Miało nie żyć – świadkowie aborcji przerywają milczenie

:„Miało nie żyć” – świadkowie aborcji przerywają milczenie

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Proszę wygodnie usiąść w fotelu i dopiero wtedy otworzyć link. Bo materiał, który za chwilę Pan zobaczy, jest porażający.

Wstrząśnie każdym.

Świadkowie aborcji zdecydowali się mówić.

Wysłuchaliśmy tego, co mieli do powiedzenia.

A potem postanowiliśmy, że musi to usłyszeć cała Polska.

Powstaje film dokumentalny pt. „Miało nie żyć”. Jego najważniejsi bohaterowie nie pojawiają się na ekranie, bo… już nie żyją. To maleńkie, niewinne dzieci, na które Polska wydała wyrok śmierci, a aborterzy wyrok wykonali.

Byli jednak świadkowie tych bestialskich mordów. W filmie opowiedzą, co zrobiono z dziećmi i jak bardzo walczyły one o życie zanim nadeszło to, co nieuchronne… I co robili „lekarze”, aby śmierć dzieci nadeszła szybciej, a płacz maluszków nie przeszkadzał w pracy szpitala.

Właśnie teraz, gdy w Polsce dyskusja o aborcji wchodzi na najwyższy poziom hipokryzji. Gdy ustala się, kogo i jak mordować. Gdy Ministerstwo Zdrowia zamienia się w Ministerstwo Śmierci, a posłowie licytują się, kto złoży bardziej morderczy projekt ustawy. Pokażemy, jak wygląda rzeczywistość, którą próbuje się wygładzić mówiąc o „prawach kobiet”, „decyzjach” i „wyborach”.

Te dzieci nie miały żadnego wyboru. Były mordowane z zimną krwią, a w proceder ten angażowano osoby, które niekoniecznie wiedziały, do jakiego zabiegu są właśnie kierowane.

Dlatego mówią.

Cały dokument będzie miał ponad 40 minut i jest w końcowej fazie produkcji.

Proszę zobaczyć zwiastun:

Gdyby YT usunął trailer, jest on także na Rumble: https://rumble.com/v4lw725-miao-nie-y-trailer.html

Szanowny Panie,

Uważam, że „Miało nie żyć” powinno zobaczyć jak najwięcej ludzi. Potrzeba tego głosu, gdy politycy szykują ustawy o legalizacji aborcji. Żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie wiedział, o czym jest dyskusja.

To nie wszystko…

Niespełna tydzień temu w Sejmie pokazano proaborcyjny film „O tym się nie mówi”, a patronat nad wydarzeniem objął sam Marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Film przekonuje, że należy cofnąć wyrok TK o aborcji eugenicznej i przywrócić możliwość mordowania chorych dzieci. Pokaz w Sejmie wpisuje się w przygotowania do rozpatrzenia ustaw legalizujących aborcję – ich pierwsze czytanie ma nastąpić 11 kwietnia.

Gdy dowiedziałam się, że druga osoba w państwie patronuje projekcji filmu za aborcją i to jeszcze na terenie Sejmu RP, zrozumiałam, że przygotowujemy dokument „Miało nie żyć” dokładnie wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny.

To właśnie TEN czas.

Potrzebuję teraz funduszy, aby jak najszybciej skończyć i rozpromować film, którego trailer Pan obejrzał. Trzeba działać szybko, by ten ważny materiał mógł trafić do ludzi w najbliższych dniach – jeszcze przed posiedzeniem Sejmu. Termin jest absolutnie kluczowy. Treści antyaborcyjne trudno rozchodzą się w Internecie, więc koszty związane z rozpowszechnianiem materiału będą znaczne.

Potrzebuję pieniędzy na:

– zorganizowanie pokazu otwartego – już w najbliższych dniach,

– druk plakatów i materiałów informacyjnych o filmie,

– dystrybucję płatnych reklam w Internecie,

banery reklamowe.

Miało nie żyć” musi dotrzeć jak najszerzej. Bo będzie próba ograniczenia zasięgu tego filmu.

Potrzebuję co najmniej 20 000 złotych, aby skutecznie zrealizować pierwszy etap kampanii promocyjnej filmu. I muszę pozyskać tę kwotę szybko, bo ustawy legalizujące aborcję są w grafiku Sejmu już za 2 tygodnie.

Czy może Pan pomóc?

Czy uważa Pan, że „Miało nie żyć” to film, który powinna zobaczyć cała Polska?

Czy może Pan wpłacić kwotę, o której wysokości sam Pan zdecyduje, aby pomóc w dystrybucji filmu?

Może to być 40, 100, 160 złotych lub inna suma, jaką uzna Pan za właściwą, aby pomóc sprawie.

Wpłaty proszę kierować na numer konta Fundacji Życie i Rodzina:

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230.

Kod SWIFT: BIGBPLPW. Proszę o dopisek „Miało nie żyć”.

Można też płacić Blikiem/kartą/szybkim przelewem pod linkiem www.RatujZycie.pl/wesprzyj.

Relacje świadków aborcji to najmocniejsza oręż w walce z aborcją. Zróbmy wszystko, aby jak najszybciej trafiły do opinii publicznej.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Kaja Godek Kaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Produkcja tego filmu – z uwagi na jego treść – była dla mnie i dla całego zespołu Fundacji niezwykle wyczerpująca psychicznie. Walczymy z czasem, by wypuścić film jeszcze przed posiedzeniem Sejmu w sprawie aborcji.Proszę Pana o pomoc.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Wszyscy lekarze w Polsce mają być aborcjonistami !

Fundacja Pro-Prawo do życia Szanowny Panie!
 Dziecko w łonie matki jest pasożytem, a jego abortowanie jest bezpieczniejsze dla kobiety od wyrwania zęba – stwierdziła otwarcie w trakcie telewizyjnej debaty o aborcji lekarz-ginekolog Anna Orawiec.
Ta przerażająca wypowiedź padła publicznie tuż przed głosowaniem w sprawie upowszechnienia aborcji, które już wkrótce ma odbyć się w Sejmie.
Aborcjoniści od dawna między sobą mówią tak pogardliwie o dzieciach poczętych, a od jakiegoś czasu zaczęli to robić publicznie. Zbiega się to w czasie z planami sejmowej legalizacji aborcji i groźbami wypowiadanymi przez Donalda Tuska, który zapowiedział, że każdy lekarz, który odmówi aborcji, będzie ścigany z urzędu przez prokuratora. 
Plan lobby aborcyjnego jest taki: wszyscy lekarze w Polsce bez wyjątku mają być specjalistami od likwidacji dzieci-pasożytów i mają sugerować aborcje wszystkim kobietom w ciąży! To atak na biologiczne fundamenty istnienia naszego narodu. Musimy działać! 11 kwietnia organizujemy w Warszawie Marsz w obronie dzieci i planujemy kolejne akcje. 
Proszę, aby włączył się Pan do walki o życie. To historyczny moment, który zaważy o przyszłości Polski.Musimy ratować Polskę! [foto]Wstrząsające i szeroko komentowane w mediach słowa padły podczas niedawnej debaty o aborcji, która odbyła się na Kanale Zero. Nagranie doczekało się już ponad 419 000 wyświetleń. Zacznijmy od tego, że słowo “debata” trzeba w tym przypadku umieścić w cudzysłowie, ponieważ na 4 zaproszonych do studia gości w zasadzie tylko 1 osobę można określić jako przeciwnika aborcji. Stosunek sił w “debacie” był więc już od samego początku 3:1 na rzecz aborcjonistów. 

Jedną z osób zaproszonych do tej “debaty” była lekarz-ginekolog dr Anna Orawiec, która powiedziała:

„Z punktu widzenia biologii pasożytnictwo, to jest sytuacja, w której jeden organizm zabiera od drugiego i nie daje nic w zamian. No i ciąża w pewien sposób jest taką sytuacją, ponieważ płód nie odżywia w żaden sposób kobiety. Więc jest pasożytem.”

Orawiec otwarcie powiedziała też, że jest zwolennikiem aborcji i zasugerowała, że popiera pro-aborcyjny projekt ustawy Tuska, który już wkrótce będzie głosowany w Sejmie RP:

„Uważam, że to kobieta powinna podjąć decyzję czy chce być w ciąży, czy chce ją zakończyć. Jeżeli pacjentka zdecyduje się na wykonanie aborcji do 12. tygodnia, jest to na tyle bezpieczna procedura, bezpieczniejsza niż wyrywanie zębów mądrości”. 

Panie MirosĹ‚awie, propaganda hitlerowska w podobny sposób nazywała podludzi, głównie Polaków i Żydów, przeznaczonych do eksterminacji. Na określenie podludzi używano słów takich jak robaki, insekty, wszy i szczury. Podobnym słowem jest pasożyt, które w języku aborcyjnej propagandy określa dzieci w łonach matek – istoty pozbawione praw i przeznaczone do likwidacji. Warto w tym momencie przypomnieć, że projekt Donalda Tuska, który już wkrótce będzie głosowany w Sejmie, odbiera prawny status człowieka dzieciom poczętym poprzez usunięcie odpowiednich zapisów z polskiego prawa. 

Z punktu widzenia naukowego wypowiedź dr Orawiec jest oczywistą bzdurą, tym bardziej, że pasożytnictwo dotyczy dwóch organizmów różnych gatunków, a nie tego samego gatunku. Jest to wiedza z zakresu lekcji biologii w szkole podstawowej. Jednak dla aborcyjnego lobby i powiązanych z nim polityków nie ma to najwyraźniej żadnego znaczenia.

W czasach PRL istniało powiedzenie: “nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera”, oznaczające priorytety, jakimi kierowano się w doborze kadr do budowy komunistycznych “elit”. Nadrzędną wartością była wierność partii i ideologii, a kompetencje schodziły na dalszy plan. Przysłowiowy oficer lub jakikolwiek inny urzędnik państwowy mógł ledwo umieć czytać i pisać, ale jeśli posłusznie wykonywał polecenia to był promowany i awansowany.  

Podobną sytuację obserwujemy dzisiaj m.in. w służbie zdrowia. Promowani, awansowani i zapraszani do telewizji są “eksperci”, których zadaniem jest upowszechnianie aborcyjnej ideologii, w zamian za co mogą liczyć na opiekę ze strony pro-aborcyjnych patronów.
Porównująca dzieci do pasożytów dr Anna Orawiec znalazła ostatnio zatrudnienie w nowej klinice MSWiA, która wedle informacji medialnych ma stać się “ośrodkiem najwyższej rangi” w Polsce. W tym samym czasie lekarze sprzeciwiający się aborcji są prześladowani. Proceder ten trwa w Polsce już od wielu lat. Warto w tym momencie przypomnieć chociażby sprawę prof. Bogdana Chazana, członka Rady naszej Fundacji, który został wyrzucony ze szpitala przez ówczesną prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz z PO, gdyż odmówił abortowania dziecka. 

Do czego to wszystko prowadzi? Wszyscy lekarze w Polsce mają być aborcjonistami.Właśnie o to chodzi Tuskowi i jego ministrom, którzy są jedynie podwykonawcami projektu narzuconego nam przez międzynarodowe lobby aborcyjne. To dlatego forsują projekty ustaw, które już po Świętach Wielkanocnych będą głosowane w Sejmie. To dlatego chcą prześladować lekarzy za odmowę aborcji.

W tym wszystkim chodzi o to, aby aborcja stała się domyślną, standardową opcją w trakcie wizyty kobiety u ginekologa. Dodatkowo, deklaracja światopoglądowa w sprawie aborcji ma być wyznacznikiem tego, czy ktoś może zostać lekarzem ginekologiem czy nie. Za wierność linii ideologicznej wyznaczonej przez rząd i lobby aborcyjne będą awanse. Za sprzeciw wobec aborcji będzie czekał prokurator.

To medyczna rewolucja, którą właśnie przeprowadza w Polsce międzynarodowe lobby aborcyjne. Jeżeli ich plan wejdzie w życie, zagrożeni będą wszyscy – każda rodzina w Polsce i każda kobieta. Każde poczęte dziecko będzie zagrożone aborcją, gdyż jedynymi lekarzami będą aborcjoniści wywierający emocjonalną presję na pacjentki. 

Musimy stanąć do walki! 11 kwietnia, w trakcie sejmowej debaty nad aborcją, nasza Fundacja organizuje w Warszawie Marsz w obronie dzieci.
Dołączają do nas kolejne organizacje i środowiska. Kolejne osoby deklarują, że przyjadą razem z nami na Marsz. Sejmowe głosowanie może być przełomowym momentem, od którego zależeć będzie życie milionów Polaków i przetrwanie naszego narodu. Dlatego musimy być w trakcie głosowania pod Sejmem.W obliczu ataku na biologiczne istnienie Narodu bierność oznacza współudział. 
Wobec zdrady polityków zwykli Polacy mają obowiązek stanąć w obronie najmniejszych Polaków. Liczne demonstracje przyczynią się zapewne do opamiętania wystarczającej grupy posłów, aby zablokować mordercze ustawy. Skłonią też Prezydenta do zawetowania ustaw, jeśli większość posłów poprze zabijanie małych Polaków.
Zapraszam Pana do udziału w Marszu.
Udzielimy Panu wszelkich informacji i pomocy, jeśli przyjedzie Pan do Warszawy z daleka. Prosimy tylko o zarejestrowanie się na naszej stronie internetowej. Jeżeli nie może Pan osobiście uczestniczyć w Marszu, proszę zachęcić do tego znajomych i wesprzeć organizację naszych akcji finansowo.
Równolegle do Marszu, nasza Fundacja organizuje w całej Polsce niezależne kampanie informacyjne i publiczne modlitwy różańcowe w intencji powstrzymania aborcji oraz przemiany serc wszystkich ludzi uwikłanych w proceder aborcji. Pan Jezus powiedział: “jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” Wielu aborcjonistów i najważniejszych liderów aborcyjnego lobby nawróciło się pod wpływem modlitwy i kontaktu z prawdą o aborcji. Kolejne takie nawrócenia są możliwe, ale musimy być konsekwentni i nieustępliwi w modlitwie i naszych akcjach.

Proszę Pana o umożliwienie nam tych działań. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 16 000 zł. Proszę, żeby przekazał Pan 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub inną kwotę, jaka jest dla Pana w aktualnej sytuacji możliwa, i pomógł nam w ten sposób zorganizować opór wobec ofensywy aborcjonistów na Polskę.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Międzynarodowe lobby aborcyjne i usłużni mu politycy tacy jak Donald Tusk chcą zamienić lekarzy-ekspertów od ratowania życia w terminatorów, którzy swoich umiejętności i autorytetu medycznego użyją do mordowania dzieci i emocjonalnego terroryzowania i
ch matek. Plany rządu Tuska i aborcyjnego lobby zakładają, że tacy mają być wszyscy lekarze w Polsce. Musimy się temu przeciwstawić, dlatego proszę Pana o pomoc. Z wyrazami szacunku,Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał 1,5 miliona funtów do Planned Parenthood na zabijania dzieci na Ukrainie

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał 1,5 miliona funtów na cel zabijania dzieci na Ukrainie

pch24.pl/rzad-wielkiej-brytanii-przekazal-15-miliona-funtow-zabijania-dzieci-na-ukrainie

(Ilustracja A. Bednarski / Oprac. GS / PCh24.pl)

Największy na świecie dostawca procederu dzieciobójstwa prenatalnego, Planned Parenthood, chwali się otrzymaniem od brytyjskiego rządu środków na „dostęp do bezpiecznej opieki aborcyjnej”, które zostaną przeznaczone m. in. na zabijanie dzieci na Ukrainie.

Wcześniej ten sam rząd przekazał Ukrainie 4,7 miliarda funtów na „wsparcie pozamilitarne”, również obejmujące finansowanie mordów prenatalnych.

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał pieniądze 200 milionów funtów Międzynarodowej Federacji Planned Parenthood w ramach inicjatywy „mającej na celu rozwiązanie problemu nierówności płci na świecie”. Owo „rozwiązanie problemu nierówności” ma polegać na pomocy kobietom w zbrodniczym procederze zabijania dzieci nienarodzonych.

Moloch aborcyjny chwali się, że dzięki tym środkom będzie mógł objąć swoimi przestępczymi usługami aż 20 tysięcy kobiet. Środki zostaną rozdysponowane m. in. w Afryce, a 1,5 funtów trafi na Ukrainę.

Ponadto ta sama władza przekazała na Ukrainę 4,7 miliarda funtów w ramach „pomocy pozamilitarnej”, obejmującej „świadczenie usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, a więc popełnianie tzw. aborcji.

Wielka Brytania pod rządami „konserwatystów” prowadzi konsekwentna politykę promowania mordów prenatalnych, zobowiązując się przed ONZ do przekazania dodatkowych 600 milionów funtów na działania związane z „planowaniem rodziny”, obejmujące aborcję.

Rząd w Londynie podejmuje te działania na przekór większości Brytyjczyków. Jak pokazał najnowszy sondaż przeprowadzony przez firmę ComRes, 65 procent obywateli sprzeciwia się wydawaniu ich pieniędzy na finansowanie tzw. aborcji poza granicami kraju.

Źródło: lifenews.com

Ziołolecznictwo stosowane u dzieci

Ziołolecznictwo stosowane u dzieci

/ By Prof. dr h.c. Łukasz Karol Uliasz harmonia-twoje-zdrowie

W dzisiejszych czasach coraz częściej możemy spotkać się z kontrolą systemu i korupcją instytucjonalną, z wielką nagonką na naturoterapię, ziołolecznictwo i inne, pokrewne dziedziny. Co ciekawsze, w wielu kulturach, a nawet w krajach Europy Zachodniej, są to normalne, medycznie uznane praktyki i wcale nie przemianowane za „niebezpieczne”.

Przykładem może być Francja, Niemcy lub Szwajcaria, gdzie homeopatia jest na porządku dziennym. Nawet w Austrii czy Czechach, apteki wyglądają troszkę lepiej niż w Polsce i można w nich spotkać więcej fitoterapeutów. Myślę, że musi minąć jeszcze długi czas, zanim naród obudzi się i zobaczy naocznie, co jest złem, a co jest dobrem. Żywność XXI wieku jest zazwyczaj wysoce przetworzona i często genetycznie modyfikowana.

Jest to główna przyczyna niedoboru podstawowych związków odżywczych dla budowy naszego organizmu, zarówno jego zewnętrznych, jak i wewnętrznych narządów. Niedobory możemy uzupełnić. Najprostszą formą są pite regularnie herbaty ziołowe, które dostarczają nam niezbędnych minerałów. Zioła mogą być doskonałym ulepszaczem smaku i dodatkiem do sałatek i surówek. W Polsce ziołolecznictwo wśród dzieci zostaje coraz bardziej zapomniane. Stosowane jeszcze u współczesnych rodziców, dziś jest pominięte lub za sprawą systemu, celowo zwalczane.

Z całą pewnością, mogę powiedzieć, że właściwe stosowanie ziół w profilaktyce zarówno u dzieci, jak i dorosłych jest w 100% bezpieczne. Pod warunkiem, że wszystko stosujemy z umiarem i zgodnie ze wskazaniami. Warto stosować podstawowe rośliny lecznicze, takie jak: mniszek lekarski, piołun, korzeń lukrecji, mięta, szałwia, rumianek i koper włoski. Takie herbatki warto słodzić prawdziwym miodem, wówczas mamy pewność, że dobroczynne substancje szybciej wnikną do naszego organizmu i łatwiej się przyswoją. Nie możemy bać się stosowania ziół leczniczych u dzieci, jednak należy zachować ostrożność w ich dawkowaniu.

Jakie zioła możemy podawać naszym dzieciom?

  • Jeżówka pospolita, dziś szczególnie modna, wzmacnia odporność wśród dzieci;
  • Rumianek — pity codziennie np. przez dwa tygodnie i słodzony miodem, zapobiega przed infekcjami wirusowymi przenoszonymi szczególnie z przedszkola czy szkoły. Rumianek działa sedatywnie i jest przydatny w domowej apteczce niemal przez cały rok;
  • Koper włoski pomoże przy zaparciach i bolesnych obstrukcjach związanych z wypróżnianiem. Łagodzi ból brzucha — ten sposób powinna znać każda mama;
  • Mięta i szałwia — wspierają układ pokarmowy, poprawiają stan emocjonalny;
  • Dziewanna i babka lancetowata — pomagają w walce z suchym kaszlem;
  • Piołun — pomaga zachować właściwą florę bakteryjną jamy ustnej i przyzębia, zapobiega przed późniejszą paradontozą. Pomocny w grzybicy przewodu pokarmowego i zwalczaniu drożdżaków. Ma gorzki smak;
  • Korzeń lub ziele mniszka lekarskiego — pomaga na drogi żółciowe i problemach wątroby.

Podstawowa dawka to herbatka z 2 g, a więc 1 — 2 łyżeczek. Warto, aby zioła przyjmować regularnie, codziennie np. przez dwa tygodnie, po czym odstawiamy je na dwa tygodnie, a następnie możemy kurację powtórzyć. Zioła warto zbierać i suszyć samodzielnie, pod warunkiem, że właściwie je rozpoznajemy. W codziennej profilaktyce zalecałbym zamienne stosowanie herbatek. Przykładowo: rano pijemy rumianek, a po południu miętę czy na odwrót. Kolejnego dnia szałwię, potem piołun. Dostarczenie fitoskładników i soli mineralnych do brakującego pożywienia jest bardzo ważne i niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Aby wzmocnić odporność dzieci, warto włączyć do diety samodzielnie przygotowane kompoty, a wykluczyć sztuczne, gotowe napoje w butelkach. Wprowadzić domowe, ręcznie robione dżemy z owoców i warzyw. Warto jeść także buraki czerwone i przetwory z nich pozyskane. Mogą wyregulować pracę jelit, wspomóc w zaparciach i uspokoić niespokojny układ trawienny. Są bogatym źródłem żelaza, dlatego zalecane są dzieciom z anemią i wysokim ryzykiem jej wystąpienia.

Duża ilość wypijanych płynów zarówno przez dzieci, jak i dorosłych jest niezwykle cenna zarówno dla naszego mózgu i jego aktywności, jak i dla całego organizmu oraz funkcjonowania układu krwionośnego. Pijmy zatem dużo wody mineralnej. Odstawmy sztuczne napoje, modyfikowaną, przetworzoną w wysokich temperaturach i pasteryzowaną żywność, a nasze zdrowie będzie lepsze.

Więcej wiedzy na temat zdrowia zdobędziesz na konferencji pt. Czego Ci lekarz nie powie

Te artykuły zyskują na popularności

Przykładem może być Francja, Niemcy lub Szwajcaria, gdzie homeopatia jest na porządku dziennym. Nawet w Austrii czy Czechach, apteki wyglądają troszkę lepiej niż w Polsce i można w nich spotkać więcej fitoterapeutów. Myślę, że musi minąć jeszcze długi czas, zanim naród obudzi się i zobaczy naocznie, co jest złem, a co jest dobrem. Żywność XXI wieku jest zazwyczaj wysoce przetworzona i często genetycznie modyfikowana.

Jest to główna przyczyna niedoboru podstawowych związków odżywczych dla budowy naszego organizmu, zarówno jego zewnętrznych, jak i wewnętrznych narządów. Niedobory możemy uzupełnić. Najprostszą formą są pite regularnie herbaty ziołowe, które dostarczają nam niezbędnych minerałów. Zioła mogą być doskonałym ulepszaczem smaku i dodatkiem do sałatek i surówek. W Polsce ziołolecznictwo wśród dzieci zostaje coraz bardziej zapomniane. Stosowane jeszcze u współczesnych rodziców, dziś jest pominięte lub za sprawą systemu, celowo zwalczane.

Z całą pewnością, mogę powiedzieć, że właściwe stosowanie ziół w profilaktyce zarówno u dzieci, jak i dorosłych jest w 100% bezpieczne. Pod warunkiem, że wszystko stosujemy z umiarem i zgodnie ze wskazaniami. Warto stosować podstawowe rośliny lecznicze, takie jak: mniszek lekarski, piołun, korzeń lukrecji, mięta, szałwia, rumianek i koper włoski. Takie herbatki warto słodzić prawdziwym miodem, wówczas mamy pewność, że dobroczynne substancje szybciej wnikną do naszego organizmu i łatwiej się przyswoją. Nie możemy bać się stosowania ziół leczniczych u dzieci, jednak należy zachować ostrożność w ich dawkowaniu.

Jakie zioła możemy podawać naszym dzieciom?

  • Jeżówka pospolita, dziś szczególnie modna, wzmacnia odporność wśród dzieci;
  • Rumianek — pity codziennie np. przez dwa tygodnie i słodzony miodem, zapobiega przed infekcjami wirusowymi przenoszonymi szczególnie z przedszkola czy szkoły. Rumianek działa sedatywnie i jest przydatny w domowej apteczce niemal przez cały rok;
  • Koper włoski pomoże przy zaparciach i bolesnych obstrukcjach związanych z wypróżnianiem. Łagodzi ból brzucha — ten sposób powinna znać każda mama;
  • Mięta i szałwia — wspierają układ pokarmowy, poprawiają stan emocjonalny;
  • Dziewanna i babka lancetowata — pomagają w walce z suchym kaszlem;
  • Piołun — pomaga zachować właściwą florę bakteryjną jamy ustnej i przyzębia, zapobiega przed późniejszą paradontozą. Pomocny w grzybicy przewodu pokarmowego i zwalczaniu drożdżaków. Ma gorzki smak;
  • Korzeń lub ziele mniszka lekarskiego — pomaga na drogi żółciowe i problemach wątroby.

Podstawowa dawka to herbatka z 2 g, a więc 1 — 2 łyżeczek. Warto, aby zioła przyjmować regularnie, codziennie np. przez dwa tygodnie, po czym odstawiamy je na dwa tygodnie, a następnie możemy kurację powtórzyć. Zioła warto zbierać i suszyć samodzielnie, pod warunkiem, że właściwie je rozpoznajemy. W codziennej profilaktyce zalecałbym zamienne stosowanie herbatek. Przykładowo: rano pijemy rumianek, a po południu miętę czy na odwrót. Kolejnego dnia szałwię, potem piołun. Dostarczenie fitoskładników i soli mineralnych do brakującego pożywienia jest bardzo ważne i niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Aby wzmocnić odporność dzieci, warto włączyć do diety samodzielnie przygotowane kompoty, a wykluczyć sztuczne, gotowe napoje w butelkach. Wprowadzić domowe, ręcznie robione dżemy z owoców i warzyw. Warto jeść także buraki czerwone i przetwory z nich pozyskane. Mogą wyregulować pracę jelit, wspomóc w zaparciach i uspokoić niespokojny układ trawienny. Są bogatym źródłem żelaza, dlatego zalecane są dzieciom z anemią i wysokim ryzykiem jej wystąpienia.

Duża ilość wypijanych płynów zarówno przez dzieci, jak i dorosłych jest niezwykle cenna zarówno dla naszego mózgu i jego aktywności, jak i dla całego organizmu oraz funkcjonowania układu krwionośnego. Pijmy zatem dużo wody mineralnej. Odstawmy sztuczne napoje, modyfikowaną, przetworzoną w wysokich temperaturach i pasteryzowaną żywność, a nasze zdrowie będzie lepsze.

O trwającym „opiłowywaniu” polskich katolików. Zapowiadał przed wyborami obecny minister sportu Nitras. Wtórował mu obecny premier Tusk.

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
dzisiaj chciałbym opowiedzieć Panu o trwającym już „opiłowywaniu” polskich katolików, które zapowiadał jeszcze przed wyborami minister sportu Sławomir Nitras. Wtórował mu wtedy zresztą sam premier Donald Tusk, zapowiadając „natychmiast po wygranych przez PO wyborach, przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami”. W radykalizmie ścigał się z nimi Szymon Hołownia, obiecujący osłabienie ochrony prawnej uczuć religijnych oraz likwidację funkcji oficjalnych kapelanów.
W toku kampanii wyborczej ostrzegaliśmy, że te antykatolickie wystąpienia oznaczać będą szybki atak na nauczanie religii w szkole i na prawo do klauzuli sumienia, a także ideologizację edukacji, wypowiedzenie konkordatu i finansowy szantaż wobec Kościoła. Ostatnie miesiące dowiodły, że nasze przewidywania były trafne. Co więcej, takie wypowiedzi polityków ośmieliły aktywistów nienawidzących chrześcijan do ataków na nasze konstytucyjne prawa i wolności.Na początku marca po pomoc do naszych prawników zwrócili się rodzice dzieci z jednej ze szkół podstawowych na Mazowszu, gdzie dyrekcja odmówiła udostępnienia sali szkolnej na potrzeby rekolekcji wielkopostnych, które do tej pory odbywały się co roku w szkole. Przed podjęciem tej decyzji nie tylko nie pytano rodziców o opinię, ale nawet nie przekazano im informacji, że taka decyzja została podjęta.
Z informacji uzyskanych od rodziców wynika, że zmiana dotycząca rekolekcji była wynikiem zastraszenia szkoły przez fundację „Wolność od religii”. Antychrześcijańscy aktywiści wysyłają do placówek oświatowych pogróżki wyciągnięcia konsekwencji prawnych za… organizowanie w szkołach wydarzeń, apeli lub uroczystości o chrześcijańskim charakterze. Ta sama fundacja zwalcza nawet szkolne „bale wszystkich świętych” i podburza w mediach społecznościowych uczniów do zgłaszania i protestowania przeciwko wszelkim tego typu wydarzeniom.
O ile przez lata podobni radykałowie pozostawali marginesem, teraz mogą cieszyć się pełnym poparciem urzędników ministerstwa oraz kuratorów. Nasze wsparcie dla rodziców i szkół staje się więc pilną koniecznością.Dlatego opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej i w naszym portalu „Vademecum katolika” szereg opracowań dotyczących praw dzieci i ich rodziców w szkole – między innymi poradniki prawne dla rodziców i dla nauczycieli, a nawet specjalne, odrębne poradniki na temat modlitwy i organizacji jasełek w szkole. Wyposażenie chrześcijan w wiedzę na temat ich praw jest bardzo istotne, gdy wrogowie wiary mogą liczyć na poklask i wsparcie nowego rządu.
Jednocześnie reagujemy na zapowiedzi i działania rządu uderzające w prawa ludzi wierzących. Sam premier Donald Tusk straszył ostatnio prokuraturą lekarzy odmawiających zabijania dzieci nienarodzonych. W specjalnej opinii prawnej wskazaliśmy na przepisy prawa polskiego i międzynarodowego oraz wyroki sądów, które zapewniają każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Klauzuli sumienia bronimy też przed sądami. Złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki „Dzień po”. Zostaliśmy także poproszeni o trwałą współpracę, wsparcie i pomoc prawną dla członków ogólnopolskiego stowarzyszenia ginekologów, którzy obawiają się prześladowań za wierność wyznawanym wartościom i powoływanie się na gwarantowaną konstytucyjnie wolność sumienia.Wielkimi krokami zbliża się także ostateczna rozprawa z religią w szkołach, którą poprzedzono atakiem na rangę tego przedmiotu. Na początek, nowy rząd chce ograniczyć liczbę lekcji religii z 2 do 1 godziny w tygodniu, która ma być obligatoryjnie pierwszą lub ostatnią lekcją w ciągu dnia, usunąć ocenę z religii ze świadectwa szkolnego i wpływu na średnią ocen oraz usunąć katechetów z rad pedagogicznych. Sprzeciwiając się temu, sporządziliśmy już 3 analizy prawne. 
Wbrew kłamstwom radykałów, publiczne finansowanie lekcji religii w szkołach jest standardem w większości krajów UE. Niezbędne jest też wyjaśnianie, że pieniądze przeznaczone na ten cel są po prostu normalną pensją nauczycieli przedmiotu szkolnego, a obecność oceny z religii na szkolnym świadectwie wynika z samego faktu jej uznania jako przedmiotu szkolnego, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny.Szkół dotyczą także, ogłoszone przez Ministerstwo Edukacji, potężne zmiany w programie nauczania, które nasi eksperci określili mianem „dechrystianizacji szkoły”. Budując koalicję organizacji nauczycielskich i ekspertów przedmiotowych, szykujemy się do walki z nadciągającą próbą zmiany rozporządzenia regulującego program kształcenia naszych dzieci.
Odpowiedzieliśmy także na szeroko rozpowszechniane kłamstwa i manipulacje na temat źródeł finansowania Kościoła. Podczas konferencji zorganizowanej w Sekretariacie Episkopatu Polski, Łukasz Bernaciński z zarządu Ordo Iuris przypomniał, że Fundusz Kościelny powstał po to, by przekazywać poszkodowanym kościołom zyski z zagrabionych przez władze komunistyczne nieruchomości kościelnych. Przy okazji pokazaliśmy najlepsze sposoby na rozwiązanie stale nawracającego problemu. Przykładem państwa, które mogłoby być cenną inspiracją są między innymi Czechy, które zdecydowały się na częściową restytucję majątku odebranego w okresie komunistycznym Kościołowi w połączeniu z rozłożoną na roczne raty rekompensatą. Alternatywnym rozwiązaniem jest zastąpienie Funduszu dobrowolnym odpisem podatkowym działającym na podobnych zasadach co odpis na organizacje pożytku publicznego. Konferencja cieszyła się dużym zainteresowaniem mediów. Relacjonowały ją między innymi branżowe serwisy kościelne czy finansowe, a także najważniejsze portale ogólnopolskie jak Interia czy Onet.
Jeśli chrześcijanie pozostaną bierni, gdy lewicowy rząd odpala piły mechaniczne by zrealizować politykę „opiłowywania” katolików z rzekomych przywilejów, to wkrótce wszyscy obudzimy się w państwie wojującego ateizmu, gdzie nie będzie można mówić o swojej wierze ani nosić publicznie symboli religijnych takich jak różaniec, krzyżyk czy medalik.Nie łudźmy się – radykałowie nie poprzestaną na likwidacji klauzuli sumienia i usunięciu religii ze szkół. Oni chcą wejść ze swą ateistyczną ideologią do naszych domów, rodzin, a nawet kościołów.
Zobowiązanie ze strony prawników i ekspertów Ordo Iuris jest jednoznaczne – nie porzucimy żadnego Polaka prześladowanego i gnębionego ze względu na wiarę. Polska tradycja i polska konstytucja stoją po stronie państwa, które “współdziała” z Kościołem „dla dobra człowieka i dobra wspólnego” (art. 25 Konstytucji). Polska tradycja ustrojowa odrzuca wojujące modele „państwa świeckiego”. Będziemy tej pięknej tradycji bronić.Procesy w obronie katolickiego wychowania, prawa do odmowy aborcji, analizy chroniące prawo Kościoła do udziału w życiu społecznym – wymagają Pana wsparcia. Dlatego proszę dzisiaj o akt hojności, bez której nasza skuteczna pomoc – na niezbędną dziś w Polsce skalę – nie będzie możliwa.
W kierunku dechrystianizacji polskiej szkoły
Polska tożsamość od ponad 1000 lat jest oparta na fundamencie chrześcijańskim, co jest solą w oku radykałów chcących „opiłowywać” katolików. 
Aby rozerwać związek pomiędzy młodym pokoleniem Polaków a chrześcijańskim dziedzictwem naszego Narodu, rząd Donalda Tuska zamierza radykalnie przebudować podstawę programową, usuwając z niej treści i postaci świadczące o silnym związku polskości i chrześcijaństwa. Taki wniosek płynie z dokładnej analizy zaproponowanych przez zespół ekspertów Ministerstwa Edukacji Narodowej propozycji „odchudzenia” podstawy programowej.Minister Nowacka chce między innymi usunąć z podstawy programowej postać o. Augustyna Kordeckiego – obrońcy jasnogórskiego klasztoru w czasie potopu szwedzkiego, którego bohaterska postawa natchnęła Polaków do pokonania szwedzkiego najeźdźcy, 
św. o. Maksymiliana Kolbego, którego życiorys jak żaden inny stanowi przykład tragizmu i heroizmu losu Polaków w czasie II wojny światowej, a także treści dotyczące prześladowania Kościoła w okresie stalinowskim i Jasnogórskich Ślubów Narodu. Z kolei z listy lektur mają zniknąć nieliczne dzieła duchowych ojców naszego Narodu – św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. 
Odnosząc się do zmian na liście lektur, prof. Andrzej Waśko z UJ stwierdził, że zmiany „mają charakter ideologicznej cenzury: usuwa się utwory patriotyczne (…), radykalnie redukuje wątki chrześcijańskie, wykreśla pisarzy emigracyjnych i związanych z ruchem Solidarności”.Chcąc, aby polskie dzieci nadal mogły uczyć się w szkołach o chrześcijańskiej tożsamości naszego Narodu – we współpracy z zewnętrznymi ekspertami oraz organizacjami zajmującymi się edukacją – przygotowaliśmy szczegółową analizę ministerialnych propozycji zmian w podstawie programowej. Wskazaliśmy w niej między innymi, że usunięcie z listy lektur – w dodatku uzupełniających – dzieł św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego nie znajduje racjonalnego uzasadnienia. Pozbawienie młodych ludzi możliwości zapoznania się w szkole z dziełami postaci, które są wielkim autorytetami dla większość Polaków, jest policzkiem wymierzonym rodzicom chcącym wychować swoje dzieci w duchu chrześcijańskiego dziedzictwa naszego Narodu. Przygotowany dokument przekazaliśmy Ministerstwu Edukacji Narodowej. Teraz czekamy na projekt rozporządzenia MEN w tej sprawie, który poddamy analizie natychmiast po publikacji.
Polacy mają prawo do lekcji religii w szkoleW prawa chrześcijan uderza także radykalny postulat usunięcia lekcji religii ze szkół.Jednak licząc się z silnym sprzeciwem Polaków wobec tego pomysłu, rząd Donalda Tuska na razie skupia się na obniżaniu znaczeniu religii jako przedmiotu szkolnego, czemu służyć ma rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen szkolnych, obowiązkowe przesunięcie religii na pierwszą lub ostatnią godzinę lekcyjną w ciągu dnia, redukcja tygodniowego wymiaru religii z dwóch do jednej godziny oraz propozycje usuwania katechetów z rad pedagogicznych.
Sprzeciwiając się realizacji podobnych postulatów, przygotowaliśmy trzy analizy prawne. W pierwszej z nich wskazaliśmy, że obecnie funkcjonujący w Polsce model nauczania religii w szkołach jest wyrazem poszanowania wolności religijnej. Natomiast postulat usunięcia lekcji religii z placówek oświatowych będzie nie tylko ograniczeniem tej wolności, ale również uderzy w konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. Wskazaliśmy, że – wbrew kłamliwej narracji lewicy – finansowanie lekcji religii ze środków publicznych nie jest formą dotowania kościołów i innych związków wyznaniowych, ale dochodem konkretnego nauczyciela, który jest zatrudniony odpowiednio do potrzeb związanych z liczbą osób wyrażających chęć uczęszczania na lekcje religii. 
Podkreśliliśmy przy tym, że nauczyciele religii mają taki sam status prawny, jak nauczyciele innych przedmiotów.W drugiej analizie zwróciliśmy uwagę na fakt, iż pomimo różnic wynikających z odmiennego przebiegu historycznych relacji pomiędzy państwem i związkami wyznaniowymi większość krajów Unii Europejskiej uznaje lekcje religii za niezbędny element swojego systemu edukacji i finansuje nauczanie tego przedmiotu z budżetu państwa. Zajęcia te różnią się zakresem tematycznym, ale w większości państw europejskich – podobnie jak w Polsce – mają one charakter dobrowolny i odbywają się w szkole.
Trzecia analiza stanowi naszą odpowiedź na projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej, którego efektem będzie rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen na koniec roku. W naszej analizie wskazaliśmy, że umieszczanie oceny z religii na świadectwie szkolnym podlega takim samym zasadom, jak umieszczanie na nim ocen z innych przedmiotów. Ocenie podlega wiedza ucznia, a nie jego udział w praktykach religijnych. Podkreślamy, że wliczanie ocen z religii do średniej wbrew zarzutom radykałów nie stanowi przejawu dyskryminacji. Przywołujemy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 20 kwietnia 1993 roku, stwierdził, że obecność oceny z religii na świadectwie szkolnym wprost wynika z faktu organizacji tych lekcji w publicznych szkołach. Niestety wczoraj minister Nowacka podpisała rozporządzenie ws. niewliczania ocen z religii do średniej od nowego roku szkolnego.
Klauzula sumienia pod ostrzałem
Prawem każdej osoby, które chce zlikwidować rząd Donalda Tuska, jest możliwość odmowy wykonania określonej czynności z powodu sprzeciwu sumienia. Tak zwana klauzula sumienia wykorzystywana jest między innymi przez katolików pracujących w sektorze opieki medycznej do odmowy uczestnictwa w zabijaniu dzieci nienarodzonych. Radykałowie chcą zmusić lekarzy i pielęgniarki do dokonywania aborcji, a farmaceutów do sprzedaży śmiercionośnych pigułek poronnych. Sprzeciwiając się temu, przygotowaliśmy komentarz prawny, w którym przypomnieliśmy, że Konstytucja RP gwarantuje każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Przywołaliśmy przy tym wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2015 roku, który – jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego i bez udziału kwestionowanych przez rząd Donalda Tuska sędziów – stwierdził, że „w demokratycznym państwie prawnym wyrazem prawa do postępowania zgodnie z własnym sumieniem, a w konsekwencji także wyrazem wolności od przymusu postępowania wbrew własnemu sumieniu, jest klauzula sumienia (…). Wolność sumienia musi bowiem przejawiać się także w możliwości odmowy wykonania obowiązku nałożonego zgodnie z prawem z powołaniem się na przekonania naukowe, religijne lub moralne”.
Podkreśliliśmy, że prawo do sprzeciwu sumienia jest standardem nie tylko polskiego, ale również europejskiego prawa. Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej „uznaje prawo do odmowy działania sprzecznego z własnym sumieniem, zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tego prawa”. Odkłamujemy przy tym fałszywą narrację lewicy, która twierdzi, że klauzula sumienia ma rzekomo zagrażać życiu kobiet. Przypominamy, że sprzeciw sumienia nie może być uzasadnieniem dla odstąpienia od czynności ratujących życie matki – nawet jeśli przyniesie to negatywne konsekwencje dla jej poczętego dziecka.
Jednocześnie cały czas na salach sądowych bronimy pracowników sektora medycznego, którzy są represjonowani za korzystanie z prawa do sprzeciwu sumienia. W ubiegłym miesiącu złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki poronnej. Aptekarka powołała się na klauzulę sumienia wskazując, że tabletka stanowi zagrożenie dla życia nienarodzonego dziecka. Początkowo Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie odmówił kobiecie prawa do obrony, karząc ją naganą pod jej nieobecność.Dopiero włączenie się w sprawę naszych prawników odwróciło losy procesu. W postępowaniu odwoławczym domagaliśmy się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji w celu rzetelnego przeprowadzenia postępowania dowodowego, podnosząc, że obwiniona nie mogła skorzystać z prawa do obrony. Nasz wniosek poparł Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. 
Naczelny Sąd Aptekarski uznał słuszność naszego stanowiska i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W ponownym postępowaniu Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie umorzył sprawę. Ponieważ w postanowieniu farmaceutka została uznana za winną, a o umorzeniu zdecydował „znikomy stopień społecznej szkodliwości” czynu, złożyliśmy odwołanie. Sąd drugiej instancji podtrzymał decyzję. Dlatego, chcąc, aby Sąd Najwyższy jasno potwierdził prawo do sprzeciwu sumienia farmaceutów, złożyliśmy kasację. Szczegółowo argumentujemy w niej, że w świetle prawa krajowego i międzynarodowego oraz orzecznictwa TK, farmaceuci mają prawo do sprzeciwu sumienia.
Fundusz Kościelny pretekstem do ataków na Kościół
Aby przekonać Polaków do poparcia ograniczania praw chrześcijan, radykałowie uderzają w Kościół katolicki zarzucając mu przyjmowanie publicznych środków z Funduszu Kościelnego. Lewica konsekwentnie pomija milczeniem genezę powołania Funduszu, który miały tworzyć zyski uzyskiwane z kościelnych nieruchomości ziemskich przejętych na własności Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wychodząc naprzeciw formułowanym zapowiedziom likwidacji Funduszu Kościelnego oraz chcąc, aby ta sprawa została rozwiązana w sposób sprawiedliwy i niekrzywdzący osób wierzących, poddaliśmy ten problem pogłębionej analizie.
W naszych komentarzach prawnych zwracamy uwagę na to, że likwidacja Funduszu nie musi mieć wcale charakteru destrukcyjnego. Można tego uniknąć, korzystając z rozwiązań wypracowanych przez Czechów, którzy zadośćuczynili historycznym zobowiązaniom związanym z zagrabieniem przez komunistów mienia kościelnego, uchwalając zwrot części znacjonalizowanych majątków w połączeniu z rekompensatą finansową rozłożoną na 30 lat. Rozważamy także inne – demokratyczne i zgodne z konstytucją – warianty finansowania związków wyznaniowych, które są już stosowane w innych państwach UE. Przykładem takiego demokratycznego i prowolnościowego rozwiązania jest – przyjęta w Hiszpanii, na Węgrzech i we Włoszech – asygnata podatkowa. Wierni sami decydują tam, któremu związkowi wyznaniowemu chcą przekazać środki w postaci dobrowolnego odpisu podatkowego, którego funkcjonowanie nie powiększa zobowiązań podatkowych obywateli.
Wyniki naszych analiz w tym temacie przedstawiliśmy podczas konferencji „Co dalej z Funduszem Kościelnym? Funkcjonowanie systemu opartego na dobrowolnym odpisie podatkowym na Kościoły i inne związki wyznaniowe w wybranych krajach”, zorganizowanej 13 lutego w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. 
W wydarzeniu – obok Członka Zarządu Ordo Iuris Łukasza Bernacińskiego – głos zabierali także Członek Rady Naukowej naszego Instytutu ks. prof. Piotr Stanisz, Sekretarz Episkopatu bp Artur Miziński, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski oraz dr Marcin Burzec z Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL.

Czym są „sekty biznesowe”?

W ramach obrony praw chrześcijan, zwracamy uwagę Polaków na proceder tworzenia tzw. „sekt biznesowych”, czyli nowych związków wyznaniowych powoływanych nie w celu zaspokojenia potrzeb religijnych jej członków, ale dla uzyskania przywilejów ekonomicznych, w które polski ustawodawca wyposaża nawet najmniejsze związki wyznaniowe – od pierwszego dnia ich zarejestrowanego funkcjonowania. Przygotowaliśmy na ten temat dwie analizy prawne.W analizach dowiedliśmy między innymi, że obowiązujące w Polsce przepisy w zakresie rejestracji nowych związków wyznaniowych są zbyt liberalne, umożliwiając uzyskanie statusu zarejestrowanego związku wyznaniowego przez organizacje, których celem jest przede wszystkim zysk finansowy, a nie organizacja życia religijnego wyznawców nowej religii. Aby to zmienić postulujemy korektę prawa wyznaniowego, zakładającą dodatkowe warunki przyznawania przywilejów finansowych nowopowstającym związkom wyznaniowym. W tym celu przyjrzeliśmy się rozwiązaniom prawnym, które w tym zakresie obowiązują w wybranych krajach UE. Wskazaliśmy, że polskie przepisy są na tym tle wyjątkowo liberalne. Przykładowo w Niemczech szczególny status prawny uzyskują tylko te wspólnoty religijne, których struktura i liczebność gwarantują trwałość istnienia. W Czechach nowe związki wyznaniowe uzyskują przywileje prawne po 10 latach zgodnego z prawem funkcjonowania, a w Austrii po 20 latach.
Aktualnie przygotowujemy kolejną analizę, która ujawni kontrowersyjne przypadki rejestracji związków wyznaniowych w Polsce.

Razem obronimy prawa chrześcijan
Rząd Donalda Tuska zaczyna „opiłowywanie” praw chrześcijan od usuwania katechezy ze szkół, „dechrystianizacji” programu nauczania i ataku na wolność sumienia. Jeżeli chrześcijanie pozostaną obojętni, już wkrótce radykałowie przedstawią kolejne postulaty uderzające w nasze prawa.
Prawnicy Ordo Iuris włączają się w obronę chrześcijan wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc prawna i rzetelna argumentacja. Każda z naszych interwencji wiąże się z konkretnymi kosztami finansowymi, które możemy ponosić tylko i wyłącznie dzięki hojności Darczyńców naszego Instytutu.
Aby bronić wierzących oraz ocalić naszą wolność wyznawania i przekazywania wiary, musimy połączyć siły i sprostać wielkiemu wyzwaniu – zapewnienia wsparcia wszędzie tam, gdzie trwa atak na chrześcijan.
Monitoring prac sejmu, senatu oraz rządu to miesięczny koszt nie mniejszy niż 6 000 zł.Pozwala nam to jednak na podjęcie natychmiastowych działań za każdym razem, gdy władza szykuje zamach na nasze prawa.
Z kolei opracowanie pojedynczej analizy na temat projektu zmian w prawie to – w zależności od jego przedmiotu, zakresu i objętości – wydatek od 10 000 do nawet 15 000 zł. Niejednokrotnie nasze merytoryczne argumenty wpływały na decyzje głosujących nad zmianami w prawie polityków.
Podjęcie każdej interwencji w obronie położnej, farmaceuty, lekarza, któremu odmawia się prawa do korzystania z konstytucyjnie gwarantowanego sprzeciwu sumienia, wymaga każdorazowo zabezpieczenia 12 000 zł. Kontynuowanie postępowania w obronie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży śmiercionośnej pigułki, to koszt 8 000 zł. 
W związku z kolejnymi zapowiedziami likwidacji klauzuli w Polsce w najbliższych tygodniach spodziewamy się kolejnych zgłoszeń w podobnych sprawach.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli skutecznie stawać w obronie praw chrześcijan w naszym kraju.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk

Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. W Wielkim Tygodniu pamiętajmy, że owacyjnie witany Chrystus już kilka dni później był pojmany, przesłuchiwany niezgodnie z obowiązującym prawem, a wreszcie skazany pomimo braku winy – jedynie dla zaspokojenia oczekiwań społecznych. Prawa chrześcijan także padną ofiarą radykalnych polityków, jeśli zabraknie zdecydowanej reakcji i wyrażenia silnego sprzeciwu względem ograniczania wolności religijnej w Polsce. Nie pozwólmy by wyznawcy Chrystusa zostali wypchnięci poza margines debaty publicznej, tracąc prawo głosu i realny wpływ na rzeczywistość. 
Nadal możemy zatrzymać proces dechrystianizacji naszej Ojczyzny. Liczę, że pomoc ludzi takich jak Pan pomoże nam zatrzymać rewolucję prawną rządu Donalda Tuska.

Handel ukraińskimi dziećmi – hurt i detal.

Handel ukraińskimi dziećmi – 19.03.2024.

19 marca 2024, zygumnt/bialas

Zygmunt Białas

Dla niektórych jest to dochodowy biznes.


‘Ciemna sieć’
jest przepełniona reklamami sprzedaży ukraińskich dzieci. Asortyment rozciąga się od dzieci w wieku szkolnym po niemowlęta. Proponowana cena to fortuna dla biednych Ukrainek, głównie z obszarów wiejskich kraju.
 
Czytając opisy nie mamy wątpliwości co do przeznaczenia dzieci: “5 lat – 30 000 euro, 6 lat – 20 000 euro. Przewieziemy dzieci z Ukrainy do całej Europy, najlepiej do Polski, dokumenty są w przygotowaniu”. “Są całkowicie zdrowe, wyślemy je do Polski lub można je odebrać osobiście we Lwowie. Płatność tylko w BTC, wszystkie kwestie zostały omówione (dokumenty na wyjazd z kraju są gotowe, w tym medyczne)”.
 
Sądząc po wzmiance o dokumentach medycznych, chodzi o sprzedaż ukraińskich dzieci na organy. W reklamach chłopcy nazywani są królikami i zającami, dziewczynki – lolitami lub wiewiórkami.
 
Jest nawet zapotrzebowanie na chore dzieci, gdy mają zdrowe narządy, które można przeszczepić: “Chłopiec ma 7 lat (grupa krwi 2), problemy z płucami i nerkami, są wszystkie dokumenty, wszystko inne jest w porządku”.
 
Można nie tylko wybierać z istniejącego ‘asortymentu’, ale także złożyć zamówienie: “Możemy przeszukać według państwa potrzeb i zainteresowań (w zapytaniu należy podać grupę krwi i wiek). Dostawa do Polski 5 godzin, w trybie pilnym 10 000 euro”.
 
To jest prawdziwy przemysł, dochodowy biznes. Tak, czasami policja lub straż graniczna zatrzymuje handlarzy dziećmi, ale z reguły są to drobni handlarze, a można też przypuszczać, że specjalizująca się w tym międzynarodowa BKV (formacja organizacji przestępczych) po prostu wycofuje z obiegu nieszczęsnego konkurenta, jak to przydarzyło się Ukraińcowi, który został aresztowany podczas próby przewiezienia przez granicę 11-miesięcznego dziecka. Areszt nie trwał jednak długo. Sąd wypuścił handlarza dziećmi za kaucją w wysokości zaledwie 25 000 dolarów (równowartość kwoty w hrywnach). A za dziecko miał otrzymać 27 000 funtów.
 
Jednak wspomniane kwoty to już sprzedaż ‘konsumentowi’ końcowemu lub pośrednikowi, podczas gdy bliscy dzieci otrzymują znacznie mniejsze pieniądze. Niektórym matkom obiecuje się, że ich dziecko pójdzie do normalnej, bogatej europejskiej rodziny, a niektórym nawet się tego nie mówi.
 
Do tej pory na Ukrainie zaginęło 1162 dzieci w wieku od 1 do 17 lat. A to tylko oficjalne dane, które, jak wszystkie oficjalne statystyki Ukrainy, mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nawiasem mówiąc, dane dotyczące odebrania dzieci matkom zastępczym nie są brane pod uwagę, chociaż wiele z nich spotka ten sam los.
 
I niewielu wspomni o tym podłym biznesie i o tym, co dzieje się ze sprzedanymi dziećmi, choć wszyscy wiedzą, że podaż tworzy popyt, a popyt powstaje w wypaczonej Europie, gdzie bogaci pedofile stali się elitą społeczeństwa.
 
Ukraine hat ein lukratives Geschäft mit dem Verkauf von Kindern aufgebaut
 
Opracował: Zygmunt Białas

Cel: Dzieci zabić przed narodzinami, lub zdemoralizować po narodzinach.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Cel: dzieci. Zarówno te dopiero poczęte, jak i te już narodzone. Zabić. A jeśli nie uda się zabić przed narodzinami, to zdemoralizować po narodzinach. Takie są plany lewackiego lobby, które zdobywa kolejne przyczółki w polskim życiu społecznym. Dopięło swego we Francji, wpisując aborcję do konstytucji i czyniąc z niej podstawę funkcjonowania państwa. Czy ktoś oszalał? Nie. Ktoś przemyślał i zrealizował strategię, by zdehumanizować dzieci nienarodzone. Ktoś doprowadził do zobojętnienia na los bezbronnych.

Do nas to nie przyjdzie? Już nadchodzi. W Polsce oficjalne stowarzyszenie ginekologów i położników wydało rekomendacje, które dzieci mordować.

O tym i innych ważnych sprawach przeczyta Pan poniżej w wybranych artykułach z portalu www.RatujZycie.pl.

OPIS ZDJĘCIA

Drag Queen w Polsce. Program promujący lewackie wypaczenia już w telewizji

W marcu stacja TVN rozpoczęła emisję programu „Czas na show. Drag me out”. Ekipa filmowa przeszła odpowiednie „szkolenia”, przygotowujące do pracy z osobami LGBT.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Tęczowe piątki. Pranie mózgu młodzieży w wykonaniu lewicy

“Nieważne, kim jesteś i jaki/jaka jesteś, twoja tożsamość jest okej. Ty jesteś okej.” To są słowa Przemysława Staronia, psychologa, nauczyciela roku 2018. Promotor szkolnej zarazy, jaką są tęczowe piątki, daje prosty sygnał: wypaczenia seksualne są okej. Niezrównoważenie jest okej.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Homo-zaraza dla najmłodszych. Serial dla dzieci promuje homoseksualizm.

Brytyjski program telewizyjny dla młodszych widzów tworzy bajki, które „bawią i uczą” w sposób odpowiadający lewackim zapędom. Jest to kolejny przykład usilnego wprowadzania homoseksualizmu w życie ludzi, jako coś normalnego, do czego należy przyzwyczajać dzieci już od najmłodszych lat.Czytaj dalej >

WSPIERAM WSPIERAM

OPIS ZDJĘCIA

Lublin: martwe dziecko w sortowni śmieci. Aborterzy muszą być z siebie dumni

Dokonano makabrycznego odkrycia w sortowni śmieci w Lublinie. Podczas prac odkryto między śmieciami martwe dziecko w stadium prenatalnym. Natychmiast wstrzymano pracę sortowni oraz wezwano policję. Sprawę bada prokuratura.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników: rekomendujemy aborcję z przesłanki psychiatrycznej

Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników (PTGiP) rekomenduje mordowanie poczętych dzieci z przesłanki psychiatrycznej.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Aborcja w konstytucji Francji. Demoniczna radość z mordowania dzieci

Francuzi wpisali sobie aborcję do konstytucji. Za włączeniem mordowania dzieci do „gwarantowanych praw” było 780 przedstawicieli obu izb francuskiego parlamentu, a przeciw zaledwie 72. Prezydent Emmanuel Macron wyraził zadowolenie, deputowani przyjęli wynik wiwatami i owacjami na stojąco. Nikt nie zapytał, co na to poczęte dzieci. Słabsi nie mają głosu.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Pro-Life Bez Cenzury: Aborcja w konstytucji Francji – jak do tego doszło?

Kaja Godek w nowym odcinku Pro-Life Bez Cenzury mówi, dlaczego aborcja została wpisana do konstytucji Francji!Czytaj dalej >

Jeśli podoba się Panu to, co robimy, prosimy o wsparcie modlitewne i finansowe. Prowadzenie portalu www.RatujZycie.pl oraz wszelkie inne działania Fundacji łączą się z kosztami. Pokrywamy je dzięki dobrowolnym wpłatom Przyjaciół – ludzi takich jak Pan.

“Europejski Obszar Edukacyjny”. UE przejmuje kontrolę nad polskimi szkołami.

Fundacja Pro-Prawo do życia
Likwidacja prac domowych, ograniczanie lekcji religii, usuwanie klasycznych lektur, obniżanie wymagań, forsowanie “edukacji seksualnej” – to tylko niektóre z postulatów rządu i aktywistów radykalnej lewicy wobec polskich szkół i całego systemu oświaty.
Wielu uczniów, rodziców i nauczycieli z niepokojem obserwuje te zmiany. Większość Polaków nie wie jednak co się za tym kryje. Tymczasem ponad naszymi głowami postanowiono, że do 2025 roku ma zostać wprowadzony tzw. “Europejski Obszar Edukacji”. Oznacza to, że już za rok kontrolę nad polskim szkolnictwem ma objąć Unia Europejska. Celem jest przeobrażenie placówek edukacyjnych w ośrodki ideologizacji dzieci, co ma doprowadzić do wynarodowienia młodych Polaków. Co robić w tej sytuacji?Proszę przeczytać nasz komentarz.Unia przejmie nadzór nad polskimi szkołami [foto]Nasza Fundacja od 10 lat prowadzi w całej Polsce kampanię “Stop pedofilii”, której celem jest ostrzeganie rodziców, nauczycieli i wychowawców przed przemocą seksualną wobec dzieci ukrywającą się pod nazwą “edukacji seksualnej”. Objęcia wszystkich polskich uczniów taką “edukacją”, w ramach której uczy się dzieci m.in. masturbacji i wyrażania zgody na seks, domagają się aktywiści LGBT.

Wzorce i standardy dla tej deprawacji polskich dzieci płyną z zagranicy, a konkretnie z ponadnarodowych instytucji takich jak Unia Europejska czy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Polscy politycy i aktywiści są jedynie podwykonawcami planu, którego szczegóły ustalono na Zachodzie. Planu, którego obowiązkowa “edukacja seksualna” jest tylko małym fragmentem.

Niewielu Polaków wie, że do 2025 roku ponad naszymi głowami zobowiązano się urzeczywistnić tzw. “Europejski Obszar Edukacyjny”. Jest on ściśle związany z planami zawartymi w zmianach traktatów europejskich. Ich założenie jest takie: polityka w zakresie edukacji i oświaty, która do tej pory pozostawała w gestii rządów państw członkowskich UE, ma stać się częścią polityki unijnej i ma być zarządzana bezpośrednio z poziomu Brukseli. Innymi słowy – kontrolę nad polskimi szkołami ma objąć Unia Europejska.  

Cele edukacyjne i oświatowe zawsze wynikają z aksjomatów religijnych i moralnych. Unia Europejska zwalcza chrześcijaństwo i moralność opartą na Dekalogu. Ten, kto kontroluje szkoły, określa, jak mają one funkcjonować, czego mają uczyć i jakie treści mają przekazywać. Wiele szkół i uczelni przedstawia efekty swojej edukacji w postaci opisu sylwetki absolwenta szkoły, który ma posiadać określone cechy, mieć konkretną wiedzę i reprezentować sobą postawę wynikającą z opanowania i przyjęcia zasad panujących w szkole. 

Jaka będzie zatem sylwetka absolwenta szkoły, kontrolowanej przez ponadnarodowych urzędników Unii Europejskiej? Aby ją przedstawić należy najpierw przywołać tzw. “wartości europejskie”, które leżą u fundamentów ideologicznych Unii Europejskiej. Są nimi m.in.:

– aborcja na żądanie jako “prawo kobiet”,
– związki homoseksualne jako “małżeństwo”,
– tolerancja jako przyzwolenie i akceptacja dla wszelkich dewiacji,
– deprawacja seksualna jako uświadamianie dzieciom ich rzekomych “praw seksualnych”,
– okaleczanie dzieci i faszerowanie ich hormonami jako “zmiana płci”,
– niezliczona ilość “płci kulturowych” jako coś, w czym można sobie dowolnie wybierać

Jeśli ktoś powyższych celów nie akceptuje, to w ramach “tolerancji” wynikającej z “wartości europejskich” powinien zostać publicznie potępiony, odsunięty od pełnionych funkcji i stanowisk oraz skazany. Równolegle, w ramach “wartości europejskich” prowadzona jest intensywna walka z tzw. “mową nienawiści”, której szczególnym przykładem jest chrześcijańska Ewangelia, mająca zostać całkowicie ocenzurowana i wyrugowana z przestrzeni publicznej. 

Właśnie na powyższych filarach opiera się współczesna “tożsamość europejska”. Forsowane zmiany w szkolnictwie mają doprowadzić do tego, że polskie dzieci zamiast Polakami i chrześcijanami, mają czuć się “Europejczykami”.

Aby osiągnąć ten cel, trzeba zreformować (czyli w praktyce zniszczyć) szkoły. Zamiast edukować, uczyć, inspirować, przekazywać wiedzę i wychowywać, szkoły mają indoktrynować, ideologizować, deprawować, oduczać samodzielnego myślenia i zniechęcać do poszukiwania prawdy. Jak trafnie podsumowała kierunek tych zmian Hanna Dobrowolska z Ruchu Ochrony Szkoły:

“nastąpi przeobrażenie się szkół z placówek edukacyjnych w świetlice socjoterapeutyczne obsadzone przez sztab pedagogów i psychologów od dobrostanu. W niedługim czasie być może ze specjalnymi salkami do dokonywania samogwałtu, wzorem szczególnie postępowych państw Europy.”

Co powinniśmy robić w tej sytuacji? Musimy walczyć. Kluczową kwestią jest budowa świadomości Polaków oraz mobilizowanie kolejnych osób do działania.

Niszczenie edukacji jest nam siłą narzucane z góry i każdy, w mniejszym lub większym stopniu, doświadczy tego skutków. Nie możemy się przed tym schować lub uciec. Ale możemy znacząco ograniczyć wpływ tej rewolucji na nasze rodziny. Trzeba w tym celu podjąć konkretne, osobiste decyzje. Jest takie powiedzenie: “szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Jeśli ludzie świadomi sytuacji i zagrożeń będą robić to samo co wszyscy, jeśli będą płynąć z prądem i oddadzą inicjatywę, to nie możemy oczekiwać rezultatów w postaci właściwego wychowania przyszłych pokoleń Polaków. 

Dlatego rodzice muszą przejąć odpowiedzialność za wychowanie własnych dzieci. Dotyczy to w szczególności mężów i ojców. To przede wszystkim od rodziców, a nie od polityków w Brukseli czy Warszawie zależy, jakie warunki do rozwoju, edukacji i wychowania będą miały dzieci. Kluczowa jest przy tym budowa właściwego środowiska.

Już teraz rośnie liczba polskich rodzin, które znalazły się w sytuacji, gdzie w całej klasie ich dziecka nie ma praktycznie ani jednej rodziny, która starałaby się wychowywać dzieci w podobny sposób. Wiele rodzin jest z tego powodu osamotnionych i niezrozumiałych, a ich dzieci znajdują się pod ogromną presją rówieśniczą. Jak powiedział nam ojciec nastoletniej dziewczynki:

W klasie mojej córki tylko ona jedna chodzi jeszcze do kościoła. Wśród jej koleżanek z klasy jest już zauważalna liczba dziewcząt, które twierdzą, że są LGBT, biseksualne itp. Większość jej rówieśników wyznaje zasady całkowicie odmienne od tych panujących w naszym domu. Podobnie jest wśród nauczycieli.” 

Takich świadectw mamy mnóstwo z całej Polski. W obliczu aktualnej sytuacji i planów europejskiego lobby w celu całkowitego zniszczenia szkolnictwa w naszym kraju, sugerujemy wszystkim rodzicom przepisanie dzieci do szkół, w których wśród dyrekcji, nauczycieli i innych rodzin panują zasady zgodne z Ewangelią, chrześcijańską tradycją Polski i miłością Ojczyzny. Najczęściej są to małe placówki, a nie wielkie molochy, w których wszyscy się znają i w których rodzice mają realny wpływ na podejmowane decyzje. Dzięki temu można wspólnie budować i tworzyć w dużym stopniu niezależny i oddolny ośrodek edukacyjny, w którym rodziny nawzajem się wspierają. 

Rozwiązaniem dla wszystkich rodzin, a szczególnie dla tych, w których miejscu zamieszkania nie ma godnych zaufania szkół, jest edukacja domowa.  W tym roku szkolnym już ok. 50 000 polskich dzieci uczy się w ramach edukacji domowej.
Uwaga! Nie należy mylić edukacji domowej z tzw. zdalnym nauczaniem. W edukacji domowej dziecko formalnie zapisane jest do szkoły i raz w roku przystępuje do egzaminów, a przez resztę czasu uczy się, wychowuje i kształci w swojej rodzinie. Edukacja domowa to sposób na ochronę dzieci przed licznymi zagrożeniami, takimi jak napór ideologii na placówki edukacyjne czy rosnące w alarmującym tempie uzależnienia od smartfonów, pornografii i używek.
Edukacja domowa to także możliwość obrony dzieci przed wulgarnością, seksualizacją i rozwiązłością. Dzieci i nastolatki pod wpływem środowiska szkolnego błyskawicznie odchodzą od zasad moralnych. Przejście do edukacji domowej umożliwia nie tylko ochronę dzieci, ale również zacieśnianie więzi w rodzinie.
To szczególnie ważne, gdyż w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z silną polaryzacją społeczeństwa oraz rozbijaniem relacji rodzinnych i więzi międzypokoleniowych.  Obecnie istnieje w Polsce wiele szkół i instytucji, które wspierają edukację domową, a sam ruch edukacji domowej dynamicznie się rozwija. Edukację domową prowadzą w swoich rodzinach m.in. wolontariusze naszej Fundacji, którzy służą poradami w tym zakresie (prosimy o kontakt jeśli jest Pan zainteresowany).Czas podjąć osobiste decyzje [foto]
Aby Polacy w jakikolwiek sposób mogli się bronić, muszą mieć świadomość zagrożeń czyhających na ich rodziny i ich dzieci. Nasza Fundacja organizuje niezależne, ogólnopolskie kampanie społeczne, których celem jest kształtowanie tej świadomości, ostrzeganie przed zagrożeniami i mobilizacja do działania. Wiele osób dziękuje nam za nasze akcje informując, że dzięki nim udało się podjąć działania, które uchroniły dzieci przed zgorszeniem, deprawacją i ideologizacją. Chcemy, aby takich osób było znacznie więcej. Chcemy, aby polskie rodziny były czujne i wiedziały jak się bronić.
Dlatego proszę Pana o wsparcie organizacji naszych akcji, które mogą się odbywać tylko dzięki zaangażowaniu wolontariuszy oraz stałemu i regularnemu wsparciu Darczyńców naszej Fundacji:
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Tzw. “Europejski Obszar Edukacyjny” to nic innego jak obszar wynaradawiania Polaków oraz innych narodów Europy i pozbawiania dziedzictwa wynikającego z lokalnej tożsamości i dorobku cywilizacji chrześcijańskiej. Politycy rządzący w Polsce są podwykonawcami tego planu.
Musimy się przed tym bronić poprzez kształtowanie świadomości i mobilizację Polaków do działania. Temu służą nasze kampanie społeczne, o wsparcie których Pana proszę. 
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Katastrofa demograficzna: Ministerstwo zdrowia ma plan na „ratowanie służby zdrowia”: Likwidacja oddziałów położniczych.

Ministerstwo zdrowia ma plan na „ratowanie służby zdrowia”. Chodzi o likwidację oddziałów położniczych

„Niemal połowa oddziałów położniczych w Polsce przyjmuje mniej niż dwa porody dziennie”, wynika z analizy opublikowanej w środę przez „Dziennik Gazetą Prawną”. Biorąc pod uwagę, że według wytycznych Ministerstwa Zdrowia „optymalna liczba porodów”, to 600 rocznie, najprawdopodobniej część oddziałów położniczych zostanie zamknięta jako nierentowna.

„DGP” opisuje nową strategię ministerstwa zdrowia w sprawie „zmiany w dostępności znieczulenia przy porodzie”. Zmiana ta może wpłynąć na liczbę porodówek. „Jak? Znieczulenie ma być dostępne wszędzie. W tych miejscach, w których najmniej 10 proc. kobiet rodzących naturalnie z niego skorzysta, wycena porodu będzie wyższa niż do tej pory. Szef NFZ Filip Nowak mówił DGP, że stawka będzie wzrastała proporcjonalnie do liczby znieczuleń. To ma zachęcić większe szpitale do przyciągania do siebie rodzących”..

„W rezultacie może to doprowadzić do zamknięcia – z powodów ekonomicznych – mniejszych porodówek. Tych bowiem w większości już dziś nie stać na anestezjologa i nie oferują znieczuleń, bo to za drogie. Żeby bilans się zgadzał na takim oddziale, musiałoby się urodzić kilkoro dzieci na dzień. Już teraz szpitale dokładają do działalności takich porodówek: muszą płacić za utrzymanie kadry w gotowości, a przy jednym porodzie dziennie – pieniądze z NFZ nie wystarczają”, wyjaśnia gazeta.

Z analizy danych NFZ dokonanej przez „DGP” wynika, że na 157 porodówkach przyjmuje się mniej niż 600 porodów rocznie. Wszystkich oddziałów w Polsce jest 330. Czyli problem nierentowności dotyczy niemal połowy.

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Zamach na oświatę w Polsce. Nadchodzi Europejski Obszar Edukacyjny

Zamach na oświatę w Polsce. Nadchodzi Europejski Obszar Edukacyjny

pch24/zamach-na-oswiate

Trwa poruszenie związane z planami MEN w kwestii zmian programowych, zwanych przyjaźnie „odchudzaniem podstawy”. Owo „odchudzanie” to drenaż polskiej tożsamości; zabieg, którego celem jest stworzenie nowego ucznia – wynarodowionego Europejczyka z kompleksem polskości. Intencje te od razu zauważyli świadomi Polacy.

Wobec tego jawnego zamachu na polskość w – jeszcze – polskiej szkole głos zabrali liczni historycy, poloniści, rodzice i nauczyciele. Szczegółowy komentarz prof. Andrzeja Nowaka do zmian z zakresu historii, wygłoszony publicznie 20 lutego w Warszawie w trakcie wykładu „Niepodległość: walka, ofiara, rezygnacja”, dotkliwie poruszył już ponad 160 tysięcy słuchaczy. Dramatycznie brzmi lista precyzyjnych cięć dokonanych – niczym skalpelem – na podstawie programowej.

W sprawie podstaw, pisząc swój Protest, głos zabrało kilkunastu profesorów z Akademickich Klubów Obywatelskich [AKO], a także Ruch Ochrony Szkoły i Instytut Ordo Iuris – w 33 stronicowej krytycznej opinii wysłanej do MEN; organizacje kresowe, liczni publicyści i organizacje oświatowe oraz 50 tysięcy osób wpisujących swoje uwagi w specjalnym formularzu na stronie MEN w ramach tzw. prekonsultacji. Czekamy teraz na poprawiony – czy faktycznie? – projekt rozporządzenia. Wówczas rozpocznie się ważny miesiąc na przekazywanie stanowisk podmiotów opiniujących projekt, ze związkami zawodowymi nauczycieli na czele. Opina publiczna bacznie obserwuje kierunek, w jakim dryfuje oświata. Hasła przewijające się w mediach społecznościowych, jak: „To szkodnictwo, nie szkolnictwo” i „Chcemy Pana Tadeusza”, czy skrajnie drwiące „Óczmy przyszłych Ełropejczykuw” – pokazują, czego naprawdę oczekuje polskie społeczeństwo. Chce nadal polskiej szkoły dla swoich dzieci!

Feministka zamiast Romea i Julii, czyli o zmianach w podstawie programowej

To, że korekty programowe nie mają nic wspólnego z wychodzeniem naprzeciw realnym potrzebom „zapracowanego” ucznia, od razu zauważyli obserwatorzy innych propozycji minister Nowackiej z ostatnich tygodni. Oto nowy przedmiot „Wiedza o zdrowiu”, będący oficjalnym otwarciem podwojów szkoły dla seksualizacji polskich dzieci, został już zapowiedziany pod szyldem promocji zdrowia i szacunku dla „odmienności seksualnych”. Czeka w szufladzie aż ucichnie nawałnica programowa, by wypełnić „zwolnioną” przestrzeń 1/5 czasu w szkole, gdyż tyle treści ma zniknąć z podstawy. Przedmiot ma być obowiązkowy dla każdego polskiego ucznia od 1 września 2024 r. Zapewne pojawi się już za chwilę w postaci kolejnego projektu rozporządzenia MEN.

Mowa była o tym już na łamach PCh24.pl, ale przytoczmy ponownie szczere słowa Bartłomieja Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta, zaangażowanego na „tym odcinku oświatowym”: – Edukacja zdrowotna pozwoli także na poruszenie kwestii takich jak seksualność, profilaktyka związana z zdrowiem psychicznym, szacunek dla osób LGBT i ich seksualności. Te sugestie nie pozostawiają złudzeń co do intencji twórców pomysłu. Zaznaczmy także, iż treści z zakresu edukacji zdrowotnej były od lat realizowane w ramach nauczania przedmiotowego i – poza seksualizowaniem! – wszystkie są dostępne w polskiej szkole.

Ukryte cele anty-reformy w oświacie. Groźna „wiedza o zdrowiu” zamiast prac domowych

Wokół projektów dekonstruujących polską szkołę trwa społeczne zamieszanie. Otwartych zostało kilka frontów jednocześnie. Skończył się właśnie okres zgłaszania opinii do projektu rozporządzenia likwidującego tzw. prace domowe i oceny z etyki oraz religii na świadectwach, a kolejne rewolucyjne zmiany przed nami.

W tym zamęcie niewiele osób dostrzegło arcyważne wydarzenie, jakie miało miejsce w Pałacu Prezydenckim. Oto ostatnie posiedzenie prezydenckiej Rady ds. Rodziny, Edukacji i Wychowania, jakie odbyło się 23 lutego, zostało poświęcone kwestii Europejskiego Obszaru Edukacji (European Education Area). Ma on objąć swym gorsetem narodowe systemy edukacyjne już w 2025 roku.

Przewodniczący rady, profesor Andrzej Waśko poinformował, iż członkowie tego gremium omawiali unijne zamiary wobec europejskiej edukacji właśnie w kontekście planów MEN, dostrzegając wzajemne związki między nimi. Powołanie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego jest ściśle związane ze zmianami, jakie nowe planowane traktaty europejskie wprowadzają do kompetencji Komisji Europejskiej. Polityka oświatowa, która dotąd pozostawała w gestii rządów poszczególnych państw, stałaby się częścią polityki unijnej i zarządzana byłaby z poziomu Brukseli. W związku z tym, w przypadku przyjęcia tych traktatów będziemy mieli do czynienia z całkowicie nową sytuacją, dotychczas nieznaną. Kontrolę nad polskim szkolnictwem obejmie Unia Europejska. – Nie wiemy, w jakim zakresie to nastąpi, ale to jasno wynika z unijnych dokumentów – komentował podczas konferencji prasowej prof. Waśko.

Zbliżamy się do wniosku, że te zmiany są realizacją owych podstawowych założeń „Europejskiego obszaru edukacji” i priorytetów, które dla edukacji w krajach UE proponuje Parlament Europejski, Komisja Europejska. Wobec tego widzimy, że proces zmian w polskim szkolnictwie ma charakter jakby podwykonawstwa pewnego projektu, który ma ogólnopolski zasięg i to jest nowa sytuacja – powiedział przewodniczący rady, jednoznacznie łącząc obecne i planowane na kolejne lata działania resortu edukacji z koncepcją likwidacji znanej nam narodowej oświaty.

To nie odchudzenie, nie zmiany, nie reforma… To likwidacja!

Niezależni obserwatorzy kwestii oświatowych podkreślali antynarodowy, proinkluzywny charakter zmian zachodzących oświacie od wielu lat. Dostrzegali w ideologicznym projekcie tzw. edukacji włączającej oraz dydaktycznym nowinkarstwie metodę dekonstrukcji paradygmatu szkoły, a nie jedynie – a tak przez lata była lansowana i identyfikowana – jako pomoc dzieciom niepełnosprawnym oraz w wypadku innowacji, jako wyzwolenie kreatywności ucznia. Ruch Ochrony Szkoły powstał w 2022 roku, głównie z tego właśnie powodu i pod wpływem tego zagrożenia.

Jolanta Dobrzyńska ostrzegała już w 2018 roku na łamach „Naszego Dziennika”, w artykule „Dławienie edukacji” (18. 02.):

„Nikt nie potrafi powiedzieć dziś, gdzie leży kres europejskiej integracji w tak delikatnej materii jak edukacja i kultura. Jeśli nieprzekraczalnych granic nie zarysują dziś władze państw członkowskich, w tym nasze polskie władze, to z pewnością nie uczynią tego obcy architekci europejskiej tożsamości. Non possumus wypowiedzieć można tylko na etapie projektów, takich jak opisana wizja utworzenia europejskiego obszaru edukacji. Kiedy społeczeństwo dosięgają złe efekty wdrożeń, na wycofanie jest za późno”. Artykuł był bezpośrednią reakcją na ogłoszenie 14 listopada 2017 r. przez Komisję Europejską w Strasburgu EUROPEJSKIEGO OBSZARU EDUKACJI do 2025 roku jako unijnej wizji przyszłości.

Nikt wówczas nie brał na serio tych planów, nikt zagrożeń nie dostrzegał. Tymczasem już za chwilę, w 2020 r., pojawił się w Polsce kluczowy dokument MEN – „Edukacja dla wszystkich”, opisujący detalicznie projekt edukacji włączającej (inkluzywnej) wraz z terminarzem jego wdrażania. Identyfikowany z kwestiami uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi był w istocie miną podłożoną pod polską oświatę, o czym pisaliśmy wielokrotnie:

Totalna rewolucja w polskiej szkole. Komu służy produkcja homo debilis?

Groźna iluzja inkluzji. Edukacja włączająca jako metoda na dekonstrukcję oświaty

Bartosz Kopczyński w licznych opracowaniach i artykułach – także dla PCh24.pl – wielokrotnie podnosił te kwestie: „Edukacja Włączająca jest zresztą czymś więcej niż tylko modelem edukacji: jest edukacyjną ideologią inkluzywnego społeczeństwa przyszłości. Edukacja włączająca wprowadzi też nową metodykę, najbardziej odpowiadającą idei włączenia, czyli OCENIANIE KSZTAŁTUJĄCE. Jest ono oparte na postmodernistycznym konstruktywizmie poznawczym. Usuwa dotychczasowy paradygmat edukacji, jakim była relacja uczeń – mistrz, zastępując go nowym paradygmatem równości i partnerstwa” – pisał.

Czy nie o likwidacji ocen, o wpływie uczniów na to, czy w ogóle i jakie lektury czytać, nie o powszechnym dyskutowaniu o prawach z pominięciem obowiązków, nie o dobrostanie zastępującym wiedzę – słyszymy ze strony ministerstwa? A także od Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Pacjenta oraz licznego chóru pseudooświatowych NGO-sów o lewicowych korzeniach, wzmocnionych sowitymi finansami z UE?

To o tej forpoczcie zmian mówiła europejska komisarz ds. innowacji, badań naukowych, kultury, edukacji i młodzieży Iliana Iwanowa, która w styczniu odwiedziła Warszawę. Pochwaliła się wówczas rozmachem wsparcia polskich „organizacji pozarządowych” (NGO) ze strony UE, która w samym 2022 r. dofinansowała „2 397 projektów kwotą 200 mln euro; w projektach tych wzięło udział 4 461 organizacji i zmobilizowały one 90 632 osoby”. Dzięki tym sowitym środkom baza dla „edukacji globalnej” jest już w Polsce zainstalowana. To głosy tych organizacji w ramach prekonsultacji prowadzonych przez MEN w związku z podstawami programowymi „udzieliły poparcia” propozycjom dokonania precyzyjnych cięć na umysłach i duszach polskich uczniów. Działacze byli na posterunku i będą jeszcze nieraz. Powinniśmy obnażać ich proweniencję i profity czerpane z przyklaskiwania przeprowadzanym zmianom i miękkiego oswajania z nimi w mediach, także społecznościowych, podczas licznych warsztatów i konferencji.

„Dzieci nie chcą się uczyć, rodzice przestają je wychowywać, jest coraz więcej dysfunkcji, deficytów, depresji, problemów psychicznych, coraz trudniej uczyć. Zwolennicy rewolucji twierdzą, że to przez szkołę, która jest zacofana, pruska, średniowieczna. Dlatego formułuje się projekt szkoły przyszłości, czyli nowego modelu edukacji, nowej kultury szkolnej, szkoły rozwijania potencjału, szkoły uczącej się, szkoły budzącej się, szkoły skoncentrowanej na uczniu. Pracują naukowcy, psychologowie, psychiatrzy, działacze społeczni i polityczni, wizjonerzy, globalni i lokalni liderzy przemian. Wszyscy oni oferują nam kopernikański przewrót. Nowy wspaniały edukacyjny świat promują organizacje międzynarodowe, a przede wszystkim: Bank Światowy, OECD, ONZ, Unia Europejska, Światowe Forum Ekonomiczne” – czytamy w opracowaniu Bartosza Kopczyńskiego z Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu, zamieszczonym na portalu ruchochronyszkoly.pl .

Czy nie o koniecznym wzmocnieniu opieki psychologów i pedagogów w szkołach dyskutuje się od kilku lat w MEN, głównie w Departamencie zajmującym się edukacją włączającą? Czy po 50 tysiącach psychologów i pedagogów specjalnych (włączających) to nie Doradcy Dostępności Uczenia – właśnie teraz szkoleni – mają się pojawić wkrótce w placówkach szkolnych? Czy nie zagraniczni gracze, jak UNICEF i WHO oraz Agencja UE od lat współdecydują o tym, jaki kierunek ma przyjąć edukacja w Polsce, i pod szyldami zdrowia, opieki na imigrantami i uchodźcami oraz równościowymi hasłami inkluzywności pojawiają się w MEN ze swoimi „rekomendacjami”?

Jaki jest cel tych działań? Od dawna to jasne: ulepienie nowego inkluzywnego społeczeństwa – ponadnarodowego, płynnego, sterowalnego, podporządkowanego bieżącym potrzebom globalnego rynku pracy. Tożsamość europejska ma zastąpić narodową, a nawet regionalną. Stąd np. w ramach odchudzania podstawy w zakresie geografii znalazło się usunięcie wszelkich regionalnych i lokalnych odniesień oraz np. pracy w terenie, a w zakresie chemii czy biologii – likwidacja doświadczenia, empirii jako metody poznawczej, a zastąpienie ich transformacją cyfrową.

W co gra MEN? Nowa podstawa programowa dla nauk ścisłych przeczy logice

W co gra MEN, cz. 2. Geografia w nowej podstawie programowej w służbie wirtualnej rzeczywistości

Co do tej ostatniej, właśnie trwała ankieta na stronie rządowej MEN. Dopuszczenie cyfrowej inteligencji i totalne uzależnienie od cyfrowych narzędzi poznania świata jest w tej niezwykle szczegółowej ankiecie ukazane jako jedyna droga nowoczesnego kształcenia. Procesowi transformacji mają podlegać nie tylko uczniowie, ale także rodzice. Ingerencja w rodzinę z pozycji opresyjnego urzędniczego systemu nie jest już nawet ukrywana.

W projekcie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego odnajdujemy unifikację programów nauczania i podręczników (lub ich brak), naukę języków, program Erasmus, promowanie mobilności edukacyjnej, e-twinning sączący treści spoza Polski w ramach „partnerstw”, jednolitą maturę z perspektywą mobilności studentów i ujednolicone kształcenie nauczycieli. Ostatnio na Zachodzie pobrzmiewa nowe hasło – „harmonizacja”. Uważajmy, gdy pojawi się w Polsce, gdyż oznacza to samo, czyli podporządkowanie neomarksistowskiemu pomysłowi wykuwania „nowego człowieka”.

W najnowszych „zaleceniach” Rady Komisji Europejskiej , przedstawionych w Sejmie RP 16 listopada 2023 r., które noszą nazwę „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich”, zawarto szczegółowy opis oczekiwań wobec Polski na najbliższy czas. Dokument otwiera znaczący cytat:

W pełni zobowiązuję się do urzeczywistnienia do 2025 r. europejskiego obszaru edukacji. Musimy likwidować trudności w uczeniu się i poprawiać dostęp do wysokiej jakości edukacji. Musimy umożliwić osobom uczącym się łatwiejsze przemieszczanie się między systemami kształcenia w różnych krajach. Musimy zmienić też kulturę edukacji w kierunku uczenia się przez całe życie, co przyniesie korzyści nam wszystkim” – Przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen, wytyczne polityczne.

Niech nas nie zmylą takie hasła, jak „wysoka jakość edukacji” – to nie poziom wykształcenia, a wyłącznie poziom tak zwanego włączenia ma być wyznacznikiem tej europejskiej „jakości”.

Pakiet na rzecz „mobilności talentów” przewodnicząca Ursula von der Leyen zapowiedziała w orędziu o stanie Unii już w 2022 roku. W istocie mobilność jest cyniczną metodą na wysysanie najbardziej wykształconych kadr i zdolnej młodzieży oraz kierowanie ich do państw, gdzie ulokowane są ośrodki decyzyjne. Polska na pewno nie ma być w tym gronie, a kilkuletni opór i starania w tym zakresie odpływają w przeszłość wraz z CPK…

Zadekretowana „mobilność edukacyjna” jest szczególnie istotna w wypadku kształcenia nauczycieli. W „zaleceniach” postuluje się m.in. „uznanie zadań dydaktycznych realizowanych za granicą za odpowiednik szkoleń realizowanych w krajowej instytucji kształcenia i szkolenia”. To wprost oznacza przejęcie systemu kształcenia kadr dydaktycznych przez podmioty ponadnarodowe. Nietrudno sobie owo kształcenie nauczycieli wyobrazić.

Dokument „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” zawiera kluczowe dla systemu oświaty kwestie i powinien być poddany szczegółowej analizie. Tymczasem przyjęła je bez uwag Komisja do Spraw UE (SUE) w polskim Sejmie i nie wydaje się, by były przedmiotem szczególnej uwagi Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Uformowani według tych zaleceń uczniowie mają się identyfikować bardziej jako obywatele Europy niż Polski. Nowa tożsamość jest wykuwana od lat mozolnie, krok po kroku. Proces ten – już dobrze przygotowany – ostro przyspiesza na naszych oczach.

To właśnie dzieje się lub jest zapowiadane przez MEN. Ministerstwo być może przywróci do podstaw programowych jedną czy dwie lektury lub kilka faktów historycznych, ale tylko dla chwilowego uspokojenia opinii publicznej. Ramy czasowe „kompleksowej reformy” (według określenia minister Nowackiej) zostały już jasno określone. Całościowa, nowa podstawa programowa ma wejść w życie od 1 września 2026/2027 w szkole podstawowej, od roku szkolnego 2028/2029 do szkół ponadpodstawowych.

MEN wyraźnie chce zdążyć przed 2030 rokiem, magiczną datą określoną w Agendzie 2030 ONZ, czyli globalnym projekcie, w którym tzw. zrównoważony rozwój jest koniecznym składnikiem edukacji. Bruksela w pełni identyfikuje się z tą wizją „świetlanej przyszłości” kontynentu i pod znakiem 12 gwiazdek okalających sierp i młot systematycznie likwiduje normalność oraz wartości, dzięki którym nasza cywilizacja zaistniała w dziejach świata, a w 966 roku powstało Państwo Polskie.

Wrogie przejęcie polskiej szkoły jest im potrzebne, by osiągnąć ten cel!

Brońmy więc szkoły, jak rolnicy swoich upraw, gdyż tylko na zdrowej glebie wiedzy i tradycyjnego wychowania ma szansę wzrosnąć nowe pokolenie Polaków.

Hanna Dobrowolska

Ekspert oświatowy, Ruch Ochrony Szkoły

Dzieci i zawały: Pfizer Quietly Studied Myocarditis in Children a Month Before FDA Authorized COVID Shots for Kids Ages 5-11

02/27/24 defender/pfizer-myocarditis-children-fda-authorized-covid-shots-kids-ages-5-11

COVID

Pfizer Quietly Studied Myocarditis in Children a Month Before FDA Authorized COVID Shots for Kids Ages 5-11

While the Centers for Disease Control and Prevention was promoting the COVID-19 vaccine as “safe and effective” for children and teens, Pfizer was studying whether and how much it damaged their hearts, according to a DailyClout report on internal Pfizer documents.

By Brenda Baletti, Ph.D.

pfizer covid vaccine child holding heart

Miss a day, miss a lot. Subscribe to The Defender’s Top News of the Day. It’s free.

While the Centers for Disease Control and Prevention (CDC) was promoting the COVID-19 vaccine as “safe and effective” for children and teens, Pfizer was studying whether and how much it damaged their hearts, according to a DailyClout report on internal Pfizer documents.

The documents show that Pfizer conducted a “Phase 2/3 Study” in Europe, during which it vaccinated and collected blood samples from children ages 5-11 and 12-15 and tested them for troponin I.

Troponin I, a protein released into the bloodstream when the heart is damaged, is an indicator of subclinical myocarditis.

Pfizer began the study in September 2021, the month before the U.S. Food and Drug Administration (FDA) granted Pfizer emergency use authorization (EUA) for its COVID-19 vaccine for children ages 5-11.

The FDA said it based the EUA on the agency’s “thorough and transparent evaluation of the data” that found “no serious side effects.”

However, Pfizer’s ongoing active surveillance and testing for troponin 1 was an acknowledgment of the undisclosed risk of vaccine-induced myocarditis and pericarditis, according to Dr. Christopher Flowers, who wrote the report on the Pfizer documents for DailyClout.

“The Wuhan Cover-Up” by Robert F. Kennedy Jr.

Order Now

Neither Pfizer nor the FDA made the results of the vaccine maker’s study available to the public, Flowers told The Defender.

Flowers, a retired academic radiologist with 40-plus years of clinical experience, has been sifting through the documents Pfizer provided the FDA in its EUA application since the FDA began releasing the documents in 2022 under a court order.

He has focused specifically on evidence of myocarditis among young people.

He said it is particularly worrying that Pfizer was testing young children for markers of subclinical myocarditis because they are not typically an age group at risk for the condition.

“If they were concerned about it, and at the same time they were telling everyone it was safe to use, well, the left hand is doing something different to what the right hand is doing,” he said.

Flowers said it is even more concerning that the outcomes haven’t been made public. Because if young children do have higher troponin 1 levels post-vaccination, it would be another indicator they should not take the vaccine.

“We have found that a lot of these children’s trials were dropped. On the clinicaltrials.gov website [where clinical trials are registered], a number of the proposed trials Pfizer told the FDA they were going to do disappeared off the site, which means they are not taking place” he added.

“So we have concerns that they knew something was going on, but we don’t have the data. We want truth, we want transparency. That’s what drove me to write this report.”

Flowers’ report is part of the DailyClout and War Room Project to analyze the 450,000 pages of Pfizer’s records on its mRNA COVID-19 vaccine — records the drugmaker tried unsuccessfully to keep private for 75 years.

Flowers heads up thousands of volunteer scientists, doctors, nurses, attorneys and others at the project who have been reviewing the documents, submitting related Freedom of Information Act (FOIA) requests and issuing investigative reports.

RFK Jr. and Brian Hooker’s New Book: “Vax-Unvax” Order Now

Children provide informed ‘assent’?

Flowers’ report analyzed Pfizer documents released in October 2023, including study protocols and consent forms provided to parents, accompanied by informed “assent” forms for the child subjects, explaining the study in language meant to be appropriate for young children and teens.

The assent form for the younger children took the form of a comic. Children sign the assent forms — if they are old enough to have a signature.

Pfizer assent signature line for children ages 5-12 (page 8).

“The cynicism of a corporation’s employees handing children comic books in order to secure their agreement to a test of possibly life-threatening heart damage, needs no emphasis,” Flowers wrote.

The parents’ information document highlighted the fact that children who contract COVID-19 may also be affected by “Multi-Inflammatory Syndrome-Children,” which can affect their organs.

It also informed parents that myocarditis is a possible but unlikely side effect for children and that they should seek medical attention if their child experiences chest pain, shortness of breath, or feelings of having a fast-beating, fluttering or pounding heart.

The study targeted approximately 1,250 children to receive two injections each. The children were swabbed, presumably for COVID-19, at each visit.

In the younger age group, half of the children received a placebo and in the older group, all children received the active vaccine. Children in the placebo group for the younger test subjects would be unblinded and offered the vaccine after six months.

Parents would record any observed symptoms in their children in an electronic diary for seven days after each injection. Blood samples would be taken at the first visit and a second blood sample to test for troponin would be drawn at a clinical visit four days after their shot. Later follow-ups would happen only via phone.

Flowers noted that in a presentation at the FDA advisory committee’s Oct. 26, 2021, meeting, the agency indicated it had safety concerns for myocarditis and pericarditis for 5- to 11-year-olds and recommended post-marketing surveillance for these and other conditions.

He said Pfizer was seeking to show with the study that vaccine-induced myocardial damage was mild and temporary or that the vaccine was not causing myocarditis.

Because the study was conducted in Europe, only the Comirnaty version of the vaccine was studied, not the vaccine granted EUA in the U.S.

“The question arises: Was a study of only Comirnaty™ done to keep information away from the American public?” Flowers wrote.

Your support helps fund this work, and CHD’s related advocacy, education and scientific research. Donate Now

What the public health agencies knew and when

The report adds to the large and growing body of evidence that Pfizer, the FDA and the CDC were aware — before the vaccines were authorized — of a link between the COVID-19 mRNA vaccines and myocarditis and that the condition remains a concern today.

Yet, although that evidence grew throughout 2021, CDC Director Rochelle Walensky continued to appear in the media, reporting that monitoring data indicated the vaccines were safe for children.

Today, the CDC still recommends the COVID-19 shot for everyone ages 5 and older — and even for infants 6 months and older. The CDC also added COVID vaccines to the childhood vaccination schedule.

The CDC and FDA ignored warnings from the Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS), a government-maintained database visible since early 2021.

During the week of Feb. 19, 2021, VAERS received enough serious adverse event reports to show myocarditis is associated with the COVID-19 vaccine in young males, according to a paper by Children’s Health Defense (CHD) scientists Karl Jablonowski, Ph.D., and Brian Hooker, Ph.D.

Data provided by the CDC in February 2023 following a FOIA request by CHD showed that on Feb. 28, 2021, the Israeli Ministry of Health also contacted the CDC, alerting the agency to the safety signal and requesting comment.

Flowers also wrote in 2022 another War Room/DailyClout report showing that the advisory committee for the FDA and CDC were also likely aware vaccines could be linked to myocarditis in Spring 2021 because they had received information from the Pfizer Post-Marketing Experience 5.3.6 document.

The White House and the CDC knew in April 2021 that the Pfizer COVID-19 mRNA vaccine was linked to heart damage on an unprecedented scale for a vaccine — but they hid that knowledge from the public while pushing vaccine mandates, according to emails obtained by DailyClout through a FOIA request.

The emails show the White House communications team struggling to craft a cover-up message that minimized the relationship between COVID-19 mRNA vaccines and myocarditis.

Yet on April 26, 2021, the CDC and FDA denied that “safety signals” existed for myocarditis following COVID-19 jabs.

In June 2021, Israel also reported a link between Pfizer’s second shot and myocarditis in males under 30.

Rather than incorporating this known risk into its messaging, Flowers wrote, the public health agencies first warned that myocarditis might result from COVID-19 infection — and on that basis encouraged vaccination.

Later, he said, they “worked hard publicly to minimize the seriousness of that risk, and to conceal that possible cause and effect.”

That effort, he noted, extended beyond the CDC to the Biden administration itself, which worked with social media companies to censor or limit information about myocarditis and COVID-19 more generally on social media, which was revealed as part of the “Twitter Files.”

Katastrofa demograficzna: 500+ zachęcało do posiadania dzieci? Cejrowski: Tak może myśleć ktoś, kto ma kota

500+ zachęcało do posiadania dzieci? Cejrowski: Tak może myśleć ktoś, kto ma kota

22.02.2024 nczas/500-zachecalo-do-posiadania-dzieci-tak-moze-myslec-ktos-kto-ma-kota

Wojciech Cejrowski.
Wojciech Cejrowski. / Foto: screen YouTube/Wojciech Cejrowski

W programie „Antysystem” DoRzeczy.pl Wojciech Cejrowski i dziennikarz Paweł Lisicki rozmawiali o zapaści demograficznej, która jest coraz większym problemem Polski.

W 2023 roku urodziło się w Polsce jedynie 272 tys. dzieci, a dzietność w Polsce po raz pierwszy spadła do poziomu mniejszego niż 1,20.

Wszystko wskazuje na to, że jeśli nie zreformujemy m.in. polskiego systemu emerytalnego, służby zdrowia i wielu innych elementów działania państwa, to czeka nas albo permanentny kryzys, z którego możemy się już nie wygrzebać, albo będziemy skazani na łaskę imigrantów.

To nie jest już tylko teoretyczny problem, tylko coraz wyraźniejsze widmo niezbyt przyjaźnie jawiącej się przyszłości, bo luka pokoleniowa już istnieje i tak naprawdę nie da się już „naprodukować” dzieci na te kilka lub kilkanaście roczników wstecz.

Cejrowski: Tak może myśleć ktoś, kto ma kota

O zapaści demograficznej w swoim programie rozmawiali także podróżnik Wojciech Cejrowski i dziennikarz Paweł Lisicki.

– To bezpośrednio powiązane z okresem polityki socjalnej PiS. PiS dawał pieniądze ludziom myśląc, że jak da dodatkowe pieniądze, to zachęci to ludzi do posiadania dzieci. To może myśleć ktoś, kto ma kota, bo wtedy stać mnie na drugiego kota. Kot nie jest kłopotliwy, sam wszystko zrobi, ale jak ma się dziecko, to człowiek je ma z zupełnie innych powodów. To ogromna robota. Żadne 500 złotych nie będzie zachęcą do kolejnego dziecka. To debile wymyślają takie programie. To są niepowiązane dwie rzeczy. Tylko z miłości można mieć dzieci, a nie dla pieniędzy – uważa słynny podróżnik z Kociewa.

– Ogół polskich mediów uważa, że główną przyczyną jest decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, bo jak mogłoby być inaczej, doprowadziła kobiety do przerażenia, a te uznały, że nie będą rodzić dzieci. Mówię o tym jak o paranoi, ale to kompletny przekaz, który można znaleźć wszędzie. Gdyby mogły pozbyć się dziecka, to by je urodziły. Absurd – stwierdził w odpowiedz redaktor naczelny „Do Rzeczy”.

– Z kolei na problem demograficzny odpowiedzią władzy jest więcej aborcji, pigułka dzień po i najazd obcych. Więcej aborcji powoduje, że jest mniej dzieci, a nie więcej dzieci. Pigułka dzień po i najazd obcych powodują to samo – odpowiedział z ironią Cejrowski.

Tusk: Aborcyjna pigułka bez recepty – także dla nieletnich

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Donald Tusk chce znieść recepty na tzw. pigułkę „po”.

Mówimy o możliwie swobodnym dostępie do środków antykoncepcyjnych, a precyzyjnie mówiąc, do tak zwanej pigułki “dzień po”, czyli do produktów leczniczych, które są dopuszczone do obrotu, i które są stosowane w antykoncepcji. One zostały z bliżej nieznanych powodów wpisane do ustawy jako leki wymagające recepty, co bardzo często ogranicza – albo właściwie redukuje do zera – możliwość skorzystania z tego środka przez zainteresowane. (…) Jako rząd wspólnie zaproponujemy zmianę tej ustawy” – zapowiedział premier.

Donald Tusk – podobnie jak inni zwolennicy aborcji – posługuje się kłamstwem. Preparat do wczesnej aborcji nazywa antykoncepcją oraz lekiem. Chce obejść przepisy o ochronie życia i w praktyce pozwolić na aborcję na życzenie.

Czego jeszcze nie mówią aborcjoniści?

Jak naprawdę działa pigułka „po”?

Jak zabija poczęte dziecko?

Wszystkiego dowie się Pan w nagraniu, które przesyłam poniżej:

Video można też zobaczyć na Facebooku: https://fb.watch/pHwHtO3nSC/

oraz na profilu „Pro-life bez cenzury” na X (d. Twitter): https://twitter.com/PBCenz/status/1748635409146347555

Szanowny Panie!

Wciąż zbyt wiele osób nie ma pojęcia, jak działa śmiertelny preparat. Dlatego bardzo Pana proszę o przesłanie tego nagrania do innych osób, które trzeba przestrzec. A może zna Pan kogoś, komu brakuje argumentów w dyskusjach, gdy broni życia dzieci?

Proszę podać video dalej.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Kaja GodekKaja GodekFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Nagrania w serii „Prolife bez cenzury” to autorski projekt edukacyjny Fundacji Życie i Rodzina. Jeśli uważa Pan, że projekt jest potrzebny, prosimy o wsparcie modlitewne i finansowe, by móc go kontynuować.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Szpital w Lublinie: Ćwik chce kastrować dzieci. Ekonomistka jako oprawca…

Szpital w Lublinie chce kastrować dzieci

kastrowac-dzieci

W Lublinie doszło do zmiany na stanowisku dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego. Nowa dyrektor, skrajnie lewicowa genderystka Kamila Ćwik, zapowiedziała, że “w ramach rozwoju oddziału ginekologii dziecięcej”, szpital ma stworzyć „kompleksowy program opieki nad osobami transpłciowymi”. Elementem tej “opieki” ma być wycinanie narządów płciowych.

Szpital w Lublinie chce kastrować dzieci, zgodnie z wymaganiami ideologii gender. Dla wyjaśnienia: doktor Kamila Ćwik, nie jest doktorem nauk medycznych tylko doktorem nauk ekonomicznych, co zapewne w pełni kwalifikuje ją do wprowadzania procedur chirurgicznych w celu stałego okaleczania dzieci. Dzieci, które normalnie wymagałyby wsparcia psychiatrycznego, podobnie zresztą jak większość środowisk genderowo-sodomickich.

Skrajnie lewicowa “Pani doktor” ma wielkie plany i ambicje i planuje w najbliższym czasie uruchomienie Klinicznego Oddziału Ginekologii Dziecięcej. Oddział ma zajmować się nie tylko profilaktyką i leczeniem chorób układu rozrodczego, ale także stworzyć kompleksowy program opieki nad “osobami transpłciowymi”, czyli takimi, którym wydaje się, że ich płeć faktyczna jest różna od biologicznej, gdyż naczytały się sodomickich broszur i stron internetowych.

Oddział ma działać w zakresie transplantologii narządów płciowych, czyli wycinania zdrowych penisów i piersi, czyniąc polskie dzieci kalekami.

-Do tego potrzebna jest zmiana przepisów. Rozpoczęliśmy już rozmowę z Ministerstwem Zdrowia w zakresie transplantologii narządów płciowych. Dzisiaj jest to formalnie niemożliwe, aczkolwiek istnieje coraz większe zapotrzebowanie – stwierdziła Kamila Ćwik.

NASZ KOMENTARZ: To prawda – istnieje coraz większe zapotrzebowanie, ale nie na wycinanie organów płciowych, lecz na psychiatryczne badania środowisk dewiacyjnych.

https://sklep.magnapolonia.org/produkt/nieodwracalna-krzywda/embed/#?secret=pRRLraZOni#?secret=d21CSNzx7e

Nieodwracalna krzywda

Blokery dojrzewania podawane dzieciom znacznie zwiększają ryzyko obniżenia ich IQ

Blokery dojrzewania podawane dzieciom, które twierdzą, że urodziły się w niewłaściwym ciele i chcą „zmienić płeć”, mogą obniżyć ich IQ

  • W zeszłym roku NHS England zaprzestała rutynowego przepisywania tych leków

Silne leki blokujące dojrzewanie płciowe podawane setkom młodych ludzi, którzy nie mają pewności co do swojej płci , znacznie zwiększają ryzyko obniżenia ich ilorazu inteligencji, ostrzega czołowy ekspert naukowy.

W alarmującym badaniu Sallie Baxendale, profesor neuropsychologii klinicznej w University College London , wezwała do „pilnych” badań nad wpływem narkotyków na funkcje mózgu dzieci.

NHS England zaprzestała rutynowego przepisywania leków hamujących zmiany w organizmie występujące w okresie dojrzewania w zeszłym roku po tym, jak potępiająca recenzja wykazała, że leczenie może zakłócić proces dojrzewania mózgu. 

Jednak prywatne kliniki równości płci w Wielkiej Brytanii nadal podają środki hamujące dojrzewanie osobom poniżej 16 roku życia, a aktywiści transpłciowi twierdzą, że leki te są bezpieczne.

Teraz profesor Baxendale przedstawił dowody na „szkodliwy wpływ” kontrowersyjnych narkotyków na poziom IQ młodych ludzi. 

https://i.dailymail.co.uk/1s/2024/01/14/01/79982297-12960869-image-a-67_1705196929978.jpg

Sallie Baxendale, profesor neuropsychologii klinicznej na University College London, wezwała do „pilnych” badań nad wpływem narkotyków na funkcje mózgu dzieci

https://i.dailymail.co.uk/1s/2024/01/14/01/79982317-12960869-Powerful_puberty_blocker_drugs_given_to_hundreds_of_young_people-a-190_1705197238331.jpg

Silne leki blokujące dojrzewanie podawane setkom młodych ludzi, którzy nie są zdezorientowani co do swojej płci, znacząco mogą obniżyć ich iloraz inteligencji 

Badanie, w którym wzięło udział 25 dziewcząt leczonych lekami blokującymi dojrzewanie, wykazało, że ich IQ spadło średnio o siedem punktów. 

Profesor Baxendale powiedział, że jeden pacjent doświadczył „znaczącej utraty” 15 lub więcej punktów. Wszystkie dziewczęta cierpiały na „przedwczesne dojrzewanie”, które spowodowało wczesny początek dorosłości.

„Młodzi ludzie i ich rodziny nie są w stanie wyrazić prawdziwie świadomej zgody na takie leczenie, ponieważ lekarze nie mogą im powiedzieć, jaki będzie długoterminowy wpływ na ich rozwój poznawczy” – stwierdził profesor Baxendale.

Stephanie Davies-Arai z Transgender Trend, która prowadziła kampanię przeciwko przepisywaniu młodym ludziom leków blokujących dojrzewanie, powiedziała: „Nigdy nie przeprowadzono odpowiednich, długoterminowych badań potwierdzających ich bezpieczeństwo. 

To mit, że leki blokujące działają „odwracalnie”, jeśli zostaną podane w okresie naturalnego dojrzewania. Zapobiegają krytycznemu okresowi wzrostu i rozwoju poznawczego.

pon., 15 sty 2024 o 12:22 md <dakowy@o2.pl> napisał(a):

To poproszę po polsku..

https://www.dailymail.co.uk/news/article-12960869/Puberty-blockers-given-children-say-born-wrong-body-want-change-gender-lower-IQs.html

Czternastolatce obcięto piersi aby została chłopcem! Zrzutka na sztucznego pisiaka. Kolejne ofiary LGBT.


14-latce obcięto piersi aby została chłopcem! Kolejne ofiary LGBT
Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie, 
do polskiego internetu trafiły kolejne wstrząsające zdjęcia. 14-letnia dziewczyna amputowała piersi, aby „zostać chłopcem”. Wcześniej przyjmowała hormony blokujące dojrzewanie płciowe. O wszystkim poinformowała matka dziewczynki, która pomogła w okaleczeniu własnego dziecka i teraz nazywa swoją córkę „synem”.
Takich przypadków jest coraz więcej. W innych wpisach inna 14-letnia dziewczyna grozi samobójstwem pod wpływem ideologii LGBT, która rozregulowała jej psychikę. 15-letnia nastolatka uruchomiła zrzutkę na kupno sztucznego penisa, którego zamierza nosić między nogami. 13-letni chłopiec pyta o hormony i „zmianę płci”, bo czuje się dziewczynką. 
W Polsce lawinowo rośnie liczba dzieci i nastolatków, których zarówno ciała jak i umysły zostały poważnie zranione, a aktywiści LGBT mówią otwarcie, że ich celem jest zachęcanie dzieci do okaleczania się wbrew woli rodziców i bez wiedzy dorosłych! Musimy działać i organizować kolejne kampanie, które obudzą świadomość i sumienia naszego społeczeństwa.Zdjęcie kolejnej ofiary LGBT [foto]Na jednej z grup dyskusyjnych kontrolowanych przez aktywistów LGBT pojawił się wpis kobiety zilustrowany zdjęciami jej córki, które może Pan zobaczyć powyżej: „za zgodą syna wrzucam fotki z dnia operacji, dzień po i tydzień po. Mimo słabej pogody wszystko goi się ok (…)” 
Chodzi oczywiście o dziewczynkę, która pod wpływem ideologii LGBT zachęcającej do tzw. „tranzycji” czy „zmiany płci”, poddała się amputacji piersi. 
Z innych postów wynika, że dziewczyna ma 14 lat i od marca przyjmowała blokery hormonalne, czyli preparaty mające na celu zahamowanie procesu dojrzewania płciowego. Proces „tranzycji”, faszerowania dziecka hormonami i okaleczenia przez amputacje relacjonowała w internecie matka dziewczynki, która nazywa swoją córkę „synem”. To nie pierwszy taki przypadek. Od dłuższego czasu do polskiego internetu trafiają tego typu zdjęcia i relacje przedstawiające okaleczone dzieci i młodzież. Wpisów, w których młodzi ludzie, zdezorientowani i omamieni przez ideologię LGBT, pytają o „zmianę płci” jest jeszcze więcej. Niektóre z nich brzmią bardzo dramatycznie i świadczą o tym, że piszące je dzieci mają poważne zaburzenia i problemy psychiczne.
Takim wpisem jest np. post 14 letniej dziewczyny, która czuje się chłopcem, szuka kontaktu do lekarza, który wystawi jej receptę na hormony i grozi samobójstwem: „Pomocy zna ktoś kogoś kto wystawi mi hormony przed albo w wieku 14 lat? (…) I ogólnie jestem załamany jak sobie wyobrażam, że moim cis kolegą głos się zmienia, a mi nie. Proszę pomocy bo chcę strzelić magika.” 
„Strzelić magika” to w młodzieżowym języku popełnić samobójstwo poprzez wyskoczenie z okna na dużej wysokości. 
Mówi to otwarcie nastolatka z widocznymi zaburzeniami i problemami, ale nikt na to nie reaguje. Ludzie, których umysły są zaczadzone ideologią LGBT nie przyjmują do wiadomości tego, że częste wśród nastolatków próby samobójcze, depresje, załamania nerwowe itp. to właśnie efekt zaburzeń tożsamości oraz faszerowania się preparatami takimi jak blokery hormonalne. Jeżeli młody człowiek pod wpływem tęczowej propagandy nie wie kim jest, nie wie jakiej jest płci, nie wie co ma czuć, co myśleć i jak się zachować, to nic dziwnego, że przeżywa załamanie psychiczne. 
Zamiast mu pomóc, aktywiści LGBT oraz inne osoby zainfekowane przez ideologię, doradzają pogłębienie problemu. Na powyższy wpis 14-letniej dziewczyny grożącej samobójstwem odpisał inny nastolatek, podając namiar kontaktowy do lekarza i pisząc: „U niego dostałem receptę [na blokery hormonalne] na pierwszej wizycie jak miałem 13 lat”. 
Z kolei inny 13-letni chłopiec napisał: „Hej. Mam pewien problem. A mianowicie. Mam 13 lat. I mama właśnie próbuje zapisać mnie do seksuologa. Mam problem z identyfikacją płciową. Czuję się bardziej dziewczyną ale mniejsza z tym. Mam pytanie a mianowicie. Czy gdyby lekarz stwierdził że jestem trans to czy była by możliwa tranzycja w moim wieku?” Na co jeden z uczestników dyskusji odpisał mu podając namiar do lekarza, u którego rzekomo bez problemu można dostać receptę na blokery hormonalne w wieku 13 lat.
Z kolei 15-letnia dziewczyna, podpisująca się męskim imieniem „Nikodem”, napisała„Dzień dobry, witam. Mam na imię Nikodem, mam 15 lat. Jestem transchłopakiem, starającym się żyć jak normalny nastolatek. Jestem nim!! (…) Nie czuje się do końca okej w swoim ciele. Rozpocząłem tranzycje, mam zrobione wszystkie opinie, jestem jednak przed testosteronem.” Dziewczyna nie rozpoczęła jeszcze przyjmowania hormonów, w związku z czym założyła zrzutkę na popularnym portalu do zbierania pieniędzy w celu nazbierania środków potrzebnych jej na zakup… sztucznego penisa. Zamierza go nosić między nogami, aby w ten sposób poczuć się bardziej chłopcem. Nastolatce udało się zebrać od innych internautów 416 złotych, co pozwoli na zakup atrapy męskich organów płciowych. 
Proszę zwrócić uwagę na aktywny udział osób dorosłych w tym procederze – zarówno pseudo-lekarzy, którzy przepisują dzieciom blokery hormonalne, jak również rodziców. Jedni i drudzy są już owładnięci ideologią LGBT. Takim osobom wydaje się, że okaleczenie dziecka poprzez zrujnowanie jego zdrowia, zniszczenie gospodarki hormonalnej organizmu lub amputacje części ciała uczyni młodego człowieka szczęśliwym w „innej płci”. Na jednej z grup dyskusyjnych należących do aktywistów LGBT napisała mama 15-letniego chłopca„Kochani jestem mamą 15-letniego [chłopca] (…), niebawem przyjmie [on] pierwszą dawkę testosteronu. Proszę, napiszcie z własnego doświadczenia jakie było/jest Wasze samopoczucie psychiczne, czy zdarzały się Wam huśtawki emocjonalne, epizody depresyjne, wahania nastroju? Przepraszam, może moje pytanie wyda Wam się dziwne ale bardzo to przeżywam i wiem, że nikt tylko Wy jesteście w stanie mi odpowiedzieć”. To właśnie efekt ideologii LGBT. Matka zamierza nafaszerować własne dziecko hormonami myśląc, że w ten sposób uczyni ze swojego syna dziewczynkę.
Jej dziecko chce tego w wyniku kontaktu z propagandą LGBT. Tacy rodzice mają często dobre intencje. Chcą „pomóc” swoim dzieciom. Ale nie dość, że sami już ulegli tęczowej ideologii, to jeszcze zwracają się z prośbą o „pomoc” do aktywistów LGBT, czyli osób, które jeszcze bardziej pogłębią problem i zniszczą zdrowie oraz psychikę młodego człowieka. Jednak zdecydowana większość rodziców w ogóle nie ma pojęcia, że ich dzieci mają intensywny kontakt z propagandą LGBT oraz z materiałami podważającymi tożsamość płciową. Media społecznościowe są przepełnione tego typu treściami. Co więcej, aktywiści LGBT otwarcie mówią, że ich celem jest zachęcenie dzieci do „tranzycji” bez wiedzy i zgody rodziców. Tęczowi agitatorzy piszą publicznie, że namawiają dzieci i młodzież do tego, aby okłamywać własnych rodziców i utrzymywać przed nimi w tajemnicy fakt poddania się „tranzycji”! W polskim internecie ukazał się np. poradnik na temat tego, w jaki sposób anonimowo i bez wiedzy rodziców kupić urządzenie zwane „binderem”. Binder to specjalny pas dla dziewczynek służący do ugniatania i spłaszczania piersi, aby po jego założeniu wyglądać „płasko” jak chłopiec. Tego typu praktyki mogą powodować bezdech, problemy z oddychaniem i wykrzywiać kości, żebra i kręgosłupy dorastających dzieci i nastolatków. Jedna z aktywistek LGBT powiedziała publicznie, że kupuje takie urządzenia dla dzieci, których rodzice nie zgadzają się na „zmianę płci”: „kupujemy bindery dla dzieci, których na to nie stać, ale też takich, których rodzice się na to nie zgadzają. Zdarzało mi się, że wysyłałam binder schowany do ćwiczeń z niemieckiego albo w opakowaniu płyty CD. Bo rodzice przeglądają rzeczy i mogliby go potem wyrzucić.” 
Coraz więcej polskich dzieci jest pokrzywdzonych i okaleczonych w wyniku działalności aktywistów i ideologów LGBT. Zachęcanie i namawianie do „zmiany płci” przyszło do nas z Zachodu, gdzie jest już ogromną plagą wśród dzieci i młodzieży. Wedle statystyk z Wielkiej Brytanii, w ciągu ostatnich 10 lat nastąpił dwudziestokrotny (!) wzrost liczby dzieci, u których oficjalnie zdiagnozowano zaburzenia tożsamości płciowej. 
Nieoficjalne dane wskazują na jeszcze większą liczbę ofiar. Według badań zrobionych wśród brytyjskich nastolatków w grupie wiekowej 16-18 lat, aż 10% młodych osób stwierdziło, że chce „zmienić płeć” lub już to zrobiło! Kolejne 54% nastolatków stwierdziło, że zna kogoś w swojej szkole, kto albo chce „zmienić płeć”, albo już to zrobił. Teraz moda na okaleczanie i faszerowanie się hormonami przyszła do Polski i rozsiewa się wśród dzieci i młodzieży za pomocą smartfonów, mediów społecznościowych i szkolnych środowisk rówieśniczych. Musimy walczyć, aby ratować młodych Polaków! Kluczem do zwycięstwa jest budowanie świadomości w naszym społeczeństwie na temat tzw. „tranzycji” i budzenie sumień Polaków w celu zmobilizowania kolejnych osób do działania.Tak wygląda akcja uliczna [foto]Większość Polaków nie ma pojęcia o tym ogromnym zagrożeniu. Aby dotrzeć do nich z ostrzeżeniem nasza Fundacja organizuje w całym kraju niezależne akcje informacyjne z użyciem plakatów, bannerów, billboardów, furgonetek i megafonów. Za organizację tych akcji jesteśmy prześladowani – aktywiści radykalnej lewicy napadają na naszych wolontariuszy oraz podpalają i niszczą nasze pojazdy. Kierują przeciwko nam również kolejne sprawy do sądu chcąc skazać nas za rzekome „zniesławienie” (czyli za mówienie prawdy o skutkach homoseksualnego stylu życia i konsekwencjach ideologii LGBT). Do organizacji kolejnych kampanii, oprócz zaangażowania naszych wolontariuszy,niezbędna jest pomoc darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 14 000 zł na przeprowadzenie ulicznych, mobilnych i billboardowych akcji w całej Polsce. Musimy walczyć, gdyż liczba ofiar ideologii LGBT rośnie w zastraszającym tempie. Co więcej, rząd Donalda Tuska aktywnie współpracuje z tęczowymi aktywistami i pracuje już nad wprowadzeniem w Polsce cenzury, której celem jest zablokowanie głoszenia prawdy w przestrzeni publicznej i w internecie.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić przeprowadzenie kolejnych niezależnych kampanii informacyjnych, które ostrzegą Polaków przed skutkami tzw. „tranzycji” i pomogą ocalić kolejne dzieci przed okaleczeniem.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
====================================
Coraz więcej dzieci i nastolatków w Polsce ma zaburzenia tożsamości płciowej, popada w depresje, ma rozregulowaną psychikę i podejmuje próby samobójcze. To m.in. skutek intensywnego kontaktu z propagandą LGBT w mediach społecznościowych
Ratunkiem dla najmłodszych jest budowa świadomości ich rodziców oraz mobilizacja Polaków do działania.
Temu służą nasze akcje, o wsparcie których Pana proszę. 
Serdecznie Pana pozdrawiam,Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia 
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Czego ministerstwo Edukacji będzie uczyć nasze dzieci? Jak przygotować się do seksu analnego? Uczy Anja Rubik.

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
pod koniec grudnia Minister Edukacji Barbara Nowacka spotkała się z Anją Rubik – modelką i założycielką Fundacji SEXEDPL, która promuje wulgarną, genderową edukację seksualną dzieci i młodzieży w internecie. To jasna zapowiedź kursu, jaki zamierza obrać resort edukacji pod kierownictwem jednej z liderek proaborcyjnych czarnych protestów sprzed kilku lat. Panie nie rozmawiały bowiem o modelingu…– Dziękujemy za możliwość spotkania i omówienia kwestii związanych z edukacją, bezpieczeństwem i programem szkolnym. To była dla Nas ważna i bardzo obiecująca rozmowa – napisała na swoim profilu w serwisie społecznościowym Anja Rubik.
Aby zrozumieć, z kim spotkała się Minister Edukacji i co to oznacza dla naszych dzieci, wystarczy zapoznać się z treściami publikowanymi przez Fundację SEXEDPL. Strona internetowa fundacji instruuje młodych ludzi między innymi, jak przygotować się do seksu analnego, który „może być bezpieczny, przyjemny i nie musi wiązać się z bólem”.
Znajdują się tam teksty zawierające wskazówki, jak ukryć przed rodziną, przyswajać, promować i wspierać treści LGBT oraz jak wybrać gadżety erotyczne i dbać o ich higienę. Dzieci odwiedzające witrynę mogą trafić także na materiały otwarcie zachęcające do przygodnego seksu. Z tekstu młodzi ludzie dowiedzą się między innymi, że „możemy uprawiać seks kiedy i jak chcemy i jak najbardziej możemy decyzję podejmować pod wpływem chwili (…). Nie ma znaczenia, czy zastanawialiśmy się nad nim dwa tygodnie czy pięć minut”. Jednocześnie autorzy tekstu mają dla młodych ludzi kilka ważnych rekomendacji – zalecają, by każdy miał ZAWSZE przy sobie prezerwatywę i/lub „maskę oralną” (!) oraz pigułkę wczesnoporonną.
Jeszcze gorsze treści znajdziemy na kanale fundacji w serwisie YouTube. W jednym z materiałów, rozmówcy Anji Rubik – występujący w charakterze „ekspertów” – wprost zachęcają nastolatków do masturbacji. Jeden z gości modelki opowiada o swojej pierwszej masturbacji w wieku 6 lat. Chwilę później słyszymy między innymi, że „młodzi chłopcy masturbują się wspólnie” i że jest to zupełnie normalne, a mężczyzna dodaje, że „masturbacja uwalnia kreatywność” i radzi, aby „masturbować się przed każdą randką”.
O tym, z jak wulgarnymi i obscenicznymi treściami mamy do czynienia świadczy najdobitniej fakt, że nawet portal YouTube uznał, że to nagranie jest nieodpowiednie dla dzieci, wprowadzając do niego weryfikację wieku. Tymczasem dla Barbary Nowackiej autorka tych treści jest autorytetem w dziedzinie „edukacji seksualnej” uczniów polskich szkół…
Musimy zrobić wszystko, by uchronić nasze dzieci przed tą wulgarną demoralizacją.
Skuteczne interwencje Ordo Iuris z poprzednich lat pokazują, że nasze działania mogą być kluczowe. To właśnie interwencje prawników Ordo Iuris były niedawno uznane przez Gazetę Wyborczą za jedną z głównych przyczyn radykalnego ograniczenia akcji „tęczowy piątek”, za pomocą której aktywiści LGBT próbowali wchodzić do szkół oraz klęski wulgarnych zajęć seksedukacji w Gdańsku, Krakowie i Poznaniu. Wierzę, że z pomocą naszych Darczyńców i Przyjaciół, uda nam się zwyciężyć także na szczeblu ogólnopolskim.
Chcąc ostrzec możliwie jak największą liczbę rodziców przed zagrożeniami związanymi z genderową edukacją seksualną, opracowujemy właśnie cykl esejów analizujących źródła, ideologiczne cele i metody działania wulgarnych seksedukatorów. W sześciu dotychczas opublikowanych tekstach wykazaliśmy, że permisywna edukacja seksualna opiera się na teorii gender, propaguje seksualizuję nawet najmłodszych dzieci oraz sprowadza sferę seksualności niemal wyłącznie do zapewniania przyjemności, całkowicie pomijając jej wymiar prokreacyjny.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskSeksedukatorzy wprost zachęcają też młodych ludzi do oglądania pornografii. Takie zachęty możemy znaleźć między innymi na kanałach społecznościowych wspomnianej Fundacji SEXEDPL. Na jednym z filmików „edukatorka” mówi, że „przez pornografię straciła kilka kompleksów i zaakceptowała siebie”, a edukator zachęca młodych ludzi do uczenia się technik seksualnych poprzez oglądanie porno. 
Nienaukowość podobnych twierdzeń demaskuje psycholog Bogna Białecka, która w jednym z nagrań opublikowanych na kanale YouTube Instytutu Ordo Iuris (jako uzupełnienie esejów o seksedukacji) dokładnie wyjaśnia, jak wielkie spustoszenie w umyśle dziecka ma miejsce wskutek kontaktu z pornografią.
Obecnie eksperci Ordo Iuris pracują nad projektem ustawy, której przyjęcie będzie mogło położyć kres nieograniczonemu dostępowi do pornografii w internecie dla nieletnich. Po zakończeniu prac nad ustawą, planujemy rozpocząć społeczną akcję informacyjną na temat skutków oglądania pornografii przez nieletnich, a sam projekt złożymy w parlamencie w ramach obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. O postępie prac i przyszłości tej inicjatywy będziemy pisać więcej w najbliższych miesiącach.
Wszechobecna pornografia i seksualizacja młodych ludzi to bardzo poważny i pilny problem, który wciąż jest dziś bagatelizowany przez dużą część społeczeństwa. Głosy wielkiego, masowego oburzenia słyszymy tylko w sytuacjach takich jak ujawniona niedawno afera pedofilska wśród polskich twórców filmików na YouTube, którą kilka miesięcy temu żyła cała Polska. Wówczas głośno mówiono o demoralizacji młodzieży w internecie. Okazało się bowiem, że ludzie, którzy przez lata adresowali swój przekaz do dzieci i młodzieży, zamieszczali materiały zawierające treści seksualizujące – promowali skąpy ubiór, opowiadali o swoich doświadczeniach seksualnych i zamieszczali przesyłane im przez nastolatki zdjęcia. Dopiero, gdy wyszło na jaw, że część z nich wykorzystywała swój autorytet wśród młodych ludzi, aby ich zwabiać i krzywdzić – w mediach pojawiły się głosy, dostrzegające patologię seksualizacji młodzieży. My dostrzegamy problem od lat i walczymy z nim systematycznie i konsekwentnie – a nie tylko „od afery do afery”.Podobnie zresztą ma się rzecz z pedofilią, która wzbudza zainteresowanie mediów tylko, gdy sprawca molestowania nieletnich jest osobą, w którą akurat opłaca się uderzyć medialnie. Prawnicy Instytutu Ordo Iuris już od kilku lat pomagają wszystkim zgłaszającym się do nas ofiarom pedofilii – bez względu na to, kto jest sprawcą przestępstwa.
W tym celu powołaliśmy do życia Zespół do spraw Ochrony Dzieci i Młodzieży, w ramach którego doprowadziliśmy do skazania księdza, który molestował chłopca. Niestety, gdy sprawcą przestępstwa nie jest duchowny, ale osoba wykonująca inny zawód, nie jest tak łatwo wyegzekwować sprawiedliwość. Świadczą o tym dwa inne prowadzone przez nas postępowania, w których – pomimo równie mocnych dowodów przeciwko przestępcom – organy ścigania nie wykazują należytego zainteresowania sprawą.Poniżej napiszę Panu więcej zarówno o naszej walce z wulgarną seksualizacją i demoralizacją oraz ideologiczną, genderową indoktrynacją młodzieży oraz ich skutkami– uzależnieniem od pornografii, przestępstwach seksualnych i fali tzw. tranzycji, w ramach której pogubieni i zmanipulowani młodzi ludzie okaleczają nieodwracalnie własne ciała.Nasza walka o dobro naszych dzieci jest szeroka, kompleksowa i skuteczna. To, czy będziemy mogli ją kontynuować i czy będziemy osiągać w niej kolejne sukcesy, zależy także od Pana, bo wszystko co robimy jest możliwe tylko dzięki wsparciu naszych Przyjaciół i Darczyńców – ludzi, którzy rozumieją, że obrona naszych dzieci przed genderystami wymaga szerokiego zjednoczenia społecznego i masowego zaangażowania świadomych rodziców i wszystkich, którym zależy na dobru młodego pokolenia.
Wiele razy pokazaliśmy już, że wspólnie możemy stawiać tamę dla ofensywy radykalnych ideologów. Wierzę, że tym razem też osiągniemy sukces.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Dzieciństwo wolne od pornografii
Prawnicy Ordo Iuris od lat zwracają uwagę polskiemu społeczeństwu, że – wbrew fałszywej narracji edukatorów seksualnych o nieszkodliwości pornografii – 
kontakt dzieci z treściami pornograficznymi stanowi poważne zagrożenie dla ich rozwoju psychofizycznego. Już w 2018 roku zorganizowaliśmy konferencję prasową, przedstawiając raport na temat ochrony małoletnich przed dostępem do treści pornograficznych w Internecie.Z kolei w 2022 roku opublikowaliśmy raport poświęcony regulacjom prawnym wprowadzonym w wybranych krajach zachodnich, których celem jest ochrona dzieci przed pornografią. Wskazaliśmy, że aż 16 amerykańskich stanów przyjęło rezolucje uznające pornografię za zagrożenie dla zdrowia publicznego. Natomiast w Niemczech Federalny Trybunał Konstytucyjny wskazał, że „jest oczywiste, że dostępność treści pornograficznych w Internecie można przynajmniej ograniczyć, zapewniając prawne gwarancje dostępu tylko dla dorosłych”.
Nie mam wątpliwości, że nasza wieloletnia praca w tym obszarze uświadomiła Polakom skalę zagrożeń związanych z dostępem do pornografii, wpływając na Ministerstwo Cyfryzacji, które w 2023 roku przedstawiło projekt ustawy mającej na celu ograniczenie dzieciom dostępu do pornografii. Choć projekt miał szereg mankamentów, na co wskazywaliśmy w naszej opinii, to cenne było już samo jego zaprezentowanie. Niestety projekt nie trafił pod obrady parlamentu, w rezultacie czego w związku z wyborami i wynikającą z tego zasadą dyskontynuacji prace nad nim przerwano.Biorąc pod uwagę przerażające dane mówiące o tym, że aż 55% polskich dzieci przed ukończeniem 12. roku życia miało kontakt z pornografią – nie możemy czekać, aż politycy sami pochylą się nad tym problemem. 
Dlatego w Instytucie Ordo Iuris kończymy właśnie prace nad projektem ustawy, którego przyjęcie trwale uchroni dzieci przez zagrożeniami związanymi z pornografią.Liczę, że z pomocą naszych Darczyńców i Przyjaciół zbierzemy 100 tys. podpisów koniecznych do przedłożenia naszego projektu w parlamencie jako inicjatywy obywatelskiej oraz przekonamy odpowiednią ilość posłów i senatorów do jej poparcia.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Czego nie mówią seksedukatorzy?
Chcąc ostrzec Polaków przed zagrożeniami dla dzieci i młodzieży związanymi z wulgarną edukacją seksualną, przygotowaliśmy cykl esejów, w których analizujemy treści, które seksedukatorzy chcą przekazywać nieletnim. Do tej pory opublikowaliśmy już 6 esejów.
W pierwszym z nich dowodzimy, że nieodłącznym elementem forsowanej przez genderystów permisywnej edukacji seksualnej jest promocja całkowitej swobody zachowań seksualnych, co nie sprzyja właściwemu wychowaniu młodego człowieka. Demaskujemy fałszywą narrację radykałów, którzy twierdzą, że celem takich zajęć jest… przeciwdziałanie dyskryminacji.W drugim eseju zwracamy uwagę na fakt, że wulgarna edukacja seksualna ukazuje aktywność seksualną przede wszystkim jako źródło przyjemności, odrywając ją od funkcji prokreacyjnej. W rezultacie perspektywa poczęcia dziecka jest postrzegana w kategoriach ryzyka i zagrożenia, jako niepożądany skutek uboczny aktu seksualnego, którego łatwo można się pozbyć poprzez aborcję. Dowodzimy, że w permisywnym modelu edukacji seksualnej nie ma ani tematów tabu, ani dolnej granicy wiekowej do odbycia inicjacji seksualnej. Wskazują na to choćby zalecenia WHO, w myśl których już małe dzieci w wieku 0-4 lat powinny być uczone na temat masturbacji. W rezultacie dzieci są przekonywane, że należy ulegać własnym popędom, a nie panować nad nimi.
Trzeci esej poświęciliśmy omówieniu genderowego rozumienia płci, który jest obecny w permisywnej edukacji seksualnej. Podkreślamy, że w myśl teorii gender o byciu mężczyzną lub kobietą nie decyduje ludzka anatomia czy geny. Ważniejsze jest subiektywne poczucie tożsamości płciowej, które można u siebie dowolnie odkryć. Wskazujemy, że seksedukatorzy promują wśród dzieci aktywność seksualną pomiędzy osobami tej samej płci oraz ryzykowny styl życia subkultury LGBT. Dowodzimy, że przekazywanie podobnych treści dzieciom może wywoływać u nich poczucie dezorientacji, zagubienia i niepewności co do własnej tożsamości psychoseksualnej.W czwartym eseju analizujemy metody działania edukatorów seksualnych, wykazując, że starają się oni dotrzeć do młodzieży, oferując prowadzenie zajęć w szkole lub organizując ideologiczne akcje. Usiłują występować wówczas w roli „naukowych ekspertów” wobec dorosłych, a wobec dzieci przyjmują postawę pełnych zrozumienia przyjaciół w kontrze do „nie rozumiejących niczego rodziców”. Ze swoim wulgarnym przekazem usiłują dotrzeć do nieletnich także za pomocą kultury, posługując się przy tym książkami czy filmami. 
Często korzystają z sytuacji, w których rodzice nie poświęcają swoim dzieciom odpowiedniej uwagi, zajmując ich miejsce.Z kolei w piątym i szóstym eseju omawiamy konkretne przykłady realizacji założeń genderowej edukacji seksualnej. Przywołujemy niemiecki poradnik edukacji seksualnej, który proponuje dzieciom zabawę polegającą na wąchaniu różnych części ciała, w tym miejsc intymnych. Opisujemy też inny niemiecki poradnik, który opowiada dzieciom w wieku 6-8 lat, że kolczyk można nosić nie tylko w uchu, ale też w języku, pochwie i penisie. Ten poradnik jest dostępny także w języku polskim.Równocześnie z publikacją esejów, na naszym profilu w serwisie YouTube zamieszczamy rozmowy z ekspertami poświęcone tej tematyce. W jednej z nich pediatra i psychiatra dziecięcy Ewa Piesiewicz mówi o tym, że przedwczesne wejście młodego człowieka w sferę seksualną, w którą pragną go wciągnąć seksedukatorzy, może negatywnie odbić się na jego rozwoju, powodując ogromny stres, a w rezultacie lęk i wycofanie albo odwrotnie – pobudzenie i agresję, poprzez którą dzieci mogą chcieć odreagować lęk. 
Z kolei psycholog Bogna Białecka zwraca uwagę na to, że w celu uznania danych treści jako pornograficzne, a tym samym dalece szkodliwe dla rozwoju młodego człowieka, należy brać pod uwagę efekt, jaki one wywołują, a mianowicie pobudzenie seksualne. Takie pobudzenie może zaś wywoływać np. „edukacyjna” kreskówka w technologii 3D, ukazująca sceny stosunku seksualnego, proponowana np. nastolatkom w Austrii.
Zakaz tranzycji nieletnich potrzebny od zaraz!Indoktrynowanie dzieci genderową ideologią, która zakłada, że płeć jest jedynie konstruktem społecznym, który można dowolnie zmieniać, prowadzi do sytuacji, w których młodzi ludzie ulegają tej fałszywej narracji i chcą „zmieniać płeć”. W rezultacie od lat na Zachodzie mamy do czynienia z prawdziwą epidemią zaburzeń tożsamości płciowej. W Szwecji liczba takich przypadków wśród dzieci w ciągu 8 lat wzrosła o 19 700%, w Australii o 12 650%, a we Włoszech o 7 200%. Niestety często dzieci z podobnymi problemami nie otrzymują fachowej pomocy psychologicznej, ale trafiają do genderowych specjalistów, którzy utwierdzają je w ich zaburzeniach, przepisując hormonalne blokery dojrzewania oraz kierując na okaleczające operacje chirurgiczne narządów płciowych.
Choć wielu Polaków jest tego całkowicie nieświadomych – takie praktyki mają dziś miejsce każdego dnia także w Polsce.Dlatego sprzeciwiając się okaleczaniu dzieci, przygotowaliśmy projekt ustawy zakazującej podawania hormonów płci przeciwnej osobom niepełnoletnim oraz poddawania ich operacjom przeprowadzanym w celu „zmiany płci”. Zgodnie z projektem ustawy – każdy, kto naruszyłby zakaz, byłby zagrożony karą do trzech lat więzienia. Do naszej inicjatywy przychylnie odniosło się Katolickie Stowarzyszenia Lekarzy Polskich oraz Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski.W uzasadnieniu projektu ustawy przywołaliśmy między innymi badania naukowe, które dowodzą, że w przypadku 93% dzieci doświadczających zaburzeń tożsamości płciowej, problemy te ustępują samoistnie do końca okresu dojrzewania, jeśli nie zostaną poddane „terapii” afirmującej ich zaburzenia. Odłamaliśmy także fałszywą narrację o skuteczności tzw. terapii afirmatywnej, w ramach której utwierdza się młodych ludzi w ich zaburzeniach płciowości. Ujawniamy, że holenderskie badania naukowe, na które powołują się do dziś piewcy transgenderyzmu były finansowane przez koncern zarabiający na produkcji środków wykorzystywanych w tranzycji i przeprowadzono je na grupie zaledwie 55 osób.Cały czas wspieramy prawnie ofiary tranzycyjnego biznesu, reprezentując przed sądami rodziców zmanipulowanych nastolatków oraz dorosłych, którzy poddali się okaleczającym operacjom. Reprezentujemy między innymi ojca młodej dziewczyny chorej na złośliwy nowotwór kości, która – wbrew przeciwwskazaniom wynikającym z jej choroby – chce dokonać tranzycji. Dziewczyna już dwukrotnie próbowała poddać się okaleczającej operacji, ale po tym jak w imieniu jej ojca zawiadomiliśmy placówki medyczne o jej stanie zdrowia, zabiegi zostały odwołane. Zatroskany ojciec złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy, którzy wiedząc o chorobie dziewczyny, wystawili jej opinię umożliwiającą przyjmowanie zagrażającego jej życiu testosteronu.
Pomagamy również pani Magdalenie, która po dramatycznych doświadczeniach gwałtu szukała pomocy w internecie i trafiła na forum transseksualistów, którzy wykorzystali jej traumę i przekonali skrzywdzoną dziewczynę do tego, że jej problemy ustąpią po „zmianie płci”. Użytkownicy forum skierowali ją do „transprzyjaznych” specjalistów, którzy bez problemu wystawili wszelkie zaświadczenia wymagane do brania hormonów płci przeciwnej oraz poddania się operacji amputacji zdrowych organów płciowych.
Kobieta zaczęła przyjmować testosteron i poddała się okaleczającym operacjom, w rezultacie czego na własnej skórze przekonała się o fałszywości podsuwanych jej doktrynerskich diagnoz. Zamiast ulec poprawie, jej życie zmieniło się na gorsze – straciła motywację do działania, popadła w depresję, miała silne wahania nastrojów i przez kilka miesięcy odczuwała bardzo silny ból pooperacyjny, który utrudniał jej normalne poruszanie się. Ostatecznie pani Magdalena odstawiła testosteron, dzięki czemu czuje się lepiej. Obecnie prawnicy Instytutu pomagają jej powrócić do prawdziwej płci w dokumentach.
Pochylamy się nad tragedią każdego dziecka
Stając zawsze po stronie dzieci, występujemy także w obronie ofiar pedofilii, walcząc o sprawiedliwą karę dla sprawców przestępstw na szkodę nieletnich. W przeciwieństwie do popularnych dziennikarzy, nie interesuje nas to, kto był sprawcą przestępstwa. Bez względu na to, czy był nim duchowny, funkcjonariusz publiczny, polityk czy celebryta – my jesteśmy gotowi pomóc każdemu. W tym celu w 2020 roku powołaliśmy do życia Zespół do spraw Ochrony Dzieci i Młodzieży, w ramach którego doprowadziliśmy już do skazania zawieszonego w czynnościach kapłańskich księdza, który w latach 2009-2011 molestował chłopca.
Reprezentując w postępowaniu karnym ofiarę, złożyliśmy wniosek o przystąpienie do postępowania tzw. Państwowej Komisji ds. Pedofilii, który został uwzględniony. Po zakończeniu postępowania dowodowego, prawnik Ordo Iuris wniósł o uznanie oskarżonego winnym zarzucanego przestępstwa i skazanie go na 5 lat pozbawienia wolności. Jednocześnie wnioskowaliśmy również o nałożenie na pedofila wieloletniego zakazu zbliżania się do ofiary oraz zakazu piastowania funkcji związanej z opieką nad dziećmi.
Sąd prawomocnie skazał duchownego na karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz nakazał mu zapłacenie 30 tys. zł zadośćuczynienia, 4 tys. zł grzywny oraz obciążył kosztami postępowania sądowego. Ponadto nałożył na skazanego siedmioletni zakaz zbliżania się na odległość poniżej 50 m do pokrzywdzonego, objął go nadzorem kuratora oraz dożywotnim zakazem pełnienia funkcji publicznych związanych z opieką nad dziećmi.Niestety prace naszego Zespołu pokazały nam, że dla wymiaru sprawiedliwości tożsamość pedofila ma znaczenie. Gdy przestępcą jest duchowny – jak powyżej – policja, prokuratura i sądy działają sprawnie.
Natomiast, gdy okoliczności przestępstwa (ofiarą było nastoletnie dziecko, które dopiero po latach traumy decyduje się podjąć walkę o sprawiedliwość) i dowody (zeznania pokrzywdzonej, których wiarygodność psychologiczną potwierdził biegły) są podobne, ale zawód sprawcy inny (mechanik samochodowy), wymiar sprawiedliwości działa niezwykle opieszale. Dlatego po tym jak oskarżyciel publiczny dwukrotnie odmówił skierowania aktu oskarżenia przeciwko mechanikowi-pedofilowi, w imieniu pokrzywdzonej złożyliśmy subsydiarny akt oskarżenia.
Na podobne trudności napotykamy w sprawie, w której pedofilem okazał się bliski przyjaciel rodziny dziewczynki. Do zdarzenia doszło, gdy nastolatka przebywała na wakacjach w towarzystwie przyjaciół rodziny. Jej oprawcą był emerytowany oficer policji.W tej sprawie wymiar sprawiedliwości nie wykazuje należytego zainteresowania tragedią dziewczyny, która do dziś odczuwa silną traumę. Sąd dwukrotnie próbował zwrócić złożony przez prokuraturę akt oskarżenia przeciw emerytowanemu policjantowi. Za drugim razem – po złożeniu przez prokuraturę zażalenia – sąd drugiej instancji uchylił postanowienie o zwrocie aktu oskarżenia, nakazując prowadzenie sprawy sądowi pierwszej instancji. Co istotne, oskarżony był już wcześniej skazany za popełnienie przestępstwa molestowania seksualnego małoletniej osoby.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Razem obronimy nasze dzieci
Znajdujemy się dziś w kluczowym momencie walki o bezpieczną przyszłość polskich dzieci. Władze w Polsce objęły właśnie środowiska, które nie ukrywają, że zamierzają wykorzystać swoje rządy do wdrażania wulgarnej sekseudukacji do polskich szkół i zaprowadzenie dyktatu genderowej ideologii w Polsce. Obrońcy wartości muszą się zjednoczyć i sprawnie bronić praw gwarantowanych nam przez Konstytucję RP. Wierzę, że z pomocą Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris wspólnie podołamy temu wyzwaniu. Każde z naszych działań wiąże się bowiem z określonymi kosztami.
Prowadzenie monitoringu polskich szkół, samorządów i parlamentu wymaga stałego zaangażowania naszych analityków, którzy sprawdzają, czy radykałowie nie próbują obchodzić prawa, wprowadzając do szkół wulgarną edukację seksualną bez wiedzy i zgody rodziców. Miesięczny koszt tej aktywności wynosi 8 000 zł. Z kolei przygotowanie analizy prawnej poświęconej konkretnym projektom zmian prawnych, w której wykazujemy, że genderowa indoktrynacja jest sprzeczna z prawem, to wydatek co najmniej 12 000 zł.Dalsze prace nad cyklem esejów demaskujących wulgarne zajęcia edukacji seksualnej to koszt nie mniejszy niż 10 000 zł. Przeczytanie naszej publikacji pomoże uświadomić wielu rodzicom, jak wielkim zagrożeniem dla ich dzieci jest genderowa propaganda. Natomiast opracowanie vademecum transseksualizmu, w którym obalimy rozpowszechniane przez radykałów mity, za pomocą których namawiają młodych ludzi do „zmiany płci”, wymaga zarezerwowania 15 000 zł.Prowadzenie każdej sprawy w ramach Zespołu do spraw Ochrony Dzieci i Młodzieży to koszt nie mniejszy niż 12 000 zł. Tego typu postępowania wymagają skorzystania z usług niezbędnych w tak delikatnej materii ekspertów – psychologów czy terapeutów. Bez naszego zaangażowania ofiary skazane są często na bezduszne traktowanie, a – jak uczy doświadczenie – również na umarzanie ich spraw i tryumf oprawców.Jednocześnie prowadzimy 5 postępowań w obronie ofiar tranzycyjnego biznesu, reprezentując rodziców zmanipulowanych nastolatków oraz dorosłych ludzi, którzy chcą cofnąć „zmianę płci” w dokumentach. Każda z takich spraw to koszt 8 000 zł.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli bronić niewinności polskich dzieci.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuAdw. Rafał Dorosiński - Członek Zarządu Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Genderowi aktywiści usiłują stopniowo przyzwyczajać społeczeństwo do obecności wulgarnych treści dotyczących sfery ludzkiej seksualności w przestrzeni publicznej. W ten sposób przesuwają granicę tabu, działając na korzyść degradującego człowieka i zarabiającego miliardy dolarów na cierpieniu wielu ludzi przemysłu pornograficznego, któremu zależy na oswajaniu społeczeństw z coraz bardziej perwersyjnymi treściami. Nie możemy pozostawać obojętni na te zabiegi. Musimy skutecznie bronić niewinności naszych dzieci. Wierzę, że z Pana pomocą zapewnimy młodemu pokoleniu bezpieczną przyszłość.
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.

Syndrom Pawki Morozowa. Telefon „zaufania”.

Syndrom Morozowa. Telefon „zaufania”.

4.01.2024 Autor:Leszek Szymowski nczas/syndrom-morozowa

Pawlik Morozow. Portret używany w radzieckiej propagandzie.
Pawlik Morozow. Portret używany w radzieckiej propagandzie.

Budżet na „telefon zaufania” dla dzieci ma się w tym roku zwiększyć o 10 milionów złotych. Te pieniądze, zabrane podatnikom, posłużą w rzeczywistości do realizacji skrajnie lewackich pomysłów wymierzonych w rodzinę.

W koszmarnych czasach stalinowskich sowiecka propaganda wykreowała bohatera socjalistycznej młodzieży. Okazał się nim 14-letni Pawlik Morozow. Jego uczynek, który sowieccy spece od otumaniania mas przedstawiali jako wzór godny naśladowania, polegał na złożeniu donosu na własnego ojca. Morozow senior zaangażował się bowiem w nielegalne przechowywanie zboża, czyli w działalność „kułacką”.

Dzięki „czujności” rewolucyjnej, a potem donosowi Pawlika, o całej sprawie dowiedziały się organy stojące na straży bezpieczeństwa ZSRR. Konkretnie owiane złą sławą NKWD. Obywatela Morozowa aresztowano i rozstrzelano, a Pawlika zaczęto przedstawiać w prasie jako bohatera, który przedłożył interes komunistycznej ojczyzny ponad więzy rodzinne. I choć komunizm upadł i ZSRR upadł, wzór Pawlika Morozowa jako donosiciela idealnego pozostał nieśmiertelny.

Telefon „zaufania”

Obrzydliwe zachowanie Pawlika Morozowa stało się inspiracją dla biurokratów odpowiedzialnych za politykę prorodzinną, która w praktyce służy celom przeciwnym niż deklarowane. Teoretycznie bowiem setki polskich urzędników zajmujących się dobrem rodziny reagują na patologie, które się w niej dzieją. W 2018 roku, w czasach rządów PiS, stworzono w tym celu „dziecięcy telefon zaufania” złożony z kombinacji cyfr łatwych do zapamiętania. Ten numer podawany jest w szkołach uczniom od najmłodszych klas jako miejsce, w które można zadzwonić, aby uzyskać pomoc.

Teoretycznie chodzi o to, aby dziecko mogło poskarżyć się urzędnikom, jeśli w rodzinie patologicznej doświadcza przemocy lub innych upokorzeń. Telefon ma być dla niego „ostatnią deską ratunku”. Zawiadomieni o nieszczęściu urzędnicy wszczynają bowiem procedury, aby pomóc takiemu dziecku. Oczywiście nie zawiadamiając o tym jego rodziców. I tu zaczyna się sedno problemu.

Teoretycznie bowiem urzędnicy pracujący na infolinii mają pomagać dzieciom – ofiarom „przemocy”. Może się więc wydawać, że chodzi o patologiczne historie, kiedy dziecko jest ofiarą znęcania się lub pochodzi z biednej rodziny, w której króluje alkohol i głód. Rzecz w tym, że polskie prawo, bazując na przymusie unijnym, znacznie szerzej definiuje „przemoc”. Przemocą jest nie tylko sadystyczne znęcanie się nad dzieckiem. Prawo wprowadziło też sformułowanie „przemoc ekonomiczna”, pod którą rozumie się niespełnianie żądań dziecka co do zakupów określonych przedmiotów. Taka sytuacja generuje konieczność przeprowadzenia interwencji.

Dzieci państwowe

Jak działa w praktyce dziecięcy telefon zaufania? Konsultant prowadzi rozmowę z dzwoniącym dzieckiem i wysłuchuje jego problemu. Potem rozpoczyna procedurę interwencyjną. Przekazuje informację do lokalnego (właściwego miejscowo dla adresu dziecka) urzędu zajmującego się rodziną. Taki urzędnik (np. zatrudniony w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej) szybko przychodzi do domu dziecka z interwencją. Jej celem ma być weryfikacja posiadanych informacji. Niestety prawo jest tak skonstruowane, że dalszy przebieg interwencji zależy od widzimisię urzędnika. Może on taką rodzinę objąć nadzorem (czyli nieproszony przychodzić raz na jakiś czas i kontrolować sytuację), może nałożyć grzywnę na rodziców, może też wystąpić do sądu z wnioskiem o odebranie dziecka i umieszczeniu go w tzw. „pieczy zastępczej” (tak językiem prawnym nazywa się dom dziecka), a w „szczególnym” przypadku (prawo nie definiuje tej „szczególności”) może podjąć decyzję o natychmiastowym odebraniu dziecka. Wówczas może wziąć je i umieścić w pogotowiu opiekuńczym, a jeśli rodzice się buntują, może poprosić o interwencję policji (policjanci mają obowiązek udzielić pomocy takiemu rodzinnemu biurokracie). W tym ostatnim przypadku dziecko trafia do domu dziecka i może szczęśliwie wrócić do rodziców (po wielomiesięcznej sądowej przepychance) albo trafić do innej rodziny. Jedno i drugie może oznaczać dla dziecka gehennę i psychiczną krzywdę niemożliwą do wyleczenia.

Pole do nadużyć

Taki stan rzeczy stwarza niewyobrażalne pole do nadużyć. Po pierwsze dziecko nieświadome zagrożenia płynącego z działalności antyrodzinnej biurokracji może zadzwonić i poskarżyć się na rodziców, aby zrobić im na złość. Na przykład w sytuacji, gdy dostanie klapsa. Albo w sytuacji, gdy rodzic odmówi dziecku zakupu oczekiwanego przez niego sprzętu (np. drogiego laptopa lub telefonu komórkowego). Rzecz w tym, że bunt i nieposłuszeństwo dziecka (normalna sprawa) szybko się skończy, ale procedura biurokratyczna zostanie. Gdy dziecko przeprosi już kochających rodziców za swoje kaprysy, nie zatrzyma niestety rozpędzającej się machiny biurokratycznej.

Drugi obszar nadużyć to możliwość wykorzystania nieszczęsnego „telefonu zaufania” do załatwiania spraw niezwiązanych z opieką nad dziećmi. Znany jest mi przykład z gminy w zachodniej części województwa mazowieckiego, gdy dwóch sąsiadów nie mogło przez lata dogadać się co do podziału ziemi leżącej między ich działkami. Wówczas jeden z mężczyzn zaczął wykonywać telefony do urzędników i opowiadać wyssane z palca historie o tym, że jego oponent nadużywa alkoholu, bije dzieci i nie kupuje im tego, co potrzebują. Wówczas do Bogu ducha winnego człowieka przyszła kontrola „asystentów rodzinnych”, która szukała powodu, aby odebrać mu dziecko (mój znajomy wykaraskał się z tych problemów dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, przytomności umysłu i pomocy prawnika). Sprawca całego zamieszania żądał zaś za odstąpienie od donosów podpisania ugody na korzystnych dla siebie warunkach. W ten sposób urzędnicy kochający dzieci stali się narzędziem szantażu. Ten przykład pokazuje, do czego może prowadzić umiejętna manipulacja biurokratami. Ten sam szantaż mogą stosować służby specjalne (wystarczy bowiem niepokornego obywatela postraszyć odebraniem dziecka przez urzędnika pracującego niejawnie dla bezpieki).

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. To statystyka, czyli królowa polskiej biurokracji. Od urzędników w każdym obszarze działania ich przełożeni wymagają efektów działań, które można byłoby opisać w statystykach. Od biurokratów pracujących w dziecięcym telefonie zaufania szefostwo wymaga konkretów, czyli np. ilości interwencji przekładających się na odbieranie rodzicom dzieci. Taki trend wywołuje ciśnienie wśród urzędasów. Nieważne, czy dziecko odebrano słusznie, czy nie, ważne, by wszystko dobrze opisać w statystykach.

W tęczowym świecie

Cała ta instytucja jest też okazją do tego, aby wyprowadzić z budżetu konkretne pieniądze. W zakończonym właśnie roku byliśmy świadkami agresywnej kampanii promującej dziecięcy telefon zaufania. W najczęściej odwiedzanych miejscach miasta rozwieszono ogromne plakaty informujące o telefonie i zachęcające dzieci do kontaktu pod hasłem „nam możesz zaufać”. Taka kampania to okazja, aby wydać na promocję telefonu zaufania państwowe pieniądze. Ale nie tylko to. Gdy wchodzimy na stronę internetową telefonu zaufania, znajdujemy tam logo lewicowych organizacji m.in. stowarzyszenia Ponton czy Kampanii Przeciw Homofobii. Obie te organizacje chwalą się prowadzeniem aktywnych „działań edukacyjnych” mających na celu uświadamianie dzieci i ich ochronę przed dyskryminacją. W praktyce sprowadza się to do homopropagandy przejawiającej się np. w „tęczowych piątkach” czyli zajęciach z gender prowadzonych w podstawówkach. Co robią loga tych organizacji na stronie dziecięcego telefonu zaufania? Można sobie wyobrazić, że te organizacje ustawiły się w kolejce po pieniądze, które państwo zamierza wydać na telefon zaufania. A przypomnijmy, że rząd Platformy Obywatelskiej zdecydował już, że w 2024 roku budżet infolinii wzrośnie o 10 milionów złotych.

Walka z rodziną

Cały ten telefon zaufania dla dzieci jest niczym innym tylko kolejnym narzędziem agresywnej, antyrodzinnej polityki. W 2014 roku rząd PO-PSL wprowadził w życie kodeks rodzinny i opiekuńczy. Pozwalał od sądom odbierać dzieci rodzicom i kierować do adopcji lub umieszczać w domu dziecka. W czerwcu 2023 te przepisy rozszerzono – urzędnik rodzinny może odebrać dziecko „od ręki”, bez zgody sądu. Atmosferę społecznej akceptacji dla tego procederu budują medialne przekazy o zbrodniach na dzieciach, pokazujące rodzinę jako twór patologiczny. Lewica jest więc w ciągłej ofensywie.

Dzieci nie są towarem, a macica nie jest na wynajem❗ Powiedz “NIE” propozycji Komisji Prawnej UE

Zwracam się do Państwa z prośbą i apelem o natychmiastowe działanie. W Parlamencie Europejskim toczy się dyskusja nad inicjatywą, która może radykalnie zmienić obowiązujące w całej Unii Europejskiej prawodawstwo dotyczące rodzicielstwa!

Propozycja Komisji Prawnej UE (JURI) zakłada wprowadzenie tzw. europejskiego certyfikatu rodzicielstwa, który mógłby wymusić na wszystkich państwach członkowskich UE akceptację rodzicielstwa osób tej samej płci oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację.

Propozycja ta będzie rozpatrywana w Parlamencie Europejskim już od dziś, 14 grudnia.

To moment, w którym nasze wspólne działanie może zadecydować o przyszłości naszego społeczeństwa.

Musimy się przeciwstawić pomysłom Komisji Prawnej UE, by chronić polskie dzieci! 

❗DZIECI NIE SĄ TOWAREM, A MACICA NIE JEST NA WYNAJEM❗

POLSKIE DZIECI NIE SĄ NA SPRZEDAŻ!

PROSZĘ PODPISAĆ naszą petycję w obronie praw dzieci i sprzeciwić się agendzie LGBT.

Musimy połączyć nasze siły i wspólnie stawić czoła silnemu lobby LGBT, by bronić praw niewinnych dzieci.

❗DZIECI NIE SĄ TOWAREM, A MACICA NIE JEST NA WYNAJEM❗

Razem sprzeciwmy się surogacji i agendzie LGBT w UE, stając w obronie praw dzieci!

Z wyrazami szacunku,

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

PS Jeśli już podpisali Państwo tę petycję, uprzejmie proszę o zachęcenie do podpisu swych znajomych.

Poniżej wiadomość, którą wysłałam Państwu wcześniej:


Parlament Europejski rozpatruje inicjatywę, która mogłaby zobowiązać
wszystkie państwa członkowskie UE do uznawania rodzicielstwa osób tej samej płci
oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację.

Za pomocą propozycji certyfikatu rodzicielstwa UE, 
będącego rodzajem unijnego aktu urodzenia, 
Unia Europejska chce obejść prawo różnych państw członkowskich w kwestii rodzicielstwa.

Zamiast o ojcu i matce podawać mielibyśmy informacje o “Rodzicu 1” i “Rodzicu 2”.PROSZĘ PODPISAĆ PETYCJĘ

Sz. P. Profesor Miroslaw Dakowski Dakowski,

Piszę do Państwo w bardzo pilnej i kontrowersyjnej sprawie. Parlament Europejski rozpatruje inicjatywę, która mogłaby zobowiązać wszystkie państwa członkowskie UE do uznawania rodzicielstwa osób tej samej płci oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację, nawet jeżeli stoi to w sprzeczności z prawem krajowym.

Ta propozycja dotycząca tak zwanego europejskiego certyfikatu rodzicielstwa podważa naszą suwerenność narodową i próbuje przemycić rzeczy zakazane w Polsce i w większości innych krajów UE, zwłaszcza komercyjne macierzyństwo zastępcze.

Bogate osoby i przedstawiciele środowisk LGBT z całej UE mogłyby w ten sposób wykorzystywać kobiety z biednych krajów jako maszyny do rodzenia…

Za pomocą propozycji certyfikatu rodzicielstwa UE, będącego rodzajem unijnego aktu urodzenia, Unia Europejska chce obejść prawo różnych państw członkowskich w kwestii rodzicielstwa. 

Zamiast o ojcu i matce podawać mielibyśmy informacje o “Rodzicu 1” i “Rodzicu 2”.

Musimy działać teraz! Głosowanie w Parlamencie Europejskim jest zaplanowane na czwartek, 14 grudnia! Proszę o pilne podpisanie petycji.

Przedmiotowy projekt sprawozdania Komisji Prawnej UE (JURI) nie tylko kwestionuje naszą suwerenność narodową, ale również usiłuje narzucić ideologiczne normy kulturowe, które są diametralnie odmienne od naszego chrześcijańskiego pojmowania rodziny. 

W Polsce Konstytucja chroni instytucję małżeństwa jako związek mężczyzny i kobiety. 

Nasze prawo narodowe definiuje rodzinę jako związek ojca, matki i dzieci. Koncepcja, że dziecko może mieć dwóch ojców lub dwie matki, jest ponadto sprzeczna z biologiczną rzeczywistością. 

Ten kto próbuje przekonać nas do akceptacji takich antynaukowych twierdzeń, kieruje się ideologią LGBT. 

Pomóżcie nam Państwo, proszę, zebrać jak najwięcej podpisów w jak najkrótszym czasie: Podpiszcie petycję i rozpowszechnijcie ją!

Muszę podkreślić, że obecna propozycja usprawiedliwia surogację, a jest ona metodą kontrowersyjną i budzącą wiele zastrzeżeń. Praktyka ta dehumanizuje dzieci, traktując je jak towary, które można nabyć od ubogich kobiet np. w krajach Trzeciego Świata. Wynajmowanie macicy innej kobiety, która rodzi dziecko, a następnie oddaje je, odpłatnie, zamożnym rodzicom na Zachodzie, jest praktyką, którą musimy stanowczo potępić.

Mimo że kraje takie jak Francja, Niemcy, Włochy i Szwecja zakazują praktyk surogacyjnych, Parlament Europejski nalega na wzajemne uznawanie rodzicielstwa ustanowionego również poprzez surogację. Dlaczego? Ponieważ bez surogacji pary homoseksualne nie mogłyby mieć „własnych” dzieci, co wskazywałoby na ich odmienność od par heteroseksualnych, które naturalnie mogą mieć dzieci, zgodnie z biologią. Nie chodzi więc o praktyczne rozwiązania. Ostatecznym motywem jest tu ideologia LGBT.

Musimy powstrzymać tę propozycję. Nie możemy tego zrobić sami. Potrzebujemy Państwa wsparcia. Głosowanie już w czwartek 14 grudnia. Nasz apel jest bardzo pilny! Podpiszcie Państwo petycję i powiedzmy wspólnie posłom do PE, aby głosowali przeciwko sprawozdaniu PE w tej kwestii.

Zachęcam do podpisania naszej petycji skierowanej do Przewodniczącej Komisji Europejskiej oraz Posłów do Parlamentu Europejskiego. Nie pozwólmy, aby praktyki, które są słusznie zakazane w naszym kraju, zostały legalizowane przez Unię Europejską!

Dziękuję bardzo za Państwa zaangażowanie,

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

Więcej informacji:

Zatrzymajmy handel dziećmi. Organizacje pro-life w PE przeciwko surogacji
https://www.tvp.info/71137863/organizacje-pro-life-w-pe-przeciwko-surogacji-i-adopcji-dzieci-przez-pary-jednoplciowe

Zwolenniczka LGBT+D (mówi: „będę wspierać tęczowe piątki”) – Rzecznikiem Praw Dziecka. Teczowa-przyszlosc-polskich-dzieci.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Monika Horna-Cieślak została nowym Rzecznikiem Praw Dziecka. Jest zwolenniczką tzw. „edukacji” seksualnejpopiera agendę LGBT w szkołach (mówi: „będę wspierać tęczowe piątki”), nie chce stawać w obronie dzieci, które dopiero się poczęły.

Trzeba wzmóc czujność, bo przez kolejne 5 lat dzieci w szkołach będą w niebezpieczeństwie. Chciałbym, aby wiedział Pan, że jeśli w znanej Panu placówce edukacyjnej pojawią się deprawatorzy od edukacji seksualnej, może Pan to do mnie zgłosić – wystarczy napisać na kontakt@RatujZycie.pl.

Proszę o każdą informację na temat prelekcji, spotkań, warsztatów, lekcji na temat równości, tolerancji, niedyskryminacji, różnorodności, przeciwdziałania wykluczeniu, tożsamości płciowej, samoidentyfikacji i na pokrewne tematy. Praktyka pokazuje, że za tymi dobrze brzmiącymi hasłami najczęściej ukrywa się lewacka propaganda, której celem jest zobojętnić dzieci na zło i wykształcić w nich akceptację różnego rodzaju zboczeń. W ten sposób środowiska LGBT promują wynaturzenia seksualne. Proszę także o informację, jeśli w jakiejś placówce nauczyciele, uczniowie lub inne osoby przebywające w szkole są zmuszane do „genderowania” dzieci, czyli do traktowania ich niezgodnie z ich biologiczną płcią.

Dobrze też jest działać zawczasu.

Rodzice chcący zabezpieczyć swoje dziecko przed gender w szkole mogą złożyć u dyrekcji oświadczenie, które w jasny sposób przedstawia ich wolę odnośnie ochrony przed ideologią LGBT: https://ratujzycie.pl/zabezpiecz-dziecko-przed-warsztatami-gender-w-szkole-wzor-oswiadczenia/ .

Nauczyciele także mogą zabezpieczyć się przed przymusem genderowania uczniów składając odpowiedni dokument u przełożonych: https://ratujzycie.pl/pracujesz-w-szkole-nie-daj-sie-zmusic-do-genderowania-dzieciwzor-oswiadczenia-dla-nauczycieli/ .

Kontynuujemy też akcje edukacyjne o LGBT. Skoro tak wiele osób działa, by dzieciaki weszły w środowisko LGBT, trzeba je ostrzec, jak wiele patologii występuje w tym środowisku. Niech znają prawdę, by móc podjąć dojrzałą decyzję. Tu kolejna z pikiet pod szkołą, której pracownicy przyznali się publicznie do promowania sześciokolorowej ideologii:

Rzecznik Praw Dziecka, który sprzyja tęczowemu praniu mózgu, to zła wiadomość dla polskich dzieci. W czasie, gdy państwo będzie zawodzić w sprawie ochrony przed homopedofilami, pragnę Pana zapewnić, że Fundacja Życie i Rodzina nie zejdzie z pierwszej linii. Zastąpimy urzędników i zwalczymy niebezpieczną ideologię.

====================================

Tęczowa przyszłość polskich dzieci. Nowa Rzecznik Praw Dziecka zapytana o liczbę płci [VIDEO]

30.11.2023 teczowa-przyszlosc-polskich-dzieci

Monika Horna-Cieślak. Rzecznik Praw Dziecka
Monika Horna-Cieślak. / Foto: screen RMF24

Nowo wybrana Rzecznik Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak była gościem Tomasza Terlikowskiego na antenie RMF FM. Padły „postępowe” tezy.

– Dzieci i młodzięż LGBTQ+. Będzie Pani także ich głosem? – pytał Terlikowski.

– Tak. Będę głosem wszystkich dzieci – oświadczyła Horna-Cieślak.

– A ile płci istnieje? – dopytywał dziennikarz.

– O, to jeżeli spojrzymy sobie na naukę seksuologiczną – mówiła RPD. – W zależności od tego, do którego podręcznika zajrzymy – wtrącił prowadzący.

– No dokładnie. Niestety, z tym też tak mamy, natomiast nauka idzie w tym zakresie do przodu – stwierdziła Horna-Cieślak.

– Czyli niebinarność istnieje, Pani zdaniem? – upewniał się Terlikowski.

– No moim zdaniem istnieje – przyznała Rzecznik.