Bieda z nędzą. Kandydaci PiS na prezydenta nie reprezentują polskiej racji stanu

Bieda z nędzą. Kandydaci PiS na prezydenta nie reprezentują polskiej racji stanu

Autor: CzarnaLimuzyna, 21 listopada 2024

Tristram Paul Hillier

Jeżeli ktoś ma wątpliwości może to łatwo sprawdzić, zadając kandydatom kilka pytań dotyczących poniższych postulatów.

Motto: „Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, każdy kto chce nam założyć maski na twarz, zakazuje korzystania z żywego ognia, ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej”. /ks. prof. Tadeusz Guz „ Zakamuflowane metody totalitaryzmu…”/

To co zamieszczam poniżej należy do kategorii polskich czerwonych linii – naszych granic, które przeciwnik już przekroczył ustanawiając na tych obszarach stan okupacji w formie zapisów prawnych, narzuconych regulacji. Te obszary należy odzyskać.

P o s t u l a t y

—Natychmiastowe i całkowite odejście od regulacji klimatycznych, przede wszystkim zniesienie limitów dotyczących emisji CO2 i związanych z tym opłat. Przerwanie lockdownu w energetyce, powrót do naturalnych surowców m.in. do węgla. /Raport/

—Natychmiastowe wydalenie z Polski wszystkich nielegalnych migrantów, a także mających prawo pobytu, ale nie spełniających innych warunków: będących zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polaków, w tym dezerterów z Ukrainy oraz osób, które weszły w konflikt z polskim prawem.

—Uszczelnienie polskich granic na wschodzie i zachodzie Polski. Likwidacja V kolumny w Polsce – organizacji finansowanych z zagranicy zajmujących się dywersją ideologiczną i przemytem ludzi.

—Podpisanie nowej umowy stowarzyszeniowej z Unią na korzystnych warunkach dla Polski, z wyłączeniem jakiejkolwiek możliwości ingerencji w normy społeczne, moralne, kulturowe wynikające z cywilizacji łacińskiej. W przypadku trwającej obstrukcji z unijnej strony – Polexit.

—Postawienie na wokandzie międzynarodowej reparacji wojennych od Niemiec.

—Uzależnienie pomocy materialnej dla Ukrainy od bezwarunkowej zgody na ekshumacje na Wołyniu, a także uchwalenie ustawy IPN zakazującej w połączeniu z sankcją karną propagowania ideologii totalitarnych i ludobójczych nie wyłączając banderowskiej, a także zakazującej szkalowania Polski i Polaków przez kogokolwiek.

—Zakaz urządzania na terenie polskich instytucji państwowych obcych manifestacji politycznych, w tym obrządków typu Chanuka. Zakaz uczestnictwa polskich urzędników w antypolskiej agendzie.

— Rozliczenie “pandemii”.

Eurostat, dane za rok 2023

—Likwidacja systemu partyjnego i wprowadzenie systemu JOW, likwidacja przymusowego ZUS, zakończenie finansowania z kieszeni polskiego podatnika bezpłatnego leczenia obcokrajowców z wyjątkiem dzieci. Reforma systemu podatkowego.

—Zniesienie post-hitlerowskiego i post-stalinowskiego zakazu posiadania broni przez Polaków. Odbudowa armii, nie pozorowana, lecz prawdziwa.

—Najważniejsze: Intronizacja Chrystusa Króla, restytucja polskiej państwowości, nowa konstytucja, przywrócenie prawa własności Polakom na polskiej ziemi, naprawa wszystkich zniszczeń jakich dokonały aktualne władze m.in. w szkolnictwie.

Zdaję sobie sprawę, że część ludzi nie będzie w stanie przeczytać tego ze zrozumieniem, ale to tylko oznacza, że nie są zdolni do udźwignięcia polskich obowiązków. Oznacza to, że to nie oni powinni decydować o Polsce. Proszę dopisywać jeżeli coś przeoczyłem.

Przypominam, że dotychczas mieliśmy za prezydentów: Sługę Moskwy – komunistycznego generała Jaruzelskiego. Potem w kolejności byli: „ Bolek” tajny współpracownik komunistycznych służb, dwie kadencje Kwaśniewskiego, komunisty będącego członkiem formacji, której pierwszy człon założyli agenci Kominternu podlegli GRU. Był Lech Kaczyński, pod-semita i zdrajca lizboński, a następnie sprawiający wrażenie dybuka – Komorowski, patron marszu od niepodległości z herbem w postaci orła z czekolady. Kończy kadencję Andrzej Duda – „anglosaski, żydowski i banderowski lokaj”/ Grzegorz Braun o Dudzie/

____________________________

Grafika: Tristram Paul‏ Hillier

Centrum Dialogu w Toruniu. Dziś. “Integracja polskiej prawicy jako warunek skutecznego ratowania Polski”

Spotkanie z Posłem J.K. Ardanowskim, Prezesem RKW M. Dybowskim i Michaliną Szymborską w dniu 

21 listopada 2024 o godz. 19.00 

w Centrum Dialogu w Toruniu 

Zapraszamy na spotkanie z Posłem na Sejm RP i byłym Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi Janem Krzysztofem Ardanowskim, Prezesem Krajowego Zarządu Głównego Stowarzyszenia RKW Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy Marcinem Dybowskim oraz Michaliną Szymborską, autorką książki „PIS – czas na zmiany”, 

które odbędzie się w czwartek 21 listopada 2024 roku o godz. 19.00 w Centrum Dialogu w Toruniu przy ul. Frelichowskiego 1.

 Tytuł spotkania: „Integracja polskiej prawicy jako warunek skutecznego ratowania Polski”. 

Zełenski bezczelnie prowokuje Polaków

J. Kowalski: Zełenski bezczelnie prowokuje Polaków

[MD: Ba, spadł, kutasiński, to i dojrzał. Jak to gnijące jabłko. ]

https://www.fronda.pl/a/J-Kowalski-Zelenski-bezczelnie-prowokuje-Polakow,237309.html


Były wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski w mocnych słowach ocenił postawę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który ostatnio wystąpił na tle banderowskiej flagi.

„Powinniśmy zacząć bardzo twardo rozmawiać z Kijowem. Nie może być tak, że prezydent Zełenski prowokuje Polaków, w sposób bezczelny nagrywa swoje filmiki na tle banderowskich flag UPA. To jest po prostu coś całkowicie niedopuszczalnego” – powiedział Kowalski w rozmowie z TVPolska.

„I pytam się, gdzie jest nasze MSZ? Gdzie jest Radosław Sikorski? Dlaczego nie reaguje Donald Tusk? Gdzie jest w ogóle polskie państwo? Nie ma żadnej reakcji na taki skandaliczny gest prowokacyjny ze strony prezydenta Ukrainy, który przecież cały czas wstrzymuje ekshumacje Polaków zamordowanych przez Ukraińców na Wołyniu. Tutaj nie ma przestrzeni do negocjacji. Ta sprawa musi być jak najszybciej załatwiona” – mówił polityk PiS.

Jak stwierdził Janusz Kowalski, jeśli prezydent Zełenski „chce jakiejkolwiek pomocy od Polski, musi bardzo twardo odciąć się od spuścizny Bandery i UPA”.

Podległość na własne życzenie

Podległość na własne życzenie

Arkadiusz Miksa myslpolska

Po otwarciu amerykańskiej bazy w Redzikowie szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, stwierdził, w jednym z wywiadów, że “amerykańska baza zostanie już na polskiej ziemi na zawsze”.

Pomijając aspekt tego komu ona do czego służy, to tak sobie myślę, że gdyby oni czuli choć niewielką presję społeczną, to przynajmniej rzuciłby tekst, że ta baza będzie u nas tak długo jak długo będzie to w polskim interesie. Minister jednak wie, że w tym wypadku można być szczerym do bólu, bo Polacy i tak się głębiej nie zastanowią nad tym co im właśnie zakomunikował. Kilka dni wcześniej kandydat na prezydenta i prezydent stolicy Polski pochwalił się, że ona ma bardzo dobre relacje zarówno z Demokratami jak i Republikanami, ponieważ od obu amerykańskich ugrupowań brał pieniądze na organizacje Campus Polska.

Przypomnijmy że cały ten Campus powstał rzekomo dla budowania nowej jakości w polskiej polityce w oparciu o młode pokolenie. Czyli uczymy tych młodych ludzi już na starcie, że politykę najlepiej robić za obce pieniądze. I brzmi to nawet fajnie, po co wydawać własne jak można cudze. Problem polega na tym, że obcy to nie są Święci Mikołaje, którzy dają kasę, bo mają jej dużo. Dają tylko dlatego, że traktują je jak dobrą inwestycję. Z każdego włożonego dolara czy Jewro zamierzają wycisnąć z Polski sto. Państwo osłabić, ludzi zdemoralizować i podporządkować. Bawełny nie będą zbierać, ale ogarnie im się podobne zajęcie i równie „dobrze” płatne.

Rywalem Trzaskowskiego w ubieganiu się o fotel prezydenta RP jest Radek Sikorski, taki właściwie pół Polak, pół Anglik z żoną Żydówką i synem żołnierzem armii USA. Z drugiej strony są też przecież pozytywy – u nas tylko kolejne żony prezydentów to Żydówki, natomiast na takiej Ukrainie kolejni prezydenci są żydowskiego pochodzenia. Ktoś powie, że się czepiam i trąci to co mówię antysemityzmem. Ja tymczasem powiem tak, gdyby w Polsce czy na Ukrainie mniejszość żydowska stanowiła 25-30 procent ogółu obywateli, to z pewnością bym się nie dziwił, ale u nas oficjalnie jest ich kilka tysięcy, a na Ukrainie 40 tys., czyli też stosunkowo niedużo w porównaniu do liczby ludności. Swoją drogą to obecny skład polskiego parlamentu posiada największy odsetek tej mniejszości od czasów II RP, jest ich tak dużo, że nie tylko obstawili wszystkie partie, ale jeszcze potrafią mieć w ramach jednej partii dwie zwalczające się frakcje.

Na deser zostawiam Fundację Pułaskiego, której eksperci brylują w mediach głównego ścieku a lista amerykańskich i niemieckich sponsorów tej fundacji: Black Sea Trust for Regional Cooperation

Departament Stanu USA

Fundacja Friedricha Eberta

Fundacja Liderzy Przemian

Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej

Fundacja Heinricha Bolla

Fundacja Konrada Adenauera

NATO Public Diplomacy

Open Society Foundations (Fundacja Sorosa)

Airbus

BAE Systems

Bell Helicopter

Boeing

Eurofighter

General Dynamics

Google

Lockheed Martin

Siemens AMIC Energy

Thyssenkrupp

Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa

I teraz pomyślmy – czy wypowiadając się w programach publicystycznych na temat wojny na Ukrainie, wojny w Polsce, wojny Polski z Rosją czy na tematy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego ci eksperci na garnuszku tych wszystkich instytucji będą mówić prawdę? Czy będą z troską mówić o polskiej racji stanu czy raczej o interesach instytucji i firm, które im płacą?

Wracając do tej bazy i wyborów prezydenckich oraz ich wyniku, który w sumie już znamy, to czy w ogóle jest sens robić te wybory? Czy może nie byłoby lepiej poprosić o wyznaczenie jakiegoś amerykańskiego gubernatora w Warszawie i dla równowagi premiera landu we Wrocławiu. Dziś chętnie mówi się o narzuconej nam dominacji ZSRR po drugiej wojnie światowej. Ona rzeczywiście była, tyle że z każdą dekadą coraz mniejsza i nam narzucona, tymczasem teraz sami akceptujemy coraz większą naszą zależność i podległość względem USA, Niemiec i Izraela. Gdyby tak w czasach PRL-u syn Gomułki czy Jaruzelskiego służył w Armii Radzieckiej, to dziś cały ten POPiS ciągle by to podnosił i mówił – patrzcie te pachołki Moskwy posyłały własne dzieci na służbę wojskową u obcego. Dziś taka sytuacja to właściwe atut świadczący o głębokiej zażyłości z zamorskim protektorem. Trwają wręcz wyścigi o to kto jest większym pacholęciem, sługusem i wazeliniarzem w jednym. Za grosz honoru, za grosz ambicji. Pustka moralna, skarlenie intelektualne, pogłębiająca się degeneracja małość, miałkość i bylejakość.

Nawet do poziomu sytuacji politycznej w państwie postanowiła dorównać reprezentacja Polski w piłce nożnej, tak jakby piłkarze chcieli nam powiedzieć, że skoro oni wstydu i ambicji nie mają, to i my nie musimy ich mieć. Mimo tego co robią ciągle ich wybieracie, a mimo tego jak gramy ciągle kupujecie bilety i oglądacie mecze z nami. Tam się łudzicie i tu się łudzicie. Życie samym mirażem jak widać wam w zupełności wystarczy.

Arkadiusz Miksa

Kolejne fale grabienia Polaków

Kolejne fale grabienia Polaków Autor: AlterCabrio , 20 listopada 2024

To, co uważaliśmy za elitę narodu i państwa, okazało się elitką kompradorską. Beton partyjny dogadał się z globalnym kapitałem, czyli rosnącym w siłę Światowym Mózgiem, dokooptował wybrane postaci z tzw. demokratycznej opozycji, razem założyli w Magdalence Lożę Okrągłego Stołu, i w najlepsze zarządzają Polską do dziś, czyli do jesieni 2024 r. Plan Balcerowicza, a właściwie Geoffreya Sachsa, a właściwie Światowego Mózgu był świetny i zdał egzamin. Udało się cofnąć Polskę w historii industrializacji, przejąć jej zasoby, infrastrukturę i bazę produkcyjną, zawłaszczyć kapitały, zniszczyć niepożądaną konkurencję, wprowadzić systemy wrogów, dokonujące dalszej eksploatacji. A nade wszystko, ukraść i zniszczyć ludzi – emigrantów zarobkowych, zniszczonych bezrobociem strukturalnym, rozpitych, źle wychowanych, zdemoralizowanych, zniszczonych wyzyskiem i nadmierną pracą, nienarodzonych. Długofalowe skutki demograficzne i społeczne będą porównywalne ze skutkami II Wojny. Przemiany ustrojowe po 1989 r. okazały się kolejną wielką falą grabieży Polaków.

−∗−

Kolejne fale grabienia Polaków

Prezentujemy kolejny fragment “Poradnika świadomego narodu”, który już niebawem ukaże się w ramach naszej działalności. Prosimy cierpliwie wyglądać, całość już niedługo.

Obecne dążenia gnostyckich elit globalno – unijnych dążą do kolejnej fali masowego rabunku majątku narodowego, który jeszcze pozostał, oraz prywatnej własności. Warto sobie jednak uzmysłowić, że obecne dążenie nie jest bynajmniej pierwszym – podobne zdarzały się cyklicznie w najnowszej historii, a raczej zostały urządzone. Cofniemy się w przeszłość niedaleko – zaledwie niecałe stulecie, gdy zlikwidowano niepodległość państwa i wolność narodu polskiego. Fale grabieży przechodziły oczywiście już wcześniej, choćby podczas zaborów, lecz to przekracza rozmiary niniejszego poradnika.

Pierwszą współczesną falą grabieży Polaków od czasu odzyskania niepodległości była Wielka Depresja, wywołana przez globalny kapitał, rządzący wówczas Anglosasami, a dziś pretendujący do władzy globalnej. Wywołana wówczas fala bankructw poprzedzona została rozkręceniem sztucznej prosperity, sztucznym napompowaniem walorów giełdowych, skuszeniem społeczeństwa amerykańskiego wizją łatwych, krociowych zysków, wpuszczeniem w bańkę spekulacyjną, pęknięciem bańki, wykupem majątków po ułamku wartości. Fala rozlała się na cały świat, poza sowietami, które wówczas posłużyły jako rynek zbytu dla amerykańskiego przemysłu. W efekcie ci, co mieli środki i wiedzę, wzmocnili swoja potęgę i kontrolę nad otoczeniem, ci, co wcześniej byli niezależni, stali się zależni, w Niemczech zwyciężyli naziści, finansowani przez kapitał, a w USA do władzy doszedł Roosevelt wraz ze swoim Brain Trust – radą przyboczną, która podyktowała New Deal – Nowy Ład, prototyp obecnego projektu nowego porządku światowego, czyli Zrównoważonego Rozwoju. Dzięki nazistom niemieckim i Stalinowi globalne siły tak poukładały sprawy, że doszło do II Wojny Światowej, która podzieliła Świat i Europę na dwa wrogie obozy. Przy okazji w ramach Wielkiej Depresji oraz reakcji na nią możliwe były potężne mechanizmy, przesuwające własność prywatną od ludzi do kapitału. Polska i Polacy również odczuli to boleśnie.

Czytaj też: Polska czerwonym suknem

Drugą falą, jak dotąd największą była II Wojna Światowa. Polaków ograbiono na wszelkie dostępne sposoby: zniszczenia wojenne, wysiedlenia, wywózki, wywłaszczenie, kolonizacja, pozbawienie wolności, eksterminacja, praca niewolnicza, rabunek, szaber, przesunięcia granic. Rabunek na ogromną skalę dotknął w najgorszy sposób Polski, zaatakowanej przez dwie największe armie świata, i dwa najbardziej zjadliwe totalitaryzmy, wywodzące się z tego samego pnia – zorientowanej talmudycznie gnozy. Zagrabiono nam ziemie, bogactwa, infrastrukturę, pieniądze, zdolności produkcyjne, a nade wszystko ludzi – zabitych, okaleczonych, wywiezionych, uwięzionych, zniszczonych moralnie i mentalnie, emigrantów, nienarodzonych.

Po zakończeniu wojny natychmiast zaczęła się odbudowa życia polskiego. Polacy z wielkim zapałem i zaangażowaniem rzucili się do odgruzowywania, odbudowy i zagospodarowania swojego kraju. Wtedy nastąpiła kolejna fala grabieży – począwszy od dekretu Bieruta 1945, potem kolejno bitwa o handel 1947 – 1949, upaństwowienie środków produkcji, reforma walutowa 1950, próba kolektywizacji rolnictwa, obowiązkowe kontyngenty. Wtedy w ciągu kilku lat władza ludowa, wprowadzona przez sowietów za przyzwoleniem kapitalistów odebrała Polakom dużą część tego, co jeszcze zachowali po wojnie, i co zaczęli odtwarzać.

Następną falą była cała historia PRL, czyli gospodarka socjalistyczna, centralnie planowana, kolonialna, zarządzana przez metropolię moskiewską. Gospodarka niedoborów, ciągłych kryzysów, braków w zaopatrzeniu i brakoróbstwa. Socjalistyczny system nie motywował, ale zmuszał do pracy, pod oficjalnie opiewanym etosem i szacunkiem dla pracujących kryła się pogarda pasożytniczych elit dla zwykłego człowieka pracy. Człowiek ten był oszukiwany, wyzyskiwany, wykorzystywany, ograbiany, demoralizowany, rozpijany, zmuszany do kombinatorstwa i złodziejstwa, oduczany wydajnej pracy, nauczany bumelanctwa. Wtedy jednak głównym grabieżcą był system zarządzania PRL, i duża część zagrabionej pracy narodu była reinwestowana w ramach uprzemysłowienia kraju. Zwykły człowiek niewiele korzystał z owoców wzrostu, ale powstawała krajowa infrastruktura i baza produkcyjna. Mimo, że była zwykle nieefektywna i niekonkurencyjna, to przy sprawnym zarządzaniu i właściwym inwestowaniu mogła w krótkim czasie uczynić Polskę potęgą gospodarczą, a Polaków narodem ludzi bogatych. Naszymi atutami były (i nadal są) położenie geograficzne, bogactwa naturalne, jednolitość etniczna i baza kulturowa. Wszystkie niedociągnięcia i patologie PRL można było usunąć w ciągu 30 lat i stać się potęgą na skalę Eurazji. Wymagało to jednak odpowiedniej elity i właściwego programu sterowania.

To jednak nie było nam dane. To, co uważaliśmy za elitę narodu i państwa, okazało się elitką kompradorską. Beton partyjny dogadał się z globalnym kapitałem, czyli rosnącym w siłę Światowym Mózgiem, dokooptował wybrane postaci z tzw. demokratycznej opozycji, razem założyli w Magdalence Lożę Okrągłego Stołu, i w najlepsze zarządzają Polską do dziś, czyli do jesieni 2024 r. Plan Balcerowicza, a właściwie Geoffreya Sachsa, a właściwie Światowego Mózgu był świetny i zdał egzamin. Udało się cofnąć Polskę w historii industrializacji, przejąć jej zasoby, infrastrukturę i bazę produkcyjną, zawłaszczyć kapitały, zniszczyć niepożądaną konkurencję, wprowadzić systemy wrogów, dokonujące dalszej eksploatacji. A nade wszystko, ukraść i zniszczyć ludzi – emigrantów zarobkowych, zniszczonych bezrobociem strukturalnym, rozpitych, źle wychowanych, zdemoralizowanych, zniszczonych wyzyskiem i nadmierną pracą, nienarodzonych. Długofalowe skutki demograficzne i społeczne będą porównywalne ze skutkami II Wojny. Przemiany ustrojowe po 1989 r. okazały się kolejną wielką falą grabieży Polaków.

Potem jednak wydało nam się, że znowu łapiemy wiatr w żagle. Zostaliśmy dopuszczeni do Unii i globalnych układów. Swojej polskiej siermięgi nie lubiliśmy tak bardzo, że bez specjalnego żalu oddaliśmy naszą własną gospodarkę narodową, byle mieć dostęp do kolorowych świecidełek, hipermarketów, wyjazdów zagranicznych, samochodów z importu, kredytów od globalnych bankierów. Wszystko to uznaliśmy za wielką łaskę bogaczy z Zachodu, dzielących się z nami swoim bogactwem. Pod wpływem pedagogiki wstydu myśleliśmy, że jesteśmy bardzo mało warci jako państwo, naród i jednostki. Zgodziliśmy się na upodlenie, aby móc ogryzać kości pod pańskim stołem i polerować klamki w antyszambrze.

Bogacze z Zachodu, używając swoich przekupnych agentów w Polsce utwierdzali nas w dezinformacji. Przedstawili nam ofertę – łaskawie zaprosili nas do swojego klubu, w którym grali sobie w kulturalną, przyjacielską grę w karty. Ponieważ byliśmy w łachmanach, łaskawie zaoferowali nam używane, ale mało znoszone liberie po swoich lokajach. Dopuścili nas do gry, której zasad nie znaliśmy, ale klepali nas po plecach, uśmiechali się bardzo ładnie, mówili komplementy i zapewniali, że teraz wszyscy będziemy równie i solidarni. Po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że siedzimy przy karcianym stoliku z szajką szulerów, doskonale dogadanych i znających grę. My natomiast zupełnie nie znamy jej zasad, a musimy grać o cały swój majątek i wolność osobistą. Jesteśmy również tak zdezorientowani, że nie wiemy, jak możemy zmienić reguły gry, a liberia zobowiązuje nas do posług. Okazało się, że to nie oni zrobili nam łaskę, dopuszczając do swego ekskluzywnego klubu, ale to my im, wpuszczając ich do naszego pięknego kraju i pozwalając, aby przejęli w nim wpływy. Cały czas, spędzony w Unii Europejskiej był i nadal jest kolejną falą grabieży, tyle, że ukrywanej za dotacjami unijnymi i kredytami, pochodzącymi z naszego zagrabionego bogactwa.

Czytaj i rozpowszechniaj: Poradnik świadomych rodziców. Całość do pobrania.

Teraz zaś szykuje się kolejna, wielka fala grabieży Polaków, i nie tylko nas, bo w ogóle wszystkich narodów, które sobie na to pozwolą. Symbolicznym wstępem do tej fali była polityka energetyczna, system ETS, reakcja na globalne morowe powietrze, wszystkie programy pod hasłem zielonej transformacji, i w ogóle wszelkie polityki globalne i unijne. Główne hasło globalnej grabieży własności narodowej i prywatnej brzmi: Zrównoważony Rozwój, i póki co, kolejne rządy warszawskie wchodzą w to jak nóż w masło.

W odróżnieniu jednak od fal grabieży sprzed 1989 r., tu przynajmniej mamy wybór. W ramach narodu i państwa mamy możliwości uniknąć grabieży, a siłę sprawczą ma państwo polskie, na czele którego stoi rząd. Został jednak stworzony układ polityczny i system dezinformacji i debilizacji, sprawiający, że Polacy nie zdają sobie sprawy z kwestii fundamentalnych. Brak jest świadomości następujących kwestii: zagraża nam grabież wszystkiego; zagrożenie jest realne i bliskie; można się przed tym obronić; należy podjąć określone środki. Skoro od świadomości zależy, czy Polacy unikną kolejnego potopu, tym właśnie się tu zajmujemy.

_______________

Kolejne fale grabienia Polaków, Bartosz Kopczyński, 20 listopada 2024

Ku przestrodze: Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

Głupota ma straszne i długofalowe skutki

Data: 19 novembre 2024Author: Uczta Baltazara

Świetny tekst – wyjaśniający dlaczego w Polsce jest dziś tak, a nie inaczej (dla własnego wygodnictwa, przez stulecia, niszczono systematycznie społeczeństwo polskie, tym samym nie pozwalając mu rozwinąć się z biegiem czasu w normalny sposób, co jest widoczne dziś w totalnym, mentalnym skarłowaceniu narodu ) – więc wart przypomnienia w całej jego okazałości.

Ku przestrodze: Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

“Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne…”https://web.archive.org/web/20180117173527/http://ram.neon24.pl/post/141990,ku-przestrodze-jak-szlachta-polske-zydami-zgnoila

Maurizio Blondet         03/02/2006       

Oskarżanie Polaków i ogólnie wschodnich Słowian o “antysemityzm” ma charakter sloganu. Nigdy nie brak okazji do tego, by opisywać “cierpienia Żydów ze Wschodu”, pogromy, prześladowania ze strony carów, itp.

Dziś, jeden z czytelników przysłał mu długi esej, napisany przez Amerykanina – E. Michaela Jones’a https://en.wikipedia.org/wiki/E._Michael_Jones, który w zaskakujący sposób wyjaśnia naturę i powody antysemityzmu słowiańskiego. Jones miał cierpliwość przeczytać 11 tomów monumentalnej “Historii Żydów” – autorstwa Heinricha Graetz’a (1819 – 1891) – niemieckiego Żyda, uważanego za twórcę historiografii żydowskiej https://en.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Graetz.

Graetz, będący illuministą i racjonalistą jest między innymi bezlitosnym krytykiem gnozy kabalistycznej, panowaniu której (w świecie żydowskim) przypisuje funkcjonowanie najrozmaitszych, bezrozumnych nadziei mesjanistycznych (ucieleśnionych w takich “mesjaszach” jak Sabbatai Zevi czy Jacob Frank) i – co jeszcze gorzej – przywar żydowskiej mentalności, a wśród nich “pewnego rodzaju triumfalnej rozkoszy, doświadczanej podczas oszukiwania i okradania” (sic).

Graetz przypomina, że za sprawą Statutu Kaliskiego (1251) – Polska przyznała Żydom zamieszkałym na jej terytorium prawa nieznane wszystkim innym europejskim wspólnotom żydowskim, tj. autonomię zarządzania oraz system prawny niezależny od chrześcijańskiego sądownictwa polskiego – Kahał, który posiadał wyłączność jurysdykcyjną jak chodzi o rozstrzyganie konfliktów między Żydami.

To w Kahałach rozwinęła się “mądrość” talmudyczna (Talmud jest zasadniczo kodeksem karnym) i kazuistyczna szkoła dysput rabinicznych, wraz z ich charakterystyczną tendencją – cytuję Graetz’a – do “przeinaczania i wypaczania; tworzenia podstępnych sofizmatów i budowania wrogości w stosunku do wszystkiego, co nie znajdowało się w ich polu widzenia”.

Według historyka żydowskiego – były to czynniki, które “podminowały poczucie etyki Żydów”, przyzwyczajając ich wprost do “krętactwa i przechwalania się”.

To za sprawą Statusu Kaliskiego Polska została określona w Europie jako “paradisum judaeorum”. Rzeczą nieuniknioną stało się, że wskutek fal prześladowań, jakie miały miejsce w (zachodnich) krajach chrześcijańskich, trwających od 11 do 16 wieku – spora ilość Żydów, w większości pochodzących z Niemiec wyemigrowała do Polski.

Żydzi ci mówili dialektami “juedische Deuych” lub Yiddish. Wykorzystując całkowitą swobodę, jaką dawała im Polska, jak chodzi o kwestię integracji z narodem polskim – nie uczyli się jego języka, a ponadto izolowali się od niego całkowicie, za wyjątkiem sfery handlu i (jak pisze Graetz) przygodnych i niedozwolonych praktyk seksualnych.

Na to jak wiele Żydzi w Polsce “ucierpieli” wskazują wskaźniki demograficzne ich dotyczące. Między rokiem 1340 i 1772 chrześcijańska populacja Polski zwiększyła się 5-krotnie, a żydowska 75-krotnie.

W roku 1795, czyli w czasie trzeciego i ostatniego rozbioru Polski, żyło na jej terytorium 80 % Żydów aszkenazyjskich. Oczywiście, wzrostowi demograficznemu odpowiadał także wzrost bogactw i władzy, jakie zdobyło “cierpiące” potomstwo Judasza.

Złoty wiek polskich Żydów zbiega się z “imperialną” ekspansją Polski, mającą miejsce pomiędzy rokiem 1500 i 1650. W roku 1634 Polska stała się największym państwem Europy, rozciągającym się od Bałtyku prawie po Morze Czarne; od Śląska po Ukrainę – tj. 200 km poza Dniepr. 60 % ludności zamieszkującej kraj nie było Polakami, ani też katolikami. Byli to głównie prawosławni.

Na tychże terytoriach, będących dziś częścią Ukrainy i Białorusi – aż po Krym – szlachta polska (historyczny przykład osobników nieracjonalnch i próżnych) powykrawała sobie posiadłości niejednokrotnie wielkości dzisiejszej Szwajcarii. Były to ogromne latyfundia, znajdujące się w rękach niewielkiej próżniackiej oligarchii, na których pracował źle wynagradzany, a więc będący wiecznie na skraju nędzy – polski chłop.

Wieśniacy ci, pierwotnie mieszczanie-żołnierze, biorący udział w podbojach na szeroką skalę, zrujnowani przez wojny – skończyli na służbie u ziemian. Co więcej, w roku 1633 parlament polski –  zdominowany przez szlachtę – przy pomocy ustawy zabronił arystokracji polskiej zajmowania się interesami i jakimkolwiek handlem. Zajmowanie się działalnością produkcyjną wielmoże uznali za rzecz nieprzyzwoitą, a sprzedawanie wódki za czyn wręcz wulgarny.

Z tego to względu zarządzanie ich ogromnymi dobrami powierzeli – zgadnijcie komu? – Żydom. Realizowano to przy pomocy krótkoterminowych umów, w zamian za opłatę stałą i płaconą z góry – a Żydzi, by spraw była dla nich opłacalna odbijali się na chłopach.

Tak to pojęcia “arendarz” i “Żyd” stały się dla polskiego wieśniaka synonimami. Faktycznie, 80 % żydowskich ojców rodzin na wsiach i 15 % w miastach było arendarzami. Sytuację pogarszał fakt, że umowy dzierżawę – kahały żydowskie przyznawały jedynie bogatszym Żydom, którzy następnie podzlecały je Żydom uboższym, tym samym bardziej zachłannym. Arendarz mógł dotyczyć terenów rolnych, karczm, młynów, opłat za przejazd drogami czy mostami, a także wszystkich monopoli.

Szlachta polska (oczywiście jak najbardziej katolicka) dopuściła się nawet tego, że dawała Żydom klucze do kościołów do niej należących. Oznaczało to, że Żyd dysponujący kluczami otwierał je z okazji ślubów, chrzcin czy pogrzebów wieśniaków – za opłatą. Ponadto, jako że umowy o arendarz były krótkoterminowe i mogły nie być odnowione – Żyd dzierżawca miał interes w tym, by ze swych ofiar wydusić jak najwięcej pieniedzy i w jak najkrótszym czasie.

Pobudki, by Żydzi byli ludzcy, czy chociaż łagodni w stosunku do chłopów, będących znienawidzonymi chrześcijanami były a priori prawie że nieistniejące, od strony finansowej zaś najważniejsze były dla nich pieniądze. Tym bardziej, że Państwo Polskie – które 70 % swego przychodu podatkowego otrzymywało z dzierżaw – przy pomocy systemu prawnego całą siłą stało po stronie Żydów, będących jego podatkobiorcami, a nie po stronie narodu.

Od roku 1633 – tj. od kiedy Żydzi zajęli się handlem alkoholem – napadali uzbrojeni na chłopskie chaty, niszczyli nielegalne urządzenia do pędzenia bimbru i nakładali na chłopów wysokie kary, a wszystko to z upodobaniem tych, którzy resztę ludzkości (do dziś) traktują z pogardą, prześladując ją w sposób bezwzględny i pozbawiony skrupułów.

Arendarz i metody jakimi był urzeczywistniony są głęboka przyczyną trwałej nędzy i wiekowego zacofania polskiego rolnictwa. Żydowscy, krótkoterminowi dzierżawcy nie mieli żadnego interesu by utrzymywać w dobrym stanie gospodarstwa, czy narzędzia rolnicze i nie wykorzystywać ponad granice możliwości terenów i pracowników. Co więcej, przyzwyczaili się do manipulowania cenami zboża, tak by można było przeznaczać je do bardziej dla nich dochodowej produkcji alkoholu, popierając także niezwykle aktywnie jego spożycie. Wszystko to dawało im wysoki zarobek w krótkim czasie.

Tak to z czasem, wśród polskiego chłopstwa – “nie wiadomo dlaczego” – pojawiło się pewne nastawienie “antysemickie”, w odróżnieniu od niesamowicie katolickiej szlachty kraju – “Chrystusa narodów”.

Heinrich Graetz pisze:

“Żyd w pewnym stopniu równoważył wady narodowe. Impulsywna niestałość, bezmyślność czy rozrzutność polskiej szlachty znajdowała przeciwwagę w ostrożności i gospodarskiej roztropności żydowskiej. Dla polskiego szlachcica Żyd był czymś więcej niż finansistą; był jego przezornym doradcą, tym, który wydobywał go z długów, był wszystkim we wszystkim… Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne”.

W roku 1572, kiedy zmarł król Zygmunt II (który zarządzanie kraju powierzył w ręce Żydów – rabbi Mendel z Brześcia nazywany był “sekretarzem króla”) – “cierpiący” Żydzi osiągnęli tak wielkie wpływy, że decydowali o jego następcy. Zrobili to konsultując się z Imperium Otomańskim, hugonocką Francją i protestantami brytyjskimi, którzy również zainteresowani byli sukcesją w Polsce. Wielkim pośrednikiem całego przedsięwzięcia (podczas którego rozdano miliardy) był Solomon ben Nathan Askenazi, lekarz króla Zygmunta, który wyemigrował do Konstantynopola, gdzie służył sułtanowi z takim samym oddaniem jakim wcześniej darzył króla Polski. W Konstantynopolu, Solomon zastapił Josepha Nasi, doradcę sułtana, będącego pewnym rodzajem nieoficjalnym leaderem ówczesnego żydowskiego świata.

Jednakże w owych żydowskich, złotych czasach nad polskim “paradisus judaeorum” zaczynały zbierać się groźne chmury. Doszło do tego z powodu Kozaków, wcielonych do państwa polskiego. Również na nich rozszerzony został reżim żydowskiej dzierżawy i Kozacy dowiedzieli się wtedy, że muszą płacić podatek za możliwość wejścia do cerkwi. Poddanie się katolickim panom polskim Kozacy byli gotowi znieść, ale płacenie Żydom za wódkę i chrzest przekraczało ich możliwości.

Polscy chłopi – ucywilizowani “antysemici” wytrzymywali wszystko, jednakże Kozacy mieli dość. Wkrótce pojawił się wśród nich Bogdan Chmielnicki. Jego zawołanie “Polacy zrobili z nas niewolników przeklętej rasy Żydów” nie spotkało się bynajmniej z westchnieniem rezygnacji«à la polonaise».

W krótkim czasie, Chmielnicki znalazł sie na czele hordy Kozaków i Tatarów, która 16 maja 1648 roku pobiła wojska polskie i stała się autorem  niezliczonej ilości grabieży, masakr i gwałtów.

Kozacy i Tatarzy w specjalny sposób skoncentrowali się na Żydach. Wydaje się, że wymordowali ich 100 000. Jak przyznaje żydowski historyk Henryk Grynberg – “wycofujące się polskie wojska były jedyną obroną Żydów”. https://en.wikipedia.org/wiki/Henryk_Grynberg

Kiedy oddziały Chmielnickiego zaatakowały Lwów – Chmielnicki wezwał oblężonych:“Oddajcie nam Żydów, których macie w mieście, a zaprzestaniemy oblężenia”.

Jak zareagowali Polacy – “antysemici” – znajdujący sie w bardzo poważnych trudnościach – oblężeni i wygłodniali? – Odpowiedzieli: “Nie!”. Nie oddali ani jednego Żyda, odparli oblężenie i w ten sposób uratowali tych, którzy znajdowali się w mieście.

Oto, do jakiego stopnia Polacy prześladowali Żydów. Oto na jakie “cierpienia” skazali swych “dobroczyńców”.

——–

Komentarz do eseju Jones’a: Nie chciałbym zepsuć wytwornego stylu przedstawionego historycznego ekskursu  poprzez użycie obrzydliwego zwrotu neapolitańskiego i rzymskiego. Zwrot ten przychodzi mi jednakże na myśl i dlatego umieszczam go w przypisie. Wyraża on sposób, w jaki Izrael traktuje Arabóww jaki traktuje wszystkich gojów; zwrot brzmi: «chiagni e’ffotti». Znaczy to tyle samo, co “prześladuj i krzycz, że cię prześladują, ciemięż i skarż się, że cierpisz”. https://it.wikipedia.org/wiki/Chiagni_e_fotti

INFO: O tym jak Żydzi “cierpieli” w Polsce (Come “soffrirono” gli Ebrei in Polonia” – http://www.dosselli.it/docQuaderni/21.pdf)

Połykanie własnego języka i postkolonialne kompleksy, czyli krajowe echa wygranej Trumpa

Połykanie własnego języka i postkolonialne kompleksy, czyli krajowe echa wygranej Trumpa

18.11.2024 Radosław Piwowarczyk https://nczas.info/2024/11/18/polykanie-wlasnego-jezyka-i-postkolonialne-kompleksy-czyli-krajowe-echa-wygranej-trumpa/

Spodziewany wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i przytłaczające zwycięstwo Donalda Trumpa wywołały reakcje zarówno ze strony naszych umiłowanych przywódców, jak i aktualnych niezłomnych opozycjonistów, które dobitnie potwierdziły, iż nazywanie naszego kraju urokliwym bantustanem jest uzasadnione. Osoby piastujące najważniejsze urzędy w państwie musiały połknąć własny język, a politycy często niesłusznie kojarzeni z prawicą wykazali się postkolonialnym kompleksem, udowadniając, że znacznie bliżej niż do poważnych mężów stanu jest im do chłopców w przykrótkich spodenkach.

Wynik listopadowej elekcji za wielką wodą oraz niechybny powrót byłego prezydenta do Białego Domu może mieć szczególne znaczenie dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. Do objęcia urzędu prezydenta przez Trumpa pozostały jeszcze dwa miesiące, lecz elekt już podjął wysiłki, które mogą mu pozwolić na spełnienie wyborczej obietnicy zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w zaledwie dobę. Kilka dni po wiktorii Trump miał rozmawiać z prezydentem Rosji Włodzimierzem Putinem i według zdementowanych doniesień dał mu dobrą radę, by nie eskalował sytuacji na Ukrainie.

Do nowej rzeczywistości chyżo dostosował się niemiecki kanclerz Olaf Scholz, który ogłosił, że „planuje porozmawiać we właściwym czasie z prezydentem Rosji”. Z kolei ukraiński przywódca Włodzimierz Zełeński zaczął nieśmiało mówić o pokoju i zaapelował o wzmocnienie wysiłków dyplomatycznych. Cienia refleksji nie widać jedynie wśród rządzących naszym zadłużonym krajem, czego przejawem była deklaracja wiceministra Andrzeja Szejny. Wiceszef resortu spraw zagranicznych – w imieniu podatników, których pieniędzmi zarządza – ogłosił, że jeśli idzie o wsparcie Ukrainy, to „jesteśmy gotowi przejąć dużą część kosztów”.

W tej sytuacji nietrudno odnieść wrażenie, że polscy dygnitarze pozostali z polityką względem Ukrainy, jak niegdyś Jan Himilsbach z angielskim.

Połykanie własnego języka

W podobnym położeniu znalazł się zresztą cały obóz centrolewicy sympatyzujący w ostatnich miesiącach jednoznacznie z wiceprezydent Kamalą Harris. Ze swą kampanijną wypowiedzią musiał się zmierzyć premier Donald Tusk, który zdaniem złośliwców zmuszony do mówienia prawdy odczuwa pieczenie języka. W 2023 roku lider Koalicji Obywatelskiej bez cienia wątpliwości orzekł, iż zależność ówczesnego kandydata partii Republikańskiej „od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji”, a nawet spekulował, że ów „został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby”. Zapytany o tamte słowa przez dziennikarkę „Tygodnika Solidarność” Monikę Rutkę, szef rządu warszawskiego począł rżnąć głupa i wszystkiego się wyparł, twierdząc przy tym, że „tego typu sugestii nigdy nie wygłaszał”. Rutke przekazała, że po zadaniu niewygodnego pytania miała usłyszeć, iż nie będzie więcej zapraszana na konferencje do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Z oficjalnego stanowiska KPRM wynika jednak, że dziennikarka „będzie nadal miała możliwość uczestnictwa w wydarzeniach prasowych organizowanych przez Centrum Informacyjne Rządu”.

Jeszcze trudniejszy los, niż jego przełożonego, spotkał szefa MSZ Radosława Sikorskiego, którego żona Anne Applebaum przed wyborami opublikowała na łamach amerykańskiej prasy tekst, przekonując, iż Trump nie jest tak zły, jak się wydaje, ale jest znacznie gorszy. W magazynie „The Atlantic” Applebaum ogłosiła, że „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”, co wywołało rozbawienie mającego obecnie dobre dojście do ucha prezydenta elekta Elona Muska. Zagadnięty w mediach reżymowych o małżonkę, Sikorski zapytał redaktor Justynę Dobrosz-Oracz, czy aby przypadkiem „nie uważa, że żona jest przedłużeniem męża?” i zadeklarował, że jego żona „w przeszłości głosowała też na Republikanów”. Z szefem polskiej dyplomacji nie patyczkowali się Internauci i szybko stworzyli serię memów, na których ten pytany o nazwisko Applebaum odpowiada, że nikogo takiego nie zna. Okazało się zresztą, że Sikorski nie tylko nie czuje przywiązania do poglądów żony, ale sam w przeszłości „wielokrotnie chwalił prezydenta Trumpa”. Można mieć obawy, że nie tylko w związku z zajmowanym stanowiskiem, ale też ze startem ministra w prawyborach prezydenckich KO, serwilizm dyplomaty wobec nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych dopiero się rozkręca.

Postkolonialne kompleksy

Wydaje się, że lokajskiego podejścia szef MSZ mógłby się uczyć od posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy bez zbędnego rozstrzygania, czy coś jest słuszne i mądre, próbują w każdej dziedzinie zostać przodownikami. Były minister Mariusz Błaszczak jeszcze przed wyborami ogłosił, że jeśli kandydat Republikanów pokona wiceprezydent, to wówczas premier Tusk powinien podać się do dymisji. Kiedy postawiony warunek został spełniony, politycy PiS-u wystąpili na konferencji prasowej, wzywając szefa rządu warszawskiego do ustąpienia i przypomnieli, że „z ust polityków koalicji 13 grudnia padało wiele kontrowersyjnych, szokujących, a wręcz skandalicznych słów pod adresem” prezydenta elekta.

Trudno o lepszy przykład chorej postkolonialnej mentalności, niż występowanie z apelem o zmianę władz z powodu wyników wyborów w innym państwie, niezależnie od tego, jak krytycznie ocenialibyśmy rządzących obecnie naszym urokliwym bantustanem. W międzyczasie posłowie zgnębionej opozycji, chcąc zapewne odpowiednio urządzić się w nowych warunkach, podczas posiedzenia Sejmu wstali ze swych miejsc i gromko skandowali nazwisko nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, na tyle głośno, aby ich okrzyki były słyszalne w Waszyngtonie, składając w ten sposób świeżo upieczonemu zwycięzcy swoisty hołd lenny.

Oprócz czołobitności przed przywódcą innego państwa, przedstawiciele do niedawna rządzącej formacji wykazali się też kompletnym niezrozumieniem interesu narodowego i po raz kolejny przenieśli krajową walkę partyjną za granicę, ośmieszając tym samym nasz i tak niecieszący się szczególnym poszanowaniem kraj. Europoseł PiS Dominik Tarczyński z radością poinformował, że do sztabu Trumpa trafiły nieprzychylne mu wpisy i wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, przez co „współpraca będzie bardzo trudna”. Co ciekawe, na podobnym stanowisku, jak politycy neo-sanacyjnego ugrupowania, stanął poseł Konfederacji Konrad Berkowicz, pisząc w swych mediach społecznościowych, że „do Trumpa dotarły wpisy Sikorskiego i Tuska na jego temat”, wobec czego amerykańska administracja – przypuszczalnie ta, której jeszcze nie ma – pisze, iż „współpraca będzie trudna”, w związku z czym „czas najwyższy zgłosić wotum nieufności wobec rządu i tak jak Niemcy, rozpisać nowe wybory”. Intelektualne oraz moralne ubóstwo zaprezentowane w obliczu wyborów w USA przez przedstawicieli partii uważanych za prawicowe dobitnie podsumowuje to, iż większym rozsądkiem wykazali się chociażby poseł KO Roman Giertych, zwracając uwagę Berkowiczowi, że ten ślubował jako poseł „wierność Rzeczpospolitej Polskiej” i apelując, by „nie zachowywał jak płaszczący się carski rab!” oraz przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa Piotr Szumlewicz, przypominając, że „Polska nie jest kolonią USA”.

„Cała naprzód na korwinizm”

Wyniki wyborów w USA, wbrew oczekiwaniom opozycji przebierającej nogami, by dorwać się do koryta, nie doprowadzą do przedterminowych wyborów parlamentarnych, ale już odcisnęły swoje piętno na wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Były minister Przemysław Czarnek, mający podobno największe szanse na nominację na kandydata PiS-u, zapytany na antenie Polsat News o to, czy czuje się „polskim Trumpem”, zwrócił uwagę na to, że nawet ubrał się podobnie i dodał, że „tak się złożyło”. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, chętnych do ogrzania się w blasku zwycięzcy nie brakuje. Marek Jakubiak, wybrany z list PiS-u poseł koła Wolni Republikanie, swój start w wyborach prezydenckich ogłosił już wcześniej, a po zwycięstwie kandydata Republikanów przekazał, iż „widzi w swojej roli w tych wyborach rolę polskiego Trumpa”, przekonując przy okazji, że ma więcej wspólnego z prezydentem elektem, niż Czarnek.

Niektórzy „polskiego Trumpa” upatrują gdzie indziej, przypinając taką łatkę kandydatowi Konfederacji Sławomirowi Mentzenowi. Prezes Nowej Nadziei sam takiego określenia nie używa, ale trudno nie zauważyć, że w prowadzonej pre-kampanii inspiruje się politykiem. Tuż po amerykańskich wyborach Mentzen wypuścił spot, w którym, nawiązując bezpośrednio do zwycięstwa Trumpa, spróbował przenieść to, co udało się za wielką wodą na krajowe podwórko. Inspiracji w sukcesie prezydenta elekta chce upatrywać także kandydat na kandydata KO Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy, zawsze gotów powiedzieć to, co przyniesie mu polityczną korzyść, zachęcał działaczy i sympatyków swej partii, by byli „jak jedna pięść, dokładnie tak jak Trump w wyborach prezydenckich”. Zdaje się jednak, iż od tego, który z kandydatów miałby okazać się „polskim Trumpem”, ważniejsze będzie, kto zostanie polskim Muskiem, przed którego „rwaniem się do władzy” ostrzegł lewicowy portal „Gazeta.pl”, trwożąc się, iż USA padła komenda „cała naprzód na korwinizm”.

Toruń potęgą morską. Rejs służbowy po Morzu Śródziemnym marszałka z “sekretarką” ?

Marszałek chce zbudować jacht morski za 12 mln zł. Zapłacimy z niego z podatków

15 listopada 2024Autor Ł.R. portalkujawski

Marszałek chce zbudować jacht morski za 12 mln zł. Zapłacimy z niego z podatków

Dość niespodziewana propozycja znalazła się w projekcie budżetu województwa na 2025 rok – rozpoczęcie prac nad budową jachtu morskiego, chociaż województwo kujawsko-pomorskie dostępu do żadnego morza nie ma. Najprawdopodobniej pod koniec grudnia dokument budżetowy ,,klepną” marszałkowi radni i ruszy budowa jachtu morskiego.

Pełnomorski jacht ma mieć 24 metry długości i pływać po Bałtyku i morzu Śródziemnym, które jest oddalone od kujawsko-pomorskiego o jakieś 3 tys. km.

Jacht miałby należeć do Kujawsko-Pomorskiego Centrum Edukacji i Innowacji w Toruniu, które podlega Województwu Kujawsko-Pomorskiemu i służyć uzdolnionej młodzieży. Kiedyś były w Toruniu głosy uważające to miasto za potęgę morską – taki jacht to zawsze pierwszy krok. W 2025 roku planuje się wydatkować ponad 5,5 mln zł. Jacht ma być gotowy w 2026 roku i łącznie kosztować ok. 12 mln zł.

Czas na niepolskiego prezydenta!

Czy kolejny prezydent III RP, zgodnie z ponad 30 letnim zwyczajem, również okaże się polskawy?

Autor: CzarnaLimuzyna , 16 listopada 2024 Czas na niepolskiego prezydenta!

Pinterest “Sussan susmaz, anlatsan anlamaz…” link

Czas na niepolskiego prezydenta nie nastał nagle. Ta możliwość nigdy nie zniknęła, a nawet została utrwalona po „okrągłym stole” wyborem sługi Moskwy – komunistycznego generała Jaruzelskiego. Potem w kolejności byli: „ Bolek” tajny współpracownik komunistycznych służb, dwie kadencje Kwaśniewskiego, komunisty będącego członkiem formacji, której pierwszy człon założyli agenci Kominternu podlegli GRU. Był Lech Kaczyński, podsemita i zdrajca lizboński, a następnie sprawiający wrażenie dybuka – Komorowski, patron marszu od niepodległości z herbem w postaci orła z czekolady.

Aktualnie kończy się kadencja Andrzeja Dudy, który został zdiagnozowany swego czasu jako „idiota w starożytnym sensie tego słowa”. Łukasz Warzecha, który moim zdaniem ujmuje sprawy zbyt delikatnie, powiedział o prezydencie PiS „Duda nie ma jaj”.

Dlaczego zostali wybrani?

„Taka świecka tradycja”, i nie chodzi bynajmniej o żydowskie żony, lecz o brak polskości w sensie braku poczucia polskich obowiązków. W praktyce jest to brak zdolności ich pojmowania i wykonywania zgodnie z sentencją „Polakiem jestem i mam obowiązki polskie”.

Tradycja, a gwoli precyzji ten nikczemny zwyczaj pojawił się w czasie upadku I Rzeczpospolitej, a potem został utrwalony przez okupantów w czasie pierwszej komuny, będąc dziś kontynuowanym przez kolonizatorów III RP.

Kto następny?

Prawie wszyscy kandydaci na prezydenta to kandydaci „koalicji chanukowej” reprezentujący obce, sprzeczne z polskimi, interesy przedstawiane w mediach jako „polska racja stanu” dosypywana codziennie Polakom do porannej kawy w formie propagandowej trucizny. Wszystkie różnice programowe jakie można dostrzec w rzekomo innych narracjach wynikają ze specyfiki, m.in. ze stopnia ogłupienia i demoralizacji, poszczególnych elektoratów. Żadna z tych deklarowanych różnic nie przełożyła się nigdy na polityczną praktykę. I tak na przykład Olakom, elektoratowi KO, można już mówić wprost, powtarzając słowa Tuska „polskość to nienormalność”, a tym co jest lepsze to „unijność” w połączeniu z nową cnotą, którą ogólnie można określić mianem qrwofilii. Dla odmiany „słomianym patriotom” popierającym PiS, którzy nie są aż tak bardzo zdemoralizowani, ale równie skutecznie zmanipulowani, opowiada się inną bajeczkę udekorowaną symboliką patriotyczną.

Radosław zwany zdradliwym

Sikorski powiedział, że w czasie poprzednich pozorów (wyborów) stawką była „praworządność” i dlatego kandydatura Trzaskowskiego była uzasadniona. Dziś stawką jest „bezpieczeństwo” i to z tego powodu On (Sikorski) jest najlepszym kandydatem.

Absolutny fałsz. Fałsz zgodny z sowieckim kanonem stosowanym w demokracji liberalnej „słowa nie oznaczają nic lub oznaczają swoje przeciwieństwo”. W praktyce chodzi o leworządność i niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo wyboru dwóch antypolskich opcji: „brytyjskiej” (Sikorski) i „niemieckiej” (Trzaskowski) z ponadczasowym zarządem powierniczym potomków Kaina. Podobną opinię o Trzaskowskim i Sikorskim wyraził Adam Wielomski, dodając: opcji polskiej brak. Innym, słusznym przekazem, od czasu wyboru Trumpa, raczy nas Jacek Bartosiak dodając Francję z Macronem. Czy kolejny prezydent III RP, zgodnie z ponad 30 letnim zwyczajem, również okaże się polskawy?

Jak zwykle – “Dziurawa” reforma 800 plus – płacimy Ukraińcom.

Ukraińskie dzieci wciąż poza systemem szkolnym. “Dziurawa” reforma 800 plus – PCH24.pl


Bo… znowelizowane w lipcu przepisy zaczną na dobre obowiązywać dopiero od roku szkolnego 2025/2026.

Piotr Relich

https://pch24.pl/ukrainskie-dzieci-wciaz-poza-systemem-szkolnym-dziurawa-reforma-800-plus


W związku z uzależnieniem prawa do świadczenia 800 plus od obowiązku szkolnego spodziewano się, że od września 2024 roku do polskiego systemu edukacji trafi około 80 tysięcy ukraińskich dzieci. Tak się jednak nie stało – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

W lipcu rząd dokonał nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. W związku ze zmianą wypłata zarówno 800 plus, jak i świadczenia Dobry start została uzależniona od tego, czy dziecko realizuje obowiązek szkolny w polskim systemie edukacji.

Liczono, że do systemu trafi 80 tys. dzieci z Ukrainy, które do tej pory uchylały się od tego obowiązku. Tak się jednak nie stało. Od września do polskich szkół trafiło zaledwie 33 tys. ukraińskich uczniów, świadczenie utraciło zaś 20 tys.

Wpływ na taką sytuację ma fakt, że znowelizowane w lipcu przepisy zaczną na dobre obowiązywać dopiero od roku szkolnego 2025/2026. Prawo do świadczenia jest przyznawane bowiem za okres rozliczeniowy od 1 czerwca do 31 maja następnego roku. W związku z tym, dzieci ukraińskie, którym przyznano świadczenie przed zmianą przepisów, otrzymują je niezależnie od tego, czy pobierają naukę w Polsce w tym roku szkolnym.

Źródło: gazetaprawna.pl

800 plus dla Ukraińców, nawet jeśli dziecko nie uczy się w Polsce

800 plus dla Ukraińców, nawet jeśli dziecko nie uczy się w Polsce

dorzeczy/800-plus-dla-ukraincow

Poseł Grzegorz Płaczek otrzymał odpowiedź z ZUS. Chodzi o świadczenie socjalne 800 plus dla Ukraińców.

Wraz z nowym rokiem szkolnym wszystkie ukraińskie dzieci mieszkające w Polsce zostały objęte obowiązkiem szkolnym. W przypadku niezastosowania się rodzicom grozić ma postępowanie egzekucyjne i 100 zł grzywny, a od czerwca 2025 roku utrata prawa do korzystania z programu socjalnego 800 plus.

800 plus dla Ukraińców wciąż bez zmian

Poseł Grzegorz Płaczek, który interweniował w tej sprawie w ZUS, zwrócił uwagę, że podatnicy w dalszym ciągu finansują 800 plus Ukraińcom bez względu na to, czy dziecko mieszka w Polsce i uczy się w polskiej szkole, czy nie. Polityk podniósł temat m.in. dlatego, że w przestrzeni publicznej pojawiły się nieprecyzyjne informacje dotyczące ograniczeń socjalnych wypłat.

“Świadczenie 800+ nadal i nieprzerwanie jest wypłacane rodzicom ukraińskich dzieci NAWET WTEDY, gdy NIE uczą się w polskim systemie i nie mieszkają w Polsce (bowiem tej kwestii polskie państwo skutecznie nie kontroluje)!” – twierdzi parlamentarzysta.

ZUS potwierdza

Polityk załączył do swojego wpisu pismo z ZUS, które otrzymał w odpowiedzi na swoją interwencję poselską. [pismo w oryginale.md]

“Odsyłam także do przemilczanego Art. 17 Ustawy z dnia 15 maja 2024 r. o zmianie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, który wskazuje, że przepisy «mają zastosowanie po raz pierwszy przy ustalaniu prawa do świadczenia wychowawczego na okres rozpoczynający się dnia 1 czerwca 2025 r. W sprawach dotyczących świadczenia wychowawczego za okresy, które rozpoczęły się przed dniem 1 czerwca 2025 r. stosuje się przepisy dotychczasowe»”. – pisze Płaczek.

“Oznacza to, że Polska nadal wypłaca 800+ ukraińskim uczniom bez względu na to, czy mieszkają w Polsce oraz czy uczą się w polskich szkołach, WYDAJĄC MILIARDY ZŁOTYCH POLSKICH PODATNIKÓW! Jako poseł Konfederacji zastanawiam się, jak można w tak smutny sposób manipulować Polakami? Wstyd” – podsumował swój post Płaczek.

TO NIE POMOC, TO BLEF

TO NIE POMOC, TO BLEF

Krzysztof Baliński

Gdy w kwietniu tego roku Kongres przegłosował kolejny pakiet pomocowy dla Ukrainy, administracja Bidena pochwaliła się, że już wcześniej przekazała Ukrainie pomoc w wysokości 111 miliardów i że z przegłosowanym pakietem daje to łącznie 172 miliardy. Słowo „pomoc” należy ująć w cudzysłów. To wielki blef. Zaledwie 20 procent z przyznanych miliardów trafia bezpośrednio do Ukrainy i zasila jej budżetu. Konstrukcja pakietu pozwala, zamiast wspierać ukraińskie siły zbrojne, przekazywać środki na wsparcie… amerykańskich sił zbrojnych. W pakiecie zaszyto mechanizm pozwalający przekierować środki na uzupełnienie amerykańskich zapasów. Wygląda on tak: Armia USA przekazuje czołg ze swoich zapasów lub czołg używany od kilkunastu lat, „bo tylko on jest fizycznie dostępny i tylko on może być szybko dostarczony”. W jego miejsce kupowany jest dla armii taki sam czołg (oczywiście nowszej generacji) za 10 mln dolarów, i koszt tego zakupu wliczany jest w pakiet. Ale to nie wszystko – czołg jest przewożony przez ocean, potem jeszcze polskim pociągiem do Medyki, a to też kosztuje, bo trzeba zapłacić PKP Cargo (chociaż akurat to nie jest pewne, bo polscy frajerzy robią to za darmo).

Ale to nie wszystko – przeszło 1/5 wartości pakietu idzie na wsparcie działań armii USA w regionie, nie tylko żołnierzy, ale i pracowników administracyjnych Pentagonu oraz w ogóle ludzi, „którzy w jakiś sposób pracują na rzecz Ukrainy”. W pakiet wliczono koszty wzmocnienia bezpieczeństwa placówek USA na Ukrainie – i tak okrągła sumka przeznaczona jest na wzmocnienie ogrodzenia wokół ambasady USA w Kijowie. Krótko mówiąc – to nie jest pakiet pomocowy dla Ukrainy, ale głównie pakiet pomocy dla Ameryki, dla amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, wspierający tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów.

Według Davida Camerona, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych celem USA nie jest pokonanie, ale osłabienie Rosji: „Za 10 proc. budżetu obronnego USA zniszczono połowę potencjału armii Rosji”. Brytyjscy eksperci oceniają, że USA swoje cele w tej wojnie już osiągnęły, a były nimi, poza osłabieniem Rosji, sprzedaż amerykańskiej broni i wyczyszczenie magazynów. Potwierdził to republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson,który głosował za pakietem, podobnie jak wszyscy Demokraci i 101 Republikanów (112 było przeciw): „Uważam, że lepiej jest wysłać amunicję na Ukrainę, niż amerykańskich żołnierzy”. Także Joe Biden przekonywał: „Ten pakiet pomocowy służy przede wszystkim nam”, a sekretarz obrony Lloyd Austin, zachęcając członków Kongresu do zatwierdzenia pakietu,uciekł się do argumentu: „Ta pomoc jest korzystna dla USA, ponieważ produkcja broni dla Ukrainy zmniejsza bezrobocie i powstają nowe miejsca pracy”.

Victoria Nuland, podsekretarz stanu USA (pochodząca zresztą z rodziny ukraińskich żydów) ujawniła, że rzeczywistym odbiorcą finansowego wsparcia dla Ukrainy jest amerykański kompleks zbrojeniowy: „A tak przy okazji, musimy pamiętać, że większość tych pieniędzy wraca z powrotem do USA, aby wyprodukować tę broń”. Sekundował jej „Washington Post” wyliczając korzyści, jakie poszczególne stany wyciągną z pakietu, i do których trafi najwięcej pieniędzy. Nawet senator J.D. Vance, który głosował przeciw pakietowi, przyznał: „Konflikt na Ukrainie trwa, bo zarabiają na nim solidnie amerykańskie firmy zbrojeniowe i instytucje finansowe”. Temat doprecyzował Ron Paul, podczas konferencji w instytucie swego imienia: Czy ktokolwiek wierzy, że 200 miliardów, które wydaliśmy na Ukrainę rzeczywiście trafiły do Ukrainy? Oczywiście nie. Trafiły do dobrze ustosunkowanych, z których większość operuje wewnątrz Beltway (czyli wewnątrz obwodnicy otaczającej Waszyngton).

„Sprzedaż amerykańskiej broni za granicę gwałtownie wzrosła w ubiegłym roku, osiągając rekordowy poziom 238 miliardów dolarów, głównie dzięki wojnie na Ukrainie i z uwagi na fakt, że inwazja Rosji nakręciła popyt. Rząd USA bezpośrednio wynegocjował kontrakty o wartości 81 mld dolarów” – poinformowała BBC, podkreślając, że zakupowym liderem jest Polska. Stacja wymienia zakup helikopterów Apache za 12 mld dolarów, systemów rakietowych Himars za 10 mld dolarów, czołgów M1A1 Abrams za 3,75 mld dolarów, systemów dowodzenia obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową za 4 mld dolarów. Dodaje też, że nowy premier zobowiązał się do kontynuowania programu modernizacji wojskowej poprzedniego konserwatywnego rządu. „Polska pomoc dla Ukrainy przebiła wszystkich”. „Polska jest wśród liderów wsparcia” – to tytuły polskojęzycznych gazet. „Polska jest mocarstwem humanitarnym” – to słowa ambasadora Marka Brzezińskiego.

Wielką i mierzalną w pieniądzu pomoc militarną, finansową i humanitarną ofiarowaną Ukrainie, kompleksowo oszacowali analitycy z niemieckiego Instytutu Gospodarki Światowej w Kiel. Stworzyli ranking państw najbardziej zaangażowanych w pomoc. Jak wypada w nim Polska? Jest na drugim miejscu, wyprzedzając takie kraje jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, a na miejscu pierwszym przy uwzględnieniu wielkości gospodarki kraju niosącego pomoc, to jest procenta PKB. Polska wydała, sumując pomoc rządową (ale nie licząc pomocy prywatnej i organizacji charytatywnych) 11,92 mld euro (czyli w przeliczeniu 56,6 mld zł). Żaden kraj w Europie nie udzielił Ukrainie tak wielkiego wsparcia jak Polska. W pierwszym roku wojny polski rząd przeznaczył na nią 2% PKB. Pod koniec 2023 r. było to już 3,1%, a dziś wynosi 4,9% PKB. Liczby robią wrażenie nawet na bogatych Niemcach. Dla porównania – zobowiązanie w zakresie pomocy wojskowej wynosi tylko 0,2 procent amerykańskiego PKB.

Rządzący Polską bardzo skąpo dzielą się informacjami na temat wysokości i zakresu pomocy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy tylko, że 50 procent paliw wytwarzanych w polskich rafineriach trafia na Ukrainę, że nasi żołnierze i policjanci ćwiczą strzelanie kapiszonami, bo armii ukraińskiej przekazaliśmy wszystkie zapasy amunicji, że rzeczywista pomoc dla Ukrainy wynosi łącznie 140 mld zł (oprócz militarnej, humanitarna – 4,4 mld; świadczenia socjalne – 71,4 mld; pomoc prywatna – 10 mld itp.). Do tych kwot należały dodać środki na leczenie Ukraińców. Tylko od marca do września 2022 wykonano 752 tys. świadczeń dla pacjentów z Ukrainy. W roku 2023 wydano na nie 828 mln. W dodatku znikąd nie ma pomocy w wyliczeniu tej pomocy. Co prawda dr Leszek Sykulski, prezes partii Bezpieczna Polska (który sprzeciwia się udzielaniu Ukrainie bezwarunkowej pomocy wojskowej oraz ostrzega przed zorganizowaną akcją przesiedlania Ukraińców na teren Polski) obiecał takie wyliczenie a nawet zapowiedział powołanie w tym celu specjalnego zespołu, ale zajął się kombinowaniem, jakby tu umieścić przy władzy w Warszawie Komunistyczną Partię Chin.

Analitycy z Kiel policzyli, w jakim stopniu kraje wspomagające Ukrainę ogałacają swoje zasoby zbrojeniowe. W przypadku Polski, która obdarowała Ukrainę 300 czołgami (uprzednio zmodernizowanymi kosztem 1,5 mld zł), stanowi to 30 procent zasobów tej broni, czyli wyposażenie dwóch brygad pancernych. Amerykanie zaledwie uszczknęli swój arsenał – „przekazali” 3,9 proc. posiadanej ciężkiej broni. Ukraińcy dostali 30 proc. naszych haubic, 54 sztuki, na 188, które były w zasobach polskiej armii. Dostali też 40 sztuk bojowych wozów piechoty i 40 sztuk pojazdów opancerzonych. W sumie Polska darowała sprzęt o wartości 2,4 mld euro. Równocześnie mówili, że braki będą sukcesywnie uzupełniane dostawami z Korei Południowej i USA. Ale nie mówili, że uzupełnienie braków będzie kosztować kilkadziesiąt miliardów dolarów.

W tym miejscu przypomnieć należy, że 2 grudnia 2016, a więc ładnych kilka lat przed wybuchem wojny, rząd PiS zawarł z rządem ukraińskim umowę (a właściwie tajne porozumienie, bo nie było ratyfikowane przez Sejm i ujawniono je dopiero 3 lata później), która zawiera postanowienia lub raczej jednostronne zobowiązania rujnujące nasz kraj, pozbawiające go suwerenności, pozwalające na przejmowanie wszystkich zasobów ekonomicznych Polski. To ewenement w skali światowej. To tak, jakby Polska wypłacała Ukrainie kontrybucje wojenne.

Umowa mówi o nieodpłatnym przekazaniu Ukrainie uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego pochodzącego z zasobów sił zbrojnych, zarówno w sprzęcie bojowym i niebojowym, wojskowym i cywilnym, czyli praktycznie zakładała przekazanie stronie ukraińskiej wszystkich zasobów, jakimi dysponuje Państwo Polskie, bez wyznaczania górnej granicy pomocy. Ze strony polskiej podpisał ją ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz.

Pytany o udział amerykańskich wojsk w wojnie na Ukrainie, Joe Biden każdorazowo oświadcza, że nie zamierza wysłać tam amerykańskich żołnierzy. Ale od czego jest sojusznik, który przekonuje swoich obywateli o nieuchronności wojny z Rosją, kupuje ogromne ilości broni i reklamuje amerykańskie czołgi (które na Ukrainie grzęzną w błocie, a w Jemenie palą się wraz z zawartością jak zapałki, po ostrzelaniu z prymitywnych granatników). Krótko mówiąc wielki geszeft – zero kosztów, zero strat w ludziach i jeszcze bardzo dobry zarobek i dużo nowych miejsc pracy.

Przeciwko pakietowi głosowało w Senacie 112 Republikanów. Skąd takie nastawienie? Przeprowadzony przez konserwatywny Heritage Foundation sondaż ujawnił, że 56% Amerykanów uważa pomoc dla Ukrainy za zbyt dużą, zwraca uwagę na korupcyjną naturę ukraińskiego rządu i brak możliwości sprawdzenia, gdzie i na co idą pieniądze amerykańskiego podatnika, podkreślają, że Ameryka jest już zadłużona na 35 bilionów (i musi pożyczać co 100 dni 1 bilion), że powinna zabezpieczyć własne granice, a nie granice państwa, które większość Amerykanów nie potrafi znaleźć na mapie.

Donald Trump jest za zakończeniem wojny na Ukrainie, jest za dokończeniem budowy muru na granicy z Meksykiem oraz uważa programy pomocowe dla niebędących obywatelami USA za karygodne marnotrawstwo i rozdawnictwo pieniędzy podatnika. I czy tu podejście Trumpa różni się od podejścia tych w Polsce, którzy sprzeciwiają się wciąganiu Polski do wojny. Czy polski patriota nie powinien powtarzać za Trumpem: Dlaczego wydawać miliardy na obronę granicy Ukrainy, a nie na obronę granic przed nielegalnymi imigrantami i na budowę płotu na granicy z Ukrainą? Zatem, nikt myślący w kategoriach interesu swego kraju nie powinien być zmartwiony powrotem Trumpa, a już z pewnością nie powinni to być Polacy. Krótko mówiąc– zwycięstwo Trumpa to najlepsze, co nam się mogło przytrafić w tych ciężkich dla Polski czasach.

Wszystko to nie oznacza, że Trump, po wprowadzeniu się do Białego Domu, zmieni mechanizmy pomocowe dla zagranicy. Gdy był przy władzy uważał takie podejście za patriotyczne i w interesie Ameryki. Zwłaszcza, że za główny cel w polityce gospodarczej postawił reindustrializację Ameryki, a kompleks zbrojeniowy to ostatnie resztki przemysłu, które nie przeniesiono do Chin. Tu natrafi na sprzeciw lobby bankiersko-lichwiarskiego, które swój interes widzi nie w rozwoju przemysłu, ale w inżynierii finansowe i w lichwiarstwie, to jest wprowadzaniu w życie, jak to określił jeden z nich, największego i najgenialniejszego żydowskiego wynalazku – procenta od pożyczki.

USA na „pomocy” (w cudzysłowie) dla Ukrainy zarobiły. A co Polska na pomocy (bez cudzysłowu) dla Ukrainy zyskała? Faktury do opłacenie za amerykańską broń. W zamian za miliardy na utrzymanie przy władzy Zełenskiego i jego oligarchów, dostaliśmy „uchodźców” na utrzymanie i obowiązek finansowania nauczania dzieci ukraińskich o Banderze. Dostaliśmy też obowiązek przekazywania Ukrainie stałego procenta PKB. No i mamy doktrynę Dudy: Pomóżmy Ukraińcom wygnać Rosjan z Krymu (który z Ukrainą, nie ma nic wspólnego, gdzie Ruscy mieszkają równie długo jak biali i czarni Amerykanie w USA), aby tam sobie nastawiali pomników UPA i gdzie Polacy pojadą na wczasy pić piwko w cieniu marmurowego pomnika Bandery. W zamian za bezwarunkową pomoc dla Ukrainy, dostaliśmy też, na otarcie łez, niekończące się żądania, groźby i pomiatania oraz wyrazy wdzięczności w postaci roszczeń terytorialnych. Bo przypomnijmy – niedawno szef finansowanego z budżetu federalnego niemieckiego Instytutu Maxa Plancka, postawił tezę: „Ukraina może rzeczywiście mieć silniejsze roszczenia do polskiego Podkarpacia niż do Krymu lub Donbasu”. Innymi słowy, Ukraińcy lufy podarowanych im polskich haubic i czołgów skierują na nas.

Zapytany w kanadyjskiej telewizji CTV News o spotkanie z Donaldem Trumpem, nasz prezydencki dureń dokonał genialnego odkrycia: „Zatrzymanie rosyjskiej agresji pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy, jest opłacalne dla amerykańskiego podatnika”. Duda przypomniał o amerykańskich żołnierzach walczących i ginących na frontach I i II wojny światowej: „Dziś można uniknąć kolejnej takiej sytuacji, po prostu tylko płacąc pieniądze. I to się na pewno opłaca amerykańskiemu podatnikowi – zatrzymać tę wojnę pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy”. Czyli, przy okazji, dokonał szokującego odkrycia: USA dbają o swoje interesy!

Dlaczego o tym piszemy? Nie z troski o Ukrainę i Zełenskiego, ale po to, żeby w relacjach zagranicznych myśleć kategoriami polskiego interesu narodowego. I tu kilka uwag: To nie prezydent USA, ale prezydent RP ma obowiązek zabiegać o interes Polski; Trump nie będzie prezydentem Polski, lecz prezydentem USA i nie na nim będzie spoczywał obowiązek troszczenia się o polskie interesy; Nic nie zrobi dla Polski, jeśli nie będzie to w interesie USA; W obronie Polski nie kiwnie palcem, jeśli nie będzie to obrona Ameryki. Z Trumpem będzie można robić interesy, ale pod warunkiem unikania „murzyńskości” i „robienia laski”, twardego negocjowania, i że po naszej stronie do rozmów z nim zasiądą obrońcy interesu Polski, a nie interesu Ukrainy. Czy to krytyka Trumpa i przyznanie, że z Polską postąpi tak samo, jak z Ukrainą? Wprost przeciwnie! To wyraz uznania, bo interes własnego kraju dla prezydenta powinien być zawsze na pierwszym miejscu.

Czy pomysły pokojowe Trumpa są niebezpieczne dla Polski? Może tak się stać. Bo zamiast, jak Ameryka, wykorzystać wojnę dla umocnienia własnego kraju, umocnili Ukrainę. Bo zamiast zbroić siebie, zbroili Ukrainę. Bo marnowali czas, uznając, że od pilnowania polskich interesów ważniejsza jest walka z sezonowymi przeziębieniami, (których śmiertelność wynosiła 0,23 procenta), wyszczepienie wszystkich żołnierzy, wydawanie na tarczę antycovidową 140 miliardów, wykończenie tzw. Polskim Ładem setek tysięcy małych i średnich firm, nękanie polskich rolników (przez zalanie Polski śmieciowym zbożem z Ukrainy), walka z polskim antysemitami i „ruskimi onucami”, uczenie segregowania śmieci, inwestowanie w wiatraki i nowe plastikowe nakrętki do butelek. Gdy darowali Ukrainie 300 czołgów, nie myśleli o interesie Polski. Było tylko głupkowate gadanie: „Ha, ha, i tak byśmy je zezłomowali, toż to nic nie jest warte”. Nie kalkulowanie tak, jak Amerykanie: skoro oddajemy czołg, to musimy wojsku kupić w zamian inny. Jeśli to wszystko zbierzemy do kupy, to, o co w tym wszystkim chodzi? O głupotę? O zdradę stanu? A może o jedno i o drugie?

Krzysztof Baliński

Czy Polska będzie niepodległa?

Fundacja Pro-Prawo do życia
Czym jest niepodległość

Niepodległa może być tylko wspólnota, która jest świadoma swojej tożsamości. Tłum kibiców, albo fanów gwiazdy estrady niepodległy nigdy nie będzie, rządzą nim emocje mogące zmienić się w każdej chwili. Często bywało, że entuzjazm zamieniał się w panikę, w wyniku której członkowie tłumu tratowali się nawzajem. 
Niepodległość zasadniczo odnosi się do narodów, których spoiwem jest kultura. Naród może przetrwać przez wieki mimo braku własnego państwa, a nawet wrogości państwa, które nim włada. Podobne wątki znajdujemy w historii Polski. Naród polski przetrwał czasy upadku, a nawet wyszedł z nich wzmocniony. Jak do tego doszło? Warto dzisiaj, w przeddzień święta niepodległości, zastanowić się nad tą ważną kwestią i wyciągnąć z niej wnioski.Czy Polska będzie niepodległa? [foto]Niepodległość zasadniczo odnosi się do narodów, których spoiwem jest kultura. Naród może przetrwać przez wieki mimo braku własnego państwa, a nawet wrogości państwa, które nim włada. Przykładem mogą być Irlandczycy, którzy przetrwali wieki bezwzględnych prześladowań ze strony Anglików, aby na początku XX wieku zrzucić dominację angielską i stworzyć własne państwo. Krwawe prześladowania ze strony Anglii nie zdołały zniszczyć narodu, zakorzenionego w swojej kulturze, której rdzeniem była wiara katolicka zaszczepiona przez świętego Patryka i kultywowana przez jego następców. 

Podobne wątki znajdujemy w historii Polski. W odróżnieniu od Irlandii, Polska miała długie tradycje niezależnej, a nawet mocarstwowej, państwowości. Wspaniała historia nie uchroniła jednak Polaków od utraty państwowości pod koniec XVIII wieku. Powstania XIX wieku nie tylko nie doprowadziły do odbudowy państwa, ale przyczyniły się do ataku zaborców na instytucje kultury – szkolnictwo, klasztory, samorządy i na język polski. Ziemiaństwo, które było nośnikiem patriotyzmu, zostało zdziesiątkowane i pozbawione znacznej części majątków, w wyniku klęski Powstania Styczniowego.
Naród polski przetrwał jednak czasy upadku, a nawet wyszedł z nich wzmocniony. Jak do tego doszło?  

W 1877 roku miały miejsce objawienia w Gietrzwałdzie, w zaborze pruskim. Matka Boska objawiła się dwóm dziewczętom przygotowującym się do Pierwszej Komunii. Przez ponad 2 miesiące, za ich pośrednictwem, zwracała się do wiernych, żądając codziennego odmawiania różańca, porzucenia pijaństwa i przestrzegania zasad moralnych. Matka Boska mówiła po polsku! Objawienia wywołały olbrzymi odzew wśród Polaków we wszystkich zaborach. Rzesze pielgrzymów odmawiające różaniec po polsku uświadomiły sobie, że są jednym narodem.  Szacuje się, że w 1877 roku Gietrzwałd odwiedziło ponad pół miliona pielgrzymów, mimo, że zaborcy represjami próbowali ograniczyć ruch pielgrzymkowy. W kolejnych latach do Gietrzwałdu przybywały następne setki tysięcy pielgrzymów. 

Ksiądz Krzysztof Bielawny, w swojej książce „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu” pisze, że objawienia gietrzwałdzkie wywołały odrodzenie religijne, moralne, a w konsekwencji demograficzne narodu polskiego. Klasy wyższe utraciły swoją pozycję, a często również wiarę, ale nośnikiem patriotyzmu stał się lud polski, który odpowiedział na wezwanie Matki Boskiej do nawrócenia. W ciągu kolejnych czterech dziesięcioleci liczba Polaków we wszystkich zaborach wzrosła z 10 do 20 milionów. Ta ekspansja demograficzna stała się fundamentem do odzyskania niepodległości. Źródłem odrodzenia narodowego było jednak odrodzenie religijne. 

Spójrzmy z perspektywy objawień gietrzwałdzkich na to, co dzisiaj dzieje się w Polsce.  Kolejne rządy oddają atrybuty suwerenności instytucjom międzynarodowym. Rzuca się w oczy zapaść demograficzna  – w roku 2023 urodziło się w Polsce 272 000 dzieci, podczas, gdy w czasach II RP roczna liczba urodzeń przekraczała milion! Polska stała się celem ataku ideologicznego ze strony Unii Europejskiej i innych instytucji międzynarodowych, które żądają od polskich władz upowszechnienia aborcji i systemowej demoralizacji. Kolejne polskie rządy naciskom tym ulegają.  

W przeddzień Święta Niepodległości w Sejmie trwa debata dotycząca ułatwień w zabijaniu polskich dzieci w łonach ich matek. Być może ludobójcze postulaty lewicy nie uzyskają i tym razem większości, ale 

masowe, choć nielegalne, mordy aborcyjne na polskich dzieciach trwają od lat, a politycy, również ci, którzy podają się za patriotów, nic nie robią aby je powstrzymać. 

Trawestując słowa Jana Pawła II, można powiedzieć, że państwo, które zabija własne dzieci skazane jest na upadek. Czy ten upadek jest nieuchronny? Z pewnością nie powstrzyma go skorumpowana klasa polityczna, która myśli tylko o wygodnym życiu dla siebie. 
Odrodzenie Polski może przyjść tak, jak w wieku XIX: przez nawrócenie rzesz zwykłych Polaków. Recepta jest taka sama: różaniec, porzucenie pijaństwa (i innych uzależnień), przestrzeganie przykazań. 

Czy będziemy zdolni do takiego nawrócenia? 

Na pewno nie, jeśli będziemy bierni. Dlatego nasza Fundacja organizuje w całej Polsce publiczne modlitwy różańcowe w intencji odnowy moralnej Polski. Różańce te połączone są z ulicznymi akcjami informacyjnymi, w trakcie których budzimy sumienia Polaków, kształtujemy świadomość na temat aborcji i deprawacji dzieci oraz wzywamy do mobilizacji i podjęcia osobistych działań.
Dzięki temu kolejne osoby dołączają do nas i jako Kapitanowie Różańcowi, z pomocą naszych koordynatorów, zaczynają organizować takie działania w swoim miejscu zamieszkania. Setki osób gromadzą się dzięki temu na publicznych różańcach, często w miejscach, w których tego typu inicjatywy podejmowane są po raz pierwszy. Do tysięcy kolejnych modlitwa oraz prawda o aborcji i deprawacji dociera za pomocą megafonów i wielkoformatowych plakatów. W trakcie tych akcji w sposób szczególny zwracamy się o pomoc do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, której wizerunek umieściliśmy na bannerach. Aby wesprzeć kolejne osoby w organizacji różańców i kształtować sumienia kolejnych osób, niezbędne jest stałe i regularne wsparcie naszych darczyńców.

Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dotarcie z prawdą i modlitwą do kolejnych Polaków, mobilizując w ten sposób nasze społeczeństwo do działania i przemiany moralnej.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl


Upadek Zachodu a sprawa polska

Upadek Zachodu a sprawa polska

Bartosz Kopczyński 6 listopada 2024 wtowarzystwie.pl/upadek-zachodu-a-sprawa-polska

Grafika: Hieronim Bosch, tryptyk Wóz z sianem, fragment części środkowej. https://www.flickr.com/photos/mazanto/37762454024

Czas rozprawić się z pokutującymi u nas mitami o wspaniałości Zachodu i jego wszelkich rozwiązań, a także o naszej konieczności tkwienia w sieci sojuszy, a raczej zniewolenia. Czas też ukazać fałsz twierdzeń, opartych na historycznych konotacjach, głoszących, że nie mamy innego wyjścia. Czas uświadomić Polaków, czym naprawdę jest Zachód.

Artykuł dzisiejszy powstaje i ukazuje się dzień po wyborach w USA. Trwa liczenie głosów, pełnych wyników jeszcze nie ma, na razie wygrywa Trump. Większość ludzi o konserwatywnych poglądach, także w Polsce oddycha z ulgą, myśląc, że kandydat republikanów odwróci wektor zmian i ochroni Zachód przed upadkiem. A jak jest w istocie? Wybór ten ma znaczenie poważne, pokazuje bowiem, jaka jest kondycja deep – state, niejawnej struktury, rządzącej Ameryką, a przez nią – całym Zachodem, a przez niego – całym globem. Zwycięstwo kandydatki demokratów najprawdopodobniej oznaczałoby fałszerstwa wyborcze, co zapewne postawiłoby to państwo w stan głębokiego wzburzenia, prowadzącego do faktycznej secesji części stanów. Państwo amerykańskie mogłoby przez to utracić zdolności sterowania światem. Zwycięstwo Trumpa pozwoli na częściowe uspokojenie sytuacji. Co prawda zwolennicy Kamali zapewne rozpoczną jakieś burdy, ale raczej nie do stopnia secesji. Rysują się więc dwa scenariusze: albo przyspieszenie rozpadu i upadku Zachodu albo uspokojenie i zachowanie integralności. Do czasu.

Czytaj o prawdziwej historii kultury europejskiej:

Debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie cz.VI

Należy wyjaśnić, czym jest Zachód i na czym polega jego upadek. Wtedy dopiero można przejść do sytuacji Polski. Otóż Zachód jest obszarem geograficznym, składającym się z Europy, Ameryki Północnej (można się spierać, czy Meksyk należy do Zachodu), Australii z częścią Oceanii. Na obszarze tym żyją ludzie, którzy mają swoja kulturę. Każdy społeczność ma jakąś kulturę. Oznacza ona zespół przekonań i wzorców postępowania. Kultura jest tym, co ludzie uznają za prawdziwe i słuszne, według czego prowadzą swoje życie. Jest to zawartość umysłu, zasadniczo ta sama w większości głów ludzi, stanowiących jakąś społeczność. Istnieje ona właśnie dzięki tej umysłowej zawartości. Zawartość umysłów zależy od wielu czynników – warunków fizycznych, narzucających sposób życia, uzależnionych od geografii, rzeźby terenu, warunków klimatycznych, zasobów naturalnych; tradycji, wynikającej z historii; wyznawanej religii, która zawsze określa moralność, wskazującą, co jest dobre i pożądane, a co złe i negowane; władzy, która ma wiodący wpływ na procesy, zachodzące w społeczności; elit społecznych, czyli ludzi, stanowiących punkt odniesienia dla prostego ludu. Zawsze w każdej społeczności istnieje hierarchia społeczna, mniej lub bardziej widoczna. Zawsze istnieje jakaś elita, szlachta, arystokracja, prowadząca pozostałą ludność, mniej lub bardziej subtelnie.

Bardzo ważna jest jednolitość zasadniczych przekonań, istniejąca w dwóch płaszczyznach – pionowej i poziomej. Płaszczyzna pionowa to relacja władza – społeczeństwo. Jeśli przekonania władzy, elit i społeczeństwa są zbieżne, jest to naród, posiadający własne państwo. Jeśli przekonania władzy i elity są zbieżne, ale rozbieżne wobec przekonań społeczeństwa, możemy mówić, że władza jest wewnętrzna, pochodząca ze społeczności, istnieje natomiast głęboki konflikt wewnętrzny, który doprowadzi albo do ujednolicenia poglądów, albo do rozpadu i upadku społeczności. Jeśli przekonania władzy i elity zasadniczo się różnią, oznacza to, że władza jest narzucona z zewnątrz, co prowadzi albo do zniewolenia społeczności, gdy władza jest silna, albo do jej wyzwolenia, gdy władza upada. Jeśli natomiast w jakimś zbiorowisku ludzkim każdy ma w głowie co innego, nie jest to społeczność, a ludność. W zależności od statusu politycznego, albo jest ona zasobem rządzących, albo celem podboju jakiejś innej społeczności. Taka jest teoria, poparta całym doświadczeniem ludzkości. A jaka jest praktyka Zachodu?

Zachód powstał jako cywilizacja łacińska, posługująca się kulturą chrześcijańską. Obecny Zachód powstał z rozpadu i upadku Imperium Rzymskiego, spowodowanego wewnętrznym rozkładem. Ten został zapoczątkowany przez degeneracje elit i kompletną erozję kultury. Była to kultura pogańska, oparta na niewolnictwie, czyli odmówieniu statusu człowieka części ludności. Roma, tak, jak wcześniej Grecja nigdy nie była społecznością, zawsze byli lepsi i gorsi. Lepsi korzystali z gorszych, sensem życia gorszych było bycie mówiącym narzędziem – instrumentum vocale – na potrzeby lepszych. Z czasem większość tych, którzy byli lepszymi zdegradowała się ekonomicznie do poziomu gorszych, i pomimo tego, że formalnie ta większościowa grupa zachowała status lepszych, ich faktyczny sposób życia nie różnił się od gorszych. Byli bowiem w całości zależni od władzy, która była zależna od coraz węższej grupy coraz bogatszej elity. Sytuacji nie uratował nawet ożywczy wpływ chrześcijaństwa. Cała struktura społeczna, polityczna, ekonomiczna była już tak skorodowana i tak nieadekwatna do realnych potrzeb, że nie przetrwała pierwszego poważnego kryzysu, przychodzącego z zewnątrz – wędrówki ludów i wtargnięcia na terytorium imperium wielkich mas różnorodnych plemion, pchanych od wschodu przez kolejne masy koczowniczych, dzikich i mężnych Hunów. Imperium nie zabrakło złota ani materialnych podstaw – zabrakło ludzi. Nikt nie chciał walczyć za władzę Rzymu, ludność imperium nie stanowiła już narodu. Wewnętrznie rozbita, znajdująca się pod wpływem różnych filozoficznych prądów ze Wschodu, całkowicie różnych od pierwotnej, zdroworozsądkowej, pragmatycznej filozofii rzymskiej, a także od mądrościowej filozofii greckiej. Nawet przyjęcie chrześcijaństwa nie dało tym ludziom wewnętrznego wigoru. Elity sobie, ludność sobie, nikt nie myślał o jedności, każdy o sobie. W głowach panowała różnorodność, a członki ogarnęła gnuśność. Upadek był nie tylko nieuchronny, ale wręcz konieczny.

Kilka wieków trwał wewnętrzny zamęt Europy i układania na nowo jej mapy politycznej. Znamy to jako wieki ciemne, bezzasadnie zwane Średniowieczem i wrzucane do jednego worka z Renesansem Karolińskim i epoką gotyku. Średniowiecze to kilka różnych epok, które wyróżnia naprzemiennie – integracja Cesarstwa, a wraz z nim królestw, i ich rozpad. Jedno było stałe w ciągłej mozaice płynnej nowoczesności i feerii różnorodności – chrześcijaństwo, wówczas jeszcze nie rozdzielone na wschodnie i zachodnie, sprzed buntu Lutra i rewolucji protestanckiej. Generalny czynnik, zawsze wskazujący ogólny kierunek – integracja naturalnych, organicznych grup ludzkich w narody, posiadające swoje monarchiczne, dziedziczne władze. Całość, nie rozpad, stałość, nie zmiana, bezpieczeństwo, nie zamęt, ulepszanie organiczne i stopniowe, nie rewolucja. Tak można najkrócej opisać polityczne zasady chrześcijańskiego Zachodu, wyznającego religię katolicką. A wraz z nią – rzymskie prawo i filozofię grecką.

Katolicki, łaciński Zachód przyjął filozofię realistyczną jako podstawowe narzędzie poznania i opisu rzeczywistości. To filozofia bytów realnych – takich, jakie rzeczywiście są, i prawdy obiektywnej. Poznający i myślący człowiek po pierwsze ma przyjąć, że rzeczy mają się tak, jak się mają, ani tak, jak on chce, żeby się miały. Jeśli więc jego przekonania są inne, niż rzeczywistość, musi uznać jej prymat i dostosować swoje przekonania. Wtedy dopiero może zacząć zmieniać stan rzeczy na taki, który bardziej odpowiada jego zamiarom. A zamiary swoje powinien wyznaczać według zasad etycznych, określonych przez system moralny. Ten poznaje i przekazuje innym właśnie dzięki logicznym narzędziom filozofii realistycznej. Dzięki temu nie buja w obłokach, tylko bierze się do roboty, aby uczynić swoje otoczenie przyjemniejszym do życia. Trwa to długo, przetworzenie opornej rzeczywistości wymaga bowiem wielkich wysiłków i inwestycji w umysły i w materię. Działania te muszą trwać wieki i odbywać się w sposób nieprzerwany. Są jednak efekty – cywilizacja wysokich technologii, rosnące zdolności przetwarzania energomaterii, bezpieczeństwo, pokój, stabilność społeczna i ekonomiczna, wygodne, dostatnie życie. I brak niewolnictwa. Aby dało się dokonać tego wszystkiego, konieczne były wielowiekowe procesy, zgodne współdziałanie większości ludzi, współpraca władzy, elit i społeczeństwa, i ciągłe naprawianie wad, polegających na niezgodności. Prowadziła ona wielekroć do konfliktów, zawsze jednak prędzej czy później łacińscy ludzie Zachodu potrafili się dogadać i odzyskać wspólny napęd. Dopóki w głowach mieli to samo, czyli podstawowe zasady moralności, którą odnajdywali dzięki logice, wynikającej z filozofii realistycznej.

Jednym z kluczowych powodów wielkiego cywilizacyjnego sukcesu Zachodu była pedagogika, czyli sposób wychowania ludzi, od dziecka począwszy, przez młodzież aż do dorosłych. Celem tego procesu była dojrzałość, a ideałem dojrzałości była mądrość, a mądrością za Arystotelesem nazywamy rozumienie przyczyn pierwszych, a to jest możliwe dzięki uznaniu prawdy obiektywnej mocą rozumu, i dostosowanie się do prawdy siłą woli. Wychowanie na Zachodzie było wychowaniem do cnót moralnych i intelektualnych, dzięki którym dorosły człowiek zachowywał się w sposób dojrzały. Potrafił zrozumieć rzeczywistość rozumem i zmieniać ją wolą, używając władz ciała, we współpracy z innymi dojrzałymi ludźmi. Potrafił podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Chciał poznać swoje otoczenie, uznać je ze swoje dobro, a następnie pracować i walczyć nie tylko za swój osobisty interes, ale także za interes wspólny, od którego zależą interesy osobiste wszystkich ludzi, żyjących w społeczności, zamieszkującej obszar. Tego nigdy nie był w stanie zrozumieć człowiek niedojrzały, bo to wymaga wejrzenia w przyszłość i zrozumienia, co będzie się działo na tym terytorium z tą społecznością w różnych horyzontach czasowych – za rok, za dziesięć lat, za trzy pokolenia. Tego nie pojmie człowiek niedojrzały, bo jest jak dziecko, które żyje chwilą obecną, tu i teraz. Dla dziecka to naturalne, ma przy sobie dorosłych – rodziców, rodzinę, nauczycieli, autorytety. W czasach chrześcijańskiego Zachodu to oni chronili go przed nieznajomością świata, a jednocześnie uzdalniali do życia dojrzałego, aby sam mógł robić to samo wobec kolejnych pokoleń. To, co dla dziecka jest naturalne, czyli niedojrzałość, dla dorosłego jest patologią. Nie potrafi on sam żyć w świecie bytów realnych, wymagających odpowiedzialności, nie tylko za siebie, ale też za społeczność. Jeśli człowiek dorosły nie jest dojrzały i nie bierze na siebie odpowiedzialności za siebie, staje się patologią – pasożytem na utrzymaniu społeczności. Jeśli natomiast nie bierze odpowiedzialności za społeczność, zadowalając się tylko sobą i swoim życiem ściśle prywatnym, wówczas jest patologią wysoko funkcjonującą. Odpowiedzialność za społeczność musi za niego przejąć władza. Po pewnym czasie jednak każda władza, nie doglądana przez społeczność za pośrednictwem elit ulega pokusom i coraz bardziej się degeneruje, aż staje się władzą obcą, okupacyjną. Wówczas musi dojść albo do zniewolenia społeczności, albo do jej wyzwolenia poprzez wymianę władzy. Jeśli są zachowane dojrzałe elity, jest to dość łatwe i oczywiste. Wszystko może odbyć się w ramach wewnętrznych rozliczeń społeczności. Jeśli zaś elity zdegenerowane są tak samo, jak władza, jest to trudniejsze i wymaga jakiegoś impulsu z zewnątrz, objawiającego się kryzysem. Kryzys ma trzy postaci – społeczny, ekonomiczny, militarny, i zwykle muszą łącznie wystąpić wszystkie trzy postaci, aby uzdrowić tak chorą społeczność. Może się jednak okazać, że uzdrowienie społeczności nie jest już możliwe bez radykalnej zmiany wewnętrznej, czyli jej przekształcenia. Zachowanie dotychczasowej struktury społecznej przy zdegenerowanej władzy i elitach jest możliwe, pod warunkiem, że społeczeństwo – szerokie masy zachowało zasadniczą jednolitość poglądów, a w szczególności zachowało ten sam pogląd na dojrzałość. Wówczas możliwe jest jeszcze odzyskanie społecznego wigoru i odnowienie społeczności. Wymaga to nie tylko wymiany władzy, co jest stosunkowo najłatwiejsze, szczególnie podczas poważnego kryzysu. Trudniejsza jest wymiana zdegenerowanych elit społecznych na świeże. To jednak możliwe, istnieje bowiem coś takiego, jak elita organiczna. W każdej społeczności rodzą się ludzie, i kilka do dziesięciu procent z nich jest ponadprzeciętna, a nawet zdarzają się jednostki wybitne. Ta proporcja jest stała i wynika z samej natury rzeczywistości, co samo w sobie jest jedną z wielu jej nieodgadnionych tajemnic. Ci ludzie w sytuacji głębokiego kryzysu władzy i elit mogą wpierw utworzyć nową elitę, niezależną od wcześniejszych przetasowań społeczno – politycznych, i korzystając z głębokiego kryzysu przejąć władzę, usuwając dotychczasowe struktury elitarno – społeczne, całkowicie lub częściowo. Jeden jest warunek – społeczeństwo musi być nadal społeczeństwem, a to znaczy, że przynajmniej znaczna część ludzi musi mieć w głowach te same przekonania. Odnowienie społeczności wymaga bowiem długotrwałego wysiłku wielu. Część musi się przyłączyć czynnie, reszta dać się pociągnąć i współpracować, a nie przeszkadzać. To, co ludzie Zachodu mieli wspólnego, to nie jakieś fantazmaty o demokracji i prawach człowieka, ale chrześcijaństwo – wiarę w Boga w trójcy Jedynego, wzbogacone o zasady moralne i intelektualne, wywodzące się ze starszych, pogańskich systemów Grecji i Rzymu, ujęte w jedno przez kulturę cywilizacji łacińskiej, której główną siłą wiodącą jest uniwersalna, powszechna religia chrześcijańska. Nie wystarczy bowiem przyjąć zasad filozoficznych i prawnych cywilizacji łacińskiej, należy poza tym zapewnić ich trwałość. Tym czynnikiem spajającym i utrwalającym jest chrześcijaństwo – oryginalna religia łacińskiego Zachodu. Religia jest spoiwem każdej kultury, a ta leży u podstaw każdej cywilizacji. Religia nie musi mieć konkretnego, osobowego bóstwa – może być nią cokolwiek, na przykład własna pycha. Religia to jest to, w co wierzy się bez dowodu, i za czym się podąża. Bez religii upada kultura i rozpada się cywilizacja. Dla Zachodu jest nią chrześcijaństwo. Pozostałe elementy – moralność, prawo, filozofia – zależą od trwałości tej pierwszej. Gdy zabraknie łącznika religijnego, ludzie pod wpływem pokus zaczną sobie roić w głowach każdy swoje, i w ciągu trzech pokoleń sami pozbędą się wszystkich pozostałych składników swojej kultury. Nieuchronnym skutkiem będzie upadek cywilizacji w pokoleniu czwartym. I to się dzieje na naszych oczach.

Przyjrzyjmy się najpierw Zachodowi w ogólności, a potem przejdźmy do sprawy polskiej. Zacznijmy od władzy. Kto dziś stoi na czele rządów zachodnich państw? Mężowie stanu? Ludzie niezłomnych zasad? Wierni swoim obowiązkom wobec własnych narodów? Ojcowie ojczyzny? Jest akurat odwrotnie, z kilkoma wyjątkami, np. Węgier. Mainstream to ludzie nijacy, chwiejni, zmienni, psychicznie słabi, intelektualnie mierni, psychicznie zaburzeni, moralnie patologiczni. Zachodem rządzą miernoty.

Czy są chociaż politykami samodzielnymi, czy to, co robią, wynika chociaż z ich własnych przekonań? Jeśli tak, to dlatego, że kryptokracja, czyli ukryta władza, która desygnowała ich na stanowiska wybrała sobie jednostki najbardziej spatologizowane. Żaden rząd Zachodu (poza wyjątkami) nie jest suwerenny, żadna z zachodnich partii, będących przy władzy nie rządzi samodzielnie, a żaden z zachodnich polityków nie jest niezależny. Zachodem zawiadują podstawieni figuranci, a partie działają dzięki potężnemu lobbingowi – jawnemu i ukrytemu. Widać to nawet nawet na poziomie formalnym – czymże bowiem są zobowiązania wobec instytucji ponadnarodowych, jak Unia Europejska, ONZ, WHO, UNICEF, UNESCO, czymże są zobowiązania wobec instytucji finansowych.

To może chociaż realizują interes swoich narodów i państw? I to nie, wszystkie zasadnicze polityki rządów Zachodu są umocowane w priorytetach unijno – globalnych, i wszystkie są nie tylko antynarodowe, ale wręcz antyludzkie. Rządy Zachodu (poza wyjątkami) realizują politykę gremiów ponadnarodowych, która jest jednoznacznie wroga ich własnym społeczeństwom. Rządy Zachodu niszczą więc własne gospodarki, własne narody i własnych ludzi. Widać to najdobitniej na przykładzie wiodących polityk zachodnich: zielony ład i inne polityki klimatyczne, feminizm, równość, rozdawnictwo, edukacja i wychowanie, antynatalizm, niszczenie przedsiębiorczości, imigracja. Gdyby to robiły rządy suwerenne, moglibyśmy mówić o polityce samobójczej, ponieważ jednak wiemy już, że prawie wszystkie rządy zachodnie realizują cele kryptokracji, nazwijmy to raczej polityka zabójczą. Dziś jednym z czterech największych wrogów państw i narodów Zachodu są ich własne rządy. Robią to jako wróg zastępczy, na zlecenie wroga głównego – kryptokracji. Drugim wrogiem zastępczym są hordy obcych rezunów, sprowadzone celowo przez własne rządy. Ten program ma bowiem swoja nazwę i cel. Nazwa to Paneuropa, a cel – trwała władza totalitarna.

Ideę Paneuropy sformułował kosmopolityczny arystokrata europejski Richard Koudenhove – Kalergi w Miedzywojniu. Z grubsza chodzi o to, że ma powstać jedno państwo europejskie, zarządzane przez elitę – kastę, złożoną z podobnych jak on arystokratycznych degeneratów europejskich, masonów i panów na literkę z z kropką (ten passus powtarzam za znanym publicystą Dawidem Mysiorem). Aby jednak narody się nie pobuntowały, należy dokonać wymiany ludności. Rasa biała ma zniknąć z Europy (poza kastą), a pojawić się ma nowa rasa negroidalna, podobna do starożytnego Egiptu. Dlaczego akurat Egipt, nietrudno zgadnąć. Tam lud słuchał się kapłanów, a faraon był bogiem. Posłuszna ludność kopała kanały, sypała groble, budowała piramidy i utrzymywała kastę. Co współcześni chcą bardzo powrócić do tego, mają poza tym jakieś ezoteryczne obsesje na punkcie piramid. W celu wymiany ludności należy sprowadzić na teren Paneuropy duże ilości imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, i to się dzieje.

O Paneuropie pisaliśmy:

Paneuropa-prawdziwe korzenie Unii Europejskiej

Trzeba zrobić coś jeszcze, aby biali się przed tym nie bronili – totalnie ogłupić i zdebilizować, szczególnie młodych. Nie nauczać, nie wymagać, rozpuścić, zdeprawować, zalać genderem i sprawić, aby sami nie chcieli łączyć się w trwałe związki, czyli małżeństwa, a zamiast tego aby obsesyjnie i nałogowo oddawali się czynnościom seksualnym, byle nie dla rodziny, prokreacji i wychowania. Dać każdemu dziecku smartfon, w nim ogłupianie i deprawację, nie oceniać w szkole, wpuścić wszystkich na postmodernistyczne studia, dawać utrzymanie, nie nauczać pracy, tworzyć posady nie wymagające kwalifikacji, promować miernoty, leni i chamstwo. Skuteczny sposób na wyhodowanie społecznej patologii, bezpłodnej meliny, ludzi, którzy nie będą pracować i walczyć o swoją wspólnotę. Równocześnie sprowadzać hordy obcych meliniarzy, kusząc ich życiem za darmo, a którzy z łatwością posłużą zarówno jako czynnik demograficzny pozytywny, jak i negatywny. Pozytywny, bo ochoczo się mnożą. To nie wymaga żadnych kwalifikacji, poza tym jest sowicie opłacane przez rządy. Czynnik negatywny, bo gdy przyjdzie odpowiedni moment, dokonają szybkiej likwidacji nadmiernej ilości pozostałej jeszcze ludności rdzennej, jak to zrobiono z Polakami na Wołyniu. Tymi procesami zajmują się właśnie rządy Zachodu, a owym drugim wrogiem zastępczym są obcy, używani jako broń D – demograficzna broń masowego rażenia.

Jest jednak trzeci wróg zastępczy Zachodu, wróg najważniejszy. Kryptokracja staje się w końcu jawna. Można bowiem traktować sprzedajną władzę jako narzuconą, zdradzieckie elity jako renegatów, a broń D jako obcych. Nie można jednak oderwać się od samych siebie. Największym wrogiem Zachodu, poza trzema wcześniej wymienionymi jest ludność Zachodu. A konkretniej, jednym z czterech głównych wrogów chrześcijańskiego Zachodu cywilizacji łacińskiej są rdzenni mieszkańcy Zachodu, wywodzący się z tej religii, kultury i cywilizacji. Powód jest banalnie prosty – ostatecznie o przynależności do kultury i cywilizacji na skalę masową decyduje wyznawana religia. Ludność Zachodu, trzy pokolenia temu zasadniczo chrześcijańska odrzuciła religię przodków i przyjęła za swoje wierzenia odwrotne – lucyferyzm. A wraz z nim – nienawiść do chrześcijaństwa i robienie wszystkiego na odwrót, niż po bożemu.

Wielkie pragnienie kryptokracji polega na totalnym zniszczeniu chrześcijaństwa oraz cywilizacji, która niegdyś je przyjęła. Ale jest coś jeszcze, czego kryptokracja nienawidzi – filozofia realistyczna i etyka wychowawcza, oparta na cnotach. To wszystko razem prowadzi ludzi do samokontroli i rzeczywistej wewnątrz-sterowalności. Ludzie tak uformowani, tak wierzący potrafią korzystać z wolności, ale jej nie nadużywać. Nie potrzebują więc naczelnej, tyrańskiej władzy nad sobą, bo potrafią sami kontrolować swoje popędy, instynkty i emocje. Dzięki temu mogą sami zorganizować sobie pracę, gospodarkę i państwo. Podstawą tego ładu jest funkcjonalna rodzina, oparta na małżeństwie, co wymaga zapanowaniu nad sferą popędową, w tym – seksualną. Ludzie dojrzali potrafią to robić, niedojrzali – nie potrafią i nie chcą potrafić, nawet, gdy są dorośli. Wymagają więc sterowania we wszystkich aspektach życia.

Do takiego stanu ludzie Zachodu zostali doprowadzeni, dzięki działaniom możnych tego świata, przy kolaboracji elit, które wpierw uległy same degeneracji, a potem zdradziły swoje narody i pozwoliły na rozpowszechnienie zepsucia wśród szerokich mas społecznych. Dziś społeczeństwa Zachodu są w dużej mierze zepsute i zdegenerowane tak samo, jak elity, które dziś są elitami zepsucia i zdrady. Ludzie Zachodu, dawni chrześcijanie sami zdradzili swoją kulturę, pozwalają więc zdradzieckim elitom i równie zdradzieckiej władzy na dalszy postęp w zdradzie tego, co jeszcze nie zostało zdradzone, zaprzedania tego, co jeszcze nie zostało zaprzedane, i zniszczenia resztek wspaniałej cywilizacji łacińskiej. Deprawacja odgórna to jedna strona zjawiska, a druga – to, że ludzie Zachodu tak ochoczo ją przyjęli.

Objawy widać wyraźnie we wszystkich przejawach życia, prywatnego i publicznego. Młodzi nie chcą i nie potrafią pracować, starzy pozwalają im na wszystko, byle było sprzeczne z kulturą chrześcijańską. Pozwolono przenieść większość produkcji na Daleki Wschód, aby tym łatwiej było nurzać się ludziom Zachodu w gnuśności i rozpuście. Rodziny rozpadają się lub nie powstają wcale. Szerzy się zepsucie obyczajów we wszelkich możliwych rodzajach. Prawa upadły, skoro można karać za uczucia, bo tym właśnie jest penalizacja mowy nienawiści. Aberracje seksualno – płciowe zyskały status nadnormalności i stały się bardziej normalne, niż dawna, chrześcijańska normalność. Wszelkie lewactwo może wszystko, i jest w pełni akceptowane, pod pretekstem tolerancji. Ta jest niczym innym, jak tylko kapitulacją przed zaborem całej rzeczywistości przez sługusów kryptokracji. Posługuje się ona właśnie lewactwem, by terroryzować dawnych chrześcijan, bezbronnych obecnie i oddających pola na wszystkich frontach wojny przeciw narodom. Polityka jest zdradą nieustającą, i nie ma już prawie na Zachodzie takich polityków, którzy by nie zdradzili lub nie nosili się z zamiarem zdrady. Zdrada pleni się nawet wewnątrz Kościoła, opanowując kolejne kręgi hierarchii. Zdrada to podwójna, nie tylko ludu, ale i Chrystusa. Czym bowiem innym jest posłuszna recepcja i brak czynnego sprzeciwu wobec walca synodalności i posłuszeństwo kryptokracji, co widoczne było chociażby podczas niedawnej pandemii.

To wszystko płynie z góry, od władzy i elit. Ale lud, niegdyś chrześcijański pragnie właśnie tego, chce żyć w rozpuście, lenistwie, gnuśności, zepsuciu, jednocześnie czerpiąc pełnymi garściami z dobrodziejstw cywilizacji łacińskiej – dobrobytu, bezpieczeństwa, praw człowieka. Sami jednak ci ludzie dołożyć się do tego ani myślą, tylko brać, a nic nie dawać. Mężczyźni przestali walczyć i skupili się na swym dobrostanie. Młodzież nie wie, co znaczy być mężczyzną, bo mężczyzn wokół siebie nie widzi. Prawdą jest, że władza i elity, pod dyktando kryptokracji robi wszystko, by mężczyzn i męskość zniszczyć do cna, ale brak oporu jest już winą samych ludzi, którzy godzą się na to dla świętego spokoju. Młode pokolenie nie ma już ochoty nawet na rozpustę, zadowalając się masturbacją, coraz bardziej cyber-dostępną. Kobiety zaś, pod wpływem feminizmu, seksualizacji i wszechobecnej antykultury porzuciły honor i godność kobiety. Dziewczęta i kobiety Zachodu dziś chcą być ladacznicami i oddawać się każdemu, kto zaoferuje więcej atrakcji. Żyją, jakby całe życie i cała wieczność była jedną wielką imprezą w ogrodach Tyberiusza na wyspie Caprei. Ojcom nie przeszkadza, że ich synowie bojący się wszystkiego wolą zostać eunuchami lub grać rolę kobiet. Matki dumne są, widząc, jak ich córki wystawiają swą intymność na publiczny widok i prostytuują się, nazywając to samorealizacją i wyrażaniem siebie. Wszyscy ci zepsuci ludzie Zachodu, unurzani w sromocie jednocześnie pełne gęby praw mają, każdą krytykę tego życia sposobu traktują jak zamach na swe sakramentalne wolności. Chcą całe życie spędzić w burdelu na imprezie Lukullusa, ale niczego nie chcą za to zapłacić. Zawiodą się jednak srodze.

Zachodni burdel niebawem zbankrutuje finansowo i ekonomicznie, tak, jak niegdyś Imperium Romanum. Nie będzie komu walczyć, nie będzie komu robić. Zdradziecka władza będzie używać coraz więcej przymusu, popadając w coraz większy absurd w dziele ograbiania i zniewalania swoich własnych obywateli. Miliony obcych w końcu wyjdą ze swych dzielnic i zaczną jataganami wymierzać dziejową sprawiedliwość. Kto bowiem dopuszcza do tego i nic nie robi, aby się opamiętać i zepsucie naprawić, tego sięgnie bicz boży – hordy rezunów z jataganami.

Ludzie Zachodu dostaną, czego pragną, tyle, że w formie, której się nie spodziewają. Gnuśni mężczyźni, zbyt leniwi, by przyjąć odpowiedzialność za swoje kraje nie będą już musieli decydować o niczym. O ich losie zdecyduje albo nadzorca niewolników, albo terapeuta społeczny z jataganem. Gnuśni, leniwi mężczyźni Zachodu albo więc nadstawią gardła pod ostrze, albo ramiona pod strzykawkę. Nadaktywne kobiety Zachodu, domagające się praw do życia w burdelu otrzymają go na co dzień, z tą różnicą, że o realizacji ich praw seksualnych i reprodukcyjnych będą decydować na przemian: burdelmamy z alfonsami albo terapeuci z jataganami. Innych sposobów życia kryptokracja nie przewidziała, a one same, wraz z gnuśnymi mężczyznami pracują czynnie, aby nie było ani rodzin, ani narodów, chroniących swoje kobiety. Zachód z całym swoim zepsuciem, zadłużeniem, debilizacją, antykulturą wgląda dziś jak wóz z sianem z tryptyku Hieronima Boscha, zmierzający prosto do piekła, które elity i ludność Zachodu podobają sobie urządzać już tu, na ziemi.

Zachód czeka upadek niechybny. W sferze moralno – intelektualnej już nastąpił, w sferze materialnej nastąpi niebawem. Nie obudzą się ci ludzie szybciej, aż zaczną wyć z rozpaczy i przerażenia. I będzie to najlepsze, co Zachód może spotkać, a im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla tamtejszej ludności. Jeśli bowiem systemy sterowania społecznego Zachodu utrzymałyby swoją sprawność, życie byłoby gorsze od śmierci, jako hodowlanych niewolników, własność kryptokracji. Na szczęście dla wszystkich byłych chrześcijan system ten zawali się szybciej, niż zdoła się ukonstytuować. Proces ten będzie bolesny i wielu ludzi go nie przetrwa, ale ci, co będą chcieli wyjść z tego żywi, zostaną zmuszeni, by wrócić do filozofii realistycznej. Po upadku zepsutych systemów Zachodu, jego ludność będzie musiała zresetować ustawienia wyjściowe.

A teraz o nas, pro domo sua. My jak zwykle mamy inaczej. Ten Zachód spoza dawnej żelaznej kurtyny jest dziś żywym eksperymentem Calhouna, znanym jako mysia utopia, tyle, że na ludziach. Polacy, podobnie, jak inne narody Europy wschodniej zostali zaś przeznaczeni jako żertwa, potrzebna do utrzymania tego eksperymentu. Na kimś trzeba żerować, aby jak najdłużej utrzymać ludzkie myszki w dobrostanie. Kryptokracja Zachodu ma jednak z nami problemy, jak zwykle zresztą. Z jednej strony nienawidzi nas jako chrześcijan i białych Europejczyków, z drugiej strony nienawidzi nas dodatkowo jako Polaków, bo nie daliśmy się wciągnąć w spisek, i z tego tytułu mamy wszelkie powody, aby obawiać się anihilacji. Z trzeciej jednak strony kryptokracja potrzebuje nas jako swoich niewolników, do utrzymywania coraz bardziej pasożytniczego Zachodu. W czasach pogańskich używano w tym celu mówiących narzędzi, w czasach nowożytnych kolonizowanych ludów tubylczych, a współcześnie – Polaków, traktowanych jako biali murzyni do wyzysku.

Różnica polega tez na roli elit. Na zachód od nas elity dały się zdeprawować i przyłączyły się do spisku przeciw własnym narodom. Nasze elity wycięto i rozproszono, a puste miejsce wypełniono podstawionymi figurantami, często z esbeckim lub masońskim rodowodem, aby udawały organiczne elity narodu polskiego. Do zarządzania państwem wyznaczono najnikczemniejsze kreatury, których łącznie można przedstawić w postaci memu – „głupszych nie było”. Możemy z tego odnieść wielką korzyść, jeśli bowiem myślący Polacy uświadomią sobie, kto pełni funkcję elity, w jednej chwili będą w stanie odciąć się od tych ludzi i zacząć polegać na odtwarzającej się w szybkim tempie elicie organicznej. To pozwoli sformułować nam własną, suwerenną myśl ustrojową dużo szybciej, niż będą w stanie to uczynić wydobywające się z degrengolady narody Zachodu. Być może w ogóle nie będą w stanie tego już zrobić, i będą tam musiały powstać jakieś nowe narody, co proces odnowy Zachodu wydłuży.

Podobnie jeśli chodzi o szerokie masy społeczne, biorąc pod uwagę, jak długo jesteśmy niszczeni moralnie i materialnie, z jaką wściekłą siłą i determinacją, ile środków użyto przeciw nam, to należy mieć podziw dla narodu polskiego, że wciąż jeszcze istnieje. Widać to po trzech dążeniach, których nie udało się z Polaków wyplenić, i pewnie się nie uda, choć mocno je uszkodzono. Jest to pragnienie własnego państwa, tożsamość narodowo – kulturowa i wiara katolicka. Działania, jakie wrogowie przedsięwzięli przeciwko nam, mają dwa rodzaje natężenia. Pierwsze natężenie jest wspólne dla całego Zachodu, i zmierza do tego, abyśmy znienawidzili wszystko, co jest związane z cywilizacją łacińską i kulturą chrześcijańską. Drugie natężenie adresowane specjalnie do nas, Polaków, i objawia się pedagogiką wstydu i upodlenia, poprzez działania mediów, antykultury, pseudo-autorytetów, politykierów i szeroko pojętej agentury wroga, umieszczonej wszędzie, gdzie się da. To wszystko dostało główne zadanie – zniszczyć duszę polską, Polaków skłócić, zubożyć, ośmieszyć, splugawić, zdeprawować, zdegenerować, oskarżyć o zbrodnie, popełniane przez antypolaków, na końcu zrzucić na na nich odpowiedzialność za całe zło tego świata. To jest właśnie powód, dlaczego wśród nas kryje się tak wielu Obcych Udających Swoich, którzy wciąż dręczą nas od środka.

Ale to się nie udało. Mimo tego, że wróg dokonał wielkich dzieł zniszczenia materialnego, moralnego i intelektualnego, mimo tego, że skusił nas błyskotkami i wielu przeciągnął na swoją stronę, mimo tego, że wciągnął nas w deprawację i zepsucie, nie udało mu się doprowadzić swego dzieła do końca. A jeśli nie udało się tego dokonać dotąd, to już się nie uda. Przy całym naszym upadku mamy tą przewagę nad wrogiem, że potrafimy dostrzec, gdzie się znajdujemy, jak do tego doszło, jakie błędy i grzechy popełniliśmy, i potrafimy opracować strategie odbudowy. Zachód tego nie wie, i być może nigdy tego nie dopuści do umysłów. Jeśli tak się stanie, wówczas z upadku będą tam się podnosili inni już ludzie, z inną tożsamością, my natomiast zachowamy tożsamość swoją. Doznawszy klęsk, właśnie zbieramy i przegrupowujemy swoje siły, by z nową energią stanąć do walki, której wróg się nie spodziewa. Mając tą wiedzę i tą wolę, a nie utraciwszy wiary, to właśnie my możemy Zachód na powrót nauczyć bycia Zachodem. My, traktowani dotąd z pogardą Polacy, Lechici, Słowianie, Sławianie.

Czytaj o wyjściu:

Ucieczka z matrixa

Gdy zbudzi się naród, cz. I

Gdy zbudzi się naród, cz. 2. Twierdza kulturowa

Gdy zbudzi się narod cz. III. Upadek Europy-geneza,objawy,skutki

Gdy zbudzi się naród, cz. IV. Podbój Europy przez narody

Nie liczmy więc na mityczny Zachód i jego cywilizację, bo tam nie czeka nas nic dobrego. Zachodem jesteśmy my, a oprócz nas – niewielkie wyspy. Cieszmy się raczej i oczekujmy na upadek Zachodu, a konkretnie tamtejszych systemów sterowania społecznego, które i nas trzymają pod zaborem. Jesteśmy bowiem gdzieś w okolicach roku 1910, krótko przed Wielką Wojną, która wstrząsnęła naszymi okupantami i umożliwiła odrodzenie się wolnej Polski. To spowoduje oczywiście również upadek III RP, ale tego też nie żałujmy. Tej struktury nie da się zreformować, a dopóki będzie ona istnieć, elity organiczne narodu polskiego nie zostaną dopuszczone do reformowania państwa. Nasze zadania na teraz można łatwo streścić w kilku punktach:

  1. nie dajmy się wciągnąć do wojny ze Wschodem, bo ten pretekst zostanie wykorzystany do kolejnego mordu na odradzających się organicznych elitach polskich.
  2. Budujmy własną tożsamość, dowiadujmy się jak najwięcej o procesach. Naszym celem jest obecnie budowa organicznej elity narodu polskiego, czyli zasobu intelektualnego i ludzkiego do odbudowy narodu i państwa. Na pierwszym etapie nie jest potrzebne tworzenie żadnych formalnych struktur, a nawet kontaktowanie się. Pierwsze zadanie, które musi wykonać każdy, kto chce do elity należeć, to zbudować własną tożsamość i wiedzę. Człowiekowi dobrej woli, znajdującemu się na początku drogi zajmie to, w zależności od możliwości czasowych i intelektualnych, od sześciu miesięcy do roku.
  3. Twórzmy nieformalne, oddolne struktury ludzi tej samej świadomości i tego samego celu – niepodległe państwo polskie, wolny naród polski.
  4. Pracujmy nad strategiami wielopoziomowymi odbudowy i naszej wielkości. Na poziomach: strategicznym, operacyjnym, taktycznym; centralnym, regionalnym, lokalnym; w podziale na wiodące obszary funkcjonowania państwa.
  5. Nie zajmujmy się bzdurami, nie traćmy czasu i energii na sprawy nieistotne. Na przykład bieżącej polityce polskiej nie poświęcajmy więcej uwagi, niż na to zasługuje.
  6. Nie sprzeciwiajmy się czynnie III RP, nie nawołujmy do jej obalenia, nie walczmy z władzami. Nie powielajmy błędów nieudanych powstań. Nie ma to obecnie najmniejszego sensu, a sprowadzić może represje władz. Nikt nie będzie skuteczniejszy, niż sama rzeczywistość, a tam są procesy tak potężne i dalece zaawansowane, że ani my nie będziemy mieli na nie wpływu, ani władza.
  7. Nie wpadajmy w panikę, rozpacz, defetyzm, beznadzieję, ani też nie ulegajmy huraoptymizmowi, ezoteryce i nastrojom mistycznym. Tego chce dla nas wróg. Stójmy twardo na ziemi, tej ziemi, której musimy bronić, i na którą zstąpi Duch Świętu, jeśli tylko zechcemy go przyjąć.
  8. Szykujmy się na długi marsz, trwający pokolenia. Pierwsze pozytywne efekty będą natomiast widoczne już krótko po podjęciu działania.
  9. Nie pozwólmy zepsuć własnych rodzin. O to dbajmy w pierwszej kolejności – aby mieć udany, trwały, wierny związek, aby narodziły się z niego dzieci, abyśmy nie dali ich zdeprawować, i wychowajmy na lepszych od siebie.
  10. Naszym celem powinno być nie tylko własne bezpieczeństwo, nie tylko wolna i niepodległa Polska, ale Polska silna i potężna, Polska na miarę Drugiego Wieku Złotego. Wszystkich wątpiących zapewniam – to jest w zakresie naszych możliwości, a samo dążenie do tego celu jest już jego częściową realizacją.

W ramach budowania tożsamości i wiedzy polecamy naszą publicystykę, dostępną na naszym portalu. Polecamy praktyczny Poradnik świadomych rodziców, do pobrania tu:

Poradnik dla rodziców.pdf

Polecamy też naszą najnowszą publikację, będącą w przygotowaniu, p.t. Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość, która już niedługo ukaże się na naszym portalu. Tam znajdziecie bardzo dużo wiedzy, przydatnej, aby przystąpić do odradzającej się elity narodu polskiego.

P.S.

Wygrał Trump, i to sporą większością. Znać, że ludzie normalnieją i otrząsają się z lewactwa. Ciekawe, jaki to będzie miało wpływ na sytuację w USA, na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie, w Unii Europejskiej, na politykę państw BRICS, na sytuację w Polsce, na Nierząd Uśmiechniętej Zdrady. Ciekawie będzie też obserwować, jak politykierzy i dziennikarzełki, wcześniej ujadający, teraz będą się łasić i merdać ogonkami jak małe, salonowe pieski.

Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Ks. prof. Dariusz Kowalczyk: Możemy znaleźć się w sytuacji, w której najlepszym wyborem jest męczeństwo

Ks. prof. Dariusz Kowalczyk: możemy znaleźć się w sytuacji, w której najlepszym wyborem jest męczeństwo

(Oprac. GS/PCh24.pl) pch24/mozemy-znalezc-sie-w-sytuacji-w-ktorej-najlepszym-wyborem-jest-meczenstwo

„Niekiedy wspominamy lata 80. w taki sposób, jakby wówczas prawie wszyscy byli po stronie ks. Popiełuszki, a jedynie jakaś nieliczna, ale jeszcze mocna partyjno-esbecka grupa chciała utrzymać stary system. Rzeczywistość była inna”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. prof. Dariusz Kowalczyk.

Duchowny przypomina, jak potoczyła się w III RP kariera niejakiego Jerzego Urbana, rzecznika stanu wojennego, który nazwał Msze za ojczyznę odprawiane przez ks. Jerzego Popiełuszkę „seansami nienawiści” oraz „sesjami politycznej wścieklizny”.

„Ten sam Urban w tzw. wolnej Polsce założył tygodnik Nie, który w latach 90., czyli dziesięć lat po zamordowaniu ks. Popiełuszki, osiągnął nakład przekraczający 700 tys. egzemplarzy. Siedemset tysięcy! Czytelnicy Nie przyczaili się, ale tym bardziej hołdowali zakłamanemu hasłu, że byli czerwoni, a teraz przyszli czarni, jeszcze gorsi”, relacjonuje kapłan.

Urban pluł na wszystko i na wszystkim. Głównym celem jego ataków był Jan Paweł II. „Wtedy wydawało się nam, że to jednak margines. Ale nie! To nie był margines. Z czasem się okazywało, że wiele innych środowisk mówi Urbanem. Aż doszliśmy do wypisywania na murach kościołów: Jan Paweł II – obrońca pedofilów”, pisze dalej jezuita.

„Ktoś powie, że zbyt pesymistyczna jest ta moja refleksja. Nie! To nie pesymizm. To raczej przypomnienie, że walka o prawdę i wolność nigdy się nie kończy. I że także dziś możemy znaleźć się w sytuacji, w której najlepszym wyborem jest męczeństwo”, podsumowuje ks. prof. Dariusz Kowalczyk.

Źródło: tygodnik „Idziemy” TG

Zwyciężyliśmy! Marsz Niepodległości przejdzie legalnie.

Ordo Iuris
 
W ostatnich miesiącach kilkukrotnie pisaliśmy o problemach organizatorów corocznego Marszu Niepodległości, którzy od początku mogli liczyć na wsparcie prawników Ordo Iuris.
Dziś z radością mogę poinformować Pana, że nasza wytrwałość, nieustępliwość i konsekwencja w obronie wolności zgromadzeń przyniosła owoc. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski ugiął się pod presją społeczną i po długich sądowych bataliach, zgodził się na legalne przejście Marszu Niepodległości 11 listopada – pomimo tego, że wcześniej zapowiadał w mediach, że będzie dążyć do zakazania tej największej w Polsce manifestacji patriotyzmu i przywiązania do niepodległości.
Władza od wielu miesięcy robiła wszystko, by zniszczyć Marsz Niepodległości.
Najpierw powołany przez Donalda Tuska wojewoda mazowiecki odmówił organizatorom Marszu statusu „zgromadzenia cyklicznego” i zaciekle walczył w sądzie, by Marsz tego statusu nie otrzymał. Później prokuratura Adama Bodnara wysłała do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości kilkudziesięciu policjantów, którzy wyłamali zamki w drzwiach wejściowych i godzinami przeszukiwali każdą szafę, biurko oraz komputery, telefony i poufne dokumenty organizatorów Marszu. Wreszcie Rafał Trzaskowski zakazał organizacji zgromadzeń, zgłoszonych przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości.Wydawało się, że władza do samego końca będzie robić wszystko, co tylko możliwe, by doprowadzić do oficjalnego zakazania Marszu, po to, by później móc brutalnie spacyfikować jego uczestników – tak jak kilka miesięcy temu spacyfikowano protestujących pod Sejmem rolników.
Tym sposobem rząd mógłby zniechęcić do udziału w przyszłych Marszach Niepodległości wiele rodzin z dziećmi, osób starszych, kombatantów i tysiące polskich patriotów, którzy w przyszłości po prostu baliby się przychodzić na „niebezpieczny marsz”. Dzięki temu łatwo mogliby wmówić całemu społeczeństwu, że Marsz Niepodległości to manifestacja agresywnych bandytów.Ale nasza nieustępliwość w batalii prawnej i presja społeczna pokazała rządzącym, że ta taktyka się nie powiedzie. Dzięki wsparciu ludzi takich jak Pan, mogliśmy pomagać organizatorom Marszu i koordynować społeczny sprzeciw, dzięki czemu pokazaliśmy, że nie odpuścimy w obronie gwarantowanej konstytucyjnie wolności zgromadzeń.
W warszawskim Biuletynie Informacji Publicznej opublikowano już informację o przyjęciu zawiadomienia dotyczącego Marszu Niepodległości 11 listopada. Oznacza to, że Marsz Niepodległości w tym roku po raz 15. przejdzie ulicami Warszawy.
Oczywiście nie możemy stracić czujności. Jesteśmy przygotowani na to, że w dniu Marszu Niepodległości może na nas spaść ogrom pracy. Musimy być gotowi na policyjne prowokacje. Marsz Niepodległości może zostać rozwiązany pod byle pretekstem ze strony Rafała Trzaskowskiego już w trakcie jego trwania, co może sprawić, że manifestacja zakończy się tak jak tegoroczne protesty rolników….
Dlatego nasi prawnicy będą uważnie monitorować tegoroczny Marsz Niepodległości i dokumentować bardzo dokładnie jego przebieg, by – w razie realizacji najgorszych scenariuszów – móc stanąć w obronie polskich patriotów, którzy mogą paść ofiarą bezprawnych aktów przemocy ze strony służb.
Pomożemy im, dokładnie tak jak pomogliśmy rolnikom, oczyszczanym z zarzutów dzięki pracy naszych prawników.Ale brak zakazu dla Marszu Niepodległości daje nadzieję na to, że Marsz Niepodległości przejdzie spokojnie i bezpiecznie, a rząd Donalda Tuska nie postanowi powrócić do niechlubnych praktyk, które pamiętamy z jego poprzednich rządów.
Nie byłoby tego sukcesu bez zaangażowania i hojności ludzi takich jak Pan.
Dlatego serdecznie dziękuję za wszelkie okazane nam wsparcie i proszę o jego kontynuację, bo przed nami wielkie wyzwanie.Tylko wspólnie możemy zwyciężać. Tylko wspólnie możemy wywierać skuteczną presję na rządzących i bronić konstytucyjnych praw i wolności obywatelskich.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris

Pijani Ukraińcy – dezerterzy z tamecznej wojny – staranowali stragany w Białce Tatrzańskiej

Pijany Ukrainiec staranował stragany w Białce Tatrzańskiej

pijany-ukrainiec-staranowal

21 października br. doszło do groźnego zdarzenia drogowego, nieopodal kościoła w Białce Tatrzańskiej. Rozpędzony samochód, który znacznie przekraczał dozwoloną w tym miejscu prędkość, wypadł z drogi i wjechał w stojące nieopodal drewniane stragany. Kierowca i pasażer uciekli z samochodu zabierając ze sobą tablice rejestracyjne. Jak się szybko okazało, byli to tzw. “uchodźcy wojenni” z Ukrainy. Wypadek spowodowali będąc w typowym dla siebie stanie, tj. po pijaku.

Pijany Ukrainiec staranował stragany w Białce Tatrzańskiej. Tuż po godzinie 23-szej w poniedziałek policjanci z Komisariatu Policji w Bukowinie Tatrzańskiej zostali wezwani do wypadku w centrum Białki Tatrzańskiej. Jak wynikało ze zgłoszenia, rozpędzony samochód osobowy wypadł z drogi uderzając z impetem w przydrożne stragany. Siła uderzenia była tak duża, że drewniane budynki rozpadły się na drobne kawałki.

Na miejscu policjanci zastali pusty samochód ze zdemontowanymi tablicami rejestracyjnymi, co miało utrudnić namierzenie sprawcy. Policjanci szybko jednak ustalili, do kogo należy samochód oraz kto mógł się nim poruszać w chwili zdarzenia. Po kilkudziesięciu minutach ustalono, że chodziło o dwóch tzw. “uchodźców wojennych” z Ukrainy, w wieku poborowym.

– W miejscu zamieszkania policjanci zatrzymali dwóch 18-latków z Ukrainy. Badanie alkomatem wykazało, że obaj są nietrzeźwi. Pierwszy z nich miał w organizmie blisko 0.6 promila, a drugi blisko 0.9 promila alkoholu – powiedział asp. szt. Roman Wieczorek z Komendy powiatowej Policji w Zakopanem. – Nastolatkowie trafili do policyjnego aresztu do wytrzeźwienia i wyjaśnienia sprawy. Śledczy z wnętrza samochodu zabezpieczyli ślady i dowody, które wykorzystane zostaną w identyfikacji kierowcy. Pojazd został odholowany na strzeżony parking – dodał.

Za jazdę po spożyciu alkoholu, Ukraińcom grozi kara nawet do 3 lat więzienia.

=================

MD: A potem – tj. też po zapłaceniu kar – deportacja na Ukrainę !

TRUMP i ŚMIERĆ PORZĄDKU GLOBALNEGO

TRUMP i ŚMIERĆ PORZĄDKU GLOBALNEGO

Krzysztof Baliński

Powrót Trumpa oznaczałby śmierć porządku globalnego– obwieścił Juwal Noach Harari. Jego rozpaczliwy krzyk nie wziął się znikąd. Minione dwa lata zadały znaczące ciosy globalistom – na ostatnim Forum w Davos obrady zdominowały obawy o „deglobalizację”, a oficjalne motto sabatu czarownic głosiło: „Potrzeba odbudowy zaufania”. U nas, równie rozpaczliwy okrzyk wzniósł gen. Waldemar Skrzypczak. Komentując propozycję kandydata na wiceprezydenta, która miałaby „zakończyć wojnę kosztem ukraińskich terytoriów”, przestrzega: Nie warto kombinować z Donaldem Trumpem. W moim przekonaniu ci, którzy są jego zwolennikami, są wrogami Polski. Przypomnijmy, że ten generalski cymbał zapowiada, że wraz z Zełenskim, odbierze defiladę zwycięstwa w Moskwie.

Prawdziwą zapamiętliwość w oskarżeniach wobec Trumpa, przekraczających granice zawziętości, obsesji i nienawiści przejawia Anne Applebaum. Na łamach skrajnie lewicowego „The Atlantic” porównała Trumpa do największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości. Według małżonki ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej, Trump posługuje się taką samą retoryką jak Hitler, Stalin,  Mussolini, Mao i Pol Pot, ma takie same intencje jak oni i może urządzić „krwawą łaźnię”. W tym miejscu nie sposób wstrzymać się z refleksją: Już widzimy jej minę (skądinąd demoniczną), gdy 5 listopada ogłoszą zwycięstwo Trumpa. Amerykańskim gazetom wyborczym sekunduje A. Kwaśniewski: „Politycznych poglądów Trumpa trzeba się bać”. Ostrzega i wylicza: będzie reset USA z Rosją, zapłaci za niego Ukraina. Każe nam też bać się muru na granicy z Meksykiem.

W swoim przemówieniu w Detroit, Trump skrytykował pomoc dla Ukrainy, o którą prośby „nie ustają”. „Zełenski jest prawdopodobnie najlepszym komiwojażerem ze wszystkich polityków, jaki kiedykolwiek żył. Za każdym razem, gdy przyjeżdża do naszego kraju, wyjeżdża z 60 miliardami dolarów. Wraca do domu i ogłasza, że ​​potrzebuje kolejnych 60 miliardów. I to nigdy się nie kończy, nigdy się nie kończy. Jako prezydent, rozwiążę tę kwestię”. Na swoich wiecach wyborczych Trump podkreśla: Jesteśmy na granicy wybuchu III wojny światowej. Chcę, by wojna w Ukrainie się skończyła. Miliony ludzi giną bez sensu.

J.D. Vance, który przewodził w Senacie batalii o zablokowanie pomocy wojskowej dla Ukrainy, napisał: „Muszę być z wami szczery – tak naprawdę nie obchodzi mnie, co stanie się z Ukrainą w ten czy inny sposób”. Podkreśla, że czasami trzeba porozumiewać się ze złymi ludźmi: „Przecież w II wojnie światowej sprzymierzyliśmy się z Józefem Stalinem”. Według kandydata na wiceprezydenta, wojnę na Ukrainie mogłoby zakończyć porozumienie. „Wyglądałoby ono mniej więcej tak: Obecna linia demarkacyjna między Rosją a Ukrainą staje się strefą zdemilitaryzowaną. Jest mocno ufortyfikowana, aby Rosjanie nie dokonali kolejnej inwazji. Ukraina zachowuje suwerenność. Rosja otrzymuje od Ukrainy gwarancje neutralności – nie dołącza do NATO. Sfinansowaniem odbudowy Ukrainy zajęłyby się Niemcy”.

I tu pytanie: Czy zakończenie wojny nie leży w interesie Polski?


Czym podejście Trumpa różni się od podejścia tych, którzy sprzeciwiają się wciąganiu Polski do wojny? Czy hipoteza, że Trump jest za „białorusinizacją” Ukrainy, nie jest korzystna dla Polski, bo wtedy Ukraina byłaby państwem buforowym, a nie drugim Izraelem w Europie? Czy polski patriota nie powinniśmy powtarzać za Trumpem: Dlaczego wydawać miliardy na obronę granicy Ukrainy, a nie na obronę granicy przed nielegalnymi imigrantami? Zatem, nikt myślący w kategoriach interesu swego kraju nie powinien być zmartwiony powrotem Trumpa, a już z pewnością nie powinni to być Polacy.

Czy pomysły pokojowe Trumpa są niebezpieczne dla Polski? Czy pokój w  proponowanej formule, nie ośmieli Putina do testowania kolejnych krajów? Może tak się stać. Bo konfliktu  na Wschodzie nie wykorzystaliśmy dla umocnienia Polski, ale dla zdewastowania finansów państwa. Tuż po wybuchu wojny wydali 40 miliardów, a później w kolejnych transzach 100 miliardów na pomoc Ukrainie. Marnowali czas, bo uznali, że od pilnowania polskich interesów ważniejsza jest walka z polskim antysemityzmem i z „ruskimi onucami” oraz uczenie segregowania śmieci i miłości do pederastów. Inwestowali w wiatraki i nowe plastikowe nakrętki do butelek, prawie ćwierć miliarda złotych poszło na walkę z sezonowymi przeziębieniami, których śmiertelność wynosiła 0,23 procenta.

Ale to nie wszystko – to zapowiedź kolejnych klęsk. Na wszelkie pytania mają tylko jedną odpowiedź: Bij Moskala.Popełniają wciąż te same błędy. 11 lat temu poparli Majdan, czyli swego rodzaju ukraińską Magdalenkę i dorwanie się do władzy oligarchów. Nie widzieli, że Majdan finansował George Soros. Ten sam, który razem z Geremkiem i Michnikiem „wykombinowali” transformację Polski i… Balcerowicza. I ten sam, który założył i utrzymuje Fundację Batorego, zaplecze naszych rodzimych trockistów, którzy kiedyś przywędrowali w taborach dywizji NKWD, zmienili nazwiska i wprowadzili w Polsce komunizm.

Trump będzie prowadził nieprzewidywalną politykę zagraniczną. Będzie zagrożeniem dla stabilności i bezpieczeństwa na świecie – takie oskarżenia lansują żydowskie gazety dla Amerykanów i żydowskie gazety dla Polaków. Tymczasem, gdy spojrzymy wstecz, to widzimy, że za prezydentury Trumpa Ameryka żadnej wojny nie rozpoczęła, a toczące się wygaszała. Chiny nie zagrażały Tajwanowi, Rosja nie najechała na Ukrainę, Korea Północna przestała wysyłać rakiety nad Japonię i zniszczono Państwo Islamskie. To pod rządami Obamy doszło do zamętu w praktycznie każdym zakątku świata. Chiny zajęły Hongkong, a wojska amerykańskie tak wycofały się z Iraku, że powstał islamski kalifat. Co więcej, mieliśmy do czynienia z tzw. „arabską wiosną”, która skończyła się przejęciem władzy przez islamistów w kilku krajach arabskich. Taka sama jest administracja Bidena, która wojuje z całym światem. Nic więc dziwnego, że podpalona Europa z niecierpliwością czeka na strażaka zza oceanu.

W tym kontekście powinniśmy pamiętać, że stosunki z USA są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, że w interesie Polski jest wiarygodny, stabilny i silny sojusz z USA, że wbrew urojeniom euroentuzjastów nikt Ameryki w tym nie zastąpi. Jest gnębiona ogromnymi problemami i podzielona brutalnym konfliktem, ale innej Ameryki nie ma. I szkodliwe, a nawet sabotażem wobec państwa polskiego jest zaangażowanie pary Applebaum-Sikorski po jednej strony sporu w USA, bo zapowiada szalenie groźny i politycznie niebezpieczny scenariusz, w którym folksdojcz Tusk wyprawia dyplomatyczne harce w interesie Berlina, zainteresowanego wypchnięciem Ameryki z Europy. Pamiętajmy jednak przy tym, że Trump nic dla Polski nie zrobi, jeśli nie będzie to w interesie USA.

Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych tuż tuż, bo już 5 listopada. Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy, ile od nich zależy. Zwycięstwo Donalda Trumpa może storpedować niemiecki zamysł budowy Ukropol i żydowski zamysł budowy Ukropolin. Anuluje też przyzwolenie Joe Bidena dla Berlina, aby, w zamian za sojusz strategiczny Berlin -Tel Awiw, w miejsce sojuszu z Putinem Niemcy urządziły sobie Europę po swojemu, co oznacza dla nas, Polaków państwo pozbawione suwerenności, które nie będzie mogło decydować o własnej polityce zagranicznej, gospodarczej, obronnej, a nawet o podatkach. I w tym miejscu trzeba powiedzieć Polakom: Coś jest w powietrzu, coś się czai, coś się święci.

„Donald Trump to ‘przyjaciel Izraela’. Wystarczy wspomnieć, że będąc prezydentem wielokrotnie wysługiwał się syjonistom, wydał rozkaz zrzucenia bomb na Syrię, kazał przenieść ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, uznał izraelską władzę nad Wzgórzami Golan, zlecił zabicie irańskiego generała Ghasema Solejmaniego – biadoli jedna z tych, która „nie dała się nabrać na Trumpa”. Tymczasem, po wyborczym zwycięstwie w 2016 r., Trump powiedział: „Wojna w Iraku była bardzo wielką pomyłką. Nigdy nie powinniśmy się tam znaleźć”. Potem oświadczył: „Wydaliśmy 4 biliony dolarów, aby obalić jednego człowieka (…) gdybyśmy przeznaczyli te pieniądze na budowę dróg i mostów, żyłoby nam się o wiele lepiej”. Kiedy zaczął mówić o neutralnym podejściu do konfliktu palestyńsko-izraelskiego, szybko przetestowali go – już następnego dnia pojawiły się karykatury hajlującego Trumpa z hitlerowskim wąsikiem. Bo wiedzieć trzeba, że nic tak nie jednoczy lobby żydowskie, jak zagrożenie pokojem na Bliskim Wschodzie oraz mówienie o „stawianiu na pierwszym miejscu interesów Ameryce”.

Przypomnijmy – pod pretekstem obalenia terrorysty, który miał popierać Ben Ladena i manipulować przy broni masowego rażenia, USA dokonały inwazji na Bagdad (w imieniu Polaków wojnę Arabom wydał Bronisław Geremek, a zagrzewała do niej Anne Applebaum). Na wojnie Polska nie zyskała nic. Koszty wyniosły 3 miliardy zł plus 720 milionów dolarów z umorzenia irackiego długu. W zamian, na otarcie łez, dostaliśmy zardzewiałą fregatę, fakturę na 12 miliardów za F-16, logo „okupanta Iraku” i wsparcie dla roszczeń hien cmentarnych spod znaku „Przemysł Holokaustu”. Dziś, w zamian za bezwarunkowe poparcie dla Netanjahu, też dostajemy faktury do opłacenia: zagrożenia terrorystyczne, ceny gazu i ropy, odciąganie uwagi USA od bezpieczeństwa Polski i „uchodźców. Podobnie postąpili, kiedy popierali Majdan, aby obalić jednego człowieka – Janukowycza, a dziś wydają miliardy, aby utrzymać przy władzy jeden człowiek – Zełenskiego.

Dziś jesteśmy wciągani w wojnę z Iranem, pod pretekstem obalenia krwawego ajatollaha, który popiera Hamas i manipuluje przy rakietach Hezbollah, u boku – jak zakomunikował rabin Szalom Dow Ber Stambler z Chabad-Lubawicz – „najbardziej humanistycznego na świecie wojska”. Izrael, który ma w zwyczaju walczyć gojami, co pokazała inwazja na Bagdad, powtarza jak mantrę, że „broni całego cywilizowanego świata” (a Polski w szczególności). Do wojny z Teheranem zachęca też „Gazeta Wyborcza”: Jesteśmy świadkami największej od czasów Holokaustu masakry Żydów. Poparcie dla Izraela jest dziś więc przejawem człowieczeństwa”.Przypomnijmy, że przy okazji beatyfikacji rodziny Ulmów rozpętano akcję wpajania Polakom przekonanie, że prawdziwym bohaterstwem jest poświęcenie swojej rodziny w imię ratowania Żydów.

A co na to wszystko „polski patriota, który nabrał się na Trumpa”? Po pierwsze – „prożydowskie gesty” Trump adresuje do protestantów-ewangelików, którzy stanowią główną bazę wyborczą Republikanów, i do amerykańskich katolików (których jest 52 miliony). I trudno wymagać, aby równocześnie zabiegał o muzułmanów czy hinduistów. Jeden z żydowsko-amerykańskich geostrategów wygadał się: „Jeśli zwycięży Trump, to źle dla Ukrainy, a dobrze dla Izraela. Jeśli Harris, to dobrze dla Ukrainy, a źle dla Izraela”. Którą zatem opcję powinniśmy wybrać? Czy nie pierwszą, bo Ukraina ma bezpośredni związek z polskimi interesami, a Izrael nie (a jeśli już, to tylko pośrednio, i polega na tym, że im bardziej Żydowie będą dostawać w dupę od Palestyńczyków, tym mniej będą nalegać na zwrot mienia. Dlatego, gdy słyszymy głosy: Trump nie jest przyjacielem Polski, bo jest przyjacielem Izrael i nie lubi Hamasu, to powinniśmy ripostować: „Co ma piernik do wiatraka!”. Polaków w pierwszym rzędzie martwić powinna nie izraelska suwerenność nad Wzgórzami Golan, ale żydowska suwerenność nad obozem w Auschwitz (i nad Jedwabnem). Niepokoić powinno nie przeniesienie stolicy Izraela do Jerozolimy, ale przenoszenie stolicy Polski do Kijowa.

Zmartwieniem Polaków nie powinno być to, kto wydał rozkaz zabicia gen. Solejmaniego, ale kto wydał polecenie uciszenia posła Brauna, i kto uśmiercił polskiego wolontariusza w Gazie. Nie ważne, czy Trump lubi Hamas, ale ważne, czy lubi Polaków. Nie uznawać krytycznych wobec Hezbollah wystąpień Trumpa za wymierzone w Polaków, bo nie zawsze to, co antyarabskie i antyislamskie jest antypolskie. Inny przykład to arabska i islamska imigracja do Polski. W tej kwestii różnimy się diametralnie. I tu pytanie do palestyńskich przyjaciół: Czy powrót Żydów z Palestyny do Polski postrzegają, jako naprawienie historycznej krzywdy? Czy cieszą się z napływu swoich ziomków do Polski?

Niejako uprzedzając złośliwe komentarze, podsumujmy: Oburzamy się poglądami Applebaum i naśmiewamy z gen. Skrzypczaka, a tymczasem w Polsce funkcjonuje silna (kto wie, czy nie najsilniejsza) formacja polityczna „Partia Kononowicza”. Przypomnijmy: w 2006 r. Krzysztof Kononowicz kandydował na urząd prezydenta Białegostoku, pod hasłem „Żeby nie było niczego”. Jeszcze inni, porażeni syndromem „najmądrzejszych we wsi”, wypowiadają się na każdy temat. A jeszcze innych (lub raczej „inne”) można podejrzewać, że swe poglądy kształtują upodobaniem do nie-białych mężczyzn.

A tak w ogóle – Nie zajmujmy się dobrostanem Żydów, Palestyńczyków, Ukraińców, ale troszczmy się o Polaków. Zawsze pytajmy: Gdzie tu Polska? Gdzie tu Polak? Gdzie Polski Interes Narodowy? Nie kierujmy się emocjami, bo to nie nasza wojna tak, jak nie naszą jest wojna Rosja-Ukraina. Nie przejmujmy się losem Palestyńczyków, bo oni sobie całkiem dobrze radzą. Zajmijmy się Polakami, którzy są w jeszcze gorszej sytuacji. Nie oznacza to, że z tego, co się dzieje w Palestynie nie można wyciągnąć pożytecznych konkluzji. Poza wyrazami współczucia oraz potępienia izraelskiego ludobójstwa i barbarzyństwa, pogratulujmy Palestyńczykom zwycięstwa nad „niezwyciężoną i jedną z najsprawniejszych armii świata”. Przez 75 godzin osiągnęli więcej niż wszystkie armie arabskie przez 75 lat. Pokazali, że izraelski żołnierz jest bohaterem, ale tylko w kokpicie samolotu F-16 zrzucającego bomby na kobiety i dzieci. Skompromitowali uważane dotychczas za perfekcyjne izraelskie służby specjalne (w których ręce oddaliśmy bezpieczeństwo państwa polskiego!). Okazał się, że Mosad jest sprawny tylko tam, gdzie może liczyć na V kolumnę. Pokazali, że Stalowa Kopuła (lub raczej Stalowa Mycka, bo tak ją nazywają sami Izraelczycy) jest dziurawa jak durszlak (a my ją właśnie zakupiliśmy!).

Izrael poniósł wielką klęskę polityczną. Runął mit żydowskiej wszechpotęgi. Okazało się, że Żydzi to brutalny okupant, który głodzi i morduje palestyńskie dzieci („bo to przyszli terroryści”), że to rasiści, którzy nie-Żydów nazywają „ludzkimi zwierzętami” i z Gazy zrobili „getto” (nawiasem mówiąc, czy nie zasadne jest skojarzenie Gazy z gettem warszawskim i z tłumieniem „powstania w getcie”?).

I rzecz najważniejsza – zbrodnicze poczynania Izraela stały się wiodącym tematem w kampanii wyborczej w USA. Oprócz wzrostu nastrojów antyżydowskich, pokazały zmęczenie Amerykanów uległością Bidena i Kongresu wobec ciągle rosnących izraelskich żądań. Amerykanie coraz częściej pytają: Czy nasz interes narodowy ma związek z bezpieczeństwem Izraela? Czy w naszym interesie są niekończące się wojny, które wykrwawiły i doprowadziły kraj do bankructwa?

Na koniec – życząc z całego serca Palestyńczykom wolnej Palestyny, życzę im … Wolnej Polski, wolnej od żydowskich i ukraińskich okupantów. A Polakom, zamiast „Chwała Palestynie” lub „Chwała Ukrainie” zalecam wznoszenie zawołania „Jeszcze Polska nie zginęła” lub bardziej aktualnego: „Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy”.

Krzysztof Baliński

Rząd planuje 49 Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC). Umieścić tam, gdzie była największa akceptacja !

Rząd planuje centra dla cudzoziemców. Ziemkiewicz wskazał, gdzie je ulokować. „To nie żadna zemsta a logika”

15.10.2024 rzad-planuje-centra-dla-cudzoziemcow

Na wniosek rządu warszawskiego w Polsce powstać ma aż 49 nowych Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC). Publicysta Rafał Ziemkiewicz zaproponował, gdzie najlepiej ulokować takie ośrodki.

Premier Donald Tusk zapowiedział, że we wtorek na posiedzeniu rządu przedstawi strategię migracyjną Polski, której jednym z elementów ma być czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu. „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna Polski na lata 2025-2030” – tak nazywa się strategia, nad którą ma pracować rząd.

Tusk oświadczył też, że rząd nie będzie respektować i wdrażać europejskich pomysłów godzących w bezpieczeństwo Polski takich jak unijny pakt migracyjny.

Z drugiej jednak strony resort rodziny w gabinecie Tuska szykuje 49 Centrów Integracji Cudzoziemców. – W 2021 roku wiceminister Szwed z PiS podpisał umowy na pierwsze centra integracji cudzoziemców. Zawnioskowano wtedy o pieniądze z Unii Europejskiej. UE te pieniądze przyznała – tłumaczył szef MSWiA Tomasz Siemoniak w rozmowie z Radiem ZET. Jak twierdził, centra te mają służyć tym imigrantom, którzy już do Polski trafili.

Na zlecenie MSWiA Komitet Badań nad Migracjami PAN przygotował badanie dotyczące migracji i polityki migracyjnej wśród podmiotów zajmujących się polityką migracyjną. Na podstawie badania powstał raport „Polityka migracyjna Polski w opiniach aktorów instytucjonalnych”, w oparciu o który miała zostać przygotowana strategia migracyjna.

Z dokumentu wynika, że badani przedstawiciele zarówno instytucji rządowych, pozarządowych, organizacji pracodawców, związków zawodowych, czy uczelni wyższych, jako wiodącą wartość przyświecającą tworzeniu polityki migracyjnej wskazywali bezpieczeństwo. Jednak kolejnymi wartościami wybranymi przez ponad połowę respondentów były prawa człowieka i humanitaryzm, dobrobyt i rozwój gospodarczy oraz spójność społeczna.

Pomysł na to, gdzie rozlokować Centra Integracji Cudzoziemców, przedstawił na portalu X Rafał Ziemkiewicz. Jeden z internautów przypomniał bowiem instrukcję „Gazety Wyborczej” przed ostatnim referendum. „«Odmawiam przyjęcia karty do głosowania». Przypominamy, co zrobić, gdy nie chcemy brać udziału w #referendum” – czytamy. Jedno z pytań dotyczyło wówczas zapory na granicy polsko-białoruskiej.

„Centra integracji imigrantów, by uniknąć problemów, trzeba budować tam, gdzie lokalna społeczność jest najbardziej życzliwa i otwarta. Czyli tam gdzie było najwięcej odmów przyjęcia kart referendalnych. To nie żadna zemsta a logika, oczywista oczywistość” – skwitował Ziemkiewicz.

Centra integracji imigrantów, by uniknąć problemów, trzeba budować tam, gdzie lokalna społeczność jest najbardziej życzliwa i otwarta. Czyli tam gdzie było najwięcej odmów przyjęcia kart referendalnych. To nie żadna zemsta a logika, oczywista oczywistość. Daj RT jeśli podzielasz https://t.co/ltnuC98MBl

— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) October 14, 2024

Źródło:PAP/NCzas/X

Główny kontroler Unii: w 2028 roku Wspólnota zbankrutuje. Dług UE w 2 lata podwoił się i za 3 lata Bruksela [my!!] nie będzie go w stanie spłacać

Główny kontroler Unii: w 2028 roku Wspólnota zbankrutuje. Dług UE w 2 lata podwoił się i za 3 lata Bruksela nie będzie go w stanie spłacać

Dariusz Matuszak https://wpolityce.pl/polityka/709756-glowny-kontroler-unii-w-2028-roku-wspolnota-zbankrutuje


Teza o możliwym/prawdopodobnym, niemal nieuchronnym bankructwie Unii do 2028 roku nie pochodzi od mających coraz częściej rację wyznawców teorii spiskowych, ale z ust samego Tony’ego Murphy, szefa Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO). To najważniejsza instytucja od kontrolowania budżetu Unii i jej funduszy. Sprawdza jak się zbiera i wydaje nasze wspólnotowe pieniądze, a teraz ostrzega przed katastrofą finansową.

10 października Irlandczyk przedstawił Komitetowi Kontroli Budżetowej Parlamentu Europejskiego sprawozdanie z wykonania budżetu Unii i działania jej funduszy za 2023 rok.Tutaj relacja https://multimedia.europarl.europa.eu/en/webstreaming/cont-committee-meeting_20241010-0830-COMMITTEE-CONT . Sprawa przeszła w mediach bez większego echa i została opisana w poetyce unijnego urzędniczego języka.

Tymczasem wieści są iście przerażające. I tak:

Niezrealizowane zobowiązania płatnicze Unii sięgnęły rekordowej kwoty 543 miliardów euro

Dług Unii w ciągu 2 lat praktycznie podwoił się i wynosi 458 miliardów euro. Jeszcze w 2021 roku było to „tylko” 236 miliardów.

• Podczas gdy dopuszczalny poziom błędów, nieprawidłowości w realizacji budżetu wynosi 2% to w 2023 był niemal trzykrotnie wyższy – 5,6%

• 10,7 miliarda euro podatków zostało wydanych w sposób niezgodny z prawem i  przepisami

• Wykryto co najmniej 20 oszustw, czy prób oszustwa, o czym powiadomiono odpowiednie organa Unii

• Aż 43,5 miliarda euro z tzw. Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (RRF) zostało wydanych mimo niespełnienia warunków przez odbiorców tych pieniędzy. To część pakietu tzw. Funduszu Next Generation (NGEU), owo słynne ale już coraz bardziej przeklęte KPO. W 2023 dokonano 23 płatności z tego RRF z czego aż 1/3 niezgodnie z uzgodnionymi warunkami.

Największym kamieniem u szyi unijnych podatników stał się właśnie NGEU, czyli owo nieszczęsne KPO, które zadłużyło Unię na 270 mld euro, a które wedle szefa Trybunału spłacać będą następne pokolenia Europejczyków.

Unijni kontrolerzy z ETO twierdzą, że nie ma pewności, czy to, co Unia chce teraz ściągnąć od Europejczyków wystarczy na pokrycie tego długu. — napisali audytorzy w sprawozdaniu.

Koszty obsługi długu mogą wzrosnąć o 17 do 27 miliardów euro ponad to co przewidywano.

Szef Europejskiego Trybunału Obrachunkowego Tony Murphy ostrzegł więc, że do końca 2028 roku, czyli w ciągu 3 lat Komisja Europejska, czyli Unia może stać się niewypłacalna. Inaczej mówiąc stanie się realnym bankrutem.

By uświadomić sobie skalę problemu wystarczy porównać budżet Unii z 2024 roku – 189,4 miliarda euro z zadłużeniem na koniec 2023 – 458 miliardów. Na razie nie wiadomo o ile jeszcze ten dług wzrósł w tym roku, ale trzeba przypomnieć, że podwoił się w ciągu 2 lat. Lekko licząc obecne zadłużenie może sięgać 600 miliardów.

Gdy ocenia się zadłużenie państw, to jego poziom porównuje się z PKB. Problem w tym, że Unia jako instytucja/organizacja nie ma żadnego PKB. Ona niczego nie produkuje, nie wytwarza, nie sprzedaje żadnych komercyjnych usług, które się kupuje. To po prostu urząd do mielenia pieniędzy europejskich podatników.

Dlatego nie wiadomo do czego odnieść zadłużenie samej Unii jako takiej. Na pewno nie do całego PKB wszystkich państw. Te przecież mają swe własne ogromne, przekraczające roczne PKB długi – jak choćby Francja, Hiszpania, Włochy, Portugalia, Grecja.

Szef unijnych kontrolerów Murphy mówiąc o kłopotach finansowych Unii stwierdził, że sposobem na ich rozwiązanie nie jest rzucanie państwom członkowskim palet pieniędzy. Przy okazji pokłócił się z Komisją Europejską, bo ta stwierdziła, że ma inne szacunki dotyczące błędów i nieprawidłowości w budżecie. Ponadto Komisja inaczej niż Trybunał interpretuje pewne fakty. Zaś jeśli chodzi o RRF, czyli to całe KPO, to Komisja jest niewinna, tylko winne są poszczególne państwa.

Drodzy Rodacy. Szykuje się wielkie łupienie i skubanie. Będą z nas zdzierać pieniądze, a tych co się należą nie wypłacać. Temu także ma służyć propozycja, by w przyszłej perspektywie budżetowej uzależnić wypłaty funduszy od spełnienia rożnych wymyślonych przez jaśnie państwo z Brukseli warunków – np. dotyczących równości płci, promowania ideologii LGBT coś tam, zielonego ładu etc.

Pod byle pretekstem – nieprzeprowadzenia reform jakich sobie eurokraci życzą pieniądze nie będą wypłacane. Znamy to z czasów beznadziejnej walki PiS o środki z KPO.

Powstaną też nowe fundusze, na które zrzucać się będą państwa członkowskie. Minister Sikorski już z entuzjazmem zapowiedział zwiększenie Europejskiego Funduszu Obronnego. To oznacza większą składkę do Unii. Podobnie pieniądze będą szukane w nowych podatkach, przy czym część z nich chce nakładać bezpośrednio Bruksela, choć jest to sprzeczne z Traktatami.

Obecne problemy budżetowe Polski są zapowiedzią nadciągających lat biedy. Być może rząd Tuska zdaje sobie sprawę z tego, że Unia zmierza ku katastrofie gospodarczej i stąd wstrzymanie, czy też porzucenie wielkich inwestycji z obawy, że zabraknie na nie pieniędzy, bo nie dość że dochody państwa się będą kurczyć, to trzeba się będzie zrzucać na podtrzymywanie rzężenia samej Unii.

Tak jak w 2011 roku kiedy Donald Tusk zaoferował 8,4 mld euro z pożyczki NBP na ratowanie Grecji. Od tamtego czasu Hellada ma się tylko gorzej, podobnie jak Francja, Hiszpania, Włochy, Portugalia, a za chwilę Niemcy, które też biednieć zaczynają.

Żadne pompatyczne zaklęcia o wspaniałości Unii, o sprostaniu nowym wyzwaniom nie zmienią faktu, że Europa zmierza ku kolejnemu już kryzysowi gospodarczemu, a sama Unia ku katastrofie finansowej.

Minęło 20 lat odkąd do niej wstąpiliśmy. Z tego ledwie trzy – 2004 – 2007 były w samej Unii latami spokoju – bez kryzysów, gospodarczych, finałowych, społecznych, które właściwie już przestają być – jak to kryzys chwilowym odstępstwem od normy, a właśnie trwałą normą się stają. Np. właśnie wchodzimy w 10 rok kryzysów związanych z imigracją.

Jeśli Polska będzie czynić to co czyni Zachód Europy, to zacznie jak on biednieć i za 15 lat będziemy wspominać 2024 jako rok naszego największego dobrobytu.