









[kiedy policja się odwinie?]
==================================


Ilu czarnych filozofów wiózł ten „czech”?
============================











[kiedy policja się odwinie?]
==================================


Ilu czarnych filozofów wiózł ten „czech”?
============================

Marucha w dniu 2025-07-04 https://marucha.wordpress.com/2025/07/04/ministerstwo-smierci-i-choroby/
… czyli dlaczego lepiej ucinać stopy niż je leczyć.
Jedną z głównych przyczyn ogromnej ilości chorób i zgonów na choroby tak zwane cywilizacyjne, jest…. polityka zdrowotna poszczególnych państw narzucona im przez światowe lobby farmaceutyczne.
Polityka ta polega na uczynieniu z medycyny ogromnego biznesu obliczonego na maksymalizację zysku, podobnie jak to obowiązuje w każdej innej działalności gospodarczej!
Polityka ta prowadzi w prostej linii do ludobójstwa, czego apogeum stanowiła tak zwana pandemia kowida, czyli wywołana sztucznie panika w skali całego świata, pod pretekstem „nowej” choroby którą okazała się znana od stuleci… grypa. Ogólnoświatowa panika posłużyła mafii farmaceutycznej do „wyszczepienia” miliardów ludzi jakimś specyfikiem którego produkcja zapewniła jej niebotyczne zyski, a przy okazji poprzez zatrucie miliardów ludzi na całym świecie utworzyła ogromną ilość schorowanych ludzi którzy staną się dozgonnymi klientami koncernów farmaceutycznych.
Podam kilka przykładów pokazujących jak polityka zdrowotna państwa oparta na zasadach biznesowych, prowadzi do ludobójstwa.
Chęć maksymalizacji zysku przez personel medyczny całkowicie niszczy w nim ludzkie odruchy, czyniąc z nich żarłoczne, krwiożercze hieny!
Polska medycyna jest „liderem” w amputacji tak zwanych stóp cukrzycowych.
Według raportu OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) z 2019 r. Polska była jednym z krajów o najwyższym wskaźniku amputacji kończyn dolnych wśród 30 analizowanych państw, z wynikiem 7,5 amputacji na 10 tys. chorych na cukrzycę. Niestety, w 2023 r. wskaźnik ten wzrósł do 8,6 amputacji na 10 tys. chorych.
Dla porównania, w Holandii wynosił on 5,5, w Szwecji 3,4, a we Włoszech 25. Polska znajduje się więc w czołówce krajów z wysoką liczbą amputacji z powodu zespołu stopy cukrzycowej. https://www.medonet.pl/biznes-system-i-zdrowie/trendy-w-ochronie-zdrowia,polska-w-czolowce-amputacji-stop-cukrzycowych–nowy-pilotaz-ma-to-zmienic,artykul,40380996.html
Jak wyjaśnić ten tragiczny rekord?
W prosty biznesowy sposób: za obcięcie stopy NFZ płaci 5 tysięcy złotych, zaś za jej leczenie…4 tysiące.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/NFZ-wiecej-placi-za-amputacje-stopy-cukrzycowej-niz-za-leczenie-1878915.html
Opisany proceder amputacji stóp cukrzycowych, (bo za to dobrze płacą) jest tym bardziej skandaliczny, że cukrzyca (zwłaszcza typu II) jest łatwo uleczalna bez żadnych leków, poprzez zmianę diety na nisko węglowodanową.
Tylko który lekarz powie o tym pacjentowi, skoro w wyniku takiej porady straci klienta, któremu może uciąć stopę za 5 tysięcy złotych?
W innych „działach” medycyny horror jest jeszcze większy!!
W kardiologii jest jeszcze gorzej! W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku podstawowym lekiem nasercowym (stosowanym w zawałach serca) była strofantyna. Podana dożylnie podczas zawału serca, w ciągu kilkunastu minut likwidowała zawał i jego skutki. Była na wyposażeniu lekarzy pogotowia, w przychodniach rejonowych i wszystkich szpitalach.
Lek ten miał jedną wadę: był tak tani, że nie sposób było na jego produkcji i stosowaniu cokolwiek zarobić. Więc jego produkcja została w Europie zakazana, na rzecz „nowoczesnego” leczenia zawałów, poprzez procedury wszczepiania stentów, z których każdy kosztuje ok 10 tysięcy złotych. 40% pacjentów tak leczonych nie dożywa 10 lat, ale jest to wystarczająco długi okres aby każdego „wydoić” z kasy!
Onkologia to już ludobójstwo w pełnej krasie. Narzucone przez farmację procedury leczenia chorób nowotworowych ( operacja, chemioterapia, radioterapia) prowadzą prawie do 100 % śmiertelności. Tylko 3 % pacjentów dożywa 5 lat, pozostali giną zabici „nowoczesną procedurą”. Jest ona najbardziej dochodowym biznesem w medycynie, przynoszącym szpitalom i lekarzom dochód w granicach ok 300 tysięcy złotych od zabitego nieszczęśnika.
Grozę sytuacji potęguje fakt, że średni okres przeżycia pacjentów z chorobą nowotworową, nie leczonych w żaden sposób wynosi 12, 5 roku!
Czy z przedstawionej matni „zdrowotnej” jest wyjście?
Zauważmy, że największe wydatki na świecie na ochronę zdrowia ponoszą Amerykanie, jednocześnie stan zdrowia tej populacji jest jednym z najgorszych na świecie!
W społeczeństwie amerykańskim istnieje jedna grupa społeczna, będąca na tle całego społeczeństwa okazem zdrowia! Tą grupą społeczną są Amisze, którzy odrzucają medycynę Rokefelerną, co zapewniło im zdrowie na poziomie nieznanym pozostałym Amerykanom. ŻADNE dziecko Amiszów nie ma raka, cukrzycy ani autyzmu. Wśród Amiszów wskaźnik przeżywalności COVID-19 był 90 razy wyższy niż wśród reszty Ameryki. (więcej na temat zdrowia Amiszów tutaj: https://www.dakowski.pl/zadne-dziecko-amiszow-nie-ma-raka-cukrzycy-ani-autyzmu/ )
Jak wyjść z przedstawionej matni?
Drogę wyjścia pokazali Amisze! Odrzucić medycynę opartą na biznesie i powrócić do „korzeni”, czyli medycyny naturalnej naszych babć.
Kto tego nie zrozumie, zginie „leczony” nowocześnie, wcześniej ograbiony z oszczędności!
Anthony Ivanowitz 22.05.2025r. http://www.pospoliteruszenie.org
05.07.2025 https://www.tysol.pl/a143203-tadeusz-pluzanski-prowokacja-kielecka
Tragedia kielecka – tak zatytułowaną informację autorstwa Tadeusza Szturm de Sztrema, działacza Polskiej Partii Socjalistycznej – Wolność, Równość, Niepodległość, można znaleźć w aktach powojennego mordu sądowego na rtm. Witoldzie Pileckim. Antysowiecka grupa Pileckiego dzięki kurierom przekazała ją do sztabu II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa we Włoszech.

Kamienica w Kielcach przy ul. Planty 7 / Wikipedia CC BY 2,5 Grzegorz Pietrzak
W informacji dotyczącej tzw. pogromu kieleckiego 4 lipca 1946 roku czytamy m.in.:
„Z całego przebiegu zajść wynika, że inicjatywa wyszła od czynników rządowych, które po faktycznym przegraniu referendum [sfałszowane przez komunistów referendum „3 x TAK”] stworzyły w ten sposób pretekst do represji w stosunku do wszelkiej opozycji, przylepiając do zajść etykietkę «reakcyjną» i antysemicką. […] Stwierdzić trzeba stanowczo, że zajścia kieleckie nie były pogromem antysemickim, lecz był to odruch rewolucyjny tłumu przeciw obecnemu reżimowi terroru i przywilejów klasowych”.
Szturm de Sztrem pisze dalej, że „znaczna część Żydów – mieszkańców domu przy ulicy Planty 7 – była tajnymi agentami UB”, a „w następnych dniach usiłowano sprowokować zajścia antysemickie w kilku innych miastach i osiedlach. […] W Częstochowie rozsiewano pogłoski o «uprowadzeniu dzieci przez Żydów, o zamordowaniu dziewczynki w życie, o oddaniu kościoła św. Zygmunta na bóżnicę» i tym podobne bzdury.
Ludność przekonawszy się, że działa tu czyjaś ręka, mająca na celu wyłapanie tzw. reakcjonistów, przepędzała z miejsca prowokatorów. W Częstochowie i okolicy, w fabrykach miały miejsce strajki demonstracyjne przeciw wydaniu i wykonaniu wyroków śmierci na «winowajcach i sprawcach kieleckiego pogromu»”.
Tadeusz Szturm de Sztrem, działacz niepodległościowy PPS swoją wiedzę przypłacił wieloletnim więzieniem. To w dużej mierze „zasługa” prominentnego ubeka Adama Humera. Ten komunistyczny oprawca torturował w śledztwie również bp. Czesława Kaczmarka. Dlaczego? Powołana przez ordynariusza kieleckiego komisja uznała, że „pogrom” kielecki to naprawdę prowokacja UB, a nawet NKWD. Aresztowanie, tortury i haniebny proces biskupa Kaczmarka były właśnie karą za Kielce. Na jego zlecenie powstał bowiem raport, przekazany następnie ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane’owi. Czytamy w nim m.in.: „Cała polska prasa rządowa poświęciła temu faktowi mniejsze lub większe ustępy, zgodnym chórem stwierdzono, że chodziło tu o przygotowany przez organizacje podziemne, których nici sięgają aż generała Andersa, pogrom Żydów, że był to ruch o charakterze faszystowskim”.
Kilka zdań dalej mamy diagnozę kieleckiej prowokacji:
„Powody tej niechęci ogólnej [do Żydów] są powszechnie znane, w każdym razie nie wynikają one ze względów rasowych. Żydzi w Polsce są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli”.
Propagandy komunistycznych władz i stosowania konwejera wobec bp Kaczmarka bronił… Tadeusz Mazowiecki. Wcześniej ten sam Mazowiecki atakował Żołnierzy Niezłomnych. Może ułatwi to zrozumienie, dlaczego ten „pierwszy niekomunistyczny” premier po 1989 r. prowadził politykę grubej kreski, której filarami byli ministrowie: Czesław Kiszczak i Florian Siwicki, dbający o palenie akt bezpieki i uwłaszczenie nomenklatury.
Wracając do prowokacji kieleckiej. Prócz krajowych represji miała też pokazać światu, że Polacy są w swojej masie antysemiccy, dlatego światła, postępowa komunistyczna władza musi ciemny polski motłoch trzymać za twarz. Z tego powodu czerwoni uzurpatorzy sfałszowali wspomniane referendum „3 x TAK” (30 czerwca 1946 roku) i wybory do Sejmu Ustawodawczego (19 stycznia 1947 roku). Obie te akcje na polecenie Moskwy przeprowadziła ekipa sowieckiego płk. Arona Pałkina. Były możliwe w dużej mierze dzięki propagandzie nazywającej prowokację kielecką UB-NKWD pogromem.
„Pogrom kielecki miał miejsce w Polsce, która nie była wolna. W której rządzili komuniści, wbrew woli Polaków. I to obca, narzucona siłą władza, władza komunistyczna, nie Polska, odpowiada przede wszystkim za tę tragedię” – tak w 70. rocznicę wydarzeń w Kielcach mówił ówczesny minister kultury prof. Piotr Gliński. Dodawał również: „Niestety, niektórzy polscy politycy i niektóre ośrodki medialne tu, w wolnej Polsce, próbują znowu budować swoją pozycję polityczną na odgrzewaniu rzekomo antysemickiego wizerunku naszego społeczeństwa i państwa”.








(Czemu oni w każdym kraju robią za element wywrotny)




Marszałek_Jabłoński
=====================================

![]() |
| Szanowni Państwo, Oleśnica to symbol. W tym roku właśnie tam przebiega front cywilizacyjnego starcia, którego rozstrzygniecie może rozlać się szeroko poza granice miasta.To tam doszło do mrożącego krew w żyłach zabójstwa Felka.To tam na podstawie orzeczeń wystawianych przez psychiatrów regularnie morduje się nienarodzone dzieci, a statystyki prowadzone przez szpital dokumentują ciągły wzrost śmiercionośnych procedur. Tylko w zeszłym roku w tej placówce na tej podstawie dokonano ponad 150 aborcji. Niemal co drugi dzień uśmierca się tam dziecko w oparciu o opinię psychiatry. Wiele z tych dzieci było zupełnie zdrowych, mogło urodzić się i szczęśliwie dorastać, mogło w przyszłości uczyć się, pracować i zakładać swoje rodziny.Jednak po dramacie „Felka”, którego śmierć poruszyła tysiące Polaków coś się zmieniło.Najpierw – próba obywatelskiego zatrzymania Gizeli Jagielskiej, która miała wbić igłę w serce Felka. Potem – regularne pikiety i modlitwa pod szpitalem. Wreszcie, 22 czerwca, dzięki zaangażowaniu inicjatywy Wrocław za Życiem, Dolnośląskiej Młodzieży Wszechpolskiej i Centrum Życia i Rodziny po raz pierwszy ulicami Oleśnicy przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. Upomnieliśmy się o życie tych, którzy sami nie mogą się bronić. Aby wyrazić nasz sprzeciw wobec barbarzyństwa dokonywanego w oleśnickim szpitalu. Aby dać świadectwo, że obrońcy cywilizacji życia nie składają broni, stojąc naprzeciw instytucjom, rządom czy finansowanym z zagranicy aktywistom. „Mamo, tato – nie zabijaj” skandowaliśmy w imieniu niemych pacjentów szpitala w Oleśnicy.Walka o życie to także obecność na ulicach.To osobiste świadectwo, które mobilizuje innych i dodaje im odwagi wobec narracji największych mediów i polityki prowadzonej przez rządzące Polską partie. Nasza obecność jest potrzebna, aby podtrzymywać ducha – bez niej, bez tej napiętej struny sumienia społecznego nie będzie projektów broniących życia nienarodzonych i nie będzie polityków, który będą je prowadzili. Nikt nie będzie zajmował się sprawami, o których obywatele milczą.Momentem, który najbardziej zapadł mi w pamięci było oczywiście przejście pod oleśnickim szpitalem. Trudno było wówczas uciec od myśli, czy jakieś bezimienne dziecko nie traci tam właśnie życia…Proszę mi wierzyć, nie był to przyjemny spacer. Od obserwujących Marsz dochodziły nas szydercze okrzyki. Jeden z radnych zarzucił nam „epatowanie przemocą” i drwił, że robimy to po to, aby bronić swoich przekonań, a nie dzieci. Obruszał się na eksponowanie plakatów dokumentujących krwawe okrucieństwo aborcji, choć nie przeszkadza mu najwyraźniej, że prezentowane tam rzeczy dzieją się pod nosem i z błogosławieństwem lokalnych urzędników. Ale mimo pojawiającej się wokół niechęci uczestnicy – mieszkańcy samej Oleśnicy, ale również i okolicznych gmin, a także przybyli z innych miejsc Polski – przeszli głównymi ulicami, symbolicznie przejmując we władanie aborcyjną stolicę Polski.Nie mam złudzeń, że nasz czerwcowy Marsz i poprzedzające go wydarzenia doprowadzą do nagłej i strukturalnej zmiany. Nasze zaangażowanie – poprzez różne formy działań społecznych – jest ciągle niezbędne. Musimy uzbroić się w cierpliwość, wytrwałość i determinację. Ale proszę zobaczyć – Gizela Jagielska, główna promotorka i wykonawczyni zabójczych procedur w Oleśnicy, złożyła wypowiedzenie ze stanowiska wicedyrektora ds. medycznych szpitala, choć wciąż będzie kontynuowała pracę na oddziale ginekologiczno-położniczym. Zastrzega, że nie ma to nic wspólnego z działaniami organizacji broniących prawa do życia, ale jednocześnie przyznaje, że nie spodziewała się, że „będzie to news na cały kraj”. Ja jednak uważam, że nieustająca presja ma sens. A nasze działania możemy prowadzić wyłącznie dzięki Państwa ofiarnej pomocy, za którą serdecznie dziękuję i o którą pokornie proszę. Sezon Marszów dla Życia i Rodziny w pełni. Głos w obronie wybrzmiał w ostatnich dniach nie tylko w Oleśnicy. TAK DLA RATOWANIA, NIE DLA ZABIJANIA!Po raz pierwszy Marsz odbył się również w Wadowicach, w mieście, „gdzie się to wszystko zaczęło”, jak to ujął św. Jan Paweł II.Marsz miał głęboki wymiar duchowy. To nie było tylko przejście ulicami miasta – to była pielgrzymka pamięci i sumienia, w trakcie której w sercach uczestników wybrzmiewały wypowiedziane w Kaliszu słowa Ojca Świętego: „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”.W ostatnich tygodniach Marsze dla Życia i Rodziny przeszły również przez Leszno, Nową Sól, Blizanów, Rudnik nad Sanem, Szczekociny, Tomaszów Lubelski, Wyszków i Śrem. W te wakacje odbędą się w Gnieźnie i Bielsku Podlaskim. Udowadniamy niezbicie, że w żadnym zakątku Polski nie brakuje osób gotowych publicznie wystąpić w obronie najbardziej fundamentalnych wartości!Nie byłoby to możliwe bez odwagi i ogromnego zaangażowania lokalnych organizatorów, którym należą się ogromne brawa i wdzięczność za serce, czas i pracę, które wkładają w to dzieło!WSPIERAM CENTRUM ŻYCIA I RODZINY Ale podkreślę raz jeszcze:te wydarzenia nie mogłyby się odbyć bez Państwa wsparcia. Koordynacja ruchu i wsparcie udzielane organizatorom Marszów dla Życia i Rodziny to dla nas realne obciążenie finansowe. I nie są to małe sumy. Łączna kwota z kilkunastu faktur za przygotowanie materiałów na Marsze to 21 300 zł. Ci z Państwa, którzy uczestniczą w Marszach, doskonale wiedzą, ile gadżetów się tam pojawia. Są to banery, plakaty, ulotki, wiatraczki marszowe, balony…W ostatnich dwóch miesiącach – w maju i czerwcu – Centrum Życia i Rodziny koordynowało 45 Marszów w całej Polsce, co daje średnio 5 marszów tygodniowo. To oznacza, że w każdą sobotę i niedzielę minionych miesięcy gdzieś w Polsce obrońcy życia dawali publiczne świadectwo przywiązania do wartości życia i szacunku dla rodziny. W sumie odbyło się już 60 Marszów. Niektórzy robią to od lat, inni dopiero zaczynają. Poza wspomnianymi wcześniej Oleśnicą i Wadowicami, debiutowały (również wspomniane) Blizanów, Szczekociny czy Nisko. Jak widać, marsz to nie tylko sprawa wielkich metropolii.Jako koordynator pomagamy, opracowując projekty graficzne i finansując druk plakatów, produkujemy i dystrybuujemy banery czołowe, gadżety dla dzieci i pomagamy w promocji i nagłośnieniu wydarzenia.Można do nas zatem napisać, a my przeprowadzimy Państwa przez cały proces organizacyjny. Gdyby zatem w Państwa środowisku pojawiły się osoby, pragnące zorganizować Marsz w swoim mieście jeszcze tej jesieni, to serdecznie zachęcam do kontaktu – jesteśmy gotowi udzielić niezbędnej pomocy w przygotowaniu wydarzenia.Ma to naprawdę ogromne znaczenie w toczonej przez nas walce o obronę podstawowego prawa człowieka – prawa do życia.Pisałem już o wymiarze osobistego świadectwa, ale Marsze to również doskonały wehikuł inicjatyw społecznych. W ich trakcie zbieramy podpisy pod ważnymi projektami społecznymi, m.in. w 2016 r. zebraliśmy 450 tys. podpisów pod projektem „Stop aborcji”.Dodatkowo, tworzą przestrzeń dla organizacji z obszaru pro-life, aby w trakcie pikników i innych wydarzeń towarzyszących prezentować swoją działalność, pozyskiwać wolontariuszy i współpracowników. To także przestrzeń do działań charytatywnych – np. w Warszawie przez lata organizowaliśmy kwestę na rzecz Domu Samotnej Matki w Chyliczkach. Wreszcie, dzięki Marszom powstają lokalne struktury osób zaangażowanych w walkę o prawo do życia, autonomię rodziny, wartościową edukację i obronę chrześcijańskiego dziedzictwa narodu. Tworzy się sieć liderów i organizacji, która profesjonalnie i z zaangażowaniem podejmuje działania w tych obszarach. Drodzy Przyjaciele Życia, jeśli pragną Państwo wesprzeć organizację kolejnych Marszów i przyczynić się do wywierania jeszcze skuteczniejszego nacisku na opinię publiczną, bardzo proszę o datek dowolnej wysokości, na przykład 50 zł, 100 zł, 200 zł, 500 zł lub inny. Dzięki Państwa wsparciu będziemy mogli rozwijać ruch marszowy, co przełoży się na realne sukcesy w walce o obronę życia ludzkiego!SKŁADAM DATEK NA ORGANIZACJĘ MARSZÓW DLA ŻYCIA Zapewniam Państwa, że robimy co w naszej mocy, aby zmieniać rzeczywistość, walcząc o to, co jest dla Państwa ważne.W Sejmie czekają cztery projekty ustaw w sprawie aborcji. Jeden z nich przewiduje częściową depenalizację aborcji, drugi umożliwia przerwanie ciąży do 12. tygodnia praktycznie na życzenie, bez żadnego uzasadnienia, a kolejne – przywrócenia „kompromisu” aborcyjnego sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 r. oraz rozszerzenia przesłanek do aborcji po terminie 12 tygodni.Spodziewamy się intensywnej debaty. Po raz kolejny będziemy organizowali społeczny sprzeciw i naciskali na polityków, a Marsze przygotowują grunt pod te wszystkie działania.W trakcie przemówienia w Wadowicach z 1999 r. św. Jan Paweł II mówił: „Jestem wdzięczny za ten wielki dar Waszej miłości do człowieka i troski o życie”. Bardzo Państwa proszę o to, byśmy przejęli pałeczkę w międzypokoleniowej sztafecie i kontynuowali praktykowanie „troski o życie”. Nie tylko w życiu osobistym, ale również w wymiarze społecznym, angażując się w wartościowe inicjatywy i wspierając ich rozwój.I nie zapominajmy – Marsze dla Życia i Rodziny to po prostu tysiące uśmiechniętych twarzy, wspólnota ludzi szczęśliwych, to wdzięczność i radość z drogi, którą się obrało. Warto być w tym gronie. Liczę na Państwa pomoc i serdecznie Państwa pozdrawiam WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81 Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”SWIFT: PKOPPLPW IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa tel. +48 22 629 11 76 |
| DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 4 |
Wbrew narastającej krytyce Trumpa ze strony MAGA za „zdradę ideałów”, a syjonistów, za niedostateczne wsparcie Izraela, kontynuuje On swą misję!
Oskarżenia o nieświadome uleganie wpływom Netanyahu są mym zdaniem bezpodstawne. Trump doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że Jego „szefem” jest nie kto inny jak wspomniany premier Izraela i na podobieństwo żaglowca płynącego pod wiatr, stara się dochodzić do celu „zygzakami”.
Zadziwiająca jest zwłaszcza krytyka amerykańskich patriotów, którzy jak małe dzieci zdają się nie zauważać oczywistego faktu, że USA od stuleci jest niczym innym, jak żydowską kolonią, a od dekad kolonią państwa Izrael.
Cały waszyngtoński establishment i jego stanowe odpowiedniki są całkowicie pod kontrolą żydostwa. Nawet tak prominentna osoba jak Prezydent USA, ryzykuje wymieceniem z Białego Domu, przy każdej próbie przeciwstawienia się plemieniu żmijowemu.
Po kilkudziesięciu latach prowadzenia działalności przedsiębiorczej, Trump zdaje sobie z tego klarownie sprawę. Gdyby tego nie pojmował, nie zostałby ani milionerem, ani dwukrotnie prezydentem.
Będąc praktycznie bezsilnym wobec wszechpotężnego żydostwa, stara się on realizować swe cele takimi metodami, jakie są możliwe.
Nie wiem czy machina propagandowa III RP donosiła swym „owieczkom”, o fakcie, że Trump poinformował 2 godziny przed nalotem Teheran, o planowanym ataku i jego celu? Również Iran „zrewanżował” się Trumpowi, informując go z wyprzedzeniem, o planie ataku na bazę US Army w Bahrajnie, co umożliwiło amerykańskiej stronie uniknięcie ofiar. Taka “współpraca” pomiędzy “śmiertelnymi wrogami” daje dużo do myślenia!
W charakterze dygresji, należy tu podkreślić, że nawet „satrapa kremlowski” Włodzimierz Putin, stosuje podobną politykę w stosunku do „swego żydostwa”, które jak muchy świeże odchody, obsadza wszelkie możliwe i niemożliwe stanowiska w jego administracji. Aby nie zbaczać z głównego wątku, przytoczę tylko jeden przykład.
Rosyjska generalicja i obiektywni analitycy zachodni, od ponad 3 lat nie mogą dojść sedna przyczyny, dla której potężne siły powietrzne Rosji, nie zniszczyły ani jednego mostu przez ogromną przeszkodę wodną, jaką stanowi Dniepr. Odcięłoby to ukraińską armię od dróg odwrotu na zachód i umożliwiło metodyczne jej zniszczenie podczas próby pontonowej przeprawy, a także możliwości jej zaopatrzenia z zachodnich tyłów państwa, w trakcie 3,5 rocznych działań kinetycznych.
Przyczyna jest trywialnie prosta: zarówno oligarchowie rosyjscy, jak i ukraińscy (obie grupy z plemienia żmijowego), nie wyraziły zgody na utrudnienie przepływu towarów pomiędzy oboma wojującym państwami, czy to w ruchu docelowym, czy tranzytowym.
To, że wojna pomiędzy gojami przedłuża się z tego powodu, powodując coraz to większe straty ludzkie, nie obchodzi ich, a nawet wręcz przeciwnie, cieszy!
Wracając do głównego nurtu, niemaskowany niczym „slalom” Trumpa, w związku z Jego drugorzędną rolą w ZIK (zachodnim imperium kłamstwa), zupełnie już odkrywa zasłonę globalnej sceny politycznej, pokazując BRICS i całemu „Południu” prawdziwą sytuację globalną.
Jeśli „mocarstwo” USA jest bezsilne wobec swego żydowskiego zarządcy, to czemu my nie możemy się wyzwolić spod jego okupacji?- słusznie rozumują i proces „odłączania się Globu od dyktatury ZIK”, nabiera tempa.
Proces ten nie umknął też uwadze europejskich globalistycznych „elit”. Dotyczy to przynajmniej „świeżej” grupy oficjeli jak Prezydenta III RP Nawrockiego, który w przeciwieństwie do swego poprzednika Dudy i „szefa” Kaczyńskiego, zaczyna artykułować poglądy bardziej zbliżone do interesu narodowego i państwowego III RP.
Być może „poczuł miętę przez rumianek” i zaczął zdawać sobie sprawę, że dalsze wysługiwanie się globalistycznym zbrodniarzom, może okazać się dlań niebezpiecznym.
W odróżnieniu od Kaczyńskiego, Dudy i reszty ferajny, nie ma on krwi obywateli III RP na swych rękach, związanej z pełną kolaboracją w okresie „PLANdemii” covida, za którą to zarówno PiS , jak i pozostałe „rządy” państw unijnych , wcześniej czy później znajdą się na ławie oskarżonych.
Warto mu więc zacząć śpiewać z nowego śpiewnika.
Podobna sytuacja zaistniała, lub może zaistnieć, w najbliższym czasie, w innych państwach unijnych.
Do tej pory próby wyzwolenia się spod okupacji ZIK nie przyniosły rezultatu w Rumunii, gdzie dwukrotnie sfałszowano wybory prezydenckie, ale w III RP nie udało się doprowadzić do „poprawnego ich wyniku”, czego dowodem jest sam Nawrocki.
Innymi słowy „brutalna prawda” zaczyna docierać do „elit” ZIK i to pomimo ich permanentnego narkotycznego odurzenia. Grunt zaczyna się palić pod ich nogami, co zmusiło Macrona, do zrewidowania swej pozycji w stosunku do Kremla i zaśpiewania na nową nutę. Czas pokaże, czy ten trend się utrzyma. Jak na razie to z „żelaznej czwórki koalicji chętnych” pozostała już tylko trójka: merz, starmer i tusk. Ale tym dwu pierwszym „analitycy polityczni” nie wróżą przetrwania całej kadencji.
Wszystko wskazuje na to, że ZIK doszedł już do stanu krytycznego, w którym jedynym rozwiązanie, jest jego „rozwiązanie”, jak to miało miejsce w przypadku ZSRR. Oby tylko śladem tego ostatniego, odbyło się to pokojową drogą!
| ROBERT W MALONE MD, MS JUL 4∙PREVIEW |
















The rest of the Friday Funnies is available only to paid subscribers……
| DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 4 |
Po latach bagatelizowania obaw opinii publicznej jako teorii spiskowych, FDA przyznała [mRNA COVID-19 Vaccines: FDA Safety Communication – FDA Approves Required Updated Warning in Labeling Regarding Myocarditis and Pericarditis Following Vaccination] teraz , że istnieje niepokojący związek między szczepionkami mRNA przeciwko COVID-19 a globalnym wzrostem liczby zatrzymań akcji serca – potwierdzając to, przed czym ostrzegali krytycy i niezależni lekarze od czasu, gdy po raz pierwszy wprowadzono szczepionki.
To, co kiedyś określano mianem „dezinformacji”, stało się teraz oficjalną polityką, ponieważ FDA nakazała umieszczenie nowych etykiet ostrzegawczych na wszystkich produktach szczepionkowych mRNA firm Pfizer i Moderna, wyraźnie wskazujących na ryzyko długotrwałego uszkodzenia serca i zatrzymania akcji serca.
W centrum zaktualizowanych ostrzeżeń znalazły się: znaczne ryzyko zapalenia mięśnia sercowego, zwłaszcza u młodych mężczyzn, oraz niepokojące nowe dane sugerujące długotrwałe, prawdopodobnie nieodwracalne uszkodzenie serca związane ze szczepionkami.
Zmienione wymagania FDA dotyczące etykiet są następstwem niedawno przeanalizowanych danych, które pokazują, że młodzi mężczyźni w wieku od 12 do 24 lat nadal cierpią na zapalenie serca po szczepieniu w wyższych niż oczekiwano częstotliwościach. Pomimo powtarzających się twierdzeń, że takie przypadki były „rzadkie i łagodne”, dowody malują teraz o wiele bardziej ponury obraz — a establishment jest zmuszony to przyznać.
Ale być może najbardziej druzgocące przyznanie się nastąpiło w postaci danych z MRI serca. W jednym badaniu finansowanym przez FDA Prasad zauważył, że 60% pacjentów z zapaleniem mięśnia sercowego po szczepieniu nadal wykazywało oznaki uszkodzenia serca pięć miesięcy po diagnozie, z tym, co jest znane jako późne wzmocnienie gadolinowe (LGE).
LGE, marker trwałego bliznowacenia serca, często wiąże się z długoterminowymi powikłaniami — Kennedy od dawna zarzucał urzędnikom służby zdrowia ukrywanie tego faktu.
Oficjalne oświadczenie FDA brzmi następująco:
„FDA zażądała i zatwierdziła aktualizacje informacji o przepisywaniu szczepionek Comirnaty (szczepionka przeciwko COVID-19, mRNA) produkowanej przez Pfizer Inc. i Spikevax (szczepionka przeciwko COVID-19, mRNA) produkowanej przez ModernaTX, Inc. w celu uwzględnienia nowych informacji o bezpieczeństwie dotyczących ryzyka zapalenia mięśnia sercowego i zapalenia osierdzia po podaniu szczepionek mRNA przeciwko COVID-19”.
Wymagane aktualizacje obejmują:
Ponadto zaktualizowano sekcje dotyczące działań niepożądanych oraz karty informacyjne dotyczące obu szczepionek — w tym szczepionek zatwierdzonych do stosowania w nagłych wypadkach u dzieci już od 6. miesiąca życia .
Dla Kennedy’ego i rosnącego ruchu domagającego się rozliczenia firm farmaceutycznych i przejętych agencji federalnych, nie jest to tylko aktualizacja biurokratyczna — to dowód na to, że mur milczenia zaczyna pękać.
Podczas gdy główne media starają się manipulować informacjami, fakty pozostają takie same: FDA uznała, że poważne, trwałe uszkodzenia serca mogą być skutkiem szczepienia mRNA przeciwko COVID-19 — dokładnie tak, jak ostrzegał Kennedy.
A dla Big Pharma dni nieograniczonej władzy i immunitetu prawnego mogą być wreszcie policzone.
4.07.2025 tysol/niemieckie-media-bija-na-alarm-uderzaja-w-ruch-obrony-granic
Robert Bąkiewicz szerzy „spiskową narrację”, prezydent elekt Karol Nawrocki chwali „ultraprawicowych ekstremistów”, a rząd w Warszawie „chce rozprawić się z grupami strażniczymi, które organizują patrole” — piszą media w Niemczech.

Niemieckie media piszą o Ruchu Obrony Granic / fot. PAP/Lech Muszyński
3 lipca 2025 r. w niemieckim „Tagesspiegel” czytamy, że Karol Nawrocki, prezydent elekt z poparciem PiS, „podziękował prawicowym ekstremistom” z Ruchu Obrony Granic na czele z organizatorem „prawicowym radykałem” Robertem Bąkiewiczem za „obywatelskie zaangażowanie na granicy”.
Na granicy z Niemcami ultraprawicowi ekstremiści organizują nieautoryzowane kontrole w sąsiednim kraju. Grupy strażnicze chcą przechwytywać migrantów. Wyznaczona głowa państwa wyraża zgodę.
W środę, 2 lipca 2025 r., serwis n-tv.de także pisał o sytuacji na polsko-niemieckiej granicy i członkach Ruchu Obrony Granic. Według niemieckiego portalu „odrzucanie imigrantów z Niemiec to gorący temat w Polsce i pożywka dla skrajnej prawicy”.
n-tv.de pisze również o tym, że przed wprowadzeniem kontroli na polskiej granicy rząd w Warszawie „chce rozprawić się z ultraprawicowymi grupami strażniczymi, które organizują tam patrole”. Powołują się na słowa szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka, który na platformie X oświadczył, że „nikt kto narusza prawo na granicy nie pozostanie bezkarny”.
W podobnym tonie pisze także 2 lipca 2025 r. „Sueddeutsche Zeitung” nazywając Ruch Obrony Granic „samozwańczymi grupami patrolującymi granicę polsko-niemiecką”. Według gazety informacje o przerzucaniu imigrantów do Polski przez niemieckie służby to „spiskowa narracja o tym, że Niemcy chcą zalać Polskę przestępcami”.
[Grupy patrolujące granicę – przyp. red.] zostały powołane przez „Ruch Obrony Granic” radykalnie prawicowego Roberta Bąkiewicza. Szerzy on spiskową narrację, że Niemcy chcą „zalać” Polskę przestępcami ubiegającymi się o azyl. Prawicowo-nacjonalistyczna partia PiS i Karol Nawrocki, który został wybrany na nowego prezydenta w czerwcu, wspierają ten ruch– grzmi „Sueddeutsche Zeitung„.
Rzecznik BMI Mehmet Ata przekazał, że po zarządzeniu z 7 maja 2025 r. policja federalna może także odsyłać osoby, które złożyły wniosek o azyl. Od 8 maja odesłano około 1300 osób, w tym 130 wnioskodawców azylowych. Policja deklaruje, że stara się minimalizować utrudnienia w ruchu.
– Policja federalna zapewnia w jak największym stopniu swobodę transgranicznego ruchu osób i towarów oraz stale sprawdza odpowiednie środki, aby ograniczyć do minimum ewentualne utrudnienia w ruchu – zaznaczył Ata.
Ruch Obrony Granic to ogólnopolska inicjatywa społeczna powołana przez Roberta Bąkiewicza, której celem jest obrona Polski przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi. Chodzi nie tylko o ochronę granic fizycznych, ale również o obronę naszej tożsamości narodowej, kultury i wspólnoty społecznej poprzez wywieranie presji na terenie całej Polski.
Jak czytamy na stronach organizacji, ROG sprzeciwia się planom, które mogłyby prowadzić do przymusowego osiedlania migrantów w Polsce i zmiany struktury naszego społeczeństwa. Ruch ma za zadanie budować świadomość społeczną, organizować obywateli oraz wywierać wpływ na politykę państwa, zawsze w sposób zgodny z prawem i w duchu patriotyzmu.
Robert Bąkiewicz, założyciel Ruchu Obrony Granic, przekazał, że nie da się zastraszyć premierowi Donaldowi Tuskowi.
– Muszę liczyć się z próbami zatrzymania mnie, rozbicia naszych patroli oraz delegalizacji obywatelskiego sprzeciwu. W przeszłości już to przerabiałem – oświadczył.
– Nie wykluczam, że dojdzie do fałszywych oskarżeń, spreparowanych dowodów, mistyfikacji, które miałyby stworzyć pozory legalności ewentualnego zatrzymania mnie i osadzenia w areszcie. To wszystko już było – dodał.
Paweł Chmielewski

(fot. Pixabay)
Sataniści, aborcjoniści, ludzie-psy, transwestyci – to część uczestników parad homoseksualnych, które przechodzą przez Polskę. „Tygodnik Powszechny” przedstawia je tymczasem jako wesołe imprezy, które umacniają szacunek i miłość. Trudno o większą perwersję.
Na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się artykuł pod tytułem „Katolicy pod tęczową flagą”. Jego autorem jest Dawid Gospodarek, dziennikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej, skądinąd znany też z zaangażowania w upowszechnianie wiedzy o tradycyjnym rycie rzymskim (sic). Gospodarek nie prezentuje w artykule własnych opinii, ale zbiera uwagi tych członków Kościoła katolickiego, którzy uczestniczą w tzw. paradach równości organizowanych w miastach Polski w okresie od późnej wiosny do końca lata. Publikacja ma formę apologii politycznego ruchu homoseksualnego oraz zaangażowania w ten ruch katolików.
W artykule Dawida Gospodarka można znaleźć cały szereg argumentów uzasadniających afirmatywne podejście Kościoła do tego ruchu albo nawet do fenomenu aktywności homoseksualnej. Większość argumentów opiera się na emocjach. Próżno szukać w tekście spojrzenia teologicznego.
Czytamy na przykład, że symbole religijne są „ważne” dla osób homoseksualnych, bo są to „osoby wierzące”. To miałoby pozwalać zrozumieć fakt prezentowania Matki Bożej w tęczowej aureoli. Dowiadujemy się, że podczas gdy homoseksualne manifestacje są pokojowe i kolorowe, to kontrmanifestacje są agresywne. To miałoby z kolei sugerować, że Jezus szedłby dziś właśnie w paradach LGBT. Słyszymy o „dumie z walki o bezpieczną tranzycję”, co miałoby „zapobiegać samobójstwom transpłciowych nastolatków” (uwaga! Chodzi o fenomen chemicznego i/lub chirurgicznego okaleczania się młodych ludzi, którzy uważają, że są innej płci, niż są faktycznie). Zapoznajemy się z historią Adama, który od lat żyje „w szczęśliwym związku” z mężczyzną i chodzi na parady, bo zdenerwował go arcybiskup Marek Jędraszewski.
W sumie – cała litania zalet homoseksualnych parad. Bronią wolności i sprawiedliwości, są wesołe, radosne i kolorowe, pozwalają okazać solidarność. Nie brakuje bardzo mocnych stwierdzeń. Jedna z rozmówczyń Gospodarka mówi na przykład: „Wierzę, że najpełniejszym objawieniem Boga jest Jego wcielenie. A to znaczy, że wszystko, co ludzkie, musi być dla Boga ważne i ukochane, również orientacja seksualna i tożsamość płciowa, oraz to, co się z tym wiąże”. Ktoś inny postuluje, by „ludzie uśmiechali się” na widok pocałunków homoseksualistów. Jeszcze inny przekonuje, że jego córka, która jest „bi”, weszła w związek z kobietą i jest w nim bardzo szczęśliwa; rodzice martwią się jednak, że związku nie da się zalegalizować – powinno być inaczej, sądzą.
Artykuł w „Tygodniku Powszechnym” przedstawia zatem w jednoznaczny sposób tzw. nowe podejście do fenomenu homoseksualizmu. Zgodnie z nim aktywność homoseksualna jest akceptowalna moralnie albo nawet dobra, bo sam homoseksualizm jest przez Boga chciany i należy go rozpatrywać jako dar. Pismo Święte nie mówi na temat relacji homoseksualnych nic, co byłoby istotne dla zrozumienia homoseksualizmu w świecie współczesnym. Pismo miałoby potępiać jedynie pożądliwe relacje oparte o wykorzystywanie drugiego człowieka, ale milczeć na temat miłości między osobami tej samej płci. Stąd należałoby uznać, że taka miłość jest dobra, a w pewnym sensie nawet płodna – wprawdzie nie biologicznie, ale społecznie.
Dawid Gospodarek nie próbował argumentować ani biblijnie, ani teologicznie. Większość wypowiedzi, które przytoczył, jak widział Czytelnik, to po prostu emocje, wrażenia, odczucia i wewnętrzne przekonania. Można powiedzieć, że jego tekst jest próbą wytworzenia „dobrej atmosfery” wokół homoseksualnych parad.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że rzecz jest niezgodna z nauczaniem Kościoła katolickiego – takim, jakie ono jest rzeczywiście, a nie takim, jakim chcieliby go widzieć promotorzy nowego podejścia do homoseksualizmu. W związku z tym jeżeli mielibyśmy traktować poważnie auto-definicję „Tygodnika Powszechnego” jako „katolickiego” pisma społeczno-kulturalnego, artykuł Dawida Gospodarka nie powinien ukazywać się na jego łamach; o poważnym traktowaniu tej auto-definicji nie może być jednak mowy już od dawna, czego ten tekst jest tylko dowodem.
Zastanawiam się jednak, czy można ten tekst uznać w ogóle za odpowiedzialny w kategoriach rzetelnego dziennikarstwa. Obraz „parad równości”, który przedstawia Dawid Gospodarek – niezależnie od moralnej oceny aktywności homoseksualnej – jest bardzo pozytywny.
Można zatem skonfrontować go z rzeczywistością, porównując na przykład „wesołość” opisywanych przez rozmówców Gospodarka parad z tym, jak wyglądała główna polska parada w Warszawie w czerwcu tego roku.
W paradzie uczestniczyli mężczyźni przebrani za kobiety, odziani w bardzo obcisłe stroje, co stanowiło widok ściśle kojarzący się z wulgarnymi materiałami pornografii homoseksualnej, a nie jakąkolwiek miłością czy relacyjnością. Byli też mężczyźni w maskach psów i łańcuchach, co odnosiło się prawdopodobnie do sadomasochistycznych aktów podejmowanych przez adherentów ruchu homoseksualnego. Wreszcie pojawili się i sataniści. Jeden z nich miał na głowie maskę z dziecięcymi nogami, co miało stanowić wyraz aprobaty dla legalnego mordowania dzieci nienarodzonych.
W „Tygodniku Powszechnym” Dawida Gospodarka mamy zatem miłość, czułość i odpowiedzialność. Na paradzie równości – quasi-pornografię, wulgarność, sadyzm, satanizm i aborcjonizm. Nie twierdzę, że to cały obraz warszawskiej parady równości lub innych parad tego rodzaju – ale trudno zaprzeczyć, że jest to istotny element całości. Prezentowanie na łamach – nawet tylko nominalnie – katolickiego czasopisma wyraźnie wybrakowanego obrazu parad homoseksualnych byłoby zatem smutne, gdyby nie było tak charakterystyczne dla tego konkretnego tytułu.
Nie pozostaje nic innego, jak stwierdzić krótko i lapidarnie: homoseksualne parady nie są katolickie i żaden katolik nie powinien w nich uczestniczyć.
To w każdym przypadku manifestacja głębokiego nieuporządkowania moralnego, a często również poważnej i świadomej niegodziwości.
Z perspektywy katolickiej i naturalnej parady homoseksualne należy zdecydowanie i kategorycznie potępić.
Stąd działalność „Tygodnika Powszechnego” jest w dosłownym sensie tego słowa – perwersyjna.
Paweł Chmielewski
Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/nieswiety-sojusz-chrzescijansko-zydowskich-syjonistow-cz-1/

(21 marca 2016 roku. Przemówienie kandydata na fotel prezydenta USA Donalda Trumpa podczas konferencji amerykańsko-żydowskiej organizacji AIPAC. Fot. Joshua Roberts / Reuters / Forum)
Władze Izraela, prowadząc walkę z Hamasem, który zaatakował ten kraj w październiku 2023 roku, wszczęły szeroko zakrojoną ofensywę. Uderzyły nie tylko we wrogich bojowników na terenie Gazy. Zwróciły się także przeciwko innym organizacjom militarnym mającym jakikolwiek związek z władzami w Teheranie, a także w sam Iran. Decydenci polityczni na czele z premierem Benjaminem Netanjahu wstrząsnęli całym Bliskim Wschodem. Wciągnęli w „wojenne awanturnictwo” – jak się o ich polityce wyrażają niektórzy amerykańscy eksperci – między innymi Stany Zjednoczone. Uruchomili przy tym siejący agresywną propagandę szeroki ruch syjonizmu chrześcijańskiego.
Kliknij TUTAJ i odbierz e-book
Obecnie, gdy wzmaga się krytyka heretyckich z punktu widzenia katolicyzmu mesjanistycznych ideologii, którymi kieruje się rząd w Tel Awiwie, bezkrytycznie wspierające go środowiska uruchamiają inicjatywy legislacyjne zakazujące kwestionowania polityki tego państwa jako przejawu antysemityzmu. Jednak, jak zwykle w takich przypadkach, gdy próbuje się narzucić cenzurę państwową, efektem będzie jeszcze więcej zła i wzmożenie niechęci do Żydów. A przecież na jej rozbrojeniu powinno zależeć izraelskim politykom oraz ich sprzymierzeńcom.
W niedzielę 22 czerwca, gdy już wiadomo było o zbombardowaniu przez Amerykanów kilku obiektów nuklearnych Iranu, papież Leon XIV mówił podczas modlitwy Anioł Pański: „Ludzkość woła i błaga o pokój”. Ojciec Święty zaapelował o zakończenie „tragedii wojny”, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, przypominając, że wojna jedynie wzmacnia problemy i zadaje głębokie rany, nie przynosząc trwałych rozwiązań.
Wyjaśnił, że wołanie o pokój „wymaga odpowiedzialności i rozsądku, i nie może zostać zagłuszone przez ryk broni lub retoryczne słowa, które podżegają do konfliktu”.
Jednak, następca świętego Piotra nie ograniczył się jedynie do kierowania apeli o pokój. Wezwał każdego członka społeczności międzynarodowej do podjęcia moralnej odpowiedzialności za „powstrzymanie tragedii wojny, zanim stanie się ona nieodwracalną otchłanią”. Stawką jest bowiem – jak wskazał, godność człowieka – a „żadne zwycięstwo militarne nie zrekompensuje bólu matki, strachu dziecka ani skradzionej przyszłości”.
Leon XIV podobnie jak niegdyś Benedykt XV wyraził nadzieję, że zgiełk broni ucichnie. Wezwał do podjęcia zabiegów dyplomatycznych, które „uciszą broń”, by narody mogły budować swoją przyszłość „dziełami pokoju, a nie przemocą i krwawymi konfliktami!”.
Po bombardowaniach USA i atakach Izraela, 23 czerwca prezydent Donald Trump ogłosił – w imieniu Izraela i Iranu – zawieszenie broni, które jeśli przetrwałoby 24 godziny miałoby ostatecznie zakończyć 12-dniową wojnę.
Czy w obecnej sytuacji jest możliwe pokojowe ułożenie relacji Izraela z innymi państwami i narodami? Nawet, gdyby twierdzono, że byłoby to niemożliwe dopóty, dopóki nie zostaną zabici wszyscy „terroryści”, to jednak politycy powinni dołożyć wszelkich starań, aby ucywilizować te stosunki, by były one przynajmniej znośne – a nie angażować całego świata w kolejną rzeź.
Krytyka Izraela to antysemityzm
Póki co, Tel Awiw mierzy się z ogromną krytyką. Zwolennicy Izraela w niektórych państwach chcą ją uciszyć, walcząc za pomocą regulacji zakazujących „antysemityzmu”. Przykładowo, brazylijski deputowany Eduardo Pazuello właśnie zaproponował projekt ustawy 472/2025, który poważnie zaniepokoił dziennikarzy, naukowców, organizacje pozarządowe. Ma on bowiem na celu włączenie do prawa krajowego roboczej definicji tego zjawiska sformułowanej przez Międzynarodowy Sojusz na rzecz Pamięci o Holokauście (IHRA). Generalnie propozycja jest przedstawiana jako narzędzie do walki z nienawiścią. Sceptycy obawiają się jednak, iż zrówna wszelką krytykę polityki rządu Izraela z antysemityzmem. Przewiduje, że każdy akt, który „bezpośrednio lub skrycie kwestionuje prawowitość państwa Izrael lub minimalizuje powagę Holokaustu, będzie surowo karany”. Jak ostrzegają eksperci, ten niejasny zapis może stać się instrumentem dla uciszania krytyki izraelskich działań wojskowych, szczególnie w obliczu trwającego „ludobójstwa” w Strefie Gazy. Chodzi o kampanię wojskową IDF w Gazie, która polega na bezładnym bombardowaniu, przymusowych przesiedleniach i systematycznych atakach na ludność cywilną oraz infrastrukturę palestyńską. Międzynarodowy Trybunał Karny, który wydał m.in. nakaz aresztowania premiera Izraela, uważa, że zarzuty dotyczące „ludobójstwa” w Gazie są wysoce uprawdopodobnione.
Uciszanie krytyki Izraela w Brazylii już się odbywa poprzez prześladowania sądowe i kampanie oszczerstw w mediach. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, tak w Brazylii próbuje się wyciszyć i osłabić ekspresję polityczną na kampusach i wszelkie głosy solidarności z Palestyńczykami wyrażane przez ideologicznie zaangażowanych artystów, ale nie tylko.
Luciana Genro, brazylijska deputowana stanowa (PSOL-RS) i potomkini ocalałego z Auschwitz, została pozwana za „antysemityzm” po potępieniu działań Izraela w Strefie Gazy. Straciła pracę w TV Pampa i wezwano ją przed Komisję Etyki Zgromadzenia Ustawodawczego Rio Grande do Sul po naciskach ze strony lokalnych grup syjonistycznych oraz skrajnie prawicowych parlamentarzystów.
Podobnie, profesor Salem Nasser, krytycznie odnoszący się do polityki Izraela, jest celem liderów biznesu i przedstawicieli CONIB oraz Federacji Izraelitów w São Paulo od 2023 r., którzy wywierają naciski na jego rodzimą uczelnię, aby go ocenzurowała lub usunęła.
Radna Kurytyby Ângela Machado również została pozwana przez prawicowego kolegę, któremu nie spodobała się krytyka zbrodni wojennych w Palestynie. Sprawa została oddalona i kobieta wykorzystała „incydent” do obrony otwartej debaty na temat skutków ideologii syjonistycznej. Mówi, że „syjonizm to ideologia etnicznej supremacji, której nie można zaakceptować nigdzie na świecie”.
Cláudia Assaf, brazylijska dyplomatka, która potępiła „czystki etniczne Palestyńczyków”, także mierzyła się z oskarżeniami. Ostatecznie sąd federalny oddalił sprawę, wskazując, że w kraju próbuje się narzucić cenzurę.
Dopiero co zaproponowana ustawa 472/2025 wprowadza daleko idące ograniczenia prawne dotyczące wypowiedzi na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Potencjalnie może usytuować Brazylię wśród krajów, w których ze względu na priorytety dyplomatyczne rządzących, może dojść do podważenia podstawowych praw obywateli.
Jednak, jak przekonuje Brazylijska Konfederacja Izraelitów (CONIB), ustawa jest konieczna w celu zwalczania rosnących nastrojów antyżydowskich. Argumentują, że krytyka Izraela często przeradza się w jawne uprzedzenia i dlatego muszą pojawić się zabezpieczenia prawne, aby rozgraniczyć „uzasadniony dyskurs polityczny od mowy nienawiści”.
Niebezpieczny ruch „chrześcijańskiego syjonizmu”
Znacznie poważniejsze niż nawet wprowadzanie ustaw zakazujących krytyki Izraela – w tym w szczególności syjonizmu, co zaproponowała amerykańska Heritage Foundation, inicjując w 2024 roku projekt „Estera” – jest przekonywanie ludzi jakoby wszczynanie agresji motywowane chęcią przyspieszenia przez Izrael Armagedonu miało być zgodne z chrześcijańską nauką.
Obecny konflikt Izraela z Hamasem, działania w odniesieniu do Libanu czy Iranu unaoczniają, jak bardzo niebezpieczny jest ruch teologiczny chrześcijańskiego syjonizmu i budowana równocześnie i skrupulatnie sieć politycznego wsparcia Izraela. Poprzez krzewienie mesjanistycznych idei prowadzi ona na manowce ludzi wierzących.
Oto amerykańscy ewangelikanie – po ataku Izraela i USA na cele irańskie – głoszą, iż nadchodzi właśnie kres czasów. „Niektórzy chrześcijańscy przywódcy uważają, że atak Izraela na Iran, zwłaszcza jego uderzenie z 13 czerwca i zaangażowanie Ameryki w wojnę, przygotowały grunt pod dni ostateczne. Dni ostateczne od dawna są powszechnie akceptowaną chrześcijańską wiarą w ostateczny globalny konflikt z udziałem Izraela, który poprzedzi powrót Mesjasza, Jezusa z Nazaretu” – donosił portal Newsmax.com tuż po bombardowaniu przez Amerykanów domniemanych obiektów nuklearnych w Iranie.
„Wkraczamy w ostatnie dni ostateczne” – ogłosił ewangelista i prezenter telewizyjny Sid Roth w wywiadzie dla Newsmax. Program Rotha „It’s Supernatural!” jest oglądany przez chrześcijan na całym świecie.
Bibliści i powołujący się na swą wiarę chrześcijańską komentatorzy, tacy jak pastor James Kaddis i Greg Laurie sugerują, że konflikt między Izraelem a Iranem jest zgodny z treścią Księgi Ezechiela (38–39), opisującej koalicję dowodzoną przez Magoga. Ten ostatni często utożsamiany jest z Rosją, zaś wspomniane wrogie porozumienie obejmować miało Persję, atakującą w dniach ostatnich Izrael.
Portal dodał, że „Teleewangelista John Hagee od dawna twierdził, że irański program nuklearny jest punktem zapalnym”, a w bestsellerowej książce pastora Hagee z 2005 roku pt. „Jerusalem Countdown: Prelude to War” można przeczytać, że „nadchodzące starcie nuklearne z Iranem jest pewne”. Dwie dekady temu pastor ostrzegał: „Bitwa o Jerozolimę już się rozpoczęła. Ta wojna wpłynie na każdy naród na Ziemi, w tym Amerykę i wpłynie na każdego człowieka na planecie Ziemia”.
Innym często cytowanym przez chrześcijańskich syjonistów wersetem jest zapis z Księgi Zachariasza (12, 2–3). Opisuje on Jerozolimę jako „upijającą czarę” i „ciężki głaz” dla wszystkich sąsiadujących z nią narodów, które wszystkie zwrócą się przeciwko Izraelowi w czasach ostatecznych.
Chrześcijańscy syjoniści mówią o globalnej opozycji wobec Izraela, mającej być preludium do ogromnego konfliktu. Mieszkający na terenie „państwa położonego w Palestynie” poczytny autor i komentator Joel Rosenberg sugeruje, że obecnie spełniają się proroctwa Ezechiela i można spodziewać się dwóch scenariuszy: zjednoczenia Iranu z Rosją lub sojuszu narodów w celu ataku na Izrael.
Inni przewidują wielki konflikt między Izraelem a Iranem, a kolejni sugerują, że dojdzie do pełnowymiarowej wojny światowej z udziałem m.in. USA, Chin i Rosji.
Ewangelikalni judeo-entuzjaści przekonują, że gdyby nie doszło do zbombardowania irańskich obiektów, „rak rozprzestrzeniłby się na cały świat”.
Tego typu „proroctwa”, wygłaszane przez różnych zaangażowanych politycznie syjonistów chrześcijańskich, powodują ogromne szkody i są niebezpieczne.
„American Diplomacy” o groźnym sojuszu konserwatywnych chrześcijan i stronników Izraela
Już w kwietniu 2004 roku magazyn „American Diplomacy” opublikował artykuł na temat „wpływu chrześcijańskiego syjonizmu na politykę amerykańską” emerytowanego starszego oficera Foreign Service, Billa Dale’a. Spędził on trzydzieści lat w zagranicznej służbie dyplomatycznej. Pełnił między innymi obowiązki w Kopenhadze, Ottawie, Paryżu, Londynie, Ankarze czy Tel Awiwie. Był wysłannikiem USA w Republice Środkowoafrykańskiej w latach 1973 – 1975.
Wspomniane tu pismo wydawane jest dzięki współpracy redakcji z University of North Carolina – Chapel Hill’s College of Arts and Sciences i Curriculum in Peace, War and Defense oraz z Triangle Institute for Security Studies. Pisują tam praktycy i naukowcy zajmujący się stosunkami międzynarodowymi oraz dyplomacją.
Publikując tekst Dale’a, redakcja „American Diplomacy” nie tylko zastrzegła, iż są to prywatne opinie autora i nie ponosi za nie odpowiedzialności. Zamieściła jednocześnie krótkie zdanie o tym, że Dale „przygląda się polityce tego, co wydaje się mało prawdopodobnym sojuszem konserwatywnych chrześcijan i stronników interesów Izraela. Zwraca uwagę na starożytne korzenie nowego ruchu”.
Rzeczywiście, mniej więcej od tego czasu, gdy ukazała się publikacja, władze izraelskie zintensyfikowały „dyplomację opartą na wierze” (faith-based diplomacy). Starały się pozyskać poparcie osób wierzących dla swojej bezprawnej polityki w Strefie Gazy. Chodzi m.in. o okupowane od 1967 r. tereny Zachodniego Brzegu. Tel Awiw zainicjował tworzenie tak zwanych kaukusów, czyli grup lobbystycznych, których obecnie naliczyć można ponad 50 w parlamentach różnych krajów na świecie. Akcja objęła polityków różnych partii bezwzględnie popierających działania tego państwa.
Następnie Izrael zajął się ruchem „chrześcijańskiego syjonizmu”, który rozwija się „w dużej mierze wśród chrześcijan pochodzenia nieżydowskiego, popierających prawo narodu żydowskiego do powrotu do Ziemi Obiecanej…”.
Jak zaznaczył Dale, „ostatnio uznane źródło poparcia dla Izraela w Stanach Zjednoczonych pomaga w tworzeniu politycznej potęgi o takiej sile, że wraz z organizacjami żydowskimi wyniosło amerykańską politykę poparcia dla Izraela niemal ponad publiczną dyskusję. Mam na myśli chrześcijańskich syjonistów, konserwatywnych chrześcijan, w dużej mierze protestantów, którzy całym sercem popierają Izrael i sprawę tego narodu”. Autor sam zadał sobie pytanie, jak to jest możliwe, że powstało tak „pozornie nieprawdopodobne partnerstwo”? Przypomniał o filozoficznych korzeniach chrześcijańskiego syjonizmu. Mają one sięgać czasów starożytnych i wiązać się z „odwieczną wiarą w epicką walkę między siłami dobra i zła oraz przeczuciem, że świat wkrótce się skończy”. Przypomniał wczesnych hebrajskich proroków, nauczanie Jezusa Chrystusa, „mieszkańców Qumran, których pisma przepowiadały straszliwą walkę dobra ze złem. Jasnowidze uważali, że świat ich czasów jest grzeszny, ale po wielkiej walce wyłoni się wiek dobroci rządzony przez boga. Uważali, że nie ma szarej strefy, która pozwalałaby na kompromis między dobrem a złem. Trwałość tych przekonań jest tak wielka, że są z nami nadal po 2000 latach i stanowią system korzeniowy przekonań dzisiejszych chrześcijańskich syjonistów”.
Autor prześledził te idee na przestrzeni wieków, mieszając nauczanie Kościoła katolickiego z późniejszymi nurtami odrodzenia, w tym z nauczaniem Girolamo Savonaroli z XV wieku z Janem z Lejdy z XVI wieku czy z ideami Sabbataja Cwi i Natana z Gazy z XVII wieku, którzy wspominali o tym, że świat żydowski wrze w oczekiwaniu na przyjście Mesjasza i ponowne pojawienie się świątyni.
Jednak, to angielscy osadnicy, purytanie, którzy przybyli do Ameryki Północnej z przekonaniem, że nawrócenie Żydów na chrześcijaństwo będzie błogosławieństwem dla całego świata, rozwijali mesjanistyczne koncepcje, głosząc rychły koniec świata i powrót Chrystusa. Niektórzy sugerowali, że miał on nastąpić 21 marca 1843 roku, a ponieważ nic takiego nie miało miejsca, zwolennicy niejakiego pastora Millera doświadczyli „wielkiego rozczarowania”.
Autor nie ma wątpliwości, że „wiodącym źródłem” chrześcijańskiego syjonizmu była Anglia i ogromne zasługi w tym zakresie ma John Nelson Darby, który „stworzył doktrynę „dyspensacjonalizmu”, w której powrót Żydów do Palestyny odgrywał główną rolę. Często podróżował do Stanów Zjednoczonych i pomógł ukształtować poglądy takich przywódców ewangelikalnych, jak Dwight Moody, James Brookes i William Blackstone”.
„Ruch syjonistyczny mógłby jednak nigdy nie odnieść sukcesu, gdyby grupa brytyjskich polityków nie podjęła sprawy powrotu Żydów do Palestyny. Lord Shaftsbury promował tę sprawę w XIX wieku. Po nim czynili to: Lord Palmerston, David Lloyd George i wreszcie Lord Balfour, który zapewnił oficjalną podstawę dla żydowskiej imigracji do ojczyzny przodków, wydając słynną Deklarację z 1917 roku. W działaniach tych mężów stanu odmiana idealizmu łatwo mieszała się z praktyczną polityką” – czytamy.
Chrześcijański syjonizm rozwijał się szybko pod koniec XIX wieku, a największe znaczenie zyskali premilleniści, którzy „postrzegają przyszłość w kategoriach apokaliptycznych, z walką dobra ze złem i powrotem Chrystusa, po którym nastąpi tysiąclecie jego panowania”. Z kolei postmilleniści „wierzą jednak, że drugie przyjście Chrystusa nastąpi dopiero po tysiącleciu. Niektórzy koncentrują się szczególnie na odbudowie świątyni i przywróceniu kapłaństwa”.
Dale komentuje następnie: „Najbardziej przekonujące punkty chrześcijańskiego syjonizmu zakładają, że Izrael ma pierwszorzędne znaczenie; że Żydzi ostatecznie nawrócą się na chrześcijaństwo i że przyszłość świata nie dopuszcza żadnych stanowisk pośrednich, które wskazują na kompromis. Nie może być żadnych półśrodków, a ci, którzy opowiadają się za kompromisem, stają po stronie wroga” – podkreślał były dyplomata w 2004 r.
I wydaje się, że właśnie to jest źródło dzisiejszego kryzysu na Bliskim Wschodzie. Władze Izraela nie chcą słyszeć o żadnym kompromisie i robią wszystko, by storpedować wszelkie dyplomatyczne /„kompromisowe” rozwiązania kryzysu na Bliskim Wschodzie.
Pierwszą prezydenturę Donalda Trumpa chwalono – nie tylko po prawej, ale i po lewej stronie sceny politycznej w USA – za doprowadzenie do zawarcia Porozumień Abrahamowych, które inicjowały proces pokojowego ułożenia stosunków Tel Awiwu z państwami islamskimi. Jednak, jak się można dziś przekonać, najbardziej zajadłe grupy chrześcijańskich syjonistów w Izraelu oraz najbardziej radykalni spośród tamtejszych rządzących nigdy nie pogodzili się z takim rozwiązaniem. Dzisiejsze elity nie chcą słyszeć o żadnym kompromisie.
Dale kontynuował analizę, przypominając, że powstanie państwa Izrael w 1948 roku dało „ogromnego [pozytywnego] kopa” chrześcijańskim syjonistom, którzy uważali to za spełnienie biblijnych proroctw. Z kolei zwycięstwo Izraela w wojnie sześciodniowej 1967 roku wydawało im się triumfem dobra nad złem; trumfem, dzięki któremu całe miasto Jerozolima znalazło się pod kontrolą Żydów. „Wielu skrajnie prawicowych konserwatystów dołączyło do chrześcijańskich syjonistów i żydowskich syjonistów, aby utworzyć potrójny sojusz polityczny o rosnącej sile, ponieważ wydarzenia zdawały się potwierdzać ważną rolę, jaką Izrael odegra w przyszłości ludzkości, jak przewidziano w Starym Testamencie” – czytamy.
Jednak – i to należy podkreślić – „chrześcijańscy syjoniści nie akceptują wypowiedzi Chrystusa i innych wczesnych przywódców chrześcijańskich, którzy krytykują praktyki Starego Testamentu. Zamiast tego projektują praktyki i proroctwa Starego Testamentu na dzisiejszy świat. W związku z tym czczą Żydów jako wybrany lud Boży z boskim prawem do wszystkich ziem obiecanych Żydom w Starym Testamencie. Terytorium Wielkiego Izraela, całe miasto Jerozolima i odbudowana świątynia stały się głównymi obiektami uwagi chrześcijańskich syjonistów. Odbudowana świątynia wymagałaby zainstalowania starożytnego kapłaństwa i wznowienia praktyk takich jak składanie ofiar ze zwierząt. Hal Lindsey, najpopularniejszy chrześcijański autor syjonistyczny naszych czasów, napisał, że spodziewa się, że Żydzi przejmą Wzgórze Świątynne i rozpoczną odbudowę świątyni bardzo szybko” – napisał Dale.
Wydaje się, że w 2004 roku właściwie przewidział on przebieg zdarzeń. Wspomniał najbardziej znanych chrześcijańskich przywódców syjonistycznych, do których należał Jerry Falwell, pastor i twórca Baptist Liberty University w Lynchburgu w stanie Wirginia, z ponad 10 tysiącami uczniów. Protestancki lider sponsoruje kanał telewizyjny Liberty Broadcasting Network i Old Time Gospel Hour z 350 stacjami. Jest założycielem Moral Majority, a ponieważ „bardzo przyciągał uwagę opinii publicznej”, to „rząd Izraela wyposażył go w odrzutowiec Lear, aby pomóc mu szerzyć jego orędownictwo na rzecz Izraela”. Falwell miał obiecać „zmobilizowanie 70 milionów Amerykanów do promowania sprawy Izraela”.
Także Pat Robertson, prezes Christian Broadcasting Network i lider Christian Coalition oraz Hal Lindsey to „prominentni liderzy chrześcijańskiego syjonizmu, którzy wykorzystują religię do celów politycznych. Drugi z wymienionych w 1970 roku opublikował bestsellerową książkę „The Late Great Planet Earth”, mówiącą o pojawieniu się antychrysta, powstaniu Izraela, powrocie Chrystusa, Armagedonie, zwycięstwie dobra nad złem, odbudowie świątyni i nadejściu ery pokoju oraz sprawiedliwości. Przewidywał, że kulminacja tych wydarzeń miała nastąpić w 1988 roku. Dale komentuje: „Na szczęście główna siła zła, Związek Sowiecki, upadł mniej więcej w tym czasie, więc walka ustała”. Ale „świat arabski zastąpił ZSRS jako główną siłę zła, a walka trwa nadal, z nowym antagonistą. Przejście z drugiego do trzeciego tysiąclecia wyznacza kolejną pomyślną datę końca naszego świata. Niektóre grupy prawdziwych wyznawców apokaliptycznej interpretacji historii wspięły się na szczyty wzgórz, by oczekiwać tego wydarzenia. (…) Chrześcijańscy syjoniści wierzą, że będziemy żyć w okresie wzrastającej przemocy w miarę postępu epickiej walki. Ludzie, którzy naprawdę wierzą i prowadzą moralne życie, mogą jednak uniknąć tej przemocy i zostać porwani do nieba. Pozostali będą cierpieć, gdy przemoc się nasili. Środki łagodzące, takie jak proponowana przez prezydenta Busha „Mapa drogowa” w celu rozwiązania konfliktu arabsko-izraelskiego, ich zdaniem jedynie zaciemni jasną sprawę dobra i zła, i może odebrać terytorium, które legalnie należy do Izraela. Przywódcy chrześcijańskich syjonistów zachęcają do osadnictwa izraelskiego na Zachodnim Brzegu wbrew długotrwałej polityce USA. Organizują Żydom z innych krajów przeprowadzkę do osiedli i pomagają finansować zakładanie nowych osiedli. (…) Podobnie, chrześcijańscy syjoniści sprzeciwiają się propozycjom uczynienia Wschodniej Jerozolimy stolicą Palestyny lub zorganizowania wspólnej czy międzynarodowej administracji miasta” – wskazywał Dale.
Autor uważał, że „kampanie chrześcijańskich syjonistów mające na celu wpłynięcie na politykę prezydencką rozpoczęły się w dużym stopniu od kampanii Ronalda Reagana w 1980 r., kiedy to przyłączyli się oni z dużym rozgłosem do wysiłków na rzecz wypromowania go (…). Nowy prezydent szybko wprowadził chrześcijańskich syjonistów, takich jak Falwell, Robertson i Hal Lindsey, do Białego Domu, w tym na przywódców kongresu i kraju. Sponsorował grupy dyskusyjne, które dały chrześcijańskim syjonistom okazję do reklamowania swoich przekonań i swojej władzy”.
Dale dodaje, że „prezydenci Bush Senior i Clinton nie mieli takich samych stosunków z chrześcijańskimi syjonistami jak ich poprzednicy, chociaż różne pro-izraelskie lobbies pomogły im utrzymać się na ścieżce ogólnie korzystnej dla Izraela”.
Co istotne, rozwój opisywanego tu nurtu przyspieszyła konferencja polityczna AIPAC (American Israel Public Affairs Committee) z 1995 roku. Tam właśnie „wykuto ważne ogniwo w rozwoju chrześcijańskiego syjonizmu”. „Do tego czasu wielu ewangelicznych chrześcijan sprzeciwiało się organizacjom żydowskim, ponieważ uważali, że Żydzi są zbyt liberalni i przyczyniają się do obniżenia standardów moralnych narodu. Stare przekonanie, że Żydzi są odpowiedzialni za śmierć Chrystusa, przetrwało również w niektórych kręgach ewangelicznych. Jednak w tym momencie żydowscy przywódcy i zwolennicy Izraela zdali sobie sprawę, że aby realizować własne, dotyczące go cele, potrzebują pomocy organizacji ewangelikalnych. W związku z tym zaprosili do wzięcia udziału w konferencji Ralpha Reeda, dyrektora wykonawczego Christian Coalition, oraz Pata Robertsona. Obie grupy stwierdziły, że mogą osiągnąć zgodność poglądów na podstawie promowania dobrobytu Izraela. Relacje między dwoma ruchami stały się od tego czasu stopniowo bliższe i współpracują one, aby zapobiec wszelkim działaniom rządowym, które uznają za sprzeczne z interesami Izraela” – zaznaczył były dyplomata.
Robertson, który wcześniej potępił żydowskie wpływy w Ameryce, w owym czasie oświadczył, że stanie po stronie Izraela i będzie sprzeciwiał się utworzeniu państwa palestyńskiego. „Gdy w maju 2002 roku prezydent Bush wezwał do wycofania izraelskich czołgów z palestyńskich miast na Zachodnim Brzegu, Biały Dom otrzymał ponad 100 tysięcy gniewnych wiadomości e-mail od chrześcijańskich środowisk sprzeciwiających się jego apelowi. Jak wspomniano wcześniej, chrześcijańscy syjoniści głośno sprzeciwiają się prezydenckiej Mapie Drogowej mającej prowadzić do pokoju na Bliskim Wschodzie, a zakładającej utworzenie państwa palestyńskiego na ziemi, która według syjonistów, syjonistów chrześcijańskich i innych, powinna na zawsze pozostać częścią Izraela. Być może ich sprzeciw stanowi jeden z powodów, dla których administracja Busha nie promowała Mapy Drogowej z większym zapałem w ostatnich miesiącach i niedawno wykazała chęć zatwierdzenia planu premiera Szarona, aby uwzględnić główne izraelskie osiedla na Zachodnim Brzegu” – czytamy.
Dale uznał także, że „chociaż ich przekonania są z pewnością błędne, chrześcijańscy syjoniści wraz z żydowskim lobby, które zyskało znaczny wpływ w kongresie USA, osiągnęli wielką siłę polityczną” w USA. Jednak tego typu ruch był znacznie słabszy w Europie Zachodniej, gdzie – przynajmniej jeszcze dwie dekady temu – nie było możliwe „przeprowadzenie poważnej, szeroko zakrojonej publicznej dyskusji na temat zalet amerykańskiej polityki dotyczącej udzielania wsparcia Izraelowi”. Autor analizy dodał, że powstała przepaść między postrzeganiem polityki zagranicznej wielu Amerykanów a postrzeganiem europejskich sojuszników, a także krajów islamskich. I ostrzegał, że „jeśli nie rozwinie się siła przeciwna, Waszyngton nie będzie w stanie konsekwentnie wspierać polityki na Bliskim Wschodzie obejmującej kompromis – jedyne rozwiązanie, które może przynieść pokój”.
Dzisiaj wraz z upowszechnieniem szeregu działań prowadzonych zwłaszcza przez środowiska protestanckie i „konserwatywne”, aby pozyskać dla sprawy Izraela jak najwięcej osób wierzących oraz konserwatywnych, „sprzedając” idee o „biblijnych proroctwach” – przeinaczonych i zafałszowanych, a co najważniejsze, niezgodnych z nauką Kościoła katolickiego, na co wskazuje Katechizm Kościoła w artykułach 675, 676 i 677 – chrześcijańscy syjoniści w gruncie rzeczy mogą tylko pogłębić niechęć do przynajmniej tej części Żydów, którzy wierzą i chcą w swym kraju żyć w spokoju z sąsiadami różnych wyznań. To właśnie takie działania mesjanistycznych protestantów, żydów czy katolików będą szkodzić religii i wiernym narażając ich na prześladowanie. Będą oni zaciągać na siebie wielką winę za podżeganie do „bezsensownej rzezi”, sprowadzającej „świat cywilizowany” do „obozu zagłady” – jak się niegdyś wyraził Benedykt XV w swojej adhortacji z 1917 r. „Do przywódców narodów walczących”. Papież ten wielokrotnie podejmował próby doprowadzenia do zaprzestania walk zwaśnionych narodów świata w czasie I wojny światowej.
Dzisiaj jesteśmy świadkami próby podzielenia nas na dwa obozy: tych, którzy będą dalej wspierać globalizm na modłę liberalną i postępową oraz tych, którzy będą wspierać globalizm pod dyktando chrześcijańskiego syjonizmu, łączącego walkę o „konserwatywne wartości” z bezwarunkowym wsparciem Izraela. Zupełnie tak, jak by nie było dla nas innej drogi: prawdy i sprawiedliwości, które każdy powinien wybierać.
Żydowska krytyka chrześcijańskiego syjonizmu
Liberalni Żydzi tacy jak Jim Sleeper, amerykański autor i dziennikarz, były wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie Yale od 1999 do 2020 roku, pisał sześć lat temu na stronie Open Democracy – organizacji założonej przez liberalnego Żyda z Węgier George’a Sorosa – że „dzisiejszy sojusz chrześcijańsko-żydowskich syjonistów zagraża amerykańskim Żydom”.
„Długotrwałe bezpieczeństwo Żydów w Stanach Zjednoczonych – podkreślił w swojej obszernej analizie zamieszczonej 20 sierpnia 2019 r. na stronie OD – opierało się na ciężko wywalczonym konsensusie, który jest teraz podważany przez nieświęty sojusz”.
Autor przypomniał w artykule pt. Today’s Christian-Jewish Zionist alliance imperils American Jewry, że w 1947 r. Federalne Biuro Śledcze domagało się, by założona w 1897 r. Syjonistyczna Organizacja Ameryki (ZOA) w celu wsparcia ustanowienia „żydowskiej ojczyzny w Palestynie”, została zarejestrowana jako zagraniczny agent. ZOA nie zastosowała się do nakazu i zmieniła statut, aby tego nie robić.
„ZOA ma swoich krytyków w amerykańskiej społeczności żydowskiej i poza nią. Ale nawet najsilniejsi z nich nie przewidzieli obecnej i coraz intensywniejszej współpracy organizacji z przywódcami 40 milionów amerykańskich ewangelikalnych chrześcijańskich syjonistów, których teologia predestynuje wszystkich Żydów, wzywając do Armagedonu w Palestynie, aby tam przyjąć Chrystusa jako swojego Mesjasza lub zginąć w czasie Porwania do nieba [oryg. rapture] w związku z Jego Drugim Przyjściem. Ta dziwna współpraca (…) odzwierciedla i zapowiada znacznie więcej niż tylko sprytną taktykę ZOA; taktykę mającą na celu zwiększenie amerykańskiego wsparcia dla Izraela. Jakiekolwiek by to nie było dla polityki rządowej i koalicyjnej premiera Izraela Benjamina Netanjahu, gambit ZOA ma złowieszcze implikacje dla poczucia przynależności i bezpieczeństwa amerykańskich Żydów w Ameryce”.
Były wykładowca Yale podaje niezwykle wiele ciekawych faktów dotyczących źródeł historycznych syjonizmu chrześcijańskiego, powiązań dawnych i obecnych prezydentów z kongregacjami wywodzącymi się od purytańskich osadników z Nowej Anglii, którzy „zreinterpretowali predestynację Żydów w ich ewangelicznej teologii, aby zostali wezwani do Ziemi Świętej na Armagedon”.
Skrytykował gwiazdy chrześcijańskiego syjonizmu od Pata Robertsona, przez Jerry Falwella po pastora Johna Hagee, który kieruje organizacją Christians United for Israel. Zaznaczył, że przygotowywanie elit do pełnienia wysokich funkcji w USA i Izraelu poprzedza kształcenie w duchu purytańskich tradycji. Nawet obecnie niezwykle krytykowany król Jordanii Abdullah był uczniem Deerfield Academy, a premier Izraela Benjamin Netanjahu uczęszczał do Cheltenham High School w Filadelfii.
Sleeper przypomina: „Bez względu na to, co purytanie myśleli o Żydach swoich czasów (i nie było to zbyt miłe), czcili starożytnych Hebrajczyków, których język umieścili na pieczęciach uczelni Brewster’s Yale oraz Dartmouth i Columbia. Stary Testament nauczył ich, aby opierali swoją żądną zbawienia wiarę na przymierzu, przyziemnych społecznościach prawa i świeckiej pracy. Nawet wieki później niektórzy potomkowie jankesów, tacy jak Miss Smith, okazywali nam, Żydom, więcej uznania niż swoim współwyznawcom, irlandzkim katolikom, takim jak klan Johna F. Kennedy’ego, którego oskarżali o korumpowanie ich protestancko-amerykańskiego Syjonu z Bostonu”.
Autor naszkicował podstawy „drażliwego wzajemnego szacunku między protestantami z Nowej Anglii a Żydami; szacunku, który ukształtował łagodny amerykański konsensus „żydowsko-chrześcijański”” i wskazał, dlaczego dziś niebezpieczny jest sojusz „apokaliptycznych chrześcijańskich syjonistów ze strategicznymi żydowskimi syjonistami”.
Opisał też zjawisko „hebraizacji kalwińskiego chrześcijaństwa” i odrodzenia „ewangelikalnej teologii chrześcijańskiej z nową pilnością pastora Hagee i innych”.
Nie ma wątpliwości, że polityka George’a W. Busha i jego neokonserwatywnych sojuszników z jednej strony, a także polityka Baracka Obamy oraz „strażników ruchu praw obywatelskich” z drugiej strony, były „osadzone na hebrajskim i purytańskim podłożu, które pielęgnowało charakterystyczny, amerykański obywatelsko-republikański styl życia”.
„Amerykańscy historycy, tacy jak Perry Miller, John Schaar, Edmund Morgan, Sacvan Bercovitch, John Demos, Daniel Rodgers i Eric Nelson pokazali, jak amerykańscy purytanie walczyli o ugruntowanie swojego chrześcijaństwa w hebrajskiej dyscyplinie wspólnotowej jako tarczy przed tym, co uważali za bałwochwalcze zepsucie Rzymu i Kościoła Anglii. William Bradford, pierwszy gubernator kolonii Plymouth (a zarazem przodek mojej koleżanki z Longmeadow, Barbary Hubbard) oraz Cotton Mather, mędrzec kolonii Massachusetts Bay i elegista jej purytanizmu, uczyli się hebrajskiego, chcąc „oczyścić” swoje chrześcijaństwo z jego rzymskich, łacińskich naleciałości. W 1778 roku prezydent Yale, Ezra Stiles, faktycznie napisał swoje przemówienie inauguracyjne po hebrajsku. Nawet w 1787 roku, długo po tym, jak purytanizm stracił żelazny uścisk w kraju, John Adams, potomek purytanów, główny architekt i przyszły prezydent republiki napisał: „Będę nalegał, by Hebrajczycy zrobili więcej dla cywilizowania ludzi niż jakikolwiek inny naród”. Rozwinął to dość obszernie, twierdząc, że nalegałby na tę historyczną prawdę, nawet gdyby był ateistą”” – czytamy u Sleepera, który opisuje, w jaki sposób purytanom udało się „zrównoważyć chrześcijańskie duchowe samouwielbienie z hebrajskim zobowiązaniem społecznym oraz osobistą wolnością sumienia i działania we współpracy z władzą publiczną”.
Jest to pewien rodzaj „równowagi” – która, jak przyznaje autor, „czasami pobudzała represje, inkwizycje i sekciarską nienawiść” – ale pozwalała trwać republice we względnym spokoju. Wiara z jednej strony pozwalała „przeciwstawić się ogromnym skupiskom władzy”, jednak „gdy wiara przekracza granice, republiki słabną, ale jeśli znika całkowicie, są stracone”.
„Po raz pierwszy dowiedziałem się, że można pielęgnować te stare tradycje, nawet nie wierząc w nie, w 1988 roku, kiedy to zostałem przez przypadek pierwszym redaktorem gazety, który opublikował odkrycie uczonego Shaloma Goldmana, że pradziadek George’a W. Busha (…), pastor George Bush był pierwszym nauczycielem hebrajskiego na Uniwersytecie Nowojorskim. Pastor Bush napisał pierwszą amerykańską książkę o islamie, „Życie Mahometa”, nazywając proroka oszustem, ale co ważniejsze dla naszego celu, w 1844 roku napisał „Dolinę wizji, czyli odrodzone suche kości”, interpretując starotestamentową księgę Ezechiela, aby przepowiedzieć powrót Żydów do Palestyny w szybko nadchodzącym czasie. Nie wiem, czy George W. Bush czytał egzegezę swojego przodka lub zna Księgę Ezechiela, ale Barack Obama z pewnością zna. W swoim przemówieniu na temat rasy w Filadelfii podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r. przypomniał, że w jego własnym kościele Trinity Church w Chicago (czarnej gałęzi Kościoła Kongregacjonalnego, pierwotnego kościoła purytanów Nowej Anglii) „pole Ezechiela z suchymi kośćmi” było jedną z „historii – przetrwania, wolności i nadziei”, która „stała się naszą historią, moją historią; krew, która została przelana, była naszą krwią, łzy naszymi łzami”. Podobnie jak wielu innych przed nim, Obama wydawał się wierzyć, że republika musi nadal wplatać w swój liberalny gobelin mocne, stare nici wiary Abrahama (…)”.
Sleeper uważa, że obecny sojusz Syjonistycznej Organizacji Ameryki z ewangelikalnymi chrześcijanami zagraża amerykańskiemu obywatelsko-republikańskiemu rozumieniu Księgi Ezechiela, ponieważ sytuuje los amerykańskich Żydów całkowicie w Palestynie. A ponadto zagraża mitowi – co prawda „pękającemu pod ciężarem swoich sprzeczności w XVIII wieku” – a który „zainspirował pokolenia Amerykanów do zintegrowania osobistego zbawienia z postępem społecznym”.
Autor naszkicował, czego amerykańscy chrześcijanie i Żydzi nauczyli się od siebie nawzajem, a o czym obecnie zapominają. Istotne przy tym jest podkreślenie, iż „konstytutywnym aktem judaizmu było bezprecedensowo surowe oddzielenie ducha od natury, które przekształciło ludzką samoświadomość” i „wywołało niespokojne tęsknoty za poznaniem i wypełnieniem woli Bożej na ziemi”. „Podczas gdy hellenizm, który znamy ze starożytnych tekstów greckich, zjednoczył miłość i naturę w ponadczasowych cyklach i objął świat takim, jaki jest, judaizm zmusza wyobraźnię do (…) skierowania jej ku działaniu w celu osiągnięcia celów, które na Ziemi jeszcze nie zostały osiągnięte. Znajduje piękno w działaniu, dążąc do osiągnięcia sprawiedliwości w czasie. Jak ujął to zmarły Yirmiyahu Yovel, izraelski filozof, biograf Spinozy, współpracownik Tikkun i były oficer wywiadu armii izraelskiej w „Dark Riddle: Hegel, Nietzsche, and the Jews”, ludzcy poddani zaczęli utożsamiać swoje własne cele z transformacją świata, który nie był całkowicie obojętny na ich wysiłki, ale tylko wtedy, gdy działali poprzez przymierze z często ukrytym Bogiem (…)” – czytamy.
„Religia hebrajska wykorzystała nacjonalizm ludu wybranego” , a „naród żydowski jest narodem czasu, w sensie, którego nie można powiedzieć o żadnym innym narodzie” – pouczał autor. Hebraizm odrzuca „skłonność hellenizmu do poznawania świata, a nie do jego zmieniania”. „Judaizm domaga się tikkun olam, naprawy tego świata”. „Większość amerykańskich Żydów przyjęła świeckie przymierze obywatelskie, które splata osobistą odnowę z publicznym postępem. Chociaż mniejszość amerykańskich Żydów – wśród nich neokonserwatyści – nosiła żydowskie historyczne blizny jako świeże rany, które pchały ich do bezpodstawnie bombastycznego nacjonalizmu i militaryzmu, większość była strażnikami obywatelskiej i republikańskiej równowagi między publicznym obowiązkiem a wewnętrzną integralnością”. Uznając to, amerykański teolog luterański z połowy XX wieku Reinhold Niebuhr rozwijał tę koncepcję.
Jednak Sleeper przestrzegł, że „amerykańscy potomkowie nieugiętych starożytnych Hebrajczyków i nieustraszonych purytanów z XVII wieku mogą potrzebować trochę czasu, aby dowiedzieć się, że społeczeństwo, które pochłonięte jest prowadzeniem wojen za granicą lub na własnych ulicach, osłabia się w sposób, który potencjalni wojownicy mają tendencję ignorować. Reżimy i populacje uzbrojone po zęby dość często przegrywają wojny, w których walczą, a przegrywając je, kończą na szukaniu kozłów ofiarnych, nawet w grupach, które zdecydowanie i w dobrej wierze starały się do nich dołączyć”.
Skrytykował „dzisiejszych rozpalonych chrześcijańskich i żydowskich kolaborantów syjonistycznych”, którzy dążą do realizacji „proroczych wizji”. Jego zdaniem, niesie to ze sobą ogromne niebezpieczeństwo, „biorąc pod uwagę, że proroczy scenariusz może się zmienić (szczególnie jeśli Żydzi nie odgrywają przypisanych im przez chrześcijan ról)”.
Autor wspomniał o tym, jak felietonista „New York Times’a” Bret Stephens (absolwent London School of Economics, a także University of Chicago), który był redaktorem naczelnym neokonserwatywnego „Jerusalem Post” w 2003 r. scharakteryzował chrześcijańskich syjonistów jako „ogromne źródło wsparcia”, które Żydom „głupio byłoby odrzucić, zwłaszcza gdy nie mają tylu przyjaciół i sojuszników”.
Napisał też dalej:„Jeszcze w 2015 r., jako felietonista The Wall Street Journal, Stephens przyjął zlecenie od Christians United for Israel pastora Hagee, aby przeprowadzić wywiady z amerykańskimi kandydatami na prezydenta w wyborach 2016 roku”. Stephens był tak „poprawny politycznie” i wykazywał się tak dużym zapałem cenzorskim, broniąc syjonizmu, że „nawet Jeffrey Goldberg, sam zagorzały syjonista (a teraz redaktor magazynu The Atlantic) skrytykował go za oskarżenie, iż element zapachowy, który pojawił się w uwadze senatora Chucka Hagela skierowanej do byłego amerykańskiego negocjatora ds. Bliskiego Wschodu Aarona Davida Millera, a dotyczący tego, że lobby żydowskie zastrasza wiele osób na Kapitolu sugeruje, iż Hagel ma problem żydowski. Ta insynuacja została całkowicie zdyskredytowana przez Żydów i chrześcijan, którzy ściśle współpracowali z Hagelem. Stephens poparł przeniesienie przez Trumpa amerykańskiej ambasady do Jerozolimy i wycofanie się z porozumień nuklearnych – z Kioto oraz z Iranem. Ale Trump go zmartwił, kiedy Organizacja Syjonistyczna Ameryki zaprosiła doradcę i alt-prawicowego zapalczywca Steve’a Bannona na swoją konferencję w 2017 roku i zgotowała mu owację na stojąco, Stephens najwyraźniej w końcu zrozumiał, że fantazyjne tańce z brzydkimi, oportunistycznymi układami muszą się skończyć” – komentował Sleeper.
„Kiedy prawicowa grupa żydowska, taka jak ZOA, decyduje się zignorować dobrze udokumentowane powiązania Bannona z antysemickimi białymi nacjonalistami, stawia się na równi moralnej z JVP, czyli skrajnie lewicowym Jewish Voice for Peace, której radę doradczą tworzą Tony Kushner, Noam Chomsky, Naomi Klein i Wallace Shawn” – czytamy.
Agnieszka Stelmach
Magdalena Melke https://energetyka24.com/klimat/wiadomosci/polska-ma-najwyzsze-ceny-gazu-na-swiecie

Zgodnie z danymi raportu International Gas Union (IGU), Polska ma najwyższe ceny gazu ziemnego na świecie – średnie ceny hurtowe surowca w 2024 r. wynosiły u nas ponad 15 USD/MMBTU. [1 MMBtu = 1055 MJ ≈ 293 kWh]
Za nami plasują się kolejno: Czechy, Austria i Niemcy.
Gaz ziemny w Polsce był ponad trzy razy droższy w porównaniu do globalnej średniej i niemal siedem razy droższy niż w USA.
Zgodnie z raportem IGU, w 2024 r. hurtowe ceny gazu ziemnego w Europie były najwyższe na świecie, podobnie jak średnie ceny na rynku spot wynoszące 11,52 USD/MMBTU. Z kolei najniższe ceny można było zaobserwować w krajach byłego Związku Radzieckiego.
Najwyższe ceny hurtowe w 2024 r., podobnie jak w trzech poprzednich latach, odnotowano w Europie, a nie na głównych rynkach importujących LNG w regionie Azji i Pacyfiku, chociaż w 2024 r. ceny ponownie się zmniejszyły. Pięć najwyższych cen odnotowano w Europie [Polska, Czechy, Austria, Niemcy i Słowacja – przyp. red. Energetyka24], ale spadły one znacznie poniżej 20 USD za MMBtu.
International Gas Union, „Wholesale Gas Price Survey 2025 Edition”>

Tak wysokie ceny w Europie wynikają m.in. z nadal odczuwalnych skutków zrezygnowania z dostaw taniego, rosyjskiego gazu, od którego wysoce były uzależnione m.in. Niemcy i Austria. Jeszcze w lutym ubiegłego roku austriacka ministra energetyki Leonore Gewessler wskazywała, że ze względu na powiązania kontraktowe Wiedeń stał się zależny od Moskwy w 98 proc. w zakresie dostaw niebieskiego paliwa. Z kolei w kontekście Niemiec, obserwujemy skutki wieloletniej polityki zacieśniającej współpracę energetyczną między Berlinem a Moskwą, m.in. poprzez gazociągi Nord Stream 1 i 2.
W przypadku Polski i Czech, wpływ na ceny również miała przede wszystkim wojna na Ukrainie oraz odcięcie się od dostaw ze wschodu. Praga mierzy się z wysokimi opłatami tranzytowymi nakładanymi przez Niemcy, dodatkowo czeski przemysł jest dużym konsumentem surowca.
Z kolei ceny polskiego gazu są ściśle powiązane z trendami na europejskich rynkach – głównie mowa tu o rynku holenderskim i niemieckim. Dodatkowo sytuację Polski pogarsza całkowite odcięcie od dostaw surowca z Rosji, a malejące zapasy nie wystarczyły na rosnący popyt, który pojawił się po pandemii Covid-19
Jak zaznaczono w dokumencie, najniższe ceny hurtowe występują na rynkach silnie regulowanych, ale także na bogatym w zasoby rynku USA. „Ceny powyżej 10 USD za MMBTU występują zazwyczaj w Europie oraz na rynkach zależnych od LNG, takich jak Japonia, Korea i Chińskie Tajpej, a także Brazylia” – dodano.
Warto pamiętać, że niemal 82 proc. cen gazu w Europie jest ustalana obecnie w oparciu o konkurencję rynkową między dostawcami gazu (tzw. gas-on-gas, GOG), na podstawie podaży i popytu na rynku gazu i giełdach. Jak zaznaczono w raporcie, prawie cała produkcja krajowa, 80 proc. importu rurociągowego i 78 proc. importu LNG jest wyceniane według GOG.
W lutym 2023 r. na TTF cena gazu osiągnęła minimum na poziomie poniżej 30 euro/MWh, jednak w lutym bieżącego roku zbliżała się do 55 euro/MWh. Wynikało to m.in. z malejących zapasów w magazynach.
Jak wskazuje Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG), polski sektor przemysłowy wykorzystujący gaz ziemny, od dwóch lat boryka się z wysokimi cenami tego surowca na rynku.
„Dane nie pozostawiają złudzeń – dla największych krajowych odbiorców niebieskiego paliwa, czyli firm zużywających powyżej 4 000 000 GJ (105 mln m3) gazu ziemnego rocznie, jego koszty są zdecydowanie wyższe niż m.in. w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Holandii czy Włoszech” – podaje FOEEiG.
Niestety, wysokie ceny surowca zagrażają konkurencyjności polskiego przemysłu, który pozostaje silnie energochłonny.Sektor ten wytwarza ponad 20 proc. krajowego PKB.
Pod koniec czerwca Komisja do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych zajęła się projektem proponującym wprowadzenie dodatkowej opłaty, która obciąży odbiorców przemysłowych – tzw. opłatą gazową. W efekcie jej wprowadzenia, jak podaje FOEEiG najwięksi konsumenci gazu ziemnego (duże zakłady przemysłowe) zapłacą najwięcej, a dodatkowe koszty za przykładową wysokość opłaty na poziomie 10 zł/MWh mogą wynieść rocznie nawet ponad 11 mln zł.
Chirurg, który miał ujawnić dokumenty o operacji Brygidy Makaron, wypadł z okna….
— Potężny Seb Ross 🇵🇱🇬🇧 (@SebRoss4) July 4, 2025
I nie żyje. 😳 https://t.co/sADsc5wme4
mnie to się nasuwa taki mem na podsumowanie tej informacji [KZ]:

Jak ktoś nie zna mema – film Poranek Kojota, łysy gangster dziwi się co za „przypadek” dopadł żonę szefa . Szef na to – „a kto powiedział że to był przypadek?”
4.07.2025 Autor:Tomasz Sommer https://nczas.info/2025/07/04/nasz-wywiad-grzegorz-braun-usmiechnieta-szuria/

Redaktor naczelny z Panem Posłem Grzegorzem Braunem poruszył platformerskie wątki spiskowe, jak i kryminalne. W jaki sposób mafie, służby i loże działają z pomocą biurokracji w praktyce? Wyjaśniamy, a na końcu zapraszamy do Jedwabnego.
Tomasz Sommer: Naszym dzisiejszym gościem jest Grzegorz Braun, Poseł do Parlamentu Unijnego i w samym sercu tegoż parlamentu obecnie przebywa. Dzień dobry!
Grzegorz Braun: Dzień dobry, szczęść Boże. Pozdrawiam z centrum brukselskiej gwiazdy śmierci. Dziś w Brukseli poranne korki, odkorkowujące spiętrzenie, do którego doszło wczoraj na skutek strajku.
Dzisiaj porozmawiamy o bieżących rzeczach, które się dzieją w Polsce i są zaskakujące. Okazuje się, że taka jest Tuska i Giertycha odpowiedź na kult smoleński. Szerzona jest wizja wszechogarniającego spisku, w którym brało udział 14 tys. osób, jak niektórzy podają, inni mówią o 17 546 osobach.
A skąd te liczby? Czy to są liczby członków komisji, mężów zaufania?
To jest jakaś bardziej skomplikowana numerologia, bo skoro w jednej z 17 546 komisji przerzuciłoby się 143 głosy, to jakby to wszystko zsumować i wyciągnąć pierwiastek to wyszłoby, że wygrał Trzaskowski.
Nie chcę być gorszy i wobec tego też domagam się ponownego przeliczenia głosów, ale tych z pierwszej tury. Bardzo proszę przeliczyć głosy z pierwszej tury, bo dochodzą do mnie sygnały od moich wyborców, którzy twierdzą, że mój wynik z pierwszej tury jest stanowczo zaniżony, więc proszę liczyć. Wzywam Mecenasa Giertycha, premiera Tuska i wszystkich, którym dobro Ojczyzny leży na sercu. Proszę policzyć, ile głosów moich wyborców zostało sfałszowanych, przerzuconych, nieuwzględnionych. Domagam się.
Ta przenośnia z kultem smoleńskim jest bardzo słowna, ponieważ mamy naukowca doktora Kątka, który wychynął z niebytu i dowodzi, że w tych 14 tys. komisji kryje się jakiś grubszy spisek i te osoby w zmowie i porozumieniu doprowadziły do zachwiania demokracją.
Ja bym jednak chciał przypomnieć, że w pierwszych godzinach i dobach po zakończeniu głosowania, po ogłoszeniu wstępnych wyników, potem exit poll i wyników już wstępnych, i ostatecznych przez PKW, ci, którzy teraz nakręcają atmosferę spisku i przekrętu, publicznie uznali wynik wyborów. Więc i tak źle, i tak niedobrze. Premier Tusk swoim ekspresowym, telegraficznym, skrótowym wystąpieniem raczej nie pozostawiał wówczas wątpliwości co do tego, że wyników PKW nie kwestionuje, a było to zaraz po wyborach. Więc byłaby to zła wiadomość dla wszystkich, którzy pokładają jakieś poważniejsze nadzieje w rozeznaniu Donalda Tuska, że najwyraźniej źle rozeznał. Jeżeli coś źle rozeznał w tak istotnej sprawie, to co z innymi sprawami?
Gdzie były służby, jak taki spisek się zawiązał?
Otóż to.
Wczoraj w rozmowie z samą resortową „Stokrotką” mecenas Giertych, stwierdził, że bardzo dużo podejrzanych osób było od Pana Olszańskiego, który został zapuszkowany 3 tygodnie wcześniej z zupełnie innego powodu. Ale to może z tego powodu został zapuszkowany?
Muszę powiedzieć, że to jest chyba ta z teorii spiskowych, która najbardziej mi się podoba. Uważam, że jest w niej najwięcej śmiałości. Jako reżyser, niespełniony fabularzysta, doceniam rys awanturniczy tej historii. Bo gdyby się jeszcze udałoby przylepić zarzut prowadzenia zamachu na demokrację w grupie zorganizowanych elektoro-terrorystów więźniom sumienia Olszańskiemu i Osadowskiemu, którzy siedzą za słowa, to naprawdę czapki z głów. Brawo, mecenas Giertych.
To był szok, większy niż myśleliśmy, a wszystko poszło w drugą stronę. Teraz się okazuje, że Twój kolega Szczerba z Europarlamentu już się wybierał na Prezydenta Warszawy.
Ała. Auć.
Pierwszego dnia pojawiły się plakaty z zadowolonym Szczerbą, że on jest kandydatem europejskim dla Warszawy.
Ale serio?
Serio.
Ale to jest jakoś udokumentowane?
Ja to widziałem na własne oczy.
Coś podobnego!
Bo musiał kupić słupy już. A tu trup, baronowo.
Jaka piękna katastrofa.
I kto za to zapłaci? Podatnik.
Wiadomo, że podatnik zapłaci. Tak, Szanowni Państwo, rzeczywiście miejmy świadomość, jakie napięcia psychiczne, trudne do uniesienia się musiały pojawić. Na pewno nie będę tutaj występował z jakimiś specjalnymi wyrazami współczucia, ale warto zauważyć, że niektórzy, jak widać, wiele postawili na niewłaściwy kolor, na niewłaściwy żeton tej ruletki.
Ja mam déjà vu. Wrócił seryjny samobójca, i to bardzo, można powiedzieć, widowiskowo.
Ale czy już znaleziono tego pana?
Tak, utopił się w Wiśle.
No, nie mów, ale serio?
Jak najbardziej serio.
Ja liczyłem, że on się objawi może nie w Wiśle, ale może gdzieś nad Dunajem, może w Budapeszcie i życzyłem mu najlepszego zdrowia, a tutaj…
Niestety już za późno.
No widzisz… to poważna sprawa. Może nie wszyscy słuchacze pamiętają, bo powoli okrywa to mgła niepamięci. To była jedna z agend rządowych, służących jako przepompownia niebanalnych pieniędzy na różne projekty.
Niebanalnych, tj. ok. 50 miliardów rocznie.
To nie może mało kosztować. Więc pamiętajmy, że jeszcze polityczny nieboszczyk, premier Gowin jako minister nauki i wicepremier za te badania i rozwój w jakimś stopniu odpowiadał. Potem były te różne jego dziwne sytuacje z panem Bielanem i jego kolegami.
A pana posła Bielana nikt o te sprawy nie pyta. Złożył w swoim czasie obszerne zeznanie w tej sprawie pan minister Żalek. I niektórzy mieli żal do niego, o to, że złożył tak obszerne zeznania. Zdaje się, że jego kariera polityczna doznała w związku z tym czasowego przynajmniej wstrzymania. Ale być może, szczerze dystansując się od jakichś nieprawidłowości czy nieprawości, zapewnił sobie spokój sumienia i święty spokój, którego nie zapewnił sobie w porę ten nieszczęśnik, którego, jak widzisz wyłowiono z Wisły.
A daleko tą Wisłą popłynął?
Dokładnie szczegółów nie znam, bo wczoraj pojawiła się informacja, że znaleziono jego samochód na brzegu, co już sugerowało rozwiązanie tej zagadki kryminalnej. Ogłoszono, że zagadka się rozwiązała w sposób oczywisty. Szczegółów nie znam, bo jak wiesz, policja zajmuje się obecnie nieujawnianiem żadnych szczegółów na żaden temat.
Szanowni Państwo, my tutaj tak popadamy w sarkazm, mówiąc nawet i o tak smutnych sprawach, ale warto, żebyśmy sobie uświadomili, że Państwo Polskie ma także i takie oblicze, i taki wymiar. Ten wymiar to jest wojna gangów, to są liczne delikty kodeksowe, oczywiście cały nasz ustrój, cały nasz system podatkowy, biurokratyczny ma charakter wymuszenia rozbójniczego przez zorganizowaną grupę przestępczą, wymuszenia prowadzonego na narodzie polskim. Ale są też wojny gangów, które między sobą zwalczają się w walce o dostęp do przysłowiowego encybiru. Sam minister Gowin zwodował kilka takich jednostek. Jest NAWA – Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej, jest to Narodowe Centrum Badań i Rozwoju i kilka różnych innych. Na każde ministerstwo jest co najmniej kilka otworzonych takich paśników dla obrotnych ludzi pomp ssąco-tłoczących, które zapewniają kierunek i, jak to ujmuje pięknie i ujmująco pan redaktor Michalkiewicz, niejedna stara rodzina została założona w oparciu o takie zasoby z takich źródeł.
Ale są rzeczy mniej śmieszne, bo chodzi oczywiście o tragedię człowieka. Ten pan zajmował się nadzielaniem kasy, czyli skupił na swoich piersiach odpowiedzialność, której nie udźwignął, albo ktoś mu pomógł jej nie udźwignąć. Ja optuję przy drugiej tezie, chociaż nie mam oczywiście na nią żadnych dowodów w sensie procesowym. Wstrząsająca jest historia, jak działa to państwo w zderzeniu z tzw. „słabym obywatelem”. Otóż jakaś pani dostała grzywnę 3 tys. złotych zaocznie, nawet nie wiedząc, że ją dostała, do końca nie wiadomo, za co, a ona cały czas siedzi w areszcie. Za te 3 tys. złotych, pewnego dnia zapukali do niej funkcjonariusze i ją zgarnęli, żeby odsiedziała, bo ich nie spłaciła. Nie ma z nią kontaktu. Policjantki, które tam przybyły, przeszkolone zapewne pod kątem Lex Kamilek, porwały dwójkę dzieci i oddały je do rodzin zastępczych. Nikt nie chce teraz powiedzieć, co to za rodziny i najmłodsze dziecko umarło. Musiało błyskawicznie umrzeć, a policja, jak wiemy zajmuje się nieudzielaniem informacji. Wtedy policjantki się zorientowały, że nie wystąpiły jeszcze do sądu o zgodę, żeby te dzieci wyjąć.
Dobrze, że wspomniałeś Lex Kamilek, dlatego że ten horror, ta tragedia osobista niejednej osoby – bo tu chodzi o całą rodzinę – ma szersze tło. Tym szerszym tłem jest systemowe gwałcenie praw rodzicielskich i niszczenie rodziny pod rozmaitymi, zawsze z pozoru mocnymi pretekstami. Lex Kamilek był jednym z takich projektów ustawowych, który stał się prawem, który rozluźnia prawa, podejście do praw rodzicielskich, kwestionując je. Ja bym niejako symetrycznie też wskazywał przykład tego prawa, które pod pretekstem opieki nad ofiarami przemocy pozwala wyrzucić z mieszkania, domu nawet i jego gospodarza, właściciela, jeżeli zostaje nominowany na przemocowego męża. Niczego nie trzeba udowadniać, policjant ma nie tylko prawo, ale nawet ma obowiązek po prostu wziąć, wyprowadzić, usunąć na podstawie wskazania palcem, na podstawie nominacji przez osobę wcześniej bliską. To jest szerszy system, w tej chwili już ustawowych rozwiązań, które rozmywają się, jak widzimy w praktyce, nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale w skutkach rozmywają się z prawem, sprawiedliwością, a jeszcze bym rozszerzył to tło. Jeśli państwo post-prlowskie PiS-PO nadało władzę MOPS-om do tego, żeby dokonywać oceny i na podstawie tej oceny dokonywać rozdzielenia rodzin, to znaczy że w ogóle zeszliśmy już z gruntu cywilizowanego państwa, którego charakter cywilizowany tym się wyraża, że sprawy tak ostateczne, jak zdrowie, życie, śmierć, prawa konstytucyjne i w tym posiadłość rodziny, nie mogą być uchylane inaczej niż przez sąd. To jest ten mały figiel w naszej cywilizacji, że jest do różnych rzeczy potrzebny sąd. I urzędnikom, i żoliborskim inteligentom, którzy chcą wyłącznie dobra Polski i ludzkości wydaje się, że to zbyteczna mitręga, żeby zanosić do sądu te wszystkie sprawy, więc skróćmy to. Niech decyduje urzędnik, niech decyduje policjant. Jeżeli tak, to otwiera się piekło i w tym piekle ginie dziecko i skrzywdzeni zostają najbliżsi tego dziecka.
Przypomnijmy, jak dalej zachowali się nasi dzielni policjanci ze służbą aresztancką. Matka Oskara nie została przywieziona na pożegnanie w kaplicy, nie mogła zobaczyć dziecka, dowieźli ją dopiero, gdy trumna była zamknięta w słynnych kajdankach zespolonych i stroju więziennym na cmentarz, gdzie mogła sobie postać chwilę, po czym ją odwieziono z powrotem.
To są sprawy, które powinny oczywiście skutkować natychmiastowymi dymisjami i to nie nieszczęśnik policjantek pierwszego kontaktu, ale służba policyjna jest najwyraźniej dowodzona przez ludzi, którzy uznają takie sytuacje za dopuszczalne. A dlaczego tak jest? Dlatego, że ustawodawca, czyli większość demokratyczna i z jednej, i z drugiej strony zezwala na to. Lex Kamilek przechodziło przy aplauzie, a każdy, kto się temu sprzeciwiał, był nominowany na oprawcę nieletnich.
A prawo to napisał z jednej strony zbrodniarz demokracji, a z drugiej strony uciekinier polityczny, minister Romanowski.
Zespół propagatorów idei silnego państwa i jednocześnie dobroludzizmu pod dyrekcją ministra Ziobry. Ci ludzie mają taki problem, że chociaż niektórzy z nich osobniczo robią wrażenie normalnych z sympatycznymi rysami ludzi, po prostu obce są im kategorie cywilizacyjne. To są ludzie, którzy uważają, że wolno, a nawet należy wyjmować spod jurysdykcji sądów i powierzać woluntarystycznej, bujnej twórczości, decyzyjności urzędnika, policjanta, decyzje dotyczące zdrowia, życia i majętności ludzkiej. I to jest ta różnica, to jest przepaść. Tu się kończy cywilizacja i zaczyna biurokratyczne barbarzyństwo.
Ostatnia rzecz. Wybieramy się w rocznicę do Jedwabnego.
Ważna sprawa – do zobaczenia! Będzie tam Pan Redaktor Sommer i ja także postaram się zdążyć do Jedwabnego – jeśli nie będzie żadnych strajków lotniczych w Brukseli czy Strasburgu – żeby domagać się prawdy o Jedwabnem, czego nie będzie, jeśli nie zostanie tam wznowiona ekshumacja.
Agnieszka Piwar 2025-07-03 https://piwar.info/wielbiciel-izraela-szefem-bbn-czy-polska-podzieli-los-palestyny/

Historyk Sławomir Cenckiewicz został mianowany szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego – ogłosił prezydent elekt Karol Nawrocki. Co to oznacza? Pokrótce naszkicuję nadciągającą katastrofę, choć wiem, że to wołanie na puszczy. Koncesjonowani „patrioci” znad Wisły wciąż świętują, że „tęczowy Rafał” przegrał wybory – w ten sposób skutecznie odwrócono uwagę Polaków od spraw kluczowych.
Nie ukrywam – nie biorę udziału w wyborach demokratycznych, bo uważam ten narzucony nam system za narzędzie szatana. W Polsce sprowadza się to do fałszywego wyboru pomiędzy dwoma głównymi obozami, które pozornie się zwalczają, lecz w rzeczywistości służą temu samemu złu. Rządzą w myśl zasady: „dziel i rządź”.
Kiedy w mediach społecznościowych wyraziłam swoją pogardę wobec „demokracji” i lekceważący stosunek do wyborów, spadła na mnie fala komentarzy. Narzucano mi, że muszę wybrać „mniejsze zło” (Nawrockiego), bo jeśli wygra „ten drugi” (Trzaskowski), to Polskę zaleją imigranci i tęczowa zaraza. Ślepcy nie zauważyli nawet, że przecież to właśnie za rządów PiS-u te zmiany już się dokonały.
Podobnie było, gdy rok temu skrytykowałam Donalda Trumpa. Oskarżono mnie wtedy: „To wolisz Kamalę Harris?”. Moja odpowiedź na te brednie jest prosta: uczestnictwo w demokracji jest jak korzystanie z burdelu – wchodząc tam, łatwo złapać choroby weneryczne.
Bojkotując wybory, nie musisz wybierać między kiłą a rzeżączką. Jeśli więc krytykuję jednego, wcale nie oznacza to, że automatycznie popieram opcję numer dwa. Wybieram zdrowie – czyli odrzucam obie zarazy.
Zamiast zburzyć ten dom publiczny degradujący społeczeństwo, Polacy dali się wciągnąć w tę grę. Efekt? W drugiej turze wyborów prezydenckich wybierano między włodarzem stolicy, który przymilał się Izraelowi słowami: „W Polsce nie ma miejsca na antysemityzm…”, a szefem IPN-u, który przebił go skandalicznym stwierdzeniem: „polscy mordercy Żydów w Jedwabnem…”.
Wybory wygrał ten drugi. Jego postawa ws. Jedwabnego daje do myślenia, dlatego warto pochylić się nad etymologią nazwiska Nawrocki – od Nowo nawrócony lub Przechrzczony. Czy przodkowie nowego prezydenta mogli wywodzić się z żydowskiej sekty frankistów? To nie zarzut – za przodków nie powinno się przecież odpowiadać (jedynie sugeruję zachowanie czujności).
Podobnie Sławomir Cenckiewicz nie jest winny temu, że jego dziadek był wysoko postawionym komunistycznym aparatczykiem. Rodziny się nie wybiera – odpowiadamy za siebie, za swoje czyny i słowa. A jakież to słowa sformułował Cenckiewicz, za które przyzwoity człowiek nie poda mu ręki?
Nie zamierzam streszczać całej jego populistycznej kariery, wykreowanej przez system. Ku przestrodze – choć obawiam się, że jest już za późno – przytoczę jedno tylko zdanie, które nowy szef BBN opublikował 1 października 2024 roku na portalu X: „Izraelu, broń się skutecznie i obroń się!”.
Komentarz odnosił się do nagrania pokazującego izraelską obronę przeciwlotniczą, usiłującą przechwycić irańskie rakiety. Sęk w tym, że Iran jedynie odpowiedział na wcześniejszy atak Izraela – a więc to Iran się bronił, nie odwrotnie.
O tym, jak brutalnym agresorem jest Izrael, najlepiej wiedzą Palestyńczycy. Od ponad 77 lat żydowscy osadnicy okupują ich ziemię. Miliony Palestyńczyków zostały wypędzone z własnych domów, które przejęli syjoniści. Wielu zostało zmuszonych do emigracji.
W czasie tej okupacji ponad milion Palestyńczyków trafiło do izraelskich więzień – często bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. W tych więzieniach – również kobiety i dzieci – poddawani są nieludzkim torturom.
Od października 2023 roku trwa izraelska inwazja na Strefę Gazy, podczas której dochodzi do zbrodni ludobójstwa. Zamordowano już ponad 50 tysięcy Palestyńczyków, choć rzeczywista liczba ofiar zapewne jest wyższa. Blisko 130 tysięcy osób zostało rannych. Prawie cała infrastruktura Gazy została zniszczona – w tym szpitale, szkoły i kościoły.
Dla jasności: Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) to instytucja działająca przy Prezydencie RP, odpowiedzialna za doradztwo i wsparcie w zakresie bezpieczeństwa i obronności państwa. Opracowuje analizy, raporty i rekomendacje dotyczące zagrożeń, polityki militarnej oraz sytuacji strategicznej. Choć nie dowodzi wojskiem, pełni kluczową rolę doradczą – wspiera Prezydenta jako zwierzchnika Sił Zbrojnych.
Reasumując: doradca Prezydenta RP ds. bezpieczeństwa kibicuje największemu agresorowi współczesnego świata. Czy rozumiecie już, co to oznacza dla Polski i Polaków? Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że obywatele Izraela ustawili się w rekordowych kolejkach po… polskie paszporty.
Agnieszka Piwar
Marucha w dniu 2025-07-03 marucha/ciche-mocarstwo-nuklearne
Sednem niedawnej wojny na Bliskim Wschodzie były sprawy energii. Tej najpotężniejszej, ale też i najbardziej zabójczej. Energii atomu. Nie ma chyba bardziej zafałszowanego w skali globalnej tematu, niż nuklearny układ na Bliskim Wschodzie.

Przez Bliski Wschód przetoczyła się kolejna wojna. Na szczęście krótka, 12-dniowa. Jednak jej powody i uwarunkowania są zakłamywane na globalną skalę.
Wmawia się nam ciągle, że Iran jest zagrożeniem, że już za chwilę będzie miał broń jądrową, że może nią zaatakować Izrael i świat cały. I tak od ponad 30 lat. Przecież nawet amerykańskie wyrzutnie rakiet w Polsce i Rumunii, skierowane przeciwko Rosji, miały być – tak to oficjalnie uzasadniano – osłoną przez irańskimi pociskami balistycznymi z głowicami jądrowymi. Zakłamanie takie doskonale znamy z naszego podwórka, politycy i media latami straszyli nas legendarnym już dzisiaj „zakręceniem kurka” przez Rosję. Ale przy Izraelu i jego ataku na irańskie instalacje hipokryzja osiągnęła niebotyczne rozmiary.
Przejdźmy więc do faktów. Jeśli zadać sobie pytanie: kto na Bliskim Wschodzie posiada broń jądrową, to odpowiedź jest prosta: NIKT, oprócz Izraela.
I nic nie wskazuje na to, że Persowie pracują nad jej uzyskaniem. Oficjalnie utrzymują tę tezę amerykańskie służby wywiadu, a Międzynarodowa Agencja Energii Nuklearnej (IAEA) ogłasza, że nie ma żadnych dowodów na istnienie nuklearnego programu militarnego Iranu. A przecież jest to najbardziej restrykcyjnie kontrolowany program atomowy świata.
To podstawa do zrozumienia ostatnich wydarzeń, a poza tym trzeba podkreślić fakt, że Iran ratyfikował Układ o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT). Dopuszcza do swoich obiektów inspektorów IAEA i informuje publicznie o wzbogacaniu uranu. Jednak pomimo tego od prawie pół wieku znajduje się pod sankcjami i presją Zachodu. I jest przezeń uznany za zagrożenie tylko z powodu osiągnięcia wysokiego potencjału naukowego i technicznego w atomie.
Izrael, druga strona tego zbrojnego starcia, to dokładna przeciwność Iranu. Realnie dysponuje bronią jądrową (szacunkowo 80-200 głowic) i nigdy nie podpisał Układu NPT. Nie przyjmuje inspektorów IAEA i oficjalnie „nie potwierdza ani nie zaprzecza”, że prowadzi tajny program jądrowy.
„Wszyscy wiedzą”, jak jest realnie, a pomimo to Izrael cieszy się pełnym wsparciem informacyjnym, technologicznym i wojskowym Zachodu. Na dodatek uznawany za ostoję demokracji i ofiarę agresji… I co publicznie (a wbrew wielu europejskim państwom) zadeklarowała unijna „caryca” Ursula von der Leyen, Izrael „ma prawo się bronić”.
Izrael, który pół wieku temu wszedł w posiadanie broni jądrowej, osiągnąwszy status cichego mocarstwa nuklearnego, dzięki niej ma zapewnioną bezwzględną dominację w regionie. Ale tego mu mało. Rozpoczął kampanię, które przypomina starą sztuczkę kieszonkowców, gdy ograbiwszy ofiarę, krzyczeli „łapaj złodzieja!”. Na niej zbudował swoją pozycję dzisiejszy premier Netanyahu.
On już od 1992 roku krzyczy coraz głośniej o zagrożeniu nuklearnym ze strony Iranu. Najpierw jako młody parlamentarzysta Knesetu, później rozwinął swoją kampanię na Amerykę, chcąc wciągnąć Wielkiego Sojusznika w tę konfrontację. I znajduje możnych sojuszników, przypomnijmy choćby niedoszłego prezydenta McCaina, podśpiewującego „Bomb, bomb Iran…”, czy obecnego prezydenta Trumpa, publikującego takie kawałki na swoim social media. A dzisiaj także realnie bombardującego Iran.
Występy premiera Netanyahu wyszły na globalną arenę, gdy w ONZ prezentował światu (bo skwapliwie nagłaśniały go media) rysunek bomby, którą już, już miał mieć gotową Iran. A było to już 13 lat temu, a Iran wciąż jej nie ma, choć według żydowskiego premiera i globalnych mediów, jest wciąż… o włos od jej zbudowania.
Izrael wykorzystując swoje wpływy w Ameryce, a także w globalnym układzie władzy, próbuje nie dopuścić, by nuklearna karta wypadła mu z ręki. I stosuje wszelkie środki – od globalnej perswazji i zakłamania medialnego (która jest przyczyną napisania tego artykułu) aż do użycia przemocy. Najnowsza (słowo „ostatnia” tu z pewnością nie pasuje) wojna 12-dniowa, jest już którymś z rzędu przykładem użycia siły militarnej i aktem terroryzmu międzynarodowego, którego państwo żydowskie się dopuszcza.
Andrzej Szczęśniak https://myslpolska.info/
2.07.2025 https://nczas.info/2025/07/02/korona-brauna-zapowiada-duzy-protest-pod-niemiecka-ambasada-akt-wrogi-wobec-polski-i-naszej-suwerennosci/

W najbliższy piątek, 4 lipca o godzinie 11:00, przed ambasadą Niemiec w Warszawie odbędzie się pikieta zorganizowana przez Konfederację Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Organizatorzy zapowiadają stanowczy sprzeciw wobec celowego podrzucania nielegalnych imigrantów przez Niemcy do Polski. Podkreślono, że jest to działanie wrogie wobec Polski i naruszenie suwerenności państwa.
„Poprzedni raz Niemcy naruszyły polską granicę w 1939 roku. Dziś znów to robią – imigrantami. Celowy przerzut ludzi przez granicę to akt wrogi wobec Polski i naszej suwerenności. Nie ma na to naszej zgody!” – czytamy w zapowiedzi protestu.
Konfederacja Korony Polskiej żąda natychmiastowego zaprzestania takich działań, zatrzymania nielegalnego przerzutu imigrantów, pełnego poszanowania polskiej granicy oraz zaprzestania wszelkich wrogich działań przez stronę niemiecką.
Protest odbędzie się przed siedzibą ambasady Niemiec przy ul. Jazdów 12/2 w Warszawie. Organizatorzy zachęcają do udziału wszystkich, którym leży na sercu bezpieczeństwo i nienaruszalność polskich granic.

Autor: Świetlik Wiktor 3 lipca, 2025, biznesalert.pl/kasa-misiu-kasa-czyli-migranci

Migranci wsiadają do pontonu na plaży we francuskim Gravelines, aby wypłynąć na Kanał La Manche i dopłynąć do Anglii / Foto: Marcin Nowak / REPORTER
Podczas gdy wszyscy skupieni są na tym co dzieje się w Zgorzelcu i Słubicach, kluczowe decyzje zapadły już w Brukseli, a teraz zapadają w Warszawie. To tam właśnie trwa podział ogromnych środków, które mają zabetonować sytuację migracyjną na długie lata.
Przygranicznej awanturze o migrantów przenikających z pomocą niemieckiej, a zdaje się że i polskiej straży granicznej, towarzyszy całkiem sporo działań mniej spektakularnych, mniej medialnych, ale dużo ważniejszych. Jeśli więc lubicie okrzyki i hasła, tłum polityków z dwóch stron, kamery i flesze, to nie czytajcie dalej. Ale jeśli chcecie lepiej zrozumieć niemiecką politykę i to co nas czeka, to chyba warto.
W cieniu przygranicznej awantury właśnie rozdano środki, prawie 90 milionów euro dla 26 organizacji z programu FAMI. Rozwińmy skrót, bo rzadko kto to robi. Fundusz Azylu, Migracji i Integracji. Cała wartość programu to prawie 1,5 miliarda złotych, na które w dużej mierze składa się polski podatnik. Organizacje, które tym razem dostały pieniądze, zostały dokładnie prześwietlone pod kątem tego czy rzeczywiście są w stanie temat dowieźć. Nic dziwnego. Ich zadanie jest bardzo odpowiedzialne.
Mają nie tylko zatroszczyć się o przybyszów, ale przede wszystkim zadbać o ich prawną i infrastrukturalną obsługę. Mówiąc prościej, z funduszu zostanie opłacona między innymi armia prawników, którzy pod dyktando swoich brukselskich kolegów po fachu będą straszyć i szantażować samorządy, instytucje, organizacje i przedsiębiorstwa, które nie podejdą z odpowiednim entuzjazmem do całej akcji integracyjnej.
Oczywiście dodatkową wartością funduszu jest zapewnienie dochodu dużym i sprawnym organizacjom pozarządowym, w tym nawet niektórym Caritasom. Jak trzeba, to idzie się do najlepszych. Po to żeby związały swój los i swoje dochody z obecnością migrantów przekazanych nam przez Niemcy. To manewr pewny, ćwiczony już choćby w przypadku spraw klimatycznych czy mniejszości seksualnych, a w Grecji dokładnie przetrenowany. Tam dla poparcia migrantów kupiono większą część trzeciego sektora.
To oczywiście tylko część układanki. Dojdą inne fundusze zaszyte w różnych unijnych instrumentach, a także rozwiązanie na które naciska Berlin, by przybysze w Polsce dostawali taki sam zasiłek jak w Niemczech, czyli około tysiąca euro. Wiadomo przecież, że u nas wciąż można za to więcej kupić. Pojawi się też kij dla tych, którzy zdecydują się nielegalnie uciec do upragnionego raju nad Łabą i Sprewą. Będzie im groziła utrata zapomogi i innych świadczeń, a być może nawet deportacja do kraju z którego przyjechali.
Instytucje europejskie i polski rząd, które to wszystko z takim zapałem wdrażają, kierują się oczywiście światłymi zasadami subsydiarności, solidaryzmu, horyzontalności i jeszcze paru innych mądrych pojęć, wszystko tak jak je rozumieją. A rozumieją najlepiej po niemiecku. Nie tylko zresztą w tej sprawie.
04/07/2025 przez antyk2013

Krucjata Różańcowa za Ojczyznę prosi: Z Maryją Królową Polski módlmy się o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu
Jako przedstawiciele Kościoła walczącego wychodzimy na Publiczny Różaniec św. WYNAGRADZAJĄCY
Niepokalanemu Sercu Matki i Królowej.
To nasz sprzeciw na bluźnierstwa i obelgi, które mają wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec Niepokalanej.
5 lipca 2025 r. o godz.17-tej
w Łomży na Starym Rynku
Tak toczymy duchową bitwę o Boży ład w Polsce i zaprzestanie publicznego obrażania Boga i Matki oraz zabijania i demoralizacji dzieci.
Zaczynamy o 16:45 Koronką do Miłosierdzia Bożego za braci błądzących i dusze w czyśćcu cierpiące.
Aby dokonało się DUCHOWE POWSTANIE NARODOWE Polaków!
Króluj nam Chryste, w Polsce i wszędzie!
Krucjata Różańcowa za Ojczyznę
DOŁĄCZ: https://krucjatarozancowazaojczyzne.pl
Łomża: Jerzy Kondrat 609 734 298