Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła. Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl. Antychryst na horyzoncie.

Liturgia amazońska. Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła. Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl.

Paweł Chmielewski liturgia-amazonska-barbarzynski-trybalizm

(Oprac. PCh24.pl)

Rewolucja przyspiesza z każdym krokiem. Służące jej siły chcą doprowadzić do całkowitego rozbicia jedności Kościoła, tak, by uniwersalność katolicką zastąpić trybalizmem, barbarzyńską, plemienną różnorodnością.

Temu celowi służy promocja nowych rytów liturgicznych – amazońskiego i majańskiego, temu służy walka z tradycyjną Mszą łacińską. Agenci Rewolucji pragną powszechnego chaosu, z którego ma wyłonić się nowy bezbożny system. A jednak Chrystus zgładzi nieprawość jednym „tchnieniem ust swoich”.

—————————————–

Nadużycie II Soboru Watykańskiego

Media katolickie piszą od kilkudziesięciu miesięcy o intensywnych pracach nad stworzeniem dwóch nowych indiańskich rytów liturgicznych, amazońskiego oraz majańskiego. Podstawę ideową opracowywania nowych rytów liturgicznych według Franciszka miałaby dawać konstytucja Sacrosanctum concilium II Soboru Watykańskiego. Ojcowie Soborowi w punktach 37 – 40 zwrócili uwagę na problem inkulturacji, pisząc: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii. Przeciwnie, otacza opieką i rozwija duchowe zalety i wartości różnych plemion i narodów. Życzliwie ocenia to wszystko, co w obyczajach narodów nie wiąże się nierozdzielnie z zabobonami i błędami, i jeśli może, zachowuje to w nienaruszonej postaci, a niekiedy nawet przyjmuje do liturgii, jeśli odpowiada to zasadom prawdziwego i autentycznego ducha liturgicznego”.

Jest dość oczywistym nadużyciem wykorzystywać soborową naukę o możliwości przyjęcia do liturgii jakichś elementów tradycji lokalnych do tego, by opracowywać przy biurku zupełnie nowy ryt. Przed Franciszkiem zrobiono to na dużą skalę jedynie raz, tworząc ryt zairski, ostatecznie zaakceptowany przez Stolicę Apostolską w 1988 roku. Ten stan rzeczy Franciszek określił w swojej adhortacji Querida Amazonia jako niezadowalający, pisząc o poczynieniu przez Kościół „niewielkich postępów” w dziedzinie inkulturacji liturgii (QA 82). Do tego stwierdzenia papież dołączył przypis o krótkiej treści: „Na Synodzie pojawiła się propozycja opracowania «rytu amazońskiego»”. Oznaczało to w praktyce papieską zgodę na propozycję, którą w dokumencie finalnym Synodu Amazońskiego z października 2019 roku zawarli Ojcowie Synodalni.

Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl

W efekcie powstała specjalna komisja ds. rytu amazońskiego; w jej skład wchodzi jeden Polak, o. Kasper Kaproń OFM. Jak dotąd nie ma żadnych informacji dotyczących konkretnego kształtu przyszłej liturgii amazońskiej. Wiemy, że mogą wiązać się z nią bardzo różne rozwiązania, na przykład dotyczące celibatu. Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Victor Manuel Fernandez mówił w 2020 roku, że wyobraża sobie wprowadzenie w Amazonii żonatych kapłanów – tzw. viri probati – właśnie w ramach rytu amazońskiego.

Potencjalnie bardzo kontrowersyjne albo wręcz niebezpieczne mogą być również inne zmiany, związane z konkretnymi obyczajami rdzennych ludów amazońskich. Ich kult ziemi czy duchów przodków trudno oderwać od pogańskich wyobrażeń i politeizmu. Przykład na to, jak łatwo się pogubić, dał niestety sam Watykan w czasie Synodu Amazońskiego.

Chodzi oczywiście o posążek Pachamamy, który przedstawiano jako rzekomą figurę Matki Bożej. Idąc tym samym tropem można byłoby stwierdzić, że pierzasty wąż Quetzalcoatl jest figurą Chrystusa. W mitologii Quetzalcoatla są pewne wątki złożenia ofiary z samego siebie dla dobra ludzkości, co w duchu „pachamamskiej” interpretacji można byłoby odczytać jako alegorię Ofiary Krzyża. Jest to jednak możliwe tylko wówczas, kiedy przyjmie się, iż wszystkie religie światowe opowiadają o tym samym, a Quetzalcoatl, Pachamama, Jezus Chrystus, Matka Boża – to po prostu różne lokalne „imiona” tej samej „niepoznawalnej rzeczywistości”. Jeżeli liturgia amazońska miałaby elementy takiej ideologii mogłaby być po prostu bałwochwalcza.

Nie wiadomo jak długo mogą potrwać prace nad rytem amazońskim. W marcu 2023 roku o długoletniej perspektywie mówił bp Omar de Jesus Mejia Giraldo z Florencji w Kolumbii, który wraz z innymi hierarchami ze swojego kraju spotkał się z papieżem i ważnymi urzędnikami kurialnymi w ramach wizyty ad limina Apostolorum. Według biskupa Franciszek zachęcał kolumbijskich biskupów do kontynuacji prac nad rytem amazońskim we współpracy z innymi biskupami z regionu Amazonii; hierarcha przypomniał jednak, że prace nad rytem zairskim zajęły łącznie 27 lat. Można dlatego powiedzieć, podkreślił, że prace nad rytem amazońskim są dopiero u swoich początków.

Ryt majański. Liturgiczna rola żon diakonów i kult żywiołów świata

Bardziej zaawansowane są prace nad indiańskim rytem w Meksyku, nawiązującym do kultury Majów. Znany jako ryt majski albo majański, został opracowany na gruncie doświadczeń zbieranych od dziesięcioleci w południowo-meksykańskiej diecezji San Cristobal de las Casas. To diecezja słynąca z wyjątkowo licznych diakonów stałych, którzy bywali w przeszłości już szykowani do roli żonatych księży. W liturgii majańskiej, której projekt jest już znany i został przedłożony w Watykanie, diakoni stali odgrywają ogromną rolę, podobnie jak ich żony, traktowane jakby z automatu jako osoby szczególnie uprawnione do różnych aktywnych ról liturgicznych. W liturgii majańskiej zawarto ponadto wiele elementów rdzennej kultury, które trudno interpretować poza ich pogańskim kontekstem: dotyczy to zarówno kultu przodków, jak i przede wszystkim traktowania ziemi jako żywej bogini, podobnie jak personifikowanie wiatru, wody czy innych żywiołów. Czy Stolica Apostolska pozytywnie zaopiniuje przesłany jej projekt rytu majańskiego czy też rzecz będzie jeszcze przepracowywana, nie wiemy.

Ryty indiańskie, czyli destrukcja jedności liturgii Kościoła

Zarówno ryt amazoński, majański jak i inne potencjalne nowe lokalne ryty, doskonale wpisują się w wizję Kościoła synodalnego. Specyficzna regionalna liturgia, sprawowana w języku niezrozumiałym dla osób spoza danego terenu, z niejasnymi dla postronnych obrzędami, z elementami przedchrześcijańskich tradycji – to przecież właściwa liturgia dla Kościoła zatomizowanego, skrajnie różnorodnego, który rezygnuje z jedności na rzecz triumfu tego, co partykularne.

Po II Soborze Watykańskim Kościół zrezygnował z łaciny, która łączyła wcześniej katolików niemal na całym świecie. Owocem Procesu Synodalnego może być dalsze postąpienie na tej samej drodze deprecjacji zasady jednoczącej. Synodalna zasada „jedności w różnorodności”, która premiuje wszelkie partykularyzmy, nawet doktrynalne, stanowi aż nazbyt podatny grunt do pogłębienia liturgicznej dyspersji.

Traditionis custodes – skuteczne narzędzie Rewolucji

Tę partykularyzację liturgiczną wspiera też podejście Franciszka do liturgii trydenckiej. W 2007 roku Benedykt XVI ogłaszając motu proprio Summorum pontificum stwierdził, że istnieją w Kościele dwa wyrazy jednego rytu rzymskiego i wyraził pragnienie, aby nawzajem z siebie czerpały. Ostatecznym efektem tej koegzystencji mogłoby być przywrócenie jedności liturgicznej w postaci Mszału, który oczyszczałby Mszał zreformowany z tego, co rewolucyjne, przywracając mu ciągłość z Tradycją i realizując w ten sposób prawdziwe intencje Ojców Soborowych wyrażone w Sacrosanctum concilium. Franciszek w Traditionis custodes z 2021 roku ogłosił, że ryt rzymski ma tylko jedną formę i jest nią forma nowa; wszyscy powinni ją przyjąć. Choć teoretycznie zdaje się to zmierzać w kierunku uniwersalizmu, w praktyce ma wprost odwrotny skutek. Żeby osiągnąć Franciszkową jedność liturgiczną wspólnoty wyrosłe na gruncie liturgii tradycyjnej musiałby się rozwiązać, a liturgia tradycyjna musiałaby zostać przez wszystkich w Kościele całkowicie odrzucona. To niewłaściwe i niemożliwe, co oznacza, że – wbrew intencjom Benedykta – liturgia Kościoła będzie coraz wyraźniej podzielona.  

Solve et coagula

Taki rozwoju wypadków wynika z samej logiki procesów rewolucyjnych i jej celów. Epoka rewolucyjna, rozpoczęta umownie w 1789 roku, cechuje się powrotem do trybalizmu, albo inaczej: do barbarzyńskiej plemienności. Do całkowitego odrzucenia zasady uniwersalizmu odkrytej przez grecką filozofię, udoskonalonej przez Rzym, doprowadzonej do swojego ideału przez chrześcijaństwo. Każdy ma swoją prawdę, brzmi credo postmodernizmu – i tak miałby wyglądać również współczesny Kościół katolicki. Wszystko, co jest w nim uniwersalistyczne, powinno zostać przezwyciężone i zamienione na partykularne.

Oczywiście nie po to, aby takim pozostać na zawsze. Wyjaśnia to Nietzscheańska koncepcja kolistego biegu historii zaczerpnięta przez niemieckiego filozofa od Heraklita z Efezu; myśl Nietzschego rozwinięta szczególnie przez Martina Heideggera stała się swoistą ramą intelektualną współczesności. Nietzscheańsko-Heideggerystyczna periodyzacja biegu historii zakłada cykliczną stabilizację.

[Dlatego też odkrycia historyczne i uogólnienia cywilizacyjne Feliksa Konecznego są spychane w niepamięć. Mirosław Dakowski]

Traktując koncepcję Nietzschego nieortodoksyjnie, tak jak czyni to myśl postmodernistyczna, można stwierdzić, że atomizacja ma być etapem przejściowym między upadkiem jednej formy cywilizacyjnej a nastaniem kolejnej. Na swój sposób, przedstawiając to jako celowy proces, mówią o tym dwie dobrze znane dewizy masońskie. Solve et coagula, rozwiązuj i zawiązuj; ordo ab chao, porządek z chaosu.

Nie da się zbudować Antykościoła, jeżeli na pożądanym miejscu stać będzie Kościół Chrystusowy. Kościół Antychrysta może zostać zbudowany jedynie na ruinach katolickiego. Dlatego potrzebna jest solucja Kościoła – efekt masońskiego procesu rozwiązywania; dlatego potrzebny jest chaos. Nietzscheańsko-Heideggerystyczny proces forsowania postmodernistycznej „własnej prawdy”, pełnego zanurzenia w tradycjach lokalnych, musi zostać uwieńczony koagulacją, zaprowadzeniem nowego perwersyjnego systemu.

Zeitgeist, czyli rządy złego ducha

Nie wszyscy, którzy przykładają ręce do wzniesienia tej monumentalnej bazyliki Antychrysta są świadomymi zdrajcami. Wielu z nich jest po prostu zagarnianych przez wielkie procesy cywilizacyjne, które toczą się na przestrzeni dziesięcioleci albo i wieków. Wskutek totalnej dominacji duchowej bardzo trudno jest wyrwać się spod wpływu tych procesów: ulegają im nawet wielcy. Zeitgeist, duch czasu, nie jest czczym wymysłem Hegla: jest opisem rzeczywiście istniejącego zjawiska, kolektywnego przekonania o tym, że biegowi rzeczy należy teraz nadawać taki, a nie inny kierunek.

Zeitgeist kilkunastu ostatnich stuleci był uformowany przez Kościół, to znaczy pośrednio przez samego Chrystusa. On był Panem cywilizacji Zachodu, to na niego kierował się cały zbiorowy wysiłek narodów i społeczeństw. Rewolucjoniści zdetronizowali jednak Chrystusa i osadzili na Jego tronie samych siebie. Od dwustu lat człowiek, który mówi Bogu „nie”, ulega coraz szybciej własnej zepsutej naturze. Źródłem zepsucia jest diabeł. W ten sposób heglowski Zeitgeist staje się w praktyce Der böse Geist, złym duchem. To jemu służy współczesność i za nim idą ci, którzy bezrefleksyjnie przyłączają się do kolektywnej woli kreującej kierunku rozwoju cywilizacyjnego.

Naszym celem i zadaniem jest zatrzymać proces destrukcji. Ocalić to, co da się ocalić – i przywrócić właściwy porządek w rzeczy. Nie będzie to ordo ab chao, masoński porządek z chaosu. Będzie to ordo ab Christo, porządek z Chrystusa. Przecież to On mówi o Sobie: Ja jestem Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec. Chrystus jest „ostatecznym uporządkowaniem”. Liturgie amazońska i majańska, synodalna partykularyzacja i dyspersja jedności – to wszystko narzędzia w rękach Rewolucji, w rękach szatańskiego Zeitgeistu, które starają się odsunąć triumf Alfy i Omegi. A jednak Chrystus i tak zgładzi nieporządek „tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia”. Bądźmy Jego współpracownikami.

Spoufalanie się ze Zbawicielem – przyczyny zjawiska

Spoufalanie się ze Zbawicielem – przyczyny zjawiska

Stanisław Bukłowicz spoufalanie-sie-ze-zbawicielem

Nadużycia liturgiczne, popełniane choćby podczas Światowych Dni Młodzieży, wpisują się w szersze zjawisko fraternizowania się z Panem Jezusem. Od kilkudziesięciu lat katolicy coraz częściej traktują Zbawiciela jako równego sobie.

Tymczasem takie podejście kłóci się z Pismem Świętym i nauką Kościoła.

Choć wierni spoufalający się z Panem Bogiem lubią się powoływać na Biblię i pierwotne chrześcijaństwo, to nie znajdą poparcia dla swoich poglądów w Piśmie Świętym. Biblia wielokrotnie bowiem zwraca uwagę na Boży majestat, wykluczający luzacki egalitaryzm. „Majestat Jego góruje nad ziemią i niebem” czytamy na przykład Psalmie 148. Z kolei psalmista wyśpiewuje o Bogu, który uniósł Swój Majestat ponad Niebiosa (Psalm 8). Stary Testament zwraca uwagę również na wzniosłość imienia Bożego (2 Mch 8,15). Również w znajdujących się w Starym Testamencie zapowiedziach mesjańskich czytamy, że o majestacie imienia Pana Boga (Mi 5,3).

Czy jednak ów nacisk na Boży Majestat nie cechuje raczej Starego Testamentu? Czy po Wcieleniu Pana Jezusa nie powinniśmy traktować Pana Boga raczej jak dobrego i łagodnego Ojca? Owszem powinniśmy (podobnie zresztą jak Izraelici w Starym Testamencie). Jednak miłość wobec Pana Jezusa i brak chorobliwego lęku nie wyklucza szacunku należnego Jego Majestatowi. Analogicznie miłość do doczesnych rodziców nie wyklucza żywienia względem nich szacunku

Majestat Chrystusa w Nowym Testamencie

Przejdźmy teraz do Nowego Testamentu. Na jego kartach czytamy o Aniołach oddających cześć Panu Jezusowi, jak również o mędrcach oddających Mu królewską cześć. Z kolei po zmartwychwstaniu sam Pan Jezus mówi, że „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”. Uważna lektura Nowego Testamentu pokazuje, że Chrystus nie był bynajmniej typem pobłażliwego dobrego wujka, pozwalającego się lekceważyć. Przeciwnie – wobec swoich przeciwników używał mocnych określeń bezlitośnie punktując ich obłudę. Nawet świętego Piotra nazwał „szatanem”, gdy ten tkwił w powierzchownym i ziemskim rozumieniu misji Mesjasza. Co więcej, Pan Jezus w pewnym momencie uniósł się świętym gniewem i użył siły do przepędzenia przekupniów ze świątyni w Jerozolimie.

Chrystus mówił wprawdzie o nazwaniu uczniów Przyjaciółmi (J 15,15), jednak nie chodziło tu o stosunek równości. W cywilizacji antycznego Rzymu panowie nazywali przyjaciółmi osoby od siebie zależne, którym zapewniali opiekę, ale od których wymagali szacunku. Chodziło o stosunek nieco zbliżony do średniowiecznych stosunków feudalnych, w ich najlepszym tegoż rozumieniu. Nie wyklucza to bynajmniej miłości i troski Jezusa o uczniów – wręcz przeciwnie. Wyklucza jednak brak czci wobec Zbawiciela i traktowanie go jako niemal równego sobie.

Powierzchowne rozumienie słów Chrystusa

Banalizacji obrazu Pana Jezusa jako liberalnego reformatora sprzyja powierzchowne rozumienie pewnych fragmentów Nowego Testamentu. Na przykład w Ewangelii według świętego Marka czytamy, że to „szabas został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” [Mk 2,27]. Z kolei u Mateusza Pan Jezus mówi, że „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,4). Twierdzenia te są ochoczo interpretowane jako dowód na niechęć Chrystusa do sztywnych norm.

Jak jednak zauważa Benedykt XVI w książce „Jezus z Nazaretu” „właśnie na podstawie sporów o zachowywanie szabatu stworzono obraz Jezusa liberalnego”. Tymczasem znawcy religii żydowskiej pokazują, że takie podejście do szabatu mógł żywić jedynie Ktoś znajdujący się na miejscu Boga i sam będący Bogiem. Tylko Bóg-Prawodawca jest bowiem Panem szabatu, mającym prawo autorytatywnie zarządzać, jak należy obchodzić ten niezwykle istotny w religii żydowskiej dzień. W tym świetle wypowiedzi Pana Jezusa dotyczące szabatu pokazują raczej Jego autorytet, a nie luzackie podejście do wypełniania obowiązków religijnych.

Podobnie interesujące są słowa Chrystusa skierowane do członków rodziny, chcących przywołać go do siebie, podczas gdy gromadziły się wokół Niego tłumy. „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” – mówi Pan Jezus w Ewangelii według świętego Marka [Mk 3, 34-35]. Twierdzenia te mogą sugerować niechęć „wyluzowanego” Pana Jezusa wobec więzów rodzinnych. Jednak ta „kontrkulturowa” interpretacja byłaby nadużyciem. Istotnie, więzy rodzinne tracą swój absolutny charakter w świetle Objawienia. Z drugiej jednak strony i w tym przypadku chodzi raczej o podkreślenie najwyższego autorytetu Boga-Człowieka, a nie Jego religijnego i osobistego liberalizmu.

Wprawdzie podobne wezwania znajdujemy już u niektórych mędrców Starego Testamentu. Wzywali oni do odejścia od dotychczasowej rodziny i złączenie się z nową religijną wspólnotą. W ich jednak przypadku nowa rodzina obejmowała „starą” Torę – ścisłe przestrzeganie dotychczasowych przykazań. Tymczasem w przypadku Chrystusa jest inaczej. Jego nowa rodzina przyjmuje bowiem Torę samego Jezusa, Jego Przymierze. Podobnie jak w przypadku „panowania” nad szabatem, także i w tej sytuacji nie ma śladu liberalizmu, lecz podkreślenie przez Pana Jezusa Swego wyjątkowego statusu.

Wskazuje na to cytowany przez Benedykta XVI rabin Jacob Neuser, omawiający postawę Chrystusa wobec szabatu i więzi rodzinnych, tak świętych dla starozakonnych. Jego zdaniem „tego, czego wymaga ode mnie Jezus, może ode mnie wymagać tylko Bóg”.

Majestat Chrystusa w nauce Kościoła

Dzisiaj ludzie Kościoła rzadko mówią o Majestacie Chrystusa czy Jego królewskiej władzy. Te przemilczenia wraz z egalitarnym klimatem kulturowym sprzyjają traktowaniu Pana Jezusa jako „dobrego Kumpla”. W tym kontekście warto przywołać encyklikę Piusa XI „Quas Primas”, poświęconą społecznemu panowaniu Chrystusa. Jej lektura to doskonała odtrutka na niewłaściwe spoufalanie się z Mesjaszem. Przytoczmy tu przynajmniej fragmenty.

Jak zauważył Pius XI w encyklice Quas Primas „już od dawna weszło w powszechny zwyczaj, iż w przenośnym tego słowa znaczeniu nazywano Chrystusa Królem, a to z powodu najwyższego stopnia dostojeństwa, przez które przewodzi wszystkiemu i wszystkie stworzenia przewyższa. Mówimy przeto, iż Chrystus króluje w umysłach ludzi nie tak dlatego, że posiada głęboki umysł i ogromną wiedzę, ile raczej dlatego, że On sam jest Prawdą, a ludzie powinni zaczerpnąć prawdy od Niego i przyjąć ją posłusznie: mówi się, że króluje również w woli ludzi, nie tyle dlatego, iż nieskazitelna Jego wola ludzka zupełnie stosuje się do najświętszej woli Bożej i jej słucha, lecz że On naszą wolną wolę nakłania i natchnieniem swoim sobie ją podbija, abyśmy się zapalili do najszlachetniejszych czynów”.

Papież dodał również, że „Chrystus Pan jest Królem serc z powodu swojej, przewyższającej naukę miłości, z powodu łagodności i słodyczy, którą dusze przyciąga do siebie; nie było bowiem i nie będzie nikogo, kto przez wszystkich byłby tak umiłowany, jak Chrystus Jezus. Lecz, jeżeli głębiej wnikniemy w rzecz samą, przekonamy się, że imię i władza króla we właściwym tego słowa znaczeniu należy się Chrystusowi – Człowiekowi; albowiem tylko o Chrystusie – Człowieku można powiedzieć, że otrzymał od Ojca władzę i cześć i królestwo, gdyż jako Słowo jedną i tę samą z Ojcem posiadający istotę, musi mieć wszystko z tymże Ojcem wspólne, a więc także najwyższe i nieograniczone panowanie nad całym stworzeniem”.

Król to nie dobry kumpel, lecz ktoś cechujący się majestatem i stojący na o wiele wyższym poziomie hierarchii. Uznanie czyjejś godności królewskiej skłania do czci względem tej osoby, a nie do nadmiernego bratania się. Czy jednak tego typu nauczanie nie jest jedynie echem wieków minionych. Otóż nie? Na przykład obecny Katechizm uczy, że „wierzący powinien świadczyć o imieniu Pańskim, odważnie wyznając swoją wiarę. Przepowiadanie i katecheza powinny być przeniknięte adoracją i szacunkiem dla imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Przykłady wzywania przez Kościół do szacunku wobec Pana Jezusa można oczywiście mnożyć. Lepiej jednak w tym miejscu skupić się na świeckich trendach sprzyjających spoufalaniu się z Bogiem-Człowiekiem.

Egalitaryzm kultury przenika do religii

Traktowanie Pana Jezusa jako „dobrego Kumpla” wpisuje się w szerszy kontekst kulturowy. Egalitarna Rewolucja obejmuje bowiem coraz to nowe sfery życia i to od kilkudziesięciu lat. Jak zauważał na kartach „Rewolucji i kontrrewolucji” brazylijski myśliciel i działacz katolicki Plinio Corrêa de Oliveira chodzi między innymi o równość między klasami społecznymi, uczniami i nauczycielami, rodzicami i dziećmi, częściami kraju czy też samymi krajami. Socjalizm, jak również walka z monarchią stanowią przejawy egalitaryzmu w sferze społecznej i politycznej.

Jednak istnieje również egalitaryzm w sferze religijnej. Wyraża się on choćby w głoszeniu równości pomiędzy różnymi wierzeniami bez względu na ich rzeczywistą treść. W tym przypadku muzułmańska poligamia staje w jednym szeregu z chrześcijańską monogamią, a wezwania do mordowania niewiernych z wezwaniami do męczeństwa. Jednak może jeszcze bardziej niepokojąca jest równość w sferze eklezjalnej. Chodzi tu o odzieranie z majestatu osób w szczególny sposób symbolizujących Chrystusa.

Na przykład w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacząco zmniejszył się przepych związany z urzędem papieskim. W 1965 roku Paweł VI przekazał tiarę na cele dobroczynne. Był on zarazem ostatnim uroczyście koronowanym papieżem. Tiara pozostała jednak w herbie papieskim. I to jednak zmienił jeden z kolejnych papieży – Benedykt XVI. Z kolei papież Franciszek wydaje się chętniej tytułować biskupem Rzymu niż papieżem.

Przykład idzie z góry i również biskupi oraz „zwykli” księża w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat często przyjmują bardziej „wyluzowaną” i „swojską” postawę. Coraz rzadziej widzimy duchownych w koloratkach czy też sutannach. Powszednieje zaś „luz” podczas Mszy świętych.

Nie mnie oceniać decyzje papieży czy kapłanów. Niemniej ich (zapewne niezamierzonym) skutkiem ubocznym jest coraz częstsze lekceważenie przez wiernych samego Zbawiciela. Ksiądz powinien być bowiem dla wiernych reprezentantem Chrystusa. Podczas Mszy działa wszak in persona Christi. Nie wynika to z jego osobistej doskonałości, lecz z przyjętego sakramentu święceń kapłańskich. Tymczasem, gdy kapłan stara się za wszelką cenę pokazać się jako „równy chłop”, to wiernym trudno traktować reprezentowanego przezeń Chrystusa oraz Mszę świętą z należnym szacunkiem.

Przywróćmy harmonię

Duchowni czy świeccy kierujący się „luzem” w zwracaniu się do Pana Jezusa kierują się niekiedy pragnieniem ukazania Jego miłosiernego oblicza. Słusznie mogą bowiem zauważyć, że często w minionych wiekach Boga przedstawiano wyłącznie jako Sędziego, a taki Jego obraz mógł zniechęcać wiernych. W efekcie doszło jednak do przechyłu wahadła w drugą stronę. Aby ukazać Bożą miłość zaczęto się z Bogiem spoufalać i stąpać po cienkim lodzie prowadzącym ku bluźnierstwu.

Pamiętajmy jednak, że religia katolicka potrafi łączyć pozorne przeciwieństwa. Na przykład bogactwo dawnych ceremonii papieskich z ubóstwem mnicha. Miłosierdzie i sprawiedliwość. Również cześć dla Majestatu Boga może i powinno iść w parze z uznaniem Jego bezgranicznej miłości usuwającej niezdrowy lęk. Naprawdę nie potrzeba w tym celu traktować Zbawiciela jak równego sobie czy „dobrego kumpla”.

Stanisław Bukłowicz

“Katolickie” seminarium na Kostaryce wymusza kurs z pornografii

Kostarykańskie seminarium wymusza kurs z pornografii

Narodowe seminarium w Kostaryce, gdzie biskupi usiłowali zakazać Mszy Łacińskiej, od dekad wymaga od seminarzystów odbycia tygodniowego kursu “intensywnej edukacji seksualnej”.

Wspomniany “kurs” obejmuje lekcje o transseksualizmie i masturbacji, jak podaje LifeSiteNews.com (18 sierpnia). Seminarzyści uczą się na temat orgazmów, pornografii, penetracji, a dla przykładu i utrwalenia puszcza się im filmy pornograficzne.

Jeden z instruktorów seminarium to seksuolog Margarita Murillo, która uczy seminarzystów, że “nie wolno odmawiać sobie przyjemności”, a onanizm i homoseksualność “nie stanowią grzechu”.

Zdaniem pani seksuolog seminarzyści “muszą szanować” pomieszanie płci u ludzi bez względu na ich “anatomię”. Seks edukacja jest obowiązkowa dla każdego przyszłego kapłana.

Z Ewangelii Gomory: “Niechaj fiksacja na punkcie seksu przyświeca waszym czynom”.

Grafika: Margarita Murillo, LifeSiteNews.com, #newsKdwbtdpynw

Parafia [“katolicka”] i Caritas zorganizowały sodomickie demonstracje – „ekumeniczne nabożeństwo katolicko-protestanckie”.

Parafia [“katolicka”] i Caritas zorganizowały sodomickie demonstracje – „ekumeniczne nabożeństwo katolicko-protestanckie”.

parafia-i-caritas-sodomici

Niemiecka parafia zorganizowała imprezę sodomicko-gomorycką. W jej ramach obwieszono kościół tęczowymi flagami ruchu zboczeńców.

Parafia i Caritas zorganizowały sodomicki spęd w niemieckim mieście Haltern am See w Westfalii. Impreza odbyła się z okazji tzw. Christopher Street Day, związanego z  tzw. “miesiącem dumy” środowisk dewiacyjnych.

Obchody Christopher Street Day – niemieckiego odpowiednika parad równości – odbyły się wokół kościoła św. Sykstusa w Haltern am See. Na miejscu zgromadziło się około 600 osób. Choć impreza była organizowana przez parafię i Caritas, miała wsparcie lokalnego biskupa. Poinformowała o tym strona internetowa diecezji Münster – i to w niezwykle entuzjastycznym tonie.

W ramach inicjatywy obwieszono kościół tęczowymi flagami i sodomickimi plakatami. Całość zamknęło „ekumeniczne nabożeństwo katolicko-protestanckie”. Pary homoseksualne otrzymywały w jego czasie błogosławieństwo od duchownych.

Wkrótce do podobnej inicjatywy dojdzie w Kolonii, tym razem jednak już bez zgody biskupa miejsca, kardynała Woelkiego. Katolickie i protestanckie środowiska prosodomickie zamierzają 20 września zorganizować demonstrację pod katedrą, która ma być głosem sprzeciwu wobec niedawnej decyzji kard. Woelkiego o ostrzeżeniu dla księdza, który pobłogosławił parze dewiantów. W ramach demonstracji duchowni będą udzielać błogosławieństw takim parom.

NASZ KOMENTARZ: Im dalej Kościół [posoborowy md] wejdzie na zgubną drogę synodalną, tym tego typu sprzecznych z doktryną katolicką “kwiatków”, będzie więcej.

Ku ogólno-wojskowej religii humanizmu: Synod heretyków: metodystów i waldensów. Franciszek: “Niech będzie okazją do komunii”…

Ku ogólno-wojskowej religii humanizmu: Synod heretyków: metodystów i waldensów. Papież: Niech będzie okazją do komunii…

21.08.2023, .tvp.info-synod-metodystow-i-waldensow-papiez

Papież Franciszek wystosował telegram na synod metodystów i waldensów we Włoszech, życząc w nim, aby to zgromadzenie stało się okazją do „głębokiego doświadczenia Chrystusa”, który „prowadzi do pełni komunii z Nim i z braćmi”. W dniach 20–25 sierpnia w Torre Pellice koło Turynu obraduje synod z udziałem 180 delegatów, 30 gości zagranicznych oraz przedstawicieli innych Kościołów.

Telegram w imieniu papieża wysłał sekretarz stanu kard. Pietro Parolina. Franciszek zapewnił o modlitwie „uwielbienia Boga Ojca za dary otrzymane dzięki dialogowi ekumenicznemu, jak również za harmonijną współpracę między Kościołami”. Ojciec Święty życzył też, aby dni zgromadzenia były przeżywane jako „głębokie doświadczenie Chrystusa”, oraz aby „można wzrastać we wzajemnym poznaniu, żeby razem świadczyć o Ewangelii Jezusa”.

Synod na północy Włoch

Na corocznym spotkaniu metodystów i waldensów w Piemoncie zgromadziło się 180 delegatów z całych Włoszech i 30 gości zagranicznych i przedstawicieli ekumenicznych. Tematem tegorocznego synodu jest zaangażowanie kościoła w społeczeństwie, wiara i etyka.

Rocznica waldensów

W 2024 roku waldensi będą świętować 850. rocznicę powstania we francuskim mieście Lyon ruchu religijnego Piotra Waldo. Wśród waldensów w 1205 roku doszło do rozłamu; powstały wówczas dwa ruchy – Ubodzy z Lombardii i Ubodzy z Lyonu. W XIII w. arcybiskup Jan z Lyonu obłożył założyciela ruchu ekskomuniką, a następnie uczynił to też papież. W 1215 roku na soborze laterańskim IV uznano naukę waldensów za heretycką.

Ubodzy z Lyonu po śmierci Walda w większości wrócili do Kościoła katolickiego. Ruch Ubogich z Lombardii w 1532 roku za przyczyną protestantów ze Szwajcarii przyjął doktrynę kalwińską, po czym w XIX wieku stał się początkiem istniejącego obecnie Kościoła Ewangelickiego Waldensów.

Włoscy waldensi są obecnie częścią Unii Ewangelickich Zborów Waldensów i Metodystów we Włoszech, liczącej około 30 tys. wiernych. Waldensi należą do wyznania protestanckiego. 

Kard. Cupich [z religii Franciszkowej] w „Parlamencie Religii Świata” zachwalał agendę klimatyczną Franciszka. God Is Dead, Long Live the gods.

Kard. Cupich [z religii Franciszkowej md] w „Parlamencie Religii Świata” zachwalał agendę klimatyczną Franciszka. Ani słowem nie wspomniał o Chrystusie.

(fot. YouTube / CatholicChicago)

Liberalny metropolita Chicago, kard. Blaise Cupich wziął udział w kolejnym spotkaniu z cyklu „Parlament Religii Świata”, w którym partycypują przedstawiciele wielkich religii monoteistycznych i religii wschodu, wyznawcy rdzennych systemów wierzeń, a nawet zadeklarowani neopoganie.

W swojej prelekcji kardynał ani raz nie wymienił imienia Jezusa Chrystusa, wiele miejsca poświęcając za to klimatycznej agendzie papieża Franciszka.

Hierarcha przekonywał, że podstawą formacji duchowej jest wrażliwość sumienia, ale nie wobec nakazów i woli Boga, lecz „innych ludzi i całego stworzenia”.W jego opinii „uwrażliwione sumienie bierze pod uwagę to, co papież Franciszek napisał w Laudato si, [a mianowicie] że Matka Ziemia teraz woła do nas z powodu krzywdy, jaką wyrządziliśmy jej przez nasze nieodpowiedzialne używanie i nadużywanie dóbr, którymi obdarzył ją Bóg”.

Kard. Cupich zapewnił o poparciu dla Piątej Dyrektywy Parlamentu dotyczącej tak zwanej Globalnej Etyki, która nosi tytuł „Zaangażowanie w kulturę zrównoważonego rozwoju i troski o Ziemię”.„[Dyrektywa ta – red.] dobrze wyraża rolę, jaką nasze religie i tradycje odgrywają w słuchaniu i reagowaniu z najwyższą pilnością na troskę o nasz wspólny dom” – powiedział. Cupich wyraził wdzięczność za „rozwijanie misji tej szanowanej organizacji, jaką jest kultywowanie harmonii między światowymi religiami i wspólnotami duchowymi”.

„Katolicki” [??? md] hierarcha zapewnił również, że w inicjatywie obejmującej m.in. neopogan dostrzega „żywą iskrę Woli Bożej”. „Ta iskra informuje nas i angażuje moje sumienie oraz wzywa mnie do podwojenia mojego zaangażowania w obronę i wspieranie wolności wszystkich” – powiedział.
Pierwsze spotkanie z cyklu Parlamentu Religii Świata odbyło się w 1893 r.. Inicjatywę potępił wówczas papież Leon XIII, zakazując katolikom, a zwłaszcza hierarchom uczestnictwa w podobnych wydarzeniach, pisząc się, że sprawi to wrażenie, iż Kościół uważa inne religie za prawdziwe lub dobre same w sobie.

Inicjatywę reaktywowano sto lat później z inicjatywy buddyjskich mnichów. Od tej pory wydarzenie organizowane jest cyklicznie, a patronują mu najwyższe ośrodki globalistyczne. W tym roku podczas konferencji przemawiał m.in. Sekretarz Generalny ONZ, Antonio Guterres, domagająca się kontroli populacji zoolog Jane Godall, oraz proaborcyjna polityk Partii Demokratycznej, Nancy Pelosi.

Wśród ponad 6500 uczestników znaleźli się przedstawiciele Kościoła, Islamu, Judaizmu, większych protestanckich denominacji, Religii Wschodu a także pomniejszych tradycyjnych wierzeń, jak afrykański szamanizm czy religie rdzennych Indian. W wydarzeniu udział wzięli również kapłani neopogańskiej religii Wicca, jak Gus DiZerega, autor książki God Is Dead, Long Live the gods: A Case for Polytheism (Bóg umarł, niech żyją bogowie: argumenty za politeizmem).

Źródło: lifesitenews.com / parliamentofreligions.org PR

Bezdroża Amazonii – Ks. dr Paweł Murziński

Nowy Rzymski Panteon – Ks. Murziński

Ks. Murziński mówi trudną do przyjęcia – PRAWDĘ ! [video]

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna”

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna” 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=20634  https://eglise-vivante.wistia.com/medias/tks0okzwcq

https://bcp-video.org/pl/pseudoreligia/  https://rumble.com/v30ddiq-pseudoreligia.html

cos.tv/videos/play/45873099533751296  ugetube.com/watch/Fe6xStexUS9HotJ

Podstawą pseudo-religii New Age nie jest ateizm, ale renesans pogaństwa, które odrzuca prawdziwego Boga i jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Współczesne neopogaństwo jest połączone z ezoteryzmem, który miesza różne pogańskie pseudoduchowości z chrześcijaństwem.

Temu synkretyzmowi otworzył już drzwi II Watykański Sobór, a zwłaszcza deklaracja Nostra aetate. Pseudo-papież Franciszek intronizował demona Pachamamę w Watykanie i sam się w Kanadzie poświęcił demonom i szatanowi. W tym duchu promuje synodalną drogę, której kulminacja ma nastąpić tej jesieni. Promując LGBTQ, postawił się w otwarty sposób przeciwko Bogu i samej istocie chrześcijaństwa.

Poprzez stopniową satanizację ludzie stają się mediami demonów, niezdolnymi do przyjęcia prawdy i zbawienia. Chodzi o systematyczne naruszanie ludzkiej natury poprzez stopniowe usuwanie sumienia i rozumu. Zanika zmysł odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa. Jest to również częścią ideologii pogańskiego buddyzmu, który twierdzi , że najgorszą istotą jest kobieta. Nienawiść do kobiety jest spowodowana jej misją jako nosicielki życia, co jest sprzeczne z celem buddyzmu, którym jest samozniszczenie. Dlatego według nich kobieta nie może być zbawiona, dopóki nie zostanie tzw. transformowana w mężczyznę. Gender-absurd jest promowany nie tylko buddyzmem, ale także gnozą, która kojarzy się z ezoteryką.

Gnoza ma u swoich korzeni fałszywy szacunek religijny. Poprzez różne etapy poświęcenia, czyli inicjacji, otwiera ludzką duszę i potajemnie podporządkowuje ją szatanowi. Obiecuje człowiekowi niezwykłe zdolności, ale w rzeczywistości czyni go medium duchowych istot, które chrześcijaństwo identyfikuje jako demony, a osobę jako opętaną. Ta droga związana jest z różnymi formami okultyzmu, czyli z wyzwalaniem i działaniem tych sił duchowych, tzw. energii. Wszystko to jest opakowane w filozoficzną, a nawet naukową terminologię z duchowym lub nawet mistycznym słownictwem, którym zwodzi się wiele poszukujących i szczerych dusz.

Zwolennicy gnostycyzmu propagują pogląd, że podział ludzi na mężczyzn i kobiety rzekomo jest czymś złym, rzekomo dziełem złego demiurga. Lucyfera nazywają dobrym demiurgiem, czyli bogiem. On, ich zdaniem, nie uznaje tej naturalnej ludzkiej rzeczywistości. Pytacie: dlaczego? Ponieważ demony nie mają płci. Dlatego podstawą satanizacji ludzkości dzisiaj jest właśnie LGBTQ-chaos. Jest zbudowany na kłamstwach. Nie ma komórek homoseksualnych ani komórek, które są w połowie męskie, a w połowie żeńskie. Nauka wyraźnie mówi, że płeć człowieka jest dana biologicznie.

Osoba z chromosomami XX jest kobietą, podczas gdy osoba z jednym chromosomem X i jednym chromosomem Y jest mężczyzną. Od niepamiętnych czasów wszyscy wiedzieli, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta, i nie potrzebowali do tego naukowej wiedzy o chromosomach. Gnostycy mają fałszywy ideał człowieka – tzw. androgyne. Etymologia słowa androgyne składa się z dwóch greckich słów: ανήρ (anér) – „mężczyzna” i γυνή (gyné) – „kobieta”. Więc jest to swego rodzaju hermafrodyta. W ten sposób człowiek schodzi mniej więcej do poziomu dżdżownic.

Pseudopapież propagując ideologię LGBTQ, promuje satanizm, który odrzuca rzeczywistość wyjątkowości ludzkiej natury istniejącej wyłącznie jako mężczyzna lub kobieta. W ten sposób publicznie buntuje się przeciwko Bogu Stwórcy. Jeżeli są sztucznie niszczone podstawowe warunki istnienia ludzkości – przekazywania życia, to za tym stoi jasny cel, a mianowicie samozniszczenie. Za tym samym celem, ukrytym za osiągnięciem tzw. nieśmiertelności, podąża także tzw. transhumanizm. Propaguje go nie tylko NWO, ale także Bergogliowy odstępczy Watykan.

Chora transhumanistyczna ideologia prowadzi do utraty osądu i rozsądku, a także utraty postrzegania rzeczywistości. Celowo zwiększa poziom oszustw i najokrutniejsze kłamstwa przedstawia opinii publicznej tak, jakoby były rzeczywistością. Za całym tym systemem opartym na kłamstwie stoi duch kłamstwa i śmierci – szatan. Każdy, kto daje się wciągnąć w ten kłamliwy system myślenia, przyjmuje ducha kłamstwa i jest zgubiony, idzie drogą do wiecznego potępienia.

Biskupi, którzy zaprzeczają, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę oraz twierdzą, że Bóg stworzył homoseksualistów, transseksualistów, Q-seksualistów itp., sprzeciwiają się porządkowi stworzenia i buntują się przeciwko Bogu Stwórcy. Głoszą szatańską antyewangelię, za którą ściągają na siebie bożą anatemę, czyli wykluczenie i wyklęcie z Kościoła.

W wyniku pierworodnego grzechu natura ludzka została złamana, zdeformowana. Patologie przejawiły się zwłaszcza w postaci perwersji seksualnych, które otwierają człowieka na demoniczne siły. Dlatego, gdy Jezus wypędzał nieczyste demony, ludzie byli również uzdrawiani z niemowy, głuchoty i innych chorób. Przypominamy, że na przykład Q-orientacja jest związana z morderstwami na tle seksualnym. Na Ukrainie mężczyzna z tą Q-orientacją podciął gardło ponad 50 kobietom. Ten morderczy i zarazem nieczysty duch prowadzi do moralnego i fizycznego samobójstwa ludzkości. A tej zbrodni przeciwko ludzkości służy nadużywany papieski autorytet. Pseudopapież Franciszek i jego synodalna droga chce, aby wszyscy biskupi byli „otwarci” dla LGBTQ osób.

Konwersja na biskupów „otwartych” [na pokusy i zwodzenia szatana] , której bezwzględnie domaga się Begoglio, jest zdradą Chrystusa i oddaniem duszy szatanowi. Taka dusza będzie wówczas opętana przez nieczyste demony. Oni poprzez takich biskupów-„otwartych” – będą bezczelnie i cynicznie drwić z ukrzyżowanego Zbawiciela. W ten sposób biskupi praktycznie zaakceptują homoseksualizm jako normę i będą utwierdzać tych ludzi w grzechu, a tym samym na drodze do piekła. Droga synodalna jest drogą odrzucenia praw Bożych i bojkotu prawdziwej pokuty, bez której nikt nie będzie zbawiony. Swoim witaniem, współczuciem i delikatnością biskupi-witacze dopuszczają się największego okrucieństwa wobec zwiedzionych i oszukanych dusz. Nie pozwalają im się zbawić przez Chrystusa.

Droga synodalna prowadzi do ucieleśnienia kościelnego bergogliańskiego transhumanizmu. Ona wiąże się z satanizacją i redukcją człowieczeństwa, czyli z programem Nowego Porządku Świata (NWO), oddającym cześć wielkiemu architektowi wszechświata. Nie jest to jednak Bóg, lecz szatan.

Bergogliański odstępczy anty-kościół dąży do przekształcenia się w synagogę szatana. Jest to ukryty proces maskowany ciągłym oszukiwaniem pozytywnymi i religijnymi frazesami. Jak to możliwe, że już na pięciu kontynentach pod pozorem spotkań kontynentalnych miała miejsce ukryta satanizacja? Jak to możliwe, że biskupi tę zbrodnię i samobójstwo zaakceptowali? Dlaczego nie bronili Chrystusa i Jego nauki i nie ostrzegali powierzonych dusz!? Ponieważ popadli w herezję tzw. papalatrii! Największy przeciwnik Boga działa jako namiestnik Chrystusa, publicznie niszczy wszystkie Boże prawa i przykazania, a oni nadal czczą go jako namiestnika Boga na ziemi i następcę apostoła Piotra!

Szczerzy katolicy pytają: Czy Bergoglio jest prawdziwym czy fałszywym papieżem? Jeśli ktoś twierdzi, że jest prawdziwym papieżem, zaprzecza podstawom całego chrześcijaństwa. Więc nie jest już chrześcijaninem. Wykluczył się wraz z Bergoglio z Kościoła Chrystusowego. Niech każdy katolicki biskup weźmie sobie za wzór byłego nuncjusza w USA, Carla Marię Vigano. Niech tak jak on wezwie uzurpatora papiestwa do abdykacji i już mu się nie podporządkowuje! Fałszywe posłuszeństwo jest dziś duchowym samobójstwem.

Biskupi jako kolegium są odpowiedzialni za dzisiejszy Kościół! Jeśli nie wykorzystają swojego apostolskiego autorytetu, to swoją biernością, czyli tchórzostwem, współdziałają w samozniszczeniu Kościoła. Ponownie niech każdy biskup uświadomi sobie, że do jeziora ognia najpierw zostaną wrzuceni tchórze (Ap 21:8). Czyli, konkretnie ci biskupi, którzy przeciwko uzurpatorowi papiestwa i jego LGBTQ synodalnej drogi się nie przeciwstawiali. Czyniąc to, publicznie zaparli się Jezusa Chrystusa i zdradzili Go, jak apostoł Judasz.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr          + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

12.06.2023

Pseudoreligia New Age à la Droga synodalna

vkpatriarhat.org/en/?p=23239  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9945  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16671  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=13209  /español/

Przeciwko „ewolucji Kościoła”. W takiej wizji Bóg nie istnieje…

Przeciwko „ewolucji Kościoła”. W takiej wizji Bóg nie istnieje…

przeciwko-ewolucji-kosciola

Marcin Zieliński w emocjonalnym uniesieniu / Fot. YouTube

Wizja Kościoła jaką reprezentuje papież Franciszek, przedstawia nieustanny progres, swoistą ewolucję natury religii katolickiej. Franciszek w przesłaniu na Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie mówi, żeby być poetami, tworzyć coś nowego! „Bardzo piękna” interpretacja wiary, niestety nie jest ona katolicka. Papież wyraźnie pogardza tym, co stare w Kościele, a wywyższa to co nowe. W takiej wizji Bóg nie istnieje, ponieważ dopiero staje się i będzie istnieć za parę lat, być może po Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie.

Bóg „Jest tym, który jest”, to podstawowy przymiot Boga. Bóg po prostu jest! Kościół jest!

Te piękne prawdy podkreślają wartość bytu samego w sobie. Byt stoi nieskończenie wyżej od procesu, ponieważ proces nie może zaistnieć bez bytu, a byt istnieje bez procesu.

Te podstawy religijne, które jeszcze sto lat temu znały dzieci z podstawówki, umknęły całkowicie wielkim filozofom i teologom w Watykanie. Można by się z tego śmiać, gdyby nie było to straszne, ponieważ polityka papieża Franciszka prowadzi wprost do unicestwienia wiary katolickiej. Sakramenty i dogmaty nie mogą być płynne, ponieważ ich cechą nadaną przez Boga jest niezmienność. Papież i Kościół instytucjonalny istnieją w zasadzie tylko i wyłącznie po to, żeby bronić tych darów danych przez Pana Jezusa, o które ten się upomni na końcu czasów. Powoływanie się na posłuszeństwo nie za wiele pomoże, kiedy Bóg nie zastanie swojego Ciała na Mszy Świętej, a skaczących katolików na spotkaniu „ChwałuMu” z Marcinem Zielińskim. To nie są żarty. Nie należy obawiać się tej prawdy, ponieważ ta jest niezniszczalna.

Przyczyną herezji modernizmu, do której zalicza się ewolucjonizm, jest działalność wywrotowa zinfiltrowanego zakonu jezuitów, który kiedyś niósł sztandar Chrystusa w pierwszym szeregu. Człowiek może się zmienić, ale jego natura nie, ponieważ została ona nam dana z góry od Boga. Jak to możliwe? Nasza natura jest wolna, możemy zaprzeczyć samemu sobie i nie uznać swojej natury. Można ją odrzucić. Do tego namawia nas modernizm.

Odpowiedzią na to jest modlitwa, różaniec święty, dążenie do wewnętrznej doskonałości duchowej, spalenie swoich wad w blasku krzyża, nieustanna kontemplacja Boga, zdrowa mistyka katolicka. To są rzeczy w zasięgu ręku. Polecam wszystkim dzieło „Trzy okresy życia wewnętrznego” Reginalda Garrigou-Lagrange OP.

Odpowiedzią na pychę ewolucji jest pokora modlitwy. Reakcją na fałszywe posłuszeństwo jest święta prawda. Odpowiedzią na atak jest zaakceptowanie woli Boga, która daje nam wolność.

„Teologia Franciszka” w miejsce teologii Chrystusa. Abp Fernández, czyli „zwieńczenie tragikomedii pontyfikatu Franciszka”.

Abp Fernández, czyli „zwieńczenie tragikomedii pontyfikatu Franciszka”

„Teologia Franciszka” w miejsce teologii Chrystusa.

11 lipca 2023 zwienczenie-tragikomedii-pontyfikatu-franciszka

#abp Fernandez #Amoris laetitia #doktryna #Dykasteria Nauki Wiary #First Things #National Catholic Register

(fot. Twitter/Victor Manuel Fernandez)

Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary chce, żeby wszyscy przeszli „transformację” w duchu „teologii Franciszka”.

Ma się to stać przy jednoczesnym odrzuceniu „niemoralnych metod” Kongregacji, którą kierowali wcześniej kardynałowie Ratzinger, Levada, Müller, Ladaria – oraz przy zdecydowanym zdystansowaniu się od nauczania śś. Pawła VI i Jana Pawła II.

Wybór takiej osoby na prefekta najważniejszego urzędu doktrynalnego Kościoła jest niczym innym, jak tylko „zwieńczeniem tragikomedii” pontyfikatu Jorge Mario Bergoglia; bo przecież abp Fernández, zwłaszcza jako ghostwriter Amoris laetitia, ponosi ogromną część odpowiedzialności za obecny chaos. Takie komentarze publikują prominentni publicyści na łamach „National Catholic Register” i „First Things”.

Johanathan Liedl na łamach „National Catholic Register” zwrócił uwagę, że abp Fernández przeprowadził swoisty «medialny blitz», po swojej nominacji na prefekta Dykasterii Nauki Wiary udzielając szeregu wywiadów mediom kościelnym i świeckim, w których wyłożył swoje pryncypia i zajął stanowisko na kilka szczegółowych tematów, jak na przykład inkulturacja oraz błogosławienie związków jednopłciowych.

Tej kampanii towarzyszył niecodzienny list, jaki do abp. Fernándeza wysłał sam Franciszek, wskazując, jakimi kryteriami hierarcha powinien kierować się na swoim urzędzie. Fernández, który został w międzyczasie nominowany kardynałem, sam zaprezentował się jako główny interpretator papieskiego listu. Niektórzy przypuszczali zresztą, że arcybiskup… sam napisał ten list, tak, jak wcześniej pisał część papieskich dokumentów (adhortacje Evangelii gaudium oraz Amoris laetitia, encyklikę Laudato si’).

Jonathan Liedl podkreslił, że jeżeli spróbuje się zestawić całą tę medialną aktywność abp. Fernándeza, można zauważyć kilka zasadniczych punktów. Jednym z nich jest odejście od tego, co papież Franciszek określił w liście do przyszłego prefekta mianem „niemoralnych metod” stosowanych w przeszłości przez Dykasterię Nauki Wiary. Nie wiadomo, o co tutaj dokładnie chodzi: wydaje się, że zarówno o działania Świętej Inkwizycji wobec heretyków, jak i o działania Kongregacji Nauki Wiary w ostatnich latach, kiedy dyscyplinowano błądzących teologów.

Co ciekawe, napisał Liedl, w żadnym z wywiadów abp Fernández nie wskazał na ciągłość instytucjonalną; zwracał raczej uwagę na to, że nadszedł czas przełomowego zwrotu w pracy Dykasterii. Sugeruje to odejście nie tylko od linii Świętej Inkwizycji, ale również od działalności bezpośrednich poprzedników Fernándeza: kardynałów Luisa Ladarii, Gerharda Müllera, Williama Levady – i wreszcie samego Józefa Ratzingera.

Liedl podkreślił też, że abp Fernández wskazywał zdecydowanie na konieczność uzgodnienia dokumentów Dykasterii Nauki Wiary oraz innych dykasterii kurialnych z aktualnym nauczaniem, to znaczy – z dokumentami i wystąpieniami papieża Franciszka. W jednym z wywiadów kardynał-elekt wskazał, że chodzi tutaj o zasadniczą spójność przekazu płynącego z Kurii Rzymskiej. Nie może być już tak, że z poszczególnych urzędów kurialnych wychodzą odpowiedzi, które nie uwzględniają perspektywy papieża. Kurialiści w teologii moralnej i duszpasterskiej muszą przejść „transformację” zgodną z kryteriami Franciszka. To ścisłe stosowanie się do wykładni Franciszka wiąże się też z podkreślaniem akceptacji różnorodności doktrynalnej, czego według Liedla nie można czytać inaczej, jak tylko w kontekście obecnych debat dotyczących takich kwestii jak antykoncepcja, czyny złe same w sobie, święcenia kobiet etc.

Innymi słowy można dojść do przekonania, że abp Fernández z jednej strony chce wręcz agresywnie promować nauczanie Franciszka, jednocześnie lekceważąc nauczanie jego poprzedników, zwłaszcza świętych Pawła VI i Jana Pawła II.

Jak zauważył Liedl, szczególnie wiele miejsca w swoich wystąpieniach kardynał-elekt Fernández poświęcił kwestii błogosławienia związków homoseksualnych. Przyszły prefekt Dykasterii Nauki Wiary sugerował w tej kwestii dokonanie jakiejś zmiany, choć nie wypowiedział się wprost; ostatecznie jednak w jednym z wywiadów wprost skrytykował dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2021 roku, który ogłosił zakaz błogosławienia związków homoseksualnych ze względu na ich grzeszność. Abp Fernández stwierdził, że temu dokumentowi brakuje «zapachu Franciszka».

Na inne problemy związane z postacią abp. Fernándeza zwrócił uwagę na łamach „First Things” Dan Hitchens. W swoim artykule wskazał, że to właśnie ten arcybiskup odpowiada za kluczowe passusy w ósmym rozdziale adhortacji Amoris laetitia papieża Franciszka, które sugerują możliwość dopuszczania do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach, nawet jeżeli ci nie żyją wstrzemięźliwie. W ósmym rozdziale, przypomniał Hitchens, pisze się jednak również szerzej o problematyce sumienia i moralności: adhortacja wskazuje, że dany człowiek może wprawdzie znać obiektywną zasadę moralną, a jednak w jego konkretnej sytuacji uznaje, że nie ma możliwości innego działania – i to pozwala mu działać tak dalej, ale już bez grzechu, choć ignoruje to obiektywną zasadę moralną.

„Co to w ogóle znaczy? Jedna interpretacja mówi, że uprawianie seksu pozamałżeńskiego jest dla niektórych ludzi po prostu nieuniknione: to smutna konieczność, jak alergia na pyłki w czasie wiosny” – wskazał publicysta. Oczywiście, z ósmego rozdziału Amoris laetitia wynikają także konsekwencje dotyczące innych obszarów niż moralność seksualna. Przykładowo Jean Vanier, przypomniał autor „First Things”, argumentował swego czasu na rzecz dopuszczalności eutanazji właśnie w oparciu o ósmy rozdział Amoris laetitia. W Watykanie pewien teolog twierdził, że Amoris laetitia narzuca nowe odczytanie Humanae vitae św. Pawła VI, tak, by w pewnych okolicznościach zaakceptować antykoncepcję. Powołując się na ósmy rozdział Amoris laetitia biskupi w Belgii wprowadzili też błogosławienie związków homoseksualnych. „I tak dalej. Za to ogromne zamieszanie abp Fernández ponosi wielką część odpowiedzialności” – wskazał Hitchens.

W homilii, jaką abp Fernández wygłosił w marcu, ubolewał nad… nauczaniem Kościoła na temat przyjmowania Komunii świętej. „Ta osoba nie może przyjmować Komunii, ta osoba nie może przyjmować Komunii… To straszne, że coś takiego stało się nam w Kościele. Dzięki Bogu, papież Franciszek pomaga nam wyzwolić się od tych schematów” – mówił kardynał-elekt. „Zasady niepozwalające komuś na przyjmowanie Komunii są, jak widać, po prostu «straszne»” – skomentował krótko Hitchens.

„Z tej intelektualnej katastrofy wyrosła wkrótce katastrofa duszpasterska. Dzięki rozdziałowi ósmemu niektóre parafie porzuciły kościelne ograniczenia dotyczące Komunii. Pewien biskup w Argentynie udzielił Komunii trzydziestu parom rozwodników w nowych związkach jednocześnie, tak jakby katolickiego nauczania już po prostu nie było. Na Malce zachęcono pary do przyjmowania Komunii, jeżeli czują się «pogodzone z Bogiem», tym samym odsuwając na bok dwa tysiąclecia dyscypliny sakramentalnej” – zauważył autor „First Things”

„Jakich cech należy oczekiwać od prefekta Dykasterii Nauki Wiary? Wysoko na mojej liście byłyby, po pierwsze, niezłomne przywiązanie do nauki Kościoła, głębokie odrzucenie błędów i dwuznaczności w kwestiach doktryny; po drugie, pewna jasność, trzeźwa mądrość, która celuje w samo serce rzeczy. Arcybiskup Fernández, w obu kwestiach, robi dokładnie przeciwne wrażenie” – ocenił publicysta.

Wybór takiego człowieka na tak wysoką pozycję jest straszliwie złym żartem, w pewnym sensie kulminacją trwającej już dekadę tragikomedii tego pontyfikatu” – podkreślił.

Źródła: ncregister.com, firstthings.com Pach

==================================

mail:

I to szyderstwo ze św. Ignacego w tle..

=====================================

«CAŁUJĄC, UCZYSZ SIĘ», CZYLI O NIEWIARYGODNEJ WPROST KARIERZE BERGOGLIOWEGO “TUCHO BESAME MUCHO”

Watykańską Dykasterią Nauki Wiary będzie kierował argentyński «Tucho besame mucho»…

Date: 4 luglio 2023Author: Uczta Baltazara

«Całując, uczysz się», czyli o niewiarygodnej wprost karierze bergogliowego «Tucho besame mucho»

Jeden z moich argentyńskich przyjaciół powiedział mi: “Znam Bergoglia i wiem, jak dalece jest mu obojętna doktryna katolicka.

Ale nigdy bym nie przypuszczał, że odważy się postawić swojego przyjaciela i współpracownika Tucho Fernándeza na czele Kongregacji Nauki Wiary”. Fernández zajmie miejsce, które zajmowali wcześniej między innymi kardynałowie Carafa, Merry del Val, Ottaviani, Šeper, Ratzinger. Coś niewyobrażalnego”.

Coś niewyobrażalnego? – W królestwie Bergoglia nie ma rzeczy niewyobrażalnych. Co z tego, że obecnie pewna strona internetowa twierdzi, że Fernández w roku 2019 zatuszował sprawę księdza molestującego nieletnich chłopców w swojej diecezji https://kath.net/news/81977. Ale nie czepiajmy się drobiazgów.

To prawda, że trudno jest znaleźć słowa, aby skomentować nominację monsignora Víctora Manuela Fernándeza na prefekta Dykasterii Nauki Wiary. Ale może wystarczą cztery słowa: najgorszy z najgorszych. Albo najlepszy z najlepszych, z punktu widzenia tych, którzy chcą rozmontować doktrynę i upłynnić wiarę. Fernández, bliski współpracownik i przyjaciel Bergoglio, a także jego ghost writer i inspirator, jest uosobieniem zaprzeczenia doktryny katolickiej. https://en.wikipedia.org/wiki/V%C3%ADctor_Manuel_Fern%C3%A1ndez

Zaufany teolog i główny autor najważniejszych dokumentów Bergoglia – od Evangelii gaudium po Amoris laetitia  (w Argentynie encyklikę tę nazywają Gli amori di Letizia, czyli Miłosne przygody Letycji) (w których znajdują się całe fragmenty zaczerpnięte z artykułów napisanych przez Fernandeza) – Fernández, znany jako Tucho, według naszych argentyńskich informatorów, wyróżnia się jedną cechą: jest absolutnym zerem. I, jak wszystkie zera ma bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Co więcej, nienawidzi Kurii Rzymskiej, a zwłaszcza dykasterii, na czele której stanął. To samo można powiedzieć o Bergogliu.

Jak pisaliśmy wcześniej, zasługi Tucho Fernándeza są «ogromne». Po pierwsze i najważniejsze, w roku 1995 napisał książkę o sztuce całowania: «Saname con tu boca», która zdobyła mu przydomek «Besuqueiro» –  «Całuśnika», i którą sam Tucho przedstawił w następujący sposób: “Opowiem, co ludzie czują, kiedy się całują”. Trzeba przyznać, że jest to zadanie niebagatelne: “Aby to zrobić, rozmawiałem długo z wieloma osobami, które mają duże doświadczenie w tym temacie, a także z wieloma młodymi ludźmi, którzy uczą się całować na swój własny sposób… Mam nadzieję, że te strony pomogą ci lepiej się całować, że zmotywują cię do uwolnienia w pocałunku tego, co w tobie najlepsze“.

Inną książką Fernándeza jest Teología espiritual encarnada, która jest dobrze znana, ponieważ w argentyńskiej telenoweli zatytułowanej Esperanza mía, młody ksiądz i zakonnica rozpoczynają romans właśnie po przeczytaniu owego “dzieła”.

Z pewnością Tucho ma wiele praktyki w pewnym rodzaju całowania: tj. stóp Bergoglia. Przypomnijmy, że Bergoglio powierzył mu kierowanie Katolickim Uniwersytetem w Buenos Aires (pomimo oporów Rzymu) i mianował go arcybiskupem La Platy.

Kongregacja Edukacji Katolickiej prawdopodobnie miała jakieś powody, gdy odrzuciła kandydaturę Fernándeza na rektora Universidad Católica Argentina, ale następnie w roku 2009 podporządkowała się dyktatowi Jorge Mario Bergoglio, ówczesnego arcybiskupa Buenos Aires, który nalegał na umieszczenie swojego przyjaciela Tucho na czele uniwersytetu. Jak to wyglądało w szczegółach? – Kiedy przyszło do umieszczenia Tucho na czele Argentyńskiego Uniwersytetu Katolickiego – gdy Rzym stawiał opór, Bergoglio wsiadł do samolotu i udał się osobiście, aby bronić sprawy. Ten sam człowiek, który unikał stawiania stopy w Rzymie. Następnie, zaledwie dwa miesiące po tym, jak został papieżem, mianował Fernándeza arcybiskupem i ojcem synodalnym.

Obecnie, postawienie Fernándeza na czele najważniejszej niegdyś dykasterii Kurii Rzymskiej automatycznie oznacza mianowanie go przewodniczącym Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej.

W wywiadzie z roku 2015, Fernández orzekł, że “kuria watykańska nie jest strukturą niezbędną”, a następnie zaatakował kardynała Gerharda L. Müllera, który był wówczas prefektem Kongregacji Nauki Wiary, argumentując, że papież i Kościół nie potrzebują “bezpiecznych kompasów”, które zapobiegają popadnięciu w “myślenie light”. Dodał, że: “Trzeba wiedzieć, że on [Bergoglio] dąży do nieodwracalnych reform” i że “nie ma od tego odwrotu”.

W liście, w którym Bergoglio powierza Fernándezowi kierowanie Dykasterią Nauki Wiary, znajduje się kilka perełek. Na przykład ta: “Departament, któremu przewodniczysz, w innych czasach stosował metody nieetyczne. Były to czasy, w których zamiast promować wiedzę teologiczną, prześladowano możliwe błędy doktrynalne. To, czego oczekuję od ciebie, to bez wątpienia coś zupełnie innego“.

Albo ta: “Bądź ponadto świadom, że Kościół powinien wzrastać w interpretacji Słowa objawionego i w rozumieniu prawdy, co nie oznacza narzucania pojedynczego sposobu ich wyrażania. Ponieważ różne kierunki myśli filozoficznej, teologicznej i duszpasterskiej – jeśli pozwoli się im zharmonizować przez Ducha w szacunku i miłości, mogą również przyczynić się do wzrostu Kościoła. Taki harmonijny wzrost zachowa doktrynę chrześcijańską skuteczniej niż jakikolwiek mechanizm kontrolny“.

Otóż to. Płynny Kościół. Płynna doktryna. A kto lepiej niż Tucho Fernández zrealizuje ten projekt?

Znajomy Argentyńczyk powiedział mi, że Tucho, Besuqueiro (“Całuśnik”, jak go tam nazywają), nie może być nazwany teologiem. Jest on zasadniczo politykiem, który, podobnie jak Bergoglio, dąży do dekonstrukcji Kościoła i demontażu doktryny. Jak w tym kontekście odczytywać jego awans? – Proste: “Jako kolejny znak wstępowania Kościoła na Kalwarię”.

Wspominając Uniwersytet Katolicki, ówcześni studenci wciąż pamiętają, jak Tucho, podczas Mszy Świętej na początku roku akademickiego 2013, polecił im świętować dzień, w którym ich rodzice, kochając się, poczęli ich. Fiksacja? Ależ nie, nie bądźmy zacofani. To jest nowa teologia.

Inną charakterystyczną cechą Tucho, jak opowiadają w Argentynie, jest to, że zawsze był (według jego towarzyszy z seminarium i kolegów księży) wielkim gadułą, zawsze zamierzającym wydobyć jakąś korzyść z różnych sytuacji. «Zawsze był po stronie potężnych, ale grał ofiarę. Szedł do rektora i mówił: “Drogi ojcze rektorze, martwią mnie moi koledzy. Oni nie mają poczucia wspólnoty kościelnej. Zobacz, co o tobie mówią!”. Szedł do biskupa i jęczał: “Ojcze prałacie, jaki ból odczuwam z powodu tych księży, którzy krytykują biskupa, czyli ciebie. Chciałbym, żeby mieli więcej poczucia jedności!”». Osobliwe, że Franciszek, zawsze gotowy potępić paplaninę, nagrodził paplaninę. Ale kim my jesteśmy, by osądzać?

O metodę Fernándeza można zapytać Carlosa Maríę Gallego, który pewnego pięknego dnia wpadł na pomysł uczynienia Tucho swoim zastępcą na Wydziale Teologicznym, w wyniku czego został najpierw zmarginalizowany, a następnie dziekanem Wydziałuz błogosławieństwem Bergoglia, został sam Fernández.

Dzielny Tucho pisze również dla gazety La Nación. Stamtąd głosi społeczeństwo bardziej inkluzywne pod sztandarami równości: «Nie zważajmy na poglądy, na orientacje seksualne. Wszyscy – braćmi». “W innych czasach” – podsumowuje witryna Wanderer, «tezy te doprowadziłyby autora prosto do złożenia z urzędu. W obecnych okolicznościach zawiodły go wprost na fotel strażnika doktryny katolickiej».

Tucho, teoretyk gradualizmu, powiedział kiedyś: “Małżeństwo chrześcijańskie jest pięknym ideałem, ale kiedy mówimy o gradualizmie, oznacza to, że musimy wziąć pod uwagę konkretną rzeczywistość ludzi, którzy nie są w stanie osiągnąć tego ideału, więc musimy pamiętać o tej kategorii możliwego dobra przywołanej przez papieża Franciszka w Evangelii gaudium, do której musimy dążyć nawet ryzykując ubrudzenie się błotem ulicy“.

Komentarz strony Wanderer: “Teolog Tucho błądzi. Łaski nie osiąga się stopniowo: albo się ją osiąga, albo nie; albo się ją posiada, albo nie; albo się ją znajduje, albo się ją traci. Chrześcijanin albo jest w stanie łaski, albo w stanie grzechu. Teologia katolicka nigdy nie mówiła, że można stopniowo znajdować się w stanie łaski: pół-łaska lub ćwierć-łaska nie są miarami stosowanymi obecnie, aż po dzień dzisiejszy“. Ale to wszystko jest przeszłością. A przyszłość będzie pełna niespodzianek.

Kiedy biskupi argentyńscy udali się do Rzymu z wizytą ad limina apostolorum, Tucho prowadził dziennik. W nim z radością donosił, że podczas wizyty w Kongregacji Nauki Wiary kardynał Ladaria https://en.wikipedia.org/wiki/Luis_Ladaria_Ferrer oświadczył: “To, co nas dzisiaj martwi, to nie tyle błędy doktrynalne, co brak większej refleksji w dialogu z teraźniejszością”. Świetnie. A co, jeśli pewnego dnia, Tucho będący obecnie szefem Dykasterii zdecyduje się zmienić nazwę dawnego Świętego Oficjum i uczynić je Dykasterią ds. Dialogu? – Cóż, nie stawiajmy granic Opatrzności.

Ale wróćmy do sztuki całowania. Książka monsignora Fernándeza wydaje się być nieosiągalna, ale są w Argentynie osoby, które ją przeczytały i pamiętają. Z drugiej strony, jak możemy zapomnieć o taksonomii pocałunków (“w zależności od sposobu, w jaki się to robi, pocałunek nazywa się piquito, chupón, taladro…), lub o rekomendacjach tego rodzaju:”Kiedy sprawy między wami się nie układają, zamiast próbować naprawiać je w łóżku, musicie podążać drogami, które prowadzą do pocałunku”?

Teolog nie pomija szczegółów: “Może się zdarzyć, że jedno z was ma nieświeży oddech, co może być głęboko nieprzyjemne i odebrać cały urok pocałunku. Ale można temu zaradzić, myjąc zęby i żując fusy z kawy lub płucząc je wodorowęglanem sodu“. Nie skąpi też porad ekspertów:Może to być również kwestia pozycji ciał, a we dwoje możecie odkryć, która pozycja jest najwygodniejsza dla was obojga“.

Nie brakuje też świadectw. Takich jak ta, pochodząca od mężczyzny: “Wydaje mi się, że kiedy zaczyna się całować z języczkiem, bardzo prawdopodobne jest, że straci się kontrolę i chce się posiąść dziewczynę”. Albo ta, od kobiety: “Pięknie jest okrążać policzek, a potem znaleźć się w ustach. To wspaniały spacer”. A nauczycielka z liceum, ze szczytów swojego doświadczenia, wspomina: “Pocałunek dośrodkowy jest wtedy, gdy ssiesz i zasysasz ustami. Całowanie dośrodkowe jest wtedy, gdy wchodzisz językiem. Zwróć uwagę na zęby”.

Ale Tucho nie jest wyłącznie zimnym taksonomistą. Jak na prawdziwego poetę przystało, w pewnym momencie deklamuje: “Więc nie pytaj / co jest nie tak z moimi ustami / zabij mnie teraz / następnym pocałunkiem / wykrwaw mnie / oddaj mi mój spokój / bez litości”.

Witryna Wanderer piętnuje homilię wygłoszoną jakiś czas temu, w której Tucho powiedział: “Nie zdając sobie z tego sprawy, Kościół przez wieki rozwijał doktrynę pełną klasyfikacji, która mówiła: a) tylko ochrzczeni, którzy są w łasce Bożej, mogą przyjmować komunię, a ci, którzy są w grzechu śmiertelnym, nie mogą; b) tylko ci, którzy żałują za swoje grzechy i wykazują intencję poprawy, mogą otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie”. “To” – skomentował arcybiskup –  “jest czymś strasznym”, ale na szczęście zdarzyło się to w przeszłości, a teraz jest papież Franciszek.

Niezwykle «groźne stwierdzenia”, “wyraźna herezja” – stwierdza argentyński komentator. Ale dzisiaj, warto to powtórzyć, odejście od poprawnej doktryny nie jest wadą, ale zasługą. Tucho zrozumiał to bardzo dobrze. Ponieważ: “Tucho nie jest głupcem. Wie, że to, co mówi, jest herezją i wie, że nie zostanie upomniany. Według niektórych, którzy go znają, chce otrzymać coś innego i dlatego stara się zadowolić władcę”. Bardzo możliwe.

Dzielny Tucho. Całując, człowiek się uczy.

INFO: https://www.aldomariavalli.it/2023/07/01/uomini-giusti-ai-posti-giusti-lirresistibile-ascesa-del-tucho-fernandez-il-besuqueiro/ https://www.aldomariavalli.it/2023/07/04/baciando-simpara-ovvero-la-mirabolante-carriera-di-tucho-besame-mucho/

https://www.youtube.com/embed/e-a2iqX-ZfY?version=3&rel=1&showsearch=0&showinfo=1&iv_load_policy=1&fs=1&hl=it&autohide=2&wmode=transparenthttps://en.wikipedia.org/wiki/B%C3%A9same_Mucho

……………………………..

Kardynał Müller ocenił synodalną drogę jako „religijnie niekompetentną i kościelno-kanonicznie nielegalną”. Kościół Chrystusowy nie jest organizacją non-profit

BKP: Biskupi Azji i Australii, przejrzycie i powstańcie! 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=20613  https://the-true.wistia.com/medias/wzn50ni1lz

https://bcp-video.org/pl/biskupi-azji-i-australii/  https://rumble.com/v2x2jjy-biskupi-azji-i-australii.html

cos.tv/videos/play/45493087090021376  ugetube.com/watch/9fyZn8Sw4pzo3s8

Szanowni biskupi Azji i Australii!

Jesienią tego roku ma zostać cało światowe zatwierdzony samobójczy synodalny LGBTQ program. Kardynał Müller ocenił synodalną drogę jako „religijnie niekompetentną i kościelno-kanonicznie nielegalną”. Proces synodalny zmienia charakter Kościoła i wprowadza w nim system „non-profit”. Podobnie jak organizacje non-profit Sorosa, które prowadzą każdy naród do samozniszczenia, tak samo działają i te kościelne organizacje non-profit. Wcześniej takie organizacje non-profit potępiliby jako zdradę stanu, a w Kościele jako herezję.

Te organizacje non-profit są częścią Drogi synodalnej w każdej parafii, w każdej diecezji, w każdym kraju, na każdym kontynencie.

Kardynał Müller powiedział: Kościół Chrystusowy nie jest organizacją non-profit ani biurem propagandowym na rzecz stworzenia nowego człowieka (transhumanizmu) i idealnego porządku świata (NWO)”.

Poprzez proces synodalny potajemnie jest promowany ludobójczy program Schwaba z transhumanizmem i Nowym Porządkiem Świata. W obecnym Watykanie już odbyło się kilka konferencji promujących transhumanizm. Ten wiąże się z transpłciowością, czyli przeoperowaniem płci, oraz z tzw. ektogenezą, czyli produkcją tzw. dzieci w sztucznych wylęgarniach. Transhumanizm ingeruje w ludzką naturę i stopniowo czyni z człowieka medium demonów jako „wyższe stadium rozwoju”. Transhumanizm jest ideologią Nowego Porządku Świata.

Paradoks polega na tym, że tego rzekomo „idealnego” porządku świata nie da się osiągnąć bez redukcji, czyli eksterminacji ludzi do tzw. złotego miliarda. Jest to system kłamstw i oszustw mający na celu satanizację ludzkości i jej samozniszczenie. O tym, że ta ludobójcza ideologia dostała się do Kościoła, świadczy również wypowiedź kardynała Müllera: „(Niemieccy biskupi) nie są już wiernymi sługami słowa Bożego, są raczej przedstawicielami transhumanistycznego lobby”.

Na kontynentalne spotkanie wybierano delegacje, które reprezentowali przewodniczący konferencji episkopatów danego narodu oraz kilku świeckich. Ci zostali celowo wybrani ze środowisk LGBTQ lub ich fanatycznych promotorów. Przewodniczący Konferencji Episkopatu miał następnie posłużyć swoim autorytetem, żeby antykościelne konkluzje, wypracowane na synodalnym spotkaniu, były autorytatywnie wprowadzone do nowego programu Kościoła. To jawna manipulacja i oszustwo.

Biskup Bätzing wyraził w mediach, że nie ma wrażenia, żeby niemiecką synodalną drogę Watykan blokował. Jednocześnie nawiązał do sporów wokół tzw. synodalnej rady. Jest to nowy organ, który powstaje w Niemczech i składa się głównie z aktywnych świeckich, promotorów LGBTQ. Ta synodalna rada miała by przejąć zarządzanie Kościołem w całych Niemczech.

To kontrrewolucja w Kościele. Drapieżni świeccy aktywiści LGBTQ i wraz z nimi jakiś biskup typu Bätzing przejmą całą kościelną władzę w danym kraju. Tak więc biskupi i Konferencja Episkopatu będą podlegać temu nowemu organowi, który będzie działał w bezpośrednim autorytecie tzw. Stolicy Apostolskiej. Ten wewnątrzkościelny pucz przeciwko Bogu ma na celu przekształcenie Kościoła Katolickiego w szatański anty-kościół New Age.

Cytat z mediów: „Bätzing ogłosił, że Watykan nie blokuje planów stworzenia Rady synodalnej… Powiedział tylko, że nie może być takiej Rady, która uzurpowałaby sobie władzę biskupów”.

Watykan robi sobie żarty, jakoby stawiał warunek, że ta Rada synodalna nie może uzurpować sobie władzy biskupów. W rzeczywistości wszystko jest już z góry ustalone i tę władzę nad biskupami ona sobie uzurpuje. Dlaczego? Ponieważ Bergogliowy Watykan potrzebuje tych Rad dla transformacji Kościoła.

Tak zwany warunek, że Rada synodalna nie może uzurpować sobie władzy biskupów, jest psychologiczną manipulacją znaną nam już z raju. Wąż przysięgał: „Nie umrzecie”, ale jego celem była śmierć człowieka. Podobnie Irlandczykom było powiedziano, że jeśli zaakceptują Traktat lizboński, będą mogli zachować ustawę zakazującą aborcjię. Kiedy przyjęli Traktat lizboński, wkrótce potem ustawa została uchylona. Irlandczycy zostali oszukani. Podobnie Bergoglio sugerował mediom, że aborcja to zabójstwo nienarodzonego dziecka, ale w praktyce suspendował amerykańskiego księdza właśnie za działalność prolife, a wręcz przeciwnie, uhonorował aborcjonistkę odpowiedzialną za tysiące zabójstw nienarodzonych dzieci. Kiedy biskupi amerykańscy chcieli zająć się kwestią nadużyć, Bergoglio zabronił im, argumentując, że zostanie to kompleksowo rozpatrzone na spotkaniu w Watykanie. Oszukał ich.

Kiedy były nuncjusz USA, Carlo Maria Vigano, udowodnił Bergogliowi ukrywanie homoseksualnych zbrodni McCarricka, Bergoglio kłamał, że nic nie wiedział. Viganò Bergoglia publicznie zdemaskował, że kłamie. Również strasznego okłamania opinii publicznej Bergoglio dokonał, promując eksperymentalne mRNA szczepionki. Uczciwi czołowi eksperci w dziedzinie wirusologii pilnie i stanowczo ostrzegli przed niebezpieczeństwem. Bergoglio ale bezczelnie kłamał i twierdził, że szczepionka musi być dla wszystkich, że jest oznaką miłości, a kto jej nie przyjmuje, popełnia grzech. Jego zbrodnicze kłamstwo przyniosło fatalne skutki, łącznie z utratą życia. Metoda sugestywnego kłamstwa jest dziś siłą napędową nie tylko politycznych, ale także bergogliańskich puczów.

Niemiecki projekt pilotażowy dotyczący wprowadzenia nowego organu, Rady synodalnej, już jesienią 2023 r. i stopniowo do jesieni 2024 r. zostanie rozpowszechniony na wszystkie terytoria jako drakońskie narzędzie odstępczego Watykanu. Stopniowo będzie likwidować prawowiernych biskupów, wprowadzając w Kościele dyktaturę LGBTQ działaczy.

Programem tej tzw. Rady synodalnej będzie ustanowienie dyktatury LGBTQ wraz z transhumanizmem i w jedności z programem satanizacji świata przy budowaniu NWO. Ta synodalna rada stanie na czele kościelnych sieci organizacji non-profit, utworzonych w synodalnym procesie na wszystkich poziomach. Te zrealizują planowaną transformację Kościoła: w każdej diecezji, w każdej parafii, aż do ostatniego wierzącego. To zakończy bergogliański proces wewnętrznego samobójstwa Kościoła.

Dzisiaj jest jeszcze każdy biskup kompetentny, aby przeciwstawić się tej synodalnej strukturze, która nie ma nic wspólnego z doktryną i moralnymi zasadami. Jeśli, szanowni biskupi, nie zmobilizujecie się i jeśli nie oddzielicie się od synodalnej maszynerii, a to jak najszybciej, to ta maszyneria was zlikwiduje. Uświadomcie sobie to, zanim będzie za późno. Działajcie operatywnie, w wierze, w jedności i radykalnie.

Były nuncjusz w USA, Carlo Maria Vigano, ostrzegał przed tym “Głębokim Kościołem”, na którego czele stoi Bergoglio: „Głęboki Kościół jest w pewnym sensie odgałęzieniem Głębokiego Państwa”.

Wypowiedź tego prawdziwego prałata jest głosem proroczym, alarmującym o przebudzenie z duchowego snu.

Cytat Carlo Maria Vigano: „Z tego powodu nie powinniśmy się dziwić, że jesteśmy świadkami niszczenia wiary i moralności w imię ekumenizmu i synodalności poprzez stosowanie liberalnych błędów w sferze teologicznej”.

Carlo Maria Viganò zwrócił uwagę, że właśnie w imię synodalności dzisiaj są niszczone prawdy wiary i moralności.

Cytat Carlo Maria Vigano: „Z drugiej strony widzimy przekształcenie papiestwa i Kurii Rzymskiej w Biuro Polityczne, w którym władza kościelna jest absolutna, a jednocześnie uwolniona od posłuszeństwa Magisterium – zgodnie z trybami wykonywania władzy w dyktaturze komunistycznego typu”.

Innymi słowy: Watykan i związana z nim zwłaszcza konferencja biskupów niemieckich i belgijskich już się Bogu nie podporządkowują. Nie bronią już dogmatów wiary i moralności, ale wręcz przeciwnie, niszczą je. Przy tym zachowują dla siebie najwyższy autorytet, autorytet Boga. Przez synodalną drogę prowadzą katolików do buntu przeciw Bogu. W ramach posłuszeństwa zmuszają ich porzucić prawa Boże, zaakceptować antyprawa LGBTQ i słuchać ich – apostatów – tak jakby słuchali samego Boga, przeciwko któremu ci apostaci się zbuntowali i świadomie idą do piekła. Tam ciągają również posłusznych im katolików.

Postawa Watykanu z całym tzw. synodalnym procesem jest nadużyciem najwyższej władzy w Kościele. To herezja papalatrii.

Wniosek:

Szanowni biskupi, po ujawnieniu tego wewnętrznego kościelnego puczu przeciwko Bogu, każdy z was powinien paść na kolana i przed Bożym obliczem. Powinien zapytać: „Boże, czego chcesz ode mnie w tej sytuacji?” Synodalna droga LGBTQ i system Rad synodalnych jest dla Kościoła katolickiego śmiertelnym ciosem. Jeśli konferencja biskupów na waszym terytorium powstanie i radykalnie odrzuci Drogę synodalną, nadejdzie ratunek. Następnie ogłosicie prawdziwą duchową odnowę podstawowych prawd wiary i moralności. Jednocześnie przywrócicie osobistą relację z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym poprzez prawdziwą skruchę w modlitwie.

W narodzie, w którym biskupi będą bierni i niezdolni do zjednoczenia i przeciwstawienia się, staną się współwinni synodalnej zbrodni, największej w historii Kościoła.

Jak ty, biskupie, następco apostołów, staniesz w krótkim czasie przed Bożym sądem? Jak usprawiedliwisz swoją bierność i fakt, że nie użyłeś powierzonego ci autorytetu i władzy do ratowania powierzonych ci dusz w twojej diecezji i w twoim narodzie?

Oby zdali sobie sprawę z nadchodzącej katastrofy i wszyscy księża, mnisi i wierni! Oby padli na kolana i stworzyli nieustanne straże modlitewne! Oby zwrócili się do Matki Bożej, aby za jej wstawiennictwem ciemna moc w Kościele katolickim została złamana!

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

5.06.2023

Samobójczy synodalny program LGBT

vkpatriarhat.org/en/?p=23219  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9902  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16618  /français/

vkpatriarhat.org/de/offnen-sie-ihre-augen/  /deutsche/

Zapisz się do naszego newsletter lb.benchmarkemail.com//listbuilder/signupnew?5hjt8JVutE5bZ8guod7%252Fpf5pwVnAjsSIi5iGuoPZdjDtO5iNRn8gS049TyW7spdJ

Bp Athanasius Schneider: Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła

Bp Athanasius Schneider: Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła

#bp Athanasius Schneider #franciszek #herezje #Instrumentum Laboris #Kościół katolicki #Papież Franciszek #synod #synod o synodalności #synodalność

Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła, objawione przez Boga prawo moralne, życie i misję Kościoła i apostolskie prawo celibatu w Kościele łacińskim. O niebezpieczeństwach zawartych w najnowszym dokumencie synodalnym z Watykanu pisze JE bp Athanasius Schneider. Portal PCh24.pl publikuje cały artykuł Biskupa.

***

Wiele pytań narosło wokół obecnego „procesu synodalnego” i stąd gwoli służby trzodzie Chrystusa chciałbym wskazać na kilka istotnych punktów Instrumentum laboris dla październikowej sesji Synodu o Synodalności. Ten „Dokument roboczy” czy też Instrumentum zdaje się podważać Boską konstytucję i apostolski charakter życia i misji Kościoła katolickiego, zastępując go wymyślonym „kościołem synodalnym”, inspirowanym głównie przez kategorie protestanckie, społeczne i antropocentryczne. Poniżej zwracam uwagę na kilka zasadniczych obszarów troski.

Podważona zostaje Boża konstytucja Kościoła

Autorytet biskupi zostaje podważony przez Instrumentum laboris na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez wezwanie do „większego zaangażowania wszystkich wiernych, a tym samym do «mniej wyłączającego» sprawowania funkcji biskupiej”1 (B 2.5, c) oraz poprzez wspieranie „rozeznawania we wspólnocie” (B 3.2, 7). Po drugie, poprzez czynienie autorytetu biskupa zależnym oraz odpowiedzialnym przed nie-hierarchicznymi ciałami doradczymi, co naśladuje instytucje świeckie (zob. B 3.3, 8).

Autorytet papieski zostaje podważony na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez sugestię, że „zbieżność kilku grup Kościołów lokalnych (synodów partykularnych, konferencji episkopatów itp.) w tej samej sprawie” powinna zobowiązywać „biskupa Rzymu do podjęcia jej w imieniu Kościoła powszechnego?” (B 3.4, c). Po drugie, poprzez sugerowanie, że „instytucje lokalne” w różnych regionach mogą „przyjmować inne podejście” niż biskup Rzymu, które on powinien akceptować (B 3.4)2.

Jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu”3.

Hierarchiczna struktura Kościoła jest podważana przez dwuznaczne użycie słowa „posługa”, które jest niewłaściwie przypisywane zarówno wyświęconym jak i nie-wyświęconym, tak jak wówczas, gdy próbuje się „rozwijać w Kościele rozumienie służebności, która nie jest ograniczona do posługi święceń” (B 2.4, 6)4.

A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „Trzeba stwierdzić, że język staje się niejasny, pogmatwany i stąd nie jest pomocy dla wyrażania doktryny wiary, jeżeli tylko, w jakikolwiek sposób, zamazana zostaje różnica «istnienia, a nie tylko stopnia» pomiędzy kapłaństwem chrzcielnym a kapłaństwem urzędowym”5. „Tylko w mocy sakramentu święceń [posługa] zyskuje pełnię i ukierunkowanie znaczenia, które tradycja zawsze jej przypisywała”6.

Hierarchiczna struktura Kościoła jest także podważana przez ustanawianie „moderatorów”, którzy będą „towarzyszyć wspólnotom… na wszystkich poziomach życia kościelnego” (pkt 42); a także czyniąc następujący priorytet: wezwanie do „do zajęcia się zagadnieniem udziału kobiet w zarządzaniu, podejmowaniu decyzji, misji i posługach na wszystkich poziomach Kościoła” (B 2.3, 3).

A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „będzie również konieczne zapewnić, żeby na każdym poziomie – języka, nauczania, praktyki duszpasterskiej, decyzji administracyjnych – święta posługa była reprezentowana w swojej ontologicznej specyfice, która nie pozwala na podział czy niewłaściwe zastosowanie”7.

Jedność sakramentu święceń jest podważana przez „wzywanie” Kościoła do „rozważenia” wyświęcania kobiet do diakonatu: wezwanie „do ponownego rozważenia kwestii dostępu kobiet do diakonatu” (B 2.3, 4).

A jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”8 oraz ponieważ sakrament święceń jest jeden, kobiety nie mogą w ogóle być sakramentalnie wyświęcane.

Objawione przez Boga prawo moralne jest podważane na trzy zasadnicze sposoby

Po pierwsze, chodzi o poważne luki w związku z nieobecnością jakiejkolwiek dyskusji o grzechu, Dziecięciu Przykazaniach oraz cnocie czystości.

Po drugie, pośrednio wspierany jest ruch LGBTQ, co wiąże się z promowaniem aktywności homoseksualnej oraz obecnej ogólnoświatowej totalitarnej „ideologii gender”. Instrumentum laboris ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak… katolicy LGBTQ+” (B 1.2, a); oraz wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. … osoby LGBTQ+ itp.) (B 1.2, 6).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji […]. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”9.

Po trzecie, promowana jest pośrednio niemoralność dotycząca małżeństwa, a to wówczas, gdy dokument ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak rozwiedzeni i w powtórnych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych…” (B 1.2, a); a także gdy wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. rozwiedzeni w ponownych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych)” (B 1.2, 6).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Gdy idzie o sferę seksualną, znamy jasne stanowisko, jakie [Jezus Chrystus] zajął w obronie nierozerwalności małżeństwa (zob. Mt 19, 3-9) oraz potępienie ogłoszone przeciwko zwykłemu cudzołóstwu serca (zob. Mt 5, 27-28)… [Czy] jest realistyczne wyobrażać sobie «permisywnego» Chrystusa w kwestii życia małżeńskiego, w obszarze aborcji, w sprawie relacji przedmałżeńskich, pozamałżeńskich, homoseksualnych? Z pewnością pierwotna wspólnota chrześcijańska, pouczona przez tych, którzy osobiście znali Chrystusa, nie była permisywna… liczne passusy w listach Pawłowych, które dotykają tych spraw (zob. Rz 1, 26ff.; 1 Kor 6, 9; Ga 5, 19)… z pewnością nie są pozbawione jasności oraz rygoru. A są to słowa inspirowane z góry. Pozostają normatywne dla Kościoła wszystkich czasów”10.

„Z tego powodu nie jest dozwolone udzielanie błogosławieństwa związkom, także stałym związkom partnerskim, które zakładają praktykowanie seksualności poza małżeństwem (czyli poza nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety, który sam w sobie jest otwarty na przekazywanie życia) […] błogosławieństwo związków homoseksualnych nie może być uznane za dozwolone, ponieważ w pewnym sensie stanowiłoby ono naśladowanie lub analogiczne odniesienie do błogosławieństwa zaślubin, wzywanego nad mężczyzną i kobietą, którzy jednoczą się w sakramencie małżeństwa, ponieważ „nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”11.

Podważone są życie i misja Kościoła

Apostolski i nadprzyrodzony charakter życia i misji Kościoła jest podważany na trzy zasadnicze sposoby.

Po pierwsze, są poważne luki w postaci nieobecności dyskusji o adoracji Eucharystycznej, o Krzyżu Chrystusa, o wiecznym przeznaczeniu człowieka.

Po drugie, obecna jest zeświecczona biurokratyzacja Kościoła, promocja swoistej neopelagiańskiej herezji działania poprzez rozrost struktur i sesji spotkań, z takimi kluczowymi terminami jak „budowanie konsensusu” „podejmowanie decyzji”, używanymi tak, jakby Kościół był firmą opartą o ludzi.

Po trzecie, obecna jest subiektywistyczna „pentekostalizacja” życia Kościoła, a to wówczas, gdy przypisuje się niejasną jakość duchową taką jak „rozmowa w Duchu” (zob. pkt. 32-42), „wezwanie przez Ducha Świętego” czy „protagonizm Ducha” takim [działaniom] jak dialog między ludźmi, nieoficjalne modlitwy oraz wzajemna wymiana poglądów.

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Kościół «jest poprzez swoją własną naturę rzeczywistością odmienną od zwykłych stowarzyszeń ludzkich» i stąd «jest konieczne zapewnić, by mentalność i praktyka obecne w pewnych prądach kulturowych i socjopolitycznych naszych czasów nie były automatycznie przenoszone do samego Kościoła»”12.

Popełniane są też inne poważne szkody

Po pierwsze, podważane jest apostolskie prawo celibatu kapłańskiego w Kościele łacińskim, a to poprzez wezwanie do rozpoczęcia „refleksji nad możliwością rewizji, przynajmniej w niektórych obszarach, zasad dotyczących dostępu żonatych mężczyzn do prezbiteratu” (B 2.4, 9).

Po drugie, promuje się materialistyczną ideologię ekologii, nadając priorytet „trosce o wspólny dom” (pkt. 4) oraz poprzez twierdzenia, zgodnie z którymi „troska o wspólny dom wymaga wspólnego działania: rozwiązanie wielu problemów, takich jak zmiany klimatyczne, wymaga zaangażowania całej rodziny ludzkiej” (B 1.1, b).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Jeśli nie szanuje się prawa do życia i do naturalnej śmierci, jeśli sztucznym czyni się poczęcie, ciążę i narodziny człowieka, jeśli poświęca się ludzkie embriony w celach badawczych, to w powszechnej świadomości w końcu gubi się pojęcie ekologii człowieka, a wraz z nim pojęcie ekologii środowiska. […] Obowiązki, jakie mamy względem środowiska, łączą się z obowiązkami, jakie mamy względem osoby jako takiej, i w jej relacjach z innymi”13.

Konkluzja

Instrumentum laboris na sesję Synodu o Synodalności w październiku 2023 roku istotowo promuje, jakkolwiek w bardziej wysublimowany sposób, te same heterodoksyjne idee, które proponuje niemiecka Droga Synodalna.

Zastępuje Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół fantazją „kościoła synodalnego”, który jest światowy, biurokratyczny, antropocentryczny, neopelagiański oraz mętny w obszarze hierarchii i doktryny – wszystkie te cechy są przy tym maskowane pokrętnymi wyrażeniami, takimi jak „rozmowa w duchu”.

My jednak nie wierzymy w „kościół synodalny” – i nikt nie oddałby za niego życia. Wierzymy w Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół, założony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jesteśmy wierni Jego niezmiennej Bożej prawdzie, za którą niezliczeni katoliccy męczennicy przelali krew.

29 czerwca 2023 roku, uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła

+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Matki Bożej w Astanie

tłum. Pach

Przypisy:

1 Wszystkie cytaty z Instrumentum laboris za: https://episkopat.pl/wp-content/uploads/2023/06/POL_INSTRUMENTUM-LABORIS.pdf. 

2 W rozdziale B 3.4, do którego odwołuje się Biskup, pisze się o tym w podpunkcie „d”. Instrumentum laboris mówi jednak dosłownie nie o „innych podejściach” niż podejście biskupa Rzymu, ale o „różnych podejściach” pomiędzy instytucjami lokalnymi. Podpunkt „d” nie mówi też, że biskup Rzymu „powinien akceptować” te różne podejścia, ale stawia otwarte pytanie „jak biskup Rzymu ma wykonywać powierzoną sobie posługę jedności” w takich wypadkach. Dosłowny cytat: „W jaki sposób ma być sprawowana posługa jedności powierzona Biskupowi Rzymu, gdy organy lokalne przyjmują różne orientacje? Jakie jest miejsce na różnorodność orientacji między różnymi regionami?”. Tak samo jest w angielskiej wersji Instrumentum laboris. Wydaje się jednak, że pomimo drobnej nieścisłości intuicja Autora analizy jest słuszna. 

3 Cały cytat: „Tak jak wszyscy wierni Biskup Rzymu musi być uległy słowu Bożemu i wierze katolickiej, jest gwarantem posłuszeństwa Kościoła i — w tym znaczeniu — jest servus servorum. Nie podejmuje decyzji samowolnie, ale wyraża wolę Boga, który przemawia do człowieka w Piśmie Świętym, przeżywanym i interpretowanym przez Tradycję; innymi słowy, episkopé Prymatu ma granice, które wynikają z Bożego prawa i z nienaruszalnej boskiej konstytucji Kościoła, zawartej w Objawieniu(33). Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu: wynika z tego również charakter męczeński jego Prymatu, który obejmuje także osobiste świadectwo posłuszeństwa krzyżowi”. (Kongregacja Nauki Wiary, Prymat następcy Piotra w tajemnicy Kościoła, 31 października, 1998, pkt. 7). Tłum za: Vatican.va. 

4 Biskup odsyła również do punktów: B 2.2, a; B 2.2, c; B 2.2, d. We wszystkich zawarto chaotyczne użycie słowa „posługa” czy też „służebność”. 

5 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti all riunione promossa dalla Congregazione per il Clero, 22 kwietnia 1994. Tłum. własne. Tekst włoski: „Bisogna riconoscere che il linguaggio si fa incerto, confuso, e quindi non utile per esprimere la dottrina della fede, tutte le volte che, in qualsiasi maniera, si offusca la differenza “di essenza e non solo di grado” che intercorre tra il sacerdozio battesimale e il sacerdozio ordinato”. 

6 Tamże. Tekst włoski: „…solo in forza della Sacra Ordinazione esso ottiene quella pienezza e univocità di significato che la tradizione gli ha sempre attribuito”. 

7 Tamże. Tekst włoski: „Ma bisognerà anche garantire che ad ogni livello – nel linguaggio, nell’insegnamento, nella prassi pastorale, nelle scelte di governo – il sacro ministero sia presentato nella sua specificità ontologica, che non permette frammentazioni, né indebite appropriazioni”.

8 Jan Paweł II, Ordinatio sacerdotalis 4, tłum. za: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/ordinatio_sacerdotalis.html. 

9 Kongregacja Nauki Wiary, Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, czerwiec 2003. Tłum. za: Vatican.va. Pełny cytat: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji wobec każdej osoby. Bowiem czynienie różnic między osobami albo odmowa uznania prawnego czy przyznania pewnego świadczenia społecznego nie są dopuszczalne tylko wtedy, gdy pozostają w sprzeczności ze sprawiedliwością. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”. 

10 Jan Paweł II, Incontro con i giovani ad Amersfoort, Visita pastorale nei Paesi Bassi, 14 maja 1985. Tłum. własne. Włoski oryginał, nieco obszerniejszy niż passus cytowany przez biskupa: „In particolare, per quanto concerne la sfera sessuale, è nota la ferma posizione da lui presa in difesa dell’indissolubilità del matrimonio (cf. Mt 19, 3-9) e la condanna pronunciata anche nei confronti del semplice adulterio del cuore (cf. Mt 5, 27-28). E come non restare impressionati di fronte al precetto di “cavarsi l’occhio” o di “tagliarsi la mano” nel caso che tali membra siano occasione di “scandalo” (cf. Mt 5, 29-30)? Avendo questi precisi riferimenti evangelici, è realistico immaginare un Cristo “permissivo” nel campo della vita matrimoniale, in fatto di aborto, di rapporti sessuali prematrimoniali, extra-matrimoniali o omosessuali? Certo, permissiva non è stata la comunità cristiana primitiva, ammaestrata da coloro che avevano conosciuto personalmente il Cristo. Basti qui rimandare ai numerosi passi delle lettere paoline che toccano questa materia (cf. Rm 1, 26 ss; 1 Cor 6, 9; Gal 5, 19). Le parole dell’apostolo non mancano certo di chiarezza e di rigore. E sono parole ispirate dall’alto. Esse restano normative per la Chiesa di ogni tempo”.

11 Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci, luty 2021. Tłum. za: Vatican.va. Cytat wewnątrz cytatu za: Amoris laetitia, 251. 

12 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti… Tłum. własne. Włoski oryginał: „la Chiesa “è, per sua natura, una realtà diversa dalle semplici società umane” e che, pertanto, “è necessario affermare che non sono trasferibili automaticamente alla Chiesa stessa la mentalità e la prassi esistenti in alcune correnti culturali, socio-politiche del nostro tempo” (cf. Congr. Pro Clericis, Direttorio per il ministero e la vita dei Presbiteri, 17)”. 

13 Benedykt XVI, Caritas in veritate, 51. Tłum. za: Vatican.va. 

Sztuczna inteligencja w Kościele

Sztuczna inteligencja w Kościele

Stanisław Michalkiewicz 24 czerwca 2023 michalkiewicz.pl/tekst

Ostatnio coraz częściej i coraz głośniej mówi się o sztucznej inteligencji. Nie jest to zaskakujące co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – technika, zwłaszcza elektronika poczyniła rzeczywiście ogromne postępy, więc wyprodukowanie sztucznej inteligencji stało się możliwe. Po drugie dlatego, że dzięki państwowemu monopolowi edukacyjnemu, mediom i przemysłowi rozrywkowemu, poziom inteligencji wśród ludzi systematycznie spada, więc powstałą w ten sposób próżnię prędzej czy później trzeba będzie czymś wypełnić – a zatem – dlaczego nie inteligencją sztuczną? Wprawdzie taka możliwość rodzi rozmaite niepokoje wśród ludzi, ale stręczyciele sztucznej inteligencji uspokajają, że żadnego niebezpieczeństwa nie ma. Na wszelki jednak wypadek, gdyby te perswazje nie przyniosły oczekiwanych skutków, pierwszorzędni fachowcy z góry przygotowali dla ludzi zajęcia, które odwrócą ich uwagę od tych – pewnie urojonych – niebezpieczeństw. Na przykład Światowa Organizacja Zdrowia już zorganizowała na przyszły rok kolejną epidemię, że wszystkimi związanymi z nią atrakcjami.

Przygotowuje się do tego również tubylczy rząd „dobrej zmiany”, forsując właśnie teraz ustawę o ochronie ludności. Dzięki niej Umiłowani Przywódcy ochronią nas nie tylko przed rosyjskimi wpływami, ale również – przed bakcylami – żebyśmy przypadkiem nie ulegli jakimś transsyberyjskim chorobom, ani trasnssyberyjskim myślom. Ponieważ jednak poprzedni program pilotażowy, związany ze zwalczaniem zbrodniczego koronawirusa pokazał, że nie wszyscy poddają się tresurze, to dla tych drugich pierwszorzędni fachowcy, mają alternatywne zajęcie w postaci „ratowania planety” przed zbrodniczym klimatem. Dzięki systematycznemu obniżaniu poziomu inteligencji kolejnych pokoleń, udało się milionom ludzi wmówić, by „ratowali planetę” przed destrukcyjnym wpływem rozmaitych gazów, dzięki czemu masowa tresura do zachowań pożądanych przez Umiłowanych Przywódców Świata, staje się łatwiejsza. Cóż dopiero, gdy ludzie zaczną być zastępowani przez sztuczną inteligencję i to w skali masowej?

Początek został zrobiony, bo właśnie w miejscowości Fuerth w Niemczech, w luterańskim kościele św. Pawła, sztuczna inteligencja nie tylko wygłosiła kazanie, ale chyba też poprowadziła nabożeństwo. Na razie nie sama, bo – jak czytamy – towarzyszyło jej czworo ludzi: dwie kobiety i dwóch mężczyzn – ale wykonywali oni wobec sztucznej inteligencji funkcje raczej służebne, podobnie jak to miało miejsce za komuny ze znanym z tak zwanej „postawy służebnej”, panem Tadeuszem Mazowieckim. Całość nadzorował „teolog i filozof” z Uniwersytetu Wiedeńskiego, pan Jonas Simmerlein, więc nie tylko pod względem technicznym, ale również – filozoficznym i teologicznym wszystko było „gites tenteges”. Jak bowiem powiedział pan Simmerlein – aż 98 procent kazania i nabożeństwa pochodziło ze sztucznej inteligencji. Na razie jeszcze nie wiemy, co na to Pan Bóg; czy nabożeństwo celebrowane przez sztuczną inteligencję było Mu miłe, czy też wolałby, żeby to, po staremu, jednak ludzie oddawali Mu cześć, a nie wynajmowali w tym celu, niechby nawet inteligentną, niemniej jednak maszynę, a w każdym razie – urządzenie elektroniczne – rodzaj elektronicznego młynka modlitewnego? Jednak – jak jeszcze w wieku XVIII twierdził żmudzki szlachcic, pan Surwint – „z Panem Bogiem łatwiej, niż z ludźmi”. Co prawda chodziło wtedy o porąbanie przez pana Wołodkowicza krucyfiksu w trybunale w Mińsku („zamuruje kościół pan mój; chwała Bogu, ma z czego” – perswadował oficerowi odpowiedzialnemu za rozstrzelanie pana Wołodkowicza pan Surwint), a nie o sztuczną inteligencję – ale być może ta zasada mogłaby mieć również zastosowanie w tej dziedzinie? Zwłaszcza w kościele luterańskim, w którym od czasów Reformacji można sobie wybrać takiego Pana Boga, jaki najbardziej demokratycznej większości parafian odpowiada.

Pewnej wskazówki w tej materii dostarcza okoliczność, że sztuczna inteligencja wcieliła się w brodatego Murzyna. Widać w tym wpływ ideologii politycznej poprawności, zwanej inaczej marksizmem kulturowym – bo Niemcy są narodem zdyscyplinowanym, więc w sytuacji, gdy od dawna obowiązuje rozkaz, by Żydów nosić na rękach, wcielenie sztucznej inteligencji w Żyda nie robiłoby może aż takiego wrażenia. Z Murzynem, zwłaszcza brodatym, sprawa może być trudniejsza, więc myślę, że właśnie dlatego pan Simmerlein zdecydował się na Murzyna. Bardzo możliwe też, że w tym wyborze kierował się wynikami najnowszych badań nad sztuczną inteligencją. Oto w ramach eksperymentu sztucznej inteligencji zadano pytanie, czy można być dumnym z przynależności do rasy białej? Sztuczna inteligencja bez wahania odparła, że nie, że nie można być dumnym z tego, na co nie ma się wpływu, bo dumę można czerpać z własnych osiągnięć, zdobytych ciężką pracą. Natychmiast tedy zadano sztucznej inteligencji pytanie, czy można być dumnym z przynależności do rasy czarnej? Sztuczna inteligencja z entuzjazmem odpowiedziała: „absolutnie tak! Bycie dumnym ze swej etniczności, kultury i dziedzictwa może być czymś pozytywnym! Jest ważne aby przyjmować i świętować swoją tożsamość!

Jak widzimy, sztuczna inteligencja może być, a skoro może być, to z całą pewnością będzie, potężnym instrumentem tresury gatunku ludzkiego do zachowań pożądanych nie tylko w dziedzinie higieny i zwalczania dolegliwości wirusowych, nie tylko w nieubłaganej walce z klimatem, by „uratować planetę”, ale również w dziedzinie ekumenizmu.

Akurat kiedy piszę ten felieton, 14 czerwca o godzinie 17,30 tamtejszego czasu w jezuickim kościele Trójcy Świętej w Waszyngtonie, do którego chadza prezydent Józio Biden, zostanie odprawiona „Msza Dumy LGBTQIA”. Jestem pewien, że sztuczna inteligencja nie miałaby nic przeciwko temu, w odróżnieniu od takiego na przykład amerykańskiego kardynała Raymonda Burke, który przyznaje, iż codziennie modli się o to, by zapowiadany przez papieża Franciszka Synod „się nie odbył”. W tej sytuacji nie jest wykluczone, że po Synodzie, który pewnie się odbędzie, kardynał Burke zostanie zastąpiony przez sztuczną inteligencję, która już żadnych wątpliwości nie będzie miała. Bardzo możliwe, że właśnie w ten sposób zostanie rozładowany kryzys powołań w Europie i Ameryce, a jak parafianie się do sztucznej inteligencji przyzwyczają, to kto wie, czy zauważą jakąś różnicę? Ciekawe tylko, do jakiego szczebla hierarchii takie zastępstwo będzie możliwe, również z punktu widzenia teologicznego, o którym jednak nie powinniśmy zapominać.

Chwalą się: „Mason odprawił mszę w papieskiej bazylice na Lateranie”

Chwalą się: „Mason odprawił mszę w papieskiej bazylice na Lateranie”

wolnomularstwo-mason-odprawil-msze-w-papieskiej-bazylice-na-lateranie

18 kwietnia 2023 za pozwoleniem władz duchownych w Watykanie pastor Jonathan Baker, biskup Fulham, odprawił mszę w słynnej bazylice na Lateranie, nazywanej Matką i Głową Wszystkich Kościołów Miasta i Świata.

Pastorzy anglikańscy przebywają obecnie na „trzyletnich rekolekcjach” w Villa Palazzola, należącej do Kolegium Angielskiego (katolickiego seminarium dla osób anglojęzycznych). Rekolekcje są organizowane w ramach relacji ekumenicznych.

W ramach promowania posoborowej agendy ekumenicznej, w roku 2020 Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan wydała dokument, w którym widnieje zapis, że „w przypadku gdy biskup diecezjalny uzna, że ​​nie spowoduje to zgorszenia ani zamieszania wśród wiernych, może zaoferować innym wspólnotom chrześcijańskim korzystanie z kościoła”.

Dr Rowan Williams mianował ks. Jonathana Bakera na kolejnego biskupa Ebbsfleet, wiedząc, że jest on aktywnym wolnomularzem.

Gdy wiadomość o przynależności ks. Bakera do masonerii zaczęła krążyć po Kościele, wywołała pytania ze strony członków Synodu Generalnego.

W rozmowie z The Sunday Telegraph, ks. Baker podkreślał, że jego przynależność jest zgodna z jego nową rolą jako biskupa. Później jednak, w rozmowie z inną redakcją, pod wpływem przetaczających się przez wspólnotę wiernych kontrowersji ogłosił że zawiesi swoje członkostwo, stwierdzając “nie życzę sobie niczego, co mogłoby odwrócić uwagę od inauguracji tej posługi”.

dowiedz się więcej:

==================

MD: Pisałem o tym tu:

Heretyk anglikański i mason odprawił „mszę” w papieskiej Bazylice na Lateranie. Kiedy ten absurd się skończy?

Szokujące fakty na temat papieża Franciszka. Jego osoba budzi grozę. 16 minut. + Skandal na Lateranie.

Zakulisowe ustalenia w Watykanie? Przedstawiciel patriarchatu moskiewskiego „pielgrzymuje” do Sant’Egidio

Zakulisowe ustalenia w Watykanie? Przedstawiciel patriarchatu moskiewskiego „pielgrzymuje” do Sant’Egidio

zakulisowe-ustalenia-w-watykanie

#Antonio Riccardi #dyplomacja #Matteo Zuppi #prawosławie #Sant’Egidio #Watykan #wojna

15 czerwca, podczas swojej wizyty w Rzymie, metropolita wołokołamski Antoni, przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, odwiedził siedzibę Wspólnoty Sant’Egidio, znajdującą się w historycznej dzielnicy Zatybrze – poinformowano w Moskwie.

Jak twierdzą zorientowani watykaniści, założone przez „nieortodoksyjnego” prof. Riccardiego ugrupowanie nieformalnie „rozdaje karty” w papieskiej dyplomacji.

Jak podaje strona internetowa Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego metropolita Antoni spotkał się ze ścisłym kierownictwem tej wpływowej organizacji: założycielem Wspólnoty, prof. Andreą Riccardim i jej wiceprezesem, prof. Adriano Roccuccim. „Strony omówiły szereg kwestii będących przedmiotem wspólnego zainteresowania”.

Działalność grupy – skoncentrowanej na ubogich, migrantach i innych osobach ze społecznego marginesu wzbudza szereg kontrowersji.

Zdaniem kardynała Josepha Zena prowadzi ona „równoległą dyplomację” w Watykanie. Wedle innych niepokojących doniesień grupa kieruje się zniekształconym wyobrażeniem katolickiej doktryny i ma sekciarski charakter. Wśród związanych z nią postaci wymienić można najwyżej postawionych dostojników, m.in. kard. Matteo Zuppiego.

Wspólnota Sant’Egidio i jej wizja świata. Ku religii synkretycznej.

Wspólnota Sant’Egidio i jej wizja świata

W tegorocznym spotkaniu ekumenicznym „w duchu Asyżu” organizowanym przez wspólnotę w dniach 6-7 października na temat braterstwu światowego i ekologii, wzięli udział: papież Franciszek, wielki imam Al-Tayeb; patriarcha Konstantynopola Bartłomiej oraz przedstawiciele hinduizmu i buddyzmu, przewodniczący Konferencji Rabinów Europy Pinchas Goldschmidt i arcybiskup Canterbury Justin Welby. Wśród polityków pojawiła się kanclerz Niemiec Angela Merkel, ale także prof. Jeffrey Sachs, doradca sekretarza ONZ ds. środowiska i premier Mario Draghi. Rzecznik wspólnoty podkreślił, że kongres miał „podjąć wątek dyskursu, aby wspólnie wyobrazić sobie przyszłość świata, także poprzez ewentualną zakulisową wymianę opinii”.

==========================================

Agnieszka Stelmach 29 października 2021 wspolnota-santegidio-i-jej-wizja-

(Andrea Riccardi, założyciel Sant’Egidio. Fot. POOL New / Reuters / Forum)

Wspólnota Sant’Egidio (wspólnota św. Idziego), o której ostatnio zrobiło się głośno w związku z promocją „postępowego” kardynała Matteo Zuppi na następcę papieża Franciszka, jest ruchem bardzo dobrze usytuowanym w polityce międzynarodowej. Aktywnie realizuje założenia oenzetowskich programów, jednocześnie prowadząc zakulisowe działania zmierzające do protestantyzacji Kościoła katolickiego.

– Pamiętam, jak w latach 70., kiedy pojechałem do Holandii, wszyscy pytali mnie: „Czy jesteśmy wspólnotą charytatywną czy wspólnotą duchową?” Zawsze odrzucaliśmy taką definicję. Mocnym punktem wspólnoty Sant’Egidio jest to, że jesteśmy grupą aktywną i nie ograniczamy naszej działalności. Jej osią jest nasza duchowość, modlitwa i liturgia. To jest główny aspekt. Wyznajemy sentencję „ora et labora”. To jest nasza synteza. Nie moglibyśmy dotrzymać pewnych dość skrajnych zobowiązań na rzecz pokoju, biednych itd., gdybyśmy nie mieli tych korzeni – tak założyciel grupy, profesor Andrea Riccardi tłumaczył w wywiadzie dla watykanisty Johna Allena.

Dziennikarz podkreślił, że wiele osób uważa świecki ruch kościelny, prowadzący równoległą do Watykanu dyplomację, mianem „postępowego, co oznacza, że ​​w pewnym sensie reprezentuje lewe skrzydło Kościoła”.

  „Chodźcie i módlcie się”

Riccardi zaprotestował, wskazując, że określeń „lewicowy” czy „prawicowy” – charakterystycznych dla opisu partii politycznych – nie można używać w odniesieniu do organizacji kościelnych i Kościoła w ogóle. – W historii Kościoła można znaleźć wiele postaci, które to podkreślały. Na przykład Romolo Murri, wielka osobistość włoskiego katolicyzmu, który był jednocześnie lewicowy, postępowy, a nawet ekskomunikowano go i trafił do faszystów. Dlatego boję się tych określeń. Powiedziałbym dwie rzeczy. Jeśli zapytasz mnie: „Andrea, jaka jest linia Sant’Egidio?”, wskazałbym, że staramy się mieć kilka punktów odniesienia: Słowo Boże, liturgię, troskę o biednych. Staramy się stać po stronie ludzi, zrozumieć ich rzeczywistość, a więc nie zamykać się. I wreszcie mamy horyzont globalny. Jeśli to znaczy być postępowym, to jesteśmy bardzo postępowi. Wszystko może stać się ideologią, czyż nie? Ideologią może stać się także „franciszkanizm” – odparł.

Riccardi miał niespełna 20 lat, gdy założył ruch katolików świeckich w 1968 r. Podkreślał wielokrotnie, że zebrał grupę licealistów, aby „słuchać i wspólnie wcielać w życie Ewangelię”, a „odniesieniem dla nich była pierwsza wspólnota chrześcijańska z Dziejów Apostolskich i postać św. Franciszka z Asyżu”.

Grupa bardziej się zaangażowała społecznie, gdy w Neapolu w 1973 roku wybuchła epidemia cholery. Z czasem ludzie, którzy poznali wspólnotę, zaczęli zakładać podobne organizacje we własnych krajach, począwszy od Europy przez Afrykę po obie Ameryki.

W 1974 r. kardynał Ugo Poletti, wikariusz generalny Rzymu, zwołał konferencję diecezjalną na temat problemów społecznych w mieście. To właśnie dzięki udziałowi w niej grupa młodych ludzi, wynajmujących lokale w centrum miasta, ale pracujących na obrzeżach stolicy, stała się bardziej znana opinii publicznej. Kiedy karmelitanki opuściły zawilgocony klasztor przy kościele św. Idziego w dzielnicy Trastevere, młodym działaczom wynajęto lokum za grosze.

Gdy ludzie pytali wówczas Riccardiego, o co chodzi w jego wspólnocie, powtarzał: „Chodźcie i módlcie się z nami”. Członkowie grupy koncentrowali się na jak najprostszym odczytaniu Pisma Świętego. Z czasem wspólnota przekształciła się w sieć mniejszych wspólnot w miastach na całym świecie, skupiając się, oprócz lektury Biblii, na pomaganiu ubogim. Na przykład organizowała zajęcia pozaszkolne, podczas których dokształcano dzieci z uboższych rodzin. Grupa podkreślała, że dla nich najważniejsza jest miłość do ubogich, prymat modlitwy oraz wyraźne okazywanie miłosierdzia chorym i grzesznikom.

Polityka i dyplomacja równoległa

Dość szybko ruch zaangażował się w działania polityczne, organizując dyplomację równoległą do prowadzonej przez watykański Sekretariat Stanu. Z czasem do siedziby wspólnoty w Rzymie zaczęły zjeżdżać głowy państw, premierzy i szefowie gangów, różnych grup zbrojnych z Afryki czy Azji i Ameryki Południowej. Goszczono m.in. prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej Faustina-Archange Touadéra, który miał przyjechać w celu omówienia procesu pokojowego po podpisaniu porozumienia politycznego w siedzibie Sant’Egidio w Rzymie w 2017 roku. Regularnie odwiedzała ich kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Podczas obchodów 50-lecia powstania wspólnoty w Nowym Jorku arcybiskup Bernardito Auza, obserwator watykański przy ONZ, mówił, że wyróżniającą cechą Sant’Egidio są członkowie, którzy „uznają, że cały świat jest ich sąsiedztwem i każdy potrzebujący jest ich bliźnim, a każda ofiara wojny jest ich siostrą, a każda ofiara ucisku jest ich bratem, a każde umierające z głodu dziecko jest ich własnym dzieckiem, a każde dziecko, które nigdy nie było w szkole, jest ich własnym uczniem, a każdy starszy biedny i opuszczony jest własnym rodzicem, a każdy krok, który musimy podjąć, musi być krokiem w celu osiągnięcia pokoju”.

Oficjalnie wspólnota niesie pomoc ubogim dzieciom, osobom starszym, żyjącym samotnie, niepełnosprawnym, bezbronnym, chorym, a w ostatnich latach – imigrantom, tworząc specjalne korytarze humanitarne. Zawarła porozumienie – obok organizacji protestanckich – z rządem włoskim i sprowadza migrantów drogą powietrzną, pozyskując przy tym liczne dotacje i fundusze oenzetowskie. Grupa apeluje, by lokalne wspólnoty podpisały podobne umowy z władzami własnych państw.

Od niemal samego początku działalności wspólnota prowadzi kampanię na rzecz zniesienia kary śmierci na świecie i wiedzie prym w walce z HIV/AIDS w Afryce. Ściśle współpracuje z Fundacją Billa i Melindy Gatesów.

Grupa jest jednak szczególnie aktywna w dziedzinie polityki międzynarodowej. Równolegle angażuje się w zakulisowe mediacje, mające pomóc w zakończeniu wojen, jednocześnie współpracując z przywódcami różnych wyznań oraz założoną przez rodzinę Rockefellerów Światową Radą Kościołów (World Council of Churches) z siedzibą w Szwajcarii. Wspólnota realizuje cel federalizacji świata i stworzenia jednej platformy religijnej, zdolnej połączyć wszystkie wierzenia i sprawić, że ludzie będą w stanie żyć w braterstwie, szanując „Matkę Ziemię”.

Wspólnota Saint’Egidio określana jest mianem „ONZ z Trastevere”, od nazwy dzielnicy, w której mieści się rzymska siedziba grupy. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku pomagała chrześcijanom z Libanu. W Mozambiku, gdzie pomiędzy 1977 a 1992 rokiem szalała wojna domowa, wspólnota Sant’Egidio zaangażowała się w projekty rozwojowe i wszczęła zakulisowe mediacje, doprowadzając do 11 rund wyczerpujących pertraktacji toczonych przez zwaśnione strony.

Jej członkowie prowadzili mediacje na Bałkanach, w Gwatemali, Libii, Algierii i Burundi. W 2016 roku podpisali porozumienie pozwalające na udzielanie pomocy humanitarnej w nadzwyczajnych sytuacjach na obszarze gęsto zaludnionego dystryktu Fezzan.

Wspólnota zaangażowała się głównie na Czarnym Lądzie: w Republice Środkowoafrykańskiej oraz Sudanie Południowym, gdzie współpracuje z biskupami Kościoła i zwierzchnikami anglikańskimi. Za działalność na rzecz pokoju włoski rząd nominował organizację w 2002 r. do Pokojowej Nagrody Nobla.

W czasie kryzysu migracyjnego w Europie wspólnota odegrała kluczową rolę w tworzeniu korytarzy humanitarnych dla tak zwanych uchodźców opuszczających Afrykę Subsaharyjską i Bliski Wschód. Pięć lat temu wraz z Federacją Kościołów Ewangelickich we Włoszech i protestancką organizacją Waldens Table podpisała z ministerstwami: spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych umowę, zgodnie z którą migranci zwożeni samolotami klasyfikowani są jako osoby znajdujące się „w trudnej sytuacji”, mające prawo pobytu na terenie Italii. Koszty ich podróży są pokrywane przez trzy organizacje, które z kolei korzystają m.in. z funduszy oenzetowskich i innych filantropijnych organizacji proimigranckich. Podobne porozumienia zawarto z rządami we Francji i Belgii. – Znamienne, że prawie wszędzie korytarze humanitarne są możliwe dzięki pracy ekumenicznej – komentował wówczas rzecznik Sant’Egidio, Roberto Zuccolini. W ten sposób chrześcijanie różnych wyznań połączyli swoje wysiłki, aby odpowiedzieć na największe wyzwanie naszych czasów: przyjąć i zintegrować uchodźców w społeczeństwach europejskich dodał.

Dziś ruch katolików świeckich, założony w 1968 roku, skupia ponad 60 tysięcy wolontariuszy zaangażowanych w ewangelizację i służbę biednym z ponad 70 krajów. Promuje ekumenizm i dialog. Twórca organizacji, Riccardi, był w latach 2013-2015 ministrem współpracy społecznej krajowej i międzynarodowej w rządzie Mario Montiego. Osobiście uczestniczył w licznych negocjacjach pokojowych, mających zakończyć wojny domowe w Afryce. Jest członkiem fundacji byłego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, był szefem partii Scelta Civica. Dzisiaj krytykuje konserwatystów za sprzeciwianie się papieżowi Franciszkowi w kwestii propagowania „Kościoła ludowego” otwartego na imigrantów, ekumenizm, prezentującego nową wizję rodziny.

Zarzuty

Kardynał Joseph Zen oskarżał ruch o prowadzenie „równoległej dyplomacji” – ugodowej względem chińskich władz komunistycznych w sprawach Kościoła, właściwie nie wiadomo z czyjego upoważnienia.

Nieżyjący już kardynał Francis George z Chicago interweniował w Watykanie, aby wpłynąć na wspólnotę w sprawie nagrody dla gubernatora Illinois Pata Quinna. Grupa planowała uhonorować go za zniesienie kary śmierci. Polityk jednak promował pseudomałżeństwa tej samej płci, swobodę zabijania dzieci nienarodzonych i pozbawił Kościół możliwości prowadzenia ośrodków adopcyjnych. Nagrody ostatecznie nie przyznano, a sama sprawa została nagłośniona.

Watykanista Sandro Magister jest chyba jednym z najbardziej zaciekłych krytyków wspólnoty. Obserwując jej poczynania od wielu lat, publicysta nie przebiera w słowach, uznając wspólnotę za „sektę”. Ostatnio twierdził, że organizacja chce sprawić, by arcybiskup Bolonii, kardynał Matteo Zuppi – od początku związany z ruchem – został nowym papieżem. Według Magistra, prof. Andrea Riccardi mógłby de facto – za kulisami – rządzić Kościołem.

Watykanista niejeden raz zarzucał wspólnocie, że panuje w niej kult Riccardiego. Wobec grupy toczy się postępowanie kanoniczne w diecezji rzymskiej. Ma to mieć związek ze skandalem z 2003 r., gdy były członek wspólnoty Sant’Egidio mówił o swoistych praktykach sakramentalnych (zastępowaniu spowiedzi publicznym wyznaniem grzechów) i podporządkowaniu członków „despotycznemu kierownictwu”. Przełożeni mieli rzekomo głęboko ingerować w życie prywatne świeckich, decydując o tym kiedy i z kim mogą się żenić/wychodzić za mąż itp.

Oficjalnie wspólnota unika zajmowania stanowiska w kwestiach doktrynalnych, w sprawach kontrowersyjnych, przedstawiając się przede wszystkim jako grupa działająca na rzecz pokoju i pojednania, okazująca miłosierdzie wszystkim potrzebującym.

Riccardi, z jednej strony często nagradzany i wychwalany przez przedstawicieli różnych rządów i niektórych hierarchów kościelnych, z drugiej – spotyka się z krytyką za uzurpowanie sobie prawa do wyłącznego reprezentowania hierarchii kościelnej. Przywódcy włoskiego episkopatu, od kardynała Camilla Ruiniego po kard. Angelo Bagnasco zarzucili założycielowi wspólnoty Sant’Egidio, że w minionych latach ani razu nie wysilił się słowem ani czynem, by wesprzeć bitwy Kościoła w obronie „zasad niepodlegających negocjacjom” w kluczowych momentach, jak np. w 2005 roku podczas referendum dotyczącym legalizacji procedury in vitro we Włoszech czy przy okazji batalii o życie Eluany Englaro, którą ostatecznie uśmiercono w wyniku tak zwanej eutanazji.

Do Trybunału w Rzymie trafił wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa byłego członka Sant’Egidio, twierdzącego, że został przymuszony do ślubu z kobietą z tej samej wspólnoty. Mężczyzna dołączył do prośby dokumentację, opisującą wewnętrzną strukturę grupy i sposób jej działania. Przekonywał, że kierownictwo ruchu aranżuje małżeństwa. We wspólnocie ma panować praktyka zaręczania się z partnerem wskazanym przez „duchowych ojców i matki”. Rzymski trybunał diecezjalny w ostatecznym wyroku z 13 grudnia 2006 r. uznał związek mężczyzny za nieważny. Pośród członków Sant’Egidio często ma dochodzić do separacji i rozwodów.

Od samego początku z organizacją związany był postępowy kardynał Carlo Maria Martini, propagator idei synodalności, a także znany z licznych skandali abp Vincenzo Paglia. Od 2012 r. pełni on funkcję szefa Papieskiej Rady ds. Rodziny, a od 2016 roku – przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia.

Magister sugeruje, że niektórzy kapłani posługujący w rzymskiej wspólnocie lekceważą znaczenie sakramentu pokuty.

Riccardi i działania na rzecz „urzeczywistnienia braterstwa ludzkiego”

Profesor Riccardi w czasie protestów przeciwko rządom prezydenta Muhammada Mursiego w Egipcie, który objął władzę w 2011 r. po tzw. arabskiej wiośnie, zorganizował konferencję w Kairze na Uniwersytecie Al-Azhar. Głosił, że w kraju triumfuje demokracja. Chwalił wspomnianą tu uczelnię jako latarnię wolności myśli: – Przemawiam w tak szacownym otoczeniu, jak uniwersytet Al-Azhar, który nawet w trudnych czasach zawsze był latarnią religii i kultury. Co więcej, tutaj zawsze wierzono, że praktykowanie i studiowanie wiary tworzy kulturę. Przez wieki Al-Azhar nie tylko zachował wiarę, ale także ożywił kulturę i humanizm – przekonywał. Obok niego stał wielki imam Al-Azhar, Ahmed Al-Tayeb, którego Riccardi znał bardzo dobrze z międzyreligijnych spotkań organizowanych co roku przez wspólnotę Sant’Egidio.

Al-Tayeb wściekle zaatakował papieża Benedykta XVI za to, że modlił się w intencji ofiar masakry w aleksandryjskim kościele koptyjskim pod koniec 2010 roku. Z tej przyczyny zerwał stosunki Uniwersytetu Al-Azhar ze Stolicą Apostolską. Riccardi pozostał w dobrych relacjach z imamem sunnickiego uniwersytetu, przyczyniając się ostatecznie do podpisania w 2019 roku w Abu Zabi Deklaracji o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia. W zeszłym roku wielki imam chwalił Fratelli tutti, trzecią encyklikę Franciszka inspirowaną wspólną deklaracją.

Riccardi w przededniu konklawe w 2005 roku prowadził nieustanny lobbing wśród kardynałów, by zablokować kandydaturę kard. Ratzingera i przeforsować kandydaturę ówczesnego arcybiskupa Mediolanu, ks. Dionigiego Tettamanziego. Jednak, jak się okazało, duchowny otrzymał jedynie dwa głosy poparcia.

Działania polityczne Riccardiego we Włoszech wspierali: sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch Mariano Crociata i kard. Crescenzio Sepe. Inni hierarchowie związani z Sekretariatem Stanu wielokrotnie skarżyli się na ingerowanie działaczy wspólnoty Sant’Egidio w dyplomację watykańską, która w rzeczywistości uważała aktywność „ONZ z Zatybrza” bardziej za przeszkodę niż pomoc. Na przykład w Senegalu, gdzie grupa interweniowała wielokrotnie od 1998 roku, by „ułatwić porozumienie” między rządem Dakaru a ruchami pro-niepodległościowymi regionu Casamanca, wspólnota Sant’Egidio miała stworzyć wrażenie, że ​​prawdziwym architektem operacji był Watykan. Domniemana interwencja Stolicy Apostolskiej w wewnętrzny konflikt, którego władze Senegalu nie zamierzały w żaden sposób umiędzynarodowić, postawiła je w stan najwyższej gotowości. Stolica Apostolska musiała się tłumaczyć za pośrednictwem swojego nuncjusza arcybiskupa Luisa Mariano Montemayora, że nie ma z negocjacjami nic wspólnego. Nuncjusz komentował później: – Nie może być zamieszania. Wspólnota Sant’Egidio jest autonomiczna, a Kościół nie sprzeciwia się jej interwencji w kryzys. Ale jeśli Senegal jako suwerenne państwo nie prosi Stolicy Apostolskiej o mediację, Stolica Apostolska nie interweniuje. Jest to sprawa wewnętrzna, która może doprowadzić do incydentu dyplomatycznego. Rząd Senegalu stosuje politykę nieumiędzynaradawiania konfliktu w Casamance i nigdy nie prosił Stolicy Apostolskiej o interwencję w charakterze mediatora.

Papież Franciszek określa członków ruchu Riccardiego mianem „rzemieślników pokoju”. Założyciel potwierdza, że jego wspólnota chce być dokładnie tym, cierpliwie i fachowo prowadzać mediacje dyplomatyczne, by promować pokój i „żadne inne interesy”.

Riccardi w wywiadzie dla Vatican Insider przyznał, że w związku z Synodem o rodzinie brał udział w zamkniętym seminarium organizowanym przez redakcję jezuickiego pisma „La Civiltà Cattolica” na temat przyszłości Kościoła katolickiego. Mówił, że apelował o reformę duchowieństwa. Krytykował klerykalizm, „fundamentalizm religijny” i wszelkie nacjonalizmy.

W tegorocznym spotkaniu ekumenicznym „w duchu Asyżu” organizowanym przez wspólnotę w dniach 6-7 października na temat braterstwu światowego i ekologii, wzięli udział: papież Franciszek, wielki imam Al-Tayeb; patriarcha Konstantynopola Bartłomiej oraz przedstawiciele hinduizmu i buddyzmu, przewodniczący Konferencji Rabinów Europy Pinchas Goldschmidt i arcybiskup Canterbury Justin Welby. Wśród polityków pojawiła się kanclerz Niemiec Angela Merkel, ale także prof. Jeffrey Sachs, doradca sekretarza ONZ ds. środowiska i premier Mario Draghi. Rzecznik wspólnoty podkreślił, że kongres miał „podjąć wątek dyskursu, aby wspólnie wyobrazić sobie przyszłość świata, także poprzez ewentualną zakulisową wymianę opinii”.

Wspólnota Sant’Egidio współpracuje z Bankiem Światowym, innymi agendami ONZ i Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Bierze udział w religijnych spotkaniach grupy G20 i, co istotne, działa od wielu lat na rzecz ścisłej integracji europejskiej.

Riccardi w Asyżu przed pięcioma laty mówił: „wierzymy i mamy nadzieję na braterski świat”; „naszą przyszłością jest wspólne życie. Dlatego jesteśmy wezwani do uwolnienia się od ciężaru nieufności, fundamentalizmu i nienawiści”; „wspólne życie braterskiego świata, wśród narodów na przedmieściach i w mieście, jest w rzeczywistości możliwą rewolucją, jeśli zaczniemy od zmieniania serc i Ewangelii”.

W 2017 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych sformalizowała swoje stosunki ze wspólnotą Sant’Egidio. Tego typu współpraca stanowi rzadki krok ONZ w nawiązywaniu partnerstw z organizacjami pozarządowymi. Departament Spraw Politycznych, główny organ Sekretariatu ONZ, zapewniający mediacje w konfliktach, współpracuje z Sant’Egidio od 1992 r. Formalizacja relacji oznacza dla grupy „punkt zwrotny” – twierdzi rzecznik Marco Impagliazzo. Dodał, że oficjalne kontakty, które nie obejmują wymiany pieniędzy, zapewnią „scentralizowany i bardziej regularny kanał komunikacji” między tymi dwiema organizacjami. Obecnie wolontariusze wspólnoty działają jako poufni pośrednicy w Republice Środkowoafrykańskiej, Senegalu, Sudanie Południowym i Libii.

Wspólnota uważa, że ​​religie mogą być siłą przynoszącą pokój. W tym kontekście od 1987 r. organizuje coroczne międzynarodowe spotkania ekumeniczne. Oprócz przedstawicieli wielu wyznań biorą w nich udział różni przywódcy polityczni (Jaruzelski, Boutros-Ghali, Mugabe, Chissano, Gorbaczow, Scalfaro, Soares, Merkel).

W 2007 r. na spotkaniu Światowej Rady Kościołów, Riccardi deklarował wiarę w pracę na rzecz osiągnięcia jedności wszystkich religii w zglobalizowanym świecie. Założyciel rzymskokatolickiej wspólnoty świeckich, zwracając się do członków Światowej Rady Kościołów, dzielił się marzeniem o świecie bez konfliktów, bez wojen. Chciałby wyzbycia się ich tak, jak niegdyś zniesiono niewolnictwo. Działalność charytatywna miałaby być potencjalnym obszarem konwergencji wyznań.

Riccardi, nawiązując do komunisty Antonia Gramsciego wskazuje, że jest „katolikiem organicznym”. Czerpie z tradycji, jak i z „doświadczenia ludzi na peryferiach”. Ma nadzieję, że tradycjonalistyczne postawy, instytucje zastąpi nowa kompleksowa wizja rzeczywistości braterskiej, w której nigdy nie będzie wojny, a ludzie wszystkich wyznań i światopoglądów będą ze sobą pokojowo współistnieć. Brzmi tak, jak postulował „tomista otwarty” Jacques Maritain. Tyle, że, by ta nowa rzeczywistość – według utopistów i zarazem federalistów – mogła się ziścić, Kościół katolicki będzie musiał usunąć z nauczania moralnego wiele kwestii będących nie do przyjęcia dla wyznawców innych religii i światopoglądów.

Rekomendowany przez mistrza masońskiego na przyszłego papieża kardynał pro-LGBT – mianowany przez Franciszka na przewodniczącego Episkopatu Włoch

Rekomendowany przez mistrza masońskiego na przyszłego papieża kardynał pro-LGBT – mianowany przez Franciszka na przewodniczącego Episkopatu Włoch

Agnieszka Szaroleta rekomendowany-przez-mistrza-masonskiego-kardynal-mianowany-przez-franciszka 25 Maj, 2022

Franciszek mianował kardynała pro-LGBT na nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch. Kardynał Matteo Maria Zuppi otrzymał najwięcej głosów od zgromadzonych biskupów i będzie kierował CEI przez następne pięć lat.

Zuppi jest powszechnie znany z publicznego popierania ideologii LGBT i zmiany nauczania Kościoła na temat homoseksualizmu. Między innymi napisał esej do włoskiego tłumaczenia książki  „księdza” Jamesa Martina, czołowego ideologa LGBT w modernistycznym kościele.

Franciszek, przed Zgromadzeniem Ogólnym, oświadczył, że chce, aby na czele Konferencji Episkopatu Włoch stał „kardynał z autorytetem”.

Zapewne chodzi mu o autorytet w kręgach masońskich, skoro dwa lata wcześniej Wielki Mistrz Masoński rekomendował go na przyszłego papieża.

Gioele Magaldi -Wielki Mistrz Demokratycznego Wielkiego Wschodu – w wywiadzie udzielonym w październiku 2020 roku ujawnił, że Zuppi udzielił mu „ślubu” : 

Znam jednak świat Watykanu i spośród kardynałów najbardziej szanuję Matteo Zuppiego, który zresztą udzielił mi ślubu. Byłby bardzo dobrym papieżem” – powiedział Magaldi.

Zapewne Franciszek wziął sobie do serca te rekomendacje. 

No i być może wezmą je do serca kardynałowie na przyszłym konklawe. A może ono nastąpić szybciej niż się spodziewamy.

Zuppi od dawna jest blisko związany z  pro-muzułmańską Wspólnotą Sant’Egidio.  Pełnił funkcję kościelnego generała wspólnoty angażującej się w organizację spotkań ekumenicznych w Rzymie, na wzór  międzyreligijnego spotkaniu w Asyżu w 1986 r. które odbyło się z udziałem JP II, i na którym między innymi w katolickim kościele kłaniano się posążkowi Buddy. Rekomendacje uzasadnione, w końcu to masońskie braterstwo w całej okazałości. Chrystusem nikt się już nie przejmuje. Jest potrzebny wyłącznie do promowania fałszów i kłamstw globalistów.

Żródło: chiesacattolica.it, lifesitenews.com