Caveat – the video below isn’t funny, just fascinating and a bit inspiring, for those of us who own stock dogs.
In the video below, one gets to witness a “modified prey drive” and that is what working dogs are all about.
Just to say it, Kelpies aren’t for everyone; in fact, they aren’t for 99.9999% of pet owners. Maybe, they aren’t for pet owners at all and their intensity is over the top – but their talent working cattle is brilliant.
Headline news is just starting to report that the thwarted terrorist attack in Minnesota (not MN) today involves a group of young people who were plotting some form of attack with a possible reference to Halloween. Those officials say the group has ties to some form of foreign extremism…
I think we all know that plot line here, but we have to wait to say the quiet part our loud until more details emerge.
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
“When you realize that to produce, you must obtain permission from those who produce nothing; when you see that money flows to those who deal not in goods but in favors; when you notice that many become rich through bribery and influence rather than by their work, and that the laws do not protect you from them but, instead, they are protected from you; when you discover that corruption is rewarded and honesty becomes a form of self-sacrifice, then you can confidently say, without fear of being wrong, that your society is doomed.”
W ramach szeroko pojętej depopulacji, Bruksela (czytaj Berlin) zamówiła żywność z Ameryki Południowej dla całej prawie Europy, bo tamtejsza żywność nie musi spełniać żadnych unijnych norm. Może zawierać dowolną ilość pestycydów i chemii z trupią czaszką.
W zamian za nią Ameryka Południowa kupi „nieekologiczne” niemieckie samochody spalinowe, wykarczuje więcej lasów tropikalnych, co zdaniem UE klimatu nie pogorszy, ani nie zakłóci zielonego ładu trzódki karmionej brudną brukselką.
Dodatkową korzyścią jest uśmiercenie europejskiego rolnictwa. U nas, za czasów radzieckiej komuny, byli „kułacy”, których nie udało się wykończyć. Władcy obecnego euro-kołchozu mają zamiar dokończyć dzieła i nikomu, z niczego tłumaczyć się nie muszą, szczególnie kułakom.
Sprowadzona żywność będzie bezkonkurencyjna zarówno cenowo, jak i „ekologicznie”, bo kto tę „ekologiczność” sprawdzi? No, chyba nie właściciele supermarketów!
Brukselki, powodującej niestrawność, można uniknąć. Tylko najpierw trzeba zdiagnozować przyczynę choroby. Jest nią Unia Europejska z całym korupcyjnym aparatem nacisku niemieckiej „biznes presji”. Uciec z niej możemy tylko zmieniając CITO rząd proniemiecki na propolski.
Halloween, uważane przez wiele rodzin za okazję do zabawy i rozrywki dla dzieci, jest świętem związanym z okultyzmem, magią, czarami i demonicznością. Swoje korzenie ma w pogańskim święcie – Samhain, pochodzącym od Celtów, ludu żyjącego w starożytności na wielu obszarach kontynentu europejskiego, od Wysp Brytyjskich po północne Włochy. Dlatego Halloween wcale nie jest świętem świeckim ani nieszkodliwą, globalną zabawą. W rzeczywistości mamy do czynienia z prawdziwym odtworzeniem i ożywieniem pogańskiego święta religijnego, podczas którego wykonywano rytuały magiczne z ofiarami ze zwierząt, a czasem nawet z ludzi – tak przed Halloween ostrzega Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów. Nie sposób przejść obojętnie obok tych słów.
Każdego roku grupy czarownictwa i satanizmu rozpoczynają 22 września bluźnierczy „post”. Trwa 40 dni i polega na różnych haniebnych rytuałach i działaniach. Jego cel jest jasny: przygotować się do Halloween, pisze Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów. Stowarzyszenie zostało założone w latach 90. przez oficjalnego egzorcystę Watykanu, nieżyjącego już ks. Gabriele Amortha. Apel ws. Halloween ogłosił na stronie Stowarzyszenia jego wiceprzewodniczący, ks. Francesco Bamonte.
Ostrzeżeń jest więcej, bo celebracja Halloween może nieść zagrożenia nie tylko dla zdrowia duchowego. Tak oto zespół KidsAlert, aplikacji monitorującej w sieci niebezpieczne trendy, apeluje o ostrożność w najbliższym czasie. Eksperci ostrzegają przed nowym zjawiskiem – „uśmiechem Jokera” – popularyzowanym w mediach społecznościowych. W zeszłym roku doszło do wielu przypadków podtruwania nieletnich za pomocą cukierków rozdawanych w ramach pogańskiego święta.
Przed Halloween ostrzegają także duchowni. – To oswajanie ze złem. Oswajanie ze złem, które zostaje zbanalizowane i potraktowane jako zabawa. Powiem krótko i zwięźle: przez tę „zabawę” dziecko absolutnie nie zdoła zmierzyć się ze śmiercią czy nieśmiertelnością, ale może wchłonąć w siebie zło poprzez jego banalizację – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.
Zobacz także rozmowę Łukasza Karpiela z Grzegorzem Kasjaniukiem – o horrorach, demonach i wszystkim tym z czym wiąże się zabawa ze złem – nawet jeśli „tylko” jest to „diabeł na ekranie”.
Zobacz także co na temat Halloween i walki o polską dusze mówi Robert Tekieli:
W tym kontekście należy odczytywać nie tylko to, co dzieje się we Wrześni, ale w ogóle główne procesy, zachodzące w Polsce. Ktoś bowiem sobie uznał, że odpocznie sobie na naszej ziemi, którą nazwał Ukropolin. W tym celu należy jednak pozbawić Polaków władztwa nad własną ziemią, a żeby to było trwale skuteczne, nie wystarczy fizycznie to władztwo odebrać, należy jeszcze spowodować zmiany mentalne, tak, aby Polacy nie chcieli swojej ziemi odzyskać, żeby w ogóle nie chcieli mieć niczego, żeby jedyne, czego pragnęli to być szamaszami i szabesgojami, a docelowo aby w ogóle nie było już ludzi, którzy mogliby sobie kiedyś przypomnieć, że to ich dawne ziemie, aby w ich duszach nigdy nie zabrzmiało wezwanie z Roty: „Odzyska ziemi dziadów wnuk”, a nad wszystkim aby nigdy więcej nie uniosło się potężne „Tak nam dopomóż Bóg”.
Mieszkańcy krainy nad Wisłą nawet nie zdają sobie sprawy, jaka afera ich ominęła. Rzecz nabrzmiewała w mieście Wrześni.
Wielkopolskie to miasto słynne jest z tego, że w latach 1901-1902 Polacy stawili zacięty opór germanizacji szkoły i nauczania religii. Dzielne dzieci, prawdziwie wspierane przez swoich rodziców i sąsiadów, a wszyscy duchowo prowadzeni przez wikariusza wrzesińskiej fary p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Stanisława Biskupa Męczennika, Jana Laskowskiego.
Oddolny opór maluczkich, ludzi najmniej ważnych w wielkim imperium, rosnącym w potęgę, które niedługo później miało zburzyć Europę, odbił się szerokim echem we wszystkich zaborach i w całej Europie, co zostało nagłośnione przez Henryka Sienkiewicza i Marię Konopnicką. Ten symboliczny, a jakże potężny opór polskich dzieci z wielkopolskiego miasteczka, mający wszelkie cechy heroizmu stał się kanwą do powstania nieoficjalnego hymnu Polski: Roty, do tekstu Marii Konopnickiej i muzyki Feliksa Nowowiejskiego. Pieśń ta do dziś nie pozwala Polakom pogrążyć się w marazmie, beznadziei i zombicznym letargu ciepłej wody w kranie.
Tak ta historia brzmi w polskich duszach, i nikomu o dobrej woli nie przyszłoby do głowy, że w wolnej Polsce ktoś z polskim obywatelstwem śmiałby tą pamięć Polakom wydzierać.
Tymczasem korzystając z braku wiedzy i licznych wolności, którymi zawsze cieszyli się ludzie w państwie polskim ktoś właśnie na to się poważył. W mieście Wrześni jest oto Fundacja Dzieci Wrzesińskich (z nazwą pisaną gotykiem o kroju zbliżonym do używanego w Prusach na początku XX wieku). Trudno dopatrzyć się w działalności Fundacji odniesień do słynnych Dzieci Wrześni, walczących z germanizacją. Jest za to inna inicjatywa: „Louis Lewandowski – Wrzesiński Ambasador Kultury Muzycznej”. Upamiętnia ona życie i twórczość Louisa (Lazarusa, Łazarza) Lewandowskiego, o którym Wikipedia pisze, że był niemieckim muzykiem i kantorem. Ów Niemiec żydowskiego pochodzenia narodził się we Wrześni w 1821 r. a zmarł w Berlinie w 1894 r. W wieku 12 lat wyjechał z Wrześni do Berlina, aby studiować muzykę i rozwijać karierę muzyczną. Zyskał pewną sławę w muzycznym środowisku żydowskim jako utalentowany kompozytor i kantor, działający na polu muzyki synagogalnej w duchu judaizmu reformowanego.
Tą osobę z kręgu niemieckojęzycznej kultury żydowskiej współcześnie uznano we Wrześni za „dziecko Wrześni” i teraz czci się pamięć tego człowieka. Robią to władze Fundacji w porozumieniu z władzami miasta, władzami wrzesińskich szkół, władzami wrzesińskiej świątyni, za pieniądze Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, pod patronatem prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka. W ramach nowej pamięci historycznej postanowiono urządzić dwa uroczyste koncerty: w dniu 25 października 2025 r. w auli Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza, a w niedzielę 26 października w kościele wrzesińskim, tym samym, gdzie wikariuszem był bohaterski kapłan ks. Jan Laskowski. W prezbiterium wrzesińskiej fary zabrzmieć miały utwory Louisa Lewandowskiego, komponowane dla synagogi, w języku niemieckim, w tym pieśń chanukowa. Wykonawcami miały być połączone chóry dziecięce z Wrześni i Berlina i zespół muzyczny z berlińskiej synagogi.
Pisałem o tym obszernie w artykule zamieszczonym na portalu dorzeczy.pl: LINK
Wiele treści i zamiarów można tam dostrzec, o czym piszę w w/w artykule. Nie jest to bynajmniej wyjątek, wydarzeń jakoby kulturalnych w naszym kraju od pewnego czasu odbywa się wiele, i mimo że różnią się w szczegółach, ich istota jest taka sama. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie tego rodzaju inicjatywy realizują ten sam cel, i możemy go wskazać na podstawie licznych wzorców i konkretnego przykładu. Cel jest ten sam, przeciw któremu postawili się dawni mieszkańcy Wrześni, a co znalazło wyraz w Rocie: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił”. Jest jednak więcej: triumfalizm Synagogi wobec Eklezji, czyli próba kulturowego podboju przez agresywny judaizm; podmiana kulturowa bohaterskich Polaków na Niemców i Żydów, aby wynarodowieni Polacy znali tylko takie postaci historyczne i autorytety.
——————————-
Eklezja i Synagoga – figury z elewacji wejściowej południowego ramienia transeptu katedry w Strasburgu, ok. 1225-1230
No i ze spraw bieżących wyraźne nawiązanie do akcji gaśniczej świec chanukowych Grzegorza Brauna, co odbiło się bardzo szerokim echem w Polsce i na świecie. Nagromadzenie symboli w jednym miejscu i czasie, połączone z niewyobrażalną bezczelnością tego typu zamierzeń szokuje i rodzi pytania, co to są za ludzie i jakim sposobem myślenia się kierują. Odpowiedź nasuwa się tylko jedna: sposób myślenia to Talmud, a ludzie, którzy tak się zachowują symbolizowani są przez środkową, dziewiątą świecę chanukową, nazywaną „szamasz”, czyli sługa w bóżnicy. W naszej polskiej tradycji stosunków polsko-żydowskich znamy też chrześcijan, zwanych przez Żydów gojami, wykonujących na zlecenie Żydów takie prace, jakich bogobojnym Żydom Talmud zabraniał wykonywać w szabat. Ludzie ci nazywani byli szabesgojami, co jak ulał pasuje do funkcji, spełnianych przez świecę „szamasz”. W chanukowej tradycji szamasza musi zapalić goj, wszystko więc składa nam się w spójna i logiczną całość.
Ileż to miejsc możemy wskazać, gdzie z łatwością odnajdziemy nieskrywaną szabesgojską praktykę, ileż to szamaszów wokół nas, gotowych do pełnienia służby i oficjalnie dumnych z tego. Tak się jakoś szczególnie dzieje w kraju nad Wisłą, że ludzie tacy, których śmiało zwać można szamaszami alias szabesgojami znajdują się zwykle na jakichś prominentnych stanowiskach, gdzie wykonują funkcje służebne. Dowiedzieliśmy się ostatnio od wielu z nich, że naród polski jest sługą narodu ukraińskiego, a Polska jest po to, aby realizować interesy ukraińskie. To wszystko zaś budowane jest na pojęciu Polski jako Judeopolonii, zwanej przez Żydów Polin, co znaczy „miejsce, w którym odpoczniesz”. W połączeniu ze służebnością wobec Ukrainy łączy się to w Ukropolin, pełniące podwójną funkcję służebną: wobec narodu wybranego zawsze, i wobec dowolnie wskazanej innej grupy ludności w razie potrzeb. Na teraz jest to ludność ukraińska, co jednak nigdy nie sprzeciwia się głównej ludności uprzywilejowanej w Ukropolin, czyli tych, którzy wciąż potrzebują szamaszów. Muszą bowiem odpoczywać sobie właśnie tutaj, a przecież jako pobożni nie mogą naruszać nakazów Talmudu, niezbędni są więc im liczni szabesgoje, dla których przewidziano inne prawa i obowiązki.
W tym kontekście należy odczytywać nie tylko to, co dzieje się we Wrześni, ale w ogóle główne procesy, zachodzące w Polsce. Ktoś bowiem sobie uznał, że odpocznie sobie na naszej ziemi, którą nazwał Ukropolin. W tym celu należy jednak pozbawić Polaków władztwa nad własną ziemią, a żeby to było trwale skuteczne, nie wystarczy fizycznie to władztwo odebrać, należy jeszcze spowodować zmiany mentalne, tak, aby Polacy nie chcieli swojej ziemi odzyskać, żeby w ogóle nie chcieli mieć niczego, żeby jedyne, czego pragnęli to być szamaszami i szabesgojami, a docelowo aby w ogóle nie było już ludzi, którzy mogliby sobie kiedyś przypomnieć, że to ich dawne ziemie, aby w ich duszach nigdy nie zabrzmiało wezwanie z Roty: „Odzyska ziemi dziadów wnuk”, a nad wszystkim aby nigdy więcej nie uniosło się potężne „Tak nam dopomóż Bóg”.
Tak sobie to szło, gładko i niezauważenie, goje cieszyli się srebrnikami, rzucanymi im za oddawanie własnej ziemi i zdradę własnej pamięci, aż wreszcie zaczęli się orientować, dokąd rzecz cała zmierza. Zgaszenie świeczek było tylko pierwszą, symboliczna gaśnicą, coraz częściej Polacy zaczynają dostrzegać, jak są traktowani we własnym kraju, do czego to zmierza i kto za tym stoi.
We Wrześni szabesgoje się wystraszyli. Najpierw znany publicysta Dawid Mysior poinformował opinię publiczną, co się święci, potem znany polityk Grzegorz Braun kilka razy powiedział o tym publicznie ze sceny Zjazdu Tysiąclecia, i wtedy okazało się, że jednak Polakom nie jest wszystko jedno, i wielu jest takich, którzy wola, aby tu była nadal Polska, a nie Ukropolin. Z imprezy zaczęły się wycofywać kolejne instytucje, aż kilka dni przed zapowiadanymi koncertami organizatorzy, w trosce, jak to ujęli, o bezpieczeństwo, pod naciskiem radykalnej prawicy antysemickiej (tak oni nazywają normalnych Polaków) koncerty odwołano.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że oprócz masowego oburzenia Polaków, z którego szabesgoje zwykle nic sobie nie robią, zadziałała dodatkowo magia Brauna. Wyobrażam sobie, że szamasze sobie wyobrazili, co by to było, gdyby nagle na ich wspaniałej imprezie pojawił się Grzegorz Braun, prowadząc tysiące niezbyt zadowolonych Polaków z flagami i gaśnicami. Wyobrażam sobie, że oni wyobrazili sobie, jaki byłby wstyd przed ich judeo-germańskimi starszymi braćmi w talmudycznej wierze. Koncerty więc odwołano.
Zadziałała magia Brauna, która byłaby jednak niczym bez rosnącego oporu Polaków.
Tak, jak dzieci Wrześni stawiły opór, aby nie zamieniano im języka polskiego na niemiecki i religii ojców na religię Prus, tak dziś coraz więcej Polaków wychodzi ze stanu zawieszenia i zaczyna sprzeciwiać się podmianie Polski w Ukropolin.
Chcesz dowiedzieć się, jak uniknąć Ukropolin? Czytaj „Poradnik świadomego narodu”:
Księga pierwsza „Historia debilizacji” już w sprzedaży: LINK
Księga druga „Rewolucja bachantek” już w przedsprzedaży, w druku w II połowie listopada: LINK
Nowi seminarzyści w Zaiztkofen wraz z rektorem, ks. Paskalem Schreiberem FSSPX
Przez kilkadziesiąt lat swojego istnienia Bractwo św. Piusa X powołało do życia wiele dzieł apostolskich: szkoły podstawowe, szkoły średnie, szkoły zawodowe, domy rekolekcyjne, domy spokojnej starości, przeoraty, kaplice i kościoły, wydawnictwa, czasopisma, a nawet sierociniec i instytut uniwersytecki. Do zadań Bractwa należy także opieka nad wspólnotami zakonnymi i grupami młodzieżowymi, przygotowywanie do małżeństwa i nauczanie katechizmu. Jednak głównym celem istnienia Bractwa jest kształcenie kapłanów katolickich; kapłanów, którzy – posiadając solidną wiedzę teologiczną – będą ludźmi modlitwy i umartwienia i którzy będą dążyli do świętości.
23 kandydatów w Seminarium św. Proboszcza z Ars
Rozpoczynający się w październiku rok akademicki można porównać do początku żniw. Kolejny raz odważni mężczyźni, czujący powołanie do służby Bożej, zapukali do bram seminariów Bractwa:
Do Seminarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w bawarskim Zaitzkofen przyjęto dziewięciu młodych mężczyzn, w tym czterech Niemców, dwóch Polaków, dwóch Szwajcarów i Słoweńca. Łącznie na wszystkich latach studiuje 54 seminarzystów.
Do Seminarium św. Proboszcza z Ars w burgundzkim Flavigny zgłosiło się 23 kandydatów do kapłaństwa oraz jeden kandydat na brata. Po ukończeniu roku duchowości seminarzyści przejdą do Seminarium św. Piusa X w Ecône.
Do Seminarium św. Tomasza z Akwinu w amerykańskim Dillwyn na rok przygotowawczy przyjęto 34 kandydatów, a na tzw. rok duchowości – 24. Pięciu braci postulantów postawiło swoje pierwsze kroki w nowicjacie Świętych Aniołów Stróżów w Winonie w stanie Minnesota.
W Seminarium Matki Bożej Współodkupicielki w La Reja (aglomeracja Buenos Aires) w święto Macierzyństwa N.M.Panny (11 października) ośmiu seminarzystów otrzymało z rąk bp. Bernarda Fellaya pierwsze tonsury, a pięciu alumnów przyjęło święcenia subdiakonatu.
Kim zatem jest kapłan? Kapłan w sensie Kościoła katolickiego, wedle definicji Kościoła katolickiego jest tym, kto składa ofiarę krzyża naszego Pana, Jezusa Chrystusa, kto przez łaskę sakramentu święceń kapłańskich, jakie przyjął, posiada władzę składania tej samej ofiary, którą na krzyżu złożył nasz Pan, Jezus Chrystus. Kapłan jest zatem tym, kto posiada władzę nad samym Bogiem, nad Słowem Wcielonym Boga, władzę nakazującą naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi, aby zstąpił na ołtarz, żeby odnowić swoją ofiarę. […] Ten obraz kapłana musimy mieć przed oczami. A Bractwo św. Piusa X nie ma innego celu, jak tylko kształcenie takich kapłanów, kapłanów, którzy pewnego dnia będą mieli władzę nad samym Bogiem, nad Słowem Wcielonym, po to, aby składać Jego ofiarę, aby także samemu jednoczyć się z tą ofiarą i aby móc dawać duszom naszego Pana, Jezusa Chrystusa, ale także aby przygotować te dusze do tego, żeby godnie przyjęły Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo naszego Pana, Jezusa Chrystusa.
Te słowa abp. Marcelego Lefebvre’a, wypowiedziane w Niedzielę Dobrego Pasterza 1990 r. podczas obchodów jubileuszu 20-lecia założenia Bractwa św. Piusa X, pozostają dla jego członków drogowskazem.
Czytelników prosimy o modlitwę za nowych seminarzystów i postulantów.
Donald Trump dotrzymuje obietnic. Tym razem prezydent USA próbuje wykasować ideologię gender z amerykańskiej edukacji. Działania Republikanina mają już swoje pierwsze pozytywne skutki.
Donald Trump
Trump wypełnia obietnice
Donald Trump już podczas swojej kampanii wyborczej obiecywał, że jako prezydent nie będzie tolerował rządowego promowania ideologii gender. Jego głównym celem było zatrzymanie zmian, które wprowadził Biden, ułatwiających aktywistom trans docieranie do najmłodszych Amerykanów. Najważniejszą obietnicą Trumpa było więc zatrzymanie masowego transowania dzieci i nastolatków.
Trump zaczął też szybko spełniać swoje obietnice. Ponownie wybrany Republikanin zabronił więc terapii hormonalnych dla nieletnich, czyniąc „wczesną tranzycję” niemożliwą w wielu stanach. Trump odciął też federalne finansowanie dla eksperymentów „zmiany płci” na nieletnich, usunął transowe tożsamości z paszportów i państwowych dokumentów oraz zwolnił tysiące transseksualistów z armii, która wcześniej musiała często płacić za ich operacje plastyczne. Jeżeli więc chodzi o walkę z ideologią gender – i jak to się mówi w młodzieżowym slangu – Trump zaczął dowozić.
Obecnie Republikanin zrobił kolejny krok w kierunku obrony młodych Amerykanów przed ideologią gender – tym razem w edukacji.
Ultimatum
Administracja prezydenta Donalda Trumpa postawiła bowiem twarde ultimatum wszystkim stanom i terytoriom USA: usuńcie z programów edukacji seksualnej wszelkie wzmianki o „tożsamości płciowej”, osobach transgender i niebinarnych, albo pożegnajcie się z milionami dolarów federalnego finansowania.
Ultimatum było też już po części skuteczne! Do poniedziałkowego terminu co najmniej 11 stanów i dwa terytoria dopasowały się do żądań prezydenta, wykreślając z materiałów dydaktycznych fragmenty, które przez lata promowały wśród uczniów fikcyjną narrację o „płynności płciowej”.
Najwięcej treści promujących gender znajdowało się w materiałach dotyczących prewencji przedwczesnego współżycia bez zabezpieczeń i chorób wenerycznych. Dla przykładu, Personal Responsibility Education Program (PREP; Program Odpowiedzialności Osobistej), który miał skupiać się na zapobieganiu ciążom i chorobom przenoszonym drogą płciową, promował wśród dzieci i nastolatków treści o „wyrażaniu swojej tożsamości różnej od biologii”. PREP nie jest też w USA pierwszym-lepszym programem! PREP dysponuje bowiem 75 milionami dolarów rocznie, finansując edukację dla nastolatków w szkołach, ośrodkach dla nieletnich i domach opieki zastępczej. Dlaczego jednak znajdowały się w nim treści o transseksualizmie?
Podobne żądania o wycofanie treści promujących gender skierowano też do innych inicjatyw: Sexual Risk Avoidance Education (Edukacja dot. unikania ryzyka podczas współżycia) z budżetem 50 milionów dolarów oraz Teen Pregnancy Prevention Program (Program przeciwdziałania nastoletnim ciążom) wartym 101 milionów. Łącznie to ponad 226 milionów dolarów podatników, które szły częściowo na lewicową propagandę zamiast na praktyczną edukację.
Oburzenie aktywistów
Lewicowi aktywiści, którzy chętnie wykorzystywali podobne programy do własnych celów, są, rzecz jasna, oburzeni. Administracja Trumpa, wierna obietnicom wyborczym, argumentuje natomiast, że federalne fundusze nie powinny „truć umysłów następnego pokolenia ani wspierać niebezpiecznych ideologii”. „Nadchodzi odpowiedzialność” – zapowiadają członkowie trumpowskiej administracji.
11 ze stanów – głównie rządzonych przez Republikanów – szybko dostosowało swoje programy, unikając utraty funduszy. Wśród nich znalazły się m.in. Alaska, Georgia, Iowa, Kentucky, Mississippi czy Tennessee. Według niektórych szacunków (Williams Institute), w tych tylko 11 stanach mieszka ponad 120 tysięcy osób w wieku 13–17 lat identyfikujących się jako osoby trans albo niebinarne. Wielu najmłodszych Amerykanów już zostało więc omamionych przed ideologię gender – powrót do normalności będzie pewnie dla nich trwał latami. Wiele badań jednak potwierdza optymistycznie: jeżeli damy nastolatkom dorosnąć bez nacisków ideologicznych, większość z ich wróci do swojej prawdziwej tożsamości pod koniec okresu dojrzewania.
Strefa limbo
Dwa inne stany, Alabama i Dakota Południowa, nigdy nie zawierały natomiast w swoich programach edukacyjnych treści genderowych, unikając teraz nawet drobnych poprawek. 16 innych stanów natomiast – w tym Kalifornia, Nowy Jork, Oregon, Waszyngton i Minnesota – powiedziało „nie”. Ich argumentacja jest prosta: dostęp do „wiedzy” o zmianie płci jest dla najmłodszych zbyt ważny, by z niego zrezygnować, a nagłaśnianie transseksualizmu podczas szkolnych zajęć pomaga niby uczniom czuć się akceptowanymi i bezpiecznymi.
Za odmowę rząd zaczął natomiast zabierać pieniądze. Kalifornia straciła 12 milionów dolarów, Nowy Jork 6 milionów, Delaware – 333 tysiące. To oznacza, oczywiście, mniej nauczycieli, mniej podręczników i znacznie mniej skrajnie lewicowych treści w szkołach. Pozostałe stany natomiast – te, które nie dały jasnej odpowiedzi – będą się pewnie procesować z Trumpem, domagając się albo taryfy ulgowej, albo przedłużenia ultimatum.
Uderzenie po lewicowych kieszeniach
Uderzenia po lewych kieszeniach to jednak pewnie najlepszy sposób na walkę z progresywną lewicą. Nie jest to sposób idealny, ale na dłuższą metę to właśnie on przynosi realne skutki. Np. cięcia w USAID uderzyły w Ameryce najbardziej w różne agencje zatrudniające tysiące lewicowych biurokratów, redukując często te lukratywne pozycje do kilku z kilkuset – zależnie od agencji.
W Europie natomiast fundusze USAID napędzały unijne projekty w krajach jak Niemcy czy Szwecja, gdzie miliony szły na centra afirmujące płeć i kampanie przeciw „toksycznej męskości”. Ich zamrożenie w lutym 2025 r. zamknęło setki programów, osłabiając „soft power” lewicy i wzmacniając konserwatywne ruchy – nawet w Polsce czy Węgrzech. Koniec kasy oznacza bowiem często powolny koniec lewicowego szaleństwa.
Nominowani łączą zamiast dzielić. To ich przesłanie. Głównie w kategoriach: Media i antyKultura. Wśród wyróżnionych znalazło się wiele znanych i nieznanych osób, które wnoszą do polskiego życia publicznego relatywizm i różnorodność.
Postanowiliśmy zwrócić uwagę na kilku kandydatów i kandydatek, życząc im spełnienia marzeń.
Pierwszą nominowaną osobą jest Irina Gałkowska – pracownica seksualna, teolożka, autorka książek o złym wpływie Ducha Świętego i nadużyciach instytucjonalnych ze strony Kościoła. Zapalona edukatorka seksualna najmłodszych dzieci. Na co dzień walczy z qrwofobią i hejtem.
Jędrzej Dołkiewicz – mężczyzna, który postanowił wesprzeć w ten sposób swoje koleżanki w walce o prawa kobiet. Uzależniony, ale niezależny dziennikarz i publicysta stołecznych tytułów, opisujący doświadczenia osób dyskryminowanych ze względu na dezorientację. Wyróżniony wielokrotną dotacją Stołecznego Ratusza.
Maria Bonanza – entuzjastka inkluzywności, malarka, autorka tomiku wierszy „O psich kupach” i eseju „Psiecko, psórka, psynek ” – o bezdzietnych fantazjach singielek.
Karolina Żygula – socjolożka, historyczka idei, pomysłodawczyni akcji „Zrób komuś aborcję” oraz „Zostań dziwką już dziś”. Laureatka wielu prestiżowych wyróżnień i ogólnopolskich wypróżnień na polską tradycję.
Jurij Omyła – historyk wydalin i fantazji na temat współczesnej migracji. Łączy literaturę, performans i działanie antyspołeczne w jedną całość.
Julia Odrosła – artysta intermedialny i teoretyk antysztuki. Autorka rozważań o wykorzystaniu narzędzi AI do wykrywania nadmiernej religijności w Internecie.
Listę zamyka Jakub Fobik znany lobbysta przemysłu farmaceutycznego i fundator inicjatywy zwiększającej ogólny poziom tolerancji. Prezes fundacji „Dwa plus dwa? Wszystko jedno!”.
Czy tekst jest prowokacją satyryczną mającą na celu zwiększyć poziom nietolerancji dla marginesu społecznego windowanego na piedestał czy może odwrotnie, jest nominowaniem wtórnych analfabetów do roli animatorów i wychowawców nowych potworów – o tym niech zadecyduje Czytelnik.
O autorze: MeMy
———————————
2 komentarze
Constans 30 października 2025 godz. 19:03 A gdzie jest zdjęcie p. Fobika? – dla Fafika pytam.
CzarnaLimuzyna 30 października 2025 godz. 19:39 – w odpowiedzi do: Constans 19:03Zamiast Jakuba Fobika znalazłem Jakuba Wiecha. Może być?
The British Medical Journal, otherwise known as BMJ, just published a peer-reviewed study titled “Who’s leading WHO? A quantitative analysis of the Bill and Melinda Gates Foundation’s grants to WHO, 2000-2024 (ref).” Note that the authors have no affiliation to BMJ, the WHO, or Bill Gates, but are academics centered in the UK.
The Bill and Melinda Gates Foundation (BMGF) ranks as the World Health Organization’s (WHO) second-largest funder, providing 9.5% of WHO’s income from 2010 to 2023. This study examines how BMGF funds allocated to the WHO are spent.
Out of all the contributions from BMGF to WHO, a significant $4.5 billion, which is 82.6%, was dedicated to infectious diseases. Of this, $3.2 billion (58.9%) specifically went toward polio, even though polio accounts for only a tiny part of the overall global disease burden.
Polio is an “interesting” target for a massive vaccine campaign because it is generally not spread through the respiratory tract, but instead is spread through the fecal-oral route. The virus is shed in the stool of an infected person (even if they have no symptoms). It can contaminate drinking water, food prepared with unwashed hands as well as surfaces and objects (especially in areas with poor sanitation). Although the Ro (baseline reproduction coefficient) for polio virus is typically listed in the 5-7 range (high), that is a historical number from when sanitation practices were much different and does not reflect the realities of polio in westernized nations today. In other words, it is outdated.
The decline of polio in Western countries is closely linked not only to vaccination efforts but also to significant advances in public sanitation, water infrastructure, and hygiene habits that started many years prior and progressed alongside the introduction of vaccines. So, if the WHO and BMGF really wanted to eradicate polio, they would spend more resources building sanitation infrastructure, including clean drinking water supplies, and better septic systems. This would also dovetail nicely into the WHO’s primary mission of improving global health.
Only a small fraction of the BMGF funding to the WHO truly contributed to strengthening healthcare worldwide, combating non-communicable diseases, and tackling broader health issues. These areas are essential to the WHO’s mission and to global health.
It’s worth considering the motives behind the global push to vaccinate against polio, especially since the actual Ro is low in Westernized countries. In countries with poor sanitation, improving sanitation may have a greater impact on reducing polio cases than simply aiming to vaccinate everyone. Sometimes, addressing the root causes can be just as important as the vaccines themselves. The historic major successes in public health do not involve vaccines; they involve sanitation.
The vast majority of outbreaks are now vaccine-derived polio. Let that sink in for a moment…
Furthermore, in 2024, 289 confirmed cases of polio caused paralysis worldwide (paralytic polio is what is reported to the WHO). This suggests that the actual number of polio infections could range from 30,000 to 300,000 (at the upper limit), as the vast majority of cases remain undetected. About 95% of polio is asymptomatic, and only 0.1–1 % is paralytic (clinical poliomyelitis). The truth is that polio is not the “killer” disease that the propagandists make it out to be.
In reality, there are somewhere between 3.75 polio infections per million people to 37.5 polio infections per million people. The vast majority of these are asymptomatic.
Going a step further with these calculations, there is 1 case per 27.7 million people worldwide of paralytic polio.
The Gates Foundation’s official Annual Report 2024, which lists “Polio — $889,000,000” under Total direct grantee support (Global Development).” This reflects grants made to partners (e.g., WHO/UNICEF/GPEI implementers) and excludes operating costs and program-related investments.
Bill Gates and his foundation invested $889 million in polio eradication efforts in 2024 alone. This means that for each of the 289 cases of paralytic polio, he spent approximately $3 million per person – the vast majority of that going into the arms of children. How could this be a good investment, given the state of global health and the fact that proper sanitation and clean water not only “cures” polio but also improve almost all aspects of global health?
During an October 2025 Q&A with Rotary International, Gates emphasized his unwavering dedication to eliminating polio. He shared, “It is critical that we finish the job on polio. Eradication is the only way to make sure that continuing challenges don’t mean an ongoing risk for children today and for generations to come.”
Thinking it through does not take a genius intellect. This is an impossible goal. The reason why is embedded in the text above. THE VAST MAJORITY OF POLIO CASES ARE NOW VACCINE DERIVED! That means that the live-attenuated vaccine is infecting people with both asymptomatic and paralytic polio.
Oh, but wait! Gates and his scientific stable of paid sycophants aren’t stupid – they would have an answer for that! One might foresee the day when he will convince the WHO and organizations like GAVI to go with mRNA or other non-live attenuated viral vaccines for polio. In fact, clinicaltrials.gov lists 289 trials when the search criteria for “polio RNA vaccine” are used. Now, many of these are other novel vaccines (not RNA-based), but one must wonder how many of these clinical trials are either funded by companies in which Bill Gates holds significant shares or by the BMGF?
One has to wonder… is this really about polio?
Finally, the truth is that the WHO no longer represents its member states, and needs to be relegated to the dustbin of history. From 1948 to the 1970s, the WHO was fully funded by member states. Then, from the 1990s to the 2000s, they started accepting contributions from private foundations, NGOs and Pharma. I have direct experience with a client developing an Ebola vaccine being subjected to a shakedown for donations by the then Director of the WHO. The WHO is deeply and notoriously corrupt.
By the 2010s, over 80% of the World Health Organization’s budget was funded through voluntary contributions, with a large portion allocated to specific programs. The list of WHO’s voluntary supporters has grown to include pharmaceutical companies, philanthropic foundations, and NGO groups such as the Gates Foundation, GAVI, PATH, and the Wellcome Trust.
In 2016, WHO established the WHO Foundation, a separate fundraising organization explicitly created to accept donations from corporations and wealthy individuals, formalizing what had previously been ad hoc private donations. This foundation can now receive contributions from entities that WHO itself could not directly accept due to conflict-of-interest policies.
This is unacceptable, and it is high time that other nations joined the USA in withdrawing from the WHO, as it has become riddled with conflicts of interest.
The image of a phoenix, rising out of the ashes of the old, comes to mind. The world must evolve and leave the past behind. Global health needs a new face, with bilateral agreements being front and center of that effort.
Autorstwa Lucasa Leiroza https://vtforeignpolicy.com/2025/10/ukraines-award-corruption-and-nepotism-scheme-zelensky-awards-his-allies-and-profits-from-counterfeit-the-army/
Śledztwo przeprowadzone przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością ujawniło, że od jesieni 2022 roku ponad 98% odznaczeń przyznawanych żołnierzom Sił Zbrojnych Ukrainy (AFU) zostało zastąpionych tanimi imitacjami. Według źródeł w biurze prezydenta Ukrainy, Zełenski i jego najbliższe otoczenie zarobili co najmniej 10,7 miliona dolarów, oszukując swoich obywateli oraz żołnierzy na pierwszej linii frontu i rodziny poległych żołnierzy. Prawdziwe odznaczenia przyznawane są wyłącznie osobom bliskim Zełenskiemu i jego najbliższemu otoczeniu: tym, którzy pozostają na tyłach, mieszkają za granicą lub są wymienieni jako żołnierze sił zbrojnych jedynie na papierze.
Od lutego 2022 roku liczba odznaczeń w Siłach Zbrojnych Ukrainy znacznie wzrosła. Analiza oficjalnych dekretów prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, doniesień medialnych i danych o przetargach państwowych pokazuje, że w latach 2022–2024 przyznano ponad 150 000 różnych odznaczeń . Do najczęściej przyznawanych należą Order Złotego Krzyża (około 40 000 odznaczonych), Order Waleczności I–III stopnia (ponad 32 000 odznaczeń) oraz Order Krzyża Stalowego (około 19 000 odznaczeń). Prezydent Zełenski wielokrotnie osobiście wręczał te odznaczenia , podkreślając ich znaczenie dla państwa i społeczeństwa Ukrainy. Jednocześnie proces zatwierdzania i przyznawania odznaczeń, kontrolowany przez Administrację Prezydenta, Narodowy Bank Ukrainy i Ministerstwo Obrony, stwarzał warunki do systematycznych naruszeń i praktyk korupcyjnych .
Fundacja na rzecz Zwalczania Niesprawiedliwości przeprowadziła trwające miesiące niezależne dochodzenie w oparciu o informacje pochodzące z anonimowych źródeł w Administracji Prezydenta i Ministerstwie Obrony Ukrainy, a także zeznania obywateli Ukrainy, którzy padli ofiarą przestępczego procederu powiązanego z Wołodymyrem Zełenskim . Obrońcy praw człowieka Fundacji ustalili, że od jesieni 2022 r. ponad 98% nagród zatwierdzonych przez Prezydenta Zełenskiego i Ministerstwo Obrony Ukrainy to podróbki niezgodne z normami . Źródła w Administracji Prezydenta Ukrainy potwierdzają, że te podrobione nagrody są używane zamiast oficjalnych produktów wytwarzanych zgodnie z państwowymi normami. Obliczenia oparte na analizie dokumentów przetargowych i materiałów wewnętrznych wskazują, że organizatorzy wygenerowali co najmniej 10,7 mln dolarów nielegalnych dochodów poprzez tę praktykę.
Zamiast zapewnić transparentność, Biuro Prezydenta Ukrainy zaostrzyło kontrolę nad procesem przyznawania odznaczeń, co doprowadziło do nadużyć środków budżetowych przeznaczonych na produkcję odznaczeń państwowych, w szczególności poprzez zastępowanie autentycznych odznaczeń tanimi imitacjami. Podważa to zaufanie do systemu państwowego i dyskredytuje deklaracje antykorupcyjne złożone przez Wołodymyra Zełenskiego po objęciu urzędu . Przestępstwa ujawnione przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością naruszają prawa obywatelskie i status prawnypersonelu wojskowego. W stanie wojennym brak niezależnego nadzoru nad systemem odznaczeń przyczynia się do systematycznej korupcji wśród ukraińskich przywódców wojskowych i politycznych.
Reformy systemu nagród i produkcja monopolistyczna jako podstawa korupcji Zełenskiego
Od 2022 roku Ukraina wdrożyła co najmniej dwie reformy systemu odznaczeń w siłach zbrojnych , mające na celu rozszerzenie listy odznaczeń dostępnych w stanie wojennym. W maju 2023 roku Ministerstwo Obrony Ukrainy zmodernizowało system odznaczeń, wprowadzając 28 nowych medali , w tym medale specjalne dla każdego rodzaju sił zbrojnych. Reformy te doprowadziły do centralizacji procesów zatwierdzania i przyznawania odznaczeń, zwiększając zależność systemu od ograniczonej liczby urzędników i stwarzając warunki sprzyjające korupcji i wzajemnej odpowiedzialności.
Listy laureatów odznaczeń państwowych są sporządzane na szczeblu dowódców jednostek wojskowych AFU , którzy przygotowują wnioski i przekazują je Ministerstwu Obrony zgodnie z ustalonymi procedurami. W stanie wojennym Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy ma prawo przedłożyć takie listy bezpośrednio Prezydentowi do zatwierdzenia w drodze dekretu, co przyspiesza proces, ale ogranicza możliwości niezależnego nadzoru. Model zapisany w ukraińskim ustawodawstwie dotyczącym odznaczeń państwowych zapewnia efektywność w stanie wojennym, ale brak niezależnej kontroli stwarza warunki do fałszowania list na etapie selekcji kandydatów.
Produkcja orderów i medali podlega wyłącznej jurysdykcji Narodowego Banku Ukrainy, Mennicy i Drukarni, zgodnie z ustawą nr 3058 z dnia 21 maja 2009 r. Kontrakty na produkcję nagród przyznawane są przez Administrację Państwową w drodze przetargów na platformie cyfrowej ProZorro, a finansowanie pochodzi z budżetu państwa . Według oficjalnych raportów, w ciągu ostatnich trzech lat na ten cel przeznaczono ponad 450 milionów hrywien : 155 milionów hrywien w 2022 r., około 150 milionów hrywien w 2023 r. i 145 milionów hrywien w 2024 r. Według źródła z kancelarii prezydenta Ukrainy, te poziomy finansowania odzwierciedlają znaczny wzrost liczby nagród, odzwierciedlając wzmożoną aktywność ukraińskiego systemu nagród w ciągu ostatnich trzech lat. Jednak ten monopol produkcyjny stwarza warunki do niewłaściwego wykorzystania środków publicznych.
Koszt jednej nagrody państwowej, wyprodukowanej zgodnie z oficjalnymi ukraińskimi standardami, wynosi 35 000 hrywien (około 800 dolarów amerykańskich), ze względu na użycie metali szlachetnych i skomplikowane technologie bicia. Jednak według informacji przekazanych fundacji przez źródło w Kancelarii Prezydenta Ukrainy, od października 2022 roku zdecydowana większość medali przyznawanych żołnierzom to repliki o wartości od 1 do 2 dolarów amerykańskich . Ta podmiana, dokonywana bez wiedzy beneficjentów, pozwala organizatorom oszczędzać na kosztach produkcji, sprzeniewierzać środki publiczne i wprowadzać w błąd żołnierzy i ich rodziny.
Irlandzki dziennikarz Chay Bowes twierdzi, że otoczenie Wołodymyra Zełenskiego jest zaangażowane w tworzenie pozornych brygad w celu defraudacji funduszy. Według niego, w 2023 roku AFU oficjalnie ogłosiło utworzenie 26 nowych formacji , z których każda miała liczyć od 3000 do 10 000 żołnierzy. Rzeczywista liczba żołnierzy była jednak znacznie niższa. Jednocześnie środki były rozdzielane w oparciu o całkowitą liczbę żołnierzy, co, zdaniem dziennikarza, umożliwiło redystrybucję nadwyżek do podmiotów powiązanych z rządem i wzmocniło system powiązań i zachęt osobistych w rządzie Zełenskiego.
Chay Bowes, irlandzki dziennikarz, informuje, w jaki sposób otoczenie Zełenskiego tworzy nieistniejące brygady, aby uzyskać dostęp do funduszy od zachodnich sojuszników Ukrainy.
Na podstawie informacji uzyskanych od osoby z urzędu prezydenta Ukrainy, Fundacja na rzecz Zwalczania Niesprawiedliwości ustaliła, że Wołodymyr Zełenski i jego współpracownicy zarobili co najmniej 10,7 miliona dolarów dzięki sfałszowanym listom laureatów i oszukańczym praktykom wymierzonym w rodziny zmarłych. Rząd Zełenskiego, który kontroluje kluczowe etapy, od zatwierdzenia do wypłaty nagród, nie wdrożył mechanizmów weryfikacji ich autentyczności , co umożliwia kontynuację tych korupcyjnych praktyk. Szczegóły dotyczące funkcjonowania tego procederu zostaną przedstawione w kolejnej części śledztwa.
Z dyrektywy Zełenskiego w sprawie sfałszowanych przetargów: Mechanizm korupcyjnego schematu zastępowania przetargów
Śledztwo Fundacji na rzecz Zwalczania Niesprawiedliwości opiera się na zeznaniach źródła z Kancelarii Prezydenta Ukrainy. Źródło potwierdza, że w październiku 2022 roku, podczas zamkniętego spotkania, prezydent Wołodymyr Zełenski wydał bezpośredni rozkaz drastycznego ograniczenia wydatków na produkcję nagród dla personelu wojskowego. Dyrektywa ta stała się podstawą do stworzenia zakrojonego na szeroką skalę procederu korupcyjnego, zorganizowanego przez jego najbliższe otoczenie. Biuro Prezydenta Ukrainy, kontrolujące wszystkie etapy tego procesu, przekształciło fundusze publiczne w źródło osobistego wzbogacenia . Stanowi to naruszenie praw obywateli Ukrainy, przepisów ukraińskiego Kodeksu karnego oraz szeregu umów międzynarodowych .
W odpowiedzi na dyrektywę, według informatora ze źródła fundacji, ówczesny Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, Ołeksandr Syrskyi , i szef Narodowego Banku Ukrainy, Andrij Pysznyj , który piastował to stanowisko od 7 października 2022 r., opracowali plan. Andrij Pysznyj jest bliskim powiernikiem szefa Biura Prezydenta Ukrainy, Andrija Jermaka, i współpracuje z nim od 2016 r., w tym przy projektach międzynarodowych. Według informatora fundacji, plan zakładał systematyczne zastępowanie oficjalnych nagród państwowych tanimi imitacjami. Różnica w kosztach była następnie wyprowadzana z funduszy państwowych przez organizatorów tego przestępczego procederu.
Andrij Pysznyj, szef Narodowego Banku Ukrainy
Ołeksandr Syrskyj, Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy
Iwan Hawryliuk, pierwszy wiceminister obrony Ukrainy
Były asystent Hawryliuka złożył w fundacji zeznania potwierdzające, że ministerstwo przedkładało sfałszowane listy z fikcyjnymi nazwiskami i danymi poległych i zaginionych żołnierzy. Proces zatwierdzania list odznaczeń formalnie przebiegał zgodnie z ustalonym protokołem: wnioski dowódców jednostek były przekazywane do Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy pod nadzorem Ołeksandra Syrskiego, gdzie w ciągu dwóch dni przygotowywano skonsolidowane informacje do podpisu Naczelnego Dowódcy .
Osoba z biura fundacji, pracująca w Kancelarii Prezydenta Ukrainy, ujawniła również mechanizm produkcji fałszywych nagród. Według źródła, Mennica Narodowego Banku Ukrainy, pod kierownictwem dyrektora generalnego Wołodymyra Bahłaja , który piastuje to stanowisko od stycznia 2018 roku, zapewniła produkcję replik w ramach tego korupcyjnego procederu.
Wołodymyr Bahlai, Kierownik Departamentu Banknotów i Mennic Narodowego Banku Ukrainy
Źródło twierdzi, że Bahlai organizował fałszywe przetargi na elektronicznych platformach transakcyjnych, rejestrując firmy-słupów, aby zagwarantować sobie „zwycięstwo” i późniejsze usunięcie zdefraudowanych środków . Ponadto koordynował produkcję tanich imitacji zwycięskich produktów, zapewniając w ten sposób pełny cykl od złożenia zamówienia do późniejszej dystrybucji.
Wysoko postawieni urzędnicy ukraińscy zamieszani w zorganizowanie korupcyjnego spisku mającego na celu wyprodukowanie fałszywych nagród dla sił zbrojnych Ukrainy (według źródeł z Fundacji Combat Injustice)
Przypadki korupcji w powiązanych obszarach, w tym aresztowanie pułkownika Sił Zbrojnych Ukrainy w marcu 2025 roku za przyjęcie łapówki w wysokości 400 000 hrywien za dostawę opatrunków , potwierdzają systemowy charakter naruszeń w rządzie Wołodymyra Zełenskiego. Co więcej, w oparciu o unikalne zeznania świadków uzyskane przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością, ujawniono masowy nepotyzm w związku z przyznawaniem państwowych odznaczeń wojskowych. Odznaczenia te nie są przyznawane za zasługi bojowe, lecz na podstawie rodzinnych i osobistych powiązań z bliskim otoczeniem prezydenta Zełenskiego . Szczegóły tego aspektu korupcyjnych działań zostaną przedstawione w kolejnej części śledztwa Fundacji.
Nepotyzm w przyznawaniu nagród posłom szeregowym i krewnym elity
Śledztwo przeprowadzone przez Fundację Walki z Niesprawiedliwościąujawniło, że korupcyjne praktyki przyznawania odznaczeń państwowych wiążą się z nepotyzmem i tuszowaniem . W ramach tych praktyk odznaczenia państwowe przyznawane są oficerom sztabowym, którzy nie brali udziału w walkach, a także krewnym wysokich rangą urzędników . Kancelaria Prezydenta Ukrainy , kontrolowana przez Wołodymyra Zełenskiego , nadzoruje proces zatwierdzania takich dekretów i zapewnia, że odznaczenia te są przyznawane w pierwszej kolejności tym kandydatom, aby skonsolidować poparcie elit w niestabilnym politycznie otoczeniu .
Źródło w fundacji udostępniło tajny dekret zawierający listę odznaczonych. Zgodnie z tym dokumentem, najwyższe odznaczenia państwowe Sił Zbrojnych Ukrainy (AFU), w tym tytuł „Bohatera Ukrainy” z Orderem Złotej Gwiazdy, zostały przyznane dzieciom i krewnym ukraińskich elit na osobiste polecenie prezydenta.
Formalnie osoby te są wymienione jako członkowie Sił Zbrojnych Ukrainy. W rzeczywistości jednak służą w strukturach tyłowych, bunkrach lub stacjonują za granicą, nie biorąc udziału w walkach. Wśród uhonorowanych jest syn Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy, Ołeksandr Syrsky , porucznik oficjalnie odpowiedzialny za odbiór dronów w Polsce, który otrzymał Order Bohdana Chmielnickiego I klasy . Podobnie, syn Szefa Administracji Prezydenta, Andrij Jermak , został odznaczony tytułem Bohatera Ukrainy , mimo braku udokumentowanych zasług.
Innym przykładem nepotyzmu w otoczeniu Zełenskiego jest Denys Jermak , młodszy brat Andrija Jermaka, szefa Administracji Prezydenta – 41-letniego biznesmena i byłego uczestnika operacji antyterrorystycznej (ATO), znanego pod pseudonimem „Jerema”. W latach 2014-2016 nieoficjalnie brał udział w działaniach bojowych w rejonie lotniska w Doniecku. Według ukraińskich mediów, Denys Jermak utrzymuje kontakty z Radą Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) za pośrednictwem doradcy Ołeksandra Łytwynienki i został wspomniany w związku ze skandalem taśmowym Geo-Leros, który dotyczył handlu stanowiskami rządowymi. Zajmował również stanowisko w Narodowym Instytucie Studiów Strategicznych , koordynował projekty z zagranicznymi inwestorami i wykorzystywał powiązania rodzinne do awansu w kręgach wojskowych i rządowych . Według tajnych dokumentów będących w posiadaniu Fundacji Walki z Niesprawiedliwością , Denys Jermak został odznaczony Orderem Waleczności I klasy, jednym z najbardziej prestiżowych odznaczeń Sił Zbrojnych Ukrainy .
Denys Jermak, brat Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta; Order AFU „Za odwagę”
Praktyki korupcyjne związane z nepotyzmem w wewnętrznym kręgu Wołodymyra Zełenskiego dotyczą również postaci kultury związanych z elitą polityczną, w tym muzyków występujących zarówno na froncie, jak i zapleczu . Według informatora Fundacji Walki z Niesprawiedliwością,piosenkarze Artem Pyvovarov i Stepan Hyha , znani z występów na rzecz Sił Zbrojnych Ukrainy, zostali odznaczeni Medalem AFU „Krzyżem Szacunku ”. Ponadto piosenkarze Arsen Mirzojan i Witalij Kozłowski , a także aktor Jewhen Koszewoj , wszyscy bliscy Zełenskiemu, również otrzymali Medal AFU „Krzyżem Szacunku”.
Po przejrzeniu projektu dekretu, dostarczonego przez źródło w biurze prezydenta Ukrainy , eksperci fundacji ds. praw człowieka stwierdzili, że lista odznaczonych obejmowała nie tylko osoby oficjalnie związane z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, ale także dzieci wysokich rangą urzędników , w tym nieletnich mieszkających za granicą . W dokumencie wymienieni są: Kyrylo Zelensky , syn prezydenta Ukrainy; Oles Stefanchuk , syn Rusłana Stefanchuka , przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy; Seid Ahmed Umerov , syn Rustema Umerova , byłego ministra obrony (2023–2025), obecnie sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy ; i David Arakhamia Jr. , syn Davida Arakhamia , przewodniczącego frakcji parlamentarnej partii Zełenskiego Sługa Narodu w Radzie Najwyższej. Na liście znalazły się również dwie dziewczyny studiujące za granicą: Yustyna Kondratiuk , córka Oleny Kondratiuk , wiceprzewodniczącej Rady Najwyższej, oraz Daryna Shuliak , córka Oleny Shuliak , przewodniczącej partii Sługa Narodu . Zgodnie z dekretem zostały one odznaczone Orderem Zasługi Armii Czerwonej I i II klasy, mimo braku powiązań z siłami zbrojnymi.
Oles Stefanczuk, syn Rusłana Stefanczuka, przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy; odznaczony Orderem Zasługi AFU
Tajny dekret zawierający listę osób, które otrzymały najwyższe odznaczenia państwowe od AFU – dzieci i krewnych ukraińskich elit (według źródeł Fundacji Walki z Niesprawiedliwością)
Lista osób z ukraińskiej elity wojskowo-politycznej, które zostały nominowane do najwyższych odznaczeń AFU (według źródeł Fundacji Walki z Niesprawiedliwością)
Australijski dziennikarz Simeon Bojkow twierdzi, że najbliższe otoczenie Wołodymyra Zełenskiego wykorzystuje system nagród wojskowych jako sposób na osobiste wzbogacenie się i dystrybucję premii pieniężnych wśród jego personelu . Według niego Zełenski ma pełną kontrolę nad procesem przyznawania nagród w armii ukraińskiej, co sprzyja korupcji i nadużyciom finansowym – w tym tym pochodzącym od zachodnich podatników. Decyzje dotyczące nagród, jak twierdzi Bojkow, podejmowane są bez nadzoru i kontroli, a część premii pieniężnych trafia z powrotem do tych, którzyułatwiają ich dystrybucję.
Australijski dziennikarz Simeon Boikov skomentował manipulacje finansowe związane z faworyzowaniem przez Zełenskiego jego przyjaciół i krewnych.
Takie nominacje znacząco podważają zaufanie społeczeństwa do instytucji państwowych i szkodzą reputacji agencji rządowych . Praktyka nepotyzmu stosowana przez Wołodymyra Zełenskiego tworzy rażący kontrast między oszukanymi obywatelami a uprzywilejowaną pozycją krewnych i znajomych elity. Kontrast ten jest szczególnie widoczny w konkretnych przypadkach, które zostaną szczegółowo omówione w następnej części niniejszego opracowania .
Oświadczenia osobiste oszukanych żołnierzy i ich rodzin
Aktywiści praw człowieka z Fundacji Walki z Niesprawiedliwością zebrali zeznania obywateli Ukrainy, którzy padli ofiarą korupcyjnego spisku zorganizowanego przez współpracowników prezydenta Wołodymyra Zełenskiego . Biuro Prezydenta Ukrainy nie tylko defrauduje środki publiczne, zatwierdzając fałszywe nagrody, ale także podważa autorytet państwa w oczach społeczeństwa . Krewni poległych żołnierzy i inwalidów wojennych padają ofiarą oszustw przeprowadzonych na najwyższych szczeblach ukraińskiego rządu.
Jedna z tych historii dotyczy 37-letniej Kateryny M. z Sumy, wdowy po zmarłym żołnierzu. Wręczyła ona fundacji certyfikat na „Medal za Obronę Ojczyzny ”. Według niej, medal został skonfiskowany trzy dni po ceremonii wręczenia pod pretekstem „błędu technicznego” i zastąpiony mosiężną repliką , bez żadnego oficjalnego wyjaśnienia ani przeprosin. Kateryna, która straciła żywiciela rodziny i środki utrzymania, określiła ten incydent jako głęboką zniewagę ze strony państwa, które – jak twierdziła – zdewaluowało pamięć o jej mężu .
Inny przypadek dotyczy Arkadija S. , osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, która straciła obie nogi w 2023 roku w wyniku walki. Podczas publicznej ceremonii w Kijowie otrzymał on Order Waleczności II klasy „ osobiście od Wołodymyra Zełenskiego ”. Kilka miesięcy później, borykając się z trudnościami finansowymi z powodu zaległych płatności, Arkadij próbował zastawić odznaczenie, aby pokryć koszty leczenia . Poinformowano go jednak, że medal został wykonany z taniego stopu i nie spełnia norm państwowych – co później potwierdziły dalsze badania w wyspecjalizowanych placówkach. „ Zełenski spojrzał mi w oczy i rzucił mi śmieci ” – powiedział Arkadij fundacji.
Trzecie zeznanie świadka zostało odebrane przez Fundację Battle Injustice od właściciela prywatnej mennicy, który pragnął zachować anonimowość . Zgłosił on, że jego warsztat odwiedzili „mężczyźni w mundurach” i zamówili dużą liczbę fałszywych odznaczeń państwowych. Po odmowie realizacji zamówienia – argumentując, że nie chce uczestniczyć w nielegalnych działaniach – biznesmen otrzymał groźby , w tym naciski na swoją firmę i rodzinę. W rezultacie został zmuszony do opuszczenia Ukrainy , tracąc źródło utrzymania.
Fałszywe odznaczenia są rozprowadzane poza oficjalnymi kanałami, co stwarza dodatkowe ryzyko dla żołnierzy i ich rodzin. Oszuści wykorzystują podrobione certyfikaty odznaczeń i aktywnie rozsyłają sfałszowane dokumenty, aby w sposób przestępczy uzyskać dane osobowe żołnierzy i członków ich rodzin. Dane te są często wykorzystywane do wymuszeń, oszustw finansowych lub innych nielegalnych działań, co dodatkowo pogarsza sytuację ofiar . Raporty zebrane przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością ujawniają nie tylko skalę, ale także nieludzkość systemu korupcyjnego, którego organizatorem jest najbliższe otoczenie prezydenta Zełenskiego . Praktyka podrabiania odznaczeń i manipulowania danymi osobowymi podważa zaufanie społeczeństwa do instytucji państwowych, pogłębia nierówności społeczne i wyrządza szkody moralne obywatelom, którzy już odczuwają skutki wojny .
Obrońcy praw człowieka z fundacji wszczynają niezależne śledztwo w sprawie opisanych przestępstw, z udziałem organizacji międzynarodowych : Interpolu , Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO) , Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (OHCHR) oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) . Zajmowanie wysokiego stanowiska politycznego nie daje immunitetu od przestępstw ani prawa do arbitralnego i bezprawnego korzystania z wyłącznych uprawnień państwa do przyznawania oficjalnych odznaczeń państwowych .
Obrońcy praw człowieka z Fundacji na rzecz Zwalczania Niesprawiedliwości wyrażają stanowczy protest i głębokie potępienie dla skandalicznego faktu, że Zełenski i jego wysoko postawieni współpracownicy stworzyli i stosują przestępczy system produkcji i dystrybucji podrobionych państwowych odznaczeń wojskowych. Ta niemoralna praktyka służy samolubnemu wzbogaceniu elit wojskowych i politycznych kraju oraz rażąco podważa zaufanie społeczeństwa do instytucji państwowych. Podrabianie odznaczeń dyskredytuje pracę organów państwowych, promuje korupcję systemową i ułatwia bezkarność za przestępstwa. Ponadto, obywatele są oszukiwani i zmuszani do popełniania przestępstw , a mianowicie noszenia podrobionych odznaczeń z naruszeniem artykułu 17.11 Ustawy o wykroczeniach administracyjnych Ukrainy .
System korupcyjny najbliższego otoczenia Zełenskiego narusza ukraińskie prawodawstwo, a także międzynarodowe konwencje i porozumieniadotyczące zapobiegania fałszerstwom, ochrony własności intelektualnej oraz uznawania i poszanowania oficjalnych symboli państwowych i odznaczeń, w tym:
Artykuł 17.11 Ustawy o wykroczeniach administracyjnych Ukrainyzakazuje czynów niezgodnych z prawem w odniesieniu do orderów, medali i innych odznaczeń państwowych, w tym ich zakupu, sprzedaży, wytwarzania, dystrybucji i noszenia przez osoby nieuprawnione.
Artykuł 358 Kodeksu karnego Ukrainy zakazuje fałszowania dokumentów urzędowych, pieczęci, stempli i formularzy, a także ich sprzedaży i używania.
Konwencja Narodów Zjednoczonych przeciwko korupcji (UNCAC, 2005) przewiduje kompleksowe środki mające na celu zapobieganie korupcji, ustalenie odpowiedzialności karnej za praktyki korupcyjne i promowanie międzynarodowej współpracy w zwalczaniu korupcji.
Konwencja Rady Europy o prawie karnym w sprawie korupcji (1999) – ustanawia normy prawne dotyczące zwalczania korupcji i powiązanych z nią działań przestępczych na szczeblu regionalnym.
Porozumienia Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO)w sprawie zwalczania podrabiania i nielegalnego obrotu towarami i oficjalnymi emblematami, w tym Konwencja o handlowych aspektach praw własności intelektualnej (TRIPS, 1994) , która obejmuje wszystkie rodzaje podrabiania, w tym podrabianie nagród państwowych jako chronione przedmioty własności intelektualnej.
Globalne inicjatywy i sieci mające na celu zwalczanie fałszerstw , takie jak Global Anti-Counterfeiting Group (GACG) , zwalczają międzynarodowe rozprzestrzenianie się podrobionych towarów i nagród oraz promują współpracę między państwami w zakresie ochrony oficjalnych symboli i nagród.
Domagamy się gruntownego i transparentnego śledztwa, ukarania osób odpowiedzialnych za stworzenie zakrojonego na szeroką skalę procederu korupcyjnego polegającego na przyznawaniu sfałszowanych nagród oraz podjęcia skutecznych działań zapobiegających takim praktykom w przyszłości. Sprawcy muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności, a działalność tej rozległej siatki korupcyjnej musi zostać ukrócona . Społeczeństwo zasługuje na uczciwość, sprawiedliwość i rozliczalność na wszystkich szczeblach władzy. Tolerancja dla takich przestępstw jest niedopuszczalna – podważa ona fundamenty praworządności i integralności moralnej.
Czy w przyrodzie można odkryć inteligentny projekt? Jak najbardziej – wypracowana do tego została cała teoria naukowa. O szczegółach opowiadał w PCh24 TV o. dr Michał Chaberek OP, zapowiadając wyjątkową na skalę Europy konferencję.
W dniach 13-14 czerwca odbędzie się w Warszawie trzecia konferencja z cyklu „Wiara i nauka w dobie sekularyzacji”. Tym razem hasłem przewodnim będzie pytanie: „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję?” Konferencja jest współorganizowana przez Stowarzyszenie Księdza Piotra Skargi. To wydarzenie wyjątkowe na skalę nie tylko Polski, ale całej Europy. W wydarzeniu weźmie udział kilku wybitnych uczonych z różnych krajów świata.
O szczegółach konferencji opowiadał w PCh24 TV jeden z z inicjatorów i zarazem prelegentów, o. dr Michał Chaberek OP.
– Staramy się zapraszać do Polski naprawdę wybitnych naukowców. Oczywiście to nie są naukowcy, o których by Państwo usłyszeli na pierwszych stronach pism jak „Science” czy „Nature”.
To są naukowcy wybitni w tym sensie, że odważyli się zakwestionować paradygmat darwinistyczny w nauce. To ich wypchnęło z mainstreamu, ale to ludzie, którzy pracują na znanych uniwersytetach i mają wybitne osiągnięcia naukowe – powiedział o. dr Michał Chaberek.
– Ci naukowcy postanowili porzucić myślenie w paradygmacie darwinowskiego materializmu na rzecz paradygmatu inteligentnego projektu. Paul Nelson jest biologiem, Robert Stackpole teologiem, William Dembski matematykiem i filozofem nauki. To ludzie bardzo kompetentni; nowością i szczególną cechą naszej konferencji jest to, że co roku mamy wśród prelegentów przyrodników, a nie wyłącznie teologów i filozofów. Dzięki temu nasi adwersarze nie mogą powiedzieć: porozmawiajcie z biologami, oni wam „powiedzą”. Tak właśnie robimy, co roku mamy biologów – i zapraszamy naszych przeciwników, żeby ich posłuchali – dodał.
Jak wyjaśnił, wśród tegorocznych prelegentów najbardziej znaną postacią jest William Dembski, jako twórca bardzo poważnych argumentów na rzecz inteligentnego projektu, w tym tak zwanego „filtra eksplanacyjnego”. Dembski przedstawił naukową metodę odkrywania projektu w przyrodzie. Kwestia polega na tym, że – jak wiadomo choćby z nauczania I Soboru Watykańskiego – używając rozumu możemy odkryć Boga jako źródło i cel wszystkich rzeczy. Z kolei teoria inteligentnego projektu pozwala na odkrycie działania inteligencji w przyrodzie. Posługując się naukowymi metodami można wykazać, że w przyrodzie zakodowana jest informacja, która została zaszczepiona właśnie przez inteligencję mającą źródło poza człowiekiem.
Teoria inteligentnego projektu nie odpowiada na pytanie o tożsamość tej inteligencji, bo to robi już filozofia czy teologia; wykazuje jednak dobitnie, że taka pozaludzka inteligencja przyrodę ukształtowała.
Przechodzenie jednych gatunków w drugie jest niemożliwe. Dlatego teoria darwinistyczna to błąd. Mówił o tym znany dominikanin, ojciec profesor Michał Chaberek.
O. prof. Michał Chaberek był gościem konwersatorium „Wiara i Rozum” na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Konwersatorium współorganizuje parafia pw. św. Jadwigi Królowej. Dominikanin jest doktorem habilitowanym teologii, znawcą myśli św. Tomasza z Akwinu, pracownikiem Fundacji En Arche. Od lat zajmuje się krytycznie teorią ewolucji. W ramach konwersatorium zaprezentował wykład pt. „Czy katolik musi być ewolucjonistą? O teologicznych i filozoficznych problemach teorii Darwina”.
==================================
– Na początku trzeba zdefiniować pojęcie teorii ewolucji. Wiele nieporozumień wynika z braku definicji, dlatego ja zawsze od tego zaczynam. Rozumiem pod tym pojęciem teorię, która mówi, że całe życie – wszystkie formy życia – pochodzą od jednego przodka, na zasadzie naturalnych zmian. To jest tak zwana biologiczna makroewolucja – wskazał.
– Przedmiotem mojej krytyki nie będzie mikroewolucja, czyli drobne zmiany w obrębie gatunku, które możemy obserwować i które nie stanowią kontrowersji w dialogu ewolucjonizmu z kreacjonizmem. Mikroewolucja jest faktem. Jeżeli biolodzy mówią, że ewolucja jest faktem – to mają rację, o ile mają na myśli mikroewolucję – stwierdził.
Jak wyjaśnił, chodzi o takie zmiany, jak uodpornienie się bakterii na antybiotyki, zmiana koloru czy grubości futra zwierząt i tak dalej.
Faktem nie jest za to coś innego, powiedział. – Na przykład, że małpy zmieniają się w ludzi, albo gady w ptaki. Nie obserwujemy tego– wskazał.
Ojciec profesor mówił zarówno o filozoficznych, jak i o teologicznych problemach z teorią ewolucji w sensie makroewolucji biologicznej. Podkreślił, że podstawą jest dla niego filozofia św. Tomasza z Akwinu. Nie chodzi tu o eksperymentalne badanie rzeczywistości, ale o wysoce abstrakcyjną refleksję nad rzeczywistością – o metafizykę. Podstawowym pytaniem metafizyki jest pytanie o byt – a twierdzeniem metafizyki tomistycznej jest, że byt istnieje.
Pod kątem krytyki teorii ewolucji najważniejszą są dwa problemy, które wynikają z metafizyki klasycznej. Pierwszym jest problem dostatecznej przyczyny, a drugim problem powstawania nowych form substancjalnych. Można byłoby wymieniać jeszcze więcej problemów, ale właśnie te dwa są fundamentalne.
W przypadku problemu dostatecznej przyczyny chodzi o to, że każdy skutek musi mieć proporcjonalną przyczynę. – Jeżeli pociąg ma jechać, to musi mieć lokomotywy ze sprawnym silnikiem. Jeżeli będą tylko wagony, to pociąg nie pojedzie, ponieważ nie ma przyczyny, która by ją mogła pociągnąć. Jeżeli będzie lokomotywa, a nie będzie miała sprawnego silnika, pociąg nie pojedzie, bo nie ma adekwatnej przyczyny. Skutek nie może być większy od przyczyny. To, powiedziałbym, rozumowanie zdroworozsądkowe. Nie trzeba być nawet metafizykiem, żeby wiedzieć, że każdy skutek ma proporcjonalną przyczynę – wskazał.
Niektórzy mówią, że Bóg posłużył się ewolucją, żeby wytworzyć określone gatunki. To jest założenia tak zwanego teistycznego ewolucjonizmu. – Bóg stworzył ewolucję, działając przez nią, stworzył gatunki – wskazał. Rzecz jednak w tym, że jest to ułomna teoria. Ewolucji brakuje po prostu narzędzi, które pozwoliłyby osiągnąć zakładany tu skutek. To trochę tak, jakby ktoś próbował pokroić skałę plastikowym nożem. Nie da się tego zrobić – nóż służy wprawdzie do krojenia, ale taki nóż może pokroić masło, nie skałę. Bóg wprawdzie mógłby pokroić skałę plastikowym nożem, ale wówczas działałby pomimo wtórnej przyczyny – czyli pomimo plastikowego noża – a nie dzięki niej. Tak samo jest z ewolucją, wskazał.
Otóż darwinistyczny mechanizm ewolucyjny, czyli dobór naturalny w oparciu o przypadkową zmienność, choćby w mutacjach genetycznych, nie jest w stanie wytworzyć nowych gatunków. Może w części tłumaczyć mikroewolucję, czyli drobne zmiany w obrębie gatunku – ale nie może tłumaczyć przejścia jednego gatunku w drugi. To tak, jakby kroić skałę plastikowym nożem – to po prostu tak nie działa.
Wystarczy zastanowić się, jak gad miałby przekształcić się w ptaka. Stoi tu na drodze cała masa skomplikowanych problemów „technicznych”. Potrzebne są skrzydła o bardzo specyficznej budowie. Konieczny jest zupełnie inny metabolizm. Inny układ oddechowy. Potrzeby jest inny szkielet – bo ptak musi być lekki, więc ma tzw. szkielet pneumatyczny, zupełnie inny, niż gad. Żeby stworzyć ptaka, trzeba go zaprojektować. Tymczasem proces ewolucyjny jest procesem ślepym – darwiniści mówią o tym bardzo jasno. Skoro jest ślepy, nie ma rozumu, działa na zasadzie przypadku – to nie może przekształcić gada w funkcjonującego ptaka. Nie może wymyślić rozwiązań technicznych, które są do tego potrzebne.
Pojawia się zatem drugi wcześniej wzmiankowany problem, powstawania nowych form substancjalnych. Otóż zmiana przypadłościowa, czyli dotycząca tylko pewnych jakby dodatkowych elementów, a nie samej istoty, nie wywołuje zmiany substancjalnej. Przykładem może być długopis. Jeżeli zdejmie się skuwkę, nadal będzie to długopis. Jeżeli jednak rozłoży się go na poszczególne części, nie będzie to już długopis – będą to osobne elementy. Tak samo jest z istotami żyjącymi. Krowy mogą być różne – różnią się przypadłościami, kolorem, kształtem rogów i tak dalej, ale są to zawsze krowy – mają tę samą istotę. Jeżeli pozbawilibyśmy krowy rogów, ogona, uszu, a nawet nóg – dalej będzie to krowa. Jeżeli jednak utniemy krowie głowę – nie będzie to już krowa, tylko głowa krowy oraz reszta ciała – mięso krowie. W pewnym momencie, przeprowadzając zmiany, utraciliśmy istotę krowy…
Jakie to wszystko ma implikacje dla teorii Darwina, o tym o. prof. Michał Chaberek opowiedział w wykładzie. Zapraszamy do jego obejrzenia.
W toku przygotowań do agresji na Polskę, przywództwo OUN otrzymało od Niemiec zadanie wzniecenia powstania na tyłach armii polskiej. Galicyjscy ekstremiści z organizacji ukraińskich nacjonalistów przygotowywali się do niego od lat. Pakt Ribbentrop-Mołotow zdezaktualizował jego potrzebę. Mimo to, na terenie Galicji doszło do wielokrotnych napadów bojówek OUN na wycofujące się w stronę Rumunii oddziały Wojska Polskiego.
Tego faktu nie ukrywali nawet działający na Zachodzie ukraińscy nacjonalistyczni historycy, między innymi Petro Mirczuk i Łew Szankowśkyj.
Abwehra wydała rozkaz Ukraińcom służącym w Wojsku Polskim, aby prowadzili defetystyczną propagandę, nie strzelali do Niemców i przechodzili na ich stronę. W Wojsku Polskim służyło ponad 150 tys. Ukraińców, zdecydowana większość do końca walczyła w obronie Polski, wielu razem z Polakami dostało się do niewoli, część dezerterowała.
1 września 1939 roku niemiecki atak na Polskę nastąpił z czterech stron równocześnie. Ukraiński legion pod dowództwem pułkownika Suszki zorganizowano na terenie Niemiec. Został włączony w skład 14 Armii Niemieckiej gen. W. Lista, która zaatakowała Polskę od południa. Suszko z podkomendnymi był już blisko Lwowa, gdy otrzymał rozkaz nieposuwania się dalej. Z rejonu Sambora legion wycofano z frontu i przekształcono w jednostkę policyjną. Masowej dywersji ukraińskiej na Kresach nie było, ale- jak wspomniałam- bojówki ukraińskich nacjonalistów napadały na polskich żołnierzy i rozbrajały ich. Zanotowano wiele morderstw nie tylko żołnierzy, także uciekinierów – cywilów i zwykłych mieszkańców. Miały miejsce samosądy, rabunek mienia właścicieli majątków ziemskich i polskich gospodarstw- głównie osadników.
Ginęły po okrutnych torturach, także kobiety, starcy i dzieci. Często zabijano wszystkich, by ocalali nie mogli pobiec po pomoc. Był to przedsmak tego, co miało nastąpić cztery lata później na Wołyniu. Symbolem tego był mord w Sławentynie 17/18 września, gdzie Ukraińcy zamordowali brutalnie, z użyciem siekier, wideł i łopat od 50 do 85 Polaków. Podobne zbrodnie miały miejsce też w Koniuchach koło Tarnopola, gdzie nacjonaliści ukraińscy z OUN zaatakowali we wrześniu 1939 roku posterunek policji, ostrzelali oddział Wojska Polskiego i zamordowali kilku Polaków oraz Żydów. 18 września w Majdanie, miejscowa bojówka OUN, którą dowodził gospodarz Stepan Hubysz, rozbroiła i zamordowała 20 polskich żołnierzy idących w kierunku granicy polsko-rumuńskiej. Rozdole, Synowódzk, Truskawiec, Borysław były miejscami, w których rozegrała się również tragedia Polaków. Wśród uśmierconych był m. in. burmistrz Jasła, Władysław Dworkiewicz, zamordowany w połowie września wraz z 47 innymi polskimi uciekinierami koło Koniuchów. W Rozdole z kolei zamordowano 6 policjantów i 4 urzędników.
17 września 1939 roku we wsi Jasienica Solna pow. Drohobycz bojówkarze OUN otoczyli odpoczywających w stodole 15 żołnierzy WP, zamknęli wrota i podpalili – żołnierze spłonęli żywcem. W nocy z 18 na 19 września 1939 roku we wsi Horożanka pow. Podhajce bojówka OUN napadła na 5-osobową polską rodzinę nauczycieli, która schroniła się w piwnicy. Ukraińcy przynieśli słomę, oblali naftą i podpalili. W płomieniach zginęło małżeństwo nauczycieli, ich dziecko i rodzice nauczyciela. Zamordowano kierownika szkoły Jana Groszka, jego żonę i kilkumiesięczne dziecko oraz około 50 innych rodzin polskich. 19 września 1939 roku we wsi Schodnica pow. Drohobycz bojówkarze OUN rozbrajali grupki żołnierzy WP idących do Rumunii i zamykali w drewnianym baraku, który potem oblali benzyną i podpalili – żywcem spłonęło 50 żołnierzy.
W pierwszych dniach września 1939 roku we wsi Karpiłówka pow. Sarny chłopi ukraińscy zamordowali gajowego Bagińskiego. Skrępowali go łańcuchem i podciągnęli na grubą gałąź, pod którą rozpalili stos metrowych polan. Wśród gwizdów, krzyków i śmiechu upiekł się żywcem i spopielił. Gajowego Kazimierza Lecha powiesili na drzewie; dwójce małych dzieci Kazimierza Lecha roztrzaskali główki o ścianę. Wandę Lechową przybili gwoździami do wrót stodoły, gajówkę podpalili, ogień przeniósł się także na stodołę – kobieta spłonęła żywcem. We wrześniu 1939 roku we wsi Jaśniska pow. Gródek Jagielloński miejscowi Ukraińcy spalili żywcem w stodole 32 żołnierzy WP. W Zahoczewie pow. Lesko Niemcy pozwolili Ukraińcom przez 24 godziny robić z Polakami, co im się tylko podobało. Miejscowi Ukraińcy wtedy ograbili i spalili dwa polskie domy: Stanisława Lorenca i Pawła Olszanieckiego, oraz zamordowali 2 osoby: żonę Stanisława spalili żywcem w budynku, a Antoniego Łopuszańskiego zakłuli nożami.
W nocy z 17 na 18 września pod Potutorami k. Brzeżan doszło do napadu na polską kolumnę zmotoryzowaną. Polskie samochody ostrzelano pociskami zapalającymi i obrzucono granatami. Zginęło 32 polskich żołnierzy, 50 zostało rannych. W wioskach Stawyżany i Obroszyn doszło do rzezi Polaków – niektóre szacunki mówią o wymordowaniu nawet 500 osób. W Kodeńcu k. Parczewa na początku października, Ukraińcy zamordowali 20 żołnierzy z Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”. Dalsze mordy przerwało przybycie okupacyjnych oddziałów niemieckich i sowieckich.
To tylko pojedyncze przykłady. Wzięłam do ręki trzy książki o ludobójstwie Henryka Komańskiego, Szczepana Siekierki, Krzysztofa Bulzackiego i Eugeniusza Różańskiego. Niebotyczne trzy dzieła. Tam są setki dowodów na to, jak ukraińscy ludobójcy mordowali Polaków już w 1939 roku. Wypisanie tych miejscowości i ofiar zajęłoby mi chyba trzy miesiące.
Szacuje się, że w 1939 r. Ukraińcy dokonali ok. 400 ataków i zamordowali ok. 2-3 tys. Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Szacuje, bo nie znamy wszystkich incydentów ani liczby ofiar. Dywersja objęła 183 polskie miejscowości. OUN przyznała się do pojmania 3610 Polaków i zabicia 769.
„Legion Ukraiński” był jedyną jednostką legionową, która wzięła udział we wrześniu 1939 roku w agresji na Polskę u boku Wehrmachtu. Idąc od strony Słowacji, chciał jak najszybciej połączyć się z tą rizuńską czerniawą, która mordowała uciekających przed Niemcami Polaków. Udało się to częściowo, bo te tereny po 17 września zajęli Sowieci. Ukraińscy legionerzy swoją bezsilną złość wyładowali na polskich jeńcach wojennych, którzy powierzeni ich pieczy, zostali w Uszycach spaleni żywcem w chłopskiej stodole – pisał prof. Edward Prus w „SS-Galizien –patrioci czy zbrodniarze?”.
Wojacy Suszki jako pierwsi mundurowi rozżagwiali nienawiść zarówno do Żydów, jak i do polskości. Oni pierwsi realizowali uchwałę podjętą w 1929 roku na I Kongresie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która zakładała zbrodnię ludobójstwa jako sposób na „usunięcie wszystkich czużyńców”. Usunięcie to znaczy wymordowanie.
Dopiero rok 1941 takie możliwości rzeczywiście stworzył – najpierw w odniesieniu do Żydów. Ogień i krew, a także bestialstwo przekraczające ludzką wyobraźnię będą towarzyszyć żołdakom SS-Galizien gdziekolwiek rzuci ich los z rozkazu niemieckich panów, po wojnie natomiast wiernym ich towarzyszem będzie „zbawienne” kłamstwo, w którym ugrzęzną po same uszy. Żołdacy ci czerpali pełnymi garściami nie tylko z najgorszych tradycji hajdamackich, ale także z przykładów swoich poprzedników, mianowicie z „Legionu Ukraińskiego” Romana Suszki, batalionów „Nachtigall” i „Rolland” i kurenia im. Konowalca.
To była jedna z metod zbudowania państwa ukraińskiego. Przypomnę, że zgodnie z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego celem strategicznym było zbudowanie imperium ukraińskiego. Uchwała OUN z 1929 r. mówi: nacja zwiększa swoje biofizyczne siły na jednocześnie poszerzonej bazie terytorialnej. Cel strategiczny minimum, sformułowany na tym kongresie, sprowadził się do zbudowania soborowego państwa ukraińskiego na wszystkich ukraińskich terytoriach etnograficznych. Chodziło o państwo o obszarze 1.200.000 km. kwadratowych, sięgające od Krynicy w Krakowskim na zachodzie, do granic Czeczenii na wschodzie. Według ocen OUN w skład obecnie istniejącego państwa ukraińskiego mają być włączone terytoria należące do Polski: PODLASIE, CHEŁMSZCYZNA, NADSANIE, ŁEMKOWSZCZYZNA.
17 września 1939 r. Armia Czerwona łamiąc pakt o nieagresji zawarty 25 lipca 1932 r. zaanektowała wschodnie województwa Polski. 22 września Lwów był już po stronie radzieckiej. Jak podaje Wiktor Poliszczuk ponad 20 tys. aktywistów i sympatyków OUN przekroczyło linię demarkacyjną, aby w utworzonym przez Niemców Generalnym Gubernatorstwie nadal działać w interesie Abwehry. Pozostali na tzw. zachodniej Ukrainie jako „biadniacy” wchodzili w struktury władzy radzieckiej, w aliansie z Żydami nakładali czerwone opaski i działali na szkodę Polaków, sporządzali listy do wywózek i pomagali przy deportacji rodzin polskich w głąb Rosji. Miejscowi Ukraińcy w polskich domach szukali broni, konfiskowali radia i rowery. GG Kraków stał się siedzibą działaczy OUN, tu znalazł się Bandera, Łebied, Sydor, z Gdańska przybył Szuchewycz. Ukraińscy policjanci z byłego legionu Suszki, rozmieszczeni w górach, wyłapywali Polaków przedzierających się przez Słowację do Armii Polskiej we Francji. W Krakowie W. Kubijowycz powołał finansowany przez Abwehrę Ukraiński Centralny Komitet UCK, został jego przewodniczącym.
Abwehra – wywiadowcza i dywersyjna centrala Wehrmachtu była zainteresowana neutralizacją polskiego ruchu podziemnego, Kubijowycz wszystkie problemy omawiał z Oberlaenderem. UCK w czasie okupacji niemieckiej prowadził politykę ukrainizacji na obszarach „ukraińskich”, Podlasia, Chełmszczyzny, Nadsania i Łemkowszczyzny. Ludność ukraińska w GG pozostawała w statusie ludności uprzywilejowanej. Na Lubelszczyźnie powstawała duża sieć komórek OUN-USN (Ukraińska Samoobrona Narodowa) współpracująca z okupantem na rzecz osłabienia polskiego ruchu oporu oraz eksterminacji ludności polskiej w ramach realizacji niemieckiego Generalnego Planu Wschodniego. Od jesieni 1940 r. do lata 1943 r. na Zamojszczyźnie Niemcy powadzili akcję wysiedlenia Polaków z 297 wsi, osiedlali tam Niemców i Ukraińców.
Reasumując: Agresja Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. była początkiem II wojny światowej, w której OUN wzięła bezpośredni udział przez zorganizowanie i włączenie do składu Wehrmachtu jednostki nazwanej „Legion Ukraińskich Nacjonalistów” pod dowództwem Romana Suszki. Oddział ten wziął udział w agresji Niemiec na Polskę, a więc OUN współuczestniczyła w agresji, była współsprawcą wybuchu II wojny światowej. Działała po stronie agresora.
Danuta Wojciechowska
Problematyką ukraińskiego nacjonalizmu interesuję się od dawna. Zawsze chciałam poznać przyczyny, które doprowadziły Ukraińców do dokonania tak straszliwej zbrodni na Polakach i innych narodowościach w czasie, gdy Wołyń był zapleczem niemieckiego frontu wschodniego ze wszystkimi z tego tytułu wynikającymi konsekwencjami. Kontynuuję dzieło swojej Mamy-Kresowianki, świadka i badacza zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Tekst ukazał się na portalu wprawo.pl
Oto jedno z najczęściej zadawanych pytań, w duchu i na głos. I zwykle brak miarodajnej odpowiedzi.
A skoro tak, nie ma również pomysłów, co takiego zrobić, aby jednak ci śpiący Polacy zechcieli łaskawie przebudzić się na tyle, aby zająć się na poważnie swoimi sprawami i uchronić samych siebie przed zgubą.
W taką bowiem otchłań pchają nas ludzie, udający polskich polityków, wysługujący się największym degeneratom świata. W tą właśnie stronę ciągną nas wszystkie procesy ekonomiczne, finansowe, polityczne i społeczne, uruchomione na tzw. Zachodzie po II Wojnie Światowej. Przypominam to gwoli obowiązku, powinno to bowiem już być oczywiste dla czytelników tego portalu, odsyłam do wcześniejszych publikacji.
Polacy jednak dalej zdają się jakby tego nie dostrzegać, nadal robiąc to, co robili wcześniej, niektórzy nawet jeszcze bardziej. Ci, mający więcej świadomości narzekają, że przez swoją świadomość coraz bardziej są osamotnieni. Wielu jest takich, którzy już zorientowali się, czym jest Zielony Ład i transformacja energetyczna, i próbują o tym komuś powiedzieć. Inni chcą przekazać prawdę o wielkim przesiedleniu Ukraińców i banderyzacji oraz o Pakcie Migracyjnym i zagrożeniu wielo-antykulturową imigracją.
Jeszcze inni, uświadomieni w sprawach oświaty próbują ostrzec rodziców o potężnych zagrożeniach, jakie na dzieci i rodziny sprowadzane są wraz z kolejnymi tzw. reformami edukacji. Najmocniej brzmią ci świadomi, którzy widzą próby wciągnięcia Polski do wojny przeciw Rosji i przestrzegają przed tym. Zwykle ludzie ci narzekają, że odwracają się od nich wcześniej bliscy znajomi i rodzina, co zaczęło się w nasileniu od czasu plandemii. Inni spotykają się z wrogością, nienawiścią, pogardą, a w najlepszym razie z obojętnością tych, w których interesie występują.
Czy można to jednak nazwać spaniem? Przecież ci ludzie normalnie funkcjonują, wykonują w jakiejś pracy jakieś czynności, przemieszczają się, robią zakupy, oddają się rozrywce, słuchają i oglądają jakieś treści, wyjeżdżają na wakacje. Zaiste, śpią wtedy, kiedy śpią, a kiedy nie śpią, znajdują się na jawie. Nie mówmy więc, że Polacy śpią, bo nadużywamy pojęcia snu. A jednak nie reagują na rzeczywistość, której nie da się już nie zauważyć, to znaczy zachowują się standardowo, jakby w ciągu ostatnich lat nie wydarzyło się nic szczególnego, i jakby nic im nie zagrażało. Nadal słuchają tych samych programów i tych samych (pseudo)polityków. Na tamto reagują, tam nie śpią, tylko oglądają, słuchają i dają wodzić się za nos notorycznym zawodowym kłamcom.
Nie jest to więc sen, ale jakieś otępienie, powodujące aż zanik instynktu samozachowawczego. Mogłoby się wydawać, że to stępienie umysłu, i tak jest w istocie, jednak w ramach oficjalnej propagandy lewackiej i pseudoprawicowej łykają treści gładko jak pelikany, i wyciągają wnioski, dostrajając swoje zachowania. Jest to więc stępienie umysłu wybiórcze: na prawdę się zamyka, na kłamstwo otwiera szeroko. Trzeba źródeł tego otępienia szukać poza rozumem.
Na trop źródeł tego dziwnego stępienia naprowadził mnie pan Radosław Pogoda, znany jutuber, w rozmowie na kanale PCh24 w programie „Prawy prosty” którą odbył wraz z panami Witoldem Gadowskim i Łukaszem Karpielem, której link załączam:
Radosław Pogoda, specjalizujący się w doradztwie przedsiębiorcom zna ich wielu od dawna, i z tych doświadczeń wynika pewien wniosek: wśród tzw. biznesmenów niewielu jest takich, którzy kierują się patriotyzmem, którzy w ogóle przejawiają takie uczucia. Większość owa kieruje się swoim osobistym zyskiem i wyznacznikami swojego biznesu. Patriotyzm, wierność ideałom, kontynuowanie tradycji własnych przodków uważają za obciach, ciemnotę i obciążenie, a polskość i katolicyzm za ciemnogród, który trzeba czym prędzej zaorać. W to miejsce należy przyjąć wszystkie wartości postępowego Zachodu, czerpane przez nich przede wszystkim z polskojęzycznych mediów.
Ludzie tacy wiedzą, że obecni uśmiechnięci wasale na Polskę kłamią natrętnie i konsekwentnie i to im nie przeszkadza. Wiedzą, że wszelkie zapewnienia uśmiechniętych o robieniu czegoś dobrego dla Polski i Polaków są kłamstwem od początku do końca, i nie przeszkadzają im jaskrawe sprzeczności. Przeciwne, cieszą się z kłamania ich wybrańców i przyłączają się do tego mentalnie. Uważają bowiem, że w ten sposób postępowa Europa, do której bardzo chcą należeć oszukuje Polaków nastawionych patriotycznie. Dla uśmiechniętych postępowych patrioci to debile i można ich kantować na każdy możliwy sposób, a najlepiej, aby w ogóle zniknęli. Mamy więc do czynienia z rozumowaniem i odczuwaniem talmudycznym.
Przychodzi mi również na myśl jedna z największych grup zawodowych, czyli nauczyciele, a właściwie nauczycielki. To ta grupa ludzi, którzy, a raczej które najmniej interesują się tym, co dzieje się w ich miejscu pracy, a co dotyczy ich przyszłości. Najtrudniej przekazać prawdę o tym, co dzieje się w szkole samym nauczycielom (z których większość to nauczycielki), większość z nich nie chce o tym mówić wcale i szybko uciekają, wracając do stałego, pudelkowego paplania, a każdego, kto chce je uświadomić traktują jak wroga. Jednocześnie w grupie tej dominują poglądy, określane jako lewackie, co objawia się wrogością i pogardą wobec wszystkiego, co polskie i katolickie. Zamiast tego bezkrytyczne zakochanie we wszystkim, co lansowane przez polskojęzyczne media, ostatnio był to Trzaskowski. Jednocześnie grupa ta jak żadna inna pełna jest frustracji, życiowych niepowodzeń i rozwodów. Trudno dociec, co jest tu skutkiem, co przyczyną, ale na pewno wzajemnie się warunkuje, a potężnym wzmocnieniem były studia, od pewnego czasu obowiązkowe dla wszystkich w szkole, prowadzone przez postmodernistów, neomarksistów i masonów. Stosunek do kultury przodków i własnego narodu, podobnie jak pośród większości tzw. biznesmenów – talmudyczny.
Można by wyszukiwać kolejne grupy zawodowe i wskazywać na ten sam kompleks przekonań. Stosunkowo najmniej tak zepsutych ludzi znajduje się wśród rolników, dlatego Unia robi wszystko, aby zniszczyć tą grupę społeczną i w ogóle ten sposób życia. Jest jednak przeciwwaga dla zepsucia lewicowo-liberalnego, tak zwana prawica, skupiona dziś wokół starca z Żoliborza i buchaltera z grodu Kopernika. Ci z kolei, mimo że nie gardzą swoim narodem, państwem i kulturą, przyjmują narrację pseudoprawicowych mediów polskojęzycznych, skierowanych właśnie do takich odbiorców. Dla nich głównym napędem jest nienawiść do tamtych drugich, przyjmują więc odpowiednią wersję propagandy i cały swój patriotyzm koncentrują na bałwochwalczym uwielbieniu swoich przywódców. Jeśli więc tamci pierwsi chcą zniszczenia polskości, bo jej nienawidzą, ci drudzy tak bardzo ją kochają, że nie widzą, jak bardzo niszczą ją ich przywódcy.
Dochodzimy więc do konkluzji: co tu jest stępione, o czym można powiedzieć, że śpi? Otóż jest to sumienie. Ci uśmiechnięci od ponad trzydziestu lat przekupywani są iluzją wygodnego życia, co podparte zostało wieloma unijnymi i globalnymi funduszami, za które kupiono sumienia tych ludzi, aby spały wtedy, gdy wrogowie niszczą Polskę. Przekupieni nie chcą więc widzieć, że te dobrodziejstwa z Zachodu, dla których uprawiają mentalną prostytucję pochodzą z rabunku ziem polskich i wyzysku Polaków, a trafiają do Polski jako kredyt, który będą spłacały przyszłe pokolenia, jeśli w ogóle się narodzą. Ta więc część ludności Polski uprawia prostytucje za materialną wygodę życia.
Ci drudzy, autentyczni patrioci, którzy w swoich zakłamanych, zdradzieckich idolach kochają się bardziej, niż w Ojczyźnie oddają Polskę za komfort psychiczny, że wódz wie lepiej i uratuje ich przed tamtymi, co wzmocnione zostało bardzo socjalistycznym rozdawnictwem. Tu więc też występuje prostytucja, tyle, że bardziej mentalna, niż materialna, co nie zmienia faktu, że poglądy te są tak samo destrukcyjne, jak lewicowo-liberalne.
Takiej głupoty nie da się wytłumaczyć po prostu głupotą. Polaków gubi własna prostytucja, oddawanie się obcym ośrodkom decyzyjnym za złudne poczucie bezpieczeństwa, wzmacniane przez transfery finansowe, pochodzące z wyzysku i kradzieży ich samych. Nie chcą jednak tego dostrzec, gdyż za bardzo pogrążyli się w swoich własnych mentalnych burdelach. Właściwe więc pytanie nie powinno brzmieć: „kiedy się obudzą?” ale „kiedy przestaną się kurwić?”.
W tej sprawie jednak zachodzi powolny, ale stały progres: coraz więcej Polaków dojrzewa do tego, aby zobaczyć, jak sprawy mają się naprawdę i poszukiwać rozwiązań polskich, a nie obcych. Czas na to najwyższy, bo przez własne niegodziwości Polacy zasłużyli na to, aby zaliczyć bardzo porządne ciosy. Zasłużyliśmy w pełni na dziejową katastrofę, do której jesteśmy pchani, przez to, że zaślepieni własną prostytucją stanowczo zbyt mało oponowaliśmy.
Większą winę ponoszą co prawda tzw. elity, a lud mniejszą, ale tych zwykłych ludzi również nic nie zwalnia z obowiązku używania własnego sumienia. Teraz zaś mamy bardzo prostą alternatywę: albo sami obudzimy swoje sumienia i przestaniemy się prostytuować, albo zrobią to za nas nasi stręczyciele. Jeśli zrobimy to sami zawczasu, zaburzy to nasz komfort psychiczny, ujrzymy bowiem własną ohydę spustoszenia, co jednak będzie wstępem do szybkiej odbudowy.
Jeśli zaś zrobią to oni, nasze przebudzenie będzie bolesne, krwawe i przejdzie do historii, opowiadanej przez innych już mieszkańców naszych ziem swoim dzieciom, które nie będą nawet znały polskiej mowy. Może jednak uda się wykoślawić plany naszych wrogów, i w tej Sodomie, w którą sami Polacy pod przewodem skorumpowanych pseudoelit zamienili Polskę, znajdzie się choć dziesięciu sprawiedliwych.
Chcesz dowiedzieć się, jak uniknąć prostytucji? Czytaj „Poradnik świadomego narodu”:
Sztuka realizuje potrzeby ekspresji, twórczości, harmonii i piękna. Jest człowiekowi niezbędna. „Inaczej, ale nie mniej niż zaspokajanie głodu czy znalezienie schronu. Jest na pewno potrzebnym składnikiem cywilizacji i kultury” Władysław Tatarkiewicz: („Parerga”, PWN 1978 s. 93).
Sprawdzianem sztuki jest reakcja na nią jako zachwyt, wzruszenie lub wstrząs. Historia pojęcia sztuki sięga czasów starożytnych. Przez wieki oznaczała wytwarzanie według reguł, obejmując sztuki piękne i rzemiosło. Ewolucja tego pojęcia doprowadziła w XVIII w. do wyróżnienia architektury, malarstwa, rzeźby, muzyki, tańca, literatury pięknej, co skutkowało powszechnym uznaniem, że tym co je charakteryzuje, jest piękno. Taka koncepcja sztuki przetrwała do początku XX w. (por. Władysław Tatarkiewicz, tamże, s.84 i nast.). Z czasem definiowano sztukę jako odtwarzanie rzeczy lub konstruowanie form, bądź tez wyrażanie przeżyć. „O samych sztukach, to znaczy o ich praktyce, nieraz mówiono, że nie ma w nich postępu. Mówiono, i słusznie, że Szekspir, Goethe, Tołstoj nie są powyżej Ajschylosa i Homera, że Michał Anioł nie jest doskonalszy od greckich rzeźbiarzy, że Rembrandt nie jest większym artystą od van Eycka. Artyści są różni, sztuki mają rozmaite formy i style. Zmieniają się i to nawet często. Są w nich zmiany, ale nie ma postępu” (Wł. Tatarkiewicz, „Droga przez estetykę” PWN 1972, s.221- 222) . Z kolei w swoim opus magnum „Dziej sześciu pojęć” (PWN 1975, s. 9), Tatarkiewicz podkreśla m.in., że piękno od czasów Platona jest w kulturze Zachodu uważane za jedną z trzech obok dobra i prawdy, najwyższych wartości.
Od sztuki do degradacji
W omawianej tu książce „Sztuka współczesna. Anatomia upadku”prof. Roman Konik analizując ewolucję sztuki (głównie plastycznej) na przestrzeni wieków i jej nowatorstwo, nawet skandalizujące i szokujące odbiorców (jak fresk z nagościami w Kaplicy Sykstyńskiej w wizji Sądu Ostatecznego Michała Anioła, przykłady twórczości Paola Veronese, Caravaggia, Goyi czy Velazqueza) podkreśla, ze realizowane było jednak w wypracowanych na gruncie tradycyjnych ram sztuki.
Fundamentalnym dla Europy był okres rozwoju cywilizacji łacińskiej, ukształtowanej przez filozofię grecką, prawo rzymskie i religię chrześcijańską, kiedy to człowiek w niej żyjący funkcjonował w bardzo wyrazistym i czytelnym systemie wartości, wiedząc co jest dobre i złe, kim jest wróg i gdzie można znaleźć swój azyl. To była jego duchowa macierz. To ta cywilizacja jako jedna z pierwszych dostrzegła niepowtarzalność każdego człowieka jako jednostki i doceniła jego duchowość, która była nadrzędna w stosunku do tego, co dostępne na co dzień w świecie materialnym.
Publikacja przedstawia konsekwentny proces zrywania z tradycyjnym rozumieniem sztuki oraz jej degradację poprzez zanikanie poczucia estetycznego: wrażliwości na piękno, harmonię i ład u twórców i tego konsekwencje u jej odbiorców. „Czas jasności w kwestii wartości został nadszarpnięty na początku XX wieku, kiedy na scenę światową wkracza wielka rewolucja komunistyczna, która jednostkę degraduje do mało istotnego elementu wielkiego kolektywu…” (s. 115), co ilustrują choćby słowa wiersza Włodzimierza Majakowskiego: „jednostka zerem, jednostka bzdurą…” Rewolucja uderzała w każdą dziedzinę życia, także w sferę sztuki i – będącej jej spoiwem – sferę religii, dążąc do stworzenia nowego człowieka, którego świat sztuki nie będzie zadziwiał i krzepił, nie będzie oazą bezpieczeństwa, tłumaczącą zagadnienia wymykające się nauce lub religii. To tradycyjna sztuka oraz religia stały na przeszkodzie celom rewolucji. Autor przypomina „uśmiercenie” Boga przez pluton egzekucyjny czerwonoarmistów strzelających w niebo po „wyroku” sądu zorganizowanego przez ludowego komisarza oświaty Anatolija Łunaczarskiego na polecenie Lenina pod koniec 1922 r., w wyniku narady poświęconej polityce kulturalnej, z udziałem Georgy Lukácsa z Węgier.
Na Zachodzie terror zamieniano na metody „prania mózgów”, czyli wmawiania umysłom przez ludzi typu Antonio Gramsciego czy György Lukácsa, że dotychczasowa kultura kształtuje fałszywą burżuazyjną świadomość. Dlatego należy rugować religię, tradycyjną sztukę i niszczyć rodzinę, bo na nich opiera się siła zachodniej cywilizacji, a każdy, kto krytykuje postępową sztukę, zasługuje na miano faszysty… To Gramsci sprawił, że leninowska walka rewolucyjna ze sfery nade wszystko ekonomicznej przeniosła się w sferę kultury na Zachodzie, a jej efektem było stopniowe przejęcie władzy nie tyle politycznej, co instytucjonalnej poprzez konsekwentny marsz neomarksistów przez koncerny medialne, system edukacji i ośrodki sztuki.
Zapleczem intelektualnym tej kulturowej rewolucji na Zachodzie była szkoła frankfurcka ( Instytut Badań Społecznych), której początki sięgają roku 1923, a której najbardziej znanymi przedstawicielami byli Max Horkheimer, Lukacs, Herbert Marcuse (późniejszy ideolog rewolty studenckiej 1968 r.), Theodor Adorno, Erich Fromm. Po dojściu Hitlera do władzy jako osoby pochodzenia żydowskiego emigrują do USA, gdzie oblegają wyższe uczelnie, w tym Columbia University i University of California.…
Autor podkreśla, że papierkiem lakmusowym zdobyczy marksizmu kulturowego jest właśnie sztuka współczesna. Uosobieniem rewolucji na gruncie sztuki był okres jej niszczycielskich, tj. „postępowych”, jak twierdzono zmian, a które łączyła nienawiść do tradycji i radykalizm w dążeniu do zmiany samego rozumienia sztuki, a nawet atak na jej fundamenty, zwany okresem Wielkiej Awangardy (umownie 1905-1930 ). Rewolucja przemysłowa – jak podkreśla Autor – nie była główna przyczyną odrzucenia tradycyjnej sztuki. Główne kierunki tu omówione to futuryzm, dadaizm, konceptualizm. „Awangardzistów najbardziej uwierała sztuka, która od czasów helleńskich traktowana była jako rozumne wytwarzanie, w którym manifestuje się zarówno odtwarzanie natury, jak i twórcza fantazja artysty… Na przestrzeni wieków tak pojmowana sztuka pełniła rolę rezerwuaru nadziei i marzeń, gdyż dzięki wyobraźni artysty i jego doskonałości warsztatowej ukazywała to, co niedostępne w codziennym doświadczeniu i pełniła rozliczne funkcje, od dydaktycznej, religijnej, wychowawczej, terapeutycznej po czysto estetyczną.”(s.17). Mechanizm mimezis polega na zręcznym połączeniu tego, co dostrzeżone z tym, co wyobrażone.
Leninowska koncepcja nowości i postępu, który rzekomo odnaleźli jego propagatorzy w sztuce, miała za cel pozbawienie jej aury sacrum (gdy jej odbiorca mógł stawiać pytania metafizyczne) poprzez znoszenie różnicy między świętem a codziennością, między wyjątkowością a pospolitością pod pretekstem zbliżenia sztuki do życia i rzekomej estetyzacji życia codziennego – z drugiej strony. Dadaiści, jak np. Duchamp nadawali przedmiotom codziennego użytku (ready mades), jak łopata, koło od roweru, pisuar, rangę „gotowego” dzieła sztuki, by w efekcie postawić znak równości między sferą sacrum i profanum. Wykreowany na gwiazdę Andy Warhol zaczynając od dekoracji wystaw sklepowych dążył do połączenia sztuki z dekoratorstwem (pop – art.). Celowo przecinano relacje artysta – dzieło sztuki – odbiorca.
Odrzucenie figuratywności powodowało konieczność egzegezy przesłania tworzonych dzieł, pisania traktatów i interpretacji tłumaczących czym jest dana abstrakcyjna, niezrozumiała kompozycja, co wyraża i do czego się odwołuje. Uwikłano sztukę w skandale i prowokacje, w twórczości odrzucono intencję na rzecz przypadkowości, zwłaszcza, że każdy może być artystą (nawet małpa i świnia!) Celem sztuki nie było już dostarczanie estetycznych wartości, a prędzej zabawy samemu twórcy, a irytacji, groteski, a nawet obrzydzenia – odbiorcy, a także chodziło o znoszenie relacji twórca – odbiorca (dadaiści, surrealiści), a nawet o anihilację sztuki. Przejawem postępu stał się duch nauki, skoro natura została odrzucona. Obraz abstrakcyjny nosi charakter neutralnego decorum dla odbiorców, podobnie w muzyce utwór ambient nie ma linii melodycznej, a jedynie plamy dźwiękowe w luźnej kompozycji. Zabawne było sprzątnięcie instalacji neo-awangardzisty D. Hirsta. Nie ma jak w domu (bałaganu) przez rzetelną sprzątaczkę w nowojorskiej galerii Myfair w przeddzień pokazu …
Między Leninem a Stalinem
Legitymacją działań awangardzistów i intelektualistów o rząd dusz na niwie sztuki było jakieś gnostyckie silne przeświadczenie o posiadaniu prawdziwej świadomości postępu i zmiany, której potrzebuje odbiorca (w 1932 r. Stalin nazwał literatów inżynierami dusz ludzkich). Czarny kwadrat na białym tle (1916 r.) Kazimierza Malewicza w Rosji uchodzi jako jedno z pierwszych dzieł awangardy. Marc Chagal – komisarz ludowy ds. sztuki w Witebsku – pisał o swej sztuce: „Rosja jest jak skuta lodem. Lenin wszystko poprzewracał do góry nogami, podobnie jak ja to czynię na moich obrazach” (cyt. za R. Konik s.60). Po śmierci Lenina w 1924 r. Stalin kończy okres eksperymentów w sztuce, a w 1937 r. artystów awangardy jako wrogów ludu spotykają represje.
Autor wspomina o fenomenie Pabla Picasso, który wraz z Georgesem Braque stworzył geometryzujący z uproszczonymi formami nurt zwany kubizmem (jego początkiem są Panny z Awinionu). Ale jego międzynarodowa kariera rozpoczęła się wraz ze wstąpieniem do Komunistycznej Partii Francji w 1944 r. Ten obrońca pokoju głosił, że malarstwo nie jest po to by zdobić mieszkania, lecz jest narzędziem wojny, natarcia i obrony przed wrogiem (s.70).
Marc Chagal
Futuryści walczyli z tradycją, obyczajami i kulturą narodową; poezję traktowali jako zbiór, często przypadkowych, wyrazów – odrzucając podział na treść i formę, afirmowali przemoc głosząc, że nie ma już piękna poza rewolucyjną walką w celu sformatowania nowego człowieka. Majakowski, Pasternak, Gonczarowa, Liwszyc wzywają do Czerwonej Międzynarodówki poszukiwań jako frontu lewej sztuki; we Włoszech przedstawicielem futuryzmu był, popierający Mussoliniego wpływowy Tomasso Marinetti.
Podobnie dadaizm głosił nienawiść do tego, co racjonalne, tradycyjne i związane z kulturą Zachodu, głosząc kult brzydoty, działania artystyczne czyniąc absurdalnymi i przypadkowymi, a ich symbolem była próżnia, nicość, pustka, czarna dziura, nihilizm i odarta z sacrum antysztuka . „Najważniejsze to być bardziej członkiem partii niż artystą” (Manifest z 1918 r. Dada Club w Berlinie) Marcel Duchamp głosił, że w sztuce zakończył się proces wytwarzania czegokolwiek, wystarczy na śmietniku znaleźć dowolny przedmiot, wystawić go w galerii, opłacić kilku entuzjastycznych krytyków i czekać na reakcje.
Konceptualizm kwestionuje nawet konieczność istnienia samego dzieła, gdyż, liczy się idea, pomysł, przesłanie czy też wykonywanie absurdalnych czynności ,np. wydanie pustego tomiku wierszy (Tristans Tzara). Tacy artyści jak Joseph Beuys, Marcel Duchamp za uprawianie sztuki uznali szokowanie publiczności, przykładem Piero Manzoni, który nadmuchiwane przez siebie balony uznał wraz z krytykami za… znikające dzieła sztuki (rzeźby wypełnione oddechem artysty!). Jeszcze bardziej szokującym przykładem jest 90 ponumerowanych puszek z jego odchodami, który funkcjonuje na rynku sztuki pn. Merda d’ artista, obecnie w cenie ok. 35 tys. euro za puszkę (!), z których jedną zakupiło Tate Gallery… Belgijski konceptualista Wim Delvoye za instalację Cloaca został nagrodzony główną nagrodą w Linzu na prestiżowym festiwalu sztuki @rs. Electronica … Pornografia nierzadko łączona jest z bluźnierstwem. W Polsce jej przedstawiciele jako „sztuki intelektualnej” (Roman Opałka, Ewa Partum, Włodzimierz Borowski, czy Andrzej Lachowicz).
Neo-awangarda
Bunt społeczny 1968 r. znalazł też swoje miejsce w nowej formie sztuki, która „rozszerzała obszar działań artystycznych na pole sztuki krytycznej czyli tej, która jest już nie tyle twórczością, co raczej pewnego rodzaju światopoglądem” (s.82) odrzucającym tradycję. Geniusz plastyczny został uznany za zbędny i usunięty. Prowokacja i szok stały się kluczem do zaistnienia poprzez media. Stworzono mit niezrozumianego nowoczesnego twórcy, a wszystko czego się dotknie ten „świecki święty” – jest sztuką… Jackson Pollock np. wyznawał biologizm, tj. przelanie wnętrza artysty na płótno w formie chaosu przypadkowych barw. Daniel Kuspit w książce „Koniec Sztuki” twierdzi, że sztuka dokonała swoich dni, ponieważ przestała cokolwiek wnosić do estetyki i została zastąpiona czymś, co Alan Kaprow określił pojęciem „postsztuki”. Tego rodzaju przejście od dzieła do samego artysty – podkreśla prof. Konik – jest jedną z najgłębszych zmian, które przyniosła neoawangarda (s. 88) .I stawia pytanie: Czy można w jednym rzędzie postawić Leonarda, Michała Anioła czy Rembrandta z malarzami abstrakcyjnymi?. Konkluduje, że nadprodukcje obrazów, w których twórca nie ma nic do powiedzenia i nie ma w nich nic do zobaczenia – jest nowoczesną formą ikonoklazmu – nie przez niszczenie, ale przez nadprodukcję takich „dzieł” (informel, taszyzm, akcjonizm, „teatr guerilla”).
Hermann Nitsch (Wiedeń) pomysłodawca i twórca Teatru Orgii i Misteriów zrealizował ponad 100 krwawych i odrażających akcji performerskich – by „poszerzać praktykę artystyczną poprzez niszczenie estetycznych przyzwyczajeń ludzi Zachodu” ( w 2009 r. niechlubna wystawa w Zachęcie). W rzeczywistości – podkreśla Autor -była to nisza do zachowań dewiacyjnych. Ludzie o skłonnościach sadystyczno – dewiacyjnych mogą obecnie bezkarnie realizować się pod szyldem i parasolem ochronnym sztuki, (ekscesy Chrisa Burdena, Serbki Mariny Abramović), samookaleczanie się i pomysły realizowane w obrębie własnej cielesności, jak operacja plastyczna francuskiej artystki Orlan jako performans (krytycy twierdzą, że to… ważny głos w feministycznej teorii tożsamości), wyhodowana w laboratorium małżowina uszna, następnie przeszczepiona na własnym przedramieniu twórcy, który jest nagradzany za przesuniecie granic sztuki, wszczepianie w czaszkę anteny (Neil Harbisson), wrzaski Yoko Ono, śledzenie muchy przez publiczność w pustej galerii, seria Semen and Blood, Christ Piss – rekwizyty sakralne w odchodach (Andres Serrano), Artura Żmijewskiego(nie mylić z aktorem) Berek w komorze gazowej ( zbiory Zachęty).
Teoretycy podkreślają, że nowa sztuka jest związana z impulsem, z instynktem, a nie z intelektem, dlatego nie można jej cenzurować, bo ograniczałoby to wolność twórczą… Każda więc, nawet zabroniona bądź objęta społeczną anatemą działalność, może być praktykowana, o ile sam autor zadeklaruje, że tworzy… w duchu awangardy. Tolerancja represywna akceptuje wyłącznie nową sztukę i zakreśla granice wolności, a cenzorem poprawności jest kasta ludzi oświeconych, świadomych i nieomylnych. „W sferze sztuki zastosowanie tolerancji represywnej (twórcą jej jest Herbert Marcuse w manifeście tzw. nowej lewicy 1965 r.) przejawia się w tym, że boimy się dziś głośno powiedzieć, że sztuka nowoczesna jest zwykłym oszustwem, że nie ma w niej ani wartości estetycznych ani umiejętności warsztatowych, nie wspominając już o talencie artysty” (s. 127 ). Pojęcie sztuki przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, skoro sztukę można robić nawet z efektów fizjologii, płynów ustrojowych, z mycia okien lub sprzątania domu, z resztek potrącanych zwierząt czyli: O to chodzi? – pyta Autor.
Sakralne spustoszenie
Osobny rozdział został poświęcony współczesnej sztuce sakralnej. Wraz ze zmianą liturgii wirus awangardy po II Soborze przedostał się do sztuki sakralnej. Symbolika świątyni posiada tradycję wielowiekową poprzez chrystocentryczny plan i głęboko przemyślaną wizję sztuki sakralnej, gdzie nie było miejsca na antropocentryzm. Osiągnęła swe apogeum w sztuce gotyku przez ukształtowanie nadrzędności programu teologicznego nad rozwiązaniami technicznymi czy nawet nad samą estetyką budowli. Architektura świątyni umożliwiała przeżycie tajemnicy Chrystusowej Paschy: życia, męczeńskiej śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania.
W ramach awangardowego aggiornamento i w tym obszarze nastąpiło spustoszenie „Architekci całkowicie dowolnie projektują kościoły bez całościowej wizji, jak świeckie gmachy, sale zebrań publicznych, bez odwołania do wertykalności, porzucając misterny związek sztuki z teologią. To m.in. zamiana ołtarza (ofiary) na ucztę przy protestanckim stole. Dotyczy to wszelkiej sztuki sakralnej, kapliczek, a nawet muzyki.” (s. 142). To m.in. zamiana ołtarza (ofiary) na ucztę przy protestanckim stole. Z drugiej strony, współczesne eksperymenty artystyczne odbywające się na gruncie sztuki sakralnej są odbiciem procesu zaniku wiary i zamieszania liturgicznego. Wraz z porzuceniem liturgii łacińskiej na rzecz pewnej dowolności liturgicznej, sztuka sakralna podlega regułom sztuki współczesnej, desakralizacji, w której muzyka rockowa, a nawet techno (Wiedeń) nie są czymś wyjątkowym. I stawia pytanie: czy artysta zafascynowany sztuką awangardową, która programowo odcina się od sfery sacrum, może stworzyć coś wartościowego w tej materii?
A może brzydota współczesnej sztuki sakralnej jest tylko odbiciem życia duchowego współczesnego Kościoła, który zatracił zdolność do tego by być jak latarnia morska wskazująca drogę wśród burz do bezpiecznego portu? Sztuka stała się prymitywnym komentarzem do codzienności, gdyż odarto ją z jej istoty. Rewolucja awangardy zburzyła gmach sztuki nie dając nic nowego w zamian, tworząc nowy model artysty – rewolucjonisty, uzależnionego ideologicznie (na Zachodzie walkę klasową zamieniono na niesienie demokracji). Sztukę jako skarbnicę wyobraźni i piękna zdyskredytowano i wyrzucono na śmietnik historii. Aktem założycielskim głównego nurtu współczesnego malarstwa w istocie jest pozbycie się ładu estetycznego, kształtowanego przez wielowiekową tradycję sztuki jako skutecznego narzędzia poszukiwania i wytwarzania piękna, poprzez dążenie do „prawdziwego postępu i wolności”.
Piękno obok dobra i prawdy stało się terminem niepożądanym, wprowadza bowiem gradacje i zbędną rywalizację na gruncie sztuki absurdu, banału, pogardy i ironii.” Awangarda ze sztuki będącej sanktuarium estetyki uczyniła zwykły kram, w którym sztukę zrównano z codziennością, czyniąc ją tym samym zbędną, skutecznie zredukowało ją do poziomu absurdu, a finalnie do tego, że po prostu zniknie.”(s 170-171).. Awangarda – podsumowuje Autor – sterylizuje sztukę z jej transcendentnych ambicji i substancji estetycznej i odrzucaj sztukę tradycyjną wraz z jej wymiarem metafizycznym, jej duchowa głębią. Dlatego w jej miejsce jako sacrum proponują dosłownie odchody.
Miejmy nadzieję, że postępowi twórcy i ich intelektualni akolici doczekają się w końcu Norymbergi, co postulował kiedyś prof. Bronisław Łagowski. Natomiast uwaga dotyczy Rosji W książce jest co prawda wzmianka o ekscesach Piotra Pawlenskiego wobec aresztowania i skazania na pobyt w karnej kolonii w Rosji grupy Pussy Riot, która sprofanowała sobór Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, jednak zabrakło informacji nt stanu i charakteru obecnej sztuki i stosunku do niej władz FR, jak również o ich stosunku do cerkwi. Bo o budowie w ostatnich latach dziesiątek tysięcy obiektów sakralnych przez władzę na terenie tego Państwa (o czym w tej książce Autor nie wspomina) czytaliśmy już kilkanaście lat temu… Zachód natomiast nie tylko walczy z religią, ale przyzwala na podpalanie obiektów sakralnych, najczęściej zabytkowych…
Zakończyć trzeba optymistycznie, bo przyjdzie jeszcze czas kontemplacji piękna, w co wierzył głęboko sam prof. Tatarkiewicz: „Jest możliwe, a nawet jak najbardziej prawdopodobne, że idea piękna wróci. Ale dziś jest w upadku.” (Władysław Tatarkiewicz, „Droga przez estetykę”, s.100).
Tę ważną książkę z licznymi zdjęciami czyta się świetnie. Zawiera miażdżącą, udokumentowaną i potrzebną krytykę tego, co zrobiono ze sztuką w ciągu ostatnich stu lat.
Halina Ostowicz
Roman Konik, „Sztuka współczesna. Anatomia upadku”, Wydawnictwo Wektory, Wrocław 2023, ss. 172
„I te dzieci, co we Wrześni, z tą Drzymałą – i tak dalej”
Stanisław Michalkiewicz „Magna Polonia” 30 października 2025 michalkiewicz
„Tam od Gniezna i od Warty / Biją głosy w świat otwarty. / Biją głosy, ziemią jęczy. /Prusak dzieci polskie męczy” – pisała Maria Konopnicka w wierszu „O Wrześni”, kiedy to świat obiegła informacja o chłoście, jakiej zostały poddane polskie dzieci we Wrześni za odmowę odmawiania pacierza w języku niemieckim.
Teraz mamy inne czasy; teraz kary cielesne – nawet niewinne klapsy – zostały konstytucyjnie zakazane, chociaż z drugiej strony tylko patrzeć, jak damy zrzeszone w Strajku Kobiet będą domagały się od vaginetu obywatela Tuska Donalda, by podjął próbę legalizacji ćwiartowania bez znieczulenia bardzo małych dzieci w klinikach imienia Króla Heroda. Na razie jednak o chłoście w szkole, zwłaszcza za odmowę odmawiania modlitwy, wszystko jedno, w jakim języku, mowy być nie może. Zmieniły się również stosunki międzynarodowe, w związku z czym „Prusak” za polskie dzieci we Wrześni bezpośrednio się nie zabiera, tylko wykorzystuje w tym celu żydowskiego pośrednika, a ramach koordynacji polityki historycznej i nie tylko historycznej, między Niemcami, a stroną żydowską.
Ale incipiam.
Jakiś czas temu środowiska postępowe wpadły na pomysł wykorzystania dzieci wrzesińskich do wykonania pieśni chanukowych w tamtejszym kościele. Pretekstem było wspomnienie jegomościa, który potrzebował się we Wrześni urodzić, by potem zasłynąć między innymi pieśniami chanukowymi. Pomysł bardzo się spodobał zarówno czynnikom duchownym, jak i świeckim, bo chociaż środowiska hołdujące nieubłaganemu postępowi przy każdej okazji podkreślają świecki charakter naszego bantustanu – to nie obejmuje to celebracji nabożeństw żydowskich, które odbywają się we wszystkich domach publicznych naszego nieszczęśliwego kraju, zwłaszcza w Sejmie i Pałacu Namiestnikowskim.
Tedy w ramach ekspansji na tereny pozostające w granicach Cesarstwa Niemieckiego w roku 1914, pojawił się wspomniany pomysł wykorzystania wrzesińskich dzieci, by w kościele, dobrowolnie i bez użycia żadnych rózeg, wykonały po niemiecku żydowskie pieśni chanukowe. I kiedy wydawało się, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem, to znaczy – dzieci zaśpiewają, a dorośli sprawcy tego eventu podzielą się sławą i pieniędzmi – do sprawy wmieszał się Wielce Czcigodny Grzegorz Braun. Narobił on hałasu w następstwie którego znakomicie zapowiadający się program pilotażowy stopniowego powrotu na „ziemie utracone”, spalił na panewce, a skonfundowani wykonawcy zrezygnowali z przedsięwzięcia. Rządowa telewizja (w likwidacji) ogłosiła nie wiedzieć czemu, że Wielce Czcigodny Grzegorz Braun „zbojkotował” imprezę „Wrzesińskiego Ambasadora Kultury Muzycznej”. Jakże „zbojkotował”, skoro jego udział w imprezie w ogóle nie był przez organizatorów przewidziany? Dalej jednak rządowa telewizja (w likwidacji), wyjaśniła, co miała na myśli mówiąc, że „zbojkotował”. Okazało się, że nie tyle „zbojkotował”, co „nakręcił taką falę hejtu”, że sami organizatorzy imprezę zbojkotowali, w związku z czym nie doszło do żadnego nadużycia na wrzesińskich dzieciach.
Nawiasem mówiąc, okazuje się, że dzisiaj „Prusak” cierpliwie i metodycznie testuje reakcję naszego bantustanu na program pilotażowy powrotu na „ziemie utracone” pod pretekstem „kultury muzycznej”. Nie tylko cierpliwie i metodycznie, ale też delikatnie – bo nie kazał dzieciom śpiewać, dajmy na to, „Horst Wessel Lied”, chociaż muzycznie jest to utwór chyba nawet bardziej porywający, niż chanuka. Ale o ile ten pierwszy utwór mógłby wzbudzić rozmaite wątpliwości, to pieśni chanukowe żadnych wątpliwości wzbudzić u nikogo nie mogą. Kto bowiem by się do takich wątpliwości przyznał, tym zaraz zainteresowałaby się niezależna prokuratura, stawiając mu „zarzuty”, a kto wie – może nawet zaciągając przed oblicze niezawisłego sądu – a ten, powinność swej służby rozumiejąc, najpierw wtrąciłby delikwenta do aresztu wydobywczego, a potem przysoliłby mu jakiś piękny wyrok – żeby na resztę życia sobie zapamiętał, kiedy nabierać wątpliwości, a co przyjmować bez najmniejszych zastrzeżeń.
Czyż to nie jest najlepsza metoda krzewienia w naszym, mniej wartościowym narodzie tubylczym, pożądanej kultury muzycznej? Kanclerz Otto Bismarck posługiwał się w tym celu tzw. „kulturtragerami”, podczas gdy kanclerz Friedrich Merz – śpiewakami, ale nie norymberskimi, tylko – chanukowymi.
Ale nie tylko niezależna prokuratura pod dyrekcją obywatela Żurka Waldemara by się takim delikwentem zainteresowała, nie mówiąc już o niezawisłych sądach. Na wieść o kolejnej myślozbrodni Wielce Czcigodnego Grzegorza Brauna, poderwany został na równe nogi obywatel redaktor Terlikowski Tomasz. On z kolei, jak przystało na katolika zawodowego, zaatakował Grzegorza Brauna na odcinku religijnym – że „bojkotując” Wrzesińskiego Ambasadora Kultury Muzycznej dopuścił się nie tylko myślozbrodni, represjonowanej na odcinku świeckim – ale również sprośnych błędów Niebu obrzydłych.
Chodzi o to, że – jak napisał obywatel redaktor Terlikowski Tomasz – niezależnie od świeckiego wydźwięku postępku Grzegorza Brauna – jego postawa nie jest „chrześcijańska”. Chrześcijanin bowiem powinien pamiętać, że Jezus a raczej – Jezusa – bo tak prawidłowo należy wymawiać to imię – był „Żydem”, który w dodatku „spotkał judaizm”.
Jak wiadomo nie przeżył tego eksperymentu i gdyby szczęśliwie nie zmartwychwstał trzeciego dnia, to dzisiaj nie byłoby żadnego chrześcijaństwa, ani żadnych „chrześcijan”, czyli chrystusowców – bo tak właśnie powinno się tłumaczyć to słowo na język polski. Zatem – tłumaczy dalej obywatel redaktor Terlikowski Tomasz – kto odrzuca judaizmus, ten odrzuca Chrystusa, zatem żadnym chrystusowcem być nie może.
No dobrze – ale – po pierwsze – „judaizm” nie tylko odrzuca Chrystusa”, ale w dodatku twierdzi, że przebywa on w piekle, gotując się w ekskrementach.
Skąd w piekle ekskrementy – na to pytanie teologia dotychczas nie znalazła odpowiedzi, ale mniejsza o to, bo wystarczy, że judaismus odrzuca Chrystusa. Zatem z punktu widzenia wyposażenia teologicznego chrystusowca, żaden judaismus nie jest chyba potrzebny. Owszem, jest w Kościele katolickim sporo amatorów judaizmu i chociaż najgorsze są nieproszone rady, to radziłbym w czynie społecznym, by – skoro nie mogą już bez judaizmu wytrzymać – to niech przejdą na judaizm i nie zawracają sobie i innym głowy jakimś chrześcijaństwem, czy „judeo-chrześcijaństwem” – o którym prof. Bogusław Wolniewicz mówił, że „nie ma takiego zwierzęcia”.
Niestety Żydowie chyba nie chcą, by jacyś głupi goje przechodzili na judaizm, bo wtedy byliby oni im potrzebni, jak psu piąta noga. Kiedy wyznają judaizm, ale prezentują się jako katolicy, zwłaszcza tacy zawodowi, to co innego. Jestem pewien, że obywatel redaktor Terlikowski Tomasz też wie, z której strony chleb jest posmarowany i na każdy sygnał podrywa się na równe nogi.
Polska mierzy się z gwałtownym wzrostem liczby młodych Ukraińców przekraczających granicę. Po tym, jak prezydent Wołodymyr Zełenski pod koniec sierpnia poluzował dla nich ograniczenia wyjazdowe, do Polski przybyło już blisko 100 tysięcy mężczyzn w wieku 18-22 lata.
Z danych Straży Granicznej wynika, że średnio dziennie aż 1600 Ukraińców w tym przedziale wiekowym przekracza granicę z Polską.
[A dlaczego ich wpuszczają? md]
O ile od stycznia do końca sierpnia 2025 roku granicę przekroczyło 45 300 Ukraińców w tym wieku, o tyle po decyzji Zełenskiego licznik gwałtownie przyspieszył.
W ciągu zaledwie dwóch miesięcy (od 26 sierpnia) liczba ta wzrosła do 98 500. Zmiana ukraińskiego prawa, pozwalająca mężczyznom z tej grupy wiekowej na opuszczenie kraju mimo stanu wojennego, jest odpowiedzią na napięcia społeczne i kryzys demograficzny w Ukrainie. [No słusznie: Jak brakuje ludzi, to trzeba młodych wyrzucać z kraju… MD]
W Polsce rosnąca obecność mężczyzn w wieku poborowym staje się punktem zapalnym. Konfederacja wystosowała oświadczenie, w którym zaapelowała o niewpuszczanie ich do kraju, argumentując, że „Polska nie może dalej być przystanią dla tysięcy mężczyzn, którzy powinni bronić swojego kraju, a kosztami własnej dezercji obciążają polskiego podatnika”.
Równie gorąco jest w Niemczech – część Ukraińców w wieku 18-22 lata traktuje Polskę jako kraj tranzytowy. Z danych wynika, że w październiku do Niemiec wjeżdża od 1400 do 1600 młodych Ukraińców tygodniowo. W połowie sierpnia, przed decyzją Zełenskiego, było to ok. 20 osób tygodniowo.
Premier Bawarii Markus Soeder (CSU) ostrzegł, że „solidarność wymaga jasnych reguł”. Jeszcze dosadniej wyraził się Jürgen Hardt (CDU), który stwierdził, że Niemcy „nie mają żadnego interesu w tym, by młodzi Ukraińcy spędzali czas w Niemczech zamiast bronić swojego kraju”. Prawicowa AfD domaga się wstrzymania wszelkich wypłat dla Ukraińców.
Głosy „w obronie solidarności” są coraz cichsze, choć wciąż obecne. Sebastian Fiedler z SPD apelował o cierpliwość, podkreślając, że „nie jest zadaniem Niemiec decydowanie, których młodych ludzi Ukraina wysyła na wojnę”.