Oficjalnie: prawie 45 procent pierwszoklasistów w Wiedniu nie zna języka niemieckiego. Getta nachodźców.

Oficjalnie: prawie 45 procent pierwszoklasistów w Wiedniu nie zna języka niemieckiego

https://pch24.pl/oficjalnie-prawie-45-procent-pierwszoklasistow-w-wiedniu-nie-zna-jezyka-niemieckiego

(Wrzesień 2015 roku, akcja „Klauni dla uchodźców” na wiedeńskim dworcu kolejowym Wien Westbahnhof. Fot. Petra Rautenstrauch / Anzenberger / Forum)

================================

Blisko 45 procent wiedeńskich pierwszoklasistów nie zna języka niemieckiego – poinformowały władze austriackiej stolicy. Siedem lat temu było to niewiele ponad 30 procent.

Z raportu opublikowanego we wtorek przez Urząd Miasta Wiednia, wynika, że spośród 16,7 tys. uczniów, którzy we wrześniu tego roku rozpoczęli naukę w pierwszej klasie w wiedeńskich publicznych szkołach podstawowych, 7 386 zostało zakwalifikowanych jako osoby z wyjątkowymi trudnościami w nauce.

Zgodnie z oficjalną definicją oznacza to, że dzieci takie nie posiadają wystarczającej znajomości języka niemieckiego, pozwalającej na pełny udział w zajęciach. Odsetek pierwszoklasistów w tej kategorii wynosi zatem około 44,2 proc., podczas gdy jesienią 2018 r. było to „zaledwie” 30,5 proc.

Radna miasta Wiednia ds. edukacji Bettina Emmerling wyjaśniła w rozmowie z dziennikiem „Der Standard”, że jednym z czynników, które doprowadziły do tej sytuacji, był niewątpliwie napływ migrantów. – Czy to z Syrii, czy z Ukrainy: osoby przybywające do Austrii już bardzo rzadko mówią po niemiecku – podkreśliła polityk. Dodała, że kolejna przyczyna to brak asymilacji znacznej części azylantów.

– Większość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – 60,9 procent – urodziła się w Austrii – powiadomiła radna, powołując się na dane za ubiegły rok. Media zauważają, że oznacza to, że wiele dzieci migrantów dorasta w odizolowanych społecznościach, gdzie w dużej mierze radzą sobie bez języka niemieckiego.

Zdaniem wiceburmistrza Wiednia Christopha Wiederkehra, problem jest o wiele bardziej złożony. – Pandemia koronawirusa sparaliżowała wsparcie językowe, zapewniane przez personel zewnętrzny w przedszkolach na prawie dwa lata, a smartfony uciszyły wiele rodzinnych rozmów. Do tego dochodzi oszczędność poprzednich rządów federalnych, które finansowały zbyt małą liczbę pracowników wspierających naukę języka niemieckiego – tłumaczył polityk w rozmowie z gazetą.

Władze podejmują określone działania, licząc na poprawę sytuacji. Większe środki przeznaczono m.in. na zatrudnienie dodatkowych nauczycieli, wspomagających naukę języka niemieckiego w przedszkolach. Z kolei władze federalne planują wprowadzenie obowiązku uczęszczania przez uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi na obowiązkowe zajęcia w czasie wakacji oraz wydłużenie obowiązku przedszkolnego do dwóch lat.

Źródło: PAP RoM

Czy Polacy w końcu doczekają się ochrony przed imigracją?

Kacper Kita: Czy Polacy w końcu doczekają się ochrony przed imigracją?

https://pch24.pl/kacper-kita-czy-polacy-w-koncu-doczekaja-sie-ochrony-przed-imigracja

(Oprac. PCh24.pl)

Polska debata dotycząca imigracji przypomina tę zachodnią – wielu polityków jest ostrych retorycznie, by zgrywać „twardzieli” przed wyborcami, ale za ich słowami nie idą czyny. Mimo dwóch lat od przegranych wyborów i oczywistych faktów, które leżą na stole, czołowi przedstawiciele PiS-u dalej powielają kłamliwe twierdzenie, że legalna imigracja jest dobra i bezpieczna, a problem jest tylko nielegalna. Ostatnio zrobił to Jacek Sasin. Z drugiej strony mamy też pierwsze światełko w tunelu – problem łatwej ścieżki do uzyskania w Polsce obywatelstwa w końcu przełożył się na projekty legislacyjne, w tym rządowy. MSWiA zapowiada ogólnonarodową debatę na ten temat. Konsekwentna presja na polityków ma sens, nawet jeśli efekty nie przychodzą od razu.

Grozi nam depolonizacja

Imigracja to fundamentalne, egzystencjalne wyzwanie dla Polski. Jeśli pozwolimy politykom masowo osiedlać cudzoziemców, Polacy będą stopniowo tracić kontrolę nad własnym terytorium. W Londynie rdzenni Brytyjczycy są dziś wyraźną mniejszością – według oficjalnego spisu ludności w 2021 r. stanowili 37%.

Nie ma żadnego [dobrego] powodu, by tak samo nie było w przyszłości w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu.

Zmiana demograficzna w Wielkiej Brytanii, Francji czy Szwecji nie dokonała się w sposób otwarty – politycy mydlili oczy społeczeństwom, najpierw mówiąc im, że masowa imigracja jest niewielka, czasowa i opłacalna gospodarczo, a z czasem przechodząc do twierdzeń, że mleko się rozlało, proces jest nieodwracalny i musimy nauczyć się w żyć w społeczeństwie wielokulturowym.

W Polsce także żaden z kolejnych rządów nie zadeklarował otwarcie, że jego celem jest stopniowa depolonizacja Polski. W praktyce ludność naszego państwa staje się jednak coraz bardziej różnorodna narodowościowo i religijnie. Najpierw spiralę sprowadzania taniej siły roboczej rozkręcił PiS, obecnie kontynuuje to PO. Jedni i drudzy nie mówią Polakom prawdy o swoich działaniach. W 2023 r. Donald Tusk sprytnie przejął narrację antyimigracyjną, pokazując hipokryzję rządu PiS-u, gardłującego o pakcie migracyjnym czy ochronie granicy z Białorusią, ale jednocześnie gotowego otwierać Polskę na tysiące przybyszów z najbardziej egzotycznych kierunków, w tym państw muzułmańskich. Krytyka PiS-u w tej sprawie pomogła też zbudować się Konfederacji.

Choć od przegranych przez PiS wyborów minęły już dwa lata, partia Jarosława Kaczyńskiego dalej rżnie głupa w tej sprawie. Jedynie pojedynczy politycy, jak Janusz Kowalski czy Zdzisław Krasnodębski, są w stanie publicznie powiedzieć złe słowo o legalnej imigracji. PiS zorganizował niedawno marsz wyłącznie przeciw „nielegalnej imigracji”. Tej samej narracji trzymają się jego czołowi przedstawiciele.

W sierpniu Przemysław Czarnek – intensywnie kreujący się na prawą flankę PiS-u i powszechnie wymieniany jako możliwy premier przyszłego rządu koalicyjnego z Konfederacją – publicznie chwalił się, że osobiście wydawał wiele zgód na pobyt imigrantom jako wojewoda lubelski. „Nie przypominam sobie, by w czasach, gdy wydawałem zgody jako wojewoda, pojawiały się problemy takie jak te, które spotykają Europę Zachodnią w wyniku nielegalnej imigracji” – przekonywał w Polsat News Czarnek. Twierdzenie, że problemy spotykają Europą Zachodnią w wyniku nielegalnej imigracji, jest niezwykle ordynarnym, wielokrotnie dementowanym kłamstwem i na tym etapie nie da już się twierdzić, że nieświadomym. Najgłośniejsze zamachy terrorystyczne w rodzaju Charlie Hebdo w 2015 r., Nicei w 2016 r. czy Southport w 2024 r. przeprowadzali legalni imigranci i ich potomkowie, podobnie było z masowymi gwałtami na dziewczynkach dokonywanych przez Pakistańczyków z brytyjskim obywatelstwem. Przemoc legalnych imigrantów dotarła już też niestety do naszego kraju – vide próba zabicia Polaka w Śremie i niedawne morderstwo w Nowem. Sam fakt ogromnej zmiany struktury narodowościowej państw zachodnich jest wynikiem przede wszystkim legalnej imigracji.

Czemu Czarnek, Sasin i inni popierają imigrację?

Czarnek deklarował też – „Będę ostatni który będę przeciw przyjmowaniu studentów z zagranicy na polskich uczelniach. Wszystkie uczelnie na całym świecie biją się o studentów także z zagranicy. Mamy przyjąć absurdalne hasła – stop także legalnej imigracji – wyrzucić z Polski zagranicznych studentów, zamknąć polskie uczelnie, które są także polskimi przedsiębiorstwami? No trochę rozumu”. To niezwykle niebezpieczne twierdzenie. Uczelnia nie jest przedsiębiorstwem takim jak polska firma sprzedająca jedzenie, części samochodowe czy cokolwiek innego – niczego nie produkuje. Nie ma powodu, by polskie uczelnie kształciły masowo obcokrajowców – do Polski nie trafiają przecież największe talenty, tacy wyjeżdżający do USA czy W. Brytanii.

Mierzymy się natomiast z problemem wykorzystywania wiz studenckich jako sposobu dostania się do UE, a niekiedy także dyskryminacją polskich studentów jako mniej opłacalnych. Zyskuje imigrant, zarabia uczelnia, traci Polska. Uczelnie utrzymujące się z czesnego obcokrajowców owszem, należy zamknąć – skoro podobno brakuje nam rąk do pracy, to ich pracownicy z pewnością długo nie będą bezrobotni.

Poruszam ten wątek szerzej, ponieważ tłumaczy taką a nie inną postawę niektórych polityków. Przecież obrona imigracji się nie opłaca – dlaczego więc w nią wchodzić? Były minister Czarnek – za którego rządów liczba zagranicznych studentów na polskich uczelniach przekroczyła 100 tysięcy osób – wywodzi się ze środowiska akademickiego i zapewne po prostu odpowiada mu, że jego koledzy na takim „biznesie” zarabiają. Afirmatywne podejście do legalnej imigracji wyrażali publicznie w ostatnich tygodniach także Joachim Brudziński czy Mariusz Błaszczak, a do doborowego grona dołączył kilka dni temu Jacek Sasin. Były wicepremier napisał: „Niebywale zuchwały i kłamliwy jest spin koalicji 13 grudnia, wspieranej przez część Konfederacji od Mentzena. Zestawiać to, że polscy przedsiębiorcy legalnie zatrudniali sprawdzonych pracowników z zagranicy, z tym, że Niemcy naspraszali nielegalnych, często agresywnych migrantów, których dziś nam podrzucają – to szczyt manipulacji. Panie Mentzen, w praktyce nie atakuje pan PiS-u, tylko polski biznes, któremu brakuje rąk do pracy. To jest ta pana wolnorynkowa, liberalna polityka?”.

Wpis Sasina jest doskonałą egzemplifikacją znanego zjawiska retorycznej inflacji ws. nielegalnej imigracji, która ma przykryć bierność lub poparcie dla zmiany struktury narodowościowej innymi metodami. Niektórzy politycy uwielbiają nazywać jednych imigrantów agresywnymi bestiami i potworami, by rzucić „mięso” dla odbiorców i grać „twardzieli” – ich słowa nie przekładają się jednak na praktykę albo są sprytnym kamuflażem.

Twierdzenie, że nielegalni są z zasady agresywni, a wszyscy legalni bezproblemowi, jest absurdalne dla każdego myślącego człowieka – tym bardziej znając wieloletnie doświadczenia Europy Zachodniej. Imigrantom nielegalnym można najprędzej zarzucić głupotę – polska wiza była za rządów ministra Sasina et consortes tak łatwa do dostania, że trzeba było być frajerem, by próbować przedzierać się do Polski przez granicę z Białorusią. Wyjątkowo niezdarna jest skądinąd próba podzielania Konfederacji – akurat to Krzysztof Bosak i Ruch Narodowy temat legalnej imigracji podnosili już w 2018 r., długo zanim stał się nośny. Sasin kłamie też, że wszyscy pracownicy z zagranicy byli „sprawdzani”. W polskim prawie nie funkcjonuje nawet tak podstawowa procedura jak weryfikacja, czy dany imigrant nie popełniał przestępstwa w kraju pochodzenia. Podrzucanie imigrantów przez Niemcy to poważny problem, ale jest ich dużo mniej niż tych, którzy wjeżdżają legalnie.

Wypowiedź byłego wicepremiera dobrze tłumaczy przyczyny takiej postawy. Wiceprezes PiS otwarcie deklaruje, że chce obsługiwać przede wszystkim życzenia konkretnej grupy interesu – tej części przedsiębiorców, która zamiast normalnie rozwijać swoje firmy zatrudniając Polakom na godnych warunkach czy automatyzując pracę, chcą by politycy sprowadzali dla nich tanią siłę roboczą. Jeśli tacy politycy wrócą do władzy, można się więc spodziewać dalszego powielania drogi Europy Zachodniej. Tak jak robi to Platforma, która z kolei wykreowała bajkową opowieść o „setkach tysięcy wiz sprzedanych przez PiS”, w praktyce robiąc to samo co poprzednicy i wydając podobnie wiele pozwoleń dla imigrantów z egzotycznych kierunków. Tusk też kamufluje to przez „mocną” retorykę ws. granicy czy paktu migracyjnego – które oczywiście są także bardzo poważnymi zagrożeniami, ale nie wyczerpują zagadnienia.

Uda się zatkać dziurę obywatelstwa?

W tej beczce dziegciu jest też jednak łyżka miodu. W ciągu ostatnich tygodni wszystkie czołowe siły w Polsce opowiedziały się za zaostrzeniem kryteriów przyznawania polskiego obywatelstwa. Piszącemu te słowa daje to sporo satysfakcji, bo podnosił temat od lat w mediach i artykułach. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedstawiło swoje propozycje wydłużenia go do 8 lat, wprowadzenia testu obywatelskiego sprawdzającego znajomość historii i kultury Polski i zobowiązania do podpisania aktu lojalności wobec polskiego państwa.

Swój projekt w sprawie wydłużenia minimalnego czasu pobytu zgłosił prezydent Nawrocki. PiS zaproponował oprócz tego m. in. wymóg znajomości języka polskiego na C1 (obecnie ledwie B1), niekaralności w Polsce, niekorzystania z pomocy socjalnej i pozytywnej opinii od miejscowego komendanta policji. Kierunek jasno poparła też Konfederacja, która już w 2023 r. proponowała moratorium na przyznawanie obywatelstwa.

Politycy nie mogą dłużej ignorować zagrożenia nabycia polskiego obywatelstwa przez tysiące, a w dalszej perspektywie potencjalnie nawet miliony imigrantów i ich potomków, co oznaczałoby nabycie przez nich pełnych praw politycznych i socjalnych. Pamiętajmy, że przyznając obywatelstwo jednemu cudzoziemcowi, przyznajemy je automatycznie wszystkim jego potomkom. Co z tego, że dziadek był miły i pracował, jeśli wnuki będą nie cierpieć Polski, a w świetle prawa będą takimi samymi Polakami jak my?

Ponadto Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w których nie ma procedury odebrania obywatelstwa imigrantowi, który je nabył – śmiejemy się z Francji czy Szwecji, a tam jest to praktykowane. Co więcej – uniemożliwia to nasza konstytucja. Niezbędna wydaje się zatem zmiana ustawy zasadniczej. Nie jest to kaprys publicysty – o możliwości takiej nowelizacji konstytucji mówił już dwa miesiące temu szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki.

Docelowo należy dążyć do tego, by polskie obywatelstwo mieli tylko ludzie naprawdę będący Polakami. Przykłady rzeczywistego wychowania na Polaka osoby niemającej żadnego polskiego pochodzenia nie są częste i to tylko ich powinna dotyczyć procedura przyznania obywatelstwa.

Dla Polaków dużo ważniejsze, czy będziemy mieli własne państwo dla siebie i swoich rodzin, niż jak będzie nazywał się premier czy minister. Nie możemy pozwolić politykom wciągnąć nas w plemienną wojnę, w której odsunięcie Tuska od władzy będzie celem samym w sobie. Zmiana – zdecydowanie tak, ale jakościowa i przemyślana.

Kacper Kita

Była konkubina znanej gwiazdy w Ukropolin: „Praca czyni wolnym”

Była konkubina znanej gwiazdy w Ukropolin: „Praca czyni wolnym”

Autor: CzarnaLimuzyna, 5 listopada 2025

AIX

„Arbeit macht frei” (praca czyni wolnym) to napis umieszczony na bramie głównej niemieckiego obozu śmierci w Auschwitz. Niemieccy naziści użyli tego hasła przekręcając „Wahrheit macht frei” (prawda czyni wolnym; prawda cię wyzwoli). Napis był używany w wielu obozach koncentracyjnych.

„Arbeit macht frei” pojawiło się pierwszy raz jako tytuł powieści Lorenza Diefenbacha z 1873 roku. Autor był protestanckim pastorem. W jednym ze źródeł wyczytałem, że podobno nawrócił się na katolicyzm. Zdegenerowani bohaterowie powieści Diefenbacha wracali na łono społeczeństwa dzięki pracy.

W czasie II Wojny Światowej sataniści użyli tego przekręconego cytatu z Ewangelii jako szyderstwa. To nie „prawda”, lecz katorżnicza „praca” miała czynić więźnia wolnym, a w praktyce – martwym.

Anna Mucha: Praca czyni wolnym jak to powiedział jakiś filozof…

Kuba Wojewódzki: Nie wiem czy to nie był jakiś bolszewicki filozof…

Anna Mucha:  W każdym razie… jakiś powiedział…

Gdyby podobną ignorancją popisałby się ktoś, kto kojarzy się z normalnością, byłby skandal. Wybuchłby klangor – wycie i plucie w stylu: polscy naziści!  antysyjonizm, antybanderyzm, antyhomoseksualizm!

Tymczasem to nie naziści, ale lubiani i popularni, niezbyt normalni, bo prounijni, neomarskiści. Można więc odetchnąć z ulgą…

Wolność z ograniczoną datą ważności

Czy neutralność klimatyczna, szpryca i cyfrowa obroża uczynią nas “wolnymi”? Takie są plany. Dziś napis znad bramy obozu w Auschwitz, w formie licznych propagandowych parafraz, bardzo często pojawia się w mediach. W czasie fałszywej pandemii wolność i bezpieczeństwo miała dać szpryca, która w praktyce dała niezliczoną liczbę powikłań i zgonów. Miała dać wolność – swobodę poruszania się w miejscach publicznych, prawo do korzystania z transportu publicznego, robienia zakupów i prawo do pracy. Taki był plan pilotażowy.

Nie martwmy się. „Idea nowej wolności” wyznawana przez “kradnących inaczej” i “zabijających inaczej” pozostała aktualna i tym razem nie będzie to pandemiczna trutka, ale obowiązkowa tożsamość cyfrowa z kilkoma rodzajami pieniądza, oczywiście cyfrowego, ale z ograniczona datą ważności. Ale przedtem wojna. Bez wojny trudno będzie przesiedlić nowych obywateli Ukropolin na miejsce Polaków.

Chyba, że… odzyskamy Polskę. Nawet słudzy Izraela i słudzy Ukrainyspod szyldu PiS zaczęli cytować Jarosława Marka Rymkiewicza

Wolność nie jest dla słabych. Wolność zdobywa się siłą, inaczej zdobyć jej nie można.

Dewastacja szkolnictwa trwa. Musimy to zatrzymać.

Centrum Życia i Rodziny
 Szanowni Państwo,

to, co z edukacją w ciągu niespełna dwóch lat rządów zrobiło ministerstwo oddane w ręce lewicy, śmiało można określić mianem dewastacji. 
W opublikowanym niedawno raporcie Instytutu Badań Edukacyjnych na temat rozporządzenia de facto eliminującego prace domowe (podpisanego przed ponad rokiem przez Minister Barbarę Nowacką) dostajemy dane, które na tym pomyśle nie zostawiają suchej nitki.

Proszę tylko spojrzeć:
91% nauczycieli klas IV-VIII zgłasza trudności z opanowaniem materiału wśród uczniów;
84% pedagogów zwraca uwagę na obniżenie motywacji uczniów;nauczycieli niepokoi również obserwowany wśród dzieci spadek samodzielności i obniżenie poczucia odpowiedzialności za naukę (odpowiednio 77% i 80%);
81% nauczycieli nauczania początkowego zaobserwowało zaś u swoich podopiecznych spadek systematyczności w nauce.
Ogółem aż… 90% nauczycieli klas VI-VIII, których najbardziej dotknęła reforma, uważa, że zmiany te były niekorzystne dla uczniów.

Te dane mówią same za siebie – dewastacja. Począwszy od zakazu zadawania prac domowych, przez bezprecedensowe okrojenie podstaw programowych i wyrzucenie z nich treści o kluczowym znaczeniu, aż po próbę wyrugowania ze szkół lekcji religii i całą gamę zmian motywowanych ideologicznie.Dla nas – rodziców, nauczycieli, dyrektorów i wszystkich osób zatroskanych o młode pokolenie – to jasny sygnał alarmowy.
Ale dla pani minister… to doskonały moment, aby przeprowadzić kolejne zmiany pogrążające polską szkołę w jeszcze głębszym kryzysie!

Zmiany w edukacji, zarówno systemowe, jak i motywowane ideologicznie, do których wprowadzenia prą rządzący, doprowadzą do drastycznego obniżenia poziomu nauczania, ale także – co równie niebezpieczne – do zmiany sposobu myślenia, przebudowania hierarchii wartości, a w konsekwencji przemian społecznych, które obejmą całe pokolenie.
Dlatego już dziś proszę Państwa o pomoc – musimy przeciwstawić się postępującej destrukcji systemu edukacji.
Nie możemy pozwolić, aby lewicowa rewolucja pochłonęła polskie szkoły!dzieciWspieram walkę o polską szkołę!
Na początku jednak chciałbym gorąco Państwu podziękować za udział w akcji Szlachetny Piątek.
Dziękuję zarówno uczniom i nauczycielom, politykom, redakcjom, które włączyły się w promowanie wydarzenia, jak i każdemu z Państwa, kto postanowił razem z nami pokazywać młodzieży dobre, konstruktywne wartości: szlachetność, czystość i wierność.
Ta akcja pokazała, że działając wspólnie, możemy skutecznie przeciwstawić się próbom skierowania polskich szkół na nowe ideologiczne tory.Ale to nie koniec walki o edukację naszych dzieci. Już wkrótce czeka nas bowiem próba wprowadzenia kolejnych zmian, które mogą nieodwracalnie zdewastować system szkolnictwa.
I nie boję się tu użyć wielkich słów: to, co szykuje resort edukacji, to prawdziwa destrukcja.
Mowa o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw. Proponowane tam rozwiązania są kalką fatalnych rozwiązań edukacyjnych o ideologicznym podłożu, które funkcjonują już na Zachodzie.Oczywiście argumentem za koniecznością takich przemian ma być dostosowanie szkół do nowych wyzwań, jakie stoją przed uczniami i absolwentami w dzisiejszym świecie.
W praktyce to po prostu próba zniszczenia polskich szkół, tak aby zamiast uczyć i wychowywać, formatowały dzieci i młodzież na „postępową” modłę.
Projekt nowelizacji należy łączyć ze znaną nam już „Reformą 26. Kompas Jutra”. Proponowane tam zmiany obejmują m.in.:drastyczne ograniczenie kanonu lektur obowiązkowych;ograniczenie nauczania geografii czy biologii;przemycanie edukacji klimatycznej na niemal każdym przedmiocie;wprowadzenie obowiązkowej edukacji zdrowotnej z elementami deprawującej edukacji seksualnej;ograniczenie wątków narodowych i chrześcijańskich na rzecz ponadnarodowych w nauczaniu historii.
Cel lewicowego kierownictwa MEN rysuje się wyraźnie jak na dłoni: to sformatowanie nowego człowieka – wykorzenionego z łona własnego narodu, pozbawionego kodu kulturowego i nieświadomego w zakresie podstaw własnego rozwoju, z wykrzywioną wizją płciowości czy seksualności.
Trudno nie patrzyć na te działania także w szerszej perspektywie. Wiedzą Państwo zapewne o przygotowywanej w brukselskich gabinetach reformie traktatów unijnych. Przewiduje ona między innymi, że procesy edukacyjne w Europie będą wyjęte spod suwerennej władzy państw narodowych. Działania obecnego rządu, który chce być prymusem we wprowadzaniu wszelkich eu-regulacji, już dziś wpisują się w ten trend.
W połączeniu z dotychczasowymi elementami reformy, czyli ograniczaniem prac domowych, wyrzucaniem ze szkół religii, wprowadzeniem edukacji obywatelskiej i „zdrowotnej” możemy bez trudu zarysować sylwetkę absolwenta szkoły według Barbary Nowackiej. To będzie człowiek niezwykle podatny na wtłoczenie nowej wizji człowieczeństwa i „miłości” opartej wyłącznie na popędzie i hedonizmie tymczasowych relacji bez żadnych zobowiązań, zakompleksiony z powodu bycia Polakiem i nieumiejący odróżnić prawdy od pseudonaukowych, zideologizowanych treści. Ze szkoły mają zniknąć nie tylko „treści nauczania” zastąpione trudnymi do zdefiniowania „doświadczeniami edukacyjnymi”.

Ma zniknąć rodzina, małżeństwo, odpowiedzialność, dziecko poczęte i godność życia ludzkiego.

To zmiana nie tylko systemu szkolnictwa – to destrukcja całego pokolenia.Nie możemy patrzeć na to spokojnie!Chcę pomóc chronić polską szkołę!W Centrum Życia i Rodziny już od kilku lat pracujemy wspólnie ze szkołami nad tym, aby zatrzymać ideologiczną ofensywę lewicy.
W ramach programu Szkoła Przyjazna Rodzinie wspieramy placówki edukacyjne we wdrażaniu różnorodnych działań na rzecz małżeństwa, rodziny i obrony godności życia. Jednocześnie pomagamy także rodzicom, którzy dla swoich pociech szukają szkoły, w której zyskają wsparcie w wychowaniu dzieci w duchu wartości.
Każda szkoła przystępująca do programu zobowiązuje się do ochrony uczniów przed propagowaniem treści szkodliwych dla prawidłowego rozwoju płciowego, osobowego i społecznego, a także do prowadzenia działań formacyjnych skierowanych do grona pedagogicznego, rodziców oraz uczniów.
Placówki spełniające te warunki otrzymują od nas certyfikat Szkoły Przyjaznej Rodzinie, który dla rodziców jest gwarancją, że szkoła uznaje prymat wartości rodzinnych, a oni sami będą aktywnie wspierani w procesie wychowawczym.
W ramach programu kierujemy także do szkół specjalną ofertę dydaktyczną. Co miesiąc przesyłamy placówkom przygotowane przez ekspertów karty pracy i scenariusze zajęć, zróżnicowane tematycznie i dostosowane do różnych etapów edukacyjnych. Co więcej, szkoły otrzymują od nas również publikacje poświęcone obronie życia i tożsamości rodziny, które mogą następnie udostępnić nauczycielom, rodzicom czy uczniom.Jednak ogromna część naszej pracy związanej z programem to przede wszystkim podróże. Odwiedzamy bowiem placówki edukacyjne z wykładami i prezentacjami skierowanymi do rodziców, młodzieży czy kadry pedagogicznej.Tematyka tych spotkań jest bardzo zróżnicowana. Począwszy od ochrony rodziny i godności życia, przedstawiania praktyki działań pro-life czy problematyki zagrożeń ze strony ideologii gender i rewolucji kulturowej aż po rady, jak kształtować charakter w dobie coraz powszechniejszego uzależnienia od mediów cyfrowych.O tym, jak bardzo taki program jest potrzebny w czasach kulturowego i ideologicznego zamętu, niech świadczy fakt, że obecnie aktywnie współpracujemy z 773 placówkami!
Są wśród nich zarówno przedszkola i szkoły podstawowe, jak i licea, technika, szkoły branżowe, a nawet szkoły przysposabiające do pracy, bursy, ośrodki psychologiczno-pedagogiczne, szkoły muzyczne czy ośrodki wychowawcze. Skala zainteresowania współpracą pokazuje, że dyrektorzy, nauczyciele, ale także rodzice dostrzegają zagrożenia związane z ideologiczną ofensywą i wmuszaniem szkołom niechcianych i niekorzystnych reform.
Dla nas to znak, że polską edukację wciąż można uratować!
Niezbędna w tym procesie jest świadomość kadry pedagogicznej i rodziców. Świadomość zagrożeń – tych o podłożu ideologicznym, jak i tych stricte edukacyjnych – i świadomość, że to na nas, dorosłych, spoczywa obowiązek ochrony dzieci i młodzieży przed niekorzystnymi dla ich rozwoju treściami i działaniami na niwie społeczno-politycznej.Ale powiem wprost – niezbędne są nam także finanse. Miesięcznie program Szkoła Przyjazna Rodzinie pochłania ponad 5 000 złotych, a zapotrzebowanie wciąż rośnie.
Dla nas to godziny przygotowań materiałów, wykładów i organizacji spotkań, ale także godziny spędzone w podróżach po całej Polsce. Tym bardziej, że chcemy rozwijać ofertę spotkań na tematy bardzo praktyczne, jak np. arkana pracy prawnika.
Bardzo zależy nam, aby docierać wszędzie tam, gdzie istnieje taka potrzeba. W każdym z tych miejsc czekają na nas ciekawe i niejednokrotnie poruszające spotkania z ludźmi, którzy walczą o polską szkołę i polskich uczniów.
Dlatego dziś bardzo proszę Państwa o wsparcie naszych działań w ramach programu Szkoła Przyjazna Rodzinie datkiem w dowolnej wysokości, na przykład 50 zł, 100 zł, 200 zł, 500 zł lub nawet większej!Wspieram program Szkoła Przyjazna Rodzinie!
Nie mam wątpliwości, że w czasie, gdy doświadczamy tak bezprecedensowego ataku na szkołę, nasze działania powinny z równą nieugiętością kontrować niebezpieczne ruchy ministerstwa.
Nie jest przecież tajemnicą, że to właśnie obszar edukacji jest jednym z bardziej łakomych kąsków dla każdej lewicowej władzy. Dzięki opanowaniu tego fragmentu systemu państwowego może nie tylko sączyć swój szkodliwy przekaz, ale również sięgać znacznie głębiej, już teraz wpływając na kształt systemu wartości, postawy życiowe i działania całego pokolenia.Nasz sprzeciw wobec wprowadzania progresywnych trendów ideologicznych w mury szkoły jest zatem konieczny, aby uchronić dzieci i młodzież przed prądami kulturowymi, które zagrażają ich prawidłowemu rozwojowi psychospołecznemu, emocjonalnemu i intelektualnemu.To, co obserwujemy, to nie tylko planowana i punkt po punkcie przeprowadzana akcja ogłupiania społeczeństwa, ale także kulturowa wojna.
Nasze dzieci nie obronią się same. To my, rodzice, dziadkowie, nauczyciele musimy stanąć do tej walki o ich serca i umysły.
A jej stawką jest to, czy z naszych szkół będą wychodzić młodzi ludzie o szerokich horyzontach, ale i prawidłowo ukształtowanym sumieniu i silnym charakterze, czy też już tylko dostosowane do ideologicznych wymagań słabe jednostki, niepewne swego miejsca w świecie i roli w społeczeństwie.
Liczę na Państwa wsparcie w tej walce o młodych!
Serdecznie pozdrawiamMarcin Perłowski - Dyrektor Centrum Życia i Rodziny, Wiceprezes Zarządu  WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! 
Dane do przelewu:
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81
Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA
Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”SWIFT: PKOPPLPW
IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa
tel. +48 22 629 11 76

„Obrona Klimatu”: Duńskie krowy padają jak muchy po tym, jak rząd zobowiązał hodowców do podawania im preparatu Bovaer „przeciwko pierdzeniu”

babylonianempire/dunskie-krowy-padaja-jak-muchy-po-tym-jak-rzad

Duńskie krowy padają jak muchy po tym, jak rząd zobowiązał hodowców do podawania im preparatu Bovaer

==============================

Data: 3 novembre 2025Author: Uczta Baltazara

„Najpierw przyszli po krowy mleczne, a ja milczałem…”

Znacie to.

Duńska firma biotechnologiczna DSM stworzyła niedawno produkt o nazwie Bovaer – zatwierdzony także w USA – który blokuje enzym odpowiedzialny za produkcję metanu jako ubocznego produktu trawienia roślin przez krowy. Teoria: mniej metanu = mniej „zmian klimatycznych”.

Cytat ze strony producenta DSM-Firmenich:

„Mikroby w żwaczu krowy trawią pokarm, produkując wodór i dwutlenek węgla. Mikroby metanogenne wykorzystują te dwa gazy i zamieniają je w metan w serii reakcji enzymatycznych.

Bovaer® to dodatek paszowy, który tymczasowo dezaktywuje jeden z tych enzymów, co skutkuje mniejszą produkcją metanu. Wystarczy ¼ łyżeczki dziennie do paszy – działa już po 30 minutach. Potem Bovaer® rozpada się na związki już naturalnie obecne w żwaczu.

Naturalnie metabolizowany przez krowę, Bovaer® trwale obniża emisje metanu, jest bezpieczny dla krowy i nie przenika do mleka ani mięsa

Bovaer® jest dopuszczony i sprzedawany w ponad 65 krajach, w tym UE, UK, Australii, Brazylii, Kanadzie, Japonii i USA.” https://www.dsm-firmenich.com/anh/products-and-services/products/methane-inhibitors/bovaer.html

Od 1 października 2025, duńskie władze zobowiązały wszystkich hodowców do podawania Bovaeru całemu bydłu w kraju.

Efekt? – Katastrofa, według rolników.

Z duńskiej strony Nyheder TV2:

„Coraz więcej krów mlecznych choruje i daje mniej mleka. A w niektórych przypadkach po prostu dostają zapaści.

Podejrzewa się, że przyczyną jest kontrowersyjny dodatek Bovaer, który musi być mieszany z paszą.

Od 1 października 2025, rolnicy zaczęli dodawać obowiązkowy preparat. Celem jest redukcja emisji gazu cieplarnianego – metanu. Bovaer był wcześniej testowany przez kilka lat.

Ale coś poszło nie tak przy jego wprowadzaniu.

Dostaliśmy bardzo dużo telefonów od rolników, którzy zaniepokojeni są tym, co dzieje się w ich stadach – mówi Kjartan Poulsen, przewodniczący Krajowego Związku Duńskich Producentów Mleka.

Dolegliwości krów spowodowały spadek wydajności mlecznej.

Niektóre zwierzęta z zapaścią były leczone i przeżyły, inne musiały zostać uśmiercone.” https://nyheder.tv2.dk/samfund/2025-10-31-koeer-kollapser-siger-landmaend-og-mistaenker-lovpligtigt-foderstof

Sądzicie, że przejęcie i «poprawienie» funkcjonowania układu trawiennego bydła, który ewoluował przez miliony lat, brzmi dystopijnie i jest potencjalnie zgubne dla produkcji żywności? – Spokojnie – DSM na swojej stronie gwarantuje, że jest ono „sprawdzone, bezpieczne i skuteczne”; magiczne słowa, które powinny automatycznie złagodzić wszelkie utrzymujące się obawy wśród klasy chłopskiej.

Gdy więc dziesiątki krów wywracają się na pastwiskach lub w oborach, to na pewno nie przez syntetyczny inhibitor enzymu metanowego, który służy agendzie Klimatycznej™ oraz centralnej kontroli nad żywnością. One z pewnością zachorowały na COVID’a, albo coś w tym rodzaju. Kilka dawek zastrzyków mRNA na pewno postawi je na nogi.

„Szanuj Naukę™, jedz robaki, zamknij twoją brudną, węglową mordę i weź booster’a, fanatyku.

Dziękujemy za uwagę. Z poważaniem, wasz liberalny i kochający duński rząd.”

INFO: https://armageddonprose.substack.com/p/danish-cattle-dropping-like-flies

………………………………

Szybkie podsumowanie informacji z duńskich mediów głównego nurtu (TV2, LandbrugsAvisen, Psst-nyt.dk, Aarhus Universitet) na temat zabójczych skutków stosowania preparatu Bovaer u krów. Fakty z października/listopada 2025, tj. od kiedy preparat stał się w Danii obowiązkowy (od 1 X 2025 dla stad >50 krów).

Generalnie:

  • Masowe gorączki >40°C, biegunki, zapalenia wymion, wzdęcia, spadek produkcji mleka o 1,5–2 kg/krowę/dzień, krowy wywracają się i trzeba je uśmiercić.
  • Potwierdzone zgony: co najmniej kilka krów na gospodarstwo (jedna farma: 1 krowa padła w 24 h, inna: 6 w miesiąc).
  • Rząd i uniwersytet: „Brak dowodów na związek”.
  • Rolnicy: „To trucizna – zatrzymujemy Bovaer”.

1. TV 2 (największa duńska telewizja publiczna)

Artykuł: „Køer kollapser, siger landmænd og mistænker lovpligtigt foderstof” – 31 października 2025 https://nyheder.tv2.dk/samfund/2025-10-31-koeer-kollapser-siger-landmaend-og-mistaenker-lovpligtigt-foderstof

  •  „Coraz więcej krów mlecznych czuje się źle i daje mniej mleka. A w niektórych przypadkach zwierzęta po prostu przewracają się.
  • „Niektóre zwierzęta po leczeniu przeżyły, inne musiały zostać uśpione.”

TV 2 potwierdza: Kiedy rolnicy usuwają Bovaer z paszy krowy wracają do zdrowia.

2. LandbrugsAvisen (największy dziennik rolniczy)

Artykuł: „Det er voldsomt træls med Bovaer nogle steder” – 31 października 2025 https://landbrugsavisen.dk/kvaeg/det-er-voldsomt-traels-med-bovaer-nogle-steder-243539

Pierwszy rolnik z imieniem i twarzą: Huibert van Dorp (600 krów, 13 000 kg EKM/rok):

  • Jedna krowa >41°C gorączki – weterynarza wezwano w niedzielę wieczorem, padła w poniedziałek.”
  • „Dwie inne: wzdęty żwacz, nie mogły wstać.”
  • „Spadek produkcji mleka: minus 1,5–2 kg/krowę/dzień.”
  • Zatrzymałem Bovaer – nie będę truł zwierząt.”

3. Psst-nyt.dk (niezależny portal rolniczy)

Artykuł: „Den første landmand står frem: Bovaer gør mine køer syge” – 31 października 2025

https://youtube.com/watch?v=djryteNxNtI%3Ffeature%3Doembed

https://psst-nyt.dk/den-foerste-landmand-staar-frem-bovaer-goer-mine-koeer-syge/embed/#?secret=hDA6BxiEZP#?secret=fUZWn0M3aJ

Huibert van Dorp (ten sam):

  • Trzy krowy z gorączką 40–41,5°C – leczone penicyliną.”
  • Dwie z potwornymi skurczami żołądka – jedna padła.”
  •  „Nie będę łamał ustawy o dobrostanie zwierząt.”

4. Wcześniejsze doniesienia (kwiecień 2025)

The Expose (duńska wersja) + NoFFF.dk

  • Anonimowy rolnik:6 krów padło w 24 dni, reszta biegunka – pompowaliśmy płyny 3× dziennie.”
  • Drugi: „Gorączka, zapalenie wymienia, odmowa jedzenia.”

5. Oficjalne stanowisko (Aarhus Universitet)

9 października 2025

Prof. Charlotte Lauridsen:

W naszych kontrolowanych badaniach ZERO objawów – ani gorączki, ani biegunek, ani zgonów.” „Obserwujemy sytuację – trwa nowe badanie welfare.”

6. Reakcje organizacji

  • Landsforeningen af Danske Mælkeproducenter:Podpiszcie deklarację: stop Bovaer w przypadku choroby.”
  • Dyrenes Beskyttelse:Zaburza naturalne procesy w żwaczu – więcej badań!
  • SEGES: zbiera anonimowe raporty od rolników.

7. Skala problemu (listopad 2025)

  • Setki telefonów do związku producentów mleka.
  • Dziesiątki gospodarstw zgłaszają padłe krowy.
  • TV 2 i Jyllands-Posten potwierdzają: rolnicy masowo pauzują Bovaer.

Podsumowanie w 3 punktach

  1. Tak – duńskie media mainstreamowe donoszą o padnięciach zwierząt (TV 2, LandbrugsAvisen).
  2. Rolnicy winą obarczają Bovaer – objawy chorobowe znikają po jego odstawieniu.
  3. Naukowcy: brak dowodów – ale trwają nowe badanie.

INFO: Przegląd dokonany automatycznie przez AI

https://babylonianempire.wordpress.com/2024/12/02/w-trosce-o-klimat-bovaer-kolejny-dodatek-w-lancuchu-zywnosciowym-o-nieznanych-konsekwencjach/embed/#?secret=PC2MECSJWp#?secret=ZvjkQf1SHh

Wojna trwa i tam i tu

Wojna trwa i tam i tu

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    4 listopada 2025 michalkiewicz

Wygląda na to, że zarówno wojna na Ukrainie, jak i operacja ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy prędko się nie skończy. Wprawdzie prezydent Donald Trump z wielkim przytupem ogłosił, a następnie w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk nawet podpisał z trzema innymi sygnatariuszami swój zbawienny, 20-punktowy plan – ale poza punktem pierwszym, przewidującym z jednej strony wydanie Izraelowi żyjących jeszcze zakładników oraz ciał zakładników zmarłych, a z drugiej strony – wypuszczenie z izraelskich więzień prawie 2 tysięcy palestyńskich więźniów – w tym 250 skazanych na więzienie dożywotnie, wśród których musi być wielu, jeśli nie większość, wybitnych działaczy Hamasu – żaden następny punkt nie został zrealizowany – bo zawieszenie broni, które teoretycznie obowiązuje cały czas – jest nieustannie naruszane – a o te naruszenia obydwie strony oskarżają się nawzajem. Która mówi prawdę – tego oczywiście nigdy się nie dowiemy, bo pierwszą ofiarą każdej wojny – a cóż dopiero – operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy – jest właśnie prawda. Czy w związku z tym pozostałe punkty zbawiennego planu prezydenta Trumpa dla Strefy Gazy mają szanse realizacji? To już nie jest takie pewne.

Kto rozbroi Hamas?

Jednym z punktów zbawiennego planu jest rozbrojenie Hamasu. Ale sprawa nie wydaje się prosta, bo – po pierwsze – o ile oficjalnym celem operacji Izraela w Strefie Gazy było rozgromienie Hamasu – to już widać, że ten cel nie został osiągnięty. Izrael, wprawdzie przez papierek, to znaczy – przez pośredników – jednak musiał negocjować warunki zawieszenia broni właśnie z Hamasem – ale to jest najlepszy dowód, że nie tylko nie został on rozgromiony, ale – że nadal sprawuje władzę w tej części Strefy Gazy, która nie jest kontrolowana przez armię izraelską. Dowodem, że tak właśnie jest, są egzekucje, dokonywane na „izraelskich kolaborantach” przez uzbrojone bojówki Hamasu, które natychmiast się tam pojawiły. Tym egzekucjom nikt nawet nie próbuje zapobiegać, a to świadczy o uznaniu władzy Hamasu nad Strefą Gazy de facto.

Wprawdzie Hamas, podobno przyparty do ściany przez prezydenta Trumpa oraz swoich muzułmańskich protektorów i sponsorów, zgodził się na rozbrojenie – ale tylko w przypadku, gdy broń swoją miałby przekazać jakiejś reprezentacji palestyńskiej – której w Strefie Gazy najzwyczajniej w świecie nie ma. Zbawienny plan przewiduje wprawdzie, że powstanie tam Rada Pokoju z prezydentem Trumpem na czele, ale tej Rady też jeszcze nie ma, a co więcej – wcale nie wiadomo czy w ogóle powstanie. Rzecz w tym, że nawet sygnatariusze porozumienia wcale nie kwapią się wysyłać do Strefy Gazy własnych wojsk, by wojowały z Hamasem – również dlatego, że dla takiej Turcji, czy Kataru, obecność Hamasu w Strefie Gazy wcale nie jest niepożądana.

Wygląda zatem na to, że jak dotychczas, Hamasu nie ma kim w Strefie Gazy zastąpić i bardzo możliwe, że ten tymczasowy stan będzie się utrzymywał jeszcze długo – chyba, że zniecierpliwiony brakiem sukcesu prezydent Trump spełni swoją groźbę i zapali Izraelowi zielone światło dla dokończenia operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy, a wtedy Hamas być może zostałby rozgromiony – ale razem z resztą tamtejszej ludności. Z punktu widzenia Izraela nie byłoby to najgorsze wyjście, bo wprawdzie opinia międzynarodowa znienawidziłaby Izrael do reszty – ale Izrael tyle razy udowodnił, że żadnymi opiniami głupich gojów się nie przejmuje, przynajmniej dopóty, dopóki Stany Zjednoczone popierają go bez zastrzeżeń – jak to robiły przez cały czas od końca lat 50-tych ubiegłego stulecia.

Najgorsze są nieproszone rady – ale gdyby tak prezydent Trump, na przykład w zamian za przeprowadzenie przez CIA przesilenia rządowego w Polsce, zobligował Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego do wysłania do Strefy Gazy naszej niezwyciężonej armii, by rozbroiła znienawidzony Hamas, to jest prawie pewne, że w ramach niedawno nakreślonego przez Naczelnika politycznego programu nadstawiania się Amerykanom, nasza niezwyciężona armia mogłaby zostać do Strefy Gazy wysłana. Z jakim skutkiem – to inna sprawa.

Dopóki jednak na czele vaginetu w naszym bantustanie jest obywatel Donald Tusk, to o żadnym wysłaniu naszej niezwyciężonej armii do Strefy Gazy mowy być nie może, ponieważ obywatel Donald Tusk wykonać ma tutaj całkiem inne zadanie – mianowicie wepchnięcia Polski pod takim czy innym pretekstem do wojny z Rosją. Świadczy o tym, wywołująca niezamierzony efekt komiczny deklaracja Księcia-Małżonka, który nagle przypomniał sobie, że w Polsce są jednak niezawisłe sądy i gdyby taki jeden z drugim niezawisły sąd wydał vaginetowi rozkaz zatrzymania, czy może nawet – zestrzelenia samolotu wiozącego rosyjskiego prezydenta Putina na spotkanie z prezydentem Trumpem w Budapeszcie , to nie byłoby rady; trzeba by ten samolot zatrzymać, a może nawet zestrzelić.

Na szczęście spotkanie w Budapeszcie zostało bezterminowo odwołane, w czym ludzie pobożni mogą dopatrzyć się dyskretnej interwencji Królowej Korony Polskiej, która – litując się nad nami – postanowiła uchronić nas przed skutkami głupoty Księcia-Małżonka, który próbuje wspinać się do coraz wyższych grządek w postaci stanowiska premiera, a potem – może nawet prezydenta naszego bantustanu.

Obawiam się jednak, że okazji do wkręcenia Polski w maszynkę do mięsa będzie jeszcze bardzo wiele, więc w tej sytuacji co nam szkodzi odwołać się do wspaniałomyślności i wielkoduszności Królowej Korony Polskiej, chociaż od Naszych Umiłowanych Przywódców wielokrotnie doznała Ona ostentacyjnego lekceważenia? Inna sprawa, że nie powinniśmy jednak nadużywać cierpliwości Nieba, bo nie po to Stwórca Wszechświata ustanowił rządzącą światem zasadę przyczynowości (z określonych przyczyn muszą wynikać określone skutki), żeby ją nieustanie zawieszać z powodu naszej lekkomyślności. Byłoby to niekorzystne również ze względów pedagogicznych, bo w przeciwnym razie świat stałby się kompletnie nieprzewidywalny i niezrozumiały.

Trump nie chce umierać za Kijów

Podobnie z wojną na Ukrainie. Nie wydaje się, by zakończyła się ona szybko – co z naszego punktu widzenia nie musi być koniecznie wiadomością złą. Wiele razy zwracałem uwagę, że wiadomość, iż na Ukrainie wyrzynają się Ukraińcy z Rosjanami, nie jest wiadomością najgorszą. Wyobrażam sobie bowiem jeszcze gorsze wiadomości – że na przykład Rosjanie wyrzynają się na Ukrainie również z Polakami, albo nawet jeszcze gorszą, że Rosjanie wyrzynają się z Polakami w Polsce, albo i najgorszą – że robią to do spółki z Ukraińcami i Niemcami.

I chociaż prezydent Trump wylewa łzy, że tylu ludzi ginie, to jednak można w jego postępowaniu wobec Ukrainy dopatrzeć się pewnej racjonalnej linii. Punktem wyjścia niech będą zapewnienia, że gdyby on był prezydentem, to do tej wojny nigdy by nie doszło. Można to oczywiście złożyć na karb megalomanii, jaka przypisywana jest prezydentowi Trumpowi, jednak ja bym sobie tę deklarację rozebrał z uwagą. Prezydent Putin wielokrotnie – również na Alasce – powtórzył, że warunkiem zakończenia wojny na Ukrainie jest usuniecie jej pierwotnych przyczyn. A co było pierwotną przyczyną tego wszystkiego? Nie ulega wątpliwości, że sfinansowanie przez USA kwotą 5 mld dolarów w roku 2014 „majdanu” na Ukrainie, wskutek czego proklamowany na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku porządek polityczny w Europie został wysadzony w powietrze. Prezydent Józio Biden, szczęśliwy, że udało mu się namówić prezydenta Zełeńskiego na wkręcenie Ukrainy w maszynkę do mięsa, gotów był wspierać to państwo forsą i dostawami broni w przekonaniu, któremu podczas pielgrzymki do Kijowa dał wyraz ówczesny sekretarz obrony USA Lloyd Austin, że to „osłabi Rosję”.

Tymczasem skutek jest odwrotny; Rosja zacieśniła stosunki z Chinami, które dla Ameryki stanowią wyzwanie największe. Toteż prezydent Trump próbuje delikatnie, ale cierpliwie i metodycznie, wyplątać Stany Zjednoczone z ukraińskiej awantury, czego nie mogą mu darować jastrzębie z polskiego Instytutu Studiów Wschodnich. W odróżnieniu od naszego bantustanu, który jeszcze w 2016 roku (czy przypadkiem nie z inspiracji prezydenta-elekta Donalda Trumpa?) podpisał z Ukrainą umowę na podstawie której do dnia dzisiejszego nieodpłatnie futruje Ukrainę czym tylko może, państwa poważne, jeśli nawet Ukrainę wspierają, to nie za darmo, tylko każą sobie płacić – niechby i wekslami.

Prezydent Trump poszedł obecnie krok dalej. Owszem, może Ukrainę wspierać – ale za pośrednictwem europejskich państw NATO, które najpierw muszą za amerykańską broń zapłacić, a dopiero potem przekazać ją Ukrainie – jak tam chcą – za darmo, czy za opłatą. Trudno o lepszą ilustrację pragnienia utrzymania Ameryki z dala od tej wojny, nawet za cenę uwikłania w nią Europy, która – wkręcona w maszynkę do mięsa – też przestałaby być dla Ameryki problemem. Inna sprawa, że w Europie też są państwa poważne I pozostałe i że państwa poważne będą starały się naśladować Amerykę, wkręcając ewentualnie w maszynkę do mięsa kierowane przez własnych agentów państwa pozostałe, np. Polskę.

Bardzo dobrą ilustracją tej „linii Trumpa” jest ostatnia afera z dalekosiężnymi pociskami „Tomahawk”. Dociskany do ściany prezydent Zełeński uczepił się tych Tomahawków, jak pijany płotu w nadziei, że w ten sposób sprowadzi prezydenta Putina do stołu rokowań, których warunkiem wstępnym byłoby bezwarunkowe zawieszenie broni i w ten sposób uratuje swój prestiż, a kto wie – może i skórę?.

Widocznie jednak prezydent Trump przejrzał go na wylot, bo po początkowych, skwapliwych deklaracjach, zaczął demonstrować coraz większą rezerwę, aż wreszcie oświadczył, że „ostateczną decyzję” podejmie po rozmowie z prezydentem Putinem. Taka ponad dwugodzinna rozmowa – oczywiście „bardzo udana” – się odbyła – a po niej, przybyły do Waszyngtonu prezydent Zełeński został przez prezydenta Trumpa brutalnie obsztorcowany. Poszlaką na to wskazującą był brak wspólnego komunikatu, nawet takiego, że rozmowy toczyły się „w atmosferze wzajemnego zrozumienia” – co w języku dyplomatycznym oznacza, że w żadnej sprawie nie było porozumienia. Prezydent Zełeński powiedział potem tylko, że Ukraina „potrzebuje zawieszenia broni”, a on sam nawrócił się na „realizm”. Oczywiście o żadnych „Tomahawkach” nie było już mowy, między innymi dlatego, że ich przekazanie byłoby sprzeczne z „linią Trumpa”. Chodzi o to, że ukraińska armia nie potrafi obsługiwać wyrzutni tych pocisków, więc musieliby to robić Amerykanie – niechby nawet wyposażeni w ukraińskie paszporty – niemniej jednak. A potem, kiedy minister Ławrow oświadczył sekretarzowi stanu, że warunki rosyjskie się nie zmieniły, Biały Dom odwołał spotkanie na szczycie w Budapeszcie, na które – po wahaniach i grymasach – prezydent Zełeński też miał przyjechać.

W ten sposób prezydent Trump pozwolił rosyjskiemu prezydentowi pokazać, czy potrafi wygrać w polu. Czy prezydent Putin wykorzysta tę możliwość – to inna sprawa – ale tak czy owak wojna na Ukrainie jeszcze trochę potrwa.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Dr Robert W. Malone: ​​Bill Gates, polio i WHO – bardzo mroczne powiązania i działania.

Dr Robert W. Malone: ​​Bill Gates, polio i WHO

Źródło: Malone News

DR IGNACY NOWOPOLSKI NOV 4

Zniekształcenie priorytetów w zakresie zdrowia na świecie przez bogatego człowieka poszukującego „odkupienia i nieśmiertelności”..

=========================================

Dr Robert W. Malone

Brytyjskie czasopismo medyczne (British Medical Journal), znane również jako BMJ, opublikowało właśnie recenzowane badanie zatytułowane „Kto przewodzi WHO? Analiza ilościowa grantów Fundacji Billa i Melindy Gatesów dla WHO w latach 2000–2024 (źródło)”. Należy zauważyć, że autorzy nie mają żadnych powiązań z BMJ, WHO ani Billem Gatesem, lecz są naukowcami z Wielkiej Brytanii.

Fundacja Billa i Melindy Gates (BMGF) jest drugim co do wielkości darczyńcą Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), zapewniając 9,5% dochodów WHO w latach 2010–2023. W niniejszym badaniu przeanalizowano, w jaki sposób wydatkowane są środki BMGF przekazywane WHO.

Spośród wszystkich wpłat BMGF na rzecz WHO, znaczące 4,5 miliarda dolarów, czyli 82,6%, przeznaczono na choroby zakaźne. Z tego 3,2 miliarda dolarów (58,9%) przeznaczono na polio, mimo że polio stanowi jedynie niewielki ułamek całkowitego globalnego obciążenia chorobami.

Polio jest „interesującym” celem masowej kampanii szczepień, ponieważ generalnie nie rozprzestrzenia się drogą oddechową, lecz drogą fekalno-oralną. Wirus jest wydalany ze stolcem osoby zakażonej (nawet jeśli nie wykazuje ona objawów). Może zanieczyścić wodę pitną, żywność przygotowaną nieumytymi rękami oraz powierzchnie i przedmioty (szczególnie w obszarach o złych warunkach sanitarnych). Chociaż wartość Ro (podstawowy współczynnik reprodukcji) wirusów polio zazwyczaj mieści się w przedziale 5–7 (wysoki), jest to wartość historyczna z czasów, gdy praktyki sanitarne były zupełnie inne i nie odzwierciedla ona obecnej sytuacji polio w krajach zachodnich. Innymi słowy, jest ona przestarzała.

Spadek zachorowań na polio w krajach zachodnich jest ściśle związany nie tylko z działaniami na rzecz szczepień, ale także ze znacznym postępem w zakresie warunków sanitarnych, infrastruktury wodnej i praktyk higienicznych, który rozpoczął się wiele lat wcześniej i rozwijał się wraz z wprowadzeniem szczepień. Dlatego, gdyby WHO i BMGF rzeczywiście chciały wyeliminować polio, zainwestowałyby więcej środków w budowę infrastruktury sanitarnej, w tym w zaopatrzenie w czystą wodę pitną i ulepszone systemy oczyszczania ścieków. Byłoby to również zgodne z nadrzędną misją WHO, jaką jest poprawa zdrowia na świecie.

Tylko niewielka część funduszy BMGF przeznaczonych dla WHO faktycznie przyczyniła się do wzmocnienia globalnego zdrowia, zwalczania chorób niezakaźnych i rozwiązywania szerszych problemów zdrowotnych. Obszary te są kluczowe dla misji WHO i globalnego zdrowia.

Warto zastanowić się nad motywami stojącymi za globalnym dążeniem do szczepień przeciwko polio, zwłaszcza że rzeczywista liczba zachorowań w krajach zachodnich jest niska. W krajach o złych warunkach sanitarnych poprawa warunków sanitarnych mogłaby mieć większy wpływ na zmniejszenie liczby zachorowań na polio niż samo dążenie do zaszczepienia wszystkich. Czasami leczenie pierwotnych przyczyn może być równie ważne, jak same szczepionki. Wielkie historyczne sukcesy w dziedzinie zdrowia publicznego nie dotyczą szczepionek, lecz warunków sanitarnych.

Zdecydowana większość ognisk choroby to obecnie polio wywołane szczepionką. Dajcie sobie chwilę…

Co więcej, w 2024 roku na świecie odnotowano 289 potwierdzonych przypadków polio, które spowodowały paraliż (WHO zgłasza polio paralityczne). Sugeruje to, że rzeczywista liczba zakażeń polio może wynosić od 30 000 do 300 000 (w górnym zakresie), ponieważ zdecydowana większość przypadków pozostaje niewykryta. Około 95% przypadków polio przebiega bezobjawowo, a jedynie 0,1–1% ma postać paraliżową (kliniczne polio). Prawda jest taka, że ​​polio nie jest chorobą „śmiertelną”, jak przedstawiają ją propagandziści.

W rzeczywistości na milion osób przypada od 3,75 do 37,5 zakażeń polio. Zdecydowana większość z nich przebiega bezobjawowo.

Jeśli posuniemy się o krok dalej, na świecie przypada 1 przypadek porażennej postaci polio na 27,7 miliona osób.

Oficjalny raport roczny Fundacji Gatesa za 2024 rok wymienia „Polio — 889 000 000 USD” w pozycji „Całkowite wsparcie grantowe dla beneficjentów (Rozwój globalny). Kwota ta uwzględnia granty dla partnerów (np. partnerów wdrażających WHO/UNICEF/GPEI) i nie uwzględnia kosztów operacyjnych ani inwestycji związanych z programem.

Bill Gates i jego fundacja zainwestowali 889 milionów dolarów w działania na rzecz eradykacji polio tylko w 2024 roku. Oznacza to, że wydał około 3 milionów dolarów na osobę w każdym z 289 przypadków polio porażennego – z czego zdecydowana większość dotyczyła dzieci. Jak to możliwe, że była to rozsądna inwestycja, biorąc pod uwagę stan zdrowia na świecie i fakt, że odpowiednie warunki sanitarne i czysta woda nie tylko „leczą” polio, ale także poprawiają niemal każdy aspekt zdrowia na świecie?

Podczas sesji pytań i odpowiedzi z Rotary International w październiku 2025 roku, Gates podkreślił swoje niezłomne zaangażowanie w eradykację polio. Stwierdził: „Kluczowe jest, abyśmy dokończyli prace nad polio. Eradykacja to jedyny sposób, aby zapewnić, że obecne wyzwania nie będą stanowić ciągłego zagrożenia dla dzieci dzisiaj i dla przyszłych pokoleń”.

Zdrowe myślenie nie wymaga genialnej inteligencji. To nieosiągalny cel. Powód jest ukryty w powyższym tekście. Zdecydowana większość przypadków polio jest obecnie spowodowana szczepionką! Oznacza to, że żywa, atenuowana szczepionka zaraża osoby zarówno bezobjawowe, jak i porażenne polio.

Ale czekaj! Gates i jego naukowa grupa opłacanych pochlebców nie są głupi – mieliby na to odpowiedź! Można by niemal przewidzieć dzień, w którym przekona WHO i organizacje takie jak GAVI do poparcia szczepionek mRNA lub innych nieżywych, atenuowanych wirusów przeciwko polio. W rzeczywistości, strona clinicaltrials.gov wymienia 289 badań klinicznych po wpisaniu hasła „szczepionka przeciwko polio RNA”. Wiele z nich dotyczy innych nowatorskich szczepionek (nieopartych na RNA), ale trzeba się zastanowić, ile z tych badań klinicznych jest finansowanych przez firmy, w których Bill Gates ma znaczące udziały, lub przez BMGF?

Trzeba zadać sobie pytanie… czy to naprawdę jest kwestia polio?

Prawda jest taka, że ​​WHO nie reprezentuje już swoich państw członkowskich i powinna trafić na śmietnik historii. Od 1948 roku do lat 70. XX wieku WHO była w całości finansowana przez państwa członkowskie. Następnie, od lat 90. do 2000 roku, zaczęła przyjmować datki od fundacji prywatnych, organizacji pozarządowych i przemysłu farmaceutycznego. Mam bezpośrednie doświadczenie z klientem, który opracowywał szczepionkę przeciwko wirusowi Ebola i był obiektem szantażowania przez ówczesnego dyrektora WHO, który żądał od niego darowizn. WHO jest głęboko i powszechnie uznawana za skorumpowaną organizację.

Do lat 2010. ponad 80% budżetu Światowej Organizacji Zdrowia było finansowane z dobrowolnych składek, a znaczna część była przeznaczana na konkretne programy. Lista dobrowolnych darczyńców WHO rozszerzyła się o firmy farmaceutyczne, fundacje filantropijne i organizacje pozarządowe, takie jak Fundacja Gatesa, GAVI, PATH i Wellcome Trust.

W 2016 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) powołała Fundację WHO, odrębną organizację zajmującą się zbiórką funduszy, stworzoną specjalnie w celu przyjmowania darowizn od korporacji i zamożnych osób prywatnych, formalizując w ten sposób to, co wcześniej było doraźnymi darowiznami prywatnymi. Fundacja ta może teraz przyjmować darowizny od podmiotów, których sama WHO nie mogła przyjmować bezpośrednio ze względu na politykę dotyczącą konfliktu interesów.

Jest to niedopuszczalne i najwyższy czas, aby inne państwa poszły w ślady USA i wycofały się z WHO, gdyż organizacja ta zaczęła borykać się z konfliktami interesów.

Na myśl przychodzi obraz feniksa odradzającego się z popiołów. Świat musi się rozwijać i zostawić przeszłość za sobą. Globalne zdrowie potrzebuje nowego oblicza, a umowy dwustronne muszą być podstawą tych wysiłków.

Przebudzenie

Przebudzenie

===========================

MD: Umieszczam. Ale z wahaniami, bo nie wiem, czy możliwość tego „porozumienia” jest realna – czy naciski na nie – mają jakiś inny, dla Polski wątpliwy cel? Poczytajcie, zobaczymy.

======================

Eugeniusz Zinkiewicz https://myslpolska.info/2025/11/04/zinkiewicz-przebudzenie/

Marsze Polaków za pokojem – 19 października w Rzeszowie , 26 października w Szczecinie  budzące Polaków z letargu wywołują emocje. Powodują strach i przerażenie wśród rządzących. 

Przebudzenie Polaków jest czymś, czego się oni najbardziej obawiają, albowiem nie uda się im zrealizować do końca planu, którego początek miał miejsce w ubiegłym wieku w Magdalence (patrz: Taśmy z Magdalenki). Polacy przespali zniszczenie polskiego przemysłu – jego rozgrabienie i w konsekwencji utratę wielu milionów miejsc pracy. Wywołało to przymusową emigrację za chlebem ponad pięciu milionów Polaków, którzy obecnie zastępowani są Ukraińcami. Dramatyzm sytuacji ukazuje Tomasz Piekielnik w swojej najnowszej audycji na YouTube.

Przebudzone „śpiochy”

W tym stanie rzeczy rządzący wybudzają „śpiochów” związanych z służbami specjalnymi. Spuszczają ze smyczy szczekające kundle w celu niszczenia wizerunku ludzi wzywających do pokoju. Uderzają bezzasadnymi pomówieniami w liderów ruchu antywojennego: Grzegorza Brauna, Mateusza Piskorskiego, Tomasza Jankowskiego oraz wielu innych ludzi sprzeciwiających się wpychaniu Polaków na wojnę z Rosją. Rozbawiły mnie posty jednego z obudzonych „śpiochów”, który zarzuca w mediach społecznościowych koniunkturalizm Piskorskiemu, więźniowi politycznemu III RP, w związku z jego uczestnictwem na mitingach organizowanych przez ugrupowanie Brauna. Przecież nie kto inny jak właśnie Grzegorz Braun był tym człowiekiem, który wspierał przebywającego w areszcie Mateusza Piskorskiego! To niby jak ma zachować się człowiek honoru – Mateusz Piskorski? Jeżeli zaprasza go do udziału w organizowanych spotkaniach pan Grzegorz Braun. Ma odmówić w nich udziału?! Jest po prostu lojalny wobec swojego przyjaciela. Bo tak się zachowuje każdy przyzwoity człowiek, odpłaca się dobrem za otrzymane w przeszłości dobro. Za wsparcie w trudnej chwili.

Zdrowy „koniunkturalizm” 

Ponadto, a może co najważniejsze, pomiędzy Braunem i Piskorskim istnieje bardzo silna więź ideologiczna, która wynika z instynktu samozachowawczego. Sprowadza się on do uzasadnionych obaw, strachu, przed totalnym zniszczeniem Polski. W wyniku wojny z Rosją, nota bene mocarstwem nuklearnym. Każdy z obu wymienionych panów posiada dzieci, którym chciałby zapewnić godziwą przyszłość, a nie spopieloną wybuchami jądrowymi ojczyznę. Jeżeli to ma być tym „koniunkturalizmem”, to jest to najpiękniejszy „koniunkturalizm”, za którym sam się opowiadam. Życzył bym sobie i wszystkim Polakom, aby w ławach sejmowych obok Brauna, zasiedli: Mateusz Piskorski, Przemysław Piasta, Tomasz Jankowski, Jan Engelgard, Adam Śmiech, Sebastian Pitoń, Maciej Wiśniowski, Jarosław Augustyniak, Wojciech Olszański, Marcin Osadowski oraz wielu innych odważnych Polaków, połączonych wspólnym celem, jakim jest niedopuszczenie do udziału Polski w wojnie, do której chcą wepchnąć nas rządzący lokaje zaoceanicznych interesów.

Areszty dla przeciwników wojny

Politolog, były wykładowca akademicki, Mateusz Piskorski, to doświadczony polityk Samoobrony. Jest on charyzmatycznym mówcą, potrafiącym przyciągać słuchaczy swoją autentycznością, wiedzą, elokwencją i elegancją klarownych wypowiedzi. Jest więc cennym partnerem politycznym dla Konfederacji Korony Polskiej. I jednocześnie zagrożeniem dla obecnie panującego systemu. Stąd też tchórzliwi, koncesjonowani w Magdalence politycy, których dziś znamy z tego, że są przestępcami, wtrącili go do aresztu. Bez przedstawienia konkretnych zarzutów czy też dowodów winy!!!

Obecnie przetrzymywani są w areszcie twórcy ruchu kamrackiego założonego w 2021 roku. Polscy patrioci, liderzy Kamratów: Wojciech Olszański i Marcin Osadowski. Są oni autorami hasła „To nie jest nasza wojna”, będącego odpowiedzią na prowojenną politykę elit postokrągłostołowych., sprawujących nieprzerwanie władzę w Polsce od 1989 roku (zob. Teatr demokracji. Kulisy Magdalenki i Okrągłego Stołu). 

Jeden nurt antywojenny

Przypomnieć trzeba, że oskarża się tych patriotów o posługiwanie się „językiem nienawiści” itp. Nic bardziej błędnego, ponieważ właśnie tego typu, podobnym językiem posługują się współcześni raperzy, którzy w ten sposób wyrażają swoje emocje. I jakoś nikt nie zamierza wsadzać ich za to do aresztu. Chodzi więc o politykę, o strach, rządzących obawiających się języka prawdy. Bezsprzecznie, wyrażanej językiem knajackim, językiem stadionowym – za to skutecznym, łatwo trafiającym do serc i umysłów patriotycznej młodzieży.

Pomimo starań zainstalowanej od 1989 roku agentury, przebija się do świadomości Polaków dramatyzm obecnej sytuacji. Dzięki wysiłkowi ludzi z Konfederacji Korony Polskiej, środowiska „Myśli Polskiej”, Wbrew Cenzurze, Góralskiego Veta – Sebastiana Pitonia oraz Kamratów Wojciecha Olszańskiego i Marcina Osadowskiego obecnie przebywających w areszcie, następuje integracja Polaków w jeden nurt antywojenny! Następuje przebudzenie będące solą w oku zdrajców Narodu Polskiego! Być może w przyszłości nastąpi rozliczenie odpowiedzialnych za wpychanie Polaków do nie naszej wojny z Rosją oraz kundli wspierających tę zaoceaniczną klikę.

Eugeniusz Zinkiewicz

Masowy napływ Ukraińców do Polski. Miller OSTRZEGA: Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory

Masowy napływ Ukraińców do Polski. Miller OSTRZEGA: Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory

4.11.2025 nczas//masowy-naplyw-ukraincow-do-polski-miller-ostrzega

Wołodymyr Zełenski oraz Leszek Miller
NCZAS.INFO | Wołodymyr Zełenski oraz Leszek Miller. / foto: PAP (kolaż)

„Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory – politycznego, gospodarczego i kulturowego zaplecza Ukrainy w samym sercu Unii Europejskiej” – uważa były premier, postkomunista Leszek Miller, który ostrzega w swych mediach społecznościowych przed skutkami masowego napływu Ukraińców do Polski.

Pod koniec sierpnia władze w Kijowe złagodziły przepisy mobilizacyjne, umożliwiając mężczyznom w wieku 18-22 lat wyjazd z kraju mimo obowiązującego stanu wojennego, co sprawiło, że w ciągu zaledwie dwóch miesięcy do Polski przybyło 98 tysięcy Ukraińców.

Dla porównania, w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2025 r. do naszego kraju przyjechało 45,3 tys. ukraińskich mężczyzn w wieku od 18 do 22 lat.

Nastąpił zatem blisko dziewięciokrotny wzrost liczby przybywających do Polski Ukraińców w skali miesiąca.

Przyznając młodym Ukraińcom większą swobodę wyjazdu, liczono na to, że więcej z nich powróci i zgłosi się do walki w późniejszym terminie.

Spodziewano się również, że powstrzyma to rodziny przed wysyłaniem nastoletnich dzieci za granicę przed ukończeniem przez nie 18. roku życia, aby uniknąć poboru w przyszłości.

https://nczas.info/2025/11/04/wiesci-nie-sa-optymistyczne-tak-polacy-oceniaja-stosunki-z-kijowem-sondaz/embed/#?secret=caoLi9Ey8S#?secret=JOcK1SHQb7

Były premier Leszek Miller wskazał, że „władze wyjaśniają, że celem jest umożliwienie młodym Ukraińcom podjęcia nauki lub pracy za granicą, co może przynieść korzyści całemu społeczeństwu poprzez późniejszy transfer wiedzy lub kapitału”, ale „to wykładnia oficjalna, ale nie sposób nie dostrzec drugiego dna tej decyzji”. Zdaniem polityka Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek silnej diaspory, która miałaby stanowić „polityczne, gospodarcze i kulturowe zaplecze Ukrainy w samym sercu Unii Europejskiej”.

Miller podkreślił, że podobną politykę od lat prowadzi chociażby Izrael albo Turcja. „Ukraina chce iść podobną drogą. Zwłaszcza że jej sytuacja jest wyjątkowa: kraj w stanie wojny, z ogromnym odpływem ludności, potrzebuje nowych kanałów wpływu, także poza swoimi granicami” – napisał.

Były premier dodał, że Polska jest naturalnym miejscem do tworzenia takiego zaplecza. „Młodzi, mobilni, często wielojęzyczni. Zakładają własne i przejmują polskie firmy, pracują w polskich instytucjach, wchodzą w struktury organizacji pozarządowych. To tu płyną pieniądze, tu powstają ukraińskie media, tu rośnie różnorodne zaplecze. Stają się częścią polskiej przestrzeni publicznej” – podkreślił.

Zdaniem Millera, w takim przypadku potrzebne są „jasne zasady gry”, do których zalicza m.in. finansowanie ukraińskich organizacji pozarządowych w Polsce, prawa i obowiązki Ukraińców przebywających w naszym kraju oraz narrację historyczną.

Jeśli tego nie zrobimy, nie zauważymy momentu, gdy rola gospodarza zamieni się w rolę gościa we własnym domu. Byłoby naiwnością udawać, że to proces spontaniczny i apolityczny. Państwo ukraińskie doskonale rozumie, że diaspora to miękka siła – bezpieczna, tania i długofalowa” – zaznaczył były premier.

Małe wyjaśnienie

MD

Jesteśmy ciągle atakowani przez „postęp”, konieczność „ulepszania”, „lepszą Przyszłość”. Na siłę, oczywiście.

Przeraża „ich” i męczy, że coś działa dobrze i stabilnie.

Nie tylko zachęcają do zmian, ale wymuszają je przez niszczenie stabilnych, dobrych rozwiązań, a naszym przypadku – programów usługowych.

Wyłączono mi speech-to- text; teraz jakiś bydlak zepsuł przechodzenie do następnych, starszych artykułów na Stronie. Są bezkarni, anonimowi.

Stąd ostatnio te brzydkie cyferki na mej stronie, i Duże Litery, gdzie nie trzeba.

Krzyś walczy, pokona „ich”, poczekajcie cierpliwie..

MD

=================

Może ktoś ma speech-to- text działający pod Linuxem?

Od Notre Dame po Warszawę: triumf Najświętszego Serca w czasach zamętu

Od Notre Dame po Warszawę: triumf Najświętszego Serca w czasach zamętu

Od Notre Dame po Warszawę: triumf Najświętszego Serca w czasach zamętu

Rafał Topolski | 04/11/2025 https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/od-notre-dame-po-warszawe-triumf-najswietszego-serca-w-czasach-zametu

Są chwile w historii, gdy niebo samo wkracza w dzieje narodów, by przypomnieć: Bóg żyje, Serce Jezusa wciąż bije, a Jego Miłość nigdy nie ustaje. Tak właśnie dzieje się dziś – we Francji, gdzie przez długi czas wiarę skazywano na milczenie oraz w Polsce, która została poświęcona Najświętszemu Sercu, a jednak często zapomina, Kto naprawdę jest jej Królem.

Zarówno z kinowych ekranów, jak i z ulic, z płonących serc młodych Francuzów, a także z naszych polskich billboardów – rozbrzmiewać ma to samo wezwanie: „Serce Jezusa: Przyjdź Królestwo Twoje!”.

Francja: kraj, który zapomniał – i kraj, który się budzi

Gdy sześć lat temu ogień strawił katedrę Notre Dame, cały świat płakał. Zgliszcza paryskiej świątyni stały się symbolem duchowego upadku Zachodu – Europy, która wyrzekła się Boga. Wielu sądziło, że to koniec chrześcijańskiej Francji. Ale Bóg miał inny plan. W ostatnich miesiącach kraj ten przeżywa coś zdumiewającego.

5 marca 2025 roku – Środa Popielcowa. Kościoły w całej Francji pękają w szwach. Tysiące młodych ludzi – tych, których rzekomo miał pochłonąć ateizm i nihilizm – gromadzą się, by pokornie pochylić głowy i przyjąć na czoło popiół. W czasach, gdy Kościół przeżywa kryzys, to pokolenie powstaje i mówi: „Chcemy Boga! Chcemy prawdy!”.

Nie przyciągnęła ich miałka narracja o „otwartości” i „tolerancji”. Przyciągnęło ich sacrum. Boski majestat. Radykalizm Ewangelii. Media społecznościowe, dotąd kojarzone z próżnością, stały się narzędziem ewangelizacji: katoliccy influencerzy ukazali młodym piękno pokuty i powagę Wielkiego Postu. I młodzież odpowiedziała.

To już nie pojedyncze iskry. To płomień. Czy to początek duchowej rekonkwisty Francji?

A teraz film Sacré-Cœur, zrealizowany bez wielkich funduszy i medialnego rozgłosu, stał się duchowym fenomenem. We Francji, gdzie imię naszego Pana Jezusa Chrystusa rzadko słychać w przestrzeni publicznej, ten prosty obraz o Miłości, która leczy, poruszył serca tysięcy ludzi. W kinach płaczą ateiści, muzułmanie, młodzież i starsi – wszyscy ci, którzy dawno nie czuli dotknięcia łaski.

Cenzura próbowała ten film uciszyć. Zakazano jego reklamy w metrze i na dworcach – ale to właśnie ten zakaz sprawił, że Sacré-Cœur stał się jeszcze głośniejszym świadectwem. Kamienie zaczęły wołać. Jak pisał Le Figaro, to „fenomen, który wymyka się racjonalności” – a Aleteia podsumowała krótko: „to nie film, to spotkanie z żywym Chrystusem”.

Najświętsze Serce – Bóg upomina się o narody

To, co dzieje się dziś we Francji, jest znakiem czasu. Bóg upomina się o narody, które o Nim zapomniały. Najświętsze Serce, które przez wieki było znakiem przymierza Francji z Chrystusem, znów rozświetla ten kraj. Z ekranów kinowych, z ust młodych ludzi, z serc skruszonych – płynie to samo przesłanie: „Świat umiera, nie wiedząc, że jest kochany”.

Film Sacré-Cœur i przebudzenie młodych Francuzów to nic innego jak nowa forma katechezy – ale z kina, z internetu, z odważnej obrony wiary tam, gdzie jest prześladowana i cenzurowana. To echo dawnych słów naszego Pana Jezusa Chrystusa do św. Małgorzaty Marii Alacoque: „W Nim [Najświętszym Sercu] znajdą wszystko czegokolwiek będzie im potrzeba dla ratowania swych dusz z przepaści zguby”

Polska: bijące serce czci Najświętszego Serca Jezusa

Także w Polsce ten ogień płonie. W czasie, gdy czerwiec – miesiąc poświęcony czci Najświętszego Serca Pana Jezusa – niektóre środowiska próbują zawłaszczyć dla promocji grzechu i zamętu, my odpowiadamy publicznym aktem wiary.

Dzięki wsparciu naszych darczyńców dwa lata z rzędu udało nam się organizować kampanię billboardową ku czci Najświętszego Serca Jezusa. W 2024 roku 16 wielkich wizerunków Serca Jezusa zawisło w centrum Warszawy, przywracając pamięć o Tym, który jest Miłością. W tym roku tylko dzięki ogromnej hojności serc gorliwych katolików w naszym kraju udało się o wiele więcej: 12 miast, 25 bannerów i billboardów z Najświętszym Sercem Jezusa, tysiące dotkniętych zaproszeniem do wynagrodzenia za grzechy, które uderzają w Boże Serce.

Każdy banner, każdy plakat, każdy kod QR prowadzący do otrzymania bezpłatnego wizerunku Serca Jezusowego – to nie tylko znak wiary. To zadośćuczynienie za publiczne zniewagi wobec Boga. To duchowa walka o dusze naszego narodu.

Bo jeśli Pan Jezus jest publicznie obrażany – naszym zadaniem jest Go publicznie bronić. Pokojowo, ale jednoznacznie.

Dzięki wsparciu sympatyków naszej kampanii dziś wielu Polaków już wie, że czerwiec nie jest miesiącem pychy. Czerwiec należy do Serca, które zostało przebite z miłości do człowieka i wciąż czeka na jego nawrócenie.

Serce, które łączy narody

To, co dziś dzieje się we Francji, w Polsce, w Austrii, w Stanach Zjednoczonych – to jedno i to samo dzieło. Duchowy front. Święta rekonkwista serc.

W Paryżu, Lyonie i Marsylii młodzi ludzie padają na kolana, odkrywając moc Eucharystii. W Warszawie, Krakowie i Szczecinie wierni przez cały czerwiec spoglądali na billboardy z wizerunkiem Najświętszego Serca i przypominają sobie: „To Jezus jest Królem!”.

W świątyniach, kinach, na ulicach i w mediach społecznościowych rozlega się jedno wezwanie: „Niech Chrystus króluje w naszych domach, w rodzinach, w narodach!”

Znak nadziei dla Europy

Gdy świątynia Notre Dame w Paryżu płonęła, wielu widziało w tym koniec. Dziś, z ruin obojętności, rodzi się odnowiona wiara. Francja, pierworodna córka Kościoła, przypomina sobie o swym przymierzu z Bogiem. Polska – przez wieki wierna córka Maryi – staje obok niej, niosąc sztandar z wizerunkiem Najświętszego Serca.

Bo w tych czasach zamętu, relatywizmu i grzechu tylko jedno Serce bije naprawdę: Serce Jezusa, które kocha, przebacza, leczy i zwycięża.

Niech Jego panowanie nie ma końca

W kinach, w Internecie, na billboardach – wszędzie rozbrzmiewa to samo wezwanie. To Bóg sam wzywa nas do nawrócenia, do odnowienia wiary, do zadośćuczynienia, do odwagi.

Niech więc Polska stanie się narodem Serca Jezusowego. Niech każdy dom stanie się małym Paray-le-Monial. Niech w tym świecie, który zapomina o wierności jednemu Kościołowi, rozbrzmiewa jedno imię: Jezus Chrystus – Król i Zbawiciel.

Najświętsze Serce Jezusa, przyjdź Królestwo Twoje!

Zobacz kanał Apostolatu Najświętszego Serca:

Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy, mordercy pozostają bezkarni.

Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

04.11.2025 tysol/niemcy-nie-maja-kontroli-nad-migrantami-przestepcy-pozostaja-bezkarni

„Problem przestępczości migrantów w Niemczech wymknął się spod kontroli” – pisze portal European Conservative, wskazując jednocześnie na bezkarność dokonujących przestępstw migrantów.

Zdjęcie ilustracyjne Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

Zdjęcie ilustracyjne / Polizei NRW Viersen

——————————

Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

==============================================================

Morderca pozostał bezkarny

Portal przytacza jedną z licznych krwawych historii z udziałem migrantów:

W rozsądnym kraju byłoby nie do pomyślenia, aby morderstwo dwuletniego chłopca pozostało faktycznie bezkarne. A jednak właśnie to dzieje się w Niemczech. W styczniu tego roku 28-letni afgański azylant – Enamullah Omarzai – przeprowadził brutalny atak na grupę małych dzieci będących na wycieczce z przedszkola w parku w Aschaffenburgu w Bawarii. Dużym kuchennym nożem zaczął dźgać dwójkę dzieci – dwuletniego chłopca z Maroka i dwuletnią dziewczynkę z Syrii. Jedna z nauczycielek oraz dwóch przechodniów próbowali interweniować, umożliwiając ucieczkę pozostałemu nauczycielowi i dzieciom. Podczas walki jednej nauczycielce złamano rękę, a obu mężczyzn dźgnięto nożem. Chłopiec i 41-letni mężczyzna zmarli na skutek odniesionych obrażeń.

European Conservative informuje, że zabójca nie poniósł odpowiedzialności karnej za swoje czyny, ponieważ – jak stwierdzono podczas procesu – cierpiał na ciężką chorobę psychiczną i słyszał w głowie głosy, które nakazywały mu atakować dzieci

Migranci terroryzują miasta

Przypadkowe ataki migrantów są obecnie niemal rutyną. W marcu Drezno było terroryzowane przez 23-letniego Irakijczyka, który rzekomo w ciągu zaledwie kilku dni dokonał napaści na tle seksualnym na wiele ofiar. Mężczyzna, Ismail A., jest oskarżony o nękanie kobiety, chwycenie za tylną część ciała 17-letniej dziewczynki, a nawet próbę wyrwania plecaka 10-letniej dziewczynce, zanim miał obmacywać jej udo. W areszcie groził tłumaczce, ostrzegając, że „zastrzelę cię, uderzę cię w cipkę, zabiorę do piekła” – pisze portal. Również ten przestępca nie poniósł odpowiedzialności karnej.

Skala przestępstw

Autorka artykułu podkreśla, iż skala problemu wymknęła się spod kontroli. Przytacza dane z ubiegłego roku, z których wynika, że mimo iż obcokrajowcy stanowią zaledwie 15% populacji Niemiec, [Już tyle !! md] to na nich przypada 35% przestępstw związanych z przemocą seksualną. Szczególnie Syryjczycy stanowią oszałamiającą część wszystkich przestępstw. Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

Brak reakcji władz

Publicystka zauważa, że nie ma w zasadzie żadnej reakcji politycznej na problem przestępczości migrantów. Wskazuje jednocześnie na problemy z deportacją takich osób ze względu na to, że w swojej ojczyźnie „nie są w stanie prowadzić godnego życia”.

Ochrona społeczeństwa zawsze musi być na pierwszym miejscu, a nie jakieś niejasne pojęcia „praw człowieka” A prawa nie powinny być traktowane jako opcjonalne – konkluduje European Conservative.

Europa zagrożona

Niemcy nie są jedynym europejskim krajem, który ma problemy z przestępczością migrantów. Analogiczna sytuacja jest bowiem zarówno w Szwecji, jak i Francji.

Fikołki: „How dare you?!”. Bill Gates wyłącza klimatyczny alarm.

„How dare you?!”. Bill Gates wyłącza klimatyczny alarm

Piotr Relich https://pch24.pl/how-dare-you-bill-gates-wylacza-klimatyczny-alarm

Wielu propagandystom klimatycznym, również tym nad Wisłą, Bill Gates zrobił ostatnio niezłe kuku. W ostatnim wpisie na swoim blogu, tuż przed konferencją COP30 w Belem, właściwie podważył wszelkie założenia narracji rozwijanej konsekwentnie od 2015 roku.

Miliarder i samozwańczy naprawiacz świata ogłosił, że zamiast radykalnie ciąć emisje CO2, lepiej przygotować ludzi na zachodzące zmiany. Jakby tego było mało, uznał mierzenie wzrostu globalnych temperatur za nie-najlepszy wyznacznik postępu w „walce z klimatem”.

Chociaż zmiany klimatyczne będą miały poważne konsekwencje – szczególnie dla mieszkańców najbiedniejszych krajów – nie doprowadzą one do zagłady ludzkości. W najbliższej przyszłości ludzie będą mogli żyć i prosperować w większości miejsc na Ziemi – wyznał Gates.

Jeden z największych promotorów tak zwanego „zrównoważonego rozwoju” z rozbrajającą szczerością przyznaje: dajcie spokój z tym katastrofizmem – nie ma aż takiego zagrożenia (zapewne przez fakt, że wyznaczone cele są i tak poza zasięgiem). Zamiast przeznaczać biliony na dekarbonizację, lepiej zapewnić ludziom lepszą opiekę zdrowotną, zainwestować w zabezpieczenia (systemy irygacyjne, zbiorniki retencyjne, regulowanie rzek, nowe, odporne gatunki roślin). Jego przekaz brzmiał: walczmy ze skutkami, zamiast zawracać kijem Wisłę w karkołomnej próbie regulacji całej planety.

Jakby tego było mało, Amerykanin wezwał pozostałych uczestników konferencji, by uderzyli się w piersi i przyznali, że dotychczasowe metody wcale nie pomogą najbiedniejszym i najbardziej narażonym na skutki zmian klimatu.

Przypomina to trochę apele twórców Wielkiego Resetu, którzy narzekali, że świat poszedł w złym kierunku, choć to przecież elity Światowego Forum Ekonomicznego w dużej mierze odpowiadały za wyznaczanie tego kierunku w przeszłości.

Bo dzisiaj do przemyślenia agendy klimatycznej wzywa człowiek, który jeszcze w 2019 roku napisał CAŁY PODRĘCZNIK o tym, jak wygrać ze zmianami klimatu. Jego refleksja obejmowała światowy transport, energetykę, produkcję żywności, „zielone” technologie, nastroje społeczne i wiele, wiele innych obszarów wymagających rzekomo drastycznej zmiany. Sam był również żywo zainteresowany postępem agendy z powodów finansowych. Inwestował gigantyczne pieniądze w innowacje (Breakthrough Energy), produkcje mięsa in vitro (Beyond Meat), ośrodki pracujące nad GMO (International Rice Research Institute), a nawet rozwiązania z zakresu geoinżynierii – takie jak próby blokady światła słonecznego czy wywoływanie deszczu.

Ale czy miliarder przypadkiem nie przyznał, że do tej pory straszono ludzi bez powodu? Półki dzisiaj uginają się od opracowań z tytułami krzyczącymi o „katastrofie”, „apokalipsie” czy „końcu świata”. Hollywood ugniatało społeczeństwa swoimi hitami („Nie patrz w górę”), największe światowe media celowo zmieniały język na bardziej niepokojący. Nagłówki straszyły zdjęciami huraganów, wysuszonych rzek, płonących lasów, wysp śmieci, wyrzucanych na brzegi zwierząt: w każdym przypadku przypominając o czekającej nas wszystkich katastrofie. Straszono, że mamy zaledwie dekadę, zanim zmiany staną się nieodwracalne.

Jeszcze pamiętamy zmanipulowaną młodzież wychodzącą na ulice w „strajkach klimatycznych”; zachęcaną nierzadko przez nie mniej otumanionych nauczycieli. W konsekwencji na naszych oczach wyrosło pokolenie żyjące w przekonaniu, że nie ma przed sobą żadnej przyszłości. Niektórzy pod wpływem alarmistycznej atmosfery drastycznie zmieniali styl życia; przestawali jeść mięso, przesiadali się na rower i „zbior-kom”, z segregowania śmieci i recyklingu stworzyli całą filozofię „zero-waste”, a w skrajnych wypadkach rezygnowali z dzieci, gdyż miałyby one dorastać w świecie skazanym na rychłą zagładę.

Tymczasem dzisiaj jeden z arcykapłanów klimatycznej apokalipsy, jakby nigdy nic stwierdza: dajcie spokój, nie ma co przesadzać! Jakby powiedziała Greta Thunberg – „How dare you?!”…

Najzabawniejsze jest jednak to, że stary zwolennik degrowthu, fan takich autorytetów zwijania gospodarki jak Vaclav Smil, dzisiaj odwołuje się do argumentu dobrobytu. Kiedy w 2018 r. w Katowicach odbywał się klimatyczny szczyt COP24, zgromadzeni na alternatywnej konferencji w Gliwicach specjaliści przekonywali, że to właśnie budowanie dobrobytu i stawianie na lokalną przedsiębiorczość jest najlepszą metodą walki z kryzysem ekologicznym. Wtedy uznawano takie podejście za „foliarstwo”. Dzisiaj, jak widać, to już mainstream.

Czyżby amerykański miliarder przyznał w końcu rację sceptykom takim jak Bjørn Lomborg, przekonującym, że katastrofizm i działanie pod wpływem strachu nie sprzyja innowacyjności? Dokładnie takie same podejście sugerował ponad pół wieku temu von Hayek, co później zaktualizował William Easterly w książce „Tyrania ekspertów”; mechanizm centralnego planowania ze strony globalnych elit i ekspertów, szantaż polityczny i strach nie jest najlepszą metodą na ratowanie świata.

Jakie płyną z tego wnioski? Gates albo nie znał konsekwencji proponowanych dotychczas działań, albo sam zaufał robionym na własne zlecenie raportom ONZ, albo – co najbardziej prawdopodobne – prawdziwe cele agendy klimatycznej pozostawały przed opinią publiczną ukryte.

W całej tej układance nie sposób nie dojrzeć ręki obecnej administracji Białego Domu. U Gatesa flaga zmieniła się bardzo szybko, gdy tylko Trump wygrał wybory. Podobnie jak u „techno-panów” z Doliny Krzemowej, którzy porzucając sztandar Demokratów, przywdziali czapki MAGA i złożyli „hołd lenny” nowemu władcy. Nie jest tajemnicą, że Gates jeszcze przed zaprzysiężeniem spotkał się osobiście Donaldem Trumpem. Później przynajmniej raz spotkał się z przedstawicielami nowej administracji.

Tymczasem Europa wciąż za punkt honoru obiera sobie bycie prymusem „zrównoważonego rozwoju”. Dobijamy portfele nowym ETS2, zarzynamy produkcję samochodów, płacimy haracz za ideologiczne fanaberie i bawimy się własnym bezpieczeństwem energetycznym, w nadziei, że zakup samochodu elektrycznego czy zwalnianie górników uratuje Polskę przed suszą czy upałami.

Podczas gdy Chiny i Ameryka odjeżdżają nam w coraz szybszym tempie, Europa dokłada wszelkich starań by stać się skansenem, uzależnionym od importu samochodów, energii, a nawet żywności. Skansenem, w którym klepie się biedę – tę samą, która jak głosi dzisiaj Gates – jest największym wrogiem ludzkości w zapobieganiu skutkom zmian klimatu.

Piotr Relich

Tak się jąkają polskojęzyczne pseudo-elity składające wieńce w Kijowie pod ścianą poległych z symboliką UPA [Błaszczak]

Błaszczak zaatakował Brauna. Potem wił się jak piskorz. „Tak właśnie się jąkają polskojęzyczne pseudoelity” [VIDEO]

4.11.2025 https://nczas.info/2025/11/04/blaszczak-zaatakowal-brauna-potem-wil-sie-jak-piskorz-tak-wlasnie-sie-jakaja-polskojezyczne-pseudoelity-video/

NCZAS.INFO | Mariusz Błaszczak i Grzegorz Braun
NCZAS.INFO | Mariusz Błaszczak i Grzegorz Braun. / Foto: screen Radio ZET/PAP (kolaż)

W ostatnich dniach szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, pytany przez Bogdana Rymanowskiego w Radiu ZET o ewentualność współpracy z Grzegorzem Braunem, zarzucał mu prorosyjskość, ale nie był w stanie wskazać ani jednego przykładu. Sprawę skomentował poseł Konfederacji Korony Polskiej Roman Fritz.

– Dlaczego nie jesteście gotowi na sojusz z Grzegorzem Braunem? – pytał Bogdan Rymanowski.

– Dlatego że postawa Grzegorza Brauna jest postawą, która godzi w polskie interesy – odparł Mariusz Błaszczak.

– Co konkretnie ma Pan na myśli? – dopytywał dziennikarz.

– O, to długo musiałbym na ten temat mówić… – plątał się polityk PiS.

– To krótko – jeden przykład – powiedział Rymanowski.

– Bardzo wiele – utrzymywał Błaszczak.

– Co godzi w polskie interesy z tego, co robi Braun? – drążył dziennikarz.

– Bardzo wiele. No to wszystko, co dotyczy Rosji, tak bym powiedział – wydusił z siebie Błaszczak.

– Uważa Pan, że Grzegorz Braun jest agentem Putina? – pytał dalej Rymanowski.

– Proszę Pana, no to znowu wchodzimy na… – mówił Błaszczak.

Proste pytanie – wtrącił Rymanowski.

– Ja sądzę, że na niektórych wypowiedziach Grzegorza Brauna i na niektórych czynach korzysta Rosja – brnął dalej Błaszczak.

– Jakich? Konkretnie – dociekał Rymanowski.

– No to znowu wchodzimy w szczegóły. Miało być ogólnie a Pan… – ratował się polityk PiS.

– Ale ja teraz proszę o konkrety. Panie ministrze, jaki czyn Brauna jest prorosyjski czy proputinowski? – pytał dziennikarz.

– Ale zostawmy tego Brauna. Braun naprawdę nie jest najważniejszy – odparł Błaszczak.

– No dobrze, to inaczej. Ale wie Pan, są takie wyliczenia Marcina Paladego, który mówi, że jeśli chcecie mieć większość w Senacie, to nie tylko powinniście zrobić pakt senacki z Konfederacją, ale także z Braunem, bo inaczej tej większości nie będzie. Czy w związku z tym jest Pan gotowy, czy PiS jest gotowy zawrzeć pakt senacki z Konfederacją i z Grzegorzem Braunem? – pytał prowadzący.

– Ale to jest szczegół. To jest nieważne – stwierdził Błaszczak.

– To jest szczegół? – dziwił się Rymanowski.

– Tak, to jest nieważne. Wie Pan co jest ważne? – mówił dalej polityk PiS.

– Czyli posiadanie większości w Senacie jest szczegółem? – upewniał się dziennikarz.

– Tak, bo można rządzić nawet mając mniejszość w Senacie, co udowodniliśmy w drugiej kadencji Prawa i Sprawiedliwości – odparł Błaszczak.

Słowa Błaszczaka skomentował na portalu X poseł Konfederacji Korony Polskiej Roman Fritz.

===============================================

„Usiądźcie wygodnie w fotelu i wysłuchajcie co i jak opowiada na temat @GrzegorzBraun_ szef największego klubu parlamentarnego w polskim sejmie.
Tak właśnie się jąkają polskojęzyczne pseudoelity składające wieńce w Kijowie pod ścianą poległych z symboliką UPA” – skwitował.

Polityk załączył też zdjęcie Błaszczaka składającego wieńce w Kijowie.

Ewa Kurek o Tusku: „Ja już nie wytrzymuję patrząc na tego kretyna”

Ewa Kurek o Tusku: „Ja już nie wytrzymuję patrząc na tego kretyna”

, 3 listopada 2025

YouTube

Sporo lat już żyję, ale takiego kretyna, który je żurek i mówi, że za chwilę będzie zjadał to, to, to i tamto. A faceta o nazwisku Żurek uczynił… ten Żurek zrzekł się funkcji sędziego i teraz lata i robi za generalissimusa, których chce wszystkich wsadzać do więzienia i to i tamto łapać, zamykać…

Ekipa Żurka ma ochotę też na mnie. Drogi Tusku i cała ta Twoja ekipa możecie mnie w nos pocałować, proszę Państwa. (…) mam wezwanie na policję. Policjant, który przyniósł mi to, to powiedział mi tylko tyle, że chodzi o Jedwabne.

Co za ludzie, po prostu poziom kultury, poziom intelektualny tych ludzi rządzących nami jest nie do przyjęcia. Wstyd przed nami samymi i wstyd przed światem, jakie to po prostu niedouczone kołtuny dorwały się do władz.

Jeśli chodzi o Tuska (…) parę dni temu jakąś aferę rozdmuchał, że jego córka była podsłuchiwana Pegasusem. Idiota myśli, że Polacy w to uwierzą. Jego córunia po prostu dzwoniła do Giertycha, bo cała rodzina Tusków po prostu jest w łapach konia Giertycha. Naprawdę gdzie my zajdziemy? Tusk robi wszystko, żeby po prostu Polskę zniszczyć, doprowadzić do upadku i oddać po prostu w ręce Niemiaszków.

Tusk to jest Niemiec

Tak naprawdę trzeba powiedzieć, że Tusk to jest Niemiec. Ja pamiętam w 1992 roku w “Znaku” w Krakowie był taki zjazd ogólnopolski, na którym ja też byłam. Nie poznałam wtedy osobiście Tuska, ale część z tych wypowiedzi moich również, ale i Tuska jest wydrukowane i Tusk tam powiedział, że „polskość to nienormalność”.

Chłopie ty jedź po prostu do swoich Niemiec, jedz tam żurek i daj nam Polakom święty spokój. Ja już nie wytrzymuję patrząc na tego kretyna, który gra na nosie Polakom i opowiada, że żurek mu smakuje. No bo ma takiego Żurka po prostu patałacha, który nie licząc się sprawią, po prostu wyprawia w Polsce to, co do pustego łba mu przyjdzie. Pewnie za te słowa będziecie chcieli mnie panowie gdzieś tam ciągać. Mam to w nosie. Takiemu Tuskowi, takiemu Żurkowi towarzyszą baby (…) niedokształcone, niedouczone.

Nowacka, po prostu wnuczka komucha wysoko ustawionego, rodzina, która się uwłaszczyła po 1989 roku, ona miss po prostu bajeru i będzie miała wszystko, a potrzebuje ludzi, wychować pokolenie Polaków, którzy będą głupi, nie będą nic rozumieć, a ona i jej akolici będą tymi dziećmi rządzić. Także proszę Państwa, naprawdę jesteśmy w sytuacji bardzo trudnej. Ja też jeszcze jako kobieta patrzę na te baby, które dorwały się do rządu. Większość z nich to tylko ma we łbie jedyne prawa kobiet, czyli prawa do aborcji i jakieś tam idiotyzmy.

Jeśli popatrzeć na Niemca Tuska, to on gra, żeby po prostu Polskę podporządkować niby nie Niemcom, ale Unii Europejskiej. A któż rządzi w tej Unii Europejskiej? Jego przyjaciółka Urszula von der Leyen, która powiedziała mu tam parę lat temu Donald jedź do Polski i masz być premierem. No i my Polacy, idioci uczyniliśmy z niego premiera, bo część otumanionego społeczeństwa na niego zagłosowała.

_________________________________________________________________________

O autorze: Redakcja

komentarz

  1. CzarnaLimuzyna 4 listopada 2025
  2. Analiza geopolityczna pani dr Ewy Kurek nie jest pełna. Brakuje szerszej i głębszej perspektywy. Pomimo tego ocena aktualnej ekipy, trafna. Nadzieja związana z Nawrockim płonna, dlatego, że jak do tej pory Nawrocki nie zdefiniował polskiej racji stanu w oparciu o realną sytuację wracając do fundamentów- do fundamentów cywilizacji łacińskiej. Tymczasem w narracji Nawrockiego brakuje wielu elementów, a zamiast nich są eksponowane wątki zaczerpnięte z obcych koncepcji geopolitycznych.
  3. Były też wstawki historyczne, w drugiej części audycji…W czasie zaborów tylko dwa procent Żydów stanęło do walki o niepodległość Polski. 98 procent Żydów pokochało zaborców – jedni Niemców, drudzy Austriaków, trzeci Rosjan. Ewa Kurek

Czy jesteśmy metodycznie i systematycznie podtruwani…?

Czy jesteśmy metodycznie i systematycznie podtruwani…?

intuicja https://www.salon24.pl/u/intuicja/1471311,czy-jestesmy-metodycznie-i-systematycznie-podtruwani

Ogólne przesłanie nie jest szczególnie odkrywcze, ale chyba po raz pierwszy zostało publicznie wyartykułowane w programie powszechnie cenionego dziennikarza, a brzmi: jesteśmy systematycznie podtruwani, brak należytego nadzoru instytucji państwowych nad tym, co fundują Polakom wielkie koncerny spożywcze.

Temat znany,  ale wywiadu mogłam wysłuchać dopiero dzisiaj.

Całość linkuję na końcu notki (ku pamięci),

  • a poniżej kilka tez wyłuskanych naprędce –  trochę od sasa do lasa, ponieważ klucz był dość nieskomplikowany:) -> zwróciły moją uwagę.

1. Największym zagrożeniem  dla naszego zdrowia są: oleje, margaryny, niedobory białka, biało sojowe;

2. Aspartam oraz glutaminian sodu – przełamują barierę krew – mózg (kontekst negatywny);

3. Histamina w wołowinie – neuroprzekaźnik przełamujący barierę krew – mózg (kontekst pozytywny);

4. Pięciokrotny wzrost zachorowań na choroby jelit (w tym  nowotwory), wzrost chorób psychicznych;

5. Sól – stosowany obecnie jodan (a  nie jodek potasu) – zabójczy; (szukać wartościowej soli)

6.  Bracia Rodzeń – warto posłuchać (obiło mi się o uszy, ale przyznam, że nie słuchałam ich podcastów);

7. Kobietom w ciąży w Polsce zaleca się kilkukrotnie niższą dawkę jodu aniżeli kobietom w ciąży w Japonii, USA;

8. Tłuszcz – OK, węglowodany – Nie OK;

9. Glin (E 173 w składzie artykułów spożywczych) w mózgu – złogi glinu u osób chorych na Alzheimera, 

10. Jajka – zdrowe (fosfolipidy) -> 3-4 dziennie, wołowina – 1x tygodniowo, mięso -> osoby starsze – 3x tygodniowo

11. Zjadamy ok. 4 kg dodatków  (konserwantów itp.) rocznie (!) – w statystykach podawane 2 kg ze względu na przepisy prawne, które pozwalają na niewykazywanie ich w składzie, jeśli nie przekraczają 2%; 

12. Branża mięsna – nie podaje składu (a wody podobno ok. 80%; wody, którą potem trzeba dosmaczyć, pokolorować itd., aby to „mięso” jakoś wyglądało, aż mnie odrzuca…);

13. Żywność PRL-owska bez porównania wartościowsza niż ta, którą nas raczą obecnie.

14. Reklamom w latach dziewięćdziesiątych wierzyło ok. 85% klientów, obecnie 65% klientów; (zaskoczenie, wydawało mi się, że już nikt reklamom nie wierzy:); oj, ten nasz naród jednak mądry nie jest:)) )

================================

=================================

Jeżeli ktoś coś więcej -> proszę, zamieszczajcie, w komentarzach, bo temat ciekawy…

===================

MD: u mnie – tylko propozycja pełnych, jasnych , ale niedługich artykułów.

Zalew Polski młodymi Ukraińcami. A tam – brak żołnierza…

„W ciągu września i października br. polską granicę przekroczyło 98,5 tys. Ukraińców w wieku 18–22 lat – średnio 1600 dziennie. To efekt zniesienia zakazu opuszczania kraju przez młodych mężczyzn w czasie wojny. Władze wyjaśniają, że celem jest umożliwienie młodym Ukraińcom podjęcia nauki lub pracy za granicą, co może przynieść korzyści całemu społeczeństwu poprzez późniejszy transfer wiedzy lub kapitału. 

To wykładnia oficjalna, ale nie sposób nie dostrzec drugiego dna tej decyzji. Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory – politycznego, gospodarczego i kulturowego zaplecza Ukrainy w samym sercu Unii Europejskiej.

Historia zna wiele takich przypadków. Izrael od dekad opiera swoją siłę na diasporze. Irlandia traktuje emigrantów nie jak utraconych obywateli, lecz jak zewnętrzne skrzydło narodu. Turcja poszła dalej – stworzyła urząd do mobilizacji Turków w Niemczech i Holandii.

Ukraina chce iść podobną drogą. Zwłaszcza że jej sytuacja jest wyjątkowa: kraj w stanie wojny, z ogromnym odpływem ludności, potrzebuje nowych kanałów wpływu, także poza swoimi granicami. Polska jako największy sąsiad i główny ośrodek wsparcia wojennego, staje się naturalnym miejscem budowy tego zaplecza.

Młodzi, mobilni, często wielojęzyczni. Zakładają własne i przejmują polskie firmy, pracują w polskich instytucjach, wchodzą w struktury organizacji pozarządowych. To tu płyną pieniądze, tu powstają ukraińskie media, tu rośnie różnorodne zaplecze. Stają się częścią polskiej przestrzeni publicznej.

Skoro proces ten nabiera tempa, potrzebne są jasne zasady gry:

– kto finansuje ukraińskie organizacje pozarządowe w Polsce,

– jak wygląda rejestr organizacji transgranicznych,

– jakie prawa i obowiązki mają obywatele Ukrainy przebywający tu długoterminowo,

– jak chronić równowagę narracyjną w sferze pamięci i kultury.

Jeśli tego nie zrobimy, nie zauważymy momentu, gdy rola gospodarza zamieni się w rolę gościa we własnym domu. Byłoby naiwnością udawać, że to proces spontaniczny i apolityczny.

Państwo ukraińskie doskonale rozumie, że diaspora to miękka siła – bezpieczna, tania i długofalowa. Wpływy bowiem mierzy się nie tylko terytorium, lecz i obecnością. Zełenski, pozwalając młodym mężczyznom wyjeżdżać, nie zrezygnował z nich – wysłał ich w misję. Misję pokojową, kulturalną, ekonomiczną – ale też polityczną. To tworzenie Ukrainy globalnej – jak mówi sam Zełenski. A więc wspólnoty obejmującej nie tylko mieszkańców kraju, ale też miliony za granicą z zadaniem bycia „ambasadorami sprawy ukraińskiej”.

======================

  1. A kto tam, na Ukrainie, będzie walczył o Ukrainę? Ma mieć jedynie silną diasporę?
  2. Dlaczego nie są traktowani jak dezerterzy?

MD

Dolnośląska policja zatrzymała Ukraińca za oszustwo „na blika”. Czemu próbowano ukryć jego narodowość? Kto nakazał?

Dolnośląska policja zatrzymała Ukraińca za oszustwo „na blika”. Próbowano ukryć jego narodowość

3.11.2025 nczas/policja-zatrzymala-ukrainca-za-oszustwo-probowano-ukryc-jego-narodowosc

policja walbrzych dolny slask ukrainiec
NCZAS.INFO | Zatrzymany Ukrainiec oraz znaleziony przy nim rzeczy i dokumenty, w tym lekko zamazany ukraiński paszport / fot. Dolnośląska Policja (kolaż)

Wałbrzyscy policjanci zatrzymali 24-letniego Ukraińca podczas oszustwa „na blika”. W oficjalnym komunikacie dolnośląskiej policji próbowano ukryć narodowość sprawcy, ograniczając się do podania, że zatrzymano „obcokrajowca”. Na zdjęciach z zatrzymania widać jednak ukraiński paszport.

Wałbrzyscy policjanci zatrzymali 24-letniego Ukraińca po tym, jak otrzymali „sygnał o popełnionym przestępstwie”.

24-latek wpadł w ręce mundurowych chwilę po tym jak odszedł od bankomatu. Przy obcokrajowcu funkcjonariusze znaleźli między innymi gotówkę, którą chwilę wcześniej wypłacił, a także potwierdzenie transakcji” – napisano na stronie dolnośląskiej policji.

Informację o oszustwie policja otrzymała 28 października o godz. 21. Funkcjonariusze ustalili miejsce popełnienia oszustwa i udali się na miejsce.

„Kiedy przyjechali pod bankomat przy ul. Kościuszki w Szczawnie-Zdroju sprawca przestępstwa jeszcze tam był. Szybkie policyjne działania doprowadziły do zatrzymania 24-latka, który był ’odbierakiem’, na gorącym uczynku przestępstwa. Mundurowi znaleźli, przy podejrzanym gotówkę, którą chwilę wcześniej wypłacił oraz potwierdzenie zlecenia wypłaty. Zabezpieczyli również między innymi różnego rodzaju karty płatnicze, dokumenty, a także telefon komórkowy” – czytamy.

Tego samego wieczora Ukrainiec trafił do wałbrzyskiej komendy. 30 października został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzut udziału w oszustwie.

„Jako że sprawa ma charakter rozwojowy, a policjanci obecnie weryfikują ile osób padło ofiarą mężczyzny i to kto jeszcze brał udział w tym przestępczym procederze, dzisiaj po południu Sąd Rejonowy w Wałbrzychu zadecydował o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny na najbliższe dwa miesiące” – poinformowała policja.

Ukraińcowi grozi za przestępstwo do ośmiu lat pozbawienia wolności.

W komunikacie policji nie wspomniano ani słowem, że to Ukrainiec. To ustalił portal kresy.pl.

„Na jednym ze zdjęć widać jednak ukraiński paszport” – wskazuje redakcja.

„Portal Kresy.pl potwierdził w rozmowie z KMP w Wałbrzychu, że sprawca jest narodowości ukraińskiej” – zaznaczyła redakcja kresy.pl.

NFZ: Katastrofa w służbie zdrowia. Odsyłani nawet chorzy na raka. Brak dziesiątków miliardów.

Katastrofa w polskiej służbie zdrowia. Odsyłani nawet chorzy na raka

03.11.2025 tysol/katastrofa-w-polskiej-sluzbie-zdrowia

Szpitale w całej Polsce wstrzymują przyjęcia nowych pacjentów — także tych wymagających pilnego leczenia onkologicznego. Planowe zabiegi przesuwane są nawet na 2026 rok, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia wyczerpał roczne limity finansowania. Lekarze alarmują: sytuacja jest krytyczna.

Coraz więcej placówek odmawia nowych pacjentów

Zgłoszenia napływają z całego kraju — zwłaszcza z województwa pomorskiego. Jak informuje Naczelna Rada Lekarska, szpitale nie mają już możliwości dalszego kredytowania leczenia, dlatego zaczęły ograniczać świadczenia.

— Skoro NFZ od kilku miesięcy nie płaci, szpitale same nakładają limity. Nie są w stanie dłużej finansować terapii z własnych środków – podkreśla Jakub Kosikowski, rzecznik NRL.

Ograniczenia często są stosowane nieformalnie.

Przykład: osoby z reumatoidalnym zapaleniem stawów nie mogą rozpocząć terapii w programie lekowym — nowi pacjenci odsyłani są na przyszły rok.

Dodatkowe miliardy nie rozwiązują problemu

NFZ otrzymał w ostatnich dniach 3,5 mld zł wsparcia, co zmniejszyło dziurę budżetową do ok. 10,5 mld zł. W 2025 r. łączna dodatkowa dotacja wyniosła już 31 mld zł, a kolejne 1 mld zł ma trafić do Funduszu z obligacji.

Mimo tego prognozy są bardzo niepokojące: według Ministerstwa Zdrowia luka finansowa systemu w 2026 roku może wynieść aż 23 mld zł.
To oznacza, że ograniczenia mogą się nasilać, a dostęp do leczenia — jeszcze trudniejszy.