Demokracja zwiera szeregi (i pośladki)…

Demokracja zwiera szeregi (i pośladki)…

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)  •  15 stycznia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5320

Demokracja – demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować – twierdził partyjny buc, grany w filmie Krzysztofa Zanussiego „Kontrakt” przez Janusza Gajosa. Wielu naiwniaków, co to myślą, że ta cała demokracja, to pełny spontan i odlot, niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy „Jurka” Owsiaka, z pewnością nie zgodzi się z tą opinią, a tak zwani „aktywiści” i „sygnaliści”, których kiedyś zwyczajnie nazywano donosicielami, nawet będą ją zwalczali, jako rodzaj „mowy nienawiści” – ale co z tego, kiedy właśnie świat przygotowuje się do zjazdu złotych cielców w Davos, jaki ma odbyć się w dniach 16-20 stycznia br?

Od czasów starożytnych wiadomo, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, a tu ma zjechać nawet 2500 takich osobników, a każdy nadziany zlotem, niczym sztufada słoniną. Najpierw tedy złote cielce będą się tam namawiały, a potem nastąpi transmisja poczynionych przez nich postanowień do szerokich mas ludowych, za pośrednictwem gołodupców, czyli przywódców demokratycznych.

Każdy bowiem robi swoje; złote cielce ustalają, co i jak ma być, a potem dopuszczeni do konfidencji Umiłowani Przywódcy demokratyczni mobilizują swoje polityczne gangi, które „uchwalają” co tam starsi i mądrzejsi postanowili i w ten sposób demokracja trafia pod strzechy, czyli – do ludu pracującego miast i wsi. Jednym z aktywistów, a podobno nawet organizatorów tego sabatu jest niejaki Klaus nomen omen Schwab, który nawet napisał coś w rodzaju „Mein Kampf”, gdzie kreśli wizję świetlanej przyszłości dla świata, przekształconego w globalny obóz koncentracyjny. „Koncentrak właśnie, czyli lagier, Szmaciak uważa wprost za szlagier” – zauważył jeszcze w latach 70-tych w swoim nieśmiertelnym poemacie Janusz Szpotański. A dlaczego? A dlatego, że to właśnie jest największe osiągnięcie całej postępowej ludzkości, godzące harmonijnie rewolucyjną teorię z rewolucyjną praktyką. Co głosi rewolucyjna teoria? Oddajmy ponownie głos Januszowi Szpotańskiemu, który pisze, co następuje:

Za filozofa idąc radą

nareszcie sobie to uświadom,

że wolność właśnie tkwi w przymusie

i z entuzjazmem poddaj mu się. (…)

A kiedy znajdziesz się za drutem,

opuści troska cię i smutek

i radość w sercu twym zagości,

żeś do królestwa wszedł Wolności.

=================

Na początek tedy zlikwiduje się gotówkę, a potem się zobaczy.

W Davos nie zabraknie również i naszych Umiłowanych Przedstawicieli. „Chociaż żołnierz obszarpany, przecie stoi między pany” – śpiewamy w starej pieśni żołnierskiej. I rzeczywiście; ma tam być pan prezydent Andrzej Duda, pan premier Morawiecki, pan Paweł Surówka z Eurocash Poland, pani minister Moskwa, pani minister Rzeczkowska z resortu finansów, a także panie Aleksandra Agatowska i Beata Kożłowska-Chyła, reprezentujące PZU. Nie jest jasne, czy pan prezes Obajtek też będzie, czy może obejdzie się tam bez niego.

Tak czy owak, pan premier Morawiecki właśnie wezwał, by w obliczu wojny na Ukrainie zewrzeć szeregi (i pośladki) no i słuchać Komisji Europejskiej, która za pośrednictwem pana ministra Szynkowskiego (vel Sęka), przekazała nam, jak ma być. Pan premier najwyraźniej nie może się już doczekać należnego mu jurgieltu, bo okazało się, że deficyt budżetowy na rok bieżący wyniesie nie 70, tylko 235 miliardów złotych, a ponadto właśnie sypnął złotem w kwocie 80 mln zł na Instytut sławiący dzieła swego ojca, Kornela Morawieckiego, więc każdy grosz się przyda. Jak ten Instytut zabierze się do roboty, to tylko patrzeć, jak w Polsce, obok kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, narodzi się nowy kult, który – jak to bywa z kultami – wkrótce obrośnie w dysydentów i heretyków.

To nawet dobrze się składa, bo właśnie pan prof, Jan Hartman, co to biega po Krakowie za filozofa, po długim namyśle („potem zamknął się na wieży i tak siedział przez rok cały, aż mu…” – no, mniejsza z tym) doszedł do wniosku że nie ma powodu, by „mitów chrześcijańskich” nie traktować tak samo, jak mitów greckich, czy skandynawskich. Skoro tako rzecze członek Zakonu Synów Przymierza, to może to być nieomylny znak, że serio będziemy traktowali już tylko „mity” żydowskie, jak to Morze Czerwone się rozstąpiło, a potem znowu zlało, niczym opozycja na wspólnej liście wyborczej, topiąc przy okazji żołdaków Puti… – to znaczy pardon – jakiego tam znowu „Putina”; nie żadnego Putina, tylko przecież znienawidzonego Ramzesa, co to już wtedy próbował zrobić Izraelitom holokaustu. Ale myślę, że na marginesie głównego nurtu będą mogły współistnieć kulty pomniejsze, jak np. prezydenta Kaczyńskiego, czy Kornela Morawieckiego. Już tam Mojżeszowi od tego chwały nie ubędzie.

Płomienny apel premiera Morawieckiego o zwarcie szeregów w obliczu wojny, rozległ się zaraz po posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w którym pan prezydent, z panem premierem, niektórymi ministrami, bezpieczniakami i generałami, namawiał się – no właśnie – oczywiście nad bezpieczeństwem, jakże by inaczej! Sęk w tym, że jeszcze nie wiemy, czy bezpieczeństwo wzrośnie, jak Polska zostanie wciągnięta do wojny z Rosją, czy się z tego powodu zmniejszy. Na razie gruchnęła wieść skrzydlata, że Polska przekaże Ukrainie wszystkie swoje czołgi marki „Leopard”, a Pierwszą Dywizję Piechoty Legionów na Podlasiu będzie formowała z czołgów „Abrams” i tych z Kolei Południowej. Jak tam będzie, tak tam będzie, bo – jak mawiał dobry wojak Szwejk – zawsze jakoś będzie. Tymczasem, kiedy piszę ten felieton, cała Polska zastyga w oczekiwaniu na dzień 11 stycznia, na który Pani Kierowniczka Sejmu wyznaczyła termin debaty nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Ta debata będzie połączona z debatą nad nowelizacją kodeksu wyborczego, więc wysoka temperatura obrad wydaje się gwarantowana tym bardziej, że rozmowy ostatniej szansy, jakie pan premier Morawiecki przeprowadził z posłami „Solidarnej Polski” nie przyniosły rezultatu. W tej sytuacji klub Zjednoczonej Prawicy, gwoli przeforsowania ustawy o Sądzie Najwyższym, będzie musiał skorzystać z pomocy jakiejś formacji nieprzejednanej opozycji.

Precedens już jest, bo pamiętamy, jak Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, gwoli przeforsowania ratyfikacji ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, podparł się klubem Lewicy, dzięki czemu Komisja Europejska mogła zaciągnąć w imieniu całej Unii pożyczkę, dzięki której może teraz szantażować Polskę, że jeśli nie uchwali ustawy o Sądzie Najwyższym „bez nadmiernych odstępstw”, to żadnej forsy nie dostanie, a tylko będzie musiała spłacić przypadającą na nią część długu. W ten sposób Solidarna Polska nie wychodząc z koalicji, będzie mogła zachować wianuszek, czego niepodobna powiedzieć o panu premierze Morawieckim, który wianuszek straci podwójnie, albo nawet potrójnie: po pierwsze – że będzie musiał dopuścić się kolaboracji z opozycją, po drugie – że pokaże całej Polsce, jak słucha się Komisji Europejskiej, a po trzecie – że żadnej forsy mimo to nie dostanie, jeśli pan prezydent, który stanąl na nieubłaganym gruncie stabilizacji nominacji sędziowskich, nie podpisze ustawy, jeśli będzie ona zawierała zapisy o „testowaniu niezawisłości”.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

=========================

MD. Por.: Sejm: Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …”gdy nowe prawo zostanie wdrożone”…

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …gdy nowe prawo zostanie wdrożone…

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen stwierdziła, że Komisja Europejska oceni, czy ostatnie zmiany w polskim sądownictwie mogą doprowadzić do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy dopiero wtedy, gdy nowe prawo zostanie wdrożone.

===========================

Ursula von der Leyen przebywa w Szwecji w związku z inauguracją prezydencji, którą w UE ten kraj objął w styczniu. „Zmiany muszą zostać wprowadzone” – powiedziała von der Leyen na konferencji prasowej w Szwecji, zapytana o Polskę. „To wówczas doprowadziłoby do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy” – dodała.

Sejm uchwalił dziś nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepisy mają wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z Krajowego Planu Odbudowy. Jak twierdzi RMF, przyjęcie tej ustawy nie oznacza, że kasa z KPO popłynie do Polski, jako że kolejnym z „ważnych kamieni milowych”, których spełnienie jest konieczne do pierwszej wypłaty środków z KPO, ma być nowelizacja ustawy wiatrakowej.

Lista „spiskowców” z Davos. Znamy skład z Polski.

Lista „spiskowców” z Davos? Znamy skład z Polski

https://nczas.com/2023/01/10/lista-spiskowcow-z-davos-znamy-sklad-z-polski/

Portal „Dossier” twierdzi, że przy pomocy prywatnych detektywów, wszedł w posiadanie pełnej listy osób, które będą obecne na dorocznym szczycie Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos w Szwajcarii.

Na liście owych „spiskowców” są m.in. z USA dyrektor FBI Chris Wray, dyrektorzy generalni Amazonu, BlackRock, Astra Zeneki i Pfizera, a także najwyżsi urzędnicy Fundacji Gatesa i sieci Sorosa, czy wydawca The New York Times.

„Dossier” twierdzi, że zdobył poufną listę wszystkich osób (z wyjątkiem niektórych urzędników państwowych). Są to persony wpływowe, przedstawiciele „diabolicznych sił w świecie korporacyjnym”, NGO-sów, itd.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), poprzez swoją doroczną konferencję w Davos, działa jako forum wymiany idei, ale jest dostępne dla zaproszonych. Od lat jest oskarżane o wymyślanie globalistycznych idei i nazywane miejscem spotkań „globalnej klasy rządzącej”.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) to szwajcarska fundacja non-profit. Organizowana przez nią Konferencja w Davos jest spotkaniem prezesów najbogatszych światowych korporacji, przywódców politycznych, bankowości, biznesu oraz wybranych osób wpływowych np. ze świata mediów. Bierze w nim udział zwykle około 2000 osób i odbywa się w styczniu. Założycielem WEF był w 1971 roku Klaus Schwab.

Ostatnio jednym z głównych tematów tych globalistów jest „ratowanie Ziemi przed [rzekomym] kryzysem klimatycznym”. Poza tym będzie o Ukrainie, a prezydent Wołodomyr Zełenski będzie przemawiał do zgromadzonych w czasie panelu z udziałem Jensa Stoltenberga, sekretarza generalnego NATO oraz Fareeda Zakarii z CNN.

Polska delegacja w Davos, według ujawnionego dokumentu to: Prezydent RP Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, Paweł Surówka (Eurocash Poland), minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, Magdalena Rzeczkowska z ministerstwa finansów, Aleksandra Agatowska i Beata Kozłowska–Chyła (obydwie jako reprezentantki PZU). Zdaje się, że Daniela Obajtka nie zabiorą…

Za ile można kupić Polskę? [Porównanie ceny z końca XVIII wieku z obecną].

Za ile można kupić Polskę?

właśnie Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, w wersji podyktowanej przez Komisję Europejską…

Stanisław Michalkiewicz: 13.01.2023 https://prawy.pl/123673-stanislaw-michalkiewicz-za-ile-mozna-kupic-polske-felieton/

Co tu ukrywać; historia się powtarza, a już w Polsce w sposób szczególny. Mam tu na myśli analogie z wiekiem XVIII, kiedy to miały miejsce rozbiory, aż w końcu doszło do likwidacji państwa. “A potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty, o Filareci, biedne dzieci, kochany kraju złoty!” – ubolewał po latach poeta, przestrzegając Mirę Zimińską, by tak nie dokazywała.

Jakby innych przykładów było mało, to właśnie Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, w wersji podyktowanej przez Komisję Europejską specjalnemu wysłannikowi rządu pana premiera Morawieckiego, panu ministrowi Szynkowskiemu (vel Sękowi). Komisji, w której dominują rozmaite niemieckie owczarki, chodziło o o dwie rzeczy: żeby zlikwidować nawet Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która w Sądzie Najwyższym rozpatrywała sprawy dyscyplinarne sędziów, które odtąd rozpatrywałby Naczelny Sąd Administracyjny oraz, żeby ustanowić, a nawet upowszechnić w polskim wymiarze sprawiedliwości praktykę tak zwanego “testowania niezawisłości”. Polega ono na tym, by jeden niezawisły sędzia, a nawet strona postępowania, mogli podważyć autentyczność innego sędziego – że to niby nie jest niezawisły, bo był rekomendowany przez “nową” Krajową Radę Sądownictwa, w której zasiadają sędziowie co to samego Stalina już nie znali, a niektórzy nie znali nawet generała Jaruzelskiego, podczas gdy w “starej” Krajowej Radzie Sądownictwa, od sędziów, co to samego jeszcze znali Stalina, a zwłaszcza – generała Jaruzelskiego – aż się roiło. Jak taki jeden z drugim niezawisły sędzia, albo nawet oskarżony, negatywnie przetestuje niezawisłość innego sędziego, to nieuchronnym skutkiem takiego zabiegu będzie konieczność uchylenia wszystkich orzeczeń przez niego wydanych, albo choćby – z jego udziałem.

Jak nietrudno się domyślić, zrobi się u nas wesoło, z czego małodusznie powinienem się cieszyć, bo właśnie dostałem zawiadomienie, że w marcu odbędzie się rozprawa karna przeciwko mnie za podanie do wiadomości imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej. Pani sędzia Renata Kielak-Komorowska, która rozprawę będzie prowadziła, na wszelki tedy wypadek postanowiła, że jawność rozprawy “ w całości” będzie wyłączona, chociaż jej przedmiotem jest podanie do publicznej wiadomości imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej, a nie roztrząsanie szczegółów jej spółkowania z księdzem. Ciekaw jestem, czy pani sędzia przewodnicząca była rekomendowana do nominacji jeszcze przez “starą” KRS, czy już przez “nową”. Gdyby przez “nową”, to mógłbym podjąć desperacką próbę przetestowania jej niezawisłości, bo jeśli przez “starą” – to już dzisiaj widzę, że marny mój los.

Ale to są sprawy prywatniackie, podczas gdy chodzi o historyczne analogie z wiekiem XVIII, a ponieważ chodzi o Sejm – to konkretnie – z tak zwanym “sejmem grodzieńskim”, który zatwierdził II rozbiór Polski.

Odbył się on w roku 1793. Zasiadało w nim wielu posłów wybranych przez przekupione za 30 złotych polskich tłumy ubogiej szlachty, toteż wszystkie żądania Komisji Europe…, to znaczy – pardon – jakiej tam znowu “Komisji Europejskiej”? Nie żadnej Komisji Europejskiej, tylko rosyjskiego ambasadora Sieversa i pruskiego ambasadora Buchholtza – były spełniane, chociaż nie od razu w podskokach.

Chodziło o to, że posłowie uprzednio złożyli uroczystą przysięgę, że tym razem nie oddadzą obcym państwom “ani cząsteczki” terytorium Rzeczypospolitej. Dopiero biskup inflancki Kossakowski wytłumaczył im, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo nie chodzi wcale o żadne tam “cząsteczki”, tylko o ogromne kawały państwowego terytorium; Rosja wzięła 250 tys. kilometrów kwadratowych, a Prusy – prawie 60 tys. Austria tym razem nie partycypowała w rozbiorze, ale wcześniej to znaczy – w roku 1772 – w wyniku I rozbioru, wzięła sobie Małopolskę, Podkarpacie i “Galicję” ze Lwowem. Z tej “Galicji”, pepiniery banderowców – jak informuje mnie mój amerykański Honorable Correspondant – pochodzili rodzice urodzonego w 1953 roku w Nowym Jorku pana Aleksandra Motyla, autora koncepcji rozczłonkowania Rosji, po której tak wiele obiecują sobie nasze mocarstwowiaki.

Więc i teraz Sejm jeszcze co prawda nie przekazał “ani cząsteczki” polskiego terytorium bezcennej Ukrainie, chociaż rząd przekazuje jej wszystko, co tylko miał albo co tylko kupi za granicą – bo „potem się zobaczy” – a tymczasem nadał suwerenną postać ustawy bezwarunkowej kapitulacji, podyktowanej przez niemieckie owczarki z Komisji Europejskiej. Przyklepał prowadzenie postępowań dyscyplinarnych sędziów przez Naczelny Sąd Administracyjny, no i oczywiście – “testowanie”. Powierzenie NSA prowadzenia spraw dyscyplinarnych sędziów jest ewidentnie sprzeczne z konstytucją – ale dotychczasowi płomienni obrońcy porządku konstytucyjnego podczas głosowania wstrzymali się od głosu – bo widocznie oficerowie prowadzący tak im surowo przykazali – i w rezultacie ustawa została przyjęta głosami płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm – chociaż też nie wszystkich, a tylko 198 – bo pozostali albo wstrzymali się od głosu, niektórzy – co prawda tylko dwoje – głosowali przeciw – a sześciu nie wzięło udziału w głosowaniu, chociaż byli na sali, m.in. – Wielce Czcigodny Antoni Macierewicz.

Przeciw tej bezwarunkowej kapitulacji głosowało 22 posłów Solidarnej Polski, 11 posłów Konfederacji, 2 posłów Koalicji Obywatelskiej, 6 posłów Lewicy, 7 posłów od Szymona Hołowni, dwóch posłów PPS oraz Andrzej Sośnierz i Paweł Kukiz. Kapitulacja jest bezwarunkowa, bo chociaż rząd kłamał, iż po przyjęciu ustawy Komisja odblokuje dla Polski środki z funduszu odbudowy – właśnie rzecznik Komisji Europejskiej powiedział, że przyjęcie ustawy, to tylko “ważny krok w kierunku wypełnienia zobowiązań wynikających z polskiego Krajowego Planu Odbudowy” i że Komisja dopiero będzie “analizowała” przyjęte prawo.

Nawiasem mówiąc – co podał do wiadomości europoseł Leszek Miller – wśród tzw. “kamieni milowych”, które rząd premiera Morawieckiego podpisał – jest m.in. zobowiązanie podwyższenia wieku emerytalnego, o czym rządowa telewizja, która właśnie bezlitośnie chłoszcze z tego powodu Donalda Tuska – chyba nie wiedziała.

Tak czy owak, Europa, a także świat, właśnie dowiedział się, za ile można kupić sobie ustawę w polskim Sejmie. Chodzi o niecałe 160 mld złotych, z czego 106 mld w postaci dotacji, a reszta – w postaci pożyczek. Warto dodać, że 42,7 procent tych pieniędzy Polska – o ile je w ogóle dostanie – będzie musiała przeznaczyć na walkę z klimatem, a ponad 21 procent – na cyfryzację.

Czy w stosunku do Sejmu grodzieńskiego, w którym wyborcy byli przekupywani kwotami 30 złotych polskich, to postęp, czy nie? Za Stanisława Augusta złoty polski był równy 4 groszom srebrnym, a według cen współczesnych, taki grosz wart jest 170 zł. Zatem wyborca za czasów Stanisława Augusta był przekupywany kwotą stanowiącą równowartość dzisiejszych 20,5 tys złotych. Obecnie mamy około 30 mln wyborców i gdyby każdy został przekupiony kwotą, jak za Stanisława Aurusta, to Komisja Europejska musiałaby wyłożyć 615 miliardów złotych, a nie niecałe 160 mld.

Widać, że można Polskę kupić za coraz to mniejsze pieniądze.

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od…

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych: nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych.

13.01.2023, https://www.fronda.pl/a/Jaki-mocno-o-KPO-Wylacz-oglupiajace-media-wlacz-myslenie-Wideo,209995.html

Europoseł Jaki mocno o KPO: Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie!

Dyskusje na temat KPO cały czas nie milkną. Wyliczenia na temat rzekomych korzyści ostro skomentował europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki. – Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. (…) Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – mówi na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

– Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy. (…)

Mówią ci, że KPO to świetny interes? Policzmy. Otrzymujemy 23,9 mld euro dotacji, 11,5 mld euro pożyczki. Spłacać będziemy to do 2058 roku – mówi dalej Jaki.

Kontynuując Jaki skazuje na koszty, jakie w związku z KPO zostaną nałożone na kraje Unii Europejskiej.

Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy – wyjaśnia dodając, że na tym nie koniec.

Poza tym należy wziąć jeszcze pod uwagę nowe podatki, a tych których kosztów jeszcze nie znamy. Są to: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Co więcej, do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych, do których należy zaliczyć nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych – wylicza polityk.

– Do tego jeszcze pisanie nam w obcych językach regulaminu Sejmu, ustaw sądowych. Jako jedyne państwo będziemy mieli taki test bezstronności sędziego i możliwość kwestionowania statusu sędziego – kontynuuje Jaki.

– Niemcy się śmieją, że traktują nas jak kolonię, rozwalają nam stabilność systemu prawnego – stwierdza.

– Transferujemy również część swojej suwerenności, bo dziś wszystkie wyżej wymienione środki trafiają do polskiego budżetu. A jak zgodzimy się je przekazać do UE, to zostaną tam na zawsze, również po spłacie KPO – podkreśla europoseł Solidarnej Polski.

– I jeszcze ci mówią, że to świetny interes. Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – tym stwierdzeniem kończy swoje nagranie Patryk Jaki.

Sejm: Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Wg.: https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-goraca-debata-w-sejmie-sosnierz-wyrecytowal-wiersz

W Sejmie miało miejsce drugie czytanie projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Ważą się losy unijnych miliardów z Krajowego Planu Odbudowy.
================
Głos w debacie zabrał Dobromir Sośnierz z Konfederacji

Poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz /Jakub Kamiński   /East News

Polityk zaskoczył. Postanowił bowiem zaprezentować wiersz:

“Klękaniem mając obrzękłe kolana,

Skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Dej trochę siana, idą wybory, 

A w skarbcu pustką wieje jak z nory. 

Do diabła już z tą reformą sądów!

Wszak tylko krowa nie zmienia poglądów…

A niepodległość? Przereklamowana!

Wszystko sprzedamy! Dejcie nam siana!

My posypiemy popiołem głowy,

Wdrożymy każdy kamień milowy,

Ku utrapieniu obywateli!

Chcieli do Unii, to będą mieli…

Wszystko zrobimy, tylko dej siana…

Tylko dej siana…”

================================

Wasza krótkowzroczność i naiwność w relacji z UE jest naprawdę porażająca. Żaden normalny kraj nie może sobie pozwolić na wprowadzanie przepisów, które pozwalają jednemu organowi podważać legitymację drugiego i odwoływać się przy tym do zewnętrznych ośrodków władzy. Żadne doraźne korzyści ekonomiczne nie są tego warte, żeby wkładać głowę pod topór – dodał na koniec Sośnierz.

Wyziew z piwnicy Okrągłego Stołu

Wyziew z piwnicy Okrągłego Stołu

Witold Gadowski 6–8 minut https://niezalezna.pl/471278-wyziew-z-piwnicy-okraglego-stolu

Żadna z tych „formacji” nie powstała bowiem jedynie pod wpływem oddolnych procesów społecznych. Przebieg tych karier jest zwykle wpisany w schemat: nagłe pojawienie się nowej postaci, która jednak znana jest już na innej niwie i nie trzeba jej zbyt intensywnie kreować, potem szybki – błyskawicznie syntetyczny – przyrost „poparcia” w postaci rosnących słupków w kolejnych mniej lub bardziej dziwacznych sondażach, następnie relatywny sukces wyborczy (tu musi nastąpić czas na przeprowadzenie zakulisowych rokowań) i dołączenie do antypatriotycznego obozu władzy. Końcowym etapem funkcjonowania takiej efemerydy jest szybkie gaśnięcie i rozpływanie się w substancji, z której stronnictwo zostało ad hoc ulepione.

Posługując się doświadczeniem moich wieloletnich obserwacji polskiego życia politycznego, krótko to opiszę.

Realnie przebiega to mniej więcej tak: do drużyny czynnych ciągle „ubeków Okrągłego Stołu”, strażników gnijącej bajki, przychodzi kilku znanych im „biznesmenów”, którym fortuny wykreowali ojcowie dzisiejszych ubeków. „Ubeckie, pookrągłostołowe fortuny” mają to do siebie, że ciągle muszą być podlewane nieformalnymi wpływami w machinie państwa i służb specjalnych, gdyż w przeciwnym wypadku sczezną jak interesy pewnego krakowskiego „przedsiębiorcy”, ongiś szpanującego paleniem cygar i zatrudnianiem znanego księdza w radzie nadzorczej jednej ze spółek, który naraz został odcięty od cyca zakulisowych wpływów i pozostało mu jedynie widowiskowo splajtować. Tak więc przychodzą te biznesowe, czerwone niedojdy i proszą wpływowych oficerków o spreparowanie partyjki, która mogłaby przeprać trochę „nieistniejących” oficjalnie pieniędzy, ale nade wszystko zadbać w przyszłym parlamencie o interesy pokomunistycznych klanów, których pociechy niezbyt garną się do uczciwej pracy. Taka partyjka ma narobić sporo szumu, ale istnieć powinna jedynie w celu pozałatwiania biznesowych spraw, potem mogą ją diabli porwać. To abstrakcyjna opowieść – często jednak pasująca do realiów.

I takie urządzenia jednorazowego użytku, swoiste prezerwatywy ancien regime, powoływane są do istnienia w momentach, gdy nadchodzi wyborczy sezon.  

Od dłuższego czasu przypatruję się karierze niezbyt ekscytującego człowieka, jakim jest Szymon Hołownia. Właściwie to taki ni pies, ni wydra życia publicznego. Miernie elektryzujący konferansjer, który ogromnym nakładem walterowsko-weychertowskiej kliki – skupionej w TVN – wykreowany został na publiczną postać. Mówca motywacyjny bez ikry, któremu cały pokomunistyczny układ na rynku książki windował notowania do nieprzyzwoicie nieprzystających do postaci poziomów. Wreszcie dziwaczny publicysta „ponoć katolicki”, który robił wszystko, aby polski katolicyzm rozwodnić i rozpłynąć na wszelkie możliwe strony. Kiedy już cały ten podwatowany zakulisowymi wpływami kapitał został pieczołowicie zgromadzony, pan Hołownia dowiedział się, że odtąd ma już przestać pocić się przed kamerami TVN, a zostać… liczącym się na scenie politykiem! Nikłe potencje własne pana Hołowni nie były w stanie oponować. Skoro trzeba było założyć partię, no to trzeba to zrobić – nawet z postaciami, które zostały mu przedstawione w ostatniej chwili. I tak na polskim gnilnym firmamencie polityki wytrysła „gwiazda” Szymona Hołowni i natychmiast posłusznie poszybowały za nią słupki społecznego poparcia. Inna sprawa, że znajdujemy się właśnie w sytuacji, gdy każde pojawienie się nowej, w miarę dobrze skonstruowanej politycznej propozycji może budzić niekłamaną ekscytację. Pan Hołownia zatem dostał dwa prądy wznoszące pod swoje skrzydełka: poparcie sił ancien regime i rozczarowanie dotychczasowym obliczem polskiej polityki. Gdyby produkt „Hołownia” dał się swobodnie nieść siłom, które go wykreowały, miałby o wiele mniej kłopotów, niż ma dziś, i o… wiele większe poparcie. To właściwie powtórzenie syndromu Ryszarda Petru: dopóki się nie odzywał, był i ekspercki, i „zagramaniczny”. Jednak z każdym publicznym „występieniem” rzeczonego czar pryskał niepowrotnie. Podobnie rzecz ma się z Szymonem Hołownią – każda jego łza nie wraca kryształem, lecz jedynie odchlapuje mu pomyją. Przy okazji wyszły kwestie, które zupełnie nie powinny dziwić: partia Hołowni ma kłopoty z rozliczeniem swojego budżetu – no bo skąd ma dysponować przejrzystymi pieniędzmi, skoro powita została w nader nieprzejrzystych okolicznościach, a pierwsze popchnęły tę tratwę wiatry wydmuchiwane z zatęchłych piwnic Okrągłego Stołu. Nie dziwią mnie więc także kłopoty z rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Od dawna nie jest też tajemnicą kolejna oczywistość – pan Hołownia (przypadkiem naturalnie) powiązał finansowo swoją fundację z fortuną Kulczykowstwa (w tym wypadku z żeńską odroślą tej familii – Dominiką). Kompletny zbieg okoliczności, przecież postkomunistyczny kapitał przechodził jedynie przypadkiem koło siedziby Hołowni i zostawił coś na wycieraczce. 

Analizując zatem przypadek „Hołownia”, ziewam ze znużenia – od trzydziestu ponad lat wykładam przypadki Republiki Okrągłego Stołu i nic się nie zmienia. Ciągle te same tępe pomysły pokomunistycznych zupaków działają nie najgorzej – mam jednak nadzieje, że… do czasu. 

==============

mail: Warto pamiętać, że parę lat przed pandemią pan H. prowadził rekolekcje w 
parafiach warszawskich i podwarszawskich,
w tym rekolekcje adwentowe w parafii św. Antoniego, przy Senatorskiej.

Opadły maski. W boju o dusze Polaków nie warto liczyć na „partię tolerancji”

Opadły maski. W boju o dusze Polaków nie warto liczyć na „partię tolerancji”

https://pch24.pl/opadly-maski-w-boju-o-dusze-polakow-nie-warto-liczyc-na-partie-tolerancji/

(GS/PCh24.pl)

Kiedy na zakopiańskiej scenie sylwestrowej „Dwójki” widzimy artystów z tęczową opaską na ramieniu, którzy przyjechali tam m.in. po to, by „uczyć Polaków tolerancji” wobec mniejszości seksualnych, to nie łudźmy się, że chodzi tu o walkę ze społecznym wykluczeniem tzw. osób LGBT. 

W istocie bój toczy się o dusze Polaków, a szczególnie o młodzież. Jest to swoisty kulturkampf, który przeobrazić ma polski naród na modłę zachodnich, zlaicyzowanych, społeczeństw. Wszyscy, którzy łudzili się, że procesy te może powstrzymać aktualnie sprawująca władzę formacja, nie powinni mieć już żadnych złudzeń. Ogłoszenie przez premiera PiS-u „partią tolerancji”, w odpowiedzi na nachalną agitację amerykańskich muzyków, pokazuje dezercję tego ugrupowania z linii frontu walki o cywilizację chrześcijańską, nawet jeśli wciąż przy tym słyszymy o dbałości rządzącej partii o polską rodzinę.

Według komunikatu z badań CBOS (Nr 32/2021), wyborca PiS to najczęściej człowiek starszy o prawicowych poglądach politycznych (68 proc.). Wśród przywołanych w dokumencie wypowiedzi uczestników badania znalazły się głosy osób wierzących, uzasadniających swoje poparcie dla tej formacji wspólnotą wyznawanych wartości konserwatywnych. W niemałą konsternację wprawiło zapewne tę grupę sympatyków PiS niedawne publiczne zapewnienie premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że reprezentowane przez niego ugrupowanie jest „partią pełną tolerancji, zrozumienia dla różnych środowisk”.

Deklaracja ta była pokłosiem skandalu, jaki wybuchł po organizowanej przez TVP imprezie „Sylwester marzeń z Dwójką”, podczas której amerykańscy muzycy grupy Black Eyed Peas zagrali swoje największe przeboje, eksponując na ramionach tęczowe opaski. Wokalista zespołu, Will.i.am, po koncercie wyjaśnił fanom, że artystom zależało na wsparciu „jedności, miłości, tolerancji”, a także otwarciu ludzi o odmiennych poglądach na „różnice” i „tolerancję”. Wcześniej z występu na zakopiańskiej scenie zrezygnowała Melanie C., była gwiazda zespołu Spice Girls, ponieważ współpraca z Telewizją Polską miała „kłócić się z wyznawanymi przez nią wartościami”.

Tym sposobem premier polskiego rządu uległ presji promotorów tzw. środowisk LGBT [dla normalnych: Chodzi o wojujących zboczeńców. MD] .

Warto zauważyć, że w porządku demokratyczno-liberalnym tolerancja urosła do rangi cnoty moralnej. Trzeba było więc zrzucić z siebie jak najszybciej kompromitujący stygmat osoby nietolerancyjnej. Premier mógł być przy tym z siebie dumny, jednym zdaniem zamknął dyskusję, jaka mogłaby się ciągnąć tygodniami, gdyby zdobył się na odwagę publicznie skrytykować roszczenia organizacji tworzonych przez mniejszości seksualne. Tymczasem kompletnie zdezorientowanej publice trzeba stale wyjaśniać, że toczący się spór ma charakter fundamentalny.

W książce pt. „Przekroczyć próg nadziei” Jan Paweł II pisał, że dziś rozgrywa się bój o duszę tego świata. Według Papieża Polaka, „zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata zdaje się być najmocniejszy”. Poligonami szczególnie zaciętego boju są – zdaniem Ojca Świętego – „nowożytne areopagi”. „Areopagi te to świat nauki, kultury środków przekazu, są to środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów”. Zatem to nie politycy, a przede wszystkim prezenterzy, aktorzy, piosenkarze czy – ogólnie rzecz ujmując – gwiazdy mediów, wpływają dzisiaj w największym stopniu na ludzkie poglądy, obyczaje, upodobania, mody, zmieniając tym samym oblicze naszej cywilizacji. Widzimy, że kierunek tych zmian idzie na przekór nauczania Kościoła, stąd pojawia się pytanie o źródła i motywy działań, których rezultatem są widoczne dzisiaj trendy kulturowe i obyczajowe.

Jan Paweł II odpowiada jakby na to pytanie, pisząc o wspomnianej wojnie o duszę świata: „Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim [w świecie] obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna anty-ewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji”.

W tym kontekście warto zauważyć, że właściwie nikt dzisiaj już nie pyta, dlaczego za publiczne pieniądze organizowane są masowe imprezy na wzór „Sylwestera marzeń z Dwójką”.  Odbiorcą jakich wartości jest zgromadzony przed telewizorem i w miejscu widowiska widz? Komu zależy na propagowaniu takich treści i nie chodzi już tylko o sylwestrową imprezę? W końcu nie bez znaczenia jest to wszystko, co przedstawia się naszym oczom. Wiemy przecież, jak niebagatelny wpływ na postawy człowieka ma otaczająca go kultura.

Doskonale rozumiał to przedwojenny włoski filozof Antonio Gramsci, który widząc brak poparcia europejskich robotników dla komunistycznej rewolucji, doszedł do wniosku, że ich umysły przesiąknięte były ideami chrześcijaństwa. Nakreślił więc nowy sposób postępowania polegający na przejęciu i przekształceniu szkół, uczelni, czasopism, gazet, teatrów, kina i sztuki. Uformowany przez nową kulturę, wolną od wpływu chrześcijaństwa człowiek przyszłości miał sam, bez przymusu państwa, przyjąć komunistyczne postulaty jako swoje. Gramsci uważał, że głównym zadaniem lewicy jest w związku z tym zmiana świadomości zbiorowej w taki sposób, by możliwe stało się przejęcie przez nią władzy. Był to projekt długofalowy, w którym strategią okazać się miał „długi marsz przez instytucje”. Novum włoskiego komunisty polegało więc na uznaniu prymatu kultury nad polityką.

Innym ideologiem, który wyznawał podobne do Gramsciego poglądy, był węgierski filozof komunistyczny György Lukács. On również był zdania, że należy wyrugować z duszy człowieka Zachodu chrześcijaństwo. Fundamentem chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej była, zdaniem myśliciela, rodzina. Dlatego zadaniem, jakiego się podjął po przyjęciu posady ministra kultury w rządzie komunistycznego przywódcy Beli Kuna, było zniszczenie tradycyjnej rodziny. W tym celu do szkół wprowadzono program edukacji seksualnej, w ramach którego uczono dzieci, że monogamiczne małżeństwo jest przeżytkiem, promowano „wolną miłość”, czyli rozwiązłość płciową.

O tym, że ostrze edukacji seksualnej wymierzone jest w chrześcijaństwo, świadczą też postulaty innego działacza komunistycznego, Wilhelma Reicha, twórcy pojęcia „rewolucja seksualna”, który pisał w swoich pracach, że źródłem faszyzmu jest tłumienie popędu seksualnego, za co odpowiedzialna miałaby być represyjna kultura chrześcijańska ze swoją ideą monogamicznego małżeństwa. On również postulował zniszczenie tradycyjnego modelu rodziny poprzez zastąpienie go „wolną miłością”. Kontynuatorami myśli Reicha była grupa ideologów tworząca środowisko tzw. „Szkoły Frankfurckiej”. Do formacji tej należeli m.in. Theodor W. Adorno i Herbert Marcuse – późniejszy główny ideolog rewolty 1968 roku. To oni przejęli od Gramsciego koncepcję „długiego marszu przez instytucje”, czyli ideę opanowywania głównych ośrodków formacyjnych i opiniotwórczych w społeczeństwa zachodnich. To oni w roli „uciśnionego proletariusza” zaczęli obsadzać nowe grupy społeczne: młodzież, kobiety (ideologia feministyczna), homoseksualistów. A wszystko po to, by rozmyć chrześcijański fundament naszej cywilizacji.

===============================

Gdy zatem na zakopiańskiej scenie sylwestrowej „Dwójki” widzimy artystów z tęczową opaską na ramieniu, którzy przyjechali tam m.in. po to, by uczyć Polaków tolerancji wobec mniejszości seksualnych, to nie łudźmy się, że chodzi tu o walkę ze społecznym wykluczeniem tzw. osób LGBT.  W istocie bój toczy się o dusze Polaków, a szczególnie o młodzież. Jest to swoisty kulturkampf, który przeobrazić ma polski naród na modłę zachodnich, zlaicyzowanych, społeczeństw. Wszyscy, którzy łudzili się, że procesy te może powstrzymać aktualnie sprawująca władzę formacja, nie powinni mieć już żadnych złudzeń. Ogłoszenie PiS-u partią tolerancji w odpowiedzi na nachalną agitację amerykańskich muzyków pokazuje dezercję tego ugrupowania z linii frontu walki o cywilizację chrześcijańską, nawet jeśli wciąż przy tym słyszymy o dbałości rządzącej partii o polską rodzinę.

Trudno odmówić więc słuszności spostrzeżenia Rafała Matyi, który stwierdził niegdyś, że „PiS nie reprezentuje ideowego konserwatyzmu, tylko polityczny postmodernizm, któremu pasują różne kostiumy”.

Może i lepiej, że opadły w końcu maski, a wraz z nimi płonna nadzieja pokładana przez tak wielu ludzi o poglądach prawicowych w PiS-ie. Lepsza, jak to się mówi, gorzka prawda niż słodkie kłamstwo, z tym, że trzeba teraz coś zrobić. Wydaje się, że na to wyzwanie współczesności wzór do naśladowania dają nam chrześcijanie w Stanach Zjednoczonych. Skuteczność ich działań docenił już Jan Paweł II, zachęcając Polaków do szukania inspiracji u Amerykanów. W jednym z listów, które posiadał w swych zbiorach ojciec Mateusz Zięba, papież pisał: „Takie czasy nastały, że w wyciąganiu Polaków z aktualnego poplątania pomagają Amerykanie. Dzieje się to nie po raz pierwszy, ale tym razem ci bracia zza Oceanu uczą nas lepiej rozumieć to, co my sami powinniśmy lepiej rozumieć od nich”.

Ojciec Zięba precyzował, że od amerykańskich kolegów uczyć się możemy oddolnej samoorganizacji, godzenia wiary z nowoczesnością czy zaangażowania w sferę publiczną – tak by być słyszalnym na „nowożytnych areopagach”. Otwarte pozostaje wciąż pytanie: czy nadal pozostaniemy krajem o katolickim obliczu, czy się zdechrystianizujemy? Jedno jest pewne, w walce o dusze Polaków lepiej już nie liczyć na „partię tolerancji”. 

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando Brukseli

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników

12.01.2023 https://prawy.pl/123654-ziobro-wprost-solidarna-polska-nie-bedzie-uczestniczyc-w-pisaniu-ustaw-pod-dyktando-brukselskich-urzednikow/

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością – mówił Zbigniew Ziobro, przewodniczący partii Solidarna Polska.

Przypomnijmy, 11 stycznia Sejm głosował nad kontynuacją prac projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. 

Przepisy od samego początku wywoływały kontrowersje w wielu środowiskach politycznych. Zdecydowanym przeciwnikiem jest między innymi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz jego ugrupowanie. 

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością. Dlatego Solidarna Polska nigdy nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników – oświadczył polityk.

Za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu była także Konfederacja. Posłowie podjęli jednak inną decyzję i przepisy trafią do dalszych prac w komisji sprawiedliwości i praw człowieka.

Trakiszki zbawieniem polskiej energetyki: – Rozpoczął się transport węgla z Litwy. Wreszcie Polska węglem stoi.

Trakiszki zbawieniem polskiej energetyki:Rozpoczął się transport węgla z Litwy.

km, kf 9.1.2023 https://www.tvp.info/65556290/ruszyl-transport-wegla-z-litwy-do-polski

Koleje Litewskie rozpoczęły transport węgla do Polski z portu w Kłajpedzie. Miesięcznie tą trasą ma być przewiezionych około pięciu tysięcy ton węgla. Litewska spółka poinformowała, że ładunki od dzisiaj są przewożone z kłajpedzkiego portu do miejscowości Trakiszki.

Stamtąd transportowane mają być do Białegostoku i dalej do północno-zachodniej części naszego kraju.

„Polska importuje węgiel przez swoje porty, ale zwiększony popyt na surowiec zachęca też do poszukiwania nowych kierunków” – czytamy w komunikacie litewskiej spółki.

Jej władze wskazują, że zarówno ta firma jak i rynek w regionie szukają alternatywnych tras, aby ominąć Rosję i Białoruś [??? md] . Koleje Litewskie zwracają też uwagę, że projekt przewiezienia węgla do Polski powstał w ciągu kilku miesięcy.

Polskie frajerstwo na Ukrainie

Polskie frajerstwo na Ukrainie

Andrzej Szlęzak https://konserwatyzm.pl/szlezak-polskie-frajerstwo-na-ukrainie/

Kiedyś generał Karol de Gaulle, jako prezydent Francji, składał wizytę w Związku Sowieckim. Sowieci chcieli go wykorzystać w swoim konflikcie z Chinami. Zorganizowali przelot de Gaulle’a nad pograniczem sowiecko – chińskim. W czasie przelotu okazało się, że de Gaulle ma listę miejsc, co do których pretensje zgłaszali Chińczycy i stanowczo nie zgodził się, by nad nimi przelecieć. Ten epizod pokazuje na czym polega dojrzała i wytrawna dyplomacja. Dlaczego o tym piszę? Chcę na tym przykładzie pokazać na czym polega nieuctwo i głupota w relacjach polsko – ukraińskich na poziomie powiatu stalowowolskiego.
Otóż na Ukrainę pojechała delegacja ze starostwa stalowowolskiego z hojnymi darami. Pojechali do regionu od dawna przesyconego banderyzmem. Ale wojna, ale bieda i trudno w tych okolicznościach rozróżniać kto banderowiec, a kto normalny Ukrainiec. Trudno. Pojechali również wesprzeć mieszkających tam Polaków. To się ze wszech miar chwali. Wszystko byłoby chwalebnie i pięknie gdyby nie jeden epizod, który zabrzmiał niczym przejechanie gwoździem po szkle.

Otóż stalowowolska delegacja z wicestarostą na czele, zrobiła sobie zdjęcie w gabinecie, chyba szefa tamtejszej administracji. Otóż ten szef, to według moich informacji banderowiec. W gabinecie, oprócz ukraińskiej flagi państwowej, ma zatkniętą czerwono – czarną flagę. Ta flaga, to symbol OUN – UPA.
To tak, jakby ktoś w urzędzie administracji lokalnej w Niemczech, obok flagi państwowej, miał hitlerowską flagę ze swastyką.
Ta sytuacja nie zmazała uśmiechu z ust przedstawicieli stalowowolskiej delegacji. I to jest to nieuctwo i głupota w relacjach polsko – ukraińskich.
Na czym polegała wielkość polityczna de Gaulle’a podczas wspomnianej wizyty w Związku Sowieckim? Skupiała się na trzech elementach. Pierwszy był taki, że de Gaulle dobrze przygotował się do tej wizyty, dokładnie zapoznając się z historią i współczesnym stanem stosunków sowiecko – chińskich. Drugi był taki, że de Gaulle świetnie rozumiał czym w tym kontekście jest francuski interes narodowy. Trzeci sprowadzał się do tego, że potrafił sprzeciwić się sowietom, gdy próbowali wmanewrować go w sytuację narażającą francuskie interesy w relacjach z Chinami.


Zachowania delegacji starostwa stalowowolskiego w żaden sposób nie da się porównać z zachowaniem de Gaulle’a, a szkoda. W niczym nie usprawiedliwia tej delegacji fakt, że podobnym nieuctwem i głupotą w relacjach polsko – ukraińskich odznacza się zarówno prezydent, jak i rząd obecnej formy polskiej państwowości. Zatem jak w sytuacji delegacji z powiatu stalowowolskiego zachowałby się Karol de Gaulle? Po pierwsze pewnie dowiedziałby się czy na tym terenie banderowcy mordowali Polaków. Po drugie zrozumiałby, że nie może być normalnych relacji polsko – ukraińskich jeśli sprawa ludobójstwa na Polakach nie zostanie wyjaśniona do końca. Przy czym Ukraińcy muszą zrozumieć, że nie będzie akceptacji ze strony polskiej jakiegokolwiek odwoływania się do ludobójczej ideologii OUN – UPA, w tym do symboliki tej ideologii, umieszczanej w instytucjach władzy centralnej i lokalnej. Po trzecie nie miałby żadnych oporów, żeby o tym wszystkim powiedzieć Ukraińcom i zażądać respektowania swoich interesów narodowych.
Jakoś można zrozumieć, gdy takim nieuctwem i głupotą wykazują się tak zwani zwykli Polacy. No cóż, poziom ogłupienia spowodowany przez media związane z największymi siłami politycznymi przytłacza, a nawet miażdży. Niby czego oczekiwać od wicestarosty powiatu stalowowolskiego, rządzonego przez PiS, skoro na czele policji pisowski nominat to idiota, skoro szef największego państwowego koncernu – ulubieniec wodza PiS-u – to idiota i wśród odpowiedzialnych za politykę zagraniczną idiotów zatrzęsienie. Pan wicestarosta mógłby się skutecznie schować w tym tłumie pisowskich idiotów u władzy na wszelkich jej szczeblach. Dowcip w tym, że znam wicestarostę i za idiotę żadną miarą uznać go nie mogę, więc co? Nie pozostaje nic innego, jak nieuctwo czy też analfabetyzm polityczny. Domyślam się, że Ukraińcy mając do czynienia z kimś takim mogą się czuć pewnie i bezkarnie. Mówiąc slangiem w polityce frajerów się doi. I tak nie tylko po wicestaroście stalowowolskim widać, że strona polska jest i będzie dojona. Mogłem nie słyszeć, ale czy Ukraińcy przeprosili za rakietowy atak i zabicie dwóch Polaków? Mer Lwowa, nie ukrywający swoich banderowskich sympatii, przy różnych okazjach obściskuje się z polskimi parlamentarzystami, również z tymi z PO z województwa podkarpackiego.

Przykłady polskiego frajerstwa można długo mnożyć. Osobiście czuję się upokorzony, że do tego frajerstwa dołączyło starostwo stalowowolskie.
Zapewne już lecą w moją stronę ciężkie zarzuty, że jestem małostkowy i ruska onuca. Tam wojna, ludzie giną, ciemno i zimno, a siepacze Putina sieją spustoszenie, a ja tu z jakimiś historycznymi pretensjami, które burzą relacje z Ukrainą i nijak się mają do ofiarnej pomocy świadczonej choćby przez powiat stalowowolski. To taki rodzaj świętego oburzenia, wynikający z politycznej głupoty. Sądzę, że Karol de Gaulle jest pozytywnie kojarzony w polskiej historii. Prawda historyczna przekonuje, iż jest to pogląd całkowicie uzasadniony. Otóż tenże de Gaulle rzeczywiście przychylny Polsce, jak chyba żaden zachodni mąż stanu w XX i XXI wieku, nigdy nie był nam przychylny w stopniu, który narażałby interesy Francji. Jakże bym chciał, żeby w starostwie stalowowolskim zrozumiano, iż nie zwracanie uwagi na banderowską symbolikę, eksponowaną przez lokalne władze na Ukrainie, jest właśnie zaprzaństwem, czyli w kontekście historycznym, politycznym i moralnym jest niedopuszczalnym narażaniem polskich interesów. Dostarczanie pomocy Ukraińcom dotkniętym przez wojnę nie jest tu żadnym wytłumaczeniem ani tym bardziej usprawiedliwieniem. Do nie tylko respektowania, ale wprost do dbania o polskie interesy w relacjach z innymi państwami zobowiązane są również polskie władze samorządowe.

Jeśli władze na szczeblu prezydenta kraju i rządu tego nie robią, to świadczy to niestety o skali upadku Polski. Dobrze by było, żeby władze powiatu stalowowolskiego się do tego nie dokładały.
A Państwo widzicie czym jest polskie frajerstwo w relacjach z Ukrainą?

Andrzej Szlęzak

za: FB

=====================

mail:

Nie wiem jak można porównywać powiatowych politykierów  z mężem stanu, 
jakim był de Gaulle.
Ten powiatowy lider bierze tylko przykład z polskich władz państwowych,
a te nie są żadnymi frajerami,
tylko wykonują plecenia ambasady amerykańskiej.
Byliby frajerami, gdyby ich nie wykonywali.

Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z polska racją stanu.

Orwell! Martyce zakazano leczyć, za to Pyrć oziębi klimat, a Pinkas wartościowy… Niedzielski do sejmu…!

Orwell! Martyce zakazano leczyć, za to Pyrć oziębi klimat, a Pinkas wartościowy… Niedzielski do sejmu…!

Chatar Leon 19-12-2022 https://naszeblogi.pl/64881-orwell-martyce-zakazano-leczyc-za-pyrc-oziebi-klimat

Dr Martyka. Krytykował panikę kowidową, wskazywał na nieskuteczność maseczek i lockdownów. Zakazano mu przez rok leczenia pacjentów.
Wyrokiem Okręgowego Sądu Lekarskiego w Krakowie z dn. 19.12.2022 r odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce Prawo wykonywania zawodu za 1 rok. – to informacja podana przez dr Pawła Basiukiewicza. Martyka, według zarzutów sformułowanych na podstawie złożonych na niego donosów, miał „pomijać realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów związane z zagrożeniem COVID-19, kwestionować zasadność stosowania środków ochrony indywidualnej i podejmowanych działań prewencyjnych”. Wyrok zapadł na niejawnej rozprawie. Przeczytać można na ten temat w Dorzeczy.pl.(link is external) – Jawność została wyłączona, możemy tylko powiedzieć, że zapadł wyrok negatywny dla pana doktora Zbigniewa Martyki. Zawieszenie w prawie wykonywania zawodu przez rok, czekamy na uzasadnienie i będziemy się odwoływać – przekazała prawnik lekarza.

==============================
Interesujący jest fakt powołania w tej sprawie w charakterze biegłego dra Pawła Grzesiowskiego. Ów wybitny specjalista znany jest m.in. z chwalenia się chodzeniem po własnym domu w maseczce, a także – w związku z niedawną “aferą rtęciową” – z nawoływania do zamknięcia terenów nad Odrą i zakazu zbliżania się do rzeki.

Prof. Pyrć. Szczuł przeciw “antyszczepionkowcom”, teraz zajmie się przeciwdziałaniem ociepleniu klimatu.
Z kolei niejaki prof. Pyrć (znany, podobnie jak wspomniany Grzesiowski, z kompletnie nietrafionych prognoz na temat rozwoju pandemii koronawirusa, szczucia przeciw krytykom głównego nurtu pandemicznego i tropienia “antyszczepionkowców”) znalazł się parę tygodni temu w Zespole Doradczym ds. Kryzysu Klimatycznego przy prezesie PAN.
A zatem zasłużony dla walki ze śmiercionośną pandemią prof. Pyrć teraz skutecznie oziębi nam klimat (w co zapewne nie wierzą “płaskoziemcy”).

Prof. Pinkas. Rekomendował teleporady i inne rewelacje jako szef Sanepidu, teraz zasiada w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Wszechstronnym człowiekiem renesansu jest nie tylko prof. Pyrć, który z kowidowego eksperta stał się oziębiaczem klimatu. W ubiegłym miesiącu kolejny geniusz, Jarosław Pinkas, jako szef Sanepidu współodpowiedzialny za “zarządzanie pandemią” (z wiadomymi następstwami, choćby dla 200 tys. osób), znalazł się w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Więcej na te temat przeczytamy w “Dzienniku Zarazy” Jerzego Karwelisa(link is external).

Niedzielski. Marzy o mandacie posła.
Znany i lubiany minister, którego przedstawiać nie trzeba, będący kolejnym geniuszem, docenianym i obdarowywanym różnymi stanowiskami i za czasów SLD, i za czasów Platformy i za czasów PiS, rozmarzył się z kolei w wywiadzie (link is external)dla RMF na temat swojej dalszej kariery:
“Są pewne rozmyślania, analizy. Puenta jest taka, że rzeczywiście jak się wejdzie w pewien świat polityki i zaczyna się w nim dobrze funkcjonować, to, żeby być w nim dobrze osadzonym, to mandat posła jest konieczny. Mam takie ambicje.”

Minister prezydencki [Dudy, nie tamtego…]: “Trudno oczekiwać, że Ukraina wymaże UPA ze swojej historii”

Minister prezydencki: “Trudno oczekiwać, że Ukraina wymaże UPA ze swojej historii”

4. I. 2023 https://wprawo.pl/minister-prezydencki-trudno-oczekiwac-ze-ukraina-wymaze-ze-swojej-historii-upa/

Jeszcze kilka miesięcy temu “fajnopolactwo” próbowało przekonywać, że oto w dobie wojny rosyjsko-ukraińskiej kult UPA i Bandery za Bugiem upadnie na dobre, a w miejsce ludobójców wskoczą “heroje” z wyspy węży i Azowstalu. W tym celu miały pomóc umizgi ze strony polskiego rządu, zamiatanie prawdy o ludobójstwie pod dywan, darmowe bilety kolejowe i autobusowe, usługi medyczne, mieszkania, pożywienie i dodatki socjalne.

Konsekwentnie tłumaczyliśmy, że są to złudne oczekiwania, a kult UPA i Bandery zamiast maleć, będzie konsekwentnie wzrastać. I mieliśmy rację, czego dowodem są noworoczne uroczystości i wpisy Ukraińców z okazji 114. urodzin Stepana Bandery oraz regularne nadawanie imion Szuchewycza i Bandery kolejnym ulicom na Ukrainie.

W dyskusji na temat upamiętnienia Bandery przez Ukraińców (PRZECZYTAJ), głos w sprawie zabrał Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

W rozmowie z RMF FM został zapytany o to, czy prezydentowi Dudzie nie przeszkadza kult ukraińskiego nacjonalisty Stepana Bandery, przywódcy organizacji OUN odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków.

1 stycznia, z okazji 114. rocznicy urodzin, Banderę upamiętniły m.in. ukraiński parlament czy władze Lwowa, a na oficjalnym Facebookowym profilu Rady Najwyższej Ukrainy pojawiło się zdjęcie głównodowodzącego sił zbrojnych Ukrainy gen. Załużnego na tle portretu Bandery.

Oczywiście, że kult Stepana Bandery nie jest czymś, na co reagujemy entuzjastycznie czy co uważamy za rzecz pozytywną. Natomiast o tym, w jaki sposób prezydent rozmawiał na ten temat w ostatnich rozmowach z Wołodymyrem Zełeńskim, nie wiem – powiedział Kumoch.

Przyznał jednak, że sprawy historyczne polsko-ukraińskie powinny być oparte na prawdzie. Nie możemy zamiatać spraw pod dywan i jestem przekonany, że zamiatać nie będziemy – zapewnił minister.

Kumoch dodał, że nie można oczekiwać od Ukraińców potępienia Bandery oraz innych liderów UPA, którzy dla naszych wschodnich sąsiadów są narodowymi bohaterami. Realistycznie patrząc, trudno jest sobie wyobrazić, aby Ukraina była w stanie zrezygnować ze swojego punktu widzenia na walkę o niepodległe państwo. Trudno oczekiwać, żeby UPA jako coś, co jest kojarzone przede wszystkim z walką przeciwko Rosjanom i Niemcom, została w jakiś sposób z ukraińskiej historii wymazana – przekonywał. [My żądamy nie „wymazania”, lecz stanięcia w Prawdzie. MD]

Kumoch przyznał także, że na pewno dla Polaków “nie jest przyjemne” nawiązywanie przez Ukrainę do tradycji UPA.

Natomiast nie zgodzę się do końca z przesłaniem, że Ukraina buduje na tym swoją tożsamość, uważam że przeciwnie, to budowanie będzie bardzo mocno ograniczone w najbliższych dziesięcioleciach, bo pojawiają się bohaterowie tej wojny wyzwoleńczej i oni przyćmią UPA – powiedział.

Zamiast zdecydowanych deklaracji potępiających kult ludobójców na Ukrainie mamy jedynie ministerialny bełkot potwierdzający, że polska władza nie ma zamiaru nic zrobić z gloryfikacją tych, którzy są odpowiedzialni za bestialskie wymordowanie nawet 150 tysięcy Polaków na Wołyniu, Zamojszczyźnie, Podkarpaciu i w Małopolsce Wschodniej, a my to mamy akceptować.

Hańba!

Źródło cytatów: RMF FM

Polski Związek Łowiecki : Nowe logo anty-Chrystusowe, ale za to – ukradzione… Święty Hubert się dziwi.

Polski Związek Łowiecki : Nowe logo anty-Chrystusowe, ale za to – ukradzione…

Dotychczasowy znak PZŁ:

Święty Hubert się zdziwi:

[wg:
https://www.tvp.info/65527705/wybitny-artysta-andrzej-pagowski-zaprojektowal-nowe-logo-polskiego-zwiazku-lowieckiego-internauci-znalezli-wzor-w-adobe-stocku
]

Andrzej Pągowski to znany artysta grafik z blisko 50-letnim doświadczeniem, uznawany za jednego z twórców Polskiej Szkoły Plakatu. Polski Związek Łowiecki zaprezentował pod koniec grudnia swoje nowe logo, który powstał w pracowni tego twórcy. Jedna z użytkowniczek tematycznej grupy na Facebooku zauważyła jednak podobieństwo tego dzieła z pracą pewnej autorki z Indonezji. Pągowski wyjaśnia, że [—]

Jelonek z nowego logo PZŁ jest bardzo podobny do pracy indonezyjskiej projektantki Elvien Daru, której portfolio można znaleźć w kilku serwisach internetowych. Notes z identycznym jelonkiem można nawet kupić na allegro.

Każdy zbój ma swój strój

Każdy zbój ma swój strój

Izabela Brodacka

Odwiedziłam elegancki salon z wyposażeniem łazienek w poszukiwaniu armatury do wanny i ku memu najwyższemu zdumieniu zobaczyłam niezwykle drogą umywalkę, która wyglądała jak nigdy nie myty zlew na stacji kolejowej w Kurzych Łapach Mniejszych za czasów realnego socjalizmu. Przez całą umywalkę  ciągnął się rdzawy zaciek, oprócz tego na jej dnie straszyły brudne plamy. Gdy się jednak dokładnie przyjrzałam umywalce stwierdziłam, że jest sterylnie czysta, a zacieki to tylko imitacja. Co  za pomysł żeby za wielkie pieniądze fundować sobie coś co bez wysiłku można by mieć za darmo?

Pokrewne zjawiska z socjologii mody to upodobanie do podartych w strzępy spodni, brudnych ramiączek od stanika wyłażących spod bluzki czy zwijających się w obwarzanki bawełnianych rajstop. Jeżeli strój jest przekazem, a moda językiem to co właściwie chcemy przekazać światu wybierając jako najmodniejsze spodnie, których nie nałożyłby kiedyś nisko płatny pracownik farmy kurzej nawet do roboty? Ja sama z konieczności uległam tej tendencji gdyż w korytarzyku koło łazienki mam kafelki imitujące zużytą brudnawą drewnianą podłogę z sękami i nierównościami. Właśnie takie kafelki kupili bardzo mili ukraińscy chłopcy remontujący moje mieszkanie. Alternatywą były kafelki w czerwone – jak pod Monte Casino – maki. Innych po prostu nie było. Chłopcy woleli maki ale przekonałam ich cytując rosyjskie przysłowie: „На вкус, на цвет товарищей нет”, które oznacza to samo co łacińska zasada:  „de gustibus non est disputandum” , albo tytułowe hasło: „ każdy zbój ma swój strój” podane jednak w wersji ad usum Delphini czyli na użytek nieletnich.  Nie odważyłabym się cytować tego powiedzonka w wersji w jakiej używane jest potocznie, na przykład na Wyścigach.

Wracając do przesłania jakie niesie ze sobą strój. Łatwo wytłumaczyć intencje używania tandety imitującej wyrób wartościowy. Nie stać nas na chiński jedwab więc nosimy apaszkę z tworzywa sztucznego udającego ten jedwab. Podszywamy się w ten sposób pod grupę ludzi bogatych, o lepszym guście. Co każe jednak ludziom zamożnym podszywać się pod biedotę? Jakie potrzeby zaspakaja zlew imitujący brud i zaniedbanie? Co chcemy w ten sposób przekazać światu? Dość naiwne i chyba nieprawdziwe jest wyjaśnienie, że ludzie którzy się dorobili i zdobyli wyższą pozycję społeczną manifestują czy zaspakajają w ten sposób przywiązanie do dawnej pozycji, tęsknotę za dawną biedą. Na przykład człowiek sypiający w łóżku w stylu biedermeier  tęskni za siennikiem wypchanym słomą na którym sypiał na klepisku w dwuizbowej kurnej chacie, w której jedna izba przeznaczona była dla całej licznej rodziny, drugą zajmowało bydło, a w korytarzu stały żarna. Takie chałupki widziałam w dzieciństwie w rodzinnej wsi poety Przybosia w Gwoźnicy, a nadal można je zobaczyć , już nieużywane, służące najczęściej za składziki na narzędzia w Ochotnicy.

Upodobanie do tandety i brzydoty jest częścią żartobliwej estetyki à rebours będącej rodzajem persyflażu. W ostatniej dekadzie XX wieku eleganckie dziewczyny z upodobaniem nosiły sowieckie czapki uszatki, a szczególnie wyrafinowane  modnisie zdobiły je tak zwanym „ dzieciątkiem Lenin” czyli przykręcanym znaczkiem  z podobizną Lenina. W ogródkach stawiało się gipsowe krasnale albo muchomory. Tak brzydkie, że aż piękne. W dobrym stylu stało się również podszywanie pod różne egzotyczne środowiska. Noszenie góralskiej chusty w róże, albo elastycznych bryczesów i oficerek tak jakby nosząca je modnisia była wyczynowym jeźdźcem. Przyczynę tego widzę w utracie identyfikacji społecznej i środowiskowej po zainstalowaniu w Polsce socjalizmu na sowiecką modłę.

Rozchwiało się pojęcie elity. Elitą konsumpcji i użycia stali się ludzie z awansu, z partyjnej nomenklatury. Zajmowali cudze mieszkania, meblowali je zrabowanymi w pałacach i dworach meblami, kształcili dzieci za granicą, uczyli je konnej jazdy, tenisa i obcych języków. Gorliwie przejmowali rzekomo im wrogie mody, kody i obyczaje. Straciły znaczenie tradycyjne wyznaczniki pozycji środowiskowej czyli ubiór i język.  Albo zaczęły być odczytywane właśnie à rebours, na wywrót. Na przykład dawne powiedzonko; „poznasz pana po cholewach” straciło zupełnie sens.  Po wojnie w oficerkach (być może zdartych z trupa) chodzili na ogół ubecy. Z rasowymi psami paradowali nowobogaccy, a byli ziemianie z paskudnymi kundlami. Nie tylko dlatego że byli skrajnie spauperyzowani, lecz naprawdę lubili psy. Sygnety na małym palcu, (choć to podobno obyczaj anglosaski)  nosili w Polsce złodzieje i Cyganie. Po prostu skradziony sygnet nie wchodził im na grube paluchy.  Po sygnecie na małym palcu, charcie afgańskim na smyczy i wtrącaniu w rozmowie angielskich  słówek rozpoznawało się parweniusza.

W inteligenckich domach królowały słoneczniki Van Gogha. Tę zdumiewającą zgodność upodobań tłumaczył prosty fakt, że była to jedyna reprodukcja dużych rozmiarów, którą można było kupić w Klubie Książki i Prasy. Na ścianach zamiast arrasów spauperyzowana inteligencja wieszała słomiane makatki, a zamiast ukradzionych im rosenthali – bezeci ( byli ziemianie) stawiali na stołach kubki w kaszubskie wzory, a na ścianach wieszali łowickie wycinanki.  Wśród spauperyzowanej inteligencji w dobrym tonie był styl : „raz na ludowo”. Fascynacja Stryjeńską, góralszczyzną, folklorem, architekturą Witkiewicza  z konieczności zastępowała  dawne dworskie klimaty.

Nie zapomnę  wycieczki na odpust do Łowicza w towarzystwie jednego z byłych właścicieli Nieborowa podczas gdy w ich pobliskim pałacu bawili się w arystokrację partyjni aparatczycy i ich żony udające poetki, malarki czy pisarki. W bibliotece na napoleońskiej kanapce wylegiwały się psy córki Lorenza a na zabytkowych stołach straszyły kółka pozostawione przez kieliszki. W sali jadalnej zwanej wenecką przy ogromnym stole obsługiwali tych państwa radziwiłłowscy lokaje Walenty I Grigorij, odziani na specjalne życzenie w białe rękawiczki.

Z ministerstwa bezpieczeństwa faktycznie najbliżej było wówczas do akademii literatury.

Polska znów przoduje na świecie! W ilości nadmiarowych zgonów po “pandemii COVID”. Oczywiście nie ma winnych.

Polska znów przoduje na świecie! W ilości nadmiarowych zgonów po pandemii COVID i oczywiście nie ma winnych .

Covidowa masakra to największa tragedia [zdrowotna.. MD] Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej.

https://zmianynaziemi.pl/bezcenzury/polska-najgorsza-na-swiecie-w-ilosci-nadmiarowych-zgonow-po-pandemii-covid-i-nie-ma

Źródło: Dreamstime.com

Po dwóch latach upodlania ludzi wirusem grypopodobnym okazało się, że wszystko co robiła władza było kontrprouktywne i zamiast ratować Polaków od wirusa, szalone działania rządu doprowadziły do setek tysięcy zgonów nadmiarowych. Z danych OECD wynika, że pod tym względem Polska jest najgorsza z wszystkich ujętych w zestawieniu krajów!

==================

Gdy w marcu 2020 roku rozpętała się masowa histeria związana z chińskim wirusem, nikt nie miał jeszcze świadomości, że walka jaką rządy na całym świecie zaczęły prowadzić z tak zwanym “Covidem”, była wymierzona nie tyle w wirusa co w ludzi. Jako panaceum na walkę z epidemią wirusa grypopodobnego wybrano metody, które doprowadziły do setek tysięcy zgonów w naszym kraju. Rozpoczęto stosowanie tak zwanych “lokdaunów”, zmuszono wszystkich do pajacowania w brudnych szmatkach na twarzy. Stosowano terror wobec tych, którzy odmawiali partycypacji w covidiańskich rytuałach. Wszystko to niczym w czasach Stanu Wojennego, odbywało się bez podstawy prawnej.

 Zdewastowano służbę zdrowia praktycznie wyłączając ją. Podejrzane jest to, że jeszcze w lutym 2020 roku w trybie pilnym wprowadzono tak zwane e-recepty, bez których nie dałoby się pozamykać w bunkrach lekarzy. Doprowadzono do sytuacji w której symbolem covidowej służby zdrowia stał się patyk, którym należy stukać w okno gdy chce się pomocy, a i tak może ona być udzielona tylko zdalnie. Zamknięto szpitale czym doprowadzono do sytuacji gdy na podjazdach pod nimi tłoczyły się karetki z chorymi, którym – pod pretekstem covida – nie chciano nawet przyjmować. Długo przekonywano nas, że gdyby nie państwowa służba zdrowia ludzie umieraliby na ulicach i o zgrozo właśnie państwowa służba zdrowia w czasach covidka doprowadziła do tego, że ludzie umierali na ulicach pod szpitalami.

 Żeby perfidii było nie dość, przekupiono całe środowisko medyczne oferując im tak zwane “dodatki covidowe”. Skutkowało to tym, że pandemia stała się bardzo dochodowym biznesem i nikomu [prawie… md] z tej branży chyba nie zależało na zakończeniu tego cyrku. To od tych ludzi zależało kto został zaklasyfikowany jako pacjent covidowy, a skoro za opiekę nad takowym płacono dodatkowo, testowano pacjentów do skutku randomowymi testami a gdy udawało się przypisać komuś covidka przestawano go leczyć i wysyłano do covidowej umieralni, gdzie z zapaleniem płuc wciskano – intubowano ludzi masowo stwarzając wrażenie, że respiratory służą do leczenia covida. Umieralność po intubacji była szokująco wysoka i w niektórych miejscach przeżywał 1 na 10 z rzekomych covidowych pacjentów. 

 Walczono z lekami, takimi jak Amantadyna czy Iwermektyna i zaczęto wciskać w ludzi eksperymentalne preparaty zwane szczepionkami. Jednak to nie szczepionki ucięły szalone pandemiczne dwa lata tylko wojna Rosji z Ukrainą, co obnażyło, że “król jest nagi”. W ciągu dwóch miesięcy – jak pijany od ściany do ściany – przeszliśmy drogę od sprawdzania testem uczestników Wigilli w grudniu 2021 roku do przyjmowania po domach milionów niezaszczepionych Ukraińców. Gdyby siewcy covidoweych kłamstw mieli rację powinno się to skończyć masowymi zgonami Polaków. Nic takiego nie miało miejsca.

 Za to obecnie już nawet Ministerstwo Zdrowia przyznaje to co od początku tego cyrku twierdziły „szury” – przesadna izolacja, dezynfekcja i maseczkoza, prowadzą do utraty odporności, a jej brak to więcej zachorowań na inne patogeny. Obserwujemy to obecnie gdy nierozliczeni winni z pierwszego covidka próbują nam wkręcać historię “tridemii” naganiając na szczepienia przeciw grypie. Próbują też przestraszyć ludzi kolejnymi wariantami przeziębienia covid nazywając je groteskowo na przykład Kraken, jak ostatnio. Widać wyraźnie, że siły dążące do pandemicznego zniewolenia nie odpuszczają.

Z powyższego wykresu OECD wynika, że najmniej nadmiarowych zgonów zanotowano tam gdzie odmówiono stosowania szalonej polityki covidowej, czyli w Szwecji. Było tam dziesięciokrotnie mniej zgonów tego typu na milion mieszkańców w porównaniu do Polski. 

 Covidowa masakra to największa tragedia Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej. Winni tego stanu rzeczy dobrze zdają sobie sprawę z bezprawności swoich tragicznych działań, bo już dwukrotnie próbowali przegłosować w Sejmie tzw. ustawy bezkarnościowe i jeśli w oczy zajrzy im ryzyko odpowiedzialności karnej, z pewnością taką ustawę rzutem na taśmę przegłosują. 

A JEDNAK SIĘ KRĘCI…

A JEDNAK SIĘ KRĘCI…

Z rosnącym niedowierzaniem obserwuję w ostatnim czasie dyskusję w mediach społecznościowych dotyczącą teorii o płaskiej Ziemi.
Nie zwracałbym na to uwagi, gdyby nie to, że i mnie zaczęli pytać Czytelnicy o zdanie w tej sprawie. Z uwagi na fakt, że tego typu pytań otrzymuję coraz więcej, postanowiłem się do nich odnieść w najnowszym nagraniu z serii „Prosto z Mostu”.

Polecam wszystkim zainteresowanym i nie tylko im.

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl

https://banbye.com/watch/v_LftS936Qkcts
20 minut

Z honorem lec

Z honorem lec

Sławomir M. Kozak 6.01.2023 https://aurora.info.pl/z-honorem-lec/?nws=1571569856&mws=ZGFrb3d5QG8yLnBs

Mamy nowy, 2023 rok. Przed nami kolejne miesiące, w czasie których będzie się wiele działo. Możemy śmiało, jak nigdy wcześniej stwierdzić, że oto historia dzieje się na naszych oczach. Nie wiemy jeszcze z całą pewnością, co dokładnie zwali się nam na głowy, ale – mając nadzieję na najlepsze, spodziewajmy się najgorszego.

Nie musimy sięgać do przepowiedni proroków sprzed setek lat, bo te większość z nas skrupulatnie przewertowała, tkwiąc w tym, trwającym już kilka lat, pandemonium. Lepiej byłoby posłuchać lub poczytać proroków dzisiejszych, do czego namawiałem wielokrotnie w swoich felietonach, opisujących nie tylko urojenia i plany wszechobecnych, współczesnych demonów, ale też całkiem realne działania, przejawiające się w czasie ich wcale nie skrywanych, międzynarodowych spotkań. W zasadzie przestali się z nimi kryć już na początku wieku, od kiedy rozpoczęli oswajanie nas z nieuchronnymi, ich zdaniem, zmianami, w tym ograniczaniem naszych wolności i konsekwentnym zaganianiu nas do gett, dla zmylenia przeciwnika, czyli nas wszystkich, nazywanych dziś inteligentnymi miastami.

Jak wiele razy powtarzałem, próbą generalną było przedstawienie medialne, prezentowane w telewizjach całego globu, pod nazwą „Atak na Amerykę” z roku 2001, ale to już był akt końcowy przygotowań. Dużo wcześniej otumaniło nas Hollywood, czyniąc z produktów filmowych narkotyk XX wieku, a niezwykły rozwój technologiczny doprowadził do tego, że korzystamy z niego nieprzerwanie sącząc samym sobie tę toksyczną kroplówkę poprzez coraz większe i lepsze telewizory, monitory komputerowe, tablety i smartfony. Podobnie, tą samą drogą wprowadzamy w nasze organizmy kłamliwą narrację tak zwanych newsów, czyli fałszywych doniesień medialnych, które dawno już utraciły prawo do nazywania ich informacjami, czy wiadomościami ze świata. Telewizja publiczna przestała pełnić rolę platformy dla wymiany poglądów, dyskusji o palących problemach, zarówno lokalnych, krajowych, czy ogólnoświatowych. Nie pełni tym bardziej roli oświatowej, czy wychowawczej, a wręcz przeciwnie. Dajemy się oszukiwać i degenerować, za nasze własne pieniądze, i maszerujemy w zgodnym stadzie ku nieuniknionej przepaści.

Pochylałem się nad tym wszystkim całkiem często w minionych latach, o czym pragnę przypomnieć zachęcając do zapoznania się z książką „Rocznik sadystyczny 2020/2022”. Zawarłem w niej część moich tekstów, które powstawały w okresie styczeń 2020 – grudzień 2022, stąd takie ramy czasowe zawarte są w tytule książki, przewrotnie określone mianem rocznika, może głównie z tego powodu, że ten czas tak właśnie pojmuję, jak jeden, dłużej po prostu trwający rok, w którym mimo ogromu niespotykanych wcześniej zdarzeń, wszystko działo się według wspólnego, ponurego schematu.

Uznałem jednak, że pora najwyższa spiąć te wszystkie przypadki jedną klamrą i spisać, nie dla własnej próżności, ale głównie po to, żeby je utrwalić. Dla tych, którzy zechcą po nie kiedyś sięgnąć, by zobaczyć, czy ten absurdalny świat to był jakiś koszmarny sen, czy też przydarzyło się to również innym. We wstępie do zbioru „Moje dzwony trzydziestolecia”, wydanego w Chicago w r. 1977, Stefan Kisielewski mówił o swych felietonach, że chciał, aby wypełniały one pewną lukę, jaką w jego czasach był brak historii i starał się, by były one „świadectwem swych czasów, antologią nastrojów, barw psychicznych, klimatów duchowych, a także… tematów nieobecnych (…)”. Perfekcyjnie to ujął! Poza tym, mamy tę przypadłość, że szybko zapominamy. Zbyt szybko. Odnoszę wrażenie, że staramy się w ten sposób zatrzeć w pamięci traumatyczne przeżycia, wyprzeć je z niej i nigdy do nich nie wracać. Tymczasem, nie wolno nam o nich zapomnieć. Bo, poza wszystkim innym, poza zrujnowanym w owym czasie życiem milionów ludzi na całym świecie, nie wychodzimy z tego zaklętego kręgu, a co najgorsze, widzimy, że wpadają już weń kolejne pokolenia. Ja przynajmniej to widzę, ale podejrzewam, że wiele osób dookoła też to zauważa.

Kolejne rozdziały mojej książki dobierałem w taki sposób, aby wykazać, że po pierwsze, nie zwaliło się to wcale na nasze głowy trzy lata temu, a dużo wcześniej oraz, po wtóre, że jako społeczeństwo nie dostrzegaliśmy symptomów tego trzęsienia ziemi, które nas dopadło. A były one wyraźnie słyszalne i widoczne. Od przynajmniej 20 lat. Nie cofam się zatem do jakichś odległych wieków, a do czasu, który łatwo zawiera się w życiu jednego pokolenia.

Dlaczego wreszcie w tytule znalazło się określenie „sadystyczny”? Sadyzm, w moim rozumieniu, przejawia się w czyimś okazywaniu swej wyższości, chęci dominowania, upokarzania innych i sprawowania nad innymi kontroli. Wyraźnie widzimy, że podejmowane są wobec nas próby przejęcia nad nami kontroli i to coraz silniejsze, zawężające nam zakres swobody, a my, z różną wrażliwością, ale jednak podporządkowujemy się tym działaniom. Przyzwyczailiśmy się bowiem przez lata funkcjonować w systemie określanym, jako demokratyczny i oczekujemy, że demokratyczne zasady działają dla naszego dobra. Tymczasem, w tych relacjach między dotąd pozornie demokratycznymi instytucjami państwa, każdego prawie dzisiaj, i obywatela, zaczął występować układ typowy dla ról agresor – ofiara. Być może jakaś część osób się z tą diagnozą nie zgodzi, jednak spróbujmy sobie racjonalnie wytłumaczyć to nasze uśpienie, by nie rzec otępienie i doprowadzenie nas do sytuacji, w której się znaleźliśmy. To, tzw. syndrom gotowanej żaby sprawił, że leżąc wygodnie, w coraz cieplejszym, usypiającym czujność otoczeniu nie zdołaliśmy na czas wyskoczyć z całkiem realnego już Matrixa. Czasu już nie ma, musimy powiedzieć to sobie szczerze. Ale, być może warto się jeszcze zatrzymać w zwierzęcym pędzie ku samozagładzie i zastanowić przynajmniej, czy pozostało nam już tylko „z honorem lec”?

Czołowy przedstawiciel czczonej dziś przez cynicznych spadkobierców tego typu polityki, 5 maja 1939 r. mówił, że „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor”. W pierwszych godzinach napaści sowieckiej na Polskę był już w Rumunii, a przypomnę, że obrona Warszawy trwała do ostatniego dnia września, natomiast tzw. „kampania wrześniowa”, czyli wojna obronna Polski z dwoma najeźdźcami, trwała do 6 października 1939 r.. Obawiam się, że podobnej rangi wyzwania mamy przed sobą w nadchodzącym roku. Wszystkim nam życzę, żebym się mylił.

Sławomir M. Kozak