Prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że „przyjrzy się” sprawie „pozyskiwania organów dziecięcych” i sprzedawania ich przez osoby mordujące nienarodzone dzieci. Szczególnie chodzi o giganta aborcyjnego Planned Parenthood, który w proceder uwikłany był już co najmniej kilkanaście lat temu.
Prezydent Trump zapowiedział, że jego administracja przyjrzy się nielegalnej sprzedaży części ciał dzieci zamordowanych w wyniku tzw. aborcji.
– To z pewnością temat, który był przedmiotem debaty od dłuższego czasu i przyjrzymy się mu, tak – powiedział Trump.
Pytanie w tej sprawie zadano po informacji, że władze zamrożą finansowanie placówek Planned Parenthood w kilkunastu stanach. Powodem decyzji było nieprzestrzeganie rozporządzeń wykonawczych administracji Trumpa w kwestii „różnorodności”.
O nielegalnym handlu organami przez Planned Parenthood mówi się od lat. Nigdy jednak korporacja nie została za to pociągnięta do odpowiedzialności.
Sprawę ujawniono publicznie. Części ciał abortowanych dzieci były sprzedawane w celu przeprowadzania na nich eksperymentów.
Po raz pierwszy o sprawie zrobiło się głośno w 2015 roku. Grupa obrońców życia Center for Medical Progress zaczęła publikować robione z ukrycia nagrania ze spotkań z personelem Planned Parenthood.
Pracownicy Planned Parenthood w swobodny sposób opisywali, jak będzie wyglądać sprzedaż części ciała. Wskazuje to, że już wcześniej się tym zajmowali.
– Byliśmy bardzo dobrzy w zdobywaniu serca, płuc, wątroby, ponieważ to wiemy, więc nie zmiażdżę tej części, po prostu zmiażdżę dół, zmiażdżę górę i zobaczę, czy uda mi się to wszystko wydobyć nienaruszone – mówił pracownik sieci aborcyjnej w nagraniu wykonanym w 2014 roku.
Sprawa nie tylko wywołała oburzenie z przyczyn moralnych. Proceder łamał wiele praw federalnych. „Life Site News” przypomina, że w USA zakazane jest „świadome nabywanie, otrzymywanie lub przekazywanie jakiejkolwiek ludzkiej tkanki płodowej za wynagrodzenie”.
W efekcie publikacji nagrań w Kongresie i Senacie przeprowadzono przesłuchania w sprawie afery. W Departamencie Sprawiedliwości zaś rozpoczęto dochodzenie.
Planned Parenthood ostatecznie wymigało się od kary. Pozwano natomiast obrońców życia za publikacje, które doprowadziły do szkód w sieci. W efekcie CMP, David Daleiden i inni zaangażowani obrońcy życia zostali skazani na zapłatę 1,4 mln dolarów.
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 25 marca 2025
Adam Grzymała-Siedlecki w swoich wspomnieniach „Rozmowy z samym sobą” opowiada m.in. o niejakim Rakowskim, właścicielu majątku Rudna.
Zadłużony po uszy, którejś wiosny sprzedał był Abramowi z Proszowic na pniu pszenicę z dwudziestu paru morgów. Następnie tę samą pszenicę na pniu sprzedał jeszcze pięciu innym kupcom zbożowym, oczywiście nie informując ich o pozostałych nabywcach. Do odbioru pszenicy wyznaczył wszystkim ten sam wrześniowy dzień.
O szóstej rano z wozami i workami zjawił się pierwszy z nabywców. Rakowski odkłada ładowanie zboża do godziny dziesiątej. Tymczasem już po godzinie przybywają dwaj następni kupcy. Po jakimś czasie zorientowali się, że wszyscy przyjechali w tym samym celu. Pędzą do właściciela majątku po wyjaśnienia, ale ten wyjaśnień odmawia, a kiedy kupcy wracają do swoich furmanek, widzą już dwóch następnych. Wreszcie zjawia się i Rakowski: – czy jest was już tu sześciu? – Jest – odpowiadają zdenerwowani kupcy.
– W porządku – Rakowski na to – na co oni podnoszą klangor: – Co jest w porządku? Jak pan dziedzic mógł coś podobnego! A kiedy ochrypli i opadli z sił, Rakowski skorzystał z chwili ciszy i powiada: – Kochani, radzę wam postąpić po Bożemu, wedle sprawiedliwości. Pszenicy zebrałem 150 korcy z ogonem; jest was sześciu, każdy zabierze po 25 korcy i hajda do domu. Oczywiście żaden z kupców, z których każdy wcześniej zapłacił za całą pszenicę, nie chce o tym nawet słyszeć. – No to nie ma innej rady – powiada Rakowski – tylko wyścig. – Co to jest wyścig?! Jaki wyścig!? – wołają zdenerwowani kupcy.
Na to Rakowski wskazał im dwie bramy, odległe od siebie o jakieś 200 kroków i powiada tak: ustawię was wszystkich sześciu przy jednej bramie, pójdę na ganek i jak strzelę z pistoletu, wy pobiegniecie do drugiej bramy, a który pierwszy dobiegnie, ten zabierze wszystkie 150 korcy. Oczywiście kupcy ani myśleli się zgodzić i znowu podnieśli klangor, ale tym razem Rakowski powiada: chciałem dla was jak najlepiej. Nie zgadzacie się – trudno; zostawiam was, sami już znajdźcie jakieś wyjście. I pożegnał ich.
Po kilku godzinach kłótni, w trakcie której charczeli nienawiścią już nie przeciwko Rakowskiemu, ale przeciwko sobie nawzajem, po południu przyszli do dziedzica, że zgadzają się na wyścig. Podkasali chałaty, Rakowski wystrzelił i wyścig ruszył. Który z orżniętych kupców wygrał i zagarnął 150 korcy pszenicy – tego autor nie podał.
—————————–
A tak się właśnie złożyło, że na półtora miesiąca przed słynną już na cały świat awanturą w Gabinecie Owalnym Białego Domu miedzy prezydentem Donaldem Trumpem, a ukraińskim prezydentem Zełeńskim, 16 stycznia w Kijowie podpisany został między Wielką Brytanią, w imieniu której podpis złożył brytyjski premier Keir Starmer i Ukrainą, w imieniu której swój podpis miał złożyć prezydent Zełeński, układ na 100 lat, o „stuletnim partnerstwie”. Wprawdzie w opublikowanym tekście układu nie ma ani słowa o żadnym odstąpieniu Wielkiej Brytanii na wyłączność ukraińskich złóż metali ziem rzadkich, tylko o całkiem innych, zupełnie niewinnych sprawach – ale przecież w opublikowanym tekście paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku też nie było ani słowa o podziale Europy Środkowej między Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki – bo te uzgodnienia znalazły się w tajnej części tego porozumienia.
Czy umowa brytyjsko-ukraińska o „stuletnim partnerstwie” zawiera jakąś tajną część? Tego oczywiście się nie dowiemy, bo jak „tajna”, to tajna. Z drugiej jednak strony, jakież zagadkowe przyczyny mogłyby skłonić Wielką Brytanię do zaoferowania Ukrainie aż „stuletniego partnerstwa”? Takie partnerstwo, nawet cztery razy krótsze, musiałoby być umocnione jakimiś realnymi gwarancjami lub zachęcającymi koncesjami ze strony Ukrainy – a cóż dopiero – „partnerstwo stuletnie”?
Wielka Brytania bowiem, bez względu na to, kto akurat nią rządzi, nie jest podobna do naszego nieszczęśliwego kraju, który 2 grudnia 2016 roku podpisał z Ukrainą umowę, według której Rzeczpospolita Polska zobowiązała się do „nieodpłatnego” udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa. Ukraina pozornie zobowiązała się do tego samego, ale zarówno kontekst sytuacyjny w roku 2016, jak i późniejsze wydarzenia, zwłaszcza związane z ukraińskim eksportem rolnym na teren Unii Europejskiej, pokazały, że o żadnej wzajemności ze strony Ukrainy nie ma mowy. Wielka Brytania z całą pewnością takiego głupstwa by nie zrobiła, podczas gdy władze naszego nieszczęśliwego kraju robią jedno głupstwo za drugim i nawet teraz – jak się okazało z buńczucznej deklaracji Księcia-Małżonka – Polska płaci za wykorzystywane na Ukrainie Starlinki, nie żądając nic w zamian.
Dopiero w tym kontekście możemy ocenić słynne „rozliczenia”. Owszem, obóz „dobrej zmiany” podobnie zresztą, jak folksdojcze obywatela Tuska Donalda, grabią, ile się da – ale w proporcji do sum, jakie poszły na darmowe futrowanie Ukrainy zarówno w postaci dostaw broni, jak i w postaci rozmaitych serwitutów nie tylko dla tego państwa, ale i jego obywateli, który pod pretekstem uchodzenia przed wojną, przeszli na utrzymanie polskich podatników, to jakieś okruszki. Okazuje się, że obóz „dobrej zmiany” Naczelnika Państwa nie może licytować się z Volksdeutsche Partei obywatela Tuska Donalda o różnicę łajdactwa, bo przez ponad roczne rządy vaginetu obywatela Tuska Donalda różnica łajdactwa się wyrównała.
Jeśli już mieliby o coś rywalizować, to już tylko o stopień głupoty – chociaż i to byłoby trudne, jako że obecną ekipę przy sterze uważam za najgłupszą od czasów Bolesława Chrobrego. Bo czyż Bolesław Chrobry ośmieliłby się wystąpić na jakimś wiecu z pomysłem tworzenia Volkssturmu, w dodatku ufundowanego na „przymusowej dobrowolności”? Tymczasem obywatel Tusk Donald, przy pochwalnym popiskiwaniu vaginess ze swojego vaginetu, nawet nie zdaje sobie sprawy z groteskowego charakteru tego pomysłu, nie bez słuszności zapewne uważając, że tubylczy Irokezi, czyli wyznawcy Volksdeutsche Partei, łykną wszystko, nawet jeszcze bardziej piramidalne głupstwa. Ale tak to już jest, jak kogoś i tak już zadowolonego ze swego rozumu, jeszcze Żydowie z warszawskiego Judenratu utwierdzą w tym mniemaniu.
Wróćmy jednak do „stuletniego partnerstwa” brytyjsko-ukraińskiego. Otóż czytamy tam, że dla Wlk. Brytanii najważniejszymi postanowieniami układu jest współpraca wojskowa na Morzu Czarnym. Morzu Azowskim i… Morzu Bałtyckim, do którego Ukraina, przynajmniej na razie, to znaczy – zanim doprowadzi Polskę do zawarcia „unii” – nie ma dostępu. Ale za 100 lat…?
Drugim co do ważności postanowieniem jest „współpraca naukowa i technologiczna” w dziedzinie „opieki zdrowotnej”, agrotechnologii, przestrzeni kosmicznej i dronów. Czy z tą „opieką zdrowotną” przypadkiem nie chodzi o wykorzystanie przez Brytyjczyków założonych na Ukrainie ośrodków produkcji broni biologicznej, dzięki której, oczywiście pod egidą WHO, można by zorganizować nową epidemię? I wreszcie – uruchomienie brytyjskiego systemu weryfikacji zboża, dzięki czemu będzie można „śledzić skradzione plony”. Na podstawie tych zapisów można by sobie pomyśleć, że Wielka Brytania okazuje Ukrainie wielkoduszność, podobną do polskiej głupoty. Oczywiście taki wniosek byłby całkowicie nieuprawniony, bo nawet teraz, już po podpisaniu owego „stuletniego partnerstwa”, Wielka Brytania Ukrainie pieniądze pożycza, a i to nie swoje, tylko odsetki z zamrożonych ruskich aktywów.
Zmierzam do tego, że według wszelkiego prawdopodobieństwa, podpisane 16 stycznia w Kijowie „stuletnie partnerstwo” zawiera tajny protokół, w którym ukryto istotę rzeczy: prezydent Zełeński, za zgodą ukraińskich oligarchów, którzy oczywiście musieli też jakoś zabezpieczyć swoje udziały w tym „partnerstwie”, zwyczajnie sprzedał Angielczykom na pniu ukraińskie złoża metali ziem rzadkich. Ile tam poszło pod stołem, kto ile wziął i gdzie schował – tego pewnie nigdy się nie dowiemy, bo jeśli Angielczykowie w dalszym ciągu otaczają mgłą tajemnicy i to mgłą w najlepszym gatunku, nawet gibraltarską katastrofę, to cóż dopiero takie rzeczy?
Oczywiście obydwie strony będą konsekwentnie szły w zaparte, oskarżając wszystkich podejrzliwców o wykonywanie obstalunków zimnego ruskiego czekisty Putina – ale nawet posłusznie oburzając się na tych ruskich agentów, nie możemy przy tym zapominać o zasadzie byłego rosyjskiego ministra spraw zagranicznych, księcia Gorczakowa, który mawiał, że nie wierzy informacjom niezdementowanym. Zresztą zaprzeczenia będą skuteczne tylko do czasu rozpoczęcia przez brytyjskie firmy eksploatacji tych złóż, a następnie – przerabiania ich w Wielkiej Brytanii na rozmaite precjoza.
Z tego powodu prezydent Zełeński chociaż i przedtem a nawet teraz obiecuje prezydentowi Trumpowi, że odstąpi te złoża Stanom Zjednoczonym, jednocześnie broni się rękami i nogami przed złożeniem podpisu pod umową. Czy do awantury w Gabinecie Owalnym Białego Domu doszło dlatego, że prezydent Trump przejrzał na wylot żydowskiego kombinatora z Kijowa, że pogrywa z nim w bambuko, czy dopiero teraz, kiedy w Arabii Saudyjskiej rozpoczęły się amerykańsko-ukraińskie rozmowy, zaczyna do niego docierać, co się naprawdę stało? Jeśli tak, jeśli dopiero teraz, to znaczy, że ta cała CIA, to kupa gówna, jeszcze większa i jeszcze bardziej śmierdząca od naszej ABW.
Tymczasem dokąd prezydent Zełeński pogalopował po ratunek po waszyngtońskiej awanturze? Prosto do Londynu, gdzie premier Starmer go utulił, obdarował i obiecał, że podkręci frajerów z Europy Środkowej, żeby stanęli za nim „murem”. Toteż obywatel Tusk Donald w podskokach rozkaz wykonał, tym chętniej, że został mu wydany w obecności Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, a ona ani słowem nie zaprotestowała. W tej sytuacji warto postawić sobie pytanie, czy Zełeński sprzedał te całe złoża również Niemcom – no i oczywiście, czy w tej sytuacji urządzi wyścig, jak to zrobił w swoim czasie szlagon Rakowski, czy też będzie się bał ostatecznie rozwścieczyć prezydenta Trumpa?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
– Jeśli będziemy musieli zainteresować się w sposób bardziej “terytorialny” na Grenlandii, to to zrobimy. Prezydenta Trumpa nie obchodzą wrzaski Europejczyków – stwierdził w wywiadzie dla FOX News wiceprezydent USA J.D. Vance.
Polityk podkreślał, że Dania nie jest dobrym sojusznikiem dla USA i “nie wykonuje swojej roboty”.
– Prezydenta Trumpa nie obchodzą wrzaski Europejczyków. Interesuje go tylko interes amerykańskich obywateli – powiedział.
Słowa Vance’a zbiegły się w czasie z wizytą jego żony na Grenlandii. Premier Grenlandii Mute B. Egede ostro potępił wizytę amerykańskiej delegacji, w której skład wchodzi druga dama USA Usha Vance. Uznał ją za “wysoce agresywną” i wskazał na zaognienie relacji z Waszyngtonem.
Wiadomo, że Usha Vance, żona wiceprezydenta JD Vance’a, ma wziąć udział w narodowym wyścigu psich zaprzęgów i “uczcić grenlandzką kulturę i jedność”. Biały Dom ogłosił, że jej podróż będzie miała charakter kulturalny, a towarzysząca jej delegacja obejrzy zabytkowe miejsca i pozna grenlandzkie dziedzictwo.
Mimo tych deklaracji Egede zarzuca Amerykanom demonstrację siły i podgrzewanie atmosfery wokół pomysłu przejęcia Grenlandii, przed którym on sam wielokrotnie przestrzegał.
W wywiadzie udzielonym amerykańskiemu dziennikarzowi Tuckerowi Carlsonowi w piątek powiedział, że Rosja nie ma zamiaru dokonywać inwazji na inne kraje europejskie, odrzucając takie obawy jako „absurdalne”.
Poproszony o komentarz na temat deklaracji Wielkiej Brytanii, że jest gotowa wysłać wojska na Ukrainę, aby pomóc zagwarantować potencjalne porozumienie pokojowe między Moskwą a Kijowem, Witkoff zasugerował, że brytyjscy decydenci chcą być „jak Winston Churchill”, który ostrzegał, że „Rosjanie będą maszerować przez Europę”.
Zapytany przez Carlsona, czy jego zdaniem Rosja chce to zrobić, Witkoff odpowiedział: „W 100% nie”.
„Uważam, że to absurdalne, nawiasem mówiąc. Mamy coś takiego jak NATO, czego nie mieliśmy w II wojnie światowej” – dodał.
Moskwa również nie chce „wchłonąć Ukrainy”, według Witkoffa.
Witkoff argumentował, że Rosja już osiągnęła swoje cele w konflikcie. „Odzyskali te pięć regionów. Mają Krym i dostali to, czego chcieli. Więc po co im więcej?”
W referendum w 2014 r., po wspieranym przez Zachód zamachu stanu w Kijowie, Krym zdecydowaną większością głosów opowiedział się za przyłączeniem do Rosji. Jesienią 2022 r. tak samo zdecydowały obwody doniecki, ługański, chersoński i zaporoski.
Wywiad Witkoffa ukazał się po tym, jak na początku tego miesiąca odbył on rozmowy twarzą w twarz z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w ramach dyplomacji mającej na celu mediację w zakończeniu konfliktu na Ukrainie. Po rozmowach zasugerował, że całkowite zawieszenie broni może zostać osiągnięte w ciągu „kilku tygodni”, dodając, że USA mogą złagodzić sankcje wobec Moskwy po osiągnięciu porozumienia.
Artificial intelligence will be the next big thing. There is no stopping that juggernaut.
So, we must learn the tools to use AI to our advantage in this fight for freedom – religious, medical, and personal.
That means insisting on standards for training data sets that include precisely what those data are and making those standards transparent to all, providing education on how to use AI at the input level, and training people to understand how AI can be corrupted.
We, the small minority protecting this country, must take it upon ourselves to learn how to use AI to our advantage.
The big truth with AI is that it is a bit like the Wizard of Oz. When you control the data (inputs), then you control the outputs – not the AI system. We can’t let the corporatists – represented by the WEF, the globalists, the administrative state – and, yes, the deep state control the inputs.
So, learn the tools, learn to play the game, and then take control of AI programs in your life and insist on transparency within the government and corporations using AI.
Because this technology isn’t going away, and it will fundamentally change how we live – like it or not.
“Teorie spiskowe” zyskują coraz większą popularność [w kręgach zwolenników Trumpa.??]
Telegraph twierdzenia, jakoby żona Emmanuela Macrona, Brigitte Macron, była w rzeczywistości mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom międzynarodowym między Stanami Zjednoczonymi a Francją.
Według doniesień The Telegraph twierdzenia, jakoby żona Emmanuela Macrona, Brigitte Macron, była w rzeczywistości mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom międzynarodowym między Stanami Zjednoczonymi a Francją.
Źródłem tego twierdzenia jest artykuł z 2021 r., który ukazał się we francuskim czasopiśmie Faits et Documents. Autor twierdzi, że 71-letnia [obecnie] pierwsza dama i jej brat Jean-Michel Trogneux to w rzeczywistości ta sama osoba
Według “teorii spiskowej” Trogneux to tak naprawdę Brigitte, która w wieku 30 lat zmieniła płeć z mężczyzny na kobietę i zaczęła “spotykać się” z Macronem, gdy on miał 15 lat, a ona 40.
Temat ten podjęła później komentatorka Candace Owens, która nazwała tę sprawę „prawdopodobnie największym skandalem, jaki kiedykolwiek wydarzył się w polityce w historii ludzkości” i nakręciła o tym serię filmów na YouTube.
Jej twierdzenia niedawno powtórzył Tucker Carlson, który początkowo powiedział, że uważał Owens za szaloną, ale „okazało się, że ma rację”.
Owens powiedziała, że otrzymała listy prawne od kancelarii prawnej reprezentującej małżeństwo Macronów, w których napisano, że zarzuty są „zniesławiające” i że Brigitte nie musi udowadniać, że jest biologiczną kobietą, ponieważ „szczerze mówiąc, to nie jest twoja sprawa”.
Według nowego raportu Telegraph , który określa tę teorię jako „absurdalną”, grozi ona poważnym pogorszeniem stosunków dyplomatycznych między Ameryką a Francją. „Stosunki między Francją a Ameryką mogą stać się jeszcze bardziej chłodne” – podaje gazeta, zauważając, że „współpracownicy Trumpa” są coraz bardziej zainteresowani tą historią.
W artykule zacytowano Sandera van der Lindena, profesora psychologii społecznej na Uniwersytecie Cambridge, który zasugerował, że teoria spiskowa jest częścią rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej, choć nie przytoczono na to żadnych dowodów.
„Nie można wykluczyć, że jeśli plotka zostanie powiązana ze zwolennikami Trumpa, sprawa może się jeszcze bardziej zaostrzyć i tak już trudne stosunki między prezydentem USA a jego francuskim odpowiednikiem” – podsumowuje raport.
Relacje między oboma krajami są już napięte po tym, jak francuski polityk Raphaël Glucksmann zasugerował, że Francja powinna odzyskać Statuę Wolności jako karę za próbę Trumpa „poparcia tyranów” w wojnie rosyjsko-ukraińskiej.
Sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt odpowiedziała, że gdyby nie Ameryka, Francuzi „mówiliby teraz po niemiecku”.
Artykuł w „The Telegraph” nie podważał w żaden sposób twierdzeń Owensa i Carlsona, autorzy artykułu sugerowali natomiast, że samo zgłębianie tematu jest niebezpieczne. Nie sprecyzowali jednak dla kogo?
If peace is on the way, why are they feverishly preparing for World War III? It appears to me that NATO countries are convinced that something really big is coming. Is there something that they know that they aren’t telling the rest of us? As I discussed yesterday, things in the Middle East are really heating up, and the conflict in Ukraine has reached a very dangerous stage. If negotiations with Russia fail, both sides are likely to significantly escalate matters in a desperate attempt to win the war, and the Russians could come to the conclusion that a final showdown with NATO has begun. We do not want the Russians to view the conflict in Ukraine in those terms, because they are already extremely paranoid and it wouldn’t take much to push them over the edge. Unfortunately, NATO countries continue to do things that will raise tensions instead of easing them. The following are 7 actions that NATO countries are taking which indicate that something really big is coming…
Michael Snyder’s Substack is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
#1 France is getting ready to distribute a 20 page survival manual that instructs citizens what to do if a full-blown war erupts…
France is the latest country set to issue an invasion survival how-to guide for its citizens.
The 20-page booklet will give advice to French civilians on how to defend the republic in the face of an invasion by signing up to reserve units or local defence efforts.
It will also have tips on how to create a survival kit with essentials including six litres of water, canned food, batteries, and basic medical supplies.
#2 The French government is also telling their citizens to leave Iran “immediately”…
French authorities on Thursday requested its citizens to immediately leave the territory of Iran.
The French Foreign Ministry has issued a warning to its citizens amid the release of one of its nationals who had been imprisoned in Iran for over 880 days.
#3 It is being reported that military planners in the UK have ordered special forces units to get ready to be sent to Ukraine…
Special Forces units were told to prepare for mobilisation to Ukraine by military planners tasked with readying forces by the Cabinet Office, according to two military sources with knowledge of the directive.
The command centre for UK military planning, the Permanent Joint Headquarters (PJHQ), was sent directives last week to begin the process for the deployment of personnel and resources.
The orders, which also applied to Special Forces reservists, put personnel on standby in order to ensure military equipment is in working order before receiving a notice to mobilise to Ukraine.
#4 Turkey has announced that it would also be willing to deploy troops to Ukraine “if needed”…
Turkey would be ready to deploy troops to Ukraine as part of a broader peacekeeping mission if needed, a Turkish defence ministry source said on Thursday.
“The issue of contributing to a mission … will be evaluated with all relevant parties if deemed necessary for the establishment of regional stability and peace,” the source said.
The Russians have already stated that they will never accept NATO troops on Ukrainian soil under any circumstances.
So why are these nations preparing to send troops anyway?
Warsaw is preparing to face down any invasion by Vladimir Putin by conscripting every adult male for military training.
But the Eastern European nation also wants nukes and President Andrzej Duda has now said the US could send some of its arsenal to his country.
#6 The Baltic states are jointly constructing a massive defense line that includes six hundred bunkers, tank ditches, dragon’s teeth and rocket systems…
The Baltics are building a joint defence line on their border with Russia that will have some six-hundred bunkers across each border.
It will also include tank ditches, forests, dragon’s teeth, hedgehogs, and rocket systems.
Poland and the Baltics have also withdrawn an international treaty banning anti-personnel landmines as they prepare to stop an advancing Russian army in its tracks.
#7 In a letter that was delivered to the Iranians, Donald Trump has given Iran only two months to reach a peace agreement…
President Donald Trump has given Iran a two-month deadline to reach a new nuclear agreement, according to a report by Axios.
A letter sent earlier this month to Supreme Leader Ayatollah Ali Khamenei warned of consequences if Tehran continued its nuclear program while also offering renewed talks. The message, described as uncompromising, made clear that prolonged negotiations were not an option.
According to Axios, it “isn’t clear whether the two-month clock begins from the time the letter was delivered or from when negotiations start”.
Since the Iranians have already said that there will be no negotiations, I would assume that the clock started when the letter was delivered.
So the good news is that the bombing of Iran will probably not happen next month.
But if Trump is serious, there is a very good chance that it could happen before the midpoint of this year.
Meanwhile, the Ukrainians just conducted an absolutely massive drone strike on a Russian strategic bomber airfield that is located hundreds of miles from the front lines…
Ukrainian forces backed by Western munitions and technology struck a major Russian strategic bomber airfield on Thursday with drones, 435 miles from the Ukrainian front lines.
The strike ignited a massive explosion and sent a huge blast of fire into the air at Engels-2 airbase in Russia.
Videos posted by Reuters showed a huge blast spreading out from the airfield and wrecking nearby cottages.
Russia reportedly called this the largest drone attack ever.
The Ukrainians keep trying to provoke the Russians into doing something really dramatic.
One of these days, the Ukrainians might just succeed.
The Russians are fed up with the government in Kyiv. If negotiations with Trump fail, I expect the Russians to bring down the hammer.
We really are right on the verge of an apocalyptic conflict with Russia, and we really are right on the verge of an apocalyptic conflict in the Middle East.
The final exit ramps for both of these conflicts are rapidly approaching, and so let us hope that global leaders make very wise decisions in the months ahead. [hi….hi… pojękuje… md]
Prawie całą niemiecką klasę polityczną i medialną można nazwać „kurczaczymi jastrzębiami” i te kurczakI p0rzebrane za jastrzębie będą dziobać Trumpa przez następne cztery lata, III RP podąża tym samym tropem.
Niemieccy komentatorzy narzekają na wtorkową rozmowę telefoniczną między prezydentem USA Donaldem Trumpem a jego rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem, której celem było zakończenie wojny i ostateczne zaprowadzenie pokoju.
Ci komentatorzy coraz częściej uciekają się do bardziej ekstremalnej retoryki przeciwko Trumpowi, nazywając go „despotą” lub oskarżając o stosowanie „mafijnych” taktyk wobec Ukrainy.
Przez cztery lata pierwszej kadencji Trumpa niemieckie gazety obsesyjnie zajmowały się Trumpem, co graniczyło z obłędem. Pierwsze strony gazet były często wypełnione wiadomościami bardziej skupionymi na USA niż na Niemczech.
Ponieważ Trump jest u władzy od nieco ponad dwóch miesięcy, ten trend może być tym razem jeszcze bardziej ekstremalny, szczególnie ze względu na wysiłki Trumpa, aby zaprowadzić pokój na Ukrainie.
Co ciekawe, żaden z tych komentatorów, pomimo ich głębokiego patriotycznego zapału do wspierania Ukrainy przeciwko złemu Putinowi, nie pojawił się nigdzie w pobliżu frontu. Zamiast tego chcą wysłać tam więcej Ukraińców, aby zginęli na wojnie, podobnie jak szef niemieckiego wywiadu Bruno Kahl otwarcie mówi, że powinno się to kontynuować — przez kolejne pięć lat, nie krócej.
Na wypadek, gdyby na Ukrainie zabrakło rekrutów, Berlin jest gotowy wysłać do walki WP III RP, samodzielnie lub w ramach “europejskiej Bundeswery”.
Donald Trump podpisał w czwartek rozporządzenie wykonawcze o zlikwidowaniu resortu edukacji. Prezydent de facto pogrzebał ministerstwo – pisze AFP. Ale zapowiadając na konferencji prasowej jego rozmontowanie, oznajmił, że nie ucierpią „uśmiechnięte buźki dzieci”.
Rozporządzenie nakazuje szefowej ministerstwa Lindy McMahon „podjęcie wszelkich niezbędnych kroków w celu ułatwienia zamknięcia Departamentu Edukacji i zwrócenia władzy edukacyjnej amerykańskim stanom, przy jednoczesnym zapewnieniu skutecznego i nieprzerwanego dostarczania niezbędnych świadczeń i programów”. Trump ogłosił wcześniej w czwartek, że zadaniem McMahon jest zlikwidowanie własnego stanowiska.
Pozostałe fundusze resortu nie mogą „promować DEI (Diversity, Equity and Inclusion – co można przetłumaczyć jako Różnorodność, Równość i „Inkluzywność”), ani też ideologii gender”.
„Podatnicy nie będą już musieli wydawać dziesiątek miliardów dolarów na progresywne eksperymenty społeczne i przestarzałe programy” – oświadczył Biały Dom, który skrytykował też szkoły za propagowanie „radykalnych, lewicowych” idei w szkołach – relacjonuje AFP.
Trump wielokrotnie wzywał do likwidacji resortu, nazywając go „wielkim oszustwem”. Zaproponował jego zamknięcie w okresie swojej pierwszej prezydentury, ale Kongres nie podjął takich starań. Republikanie od dawna starali się uszczuplić finansowanie i wpływy resortu.
McMahon obiecała, że federalne finansowanie szkół przyznane przez Kongres w celu pomocy okręgom i uczniom o niskich dochodach będzie kontynuowane, utrzymane mają zostać pożyczki studenckie i skodyfikowane usługi dla dzieci niepełnosprawnych, ale amerykańskie media podkreślają w czwartek, że z pewnością wprowadzone przez Trumpa zmiany odbiją się na uczniach szkół w najbiedniejszych okręgach. [Tak, tak, szczególnie tych, co kuleją, biedactwa, na lewą nóżkę md]
Federalne subwencje dla takich placówek czy pomoc dla dzieci mających problemy z nauką staną pod znakiem zapytania.
Trump przyznał w zeszłym miesiącu, że będzie potrzebował poparcia Kongresu. Ministerstwo nie może zostać bowiem zlikwidowane bez przyjęcia ustawy głosami 60 senatorów, podczas gdy Republikanie dysponują w Senacie 53 miejscami.
W minionym tygodniu grupa demokratycznych prokuratorów złożyła pozew sądowy, aby zablokować likwidację resortu oraz zwolnienia prawie połowy jego personelu.
Resort edukacji nadzoruje w USA około 100 tys. szkół publicznych i 34 tys. szkół prywatnych, jakkolwiek ponad 85 proc. finansowania szkół publicznych pochodzi od władz stanowych i lokalnych. Zapewnia m.in. federalne dotacje dla szkół i programów, pensje nauczycieli zajmujących się dziećmi ze specjalnymi potrzebami, finansowanie programów artystycznych oraz wymianę przestarzałej infrastruktury. Nadzoruje również wydatkowanie 1,6 bln dolarów na pożyczki studenckie.
„Nowacka i Lubnauer na bezrobocie”
Do informacji o likwidacji resortu edukacji w USA odnieśli się m.in. poseł Konfederacji Korony Polskiej Roman Fritz oraz polityk Konfederacji Jacek Wilk.
„Wyobrażacie sobie ten wspaniały dzień, gdy urzędasy nie będą mieć wpływu na wychowanie naszych pociech? Przestaje istnieć @MEN_GOVPL, a @barbaraanowacka i @KLubnauer na bezrobocie! Dzieci wolne od deprawacji i demoralizacji! =======
„Trump zlikwidował ministerstwo edukacji.
Można? MOŻNA
Jeśli chcemy podnieść poziom nauczania, powinniśmy jak najszybciej zrobić to samo” – skwitował Jacek Wilk.
Greenpeace. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Roberta F., CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons
Organizacja pseudo-ekologiczna Greenpeace została sądownie zobowiązana do zapłaty niemal 667 mln dolarów odszkodowania firmie Energy Transfer zajmującej się transportem rurociągami ropy naftowej i gazu ziemnego. Wyrok jest konsekwencją roli, jaką zdaniem sądu organizacja odegrała w protestach przeciwko budowie rurociągu Dakota Access.
Orzeczenie sądu w Dakocie Północnej jest wynikiem procesu, w którym Energy Transfer oskarżyło Greenpeace o finansowanie protestujących, którzy w latach 2016-2017 nielegalnie zakłócali budowę rurociągu, powodując straty materialne, a także o rozpowszechnianie dezinformacji na temat inwestycji, zlokalizowanej w pobliżu rezerwatu Standing Rock.
Po dwóch dniach obrad sędziowie przysięgli uznali organizację za winną. Ich orzeczenie obejmuje m.in. odszkodowania za zniesławienie, naruszenie własności prywatnej oraz udział w spisku. Greenpeace stanowczo zaprzecza zarzutom, określając proces jako atak na wolność słowa. Prawnicy organizacji zapowiedzieli złożenie apelacji od wyroku.
Adwokat Energy Transfer, Trey Cox, argumentował, że „brutalne i destrukcyjne” protesty Greenpeace nie mieszczą się w ramach prawnie chronionej wolności wypowiedzi. „Dzisiejszy werdykt ławy przysięgłych stanowi jasny sygnał, że działania Greenpeace zostały uznane za nieakceptowalne, niezgodne z prawem i sprzeczne z normami społecznymi. To dzień, w którym Greenpeace został pociągnięty do odpowiedzialności” – oświadczył Cox.
Budowa rurociągu Dakota Access spotkała się z ostrym sprzeciwem ze strony klimatystów, którzy twierdzili, że inwestycja doprowadzi do skażenia lokalnych źródeł wody i pogłębi zmiany klimatyczne. Projekt, rozpoczęty w 2016 roku, został ukończony w roku następnym. Rurociągiem Dakota Access transportowanych jest około 40 proc. ropy naftowej wydobywanej w regionie Bakken w Dakocie Północnej.
– Izrael to jedyne państwo, które ma prawo lobbować w Ameryce – zauważyła popularna konserwatywna publicystka Candace Owens. Dziennikarka zwróciła uwagę na fakt, że Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych (ang. American Israel Public Affairs Committee, AIPAC), jako jedyny przedstawiciel jakiegokolwiek państwa, nie podlega rejestracji w ramach ustawy FARA (Foreign Agents Registration Act).
Owens zwróciła uwagę na kwestie izraelskiego lobbingu w Ameryce w polityce zamordowanego prezydenta Johna Fitzgeralda Keneddy’ego. – Wtedy AIPAC nazywali się Amerykańską Radą Syjonistyczną. JFK chciał zmusić ich do rejestracji w FARA, co wiązało się z koniecznością zapewnienia większej przejrzystości działań. Jak wszyscy wiemy, JFK został zastrzelony, więc AIPAC miało masę szczęścia– stwierdziła.
W 1938 r. Kongres uchwalił ustawę o rejestracji zagranicznych przedstawicieli („FARA”), wymagającą od „zagranicznych agentów” rejestracji w Prokuraturze Generalnej. Nowelizowana na przestrzeni lat, ustawa ta ma szerokie zastosowanie wobec każdego podmiotu działającego w imieniu „zagranicznego mocodawcy” w celu, między innymi, wpływania na politykę USA lub amerykańską opinię publiczną.
Tymczasem AIPAC nie podlega monitoringowi Departamentu Sprawiedliwości. – Doprowadza mnie do szału widok tych absolutnych oszustów, którzy chodzą gdzie chcą, robiąc co chcą, jednocześnie oskarżając inne kraje o wydawanie jakichś groszy, podczas gdy sami lekką ręką przeznaczają 3 miliony dolarów wpływając na wybory – mówiła w podcaście popularnego komentatora Theo Vona.
– Ale kiedy słyszysz tych ludzi w swoim rządzie, którzy to mówią [piętnują wpływ innych krajów, przy jednoczesnym milczeniu ws. izraelskiego lobbingu – red.] powinieneś wiedzieć, jak bardzo są zakłamani, ponieważ wszyscy biorą pieniądze od Izraela (…) Żaden kraj nie powinien być w stanie lobbować, aby uzyskać to, czego chce i kontrolować naszych kongresmenów – podkreśliła.
Publicystka odrzuciła zarzuty o antysemityzm, tłumacząc, że jej sprzeciw dotyczy wyłącznie faktu bezkarnego lobbingu w Waszyngtonie. Jak zaznaczyła, protestowałaby również w sytuacji, gdyby bezpośredni dostęp do amerykańskich polityków miał Pekin czy Kreml. Tak się jednak składa, że jedynie AIPAC ma w tej kwestii uprzywilejowaną pozycję.
Zdaniem Owens, amerykańska opinia publiczna jest celowo pozbawiana świadomości wobec realnego rozmiaru izraelskiego lobbingu w Stanach Zjednoczonych. Taka świadomość mogłaby się odbić np. w kwestii poparcia dla inwazji w Strefie Gazy. Dziennikarka wskazała wprost na pozycję premiera Izraela Bejamina Netanjahu, nazywając go „czołowym gangsterem świata”.
– Okazuje się, że nie można go zamknąć. Nawet kiedy złapią go na popełnianiu przestępstw i stworzony przez nas sąd (Międzynarodowy Trybunał Karny – red.) wydaje za nim list gończy, mówią „cóż, po prostu anulujemy ten sąd” – podkreśla. – Wyobrażasz sobie być takim światowym gangsterem? – pyta.
Prezydent USA Donald Trump podpisał w lutym rozporządzenie o nałożeniu sankcji na Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) oraz osoby pomagające MTK w ściganiu Amerykanów i przedstawicieli władz Izraela oraz innych sojuszników USA.
Była publicystka Daily Wire podzieliła się gorzką refleksją na temat Donalda Trumpa, którym „czuje się rozczarowana”. – Jestem bardzo rozczarowana Trumpem, jeśli chodzi o jego poglądy na temat Strefy Gazy – przyznała. – Mówienie o Gazie jako miejscu, w którym powstaną kasyna i hotele, podczas gdy ludzie stracili tam całe rodziny, to jest dalekie od jakiegokolwiek humanitaryzmu – zauważyła, przypominając zapewnienia Trumpa o zamianie pozostającej w zgliszczach Strefy Gazy w miejsce wypoczynkowe.
– Jestem zmęczona tym, że Ameryka jest wykorzystywana jako izraelska skarbonka. Istnieje powód, dla którego dozwolona jest każda krytyka wpływu zagranicznego, gdy jednocześnie wszyscy pozostają ślepi, jeśli chodzi o Izrael – przyznała.
Dziennikarka nawiązała również do swojego zwolnienia z Daily Wire, najpopularniejszego prawicowego konsorcjum medialnego w USA. Owens konsekwentnie sprzeciwiała się milczeniu w sprawie zbrodni popełnianych przez siły IDF na ludności palestyńskiej. Bezpośrednim powodem zwolnienia było natomiast powtórzenie hasła: „Chrystus jest Królem”, w kontekście społecznego panowania Jezusa Chrystusa, również w wymiarze politycznym. Hasło zostało uznane przez pro-izraelskie, konserwatywne media w USA za „mowę nienawiści”.
– Zapłaciłem bardzo wysoką cenę za mówienie o tym w zeszłym roku. Ale nie obchodzi mnie to, ponieważ moje wartości nigdy nie były na sprzedaż. Nie obchodzi mnie to. Mogą spalić wszystko do gołej ziemi, ale ja i tak to odbuduję – zapewniła.
Candace Owens w zeszłym roku poinformowała o przejściu na łono Kościoła katolickiego, będąc przez lata związana z różnymi denominacjami protestanckimi. Owens wraz z mężem należy do środowisk tradycji łacińskiej, uczęszczając na Mszę Wszechczasów.
W USA działała jeszcze kilka tygodni temu grupa terrorystyczna składająca się z transseksualnych wegan, której istnienie media głównego nurtu starały się przemilczeć. Brzmi jak szalona teoria spisowa? Ale nie jest! Zizianie istnieją, część z nich została albo „odstrzelona”, albo aresztowana, a media podają, iż amerykańskie władze badają co najmniej sześć morderstw przypisywanym tej grupie. Wśród potwornych zbrodni jest podwójny mord w Pensylwanii, atak z nożem w Kalifornii oraz strzelanina na kanadyjskiej granicy, w której zginął amerykański weteran.
Co otrzymamy, gdy zmieszamy nienawiść do własnego ciała, nienawiść wobec ludzi jedzących mięso i chorą agresję? Z takiej mieszanki może wyjść na przykład komórka terrorystyczna działająca w Vallejo w Kalifornii, dawnej stolicy stanu. Rzeczona grupa terrorystyczna, określana czasem jako kult, jest powiązana z serią brutalnych morderstw w USA, i dostarcza kolejnego dowodu na radykalizację tęczowej lewicy.
Zaburzony przywódca
Zizianie nie mają nawet w sumie oficjalnej nazwy. Fanatycy skoncentrowali się jednak wokół charyzmatycznego lidera Jacka LaSoty, który posługuje się także imieniem „Andrea Phelps” i pseudonimem „Ziz”. Jego wyznawcy widzą w sobie samych obrońców grup uciśnionych, sterowanych – czasem dosłownie, czasem mniej bezpośrednio – przez swojego lidera. Ten natomiast wspiera wszystko, co lewicy dzisiaj drogie: radykalny anarchizm, weganizm i transhumanizm, czyli wiarę w możliwość odrzucenia biologicznej rzeczywistości za pomocą technologii.
Na swoich blogach LaSota wzywał od dawna do używania przemocy jako narzędzia politycznego przeciwko „nazistom” i innym wrogom jego własnej wizji świata. Przemoc natomiast nazywał „praktyką” lub „samoobroną”. W anarchistycznej wizji świata bowiem tych, którzy się nie zgadzają z lewicą, powinno się eliminować prewencyjnie.
Zabić landlorda
Pierwszym głośnym zamachem Zizian był ich atak na 82-letniego Curtisa Linda w Vallejo w Kalifornii w 2022 roku. Lind, właściciel sporego kawałka ziemi, próbował eksmitować wtedy skłotersów, którzy nielegalnie zamieszkiwali na jego posesji w mobilnych kontenerach, wyposażonych w panele słoneczne, sprzęt medyczny, igły i duże ilości ługu – substancji, która może służyć do rozpuszczania zwłok. W odwecie Zizianie dokonali brutalnego zamachu na jego życie – emeryt był w ich oczach landlordem, a ci w anarchistycznych środowiskach zasługują tylko na jedno. Landlord do wora, wór do jeziora – takie hasła powtarza przecież nawet polska lewica!
Napastnicy udawali najpierw, że potrzebują pomocy, po czym zaatakowali starszego mężczyznę ostrymi narzędziami, w tym mieczem (!), wielokrotnie dźgając swoją ofiarę. Lind stracił w wyniku tego ataku jedno oko, ale cudem przeżył. Emeryt nie poddał się też bez walki! Mężczyźnie udało się w samoobronie zastrzelić jednego z Zizian, transseksualistę powiązanego z jednymi z najważniejszych w Ameryce uniwersytetów. Inni napastnicy uciekli.
Bohaterski staruszek spędził natomiast miesiąc w szpitalu, walcząc o życie, a rodzina transseksualisty, który próbował zamordować landlorda, uruchomiła zbiórkę na GoFundMe, która wyżebrała ponad 20 tys. dolarów na pokrycie kosztów pogrzebu. Słynna strona od crowdfundingu nie raczyła nawet zweryfikować, że transseksualista zginął podczas próby morderstwa. By podłości stało się też zadość, amerykańscy aktywiści LGBT uhonorowali również niedoszłego mordercę, pisząc o denacie chwalebne posty w Internecie.
Po zamachu na swoje życie Lind żył w ciągłym strachu. Staruszek przeniósł się do San Mateo County, gdzie zamieszkał z przyjacielem. Oprócz tego zaczął nosić ciągle przy sobie broń i postanowił sprzedać swoją posesję. Obiecał też zeznawać w sprawie swojego ataku, by pomóc władzom skazać niebezpiecznych transaktywistów. Jego słowa miały być kluczowe w procesie przygotowanym na kwiecień tego roku.
Curtis Lind nigdy jednak swoich zeznań nie złoży. Bo 17 stycznia 2025 został zamordowany.
Martwe małżeństwo
Mord dokonany na staruszku był podobnie brutalny jak pierwszy atak na niego. Zamaskowany napastnik podszedł do Linda na ulicy i najpierw dźgnął go w klatkę piersiową nożem. Gdy Lind upadł na ziemię, napastnik poderżnął mu gardło, upewniając się, że ofiara nie przeżyje. Świadkowie – sąsiedzi ofiary – próbowali mu pomóc, ale wycofali się z obawy o własne bezpieczeństwo. Według ich zeznań atak był precyzyjny i przypominał egzekucję.
Lind nie był jednak jedyną ofiarą Zizian. Transowej sekcie przypisuje się bowiem także morderstwo, które miało miejsce na 31 grudnia 2022 w Chester Heights w Pensylwanii. Wtedy to Rita Zajko (lat 69) i jej mąż Richard (lat 71) zginęli w swoim własnym domu. Kobietę zabił prawdopodobnie strzał w tył głowy, a mężczyzna został znaleziony z ranami postrzałowym na prawej dłoni i na czole. Jak jednak z tą tragedią łączeni są Zizianie?
Rita i Richard mieli córkę Michelle Zajko, która uważała się za „niebinarną”. I Michelle była zwolenniczką LaSoty i członkiem anarchistycznej sekty. Jej archiwalne wpisy na blogach i wiadomości przesłane online wskazują na bliskie związki dziewczyny z grupą terrorystyczną, która zamordowała Curtisa Linda. Oraz – co pewnie najważniejsze – broń użyta do mordu na landlordzie pochodziła prawdopodobnie z domu „niebinarnej” Michelle.
Zamordowane małżeństwo było też – podobnie jak Lind – landlordami. Posiadali ziemię i wynajmowali lokale innym osobom, popełniając tym samym najgorszą na lewicy zbrodnię. W najgorszym wypadku więc ich własna córka nie tylko dostarczyła Zizianom broni, która posłużyła do zamordowania staruszka w styczniu tego roku – możliwe, że dziewczyna nasłała transową sektę na własnych rodziców.
Obława na fanatyków
Kulminacją serii zbrodni przypisywanych Zizianom było jednak zdarzenie z 20 stycznia 2025 roku z Coventry w stanie Vermont, gdzie podczas rutynowej kontroli drogowej zginął agent straży granicznej, weteran z 20-letnim stażem. Napastnikami byli Felix „Ophelia” Baukholt, niemiecki matematyk przebywający w USA na specjalnej wizie, oraz Teresa „Milo” Youngblut, studentka University of Washington w Seattle. Oboje są „trans”.
Oboje byli też pod obserwacją służb federalnych od jakiegoś czasu, które słusznie widziały w transseksualistach potencjał przemocy. Dlatego kiedy pracownicy motelu w Lyndonville w Vermont zauważyli ich w czarnym ubiorze, z bronią i sprzętem militarnym, informacja zgłoszona policji wzbudziła uwagę „fedsów”.
Zanim jednak służby federalne zdążyły zbadać sprawę (świadkowie, którzy parę widzieli, donosili, iż transportuje ona w mobilnym kontenerze dziwne nosze, jakby przygotowując się do jakiegoś napadu), doszło do tragedii, która kosztowała kolejne ludzkie życie. Transseksualistów i ich pojazd zatrzymał bowiem David Maland, doświadczony funkcjonariusz, kontrolując oboje około 15 kilometrów od granicy z Kanadą. Samochód był zarejestrowany w Karolinie Północnej na Felixa – Niemca identyfikującego się jako „Ophelia” – którego wiza wygasła na długo przed kontrolą.
Po około 15 minutach interakcji siedząca w aucie Teresa Youngblut, kobieta, która również uważa się za niebinarną, niespodziewanie wyciągnęła broń palną i bez ostrzeżenia oddała kilka strzałów do weterana, który – sprawdzając w tym momencie dokumenty Niemca – zginął na miejscu. Broń wyciągnął również Niemiec, w pobliżu znajdowali się jednak inni strażnicy kontroli granicznej. Border Patrol otworzył więc ogień, zabijając Baukholta i raniąc Youngblut, która została później aresztowana.
W ich samochodzie znaleziono więcej broni, kilka telefonów i różne karty SIM. Transseksualiści domyślali się więc zapewne, że o ich pobycie w okolicy władze wiedziały. W kierunku Kanady jechali więc, przygotowując się na przemoc.
Gender zabija
Kim są pozostałe ofiary transowych terrorystów? Nie wiadomo, ponieważ procesy przeciwko grupie terrorystycznej dopiero wystartowały. Wszystko jednak zdaje się składać w spójną historię rozciągniętą na kilka lat i wielu fanatyków.
Najpierw – około 2016 roku – pojawił się Jack LaSota, radykalizujący się w Internecie i zbierający wokół siebie agresywnych aktywistów gender, którzy oprócz szaleństwa „zmiennej” płci promowali również weganizm i transhumanizm. Najpóźniej w 2019 roku LaSota wybrał przemoc, publikując w sieci swoje teksty, które wprost zachęcały do atakowania wrogów skrajnej lewicy. W tym momencie transseksualista miał już wiernych wyznawców, którzy wzięli jego zachęty na serio.
W listopadzie 2022 w Kalifornii dochodzi do ataku na Curtisa Linda, staruszka, który chciał przepędzić Zizian ze swojej posesji. Lind broni się, zabijając jednego z lewicowych szaleńców. Śledczy zakładają nawet obecnie, że zabity wtedy transseksualista (Amir Borhanian, który identyfikował się jako „Emma”), był narzeczonym Teresy Youngblut.
W grudniu 2022 w Pensylwanii Zizianie dokonują kolejnego mordu, pozbawiając życia Rity i Richarda Zajko w ich własnym domu. W mord zamieszana jest prawdopodobnie ich własna córka, zradykalizowana przez Zizian „niebinarna” Michelle. W styczniu tego roku dochodzi natomiast do ponownego ataku na Curtisa Linda, który miał niedługo zeznawać przeciwko genderowym fanatykom. Na koniec w Vermont wybucha strzelanina, w której Teresa Youngblut, uciekająca do Kanady i żądna zemsty za śmierć narzeczonego, zabija Davida Malanda, a Felix Baukholt ginie od strzałów strażników granicznych. Jedyne, choć pewnie liczne luki, które teraz zostaną wyjaśnione, to zaangażowanie reszty Zizian w znane już zbrodnie i odpowiedź na pytanie: kto jest szóstą ofiarą terrorystów i czy… ofiar jest więcej?
W marcu bieżącego roku przeprowadzono też pierwsze zatrzymania Zizian. Jack LaSota, Teresa Youngblut i Michelle Zajko są już w areszcie. Zatrzymany został też mężczyzna podejrzany o zamordowanie Curtisa Linda. Jest nim Maximilian Snyder, kolejny transseksualista,
Poza tym do aresztu trafił też inny zwolennik LaSoty, zatrzymany za włamanie na prywatną posesję, posiadanie nielegalnej broni palnej i stawianie oporu przy aresztowaniu. Dla kilku kolejnych Zizian wystawiono już nakazy aresztowania, policja nie ma jednak pojęcia, gdzie przebywają poszukiwani.
Pięć lat temu zaskoczył nas pierwszy ogólnoświatowy lockdown. Wcześniejsza demokracja, jaka była, taka była – dzisiaj z łezką w oku wspominamy otwarte dyskusje publiczne z wieloma uczestnikami i wieloma poglądami na jakikolwiek temat. Teraz mamy front jedności światowej, przynajmniej jeśli idzie o propagowane medialnie poglądy.
Chyba zbyt dosłownie wzięli sobie do serca twórcy ostatniej pandemii określenie „nie róbmy jaj”! Nie dość, że mordują miliony kur, by podnieść ceny na jajka, to chcą jeszcze puścić z torbami mniejszych hodowców drobiu i kontrolować produkcję żywności.
Nosił wilk razy kilka – ponieśli i wilka. Strach – najważniejsze narzędzie globalistów stał się nagle ich własną zmorą.
Nie jest to oczywiście strach przed wirusem, Putinem czy klimatem. Sami to wymyślili, więc się tych bredni nie boją. Opanował ich strach przed utratą kontroli nad światem. To było ich nadrzędnym celem i teraz stoją pod ścianą i mogą jedynie okradać nas na dalsze miliardy euro, siejąc wizję groźnego Putina żądnego krwi Europejczyków.
Cóż to za globalizm ograniczony jedynie do niewielkiego obszaru naszego globu? Europa, Australia, Kanada i kilka mniejszych państw azjatyckich to chyba wszystkie zależne od globalnej kliki rejony świata. A było tak dobrze! Opracowany mozolnie plan podboju świata okazał się utopią. Drogo opłaconą utopią.
Dzisiaj, ta globalna klika przypomina przerażone kurczaki skaczące bez głów po kurniku. Najlepiej widać to po zachowaniu członków Komisji Europejskiej przerażonych wizją pokoju na Ukrainie. Jak to! Wysłaliśmy tyle broni, tyle pieniędzy, żeby podtrzymać te wzajemne mordowanie się przypadkowych ludzi? A miażdżące sankcje na Rosję. Miały wykończyć tego kolosa na glinianych nogach! Gliniane nogi ma, jak się okazało sama UE.
Podczas bombardowania Syrii – rok 2011 – przez demokratyczną Europę i USA, z wystrzelonych setek francuskich rakiet, ani jedna nie trafiła do celu.
I teraz Francja proponuje Europie parasol nuklearny, mając 500 podobnych rakiet wyposażonych w głowice jądrowe! Dla porównania Rosja ma ich ponad 6 tysięcy, a o celności rosyjskich rakiet przekonali się w dramatyczny sposób Ukraińcy oraz sprzymierzeni doradcy wojskowi.
Tworzenie europejskiej armii to cudowny, chociaż mocno spóźniony pomysł. Jest to proces, który wymaga sporo czasu. Efekty tego działania zobaczymy, o ile dojdzie do realizacji, za dziesięć lat. Nie sądzę, żeby panika anty-putinowska przetrwała tak długi okres. Poza tym nie o tworzenie armii tutaj chodzi, lecz o plądrowanie Europy. Aktywa specjalne – tak Unia Europejska nazwała pożyczkę 800 miliardów euro. Proponowałbym wybrać się do banku i złożyć wniosek o przyznanie specjalnych aktywów – zobaczymy, na ile procent zostanie ten dług obarczony.
Zbliża się kolejna porażka globalistów. Okazało się, że większość z ponad 8 tysięcy pardonów – podpisanych przez Bidena ułaskawień zbrodniarzy – zostało podpisane przez komputer.
Zobaczcie porównanie podpisów na czterech z nich:
Sąd rozstrzygnie zgodność tych pardonów z prawem amerykańskim. Znowu kurczaki, w tym Anthony Fauci, popadają w panikę! Źródło.
Donald Trump i Joe Biden podczas debaty. Foto: print screen YT
[Dla naiwnych Polaków “automatyczny długopis” to po prostu jak pieczątka facsimile, ale “nowoczesna” więc tysiące razy droższa. Mirosław Dakowski]
==============
Prezydent USA Donald Trump stwierdził, że „prawdziwym prezydentem USA podczas kadencji Bidena była osoba, która kontrolowała automatyczny długopis” [ang. Autopen]. Post pojawił się po ujawnieniu raportu, wedle którego tzw. automatyczny podpis pojawił się w większości dokumentów podpisanych przez prezydenta Joe Bidena. Sam Biden twierdzi, że nie pamięta podpisywania części z tych dokumentów.
Portal Fox News przypomniał o aferze z początku roku. Spiker Mike Johnson zwrócił uwagę, że na większości dokumentów wykonawczych za prezydentury Bidena widnieje podpis wykonany automatycznym długopisem.
W związku z tym rozgorzała dyskusja na temat tego, kto naprawdę rządził w Białym Domu, gdy formalnie to Joe Biden był prezydentem.
Prezydent USA Donald Trump stwierdził w mediach społecznościowych, że „prawdziwym prezydentem USA podczas kadencji Bidena była osoba, która kontrolowała automatyczny długopis”. W Truth Social zamieścił też zdjęcie mające przedstawiać ostatnich prezydentów USA.
Na pierwszym znajduje się oficjalne zdjęcie Donalda Trumpa z jego pierwszej kadencji, zaś na trzecim jego zdjęcie z drugiej kadencji.
Pomiędzy natomiast znajduje się zdjęcie automatycznego długopisu Bidena.
Trump podniósł publicznie problem automatycznych podpisów w trakcie przemówienia w Gabinecie owalnym w piątek na temat wydatków NATO.
– Ten człowiek był zupełnie niekompetentny. Wystarczy spojrzeć, podpisuje się automatycznym długopisem. Kto podpisywał to wszystko automatycznym długopisem? Kto pomyślałby o podpisywaniu ważnych dokumentów automatycznym długopisem? – pytał Trump obecnych reporterów.
– To są ważne dokumenty, które podpisujesz, jesteś dumny z podpisania, a mimo to masz swój podpis na czymś i za 300 lat mówią „o, spójrz”. Czy możesz sobie wyobrazić, że wszystko podpisywało się automatycznym długopisem? Prawie wszystko. Nikt nigdy o czymś takim nie słyszał. To nigdy nie powinno się wydarzyć – kontynuował prezydent USA.
Sprawa wywołała wielkie emocje. Wiele osób poparło zarzuty Donalda Trumpa, wskazując na ignorowanie przez Demokratów stanu Joe Bidena, który przez znaczną część kadencji wyraźnie nie kontaktował z rzeczywistością.
Post wywołał burzę w mediach społecznościowych, a wielu poparło Trumpa, ponieważ Demokraci stanęli w obliczu reakcji z powodu oskarżeń o zignorowanie obaw Bidena o zdrowie i tuszowanie sprawy do końca jego kadencji.
Wiceprezydent JD Vance również udostępnił zdjęcie na X bez żadnego komentarza.
„Skorumpowany establishment rządził krajem w latach 2021–2025. Kto kontrolował automatyczny długopis Bidena?” – zapytał wicegubernator Missouri David Wasinger.
Elon Musk także skomentował zdjęcie, za pomocą emotikonek.
Fox News Digital skontaktowało się z zespołem Bidena w sprawie posta Trumpa i automatycznego długopisu. Odpowiedzi nie udzielono.
W nowym raporcie opublikowanym przez Heritage Foundation ujawniono, że większość oficjalnych dokumentów podpisanych przez Bidena używała tego samego podpisu automatycznym długopisem. Wywołało to ponownie obawy co do stanu umysłowego byłego prezydenta oraz zrodziło pytania, czy Biden „rzeczywiście nakazał podpisywanie odpowiednich dokumentów prawnych”.
„Zebraliśmy wszystkie dokumenty, jakie udało nam się znaleźć z podpisem Bidena w trakcie jego prezydentury. Wszystkie używały tego samego podpisu automatycznym długopisem, z wyjątkiem ogłoszenia, że były prezydent wycofuje się z wyścigu w zeszłym roku” – dodano, załączając przykłady zdjęć.
Oversight Project opublikował trzy przykłady pokazujące podpis Bidena, w tym dwa rozporządzenia wykonawcze i ogłoszenie prezydenta o wycofaniu się z wyścigu prezydenckiego w 2024 roku. Podpis na dwóch rozporządzeniach wykonawczych, z których jedno zostało podpisane w 2022 roku, a drugie w 2024 roku, zawierał ten sam podpis, który wyglądał jak linia, po której następowało „R. Biden Jr.”.
Autopen Update We analyzed Biden’s Jan. 19, 2025 “pardons” for: -Biden Family Members -Anthony Fauci -General Milley -J6 Committee -Gerald Lundergan They all have the same exact Biden autopen signature
Oversight Projec @OversightPR 10 mar
Biden Autopen Pardons on VACATION? Who is behind this autopen on 12/30/2022 that pardoned six criminals (with the exact same autopen signature) while Joe Biden was vacationing and golfing in the U.S. Virgin Islands? Note they all say they are “Signed in the City of x.com/OversightPR/st…
Prezydent Donald Trump twierdzi, że rozporządzenia wykonawcze i ułaskawienia Joe Bidena mogą nie być “ważne”, ponieważ używano [kro? md] podpisu auto-pen, co budzi dalsze obawy o pogorszenie funkcji poznawczych Bidena.
PALM BEACH, Floryda (WND News Center) – Prezydent Donald J. Trump w niedzielę ponownie zwrócił uwagę na zarzuty, że niektóre z rozporządzeń wykonawczych i ułaskawień Joe Bidena mogą nie być ważne z powodu jego pogorszenia funkcji poznawczych, jak Trump opublikował na Truth Social zdjęcia najnowszych głównodowodzących, z oficjalnym portretem Bidena wyświetlającym urządzenie do podpisu autopen. [Nowszy rodzaj facsimile md]
W piątek podczas przemówienia w siedzibie Departamentu Sprawiedliwości USA w Waszyngtonie Trump głośno wyraził swoje obawy dotyczące użycia przez Bidena automatycznego pióra, mówiąc:
“Nieuczciwy Joe Biden wpakował nas w prawdziwy bałagan z Rosją i wszystko inne, co zrobił, szczerze mówiąc, ale nie wiedział o tym i, ogólnie rzecz biorąc, podpisał to autopenem. Skąd więc miałby wiedzieć? …
=======================
🚨🔥Trump blasts Biden’s autopen signatures on executive orders:
“Maybe it's not even valid because, you know, who's getting him to sign?"
It appears that the terrorist attacks on conservative influencers and journalists are ramping up.
This is a list of people who were swattedthis week:
Joe Pagliarulo: A Texas-based talk show host was swatted early on March 12, 2025. The false report claimed a shooting and hostage situation at his home.
Gunther Eagleman: A social media influencer who reported being swatted following a false claim of a hostage situation at his home on March 13.
Chase Geiser: An Infowars host who experienced swatting twice within 12 hours, with armed officers responding to his residence.
Catturd: A popular pro-Trump social media account that reported being swatted for the fourth time.
Nick Sortor: A journalist whose father and sister were swatted after a false report claimed his father was planning to harm the family.
Shawn Farash: A comedian who reported police being dispatched to his home after false claims of a murder and a suicide by cop scenario.
The simultaneous swatting of multiple large conservative X political accounts is more than a mere “coincidence,” especially in light of the recent murder of Alex Jones’ InfoWars reporter, Jamie White.
From the other side of the world in New Zealand, A.I.Fabler writes political satire and absurdist fiction. His Substack today was a fun read and very quotable. His essay begins with…
My brain used to be my filing cabinet. Now it is so full that I can’t even open it.
So, I’ve resorted to notebooks. There is at least one book in every room of the house. I’d like to think that I record insightful gems there, but the truth is they are mainly unintelligible snippets that would defy interpretation by the most brilliant of cryptologists. But I’m a compulsive list maker. Lists give me a sense of order, and sometimes, of inspiration.
One such list is Oxymorons. I add to it almost every day. They are such fun: contradictions in terms, accepted unthinkingly. For example:
Public Servants: No, they’re definitely not servants.
United Nations: They’ve never been united about anything.
Mainstream Media: Mainstream? They speak only to a small and shrinking minority.
Great Britain: Who is kidding who?
Another of my favourite lists is Stolen Words. These are words whose meanings we used to have confidence in understanding but have been flipped by segments of society so that they now have different, or even opposite, meanings. Here are some:
Gay: It used to mean having a jolly good time.
Elites: They were once the best examples of leadership, not the worst.
Progressives: Once in favour of progress, now progressively intolerant of others’ ideas.
My list already runs to many pages, but here are three that are worth examining.
Let’s start with you describing yourself as Liberal. Do you mean you believe it is important to allow men who wear lipstick to use the changing rooms and lavatories of young girls — or do you mean you find Ricky Gervais very funny and you support Free Trade?
Perhaps you see yourself as being on the Far Left or the Far Right, or is it only other people who fall into those categories? For, the further left you are, the further away will the centrist and conservative views appear to be of those you deem to be Far Right. And, of course, the reverse applies. This is political myopia, an example of strained vision; which is what the Mainstream Media seems to suffer from.
One of my favourites is Racism(though Anti-Racism probably belongs in the Oxymoron list). When you level the Racist charge against me, it is not to describe me, but to silence me. Not because of my evident prejudice but because I disagree with you and you have insufficient faith in your views to defend them. It is the most frequently used ad hominem of the Maori Party, whose election is based solely on race.
However, there is one word that leaps out at me and disturbs me, so that I am becoming intimidated about using it. That word is Democracy: “The powers of the state being vested in the people equally through elected representation involving universal suffrage.” It’s a word that’s mostly venerated in western societies and despised by the rest. But something is happening to it which I will come to in a minute. First though, let’s rattle off a few cynical quotes, just to get them out of the way.
“Democracy is the recurrent suspicion that more than half of the people are right more than half of the time.”(E.B. White)
“Under universal suffrage the elected are those who know best how to take in the masses.”(Enrico Malatesa, 1891)
“The people who cast the votes decide nothing. The people who count the votes decide everything.” (Joseph Stalin)
… and my favourite …
“Democracy is the theory that the common people know what they want and deserve to get it good and hard.” (H.L Mencken).
Transparency can only reveal the dirty tricks played upon the world’s people by the globalists – real good will come of exposing their crimes. The truth is that facts now hidden will expose the globalists and their plans for a new world order. However, to those hiding the truth and crimes committed under the name of biodefense, the international court of law must be used to ensure that such international crimes are never committed again.
Vance ostrzega, że wiele krajów europejskich ryzykuje popełnieniem „samobójstwa cywilizacyjnego” z powodu m.inn. niedbałej polityki kontroli granic i ograniczeń wolności słowa.
W wywiadzie dla Fox News wiceprezydent USA podkreślił głębokie więzy kulturowe i religijne łączące USA i Europę, nazywając kontynent „kolebką zachodniej cywilizacji”, która jego zdaniem jest obecnie poważnie zagrożona.
Powiedział: „Cała idea cywilizacji chrześcijańskiej, która doprowadziła do powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki, powstała w Europie. Więzi kulturowe, więzi religijne… te rzeczy przetrwają polityczne nieporozumienia”, po czym dodał: „ Ale myślę, że Europa, a szczerze mówiąc, powiedziałbym to samo o Ameryce rok temu, jest zagrożona, moim zdaniem, popełnieniem samobójstwa cywilizacyjnego ” .
Vance ostrzegł, że niechęć lub niemożność kontrolowania granic, w połączeniu z wysiłkami zmierzającymi do ograniczenia wolności słowa, gdy obywatele protestują przeciwko takim kwestiom jak nielegalna imigracja, może mieć poważne konsekwencje.
„Oni nie są w stanie lub nie chcą – zbyt wiele krajów – kontrolować swoich granic… Widzisz, że zaczynają ograniczać wolność słowa swoich własnych obywateli, nawet gdy ci obywatele protestują przeciwko takim rzeczom jak inwazja na granicę, która doprowadziła do wyboru [prezydenta USA] Donalda Trumpa i wielu europejskich przywódców” – wyjaśnił wiceprezydent, wyrażając nadzieję, że kraje europejskie zaczną zajmować się tymi kwestiami.
Odpowiadając na krytykę, że jego stanowisko może nadwyrężyć stosunki między USA a europejskimi partnerami, Vance stwierdził, że szczere dyskusje między sojusznikami są koniecznością.
„Jeśli mamy kraj taki jak Niemcy, gdzie przybywa kilka milionów imigrantów z krajów, które są całkowicie kulturowo niezgodne z Niemcami, to nie ma znaczenia, co myślę o Europie” – stwierdził.
Vance dodał, że niekontrolowana imigracja do UE może mieć negatywne konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych, gdyż niektórzy ludzie mogą w końcu chcieć wjechać do Ameryki.
„Chcę, aby Europa się rozwijała. Chcę, aby byli ważnym sojusznikiem. Częścią tego będzie szacunek Europy dla własnych obywateli, szacunek dla własnej suwerenności, a Ameryka nie może wykonać tej pracy za nich” – powiedział.
W lutym Vance wygłosił płomienną mowę na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, krytykując europejskich przywódców za strach przed własnymi wyborcami i brak przestrzegania wartości demokratycznych, przy jednoczesnym cenzurowaniu głosów sprzeciwu pod pretekstem walki z „dezinformacją”.
„Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, to nie Chiny, to nie żaden inny zewnętrzny aktor… to, o co się martwię, to zagrożenie z wewnątrz” – powiedział Vance w przemówieniu, które Trump później określił jako „bardzo błyskotliwe”.
Wiosna jest kobietą. Przyszła bowiem 8 marca. Można wreszcie otworzyć szeroko drzwi balkonowe i nawdychać się po kokardę. Idzie wiosna, a ta zawsze niesie jakąś nadzieję. Po prostu człek jest tak wyposzczony tą szarówką polskiej zimy, że jak tylko pojawi się jakiś kolorek, a ptaszek zaśpiewa, to zaraz wchodzi do głowy ten niepoprawny optymizm. To jasne, inaczej – wychodzi na to, że gdyby się człowiek nie łudził – ciężko byłoby przeżyć w dzisiejszych czasach. Czasy zaś pełne niepokoju o przyszłość, a tu – wiosna. A więc powdychajmy nie tylko świeże powietrze ale też trochę realizmu. A ten ostatnio mocno kłóci się z optymizmem.
Płonne nadzieje konia padłego
Zaczaiłem się na ten szczyt w Brukseli licząc, wciąż naiwny jak widać, na jakieś decyzje – albo wiernopoddańcze wobec Trumpa, albo jakiś program na serio w ramach europejskiego rozsądku, który obecnie zdaje się brzmieć jak oksymoron. Nic z tego – jak widać Europa, szczególnie w unijnym sosie, najlepiej czuje się na naradach, z których wynikają kolejne serie konferencji i powoływanych komisji. Ale, ludzie – czegoście się spodziewali po przywódcach o mentalności i pochodzeniu urzędniczym!? No, będą jak zwykle deliberować o padłym koniu.
Nie znacie tej konstrukcji? To opowiem. W Ameryce istnieje takie pojęcie jak „teoria padniętego konia”. To prześmiewcza metafora ilustrująca, jak niektórzy ludzie, instytucje lub całe narody radzą sobie z oczywistymi, nierozwiązywalnymi problemami. Zamiast zaakceptować rzeczywistość, trzymają się uzasadniania swoich działań, częściej – zaniechań. No, bo czy to czegoś Państwu nie przypomina, takie reakcje, jak koń zdechnie?
Kupno nowego siodła dla konia.
Poprawa diety konia, mimo że jest martwy.
Zmiana jeźdźca zamiast rozwiązania prawdziwego problemu.
Zwolnienie opiekuna konia i zatrudnienie kogoś nowego, mając nadzieję na inny rezultat.
Organizowanie spotkań w celu omówienia sposobów zwiększenia szybkości martwego konia.
Tworzenie komitetów lub zespołów zadaniowych w celu analizy z każdej strony problemu martwego konia. Grupy te pracują miesiącami, sporządzają raporty i ostatecznie dochodzą do oczywistego wniosku: koń jest martwy.
Uzasadnienie wysiłków poprzez porównanie konia do innych podobnie martwych koni, dochodząc do wniosku, że problemem był brak treningu.
Proponowanie programów treningowych dla konia, co oznacza zwiększenie budżetu.
Redefiniowanie pojęcia „martwego”, aby przekonać samych siebie, że koń nadal ma potencjał.
Nudne, bo przewidywalne
Tyle „teoria”. A kto zdechł, zapytacie? Ano – co najmniej stary porządek, ale może i Europa, czego zdaje się jesteśmy świadkami, jeśli reakcja pt. „teoria padniętego konia” będzie kontynuowana w wydaniu, pożal się Boże, europejskich elit. No, bo weźmy ten brukselski szczyt: przed nim były ze dwie narady najwyższych kręgów. Też nic nie ustaliły, poza tym, że trzeba się znowu spotkać.
To typowe dla lewackich postaw, tym razem na najwyższym poziomie. W zderzeniu lewego ideolo z rzeczywistością powstają podłe fakty dokonane, a jak dochodzi do przesilenia, to namawia lewica do dialogu. Co prawda wyklucza z niego najczęściej nieprawomyślnych, bo po co mieć zamieszanie w czasie deliberowania? Taki dialog przypomina kampanijne spotkania z Tuskiem – chodzi milusi facecik i opowiada bon mociki, zero faktów, a jak się takie pojawią, to (tak jak z setką konkretów) wychodzi, że to dla picu, co twardy elektorat zrozumie, bo to przecież było tylko po to by pomamić wahających się debili, których po naiwnym zawierzeniu można kopnąć w obywatelskie de. I tak się „dialoguje” – dla pozoracji wypuści się od czasu do czasu jakiegoś naiwniaka, co to nieskładnie i śliniąc się krzyknie coś w rodzaju „Żydzi na Madagaskar!” i mamy uzasadnienie, że po drugiej stronie to sami debile, a więc – wtedy już za zgodą publiczności – trzeba zamykać drzwi do takich wygłupów i kontrolować za pomocą choćby i cenzury jakość takiego dialogu. A więc spotykają się na potęgę.
Temat podsumowania tego brukselskiego szczytu zgłosiłem do redakcji mego tygodnika, dostałem jak zwykle pozwolenie na potraktowanie go, a potem się zobaczy. Ale nie będę tego pisał. Po pierwsze – dobrze ten szczyt opisał mój redaktor naczelny, Paweł Lisicki, na tym etapie – nic dodać, nic ująć. Czemu „na tym etapie”, ano dlatego, że wynikiem tego szczytu są dość ogólnikowe „konkluzje”, zaś po ich podjęciu przez państwa członkowskie dopiero Komisja Europejska skonkretyzuje co wszyscy mieli na myśli. Tak to działa w Unii – zbiera się Rada Europejska, wydaje z siebie konkluzje, te się później doszlifowuje w Komisji i nagle okazuje się, na co się zdecydowano. A więc podpisanie konkluzji to droga w nieznane. A więc na tym etapie lepiej byłoby poczekać do 12 marca, aż komisarze przetłumaczą z ludzkiego na ichnie, ale wydaje się, że nie ma po co. Bo ja wiem jak będzie. Będzie jak z padniętym koniem.
Mamy do wyboru dwa pewne warianty i jeden realny. Pierwszy został nam objawiony w ramach konkluzji na poziomie, który wysoce uprawdopodabnia przyszłe zjawiska. A więc po pierwsze – sprawa zbrojenia się Europy została przejęta przez Unię. A przez kogo miałaby być przejęta, spyta ktoś, wydawałoby się, rozsądny? A dlaczegoż miałaby by być przejęta? Co ma piernik do wiatraka? A co ma ta Unia? Pieniędzy żadnych, chyba, że pożyczone, ale do tego wrócimy, bo Unia obiecała, że „zmobilizuje” (uwaga, dobre, nie?) 800 mld euro. Otóż Unia ma jedno – regulacje. I tym narzędziem ma… rzucić na kolana Putina. Terefere! Mieliśmy bowiem w wykonaniu szefowej Unii, pani Ursuli cały wachlarz propozycji jak tu się dozbroić na złego Putina, z którym zakolegował się pomarańczowo-włosy zdrajca zza Oceanu. Program nazywa się ReArm Europe i zaraz do niego zajrzymy.
Ursula na wojnie
Po pierwsze, co warto zauważyć, program dotyczy kasy. Dowody leżą w zachowaniu się przyszłego kanclerza Niemiec, który odpowiedział, że zbrojenie Niemiec odbędzie się bez zabierania socjalu, a więc za pożyczone, pytanie tylko – od kogo i kto to będzie spłacał? To charakterystyczne dla Europy. Jak się sypnie groszem w oczy, szczególnie Putinowi, to ten się położy na ziemi i załamie.
W tym podejściu brakuje jednego – ok, mamy kasę, ale kto pójdzie na wojnę. A pójść trzeba będzie w razie W, gdyż – ku zdziwieniu wszelkich przepowiadaczy wojny nowego typu – ta ukraińska skończyła się w regularnych okopach, jak za I wojny światowej. A więc mówi się o kasie tylko, bo inaczej, mówiąc o rozwoju wojska, niechybnie trafiłoby się na kwestie liczebności armii i poboru.
A nie tak się europejskie elity umawiały w swoim kontrakcie społecznym z suwerenem. Ten miał cicho siedzieć za sute socjalne łapówy, nawet do roboty mu się nie chciało iść, bo tę wykonywały świstaki w Mitteleuropie. I takie rurkowce miałyby usłyszeć od swoich wybrańców, że się mają wybrać na wojnę? Gdzież tam! Ci usłyszą, że sypnie się złotem, zaś w kwestii „kto pójdzie na tę wojnę” istnieje ciche porozumienie, że raczej mieszkańcy tzw. „Skrwawionych ziem”, czyli specjaliści w dostarczaniu armatniego mięsa. To pierwsza kwestia, która wynika z generalnego podejścia Unii do sprawy.
Druga kwestia – to dlaczego niby ta Unia ma to organizować? Po pierwsze dlatego, że gdyby Unia przegapiła taki moment, gdzie Europa może się zorganizować bez niej, to ktoś by mógł wyjść na beczkę i zapytać – to po co nam ona. Nikt taki nie wyszedł w czasie kowida, a był duży powód. Przypomnę jak to było – gruchnęła pandemia i pokazało się, nawet za poduszczeniem Unii, że pozostały tylko państwa narodowe, gdyż Unia nie rozeznała tematu, nie wiedziała jak i czym reagować.
Pierwsze spotkania w Brukseli – przypomnę były zbiorowymi akcjami oklasków dla dzielnych medyków. Tylko tyle Unia dała z siebie. Ale młyny unijne pracują powoli, lecz dokładnie. Jak już się kraje ogarnęły, to zjawiła się Bruksela – właśnie – z regulacjami. I przejęła cały miód, syf, wzmagany również swoimi wynalazkami – pozostawiając państwom. A więc zajęła się pilnowaniem interesów Big Farmy, zbiorowymi, a więc monopolistycznymi, zakupami oraz wykorzystywaniem wzmożonej paniki do uzasadnienia wszechobecnej kontroli obywateli.
Modus unijnego pomagania
I powtórki tego numeru jesteśmy obecnie świadkami. Państwa się wypruwały na pomoc Ukrainie, przyjmowały uchodźców, no bo przecież nie Unia, zaś ta zjawia się na koniec wojny na białym koniu podkutym pożyczkami pod zastaw państw. Zobaczmy co tam są za propozycje. Unia ma się łaskawie zgodzić, zobaczymy jeszcze w jakim zakresie, na to, że wydatki na zbrojenia nie będą się liczyły do podstawy obliczania nadmiernego zadłużenia. Tak, jakaś organizacja biurokratyczna, będzie łaskawie się zgadzać co ze swoim budżetem będą robić poszczególne kraje, które mogą mieć przecież różne scenariusze inwestycji w wojo. A więc to Unia będzie decydować każdorazowo, czy można czy nie. A jak wyjdzie, że nie można, zaś kraj przekroczy te limity, to mu się, jak Grecji czy Włochom, przyśle z Brukseli „trojkę”, która przejmie finansowe rządy nad danym krajem.
Dobre, ale niemożliwe? A jak było z Polską i imigracją Ukraińców? My mówiliśmy, żeby nas zwolnić z limitów na imigrantów, bo już swoje zrobiliśmy kilkakrotnie więcej przyjmując Ukraińców. Nota bene z kraju wojny, a nie z jakiegoś afrykańskiego zadupia, skąd ucieka się za chlebem, a nie przed wojną. I co? I nic – dalej jesteśmy w tych samych limitach – Ukraińcy zniknęli z europejskich statystyk, ale nie z naszych ulic. I tak samo może być z tymi uznaniowo przecież, bo indywidualnie w zależności od państwa, limitami przekroczenia zadłużenia. Unia po to robi, by wzmocnić swoje władztwo nad krajami członkowskimi.
Drugi pomysł to euroobligacje. To będzie wypisz-wymaluj powtórka z KPO. Jak to wygląda? Zacznijmy od początku – cały ten bałagan był po to by sfinansować wydobycie się z pandemicznych strat spowodowanych sanitarystycznym szaleństwem. A jako, że było ono dziełem samej Unii, to jest tak jak z baronem Munchausenem, który sam siebie za włosy wyciągał z bagna. To tylko w Polsce ten fundusz nazywał się tak jak idea jego powstania – Krajowy Program Odbudowy (w podrozumieniu – po kowidzie). W Europie się nie certolili i nazwali ten fundusz tak, jakie były ich intencje. Nazywa się New Generation EU, a więc pod pretekstem lizania pokowidowych ran wystawiło się fundusz dla sfinansowania nie strat pandemicznych, ale stworzenia nowego typu świata. I na to poszły te pieniądze – co ma bowiem odbudowa gospodarki do zielonego szaleństwa, digitalizacji – głównie kontroli ludności, czy tęczowo-genderowe projekty?
Ciekawy był też mechanizm działania tego funduszu, co odczuliśmy na własnej skórze. Politycznie była to rozgrywka mająca obalić istniejącą władzę, pod pretekstem że tu kasa leży, a tacy niepraworządni po nią przeniewierczo sięgają, jakby to miało cokolwiek mieć wspólnego z odbudową, o poleganiu na prawdzie nie mówiąc.
Ale sam mechanizm finansowy był cudowniejszy. Polacy – głupi, bo ci głosujący na obecną władzę – myśleli, że jak się PiS obali, to się worek z pieniędzmi zaraz otworzy, bo przecież wiadomo było, że gra się tu z Unią do jednej bramki. A tu – zonk! Pierwsza kasa poszła na dofinansowanie elektrycznego samochodowego złomu importowanego z Niemiec na zasadzie „gospodarki obiegu zamkniętego”, a w której u nas lądował niemiecki szrot kupowany za… nasze pieniądze. Potem przyszło ratowanie – również za nasze – padającego Siemensa, który po przyznaniu nam na zielony ład środków zaczął „niespodziewanie” wygrywać wszystkie polskie przetargi na OZE. Potem poszła kasa na kulczykowe też wiatraki, za co zapłacił polski drzewostan, o którego wycinanie Zieloni, dzisiaj u władzy, tak bardzo piętnowali kiedyś szyszkowy PiS.
KPO 2.0 i nie tylko
W dodatku pokazano nam, że dorzucać się możemy, ale czy z tej puli coś dostaniemy – to nie wiadomo. Bo dorzuciliśmy się i dorzucamy (długiem i podatkami), zaś czy dostaniemy, i na co – decyduje p. Ursula. Po szczycie okazało się, że „Unia pożyczy państwom”. Ale tak wcale nie jest – jak w KPO, Unia pożyczy na tzw. „rynkach” kasę pod zastaw zobowiązań państw członkowskich, bo przecież Unia żadnej swojej kasy, poza składkami i karami nie ma. Nie pożyczy więc „od siebie”, tylko dla nas, jest więc raczej brokerem, w dodatku nie bezinteresownym. Dostaje za to prowizję w postaci władzy przydzielania lub nie pieniędzy pożyczonych pod zastaw pożyczkobiorców. A to niezły numer, taki jak z KPO. Mamy więc precedens – na niego powołuje się Komisja Europejska, możemy więc, bez teorii, zobaczyć jak to chodzi w rzeczywistości.
I tak samo będzie teraz – Unia pożyczy „w naszym imieniu”, zaś sama będzie decydować na co możemy to wydać. I gdzie. To też ciekawy numer – musimy wydać tę kasę na wyroby europejskie, zaś odstępstwa od tej reguły będą w gestii… no zgadliście, Komisji Europejskiej. A więc znowu – władza. A co takiej Unii może przyjść do głowy, to już można sobie wyobrazić. To, że będzie preferowała zakupy u „starszych i mądrzejszych”, to jasne, ale jak będzie chciała wystawić „zeroemisyjną armię”, ekologiczną taką? Żartuję? Gdzież tam – zero-emisyjność przyszłej armii europejskiej to najważniejszy wniosek z raportu jaki w kwestii obronności Europy zamówiła Komisja.
Kolejne pomysły na sfinansowanie to przesunięcie środków z Zielonego Ładu na zbrojenia. Tusk powiedział, że jego rząd już nad tym pracuje, ale uwierzę jak zobaczę. A więc można to szaleństwo zamienić na bezpieczeństwo? Ale że do tego trzeba było aż Putina? Ten, najpierw atakiem na Ukrainę, zakończył kowida na świecie, teraz zaś – pośrednio – ma uratować Europę przed zielonym szaleństwem, w dodatku powodując jej przebudzenie w kierunku dozbrojenia. A więc – obok medycznego – także Nobel… pokojowy? Z ekonomii? Ale tu znowu – zwolnienie, w jakich przypadkach i w jakich kwotach, będzie umożliwiała Komisja Europejska.
Kolejny pomysł to rozluźnienie kryteriów kredytowania zbrojeń przez Europejski Bank Inwestycyjny. Po propozycji zwolnień dowiedzieliśmy się co to takiego ten bank mógł. A więc nie mógł pożyczać więcej niż 8 mld euro na wojo. A teraz będzie mógł. Będzie mógł też – o łaska niebieska – pożyczać na wojo, ale tylko takie obronne. Mógł do tej pory pożyczać na tzw. podwójne zastosowania, a więc mógł dofinansować np. fabryczkę dronów dziecięcych, co to je w czasie wojny można przerobić na śmiercionośną broń, ale mógł też dofinansowywać produkcję metalowych kubków, bo te też się przydadzą w okopach. A teraz będzie mógł dofinansować militaria obronne, a to oznacza, że namioty, szlabany, ale już nie myśliwce, czy czołgi, bo przecież z takich ustrojstw można zrobić krzywdę Rosjaninowi, a nie tak się umawialiśmy.
Widać jak byliśmy rozbrajani systemowo. No bo czemu EBI, w końcu własność wszystkich krajów członkowskich Unii, czemu akurat w zakresie obronnym był poddany takim limitom? Kto je zaserwował? Podejrzewam, że było to kluczowym dziełem czynnika niemieckiego: wszak to Niemcy umówili się z Rosją, że w ramach dealu niemieckiej hegemonii opartej na gospodarce działającej na preferencyjnych warunkach energetyczno-surowcowych z Rosji – za to Niemcy rozbroją kontynent. I tak to się odbywało, czego skutki widzimy obecnie z całą tą szarpaniną, która ma przysłonić ten wstydliwy fakt.
Ale zaraz, zaraz… Pomysł i sugestia do EBI wypłynęła z Komisji Europejskiej, na co EBI zaraz przystał. A co ma Komisja do EBI? Przecież właścicielami tego banku są kraje członkowskie, a tu nagle okazuje się, że zarząd tak skonstruowanego banku słucha się nie właścicieli, a jakichś biurokratów skądeś? Za pomocą jednego tylko przedstawiciela Komisji Europejskiej? A może to jest właśnie prawdziwy układ zależności, nie to co można wyczytać w statutach? Jakie to wszystko ciekawe…
Najfajniejszy pomysł, to sfinansowanie zbrojeń za pomocą środków… rosyjskich. Przypomnieć należy, że do tej pory Europa korzystała z zamrożonych na jej terenie aktywów rosyjskich tylko w zakresie przejęcia wpływów z ich oprocentowania. Te miały być przeznaczane na pomoc Ukrainie. Teraz ma być skok na całą kasę, ale tu mamy dwie zagwozdki. Pierwsza to prawo międzynarodowe – no, bo na jakiej zasadzie ma się dokonać takie zagarnięcie?
To to pikuś, ale taki numer podważy zaufanie Rosji do lokowania swych aktywów w Europie na zawsze. A banki tego nie chcą, a więc mocno naciskają, stąd ten pomysł międli się od dłuższego czasu. Ale jest jeszcze drugi aspekt – Trump gada z Rosjanami, a na pewno ci mają ten temat na stole. Europa może więc pokazać Trumpowi, a właściwie Putinowi, że Amerykanie handlują Inflantami, niedźwiedziem, co to biega póki co po europejskim lesie. No, bo Rosjanie będą chcieli oddania swych aktywów z Europy, zaś przy stole siedzi tylko Trump i jak to ma niby zagwarantować Putinowi? A to zbliża do konfliktu Trump-Europa, na który zdaje się szykować Stary Kontynent, tylko czy da radę?
Naiwny? Raczej wyrachowany…
Widać w tych europejskich działaniach próbę utarcia nosa Jankesowi. Jak to – tak wstać i wyjść z Europy, nawet jak masz w tym interes? Nie to, że nie tak się umawialiśmy, ale my tu wszyscy na takim dealu się umościliśmy w elicie od pokoleń. Taka postawa ma też głębsze korzenie – i to w kilku warstwach – pierwsza to taka, że Europa też chce położyć łapę na minerałach na Ukrainie, że Niemcy chcą wykorzystać tę sytuację, by z kryzysu wyskoczyć do przodu, posiadając europejską, a więc swoją armię. Już bez amerykańskiego straszaka ochrony, w końcu – że tak w sumie to się dobrze żyło w tym dealu europejskich elit z ukraińskimi oligarchami. A więc konstatacja jest obecnie widoczna jak na dłoni, acz smutna dla naszego region i tragiczna dla narodu ukraińskiego – wśród europejskich elit nie ma woli do zatrzymania, co dopiero zakończenia tej wojny. To dlatego, a nie z powodu zmiany priorytetów USA, tak się Europa wyżywa na Trumpie. On chce to wszystko popsuć swymi dążeniami do natychmiastowego pokoju. Stoi na drodze do wojny, która daje korzyści tej spółdzielni europejsko-oligarchicznej.
To tłumaczy postawienie się Zełenskiego w Owalnym Gabinecie. Przed rozmowami prezydent Ukrainy pogadał z Europejczykami, którzy powiedzieli mu, żeby wojny nie kończył. A ci właśnie mówili mu – „walcz, walcz” – kiedy po klęsce pierwszego ataku Rosjan na Ukrainę można było w Stambule podpisać pokój na warunkach, o których marzyłby dziś każdy rozsądny polityk. Wtedy z Europy przyjechał premier Johnson, zaś z Ameryki Sullivan i też mu wytłumaczyli, że nie można poprzestać na tym, że trzeba dobić gada, zaś Zachód zapewnia „kryszę”. Nic z tego nie zostało: ani kryszy, ani sukcesu na froncie, tylko tysiące poległych, zajęcie kolejnych terenów przez Rosję i ruina kraju. Zełenski nie rozumiał, że robi za zderzaka, że to po to, by Zachód wykrwawiał Rosję, potencjalnego partnera Chin, fundując jej drugi Afganistan na ukraińskiej krwi.
To, że Zełenski robi ten sam numer z zawierzeniem przez podpisaniem umowy z Trumpem daje mu możliwość stawiania się. Ale to oznaczałoby, że daje się nabierać po raz drugi, bo chyba łatwo się domyśleć, że Europa, teraz już bez Stanów, a nawet wbrew nim, takiej obietnicy nie dowiezie. A jeśli ktoś się nabiera drugi raz na ten sam numer, to może oznaczać, że i za pierwszym razem się nie bardzo nabrał, tylko odnosi korzyść z pozornego oszustwa.
Zobaczmy dlaczegóż Zełenski miałby nie chcieć końca tej wojny, zwłaszcza w wykonaniu Trumpa.
Po pierwsze – może przegrać wybory, gdyż jego poparcie spada, zaś stan wojny powstrzymuje proces weryfikacji jego legitymacji w postaci wyborów. Zacznie się jeszcze jakaś kampania, odezwą się jacyś kandydaci z nie najciekawszymi diagnozami, media trochę poluzują wojenną propagandę i będzie kłopot. Stawianie się Zełenskiego w Białym Domu miało mu też przysporzyć mu popularności przy spadającym na Ukrainie poparciu dla niego. Po drugie – wyjdą sprawki, że można to było skończyć wcześniej, że naród nic nie zyskał na przedłużaniu tej wojny.
Wyjdą też na jaw osobiste sprawki prezydenta, jego transfery własnego majątku, już o kwestii jak na tej wojnie zarobili rzeczywiści sponsorzy Zełenskiego, czyli ukraińscy oligarchowie nie mówiąc.
I trzeci, chyba najgorszy powód kontynuacji wojny – okazuje się, że przy takim podejściu to nie tylko Ukraina, ale i osobiście Zełenski jest zainteresowany umiędzynarodowieniem tej wojny, bo jak się zacznie dym na całego, to nikt już nie będzie zaglądał w ukraińskie kieszenie. Nota bene – niestety – umiędzynarodowieniem tego konfliktu zainteresowani są europejscy globaliści, ci liczą na to, że jak zacznie się awantura na całego to Amerykanie i tak przyjdą z pomocą. A jeśli tak to widzi i Trump, to nie dziwota, że chce dogiąć i Europę, i Zełenskiego, za największy w jego mniemaniu grzech – próbę wciągnięcia Ameryki do wojny i płacenie rachunków za gnuśność Europy.
No i Europa też nie chce z wielu powodów. Ma też chrapkę na złoża, ale w wojnie się sporo dorobiła, a tu miałoby się kończyć Eldorado kupione za ukraińską krew? Przecież handel z Rosją idzie na całego, nawet bije przedwojenne rekordy. To tworzy całą sieć interesariuszy – pośredników, korporacji, ale też i medialnych przykrywaczy tych rewelacji. Tak było fajnie i teraz ma się to skończyć? Tylko ten fakt, powtarzam, tylko on jest stanie wytłumaczyć te szaleńcze nawoływanie do kontynuacji przegrywanej wojny. Ktoś musi mieć w tym interes, bo na logikę – po co kontynuować proceder, który nie idzie? Nie idzie – a to zależy komu…
Czemu można nie chcieć pokoju?
I to jest drugi, obiecany przeze mnie scenariusz – że te wszystkie zbrojenia to tylko po to, by znowu poszerzyła się niekontrolowana władza elit europejskich, żeby zarobił ten, kto ma zarobić, byśmy się zapożyczali do wora, który trzyma ktoś inny. Żeby – w końcu w „trudnych czasach wojennych” doszło do ostatecznej federalizacji Europy pod berłem niemieckim, za nasze pieniądze. Żeby wreszcie ziściło się marzenie o europejskiej armii bez Amerykanów, która wcale nie ma nas bronić przed Kremlem, tylko polepszyć warunki business as usual, w odwiecznym dealu niemieckiej dominacji nad Europą w porozumieniu z Rosją, starej idei jeszcze Bismarcka. Ale tak jak w przypadku II wojny Hitler wyciął numer i wypowiedział ten deal, atakując Sowietów, tak i może się stać i teraz, tyle że na odwrót. Putin przecież wszystko popsuł atakiem na Ukrainę. Brzydkie szydła tego układy wyszły z medialnego worka.
Mamy więc scenariusz, który, jak się go da pod światło, pokazuje prawdziwe zwoje papieru, na którym go spisano. Zbrojenie się Europy ma, jak akcje kowidowe, doprowadzić do globalistycznego celu zjednoczenia Europy z geopolitycznym celem Niemiec jako hegemona władzy w Europie, którą się z Berlina steruje za pomocą Komisji Europejskiej. Zaś program drugi – dofinansowania Ukrainy – ma też jeden i to złowieszczy cel: niedopuszczenia do końca wojny. Bowiem gdy można zakończyć ją jednym podpisem, a tego się nie chce, dozbrajając Ukrainę w konflikcie bez szans na wygranie, to może oznaczać to jedno: wojna ma trwać z wymienionych wyżej powodów, zaś Trump staje się wrogiem numer 1 w osiągnięciu tego celu. A taki format pomysłu na europejską już tylko dominację globalizmu tworzy naczynie w które nalewa się już tylko kolejne hektolitry ukraińskiej krwi.
A może się kończyć jak zwykle, czyli jak uprzedzałem na początku. Skończy się normalnie, czyli nijak. Europa kupi sobie trochę czasu, który zmarnuje. Odbędą się konferencje, popłynie kasa za obligacje, przecież zadłużamy przyszłe pokolenia, ale kto tam o nich by myślał w czasie postmodernistycznej rzeczywistości życia wyłącznie w czasie rzeczywistym? Europa w formacie unijnym znowu nie dowiezie, odbędą się kolejne kroki na drodze federalizacji kontynentu, Putin się przez ten czas odbuduje i będzie gotowy, okno możliwości zamknie się (nomen, omen) z trzaskiem i będziemy w jeszcze gorszej sytuacji.
A, wbrew zakusom Europy, na business as usual, Trump pociśnie Europę, podpisze umowę i z Rosją, i z Zełenskim. Jego sobie zostawi na koniec. Jak świat, a szczególnie żołnierze w ukraińskich okopach dowiedzą się gdzie przepadały miliardy przesyłane przez międzynarodową społeczność na obronę Ukrainy, to nie będzie czego zbierać z człowieka w zielonym dresie, który swój ubiór wojskowy zmienia na garnitur tylko wtedy kiedy odwiedza swoich prawdziwych sponsorów – globalistów w Davos.
Administracja Trumpa wycofuje się z Agendy 2030. To „program miękkiego globalnego zarządzania”
Przedstawiciele amerykańskiej administracji przy ONZ poinformowali o zaprzestaniu realizacji celów Agendy 2030 na rzecz Zrównoważonego Rozwoju. W oświadczeniu agendę określono jako „program miękkiego globalnego zarządzania”, który zagraża amerykańskiej suwerenności i jest niezgodny z „prawami i interesem Amerykanów”.
Agenda 2030 to uchwalony w 2015 r. przez Organizację Narodów Zjednoczonych, 15-letni globalny program na rzecz osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju. Wyrażone w bardzo neutralny sposób, 17. Celów Zrównoważonego Rozwoju zakłada w istocie realizację programów o lewicowo-liberalnym charakterze w skali całego świata. Oenzetowski program wyznacza kierunki polityk klimatycznych, zdrowotnych czy edukacyjnych, które mają następnie zostać przeszczepione na grunt państw członkowskich.
Wątpliwości wzbudza nie tylko antywolnościowy i niedemokratyczny sposób ich realizacji (poprzez wpływ organizacji międzynarodowych, globalnych instytucji finansowych czy gremiów doradczo-eksperckich), ale również sam charakter proponowanych celów.
Przykładowo, cel 5. ZR zakłada realizację na poziomie globalym powszechnego dostępu do „ochrony zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz korzystanie z praw reprodukcyjnych”, jak eufemistycznie określa się antykoncepcję, aborcję, in vitro czy usługi sterylizacyjne i surogacyjne.
Z kolei cel 3. znakłada konieczność włączenia „zdrowia reprodukcyjnego do krajowych strategii i programów”. Nietrudno zauważyć, że powyższe postulaty, rozumiane np. jako zapewnienie „praw” środowisku LGBT+, czy „prawa” do tzw. aborcji na życzenie, kłócą się nie tylko z moralną nauką Kościoła, ale i Konstytucją RP.
Administracja Donalda Trumpa, po wycofaniu się z dekarbonizacyjnych polityk klimatycznych, polityki zdrowotnej w myśl standardów WHO, a także systemowej promocji genderyzmu, uderza w samą istotę proponowanych zmian. Mianowicie, sprzeciwia się instrumentom globalnego „miękkiego zarządzania” organizacji międzynarodowych, gdzie decyzje zapadają ponad głowami demokratycznych przywódców.
Na początku marca Edward Heartney, doradca ds. gospodarczych i społecznych (ECOSOC) w misji USA przy ONZ poinformował o odrzuceniu przez Stany Zjednoczone wiodącej roli Agendy 2030 w procesie decyzyjnym. Sprzeciwiając się rezolucji ustanawiającej 28 stycznia Międzynarodowym dniem na rzecz Pokojowego Współistnienia, stwierdził, że jej uchwalenie byłoby afirmacją celów agendy.
„Chociaż Agenda 2030 i cele zrównoważonego rozwoju są sformułowane w neutralnym języku, promują program miękkiego globalnego zarządzania, który zagraża suwerenności Stanów Zjednoczonych i jest niezgodny z prawami i interesem Amerykanów” – powiedział podczas 58. Zgromadzenia Generalnego ONZ w Nowym Jorku.
Swoją decyzję uzasadnił powołując się na przekonania samych Amerykanów. „W ostatnich wyborach w USA naród amerykański wyraził się jasno: rząd Stanów Zjednoczonych musi ponownie skupić się na interesach Amerykanów (…) to nasz moralny i obywatelski obowiązek. Prezydent Trump dokonał również wyraźnej korekty kursu w zakresie ideologii „gender” i klimatu, które przenikają cele zrównoważonego rozwoju” – podkreślił
„Mówiąc prościej, globalistyczne przedsięwzięcia, takie jak Agenda 2030 i cele zrównoważonego rozwoju, przegrały przy urnach wyborczych. Dlatego też Stany Zjednoczone odrzucają i potępiają Agendę na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030 oraz Cele Zrównoważonego Rozwoju i nie będą już potwierdzać ich jako oczywistości” – dodał.
Heartney wskazał również na pro-chińskie sympatie wyrażone w tekście rezolucji. „Tytułowe odniesienie do pokojowego współistnienia w rezolucji może zostać wykorzystane w celu zasugerowania poparcia ONZ dla Pięciu Zasad Pokojowego Współistnienia Chin, które nie są wynikiem uznanych przez ONZ negocjacji państw członkowskich i nie zostały zatwierdzone w ramach procesów ONZ” – stwierdził ambasador.
W jego ocenie wszelkie próby sugerowania takiego poparcia, mogłyby „podważyć niezależność ONZ” oraz storpedować wysiłki wzywające Chiny do przestrzegania praw człowieka. Podkreślił, że celem Pekinu na arenie międzynarodowej jest „przedefiniowanie podstawowych terminów takich jak demokracja, prawa człowieka i sprawiedliwość” aby odpowiadały interesom ChRL.
W 2021 roku Zełenski, przytłoczony ogromnymi problemami gospodarczymi, zmienił prawo umożliwiając sprzedaż ukraińskiej ziemi i zasobów zagranicznym firmom. Tak więc połowa cennych czarnoziemów i zasobów mineralnych Ukrainy trafiła w ręce Monsanto, Cargill, Dupont, kontrolowanych przez duże amerykańskie fundusze, w tym BlackRock, Vanguard i Blackstone.
Rozmawialiśmy o tym rok temu na Grandangolo w kontekście śledztwa Scotta Rittera „ Agent Zelensky ?”.
Scott Ritter, zawodowy amerykański marines i specjalista ds. wywiadu, wykazał się intelektualną uczciwością i odwagą, gdy jako szef inspektorów ONZ w Iraku w latach 1991–1998 doszedł do wniosku, że Irak nie posiada broni masowego rażenia i publicznie sprzeciwił się wojnie z 2003 r.
Jego dokument śledczy pokazuje spółki offshore zakładane przez Zełenskiego i jego współpracowników w rajach podatkowych.
„ Jego władcy marionetek zapewnili mu finansową poduszkę ” z początkową płatnością w wysokości 41 milionów dolarów. Pokazuje luksusowe wille, które Zełenski posiada w Miami (sama ta jest warta 34 miliony dolarów), Izraelu, Włoszech w Forte dei Marmi, Londynie, Gruzji, Grecji, a nawet Krymie (jedyna zła inwestycja, ponieważ Zełenski już jej nie posiada).
Śledztwo Scotta Rittera obala również fałszywą narrację, że Rosja niszczy ukraińskie zboże, a tym samym głodzi Afrykę. Prawda jest taka, że Cargill i inne międzynarodowe agrobiznesy przejmują najlepsze ukraińskie ziemie i wykorzystują produkowane tu zboże do własnych strategii. Jest to część planu USA mającego na celu zmniejszenie bezpieczeństwa żywnościowego Europy w celu lepszej kontroli samych krajów sojuszniczych.
Ukraina – jak pokazuje śledztwo – nie tylko jest okradana ze swojej ziemi, sprzedawanej przez Zełenskiego i spółkę korporacjom międzynarodowym, ale także staje się coraz bardziej zadłużona. Ogromne dostawy wojskowe, które otrzymuje od amerykańskich i europejskich supermocarstw, nie są rozdawane, ale kredytowane. Ukraina już zgromadziła zagraniczny dług, którego spłata zajęłaby stulecia.
Ten dług będzie rósł wraz z „rekonstrukcją”, jaką Zełenski powierzył amerykańskiej firmie BlackRock, największej firmie inwestycyjnej na świecie.
To nie tylko jest rabowane z ziemi, sprzedawane korporacjom międzynarodowym przez Zełenskiego i jego wspólników, ale także pogrążane w coraz większym zadłużeniu. Ogromne dostawy wojskowe, które otrzymuje od Stanów Zjednoczonych i europejskich supermocarstw, nie są rozdawane, ale przyznawane na kredyt. Ukraina już zgromadziła zagraniczny dług, którego spłata zajęłaby stulecia. Ten dług będzie rósł wraz z „rekonstrukcją”, którą Zełenski powierzył amerykańskiej firmie BlackRock, największej firmie inwestycyjnej na świecie.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w języku włoskim na kanale Grandangolo, Byoblu TV.
Manlio Dinucci, nagradzany autor, analityk geopolityczny i geograf, Piza, Włochy. Jest współpracownikiem naukowym Centrum Badań nad Globalizacją (CRG).