Co prawda u nas wszystko jeszcze opornie, jeszcze faszyzm Hoca, jeszcze bolszewizm Piechy, ale i tu coś świta. Można kłamać, ale nie da się kłamać cały czas i okłamywać wszystkich. Tym bardziej w dobie internetu.
Jeśli więc parę miesięcy temu teksty o maseczkach za 30 groszy ratujących życie innych robiły na kimś wrażenie, to obecnie coraz częściej nawet biedni ludzie w mundurkach beznamiętnie klepią swoje mandatowe formułki służąc już tylko złu i bezdennej głupocie, i w ten sposób zarabiając na kromkę „uczciwego” chleba.
Tylko bowiem ludzie zupełnie zaślepieni i niepotrafiący wyciągać żadnych wniosków nie widzą, że w krajach podwójnych masek FFP2 wirus robi co chce. Ale u nas – mandaty za „brak” symbolu strachu. Władzunia pokazuje, że może.
„Zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni” powiedział 28 grudnia 2020 roku główny doradca premiera ds. Covid-19 prof. Andrzej Horban. Jak się okazało, były to kompletne brednie:
„Nie, z założenia osoby, które szczepimy nie zarażają, bo powinny być zdrowe. Ponieważ jednak nie sprawdzamy, czy człowiek jest z tym momencie nosicielem wirusa, czy nie (jest), to nie. Istotą szczepienia jest wytworzenie takiego poziomu odporności, żeby człowiek nie był zarażony. W związku z tym należy odpowiedzieć krótko i zwięźle: nie ? nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni „ podkreślił.
Bardzo szybko okazało się, że to, co mówił „ekspert”, to stek bzdur. Jego słowa szybko zweryfikował czas. Teraz obowiązuje narracja, według której zaszczepieni co prawda roznoszą wirusa i również się zakażają, ale ponoć lżej przechodzą chorobę. Na przykład zdaniem prof. Włodzimierza Guta od początku ludziom obiecywano nierealne rzeczy. Szczepienia chronią bowiem ” według niego przed ciężkim przebiegiem choroby, a nie zakażeniem.
Nie znaczy to, że sporo osób przyspawanych do telewizora nadal w to nie wierzy. Wierzy, nosi i cierpi, gdy ktoś nie nosi – „może zabić innych!”, a przynajmniej sprawić im ból i podważyć wiarę w covidianizm swoim widokiem. To nawet gorsze.
Nie inaczej jest u ludzi z tytułami naukowymi. Oto tygodnik lemingów cytuje panią profesor: „Nie mogę pogodzić się z tym, że nasi pacjenci ciężko chorzy nie mogą być prawidłowo leczeni, bo łóżka zajmują osoby, które się nie zaszczepiły i zachorowały na COVID-19. Brak restrykcji, takich jak wprowadzenie obowiązkowych szczepień, osłabia nasz system opieki zdrowotnej”.
Co grzecznego można powiedzieć o takiej kobiecie? Można jak o zmarłych: dobrze, bo wcale, więc milcząc przejdźmy tylko do suchych danych. Tylko może bardziej wiarygodnych niż produkcja sprawozdawcza naszych felczerów, robiona pod premie covidowe.
Oto „The Jerusalem Post” z 1 lutego 2022 donosi: „Spośród (1084) osób obecnie hospitalizowanych w ciężkim stanie, 520 jest zaszczepionych, 117 zaszczepionych częściowo, 427 nieszczepionych. Większość poważnych przypadków zgłaszana jest u osób w wieku 60 lat i starszych. 642 137 osób zostało zaszczepionych czterokrotnie na COVID-19; 4 442 029 trzy razy; 6 093 060 dwukrotnie; a 6 691 151 otrzymało co najmniej jedną szczepionkę”.
Wróćmy do dostosowanego do faktów, profesorskiego wywodu: „Nie mogę pogodzić się z tym, że nasi pacjenci ciężko chorzy nie mogą być prawidłowo leczeni, bo łóżka zajmują osoby, które się zaszczepiły i zachorowały na COVID-19. Jest ich ponad 60%! Brak restrykcji, takich jak wprowadzenie obowiązkowych szczepień, osłabia nasz system opieki zdrowotnej”.
To znaczy chciałam powiedzieć, że „skoro 60% zajmują zaszczepieni to… jest to wina nieszczepionych, gdyż ich sceptycyzm sprawił, że nawet potrójne i poczwórne szczepienie w ciągu 12 miesięcy nie chce działać!” To wasza wina i macie krew na rękach, jak mówił inny profesor cytowany wczoraj z kolei przez portal najpatriotyczniejszych prorządowych patriotów, utrzymywany hojnie przez państwowe reklamy.
O tym zajmowaniu łóżek przekonał się jeden znajomy. Trzykroć kłuty żył w błogostanie zabezpieczenia aż do dnia, w którym wzięli go do szpitala „z innych przyczyn”, zrobili test, test pokazał „wirusa” i wylądował na „covidowym”. Tam ponoć pies z kulawą nogą nie zagląda do pokojów przez dzień cały prócz express-obchodu, zwłoki leżą godzinami na salach, a on wypisuje SMSy po znajomych, by go ktoś ratował. Zdaje się, sam za czasów innej piżamy życzył zarażonym nieszczepom, by nikt ich nie przyjmował do leczenia, ponieważ sami sobie winni… No i teraz widzi jak to jest płacić całe życie składki i mając test pozytywny, bezobjawowy trafić w łapska polskiej służby „zdrowia”, że ze względów procesowych tak nazwę tę rzeźnię.
A jak komuś mało szaleństwa, to jeden znany dziennikarz „katolickiego” tygodnika, zarzekający się na piśmie, że nie bierze covidowych łapówek on, ani jego redakcja, z uporem „dowodzi”, że wstrzyknięcie wszystkim eliksiru zakończy śmiertelne żniwo, gdyż teraz w Singapurze niemal nikt nie umiera z przyczyn covidowych.
I znów, co tu delikatnego można napisać, by tego sponiewieranego człowieka nie dobić? Może jedynie, że zalecałbym mu zimne okłady na rozpalone czoło, zwłaszcza, że w Singapurze jest lato i plus 30 stopni Celsjusza.
Poza więc sprawą organizacji opieki zdrowotnej i sposobami postępowania z pacjentem na oddziale u nas i w Singapurze, nieśmiało przypomnę komunikat Ministerstwa Zdrowia z czasów takiej samej pogody u nas. „Mamy 74 nowe i potwierdzone przypadki koronawirusa” – poinformowało 26.07.2021 r Ministerstwo Zdrowia. Jak dodał resort, nikt nie zmarł z powodu COVID-19 Tydzień temu odnotowaliśmy 67 nowych przypadków i jeden zgon.
Czy jednak nasi profesorowie, dziennikarze i 90 procent polityków chcą czy nie, odwilż covidowa nadchodzi z racji medycznego fiaska tej hucpy i powinni szybko coś sensownego wymyślić, by usprawiedliwić 200 000 ofiar swoich działań, choroby, samobójstwa, bankructwa itp.
Modus operandi skopiowany jeden do jednego, te same narzędzia, te same sztucznie napędzane emocje pod granice histerii, ale jedna istotna różnica też się znajdzie. Bezpośrednie zagrożenie nie dotyczy każdego mieszkańca Ziemi, tylko prowincji, którą nikt dotąd nie zawracał sobie głowy.
Dlatego też akcja idzie kulawo, nie zajmuje pierwszych stron gazet, nie generuje aktywności użytkowników Internetu, po prostu kiepsko się sprzedaje.
Wojna, jedna z poważniejszych spraw, można by rzec śmiertelnie poważna, została sprowadzona do popkulturowej i medialnej paćki. Trywializacja jest powszechnym zjawiskiem we współczesnym świecie, ale oswajanie ludzi z tym, że wojna to parę obrazków w telewizji albo na portalu internetowym jednak robi wrażenie. Przypomina to tandetną grę komputerową i przede wszystkim jest kompletną katastrofą w wymiarze politycznym.
Dziś polityki się praktycznie nie uprawia i neologizm “mediokracja” doskonale oddaje istotę upadku. Teoretycznie profesjonalni politycy i to „najwyżej rangi”, komentują jakieś drugorzędne informacje typu gromadzenie krwi przez Rosjan, czy też budowę mostu pontonowego. Naturalnie wywiady i kontrwywiady od lat takie sygnały z obozu wroga gromadziły, ale nie po to, żeby o tym pisać w gazecie.
O co w takim razie w tym wszystkim chodzi? O to co zawsze, sianie propagandy odwracające uwagę od prawdziwych celów i zadań. Trudno oprzeć się wrażeniu, że USA nie szukają załagodzenia napięcia, ale napięcie podsycają i wręcz prowokują Putina, patrz wystąpienie Bidena. Powody takiego zachowania mogą być dwojakie.
Jako pierwszy powód wskazałbym działania prewencyjne i naprawdę chcę w to głęboko wierzyć, chociaż fakty stoją trochę obok. Amerykanie wrzucają kolejne informacje, które demaskują plany Rosji i tym samym oddalają widmo konfliktu zbrojnego. Tak by to miało w skrócie wyglądać, jednak jeśli to rzeczywiste zamiary USA, to mają się nijak do beznadziejnego wystąpienia Bidena, który otwartym tekstem prowokował i niemal upokarzał Putina.
Drugi powód to autentyczny zamiar sprowokowania Rosji, co pozwoli Amerykanom uporządkować kilka spraw naraz, poczynając od uziemienia Niemców i Francji, jako głównych rozgrywających w Europie.
W tej drugiej wersji nie mielibyśmy powodów do zmartwień, ale pamiętajmy, że to nie jest Trump i republikanie, tylko Biden i demokraci w wersji „Ruch Palikota”. Skoro nic tu od początku do końca nie pasuje, to może czas poszukać ukrytego dna, na przykład tego, gdzie leżą wszystkie taśmy i kwity zarówno republikanów, jak i demokratów. A gdzie leżą? Spora cześć na biurku Putina i sprawy zaszły tak daleko, że to Moskwa rozgrywa obie partie amerykańskie, a nie one siebie wzajemnie. Naturalnie nie chcę przez to powiedzieć, że USA odpaliły koronkową akcję i zmusiły Putina do urządzenia spektaklu wokół Ukrainy, natomiast wykorzystały nadarzającą się okazję do prawdziwego resetu relacji.
Putin liczył, że uda mu się podzielić sztuczną jedność Zachodu i tak samo sztuczny twór NATO. Początkowo odnosił na tym polu same sukcesy, Francja była po jego stronie, Niemcy wręcz złożyły hołd.
I nagle wszystko się posypało, u Niemców i we Francji nastąpił zwrot w stronę stanowiska USA, a to daje zupełnie nowe możliwości. Dodatkowo Chiny pogroziły palcem i Putin został sam, nie licząc Łukaszenki. W takiej sytuacji USA poczuły krew i próbują dobić Putina, który w swoich sejfach ma pełne i prawdziwe CV najważniejszych polityków USA i przeholował z szantażem.
O ile moja „teoria spiskowa” ma swoje wady, to obowiązująca bajeczka w stylu „wypłaszczania krzywej” jest farsą. Żaden żołnierz USA, tym bardziej Niemiec, czy Francji nie będzie za Ukrainę umierał, co oznacza, że celem nie jest prawdziwa wojna, tylko zabawa w wojnę, która ma odwrócić uwagę od celów politycznych USA w odniesieniu do Europy i własnych problemów nie tyle z Rosją, co Putinem.
Coraz więcej ludzi dostrzega kłamstwa antywolnościowej lewicy. Te kłamstwa to wszystko, co mają w walce z pragnieniem wolności. Mogą do woli nazywać zwykłych ludzi terrorystami, ale fakty mówią same za siebie, dlatego ich kłamstwa rozpadają się i coraz bardziej desperacko starają się kontrolować naszą wolność.
−∗−
W menu na dziś danie wolnościowe. O tym, że w całym zamieszaniu z c-19 wcale nie chodzi o choroby, ale o kontrolę. Oczywiście, twierdzenie to nie jest nowe, a wielu autorów poświęciło temu tematowi wiele artykułów. Tym razem jednak felieton ze szczególnym uwzględnieniem antywolnościowych działań lewicy.
COVID zawsze miał na celu kontrolę, nigdy nie chodziło o wirusa
Czy ktoś zauważył, że lewica antywolnościowa przegrała ten spisek? Prawie wszyscy wiedzą, że Omicron był naturalną szczepionką, której nie musieli wciskać nam na siłę, a mimo to zachowują się tak, jakby się to nigdy nie wydarzyło. Gdyby nie stanowiło to tak strasznego zagrożenia dla naszych wolności i swobód obywatelskich, ich zniszczenia i bałagan w całych Stanach i Wielkiej Białej Północy byłyby niesamowicie komiczne. Zwłaszcza, że są to ci sami ludzie, którzy wciąż raczą informować nas, jak mamy żyć.
Ci z nas, którzy stoją po stronie wolności, zapominają, że lewica antywolnościowa nigdy by nie przetrwała, gdyby była uczciwa i szczera w swoich intencjach. Można by powiedzieć, że nie obawiali się zagrożenia COVID, kiedy zrobili najgorszą możliwą rzecz w środku pandemii. Otwarcie granicy dla nielegalnej inwazji z całego świata było wystarczająco złe, a jeszcze gorsze było to, że potencjalni nosiciele zarazy zostali rozesłani po całym kraju.
„Zagrożenie dla demokracji” (czyli zagrożenie dla Demokratów) polegające na utracie przez nich władzy oznaczało, że musieli zaimportować nowych wyborców. Będąc bardzo ostrożnym, aby wykluczyć ludzi, którzy znają ich narodowo socjalistyczny program i nigdy na nich nie zagłosują. Innymi słowy, zniechęcili Kubańczyków do prób dotarcia do naszych wybrzeży i deportują Wenezuelczyków uciekających przed socjalizmem.
Powinniśmy również wiedzieć, że nie możemy polegać na korporacyjnych mediach, które nie powiedzą nam niczego innego poza codzienną propagandą. A jeszcze mniej poinformują nas o ważnych sprawach danego dnia. Bóg jeden wie, jak bardzo są zajęci ściganiem najnowszych historii o w większości pokojowym proteście sprzed ponad roku lub drążeniem bezsensownych plotek o pogłoskach, które sugerują jakiś dawny problem z prezydentem Trumpem.
W dzisiejszych czasach musisz spojrzeć ponad głowami stręczycieli propagandy na tych, którzy mają udokumentowane doświadczenie w cytowaniu głównych źródeł, takich jak dr John Campbell z 2,22 miliona subskrybentów na YouTube. Istnieją oczywiście inne źródła, ale on śledził wariant Omicron od jego odkrycia w listopadzie ubiegłego roku. Powoływał się na główne źródła w Wielkiej Brytanii i Stanach, pokazując, że liczba przypadków gwałtownie spada.
Dziwne jest to, że lewica antywolnościowa i poważne media unikają tej historii (proszę wybaczyć kalambur) jak zarazy. A od czasu, gdy w styczniu liczba przypadków zaczęła spadać w niektórych rejonach, mieli własną blokadę informacji [blackout] w mediach na to, co się działo.
Skrajnie lewicowi despoci w mediach i rządzie (a kto ich teraz odróżni?) funkcjonują na ‘autopilocie’ w swoim dziwacznym małym świecie, w którym nadal szaleje kryzys COVID. Alternatywny świat, w który weszli i gdzie wyeliminowali fazę naturalnej odporności, więc myślą, że nie ona istnieje. Są to rzekomo wykształceni dorośli, którzy zachowują się jak dzieci i z rękami na uszach krzyczą, aby nie słyszeć nic o prawdziwej nauce i prawdziwych danych.
Jednym z wyjaśnień ich dziwacznego zachowania może być szokujący raport z Projektu Veritas z dyrektorem wykonawczym FDA, Christopherem Cole’em:
Będziesz musiał przyjmować co roku zastrzyk [szczepionkę przeciw COVID]. To znaczy, nie zostało to jeszcze formalnie ogłoszone, bo wiadomo, nie chcą wszystkich wkurzyć.
…
Dla Pfizer’a i innych firm farmaceutycznych stworzono zachęty finansowe do promowania dodatkowych szczepień.
Będzie to powracająca fontanna dochodów. Na początku może nie aż tak duża, ale będzie się powtarzać – jeśli będą mogli – jeśli uda im się pozyskać każdą osobę z koniecznością przyjęcia corocznej szczepionki, to będzie to cykliczny zysk, który trafi do ich firm.
Kto nie lubi, gdy interesy biznesowe skrajnej lewicy są w zmowie z rządem, aby zmusić cię do zakupu ich produktu? Jak znakomicie ujął to kiedyś PJ O’Rourke (1947–2022, RIP):
Jeśli uważasz, że opieka zdrowotna jest teraz droga, to poczekaj, aż zobaczysz, ile kosztuje, gdy jest bezpłatna.
Nie dostaniesz tych boosterów [dawek przypominających] za darmo, będą one kosztować znacznie więcej niż zwykłe dolce, złote monety, srebro czy cyfrowe dolary (to zresztą kolejna rzecz, którą nasze ‘elity’ chciałyby nas uszczęśliwić). Laura Ingraham zauważyła to wczoraj wieczorem: mamy teraz ruch polityczny z samych trzewi narodu, który ma problem z wolnością.
Zawsze wiadomo kiedy skrajnie lewicowi autorytarni faszyści mają problem z ludźmi domagającymi się wolności i ich zdroworozsądkowych praw obywatelskich: zaczynają nazywać ludzi terrorystami lub używają innych negatywnych określeń. Nigdy nie odnoszą się do swoich prawdziwych pretensji, gdyż pokazałoby to, że lewica jest przeciwna wolności lub swobodom. Są podstępni do granic możliwości i nigdy nie narzekają, że pracują w nadgodzinach tworząc swoje kłamstwa, ponieważ dla nich cel zawsze uświęca środki.
Lewicowcy walczący z wolnością [anti-liberty leftists] uwielbiają używać kłamliwego języka i dlatego używamy dla nich tego terminu. To bezpośrednia odpowiedź na ich zwyczajowe wykorzystywanie tego pozytywnego terminu. Jego początki odnoszą się do Libertas, kobiecej personifikacji wolności i swobód osobistych w religii rzymskiej. Od lat robią z ludzi głupców – zwłaszcza tych, którzy są naprawdę liberalni. Jak na ironię, ich maski opadły i okazali się drobnymi tyranami. Jednocześnie projektują swoje niepohamowane faszystowskie intencje na prowolnościową prawicę.
Są to ludzie, przy których nawet sprzedawcy używanych samochodów wyglądają na uczciwych. Wystarczy spojrzeć na ich narodowo socjalistyczny program, a przekonać się, że mają… gdzieś rozwój, demokrację czy wolność. Potem zmienią oblicze i powiedzą ci z poważną miną, że są postępowymi, demokratycznymi liberałami. Między sobą używamy kilku barwnych metafor dla tego rodzaju BS – Biden Speak – ale większość nie nadaje się do zacytowania w grzecznym towarzystwie.
Dobrą wiadomością jest to, że coraz więcej ludzi dostrzega kłamstwa antywolnościowej lewicy. Te kłamstwa to wszystko, co mają w walce z pragnieniem wolności. Mogą do woli nazywać zwykłych ludzi terrorystami, ale fakty mówią same za siebie, dlatego ich kłamstwa rozpadają się i coraz bardziej desperacko starają się kontrolować naszą wolność.
Wolność od rozumu? Nowy ustrój świata: niewolnictwo [2021r.] W ostatnim czasie, w gwałtownie animowanym życiu społeczno-politycznym Polaków można zauważyć dwie silne tendencje. Pierwszą z nich jest obrona i promocja tzw. wolności bez rozumu – nieograniczonej swobody niemoralnego działania, sprzecznego z podstawowymi wartościami […]
______________
Obowiązek toczenia wojny [2021r.] …warto wspomnieć, że skoro wolno wymagać dla obrony Ojczyzny życia jej obywateli, tym bardziej wolno używać śmiercionośnej broni przeciw najeźdźcy, podobnie zresztą, jak używa się zgodnie z etyką chrześcijańską, miecza […]
______________
Ilekroć pojawia się kryzys… czyli jak zwiększyć kontrolę Ilekroć pojawia się kryzys – czy to kryzys militarny, polityczny, gospodarczy, finansowy czy społeczny – tłum domaga się silnych przywódców, by się nim zaopiekowali. To doskonale pasuje do osób, które […]
______________
Wściekłość lingwisty czyli socjalizm zawsze prowadzi do tyranii A jeśli uważacie, że możecie użyć nacisków, aby zmusić mnie do podporządkowania się, grożąc ubóstwem i śmiercią poprzez wykluczenie ekonomiczne, wtedy będę postrzegać wasze działania takimi, jakimi są – atakiem […]
______________
Nowa Normalność – to jeszcze nie koniec Tak, oficjalna narracja w końcu się rozpada, a kult Covidian zaczyna implodować, ale to nie znaczy, że ta walka się skończyła. GloboCap i ich marionetki w rządzie nie zamierzają anulować […]
Aby zrozumieć wydarzenia z ostatnich dwóch lat, warto przeanalizować przepływ bogactwa i zobaczyć kto zyskał, a kto stracił na pandemii. Bogaci stali się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi. Jest jednak jeszcze jedna ofiara tych działań, o której niewiele się mówi.
Jak podaje raport Oxfam International dziesięciu najbogatszych ludzi na świecie ponad dwukrotnie zwiększyło swoje fortuny z 700 miliardów dolarów do 1,5 biliona dolarów – w tempie 15 000 dolarów na sekundę lub 1,3 miliarda dolarów dziennie – w ciągu pierwszych dwóch lat pandemii, w której dochody 99% ludzkości spadły i przez którą (lub pod pretekstem której – uwaga autora) ponad 160 milionów więcej ludzi zmuszonych jest do życia w ubóstwie.
„Gdyby tych dziesięciu mężczyzn straciło jutro 99,999% swojego bogactwa, nadal byliby bogatsi niż ktoś z 99% wszystkich ludzi na tej planecie”, powiedziała dyrektor wykonawcza Oxfam International, Gabriela Bucher. „Mają teraz sześć razy więcej bogactwa niż najbiedniejsze 3,1 miliarda ludzi”.
Bogactwo miliarderów wzrosło bardziej od początku COVID-19 niż w ciągu ostatnich 14 lat. Jest to największy wzrost bogactwa miliarderów od początku historii. Na przykład jednorazowy 99-procentowy podatek od dziesięciu najbogatszych ludzi z powodu pandemii mógłby opłacić: wystarczającą ilość szczepionek dla świata; zapewnienie powszechnej opieki zdrowotnej i ochrony socjalnej, finansowanie adaptacji do zmiany klimatu i ograniczenie przemocy ze względu na płeć w ponad 80 krajach. Wszystko to zaś, jednocześnie przy pozostawieniu tych miliarderów w lepszej sytuacji niż przed pandemią.
Boucher dodała: „Miliarderzy przeszli [zwycięsko] straszliwą pandemię. Banki centralne wpompowały biliony dolarów w rynki finansowe, aby ratować gospodarkę, ale większość z nich trafiła do kieszeni miliarderów, którzy przeżywają boom na giełdzie. Szczepionki miały zakończyć tę pandemię, ale bogate rządy pozwoliły miliarderom i monopolistom z branży farmaceutycznej na odcięcie dostaw miliardom ludzi. W rezultacie istnieje ryzyko wzrostu wszelkiego rodzaju nierówności. Przewidywalność jest obrzydliwa. Konsekwencje tego zabijają”.
Osobiście nie widzę w szczepionkach ratunku dla świata, ale warte odnotowania jest, że początkowo mówiono, że firmy farmaceutyczne nieodpłatnie podzielą się patentem na szczepionki z resztą świata. Skończyło się na wielkim biznesie, który przyniósł fortuny im i ich inwestorom.
Raport podkreśla, że skrajna nierówność jest formą przemocy ekonomicznej, w której polityka i decyzje polityczne, które utrwalają bogactwo i władzę nielicznych uprzywilejowanych, powodują bezpośrednie szkody dla ogromnej większości zwykłych ludzi na całym świecie i na samej planecie.
Oczekuje się, że po raz pierwszy od jednego pokolenia nierówności między krajami wzrosną. Kraje rozwijające się, którym odmówiono dostępu do wystarczającej liczby szczepionek ze względu na ochronę monopoli korporacji farmaceutycznych przez bogate rządy, zostały zmuszone do cięcia wydatków socjalnych, ponieważ ich poziom zadłużenia się był zbyt niebezpieczny. Odsetek osób z COVID-19, które umierają „z powodu wirusa” w krajach rozwijających się, jest mniej więcej dwa razy większy niż w krajach bogatych.
„Pandemia COVID-19 ujawniła otwarcie zarówno motyw chciwości, jak i możliwości polityczne i gospodarcze, dzięki którym skrajna nierówność stała się narzędziem przemocy ekonomicznej” – powiedziała Bucher. „Po latach badań i prowadzenia kampanii na ten temat jest to szokujący, ale nieunikniony wniosek, do którego Oxfam musiał dziś dojść”.
Pomimo ogromnych kosztów walki z pandemią, w ciągu ostatnich dwóch lat rządy bogatych krajów nie podniosły podatków od bogactwa najbogatszych i nadal prywatyzowały dobra publiczne. Zachęcono korporacyjne monopole do działania do tego stopnia, że w samym okresie pandemii wzrost koncentracji rynku był większy niż w ciągu ostatnich 15 lat od 2000 do 2015 roku.
„Nierówność w takim tempie i skali ma miejsce z wyboru, a nie z przypadku” – powiedziała Bucher. „Nasze struktury gospodarcze nie tylko sprawiły, że wszyscy jesteśmy mniej bezpieczni przed tą pandemią, ale także aktywnie umożliwiają tym, którzy już są niezwykle bogaci i potężni, wykorzystanie tego kryzysu dla własnego zysku”.
Raport zwraca uwagę na znaczenie dwóch największych światowych gospodarek – Stanów Zjednoczonych i Chin – które zaczynają rozważać politykę zmniejszania nierówności, w tym poprzez wprowadzanie wyższych stawek podatkowych dla bogatych i podejmowanie działań przeciwko monopolom. „To daje nam pewną wymierną nadzieję na pojawienie się nowego konsensusu gospodarczego”, powiedziała Bucher.
Oxfam zaleca rządom m.in. odzyskanie zysków osiągniętych przez miliarderów, opodatkowując to ogromne nowe bogactwo, które powstało od początku pandemii, poprzez stałe podatki majątkowe i kapitałowe. Należy zainwestować biliony, które mogą zostać zebrane z tych podatków, na progresywne wydatki na powszechną opiekę zdrowotną i ochronę socjalną,
Bucher powiedziała: „Nie brakuje pieniędzy. To kłamstwo umarło, gdy rządy wydały 16 bilionów dolarów w odpowiedzi na pandemię. Brakuje tylko odwagi i wyobraźni potrzebnej, by wyrwać się z nieudanego, śmiertelnego kaftana skrajnego neoliberalizmu”. I chociaż w raporcie nie brak ideologicznych, lewicowych stwierdzeń, to trudno się nie zgodzić z tym, że nigdy nie było tak wielkiego rozwarstwienia społecznego jak dzisiaj.
Warto dodać, że cichą ofiarą pandemii była klasa średnia, która się znacznie zmniejszyła. Analiza Pew Research Center wykazała, że globalna klasa średnia liczyła w 2020 roku o 54 miliony mniej ludzi niż przed wybuchem pandemii. Tymczasem to właśnie klasa średnia jest tą grupą obywateli najbardziej wolną, która świadczy o prawdziwym dobrobycie społeczeństwa.
W ramach taktycznego wycofywania się z narracji o „pandemii” i zacierania śladów dokonanej zbrodni na ludzkości przy pomocy lockdownów, restrykcji, zubożenia społeczeństw, pozbawienia podstawowej opieki zdrowotnej czy promowania genetycznych preparatów, rządowe agencje kontynuują oszukiwanie społeczeństw poprzez manipulację statystykami.
https://www.bibula.com/?p=131334
——————————
Przez całe dwa lata tzw. pandemii podawane dane o „przypadkach na Covid-19”, „zakażeniach” czy nawet „zgonach na Covid-19”, często były mieszane ze sobą tworząc medialny obraz przeraźliwego „wirusa”, który przetrzebia społeczeństwa niezliczoną wprost liczbą „ofiar”.
W rzeczywistości, w czasie rzekomo największej groźby „wirusa”, czyli w 2020 roku, śmiertelność była mniejsza niż w poprzednich latach [jednak nie w Polsce, tu blokada lecznic spowodowała nadmiarowa śmiertelność. MD] , co powinno zmusić do myślenia nawet największych koronamaniaków stawiając pierwsze i zasadnicze pytanie: czy przy spadku ogólnej śmiertelności mieliśmy rzeczywiście do czynienia z jakąkolwiek pandemią?
Manipulacje kanadyjskich tyranów
Według niedawno opublikowanych danych dotyczących „pandemii” w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska – danych wydartych lokalnemu rządowi w ramach prawa o jawności informacji (FOIPPA), gdyż rządy na jakimkolwiek szczeblu nie dzielą się dobrowolnie takimi informacjami – wynika, że w latach „pandemicznych” hospitalizowano mniej osób niż przed „pandemią”.
Np. gdy w latach 2017/2018 hospitalizowano 455 393 osoby (na oddziałach intensywnej terapii ICU: 39 656), w latach 2018/2019 – 459 088 (ICU: 40 032), w latach 2019/2020 – 461 022 (ICU: 40 536), to w latach 2020/2021 – 431 822 (ICU: 39 160).
Podobnie wyglądają statystyki w innych częściach Kanady oraz w wielu częściach świata: w roku „największej pandemii”, czyli w 2020, spadła liczba zgonów, zaś rok później, gdy rozpoczęto kampanię wyszczepiania ludzkości, nastąpił gwałtowny wzrost śmiertelności, i to właśnie wśród zaszczepionej populacji.
Opłacalne mnożenie „ofiar kowida”
Kolejnym pytaniem, które powinni stawiać sobie koronamaniacy wierzący w pandemię – bo tylko religijne podejście do tych zagadnień może usprawiedliwić ich dogmatyczne oddanie – brzmi: czy osoby zmarłe, które zaliczono jako „ofiary Covid-19” rzeczywiście zmarły na mitycznego kowida?
Odpowiedź jest więcej niż oczywista, gdyż dzisiaj nawet główne media zaczynają powątpiewać w astronomiczne liczby „ofiar pandemii”, w ślad za nowymi opowieściami kapłanów kowidowych, jak Antoniego Fauci, szefa NIAID, czy szefowej CDC, Wallensky, którzy po dwóch latach generowania liczb nagle zaczęli tworzyć rozróżnienie mówiąc, że były osoby „zmarłe na Covid” i „zmarłe z Covidem”. Jak jednak rozsądzić kto zmarł „na-” a kto „z kowidem” pozostaje talmudyczną zagadką nie do rozwiązania, bo przecież jedni i drudzy umierali nie „od/z”, ale w wyniku zaniedbań w procesie podstawowej prewencji, niewłaściwej diagnozy i samego „leczenia”. Ale celem zwiększania statystyk jednej i drugiej grupie przypisano w aktach zgonu kowida, choć zdarzało się również, że do statystyk kowidowych dodawano ludzi zmarłych bez żadnych testów.
Jeanne Stagg, tzw. sygalistka ujawniła niedawno informacje potwierdzające od dawna znane w niezależnych mediach fakty, że wiele z „ofiar kowida” to osoby zmarłe w wyniku całej gamy innych chorób czy incydentów. Stagg, pracująca dla stanowej agencji rozliczającej ubezpieczenie w ramach państwowej pomocy socjalnej Medicaid, przekazała te dane do Projektu Veritas. Ujawniła ona jak agencja w stanie Luisiana gdzie pracowała, przypisywała wszelkimi sposobami swoich pacjentów do tabelek, według których hojnie rozliczano „chorych na Covid” w ramach funduszów Medicaid. Ubezpieczenie państwowe Medicaid jest jedną wielką krową dojną dla firm ubezpieczeniowych, szpitali i lekarzy, z monstrualną kwotą rocznych wypłat w wysokości niemal 700 miliardów dolarów, i obok innego programu ubezpieczeń społecznych – Medicare (około biliona dolarów rocznie), stanowią podstawowe źródła dochodów wielu instytucji „służby zdrowia”.
Jak mówi Jeannie Stagg, wśród „zmarłych na Covid” nie brakowało i ofiar strzelaniny, i chorych na wszelkie dolegliwości. Stagg ujawniła, że „próbowaliśmy zwrócić uwagę kierownictwa na przypadki nadużyć, oszustwa i marnotrastwa, lecz nie było zainteresowania”.
I nie ma się co dziwić, wszak szpitale są z reguły jednostkami operującymi na zasadach biznesowych: im więcej klientów pierwszej klasy, tym lepiej, a mówienie o pacjentach jest już anachronizmem, gdyż szpitale stały się intratnymi jednostkami biznesowymi, z dobrze opłacanymi pracownikami najemnymi, zwanymi dla zmylenia lekarzami.
Jak pamiętamy, po ogłoszeniu „pandemii” i zasianiu strachu, ludzie rzucili się do szpitali z najmniejszymi przypadkami chorobowymi, które dotychczas były leczone w warunkach domowych: zwykła grypa zamiast przeleżenia trzy dni w sypialni, stała się teraz strasznym kowidem, wzmocnionym „pewnością” tzw. testu, magicznymi procedurami oraz nawałnicą medialnych doniesień. W szpitalu delikwenta poddawano serii trucizn (np. stosowaną również i w Polsce w „leczeniu Covid-19” trucizną o nazwie Remdesivir) i listą procedur ułatwiających zejście z tego świata. Szpitale szczególnie dbały o napływ nowych klientów. W Stanach Zjednoczonych szpitale zgarniały około 14 tysięcy dolarów od kowidowego pacjenta, a gdy podłączyli go do śmiertelnego wentylatora, stawka wzrastała o kolejne 30 tysięcy dolarów. Jak można odmówić sobie takiego interesu, który smakował administratorom szpitali lepiej niż przyłączenie się do mafii meksykańskiej? (A całe środowisko lekarskie nie jest wcale tak daleko od mafii narkotykowej, rozprowadzając wśród swoich klientów zalegalizowane narkotyki zwane lekami).
Szpitale do tego stopnia przyzwyczaiły się do łatwych pieniędzy, że traktują swoich klientów jako zakładników, nie zezwalając na wizyty rodzin, na zapewnienie prawidłowego odżywiania i zmuszają klientów do wyrażania zgody na „leczenie” wysoce szkodliwymi chemikaliami, pomimo wielokrotnych odmów pacjentów. Nie są to odosobnione przypadki i w ramach pomocy biuro prawnicze Jeff’a Childers z Gainsville na Florydzie wydało specjalny przewodnik dla rodzin jak zachować się w przypadku nękania pacjentów przez szpitale i lekarzy. „Najczęściej napływającym zażaleniem jest wywieranie nacisku na pacjentów aby wyrazili zgodę na przyjęcie Remdesiviru, bądź podawanie Remdesiviru nawet przy wyraźnej odmowie, jak również odmawianie przez szpitale alternatywnych metod leczenia, pomimo że są szeroko znane, nawet w przypadku gdy stan pacjenta jest krytyczny [..] Sam osobiście byłem świadkiem wydawania przez szpital dziesiątek tysięcy dolarów na prawników, aby zatrzymywać pacjentów w szpitalu.” – pisze Childers.
Ofiary wyszczepiania
Propagandziści kowidowi, spanikowani coraz trudniejszymi do ukrycia liczbami zgonów oraz czując budzące się niezadowolenie trzeźwiejących grup dostrzegających nagle, że byli oszukiwani co do „skuteczności i bezpieczeństwa” produktów, które przyjęli – zaczynają tworzyć nowe teorie mające tłumaczyć lawinę powikłań i zgonów.
Oto niby szanowane pismo naukowo-medyczne JAMA opublikowało artykuł pt „Przypadki myocarditis raportowane po zaszczepieniu szczepionką mRNA przeciwko Covid-19, w Stanach Zjednoczonych, od grudnia 2020 r do sierpnia 2021 r.” W artykule znajdujemy mieszaninę prawdy, pół-prawd oraz zwykłego szamaństwa, ale co można się spodziewać po autorach pracujących dla CDC, z Johnem Su, jednym z głównych architektów prania mózgów.
Najpierw czytamy, że system VAERS, na którym autorzy bazują swoje badania „jest systemem pasywnym, a zawarte dane mogą być zarówno przeszacowane, jak i niedoszacowane”. Jak można w ogóle mówić o przeszacowaniu (overreporting), jeśli historycznie VAERS był zawsze niedoszacowany (undereporting), a sama CDC zleciła niezależnej instytucji zbadanie tego problemu. Badania przeprowadzone przez Harvard Pilgrim, wykazały, że system VAERS rejestruje jedynie około 1% wszystkich występujących skutków ubocznych szczepionek. Działo się to na długo przed tym jak wymyślono przeprowadzenie zabiegu o nazwie „światowa pandemia”, a gdy nadeszły już cudowne preparaty genetyczne mające zwalczyć złowrogiego wirusa, VAERS stał się wyklętym narzędziem, którego używania wręcz zabraniano lekarzom, pod rygorem nawet zwolnienia z pracy.
Nawet sama agencja CDC, administrująca wespół z FDA systemem VAERS, stwierdza jasno, że
„Niedoszacowanie jest jednym z ograniczeń pasywnych systemów, włączając w to VAERS. Określenie „niedoszacowanie” odnosi się do faktu, że VAERS otrzymuje tylko mały ułamek rzeczywiście obserwowanych wydarzeń.”
Jak można zatem w ogóle wspominać w naukowym piśmie o „przeszacowaniu”, jest zupełnie niezrozumiałe, pod warunkiem, że założymy chęć świadomej manipulacji i zmiękczania faktów. Zatem, nawet samo wspominanie o przeszacowaniu jest jakąś złośliwością naukowców, którzy jednak reflektują się przyznając dalej, że „niedoszacowanie jest bardziej prawdopodobne”. Co więcej, w dalszej części zdania przyznają oni, że „rzeczywiste oszacowania myocarditis [zapalenie mięśnia sercowego] na milion przyjętych szczepionek, prawdopodobnie są wyższe niż szacowano.”
Naganiacze z CDC przyznają więc, że mamy problem i próbują go jakoś rozładować. Potem przytaczają wyniki VAERS, skupiając się na grupie młodzieńców w wieku 16-17 lat, gdzie wybiórczy VAERS notuje 106 przypadków zapalenia mięśnia sercowego na milion podanych dawek „szczepionki”. Wynikałoby z tych oficjalnych rozważań, że w nagrodę za przyjęcie genetycznego preparatu przeciwko chorobie, która w niczym nie zagrażała tej grupie wiekowej, jeden na 9433 chłopców w wieku 16-17 lat otrzyma zapalenie mięśnia sercowego. Oczywiście rzeczywistość jest o wiele brutalniejsza, choćby poprzez rozszerzenie grupy wiekowej, jak i pomnożenie przez współczynnik niedoszacowania URF. Niezależni naukowcy opierając się na tych samych metodach obliczeniowych, które stosuje sama CDC, już wcześniej obliczyli wskaźnik niedoszacowania systemu VAERS, wahający sią od 20 do 50, dla zgonów, a dla przypadków myocarditis dochodzący nawet do 100. Jeśli przyjąć, że URF=100, to co setny zaszczepiony chłopak otrzymał bombę zagarową, która doprowadza do ruiny cały organizm poprzez mniej wydolne serce. Co gorsza, napływające fakty od lekarzy autentycznie badających i leczących pacjentów w swoich gabinetach – w przeciwieństwie do tych, którzy od 30 lat nie widzieli pacjenta, jak np. Fauci, czy wpatrzonych w formułki i tabele lekarzy-naukowców – są tak częste, że przerażają nawet obeznanych z rzadkimi chorobami lekarzy.
Myocarditis – jedna z poszczepiennych pamiątek
Zapalenie mięśnia sercowego nie musi od razu oznaczać śmiertelne zejście, chociaż jesteśmy świadkami takich przypadków – ostrzegają lekarze przerażeni niespotykaną dotychczas częstością występowania myocarditis u młodych, zdrowych osób, szczególnie chłopców. Dużo częściej oznacza, że następuje powolny proces tworzenia się mikrozatorów, co powoduje niedotlenienie organizmu poprzez mniej wydolny układ krwionośny. Zaszczepiony młody osobnik nie wie dlaczego czuje się osłabiony, apatyczny, dlaczego szybko się męczy, dlaczego częściej choruje, pokasłuje miesiącami, ma jakiś płytki oddech, dlaczego częściej podłapuje jakieś przeziębienia, dlaczego puls jest zwiększony (serce zmuszone jest pompować szybciej poprzez zwężone naczynia), dlaczego zaczyna mieć problemy neurologiczne, itd. Sportowcy przerywają karierę, zmęczona młodzież aby zrekompensować niedostatki, sięga po różne używki, dopalacze. Niektórzy z takimi stanami serca trafiają na pogotowie, inni do przychodni, część cierpi, nawet nie zastanawiając się nad powiązaniem przyczyny ze skutkiem, tym bardziej, że media nie informują o niebezpieczeństwie, lekarze dalej recytują mantrę o „skuteczności i bezpieczeństwie”, a władze brną w zaprzeczanie posiłkując się „badaniami naukowymi” wyprodukowanymi przez posłusznych pseudo-naukowców. Większość jednak cały czas prowadzi dotychczasowe życie w przeświadczeniu spełnienia „obowiązku społecznego” poprzez przyjęcie nieprzebadanego preparatu, który w podstępnym tempie czyni spustoszenie.
Pamiętajmy, że powikłania po przyjęciu genetycznego preparatu reklamowego jako „szczepionka przeciwko Covid-19” bardzo często skupiają się na trzech głównych narządach: sercu i układu krążenia, układu rozrodczego oraz mózgu, nie omijając oczywiście innych narządów i organów, np. oczu, uszu (utrata słuchu), rąk czy nóg (które trzeba obcinać) oraz przyczyniają się do licznych chorób autoimmunologicznych.
Problem z mięśniem sercowym, bardzo często obserwowany właśnie u młodych mężczyzn, w tym tych aktywnych fizycznie, jest o tyle groźny, że jakiekolwiek uszkodzenie serca NIGDY nie goi się całkowicie i ZAWSZE pozostaje blizna, która będzie utrudniała normalne funkcjonowanie serca DO KOŃCA ŻYCIA.
Warto po raz kolejny to zaznaczyć i uświadomić, szczególnie lekarzom (którzy zaspali na pierwszych lekcjach studiów) i tzw. ekspertom telewizyjnym, którzy za pieniądze bądź chwilę sławy wyrecytują każdą zwrotkę z wiersza o „bezpieczeństwie i skuteczności”.
Natomiast znawcy tematu wiedzą co mówią, zresztą nie jest nauka tajemna lecz to co medycyna akademicka i kliniczna uczyła od lat, do czasu tzw. pandemii i tzw. szczepionek, które wywróciły pojęcia i definicje do góry nogami. Zacytujmy dr. Rogera Hodkinson, patologa:
“Zapalenie mięśnia sercowego nigdy nie jest łagodne, szczególnie u młodych zdrowych mężczyzn. Jest to stan zapalny mięśnia sercowego . . . I nie wiemy jaki procent z komórek mięśnia sercowego obumiera w wyniku każdego z ataków myocarditis. Najwięszym problemem w przypadku mięśnia sercowego i włókien mięśnia sercowego, jest to że one się nigdy nie regenerują . . . zatem zostajesz z tym niewiadomym procentem obumarłych mięśni . . . Jako że nie potrafimy ocenić stopnia uszkodzenia, to długoterminowe skutki są nieprzewidywalne. . . . Nie wiemy czy odezwie się to dziesięć lat później przedwczesnym zawałem serca, które w innym przypadku nie powinno mieć miejsca. Zatem jest to strasznie niepokojące, ta wiedza, że to może się wydarzyć w przyszłośći. … Nie jest to sprawa błaha.„
Wykrycie mikrozakrzepów u żyjącej osoby nie jest sprawą łatwą: nie można tego stwierdzić poprzez badania MRI czy rutynowe badania krwi. Zaszczepiona osoba cierpiąca na jakieś dolegliwości, np. na wielomiesięczne osłabienie, idzie więc do swojego lekarza rodzinnego, potem do specjalisty, robi serię badań, które często nie wykazują wielkich odchyleń. Gdy kiedyś wylosowała pozytywny test „na Covid”, ma wytłumaczenie: tak, to jest „long Covid”, na co uzyskuje potwierdzenie od lekarza. Dalej brnie w samozaprzeczanie, w kowidową narrację.
Jedynym sposobem na potwierdzenie podejrzeń jest zbadanie stężenia D-dimeru (fragmenty fibryny), mogącej wskazywać na choroby zakrzepowo-zatorowe. Takie badania sugeruje m.in. kanadyjski lekarz, dr Charles Hoffe, który opublikował dane ze swojej klinicznej praktyki pokazujące zjawiska, z którymi dotychczas nie miał nigdy do czynienia: z ogromną skalą pacjentów z wysokim wskaźnikiem D-dimer. Aż 62% jego pacjentów (zaszczepionych) miało podwyższone stężenie, wskazując na możliwość mikrozakrzepów. Dr Hoffe ostrzega, że zaprogramowanie organizmu – poprzez wstrzyknięte preparaty – na nieustanne produkowanie toksycznego kolca biała, skończy się tragicznie. „Zabije to większość ludzi właśnie poprzez uszkodzenie serca.” – jednoznacznie stwierdza dr Hoffe.
Balsamiści alarmują
Obserwacje kliniczne lekarzy potwierdzane są już pośmiertnie. Najbardziej wyraziste, dobitne i przerażające przykłady dostarczają ostatnio domy pogrzebowe, ich specjalistyczni pracownicy zajmujący się przygotowywaniem zwłok (balsamiści , ang. embalmer), oraz tzw. koronerzy i lekarze patolodzy. Jeden z takich specjalistów, Richard Hirschman, który prowadzi również od kilkudziesięciu lat dom pogrzebowy, ujawnił, że obserwuje zjawisko nieznane jemu w całej swojej praktyce: od stycznia 2021 roku – czyli dokładnie od rozpoczęcia wyszczepiania społeczeństwa amerykańskiego – widzi on u 40 do 80% zmarłych-zaszczepionych ogromne zakrzepy.
Balsamista Richard Hirschman pokazuje zdjęcia nieznanych wcześniej w takiej skali zakrzepów
Inna specjalistka, Anna Foster z 11-letnią praktyką balsamistyczną, w wywiadzie ze Stevem Kirsch ujawniła, że w 93% jej ostatnich przypadków to osoby z niewidzianymi dotychczas rozległymi zatorami. Specyficzne i dosyć hermetyczne środowisko balsamistów wymienia się między sobą informacjami i z całych Stanów Zjednoczonych dochodzą podobne obserwacje.
Wywiad Steve’a Kirsch z Anną Foster [w oryg. md]
Media, CDC, „eksperci” – wszyscy ignorują rzeczywistość, jednak z ich działań rzekomo łagodzących dotychczasowe restrykcje można dostrzec przerażenie: zastanawiają się co zrobić aby zatuszować swoje zbrodnie, co zrobić aby ludzie nie poznali prawdy, jak zmienić scenariusz aby kontynuować zamordyzm nie zwracając przy tym uwagi większości. Co więcej: aby ludzie dalej sami potulnie i z radością prowadzili się do samozniszczenia, jak w przypadku akcji wyszczepiania, ze szczęśliwymi zdjęciami zaszczepionych na facebookach.
Co jeszcze wymyślą manipulatorzy, można się domyślać, lecz chyba ich inwencja przekracza naszą wyobraźnię, wszak za nauczyciela mają bardzo inteligentnego lucefyrecznego doradcę.
Propaganda CDC: Zakrzepy to normalka
CDC wymyśliło więc sposób: należy stworzyć wrażenie, że zawały serca u zdrowych ludzi, a szczególnie młodzieży to zjawisko normalne, coś co wydarzało się zawsze i wszędzie, czego byliśmy świadkami niemal codziennie, grając w berka na podwórku, skacząc na skakance czy nudząc się na lekcjach plastyki. Było tak powszechne, że nawet tego nie dostrzegaliśmy. CDC chce abyśmy uwierzyli, że spotęgowana dzisiaj ilość zawałów serca, zakrzepów, udarów, to tylko nasza wyobraźnia, wzmożona czujność i oczywiście nieprzyzwoitość nieprzyjaznego środowiska „antyszczepów”, które wynajduje jednostkowe przypadki nagłaśniając je.
Podczas narodowego „święta” Super Bowl futbolu amerykańskiego, CDC wypuściło więc reklamę pod tytułem „Każdy, w każdym wieku może w każdej chwili mieć zator serca”. W ramach „prewencji” namnożyły się strony intrnetowe „edukujące” o zakrzepach serca, a „zapobieganie” według CDC polega na: 1) Skontaktuj się z lekarzem gdy zauważysz jakieś symptomy, jak opuchnięcia, ból czy zaczerwienienie skóry; 2) Zapytaj się lekarza o ryzyko zakrzepów; 3) Wstań i ruszaj się co 3-4 godziny.
CDC, kryminalna jednostka odpowiedzialna za uśmiercanie ludzi poprzez promowanie przez kilkadziesiąt lat chorobotwórczych lekarstw oraz śmiercinośnych preparatów zwanych szczepionkami, w tym tych najnowszych powodujących właśnie zakrzepy, staje się zatem również producentem spektaklów komicznych. [w oryg. md]
Zakrzepy serca to normalka. Propagandowy film reklamowany na stronie CDC.
Przygotujmy się zatem na zmasowaną kampanią „uświadamiającą”, że potężny wzrost chorób, szczególnie serca, że zakrzepy, zawały, to normalka, coś bardzo powszechnego. Nastąpił wzrost? Oczywiście, już trudno zaprzeczyć czy ukryć, lecz jako przyczynę wskaże się wszystko, z wyjątkiem tej najważniejszej.
mail: Montują nam serię propagandowych reklam (jak to już robi CDC), tworzą strony internetowe, mnożą się artykuły z krzykliwymi tytułami – wszystko to ma nam “uświadomić”, że wzrost przypadków zawałów, zakrzepów to taka nowa normalność.
To, że wiedzieliśmy przed “szczepionkami”, że istnieją takie zagrożenia, to już nie wystarcza, gdyż w czasie WZROSTU przypadków zakrzepów musimy nabrać przekonania, że to taka nasza nowa rzeczywistość.
Innymi słowy, że WZROST to nowa normalność, do której powinniśmy się przyzwyczaić (stąd ich nowe podstępne hasło: „Każdy, w każdym wieku może w każdej chwili mieć zator serca”.)
„Normalne” szprycowanie to za mało, czyli o szprycy prewencyjnej, a także podawanej w sprayu
Zamiast szprycy może spray do nosa? I jaką właściwie mają pełnić funkcję nowe preparaty, skoro stare spełniły ponoć swoją rolę? Będzie „szpryca prewencyjna”?
Czwartkowy „Dziennik Gazeta Prawna” wskazuje, że „zbliżający się koniec pandemii stawia przed światem naukowym pytanie: co dalej ze szczepionkami przeciw koronawirusom?”.
Covidianie, rzecz jasna, maja na ten temat swoje zdanie, które nie zawsze idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem:
„Musimy sobie odpowiedzieć – czego właściwie od oczekujemy od szczepionek? Moim zdaniem potrzebujemy szczepionki, która będzie chroniła osoby z grup ryzyka głównie w sezonie jesienno-zimowym, bo nie oszukujmy się, SARS-CoV-2 dalej będzie zabijał” – mówi prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak napisano w DGP, „w praktyce oznaczałoby to preparat, który zapewniałby ochronę przed kilkoma wariantami wirusa (naukowcy mówią, że szczepionka byłaby +poliwalentna+) – podobnie, jak jest to dzisiaj ze szczepionkami przeciw grypie”. „Dla zapewnienia jak najsilniejszego efektu ochronnego preparat powinien uwzględniać warianty jak najbardziej odległe genetycznie, czyli w obecnej sytuacji np. +oryginalnego+ SARS-CoV-2, Deltę i Omikrona. W razie pojawienia się nowych kuzynów uwzględniałby również ich” – dodano.
Jak wskazuje jednak prof. Pyrć, dzięki współczesnej technologii nie musimy ograniczać się wyłącznie do wzorców wirusów zapewnianych przez naturę. „Teoretycznie moglibyśmy projektować szczepionki, które wyprzedzałyby istniejące warianty i uwzględniały pojawiające się pojedyncze mutacje. Taka szczepionka lepiej przygotowywałaby nasz układ odpornościowy na rozpoznawanie zmiennych elementów SARS-CoV-2” – wyjaśnił.
Jednym słowem w niektórych głowach już jawi się koncept, by szprycować zanim jeszcze (pytanie: czy w ogóle sie pojawi?) pojawi się powód szprycowania! Nadchodzi projekt „szpryca prewencyjna”?
Zaskoczonym wirusolog tłumaczy, że „to taki trochę +inteligentny projekt+, wychodzący poza reguły +starej szkoły+, zgodnie z którymi działamy tylko z tym, co podsunie nam natura”.
„Jeśli priorytetem w najbliższej przyszłości faktycznie okaże się ochrona osób z grup ryzyka, to rozwiązaniem może się okazać szczepionka wycelowana w dwóch przeciwników – koronawirusa i grypę. Nad takim preparatem pracuje producent jednego z obecnie stosowanych preparatów, czyli Moderna. Z zapowiedzi firmy wynika, że mógłby być gotowy w drugiej połowie przyszłego roku, czyli jeszcze przed sezonem jesienno-zimowym” – czytamy w „DGP”.
Gazeta przytacza też stanowisko innej grupy naukowców, którzy wychodzą z założenia, że skoro obecne szczepionki zapewniają nam ochronę przed ciężką postacią COVID-19 i zgonem, ale słabiej przeciwdziałają zakażeniu (co boleśnie obnażył Omikron), to wzmocnić powinniśmy ten drugi element.
„Tutaj pomysł jest prosty: zastąpić preparaty w zastrzyku preparatem w sprayu podawanym do nosa, czyli bezpośrednio do miejsca, w którym rozwija się wirus (np. Omikron zdaje się bardziej preferować górne drogi oddechowe). Prace nad produktem w sprayu trwają jednocześnie w kilku miejscach na świecie. Tego typu preparaty wykazały dużą skuteczność w badaniach na zwierzętach, stąd zainteresowanie ze strony naukowców i podmiotów komercyjnych. Jedną z firm, która ma nadzieję wprowadzić taki produkt na rynek, jest hinduska Bharat Biotech, ale badania kliniczne na różnym etapie prowadzone są także w Meksyku i Chinach” – podał „DGP”.
================
PolakWolny
Proponuję tym ,,naukowcom” oprócz zastrzyków nowe formy ,,szprycowania” : w pigułce, w aerozolu, w czopku, w inhalatorach, w żelach do higieny intymnej, w butlach tlenowych,w napojach, w jedzeniu, w słodyczach, w hostii, w kosmetykach, w instalacjach wodociągowych, a najlepiej w chmurach aby to dobrodziejstwo, bez którego nie można przeżyć, spływało na nas cały czas jak ta manna z nieba. Jeszcze jakieś pomysły? [toć chemtrails już mamy.. md]
„Niech Pan Rzecznik Ministerstwa Zdrowia nie straszy personelu medycznego, bo rozporządzenie jest zwyczajnie bezprawne. Brak mu podstawy ustawowej. Pracownicy medyczni wygrają ten spór w sądzie. Ta kuriozalna decyzja MZ nie tylko godzi w prawa obywatelskie, ale też urąga powadze państwa” – napisała na Twitterze należąca do klubu PiS parlamentarzystka.
Wg partaczy prawa istnieje obowiązek szczepień dla pracowników medycznych i pracowników około–medycznych oraz studentów medycyny
7 grudnia ubiegłego roku szef Ministerstwa Zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że jego resort od 1 marca 2022 roku będzie chciał wprowadzić obowiązek szczepienia przeciwko COVID-19 dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych. Jednak już 23 grudnia w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie, zgodnie z którym tylko osoby wykonujące zawód medyczny, farmaceuci i studenci medycyny muszą zaszczepić się w pełni preparatem przeciw COVID-19.
– Do 1 marca każdy medyk musi się zaszczepić dwiema dawkami. W przeciwnym razie będzie kara finansowa. Takie osoby nie powinny być też dopuszczone do opieki nad pacjentami – oznajmił we wtorek na konferencji prasowej rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
To właśnie te słowa wywołały oburzenie Anny Marii Siarkowskiej.
W tym miejscu warto zanegować wypowiedziane słowa przez rzecznika Ministerstwa Pandemii, ponieważ pochodzący z rozporządzenia „obowiązek” to prawna fikcja.
Wypowiedź Andrusiewicza krytykuje też poseł Solidarnej Polski Maria Kurowska: ” – zapowiada rzecznik MZ. Panie Ministrze Niedzielski, jaka jest podstawa prawna? Czy chce Pan wywołać paraliż służby zdrowia? Niezaszczepieni medycy zapowiadają odejście z pracy!”.
I dodaje: „Rzecznik MZ powiedział też, że to niedopuszczalna dyskryminacja, która nie ma prawnego ani naukowego uzasadnienia!”.
Dzisiaj, 16 lutego po wprowadzeniu Emergency Act ze swojej funkcji zrezygnował szef miejscowej policji Peter Slowly
Według niego, przysięga, jaką niegdyś, na początku swojej kariery składał, że będzie ochraniać naród Kanady jest nie do pogodzenia z żądaniami wobec policji wysuwanymi przez obecne władze.
Tymczasem cały czas do Ottawy ściągają dalsze ciężarówki. Wielkie wrażenie robią kawalerzyści (cowboys), którzy tysiącami jadą do Ottawy na koniach. Amerykańscy cowboys lada dzień dołączą do kanadyjskich kolegów.
Na zabytkowych wózkach zaprzężonych w konie przywożone są truckersom zapasy benzyny. Zobaczcie sami:
30 sekund, ale MOCNE
Mail: W Ottawie odbywa się co roku latem międzynarodowa wystawa koni, dlatego oni dysponują wielkimi stajniami i wybiegiem.
[Zbóje i zbrodniarze, w tym patologiczni, byli zawsze. Ludzie, narody powołały – przed tysiącleciami już – władze, by przed nimi broniły. Jakich określeń – mocnych ale sprawiedliwych – użyć, gdy to „reprezentanci władzy”, przez nas „wybranej” [cudzysłów – bo od dziesięcioleci ukazujemy oszustwo wyborów „proporcjonalnych”] prowadzą do masowych medycznych morderstw – i są BEZKARNI? Skala pojęć potępiających jest przecież ograniczona. Mirosław Dakowski]
Opublikowano autopsję. Ostra wymiana zdań doktora Witczaka ze „Szczepimy się”
Opublikowano autopsję histopatologiczną dwóch nastolatków zmarłych trzy i cztery dni po przyjęciu drugiej dawki szczepionki przeciwko covidowi firmy Pfizer. Wyniki budzą duże emocje w mediach społecznościowych. Na Twitterze „starli się” dr Piotr Witczak i rządowy profil „Szczepimy się”.
Dwaj nastoletni chłopcy zmarli trzy i cztery dni po przyjęciu drugiej dawki covidowej szczepionki. Znaleziono ich martwych w łóżku.
Jak czytamy w raporcie, jeden z chłopców skarżył się na ból głowy i rozstrój żołądka, ale trzeciego dnia po szczepieniu poczuł się lepiej. Niestety, czwartego dnia się już nie obudził.
Wskazano, że zmarły nie miał wcześniej problemów zdrowotnych. Wiadomo, że rok wcześniej wziął przepisaną na receptę dekstroamfetaminę z powodu zespołu nadpobudliwości psychoruchowej, ale ostatnio leku już nie przyjmował. Wymaz podczas sekcji zwłok (test RT-PCR) nie wykrył zakażenia wirusem SARS-COV-2.
Drugi chłopiec nie miał żadnych dolegliwości, żadnych wcześniejszych problemów zdrowotnych. Wymaz podczas sekcji zwłok (test RT-PCR) także nie wykrył zakażenia wirusem SARS-COV-2.
Stwierdzono, że obaj zmarli w wyniku zapalenia mięśnia sercowego. Najważniejszy z wniosków naukowców stanowi, że uszkodzenie mięśnia sercowego po szczepieniu Pfizerem u dwóch zmarłych nastoletnich chłopców różni się od typowego zapalenia mięśnia sercowego i ma obraz najbardziej przypominający kardiomiopatię stresową (toksyczną) za pośrednictwem katecholamin.
Wyniki autopsji zmarłych trzy i cztery dni po szczepieniu nastolatków udostępnił w mediach społecznościowych dr Piotr Witczak.
Doczekał się odpowiedzi ze strony „Szczepimy się”. Konkluzja rządowego profilu jest taka, że powyższa autopsja wciąż nie stwierdza jednoznacznie, że chłopcy zmarli przez szczepionki.
„Wskazana publikacja stanowi jedynie opis przypadku. Nie można tego jednak jednoznacznie interpretować jako związku ze szczepieniem. Wiemy, że po podaniu szczepionek mRNA mogą występować ciężkie zdarzenia niepożądane pod postacią zapalenia mięśnia sercowego, gdzie stwierdzono prawdopodobny związek. Takie przypadki występują jednak skrajnie rzadko. Publikacja nie mówi o niczym innym tylko wystąpieniu w krótkim czasie po szczepieniu zgonu, który nie podlega dotychczasowej definicji ciężkiego NOP pod postacią zapalenia mięśnia sercowego” – czytamy w odpowiedzi profilu „Szczepimy się”.
Dr Witczak nie wytrzymał i w ostrzejszych słowach odpowiedział rządowemu profilowi prowadzonemu przez marketingowców.
„Wasza groteskowa działalność ma odwrotny skutek… ludzie tracą zaufanie” – napisał najpierw dr Witczak.
Po czym dodał: „Dwóch zdrowych nastolatków bez wcześniejszych problemów z sercem umiera w łóżku kilka dni po szczepieniu. Autopsja wskazuje na indukowane szczepieniem uszkodzenie serca. Ale „Szczepimy się” wie lepiej. Czy ktoś za ten propagandowy bełkot kiedykolwiek odpowie?” – pyta dr Witczak.
Nieliczni, odważni, włoscy dziennikarze usiłują dowiedzieć się, dlaczego liczba osób zmarłych z powodu tzw. «Covida» jest w kraju – w dalszym ciągu – bardzo wysoka (od 300 do 400 zgonów dziennie).
Jak wiadomo, jako zmarłego z powodu wirusa uznaje się każdego chorego mającego wynik pozytywny z wymazu (przed śmiercią, czy po niej), niezależnie od tego na co naprawdę ów człowiek umarł.
W tych dniach wychodzi jednakże na jaw, że we włoskich szpitalach, wobec chorych na «Covida», w dalszym ciągu stosuje się protokół sprzed półtora roku, przewidujący podpięcie do respiratora, czy zastosowanie tzw. kasku – bez żadnej przyczyny czy konieczności. Opowiadają o tym pacjenci, którzy odmawiają poddania się tymże zabójczym praktykom i którym w porę udaje się uciec ze szpitala w taki, czy inny sposób, jak również krewni chorych, których płuca – nie wytrzymując ciśnienia tlenu tłoczonego przez urządzenie – popękały, co stwierdzają autopsje.
By zarobić na terapiach intensywnych (szpital inkasuje prawie 10 000 euro dziennie za jednego chorego), lekarze forsują przenoszenie do tychże oddziałów chorych, którym w ogóle nie jest to potrzebne, a w przypadku sprzeciwu grożą im wezwaniem policji lub nasyłają na nich psychiatrę. Relacja VIDEO poniżej:
Na kolejnym video, syn chorego (NIE na Covid, 92 lata, który na własnych nogach wsiadł do karetki), opowiada o tym, że odmówiono mu wszelkiego kontaktu z ojcem przebywającym w szpitalu; także kontaktu przez telefon. Po 9 dniach z kilkunastogodzinnym opóźnieniem zawiadomiono go o śmierci ojca, bez udzielenia mu jakichkolwiek informacji na temat przyczyny zgonu. Opowiadający stwierdza, że sytuacje tego rodzaju są częste.
Wydaje się również, iż zabijanie Włochów odbywało się (i wygląda na to, że nadal odbywa się) nie tylko respiratorami, ale także propofolem i sukcynylocholiną.Obydwie te substancjeużywane były tak w przypadkach ogromniej ilości całkowicie niepotrzebnych i ekstremalnie niebezpiecznych intubacji, jak i BEZ INTUBACJI – po to, by «odciążyć oddziały szpitalne» – jak w przypadkuzdenuncjowanego Carla Mosca – ordynatora jednego ze szpitali we włoskiej prowincji Brescia, oskarżonego o zabicie co najmniej dwóch osób.
Na video zamieszczonym poniżej, Carlo Montaperto, przewodniczącego lombardzkiego oddziału Krajowego Stowarzyszenia Ordynatorów Szpitalnych, wypowiadający się rok temu w programie RTL 102.5 na temat aresztowania Carla Mosca, stwierdził, że:«Podawanie tych leków było (we Włoszech) praktyką powszechną» (8 minuta)
Przeglądam mainstreamowe media i widzę, że takiej prezydencji jak Joe Bidena jeszcze nie było! Wszędzie oszałamiający wzrost, wszystkie wskaźniki idą wyraźnie do góry. Zdecydowanie wzrasta inflacja, ceny artykułów pierwszej potrzeby, wzrasta przestępczość, nawet nielegalne przekraczanie granicy, wzrastają ceny benzyny i gazu. Wzrasta nawet niezadowolenie wyborców i inflacja dodając zera, szybko oszczędności pożera. Jesteśmy ludziska na najlepszym kursie i na ścieżce do spełnienia wspaniałej wizji Klausa Schwaba, której esencją jest: “nic nie będziesz miał i będziesz szczęśliwy!”
Ojcowie Założyciele piszący Konstytucję w końcu XVIII w. byli genialni w zaprogramowaniu co 2 lata wyborów, aby stworzyć mechanizm korygujący i wygaszający gniew ludu, dzięki temu w USA nie ma większych “rewolucji”…
Jestem zdania, że przynajmniej w USA przeklętego wirusa zwycięsko przegonią z powrotem do laboratorium w Wuhan nie lekarze, ale politycy! To oni przecież najlepiej wiedzą po której stronie przysłowiowy chleb jest posmarowany, a tu niespodziewanie zbliżają się jesienne wybory. A jedyną pandemią jakiej obawiają się politycy to ta, której symptomem jest utrata władzy, ciepłych posad i życia na koszt podatników. Czy wyborcy zapomną wyrządzone im krzywdy? Dziś widać jak na dłoni, że dobre czasy prosperity degenerują demokrację…
Patrząc na rozwój sytuacji w kontekście protestu kanadyjskiego Konwoju Wolności widzimy, że ludzie powoli osiągają słynną zbiorową/stadną odporność, ale na propagandę mandatowej pandemii, obiecującej powrót do normalności za cenę kompletnej kontroli cyfrowego totalitaryzmu pozbawiającej obywateli ich fundamentalnych konstytucyjnych praw. Ludzie mają już tego wszystkiego dość!
Lekarze prowadzący zażarte walki odwrotowe z wściekłym chińskim wirusem i kierujące nimi organy służby zdrowia posługujący się załamującym się już programem szczepień (w Izraelu już 4-ta dawka i zwyżka zachorowań), lockdownami, kwarantanną i cudacznymi różnorakimi mandatami szukają białej flagi.
Kilka dni temu słynny Johns Hopkins University ogłosił swoje analizy pandemii z konkluzją, że lockdowny nie miały pozytywnego wpływu na przebieg pandemii i powinny zostać odrzucone. Oczywiście miały zabójczy wpływ na gospodarkę, życie rodzinne, edukację, życie zawodowe, religijne i społeczne. Naukowcy przyznają, że dla dzieci wirus C-19 jest mniej groźny od sezonowej grypy. Niezależni lekarze alarmują, że maski tak naprawdę szkodzą rozwojowi dzieci w wielu wymiarach (w tym depresje i samobójstwa, narkotyki). Kolejne państwa rezygnują z mandatów, maseczkowych i “paszportowych” obostrzeń. Cóż z wirusem trzeba nauczyć się żyć…
Bez konsultowania nieboszczyka Nostradamusa możemy już prognozować koniec z atakowaniem rodziców (w/g FBI to rodzimi terroryści!) za bunty przeciwko maseczkom dla zasmarkanych dzieci, koniec z mandatami w dostępie do miejsc publicznych. Maseczki pozostaną dla powstałego kultu wierzących w ich moc! Politycy teraz bardzo chcieliby reprezentować swoich zastraszonych, zagubionych wyborców, którzy stopniowo przebudzili się i żądają powrotu do normalności. To co napisałem wyżej dopiero się rozpoczyna. Politycy powoli przecierają oczy i z troską patrzą aby przez swoją głupotę i naiwność nie spaść z wygodnego stołka przy korycie.
Te dwa ostatnie lata zapisały niechlubną kartę w Historii i spowodowały zachwianie w układzie między społecznym zaufaniem do rządzących, a pandemią ich totalitarnych ciągot do zupełnej kontroli społeczeństw z których podatków przecież dobrze żyją. Segregacja i izolacja oraz dehumanizacja ludzi wbrew ich konstytucyjnym prawom jest zbrodnią popełnioną przez elity w imię totalnej kontroli.
W tej medialno-biologicznej wojnie nie tylko maksymalizujące strach i fake news media, ale i medycy stali się oficerami politycznymi, komisarzami globalistycznej armii. Gość stacji CNN (w ciągu 2-ch lat stracili 90% widzów!), urocza lewaczka zachęcała innych lewaków, aby przebijali w Ottawie opony trucków i spuszczali im paliwo! Biedny polakożerca Władimir Żyrinowski popełnił swoiste harakiri i po przyjęciu 7-u (!) dawek szczepionki jest w ciężkim stanie. Może straceniec przeżyje, ale za nadmiar głupoty i zaufania trzeba płacić.
Idealizowanie jakiejkolwiek grupy społecznej czy zawodowej jest idiotyczne, ok. 97% lekarzy niemieckich w III Rzeszy było członkami partii nazistowskiej, przecież Zawahiri (Al Kaida), Che (Kuba), Mengele (III Rzesza) byli lekarzami …
Wzrastają majątki czołowych polityków, Nancy Pelosi dobiła swoim młotkiem speakera już do $120 mln. Wychowanek Henry Kissingera, Klaus Schwab jest wart tylko $1,3 mln, premier W.Bryt. Boris Johnson $2 mln, , książę Karol $100 mln, premier Nowej Zelandii lewicowa Jacinda Ardern $25 mln, Bill Gates $137 mld, John Kerry $250 mln, Obama $70-100 mln, Al Gore $330 mln, Joe Biden $8 mln. Jednak zdarzają się też potknięcia, biedny Mark Zuckerberg w ciągu jednego dnia stracił $30 mld, a jego Facebook ok. $250 mld!
Tak więc ta sinusoida nie ma sumienia i grozi dalszymi wariacjami. 435 kongresmenów i 100 senatorów zarabia ponad $174,000 rocznie (plus dodatki), można dodać, że pod przykrywką szalejącej pandemii część z nich już drugi rok pracuje z domu.
Szkody poczynione w ekonomii może da się odrobić, jednak co oni uczynili nauce? Generowali strach i uczucie zagrożenia zapominając o konieczności wspomagania organizmów milcząc o witaminach D3, o cynku, o magnezie, wspomagającej organizm w pierwszym stadium antywirusowej iwermektynie. Zalecając paracetamol i przyjmując dopiero chorych kiedy wirus dokonał już zniszczeń organów, doprowadzili do zwiększenia ilości ofiar (Hipokrates przekręca się w grobie). Zakazali dyskusji między naukowcami i ustanowili sprawdzoną stalinowską wersję swojej prawdy absolutnej, bez możliwości poddania jej krytyce.
Przy pomocy hojnie dotowanych przez Big Pharma mediów wyciszają naukowców kwestionujących zasadność ich sposobów walki z wirusem. W dodatku nabyta po przechorowaniu naturalna odporność organizmu, wśród “naukowców” stała się słowem wyklętym. Tylko durne lockdowny, maseczki i szczepionki, najpierw jedna, później druga, dalej trzecia i czwarta. Wyraźnie widać, celem jest wyszczepienie populacji, tej choroby nie leczymy! Tak nakazali globalni znachorzy Schwab, Gates i Fauci i to jest nauka!
Według badań izraelskich (Israeli National News.com) ryzyko wystąpienia zapalenia mięśnia sercowego po przyjęciu szczepionek szczególnie wśród młodych mężczyzn jest 133 razy większe!
Swoimi decyzjami ograniczającymi prawa obywatelskie przy okazji chińskiej pandemii rządy wyśmiały i zakpiły sobie też z demokracji. Wiadomo, wszechwładne światowe korporacje i wszechwładne fundusze zbiorowe jak BlackRock (szef Larry Fink, ma korzenie w Białymstoku) kontrolują media, uczelnie, biznesy i banki. Ci z kolei według podyktowanych im wielce postępowych kryteriów kontrolują zwykłych obywateli.
Celem przy jakiejkolwiek nadarzającej się okazji jest powolne ograniczanie praw obywatelskich, doprowadzenie do zaniku państw narodowych na rzecz regionalnych tworów na wzór Unii Europejskiej. A przede wszystkim (jak to było za komuny) zlikwidowanie klasy średniej, zlikwidowanie przedsiębiorczości, przygotowanie ludzi do rządowej jałmużny (podstawowy dochód) i cel ostateczny wprowadzenie cyfrowej demokracji, czyli neofaszyzmu na wzór chiński. Czyli kaplica!
Premier Ontario wprowadził stan wyjątkowy grożąc strajkującym rokiem więzienia, $100,000 kary i pozbawieniem licencji kierowców trucków, a sędzia zarządził zamrożenie $8,5 mln pomocy zebranej przez ludzi dla strajkujących (przedtem zatrzymali ok. $9 mln pomocy dla strajkujących). Strajkujący w nawiązaniu do motywów biblijnych urządzili “Marsz Jerycho” kilka razy okrążając parlament. Ciągle możliwy jest scenariusz Jaruzelskiego. W Piątek Biden rozmawiał z Trudeau zachęcając go do zrobienia porządku ze strajkującymi. Strajkujący zablokowali truckami ważne przejścia graniczne między US i Kanadą, przypomnijmy, ze ⅔ kanadyjskiego eksportu trafia do US. Przez zablokowany Ambassador Bridge przechodzi ok. 25% wymiany handlowej, fabryki po stronie US przestają pracować z powodu braku kanadyjskich dostaw. Ok. 90% populacji Kanady mieszka godzinę jazdy od granicy z US. Z kolei użycie siły przeciwko kierowcom ciężarówek (którzy wraz z rodzinami stanowią ok. 20% populacji Kanady). Czas pokaże, czy globalistyczna lewica (Trudeau) jest w stanie rozpocząć negocjacje ze strajkującymi wyborcami, czego należałoby spodziewać się w demokracji.
Jednak w tej wojnie z narodami globaliści wcale nie muszą wygrać. Pandemia była dobrze przemyślanym blitzkriegiem, ale każdy plan wojny jest tylko dobry w momencie początkowym, zaskoczenia, później zwykle pojawiają się przeciwności. Ludzie nie zapomnieli o swojej godności i swoich prawach, dlatego m.in. mamy kanadyjski protest Rewolucja Truckersów. Drugą sprawą są lokalni politycy, łasi na dotacje i przekupni, jednak widzą perspektywę nadchodzących wyborów i muszą zadbać o swoje okrągłe cztery litery. Dlatego wkrótce zaczną zbliżać się do swoich wyborców, wysłuchiwać ich, aby ich ponownie reprezentować.
W tej możliwej wersji lokalni politycy byliby podobni do demokratów i elementów burżuazji z rosyjskiej rewolucji lutowej 1917 r. I może Wielki Reset globalistów, trzeba też (za przykładem Lenina) odłożyć na lepiej przygotowany któryś tam październik? Tak więc jest nadzieja, że to przygotowujący się do wyborów politycy, będą tą małpą, która w swoim interesie wrzuci francuski klucz w tryby Wielkiego Resetu. Tym bardziej powinniśmy skupić się na selekcji i poparciu polityków, którzy w nawet w jakimś stopniu reprezentowali by nasze niepokoje i pragnienia zabezpieczenia należnych nam praw.
Kontrowersyjny „rosyjski” polityk ma zaawansowane zapalenie płuc spowodowane przez koronawirusa SARS CoV-2. Twierdził, że przyjął osiem dawek szczepionki. „lider LDPR ruszył w prywatną podróż”.
Żyrinowski miał zostać przyjęty w trybie nagłym do Centralnego Szpitala Klinicznego (CKB) z obustronnym zapaleniem płuc. Według „Komsomolskiej Prawdy” 50-70 proc. płuc polityka zostało objęta chorobą COVID-19. Według gazety lekarze określili stan Żyrinowskiego jako „ciężki”.
Rosyjskie Ministerstwo Zdrowia potwierdziło, że przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji trafił do CKB z powodu COVID-19. 75-letni polityk miał, według resortu, trafić do szpitala już 2 lutego. Jest zarażony wariantem Omikron. Służba prasowa Ministerstwa określiła stan Żyrinowskiego jako stabilny.
O poważnej chorobie Żyrinowskiego świadczyło to, że w piątek odwołał on swój cotygodniowy wywiad dla rozgłośni radiowej „Komsomolskiej Prawdy” czego, jak twierdzi portal tej gazety, „nie robił nigdy”.
Gazeta twierdzi, że informacja o stanie zdrowotnym polityka okazała się szokiem dla jego politycznych współpracowników, nie poinformowanych o przyczynie nie podjęcia przez niego zwyczajowych obowiązków. Przekazano im, że lider LDPR ruszył w prywatną podróż.
Jednak jak podkreśla „Komsomolska Prawda” Żyrinowski obawiał się zarażenia koronawirusem i po wybuchu pandemii ograniczył swoje podróże. W Dumie Państwowej nosił maskę i rękawiczki. Twierdził też, że przyjął aż osiem dawek szczepionki przeciwko COVID-19.
Urodzony w Ałmaty – niegdysiejszej stolicy Kazachskiej SRR Żyrinowski jest obecny w rosyjskiej polityce od ponad trzech dekad. Absolwent filologii tureckiej, który jako młody człowiek został w 1969 r. na krótko aresztowany w Turcji gdzie pracował jak tłumacz dla radzieckiej firmy konstrukcyjnej, w politykę zaangażował się w czasach rozkładu ZSRR. {Narodowość prawnicza..] [—-]
Milion pacjentów bez maseczek – a „oni” nadal będą ekspertami??
Przyszedł czas nowej prawdy etapu i ekranu również, który zawsze objawia się tak samo. Co to ja mówiłem? Zaraz spłynie cała fala cudownych wyjaśnień od: „wtedy wiedzieliśmy niewiele”, do: „gdyby nie nasze obostrzenia doszłoby do jeszcze większej tragedii”. A jaka jest nikomu niepotrzebna prawda? Wtedy i teraz każdy rozsądny człowiek, który chociaż trochę uważał na lekcjach biologii w szkole podstawowej miał taką samą wiedzę. W sezonie infekcyjnym ludzie kaszlą i smarkają, mają temperaturę, chorują na zapalenie oskrzeli i płuc. Większość, około 99% przechodzi przez to wszystko bez konsekwencji, procent wymaga leczenia szpitalnego i niestety parę promili [z tego procenta.. md] umiera.
Na tę banalną wiedzę nałożono polityczne, medialne i farmakologiczne szkło powiększające i rozpętano „pandemię”, a z jednego mikroba uczyniono zabójcę sto razy większego od raka. Robili to ludzie nie tylko głupi, podli, sprzedajni i cyniczni, ale przede wszystkim ludzie, którzy dobrze wiedzieli, jak bardzo kłamią i do jakiej tragedii doprowadzają. Nazwiska można by przypominać przez tydzień albo i dłużej, ale to nie ma większego sensu, bo oni nigdzie się nie wybierają, oni zostają na swoich „eksperckich” miejscach. Jeśli się mylę, to proszę mnie sprostować, ewentualnie odpowiedzieć na nurtujące pytania. Czy niejaki Simon został już ukarany przez Okręgową Izbę Lekarską za reklamowanie maseczek? A może przestał być szefem szpitala zakaźnego we Wrocławiu? Niejaki Pyrć rozliczył się z milionów, które dostał na „badania” i w końcu pojawiły się naukowe publikacje z wynikami tych badań? A ekspert Grzesiowski, wybitny pediatra, który w domu izolował własnego syna, nadal „leczy” dzieci? Reumatolog Fiałek, przez ostatnie dwa lata pełniący medialny dyżur 24 godziny na dobę, przestał opowiadać brednie o falach i propagacji, a zajął się tym, na czym rzekomo się zna? I wreszcie całkowicie skompromitowany Horban, główny konsultant i wirusolog kraju, który jeszcze miesiąc temu mówił o milionie pacjentów w szpitalach, stracił swoje stanowisko, nie wspominając o prawie do wykonywaniu zawodu lekarza?
Będę niecierpliwie czekał na odpowiedzi, ale nie bezczynnie, w tak zwanym międzyczasie dopytam jeszcze o kilka wybitnych nazwisk medialnych. Piotr Lisiewicz „Lenin”, dalej goni po przystankach „szurów” i nosi dwie maski, żeby się chronić przed „ruskimi agentami”? Giza, prezenter pogody i telewizji śniadaniowej, psika dezodorantem po szmatce i siedząc w studiu bez maseczki grzmi, jak ważne jest noszenie maseczek? Redaktor Jankowski z Polsatu, jeździ w maseczce na rowerze? Konrad Piasecki nadal drży w galeriach na widok „foliarza” bez maseczki? A co tam słychać u posłów i innych polityków? Pani Witek już sobie zracjonalizowała dlaczego w szkole przemawiała do dzieci bez maseczki, by sejmie ścigać za brak maseczki przemawiającego Brauna? Posłanki „Lewicy” uprawiają szmalcownictwo i wklejają zdjęcia pasażerów pociągu na swoich kontach społecznościowych, czy za to się teraz nie zbiera lajków i znów trzeba wracać do nudnego ocieplenia klimatu? „Dziennikarz” Stanowski poleca szaraczkom zostać w domu i nosić maseczkę, gdy sam chleje i obściskuje się z kumplami na zgrupowaniu w Arłamowie?
Pogadać sobie każdy może, ale to też nie do końca i nie wszędzie, cała reszta będzie milczeniem. Nikomu włos z głowy nie spadnie, nikt nie poleci ze stołka, nikt nie straci twarzy, bo jej nigdy nie miał. Zobaczycie w telewizji i Internecie te same, nomen omen, maski założone na manekiny do wynajęcia. Skończyło się jedno wielkie kłamstwo, tym razem okupione tysiącami ofiar, ale zaraz zacznie się następne i ci sami chętni pierwsi ustawią się w kolejce. Dla nich słowa i myśli nie mają znaczenia, im się płaci za komunikaty i gdyby za godzinę kazano im komunikować, że noszenie maseczek jest zabójcze, to bez zająknięcia będą to robić. Nie ma w tym żadnego przypadku, że na najwyższych stołkach siedzą najbardziej dyspozycyjni, bezmyślni, elastyczni i pozbawieni wszelkich hamulców, nie ma, ponieważ tak ten system działa.
Właściwie to nie lubiłem nigdy zimowych igrzysk olimpijskich. Skoki to dla mnie nuda naciągana pod polski kompleks wielkości. Łyżwiarze figurowi to jakiś balet, nie przepadam. No może tylko curling, bo lubię takie trochę szachy, taki lodowy snooker, za którym – tym letnim – przepadam. Aż tu nagle zimowa olimpiada w… Pekinie. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Gdzie tam śnieg, no niech i popada, ale stoki i te rzeczy? Ale Chińczyk potrafi, c ‘nie?
W ogóle widać jak przeżarty jest korupcją świat obecny. Mundiale w Rosji czy Katarze, zimówka w Pekinie, no po prostu stolice oliwnych gałązek pokoju. Właśnie dzwoniła Elina z Kijowa, że chce kupić kilka telefonów satelitarnych, by mieć jakąś łączność, kiedy Putin ich odłączy od kontaktu ze światem. Oni tam tę Olimpiadę oglądają inaczej. Dla nich to tykający zegar. Odliczają dni do końca igrzysk, bo są przekonani, że chłopaki z obu wschodnich mocarstw uzgodnili pieredyszkę na czas olimpiady i jeden z nich zaatakuje, dopiero jak ten drugi odbębni swój wizerunek piewcy pokoju między Ujgurami… sorry narodami.
Zrobiło się też kowidowo i to w naszym wykonaniu. Z testowej maszyny losującej wypadło kilku sportowców, w tym nasza kandydatka do medalu – łyżwiarka Maliszewska. Smaczku tej sytuacji dodaje fakt, że sportowczyni (ładne słówko, co nie? Ale korekta, ciemnogrodzka wciąż podkreśla, że to błąd) była jedną z twarzy ostatnich prostych do zaszczepienia. A teraz się okazało, że szczepienia nie chronią przed testami, a te wydały z siebie niezrozumiałą sekwencję: +, -, +, +, -, +. Co oznacza, że – jak w rzucie monetą – im więcej razy rzucasz (testujesz, znaczy się) tym bardziej zbliżasz się do układu 50/50. I medale przepadły zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, bo ostatni rzut wyszedł nieparzysty.
Jedni (to nie ludzie – to wilki) naśmiewają się z upadku mitu szczepiennego w wykonaniu jego twarzy. Sportowczyni pomstuje, że: „W nic już nie wierzy, w żadne testy, w żadne igrzyska”. TVN wycina z jej oświadczenia słowa „w żadne testy”, bo wciąż trzeba wykonać zapłacone zamówienie na promocję testów i szczepionek. Lewica się przyłącza, że to skandal, bo są „równi i równiejsi”, choć zahacza to o herezję, bo co to oznacza? Że pozytywny zaszczepiony jest jakoś sekowany? Przez kogo? Negatywnego niezaszczepionego? Do chórku przyłączają się nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo czym oburzeni dziennikarze. Aż ktoś przytomny w internecie zwraca uwagę: „Novak Djokovic został wykluczony z Australian Open, choć miał negatywny test. Dobrze!!! – bo był niezaszczepiony. Natalia Maliszewska została wykluczona ze startu na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, bo miała pozytywny test. Skandal!!! – przecież jest zaszczepiona.”
Ostatecznie dobiła mnie (ze śmiechu bym się popłakał, gdyby nie to, że mam już z setkę wpisów o pandemicznych odjazdach zwanych kowidkami – do sprawdzenia na wyszukiwarce mojego bloga) informacja o zdarzeniach w kobiecym hokeju. Niezastąpiony Piotr D. pisze: „Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Hokej na lodzie kobiet. Kanadyjki nie wyjechały na lód, ponieważ Rosjanki nie przedstawiły wyników testów na COVID-19. Ostatecznie mecz doszedł do skutku, ale zawodniczki obu drużyn zagrały z maseczkami na twarzy.”
Ja tam się duszę i zaparowuje w 10 sekund z maseczką. Jak one to robią? Myślę, że mamy dwa wyjścia: albo się przyszłe pokolenia będę się z nas nabijały jak z wariatów, albo będzie to dla nich normalka, bo to będą kolejne pokolenia przyzwyczajone do masek i odzwyczajone od rozpoznawania emocji z wyrazu twarzy, w związku z tym skończone dla uczuć, również wobec samych siebie.
Jak zwykle, jako upadłe i wciąż aspirujące imperium – w sensie dumy narodowej – cieszymy się z ósmych miejsc, brązowych medali i tego, że kolejny z naszych sportowców przeszedł egzamin… testów i w ogóle wystartował. Jak piszą cynicznie internety, cytując prezesa naszego Komitetu Olimpijskiego: występ Polaków należy ocenić… pozytywnie. Jerzy Karwelis
Na stronie Rady Europejskiej (RE) znajduje się informacja o negocjacjach nad „traktatem antypandemicznym”. Jak podkreślono, już 1 grudnia 194 państwa członkowskie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – a więc również Polska – „porozumiało się co do rozpoczęcia procesu redagowania i negocjowania konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu na podstawie konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, by poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną”.
– Teraz zostanie powołany międzyrządowy organ negocjacyjny, którego pierwsze posiedzenie odbędzie się najpóźniej 1 marca 2022 r. (by uzgodnić sposoby i terminy pracy), a drugie – najpóźniej 1 sierpnia 2022 r. (by omówić postępy redakcyjne). Następnie, podczas 76 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w 2023 r., przedstawi on sprawozdanie z postępów prac, tak by instrument można było przyjąć do 2024 r. – czytamy na stronie RE.
Jak przekonują autorzy informacji, „pandemia Covid-19 to problem globalny” i „żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła przyszłym pandemiom”. Zaznaczyć należy, że jest to albo fideistyczne założenie covidiańskiego dogmatu o tym, że to nie rządy poprzez bezsensowne i szkodliwe restrykcje wytworzyły problemy milionom ludzi na całym świecie albo istna groźba przed ewentualnym planowanym większym zamordyzmem i terrorem pod pretekstem kolejnych domniemanych pandemii.
– Konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie – zaznacza RE.
Oprócz tego zaznaczono, że taki dokument „zapewniłby większe, konsekwentne i długofalowe zaangażowanie polityczne na szczeblu światowych przywódców państw i rządów” i określił „jasne procedury i zadania”. Ponadto „zintensyfikowałby długofalowe wsparcie sektora publicznego i prywatnego na wszystkich szczeblach”.
– Musimy stworzyć środowisko, w którym wszyscy naukowcy, pracownicy służby zdrowia i rządy mogą połączyć siły we wspólnej sprawie. Współpracując na rzecz wypracowania nowych rozwiązań, tak by chronić to, co najcenniejsze – nasze zdrowie i życie – mówił Charles Michel podczas Światowego Szczytu Zdrowia 25 października, cytowany przez autora informacji na stronie RE.
Traktat ten ma mieć odgórnie określone cele. Miałyby one eksponować: „wczesne wykrywanie pandemii i profilaktykę pandemiczną”, „odporność na przyszłe pandemie”, „reagowanie na przyszłe pandemie, w szczególności poprzez zapewnienie powszechnego i równego dostępu do rozwiązań medycznych, takich jak szczepionki, leki i diagnostyka”, „silniejsze międzynarodowe ramy zdrowotne, w których WHO działałaby jako organ koordynujący globalne kwestie zdrowotne” oraz „podejście ‘jedno zdrowie’ obejmujące zdrowie ludzi, zwierzęta i całą planetę”. Założenia przedstawiają de facto globalne „ministerstwo zdrowia”, które będzie przejmowało władzę w okresie, gdy ogłoszona zostanie rzeczywista lub rzekoma pandemia. Warto zaznaczyć, że ogłaszać i odwoływać ją będzie WHO, które w ten sposób przydziela sobie władzę.
Następnie wyrażono w tekście na tronie RE przekonanie, że „taki instrument mógłby pogłębić międzynarodową współpracę w wielu ważnych dziedzinach, takich jak obserwowanie, ostrzeganie i reagowanie, oraz zwiększyć społeczne zaufanie do międzynarodowego systemu zdrowotnego”, co w obliczu zarówno założeń traktatu jak również praktyki w czasie Wielkiej Histerii brzmi jak ponury i jednocześnie bezczelny żart.
– Traktat zwiększyłby przejrzystość, rozliczalność i współodpowiedzialność w międzynarodowym systemie. Ponadto przygotowałby grunt pod lepszą komunikację i lepsze informowanie obywateli. Przekazywanie błędnych informacji podważa zaufanie społeczne i może też osłabić reakcję na zagrożenia dla zdrowia publicznego. Aby odzyskać zaufanie obywateli, należy przewidzieć konkretne kroki, by usprawnić przepływ wiarygodnych, dokładnych informacji, a także globalnie przeciwdziałać dezinformacji – czytamy w dalszej części. Można na tej podstawie bez problemu wywnioskować, że chodzi o zwiększenie cenzury. Jak wiemy, w czasie Wielkiej Histerii „dezinformacją” nazywało się wszelkie opinie sprzeczne z narracją podawaną przez rządy i wielkie media. Traktat więc ma zakładać jeszcze większy zamordyzm w tej kwestii.
Przyjęcie tego typu traktatu po raz pierwszy zaproponował przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel podczas Paris Peace Forum w listopadzie 2020 r.. Podobny apel powtórzyli przywódcy grupy G-7 19 lutego ubiegłego roku. Niecały tydzień później – 25 lutego – również unijni przywódcy zadeklarowali pracę nad międzynarodowym traktatem antypandemicznym.
– 31 maja 2021 r., na spotkaniu Światowego Zgromadzenia Zdrowia, 194 członków WHO przyjęło decyzję, by na specjalnej sesji rozpoczynającej się 29 listopada 2021 r. podjąć rozmowy na temat międzynarodowego traktatu antypandemicznego. 1 grudnia 2021 r. 194 członków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) porozumiało się co do rozpoczęcia procesu redagowania i negocjowania konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu na podstawie konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, by poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną– czytamy na europa.eu. Oznacza to, że wśród rządów deklarujących poparcie dla totalitarnego projektu był również rząd warszawski, czym chyba nie chciał się pochwalić.
Ani słowa w mediach głównego nurtu, które wydają się być zachwycone tą smutną wiadomością… Miał brać udział w Grand Jury Fuellmich, a zaledwie trzy tygodnie temu Luc Montagnier został powitany we Włoszech jako bohater wojenny. Dziś spoczywa z aniołami, według jego bliskich przyjaciół. RIP Luc Montagnier [18 sierpnia 1932 – 8 lutego 2022].
Luc Montagnier był prostym i skromnym człowiekiem wbrew temu, co mówią jego krytycy. Urodził się w Berry, był jedynym synem ojca – dyplomowanego księgowego i matki pracującej w domu. W pewnym sensie to Żółta Kamizelka Nagrody Nobla.
Ten wybitny francuski biolog i wirusolog wszedł w 1960 r. do Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), którego później został dyrektorem ds. badań, był profesorem w Instytucie Pasteura, gdzie od 1972 r. kierował jednostką onkologii wirusowej. Do 2000 roku profesor i dyrektor Centrum Biologii Molekularnej i Komórkowej w Queens College na Uniwersytecie Miejskim w Nowym Jorku, następnie kierował instytutem badawczym na Uniwersytecie Jiao-tong w Szanghaju. Był także członkiem Akademii Nauk i Narodowej Akademii Medycznej.
Wraz z Françoise Barré-Sinoussi i Haraldem zur Hausenem otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny w 2008 roku za odkrycie w 1983 roku wirusa ludzkiego niedoboru odporności (HIV) odpowiedzialnego za zespół nabytego niedoboru odporności (AIDS). Kwestionowano jednak jego rolę w odkryciu tego retrowirusa…
W 1983 roku, wraz z jego współpracownikami Jean-Claude Chermann i Françoise Barré-Sinoussi, odkryto nowego ludzkiego retrowirusa, wirusa związanego z limfadenopatią (LAV), obecnie uznawanego za wirusa wywołującego AIDS. Zespół kierowany przez Luca Montagniera od początku tego odkrycia starał się, w trudnych warunkach, scharakteryzować tego nowego wirusa i zademonstrować jego rolę w AIDS, w szczególności poprzez badanie jego właściwości biologicznych i opracowanie serologicznego testu diagnostycznego. W 1986 roku grupa Luc Montagnier odkryła drugiego wirusa związanego z AIDS w Afryce Zachodniej, ale bardzo różniącego się od pierwszego pod względem sekwencji molekularnych.
Luc Montagnier był pierwszym kierownikiem nowego działu „AIDS i retrowirusów” w Instytucie Pasteura w Paryżu, którym kierował w latach 1991-1997. Ponadto Luc Montagnier i jego współpracownicy wykazali, że mykoplazmy znacznie zwiększają cytopatogenne działanie wirusa. Ta obserwacja jest punktem wyjścia dla trwających badań nad rolą kofaktorów zakaźnych w zjadliwości i patogennym działaniu wirusa – badań, które mogą prowadzić do nowych podejść terapeutycznych i szczepionkowych.
W 1993 roku utworzył Światową Fundację na rzecz Zapobiegania i Badań nad AIDS, pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO), której celem jest tworzenie ośrodków badawczych w Afryce. W 1997 roku, w wieku 65 lat, mógł kontynuować pracę jako emerytowany badacz, ale prawo zabraniało mu kierowania laboratorium badawczym we Francji.
Z tego powodu od tego roku do 2001 roku był profesorem i dyrektorem Centrum Biologii Molekularnej i Komórkowej w Queens College na City University of New York.
Wraz ze swoim włoskim kolegą Vittorio Colizzim, Luc Montagnier uczestniczył w kilku konferencjach, zwłaszcza w Afryce, w celu walki z rozprzestrzenianiem się wirusa HIV.
W 2010 roku Luc Montagnier ogłosił, że ucieka od „klimatu intelektualnego terroru” we Francji, aby objąć kierownictwo nowego instytutu badawczego w Chinach na Uniwersytecie Jiao-tong w Szanghaju i kontynuować badania nad powstawaniem w wodzie „nanostruktur” indukowanych przez DNA.
W 2012 roku, kiedy Montagnier miał przewodniczyć laboratorium badawczemu w Kamerunie, 44 innych laureatów Nagrody Nobla podpisało list do prezydenta kraju, w którym potępili „[rozwiązania Montagnier], które nie mają od początku dowodów naukowych” i ostrzegli go przed „katastrofalnym wpływem na jakość systemu opieki zdrowotnej w Kamerunie”. W listopadzie 2017 podczas konferencji u boku Henri Joyeux, były lekarz antyszczepionkowy, którego teorie również są kontrowersyjne, Montagnier sygnalizuje, według Le Figaro, „naukowy wyrok śmierci po powolnym rozbiciu statku”: w ciągu kilku tygodni ponad stu naukowców potępiło w petycji jego nieodpowiedzialne komentarze na temat ryzyka, jakie przypisuje szczepionkom.
Według niektórych Mongagnier był marginalny, stał się przedmiotem ostrej krytyki, a nawet został oskarżony o szarlatanizm od 2000. Twierdzi, że DNA spontanicznie emituje fale elektromagnetyczne, gdy jest silnie rozcieńczone w wodzie, co pozwala na „teleportację DNA”. Według niego leczenie osób z autyzmem można przeprowadzić za pomocą antybiotyków, ponieważ według niego autyzm jest częściowo spowodowany infekcjami bakteryjnymi, ale także leczeniem AIDS w Kamerunie poprzez żywność i homeopatię. Jego polemiczne twierdzenia opierają się w szczególności na teoriach „pamięci wody” Jacques’a Benveniste’a.
7 listopada 2017 r. brał udział z Henri Joyeux w konferencji prasowej, na której zadeklarował, że zgadza się z kilkoma argumentami antyszczepionkowymi, które zostały obalone przez środowisko medyczne:
Uważa się, że szczepionki są odpowiedzialne za zespół nagłej śmierci niemowląt, a Montagnier twierdzi, że ma „w sądzie amerykańskim rejestr dziecka, które zmarło w Stanach Zjednoczonych po zaszczepieniu”;
– adiuwanty na bazie soli glinu byłyby „odpowiedzialne za burzę immunologiczną u niemowląt”;
– „paracetamol, który podajemy niemowlętom w reakcji na szczepionkę, jest trucizną”.
Setka akademików nauki i medycyny podpisujących się na forum po tym wydarzeniu uważają, że Montagnier „wykorzystuje swoją Nagrodę Nobla do rozpowszechniania, poza obszarem swoich kompetencji, wiadomości niebezpiecznych dla zdrowia, wbrew etyce, która powinna rządzić nauką i medycyną”. Według Swiss Medical Review, profesor – „uwiedziony przez irracjonalność” – został „odrzucony przez Instytut Pasteura, którego nadal jest emerytowanym profesorem, i potępiony przez Narodową Akademię Medyczną, której nadal jest członkiem by nigdy już tam nie postawić nogi”.
Montagnier mówił: „Niektóre dzieci umierają 24 godziny po zaszczepieniu. Nadal mamy prawo zastanawiać się nad tą czasową korelacją. To tylko zdrowy rozsądek”. Robert Cohen, profesor pediatrii w szpitalu Créteil, odpowiada, że łatwo jest wytłumaczyć tę korelację czasową: pierwsze miesiące życia dziecka to zarówno te, w których najczęstsza jest nagła śmierć, jak i te, w których dziecko jest szczepione. Jest więc naturalne, że statystycznie niektóre nagłe zgony zdarzają się kilka dni po szczepieniu.
Został nagrodzony 6 października 2008 r. za swoją pracę nad wirusem AIDS, “którego odkrycie było niezbędne dla obecnego zrozumienia biologii tej choroby i jej leczenia antyretrowirusowego”, według komitetu Nobla.
Właśnie odszedł dzisiaj spokojnie w obecności swoich dzieci. Spoczywaj duszo tego wielkiego człowieka, który nigdy nie szczędził wysiłków, by walczyć z chaosem naszego świata.
Nawet średnio uważni obserwatorzy trwającej aktualnie olimpiady zimowej w Pekinie nie mogli przeoczyć specjalnego wyeksponowania piosenki Johna Lennona pt. „Imagine” podczas uroczystego otwarcia tej imprezy. Kluczowa dla wytłumaczenia takiego wyróżnienia ww. utworu wydaje się jego treść. Otóż Lennon marzy w swoim utworze o świecie bez nieba i piekła, bez religii, bez krajów, a nawet bez własności, po czym kończy apelem: „Mam nadzieję, że pewnego dnia dołączysz do nas i świat będzie jednością”.
Wypisz, wymaluj program Nowego Porządku Świata (NWO) lub – jak kto woli – internacjonalistycznej komuny, w realizacji którego pomóc ma m.in. covidowa depopulacja.
Z wrodzonej ciekawości pozwoliliśmy sobie sprawdzić kwestię rezygnacji z własności na osobistym przykładzie ex-Beatlesa. Otóż w chwili swojej gwałtownej śmierci w 1980 roku ów, muzycznie i poetycko utalentowany – czego nie kwestionujemy – Żyd zostawił majątek warty… 200 mln dolarów, tj. ok. 680 mln dolarów według szacunków obecnych. W sporządzonym wcześniej testamencie nikomu go jednak nie rozdał wyżej stawiając dobro swojej – wyjątkowo szpetnej – drugiej żony (Yoko Ono) i ich wspólnego syna. Jaki z tego morał? Komuna bez wiary, państw i własności ma być Ziemią Obiecaną tylko dla „ciemnego ludu”. Żydów i masonów spod znaku NWO ten wariant absolutnie nie dotyczy. Co polecamy szczególnej uwadze tzw. szabas-gojów, które to określenie talmudyści rezerwują dla „użytecznego bydła o ludzkich twarzach służącego żydowskiej sprawie”.
DYSKRETNY UROK SPORTOWEGO KORYTA I „UMIŁOWANIE PRAWDY” W TVN
A propos olimpiady… Ze zdziwieniem obserwujemy różne – często skrajnie – oceny organizacji tej imprezy, wyrażane z jednej strony przez sportowców, z drugiej zaś – przez towarzyszących im działaczy. Pierwsi nie żałują słów krytyki, zwłaszcza wobec testowego terroru oraz fatalnej gastronomii, drudzy – choć niegdyś też sportowcy i to utytułowani – wprost przeciwnie; nie mogą nachwalić się chińskiej gościnności i organizacyjnej perfekcji. Wystarczyło tylko zamienić dres reprezentanta na garnitur lub żakiet członka ekipy towarzyszącej.
Przy okazji tej kwestii nie sposób zbyć milczeniem przypadku Natalii Maliszewskiej, naszej łyżwiarki szybkiej wykluczonej po wielokrotnych testach z wyścigów eliminacyjnych na 500 m, gdzie była faworytką nawet do złotego medalu. Następnego dnia TVN w wieczornych „Faktach” (cudzysłów niezbędny) wykorzystała tylko wytłuszczone fragmenty wypowiedzi łyżwiarki:
„Jest mi tak cholernie ciężko odezwać się i cokolwiek powiedzieć. Daję znak, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło. Od ponad tygodnia żyję w strachu… a te wahania nastrojów płacz, który pozbawia mnie tchu sprawiają, że nie tylko ludzie wokół mnie się o mnie martwią… Ale ja sama… Ja tego też nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje nieźle się przy tym bawi…”
Czujnych widzów szczególnie zdenerwowało wycięcie przez tele-cenzora fagmentu o braku wiary Natalii Maliszewskiej w testy. Podzielamy ten pogląd, chociaż uważamy, że nie warto zapominać także o „wygumkowaniu” pozostałych z wyżej zacytowanych kwestii. Gorzka to wprawdzie satysfakcja lecz „Pomorki” już kilkanaście lat temu pozycjonowały TVN jako żydowską telewizję dla polskich gojów. Trudno zatem wyobrazić sobie, aby w takim „środku przykazu” upowszechniono opinię szkodliwą dla geszeftu z koronawirusem w roli głównej.
SOLOCH DEFENSYWNIE TRAFIONY W KIEPEŁĘ?
W poniedziałek, 31 stycznia br. Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego raczył poinformować media, że w ramach wsparcia dla Ukrainy „jesteśmy gotowi dostarczyć w każdej chwili kilkadziesiąt tysięcy sztuk amunicji DEFENSYWNEJ (podkreślenie nasze)„.
Redaktor „Pomorków” zasadniczą służbę wojskową w Marynarce Wojennej zakończył w 1973 roku, więc ma prawo nie wiedzieć o aktualnych osiągnięciach techniki militarnej lecz pojęcie amunicji defensywnej przekracza nawet możliwości jego bogatej wyobraźni, a i sam minister Soloch nie raczył zaspokoić naszej obywatelskiej ciekawości.
Zakładamy zatem, że amunicja defensywna to jest np. taki nabój, który po wylocie z kałasznikowa robi nawrót, gdy okaże się, iż ma trafić w naszego ukraińskiego/banderowskiego przyjaciela. Co ważne, nie wraca do lufy lecz z nieco mniejszą siłą (straconą na nawrocie) wali w kiepełę tego, kto go wypuścił. Tym sposobem kałasznikow też staje się defensywny i nikomu już krzywdy nie zrobi, a jego dotychczasowy użytkownik zapada na chwilową pomroczność jasną. I takiej doświadczył zapewne prezydencki minister od obrony, choć nie wystrzał był tu przyczyną.
LICZĄ NA ZAPOMNIENIE?
Motywy styczniowej rezygnacji 13 z 17 członków tzw. Rady Medycznej przy premierze tłumaczone są na dwa sposoby. Zwolennicy szprycowania mówią o zniechęceniu dezerterów z powodu braku zrozumienia i – przede wszystkim – nie uwzględniania przez stronę rządową ich ostrzejszych, restrykcyjnych propozycji w kwestiach covidowych. „To nie brak motywacji do dalszej pracy lecz mniejsza lub wręcz zerowa kasa za usługi akwizycyjne świadczone przez dyspozycyjnych pseudo-lekarzy” – twierdzą z kolei przeciwnicy pandemicznego przekrętu, przypominając przy tej okazji niejasne związki wielu członków Rady z koncernami farmaceutycznymi.
Nam bliższa prawdy wydaje się wersja trzecia; ucieczka od odpowiedzialności za wygłaszane opinie i decyzje, do których rząd został przekonany oraz wiara, że w miarę upływu czasu ludzie zapomną, kto zaaplikował im dwa lata wyrwane z życia przez lockdowny, izolacje, kwarantanny, zmuszanie do noszenia kagańców i próby – póki co, nieskuteczne – obowiązkowego wyszprycowania wszystkich obywateli preparatami, które przed zakażeniem wirusem C-19 nie chronią, a niosą ryzyko powikłań trudnych do przwidzenia w dalszej przyszłości. Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze dramat około 140 tysięcy Polaków, którzy zmarli na inne choroby tylko dlatego, że priorytetem dla wielu lekarzy, pielęgniarek, ratowników itp. „służb medycznych” stało się zarabianie na covidowym geszefcie.
My postaramy się nie zapomnieć o jego współtwórcach i propagatorach. Zacznijmy od listy uciekinierów z Rady Medycznej. Są to, w kolejności alfabetycznej, niekoniecznie tożsamej z eksponowaniem w mediach głównego ścieku: prof. Robert Flisiak, prof. Magdalena Marczyńska, prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, prof. Radosław Owczuk, prof. Iwona Paradowska, prof. Miłosz Parczewski, prof. Małgorzata Pawłowska, prof. Anna Piekarska, prof. Krzysztof Pyrć, prof. Krzysztof Simon, dr Konstanty Szułdrzyński, prof. Krzysztof Tomasiewicz i prof. Jacek Wysocki. I jeszcze czwórka, która pozostała na swoich funkcjach: prof. Andrzej Horban (przewodniczący byłej Rady), prof. Piotr Czauderna, prof. Tomasz Laskus, dr Artur Zaczyński.
W środę, 9 lutego br. dotychczasową Radę Medyczną zastąpiono Radą ds. Covid-19. W jej składzie znalazło się również 17 lekarzy, „wzmocnionych” dodatkowo przez 5 specjalistów nauk sowieckich zwanych społecznymi, tj. dwóch socjologów, psychologa, ekonomistę i prawnika. Jest jeszcze „statystyk, prognosta” czyli ktoś w rodzaju wróżbity. My nie mamy takich zdolności ale czarno widzimy przydatność tego teamu dla dobra Polaków.
Redagują: Henryk Jezierski + Czytelnicy, Kontakt: redakcja@polskawolna.pl
Od reBOOST Management GmbH do polityki «booster’ów»:
Kiedy skończy się kariera BioNTech’u? – firmy powstałej znikąd (kierowanej przez zabobonnego, niemieckiego Turka z błękitnym amuletem na szyi) – której “szczepionka” aplikowana jest miliardom ludzi – i której założyciele zasypywani są nagrodami… Od roku 2019, twórcy preparatu BNT162b2 są 100-procentowymi właścicielami firmy o nazwie reBOOST Management GmbH. W dniu 15 grudnia 2020 roku, firma reBOOST Management GmbH została przemianowana na reSano GmbH.
FOTO: Sanhedryn pandemiczny; w żółtym kółku – Ugur Sahin, właściciel spółki BioNTech
Gdyby Zachód był obszarem cywilizacji, a nie miejscem, gdzie grasują gangi bandytów bez skrupułów i gdzie sądy występują w roli lojalnych urzędników autorytarnych reżimów – trybunały i komisje śledcze przez całe dziesięciolecia musiałyby zająć się obnażaniem korupcji i konfliktów interesów stojących za tzw. pandemią i tzw. szczepionkami.
Dziś na przykład, dowiadujemy się, że BioNTech – podmiot współpracujący z Pfizerem – nie tylko opracowywał preparat mRNA przeciwko Covidowi, na rok przed pojawieniem się owego Covida, ale, że w sierpniu 2019 roku – jak podaje skonsolidowane sprawozdanie finansowe – firma “zawarła umowę nabycia wszystkich pozostających w obrocie udziałów spółki reBOOST Management GmbH od Medine GmbH, która jest w 100% własnością dyrektora generalnego BioNTech, prof. dr Ugura Sahina.”(strona 30 PDF – sprawozdanie z roku 2019)
Pomijając całkowitą nieprzejrzystość samego przejęcia, które stanowi niezły bajzel i pokazuje, że reBoost powstał w rzeczywistości wewnątrz firmy BioNTech, interesujące jest to, co owa spółka obiecała produkować, a mianowicie leki na wszystkie te choroby, o których wiadomo, że są niepożądanymi skutkami ubocznymi «szczepień» mRNA, czyli choroby autoimmunologiczne, sercowo-naczyniowe, płucne oraz schorzenia centralnego układu nerwowego.
Nie można powiedzieć, by ci osobnicy nie byli dalekowzroczni: najpierw zarabiają miliardy na tak zwanej «szczepionce», która z kolei tworzy serię chorób, a następnie leczą je opracowanymi przez siebie lekami. Krótko mówiąc, cykl jest kompletny. Brakuje jedynie zakupu kilku szpitali i zakładów pogrzebowych, aby można było nadzorować pełny cykl ludzkiego życia ludzi których na siłę pozbawiono zdrowia. Jako model biznesowy, jest on z pewnością skuteczny, ale pozostaje do zrozumienia, dlaczego firma BioNTech, która do momentu nieoczekiwanego wkładu finansowego Billa Gatesa i Pfizera była wiecznie zadłużona, precyzyjnie odgadła co będzie potrzebne po przeprowadzeniu kampanii «szczepień». Wszak już sama nazwa reBoost antycypuje model biznesowy tzw. booster shot’ów, co w roku 2019 nie było wyobrażalne.
Nasuwa się teraz pytanie, czy ogromna ilość poważnych reakcji niepożądanych nie była już wcześniej przewidziana i czy nie była to świadoma decyzja, aby pójść tą właśnie drogą, zamiast opracowania szczepionki tradycyjnej. Być może wykalkulowano, że jeśli ilość reakcji niepożądanych będzie niewielka, to nie warto podejmować tego rodzaju działań.
Zamiast pozwolić się zdominować przez strach, umysły ludzi mądrych powinny rozwiać wątpliwości, jako że istnieje ogromna literatura na temat techniki mRNA, która przewiduje znaczną liczbę reakcji niepożądanych: była ona badana przez co najmniej dwie dekady, ale nigdy nie funkcjonowała; wiele eksperymentów na zwierzętach zostało przerwanych w pewnym momencie właśnie dlatego, że świnki morskie dostawały zakrzepów krwi, zatorów, chorób serca – w efekcie czego klatki pozostawały puste.
Podsumowując, stoimy przed pytaniem: konsekwencje szczepionek na tak masową skalę i tak poważne jak to obserwujemy (nawet jeśli lekarze – którzy są za nie współwinni i którzy są odpowiednio opłacani przez bigPharmę – nazywają je dziś “łagodnym” zapaleniem mięśnia sercowego i osierdzia, które do zeszłego roku były uważane za bardzo poważne choroby) były zaskoczeniem, czy też zostały wzięte pod uwagę, a nawet przygotowano się do czerpania z nich zysków?
Bardzo chciałoby się uniknąć konieczności odpowiadania na tego rodzaju pytanie; pragnęłoby się nie myśleć o tym, sądzić, że popełniono błąd. Niestety zła wiara, z jaką międzynarodowe koncerny farmaceutyczne działały przez ostatnie dziesięciolecia, pokazuje, że najgorszy scenariusz jest niestety absolutnie możliwy.
Na fotografii widzimy Ugura Sahina, urodzonego w Turcji Niemca, który – według wysoce wątpliwej, oficjalnej narracji – “stworzył” w swoim mikroskopijnym przedsiębiorstwie BioNTech (którego Sahin jest dyrektorem generalnym) słynne serum mRNA, które obecnie Pfizer produkuje miliardami sztuk.
Poniżej VIDEO, podczas którego Sahin mówi, że on sam bynajmniej nie zaszczepił się opracowanym przez siebie preparatem, ponieważ «uczestniczenie pracowników spółki w eksperymencie jest prawnie zabronione». Sahin precyzuje: «Nie wolno nam szczepić, ponieważ musimy wyprodukować miliardy szczepionek; nie wolno nam też brać udziału w testach klinicznych, ponieważ musimy utrzymać nasz personel w stanie nienaruszonym.»