Kto stoi za agendą Woke? Czyżby Apple, Amazon, Google, Microsoft, Intel, JPMorgan, Goldman Sachs, Pfizer, PayPal, Airbus i Master Card… BlackRock i Vanguard??
Żyjemy w historycznie wyjątkowym czasie. Wraz z kompleksem cyfrowo-finansowym w ciągu ostatnich kilku dekad pojawił się kartel, który stawia wszystkie poprzednie kartele w cieniu.
Nigdy w historii ludzkości tak niewielu ludzi trzymało w swoich rękach tyle pieniędzy i władzy, co dzisiaj.
Finansjalizacja światowej gospodarki, która rozpoczęła się w latach 70. XX wieku, oznaczała, że wielkie banki z Wall Street musiały oddać władzę wielkim zarządzającym pieniędzmi, na czele z Blackrock i Vanguard. W tym samym czasie pojawiło się nowe supermocarstwo z cyfrowymi korporacjami Microsoft, Apple, Alphabet, Amazon i Facebook. Obie siły razem dominują nie tylko nad wszystkimi innymi wielkimi korporacjami, ale także – jak przekonaliśmy się w ciągu ostatnich trzech lat – nad mediami, nauką i polityką – i to na całym świecie.
Ale tak gigantyczny wzrost władzy niesie ze sobą również problemy, zwłaszcza gdy brak równowagi między nieliczną elitą a resztą ludzkości przybiera tak drastyczne rozmiary, jak ma to miejsce w naszych czasach. Staje się to jeszcze trudniejsze, gdy system monetarny, który umożliwił wzrost nielicznym, przestaje działać i musi zostać zastąpiony nowym, który również nie jest demokratyczny. Następnie trzeba przejść do ofensywy i jak najszybciej doprowadzić do powstania autorytarnych państw.
Właśnie tego doświadczamy w tej chwili. Od trzech lat ogranicza się naszą wolność „w imię zdrowia”, teraz zaczyna się podobny reżim „w imię zmian klimatu”. Jednak wymagane do tego środki przymusu muszą być uzupełnione ideologicznie i uzasadnione dla mas. Musisz także odwrócić uwagę ludzi od tego, co naprawdę ważne za kulisami i, co być może najważniejsze, zewrzeć swoje szeregi i odsunąć na bok liderów korporacji, przedstawicieli mediów, polityków i naukowców, którzy nie w pełni popierają program.
W tym miejscu pojawia się program przebudzenia (ang. „woke“ przyp. tłum.). Działa na zasadzie przejmowania interesów mniejszości społecznych, wyolbrzymiania ich do poziomu groteski, a następnie wykorzystywania ich jako środka nacisku na jednostki lub całe grupy społeczne.
Szybkie spojrzenie na historię ruchu pokazuje, że zapoczątkowały go potężne siły. Zaczęło się od Black Lives Matter, rzekomego ruchu na rzecz praw obywatelskich, którego organizacje podrzędne otrzymały 100 milionów dolarów od samej Fundacji Forda w latach 2016-2022 i którego darczyńcami są Microsoft, IBM, Cisco, Softbank, Uber, Reddit, Shopify, Comcast, Paypal , Ben & Jerry’s i Tiktok.(1)
Później powstał ruch MeToo, którego liczne fundacje zgromadziły dziesiątki milionów, a głównymi darczyńcami byli Fundacja Forda obok Google i telewizji CBS.(2)
W międzyczasie Black Lives Matter i Me Too stały się trochę cichsze. Jest ku temu powód, ponieważ ruch LGBTQ+ prawdopodobnie będzie teraz odgrywał najważniejszą rolę w agendzie Woke. Jest to przede wszystkim napędzane przez Kampanię Praw Człowieka, założoną w 1980 roku, która nadała obudzonemu rozwojowi zupełnie nowy wymiar. Ustanowił Corporate Equality Index, który ocenia korporacje według tego, w jakim stopniu spełniają one standardy obudzonej moralności, a który został teraz przyjęty między innymi przez finansowego giganta BlackRock i niezliczone wielkie korporacje.
Reed Hastings, założyciel i dyrektor generalny Netflix, właśnie doświadczył na własnej skórze wpływu, jaki może mieć ten indeks. Po nieudanej próbie powstrzymania czarnego komika Dave’a Chapelle’a przed używaniem słowa na N (tzw. N-word, którego używa się w zastępstwie słowa nigger, czyli „czarnuch” przyp. tłum.)w serwisie Netflix, Netflix został najpierw obniżony o 25 punktów w Korporacyjnym Indeksie Równości, a wkrótce potem całkowicie usunięty z listy, zmuszając Reeda Hastingsa do rezygnacji.
Ale tutaj robi się ciekawie. Trzecim co do wielkości akcjonariuszem Netflix jest nikt inny jak BlackRock. Drugim co do wielkości jest Vanguard, a jak wiadomo, Vanguard jest większościowym udziałowcem BlackRock. Ale dlaczego największa potęga finansowa świata działa tutaj wbrew własnym interesom?
Wyjaśnienie tego może być tylko jedno: akceptujesz krótkoterminowe straty, aby osiągnąć cel długoterminowy, a mianowicie: demonstrować siłę i pokazywać wiodące siły w świecie finansowym i gospodarczym: albo się podporządkujesz – albo my sprawimy, że odejdziesz.
Reakcje innych firm pokazują, jak skuteczna jest ta strategia. Na przykład Anheuser-Busch InBev, największa na świecie grupa piwowarska, poniosła znaczne straty, gdy trans-influencer Dylan Mulvaney promował na swoim kanale na Instagramie Budweiser Light, jedno z najpopularniejszych piw w USA. Zamiast protestować z oburzeniem, dyrektor generalny Anheuser-Busch InBev jedynie zwrócił uwagę, że puszka prezentowana w filmie nie jest przeznaczona do sprzedaży publicznej i że film nie jest kampanią reklamową.
Inaczej niż w Hastings zachowywali się prezesi Adidas, Northface i Target, drugiego co do wielkości dyskontu w USA po Walmarcie. Przeszli nawet do ofensywy i sami wprowadzili reklamy obudzone. Adidas wymyślił Pride Collection, Target reklamował kostiumy kąpielowe, w których osoby transpłciowe mogą ukryć pozostałe genitalia.
Każdy, kto przeciera oczy przed tymi informacjami i uważa, że są one zbyt groteskowe, aby były prawdziwe, powinien wejść na stronę internetową Kampanii na rzecz Praw Człowieka i kliknąć na ich partnerów. Istnieje lista głównych firm, w tym: Apple, Amazon, Google, Microsoft, Intel, JPMorgan, Goldman Sachs, Pfizer, PayPal, Airbus i Master Card.
Prawie wszystkie te firmy mają jedną wspólną cechę: BlackRock i Vanguard należą do ich głównych akcjonariuszy.(3)
Nawiasem mówiąc, program woke ma dwa ważne skutki uboczne. Z jednej strony udaje mu się zepchnąć na boczny tor poważne ruchy obywatelskie, które walczą o prawa kobiet, przeciwko rasizmowi i dyskryminacji grup marginalizowanych z powodu jej nadmiernej przesady. Z drugiej strony ciągłe powtarzanie krzykliwych haseł prowadzi do poczucia bezsilności wobec władzy u zdecydowanej większości społeczeństwa, które uznaje kampanię za absurdalną, a nawet śmieszną, co stanowi doskonały prekursor przyszłych ograniczeń .
Włoski pisarz Ingnazio Silone powiedział kiedyś:
„Nowy faszyzm nie powie: jestem faszyzmem. Powie: jestem antyfaszyzmem”.
Dziś wiemy też, w jakim przebraniu się pojawia: w przebraniu ultra-autorytarnego obudzonego dobroczyńcy.
Ernst Wolff
Tłumaczył : Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.
„Eksperci” fundacji WEF szukają sposobu jak przygotować miasta na zmieniające się warunki – mieszkaniowe i klimatyczne. Proponują ograniczenie liczby samochodów o 75 proc. Szacuje się, że dziś po świecie porusza się ok. 1,5 miliarda samochodów. Według przewidywań – do 2050 r. będzie ich już 2,1 miliarda. Inne obliczenia przewidują, że do tego samego roku prawie 70 proc. światowej populacji będzie zamieszkiwać na obszarach miejskich. Analitycy Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum – WEF) twierdzą, że miasta trzeba do tego przygotować – zarówno ze względów ekologicznych, jak i komfortu życia i zdrowia mieszkańców.
2,1 miliarda samochodów będzie rocznie emitować do atmosfery 4,6 miliarda ton CO2. Dodatkowe samochody muszą mieć przestrzeń do poruszania się i parkowania. A ludzie chcą żyć zdrowo i wygodnie, co oznacza również swobodę przemieszczania się. Według ekspertów WEF to wszystko da się pogodzić, a wyjaśnienie jak osiągnąć ten cel opublikowano w raporcie The Urban Mobility Scorecard Tool: Benchmarking the Transition to Sustainable Urban Mobility.
Wyciąć 3/4 samochodów – do 0,5 miliarda
Choć trudno w to uwierzyć, WEF twierdzi, że z dróg na świecie mogłoby zniknąć 75 proc. z tych 2,1 miliarda samochodów, które mają jeździć w 2050 r. Pół miliarda samochodów jeździło po świecie w połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Od tamtego czasu świat mocno się rozwinął, przybyło ok. 3 miliardy ludzi i każdy chciałby móc się swobodnie przemieszczać.
Według ekspertów WEF pozwoli na to odpowiednie zarządzanie przestrzenią miejską i zmiany w infrastrukturze. Usunięcie 3/4 samochodów z dróg miałoby być osiągnięte dzięki doprowadzeniu do sytuacji, w której komunikacja w gęsto zaludnionych terenach miejskich zostałaby zoptymalizowana tak, by dla ludzi stała się wygodniejsza niż korzystanie z prywatnych aut.
W efekcie dałoby się zredukować emisję CO2 w transporcie o 80 proc., a przy okazji zmniejszyć koszty transportu o 40 proc. i zaoszczędzić 5 bilionów dolarów rocznie.
Rezygnacja z prywatnych aut – marchewką, nie kijem
Sposobem na osiągnięcie tego celu miałoby być odpowiednie przygotowanie infrastruktury, dzięki której:
transport stałby się dostępny dla wszystkich, niezależnie od ich zamożności oraz miejsca zamieszkania,
system zostałby zaprojektowany tak, by w naturalny sposób wykorzystywać różne środki transportu, uniezależniając ludzi od prywatnych samochodów,
zwiększenie udziału elektrycznych środków transportu w miastach wpłynęłoby korzystnie na zdrowie mieszkańców.
WEF zwraca uwagę, że nie ma jednego rozwiązania, które można by zaimplementować w dowolnym zakątku świata. Każda aglomeracja musi stworzyć swoje własne drogi, dopasowane do specyfiki danego miejsca.
Samochody elektryczne nie będą lekiem na całe zło
Co może zaskoczyć, eksperci WEF wcale nie twierdzą, że samochody elektryczne będą lekiem na całe zło. Zwracają uwagę, że wobec zapotrzebowania transportu na paliwa, które sięga 60 proc. zapotrzebowania na ropę w ogóle, przejście na samochody elektryczne jest istotne. Ale nie rozwiąże problemu korków czy braku przestrzeni do parkowania.
Mobilność w miastach w 2050 r. – co trzeba zmienić
Według WEF, żeby osiągnąć zakładane cele konieczne będzie wprowadzenie zmian w trzech zakresach: zarządzania, elastyczności i łączności. Pierwszy zakłada koordynację instytucyjną (przygotowanie odpowiednich planów zarządzania przestrzenią, inwestycji i zapewnienia budżetowania), a także wprowadzenie odpowiednich przepisów i wspieranie innowacyjności. Drugi filar ma odpowiadać za przygotowanie przemyślanej infrastruktury miejskiej, z naciskiem na mikromobilność, transport publiczny i współdzielony, ale także troskę o strefy parkingowe, czy centra logistyczne, pozwalające na optymalną dostawę towarów. Trzeci zakłada integrację różnych środków transportu w jeden wygodny system i stworzenie rozwiązań, dzięki którym korzystanie z nich będzie łatwe i dostępne dla każdego.
Zmiana podejścia do transportu – czy to możliwe?
Pierwszymi miastami, które testowo przystąpiły do wytyczenia nowych ścieżek rozwoju zgodnie ze wskazówkami WEF, są Buenos Aires w Argentynie, Curridabat w Kostaryce i Singapur. W ramach prac nad tym projektem organizuje się tam miejskie “okrągłe stoły” w ramach których rządzący miastami konsultują ścieżki rozwoju ze stowarzyszeniami mieszkańców, przedsiębiorcami i dostawcami usług mobilnych. Projekt zakłada wskazywanie mocnych i słabych stron oraz tworzenie planów pozwalających na wprowadzanie zmian w podejściu do miejskiej mobilności.
Projekt WEF – fala krytyki
Jak można się domyślać, pomysły Światowego Forum Ekonomicznego nie są przyjmowane bezkrytycznie. Na łamach The Wall Street Journal w sekcji Opinie pojawił się felieton o wiele mówiącym tytule “Światowe Forum Ekonomiczne idzie po wasze samochody”. Zwrócono w nim uwagę, że majętni członkowie organizacji chcą odbierać ludziom możliwość swobodnego przemieszczania się, zachowując ją tylko dla podobnych sobie – innych majętnych, których będzie na to stać. Z różnych kierunków dobiegają głosy, że postanowienia WEF są niemożliwe do spełnienia, i że organizacja planuje “nową segregację klasową” i wprowadzanie ograniczeń wolności.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia włodarzy polskich miast, którzy zdają się wprowadzać zmiany raczej metodą kija niż marchewki, można się spodziewać, że propozycje WEF zostaną u nas przyjęte raczej chłodno. W końcu, jak podaje serwis lookapaplate.com, w Polsce na jednego mieszkańca przypada 0,77 samochodu, co stawia nasz kraj na 7. miejscu na świecie. Choć gdyby usunąć tzw. martwe dusze z bazy CEPiK, uplasowalibyśmy się znacznie dalej.
W cieniu palących słońcem problemów jak wakacje, Polka w Grecji, zaginiona łódź, blamaż reprezentacji czy igrzyska europejskie oraz brudne chodniki i upały w lecie
– toczy się od dzisiaj Globalny Szczyt Finansowo Klimatyczny.
Co? Nie słyszeliście, że właśnie opracowują rozwiązania ratujące planetę, system finansowy i zrównoważony rozwój? No tak, przecie takimi głupotami nie interesują się polskie media…
Wprawdzie rząd ukraiński ani pomyślał, by zgodzić się na misję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, żeby zbadała morderstwa w Buczy, jakie zdarzyły się wkrótce po tym, jak do mediów społecznościowych trafił film pokazujący, jak żołnierze pułku „Azow”, co to dostarczyli tylu przeżyć pani wicemarszałek Sejmu Małgorzacie Gosiewskiej, znęcają się nad rosyjskimi jeńcami. Hałasy podniosły się nawet w amerykańskim Kongresie, więc morderstwa w Buczy miały znamiona prawdziwego daru Niebios, bo hałasy ucichły, jakby je kto uriezał i od tej pory jest rozkaz, by każdy, kto miłuje Ukrainę, wierzył niezłomnie, że zbrodni dokonali Rosjanie. Właśnie z tego powodu ofuknął mnie pan Radosław Kowalski, o którym już myślałem, że został przydzielony do kogoś innego, ale może nie, a może tylko czyni mi gorzkie wyrzuty z przyzwyczajenia, które – jak wiadomo – stają się drugą naturą. Tak właśnie bywa z tak zwanymi „sygnalistami”.
Jeden z nich, niejaki pan Gancarz, który wprawdzie wypierał się, jakoby doniósł na mnie do australijskich służb, że jestem antysemitą i w ogóle – a tymczasem okazało się, że jeszcze przed emigracją do Australii, za pierwszej komuny, był zarejestrowany w Krakowie jako tajny współpracownik tamtejszej Służby Bezpieczeństwa.
Pan Mateusz Morawiecki w porównaniu z nim może uważać się za prawdziwego arystokratę, bo w 1989 roku był zarejestrowany i to nawet pod dwoma pseudonimami, jako tajny współpracownik, ale nie tubylczej, przaśnej SB, tylko demonicznej, NRD-owskiej STASI, której aktywa, z konfidentami włącznie, po zjednoczeniu Niemiec, przejęła BND. Czy przypadkiem nie tutaj kryje się rozwiązanie tajemnicy pana premiera, który ze stanowiska doradcy doskonałego przywódcy Volksdeutsche Partei Donalda Tuska jednym susem przeskoczył najpierw na stanowisko wicepremiera w rządzie pani Beaty Szydło, a po „głębokiej rekonstrukcji rządu” w roku 2017 – nawet na stanowisko premiera, przy którym, niczym Sancho Pansa przy Don Kichocie, na stolcu wicepremiera zasiadł ostatnio sam Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, po zdegradowaniu wszystkich wicepremierów na prostych ministrów? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy, bo ani wyznawcy rządu „dobrej zmiany” nie puszczają farby, ani też nie puszcza farby Volksdeutsche Partei. Niechby tylko który puścił do – „dałaby świekra ruletkę mu!” – znaczy się – BND zaraz by mu przypomniała, skąd wyrastają mu nogi.
Wracając do naszych ukraińskich panów – bo skoro „Polska jest sługą narodu ukraińskiego” – o czym poinformował nas w swoim czasie pan Łukasz Jasina, to każdy Ukrainiec jest naszym panem, to chyba jasne? – to widać, że z jakichś zagadkowych powodów mają awersję do międzynarodowych komisji.
Na przykład po katastrofie tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce, turecki prezydent Erdogan zaproponował, by tę sprawę zbadała międzynarodowa komisja z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych – ale nic z tego nie wyszło, bo jakiś ukraiński dygnitarz propozycję tę odrzucił „z oburzeniem”. Co tu badać, jak już Sztab Generalny Ukrainy podał do wierzenia, że tamę wysadził Putin? Miłośnicy Ukrainy dzięki temu mogą zachować cnotę i równowagę ducha i spać spokojnie, a gdyby jakaś międzynarodowa Schwein zaczęła przy tym gmerać, to mogłoby się okazać, że było całkiem inaczej – i co wtedy mógłby sobie pomyśleć choćby pan Radosław Kowalski, o którym już myślałem… – i tak dalej? To tak samo, jak z katastrofą smoleńską; jest rozkaz, że prezydenta Lecha Kaczyńskiego zamordował Putin, chociaż Amerykanie, Nasi Najważniejsi Sojusznicy, podobno mają dokładne zdjęcia, ale mimo upływu 13 lat dlaczegoś nie chcą ich pokazać? Czyżby to nie żaden Putin, tylko zwyczajna katastrofa, która nie usprawiedliwiałaby kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Ciekawe, że podobną powściągliwość Nasi Najważniejsi Sojusznicy zachowują w przypadku tamy w Nowej Kachowce. Wiedzą, ale nie powiedzą – niczym Anglicy w sprawie katastrofy w Gibraltarze, której nadają klauzulę tajności już od 80 lat.
Toteż kiedy Niemcy i Duńczycy, którym w ramach śledztwa w sprawie wysadzenia w powietrze gazociągów NordStream1 i Nordstream2 udało się skłonić do „współpracy” jakąś osobę, właśnie za pośrednictwem prasy ogłosili, że według wszelkiego prawdopodobieństwa gazociągi wysadziła ukraińska ekipa, która uzyskała od rządu polskiego daleko idącą pomoc – jaką sługa musi wyświadczyć swemu panu.
Jakie będą konsekwencje tego odkrycia – tego jeszcze nie wiemy – ale wydaje się, że Niemcy nie puszczą tego płazem tym bardziej, że w te gazociągi wpakowały mnóstwo własnych pieniędzy, a myślę, że nigdy nie przyszłoby im do głowy, że są „sługami narodu ukraińskiego”, skoro jeszcze 80 lat temu uważali ten naród za „podludzi”, a Erich Koch osobiście wybijał w z głowy ministrowi Rosenbergowi pomysły, by mogło być inaczej. Nasi Umiłowani Przywódcy, to co innego; tak, jak w 1943 roku Delegatura Rządu, ze strachu przez Churchillem, wyrzekła się polskich obywateli mordowanych przez Ukraińców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej i pozostawiła ich własnemu losowi, nie tylko wyrzekają się ich jeszcze raz, kucając przed ukraińskim ambasadorem, panem Zwaryczem i szefem ukraińskiego IPN, panem Drobowyczem, ale w dodatku – o ile tylko Nasz Najważniejszy Sojusznik, gwoli osłodzenia Ukraińcom prawdopodobnego „zamrożenia konfliktu”, wyda taki rozkaz – to pewnie postawią przed odbudowanym Pałacem Saskim w Warszawie pomnik Stefana Bandery, a kiedy już się do tego przyzwyczaimy – to „zleją się” z Ukrainą, czyli zlikwidują Rzeczpospolitą Polską w ramach „post-jagiellońskich mrzonek”.
Skoro tedy widać, że Niemcy Ukraińcom nie odpuszczą, to zaraz wywiad ukraiński ogłosił, że Rosjanie „myślą” o wysadzeniu w powietrze atomowej elektrowni w Zaporożu. Skąd ukraiński wywiad wie, co „myślą”? To proste, jak budowa cepa. Putin mówił przez sen i się wygadał – oczywiście ukraińskiemu agentowi, który jest przy nim przez 24 godziny na dobę – nawet w toalecie. Taki cymes to prawdziwy dar Niebios przed szczytem NATO w Wilnie, na którym Ukraina nie będzie mogła pochwalić się ostatecznym zwycięstwem w sytuacji, gdy reklamowana od miesięcy kontrofensywa, na poczet której prezydent Zełeński wycyganił od 50 krajów świata miliardy dolarów, właśnie spala na panewce. Teraz brakuje tylko tego, żeby ta elektrownia rzeczywiście wyleciała w powietrze, bo w przeciwny razie pan Radosław Kowalski i inni wyznawcy Jarosława Kaczyńskiego, mogliby popaść w potężny dysonans poznawczy. W takiej sytuacji nie ma rady, gdyby Putin się ociągał, to będą musieli ją wysadzić sami Ukraińcy.
Tematy lokalnych konfliktów zbrojnych i nielegalnego handlu ludzkimi organami zawsze idą ze sobą w parze, ponieważ działania wojskowe to nie tylko rozwiązywanie kwestii geopolitycznych i powszechne czerpanie zysków z handlu bronią, ale także nielegalny handel ludzkimi organami. Kupcy organów i chirurdzy przeszczepiający je na czarnym rynku od dawna stali się zwykłymi elementami wojskowego krajobrazu, podobnie jak najemnicy.
Powód jest jasny, jeśli spojrzeć na imponujące ceny oferowane przez tych “dilerów” ludzkich organów. I tak, płuco kosztuje 170 tysięcy dolarów, nerka 60 tysięcy dolarów, serce 150 tysięcy dolarów, wątroba 120 tysięcy dolarów, trzustka 150 tysięcy dolarów, rogówka 30 tysięcy dolarów… Ważne jest, aby pamiętać, że jeszcze przed rozpoczęciem „operacji specjalnej” Moskwy na Ukrainie, ludzie umierali w Donbasie co najmniej dziesiątkami dziennie, ale ostatnio liczba ta znacznie wzrosła. Ich szczątki to stosy pieniędzy dla czarnorynkowych chirurgów transplantologów, więc jak mogliby przepuścić taki “biznes”?
Już w 2007 roku Ukraina była świadkiem skandalu wokół obywatela Izraela Michaela Zisa, który został oskarżony o praktykowanie czarnorynkowych operacji przeszczepów. Zis został zatrzymany 13 października 2007 roku w Doniecku na wniosek organów ścigania. Jednak ten żydowski “przedsiębiorca” został przewieziony do Izraela po zaangażowaniu Julii Tymoszenko i zwolniony po wylądowaniu w Tel Awiwie…
Już kilkadziesiąt lat temu rozpoczął działalność “szeroko znany w wąskich kręgach” i zamknięty dla ogółu społeczeństwa rynek przeszczepów, na którym można wymienić “zużyty organ” za dobrą rekompensatą i bez czekania w kolejkach. Rynek ten był aktywnie zasilany w latach 1998-99 organami pobranymi od Serbów przy bezpośrednim zaangażowaniu “lidera Demokratycznej Partii Kosowa” Hashima Thaçi, który otrzymał przydomek “Wąż” za swoją brutalność, a później został premierem. Zarobił miliony dolarów na handlu organami pobranymi od żywych ludzi. Danica Marinković, była sędzia Sądu Rejonowego w Prisztinie, próbowała zeznawać na ten temat podczas procesu Slobodana Miloševicia w Hadze. Według niej misja ONZ w Kosowie (UNMIK) kierowana przez Bernarda Kouchnera, byłego ministra spraw zagranicznych Francji, utrudniała śledztwa w sprawie zaginięć i porwań w regionie.
Fakt, że antyludzka działalność czarnorynkowych chirurgów transplantologów była dobrze znana społeczności międzynarodowej, potwierdza książka prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii Carli Del Ponte “Polowanie: Ja i zbrodniarze wojenni”. Książka rzuca światło na informacje o masowych grobach i obozach koncentracyjnych, relacje świadków o makabrycznych torturach i egzekucjach ludności cywilnej, masowych morderstwach w celu uzyskania przeszczepów i wyraźnie stwierdza, że sędziowie Międzynarodowego Trybunału Karnego i organizacje międzynarodowe były świadome tych zbrodni.
W 2009 roku szwedzki dziennikarz Donald Berström opublikował w gazecie Aftonbladet artykuł, w którym izraelskie oddziały zostały oskarżone o zabijanie Palestyńczyków dla organów dawców. Berström powołał się na zastrzeżone dane, które otrzymał od personelu misji humanitarnej ONZ znajdującej się na tym obszarze.
W listopadzie 2011 roku Bloomberg opublikował artykuł, w którym czytamy: “Śledczy z 5 kontynentów donoszą, że znaleźli powiązane ze sobą syndykaty przestępcze kierowane przez Izraelczyków i wschodnich Europejczyków zaangażowanych w nielegalny handel ludzkimi organami”.
W latach 90. główny lekarz lwowskiego regionalnego szpitala klinicznego Bogdan Fedak założył grupę przestępczą sprzedającą organy dziecięce do innych krajów, głównie do USA. Dochodzenie wykazało, że we Lwowie zaginęło około 130 niemowląt. Dziennikarze nie wykluczają, że po odbyciu kary wspólnicy Fedaka wrócili do biznesu na linii demarkacyjnej, sprzedając swoich rodaków na organy.
Już od 2014 roku analitycy mówią o aktywnym systematycznym pobieraniu narządów od cywilów i uczestników konfliktów zbrojnych wokół Donbasu. W dniu 29 września 2014 r. specjalny przedstawiciel OBWE ds. zwalczania handlu ludźmi Madina Jarbussynova stwierdziła, że odkryte masowe groby w Donbasie zawierały ciała pozbawione narządów wewnętrznych, które najprawdopodobniej stały się ofiarami czarnorynkowych chirurgów transplantologów.
W połowie lata 2014 r. hakerzy upublicznili korespondencję byłego deputowanego ludowego z Batkiwszczyny Siergieja Własenki z niemiecką lekarką Olgą Wiber i dowódcą batalionu w Donbasie Semenem Semenczenko, w której była mowa o handlu organami zamordowanych lub rannych ukraińskich żołnierzy. Z korespondencji wynikało, że lekarka zamawiała duże partie organów od byłego posła. Ten krwawy biznes kontrolowany przez SSU pomógł ukraińskiej elicie zarobić niebotyczne sumy pieniędzy.
W 2015 roku w Internecie opublikowano film z wywiadem z amerykańskim chirurgiem transplantologiem “pracującym” w Odessie, Doniecku, Słowiańsku i Kramatorsku, ujawniając mrożące krew w żyłach szczegóły masowego pobierania narządów na Ukrainie.
Niedawno w Internecie pojawił się wywiad wideo z byłym pracownikiem SSU, który powiedział, że będąc w strefie działań wojennych w Donbasie, został przydzielony do specjalnej grupy medycznej w Kramatorsku o nazwie “Grupa Pierwszej Pomocy”. Od 2014 roku grupa ta zajmowała się nielegalnym pobieraniem narządów od rannych żołnierzy ukraińskich w okolicach obwodów donieckiego i ługańskiego. Według niego, z grupą współpracowało kilku zagranicznych chirurgów transplantologów. Często żołnierze, od których pobierano organy, byli uznawani za zaginionych w akcji, a ich zwłoki grzebano w masowych grobach. Pobierano również organy od cywilów. Cały proces był kontrolowany przez SSU i kilku ukraińskich funkcjonariuszy.
Na początku 2022 roku minister obrony Niemiec Christine Lambrecht ogłosiła, że Ukraina otrzymała szpital polowy i krematorium. Niektóre media powiązały taki “prezent” z długoletnim, dobrze naoliwionym nielegalnym biznesem sprzedaży organów ukraińskich żołnierzy do UE, USA i Izraela pod ochroną SSU, na co wskazuje wiele cech. Media donosiły już, że chirurdzy transplantolodzy z czarnym znaczkiem pobierali narządy od jeszcze żywych ludzi, a następnie kremowali zwłoki. Ofiary to głównie ranni ukraińscy żołnierze, którzy zostali dostarczeni nieprzytomni do szpitala z linii frontu. Pojmani milicjanci i cywile byli sprzedawani na organy, przy czym zazwyczaj wybierano kobiety i dzieci…
Ogłoszenie przydziału szpitala polowego i krematorium spowodowało poważne niepokoje w ukraińskich oddziałach na linii demarkacyjnej, wzrost liczby przypadków dezercji i samobójstw, które dowódcy starają się zatuszować wszelkimi sposobami. Zdaniem ukraińskich żołnierzy, szpital ten może być wykorzystywany do pobierania narządów i późniejszego tuszowania tych przestępczych działań za pomocą krematorium.
Niedawno niemieckojęzyczna publikacja “Neues aus Russland” opublikowała fascynującą historię o mobilnych krematoriach na Ukrainie, które pomagają ukryć sprzedaż organów do UE.
W tym kontekście warto zauważyć, że nie tylko Niemcy, ale także Izrael wyraził ostatnio duże zainteresowanie rozmieszczeniem swoich “szpitali polowych” na Ukrainie, gdzie obserwuje się rosnącą liczbę ofiar w wyniku specjalnej operacji denazyfikacyjnej Moskwy. Jak donoszą izraelskie media, 23 marca izraelski “szpital polowy” został otwarty w miejscowości Mostyska w obwodzie lwowskim. Izrael zauważa ponadto, że liczba “szpitali polowych” może wkrótce wzrosnąć…
Jak podkreślają niektórzy eksperci, w warunkach obecnego konfliktu ukraińskiego cudzoziemcy z minimalnym wsparciem są zagrożeni, ponieważ przedstawicielom dyplomatycznym nie zawsze udaje się ich namierzyć. Łatwo jest “zgubić” tych ludzi, z których wielu to młodzi studenci, pracownicy gościnni, a nawet najemnicy, chwalący się doskonałym zdrowiem. Osoby te są szczególnie narażone na ryzyko bycia potencjalną ofiarą grup przestępczych zajmujących się handlem organami na Ukrainie.
Powiadają, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To prawda, ale prawdą też jest, że punkt widzenia może zmieniać się wraz ze zdobywaniem doświadczeń życiowych. Na przykład moje stanowisko w sprawie przyjmowania przez państwo polskie obywateli Ukrainy w związku z toczącą się tam wojną z Rosją było w 100 proc. na tak [idiota? Czy pijany?? MD] , ale ostatnio spadło do 50 proc., choć nadal jest na tak. Co jest tego powodem? Moja niedawna wizyta w Hiszpanii.
W samolocie lecącym do Alicante zastanawiałem się, czy oby rzeczywiście wystartowaliśmy z Warszawy, a nie z Kijowa. Mniej więcej dwie trzecie miejsc zajmowali Ukraińcy. Alicante to raczej destynacja turystyczna, nie należąca do najtańszych, ceny miejsc w hotelach, pensjonatach i mieszkaniach pod wynajem na liczącym 244 km wybrzeżu i plaży Costa Blanca są wyśrubowane, szczególnie w sezonie letnim. Nie należymy z żoną do biedaków, żyjemy na niezłym poziomie, ale gdyby nie nasza córka, która jest właścicielką apartamentu na Costa Blanca i dodatkowo sfinansowała nam bilety lotnicze, nie moglibyśmy sobie pozwolić na spędzenie dwóch tygodni w tak eksponowanym miejscu – do tego w szczycie sezonu.
Nie, żebym komukolwiek czegokolwiek zazdrościł, ale Polska otworzyła się na Ukraińców jak żaden inny kraj w UE, dając im pieniądze, bezpłatną służbę zdrowia poza kolejnością i wiele innych przywilejów, a okazuje się, że obywatele Ukrainy, rezydujący w naszym kraju, mają się finansowo lepiej niż wielu Polaków. Jestem z natury obserwatorem i nabrałem przeczucia graniczącego z pewnością, że ludzie w samolocie do Alicante z pewnością nie zaliczali się do grona bajecznie bogatych ukraińskich oligarchów, bądź ich bliskich rodzin.
Oligarchów zobaczyłem dopiero w Benidorm, gdzie mieszkaliśmy. Jest to jeden z największych i najpopularniejszych kurortów morskich w Hiszpanii, znany dzięki wspaniałym plażom oraz klubom nocnym. Część luksusowych limuzyn posiadała ukraińskie tablice, a najtańsza fura to porsche carrera. Większość Ukraińców jeździła jednak autami z wypożyczalni (mają specjalne oznakowania) i nie były to bynajmniej egzemplarze pierwsze lepsze z brzegu. W urodzinach ukraińskiego dziesięciolatka, wyprawianych w najbardziej luksusowej knajpie tuż przy plaży, biesiadowało kilkanaście osób – kobiet o upierścienionych dłoniach oraz młodych byczków obwieszonych złotymi łańcuchami ze złotymi roleksami na przegubach rąk. Był klaun, specjalne czarne stroje, a stół uginał się pod wyszukanymi potrawami i francuskimi szampanami. Przechodzący obok Hiszpanie i zachodni turyści z ciekawością patrzyli na ten spektakl dla bogaczy i zapewne nie mogli pojąć jak to jest – tam niby krwawa wojna, cały świat pomaga, śląc na Ukrainę kolejne setki miliardów dolarów, a tu ukraińskie byczki, zamiast bić się na froncie w Bachmucie, grzeją tyłki w hiszpańskim słońcu, zajadając ostrygi i homary popijając je francuskim szampanem.
Miałem ochotę podejść do nich i zapytać: „A wy co? Czemu nie jesteście na froncie? Przecież jest pełna mobilizacja i żaden mężczyzna w wieku poborowym nie ma prawa opuścić Ukrainy. Nie wyglądacie na chorych czy kontuzjowanych, a wręcz przeciwnie, więc w jaki sposób opuściliście ojczyznę, która została zaatakowana przez agresora”? Odpuściłem, bo nie marzyło mi się być znokautowanym.
Jednak nie sposób przejść spokojnie obok tego zjawiska. Prezydent Wołodymyr Ołeksandrowycz Zełenski od ponad roku jeździ na żebry do różnych zakątków świata i non stop apeluje o międzynarodową pomoc, ale wydaje się przymykać oczy na dezercję tysięcy Ukraińców w wieku poborowym, rozsianych po całej Europie i spokojnie patrzących jak ich mniej ustosunkowani i mniej zamożni rodacy wykrwawiają się na froncie. Wydaje się przymykać oczy na miliardy euro nielegalnie wywożone za granicę przez ukraińskich „biznesmenów”.
Ostatnio rozmawiałem z pewnym kolegą, który ma kontakty z warszawskim półświatkiem. Opowiedziałem mu, co widziałem, a on na to: „Tadziu, o czym ty mówisz? W ubiegłym tygodniu przyjechał Ukrainiec z bagażnikiem pełnym pieniędzy. Miał tam 50 milionów euro, same pięćsetki spakowane w „cegły” i okręcone w celofan. W życiu nie widziałem takiej kasy!”.
Za dawnych dobrych czasów uchylanie się od służby wojskowej w czasie wojny było karane bezwzględnym więzieniem. Przypomnę, że w czasie wojny wietnamskiej, w której to USA były agresorem, odmowę pójścia do wojska surowo karano i nie było obywateli uprzywilejowanych. Nawet tak kultowa postać jak Muhammad Ali (Cassius Clay), ambasador światowego boksu i mistrz świata, nie mógł liczyć na bezkarność. Ali inspirował Woody’ego Allena, Normana Mailera i wiele gwiazd muzyki pop, a sam wielki Miles Davis poświęcił mu jeden ze swoich utworów. Kiedy mistrz świata podarł kartę mobilizacyjną i odmówił wcielenia do armii, został pozbawiony mistrzowskiego tytułu, stracił paszport i został skazany na areszt domowy. Dzisiaj, mimo prowadzonej wojny obronnej i narodowej mobilizacji, byle ukraiński chłystek mający pieniądze, bądź układy może z łatwością uchylić się od służby wojskowej, nie trafić na front i wylegiwać się w ciepłych krajach.
Myślę, że polski rząd powinien podjąć pewne kroki, byśmy nie stali się dojną krową. Pomoc dla uchodźców z Ukrainy zdecydowanie tak, ale nie dla wszystkich. Musi być weryfikacja, podobnie jak winno być z programami socjalnymi typu 500+ czy dodatkowymi emeryturami. Tego typu świadczenia nie mogą obejmować wszystkich, powinny być kierowane wyłącznie dla osób i rodzin niezamożnych, które legitymują się skromnymi dochodami na pułapie określonym w ustawie. Jest czymś oczywistym, że ukraińskie kobiety i dzieci, starcy oraz osoby kontuzjowane i niepełnosprawne otrzymują pełny pakiet pomocy. To nasz obowiązek wobec walczącego na śmierć i życie sąsiada. Ale tysiące ukraińskich mężczyzn w wieku poborowym, rezydujących w Polsce, powinny być wzywane do urzędu w celu wyjaśnienia, w jaki sposób ludzie ci uniknęli mobilizacji i czemu nie walczą na froncie w obronie ojczyzny. Uważam, że wszystkim tym, którzy nie podadzą wiarygodnego powodu (ciężka kontuzja, konieczność specjalistycznego leczenia w sytuacji zagrożenia życia, opieka nad dziećmi, które są bez matki) powinno odbierać się prawo pobytu w Polsce. Ich miejsce jest dzisiaj w ojczyźnie, którą systematycznie rujnuje najeźdźca, a nie u nas, czy na zalanej słońcem plaży w Benidorm.
Ukraińcy przebywający w Polsce wygrali los na loterii, bo żaden inny kraj w UE nie otoczył ich tak troskliwą opieką, jak polski rząd. Rodzina 500+ to jedna z najpopularniejszych form pomocy finansowej. Mogą ją otrzymać obywatele Ukrainy lub małżonkowie z Ukrainy, którzy mają co najmniej jedno dziecko w wieku poniżej 18 lat. Dalej, jednorazowa pomoc finansowa w wysokości 300 zł udzielana jest każdemu Ukraińcowi, który po raz pierwszy przekroczył granicę z Polską począwszy od 24 lutego. Karta Dużej Rodziny to pomoc finansowa, która wspiera rodziny wielodzietne. Za pomocą tego programu można uzyskać zniżki w sklepach, na bilety kolejowe i w restauracjach. Program 400+ pomaga rodzicom, których dzieci przebywają w żłobku. Maksymalna wysokość tej pomocy to 400 zł miesięcznie. Rodzinny Kapitał Opiekuńczy (RKO) to pomoc przeznaczona dla małych dzieci w wieku od 1 do 3 lat, dopłaty wynoszą od 500 do 1000 zł miesięcznie. Do tego dochodzą bezpłatny dostęp do służby zdrowia i własny PESEL, choć nie jest się obywatelem polskim. To naprawdę dużo.
Na koniec kilka słów o Hiszpanii i samym kurorcie morskim Benidorm na Costa Blanca, oddalonym o około 40 km od Alicante. Zadbane i bezpieczne miasto zlokalizowane między południowymi zboczami gór Sierra Cortina i Puig Campana a wybrzeżem Morza Śródziemnego, co daje wspaniały mikroklimat. Kapitalne plaże, liczące łącznie 5 km długości (Playa de Poniente, Playa de Levante i Playa de Mal Pas), uzupełniają trzy parki rozrywki Terra Mítica, Aqualandia i Mundomar. Na plażach hiszpańskich, w odróżnieniu od polskich nad Bałtykiem, panuje wzorowy porządek, a za nieprzestrzeganie przepisów nakładane są wysokie kary pieniężne. Nie ma grodzenia się, nie ma palenia tytoniu, nie ma słuchania głośnej muzyki. Ceny w hiszpańskich restauracjach, w odróżnieniu od polskich, dopasowane są do kieszeni przeciętnego konsumenta, dlatego życie towarzyskie toczy się w knajpach i pubach, a nie w domach. Hiszpanie są głośni, ale nie krzykliwi, uprzejmi dla turystów, ale bez przesady, otwarci na obcych, ale nie nachalni. Południowa Hiszpania to wymarzone miejsce do życia.
The AFP reports that the elite of Hollywood are set to meet in Los Angeles for a four-day summit designed to formulate a strategy to “tackle climate change.”
The report notes that THOUSANDS of stars, directors and writers will convene with “scientists and activists” in an effort to “encourage movies and TV shows to use their outsized influence on audiences around the world.”
In other words, to inject more woke identity politics propaganda into entertainment.
“Hollywood is an extremely powerful industry,” said summit co-founder and TV writer Ali Weinstein, adding “We are on the precipice of cultural change in many ways.”
“Every single person on earth is being affected by the climate crisis in some way. If we’re not showing that in our day-to-day content, that content is science fiction,” Weinstein further claimed.
The summit organisers complain that there isn’t enough propaganda in movies and TV shows currently and this needs to change.
“We see this as a huge problem because, for the most part, people on average spend more time with television and film characters than they do with their own families,” fellow summit co-founder Heather Fipps said, tellingly adding “We are activists operating within the entertainment industry. The entertainment industry is hypocritical. It hasn’t done enough.”
“It is really important for us to steep our fictional worlds in our reality,” Fipps added.
Of course, their reality doesn’t exactly jive with everyone else’s reality, as this footage of Jane Fonda, who is a keynote speaker at the summit, exemplifies:
Woke Jane Fonda: I’m a climate activist, and as such I have learned that there would be no climate crisis if there was no racism. There would be no climate crisis if there was no misogyny and patriarchy pic.twitter.com/YHnUIvIv1x
Many Hollywood stars, such as Leonardo De Caprio, act like paragons of virtue when it comes to ‘saving the planet’, but in reality are complete hypocrites who hang out on massive luxury yachts and travel by private jet.
It makes sense that such odious characters would spend four days gathered at a giant coping session in an attempt to offset the guilt of their fake ‘activism’.
Serge Varlay , starszy dyrektor finansowy giganta BlackRock, padł ofiarą żartownisia i przyznał się do tego, jak działa system polityczny na świecie.
W szczególności, w serii potajemnie nagranych spotkań rekruter Serge Varlay opisuje, w jaki sposób BlackRock, największy na świecie zarządca aktywów, jest w stanie „poruszyć świat” i że łatwiej jest oszukać, gdy „ludzie nie myślą”.
Zdaniem Varlaya senatorów z USA można „wykupić” za kwotę nieprzekraczającą 10 tys. dolarów.
„Senatorzy są tani – masz 10 tys., możesz kupić senatora” – powiedział, dodając:
„Możesz wziąć ten plik pieniędzy i kupić ludzi. Pracuję dla firmy o nazwie BlackRock. Nieważne, kto jest prezydentem, ale kto kontroluje jego portfel. Możesz kupić swoich kandydatów. Po pierwsze, są senatorowie, ci faceci są tani”.
W tym miejscu należy zauważyć, że po opublikowaniu wideo profesjonalne konto Serge’a Varlaya zostało usunięte. Dyrektor BlackRock odniósł się również do wojny na Ukrainie, którą określił jako „naprawdę dobrą dla naszego biznesu”.
„Ukraina jest dobra dla biznesu, wiesz o tym, prawda?” powiedział i dodał:
„Rosja wysadza ukraińskie silosy zbożowe, a ceny pszenicy wkrótce wzrosną. Ukraińska gospodarka to rynek pszenicy. Cena chleba idzie w górę, to fantastyczne, jeśli handlujesz. Zmienność stwarza okazje do zysku”.
Według Varleya „ekscytujące jest, gdy coś idzie nie tak”. „Więc co robisz, jeśli jesteś firmą handlową?” — powiedział dyrektor BlackRock.
„W chwili, gdy nadejdzie wiadomość, w ciągu milisekundy postawisz na tego, kto jest dostawcą pszenicy. W swoich zapasach. W ciągu godziny lub dwóch zostaną uruchomione, a następnie sprzedasz. Po prostu zarabiasz, nie wiem, jakieś miliony. Ukraińska gospodarka jest bardzo powiązana z rynkiem pszenicy, światowym rynkiem pszenicy, cenami chleba, dosłownie wszystko idzie w górę iw dół. To fantastyczne, jeśli handlujesz. Zmienność stwarza okazje do zysku. Wojna jest naprawdę dobra dla biznesu” – wyjaśnił dalej.
Jak zauważa Post Millennial, Varley również opisał siebie jako kogoś, kto „decyduje o losie ludzi”.
„Każdy dzień jest szalony, dosłownie decyduję o tym, jak potoczy się czyjeś życie” – powiedział.
„Nie jestem finansistą, po prostu wiem, co się dzieje, ponieważ rekrutuję ludzi, którzy zajmują się tymi rzeczami”.
Varlay powiedział, że banki takie jak BlackRock rządzą światem, ponieważ „dostajesz rzeczy. Dywersyfikujesz, nabywasz, nabywasz. Wydajesz wszystko, co robisz, aby uzyskać więcej. I do pewnego momentu poziom ryzyka jest bardzo niski. Wyobraź sobie, że inwestujesz w 10 różnych branż: od żywności, przez napoje, po technologię. Jeśli jeden z nich zawiedzie, to nie ma znaczenia, masz dziewięciu innych, którzy cię wspierają”.
Na koniec Varlay powiedział, że kiedy „masz wszystkiego po trochu, możesz zdobyć ten pakiet pieniędzy, a potem możesz zacząć kupować ludzi”.
Aż 438 z 500 największych firm na świecie, jest kontrolowanych przez State Street Corp., Vanguard Group, BlackRock i FMR (Fidelity)
Black Rock, kontroluje 80% korporacji notowanych na giełdzie papierów wartościowych w Niemczech, Japonii, Kanadzie, Polsce, Wielka Brytania …
Cztery, nie zauważalne do tej pory monopole, w niedługim czasie złącza się, kontrolując cały świat iluzji pieniądza, który w chwili wprowadzenia Wielkiego Resetu oraz przejęcia prywatnej własności przez państwa, będzie już przeżytkiem, z wolna zastępowanym, przez walutę elektroniczną (CBDC) o określonym terminie ważności, co wraz z dochodem gwarantowanym wytworzy niewolnictwo absolutne, oparte na cyfrowej ocenie społecznej, dzięki czemu niewolnicy, będą pilnowali samych siebie, aby nikt z nich nie miał lepiej.
Ten ostatni aspekt kontroli, jest już zauważalny, poprzez wprowadzenie ideologii segregacji sanitarnej (19).
Manipulacja cyfrowymi walutami rozpoczęła się na zlecenie Black Rock, która to korporacja – powołała do życia Satoshi Nakamoto, który miał stworzyć Bitcoina. Tak naprawdę, zlecenie na wykreowanie Bitcoina, otrzymał Samsung, Toshiba, Nakamachi i Motorola, których połączone nazwy – wydały na świat Bitcoina i jego tajemniczego twórcę.
W obliczu narastających wyzwań związanych z ochroną środowiska, rząd Irlandii rozważa podjęcie radykalnej decyzji o uśmierceniu 200 tysięcy krów w ciągu najbliższych trzech lat. Takie działanie ma na celu osiągnięcie “celów klimatycznych Unii Europejskiej”, które zobowiązują państwa członkowskie do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55% do 2030 roku w porównaniu do roku 1990.
Rząd w Dublinie oszacował, że plan ten kosztowałby 640 milionów dolarów (2,6 mld zł) i mógłby pomóc rolnictwu w zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych o jedną czwartą w ciągu najbliższych siedmiu lat. Propozycja Departamentu Rolnictwa w Dublinie zwraca uwagę na fakt, że “zwierzęta te przyczyniają się do zmian klimatycznych”. [pewnie przez to, że pierdzą na idiotyczne pomysły “zielonych komuchów”. MD]
Niepokój budzi fakt, że w Irlandii, gdzie populacja wynosi nieco ponad pięć milionów osób, żyje ponad siedem milionów sztuk bydła, w tym 1,55 miliona krów mlecznych. Propozycja rządu wywołała zaniepokojenie [understatement.. md] wśród 18 tysięcy irlandzkich hodowców bydła.
W świetle doniesień “The Telegraph”, Departament Rolnictwa w Irlandii planuje zabić 65 tysięcy krów rocznie przez trzy lata, co skutecznie zmniejszy krajowe stado bydła mlecznego o 10 procent. Pomysł ten miałby być oferowany jako dobrowolna opcja dla starzejących się rolników, którzy mogliby potem przejść na emeryturę. Rzeczniczka Ministerstwa Rolnictwa Irlandii podkreśla, że dokument jest “częścią procesu konsultacji” i jest jedną z różnych opcji, które są analizowane.
Problem roli krów w kontekście ochrony klimatu nie jest wyłączny dla Irlandii. Francuski Trybunał Obrachunkowy wezwał ostatnio do przyjęcia strategii ograniczenia pogłowia bydła, jako że hodowla tych zwierząt odpowiada tam za 11,8 procent emisji gazów cieplarnianych – na poziomie porównywalnym z emisjami z budynków mieszkalnych. [oj, to należy i ludzików wybić... MD]
Tak zwana pandemia covid 19 odsłoniła kurtynę dotychczas szczelnie zasłoniętą. Co zobaczyli zdumieni i przerażeni ludzie?
Anthony Ivanowitz 20.06.2023r. mordujemy-was-bo-nam-za-to-placa Zobaczyli świat takim jakim on jest naprawdę a nie takim jak im pokazywali w telewizorach przez dziesiątki lat. Świat brutalnej przemocy uprawianej przez rządy na swoich społeczeństwach pod pretekstem pandemii. Świat gdzie źródłem prawa jest policyjna pała, w którym takie pojęcia jak praworządność, prawa człowieka, konstytucje, swobody obywatelskie, demokracja – to puste hasła, nic nie znaczące. Wszelkie instytucje przedstawicielskie, demokratycznie wybrane, obróciły się przeciwko swoim wyborcom. Większość kościołów różnych wyznań ( w tym Kościół rzymsko katolicki) w osobach swoich kapłanów skurwiła się i ochoczo “wskoczyło w buty” naganiaczy szczepionkowych, sowicie opłacanych przez szatański system. Zhańbił się papież nawołujący do szczepień nieznaną berbeluchą zawierającą tkanki abortowanych płodów ludzkich, zhańbili się księża na całym świecie robiąc to samo i udostępniając kościoły jako miejsca szprycowania. Z tej przestępczej kompromitacji i żałosnego pohańbienia kościół rzymsko katolicki już się nie podniesie!! Ich działanie w czasie tak zwanej pandemii pokazało, że są sługami szatana!! Większość ludzie na całym świecie okazała się durniami, którzy przyłączyli się do władz popierając represje i zamordyzm szczepionkowy i którzy sami poddali się dobrowolnie szczepieniom nie widząc ani co te szczepionki zawierają ani jak one wpłyną na ich zdrowie w przyszłości! Obraz za kurtyną przeraża, pokazuje prawdziwe oblicze ludzi, groźnych drapieżników gotowych rzucić się do gardeł przedstawicielom własnego gatunku.
Jednocześnie nastąpiło otrzeźwienie pewnej części społeczeństw, które dostrzegły przerażające realia i próbowały im przeciwdziałać! Szczególnie haniebną rolę we wprowadzeniu faszystowskiego zamordyzmu odegrali lekarze i tak zwani naukowcy. To oni stali się bezpośrednimi wykonawcami ludobójczych szczepień oraz masowego ogłupiania ludzi by zmusić ich do poddania się szprycowaniu.
Środowisko to zhańbiło się ostatecznie i nieodwołalnie, tylko nieliczni z nich zachowali twarz i wiarygodność, a nawet dostrzegło, że przez dziesiątki lat wyznawało kłamliwą teorię szczepień i prowadząc edukację na uczelniach medycznych zachęcało do tego kolejne pokolenia lekarzy.
Jednym z nich był Profesor Sucharit Bhakdi. Jest on światowej sławy naukowcem, od 3 lat opluwanym i szkalowanym przez światowe media głównego nurtu, gdyż przeciwstawił się oficjalnej kampanii dezinformacji. Jest najczęściej cytowanym naukowcem w mediach elektronicznych i periodykach medycznych w historii Niemiec. Już w marcu 2020r przejrzał kłamstwo kowidowe i ostrzegał przed zabójczymi szprycami. Wszelkie jego przewidywania dotyczące pseudo pandemii covid 19 oraz ludobójczych szczepień sprawdziły się. Tak zwana pandemia otworzyła mu oczy i przyznał, że prze 30 lat ogłupiał studentów medycyny bredniami o dobrodziejstwie szczepień. W jednym z wywiadów powiedział: „..Przez 30 lat uczyłem niewłaściwie. Pilnie musimy w podręcznikach zrewidować rozdziały dotyczące szczepień. Cały przemysł szczepionkowy to gigantyczne oszustwo, prawdopodobnie największe i najniebezpieczniejsze wszechczasów oszustwo szczepionkowe w medycynie, a to, czego jesteśmy teraz świadkami, to szczyt, końcowy produkt tego oszustwa”. Link z wypowiedzią jest poniżej.
Znalazło się jeszcze kilku innych naukowców światowej sławy, którzy mieli odwagę i honor złożyć podobne wyznanie jak profesor Bhakdi, na przykład dr Paul Marik, jeden z najbardziej znanych lekarzy i naukowców na świecie.
Dr Paul Marik nie jest zwyczajnym lekarzem. Ten były już profesor i były już doktor, zajmował drugie miejsce na świecie wśród cytowanych lekarzy-naukowców w swojej specjalności: intensywnej terapii. Dr Paul Ellis Marik poświęcił całe swoje zawodowe życie ratując ludzi i opracowując materiały dla studentów i lekarzy. W wywiadzie którego udzielił niezależnej witrynie internetowej powiedział: “..Ja, tak samo jak większość lekarzy, byłem ogłupiony i zindoktrynowany i wierzyłem w oficjalną narrację. Pierre [Kory – jeden z pionierskich i odważnych lekarzy, którzy walczyli ze szczepionkami przeciwko Covid], był dużo szybszy, jak byłem wolniejszy, lecz z czasem też powoli dochodziłem do informacji. Wtedy nie mieliśmy pojęcia co zawierają te szczepionki, nie wiedzieliśmy co się dzieje, były niewystarczająco przetestowane i byliśmy okłamywani. Z czasem stało się coraz bardziej klarowne, że to było jedno wielkie wstrętne kłamstwo, że te szczepionki nie są ani bezpieczne, ani skuteczne. I gdy coraz to nowe dane zaczęły napływać i widzieliśmy dane z VAERS i innych systemów, stawało się to coraz bardziej jasne. (…) Ani jednej żyjącej duszy na tej planecie nie rekomendowałbym tych szczepionek. Ani jednej osobie. Jest niemożliwe abym się mylił. Kowid w pełnym świetle pokazał całą korupcję, która miała miejsce wcześniej. Teraz, kiedy powracam myślami do przeszłości i zastanawiam się, to widzę, że większość rzeczy, których się nauczyłem w uczelni medycznej to nieprawda. Ponieważ wierzyłem [ciałom regulacyjnym], które są zwyrodniałe i skorumpowane przez Big Pharma – wielkie korporacje farmaceutyczne. Zatem właściwie to co musiałem zrobić w ciągu ostnich 6 miesięcy, ostatniego roku, to „oduczyć się” wszystkiego czego nauczyłem się na uczelni medycznej, ponieważ Big Pharma kłamie….”(całość wywiadu tutaj: https://anthony.neon24.org/post/171280,dlaczego-lekarze-dali-sie-oglupic-propagandzie-kowidowej )
Wśród “nawróconych” lekarzy czy naukowców nie było chyba ani jednego z Polski który by nie był wyznawcą religii szczepionkowej. Wszyscy oni są wyznawcami religii szczepionkowej i jeśli protestowali to na na gruncie bredni wirusowo szczepionkowej. Zdecydowana większość z nich wzięła udział w zbrodni kowidowej, a kilkudziesięciu (czy może kilkuset) mordowało ludzi za pomocą respiratorów! Dlaczego to robili? Bo im za to zapłacili!
Przedstawiony obraz który ukazał się oczom ludzi po odsłonięciu telewizyjnej kotary covidowej przeraża. My ludzie jako gatunek jesteśmy nieudanym tworem Stwórcy, bestią doskonałą, nie mającą sobie równych na Ziemi. Co jeszcze ta bestia zwana człowiekiem wymyśli aby zniszczyć własny gatunek, niebawem zobaczymy!
… i bynajmniej nie ma wyglądu młodego Apollo czy Venus, lecz jest obrzydliwą staruchą czy człekokształtnym rozkładającym się knurem o odrażającym wyglądzie. Wielokrotnie twierdziłem, że ZŁO jest banalnie proste do przewidzenia i to co stało się w trakcie oszukańczej i zbrodniczej plandemii tak samo dzieje się obecnie w czasie tej dziwnej wojny za naszą wschodnią granicą, która za chwilę zawita do nas, bo nie wyrażamy żadnego sprzeciwu, a wręcz przeciwnie – chcemy bawić się w wojnę ! Na całym świecie miliardy mniej czy bardziej “wykształconych debili” pozakładało sobie szmaty na pyski, pobiegło nawet “poza kolejnością” wyszprycować się jakąś berbeluchą oraz zgodziło się dosłownie zniewolić totalnym bezprawiem, bo tak im czarci pomiot w ich pustych jak dzban czerepach zamienił szare komórki dosłownie w g ó w n o ! Po raz kolejny powtarzam – wystarczyło trzy lata temu globalnie OLAĆ nakaz masoneczkowy, a całą plandemię szlag by trafił już na samym starcie. Tak się jednak “z woli ludu pracującego i niepracującego miast i wsi całego świata” nie stało, więc teraz czarci pomiot już wie, że może z ludzkością zrobić dosłownie WSZYSTKO, a ta durniejsza niż pantofelek “ludzkość” potulnie podporządkuje się każdej niewoli i tyranii jaką jest sobie czarci pomiot wyobrazić. A co do “oddziałów covidowych” to w necie było mnóstwo filmików jak sobie pracownicy “służby zdrowia” tańczą po pustych korytarzach i bawią z radości spowodowanej wpływem na ich konta bankowe gigantycznej mamony. A jak któryś pacjent-gamoń jeszcze nie wie o co chodzi to niech sobie spojrzy na ten obrazek: https://www.dakowski.pl/mordujemy-was-bo-nam-za-to-placa/
PS: w polskiej “służbie zdrowia” cały czas trwa maseczkowy terror w wykonaniu lekarzy, którzy zmuszają pacjentów jak i również pielęgniarki, które najchętniej by ich same nie zakładały ani od nikoggo nie wymagały, do zakładania maseczek. Oczywiście jak zawsze – NIE WSZYSCY lekarze dali się totalnie ogłupić, bo jest trochę takich co połapali się w czym rzecz, ale muszą pchać swój wózek do przodu, bo gdzie pójdą i za co będą żyć ? … KST
Nowy systematyczny przegląd i metaanaliza opublikowane przez Instytut Spraw Gospodarczych wykazały, że Lockdowny Covid nie zdołały znacząco zmniejszyć liczby zgonów
Metaanaliza Herby-Jonung-Hanke wykazała, że lockdowny, jak wynika z badań opartych na wskaźnikach rygorystyczności wiosną 2020 r., zmniejszyły śmiertelność o 3,2% w porównaniu z mniej rygorystycznymi politykami lockdownu przyjętymi przez takie kraje jak Szwecja
Oznacza to, że lockdowny zapobiegły 1700 zgonom w Anglii i Walii, 6000 zgonom w całej Europie i 4000 zgonom w Stanach Zjednoczonych.
Lockdowny zapobiegły stosunkowo niewielkiej liczbie zgonów w porównaniu z typowym sezonem grypowym – w Anglii i Walii występuje 18 500-24 800 zgonów z powodu grypy, w Europie 72 000 zgonów z powodu grypy, a w Stanach Zjednoczonych 38 000 zgonów z powodu grypy w typowym sezonie grypowym.
Wyniki te bledną w porównaniu z modelami Imperial College of London (marzec 2020 r.), które przewidywały, że blokady pozwolą uratować ponad 400 000 istnień ludzkich w Wielkiej Brytanii i ponad 2 miliony istnień ludzkich w Stanach Zjednoczonych.
Herby, Jonung i Hanke doszli do wniosku, że dobrowolne zmiany w zachowaniu, takie jak dystans społeczny, odegrały znaczącą rolę w łagodzeniu pandemii – ale surowsze ograniczenia, takie jak zasady pozostania w domu i zamykanie szkół, generowały bardzo wysokie koszty, ale przyniosły jedynie znikome korzyści zdrowotne.
Lockdowny COVID-19 były “globalną porażką polityki o gigantycznych proporcjach”, zgodnie z nowym recenzowanym badaniem akademickim. Drakońska polityka nie zdołała znacząco zmniejszyć liczby zgonów, nakładając jednocześnie znaczne koszty społeczne, kulturowe i ekonomiczne.
“To badanie jest pierwszą kompleksową oceną badań nad skutecznością obowiązkowych ograniczeń śmiertelności”, twierdzi jeden ze współautorów badania, dr Lars Jonung, emerytowany profesor w Centrum Studiów Finansowych Knuta Wicksella na szwedzkim Uniwersytecie Lund, “Pokazuje, że Lockdowny były nieudaną obietnicą. Miały one znikome skutki zdrowotne, ale katastrofalne koszty gospodarcze, społeczne i polityczne dla społeczeństwa. Najprawdopodobniej lockdowny stanowią największy błąd polityczny w dzisiejszych czasach”.
Obszerna 220-stronicowa książka, opublikowana przez londyński think tank Institute of Economic Affairs, rozpoczęła się od systematycznego przeglądu 19 646 potencjalnie istotnych badań. Do metaanalizy autorzy wybrali 22 badania oparte na rzeczywistych, zmierzonych danych dotyczących śmiertelności, a nie na wynikach uzyskanych z modelowania. Metaanaliza jest uważana za “złoty standard” dowodów, ponieważ łączy porównywalne, niezależne badania w celu określenia ogólnych trendów.
Autorzy, w tym profesor Steve H. Hanke z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, wzięli również pod uwagę szereg badań, które określiły wpływ poszczególnych ograniczeń blokowania, w tym zasad pozostawania w domu na zamykanie szkół i ograniczenia w podróżowaniu.
W każdym przypadku ograniczenia miały niewielki wpływ na zmniejszenie śmiertelności z powodu COVID-19:
Nakaz schronienia się na miejscu (pozostania w domu) w Europie i Stanach Zjednoczonych zmniejszył śmiertelność z powodu COVID-19 o 1,4-4,1 procent;
Zamknięcia firm zmniejszyły śmiertelność o 7,5 procent;
Limity gromadzenia prawdopodobnie zwiększyły śmiertelność z powodu COVID o prawie sześć procent;
Mandaty [nakazy] na maski, których większość krajów uniknęła wiosną 2020 r., zmniejszyły śmiertelność o 18,7 procent, zwłaszcza mandaty w miejscach pracy; oraz
Zamknięcie szkół spowodowało zmniejszenie śmiertelności o 2,5-6,2 procent.
Drugie podejście zastosowane przez autorów do oszacowania wpływu lockdownów na śmiertelność połączyło badania, które dotyczyły konkretnych środków lockdownu (takich jak zamykanie szkół, noszenie masek itp.) z tym, jak pojedyncze interwencje niefarmaceutyczne były faktycznie stosowane w Europie i Stanach Zjednoczonych. Korzystając z tego podejścia, autorzy szacują, że blokady zmniejszyły śmiertelność o 10,7% wiosną 2020 r. – znacznie mniej niż szacunki uzyskane z modelowania epidemiologicznego.
W badaniu porównano efekt środków blokujących z efektem “robienia jak najmniej”, a nie nie robienia niczego. Reakcja Szwecji na COVID była jedną z najmniej rygorystycznych w Europie, ale nadal nakładała pewne ograniczenia prawne i obejmowała szeroko zakrojoną publiczną kampanię informacyjną.
Dobrowolne środki, takie jak dystans społeczny i ograniczenie kontaktów międzyludzkich, skutecznie zmniejszyły śmiertelność z powodu COVID w Szwecji, kraju, który nie nałożył drakońskich ograniczeń prawnych. Jest to zgodne z dowodami na wczesnym etapie pandemii, że dobrowolne działania zaczęły ograniczać transmisję przed lockdown-ami..
Autorzy doszli również do wniosku, że mandaty prawne ograniczyły jedynie stosunkowo niewielki zestaw potencjalnych kontaktów zakaźnych i w niektórych przypadkach mogły przynieść odwrotny skutek, zachęcając ludzi do pozostania w domu w mniej bezpiecznych środowiskach.
Jeśli dobrowolne działania, niewielkie zmiany prawne i proaktywne kampanie informacyjne skutecznie ograniczyły przenoszenie COVID, blokady były nieuzasadnione z punktu widzenia zdrowia publicznego.
Ten negatywny wniosek jest wzmocniony przez znaczące koszty ekonomiczne i społeczne związane z lockdownami, które obejmują:
zahamowanie wzrostu gospodarczego
duży wzrost długu publicznego;
rosnące nierówności;
szkody dla edukacji i zdrowia dzieci;
obniżona jakość życia związana ze zdrowiem;
szkody dla zdrowia psychicznego;
wzrost przestępczości; oraz
zagrożenia dla demokracji i utraty wolności.
W badaniu stwierdzono, że o ile nie pojawią się istotne alternatywne dowody, blokady [Lockdowny] powinny zostać “odrzucone od ręki” w celu kontrolowania przyszłych pandemii.
Jonas Herby, współautor badania i specjalny doradca w Centrum Studiów Politycznych (CEPOS), niezależnym klasycznym liberalnym think tanku z siedzibą w Kopenhadze w Danii, powiedział:
“Liczne wprowadzające w błąd badania, napędzane subiektywnymi modelami i pomijające istotne czynniki, takie jak dobrowolne zmiany zachowań, mocno wpłynęły na początkowe postrzeganie lockdownów jako wysoce skutecznych środków. Nasza metaanaliza sugeruje, że gdy badacze uwzględniają dodatkowe zmienne, takie jak dobrowolne zachowanie, wpływ blokad staje się znikomy”.
Profesor Steve H. Hanke, współautor i profesor ekonomii stosowanej oraz współdyrektor Instytutu Ekonomii Stosowanej, Globalnego Zdrowia i Badań Przedsiębiorczości na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa:
“Jeśli chodzi o COVID, modele epidemiologiczne mają wiele cech wspólnych: wątpliwe założenia, podnoszące na duchu prognozy katastrofy, które mijają się z celem, i niewiele wyciągniętych wniosków”.
“Nauka o blokadach jest jasna; dane są dostępne: uratowane życia były kroplą w morzu w porównaniu z oszałamiającymi kosztami ubocznymi”.
„ONI” wkrótce przylecą!? Fałszywa inwazja z kosmosu: Werner von Braun i Michio Kaku. Projekt Blue Beam.
[W roku 2023 nasiliła się propaganda “inwazji z Kosmosu”. CIA, prezydent Biden.. To celowe fałszywki. Mają uprawdopodobnić wejście “zbawiciela” – antychryst[k]a. M. Dakowski]
Narzędzie MSNBC i NWO, naukowiec Michio Kaku, przygotowuje ludzi na inwazję z kosmosu, którą przepowiedział uczony, nazista i były szef NASA Werner von Braun. Posłuży ona do wprowadzenia rządu światowego.
Dr Carol Rosin, współpracowniczka von Brauna:
„Kiedy byłam managerem w korporacji Fair Child Industry w latach 70-tych., poznałam Wernera von Brauna. Dokładnie w 1974. Von Braun umierał wtedy na raka, ale powiedział mi, że ten czas, który mu pozostał, poświęci na wytłumaczenie mi, co się naprawdę dzieje w naszym środowisku. Chodziło mu o militaryzację przestrzeni kosmicznej, kontrolę ziemi z kosmosu i samego kosmosu. Cel życia von Brauna, jego ostatnich lat- kiedy był już chory, było edukowanie społeczeństwa oraz osób decyzyjnych i przekonywanie ich, że broń kosmiczna jest niepotrzebna, niebezpieczna, zbyt kosztowna, absurdalna, że to głupstwo. Strategia, o której powiedział mi von Braun, polegała na tym, że najpierw Rosjanie zostaną wrogiem; kiedy spotkałam go w 1974, rzeczywiście nim byli. Mówiono nam, że niszczą nasze satelity, że przyjdą, dorwą nas, będą kontrolować etc. Najpierw Rosjanie byli tymi, przeciw którym mieliśmy budować broń kosmiczną; potem miał się pojawić problem terrorystów. Tak też się stało. Potem miał przyjść problem z Krajami Trzeciego Świata. Powiedział, że to trzeci wróg, przeciw któremu mamy zbudować broń kosmiczną. Następnym były asteroidy. Zachichotał, kiedy mi to powiedział: „asteroidy”. „Broń kosmiczna przeciw asteroidom”. Było to zabawne.
Najbardziej zabawny był jeszcze inny cel: kosmici. Kosmici. To będzie ostateczny wróg. Powtarzał mi to ciągle w ciągu tych czterech lat. Mówił: pamiętaj, Carol- to ostateczny wróg. Będziemy budować broń przeciw kosmitom. Ale to wszystko jest KŁAMSTWEM. Nie mówił, kiedy to wszystko ma nastąpić, ale powiedział, że te zmiany nabiorą tempa i nastąpią bardzo szybko; że wysiłek skupiony na budowaniu broni kosmicznej jest oparty na kłamstwie i że będzie to dodatkowo tal niezrozumiałe dla ludzi – wydarzenia nastąpią tak szybko, że ludzie nie zorientują się, o co w tym chodzi.
[Poniżej przygotowanie mentalne do „inwazji”. Fizyka prewdxziwa, oparta na logice i matematyce, wyklucza istnienie „innych cywilizacji”, a – gdyby jakimś cudem Boga istniały – wylkucza KONTAKT, bo ograniczeniem jest prędkość maksymalna materii – C=300 tys.km/sek. Dalej – to anty-naukowe fantazje. Są nagłaśniane – w celu przygotowania „owieczek” na przyjście antychrysta. Mirosław Dakowski, fizyk]
===============================
WYWIAD Z MICHIO KAKU, „SŁYNNYM FIZYKIEM”
Kryzys przywództwa. Rozmawialiśmy o tym cały tydzień. Ale co by było, gdyby spotkał nas kryzys innego rodzaju. Inwazja kosmitów? Brzmi może dziwnie. Widzimy duże wahania na giełdzie. Może to, co mówię, nie jest tak naciągane, jak się wydaje. W razie inwazji kosmitów, kto by nas poprowadził i czy moglibyśmy w ogóle wygrać? To jest temat, którym zajmuje się nowy serial Discovery „Curiosity”. Jest z nami profesor Michio Kaku, konsultant naukowy serialu. Najważniejsze pytanie, zanim nastanie inwazja- czy kosmici w ogóle istnieją? Skąd możemy to wiedzieć?
Michio Kaku: Satelita COBE orbitując w przestrzeni wykrył 50 planet bardzo podobnych do Ziemi. Właściwie każdego dnia odkrywamy w przestrzeni kosmicznej planetę wielkości Jupitera. Mieszkańcy większości z nich to na pewno nic większego niż mikroby. Ale kilka z nich może być zamieszkiwana prze inteligentne istoty, obdarzone bardziej zaawansowaną techniką niż my.
Prezenter: Jak to właściwie jest? Kiedy Discovery postanowiło nakręcić serial o inwazji z kosmosu, twój telefon zadzwonił, bo jesteś na gorącej linii: „dyżurny fizyk, ekspert od wojny z kosmitami”?
Michio Kaku: Wierz lub nie, my fizycy przestudiowaliśmy ten temat. Zastanawialiśmy się, co by było, gdybyśmy napotkali wroga, zaawansowaną technologicznie cywilizację. Hollywood podchodzi do tej kwestii niewłaściwie. Kosmici mogą być 100 lat do przodu w stosunku do nas. Można by pomyśleć, że gdybyśmy mieli „sekretną broń”, moglibyśmy pokonać kosmitów. NIEPRAWDA. Albo kosmici nie zajmowaliby się nami, bo bylibyśmy dla ich zbyt prymitywni, albo, jeśli spotkałaby nas inwazja, wyglądałaby ona jak pojedynek Bambi z Godzillą.
Prezenter: Dlaczego tak mówisz? Jaką techniką oni dysponują, że możemy o niej ledwie pomarzyć?
Michio Kaku: Pomyśl, że mogą być o tysiąc, nawet milion lat bardziej zaawansowani technologicznie. Wszechświat ma 13. 7 miliardów lat, dlatego mogą mieć broń, której nawet nie możemy sobie wyobrazić. Z moich przemyśleń: przypomnij sobie, że barbarzyńcy ostatecznie pokonali Rzymian. Barbarzyńcy nie mieli sekretnej broni, dzięki której pokonali cesarza i Rzymian. Poznali rzymską technologię i potem użyli jej przeciwko Rzymianom. W ten sposób wygrali.
Prezenter: Jak więc my- wiem, że to brzmi niewiarygodnie- gdyby coś takiego się stało- obronilibyśmy się jako planeta?
Michio Kaku: Najpierw musielibyśmy sprawdzić, jak bardzo są zaawansowani. Czy mają broń nuklearną? Czy używają fal radiowych, radaru? Albo czy może mają technologię, której nawet nie możemy sobie wyobrazić? Pamiętajcie, że kosmici raczej nie uderzą na nas, by nas obrabować. Mają swoje planety wraz z zasobami. Zostawią nas w spokoju. Jeśli jednak któregoś dnia nas zaatakują, musimy być przygotowani na to, że nas zmiażdżą w razie wojny.
Prezenter: Co zrobimy?
Michio Kaku: Najpierw musimy zebrać wiedzę. Musimy wysłać więcej satelitów COBE i spróbować nawiązać z nimi dialog. To jest jeszcze coś, czego nie zrobiliśmy. Nie znaleźliśmy jeszcze inteligentnych istot w kosmosie, ale to nastąpi prędzej czy później. Najpierw należy ich monitorować, by zobaczyć, na jakim poziomie stoi ich cywilizacja. Drugi krok to być może zainicjowanie dialogu, co byłoby groźne, gdyby byli wojowniczy. Moglibyśmy analizować ich uzbrojenie. Dlaczego zakładamy, że byliby wojowniczy? Może podeszliby do nas jak ET, nie jak drapieżniki? Myślę, że cywilizacje, które stoją w rozwoju miliony lat przed nami, miały czas, by zatrzeć różnice światopoglądowe i religijne i dlatego byłyby pokojowo nastawione. W większości przypadków można znaleźć surowce na niezamieszkałych planetach. Po co zawracać sobie głowę zamieszkałymi planetami, kiedy mamy inne puste, pełne surowców? Myślę jednak, że niektóre z cywilizacji pozaziemskich mogą być wrogie.
Prezenter: Jestem fanem serialu „Star Trek”. Tam, gdy światu groziła inwazja z kosmosu, wszyscy ziemianie się zjednoczyli, tworząc coś w rodzaju rządu światowego. Wszyscy wizjonerzy mówili: potrzebujemy go, jeśli chcemy sobie poradzić ze ZMIANAMI KLIMATYCZNYMI, finansami; wszystkimi problemami. Suwerenność poszczególnych państw stanowi tamę dla rozwiązań.
Michio Kaku: Wierz lub nie, ale kiedy prezydent Ronald Reagan spotkał się z Michaiłem Gorbaczowem- jak wiemy z transkryptu spotkania – powiedział, że jeśli kiedykolwiek zostaniemy zaatakowani przez Marsjan, sowieci i kapitaliści połączą się w walce przeciwko Marsjanom. Tak Ronald Reagan sie zapatrywał i- wierzcie lub nie – jest w tym, co mówił, trochę prawdy. Jeśli będziemy musieli się zmierzyć ze wspólnym wrogiem z kosmosu, to pomogłoby zjednoczyć ziemię w sposób, o którym mówił Reagan.
Michio Kaku powiedział, że każdy człowiek, który sprzeciwia się globalnemu zjednoczeniu to terrorysta.
Michio Kaku: Kiedy my fizycy poszukujemy inteligentnych istot w kosmosie, nie spodziewamy się znaleźć małych, zielonych ludzików. Szukamy cywilizacji typu pierwszego, drugiego i trzeciego. Typ pierwszy cywilizacji: mają kontrolę nad pogodą, kontrolują trzęsienia ziemi, wulkany, mają miasta na oceanach. Mają kontrolę nad swoja planetą. To typ pierwszy.
Drugi typ cywilizacji: wyczerpali zasoby naturalne: pobierają energię bezpośrednio z najbliższej gwiazdy. Używają rozbłysku słonecznego by dostarczyć energii ich wielkim maszynom. Kiedy zużyją energię gwiazdy, szukają energii w galaktyce. W galaktyce znajdują się miliardy gwiazd. Buck Rogers na przykład nazywa cywilizację pierwszego typu cywilizacją planetarną. Star Trek i Federacja Planet pasowałaby w klasyfikacji do typu drugiego a królestwo z gwiezdnych wojen do trzeciego. A nasze miejsce w klasyfikacji? Jesteśmy typem 0. Nawet nie mieścimy się na skali. Nie pobieramy energii z gwiazd, ale z martwych roślin, węgla. Możemy oszacować, kiedy osiągniemy status cywilizacji pierwszego typu: za około 100 lat. Ale za każdym razem, gdy czytam gazetę, widzę oznaki przechodzenia z poziomu cywilizacji 0 do cywilizacji typu 1.
Mam przywilej żyć w najważniejszym dla ludzkości czasie. W okresie przejściowym między cywilizacją typu 0 a cywilizacją typu 1. Wielkie korporacje to początek cywilizacji typu 1. Jakiego języka używa cywilizacja typu 1.? Wszędzie, gdzie jeżdżę, na całym świecie, słyszę elity, które porozumiewają się po angielsku. To ich drugi język. Po przyszłej zmianie każdy człowiek będzie mówił w ojczystym języku, ale będzie jeszcze jeden język urzędowy, prawdopodobnie angielski. Będzie także kultura typu 1. i system polityczny typu 1. Możesz pojechać dokąd zechcesz i pokazać ludziom zdjęcia dwóch osób, natychmiast rozpoznawalnych przez każdego: Madonny i Arnolda Schwarzeneggera. Innymi słowy: mowa o produkcjach hollywoodzkich, o rock’n’rollu, rapie, blue jeansach. Taka będzie globalna kultura, kultura ziemi. Co to jest internet? Internet to początek systemu typu 1. Właśnie tak. To przejście jest najprawdopodobniej największą zmianą wszechczasów.
Część ludzi jej nie chce. Boją się jej. Ta zmiana ma stworzyć nowe, globalne tolerancyjne społeczeństwo. To TERRORYŚCI. Boją się tego głęboko. Wiedzą, że obserwują narodziny nowej, globalnej cywilizacji i jako terroryści nie chcą mieć z tym nic wspólnego.
Z tekstu wynika, że Werner von Braun nie tyle przewidział inwazję kosmitów (był na to zbyt inteligentny), ale właśnie dzięki swojej inteligencji przewidział kolejne fazy propagandy rządu amerykańskiego dążącego do totalitarnej władzy.
Pierwszy raz o projekcie Błękitnej Wiązki (Blue Beam) świat usłyszał ponad 20 lat temu. Do dzisiaj niewiele o nim wiemy, a wszystko to, co wiemy, można określić mianem… hipotezy. Czy to tylko teoria spiskowa, czy jedno z największych zagrożeń dla ludzkości?
Najwyższy stopień tajności
Projekt Blue Beam to utajniony projekt naukowy, który całkowicie zmienia podejście do kontroli ludzkiego umysłu. Wiedza ta dostępna jest decydentom w najbardziej rozwiniętych krajach świata. Ta najnowsza, ściśle tajna technologia, jest testowana przez armię amerykańską i polega na wywoływaniu określonej, z góry założonej reakcji ludzkiego mózgu za pomocą wiązki dźwięku [lub elektromagnetycznej] o określonych częstotliwościach.
Mówiąc wprost, to technologia pozwalająca na wywoływanie halucynacji oraz omamów wzrokowych, głównie o treściach religijnych. Za pomocą tego typu manipulacji można zmusić ogromne rzesze ludzi do kompletnego i ślepego posłuszeństwa, pod sztandarami: „bo tak chce Twój Bóg i Twoja religia”.
Założenia projektu Błękitnej Wiązki
Realizacja założeń tego projektu ma przebiegać w czterech etapach. Pierwszy etap ma polegać na wywoływaniu sztucznych trzęsień ziemi, na obalaniu starych i „odkrywaniu” nowych teorii archeologicznych. Na ten etap zaplanowano również zdyskredytowanie istniejących doktryn religijnych i pełną kompromitację wiary.
W drugim kroku zaplanowano zniszczenie religii i wiary, głównie za pomocą sztucznie stworzonych trójwymiarowych hologramów oraz dziwnych, niesamowitych dźwięków. Trzeci etap to zapanowanie nad ludzkimi umysłami. Elektroniczna telepatia będzie wtłaczała nam do głów sztuczne myśli, zaprogramowane na potrzeby decydentów. Ostatni, czwarty etap projektu, to zaplanowane, a mające stwarzać pozory całkiem spontanicznych, manifestacje pod hasłami zwycięstwa dobra nad złem, demilitaryzacji itp. Mają one w sposób z pozoru naturalny, doprowadzić do kontrolowania tłumów pod hasłami nowej, powszechnej, światowej religii o nazwie „new age”.
Holograficzne obrazy
Projekt Blue Beam ma wykorzystywać bardzo zaawansowane technologicznie, wielowymiarowe, olbrzymie obrazy holograficzne, o treściach religijnych. Obrazy te mają wyglądać jak naturalne zjawiska, wyświetlane bezpośrednio na niebie i mają być odbierane jako tzw. cuda, zjawiska paranormalne. Przykładowo można będzie zobaczyć na niebie olbrzymią postać Chrystusa, który będzie przemawiał do zgromadzonych tłumów. Wszyscy [naiwni md] potraktują to jako religijny cud, a to będzie tylko zręczna manipulacja, która w sposób bezpośredni podziała na ludzkie umysły. Ta technologia jest tak zaawansowana, że te hologramy będą mogli „zobaczyć” także ludzie niewidzący.
Dziwne dźwięki w różnych częściach świata
Od kilku lat, w różnych częściach świata są słyszalne dziwne, bliżej nieokreślone dźwięki. Teorie spiskowe zaczęły się mnożyć, kiedy podczas meczu baseballowego w 2011 r. zarejestrowano dziwne dźwięki, niewiadomego pochodzenia. Wyeliminowano teorię o zakłóceniach w nagłośnieniu stadionu. Pikanterii temu wydarzeniu dodaje fakt, że podobne dźwięki zarejestrowano w Wielkiej Brytanii, na Ukrainie, w Czechach, Rosji, Australii, a nawet w Polsce. Ciekawą teorię na temat tych dźwięków przedstawił badacz zjawiska Blue Beam, profesor Elchin Khalilov. Twierdzi on, że manipulacje z projektu Błękitnej Wiązki są przez cały czas testowane na ludziach, a ich reakcje staranie badane i obserwowane. Te słyszane przez nas dziwne dźwięki, to nic innego, jak próby manipulacji na masach, będące eksperymentami z różnymi częstotliwościami. Są to niskie częstotliwości z pogranicza 20 Hz, tzw. infradźwięki. Dodatkowo zaobserwowano na obszarach, gdzie słyszano tego typu dźwięki, wzmożoną umieralność wśród zwierząt hodowlanych.
Czy można zapanować nad ludzkim umysłem?
Mózg człowieka wytwarza fale o różnych częstotliwościach. A mianowicie:
– fale gamma (na poziomie 40-100 Hz) pojawiają się w momencie dużej aktywności człowieka, – fale beta (12-28 Hz) mózg osiąga na co dzień, – fale alfa (8-13 Hz) pojawiają się w czasie relaksu, – sen i hipnoza wiąże się z falami theta (4-7 Hz), – fale delta (0,5–3 Hz) to już bardzo głęboka faza snu.
Wyobraźmy sobie, że naukowcy pracujący nad tajnym projektem Blue Beam opanowali możliwość sztucznego wytworzenie fal o konkretnych częstotliwościach i potrafią także skierować je wprost do ludzkiego mózgu. Stąd już krok do programowania naszych myśli, wywoływania planowanych zachowań i sterowania naszym postępowaniem. Brzmi niewiarygodnie, ale i strasznie. Tę teorię zdaje się potwierdzać historia Aarona Alexisa, który w 2013 roku w bazie marynarki wojennej pod Waszyngtonem zamordował 12 osób. Okazuje się, że Aaron na kilkanaście dni przed zabójstwem, zgłosił się na policję, twierdząc, że jakieś głosy „mącą mu w głowie”. Twierdził, że jest to skutek zastosowania technologii mikrofalowej, używanej przez wojsko. Policja potraktowała go jak lokalnego wariata. Kilkanaście dni później Aaron zrobił to, co kazały mu zrobić tajemnicze głosy w jego głowie.
Trudno nie doszukiwać się analogii do działań podobnych do projektu Blue Beam. Czyżby to morderstwo było sterowane przez kogoś? Czy była to próba generalna możliwości zapanowania nad ludzkim umysłem? Wszystko wskazuje, że niestety tak. Strach pomyśleć dokąd nas te eksperymenty mogą zaprowadzić. A nasza wolna wola? Przestanie istnieć ? To wszystko nie brzmi optymistycznie.
Na początku tego miesiąca SETI zorganizowało ćwiczenia, w których naśladowali obcą transmisję z Marsa na Ziemię. Szczególnie godne uwagi, zważywszy historyczną moc ćwiczeń do przewidywania przyszłości. Największa ironia w tym wszystkim polega na tym, że od teraz to my, tak zwani „teoretycy spiskowi”, będziemy próbować przekonywać naszych przyjaciół normalsów, że kosmici nie istnieją.
Zaraz, zaraz… czy oni NAPRAWDĘ zamierzają zrobić operację psychologiczną z UFO?
Wszyscy, od sygnalistów po Biały Dom, nagle mówią o kosmitach… ale dlaczego?
Pod koniec zeszłego tygodnia szeroko informowano, że rząd Stanów Zjednoczonych odzyskał z miejsca katastrofy nienaruszony statek kosmiczny obcych.
Rzekoma rewelacja pochodzi od niejakiego Davida Gruscha, „byłego” agenta wywiadu wojskowego, który stał się „sygnalistą” i powiedział prasie, że ten rzekomy statek „zniekształcił czas i przestrzeń”, był „większy wewnątrz niż na zewnątrz” i spowodował choroby u niektórych ratowników.
Zatem zakładając, że nic z tego nie jest prawdą, nie jest to szczególnie godny uwagi incydent sam w sobie. W końcu zdarzają się dziwacy, którzy twierdzą, że są „sygnalistami”, i często opowiadają niedorzeczne historie bez żadnych dowodów.
Może się to zdarzać naturalnie lub być inscenizowane przez agencje państwowe, i tak czy inaczej prasa zawsze chętnie ich spławia, ponieważ a) rozpraszają uwagę i b) dyskredytują prawdziwe „teorie spiskowe” poprzez skojarzenia.
Porównajmy i skontrastujmy relację mężczyzny, który twierdzi, że istnieje prawdziwy TARDIS [fikcyjny statek kosmiczny -tłum.], z relacją lekarzy, którzy twierdzą, że szczepionki covidowe są niebezpieczne lub maski nie działają.
Wyglądało na to, że korporacyjni „weryfikatorzy faktów” coś przegapili, nieprawdaż?
Co więcej, operacja psychologiczna z UFO nie zaczęła się od Gruscha. Administracja Bidena aktywnie podsycała historie z UFO przez wiele miesięcy, zanim on sam się ujawnił.
W czerwcu 2021r. społeczność wywiadowcza USA opublikowała raport, w którym twierdziła, że wiedziała o nieznanych obiektach latających w przestrzeni powietrznej USA.
W styczniu tego roku Pentagon opublikował pliki, w których stwierdzono, że tylko w 2021 roku wiedzieli o 247 „niezidentyfikowanych zjawiskach powietrznych” [UAP] w przestrzeni powietrznej USA.
Następnie w lutym Biden ogłosił nową grupę zadaniową do zbadania tych UFO.
Godny uwagi jest sposób, w jaki prasa zainteresowała się tą kwestią. Temat jest wszędzie i wcale nie w stylu „ha, idioci wierzą w kosmitów”. W rzeczywistości traktują to poważnie, a przynajmniej udają. I znów, ta postawa jest starsza niż pojawienie się naszego „sygnalisty”.
W lutym „Guardian” opublikował opinię szefa Brytyjskiego Stowarzyszenia Badań nad UFO, zatytułowaną „Większość UFO – podobnie jak chiński balon szpiegowski – można wytłumaczyć. Ale co z pozostałymi 2%?”
Następnie, w kwietniu, Live Science zadał po prostu pytanie: „Czy kosmici istnieją?”.
W tym samym miesiącu ujawniono, że sześciu różnych „sygnalistów UFO” rozmawiało już z członkami kongresu (prawdopodobnie jednym z tych sześciu był Grusch, pozostałych 5 pozostaje bezimiennych).
W maju czasopismo Popular Mechanics – zagorzali, jeśli nie bezczelni, „demaskatorzy” prawdy o 11 września – opublikowało artykuł zatytułowany „6 twardych powodów, by rzeczywiście uwierzyć w kosmitów”. Następnie w tym samym miesiącu grupa zadaniowa NASA ds. UFO opublikowała publicznie swoje odkrycia.
Później – uwierzycie? – dzień po tym, jak Grusch po raz pierwszy opublikował swoje twierdzenia, w Las Vegas w Nevadzie, doszło do „wypadku UFO”, który trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie.
A dzień później The Hill poinformował, iż wewnętrzne źródła twierdziły, że „informacje o UFO były niestosownie ukrywane przed Kongresem”.
Dzisiaj Independent stara się odpowiedzieć na pytanie, które powinno być na ustach każdego: „Dlaczego wszyscy mówią o obserwacjach UFO, mimo że nadal nie ma twardych dowodów”, podczas gdy Fox News organizuje wywiady z pilotami Marynarki Wojennej omawiającymi „wiarygodne twierdzenia” o obserwacjach UFO i nazywając je „codziennym zjawiskiem”.
Nawet głosy z alternatywnej prawicowo-konserwatywnej sfery, ludzie, po których można by się spodziewać, że są nieco sceptyczni – poddali się tej modzie.
Refren w tym jest taki, że albo te nagłówki odzwierciedlają „przyznanie się” USA do czegoś, czemu wcześniej zaprzeczały, lub że wycieka to wbrew życzeniom rządu (lub globalistów, którzy kontrolują ten rząd).
To nonsens. Rządy nie „przyznają się” do niczego – nawet do niezaprzeczalnych faktów materialnych, takich jak budynki upadające z zawrotną prędkością. [WTC 9/11. MD]
To, co robią rządy, to używanie języka „przyzwolenia” do zasiewania narracji.
Nigdy nie było to bardziej oczywiste niż teraz.
Weźmy pod uwagę, że Gruschowi pozwolono już zeznawać przed Izbą Reprezentantów. Przywilej, którego nigdy nie otrzymał żaden poważny sceptyk covidowy ani zwolennik teorii spiskowych o 11 września.
Otrzymuje największą platformę w kraju, jednocześnie jest reprezentowany przez „byłych” funkcjonariuszy wywiadu.
Czy tak traktujesz demaskatora, który cię stawia w trudnej sytuacji lub zagraża tajnym planom?
Nie. Chodzi o sposób, w jaki traktujesz zasób, który jest częścią historii, którą chcesz, aby opinia publiczna usłyszała.
Oczywiście, że jest to rozwijanie narracji.
Prawdziwe pytanie brzmi: dlaczego?
I szczerze mówiąc nie mam kompletnie pojęcia. Może to odwrócenie uwagi, ale jest to dziwna karta do zagrania, kiedy mamy już „zmiany klimatu” i „specjalną operację wojskową” w toku, nie wspominając o pozostałych starych pandemiach i rodzących się nowych.
Nie, argument o odwróceniu uwagi nie trzyma się kupy, ale standardowe wyjaśnienia dotyczące pieniędzy czy władzy też nie. Jakie prawo może przeforsować UFO? Kto mógłby poważnie próbować nałożyć podatek na obronę przed kosmitami?
Możliwe, że Grusch jest „zamachowcem-samobójcą” w typie, który wszyscy znamy, a który ostatecznie ulegnie samozniszczeniu i okaże się szarlatanem, wraz z „rewelacjami” o tym, że jest sceptykiem covidowym, denialistą klimatycznym, zwolennikiem teorii spiskowych o 11 września lub innym „foliarzem” – w ten sposób sprawiając, że wszelkie ruchy prawdy [truth movements] wyglądają głupio i kompromitują każdego, kto go poparł lub mu uwierzył.
Ale nawet to jest teraz naciągane, biorąc pod uwagę ogromne poparcie głównego nurtu, jakie mu zapewniono.
Przychodzi mi do głowy tylko jedna możliwość, ale za to całkiem niezła.
W komiksie [graphic novel] Alana Moore’a «Strażnicy» – jak sądzę, jest to ostrzeżenie [spoiler] – głównym planem złoczyńcy jest zakończenie zimnej wojny i ocalenie ludzkości poprzez zorganizowanie ataku na Ziemię przez wielowymiarową obcą formę życia. Jego teoria głosi, że udowodnienie, że kosmici istnieją i chcą nam zaszkodzić, zjednoczy świat przeciwko wspólnemu zagrożeniu i zapobiegnie nuklearnemu zniszczeniu nas wszystkich przez USA i ZSRR.
… biorąc pod uwagę obecny poziom szaleństwa globalistów, czy możemy całkowicie wykluczyć, że jakaś grupa fokusowa WEF rozegrała symulację wojny z takim pomysłem i zdecydowała, że to może zadziałać?
… czy to naprawdę może zadziałać?
Kto wie, świat już dawno przestał mieć sens.
Czy istnieją obce formy życia? Czy przybywali tutaj i rozbijali swoje statki kosmiczne przez ostatnie 70 lat lub więcej?
Nie wiem, ale raczej wątpię.
Ale wiem, że – prawdziwe czy nie – nigdy nie pojawiłoby się to w wiadomościach, gdyby nie służyło czemuś. I wiem, że opieranie jakichkolwiek opinii lub przekonań na tym, co mówi rząd USA – lub jakikolwiek inny rząd – jest zarówno irracjonalne, jak i historycznie nieprzytomne.
Rządy na całym świecie mogą nagle stwierdzić, że kosmici są prawdziwi… ale oni wszyscy twierdzili też, że pandemia była prawdziwa.
Jak daleko posuną się w tej historii? Nie wiem, ale zostawię was z tym:
Na początku tego miesiąca SETI zorganizowało ćwiczenia, w których naśladowali obcą transmisję z Marsa na Ziemię. Szczególnie godne uwagi, zważywszy historyczną moc ćwiczeń do przewidywania przyszłości.
Największa ironia w tym wszystkim polega na tym, że od teraz to my, tak zwani „teoretycy spiskowi”, będziemy próbować przekonywać naszych przyjaciół normalsów, że kosmici nie istnieją.
Wakacje czyli o UFO na poważnie Przygotowują społeczeństwo do zaakceptowania fałszywego przybycia kosmitów. Zamiast widzieć prawdziwych ET przybywających w prawdziwych statkach kosmicznych, zobaczymy genetycznie zmodyfikowanych ludzi przybywających w czarno-budżetowych statkach kosmicznych. Wakacyjne tłumaczenie archiwalnego materiału o […]
_____________
I po wakacjach czyli jednak inwazja? Większość wybieranych polityków i głów państw brała udział w rażących zbrodniach przeciwko ludzkości, lockdownach, śmiertelnym eksperymencie terapii genowej, a także cenzurowała wolność słowa i prawa do zgromadzeń, byłoby daleko posuniętą […]
5 maja WHO dokonała na swojej stronie internetowej podsumowania „pandemii” Covid-19. Konsekwentnie przedstawiają fałszywą narrację.
5 maja WHO dokonała na swojej stronie internetowej podsumowania „pandemii” Covid-19. Wnioski są oczywiste. Zrealizowano potężny plan w interesie Big Pharmy:
„Pandemia COVID-19 to globalna epidemia koronawirusa, choroby zakaźnej wywoływanej przez wirusa SARS-CoV-2 (zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej). Pierwsze przypadki nowego koronawirusa (nCoV) wykryto po raz pierwszy w Chinach w grudniu 2019 r., a wirus szybko rozprzestrzenił się na inne kraje na całym świecie. To skłoniło WHO do ogłoszenia w dniu 30 stycznia 2020 r. stanu zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC) oraz do określenia wybuchu epidemii jako pandemii w dniu 11 marca 2020 r.
W dniu 5 maja 2023 r., po ponad trzech latach od wybuchu pandemii, Komitet ds. Nagłych Wypadków WHO ds. COVID-19 zalecił Dyrektorowi Generalnemu, który zaakceptował to zalecenie, że biorąc pod uwagę, iż choroba jest już „ugruntowana i trwa”, nie pasuje to do dalszego utrzymywania stanu PHEIC. Nie oznacza to, że sama pandemia się skończyła, ale że globalna sytuacja kryzysowa, którą spowodowała, jest na razie opanowana. Komitet przeglądowy, który ma zostać powołany, opracuje długoterminowe, stałe zalecenia dla krajów dotyczące sposobu zarządzania COVID-19 na bieżąco”.
Przypomnijmy zatem, co ogłaszał 11 maja 2020 r. Dyrektor Generalny WHO podczas briefingu dla mediów na temat COVID-19. Jego wypowiedź była kompilacją sprzecznych i wątpliwych komunikatów: m.in. informacji o liczbie chorych i zgonów, które w żaden sposób nie były alarmujące, fałszywej wiadomości, że nie było jeszcze pandemii koronawirusowych (gdy nawet angielska Wiki podaje, że grypa azjatycka z lat 1889–1890 mogła być spowodowana koronawirusem OC43), informacji, że epidemię można kontrolować, przy czym środki kontrolowania epidemii są ciężkie, jak w Chinach, a zatem kryzys dotknie każdy sektor publiczny i gospodarczy, itp., etc. Cytuję tą emocjonalno-manipulacyjną enuncjację:
„W ciągu ostatnich dwóch tygodni liczba przypadków COVID-19 poza Chinami wzrosła 13-krotnie, a liczba dotkniętych krajów potroiła się. Obecnie jest ponad 118 000 przypadków w 114 krajach, a 4291 osób straciło życie. Tysiące innych walczy o życie w szpitalach. Spodziewamy się, że w nadchodzących dniach i tygodniach liczba przypadków, liczba zgonów i liczba dotkniętych krajów wzrośnie jeszcze bardziej.
WHO ocenia tę epidemię przez całą dobę i jesteśmy głęboko zaniepokojeni zarówno alarmującym poziomem rozprzestrzeniania się i dotkliwości, jak i alarmującym poziomem bezczynności. W związku z tym dokonaliśmy oceny, że COVID-19 można scharakteryzować jako pandemię.
Pandemia nie jest słowem, którego można używać lekko lub beztrosko. Jest to słowo, którego niewłaściwe użycie może wywołać nieuzasadniony strach lub nieuzasadnioną akceptację zakończenia walki, prowadząc do niepotrzebnego cierpienia i śmierci. (,,,) Nigdy wcześniej nie widzieliśmy pandemii wywołanej przez koronawirusa (…) Jak powiedziałem w poniedziałek, samo spojrzenie na liczbę przypadków i liczbę dotkniętych krajów nie mówi wszystkiego. Spośród 118 000 przypadków zgłoszonych na całym świecie w 114 krajach, ponad 90 procent przypadków występuje tylko w czterech krajach, a dwa z nich – Chiny i Republika Korei – mają znacznie zmniejszające się epidemie. 81 krajów nie zgłosiło żadnych przypadków, a 57 krajów zgłosiło 10 przypadków lub mniej (…) Kilka krajów wykazało, że tego wirusa można stłumić i kontrolować. (…) Jesteśmy wdzięczni za środki podjęte w Iranie, Włoszech i Republice Korei w celu spowolnienia wirusa i kontrolowania ich epidemii. Wiemy, że środki te zbierają ciężkie żniwo w społeczeństwach i gospodarkach, tak jak miało to miejsce w Chinach (…) Wszystkie kraje muszą znaleźć równowagę między ochroną zdrowia, minimalizacją zakłóceń gospodarczych i społecznych oraz poszanowaniem praw człowieka. Misją WHO jest zdrowie publiczne. (…) To nie jest tylko kryzys zdrowia publicznego, to kryzys, który dotknie każdy sektor – więc każdy sektor i każda osoba muszą być zaangażowani w walkę. Od początku mówiłem, że kraje muszą przyjąć podejście obejmujące cały rząd, całe społeczeństwo, zbudowane wokół kompleksowej strategii zapobiegania infekcjom, ratowania życia i minimalizowania skutków. (…) Przypominam wszystkim krajom, że wzywamy was do uruchomienia i zwiększenia skali waszych mechanizmów reagowania kryzysowego; Komunikuj się ze swoimi pracownikami o zagrożeniach i o tym, jak mogą się chronić – to sprawa każdego z nas; Znajdź, wyizoluj, przetestuj i lecz każdy przypadek oraz prześledź każdy kontakt; Przygotujcie swoje szpitale; Chroń i szkol swoich pracowników służby zdrowia. I wszyscy dbajmy o siebie nawzajem, bo potrzebujemy siebie nawzajem. (…) Jesteśmy w tym razem, aby ze spokojem robić właściwe rzeczy i chronić obywateli świata. To wykonalne”.
Absurdalny plan został wykonany.
Choroba Covid-19 pod względem klinicznym nie różni się – co podawało oficjalnie WHO – od grypy. Na stronie internetowej potwierdzała to 22.10.2021 r. dr Sylvie Briand. Cytuję:
„Tak więc grypa jest bardzo powszechna, zwłaszcza w sezonie, a zwykle jej objawami są gorączka, ból głowy, ból mięśni, ale także objawy ze strony górnych dróg oddechowych, takie jak kichanie i kaszel. W przypadku COVID-19 są to w zasadzie te same objawy, ale dodatkowo mamy specyficzne objawy, takie jak anosmia, czyli brak węchu i ageusia, czyli brak smaku (…). Ale czasami ludzie mają bardzo niewiele objawów, czy to grypy, czy COVID-19. To naprawdę zależy od poziomu odporności. W przypadku tych dwóch chorób ważne jest, aby wiedzieć, że środki zapobiegawcze działają w przypadku obu z nich, a szczególnie mycie rąk jest bardzo ważne. Następnie wietrzenie pomieszczeń, gdy jesteś w zatłoczonych pomieszczeniach, w których jest dużo ludzi, w szczególności, aby otworzyć okno. Również noszenie maseczek, jeśli nie można otworzyć okna i zachowanie dystansu fizycznego. A obu chorobom można naprawdę zapobiec, jeśli zastosujemy te środki”.
Trzeba też przypomnieć, że zgodnie z definicją WHO, pandemia jest epidemią występującą na skalę przekraczającą granice międzynarodowe, na skalę światową, gdy następuje niemal jednoczesna transmisja. W 2009 roku (podczas świńskiej grypy A/H1N1) WHO usunęła ze swojej definicji słowa „z ogromną liczbą zgonów i chorób”. Deborah Cohen and Philip Carter twierdzą w artykule pt. „WHO and the pandemic flu “conspiracies”” („ WHO i „spiski” związane z pandemią grypy”), że: „Kluczowi naukowcy doradzający Światowej Organizacji Zdrowia podczas pandemii grypy wykonywali płatną pracę dla firm farmaceutycznych, które mogły zyskać na przygotowywanych wytycznych. Te konflikty interesów nigdy nie zostały publicznie ujawnione przez WHO, a WHO odrzuciła zapytania dotyczące postępowania z pandemią A/H1N1 jako „teorie spiskowe””.
Bezsporne jest jednak, że w 2009 roku (cytuję za: Marcin Bojanowski „Gigantyczny rachunek za świńską grypę”, 2010-03-26): „Ogłoszenie pandemii spowodowało obciążenie podatników w wielu krajach dodatkowymi kosztami. Straty poniesiono m.in. z powodu zakupu szczepionek. Rząd Holandii wydał w tym celu 300 mln euro, czego następstwem stały się zalegające, nikomu niepotrzebne szczepionki. Z zamówionych przez rząd Francji szczepionek za 860 mln euro, skorzystało 5% obywateli. Wśród Włochów, nabywcami szczepionek o wartości 184 mln euro zamówionych przez rząd, okazało się tylko 4% obywateli. Natomiast z niemieckich zasobów o wartości 417 mln euro skorzystało 10% Niemców.
Dodatkowym wydatkiem były wynagrodzenia dla pracujących po godzinach lekarzy i pielęgniarek. W samej Francji wydano w tym celu 150 mln euro; a także 95 mln euro – na wynajęcie magazynów; 8,5 mln – na strzykawki, a 6 mln euro pochłonęły tam same kampanie informacyjne. Dodatkowo, oprócz wydatków na sam zakup leków, rządy poniosły straty za zwroty tych, które zalegały w magazynach. Taki koszt wyniósłby w samej Francji 358 mln euro, jednak po zawarciu ugody z trzema koncernami, obniżył się do 48 mln euro. Również inne rządy (m.in. Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Holandii, Hiszpanii, Czech) negocjują warunki zwrotu zalegających szczepionek. W Europie tylko jeden kraj nie zamówił szczepionek – Polska. W związku z tym, była minister zdrowia – Ewa Kopacz – miała być ekspertem w jednym z europejskich śledztw przeciwko WHO”.
Niestety, z powyższej sytuacji rządy na świecie nie wyciągnęły żadnych wniosków. Wszystko wskazuje na to, że kolejna „walka z pandemią”, tym razem covida, przyjętymi środkami (w tym szczepieniami) okazała się dramatycznie szkodliwa (nadmiarowe zgony, lockdowny, potężne koszty, skutki uboczne szczepień) i ponownie korzystna przede wszystkim dla Big Pharmy. Śmiertelność choroby Covid-19 była bowiem niska, co było wiadome od samego początku.
Na stronie WHO opublikowano wyniki badań światowej klasy epidemiologa Johna Ioannidisa dotyczące wskaźnika śmiertelności zakażeń COVID-19 ( Biuletyn Światowej Organizacji Zdrowia, 99 (1), 19 – 33F. Światowej Organizacji Zdrowia ttp://dx.doi.org/10.2471/BLT.20.265892). W 51 badanych lokalizacjach mediana rzeczywistego współczynnika śmiertelności dla COVID-19 wyniosła 0,27% (0,23% po korekcie).
A zatem, urządzono wielki światowy sanitarny stan wojenny bez żadnych podstaw. Szukanie „winnych” odbywa się opornie lub nie odbywa się wcale, a najskuteczniejszy w USA prokurator generalny Teksasu Ken Paxton, który prowadził śledztwo w sprawie szkodliwości preparatów promowanych jako „szczepionki przeciw COVID-19”, został właśnie poddany procedurze usunięcia z urzędu przez Izbę Reprezentantów.
Czyżby macki Big Pharmy były jeszcze potężniejsze, niż nam się wydaje i groził nam rząd światowy WHO?
Opublikowałam w “Warszawskiej Gazecie” z 9 czerwca.
Bona diagnosis, bona curatio. Bez Boga ani do proga. Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedających dym).
3 komentarze:
Rebeliantka 18 czerwca 2023
Pytanie kończące artykuł ma oczywiście charakter retoryczny. Po ostatnich wypowiedziach szefa WHO, Instytut Ordo Iuris ponownie alarmuje:“”Nie tylko nas zaniepokoiły niedawne słowa dyrektora WHO Thedrosa Adhanoma Ghebreyesusa na temat „przygotowań do kolejnej pandemii”, w których kluczową rolę ma odegrać negocjowany od kilkunastu miesięcy pod auspicjami WHO traktat pandemiczny. W podobnym tonie co WHO wypowiedział się również jeden z największych sponsorów WHO – Bill Gates, który postulował utworzenie globalnych narzędzi przeciwdziałania pandemiom.Skuteczności WHO przeczy jednak niedawna publikacja naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Johna Hopkinsa oraz szwedzkiego Uniwersytetu w Lund, którzy przeanalizowali prawie 20 tys. badań na temat sposobów walki z pandemią Covid‑19. Ich ustalenia jasno wskazują, że wprowadzenie promowanych przez WHO lockdownów miało „znikomy wpływ” na ograniczenie śmiertelności z powodu choroby a korzyści z tej polityki były „kroplą w morzu w porównaniu z szokującymi kosztami ubocznymi”. Nie chcąc, aby przyjęcie traktatu WHO uderzyło w polskie interesy, nasi eksperci szczegółowo monitorowali ostatnie posiedzenie Międzyrządowego Organu Negocjacyjnego WHO, który jest odpowiedzialny za przygotowanie kontrowersyjnego traktatu. Właściwie wszystkie delegacje państw poparły przygotowany dokument i rosnącą pozycję WHO. To jasne świadectwo braku refleksji z ich strony. Podobnie jak rok temu, gdy skompromitowany dyrektor WHO został wybrany na kolejna kadencję, a Korea Północna zdobyła miejsce w Radzie Wykonawczej WHO.Dlatego zabierając głos w konsultacjach publicznych nad dokumentem podkreśliliśmy, że nie może on prowadzić do ograniczenia suwerenności państw narodowych i przekazania kompetencji niewybieralnym urzędnikom WHO. Nasze stanowisko podzieliła ogromna większość uczestników dwóch tur konsultacji. Na początku czerwca opublikowano nowy projekt dokumentu. Nadal znajdują się w nim fragmenty mówiące o „centralnej roli WHO jako organu kierującego i koordynującego międzynarodowe działania w zakresie zdrowia” oraz o tym, że o ogłoszeniu pandemii decyduje dyrektor generalny WHO. Z dokumentu wycofano jednak fragment mogący bezpośrednio uderzać w suwerenność państw sygnatariuszy traktatu. Zamiast tego pojawiło się bardzo wyraźne zapewnienie, że rządy krajowe mają „suwerenne prawo do stanowienia i wdrażania ustawodawstwa w celu realizacji swojej polityki zdrowotnej.”Niestety obecna wersja traktatu zawiera także groźne fragmenty o walce z „infodemią”, czyli zbyt dużą liczbą informacji na temat pandemii. Może to posłużyć do wprowadzenia odgórnej cenzury pod pretekstem walki z fake newsami, co ograniczy wolność debaty naukowej, utrudniając wyłonienie skutecznych metod walk z chorobami”.
Nowy 18 czerwca 2023
WHO jest firmą prywatną. A sam wirus okazał się mniej inteligentny niż przewidywano. Miał szansę na swoje odrodzenie podczas niekontrolowanej migracji z Ukrainy do Polski niezaszczepionych osób w liczbie kilku milionów. Dlaczego mu się to nie udało. O to pytają już dzieci w podstawówce.
Rebeliantka 18 czerwca 2023
Dzieci w podstawówce może i tak. Ale wielu posłów nadal powtarza jak mantrę, że rzekomo była jakaś pandemia.
Rozpoczyna się prawdziwy maraton radykalnych projektów w ONZ i WHO. Każdy z nich ma na celu zmianę życia zwyczajnych ludzi na całym świecie. Wbrew ich woli, bez pytania ich o zgodę, ponad głowami wybranych przez nich władz państwowych.
W ONZ we wrześniu będą dyskutować o dostępie dzieci z całego świata do edukacji o „kwestiach populacyjnych”, czyli aborcji i antykoncepcji. Genderowa Edukacja Transformatywna zaowocuje wdrażaniem od żłobka neutralnych płciowo zachowań i promocją subkultury LGBT. Reforma traktatu WHO wprowadza podstawy dla globalnej cenzury oraz oddaje w ręce biurokratów władzę ogłaszania pandemii, wdrażania restrykcji i rozliczania się ze skuteczności tych działań.
To tylko wierzchołek góry lodowej pomysłów, które są nieustannie debatowane w międzynarodowych organizacjach. Doszło do tego, że w promowanym przez agendy ONZ poradniku dla rządów, autorstwa Międzynarodowej Komisji Prawników, otwiera się drogę do legalizacji pedofilii. Autorzy piszą wprost, że „zachowania seksualne osób poniżej wieku dopuszczalnej zgody mogą być faktycznie dobrowolne” i rekomendują wprowadzenie przepisów, które w efekcie zalegalizują wiele przypadków pedofilii.
Dlatego od roku intensyfikujemy nasze działania na poziomie międzynarodowym. Regularnie uczestniczymy w posiedzeniach konsultacyjnych WHO. Nasi pracownicy mają już status „Staff” („personel”) w siedzibie ONZ w Nowym Jorku. Dzięki szerokiej aktywności analitycznej i budowie międzynarodowej koalicji, zaczynamy ścigać się z globalnymi lobbystami aborcji i ideologii gender. Tylko od naszego wspólnego zaangażowania, łączącego Darczyńców, Przyjaciół i ekspertów Ordo Iuris, zależą losy starań o powstrzymanie rewolucyjnych koncepcji międzynarodowych.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Nie tylko nas zaniepokoiły niedawne słowa dyrektora WHO Thedrosa Adhanoma Ghebreyesusa na temat „przygotowań do kolejnej pandemii”, w których kluczową rolę ma odegrać negocjowany od kilkunastu miesięcy pod auspicjami WHO traktat pandemiczny. W podobnym tonie wypowiedział się również jeden z największych sponsorów WHO – Bill Gates, który postulował utworzenie globalnych narzędzi przeciwdziałania pandemiom.
Skuteczności WHO przeczy jednak niedawna publikacja naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Johna Hopkinsa oraz szwedzkiego Uniwersytetu w Lund, którzy przeanalizowali prawie 20 tys. badań na temat sposobów walki z pandemią Covid‑19. Ich ustalenia jasno wskazują, że wprowadzenie promowanych przez WHO lockdownów miało „znikomy wpływ” na ograniczenie śmiertelności z powodu choroby a korzyści z tej polityki były „kroplą w morzu w porównaniu z szokującymi kosztami ubocznymi”.
Nie chcąc, aby przyjęcie traktatu WHO uderzyło w polskie interesy, nasi eksperci szczegółowo monitorowali ostatnie posiedzenie Międzyrządowego Organu Negocjacyjnego WHO, który jest odpowiedzialny za przygotowanie kontrowersyjnego traktatu. Właściwie wszystkie delegacje państw poparły przygotowany dokument i rosnącą pozycję WHO. To jasne świadectwo braku refleksji z ich strony. Podobnie jak rok temu, gdy skompromitowany dyrektor WHO został wybrany na kolejna kadencję, a Korea Północna zdobyła miejsce w Radzie Wykonawczej WHO.
Dlatego zabierając głos w konsultacjach publicznych nad dokumentem podkreśliliśmy, że nie może on prowadzić do ograniczenia suwerenności państw narodowych i przekazania kompetencji niewybieralnym urzędnikom WHO. Nasze stanowisko podzieliła ogromna większość uczestników dwóch tur konsultacji. Na początku czerwca opublikowano nowy projekt dokumentu. Nadal znajdują się w nim fragmenty mówiące o „centralnej roli WHO jako organu kierującego i koordynującego międzynarodowe działania w zakresie zdrowia” oraz o tym, że o ogłoszeniu pandemii decyduje dyrektor generalny WHO. Z dokumentu wycofano jednak fragment mogący bezpośrednio uderzać w suwerenność państw sygnatariuszy traktatu. Zamiast tego pojawiło się bardzo wyraźne zapewnienie, że rządy krajowe mają „suwerenne prawo do stanowienia i wdrażania ustawodawstwa w celu realizacji swojej polityki zdrowotnej.”
Niestety obecna wersja traktatu zawiera także groźne fragmenty o walce z „infodemią”, czyli zbyt dużą liczbą informacji na temat pandemii. Może to posłużyć do wprowadzenia odgórnej cenzury pod pretekstem walki z fake newsami, co ograniczy wolność debaty naukowej, utrudniając wyłonienie skutecznych metod walk z chorobami.
Jednocześnie wysłaliśmy do Ministerstwa Zdrowia pismo z zapytaniem o stanowisko Polski w trwających negocjacjach. Z otrzymanej odpowiedzi wynika, że Polska uczestniczy w bieżących pracach nad dokumentem, potwierdzając, że „WHO powinna być liderem w obszarze zapobiegania, gotowości i reagowania na sytuacje kryzysowe związane ze zdrowiem”, podkreślając jednakże konieczność poszanowania zasady suwerenności państw i kompetencji krajowych jako podstawowe i wskazując, że głównym instrumentem zapobiegania pandemii powinny pozostać Międzynarodowe Przepisy Zdrowotne.
Widzimy zatem, że nasza presja przynosi pozytywne rezultaty.
Mamy na tym polu więcej sukcesów. W ostatni czwartek podczas szesnastej sesji Konferencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych, reprezentujący Polskę minister Paweł Wdówik z dumą wskazał na Polskę, która zakazując aborcji eugenicznej dokonała wielkiego kroku naprzód w zakresie walki z dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Nasze działania okazały się skuteczne także w sprawie umowy karaibskiej, za pomocą której zdominowane przez radykałów kraje Unii Europejskiej chciały uzależnić pomoc finansową wspólnoty dla biedniejszych państw świata od przyjęcia postulatów genderowej agendy. Przygotowaliśmy w tej sprawie ekspertyzy, w których zwróciliśmy rządom państw europejskich uwagę na to, że obecny kształt porozumienia będzie prowadził do ideologicznej kolonizacji blisko 80 krajów świata. Aktywność naszych ekspertów przełożyła się na zablokowanie przyjęcia dokumentu przez polskie władze.
Stanowisko Polski było zgodne z argumentami Ordo Iuris także w kwestii nowego Traktatu o zbrodniach przeciwko ludzkości, z którego radykałowie usiłują uczynić oręż w walce z „homofobią”. Polskie przedstawicielstwo przy ONZ w Nowym Jorku – przedstawiając argumenty zbieżne z tymi, które mu przekazaliśmy – zgłosiło sprzeciw wobec przyjęcia tego dokumentu.
Rozpoczęliśmy także prace nad powołaniem stałego przedstawicielstwa Ordo Iuris w Nowym Jorku, działającego nieustannie przy agendach ONZ. Na ten krok nie zdobyła się jeszcze żadna organizacja konserwatywna Europy. Łącząc siły z Collegium Intermarium oraz partnerami z szeregu państw europejskich, dzięki wsparciu naszych Darczyńców, możemy przełamać monopol globalnych lobbystów aborcji, cenzury i seksedukacji w ONZ. To także szansa na prowadzenie badań i ujawnianie procesów, jakie przez dekady zachodziły za zamkniętymi drzwiami.
Wierzę, że z Pana pomocą zatrzymamy pochód radykalnych ideologów przez międzynarodowe instytucje i przywrócimy prawom człowieka ich prawdziwe znaczenie.
ONZ popiera legalizację pedofilii?
Radykałowie od dawna usiłują wpisać genderowe postulaty w rodzaju legalizacji aborcji „na życzenie”, wprowadzenia do szkół wulgarnej edukacji seksualnej czy homoadopcji w system ochrony praw człowieka.
Nowym narzędziem służącym do tego jest opublikowany z okazji Dnia Kobiet poradnik zawierający 21 zasad dotyczących podejścia prawa karnego do „zachowań związanych z seksem, reprodukcją, używaniem narkotyków, HIV, bezdomnością i ubóstwem”. Autorzy publikacji wprost zachęcają do dekryminalizacji aborcji, chcąc pełnej legalizacji mordowania bezbronnych dzieci nienarodzonych.
Dokument promuje również agendę ruchu LGBT oraz zachęca do tego, aby w pewnych sytuacjach nie egzekwować prawa karnego ustanowionego w celu ochrony nieletnich przed przestępstwami seksualnymi. Wystarczający powód zawieszenia przepisów ma stanowić świadoma zgoda wyrażona przez nieletnich. Problem w tym, że autorzy poradnika nie podają dolnej granicy wieku, co wskazuje na to, że ów „wyjątek” może dotyczyć nie tylko 17‑latków, ale też 14‑latków, a nawet 10‑latków i młodszych dzieci. Wdrożenie owej zasady prowadziłoby więc do legalizacji pedofilii.
Nie mogąc do tego dopuścić, eksperci Ordo Iuris szczegółowo analizują poradnik. Efektem naszej pracy będzie komentarz prawny, w którym omówimy wszystkie zagrożenie wiążące się z ewentualną implementacją postulowanych w poradniku zasad do polskiego prawa.
Jednocześnie, aby dać każdemu zainteresowanemu możliwość włączenia się w obronę prawdziwych praw człowieka na forum ONZ, przygotowujemy poradnik dotyczący funkcjonowania tej organizacji. Wskażemy w nim narzędzia, które pozwalają na skuteczną ochronę praw podstawowych.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Traktat WHO pod okiem Ordo Iuris
Prawnicy Ordo Iuris śledzą prace nad traktatem pandemicznym, który może przekazać w ręce niewybieralnych urzędników WHO ogromne kompetencje w zakresie kontrolowania polityk zdrowotnych suwerennych państw.
Gdy tylko pojawiły się pierwsze doniesienia o pracach nad dokumentem, opracowaliśmy analizę prawną, wskazując, że ewentualna ratyfikacja traktatu przez Polskę wymaga zgody narodu wyrażonej w ogólnopolskim referendum albo poprzez ustawę parlamentarną popartą odpowiednią większością głosów. Wcześniej – jako pierwsi w Polsce – ostrzegaliśmy, że międzynarodowe organizacje takie jak WHO usiłują wykorzystać pandemię Covid‑19 do bezprawnego poszerzenia zakresu przyznanych im przez państwa kompetencji, próbując zarządzać systemem walki z epidemią za pomocą swoich zaleceń.
Aby przygotowywany traktat uwzględniał polskie interesy, skierowaliśmy do WHO wniosek o dopuszczenie ekspertów Ordo Iuris do prac nad dokumentem. Niestety do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Niezależnie od tego, zabraliśmy głos w trakcie dwóch tur konsultacji społecznych nad traktatem. W trakcie pierwszej z nich, podkreśliliśmy konieczność ochrony suwerenności państw oraz wolnej debaty naukowej na temat tego, jak skutecznie zwalczać choroby zakaźne. Podczas drugiej, przypomnieliśmy, że próby globalnego zarządzania walką z pandemią Covid‑19 okazały się nieefektywne. Znacząca większość uczestników konsultacji podzielała stanowisko Ordo Iuris, opowiadając się z całą stanowczością przeciw przekazywaniu urzędnikom WHO nowych kompetencji.
Choć z nowego projektu dokumentu usunięto część zapisów uderzających w suwerenność państw narodowych, to traktat wciąż zawiera wiele niebezpiecznych propozycji. Należy do nich między innymi utworzenie dwóch nowych funduszy, mających na celu walkę z pandemiami. Fundusze mają być finansowane nie tylko ze składek państw członkowskich WHO, ale także „producentów produktów związanych z pandemią”. W rezultacie decydującym kryterium przy wydawaniu zaleceń WHO mogą stać się nie względy medyczne, skuteczność danych form walki z chorobami, ale interesy finansowe zainteresowanych maksymalizacją swoich zysków globalnych koncernów farmaceutycznych.
Nie mogąc na to pozwolić, analizujemy właśnie nowy projekt traktatu, by dokładnie poznać skalę zagrożeń i ujawnić ją Polakom oraz rządzącym.
Polska blokuje ideologiczną kolonizację Afryki, Karaibów i Pacyfiku
Ogromnym zagrożeniem dla suwerenności Polski i obrony wartości takich jak życie, małżeństwo czy rodzina jest także projekt tzw. umowy karaibskiej, za pomocą której radykalni politycy z Unii Europejskiej chcą zmusić ubogie kraje Afryki, Karaibów i Pacyfiku do popierania na forum międzynarodowym aborcji, wulgarnej edukacji seksualnej i ideologii gender. Narzędziem finansowego szantażu miała być pomoc finansowa ze strony Unii Europejskiej.
Gdyby negocjowana przez kilka lat umowa weszła w życie w obecnym kształcie to 79 państw Afryki, Karaibów i Pacyfiku zostałoby zobowiązanych do głosowania w ONZ razem ze zdominowanymi przez radykałów reprezentacjami krajów Unii Europejskiej, dzięki czemu urzędnicy z Brukseli uzyskaliby „pakiet kontrolny” w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. W rezultacie budowa skutecznej koalicji obrońców wartości w Nowym Jorku byłaby niemożliwa.
Zdając sobie sprawę z rangi zagrożenia, prawnicy Ordo Iuris przygotowali szereg analiz dotyczących umowy, które trafiły do liderów państw UE. Podkreślaliśmy w nich, że dokument ma charakter postkolonialny, nadużywając pozycję Unii Europejskiej oraz uderzając w kultury i tradycje biedniejszych państw. Zwracaliśmy uwagę także na jego sprzeczność z prawem międzynarodowym.
Nasza aktywność przyczyniła się do tego, że w maju ratyfikacja niebezpiecznego dokumentu została zablokowana przez polskie władze.
Homofobia zbrodnią przeciwko ludzkości?
Broniąc interesów Polski na forum ONZ, interweniowaliśmy podczas posiedzenia Szóstego Komitetu Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdzie debatowano nad projektem nowego Traktatu o zbrodniach przeciwko ludzkości. Niebezpieczny dokument pomija definicję płci sformułowaną w 1998 r. w Statucie Rzymskim Międzynarodowego Trybunału Karnego, która wyraźnie mówi, że występują tylko dwie płcie – męska i żeńska.
Odejście od tej definicji w nowym traktacie miałoby dalekosiężne konsekwencje, robiąc miejsce dla genderowej definicji płci rozumianej jako płynnego i całkowicie niezależnego od biologicznych uwarunkowań konstruktu społecznego. Taki wniosek wynika z uzasadnienia Komisji Prawa Międzynarodowego ONZ, która odrzucenie definicji płci motywowała tym, że rozumienie tego terminu ewoluuje w kierunku „płci jako społecznie skonstruowanej (a nie biologicznej) koncepcji”.
Dlatego ewentualne przyjęcie dokumentu w jego obecnej wersji może skutkować taką interpretacją Traktatu, w myśl której brak uznania „niebinarnej tożsamości płciowej” zostanie nazwany prześladowaniem ze względu na płeć. W rezultacie państwa i ludzie, którzy będą twierdzić, że istnieją tylko dwie płcie albo będą bronić tożsamości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, staną w obliczu bezpodstawnych zarzutów o łamanie praw człowieka. Polacy i inne konserwatywne narody zostaną poddani ideologicznej presji, której celem będzie zmuszenie nas do akceptacji radykalnych postulatów ideologii gender.
Nie mogąc do tego dopuścić, przesłaliśmy polskiemu Stałemu Przedstawicielstwu przy ONZ pismo, w którym zwróciliśmy uwagę na zagrożenia związane z procedowanym dokumentem. Zgłoszone przez polskiego ambasadora stanowisko było zgodne z argumentacją naszych prawników i wskazywało, że projekt Traktatu o zbrodniach przeciwko ludzkości powinien zachować „uzgodnioną i skodyfikowaną w Statucie Rzymskim definicję” płci, co przyczyni się do utrzymania niezbędnej „spójności w prawie międzynarodowym”.
To jednak dopiero początek walki w tej sprawie. Rzeczony dokument pozostaje w obiegu prawnym i będzie podlegał negocjacjom. Na razie udało nam się przyczynić do tego, że jego groźne fragmenty nie zostały uznane za uzgodnione. Przygotowaliśmy już międzynarodowy apel w tej sprawie, którego sygnatariusze wyrażają sprzeciw wobec próby przekształcenia systemu praw człowieka w narzędzie wprowadzania zmian społeczno-kulturowych.
Obrońcy wartości muszą wspólnie stawić czoła radykałom
Aby skutecznie przeciwstawić się próbom ideologizacji praw człowieka, cały czas pracujemy nad budową szerokiej koalicji obrońców wartości. W tym celu wzmacniamy współpracę pomiędzy konserwatywnymi organizacjami. W drugiej połowie maja wzięliśmy udział w międzynarodowej konferencji pt. „Stając w obronie praw naturalnych, wspólnie ocalmy Europę”, która odbyła się w Wilnie. Wydarzenie zostało zorganizowane przez naszych partnerów z Litewskiego Ruchu Rodzin.
Uczestnicy konferencji przyjęli wspólną deklarację, wyrażając przywiązanie do małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny oraz podkreślając, że ideologia gender „jest fałszywa i prowadzi społeczeństwa i państwa w ślepy zaułek”.
Z kolei na początku czerwca zabraliśmy głos w międzynarodowej konferencji konserwatywnych środowisk obu Ameryk i Europy, która miała miejsce w stolicy Argentyny. Rezultatem konferencji było przyjęcie „Karty Buenos Aires”, która stanowi ideową podstawę kolejnych działań uczestników wydarzenia. Jej sygnatariusze zgodzili się co do tego, że wolność „jest przyrodzonym prawem każdego człowieka”, i wiąże się z koniecznością obrony „świętego prawa do życia na wszystkich jego etapach”. W dokumencie wyrażono sprzeciw wobec działalności „potęg globalistycznych”, które wspierają ruchy radykalne mające na celu „zniszczenie fundamentalnych wartości kultury zachodniej, a tym samym osłabienie potęgi narodów, bezpośrednio atakując siłę i samostanowienie narodów oraz ich suwerenność”.
Na początku maja delegacje Ordo Iuris oraz Collegium Intermarium uczestniczyły także w jednym z największych spotkań środowisk konserwatywnych na świecie, organizowanej na Węgrzech konferencji CPAC, która od lat 70. jest corocznym spotkaniem konserwatystów amerykańskich, a od pewnego czasu także europejskich. Przemawiając do uczestników wydarzenia, zwróciłem uwagę na to, że forsowana przez radykałów ideologizacja praw człowieka, która wpisuje w nie „prawo do aborcji”, walkę z tzw. „mową nienawiści” czy „prawo dzieci do tranzycji”, skutkuje rewolucyjnym ograniczaniem praw i wolności, o które walczyli nasi przodkowie. Przywołałem przy tym słowa św. Jana Pawła II z encykliki „Centissimus Annus”, który podkreślał, że „demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub ukryty totalitaryzm”.
Aborcja nie jest prawem człowieka
Stworzenie szerokiej i skutecznej koalicji obrońców wartości jest tym ważniejsze, że radykałowie dwukrotnie w ostatnich miesiącach przegłosowali w ONZ rezolucje, uznające aborcję za „prawo człowieka”. W obu przypadkach zwracaliśmy się do polskiej delegacji przy ONZ, aby głosowała przeciw ideologicznym rezolucjom. Niestety Polska nie przyłączyła się do antyaborcyjnej koalicji państw Afryki, Azji i Ameryki Południowej.
Chcąc wpłynąć na rządzących, skierowaliśmy do Kancelarii Prezydenta, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i polskiej delegacji przy ONZ pisma, wyjaśniając szczegółowo, że choć rezolucje Zgromadzenia Ogólnego ONZ nie są dla Polski aktami wiążącego prawa międzynarodowego, to w praktyce mają przemożny wpływ na kształtowanie się prawa zwyczajowego, które jest już obligujące dla państw. Właśnie w ten sposób aborcyjni lobbyści realizują swój strategiczny plan narzucenia Polakom aborcji, pomimo tego, że Polska nie podpisała żadnego traktatu nakładającego taki obowiązek.
Nasza presja przyniosła efekt. Podczas szesnastej sesji Konferencji Państw-Stron Konwencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych, przemawiający w imieniu Polski Przedstawiciel Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Paweł Wdówik zdecydowanie opowiedział się przeciwko aborcji, wskazując, że przełomowy wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego przyczynił się do polepszenia sytuacji osób niepełnosprawnych w naszym kraju, którym przed stwierdzeniem niekonstytucyjności aborcji eugenicznej odmawiano prawa do życia.
Aby uświadomić Polakom skalę zagrożenia, nasi eksperci pracują nad analizą dotyczącą koncepcji tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych, za pomocą których radykałowie usiłują doprowadzić do uznania aborcji za „prawo człowieka”.Kompleksowo pokażemy w niej źródła tej koncepcji oraz omówimy efekty, do jakich prowadzi jej wdrożenie. Jasno i precyzyjnie wykażemy, że promując tzw. prawa reprodukcyjne i seksualne radykałowie wcale nie mają na względzie zdrowia kobiet, dążąc do realnej poprawy standardu opieki medycznej, ale chcą doprowadzić do sytuacji, w której prawo będzie pozwalało na mordowanie niewinnych i bezbronnych dzieci nienarodzonych.
Jednocześnie kończymy prace nad analizą, dotyczącą kompetencji sześciu międzynarodowych komitetów ONZ i Rady Europy, które monitorują przestrzeganie praw człowieka na świecie. Ich praca jest ważna w kontekście tego, że radykałowie wielokrotnie zarzucali Polsce łamanie praw człowieka. W publikacji jasno wskażemy, że uprawnienia komitetów w większości ograniczają się do gromadzenia i komentowania informacji na temat konkretnych krajów. Żaden z nich nie posiada kompetencji pozwalających na wydawanie wiążących orzeczeń nakazujących suwerennym państwom podjęcie określonych działań.
Razem obronimy polską suwerenność
Globalni lobbyści radykalnych ideologii za wszelką cenę starają się zdominować międzynarodowe organizacje i zmusić ich państwa członkowskie do odgórnego przyjęcia genderowej agendy, której nie akceptują obywatele wielu państw świata. Przeciwstawiając się ideologizacji praw człowieka, prawnicy Ordo Iuris przywracają ich prawdziwe znaczenie na forum ONZ oraz wskazują rządom państw skuteczne środki oporu.
Monitorowanie prac Organizacji Narodów Zjednoczonych i Światowej Organizacji Zdrowia pochłania jednak wiele godzin pracy naszych analityków, czego miesięczny koszt nie jest mniejszy niż 8 000 zł. Ale dzięki temu zaangażowaniu, możemy reagować na bieżąco, gdy tylko interes Polski jest zagrożony.
Przygotowanie jednej analizy dotyczącej projektu traktatu pandemicznego, rezolucji ONZ lub innego traktatu międzynarodowego to w zależności od długości aktu prawnego i stopnia jego skomplikowania wydatek od 10 000 do 15 000 zł.
Przygotowanie poradnika, w którym szczegółowo przeanalizujemy prace ONZ, wyjaśniając każdemu zainteresowanemu, jak działa ta instytucja oraz jak można się włączyć w międzynarodowy opór przeciwko próbom ideologizacji praw człowieka, wymaga zabezpieczenia środków rzędu 12 000 zł.
Aby dokończyć ekspertyzę poświęconą granicom kompetencji komitetów monitorujących przestrzeganie praw człowieka, potrzebujemy jeszcze 5 000 zł.Zapoznanie się z publikacją pomoże zrozumieć, w jaki sposób organy ONZ usiłują bezprawnie wpływać na polityki suwerennych państw.
Opracowanie analizy poświęconej forsowanej przez radykałów koncepcji praw reprodukcyjnych i seksualnych, które obejmują „prawo do aborcji”, to wydatek nie mniejszy niż 10 000 zł. Tylko rozumiejąc, z czym się mierzymy, będziemy mogli skutecznie stawić opór ideologizacji praw człowieka.
P.S. Dominacja radykałów na forum ONZ jest wynikiem wieloletniej bierności obrońców wartości. Tylko zmieniając ten niekorzystny stan rzeczy, możemy skutecznie zatrzymać wpisanie genderowego szaleństwa w system ochrony praw człowieka. W przeciwnym razie obrona tradycyjnych wartości już niedługo może zostać uznana za zbrodnię przeciwko ludzkości. Nadal nie jest za późno. Wciąż możemy to powstrzymać. Wierzę, że z Pana pomocą będziemy mogli działać na forum ONZ jeszcze silniej i skuteczniej, broniąc wartości takich jak życie, małżeństwo, rodzina, wolność czy własność.
W normalnym kraju po tym i wielu innych faktach, Ukrainę uznano by za kraj wrogi. Przecież Ukraina działa na dużą skalę całkowicie otwarcie przeciw polskim interesom gospodarczym. Władze Ukrainy konsekwentnie starają się wciągnąć Polskę do wojny.
Polityka międzypaństwowa prowadzona przez PiS, która odnośnie Ukrainy, Rosji oraz Chin, popierana jest przez PO, PSL i Lewicę, stała się już kompletnym absurdem. Utarło się, że w polityce między wrogimi państwami, obowiązywała zasada „wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem”.
Polityka rządów PiS-u, co prawda prowadzona na krótkiej smyczy przez ambasadora USA o polskim nazwisku, wywróciła tę zasadę do góry nogami. Cały czas dla większości Polaków Rosja jest największym wrogiem. Ukraina będąca wrogiem Rosji stała się zatem, według wspomnianej zasady, sojusznikiem Polski.
Jednak co zrobić, jeśli to rozumowanie nie trzyma się kupy? Oto ostatnie wystąpienie kierującego ukraińskim odpowiednikiem polskiego Instytutu Pamięci Narodowej, to jakby przypieczętowanie faktu, że myślenie o Ukrainie, jako sojuszniku Polski zawaliło się w gruzy. To myślenie nigdy nie miało szans na przekształcenie się w solidny gmach, ponieważ jego fundamentem miało być i wygląda, iż nadal jest, zapomnienie o dziesiątkach tysięcy Polaków wymordowanych przez Ukraińców. I o tym po raz kolejny przekonał w ostatnich dniach wspomniany szef ukraińskiej instytucji od polityki historycznej.
Rozmiary tego tekstu nie pozwalają na cytowanie tego, co powiedział wspomniany Ukrainiec ani nie warto wspominać jego nazwiska. Wystarczy stwierdzić, że nie dał żadnych nadziei na to, iż Ukraińcy mają zamiar budować relacje z Polską na innym fundamencie niż ten wspomniany powyżej.
W normalnym kraju po tym i wielu innych faktach, Ukrainę uznano by za kraj wrogi. Przecież Ukraina działa na dużą skalę całkowicie otwarcie przeciw polskim interesom gospodarczym. Władze Ukrainy konsekwentnie starają się wciągnąć Polskę do wojny. Polityka Ukrainy w przestrzeni pamięci historycznej, która w relacjach polsko-ukraińskich jest szczególnie ważna, jest również otwarcie wroga wobec Polski, czego kolejnym dowodem jest wspomniane wystąpienie ukraińskiego urzędnika. I co? I nic! Znaleźliśmy się w nonsensownym układzie, w którym wróg (Ukraina) naszego wroga (Rosja) jest naszym wrogiem, a nie sojusznikiem.
Idiotyzm działań PiS-u w tej sytuacji dopełnia polityka wrogości wobec Niemiec. W minionych dwustu latach największym zagrożeniem dla Polski był sojusz rosyjsko-niemiecki, który z reguły kończył się unicestwieniem naszego państwa. Szansą dla Polski była sytuacja, w której Rosja i Niemcy były w konflikcie. Tak jest teraz, a rząd PiS-u zamiast wyciągać z tego korzyści, doprowadza do absurdalnej sytuacji coraz większego konfliktowania się zarówno z Rosją, jak i z Niemcami.
Ten absurd polityki wobec Ukrainy, Rosji i Niemiec dobrze obrazuje krążąca w internecie myśli według której rząd PiS-u domaga się miliardowych odszkodowań od Niemców, którzy do zbrodni na Polakach się przyznali, przeprosili za nie i przepraszać nie przestają, a jednocześnie miliardy płacą tym, którzy do zbrodni się nie przyznali, uparcie o tym kłamią i tym bardziej nie mają zamiaru przepraszać.
Uważam, że wszystkie sznurki polityki wobec Ukrainy, Rosji i Niemiec dzierży wspomniany ambasador USA w Warszawie, którym oczywiście kierują jego zwierzchnicy w Waszyngtonie. Pewnie również oni – jako bez-alternatywny sojusznik – dbają o to, by nikt w Polsce nie odważył się nazwać Ukrainy inaczej niż „sojusznikiem”.
Służby specjalne w Polsce – już dawno przejęte przez Amerykanów – pilnie baczą, żeby żaden polityk nie ośmielił się oficjalnie określić Ukrainy państwem wrogim. Biorąc pod uwagę liczbę polityków na których różne służby – również zagraniczne – mają różne haki, nie należy oczekiwać, żeby na przykład z trybuny sejmowej padło to stwierdzenie.
W rządzie PiS-u są takie porządki, że ze stanowiska wylatuje minister, który odważył się ledwie wspomnieć o ludobójstwie Ukraińców na Polakach. Czy za stwierdzenie zgodne z faktami, że Ukraina, to państwo wrogie Polsce, będzie się lądować w więzieniu? A może kogoś takiego spotka los Andrzeja Leppera? To nie demagogia!
Trawestując powiedzenie Stalina można wysunąć hipotezę, że w miarę zacieśniania – amerykańskim łańcuchem – oficjalnego sojuszu ukraińsko-polskiego, będzie narastać walka z tymi, którzy widzą i ośmielają się publicznie mówić, o jego katastrofalnych skutkach dla Polski.
Norwedzy muszą przestrzegać nakazów żywieniowych, jeśli „cele klimatyczne” mają zostać osiągnięte.
Naukowcy dbający o realizację „ambitnych celów klimatycznych” chcą, by ograniczyć spożycie mięsa o 75 procent. Redukcja ilości spożywanego mięsa staje się kluczowa w dążeniu do założeń wyznaczonych przez klimatystów.
Raport „Środki klimatyczne w Norwegii do 2030” Norweska Agencja Środowiska opublikowała 2 czerwca br. Jedzenie zgodne z zaleceniami dietetycznymi znajduje się na szczycie listy najważniejszych środków, które mają pomóc osiągnąć cele klimatyczne w ciągu siedmiu lat.
Okazuje się, że zielona Norwegia, która produkuje prąd głównie w elektrowniach wodnych, a po jej drogach jeździ najwięcej w Europie pojazdów elektrycznych musi zażądać od obywateli… zmiany diety. Dane Eurostatu z 2021 roku wskazują, że aż 15,5 procent samochodów w Norwegii to pojazdy w pełni elektryczne; dla porównania w Holandii plasującej się na drugim miejscu – samochody elektryczne stanowiły 2,8 procenta.
Przesłanie dla mieszkańców kraju fiordów jest klarowne: nikt nie powinien przekraczać aktualnych krajowych zaleceń żywieniowych i nie powinien spożywać więcej niż 500 gr czerwonego i przetworzonego mięsa tygodniowo (paczka mięsa mielonego ma wagę 400 gr). Zaleca się spożywanie większej ilości (norweskiego) zboża, roślin strączkowych, warzyw i owoców.
Autorzy raportu przeanalizowali 85 różnych środków, które mogą zmniejszyć krajowe emisje CO2 i doszli do wniosku, że tylko poprzez przeprowadzenie wszystkich działań, emisje w 2030 roku mogą być o 53 procent niższe niż w 1990 roku.
Do tej pory emisje zostały obniżone o mniej niż 5 procent. Zatem aby osiągnąć cel klimatyczny w ciągu siedmiu lat, musi nastąpić „bezprecedensowa przebudowa całego społeczeństwa”.
Nowa dieta, nowe społeczeństwo
„Obecnie niewiele jest instrumentów, które zapewniają zmianę diety w kierunku zaleceń dietetycznych, a barier jest wiele” piszą autorzy raportu.
Jak więc wpłynąć na nawyki i preferencje, które są trudne do zmiany?
W osiągnięciu celu pomoże zmiana popytu na żywność, która ma wpłynąć na produkcję. By do tego doszło, należy „przeprowadzić restrukturyzację w kilku częściach łańcucha wartości, w tym w rozwoju produktu i zmianie cen” – sugerują.
Chcą też jaśniejszej komunikacji, ze wskazaniem tego, czym jest zdrowa i zrównoważona dieta.
– Opracowanie nowych narzędzi, zmiana zachowań i wdrożenie nowej technologii wymaga czasu. Jeśli ma być możliwe osiągnięcie tak dużych redukcji emisji tak szybko jak zakładaliśmy, potrzebny jest bardzo szybki rozwój polityki klimatycznej – przekazuje Ellen Hambro, dyrektorka Norweskiej Agencji Środowiska. – Można powiedzieć, że wszystko, co wskazaliśmy, musi zostać wykonane i wiele musi się wydarzyć równolegle, jeśli cele mają zostać osiągnięte.
Lider Partii Zielonych (MDG) Arild Hermstad chce, by rząd obniżył VAT na niektóre produkty spożywcze oraz obniżył ceny alternatyw dla mięs.
Wkrótce nowe zalecenia
Wspólna nordycka grupa ekspertów (zwana NNR2023) pracuje nad nowymi poradami dietetycznymi, które oprócz zdrowia uwzględnią cele środowiskowe.
Według wspomnianej grupy, mieszkańcy Norwegii powinni jeść maksymalnie 350 gramów czerwonego mięsa tygodniowo, czyli jeszcze mniej niż wynika z raportu Norweskiej Agencji Środowiska. Rada spotyka się z silnym sprzeciwem minister rolnictwa Sandry Borch (Sp).
W sobotę 17 czerwca ulicami Warszawy przeszła tzw. „parada równości”. W tęczowym pochodzie wziął udział ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce – Mark Brzeziński.
Pochód otwierała platforma organizatorów. Na jego czele byli także inicjatorzy marszów równości w innych polskich miastach oraz w Kijowie, przedstawiciele społeczności ukraińskiej w Polsce i dyplomaci.
W przemarszu wzięli też udział politycy Lewicy, którzy również mieli swoją platformę, i reprezentanci różnych firm. Imprezę zabezpieczyły duże siły policji.
Wśród uczestników parady był także ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski, który niósł flagę swojego kraju.
– Ambasada USA jest tutaj, ponieważ Stany Zjednoczone bronią równości. Bronimy równości na całym świecie, w tym w Polsce – powiedział.
JE Marek Brzezinski nurza w g***ie flagę USA. Przeciętny Polak myśli o Nim: Debil skończony! A ja mówię: “Nie! To wysoki oficer Frontu Walki z Normalnym Społeczeństwem. Doskonale wie, z czym walczy. Nie wie tylko, że gdyby ONI wygrali, to nastąpiłby koniec naszej cywilizacji”.
Iwonna @IwonkaWawa
Ambasador Mark Brzeziński na #ParadaRównosci , Warszawa dziś
Tragiczne wieści z Wysp Brytyjskich. Nie żyje 19-letnia Grace Kumar, reprezentantka Anglii w hokeju na trawie w grupach młodzieżowych. Zawodniczka została zabita we wtorek przez nożownika w Nottingham.
We wtorek 13 czerwca w Nottingham wczesnym rankiem doszło do tragedii. Tuż po godz. 4. znaleziono na ulicy dwa ciała ze śladami licznych dźgnięć nożem. Ofiary to dwójka 19-letnich studentów Uniwersytetu w Nottingham – Barnaby Webber i Grace O’Malley-Kumar.
Jakiś czas później sprawca próbował się włamać do znajdującego się 3 km od miejsca tamtej zbrodni schroniska dla bezdomnych, a następnie na sąsiedniej ulicy śmiertelnie dźgnął 65-letniego mężczyznę, któremu ukradł furgonetkę. Zabitym był Ian Coates, woźny ze szkoły podstawowej, który właśnie miał jechać nią do pracy.
[Ofiary zbrodniarza:]
Sprawca usiłował rozjechać tym samochodem troje przechodniów, z których jeden znajduje się w stanie ciężkim. Kilka minut później, gdy mężczyzna wyszedł z furgonetki uzbrojony w nóż, policja użyła paralizatora i zatrzymała go.
Grace Kumar chciała pójść w ślady swoich rodziców i zostać lekarzem. Oprócz tego pasjonowała się także sportem – spełniała się w tej dziedzinie jako hokeistka na trawie. 19-latka występowała w drużynie Southgate w Londynie. Grała w reprezentacji od lat 16 do 18.
====================
Mirosław Dakowski: Zobaczcie, jak już „wychowano” Brytyjczyków. Zupełnie jak Eloje z „Wehikułu czasu” Herbert George Wellsa:
Po śmierci dziewczyny jej rodzina wydała oświadczenie. „Grace była uwielbianą córką i siostrą; była naprawdę cudowną i piękną młodą damą” – czytamy.
„Grace była szczęśliwą osobą. Zaspokajała swoje ambicje, studiując medycynę, jednocześnie grając w hokeja na trawie na najwyższym poziomie uniwersyteckim. Jesteśmy zdruzgotani” – dodano.
W czwartek w Nottingham odbyła się manifestacja, której celem było uczczenie pamięci ofiar zabójcy.
– Nie noście nienawiści w swoich sercach, módlcie się za moją córeczkę – mówiła m.in. podczas manifestacji matka zabitej 19-latki.
=======================================
W tym dniu policyjni detektywi dostali także dodatkowe 36 godzin na przesłuchanie podejrzanego o zabicie w Nottingham trzech osób i usiłowanie zabójstwa trzech kolejnych. Policja potwierdziła, że podejrzany jest byłym studentem tamtejszego uniwersytetu.
Nadal nie wiadomo, jakie motywy kierowały domniemanym sprawcą. Jak informowały media, jest on 31-letnim imigrantem z jednego z krajów zachodniej Afryki, od dawna legalnie mieszkającym w Wielkiej Brytanii, choć niemającym brytyjskiego obywatelstwa.
Policja informując o tym, że podejrzany był w przeszłości studentem Uniwersytetu w Nottingham, zaznaczyła, że nie uważa, by to miało jakiś związek z zabójstwami dwójki studentów. Jak się uważa, podejrzany nie miał żadnej kartoteki kryminalnej ani nie był znany służbom bezpieczeństwa, choć ma na koncie historię problemów psychicznych.