Ukraińska turystyka medyczna. Tracimy na to prawie miliard zł rocznie
11.09.2025
Flagi Polski i Ukrainy. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
– Wielu obywateli Ukrainy przyjeżdża do Polski głównie po świadczenia zdrowotne – informują lekarze cytowani przez „Rzeczpospolitą”. Mówią wprost o „turystyce medycznej”, oczywiście kosztem Polaków.
Lekarze stwierdzają, że istnieje tzw. turystyka medyczna Ukraińców do Polski.
– W naszym środowisku każdy z nas się z tym spotkał – powiedział Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej i rezydent onkologii klinicznej z Lublina w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Obecne przepisy sprawiają, że Ukraińcy, którzy przekroczyli granicę po 24 lutego 2022 roku mają dostęp do utrzymywanej pod przymusem z naszej pieniędzy państwowej usługi medycznej. Mają też dostęp do refundacji leków na takich samych zasadach, jak obywatele polscy.
Jedyny warunek to posiadanie numeru PESEL lub innego dokumentu potwierdzającego pobyt.
MSWiA przygotowało nowelizację ustawy. Ma ona rzekomo ograniczyć katalog świadczeń dostępnych dla Ukraińców, którzy nie płaczą haraczu z tytułu ubezpieczenia społecznego. Oficjalnie zmiana ma na celu „przeciwdziałanie ryzyku nadużywania prawa do opieki zdrowotnej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez obywateli Ukrainy, którzy niekiedy przyjeżdżają do naszego kraju głównie albo wyłącznie z zamiarem skorzystania z określonych świadczeń zdrowotnych, jak np. leczenia w ramach programów lekowych, planowych zabiegów ortopedycznych czy też leczenia stomatologicznego”.
– Wychodzi to przez przypadek. Np. gdy zmieniamy termin i dzwonimy do pacjenta, słyszymy, że „on już przejechał granicę”, albo pojawiają się u nas pacjenci z wynikami PET szpitala na Ukrainie – wyjaśnił Jakub Kosikowski.
Dodał, że ciężko ocenić, jak powszechne jest to zjawisko. Natomiast zwraca uwagę na inny problem.
– Od ubiegłego roku, kiedy zabrakło na leczenie osób ubezpieczonych, wszystkich, nieważne czy Polaków czy Ukraińców, szukanie oszczędności w systemie wydaje się mieć sens – zaznaczył lekarz.
Wydatki z Funduszu Pomocy pokazują, jak wielkie pieniądze zżera medycyna finansowana dla Ukraińców w Polsce. W 2022 roku, od marca, wydano na ten cel ponad 514 mln zł, zaś w kolejnym roku prawie 850 mln zł. W roku ubiegłym było to ponad 747 mln zł, w tym pół miliona zł to koszty leczenia szpitalnego.
Wikipedia calls him a “right-wing political activist.” That is a gross distortion and over-simplification. Speaking personally, I am deeply saddened and impacted by this assassination. I believe that Charlie was a future president and a gifted communicator, with a remarkably agile mind coupled to a deep commitment to Christianity, the United States, and to the founding principles of this country. His mind was a beacon, and his heart was pure and kind.
His assassination was an act of political violence, one that I think is on par with the notable domestic US political assassinations of the 1960s. Given his role as both a political and a spiritual leader, I personally think that the best analogy is the assassination of Dr. Martin Luther King. Others criticize me for saying that. Time will tell on that point. But it is indisputable that this event has occurred at a crucial point in modern US politics. The left and the Democrat party has suffered a major electoral defeat. It is facing a possible existential crisis, and yet not only refuses to reform and adapt but seems to be doubling down. The weaponized hate and division promoted on both social and corporate media is like nothing I have seen since the Vietnam war.
And at this critical junction, as the political conflict is really heating up for the midterm elections, we have this. The left and their corporate media surrogates seem to think that the political right are over reacting, as if Charlie Kirk is, as one post on “X” posited, “just another Nazi”.” Just a MAGA leader. Just a Christian nutcase with influence over a small following of impressionable young students. Turning Point USA was just a fringe protest movement of far-right-wing radical youth. It is so easy to be infuriated at these intentional mischaracterizations.
I feel that emotion tug at my gut, just as I felt the pull when a young doctor with TDS that was called to testify by Senator Blumenthal at the recent Homeland Security investigations committee accused me of promoting violence – as did the Senator. How could I not be furious at being defamed once again? But I did not have the luxury of letting my anger get the best of me.
The risk here is that those of us who identify with MAGA and MAHA movements will lose self-control, and jump to conclusions. After being subjected to years of targeted hate and (frankly) violence of a wide variety of forms, it is so, so easy to dehumanize those who oppose us just as they seek to dehumanize us. So easy in our anger to lash out and say, write, or post intemperate words. But, as Dr. Toby Rogers found out during the hearing, the internet never forgets. “Nuremberg 2” and metaphors involving death for our opponents do not move the ball down the field, and can come back to really bite. Our opponents will do anything to project onto us the violent intent that they themselves are guilty of.
I am deeply disturbed and saddened by what has happened, and also by what i am learning about the left in this country by their words and actions. They live in a separate reality and have been dehumanizing us for years. In my mind, I am also gaining insight into the impact of the years of targeted hate directed at me. This evil is not banal. It is systemic. Last night on Newsmax I mentioned the prospect of civil war as a risk. The thought that this professional killing may have been backed by a foreign adversary keeps coming to mind. The USA is a powder keg. The left is filled with of hate, fury and frustration fanned by corporate media. The situation is a set up for foreign adversaries to act to light the fire.
But this narrative strikes me as all too convenient, too perfect. For me, this implied neat narrative about antifa and trans activism being the motivator for the shooting is too stereotypical. Too convenient.
My point is that the United States, and the current Administration led by Donald Trump, has many global geopolitical enemies. Enemies are both foreign and domestic. At this point in time, US politics and civics have become a powder keg waiting to explode if it encounters a match. Why wouldn’t foreign or domestic enemies seek to light that match, to watch us explode with internal conflict? It is precisely what should be expected. It is the logical and foreseeable outcome of all of this promoted hate.
Don’t bite on that hook. That is all I am asking. Keep that anger inside for now. Bide your time, watch, listen, think. You should be mad as hell about what just took place. I certainly am. But don’t be stupid. If you act out in either word or deed, our opponents will then weaponize that to justify more violence or violent rhetoric. Bide your time, and remember that it is early in the information cycle, and we do not have the facts we need to draw conclusions about motivation or responsibility. It may be that some evil force is trying to set off the powder keg for their own nefarious purpose.
Thank you for reading and considering these opinions.
Best wishes, and God Bless America and the family of Charlie Kirk, who was not a far-right activist, but rather a great American leader, father, husband, and friend of all. I miss him and mourn for him deeply. I hope you do also.
Ferdynand Dembowski spotkał w życiu wielu wyznawców Woltera. Wśród nich byli luminarze i koryfeusze polskich nauk ścisłych i humanistycznych, rektorzy uniwersytetów, prezesi wiodących instytucji naukowych, w tym Polskiej Akademii Umiejętności. Zwodzili oni wielkich i maluczkich, kopiąc sobie grób za życia; byli oni trupami zanim umarli. Ferdynand Dembowski, który sam stoi nad grobem, wpatrując się w otchłań wieczności, radzi sobie i innym, żeby lepiej żyć za życia z Panem Bogiem w zgodzie, niż pić z woli szatana własne fekalia w chwili śmierci, co ilustruje, ku przestrodze własnej i cudzej poniższym opisem zaczerpniętym ze starych ksiąg:
„Nadszedł dzień 30 Maja (1778), dzień agonii Woltera; w ostatnich dniach wezwano księdza Gaultier i proboszcza od ś. Sulpicyusza, ale uczyniono to dlatego jedynie, aby okazać, że chory, równie jak otaczające go osoby pragnęły wszelkie żądanie Kościoła spełnić, i że przeszkodziła mu tylko nieprzytomność umierającego. […] Srogą rozpaczą miotany, wołał Wolter: „Bóg i ludzie mnie opuścili”, a zwracając się do obecnych, powtarzał: „precz odemnie! wyście to sprawili, że w tym znajduje się stanie! Precz! […} Chwilami tarzał się po pościeli, jęcząc lub bluźniąc imieniowi Bożemu. Z przerażeniem posłyszeli obecni [ateusze – FD], jak stłumionym głosem powtarzał: „Jezus Chrystus! Jezus Chrystus!” Umierający wił się jak robak zgnieciony, i szarpał sobie ciało paznogciami. Jęcząc, żądał księdza Gaultier, ale nie wzruszali się jękami przyjaciele! Ponowiły się ataki rozpaczy; „czuję jakąś rękę”, wołał, „i przed Boga ciągnie!”. Potem zwrócił wzrok ku ścianie i powiedział: „Djabeł jest tam, chce mnie schwytać, widzę go, widzę piekło! ukryjcie mnie!” Nakoniec w nadmiarze rozpaczy i gorączkowego pragnienia chwycił za naczynie nocne, przystawił do ust i wypróżnił. Potem, zlany kałem i krwią, wydobywającą się z ust i nosa, opuścił się, wydając ostatni, straszliwy krzyk – i ducha wyzionął. „gdyby djabeł mógł umierać, nie skończyłby w inny sposób, mówiło później kilu nawróconych świadków naocznych. […] Kiedy proboszcz od ś. Sulpicjusza i ksiądz Gaultier opuścili Woltera, odwiedził go pan Tronchin, jego lekarz przyboczny. Ten przyszedł wtedy właśnie, kiedy Wolter znajdował się w najokropniejszym stanie. Tarzał się on po łożu, rzucał się to w tę to w drugą stronę, i z całą zapamiętałością krzyczał: „Jestem od Boga i ludzi opuszczony” (Je suis abandonee de Dieu et des hommes). Potem wyciągnął rękę do stolca, zgarnął garść ekskrementów i połknął takowe. Doktór Tronchin, który o owem wydarzeniu opowiadał osobom, nie mógł się powstrzymać od uczynienia takiej uwagi: „Chciałbym, aby wszyscy, co dali się uwieść pismom Woltera – [Należał też do nich, niestety, Adam Mickiewicz, który dla sławy i pieniędzy zszargał swą reputację tłumacząc fragment plugawej „Darczanki” na język polski– FD] – byli świadkami jego śmierci.
F. J. Holzwarth, Historya powszechna, t. 7, cz. 2. Dzieje Nowożytne. Wiek Ośmnasty (Warszawa: W Drukarni Franciszka Czerwińskiego, 1890), s. 467-469
Żydowski dziennikarz Josi Melman w drastycznych słowach zaznaczył, że rząd Izraela nie robi sobie nic z opinii międzynarodowej, piętnujących jego ludobójcze zbrodnie.
Redaktor „Rzeczpospolitej” przytoczył aktualny sondaż, według którego 70 procent Polaków ma uważać, że Izrael dopuszcza się ludobójstwa na Palestyńczykach i zapytał: „Jakie znaczenie dla izraelskiego rządu mają takie sondaże?” – Używa ich jak papieru toaletowego do podcierania tyłków – bez ogródek odpowiedział Josi Melman.
Po czym uściślił: Oni się nie przejmują, co myślą Polacy, Francuzi, Hiszpanie, reszta świata. Podobnie ze zdaniem połowy Izraelczyków, którzy uważają, że to, co się tam dzieje, jest okropne.
– Rząd jest w amoku. Nie obchodzi ich już nic poza własnymi pośladkami, które są przyklejone do krzeseł w parlamencie i w rządzie. I nie obchodzi ich przyszłość Izraela – ocenił żydowski dziennikarz.
Uważa on, że Izrael nie osiągnął jeszcze „masy krytycznej”, jeżeli chodzi o opinię państw na temat jego zbrodni, ale już się do niej zbliża. Natomiast rząd Benjamina Netanjahu nie dba ani o głosy obcych, ani sporej części własnych obywateli. – Jedyne, co ich obchodzi, choć i do tego mam wątpliwości, to Donald Trump. Dopóki on będzie wspierał wojnę w Strefie Gazy, dopóty Izrael będzie kontynuował zbrodnie wojenne – dodał.
Wskazał też, że większość mieszkańców Izraela wciąż nie chce przyznać, że rząd popełnia zbrodnie wojenne, jednak odsetek osób tak myślących stale rośnie, a są wśród nich „byli wojskowi i byli szefowie służb wywiadowczych”, a także były premier Izraela Ehud Olmert.
– Marzeniem tego rządu, a z pewnością jego radykalnych elementów, które teraz mają pełną kontrolę nad samym premierem Netanjahu, jest ten – jak to nazywają – transfer Palestyńczyków, co oznacza wydalenie. Dlatego niszczą domy w Gazie. Już 60-70 proc. domów w Strefie jest albo zburzonych, albo poważnie uszkodzonych – przypomniał Josi Melman.
Cristiana Perrella ma pełne prawo poświęcić się swoim zainteresowaniom artystycznym. Zastanawiające jest jednak, kto naprawdę stoi za jej nominacją w Watykanie.
W oficjalnym dekrecie opublikowanym 6 września 2025 r. podano, że nominacja została dokonana przez Leona XIV, ale nie jest jasne, czy otrzymał on odpowiednie informacje na jej temat.
Istnieją jednak aspekty jej kariery, które budzą wątpliwości, czy jest to odpowiednia osoba do kierowania akademią watykańską.
W roku 2020, Cristiana Perrella zorganizowała wystawę poświęconą chińskiemu fotografowi Ren Hangowi (1987-2017), wybierając i prezentując prace, które sama określa jako „prowokacyjne ze względu na ekspozycję narządów płciowych i pozy, które nawiązują do sadomasochizmu i fetyszyzmu”.https://old.centropecci.it/en/webtv/ren-hang-nudi-intervista-a-cristiana-perrella
Następnie odnosi się do fotografii Lisetty Carmi przedstawiających transwestytów z portu w Genui, które tak opisuje: „To niesamowite, że zdjęcia te zostały zrobione w połowie lat 60 z ideą kobiecości jako czegoś pożądanego, do osiągnięcia”.
Pozostaje przy temacie transpłciowości, gdy pragnie powrócić do wizji australijskiej feministki LGBTQ+ włoskiej lesbijki Rosi Braidotti, aby porozmawiać o nomadzie, „który bada swoją seksualność w bardzo otwarty sposób”. Braidotti jest jedną z matek chrzestnych transfeminizmu.
Perrella kontynuuje, mówiąc, że interesuje ją „kultura queer i ogólnie wszystko, co ucieka od uproszczeń i schematyzacji”, prawdopodobnie odnosząc się do binarnego podziału płci.
Na profilu Cristiany Perrella na Instagramie
To, że kwestie queerowe są dla niej najbardziej interesujące, widać również na profilu nowej przewodniczącej Papieskiej Akademii Sztuk Pięknych na Instagramie. Na poniższym zdjęciu pozuje przed plakatami filmów erotycznych, które opanowały Neapol w latach 70. i 80. XX wieku, „ujawniając trwający proces wyzwolenia seksualnego” – komentuje.
Perrella była również jedną z zwolenniczek projektu ustawy Zan przeciwko homofobii, w sprawie której zmuszony był interweniować sekretarz stanu Watykanu, zaniepokojony ochroną wolności słowa włoskich katolików. (fotografie postów w oryginale artykułu)
W 2019 roku powtarza post z ogromnym napisem „Bóg został stworzony przez człowieka”. Ktoś niedawno ironicznie skomentował pod nim: „Wydaje się odpowiednia do zarządzania watykańską akademią”.
Promuje homoseksualne czułości.
Cristiana Perrella publikuje zdjęcie rzymskiego dworca Termini, przez który przebiega długi tęczowy dywan.
Zamieszcza symbole falliczne.
Czy Cristiana Perrella posiada odpowiedni profil do otrzymanej nominacji?
Każdy ma prawo publikować, co chce, i mieć własne poglądy na świat, ale oczywiste jest, że poglądy Cristiany Perrella nie pokrywają się z koncepcją sztuki chrześcijańskiej, a tym bardziej z antropologią człowieka zgodną z nauczaniem Kościoła.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że statut Papieskiej Wybitnej Akademii Sztuk Pięknych ma na celu „wspieranie studiów, praktyki i doskonalenia się w dziedzinie literatury i sztuk pięknych, ze szczególnym uwzględnieniem literatury inspirowanej chrześcijaństwem i sztuki sakralnej we wszystkich jej przejawach, oraz promowanie duchowego wzbogacenia artystów, we współpracy z Papieską Radą ds. Kultury”, zastanawiamy się, czy profil Perrelli jest rzeczywiście odpowiedni.
Pozostaje pytanie: Czy Leon XIV został w pełni poinformowany o ideologicznych zainteresowaniach Perrelli?
Ponieważ tak się złożyło, że teraz odmawiam dwie pięćdziesiątki Różańca dziennie, to powyższe błaganie odmawiam 10 razy dziennie.
Wydaje mi się, że to jest najważniejsza z możliwych modlitw.
Przy tym myśli mi się często jak następuje:
A co w tym błaganiu znaczy Niebo oraz ziemia? Teologowie, chyba wszyscy, mówią że istnieje Niebo, to jest stan przebywania Trójcy, aniołów i zbawionych ludzi. Jest to stan duchowy.
Ale przecież Lucyfer, jego wojsko i ludzie potępieni to też są duchy. Nie ma ich, chyba że na gościnnych występach, na Ziemi. Obecnie piekło jest stanem ducha. Rozwijanym,”ubogacanym ” -. Zgoda ale nie materialnym!
Dopiero po powtórnym przyjściu Mesjasza, Chrystusa, gdy wszyscy zmartwychwstaną z ciałem, potrzebna będzie struktura materialna, dla potępionych, gdzie wreszcie i fizycznie będą mogli się nienawidzić i torturować.
Jeśli więc rozumiem Niebo jako całą rzeczywistość duchową, to i oni tam teraz należą. Prawda?
Tu męczy mnie pytanie, czy problem:
Jeśli w Fatimie, sto parę lat temu, Matka Boża ukazywała pastuszkom, jak dużo ludzi idzie do piekła, to teraz, gdy propaganda zła, nienawiści, zboczeń i rozpusty jest kilkadziesiąt razy potężniejsza [ te wszystkie nowackie, transy, pornografia w internecie itp], to nie tylko ilościowo, ale i procentowo pchane jest do piekła [to znaczy na zawsze, na nieskończoność] wielokrotnie więcej ludzi.
A co, jeśli ci niewinni, którzy gwałceni w wieku przedszkolnym, w szkole czy poza szkołą – polubią to? Znałem takich, wielkiej inteligencji i poczucia cnoty i dobra. Nie mogli się wyzwolić, wyrwać. Mimo pomocy. I gdy taki, przeze mnie ratowany, wreszcie przy piątej próbie skutecznie popełnił samobójstwo? Idzie oczywiście do piekła. A my musimy się latami modlić, by nieszczęsny, na przykład w locie z trzeciego piętra na bruk, pożałował, przeprosił Stwórcę! Takich jest dużo.
Pan Bóg stworzył nas z wolną wolą. Ale – po próbie czy walce aniołów [stąd – po non serviam] – powstało i piekło dla wielu z nich.
Ci lepsi zobaczyli chwałę Boga, i już zechcieli mieć wolę tylko do dobrego.
A nam przez pazerność i ciekawość [oj nie tylko..] Ewy, która przyjęła owoc drzewa dobrego i złego, przyszło ciągłe szarpanie się między dobrem a złem.
A gdybyś, Stwórco, odrobinę tylko przesunął tę równowagę wyboru między dobrem a złem? Tylko tyci, tyci..
A gdyby tak Adam zauważył flirt żony z wężem, wziął go za ogon i pieprznął jego łbem o pień dębu? Nie zabiłby, bo bydlę jest nieśmiertelne, ale by go bardzo osłabił, jak śmieją się górale.
Pięknie opisuje Levis w drugiej części Trylogii Kosmicznej „Perelandra”, jak tam udaje się przekonać tamtejszą Panią, niewinną przyszłą Matkę tamtej ludzkości, by nie uwierzyła Złemu. Powstał więc tam świat bez grzechu pierworodnego.
Przerywam
Gdzie więc teraz umieścić Szatana? Gdy więc prosimy Boga: Jako w niebie tak i na ziemi, możemy tym prosić o to, by poskromił rozpaczliwe rozpasanie szatana tak tam, w sferach duchowych [niebo], jak i u nas, w grajdołku na Ziemi.
==============================
Toute proportion gardée.. ,
Gdy Einstein nie mógł sobie dać rady z ogólnością ogólnej teorii względności, to wprowadził współczynnik „Stała kosmologiczna”. I przyszłość Wszechświata zależała od wielkości tego współczynnika, którym można było manipulować. Bardzo się potem tego wstydził. Dopiero młody Friedman rozszerzył ogólnie teorię tak, że majdrowanie współczynnikiem przestało być potrzebne. Zmarł z głodu w Leningradzie za panowania „ojca wszystkich marynarzy”, Soso Stalina.
Ja, w czasie gdy koniecznie musiałem wyróżnić impulsy od neutronów, z tysiące razy bardziej licznych impulsów od promieni gamma, też znalazłem sposób:
Mianowicie parametr, regulowany potencjometrem, który na wyjściu układu dawał impulsy neutronowe dodatnie a impulsy gamma ujemne. Tego się nie wstydziłem, raczej byłem z tego dumny. Ot, młodość.
W latach siedemdziesiątych był wśród fizyków jądrowych modny tak zwany model optyczny. W nim jądro przedstawiane było jako półprzezroczysta kulka, w której należało określić 6 czy 7 parametrów i dopasować do istniejących eksperymentów rozpraszania cząstek. Udawało się, było dużo prac o tym.Bardzo tego nie lubiłem. Na jakiejś konferencji w Rydze, gdzie przedstawiano dużo wyników tego modelu, pojawił się młody okularnik, matematyk, który pokazał, że jeśli ma sześć parametrów, to może narysować słonia. A gdy dodał siódmy parametr, to słoń tańczył, a w innym rytmie machał trąbą.
Nie mogę więc prosić, by Stwórca regulował sobie parametr ludzkiej wolnej woli. Prawda? Choć chciałoby się…
Stanisław Michalkiewicz „Magna Polonia” 11 września 2025 michalkiewicz
Za głębokiej komuny, w warszawskiej „Kulturze” pisywał felietonista używający pseudonimu „Hamilton”. Za tym pseudonimem ukrywał się Jan Zbigniew Słojewski, który czasami sobie różne rzeczy zmyślał. Na przykład opisywał, jak to na polu bitwy pod Verdun (w której rzekomo brał udział), podziwia słynną „La Trancheee de Baionettes”: z równo przystrzyżonej trawy wystają błyszczące ostrza francuskich bagnetów na karabinach należących do żołnierzy przysypanych ziemią wskutek nagłej nawały ogniowej niemieckiej artylerii. Myślałem, że ta transzeja bagnetów tak wygląda, dopóki nie pojechałem na pole bitwy pod Verdun i nie zobaczyłem, jak jest naprawdę. A naprawdę nie ma tam żadnej trawy, zwłaszcza „równo przystrzyżonej”. Zamiast tego, pod betonowym klocem w kształcie litery „L” widać zbryloną ziemię, z której rzeczywiście wystają zardzewiałe ostrza francuskich bagnetów – ale chaotycznie, nie w żadnych „równych szeregach”.
Otóż tenże Hamilton któregoś razu pisał, że ma ciotkę, która cierpi na osobliwe natręctwo: nie może pogłaskać kota, bo jak tylko weźmie go na kolana, to zaraz musi szukać mu pcheł. To akurat mogła być prawda, bo oglądając w rządowej telewizji rozmowę pani Doroty Wysockiej-Schnepf z panem doktorem Andrzejem Olechowskim, doszedłem do wniosku, ze pani redaktor musi chyba cierpieć na natręctwo podobne do tego u ciotki Hamiltona – z tą różnicą, że nie dotyczy ono ani kota, ani pcheł, tylko pana prezydenta Karola Nawrockiego.
Przez cały czas trwania rozmowy, pani Dorota nie tylko sama usiłowała znaleźć u pana prezydenta Nawrockiego jakieś ośmieszające go wpadki, ale najwyraźniej oczekiwała, że jej rozmówca do tych poszukiwań się przyłączy. Tymczasem pan dr Olechowski nie tylko nie chciał się przyłączyć i nawet wobec natarczywości pani Doroty sprawiał wrażenie lekko zniecierpliwionego, ale czy to z prawdomówności, czy może z przekory, wypowiedział na temat wizyty pana prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu kilka pochlebnych opinii – co pani Dorocie sprawiło widoczny zawód Słowem – jak mawiał Franciszek Fiszer – cały pogrzeb na nic.
Podobna sytuacja wystąpiła w programie obywatelki Gozdyry Agnieszki w telewizji „Polsat”, która to stara się słynąć z obiektywizmu. Niekiedy nawet to się udaje – ale nie w przypadku obywatelki Gozdyry Agnieszki, która chyba za blisko dopuszcza do siebie propagandowego diabełka. Najwyraźniej ten diabełek z powodzeniem kusi obywatelkę Gozdyrę Agnieszkę, żeby – po pierwsze – nie rozmawiała z osobami, które wezwała przed swoje oblicze, tylko – żeby je przesłuchiwała. Pokusy diabełka sięgają zresztą dalej – bo kiedy na pytania obywatelki Gozdyry Agnieszki delikwenci udzielają odpowiedzi nieprawidłowych, obywatelka Gozdyra sztorcuje ich dotąd, dopóki się nie przyznają, chyba, że czas audycji telewizyjnej, która z niewiadomych powodów nazwana jest pretensjonalnie „debatą” – dobiegnie wcześniej końca.
Najgorsze są nieproszone rady, ale mimo to, w czynie społecznym, wielokrotnie doradzałem delikwentom, że skoro już uważają, iż muszą stawiać się u obywatelki Gozdyry Agnieszki na jej wezwania, żeby – gdy zada im ona pytanie – zwracali się do niej scenicznym szeptem z propozycją, żeby im na ucho powiedziała, jak brzmi poprawna odpowiedź – a oni ją potem głośno powtórzą do kamery. Myślę, że taki przebieg „debaty” byłby jeszcze bardziej interesujący, niż zwyczajne sztorcowanie, a poza tym zarówno obywatelka Gozdyra, jak i wezwani przed jej oblicze delikwenci, mogliby uniknąć kłopotliwych sytuacji.
Podobną propozycję złożyłem w swoim czasie pani Elizie Michalik, która obsztorcowała mnie z powodu nieprawidłowych odpowiedzi na pytania dotyczące aborcji, a jeszcze wcześniej, gdy zadzwonił do mnie asystent naszej resortowej „Stokrotki”, czyli pani red. Moniki Olejnik, z propozycją wzięcia udziału w programie, odpowiedziałem, że chętnie przyjdę – ale muszę dostać wezwanie na piśmie, z numerem sprawy i zaznaczeniem, czy będę przesłuchiwany w charakterze świadka, czy podejrzanego. „Porządek musi być!” – zakończyłem uzasadnianie swoich warunków – i na tym się moje kontakty z panią redaktor zakończyły. Najwyraźniej wolała uniknąć ostentacji i nadal udawać, że uprawia dziennikarstwo, a nie czynności śledcze.
Wracając do „debaty” pod nadzorem obywatelki Gozdyry Agnieszki, to wzięła ona w obroty Wielce Czcigodnego Andrzeja Kosztowniaka z PiS, któremu towarzyszyła pulchna Katarzyna Lubnauer, piastująca w vaginecie obywatela Tuska Donalda fuchę wiceministra – bodajże od „edukacji”. Obywatelka Gozdyra Agnieszka, realizując cel przesłuchania w postaci przyznania się delikwenta, zadała mu pytanie, czy wie, co to jest owulacja. Okazało się, że Wielce Czcigodny Andrzej Kosztowniak nie wiedział. Co gorsza – nie wiedział też, co to jest polucja! W ten oto sposób obywatelka Gozdyra Agnieszka sprytnie udowodniła w obliczu pulchnej Lubnauer Katarzyny, że te wszystkie krytyki forsowanego przez MEN przedmiotu w postaci „edukacji zdrowotnej” nie są warte funta kłaków.
Takie zoperowanie Wielce Czcigodnego Andrzeja Kosztowniaka przynosi oczywiście obywatelce Gozdyrze Agnieszce zaszczyt – ale nie da się ukryć, że mogła ona bardziej wziąć sobie do serca interesy telewidzów. Nic bowiem tak nie przekonuje, jak dobry przykład – więc gdyby tak obywatelka Gozdyra Agnieszka przed kamerami podkasała spódnicę, zdjęła dessous i pokazała, na czym polega owulacja, to były z tego większy pożytek, niż z pogrążenia Wielce Czcigodnego Andrzeja Kosztowniaka. A gdyby obywatelka Gozdyra Agnieszka dodatkowo poświęciła się i dla Polski i dla telewidzów i na oczach całego kraju w ramach owulacji zniosła jajeczko, to być może taki widok wywołałby u Wielce Czcigodnego Andrzeja Kosztowniaka polucję i w rezultacie na oczach telewidzów doszłoby do powstania nowego życia. „My nowe życie tworzymy przez jedną noc” – w pieśniach masowych przechwalali się w czasach stalinowskich członkowie ZMP – a tu postęp byłby jeszcze większy, niż wtedy. Właściwie tak powinno być, na dowód, że świat idzie z postępem, co z pewnością udelektowałoby pulchną panią Katarzynę Lubnauer. Co prawda Wielce Czcigodny Andrzej Kosztowniak przyznał się, że nie wie, co to jest polucja – ale taka wiedza wcale nie jest potrzebna do jej wywołania. Molierowski pan Jourdain też nie wiedział, że mówi prozą, a przecież mówił, aż miło!
Ta sytuacja pokazuje, jak wielkie możliwości otwierają się przed telewizją, jeśli jej funkcjonariusze porzucą przestarzałe, bezpieczniackie schematy, tylko zaczną stawiać na kreatywność. Nie ukrywam, że z obywatelką Gozdyrą Agnieszką wiążę wielkie nadzieje.
Kobieta w masce. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
Nowy raport, opublikowany przez jedną z czołowych kanadyjskich organizacji zajmujących się wolnościami konstytucyjnymi, pokazuje tragiczne skutki polityki covidowej prowadzonej w imię „walki z koronawirusem”. Dokument wskazuje na wzrost liczby niewyjaśnionych zgonów oraz potencjalnie zawyżone statystyki dotyczące śmiertelności z powodu COVID-19.
Raport zatytułowany „Kanada po covidzie: Wzrost liczby niewyjaśnionych zgonów” („Post-COVID Canada: The Rise of Unexplained Deaths”) został opublikowany 3 września. Autorzy dokumentu, opierając się na oficjalnych danych Statistics Canada (rządowy urząd statystyczny, odpowiednik polskiego GUS), sugerują, że tysiące Kanadyjczyków mogło umrzeć nie bezpośrednio z powodu wirusa, ale w wyniku wprowadzonych restrykcji i nakazów szczepień.
Kluczowe ustalenia raportu covidowego
Dokument przedstawia trzy główne wnioski. Po pierwsze, zauważono znaczny wzrost tzw. „nieoczekiwanych” lub „nadmiarowych” zgonów w 2022 roku, czyli w okresie, gdy większość obywateli była już zaszczepiona co najmniej jedną dawką preparatu mRNA. W 2020 roku odnotowano 14 950 takich zgonów, w 2021 – 13 510, a w 2022 roku liczba ta wzrosła do 31 370.
„Kanadyjczycy umierali w alarmującym tempie w latach 2020–2024. Chociaż urzędnicy i politycy twierdzą, że przyczyną był COVID-19, dane pokazują, że statystyki zgonów z powodu COVID-19 były zawyżone, a tysiące Kanadyjczyków zmarło z powodu lockdownów, nakazów szczepień i ich skutków ubocznych” – czytamy w raporcie.
Po drugie, autorzy wskazują, że liczba zgonów wzrosła po wprowadzeniu szczepionek. Do końca 2021 roku ponad 80% Kanadyjczyków było „w pełni zaszczepionych”, jednak w 2022 roku liczba zgonów przypisanych COVID-19 osiągnęła rekordowy poziom 19 906, co stanowi 22% wzrost w porównaniu z rokiem 2020.
Trzecim niepokojącym wnioskiem jest sugestia, że nawet 10 000 zgonów wśród seniorów w latach 2020–2021 mogło zostać „błędnie zaklasyfikowanych jako zgony z powodu COVID”. JCCF zauważa, że w tym okresie odnotowano spadek liczby zgonów z powodu innych chorób, takich jak schorzenia układu oddechowego, demencja czy choroba Parkinsona.
„Dane są jasne: zgony, które w innym przypadku przypisano by tym chorobom, zostały przypisane COVID” – czytamy w raporcie.
„Ten raport pokazuje, że Kanadyjczycy zostali poważnie wprowadzeni w błąd w sprawie COVID oraz bezpieczeństwa i skuteczności rządowych lockdownów i nakazów szczepień. Rządy nie tylko nie zdołały ochronić życia, ale także przyczyniły się do tysięcy zgonów, których można było uniknąć, swoimi politykami naruszającymi wolność” – podsumował Benjamin Klassen, koordynator ds. badań i edukacji w Justice Centre for Constitutional Freedoms (Centrum Sprawiedliwości dla Wolności Konstytucyjnych) oraz główny autor raportu.
Powszechne w przemyśle spożywczym zastępowanie białka hydrokoloidami – w tym również szkodliwymi: karagenem i modyfikowaną soją – ma skutek nie tylko w postaci drastycznego spadku wartości odżywczej. To, co trafia do naszych sklepów, byłoby trudno w ogóle wziąć do ust, gdyby nie stosowane przez fabryki na masową skalę barwniki, aromaty, wzmacniacze smaku, konserwanty – wyjaśniała profesor Grażyna Cichosz podczas kwietniowego posiedzenia sejmowej Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków.
Naukowiec zajmuje się od pół wieku technologią żywności a od ponad dwóch dekad – jej bezpieczeństwem. Wyjaśniała parlamentarzystom i gościom posiedzenia, jak wygląda w Polsce troska o zdrowie i życie konsumentów w wydaniu powołanych do tego urzędów, a także producentów wysoko przetworzonych wyrobów.
Wesprzyj nas już teraz!
25 zł
50 zł
100 zł
Jak relacjonowała, około 20 procent białka obecnego w przemysłowym jedzeniu jest niepełnowartościowe: – To albo genetycznie modyfikowana soja, albo tak zwany MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie, albo jedno z drugim wymieszane, co się nawinie – wskazywała.
– Dostępne w ofercie handlowej mięso kulinarne – to, które kupujemy na wagę, również zawiera hydrokoloidy, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego traktował jako żywność przetworzoną, bo wygląda na naturalną, ale nie jest naturalna. Hydrokoloidy, barwniki, fosforany, błonnik – de facto jest to „dwuwodzian mięsa”. Dokładnie na kilogram mięsa serwuje się około 200 gramów tych wynalazków i 800 gramów wody – wyliczała.
Receptury fabrykowania takiej „paszy dla ludzi” są oczywiście utajnione. Profesor zdobywała przez lata składy produktów od studentów, którzy w ramach seminariów praktykowali w laboratoriach największych koncernów przetwórczych mięsa w Polsce.
– Czy my, pani profesor, nie jesteśmy przypadkiem na tropie genezy „choroby szalonych wyborców”, którzy na skutek niedostatków pełnowartościowego białka głosują za taką polityką, która to umożliwia? „Choroba szalonych wyborców”… – wtrącił się w tym miejscu do wykładu półżartem współorganizator posiedzenia, poseł Grzegorz Braun.
– Panie pośle, podzielam w pełni pańską opinię. W mojej książce są dowody na to, że jest to świadome działanie. Bo jeżeli w 2001 roku zespół naukowców z Wielkiej Brytanii stwierdza, że jodan jest szkodliwy, a kilka lat później wprowadza się do obiegu sól z jodanem, i jeszcze dodaje się żelazocyjanek, to jest świadome i celowe działanie. Jednak przebicie szklanego sufitu braku świadomości młodych ludzi jest praktycznie niewykonalne, bo „jeżeli ma certyfikat, to jest bezpieczne” – padła odpowiedź udzielona z perspektywy kilkudziesięcioletniej praktyki.
Dodatek soi radykalnie obniża wartość odżywczą jedzenia. Po pierwsze, dostarcza niepełnowartościowe białka. Po drugie: powoduje, że fundujemy organizmowi czynniki „antyżywieniowe”, hamujące wydzielanie enzymów trawiennych – przede wszystkim w trzustce.
– Proszę zapamiętać: przyczyną raka trzustki wcale nie jest nadmiar słodyczy i alkoholu, tylko dityrozyna, która występuje w żywności przetworzonej. Białka sojowe są niestrawne, nawiasem mówiąc, po to są stosowane – ostrzegała profesor Cichosz.
Jak zauważyła, jeszcze 30 lat temu nie diagnozowało się praktycznie tak „popularnej” dzisiaj choroby Leśniowskiego-Crohna. Podobnie – wrzodziejącego zapalenia jelit, które dzisiaj występuje nawet u przedszkolaków. Immunoreaktywne globuliny: beta-konglicynina i beta-glicynina nie są trawione i nie są wchłaniane w jelicie cienkim. Białka te uszkadzają kosmki jelitowe. Oprócz nich w genetycznie zmodyfikowanej soli znajdziemy toksynę Bt i pozostałości stosowanego powszechnie w rolnictwie środka chwastobójczego Roundup.
W konsekwencji u konsumentów dochodzi do przewlekłych stanów zapalnych jelita i do jego rozszczelnienia. Zaburzony zostaje mikrobiom. Rozszczelnienie jelita powoduje wnikanie toksyn, antygenów białkowych do całego organizmu. – To, że mamy ponad 410 tysięcy dzieci z problemami psychicznymi, nie jest przypadkiem. Mało tego, w soi genetycznie modyfikowanej zawartość fitoestrogenów jest pięcio-, siedmiokrotnie większa niż w soli tradycyjnej – mówiła współautorka skonfiskowanego przez prokuraturę 15-tomowego opracowania pt. „Rolnictwo ekologiczne”.
Fitoestrogeny sojowe blokując receptory estrogenowe, już w życiu płodowym zaburzają współpracę komórek nerwowych i gruczołów wydzielniczych w regulowaniu kluczowych funkcji organizmu.
Zaburzają też rozwój narządów płciowych i zachowania seksualne, stanowiąc zagrożenie dla rozrodczości ludzi i zwierząt.
– Gdyby wyeliminować z naszej diety genetycznie modyfikowaną soję i sól z dodatkiem jodanu oraz żelazocyjanku, w ciągu dwóch, trzech lat zachorowalność na nowotwory tarczycy, piersi, przewodu pokarmowego zmaleje co najmniej dwu- jeśli nie trzykrotnie – wskazywała profesor.
Soja GMO stosowana jest w przemysłowej żywności od około dwudziestu lat, gdzie tylko się da. Profesor Cichosz z myślą o studentach w 2019 roku usiłowała sporządzić listę dopuszczonych na rynek produktów z jej dodatkiem. Gdy doszła do liczby 360 artykułów, zrezygnowała z dalszych poszukiwań.
Jednym z najnowszych „wynalazków” branży spożywczej stosowanym w celu ponadnormatywnego pomnażania zysków, jest transglutaminaza. Enzym ten powoduje łączenie się białek pomiędzy sobą. Moczenie mięsa w roztworze wodnym z jego dodatkiem powoduje wzrost masy o 20 procent, kosztem trwałości i wartości odżywczej.
Transglutaminaza wykorzystywana jest do przetwarzania produktów ubocznych przemysłu spożywczego, z których powstają smaczne wędliny drobiowe, paluszki rybne, nuggetsy czy wyroby garmażeryjne. – Nie byłoby problemu, bo produkty odpadowe przemysłu mięsnego są jadalne. Problemem jest to, że wiązania, które powstają pod wpływem transglutaminazy, nie są trawione w przewodzie pokarmowym, który jeszcze nie nauczył się ich rozpoznawać. Czyli znajduje się tam białko, które jest oporne dla procesu trawienia, nierozpoznawalne przez układ odpornościowy. Jeżeli trafia do jelita grubego, znajdująca się tam mikroflora robi tam rewolucję – mówiła profesor.
– Wysokowydajne technologie w hodowli zwierzęcej, w przetwórstwie mięsa to nic innego jak maksymalizacja zysków kosztem wartości odżywczej produktów – pół biedy, ale również kosztem naszego zdrowia. I tu się zaczyna problem – podkreśliła uczona.
Smażenie na olejach: prosta droga do raka
Jednym z powszechnych „kuchennych” zagrożeń dla naszego zdrowia jest zwyczaj smażenia na olejach roślinnych – ze względu na łatwość, z jaką podlegają one utlenianiu. – To jest prawie samobójstwo – oceniła dosadnie prof. Cichosz.
Oleje utleniają się w postępie geometrycznym. Kwas linolowy omega-6 utlenia się 10 razy szybciej niż kwas oleinowy z jednym wiązaniem nienasyconym – obecny w oleju rzepakowym i w oliwie z oliwek. A linolenowy omega-3 z trzema wiązaniami utlenia się aż 100 razy szybciej.
Proces ten dokonuje się już na etapie tłoczenia, a profesor tłumaczyła, na czym polega jego szkodliwość. Utlenione kwasy tłuszczowe działają jak wolne rodniki. Są bardzo reaktywne i powodują utlenianie białek, zwłaszcza aminokwasów siarkowych – tych najcenniejszych dla naszych szarych komórek.
Nadtlenki lipidowe rozkładają witaminy zarówno te rozpuszczalne w tłuszczu, jak i witaminy z grupy B. W konsekwencji naturalne witaminy obecne w żywności o działaniu przeciwutleniającym nie mogą być aktywne ani w produktach spożywczych, ani w naszym organizmie. Stąd smażone na olejach frytki, chipsy stanowią prostą drogę do nowotworów i zaburzeń psychicznych. Zawierają akroleinę i akrylamid, które blokują wytwarzanie energii w mitochondriach. Zaburzenia w funkcjonowaniu mitochondriów jest pierwszym krokiem i wspólnym mianownikiem wszystkich chorób nowotworowych oraz wszystkich chorób związanych z neurodegeneracją.
Siarczany, aspartam i inni zabójcy
Największą fikcję i hipokryzję stanowi zapalone obecnie zielone światło dla stosowania dodatków funkcjonalnych do żywności – uważa gość sejmowego posiedzenia. Aktualnie dopuszczonych na rynek przetwórczy pozostaje aż około 10 tysięcy takich „przypraw”. Formalnie rzecz biorąc, każda z nich, bez wyjątku, jest przebadana. Po eksperymentach przeprowadzonych na szczurach ustalono „bezpieczną” dawkę dopuszczalną dla ludzi. Jednak, jak podkreśla prof. Cichosz, nie wzięto pod uwagę kumulacji dodatków z różnych produktów żywnościowych, a także możliwych interakcji z lekarstwami.
Nie uwzględniona została też w ogóle biodostępność (przedostawanie się do układu krążenia) związków mineralnych, pierwiastków śladowych czy witamin. Na przykład: wszystkie napoje alkoholowe są „wzbogacane” siarczynami, co powoduje z miejsca zablokowanie obecnych w nich witamin z grupy B.
– Piwo jest doskonałym źródłem witamin z grupy B, ale one nie są wchłaniane w obecności siarczynów, więc piwo trzeba robić sobie w domu, podobnie jak i wino. W przystosowaniu i zatwierdzaniu dodatków w ogóle nie uwzględnia się wartości odżywczej, biologicznej produktu. Co więcej, tematem tabu pozostaje wpływ dodatków na zdrowie dzieci i młodzieży, na zdrowie diabetyków, seniorów, alergików, na zdrowie chorób z nieswoistymi stanami zapalnymi jelita, na przykład z chorobą Leśniowskiego-Crohna, czy też w przypadku rekonwalescentów po chemio- oraz radioterapii, a nawet antybiotykoterapii – wskazywała uczona.
Większość stosowanych przemysłowo dodatków jest szkodliwa dla dzieci czy dla osób przyjmujących leki. Szczególne zagrożenie stanowią te substancje, które przenikają barierę krew – mózg. Chodzi o aspartam, glutaminian i syntetyczne barwniki spożywcze. Pierwsza z wymienionych tutaj substancji została, przykładowo już w 2015 roku wycofana we Francji ze względu na udowodnione jej rakotwórcze właściwości.
Naukowcy węgierscy wykazali, że aspartam aż trzykrotnie zwiększa ryzyko chłoniaka i białaczki. Te badania zostały totalnie zakwestionowane na branżowych konferencjach przez ludzi „z tytułami”. Powtórzono je więc we Włoszech, uzyskując… identyczne wyniki.
– U nas, niestety aspartam znajduje się w 6 tysiącach różnych produktów. Nie znajdą państwo w aptece leków dla dziecka – syropu, tabletek od bólu gardła czy innych – bez aspartamu. Pretekstem była cukrzyca: żeby do lekarstwa nie dawać cukru, bo przybywa diabetyków, serwuje się aspartam. Przerobiłam to na własnej skórze. W siedmiu aptekach nie znalazłam leków bez aspartamu, więc moje wnuki musiały się zadowolić syropem z cebuli. Wyzdrowiały – mówiła profesor.
Aspartam wykazuje działanie neurotoksyczne. Powoduje zmiany ultrastrukturalne w nerwach, uszkodzenia osłonki mielinowej. Zwiększa to ryzyko neuropatii, co się przekłada na zwiększone ryzyko chorób nerki wątroby, czyli osłabione zdolności detoksykacyjne organizmu. Uwalniane z aspartamu wszystkie bez wyjątku metabolity są tak samo toksyczne jak on.
Szczególną szkodliwość dla układu nerwowego wykazuje metanol. Z jednego litra napoju sugar-free (czyli z aspartamem) uwalnia się go 60 miligramów. Zdrowa, dorosła osoba bez uszczerbku na zdrowiu jest w stanie zmetabolizować zaledwie 7 mg tej substancji. Zgodnie z obecnym prawem żywnościowym producenci nie muszą jednak podawać w opisach produktów, że zawierają one aspartam.
– Sądzę, że wszechobecna głupawka, która dotyczy, jak sądzę, 50 procent społeczeństwa – albo więcej – bierze się przede wszystkim z dodatków żywnościowych przełamujących barierę krew – mózg – podkreśliła ćwierć-żartem profesor Grażyna Cichosz.
– Dopuszczając takie publiczne Msze dla organizacji LGBTQ+ w Rzymie i umożliwiając im przejście przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra, władze Stolicy Apostolskiej ukazały przed całym światem uderzającą sprzeczność między oficjalnym nauczaniem Kościoła a jego praktyką. W ten sposób najwyżsi przedstawiciele Kościoła faktycznie odrzucili doktrynę, którą są zobowiązani strzec – powiedział bp Athanasius Schneider o tzw. „pielgrzymce LGBTQ+” do Watykanu. Hierarcha nazwał to bluźniercze wydarzenie „ohydą spustoszenia w miejscu świętym”.
W rozmowie z Diane Montagna biskup Athanasius Schneider odniósł się do bluźnierczej „pielgrzymki” osób homoseksualnych do Watykanu, która miała miejsce w dniach 6-7 września 2025 r. Jak powiedział w wywiadzie, jego pierwszą reakcją na to wydarzenie był „niemy krzyk grozy, oburzenia i smutku”. – Wszyscy prawdziwi wierzący w Kościele – zarówno świeccy, jak i duchowni – którzy nadal uznają ważność przykazań Bożych i traktują Boga poważnie, powinni odczuć tę prowokację jako bezczelny policzek – powiedział biskup pomocniczy Astany. Hierarcha nazwał to wydarzenie „ohydą spustoszenia stojącą w miejscu świętym”.
Jak zauważył bp Schneider, Jubileusz Roku Świętego jest szczególną okazją do nawrócenia i pokuty. Taki też jest sens pielgrzymowania i przechodzenia przez Drzwi Święte: uzyskanie odpustu zupełnego za swoje grzechy. Jednak „pielgrzymka LGBTQ+” nie była aktem skruchy ani pokuty, lecz manifestacją grzesznego stylu życia. Biskup zaznaczył iż była to „profanacja Drzwi Świętych i szyderstwo z Boga”.
– Deklarowanym celem organizacji LGBTQ+, które zgromadziły swoich zwolenników i aktywistów na tę jubileuszową pielgrzymkę, było to, aby Kościół uznał i zalegalizował tzw. prawa gejów, w tym akty homoseksualne i inne formy pozamałżeńskiego współżycia seksualnego – powiedział rozmówca Diane Montagny. – Nie było żadnych oznak pokuty i wyrzeczenia się obiektywnie ciężkich grzechów homoseksualnych oraz stylu życia homoseksualnego ze strony organizatorów i uczestników tej pielgrzymki. Przejście przez Drzwi Święte i udział w Jubileuszu bez pokuty, przy jednoczesnym promowaniu ideologii, która otwarcie odrzuca szóste przykazanie Boże, stanowi rodzaj profanacji Drzwi Świętych i szyderstwo z Boga oraz z daru odpustu – wyjaśnił biskup.
Zanim „pielgrzymi” przeszli jednak przez Drzwi Święte, uczestniczyli we Mszy św. w jezuickim kościele Il Gesù w Rzymie, podczas której każdy mógł przyjąć Komunię św. I to było kolejnym skandalem, że ludzie żyjący w jawnych grzesznych związkach byli dopuszczeni do Komunii św.
Jak przypomina bp Schneider, nie wolno przyjmować Chrystusa w stanie grzechu ciężkiego, o czym pisał już św. Paweł (1 Kor 11,29-30) i o czym Kościół nieprzerwanie naucza. Dlatego też zezwolenie władz kościelnych to wydarzenie i na całą „pielgrzymkę” jawnie przeczy nauczaniu Kościoła i wprowadza zamęt w umysłach katolików.
– Dopuszczając takie publiczne Msze dla organizacji LGBTQ+ w Rzymie i umożliwiając im przejście przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra, władze Stolicy Apostolskiej ukazały przed całym światem uderzającą sprzeczność między oficjalnym nauczaniem Kościoła a jego praktyką. W ten sposób najwyżsi przedstawiciele Kościoła faktycznie odrzucili doktrynę, którą są zobowiązani strzec – zauważył bp Schneider.
Hierarcha przypomniał również, że za takie rozmywanie nauki Kościoła duchowni odpowiedzą przed Bogiem. – Kapłani, którzy utwierdzają ich w aktywności homoseksualnej lub stylu życia homoseksualnego, są zbrodniarzami duchowymi, mordercami dusz, i Bóg zażąda od nich surowego rachunku, zgodnie ze swym słowem: „Synu człowieczy, ustanowiłem cię stróżem domu Izraela. Ilekroć usłyszysz słowo z moich ust, ostrzeżesz ich w moim imieniu. Gdy powiem do grzesznika: Grzeszniku, na pewno umrzesz! – a ty nic nie mówisz, by ostrzec grzesznika przed jego drogą, ten grzesznik umrze z powodu swej winy, ale jego krwi będę żądał od ciebie” (Ez 33,7-8) – powiedział biskup pomocniczy Astany.
Jak zaznaczył bp Schneider, mimo iż znacznie większym grzechem był kult pogańskiej bogini Pachamamy w Bazylice św. Piotra, który miał miejsce kilka lat temu, to oba te wydarzenia – tamto i obecne – wymagają zadośćuczynienia i pokuty.
Hierarcha podkreślił, że Ojciec Święty powinien teraz publicznie potępić wydarzenie z 6 września i podkreślić, że Kościół potępia akty homoseksualne i inne formy niemoralności seksualnej; powienien także przyznać, że zezwolenie na wejście „pielgrzymki LGBTQ+” do Bazyliki św. Piotra było błędem i poprosić wiernych o przebaczenie. Wreszcie, konieczne jest publiczne zadośćuczynienie Panu Bogu za tę wyrządzoną zniewagę; mogło by się to odbyć np. poprzez adorację Najświętszego Sakramentu, Litanię do Najświętszego Serca Jezusa i Akt poświęcenia Najświętszemu Sercu.
Kto pochopnie ulega ewidentnej prowokacji, sam staje się prowokatorem-podwykonawcą. Kto buńczucznie eskaluje napięcie, ten staje się wspólnikiem podżegaczy. Kto dziś ochoczo bije w tam-tamy wojenne, ten realizuje cudzy scenariusz – w którego zakończeniu Polska już nie występuje.
Nierozliczalne państwo Izrael wciąż rozpoczyna akty wojny wobec krajów, które nie są z nim w stanie konfliktu. Najnowszym przykładem był izraelski atak na budynek mieszkalny w Katarze. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Kataru oskarżyło Izrael o „terroryzm państwowy”.
Budynek mieszkalny to miejsce, w którym żyją ludzie. Przestępcza akcja Izraela spowodowała śmierć sześciu obywateli Kataru, ale nie doprowadziła do eliminacji przywódców Hamasu, którzy rzekomo byli celem ataku.
Ambasador Izraela w Waszyngtonie, Yechiel Leiter, określił wrogów Izraela mianem „wrogów cywilizacji zachodniej”, chociaż Hamas nie przeprowadził żadnych ataków na tę cywilizację. Leiter zbył krytyków Izraela słowami: „przyzwyczają się, zawsze tak robią”. Aby uspokoić nastroje, sięgnął po kartę amerykańskiego sojuszu: „Izrael nigdy nie miał lepszego przyjaciela w Białym Domu, a Waszyngton i Izrael są zjednoczeni w dążeniu do zniszczenia Hamasu.”
Leiter podsumował: „Jeśli nie dorwaliśmy ich tym razem, dorwiemy następnym.”
Katar dołączył do Iranu, Syrii, Libanu, Jemenu oraz Stanów Zjednoczonych – jeśli wierzyć tym, którzy utrzymują, że Izrael był zamieszany w zamach na prezydenta Johna F. Kennedy’ego – jako państw będących ofiarami samozwańczej agresji Izraela. Mimo to Izrael pozostaje chroniony przez USA, Wielką Brytanię, Unię Europejską, większość tego, co pozostało z arabskiego świata, a nawet przez Putina. Tymczasem Rosja jest demonizowana za to, że broni Rosjan na obszarach rosyjskich Ukrainy przed masakrą dokonywaną przez neonazistów. Dlaczego więc ukraińscy neonaziści – finansowani i wspierani przez Waszyngton i Izrael – uniknęli demonizacji, jaka dotyka Hamas? Hamas walczy o własny kraj – Palestynę, zniszczoną przez Izrael uzbrojony w amerykańskie pieniądze, broń i dyplomatyczne wsparcie.
Obecnie Izrael i syjonistyczni neokonserwatyści, którzy wdarli się do amerykańskiej polityki zagranicznej, wywierają presję na prezydenta Trumpa – „największego przyjaciela Izraela” – aby użył broni jądrowej przeciwko Iranowi, państwu, które nie wyrządziło Stanom Zjednoczonym żadnej krzywdy, a mimo to objęte jest sankcjami i groźbami narzuconymi przez Izrael. „Potężne amerykańskie supermocarstwo” nie jest w stanie nawet kontrolować własnej polityki zagranicznej. Butny, grożący Trump nie odważa się jednak grozić Izraelowi.
Przygotujmy się więc na kolejną wojnę Izraela – militarny atak Waszyngtonu na Iran. Rosja i Chiny, pozostawiając Iran bez ochrony, same sprowadziły taki scenariusz.
Porównajmy jeszcze traktowanie Rosji i Izraela przez Zachód. Polska zwróciła się do NATO o uruchomienie „Artykułu Czwartego” przeciwko Rosji za rzekome naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. W rzeczywistości nie doszło do żadnego ataku na Polskę. Co więcej, rzekome wtargnięcia dronów pochodziły z Białorusi, a nie z Rosji, a Białoruś ostrzegła Polskę z wyprzedzeniem, że niektóre drony „zgubiły kurs w wyniku działania systemów walki elektronicznej stron konfliktu”. „To pozwoliło stronie polskiej natychmiast zareagować, poderwawszy swoje siły dyżurne” – wyjaśnił generał Paweł Murawiejko, szef sztabu generalnego Białorusi.
A więc Polska chce uruchomienia Artykułu Czwartego przeciwko Rosji z powodu zdarzenia, które faktycznie się nie wydarzyło. T
Tymczasem za „antysemityzm” uchodzi krytyka ludobójstwa dokonanego przez Izrael na Palestynie – zarówno na jej narodzie, jak i na samym państwie – oraz izraelskich ataków wojskowych i zamachów w innych krajach. Wyraźnie widać, że przyszłość wolności nie leży w tak skorumpowanym świecie Zachodu.
Death of the Holocaust Industry. Chris Hedges. The genocide in Gaza has exposed the weaponization of the Holocaust as a vehicle not to prevent genocide, but to…
Ludobójstwo w Gazie obnażyło instrumentalne wykorzystywanie Holokaustu — nie jako narzędzia zapobiegania ludobójstwu, lecz jego utrwalania; nie do badania przeszłości, lecz do manipulowania teraźniejszością.
Chris Hedges 10 września
Prawie wszyscy badacze Holokaustu, którzy uznają każdą krytykę Izraela za zdradę pamięci o Holokauście, odmówili potępienia ludobójstwa w Gazie. Żadna z instytucji zajmujących się badaniem i upamiętnianiem Holokaustu nie wskazała oczywistych historycznych analogii ani nie potępiła masowej rzezi Palestyńczyków.
Badacze Holokaustu, z nielicznymi wyjątkami, ujawnili swoje prawdziwe cele — nie chodzi o badanie ciemnych stron ludzkiej natury, naszego niepokojącego potencjału do popełniania zła, lecz o sakralizację Żydów jako wiecznych ofiar i uwalnianie etnonacjonalistycznego państwa Izrael od odpowiedzialności za zbrodnie kolonializmu osadniczego, apartheidu i ludobójstwa.
Przejęcie Holokaustu, odmowa obrony palestyńskich ofiar tylko dlatego, że są Palestyńczykami, zniszczyły moralny autorytet badań nad Holokaustem i instytucji pamięci. Zostały one obnażone jako narzędzia nie do zapobiegania ludobójstwu, lecz jego utrwalania; nie do badania przeszłości, lecz manipulowania teraźniejszością.
Każda, choćby letnia próba przyznania, że Holokaust nie może być wyłączną własnością Izraela i jego syjonistycznych zwolenników, zostaje natychmiast stłumiona. Muzeum Holokaustu w Los Angeles usunęło wpis na Instagramie głoszący: „NIGDY WIĘCEJ” NIE MOŻE OZNACZAĆ TYLKO NIGDY WIĘCEJ DLA ŻYDÓW — po fali krytyki. W rękach syjonistów „nigdy więcej” oznacza bowiem dokładnie to: nigdy więcej tylko dla Żydów.
Aimé Césaire w Rozważaniach o kolonializmie pisał, że Hitler wydawał się szczególnie okrutny tylko dlatego, iż kierował „upokorzeniem białego człowieka”, stosując wobec Europy „procedury kolonialne, które dotąd były zarezerwowane wyłącznie dla Arabów w Algierii, kulisów w Indiach i Murzynów w Afryce”.
To właśnie zniekształcenie Holokaustu jako zjawiska wyjątkowego niepokoiło Primo Leviego, więźnia Auschwitz w latach 1944–1945 i autora Czy to jest człowiek. Był on ostrym krytykiem państwa apartheidu, jakim stał się Izrael, i jego traktowania Palestyńczyków. Uważał Shoah za „niewyczerpane źródło zła”, które „utrwala się jako nienawiść w ocalałych, przejawiając się na tysiąc sposobów, wbrew woli wszystkich — jako pragnienie zemsty, upadek moralny, zaprzeczenie, znużenie, rezygnacja”.
Potępiał „manicheizm”, tych, którzy „unikają niuansu i złożoności” i „sprowadzają rzekę ludzkich wydarzeń do konfliktów, a konflikty do dualizmu: my i oni”. Ostrzegał, że „sieć relacji międzyludzkich w obozach koncentracyjnych nie była prosta: nie można jej było zredukować do dwóch bloków — ofiar i prześladowców”. Wróg, jak wiedział, „był na zewnątrz, ale także wewnątrz”.
Levi pisał o Mordechaju Chaimie Rumkowskim, żydowskim kolaborancie, który rządził gettem łódzkim. Rumkowski, znany jako „Król Chaim”, przekształcił getto w obóz pracy przymusowej, który wzbogacał nazistów i jego samego. Deportował przeciwników do obozów śmierci, gwałcił i molestował kobiety oraz dziewczęta, domagał się bezwzględnego posłuszeństwa i uosabiał zło swoich oprawców. Dla Leviego był przykładem tego, czym wielu z nas mogłoby się stać w podobnych warunkach.
„Wszyscy jesteśmy odbici w Rumkowskim, jego dwuznaczność jest nasza, to nasza druga natura, hybrydy ulepione z gliny i ducha” — pisał Levi w Pogrążonych i ocalonych. „Jego gorączka jest naszą gorączką, gorączką naszej zachodniej cywilizacji, która ‘zstępuje do piekieł z trąbami i bębnami’, a jej nędzne ozdoby są zniekształconym obrazem naszych symboli prestiżu społecznego.”
„Tak jak Rumkowski, my także jesteśmy tak oślepieni władzą i prestiżem, że zapominamy o naszej kruchej naturze” — dodawał. „Chcąc nie chcąc, dochodzimy do układów z władzą, zapominając, że wszyscy jesteśmy w getcie, że getto ma mury, że na zewnątrz panują panowie śmierci i że tuż obok czeka pociąg.”
Te gorzkie lekcje Holokaustu, ostrzegające, że granica między ofiarą a katem jest niezwykle cienka, że wszyscy możemy stać się chętnymi oprawcami, że nie ma nic z natury moralnego w byciu Żydem czy ocalałym z Zagłady — to właśnie starają się wymazać syjoniści. Dlatego Levi był w Izraelu persona non grata.
Studia nad Holokaustem, które rozwinęły się w latach 70. i znalazły swój symbol w deifikacji ocalałego i gorliwego syjonisty Elie Wiesela — krytyk literacki Alfred Kazin nazwał go „Jezusem Holokaustu” — utraciły dziś wszelkie roszczenia do uniwersalnej prawdy. Badacze Holokaustu wykorzystują wzorcowe zło, jak zauważa Norman Finkelstein, „nie jako moralny kompas, lecz jako pałkę ideologiczną”. Mantra „Nie porównujcie” jest, jak pisze Finkelstein, „mantrą szantażystów moralnych”.
Syjoniści odnajdują w Holokauście i w państwie żydowskim poczucie celu i moralnej wyższości. Po wojnie 1967 roku, gdy Izrael zajął Gazę i Zachodni Brzeg, stał się — jak zauważył z aprobatą Nathan Glazer — „religię amerykańskich Żydów”.
Studia nad Holokaustem opierają się na błędnym założeniu, że wyjątkowe cierpienie daje wyjątkowe przywileje. To zawsze było sednem tego, co Finkelstein nazywa „Przemysłem Holokaustu”.
„Cierpienie Żydów ukazywane jest jako niewysłowione, nieprzekazywalne, a jednocześnie stale nagłaśniane” — pisze historyk Charles Maier w Nieopanowanej przeszłości.„Jest ono intensywnie prywatne, nie do rozwodnienia, a zarazem publiczne, tak by społeczeństwo gojów potwierdzało zbrodnie. To osobliwe cierpienie musi być czczone w miejscach publicznych: muzeach, ogrodach pamięci, miejscach deportacji — nie jako żydowskie, lecz obywatelskie. Ale jaka jest rola muzeum w kraju takim jak USA, dalekim od miejsca Zagłady? … Pod jakimi warunkami prywatny smutek może służyć jako publiczna żałoba? A jeśli ludobójstwo jest publiczną żałobą, czy nie musimy uznać także praw innych cierpień? Czy Ormianie i Kambodżanie nie mają prawa do publicznie finansowanych muzeów? A czy potrzebujemy pomników adwentystów dnia siódmego i homoseksualistów prześladowanych przez III Rzeszę?”
Każda zbrodnia Izraela popełniana w imię „prawa do istnienia” znajduje usprawiedliwienie w tej wyjątkowości. Świat staje się czarno-biały, bez końca walka z nazizmem, który przybiera kształt każdego kolejnego celu Izraela. Podważyć ten szał krwi oznacza zostać antysemitą, wspólnikiem kolejnego ludobójstwa Żydów.
To uproszczenie służy nie tylko Izraelowi, lecz także mocarstwom kolonialnym, które same dopuściły się ludobójstw i które chcą je ukryć. Co z wyniszczeniem rdzennych Amerykanów przez osadników europejskich, Ormian przez Turków, ofiar głodu bengalskiego wywołanego przez Brytyjczyków, czy głodu na Ukrainie spowodowanego przez Sowietów? Co z bombami atomowymi zrzuconymi na Hiroszimę i Nagasaki? Czy „Manifest Destiny” różni się czymkolwiek od nazistowskiej koncepcji Lebensraum? To także były holokausty, napędzane tym samym odczłowieczeniem i żądzą krwi.
Sakralizacja nazistowskiego Holokaustu stworzyła dziwaczny układ: uzbrajanie i finansowanie Izraela, blokowanie rezolucji ONZ potępiających jego zbrodnie, demonizowanie Palestyńczyków i ich zwolenników — to dowód odkupienia win i wsparcia dla Żydów. W zamian Izrael rozgrzesza Zachód z obojętności wobec losu Żydów podczas Zagłady, a Niemcy — ze sprawstwa.
Niemcy wykorzystują ten nieświęty sojusz, aby oddzielić nazizm od reszty własnej historii — w tym od ludobójstwa dokonanego przez niemieckich kolonistów na ludach Nama i Herero w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej, dzisiejszej Namibii.
„[T]aka magia” — pisze izraelski historyk i badacz ludobójstw Raz Segal — „legitymizuje rasizm wobec Palestyńczyków dokładnie w momencie, gdy Izrael dokonuje na nich ludobójstwa. Idea wyjątkowości Holokaustu odtwarza, zamiast podważać, nacjonalizm wykluczający i kolonializm osadniczy, które doprowadziły do Holokaustu.”
Segal, dyrektor programu studiów nad Holokaustem i ludobójstwami na Stockton University w New Jersey, opublikował 13 października 2023 r. — sześć dni po wtargnięciu bojowników Hamasu i innych Palestyńczyków do Izraela — artykuł zatytułowany „Podręcznikowy przypadek ludobójstwa”. Było to potępienie wyjątkowo samotne, zwłaszcza że pochodziło od izraelskiego badacza Holokaustu, którego rodzina zginęła w Zagładzie.
Segal dostrzegł w natychmiastowym żądaniu rządu Izraela, by Palestyńczycy ewakuowali północ Gazy, oraz w odczłowieczającym języku izraelskich urzędników — minister obrony mówił, że Izrael „walczy z ludzkimi zwierzętami” — jednoznaczny odór ludobójstwa.
„Cała idea prewencji i ‘nigdy więcej’ polega na tym — jak uczymy naszych studentów — że istnieją czerwone flagi, a gdy je zauważymy, mamy działać, aby powstrzymać proces mogący eskalować do ludobójstwa, nawet jeśli jeszcze nie osiągnął takiego stadium” — powiedział Segal w wywiadzie.
„Studia nad Holokaustem jako dziedzina mogą być martwe — i niekoniecznie jest to złe” — dodał. „Jeśli bowiem od początku były one splecione z ideologią globalnej pamięci o Holokauście, to może dobrze, że przestaną istnieć. Może otworzy to drogę do jeszcze ciekawszych i ważniejszych badań nad Holokaustem jako historią, prawdziwą historią.”
Segal zapłacił za swoją odwagę i szczerość. Oferta objęcia kierownictwa nad Centrum Studiów nad Holokaustem i Ludobójstwami na Uniwersytecie Minnesoty — które nie wydało żadnego potępienia ludobójstwa — została cofnięta.
Prawie dwa lata po rozpoczęciu ludobójstwa Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Ludobójstwa w końcu wydało oświadczenie, że działania Izraela spełniają definicję prawną zawartą w Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.
Jednak zdecydowana większość badaczy Holokaustu pozostaje niema, bez końca potępiając okrucieństwa Hamasu, a ignorując te popełniane przez Izrael. Milczeli, gdy RPA argumentowała przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, że Izrael dokonuje ludobójstwa. Milczeli, gdy Amnesty International w grudniu 2024 r. opublikowała raport oskarżający Izrael o ludobójstwo.
„Ilu palestyńskich studentów aplikuje na studia magisterskie z zakresu badań nad Holokaustem i ludobójstwami na całym świecie? Zwykle żaden. Ilu palestyńskich naukowców identyfikuje się jako badacze w tej dziedzinie? Ich także można policzyć na palcach jednej ręki” — pisze Segal we współautorskim artykule w Journal of Genocide Research.
Ludobójstwo jest wpisane w DNA imperializmu Zachodu. Palestyna ujawniła to w całej ostrości. Jest ono kolejnym etapem tego, co antropolog Arjun Appadurai określa jako „ogromną światową korektę maltuzjańską”, której celem jest przygotowanie świata dla zwycięzców globalizacji, „pozbawionego kłopotliwego hałasu jej przegranych”.
Finansowanie i uzbrajanie Izraela przez Stany Zjednoczone i kraje europejskie, podczas gdy dokonuje on ludobójstwa, doprowadziły do upadku powojennego międzynarodowego porządku prawnego. Nie ma on już żadnej wiarygodności. Zachód nie może dziś nikogo pouczać o demokracji, prawach człowieka czy rzekomych cnotach cywilizacji zachodniej.
„W tym samym czasie, gdy Gaza wywołuje zawrót głowy, poczucie chaosu i pustki, staje się dla niezliczonych bezsilnych ludzi podstawowym warunkiem świadomości politycznej i etycznej XXI wieku — tak jak I wojna światowa była nią dla pokolenia na Zachodzie” — pisze Pankaj Mishra w książce Świat po Gazie.
Możliwość sprzedawania fikcji, że nazistowski Holokaust jest wyjątkowy, a Żydzi szczególnie uprawnieni, dobiegła końca. Ludobójstwo w Gazie zapowiada nowy porządek światowy, w którym Europa i Stany Zjednoczone, wraz ze swoim pełnomocnikiem Izraelem, stają się pariasami. Gaza unaoczniła mroczną prawdę: barbarzyństwo i cywilizacja zachodnia są nierozdzielne
Chiński biskup Placidus Pei umiera w wieku 91 lat po dożywotniej kontroli państwa
Biskup Placidus Pei Ronggui, podziemny biskup Luoyang, zmarł w sobotę w Chinach w wieku 91 lat.
Pierwotnie był mnichem trapistą z Hebei, ale święcenia kapłańskie przyjął dopiero w 1981 roku, w wieku 48 lat – długo po rewolucji kulturalnej.
Aby uniknąć wykrycia, często odprawiał swoje podziemne msze o 2 w nocy.
W 1989 roku Pei przeżył brutalny nalot na swój tymczasowy namiot kościelny w Wielkanoc. Nalot był tak brutalny, że spowodował śmierć dwóch osób i zranił ponad 300 osób. Aresztowano trzydzieści dwie osoby. Ojciec Pei uniknął schwytania i kontynuował swoją tajną misję przez wiele miesięcy. Został aresztowany we wrześniu i więziony do marca 1993 roku.
Po zwolnieniu był wielokrotnie zatrzymywany i stale inwigilowany przez państwo.
W 2003 roku, za zgodą Stolicy Apostolskiej, biskup Peter Li Hongye wyświęcił go na swojego koadiutora w podziemnej diecezji Luoyang w sąsiedniej prowincji Henan.
Nawet w podeszłym wieku i przy słabym zdrowiu, lokalne władze umieściły ludzi-szpiegów w jego wiosce, aby go monitorowali.
W 2016 r. powiedział agencji Reuters, że „nie może istnieć niezależny Kościół [państwowy], ponieważ jest to sprzeczne z zasadami Kościoła katolickiego”, dodając, że chiński rząd musiałby się zmienić lub „papież nie może się z nimi zgodzić”.
Po jego śmierci źródła w podziemnej społeczności katolickiej rozmawiały z AsiaNews o prałacie: „Powiedział nam kiedyś: 'W Chinach podążanie właściwą ścieżką poprzez wiarę w Boga i utrzymywanie czystej wiary nieuchronnie prowadzi do prześladowań. Ale nawet jeśli trochę cierpimy, aby dawać świadectwo o Bogu, wszystko to jest nadal błogosławieństwem od Niego”.