Taras Barszczowski to ukraiński milioner, który w Polsce jest ścigany listem gończym. Nie przeszkadza mu to w dalszym robieniu interesów w nad Wisłą.
Barszczowski od kwietnia jest poszukiwany w Polsce listem gończym. Na ukraińskim milionerze ciążą zarzuty założenia w Polsce zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym i dokonywania oszustw na szkodę około 100 polskich sadowników i dostawców.
Oligarcha znajduje się na czarnej liście ZUS. Jeśli postawi stopą w Polsce, to od razu zostanie schwytany przez polską policję. [?? czyżby?? … md]
– Czekamy, aż podejrzany wyjedzie z Ukrainy do innego państwa, które zgodzi się nam go wydać. W Ukrainie nie funkcjonuje europejski nakaz aresztowania, a w związku z tym podejrzany musiałby być wydany w trybie ekstradycji. Jednak jednym ze standardów w relacjach między państwami jest niewydawanie własnych obywateli – mówi prok. Andrzej Jeżyński z Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
Póki co, Barszczowski wciąż korzysta ze zliberalizowanych przepisów handlu Ukrainy z UE, które wprowadzono, by pomóc finansowo napadniętemu przez Rosjan państwu. Milioner wciąż robi interesy w Polsce i zalewa nasze państwo swoim koncentratem.
– Zajęcie zaledwie kilku jego cystern, które stale kursują przez polsko-ukraińską granicę, poważnie zredukowałoby długi, jakie ukraiński przedsiębiorca ma u polskich rolników, dawnych dostawców jego firm – mówi WP Lucjan Kamil Zębek, przedsiębiorca z woj. lubelskiego. Na współpracy z firmami powiązanymi z Barszczowskim mężczyzna stracił kilkaset tysięcy złotych.
–To, co się odbywa, to jakaś zabawa w ciuciubabkę. Jest ścigany listem gończym, ma ogromne długi, a jednocześnie cysterny jego ukraińskiej firmy swobodnie przekraczają granicę i dostarczają towar. Każdy taki pojazd przewozi koncentrat jabłkowy o szacunkowej wartości 160 tys. zł. Mówimy o milionach, które ten człowiek nadal może zarabiać – dodaje.
Sytuacja rzeczywiście wydaje się absurdalna, ale tak najwyraźniej działa obecnie państwo polskie. Tymczasem rodzimi przedsiębiorcy nieustannie są nękani i państwo utrudnia im prowadzenie biznesów.
Tomasz Sommer i Stanisław Michalkiewicz rozmawiali m.in. o grupie polskich najemników w wojnie na Ukrainie. W ocenie publicysty to „jest najlepsza droga do uwikłania Polski w wojnę”.
– Teraz się okazało, że jakaś grupa polskich najemników ruszyła na Moskwę, wprawdzie pan Żaryn się natychmiast od niej odciął, ale nie było wśród nich pani Gosiewskiej – powiedział Tomasz Sommer.
– To mnie zaniepokoiło, że „ochotniczy legion polski”, nie wiem kto go utworzył, kto go finansuje, bo to rzeczywiście jest najszybsza droga do uwikłania Polski w wojnę – odparł Stanisław Michalkiewicz.
– Trzeba by pana ministra Błaszczaka wziąć za rozporek, żeby powiedział, czy to on maczał w tym palec, czy nie (…), bo albo jacyś ochotnicy wkręcą nas w maszynkę do mięsa bez naszej wiedzy i zgody, albo to rząd robi takie psoty– dodał.
– Ja tutaj się bym posłużył jednak spostrzeżeniem księcia Gorczakowa, że „nie wierzę niezdementowanym informacjom”. Skoro pan Żaryn, znany z prawdomówności, zdementował tę informację, to ja uważam, że to jest wiarygodne – stwierdził.
– To by wymagało jakiejś interpelacji w Sejmie (…), bo to jest poważna sprawa, z tego mogą być bardzo nieprzyjemne konsekwencje – ocenił Michalkiewicz.
– Teraz to interpelacje to mają taki sens, że właściwie go w ogóle nie posiadają… – stwierdził Sommer.
– To jest tak, jak z cesarzem Klaudiuszem. Jak miał dokonać zatarcia nagany cenzorskiej, to musiał to zrobić, ale powiedział: „niech przynajmniej zostanie ślad po zatarciu”, więc tutaj niech przynajmniej będzie ślad, że ktoś o to zapytał, że kogoś to zainteresowało – odparł publicysta.
– Tutaj to już nie są żarty, bo to grozi uwikłaniem państwa w wojnę – skwitował Stanisław Michalkiewicz.
11 lipca, w 80 rocznicę rzezi wołyńskiej, ma rozpocząć się w Wilnie dwudniowy szczyt NATO. Z całą pewnością zdominuje go wojna na Ukrainie, jaką USA i kilkudziesięciu amerykańskich wasali prowadzi tam z Rosją do ostatniego Ukraińca. Wygląda jednak na to, że Ukraińców chętnych do położenia głowy dla amerykańskich twardzieli jest jakby coraz mniej. Wprawdzie – jak wiemy z telewizji: rządowej i nierządnej – na Ukrainie Ukraińcy nie giną, chyba, że jacyś nieliczni cywile i dzieciaczki, ale prawda może być taka, że tak zwane rezerwy ludzkie są tam bliskie wyczerpania, a w każdym razie – nie wystarczają na przeprowadzenie zapowiadanej od miesięcy kontrofensywy, która musiałaby polegać na przełamywaniu – nie wiadomo zresztą, czy skutecznym – głęboko urzutowanej rosyjskiej obrony, co musiałoby pociągnąć za sobą po stronie ukraińskiej dotkliwe straty.
Dodatkowym czynnikiem zmniejszającym ukraińskie możliwości jest masowa ucieczka młodych mężczyzn za granicę, o czym możemy naocznie przekonać się w Polsce. Ale warunkiem zachodniej pomocy dla Ukrainy jest dalsze „osłabianie Rosji”, kosztem kompletnej dewastacji własnego państwa, co stwarza dla ekipy prezydenta Zełeńskiego coraz większe ryzyko polityczne. Wprawdzie został on przez pierwszorzędnych amerykańskich fachowców kreowany na wszechświatowego bohatera, podobnie jak wcześniej – Lech Wałęsa, któremu najwyraźniej uderzyło to do głowy – ale czar może prysnąć w momencie, gdy widoki na ostateczne zwycięstwo zaczną się rozwiewać, to znaczy – gdy trzeba będzie przyjąć do wiadomości częściowy rozbiór państwa, „osiągnięty” kosztem ogromnych zniszczeń i strat w ludziach.
Wtedy prędzej czy później jakaś tamtejsza Schwein postawi pytanie, po co właściwie jedliśmy tę żabę? A tymczasem nawet pan generał Skrzypczak zauważył, że jeśli do wileńskiego szczytu NATO Ukraina nie rozpocznie spektakularnej kontrofensywy, to Zachód może się zacząć zniechęcać do udzielania jej dalszej pomocy. To chyba byłby ten właśnie moment, o którym wspominał najpierw pan ambasador RP w Paryżu Jan Emeryk Rościszewski, a zaraz po nim – ambasador RP w Kijowie, pan Cichocki – że jeśli Ukraina zacznie mieć trudności z obroną swojej niepodległości, to znaczy – osiągnięciem tak zwanego „ostatecznego zwycięstwa” – to Polska „nie będzie miała innego wyjścia”, jak włączyć się bezpośrednio do tej wojny.
Na szczęście czy to wyleciała w powietrze, czy też po prostu pękła tama na Dnieprze w Nowej Kachowce, wskutek czego zatopiony został ogromny obszar, z którego m.in. miała wyjść ukraińska kontrofensywa. W tej sytuacji – jak przytomnie zauważył pan generał Komornicki, który jako jeden z nielicznych naszych generałów zachowuje poczucie rzeczywistości – o żadnej operacji wojskowej na zatopionym obszarze mowy być nie może. Ale dla Ukrainy może to być prawdziwy dar Niebios, bo taka katastrofa, to przecież rodzaj siły wyższej, na karb której można będzie złożyć dalsze opóźnianie zapowiadanej od miesięcy kontrofensywy.
Wprawdzie ambasador Polski przy ONZ, pan Szczerski, nie mą najmniejszych wątpliwości, że tamę wysadził Putin i miota przeciwko niemu polskie bezsilne złorzeczenia, a tymczasem amerykańscy twardziele, którzy – jak np. pan Kirby z Białego Domu – też najpierw byli tego absssolutnie pewni, teraz zaczynają się wahać i czekają z werdyktem na rezultat „badań”. Więc jak tam było, tak tam było – jak mawiał dobry wojak Szwejk, bo nie o to chodzi, byśmy tu prowadzili jakieś „dziennikarskie śledztwo” – tylko o to, że podczas wileńskiego szczytu NATO Ukraińcy będą mieli wygodną wymówkę, dlaczego nie rozpoczynają kontrofensywy, a w tej sytuacji Zachodowi byłoby niezręcznie odmawiać im wszelkiej pomocy.
Z drugiej jednak strony, gdyby podejrzenia o celowe wysadzenie tamy zaczęły się wobec Ukraińców zagęszczać, trzeba by wykombinować jakieś rozwiązanie alternatywne – żeby i sobie trochę ulżyć, ale żeby też nie stworzyć wrażenia, że Ukraina została z fiutem w garści. Toteż – jak zwrócił mi uwagę Honorable Correspondant – były sekretarz generalny NATO i zarazem były premier Danii Anders Rasmussen powiedział, że jeśli NATO nie będzie w stanie wypracować jednolitej strategii dla Ukrainy, to „istnieje możliwość”, że „niektóre kraje NATO” podejmą „indywidualne działania”. Żeby było jasne, o które to „niektóre” kraje NATO chodzi, pan Rasmussen wymienił Polskę. Warto dodać, że pan Rasmussen ma teraz posadę doskonałego doradcy prezydenta Zełeńskiego, który przecież od początku wojny marzy o tym, by rozlała się ona również na inne kraje – przede wszystkim na kraje Europy Środkowej, a Polskę w szczególności.
Ale nie tylko on o tym marzy. Można nie tylko odnieść wrażenie, ale nawet nabrać pewności, że marzenie to podzielają w całej rozciągłości również nasi Umiłowani Przywódcy – z panem prezydentem Andrzejem Dudą, panem premierem Mateuszem Morawieckim, panem ministrem Mariuszem Błaszczakiem, no i oczywiście – z Naczelnikiem Państwa, który wszystkich ich inspiruje. Jak pamiętamy, pan prezydent Duda już 3 maja ubiegłego roku dał wyraz pragnieniu „zlania się” Polski z Ukrainą w „unię” – ale widocznie Nasz Najważniejszy Sojusznik już wtedy musiał ofuknąć go za samowolkę („wiecie, rozumiecie, Duda; wy u nas bardzo uważajcie i zawsze najpierw pytajcie, co macie robić, a dopiero potem chlapcie, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa!”). Toteż pan prezydent wkrótce się z tego wycofał mówiąc, że granica polsko-ukraińska powinna „łączyć”, a nie „dzielić”. Ale żeby „łączyła”, to jednak musi istnieć.
Teraz jednak sytuacja może być inna i Nasz Najważniejszy Sojusznik nie tylko może panu prezydentowi Dudzie pozwolić, ale nawet surowo przykazać, by jako „zwierzchnik Sił Zbrojnych”, skierował je na Ukrainę, by tam zostały wkręcone w maszynkę do mięsa. Początek jest już zrobiony. Oto w lutym, a może nawet wcześniej, pojawił sie na Ukrainie „Polski Legion Ochotniczy”, który podlega ukraińskiemu Ministerstwu Obrony i wykorzystywany jest do prowadzonych z terytorium ukraińskiego operacji dywersyjnych na terytorium Rosji. W związku z tym „Legion” ten musiał już co najmniej kilkakrotnie operować na terenie Rosji. Nie słychać, by któryś z legionistów dostał się do rosyjskiej niewoli, bo Rosjanie na pewno by się tym pochwalili, ale prędzej, czy później musi do tego dojść. W grudniu ubiegłego roku nieprzejednana opozycja, która w maszynkę do mięsa wkręciłaby nas jeszcze skwapliwiej, zgłosiła nawet projekt ustawy, żeby podejmowanie przez obywateli polskich służby w obcej armii nie było już przestępstwem – ale nie mogłem się takiej ustawy nigdzie dopatrzeć, więc może rząd „dobrej zmiany” chciał uniknąć ostentacji – ale oczywiście za służbę w „Legionie” nikogo karał nie będzie – bo jakaż to z armii ukraińskiej „obca armia”? Zresztą jeśli cała nasza niezwyciężona armia zostanie wysłana na Ukrainę i podporządkowana tamtejszemu Ministerstwu Obrony – no bo jakże inaczej? – to o „Legionie” nikt już nie będzie pamiętał. Polska wówczas, z własnej inicjatywy, włączy się do toczącego się już konfliktu, formalnie prowadzonego przez Ukrainę.
W związku z tym nie będą w tej sytuacji miały zastosowania wobec nas procedury przewidziane w art. 5 traktatu waszyngtońskiego, które uruchamiane są wyłącznie w przypadku „zbrojnej napaści” na członka NATO. Jeśli jednak członek NATO sam na kogoś napadnie, albo z własnej inicjatywy włączy się do toczącego się konfliktu, to o żadnych sojuszniczych procedurach mowy być nie może, to chyba jasne? Więc zanim jeszcze szczyt NATO w Wilnie sie rozpoczął, my już mniej więcej wiemy, za co wkrótce zginiemy.
Miało być tak: Polska niezłomnie wspiera Ukrainę w wojnie z Rosją, dzięki czemu Ukraina rzuca Rosję na kolana, odzyskuje Donbas i Krym, a potem z wdzięcznością rzuca się Polsce w ramiona, potępia Banderę i OUN-UPA, a w ramach braterskiej solidarności wspólnie reaktywujemy Rzeczpospolitą Obojga Narodów, która w ramach Unii Europejskiej staje się przeciwwagą dla Niemiec i Francji. Każdy, kto nie wierzy w ten scenariusz, to „ruska onuca” powtarzająca narrację Kremla.
Jest tak: Polska niezłomnie wspiera Ukrainę w wojnie z Rosją, Ukraina nadal nie rzuciła Rosji na kolana, banderyzm kwitnie w najlepsze, o żadnym potępieniu Bandery i OUN-UPA mowy nie ma, a Ukraina zabiega o wsparcie Komisji Europejskiej w zaoraniu polskiego rolnictwa.
We poniedziałek (12.06.2023) rzecznik Komisji Europejskiej, Mariam Ferrer, poinformowała, że Komisja nie zatwierdziła pakietu wsparcia w wysokości 100 milionów euro dla pięciu tzw. państw przyfrontowych, w tym 40 milionów dla Polski, za straty spowodowane nadmiernym importem zboża z Ukrainy.
Przyjęcie pakietu miała zablokować szefowa KE, Ursula von der Leyen, która zarzuca Polsce, że ta utrudnia tranzyt ukraińskich towarów przez swoje terytorium. Skąd von der Leyen ma takie informacje? Z Kijowa i to – jak piszą media – z najwyższego szczebla. Natomiast wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka oświadczył podczas konferencji Międzynarodowej Rady Zbożowej w Londynie, że dotacje dla polskich rolników „wykraczają daleko poza to, co jest dozwolone przez zasady Światowej Organizacji Handlu”.
Interesy Polski i Ukrainy nigdy nie były i nie są tożsame. Właśnie obserwujemy bolesne zderzenie z rzeczywistością, która nie ma nic wspólnego z wizjami polsko-ukraińskiego braterstwa roztaczanymi przez polskich ukrainofilów. UE przedłużyła na kolejny rok zgodę na bezcłowy i bezkontyngentowy import produktów rolnych i spożywczych z Ukrainy. Co prawda, przedłużono również zgodę na zakaz importu do pięciu państw przyfrontowych czterech produktów, czyli pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Ale ten zakaz ma obowiązywać zaledwie do połowy września. Natomiast pozostałe produkty mogą być importowane bez przeszkód.
Polscy rolnicy rwą włosy z głowy, bo ukraińska konkurencja po prostu ich wykańcza. Co dzieje się na granicy polsko-ukraińskiej? W odpowiedzi na przedłużenie zgody na liberalizację handlu z Ukrainą rolnicy ze stowarzyszenia „Oszukana Wieś” zorganizowali 7 czerwca protest przy przejściu granicznym w Medyce. Na granicy odprawa trwała normalnie, ale samochody, które zostały odprawione, były blokowane i nie mogły wjechać do Polski. W odpowiedzi Ukraińcy zorganizowali w dniach 10-14 czerwca protest na czterech przejściach granicznych blokując wjazd polskich ciężarówek na Ukrainę.
Oto cytat z oświadczenia wydanego przez Wszechukraińska Radę Rolną:
Organizacja protestu wynika z kategorycznego braku zgody ukraińskich rolników na działania strony polskiej, która jednostronnie, z naruszeniem unijnych zasad handlu i decyzji Komisji Europejskiej w sprawie wznowienia tranzytu ukraińskich produktów rolnych, nadal fizycznie blokuje ciężarówki jadące z Ukrainy na terytorium Polski. Z takim stanowiskiem polscy rolnicy grają na rękę Putinowi, bo chcą, żeby ukraińskie zboże zostało na Ukrainie, a ceny wzrosły. Tego chcą w Federacji Rosyjskiej.
A tak wygląda komentarz Andrieja Dykuna, przewodniczącego Wszechukraińskiej Rady Rolniczej: W czasach, gdy Ukraina cierpi pod rosyjską agresją i potrzebuje maksymalnego globalnego wsparcia, kiedy gospodarka naszego kraju poniosła dodatkowe straty w wysokości ponad 55 miliardów dolarów z powodu rosyjskiego naruszenia elektrowni Kachow, nie możemy pozwolić na polityczne spekulacje na temat eksportu produktów rolnych z Ukrainy. Nie po raz pierwszy doszło do blokowania naszych ciężarówek, a to narusza wszelkie możliwe standardy Umowy Handlowej Ukrainy z UE. Takie działania niszczą gospodarkę naszego kraju w najtrudniejszych chwilach. Polscy politycy myślą tylko o następnych wyborach, a nie o przyszłości swojego kraju i nie mogą wytłumaczyć swoim wyborcom, z których większość to rolnicy, że za szkody, jakie wyrządzają blokując produkty rolne z kraju chroniącego nasze wspólne granice przed wrogiem, zapłacą nie tylko Ukraińcy, ale też Polacy.
Sytuacja wygląda więc tak: Ukraińcy domagają się, żeby Polska zgodziła się na zniszczenie własnego rolnictwa, bo jak nie, to znaczy, że działa na rzecz Rosji. Arbitrem w tym sporze jest niemiecka przewodnicząca Komisji Europejskiej. A nawet gdyby szefową KE nie była Niemka, to przecież KE robi to, czego chcą Niemcy. A zatem to Niemcy rozstrzygają spór między Polską i Ukrainą. I tak będzie to wyglądało za każdym razem, gdy interesy Polski i Ukrainy będą sprzeczne.
A nie muszę chyba tłumaczyć, że Berlin nigdy nie był sojusznikiem Warszawy.
Znaleźliśmy się w sytuacji, w której po prostu musieliśmy się znaleźć i to na własne życzenie. Ogromne wsparcie, którego Polska udzieliła Ukrainie i to bez żadnych warunków, kończy się tym, że Ukraina właśnie oskarża nas o działanie na rzecz Rosji, bo nie chcemy zgodzić się na zaoranie własnego rolnictwa.
Ale nie ma co się dziwić. Skoro prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki nieustannie oświadczają, że Ukraińcy walczą za naszą wolność i dlatego trzeba im oddać wszystko, to nic dziwnego, że Ukraińcy wykorzystują tę retorykę do żądania wszystkiego. Ciekawe, czy gdy premier Morawiecki opieprzał Niemców za brak wsparcia dla Ukrainy, przyszło mu do głowy, że sam zostanie przez Ukraińców opieprzony za to samo. A przecież tak właśnie wygląda polityka.
Po tym, jak Polska oddała Ukrainie przysłowiową ostatnią koszulę, nie jest już tak atrakcyjnym sojusznikiem, jakim była tuż po ataku Rosji. Teraz Kijów przede wszystkim zabiega o wsparcie Berlina. Podczas wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Niemczech, która miała miejsce 14 maja, ukraiński przywódca i niemiecki kanclerz Olaf Scholz podpisali wspólną deklarację, w której podkreślili „bezprecedensowy, znaczący i potężny wkład Niemiec w pomoc wojskową dla Ukrainy”. Natomiast przy okazji spotkania z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, Zelenski zamieścił w księdze pamiątkowej wpis o następującej treści: W najtrudniejszym momencie współczesnej historii Ukrainy Niemcy okazały się być prawdziwym przyjacielem i sojusznikiem, na którym można polegać, który w walce o obronę wolności i demokratycznych wartości stoi zdecydowanie po stronie narodu ukraińskiego.
Niemcy, którzy najpierw zadeklarowali, że wyślą Ukrainie 5000 hełmów i szpital polowy, obecnie przedstawiają się jako drugie po USA państwo udzielające Ukrainie pomocy w każdej dziedzinie. Pod koniec grudnia 2022 roku Urząd Kanclerski opublikował listę niemieckiej pomocy na rzecz Ukrainy. Jest tam to, co już przekazano, ale również to, co dopiero ma być przekazane. Jako pomoc dla Ukrainy zakwalifikowano także środki przekazywane jej sąsiadom (np. Mołdawii, Rumuni), a nawet niektórym rosyjskim NGO. Miarą niemieckiej bezczelności jest to, że jako pomoc dla Ukrainy kwalifikują też programy wsparcia dla niemieckich instytucji lub niemieckich fundacji politycznych działających na Ukrainie. Szczegółowe omówienie tego dokumentu TUTAJ.
Nie trzeba być politycznym geniuszem, żeby zrozumieć, iż koncepcja polsko-ukraińskiego sojuszu stanowiącego przeciwwagę dla Niemiec i Francji, która podsuwana jest polskiemu społeczeństwu jako usprawiedliwienie kosztów pomocy dla Ukrainy, to propagandowa fikcja. Prędzej doczekamy się sojuszu Kijowa i Berlina skierowanego przeciw Warszawie niż sojuszu Warszawy i Kijowa skierowanego przeciw Berlinowi. Zamiast w kleszczach niemiecko-rosyjskich, Polska znajdzie się w kleszczach niemiecko-ukraińskich.
I znowu będzie wielkie zdziwienie i płacz, że nie ma wdzięczności na tym świecie. Nihil novi sub sole.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z dwoma ważkimi wydarzeniami:
1. skandaliczna sprawa Marciniaka, czyli kwestia legalności działalności dywersyjnych NGO-osów
2. antypolska hucpa Grossa w Niemieckim Instytucie Historycznym przerwana przez Grzegorza Brauna.
Są to fakty brzemienne, zasługujące na analizy i zdecydowane reakcje – co do tego wszyscy są zgodni.
W tym, żeby wybrać właściwe zachowania w narastającej orwellowskiej rzeczywistości przydatne może być szczegółowe wniknięcie w jej genezę, korzenie, źródła, początki oraz lokalizacja inseminatorów owego chorego świata czyniącego Polskę “mocarstwem humanitarnym” rozgrabianym ze wszystkich stron i podkładającym się każdemu.
Cofnijmy się więc do roku 1988, gdy Titanic transformacji wyruszał z portu…
DIALOG TITANICA Z GÓRĄ LODOWĄ)
SPIS TREŚCI
Rok 1988 – otwarcie bram dla powolnej dezintegracji chrześcijaństwa i jego zasad: uczciwości i wspólnotowości
Wały antypowodziowe przerwane czyli obcy żywioł w natarciu
Przedefiniowanie chrześcijaństwa wyszło z kolebki polskości
Rok 1997 – filosemityzm antychrześcijański i walka z polskim patriotyzmem zaczyna drugi etap ofensywy
Ekspansja i dziedzictwo dialogu: aktywny antypolonizm organizacji pozarządowych
Tolerancja sprytnie i za państwowym wynagrodzeniem zarządzająca wzbudzaniem poczucia winy i strachu
Niektóre metody erodowania chrześcijaństwa
Nieoczekiwana puenta wesołego święta czyli fałszywy rabin naucza w kościele
Gazeta Wyborcza i jej autorytety (prof. Zoll, Frasyniuk) węszą faszyzm
Smutny finał czyli proislamizacja, ciągłość środowisk i złowieszczy letarg strażników wiary
ROK 1988 – OTWARCIE BRAM DLA POWOLNEJ DEZINTEGRACJI CHRZEŚCIJAŃSTWA I JEGO ZASAD: UCZCIWOŚCI I WSPÓLNOTOWOŚCI
Pamiętam wywiad ze starym księdzem egzorcystą, który zapytany przez dziennikarza kiedy Zło do nasz weszło odpowiedział: na Zachód w latach 60-tych, do Polski w początku lat 90-tych. Pytający zaoponował, jak to, przecież wolność, demokracja, ksiądz odparł coś w tym rodzaju – Polska wtedy, do początku lat 90-tych, była jeszcze czysta (…) [komentarz internauty]
Jak przebiegały (w skrócie) etapy powrotu, mówiąc językiem prezydenta Dudy, „przyjaciół” Polski oraz ich specyficznej internacjonalnej, tęczowej kultury i mentalności na ziemie polskie? Przyjaciół wraz z ich tradycyjną, koteryjną, kastową, nepotyczną i antychrześcijańską mentalnością, które nie mogły nie odbić się na ekonomii i gospodarce. A co stokroć ważniejsze: na kulturze i duchowości Polski… Jak wyglądało przygotowanie gruntu pod „prace wykończeniowe” firmy nomenklaturowej abpa Gądeckiego? No cóż… Bez zagłębiania się w szczegóły i preliminaria sektorowe możemy uznać za datę graniczną 1988 rok i spotkanie Sorosa z Jaruzelskim omawiające wariant „wybawienia” Polski (wybawienia od… własności i chrześcijaństwa) za pomocą planu Sorosa-Sachsa-Liptona.
1988 – to b. ważny rok w tym antypolskim rozkładzie (jazdy):
plan dwóch zreformowanych członków światowej społeczności żydowskiej (Sorosa-Sachsa) wspomaganych przez D. Liptona, pierwszego Prezydenta MFW (wcześniej zaufanego pracownika banku – jakiegoż, jak nie tego, który tworzyli kiedyś Moses Taylor i Samuel Osgood – czyli banku Citi)
drugi efekt wizyty Sorosa: zgoda władz na utworzenie filii Open Society, czyli Fundacji Batorego [„judaizm otwarty” – termin mój, wawel]
wznowienie działalności Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w Warszawie i wybór pierwszego od lat rabina Warszawy oraz Naczelnego Rabina Polski (Pinchasa Menachema Noskowicza) na mocy porozumienia z Izraelem (judaizm ortodoksyjny i reformowany)
przygotowanie do odtworzenia głównych polskich gmin wyznaniowych żydowskich (GWŻ), ważniejsze gminy zostały odtworzone w 1993 r. od razu zaczynając się ubiegać o zwrot mienia
rozpoczęcie wydawania Gazety Wyborczej (organu KOR, organizacji w dużej mierze animowanej przez „podziemne” polskie loże).
preparacja partii będącej – w terminologii Baudrillarda – symulakrum polskiej prawicy narodowej “pod przewodnictwem” Jarosława Kaczyńskiego (“duchowego” sukcesora papieża polskiej opozycji, Jana Józefa Lipskiego).
I
Ilustracja 1. Polska klapa
WAŁY ANTYPOWODZIOWE PRZERWANE CZYLI OBCY ŻYWIOŁ W NATARCIU
Potem, po tych położonych pod koniec lat 80 kamieniach węgielnych profilu środowiskowego i „metodologicznego” Nowej Rzeczpospolitej (ty posadę mnie, a ja, kuzynie, tobie, byle przy żłobie…) było już z górki. Powoli narastała atmosfera stygmatyzowania
1. wiary
2. patriotyzmu, ba, stygmatyzowania nawet
3. przyzwoitości i uczciwości (uczciwość ma się przecież nijak do kastowości i nepotyzmu).
Wszak dla Nadreprezentantów owe trzy „przesądy (wiara, patriotyzm, uczciwość) były to tylko przeszkody w rozwijaniu środowiskowych interesów, oderwanych od poczucia wspólnoty i odpowiedzialności elit za… resztę. Póki reszta – po szekspirowsku – była tylko milczeniem, praca i interesy internacjonalnych koterii szły dobrze.
W 2015 wygrała Dobra Zmiana – zdawało się, że realnie, okazało się, że tylko deklaratywnie i szczątkowo. Zamiast odpowiedzialności narodowej (nie kastowej i niewolniczej wobec zewnętrznych “centrów siły”) mieliśmy tylko projekcję 3D i symulację polskości. Z wierzchu palenie świeczek i zawodzenie pieśni powstańczych a jak poskrobać głębiej, to widać było rwący nurt antypolonizmu a nawet – w pewnych fragmentach – antychrystianizmu pod flagą biało niebieską i tęczową oraz skandaliczny trend historycznego rewizjonizmu II wojny światowej (Gross, Engelking) obficie finansowany z budżetu.
Zaczęły mnożyć się przeróżne kuriozalne wypowiedzi J. Kaczyńskiego, J. Gowina, A. Dudy, P.Glińskiego oraz bulwersujące czyny i inicjatywy: rezygnacja z polskiej ustawy o IPN na rzecz ustawy pisanej przez służby Izraela w siedzibie Mosadu, rejestracja B’nai B’rith, ściągnięcie do Polski agendy neomarksistowskiej (AJC), zagadkowy duumwirat Morawiecki-Daniels, budżetowy wikt dla Engelking, Grossa, Bilewicza itp. itp.).
Powoli przygotowywano dwie „sprawy” (spraw, o spraw, bym widziany był jako człek praw…): reaktywację wolnomularstwa w naszej biednej ojczyźnie oraz budowę „świątyni dialogu”, czyli muzeum Polin („eksterytorialne centrum antypolskiej agitacji” wg genialnej definicji G.Brauna). Loża BB prawie pierwszego dnia po reaktywacji zabrała się… do ograniczania polskiego rynku medialnego i zarządzania nim wysuwając żądania odebrania koncesji TV Trwam i Radiu Maryja.
Co za tupet i bezczelność! Cóż za naiwność Polaków (czytaj: zinfiltrowanie, snobizm plus dobroduszność i sentymenty piłsudczykowskie partii PIS), by zgodzić się na postawienie tego sakralnego (Religia Narodowego Ego i Religia Holokaustu) obiektu, którego 90% funkcji sprowadza się do bycia celem pielgrzymek izraelskiej młodzieży i młodzieży z diaspory intoksykowanej nienawiścią do Polaków. I tak to Polska „za ostatni grosz” (Gross) postawiła sobie betonowy pręgierz na siebie… Cóż, gdy większość Polaków pod urokiem zielonego jabłuszka i chmielu pełnych snu (jak w podtekście głosiła piosenka: “jabłuszko jabłuszko jabłuszko pełne snu / Gdzie spojrzeć jabłuszko jabłuszko tam i tu”) – dała palec, wzięto im rękę. Ułożoną dla żartu w znak „V” (znany z dialektu „Mazowieckiego” ;).
Tak zazwyczaj bywa, gdy jedna ze stron nie wytrwa w postanowieniu separacji lub rozwodu pod namową episkopatu teściowej. Wtedy toksyczny związek zaczyna się na nowo a spokój oddala się. I żonę przywiązuje się do męża wymuszając na niej, by dała mu jeszcze jedną szansę i by unikała mówienia źle o nim („antysemityzmu”). A on, jak to on, wynosi kolejne rzeczy z domu spieniężając je, by było na picie. Tak najczęściej wygląda „dialog” (musicie porozmawiać ze sobą, nie bądź taka uparta – rajfurzy teściowa episkopatu…).
PRZEDEFINIOWANIE CHRZEŚCIJAŃSTWA WYSZŁO Z KOLEBKI POLSKOŚCI
Mentalność żydowska (zwrot JE abpa Gądeckiego) jest tak silna i monolityczna (etnocentryzm), że każdy, kto daje się wciągnąć w bliższe z nią relacje – zmuszany będzie do… przedefiniowania samego siebie, do zmiany albo wręcz porzucenia swoich zasad i swojej, odmiennej mentalności. Tym samym zacznie tracić własną tożsamość.
Teksty programowe różnych niemieckich środowisk „ekumenicznych” rajfurzących polskiemu Kościołowi, i co ważne, także państwu, „dialog polsko-żydowski”- nie skrywając swoich intencji zbytnio mówiły o „redefiniowaniu”, „konieczności redefiniowania chrześcijaństwa”. Starania dążące do wymuszenia na chrześcijaństwie, żeby się „zredefiniowało” (co oznacza: poddało derridowej dekonstrukcji i rozwodniło w Poznaniu nie do poznania…) osobliwie upodobały sobie jeden region naszego kraju – Poznań i Gniezno (jak podaje stowarzyszenie „Coexist”: „W Poznaniu – wzorem lat minionych – Dzień Judaizmu miał „moc trwania” dni kilkanaście”).
Sądzę, że były dwa powody tego „zbiegu okoliczności”, praktyczny i symboliczny. Praktyczny to ten, iż przez wieki tamtejsza gmina żydowska była trzecią w kolejności, najbardziej liczebną, gminą w Polsce. Symboliczny – być może ważniejszy nawet – to fakt, iż diecezja poznańska była historycznie pierwszą diecezją na ziemiach polskich a Gniezno było miejscem przyjęcia wiary katolickiej przez Mieszka. Nie lekceważyłbym przyczyn symbolicznych, gdyż, jak uważał nie tylko Spengler, religia i kultura żydowska były i są sensu stricto magiczne.
ROK 1997 – FILOSEMITYZM ANTYCHRZEŚCIJAŃSKI I WALKA Z POLSKIM PATRIOTYZMEM ZACZYNA DRUGI ETAP OFENSYWY
Często opisywany w tym tekście Dzień Judaizmu nie jest jego”tematem”. Wgląd w jego obrzędy daje wgląd w mechanizmy oswajające z herezją, z czymś nieakceptowalnym, czyniąc je popularnym, a na koniec pożądanym. Dzień Judaizmu w schemacie Okna Overtona stanowiłby 5. etap.
O inicjatywie abpa Gądeckiego utworzenia Dnia Judaizmu tak pisały agencje:„Podczas Konferencji Episkopatu Polski, która miała miejsce w 1997 roku w Gdańsku, został przedstawiony pomysł wprowadzenia w Kościele katolickim w Polsce Dnia Judaizmu. Zamiar ten wywołał w opinii publicznej zrozumiałe rozdwojenie. Dla jednych był to następny sygnał dokonującej się „judaizacji chrześcijaństwa”. Dla innych – radosny znak pogłębiania samoświadomości Kościoła na temat swoich korzeni i roli w świecie.”
Oczywiście, pomysł został wprowadzony w życie. Zgodnie z planem (może z tym planem, o którym śpiewał Lech Janerka: „Obawiam się, że powstaje plan zatykania trąby
Dokładny plan w którym nie masz już
szpar dziur
Jest jak w niebie…”).
Jeśli chodzi o słowa-klucze, to trzeba zanotować niezbywalną obecność we wszelkich informacjach o Dniu Judaizmu tego samego słowa, które już poznaliśmy w dialogu hierarchów rosyjskich z polskimi, czyli słowa „korzenie”.
W każdym razie tradycja zapoczątkowana przez jedynego z Ekscelencji z wysokich kręgów nie oznaczonego indeksem TW (ach, co za okoliczności zbieg, taki zbieg, co był i… zbiegł) obchodzi co roku… kolejne rocznice. Co ciekawe, jak już wspominałem, wzmiankowany Dzień ma tendencję do rozrostu. W poprzednich latach dzień trwał już tydzień. W tym roku, dzień pobił rekord i trwał już… 10 dni. Jak tak dalej pójdzie, dzień ów potrwa i… rok cały.
A co do treści, weźmy na przykład Dzień Judaizmu z 2016 r. (rok po objęciu władzy przez Dobrą Zmianę, wydawało się, że pronarodową, a okazało się, że obłędnie filosemicką, kontynuującą sukcesję lipską (J. J. Lipskiego):
“Dęta orkiestra grała ile tchu, mówię wam / trąby tu, tuby tam, ach! szkoda słów… / Panie, panowie, to był wspaniały dzień, to był dzień!!! / Ach, co za dzień!”.
Ale nie bądźmy złośliwi. Oczywiście nie wszystko w Dniu Tym ograniczało się „do trąb i tub”, choć przyszło ich trochę… Trąby i tuby stanowią pewien constans procentowy w każdym społeczeństwie. Bardziej interesujące są propozycje, jakie przygotowano dla owych… trąb i tub. Czego tam nie było!
Na przykład: Warsztaty Chanukowe prowadzone przez oszusta przebranego za rabina (głośna swego czasu historia), zapalanie Menory Dialogu, dziwny wykład ks. Hockena „Znaczenie Izraela dla jedności chrześcijan”, rozmowa rabina, muftiego i arcybiskupa z okazji rocznicy ogłoszenia – wg wielu teologów – heretyckiego dekretu Nostra Aetate z Vaticanum II, „Judasz” – czytanie sceniczne. „W kręgu tradycji żydów wielkopolskich” – projekt edukacyjny: warsztaty dla młodzieży licealnej w zakresie tradycji, historii i współczesności.
Mamy też „Warsztat empatii” dla Polaków. Wykład: Kim był faryzeusz? Ujęcie proposologiczne – prof. Joseph Sievers (Rzym) .Wykład „Midraszowe poszukiwania w judeochrześcijańskim skarbcu”. „Dla Nas i dla Przyszłości” – jak rozmawiać z młodzieżą o polsko-żydowsko-niemieckiej historii? (warsztaty dla nauczycieli i pedagogów). Nagroda „Menora Dialogu” dla profesora Władysława Bartoszewskiego „za zbliżanie ludzi, kultur, religii i narodów” przyznawana przez Stowarzyszenie COEXIST (czy nagroda obejmuje też intencję: za oddzielanie bydła od nie-bydła, zgodnie ze słynną deklaracją „profesora”??).
Wszystko to pod patronatem abpa Gądeckiego i z jego udziałem. Całość wieńczyło nabożeństwo biblijne pod przewodnictwem abpa Gądeckiego.
EKSPANSJA I DZIEDZICTWO DIALOGU: AKTYWNY ANTYPOLONIZM ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH
To tylko mały wybór ofert Dnia Judaizmu. Otwarcie bram przez ustanowienie tego „święta” umożliwiło powstawanie dziesiątek pozarządowych, czerpiących obficie z budżetu organizacji dialogowych. Pieniądze z budżetu zużytkowane są m.in. na to, by „badać mniemaną korelację „wzrostu antysemityzmu w Polsce” ze wzrostem „nastrojów anty-imigranckich”, o czym doniosą natychmiast agencje (dez)informacyjne grające swój wielki koncert na pudła rezonansowe, rozlegający się od Warszawy, przez Tel Aviv, aż po Windhuk (stolicę Republiki Namibii) – jak obrazowo opisał to G.Braun.
Z tą…Namibią, to nie przesada! Na początku 2017 r. pojawiło się „doniesienie NAMPA, tj. Namibijskiej Agencji Prasowej o „wzroście antysemityzmu w Polsce” (sic!). A więc nawet na południowe krańce Czarnego Lądu, aż pod zwrotnik koziorożca dotarła już ta hiobowa wieść, że Polska roi się od „antysemitów”. Świetną robotę wykonał G. Braun, zadał był sobie trud by prześledzić źródła tego antypolonizmu, tego obłędnego czarnego pijaru. Trop prowadził od Namibii (agencja prasowa NAMPA) poprzez francuską AFP i Reutersa.
A skąd czerpał swe talmudyczne objawienia Reuters? Pytanie retoryczne… Uniwersytet Warszawski! „A konkretnie jedna z jego agend na Wydziale Psychologii (W projekcie biorą udział naukowcy z Wydziału Psychologii, Instytutu Socjologii, a także Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego): Centrum Badań nad Uprzedzeniami (centrum bada, za pieniądze podatnika stężenie w powietrzu takich chorób jak: dyskryminacja kobiet, nietolerancja wobec cudzoziemców, homofobia, antysemityzm, czy też rasizm). Ulubioną z chorób, którą się bardzo przyjemnie bada za odpowiednimi opłatami (grantami) jest oczywiście antysemityzm i islamofobia oraz niechęć do „uchodźców”.
„Na czele tego państwowego ośrodka akademickiego, stoi niejaki Michał Bilewicz, wyposażony w dumny stopień doktora i przeróżne posady, których dorobił się chyba właśnie na „polskim antysemityzmie” – mimo stosunkowo młodego wieku jest to wielce już zasłużony działacz frontu ideologicznego, “badacz”, w swoim czasie red. nacz. pisma „Jidełe” / „Żydek”, znany czytelnikom „Krytyki Politycznej”, „Forum Żydów Polskich”, no i oczywiście słuchaczom radia (Rynsz)TOK-FM; stypendysta Fulbrighta, zastępca szefa Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk [sic!], kierownik ww. Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, udzielający się również aktywnie pod szyldem Forum Dialogu Między Narodami (Forum Dialogu to największa i najstarsza polska organizacja pozarządowa zajmująca się dialogiem polsko-żydowskim). Kiedy internetowa strona tej ostatniej “agencji dialogu” była „w przebudowie”, to wszelkie informacje można było znaleźć na stronach… Narodowego Centrum Kultury.
A więc najwyraźniej szczodry naród polski zapewnia panu doktorowi Bilewiczowi wikt i opierunek, już nie tylko pośrednio, czyli utrzymując Uniwersytet Warszawski, czy Polską Akademię Nauk, ale także lekką ręką kolejnych ministrów kultury, którym wszak Narodowe (?) Centrum Kultury podlega. Wszystko po to, aby pan dr Bilewicz mógł spokojnie badać mniemaną korelację „wzrostu antysemityzmu w Polsce” ze wzrostem „nastrojów anty-imigranckich”.
Oddajmy jeszcze na parę zdań głos G.Braunowi: „Tak, czy inaczej, fundowanie przez naród polski działalności, która służyć ma za pożywkę kolejnej fali antypolskiej nagonki – to jest praktyka, której normalne, poważne państwo nie powinno tolerować. A przecież III/IV RP nie tylko toleruje, ale ewidentnie wspiera i stymuluje – właśnie poprzez utrzymywanie na koszt podatnika takich antypolskich ośrodków dywersji propagandowej, jak ww. Centrum czy Forum. Żadnej „dobrej zmiany” na tym odcinku nie widać, wręcz przeciwnie”.
TOLERANCJA SPRYTNIE I ZA PAŃSTWOWYM WYNAGRODZENIEM ZARZĄDZAJĄCA WZBUDZANIEM POCZUCIA WINY I STRACHU
Zajrzyjmy jeszcze do wizytówki wspomnianego Forum Dialogu Między Narodami, w którym b. aktywnie udziela się ów „przyjaciel Polski”, chodzący po ulicach z kieszonkowym wykrywaczem rasizmu, faszyzmu i nacjonalizmu oraz niechęci do wyznawców Allacha, dr Michał Bilewicz obsmarowujący Polskę, gdzie się tylko da, za polskie pieniądze:
„Fundacja Forum Dialogu Między Narodami jest organizacją pozarządową zajmującą się działalnością na rzecz zbliżenia pomiędzy Polakami a Żydami, przeciwdziałaniem przejawom antysemityzmu i ksenofobii, a także edukacją na rzecz tolerancji. Forum realizuje swoje cele poprzez seminaria, wystawy, publikacje i programy wymiany, skierowane do młodzieży i środowisk opiniotwórczych. (…)
Do głównych typów działalności edukacyjnych Forum należą wycieczki po żydowskiej Warszawie, warsztaty „Trudne Pytania” i polsko-żydowskie spotkania młodzieży.
Wycieczki po żydowskiej Warszawie pozwalają młodym Polakom poznać nieznane dotychczas miejsca, które są ważne ze względu na historię polskich Żydów.
Warsztaty mają na celu uwrażliwienie uczniów na problemy ksenofobii i nietolerancji, ze szczególnym uwzględnieniem problemu antysemityzmu.”
Warsztaty prowadzone są przez „zawodowych, doświadczonych trenerów”:
„Podczas warsztatów licealiści odgrywają np. spotkanie Polaka z Żydem, który wyjechał z Polski tuż po wojnie i po raz pierwszy zjawił się tu dopiero w latach 90.
Wcielając się w obie role mogą zrozumieć odczucia człowieka, który emigruje zostawiając za sobą zgliszcza. Kiedy przyjeżdża – widzi antysemickie napisy. Co wtedy czuje?
Jak Polacy powinni się zachować wobec antysemityzmu i jak go zwalczać?
W czasie zajęć młodzież czyta także fragmenty książki przygotowanej przez Forum Dialogu Między Narodami oraz American Jewish Committee . (…) Obok siebie siadają licealiści: Polak i Żyd. Rozmawiają o miłości, muzyce i sporcie, ale także sytuacji w Polsce, Izraelu, czy o Holokauście. Od dziesięciu lat Forum Dialogu Między Narodami organizuje spotkania młodzieży polskiej z żydowską, dzięki którym młodzi mogą przełamać stereotypowe myślenie. Efekty są znakomite!
Co roku przyjeżdża do Polski 30 000 młodych Żydów z Izraela, USA, Kanady, Australii, Francji oraz innych państw. Są w kraju, który jest przez nich często odbierany jako cmentarz narodu żydowskiego, i w którym wizyta jest trudnym doświadczeniem.”
Trenerzy, oczywiście, muszą być wcześniej wyszkoleni:
„Trenerzy Forum Dialogu Między Narodami to zespół współpracujących z nami od kilku lat studentów i absolwentów m.in. psychologii, socjologii, hebraistyki, historii, pedagogiki, kulturoznawstwa, którzy zainteresowani są relacjami polsko-żydowskimi i edukacją o Holocauście.
W ciągu roku trenerzy przechodzą cykl szkoleń dotyczących zarówno podstawowych umiejętności psychologicznych koniecznych w pracy z grupą, jak i specyfiki prowadzonych przez Forum zajęć. Każdego roku latem organizowana jest „Letnia Szkoła Trenerów”, podczas której trenerzy odbywają intensywny kurs wiedzy (kultura i historia Żydów) i umiejętności trenerskich (trening interpersonalny, moderowanie dyskusji, rozwiązywanie konfliktów).”
Tak wygląda próbka d z i e d z i c t w a otwarcia drzwi dialogowi i patronowania mu przez abpa Gądeckiego…
Ilustracja 2. Episkopalne Okno Overtona do anihilacji chrześcijaństwa “religią tęczy” i “religią holokaustu”
NIEKTÓRE METODY ERODOWANIA CHRZEŚCIJAŃSTWA
Jak wiadomo jedną z najlepszych metod dekonstrukcji upatrzonego, spójnego systemu ideowego jest perwersja pojęć, wywracanie ich na nice, zmiana znaczeń, wprowadzenie w obręb spójnej konstrukcji doktrynalnej – pojęć jej obcych, sprzecznych z jej fundamentami. Po takich działaniach „drążenia od środka” dalsza korozja następuje już częściowo automatycznie.
Klasycznym przykładem takich technik jest homilia (przemówienie, wykład? Gdyż chyba tak należałoby nazywać mowę wygłoszoną na nabożeństwie biblijnym pod przewodnictwem) abpa Stanisława Gądeckiego zatytułowana: Co ty tu robisz Eliaszu? (XIX Dzień judaizmu, Poznań, kościół pw. św. Wojciecha – 17.1.2016).
Mamy tam opowieść jak „prorok ucieka z Izraela do źródeł jahwizmu, do ojczyzny Bożego objawienia”. Hmm. Nie zajmiemy się tutaj ilością potencjalnej heterodoksji w każdym prawie słowie tego cytatu, bo zwiększyłoby to objętość tekstu znacznie.
Dalej w tej „homilii” mamy deformację ewangelicznego wskazania, by nie służyć dwóm panom. Antagonizm ewangeliczny: Bóg w Trójcy Jedyny versus Mamona zostaje zmyślnie zdekonstruowany i podmieniony na dylemat wyboru między dwoma narodowymi bóstwami: Baalem i Jahwe. Majstersztyk perwersji…, (ucz się, Polaku, ucz, bo nauka to potęgi klucz).
Dalej mamy… wykład elementów „mentalności żydowskiej” oraz „gorliwości żydowskiej”. Całkiem nieźle, jak na nabożeństwo (Chrześcijańskie? Biblijne? Synkretystyczne? Internacjonalne?). Dalej mamy cytat z Rew Mosze Chajim Luzzatto, Ścieżka sprawiedliwych (Mesilat Jeszarim). Czy to jest TO, co zastąpi wkrótce na mszach „czytania liturgiczne” i słowa Ewangelii? Dalej mamy kuriozalne stawianie za wzór chrześcijanom części mentalności żydowskiej, jaką jest gorliwość żydowska. Ubiera to abp Gądecki w surrealistyczny obraz: chrześcijanina, który… wszczepia sobie mentalność i gorliwość żydowską i z tą gorliwością żydowską… goni przykazania (sic!).
Całość wątku kończy puenta: „Gorliwość jest rodzajem szybkości w boskich sprawach”.
Zaiste. Od 1997 r. i przegłosowania przez KEP Dnia Judaizmu do kilkanaście lat późniejszych takich „kazań” – i dra Bilewicza mierzącego antysemityzm i islamofobię w swym alchemicznym laboratorium na UW, by za chwilę rozsyłać do zagranicznych agencji prasowych ataki na Polskę – jest to duża szybkość gorliwości żydowskiej w „boskich sprawach”… Gorliwa szybkość i… szybka gorliwość „mentalności żydowskiej” (zwrot abpa Gądeckiego) w boskich, ups, swoich sprawach.
Idźmy dalej tym dziwnym szlakiem skojarzeń abpa. Jak wyczuwamy z tonu, homilia zbliża się ku końcowi, czyli syntezie i „dyrektywom dla wiernych”. Jest to znana pieśń, okraszona postraszeniem. Zacytujmy całość wytycznych:
„Antyjudaizm i antysemityzm są grzechem przeciwko miłości bliźniego, grzechem niweczącym prawdę o chrześcijańskiej tożsamości i dlatego ich kategorycznego potępienia nie można łagodzić przez uwarunkowania kulturowe, polityczne czy ideologiczne, w jakich antyjudaizm i antysemityzm występowały w przeszłości.”
Po tym mamy wielki finał antypoloneza:
„Wyznanie grzechu antysemityzmu jest dojrzałym owocem nawrócenia i wiary w Ewangelię.”
To już koniec „homilii”. A może nie tylko homilii…, a czegoś o wiele większego.
Gdy zakończyła się homilia abpa Gądeckiego nastąpił kolejny punkt programu nabożeństwa biblijnego, do mikrofonu podszedł rabin Jakoob Ben Nistell, aby wygłosić „komentarz żydowski”. Trochę to dziwne, gdyż oddając się lekturze homilii abpa wydawało mi się, iż to właśnie jest „komentarz żydowski” z jednokrotnym zacytowaniem ewangelii. Mielibyśmy więc tu komentarz żydowski do komentarza żydowskiego na katolickim nabożeństwie biblijnym. Oryginalne, nie ma co… Ociera się o… pokojową nagrodę Nobla. Rabin, stylowo odziany w skórzany płaszcz „podkreślił, że dzisiaj również ludzie tworzą sobie wiele bożków i zapominają o wierze w prawdziwego Boga. − Potrzebne były ogień i wichura, aby przypomnieć ludziom, że jest tylko jeden Bóg − zaznaczył. Zwrócił uwagę, że mimo wielu fałszywych proroków jak biblijna Izebel, Pan Bóg ma swoich gorliwych wyznawców, którzy będą przekazywali wiarę w Niego następnym pokoleniom.”
Pięknie! Świetna sprawa, przemądry, zapewne, rabin komentuje słowa Jego Ekscelencji, szczególnie zwracając uwagę na „fałszywych proroków”. Sęk w tym (pies pogrzebany), że ów nauczający zasłuchanych katolików w katolickiej świątyni rabin jest… fałszywym rabinem, najzwyklejszym oszustem. Wcześniej uczestniczył np. w rekolekcjach abpa Gądeckiego, odmawiał kadisz na uroczystości pamięci ofiar holokaustu, czy występował jako rabin w Bibliotece Raczyńskich. Jak podała prasa: „Występował pod fałszywym imieniem i nazwiskiem oraz oszukiwał, że pochodzi z Izraela. Zapraszano go na ważne uroczystości, gdzie zabierał głos jako znawca judaizmu. Przez lata nikt nie sprawdził jego tożsamości. Kierująca filią Gminy Żydowskiej w Poznaniu uwierzyła mu ze względu na wygląd.
– Znam go, ale to nie żaden Nistell tylko Jacek Niszczota. On jest z Ciechanowa – z taką rewelacją zadzwonił do “Głosu Wielkopolskiego” mieszkaniec woj. małopolskiego po obejrzeniu w TVN24 relacji z rekolekcji.. Zapewnił, że zetknął się z nim osobiście i poznał go również po głosie. Rzeczywiście po sprawdzeniu okazało się, że występujący w „Almanachu Żydowskim” Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP jako osoba odpowiedzialna za „religijne przygotowanie oraz prowadzenie szabatu i świąt”, nie jest tym, za kogo wszyscy go uważają. Jaakob ben Nistell na Facebooku podaje swoje imię jako Yaakav i informuje, że urodził się w 1968 roku w Hajfie w Izraelu. Fałszywe jednak okazało się nie tylko imię i nazwisko, ale i informacja o izraelskim pochodzeniu oraz znajomości języka hebrajskiego. Dziennikarze zadzwonili anonimowo na komórkę Nistella i zapytali o Jacka Niszczotę. Fałszywy rabin był wyraźnie zaskoczony. Po chwili zmyślił, że wyszedł on do sklepu i będzie za 10 minut. Po wskazanym czasie komórkę odebrał ten sam mężczyzna tyle, że zaczął mówić łamanym rosyjskim. Przedstawił się jako Igor, który jedynie odebrał komórkę, która „leży w firmie”, a żadnego Niszczoty nie zna. Dopytywał jednak w jakim celu dzwoniący szukają mężczyzny. W końcu powiedział, by zadzwonić o godz. 20:00. O wskazanej godzinie ponownie odebrał ten sam człowiek. Tym razem przedstawił się jako Jacek Niszczota. Zaprzeczył, że jest Nistellem. Oświadczył, że nie zna go ani nikogo z gminy żydowskiej w Poznaniu. Przedstawił się jako „brygadzista na zmianie w hurtowni cateringowej we Wrocławiu”. Powiedział, że Igor (który wcześniej zaprzeczył, że zna Niszczotę) jest jego zastępcą. Odmówił podania nazwy i adresu firmy.”
Podaję więc ja nazwy tej firmy: „Infiltracja”, „Wciąganie w dialog, w którym tracisz tożsamość”, „Naiwnych nie sieją, sami się rodzą”, „Od rzemyczka do koniczka”.
GAZETA WYBORCZA I JEJ AUTORYTETY (Zoll, Frasyniuk) WĘSZĄ FASZYZM
Organizatorzy Dnia Judaizmu zapraszają też Polaków na fascynujące spotkania dyskusyjne. Spotkania na których naukowcy ze stajni Michnika i „znaczące autorytety” uświadomią nas, że Rzeczpospolita to III Rzesza. Spójrzmy na tę zapowiedź:
“Prof. Anna Wolff-Powęska i prof. Waldemar Łazuga dyskutować będą o sensie używania analogii historycznych we współczesnych dyskusjach i sporach politycznych. Spotkanie poprowadzi dr Paweł Stachowiak.
Nawet liczące się autorytety naszego życia publicznego dostrzegają w dzisiejszej sytuacji wewnętrznej Polski symptomy zagrożenia totalitaryzmem (prof. Andrzej Zoll). Mnożą się wypowiedzi sugerujące podobieństwa, które jakoby występują między polityką i retoryką obecnie rządzących, a stosowaną przez narodowych socjalistów w III Rzeszy (Władysław Frasyniuk). Czy takie analogie historyczne są dziś uprawnione? Czy służą właściwemu zrozumieniu tego, co dzieje się obecnie w Polsce? Czy faktycznie stoimy przed zagrożeniem totalitarnym? (…)Być może właściwe i odpowiedzialnie używane analogie historyczne pozwolą nam zapobiec zagrożeniu demokracji (…).”
Czy jest na to jakieś lekarstwo? Każdy niech sobie sam odpowie…
Każdy zna radiowy głos kończący korespondencję: „Z Rzymu mówił korespondent Polskiego Radia, Marek Lehnert.” Marek Lehnert zmarł w 2020 r. Ale ponieważ miał znaczący wkład w akcję infiltracyjną – trzeba się nim zająć bliżej.
Po pracy w Wolnej Europie Marek Lehnert płynnie przeszedł do pracy w Katolickiej Agencji Informacyjnej. Pan Lehnert (może „rebe” należy mówić, skoro nawet taki Jacek Niszczota został przez polskich hierarchów „urebewiony”?) specjalizuje się w korespondencjach dotyczących relacji chrześcijańsko-żydowskich. Jego dziełem jest skandaliczna korespondencja z Watykanu, gdzie posunął się do świadomego kłamstwa i wypaczenia watykańskiego dokumentu. Dowód tego kłamstwa wisi po dziś dzień w internetowych serwisach informacyjnych! Czy trzeba dodawać, że we władzach tej dezinformacyjnej agencji (KAI) znajdziemy oczywiście… nieśmiertelnego abpa Gądeckiego, który ponad 20 lat (w latach 1992–2014) był członkiem Rady Programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej, która winna być zwana KAD (Katolicka Agencja Dezinformacyjna). Filosemityzm posuwający się wręcz do zakłamywania sensu dokumentów watykańskich w celu lobbowania na rzecz interesów żydowskich, to znak rozpoznawczy tych panów z agencji (“agentów”?), powołanych przez episkopat w tym samym roku, w którym abp Gądecki został wiceprzewodniczącym Komisji ds. Dialogu z Judaizmem. Abp Gądecki jak bóstwa hinduskie wydaje się mieć… wiele rąk.
Ilustracja 4. Prawa ręka abpa Gądeckiego: Marek Lehnert, autor słynnej fałszywki
Rola KAI jest duża: „Katolicka Agencja Informacyjna (KAI) – polska agencja powołana w 1993 przez KEP celem informowania o wydarzeniach związanych z działalnością Kościoła katolickiego na całym świecie. Głównym założeniem KAI jest ewangelizacja przez informację polegająca na przekazywaniu wiadomości religijnych oraz przedstawieniu stanowiska Kościoła w odpowiednich kwestiach. Jest głównym źródłem informacji większości mediów katolickich – prasowych, radiowych i telewizyjnych – w Polsce. Niemniej na co dzień z agencji korzystają także media świeckie jak TVP, PR i ogólnopolskie gazety codzienne.”
Jak „informuje” KAI? Jak wiadomo, Kościół na Vaticanum II w kontrowersyjnym dokumencie Nostra Aetate zbliżył się do zanegowania pewnych najważniejszych elementów swej doktryny. Stało się to poprzez wyłączenie Żydów z misji ewangelizacyjnej i uznanie, że… jest im ona niepotrzebna z powodu nieodwołalnego wybraństwa bożego (emerytowany profesor St. Mary’s College w Notre Dame, Indiana – E. Michael Jones nazywa to odstępstwo herezją). Stworzyło to precedens: w istocie rzeczy ustanowiło religię judaistyczną równorzędną względem chrześcijaństwa, czego bez wypaczenia przesłania ewangelii i spuścizny pawłowej nie da się zrobić. Ale zostawmy ten trudny temat doktrynalny. Nas interesuje tu fakt, iż wypowiedzi Kościoła w tych kwestiach są dość zniuansowane (częściowo też sprzeczne): otóż Żydzi jako całość zostali zwolnieni przez Nostra Aetate z bycia przedmiotem ewangelizacji, ale Kościół podkreśla, iż każdy chrześcijanin jest „wezwany do dawania świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa, także Żydom”.
W grudniu 2015 r. z okazji 50 rocznicy Nostra Aetate Watykan wydał dokument w którym jeszcze raz to powtarza. Co zrobiła z tego dokumentu KAI rękoma korespondenta o inicjałach „ml” (Marek Lehnert)? Zrobiła fałszywkę liczącą na to, iż do oryginału nikt nie sięgnie. Fałszywkę zdemaskowali internauci a konkretnie Paweł Milcarek. Jednak przekłamany i dezinformujący, filosemicki news wisi do dziś w serwisach info!!
Manipulacja wyglądała tak: na stronach KAI ukazał się tekst „Watykan: Kościół nie przewiduje żadnej misji wobec Żydów”. Fałszerstwo najlepiej ukazuje komentarz jednego z internautów, którzy wykryli oszustwo translacyjne:
Uwaga na fałszywki!
Najświeższy dokument Papieskiej Rady ds. dialogu z judaizmem w polskim streszczeniu KAI mówi: “Komisja zapewniła, że jeśli nawet katolicy w dialogu z judaizmem dają świadectwo swej wiary w Jezusa Chrystusa, to jednak powstrzymują się od wszelkich prób nawracania lub prowadzenia misji w swych kontaktach z żydami”.
Tymczasem oryginalny przekaz jest dokładnie odwrotny: “While there is a principled rejection of an institutional Jewish mission, Christians are nonetheless called to bear witness to their faith in Jesus Christ also to Jews”, czyli “Chociaż zasadniczo odrzuca się instytucjonalną misję wobec Żydów, to jednak chrześcijanie są wezwani do dawania świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa, także Żydom.”
Ten eksces nie wymaga komentarza… Tym co zwraca uwagę w fałszerstwie jest też… wciśnięcie do „przekładu” nieobecnego w oryginale słowa „dialog”, w czym niechybnie poznajemy rękę i… ducha abpa Gądeckiego. Manipulacje relacjami z Watykanu są podpatrzone w USA. W czasie Vaticanum II, co dopiero niedawno wychodzi w pełni na jaw, miała miejsce zorganizowana akcja (przy udziale służb i lobbystów loży B’nai B’rith) przekłamywania korespondencji z trwających obrad! Akcja mająca na celu manipulowanie świadomością społeczeństwa na tematy będące przedmiotem obrad soboru.
Jednym słowem skandal. Ale z drugiej strony… normalne zachowanie. Normalne wg mentalności żydowskiej. Jeśli ktoś nie rozumie, iż w mentalności żydowskiej źle się czuje pojęcie „prawdy obiektywnej” (oszukiwanie Boga jest jedną z głównych nauk Talmudu a sprawność w wymyślaniu sposobów oszukiwania Boga jest jedną z większych „cnót” kultury żydowskiej, bardzo dobrze ten rys “mentalności żydowskiej” opisuje wielokrotnie Feliks Koneczny a także np. Sombart), to mam nadzieje, że po przeczytaniu poniższej opowieści zacznie rozumieć:
„Karol Olgierd Borchardt wspomina, jak to będąc oficerem na transatlantyku „Polonia” pływającym na linii palestyńskiej z rumuńskiej Konstancy do Hajfy, spotkał pewnego razu na korytarzu wzburzoną delegację Żydów z rabinem na czele. Okazało się, że delegacja trafiła do kapitana Mamerta Stankiewicza z zamiarem zakupu statku. Na zdumienie kapitana zaskoczonego tą ofertą przewodniczący delegacji rabin odpowiedział, że oni „zawsze” kupują statek. Zdumienie kapitana było tym większe, że – jak wyjaśnił swoim rozmówcom – statek można kupić tylko raz, więc w jaki sposób oni „zawsze” go kupują? Na to rabin zapytał, czy on, znaczy – kapitan, tym razem chce więcej pieniędzy? Na to coraz bardziej zirytowany kapitan zapytał, dlaczego właściwie chcą kupić statek. Rabin wyjaśnił, że właśnie zbliża się szabas, kiedy Żydom nie wolno podróżować. Kiedy kupią statek będą u siebie w domu [ergo: nie będą w podróży]. Na to oburzony Mamert Stankiewicz oświadczył, że on do spółki z nimi nie będzie oszukiwał ichniego Pana Boga. Nic tak nie gorszy, jak prawda, więc rozwścieczony rabin wybuchnął: „uj, jak pan wiele o sobie myśli! Pan Bóg nie ma nic lepszego do roboty, tylko patrzeć, co pan o Nim myśli! Ja takiego zarozumiałego człowieka jeszcze nie widziałem!” W rezultacie kapitan wyrzucił delegację za drzwi i dopiero Borchardt wybawił ją z kłopotu wyjaśniając, że pomylili drzwi i zamiast do intendenta, który za każdym razem sprzedawał im statek za 10 groszy, trafili do kapitana.”
Został nam jeszcze rzut oka na nadpobudliwą awersję abpa Gądeckiego do organizacji narodowych.
NADPOBUDLIWOŚĆ ANTYNARODOWA
“Wyobraź sobie, że nie ma podziału na kraje Nie jest to trudne Nie ma powodu do zabijania lub poświęcania życia I żadnej religii nie ma” [Imagine”]
„Dezaprobatę wobec wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej wyraził we wtorek przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Oświadczenie ma związek z zachowaniem członków ONR w sobotę w katedrze białostockiej” – taką wiadomość mogliśmy przeczytać w kwietniu 2016.
Tak – z rewolucyjną wręcz czujnością – zareagował abp Gądecki na list-donos, którego autorem był Bogdan Białek. Pan Bogdan Białek to aktywny założyciel i działacz niezliczonych fundacji i stowarzyszeń filosemickich. „P. Bogdan Białek uwielbia nagrody, przyznawać, dostawać, przyznawać, dostawać… Trudno by je było nawet zliczyć i nie spisałby ich człowiek nawet na skórze 24 wołów przyprowadzonych przez książąt izraelskich na ofiarę biesiadną z okazji namaszczenia ołtarza (Księga Liczb 7,88). Czasem nawet – jak w przypadku przyznawanej przez Żydowski Instytut Historyczny nagrody imienia Marii i Łukasza Hirszowiczów – p. Białek będąc członkiem jury przyznaje nagrodę sam sobie „za utrwalanie w Kielcach pamięci o pogromie 1946 roku”. Pasjami zaś, p. Białek lubi – oprócz paradowania i fotografowania się w jarmułkach różnego kroju – udostępniać łamy redagowanego przez siebie czasopisma „Charaktery” światowej sławy polskiemu socjologowi Zygmuntowi Baumanowi oraz zapraszać – przy udziale GW – profesora… Grossa do Kielc, żeby stworzyć warunki do bezpośredniej konfrontacji ze współczesnymi mieszkańcami miasta a także animować… warsztaty antydyskryminacyjne dla nauczycieli, pedagogów i psychologów szkolnych w ramach projektu „O sprawiedliwość, o wolność, o godność”. O… Boże…
Aha, zapomniałbym, jeszcze lubi p.Białek przyznawać nagrody osobom duchownym, członkom episkopatu, takim np. jak bp Mieczysław Cisło, przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.
Akcja: Białek – abp Gądecki zakończyła się donosem (nie będzie Polak pluł nam w twarz) do prokuratury w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych oraz publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej. Oczywiście prokuratura zdecydowała o umorzeniu dochodzenia. Jak napisał w wydanym we wtorek komunikacie szef tej prokuratury Marek Czeszkiewicz, autorzy dwóch niezależnych od siebie zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa „złożyli je bez zapoznania się z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń, lecz opierając się na przekazach medialnych”.
„Opierając się na przekazach medialnych” – cóż, jeśli się najpierw owe przekazy medialne spreparuje (vide: metody KAI), to później aż chce się człowiekowi na nich opierać. Nie mówiąc już o tym, że świat mentalności żydowskiej jest w dużej mierze światem wirtualnym, rozmiłowanym w mediach, w ich demiurgicznej, stwarzającej i niszczącej światy – sile. Najpierw skonstruujemy przekazy medialne, potem się na nich… oprzemy. A później będzie można sobie wzajemnie poprzyznawać nagrody. Za zwalczanie polskiego patriotyzmu…
O ile mnie pamięć nie myli, pierwszym, który na… przemysłową skalę zastosował tę technologię był Bronisław Geremek. Jak “produkował fakty” Geremek pokazuje ten cytat: “Die Welt 15.07.2006 “Następstwem tego – pisze Geremek – była rezolucja PE. Jej autorzy uznali Polskę za kraj, w którym nastąpił wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią. Pomimo że jest to dla mnie bolesne, muszę stwierdzić, że Parlament Europejski miał jednak prawo do tak krytycznej reakcji na wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu (…)” – stwierdził były polski minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek. Jego zdaniem, niektóre wypowiedzi przedstawicieli rządu koalicyjnego są sprzeczne ze standardami europejskimi i mogą spowodować, że Polska znajdzie się na peryferiach Europy. ”
Drugi przykład produkcji faktów i podżegania przeciw Polsce:
Marek Edelman telegraph 24.06.2006 Wskazując na podobieństwa do narodzin faszyzmu w latach trzydziestych p. Edelman powiedział: “Jeśli koalicja będzie w dalszym ciągu kształtować kraj to szczerze wierzę, że nasza wolność jest zagrożona. Prześladowania zaczynają się od drobnych spraw: najpierw język, potem pobicia, w końcu morderstwo.” (…) “Chcę zwrócić uwagę, że rząd daje wsparcie najbardziej reakcyjnym prądom ksenofobii i antysemityzmu” powiedział p. Edelman.
To, co dzisiaj nas oburza było już jako napęczniałe ziarno w 1988 r. Dalej to po prostu kiełki, pędy, gałęzie itd. Przyroda.
SMUTNY FINAŁ czyli SAMOBÓJCZY PROISLAMIZM, CIĄGŁOŚĆ ŚRODOWISK I ZŁOWIESZCZY LETARG STRAŻNIKÓW WIARY
Aż przykro o tym pisać, ale tym co nie może potężnie nie zaniepokoić, jest wybór prymasa Polski w 2014. Prymasem został bp Wojciech Polak, duchowny przez wiele lat „terminujący” u boku abpa Gądeckiego ( był biskupem pomocniczym gnieźnieńskim w latach 2003–2014 i sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski w latach 2011–2014). Zanosi się na ścisłe kontynuowanie linii abpa Gądeckiego… Niestety.
Poprzedni prymas, arcybiskup Józef Kowalczyk (zarejestrowany jako KI „Cappino”) wsławił się jawnym wspieraniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak to opisano: „mówił jednym głosem z Andrzejem Halickim, Donaldem Tuskiem i Bronisławem Komorowskim.”
Arcybiskupi Gądecki, Kowalczyk, bp Polak, bp Pieronek – to postaci z tej samej bajki, przez lata związane wspólną pracą i… poglądami. To jest ta sama opcja. Bp Pieronek (nazwany przez internautów „biskupem pomocniczym TVN” otwarcie wspierał hucpy Rzeplińskiego, grudniowych puczystów etc. Wszyscy oni – owa nomenklatura episkopatu – nawołują – w pewnym sensie do islamizacji Europy i Polski (abp Gądecki: „Trzeba żeby każda parafia przygotowała miejsce dla tych ludzi, którzy są prześladowani, którzy przyjadą tutaj”, bp Pieronek w… grudniu 2016: „Polska jest gotowa na przyjęcie nawet setek tysięcy uchodźców”). Prymas Polak tropi nacjonalizm w patriotyzmie zawzięcie w wywiadach dla TVN, namawia do islamizacji. Jeśli nawet T. Terlikowski, do którego mam wiele zastrzeżeń, nie wytrzymał słuchając przeróżnych wypowiedzi prymasa Polaka, to… mówi to samo za siebie. Zacytujmy więc publicystę:
”Eminencje i Ekscelencje, nie jesteście powołani do tchórzliwego chowania głowy w piasek, ale do… głoszenia Prawdy Ewangelii w porę i nie w porę, a także do obrony doktryny. Od obrony politycznej poprawności mamy innych”. Gdy w Polsce zawisły tęczowo-chrześcijańskie billboardy sponsorowane przez Środowiska LGBT i Sorosa – prymas o tym ani nie wspomniał, zajęty… rozliczaniem polskiego patriotyzmu i oskarżaniem go o nacjonalizm. „”Kardynałowie, biskupi, ba nawet Prymas, nawet się o niej nie zająknęli; nie dostrzegli, że pod ich okiem harcują homolobbyści, z których część przebrana jest w szaty duchowne, a część prezentuje środowiska, przynajmniej z nazwy katolickie”.
”Polski Episkopat zajęty jest ściganiem i piętnowaniem fundamentalizmu i nacjonalizmu. Prymas przekonuje, że są one niebezpieczną herezją” – pisze T.T. i zaraz dodaje, że Episkopat “błyskawicznie reaguje, gdy tylko „Gazeta Wyborcza” opublikuje donosik (nie zawsze prawdziwy) na temat jakiegoś kazania”.
“Może bym to nawet zrozumiał, gdyby to właśnie nacjonaliści a nie agresywne środowiska gejowskie, ciągały hiszpańskich biskupów po sądach; gdyby to nacjonaliści zamykali w Wielkiej Brytanii katolickie ośrodki adopcyjne. I oni próbowali, na różne sposoby i za gigantyczne pieniądze skłonić Kościół do rezygnacji z autorytetu Pisma Świętego”. ”Od obrony politycznej poprawności mamy innych!” – kończy swój felieton publicysta.
Mamy do czynienia ze zwartym środowiskiem, sterowanym przez nieustępliwe lobby. Widzimy powolne, mało zauważalne ale konsekwentne pranie mózgów. Podkopywanie chrześcijaństwa swoistą „religią tolerancji” oraz „religią holokaustu”. „Religia holokaustu” jest szczególnie groźną herezją drenującą chrystianizm z jego tożsamości. Religią, która – jak słusznie pisze jeden z publicystów: „Holocaust znosi chrześcijaństwo, uwidacznia bezsens chrześcijaństwa, jego małość, a nawet bluźnierczość w obliczu Shoah. Holocaust „usuwa w cień centralne wydarzenie chrześcijaństwa, czyli Ofiarę Chrystusa”. Teolog niemiecki Joachim Baptist Metz pisze: „Uważam każdą chrześcijańską teodyceę i każde mówienie o «sensie» w obliczu Oświęcimia, które biorą początek poza lub poniżej tej katastrofy, za bluźnierstwo”.
Tak, do tego doszliśmy… Chrześcijaństwo jest…bluźnierstwem i głoszą to teologowie i duchowni… chrześcijańscy. Czy powinno to dziwić? Skoro materiały propagandowe związane ze „świętowaniem” Dni Judaizmu zawierają wykłady stawiające absolutnie poważnie pytania: „Czy osoba Jezusa jest przeszkodą w dialogu chrześcijańsko-żydowskim?” (takie artykuły zawiera np. Periodyk “Der Freiburger Rundbrief. Zeitschrift für Christlich-Jüdische Begegnung”, z kolei podczas austriackiego Dnia Judaizmu mamy np. wykład: „Czy św. Paweł uniemożliwia dialog z Żydami?”) – to jesteśmy na kursie ku… paranoi. Większość polskiej hierarchii stoi tu, niestety, na mostku kapitańskim.
Na zakończenie pozostaje tylko zacytować fragment tekstu znakomitego niemieckiego filozofa i teologa, Dietricha von Hildebranda:
„Jedną z najbardziej przerażających chorób, które dziś szerzą się w Kościele, jest letarg strażników wiary. Nie mam tu na myśli owych biskupów – członków piątej kolumny, którzy niszczą Kościół od środka lub chcą go przekształcić w coś całkiem innego, co równa się zniszczeniu prawdziwego Kościoła. Mam na myśli o wiele liczniejszych biskupów, którzy nie mają takich intencji, a jednak – gdy idzie o interwencje przeciwko heretyckim teologom i księżom lub przeciwko bluźnierczemu de formowaniu kultur – nie czynią żadnego użytku ze swego autorytetu.
Albo zamykają oczy i próbują ignorować ciężkie niedomagania oraz obowiązek podejmowania interwencji, prowadząc strusią politykę. Albo też boją się, iż zaatakuje ich prasa oraz środki masowego przekazu i okrzyczy mianem ludzi reakcyjnych, małodusznych, średniowiecznych. Boją się bardziej ludzi niż Boga. Do nich odnoszą się słowa św. Jana Bosko: Potęga ludzi złych żywi się tchórzostwem dobrych”.
Ilustracja 6. Różne formy TEGO, w co przekształcają chrześcijański krzyż środowiska filosemickie
A kiedy już episkopalne Okno Overtona wykona na nas całą robotę, możemy sobie pochodzić po ulicy trzymając w ręku “krzyż ofiary Chrystusa” w formie stylowego wiatraczka (w jaki z tupetem przekształcono “krzyż chrystusowy” na powyższym obrazku), lub znaku Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (kolejnej przeróbki świętego symbolu naszej religii oferowanej nam przez dialogistów), bo zaiste, pomocy medycznej możemy potrzebować…
Po udzieleniu nam pierwszej pomocy medycznej możemy udać się na mszę do Teatru Powszechnego:
lub na “Klątwę” w reżyserii Olivera Frljića, do tej samej świątyni…
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA
I wszystko mi przed oczyma się miesza, jedno przechodzi w drugie. Czy fałszywy rabin jest prawdziwym oszustem, czy może prawdziwy rabin jest fałszywym księdzem, synagoga kościołem, kościół synagogą, patriarcha oligarchą, duchowni korporacją, metropolita przemytnikiem papierosów, agent ojcem duchowym, kopia ikony – ikoną kopii, Matka Boska w klapie, czy klapa z Polską. A może dostojnicy i ekscelencje są brygadzistami na zmianie w hurtowni cateringowej? W firmie, w której kościół, synagoga i meczet piją na zapleczu Stolicznuju… Imam i rabin winią księdza, ksiądz darowuje im ikonę w klapie agenta, A nam prostym zewsząd nędza…
Nie wiem już gdzie jestem. Czy stworzenie świata się już zaczęło, czy właśnie mamy stan przed stworzeniem, gdy ziemia była tohu-wabohu, męt i zamęt.
A dialog? Cóż, najlepszy dialog prowadzą męt z zamętem… Kończący się najściślejszą jednością. Doskonałością czyli pełnią. Pełnią chaosu… A może czymś gorszym, niż chaos. Wyższym stopniem chaosu czyli zgorszeniem.
To jest sprawa, o której mówimy wiele lat – Konfederacja przedstawiła podczas konferencji prasowej swoje stanowisko „w sprawie kompromitacji rządu ws. paktu migracyjnego Unii Europejskiej”.
– Teraz dowiadujemy się, że Rada Unii Europejskiej przyjęła już stanowisko ws. rozporządzenia o przymusowej relokacji migrantów, a więc wraca ta sama sprawa, o której była mowa mniej więcej 8 lat temu, z tym że teraz nie jest mowa o kilku tysiącach, ale o kilkudziesięciu. Polska bowiem miałaby bowiem przyjąć 30 tys. […] nielegalnych imigrantów nazywanych uchodźcami, z których niewpuszczeniem nie poradziły sobie państwa południa Unii Europejskiej i my mielibyśmy, albo ich do siebie do Polski przyjmować, albo pokrywać koszty ich utrzymania – mówił Krzysztof Bosak podczas konferencji.
– Mowa jest o […] 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Czyli Polska miałaby płacić takie „wykupne” od tego mechanizmu polityki Unii Europejskiej – wyjaśnia jeden z liderów Ruchu Narodowego i szef koła Konfederacji w Sejmie.
[30 000 * 20 000 = 600 milionów euro md]
Bosak stwierdza, że „to nie ma nic wspólnego z traktatami, które Unia Europejska akceptowała”. – Po drugie jest to sfera naszej kompetencji, jako państwa polskiego, gdzie i kogo chcemy wpuścić, jeżeli nie dotyczy to oczywiście obywateli państw Unii Europejskiej – przypomniał.
Polityk stwierdza, że „rząd absolutnie na te przepisy nie powinien się zgadzać i widzimy tu rażący brak skuteczności rządu PiS-u, który obiecał wstawanie z kolan„.
– To państwa, które nie potrafią bronić swoich granic, powinny płacić pozostałym, bo to pozostali płacą koszty ich nieskutecznej polityki – stwierdza Krzysztof Bosak.
Narodowiec zauważa, że Polska jako państwo graniczne Schengen wydaje ogromne pieniądze na zatrzymanie fali „uchodźców”, która próbuje wedrzeć się do Unii Europejskiej przez Białoruś. Bosak zaznacza, że w takiej sytuacji „nigdy nie będzie zgody Konfederacji” na to, by następował „transfer pieniądza” z Polski do bogatszych państw.
Rozmowa z Olegiem Tsarevem ujawnia tożsamość „informatora Trumpa na temat Ukrainy”.
Czołowi Demokraci są zaangażowani w grabież Ukrainy: nowe nazwiska, zadziwiające konta.
Tajemniczy „informator”, którego raport doprowadził do impeachmentu, został wymieniony w wyłącznym wywiadzie udzielonym Unz Review przez wybitnego ukraińskiego polityka, byłego posła do parlamentu czterech kadencji, kandydata na prezydenta Ukrainy, Olega Tsareva.
==========================
Pan Tsarev, wysoki, zwinny i pełen gracji mężczyzna, dobry mówca i płodny pisarz, był czołowym i popularnym ukraińskim politykiem przed puczem w 2014 roku; pozostał na Ukrainie po ucieczce prezydenta Janukowycza; ubiegał się o prezydenturę przeciwko Poroszence, a ostatecznie musiał udać się na wygnanie z powodu wielokrotnych gróźb dla jego życia. Podczas nieudanej próby secesji został wybrany na przewodniczącego parlamentu Noworosji (południowo-wschodnia Ukraina). Rozmawiałem z nim na Krymie, gdzie mieszka w przyjemnym nadmorskim mieście Jałta. Tsarev nadal ma wielu zwolenników na Ukrainie i jest liderem opozycji wobec reżimu w Kijowie.
=================================
Oleg, śledziłeś historię Bidena od samego początku. Biden nie jest jedynym politykiem Demokratów zaangażowanym w ukraińskie schematy korupcyjne, prawda?
Rzeczywiście, John Kerry, sekretarz stanu w administracji Obamy, był jego partnerem w przestępstwach. Ale Joe Biden był numerem jeden. Podczas prezydentury Obamy Biden był prokonsulem USA na Ukrainie i był zaangażowany w wiele programów korupcyjnych. Zezwolił na przekazanie trzech miliardów dolarów z pieniędzy amerykańskich podatników rządowi Ukrainy po zamachu stanu; pieniądze zostały skradzione, a Biden zgarnął dużą część łupów.
Jest to historia oszukiwania amerykańskiego podatnika i ukraińskiego klienta na korzyść kilku korupcjonistów, amerykańskich i ukraińskich. Jest to również historia kijowskiego reżimu i jego zależności od USA i MFW.
Ukraina ma kilka średniej wielkości złóż gazu ziemnego, wystarczających do krajowej konsumpcji gospodarstw domowych. Koszt jego wydobycia był dość niski; a Ukraińcy przyzwyczaili się płacić grosze za gaz. W rzeczywistości był on tak tani w produkcji, że Ukraina mogła zapewnić wszystkim swoim gospodarstwom domowym darmowy gaz do ogrzewania i gotowania, tak jak zrobiła to Libia. Pomimo niskich cen dla konsumentów, firmy gazowe (podobnie jak Birma) miały bardzo wysokie zyski i bardzo małe wydatki.
Po zamachu stanu w 2014 r. MFW zażądał podniesienia cen gazu dla konsumentów krajowych do poziomu europejskiego, a nowy prezydent Petro Poroszenko zobowiązał się do tego. Ceny poszybowały w górę. Ukraińcy zostali zmuszeni do płacenia wielokrotnie więcej za gotowanie i ogrzewanie, a ogromne zyski trafiły do kas firm gazowych. Zamiast podnieść podatki lub obniżyć ceny, prezydent Poroszenko zażądał od firm gazowych, aby mu płaciły lub dotowały jego projekty. Powiedział, że to on zorganizował podwyżkę cen, co oznacza, że powinien być uważany za partnera.
Firma Burisma Gas musiała zapłacić wymuszone pieniądze prezydentowi Poroszence. W końcu jej założyciel i właściciel, Nicolai Zlochevsky, zdecydował się zaprosić do zarządu firmy kilka ważnych osób z Zachodu, mając nadzieję, że złagodzi to apetyty Poroszenki. Sprowadził syna Bidena, Huntera, Johna Kerry’ego, polskiego byłego prezydenta Kwaśniewskiego; ale to mu nie pomogło.
Poroszenko wściekł się, że utuczone cielę może mu uciec, i poprosił prokuratora generalnego Shokina o zbadanie Burismy, ufając, że pojawią się jakieś nieprawidłowości.
Prokurator generalny Shokin natychmiast odkrył, że Burisma płaciła tym „gwiazdom” od 50 do 150 tysięcy dolarów miesięcznie każdej z nich tylko za bycie na liście dyrektorów. Jest to niezgodne z ukraińskim kodeksem podatkowym; nie można tego uznać za legalne wydatki.
W tym czasie do akcji wkroczył ojciec Biden. Zadzwonił do Poroszenki i dał mu sześć godzin na zamknięcie sprawy przeciwko jego synowi. W przeciwnym razie miliard dolarów z funduszy amerykańskich podatników nie trafi do ukraińskich korupcjonistów. Zlochevsky, właściciel Burismy, dobrze zapłacił Bidenowi za tę rozmowę: otrzymał od trzech do dziesięciu milionów dolarów, według różnych źródeł.
AG Shokin powiedział, że nie może zamknąć sprawy w ciągu sześciu godzin; Poroszenko zwolnił go i zainstalował na jego miejsce pana Łucenko. Łucenko był gotów umorzyć sprawę Burismy, ale również nie mógł tego zrobić w ciągu jednego dnia, a nawet tygodnia. Biden, jak wiemy, nie potrafił trzymać języka za zębami: mówiąc o naciskach, jakie wywierał na Poroszenkę, obciążył samego siebie. W międzyczasie pan Shokin przedstawił dowody na to, że Biden wywierał presję na Poroszenkę, aby go zwolnił, a teraz zostało to potwierdzone. Dowody zostały przekazane amerykańskim prawnikom w związku z inną sprawą, sprawą Firtasza.
Czym jest sprawa Firtasza?
Demokraci chcieli sprowadzić do USA innego ukraińskiego oligarchę, pana Firtasza, i zmusić go do przyznania się, że nielegalnie wspierał kampanię Trumpa na rzecz Rosji. Firtasz został aresztowany w Wiedniu w Austrii, gdzie walczył z ekstradycją do USA. Jego prawnicy twierdzili, że „jest to sprawa czysto polityczna” i wykorzystali zeznania pana Shokina, aby uzasadnić swoje twierdzenie. Z tego powodu dowody dostarczone przez Shokina nie są łatwe do odwrócenia, nawet gdyby Shokin był chętny, a nie jest. Stwierdził on również pod przysięgą, że Demokraci naciskali na niego, aby pomógł i dokonał ekstradycji Firtasza do USA, chociaż nie miał on żadnej pozycji w tej czysto amerykańskiej sprawie. Wygląda na to, że pani Clinton uważa, że fundusze Firtasza pomogły Trumpowi wygrać wybory, co jest niezwykle mało prawdopodobne [mówi Tsarev].
Mówiąc o Burisma i Bidenie; czym jest ten miliard dolarów pomocy, który Biden może dać lub wstrzymać?
To pieniądze USAID, głównego kanału amerykańskiej pomocy na „wspieranie demokracji”. Pierwszy miliard dolarów z USAID trafił na Ukrainę w 2014 roku. Zostało to zatwierdzone przez Joe Bidena, podczas gdy w przypadku Ukrainy dokumenty podpisał Turczynow, „pełniący obowiązki prezydenta”.
Ukraińska konstytucja nie przewiduje takiego stanowiska, a Turczynow, „pełniący obowiązki prezydenta”, nie miał prawa podpisywać ani dokumentów prawnych, ani finansowych. Tak więc wszystkie dokumenty, które zostały przez niego podpisane, w rzeczywistości nie miały mocy prawnej. Jednak Biden kontrasygnował dokumenty podpisane przez Turczynowa i przeznaczył pieniądze dla Ukrainy. A pieniądze zostały skradzione – przez Demokratów i ich ukraińskich odpowiedników.
Dwa lata temu (czyli już za prezydenta Trumpa) Stany Zjednoczone rozpoczęły dochodzenie w sprawie alokacji 3 miliardów dolarów; zostały one przyznane w 2014, 2015 i 2016 roku; miliard dolarów rocznie. Dochodzenie wykazało, że dokumenty zostały sfałszowane, pieniądze zostały przekazane na Ukrainę i skradzione. Śledczy śledzili każdą płatność, odkryli, gdzie trafiły pieniądze, gdzie zostały wydane i jak zostały skradzione.
W rezultacie w październiku 2018 r. Departament Sprawiedliwości USA wszczął postępowanie karne w sprawie „nadużycia władzy i defraudacji pieniędzy amerykańskich podatników”. Wśród oskarżonych są dwaj kolejni ministrowie finansów Ukrainy, pani Natalie Ann Jaresko, która służyła w latach 2014-2016 i pan Alexander Daniluk, który służył w latach 2016-2018, oraz trzy amerykańskie banki. Dochodzenie spowodowało, że USAID zaprzestało wydawania dotacji od sierpnia 2019 roku. Jak powiedział Trump, teraz USA nie rozdają pieniędzy i nie narzucają demokracji.
Pieniądze zostały przyznane z rażącym naruszeniem amerykańskiego prawa. Nie było oceny ryzyka, nie było raportów z audytów. Zwykle USAID, przydzielając środki pieniężne, zawsze przygotowuje obszerny pakiet dokumentów. Ale miliardy zostały przekazane Ukrainie całkowicie bez dokumentów. Sprawa karna dotycząca defraudacji funduszy USAID została podpisana osobiście przez prokuratora generalnego USA, więc te kwestie są bardzo żywe.
Sam Kislin był zaangażowany w to śledztwo. Jest on dobrym przyjacielem i współpracownikiem Giulianiego, prawnika Trumpa i byłego burmistrza Nowego Jorku. Kislin jest dobrze znany w Kijowie i mam wielu przyjaciół, którzy są przyjaciółmi Sama [powiedział Tsarev]. Dowiedziałem się o jego postępie, ponieważ niektórzy z moich przyjaciół zostali zatrzymani w Stanach Zjednoczonych lub byli przesłuchiwani na Ukrainie. Poinformowali mnie o tym. Wygląda na to, że Burisma to tylko wierzchołek skandalu, wierzchołek góry lodowej. Jeśli Trump będzie kontynuował i wykorzysta to, co już zostało zainicjowane i zbadane, cała „wierchuszka” Partii Demokratycznej upadnie. Nie będą w stanie przeprowadzić wyborów. Nie mam prawa wymieniać nazwisk, ale wierzcie mi, w sprawę zamieszani są czołowi funkcjonariusze Partii Demokratycznej.
Poroszenko zdawał sobie z tego sprawę; wydał rozkaz ogłoszenia Sama Kislina persona non grata. Pewnego razu starzec (ma ponad 80 lat) przyleciał na lotnisko w Kijowie i nie pozwolono mu wejść; spędził noc w areszcie, a następnego dnia odleciał do USA. Poroszenko był całkowicie sprzymierzony z obozem Clinton.
A prezydent Zełenski? Czy jest wolny od wpływów Clintonowskich Demokratów?
Gdyby tak było, nie byłoby skandalu z telefonem Trumpa. Skąd Demokraci dowiedzieli się o tej rozmowie i jej rzekomej treści? Oficjalna wersja mówi, że był człowiek z CIA, informator, który zgłosił się do Demokratów. Wersja ta nie wyjaśnia, gdzie znajdował się ten informator podczas rozmowy. Mówię wam, że znajdował się w Kijowie i był obecny podczas rozmowy u boku ukraińskiego prezydenta Zełenskiego. Ten człowiek był (być może) agentem CIA, ale był także bliskim współpracownikiem George’a Sorosa i ukraińskim urzędnikiem wysokiego szczebla. Nazywa się Alexander Daniluk. Jest to również człowiek, do którego doprowadziło śledztwo Sama Kislina i DoJ, ówczesny minister finansów Ukrainy, człowiek odpowiedzialny za defraudację trzech miliardów dolarów amerykańskich podatników. Departament Sprawiedliwości wydał nakaz jego aresztowania. Oczywiście jest on osobiście oddany Bidenowi i ogólnie Demokratom. W ogóle nie ufałbym jego wersji rozmowy telefonicznej.
Daniluk miał towarzyszyć prezydentowi Zełenskiemu w jego wizycie w Waszyngtonie, ale został poinformowany, że jest nakaz jego aresztowania. Pozostał w Kijowie. Wkrótce potem rozpętało się piekło rzekomego wycieku rozmowy telefonicznej. Administracja Zełenskiego przeprowadziła dochodzenie i doszła do wniosku, że przeciek został dokonany przez Aleksandra Daniluka, znanego z bliskich stosunków z George’em Sorosem i Bidenem. Alexander Daniluk został zwolniony. (Jednak nie przyznał się do winy i powiedział, że przeciek został dokonany przez jego zaprzysięgłego wroga, szefa biura administracji prezydenta, pana Andreya Bogdana, który rzekomo wrobił Daniluka).
Nie jest to jedyny przypadek korupcji związanej z USA na Ukrainie. Jest Amos J. Hochstein, protegowany byłego wiceprezydenta Joe Bidena, który służył w administracji Baracka Obamy jako asystent sekretarza stanu ds. zasobów energetycznych. Wciąż wisi na włosku. Wraz z amerykańskim obywatelem Andrew Favorovem, zastępcą dyrektora Naftogazu, zorganizował bardzo kosztowny „rewersowy import gazu” na Ukrainę.
W tym schemacie rosyjski gaz jest kupowany przez Europejczyków, a następnie sprzedawany Ukrainie z wysoką marżą. W rzeczywistości gaz pochodzi bezpośrednio z Rosji, ale płatności dokonywane są przez Hochstein. Jest to znacznie droższe niż kupowanie bezpośrednio od Rosji; Ukraińcy płacą, podczas gdy marża jest pobierana przez Hochstein i Favorov. Teraz planują importować skroplony gaz ze Stanów Zjednoczonych, po jeszcze wyższej cenie. Ponownie, cenę zapłacą Ukraińcy, podczas gdy zyski trafią do Hochsteina i Favorova.
We wszystkich tych oszustwach biorą udział ludzie Clintona i szpiedzy, którzy są w pełni zintegrowani z Partią Demokratyczną. Były szef CIA, Robert James Woolsey, zasiada obecnie w zarządzie firmy Velta, produkującej ukraiński tytan. Woolsey jest neokonem, członkiem Projektu na rzecz Nowego Amerykańskiego Stulecia (PNAC), pro-izraelskiego think-tanku i człowiekiem, który nieustannie naciskał na wojnę w Iraku. Typowy demokratyczny szpieg, teraz czerpie zyski z ukraińskich złóż rudy.
Jedna z najlepszych ukraińskich historii korupcyjnych związana jest z Audriusem Butkeviciusem, byłym ministrem obrony (1996-2000) i posłem do Sejmu postsowieckiej Litwy. Pan AB rzekomo pracował dla MI6, a obecnie jest członkiem osławionego Institute for Statecraft, brytyjskiej organizacji propagandowej zaangażowanej w operacje dezinformacyjne, obalanie procesu demokratycznego oraz promowanie rusofobii i idei nowej zimnej wojny. W 1991 r. dowodził snajperami strzelającymi do litewskich protestujących. Zabójstwa zostały przypisane sowieckim siłom zbrojnym, a ostatni prezydent ZSRR Gorbaczow nakazał szybkie wycofanie swoich wojsk z Litwy. Pan AB został ministrem obrony swojego niepodległego kraju. W 1997 r. szanowny minister obrony „zażądał 300 000 USD od starszego członka zarządu spółki naftowej w trudnej sytuacji w zamian za pomoc w uzyskaniu umorzenia postępowania karnego dotyczącego ogromnych długów spółki”, zgodnie z wyrokiem sądu. Został aresztowany po otrzymaniu łapówki, został skazany na pięć lat więzienia, ale człowiek z takimi kwalifikacjami nie został pozostawiony w więzieniu.
W 2005 roku dowodził snajperami, którzy zabili protestujących w Kirgistanie, w Gruzji powtórzył ten wyczyn w 2003 roku podczas Rewolucji Róż. W 2014 roku zrobił to ponownie w Kijowie, gdzie jego snajperzy zabili około stu ludzi, protestujących i policję. Do Kijowa sprowadził go Turczynow, który nazywał siebie „pełniącym obowiązki prezydenta” i który kontrasygnował miliardową dotację Joe Bidena.
W październiku 2018 r. nazwisko AB pojawiło się ponownie. Zapaliły się magazyny wojskowe w Czernichowie; rzekomo tysiące pocisków przechowywanych do walki z separatystami zostało zniszczonych przez ogień. I nie był to pierwszy pożar tego rodzaju: w październiku 2018 r. poprzedni, równie ogromny, podpalił magazyny ukraińskiej armii w Winnicy w 2017 roku. W sumie w ciągu ostatnich kilku lat doszło do 12 ogromnych pożarów arsenałów wojskowych. Tylko w 2018 roku szkody wyniosły ponad 2 miliardy dolarów.
Kiedy główny prokurator wojskowy Ukrainy Anatolij Matios zbadał pożary, odkrył, że w magazynach brakowało 80% broni i pocisków. Nie zostały one zniszczone przez ogień, ale w ogóle ich tam nie było.
Zamiast służyć do zabijania rosyjskojęzycznych Ukraińców w Doniecku, sprzęt został wysłany z portu w Nikołajewie do Syrii, do islamskich rebeliantów i ISIS. A człowiekiem, który zorganizował tę ogromną operację, był nasz pan AB, stary bojownik o demokrację z ramienia MI6, działający w zmowie z ministrem obrony Połtorakiem i panem Turczinowem, przyjacielem pana Bidena. (Mówi się, że pan Matios otrzymał 10 milionów dolarów za milczenie).
Straty ponieśli obywatele Ukrainy i amerykańscy podatnicy, podczas gdy beneficjentami było Głębokie Państwo [Deep State md] , co jest prawdopodobnie tylko inną nazwą dla śmiertelnej mieszanki szpiegów, mediów i polityków.
W nawiązaniu do tekstu Czarnej Limuzyny “Obrona Andrzeja Dudy” zamieszczam skromne, subiektywne podsumowanie działalności Prezydentów RP zwracając szczególną uwagą na osiągnięcia Andrzeja Dudy. Tekst z maja 2022.
Motto:
Ryba śmierdzi od głowy
Tegoroczne wystąpienie Andrzeja Dudy podczas obchodów Święta 3 Maja stało się impulsem do napisania kilku zdań o nim i o wcześniejszych prezydentach III RP.
Nie będzie to szczegółowa analiza wszystkich dokonań tych zacnych postaci posiadających mandat z wyborów powszechnych (poza prezydentem Jaruzelskim) do sprawowania najwyższej funkcji w państwie. Będzie to tylko przypomnienie kilku istotnych posunięć mających wpływ na losy kraju.
Wojciech Jaruzelski (1989 – 1990) – TW Wolski, gen. Ludowego Wojska Polskiego, I sekretarz KC PZPR, mógł być Pinochetem RP a złamał kręgosłup narodowi. Pachołek Moskwy.
Lech Wałęsa (1990 – 1995) – TW Bolek, był i jest tym co jest pomiędzy nogą lewą i prawą. Noblista – konfident. Prymityw.
Aleksander Kwaśniewski (1995 2005) – TW Olek, minister w rządach PRL założyciel SdRP, z bolącą golenią i chorobą filipińską profanujący pamięć pomordowanych przez sowietów Polaków. Na uroczystości w Jedwabnem 10 lipca 2001 powiedział:
“Przepraszam w imieniu swoim i tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią. W imieniu tych, którzy uważają, że nie można być dumnym z wielkości polskiej historii, nie odczuwając jednocześnie bólu i wstydu z powodu zła, które Polacy wyrządzili innym”.
Lech Kaczyński (2005 – 2010), lista niektórych dokonań: – ratyfikował traktat lizboński, – wprowadził chanukowe świece do pałacu prezydenckiego w 2006, – rok później restauruje i legalizuje żydowską masońską lożę Bnai Brith – profesor Jan Hartman się kłania, a prezydent Mościcki przewraca w grobie, – wcześniej jako minister sprawiedliwości na prośbę rabina Szudricha wstrzymuje ekshumacje w Jedwabnym.
Bronisław Komorowski (2010 – 2015) ze związkami z WSI, „hrabia” Szczynukowicz – na uroczystościach w Jedwabnem 10 lipca 2011 Tadeusz Mazowiecki odczytał jego list w którym był taki fragment: “…naród musi zrozumieć, że był także sprawcą…[zbrodni]”.
Andrzej Duda (2015 – ) „NASZ PREZYDENT” – jako prawnik w biurze prezydenta Kaczyńskiego bez formalnych dokumentów przekazał Kancelarię ludziom Komorowskiego, – jako prezydent nie udostępnił Aneksu do raportu o likwidacji WSI, – nie przyłożył ręki do wycofania ustawy 1066 o „bratniej pomocy”, – nie podjął działań w celu pełnego wyjaśnienia śmierci Popiełuszki, – nie zaangażował się w rozliczenie afer poprzedniej ekipy, itd.
To są drobiazgi w porównaniu do opinii i deklaracji jakie wyrażał z okazji różnych rocznic i okoliczności.
Wystąpienie z okazji 3 Maja: https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wystapienia/wystapienie-prezydenta-podczas-uroczystosci-naplacu-zamkowym,53158 – „Stało się coś, o czym powiedział ostatnio prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, dosłownie kilka dni temu: „Wobec tego, co zrobili Polacy, cała historia jest nieważna”. W jakimś sensie można powiedzieć, że tak – że w całym ogromie tej historii, przecież w ostatnich stuleciach tak trudnej, gdzie na wspólnym stole między Polakami a Ukraińcami tak często leżał karabin, tak często leżał topór, broń – został położony chleb. Chleb! Została położona dłoń na dłoni. Dziękuję Wam za to. Jest to akt, który – wierzę w to głęboko – buduje całkowicie nową drogę w naszych dziejach, w dziejach naszych obojga narodów”.
– “(…) by – gdy wojna się zakończy – mogli [Ukraińcy] wrócić do swoich domów, a my pomóc im w dziele odbudowy Ukrainy: wolnej, suwerennej, niepodległej. Ukrainy, która – mam nadzieję – będzie na dziesięciolecia, a daj Boże i na stulecia, państwem bratnim dla Rzeczypospolitej, pomiędzy którym a nami, Polską – jak, mam nadzieję, proroczo powiedział Prezydent Wołodymyr Zełenski – nie będzie granicy; że tej granicy faktycznie nie będzie; że będziemy żyli razem na tej ziemi, (…)“.
Wystąpienie z okazji Chanukowych Świec (01.12.2021): https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/uroczystosc-zapalenia-swiec-chanukowych-plenhebr,45866 „(…) Rola społeczności żydowskiej na przestrzeni tysiąca lat była dla Polski bardzo ważna, chcę to z całą mocą podkreślić. To jest Polin, to jest miejsce dla nas wszystkich, ukształtowane historycznie, umocowane kulturowo, w którym chcemy nadal razem żyć, w tolerancji, we wzajemnym zrozumieniu i szacunku (…)”.
Kilka zdań komentarza. Opinię o Kwaśniewskim i Komorowskim wyraziłem w tekście Zdrajcy i TU .
Ponieważ to prezydent Andrzej Duda sprowokował ten tekst więc należy mu się specjalna uwaga.
Zacznę od końca czyli od chanukowych wygłupów. Jakim prawem przedstawiciele Państwa Polskiego oficjalnie świętują jakąś legendę (hagadę) z historii Żydów? Czy władze Izraela w rocznicę „Cudu nad Wisłą”, czy odstąpienia Szwedów od ataku na Jasną Górę „za sprawą ingerencji Matki Boskiej” urządzają przyjęcie dla księży katolickich i przedstawicieli RP? Czy Duda jest katolikiem, bo sądząc po treści linkowanego przemówienia to raczej nie?
Prezydent podkreślił „… rolę społeczności żydowskiej …” itd. Ciekawe czy miał na myśli:
– niechlubną rolę Żydów podczas Powstania Styczniowego czy Powstania Listopadowego? – sprzeciwy i obstrukcje społeczności żydowskiej podczas tworzenia Polski po rozbiorach? – wypowiedź barona Rotschilda na okoliczność planowanego udziału Dmowskiego w Konferencji Wersalskiej, gdzie miano dyskutować o granicach w Europie: „(…) [jeżeli Dmowski będzie reprezentować Polskę] Wy nas znajdziecie na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska pruskiego i do Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze do wszystkich waszych projektów finansowych”. – denuncjacyjną rolę Żydów po 17.09.1939 na zajętych przez sowietów ziemiach polskich? – rolę żydokomuny w mordowaniu polskich patriotów za PRLu? – utworzenie świetnie działającej holokaust industry? – bezprawne roszczenia na gigantyczną kwotę za pożydowskie mienie bezspadkowe? – słowa Izraela Singera : Jeżeli Polska nie spełni roszczeń Żydów, będzie „publicznie atakowana i upokarzana” na forum międzynarodowym? – działalność „historyka” Grossa czy innego „literata” Kosińskiego?
Można by jeszcze długo wyliczać jak wielka była i jest rola społeczności żydowskiej dla Polaków i Polski.
Wisienką na torcie jest wypowiedź Dudy z 03.05.2022. Po pierwsze według tego człowieka spontaniczna pomoc Polaków spowodowała, że „cała historia jest nieważna”. Ojciec sąsiada spalił kiedyś mojemu ojcu chałupę razem z żoną. Po jakimś czasie pomogłem jego synowi, bo był w ciężkiej sytuacji i z tego jest wniosek, że nie ma sprawy, spoko, zapomnijmy o chałupie. Ja mu pomogłem – to znaczy, że on może przeszłość uznać za niebyłą, nieistotną. Taka to pier… na logika. Takie zdanie mógł wypowiedzieć jakiś kretyn u cioci na imieninach. Jeżeli to powiedział Prezydent to mamy przesrane. Po drugie sprawa braku granicy. To nie była przenośnia. To jest zapowiedź jakiegoś koszmarnego projektu, który będzie skutkować konfliktem. Polska ma swoje interesy Ukraina swoje i nie są one tożsame.
Na koniec dla przypomnienia tekst ślubowania prezydenckiego:
“Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem“.
i zadanie – połącz kropki (informacje) i napisz co ci wyszło?
Jeżeli Andrzej Duda został prezydentem to znaczy, że w zasadzie z każdego można zrobić Prezydenta.
Gdyby politrucy z PiS, PO et consortes traktowali poważnie Polskę i Polaków już dawno sprawa żydowskich, niemieckich, rosyjskich i ukraińskich wpływów byłaby przedmiotem skutecznych działań odpowiednich służb.
Niestety, zgodnie z mądrością etapu, nasi wrogowie, wszyscy prócz Rosji, nazywani są przyjaciółmi
Przyjaźń z Niemcami oparta na prawdzie, partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu
Po dziesięcioleciach burz, po dziesięcioleciach dramatów, przyszły dziesięciolecia dobrej przyjaźni opartej na prawdzie, opartej na partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu” – powiedział prezydent Andrzej Duda /Berlin, 2016/
Przyjaźń polsko-niemiecka jest dla mnie niezwykle ważna /Duda,2018/
Chciałbym podziękować, że te rozmowy odbywały się w bardzo dobrej, przyjacielskiej, bardzo dobrosąsiedzkiej atmosferze – zaznaczył Andrzej Duda. /Berlin, 2022/
Lex Morawiecki. Komisja ds. zbadania żydowskich wpływów w Polsce
Czy taka komisja powstanie? W tym bagnie umoczone jest nie tylko PiS z Kaczyńskim i Morawieckim na czele, ale także stronnictwo niemieckie, Tuska. Szanse powstania takiej komisji są bliskie zeru. Zastanowienie budzą relacje Morawieckiego z Żydami i Niemcami: Kulisy koszernej kolacji premiera Morawieckiego. To przestaje być śmieszne.
A jak jest z Rosjanami? Na nasze szczęście wpływy rosyjskie oraz możliwości działania rosyjskiej agentury zmalały na przestrzeni ostatnich lat. Dwie konkurujące ze sobą targowice: „totalna” i „Nowogrodzka” są zorientowane antyrosyjsko. Stronnictwa niemiecko-żydowskie (Tusk) i amerykańsko-żydowskie (Kaczyński i Morawiecki) walczą ze sobą tylko o władzę nad korytem, będąc w innych sprawach w strategicznym sojuszu.
Komisja ds. zbadania wpływów „Bestii”
Słowo Bestia jest używane w publicystyce oraz w tradycyjnym nauczaniu Kościoła. Znaczenie jest częściowo zbieżne. „Bestia” w znaczeniu geopolitycznym oznacza globalistyczną klikę, której najbardziej znacząca agenda jest znana pod nazwą WEF (Światowe Forum Ekonomiczne). O „bestii” mówi i pisze Marek Tomasz Chodorowski.
Nie tylko Polska, ale prawie wszystkie narody zostały rzucone na żer „bestii”, która realizuje program Wielkiego Resetu, a ten ma umożliwić wprowadzenie cyfrowego niewolnictwa. Ostatecznym celem jest zniszczenie Człowieka takim jakim on jest z natury i stworzenie transhumanistycznej hybrydy wyznającej satanizm. Słowo satanizm może budzić u niektórych wątpliwość, ale wystarczy spojrzeć na dotychczasowe skutki pozornie bezwyznaniowej ideologii rządzącej dziś rozumem i sumieniem miliardów ludzi. Nienawiść i miłość w czasach Wielkiego Resetu. Ks. prof. Tadeusz Guz
Funkcjonariusze “Bestii” czyli starsi bracia w wierze w nowy porządek (NWO)
“Nie wypada w tym kontekście nie wspomnieć, że to właśnie funkcjonariusze “Bestii” zadecydowali o pozostawieniu Polski pod ścisłą kontrolą uniemożliwiającą restytucję polskiej państwowości po 1989 roku. W tym celu administracja USA wsparła zawarte przy okrągłym stole porozumienie dwóch zwaśnionych, mających stalinowskie korzenie frakcji. Wspólny projekt “Wasz prezydent, nasz premier” został zrealizowany w formie wyboru Jaruzelskiego (“Chamy”) i Mazowieckiego (“Żydy”). Przypomnę również, że zgoda na rejestrację fundacji Sorosa – awangardy nowego porządku w Polsce została wydana przez Jaruzelskiego w roku 1988, a więc przed teatrzykiem znanym pod nazwą” Okrągły Stół” .
Istotną sprawą podniesioną podczas rozmów z Markiem Chodorowskim jest kwestia kontroli przez Bestię debaty politycznej w formie tworzenia narracji dwóch stron “sporu”, a tym samym nadzoru nad tezą i antytezą”. Pluralistyczna Bestia opanowała wyobraźnię Polaków
Komisja ds. zbadania wpływów „ideologii gender”
Pośród wielu ujemnych cech lewactwa najbardziej wydatną jest głupota /Bogusław Wolniewicz/
Lewoskrętność na którą zwrócił uwagę prof.Wolniewicz oznacza w praktyce wybór moralnego zła.
Taka komisja również nie powstanie. Większość polityków głównego ścieku w Polsce jest oportunistyczna i lewoskrętna. O skutkach braku rozdziału państwa i lewicy świadczą miliony ofiar na całym świecie. „Akt 2223 dosłownie legalizuje dzieciobójstwo – zabicie dziecka do drugiego miesiąca życia, poprzez usunięcie cywilnych i karnych konsekwencji aborcji włączając pojęcie śmierci okołoporodowej”/link/
W sobotę 10. czerwca o godzinie 10. rozpoczął się strajk ukraińskich rolników. Ukraińcy blokują przejścia graniczne „na znak protestu przeciwko działaniom polskich producentów rolnych, którzy nakładają presję na rolników z Ukrainy i uderzają w bezpieczeństwo żywnościowe”.
Decyzję o strajku ukraińskich rolników ogłosiła za pośrednictwem mediów społecznościowych Ukraińska Rada Rolnicza. W oświadczeniu napisano, że „ukraińscy rolnicy zajęli zdecydowane stanowisko w obronie swoich interesów”.
„Na znak protestu przeciwko działaniom polskich producentów rolnych, którzy rozpoczęli strajk i zablokowali przejście graniczne Dorohusk-Jagodzin dla ładunków z ukraińskim zbożem, krajowi producenci rolni postanowili podjąć działania na zasadzie lustrzanego odbicia” – czytamy.
Ukraińscy rolnicy zaplanowali blokadę czterech przejść granicznych z Polską. Blokada została ustawiona w następujących punktach: Dorohusk-Jagodzin, Korczowa-Krakowiec, Medyka-Szeginie oraz w wiosce Rata w pobliżu przejścia granicznego Rawa-Ruska.
„Blokady powstaną z uwagi na kategoryczny sprzeciw ukraińskich rolników wobec działań strony polskiej, która jednostronnie, z naruszeniem zasad handlu Unii Europejskiej oraz decyzji Komisji Europejskiej w sprawie wznowienia tranzytu ukraińskich produktów rolnych, fizycznie blokuje ciężarówki z Ukrainy. Taką postawą polscy rolnicy grają na rękę Putinowi, który chce, by ukraińskie zboże zostało na Ukrainie, a ceny wzrosły” – piszą ukraińscy rolnicy.
Ukraińska Rada Rolnicza twierdzi, że „polscy politycy myślą tylko o najbliższych wyborach, a nie o przyszłości swojego kraju, i nie potrafią wytłumaczyć wyborcom, jakie szkody wyrządzają, blokując produkty rolne z kraju, który chroni wspólne granice przed wrogiem”.
Ukraińcy twierdzą ponadto, że działania Warszawy zagrażają światowemu bezpieczeństwu żywieniowemu. Strajk potrwa do północy.
W związku ze zbliżającym się 11 lipca dwudniowym szczytem NATO w Wilnie, były sekretarz generalny Sojuszu i były premier Danii, pan Anders Rasmussen wyraził obawę, że na szczycie może nie udać się wypracowanie jednolitej strategii wobec Ukrainy.
W takiej sytuacji pojawia się potrzeba wypracowania rozwiązania alternatywnego i pan Rasmussen właśnie je zaproponował. Chodzi o to, by w takiej sytuacji Polska, a być może – również państwa bałtyckie, przynajmniej niektóre, wprowadziły na Ukrainę swoje wojska i w ten sposób zapewniły jej większe bezpieczeństwo. Pan Rasmussen jest obecnie doradcą prezydenta Zełeńskiego, który – jak wiadomo – od początku wojny, jaką Stany Zjednoczone prowadzą na Ukrainie z Rosją do ostatniego Ukraińca, marzy o tym, by ta wojna rozlała się na inne państwa Europy, przede wszystkim – na państwa Europy Środkowej. Taki pomysł siłą rzeczy musiałby do tego doprowadzić i to bez ryzyka, że w bezpośrednie działania wojenne zostaną wciągnięte Stany Zjednoczone i inne państwa NATO.
Słynny art. 5 traktatu waszyngtońskiego stanowi bowiem, że przewidziane w nim procedury uruchamiane są tylko w przypadku “zbrojnej napaści” na państwo członkowskie NATO. Natomiast jeśli członek NATO sam na kogoś napadnie, albo z własnej inicjatywy weźmie udział w toczącym się już konflikcie, to o “zbrojnej napaści” na niego nie może być mowy i żadne procedury sojusznicze uruchamiane być nie muszą. Wydawać by się zatem mogło, że takie rozwiązanie byłoby korzystne zarówno dla Stanów Zjednoczonych i pozostałych europejskich państw NATO, jak i dla Ukrainy, bo doprowadziłoby do upragnionego rozszerzenia wojny na kolejne terytoria.
Że w Wilnie może być trudno ustanowić jednolitą strategię NATO wobec Ukrainy, to całkiem możliwe. Nie wiadomo na przykład, jak zachowa się Turcja, która skutecznie blokuje dostęp do NATO Szwecji, ponieważ kraj ten wspiera Kurdów, a Kurdowie pragną niepodległego państwa, które musiałoby powstać z terytoriów kilku państw, przede wszystkim – Turcji, więc nic dziwnego, że turecki prezydent blokuje Szwecję.
Ale i na wileńskim szczycie może on też się usztywnić w sprawie Ukrainy, bo tamtejsze władze “z oburzeniem” odrzuciły jego pomysł, by sprawę zbadania przyczyn katastrofy tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce powierzyć międzynarodowej komisji. Z jakichś powodów Ukraina nie lubi międzynarodowych komisji, bo, mimo różnych sugestii, by taka komisja, na przykład – Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – zbadała sprawę masowych mordów w Buczy, Ukraina sama wszystko zbadała i potem te badania skontrolowała.
Wydawać by się mogło, że – zwłaszcza w tej sytuacji – Ukraina nie powinna kręcić nosem na “alternatywne rozwiązanie” zaproponowane przez pana Rasmussena, który w dodatku doradza prezydentowi Zełeńskiemu. A jednak minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba ostro ten pomysł skrytykował, stwierdzając, że Ukraina nie życzy sobie na swoim terytorium żadnych obcych wojsk, nawet wojsk państw NATO. “Mówimy: dawajcie broń!” – powiedział.
Czy szczyt NATO w Wilnie z podkulonym ogonem ten rozkaz pana ministra Kułeby wykona, czy też przyjmie go chłodno, jak i inne roszczeniowe, żeby nie powiedzieć: mocarstwowe ukraińskie deklaracje – o tym w odpowiednim czasie się przekonamy. W niektórych państwach NATO, na przykład – w Polsce – propagandowa teza, jakoby Ukraina “broniła Europy”, jest podawana do wierzenia, jako oczywista oczywistość, podczas gdy tak naprawdę służy ona tylko w charakterze pozoru moralnego uzasadnienia ukraińskich postaw roszczeniowych wobec całego świata – ale nie wszystkie państwa są “sługami narodu ukraińskiego”, a tylko niektóre. Zwraca natomiast uwagę zdecydowana niechęć pana ministra Kułeby do sprowadzania na terytorium Ukrainy jakichkolwiek obcych wojsk, w tym również polskich – chociaż Polska dla Ukrainy zrobiłaby wszystko.
Polskie władze natomiast, już od XVIII wieku, nie tylko nie boją się sprowadzania na własne terytorium obcych wojsk, ale przeciwnie – uważają to za cnotę i dowód politycznej mądrości. Pan minister Błaszczak broń także kupuje w Korei Południowej na kredyt, którego Polsce to państwo udzieliło, bo panu prezydentowi Dudzie najwyraźniej nie przyszło do głowy, by zaproponować prezydentowi Bidenowi, żeby w ramach “wzmacniania wschodniej flanki NATO”, Stany Zjednoczone sfinansowały uzbrojenie dodatkowych 200 tysięcy żołnierzy, o których – zgodnie z ustawą o obronie ojczyzny – ma zostać powiększona nasza niezwyciężona armia.
Tymczasem pan minister Kułeba najwyraźniej nie kuca przez prezydentem Bidenem, tylko w krótkich żołnierskich słowach żąda: “dajcie broń!” i – ciekawa rzecz – póki co dostaje wszystko, czego zażąda. Bardzo możliwe, że w tej sytuacji Polska odda Ukrainie również broń kupowaną przez pana ministra Błaszczaka na kredyt w Korei, bo – jak już wspomniałem – nie ma takiego poświęcenia, do jakiego polski rząd nie zmusiłby własnych obywateli, byle tylko dogodzić Ukrainie.
Tymczasem z obfitości serca usta mówią, więc nic dziwnego, że deputowana do Bundestagu z ramienia Alternatywy dla Niemiec i rzeczniczka tej partii, pani Alicja Weidel z jakiejś okazji nazwała terytorium dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej “Niemcami Środkowymi”. Pokazuje to, że w niemieckim społeczeństwie wcale nie wygasło pragnienie dokończenia dzieła zjednoczenia, to znaczy – powrotu do granicy sprzed I wojny światowej. Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska z pierwszorzędnymi “korzeniami” wprawdzie wygnała ją do “naziolskiej budy” – ale co z tego, skoro nie tylko ona sama, ale i pan prezydent Andrzej Duda, który ostatnio podlizywał się Unii Europejskiej bez opamiętania, nie widzą dla Polski innej przyszłości, jak tylko w IV Rzeszy? Tymczasem “IV Rzesza”, to znaczy – instytucje Unii Europejskiej – wprost prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych pretekstów dyscyplinowania Polski i doskonalą w ten sposób metodę szantażu finansowego. Pani komisarz Vera Jurova, która w swoim CV ma epizod kryminalny, w podskokach wszczęła wobec Polski procedurę sprawdzania, czy komisja do zbadania ruskich wpływów w – pożal się Boże! – polskiej polityce, nie zagraża aby demokracji. Z kolei Trybunał w Luksemburgu też nie próżnuje i soli kary za przywracanie do pionu niezawisłych sędziów, co to zadają “pytania prejudycjalne”, czy inny sędziowie są aby na pewno sędziami, czy tylko przebierańcami. Jeszcze się na tej drodze trochę posuniemy, to upowszechni się praktyka, że niezawiśli sędziowie będą jeden przez drugiego, zadawali Trybunałowi “pytania prejudycjalne”, jaki wyrok wydać w konkretnej sprawie.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zakharova wyraziła zaniepokojenie alarmującym rozpowszechnieniem grabieży organów w ukraińskich strefach walk. Wezwała do natychmiastowej międzynarodowej uwagi i monitorowania w celu zwalczania tej nielegalnej działalności, która, jak twierdzi, jest dochodowym biznesem prowadzonym przez osoby wysokiego szczebla sponsorowane przez rząd.
Historia grabieży organów na Ukrainie: Zakharova podkreśla, że grabież organów na Ukrainie nie jest zjawiskiem nowym. Doniesienia o zmuszaniu Ukraińców o niskich dochodach do sprzedawania swoich organów i o nielegalnym pobierania materiału biologicznego ze zwłok pochodzą z późnych lat 90., na długo przed zamachem stanu z 2014 r. i późniejszymi wydarzeniami. Sytuację dodatkowo zaostrzył konflikt we wschodniej części kraju.
Zaangażowanie Grupy Wagnera: Zbiegając się z apelem Zacharowej, Jewgienij Prigożyn, szef prywatnej rosyjskiej firmy wojskowej znanej jako Grupa Wagnera, ujawnił, że około 20 000 ich żołnierzy zginęło, głównie podczas bitwy o Artiomowsk (Bachmut) w Donbasie. Prigożyn twierdził, że połowa tych zgonów dotyczyła więźniów rekrutowanych z rosyjskich więzień. Biorąc pod uwagę historię grabieży organów na Ukrainie, pojawiają się pytania, czy Grupa Wagnera może być również zaangażowana w tę makabryczną praktykę.
Doniesienia o handlu dziećmi i grabieży organów: W marcu 2023 r. pojawił się film przedstawiający rosyjskiego żołnierza, który twierdził, że na Ukrainie istnieje „fabryka niemowląt”, w której dzieci są rodzone i wychowywane do pedofilskich burdeli dziecięcych lub zabijane w celu grabieży organów i sprzedaży na czarnym rynku .
Ten film, wraz z dokumentem „Oczy diabła” polskiego reżysera Patryka Vegi, dodatkowo ujawnia handel niemowlętami i małymi dziećmi w celu wykorzystywania seksualnego i grabieży organów. Niektórzy sceptycy odrzucają te doniesienia jako „rosyjską propagandę”, ale wcześniejsze poważne artykuły i dochodzenia w zachodnich mediach również zwracały uwagę na kwestię handlu narządami na Ukrainie.
Międzynarodowe raporty i domniemane miejsca przeznaczenia pobranych narządów: Kilka międzynarodowych raportów rzuciło światło na kwestię grabieży narządów na Ukrainie. Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości opublikowało 14 lat temu artykuł, w którym podkreśla zarzuty dotyczące handlu częściami ciała na Ukrainie. The Jerusalem Post w 2010 roku poinformował o aresztowaniu 12 Izraelczyków na Ukrainie za handel narządami. Niedawno Ynet News opublikował raport łączący narządy pobrane na Ukrainie z ich miejscem przeznaczenia w Izraelu. Rosyjski emerytowany generał dywizji Vladimir Ovchinsky twierdził, że Turcja, Indie, Izrael i Korea Południowa są kluczowymi lokalizacjami dla nielegalnego handlu narządami.
Wniosek: Wezwanie rzeczniczki rosyjskiego MSZ Marii Zakharowej do międzynarodowego monitoringu i działań przeciwko grabieży organów na Ukrainie podkreśla powagę tego problemu. Zaangażowanie Grupy Wagnera oraz doniesienia o handlu dziećmi i grabieży organów wymagają dokładnego zbadania i interwencji. Chociaż niektórzy mogą odrzucić te twierdzenia jako dezinformację, to dowody historyczne i wcześniejsze doniesienia medialne wskazują na długotrwały problem handlu narządami na Ukrainie. Międzynarodowa współpraca ma kluczowe znaczenie dla zwalczania tej ohydnej zbrodni i wymierzenia sprawiedliwości.
6 czerwca 2023 r. doszło do przełamania dużej tamy z czasów ZSRR w kontrolowanej przez Rosjan części południowej Ukrainy, co spowodowało powódź na obszarze strefy działań wojnennych. Ukraińska propaganda podbijana bezrefleksyjnie przez polskojęzyczne media uznała, że za ten czyn odpowiadają Rosjanie z tym, że byłoby to tak głupie jak rzekome wysadzenie sobie gazociągów Nord Stream. Mimo to większość oficjalnych analityków powtarza to bezrefleksyjnie.
Tama, mająca 30 metrów wysokości i długość 3,2 km, zbudowana w 1956 r. na rzece Dniepr, była częścią elektrowni wodnej w Kachowce. Tama dostarczała wodę na półwysep Krym, anektowany przez Rosję w 2014 roku, oraz do elektrowni jądrowej w Zaporożu, która również jest kontrolowana przez Rosję i otrzymuje wodę chłodzącą z zbiornika tamy.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (IAEA) stwierdziła, że nie ma bezpośredniego ryzyka dla bezpieczeństwa jądrowego z powodu awarii tamy, ponieważ reaktory są tam rzekomo wyłączone. Dyrektor elektrowni zapewnił, że obecnie nie ma zagrożenia dla obiektu.
Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, oczywiście obarczył Rosję winą za zniszczenie. Twierdzi, że rosyjskie wojsko wysadziło tamę. Z kolei rosyjskie władze w Chersoniu oświadczyły, że Ukraina zaatakowała tamę kilkakrotnie, niszcząc hydrauliczne zawory elektrowni wodnej, ale tama nie została całkowicie zniszczona.
Każda ze stron konfliktu przedstawia swoje własne narracje dotyczące zdarzenia. Ukraina twierdzi, że winni są Rosjanie, a Zełenski oznajmił, że było to „fizycznie niemożliwe”, aby tama w Kachowce została wysadzona spoza jej bezpośredniego obszaru, co oczywiście nie jest prawdą. Dodał, że Rosja kontrolowała tamę i jej okolicę przez ponad rok, a tama „była zaminowana przez rosyjskich okupantów”, którzy „ją wysadzili”. Z drugiej strony, Rosjanie twierdzą, że to Ukraina zaatakowała tamę, niszcząc jej zawory hydrauliczne sugerując, że to przygotowanie do kontrofensywy.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe informacje, zniszczenie tamy ma potencjalnie duże konsekwencje dla obu stron. Dla Ukrainy, jest to potencjalnie narzędzie do zakłócenia rosyjskiej kontroli nad regionem, ale z drugiej strony powoduje duże zniszczenia i problemy dla cywilnej populacji Ukrainy, co może mieć negatywny wpływ na poparcie dla ukraińskiego rządu.
Dla Rosji, zniszczenie tamy może stworzyć problemy logistyczne i strategiczne, a także zakłócić dostawy wody do anektowanego Krymu i elektrowni jądrowej w Zaporożu, ale może także posłużyć jako narzędzie propagandowe, aby oskarżyć Ukrainę o agresję i barbarzyńskie działania.
Zbiornik Kachowski to wielka zapora w dolnym biegu Dniepru, napełniony po wybudowaniu Kachowskiej Elektrowni Wodnej w latach 50. ubiegłego wieku. Jego wodami m.in. jest chłodzona największa elektrownia atomowa w Europie – Zaporoska.
We wtorek rano ukraińskie władze poinformowały, że Rosjanie wysadzili zaporę elektrowni wodnej w Nowej Kachowce. Zlokalizowana na zaporze hydroelektrownia została całkowicie zniszczona.
Ewakuowanych ma zostać kilkanaście tysięcy osób zamieszkałych na prawym brzegu Dniepru.
Rzecznik Białego Domu John Kirby powiedział, że Stany Zjednoczone nadal nie mogą stwierdzić, co spowodowało zawalenie się tamy. Jednocześnie rewidują doniesienia, że „eksplozja została spowodowana przez Rosję”.
Oświadczenia amerykańskich i europejskich urzędników są zasadniczo zgodne z prognozą ISW z października 2022 r., że Rosjanie są coraz bardziej zainteresowani zalaniem lewego brzegu Dniepru, mimo szkód dla ich własnych przygotowanych pozycji obronnych.
„Pod koniec ubiegłego roku ISW wstępnie ocenił, że Ukraina nie jest zainteresowana zniszczeniem tamy. Wskazał, że 80 osiedli będzie zagrożonych powodzią. ISW oceniła również, że Rosja może wykorzystać powódź do poszerzenia Dniepru i utrudnienia ukraińskim siłom prób kontrataków przez i tak już trudną przeszkodę wodną”, czytamy w codziennym raporcie amerykańskich analityków.
Zwracają również uwagę, że zawalenie się tamy zmusiło ukraińskie jednostki usadowione na prawym brzegu rzeki oraz na jej wyspach do ewakuacji.
Mimo deklaracji władz Ukrainy, które zapowiedziały zwrot kościoła pw. św. Mikołaja w Kijowie wiernym, świątynia ta nadal pozostaje w rękach państwa, a decyzja o jej przekazaniu jest blokowana – oświadczył proboszcz działającej tam parafii rzymskokatolickiej, Paweł Wyszkowski OMI.
Niestety, ta sprawa, która trwa tak długo, jak niepodległość naszego kraju, nie została dotąd rozwiązana. Walczymy obecnie z rosyjskim okupantem, ale ten Boży dom również jest okupowany przez prorosyjskie [??? md] , komunistyczne [??? md] decyzje, by nie oddawać tej świątyni właścicielowi, naszej parafii – powiedział na konferencji prasowej w Kijowie.
Kijowscy katolicy od lat prowadzą starania o odzyskanie świątyni, zaprojektowanej w 1909 roku przez polskiego architekta Władysława Horodeckiego. Ukraińskie władze deklarowały, że przekażą kościół wiernym 1 czerwca 2022 r.
Niezrealizowane memorandum
Nie zważając na nasze nadzieje i oczekiwania, że w naszym kraju coś zmienia się na lepsze, nasz kościół dotychczas nie został zwrócony wiernym, a memorandum nie zostało zrealizowane. Ktoś stale blokuje proces przekazania kościoła parafii. I jest to dla nas ogromna rana – podkreślił ojciec Wyszkowski.
Ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki zwrócił uwagę na zły stan budynku kościoła, który potrzebuje pilnego remontu i zabezpieczenia przed dalszym niszczeniem.
Uważamy w Polsce, że jest to część naszego dziedzictwa kulturowego. Nie rościmy sobie prawa własności, ale to Polacy ufundowali ten kościół i to Polak, Władysław Horodecki, go zaprojektował. Chcielibyśmy, żeby ta unikalna, jedyna w Kijowie budowla neogotycka trwała dalej i cieszyła oczy kolejnych pokoleń, a widzimy, że będzie to możliwe tylko, kiedy wróci on do prawowitych właścicieli – powiedział ambasador. – Dla nas jest faktem, że nie powrócił on dotychczas w ręce wiernych i niszczeje, a czasu do ratowania jest niewiele – podkreślił Cichocki.
Akt sprawiedliwości
Nuncjusz apostolski na Ukrainie arcybiskup Visvaldas Kulbokas stwierdził, że przekazanie kościoła św. Mikołaja wiernym będzie aktem sprawiedliwości. W jego ocenie będzie to też miało wpływ na obronę Ukrainy w wojnie, którą prowadzi przeciw niej Rosja.
Sprawiedliwy pokój i zwycięstwo dobra nad złem jest możliwy do osiągnięcia, kiedy połączymy aspekt duchowny z ludzkim. Jestem przekonany, że jeśli ta i inne świątynie zostaną jak najszybciej zwrócone katolikom i innym konfesjom, to będzie to też miało bardzo duży wpływ na obronę Ukrainy, bo jest to obrona ze strony Boga. Staniemy się w ten sposób silniejsi – powiedział.
Kościół św. Mikołaja, to neogotycka świątynia rzymskokatolicka, położona w centrum Kijowa przy ul. Wełykiej Wasylkiwskiej 75. Zbudowany w latach 1899–1909 według projektu Władysława Horodeckiego kościół był użytkowany przez katolików Kijowa do 1936 r., gdy zamknęły go władze radzieckie, przeznaczając pomieszczenia na cele gospodarcze.
Budynek potrzebuje
Zgodnie z przyjętym w 2002 r. prezydenckim dekretem o restytucji mienia kościelnego miał on zostać zwrócony Kościołowi katolickiemu jako właścicielowi pierwotnemu, ale zniknął z listy obiektów do oddania. Do niedawna przy kościele działał Państwowy Dom Muzyki Organowej i Kameralnej, który zorganizowano tam w 1978 roku, a parafia była jedynie dzierżawcą pomieszczeń dolnej kondygnacji świątyni. Tylko w niedziele i większe święta pozwalano na odprawienie nabożeństw przy głównym ołtarzu.
Wieloletnie próby przejęcia świątyni przez katolików kończyły się niepowodzeniem. Tymczasem ostatnie kapitalne remonty wykonano 40 lat temu, a z powodu niezabezpieczonej przed wibracjami linii metra, ułożonej tuż pod świątynią, budynek dosłownie zaczął się rozpadać.
Władze kościelne twierdziły, że są w stanie odrestaurować popadającą w ruinę świątynię pod warunkiem jednak, że zostanie ona oddana wiernym. Argumentowały, że sponsorzy nie zgodzą się na finansowanie odbudowy kościoła, który nie jest własnością parafii.
We wrześniu 2021 r. kościół został uszkodzony przez pożar. Zniszczeniu uległy między innymi zabytkowe organy i żyrandole oraz część wyposażenia liturgicznego. 6 listopada 2021 r. zawarto porozumienie między parafią św. Mikołaja oraz Ministerstwem Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy. Porozumienie głosiło, że kościół zostanie oddany do użytku miejscowej parafii katolickiej 1 czerwca 2022 r. Tego dnia ukraiński minister kultury podczas wizyty w kościele św. Mikołaja potwierdził, że „zostanie on oddany wiernym”.
motto: „Walnąłem go laską”[posła Brauna, po jego interwencji w czasie „wykładu” polakożercy Grabowskiego u Niemców – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.
Chcę Państwu przybliżyć sylwetkę „polskiego naukowca” pana Ireneusza Krzemińskiego. Powodem, dla którego to czynię, był wczorajszy występ tego pana w programie Kraśki „Na pierwszym planie”. Cudzysłów, w jaki ująłem cenzus naukowy tego pana, jest wyrazem braku akceptacji, z mojej strony, dla takich „naukowców”. To nie są żadni naukowcy, to aparatczycy i funkcjonariusze systemu. Żałośnie monotematyczni, wyposażeni w duży zakres przymiotników czyli słów określających jakość lub relację do rzeczownika i używających ich w nadmiarze. Logorea przymiotnikowa. Wybitnym przedstawicielem, wręcz stojącym na czele tej grupy „polskich naukowców„, jest Stefan Szczaw Niesiołowski-mać.
Poniżej zapis tyrady jaką wygłosił wczoraj w studio TVP1 nasz bohater. W trzy lata po katastrofie. Przez te trzy lata wiele wrzutek co do Smoleńska, zostało zweryfikowanych i odrzuconych. „Jak nie wyląduję, to mnie zabije”, „Tak lądują debeściaki”, cztery podejścia do lądowania, brzoza co się czołgom nie kłania… I w te trzy lata od katastrofy, wparowuje do studia „polski naukowiec, socjolog” i zaczyna od drzwi:
„Komisja Millera to nie było coś, co nie było zbiorowiskiem przygodnie dobranych sobie przygodnych facetów, to byli wybitni specjaliści, z ogromnym stażem, zresztą pochodzący z różnych orientacji, że tak powiem, poglądów, młodsi, starsi, wybitni polscy specjaliści i nie widzę żadnego powodu żeby ktoś mógł podważać to stanowisko. Po prostu uważam, że nasza dyskusja powinna polegać na czymś innym, bo ja bym zaczął od tego że tak naprawdę katastrofą stało się to, w jaki sposób politycznie, perfidnie, cynicznie i całkowicie w przemyślany sposób wykorzystano i wykorzystuje się katastrofę do dramatycznego podziału Polski i Polaków, do zakwestionowania demokratycznych władz, demokratycznych wyborów….”
Swoją drogą to wielka szkoda się stała, że żaden z obecnych w studio dziennikarzy nie poprosił o wymienienie przez Krzemińskiego przynajmniej trzech wybitnych specjalistów, z ogromnym stażem, w tej „komisji”. Ja słyszałem o mjr Benedictcie, tym któremu zabrakło wachy i zrypał się awionetką na ulicę. Ten ci jest zaiste wybitnym z ogromnym.
Tu nasz drogi uczony i chluba nauki polskiej, na dowód swoich racji, wygłaszanych tonem nie znoszącym sprzeciwu, wyjął ściągę i chciał odczytać hasła, jakie nieśli na transparentach uczestnicy marszu 10.04.2012 roku. Marszu zorganizowanego przez PiS, podkreślił z naciskiem „polski naukowiec„. Domniemywam, że dla takiego demokraty, jak nasz uczony, organizowanie marszy, to jedna z najcięższych pisowskich zbrodni. Zdrada stanu! Na pal! Wszystkich!
„To jest właściwie coś co raczej jeżeliby odwołałbym się do historii, to odwołałbym się do innego momentu, bo nasza historia jest o tyle dramatyczna, że w pewnych sytuacjach Polacy potrafią doskonale działać, po czym zarzynają się nawzajem. I to jest właśnie taka sytuacja. To jest właśnie dokładnie taka sytuacja, która rozbija pewne wspólne dzieło, kwestionuje zasady działania państwa, która całkowicie podważa zaufanie do państwa, w prostej linii jest kontynuacją idei pisowskiej , krytyki III RP, tylko w nowej wersji”.
Ten idealny wręcz wzorzec „polskiego naukowca”, nie wyskoczył dopiero wczoraj na naszą krajową Scenę Osobliwości i Fenomenów Naukowych. Na podobne tyrady pozwalał sobie dużo wcześniej. W lipcu 2010 roku, w okresie przyspieszonej kampanii prezydenckiej, zajść wokół Krzyża i innych ówczesnych wydarzeń, został zaproszony do studia TVN24 w roli eksperta. Już na samym wstępie, nie przebierając w słowach, zaczął z buta:
„Mam nadzieję, że to co robi PiS spowoduje, że ta formacja zniknie ze sceny politycznej”
Co sądzi o obrońcach krzyża sprzed prezydenckiego pałacu?
„PiS chce zagospodarować takich szaleńców”.
Jak ocenia zaś pomysł powołania sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej?
„Co to za zespół, do zakładu psychiatrycznego!„. Przypominam, jest lipiec 2010 roku.
Do pewnego momentu chciałem panu Krzemińskiemu poświęcić więcej czasu, opisać i skomentować jego medialne występy, przy użyciu dosadnego języka. Lecz w jego wczorajszej wypowiedzi w TVP1, znalazłem coś co w sposób wręcz idealny opisuje postać tego „polskiego naukowca”. Można by rzec, że nasz „uczony” dokonał autoprezentacji. Otóż pan Krzemiński wygłosił pogląd o naukowcach, w domyśle chodziło mu o naukowców pracujących dla SK Macierewicza. Chciał czy nie chciał, to mało istotne, ale w tym jedynym przypadku, był rozbrajająco szczery:
„A co do naukowców, to dostatecznie długo żyję żeby wiedzieć, że różni naukowcy mają różne poglądy, wtedy kiedy one są jeszcze przydatne, kiedy konstruują ich kariery z politycznych powodów…”
Pan Krzemiński Ireneusz, polski socjolog, doktor habilitowany i profesor Uniwersytetu Warszawskiego – tak brzmi krótki opis wstępny w Wikipedii – na początku lat 90. należał do Kongresu Liberalno-Demokratycznego, bez powodzenia w 1991 kandydował z listy tej partii do Sejmu. Pan „polski naukowiec”, jak również niespełniony polityk partii aferalno liberalnej, występował też w obronie Janusza Palikota. Można z tego wnioskować, że sposób uprawiania polityki, w stylu Chama z Biłgoraja, jest mu bliski i bynajmniej nieobojętny.
To kolejny „polski uczony”, który trzepie kasiore na badaniu polskiego antysemityzmu współcześnie. Kasiore trzepał i wcześniej, kierując projektem poświęconym sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce, w świetle badań empirycznych. Jest pederastą. Bezdzietnym, miejmy nadzieję.
Dla mnie pan Krzemiński nie jest żadnym „polskim naukowcem”. To zwykła, prymitywna gęba najmity i klienta. To zwykły cham mianowany i wynajęty do pyskowania klient.
Paradoksem jest, ale to w Polsce dość powszechne zjawisko, że wynajęty przez rządzących klient, pyskuje przeciw ludziom, za podatki których prowadzi te swoje pseudonaukowe badania, nawet i „empiryczne”. To jest właśnie fenomen i schizofrenia naszych czasów. Pluć na ludzi, którzy choć sobie tego nie życzą i niczym na to nie zasłużyli, zmuszeni są za to plucie płacić.
Wydaje mi się, że uczelnie takie jak UW powinny być zamknięte, mury rozebrane, a zapełniający je stadnie „polscy naukowcy”, w tym i nasz dzisiejszy bohater, rozpędzeni na cztery wiatry. Te chroniczne nieroby i społeczne pasożyty nie zasługują na nic lepszego. Lufa i paszoł won z klasy.
Tytułem epilogu. Myśl złota „polskiego naukowca” o książce „Złote żniwa” Grossa:
„Ale powiedzieć trzeba, że jest ona dostatecznym powodem do tego, by pokazać nam Polakom, jak podle i zbrodniczo zachowywaliśmy się czasami wobec naszych współobywateli: Żydów. I to jest podstawowe przesłanie książki Grossa”.
WSZYSTKO, CO MAMY, OBCYM ODDAMY czyli atak z podkulonym ogonem
Krzysztof Baliński 1 czerwiec 2023
„Wzruszająca wystawa w Kijowie pokazująca paralele między niszczonymi przez rosyjskich barbarzyńców ukraińskimi miastami, a niszczoną przez niemieckich barbarzyńców Warszawą w 1944 r.” – poinformował na Twitterze niejaki Łukasz Adamski.
Czyli za własne pieniądze zawieźliśmy do Kijowa ekspozycję wykazującą, że kilka chałup zniszczonych przez Rosjan to to samo, co Warszawa zniszczona w niemal 100 procentach przez Niemców w roku 1944. W tyle nie odstawał inny Ukrainiec – ambasador Ukrainy: „Jak powstańcy warszawscy, dziś żołnierze ukraińscy stanęli do nierównej walki z brutalnym wrogiem. Jak powstańcy warszawscy, dziś potrzebujemy jak najwięcej broni. I jak powstańcom warszawskim, dziś nam, Ukraińcom i Ukrainkom, nie brakuje odwagi i determinacji w walce o wolność i niepodległość”. Do medialnego świństwa przyłączył się wiceminister Paweł Jabłoński. Komentując doniesienia o odkryciu grobów w Izjum, wydurnił się na Twitterze: „Przerażające. I nie da się nie porównać tego do Katynia”. Przyznać jednak trzeba, że w głupocie nie pobił Michnika, który do Katynia przyrównał… marzec 1968.
Powstanie Warszawskie w służbie Ukrainy to działalność antypolska, to plucie Polakom w twarz, to demolowanie polskiej polityki historycznej. Głupotą jest przyrównywanie zniszczenia Warszawy do kilku zniszczonych ukraińskich chałup. Zaprzaństwem stawianie znaku równości między ukraińskim chutorem a Katyniem. To zdrada stanu. To naruszenie świętej zasady, że rocznica Powstania to POLSKIE święto, nie ukraińskie. To kwintesencja polskiej polityki historycznej nie różniącej się od propagandy Stalina, że Katyń to robota Niemców. I czy nie usłyszymy wkrótce, że UPA to tacy polscy żołnierze wyklęci, którzy razem z AK na Wołyniu walczyli z Rosjanami? A co do Izjum, to po jego „wyzwoleniu” Ukraińcy natychmiast przystąpili do „derusyfikacji ulic” i już tam mamy aleję Bandery i ulicę Szuchewycza.
Przypominanie zbrodni na Polakach to nasz główny oręż w zwalczaniu obowiązującego paradygmatu: Ofiarami wojny byli wyłącznie Żydzi, a prześladowcami Naziści oraz Polacy. To także oręż w staraniach o reparacje od Niemiec i w odpieraniu żydowski roszczeń majątkowych. Gdy Zełenski przyrównał ofiary Mariupola do Holokaustu, izraelskie media nie zostawiły na nim suchej nitki. Schłostany został za słowa w Knesecie, że Ukraina i Izraela stoją wobec tego samego zagrożenia: „Podziwiamy prezydenta Ukrainy, ale porównywanie eksterminacji milionów Żydów w komorach gazowych w ramach ostatecznego rozwiązania do zwyczajnej wojny jest zniekształcaniem historii. To graniczy z negowaniem Holokaustu. To próba napisania na nowo historii i wymazania udziału narodu ukraińskiego w eksterminacji Żydów”. „Wojna jest zawsze straszna, ale jakiekolwiek porównanie zwyczajnej wojny do zagłady milionów Żydów w komorach gazowych w ramach ostatecznego rozwiązania jest kompletnym fałszowaniem historii” – podsumował dziennik „Israel Hajom”.
Podobne oburzenie wywołała wypowiedź o „Ukraińcach ratujących Żydów podczas II wojny”. Z tym, że to nie był niesmaczny żart byłego komika. Tu chodziło o wysłanie w świat przesłania: To nie Ukraińcy, ale Polacy tworzyli formacje pomocnicze w niemieckich obozach zagłady; To nie UPA, ale Polacy „uciskając Ukraińców w tak okrutny sposób, że trudno to sobie wyobrazić” (jak rzekł ambasador Melnyk) przećwiczyli mordowanie Żydów. Tymczasem, gdy Zełenski powiedział, że „między Polakami a Ukraińcami nigdy nie było poważniejszych sporów”, Duda przytakiwał. Nie przypomniał, że to UPA mordując Polaków przećwiczyła mordowanie Żydów przez ukraińskie formacje pomocnicze w niemieckich obozach zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince oraz mordowanie powstańców i ludności cywilnej Warszawy.
Izrael nieprzerwanie narzuca światu dogmat o „wyjątkowości żydowskiego cierpienia” i nie dopuszcza do zrównywania innych ofiar z Holokaustem, bowiem status największej ofiary w dziejach ludzkości wiąże się z namacalnymi korzyściami politycznymi (i materialnymi). My robimy dokładnie odwrotnie–pozwalamy innym na propagandowe wykorzystywanie polskiej martyrologii, a nawet sami podsuwamy pomysły.
Dlaczego nie prowadzimy polityki historycznej podobnej do żydowskiej? Dlaczego nie przypominamy, że straty Polski w ludziach były nie mniejsze, a materialne nieporównanie większe oraz że Niemcy wypłacili odszkodowania wszystkim, tylko nie nam? Dlaczego nie pokazujemy istotę kłamstwa, że Polacy byli pierwszymi ofiarami Hitlera, że mamy swoich męczenników, że Auschwitz był przeznaczony najpierw dla Polaków, że polskie ofiary od żydowskich gorsze nie są? Dlaczego na wszystko mamy prostą odpowiedź: O dobre imię Polski w świecie zatroszczy się Amerykański Kongres Żydów, a o bezpieczeństwo polskich granic Ukraińcy? I wreszcie – dlaczego, zamiast wzywać Żydów na pomoc w uzyskaniu odszkodowań od Niemców, nie naśladujemy żydowskich metod?
My nie naśladujemy, ale Ukraińcy to już tak. Przykładem ambasador w Berlinie, który zrównał Polskę z hitlerowskimi Niemcami. Polskie władze odniosły się do tego tak, jak do pomówień żydowskich, czyli schowały głowę w piasek. Rau uznał za „prywatną opinię”, a Duda za „wewnętrzną sprawę Ukrainy”. A jak na „prywatną opinię” eksperta ukraińskiego zareagowali Żydzi? „To przeinaczanie faktów historycznych, bagatelizowanie Holokaustu i zniewaga dla tych, którzy zostali zamordowani przez Banderę i jego ludzi”. I jeszcze jedno – fałszowanie historii jest nagradzane nie tylko w Kijowie – prezydencki minister Jakub Kumoch porównał Banderę do Romana Dmowskiego. Także relacje polsko-ukraińskie zaczynają przypominać polsko-żydowskie. Z tym, że w roli Żydów obsadzają się Ukraińcy. Przy tym rzecz ciekawa: Żydobanderowców (termin wymyślony skądinąd przez matkę b. premiera Wołodymyra Hrojsmana) wspiera rządząca Polską żydokomuna, redaktorzy „Gazety Wyborczej”, a osłonę medialną zapewnia Anne Applebaum i „Gazeta Polska” (która niedawno urządziła marsz Żołnierzy Wyklętych w barwach ukraińskich). Wszystkich łączy pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski.
Do tego, że ambasador USA mówi „jak ma być” przywykliśmy. Ale Ukrainy! Następny w kolejce ambasador Kazachstanu? W przeciwieństwie do „Naszych” (tu przypomnijmy: narodowość pisze się z dużej litery), ukraińscy dyplomaci są agresywni. Pozwalają sobie na aroganckie pouczania, a nawet traktowanie polskich polityków, jak chłopców na posyłki. To kuriozum na skalę światową, bo Ukraina nie jest podmiotem politycznym w regionie, to kraj przegrany, upadły, z nikłą tradycją państwowości, rządzony przez osobnika osadzonego na stolcu prezydenckim przez szemranego oligarchę znajdującego się na listach gończych USA, którego ugrupowanie wzięło nazwę z programu satyrycznego. No i mamy to, co mamy: „Robicie dobrą robotę, róbcie tak dalej”; „Polski rząd powinien być ambasadorem interesów Ukrainy na świecie”. Dlaczego pozwalają sobie na takie zachowanie? Nie tylko dlatego, że „sługa narodu ukraińskiego” nie może dyktować swemu panu, co ma robić. Także dlatego, bo widzą, jacy Polacy są słabi wobec Żydów.
Gdy ukraiński IPN ogłosił, że „Siły Zbrojne Ukrainy kontynuują tę samą walkę, jaką prowadziła UPA”, gdy ukraiński Sąd Najwyższy uznał, że symbol dywizji SS-Galizien nie jest nazistowski, gdy doradca prezydenta Zełenskiego ujawnił, że Polacy zgodzili się zapomnieć Rzeź Wołyńską a „Polscy dyplomaci we wszystkich organizacjach międzynarodowych biją się za nas nieraz bardziej niż my sami”, Duda ogłosił, że „trudna historia obu narodów straciła znaczenie w obliczu konieczności zjednoczenia”. I podparł się słowami Zełenskiego, że „wobec tego, co zrobili Polacy cała historia jest nieważna”. Gdy gościliśmy w Warszawie sekretarza stanu, świat dowiedział się, że bohaterem obu narodów nie są Kościuszko i Puławski, lecz Frank Blajchman, żydowski funkcjonariusz UB, nadzorca stalinowskich łagrów i herszt żydowskiej bandy rabunkowej. A gdy gościliśmy w Warszawie amerykańskiego prezydenta, świat dowiedział się, że bohaterem narodów polskiego i ukraińskiego jest Zełenski.
Zagrożenie ukraińskimi roszczeniami terytorialnymi jest mało realne. Ale realnym jest agresywnie forsowana przez Kijów antypolska polityka historyczna. W przeciwieństwie do Polski, która nie ma żadnej polityki, Ukraina taką ma, i to jasno zdefiniowaną. Tym bardziej skuteczną, że rządzący Polską ustępstwami Ukrainy nie są zainteresowani, wyręczają ambasadora Ukrainy w wyciszaniu wszelkich głosów domagających się stawiania polskich interesów względem Kijowa, a nawet blokują i torpedują wszelkie próby obrony tych interesów. Bo wiedzieć trzeba, że polscy dyplomaci mają dużą wprawę w pilnowaniu cudzych interesów, i to zawsze kosztem własnych.
Ale oni się dopiero rozkręcają, a to oznacza, że dla udobruchania Ukraińców zbudują 100 pomników Bandery w miejscach wskazanych przez ambasadora Ukrainy (nie wyłączając miejsca obok pomnika Lecha K. na Placu Piłsudskiego) i przeproszą za „polski kolonializm”. Czy rządząca ekipa nie konspiruje przed własnym narodem? Odpowiedź brzmi: Tak. Decyzja o udobruchaniu potomków rezunów już zapadła, a Ukraińcy, po zwróceniu im przez Polskę lasów w Bieszczadach, w zamian popilnują Polaków, gdy Żydzi będą odbierać majątki, jak ci strażnicy obozowi w Sobiborze i Auschwitz. Dlatego właśnie, oprócz bezustannego kłucia w oczy obrazami zniszczonej Warszawy należy prowadzić ofensywną polityką historyczną wobec Ukrainy, mówić o tym że ukraińscy strażnicy obozowi w Auschwitz z niezwykłym bestialstwem mordowali więzionych tam Polaków i że mieli swój udziale w zdławieniu Powstania Warszawskiego. No i pokazać w Kijowie „wzruszającą wystawę” pokazującą paralele pomiędzy mordami w Buczy a mordami OUN/UPA w Hucie Pieniackiej.
Codziennie widzimy, jak Rosjanie niszczą kulturę i bogate dziedzictwo Ukrainy. Dlatego od pierwszego dnia wojny jesteśmy zaangażowani we wspieranie instytucji kultury i ochronę dziedzictwa na Ukrainie (…) polskie archiwa stworzyły i koordynują projekt „Mamo, ja nie chcę wojny!!!” – wyjątkową dwujęzyczną wystawę, na której zestawione zostały przechowywane w polskich zasobach historyczne rysunki polskich dzieci z roku 1946, będące zapisem ich przeżyć z czasu II wojny światowej i okupacji niemieckiej 1939–1945, oraz współczesne rysunki dzieci ukraińskich, związane z wojną toczącą się obecnie na Ukrainie – to słowa polskiego ministra kultury, który na promowanie Ukrainy wyasygnował 5 mln euro. Dla porównania – na dziedzictwo kulturalne polskich Kresów przeznacza 10 milionów złotych (i 10 razy mniej niż na renowację żydowskiego cmentarza). Krótko mówiąc – na katów wydaje tyle, że na ofiary już mu nie starcza.
Gliński zdradził, że wystawa zaprezentowana została w większości placówek dyplomatycznych na całym świecie i że słudzy narodu ukraińskiego w polskim MSZ zalecili placówkom aktywne służenie polityce historycznej Ukrainy. I tak – konsul generalny RP w Chicago Paweł Zyzak otwarł wystawę „Mamo, ja nie chcę wojny” (która jest zestawieniem przechowywanych w polskich zasobach historyczne rysunków polskich dzieci z roku 1946, będących zapisem ich przeżyć z czasu wojny i okupacji niemieckiej, oraz współczesnych rysunków dzieci ukraińskich), a państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, za trzy miliony dolarów, wynajął dwie żydowsko-amerykańskie firmy public relations, dla wsparcia propagandy ukraińskiej na terenie USA.
Gdy Kaczyński zwrócił się o pomoc do Żydów w zmaganiach z Niemcami, to włączył rząd RP do antypolskiej polityki historycznej Żydów i Niemców, utrzymujących, że Polacy są współodpowiedzialni za holokaust. Sekundował mu Arkadiusz Mularczyk: „Rosja musi zapłacić reparacje wojenne Ukrainie, a Niemcy muszą zapłacić Polsce”. Minister w kancelarii premiera zapowiedział: „Sami zadeklarowaliśmy chęć odbudowy obwodu charkowskiego”. Czyli – odbudujemy Charków w ramach polskich reparacji dla Ukraińców tak, jak wcześniej odbudowaliśmy Warszawę (bez reparacji niemieckich). W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że już wkrótce Duda wystąpi z pomysłem – odebrać Niemcom i dać Ukraińcom. I wszystko skończy się tak: Żydom wypłacimy odszkodowania za mienie pożydowskie; z Żydami podzielimy się odszkodowaniami od Niemców; Ukraińcom wypłacimy odszkodowania w postaci odbudowy Charkowa; zadowolimy się jakimś gestem w kwestii rzezi wołyńskiej pod warunkiem, że będzie poprzedzony przeproszeniem Żydów, a z Ukraińcami będzie tak, jak z Żydami – pomogli im i ratowali Polacy, ale to Niemcy okazali się przyjaciółmi. Innymi słowy – Mularczyk jeździ po świecie w interesie odszkodowań dla Żydów, a Duda w interesie odszkodowań dla Ukraińców.
Wszystkie państwa mają własną narrację, tylko nie my. My przyjęliśmy narrację ukraińską, a o swojej boimy się nawet myśleć. Nadzorowany przez MSZ i utrzymywany z budżetu państwa kwotą 9 milionów rocznie Ośrodek Studiów Wschodnich rozesłał do instytucji państwowych opracowanie, w którym lansuje doktrynę: Akcji „Wisła” była „czystką etniczną, stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości”. Szybki rzut oka na życiorysy autorów raportu pozwala zrozumieć, skąd tezy wpisujące się w 100 procentach w politykę historyczną Ukrainy. Wszyscy byli zatrudnieni w Fundacji Batorego lub w „Wyborczej”, albo współpracowali z kwartalnikiem „Nigdy Więcej”. Nawiasem mówiąc autor wpisu o „wzruszającej wystawie w Kijowie” to też wychowanek Ośrodka, i też obcoplemieniec. I czy to nie jest najlepszą ilustracją tego, kto „broni” dobrego imienia Polski? A tak w ogóle – czy ze strony takich ludzi można liczyć na obronę dobrego imienia Polski z pozycji innej, niż „sługa narodu ukraińskiego”?
Zmarnowaliśmy i utraciliśmy kompletnie wszystkie dyplomatyczne zasoby. Została tylko polityka historyczna, ale i tej karty się pozbywamy. Wszyscy kierują się własnym interesem, definiują go i bronią. My kierujemy się doktryną: „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”. No i mamy to, co mamy: Zamiast obrony dobrego imienia Polski, tchórzliwy propagandowy bełkot. Zamiast walki z antypolską hołotą, przymilanie się do niej. Zamiast demaskowania wrogów Polski, wchodzenie z nimi w szemrane geszefty. Zamiast mężów stanu, łajzy, którym, gdy napotykają małego Żydka, uginają się nogi. Nie ma Panów, są zalęknione kmioty, potulnie i tchórzliwie merdające ogonkami. Mamy prezydenta, który szepcze głosem przymilnym, główkę na bok przechyla i służalczo patrzy w oczy Zełenskiego. Mamy ministra od tajnych służb o buzi zbitego psa. Mamy ministra wojny o wyglądzie przedszkolanki. Mamy ministra spraw obcych i spraw przegranych. Mamy też okazję do smutnych podsumowań: Polacy raz po raz dostają w pysk i tylko się oblizują.
We wtorek 30 maja w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie poseł Konfederacji Grzegorz Braun wkroczył z interwencja na wykład prof. Jana Grabowskiego. W kulminacyjnym punkcie jego przemówienia po prostu je przerwał.
„Moment kulminacyjny kiedy Grabowski nazywa żołnierzy NSZ i Żołnierzy Wyklętych «mordercami żydów» po długiej tyrradzie w której opowiadał jak instruował partie demokratyczną i republikańską w USA jak powinni traktować PL” – relacjonował na Twitterze Michał Specjalski, załączając nagranie z tego momentu.
Moment kulminacyjny kiedy Grabowski nazywa żołnierzy NSZ i Żołnierzy Wyklętych "mordercami żydów" po długiej tyrradzie w której opowiadał jak instruował partie demokratyczną i republikańską w 🇺🇸 jak powinni traktować 🇵🇱 https://t.co/CHdXJ6ZSpxpic.twitter.com/ohjAROsktS
W dalszych wpisach nakreślił też szerszy kontekst, w którym doszło do interwencji Brauna.
„Grabowski opowiadał jak to w 2016 roku przebywał w Muzeum Holokaustu w USA jako wykładowca i otrzymać miał telefon z departamentu stanu Zaproszono go aby opowiadał na temat poszczególnych polskich polityków, ich profilować i wyjaśniać działania związane z nowelizacją ustawy o IPN” – napisał.
„Spotkał się z doradcami politycznymi partii demokratycznej i republikanów w departamencie stanu USA. Doradcy partii wypytywali Grabowskiego o decyzje rządu ZJEP i poszczególnych polityków tego rządu. Grabowski wyjaśniał, że rząd ZJEP jest zaściankowymi autorytarnymi populistami” – dodał.
Grabowski opowiadał jak to w 2016 roku przebywał w Muzeum Holokaustu w 🇺🇸 jako wykładowca i otrzymać miał telefon z departamentu stanu 🇺🇸 Zaproszono go aby opowiadał na temat poszczególnych 🇵🇱 polityków, ich profilować i wyjaśniać działania związane z nowelizacją ustawy o IPN.
„Przedstawiał amerykanom, że «przekłamana» historia i mity narodowe polaków są wykorzystywane przez rząd ZJEP do rządzenia wewnątrz kosztem relacji międzynarodowych. Następnie stwierdził, że czuł że pokierował się racją stanu przedstawiając opinie mimo, że wcześniej nazwał się kanadyjskim historykiem” – czytamy dalej.
„Następnie żalił się, że chodzenie po prokuraturze IPN, ABW i sądach w Polsce zabiera mu czas aby następnie zarzucić @MorawieckiM i@CzarnekP nagonkę na «niezależnych badaczy holokaustu», granie na antysemickich strunach, zniekształcanie holokaustu, kampanii nienawiści” – relacjonował.
Przedstawiał 🇺🇸, że "przekłamana" historia i mity narodowe 🇵🇱 są wykorzystywane przez rząd ZJEP do rządzenia wewnątrz kosztem relacji międzynarodowych. Następnie stwierdził, że czuł że pokierował się racją stanu przedstawiając opinie mimo, że wcześniej nazwał się 🇨🇦 historykiem.
„Następnie zaczął wywód o historii i polityce «wtórnego antysemityzmu» powołując się na Bilewicza z UW. Tyradę zakończył oskarżeniem Narodu Polskiego o udział w Holokauście żydów systemowo i zaprzeczył, że Polacy systemowo pomagali żydom. Stwierdził, że pomoc Polaków żydom to kłamstwo” – pisał Specjalski.
„Wtedy wkroczył poseł @GrzegorzBraun_ odbierając mikrofon i uniemożliwiając kontynuacji pomówień Narodu Polskiego przez Grabowskiego mówiąc «Wystarczy! Enough is Enough! Ten wykład się zakończył». Na okrzyki «Hańba! Hańba!» stwierdził, że hańba tak krzyczącym na sali” – zakończył.
Wtedy wkroczył poseł @GrzegorzBraun_ odbierając mikrofon i uniemożliwiając kontynuacji pomówień Narodu 🇵🇱 przez Grabowskiego mówiąc "Wystarczy! Enough is Enough! Ten wykład się zakończył". Na okrzyki "Hańba! Hańba!" stwierdził, że hańba tak krzyczącym na sali.
Nagranie, jakie zamieścił w tym wątku, zaczyna się w momencie, gdy Grabowski mówi o ustawie o IPN, „w której przewidziano karę do trzech lat więzienia dla historyków, mających na historię zagłady nieco odmienne poglądy od tego, co władza uważała za słuszne”.
– Była to jedna z bardziej haniebnych ustaw ostatnich lat, a było ich sporo. Tu wypada postawić pytanie: Na 465 posłów zasiadających w Sejmie, ilu zdecydowało się zagłosować przeciwko temu prawnemu skandalowi? Czterech. Warto to powtórzyć: czterech – grzmiał.
– To samo dotyczyło podziękowań dla prawdziwych patriotów, morderców Żydów z NSZ z Brygady Świętokrzyskiej – mówił dalej. W tym momencie widać, jak poseł Grzegorz Braun wstał ze swojego miejsca.
– To samo uznanie dla Żołnierzy Wyklętych ze szczególnym wskazaniem na Józefa Kurasia „Ognia” – słyszymy jeszcze, zanim Braun wymontował mikrofon ze stojaka.
– Dość tego – powiedział poseł Konfederacji, po czym zaczął uderzać mikrofonem o pulpit, a następnie rzucił nim o podłogę. Z sali dało się słyszeć nawoływania „ochrona”. Poseł natomiast kontynuował, wyrywając kable z głośnika i przewracając go na ziemię.
„Dumny jesteś z siebie, Braun?”, „To jest zachowanie posła?” – grzmieli zgromadzeni na wykładzie Grabowskiego.
– Tak, to jest zachowanie posła Rzeczypospolitej – odparł ze spokojem Braun.
Obecni na sali skandowali także „hańba”. – Zdrajcy pod panowaniem niemieckim nauczają Polaków, na ich własnym terenie. Hańba, wam hańba – mówił ktoś z otoczenia Brauna. – Istotnie, hańba wam, hańba wam wszystkim – skwitował Braun.
Z widowni dało się jeszcze słyszeć: „Wstyd faszysto” oraz „Jak można być faszystą i Polakiem?”.
W pewnym momencie do Brauna podszedł mężczyzna o kuli. – Tą laską pana naleję (…) Ty łobuzie jeden a nie pośle. Reprezentujesz jakieś pomyje ludzkie – grzmiał.
– Niech pan poprosi kierownika tego Instytutu – zwrócił się chwilę później Braun do ochroniarza.
=============================
mail:
[to nie żaden „mężczyzna”, lecz znany pederasta – „ciota Irenka”, jak lubi siebie nazywać – Ireneusz Krzemiński:
„Walnąłem go laską” – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.]
Stanisław Michalkiewicz Buffalo Bill 1 czerwca 2023
Jak głosi słynny „Alfabet” („Anioł jest to sługa Boży, Buffalo Bill, Buffalo … a potem np. Karabin to broń zdradziecka, Buffalo Bill, Buffalo…”itd.) – Armia nasza jest zwycięska – oczywiście „Buffalo Bill, Buffalo”. Jak dotąd największym zwycięstwem naszej niezwyciężonej armii, była wiktoria nad głupimi cywilami 13 grudnia 1981 roku. Nasza niezwyciężona armia rozgromiła wtedy wszystkich głupich cywilów i to nawet bez takich jatek, jak w grudniu 1970 roku, kiedy to tylko w okolicach przystanku kolejowego Gdynia-Stocznia zginęło ich aż kilkudziesięciu.
Podczas stanu wojennego ofiar było znacznie mniej, przede wszystkim dlatego, że głupi cywile nie stawili specjalnego oporu, z wyjątkiem kilku młodych ludzi, którzy podczas próby rozbrojenia, zastrzelili sierżanta milicji nazwiskiem Karos. Do transformacji ustrojowej nasza niezwyciężona armia już się nie wtrącała. Zresztą po co miałaby się wtrącać, kiedy całą transformację ustrojową w naszym bantustanie przeprowadziły stare kiejkuty, zgodnie z ustaleniami dokonanymi przez pana Daniela Frieda z Departamentu Stanu ze strony amerykańskiej i szefa KGB Władimira Kriuczkowa ze strony sowieckiej?
Wszystko było pod kontrolą, podobnie, jak wojna na Ukrainie, gdzie i Amerykanie i Rosjanie się pilnują, by nie przekraczać cienkiej, czerwonej linii. Kto tę cienką, czerwoną linię nakreślił – tajemnica to wielka – ale ktoś nakreślić ją przecież musiał, skoro największym zmartwieniem sekretarza generalnego NATO, pana Stoltenberga, którym zresztą się z nami podzielił, była obawa, żeby ta wojna nie wymknęła się spod kontroli? Dopóki bowiem wojna nie wymyka się spod kontroli, to wszystko jest w jak najlepszym porządku; pociski i bomby mają prawidłowe – jak pisał w „Żywotach pań swawolnych” Brantome – „kalibery”, a ginie tylko ten, kto ma zginąć. Na przykład na Ukrainie jest rozkaz, że ginąć mają tylko „bandyci Putina” – i rzeczywiście – śmierć dziesiątkuje ich każdego dnia, aż dziw, że jeszcze któryś został przy życiu, podczas gdy po stronie ukraińskiej nie ginie nikt, może poza jakimiś cywilami, no i dziećmi, na które Putin jest dlaczegoś szczególnie zawzięty. W tej sytuacji można się tylko dziwić, że ostateczne zwycięstwo, które przecież zostało zatwierdzone na najwyższym szczeblu, jeszcze nie nadeszło – ale przecież nadejdzie, niech nikogo głowa o to nie boli.
Jak wiadomo, wstępnym warunkiem powodzenia jakichkolwiek operacji militarnych jest rozpoznanie. Używa się do tego celu wywiadu, albo płytkiego, albo głębokiego, a jak nie ma na to czasu, bo sytuacja nagli, to stosuje się metodę rozpoznania walką. Uderzamy na nieprzyjaciela takimi siłami, żeby rozpoznanie nie zamieniło się w paniczną ucieczkę, to znaczy pardon – jaką tam znowu „paniczną ucieczkę”? O tym nie ma mowy; nasza niezwyciężona armia takich manewrów w ogóle nie dopuszcza, a jeśli już – to tylko wycofanie na z góry upatrzone pozycje. Nieprzyjaciel wtedy będzie musiał pokazać wszystko, co tam ma i w ten sposób zdobędziemy potrzebne informacje. W ogóle w wojsku wiele zależy od fortelów – o czym lubił mówić pan Zagłoba, któremu fortele przebiegały przez głowę z szybkością błyskawicy – zwłaszcza podczas ucie… to znaczy pardon – podczas wycofywania się na z góry upatrzone pozycje. Na przykład – żeby nie zdradzić się przed nieprzyjacielem, że wyszła nam cała amunicja, spokojnie strzelamy dalej, jakby nigdy nic – i tak, aż do ostatecznego zwycięstwa.
Rozpisałem się na ten temat, bo zdumiała mnie informacja, jaką z Judenratem „Gazety Wyborczej podzielił się pan generał Janusz Nosek. Pan generał jest żywym dowodem na to, że każdy, nawet najgłupszy cywil, nosi w swoim tornistrze buławę marszałkowską. Skończył był bowiem historię na KUL, potem nawet nauczał tego przedmiotu w szkole. Stamtąd trafił do UOP, potem do ABW, aż wreszcie, w 2008 roku premier Tusk powierzył mu kierowanie Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która wypączkowała ze „zlikwidowanych” Wojskowych Służb Informacyjnych”, a prezydent Komorowski awansował go na generała brygady.
Ale w roku 2013 został z tej funkcji odwołany, czemu towarzyszyły fałszywe pogłoski, jakoby z siedziby SKW był wyprowadzony „chwytem za nosek”, a w 2017 roku reżym „dobrej zmiany” zawlókł go przed prokuratora, który podejrzewał go współpracę z obcym wywiadem. Najwyraźniej podejrzenia te się nie potwierdziły, bo nie słychać, by pan generał został zawleczony przed niezawisły sąd, tylko – jak to u nas – wszystko zakończyło się wesołym oberkiem. No a teraz pan generał Nosek, za pośrednictwem Judenratu „Gazety Wyborczej”, poinformował nas, że „PiS jest przesiąknięty agenturą rosyjską”.
Przypadek zrządził, czy dobry los – jak głosi piosenka – że rewelacja o przesiąknięciu PiS rosyjską agenturą ukazały się akurat w momencie, gdy rząd „dobrej zmiany” usiłuje przeforsować w Sejmie ustawę o komisji, która zbadałaby rosyjskie wpływy w polskiej polityce. Jak wiadomo, pomysłowi utworzenia takiej komisji zdecydowanie sprzeciwia się obóz zdrady i zaprzaństwa, z kierującą nim politycznie Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Ostatnią nadzieję upatruje w panu prezydencie Dudzie – że się opamięta i ewentualnej ustawy nie podpisze, na wszelki wypadek kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, a panujący w nim „burdel i serdel” sprawi, że się tam zaśmierdzi i nigdy nie nabierze mocy obowiązującej. Głos zabrał nawet ambasador USA w Warszawie pan Marek Brzeziński, przestrzegając panią kierowniczkę Sejmu Elżbietę Witek, że „z procedowanych w Sejmie przepisów” mogą skorzystać „kraje nie budzące zaufania”, co mogłoby wpłynąć na „dwustronne relacje” USA z Polską.
Jak pamiętamy, Polska już raz otarła się o groźbę naruszenia swoich interesów strategicznych, kiedy Sejm w 2018 roku znowelizował ustawę o IPN. Kiedy jednak Departament Stanu udzielił nam przestrogi, reżym „dobrej zmiany” wycofał się z tej nowelizacji z podwiniętym ogonem i stosunki USA z Polską wkroczyły w etap idylli. List pana ambasadora Brzezińskiego pokazuje, że ten etap chyba dobiega końca. Coś może być na rzeczy, bo skoro Polska oddała już Ukrainie wszystko, co tylko mogła, a w Ameryce kupiła wszystko, co tamtejsi twardziele jej wtrynili, to w stosunkach z Polską można wrócić do stanu normalnego i skrócić jej smyczkę, żeby nikomu nie przewróciło się w głowie. Dlatego też pani minister Jadwiga Emilewicz, wciągnięta do rządu ze względów wyborczych, nie potrafiła odpowiedzieć nie tylko na pytanie, za jakie pieniądze będzie odbudowywana, pozostająca na zachodniej już nie kroplówce, ale transfuzji finansowej Ukraina, ale również – czy Polska nadal ma odbudowywać Donbas, który – póki co – pozostaje w rękach rosyjskich.
Inna rzecz, że pan red. Rymanowski taktownie jej o to nie zapytał, co by wskazywało, że i Polsat został podporządkowany ukraińskiemu Sztabowi Generalnemu, jak telewizja rządowa, czy druga telewizja nierządna. A tymczasem pan generał Nosek powiada, że PiS, który na rozkaz Pana Naszego z Waszyngtonu dla Ukrainy zrobił wszystko, a nawet więcej – jest „przesiąknięty agenturą rosyjską”. W tej sytuacji mamy dwie możliwości; albo pan generał Nosek przewąchał coś, czego my jeszcze nie wiemy, albo niczego nie przewąchał, tylko wykonuje zadanie w ramach kampanii wyborczej. Myślę, że ta druga możliwość jest znacznie bardziej prawdopodobna od tej pierwszej, a jeśli tak, to może lepiej, gdybyśmy nie mieli służb wywiadowczych, ani żadnych innych, które nic nie wiedzą, tylko załatwiają swoje prywatne porachunki i kręcą lody. Wtedy bylibyśmy ostrożniejsi, a tak, to wydaje nam się, że ktoś pilnuje interesu, a tymczasem nikt niczego nie pilnuje – byle zdrowie było.