posług w Kościele. Chodzi o aplikację zarządzeń papieża Franciszka, który utworzył posługę katechisty otwartą dla kobiet i mężczyzn oraz otworzył posługi lektoratu i akolitatu dla kobiet. [przecież to są – w kościele posoborowym „były” – niższe świecenia kapłańskie. md]
Abp Grzegorz Ryś nawiązując do tych spraw stwierdził, że nie ma żadnych uzasadnień poza kulturowymi ku temu, by kobiety nie były katechistkami czy akolitkami. Wydaje się jednak, że jest to spojrzenie uproszczone.
Wymienione posługi (w sensie formalnym lub praktycznym) w Kościele przez całe wieki związane były ze święceniami. Kobieta jest zgodnie z nauczaniem Kościoła niezdolna do przyjęcia święceń. W tym sensie powierzanie im pełnienia wymienionych budzi poważne wątpliwości. Może to bowiem prowokować pytania: skoro tak, to dlaczego nie kapłaństwo? W wielu krajach na świecie trwa obecnie dyskusja o kapłaństwie kobiet, która bazuje właśnie na tym, że kobiety robią w Kościele niemal wszystko – ale nie mogą zostawać księżmi. Staje się to stopniowo w powszechnym odbiorze coraz mniej zrozumiałe. Stąd decyzja KEP, która jest aplikacją zarządzeń Franciszka, może w dłuższej perspektywie wiązać się ze zrodzeniem w Polsce oczekiwań wprowadzenia kapłaństwa kobiet.
Co więcej, tego rodzaju kościelna aktywizacja kobiet wpisuje się w ogólnospołeczny trend aktywizacji zawodowej kobiet. To z kolei jest niezgodne z naturalnym powołaniem kobiety do macierzyństwa i opieki nad dziećmi. Oczywiście w poszczególnych przypadkach, jak na przykład osoby zakonnej, niezamężnej, bezdzietnej czy też z dziećmi już dorosłymi, nie zachodzi kolizja między obowiązkiem powoływania na świat i wychowywania dzieci; rzecz jednak wiąże się z nasileniem pojęciowego chaosu.
Po trzecie wreszcie dopuszczenie kobiet do nowych posług w Kościele oznacza, siłą rzeczy, że zwiększa się rola świeckich. W pewnych kwestiach może to być bardzo potrzebne i dobre. W innych – już nie. Ten drugi przypadek dotyczy na przykład kwestii udzielania Komunii świętej, co jest jednym z możliwych zadań akolitów. Powierzanie funkcji szafarzy Eucharystii osobom świeckim zaburza spójność teologii kapłaństwa i może prowokować skłonność do popadania w protestanckie myślenie o kapłaństwie, które neguje różnicę między kapłaństwem powszechnym a kapłaństwem urzędowym.
Jak widać więc, inaczej niż mówi to abp Grzegorz Ryś, dopuszczenie kobiet do nowych posług nie jest bynajmniej wyłącznie kwestią kulturową, jeżeli rozumieć pod tym tylko pewne „przyzwyczajenia”. Chodzi o praktykę czy obyczaj, które mają naprawdę dobre i głębokie uzasadnienie.
Podczas swojego wystąpienia abp Grzegorz Ryś sugerował, że Kościół katolicki potrzebuje takich kroków, bo współczesna sytuacja grozi utratą relacji między Kościołem a kobietami, trzeba więc temu przeciwdziałać. Czy tego rodzaju taktyczne nadzieje wiązane z nowymi posługami się spełnią, zobaczymy; łatwo jednak dostrzec, że wpisują się one w nurt ogólnego i bardzo szerokiego przekształcania Kościoła katolickiego, co w dłuższej konsekwencji może mieć skutki dalece poważniejsze niż jakieś trudności komunikacyjne z tą czy inną tak grupą społeczną.
Marek Izdebski Źródło: YouTube / Archidiecezja Łódzka
„Może być w nas strach przed tą wspólną drogą, jaką jest synod. Także strach przed jej tempem” – mówił abp Grzegorz Ryś podczas inauguracji „procesu synodalnego” w archidiecezji łódzkiej.
Po niedawnym skandalu wywołanym przez para-liturgiczny happening zorganizowany przez metropolitę łódzkiego, abp. Grzegorza Rysia, hierarcha nie przestaje szokować. Tym razem, inaugurując diecezjalne przygotowania do tzw. Synodu o synodalności, który odbędzie się w 2023 roku w Watykanie, arcybiskup Łodzi zaprosił superintendenta generalnego wspólnoty ewangelicko-reformowanej w Polsce, aby udzielił katolikom lekcji na temat tego, jak należy rozumieć synodalność w procesie zarządzania Kościołem.
„Piotr żyjący we Franciszku mówi – do drogi!”
– Może być w nas strach przed tą wspólną drogą, jaką jest synod. Także strach przed jej tempem. Synod ma rytm – główna praca w diecezji będzie trwać 4 miesiące. Jesteśmy wezwani do szybkiej drogi, choć wielu ludzi pyta – po co nam ten synod? Czy w tym nie ma jakiegoś wywracania Kościoła? Po co nam szybka droga? Przecież nam potrzebna jest stabilizacja, okrzepnięcie tu, gdzie jesteśmy obwarowanie siebie. A Piotr żyjący we Franciszku mówi – do drogi! Możliwe jest także w czasie synodu narzucanie Jezusowi własnej perspektywy. To, co zrobili Jan i Jakub. Ja mam własne pragnienia co do tego Kościoła, własne pomysły co do tego, co w tym Kościele powinno się dziać i wypowiadam własne pragnienia, nie poddając ich pod rozeznanie Ducha Świętego, by nie odwrócić tych ról – mówił abp Ryś.
W ramach przełamywania strachu przed tempem „drogi synodalnej” metropolita łódzki zdecydował się zaprosić do wygłoszenia przemówienia protestanckiego lidera, Marka Izdebskiego, nazywającego się „biskupem” wspólnoty ewangelicko-reformowanej. „Dobry wieczór państwu” – przywitał się gość, po czym, realizując prośbę abp Rysia, wyłożył wizję ustroju wspólnoty protestanckiej, którą określił „Kościołem”.
Słowa Pana Jezusa są… nieprawdą
„Naczelna zasada obowiązująca w kościele ewangelicko-reformowanym, polegająca na tym, że Pismo Święte jest jedyną formą wiary i życia chrześcijanina odnosi się również do ustroju” – zaczął Izdebski.
Nie dowiedzieliśmy się jednak, w jaki sposób owa uroczyście odrzucona przez Święty Sobór Trydencki zasada sola Scriptura przekłada się na ustrój tego, co mówca określił „Kościołem”, gdyż już w następnym zdaniu stwierdził on, że Biblia nie mówi nic na temat tego, jak ma być rządzony Kościół. „Formy organizacyjne, w jakich zrzeszają się chrześcijanie nie należą do porządku zbawienia, który jest głównym przedmiotem zainteresowania Pisma” – przekonywał gość abp. Rysia. Co więcej, struktury te zmieniają się jego zdaniem na przestrzeni dziejów i dostosowują do aktualnych potrzeb człowieka.
Nawet pobieżna lektura Pisma Świętego i jego wykładu, który Pan Jezus pozostawił Apostołom w świętej Tradycji w oczywisty sposób przeczą błędom głoszonym przez protestanckiego lidera z mównicy w katolickiej świątyni. Do Piotra Pan powiedział Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16, 18), zaś do wszystkich Apostołów: Kto was słucha, mnie słucha (Łk, 10, 16). W Nowym Testamencie opisany jest także moment, gdy Pan Jezus przemienia chleb i wino w swoje Ciało i Krew, po czym przekazuje swoim uczniom moc czynienia tego samego. Te biblijne prawdy, przekazane Apostołom jeszcze przed spisaniem ksiąg Ewangelii, znalazły swoje potwierdzenie we wspólnocie Kościoła od samego początku i nigdy nie uległy zmianie. Jako że nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz, 4, 12), to tylko osoby włączone przez łaskę uświęcającą do Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół mogą otrzymać zbawienie. Poza Kościołem nie ma zbawienia – taką wiarę wyznawali uczniowie Chrystusa od samego początku, sformułowali ją Ojcowie Kościoła, a uroczyście potwierdził IV Sobór Laterański.
Synodalność zaprzeczeniem ustanowionej przez Boga hierarchii
Znajomość tych prawd nie przeszkodziła abp. Grzegorzowi Rysiowi firmować swoim nazwiskiem wystąpienia protestanckiego heretyka, który głosił, że ustrój Kościoła należy „kategorii ziemskich, socjologicznych, a nie Bożych w sensie niezmiennej prawdy”. Marek Izdebski za aprobatą metropolity łódzkiego przekonywał, że słowa Pana Jezusa, w których ufundował On Kościół z widzialną hierarchią apostolską… nie są prawdą. Podobnie jak to, że pierwsi uczniowie Chrystusa przekazali Ojcom Apostolskim namaszczenie kapłańskie i sukcesję biskupią.
„Wszystkie funkcje w kościele winny mieć charakter służebny, aby jedni nad drugimi nie panowali. Pojęcie władzy w kościele nie odpowiada duchowi Ewangelii”. Stąd, jak tłumaczył Izdebski, wywodzi się koncepcja ustroju synodalnego w sektach protestanckich. Tak pojęta synodalność w praktyce oznacza powszechną demokrację (którą Izdebski woli określać „chrystokracją”), w ramach której wszyscy członkowie decyzują o życiu wspólnoty, przy zanegowaniu jakiejkolwiek ustrojowej hierarchii. Synod wybiera „biskupów”, tak jak ogólne zgromadzenie wybiera „proboszcza parafii” – tłumaczył.
To, że protestanci negują porządek ustanowiony przez Pana Jezusa w Jego Kościele, nie jest rzeczą nową, jednak fakt głoszenia takich poglądów w katolickim kościele, za aprobatą biskupa, pozostaje co najmniej szokujący. Podobnie jak to, że po tak obraźliwym dla Ewangelii, Kościoła Chrystusowego i samych wiernych przemówieniu z ust abp. Rysia do dziś nie padły słowa przeprosin ani wyjaśnienia.
Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary chce, żeby wszyscy przeszli „transformację” w duchu „teologii Franciszka”.
Ma się to stać przy jednoczesnym odrzuceniu „niemoralnych metod” Kongregacji, którą kierowali wcześniej kardynałowie Ratzinger, Levada, Müller, Ladaria – oraz przy zdecydowanym zdystansowaniu się od nauczania śś. Pawła VI i Jana Pawła II.
Wybór takiej osoby na prefekta najważniejszego urzędu doktrynalnego Kościoła jest niczym innym, jak tylko „zwieńczeniem tragikomedii” pontyfikatu Jorge Mario Bergoglia; bo przecież abp Fernández, zwłaszcza jako ghostwriter Amoris laetitia, ponosi ogromną część odpowiedzialności za obecny chaos. Takie komentarze publikują prominentni publicyści na łamach „National Catholic Register” i „First Things”.
Johanathan Liedl na łamach „National Catholic Register” zwrócił uwagę, że abp Fernández przeprowadził swoisty «medialny blitz», po swojej nominacji na prefekta Dykasterii Nauki Wiary udzielając szeregu wywiadów mediom kościelnym i świeckim, w których wyłożył swoje pryncypia i zajął stanowisko na kilka szczegółowych tematów, jak na przykład inkulturacja oraz błogosławienie związków jednopłciowych.
Tej kampanii towarzyszył niecodzienny list, jaki do abp. Fernándeza wysłał sam Franciszek, wskazując, jakimi kryteriami hierarcha powinien kierować się na swoim urzędzie. Fernández, który został w międzyczasie nominowany kardynałem, sam zaprezentował się jako główny interpretator papieskiego listu. Niektórzy przypuszczali zresztą, że arcybiskup… sam napisał ten list, tak, jak wcześniej pisał część papieskich dokumentów (adhortacje Evangelii gaudium oraz Amoris laetitia, encyklikę Laudato si’).
Jonathan Liedl podkreslił, że jeżeli spróbuje się zestawić całą tę medialną aktywność abp. Fernándeza, można zauważyć kilka zasadniczych punktów. Jednym z nich jest odejście od tego, co papież Franciszek określił w liście do przyszłego prefekta mianem „niemoralnych metod” stosowanych w przeszłości przez Dykasterię Nauki Wiary. Nie wiadomo, o co tutaj dokładnie chodzi: wydaje się, że zarówno o działania Świętej Inkwizycji wobec heretyków, jak i o działania Kongregacji Nauki Wiary w ostatnich latach, kiedy dyscyplinowano błądzących teologów.
Co ciekawe, napisał Liedl, w żadnym z wywiadów abp Fernández nie wskazał na ciągłość instytucjonalną; zwracał raczej uwagę na to, że nadszedł czas przełomowego zwrotu w pracy Dykasterii. Sugeruje to odejście nie tylko od linii Świętej Inkwizycji, ale również od działalności bezpośrednich poprzedników Fernándeza: kardynałów Luisa Ladarii, Gerharda Müllera, Williama Levady – i wreszcie samego Józefa Ratzingera.
Liedl podkreślił też, że abp Fernández wskazywał zdecydowanie na konieczność uzgodnienia dokumentów Dykasterii Nauki Wiary oraz innych dykasterii kurialnych z aktualnym nauczaniem, to znaczy – z dokumentami i wystąpieniami papieża Franciszka. W jednym z wywiadów kardynał-elekt wskazał, że chodzi tutaj o zasadniczą spójność przekazu płynącego z Kurii Rzymskiej. Nie może być już tak, że z poszczególnych urzędów kurialnych wychodzą odpowiedzi, które nie uwzględniają perspektywy papieża. Kurialiści w teologii moralnej i duszpasterskiej muszą przejść „transformację” zgodną z kryteriami Franciszka. To ścisłe stosowanie się do wykładni Franciszka wiąże się też z podkreślaniem akceptacji różnorodności doktrynalnej, czego według Liedla nie można czytać inaczej, jak tylko w kontekście obecnych debat dotyczących takich kwestii jak antykoncepcja, czyny złe same w sobie, święcenia kobiet etc.
Innymi słowy można dojść do przekonania, że abp Fernández z jednej strony chce wręcz agresywnie promować nauczanie Franciszka, jednocześnie lekceważąc nauczanie jego poprzedników, zwłaszcza świętych Pawła VI i Jana Pawła II.
Jak zauważył Liedl, szczególnie wiele miejsca w swoich wystąpieniach kardynał-elekt Fernández poświęcił kwestii błogosławienia związków homoseksualnych. Przyszły prefekt Dykasterii Nauki Wiary sugerował w tej kwestii dokonanie jakiejś zmiany, choć nie wypowiedział się wprost; ostatecznie jednak w jednym z wywiadów wprost skrytykował dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2021 roku, który ogłosił zakaz błogosławienia związków homoseksualnych ze względu na ich grzeszność. Abp Fernández stwierdził, że temu dokumentowi brakuje «zapachu Franciszka».
Na inne problemy związane z postacią abp. Fernándeza zwrócił uwagę na łamach „First Things” Dan Hitchens. W swoim artykule wskazał, że to właśnie ten arcybiskup odpowiada za kluczowe passusy w ósmym rozdziale adhortacji Amoris laetitia papieża Franciszka, które sugerują możliwość dopuszczania do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach, nawet jeżeli ci nie żyją wstrzemięźliwie. W ósmym rozdziale, przypomniał Hitchens, pisze się jednak również szerzej o problematyce sumienia i moralności: adhortacja wskazuje, że dany człowiek może wprawdzie znać obiektywną zasadę moralną, a jednak w jego konkretnej sytuacji uznaje, że nie ma możliwości innego działania – i to pozwala mu działać tak dalej, ale już bez grzechu, choć ignoruje to obiektywną zasadę moralną.
„Co to w ogóle znaczy? Jedna interpretacja mówi, że uprawianie seksu pozamałżeńskiego jest dla niektórych ludzi po prostu nieuniknione: to smutna konieczność, jak alergia na pyłki w czasie wiosny” – wskazał publicysta. Oczywiście, z ósmego rozdziału Amoris laetitia wynikają także konsekwencje dotyczące innych obszarów niż moralność seksualna. Przykładowo Jean Vanier, przypomniał autor „First Things”, argumentował swego czasu na rzecz dopuszczalności eutanazji właśnie w oparciu o ósmy rozdział Amoris laetitia. W Watykanie pewien teolog twierdził, że Amoris laetitia narzuca nowe odczytanie Humanae vitae św. Pawła VI, tak, by w pewnych okolicznościach zaakceptować antykoncepcję. Powołując się na ósmy rozdział Amoris laetitia biskupi w Belgii wprowadzili też błogosławienie związków homoseksualnych. „I tak dalej. Za to ogromne zamieszanie abp Fernández ponosi wielką część odpowiedzialności” – wskazał Hitchens.
W homilii, jaką abp Fernández wygłosił w marcu, ubolewał nad… nauczaniem Kościoła na temat przyjmowania Komunii świętej. „Ta osoba nie może przyjmować Komunii, ta osoba nie może przyjmować Komunii… To straszne, że coś takiego stało się nam w Kościele. Dzięki Bogu, papież Franciszek pomaga nam wyzwolić się od tych schematów” – mówił kardynał-elekt. „Zasady niepozwalające komuś na przyjmowanie Komunii są, jak widać, po prostu «straszne»” – skomentował krótko Hitchens.
„Z tej intelektualnej katastrofy wyrosła wkrótce katastrofa duszpasterska. Dzięki rozdziałowi ósmemu niektóre parafie porzuciły kościelne ograniczenia dotyczące Komunii. Pewien biskup w Argentynie udzielił Komunii trzydziestu parom rozwodników w nowych związkach jednocześnie, tak jakby katolickiego nauczania już po prostu nie było. Na Malce zachęcono pary do przyjmowania Komunii, jeżeli czują się «pogodzone z Bogiem», tym samym odsuwając na bok dwa tysiąclecia dyscypliny sakramentalnej” – zauważył autor „First Things”
„Jakich cech należy oczekiwać od prefekta Dykasterii Nauki Wiary? Wysoko na mojej liście byłyby, po pierwsze, niezłomne przywiązanie do nauki Kościoła, głębokie odrzucenie błędów i dwuznaczności w kwestiach doktryny; po drugie, pewna jasność, trzeźwa mądrość, która celuje w samo serce rzeczy. Arcybiskup Fernández, w obu kwestiach, robi dokładnie przeciwne wrażenie” – ocenił publicysta.
„Wybór takiego człowieka na tak wysoką pozycję jest straszliwie złym żartem, w pewnym sensie kulminacją trwającej już dekadę tragikomedii tego pontyfikatu” – podkreślił.
[wyjaśniam: Tygodnik Powszechny– zwany Żydownikiem Powszechnym lub tygodnikiem dla niewierzących katolików… md]
Metropolita łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś został mianowany przez papieża Franciszka kardynałem. W niedzielę papież ogłosił nominacje kardynalskie dla dostojników z całego świata podczas spotkania z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Konsystorz, na którym Franciszek wręczy insygnia nowym kardynałom odbędzie się 30 września w Watykanie. Na ogłoszonej przez papieża liście jest 18 kardynałów-elektorów, którzy mogą wziąć udział w konklawe oraz trzech w wieku powyżej 80 lat.
59-letni arcybiskup Łodzi jest drugim polskim kardynałem mianowanym przez Franciszka. W 2018 roku nominację tę otrzymał papieski jałmużnik Konrad Krajewski.
[Metropolita krakowski, Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski, któremu się to należy od lat – kolejny raz został pominięty.. MD]
Kardynałami zostali mianowani również m.in. prefekt Dykasterii ds. Biskupów arcybiskup Robert Francis Prevost, prefekt Dykasterii ds. Kościołów Wschodnich abp Claudio Gugerotti, prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Victor Manuel Fernandez oraz łaciński patriarcha Jerozolimy Pierbattista Pizzaballa. Ponadto nominacje otrzymali arcybiskup Madrytu Jose Cobo Cano, biskup Hongkongu Stephen Chow Sau-Yan i metropolita Bogoty w Kolumbii abp Luis Jose Rueda Aparicio.
Podziękował także pozarządowej organizacji Mediterranea Saving Humans, która ratuje nielegalnych imigrantów na Morzu Śródziemnym. Szef tej misji, znany włoski „aktywista” Luca Casarini, został zaproszony jako specjalny gość na październikowy synod biskupów w Watykanie.
[Mediterranea Saving Humans: Przemyca i siłą wciska „inżynierów”, mimo zakazu władz i „gróźb interwencji” ze strony sił porządkowych. MD]
living from pornography. As she finished, he gave only a weak criticism of pornography. In his whole talk with the young people, who insisted on defending sinful acts, situations and behavior such as pornography, abortion and masturbation, he (while disagreeing) used only non-religious arguments. He never mentioned sin, an offense against God, nor one’s eternal destiny—heaven or hell.4
Continuing this trend, on June 23, 2023, he invited “200 artists, filmmakers and writers to the Sistine Chapel to mark the 50th anniversary of the Vatican Museum’s contemporary art collection,” the Associated Press reports. “Francis acknowledged that some in the crowd—there was Andres Serrano, of “P*** Christ” fame—sometimes use confrontation to make people think. But he said their aim was to find harmony and beauty.”5
Andres Serrano is a photographer known for his immoral and blasphemous works. Paul Monaco writes, “The P[***] Christ [is] a creative inspiration of Andres Serrano. It is a photograph of a small plastic crucifix submerged in a bottle of yellow liquid that the artist described as his own urine. By titling the work as he did, it may be assumed that part of the artist’s intention was to affront the sensibilities of believing Christians who have faith that Jesus is divine. A substantial number of Christians, no doubt, regarded Serrano’s work as a silly and infantile display unworthy of their further concern.”6
There could be no greater blasphemy against Our Lord than this disgusting “work of art.” However, photos of the June 23 Vatican event show a smiling Pope Francis warmly greeting the author of this unspeakable blasphemy and giving him a thumbs up.7
Given the notoriety this blasphemy gave Serrano, one cannot admit that the Vatican staff in charge of this event did not know who he was and, therefore, that inviting him to a ceremony in the Sistine Chapel was tantamount to giving prestige to a blasphemer.
Is honoring a blasphemer not participating in blasphemy?8
Pope Francis’s praise for the artists present, including Serrano, was not mere courtesy, which would be grave enough. He likened them to Old Testament prophets: “Like the biblical prophets, you confront things that at times are uncomfortable; you criticize today’s false myths and new idols, its empty talk, the ploys of consumerism, the schemes of power.”9
Is Serrano’s blasphemy against the Redeemer the destruction of the “idol,” Our Lord Jesus Christ?
It is painful to say it, but is that not what Pope Francis’s words suggest?
God Punishes Sinful Humanity by Allowing Bad Popes
God allows the election of bad popes to punish sinful humanity. That happened in various epochs of Church history, such as the tenth century, which Church historian Cardinal Baronius called the saeculum obscurum (Age of Darkness) because of a succession of bad Roman pontiffs.10 Most of the Renaissance popes were also bad.11
God Tests Us to See Our Love
God allows a bad shepherd, who leads the sheep astray, as a punishment for our sins and a trial to see who remains faithful to the Almighty.
In the Old Testament, Moses explained to the Jews the reason for this trial when speaking of the false prophets who propose seditiously: “Let us go and follow strange gods, which thou knowest not, and let us serve them.” Moses urged the Chosen People not to listen to them: “Thou shalt not hear the words of that prophet or dreamer. For the Lord your God trieth you, that it may appear whether you love him with all your heart, and with all your soul, or not. Follow the Lord your God, and fear Him, and keep His commandments, and hear His voice: Him you shall serve, and to Him you shall cleave” (Deut. 13:2–4).
Christ Remains With His Church Amid the Storm
However difficult it may be to remain faithful to the Church, we must remember that Our Lord promised to be with her always, even to the end of time (see Matt. 28:20).
In today’s trial, we must show our love for the Church by refusing to follow false prophets. We must remember that trust is hope strengthened by faith. Let us remain faithful to the faith of our fathers, to the truths handed down to us from Scripture and Tradition through the Magisterium. Let us resist “strong in faith” (1 Pet. 5:9).
Our confidence is all the more certain because, at Fatima, Our Lady promised, “Finally, My Immaculate Heart will triumph.”
However, one cannot fail to be indignant at the support shown to this infamous blasphemer and ask our adorable Savior to forgive this vile action. For, as the Psalmist says, “You that love the Lord, hate evil” (Ps. 96:10).
«Całując, uczysz się», czyli o niewiarygodnej wprost karierze bergogliowego «Tucho besame mucho»
Jeden z moich argentyńskich przyjaciół powiedział mi: “Znam Bergoglia i wiem, jak dalece jest mu obojętna doktryna katolicka.
Ale nigdy bym nie przypuszczał, że odważy się postawić swojego przyjaciela i współpracownika Tucho Fernándeza na czele Kongregacji Nauki Wiary”. Fernández zajmie miejsce, które zajmowali wcześniej między innymi kardynałowie Carafa, Merry del Val, Ottaviani, Šeper, Ratzinger. Coś niewyobrażalnego”.
Coś niewyobrażalnego? – W królestwie Bergoglia nie ma rzeczy niewyobrażalnych. Co z tego, że obecnie pewna strona internetowa twierdzi, że Fernández w roku 2019 zatuszował sprawę księdza molestującego nieletnich chłopców w swojej diecezjihttps://kath.net/news/81977. Ale nie czepiajmy się drobiazgów.
To prawda, że trudno jest znaleźć słowa, aby skomentować nominację monsignora Víctora Manuela Fernándeza na prefekta Dykasterii Nauki Wiary. Ale może wystarczą cztery słowa: najgorszy z najgorszych. Albo najlepszy z najlepszych, z punktu widzenia tych, którzy chcą rozmontować doktrynę i upłynnić wiarę. Fernández, bliski współpracownik i przyjaciel Bergoglio, a także jego ghost writer i inspirator, jest uosobieniem zaprzeczenia doktryny katolickiej. https://en.wikipedia.org/wiki/V%C3%ADctor_Manuel_Fern%C3%A1ndez
Zaufany teolog i główny autor najważniejszych dokumentów Bergoglia – od Evangelii gaudium po Amoris laetitia (w Argentynie encyklikę tę nazywająGli amori di Letizia, czyli Miłosne przygody Letycji)(w których znajdują się całe fragmenty zaczerpnięte z artykułów napisanych przez Fernandeza) – Fernández, znany jako Tucho, według naszych argentyńskich informatorów, wyróżnia się jedną cechą: jest absolutnym zerem. I, jak wszystkie zera ma bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Co więcej, nienawidzi Kurii Rzymskiej, a zwłaszcza dykasterii, na czele której stanął. To samo można powiedzieć o Bergogliu.
Jak pisaliśmy wcześniej, zasługi Tucho Fernándeza są «ogromne». Po pierwsze i najważniejsze, w roku 1995 napisał książkę o sztuce całowania: «Saname con tu boca», która zdobyła mu przydomek «Besuqueiro» – «Całuśnika», i którą sam Tucho przedstawił w następujący sposób: “Opowiem, co ludzie czują, kiedy się całują”. Trzeba przyznać, że jest to zadanie niebagatelne: “Aby to zrobić, rozmawiałem długo z wieloma osobami, które mają duże doświadczenie w tym temacie, a także z wieloma młodymi ludźmi, którzy uczą się całować na swój własny sposób… Mam nadzieję, że te strony pomogą ci lepiej się całować, że zmotywują cię do uwolnienia w pocałunku tego, co w tobie najlepsze“.
Inną książką Fernándeza jest Teología espiritual encarnada, która jest dobrze znana, ponieważ w argentyńskiej telenoweli zatytułowanej Esperanza mía, młody ksiądz i zakonnica rozpoczynają romans właśnie po przeczytaniu owego “dzieła”.
Z pewnością Tucho ma wiele praktyki w pewnym rodzaju całowania: tj. stóp Bergoglia. Przypomnijmy, że Bergoglio powierzył mu kierowanie Katolickim Uniwersytetem w Buenos Aires (pomimo oporów Rzymu) i mianował go arcybiskupem La Platy.
Kongregacja Edukacji Katolickiej prawdopodobnie miała jakieś powody, gdy odrzuciła kandydaturę Fernándeza na rektora Universidad Católica Argentina, ale następnie w roku 2009 podporządkowała się dyktatowi Jorge Mario Bergoglio, ówczesnego arcybiskupa Buenos Aires, który nalegał na umieszczenie swojego przyjaciela Tucho na czele uniwersytetu. Jak to wyglądało w szczegółach? – Kiedy przyszło do umieszczenia Tucho na czele Argentyńskiego Uniwersytetu Katolickiego – gdy Rzym stawiał opór, Bergoglio wsiadł do samolotu i udał się osobiście, aby bronić sprawy. Ten sam człowiek, który unikał stawiania stopy w Rzymie. Następnie, zaledwie dwa miesiące po tym, jak został papieżem, mianował Fernándeza arcybiskupem i ojcem synodalnym.
Obecnie, postawienie Fernándeza na czele najważniejszej niegdyś dykasterii Kurii Rzymskiejautomatycznie oznacza mianowanie go przewodniczącym Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej.
W wywiadzie z roku 2015, Fernández orzekł, że “kuria watykańska nie jest strukturą niezbędną”, a następnie zaatakował kardynała Gerharda L. Müllera, który był wówczas prefektem Kongregacji Nauki Wiary, argumentując, że papież i Kościół nie potrzebują “bezpiecznych kompasów”, które zapobiegają popadnięciu w “myślenie light”. Dodał, że: “Trzeba wiedzieć, że on [Bergoglio] dąży do nieodwracalnych reform” i że “nie ma od tego odwrotu”.
W liście, w którym Bergoglio powierza Fernándezowi kierowanie Dykasterią Nauki Wiary, znajduje się kilka perełek. Na przykład ta: “Departament, któremu przewodniczysz, w innych czasach stosował metody nieetyczne. Były to czasy, w których zamiast promować wiedzę teologiczną, prześladowano możliwe błędy doktrynalne. To, czego oczekuję od ciebie, to bez wątpienia coś zupełnie innego“.
Albo ta: “Bądź ponadto świadom, że Kościół powinien wzrastać w interpretacji Słowa objawionego i w rozumieniu prawdy, co nie oznacza narzucania pojedynczego sposobu ich wyrażania. Ponieważ różne kierunki myśli filozoficznej, teologicznej i duszpasterskiej – jeśli pozwoli się im zharmonizować przez Ducha w szacunku i miłości, mogą również przyczynić się do wzrostu Kościoła. Taki harmonijny wzrost zachowa doktrynę chrześcijańską skuteczniej niż jakikolwiek mechanizm kontrolny“.
Otóż to. Płynny Kościół. Płynna doktryna. A kto lepiej niż Tucho Fernández zrealizuje ten projekt?
Znajomy Argentyńczyk powiedział mi, że Tucho, Besuqueiro (“Całuśnik”, jak go tam nazywają), nie może być nazwany teologiem. Jest on zasadniczo politykiem, który, podobnie jak Bergoglio, dąży do dekonstrukcji Kościoła i demontażu doktryny. Jak w tym kontekście odczytywać jego awans? – Proste: “Jako kolejny znak wstępowania Kościoła na Kalwarię”.
Wspominając Uniwersytet Katolicki, ówcześni studenci wciąż pamiętają, jak Tucho, podczas Mszy Świętej na początku roku akademickiego 2013, polecił im świętować dzień, w którym ich rodzice, kochając się, poczęli ich. Fiksacja? Ależ nie, nie bądźmy zacofani. To jest nowa teologia.
Inną charakterystyczną cechą Tucho, jak opowiadają w Argentynie, jest to, że zawsze był (według jego towarzyszy z seminarium i kolegów księży) wielkim gadułą, zawsze zamierzającym wydobyć jakąś korzyść z różnych sytuacji. «Zawsze był po stronie potężnych, ale grał ofiarę. Szedł do rektora i mówił: “Drogi ojcze rektorze, martwią mnie moi koledzy. Oni nie mają poczucia wspólnoty kościelnej. Zobacz, co o tobie mówią!”. Szedł do biskupa i jęczał: “Ojcze prałacie, jaki ból odczuwam z powodu tych księży, którzy krytykują biskupa, czyli ciebie. Chciałbym, żeby mieli więcej poczucia jedności!”». Osobliwe, że Franciszek, zawsze gotowy potępić paplaninę, nagrodził paplaninę. Ale kim my jesteśmy, by osądzać?
O metodę Fernándeza można zapytać Carlosa Maríę Gallego, który pewnego pięknego dnia wpadł na pomysł uczynienia Tucho swoim zastępcą na Wydziale Teologicznym, w wyniku czego został najpierw zmarginalizowany, a następnie dziekanem Wydziału – z błogosławieństwem Bergoglia, został sam Fernández.
Dzielny Tucho pisze również dla gazety La Nación. Stamtąd głosi społeczeństwo bardziej inkluzywne pod sztandarami równości: «Nie zważajmy na poglądy, na orientacje seksualne. Wszyscy – braćmi». “W innych czasach” – podsumowuje witryna Wanderer,«tezy te doprowadziłyby autora prosto do złożenia z urzędu. W obecnych okolicznościach zawiodły go wprost na fotel strażnika doktryny katolickiej».
Tucho, teoretyk gradualizmu, powiedział kiedyś: “Małżeństwo chrześcijańskie jest pięknym ideałem, ale kiedy mówimy o gradualizmie, oznacza to, że musimy wziąć pod uwagę konkretną rzeczywistość ludzi, którzy nie są w stanie osiągnąć tego ideału, więc musimy pamiętać o tej kategorii możliwego dobra przywołanej przez papieża Franciszka w Evangelii gaudium, do której musimy dążyć nawet ryzykując ubrudzenie się błotem ulicy“.
Komentarz strony Wanderer: “Teolog Tucho błądzi. Łaski nie osiąga się stopniowo: albo się ją osiąga, albo nie; albo się ją posiada, albo nie; albo się ją znajduje, albo się ją traci. Chrześcijanin albo jest w stanie łaski, albo w stanie grzechu. Teologia katolicka nigdy nie mówiła, że można stopniowo znajdować się w stanie łaski: pół-łaska lub ćwierć-łaska nie są miarami stosowanymi obecnie, aż po dzień dzisiejszy“. Ale to wszystko jest przeszłością. A przyszłość będzie pełna niespodzianek.
Kiedy biskupi argentyńscy udali się do Rzymu z wizytą ad limina apostolorum, Tucho prowadził dziennik. W nim z radością donosił, że podczas wizyty w Kongregacji Nauki Wiary kardynał Ladaria https://en.wikipedia.org/wiki/Luis_Ladaria_Ferrer oświadczył: “To, co nas dzisiaj martwi, to nie tyle błędy doktrynalne, co brak większej refleksji w dialogu z teraźniejszością”. Świetnie. A co, jeśli pewnego dnia, Tucho będący obecnie szefem Dykasterii zdecyduje się zmienić nazwę dawnego Świętego Oficjum i uczynić je Dykasterią ds. Dialogu? – Cóż, nie stawiajmy granic Opatrzności.
Ale wróćmy do sztuki całowania. Książka monsignora Fernándeza wydaje się być nieosiągalna, ale są w Argentynie osoby, które ją przeczytały i pamiętają. Z drugiej strony, jak możemy zapomnieć o taksonomii pocałunków (“w zależności od sposobu, w jaki się to robi, pocałunek nazywa się piquito, chupón, taladro…), lub o rekomendacjach tego rodzaju:”Kiedy sprawy między wami się nie układają, zamiast próbować naprawiać je w łóżku, musicie podążać drogami, które prowadzą do pocałunku”?
Teolog nie pomija szczegółów: “Może się zdarzyć, że jedno z was ma nieświeży oddech, co może być głęboko nieprzyjemne i odebrać cały urok pocałunku. Ale można temu zaradzić, myjąc zęby i żując fusy z kawy lub płucząc je wodorowęglanem sodu“. Nie skąpi też porad ekspertów: “Może to być również kwestia pozycji ciał, a we dwoje możecie odkryć, która pozycja jest najwygodniejsza dla was obojga“.
Nie brakuje też świadectw. Takich jak ta, pochodząca od mężczyzny: “Wydaje mi się, że kiedy zaczyna się całować z języczkiem, bardzo prawdopodobne jest, że straci się kontrolę i chce się posiąść dziewczynę”. Albo ta, od kobiety: “Pięknie jest okrążać policzek, a potem znaleźć się w ustach. To wspaniały spacer”. A nauczycielka z liceum, ze szczytów swojego doświadczenia, wspomina: “Pocałunek dośrodkowy jest wtedy, gdy ssiesz i zasysasz ustami. Całowanie dośrodkowe jest wtedy, gdy wchodzisz językiem. Zwróć uwagę na zęby”.
Ale Tucho nie jest wyłącznie zimnym taksonomistą. Jak na prawdziwego poetę przystało, w pewnym momencie deklamuje: “Więc nie pytaj / co jest nie tak z moimi ustami / zabij mnie teraz / następnym pocałunkiem / wykrwaw mnie / oddaj mi mój spokój / bez litości”.
Witryna Wanderer piętnuje homilię wygłoszoną jakiś czas temu, w której Tucho powiedział: “Nie zdając sobie z tego sprawy, Kościół przez wieki rozwijał doktrynę pełną klasyfikacji, która mówiła: a) tylko ochrzczeni, którzy są w łasce Bożej, mogą przyjmować komunię, a ci, którzy są w grzechu śmiertelnym, nie mogą; b) tylko ci, którzy żałują za swoje grzechy i wykazują intencję poprawy, mogą otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie”.“To” – skomentował arcybiskup – “jest czymś strasznym”, ale na szczęście zdarzyło się to w przeszłości, a teraz jest papież Franciszek.
Niezwykle «groźne stwierdzenia”, “wyraźna herezja” – stwierdza argentyński komentator. Ale dzisiaj, warto to powtórzyć, odejście od poprawnej doktryny nie jest wadą, ale zasługą. Tucho zrozumiał to bardzo dobrze. Ponieważ: “Tucho nie jest głupcem. Wie, że to, co mówi, jest herezją i wie, że nie zostanie upomniany. Według niektórych, którzy go znają, chce otrzymać coś innego i dlatego stara się zadowolić władcę”. Bardzo możliwe.
Czy Pan Jezus był marzycielem? Takie wrażenie możemy odnieść słuchając licznych przemówień papieża Franciszka. Kiedy Namiestnik Chrystusa mówi o „powszechnym braterstwie”, „inkluzywności” i świetlanej przyszłości pełnej „pokoju i sprawiedliwości”, którą zapewnią organizacje międzynarodowe specjalizujące się w świeckim „zbawianiu” świata i koncerny farmaceutyczne, możemy poczuć się jakby John Lennon zza grobu dośpiewywał kolejne zwrotki utopijnego songu Imagine…
Doskonałą okazją do przedstawienia owej wizji chrześcijaństwa rozmarzonego było dla papieża Franciszka ostatnie święto… Chrystusa Króla. A jakże. „Bądźcie marzycielami” – to wezwanie powracało niczym refren, nie zakłócone ani razu „szorstką” mową o jakimś tam społecznym panowaniu Chrystusa. – To chciałbym wam powiedzieć: my, my wszyscy, jesteśmy wam wdzięczni, za to, że marzycie. Kiedy młodzi marzą, czasami robią dużo hałasu. (…) Róbcie raban, ponieważ jest on owocem waszych marzeń – zwrócił się Wikariusz Chrystusa do młodzieży. Dodał przy tym, że „także jako Kościół potrzebujemy marzyć” i pracować, „abyśmy odbudowali rodzinę ludzką, by razem tworzyć naszą przyszłość sprawiedliwości i pokoju, upewniając się, że nikt nie zostanie wykluczony”.
Nie był to pierwszy raz, gdy słyszeliśmy podobne słowa. Poprzednią okazją był ubiegłoroczny 107. Dzień Migranta i Uchodźcy, kiedy to w specjalnym pisemnym przesłaniu Franciszek opowiedział o swoim inkluzywnym marzeniu o nowym Jeruzalem. Zdaniem Biskupa Rzymu Kościół stanie się „bardziej katolicki”, jeżeli w swoich działaniach będzie „włączał” szerokie rzesze pozostające na „egzystencjalnych peryferiach” (ulubione określenie Franciszka). Papież przestrzegł jednak, że to „włączanie” nie może być oparte na modelu „prozelityzmu”. Nie ma więc mowy o wskazywaniu błędów i grzechów, aby poprzez spowiedź sakramentalną i uznanie władzy Kościoła przywieźć błądzących do jednej owczarni Chrystusa. Chodzi o „jedność w różnorodności”, o słuchanie, o podążanie za człowiekiem ku jego „pełnej barw” przyszłości, której znakiem będą różnorodność i wielokulturowość.
– Jest to ideał nowego Jeruzalem (por. Iz 60; Ap 21, 3), w którym wszystkie narody spotykają się w pokoju i harmonii, sławiąc dobroć Boga i cuda stworzenia. Aby jednak osiągnąć ten ideał, musimy wszyscy starać się zburzyć mury, które nas oddzielają i budować mosty, które sprzyjają kulturze spotkania, świadomi istniejących między nami głębokich wzajemnych powiązań. W tej perspektywie, współczesne migracje dają nam możliwość przezwyciężenia naszych lęków, aby pozwolić się ubogacić różnorodnością tego daru, jakim jest każdy z nas. Zatem, jeśli tylko tego chcemy, możemy przekształcić granice w uprzywilejowane miejsca spotkania, gdzie może rozkwitnąć cud coraz większego „my” – mówił papież.
Nie mogło oczywiście w tej pan-humanistycznej krotochwili zabraknąć odwołania do idei powszechnego braterstwa. – Nie możemy bać się marzyć i czynić to wspólnie, jako jedna ludzkość, jako towarzysze tej samej drogi, jako synowie i córki tej samej ziemi, która jest naszym wspólnym domem, wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi – zapewnił Franciszek.
Te marzenia o inkluzywności to oczywiście tylko jeden – najbardziej barwny – z licznych elementów „Magisterium Franciszka”. Trudno byłoby je wszystkie ująć w jednym artykule, ale warto pamiętać, że to właśnie ich suma skłoniła bp. Athanasiusa Schneidera do gorzkiej ironii określenia urzędującego papieża „kapelanem ONZ i antychrześcijańskich ideologii” – tego zresztą ONZ, z którym Stolica Apostolska – jak niedawno zadeklarował Franciszek – pozostaje w „uprzywilejowanych relacjach” (tu akurat w odniesieniu do proaborcyjnego UNESCO).
Czy Kościół marzy?
Nie ma nic złego w snuciu marzeń, to jasne. Są one wyrazem najgłębszych pragnień naszych dusz. I Kościół pewnie nieraz marzył, choć trudno byłoby to stwierdzić faktograficznie w kontekście występowania tego konkretnego słowa. Ale śledząc historię zbawienia, możemy wyobrazić sobie pierwszych chrześcijan, jak marzą… by ewangeliczny zaczyn rozszedł się po pogańskich społeczeństwach i zgodnie z zapowiedzią Pisma podporządkował wszystkie dusze i wszystkie państwa prawdziwemu Bogu; czy też rycerzy krzyżowych śniących o wolnej i poddanej panowaniu Chrystusa Ziemi Świętej; możemy wyobrazić sobie i te „mniejsze”, lecz nie mniej wzniosłe marzenia, jak choćby przeszywające duszę małej Bernadety Soubirous pragnienie, by znów ujrzeć Piękną Panią – Niepokalaną, która nie w sennym marzeniu, lecz we własnej osobie ukazywała się jej w grocie za strumykiem w Lourdes.
Te przypuszczenia można by mnożyć, ale jedno rzuca się w oczy – dotyczą one raczej poszczególnych członków wspólnoty w konkretnym momencie dziejów bądź ich osobistego życia, a nie Kościoła jako takiego. Trudno byłoby udowodnić tezę, iż niejako „z urzędu” Kościół marzy, jak sugeruje Franciszek. Niełatwo byłoby też znaleźć w źródłach objawienia i w magisterium papieży zachęty do marzenia jako stylu życia chrześcijanina, podobne do tych, które kieruje on do wiernych.
Ale czy w Piśmie Świętym nie ma nic na temat „marzeń”? Otóż jest, choć trzeba przyznać, że w nieco innym kontekście… I tak w księdze Mądrości Syracha czytamy: Mąż głupi miewa czcze i zwodnicze nadzieje, a marzenia senne uskrzydlają bezrozumnych (34,1). Podobny do chwytającego cień i goniącego wiatr jest ten, kto się opiera na marzeniach sennych – dodaje natchniony autor, po czym stwierdza: Marzenia senne bardzo wielu w błąd wprowadziły, którzy zawierzywszy im upadli. W podobnym duchu przemawia prorok Jeremiasz, mówiąc: Wy natomiast nie słuchajcie waszych proroków, waszych wróżbitów, waszych mających senne marzenia, waszych przepowiadaczy ze znaków ani waszych czarowników, którzy wam mówią: „Nie pójdziecie w poddaństwo króla babilońskiego” (27,9).
Kościół Chrystusowy jest jak zdrójzapieczętowany, a jego nauka jak ucho igielne – nie przeciśnie się przez nie nic, co podąża za duchem świata. Dlatego każde słowo, które – czy to ex cathedra czy w zwyczajnym nauczaniu – wychodziło z ust błogosławionej pamięci Namiestników Pańskich aż do Piusa XII, było precyzyjnie cyzelowane, często po łacinie, a przede wszystkim z pietystyczną dbałością o nieskazitelność doktryny weryfikowane na okoliczność zgodności z depozytem objawionej wiary. Łódź Piotrowa nigdy nie wypływała na zwodnicze fale wodolejstwa, dwuznaczności i marzycielstwa. Popuszczając wodze fantazji łatwo bowiem zatracić sprzed oczu gwiazdę przewodnią i zagubić rozum w nurtach błędów. A nie to jest zadaniem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, aby „towarzyszyć”, lecz to, by prowadzić. Dlatego – choć są to rozważania trudno uchwytne, eteryczne niczym Franciszkowe marzenie o inkluzywnym Jeruzalem – ośmielam się stwierdzić, że nie… Kościół nie marzy. Oblubienica Chrystusa trwa przy Prawdzie i jej naucza rozumnie i realistycznie, pociągając wszystkie narody i wszystkie indywidua do wstępowania w ślady Boskiego Zbawiciela, do schylenia karku pod słodkie jarzmo Jego praw i do dźwigania własnego krzyża.
You may say I’m a dreamer…
Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju… Mam nadzieję, że kiedyś dołączysz do nas i świat stanie się jednym… Wyobraź sobie, jak wszyscy ludzie współdzielą cały świat… Możecie powiedzieć, że jestem marzycielem, ale nie jestem w tym sam – śpiewa Franciszek. To znaczy, przepraszam – John Lennon…
Oczywiście – na poważnie – jeszcze trochę brakuje, by te dwie narracje, jak dwie pieśni (łabędzi śpiew tego, co po Soborze Watykańskim II pozostało z oficjalnych struktur Kościoła i komunistyczny song jednego z Beatlesów) pokryły się. Niemniej ich melodie i niektóre przesłania niepokojąco zbliżają się do siebie…
I faktycznie Franciszek nie jest w tym sam. Towarzyszą mu dzisiejsi współbracia marzyciele, a także dawne pokolenia kościelnych modernistów ze słynnym metropolitą Mediolanu Carlo Marią Martinim na czele. Ów krańcowo liberalny jezuita w kardynalskim paliuszu również „miał marzenie”. Marzył mu się mianowicie „Nieustający Kościół Synodalny” (określenie katolickiego publicysty Edwarda Pentina), który byłby czymś jeszcze silniejszym i trwalszym niż ewentualny Sobór Watykański III.
Jaki będzie śpiew przyszłości? To zawierzajmy Panu, nie polegając zbytnio na ludzkich siłach i nadziejach. Jeżeli nawet w swojej mądrości dopuści On do przekształcenia „Kościoła posoborowego” w „Kościół synodalny”, to i tak prawdziwego Kościoła – choćby ograniczonego do garstki kapłanów i wiernych – zgodnie z obietnicą Pana, bramy piekieł nie przemogą, a żadna, nawet najmniejsza, skaza nigdy nie dotknie.
Papież Franciszek udzielił wywiadu portalowi Al-Ittihad ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Według arabskiego tekstu, powtórzył w nim heretyckie twierdzenie, które zawarte zostało w Deklaracji z Abu Zabi z 2019 roku dotyczące różnorodności religijnej.
Zjednoczone Emiraty Arabskie od kilku lat są jednym z państw bliskich Stolicy Apostolskiej. Ich prezydentem jest Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan, miliarder o globalnych interesach finansowych. W 2019 roku papież Franciszek odwiedził Zjednoczone Emiraty Arabskie; w ich stolicy, Abu Zabi, podpisał „Deklarację o ludzkim braterstwie” razem z Wielkim Imamem Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze, Ahmadem Al-Tayebem. Podpisanie „Deklaracji” odbyło się pod egidą szejka Al-Nahhajana, wówczas niebędącego jeszcze prezydentem.
Jednym z owoców podpisanej Deklaracji było powołanie tak zwanego Wyższego Komitetu na rzecz Ludzkiego Braterstwa, w której skład wchodzą zarówno reprezentacji Stolicy Apostolskiej, jak i świata islamu (zwłaszcza z ZEA), judaizmu oraz świeckich organizacji międzynarodowych.
Wyższy Komitet zajął się między innymi budową Domu Rodziny Abrahamowej.
Chodzi o kompleks świątynny trzech religii: chrześcijaństwa, islamu oraz judaizmu. Dom Rodziny Abrahamowej został otwarty w marcu tego roku. W jego skład wchodzi kościół pw. św. Franciszka z Asyżu, meczet im. Ahmeda Al-Tayeba oraz synagoga im. Majmonidesa.
Projekt ma w oczywisty sposób relatywistyczny wydźwięk: sugeruje, że wszystkie te trzy religie są równoprawnymi drogami do Boga. Tę wymowę podkreśla architektura: trzy świątynie są do siebie zewnętrznie bardzo podobne, nawet wewnątrz utrzymane są w podobnym stylu.
W Deklaracji z Abu Zabi z 2019 roku papież Franciszek i Wielki Imam z Al-Azhar stwierdzili między innymi: „Pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką Bóg stworzył istoty ludzkie”.
Dosłownie tekst ten jest herezją: oznaczałby, że Bóg chce, aby istniała taka religia, jak islam czy judaizm po Chrystusie lub jeszcze inne religie.
Papież został skonfrontowany z tym problemem jeszcze w 2019 roku: o wyjaśnienie poprosił go podczas osobistej audiencji JE bp Athanasius Schneider. Franciszek powiedział mu, że należy to inaczej rozumieć: o ile Bóg pozytywnie chce różnorodności koloru skóry, płci, rasy i języka, to różnorodność religii jedynie dopuszcza. Takie tłumaczenie jest oczywiście nielogiczne na gruncie samego tekstu, ale gdyby je przyjąć, herezja nie miałaby miejsca.
Problem w tym, że tekst nie został nigdy zmieniony. „Deklaracja” była i jest kolportowana w jej oryginalnym kształcie. W wywiadzie dla „Al-Ittihad” Franciszek wypowiadał się o „Deklaracji” w samych superlatywach, nie zastrzegając, że wymaga jakiejś korekty. Co więcej budowa Domu Rodziny Abrahamowej sugerowałaby, że to dosłowna interpretacja „Deklaracji” z Abu Zabi jest prawdziwa.
W wywiadzie dla portalu Al-Ittihad papież powtórzył heretycką wersję myśli zawartej w „Deklaracji”.
„Jeśli chodzi o Dom Abrahama, uważam go za miejsce szacunku dla różnorodności, której Bóg chciał” – stwierdził cytowany po arabsku przez portal Al-Ittihad.
W arabskim oryginale kluczowe słowa brzmią:التنوع الذي أراده الله, „różnorodność, której chciał Bóg”. Portal Al-Ittihad nie udostępnił nagrania z wywiadu, nie mamy więc pewności, czy oryginalne wyrażenie papieża w jednym z języków, którymi się posługuje, odpowiadało treści tekstu arabskiego.
Jeżeli jednak portal Al-Ittihad oddałby wiernie słowa Franciszka, byłaby to oczywiście herezja: ponownie wynikałoby z tego, że Bóg chciał, aby istniały różne religie. Próby tłumaczenia tych słów poprzez odwoływanie się do przyzwalającej woli Bożej byłyby absurdalne, bo celem takiej wypowiedzi jest ewidentnie co innego.
Byłaby to raczej kontynuacja myśli masońskiej zrodzonej w początkach XVIII stulecia, zgodnie z którą różne tradycje religijne są tak samo prawdziwe i zarazem tak samo fałszywe, mówią bowiem o rzeczywistości w sumie niepoznawalnej. Dlatego właściwą odpowiedzią rozumu powinien być indyferentyzm religijny – błąd, który papieże wyraźnie potępiali jako heretycki, a który z tej wypowiedzi papieża – o ile arabski tekst jest wierny wypowiedzianym rzeczywiście słowom.
Czy Stolica Apostolska sprostuje wypowiedź Franciszka? Albo czy i tym razem znajdzie się biskup, który zapyta papieża o właściwy sens jego słów?
Nawet jeżeli tak by się stało, Dom Rodziny Abrahamowej – kompleks świątynny trzech religii – funkcjonuje już od kilku miesięcy. I cieszy się ewidentnym wsparciem papieża. Tak wielka budowla jest, przyznajmy, bardziej wymownym świadectwem indyferentyzmu niż jakakolwiek „Deklaracja” czy wywiad.
Brazylijski eko-teolog wyzwolenia Leonardo Boff udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Apeluje w nim o wyzwalanie pogańskich religii z opresji kultury białego człowieka. Boff jest teologiem bliskim papieżowi Franciszkowi, a jego myśl koresponduje ściśle z linią synodalną obecnego pontyfikatu.
Leonardo Boff to brazylijski teolog wyzwolenia, któremu milczenie nakazał kard. Józef Ratzinger za pontyfikatu św. Jana Pawła II. W efekcie niezgody na nauczanie Kościoła, Boff porzucił franciszkański habit. Jako świecki dalej promował swoją teologię. W ostatnich latach przeszedł na nieco inne pozycje, związane głównie z ekologią. Entuzjastycznie przyjmował działalność papieża Franciszka – jego encyklikę Laudato si’ czy Synod Amazoński.
Gdy wybuchła tzw. pandemia Covid-19, papież Franciszek wypowiadał się kilkukrotnie w tonie eko-teologii wyzwolenia. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że Ziemia mści się na ludziach poprzez pandemię za to, co zrobili jej w ramach wyzysku. Tezy te zaczerpnął prawdopodobnie wprost z jednego z opublikowanych zaledwie chwilę wcześniej artykułów Boffa. W grudniu 2018 roku Franciszek wysłał do Boffa list, dziękując mu za wsparcie, jako Boff mu udziela oraz składając mu najlepsze życzenia na 80. urodziny. Sam Boff pisze, że miał znaczący wkład w encyklikę Laudato si’.
Poglądy, które Boff przedstawił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, są bardzo znamienne dla pontyfikatu Franciszka. Zwraca w nich uwagę między innymi chęć docenienia pogańskich religii ludów „pierwotnych”. W ramach „wyzwalania” tych ludów Boff chce umacniać te fałszywe wierzenia.
„Opresje są różne i każda z nich wymaga specyficznego wyzwolenia. Na przykład osoby czarnoskóre generalnie są dyskryminowane. Teologia wyzwolenia w ich przypadku jest zobowiązaniem do poszanowania ludu, religii pochodzenia afrykańskiego, ich sposobu ubierania się” – powiedział Boff. Następnie wezwał do wyzwalania „religii, obrzędów i świąt” rdzennych mieszkańców takich krajów jak Brazylia oraz do wyzwalania „dyskryminowanych kobiet” i „osób o odmiennej orientacji seksualnej”.
Teolog mówił też „Tygodnikowi Powszechnemu” o „wyzwalaniu Ziemi”.
Według Leonarda Boffa najpilniejsze jest jednak wyzwolenie Ziemi – od „najbardziej niebezpiecznego drapieżnika – człowieka”. „Aby Ziemia mogła zregenerować się i odnowić zasoby, które zużywamy obecnie w ciągu roku, potrzebuje półtora roku. […] Albo zmienimy nasze relacje z naturą, albo Ziemia wyśle nam jeszcze bardziej śmiercionośne sygnały. Jak powiedział papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti: jedziemy na tym samym wózku i albo wszyscy się uratujemy, albo nikt się nie uratuje” – stwierdził Boff.
Z celami realizowanymi przez Franciszka doskonale koresponduje też myśl Boffa dotycząca budowania nowego społeczeństwa globalnego. W rozmowie Boff wezwał do zniesienia granic między narodami. „ Wyzwanie polega na stworzeniu nowego globalnego paktu społecznego wszystkich narodów, omawianiu globalnych problemów i szukania globalnych rozwiązań. Nadal brak nam wystarczającej świadomości i działań, które trzeba podjąć już teraz” – orzekł Boff.
Źródła: Tygodnik Powszechny, PCh24.pl
Andrzej.02 lipiec 2023
Fratelli tutti: jedziemy na tym samym wózku i albo wszyscy się uratujemy, albo nikt się nie uratuje” – Zwracam szczególną uwagę na ten fragment który w sposób sztandarowy nie ma nic wspólnego z Prawdą.Nikt się nie uratuje lub wszyscy traktowanie wszystkich jak homogenna bezimienna pulpa.
miki02 lipiec 2023
Z główką coś nie tego?Jak się ktoś zaparł Boga,Jego praw oraz Ewangelii,temu zawsze w jakimś momencie życia bije w dekiel i opowiada głupoty sądząc,że większość jest tego samego zdania co i on,ten szurnięty biedaczek.Niestety,wasz wózek jest lżejszy przynajmniej o jedną osobę czyli mnie,bo nie zależy mi na zmianie relacji z naturą,ale na zbawieniu swej duszy.Dlatego też w dalszym ciagu będę czytać Pismo Święte,przystepować regularnie do spowiedzi i Komunii Świętej,zachowywać posty,nabożnie uczestniczyć we Mszy Świętej,modlić się nie tylko „ojczenaszem”,ale używać będę do tej czynności nadal modlitewnika oraz różańca,a także zachowywać wiele z tego czego nauczył mnie ksiądz katecheta w salce parafialnej.Myślę jednak,że będzie jeszcze sporo osób,które nie wsiądą na ten wasz wózek i nie pojadą razem z wami ekspresem w otchłanie piekielne,jak wam się to marzy.Bo już inaczej tych wszystkich pogańskich i heretyckich dyrdymałów nazwać nie można,jak tylko ostra jazda do belzebuba.
sp02 lipiec 2023
Przecież pogaństwo jest „wyzwolone” i składa tyle ofiar z niewinnych dzieci, jak jeszcze nigdy w historii świata.
Brazylijski ekoteolog wyzwolenia Leonardo Boff udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Apeluje w nim o wyzwalanie pogańskich religii z opresji kultury białego człowieka. Boff jest teologiem bliskim papieżowi Franciszkowi, a jego myśl koresponduje ściśle z linią synodalną obecnego pontyfikatu.
Leonardo Boff to brazylijski teolog wyzwolenia, któremu milczenie nakazał kard. Józef Ratzinger za pontyfikatu św. Jana Pawła II. W efekcie niezgody na nauczanie Kościoła, Boff porzucił franciszkański habit. Jako świecki dalej promował swoją teologię. W ostatnich latach przeszedł na nieco inne pozycje, związane głównie z ekologią. Entuzjastycznie przyjmował działalność papieża Franciszka – jego encyklikę Laudato si’ czy Synod Amazoński.
Gdy wybuchła tzw. pandemia Covid-19, papież Franciszek wypowiadał się kilkukrotnie w tonie ekoteologii wyzwolenia. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że Ziemia mści się na ludziach poprzez pandemię za to, co zrobili jej w ramach wyzysku. Tezy te zaczerpnął prawdopodobnie wprost z jednego z opublikowanych zaledwie chwilę wcześniej artykułów Boffa. W grudniu 2018 roku Franciszek wysłał do Boffa list, dziękując mu za wsparcie, jako Boff mu udziela oraz składając mu najlepsze życzenia na 80. urodziny. Sam Boff przekonuje, że miał znaczący wkład w encyklikę Laudato si’.
Poglądy, które Boff przedstawił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, są bardzo znamienne dla pontyfikatu Franciszka. Zwraca w nich uwagę między innymi chęć docenienia pogańskich religii ludów „pierwotnych”. W ramach „wyzwalania” tych ludów Boff chce umacniać te fałszywe wierzenia.
„Opresje są różne i każda z nich wymaga specyficznego wyzwolenia. Na przykład osoby czarnoskóre generalnie są dyskryminowane. Teologia wyzwolenia w ich przypadku jest zobowiązaniem do poszanowania ludu, religii pochodzenia afrykańskiego, ich sposobu ubierania się” – powiedział Boff. Następnie wezwał do wyzwalania „religii, obrzędów i świąt” rdzennych mieszkańców takich krajów jak Brazylia oraz do wyzwalania „dyskryminowanych kobiet” i „osób o odmiennej orientacji seksualnej”.
Teolog mówił też „Tygodnikowi Powszechnemu” o „wyzwalaniu Ziemi”.
Według Leonarda Boffa najpilniejsze jest jednak wyzwolenie Ziemi – od „najbardziej niebezpiecznego drapieżnika – człowieka”. „Aby Ziemia mogła zregenerować się i odnowić zasoby, które zużywamy obecnie w ciągu roku, potrzebuje półtora roku. […] Albo zmienimy nasze relacje z naturą, albo Ziemia wyśle nam jeszcze bardziej śmiercionośne sygnały. Jak powiedział papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti: jedziemy na tym samym wózku i albo wszyscy się uratujemy, albo nikt się nie uratuje” – stwierdził Boff.
Z celami realizowanymi przez Franciszka doskonale koresponduje też myśl Boffa dotycząca budowania nowego społeczeństwa globalnego. W rozmowie Boff wezwał do zniesienia granic między narodami. „ Wyzwanie polega na stworzeniu nowego globalnego paktu społecznego wszystkich narodów, omawianiu globalnych problemów i szukania globalnych rozwiązań. Nadal brak nam wystarczającej świadomości i działań, które trzeba podjąć już teraz” – orzekł Boff.
Źródła: Tygodnik Powszechny, PCh24.pl
Andrzej.02 lipiec 2023
Fratelli tutti: jedziemy na tym samym wózku i albo wszyscy się uratujemy, albo nikt się nie uratuje” – Zwracam szczególną uwagę na ten fragment który w sposób sztandarowy nie ma nic wspólnego z Prawdą.Nikt się nie uratuje lub wszyscy traktowanie wszystkich jak homogenna bezimienna pulpa.
miki02 lipiec 2023
Z główką coś nie tego?Jak się ktoś zaparł Boga,Jego praw oraz Ewangelii,temu zawsze w jakimś momencie życia bije w dekiel i opowiada głupoty sądząc,że większość jest tego samego zdania co i on,ten szurnięty biedaczek.Niestety,wasz wózek jest lżejszy przynajmniej o jedną osobę czyli mnie,bo nie zależy mi na zmianie relacji z naturą,ale na zbawieniu swej duszy.Dlatego też w dalszym ciagu będę czytać Pismo Święte,przystepować regularnie do spowiedzi i Komunii Świętej,zachowywać posty,nabożnie uczestniczyć we Mszy Świętej,modlić się nie tylko „ojczenaszem”,ale używać będę do tej czynności nadal modlitewnika oraz różańca,a także zachowywać wiele z tego czego nauczył mnie ksiądz katecheta w salce parafialnej.Myślę jednak,że będzie jeszcze sporo osób,które nie wsiądą na ten wasz wózek i nie pojadą razem z wami ekspresem w otchłanie piekielne,jak wam się to marzy.Bo już inaczej tych wszystkich pogańskich i heretyckich dyrdymałów nazwać nie można,jak tylko ostra jazda do belzebuba.
sp02 lipiec 2023
Przecież pogaństwo jest „wyzwolone” i składa tyle ofiar z niewinnych dzieci, jak jeszcze nigdy w historii świata.
Andres Serrano, fotograf, który w odrażający sposób profanował krucyfiks, w trakcie uroczystego spotkania w Watykanie został serdecznie powitany przez papieża Franciszka.
Pod koniec minionego tygodnia około 200 twórców zostało zaproszonych do Watykanu w związku z półwieczem kolekcji sztuki nowoczesnej i współczesnej papieskich muzeów. Do Kaplicy Sykstyńskiej przybyli z całego świata „malarze, rzeźbiarze, architekci, pisarze, poeci, muzycy, filmowcy i aktorzy”, wśród których nie zabrakło – niestety – autorów „dzieł” antykatolickich i wręcz bluźnierczych.
Jak odnotował portal Life Site News, należał do nich 72-letni Andres Serrano, w którego portfolio znajduje się fotografia „(…) Chrystus (Zanurzenie)” z 1987 roku. Przedstawia ona niewielki plastikowy krucyfiks umieszczony w płynie, który – według Serrano – był jego własną uryną.
Innym wykwitem chorej wyobraźni pseudoartysty był „Krwawy krzyż” z 1985 roku. Pleksiglasowy krucyfiks miał być wypełniony krwią… krowy. Z kolei „Pieta” to parodia klasycznych wizerunków Matki Bożej podtrzymującej na kolanach ciało zabitego Zbawiciela. Na wizerunku stworzonym przez Serrano jego żona trzyma „dużą, bezwładną rybę”.
– Postrzegam siebie jako należącego do tradycji sztuki religijnej sięgającej czasów Caravaggia i innych – stwierdził Amerykanin w wywiadzie dla The Guardian z 2016 roku. – Jeśli „(…) Chrystus” cię denerwuje, to dlatego, że daje pewne pojęcie o tym, jak naprawdę wyglądało ukrzyżowanie – dodał.
Później bronił się twierdząc, że „przez całe życie był katolikiem, a więc jest naśladowcą Chrystusa”. Jednak gdzie indziej przyznał, iż wprawdzie otrzymał katolickie wychowanie, przyjął Komunię świętą, to później, przez 20 lat nie chodził do kościoła.
Opisując spotkanie Franciszka z zaproszonymi, portal LSN podał, że papież mówił o „naturalnej i szczególnej” relacji Kościoła katolickiego z artystami. Jak przekonywał, artysta „ma swobodę oryginalności, nowości i kreatywności, a tym samym wnosi do świata coś nowego i niespotykanego”.
W przemówieniu twórcy określeni zostali nawet jako „wizjonerzy, prorocy”, którzy wprowadzają „nowość do historii”, – Podobnie jak biblijni prorocy stawiacie czoła sprawom, co czasami jest niewygodne; krytykujecie dzisiejsze fałszywe mity i nowych idoli, ich czcze gadanie, sztuczki konsumpcjonizmu, schematy władzy – mówił Franciszek.
– To intrygujący aspekt psychologii artystów: umiejętność parcia do przodu i do przodu, w napięciu między rzeczywistością a marzeniem. Często robicie to z ironią, która jest cudowną cnotą. Humor i ironia to dwie cnoty, które musimy bardziej pielęgnować. Biblia obfituje w nuty ironii, wyśmiewając domniemania samowystarczalności, nieuczciwość, niesprawiedliwość i okrucieństwo czające się pod pozorem władzy, a czasem nawet sacrum. Możecie także służyć rozpoznaniu prawdziwej religijności, która zbyt często jest przedstawiana w banalny lub poniżający sposób – zwracał się do swoich gości.
Po spotkaniu, w wypowiedzi dla mediów Andres Serrano stwierdził, że „był zaskoczony zaproszeniem, a jeszcze bardziej zaskoczony, że [papież Franciszek] pokazał mu uniesiony w górę kciuk”. – Byłem bardzo szczęśliwy, że Kościół rozumie, iż jestem artystą chrześcijańskim a nie artystą bluźnierczym. Jestem tylko artystą – stwierdził.
Jak precyzuje LSN, podczas długiego powitania po przemówieniu papieża można było zauważyć Franciszka przyjmującego uczestników z rosnącym zmęczeniem. „Ale kiedy przed krzesłem papieża pojawił się Serrano, nastąpiła krótka przerwa, podczas której wypowiadał on pozdrowienie, wówczas papież ciepło klepnął Serrano w rękę, pokazał mu uniesiony w górę kciuk i uśmiechnął się ciepło” – czytamy.
W komunikacie prasowym wydanym przed wydarzeniem, Watykańska Dykasteria ds. Kultury i Edukacji stwierdziła, że celem spotkania jest kontynuacja serii papieskich spotkań z artystami zapoczątkowanych przez Pawła VI oraz „uczczenie twórczości i życia artystów, przy podkreśleniu ich wkładu w budowanie poczucia wspólnego człowieczeństwa i promowanie wspólnych wartości”.
Prefekt dykasterii, kardynał José Tolentino de Mendonça, dodał, że „trzeba ożywić doświadczenie Kościoła jako przyjaciela artystów, zainteresowanego pytaniami, jakie stawia przed nami współczesność”.
Sekretarz tego samego urzędu, biskup Paul Tighe, pytany o „kontrowersyjnych” uczestników spotkania, w tym konkretnie Serrano, powiedział agencji AP: – Myślę, że wszyscy musimy po prostu pracować nad domniemaniem dobrej wiary artysty, który próbuje coś powiedzieć, rzucić wyzwanie czemuś i czasami może być zmuszony do zastosowania silnych środków, aby nas obudzić.
Nowy arcybiskup Buenos Aires chrzcił dziecko kupione od surogatki przez homo-trans parę; nie ukarał księdza, który udzielił pseudo-ślubu innej parze tego rodzaju. Wypowiadał się też bardzo dziwnie na temat adoracji Najświętszego Sakramentu.
====================
Arcybiskupem Buenos Aires i prymasem Argentyny został z woli papieża Franciszka Jorge García Cuerva, hierarcha, który wzbudzał duże kontrowersje swoim zachowaniem wobec środowisk LGBT – oraz działaniami i wypowiedziami w pandemii dotyczącymi Eucharystii.
Święcenia biskupie ks. Jorge García Cuerva przyjął w 2018 roku, zostając biskupem pomocniczym diecezji Lomas de Zamora. Rok później Franciszek mianował go ordynariuszem diecezji Rio Gallegos. W 2021 roku bp García Cuerva trafił do z oczywistych względów wpływowej Kongregacji ds. Biskupów. 26 maja został mianowany arcybiskupem Buenos Aires i w związku z tym również prymasem Argentyny.
Kilka lat temu ks. García Cuerva ochrzcił dziecko, które od surogatki nabyła para złożona z transseksualisty i homosekualisty. Ks. García Cuerva fotografował się z tymi ludźmi, a według niektórych relacji prasowych miał ich też pobłogosławić. W mediach chwalił trans-homo parę za wiarę w Jezusa.
Z kolei w 2021 roku już jako biskup zachował się dwuznacznie w sprawie podległego sobie kapłana, który udzielił pseudo-ślubu innej parze złożonej z trans- i homoseksualisty. Bp García Cuerva wydał oświadczenie, zgodnie z którym „nie udzielił zgody na ten krok” – ale kapłana w żaden sposób nie ukarał.
W czasie pandemii jako biskup Rio Gallegos podejmował wiele skandalicznych decyzji. Zakazał udzielania wiatyku, zamknął kaplice, w których odbywała się wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu. Oburzonym wiernym tłumaczył, że obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii odpowiada chrystologicznie obecności w ubogich, w związku z tym zaangażowanie na rzecz ubogich mogłoby równoważyć brak adoracji Eucharystii.
Argentyńskie środowiska konserwatywne nie kryją dziś smutku ani oburzzenia z powodu nominacji papieża Franciszka. Bp García Cuerva ma dopiero 55 lat, a to oznacza, że jeżeli tylko dopisze mu zdrowie, będzie stać na czele Kościoła w Argentynie przez najbliższe 20 lat, mając możliwość jego gruntownego przekształcenia i wepchnięcia na „synodalne” tory.
15 czerwca, podczas swojej wizyty w Rzymie, metropolita wołokołamski Antoni, przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, odwiedził siedzibę Wspólnoty Sant’Egidio, znajdującą się w historycznej dzielnicy Zatybrze – poinformowano w Moskwie.
Jak twierdzą zorientowani watykaniści, założone przez „nieortodoksyjnego” prof. Riccardiego ugrupowanie nieformalnie „rozdaje karty” w papieskiej dyplomacji.
Jak podaje strona internetowa Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego metropolita Antoni spotkał się ze ścisłym kierownictwem tej wpływowej organizacji: założycielem Wspólnoty, prof. Andreą Riccardim i jej wiceprezesem, prof. Adriano Roccuccim. „Strony omówiły szereg kwestii będących przedmiotem wspólnego zainteresowania”.
Działalność grupy – skoncentrowanej na ubogich, migrantach i innych osobach ze społecznego marginesu wzbudza szereg kontrowersji.
Zdaniem kardynała Josepha Zena prowadzi ona „równoległą dyplomację” w Watykanie. Wedle innych niepokojących doniesień grupa kieruje się zniekształconym wyobrażeniem katolickiej doktryny i ma sekciarski charakter. Wśród związanych z nią postaci wymienić można najwyżej postawionych dostojników, m.in. kard. Matteo Zuppiego.
Franciszek mianował kardynała pro-LGBT na nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch. Kardynał Matteo Maria Zuppi otrzymał najwięcej głosów od zgromadzonych biskupów i będzie kierował CEI przez następne pięć lat.
Zuppi jest powszechnie znany z publicznego popierania ideologii LGBT i zmiany nauczania Kościoła na temat homoseksualizmu. Między innymi napisał esej do włoskiego tłumaczenia książki „księdza” Jamesa Martina, czołowego ideologa LGBT w modernistycznym kościele.
Franciszek, przed Zgromadzeniem Ogólnym, oświadczył, że chce, aby na czele Konferencji Episkopatu Włoch stał „kardynał z autorytetem”.
Zapewne chodzi mu o autorytet w kręgach masońskich, skoro dwa lata wcześniej Wielki Mistrz Masoński rekomendował go na przyszłego papieża.
Gioele Magaldi -Wielki Mistrz Demokratycznego Wielkiego Wschodu – w wywiadzie udzielonym w październiku 2020 roku ujawnił, że Zuppi udzielił mu „ślubu” :
„Znam jednak świat Watykanu i spośród kardynałów najbardziej szanuję Matteo Zuppiego, który zresztą udzielił mi ślubu. Byłby bardzo dobrym papieżem” – powiedział Magaldi.
Zapewne Franciszek wziął sobie do serca te rekomendacje.
No i być może wezmą je do serca kardynałowie na przyszłym konklawe. A może ono nastąpić szybciej niż się spodziewamy.
Zuppi od dawna jest blisko związany z pro-muzułmańską Wspólnotą Sant’Egidio. Pełnił funkcję kościelnego generała wspólnoty angażującej się w organizację spotkań ekumenicznych w Rzymie, na wzór międzyreligijnego spotkaniu w Asyżu w 1986 r. które odbyło się z udziałem JP II, i na którym między innymi w katolickim kościele kłaniano się posążkowi Buddy. Rekomendacje uzasadnione, w końcu to masońskie braterstwo w całej okazałości. Chrystusem nikt się już nie przejmuje. Jest potrzebny wyłącznie do promowania fałszów i kłamstw globalistów.
Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Pustki na Placu św Piotra. Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”.
Półnagim tancerzem baletowym z La Scala, który to zaszczycił wszystkich swoim występem w trakcie “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca), okazał się nijaki Roberto Bolle, lat 48, żyjący w homo-konkubinacie z angielskim projektantem mody, Robertem Lee, lat 37.
W kwietniu 2004 Bolle tańczył na portyku Placu Św. Piotra dla Jana Pawła II. Z kolei w marcu 2009 Światowe Forum Ekonomiczne w Davos okrzyknęło go “Młodym Globalnym Liderem”.
Wydarzenie “Ludzkie Braterstwo” okazało się totalną klapą, mimo iż VaticanNews.va utrzymuje, że zgromadziły się “tysiące wiernych” (jedzie mi tu czołg?). W każdym razie zdjęcia z “miejsca zajścia” mówią same za siebie:
Kościół katolicki, powtarzając radykalne ekologiczne tezy, wpadł w pułapkę i nawet nie wie, że w niej tkwi!
Lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku to czasy nie tylko II Soboru Watykańskiego, ale i swoistej eksplozji ideologii lewicowej, która wtargnęła także w problematykę ochrony środowiska.
Kwestię mutowania komunizmu omówiłem szerzej w artykule „Zmutowany komunizm XXI wieku” – w numerze 214 dwumiesięcznika „Zawsze Wierni”. W niniejszym artykule skoncentruję się na problemie uwikłania Kościoła katolickiego w tzw. Agendę Zrównoważonego Rozwoju.
W 1968 r. powstał Klub Rzymski założony przez Aurelia Pecceiego, zrzeszający intelektualistów, którzy mieli się zajmować analizą problemów związanych z kryzysem środowiskowym i rozważać możliwe sposoby jego zażegnania. Klub ogłosił między innymi raporty: Granice wzrostu, Przekraczanie granic, Ludzkość w punkcie zwrotnym oraz wiele innych publikacji na temat sytuacji kryzysowej w krajach Trzeciego Świata.
Jednym z efektów otwarcia się Kościoła na świat współczesny jest bezkrytyczne przyjmowanie głównych tez wypływających z wymienionych wyżej dokumentów, co przejawia się stopniowym włączaniem do nauki Kościoła tez radykalnej ekologii, czy mówiąc szerzej – problematyki zrównoważonego rozwoju.
Laudato si bardziej przypomina manifest programowy środowisk miedzynarodowych wzywających do radykalnej obrony świata przed eko-zagładą niż jakiekolwiek inne encykliki. Jest czymś, co można umieścić na półce pomiędzy raportami Granice wzrostu a Ludzkość w punkcie zwrotnym.
Jednocześnie encyklika, tuż po jej opublikowaniu, stała się dokumentem bronionym przed wszelką krytyką merytoryczną, gdyż polemika z nią, jest odczytywana jako „atak na Kościół lub papieża Franciszka”.
Tomasz Rowiński w jednym ze swoich artykułów tak pisze o krytyce encykliki:
Ilość krytyki, jaka spadła na encyklikę Laudato si, najpierw zanim się ona ukazała, potem w kolejnych dniach po publikacji uniemożliwia właściwie nieuprzedzone spojrzenie na ten tekst. Pole zostało zaminowane i trudno poruszać się po nim, nie rozbrajając kolejno wszystkich przeszkód1.
Zwolennicy Laudato si widzą w niej encyklikę przełomu, która nauczanie Kościoła przesunie z nauczania społecznego w duchu nauczania Jezusa w kierunku ekologii zaangażowanej.
Na portalu DEON.pl znalazłem taką oto wypowiedź:
Biorąc pod uwagę zagrożenia klimatyczne, które powoli przestają być teoretycznym konstruktem, a coraz częściej dotyczą bezpośrednio każdego z nas, oraz podnoszony przez naukowców alarm, wydawałoby się, że tekst Laudato si powinien dziś być w centrum nauczania Kościoła. Nic jednak bardziej mylnego – z kościelnych ambon prędzej usłyszymy o „zagrożeniu gender i ideologią LGBT” niż przestrogę przed katastrofą ekologiczną2.
Czy rzeczywiście Laudato si należy przyjmować bezkrytycznie?
W punkcie 14. encykliki czytamy:
Globalny ruch ekologiczny ma za sobą długą i bogatą drogę, zrodził wiele grup obywatelskich, które pomogły budzić świadomość.
Odwołanie do globalnego ruchu ekologicznego musi niepokoić, gdyż oznacza przynajmniej milczącą akceptację nowego dekalogu na kamiennych tablicach, tym razem w amerykańskim miasteczku Elberton w stanie Georgia, które ustawiono w 1980 r. [por.: Kamienny monument złowrogich przykazań okultystów w Georgii.KAMIENNE TABLICE ZŁA md]
Na czterech pionowych tablicach wyryto tekst – dziesięć tajemniczych punktów, swoistych wytycznych na temat dalszego funkcjonowania świata. Treść wyrażona jest w ośmiu językach nowożytnych: angielskim, rosyjskim, hiszpańskim, chińskim, hebrajskim, arabskim, suahili i hindi.
Oto mądrości wyryte na „tablicach z Georgii”:
Utrzymuj ludzkość poniżej 500 000 000, w nieustannej równowadze z naturą;
Mądrze kieruj reprodukcją;
Jednocz ludzkość;
Kieruj się namiętnością – wiarą – tradycją – i innymi rzeczami z ważnych powodów;
Chroń ludzi i narody sprawiedliwym prawem i słusznymi sądami;
Pozwól wszystkim narodom rządzić i rozwiązuj problemy na forum światowym;
Unikaj nieistotnych praw i bezużytecznych urzędników;
Nie bądź rakiem dla Ziemi – zostaw miejsce dla natury.
Encyklika niestety milczy o tym, że od zarania dziejów działania na rzecz przyrody miały charakter indywidualny i oddolny, a nie globalny.
W rozdziale 21. czytamy:
Co roku wytwarzane są setki milionów ton śmieci, z których wiele nie ulega biodegradacji: odpady domowe i komercyjne, odpady rozbiórkowe, medyczne, odpady elektroniczne i przemysłowe, odpady bardzo toksyczne i radioaktywne.
I dalej w punkcie 22.:
Problemy te są ściśle związane z kulturą odrzucenia, która dotyka zarówno ludzi wykluczonych, jak i przedmiotów, które szybko stają się śmieciami.
W obu fragmentach dominuje charakterystyczne dla radykalnej ekologii uprzedmiotowienie człowieka – nie jest to już podmiot stworzony na Boże podobieństwo, ale przedmiot niszczący przyrodę. Ponadto, czy ekologizm nie pociąga za sobą wykluczenia, na przykład tych, którzy nie chcą się przesiąść, z różnych względów, do aut elektrycznych.
Co do porzucania odpadów – problem jest z goła inny: jako praktyk gospodarki odpadami obserwuję, że to aparat państwa blokuje poprzez tzw. oportunizm urzędniczy pozwolenia umożliwiające przetwarzanie odpadów. Ale niby skąd ma papież Franciszek o tym wiedzieć, skoro słucha głosu multikorporacji, a nie małych firm. To wielcy gracze zgodnie z zasadą business as usual czuwają, aby dobra konsumpcyjne szybko zamieniły się w śmieci, a śmieci nie zastąpiły surowców.
W kolejnym punkcie (23) mamy coś o efekcie cieplarnianym:
Istnieje bardzo solidny konsensus naukowy wskazujący, że mamy do czynienia z niepokojącym ociepleniem systemu klimatycznego. Temu globalnemu ociepleniu w minionych dekadach towarzyszy stały wzrost poziomu morza, a trudno go nie powiązać ze wzrostem ekstremalnych zjawisk pogodowych, pomijając fakt, iż nie można przypisać każdemu poszczególnemu zjawisku jakiejś jednej określonej naukowo przyczyny.
Nic o tym, że ocieplenie i ochłodzenie występowały naprzemiennie na przestrzeni dziejów, a wpływ człowieka na te zjawiska jest subminimalny. Na marginesie: najbardziej dynamiczny rozwój Cesarstwa Rzymskiego przypadał na okres ocieplenia klimatu.
W punkcie 32. czytamy:
Zasoby ziemi są również grabione z powodu krótkowzrocznego rozumienia gospodarki i działalności handlowej oraz produkcji. Strata puszcz i lasów pociąga za sobą równocześnie stratę gatunków, które mogłyby w przyszłości stanowić zasoby niezwykle ważne nie tylko dla wyżywienia, ale także dla leczenia chorób i wielu usług.
Równie dobrze ten fragment mógłby zostać umieszczony w biblii radykalnych ekologów Homo deus, którą napisał Yuval Noah Harari. Warto w tym miejscu dodać, że wielokrotnie na kartach Homo deus Harari obarcza chrześcijan za szkody w środowisku w następstwie wdrażania słów: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1, 28).
W punkcie 42. jakże znajomy postulat wielkich korporacji:
Musimy znacznie więcej inwestować w badania, aby lepiej zrozumieć zachowanie ekosystemów i właściwie analizować różne zmienne wpływające na wszelkie istotne modyfikacje środowiska.
Inwestować, czyli przekazywać tym wielkim kolejne środki publiczne na badania, które mogłyby zostać lepiej spożytkowane na poziomie działań lokalnych.
W punkcie 53. pojawia się termin „Siostra Ziemia”, który świadczy o przeniknięciu do nurtu radykalnej ekologii neopogaństwa. Skoro Kościół otworzył się na świat, skoro mamy Pachamamę, dlaczego nie mamy mieć Siostry Ziemi?
W punkcie 93. znajdziemy łącznik czy raczej zapowiedź encykliki Fratelli tutti:
Każdy projekt ekologiczny powinien włączać perspektywę społeczną, uwzględniającą prawa podstawowe osób najbardziej społecznie upośledzonych. Zasada podporządkowania własności prywatnej powszechnemu przeznaczeniu dóbr jest zatem uniwersalnym prawem jej użytkowania, jest „złotą regułą” zachowań społecznych oraz „pierwszą zasadą całego porządku społeczno-etycznego”.
W punkcie 120. encykliki Frattelli tutti czytamy:
Prawo do własności prywatnej może być uznane jedynie za wtórne prawo naturalne i wywodzi się z zasady powszechnego przeznaczenia dóbr stworzonych, co ma bardzo konkretne konsekwencje, które muszą znaleźć odzwierciedlenie w funkcjonowaniu społeczeństwa. Często jednak zdarza się, że prawa wtórne stawiane są ponad prawa priorytetowe i pierwotne, co sprawia, że nie mają one żadnego praktycznego znaczenia.
W Laudato si nie znajdziemy jednak wzmianki, że wielkie firmy, wzywając do radykalnych działań na rzecz środowiska i związaną z tym likwidacją własności prywatnej, zachowają własność aktywów międzynarodowych, a uspołeczni się drobną i średnią własność.
W punkcie 103. znajdziemy pean na rzecz rozwoju technologicznego: Właściwie ukierunkowana techno-nauka jest zdolna nie tylko do wytwarzania rzeczy naprawdę wartościowych, by poprawiać jakość życia człowieka, począwszy od użytecznych artykułów gospodarstwa domowego po wspaniałe środki transportu, mosty, budynki, przestrzenie publiczne.
Ponieważ nie wspomina się o niebezpieczeństwach wypływających z techno-nauki dla człowieka, dlatego warto zacytować fragment Homo deus:
Jednak w XXI wieku uczucia nie są już najlepszymi algorytmami w świecie. Opracowujemy lepsze algorytmy, które wykorzystują niespotykaną dotąd moc obliczeniową oraz gigantyczne bazy danych. Algorytmy Google’a i Facebooka nie tylko wiedzą dokładnie, jak się czujesz, lecz również wiedzą o niezliczonych innych rzeczach, o których nawet nie masz pojęcia. Wskutek tego powinieneś przestać słuchać własnych odczuć, a zamiast nich zacząć słuchać tych zewnętrznych algorytmów3.
Rozdział IV poświęcony jest ekologii integralnej. Środowiska, które z radością przyjęły encyklikę, zdefiniowały ekologię integralną jako odpowiedź Kościoła katolickiego na światowy kryzys ekologiczny i społeczny. Encyklika Laudato si odnosi się nie tylko do wzajemnych relacji między organizmami żywymi a środowiskiem nieożywionym, ale także do warunków życia ludzi i szans przetrwania społeczeństw4. Mnie jednak termin „ekologia integralna”, pomimo sformułowanej ad hoc definicji, niepokoi ze względu na przymiotnik „integralny”. Czy słyszeliście, drodzy Czytelnicy, o socjalizmie integralnym?
Wielki polski historyk idei i obrońca chrześcijaństwa Marian Zdziechowski pisał w roku 1924:
Komunizm to socjalizm integralny – bezkompromisowy, czyli nie liczący się z rzeczywistością, pędzący do celu poprzez rewolucję i zniszczenie, bo innej drogi nie ma. Rewolucja i zniszczenie są prawem natury i na tym prawie natury stoją okrutne dogmaty materializmu marksistowskiego5.
Nie bójmy się tych słów: ekologia integralna to zielona mutacja komunizmu, piękne w teorii hasła i przymus w ich realizacji dla opornych.
Bardzo ciekawy jest wątek pojawienia się w encyklice tego terminu. Czuć powiew teologii wyzwolenia, gdyż znaczący wpływ na jej treść miał nie kto inny jak Leonardo Boff. Sprawę naświetlił w jednym ze swoich artykułów publicysta Paweł Lisicki:
Znowu oddaję głos Boffowi, który opowiada o tym, na czym owo „rozszerzenie” teologii wyzwolenia polegało. A mianowicie na tym, że powszechna walka z ubóstwem i nierównościami jest też obecnie walką z wyzyskiem Ziemi i nadużywaniem stworzenia. Stwierdza też, że papież Franciszek jest wiernym czytelnikiem jego książek oraz korzystał z jego porad, szczególnie co się tyczy kwestii ekologicznych: „Poprosił mnie o materiały dla Laudato si. Udzieliłem mu rad i posłałem to, co napisałem. On to wykorzystał”6.
Znając współautora encykliki, nie możemy być zdziwieni, że w punktach 216–221 Laudato si pojawia się kwestia nawrócenia ekologicznego. Przytoczę fragment punktu 217.:
Kryzys ekologiczny jest wezwaniem do głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Musimy też jednak uznać, że niektórzy zaangażowani chrześcijanie i ludzie modlitwy pod pretekstem realizmu i pragmatyzmu często drwią z troski o środowisko naturalne. Inni są bierni, niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia i stają się niespójni wewnętrznie. Brakuje im zatem nawrócenia ekologicznego, które wiąże się z rozwijaniem wszystkich konsekwencji ich spotkania z Jezusem w relacjach z otaczającym ich światem.
Czas pomału zmierzać do kropki. Wzywając do ekologicznego nawrócenia, Kościół katolicki wpadł w misternie zaplanowaną pułapkę zrównoważonego rozwoju. Pułapka jest niewidoczna, ale niebezpieczna, gdyż Kościół, który niestety w niej tkwi, bierze udział nie tylko w „zazielenieniu” chrześcijaństwa, ale w zaplanowanych działaniach, które chrześcijaństwo mają ostatecznie wyrugować ze świadomości ludzkiej, czyniąc w pierwszym etapie z Kościoła katolickiego taką trochę większą organizację ekologiczną.
Encyklika Laudato si nie bada źródeł ekologizmu czy ekologii integralnej, nie potępia autorów bardzo niebezpiecznych haseł. Nie kto inny jak Harari pisał:
Aby osiągnąć nieśmiertelność, rozkosz i boską moc tworzenia, musimy przetwarzać olbrzymie ilości danych, znacznie przekraczające wydajność ludzkiego mózgu. Dlatego będą to za nas robiły algorytmy. Jednak z chwilą, gdy władza przejdzie z ludzi na algorytmy, humanistyczne projekty mogą stać się nieistotne. Z chwilą, gdy porzucimy homocentryczny światopogląd na rzecz światopoglądu danocentrycznego, ludzkie zdrowie i szczęście mogą zacząć wydawać się dużo mniej ważne7.
W Laudato si nie ma ani jednego zdania ostrzegającego, że ekologia bez Boga i człowieka prowadzi do projektu nowego panteizmu. Przed globalnym panteizmem słusznie przestrzega prof. Adam Wielomski:
Panteizm zawsze łączył się z projektem despotycznym, w XX wieku nazwanym totalitaryzmem. Dlaczego? Dlatego, że idea, iż bóstwo przenika wszystkich i wszystko prowadzi do wniosku, że wszyscy i wszystko są kierowani przez jedną wyższą inteligencję. Nie ma tutaj miejsca na wolność, indywidualizm, wolną wolę. System centralnego planowania to zsekularyzowane, panteistyczne wyobrażenie świata8.
Gdzie szukać ratunku? Marian Zdziechowski za największe zagrożenie dla Europy uznaje:
[…] postępujący od chwili narodzin renesansowego humanizmu zanik duchowości w kulturze europejskiej. Niesie on bowiem ze sobą barbaryzację, której dzieckiem jest rosyjski bolszewizm. Komunizm nie walczy z kapitalizmem, tylko z Bogiem. Nie kontrrewolucja ich oburza, ale nieśmiertelność duszy. Tylko powrót do źródeł cywilizacji europejskiej, czyli do chrześcijaństwa, powrót do duchowości, nazywanej w dzisiejszym ekonomicznym języku światem „wartości chrześcijańskich”, może zapobiec upadkowi9.
Słowa Zdziechowskiego nie straciły nic na aktualności, wystarczy tylko w miejsce słowa „komunizm” wstawić termin „ekologizm” lub „ekologia integralna”. Kościół w pułapce zrównoważonego rozwoju, powtarza za J.J. Rousseau, że „wszystko wyrodnieje w rękach człowieka”, bo ekologia integralna posiłkuje się także humanizmem oświeceniowym. Ekologiczne nawrócenie i nowy ekologiczny dekalog bynajmniej nie przypomną nam, czym są wartości chrześcijańskie, jak nimi żyć i jak ich bronić. Dadzą nam nowe bóstwo w zastępstwie Boga, a przecież, jak to pięknie ujął śp. Benedykt XVI, tylko Bóg jest Bogiem!