Przełomowe wydarzenie synodu: Pięciu zakłopotanych kardynałów z UPOREM pyta papieża

Przełomowe wydarzenie synodu: Pięciu zakłopotanych kardynałów pyta papieża

https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/przelomowe-wydarzenie-synodu-5-zaklopotanych-kardynalowpytapapieza

Przełomowe wydarzenie synodu: 5 zakłopotanych kardynałów pyta papieża

KOMUNIKAT PRASOWY W SPRAWIE NOTY 5 KARDYNAŁÓW

Rosnące zakłopotanie i pytania, które zostały sprowokowane przez dyskusje dotyczące “Synodu o synodalności” w jego różnych fazach i dokumentach przygotowawczych, pogłębione przez niektóre skandaliczne propozycje niemieckiej drogi synodalnej (synodaler weg) i wysokich prałatów w różnych miejscach, wywołały wielkie zaniepokojenie wśród tych, którzy widzą w realizacji tych pomysłów głębokie odejście od zadania ewangelizacji powierzonego przez Naszego Pana Jego Kościołowi.

Nasza rodzina stowarzyszeń zjednoczona pod nazwą Tradition Family Property (Tradycja Rodzina Własność) dała wyraz tym obawom, publikując w ośmiu językach książkę “Proces synodalny: puszka Pandory” autorstwa J. A. Urety i J. Loredo. Jest to studium dokumentujące, jakie doktryny katolickie są kwestionowane przez innowatorów, którym towarzyszą opinie prałatów, teologów, historyków i wyspecjalizowanych dziennikarzy. Tekst ujawnia również gadatliwy, ale niejasny i biurokratyczny sposób, w jaki przeprowadzono ten proces synodalny.

Pomimo bezprecedensowej reperkusji na całym świecie – zwykle niekorzystnej w przypadku dużych mediów świeckiego i katolickiego “establishmentu” – żaden z krytycznych komentarzy lub opinii nie obalił treści książki “Proces synodalny: puszka Pandory”, wskazując, kiedy i jak doktrynalnie błędne byłby jej doniesienia lub informacje podane na temat faktów fałszywe.
Książka zawiera znaczącą przedmowę kardynała Raymonda Leo Burke’a, która jak dotąd, potwierdzając wspomnianą praktykę niektórych stronniczych mediów, nigdy nie została obalona poważnymi argumentami. Przeciwnicy prawie zawsze ograniczają się do komentowania drugorzędnych aspektów, często powtarzając w sposób autoreferencyjny slogany oparte na wcześniejszych doniesieniach prasowych w tym samym tonie i z tej samej “szkoły” informacyjnej.

Możemy jednak powiedzieć, że “Proces synodalny: puszka Pandory”, z błyskotliwą i odważną przedmową kard. Burke’a, osiągnęła cel ostrzeżenia katolickiej opinii publicznej – zarówno duchowieństwa, jak i wiernych świeckich – o prawdziwej stawce tego długiego procesu, wskazując na realne prawdopodobieństwo, że błędy, niejasności i dyscyplinarne nieposłuszeństwa, przejawiające się przed, w trakcie i po niemieckim synodaler weg, rozleją się na cały Kościół powszechny podczas sesji synodów rzymskich w latach 2023-24. Od czasu opublikowania 22 sierpnia tego roku tej zwinnej broszury, nastąpiło godne pochwały mnożenie artykułów, stanowisk i inicjatyw mających na celu informowanie katolickiej opinii publicznej, która jest nieświadoma lub zdezorientowana.

W tym kontekście i w następstwie tak wielu cennych źródeł informacji, nasze stowarzyszenia mają teraz przyjemność zaprezentować swoim przyjaciołom i czytelnikom dokumentację o ogromnej skali, która potwierdza, że nasze obawy nie były nierealne. Chodzi o inicjatywę podjętą przez pięciu członków Świętego Kolegium Kardynalskiego, aby wypełnić swój obowiązek “pomagania Ojcu Świętemu (…) też pojedynczo (…) zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny” (kanon 349), formułując mu po synowsku i na podstawie sprawdzonej praktyki kościelnej pięć pytań (dubia) dotyczących kwestii, które leżą w sercu kontrowersji procesu synodalnego i które spowodowały poważne wątpliwości, o których mowa powyżej. Biorąc pod uwagę wysokie kwalifikacje prałatów-sygnatariuszy, mamy do czynienia z wydarzeniem, które wyznacza kamień milowy w toczącej się debacie na temat ogromnego kryzysu w Kościele.

Uważamy, że lektura tej korespondencji między czcigodnymi członkami Świętego Kolegium a Najwyższym Pasterzem jest niezwykle ważna dla wszystkich katolików, dlatego przytaczamy ją poniżej.

Składa się ona z trzech dokumentów:
1). powiadomienie, które kardynałowie-sygnatariusze kierują do wiernych w związku z wyżej wspomnianą korespondencją (poniżej);
2). pierwsze sformułowane dubia (poniżej);
3). przeformułowane dubia w odpowiedzi na prywatny list, który kardynałowie-sygnatariusze otrzymali od papieża (poniżej).

Miłej lektury!

Jędrzej Stępkowski

Członek zarządu Fundacji

Instytut Ks. Piotra Skargi (polskie TFP)

PS. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu z hołdem postaci bohaterskiego kardynała George’a Pella, który zmarł nagle przed opracowaniem niniejszych dubiów, ale który od dawna był odważnym krytykiem inicjatyw, które pod pretekstem nowego Kościoła synodalnego zostały podjęte w celu promowania daleko idących zmian w jego magisterium i dyscyplinie.

 Powiadomienie skierowane do Chrystusowych wiernych (kan. 212 § 3)

odnośnie do dubiów przesłanych papieżowi Franciszkowi

Bracia i Siostry w Chrystusie!

My, członkowie Świętego Kolegium Kardynalskiego, kierując się spoczywającym na wszystkich wiernych obowiązkiem „wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła” (kan. 212 § 3), a przede wszystkim spoczywającym na kardynałach obowiązkiem „świadcz[enia] pomoc[y] Biskupowi Rzymskiemu (…) też pojedynczo (…) zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny” (kan. 349), zważywszy na różne deklaracje wysoko postawionych duchownych, dotyczące przebiegu najbliższego Synodu Biskupów, które pozostają w jawnej sprzeczności ze stałą doktryną Kościoła i dyscypliną kościelną, i które doprowadziły oraz wciąż prowadzą do wielkiego zamieszania i popadania w błędy przez wiernych i inne osoby dobrej woli, wyraziliśmy nasze najgłębsze zaniepokojenie wobec Biskupa Rzymskiego. W naszym liście z 10 lipca 2023 r., posługując się sprawdzoną praktyką przedkładania dubiów [pytań] zwierzchnikowi, aby dać mu okazję do wyjaśnienia, poprzez jego responsa [odpowiedzi], doktryny i dyscypliny Kościoła, przedłożyliśmy papieżowi Franciszkowi pięć dubiów, których kopię załączamy. W piśmie z 11 lipca 2023 r. papież Franciszek odpowiedział na nasz list.

Zapoznawszy się z jego listem, który nie odpowiadał praktyce responsa ad dubia [odpowiedzi na pytania], przeformułowaliśmy dubia, aby uzyskać jasną odpowiedź opartą na odwiecznej doktrynie i dyscyplinie Kościoła. W naszym liście z 21 sierpnia 2023 r. przedłożyliśmy Biskupowi Rzymskiemu przeformułowane dubia, których kopię załączamy. Jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi na przeformułowane dubia.

Mając na uwadze powagę materii dubiów, zwłaszcza w obliczu zbliżającej się sesji Synodu Biskupów, uważamy za swój obowiązek powiadomić [o tym] Was, wiernych (kan. 212 § 3), tak abyście nie ulegali zamieszaniu, błędom i zniechęceniu, ale raczej modlili się za Kościół powszechny, a w szczególności za Biskupa Rzymskiego, by Ewangelia była głoszona coraz jaśniej i przestrzegana w sposób coraz bardziej wierny.

Wasi w Chrystusie

 Kardynał Walter Brandmüller

 Kardynał Raymond Leo Burke

 Kardynał Juan Sandoval Íñiguez

 Kardynał Robert Sarah

 Kardynał Joseph Zen Ze-kiun

Rzym, 2 października 2023 r.

Załączniki: 2 Tłum. Izabella Parowicz

================================

D U B I A

Dubium 1. odnośnie do twierdzenia, że powinniśmy dokonywać reinterpretacji Objawienia Bożego zgodnie z modnymi zmianami kulturowymi i antropologicznymi.

Po wypowiedziach niektórych biskupów, które nie zostały ani skorygowane, ani wycofane, zadaje się pytanie, czy Objawienie Boże w Kościele powinno podlegać reinterpretacji zgodnie ze zmianami kulturowymi naszych czasów i zgodnie z nową wizją antropologiczną, którą owe zmiany promują; czy też Objawienie Boże jest wiążące na zawsze, niezmienne i dlatego nie można mu zaprzeczyć, zgodnie z nakazem Soboru Watykańskiego II, że Bogu, który objawia, należy się „posłuszeństwo wiary” (Dei Verbum 5); że to, co zostało objawione dla zbawienia wszystkich, musi pozostać „na zawsze zachowane w całości” i żywe, i musi być „przekazywane wszystkim pokoleniom” (7); i że postęp zrozumienia nie pociąga za sobą żadnej zmiany w prawdzie rzeczy i słów, ponieważ wiara została przekazana „raz na zawsze” (8), a Urząd Nauczycielski nie jest ponad Słowem Bożym, ale naucza tylko tego, co zostało przekazane (10).

Dubium 2. odnośnie do twierdzenia, że powszechna praktyka błogosławienia związków osób tej samej płci byłaby zgodna z Objawieniem i Urzędem Nauczycielskim (KKK 2357).

Zgodnie z Objawieniem Bożym, potwierdzonym w Piśmie Świętym, którego Kościół „z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha (…) pobożnie (…), święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia” (Dei Verbum 10): „Na początku” Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył mężczyznę i niewiastę, po czym błogosławił im, aby byli płodni (por. Rdz 1, 27-28), przy czym Apostoł Paweł naucza, że negowanie odmienności płci jest konsekwencją negowania Stwórcy (Rz 1, 24-32). Zadaje się pytanie: Czy Kościół może odstąpić od tej „zasady”, uznając ją, wbrew nauczaniu Veritatis Splendor 103, za zwykły ideał i akceptując jako „możliwe dobro” obiektywnie grzeszne sytuacje, takie jak związki osób tej samej płci, nie dopuszczając się przy tym zdrady doktryny objawionej?

Dubium 3. odnośnie do stwierdzenia, że synodalność jest „konstytutywnym wymiarem Kościoła” (Konstytucja apostolska Episcopalis Communio 6), co oznaczałoby, że Kościół ze swej natury jest synodalny.

Zważywszy, że Synod Biskupów nie reprezentuje Kolegium Biskupów, ale jest jedynie organem doradczym papieża, ponieważ biskupi, jako świadkowie wiary, nie mogą delegować wyznawania przez siebie prawdy, zadaje się pytanie, czy synodalność może stanowić najwyższe kryterium regulacyjne stałego rządu Kościoła bez zniekształcania ustanowionego przez jego Założyciela porządku konstytutywnego, zgodnie z którym najwyższa i pełna władza Kościoła jest sprawowana zarówno przez papieża na mocy jego urzędu, jak i przez Kolegium Biskupów wraz z jego głową, Biskupem Rzymskim (Lumen Gentium 22).

Dubium 4. odnośnie do popierania przez duchowieństwo i teologów teorii, zgodnie z którą „teologia Kościoła uległa zmianie”, a zatem święcenia kapłańskie mogą być udzielane kobietom.

Po wypowiedziach niektórych dostojników kościelnych, które nie zostały ani skorygowane, ani wycofane, zgodnie z którymi wraz z Soborem Watykańskim II zmieniła się teologia Kościoła i znaczenie Mszy świętej, zadaje się pytanie, czy nadal obowiązuje dictum Soboru Watykańskiego II, zgodnie z którym „[kapłaństwo powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe lub hierarchiczne] różnią się istotą, a nie stopniem tylko” (Lumen gentium 10) oraz że prezbiterzy na mocy „święt[ej] władz[y] kapłańsk[iej] składania ofiary i odpuszczania grzechów” (Presbyterorum ordinis 2) działają w imieniu i w osobie Chrystusa Pośrednika, przez którego duchowa ofiara wiernych staje się doskonała. Ponadto zadaje się pytanie, czy nauczanie zawarte w liście apostolskim św. Jana Pawła II Ordinatio Sacerdotalis, który głosi jako ostateczną prawdę niemożność udzielania święceń kapłańskich kobietom, zachowuje ważność, przez co nauczanie to nie podlega już zmianom ani swobodnej dyskusji duchownych czy teologów.

Dubium 5 odnośnie do stwierdzenia „przebaczenie jest prawem człowieka” i nalegania Ojca Świętego na obowiązek rozgrzeszania wszystkich i zawsze, tak aby skrucha nie była niezbędnym warunkiem sakramentalnego rozgrzeszenia.

Zadaje się pytanie, czy wciąż obowiązuje nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym żal penitenta, który polega na wstręcie do popełnionego grzechu z zamiarem niegrzeszenia więcej (Sesja XIV, Rozdział IV: DZ 1676), jest niezbędny z punktu widzenia ważności spowiedzi sakramentalnej, wobec czego kapłan musi odłożyć w czasie rozgrzeszenie, gdy oczywiste jest, że warunek ten nie został spełniony.

Watykan, 10 lipca 2023 r.

  Kardynał Walter Brandmüller

 Kardynał Raymond Leo Burke

 Kardynał Juan Sandoval Íñiguez

 Kardynał Robert Sarah

 Kardynał Joseph Zen Ze-kiun

Tłum. Izabella Parowicz

TAJNE

Do Jego Świątobliwości

Papieża

FRANCISZKA

Ojcze Święty!

Jesteśmy bardzo wdzięczni za odpowiedzi, których zechciałeś nam udzielić. Na wstępie chcielibyśmy wyjaśnić, że postawiliśmy te pytania nie ze strachu przed dialogiem z ludźmi naszych czasów ani przed pytaniami o Chrystusową Ewangelię, które mogliby nam oni zadać. W rzeczywistości, podobnie jak Wasza Świątobliwość, jesteśmy przekonani, że Ewangelia nadaje pełnię ludzkiemu życiu i odpowiada na każde nasze pytanie. Troska, która nas porusza, jest innej natury: Niepokoi nas, że istnieją duszpasterze, którzy wątpią w to, że Ewangelia jest w stanie przemienić ludzkie serca i nie proponują im już zdrowej doktryny, ale „nauki według własnych pożądań” (por. 2 Tm 4, 3).  Zależy nam również na tym, aby rozumiano, że Boże miłosierdzie nie polega na tuszowaniu naszych grzechów, ale jest o wiele większe, ponieważ pozwala nam odpowiedzieć na Jego miłość poprzez przestrzeganie Jego przykazań, to znaczy poprzez nawrócenie i przyjęcie wiary w Ewangelię (por. Mk 1, 15).

Zachowując tę samą szczerość, z jaką udzieliłeś nam swoich odpowiedzi, zmuszeni jesteśmy dodać, że Twoje odpowiedzi nie rozwiały podniesionych przez nas wątpliwości, a wręcz je pogłębiły. Dlatego czujemy się zobowiązani do ponownego postawienia tych pytań Waszej Świątobliwości, któremu – jako następcy Piotra – Pan powierzył zadanie utwierdzania braci w wierze. Jest to sprawa szczególnie nagląca w obliczu zbliżającego się Synodu, który wielu chce wykorzystać do zanegowania katolickiej doktryny właśnie w tych kwestiach, których dotyczą nasze dubia. Dlatego ponawiamy nasze pytania do Ciebie, aby można było na nie odpowiedzieć prostym „tak” lub „nie”.

1. Wasza Świątobliwość utrzymuje, że Kościół może pogłębić swoje rozumienie depozytu wiary. Właśnie tego naucza Dei Verbum 8 i stanowi to część doktryny katolickiej. Odpowiedź Waszej Świątobliwości nie uwzględnia jednak naszych obaw. Wielu chrześcijan, w tym duszpasterzy i teologów, argumentuje dziś, że kulturowe i antropologiczne zmiany naszych czasów powinny popchnąć Kościół do nauczania czegoś przeciwnego do tego, czego zawsze nauczał. Dotyczy to kwestii nie drugorzędnych, ale zasadniczych dla naszego zbawienia, takich jak wyznanie wiary, subiektywne warunki dopuszczenia do sakramentów i przestrzeganie prawa moralnego. Dlatego chcemy przeformułować nasze dubium: czy Kościół może dziś nauczać doktryn sprzecznych z tymi, których nauczał wcześniej w kwestiach wiary i moralności, czy to przez papieża [przemawiającego] ex cathedra, czy w ramach definicji soboru ekumenicznego, czy też w ramach zwykłego powszechnego magisterium biskupów rozproszonych po całym świecie (por. Lumen gentium 25)?

2. Wasza Świątobliwość położył nacisk na fakt, że nie można mylić małżeństwa z innymi rodzajami związków o charakterze płciowym, a zatem należy unikać wszelkich obrzędów lub sakramentalnego błogosławieństwa par tej samej płci, które mogłyby prowadzić do tego rodzaju dezorientacji. Jednak nasz niepokój dotyczy czegoś innego: obawiamy się, że błogosławienie par jednopłciowych może rodzić zamieszanie w każdym przypadku, nie tylko dlatego, że może sprawić, iż będą się one wydawać czymś analogicznym do małżeństwa, ale także dlatego, że akty homoseksualne byłyby praktycznie przedstawiane jako dobro, a przynajmniej jako możliwe dobro, o które Bóg prosi ludzi podążających ku Niemu. Przeformułujmy więc nasze dubium: Czy jest możliwe, że w pewnych okolicznościach kapłan mógłby pobłogosławić związki między osobami homoseksualnymi, sugerując w ten sposób, że zachowanie homoseksualne jako takie nie byłoby sprzeczne z prawem Bożym i z podążaniem danej osoby ku Bogu? Z powyższym dubium wiąże się konieczność podniesienia kolejnego: czy nauczanie podtrzymywane przez powszechne magisterium zwyczajne, zgodnie z którym każdy pozamałżeński akt płciowy, a w szczególności akty homoseksualne, stanowi obiektywnie ciężki grzech przeciwko prawu Bożemu, niezależnie od okoliczności, w jakich ma miejsce i od intencji, z jaką jest realizowany, jest nadal aktualne?

3. Podkreśliłeś, że Kościół ma wymiar synodalny, w którym wszyscy, w tym wierni świeccy, są wezwani do uczestnictwa i wyrażenia swojego głosu. Nasza trudność polega jednak na czymś innym: przyszły Synod o „synodalności” przedstawiany jest obecnie tak, jak gdyby w komunii z papieżem stanowił najwyższą władzę w Kościele. Synod Biskupów jest jednak organem doradczym papieża; nie stanowi reprezentacji Kolegium Biskupów i nie może rozstrzygać kwestii, którymi się zajmuje, ani wydawać dekretów w tych sprawach, chyba że w pewnych przypadkach Biskup Rzymski, którego obowiązkiem jest ratyfikowanie decyzji Synodu, wyraźnie przyzna mu głos decydujący (por. kan. 343 KPK). Jest to o tyle kluczowy punkt, że niezaangażowanie Kolegium Biskupów w takie sprawy, jak te, które zamierza poruszyć następny Synod, a które dotykają samej struktury Kościoła, byłoby dokładnie sprzeczne z korzeniami owej synodalności, którą ten Synod rzekomo chce promować. Przeformułujmy zatem nasze dubium: czy Synod Biskupów, który ma się zebrać w Rzymie i w którego skład wejdzie jedynie wybrana reprezentacja duszpasterzy oraz wiernych, będzie sprawował w kwestiach doktrynalnych lub duszpasterskich, odnośnie do których ma się wypowiedzieć, najwyższą władzę w Kościele, która należy wyłącznie do Biskupa Rzymskiego i, una cum capite suo, do Kolegium Biskupów (por. kan. 336 KPK)?

4. W swojej odpowiedzi Wasza Świątobliwość wyjaśnił, że decyzja św. Jana Pawła II wyrażona w Ordinatio Sacerdotalis powinna być ostatecznie podtrzymana i słusznie dodał, że konieczne jest rozumienie kapłaństwa nie w kategoriach władzy, lecz w kategoriach służby, tak aby prawidłowo zrozumieć decyzję naszego Pana o zarezerwowaniu święceń kapłańskich wyłącznie dla mężczyzn. Z drugiej strony, w ostatnim punkcie swojej odpowiedzi dodałeś, że kwestia ta wciąż może być przedmiotem dalszych badań. Obawiamy się, że niektórzy mogą zinterpretować to stwierdzenie jako równoznaczne z tym, iż kwestia ta nie została jeszcze rozstrzygnięta w sposób ostateczny. W istocie św. Jan Paweł II potwierdza w Ordinatio Sacerdotalis, że doktryna ta była nauczana w sposób nieomylny w ramach zwyczajnego i powszechnego magisterium, a zatem należy do depozytu wiary. Takiej odpowiedzi udzieliła Kongregacja Nauki Wiary na wątpliwość dotyczącą tego listu apostolskiego, a odpowiedź ta została zatwierdzona przez samego Jana Pawła II. Musimy zatem przeformułować nasze dubium: czy Kościół w przyszłości mógłby mieć zdolność udzielania święceń kapłańskich kobietom, zaprzeczając w ten sposób, że wyłączne zastrzeżenie tego sakramentu dla ochrzczonych mężczyzn stanowi samą istotę sakramentu święceń, której Kościół zmienić nie może?

5. Na koniec Wasza Świątobliwość potwierdził nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym ważność sakramentalnego rozgrzeszenia wymaga żalu grzesznika, co wiąże się z postanowieniem niegrzeszenia po raz kolejny. Wasza Świątobliwość zachęcił nas, abyśmy nie wątpili w nieskończone miłosierdzie Boże. Chcielibyśmy powtórzyć, że nasze pytanie nie wynika z powątpiewania w wielkość Bożego miłosierdzia, ale wręcz przeciwnie, wynika ze świadomości, że to miłosierdzie jest tak wielkie, iż jesteśmy w stanie nawrócić się do Niego, wyznać nasze winy i żyć tak, jak On nas nauczył. Z kolei niektórzy mogliby zinterpretować odpowiedź Waszej Świątobliwości jako oznaczającą, że samo przystąpienie do spowiedzi jest wystarczającym warunkiem otrzymania rozgrzeszenia, ponieważ domyślnie mogłoby ono obejmować wyznanie grzechów i skruchę. Chcielibyśmy zatem przeformułować nasze dubium: Czy penitent, który przyznając się do grzechu, odmawia powzięcia w jakikolwiek sposób zamiaru niepopełniania go ponownie, może w sposób ważny otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie?

Watykan, 21 sierpnia 2023

Kardynał Walter Brandmüller

Kardynał Raymond Leo Burke

Kardynał Juan Sandoval Íñiguez

Kardynał Robert Sarah

Kardynał Joseph Zen Ze-kiun

d.w.: Jego Eminencja Kardynał Luis Francisco LADARIA FERRER S.I.

Tłum. Izabella Parowicz

Konfrontacja z gigantami czyli co nas osłabia [Ignorancja, Zapominalstwo, Lenistwo].

Konfrontacja z gigantami czyli co nas osłabia

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Filozofia, Jezus Chrystus – Król Polski, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Świat, Ważne, Wiara

Autor: AlterCabrio , 16 września 2023 ekspedyt:konfrontacja-z-gigantami-czyli-co-nas-oslabia

Lenistwo, zapominalstwo i ignorancja z kolei wspierają i wzmacniają inne namiętności. Pomagając sobie nawzajem i nie będąc w stanie utrzymać swojej pozycji z dala od siebie, są ostoją i głównymi przywódcami armii diabła. Przez nich cała ta armia przenika do duszy i może osiągać swoje cele, czego inaczej nie potrafiłaby dokonać. – Św. Marek

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Trzej wielcy zabójcy i jak ich pokonać

Znaczna część artykułów i dyskusji toczących się w tradycyjnych i konserwatywnych kręgach katolickich opisuje i ubolewa nad obecną sytuacją zarówno świata, jak i Kościoła. Jeśli zauważymy, że w przeciwieństwie do epoki poprzedzającej Rewolucję Francuską (1789), w naszych czasach grzech nie tylko się rozpowszechnił, ale także został zinstytucjonalizowany poprzez tak zwane „prawa”, które bezpośrednio zaprzeczają Dziesięciu Przykazaniom i Ewangelii chrześcijańskiej, zaczyna być to zrozumiałe. Zamiast opisywać skalę społecznej i instytucjonalnej katastrofy naszych czasów, po prostu stwierdzę, że wszystko potwierdza prawdziwość słów św. Jana, Orła z Patmos, który stwierdza, że ​​„cały świat pogrążony jest w niegodziwości ”(1 Jana, 5:19). Ale co jest przyczyną takiej sytuacji? Czego brakuje współczesnemu Kościołowi i światu? Myślę, że odpowiedź jest oczywista: to święci. Brakuje nam świętych.

Czy chciałbyś spotkać świętego?

Wyobraź sobie przez chwilę: czy nie chciałbyś teraz porozmawiać osobiście, tak jak było to możliwe ponad 50 lat temu, z Ojcem Pio? Czy nie chciałbyś osobiście poznać papieża takiego jak św. Pius X? A może żyć w diecezji kierowanej przez teologa i Doktora Kościoła, jak św. Alfons Maria z Liguori? Albo prawie sto lat przed nim św. Franciszek Salezy? A może chciałbyś uczestniczyć w Świętej Liturgii, na której obecny byłby błogosławiony król Austrii Karol I wraz ze swoją wspaniałą żoną, cesarzową Zytą? Kto by odmówił? Za pomocą takich pytań chcę zasugerować rzecz bardzo precyzyjną: naszym problemem, problemem całego dzisiejszego świata, a także Kościoła walczącego, jest brak świętych. Mam na myśli prawdziwych świętych. Świętych, którzy czynili cuda, jak św. Józef z Cupertino. Świętych, jak Augustyn, Grzegorz z Nazjanzu, i Atanazy Wielki, który za pomocą ortodoksyjnych nauk rozproszył chmury herezji i rażonych piorunem heretyków. Świętych, których modlitwy wyjednały łaski nawrócenia milionów niewierzących, tak jak to zrobiły św. Teresa z Ávila i św. Teresa z Lisieux.

Trzej Giganci to: Ignorancja, źródło wszelkiego zła. Zapominalstwo, jej bliski krewny i pomocnik oraz Lenistwo, które splata mroczny całun otulający duszę mrokiem. Kiedy tych troje zostanie obalonych i zgładzonych, wszelka moc demonów zostanie śmiertelnie osłabiona. – Św. Marek

„Bądźcie świętymi”

Ale co zrobić, gdy nie mamy takich świętych? Kiedy już ich nie widujemy, kiedy nie możemy ich nigdzie znaleźć w tym biednym, upadłym świecie? Sam Bóg dał nam odpowiedź za pośrednictwem Świętego Apostoła Pawła: „Bądźcie święci, bo Ja jestem święty” (1 Piotr 1,16). Tak. Oto odpowiedź: my sami musimy stać się świętymi. Boże powołanie do świętości dotyczy każdego z nas, a nie tylko niektórych legendarnych osobistości. I nawet jeśli nie jesteśmy pewni, czy nam się to uda, musimy do tego dążyć. Przynajmniej zacznijmy. Ale od czego zacząć? Cóż, rozwiązanie również pochodzi od świętych: czytanie ksiąg przez nich napisanych.

Na przykład, jeśli czytamy starożytne pisma ascetyczne wielkich ojców pustyni, takich jak Antoni Wielki czy Makary z Egiptu, widzimy, że ich główną troską było pokonanie zła, aby wypełnić Boże powołanie do świętości. Zależy to jednak bezpośrednio od naszej świadomości straszliwej wojny, w którą wszyscy jesteśmy nieprzerwanie zaangażowani w tym upadłym świecie. Wojna, o której święty apostoł Paweł mówi nam, że nie jest to zwykła wojna, ponieważ „nasze zmagania nie toczą się przeciwko ciału i krwi, lecz przeciwko zwierzchnościom i mocom, przeciwko władcom świata tej ciemności, przeciwko duchom niegodziwości na wyżynach” (Efezjan, 6:12). Życie tych świętych i ich pisma są świadectwem tego, jak można stoczyć i wygrać niewidzialną wojnę. Dlatego nigdy nie przestanę polecać jednej z najbardziej owocnych książek, jakie może przeczytać chrześcijanin: Apophthegmata Patrum Aegyptiorum (tj. Powiedzenia ojców pustyni).

Święty Marek o trzech gigantycznych zabójcach

Jednym z tego rodzaju mnichów, o którym niewiele wiemy poza tym, że żył w V wieku po Chrystusie, jest św. Marek, nazywany – ze względu na swój surowy tryb życia – „ascetą”. Jego pisma, chociaż poruszają pewne kwestie doktrynalne, takie jak zdolność dobrych uczynków do zasługi, poruszają głównie problemy moralne i duchowe, przed którymi stają ci, którzy szukają zbawienia. Zapytany przez jednego ze swoich uczniów, Mikołaja Samotnego, jak stawić czoła pewnym pokusom, święty kapłan napisał list zawierający cenne nauki. Z całej treści tego niezwykłego tekstu uwydatnimy model bohaterstwa, który należy zawsze mieć przed oczami: jest nim nikt inny jak Dawid stawiający czoła Goliatowi. Innymi słowy, konfrontując się ze złem, walcząc z jego słabościami, pożądliwością, pokusami świata, czy kuszeniem diabła, każdy chrześcijanin znajduje się w takiej samej sytuacji jak Dawid, który stawił czoła Goliatowi. Jedyna różnica polega na tym, że gigant, z którym musimy się zmierzyć, nie jest pojedynczy. I tu pojawia się wyjątkowy wkład św. Marka:

„Wyobraźcie sobie, że jest trzech potężnych olbrzymów Filistynów, na których opiera się cała wroga armia demonicznego Holofernesa (Judyta, 2:4). Kiedy ci trzej zostaną obaleni i zgładzeni, wszelka moc demonów zostanie śmiertelnie osłabiona. Ci trzej giganci to (…) ignorancja, źródło wszelkiego zła. Zapominalstwo, jej bliski krewny i pomocnik oraz lenistwo, które splata ciemny całun otulający duszę mrokiem. Ta trzecia wada wspiera i wzmacnia dwie pozostałe, konsolidując je tak, że zło zakorzeniło się głęboko i trwa w niedbałej duszy. Lenistwo, zapominalstwo i ignorancja z kolei wspierają i wzmacniają inne namiętności. Pomagając sobie nawzajem i nie będąc w stanie utrzymać swojej pozycji z dala od siebie, są ostoją i głównymi przywódcami armii diabła. Dzięki nim cała ta armia przenika do duszy i może osiągać swoje cele, czego inaczej nie potrafiłaby dokonać”.

Jako prawdziwy strateg, św. Marek Asceta objawia nam, kto jest przywódcą wszystkich atakujących nas wad i namiętności: ignorancji, zapominalstwa i lenistwa. Mając świadomość, jak uczy nas św. Alfons, że modlitwa jest podstawą każdego dobrego dzieła, zastanówmy się nad tymi gigantami, aby dostrzec, jak możemy z nimi walczyć.

Lenistwo, zapominalstwo i ignorancja z kolei wspierają i wzmacniają inne namiętności. Pomagając sobie nawzajem i nie będąc w stanie utrzymać swojej pozycji z dala od siebie, są ostoją i głównymi przywódcami armii diabła. Przez nich cała ta armia przenika do duszy i może osiągać swoje cele, czego inaczej nie potrafiłaby dokonać. – Św. Marek

Pokonać ignorancję

Cnota religii zależy w istocie od dobrego zrozumienia wiary – streszczonej w tzw. „Symbolu Wiary” – i moralności – zakorzenionej w Dziesięciu Przykazaniach. Dlatego też w początkach chrześcijaństwa, po wyjściu Kościoła z niestabilnego okresu prześladowań, nauka religii poprzez katechezę była obowiązkowa. Czasami mogło to trwać nawet trzy do czterech lat. W ten sposób najpierw nauczano Credo i Dziesięciu Przykazań, następnie nauczano znaczenia i wartości Sakramentów oraz, oczywiście, wskazówek dotyczących życia modlitewnego w okresie poprzedzającym przyjęcie chrztu. Wszystkie te cztery elementy stały się integralną częścią katechezy chrześcijańskiej i pozostają ważne na zawsze. Każdy z nas może zbadać siebie, aby sprawdzić, czy mamy pełne, proste i jasne zrozumienie Credo, Dziesięciu Przykazań, Sakramentów, i Modlitwy. Czytając Stary i Nowy Testament, Katechizm Rzymski (napisany po zakończeniu Soboru Trydenckiego) oraz małe katechizmy opracowane przez świętych, takich jak Roberto Bellarmino czy papież Pius X, powinny być przedmiotem stałej troski, jeśli nie codziennej praktyki. W każdym razie wysiłek, aby poznać, pogłębić i żyć swoją wiarą najlepiej, jak potrafimy, jest pewnym środkiem do przezwyciężenia ignorancji.

Pokonać zapominalstwo

Często lubię oglądać z żoną i dziećmi stare nagrania filmowe, przedstawiające sceny z życia ludzi ponad 100 lat temu. Po prostu w wyszukiwarce wpisz słowa kluczowe takie jak „stary film o Nowym Jorku”, a odkryjesz filmy takie jak te

Dlaczego to robimy? By przypomnieć sobie to, czego nikt z nas nigdy nie widział. Świata, w którym przyzwoity ubiór, szacunek, hierarchia płci, skromność, wstyd i inne wartości chrześcijańskie były stale obecne w życiu zwykłych ludzi. Albo zdjęcia takie jak to, na którym widzimy błogosławionego króla Austrii Karola I klęczącego obok królowej Zyty podczas Mszy Świętej, przed Królem Wszechświata:

Wszystko to ma pomóc nam wypełnić naszą pamięć świętymi wspomnieniami. Abyśmy pamiętali, co to znaczy być chrześcijaninem w świecie, w którym prawa rządzące społeczeństwem opierały się na Objawieniu zawartym w chrześcijańskiej Ewangelii. Jednocześnie musimy czytać i recytować modlitwy, psalmy, wersety z Pisma Świętego, aby nauczyć się ich na pamięć. I oczywiście możemy zrobić to samo, śpiewając jak najwięcej chorałów gregoriańskich. W ten sposób zamiast zapełniać naszą pamięć bezużytecznymi wiadomościami i bezużytecznymi dyskusjami, zdobędziemy „skarb”, nad którym będziemy mogli medytować, kiedy tylko chcemy, gdziekolwiek się znajdujemy.

Pokonać lenistwo

Prawdopodobnie żaden wróg nie jest dziś groźniejszy niż komfort i wygoda. Zamiast czytać Katechizm, Biblię, wzmagać modlitwę lub uczęszczać do księdza, który prowadzi solidną katechezę, kusi nas, aby tracić czas na przeglądanie Internetu, a zwłaszcza zanurzać się w niebezpiecznym oceanie mediów społecznościowych. Konfrontację z tym „gigantem” można przeprowadzić jedynie przy dużej wytrwałości i wielokrotnie wznawiając działania, ilekroć stwierdzimy, że nie realizujemy tego, co sobie założyliśmy. Nadanie pewnego priorytetu czytaniom i działaniom, które mają nam pomóc w walce z dwoma pierwszymi „gigantami”, byłoby idealnym początkiem pokonania lenistwa. Także wypełnianie obowiązków naszego państwa wymaga nieustannego wysiłku, jak ten przedstawiany w niektórych utworach muzyki country, opowiadający historię dziadka, który walczył w dwóch wojnach i pracował za trzech, wychowując dziewięcioro swoich dzieci, a wszystko to bez narzekania. Tak, trzeba przyznać, że nasi przodkowie często radzili sobie pod tym względem lepiej. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, abyśmy o nich i ich wartościach pamiętali i ponownie stosowali je w swoim życiu.

________________

Three Giant Killers & How to Defeat Them, Robert Lazu Kmita, August 23, 2023

List biskupa Schneidera do biskupa Stricklanda: Przyszli papieże podziękują Ci za nieustraszoną wierność wierze katolickiej

List biskupa Schneidera do biskupa Stricklanda: Przyszli papieże podziękują Ci za nieustraszoną wierność wierze katolickiej

list-biskupa-schneidera-do-biskupa-stricklanda 15 września 2023

Biskup Joseph Strickland podzielił się z portalem Life Site News treścią listu, który otrzymał od biskupa Athanasiusa Schneidera. List zawiera podziękowania za jego świadectwo wiary katolickiej oraz zachęty do dalszej działalności. Biskup Schneider podkreśla, że to z powodu wiary biskupowi Stricklandowi grozi się usunięciem z jego diecezji w teksaskim Tyler. Nadawca jest jednak również przekonany, że kolejni papieże podziękują biskupowi za jego wierność Chrystusowi. Poniżej prezentujemy tłumaczenie pełnego tekstu listu datowanego na 2 sierpnia 2023 roku.

  ————————————

Wasza Ekscelencjo, Biskupie Strickland, Drogi i Szanowny Bracie w biskupstwie!

Poczytuję sobie jednocześnie za wielką radość jak i przywilej móc wyrazić całą moją wdzięczność i uznanie za Twe nieustraszone oddanie bezkompromisowemu przekazywaniu i bronieniu wiary katolickiej, którą apostołowie przekazali Kościołowi, i zgodnie z którą całe pokolenia katolików – w szczególności naszych przodków, naszych ojców i naszych matek, naszych księży i zakonnych sióstr-katechetek – były wychowywane. W istocie możemy zastosować do Ciebie, Drogi Biskupie Strickland, to co w swoich czasach kiedyś powiedział św. Bazyli: „Jedynym zarzutem, który z pewnością grozi surową karą, jest skrupulatne zachowywanie tradycji Ojców” (Ep. 243).

Pozwól, że podzielę się z Tobą słowami tego samego wielkiego świętego i biskupa, które pozostają dziś bardzo na czasie: Obala się doktryny prawdziwej religii. Prawa Kościoła znajdują się w chaosie. Ambicja ludzi, którzy nie boją się Boga, wdziera się na wysokie stanowiska w Kościele, a wysoki urząd jest teraz publiczne uznawany jako nagroda za bezbożność. W rezultacie im straszniej człowiek bluźni, tym za bardziej odpowiedniego na urząd biskupa uważają go ludzie. Godność duchowna stała się przeżytkiem. Całkowicie brak mężczyzn, którzy by z mądrością pasali trzodę Pana. Duchowni sprawujący władzę boją się zabierać głos, gdyż ci z nich, którzy doszli do stanowisk dzięki ludzkim interesom, są niewolnikami tych, którym zawdzięczają swój awans. Wiara jest niepewna; dusze są przesiąknięte niewiedzą, gdyż fałszerze słowa imitują prawdę. Usta prawdziwie wierzących są nieme, podczas gdy każdy bluźnierczy język papla swobodnie; święte rzeczy depcze się pod stopami (Ep. 92).

Żyjemy w istocie w takich czasach, jak te opisane przez św. Bazylego, podobieństwo jest wręcz uderzające. Słowa z owego listu do papieża św. Damazego, w którym Bazyli prosi o pomoc i skuteczną interwencję papieża, mają w pełni zastosowanie do naszej dzisiejszej sytuacji: Mądrość tego świata zdobywa najwyższe nagrody w Kościele i odrzuca chwałę krzyża. Pasterze zostali wygnani, a w ich miejsce wprowadza się groźne wilki, które poganiają trzodę Chrystusa. Domy modlitwy nie mają nikogo, kto by się w nich gromadził; miejsca pustynne są pełne biadających tłumów. Starsi lamentują, kiedy porównują teraźniejszość z przeszłością. Młodszym należy jeszcze bardziej współczuć, gdyż nie wiedzą, czego ich pozbawiono (Ep. 90).

Drogi Biskupie Strickland, przeciwnie do św. Bazylego, który zwrócił się do papieża Damazego, nie masz niestety prawdziwej szansy zwrócić się do papieża Franciszka po to, by pomógł Ci gorliwie zachowywać tradycje przeszłości. Wprost przeciwnie: Stolica Apostolska wzięła Cię pod obserwację i grozi pozbawieniem Cię biskupiej troski nad Twoją owczarnią w Tyler. Dzieje się tak zasadniczo z jednego tylko powodu: otóż podobnie jak św. Bazyli, św. Atanazy i wielu innych biskupów-wyznawców w historii, zachowujesz tradycje Ojców; tylko dlatego, że nie zamilczasz prawdy, tylko dlatego, że nie zachowujesz się tak, jak niejeden z biskupów w naszych czasach, którzy – używając słów św. Grzegorza z Nazjanzu – „służą czasom i żądaniom mas, wystawiając swoją łódź na wiatr, który w danym momencie zawieje, i jak kameleony wiedzą, jak swoim słowom nadać wiele barw” (De vita sua (Carmina) 2,11).

Jednakże, Drogi Biskupie Strickland, masz to szczęście, że wszyscy papieże z przeszłości, wszyscy odważni biskupi wyznawcy z przeszłości, wszyscy katoliccy męczennicy – którzy według słów św. Teresy z Avili, byli gotowi „tysiąc razy umrzeć za każdy artykuł wiary” (Księga życia, 25,12, tłum. Henryk Piotr Kossowski) – wspierają Cię i dodają Ci otuchy. Ponadto ci najmniejsi w Kościele modlą się za Ciebie i wspierają Cię; stanowią oni wciąż rosnącą, choć małą, armię wiernych świeckich – w Stanach Zjednoczonych jak również na całym świecie – którzy zostali umieszczeni na peryferiach przez wysoko postawionych duchownych. Nawet tych z Watykanu, których główną troską wydaje się być zadowalanie świata i promowanie swej naturalistycznej agendy oraz aprobata grzechu aktywności homoseksualnej pod pozorem serdeczności i włączenia.

Drogi Biskupie Strickland, dziękuję Ci, że postanowiłeś „służyć Panu, a nie czasom”, jak niegdyś św. Atanazy upominający biskupów (Ep. ad Dracontium). Modlę się o to, by więcej biskupów w naszych czasach podniosło, tak jak Ty, głos w obronie wiary katolickiej, zapewniając w ten sposób duchowy pokarm i pociechę wielu katolikom, którzy czują się często porzuceni jak sieroty.

Z pewnością przyszli papieże podziękują Ci za nieustraszoną wierność wierze katolickiej i jej świętym tradycjom, czym przyczyniłeś się do honoru Stolicy Apostolskiej, który został częściowo zaciemniony i splamiony przez nasze nieprzychylne czasy.

Niech św. Józef, Twój patron, „dobry i wierny sługa”, zawsze będzie przy Tobie, a Najświętsza Maryja Panna, nasza słodka niebiańska Matka, niszczycielka wszystkich herezji, będzie Twoją siłą i ucieczką.

Z głębokim poważaniem, zjednoczony w świętej bitwie o Wiarę i w modlitwach,

+ Athanasius Schneider

Źródło: LifeSiteNews.com Tłum. Jan J. Franczak

Nie podoba się, to pałą przez łeb. O anty-katolickiej tyranii abp. Fernándeza.[to nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary].

Nie podoba się, to pałą przez łeb. O tyranii abp. Fernándeza

nie-podoba-sie-to-pala-wleb-o-tyranii-abp-fernandeza/

Jak się komuś nie podoba, co pisze Franciszek, to pałą go w łeb i basta. Idziemy naprzód i nie oglądamy się na schizmatyków podważających „doktrynę Ojca Świętego”. Takie przesłanie skierował w świat nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary. Problem w tym, że w ten sposób pokazał, że racja stoi po stronie jego krytyków.

Prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Víctor Manuel Fernández nie przestaje zaskakiwać swoimi wystąpieniami. Tym razem zwrócił się przeciwko biskupom, którzy osądzają doktrynę Ojca Świętego, wskazując tu wprost kardynała Raymonda Leo Burke’a. Zasugerował, że taka postawa jest drogą do schizmy i herezji.

– […] mówimy o żywym i aktywnym darze, który pracuje w osobie Ojca Świętego. Ja nie mam tego charyzmatu. Nie posiada go również Pan czy kardynał Burke. Dzisiaj ma go wyłącznie papież Franciszek. Jeżeli teraz powie mi Pan, że niektórzy biskupi mają specjalny dar od Ducha Świętego aby osądzać doktrynę Ojca Świętego, wpadniemy w błędne koło, w którym każdy może twierdzić, że posiada prawdziwą doktrynę, a to byłoby herezją i schizmą. Proszę pamiętać, że heretycy zawsze myślą, że znają prawdziwą doktrynę Kościoła. Niestety, dzisiaj w ten błąd popadają nie tylko niektórzy progresiści, ale – paradoksalnie – również niektóre grupy tradycjonalistyczne – powiedział Víctor Manuel Fernández w rozmowie z „National Catholic Register”.

Co to znaczy, że biskupi nie mają prawa osądzać „doktryny Ojca Świętego”, a jeżeli próbują to czynić, popadają w schizmę i herezję?

Jest oczywiste, że w Kościele katolickim nie ma wyższej władzy nad św. Piotra. Dotyczy to również władzy sądzenia. W związku z tym nikt nie może sądzić papieża. Dlatego Kościół nie pozwalał na przykład na usuwanie papieża, co wyraża dobrze sentencja zawarta w XII-wiecznym Dekrecie Gracjana: a nemine est iudicandus, nisi deprehendatur a fide devius. Dla nas istotna jest pierwsza część tej sentencji: przez nikogo nie może być sądzony. Konstytucja dogmatyczna Pastor aeternus I Soboru Watykańskiego wyłożyła zasadę prymatu Piotrowego bardzo jasno, obkładając wszystkich, którzy by ją negowali, anatemami. Konstytucja przypomina, że biskup Rzymu otrzymuje bezpośrednio od samego Jezusa Chrystusa prawdziwy i właściwy prymat jurysdykcji, że posiada urząd nadzorowania i kierowania oraz pełną i najwyższą władzę jurysdykcji, zarówno w sprawach wiary i moralności, jak i w sprawach karności i rządzenia Kościołem.

Jest w związku z tym jasne, że nikt nie może osądzić papieża. Gdyby o to chodziło arcybiskupowi Fernandezowi, sytuacja byłaby oczywista.

Fernandez mówi jednak konkretnie o osądzaniu doktryny Ojca Świętego. Słuszne jest odebranie możliwości osądzenia doktryny ogłaszanej przez papieża nieomylnie.

Nie przypominam sobie jednak, by ktokolwiek we współczesnej debacie próbował dokonywać takich osądów, a zwłaszcza tradycjonaliści. Wszystkie elementy nauki Kościoła, które są nieomylne, tradycjonaliści podtrzymują i głoszą w całej pełni. Toczący się obecnie spór dotyczy bynajmniej nie nieomylnych wypowiedzi papieskich, ale tych, które zostały zawarte w takich dokumentach jak adhortacja Amoris laetitia. We wstępnie do tego dokumentu papież unika jakichkolwiek uroczystych sformułowań, pisząc raczej o swojej „refleksji” czy „propozycji”. Co więcej, wszelkie wątpliwości dotyczące tego oraz innych wystąpień Franciszka dotyczą miejsc, w których zachodzi poważna wątpliwość co do możliwości ich logicznego zespojenia z wcześniejszą nauką Kościoła, ustaloną i wielokrotnie powtarzaną. Nie wydaje się zatem, by w obecnej dyskusji ktokolwiek chciał „osądzać” nieomylne nauczanie papieskie. Chodzi raczej o próby osądu nauczania omylnego.

Że formułowanie takich osądów jest dopuszczalne a niekiedy nawet konieczne, poucza nas samo Pismo Święte. Paweł Apostoł w Liście do Galatów 11 – 14 pisze, że „otwarcie sprzeciwił się” Piotrowi, bo „na to zasłużył”. Paweł potępił separację Piotra od tych, którzy pochodzą z pogaństwa. Piotr zachowywał się w sposób, który możemy określić mianem nauczania gestami. Nie formułował idei, która za tym stoi, w sposób nieomylny. Zachowanie Piotra było zatem z zasady omylne i w tym wypadku – błędne, co Paweł potępił.

Jest zatem jasne, że następcy Apostołów mogą upominać następcę św. Piotra, jeżeli uważają, że ten pobłądził. Nie tylko, jeżeli ten coś robi, ale także wtedy, gdy coś mówi lub pisze: papieskie wypowiedzi mają różny status, zależnie od formy. Refleksyjna adhortacja Amoris laetitia, skierowana do niekatolików encyklika Fratelli tutti, nauki z pokładu samolotu – nie mają uroczystego statusu nieomylności. Biskupi tymczasem, jako następcy Apostołów, są odpowiedzialni nie tylko za wiarę powierzonych im owiec, ale również za wiarę całego Kościoła. To elementarz.

Abp Fernández w wywiadzie dla „National Catholic Register” wymienił z nazwiska kardynała Raymonda Leo Burke’a. Dlaczego? Kardynał Burke nie posunął się nigdy nawet do tego, co uczynił św. Paweł Apostoł, to znaczy – nigdy „otwarcie nie sprzeciwił się” Franciszkowi. Po ogłoszeniu adhortacji Amoris laetitia kardynał Burke nabrał poważnych wątpliwości co do treści tego dokumentu. Dlatego razem z trzema innymi kardynałami zapytał Ojca Świętego o prawidłowe rozumienie tego tekstu. Zwrócił się zatem z prośbą o wytłumaczenie. Nie było w tym osądu.

Papież na te pytania nigdy nie odpowiedział. Jest oczywiste, że kardynał Burke, tak jak każdy inny biskup, jest w tej sytuacji w trudnym położeniu. Papież proszony o wyjaśnienia ich nie udzielił, tymczasem wierni zadają pytania o właściwe rozumienie tekstu. Logiczne jego rozumienie wskazuje, że jest po prostu błędny, tak jak zachowanie Piotra wobec pochodzących z pogaństwa. Ciekawe, co zrobiłby Apostoł Paweł, gdyby upomniany przez niego Piotr w ogóle nie odpowiedział i nie zmienił swojego zachowania? Czy problem leżałby w Pawle – czy w Piotrze?

Stąd wydaje się, że biorąc pod uwagę kontekst współczesnych debat, słowa abp. Fernándeza należy uznać za całkowicie nieuprawnione i niezgodne z Tradycją Kościoła. To raczej próba brutalnego, w pewnym sensie siłowego zamknięcia ust tym wszystkim, którzy w wypowiedziach Franciszka dopatrują się błędów, traktując te wypowiedzi poważnie i zgodnie z logicznymi zasadami lektury tekstu.

Jeżeli Fernández byłby przekonany, że wypowiedzi Franciszka są zgodne z Tradycją, nic nie stoi na przeszkodzie, aby dał tego wykład i odpowiedział na dubia czterech kardynałów lub wyjaśnił inne sporne kwestie. Tego jednak nie robi. Taki unik wskazuje zwykle na słabość czy zgoła niezdolność do udowodnienia swoich racji.

Innymi słowy, jeżeli komuś nie podoba się to, co pisze i mówi Franciszek – to pałą go w łeb, i basta. To wszystko, co mają do powiedzenia rewolucjoniści w Kościele. Jak wszyscy rewolucjoniści, nie mogą używać argumentów. Zostaje im tylko naga przemoc, jedyne narzędzie, jakim dysponują tyrani.

Bomba wybuchła; teologia moralna „Kościoła V2” leży w gruzach. Może jednak – kościół niemiecko-katolicki?

Bomba wybuchła; teologia moralna „Kościoła V2” leży w gruzach.

Może jednak – kościół niemiecko-katolicki?

https://pch24.pl/bomba-wybuchla-teologia-moralna-kosciola-lezy-w-gruzach/

Amoris laetitia papieża Franciszka – to dokument, na którym od A do Z oparta jest nowa praktyka duszpasterska w Berlinie, gdzie błogosławione będą pary homoseksualne, rozwodnicy i pary żyjące bez ślubu. Abp Heiner Koch jest przekonany, że jego decyzja zyska wsparcie Watykanu. Najprawdopodobniej ma rację, a błogosławienie par LGBT to bynajmniej nie koniec. To dopiero początek.

Metropolita Berlina abp Heiner Koch ogłosił, że w jego archidiecezji księża – a także świeckie duszpasterki i świeccy duszpasterze – mogą błogosławić pary homoseksualne, rozwodników w powtórnych związkach albo pary kohabitujące. Uzasadnił to wyłącznie nauczaniem papieża Franciszka, a przede wszystkim jego adhortacją Amoris laetitia. Gdy Franciszek wydał ten dokument w 2016 roku liberalny kard. Walter Kasper mówił pochlebnie o wielkiej „zmianie paradygmatu”, a konserwatywny austriacki filozof Josef Seifert przestrzegał przed „teologiczną bombą atomową”, która może obalić całe dotychczasowe nauczanie moralne Kościoła. Polskie mainstreamowe media kościelne dostrzegały wprawdzie pewien problem w jednym z przypisów do adhortacji, ale studziły nastroje, przekonując, że to tylko mały przypis i nie ma on większego znaczenia.

Jednak Amoris laetitia to nigdy nie był „tylko jeden przypis”. Adhortacja Franciszka jest pełna fragmentów, które składają się na Seifertowski „ładunek wybuchowy”. Pisałem o tym szeroko w książce „Niemiecka rewolucja. Jak za Odrą ginie katolicka wiara” wydanej w 2019 roku przez Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi. Papieski dokument proponuje Kościołowi etykę sytuacyjną i odejście od nauki o obiektywnych normach, których nigdy nie wolno naruszać. Jest wprost sprzeczny z Tradycją Kościoła; przyjmuje za dobrą monetę dokładnie te poglądy, które zaledwie w 1993 roku św. Jan Paweł II odrzucił jako błędne w encyklice Veritatis splendor.

Właśnie dlatego abp Heiner Koch mógł wykorzystać Amoris laetitia do uzasadnienia błogosławienia grzesznych związków. Nie tylko rozwodników, a nawet nie przede wszystkim ich; w liście, który datowany jest na 21 sierpnia tego roku, chodzi przecież głównie o pary homoseksualne. Gdy w 2016 roku ukazała się Amoris laetitia tylko nieliczne środowiska przestrzegały, że kwestia rozwodników to dopiero początek. Tak się rzeczywiście stało.

Najważniejszym passusem Amoris… jest punkt 301, który w części abp Heiner Koch zacytował w liście. Kluczowe zdania brzmią: „Dlatego nie można już powiedzieć, że wszyscy, którzy są w sytuacji tak zwanej «nieregularnej», żyją w stanie grzechu śmiertelnego, pozbawieni łaski uświęcającej. Ograniczenia nie zależą tylko od ewentualnej nieznajomości normy. Podmiot, choć dobrze zna normę, może mieć duże trudności w zrozumieniu «wartości zawartych w normie moralnej», lub może znaleźć się w określonych warunkach, które nie pozwalają mu działać inaczej i podjąć inne decyzje bez nowej winy”.

Innymi słowy: para rozwodników w nowym związku/para homoseksualna/para kohabitująca dobrze wie, że jej sytuacja jest obiektywnie grzeszna. Uważa jednak, że w normie, do której mieliby dążyć, nie ma „wartości”. Co więcej sądzą, że w ich konkretnej sytuacji życiowej porzucenie partnera albo zachowywanie czystości prowokowałoby „nową winę”. Co mają zrobić?

Najważniejsze jest „włączenie” ich do Kościoła, pisze abp Heiner Koch, cytując z punktu 297 Amoris…: „Trzeba pomóc każdemu w znalezieniu jego sposobu uczestnictwa we wspólnocie kościelnej, aby czuł się przedmiotem «niezasłużonego, bezwarunkowego i bezinteresownego» miłosierdzia”.

Żeby zrealizować cel „włączenia” pary „w sytuacji nieregularnej” należy odejść od dążenia do realizacji „normy ogólnej”. Trzeba uznać, że norma ta po prostu nie obejmuje tej konkretnej sytuacji życiowej. Heiner Koch znowu zacytował Amoris…, punkt 307: „To prawda, że normy ogólne stanowią pewne dobro, którego nigdy nie powinno się ignorować lub zaniedbywać, ale w swoich sformułowaniach nie mogą obejmować absolutnie wszystkich szczególnych sytuacji”.

Ostateczną decyzję musi podjąć osoba, o którą w sprawie chodzi. Jak pisze abp Koch – cytat z Amoris… 37: „Jesteśmy powołani do kształtowania sumień, nie zaś domagania się, by je zastępować”.

Z tego wszystkiego metropolita wyprowadza potencjalną możliwość błogosławienia par homoseksualnych. Powołuje się przy tym dodatkowo na inną adhortację Franciszka, Evangelii gaudium z 2013 roku, gdzie czytamy: „Eucharystia, chociaż stanowi pełnię życia sakramentalnego, nie jest nagrodą dla doskonałych, lecz szlachetnym lekarstwem i pokarmem dla słabych”. Jak argumentuje abp Koch, jeżeli Eucharystia nie jest nagrodą dla doskonałych, ale pokarmem dla słabych, to dotyczy to również innych sakramentów, a w konsekwencji – także błogosławieństwa. Dlatego, uznał, nie ma przeszkód, żeby udzielać błogosławieństwa parom homoseksualnym, rozwodnikom czy kohabitującym.

Gdyby abp Heiner Koch chciał jeszcze silniej wzmocnić swoją argumentację, mógłby zacytować z punktu 303 Amoris laetitia, gdzie Franciszek raz jeszcze wyraził myśl o obchodzeniu normy ogólnej z powołaniem się na „konkretne okoliczności”. Papież pisał tam: „Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał”.

Biorąc to wszystko pod uwagę metropolita Berlina orzekł, co następuje: jeżeli duszpasterze i duszpasterki w jego archidiecezji będą błogosławić pary homoseksualne, rozwodników czy kohabitujące, to mają wolną rękę – on nie będzie występował przeciwko nim z żadnymi środkami dyscyplinarnymi. Ważne jest jedynie to, by błogosławieństwa udzielano po wcześniejszej rozmowie z taką parą, która będzie mieć na celu kształtowanie decyzji sumienia a następnie zaakceptowanie takiej decyzji.

Czy Stolica Apostolska zareaguje na decyzję abp. Heinera Kocha? We wrześniu 2022 roku biskupi belgijskiej Flandrii opublikowali dokument z propozycją specjalnej liturgii połączonej z błogosławieństwem dla par LGBT. Hierarchowie odbyli w listopadzie wizytę ad limina Apostolorum, podczas której rozmawiali o swoim rozwiązaniu z urzędnikami Kurii Rzymskiej oraz z samym papieżem. Bp Johan Bonny z Antwerpii powiedział później, że papież zaakceptował ich dokument. Dlaczego? Według Bonny’ego chodziło o to, że Belgowie mówili jednym głosem, nikt z nich się nie sprzeciwiał. Jest jednak jeszcze jeden element: dokument z Flandrii, tak jak list abp. Kocha, został oparty na adhortacji Amoris laetitia. Belgowie zacytowali stosowne passusy papieskiego tekstu, uzasadniając na ich podstawie swoje „rozwiązanie duszpasterskie”. Gdyby papież ich potępił, musiałby stwierdzić, że ich odczytanie Amoris laetitia jest nieprawidłowe. Było przecież jednak prawidłowe: wprawdzie Amoris laetitia jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła poprzednich wieków i lat, ale tekst sam w sobie rzeczywiście uprawomocnia błogosławienie par LGBT. To samo dotyczy metropolity Berlina. Jeżeli Watykan powie mu „nie”, powie „nie” dokumentowi Franciszka. Byłby to absurd.

Tymczasem abp Heiner Koch zrobił dokładnie to, czego oczekuje Ojciec Święty: ogłosił list duszpasterski oparty na jego, Franciszka, nauczaniu. 1 lipca tego roku papież wysłał list do nowego prefekta Dykasterii Nauki Wiary, abp. Victora Manuela Fernándeza. Napisał w nim między innymi: „[…] twoje zadanie polega również na tym, by przykładać specjalną troskę do weryfikowania, czy dokumentu twojej własnej Dykasterii oraz innych mają wystarczające zaplecze teologiczne, czy są spójne z bogatym podłożem wieczystego nauczania Kościoła, a jednocześnie biorą pod uwagę najnowsze Magisterium”. Innymi słowy: wszystko, co wychodzi z Kurii, musi być naznaczone „zapachem Franciszka”. Abp Fernández w jednym z wywiadów udzielonych prasie po tym, jak papież mianował go prefektem DKW, zapowiedział nadawanie takiego „zapachu” właśnie dokumentowi Watykanu z 2021 roku mówiącego o zakazie błogosławieństwa par LGBT. „Sądzę, że jest nadal możliwe sprecyzować te wypowiedzi, dopełnić je oraz ulepszyć – tak, by naświetlić je lepiej nauczaniem papieża Franciszka” – powiedział. Uzasadniając swoją otwartość na takie błogosławieństwa abp Heiner Koch powołał się na „zapowiedzi” abp. Fernándeza, sugerując, że może pozwolić duszpasterkom i duszpasterzom na swobodę działania – bo sprawa, o których mowa, niedługo i tak zostanie rozstrzygnięta na korzyść niemieckiej wizji.

Postępowanie abp. Heinera Kocha jest ponadto w pełni zgodne z innym pryncypium, jakim – zgodnie z poleceniem Franciszka – ma kierować się abp Fernández jako prefekt DKW. Papież zalecił mu dbanie o to, by w Kościele rozwijały się „różnorodne prądy myśli w filozofii, teologii i praktyce duszpasterskiej”, co, o ile będzie „pojednane przez Ducha w poszanowaniu i miłości”, ma „pomagać Kościołowi wzrastać”. Decyzja metropolity Berlina niewątpliwie spełnia wszystkie konieczne kryteria: jest duszpasterska, oparta na Amoris laetitia, wyraża różnorodność prądów myśli, odwołuje się do prymatu miłosierdzia… Nie sposób sądzić, że Watykan mógłby ją zatrzymać, chyba, że nagle do głosu doszłyby w Kurii Rzymskiej inne niż dotąd środowiska, a Fernández popadłby nagle w niełaskę.

Błogosławienie związków LGBT nie jest, oczywiście, końcem rewolucji Amoris laetitia, tak jak końcem nie była zgoda na udzielanie Komunii świętej rozwodnikom. Na gruncie wyłożonych w tej adhortacji zasad zmienić można bardzo, bardzo wiele. To na przykład antykoncepcja – chyba nic nie nadaje się łatwiej do tego, by stać się płaszczyzną stosowania „obejścia norm ogólnych”. To również kontakty z niekatolikami – dlaczego nie dopuszczać ich do pracy w duszpasterstwie, dlaczego odmawiać im sakramentów? Norma ogólna, ale w tej sytuacji… Mnożyć różne zastosowania można w nieskończoność. W końcu, jak pisał Seifert, chodzi o bombę teologiczną. Ta bomba już wybuchła – a teraz obserwujemy kolejne „zniszczenia” jakich dokonała.

Czy nam się to podoba, czy nie – takie są fakty; teologia moralna Kościoła jest po prostu w gruzach.

Paweł Chmielewski

Droga odrodzenia duchowego rdzenia w Kościele.

wideo: http://vkpatriarhat.org/pl/?p=20695  https://salvation.wistia.com/medias/0vx5kretr7

https://bcp-video.org/pl/odrodzenie/  https://rumble.com/v383wj3-odrodzenie.html

cos.tv/videos/play/46568864590893056  ugetube.com/watch/ZXAhrpwCy35qAF6

Chancellery Patriarchate <secretariat.patriarchate@gmail.com>

W drugiej połowie XIX wieku pod wpływem oświecenia, ateistycznego darwinizmu i negatywnych prądów filozoficznych do Kościoła wniknął heretycki nurt zwany modernizmem. Magicznym stało się słowo nauka i naukowość, ale z żywym Bogiem modernizm się nie liczy. W roku 1907 święty papież Pius X został zmuszony do potępienia prawie połowy teologów i profesorów. Pomimo tego, że modernizm został zakazany, to w ciągu pół wieku kryptomoderniści wraz z masonami zdołali mianować na stanowisko papieża Jana XXIII, który zwołał sobór i na moderatorów tego soboru wybrał tych właśnie ludzi, którzy Kościół całkowicie „otworzyli na świat”. Dziś owocem tego heretyckiego nurtu jest fałszywy papież Bergoglio, który nawet legalizuje grzech homoseksualizmu i publicznym rytuałem z demonem Pachamamą intronizuje pogaństwo.

Modernizm pod płaszczykiem historyczno-krytycznej metody zaprzeczył boskiemu natchnieniu Pisma Świętego. Po II Watykańskim Soborze te ukryte herezje przeniknęły do wszystkich wydziałów uczelni teologicznych.

O liberalnych teologach kardynał Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI, powiedział: „Zawsze jestem zdumiony ich zręcznością, z jaką udaje im się bronić dokładnego przeciwieństwa tego, co jest napisane w jasno sformułowanych dokumentach Urzędu Nauczycielskiego, i umiejętną dialektyką przedstawiać to jako „prawdziwe” znaczenie danego dokumentu”. Kard. Ratzinger, 1984.

Profesorka Linnemann, studentka Bultmanna, po swoim nawróceniu tak mówiła o tej fałszywej nauce:

Historyczna-krytyczna teologia (HKT) opiera się na kłamstwie. Dlatego nauka nie jest tu synonimem prawdy, ale buntem przeciwko Bogu, co niesprawiedliwie uciska prawdę. Każdy, kto chce służyć Bogu (i studiuje współczesną heretycką teologię), musi zdecydować się na zrobienie w swoim myśleniu miejsce dla ateizmu. Pobożne uczucia są mu łaskawie dozwolone, ale jego myślenie musi zaakceptować podstawowy ateistyczny aksjomat, że Bóg praktycznie nie istnieje. To jest perwersja”.

Krótko mówiąc: Ci samozwańczy teologiczni eksperci w ogóle nie znają duchowej podstawy Pisma Świętego i nie przyznają, że głównym autorem Biblii jest Duch Święty. Nie byli i nie są pokornymi mężami wiary i modlitwy. Nie wyjaśniają Biblii, ale za pomocą ukrytych herezji odwracają uwagę od jej istoty. Stworzyli fałszywe teorie o Chrystusie historycznym i Chrystusie mitologicznym. Motywacją ich tak zwanych badań jest próba dostosowania Pisma Świętego do ducha świata.

Egzegeza, która już Biblią nie żyje i nie czyta ją w żywym ciele Kościoła, staje się archeologią: umarli grzebią swoich umarłych” (Kard. Ratzinger, 1984).

Gdzie skończyła ta tak zwana naukowa niemiecka teologia? W niemieckiej synodalnej drodze promującej „małżeństwa” homoseksualów i queerów. Tę teologię publicznie potępił kard. Müller słowami: „Cały ten program niemieckokatolickiej eklezjologii jest błędny i samobójczy”.

Korzeń tak zwanej historyczno-krytycznej nauki musi być wyraźnie oznaczony jako zatruty: „Było postanowiono sprzeciwić się Bożemu słowu jako objawionej prawdzie … Ta metoda nie jest naukowa, ale demagogiczna” (prof. Linnemann).

Twierdzenie, że Ewangelie powstały długo po Chrystusie, jest oczywistą manipulacją i kłamstwem. Rozsądna osoba, która przekazuje ważne nauki innym, chce, aby i oni dokładnie przekazywali je innym, zawsze posługuje się pisemną podstawą. Znane jest również powiedzenie: „Co jest napisane, to jest dane”.

W dniu Pięćdziesiątnicy nawróciło się 3000 Żydów. Zostali ochrzczeni i napełnieni Duchem Świętym. Wielu z nich było pielgrzymami z różnych narodów (Dz 2). Aby uniknąć sprzeczności, należało podać jasny pisemny fundament, na którym już podczas misji budowali i do autorytetu którego się odwoływali. Obie Ewangelie zostały napisane zaraz po Pięćdziesiątnicy. Do ich napisania wybrano apostoła Jana i apostoła Mateusza. Później Marek skrócił Ewangelię Mateusza, a Łukasz coś pominął i coś dodał.

Przede wszystkim jednak trzeba sobie uświadomić, że autorem Pisma Świętego jest Duch Święty. Pismo jest Słowem Bożym danym nam dla życia i naśladowania Chrystusa w celu uzyskania życia wiecznego.

I dzisiaj, aby słowo Boże było prawdziwym duchowym pokarmem i było właściwie interpretowane, kaznodzieja potrzebuje natchnienia Ducha Bożego – daru proroctwa. Bez Ducha Prawdy posługa słowem Bożym byłaby niczym innym jak młóceniem słomy. Nikt by się z takiego kazania nie nawrócił i nie otrzymałby siły do walki z grzechem. Dlatego sługa słowa Bożego powinien być człowiekiem, który ma kontakt z Bogiem w osobistej modlitwie i który sam stara się tym, co głosi, też żyć. Wtedy taka osoba otrzymuje do słowa duchową moc.

Dzisiejsza kryzysowa doba w Kościele wymaga nowej formacji przyszłego kapłaństwa. Konieczne są następujące podstawowe zasady:

1) Pierwszą zasadą jest odbycie ćwiczeń duchowych

Od samego początku studenci powinni być prowadzeni do głębokiego osobistego nawrócenia i relacji z Chrystusem. Konieczne jest również, aby – jak uczeń pod krzyżem – przyjęli duchowo Matkę Jezusa. Następnie, aby otworzyli się na Ducha Prawdy i wyrzekli się fałszywych dróg, którymi są herezje i pseudo-duchowość New Age z ezoteryzmem, okultyzmem i czcią dla pogaństwa. To duchowe oczyszczenie jest dziś bardzo aktualne.

2) Druga zasada – to teologia na kolanach

Studenci muszą być zakorzenieni w Chrystusie. Nad tym ale trzeba pracować. Oznacza to, że studenci mają stać się ludźmi modlitwy. We wewnętrznej modlitwie zostanie im objawiona prawdziwa Boża mądrość dla poznania Pisma Świętego, a także dla orientacji w życiowej duchowej walce o zbawienie duszy.

3) Trzecią zasadą jest wspólnota braterska (koinonia)

Żywa wspólnota braterska prowadzi do oczyszczenia od pychy zawartej w naszym ego.

Św. Bazyli wyjaśnia, że najskuteczniejszym środkiem oczyszczenia z naszego ukrytego i głębokiego egoizmu nie jest pustelnicza asceza, ale mała braterska wspólnota.

Jeśli ten fundament jest zbudowany, to aby zacząć studiować Biblię, wystarczy znać kilka zasad. Przede wszystkim studenci muszą znać Pismo Święte, czyli muszą je czytać. Następnie trzeba ich wprowadzić w głębię słowa Bożego. Dużą rolę odgrywa tu właśnie wewnętrzna modlitwa, chęć naśladowania Chrystusa i prawdziwa samokrytyka, czyli pokora. Następnie będzie wprowadzał w głębie sam autor Pisma Świętego, Duch Święty. Ważne jest również po modlitwie wspólnie poświęcać czas na tłumaczenie, w którym uczestniczą także inni, aby tak przygotować się do posługi słowa.

Biblijne i modlitewne komórki powinny składać się z czterech do siedmiu seminarzystów. Tutaj powinni mieć osobiste doświadczenie z Bogiem i swoją osobistą formację przez słowo Boże w prawdziwej pokucie, czyli w duchowym oczyszczeniu. Święci mówią o ścieżce oczyszczenia, oświecenia i połączenia.

Po ukończeniu takiego studium teologii seminarzyści będą mogli głosić zdrowe zasady, zdrową dogmatykę i naukę wiary, a także żywą wiarę, gotową nawet do męczeństwa dla Chrystusa. Wtedy będą mogli przekazywać duchowe życie, a później wzmacniać inne nowonarodzone zdrowe komórki Kościoła. Mocą słowa i Ducha będą przemieniać letnich chrześcijan w uczniów Chrystusa – martyres (Mt 28:19). Sami będą nadal kontynuować kapłańską formację w żywych komórkach wspólnot kapłańskich.

Oznacza to, że księża będą prowadzić pół-zakonne życie. Dwa dni w tygodniu będą razem na modlitwie, słowie Bożym i w braterskiej wspólnocie, by zaczerpnąć światła i sił na kolejne dni posługi. Tam, gdzie się znajdują, będą czynić z mężczyzn uczniów, aby oni następnie budowali domowy kościół. Uczniowie i ich żony wtedy będą mogli w naturalny sposób w kontaktach z innymi świadczyć o Chrystusie. Kilka nawróconych rodzin będzie się spotykać i wzajemnie zachęcać do wierności Chrystusowi, nawet we współczesnej formie prześladowań. Podzielą się swoim doświadczeniem w wychowywaniu dzieci i chronieniu ich przed niezwykle niszczycielskim naporem ducha tego świata. Będą dla siebie przykładem naśladowania Chrystusa.

Kapłani, którzy będą mieli także swoją kapłańską braterską wspólnotę, będą świeckiej wspólnocie przekazywać  swoje doświadczenia: jak walczyć z pychą własnego egoizmu, jak się upokorzyć, jak się zaprzeć, jak zwyciężyć ducha kłamstwa, jak we wewnętrznej modlitwie łączyć swój ból z Chrystusem ukrzyżowanym. Ten duchowy zaczyn wtedy przeniknie całe chrześcijaństwo. Ono ponownie stanie się filarem prawdy i soli dla świata.

Pierwsza wspólnota chrześcijańska w Jerozolimie miała cztery główne filary: modlitwę, apostolskie nauczanie, wspólnotę braterską i Eucharystię (por. Dz 2:42). Jeśli te żywe wspólnoty będą budować na tym fundamencie, wszyscy doświadczą obietnicy Jezusa: „Jeżeli będziecie trwać w Moim słowie, będziecie prawdziwie Moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8: 31-32).


+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu 

+ Metodiusz OSBMr            + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

30.06.2023

Odrodzenie duchowego rdzenia w Kościele

vkpatriarhat.org/en/?p=23325  /english/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16746  /français/

Spoufalanie się ze Zbawicielem – przyczyny zjawiska

Spoufalanie się ze Zbawicielem – przyczyny zjawiska

Stanisław Bukłowicz spoufalanie-sie-ze-zbawicielem

Nadużycia liturgiczne, popełniane choćby podczas Światowych Dni Młodzieży, wpisują się w szersze zjawisko fraternizowania się z Panem Jezusem. Od kilkudziesięciu lat katolicy coraz częściej traktują Zbawiciela jako równego sobie.

Tymczasem takie podejście kłóci się z Pismem Świętym i nauką Kościoła.

Choć wierni spoufalający się z Panem Bogiem lubią się powoływać na Biblię i pierwotne chrześcijaństwo, to nie znajdą poparcia dla swoich poglądów w Piśmie Świętym. Biblia wielokrotnie bowiem zwraca uwagę na Boży majestat, wykluczający luzacki egalitaryzm. „Majestat Jego góruje nad ziemią i niebem” czytamy na przykład Psalmie 148. Z kolei psalmista wyśpiewuje o Bogu, który uniósł Swój Majestat ponad Niebiosa (Psalm 8). Stary Testament zwraca uwagę również na wzniosłość imienia Bożego (2 Mch 8,15). Również w znajdujących się w Starym Testamencie zapowiedziach mesjańskich czytamy, że o majestacie imienia Pana Boga (Mi 5,3).

Czy jednak ów nacisk na Boży Majestat nie cechuje raczej Starego Testamentu? Czy po Wcieleniu Pana Jezusa nie powinniśmy traktować Pana Boga raczej jak dobrego i łagodnego Ojca? Owszem powinniśmy (podobnie zresztą jak Izraelici w Starym Testamencie). Jednak miłość wobec Pana Jezusa i brak chorobliwego lęku nie wyklucza szacunku należnego Jego Majestatowi. Analogicznie miłość do doczesnych rodziców nie wyklucza żywienia względem nich szacunku

Majestat Chrystusa w Nowym Testamencie

Przejdźmy teraz do Nowego Testamentu. Na jego kartach czytamy o Aniołach oddających cześć Panu Jezusowi, jak również o mędrcach oddających Mu królewską cześć. Z kolei po zmartwychwstaniu sam Pan Jezus mówi, że „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”. Uważna lektura Nowego Testamentu pokazuje, że Chrystus nie był bynajmniej typem pobłażliwego dobrego wujka, pozwalającego się lekceważyć. Przeciwnie – wobec swoich przeciwników używał mocnych określeń bezlitośnie punktując ich obłudę. Nawet świętego Piotra nazwał „szatanem”, gdy ten tkwił w powierzchownym i ziemskim rozumieniu misji Mesjasza. Co więcej, Pan Jezus w pewnym momencie uniósł się świętym gniewem i użył siły do przepędzenia przekupniów ze świątyni w Jerozolimie.

Chrystus mówił wprawdzie o nazwaniu uczniów Przyjaciółmi (J 15,15), jednak nie chodziło tu o stosunek równości. W cywilizacji antycznego Rzymu panowie nazywali przyjaciółmi osoby od siebie zależne, którym zapewniali opiekę, ale od których wymagali szacunku. Chodziło o stosunek nieco zbliżony do średniowiecznych stosunków feudalnych, w ich najlepszym tegoż rozumieniu. Nie wyklucza to bynajmniej miłości i troski Jezusa o uczniów – wręcz przeciwnie. Wyklucza jednak brak czci wobec Zbawiciela i traktowanie go jako niemal równego sobie.

Powierzchowne rozumienie słów Chrystusa

Banalizacji obrazu Pana Jezusa jako liberalnego reformatora sprzyja powierzchowne rozumienie pewnych fragmentów Nowego Testamentu. Na przykład w Ewangelii według świętego Marka czytamy, że to „szabas został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” [Mk 2,27]. Z kolei u Mateusza Pan Jezus mówi, że „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,4). Twierdzenia te są ochoczo interpretowane jako dowód na niechęć Chrystusa do sztywnych norm.

Jak jednak zauważa Benedykt XVI w książce „Jezus z Nazaretu” „właśnie na podstawie sporów o zachowywanie szabatu stworzono obraz Jezusa liberalnego”. Tymczasem znawcy religii żydowskiej pokazują, że takie podejście do szabatu mógł żywić jedynie Ktoś znajdujący się na miejscu Boga i sam będący Bogiem. Tylko Bóg-Prawodawca jest bowiem Panem szabatu, mającym prawo autorytatywnie zarządzać, jak należy obchodzić ten niezwykle istotny w religii żydowskiej dzień. W tym świetle wypowiedzi Pana Jezusa dotyczące szabatu pokazują raczej Jego autorytet, a nie luzackie podejście do wypełniania obowiązków religijnych.

Podobnie interesujące są słowa Chrystusa skierowane do członków rodziny, chcących przywołać go do siebie, podczas gdy gromadziły się wokół Niego tłumy. „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” – mówi Pan Jezus w Ewangelii według świętego Marka [Mk 3, 34-35]. Twierdzenia te mogą sugerować niechęć „wyluzowanego” Pana Jezusa wobec więzów rodzinnych. Jednak ta „kontrkulturowa” interpretacja byłaby nadużyciem. Istotnie, więzy rodzinne tracą swój absolutny charakter w świetle Objawienia. Z drugiej jednak strony i w tym przypadku chodzi raczej o podkreślenie najwyższego autorytetu Boga-Człowieka, a nie Jego religijnego i osobistego liberalizmu.

Wprawdzie podobne wezwania znajdujemy już u niektórych mędrców Starego Testamentu. Wzywali oni do odejścia od dotychczasowej rodziny i złączenie się z nową religijną wspólnotą. W ich jednak przypadku nowa rodzina obejmowała „starą” Torę – ścisłe przestrzeganie dotychczasowych przykazań. Tymczasem w przypadku Chrystusa jest inaczej. Jego nowa rodzina przyjmuje bowiem Torę samego Jezusa, Jego Przymierze. Podobnie jak w przypadku „panowania” nad szabatem, także i w tej sytuacji nie ma śladu liberalizmu, lecz podkreślenie przez Pana Jezusa Swego wyjątkowego statusu.

Wskazuje na to cytowany przez Benedykta XVI rabin Jacob Neuser, omawiający postawę Chrystusa wobec szabatu i więzi rodzinnych, tak świętych dla starozakonnych. Jego zdaniem „tego, czego wymaga ode mnie Jezus, może ode mnie wymagać tylko Bóg”.

Majestat Chrystusa w nauce Kościoła

Dzisiaj ludzie Kościoła rzadko mówią o Majestacie Chrystusa czy Jego królewskiej władzy. Te przemilczenia wraz z egalitarnym klimatem kulturowym sprzyjają traktowaniu Pana Jezusa jako „dobrego Kumpla”. W tym kontekście warto przywołać encyklikę Piusa XI „Quas Primas”, poświęconą społecznemu panowaniu Chrystusa. Jej lektura to doskonała odtrutka na niewłaściwe spoufalanie się z Mesjaszem. Przytoczmy tu przynajmniej fragmenty.

Jak zauważył Pius XI w encyklice Quas Primas „już od dawna weszło w powszechny zwyczaj, iż w przenośnym tego słowa znaczeniu nazywano Chrystusa Królem, a to z powodu najwyższego stopnia dostojeństwa, przez które przewodzi wszystkiemu i wszystkie stworzenia przewyższa. Mówimy przeto, iż Chrystus króluje w umysłach ludzi nie tak dlatego, że posiada głęboki umysł i ogromną wiedzę, ile raczej dlatego, że On sam jest Prawdą, a ludzie powinni zaczerpnąć prawdy od Niego i przyjąć ją posłusznie: mówi się, że króluje również w woli ludzi, nie tyle dlatego, iż nieskazitelna Jego wola ludzka zupełnie stosuje się do najświętszej woli Bożej i jej słucha, lecz że On naszą wolną wolę nakłania i natchnieniem swoim sobie ją podbija, abyśmy się zapalili do najszlachetniejszych czynów”.

Papież dodał również, że „Chrystus Pan jest Królem serc z powodu swojej, przewyższającej naukę miłości, z powodu łagodności i słodyczy, którą dusze przyciąga do siebie; nie było bowiem i nie będzie nikogo, kto przez wszystkich byłby tak umiłowany, jak Chrystus Jezus. Lecz, jeżeli głębiej wnikniemy w rzecz samą, przekonamy się, że imię i władza króla we właściwym tego słowa znaczeniu należy się Chrystusowi – Człowiekowi; albowiem tylko o Chrystusie – Człowieku można powiedzieć, że otrzymał od Ojca władzę i cześć i królestwo, gdyż jako Słowo jedną i tę samą z Ojcem posiadający istotę, musi mieć wszystko z tymże Ojcem wspólne, a więc także najwyższe i nieograniczone panowanie nad całym stworzeniem”.

Król to nie dobry kumpel, lecz ktoś cechujący się majestatem i stojący na o wiele wyższym poziomie hierarchii. Uznanie czyjejś godności królewskiej skłania do czci względem tej osoby, a nie do nadmiernego bratania się. Czy jednak tego typu nauczanie nie jest jedynie echem wieków minionych. Otóż nie? Na przykład obecny Katechizm uczy, że „wierzący powinien świadczyć o imieniu Pańskim, odważnie wyznając swoją wiarę. Przepowiadanie i katecheza powinny być przeniknięte adoracją i szacunkiem dla imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Przykłady wzywania przez Kościół do szacunku wobec Pana Jezusa można oczywiście mnożyć. Lepiej jednak w tym miejscu skupić się na świeckich trendach sprzyjających spoufalaniu się z Bogiem-Człowiekiem.

Egalitaryzm kultury przenika do religii

Traktowanie Pana Jezusa jako „dobrego Kumpla” wpisuje się w szerszy kontekst kulturowy. Egalitarna Rewolucja obejmuje bowiem coraz to nowe sfery życia i to od kilkudziesięciu lat. Jak zauważał na kartach „Rewolucji i kontrrewolucji” brazylijski myśliciel i działacz katolicki Plinio Corrêa de Oliveira chodzi między innymi o równość między klasami społecznymi, uczniami i nauczycielami, rodzicami i dziećmi, częściami kraju czy też samymi krajami. Socjalizm, jak również walka z monarchią stanowią przejawy egalitaryzmu w sferze społecznej i politycznej.

Jednak istnieje również egalitaryzm w sferze religijnej. Wyraża się on choćby w głoszeniu równości pomiędzy różnymi wierzeniami bez względu na ich rzeczywistą treść. W tym przypadku muzułmańska poligamia staje w jednym szeregu z chrześcijańską monogamią, a wezwania do mordowania niewiernych z wezwaniami do męczeństwa. Jednak może jeszcze bardziej niepokojąca jest równość w sferze eklezjalnej. Chodzi tu o odzieranie z majestatu osób w szczególny sposób symbolizujących Chrystusa.

Na przykład w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacząco zmniejszył się przepych związany z urzędem papieskim. W 1965 roku Paweł VI przekazał tiarę na cele dobroczynne. Był on zarazem ostatnim uroczyście koronowanym papieżem. Tiara pozostała jednak w herbie papieskim. I to jednak zmienił jeden z kolejnych papieży – Benedykt XVI. Z kolei papież Franciszek wydaje się chętniej tytułować biskupem Rzymu niż papieżem.

Przykład idzie z góry i również biskupi oraz „zwykli” księża w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat często przyjmują bardziej „wyluzowaną” i „swojską” postawę. Coraz rzadziej widzimy duchownych w koloratkach czy też sutannach. Powszednieje zaś „luz” podczas Mszy świętych.

Nie mnie oceniać decyzje papieży czy kapłanów. Niemniej ich (zapewne niezamierzonym) skutkiem ubocznym jest coraz częstsze lekceważenie przez wiernych samego Zbawiciela. Ksiądz powinien być bowiem dla wiernych reprezentantem Chrystusa. Podczas Mszy działa wszak in persona Christi. Nie wynika to z jego osobistej doskonałości, lecz z przyjętego sakramentu święceń kapłańskich. Tymczasem, gdy kapłan stara się za wszelką cenę pokazać się jako „równy chłop”, to wiernym trudno traktować reprezentowanego przezeń Chrystusa oraz Mszę świętą z należnym szacunkiem.

Przywróćmy harmonię

Duchowni czy świeccy kierujący się „luzem” w zwracaniu się do Pana Jezusa kierują się niekiedy pragnieniem ukazania Jego miłosiernego oblicza. Słusznie mogą bowiem zauważyć, że często w minionych wiekach Boga przedstawiano wyłącznie jako Sędziego, a taki Jego obraz mógł zniechęcać wiernych. W efekcie doszło jednak do przechyłu wahadła w drugą stronę. Aby ukazać Bożą miłość zaczęto się z Bogiem spoufalać i stąpać po cienkim lodzie prowadzącym ku bluźnierstwu.

Pamiętajmy jednak, że religia katolicka potrafi łączyć pozorne przeciwieństwa. Na przykład bogactwo dawnych ceremonii papieskich z ubóstwem mnicha. Miłosierdzie i sprawiedliwość. Również cześć dla Majestatu Boga może i powinno iść w parze z uznaniem Jego bezgranicznej miłości usuwającej niezdrowy lęk. Naprawdę nie potrzeba w tym celu traktować Zbawiciela jak równego sobie czy „dobrego kumpla”.

Stanisław Bukłowicz

Nowy Rzymski Panteon – Ks. Murziński

Ofiara Chrystusa a ohyda spustoszenia – Ks. dr Paweł Murziński

Polska jako naród wybrany – Ks. dr Paweł Murziński

Abp Jędraszewski: Trwa rewolucja neomarksistowska. To zamach na prawdę.

Abp Jędraszewski: Trwa rewolucja neomarksistowska. To zamach na prawdę o człowieku

abp-jedraszewski-rewolucja-neomarksistowska-zamach-na-prawde

Abp Marek Jędraszewski. Foto: PAP
Abp Marek Jędraszewski. Foto: PAP

W świecie zachodnim trwa rewolucja neomarksistowska, która coraz bardziej pragnie objąć także umysły i serca ludzi w Polsce. Jest też zamach na prawdę o samym człowieku w postaci ideologii gender. Mamy do czynienia z zamachem na wolność religijną – mówił we wtorek w Ludźmierzu metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.

„Od 1968 roku trwa w świecie zachodnim rewolucja neomarksistowska, która coraz bardziej pragnie objąć także umysły i serca ludzi żyjących na polskiej ziemi. Mamy do czynienia najpierw z zamachem na samą prawdę, ponieważ mówi się, że każdy ma własną prawdę. Stąd narracje, które nijak mają się do obiektywnych faktów” – mówił w homilii podczas uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w ludźmierskim sanktuarium abp Jędraszewski.

Według metropolity krakowskiego, mamy obecnie do czynienia z „zamachem na prawdę o samym człowieku w postaci ideologii gender.

„Kwestionuje się to, czy ktoś jest od chwili poczęcia kobietą lub mężczyzną. Neguje się najbardziej podstawowe i oczywiste prawa nauki, zwłaszcza biologii i genetyki, a tych, którzy ośmielają się sprzeciwić tej pozbawionej jakiejkolwiek racjonalności ideologii, prześladuje się” – powiedział.

Abp Jędraszewski stwierdził, że mamy do czynienia z zamachem na wolność religijną.

„Przecież pojawiają się takie głosy w dzisiejszej Polsce, żeby usunąć religię ze szkół. Inni domagają się +opiłowania katolików+. Byliśmy świadkami budzącej przerażenie kampanii uderzającej w samą świętość kardynała Karola Wojtyły i świętego Jana Pawła II Wielkiego. Świat nie mógł tego pojąć, jak Polska mogła na raz odwrócić się od najwspanialszego wśród rodu Polaków – i to na podstawie SB-ckich dokumentów” – powiedział.

Metropolita krakowski przypominał także słowa kard. Stefana Wyszyńskiego wypowiedziane 60 lat temu, także w Ludźmierzu: „Módlcie się o wolność Kościoła w ojczyźnie naszej, o wolności waszą, o prawo do prawdy, abyście mogli bez przeszkód uczyć swoje dzieci świętej wiary, módlcie się o sprawiedliwość i szacunek w Polsce, abyście nareszcie poczuli, że rządzą nami sercem a nie policją, abyście odczuli, że nie jesteśmy obcy w ojczyźnie naszej, że nie jesteśmy obywatelami gorszymi, drugiego rzędu dlatego tylko, że wierzymy i miłujemy Boga”.

„Po 60-ciu latach wracamy do słów kardynała Wyszyńskiego i rozumiemy ich aktualność w nowych zupełnie odsłonach. Potrzeba naprawdę wolności, sprawiedliwości i szacunku. Potrzeba miłości” – mówił abp Jędraszewski.

Metropolita krakowski mówił także , że „można by się spodziewać, że raport ONZ, który miał dotyczyć prześladowań religijnych będzie dotyczył przede wszystkim prześladowań chrześcijan, bo statystycznie codziennie kilkanaście osób traci życie tylko przez to, że wierzy w Boga”.

„Tymczasem raport ONZ o prześladowaniu religijnym na świecie dotyczy tego, że niektóre religie, zwłaszcza chrześcijaństwo, mówią, że istnieje grzech, a mówiąc, że jest grzech wprowadzają podziały między ludźmi i przez to piętnują tych, którzy są grzesznikami. Więc według ONZ, trzeba by zabronić Kościołom głoszenie prawdy o tym, że jest grzech i ograniczyć ich wolność. To kolejne trudne do wyobrażenia przejaw totalitaryzmu ideologicznego. W imię wolności walczyć z prawdą Ewangelii. W imię wolności podważać to wszystko, czym żyjemy, co przeżywamy także dzisiaj” – powiedział abp Jędraszewski.

We wtorek przypada jubileuszu 60-lecia koronacji figury Matki Bożej Ludźmierskiej. Uroczystość ta miała miejsce 15 sierpnia 1963 r., a dokonali jej Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński wraz z ówczesnym biskupem krakowskim Karolem Wojtyłą. Podczas błogosławieństwa wiernych, z rąk ukoronowanej figury Gaździny Podhala wypadło berło, które w locie pochwycił biskup Wojtyła. Ten epizod skomentował prymas: „No Karol, Matka Boża przekazuje Ci władzę”. Słowa te nabrały nowej wymowy, gdy wkrótce biskup Wojtyła został arcybiskupem metropolitą, następnie kardynałem i wreszcie papieżem.

==========================

mail:

Co z tym ma wspólnego Marks.
To są pomysły amerykańskich propagandzistów  likwidacji 90% ludzkości.

Światowe Dni Młodzieży: IKEA w akcji częstowania się opłatkami [“Komunię” daje prawie goła – …ale biusthaltera nie zdjęła]. Zalecają : Odwiedzić synagogę, meczety oraz świątynię hinduizmu. James Martin, homo-jezuita wygłosił orędzie. Franciszek też.

Światowe Dni Młodzieży zalecają : Odwiedzić synagogę, meczety oraz świątynię hinduizmu. James Martin, homo-jezuita wygłosi orędzie.

Między religiami z naciskiem na klimat i deptanie katolicyzmu

SDM

Organizatorzy Światowych Dni Młodzieży zalecają na swojej stronie Lisboa2023.org, aby odwiedzić synagogę (Sinagoga Shaare Tikvah), meczety (Mesquita Central de Lisboa, Centro Ismaili) oraz świątynię hinduizmu (Templo Radha-Krishna) w Lizbonie.

W harmonogramie znalazło się miejsce na “Sadzenie drzew dla religii” (2 sierpnia) w celu “zaprezentowania harmonii w różnicach pomiędzy wspaniałymi tradycjami ludzkości”. [sic !!]

To doskonale wpisuje się w postawę rezygnacji z nawracania młodzieży, prezentowanej przez neo-kardynała Aguiara.

Ponadto, pielgrzymi będą zachęcani do rezygnacji ze spożywania mięsa przez rok w ramach tzw. “redukcji śladu węglowego” tak, aby “te Światowe Dni Młodzieży były jak najbardziej zgodne ze zrównoważonym rozwojem”.

Homo-religię zaprezentuje nie kto inny jak James Martin, homo-jezuita, który potwierdził swój udział w charakterze mówcy.

Warto wspomnieć, że w tym samym czasie odbywa się dzienna Msza Obrządku Rzymskiego w Lizbonie (29 lipca – 6 sierpnia) w parafii São Nicolau.

=======================

Miło wspominamy rok 1986: Też sadzili drzewka…


========================

mail:

Do rozdania Komunii Novus Ordo wykorzystano miseczki na orzeszki ziemne z Ikei.

Miski rozdano koncelebrującym kapłanom. Nikt nie pofatygował się żeby zdjąć z nich folię, czy też odkleić kod kreskowy (widoczne na foto).

====================

2 sierpnia Franciszek w dłuuugim przemówieniu powiedział:

To w stolicy Portugalii, przypomniał, podpisany został w 2007 roku Traktat Lizboński, w którym zapisano, że Unia Europejska zobowiązuje się do krzewienia pokoju, bezpieczeństwa, dobrobytu swoich narodów, zrównoważonego rozwoju Ziemi, solidarności i wzajemnego szacunku oraz ochrony praw człowieka. – To nie są tylko słowa, ale kamienie milowe dla drogi wspólnoty europejskiej – zaznaczył.

============================

O jakimś Jezusie Chrystusie i Jego Objawieniu – chyba zupełnie zapomniał.

===========================

Kardynał nominat Grzegorz Ryś w Lizbonie…

—————

mail: Czy ci młodzi ludzie dają kolegom opłatki, czy Ciało Pana Jezusa? W obu wypadkach jest to bluźnierstwo!

==========================

Wiktor

@WiktorLMM

Na Mszy świętej inaugurującej #ŚDM20203, #Lisboa2023 były tysiące księży i biskupów.

A tymczasem powszechne są takie obrazki.

To smutne, jak katolicy traktują największą świętość. Skoro my sobie to robimy, to jak inni mają z nas nie szydzić, mają się nie śmiać, nie szkalować…

Zdjęcie

==============================

Dialog dziada z obrazem

Dialog dziada z obrazem

Stanisław Michalkiewicz 2.08.2023 dialog-dziada-z-obrazem

Z okazji osiemdziesiątej rocznicy rzezi wołyńskiej, podczas której Ukraińcy z niespotykanym okrucieństwem, któremu dziwowali się nawet Niemcy, wymordowali co najmniej 100, a być może 150 lub nawet 200 tysięcy Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – bo nie było przy tym księgowego, który by te ofiary policzył – odbyły się przedstawienia z udziałem JE abp. Stanisława Gądeckiego oraz pana premiera Mateusza Morawieckiego.

Przedstawienie z udziałem Ekscelencji odbywało się według formuły „przemawiał dziad do obrazu – a obraz do niego ani razu”. Ekscelencja zaprezentował bowiem swemu rozmówcy, greckokatolickiemu arcybiskupowi Światosławowi Szewczukowi, listę polskich oczekiwań w ramach „dążenia do prawdy” i „pojednania”. Tamten spokojnie wysłuchał tej tyrady, po czym udzielił przewielebnemu arcybiskupowi Gądeckiemu odpowiedzi wymijającej.

Wspomniał tam o „obustronnych ranach”, mając pewnie na myśli podobno autentyczny przypadek, kiedy to ukraiński rezun, zarzynając kolejnego Polaka, skaleczył się w rękę – a poza tym nietrudno sobie wyobrazić, jakie katusze musieli przeżywać biedni Ukraińcy, wyrzynając całe polskie wsie.

„Ulitujcie się nad nami, biednymi zbirami” – czytamy u Dostojewskiego. Jednym słowem: pełna symetria, w całkowitej zgodności z podstawową tezą ukraińskiej polityki historycznej, według której w 1943 roku na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej trwała „wojna domowa”. Jest to teza oczywiście fałszywa, bo żeby można było mówić o „wojnie” – wszystko jedno: domowej czy nie – muszą być przynajmniej dwie strony wojujące.

Tymczasem tam niczego takiego nie było. Była jedna strona mordująca i druga mordowana, a celem tego przedsięwzięcia było stworzenie narodowi ukraińskiemu odpowiedniej przestrzeni życiowej, z której – mówiąc nawiasem – korzysta do dnia dzisiejszego, zaświadczając przed światem, że zbrodnia jednak popłaca.

Ani kroku wstecz

Krótko mówiąc: Ukrainiec nie cofnął się nawet o krok – bo jak inaczej ocenić sformułowanie, że pojednanie „wymaga wzniesienia się ponad zwykłą miarę sprawiedliwości, zwłaszcza ze strony tego, który w większym stopniu – często w sposób uzasadniony – czuje się ofiarą”. Najwyraźniej ukraiński hierarcha oczekuje, że Polacy, którzy „czują się ofiarami”, łaskawie dodając, że „często w sposób uzasadniony”, „wzniosą się ponad zwykłą miarę sprawiedliwości” – a skoro tak, to kto wie, czy nie będą musieli przyzwyczaić się do kultu Stefana Bandery? Jak pisze Stanisław Lem w „Głosie Pana” – „nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie”.

Pewne światło na tę sprawę rzuca spostrzeżenie abp. Światosława Szewczuka, który wspominał o „balsamie Ducha Świętego”, którym ma być „dialog i przebaczenie”. Tym razem wygląda na to, że dysponentem wspomnianego „balsamu” jest amerykański prezydent Józio Biden – bo nietrudno się domyślić, że przedstawienie w warszawskiej katedrze w ogólnych zarysach wyreżyserowali pierwszorzędni fachowcy z Departamentu Stanu – o czym świadczy deklaracja we wspólnym „orędziu”, że Ukraińcy tym razem walczą za wolność „naszą i waszą”. Ta podawana do wierzenia teza ukraińskiego Sztabu Generalnego stanowi znakomity pozór moralnego uzasadnienia dla prezentowanej przez Ukraińców wobec całego świata postawy roszczeniowej, a wobec Polski – nawet mocarstwowej, o czym przekonaliśmy się z wystąpień ambasadora Zwarycza i szefa ukraińskiego IPN pana Drobowycza.

Inna sprawa, że przecież nie można głośno mówić, iż Stany Zjednoczone w roku 2014 kupiły sobie Ukrainę za 5 miliardów dolarów, żeby wkręcić ją w maszynkę do mięsa i w ten sposób „osłabiać Rosję” – jak w niepojętym przypływie szczerości zeznał amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin. No a teraz pojawiły się skrzydlate wieści, że Amerykanie prowadzą dyskretne rozmowy z Rosją – prawdopodobnie o tym, jakby tu tę całą kłopotliwą Ukrainę jakoś korzystnie sprzedać. I co będzie, co Ekscelencje napiszą w kolejnym pojednawczym orędziu, gdy już sprzedadzą?

Duch tchnie, kędy chce

Z kolei pan premier Morawiecki, jak przystało na polityka szykującego się do wyborów, pojechał na Ukrainę, gdzie odwiedził miejsca po dwóch wsiach wymordowanych i zrównanych z ziemią przez UPA: Ostrówki i Puźniki, gdzie zaćwierkał zgodnie z potrzebą chwili: „Nie możemy na to (to znaczy na wbijanie przez Putina klina między Ukraińców i Polaków – SM) pozwolić – szczególnie w tym czasie, kiedy ukraińscy żołnierze walczą o swoją wolność i niepodległość, ale także o nasze bezpieczeństwo i naszą przyszłość”. Brzmi to niepokojąco, bo skoro Ukraińcy tak się poświęcają dla naszego bezpieczeństwa i przyszłości, to jak już kurz opadnie, pewnie przedstawią nam rachunek.

A jeśli kurz nie będzie chciał opaść, to pewnie będziemy musieli dotrzymać im towarzystwa – zwłaszcza gdy na szczycie NATO w Wilnie nie dojdzie do wypracowania „jednolitej strategii wobec Ukrainy” – o czym wspominał wcześniej były sekretarz generalny NATO, a obecnie doradca prezydenta Zełenskiego, pan Anders Rasmussen. Pan premier Morawiecki oświadczył też, że „nie spocznie”, dopóki „ostatnia ofiara zbrodni wołyńskiej nie zostanie odszukana”. Gdybyśmy przywiązywali wagę do tego, co mówi pan premier Morawiecki, musielibyśmy obawiać się o jego zdrowie, a nawet życie – bo trudno sobie wyobrazić, żeby pan premier wytrzymał bez odpoczynku następne 80 lat.

Na szczęście nie musimy do takich deklaracji przywiązywać wagi, bo po wyborach wszystkie te zaklęcia zostaną zapomniane, podobnie jak została zapomniana deklaracja o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, podpisana w sierpniu 2012 roku w Warszawie – z jednej strony przez JE abp. Józefa Michalika, a z drugiej przez patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Nawiasem mówiąc, również tamta deklaracja była rezultatem słynnego „resetu”, jakiego 17 września 2009 dokonał amerykański prezydent Barack Obama, który już wtedy musiał dysponować „balsamem Ducha Świętego” i posmarował nim gdzie i kogo było trzeba. Ale potem zmienił zdanie, posmarował pięcioma miliardami dolarów Ukrainę, dzięki czemu dzisiaj „balsam Ducha Świętego” smaruje Ukraińców, a kto wie, czy również nie JE abp. Stanisława Gądeckiego?

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna”

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna” 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=20634  https://eglise-vivante.wistia.com/medias/tks0okzwcq

https://bcp-video.org/pl/pseudoreligia/  https://rumble.com/v30ddiq-pseudoreligia.html

cos.tv/videos/play/45873099533751296  ugetube.com/watch/Fe6xStexUS9HotJ

Podstawą pseudo-religii New Age nie jest ateizm, ale renesans pogaństwa, które odrzuca prawdziwego Boga i jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Współczesne neopogaństwo jest połączone z ezoteryzmem, który miesza różne pogańskie pseudoduchowości z chrześcijaństwem.

Temu synkretyzmowi otworzył już drzwi II Watykański Sobór, a zwłaszcza deklaracja Nostra aetate. Pseudo-papież Franciszek intronizował demona Pachamamę w Watykanie i sam się w Kanadzie poświęcił demonom i szatanowi. W tym duchu promuje synodalną drogę, której kulminacja ma nastąpić tej jesieni. Promując LGBTQ, postawił się w otwarty sposób przeciwko Bogu i samej istocie chrześcijaństwa.

Poprzez stopniową satanizację ludzie stają się mediami demonów, niezdolnymi do przyjęcia prawdy i zbawienia. Chodzi o systematyczne naruszanie ludzkiej natury poprzez stopniowe usuwanie sumienia i rozumu. Zanika zmysł odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa. Jest to również częścią ideologii pogańskiego buddyzmu, który twierdzi , że najgorszą istotą jest kobieta. Nienawiść do kobiety jest spowodowana jej misją jako nosicielki życia, co jest sprzeczne z celem buddyzmu, którym jest samozniszczenie. Dlatego według nich kobieta nie może być zbawiona, dopóki nie zostanie tzw. transformowana w mężczyznę. Gender-absurd jest promowany nie tylko buddyzmem, ale także gnozą, która kojarzy się z ezoteryką.

Gnoza ma u swoich korzeni fałszywy szacunek religijny. Poprzez różne etapy poświęcenia, czyli inicjacji, otwiera ludzką duszę i potajemnie podporządkowuje ją szatanowi. Obiecuje człowiekowi niezwykłe zdolności, ale w rzeczywistości czyni go medium duchowych istot, które chrześcijaństwo identyfikuje jako demony, a osobę jako opętaną. Ta droga związana jest z różnymi formami okultyzmu, czyli z wyzwalaniem i działaniem tych sił duchowych, tzw. energii. Wszystko to jest opakowane w filozoficzną, a nawet naukową terminologię z duchowym lub nawet mistycznym słownictwem, którym zwodzi się wiele poszukujących i szczerych dusz.

Zwolennicy gnostycyzmu propagują pogląd, że podział ludzi na mężczyzn i kobiety rzekomo jest czymś złym, rzekomo dziełem złego demiurga. Lucyfera nazywają dobrym demiurgiem, czyli bogiem. On, ich zdaniem, nie uznaje tej naturalnej ludzkiej rzeczywistości. Pytacie: dlaczego? Ponieważ demony nie mają płci. Dlatego podstawą satanizacji ludzkości dzisiaj jest właśnie LGBTQ-chaos. Jest zbudowany na kłamstwach. Nie ma komórek homoseksualnych ani komórek, które są w połowie męskie, a w połowie żeńskie. Nauka wyraźnie mówi, że płeć człowieka jest dana biologicznie.

Osoba z chromosomami XX jest kobietą, podczas gdy osoba z jednym chromosomem X i jednym chromosomem Y jest mężczyzną. Od niepamiętnych czasów wszyscy wiedzieli, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta, i nie potrzebowali do tego naukowej wiedzy o chromosomach. Gnostycy mają fałszywy ideał człowieka – tzw. androgyne. Etymologia słowa androgyne składa się z dwóch greckich słów: ανήρ (anér) – „mężczyzna” i γυνή (gyné) – „kobieta”. Więc jest to swego rodzaju hermafrodyta. W ten sposób człowiek schodzi mniej więcej do poziomu dżdżownic.

Pseudopapież propagując ideologię LGBTQ, promuje satanizm, który odrzuca rzeczywistość wyjątkowości ludzkiej natury istniejącej wyłącznie jako mężczyzna lub kobieta. W ten sposób publicznie buntuje się przeciwko Bogu Stwórcy. Jeżeli są sztucznie niszczone podstawowe warunki istnienia ludzkości – przekazywania życia, to za tym stoi jasny cel, a mianowicie samozniszczenie. Za tym samym celem, ukrytym za osiągnięciem tzw. nieśmiertelności, podąża także tzw. transhumanizm. Propaguje go nie tylko NWO, ale także Bergogliowy odstępczy Watykan.

Chora transhumanistyczna ideologia prowadzi do utraty osądu i rozsądku, a także utraty postrzegania rzeczywistości. Celowo zwiększa poziom oszustw i najokrutniejsze kłamstwa przedstawia opinii publicznej tak, jakoby były rzeczywistością. Za całym tym systemem opartym na kłamstwie stoi duch kłamstwa i śmierci – szatan. Każdy, kto daje się wciągnąć w ten kłamliwy system myślenia, przyjmuje ducha kłamstwa i jest zgubiony, idzie drogą do wiecznego potępienia.

Biskupi, którzy zaprzeczają, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę oraz twierdzą, że Bóg stworzył homoseksualistów, transseksualistów, Q-seksualistów itp., sprzeciwiają się porządkowi stworzenia i buntują się przeciwko Bogu Stwórcy. Głoszą szatańską antyewangelię, za którą ściągają na siebie bożą anatemę, czyli wykluczenie i wyklęcie z Kościoła.

W wyniku pierworodnego grzechu natura ludzka została złamana, zdeformowana. Patologie przejawiły się zwłaszcza w postaci perwersji seksualnych, które otwierają człowieka na demoniczne siły. Dlatego, gdy Jezus wypędzał nieczyste demony, ludzie byli również uzdrawiani z niemowy, głuchoty i innych chorób. Przypominamy, że na przykład Q-orientacja jest związana z morderstwami na tle seksualnym. Na Ukrainie mężczyzna z tą Q-orientacją podciął gardło ponad 50 kobietom. Ten morderczy i zarazem nieczysty duch prowadzi do moralnego i fizycznego samobójstwa ludzkości. A tej zbrodni przeciwko ludzkości służy nadużywany papieski autorytet. Pseudopapież Franciszek i jego synodalna droga chce, aby wszyscy biskupi byli „otwarci” dla LGBTQ osób.

Konwersja na biskupów „otwartych” [na pokusy i zwodzenia szatana] , której bezwzględnie domaga się Begoglio, jest zdradą Chrystusa i oddaniem duszy szatanowi. Taka dusza będzie wówczas opętana przez nieczyste demony. Oni poprzez takich biskupów-„otwartych” – będą bezczelnie i cynicznie drwić z ukrzyżowanego Zbawiciela. W ten sposób biskupi praktycznie zaakceptują homoseksualizm jako normę i będą utwierdzać tych ludzi w grzechu, a tym samym na drodze do piekła. Droga synodalna jest drogą odrzucenia praw Bożych i bojkotu prawdziwej pokuty, bez której nikt nie będzie zbawiony. Swoim witaniem, współczuciem i delikatnością biskupi-witacze dopuszczają się największego okrucieństwa wobec zwiedzionych i oszukanych dusz. Nie pozwalają im się zbawić przez Chrystusa.

Droga synodalna prowadzi do ucieleśnienia kościelnego bergogliańskiego transhumanizmu. Ona wiąże się z satanizacją i redukcją człowieczeństwa, czyli z programem Nowego Porządku Świata (NWO), oddającym cześć wielkiemu architektowi wszechświata. Nie jest to jednak Bóg, lecz szatan.

Bergogliański odstępczy anty-kościół dąży do przekształcenia się w synagogę szatana. Jest to ukryty proces maskowany ciągłym oszukiwaniem pozytywnymi i religijnymi frazesami. Jak to możliwe, że już na pięciu kontynentach pod pozorem spotkań kontynentalnych miała miejsce ukryta satanizacja? Jak to możliwe, że biskupi tę zbrodnię i samobójstwo zaakceptowali? Dlaczego nie bronili Chrystusa i Jego nauki i nie ostrzegali powierzonych dusz!? Ponieważ popadli w herezję tzw. papalatrii! Największy przeciwnik Boga działa jako namiestnik Chrystusa, publicznie niszczy wszystkie Boże prawa i przykazania, a oni nadal czczą go jako namiestnika Boga na ziemi i następcę apostoła Piotra!

Szczerzy katolicy pytają: Czy Bergoglio jest prawdziwym czy fałszywym papieżem? Jeśli ktoś twierdzi, że jest prawdziwym papieżem, zaprzecza podstawom całego chrześcijaństwa. Więc nie jest już chrześcijaninem. Wykluczył się wraz z Bergoglio z Kościoła Chrystusowego. Niech każdy katolicki biskup weźmie sobie za wzór byłego nuncjusza w USA, Carla Marię Vigano. Niech tak jak on wezwie uzurpatora papiestwa do abdykacji i już mu się nie podporządkowuje! Fałszywe posłuszeństwo jest dziś duchowym samobójstwem.

Biskupi jako kolegium są odpowiedzialni za dzisiejszy Kościół! Jeśli nie wykorzystają swojego apostolskiego autorytetu, to swoją biernością, czyli tchórzostwem, współdziałają w samozniszczeniu Kościoła. Ponownie niech każdy biskup uświadomi sobie, że do jeziora ognia najpierw zostaną wrzuceni tchórze (Ap 21:8). Czyli, konkretnie ci biskupi, którzy przeciwko uzurpatorowi papiestwa i jego LGBTQ synodalnej drogi się nie przeciwstawiali. Czyniąc to, publicznie zaparli się Jezusa Chrystusa i zdradzili Go, jak apostoł Judasz.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr          + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

12.06.2023

Pseudoreligia New Age à la Droga synodalna

vkpatriarhat.org/en/?p=23239  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9945  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16671  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=13209  /español/

Przeciwko „ewolucji Kościoła”. W takiej wizji Bóg nie istnieje…

Przeciwko „ewolucji Kościoła”. W takiej wizji Bóg nie istnieje…

przeciwko-ewolucji-kosciola

Marcin Zieliński w emocjonalnym uniesieniu / Fot. YouTube

Wizja Kościoła jaką reprezentuje papież Franciszek, przedstawia nieustanny progres, swoistą ewolucję natury religii katolickiej. Franciszek w przesłaniu na Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie mówi, żeby być poetami, tworzyć coś nowego! „Bardzo piękna” interpretacja wiary, niestety nie jest ona katolicka. Papież wyraźnie pogardza tym, co stare w Kościele, a wywyższa to co nowe. W takiej wizji Bóg nie istnieje, ponieważ dopiero staje się i będzie istnieć za parę lat, być może po Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie.

Bóg „Jest tym, który jest”, to podstawowy przymiot Boga. Bóg po prostu jest! Kościół jest!

Te piękne prawdy podkreślają wartość bytu samego w sobie. Byt stoi nieskończenie wyżej od procesu, ponieważ proces nie może zaistnieć bez bytu, a byt istnieje bez procesu.

Te podstawy religijne, które jeszcze sto lat temu znały dzieci z podstawówki, umknęły całkowicie wielkim filozofom i teologom w Watykanie. Można by się z tego śmiać, gdyby nie było to straszne, ponieważ polityka papieża Franciszka prowadzi wprost do unicestwienia wiary katolickiej. Sakramenty i dogmaty nie mogą być płynne, ponieważ ich cechą nadaną przez Boga jest niezmienność. Papież i Kościół instytucjonalny istnieją w zasadzie tylko i wyłącznie po to, żeby bronić tych darów danych przez Pana Jezusa, o które ten się upomni na końcu czasów. Powoływanie się na posłuszeństwo nie za wiele pomoże, kiedy Bóg nie zastanie swojego Ciała na Mszy Świętej, a skaczących katolików na spotkaniu „ChwałuMu” z Marcinem Zielińskim. To nie są żarty. Nie należy obawiać się tej prawdy, ponieważ ta jest niezniszczalna.

Przyczyną herezji modernizmu, do której zalicza się ewolucjonizm, jest działalność wywrotowa zinfiltrowanego zakonu jezuitów, który kiedyś niósł sztandar Chrystusa w pierwszym szeregu. Człowiek może się zmienić, ale jego natura nie, ponieważ została ona nam dana z góry od Boga. Jak to możliwe? Nasza natura jest wolna, możemy zaprzeczyć samemu sobie i nie uznać swojej natury. Można ją odrzucić. Do tego namawia nas modernizm.

Odpowiedzią na to jest modlitwa, różaniec święty, dążenie do wewnętrznej doskonałości duchowej, spalenie swoich wad w blasku krzyża, nieustanna kontemplacja Boga, zdrowa mistyka katolicka. To są rzeczy w zasięgu ręku. Polecam wszystkim dzieło „Trzy okresy życia wewnętrznego” Reginalda Garrigou-Lagrange OP.

Odpowiedzią na pychę ewolucji jest pokora modlitwy. Reakcją na fałszywe posłuszeństwo jest święta prawda. Odpowiedzią na atak jest zaakceptowanie woli Boga, która daje nam wolność.

„Teologia Franciszka” w miejsce teologii Chrystusa. Abp Fernández, czyli „zwieńczenie tragikomedii pontyfikatu Franciszka”.

Abp Fernández, czyli „zwieńczenie tragikomedii pontyfikatu Franciszka”

„Teologia Franciszka” w miejsce teologii Chrystusa.

11 lipca 2023 zwienczenie-tragikomedii-pontyfikatu-franciszka

#abp Fernandez #Amoris laetitia #doktryna #Dykasteria Nauki Wiary #First Things #National Catholic Register

(fot. Twitter/Victor Manuel Fernandez)

Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary chce, żeby wszyscy przeszli „transformację” w duchu „teologii Franciszka”.

Ma się to stać przy jednoczesnym odrzuceniu „niemoralnych metod” Kongregacji, którą kierowali wcześniej kardynałowie Ratzinger, Levada, Müller, Ladaria – oraz przy zdecydowanym zdystansowaniu się od nauczania śś. Pawła VI i Jana Pawła II.

Wybór takiej osoby na prefekta najważniejszego urzędu doktrynalnego Kościoła jest niczym innym, jak tylko „zwieńczeniem tragikomedii” pontyfikatu Jorge Mario Bergoglia; bo przecież abp Fernández, zwłaszcza jako ghostwriter Amoris laetitia, ponosi ogromną część odpowiedzialności za obecny chaos. Takie komentarze publikują prominentni publicyści na łamach „National Catholic Register” i „First Things”.

Johanathan Liedl na łamach „National Catholic Register” zwrócił uwagę, że abp Fernández przeprowadził swoisty «medialny blitz», po swojej nominacji na prefekta Dykasterii Nauki Wiary udzielając szeregu wywiadów mediom kościelnym i świeckim, w których wyłożył swoje pryncypia i zajął stanowisko na kilka szczegółowych tematów, jak na przykład inkulturacja oraz błogosławienie związków jednopłciowych.

Tej kampanii towarzyszył niecodzienny list, jaki do abp. Fernándeza wysłał sam Franciszek, wskazując, jakimi kryteriami hierarcha powinien kierować się na swoim urzędzie. Fernández, który został w międzyczasie nominowany kardynałem, sam zaprezentował się jako główny interpretator papieskiego listu. Niektórzy przypuszczali zresztą, że arcybiskup… sam napisał ten list, tak, jak wcześniej pisał część papieskich dokumentów (adhortacje Evangelii gaudium oraz Amoris laetitia, encyklikę Laudato si’).

Jonathan Liedl podkreslił, że jeżeli spróbuje się zestawić całą tę medialną aktywność abp. Fernándeza, można zauważyć kilka zasadniczych punktów. Jednym z nich jest odejście od tego, co papież Franciszek określił w liście do przyszłego prefekta mianem „niemoralnych metod” stosowanych w przeszłości przez Dykasterię Nauki Wiary. Nie wiadomo, o co tutaj dokładnie chodzi: wydaje się, że zarówno o działania Świętej Inkwizycji wobec heretyków, jak i o działania Kongregacji Nauki Wiary w ostatnich latach, kiedy dyscyplinowano błądzących teologów.

Co ciekawe, napisał Liedl, w żadnym z wywiadów abp Fernández nie wskazał na ciągłość instytucjonalną; zwracał raczej uwagę na to, że nadszedł czas przełomowego zwrotu w pracy Dykasterii. Sugeruje to odejście nie tylko od linii Świętej Inkwizycji, ale również od działalności bezpośrednich poprzedników Fernándeza: kardynałów Luisa Ladarii, Gerharda Müllera, Williama Levady – i wreszcie samego Józefa Ratzingera.

Liedl podkreślił też, że abp Fernández wskazywał zdecydowanie na konieczność uzgodnienia dokumentów Dykasterii Nauki Wiary oraz innych dykasterii kurialnych z aktualnym nauczaniem, to znaczy – z dokumentami i wystąpieniami papieża Franciszka. W jednym z wywiadów kardynał-elekt wskazał, że chodzi tutaj o zasadniczą spójność przekazu płynącego z Kurii Rzymskiej. Nie może być już tak, że z poszczególnych urzędów kurialnych wychodzą odpowiedzi, które nie uwzględniają perspektywy papieża. Kurialiści w teologii moralnej i duszpasterskiej muszą przejść „transformację” zgodną z kryteriami Franciszka. To ścisłe stosowanie się do wykładni Franciszka wiąże się też z podkreślaniem akceptacji różnorodności doktrynalnej, czego według Liedla nie można czytać inaczej, jak tylko w kontekście obecnych debat dotyczących takich kwestii jak antykoncepcja, czyny złe same w sobie, święcenia kobiet etc.

Innymi słowy można dojść do przekonania, że abp Fernández z jednej strony chce wręcz agresywnie promować nauczanie Franciszka, jednocześnie lekceważąc nauczanie jego poprzedników, zwłaszcza świętych Pawła VI i Jana Pawła II.

Jak zauważył Liedl, szczególnie wiele miejsca w swoich wystąpieniach kardynał-elekt Fernández poświęcił kwestii błogosławienia związków homoseksualnych. Przyszły prefekt Dykasterii Nauki Wiary sugerował w tej kwestii dokonanie jakiejś zmiany, choć nie wypowiedział się wprost; ostatecznie jednak w jednym z wywiadów wprost skrytykował dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2021 roku, który ogłosił zakaz błogosławienia związków homoseksualnych ze względu na ich grzeszność. Abp Fernández stwierdził, że temu dokumentowi brakuje «zapachu Franciszka».

Na inne problemy związane z postacią abp. Fernándeza zwrócił uwagę na łamach „First Things” Dan Hitchens. W swoim artykule wskazał, że to właśnie ten arcybiskup odpowiada za kluczowe passusy w ósmym rozdziale adhortacji Amoris laetitia papieża Franciszka, które sugerują możliwość dopuszczania do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach, nawet jeżeli ci nie żyją wstrzemięźliwie. W ósmym rozdziale, przypomniał Hitchens, pisze się jednak również szerzej o problematyce sumienia i moralności: adhortacja wskazuje, że dany człowiek może wprawdzie znać obiektywną zasadę moralną, a jednak w jego konkretnej sytuacji uznaje, że nie ma możliwości innego działania – i to pozwala mu działać tak dalej, ale już bez grzechu, choć ignoruje to obiektywną zasadę moralną.

„Co to w ogóle znaczy? Jedna interpretacja mówi, że uprawianie seksu pozamałżeńskiego jest dla niektórych ludzi po prostu nieuniknione: to smutna konieczność, jak alergia na pyłki w czasie wiosny” – wskazał publicysta. Oczywiście, z ósmego rozdziału Amoris laetitia wynikają także konsekwencje dotyczące innych obszarów niż moralność seksualna. Przykładowo Jean Vanier, przypomniał autor „First Things”, argumentował swego czasu na rzecz dopuszczalności eutanazji właśnie w oparciu o ósmy rozdział Amoris laetitia. W Watykanie pewien teolog twierdził, że Amoris laetitia narzuca nowe odczytanie Humanae vitae św. Pawła VI, tak, by w pewnych okolicznościach zaakceptować antykoncepcję. Powołując się na ósmy rozdział Amoris laetitia biskupi w Belgii wprowadzili też błogosławienie związków homoseksualnych. „I tak dalej. Za to ogromne zamieszanie abp Fernández ponosi wielką część odpowiedzialności” – wskazał Hitchens.

W homilii, jaką abp Fernández wygłosił w marcu, ubolewał nad… nauczaniem Kościoła na temat przyjmowania Komunii świętej. „Ta osoba nie może przyjmować Komunii, ta osoba nie może przyjmować Komunii… To straszne, że coś takiego stało się nam w Kościele. Dzięki Bogu, papież Franciszek pomaga nam wyzwolić się od tych schematów” – mówił kardynał-elekt. „Zasady niepozwalające komuś na przyjmowanie Komunii są, jak widać, po prostu «straszne»” – skomentował krótko Hitchens.

„Z tej intelektualnej katastrofy wyrosła wkrótce katastrofa duszpasterska. Dzięki rozdziałowi ósmemu niektóre parafie porzuciły kościelne ograniczenia dotyczące Komunii. Pewien biskup w Argentynie udzielił Komunii trzydziestu parom rozwodników w nowych związkach jednocześnie, tak jakby katolickiego nauczania już po prostu nie było. Na Malce zachęcono pary do przyjmowania Komunii, jeżeli czują się «pogodzone z Bogiem», tym samym odsuwając na bok dwa tysiąclecia dyscypliny sakramentalnej” – zauważył autor „First Things”

„Jakich cech należy oczekiwać od prefekta Dykasterii Nauki Wiary? Wysoko na mojej liście byłyby, po pierwsze, niezłomne przywiązanie do nauki Kościoła, głębokie odrzucenie błędów i dwuznaczności w kwestiach doktryny; po drugie, pewna jasność, trzeźwa mądrość, która celuje w samo serce rzeczy. Arcybiskup Fernández, w obu kwestiach, robi dokładnie przeciwne wrażenie” – ocenił publicysta.

Wybór takiego człowieka na tak wysoką pozycję jest straszliwie złym żartem, w pewnym sensie kulminacją trwającej już dekadę tragikomedii tego pontyfikatu” – podkreślił.

Źródła: ncregister.com, firstthings.com Pach

==================================

mail:

I to szyderstwo ze św. Ignacego w tle..

=====================================

ONZ atakuje katolików, Kościół i wolność religijną

Ordo Iuris

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>

Szanowny Panie,
w czerwcu ukazał się raport specjalnego eksperta Komitetu Praw Człowieka ONZ poświęcony wolności religii. Dokument stwierdza, że głoszenie nauk moralnych Kościoła katolickiego na temat praktyk homoseksualnych uderza w „prawa człowieka osób LGBT”. Raport zaleca Papieżowi i innym przywódcom religijnym rewizję historycznej roli religii w „popełnieniu naruszeń praw człowieka”, doradza im poparcie dla wulgarnej edukacji seksualnej i edukacji genderowej. Na koniec, raport wzywa państwa ONZ do legalizacji bluźnierstw.Autorzy raportu atakują także podpisaną przez ponad 30 państw świata i wzmacniającą szacunek dla wolności religijnej „Deklarację Konsensusu Genewskiego”, w której uroczystym podpisaniu brali udział eksperci Instytutu Ordo Iuris – na specjalne zaproszenie administracji Prezydenta USA. Nie w smak była im także analiza, jaką przesłaliśmy „specjalnemu ekspertowi” w toku prac nad jego raportem. A byliśmy jedyną europejską, konserwatywną organizacją, która zabrała wtedy głos…Niestety ostateczny kształt publikacji potwierdził nasze obawy. Chociaż dzięki naszej interwencji dokument nie może cieszyć się z „jednomyślności” w sprawie potępienia religii, to z pewnością będzie wykorzystywany do narzucenia państwom genderowej cenzury, która uderzy w wolność religijną. Może także stanowić podstawę do wywierania ideologicznej presji na wspólnoty chrześcijańskie w sprawie zmiany nauczania na temat homoseksualizmu, tranzycji czy małżeństwa.Prawnicy Ordo Iuris będą reagować na wszelkie próby wykorzystywania raportu ONZ do wywierania presji na Polskę w celu wprowadzenia genderowych postulatów do naszego prawa.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskJednocześnie otaczamy opieką prawną ofiary antychrześcijańskiej agresji, która wciąż przetacza się przez Polskę. W maju zamaskowany mężczyzna zaatakował w centrum Elbląga grupę ludzi odmawiających publicznie różaniec w intencji powstrzymania procederu aborcji. Agresor połamał baner ukazujący skutki aborcji, uszkodził statyw od mikrofonu, zasilacz i wysięgnik do flagi oraz groził wolontariuszowi Fundacji Pro – Prawo do życia pobiciem, jeśli natychmiast nie zakończy zgromadzenia.Reprezentujemy pokrzywdzonego. Napastnika już zatrzymano, a Policja znalazła przy nim narkotyki. Prokuratura postawiła agresorowi zarzuty uszkodzenia oraz zniszczenia mienia, kierowania gróźb karalnych, a także posiadania narkotyków. Mężczyzna został objęty dozorem policji oraz zakazem opuszczania kraju.Występujemy również w obronie dwóch księży, którzy zostali pobici najprawdopodobniej tylko dlatego, że są kapłanami i nie bali się publicznie założyć sutanny. Reprezentujemy siostrę brutalnie zamordowanego w Siedlcach franciszkanina, walcząc o ukaranie mordercy.Poczucie bezkarności i przyzwolenia na podobne napaści wzmacniają w radykalnych aktywistach sądy, które uchylają się od ścigania wandali, uniewinniają nienawistników znieważających kościoły i symbole kultu religijnego.W czerwcu Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe umorzył postępowanie przeciwko uczestnikom gdańskiej parady ruchu LGBT z 2019 roku, którzy w trakcie wydarzenia sparodiowali procesję Bożego Ciała. Aktywiści mieli na sobie stroje imitujące szaty liturgiczne oraz nieśli przypominający monstrancję przedmiot, który ustylizowano na podobieństwo żeńskiego organu płciowego. Pomimo ewidentnie antychrześcijańskiego charakteru prowokacji, sąd uznał, że zachowanie oskarżonych nie miało na celu obrazy uczuć religijnych oraz nie dopatrzył się w nim szkodliwości społecznej.Nie mogąc pozwolić, by wulgarni prowokatorzy uniknęli kary za swoje czyny, złożyliśmy w imieniu pokrzywdzonych zażalenie na decyzję sądu. Jak zwykle, nasi prawnicy będą walczyć do końca. Liczymy, że ostatecznie wyrok zostanie zmieniony.Zwycięstwo w tej sprawie jest tym ważniejsze, że podczas zorganizowanej pod koniec maja w Gdańsku kolejnej parady środowisk LGBT, manifestanci zdewastowali jedną z najstarszych świątyń w tym mieście – Kościół św. Elżbiety Węgierskiej. Podczas procesji Bożego Ciała na warszawskim Ursynowie mężczyzna wjechał w wiernych samochodem. W ostatni poniedziałek wandale sprofanowali drogę krzyżową w Kielcach, malując sprayem symbole satanistyczne.Prawnicy Instytutu pomogą każdej ofierze podobnych aktów chrystofobicznej agresji.Budowaniu atmosfery szacunku dla chrześcijan i pokoju religijnego nie sprzyjają wypowiedzi radykalnych polityków, którzy zbijają polityczny kapitał atakując religię i Kościół. Wpisują się w nie pogardliwe słowa prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, który kilka tygodni temu przy okazji święta Bożego Ciała stwierdził, że publiczne katolickie procesje niedługo „przejdą do historii, a my będziemy je wspominać w kategoriach egzotyki lat minionych”. Tak samo należy oceniać wezwania do zakazu spowiedzi dzieci lub żądania wypowiedzenia konkordatu.Brak reakcji ze strony chrześcijan skutkowałby dalszym ośmielaniem sprawców przestępstw oraz stopniowym „opiłowywaniem” chrześcijan z ich praw. W rezultacie każdy wyznawca Chrystusa, który publicznie manifestuje swoją wiarę, modląc się na różańcu czy nosząc krzyżyk na szyi może stać się obiektem ataku radykałów.Dlatego tym ważniejsza jest czujność i natychmiastowe reakcje Ordo Iuris, a także pozytywne zakończenie każdej z wyżej opisanych spraw.Chciałbym z całą stanowczością powiedzieć, że bez wsparcia ludzi takich jak Pan nie będziemy mogli kontynuować naszej misji. Bo cała, szeroka aktywność Ordo Iuris w obronie chrześcijan i wolności religii zależna jest wyłącznie od hojności naszych Darczyńców.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskBierność chrześcijan pomaga radykałomChcąc uświadomić Polakom skalę zagrożenia wynikającego z chrystofobii, pracujemy nad cyklem esejów dotyczących skutków postulowanego przez lewicowych polityków „opiłowywania katolików” z praw. Przez wieki ponawiał się cykl napiętnowania katolików, odbierania im wolności kultu, prześladowania, krwawych represji… Tylko naiwny mógłby powiedzieć, że takie okrucieństwa nie mogą się już powtórzyć. Dlatego tym ważniejsza jest nasza czujność i reakcje.Opublikowaliśmy już eseje dotyczące historycznych przykładów takich działań we Francji i w Meksyku. W kolejnych omówimy przypadek Irlandii, a także ewentualne konsekwencje wypowiedzenia przez Polskę Konkordatu, wycofania religii ze szkół, wprowadzenia zakazu spowiedzi, likwidacji klauzuli sumienia czy usunięcia krzyży z przestrzeni publicznej.W tekście dotyczącym Francji szczegółowo analizujemy proces stopniowego ograniczania praw katolików w trakcie rewolucji francuskiej, który doprowadził do eskalacji antychrześcijańskiej agresji i masowych mordów. Wskazujemy, że w przededniu rewolucji nastawienie społeczeństwa francuskiego do Kościoła nie było wrogie, o czym świadczą skargi zgłoszone podczas ostatnich Stanów Generalnych zwołanych przez Ludwika XVI. Jedynie 10% z nich dotyczyło postulatu zniesienia dziesięciny, 4% kasaty zakonów, a 2% wyprzedaży dóbr kościelnych.Na początku rewolucji, to sami hierarchowie kościelni wystąpili z propozycją rezygnacji z dziesięciny i nacjonalizacji majątków kościelnych. Nie zaspokoiło to jednak żądań radykałów, którzy wkrótce potem doprowadzili do kasaty zakonów oraz przyjęcia przez Zgromadzenie Narodowe Konstytucji cywilnej kleru, która podporządkowała Kościół francuski państwu, odcinając go od łączności z papieżem. Radykałowie zobowiązali duchowieństwo do zaprzysiężenia dokumentu. Opornych księży siłą zmuszano do złożenia przysięgi, a tych, którzy nie ulegli – pomimo oporu wiernych – usuwano z parafii i represjonowano.Podsycanie atmosfery nienawiści do Kościoła doprowadziło do tzw. masakr wrześniowych w 1792 r., w trakcie których podburzony przez rewolucjonistów tłum okrutnie wymordował około 12 tys. ludzi uznanych za wrogów rewolucji. Było to preludium poprzedzające zinstytucjonalizowany jakobiński terror, w ramach którego wprowadzono ustawodawstwo skazujące niezaprzysiężonych duchownych i ukrywających ich wiernych na karę śmierci. Wszelkie przejawy oporu wobec antychrześcijańskiego radykalizmu były krwawo tłumione.Z kolei w eseju poświęconym Meksykowi wskazujemy, że wprowadzenie w tym kraju antychrześcijańskiego ustawodawstwa i prześladowań katolików na początku lat dwudziestych XX w. doprowadziły do wybuchu powstania Cristeros, które zmusiło lewicowy rząd do ustępstw oraz wstrzymania mordów na duchownych i niszczenia kościołów. Niestety po zaprzestaniu walki rządzący radykałowie nie dotrzymali warunków porozumienia, represjonując i mordując blisko 5 tys. byłych powstańców.Obecnie także w Polsce podnoszone są postulaty polityczne, które miałyby doprowadzić – tak jak we Francji czy w Meksyku – do wrogiego rozdziału Kościoła i państwa wraz z ograniczaniem praw chrześcijan. Dlatego w kolejnych tygodniach opublikujemy analizy, które pokażą, że te same zapędy, które obserwowaliśmy we Francji i Meksyku, są już obecne w Polsce.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskBronimy ofiar fizycznych napaściUświadomienie chrześcijanom zagrożenia wynikającego z ich obojętności na rosnącą agresję wobec chrześcijan jest sprawą kluczową – zwłaszcza w kontekście narastającej w Polsce atmosfery wrogości do Kościoła katolickiego, bagatelizowanej przez wielu polityków, publicystów, a nawet ludzi Kościoła, którzy zdają się nie dostrzegać kolejnych ataków na miejsca i obiekty kultu oraz na kapłanów, zakonników i tych, którzy nie boją się wyznawać publicznie swojej wiary. A takich przypadków jest niestety coraz więcej…Prawnicy Ordo Iuris świadczą bezpłatną pomoc prawną ks. Adrianowi Gałuszce, który został napadnięty pod koniec maja we Wrocławiu, gdy wracał w sutannie na plebanię po odprawieniu porannej Mszy św. Gdy przystanął na pasach, został uderzony w tył głowy przez mężczyznę, który zagroził duchownemu ponownym uderzeniem oraz wulgarnie go zwyzywał. Ks. Adrian zapytał, co mu zrobił, ale zamiast odpowiedzi otrzymał kolejny cios w głowę, w rezultacie którego jego okulary zostały połamane. Dlatego duchowny jest przekonany, że został napadnięty tylko dlatego, że był w sutannie. Wskazuje, że w tej okolicy inni kapłani padali już ofiarą ataków, będąc opluwanymi, gdy szli z sakramentem do chorych.Na szczęście zaatakowanemu kapłanowi pomogli przechodnie, którzy odciągnęli agresywnego napastnika. Mężczyzna został już zatrzymany przez policję. Okazało się, że był pod wpływem środków odurzających.Pomagamy też ks. Leonowi Czerwińskiemu z parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Pionkach pod Radomiem. Osiemdziesięcioletni staruszek został napadnięty w biały dzień na początku maja nieopodal kościoła i plebanii, gdy ubrany w komżę i stułę wracał od chorych parafian, których odwiedzał z Najświętszym Sakramentem.Agresor przewrócił księdza Leona na ziemię i pobił go. Policja zatrzymała podejrzanego, który przyznał się do zarzucanych mu czynów.Reprezentując siostrę zamordowanego w Siedlcach franciszkanina o. Maksymiliana Adama Świerżewskiego, walczymy o sprawiedliwą karę dla jego oprawcy, któremu postawiono zarzuty zabójstwa zakonnika w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Mężczyzna zadał zakonnikowi trzy ciosy w głowę i uciekł z miejsca zdarzenia. Nieprzytomny duchowny został znaleziony dopiero po kilku godzinach. Przewieziono go do szpitala, gdzie zmarł.Wcześniej przyczyniliśmy się do skazania i podwyższenia wyroku dla mordercy ks. prałata Adama Myszkowskiego, który został zamordowany przy użyciu wyrwanej kostki brukowej. Jego oprawca został ostatecznie skazany na karę 15 lat pozbawienia wolności. Interweniując w Szczecinie, doprowadziliśmy także do skazania mężczyzn, którzy brutalnie pobili proboszcza i kustosza Bazyliki św. Jana Chrzciciela w Szczecinie, ks. dr. Aleksandra Ziejewskiego, który został zaatakowany w kościele, gdy przygotowywał się do odprawienia niedzielnej Mszy św.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskStop bezkarności chrystofobicznych wandaliO ile w przypadkach fizycznych napaści na wiernych i duchownych, sądy stają po stronie ofiar, skazując sprawców morderstw, pobić i napaści, to gorzej jest, gdy dochodzi do ataków na miejsca i obiekty kultu. Wówczas sądy nie są tak chętne do wymierzania sprawiedliwości przestępcom.Przykładem takiej sytuacji jest wyrok Sądu Rejonowego w Poznaniu, który uniewinnił 32 aktywistów, którzy zakłócili niedzielną Mszę św. sprawowaną w poznańskiej katedrze. Po tym jak radykałowie ustawili się przed ołtarzem i zaczęli skandować proaborcyjne hasła, proboszcz katedry został zmuszony do przerwania liturgii. Pomimo tego, że zachowanie aktywistów wyczerpuje znamiona czynu zabronionego w art. 195 KK, a więc „złośliwego przeszkadzania publicznemu wykonywaniu aktu religijnego”, to sąd uniewinnił prowokatorów, twierdząc, że ich zachowanie nie było „złośliwe”.Po wniesieniu przez prokuraturę apelacji, złożyliśmy wniosek o wstąpienie do postępowania. Uczestnicząc w sprawie, przedłożymy sądowi naszą opinię prawną, w której wskażemy, dlaczego aktywiści powinni zostać ukarani za swoje zachowanie.Złożyliśmy także skargę kasacyjną w sprawie Moniki Strzępki, która została wybrana w konkursie na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego w Warszawie, mimo okoliczności wskazujących na niespełnienie przez nią wymogów określonych w ogłoszeniu o konkursie. Warto przypomnieć, że chodzi o artystkę, która w ramach inauguracji swojej kadencji na stanowisku dyrektora, zorganizowała wulgarną imprezę wymierzoną w uczucia religijne katolików, podczas której w uroczystej procesji wniesiono do teatru rzeźbę żeńskiego organu płciowego ustylizowanego na podobieństwo figury Matki Bożej.Po tym, jak przekazaliśmy naszą analizę w tej sprawie Wojewodzie Mazowieckiemu, wydał on rozstrzygnięcie nadzorcze stwierdzające nieważność zarządzenia Prezydenta Warszawy powołującego Monikę Strzępkę na dyrektora Teatru Dramatycznego. Niestety, wskutek skargi warszawskiego ratusza, Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody.Jako uczestnik postępowania, złożyliśmy skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, w której podnosimy między innymi, że program aktywistki był sprzeczny z wymaganiami konkursowymi. Wybór oferty tak odbiegającej od oczekiwań, to zmiana warunków konkursu, a w konsekwencji brak transparentności i równości szans, co stanowi też naruszenie przepisów regulujących przebieg takich konkursów.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskWzmacniamy wolność religijną PolakówAby wulgarni prowokatorzy nie mogli już bezkarnie atakować chrześcijańskich świętości, musimy zmienić wadliwe prawo, które pozwala przestępcom uniknąć sprawiedliwości. W parlamencie znajduje się przygotowany przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „W obronie chrześcijan” projekt ustawy nowelizującej Kodeks karny w obszarze przestępstw wymierzonych w uczucia religijne wierzących.Kilka tygodni temu ustawa miał być procedowana w Sejmie, ale – z niewiadomych przyczyn – została na kilka godzin przed głosowaniem zdjęta z porządku obrad. Chrześcijanie muszą się zaktywizować i wywrzeć na rządzących presję w celu przyjęcia dobrych zmian prawnych.Uchwalenie ustawy w obecnym kształcie jest tym ważniejsze, że po przyjęciu przez sejmową podkomisję postulowanych przez ekspertów Ordo Iuris poprawek, dokument przewiduje, że do skazania osób, które zakłócają obrzędy religijne, będzie wystarczył sam fakt zdarzenia – bez konieczności zastanawiania się nad tym, czy ich zachowanie było złośliwe czy nie.Wprowadzone do projektu zmiany zapewnią także pełną wolność wypowiedzi motywowanych religijnie, umożliwiając kościołom i ich wyznawcom głoszenie poglądów opartych na nauczaniu danego kościoła. O tym jak ważne jest przyjęcie tej nowelizacji świadczy także wspomniany raport ONZ, który uznaje, że chrześcijańskie przekonania „naruszają prawa osób LGBT”.Chcąc wzmocnić wolność religijną Polaków, przygotowaliśmy zbiór propozycji konkretnych zmian prawnych, które przedstawiliśmy podczas konferencji zorganizowanej razem z Katolicką Agencją Informacyjną w siedzibie polskiego Episkopatu. Proponujemy, aby gwarantowana w Konstytucji RP wolność sumienia uzyskała szersze umocowanie w Kodeksie pracy oraz ustawach branżowych. Pamiętając o pacjentach i pracownikach szpitali, chcemy wprowadzić rozwiązania zabezpieczające ich prawo do korzystania z opieki duszpasterskiej. Mając na uwadze szeroki zakres covidowych restrykcji w zakresie wolności religijnej, postulujemy, aby związki wyznaniowe o uregulowanym statusie prawnym mogły same decydować o ograniczeniach w zakresie sprawowania kultu. Zwracamy także uwagę na to, że w większości krajów Europy obowiązują dużo surowsze niż w Polsce warunki rejestracji związków wyznaniowych oraz przyznawania im szczególnych uprawnień, co utrudnia nowo tworzonym sektom uzyskiwanie przywilejów zastrzeżonych dla zweryfikowanych kościołów. Przedstawiamy także rozwiązania dotyczące likwidacji Funduszu Kościelnego w zamian za wyrównanie strat wyrządzonych przez władzę komunistyczną wspólnotom religijnym. Postulujemy, by uczniowie pragnący zdawać religię jako przedmiot dodatkowy na maturze, mieli taką możliwość.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskWspólnie obronimy prawa ludzi wierzącychNasze interwencje w ONZ, udział w pracach legislacyjnych Sejmu, obrona chrześcijan i kościołów są możliwe wyłącznie dzięki wsparciu konkretnych osób – naszych Przyjaciół i Darczyńców. Dlatego dzisiaj zwracam się do Pana, szczerze opisując także koszty, jakie ponosimy na realizację tej misji.Ciągły monitoring ONZ i innych globalnych organizacji, które mogą uderzyć w Kościół i prawa osób wierzących, a także opracowywanie specjalnych analiz i zgłaszanie uwag przygotowywanych przez naszych ekspertów to koszt miesięczny co najmniej 25 000 zł.Każde postępowanie przed sądem to podróże, spotkania, analizowanie akt sprawy, sporządzenie stosownych pism procesowych, sięganie po opinie ekspertów. W efekcie, wydatki związane z postępowaniami dotyczącymi fizycznych ataków na chrześcijan lub miejsca i obiekty kultu religijnego wynoszą od 8 000 do nawet 15 000 zł za każdą podjętą sprawę. Jednak ciągły nacisk naszych prawników powoli zmienia orzecznictwo i budzi aktywność organów ścigania.Pociągnięcie do odpowiedzialności sprawcy ataków na publiczny różaniec w Elblągu wymaga zarezerwowania 10 000 zł. Podobne koszty wiążą się z każdym z postępowań, prowadzonych w obronie zaatakowanych duchownych oraz postępowaniem, w którym występujemy w imieniu siostry zamordowanego kapłana z Siedlec.Doprowadzenie do końca sprawy Moniki Strzępki, która chce zmienić zasłużony stołeczny teatr w ośrodek propagujący ideologiczne postulaty lobby LGBT, wymaga przeznaczenia na ten cel jeszcze 8 000 zł. Wynik tej sprawy może przesądzić o losie wielu publicznych placówek kultury, które chcą opanować radykałowie.Przygotowanie każdej publikacji szczegółowo analizującej propozycje zmian prawnych w obszarze wolności religijnej to koszt rzędu 12 000 zł. Tylko za ich pomocą możemy skutecznie przekonać polityków do uchwalenia prawa poszerzającego zakres wolności religijnej.Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 60 zł, 90 zł, 150 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli skutecznie występować w obronie atakowanych wiernych i duchownych, walcząc o ukaranie sprawców napaści oraz ataków na kościoły i uczucia religijne Polaków.Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Jeśli chrześcijanie nie będą bronić swoich praw to wkrótce zostaną zepchnięci nawet nie do swoich świątyń, które są już dziś obiektami ataków, lecz – jak pierwsi wyznawcy Chrystusa – będą musieli kryć się ze swoją wiarą w katakumbach. Nie możemy do tego dopuścić. Wierzę, że z Pana pomocą zatrzymamy falę antychrześcijańskiej agresji, wzmacniając prawa ludzi wierzących oraz pociągając sprawców przestępstw do odpowiedzialności karnej.Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.
 Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iurisul. Zielna 39, 00-108 Warszawa+48 793 569 815www.ordoiuris.pl

Bp Athanasius Schneider: Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła

Bp Athanasius Schneider: Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła

#bp Athanasius Schneider #franciszek #herezje #Instrumentum Laboris #Kościół katolicki #Papież Franciszek #synod #synod o synodalności #synodalność

Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła, objawione przez Boga prawo moralne, życie i misję Kościoła i apostolskie prawo celibatu w Kościele łacińskim. O niebezpieczeństwach zawartych w najnowszym dokumencie synodalnym z Watykanu pisze JE bp Athanasius Schneider. Portal PCh24.pl publikuje cały artykuł Biskupa.

***

Wiele pytań narosło wokół obecnego „procesu synodalnego” i stąd gwoli służby trzodzie Chrystusa chciałbym wskazać na kilka istotnych punktów Instrumentum laboris dla październikowej sesji Synodu o Synodalności. Ten „Dokument roboczy” czy też Instrumentum zdaje się podważać Boską konstytucję i apostolski charakter życia i misji Kościoła katolickiego, zastępując go wymyślonym „kościołem synodalnym”, inspirowanym głównie przez kategorie protestanckie, społeczne i antropocentryczne. Poniżej zwracam uwagę na kilka zasadniczych obszarów troski.

Podważona zostaje Boża konstytucja Kościoła

Autorytet biskupi zostaje podważony przez Instrumentum laboris na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez wezwanie do „większego zaangażowania wszystkich wiernych, a tym samym do «mniej wyłączającego» sprawowania funkcji biskupiej”1 (B 2.5, c) oraz poprzez wspieranie „rozeznawania we wspólnocie” (B 3.2, 7). Po drugie, poprzez czynienie autorytetu biskupa zależnym oraz odpowiedzialnym przed nie-hierarchicznymi ciałami doradczymi, co naśladuje instytucje świeckie (zob. B 3.3, 8).

Autorytet papieski zostaje podważony na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez sugestię, że „zbieżność kilku grup Kościołów lokalnych (synodów partykularnych, konferencji episkopatów itp.) w tej samej sprawie” powinna zobowiązywać „biskupa Rzymu do podjęcia jej w imieniu Kościoła powszechnego?” (B 3.4, c). Po drugie, poprzez sugerowanie, że „instytucje lokalne” w różnych regionach mogą „przyjmować inne podejście” niż biskup Rzymu, które on powinien akceptować (B 3.4)2.

Jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu”3.

Hierarchiczna struktura Kościoła jest podważana przez dwuznaczne użycie słowa „posługa”, które jest niewłaściwie przypisywane zarówno wyświęconym jak i nie-wyświęconym, tak jak wówczas, gdy próbuje się „rozwijać w Kościele rozumienie służebności, która nie jest ograniczona do posługi święceń” (B 2.4, 6)4.

A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „Trzeba stwierdzić, że język staje się niejasny, pogmatwany i stąd nie jest pomocy dla wyrażania doktryny wiary, jeżeli tylko, w jakikolwiek sposób, zamazana zostaje różnica «istnienia, a nie tylko stopnia» pomiędzy kapłaństwem chrzcielnym a kapłaństwem urzędowym”5. „Tylko w mocy sakramentu święceń [posługa] zyskuje pełnię i ukierunkowanie znaczenia, które tradycja zawsze jej przypisywała”6.

Hierarchiczna struktura Kościoła jest także podważana przez ustanawianie „moderatorów”, którzy będą „towarzyszyć wspólnotom… na wszystkich poziomach życia kościelnego” (pkt 42); a także czyniąc następujący priorytet: wezwanie do „do zajęcia się zagadnieniem udziału kobiet w zarządzaniu, podejmowaniu decyzji, misji i posługach na wszystkich poziomach Kościoła” (B 2.3, 3).

A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „będzie również konieczne zapewnić, żeby na każdym poziomie – języka, nauczania, praktyki duszpasterskiej, decyzji administracyjnych – święta posługa była reprezentowana w swojej ontologicznej specyfice, która nie pozwala na podział czy niewłaściwe zastosowanie”7.

Jedność sakramentu święceń jest podważana przez „wzywanie” Kościoła do „rozważenia” wyświęcania kobiet do diakonatu: wezwanie „do ponownego rozważenia kwestii dostępu kobiet do diakonatu” (B 2.3, 4).

A jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”8 oraz ponieważ sakrament święceń jest jeden, kobiety nie mogą w ogóle być sakramentalnie wyświęcane.

Objawione przez Boga prawo moralne jest podważane na trzy zasadnicze sposoby

Po pierwsze, chodzi o poważne luki w związku z nieobecnością jakiejkolwiek dyskusji o grzechu, Dziecięciu Przykazaniach oraz cnocie czystości.

Po drugie, pośrednio wspierany jest ruch LGBTQ, co wiąże się z promowaniem aktywności homoseksualnej oraz obecnej ogólnoświatowej totalitarnej „ideologii gender”. Instrumentum laboris ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak… katolicy LGBTQ+” (B 1.2, a); oraz wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. … osoby LGBTQ+ itp.) (B 1.2, 6).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji […]. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”9.

Po trzecie, promowana jest pośrednio niemoralność dotycząca małżeństwa, a to wówczas, gdy dokument ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak rozwiedzeni i w powtórnych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych…” (B 1.2, a); a także gdy wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. rozwiedzeni w ponownych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych)” (B 1.2, 6).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Gdy idzie o sferę seksualną, znamy jasne stanowisko, jakie [Jezus Chrystus] zajął w obronie nierozerwalności małżeństwa (zob. Mt 19, 3-9) oraz potępienie ogłoszone przeciwko zwykłemu cudzołóstwu serca (zob. Mt 5, 27-28)… [Czy] jest realistyczne wyobrażać sobie «permisywnego» Chrystusa w kwestii życia małżeńskiego, w obszarze aborcji, w sprawie relacji przedmałżeńskich, pozamałżeńskich, homoseksualnych? Z pewnością pierwotna wspólnota chrześcijańska, pouczona przez tych, którzy osobiście znali Chrystusa, nie była permisywna… liczne passusy w listach Pawłowych, które dotykają tych spraw (zob. Rz 1, 26ff.; 1 Kor 6, 9; Ga 5, 19)… z pewnością nie są pozbawione jasności oraz rygoru. A są to słowa inspirowane z góry. Pozostają normatywne dla Kościoła wszystkich czasów”10.

„Z tego powodu nie jest dozwolone udzielanie błogosławieństwa związkom, także stałym związkom partnerskim, które zakładają praktykowanie seksualności poza małżeństwem (czyli poza nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety, który sam w sobie jest otwarty na przekazywanie życia) […] błogosławieństwo związków homoseksualnych nie może być uznane za dozwolone, ponieważ w pewnym sensie stanowiłoby ono naśladowanie lub analogiczne odniesienie do błogosławieństwa zaślubin, wzywanego nad mężczyzną i kobietą, którzy jednoczą się w sakramencie małżeństwa, ponieważ „nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”11.

Podważone są życie i misja Kościoła

Apostolski i nadprzyrodzony charakter życia i misji Kościoła jest podważany na trzy zasadnicze sposoby.

Po pierwsze, są poważne luki w postaci nieobecności dyskusji o adoracji Eucharystycznej, o Krzyżu Chrystusa, o wiecznym przeznaczeniu człowieka.

Po drugie, obecna jest zeświecczona biurokratyzacja Kościoła, promocja swoistej neopelagiańskiej herezji działania poprzez rozrost struktur i sesji spotkań, z takimi kluczowymi terminami jak „budowanie konsensusu” „podejmowanie decyzji”, używanymi tak, jakby Kościół był firmą opartą o ludzi.

Po trzecie, obecna jest subiektywistyczna „pentekostalizacja” życia Kościoła, a to wówczas, gdy przypisuje się niejasną jakość duchową taką jak „rozmowa w Duchu” (zob. pkt. 32-42), „wezwanie przez Ducha Świętego” czy „protagonizm Ducha” takim [działaniom] jak dialog między ludźmi, nieoficjalne modlitwy oraz wzajemna wymiana poglądów.

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Kościół «jest poprzez swoją własną naturę rzeczywistością odmienną od zwykłych stowarzyszeń ludzkich» i stąd «jest konieczne zapewnić, by mentalność i praktyka obecne w pewnych prądach kulturowych i socjopolitycznych naszych czasów nie były automatycznie przenoszone do samego Kościoła»”12.

Popełniane są też inne poważne szkody

Po pierwsze, podważane jest apostolskie prawo celibatu kapłańskiego w Kościele łacińskim, a to poprzez wezwanie do rozpoczęcia „refleksji nad możliwością rewizji, przynajmniej w niektórych obszarach, zasad dotyczących dostępu żonatych mężczyzn do prezbiteratu” (B 2.4, 9).

Po drugie, promuje się materialistyczną ideologię ekologii, nadając priorytet „trosce o wspólny dom” (pkt. 4) oraz poprzez twierdzenia, zgodnie z którymi „troska o wspólny dom wymaga wspólnego działania: rozwiązanie wielu problemów, takich jak zmiany klimatyczne, wymaga zaangażowania całej rodziny ludzkiej” (B 1.1, b).

A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Jeśli nie szanuje się prawa do życia i do naturalnej śmierci, jeśli sztucznym czyni się poczęcie, ciążę i narodziny człowieka, jeśli poświęca się ludzkie embriony w celach badawczych, to w powszechnej świadomości w końcu gubi się pojęcie ekologii człowieka, a wraz z nim pojęcie ekologii środowiska. […] Obowiązki, jakie mamy względem środowiska, łączą się z obowiązkami, jakie mamy względem osoby jako takiej, i w jej relacjach z innymi”13.

Konkluzja

Instrumentum laboris na sesję Synodu o Synodalności w październiku 2023 roku istotowo promuje, jakkolwiek w bardziej wysublimowany sposób, te same heterodoksyjne idee, które proponuje niemiecka Droga Synodalna.

Zastępuje Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół fantazją „kościoła synodalnego”, który jest światowy, biurokratyczny, antropocentryczny, neopelagiański oraz mętny w obszarze hierarchii i doktryny – wszystkie te cechy są przy tym maskowane pokrętnymi wyrażeniami, takimi jak „rozmowa w duchu”.

My jednak nie wierzymy w „kościół synodalny” – i nikt nie oddałby za niego życia. Wierzymy w Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół, założony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jesteśmy wierni Jego niezmiennej Bożej prawdzie, za którą niezliczeni katoliccy męczennicy przelali krew.

29 czerwca 2023 roku, uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła

+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Matki Bożej w Astanie

tłum. Pach

Przypisy:

1 Wszystkie cytaty z Instrumentum laboris za: https://episkopat.pl/wp-content/uploads/2023/06/POL_INSTRUMENTUM-LABORIS.pdf. 

2 W rozdziale B 3.4, do którego odwołuje się Biskup, pisze się o tym w podpunkcie „d”. Instrumentum laboris mówi jednak dosłownie nie o „innych podejściach” niż podejście biskupa Rzymu, ale o „różnych podejściach” pomiędzy instytucjami lokalnymi. Podpunkt „d” nie mówi też, że biskup Rzymu „powinien akceptować” te różne podejścia, ale stawia otwarte pytanie „jak biskup Rzymu ma wykonywać powierzoną sobie posługę jedności” w takich wypadkach. Dosłowny cytat: „W jaki sposób ma być sprawowana posługa jedności powierzona Biskupowi Rzymu, gdy organy lokalne przyjmują różne orientacje? Jakie jest miejsce na różnorodność orientacji między różnymi regionami?”. Tak samo jest w angielskiej wersji Instrumentum laboris. Wydaje się jednak, że pomimo drobnej nieścisłości intuicja Autora analizy jest słuszna. 

3 Cały cytat: „Tak jak wszyscy wierni Biskup Rzymu musi być uległy słowu Bożemu i wierze katolickiej, jest gwarantem posłuszeństwa Kościoła i — w tym znaczeniu — jest servus servorum. Nie podejmuje decyzji samowolnie, ale wyraża wolę Boga, który przemawia do człowieka w Piśmie Świętym, przeżywanym i interpretowanym przez Tradycję; innymi słowy, episkopé Prymatu ma granice, które wynikają z Bożego prawa i z nienaruszalnej boskiej konstytucji Kościoła, zawartej w Objawieniu(33). Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu: wynika z tego również charakter męczeński jego Prymatu, który obejmuje także osobiste świadectwo posłuszeństwa krzyżowi”. (Kongregacja Nauki Wiary, Prymat następcy Piotra w tajemnicy Kościoła, 31 października, 1998, pkt. 7). Tłum za: Vatican.va. 

4 Biskup odsyła również do punktów: B 2.2, a; B 2.2, c; B 2.2, d. We wszystkich zawarto chaotyczne użycie słowa „posługa” czy też „służebność”. 

5 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti all riunione promossa dalla Congregazione per il Clero, 22 kwietnia 1994. Tłum. własne. Tekst włoski: „Bisogna riconoscere che il linguaggio si fa incerto, confuso, e quindi non utile per esprimere la dottrina della fede, tutte le volte che, in qualsiasi maniera, si offusca la differenza “di essenza e non solo di grado” che intercorre tra il sacerdozio battesimale e il sacerdozio ordinato”. 

6 Tamże. Tekst włoski: „…solo in forza della Sacra Ordinazione esso ottiene quella pienezza e univocità di significato che la tradizione gli ha sempre attribuito”. 

7 Tamże. Tekst włoski: „Ma bisognerà anche garantire che ad ogni livello – nel linguaggio, nell’insegnamento, nella prassi pastorale, nelle scelte di governo – il sacro ministero sia presentato nella sua specificità ontologica, che non permette frammentazioni, né indebite appropriazioni”.

8 Jan Paweł II, Ordinatio sacerdotalis 4, tłum. za: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/ordinatio_sacerdotalis.html. 

9 Kongregacja Nauki Wiary, Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, czerwiec 2003. Tłum. za: Vatican.va. Pełny cytat: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji wobec każdej osoby. Bowiem czynienie różnic między osobami albo odmowa uznania prawnego czy przyznania pewnego świadczenia społecznego nie są dopuszczalne tylko wtedy, gdy pozostają w sprzeczności ze sprawiedliwością. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”. 

10 Jan Paweł II, Incontro con i giovani ad Amersfoort, Visita pastorale nei Paesi Bassi, 14 maja 1985. Tłum. własne. Włoski oryginał, nieco obszerniejszy niż passus cytowany przez biskupa: „In particolare, per quanto concerne la sfera sessuale, è nota la ferma posizione da lui presa in difesa dell’indissolubilità del matrimonio (cf. Mt 19, 3-9) e la condanna pronunciata anche nei confronti del semplice adulterio del cuore (cf. Mt 5, 27-28). E come non restare impressionati di fronte al precetto di “cavarsi l’occhio” o di “tagliarsi la mano” nel caso che tali membra siano occasione di “scandalo” (cf. Mt 5, 29-30)? Avendo questi precisi riferimenti evangelici, è realistico immaginare un Cristo “permissivo” nel campo della vita matrimoniale, in fatto di aborto, di rapporti sessuali prematrimoniali, extra-matrimoniali o omosessuali? Certo, permissiva non è stata la comunità cristiana primitiva, ammaestrata da coloro che avevano conosciuto personalmente il Cristo. Basti qui rimandare ai numerosi passi delle lettere paoline che toccano questa materia (cf. Rm 1, 26 ss; 1 Cor 6, 9; Gal 5, 19). Le parole dell’apostolo non mancano certo di chiarezza e di rigore. E sono parole ispirate dall’alto. Esse restano normative per la Chiesa di ogni tempo”.

11 Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci, luty 2021. Tłum. za: Vatican.va. Cytat wewnątrz cytatu za: Amoris laetitia, 251. 

12 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti… Tłum. własne. Włoski oryginał: „la Chiesa “è, per sua natura, una realtà diversa dalle semplici società umane” e che, pertanto, “è necessario affermare che non sono trasferibili automaticamente alla Chiesa stessa la mentalità e la prassi esistenti in alcune correnti culturali, socio-politiche del nostro tempo” (cf. Congr. Pro Clericis, Direttorio per il ministero e la vita dei Presbiteri, 17)”. 

13 Benedykt XVI, Caritas in veritate, 51. Tłum. za: Vatican.va. 

Abp-Vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-Chrystusem-a-szatanem

Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 abp-Vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-Chrystusem-a-szatanem

 Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Nie byłbym „zaskoczony”, gdyby ci „nadużywający władzy apostolskiej” wkrótce „całkowicie zakazali” Mszy łacińskiej.

( LifeSiteNews ) — Poniżej znajduje się esej arcybiskupa Carlo Marii Viganò o debacie na temat  Traditionis Custodes. 

„JEDYNA nić, przez którą  RADA ZAWIESZA SIĘ” 

Odpowiedź dla Reida, Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego.

Et brachia ex eo stabunt,  

et polluent sanctuarium fortitudinis,  

et auferent juge sacrificium:  

et dabunt abominationem in desolationem. 

I broń stanie po jego stronie, 

i zbezczeszczą świątynię mocy, 

i usuną ustawiczną ofiarę: 

i postawią tam obrzydliwość na spustoszenie. 

Dan 11:31

Z zainteresowaniem śledziłem toczącą się debatę na temat Traditionis Custodes i komentarz ks. Reida ( tutaj), w którym obala on Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego , nie znajdując jednak rozwiązania zidentyfikowanych problemów. Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Sobór Watykański II, nie będąc Soborem dogmatycznym, nie miał zamiaru definiować żadnej prawdy doktrynalnej, ograniczając się do potwierdzenia pośrednio – i często w formie dwuznacznej – doktryn wcześniej zdefiniowanych jasno i jednoznacznie przez nieomylny autorytet Magisterium.  Niepotrzebnie i na siłę uważano go za „sobór”, „superdogmat” nowego „soborowego kościoła”, aż do zdefiniowania Kościoła w odniesieniu do tego wydarzenia. W tekstach soborowych nie ma wyraźnej wzmianki o tym, co później zrobiono w sferze liturgicznej, przedstawiając to jako wypełnienie Konstytucji Sacrosanctum Concilium. Z drugiej strony istnieje wiele krytycznych kwestii związanych z tak zwaną „reformą”, która stanowi zdradę woli Ojców Soborowych i przedsoborowego dziedzictwa liturgicznego. 

Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie, jaką wartość nadać aktowi, który nie jest tym, czym chce się wydawać: to znaczy, czy możemy moralnie uznać za „Sobór” akt, który poza jego oficjalnymi przesłankami – to znaczy w planach przygotowawczych sformułowanych obszernie i szczegółowo przez Święte Oficjum – okazał się wywrotowy w swoich niewymownych intencjach i złośliwy w środkach stosowanych przez tych, którzy, jak się okazało, zamierzali go użyć w celu całkowicie przeciwnym do tego, co ustanowił Kościół rady ekumeniczne ds. Ta przesłanka jest niezbędna, aby móc obiektywnie ocenić także inne wydarzenia i akty zarządzania Kościołem, które z niej wywodzą się lub do niej się odnoszą.  

Pozwól mi wyjaśnić. Wiemy, że prawo jest promulgowane na podstawie mens , to znaczy bardzo precyzyjnego celu, którego nie można oddzielić od całego systemu prawnego, w którym się rodzi. Takie przynajmniej są podstawy tego Prawa, które mądrość Kościoła przejęła od Cesarstwa Rzymskiego. Ustawodawca ogłasza ustawę w jakimś celu i formułuje ją w taki sposób, aby miała zastosowanie tylko do tego konkretnego zamiaru; będzie więc unikał wszelkich elementów, które mogłyby uczynić ustawę niejednoznaczną w odniesieniu do jej adresata, jej celu lub skutku. Celem zwołania Soboru Powszechnego jest uroczyste zwołanie Biskupów Kościoła, pod władzą Biskupa Rzymu, w celu określenia poszczególnych aspektów doktryny, moralności, liturgii lub dyscypliny kościelnej. Ale to, co określa każdy Sobór, musi w każdym przypadku mieścić się w zakresie Tradycji i nie może w żaden sposób sprzeciwiać się niezmiennemu Magisterium, ponieważ gdyby tak było, byłoby to sprzeczne z celem, który legitymizuje władzę w Kościele. To samo dotyczy papieża, który ma pełną, bezpośrednią i bezpośrednią władzę jedynie nad całym Kościołem w ramach swojego mandatu: umacniać swoich braci i siostry w wierze, paść baranki i owce stada, które Pan mu powierzył. 

W historii Kościoła, aż do Soboru Watykańskiego II, nigdy nie zdarzyło się, aby sobór mógł de facto odwołać poprzednie sobory, ani aby sobór „duszpasterski” – ἅπαξ Soboru Watykańskiego II – nie mógł mieć większego autorytetu niż dwadzieścia soborów dogmatycznych . Stało się to jednak w milczeniu większości episkopatu i za aprobatą pięciu rzymskich papieży, od Jana XXIII do Benedykta XVI. W ciągu tych pięćdziesięciu lat permanentnej rewolucji żaden papież nigdy nie zakwestionował „magisterium” Soboru Watykańskiego II, ani nie odważył się potępić jego heretyckich tez ani wyjaśnić dwuznacznych jego tez. Wręcz przeciwnie, wszyscy papieże od czasów Pawła VI uczynili Sobór Watykański II i jego realizację programowym punktem kulminacyjnym swoich pontyfikatów, podporządkowując i wiążąc swój apostolski autorytet soborowemudyktaty . Wyróżnili się wyraźnym dystansem od swoich poprzedników i wyraźnym samoodniesieniem od Roncallego do Bergoglio: ich „magisterium” zaczyna się od Soboru Watykańskiego II i tam się kończy, a następcy ogłaszają swoich bezpośrednich poprzedników świętymi tylko dlatego, że zwołali Sobór Watykański , zawarła lub zastosowała Radę. Język teologiczny dostosował się również do dwuznaczności tekstów soborowych, posuwając się tak daleko, że przyjął jako zdefiniowane doktryny rzeczy, które przed Soborem uważano za heretyckie: możemy pomyśleć o sekularyzmie państwa, który jest dziś uważany za oczywisty i godny pochwały; ireniczny ekumenizm z Asyżu i Astany; czy też parlamentaryzm komisji, Synodu Biskupów i „ścieżki synodalnej” Kościoła niemieckiego.  

Wszystko to wynika z postulatu, który prawie wszyscy przyjmują za pewnik: aby II Sobór Watykański mógł domagać się autorytetu soboru powszechnego, przed którym wierni powinni zawiesić wszelkie osądy i pokornie pochylić głowy przed wolą Chrystusa, nieomylnie wyrażoną przez Świętych Pasterzy, nawet jeśli w formie „duszpasterskiej” , a nie dogmatycznej. Ale tak nie jest, ponieważ święci pasterze mogą zostać oszukani przez kolosalny spisek, którego celem jest wywrotowe wykorzystanie soboru. 

To, co wydarzyło się na poziomie światowym podczas II Soboru Watykańskiego, miało miejsce lokalnie podczas Synodu w Pistoi w 1786 r., gdzie władza biskupa Scipione de’ Ricci – którą mógł zgodnie z prawem wykonywać poprzez zwołanie synodu diecezjalnego – została uznana za nieważną przez Piusa VI za to, że użył go in oszustwo legis , to znaczy wbrew ratio , które przewodniczy i kieruje każdym prawem Kościoła: ponieważ władza w Kościele należy do Naszego Pana, który jest jego Głową, który udziela go w zastępczej formie Piotrowi i tylko jego prawowici następcyw ramach Świętej Tradycji. Dlatego nie jest bezczelną hipotezą przypuszczać, że zgromadzenie heretyków mogło zorganizować prawdziwy zamach stanu w organie kościelnym, aby narzucić rewolucję, którą podobnymi metodami zorganizowała masoneria w 1789 r. Francji, i które modernista kardynał Suenens chwalił jako zrealizowane na soborze. Nie stoi to również w sprzeczności z pewnością boskiej pomocy Chrystusa dla Jego Kościoła: non praevalebunt nie obiecuje nam braku konfliktów, prześladowań, odstępstw; zapewnia nas o tym w zaciekłej bitwie bram piekielnychprzeciwko Oblubienicy Baranka, nie uda im się zniszczyć Kościoła Chrystusowego. Kościół nie zostanie pokonany tak długo, jak pozostanie taki, jak nakazał mu jego Wieczny Papież. Co więcej, szczególna asystencja Ducha Świętego w kwestii nieomylności papieża nie wchodzi w rachubę, gdy papież nie ma zamiaru jej użyć, jak w przypadku zatwierdzenia aktów soboru duszpasterskiego. Z teoretycznego punktu widzenia możliwe jest zatem wywrotowe i złośliwe wykorzystanie soboru; także dlatego, że pseudochristi i pseudoprophetæ , o których mówi Pismo Święte (Mk 13:22), mogli zwieść nawet samych wybranych, w tym większość Ojców Soboru, a wraz z nimi rzesze duchownych i wiernych.   

Jeśli zatem Sobór Watykański II był, jak widać, narzędziem, którego autorytet i autorytatywność zostały oszukańczo wykorzystane do narzucenia heterodoksyjnych doktryn i sprotestantyzowanych obrzędów, możemy mieć nadzieję, że wcześniej czy później powrót na tron ​​świętego i ortodoksyjnego papieża uleczy to sytuacji, uznając ją za bezprawną, nieważną i nieważną, jak Conciliabolo z Pistoi. A jeśli zreformowana liturgia wyraża te doktrynalne błędy i to eklezjologiczne podejście, które Sobór Watykański II zawierał in nuce , błędy, których autorzy zamierzali ujawnić w swoim niszczycielskim zakresie dopiero po ich ogłoszeniu, nie ma żadnego „duszpasterskiego” powodu – jak chciałby utrzymywać Dom Alcuin Reid – może kiedykolwiek usprawiedliwić utrzymywanie tego fałszywego, dwuznacznego favens hæresimobrzędu, tak całkowicie katastrofalnego w skutkach dla świętego ludu Bożego. Novus Ordodlatego nie zasługuje na żadną poprawkę, żadną „reformę reformy”, a jedynie zniesienie i zniesienie, w wyniku jej nieodwracalnej heterogeniczności w odniesieniu do liturgii katolickiej, do rytu rzymskiego, którego zuchwale twierdziłby, że jest jedynym wyrazem i niezmiennej doktryny Kościoła. „Kłamstwo musi zostać obalone, jak nalega św. Paweł, ale ci, którzy są uwikłani w jego pułapki, muszą zostać zbawieni, a nie zgubieni”, pisze Dom Alcuin, ale nie ze szkodą dla objawionej Prawdy i czci należnej Trójcy Przenajświętszej w najwyższym akcie kultu; ponieważ przywiązując nadmierną wagę do duszpasterstwa, w końcu stawiamy człowieka w centrum świętego działania, podczas gdy on powinien raczej umieścić tam Boga i paść przed Nim na twarz w adorującej ciszy. 

I nawet jeśli może to wzbudzić zdumienie zwolenników hermeneutyki ciągłości wymyślonej przez Benedykta XVI, to uważam, że Bergoglio ma choć raz zupełną rację, uznając Mszę Trydencką za nie do zniesienia zagrożenie dla Soboru Watykańskiego II, ponieważ ta Msza jest tak katolicka, że wyrzekają się wszelkich prób pokojowego współistnienia dwóch form tego samego rytu rzymskiego. Rzeczywiście, absurdem jest wyobrażanie sobie zwykłej formy montinowskiej i nadzwyczajnej formy trydenckiej dla obrządku, który jako taki musi reprezentować jedyny głos Kościoła rzymskiego – una voce dicentes– z bardzo ograniczonym wyjątkiem czcigodnych obrzędów starożytności, takich jak ryt ambrozjański, ryt lyoński, ryt mozarabski oraz minimalne odmiany rytu dominikańskiego i podobnych obrzędów. Powtarzam: autor Traditionis Custodes doskonale wie, że Novus Ordojest kultowym wyrazem innej religii – „Kościoła soborowego” – w odniesieniu do religii Kościoła katolickiego, którego Msza św. Piusa V jest doskonałym modlitewnym tłumaczeniem. W Bergoglio nie ma chęci rozstrzygnięcia sporu między linią Tradycji a linią Soboru Watykańskiego II. Wręcz przeciwnie, idea sprowokowania zerwania jest funkcjonalna w celu wykluczenia tradycyjnych katolików, czy to duchownych, czy świeckich, z „soborowego kościoła”, który zastąpił Kościół katolicki i który z trudem (i niechętnie) zachowuje swoją nazwę. Schizma, której pragnęła Święta Marta, nie jest schizmą heretyckiej drogi synodalnej niemieckich diecezji, ale schizmą tradycyjnych katolików rozdrażnionych prowokacjami bergogliańskimi, skandalami jej dworu, jej nieumiarkowanymi i dzielącymi deklaracjami( tutaj i tutaj ). Aby to osiągnąć, Bergoglio nie zawaha się pociągnąć do skrajnych konsekwencji zasad ustanowionych przez Sobór Watykański II, których bezwarunkowo przestrzega: uznać Novus Ordo za jedyną formę posoborowego rytu rzymskiego i konsekwentnie znosić wszelkie celebracja w starożytnym rycie rzymskim jako całkowicie obca dogmatycznej strukturze Soboru.

I jest bardzo prawdziwe, poza wszelkim możliwym obaleniem, że nie ma możliwości pojednania między dwiema heterogenicznymi, wręcz przeciwstawnymi wizjami eklezjologicznymi. Albo jeden przeżyje, a drugi zginie, albo jeden zginie, a drugi przeżyje. Chimera współistnienia Vetus i Novus Ordojest niemożliwe, sztuczne i oszukańcze: ponieważ to, co celebrans robi doskonale we Mszy Apostolskiej, prowadzi go w sposób naturalny i nieomylny do czynienia tego, czego chce Kościół; podczas gdy na to, co przewodniczący zgromadzenia robi we Mszy Reformowanej, prawie zawsze wpływają zmiany dozwolone przez sam ryt, nawet jeśli w nim Najświętsza Ofiara jest ważnie realizowana. I właśnie na tym polega soborowa matryca nowej Mszy: jej płynność, zdolność dostosowania się do potrzeb najbardziej odmiennych „zgromadzeń”, które mają być celebrowane zarówno przez kapłana, który wierzy w przeistoczenie, jak i manifestuje to poprzez przepisanych przyklęknięć i przez tego, kto wierzy tylko w przeistoczenie i udziela wiernym Komunii na ich ręce. 

Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby w najbliższej przyszłości ci, którzy nadużywają władzy apostolskiej w celu zburzenia Kościoła Świętego i sprowokowania masowego exodusu „przedsoborowych” katolików, nie zawahali się nie tylko ograniczyć celebrację starożytnej Mszy, ale także całkowicie jej zakazać, ponieważ w tym zakazie streszcza się sekciarska nienawiść do Prawdy, Dobra i Piękna, która ożywiała spisek modernistów od pierwszej sesji ich idola, II Soboru Watykańskiego. Nie zapominajmy, że zgodnie z tym fanatycznym i tyrańskim podejściem, Msza trydencka została przypadkowo zniesiona wraz z ogłoszeniem Missale RomanumPawła VI i że ci, którzy nadal ją celebrują, byli dosłownie prześladowani, odrzucani, skazani na śmierć ze złamanymi sercami i pogrzebani w pogrzebach w nowym rycie, jakby przypieczętowali żałosne zwycięstwo nad przeszłością, która ma zostać ostatecznie zapomniana. I w tamtych czasach nikogo nie interesowały motywacje duszpasterskie, by odstąpić od surowości prawa kanonicznego, tak jak dzisiaj nikogo nie interesują motywacje duszpasterskie, które mogły skłonić wielu biskupów do udzielenia tej celebracji w dawnym rycie, do której duchowni i wierni pokaż konkretny załącznik. 

Pojednawcza próba Benedykta XVI, godna pochwały ze względu na tymczasowe skutki liberalizacji Usus Antiquior , była skazana na niepowodzenie właśnie dlatego, że wynikała z iluzji możliwości zastosowania syntezy Summorum Pontificum do trydenckiej tezy – oraz antytezy Bugniniego: że filozofia wizja, na którą wpłynęła myśl heglowska, nie mogła się powieść ze względu na samą naturę Kościoła (i Mszy), który albo jest katolicki, albo nie. I które nie mogą być jednocześnie mocno zakotwiczone w Tradycji i wstrząsane falami zsekularyzowanej mentalności.  

Z tego powodu jestem bardzo zaniepokojony, gdy czytam, że Msza Apostolska jest uważana przez Dom Reida za „wyraz tej prawowitej wielości, która jest częścią Kościoła Chrystusowego”, ponieważ wielość głosów jest prawnie wyrażona w ogólnej symfonicznej jedność, a nie jednoczesna obecność harmonii i zgrzytu. Zachodzi tu nieporozumienie, które należy jak najszybciej wyjaśnić i które według wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie wyleczone nie tyle przez nieśmiały i opanowany sprzeciw tych, którzy proszą o tolerancję dla siebie, dając taką samą tolerancję tym, którzy są diametralnie przeciwni. zasad, ale raczej przez nietolerancyjne i dokuczliwe działanie tych, którzy wierzą, że mogą narzucić własną wolę wbrew woli Chrystusa Głowy Kościoła, 

A jednak, przy bliższym przyjrzeniu się, to, co dzieje się dzisiaj i co wydarzy się w najbliższej przyszłości, nie jest niczym innym jak logiczną konsekwencją przesłanek ustalonych w przeszłości, kolejnym krokiem w długiej serii mniej lub bardziej powolnych kroków, z których każdy o których wielu milczyło i zostało szantażowanych, aby je zaakceptować. Ponieważ ci, którzy zwyczajowo odprawiają Mszę trydencką, ale nadal odprawiają Novus Ordo od czasu do czasu – i nie mówię tu o księżach poddanych szantażowi, ale o tych, którzy mogli sami o sobie decydować lub mieli swobodę wyboru – ustąpili już w swoich zasadach, godząc się na to, by móc celebrować jednakowo jednego i drugiego, jakby oba były równoważne, tak jakby – dokładnie – jeden był formą nadzwyczajną, a drugi formą zwyczajną tego samego rytu. I czyż nie to, co zaszło, podobnymi metodami, w sferze obywatelskiej, z nałożeniem ograniczeń i łamaniem praw podstawowych, milcząco akceptowane przez większość społeczeństwa, terroryzowanego groźbą pandemii? Również w tych okolicznościach, z różnych motywacji, ale z podobnymi celami, obywatele byli szantażowani: „Albo się zaszczep, albo nie możesz pracować, podróżować, chodzić do restauracji”. I ile, chociaż wiedząc, że było to nadużycie władzy, posłuchali? Czy uważasz, że systemy manipulacji konsensusem są bardzo różne, gdy ci, którzy je przyjmują, pochodzą z tych samych wrogich szeregów i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego Novus Ordo Missae , aby móc mieć prawa w Kościele soborowym; tradycjonaliści zostaną napiętnowani jako fanatycy, tak jak ci, których nazywa się „nie-szczepionkami”. 

Gdyby Rzym zakazał odprawiania starożytnej Mszy we wszystkich kościołach świata, ci, którzy wierzyli, że mogą służyć dwóm panom – Kościołowi Chrystusowemu i kościołowi soborowemu – odkryją, że zostali oszukani, tak jak stało się to z Ojcowie soborowi przed nimi. W tym momencie będą musieli dokonać wyboru, którego łudzili się, wierząc, że mogą uniknąć: wyboru, który zmusi ich albo do nieposłuszeństwa bezprawnemu rozkazowi, aby być posłusznymi Panu, albo do pochylenia głowy przed wolą Pana. tyrana, zaniedbując swoje obowiązki sług Bożych. Niech w swoim rachunku sumienia zastanowią się nad tym, jak wielu unika wspierania nielicznych, 

Tutaj nie chodzi o „przebieranie” Mszy montinowskiej tak, jak Mszę starożytną, o próbę użycia szat liturgicznych i chorału gregoriańskiego, aby ukryć faryzejską hipokryzję, która ją zrodziła; nie chodzi o wycięcie Prex eucharistica II ani celebrację ad orientem : bitwa musi toczyć się o różnicę ontologiczną między teocentryczną wizją Mszy trydenckiej a antropocentryczną wizją jej soborowej podróbki.  

To nic innego jak walka Chrystusa z szatanem. Bitwa o Mszę, która jest sercem naszej Wiary, tron, na który zstępuje Boski Eucharystyczny Król, Kalwarię, na której odnawia się ofiarowanie Niepokalanego Baranka w bezkrwawej postaci. To nie wieczerza, nie koncert, nie pokaz dziwactw ani ambona dla herezjarchów, ani podium do organizowania wieców. 

Jest to walka, która zostanie duchowo wzmocniona w ukryciu księży wiernych Chrystusowi, uznanych za ekskomunikowanych i schizmatyków, podczas gdy wewnątrz kościołów, wraz ze zreformowanym obrządkiem, zatriumfuje niewierność, błąd i hipokryzja. A także nieobecność: nieobecność Boga, nieobecność świętych kapłanów, nieobecność dobrych i wiernych dusz. Brak – jak powiedziałem w moim kazaniu na Katedrze św. Piotra w Rzymie (tutaj) – jedności między Katedrą ( cathedra ) i Ołtarz, między świętą władzą pasterzy a ich prawdziwym powodem, dla którego na wzór Chrystusa byli gotowi jako pierwsi wejść na Golgotę, aby poświęcić się za trzodę. Kto odrzuca tę mistyczną wizję własnego Kapłaństwa, w końcu sprawuje swoją władzę bez zatwierdzenia, które pochodzi tylko z Ołtarza, Ofiary i Krzyża: od samego Chrystusa, który króluje z tego Krzyża zarówno duchowymi, jak i doczesnymi władcami jako Król i Najwyższy. Kapłan. 

Jeśli tego właśnie chce Bergoglio, aby umocnić swoją przytłaczającą władzę pośród wrzaskliwej ciszy Świętego Kolegium i episkopatu, niech wie, że spotka się ze stanowczym i zdecydowanym sprzeciwem wielu dobrych dusz, które są gotowe walczyć z miłości do Pana i o zbawienie własnej duszy, którzy w chwili tak strasznej dla losów Kościoła i świata są zdecydowani nie ustępować tym, którzy chcą odwołać odwieczną Ofiarę, jakby dla ułatwienia powstania Antychrysta do przywództwa Nowego Porządku Świata. Wkrótce zrozumiemy znaczenie straszliwych słów Ewangelii (Mt 24,15), w których Pan mówi o ohydzie spustoszenia w świątyni: odrażający horror widoku zakazanego skarbu Mszy, ogołoconych z naszych ołtarzy, zamkniętych kościołów i wymuszonych potajemnych ceremonii liturgicznych . To jest obrzydliwość spustoszenia: koniec Mszy apostolskiej.

Kiedy 21 stycznia 304 13-letnia Agnieszka została doprowadzona do męczeństwa, wielu spośród wiernych i księży odstąpiło od wiary pod prześladowaniami Dioklecjana. Czy powinniśmy obawiać się ostracyzmu sekty soborowej, kiedy dziewczyna dała nam przed katem taki przykład wierności i męstwa? Jej heroiczną wierność wychwalali św. Ambroży i św. Damazy. Zadbajmy o to, abyśmy, choćby nie godni, byli w stanie zasłużyć na przyszłą pochwałę Kościoła, przygotowując się do tych prób, w których świadczymy, że należymy do Chrystusa. 

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 r  Sanctæ Agnetis Virginis et Martyris

Abp-vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-chrystusem-a-szatanem

Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 abp-vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-chrystusem-a-szatanem

 Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Nie byłbym „zaskoczony”, gdyby ci „nadużywający władzy apostolskiej” wkrótce „całkowicie zakazali” Mszy łacińskiej.

( LifeSiteNews ) — Poniżej znajduje się esej arcybiskupa Carlo Marii Viganò o debacie na temat  Traditionis Custodes. 

„JEDYNA nić, przez którą  RADA ZAWIESZA SIĘ” 

Odpowiedź dla Reida, Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego.

Et brachia ex eo stabunt,  

et polluent sanctuarium fortitudinis,  

et auferent juge sacrificium:  

et dabunt abominationem in desolationem. 

I broń stanie po jego stronie, 

i zbezczeszczą świątynię mocy, 

i usuną ustawiczną ofiarę: 

i postawią tam obrzydliwość na spustoszenie. 

Dan 11:31

Z zainteresowaniem śledziłem toczącą się debatę na temat Traditionis Custodes i komentarz ks. Reida ( tutaj), w którym obala on Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego , nie znajdując jednak rozwiązania zidentyfikowanych problemów. Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Sobór Watykański II, nie będąc Soborem dogmatycznym, nie miał zamiaru definiować żadnej prawdy doktrynalnej, ograniczając się do potwierdzenia pośrednio – i często w formie dwuznacznej – doktryn wcześniej zdefiniowanych jasno i jednoznacznie przez nieomylny autorytet Magisterium.  Niepotrzebnie i na siłę uważano go za „sobór”, „superdogmat” nowego „soborowego kościoła”, aż do zdefiniowania Kościoła w odniesieniu do tego wydarzenia. W tekstach soborowych nie ma wyraźnej wzmianki o tym, co później zrobiono w sferze liturgicznej, przedstawiając to jako wypełnienie Konstytucji Sacrosanctum Concilium. Z drugiej strony istnieje wiele krytycznych kwestii związanych z tak zwaną „reformą”, która stanowi zdradę woli Ojców Soborowych i przedsoborowego dziedzictwa liturgicznego. 

Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie, jaką wartość nadać aktowi, który nie jest tym, czym chce się wydawać: to znaczy, czy możemy moralnie uznać za „Sobór” akt, który poza jego oficjalnymi przesłankami – to znaczy w planach przygotowawczych sformułowanych obszernie i szczegółowo przez Święte Oficjum – okazał się wywrotowy w swoich niewymownych intencjach i złośliwy w środkach stosowanych przez tych, którzy, jak się okazało, zamierzali go użyć w celu całkowicie przeciwnym do tego, co ustanowił Kościół rady ekumeniczne ds. Ta przesłanka jest niezbędna, aby móc obiektywnie ocenić także inne wydarzenia i akty zarządzania Kościołem, które z niej wywodzą się lub do niej się odnoszą.  

Pozwól mi wyjaśnić. Wiemy, że prawo jest promulgowane na podstawie mens , to znaczy bardzo precyzyjnego celu, którego nie można oddzielić od całego systemu prawnego, w którym się rodzi. Takie przynajmniej są podstawy tego Prawa, które mądrość Kościoła przejęła od Cesarstwa Rzymskiego. Ustawodawca ogłasza ustawę w jakimś celu i formułuje ją w taki sposób, aby miała zastosowanie tylko do tego konkretnego zamiaru; będzie więc unikał wszelkich elementów, które mogłyby uczynić ustawę niejednoznaczną w odniesieniu do jej adresata, jej celu lub skutku. Celem zwołania Soboru Powszechnego jest uroczyste zwołanie Biskupów Kościoła, pod władzą Biskupa Rzymu, w celu określenia poszczególnych aspektów doktryny, moralności, liturgii lub dyscypliny kościelnej. Ale to, co określa każdy Sobór, musi w każdym przypadku mieścić się w zakresie Tradycji i nie może w żaden sposób sprzeciwiać się niezmiennemu Magisterium, ponieważ gdyby tak było, byłoby to sprzeczne z celem, który legitymizuje władzę w Kościele. To samo dotyczy papieża, który ma pełną, bezpośrednią i bezpośrednią władzę jedynie nad całym Kościołem w ramach swojego mandatu: umacniać swoich braci i siostry w wierze, paść baranki i owce stada, które Pan mu powierzył. 

W historii Kościoła, aż do Soboru Watykańskiego II, nigdy nie zdarzyło się, aby sobór mógł de facto odwołać poprzednie sobory, ani aby sobór „duszpasterski” – ἅπαξ Soboru Watykańskiego II – nie mógł mieć większego autorytetu niż dwadzieścia soborów dogmatycznych . Stało się to jednak w milczeniu większości episkopatu i za aprobatą pięciu rzymskich papieży, od Jana XXIII do Benedykta XVI. W ciągu tych pięćdziesięciu lat permanentnej rewolucji żaden papież nigdy nie zakwestionował „magisterium” Soboru Watykańskiego II, ani nie odważył się potępić jego heretyckich tez ani wyjaśnić dwuznacznych jego tez. Wręcz przeciwnie, wszyscy papieże od czasów Pawła VI uczynili Sobór Watykański II i jego realizację programowym punktem kulminacyjnym swoich pontyfikatów, podporządkowując i wiążąc swój apostolski autorytet soborowemudyktaty . Wyróżnili się wyraźnym dystansem od swoich poprzedników i wyraźnym samoodniesieniem od Roncallego do Bergoglio: ich „magisterium” zaczyna się od Soboru Watykańskiego II i tam się kończy, a następcy ogłaszają swoich bezpośrednich poprzedników świętymi tylko dlatego, że zwołali Sobór Watykański , zawarła lub zastosowała Radę. Język teologiczny dostosował się również do dwuznaczności tekstów soborowych, posuwając się tak daleko, że przyjął jako zdefiniowane doktryny rzeczy, które przed Soborem uważano za heretyckie: możemy pomyśleć o sekularyzmie państwa, który jest dziś uważany za oczywisty i godny pochwały; ireniczny ekumenizm z Asyżu i Astany; czy też parlamentaryzm komisji, Synodu Biskupów i „ścieżki synodalnej” Kościoła niemieckiego.  

Wszystko to wynika z postulatu, który prawie wszyscy przyjmują za pewnik: aby II Sobór Watykański mógł domagać się autorytetu soboru powszechnego, przed którym wierni powinni zawiesić wszelkie osądy i pokornie pochylić głowy przed wolą Chrystusa, nieomylnie wyrażoną przez Świętych Pasterzy, nawet jeśli w formie „duszpasterskiej” , a nie dogmatycznej. Ale tak nie jest, ponieważ święci pasterze mogą zostać oszukani przez kolosalny spisek, którego celem jest wywrotowe wykorzystanie soboru. 

To, co wydarzyło się na poziomie światowym podczas II Soboru Watykańskiego, miało miejsce lokalnie podczas Synodu w Pistoi w 1786 r., gdzie władza biskupa Scipione de’ Ricci – którą mógł zgodnie z prawem wykonywać poprzez zwołanie synodu diecezjalnego – została uznana za nieważną przez Piusa VI za to, że użył go in oszustwo legis , to znaczy wbrew ratio , które przewodniczy i kieruje każdym prawem Kościoła: ponieważ władza w Kościele należy do Naszego Pana, który jest jego Głową, który udziela go w zastępczej formie Piotrowi i tylko jego prawowici następcyw ramach Świętej Tradycji. Dlatego nie jest bezczelną hipotezą przypuszczać, że zgromadzenie heretyków mogło zorganizować prawdziwy zamach stanu w organie kościelnym, aby narzucić rewolucję, którą podobnymi metodami zorganizowała masoneria w 1789 r. Francji, i które modernista kardynał Suenens chwalił jako zrealizowane na soborze. Nie stoi to również w sprzeczności z pewnością boskiej pomocy Chrystusa dla Jego Kościoła: non praevalebunt nie obiecuje nam braku konfliktów, prześladowań, odstępstw; zapewnia nas o tym w zaciekłej bitwie bram piekielnychprzeciwko Oblubienicy Baranka, nie uda im się zniszczyć Kościoła Chrystusowego. Kościół nie zostanie pokonany tak długo, jak pozostanie taki, jak nakazał mu jego Wieczny Papież. Co więcej, szczególna asystencja Ducha Świętego w kwestii nieomylności papieża nie wchodzi w rachubę, gdy papież nie ma zamiaru jej użyć, jak w przypadku zatwierdzenia aktów soboru duszpasterskiego. Z teoretycznego punktu widzenia możliwe jest zatem wywrotowe i złośliwe wykorzystanie soboru; także dlatego, że pseudochristi i pseudoprophetæ , o których mówi Pismo Święte (Mk 13:22), mogli zwieść nawet samych wybranych, w tym większość Ojców Soboru, a wraz z nimi rzesze duchownych i wiernych.   

Jeśli zatem Sobór Watykański II był, jak widać, narzędziem, którego autorytet i autorytatywność zostały oszukańczo wykorzystane do narzucenia heterodoksyjnych doktryn i sprotestantyzowanych obrzędów, możemy mieć nadzieję, że wcześniej czy później powrót na tron ​​świętego i ortodoksyjnego papieża uleczy to sytuacji, uznając ją za bezprawną, nieważną i nieważną, jak Conciliabolo z Pistoi. A jeśli zreformowana liturgia wyraża te doktrynalne błędy i to eklezjologiczne podejście, które Sobór Watykański II zawierał in nuce , błędy, których autorzy zamierzali ujawnić w swoim niszczycielskim zakresie dopiero po ich ogłoszeniu, nie ma żadnego „duszpasterskiego” powodu – jak chciałby utrzymywać Dom Alcuin Reid – może kiedykolwiek usprawiedliwić utrzymywanie tego fałszywego, dwuznacznego favens hæresimobrzędu, tak całkowicie katastrofalnego w skutkach dla świętego ludu Bożego. Novus Ordodlatego nie zasługuje na żadną poprawkę, żadną „reformę reformy”, a jedynie zniesienie i zniesienie, w wyniku jej nieodwracalnej heterogeniczności w odniesieniu do liturgii katolickiej, do rytu rzymskiego, którego zuchwale twierdziłby, że jest jedynym wyrazem i niezmiennej doktryny Kościoła. „Kłamstwo musi zostać obalone, jak nalega św. Paweł, ale ci, którzy są uwikłani w jego pułapki, muszą zostać zbawieni, a nie zgubieni”, pisze Dom Alcuin, ale nie ze szkodą dla objawionej Prawdy i czci należnej Trójcy Przenajświętszej w najwyższym akcie kultu; ponieważ przywiązując nadmierną wagę do duszpasterstwa, w końcu stawiamy człowieka w centrum świętego działania, podczas gdy on powinien raczej umieścić tam Boga i paść przed Nim na twarz w adorującej ciszy. 

I nawet jeśli może to wzbudzić zdumienie zwolenników hermeneutyki ciągłości wymyślonej przez Benedykta XVI, to uważam, że Bergoglio ma choć raz zupełną rację, uznając Mszę Trydencką za nie do zniesienia zagrożenie dla Soboru Watykańskiego II, ponieważ ta Msza jest tak katolicka, że wyrzekają się wszelkich prób pokojowego współistnienia dwóch form tego samego rytu rzymskiego. Rzeczywiście, absurdem jest wyobrażanie sobie zwykłej formy montinowskiej i nadzwyczajnej formy trydenckiej dla obrządku, który jako taki musi reprezentować jedyny głos Kościoła rzymskiego – una voce dicentes– z bardzo ograniczonym wyjątkiem czcigodnych obrzędów starożytności, takich jak ryt ambrozjański, ryt lyoński, ryt mozarabski oraz minimalne odmiany rytu dominikańskiego i podobnych obrzędów. Powtarzam: autor Traditionis Custodes doskonale wie, że Novus Ordojest kultowym wyrazem innej religii – „Kościoła soborowego” – w odniesieniu do religii Kościoła katolickiego, którego Msza św. Piusa V jest doskonałym modlitewnym tłumaczeniem. W Bergoglio nie ma chęci rozstrzygnięcia sporu między linią Tradycji a linią Soboru Watykańskiego II. Wręcz przeciwnie, idea sprowokowania zerwania jest funkcjonalna w celu wykluczenia tradycyjnych katolików, czy to duchownych, czy świeckich, z „soborowego kościoła”, który zastąpił Kościół katolicki i który z trudem (i niechętnie) zachowuje swoją nazwę. Schizma, której pragnęła Święta Marta, nie jest schizmą heretyckiej drogi synodalnej niemieckich diecezji, ale schizmą tradycyjnych katolików rozdrażnionych prowokacjami bergogliańskimi, skandalami jej dworu, jej nieumiarkowanymi i dzielącymi deklaracjami( tutaj i tutaj ). Aby to osiągnąć, Bergoglio nie zawaha się pociągnąć do skrajnych konsekwencji zasad ustanowionych przez Sobór Watykański II, których bezwarunkowo przestrzega: uznać Novus Ordo za jedyną formę posoborowego rytu rzymskiego i konsekwentnie znosić wszelkie celebracja w starożytnym rycie rzymskim jako całkowicie obca dogmatycznej strukturze Soboru.

I jest bardzo prawdziwe, poza wszelkim możliwym obaleniem, że nie ma możliwości pojednania między dwiema heterogenicznymi, wręcz przeciwstawnymi wizjami eklezjologicznymi. Albo jeden przeżyje, a drugi zginie, albo jeden zginie, a drugi przeżyje. Chimera współistnienia Vetus i Novus Ordojest niemożliwe, sztuczne i oszukańcze: ponieważ to, co celebrans robi doskonale we Mszy Apostolskiej, prowadzi go w sposób naturalny i nieomylny do czynienia tego, czego chce Kościół; podczas gdy na to, co przewodniczący zgromadzenia robi we Mszy Reformowanej, prawie zawsze wpływają zmiany dozwolone przez sam ryt, nawet jeśli w nim Najświętsza Ofiara jest ważnie realizowana. I właśnie na tym polega soborowa matryca nowej Mszy: jej płynność, zdolność dostosowania się do potrzeb najbardziej odmiennych „zgromadzeń”, które mają być celebrowane zarówno przez kapłana, który wierzy w przeistoczenie, jak i manifestuje to poprzez przepisanych przyklęknięć i przez tego, kto wierzy tylko w przeistoczenie i udziela wiernym Komunii na ich ręce. 

Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby w najbliższej przyszłości ci, którzy nadużywają władzy apostolskiej w celu zburzenia Kościoła Świętego i sprowokowania masowego exodusu „przedsoborowych” katolików, nie zawahali się nie tylko ograniczyć celebrację starożytnej Mszy, ale także całkowicie jej zakazać, ponieważ w tym zakazie streszcza się sekciarska nienawiść do Prawdy, Dobra i Piękna, która ożywiała spisek modernistów od pierwszej sesji ich idola, II Soboru Watykańskiego. Nie zapominajmy, że zgodnie z tym fanatycznym i tyrańskim podejściem, Msza trydencka została przypadkowo zniesiona wraz z ogłoszeniem Missale RomanumPawła VI i że ci, którzy nadal ją celebrują, byli dosłownie prześladowani, odrzucani, skazani na śmierć ze złamanymi sercami i pogrzebani w pogrzebach w nowym rycie, jakby przypieczętowali żałosne zwycięstwo nad przeszłością, która ma zostać ostatecznie zapomniana. I w tamtych czasach nikogo nie interesowały motywacje duszpasterskie, by odstąpić od surowości prawa kanonicznego, tak jak dzisiaj nikogo nie interesują motywacje duszpasterskie, które mogły skłonić wielu biskupów do udzielenia tej celebracji w dawnym rycie, do której duchowni i wierni pokaż konkretny załącznik. 

Pojednawcza próba Benedykta XVI, godna pochwały ze względu na tymczasowe skutki liberalizacji Usus Antiquior , była skazana na niepowodzenie właśnie dlatego, że wynikała z iluzji możliwości zastosowania syntezy Summorum Pontificum do trydenckiej tezy – oraz antytezy Bugniniego: że filozofia wizja, na którą wpłynęła myśl heglowska, nie mogła się powieść ze względu na samą naturę Kościoła (i Mszy), który albo jest katolicki, albo nie. I które nie mogą być jednocześnie mocno zakotwiczone w Tradycji i wstrząsane falami zsekularyzowanej mentalności.  

Z tego powodu jestem bardzo zaniepokojony, gdy czytam, że Msza Apostolska jest uważana przez Dom Reida za „wyraz tej prawowitej wielości, która jest częścią Kościoła Chrystusowego”, ponieważ wielość głosów jest prawnie wyrażona w ogólnej symfonicznej jedność, a nie jednoczesna obecność harmonii i zgrzytu. Zachodzi tu nieporozumienie, które należy jak najszybciej wyjaśnić i które według wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie wyleczone nie tyle przez nieśmiały i opanowany sprzeciw tych, którzy proszą o tolerancję dla siebie, dając taką samą tolerancję tym, którzy są diametralnie przeciwni. zasad, ale raczej przez nietolerancyjne i dokuczliwe działanie tych, którzy wierzą, że mogą narzucić własną wolę wbrew woli Chrystusa Głowy Kościoła, 

A jednak, przy bliższym przyjrzeniu się, to, co dzieje się dzisiaj i co wydarzy się w najbliższej przyszłości, nie jest niczym innym jak logiczną konsekwencją przesłanek ustalonych w przeszłości, kolejnym krokiem w długiej serii mniej lub bardziej powolnych kroków, z których każdy o których wielu milczyło i zostało szantażowanych, aby je zaakceptować. Ponieważ ci, którzy zwyczajowo odprawiają Mszę trydencką, ale nadal odprawiają Novus Ordo od czasu do czasu – i nie mówię tu o księżach poddanych szantażowi, ale o tych, którzy mogli sami o sobie decydować lub mieli swobodę wyboru – ustąpili już w swoich zasadach, godząc się na to, by móc celebrować jednakowo jednego i drugiego, jakby oba były równoważne, tak jakby – dokładnie – jeden był formą nadzwyczajną, a drugi formą zwyczajną tego samego rytu. I czyż nie to, co zaszło, podobnymi metodami, w sferze obywatelskiej, z nałożeniem ograniczeń i łamaniem praw podstawowych, milcząco akceptowane przez większość społeczeństwa, terroryzowanego groźbą pandemii? Również w tych okolicznościach, z różnych motywacji, ale z podobnymi celami, obywatele byli szantażowani: „Albo się zaszczep, albo nie możesz pracować, podróżować, chodzić do restauracji”. I ile, chociaż wiedząc, że było to nadużycie władzy, posłuchali? Czy uważasz, że systemy manipulacji konsensusem są bardzo różne, gdy ci, którzy je przyjmują, pochodzą z tych samych wrogich szeregów i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego Novus Ordo Missae , aby móc mieć prawa w Kościele soborowym; tradycjonaliści zostaną napiętnowani jako fanatycy, tak jak ci, których nazywa się „nie-szczepionkami”. 

Gdyby Rzym zakazał odprawiania starożytnej Mszy we wszystkich kościołach świata, ci, którzy wierzyli, że mogą służyć dwóm panom – Kościołowi Chrystusowemu i kościołowi soborowemu – odkryją, że zostali oszukani, tak jak stało się to z Ojcowie soborowi przed nimi. W tym momencie będą musieli dokonać wyboru, którego łudzili się, wierząc, że mogą uniknąć: wyboru, który zmusi ich albo do nieposłuszeństwa bezprawnemu rozkazowi, aby być posłusznymi Panu, albo do pochylenia głowy przed wolą Pana. tyrana, zaniedbując swoje obowiązki sług Bożych. Niech w swoim rachunku sumienia zastanowią się nad tym, jak wielu unika wspierania nielicznych, 

Tutaj nie chodzi o „przebieranie” Mszy montinowskiej tak, jak Mszę starożytną, o próbę użycia szat liturgicznych i chorału gregoriańskiego, aby ukryć faryzejską hipokryzję, która ją zrodziła; nie chodzi o wycięcie Prex eucharistica II ani celebrację ad orientem : bitwa musi toczyć się o różnicę ontologiczną między teocentryczną wizją Mszy trydenckiej a antropocentryczną wizją jej soborowej podróbki.  

To nic innego jak walka Chrystusa z szatanem. Bitwa o Mszę, która jest sercem naszej Wiary, tron, na który zstępuje Boski Eucharystyczny Król, Kalwarię, na której odnawia się ofiarowanie Niepokalanego Baranka w bezkrwawej postaci. To nie wieczerza, nie koncert, nie pokaz dziwactw ani ambona dla herezjarchów, ani podium do organizowania wieców. 

Jest to walka, która zostanie duchowo wzmocniona w ukryciu księży wiernych Chrystusowi, uznanych za ekskomunikowanych i schizmatyków, podczas gdy wewnątrz kościołów, wraz ze zreformowanym obrządkiem, zatriumfuje niewierność, błąd i hipokryzja. A także nieobecność: nieobecność Boga, nieobecność świętych kapłanów, nieobecność dobrych i wiernych dusz. Brak – jak powiedziałem w moim kazaniu na Katedrze św. Piotra w Rzymie (tutaj) – jedności między Katedrą ( cathedra ) i Ołtarz, między świętą władzą pasterzy a ich prawdziwym powodem, dla którego na wzór Chrystusa byli gotowi jako pierwsi wejść na Golgotę, aby poświęcić się za trzodę. Kto odrzuca tę mistyczną wizję własnego Kapłaństwa, w końcu sprawuje swoją władzę bez zatwierdzenia, które pochodzi tylko z Ołtarza, Ofiary i Krzyża: od samego Chrystusa, który króluje z tego Krzyża zarówno duchowymi, jak i doczesnymi władcami jako Król i Najwyższy. Kapłan. 

Jeśli tego właśnie chce Bergoglio, aby umocnić swoją przytłaczającą władzę pośród wrzaskliwej ciszy Świętego Kolegium i episkopatu, niech wie, że spotka się ze stanowczym i zdecydowanym sprzeciwem wielu dobrych dusz, które są gotowe walczyć z miłości do Pana i o zbawienie własnej duszy, którzy w chwili tak strasznej dla losów Kościoła i świata są zdecydowani nie ustępować tym, którzy chcą odwołać odwieczną Ofiarę, jakby dla ułatwienia powstania Antychrysta do przywództwa Nowego Porządku Świata. Wkrótce zrozumiemy znaczenie straszliwych słów Ewangelii (Mt 24,15), w których Pan mówi o ohydzie spustoszenia w świątyni: odrażający horror widoku zakazanego skarbu Mszy, ogołoconych z naszych ołtarzy, zamkniętych kościołów i wymuszonych potajemnych ceremonii liturgicznych . To jest obrzydliwość spustoszenia: koniec Mszy apostolskiej.

Kiedy 21 stycznia 304 13-letnia Agnieszka została doprowadzona do męczeństwa, wielu spośród wiernych i księży odstąpiło od wiary pod prześladowaniami Dioklecjana. Czy powinniśmy obawiać się ostracyzmu sekty soborowej, kiedy dziewczyna dała nam przed katem taki przykład wierności i męstwa? Jej heroiczną wierność wychwalali św. Ambroży i św. Damazy. Zadbajmy o to, abyśmy, choćby nie godni, byli w stanie zasłużyć na przyszłą pochwałę Kościoła, przygotowując się do tych prób, w których świadczymy, że należymy do Chrystusa. 

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 r  Sanctæ Agnetis Virginis et Martyris