Prof. Andrzej Nowak: Misja Polski w XXI wieku wyrasta z chrztu

Prof. Andrzej Nowak: Misja Polski w XXI wieku wyrasta z chrztu

https://pch24.pl/prof-andrzej-nowak-misja-polski-w-xxi-wieku-wyrasta-z-chrztu

(Prof. Andrzej Nowak)

Polska wraz z chrztem przyjęła na siebie zobowiązanie do współodpowiedzialności za Europę i cywilizację łacińską. Musimy to zadanie realizować również w XXI wieku. Mówił o tym prof. Andrzej Nowak w rozmowie z red. Krystianem Kratiukiem w PCh24 TV.

Rozmowa zaczęła się od krótkiej prezentacji trzech książek prof. Andrzeja Nowaka, jakie ukazały się w ciągu ostatniego miesiąca. To zarówno eseje profesora jak i rozmowy, jakie przeprowadził – i jakie z nim przeprowadzono. Red. Krystian Kratiuk prosił następnie profesora o refleksję na temat tego, co Polacy dziś myślą o samej Polsce. Są przecież ludzie, którzy Polski nie lubią… 

Prof. Andrzej Nowak zaczął od wskazania na wielki sukces Polski. Kiedy powstawała Polska, na zachodzie i wschodzie istniały już starsze wspólnoty polityczne. Z jednej strony Królestwo Niemieckie, z drugiej – Ruś wschodnich Słowian. Polakom, o wiele mniej licznym niż obie te wspólnoty, udało się utworzyć swoją własną państwowość, co było wielkim sukcesem. Dziś Polska ma kształt terytorialny mniej więcej taki sam, jak za czasów Bolesława Chrobrego; jednak również dzięki naszym wysiłkom na wschodzie nie ma tylko jednej formacji – Rusi, ale są jeszcze Litwa, Białoruś i Ukraina.

Nie mamy już tylko jednego, wielkiego Kaganatu Ruskiego; w jakiejś części istnienie tych krajów to jest efekt działalności historycznej Polski – powiedział, dodając, że trzeba to niewątpliwie uznać za sukces.

Jak dodał, można powiedzieć, że dziś nie ma najlepszego czasu na „przygodę duchową bycia Polakiem”; ale mamy tak olbrzymi zasób dziedzictwa kulturowego stworzony przez tysiąc lat naszej wspólnoty, że „wystarczy do niego sięgnąć, żeby umocnić się na XXI wiek”.

Profesor wskazał też, że z badań przeprowadzonych na przełomie lat 2022 i 2023 wynika, iż 14 proc. polskiego społeczeństwa „Polski nie lubi, a nawet nie cierpi”.

To jest dość wyjątkowa sytuacja. Ja rozumiem, że są ludzie obojętni na swoją wspólnotę, nie przeżywają jej emocjonalnie. Niesłychane jest jednak, że aż 14 proc. naszego społeczeństwa odcina się od Polski, nie cierpi jej, nie chce poznać jej historii ani tradycji – zaznaczył.

Dodatkowo są jeszcze dwie „trudne” grupy. Pierwsza to, ci którzy są tak bardzo zaprzątnięci życiem „od pierwszego do pierwszego”, zmagając się z kłopotami bytowymi, że trudno jest im zainteresować się Polską. Są wreszcie ci, którzy uważają się za nowoczesnych Europejczyków. Nie odcinają się bynajmniej od Polski, ale uważają, że z polskości trzeba „wyrosnąć”, bo ona jest po prostu przestarzała. Nie podła albo zła, ale – właśnie przestarzała. Ta ostatnia grupa, dodał, będzie się pewnie szybko kurczyć, bo zachodnioeuropejskość przestaje mieć taką siłę przyciągania, jaką miała dawniej. Nie ma już „idealnego wzoru”, do której można przymierzyć Polskę i powiedzieć, że tam jest dobrze, a u nas słabo.

Według uczonego warto byłoby zrobić badania, jak duży procent ludzi nielubiących Polski znajduje się w tzw. elitach opiniotwórczych i wśród ludzi, którzy próbują kreować wyobraźnię masową, korzystając z narzędzi odziedziczonych po PRL. Zwrócił uwagę na film „Kos”, „drastycznie niedobry, głupi, radykalnie odległy od prawdy historycznej”, a który zdobył sobie jednak w Polsce popularność.

Myślę, że jest bardzo duża nadreprezentacja elit, które Polski nie lubią, albo nawet jej nienawidzą. To ludzie w kręgu tych, którzy decydują o przyznawaniu złotych lwów w Gdańsku, bo „Kos” zdobył właśnie najważniejszą polską nagrodę filmową – wskazał.

Profesor podkreślał brak zainteresowania tej grupy prawdą historyczną. Red. Krystian Kratiuk pytał w tym kontekście o rabację galicyjską. Historyk wskazał, że tzw. nowa szkoła historyczna Holokaustu w Polsce przekonuje, że rabacja galicyjska wiązała się ze straszliwym wybuchem antysemityzmu. W istocie jednak w czasie całego powstania zginęło dwóch Żydów – a ofiar łącznie było od 1200 do 2000. Co więcej, żaden nie zginął dlatego, że był Żydem. Jeden został zabity atakując wraz z chłopami dwór szlachecki, a drugi – broniąc innego dworu szlacheckiego.

Rozmówca PCh24 TV mówił też o nadchodzącej rocznicy tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego.

To wielkie wydarzenie, bo w kwietniu 2025 roku jeden z organizatorów wspólnoty piastowskiego panowania sięgnął po zaszczyt, który uczynił zeń formalnie niepodległego władcę w strukturze wspólnoty europejskiej – wskazał. Jak dodał, korona Bolesława Chrobrego była równa koronom francuskiej czy niemieckiej, oznaczała, można powiedzieć, równą współodpowiedzialność za świat łaciński.

Korona królewska jest symbolem suwerenności, a suwerenność jest ważna również dzisiaj. Czy chcemy, żeby ktoś decydował za nas? Istotą suwerenności jest być u siebie w domu gospodarzem. W wymiarze politycznym obrazuje to korona, którą na swoje skronie przywdział w katedrze w Gnieźnie w 1025 roku Bolesław Chrobry – dodał.

Do tego dochodzi jeszcze 500-rocznica Hołdu Pruskiego, wydarzenia bardzo ważnego, które było polskim sukcesem – uznania przez Niemców, którzy skolonizowali tereny Prus, że jest nad nimi Rzeczpospolita. Według profesora należałoby w Krakowie przeprowadzić rekonstrukcję tego wydarzenia.

Na koniec red. Krystian Kratiuk pytał o chrześcijańską tożsamość Polski i wypływające stąd zadanie. Prof. Andrzej Nowak wspomniał, że kandydat na urząd prezydenta Rafał Trzaskowski mówił niedawno na swojej konwencji o Wielkiej Polsce. Używał dokładnie tego określenia, którym kiedyś posługiwał się Roman Dmowski.

Wielka Polska jest dziś na ustach wszystkich albo prawie wszystkich, co mnie cieszy, nawet, jeżeli nie wszyscy mówiący o niej w to wierzą. Wielkość Polski nie opiera się na panowaniu nad innymi, na wyzysku, ale na poczuciu własnej wartości. Musimy bez kompleksów spojrzeć na własną wspólnotę jako na wartą poświęcenia się dla niej. […] Sami siebie musimy nawracać, ale musimy myśleć również o szerszej wspólnocie, do której weszliśmy w 965 czy 966 roku, wraz z chrztem Mieszka. Nie możemy machnąć ręką na Europę i powiedzieć, nasza chata skraja, niech sobie ci Niemcy, Francuzi i Włosi gniją, my sobie zbudujemy tu jakieś gniazdko i przetrwamy przy dawnych wartościach – powiedział.

Musimy zdawać sobie sprawę, że z chwilą chrztu zostaliśmy powołani do myślenia o całej naszej wspólnocie oraz o tych, którzy jeszcze do niej nie należą. Stawką jest coś najważniejszego: zbawienie wieczne. Choć to łaska Boża o wszystkim rozstrzyga, jest też miejsce na naszą pracę. W polską historię jest wpisanych wiele wspaniałych przykładów pracy misyjnej. Królestwo Polskie może poszczycić się aktem nawrócenia ostatniej, dużej wspólnoty pogańskiej w Europie, czyli Litwy. To stanowi przypomnienie tego, na czym polega wielkość Polski i wielkość zadania, które powinniśmy kontynuować w XX wieku – zakończył.

Więcej w nagraniu.

Czy mamy szansę na dobrego prezydenta? Ewidentnie system próbuje wepchnąć na to stanowisko Pana Nikt.

Czy mamy szansę na dobrego prezydenta? – Marek T. Chodorowski

Autor: AlterCabrio , 19 grudnia 2024

«Gdyby prezydent był bardzo silną osobowością, byłby w stanie trochę zmieniać. Ja nie znam poziomu uwikłań poszczególnych prezydentów III RP, ale myślę, że tutaj osobowość i intelekt odgrywa bardzo znaczącą rolę.»

(…)

«Niech inni oceniają prezydenta Dudę, najlepiej po zakończeniu tej kadencji. Natomiast w tej chwili ewidentnie system próbuje wepchnąć na to stanowisko pana nikt. Najprawdopodobniej kandydatem nr 1 jest Rafał Trzaskowski i na razie wszystko wskazuje na to, że jest to kandydat odpowiednio przygotowany do swojej roli, tzn. będzie wystarczająco gładki publicznie, żeby nic z tego nie wynikało i wystarczająco cyniczny, żeby zatwierdzać wszystkie kluczowe decyzje Bestii przeciwko Polakom i przeciwko Polsce.»

−∗−

Czy mamy szansę na dobrego prezydenta? – Marek Tomasz Chodorowski

Głęboka orka

Głęboka orka

Stanisław Michalkiewicz 14 grudnia 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5735

Ładny interes! Wygląda na to, że będziemy mieli do czynienia nie z niwelacją terenu pod Generalne Gubernatorstwo, ale z głęboką orką. Inna rzecz, że taka orka, to dowód, że niemiecka BND najwyraźniej zgadza się z moją ulubioną teorią spiskową, według której nasza demokracja ludowa jest podszyta bezpieką i że to bezpieczniackie watahy reżyserują scenę polityczną naszego bantustanu. Skoro tak, to przecież nie można zadowolić się przetasowaniem politycznych ekspozytur poszczególnych Stronnictw (jak wiadomo, rządy w naszym bantustanie rotacyjnie sprawują trzy Stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie), ale trzeba uporządkować same Stronnictwa, żeby w Generalnym Gubernatorstwie wszyscy wiedzieli, że tubylczy Volk podlega Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, w której imieniu rękę na pulsie trzymać ma u nas Gestapo, a dla zachowania pozorów, w charakterze dekoracji, będzie występował vaginet obywatela Tuska Donalda, z tymi wszystkimi Katarzynami Kotulami, Barbarami Nowackimi, Izabelami Leszczynami, Paulinami Hening-Kloskami, Robertami Biedroniami, Krzysztofami Śmiszkami i mężykami stanu drobniejszego płazu w rodzaju ministra sportu, pana Sławomira Nitrasa.

Nawiasem mówiąc, przewidział to jeszcze przed wojną Konstanty Ildefons Gałczyński, pisząc w nieśmiertelnym poemacie „Tatuś”, iż „czyli, że co do tych okien – to każdy kraj ma Gestapo”. Każdy – a skoro tak, to i nasz bantustan, w którym dodatkowo odbywa się fermentacja obyczajowa. Niedawno Wielce Czcigodna Katarzyna Kotula przypomniała sobie, jak to była w młodości molestowana przez trenera od penisa, czy może od tenisa – bo nie dosłyszałem – ale oczywiście żadnych szczegółów nie podaje, a szkoda, bo przecież podatnikom też coś się należy, za te wszystkie zgryzoty.

Mniejsza jednak w tej chwili o tę obyczajową fermentację, która zresztą może się nasilić, jeśli tylko pani Nowacka Barbara przeforsuje pornografizację dzieci i młodzieży pod pretekstem „edukacji zdrowotnej”. Dzieci są ciekawe, więc jak tylko czegoś się dowiedzą, to będą chciały się przekonać, czy to prawda.

A kto potrafi je przekonać? Wyjaśnił to już dawno znawca przedmiotu, Tadeusz Boy-Żeleński pisząc, że „tylko poważni panowie” – bo „młody – głupie to, płoche, tylko pobrudzi pończochę”. W tej sytuacji molestowanie z patologicznego marginesu przekształci się w regułę, żeby nie powiedzieć – w rutynę – i wszystkie damy stęsknione za dreszczykami młodości, będą mogły wrócić do czaru dawnych wspomnień na jawie. W tej sytuacji przemysł molestowania, o którym w swoim czasie wspominałem, co tak zbulwersowało drogiego pana mecenasa Jarosława Głuchowskiego z Poznania, że aż naskarżył na mnie do niezawisłego sądu – więc ten cały przemysł molestowania może stać się podstawową gałęzią gospodarki narodowej – bo jużci – inne gałęzie nie będą mogły się rozwijać, by nie konkurować z gospodarką niemiecką, zgodnie z ustaleniami projektu „Mitteleuropa” z roku 1915, który od 1 maja 2004 roku to znaczy – od Anschlussu – cały czas obowiązuje.

Skoro już mniej więcej wiemy, czego możemy spodziewać się na odcinku gospodarczym frontu ideologicznego, wróćmy do owej głębokiej orki, o której wspomniałem na wstępie. Wygląda na to, że obywatel Tusk Donald chyba nie do końca pojął intencje Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen w tej kwestii, bo w stosunku do takiego Centralnego Biura Antykorupcyjnego chciał zastosować frontalny atak z marszu. Kiedy jednak CBA w ramach pierwszego, poważnego ostrzeżenia, zatrzymało prezydenta Wrocławia, pana Jacka Sutryka, obywatelowi Tuskowi Donaldowi mogła przypomnieć się konfrontacja ze starymi kiejkuty w roku 2008, która – niewiele brakowało – a źle by się dla niego skończyła, gdyby Nasza Złota Pani nie załatwiła mu nagrody im. Karola Wielkiego, a potem, na wszelki wypadek, przeniosła go mocną ręką na brukselskie salony, gdzie – ja mówią – zrobiła z niego człowieka – oczywiście wedle stawu grobla, czyli – jak na garbatego. Toteż kiedy w ramach wspomnianego pierwszego poważnego ostrzeżenia piorun strzelił tak blisko, że aż obywatela Tuska Donalda owiało gorąco, natychmiast się zreflektował.

Inna rzecz, że i CBA też się zreflektowało i żeby pokazać swoją użyteczność, „weszło” do siedziby Fundacji Lux Veritatis ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka – wykonując rozkaz Prokuratury Regionalnej – dlaczegoś akurat z Rzeszowa – nazwiskiem Barbara Bandyga. Możliwości są dwie; albo ta Pani Prokuratura w Rzeszowie jest znana na całym świecie z niezależności i – jak to mówią – „daje rękojmię”, że wszystko będzie gites tenteges, albo odwrotnie – że w każdej sytuacji można na niej polegać, jako że powinność swej służby rozumie, niczym policmajster z opowiadania Telimeny o petersburskich krotochwilach w „Panu Tadeuszu”. Właśnie tutaj widać całą ostrożność, żeby nie powiedzieć – finezję – z jaką Pani Prokuratura zabiera się do rzeczy. Wprawdzie ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk od prawie 30 lat jest solą w oku pana redaktora Michnika i całego Judenratu „Gazety Wyborczej”, który dopatruje się z jego strony nieuczciwej konkurencji w staraniach o rząd dusz mniej wartościowego narodu tubylczego, ale na razie dostał tylko rykoszetem, bo strzał wymierzony jest w pana Piotra Glińskiego, który z ramienia rządu „dobrej zmiany” wspomniane „dzieła” futrował.

Więc CBA pokazało, że może sobie poradzić ze wszystkimi („z każdom pciom mogę spać, z każdom pciom; zmysły drzemiom, zmysły drzemiom, ale som” – śpiewały doświadczone artystki kabaretowe w czasach, gdy Wielce Czcigodna Kotula Katarzyna chyba nawet nie mogła marzyć o molestowaniu). Krótko mówiąc – wszystko po kolei; na każdego przyjdzie kryska, a CBA, podobnie jak ABW, na zlecenie BND, przekazane im za pośrednictwem obywatela Tuska Donalda, który w roli postillon d’amour sprawdza się znakomicie, wykona kazdy obstalunek – żeby miało nawet aresztować samego Naczelnika Państwa, Jarosława Kaczyńskiego. Nawiasem mówiąc, za niego na razie zabrał się policmajster, którym tak wstrząsnęło „wykroczenie” w postaci zniszczenia wieńca (czy przypadkiem nie był on zakupiony z gadzinowego funduszu ABW?), że aż wystąpił do Sejmu o pozbawienie go immunitetu i zamierzony cel osiągnął. Najwyraźniej zasada, która przez 30 lat tkwiła u podstaw III Rzeczypospolitej: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – już nie obowiązuje i teraz wszyscy będą ruszać się ze wszystkimi – oczywiście dopóki CIA nie nakaże przeprowadzenia przesilenia rządowego w naszym bantustanie.

Właśnie przesilenie takie nastąpiło w Niemczech i we Francji, a w Rumunii „masy” na polecenie BND protestują przeciwko wygranej Calina Georgescu. Poruszony tymi protestami rumuński Sąd Najwyższy „jednogłośnie” unieważnił wybory. Okazuje się, że skoro Mikołaj Ceaucescu mógł na rumuńskich sądach polegać – chociaż oczywiście do czasu – to dlaczego nie mogłaby liczyć na nie choćby niemiecka BND, która co do Rumunii ma też swoje plany?

U nas tymczasem w Sądzie Najwyższym sędziowie okładają się po łbach kodeksami i smagają łańcuchami – a w rezultacie obywatel Tusk Donald niweluje teren, a nawet głęboko orze pod Generalną Gubernię. Centralna Agencjo Wywiadowcza! Larum grają! Pobudka!

Stanisław Michalkiewicz

Wiatraki zamiast dzieci. Stawką jest przetrwanie narodu

Wiatraki zamiast dzieci. Stawką jest przetrwanie narodu

14.12.2024 Jakub Wozinski https://nczas.info/2024/12/14/wiatraki-zamiast-dzieci-stawka-jest-przetrwanie-narodu/

wiatrak dziecko
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay (kolaż)

Przejęcie władzy w Polsce przez obóz niemiecki to coś dużo groźniejszego niż tylko niedoprowadzenie do powstania CPK w pierwotnej formie.

Stawką w tej grze jest wręcz biologiczne przetrwanie narodu.

Służalczość i uniżoność względem Niemców obecnego obozu rządzącego to fakt dla wszystkich oczywisty, nie wymagający żadnych dalszych wyjaśnień. Zbyt często jednak nasza uwaga kieruje się ku kwestiom ściśle biznesowym czy politycznym, przez co tracimy z oczu obszary, w których to podporządkowanie okazuje się najbardziej niebezpieczne. Zagrożenie, przed którym stoi Polska, nie dotyczy więc tylko i wyłącznie rozgrywki o porty na Bałtyku, żeglugi na Odrze czy budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, lecz także takich obszarów jak zdrowie, ochrona życia, religia czy kultura.

Zwijanie porodówek

W razie przyszłorocznego zwycięstwa w wyborach prezydenckich Rafała Trzaskowskiego Polsce grozi całkowite domknięcie systemu przez Niemcy. Odebranie im władzy może być trudne, nawet jeśli Trump zdecyduje się wymienić rządzących w Warszawie na bardziej mu sprzyjających. Niemcy dążyli do tego przejęcia przez wiele lat, m.in. inwestując w środowisko gdańskich liberałów już w latach osiemdziesiątych. Kluczowe okazało się jednak przejęcie środowiska Lewicy, które pierwotnie podporządkowane było Moskwie, lecz od dłuższego czasu finansowane jest z już głównie z Berlina.

O co dokładnie chodzi Niemcom? Wygaszenie wszelkich inwestycji infrastrukturalnych wspierających suwerennościowe aspiracje Polski to tylko część planu. Jak pokazuje planowy kryzys w służbie zdrowia, rządzący chcą najzwyczajniej w świecie uderzyć w biologiczne podstawy istnienia narodu. Nie oznacza to oczywiście, że Berlin zamierza przywrócić w Polsce obozy zagłady. Chodzi wyłącznie o taki model zarządzania w służbie zdrowia, który pod pretekstem wprowadzania zmian organizacyjnych, restrukturyzacji jednostek czy naprawiania rzekomych błędów przeciwników, przyspieszy proces wymierania polskiego narodu.

Najbardziej oczywistym przykładem jest chociażby masowa likwidacja oddziałów położniczych w całej Polsce. Zgodnie z zapowiedziami rządu gauleitera Tuska ma zniknąć aż jedna trzecia z nich, co w kontekście naszej katastrofy demograficznej przedstawia się jak wstęp do ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej. W naszej obecnej sytuacji wysiłki rządzących powinny przecież zmierzać w kierunku wprowadzenia możliwie jak największych udogodnień dla rodzących matek, które obecnie na ogół są wciąż poddawane szpitalnemu reżimowi sanitarno-organizacyjnemu. Oddziały położnicze nie tylko nie powinny być likwidowane, ale powinno się tworzyć nowe, bo jeśli nie będą się rodziły dzieci i nie będzie się kobietom ułatwiało rodzenie, to wkrótce zniknie potrzeba utrzymywania wszystkich innych szpitalnych oddziałów – może za wyjątkiem geriatrycznych.

Planowa deprawacja

Obóz demokracji walczącej swoją polityką przybliża Polskę do scenariusza popadnięcia w spiralę depopulacji. Uzupełnieniem dla destrukcji porodówek i cięć środków dla służby zdrowia są także wysiłki na rzecz pełnej legalizacji aborcji, deprawacja młodzieży pod pozorami „edukacji zdrowotnej”, upowszechnienie lewackiej polityki równościowej oraz promocja tęczowej ideologii. W tych depopulacyjnych wysiłkach rząd jest nieustannie wspierany przez media należące do niemieckiego kapitału, w których promuje się m.in. poliamorię, prostytucję i wszelkie możliwe dewiacje seksualne.

Przebiegłość tego planu, a mamy niewątpliwie do czynienia z planem, sprowadza się do nasilenia kryzysu i zamętu w warstwie obyczajowej oraz kulturowej, w sytuacji gdy Polska znalazła się na największym depopulacyjnym zakręcie w dziejach. Funkcjonowanie tego schematu odsłoniło się najbardziej w okresie tzw. czarnych protestów z jesieni 2021 roku, gdy należące do niemieckiego kapitału gazety regionalne z grupy Polska Press bezpośrednio zaangażowały się w protesty, koordynując przekaz informacji od organizatorów i podburzając czytelników. Ów sterowany z Niemiec rzekomo spontaniczny wybuch niezadowolenia stał się niestety mitem założycielskim całego pokolenia apostatów i zwolenników aborcji.

Ktoś mógłby wprawdzie zauważyć, że w Niemczech również dominuje polityka równościowa, aborcja jest wykonywana masowo, a młodzież masowo okalecza się w imię rzekomej zmiany płci. To prawda, Niemcy również ze względu na masową imigrację i islamizację igrają ze swoim przetrwaniem, ale wciąż nie zmienia to faktu, że to niemieckie, a nie polskie elity kontrolują najważniejsze organy Unii Europejskiej. Niemiecki plan zakłada ustanowienie nowego europejskiego narodu, do którego akces zgłosić może każdy lojalny wykonawca odgórnie narzuconej polityki.

Ukryte intencje rządzących Polską wyszły na jaw szczególnie przy okazji wrześniowej powodzi. Opieszałość w uruchamianiu funduszy, skandaliczna bezczynność i co najważniejsze celowe zwalczanie projektów retencyjnych w imię ekologii udowodniły niezbicie, że długofalowa strategia zakłada degradację całych regionów Polski. Wiele mówiący jest fakt, że tragedia powodzi dotknęła w zdecydowanej większości tzw. ziem odzyskanych, których Republika Federalna Niemiec nie zrzekła się nigdy w sposób ostateczny i nie pozostawiający wątpliwości. Niemcy dokonały już faktycznej politycznej kolonizacji wielu polskich dużych miast, co pokazuje choćby ich sponsoring Campusu Polska, lecz za polityką degradacji Polski powiatowej na ziemiach zachodnich stoi dokładnie to samo dążenie.

Pielgrzymka do Berlina

Nie mniej ważnym czynnikiem od tych, które opisano powyżej, są zjawiska dokonujące się w obszarze religijnym. W tym kontekście wielce znamiennym była zorganizowana we wrześniu Ekumeniczna Pielgrzymka dla Sprawiedliwości Klimatycznej, która przy współudziale prymasa Wojciecha Polaka i przedstawicieli innych wyznań pokonała trasę z Gniezna do Berlina. Wybór Berlina jako kulminacyjnego punktu sprawiedliwości klimatycznej wydaje się wielce frapujący, choć da się go zapewne uzasadnić lokalizacją służb wywiadowczych, które patronowały całemu przedsięwzięciu.

Trwająca w Kościele tzw. droga synodalna szczególnie wielkich entuzjastów znajduje w Niemczech, a wywrotowemu duchowi przemian ulega niestety znaczna część hierarchów w Polsce. Dziś nie trzeba już prowadzić żadnego otwarcie wyrażającego wrogość Kulturkampfu, lecz jedynie umiejętnie podsycać tendencje odśrodkowe wśród wierzących. Polski Episkopat niestety coraz mniej różni się od niemieckiego.

O naszej polskiej katastrofie demograficznej mówi się bardzo wiele, ale niestety zbyt rzadko w kontekście działań podejmowanych przez Niemcy i ich podwykonawców z rządzącej koalicji. Z każdym dniem coraz bardziej oczywiste staje się to, że przeciwko nam wdrożona jest strategia nastawiona na umyślne spotęgowanie procesu depopulacji. Ogromnego wsparcia w tym zakresie udziela Unia Europejska ze swoją klimatystyczną i genderową agendą. Obciążona horrendalnymi kosztami zielonej transformacji Polska ma dokonywać eutanazji swojego przemysłu i pokrywać coraz bardziej bezludne tereny wiatrakami.

Młodzi ludzie odwracają się od uśmiechniętej koalicji. Stawiają na Konfederację [SONDAŻ]

Młodzi ludzie odwracają się od uśmiechniętej koalicji. Stawiają na Konfederację [SONDAŻ]

13.12.2024 https://dakowski.pl/wp-admin/post.php?post=41696&action=edit

Donald Tusk i Grzegorz Braun
Donald Tusk i Grzegorz Braun. / Foto: PAP (kolaż)

Ich głosy przesądziły przed rokiem o powstaniu rządu Donalda Tuska. Dziś młodzi wyborcy nie są już tak entuzjastycznie nastawieni do KO – czytamy w piątkowym wydaniu „Rzeczpospolitej”. Najbardziej popularna wśród nich jest Konfederacja.

Konfederacja jest najbardziej popularną partią wśród młodych ludzi w wieku 18–29 lat – wynika z badania dla More in Common Polska i Fundacji Ważne Sprawy, którego wyniki poznała „Rzeczpospolita”.

Jak pisze dziennik, najmłodsi wyborcy byli ważnym elementem demograficznej siły, która – również poprzez wysoką frekwencję – doprowadziła w ubiegłym roku do zwycięstwa obecnie rządzących partii.

Obecnie wśród ogółu ludzi w wieku 18–29 lat na pierwszym miejscu jest Konfederacja z wynikiem 26 proc. Na kolejnych KO (15 proc.), Polska 2050 i PiS – po 8,5 proc. Nowa Lewica może liczyć na 7,6 proc., Partia Razem na 4 proc., a PSL – na 2 proc.

Co istotne – 22 proc. młodych jest niezdecydowanych, natomiast deklarowana frekwencja jest wysoka, bo wynosi aż 78 proc., w tym 53 proc. „zdecydowanie” chce iść na wybory.

W badaniu sondażowni Opinia24 widać także „dużą demobilizację wśród młodych kobiet”. W tej grupie największe poparcie wciąż ma Koalicja Obywatelska, ale blisko 30 proc. najmłodszych wyborczyń nie wie, na kogo będzie głosować.

Ukrainiec zmasakrował w Warszawie starszą kobietę. Czy – i jak – zostanie ukarany i wygoniony z Polski?

Ukrainiec zmasakrował w Warszawie starszą kobietę

Wcześniej dostałem informacje od syna zmasakrowanej Polki. Nie wiedziałem, jak nagłośnić. Bo są obawy:

W dniu 07.12.2024r. ok godz. 12 obywatel z Ukrainy napadł i skopał po głowie moją 71-letnia Mamę na przystanku autobusowym przy metrze Marymont. Został zatrzymany i odwieziony na komisariat przy Rydygiera. Mamie potrzeba była kilkugodzinna operacja. Proszę udostępnijcie  ten post. Jak będzie głośno o sprawie to może uda się prokuraturze zastosować areszt. 
Tak wygląda Mama po spotkaniu tego sk..syna.
 

=============================

https://www.magnapolonia.org/ukrainiec-zmasakrowal-w-warszawie-starsza-kobiete/

Na warszawskim Żoliborzu doszło do prawdziwego dramatu. 35-letni “uchodźca wojenny” z Ukrainy, bez żadnego powodu zaatakował i brutalnie pobił 71-letnią Polkę, oczekującą na przystanku. Kobieta przeszła kilkugodzinną operację. Decyzją sądu, rezun trafił na trzy miesiące do aresztu tymczasowego, gdzie będzie czekał na wyrok.

Ukrainiec pobił w Warszawie starszą kobietę. Napaść miała miejsce na ulicy Włościańskiej w Warszawie. Miejscowa policja poinformowała, że do ataku doszło kompletnie bez powodu, zupełnie jakby w turańcu obudził się głęboko skrywany, wołyński zew mordu i zniszczenia. Mężczyzna podszedł do starszej kobiety i zaczął ją z całej siły okładać. W jej obronie wystąpili dwaj przechodnie, którzy widząc atak, podbiegli i obezwładnili napastnika, a następnie powiadomili służby.

Na miejscu szybko zjawili się policjanci, którzy zatrzymali agresora. Z kolei kobieta z licznymi obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

Ukrainiec usłyszał zarzut naruszenia czynności narządu ciała powyżej siedmiu dni. Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza na wniosek prokuratury zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Teraz rezunowi grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

Media podkreślają informację, że przed atakiem nie doszło do żadnej wymiany zdań pomiędzy Ukraińcem a Polką. 71-latka nie zamieniła z napastnikiem nawet jednego słowa. Ponadto Ukrainiec był trzeźwy.

Sfingowano dane raportu z Kancelarii Prezydenta. „Braki” dotyczące MILIONÓW dla ukraińskich studentów

Sfingowano dane raportu z Kancelarii Prezydenta. „Braki” dotyczące [ponad 20] MILIONÓW dla ukraińskich studentów

11.12.2024 https://nczas.info/2024/12/11/sfingowano-dane-raportu-z-kancelarii-prezydenta-braki-dotyczace-milionow-dla-ukrainskich-studentow/

Ukraińcy. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Ukraińcy. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay

„Obserwator Gospodarczy” poinformował, że studenci z Ukrainy otrzymują w Polsce zapomogi z polskich kieszeni, których kwoty opiewają na miliony złotych. Natomiast nie ujęto ich w oficjalnym dokumencie, w którym podsumowano polską pomoc.

Kancelaria Prezydenta RP przygotowała raport podsumowujący polską pomoc dla Ukrainy. Wynika z niego, że Polska przeznaczyła na rząd kijowski aż 4,91 proc. swojego PKB.

Jak się okazuje, nie jest on najwyraźniej pełny. Czemu – nie wiadomo, choć można się domyślać.

Na „braki” zwrócił uwagę „Obserwator Gospodarczy”. Redakcja wskazuje, że w szacunkach z raportu prezydenckiej kancelarii „brakuje m.in. pomocy w formie zapomogi, o którą mogli ubiegać się ukraińscy studenci przez fakt wybuchu wojny”.

„Zapomoga przysługuje każdemu studentowi, który znalazł się przejściowo w trudnej sytuacji życiowej. Zapomoga jest świadczeniem jednorazowym, które uczelnia może przyznać do dwóch razy do roku” – czytamy.

„Dlatego wystosowaliśmy prośbę o udostępnienie informacji publicznej do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa wyższego o udzielenie naszej redakcji powyższych danych za lata 2021; 2022 oraz 2023. Zgodnie z odpowiedzią w 2021 roku zapomogę otrzymało 258 studentów z Ukrainy, w 2022 roku 8053 studentów, a w 2023 roku było to 1969 studentów” – wskazał „Obserwator Gospodarczy”.

Urzędy nie skatalogowały konkretnej kwoty przekazanej w ramach zapomogi z powodu wybuchu wojny ani konkretnej kwoty przyznanej Ukraińcom. Główny Urząd Statystyczny jednak opublikował jej średnią wysokość.

W 2021 roku średnia wysokość zapomogi przyznanej studentowi wynosiła 1639,30 zł. Rok później było to 2071,50 zł a w 2023 roku 2303,50 zł.

„Posiadając te dane możemy obliczyć, że zapomogi dla studentów z Ukrainy w 2021 roku wyniosły około 422 939,30 zł; w 2022 roku było to już 16 681 789,50 zł, a w 2023 roku 4 535 591,5 zł. Oczywiście zapomogi zawierają również pomocą inną niż ta dotycząca wojny. W 2021 roku gdy wojna jeszcze nie wybuchła, o pomoc wnioskowało 258 studentów z Ukrainy” – wskazał „Obserwator Gospodarczy”.

„Przyjmij, że i w kolejnych latach 260 obywateli Ukrainy wnioskowało o pomoc na innej podstawie niż trudna sytuacja wynikająca z faktu wybuchu wojny. Daje to kwotę 538 590 zł za 2022 rok oraz 598 910 zł w 2023 roku. Po pomniejszeniu wyniku przez te liczby w 2022 roku zostaje 16 098 199,5 zł oraz 3 936 681,50 zł w 2023 roku. Oznacza to, że kwota nadmiarowych zapomóg z faktu wojny w ciągu dwóch lat wyniosła 20 034 881 zł” – napisano.

Choć teoretycznie zapomogi można przyznawać dwa razy do roku, to ustawa z 12 marca 2022 roku o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium Ukrainy zniosła ten limit. Oprócz tego normalnie Ukraińcy mogli ubiegać się o stypendium socjalne i kredyt studencki.

Bieda z nędzą. Kandydaci PiS na prezydenta nie reprezentują polskiej racji stanu

Bieda z nędzą. Kandydaci PiS na prezydenta nie reprezentują polskiej racji stanu

Autor: CzarnaLimuzyna, 21 listopada 2024

Tristram Paul Hillier

Jeżeli ktoś ma wątpliwości może to łatwo sprawdzić, zadając kandydatom kilka pytań dotyczących poniższych postulatów.

Motto: „Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, każdy kto chce nam założyć maski na twarz, zakazuje korzystania z żywego ognia, ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej”. /ks. prof. Tadeusz Guz „ Zakamuflowane metody totalitaryzmu…”/

To co zamieszczam poniżej należy do kategorii polskich czerwonych linii – naszych granic, które przeciwnik już przekroczył ustanawiając na tych obszarach stan okupacji w formie zapisów prawnych, narzuconych regulacji. Te obszary należy odzyskać.

P o s t u l a t y

—Natychmiastowe i całkowite odejście od regulacji klimatycznych, przede wszystkim zniesienie limitów dotyczących emisji CO2 i związanych z tym opłat. Przerwanie lockdownu w energetyce, powrót do naturalnych surowców m.in. do węgla. /Raport/

—Natychmiastowe wydalenie z Polski wszystkich nielegalnych migrantów, a także mających prawo pobytu, ale nie spełniających innych warunków: będących zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polaków, w tym dezerterów z Ukrainy oraz osób, które weszły w konflikt z polskim prawem.

—Uszczelnienie polskich granic na wschodzie i zachodzie Polski. Likwidacja V kolumny w Polsce – organizacji finansowanych z zagranicy zajmujących się dywersją ideologiczną i przemytem ludzi.

—Podpisanie nowej umowy stowarzyszeniowej z Unią na korzystnych warunkach dla Polski, z wyłączeniem jakiejkolwiek możliwości ingerencji w normy społeczne, moralne, kulturowe wynikające z cywilizacji łacińskiej. W przypadku trwającej obstrukcji z unijnej strony – Polexit.

—Postawienie na wokandzie międzynarodowej reparacji wojennych od Niemiec.

—Uzależnienie pomocy materialnej dla Ukrainy od bezwarunkowej zgody na ekshumacje na Wołyniu, a także uchwalenie ustawy IPN zakazującej w połączeniu z sankcją karną propagowania ideologii totalitarnych i ludobójczych nie wyłączając banderowskiej, a także zakazującej szkalowania Polski i Polaków przez kogokolwiek.

—Zakaz urządzania na terenie polskich instytucji państwowych obcych manifestacji politycznych, w tym obrządków typu Chanuka. Zakaz uczestnictwa polskich urzędników w antypolskiej agendzie.

— Rozliczenie “pandemii”.

Eurostat, dane za rok 2023

—Likwidacja systemu partyjnego i wprowadzenie systemu JOW, likwidacja przymusowego ZUS, zakończenie finansowania z kieszeni polskiego podatnika bezpłatnego leczenia obcokrajowców z wyjątkiem dzieci. Reforma systemu podatkowego.

—Zniesienie post-hitlerowskiego i post-stalinowskiego zakazu posiadania broni przez Polaków. Odbudowa armii, nie pozorowana, lecz prawdziwa.

—Najważniejsze: Intronizacja Chrystusa Króla, restytucja polskiej państwowości, nowa konstytucja, przywrócenie prawa własności Polakom na polskiej ziemi, naprawa wszystkich zniszczeń jakich dokonały aktualne władze m.in. w szkolnictwie.

Zdaję sobie sprawę, że część ludzi nie będzie w stanie przeczytać tego ze zrozumieniem, ale to tylko oznacza, że nie są zdolni do udźwignięcia polskich obowiązków. Oznacza to, że to nie oni powinni decydować o Polsce. Proszę dopisywać jeżeli coś przeoczyłem.

Przypominam, że dotychczas mieliśmy za prezydentów: Sługę Moskwy – komunistycznego generała Jaruzelskiego. Potem w kolejności byli: „ Bolek” tajny współpracownik komunistycznych służb, dwie kadencje Kwaśniewskiego, komunisty będącego członkiem formacji, której pierwszy człon założyli agenci Kominternu podlegli GRU. Był Lech Kaczyński, pod-semita i zdrajca lizboński, a następnie sprawiający wrażenie dybuka – Komorowski, patron marszu od niepodległości z herbem w postaci orła z czekolady. Kończy kadencję Andrzej Duda – „anglosaski, żydowski i banderowski lokaj”/ Grzegorz Braun o Dudzie/

____________________________

Grafika: Tristram Paul‏ Hillier

Centrum Dialogu w Toruniu. Dziś. “Integracja polskiej prawicy jako warunek skutecznego ratowania Polski”

Spotkanie z Posłem J.K. Ardanowskim, Prezesem RKW M. Dybowskim i Michaliną Szymborską w dniu 

21 listopada 2024 o godz. 19.00 

w Centrum Dialogu w Toruniu 

Zapraszamy na spotkanie z Posłem na Sejm RP i byłym Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi Janem Krzysztofem Ardanowskim, Prezesem Krajowego Zarządu Głównego Stowarzyszenia RKW Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy Marcinem Dybowskim oraz Michaliną Szymborską, autorką książki „PIS – czas na zmiany”, 

które odbędzie się w czwartek 21 listopada 2024 roku o godz. 19.00 w Centrum Dialogu w Toruniu przy ul. Frelichowskiego 1.

 Tytuł spotkania: „Integracja polskiej prawicy jako warunek skutecznego ratowania Polski”. 

Zełenski bezczelnie prowokuje Polaków

J. Kowalski: Zełenski bezczelnie prowokuje Polaków

[MD: Ba, spadł, kutasiński, to i dojrzał. Jak to gnijące jabłko. ]

https://www.fronda.pl/a/J-Kowalski-Zelenski-bezczelnie-prowokuje-Polakow,237309.html


Były wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski w mocnych słowach ocenił postawę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który ostatnio wystąpił na tle banderowskiej flagi.

„Powinniśmy zacząć bardzo twardo rozmawiać z Kijowem. Nie może być tak, że prezydent Zełenski prowokuje Polaków, w sposób bezczelny nagrywa swoje filmiki na tle banderowskich flag UPA. To jest po prostu coś całkowicie niedopuszczalnego” – powiedział Kowalski w rozmowie z TVPolska.

„I pytam się, gdzie jest nasze MSZ? Gdzie jest Radosław Sikorski? Dlaczego nie reaguje Donald Tusk? Gdzie jest w ogóle polskie państwo? Nie ma żadnej reakcji na taki skandaliczny gest prowokacyjny ze strony prezydenta Ukrainy, który przecież cały czas wstrzymuje ekshumacje Polaków zamordowanych przez Ukraińców na Wołyniu. Tutaj nie ma przestrzeni do negocjacji. Ta sprawa musi być jak najszybciej załatwiona” – mówił polityk PiS.

Jak stwierdził Janusz Kowalski, jeśli prezydent Zełenski „chce jakiejkolwiek pomocy od Polski, musi bardzo twardo odciąć się od spuścizny Bandery i UPA”.

Podległość na własne życzenie

Podległość na własne życzenie

Arkadiusz Miksa myslpolska

Po otwarciu amerykańskiej bazy w Redzikowie szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, stwierdził, w jednym z wywiadów, że “amerykańska baza zostanie już na polskiej ziemi na zawsze”.

Pomijając aspekt tego komu ona do czego służy, to tak sobie myślę, że gdyby oni czuli choć niewielką presję społeczną, to przynajmniej rzuciłby tekst, że ta baza będzie u nas tak długo jak długo będzie to w polskim interesie. Minister jednak wie, że w tym wypadku można być szczerym do bólu, bo Polacy i tak się głębiej nie zastanowią nad tym co im właśnie zakomunikował. Kilka dni wcześniej kandydat na prezydenta i prezydent stolicy Polski pochwalił się, że ona ma bardzo dobre relacje zarówno z Demokratami jak i Republikanami, ponieważ od obu amerykańskich ugrupowań brał pieniądze na organizacje Campus Polska.

Przypomnijmy że cały ten Campus powstał rzekomo dla budowania nowej jakości w polskiej polityce w oparciu o młode pokolenie. Czyli uczymy tych młodych ludzi już na starcie, że politykę najlepiej robić za obce pieniądze. I brzmi to nawet fajnie, po co wydawać własne jak można cudze. Problem polega na tym, że obcy to nie są Święci Mikołaje, którzy dają kasę, bo mają jej dużo. Dają tylko dlatego, że traktują je jak dobrą inwestycję. Z każdego włożonego dolara czy Jewro zamierzają wycisnąć z Polski sto. Państwo osłabić, ludzi zdemoralizować i podporządkować. Bawełny nie będą zbierać, ale ogarnie im się podobne zajęcie i równie „dobrze” płatne.

Rywalem Trzaskowskiego w ubieganiu się o fotel prezydenta RP jest Radek Sikorski, taki właściwie pół Polak, pół Anglik z żoną Żydówką i synem żołnierzem armii USA. Z drugiej strony są też przecież pozytywy – u nas tylko kolejne żony prezydentów to Żydówki, natomiast na takiej Ukrainie kolejni prezydenci są żydowskiego pochodzenia. Ktoś powie, że się czepiam i trąci to co mówię antysemityzmem. Ja tymczasem powiem tak, gdyby w Polsce czy na Ukrainie mniejszość żydowska stanowiła 25-30 procent ogółu obywateli, to z pewnością bym się nie dziwił, ale u nas oficjalnie jest ich kilka tysięcy, a na Ukrainie 40 tys., czyli też stosunkowo niedużo w porównaniu do liczby ludności. Swoją drogą to obecny skład polskiego parlamentu posiada największy odsetek tej mniejszości od czasów II RP, jest ich tak dużo, że nie tylko obstawili wszystkie partie, ale jeszcze potrafią mieć w ramach jednej partii dwie zwalczające się frakcje.

Na deser zostawiam Fundację Pułaskiego, której eksperci brylują w mediach głównego ścieku a lista amerykańskich i niemieckich sponsorów tej fundacji: Black Sea Trust for Regional Cooperation

Departament Stanu USA

Fundacja Friedricha Eberta

Fundacja Liderzy Przemian

Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej

Fundacja Heinricha Bolla

Fundacja Konrada Adenauera

NATO Public Diplomacy

Open Society Foundations (Fundacja Sorosa)

Airbus

BAE Systems

Bell Helicopter

Boeing

Eurofighter

General Dynamics

Google

Lockheed Martin

Siemens AMIC Energy

Thyssenkrupp

Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa

I teraz pomyślmy – czy wypowiadając się w programach publicystycznych na temat wojny na Ukrainie, wojny w Polsce, wojny Polski z Rosją czy na tematy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego ci eksperci na garnuszku tych wszystkich instytucji będą mówić prawdę? Czy będą z troską mówić o polskiej racji stanu czy raczej o interesach instytucji i firm, które im płacą?

Wracając do tej bazy i wyborów prezydenckich oraz ich wyniku, który w sumie już znamy, to czy w ogóle jest sens robić te wybory? Czy może nie byłoby lepiej poprosić o wyznaczenie jakiegoś amerykańskiego gubernatora w Warszawie i dla równowagi premiera landu we Wrocławiu. Dziś chętnie mówi się o narzuconej nam dominacji ZSRR po drugiej wojnie światowej. Ona rzeczywiście była, tyle że z każdą dekadą coraz mniejsza i nam narzucona, tymczasem teraz sami akceptujemy coraz większą naszą zależność i podległość względem USA, Niemiec i Izraela. Gdyby tak w czasach PRL-u syn Gomułki czy Jaruzelskiego służył w Armii Radzieckiej, to dziś cały ten POPiS ciągle by to podnosił i mówił – patrzcie te pachołki Moskwy posyłały własne dzieci na służbę wojskową u obcego. Dziś taka sytuacja to właściwe atut świadczący o głębokiej zażyłości z zamorskim protektorem. Trwają wręcz wyścigi o to kto jest większym pacholęciem, sługusem i wazeliniarzem w jednym. Za grosz honoru, za grosz ambicji. Pustka moralna, skarlenie intelektualne, pogłębiająca się degeneracja małość, miałkość i bylejakość.

Nawet do poziomu sytuacji politycznej w państwie postanowiła dorównać reprezentacja Polski w piłce nożnej, tak jakby piłkarze chcieli nam powiedzieć, że skoro oni wstydu i ambicji nie mają, to i my nie musimy ich mieć. Mimo tego co robią ciągle ich wybieracie, a mimo tego jak gramy ciągle kupujecie bilety i oglądacie mecze z nami. Tam się łudzicie i tu się łudzicie. Życie samym mirażem jak widać wam w zupełności wystarczy.

Arkadiusz Miksa

Kolejne fale grabienia Polaków

Kolejne fale grabienia Polaków Autor: AlterCabrio , 20 listopada 2024

To, co uważaliśmy za elitę narodu i państwa, okazało się elitką kompradorską. Beton partyjny dogadał się z globalnym kapitałem, czyli rosnącym w siłę Światowym Mózgiem, dokooptował wybrane postaci z tzw. demokratycznej opozycji, razem założyli w Magdalence Lożę Okrągłego Stołu, i w najlepsze zarządzają Polską do dziś, czyli do jesieni 2024 r. Plan Balcerowicza, a właściwie Geoffreya Sachsa, a właściwie Światowego Mózgu był świetny i zdał egzamin. Udało się cofnąć Polskę w historii industrializacji, przejąć jej zasoby, infrastrukturę i bazę produkcyjną, zawłaszczyć kapitały, zniszczyć niepożądaną konkurencję, wprowadzić systemy wrogów, dokonujące dalszej eksploatacji. A nade wszystko, ukraść i zniszczyć ludzi – emigrantów zarobkowych, zniszczonych bezrobociem strukturalnym, rozpitych, źle wychowanych, zdemoralizowanych, zniszczonych wyzyskiem i nadmierną pracą, nienarodzonych. Długofalowe skutki demograficzne i społeczne będą porównywalne ze skutkami II Wojny. Przemiany ustrojowe po 1989 r. okazały się kolejną wielką falą grabieży Polaków.

−∗−

Kolejne fale grabienia Polaków

Prezentujemy kolejny fragment “Poradnika świadomego narodu”, który już niebawem ukaże się w ramach naszej działalności. Prosimy cierpliwie wyglądać, całość już niedługo.

Obecne dążenia gnostyckich elit globalno – unijnych dążą do kolejnej fali masowego rabunku majątku narodowego, który jeszcze pozostał, oraz prywatnej własności. Warto sobie jednak uzmysłowić, że obecne dążenie nie jest bynajmniej pierwszym – podobne zdarzały się cyklicznie w najnowszej historii, a raczej zostały urządzone. Cofniemy się w przeszłość niedaleko – zaledwie niecałe stulecie, gdy zlikwidowano niepodległość państwa i wolność narodu polskiego. Fale grabieży przechodziły oczywiście już wcześniej, choćby podczas zaborów, lecz to przekracza rozmiary niniejszego poradnika.

Pierwszą współczesną falą grabieży Polaków od czasu odzyskania niepodległości była Wielka Depresja, wywołana przez globalny kapitał, rządzący wówczas Anglosasami, a dziś pretendujący do władzy globalnej. Wywołana wówczas fala bankructw poprzedzona została rozkręceniem sztucznej prosperity, sztucznym napompowaniem walorów giełdowych, skuszeniem społeczeństwa amerykańskiego wizją łatwych, krociowych zysków, wpuszczeniem w bańkę spekulacyjną, pęknięciem bańki, wykupem majątków po ułamku wartości. Fala rozlała się na cały świat, poza sowietami, które wówczas posłużyły jako rynek zbytu dla amerykańskiego przemysłu. W efekcie ci, co mieli środki i wiedzę, wzmocnili swoja potęgę i kontrolę nad otoczeniem, ci, co wcześniej byli niezależni, stali się zależni, w Niemczech zwyciężyli naziści, finansowani przez kapitał, a w USA do władzy doszedł Roosevelt wraz ze swoim Brain Trust – radą przyboczną, która podyktowała New Deal – Nowy Ład, prototyp obecnego projektu nowego porządku światowego, czyli Zrównoważonego Rozwoju. Dzięki nazistom niemieckim i Stalinowi globalne siły tak poukładały sprawy, że doszło do II Wojny Światowej, która podzieliła Świat i Europę na dwa wrogie obozy. Przy okazji w ramach Wielkiej Depresji oraz reakcji na nią możliwe były potężne mechanizmy, przesuwające własność prywatną od ludzi do kapitału. Polska i Polacy również odczuli to boleśnie.

Czytaj też: Polska czerwonym suknem

Drugą falą, jak dotąd największą była II Wojna Światowa. Polaków ograbiono na wszelkie dostępne sposoby: zniszczenia wojenne, wysiedlenia, wywózki, wywłaszczenie, kolonizacja, pozbawienie wolności, eksterminacja, praca niewolnicza, rabunek, szaber, przesunięcia granic. Rabunek na ogromną skalę dotknął w najgorszy sposób Polski, zaatakowanej przez dwie największe armie świata, i dwa najbardziej zjadliwe totalitaryzmy, wywodzące się z tego samego pnia – zorientowanej talmudycznie gnozy. Zagrabiono nam ziemie, bogactwa, infrastrukturę, pieniądze, zdolności produkcyjne, a nade wszystko ludzi – zabitych, okaleczonych, wywiezionych, uwięzionych, zniszczonych moralnie i mentalnie, emigrantów, nienarodzonych.

Po zakończeniu wojny natychmiast zaczęła się odbudowa życia polskiego. Polacy z wielkim zapałem i zaangażowaniem rzucili się do odgruzowywania, odbudowy i zagospodarowania swojego kraju. Wtedy nastąpiła kolejna fala grabieży – począwszy od dekretu Bieruta 1945, potem kolejno bitwa o handel 1947 – 1949, upaństwowienie środków produkcji, reforma walutowa 1950, próba kolektywizacji rolnictwa, obowiązkowe kontyngenty. Wtedy w ciągu kilku lat władza ludowa, wprowadzona przez sowietów za przyzwoleniem kapitalistów odebrała Polakom dużą część tego, co jeszcze zachowali po wojnie, i co zaczęli odtwarzać.

Następną falą była cała historia PRL, czyli gospodarka socjalistyczna, centralnie planowana, kolonialna, zarządzana przez metropolię moskiewską. Gospodarka niedoborów, ciągłych kryzysów, braków w zaopatrzeniu i brakoróbstwa. Socjalistyczny system nie motywował, ale zmuszał do pracy, pod oficjalnie opiewanym etosem i szacunkiem dla pracujących kryła się pogarda pasożytniczych elit dla zwykłego człowieka pracy. Człowiek ten był oszukiwany, wyzyskiwany, wykorzystywany, ograbiany, demoralizowany, rozpijany, zmuszany do kombinatorstwa i złodziejstwa, oduczany wydajnej pracy, nauczany bumelanctwa. Wtedy jednak głównym grabieżcą był system zarządzania PRL, i duża część zagrabionej pracy narodu była reinwestowana w ramach uprzemysłowienia kraju. Zwykły człowiek niewiele korzystał z owoców wzrostu, ale powstawała krajowa infrastruktura i baza produkcyjna. Mimo, że była zwykle nieefektywna i niekonkurencyjna, to przy sprawnym zarządzaniu i właściwym inwestowaniu mogła w krótkim czasie uczynić Polskę potęgą gospodarczą, a Polaków narodem ludzi bogatych. Naszymi atutami były (i nadal są) położenie geograficzne, bogactwa naturalne, jednolitość etniczna i baza kulturowa. Wszystkie niedociągnięcia i patologie PRL można było usunąć w ciągu 30 lat i stać się potęgą na skalę Eurazji. Wymagało to jednak odpowiedniej elity i właściwego programu sterowania.

To jednak nie było nam dane. To, co uważaliśmy za elitę narodu i państwa, okazało się elitką kompradorską. Beton partyjny dogadał się z globalnym kapitałem, czyli rosnącym w siłę Światowym Mózgiem, dokooptował wybrane postaci z tzw. demokratycznej opozycji, razem założyli w Magdalence Lożę Okrągłego Stołu, i w najlepsze zarządzają Polską do dziś, czyli do jesieni 2024 r. Plan Balcerowicza, a właściwie Geoffreya Sachsa, a właściwie Światowego Mózgu był świetny i zdał egzamin. Udało się cofnąć Polskę w historii industrializacji, przejąć jej zasoby, infrastrukturę i bazę produkcyjną, zawłaszczyć kapitały, zniszczyć niepożądaną konkurencję, wprowadzić systemy wrogów, dokonujące dalszej eksploatacji. A nade wszystko, ukraść i zniszczyć ludzi – emigrantów zarobkowych, zniszczonych bezrobociem strukturalnym, rozpitych, źle wychowanych, zdemoralizowanych, zniszczonych wyzyskiem i nadmierną pracą, nienarodzonych. Długofalowe skutki demograficzne i społeczne będą porównywalne ze skutkami II Wojny. Przemiany ustrojowe po 1989 r. okazały się kolejną wielką falą grabieży Polaków.

Potem jednak wydało nam się, że znowu łapiemy wiatr w żagle. Zostaliśmy dopuszczeni do Unii i globalnych układów. Swojej polskiej siermięgi nie lubiliśmy tak bardzo, że bez specjalnego żalu oddaliśmy naszą własną gospodarkę narodową, byle mieć dostęp do kolorowych świecidełek, hipermarketów, wyjazdów zagranicznych, samochodów z importu, kredytów od globalnych bankierów. Wszystko to uznaliśmy za wielką łaskę bogaczy z Zachodu, dzielących się z nami swoim bogactwem. Pod wpływem pedagogiki wstydu myśleliśmy, że jesteśmy bardzo mało warci jako państwo, naród i jednostki. Zgodziliśmy się na upodlenie, aby móc ogryzać kości pod pańskim stołem i polerować klamki w antyszambrze.

Bogacze z Zachodu, używając swoich przekupnych agentów w Polsce utwierdzali nas w dezinformacji. Przedstawili nam ofertę – łaskawie zaprosili nas do swojego klubu, w którym grali sobie w kulturalną, przyjacielską grę w karty. Ponieważ byliśmy w łachmanach, łaskawie zaoferowali nam używane, ale mało znoszone liberie po swoich lokajach. Dopuścili nas do gry, której zasad nie znaliśmy, ale klepali nas po plecach, uśmiechali się bardzo ładnie, mówili komplementy i zapewniali, że teraz wszyscy będziemy równie i solidarni. Po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że siedzimy przy karcianym stoliku z szajką szulerów, doskonale dogadanych i znających grę. My natomiast zupełnie nie znamy jej zasad, a musimy grać o cały swój majątek i wolność osobistą. Jesteśmy również tak zdezorientowani, że nie wiemy, jak możemy zmienić reguły gry, a liberia zobowiązuje nas do posług. Okazało się, że to nie oni zrobili nam łaskę, dopuszczając do swego ekskluzywnego klubu, ale to my im, wpuszczając ich do naszego pięknego kraju i pozwalając, aby przejęli w nim wpływy. Cały czas, spędzony w Unii Europejskiej był i nadal jest kolejną falą grabieży, tyle, że ukrywanej za dotacjami unijnymi i kredytami, pochodzącymi z naszego zagrabionego bogactwa.

Czytaj i rozpowszechniaj: Poradnik świadomych rodziców. Całość do pobrania.

Teraz zaś szykuje się kolejna, wielka fala grabieży Polaków, i nie tylko nas, bo w ogóle wszystkich narodów, które sobie na to pozwolą. Symbolicznym wstępem do tej fali była polityka energetyczna, system ETS, reakcja na globalne morowe powietrze, wszystkie programy pod hasłem zielonej transformacji, i w ogóle wszelkie polityki globalne i unijne. Główne hasło globalnej grabieży własności narodowej i prywatnej brzmi: Zrównoważony Rozwój, i póki co, kolejne rządy warszawskie wchodzą w to jak nóż w masło.

W odróżnieniu jednak od fal grabieży sprzed 1989 r., tu przynajmniej mamy wybór. W ramach narodu i państwa mamy możliwości uniknąć grabieży, a siłę sprawczą ma państwo polskie, na czele którego stoi rząd. Został jednak stworzony układ polityczny i system dezinformacji i debilizacji, sprawiający, że Polacy nie zdają sobie sprawy z kwestii fundamentalnych. Brak jest świadomości następujących kwestii: zagraża nam grabież wszystkiego; zagrożenie jest realne i bliskie; można się przed tym obronić; należy podjąć określone środki. Skoro od świadomości zależy, czy Polacy unikną kolejnego potopu, tym właśnie się tu zajmujemy.

_______________

Kolejne fale grabienia Polaków, Bartosz Kopczyński, 20 listopada 2024

Ku przestrodze: Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

Głupota ma straszne i długofalowe skutki

Data: 19 novembre 2024Author: Uczta Baltazara

Świetny tekst – wyjaśniający dlaczego w Polsce jest dziś tak, a nie inaczej (dla własnego wygodnictwa, przez stulecia, niszczono systematycznie społeczeństwo polskie, tym samym nie pozwalając mu rozwinąć się z biegiem czasu w normalny sposób, co jest widoczne dziś w totalnym, mentalnym skarłowaceniu narodu ) – więc wart przypomnienia w całej jego okazałości.

Ku przestrodze: Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

“Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne…”https://web.archive.org/web/20180117173527/http://ram.neon24.pl/post/141990,ku-przestrodze-jak-szlachta-polske-zydami-zgnoila

Maurizio Blondet         03/02/2006       

Oskarżanie Polaków i ogólnie wschodnich Słowian o “antysemityzm” ma charakter sloganu. Nigdy nie brak okazji do tego, by opisywać “cierpienia Żydów ze Wschodu”, pogromy, prześladowania ze strony carów, itp.

Dziś, jeden z czytelników przysłał mu długi esej, napisany przez Amerykanina – E. Michaela Jones’a https://en.wikipedia.org/wiki/E._Michael_Jones, który w zaskakujący sposób wyjaśnia naturę i powody antysemityzmu słowiańskiego. Jones miał cierpliwość przeczytać 11 tomów monumentalnej “Historii Żydów” – autorstwa Heinricha Graetz’a (1819 – 1891) – niemieckiego Żyda, uważanego za twórcę historiografii żydowskiej https://en.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Graetz.

Graetz, będący illuministą i racjonalistą jest między innymi bezlitosnym krytykiem gnozy kabalistycznej, panowaniu której (w świecie żydowskim) przypisuje funkcjonowanie najrozmaitszych, bezrozumnych nadziei mesjanistycznych (ucieleśnionych w takich “mesjaszach” jak Sabbatai Zevi czy Jacob Frank) i – co jeszcze gorzej – przywar żydowskiej mentalności, a wśród nich “pewnego rodzaju triumfalnej rozkoszy, doświadczanej podczas oszukiwania i okradania” (sic).

Graetz przypomina, że za sprawą Statutu Kaliskiego (1251) – Polska przyznała Żydom zamieszkałym na jej terytorium prawa nieznane wszystkim innym europejskim wspólnotom żydowskim, tj. autonomię zarządzania oraz system prawny niezależny od chrześcijańskiego sądownictwa polskiego – Kahał, który posiadał wyłączność jurysdykcyjną jak chodzi o rozstrzyganie konfliktów między Żydami.

To w Kahałach rozwinęła się “mądrość” talmudyczna (Talmud jest zasadniczo kodeksem karnym) i kazuistyczna szkoła dysput rabinicznych, wraz z ich charakterystyczną tendencją – cytuję Graetz’a – do “przeinaczania i wypaczania; tworzenia podstępnych sofizmatów i budowania wrogości w stosunku do wszystkiego, co nie znajdowało się w ich polu widzenia”.

Według historyka żydowskiego – były to czynniki, które “podminowały poczucie etyki Żydów”, przyzwyczajając ich wprost do “krętactwa i przechwalania się”.

To za sprawą Statusu Kaliskiego Polska została określona w Europie jako “paradisum judaeorum”. Rzeczą nieuniknioną stało się, że wskutek fal prześladowań, jakie miały miejsce w (zachodnich) krajach chrześcijańskich, trwających od 11 do 16 wieku – spora ilość Żydów, w większości pochodzących z Niemiec wyemigrowała do Polski.

Żydzi ci mówili dialektami “juedische Deuych” lub Yiddish. Wykorzystując całkowitą swobodę, jaką dawała im Polska, jak chodzi o kwestię integracji z narodem polskim – nie uczyli się jego języka, a ponadto izolowali się od niego całkowicie, za wyjątkiem sfery handlu i (jak pisze Graetz) przygodnych i niedozwolonych praktyk seksualnych.

Na to jak wiele Żydzi w Polsce “ucierpieli” wskazują wskaźniki demograficzne ich dotyczące. Między rokiem 1340 i 1772 chrześcijańska populacja Polski zwiększyła się 5-krotnie, a żydowska 75-krotnie.

W roku 1795, czyli w czasie trzeciego i ostatniego rozbioru Polski, żyło na jej terytorium 80 % Żydów aszkenazyjskich. Oczywiście, wzrostowi demograficznemu odpowiadał także wzrost bogactw i władzy, jakie zdobyło “cierpiące” potomstwo Judasza.

Złoty wiek polskich Żydów zbiega się z “imperialną” ekspansją Polski, mającą miejsce pomiędzy rokiem 1500 i 1650. W roku 1634 Polska stała się największym państwem Europy, rozciągającym się od Bałtyku prawie po Morze Czarne; od Śląska po Ukrainę – tj. 200 km poza Dniepr. 60 % ludności zamieszkującej kraj nie było Polakami, ani też katolikami. Byli to głównie prawosławni.

Na tychże terytoriach, będących dziś częścią Ukrainy i Białorusi – aż po Krym – szlachta polska (historyczny przykład osobników nieracjonalnch i próżnych) powykrawała sobie posiadłości niejednokrotnie wielkości dzisiejszej Szwajcarii. Były to ogromne latyfundia, znajdujące się w rękach niewielkiej próżniackiej oligarchii, na których pracował źle wynagradzany, a więc będący wiecznie na skraju nędzy – polski chłop.

Wieśniacy ci, pierwotnie mieszczanie-żołnierze, biorący udział w podbojach na szeroką skalę, zrujnowani przez wojny – skończyli na służbie u ziemian. Co więcej, w roku 1633 parlament polski –  zdominowany przez szlachtę – przy pomocy ustawy zabronił arystokracji polskiej zajmowania się interesami i jakimkolwiek handlem. Zajmowanie się działalnością produkcyjną wielmoże uznali za rzecz nieprzyzwoitą, a sprzedawanie wódki za czyn wręcz wulgarny.

Z tego to względu zarządzanie ich ogromnymi dobrami powierzeli – zgadnijcie komu? – Żydom. Realizowano to przy pomocy krótkoterminowych umów, w zamian za opłatę stałą i płaconą z góry – a Żydzi, by spraw była dla nich opłacalna odbijali się na chłopach.

Tak to pojęcia “arendarz” i “Żyd” stały się dla polskiego wieśniaka synonimami. Faktycznie, 80 % żydowskich ojców rodzin na wsiach i 15 % w miastach było arendarzami. Sytuację pogarszał fakt, że umowy dzierżawę – kahały żydowskie przyznawały jedynie bogatszym Żydom, którzy następnie podzlecały je Żydom uboższym, tym samym bardziej zachłannym. Arendarz mógł dotyczyć terenów rolnych, karczm, młynów, opłat za przejazd drogami czy mostami, a także wszystkich monopoli.

Szlachta polska (oczywiście jak najbardziej katolicka) dopuściła się nawet tego, że dawała Żydom klucze do kościołów do niej należących. Oznaczało to, że Żyd dysponujący kluczami otwierał je z okazji ślubów, chrzcin czy pogrzebów wieśniaków – za opłatą. Ponadto, jako że umowy o arendarz były krótkoterminowe i mogły nie być odnowione – Żyd dzierżawca miał interes w tym, by ze swych ofiar wydusić jak najwięcej pieniedzy i w jak najkrótszym czasie.

Pobudki, by Żydzi byli ludzcy, czy chociaż łagodni w stosunku do chłopów, będących znienawidzonymi chrześcijanami były a priori prawie że nieistniejące, od strony finansowej zaś najważniejsze były dla nich pieniądze. Tym bardziej, że Państwo Polskie – które 70 % swego przychodu podatkowego otrzymywało z dzierżaw – przy pomocy systemu prawnego całą siłą stało po stronie Żydów, będących jego podatkobiorcami, a nie po stronie narodu.

Od roku 1633 – tj. od kiedy Żydzi zajęli się handlem alkoholem – napadali uzbrojeni na chłopskie chaty, niszczyli nielegalne urządzenia do pędzenia bimbru i nakładali na chłopów wysokie kary, a wszystko to z upodobaniem tych, którzy resztę ludzkości (do dziś) traktują z pogardą, prześladując ją w sposób bezwzględny i pozbawiony skrupułów.

Arendarz i metody jakimi był urzeczywistniony są głęboka przyczyną trwałej nędzy i wiekowego zacofania polskiego rolnictwa. Żydowscy, krótkoterminowi dzierżawcy nie mieli żadnego interesu by utrzymywać w dobrym stanie gospodarstwa, czy narzędzia rolnicze i nie wykorzystywać ponad granice możliwości terenów i pracowników. Co więcej, przyzwyczaili się do manipulowania cenami zboża, tak by można było przeznaczać je do bardziej dla nich dochodowej produkcji alkoholu, popierając także niezwykle aktywnie jego spożycie. Wszystko to dawało im wysoki zarobek w krótkim czasie.

Tak to z czasem, wśród polskiego chłopstwa – “nie wiadomo dlaczego” – pojawiło się pewne nastawienie “antysemickie”, w odróżnieniu od niesamowicie katolickiej szlachty kraju – “Chrystusa narodów”.

Heinrich Graetz pisze:

“Żyd w pewnym stopniu równoważył wady narodowe. Impulsywna niestałość, bezmyślność czy rozrzutność polskiej szlachty znajdowała przeciwwagę w ostrożności i gospodarskiej roztropności żydowskiej. Dla polskiego szlachcica Żyd był czymś więcej niż finansistą; był jego przezornym doradcą, tym, który wydobywał go z długów, był wszystkim we wszystkim… Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne”.

W roku 1572, kiedy zmarł król Zygmunt II (który zarządzanie kraju powierzył w ręce Żydów – rabbi Mendel z Brześcia nazywany był “sekretarzem króla”) – “cierpiący” Żydzi osiągnęli tak wielkie wpływy, że decydowali o jego następcy. Zrobili to konsultując się z Imperium Otomańskim, hugonocką Francją i protestantami brytyjskimi, którzy również zainteresowani byli sukcesją w Polsce. Wielkim pośrednikiem całego przedsięwzięcia (podczas którego rozdano miliardy) był Solomon ben Nathan Askenazi, lekarz króla Zygmunta, który wyemigrował do Konstantynopola, gdzie służył sułtanowi z takim samym oddaniem jakim wcześniej darzył króla Polski. W Konstantynopolu, Solomon zastapił Josepha Nasi, doradcę sułtana, będącego pewnym rodzajem nieoficjalnym leaderem ówczesnego żydowskiego świata.

Jednakże w owych żydowskich, złotych czasach nad polskim “paradisus judaeorum” zaczynały zbierać się groźne chmury. Doszło do tego z powodu Kozaków, wcielonych do państwa polskiego. Również na nich rozszerzony został reżim żydowskiej dzierżawy i Kozacy dowiedzieli się wtedy, że muszą płacić podatek za możliwość wejścia do cerkwi. Poddanie się katolickim panom polskim Kozacy byli gotowi znieść, ale płacenie Żydom za wódkę i chrzest przekraczało ich możliwości.

Polscy chłopi – ucywilizowani “antysemici” wytrzymywali wszystko, jednakże Kozacy mieli dość. Wkrótce pojawił się wśród nich Bogdan Chmielnicki. Jego zawołanie “Polacy zrobili z nas niewolników przeklętej rasy Żydów” nie spotkało się bynajmniej z westchnieniem rezygnacji«à la polonaise».

W krótkim czasie, Chmielnicki znalazł sie na czele hordy Kozaków i Tatarów, która 16 maja 1648 roku pobiła wojska polskie i stała się autorem  niezliczonej ilości grabieży, masakr i gwałtów.

Kozacy i Tatarzy w specjalny sposób skoncentrowali się na Żydach. Wydaje się, że wymordowali ich 100 000. Jak przyznaje żydowski historyk Henryk Grynberg – “wycofujące się polskie wojska były jedyną obroną Żydów”. https://en.wikipedia.org/wiki/Henryk_Grynberg

Kiedy oddziały Chmielnickiego zaatakowały Lwów – Chmielnicki wezwał oblężonych:“Oddajcie nam Żydów, których macie w mieście, a zaprzestaniemy oblężenia”.

Jak zareagowali Polacy – “antysemici” – znajdujący sie w bardzo poważnych trudnościach – oblężeni i wygłodniali? – Odpowiedzieli: “Nie!”. Nie oddali ani jednego Żyda, odparli oblężenie i w ten sposób uratowali tych, którzy znajdowali się w mieście.

Oto, do jakiego stopnia Polacy prześladowali Żydów. Oto na jakie “cierpienia” skazali swych “dobroczyńców”.

——–

Komentarz do eseju Jones’a: Nie chciałbym zepsuć wytwornego stylu przedstawionego historycznego ekskursu  poprzez użycie obrzydliwego zwrotu neapolitańskiego i rzymskiego. Zwrot ten przychodzi mi jednakże na myśl i dlatego umieszczam go w przypisie. Wyraża on sposób, w jaki Izrael traktuje Arabóww jaki traktuje wszystkich gojów; zwrot brzmi: «chiagni e’ffotti». Znaczy to tyle samo, co “prześladuj i krzycz, że cię prześladują, ciemięż i skarż się, że cierpisz”. https://it.wikipedia.org/wiki/Chiagni_e_fotti

INFO: O tym jak Żydzi “cierpieli” w Polsce (Come “soffrirono” gli Ebrei in Polonia” – http://www.dosselli.it/docQuaderni/21.pdf)

Połykanie własnego języka i postkolonialne kompleksy, czyli krajowe echa wygranej Trumpa

Połykanie własnego języka i postkolonialne kompleksy, czyli krajowe echa wygranej Trumpa

18.11.2024 Radosław Piwowarczyk https://nczas.info/2024/11/18/polykanie-wlasnego-jezyka-i-postkolonialne-kompleksy-czyli-krajowe-echa-wygranej-trumpa/

Spodziewany wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i przytłaczające zwycięstwo Donalda Trumpa wywołały reakcje zarówno ze strony naszych umiłowanych przywódców, jak i aktualnych niezłomnych opozycjonistów, które dobitnie potwierdziły, iż nazywanie naszego kraju urokliwym bantustanem jest uzasadnione. Osoby piastujące najważniejsze urzędy w państwie musiały połknąć własny język, a politycy często niesłusznie kojarzeni z prawicą wykazali się postkolonialnym kompleksem, udowadniając, że znacznie bliżej niż do poważnych mężów stanu jest im do chłopców w przykrótkich spodenkach.

Wynik listopadowej elekcji za wielką wodą oraz niechybny powrót byłego prezydenta do Białego Domu może mieć szczególne znaczenie dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. Do objęcia urzędu prezydenta przez Trumpa pozostały jeszcze dwa miesiące, lecz elekt już podjął wysiłki, które mogą mu pozwolić na spełnienie wyborczej obietnicy zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w zaledwie dobę. Kilka dni po wiktorii Trump miał rozmawiać z prezydentem Rosji Włodzimierzem Putinem i według zdementowanych doniesień dał mu dobrą radę, by nie eskalował sytuacji na Ukrainie.

Do nowej rzeczywistości chyżo dostosował się niemiecki kanclerz Olaf Scholz, który ogłosił, że „planuje porozmawiać we właściwym czasie z prezydentem Rosji”. Z kolei ukraiński przywódca Włodzimierz Zełeński zaczął nieśmiało mówić o pokoju i zaapelował o wzmocnienie wysiłków dyplomatycznych. Cienia refleksji nie widać jedynie wśród rządzących naszym zadłużonym krajem, czego przejawem była deklaracja wiceministra Andrzeja Szejny. Wiceszef resortu spraw zagranicznych – w imieniu podatników, których pieniędzmi zarządza – ogłosił, że jeśli idzie o wsparcie Ukrainy, to „jesteśmy gotowi przejąć dużą część kosztów”.

W tej sytuacji nietrudno odnieść wrażenie, że polscy dygnitarze pozostali z polityką względem Ukrainy, jak niegdyś Jan Himilsbach z angielskim.

Połykanie własnego języka

W podobnym położeniu znalazł się zresztą cały obóz centrolewicy sympatyzujący w ostatnich miesiącach jednoznacznie z wiceprezydent Kamalą Harris. Ze swą kampanijną wypowiedzią musiał się zmierzyć premier Donald Tusk, który zdaniem złośliwców zmuszony do mówienia prawdy odczuwa pieczenie języka. W 2023 roku lider Koalicji Obywatelskiej bez cienia wątpliwości orzekł, iż zależność ówczesnego kandydata partii Republikańskiej „od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji”, a nawet spekulował, że ów „został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby”. Zapytany o tamte słowa przez dziennikarkę „Tygodnika Solidarność” Monikę Rutkę, szef rządu warszawskiego począł rżnąć głupa i wszystkiego się wyparł, twierdząc przy tym, że „tego typu sugestii nigdy nie wygłaszał”. Rutke przekazała, że po zadaniu niewygodnego pytania miała usłyszeć, iż nie będzie więcej zapraszana na konferencje do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Z oficjalnego stanowiska KPRM wynika jednak, że dziennikarka „będzie nadal miała możliwość uczestnictwa w wydarzeniach prasowych organizowanych przez Centrum Informacyjne Rządu”.

Jeszcze trudniejszy los, niż jego przełożonego, spotkał szefa MSZ Radosława Sikorskiego, którego żona Anne Applebaum przed wyborami opublikowała na łamach amerykańskiej prasy tekst, przekonując, iż Trump nie jest tak zły, jak się wydaje, ale jest znacznie gorszy. W magazynie „The Atlantic” Applebaum ogłosiła, że „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”, co wywołało rozbawienie mającego obecnie dobre dojście do ucha prezydenta elekta Elona Muska. Zagadnięty w mediach reżymowych o małżonkę, Sikorski zapytał redaktor Justynę Dobrosz-Oracz, czy aby przypadkiem „nie uważa, że żona jest przedłużeniem męża?” i zadeklarował, że jego żona „w przeszłości głosowała też na Republikanów”. Z szefem polskiej dyplomacji nie patyczkowali się Internauci i szybko stworzyli serię memów, na których ten pytany o nazwisko Applebaum odpowiada, że nikogo takiego nie zna. Okazało się zresztą, że Sikorski nie tylko nie czuje przywiązania do poglądów żony, ale sam w przeszłości „wielokrotnie chwalił prezydenta Trumpa”. Można mieć obawy, że nie tylko w związku z zajmowanym stanowiskiem, ale też ze startem ministra w prawyborach prezydenckich KO, serwilizm dyplomaty wobec nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych dopiero się rozkręca.

Postkolonialne kompleksy

Wydaje się, że lokajskiego podejścia szef MSZ mógłby się uczyć od posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy bez zbędnego rozstrzygania, czy coś jest słuszne i mądre, próbują w każdej dziedzinie zostać przodownikami. Były minister Mariusz Błaszczak jeszcze przed wyborami ogłosił, że jeśli kandydat Republikanów pokona wiceprezydent, to wówczas premier Tusk powinien podać się do dymisji. Kiedy postawiony warunek został spełniony, politycy PiS-u wystąpili na konferencji prasowej, wzywając szefa rządu warszawskiego do ustąpienia i przypomnieli, że „z ust polityków koalicji 13 grudnia padało wiele kontrowersyjnych, szokujących, a wręcz skandalicznych słów pod adresem” prezydenta elekta.

Trudno o lepszy przykład chorej postkolonialnej mentalności, niż występowanie z apelem o zmianę władz z powodu wyników wyborów w innym państwie, niezależnie od tego, jak krytycznie ocenialibyśmy rządzących obecnie naszym urokliwym bantustanem. W międzyczasie posłowie zgnębionej opozycji, chcąc zapewne odpowiednio urządzić się w nowych warunkach, podczas posiedzenia Sejmu wstali ze swych miejsc i gromko skandowali nazwisko nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, na tyle głośno, aby ich okrzyki były słyszalne w Waszyngtonie, składając w ten sposób świeżo upieczonemu zwycięzcy swoisty hołd lenny.

Oprócz czołobitności przed przywódcą innego państwa, przedstawiciele do niedawna rządzącej formacji wykazali się też kompletnym niezrozumieniem interesu narodowego i po raz kolejny przenieśli krajową walkę partyjną za granicę, ośmieszając tym samym nasz i tak niecieszący się szczególnym poszanowaniem kraj. Europoseł PiS Dominik Tarczyński z radością poinformował, że do sztabu Trumpa trafiły nieprzychylne mu wpisy i wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, przez co „współpraca będzie bardzo trudna”. Co ciekawe, na podobnym stanowisku, jak politycy neo-sanacyjnego ugrupowania, stanął poseł Konfederacji Konrad Berkowicz, pisząc w swych mediach społecznościowych, że „do Trumpa dotarły wpisy Sikorskiego i Tuska na jego temat”, wobec czego amerykańska administracja – przypuszczalnie ta, której jeszcze nie ma – pisze, iż „współpraca będzie trudna”, w związku z czym „czas najwyższy zgłosić wotum nieufności wobec rządu i tak jak Niemcy, rozpisać nowe wybory”. Intelektualne oraz moralne ubóstwo zaprezentowane w obliczu wyborów w USA przez przedstawicieli partii uważanych za prawicowe dobitnie podsumowuje to, iż większym rozsądkiem wykazali się chociażby poseł KO Roman Giertych, zwracając uwagę Berkowiczowi, że ten ślubował jako poseł „wierność Rzeczpospolitej Polskiej” i apelując, by „nie zachowywał jak płaszczący się carski rab!” oraz przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa Piotr Szumlewicz, przypominając, że „Polska nie jest kolonią USA”.

„Cała naprzód na korwinizm”

Wyniki wyborów w USA, wbrew oczekiwaniom opozycji przebierającej nogami, by dorwać się do koryta, nie doprowadzą do przedterminowych wyborów parlamentarnych, ale już odcisnęły swoje piętno na wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Były minister Przemysław Czarnek, mający podobno największe szanse na nominację na kandydata PiS-u, zapytany na antenie Polsat News o to, czy czuje się „polskim Trumpem”, zwrócił uwagę na to, że nawet ubrał się podobnie i dodał, że „tak się złożyło”. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, chętnych do ogrzania się w blasku zwycięzcy nie brakuje. Marek Jakubiak, wybrany z list PiS-u poseł koła Wolni Republikanie, swój start w wyborach prezydenckich ogłosił już wcześniej, a po zwycięstwie kandydata Republikanów przekazał, iż „widzi w swojej roli w tych wyborach rolę polskiego Trumpa”, przekonując przy okazji, że ma więcej wspólnego z prezydentem elektem, niż Czarnek.

Niektórzy „polskiego Trumpa” upatrują gdzie indziej, przypinając taką łatkę kandydatowi Konfederacji Sławomirowi Mentzenowi. Prezes Nowej Nadziei sam takiego określenia nie używa, ale trudno nie zauważyć, że w prowadzonej pre-kampanii inspiruje się politykiem. Tuż po amerykańskich wyborach Mentzen wypuścił spot, w którym, nawiązując bezpośrednio do zwycięstwa Trumpa, spróbował przenieść to, co udało się za wielką wodą na krajowe podwórko. Inspiracji w sukcesie prezydenta elekta chce upatrywać także kandydat na kandydata KO Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy, zawsze gotów powiedzieć to, co przyniesie mu polityczną korzyść, zachęcał działaczy i sympatyków swej partii, by byli „jak jedna pięść, dokładnie tak jak Trump w wyborach prezydenckich”. Zdaje się jednak, iż od tego, który z kandydatów miałby okazać się „polskim Trumpem”, ważniejsze będzie, kto zostanie polskim Muskiem, przed którego „rwaniem się do władzy” ostrzegł lewicowy portal „Gazeta.pl”, trwożąc się, iż USA padła komenda „cała naprzód na korwinizm”.

Toruń potęgą morską. Rejs służbowy po Morzu Śródziemnym marszałka z “sekretarką” ?

Marszałek chce zbudować jacht morski za 12 mln zł. Zapłacimy z niego z podatków

15 listopada 2024Autor Ł.R. portalkujawski

Marszałek chce zbudować jacht morski za 12 mln zł. Zapłacimy z niego z podatków

Dość niespodziewana propozycja znalazła się w projekcie budżetu województwa na 2025 rok – rozpoczęcie prac nad budową jachtu morskiego, chociaż województwo kujawsko-pomorskie dostępu do żadnego morza nie ma. Najprawdopodobniej pod koniec grudnia dokument budżetowy ,,klepną” marszałkowi radni i ruszy budowa jachtu morskiego.

Pełnomorski jacht ma mieć 24 metry długości i pływać po Bałtyku i morzu Śródziemnym, które jest oddalone od kujawsko-pomorskiego o jakieś 3 tys. km.

Jacht miałby należeć do Kujawsko-Pomorskiego Centrum Edukacji i Innowacji w Toruniu, które podlega Województwu Kujawsko-Pomorskiemu i służyć uzdolnionej młodzieży. Kiedyś były w Toruniu głosy uważające to miasto za potęgę morską – taki jacht to zawsze pierwszy krok. W 2025 roku planuje się wydatkować ponad 5,5 mln zł. Jacht ma być gotowy w 2026 roku i łącznie kosztować ok. 12 mln zł.

Czas na niepolskiego prezydenta!

Czy kolejny prezydent III RP, zgodnie z ponad 30 letnim zwyczajem, również okaże się polskawy?

Autor: CzarnaLimuzyna , 16 listopada 2024 Czas na niepolskiego prezydenta!

Pinterest “Sussan susmaz, anlatsan anlamaz…” link

Czas na niepolskiego prezydenta nie nastał nagle. Ta możliwość nigdy nie zniknęła, a nawet została utrwalona po „okrągłym stole” wyborem sługi Moskwy – komunistycznego generała Jaruzelskiego. Potem w kolejności byli: „ Bolek” tajny współpracownik komunistycznych służb, dwie kadencje Kwaśniewskiego, komunisty będącego członkiem formacji, której pierwszy człon założyli agenci Kominternu podlegli GRU. Był Lech Kaczyński, podsemita i zdrajca lizboński, a następnie sprawiający wrażenie dybuka – Komorowski, patron marszu od niepodległości z herbem w postaci orła z czekolady.

Aktualnie kończy się kadencja Andrzeja Dudy, który został zdiagnozowany swego czasu jako „idiota w starożytnym sensie tego słowa”. Łukasz Warzecha, który moim zdaniem ujmuje sprawy zbyt delikatnie, powiedział o prezydencie PiS „Duda nie ma jaj”.

Dlaczego zostali wybrani?

„Taka świecka tradycja”, i nie chodzi bynajmniej o żydowskie żony, lecz o brak polskości w sensie braku poczucia polskich obowiązków. W praktyce jest to brak zdolności ich pojmowania i wykonywania zgodnie z sentencją „Polakiem jestem i mam obowiązki polskie”.

Tradycja, a gwoli precyzji ten nikczemny zwyczaj pojawił się w czasie upadku I Rzeczpospolitej, a potem został utrwalony przez okupantów w czasie pierwszej komuny, będąc dziś kontynuowanym przez kolonizatorów III RP.

Kto następny?

Prawie wszyscy kandydaci na prezydenta to kandydaci „koalicji chanukowej” reprezentujący obce, sprzeczne z polskimi, interesy przedstawiane w mediach jako „polska racja stanu” dosypywana codziennie Polakom do porannej kawy w formie propagandowej trucizny. Wszystkie różnice programowe jakie można dostrzec w rzekomo innych narracjach wynikają ze specyfiki, m.in. ze stopnia ogłupienia i demoralizacji, poszczególnych elektoratów. Żadna z tych deklarowanych różnic nie przełożyła się nigdy na polityczną praktykę. I tak na przykład Olakom, elektoratowi KO, można już mówić wprost, powtarzając słowa Tuska „polskość to nienormalność”, a tym co jest lepsze to „unijność” w połączeniu z nową cnotą, którą ogólnie można określić mianem qrwofilii. Dla odmiany „słomianym patriotom” popierającym PiS, którzy nie są aż tak bardzo zdemoralizowani, ale równie skutecznie zmanipulowani, opowiada się inną bajeczkę udekorowaną symboliką patriotyczną.

Radosław zwany zdradliwym

Sikorski powiedział, że w czasie poprzednich pozorów (wyborów) stawką była „praworządność” i dlatego kandydatura Trzaskowskiego była uzasadniona. Dziś stawką jest „bezpieczeństwo” i to z tego powodu On (Sikorski) jest najlepszym kandydatem.

Absolutny fałsz. Fałsz zgodny z sowieckim kanonem stosowanym w demokracji liberalnej „słowa nie oznaczają nic lub oznaczają swoje przeciwieństwo”. W praktyce chodzi o leworządność i niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo wyboru dwóch antypolskich opcji: „brytyjskiej” (Sikorski) i „niemieckiej” (Trzaskowski) z ponadczasowym zarządem powierniczym potomków Kaina. Podobną opinię o Trzaskowskim i Sikorskim wyraził Adam Wielomski, dodając: opcji polskiej brak. Innym, słusznym przekazem, od czasu wyboru Trumpa, raczy nas Jacek Bartosiak dodając Francję z Macronem. Czy kolejny prezydent III RP, zgodnie z ponad 30 letnim zwyczajem, również okaże się polskawy?

Jak zwykle – “Dziurawa” reforma 800 plus – płacimy Ukraińcom.

Ukraińskie dzieci wciąż poza systemem szkolnym. “Dziurawa” reforma 800 plus – PCH24.pl


Bo… znowelizowane w lipcu przepisy zaczną na dobre obowiązywać dopiero od roku szkolnego 2025/2026.

Piotr Relich

https://pch24.pl/ukrainskie-dzieci-wciaz-poza-systemem-szkolnym-dziurawa-reforma-800-plus


W związku z uzależnieniem prawa do świadczenia 800 plus od obowiązku szkolnego spodziewano się, że od września 2024 roku do polskiego systemu edukacji trafi około 80 tysięcy ukraińskich dzieci. Tak się jednak nie stało – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

W lipcu rząd dokonał nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. W związku ze zmianą wypłata zarówno 800 plus, jak i świadczenia Dobry start została uzależniona od tego, czy dziecko realizuje obowiązek szkolny w polskim systemie edukacji.

Liczono, że do systemu trafi 80 tys. dzieci z Ukrainy, które do tej pory uchylały się od tego obowiązku. Tak się jednak nie stało. Od września do polskich szkół trafiło zaledwie 33 tys. ukraińskich uczniów, świadczenie utraciło zaś 20 tys.

Wpływ na taką sytuację ma fakt, że znowelizowane w lipcu przepisy zaczną na dobre obowiązywać dopiero od roku szkolnego 2025/2026. Prawo do świadczenia jest przyznawane bowiem za okres rozliczeniowy od 1 czerwca do 31 maja następnego roku. W związku z tym, dzieci ukraińskie, którym przyznano świadczenie przed zmianą przepisów, otrzymują je niezależnie od tego, czy pobierają naukę w Polsce w tym roku szkolnym.

Źródło: gazetaprawna.pl

800 plus dla Ukraińców, nawet jeśli dziecko nie uczy się w Polsce

800 plus dla Ukraińców, nawet jeśli dziecko nie uczy się w Polsce

dorzeczy/800-plus-dla-ukraincow

Poseł Grzegorz Płaczek otrzymał odpowiedź z ZUS. Chodzi o świadczenie socjalne 800 plus dla Ukraińców.

Wraz z nowym rokiem szkolnym wszystkie ukraińskie dzieci mieszkające w Polsce zostały objęte obowiązkiem szkolnym. W przypadku niezastosowania się rodzicom grozić ma postępowanie egzekucyjne i 100 zł grzywny, a od czerwca 2025 roku utrata prawa do korzystania z programu socjalnego 800 plus.

800 plus dla Ukraińców wciąż bez zmian

Poseł Grzegorz Płaczek, który interweniował w tej sprawie w ZUS, zwrócił uwagę, że podatnicy w dalszym ciągu finansują 800 plus Ukraińcom bez względu na to, czy dziecko mieszka w Polsce i uczy się w polskiej szkole, czy nie. Polityk podniósł temat m.in. dlatego, że w przestrzeni publicznej pojawiły się nieprecyzyjne informacje dotyczące ograniczeń socjalnych wypłat.

“Świadczenie 800+ nadal i nieprzerwanie jest wypłacane rodzicom ukraińskich dzieci NAWET WTEDY, gdy NIE uczą się w polskim systemie i nie mieszkają w Polsce (bowiem tej kwestii polskie państwo skutecznie nie kontroluje)!” – twierdzi parlamentarzysta.

ZUS potwierdza

Polityk załączył do swojego wpisu pismo z ZUS, które otrzymał w odpowiedzi na swoją interwencję poselską. [pismo w oryginale.md]

“Odsyłam także do przemilczanego Art. 17 Ustawy z dnia 15 maja 2024 r. o zmianie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, który wskazuje, że przepisy «mają zastosowanie po raz pierwszy przy ustalaniu prawa do świadczenia wychowawczego na okres rozpoczynający się dnia 1 czerwca 2025 r. W sprawach dotyczących świadczenia wychowawczego za okresy, które rozpoczęły się przed dniem 1 czerwca 2025 r. stosuje się przepisy dotychczasowe»”. – pisze Płaczek.

“Oznacza to, że Polska nadal wypłaca 800+ ukraińskim uczniom bez względu na to, czy mieszkają w Polsce oraz czy uczą się w polskich szkołach, WYDAJĄC MILIARDY ZŁOTYCH POLSKICH PODATNIKÓW! Jako poseł Konfederacji zastanawiam się, jak można w tak smutny sposób manipulować Polakami? Wstyd” – podsumował swój post Płaczek.

TO NIE POMOC, TO BLEF

TO NIE POMOC, TO BLEF

Krzysztof Baliński

Gdy w kwietniu tego roku Kongres przegłosował kolejny pakiet pomocowy dla Ukrainy, administracja Bidena pochwaliła się, że już wcześniej przekazała Ukrainie pomoc w wysokości 111 miliardów i że z przegłosowanym pakietem daje to łącznie 172 miliardy. Słowo „pomoc” należy ująć w cudzysłów. To wielki blef. Zaledwie 20 procent z przyznanych miliardów trafia bezpośrednio do Ukrainy i zasila jej budżetu. Konstrukcja pakietu pozwala, zamiast wspierać ukraińskie siły zbrojne, przekazywać środki na wsparcie… amerykańskich sił zbrojnych. W pakiecie zaszyto mechanizm pozwalający przekierować środki na uzupełnienie amerykańskich zapasów. Wygląda on tak: Armia USA przekazuje czołg ze swoich zapasów lub czołg używany od kilkunastu lat, „bo tylko on jest fizycznie dostępny i tylko on może być szybko dostarczony”. W jego miejsce kupowany jest dla armii taki sam czołg (oczywiście nowszej generacji) za 10 mln dolarów, i koszt tego zakupu wliczany jest w pakiet. Ale to nie wszystko – czołg jest przewożony przez ocean, potem jeszcze polskim pociągiem do Medyki, a to też kosztuje, bo trzeba zapłacić PKP Cargo (chociaż akurat to nie jest pewne, bo polscy frajerzy robią to za darmo).

Ale to nie wszystko – przeszło 1/5 wartości pakietu idzie na wsparcie działań armii USA w regionie, nie tylko żołnierzy, ale i pracowników administracyjnych Pentagonu oraz w ogóle ludzi, „którzy w jakiś sposób pracują na rzecz Ukrainy”. W pakiet wliczono koszty wzmocnienia bezpieczeństwa placówek USA na Ukrainie – i tak okrągła sumka przeznaczona jest na wzmocnienie ogrodzenia wokół ambasady USA w Kijowie. Krótko mówiąc – to nie jest pakiet pomocowy dla Ukrainy, ale głównie pakiet pomocy dla Ameryki, dla amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, wspierający tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów.

Według Davida Camerona, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych celem USA nie jest pokonanie, ale osłabienie Rosji: „Za 10 proc. budżetu obronnego USA zniszczono połowę potencjału armii Rosji”. Brytyjscy eksperci oceniają, że USA swoje cele w tej wojnie już osiągnęły, a były nimi, poza osłabieniem Rosji, sprzedaż amerykańskiej broni i wyczyszczenie magazynów. Potwierdził to republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson,który głosował za pakietem, podobnie jak wszyscy Demokraci i 101 Republikanów (112 było przeciw): „Uważam, że lepiej jest wysłać amunicję na Ukrainę, niż amerykańskich żołnierzy”. Także Joe Biden przekonywał: „Ten pakiet pomocowy służy przede wszystkim nam”, a sekretarz obrony Lloyd Austin, zachęcając członków Kongresu do zatwierdzenia pakietu,uciekł się do argumentu: „Ta pomoc jest korzystna dla USA, ponieważ produkcja broni dla Ukrainy zmniejsza bezrobocie i powstają nowe miejsca pracy”.

Victoria Nuland, podsekretarz stanu USA (pochodząca zresztą z rodziny ukraińskich żydów) ujawniła, że rzeczywistym odbiorcą finansowego wsparcia dla Ukrainy jest amerykański kompleks zbrojeniowy: „A tak przy okazji, musimy pamiętać, że większość tych pieniędzy wraca z powrotem do USA, aby wyprodukować tę broń”. Sekundował jej „Washington Post” wyliczając korzyści, jakie poszczególne stany wyciągną z pakietu, i do których trafi najwięcej pieniędzy. Nawet senator J.D. Vance, który głosował przeciw pakietowi, przyznał: „Konflikt na Ukrainie trwa, bo zarabiają na nim solidnie amerykańskie firmy zbrojeniowe i instytucje finansowe”. Temat doprecyzował Ron Paul, podczas konferencji w instytucie swego imienia: Czy ktokolwiek wierzy, że 200 miliardów, które wydaliśmy na Ukrainę rzeczywiście trafiły do Ukrainy? Oczywiście nie. Trafiły do dobrze ustosunkowanych, z których większość operuje wewnątrz Beltway (czyli wewnątrz obwodnicy otaczającej Waszyngton).

„Sprzedaż amerykańskiej broni za granicę gwałtownie wzrosła w ubiegłym roku, osiągając rekordowy poziom 238 miliardów dolarów, głównie dzięki wojnie na Ukrainie i z uwagi na fakt, że inwazja Rosji nakręciła popyt. Rząd USA bezpośrednio wynegocjował kontrakty o wartości 81 mld dolarów” – poinformowała BBC, podkreślając, że zakupowym liderem jest Polska. Stacja wymienia zakup helikopterów Apache za 12 mld dolarów, systemów rakietowych Himars za 10 mld dolarów, czołgów M1A1 Abrams za 3,75 mld dolarów, systemów dowodzenia obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową za 4 mld dolarów. Dodaje też, że nowy premier zobowiązał się do kontynuowania programu modernizacji wojskowej poprzedniego konserwatywnego rządu. „Polska pomoc dla Ukrainy przebiła wszystkich”. „Polska jest wśród liderów wsparcia” – to tytuły polskojęzycznych gazet. „Polska jest mocarstwem humanitarnym” – to słowa ambasadora Marka Brzezińskiego.

Wielką i mierzalną w pieniądzu pomoc militarną, finansową i humanitarną ofiarowaną Ukrainie, kompleksowo oszacowali analitycy z niemieckiego Instytutu Gospodarki Światowej w Kiel. Stworzyli ranking państw najbardziej zaangażowanych w pomoc. Jak wypada w nim Polska? Jest na drugim miejscu, wyprzedzając takie kraje jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, a na miejscu pierwszym przy uwzględnieniu wielkości gospodarki kraju niosącego pomoc, to jest procenta PKB. Polska wydała, sumując pomoc rządową (ale nie licząc pomocy prywatnej i organizacji charytatywnych) 11,92 mld euro (czyli w przeliczeniu 56,6 mld zł). Żaden kraj w Europie nie udzielił Ukrainie tak wielkiego wsparcia jak Polska. W pierwszym roku wojny polski rząd przeznaczył na nią 2% PKB. Pod koniec 2023 r. było to już 3,1%, a dziś wynosi 4,9% PKB. Liczby robią wrażenie nawet na bogatych Niemcach. Dla porównania – zobowiązanie w zakresie pomocy wojskowej wynosi tylko 0,2 procent amerykańskiego PKB.

Rządzący Polską bardzo skąpo dzielą się informacjami na temat wysokości i zakresu pomocy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy tylko, że 50 procent paliw wytwarzanych w polskich rafineriach trafia na Ukrainę, że nasi żołnierze i policjanci ćwiczą strzelanie kapiszonami, bo armii ukraińskiej przekazaliśmy wszystkie zapasy amunicji, że rzeczywista pomoc dla Ukrainy wynosi łącznie 140 mld zł (oprócz militarnej, humanitarna – 4,4 mld; świadczenia socjalne – 71,4 mld; pomoc prywatna – 10 mld itp.). Do tych kwot należały dodać środki na leczenie Ukraińców. Tylko od marca do września 2022 wykonano 752 tys. świadczeń dla pacjentów z Ukrainy. W roku 2023 wydano na nie 828 mln. W dodatku znikąd nie ma pomocy w wyliczeniu tej pomocy. Co prawda dr Leszek Sykulski, prezes partii Bezpieczna Polska (który sprzeciwia się udzielaniu Ukrainie bezwarunkowej pomocy wojskowej oraz ostrzega przed zorganizowaną akcją przesiedlania Ukraińców na teren Polski) obiecał takie wyliczenie a nawet zapowiedział powołanie w tym celu specjalnego zespołu, ale zajął się kombinowaniem, jakby tu umieścić przy władzy w Warszawie Komunistyczną Partię Chin.

Analitycy z Kiel policzyli, w jakim stopniu kraje wspomagające Ukrainę ogałacają swoje zasoby zbrojeniowe. W przypadku Polski, która obdarowała Ukrainę 300 czołgami (uprzednio zmodernizowanymi kosztem 1,5 mld zł), stanowi to 30 procent zasobów tej broni, czyli wyposażenie dwóch brygad pancernych. Amerykanie zaledwie uszczknęli swój arsenał – „przekazali” 3,9 proc. posiadanej ciężkiej broni. Ukraińcy dostali 30 proc. naszych haubic, 54 sztuki, na 188, które były w zasobach polskiej armii. Dostali też 40 sztuk bojowych wozów piechoty i 40 sztuk pojazdów opancerzonych. W sumie Polska darowała sprzęt o wartości 2,4 mld euro. Równocześnie mówili, że braki będą sukcesywnie uzupełniane dostawami z Korei Południowej i USA. Ale nie mówili, że uzupełnienie braków będzie kosztować kilkadziesiąt miliardów dolarów.

W tym miejscu przypomnieć należy, że 2 grudnia 2016, a więc ładnych kilka lat przed wybuchem wojny, rząd PiS zawarł z rządem ukraińskim umowę (a właściwie tajne porozumienie, bo nie było ratyfikowane przez Sejm i ujawniono je dopiero 3 lata później), która zawiera postanowienia lub raczej jednostronne zobowiązania rujnujące nasz kraj, pozbawiające go suwerenności, pozwalające na przejmowanie wszystkich zasobów ekonomicznych Polski. To ewenement w skali światowej. To tak, jakby Polska wypłacała Ukrainie kontrybucje wojenne.

Umowa mówi o nieodpłatnym przekazaniu Ukrainie uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego pochodzącego z zasobów sił zbrojnych, zarówno w sprzęcie bojowym i niebojowym, wojskowym i cywilnym, czyli praktycznie zakładała przekazanie stronie ukraińskiej wszystkich zasobów, jakimi dysponuje Państwo Polskie, bez wyznaczania górnej granicy pomocy. Ze strony polskiej podpisał ją ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz.

Pytany o udział amerykańskich wojsk w wojnie na Ukrainie, Joe Biden każdorazowo oświadcza, że nie zamierza wysłać tam amerykańskich żołnierzy. Ale od czego jest sojusznik, który przekonuje swoich obywateli o nieuchronności wojny z Rosją, kupuje ogromne ilości broni i reklamuje amerykańskie czołgi (które na Ukrainie grzęzną w błocie, a w Jemenie palą się wraz z zawartością jak zapałki, po ostrzelaniu z prymitywnych granatników). Krótko mówiąc wielki geszeft – zero kosztów, zero strat w ludziach i jeszcze bardzo dobry zarobek i dużo nowych miejsc pracy.

Przeciwko pakietowi głosowało w Senacie 112 Republikanów. Skąd takie nastawienie? Przeprowadzony przez konserwatywny Heritage Foundation sondaż ujawnił, że 56% Amerykanów uważa pomoc dla Ukrainy za zbyt dużą, zwraca uwagę na korupcyjną naturę ukraińskiego rządu i brak możliwości sprawdzenia, gdzie i na co idą pieniądze amerykańskiego podatnika, podkreślają, że Ameryka jest już zadłużona na 35 bilionów (i musi pożyczać co 100 dni 1 bilion), że powinna zabezpieczyć własne granice, a nie granice państwa, które większość Amerykanów nie potrafi znaleźć na mapie.

Donald Trump jest za zakończeniem wojny na Ukrainie, jest za dokończeniem budowy muru na granicy z Meksykiem oraz uważa programy pomocowe dla niebędących obywatelami USA za karygodne marnotrawstwo i rozdawnictwo pieniędzy podatnika. I czy tu podejście Trumpa różni się od podejścia tych w Polsce, którzy sprzeciwiają się wciąganiu Polski do wojny. Czy polski patriota nie powinien powtarzać za Trumpem: Dlaczego wydawać miliardy na obronę granicy Ukrainy, a nie na obronę granic przed nielegalnymi imigrantami i na budowę płotu na granicy z Ukrainą? Zatem, nikt myślący w kategoriach interesu swego kraju nie powinien być zmartwiony powrotem Trumpa, a już z pewnością nie powinni to być Polacy. Krótko mówiąc– zwycięstwo Trumpa to najlepsze, co nam się mogło przytrafić w tych ciężkich dla Polski czasach.

Wszystko to nie oznacza, że Trump, po wprowadzeniu się do Białego Domu, zmieni mechanizmy pomocowe dla zagranicy. Gdy był przy władzy uważał takie podejście za patriotyczne i w interesie Ameryki. Zwłaszcza, że za główny cel w polityce gospodarczej postawił reindustrializację Ameryki, a kompleks zbrojeniowy to ostatnie resztki przemysłu, które nie przeniesiono do Chin. Tu natrafi na sprzeciw lobby bankiersko-lichwiarskiego, które swój interes widzi nie w rozwoju przemysłu, ale w inżynierii finansowe i w lichwiarstwie, to jest wprowadzaniu w życie, jak to określił jeden z nich, największego i najgenialniejszego żydowskiego wynalazku – procenta od pożyczki.

USA na „pomocy” (w cudzysłowie) dla Ukrainy zarobiły. A co Polska na pomocy (bez cudzysłowu) dla Ukrainy zyskała? Faktury do opłacenie za amerykańską broń. W zamian za miliardy na utrzymanie przy władzy Zełenskiego i jego oligarchów, dostaliśmy „uchodźców” na utrzymanie i obowiązek finansowania nauczania dzieci ukraińskich o Banderze. Dostaliśmy też obowiązek przekazywania Ukrainie stałego procenta PKB. No i mamy doktrynę Dudy: Pomóżmy Ukraińcom wygnać Rosjan z Krymu (który z Ukrainą, nie ma nic wspólnego, gdzie Ruscy mieszkają równie długo jak biali i czarni Amerykanie w USA), aby tam sobie nastawiali pomników UPA i gdzie Polacy pojadą na wczasy pić piwko w cieniu marmurowego pomnika Bandery. W zamian za bezwarunkową pomoc dla Ukrainy, dostaliśmy też, na otarcie łez, niekończące się żądania, groźby i pomiatania oraz wyrazy wdzięczności w postaci roszczeń terytorialnych. Bo przypomnijmy – niedawno szef finansowanego z budżetu federalnego niemieckiego Instytutu Maxa Plancka, postawił tezę: „Ukraina może rzeczywiście mieć silniejsze roszczenia do polskiego Podkarpacia niż do Krymu lub Donbasu”. Innymi słowy, Ukraińcy lufy podarowanych im polskich haubic i czołgów skierują na nas.

Zapytany w kanadyjskiej telewizji CTV News o spotkanie z Donaldem Trumpem, nasz prezydencki dureń dokonał genialnego odkrycia: „Zatrzymanie rosyjskiej agresji pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy, jest opłacalne dla amerykańskiego podatnika”. Duda przypomniał o amerykańskich żołnierzach walczących i ginących na frontach I i II wojny światowej: „Dziś można uniknąć kolejnej takiej sytuacji, po prostu tylko płacąc pieniądze. I to się na pewno opłaca amerykańskiemu podatnikowi – zatrzymać tę wojnę pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy”. Czyli, przy okazji, dokonał szokującego odkrycia: USA dbają o swoje interesy!

Dlaczego o tym piszemy? Nie z troski o Ukrainę i Zełenskiego, ale po to, żeby w relacjach zagranicznych myśleć kategoriami polskiego interesu narodowego. I tu kilka uwag: To nie prezydent USA, ale prezydent RP ma obowiązek zabiegać o interes Polski; Trump nie będzie prezydentem Polski, lecz prezydentem USA i nie na nim będzie spoczywał obowiązek troszczenia się o polskie interesy; Nic nie zrobi dla Polski, jeśli nie będzie to w interesie USA; W obronie Polski nie kiwnie palcem, jeśli nie będzie to obrona Ameryki. Z Trumpem będzie można robić interesy, ale pod warunkiem unikania „murzyńskości” i „robienia laski”, twardego negocjowania, i że po naszej stronie do rozmów z nim zasiądą obrońcy interesu Polski, a nie interesu Ukrainy. Czy to krytyka Trumpa i przyznanie, że z Polską postąpi tak samo, jak z Ukrainą? Wprost przeciwnie! To wyraz uznania, bo interes własnego kraju dla prezydenta powinien być zawsze na pierwszym miejscu.

Czy pomysły pokojowe Trumpa są niebezpieczne dla Polski? Może tak się stać. Bo zamiast, jak Ameryka, wykorzystać wojnę dla umocnienia własnego kraju, umocnili Ukrainę. Bo zamiast zbroić siebie, zbroili Ukrainę. Bo marnowali czas, uznając, że od pilnowania polskich interesów ważniejsza jest walka z sezonowymi przeziębieniami, (których śmiertelność wynosiła 0,23 procenta), wyszczepienie wszystkich żołnierzy, wydawanie na tarczę antycovidową 140 miliardów, wykończenie tzw. Polskim Ładem setek tysięcy małych i średnich firm, nękanie polskich rolników (przez zalanie Polski śmieciowym zbożem z Ukrainy), walka z polskim antysemitami i „ruskimi onucami”, uczenie segregowania śmieci, inwestowanie w wiatraki i nowe plastikowe nakrętki do butelek. Gdy darowali Ukrainie 300 czołgów, nie myśleli o interesie Polski. Było tylko głupkowate gadanie: „Ha, ha, i tak byśmy je zezłomowali, toż to nic nie jest warte”. Nie kalkulowanie tak, jak Amerykanie: skoro oddajemy czołg, to musimy wojsku kupić w zamian inny. Jeśli to wszystko zbierzemy do kupy, to, o co w tym wszystkim chodzi? O głupotę? O zdradę stanu? A może o jedno i o drugie?

Krzysztof Baliński

Czy Polska będzie niepodległa?

Fundacja Pro-Prawo do życia
Czym jest niepodległość

Niepodległa może być tylko wspólnota, która jest świadoma swojej tożsamości. Tłum kibiców, albo fanów gwiazdy estrady niepodległy nigdy nie będzie, rządzą nim emocje mogące zmienić się w każdej chwili. Często bywało, że entuzjazm zamieniał się w panikę, w wyniku której członkowie tłumu tratowali się nawzajem. 
Niepodległość zasadniczo odnosi się do narodów, których spoiwem jest kultura. Naród może przetrwać przez wieki mimo braku własnego państwa, a nawet wrogości państwa, które nim włada. Podobne wątki znajdujemy w historii Polski. Naród polski przetrwał czasy upadku, a nawet wyszedł z nich wzmocniony. Jak do tego doszło? Warto dzisiaj, w przeddzień święta niepodległości, zastanowić się nad tą ważną kwestią i wyciągnąć z niej wnioski.Czy Polska będzie niepodległa? [foto]Niepodległość zasadniczo odnosi się do narodów, których spoiwem jest kultura. Naród może przetrwać przez wieki mimo braku własnego państwa, a nawet wrogości państwa, które nim włada. Przykładem mogą być Irlandczycy, którzy przetrwali wieki bezwzględnych prześladowań ze strony Anglików, aby na początku XX wieku zrzucić dominację angielską i stworzyć własne państwo. Krwawe prześladowania ze strony Anglii nie zdołały zniszczyć narodu, zakorzenionego w swojej kulturze, której rdzeniem była wiara katolicka zaszczepiona przez świętego Patryka i kultywowana przez jego następców. 

Podobne wątki znajdujemy w historii Polski. W odróżnieniu od Irlandii, Polska miała długie tradycje niezależnej, a nawet mocarstwowej, państwowości. Wspaniała historia nie uchroniła jednak Polaków od utraty państwowości pod koniec XVIII wieku. Powstania XIX wieku nie tylko nie doprowadziły do odbudowy państwa, ale przyczyniły się do ataku zaborców na instytucje kultury – szkolnictwo, klasztory, samorządy i na język polski. Ziemiaństwo, które było nośnikiem patriotyzmu, zostało zdziesiątkowane i pozbawione znacznej części majątków, w wyniku klęski Powstania Styczniowego.
Naród polski przetrwał jednak czasy upadku, a nawet wyszedł z nich wzmocniony. Jak do tego doszło?  

W 1877 roku miały miejsce objawienia w Gietrzwałdzie, w zaborze pruskim. Matka Boska objawiła się dwóm dziewczętom przygotowującym się do Pierwszej Komunii. Przez ponad 2 miesiące, za ich pośrednictwem, zwracała się do wiernych, żądając codziennego odmawiania różańca, porzucenia pijaństwa i przestrzegania zasad moralnych. Matka Boska mówiła po polsku! Objawienia wywołały olbrzymi odzew wśród Polaków we wszystkich zaborach. Rzesze pielgrzymów odmawiające różaniec po polsku uświadomiły sobie, że są jednym narodem.  Szacuje się, że w 1877 roku Gietrzwałd odwiedziło ponad pół miliona pielgrzymów, mimo, że zaborcy represjami próbowali ograniczyć ruch pielgrzymkowy. W kolejnych latach do Gietrzwałdu przybywały następne setki tysięcy pielgrzymów. 

Ksiądz Krzysztof Bielawny, w swojej książce „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu” pisze, że objawienia gietrzwałdzkie wywołały odrodzenie religijne, moralne, a w konsekwencji demograficzne narodu polskiego. Klasy wyższe utraciły swoją pozycję, a często również wiarę, ale nośnikiem patriotyzmu stał się lud polski, który odpowiedział na wezwanie Matki Boskiej do nawrócenia. W ciągu kolejnych czterech dziesięcioleci liczba Polaków we wszystkich zaborach wzrosła z 10 do 20 milionów. Ta ekspansja demograficzna stała się fundamentem do odzyskania niepodległości. Źródłem odrodzenia narodowego było jednak odrodzenie religijne. 

Spójrzmy z perspektywy objawień gietrzwałdzkich na to, co dzisiaj dzieje się w Polsce.  Kolejne rządy oddają atrybuty suwerenności instytucjom międzynarodowym. Rzuca się w oczy zapaść demograficzna  – w roku 2023 urodziło się w Polsce 272 000 dzieci, podczas, gdy w czasach II RP roczna liczba urodzeń przekraczała milion! Polska stała się celem ataku ideologicznego ze strony Unii Europejskiej i innych instytucji międzynarodowych, które żądają od polskich władz upowszechnienia aborcji i systemowej demoralizacji. Kolejne polskie rządy naciskom tym ulegają.  

W przeddzień Święta Niepodległości w Sejmie trwa debata dotycząca ułatwień w zabijaniu polskich dzieci w łonach ich matek. Być może ludobójcze postulaty lewicy nie uzyskają i tym razem większości, ale 

masowe, choć nielegalne, mordy aborcyjne na polskich dzieciach trwają od lat, a politycy, również ci, którzy podają się za patriotów, nic nie robią aby je powstrzymać. 

Trawestując słowa Jana Pawła II, można powiedzieć, że państwo, które zabija własne dzieci skazane jest na upadek. Czy ten upadek jest nieuchronny? Z pewnością nie powstrzyma go skorumpowana klasa polityczna, która myśli tylko o wygodnym życiu dla siebie. 
Odrodzenie Polski może przyjść tak, jak w wieku XIX: przez nawrócenie rzesz zwykłych Polaków. Recepta jest taka sama: różaniec, porzucenie pijaństwa (i innych uzależnień), przestrzeganie przykazań. 

Czy będziemy zdolni do takiego nawrócenia? 

Na pewno nie, jeśli będziemy bierni. Dlatego nasza Fundacja organizuje w całej Polsce publiczne modlitwy różańcowe w intencji odnowy moralnej Polski. Różańce te połączone są z ulicznymi akcjami informacyjnymi, w trakcie których budzimy sumienia Polaków, kształtujemy świadomość na temat aborcji i deprawacji dzieci oraz wzywamy do mobilizacji i podjęcia osobistych działań.
Dzięki temu kolejne osoby dołączają do nas i jako Kapitanowie Różańcowi, z pomocą naszych koordynatorów, zaczynają organizować takie działania w swoim miejscu zamieszkania. Setki osób gromadzą się dzięki temu na publicznych różańcach, często w miejscach, w których tego typu inicjatywy podejmowane są po raz pierwszy. Do tysięcy kolejnych modlitwa oraz prawda o aborcji i deprawacji dociera za pomocą megafonów i wielkoformatowych plakatów. W trakcie tych akcji w sposób szczególny zwracamy się o pomoc do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, której wizerunek umieściliśmy na bannerach. Aby wesprzeć kolejne osoby w organizacji różańców i kształtować sumienia kolejnych osób, niezbędne jest stałe i regularne wsparcie naszych darczyńców.

Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dotarcie z prawdą i modlitwą do kolejnych Polaków, mobilizując w ten sposób nasze społeczeństwo do działania i przemiany moralnej.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl