Strona Mirosława Dakowskiego

Strona Mirosława Dakowskiego

Czy ukraińskie F-16 będą startować z Polski?! ‘Bazy NATO, w których będą umieszczone samoloty F-16 dla Ukrainy, staną się “uzasadnionymi celami” dla Moskwy’.

Rosja zaatakuje lotniska w Polsce?

Rosja-zaatakuje-lotniska-w-polsce-?

Podarowane Ukrainie przez Zachód samoloty bojowe F-16 wymagają bardzo konkretnej, rozbudowanej infrastruktury logistycznej. Po zniszczeniu lotniska w Konstantynowie, Ukraina nie posiada takich ośrodków. Pojawił się pomysł, by samoloty te startowały na misje bojowe z Polski i Rumunii.

Rosja zaatakuje lotniska w Polsce? Dowódca Sił Powietrznych Ukrainy, generał Serhij Hołubcow przekazał, że część samolotów F-16, które Ukraina otrzyma od zachodnich sojuszników, będzie “przechowywane poza terytorium państwa”. Samoloty F-16 wymagają bowiem pasów startowych o wysokim standardzie i wzmocnionych hangarów, aby chronić je przed atakami z ziemi. Nie ma takich lotnisk na Ukrainie, a nawet gdyby były, zostałyby szybko zniszczone przez rosyjskie rakiety.

Na deklaracje wysyłania misji bojowych F-16 z terytoriów krajów NATO, ostro zareagował przedstawiciel Kremla. Generał pułkownik Andriej Kartapołow, szef Komitetu Obrony Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej, powiedział państwowej agencji prasowej RIA Nowosti, że bazy NATO, w których będą umieszczone samoloty F-16 dla Ukrainy, staną się “uzasadnionymi celami” dla Moskwy.

Wcześniej do takiego pomysłu odniósł się sam Władimir Putin, który ostrzegł, że Moskwa może rozważyć przeprowadzenie ataków na obiekty w krajach NATO, jeśli będą tam stacjonować samoloty bojowe używane przez Ukrainę.

– Jeśli stacjonują w bazach lotniczych poza granicami Ukrainy i zostaną użyte w walce, będziemy musieli zobaczyć, jak i gdzie uderzyć w środki użyte w walce przeciwko nam. Stwarza to poważne niebezpieczeństwo dalszego wciągnięcia NATO w konflikt powiedział Putin w 2023 roku –  powiedział.

Dosyć Polski z Dykty

Dosyć Polski z Dykty

9 czerwca, wpis nr 1271

No i mamy koniec maratońskiej triady wyborczej. Są już jakieś wyniki, ale nie o tym dziś chcę mówić, no – może trochę więcej będzie eurosceptyków w Brukseli, ale w bezzębnym europarlamencie. Zmieni się bardziej na Zachodzie, niż u nas, bo my jesteśmy o jedną fazę spóźnienie wobec trendów zachodnich.
Bo najważniejsze rzeczy działy się przed wyborami i nie były z nimi związane. To stan państwa, który ze względu na wybory był, jest i będzie zamulany. Już o tym pisałem, że polska polityka, poza zdobyciem i utrzymaniem władzy nie ma żadnej treści. Państwo jest już tylko partyjnym łupem, zaś rozemocjonowane plemiona patrzą tylko jak dojechać przeciwnika, nawet za cenę państwa z dykty.Podzielam konstatację redaktora Stanowskiego, że partie zajmują się wyłącznie kampaniami wyborczymi, których mieliśmy teraz kumulację, ale myliłby się ten, kto uważałby, że to koniec. Nie – wrócimy w stare koleiny, bo politycy tylko to potrafią – naparzać się, kosztem Państwa (czyli Was, obywatele) i państwa jako organizmu. A mamy do czynienia z kluczowym momentem i to wcale nie ze względu na wybory. A więc jak mówi redaktor Lisicki – do rzeczy.
Testowanie
Za komuny co raz to było tak, że granice NATO naruszał jakiś samolot radziecki. Było to pod progiem wojny, wlatywał, przeleciał się, albo się tylko zbliżał do granicy i o to chodziło. To był test. Dzięki temu Ruscy dowiadywali się dużo i to małym kosztem. Można było zobaczyć skąd, w jakim czasie wystartują myśliwce przechwytujące. Jaki jest czas od namiaru do reakcji. Kto do kogo dzwoni. Jak szybko dolecą i czym, wreszcie – jaka będzie reakcja wojskowej dyplomacji. To były cenne dane, bo taki sondażowy naruszyciel przestrzeni to tylko jaskółka, zwiadowca całych eskadr stacjonujących na lotniskach, zaś reakcja przeciwnika to podstawa do rozpisania scenariusza do pełnoskalowych działań.
To, co mamy na naszej granicy z Białorusią to właśnie taki test. Za myśliwców-naruszycieli robią tu nachodźcy, ale wyniki takich testów to już gotowe podstawy do pełnoskalowych scenariuszy już nie dla przebierańców, ale w pełni umundurowanych sił. Tak należy traktować to, co się tam dzieje. Pora więc na remanent czego nauczyli się wschodni na naszym przykładzie? A właściwie co już wiedzą coraz więcej, bo to przecież granica nie zapłonęła wczoraj, a lekcje z poprzednich testów stanowią dzisiaj tylko dalszy ciąg posępnego scenariusza, jaki wyłania się z testowania nie tyle granicy, ale spoistości i siły państwa polskiego.
Co więc już wiedzą Putin z Łukaszenką?
Zacznijmy od podstaw, czyli rzeczy, które dzieją się na granicy. A więc państwo polskie zakuwa na oczach innych żołnierzy w kajdanki ich kolegów, by doprowadzić ich do prokuratury, aby postawić im zarzuty, za to że oddali strzały ostrzegawcze do szturmujących granicę nachodźców. Wiedzą Ruskie też, że u nas wysyła się wojsko i policję jako mobilne tarcze strzelnicze. Bo jak nazwać zdjęcia przesłane przez żołnierzy, z których wynika, że magazynki karabinów są przed pójściem na patrol na rozkaz dowództwa zaklejane taśmą klejącą, zaś kandydat do parlamentu minister Kierwiński dopiero dwa dni temu zezwolił policji na noszenie broni w trakcie działań w obszarze nadgranicznym? To znaczy, że do tej pory była to tylko pokazówa. I – uwaga – myśmy się o tym dopiero teraz dowiedzieli, ale, jestem pewien, Ruskie o tych rewelacjach wiedzieli od razu. W ogóle to tak jest, że Ruskie tam wszystko wiedzą o naszym państwie z dykty i nawet tego nie testują, tylko czekają na okazję, by ten stan trwał jak najdłużej, zaś takie demaskacje popychają tylko dyktowe państwo do (być może) jakichś reakcji. Dodajmy – których by nie było, gdyby się sprawa nie wydała. To jest tak, jak z cyber-bezpieczeństwem. Wrogowie wiedzą i mogą o wiele więcej niż pokazują i nie jest w ich interesie, by przeciwnik się dowiedział co wiedzą lub mogą, bo jeszcze by zareagował, a tu trzeba, jak przyjdzie co do czego, wywalić ze wszystkich cyber-armat naraz. I tak jest z granicznymi ekscesami. Ale wrócimy do tego na końcu.
Wróg drugiego poziomu
Co jeszcze wiedzą Ruskie? Ano, że u nas za plecami żołnierzy nie wszyscy stoją murem za mundurem. Za PiS-u byliśmy świadkami takiego pęknięcia wzdłuż szwów podziału wojny polsko-polskiej. Odbywały się szarże posłów nad granicą, celebryci pluli na mundurfilmy się kręciło i nagrody zbierało (nawet w Watykanie!)  za to, żeby w sumie osłabiać morale armii oraz narażać integralność państwa, czego podstawą jest szczelna granica. Wszystko w imię chorych ideologii „willkommen” oraz humanitarnej pały do walenia w PiS. W dodatku, za pierwszego ataku Łukaszenki Niemcy jeszcze byli w nordstreamowym układzie przyjaźni z Putinem.
Teraz Tusk, wzorem swych pryncypałów z Berlina zmienił opcję taktyczną na Putina. Teraz to jego i Polaków największy wróg, choć jeszcze niedawno o rusofobię był tymi samymi usty oskarżany PiS. Ale to tylko odbicie zmiany – dodajmy, narracyjnej – niemieckiej opowieści. Jakże potrzebnej przed wyborami do Brukseli, co – jak widać po wynikach – kupił twardy elektorat Platformy, bo to były wybory ultrasów, gdyż wahacze pozostali w domach, zniesmaczeni diabelską alternatywą proniemieckiego Tuska i kapitulanckiego wobec Unii Kaczyńskiego.Rosjanie wiedzą także jak bardzo się certolimy ze stanowczością. Wiedzą, że polskie wojsko jest obezwładnione swą niepewną sytuacją prawną nad granicą, gdyż pracuje ono w reżymie prawnym przystosowanym do straży granicznej, zaś ustawa określająca zasady użycia broni jest jak to mówią u prezydenta Dudy „mrożąca”.
Mrożące jest także wysyłanie żandarmerii kajdankującej żołnierzy na oczach towarzyszy broni. W każdej armii, ba – państwie,  stoi się bezwzględnie za mundurem, jakiekolwiek przekroczenia w przepisach są sprawą wewnętrzną armii, a nie pokazuchą, gdzie odbiera się godność żołnierzom, zanim nawet się osądzi sprawę. Zawsze tak jest – inne postępowanie jest samobójstwem państwa. PiS, który posłał w trakcie pierwszego kryzysu na granicę wojsko nie zadbał o skreślenie dosłownie kilku zdań z ustawy regulującej użycie broni, by żołnierze wiedzieli, że co najmniej prawo ich chroni, nie są zaś oddani na pastwę nadgorliwości urzędników wojskowych realizujących polecenie polityków, którzy o wojsku mają nijakie pojęcie. PiS tego nie zmienił, przez pół roku budowania tarczy wschodnich, fortyfikacji i umocnień, deklarowanych w piwocie Tuska, obecni rządzący też nic nie zrobili. To wiedzą Ruscy.Wiedzą też, że mamy bajzel kompetencyjny. Napad Bodnara na Prokuraturę Krajową, nielegalne odwołanie Prokuratora Krajowego, kompletne zbocznikowanie jego zastępców w przypadku relacji prokuratury z wojskiem doprowadziło do ubezwłasnowolnienia nielegalnie odwołanego prokuratora Janeczka, zastąpienie go wybrańcem Bodnara Dariuszem Kornelukiem. Stworzyło to sytuację, na której wyniki nie trzeba było długo czekać.
W dodatku Bodnar powołał specjalny oddział prokuratury w Siedlcach, mający ścigać… przekroczenia prawa w wykonaniu żołnierzy przy granicy. Było to już PO skandalicznym aresztowaniu trzech polskich żołnierzy, a więc jest to sygnał – również dla żołnierzy -, że sprawa nie tyle będzie kontynuowana, co zaostrzana.
Mateusz Sitek
Zginął żołnierz z rąk nachodźcy. Dwa miesiące po tym, jak jego kolegów, za strzały ostrzegawcze, skuto i odwieziono na odwach. Czy gdyby nie ten efekt mrożący nasz żołnierz użyłby broni, by się uratować? Bo może, wiedząc na bank o losie swych kolegów, zawahał się? A może ktoś sprawdzi czy nie miał przypadkiem zaklejonego taśmą magazynku z nabojami w swej broni? Pojawiają się okropne wieści oparte na podejrzeniach, że on już nie żył na kilka dni przed ogłoszeniem jego zgonu. Że chodziło o to, żeby dociągnąć z tą wieścią do wyborów, bo ogłoszenie tego mogłoby zepsuć wyniki rządzącym. Sprawa się wydała po awanturach ze strony lekarzy i rodziny, ale jak widać po wynikach – nie zaszkodziła Tuskowi, który może odtrąbić pierwsze zwycięstwo procentowe nad PiS-em w triadzie wyborczej.Jest filmik w internecie, mocno zmontowany z tego morderstwa na granicy. Zresztą szkoda, bo nie widać co się stało, gdyż widać tylko akcję ratunkową rannego śmiertelnie żołnierza.
To straszny filmik, bo widać na nim… Polskę. Z dykty. W rowie leży ranny żołnierz, którego ratuje obrzucana ze strony nachodźców ratowniczka medyczna. Kilkanaście metrów od niej klęczy żołnierz z tarczą, nie podchodzi do niej by ją chronić, ratowniczka pochyla się nad rannym, rozpościera ręce by go osłonić, jest kompletnie sama, ale walczy o rannego.
To właśnie obraz naszego kraju. Zostaliśmy sami w kraju niemożności, postawieni wobec wroga, przed którym musimy się bronić gołymi rękami. Sami. Potem pojawiają się karetki, ale nachodźcy dalej rzucają w ten ratowniczy tłumek, tak bardzo, że znajdują się policjanci z tarczami, którzy nad rannym rozpościerają ochronny dach. A wystarczyłoby tylko puścić serię w tych tam, po drugiej stronie. I były spokój i to na wiele dni. I każdy by to zrozumiał.
Efekt mrożący
Czemu tak więc jest? Czemu nie strzelają? Wiem – uwaga! – bo się boją, co na to powie Kreml i Mińsk. Tak, bo ci rozedrą japę na całego. I dlatego wysyłamy tam nad granicę nieuzbrojonych żołnierzy i policjantów. I o tym wiedzą i uchodźcy, i Ruscy. Że się certolimy i będziemy certolić. Że wojna polsko-polska osłabia podstawowe funkcje państwa. Tak?Wszyscy mówią o artykule piątym Traktatu NATO. Że tam mają nam przyjść z pomocą, jaką będą chcieli itd. Ale istnieje przecież artykuł trzeci, który wymaga od każdego z krajów członkowskich przede wszystkim ogarnięcia… siebie. Nakłada obowiązki strzeżenia własnej granicy, utrzymywania wojska. Przede wszystkim po to by sojusz nie miał u siebie słabeuszy, których słabość prowokowałaby przeciwników do łatwego i skutecznego ataku. A czy my się tutaj ogarniamy? Wątpię. Inne kraje bronią swego żołnierza na wszelkie sposoby, jego poniżanie sprowadza się bowiem do upadku morale wśród innych żołnierzy, co jest prostą drogą do osłabienia państwa w wymiarze samobójczym. A my to robimy. I Ruscy też o tym wiedzą, nawet wydaj mi się, że specjalnie nie muszą tego stymulować agenturą, bo wojna polsko-polska sama wykonuję tę osłabiającą robotę.Jesteśmy krajem z dykty, tu akurat nowy ucieczkowy europoseł – Sienkiewicz – miał rację. W tej części świata takie numery nie uchodzą na sucho. Przychodzą, coraz szybciej, rachunki za państwową bylejakość. I tak te trzydzieści lat to był fuks, z którego nota bene nie skorzystaliśmy, by budować własną, suwerenną siłę. Zbudowaliśmy państwo słabe, mocne tylko wobec maluczkich, oddane na pastwę dwójpolówki pozornych zmian politycznych, gdy Polak musi wybierać wyłącznie mniejsze zło. A to oznacza, że ZAWSZE wybierze źle.
Co robić?
No, wiadomo, trzeba się ruszyć i wyjść z tego zaklętego kręgu bezowocnej nawalanki kosztem osłabiania państwa. Potrzebny jest ruch odpowiedzialnych Polaków, którym jeszcze zależy na kraju, nie na zwycięstwie któregoś z plemion, które obiecuje taktycznie tym razem kraść mniej. Mam nazwę na ten ruch – Dosyć Polski z Dykty (DPD). Wiadomo co robić, jakie powinny być postulaty, są do znudzenia powtarzane, czasem tylko kradzione przez polityczny mainstream, by coś tam obiecać, czego lud mówi, że chce, a czego, z powodu nierozliczania polityków z obietnic, i tak nie musi się dowozić.Taktycznie zaś z granicą to proste. Natychmiastowa zmiana kwestii użycia broni na granicy, pociągnięcie wyrywnych prokuratorów do odpowiedzialności, likwidacja specjalnego wydziału prokuratury w Siedlcach, pomoc prawna dla żołnierzy, by nie dochodziło do żenujących zrzutek w kompani wśród żołnierzy „na prawnika”. W sprawie samej granicy – po zapewnieniu, że żołnierze mogą strzelać – szkolenia i podniesienie morale armii.
Jeśli chodzi o płot, to bym zrobił tak, że obok tego, w głębi terytorium Polski postawiłbym drugi, jakieś 10 metrów od tego pierwszego. Obszar między płotami zaminowałbym i uczynił z tego obszaru pas śmierci. I każdego, kto by się tam nie wysadził traktowałbym ogniem od razu, za przekroczenie polskiej granicy. Teraz jest tak, że oni tam rozrabiają zza jedynego płotu z terenu Białorusi i jak którego postrzelimy, to wyjdzie, że strzelamy na teren obcego państwa z pewnymi konsekwencjami eskalacji konfliktu. A tak nachodźca dostanie kulkę u nas. Zrobić ze dwie transmisje z takich eventów, rozesłać po sieci i problem zniknie w jeden dzień, zdmuchnięty jak gromnica. Nikt się nie będzie pchał, tak jak teraz. Trzeba tylko zamienić filmiki. Te zachęcające – zaklejone magazynki taśmą, aresztowani żołnierze, śmiertelnie dźgnięty żołnierz, osłaniany ciałem przez ratowniczkę – na filmiki grozy z rozprawą w strefie śmierci.I zadanie dla naszego wywiadu. Chciałbym, by wytropił mordercę polskiego żołnierza. Tam, gdzie on jest. Chciałbym go widzieć na końcówce liny, tak jak widziałem uciekiniera Czeczkę, zdrajcę z polskiego wojska, którego znaleziono powieszonego. Chciałbym by było to jasne, że to on, i że to my pomogliśmy mu w przeniesieniu się na tamten świat. Tak by zrobiło państwo poważne, ale czy my nim jesteśmy?
Wynik testu
Ruscy nas testują na różne sposoby. Wynik wychodzi dla nich dobrze. Jesteśmy słabi, a to zachęca do eskalacji działań. Bezradność rozzuchwala. I będziemy świadkami eskalacji, na którą sobie zasłużyliśmy.
Ruscy zawsze mogą liczyć na mrożący efekt wojny polsko-polskiej.
Tusk wcale się nie zajął sprawą zmiany prawa, prokuraturą szalejącą przy granicy – nie, ona sobie znalazł kozła ofiarnego w postaci zastępcy Prokuratora Krajowego, którego najpierw zwolnił rękoma ministra Bodnara, aby go później oskarżyć o zakucie żołnierzy, z czym nie miał, bo nie mógł mieć decyzją Tuska, nic wspólnego. Dla Ruskich to nauka, że zawsze można na to liczyć – zamiast reformy popsutego systemu, zwalanie sprawy na straszny PiS, bo inaczej nam spadnie przed wyborami.W ten sposób wszystko się wyda – Ruscy zobaczą pozaklejane magazynki, kajdanki i ratowniczkę przykrywającą ciało zabitego żołnierza. My też to zobaczymy. I jeśli z tego nie wyjdzie jakiś szok dla nas, którym zmusimy polityków do działania, to będzie tylko gorzej. Nie bójcie się – oni tam nie analizują teraz ustaw o użyciu broni, tylko adhocowe badania, które zlecili, by się dowiedzieć czy to ważne dla suwerena. I zrobią tak jak im wyjdzie z badań, ale nie po to, by coś zmienić, tylko by ewentualnie uspokoić nastroje. I będzie więcej o wyborach niż o zabitym żołnierzu. Kolejna przykrywka. Sprawa przyschnie, inne będą bardziej pilnowane, by nie wyszły, czyli będzie gniło po staremu, zaś politycy będą ten smród zagłuszać perfumami PR-owskiej wojenki polsko-polskiej.
A Ruscy na bank wiedzą więcej od nas gdzie i jak jesteśmy słabi. I obawiam się, że wiedzą nie tylko więcej od naszej opinii publicznej, ale i od polityków, bo ci nie zajmują się państwem, tylko sobą.Ja pamiętam w swej historii III RP te kilka dni, kiedy czułem się naprawdę wolny – spadały bowiem zasłony i widać było prawdziwe konstrukcje III RP. Było tak kiedy Macierewicz przyniósł do Sejmu listę konfidentów, kiedy rozbił się w Smoleńsku samolot z prezydentem, a zwłaszcza dzień, w którym Rzepa opisała wykrycie trotylu we wraku tutki. To były dni, w których oczyma wyobraźni widziałem już te zbierane ad hoc grupki kryzysowe, które naradzały się nad tym jak z tego wyjść. Nie jaki to ma wpływ na państwo, tylko jak uratować swą polityczną DE i pogrążyć przeciwników. Co się tam dzieje daje pojęcie jeden wgląd, którego dokonała ekipa nagrywająca jak się naradza żmijowisko, by obalić rząd Olszewskiego i zakopać – skutecznie do dziś – proces lustracyjny. Kto ma nerwy – niech sobie zobaczy.
Tak samo było i teraz, kiedy wydała się sprawa z aresztowaniem żołnierzy i nie dało się dłużej ukrywać, że raniony na granicy żołnierz zmarł. Tak samo – naradzano się nad tym nie co zmienić w wojsku i systemie sprawiedliwości, a szerzej – prawnym, tylko jak to się będzie opowiadać, by uratować swoją DE przed wyborami. Nie minął jeden dzień i znalazł się winny wszystkiemu niedorżnięty pisowiec, który zakuł osobiście żołnierzy i pchnął dzidą żołnierza. I że to lud uśmiechniętej polski jagodnej kupi. I, jak widać z wyników tych wyborów – kupił. A więc dalej pobywamy w ułudzie państwa, Ruscy wiedzą o naszych słabościach więcej niż my sami i nic z tym nie zrobimy. I my, tak zwana opinia publiczna, i politycy, których wybraliśmy. Jedni swym wzmożeniem wojny polsko-polskiej, drudzy – większość – swym zaniechaniem.I zostanie tylko ta nasza Polska. Jej obrazem jest samotna i opuszczona ratowniczka, która własnym ciałem osłania rannego i umierającego żołnierza. I jeśli się na taką Polskę godzicie, to taką Polskę dostaniecie.
Napisał i opublikował Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na www.dziennikzarazy.pl

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

flagaUkrywrocila.jpg
kopieckosciuszki.jpg

Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie
al. Waszyngtona 1
Kopiec Kościuszki
30-204 Kraków

Petycja, którą można podpisać TUTAJ.

===============================

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

Kopiec Kościuszki na Górze św. Bronisławy w Krakowie to Pomnik Historii niezwykle ważny dla wszystkich Polaków. Rozpoczęte 16 października 1820 r. sypanie kopca stało się wielkim wydarzeniem, które przyciągnęło wielu Polaków: weteranów powstań, chłopów, młodzież. Znaczną część prac wykonali ochotnicy, a udział w sypaniu stał się patriotycznym obowiązkiem.
Można zatem uznać, że Kopiec Kościuszki jako dzieło Polaków, w sprawach istotnych i kontrowersyjnych dla jego funkcjonowania i symboliki powinien spełniać oczekiwania Polaków, a nie jedynie Komitetu Kopca Kościuszki. 
Jako Polak uznaję za niedopuszczalne, aby na Pomniku Historii polskiego bohatera narodowego jakim jest Tadeusz Kościuszko znajdowała się flaga ukraińska. Ukraina nie szanuje naszych bohaterów. Nie szanuje szczątków pomordowanych przez OUN UPA obywateli polskich, na których ekshumację nie zezwala rząd ukraiński zasłaniając się w ostatnim czasie wojną. Wojna ta jednak nie przeszkodziła w ekshumacji żołnierzy niemieckich z SS. Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki to drwina z ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (według wielu naukowców pomiędzy 250 000 a 500 000 ofiar).
Od eskalacji wojny na Ukrainie minęły już ponad dwa lata. Polacy w coraz większym stopniu odczuwają i stykają się z brakiem wzajemności i szacunku ze strony rządu Ukrainy oraz coraz częściej również z agresją ze strony Ukraińców w Polsce.
Serce, jakie okazali im Polacy zostało odtrącone, sponiewierane, wykorzystanie i znieważone.
Mając powyższe na uwadze żądam natychmiastowego usunięcia flagi ukraińskiej z Kopca Kościuszki. 

                                                                                                          Z poważaniem,

Co może znaczyć nasza prośba „dziej się wola Twoja “? Jak On nas słucha?

Co może znaczyć nasza prośba „dziej się wola Twoja “?

MD

Przecież setki milionów, a może miliardy katolików, prawosławnych, innych chrześcijan odmawia codziennie modlitwę, w której prosi Boga w Trójcy Jedynego “dziej się wola Twoja”.

A jak widzimy, nie dzieje się tak jak my go prosimy. Czy nas nie słucha, nie chce słyszeć?

Czy my więc prosimy Go o Jego wolę?

Czy też prosimy by stała się nasza wola. Część z nas prosi o zdrowie, część nawet o dobrobyt czy bogactwo. Ale większość zapewne, szczególnie teraz, modli się o to, by nie było wojny, by ludzie się nie mordowali, by na przykład diabli wzięli sobie tę piekielną Unię Europejską.

Ale to wszystko jest proszeniem o to, by działa się nasza wola.

Nad światem, planetą unoszą się ciągle triumfujące skrzydła Złego. A Pan Bóg jak sądzimy się temu tylko przygląda.

Wynika z tego chyba głównie to, że Jego Wola jest inna od naszej woli.

Widocznie On chce, byśmy my walczyli ze Złym, byśmy my nauczyli się odrzucać pokusy Złego, wreszcie byśmy my stanęli w ogromnej większości pod sztandarem Jezusa Chrystusa, a nie biernie przyglądali się zwycięstwom Złego.

Może, a nawet pewnie, te okropności które dzieją się na Ziemi spowodowane są tym, że my im się przyglądamy pijąc piwko, czy narzekając, jak jest źle – a nie reagując tak, jak powinni reagować rycerze dobrej sprawy, rycerze Chrystusa.

Na moim portalu zwijam się i skręcam, by dać atrakcyjne dla czytelnika, ale jednocześnie konkretny tytuły. Najbardziej czytane są memy, też “pozycje” sugerujące jakieś ciekawostki seksualne, albo ujawnienie rabunku przez władzę.

Informacje najważniejsze dla nas, które rzeczywiście mogłyby zmienić i zmieniały już losy narodów, losy świata, to są informacje o krucjatach różańcowych. Takie informacje otwiera jednak 10 albo 20% ludzi, w porównaniu do najpopularniejszych. Pyffko czy rozmowa z psiapsiółką ważniejsze?

A w Marszach Różańcowych uczestniczy po kilkadziesiąt osób, zamiast dziesiątek czy setek tysięcy.

W jaki sposób więc może się stać wola Boga w Trójcy Jedynego, jeśli my się do tego nie przyczyniamy?

Przesłanie Arcybiskupa Viganò do katolików w Polsce. Polska jest w objęciach tego samego “satanicznego lobby”, które już trzyma inne narody jako zakładników.

Przesłanie Arcybiskupa Viganò do katolików w Polsce 

 Polska jest w objęciach tego samego “satanicznego lobby”, które już trzyma inne narody jako zakładników.

Konferencja Katolickiego Ruchu Oporu w Polsce odbyła się 21 maja w Tarnowie, A-bp Viganò wystąpił na niej on-line.

———————————

MD: Jest obecnie przeogromna cenzura tak ważnych wystąpień, spraw. W google po polsku – cisza śmiertelna. Podaje więc źródło, zaś poniżej wypowiedzi Arcybiskupa [sprawdzone – autentyczna] podam uzupełniające materiały, filmik dra St. Krajskiego – jakby wahał się, czy można w pełni poprzeć??

[dodaję: aha… jest tu: https://fsspxr.wordpress.com/aktualnosci/

A nagranie tu:

 linku do nagrania z polskimi napisami: 

https://rumble.com/v4y6oz6-przesanie-arcybiskupa-carlo-maria-vigan.html

]


https://www.lifesitenews.com/opinion/archbishop-vigano-poland-is-falling-to-the-same-satanic-lobby-holding-other-nations-hostage

Wielebny Ekscelencjo, drogi prałacie Michale, czcigodni kapłani i duchowni, drodzy wierni:

Pozwolę sobie przede wszystkim podziękować za zaproszenie mnie do wystąpienia na waszej konferencji w obronie wiary katolickiej i potępienia odstępstw modernistycznej hierarchii. Wasza wspólnota w Polsce stanowi jądro przyszłego odrodzenia katolicyzmu w waszej ukochanej ojczyźnie. Wasza wierność, a jeszcze bardziej odważna wierność waszych pasterzy, czyni was dziś uprzywilejowanym: ponieważ oczami Wiary i lekcjami historii waszej ojczyzny jesteście w stanie rozpoznać tę epokową walkę toczącą się między Bogiem a szatanem, która zakończy się pod koniec czasów zwycięstwem Chrystusa nad Antychrystem, właśnie w momencie, gdy panowanie syna nieprawości wydaje się być w swoim apogeum.

Bitwa bez pardonu, która dziś w innych narodach toczy się w jeszcze ostrzejszy i krwawy sposób, a którą znacie od niedawna, a w szczególności po czystkach bergoglianskich, które uciszyły głosy biskupów, którzy nie byli całkowicie podporządkowani tyranii argentyńskiego jezuity. W międzyczasie kryzysy rządowe i dyktaty polityczne Unii Europejskiej wprowadziły do waszego Parlamentu emisariuszy Światowego Forum Ekonomicznego, głównego architekta globalistycznej agendy i przejęły role rządowe.

Reformy, które już wam narzucają, mają wyraźnie na celu zniszczenie Polski poprzez wpływ na jej wiarę, moralność, patriotyzm, pamięć historyczną i tożsamość. Mówienie o Polsce bez mówienia o Kościele katolickim jest niemożliwe. Polska ma spośród wszystkich narodów słowiańskich największą wiarę katolicką . Od chrztu Mieszka I, w 966 r., a wraz z nim całego jego dworu – dzięki modlitwom i świadectwu królewny czeskiej a królowej polskiej [księżnej md] Dąbrówki – Polska jest narodem katolickim i tak pozostała przez wieki, pomimo licznych wojen, w których znalazła się w walce z poganami, z islamskimi bałwochwalcami, z protestanckimi heretykami, wreszcie z ateistycznym materializmem bolszewickiego komunizmu.

Ale we wszystkich tych bitwach płomień Wiary nigdy nie został osłabiony, ani nie narażono na ryzyko odstępstwa od wiary, jak to miało miejsce w tych ostatnich, bardzo niefortunnych dekadach. Dzięki łasce Bożej wielkie obchody Tysiąclecia Chrztu Polski w 1966 r. – które rozpoczęły się już w 1957 r. od przygotowawczej Nowenny postu i pokuty, do której przyłączyli się wszyscy polscy katolicy – miały zasługę przyćmienia smutnych wydarzeń, które w tamtych latach niepokoiły Kościół powszechny, który stał się ofiarą tego modernistycznego zamachu stanu, jakim był Sobór Watykański II.

Sacrum Poloniæ Millennium poprowadził waszych dziadków i ojców do towarzyszenia pustej ramie ikony Matki Boskiej Częstochowskiej w procesjach w całej waszej ojczyźnie, w odważnym chrześcijańskim świadectwie w obliczu zakazów komunistycznego rządu. Przed oczami mieliście okropieństwa tyrańskiego i antychrześcijańskiego reżimu, a także wieki pamięci wojen i zabitych broniących Polski przed najazdem mahometańskim.

Rozmowa z wami, polscy katolicy, o ekumenizmie, dialogu z heretykami i świeckiej naturze państwa, sprawiłaby, że powstalibyście z oburzeniem na każdego, kto próbował was przekonać do zaprzeczenia swojej Wiary i waszej tożsamości narodowej, która jest z natury katolicka.

Jednak dzisiaj to przywódcy Kościoła proszą was o wymazanie tych tysięcy lat historii ojczyzny, w imię „inkluzywności”, która w innych narodach niszczy ich chrześcijańską tożsamość i przywraca barbarzyństwo.

Niewielu, w tamtych latach rewolucji, rozumiało to, czego było świadkiem nawet w sferze cywilnej: podział Polski między Niemcami a Związkiem Radzieckim, który miał miejsce w 1939 r. – kiedy alianci obiecywali wsparcie, którego wtedy z ich winy nie chcieli zagwarantować – wydawał się powtarzać w sferze religijnej trzydzieści lat później, kiedy modernistyczna Hierarchia pozostawiła was duchowo rozbrojonych w obliczu coraz bardziej zaciekłego ataku dwóch głównych wrogów Kościoła: liberalizmu i komunizmu, zrodzonych z masonerii.

Zabrała – odebrała nam wszystkim – Mszę katolicką, a wraz z nią cały skarb duchowości i doktryny Liturgii Apostolskiej. Na jego miejscu zaoferowała wam, jak kawałek zjełczałego chleba rzuconego komuś, kto został pozbawiony miejsca przy królewskim stole, obrzęd plagiatowany przez heretyków i mający na celu ich zadowolenie, ze szkodą dla adoracji należnej majestatowi Bożemu. Odebrało to czystość doktryny katolickiej, aby dać wam kamienie Soboru i skorpiony modernistów. A dzisiaj proszą was, abyście uznali za naszego wspólnego “Ojca” odstępcę herezjarchę, który zaatakował Kurię Rzymską swoimi podopiecznymi lub ludźmi, których szantażuje. Proszą was o utrzymanie komunii z pierwszym niszczycielem katolickiej komunii, grożąc wam, że jeśli nie uznacie jego uzurpowanego autorytetu i jego heretyckiego magisterium, zostaniecie oddzieleni od Kościoła katolickiego, do którego on wyraźnie nie należy, ale mimo to ośmiela się twierdzić, że sprawuje nad nim świętą władzę Chrystusa.

Zrozumiecie już, drodzy wierni, że jest to atak, który nie ogranicza się do wewnętrznego kryzysu w Kościele katolickim, ale że angażuje całą ludzkość, rządy narodów, przywódców ponadnarodowych organizacji, wielkie lichwiarskie rodziny o wysokich finansach, a wraz z nimi całą świtę dworzan i służących, przekonanych, że służąc potężnym będą mogli ocalić się przed zbliżającą ruiną.

Mamy do czynienia z globalnym zamachem stanu, w którym mniejszość zdrajców i skorumpowanych ludzi zdołała wznieść się na szczyt instytucji, dzieląc władzę między głębokie państwo [deep state] w sferze obywatelskiej i głęboki kościół w sferze kościelnej. Oboje są posłuszni temu samemu satanicznemu lobby, tym samym lożom masońskim, tym samym postaciom oddanym Złu.

I już widzieliśmy okropności, które od jakiegoś czasu powoli, ale pewnie stają się normalne w waszej ojczyźnie: Włochy, Francja, Hiszpania, Portugalia, Irlandia – wszystkie niegdyś katolickie narody – są zakładnikami wywrotowców, którzy nadużywają swojej władzy, by świadomie skrzywdzić swoich poddanych. Obywatele są uważani za wrogów państwa, podczas gdy wierzący są uważani za wrogów Kościoła; a ci, którzy ich oskarżają, obnoszą się ze swoimi przywarami, korupcją, kpiącym domniemaniem bezkarności i iluzją, że już wygrali. Macie ministrów, którzy narzucają wam „przebudzoną” [woke md] ideologię i wszystkie bzdury LGBTQ+, którzy chcą zmusić was do zaakceptowania aborcji, eutanazji, macierzyństwa zastępczego, zmiany płci, substytucji etnicznej, małżeństw sodomickich, zniszczenia rolnictwa i hodowli zwierząt gospodarskich, zielonego szaleństwa, zatrucia powietrza i wód geoinżynierią, waszego zubożenia w imię wojen zastępczych i ciągłych sytuacji kryzysowych, waszej transformacji w niewolników poprzez całkowitą kontrolę i w przewlekle chorych pacjentów używających surowic genowych i pozorowanych szczepionek.

Ale macie też Hierarchię, która milczy, tak jak milczała we Włoszech, we Francji, w Irlandii, w Hiszpanii, w Portugalii i wszędzie tam, gdzie piekielny plan Nowego Porządku Świata może być w jakiś sposób utrudniony przez wiarę i moralność ludzi. A na tronie, który niegdyś należał do błogosławionego Piusa IX, zasiada dzisiaj – obrzydliwość spustoszenia – argentyński jezuita, sprzedawca Big Pharma, apostoł zmian klimatycznych, czciciel Pachamamy, zwolennik prześladowań chińskich katolików, obrońca pornografów i zboczeńców, promotor biznesu inwazji islamskiej, sługa Światowego Forum Ekonomicznego, operator synodalnej farsy, wróg Mszy św. Piusa V, likwidator upadłości Kościoła Chrystusowego.

Ale w tej nieprzyzwoitej ostentacji wszystkiego, co jest najbardziej obce papiestwu, jakie można było sobie wyobrazić; w tej bezczelnej ofensywie przeciwko Bogu, męczennikom i świętym Kościoła wszechczasów; w tym odrażającym dowodzie strachu i nikczemności tak wielu kardynałów, biskupów i kapłanów; i w obliczu dowodów na to, że spisek globalistycznego Sanhedrynu ma wywrotowych wspólników zarówno w Państwie, jak i w tych, którzy przeniknęli do katolicyzmu, oczy ludu i Hierarchii w końcu się otwierają.

Przepaść, która oddziela obywateli od ich władców, jest taka sama jak ta, która dzieli wiernych od ich pasterzy. Podporządkowanie elity przez rządzących jest teraz tak oczywiste, że zniechęca nawet najbardziej umiarkowanych. Z tego powodu ważne jest, abyście zrozumieli niebezpieczeństwo, jakie wisi nad Polską, i abyście przekazali je tym, którzy łudzą się, że mogą uniknąć tego, co już wydarzyło się gdzie indziej. Wytrwajcie, drodzy bracia! Wytrwajcie; resistite fortes in fide!

Bo nasze podejście do czasów ostatecznych wymaga heroicznego świadectwa, ale też rezerwuje dla nas wielkie pocieszenie. Tak jak owce rozpoznają głos Dobrego Pasterza, tak dusze podążają za sługami Bożymi, którzy stają się potulnymi narzędziami Łaski i którzy palą się ogniem Miłości. Jeśli jesteśmy teraz nieliczni, nasza liczba kiedyś wzrośnie i będziemy w stanie stworzyć powszechne społeczności, w których będziemy edukować nasze dzieci w sposób chrześcijański i przekazywać im to, co uczyni je silnymi i zdeterminowanymi. Jeśli dzisiaj jesteś wyśmiewany, jutro będą cię szanować. Jeśli teraz cię zmarginalizują, jutro zapukają do twoich drzwi. Ale właśnie dlatego, że zrozumieliście i będziecie musieli przekazać potomstwu to jądro oporu, które jutro pozwoli Polsce zrekonstruować i nawrócić się, macie obowiązek żyć konsekwentnie wiarą katolicką, którą wyznajecie, będąc wzorem dla innych tego, co to znaczy być dobrymi chrześcijanami. To, najdrożsi bracia, jest moją najszczerszą nadzieją dla was wszystkich. To musi być wasza determinacja.

O tę Łaskę prosimy wspólnie Najświętszą Maryję Pannę Częstochowską, Królową Polski

=========================

Mirosław Dakowski:

Uzupełniam o to, co udało mi się dziś znaleźć. Proszę o nadsyłanie dalszych materiałów.

Konferencja Katolickiego Ruchu Oporu w Polsce odbyła się 21 maja w Tarnowie, A-bp wystąpił na niej on-line.

Katolicki Ruch Oporu prowadzi, zdaje się, bp. Michał Stobnicki, konsekrowany przez b-pa Williamsona. Jest w nim ks. Jacek Bałemba, którego piękną ewolucję duchową obserwowałem od wielu lat. Ostatnio straciłem kontakt, chyba tu odzyskuję.

Oto adres wypowiedzi dr. Stanisława Krajskiego:[15 minut]

Przesłanie abp Vigano i Katolicki Ruch Oporu w Polsce

Krajski/Przesłanie abp Vigano

============================

========================

mail:

Bp Michał Stobnicki

Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Michał Stobnicki urodził się w 1987 roku w polskiej katolickiej rodzinie szlacheckiej. Po zdaniu matury w 2006 roku wstąpił do seminarium Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w Zaitzkofen. Po jego opuszczeniu kontynuował formację kapłańską pod kierownictwem tradycjonalistycznych biskupów oraz doświadczonych kapłanówW dniu 1 lipca 2017 roku – po 11 latach przygotowań w kilku krajach – przyjął święcenia kapłańskie z rąk Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona. Prowadził apostolat w całej Polsce oraz państwach sąsiednich.

W dniu 15 sierpnia 2022 roku przyjął sakrę biskupią z rąk Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona i został siódmym biskupem posługującym w ramach Katolickiego Ruchu Oporu, który na całym świecie kontynuuje walkę o zachowanie
katolickiej wiary i liturgii.Posługuje się językiem polskim, angielskim, niemieckim i francuskim.

Nie żyje polski żołnierz. Oni mają krew na rękach!

Nie żyje polski żołnierz. Oni mają krew na rękach!

6.06.2024 nie-zyje-polski-zolnierz-oni-maja-krew-na-rekach

Agnieszka Holland, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Barbara Kurdej-Szatana, Janina Ochojska, Franciszek Sterczewski
Agnieszka Holland, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Barbara Kurdej-Szatana, Janina Ochojska, Franciszek Sterczewski Fot. PAP, YouTube / Collage

Nie żyje polski żołnierz, który został ugodzony nożem przez migranta na granicy polsko-białoruskiej. Wszyscy ci, którzy atakowali mundurowych broniących naszej granicy, powinni czuć się współodpowiedzialni za to, co się stało.

Dziś zmarł polski żołnierz, który bronił naszej granicy z Białorusią. Tymczasem mundurowi tacy jak on są atakowani przez przedstawicieli przede wszystkim lewej strony sceny politycznej, choć jeszcze do niedawna nawet obecni rządzący krytykowali skuteczną obronę granic.

– Szanowny panie premierze, larum biją. Na granicy polsko-białoruskiej nadal panuje bezprawie mówiła nie tak dawno temu Janina Ochojska na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. – Zwracam się do pana jako do głowy naszego rządu wybranego 15 października z wiarą, że ten rząd zakończy łamanie praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej. Prawie codziennie osoby nieletnie, kobiety, kobiety w ciąży, inne osoby wrażliwe, potrzebujące pomocy są poniżane, łamane są ich prawa, są wyrzucane na drugą stronę muru nawet w ciężkim stanie zdrowia – dodała.

Również niedawno Agnieszka Holland, autorka „Zielonej Granicy”, wyrażała niezadowolenie z tego, że rząd Donalda Tuska walczy z nielegalną migracją tymi samymi metodami, co rząd Mateusza Morawieckiego. Autorka „Zielonej granicy” zasugerowała, że rząd nie ma innych narzędzi niż „pałka, broń palna, druty kolczaste i okrucieństwo”, bo ulega „lenistwu politycznemu i intelektualnemu”.

Czytaj więcej: Holland oburzona, że nowy rząd broni granicy tak samo jak za PiS-u. „Pałka, broń palna, druty kolczaste i okrucieństwo”

Należy tu też napisać o najsłynniejszej wypowiedzi dotyczącej obrony granicy. Tak, chodzi o to, co Barbara Kurdej-Szatan napisała o Straży Granicznej.

Tak wygląda wpis, w którym Kurdejówna-Szatanowa obrażała SG:

„KU**A !!!!!!!!!! Ku**aaaaa !!!!!!!!!!!!!!!! Co tam się dzieje !!!!!!!! To jest ku**a „straż graniczna” ????? „Straż” ?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO !!!Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!! Ku**a !!!!!! Jak tak można !!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę !!!!!!! Mordercy !!!!! Chcecie takiego rządu wciąż ????? Który zezwala na takie rzeczy wręcz rozkazuje tak się zachowywać ??????? Ku**aaaaaaaaa !!!!!!!!”.

Wówczas przedstawiciele elit jej bronili, a niedawno pojawiła się informacja, że ta aktorka reklamowa wraca do Telewizji Polskiej. Zresztą ogłoszono to prawie w tym samym momencie, w którym polski żołnierz został raniony podczas obrony granicy.

Zaniedbania ze strony państwa

Tego typu wydarzeń było więcej. Pamiętamy wszyscy na przykład pajacującego polityka Platformy Obywatelskiej, który ganiał z pizzą.

Zresztą obecni rządzący, w tym sam Donald Tusk, również atakowali obronę granicy, choć dziś woleliby tego nie pamiętać. Premier zmienił narrację ws. sytuacji na granicy polsko-białoruskiej o 180 stopni. Jeszcze w 2021 roku mówił o sprowadzonych przez białoruski reżim migrantach, że „to są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”. Dziś szef rządu warszawskiego wypowiada się już zupełnie inaczej.

Słowa to jednak jedno, ale w tej sprawie mamy też do czynienia z rażącymi zaniedbaniami. Na przełomie marca i kwietnia aresztowano polskich żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć polsko-białoruską granicę. Rzecz działa się w okolicy Dubicz Cerkiewnych, gdzie później, pod koniec maja, został ciężko raniony nożem w brzuch zmarły dzisiaj żołnierz.

Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że wiedział wcześniej o aresztowaniu polskich żołnierzy za oddanie strzałów ostrzegawczych na granicy polsko-białoruskiej podczas ataku imigrantów. Publicznie zareagował jednak dopiero wtedy, gdy napisały o tym media.

Tymczasem już w lutym Straż Graniczna raportowała, że uchodźcy coraz słabiej reagują na strzały ostrzegawcze i są instruowani przez służby białoruskie, by nie zwracać uwagi na działania naszego wojska i pograniczników – powiedział w czwartek w Studiu PAP b. szef MSWiA Marcin Kierwiński (KO). W lutym! I od tego czasu, jak widać, nie wiele zrobiono, a Polscy żołnierze umierają lub są karani za to, że bronią granicy. Niestety – jeśli sytuacja się nie zmieni, to ofiar może być więcej.

Obca flaga znikła z Kopca Kościuszki. [a gnojki znów zawieszają…]

Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki Łukasz Warzecha

https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/1381277,ukrainska-flaga-na-kopcu-kosciuszki


W miejscach takich jak Kopiec Kościuszki nie powinny być wywieszane żadne inne flagi prócz polskiej. Historia ze ściągnięciem flagi Ukrainy, umieszczonej od ponad dwóch lat na kopcu pokazuje, że potrzebujemy ustawy, regulującej obecność obcych flag na budynkach publicznych i w miejscach pamięci.

Zaraz po rosyjskim ataku na Ukrainę zrozumiałe były gesty solidarności, takie jak wywieszanie ukraińskich flag czy zapewnienie ukraińskim uchodźcom bezpłatnego wstępu do instytucji takich jak kina czy muzea. Zwłaszcza jeśli dotyczyło to instytucji prywatnych.

Dzisiaj jesteśmy jednak po ponad dwóch latach wojny i sytuacja znacząco się zmieniła (choć ja sam byłem wśród nielicznych osób od początku przestrzegających przed skutkami bezmyślnego entuzjazmu i poddania się emocjom). W największym skrócie: niezależnie od możliwego zawieszenia działań zbrojnych, wariant długiej wojny jest bardzo możliwy; jednocześnie skrajnie mało prawdopodobne wydaje się zwycięstwo Ukrainy rozumiane jako odebranie Rosji terytoriów przez nią zajętych, a następnie anektowanych.

Radykalnie osłabła akceptacja Polaków dla zapewniania Ukraińcom w Polsce różnych form socjalnego wsparcia. Ewidentną irytację powodują wszelkie formy preferencji dla uchodźców. Dane o wpływach finansowych od obywateli Ukrainy pokazują, że korzyści z ich obecności w Polsce są wcale nie oczywiste przy obecnie przyjętych mechanizmach (wsparcie socjalne gwarantowane, w żaden sposób nie uzależnione od podjęcia pracy). Jasne stało się, że dzielą nas z Ukrainą liczne interesy, dotyczące dostępu do rynku rolnego w UE albo rynku przewozów. Konflikt w tych kwestiach jest momentami bardzo gorący. Wreszcie przez ponad dwa lata bardzo wydatnej pomocy ze strony Polski, która według różnych szacunków, podliczając wszystkie wydatki, mogła nas kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych, Ukraińcy nie wykonali praktycznie żadnego gestu w sprawie obciążających wzajemne relacje kwestii historycznych, czyli przede wszystkim ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ich milczenie było szczególnie głośne w ubiegłym roku – roku okrągłej rocznicy Krwawej Niedzieli 11 lipca 1943 r.

Wszystko to powoduje, że u osób początkowo rozemocjonowanych, ale posiadających potencjał racjonalnego spojrzenia na sytuację, owe emocje powinny były ostygnąć. Tak, z Ukrainą łączy nas wspólny interes, jakim jest osłabienie Rosji i przede wszystkim powstrzymanie jej przed ewentualną dalszą ekspansją (aczkolwiek istnieje spór co do tego, jaką formę ta ekspansja miałaby przyjąć i czy oznaczać by musiała atak na któryś z krajów NATO – ja tego zdania nie podzielam). I to wszystko. Wcześniejsze mrzonki o jakimś wiekopomnym porozumieniu, federacji czy konfederacji, wielkiej przyjaźni narodów – wszystko to nie ma już dzisiaj racji bytu.

Podtrzymywanie specjalnych reguł dla ukraińskich uchodźców kosztem polskiego podatnika jest wystarczająco niepojęte. Ale trwanie przy czczych, symbolicznych gestach to już świadectwo radykalnego odklejenia od rzeczywistości.

Takie gesty wciąż jednak mają miejsce. Po agresji Rosji na Ukrainę komitet Kopca Kościuszki w Krakowie podjął decyzję o umieszczeniu tam flagi tego państwa.

Tu kilka słów na temat tego ciała, o którego istnieniu wielu zapewne nie słyszało. Komitet istnieje od 1820 r. i początkowo nosił nazwę Komitetu Zarządzającego Budową Kopca. Obecną nazwę nosi od 1867 r. Po II wojnie światowej prezesem komitetu był między innymi wybitny historyk sztuki i zasłużony rewindykator dzieł sztuki należących do Polski z rąk niemieckich Karol Estreicher junior.

Od 1971 r. komitet stał się komisją Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Towarzystwo działa na podstawie prawa o stowarzyszeniach. Prezesem towarzystwa jest prof. Jacek Purchla. Wśród członków wspierających są Wodociągi m. Krakowa (spółka komunalna), zaś miasto Kraków jest partnerem towarzystwa. Można bezpiecznie założyć, znając mechanizmy działające w polskim życiu publicznym, że stowarzyszenie tak znaczące jak TMHiZK nie mogłoby funkcjonować bez odpowiedniego politycznego wsparcia i zakorzenienia w politycznych układach miasta.

Nazwiska członków zarządu Komitetu Kopca Kościuszki nic nikomu zapewne nie powiedzą. Prezesem jest prof. Piotr Dobosz, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalizujący się m.in. w prawie ochrony zabytków. Pozostali członkowie to dr Piotr Hapanowicz (związany z Muzeum Krakowa), dr inż. Rafał Sieńsko (Politechnika Krakowska), Witold Górny (przewodniczący rady dzielnicy Zwierzyniec, związany z Koalicją Obywatelską), dr Adam Kozień (Wydział Prawa i Administracji UJ), Mariusz Cupiał (brak informacji, a przynajmniej ja żadnych nie znalazłem) oraz Konrad Myślik, autor książek o Krakowie.

W kwietniu 2022 roku komitet jeszcze pod kierownictwem poprzedniego prezesa, Mieczysława Rokosza, zdecydował, że flaga Ukrainy nadal będzie na kopcu wisieć. Komunikat w tej sprawie stwierdza na wstępie: „Gdyby dla kogoś wymagało to uzasadnienia, to krótko wyjaśniamy”. Zwracam uwagę na arogancką formę: z tych słów wynika, że uzasadnienie tego gestu może interesować tylko jakichś czepialskich, bo ci słusznie myślący powinni zaakceptować decyzję bez potrzeby jakichkolwiek uzasadnień.

Na końcu uzasadnienia czytamy:

Powiewają nad Kopcem Kościuszki w Krakowie przede wszystkim Barwy Biało-Czerwone, ale też 4 lipca – flaga Stanów Zjednoczonych, a 14 lipca Tricolore Republiki Francuskiej, której Kościuszko jest honorowym obywatelem. W obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy. Na tym naszym narodowym pomniku jest ona symbolicznym wyrazem oczywistej solidarności nas Polaków z Ukraińcami, obywatelami niepodległego Państwa, których niesprawiedliwie spotkało nieszczęście wojny.

Oczywiście obłudą jest zrównanie okazjonalnego wywieszania flagi innego państwa z okazji jego święta narodowego z permanentną obecnością flagi kraju, który – wbrew zaklęciom pięknoduchów – nie jest nam szczególnie bliski, choć dzielimy wspólną historię i to bynajmniej nie wyłącznie złą. Trzeba przy tym stwierdzić, że Polska – co jest być może dużym zaniedbaniem – nie ma regulacji ustawowych dotyczących obecności flag obcych państw w naszej przestrzeni publicznej (poza oczywiście sytuacjami wynikającymi z konwencji międzynarodowych, w tym z protokołu dyplomatycznego).

Zdanie „w obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy” nie wyjaśnia i nie tłumaczy niczego. Nie mogła – bo co? Dlaczego komitet uznał, że jest to jakiś dogmat, niewymagający dalszych wyjaśnień? Nie wiemy. Pamiętajmy jednak – gwoli uczciwości – że mówimy o uchwale i jej uzasadnieniu po półtora miesiąca wojny. Bardziej zadziwiające jest, że po ponad dwóch latach uchwała wciąż obowiązuje.

Dwa dni temu ukraińską flagę ściągnął z masztu pan poseł Grzegorz Braun i zapowiedział, że zwróci ją do ukraińskiego konsulatu. Zapewne akcja ta nie została przypadkowo przeprowadzona niespełna tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których pan Braun kandyduje. Tym razem jednak – inaczej niż w Sejmie ze świecznikiem chanukowym – obyło się bez zakłócania porządku, ekscesów ani też nie doszło do zakłócenia trwającej uroczystości, dotyczącej jednej z mniejszości tworzących Rzeczpospolitą – co było powodem, dla którego tamte działania pana Brauna zdecydowanie krytykowałem i nie zmieniam w tej sprawie zdania.

Prezes komitetu pan prof. Dobosz opublikował w tej sprawie krótkie oświadczenie „w sprawie uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy”:

W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie.

Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki.

Pan poseł Polski 2050 Paweł Zalewski, który z funkcji wiceministra obrony bardzo chce teraz uciec do PE, napisał na Twitterze: „P. Braun zdejmuje flagę ukraińską z Kopca Kościuszki. Tu nie chodzi o wolność gospodarczą i UE ograniczoną do unii celnej. Tu chodzi o obronę interesów Kremla w Polsce i w Europie”. Dalibóg, konia z rzędem temu, kto potrafi wyjaśnić, jaki mianowicie jest związek pomiędzy zdjęciem przez pana Brauna ukraińskiej flagi a „obroną interesów Kremla”. Postawiłbym nawet tezę, że do obrony interesów Kremla najbardziej przyczyniają się ci, którzy zamiast traktować relacje polsko-ukraińskie pragmatycznie, na siłę wciskają Polakom miłość wobec Ukrainy, co oczywiście wywołuje skutek odwrotny: coraz intensywniejszą niechęć.

Nie sposób zgodzić się z opinią, że Komitet Kopca Kościuszki może sobie na nim wieszać, co chce, zgodnie z własną interpretacją historii i ze skrajnie naiwnym, dziecinnym widzeniem sytuacji międzynarodowej. Krajów walczących z agresją jest w każdym momencie na świecie zawsze kilka. Równie dobrze można by wpaść na pomysł, aby powiesić na kopcu flagę Autonomii Palestyńskiej – czemu sprzeciwiałbym się równie zdecydowanie (choć wątpię, żeby akurat w tym przypadku pośpieszył z interwencją pan poseł Braun).

Kopiec Kościuszki jest w zarządzie Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa za pośrednictwem Komitetu Kopca Kościuszki – ale nie jest własnością tych organizacji! Nie jest to prywatna posesja, nad którą można by sobie powiesić na stałe flagę amerykańską, ukraińską, palestyńską, izraelską czy nawet rosyjską, gdyby ktoś miał taką fantazję – i nikomu nic do tego. To własność – nawet jeśli nie w sensie formalnym – narodowa. Jest przykładem wyjątkowej arogancji, że grupa 24 osób (całość komitetu) na podstawie własnych preferencji, upodobań, interpretacji i być może zapotrzebowań politycznych zdecydowała o permanentnej obecności flagi obcego państwa (jakiegokolwiek) w miejscu narodowej pamięci.

W takich miejscach powinno być miejsce tylko i wyłącznie na polskie flagi. Ten przypadek pokazuje, że ustawa, zakazująca trwałego wywieszania obcych flag na budynkach publicznych oraz miejscach pamięci (to samo widziałem kilka miesięcy temu przy pomniku na polu bitwy pod Grunwaldem) i zabytkach jest pilnie potrzebna.

======================

Ukrainizacja Polski w natarciu. Braun zdjął, wojewoda z konsulem zawiesili. Flaga Ukrainy znów na kopcu Kościuszki

Grzegorz Braun z patriotyczną interwencją w Krakowie. Ukraińska flaga znika z Kopca Kościuszki

Grzegorz Braun z „interwencją” w Krakowie. Ukraińska flaga znika z Kopca Kościuszki

https://pch24.pl/grzegorz-braun-z-interwencja-w-krakowie-ukrainska-flaga-znika-z-kopca-kosciuszki


Na zamieszczonym w sieci przez Grzegorz Brauna nagraniu widać, jak poseł Konfederacji zdejmuje ukraińską flagę, zawieszoną na maszcie Kopcu Kościuszki w Krakowie. Jak poinformował kandydat do euro-poselskiego mandatu z Małopolski i Świętokrzyskiego, przekazał barwy do konsulatu ukraińskiego.

Mimo niesprzyjającej aury pogodowej we wtorek 4 czerwca przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej pojawił się na terenie zabytkowych umocnień stolicy Małopolski. Cel jego wizyty ujawnia opublikowany na platformie X materiał wideo.

Na nagraniu widać, jak polityk Konfederacji ściga z jednego z masztów umieszczonych na szczycie Kopca barwy narodowe Ukrainy. „Flagę UKR, która znajdowała się w niewłaściwym miejscu, jako uczciwy znalazca przekazuję do konsulatu w Krakowie”, komentował upubliczniony klip Grzegorz Braun.

Przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej startuje jako „jedynka” Konfederacji w wyborach do europarlamentu z województw Świętokrzyskiego i Małopolskiego, przewidzianych już na najbliższą niedzielę 9 czerwca.

W odpowiedzi na czyn Grzegorza Brauna krótkie oświadczenie wystosował Komitet Kopca Kościuszki. „W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie. Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki” – czytamy w komunikacie podpisanym przez prezesa Komitetu, prof. Piotra Dobosza.

Źródło: X / Grzegorz Braun / kopieckosciuszki.pl

270,4 tys. Wyświetlenia

Stowarzyszenie Użytecznych Idiotów zaprasza na marsz 4 czerwca

Stowarzyszenie Użytecznych Idiotów zaprasza na marsz 4 czerwca

Autor: CzarnaLimuzyna , 3 czerwca 2024

W 1988 roku w obaleniu komuny przeszkodził Lech Wałęsa jeżdżąc i gasząc strajki Solidarności. Rok później komuna obaliła Solidarność. Triumfalny powrót żydokomuny na synekury, po trwającej od 1968 roku przerwie, stał się faktem.

Libacja w Magdalence była koszerna. Chanuki nie palono, ale na stole stał 6- ramienny świecznik. Na dołączonym zdjęciu, na pierwszym planie, widoczny jest Adam Michnik, syn żydowskiego przestępcy Ozjasza Szechtera członka Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, dalej po prawej Lech Kaczyński, którego rodzinne korzenie czerpały soki z ukraińskiej ziemi w okolicach Odessy.

W operacji brali udział komuniści z okresu stalinowskiego oraz szef całego przedsięwzięcia, generał komunistycznej Bezpieki, Czesław Kiszczak. Przy okazji nie wypada pominąć faktu, że słynna szafa Kiszczaka z dokumentami, wśród których znalazły się też te dotyczące tajnego, a potem już jawnego współpracownika o kryptonimie Bolek, odnalazła się w… USA.

Na specjalne wyróżnienie również zasługuje urodzony się jako Benjamin Lewertow w rodzinie Borucha i Szarcy Lewertowów – używający nazwiska – Geremek. W niektórych publikacjach można przeczytać, że „Drogi Bronisław” nie uważał się za Żyda. Jeszcze dalej idą jego wielbiciele, którzy nie uważają go za komunistę. Geremek spędził w organizacjach komunistycznych 20 lat (1948-1968).

„Wasz prezydent nasz premier”.

Istotą sprawy było porozumienie. Frakcja Chamów po długotrwałej wojnie z frakcją Żydów porozumiała się ponad głowami naiwnych Polaków w sprawie podziału władzy. Oznaczało to ostateczną klęskę niepodległościowego ruchu Solidarność. Po 4 czerwca 1989 roku prezydentem został, z rekomendacji USA, komunistyczny zamordysta, Jaruzelski, a premierem komunistyczny publicysta, Mazowiecki.

 „Chamy i Żydy” powołują rząd Mazowieckiego

Autor nowego rozdania Kiszczak posługując się agentem „Chamów” Bolkiem i pomniejszym sortem tajnych i jawnych współpracowników ustalił z przedstawicielami odsuniętych od koryta „Żydów” parytety w ramach których 65% miejsc w przyszłym sejmie zajmą „Chamy”, a 35% przypadnie na użytecznych idiotów i „Żydów” mających za zadanie reprezentować  “opozycję”.

3 lipca 1989 roku w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł Adama Michnika pod znamiennym tytułem „Wasz prezydent, nasz premier”…

Geopolityczny kontekst całej operacji był dopięty na ostatni guzik. W 1985 roku autor Stanu Wojennego w Polsce generał Jaruzelski, nie bacząc na niewygody przewiózł przez ocean i zdeponował u Rockefellera realne insygnia władzy w PRL – kijek i marchewkę. W ten oto symboliczny sposób centrum zarządzające przeniosło się z Moskwy do innych ośrodków kierowniczych. W „chwilę potem”, Soros zarejestrował w Polsce swoją fundację (1988).

Nie wymieniam wszystkich polskich i żydowskich pionków oraz figur na tej szachownicy. Można je wszystkie odnaleźć w historycznych publikacjach.

Wpasowując się jednak w atmosferę jutrzejszego święta wznieśmy toast:

Szybsze rozbiory, Więcej wody w kranie, mniej dwutlenku węgla!

_________________________________________________

1) Chamy– “Natolińczycy byli przeciwnikami liberalizacji systemu, głosili hasła nacjonalistyczne (nie było to prawdą – przypis mój) i antysemickie”.

2) Żydy – “Puławianie, wielu pochodzenia żydowskiego, co natolińczycy wykorzystywali w propagandzie, nazywając puławian Żydami”.

_________________________________________________

Grafika: Barbara Piela GIF/link/

Szczecin straci ważny terminal zbożowy. Ma zostać sprzedany i wycofany z eksploatacji. Transporty przejmą Niemcy.

Szczecin straci ważny terminal zbożowy. Ma zostać sprzedany i wycofany z eksploatacji money.pl/gospodarka/szczecin-straci

Kurczy się sieć terminali zbożowych w polskich portach. Po doniesieniach o niepewnym losie tych w Gdyni i Gdańsku teraz okazuje się, że zniknie kolejny. Szczeciński terminal ma zostać sprzedany Amerykanom i wycofany z eksploatacji – pisze w poniedziałek “Rzeczpospolita”.

Szczecin straci ważny terminal zbożowy. Ma zostać sprzedany i wycofany z eksploatacji
Przeładunek zboża w porcie (East News, Wojciech Strozyk/REPORTER)

Jak ustaliła “Rzeczpospolita”, elewator zbożowy Andreas w Porcie Szczecin ma zostać sprzedany i wycofany z eksploatacji. Jego kupcem ma być amerykańska firma, producent klejów, która chce zlikwidować terminal do przeładunku zbóż i przechowywać tam składniki do produkcji klejów.

Z mapy znika jeden z kluczowych punktów przeładunku

“Rz” zwraca uwagę, że elewator jest własnością prywatnej firmy, trudno zatem podważać jej decyzję. Ale oznacza ona też, że z mapy znika jeden z kluczowych punktów przeładunku polskich zbóż i pasz kierowanych na eksport.

Bo szczeciński terminal to ważny punkt dla rolników z województwa zachodniopomorskiego, lubuskiego, a nawet z Wielkopolski czy Dolnego Śląska, skąd zboże może trafiać do Szczecina pociągiem – podkreśla “Rz”.

Rocznie obsługiwał nawet 650 tys. ton produktów rolnych, co w skali całego polskiego eksportu oznacza jakieś 6 proc. Według gazety regionalnego znaczenia elewatora nie sposób przecenić: obsługiwał on lwią część producentów z kilku regionów.

Sytuacja w portach zaczyna się komplikować

“Rzeczpospolita” wskazuje, że terminale zbożowe w polskich portach stały się w ostatnich latach jednym z kluczowych elementów infrastruktury handlu: poza eksportem polskich producentów miały też służyć jako okno na świat dla tranzytu z Ukrainy.

Tymczasem sytuacja w portach wydaje się komplikować niemal z miesiąca na miesiąc – zauważa gazeta.

Tłumaczy, że rolnicy z Zachodniopomorskiego mogą zboże odwieźć tylko do Szczecina lub do mniejszych terminali w Świnoujściu i Kołobrzegu. Gdy terminal zbożowy w Szczecinie zostanie zlikwidowany, transporty mogą przejąć Niemcy, bo do Gdyni jest dużo dalej.

Do Gdyni ze Szczecina jest 355 km, gdy do alternatywnego portu Mukran w Niemczech – jedynie 130. Jeśli zamknie się ten jeden z większych terminali w zachodniej części kraju, część zboża będzie musiała jechać gdzie indziej, a najbliżej jest do Mukran. Bliskość jest kluczowa, bo koszty transportu bardzo wpływają na atrakcyjność ceny polskiego zboża – podkreśla “Rzeczpospolita”.

Szczury uciekają z tej łajby. Ponad 31 % posłów na Sejm ubiega się o mandat europarlamentarzysty.

Eurowybory 2024. Doszło do sytuacji bez precedensu

oprac. Anna Lewicka dziennik

Do PE kandyduje aż 154 parlamentarzystów, w tym szefowie i wiceszefowie wielu resortów. To bezprecedensowa sytuacja w historii polskiej polityki.
Do PE kandyduje aż 154 parlamentarzystów, w tym szefowie i wiceszefowie wielu resortów. To bezprecedensowa sytuacja w historii polskiej polityki. / ShutterStock

Ponad 31 proc. posłów na Sejm ubiega się o mandat europarlamentarzysty. To sytuacja bez precedensu – ocenił dr Bartłomiej E. Nowak politolog z akademii Vistula.

Zdaniem eksperta, przyczyną “politycznego exodusu” są nie tylko znacznie wyższe uposażenia europosłów, ale i lepsze warunki pracy, które gwarantuje Parlament Europejski. W ocenie politologa nie bez znaczenia jest też prestiż wiążący się z pełnieniem funkcji europarlamentarzysty.

Wybory do Parlamentu Europejskiego

W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego o mandat europosła ubiega się 154 obecnych parlamentarzystów: 146 posłów i 8 senatorów. Oznacza to, że ok. 31 proc. posłów X – trwającej zaledwie pół roku – kadencji Sejmu, planuje opuścić Wiejską na rzecz Brukseli.

Zdaniem dr Nowaka, Parlament Europejski jest idealnym miejscem na początek lub koniec kariery politycznej. – PE to miejsce, w którym można się na początku wiele nauczyć. Z kolei jeśli jest się b. ministrem lub premierem, to automatycznie ma się w polityce europejskiej wyższy status, jest się osobą, do której słów przykłada się większą wagę – powiedział. Dodał, że dotychczas w polskiej polityce dominował właśnie ten schemat.

Sytuacja bezprecedensowa w historii polskiej polityki

Jednak, jak zaznaczył, sytuacja, w której do PE kandyduje aż 154 parlamentarzystów, w tym szefowie i wiceszefowie wielu resortów, jest bezprecedensowa w historii polskiej polityki. – To pierwszy taki przypadek od momentu wejścia Polski do UE – zauważył.

Pytany o przyczyny tak wielkiego zainteresowania mandatem europosła odparł: – Jeżeli ktoś jest posłem z ugrupowania rządzącego, to jego praca raczej nie należy do fascynujących. Posłowie zazwyczaj zatwierdzają to, co proponuje rząd. Mają niewielkie możliwości wybicia się. Z tej perspektywy europarlament jawi się niezwykle atrakcyjnie.

Jak zauważył, nie chodzi wyłącznie o znacznie wyższe niż w polskim parlamencie, diety poselskie. Nowak wyjaśnił, że dużą rolę odgrywa też zaplecze, które PE zapewnia europosłom. – Przykładem mogą być biura europarlamentarzystów, które często są znacznie większe niż przestrzeń, która przysługuje małym klubom w Sejmie – zauważył.

Oprócz tego, każdy europoseł otrzymuje wysokie dodatki “na całą grupę asystentów parlamentarnych, których może zatrudnić zarówno w kraju, jak i w Brukseli”. “Polskiego posła ledwo stać na jednego asystenta, o ile w ogóle takiego ma” – dodał.

Nadmienił też, że polityk to jeden z zawodów o najniższym poziomie zaufania i prestiżu społecznego. – Być może kariera polityczna w Polsce przestała być atrakcyjna. Jeżeli ktoś jest posłem w Polsce, to trzeba przyznać, że finansowo cierpi, bo na rynku, jeśli jest w miarę dobry, to na pewno zarobi więcej – zaznaczył. – Kiedyś zarobki poselskie były znacząco wyższe w stosunku do średniej krajowej. Teraz już tak nie jest – dodał.

Pytany o to, jak Polska wypada na tle innych państw europejskich wyjaśnił, że dla parlamentarzystów z Niemiec czy Włoch wyprowadzka do Brukseli wiąże się z “poważnym obniżeniem statusu materialnego”. – W krajowych parlamentach zarabiają znacznie więcej – zaznaczył.

Nowak wskazał, że mechanizm ten działa zupełnie odwrotnie na Węgrzech. – Na Węgrzech pensje parlamentarzystów są jeszcze niższe niż w Polsce. Generuje to spory problem – ocenił. Zdaniem eksperta, w skali płac parlamentarzystów w Europie, Polska plasuje się w dolnej części. – Polscy parlamentarzyści zarabiają znacznie mniej niż ich zachodni koledzy, dlatego atrakcyjność PE jest dla nich znacząco większa – stwierdził.

Pensje polskich posłów i senatorów

Pytany czy w związku z tym pensje polskich posłów i senatorów powinny zostać zwiększone, ocenił, że, ponieważ jest to trudne politycznie, znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby zapewnienie polskim posłom solidnego zaplecza. – Środki na biuro i asystentów są niewielkie. Polityka wymaga solidnej ekspertyzy, a obecnie jest jej bardzo mało – wyjaśnił.

Politolog odniósł się również do byłych ministrów, którzy podali się do dymisji, by kandydować w wyborach do PE. Chodzi o b. szefa resortu aktywów państwowych Borysa Budkę, ministra spraw wewnętrznych i administracji Marcina Kierwińskiego, szefa resortu kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza oraz ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Hetmana. – Ciężko nawet nazywać ich ministrami, bo dopiero co objęli swoje resorty. Z sondaży wynika, że decyzje te są dla wyborców niezrozumiałe i zniechęcające do głosowania. To wygląda tak, jakby nie traktowali poważnie ani swojej funkcji, ani wyborców, ani mandatów, które chwilę temu uzyskali – powiedział.

Dr Bartłomiej E. Nowak – wykładowca Uczelni Vistula, politolog, dr nauk ekonomicznych. Ekspert fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Członek Komitetu Prognoz Polskiej A

===================

Czy Polska może uniknąć wciągnięcia w wojnę?

Czy Polska może uniknąć wciągnięcia w wojnę?

Stanisław Lewicki konserwatyzm

Zaczynają się dla naszego kraju zarysowywać coraz bardziej niebezpieczne perspektywy związane z wojną na Ukrainie. Od samego jej początku, w lutym 2022 roku, byliśmy mocno zaangażowani we wspieranie Ukrainy i jeśli chodzi o ilość dostarczonej broni, to w pewnych jej kluczowych segmentach, jak czołgi, dostawy z Polski to nadal aż około połowy wszystkich czołgów dostarczonych Ukrainie. Dokonałem podsumowania danych z otwartych źródeł i wyszło, że Polska dostarczyła do tej pory Ukrainie 330 czołgów, zaś wszystkie pozostałe państwa razem tylko 315.
Nasz ówczesny rząd podjął wtedy duże ryzyko dostarczając masowo broń i amunicję dla Ukrainy w sytuacji gdy inne, o wiele od Polski silniejsze państwa, wstrzymywały się, z uwagi na możliwą reakcję Rosji, z wysyłaniem broni do obszaru tego konfliktu. Dziś tamte, bardzo ryzykowne dla Polski, działania naszego rządu zostały już zapomniane, a podziękowaniem ze strony prezydenta Ukrainy Zełenskiego było mało zakamuflowane oskarżenie Polski, na forum ONZ, o współdziałanie z Putinem.

Pamiętać też należy, że pierwszym politykiem, który otwarcie mówił o możliwości wysłania wojska na Ukrainę, był Jarosław Kaczyński, który już 15 marca 2022 roku, podczas wspólnego z premierami Czech, Polski i Słowenii  wyjazdu do Kijowa, stwierdził: „Potrzebna jest misja pokojowa NATO lub szerszego układu międzynarodowego, która będzie w stanie także się obronić i która będzie działała na terenie Ukrainy”.
Wtedy była to szokująca, wręcz nie do pomyślenia, propozycja i można było odnieść wrażenie, że przywódcy Zachodu, w tym USA, mogli dojść do przekonania, że to Polska jest  chętna to udziału w takiej ekspedycji i należy raczej ją przed tym powstrzymywać i dawać sygnały, że w przypadku nierozważnego wplątania się Polski w tę wojnę, nie będzie to objęte systemem gwarancji NATO.

Od tego oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego upłynęło prawie dwa lata i pod koniec lutego 2024 roku, podczas  spotkania 20 przywódców państw europejskich w Paryżu, prezydent Francji, Emmanuel Macron, nie wykluczył, że członkowie NATO i UE mogą w przyszłości wysłać swoje wojska na Ukrainę. Ta sprawa miała była omawiana podczas wspomnianego spotkania ale nie osiągnięto konsensusu. Były też jakieś przecieki co do tego, które to państwa miały być za wysłaniem wojska.
Kwestia musiała być postawiona poważnie, skoro przywódcy dwóch państw, Węgier i Słowacji, publicznie i sposób zdecydowany odrzucili jakąkolwiek możliwość uczestniczenia w takiej imprezie. Sprawa ta jednak zaczęła żyć swoim życiem i weszła niejako na stałą agendę polityczną. Nie ma już prawie dnia, by o tym nie mówiono.

Ponieważ żadne państwo konkretnie nie zadeklarowało posłania swoich żołnierzy na Ukrainę, to zrobił to w końcu sam prezydent Macron i w dniu 27 maja pojawiła się informacja, że będą wysłani francuscy instruktorzy by szkolić ukraińskie oddziały na tamtejszych poligonach.
W kontekście tego, że możliwość wysłania własnych żołnierzy na Ukrainę odrzuciły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Włochy, nie mówiąc już o Niemczech, to trzeba stwierdzić, że Francuzi wychodzą na najodważniejszych w całej Unii i NATO. Nie wiemy dziś na ile im tej odwagi wystarczy, ale tak to właśnie wygląda.
Ponieważ Polska sprawiła zawód wielu zagranicznym obserwatorom i nie zadeklarowała stanięcia w pierwszym szeregu tego przedsięwzięcia to zaraz pojawiły się zachęty, wyrażane przez niemieckich polityków (CDU, FPD i Zieloni), byśmy przynajmniej przystąpili, działając ze swego terytorium, do zestrzeliwania rosyjskich rakiet nad Ukrainą.
I tu kolejne dla nich rozczarowanie, bo znowu nikt poważny w Polsce tego nie poparł. Pewnie dlatego, że każdy przytomny człowiek wie, że aktywowanie obrony przeciwlotniczej wymagałoby, dla bezpieczeństwa, wyłączenia także własnego cywilnego ruchu lotniczego na sporym obszarze, gdyż inaczej istnieje ryzyko, że możemy strącić własny samolot. Inną rzeczą jest też przecież oczywista sprawa, że włączanie się do działań militarnych w przestrzeni powietrznej Ukrainy oznacza faktyczne wejście do tej wojny.

Niemcom mało lub wcale nie zależy na bezpieczeństwie Polski, stąd takie ich rady nie dziwią. Dla znających trochę historię może to przypominać działania ze strony Prus w prowokowaniu powstania styczniowego, czy też wcześniej ich oszukańcze zapewnienia o wsparciu Rzeczpospolitej podczas Sejmu Wielkiego, co skutkowało wejściem Polski w wojnę z Rosją i ostatecznie drugim rozbiorem.
W obu tych przypadkach Prusy odniosły duże korzyści, oczywiście kosztem Polski.
Francuzi też uważali nas za łatwych do wykorzystania w swoim interesie. To sprawa znana od czasów Napoleona, który nie wahał się poświęcać polskich żołnierzy w samobójczych akcjach, a swoim generałom mówił: „zostawcie to Polakom”. A jak przestali być potrzebni w wojnach europejskich to zostali wysłani na Santo Domingo, by tam masowo umierali walcząc o francuskie kolonie.
Jest zatem oczywiste, że dziś, z tak zakodowanym wyobrażeniem głupiego Polaka, Niemcy i Francuzi mogą czuć zdziwienie, że Polacy nie śpieszą się na Ukrainę. Tym niemniej te wysiłki, by jednak popchnąć nas do wojny, nie ustają.

Najbardziej, co oczywiste, zależy na tym rządowi w Kijowie, któremu mocno zaczyna brakować siły żywej na froncie i dlatego oficjalnie zwrócił się do Warszawy o wzięcie udziału w szkoleniu ukraińskich poborowych. Dobrze się stało, że nasza odpowiedź wykluczyła możliwość wysłania polskich żołnierzy  na teren Ukrainy. Byłoby to zbyt niebezpieczne, gdyż zwiększałoby możliwości wszelkich prowokacyjnych działań mających na celu wciągnięcie nas do wojny. Ukraina nie rozliczyła się dotychczas z incydentu w Przewodowie, który także mógł mieć znamiona tego rodzaju prowokacji. Ogromna większość  ludzi w Polsce jest świadoma tych zagrożeń i aż 71 proc. respondentów sondażu  SW Research dla Rzeczpospolitej wyraziło sprzeciw dla wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę, a tylko 9 proc. dopuściło taką możliwość.
Jeśli zaś Francja i takie potęgi jak Litwa i Estonia bardzo chcą wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę, to należy kurtuazyjnie puścić ich przodem i podziwiać determinację.

Tak często i z wiadomym skutkiem odgrywaliśmy w ostatnim stuleciu rolę bohaterów, że pora dać szansą i innym, by się też wykazali.

Stanisław Lewicki

Poznań: 11-latek z Ukrainy zaatakował fletem nauczycielkę muzyki. I dokopał jej, j…Ляшкe проклятoй

Poznań: 11-latek z Ukrainy zaatakował fletem nauczycielkę muzyki

Daniel Głogowski 2 czerwca 2024 zaatakowal-fletem-nauczycielke-muzyki

W poniedziałek, 27 maja, w Szkole Podstawowej nr 23 im. gen. Józefa Bema w Poznaniu 11-letni uczeń narodowości ukraińskiej zaatakował fletem nauczycielkę na lekcji muzyki. Informację tę przekazał lokalnej prasie znajomy poszkodowanej nauczycielki.

POLECAMY: Dwunastoosobowa grupa Ukraińców zaatakowała polską młodzież na Bulwarach Wiślanych [VIDEO] – Aktualizacja

Jak podaje portal „epoznan” nauczycielka udała się na obdukcję oraz zgłosiła sprawę odpowiednim służbom, co potwierdził nadkomisarz Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.

Podczas zajęć nauczycielka została uderzona fletem przez jednego z uczniów, została również przez niego kopnięta. Cała sytuacja została zgłoszona policjantom, policjanci przyjechali na miejsce. Z tego zdarzenia została sporządzona notatka, która zostanie przekazana do sądu rodzinnego i to sąd będzie decydował, co dalej będzie się w tej sprawie działo – mówi Święcichowski.

Przypominamy, że w myśl prawa polskiego dzieci poniżej 13. roku życia nie są prawnie odpowiedzialne za popełnione przestępstwa. Sąd rodzinny może jednak nałożyć środki wychowawcze, takie jak upomnienie, nadzór odpowiedniej organizacji lub kuratora sądowego. Jedenastolatek pochodzi z Ukrainy.

Dyrekcja szkoły zapowiedziała organizację lekcji wychowawczych.

Zastępca dyrektora Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania, Wiesław Banaś, poinformował portal „epoznan”, że do szkoły wezwano rodziców ucznia. Dyrekcja utworzyła zespół do zbadania sprawy i zapewniła wsparcie psychologiczno-pedagogiczne nauczycielce, uczniowi, jego rodzicom oraz świadkom zdarzenia. Wychowawcy mają przeprowadzić lekcje dotyczące relacji międzyludzkich oraz poszanowania godności i nietykalności osobistej.

[Zamiast wyrzucić gnoja, bandytę ze szkoły – z wilczym biletem !! M.D.]

HONOROWA INSTRUKCJA POSELSKA – Debata o wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024. Warszawa – sobota, 1 czerwca.

1.06.2024 Warszawa – HONOROWA INSTRUKCJA POSELSKA – Debata o wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024

stowarzyszenie/rkw

„Posyłając swych przedstawicieli na sejmy Rzeczpospolitej, wydawaliśmy im instrukcje od
pięciu wieków.  Dziś mandat posła nie zobowiązuje do wykonywania instrukcji wyborców. A
jednak czas znowu mówić, czego chcemy. Czas zmienić obyczaj, że to od polityków
dowiadujemy się, co z naszym państwem zrobią. Wynajmujemy ich do pracy dla nas, zatem
mówmy im, co mają dla nas zrobić, a czego w naszym imieniu robić nie mogą.”

Debata odbędzie się Warszawie w ostatnią sobotę przedwyborczą,

1 czerwca 2024 roku. w godzinach 11.00 – 14.00

na Skwerze Księdza Twardowskiego przy Krakowskim Przedmieściu, róg Karowej.

Dzień Dziecka jest także dobrym powodem, chodzi wszak o przeszłość naszych dzieci.

Debata będzie relacjonowana przez media.
Składać się będzie z trzech części:
 Wystąpień sygnatariuszy
 Wystąpień kandydatów do Europarlamentu
 Otwartej dyskusji
W części pierwszej swe wystąpienia zapowiedzieli m.in.
 Paweł Lisicki
 Witold Gadowski
 Jerzy Kwaśniewski
 Marcin Dybowski
 Artur Bartosiewicz
 Jan Pospieszalski

Honorową Instrukcją Poselską podpisało do chwili obecnej 1667 osób.
Podpisy można składać na stronie www.honorowainstrukcjaposelska.pl

HONOROWA INSTRUKCJA POSELSKA

  1. W polskim interesie leży wyłącznie Unia, która szanuje suwerenność poszczególnych narodów, tworzy „Europę ojczyzn”. Celem naszym jest odrzucenie idei i praktyki centralizacji i federalizacji Unii.
  2. Naszym celem jest zdecydowane przeciwstawienie się szybko postępującej moralnej, prawnej i organizacyjnej degeneracji Unii Europejskiej.  Nie zgadzamy się na traktatowe ograniczenie prawa weta. Z zasady samostanowienia narodów wynika, że wszelkie próby tworzenia sztucznego narodu europejskiego należy odrzucić.
  3. Zawsze i w każdych warunkach pierwszym i najważniejszym zadaniem polskich władz tj. prezydenta, sejmu, senatu, rządu, władz administracyjnych, samorządowych, sądowniczych i branżowych  jest troska o dobro obywateli Rzeczpospolitej Polskiej. Interes czy wola żadnego innego państwa, narodu, zbiorowości, organizacji, osoby czy podmiotu gospodarczego nie będzie stać przed interesem Polski i Polaków.
  4. Polskie władze nie będą wykonywały jawnych i niejawnych  poleceń innego państwa,  organizacji międzynarodowej, branżowej, społecznej czy podmiotu gospodarczego
  5. Naszym celem jest utrzymanie, a  raczej  – po raz kolejny w naszych dziejach – odzyskanie właśnie traconej niepodległości. Polskie władze  nie będą oddawały fragmentów polskiej suwerenności, podpisując dokumenty wyrzekające się władzy nad polskim bezpieczeństwem, obronnością, bezpieczeństwem energetycznym, gospodarką, ochroną środowiska, geologią,  polityką społeczną, rolną, zdrowotną, edukacją, kulturą ani żadną inną sferą.
  6. Wypowiedziane zostaną wszelkie dokumenty, które suwerenność oddały i działają na szkodę polskiej gospodarki, zdrowia, kultury, edukacji, w pierwszej kolejności te będące narzędziem gospodarczej czy politycznej  dominacji innych państw lub podmiotów zewnętrznych oraz oparte na ideologicznych obsesjach,  a nie na naukowych podstawach i fundamentach etycznych.  Chodzi m.in. o ETS, Fit for 55, Zielony ład, Kamienie milowe, Pakt migracyjny. Wszelkie uzurpacje władz Unii Europejskiej wykraczające poza dotychczasowe Traktaty należy ogłosić jako niebyłe, bo nie mające prawnych podstaw, a więc i prawnych skutków.  Wszelkie zgody, jakich udzieliły polskie władze na bezprawne działania władz Unii Europejskiej, zostaną wycofane jako siłowo wymuszone, a władze Unii zostaną wezwane do zaprzestania bezprawnych działań.
  7. Dyskusja nad bilansem zysków, strat i zagrożeń członkostwa musi zawierać opcję wystąpienia z coraz bardziej autorytarnej organizacji, jeżeli nie uda się ocalić pierwotnej istoty Unii w obrębie jej obecnych struktur. Ci, dla których przynależność do międzynarodowej organizacji jest niepodważalnym dogmatem, nie mogą nas reprezentować ani stanowić władz Rzeczpospolitej.  Mogą Ją reprezentować i  z naszego nadania  stanowić Jej władze tylko ci, dla których to Jej dobro jest celem najwyższym.

Artur Bartoszewicz, Adam Borowski, Lidia Dudkiewicz, Marcin Dybowski, Witold Gadowski, Grzegorz Górny, prof. Tomasz Grzegorz Grosse, Jacek Karnowski, Bogusław Kiernicki, Wojciech Korkuć, Cezary Krysztopa, Jerzy Kwaśniewski, Paweł Lisicki, Tomasz Łysiak, Paweł Nowacki, prof. Andrzej Nowak, Marzena Nykiel, Katarzyna Obłąkowska, Maciej Pawlicki, Jan Pietrzak, Jan Pospieszalski, Rafał Ziemkiewicz.

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką. Histeria wojenna w III RP

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką

Histeria wojenna w III RP staje się nie tylko coraz bardziej absurdalna, ale również kosztowna

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 28
READ IN APP
 

Przed II Wojną Światową, genialni francuscy generałowie zaprojektowali linię fortyfikacji zwaną Linią Maginota. Zlokalizowana ona była na granicy z Niemcami i w zamyśle wspomnianych “strategów”, miała chronić Francję przed Niemiecką agresją. Francuscy tchórze byli tak pewni swego bezpieczeństwa, że pomimo gwarancji sojuszniczych dotyczących Polski, nie kiwnęli nawet palcem, kiedy III Rzesza zaatakowała Polskę wszystkimi posiadanymi siłami, pozostawiając na granicy francuskiej jedynie dwie dywizje naprzeciw ogromnej armii francuskiej ukrywającej się za wspomnianą Linią Maginota. 

Dzięki temu francuskiemu tchórzostwu, zaprzaństwu i wiarołomstwu, II RP została pokonana, a w następnym roku niemiecki kapral Adolf Hitler wystawił do wiatru francuską generalicję, omijając Linię Maginota szybkim manewrem poprzez Belgię, wychodząc na tyły armii francuskiej. W niecały miesiąc kampania zakończyła się spektakularnym sukcesem Niemiec.

Dziś, błazny z “polskiego rządu” postanowiły wyrzucić 10 miliardów złotych na podobną “inwestycję” na granicy z Białorusią i Rosją, pozostawiając całkowicie otwartą “granicę przyjaźni” z banderowską Ukraina, na której terytorium prowadzi działania kilkuset-tysięczna armia rosyjska. 

Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmowałby takich “posunięć obronnych”.

Na nieszczęście, wśród administracji w Warszawie nie ma indywiduów z powyższymi walorami. Cała moc ich marnych intelektów skupia się na usatysfakcjonowaniu swych zagranicznych pryncypałów. A ci domagają się podkręcania histerii wojennej wśród społeczeństwa III RP, by łatwiej móc je przekonać do złożenia daniny krwi na ołtarzu globalizmu, w walce z Rosją całkowicie pochłoniętą problemami Donbasu, Zaporoża i Kaukazu! 

Cezary Tomczyk, deputy defence minister, presents the East Shield at the General Staff headquarters in Warsaw, on Monday - Marcin Obara/Avalon

poland-unveils-new-iron-curtain-to-protect-europe

Plan dla Polski: Niepodległość – neutralność – współpraca

Konrad Rękas

Niepodległość – neutralność – współpraca

Posted by Marucha w dniu 2024-05-28 marucha

Najważniejszymi obecnie kwestiami dla Polski i dla całej środkowej Europy, a być może również dla świata – pozostają zagadnienia bezpieczeństwa międzynarodowego, w tym problem zakończenia wojny na Ukrainie, w powiązaniu oczywiście z innymi konfliktami, które obserwujemy już w tej chwili niemal w każdym zakątku globu.

Globalizacja wojny

Choćby niedawna decyzja Kongresu amerykańskiego o dalszym finansowaniu kijowskiego reżimu wskazuje, jak związane są ze sobą kwestie pokonania nazizmu na Ukrainie i oporu wobec syjonizmu w Gazie. Być może już wkrótce będziemy świadkami kolejnego potencjalnie globalnego konfliktu między supermocarstwami, Chinami a Stanami Zjednoczonymi na Morzu Południowochińskim pod pretekstem kwestii tajwańskiej. Żyjemy bowiem w fazie globalizacji wojny.

Zastanawiając się jak zakończyć wojnę na Ukrainie, zmuszeni jesteśmy przyznać, że za wyjątkiem pierwszych kilkunastu tygodni, kiedy przynajmniej stronie rosyjskiej wydawało się, że zna odpowiedź, obecnie nikt nie mógłby z czystym sumieniem stwierdzić, że ma gotowe rozwiązanie.

Na początku tej gorącej fazy konfliktu (trwającego wszak od 2014 roku) w rosyjskim planie mieściło się zapewne zostawienie samym Ukraińcom prawa do decydowania o swoim rządzie, oczywiście więc i prawa do zawarcia pokoju, przeprowadzenia neutralizacji i denazyfikacji na własną rękę. Ta nadzieja umarła wraz z fiaskiem rozmów pokojowych w Turcji, wraz z inicjatywą premiera Borisa Johnsona, który storpedował wszelkie szanse na zawarcie jakiegokolwiek, możliwie równorzędnego pokoju między Kijowem a Moskwą. Od tamtej pory możemy się obawiać, że żadna ze stron nie wie, jak tę wojnę zakończyć.

Ukraina jako przedmiot, nie strona konfliktu

Przez strony należy rozumieć w tym przypadku oczywiście już tylko Rosję i mocarstwa zachodnie. Ukraina jest bowiem jedynie przedmiotem, polem bitwy tej wojny między Zachodem a Rosją, toczonej jedynie na terytorium ukraińskim.

Skądinąd można domniemywać, że po stronie rosyjskiej dominują teraz tendencje do rozstrzygnięcia militarnego, a więc zdobycia wyraźnej przewagi wojskowej, opanowania kolejnych terytoriów, przełamania kolejnych linii obrony (co zresztą dzieje się w tej chwili na naszych oczach po raz kolejny na odcinku charkowskim, jak i chersońskim), wreszcie do uzyskania takiej pozycji militarnej i strategicznej, która wymusi na Kijowie zawarcie pokoju, a na początek przynajmniej prośbę o zawieszenie broni, o przystąpienie do rozmów na warunkach znanych od samego początku tego konfliktu.

Pozostają nimi nieodmiennie denazyfikacja, neutralizacja, przywrócenie i gwarancje prawa ludności rosyjskojęzycznej i wszystkich mniejszości narodowych (podkreślmy: wszystkich mniejszości narodowych, w tym polskiej, rumuńskiej, węgierskiej, bułgarskiej i innych mieszkających na Ukrainie), zmienia się zaś tylko dodatkowa cena, jaką Kijów będzie musiał zapłacić w ubytkach terytorialnych (zresztą być może nie tylko na rzecz Rosji, ale także swoich aktualnych teoretycznych sojuszników).

Czy rosyjskie nadzieje na takie właśnie rozstrzygnięcie mają rację bytu? Jedno, co możemy powiedzieć, to że gdyby to Kijów decydował, być może taki pokój byłby już zawarty.

Wojna niczym COVID

Gdyby decydowali sami Ukraińcy, jakiś pokój byłby zawarty na pewno i już dawno Ukraina mogłaby zająć się odbudową tego terytorium, które przy niej zostanie. Jednak decyzje nie zapadają w Kijowie, lecz w stolicach Zachodu, w Waszyngtonie, w Londynie, w tym rozproszonym ośrodku władzy globalizmu, neoimperializmu i neoliberalizmu, który wciąż dominuje we współczesnym schyłkowo jednobiegunowym świecie, kruszącym się na naszych oczach.

Polityka tej strony konfliktu z Rosją zmierza zaś wyraźnie do kontynuowania wojny bez wyraźnego końca. Mamy więc sytuację żywcem z Roku 1984 George’a Orwella, w którym Oceania płynnie przechodziła od wojny z Wschódazją do starcia z Eurazją i odwrotnie, byle sama walka i jej skutki społeczne były wieczne. Czy tak będzie i w naszym przypadku? Cóż, COVID też się wydawał trwać bez końca, a jednak rosyjskie czołgi błyskawicznie fikcję pandemiczną zakończyły. Być może więc i ten konflikt w końcu dojrzeje do jakiejś formy przesilenia.

Pamiętam też, co pisałem w dniu, kiedy konflikt ten wszedł w fazę gorącą, a więc 24 lutego 2022 roku, gdy wzywałem (oczywiście na próżno) władze III Rzeczypospolitej do trzymania się jak najdalej od tej wojny, jak najdalej od związanych z nią kosztów, jak najdalej od związanych z nią zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski, dodatkowo potęgowanych prowadzeniem samobójczej nieodpowiedzialnej polityki. Bezskutecznie apelowałem, aby skupiać się wyłącznie na bezpieczeństwie mniejszości polskiej na Ukrainie w okresie pacyfikacji oraz przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa Polakom mieszkającym w Polsce.

Pacyfikacja karykatury Hetmanatu

Swoją drogą, gdy wspominam o pacyfikacji – samozwańczy tropiciele „wszechobecnych ruskich agentów” oczywiście snują wizję, jak to „rusofile w Polsce chcą ogniem i żelazem dusić ukraińskie wsie”. Zachodzi w tych kręgach klasyczne przeniesienie, bo przecież tak rozumianych aktów terroru dopuszczali się właśnie banderowcy na ludności polskiej Wołynia i całych Kresów Południowo-Wschodnich.

Tymczasem, jeśli sięgniemy do słowników XIX-wiecznych, piękne słowo pacificationem, pacyfikacja – oznaczało po prostu zaprowadzenie pokoju, takie samo znacznie podają też słowniki Orgelbranda z 1861 roku, Arcta z 1929 roku oraz Karłowicza, Kryńskiego i Niedźwieckiego z lat 1900-1927. Sejm pacyfikacyjny był to w systemie Rzeczypospolitej szlacheckiej ten sejm, który zaprowadzał pokój pomiędzy zwaśnionymi stronami konfliktów wewnętrznych, wojen domowych, często bardzo gorących sporów w obrębie ówczesnego narodu politycznego, a zwłaszcza między stanami a królem.

I w tym sensie w takim razie podtrzymuję swoje zdanie z 2022 roku: życzmy naszym ukraińskim przyjaciołom (bo nadal za przyjaciela Ukraińców się uważam) pacyfikacji, zaprowadzenia pokoju, tak, aby mogli w swoim własnym interesie zająć się odbudową, no i oczywiście, aby mogli szczęśliwie udać się do swoich domów w tej wielomilionowej rzeszy, która znalazła się jako przesiedleńcy w Polsce i innych krajach europejskich.

Nauka dla Polaków?

A czy wyciągniemy z tego konfliktu jakieś wnioski dla polityki bezpieczeństwa państwa polskiego? Oczywiście doświadczenie tych dwóch lat wskazuje, że wniosków nie wyciągamy żadnych, co zresztą nie powinno dziwić w przypadku tzw. elit politycznych.

Klasa polityczna Rzeczypospolitej składa się po prostu ze zdrajców. Są to osoby sprzedajne, pozostające na służbie ośrodków zagranicznych. To obca agentura, wrogie Polsce kompradorskie ciało, narośl na państwie i narodzie polskim. Niestety jednak, dostrzegamy też problem z pewną niedojrzałością wielu środowisk, które chcą angażować się w politykę, zakładając przynajmniej, że robią to w celach patriotycznych czy z pobudek patriotycznych, ale niestety nadal bez zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości i zachodzących w Polsce i wokół Polski procesów geopolitycznych.

Otóż oczywiście na dziś fundamentem bezpieczeństwa Polski (tak jak i każdego innego państwa środkowej Europy) jest trzymać się jak najdalej od konfliktu ukraińskiego, a zatem: zakończyć całą idiotyczną tak zwaną pomoc dla Kijowa, która jest nie tylko przeciwskuteczna, bo podtrzymuje niepotrzebny opór, ale jest też masowo rozkradana, będąc przedmiotem gigantycznej korupcji, ponieważ banderowsko-oligarchiczny twór w Kijowie jest skorumpowany systemowo i nie da się go naprawić od środka inaczej, niż po prostu pozbywając się wszystkich tamtejszych klanów, grup i sitw oraz oczywiście wpływów zachodniego kapitału i zachodnich wywiadów, które rządzą tą parodią Hetmanatu.

Poza tą palącą kwestią bieżącą, oszczędzająca miliardy polskich złotówek i tysiące ukraińskich żyć – pozostaje jednak niezmiennie kwestia strategiczna: co dalej? Przerwać fałszywą pomoc i co?

Przede wszystkim suwerenność

Rzecz jasna, łatwiej byłoby szukać teoretycznych odpowiedzi dla świeta idealnego, w którym rzeczywiście problem bezpieczeństwa Polski i Europy Środkowej byłby traktowany poważnie, mając szansę znaleźć swoje polityczne rozwiązanie.

Dla takiego właśnie świata idealnego pod koniec lat dziewięćdziesiątych, będąc młodym jeszcze autorem tygodnika Myśl Polska wraz z naszym narodowo-demokratycznym kręgiem politycznym – dawaliśmy odpowiedź: neutralność. Proponowaliśmy budowę systemu bezpieczeństwa zbiorowego choćby w oparciu o OBWE. Podnosiliśmy wówczas, że NATO, jeśli już musi istnieć, skoro nie rozwiązało się po zakończeniu zimnej wojny, to aby być prawdziwym paktem bezpieczeństwa – powinno rozszerzyć się także o Rosję, a być może i o Chiny.

Oczywiście tak się nie stało. NATO pozostaje tylko agresywnym ośrodkiem władzy i militarnego nacisku imperialistów zachodnich, a neutralność zeszła w ogóle z agendy polskiej, a nawet europejskiej. Okno przesunęło się daleko, daleko od niej. W dyskursie publicznym, nie tylko zresztą polskim, dominuje dziś krzyk, że „neutralność jest niemożliwa w naszej części Europy, że tu zawsze trzeba być po czyjejś stronie”.

Odpowiedź na te wrzaski jest zupełnie prosta: dlaczego niby samo odrzucenie neutralności miałoby równocześnie znaczyć, że mielibyśmy być po stronie wrogów Polski, nazistów, oligarchów, globalistów, którzy trzymają Polskę i resztę naszej części Europy w pułapce średniego rozwoju?

Kolejną odpowiedzią, którą chętnie udzielaliśmy i którą nadal uważamy, częściowo przynajmniej, za aktualną, pozostaje bowiem współpraca, współpraca regionalna. Niestety jednak kraje Europy Środkowej do niej skutecznie zniechęcane, paradoksalnie wraz ze wzmożeniem pustej propagandy, różnych Trójmórz i Międzymórz.

A przecież trudno było o lepszy przykład współpracy między narodami europejskimi niż Jugosławia, bandycko zniszczona: militarnie, przemocą, za pomocą czystek etnicznych, zbrodni, secesji i sterowanego przede wszystkim przez Waszyngton i Berlin rozpadu.

Trudno i dziś mówić o współpracy między narodami europejskimi w momencie, kiedy jest ona tak wyraźnie nie na rękę centrom globalizmu. Niemniej jednak kooperacja z pewnością jest koniecznością, na co wskazują dobre przykłady, które znamy z obszarów pozaeuropejskich, jak Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego, Szanghajska Organizacja Współpracy czy inicjatywa BRICS, efektywne nie tylko z punktu widzenia geopolityki i bezpieczeństwa, ale przede wszystkim gospodarki.

Wszystko to, co ciągle jeszcze było w zasięgu Polski i innych krajów środkowej Europy na początku czy w pierwszej dekadzie XXI wieku – znów zostało odsunięte, zepchnięte ze stołu na rzecz jednostronnego udziału w agresji Zachodu przeciwko Rosji, a także w spodziewanej agresji Zachodu przeciwko Chinom.

Dzisiaj więc pierwszą odpowiedzią co zrobić, jak zapewnić bezpieczeństwo Polsce – pozostaje odpowiedź najprostsza: metodą zapewnienia bezpieczeństwa Polsce jest suwerenność.

Państwo Polaków zamiast III RP

Nie może być mowy o bezpieczeństwie Polski bez odzyskania kontroli przede wszystkim nad polską gospodarką, efektywnie będącą tylko częścią gospodarczych Wielkich Niemiec, bez odzyskania kontroli nad prawodawstwem, które jest obecnie związane nadrzędnością prawa superpaństwa europejskiego. Nie dajmy się oszukiwać, że tak nie jest. Prawo III RP jest podrzędne wobec tego stanowionego przez elity brukselskie, transnarodowe, beznarodowe, całkowicie podporządkowane planom światowego neoliberalnego globalizmu.

Dopóki nie odzyskamy kontroli nad granicami, nie tylko tymi z płotami, szturmowanymi (jak to się pięknie pokazuje w telewizji) przez uchodźców z globalnego Południa, ale przede wszystkim nad granicami otwartymi na oścież przed przesiedleńcami z Ukrainy, przed ukraińską nieuczciwą konkurencją wobec polskiej gospodarki – dopóty nie staniemy się państwem suwerennym, nowym, prawdziwym państwem polskim. Nie kompradorską, skorumpowaną, neokolonialną III Rzeczpospolitą, ale państwem Polaków. A bez niego nie może być mowy o jakimkolwiek bezpieczeństwie naszego kraju, bezpieczeństwie naszego narodu, naszych rodzin i bliskich.

Siła równowagi

Odzyskawszy suwerenność, wówczas dopiero możemy myśleć o współpracy międzynarodowej z innymi suwerennymi podmiotami, zarówno w bezpośrednim naszym sąsiedztwie, jak i na całym świecie: z wielkim projektem Pasa i Drogi, z wielkim projektem BRICS, z organizacjami, które starają się zapewniać obustronne korzyści swoim członkom, a nie tylko ich eksploatować, tak jak to się dzieje w przypadku Unii Europejskiej, już nie mówiąc o NATO.

Słowem, wówczas dopiero na bazie równorzędnych porozumień suwerennych państw możemy uzyskać stan bezpieczeństwa, również związany z neutralnością. My nie potrzebujemy, opowiadać się w konflikcie Wschodu i Zachodu po którejkolwiek ze stron. Powinniśmy natomiast zawsze i ponad wszystko pilnować polskich interesów narodowych. A w naszym właśnie interesie w przyszłym świecie wielobiegunowym pożądana jest nie tyle równowaga sił, co siła równowagi.

I tym punktem równowagi może i powinna być niepodległa, suwerenna, neutralna Polska.

Konrad Rękas

Wystąpienie na konferencji „Problems of European security – how to avoid war?” zorganizowanej w Warszawie, 27 kwietnia 2024 r. przez Center for Geostrategic Studies oraz Fundację Swobód Obywatelskich im. Andrzeja Leppera.

Straszliwe zagrożenie III RP i co z niego wyniknąć może. Czyli nowy poziom polskojęzycznej propagandy medialnej

Straszliwe zagrożenie III RP i co z niego wyniknąć może

Czyli nowy poziom polskojęzycznej propagandy medialnej

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 27
 
READ IN APP
 

WP donosi dziś o wynikach badania opinii publicznej, zamówionych przez kogoś komu leży na sercu by Polacy dowiedzieli się co „uważają”.  A mianowicie uważają oni, że „Rosja stanowi zagrożenie dla III RP”.  Zapewne za kilka dni następne „badanie opinii publicznej” udowodni dobitnie, że „Polacy skłaniają się do uderzenia prewencyjnego na wojska Federacji Rosyjskiej na Donbasie, a może bezpośrednio na enklawę kaliningradzką!?  Tego jeszcze nie wiemy, przynajmniej do momentu, kiedy nasi pryncypałowie w sztabie NATO w Brukseli, nie dopracują tego szczegółu.

Sprawcą powyższego propagandowego paroksyzmu jest „wybitny polski polityk” i obecnie „minister spraw zagranicznych”, Radosław Sikorski- Applebaum, który niedawno wypowiadał się w „polskim parlamencie” w tej kwestii.  

Zostawmy „pana ministra” w spokoju, ponieważ nie jest zbyt przyjemnie babrać się w globalistycznym łajnie i spójrzmy na zagadnienie z perspektywy historycznej.

Od okresu schyłkowego I RP do dnia dzisiejszego ( za wyjątkiem krótkiego przebłysku II RP), nieprzerwanie rządzą Polską zdrajcy, sprzedawczycy, agenci obcych  mocarstw i inna kanalia wszelkiej proweniencji.

Przez ten okres udało im się sprowadzić Rzeczpospolitą od przodującego i najzamożniejszego w Europie Mocarstwa, do podrzędnej kolonii Stanów Zjednoczonych, zarządzanej przez pozbawioną jakiejkolwiek legitymacji demokratycznej, Unię Europejska.

Dumna kiedyś Nacja Lechitów, została zredukowania do poziomu białych murzynów, których jedynym zmartwieniem jest zagadnienie komu najkorzystniej jest, w obecnej sytuacji, wchodzić do tyłka?

Przy czym takie „krytyczne” wybory dokonywane są przez społeczeństwo, jedynie w zależności od stopnia, kierunku i nasilenia kampanii propagandowej, w polskojęzycznych mediach „głównego nurtu”.

Setki lat władzy kolaborantów owocowały hekatombą nieszczęść: poronionych powstań, wypełnianiu „zobowiązań sojuszniczych” w stosunku do zawsze zdradzieckich i wiarołomnych „aliantów”, itp.   

Rezultatem tych „rządów” była ruina Polski, degradacja kulturowa i cywilizacyjna, zniszczenie gospodarki, masowy upust krwi w postaci strat wojennych i masowej emigracji, itd.

To co oczekuje teraz III RP, która ma zastąpić praktycznie już nie istniejące państwo Zełenskiego i jego banderowskich sojuszników, to jak minimum całkowita destrukcja tego co pozostało jeszcze z Państwa Polskiego, a jak maksimum nuklearna anihilacja.

Przy czym, wszyscy chętni do walki z Rosją za globalistyczne interesy, powinni w wprzódy odbyć krótką wycieczkę po dzisiejszej Ukrainie, by upewnić się, że jest to coś czego oczekują w Polsce w wyniku wojny!

“Radykałowie” lewaccy na wojnie z macierzyństwem

Ordo Iuris
 
Szanowny Panie,
nadzwyczaj trudno oderwać się od natłoku zadań związanych z obroną obecności krzyża i symboliki religijnej w Warszawie. Już za kilka dni poinformujemy Pana o naszych nowych krokach, które podejmujemy, by powstrzymać zdejmowanie krzyży ze ścian, gdzie zawieszono je po upadku komunizmu.
Dzisiaj jednak chciałabym napisać do Pana o temacie jeszcze bardziej strategicznym, od którego zależeć będzie przyszłość całego naszego Narodu. Kontynuacja lat zaniechań w tym obszarze oznaczać będzie w perspektywie jednego lub dwóch pokoleń oddanie Polski w ręce fal imigrantów, niezbędnych do wypełnienia strat ludnościowych spowodowanych przez antyrodzinną kulturę, politykę i prawo.
W niedzielę będziemy świętować Dzień Matki. Zapewne media będą prześcigać się w publikowaniu pięknych tekstów i materiałów, doceniających i afirmujących macierzyństwo. Ale niestety to tylko jeden dzień w roku…Przez pozostałe 364 dni jesteśmy zewsząd atakowani propagandą zniechęcania do macierzyństwa (podobnie jak ojcostwa). W mediach społecznościowych, memach i artykułach na portalach dla nastolatków – macierzyństwo jest regularnie wyśmiewane i pogardzane.
Młode dziewczyny słyszą na każdym kroku, że kobiety nie różnią się niczym od mężczyzn i powinny pragnąć przede wszystkim kariery zawodowej. Ponadto powinny skoncentrować się na realizacji osobistych marzeń, dla których macierzyństwo jest tylko przeszkodą i cierpieniem. A za zagłuszanie instynktu macierzyńskiego ma być odpowiedzialny piesek lub kotek…Czy zatem musimy się po prostu pogodzić z tym, że współczesny świat skutecznie wygasza w kobietach instynkt macierzyński i jedynym sposobem na demograficzne przetrwanie Polski jest przyjmowanie masowo imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu?
Na te pytania kompleksowe odpowiedzi przygotowuje od lat zespół ekspertów polityki rodzinnej Ordo Iuris. Jednak co z tego, jeżeli politycy – z lewa i z prawa – zainteresowani są jedynie szybkimi, doraźnymi efektami i politycznym poparciem, jakie może wygenerować „polityka rodzinna” już przy następnych wyborach. Tymczasem, odpowiedzialna polityka rodzinna to oddziaływanie na kulturę prorodzinną i systemowa budowa instrumentów wsparcia, których efekty będziemy dostrzegać w perspektywie pokoleń.Według badań CBOS tylko 30 procent badanych do 40. roku życia ma zaspokojone tzw. potrzeby prokreacyjne, a 57 procent ma mniej dzieci, niż by chciało. Dlaczego zatem tak wiele kobiet nie decyduje się na dziecko pomimo głębokiego pragnienia jego posiadania?Nie mam wątpliwości, że winę za to ponosi w decydującym stopniu współczesna kultura – wroga macierzyństwu (szczególnie wielodzietnemu), ojcostwu i wiążącemu się z nimi poświęceniu; rozdzielenie i przeciwstawienie sobie kobiecości i macierzyństwa, macierzyństwa i ojcostwa, stygmatyzujące rodziców – zarówno matki i ojców – słownictwo.
Dlatego, aby zażegnać kryzys demograficzny, musimy działać dwutorowo.Po pierwsze – trzeba dążyć do zmiany społecznego odbioru rodzicielstwa; walczyć ze stygmatyzacją i pogardą dla matek konsekwentnie szerzoną wśród młodego pokolenia, przez ukazywanie piękna szczęśliwej i licznej rodziny w mediach i kulturze.
A po drugie – musimy inspirować budowę systemu, realnie premiującego macierzyństwo, aby mądre i celowe wsparcie było w stanie docenić realny wkład matek w przyszły dobrobyt Polski.Oba kierunki systemowej polityki rodzinnej rozwijamy w Instytucie Ordo Iuris. Dlaczego piszę o tym w czasach, gdy rząd nie zdradza zainteresowania rozwojem takich działań? Bo ten czas jest najlepszy do przygotowania gotowych rozwiązań, analizy przykładów dobrej polityki rodzinnej, upowszechnienia wiedzy o przyczynach niepowodzenia polityki nastawionej wyłącznie na transfery pieniężne. Gotowa, sprawna polityka demograficzna i rodzinna musi stać się programem całej, prorodzinnej opozycji. Nie stanie się to bez naszego zaangażowania.
W Instytucie Ordo Iuris analizujemy i opiniujemy wszelkie projekty i zmiany prawne obejmujące szeroko rozumianą politykę prorodzinną. Przygotowujemy raporty, analizy i własne rekomendacje oraz projekty ustaw, organizujemy debaty i konferencje. Najnowszym rządowym projektem o charakterze rzekomo prorodzinnym jest program „Aktywny rodzic”, czyli tzw. „babciowe”. Program miał być wsparciem dla matek, ale w rzeczywistości jest swoistym szantażem i próbą przymuszenia kobiet do wybrania pracy zawodowej, kosztem samodzielnej czyli najlepszej opieki nad dzieckiem. Takie programy „prorodzinne” nie mają nic wspólnego z promowaniem rodzicielstwa. Wręcz przeciwnie. Wpisują się w realizacje „celów barcelońskich”, czyli unijnego programu narzucającego państwom członkowskim budowanie żłobków i stosowanie zachęt czy nacisków, aby jak najwięcej maluchów trafiło do żłobka oraz „aktywizację zawodową” kobiet, których zawodowa praca ma stać się wyłącznym wyznacznikiem „życiowej aktywności”. To tak, jakby pełna poświęceń praca wychowawcza była stratą czasu, relaksem lub zwykłym… lenistwem.
Każda odpowiedzialna polityka demograficzna musi rozpocząć się od docenienia ciężkiej pracy wychowawczej matek, promując posiadanie dzieci, macierzyństwo a także ojcostwo jako atrakcyjny styl życia i spełnienie niezwykle ważnej części swoich pragnień. Musi także pozwalać matce na podjęcie autentycznie wolnej decyzji o pozostaniu w domu z dzieckiem bez poczucia winy i skazywania się na ubóstwo.
Tym zagadnieniom kulturowej wojny o popularność rodziny, małżeństwa, macierzyństwa i rodzicielstwa poświęciliśmy wielką, międzynarodową konferencję we wrześniu ubiegłego roku. Zbudowane wówczas relacje z badaczami z USA, Węgier, Czech, Francji czy Wielkiej Brytanii pozwalają nam kontynuować prace nad całościową, systemową rodzinną polityką kulturową dla Polski.
Niedawno w jednym z uniwersyteckim czasopism w USA nasz przyjaciel dr Bracy Bersnak podsumował nasze starania słowami „wierzę, że Lwy Ordo Iuris powstaną do obrony swej wielkiej Ojczyzny”.
Nasi eksperci w ciągu ostatnich lat przygotowali także szereg konkretnych rekomendacji, które w miejsce szerokiego socjalnego rozdawnictwa wprowadziłyby precyzyjne instrumenty wsparcia o sprawdzonej już demograficznie wartości. To między innymi wprowadzenie tzw. ilorazu rodzinnego, obniżającego opodatkowanie rodzin proporcjonalnie do liczby posiadanych dzieci, podniesienie świadczenia dla matek, które nie mają prawa do zasiłku macierzyńskiego, oraz wydłużenie płatnego urlopu rodzicielskiego (który odpowiada za nadzwyczaj wysokie wskaźniki dzietności w Czechach).
Analizy i staranne planowanie systemowej polityki demograficznej i rodzinnej to wyzwanie, którego obecnie podjąć może się jedynie Ordo Iuris. I to wyłącznie dzięki wsparciu naszych Darczyńców, którzy podobnie jak ja i Pan rozumieją, że strategiczne planowanie przesądzi o przyszłości całego Narodu.Dzięki Pana wsparciu, Polska może zyskać gotowe rozwiązania, dające nam szansę kulturowego, cywilizacyjnego i… biologicznego przetrwania w XXI wieku.

Po pierwsze – promować założenie rodziny!

Niemal od początku istnienia Instytutu Ordo Iuris, nasi eksperci zajmują się poszukiwaniem odpowiedzi na pytania o przyczyny i rozwiązania problemu kryzysu dzietności w Polsce. Do pierwszego naszego raportu „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska” wprost odwoływał się rząd w czasie wprowadzania wybranych instrumentów polityki rodzinnej w 2016 roku. Później część naszych pomysłów została uwzględniona w rządowej Strategii Demograficznej 2040, a część była realizowana pośrednio w takich programach jak chociażby Rodzinny Kapitał Opiekuńczy.
choć niektóre rządowe programy prorodzinne przynosiły krótkotrwałe zmiany trendów demograficznych, to jednak długofalowe efekty wciąż nie są wystarczające. Dlaczego? Nasi eksperci od zawsze podkreślają, że dobre rozwiązania podatkowe czy socjalne są tylko wsparciem dla tego, co w skutecznej polityce prorodzinnej musi być fundamentem i absolutnym priorytetem, czyli dla budowania kultury posiadania dzieci, społecznego szacunku dla macierzyństwa i rodzicielstwa i odkłamywania coraz częściej obecnego ­– zwłaszcza w młodym pokoleniu – przekonania o tym, że rodzicielstwo to tylko wyrzeczenia i cierpienia. Jeśli młode Polki nie odkryją piękna macierzyństwa i tego, jak wielkim szczęściem i spełnieniem jest posiadanie dzieci, to nawet najlepsze rozwiązania polityki prorodzinnej państwa nie przyniosą skutku.Aby szerzej przeanalizować to zagadnienie, zorganizowaliśmy w ubiegłym roku międzynarodową, konferencję naukową „Kulturowe aspekty polityki prorodzinnej – dodatek czy podstawa skutecznej recepty na kryzys demograficzny”. Wybitni, światowi naukowcy oraz przedstawiciele think-tanków z Polski, Węgier, Wielkiej Brytanii i USA prezentowali swe badania oraz dyskutowali na temat kulturowego tła kryzysu demograficznego w świecie zachodnim. Szerzej całą konferencję relacjonowaliśmy już kilka miesięcy temu.
Dlatego proszę pozwolić, że przypomnę tylko głos jednego z prelegentów – wspomnianego poniżej profesora Bracy’ego Bersnaka z amerykańskiego Christendom College, który przytoczył wyniki amerykańskich badań, dowodzących, że ludzie ceniący karierę zawodową wyżej od rodziny mają średnio o 0,6 dziecka mniej od tych, którzy wyżej cenią rodzinę. Profesor zauważył, że współczesna kultura masowa prezentuje rodzinę i małżeństwo jako zagrożenie dla ludzkiej wolności rozumianej w duchu skrajnego indywidualizmu. Jednocześnie podkreślił, że aby dać odpór tej antyrodzinnej narracji, powinniśmy podkreślać korzyści wynikające z życia rodzinnego. Powołując się na liczne badania, wskazał, że małżeństwo sprawia, że małżonkowie oceniają swoje życie jako bardziej szczęśliwe. I o tym właśnie trzeba mówić głośno!Wszyscy prelegenci byli zgodni, że dobra polityka prorodzinna to nie tylko rozwiązania socjalne i ulgi podatkowe, ale też przede wszystkim promocja małżeństwa i rodzicielstwa. Kluczem do jej sukcesu jest nieustanne przekonywanie, że małżeństwo i rodzina pozytywnie wpływają na całe życie człowieka. Państwo powinno wykorzystać swoje środki do wspierania twórców kultury – filmów, seriali, muzyki – promujących pozytywny obraz macierzyństwa i rodzicielstwa, będącego źródłem szczęścia, spełnienia i realizacji samego siebie. 
Matka w domu też jest „aktywna”!Niestety wprowadzane przez polskie rządy programy prorodzinne bardzo rzadko spełniają te postulaty.Ostatnio nasi eksperci przeanalizowali przyjęty w ubiegłym tygodniu projekt „Aktywny rodzic”, znany też jako „babciowe”. Program wprowadza dodatkowe świadczenie w wysokości 1 500 zł (lub 1 900 zł w przypadku rodziców dzieci z niepełnoprawnościami) dla rodziców, chcących wrócić do pracy po narodzeniu dziecka. Rząd deklarował, że program ma charakter wolnościowy i wychodzi naprzeciw preferencjom rodziców, bo to oni będą mogli zdecydować, czy zostawić dziecko pod opieką np. członka rodziny (stąd nazwa „babciowe”), czy też zostawić je w instytucjonalnym miejscu opieki, takim jak żłobek.
Niestety program wyraźnie promuje rodziców, którzy zdecydują się na powrót do pracy zawodowej, za co otrzymają 1 500 zł „babciowego” lub 1 500 zł dofinansowania na żłobek. Jeśli jednak matka nie zdecyduje się na powrót do pracy zawodowej, otrzyma tylko 500 zł miesięcznie. Program jest więc de facto próbą przymuszenia kobiet do wybrania pracy zawodowej, kosztem samodzielnej opieki nad dzieckiem. Dlatego w naszych analizach wskazujemy, że to rozwiązanie nie przyczyni się do przeciwdziałania kryzysowi demograficznemu, a w dłuższej perspektywie może go wręcz pogłębić. Aby naprawdę przysłużyć się polepszeniu dzietności, nowe świadczenie powinno objąć matki osobiście opiekujące się swoimi dziećmi w tym samym stopniu, co matki, decydujące się na powrót do pracy zawodowej. 
Jak prowadzić skuteczną politykę demograficzną?
Oprócz opiniowania rządowych inicjatyw, nasi eksperci analizują także skuteczne rozwiązania przyjmowane w innych państwach.Jednym z nich jest tzw. iloraz podatkowy, którego wprowadzenie w Polsce postulujemy już od 2015 roku. W trakcie ubiegłorocznej kampanii wyborczej o wprowadzeniu podobnego rozwiązania mówił prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz, który zadeklarował, że jednym z postulatów ustawodawczych Trzeciej Drogi jest wprowadzenie „PIT-u rodzinnego” – „wspólnego rozliczania dzieci wraz z rodzicami. Dziś tylko małżonkowie mogą się wspólnie rozliczać, przez to mają niższy podatek. Jak doliczymy do tego jedno, drugie, trzecie dziecko, to ten podatek z każdym dzieckiem jest niższy. Od trzeciego dziecka duże rodziny przestają płacić podatek”. 
Nasi eksperci dysponują gotowym projektem ustawy wprowadzającej iloraz rodzinny do polskiego systemu podatkowego wraz z uzasadnieniem, z którego rząd może skorzystać w każdej w chwili, jako z gotowej propozycji legislacyjnej.Rekomendujemy także reformę systemu emerytalnego. Dziś kobiety, która rezygnują z kariery zawodowej, by poświęcić swój czas i energię na wychowanie dzieci, wciąż znajdują się w o wiele gorszej pozycji, pod względem zabezpieczenia emerytalnego, od osób pracujących zarobkowo – pomimo tego, że ich praca w domu ma konkretną, wymierną wartość dla społeczeństwa. 
Wykonywanie czynności opiekuńczych nad własnymi dziećmi nie znajduje jednak odpowiedniego odzwierciedlenia w budowaniu stażu emerytalnego i gromadzeniu kapitału, przekładającego się na wysokość przyszłej emerytury. Dla porównania, praca zawodowa niani wiąże się z odprowadzaniem składek emerytalnych i budowaniem tym samym stażu emerytalnego mającego wpływ na wysokość przyszłej emerytury. Ta sama praca kobiety – tyle, że we własnym domu – nie jest zaś honorowana i to pomimo tego, że z punktu widzenia dziecka, jego rozwoju, relacji rodzinnych, niewątpliwie o wiele bardziej pożądaną sytuacją jest ta, w której pieczę nad nim sprawuje jego biologiczny rodzic.
Obecnie od 2019 r. funkcjonuje w Polsce program „Mama 4+”, w ramach którego matki co najmniej czwórki dzieci otrzymają najniższą emeryturę. Przyjęte rozwiązanie nie honoruje jednak w żaden sposób pracy rodziców wychowujących mniej niż czworo dzieci oraz nie uwzględnia w sposób proporcjonalny trudu włożonego przez rodziców pięciorga i większej liczby dzieci. 
Alternatywnym rozwiązaniem może być wprowadzenie tzw. emerytury alimentacyjnej, w ramach której wysokość emerytury rodziców byłaby powiązana z liczbą posiadanych dzieci, ich przyszłymi dochodami lub z wysokością odprowadzanych przez nie składek emerytalnych. Możliwym rozwiązaniem jest także wprowadzenie bezpośredniego transferu części składek emerytalnych odkładanych przez pełnoletnie dzieci na świadczenia emerytalne ich rodziców.
Poza tym proponujemy też między innymi podwyższenie świadczenia dla matek, które nie mają prawa do zasiłku macierzyńskiego. Od 2015 roku świadczenie utrzymuje się na niezmiennym poziomie 1 000 zł miesięcznie. Proponujemy, by było ono „aktualizowane” i stanowiło zawsze 60% minimalnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę brutto. 
Dzietność Polek leży w naszym interesie!
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że niezarobkowa praca wykonywana przez kobiety w domu powiększa światowe PKB średnio o… 40%! Dlatego wszystkim nam powinno zależeć na tym, by kobiety chciały i mogły mieć dzieci. Pamiętając o tym, nasi eksperci nie ustają w monitorowaniu i analizowaniu polityki prorodzinnej i prodemograficznej w Polsce i innych państwach, którym udawało się w przeszłości wychodzić z demograficznego dołka. Obecnie analizujemy między innymi politykę prorodzinną Czech i Węgier.
Ta systematyczna praca analityczna ekspertów Ordo Iuris odbywa się w cieniu bieżącej działalności interwencyjnej w pilnych i głośnych sprawach – takich jak ostatni atak Rafała Trzaskowskiego na wolność wyznania i chrześcijańskie dziedzictwo Polski. Jednak w perspektywie dekad to właśnie ta praca może okazać się kluczowa nie tylko dla dobrobytu, ale też po prostu dla przetrwania Polski. Nie będziemy w stanie jednak kontynuować tej pracy bez wsparcia naszych Przyjaciół i Darczyńców. 
Monitorowanie prac legislacyjnych parlamentu i samorządów oznacza dla naszych analityków wiele godzin pracy. Miesięczny koszt tej aktywności to wydatek rzędu 8 000 zł. Dodatkowo opracowanie analizy każdego z proponowanych przez posłów lub radnych projektu to w zależności od rozległości zmian i stopnia skomplikowania zagadnienia koszt od 8 000 do nawet 20 000 zł. Jak pokazuje doświadczenie, nasze merytoryczne argumenty często wpływały na końcowy kształt aktów prawnych.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli kontynuować naszą pracę analityczną w trosce o budowanie skutecznej polityki i kultury prorodzinnej w Polsce.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuMonika Leszczyńska - Wiceprezes ds. Członkowskich Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Gdy na początku tego roku, media obiegła przekazana przez Główny Urząd Statystyczny informacja o kolejnym roku katastrofalnych wskaźników demograficznych w Polsce, Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł, którego autor stwierdził, że rodzenie dzieci przez Polki jest… niepotrzebne, bo i tak już wkrótce Polskę zaleją fale imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, a „jeśli ktokolwiek boi się utraty «polskiego dziedzictwa» genetycznego i kulturowego, niech poda choć jeden argument za tym, że jest ono warte ochrony”.
Myślę, że akurat Pana nie muszę przekonywać, że Polska jest warta ochrony. Ale żeby czarna wizja redaktorów z Czerskiej się nie spełniła, musimy doceniać macierzyństwo częściej niż raz w roku! Wszystkim zaś mamom czytającym tę wiadomość składam najserdeczniejsze życzenia z okazji tego pięknego święta – sił i wytrwałości, radości i satysfakcji oraz poczucia spełnienia w tej jakże ważnej misji naszego życia.
Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris

Można metodami ziemskimi obalić plany NWO, satanistów, antychrystów.

Można metodami ziemskimi obalić plany NWO, satanistów, antychrystów.

Mirosław Dakowski. Styczeń 2023

Nawet t. zw. „uczciwe portale”, nie tylko oficjalna propaganda, piszą w trybie oznajmującym, ale katastroficznie, że NWO, UE [itp] „wprowadzą, nakażą, zrealizują”. A tymczasem „tamci” głównie „zapowiadają”, straszą. Dotyczy to najróżniejszych, ewidentnie szkodliwych i głupich wymysłów i mrzonek.

==========================

Dodaję:

Starają się nas zaszokować, ale jednocześnie przyzwyczaić do różnych potworności. W swoim czasie mówiono o przygotowanych w Stanach Zjednoczonych stadionach czy obozach dla internowania milionów ludzi. Szokują nas również tym, że powiadają iż w najbliższym czasie będziemy musieli jeść głównie jakieś robaki… na filmikach pokazują te robaki. Ostatnio czytałem o „fabryce dzieci” w której te dzieci będą taśmowo „wykonane”: najpierw będą sztuczne zapłodnienia, potem karmienie tych malutkich jeszcze dzieci chemikaliami, a później wychowywanie – zgodnie z zasadami tej diabelskiej wiary. Przecież opisywał to już znany pisarz, narkoman, propagator LSD, przed 90 laty: Nowy wspaniały świat (Brave New World) – powieść Aldousa Huxleya napisana w 1931. Był „humanistą i pacyfistą”, blisko związanym z satanistą Aleisterem Crowleyem. W książce „Drzwi percepcji” Huxley opisuje skutki i efekty działania meskaliny. Dzieło bywało nazywane „biblią hipisów”. Swą śmierć – i zapewne spotkanie ze “swoim Panem” – przyspieszył przez LSD – 100 µg i godzinę później kolejne 100 µg.

———————————-

O tym wszystkim staram się nie pisać, żeby ludzie, moi czytelnicy do takich okropności, horrorów nie przywykli. Bo kto przywyknie, to jeśli potem zdarzy się w rzeczywistości coś podobnego, ale mniejszego, to odetchnie z ulgą: „Oj, to nie jest jednak tak straszne jak to co obiecywali”. O planach konc-łagrów pod tytułem „15 minutowe miasta” musiałem jednak napisać, bo od kilku lat łobuzeria rządząca Warszawą już to wykonuje.

=========================

Dla nas istotne jest byśmy ich potwornych planów nie brali za „już wykonane czy łatwe do wykonania”. 

============================

Te sformułowania, to słownictwo, ludzi przeraża, otumania ich, nakłania do poddania się i bierności. Odbiera nadzieję.

Zobaczmy, czy jest to uzasadnione.

Wiemy, to zostało przez Feliksa Konecznego jednoznacznie udowodnione, że mieszanki cywilizacyjne są stanami chorobliwymi, nietrwałymi. Wiemy także, że cywilizacje powstają i rozwijają się, w walkach oczywiście, ale w drodze zmian naturalnych, często nie zauważanych przez ich uczestników. Jednak plany budowy sztucznych, „nowych, najlepszych” cywilizacji od tysiącleci były z uporem wprowadzane w życie plemion, społeczności, grup narodów.

Przypomnę plany Platona [„Państwo”, dyktatura „filozofów”], czy ucznia Arystotelesa – Macedończyka Aleksandra, lubiącego nazywać siebie „Wielkim”. Już Grecy i Macedończycy, zjednoczeni przez Aleksandra militarnie, wychowywali się, żyli w bardzo różnych, często nieprzystających do siebie, ustrojach życia zbiorowego czyli cywilizacjach. Jednak Aleksander, po podbiciu Mezopotamii, Persji, królestwa obecnego Uzbekistanu, po zbrojnym wejściu do Indii, postanowił stworzyć super- cywilizację synkretyczną, ujednoliconą z kilku już istniejącymi, azjatyckimi. Koniecznie więc było też narzucenie religii „ogólnoludzkiej”. Ku zaskoczeniu wodza wszystkie członki [tak greckie jak i perskie] tego nowego przedsięwzięcia stawiły opór, głównie zaś uwielbiający go wcześniej wojacy jego zwycięskich armii.

Pięknie i prosto, zrozumiale opisuje ten proces Feliks Koneczny w dziele Cywilizacja Bizantyńska. Takich prób syntezy cywilizacji było sporo, wspomnę Antoniusza, Cezara, kajzarów bizantyńskich, którzy [szczerze !] próbowali połączyć państwo, katolicyzm, chrześcijaństwo, swą „rzymskość’ – na przykład z silnym, zwycięskim wtedy islamem.

Plany „Tysiącletniej Rzeszy”, wspierane przez tybetańskich lamów i czarowników, były bardziej realistyczne, bo oparte o powszechną germańską żądzę podboju, zdobyczy. Wypaliły się po 12 latach.

Lenin i Trocki, wykonawcy planu globalistów umiejscowionych wtedy głównie w Ameryce Północnej, chcieli użyć proletariatu jako „motłoch sprawczy” [sic!]. W pysze i głupocie swojej zaczęli od Rosji, gdzie robotników było przecież niewielu. Ale na 70 lat tych zbrodniczych sił wystarczyło.

W skrócie, dalej i później:

Przeflancowanie czerwonego komunizmu do Europy Zachodniej i USA, „długi marsz przez instytucje” włoskiego komunisty Antonio Gramsciego, przemalowanie na zielono komunizmu w UE, zrównanie ludzi ze zwierzętami [Gaja, ekologizm oraz nowe płcie, nobilitacja i kanonizacje zboczeń ] zajęło kolejne dziesięciolecia. Żeby zwiększyć ilość swoich wojowników [„pożyteczny motłoch” jak mówią o nich ich „władcy”], przez posiadane media i propagandę – kłamliwie podnoszą realną ilość zboczeń, która [bez ich propagandy] wynosi pół procenta, a podnoszą ją wielokrotnie. Są więc ludzie [ofiary], którzy dla kariery na przykład w TV, czy poddając się sztucznie kreowanej modzie, uważają się za „wesołków” – gejów. Tym można pomóc np. realistycznym opisem „Mięsaka Kaposiego” [nie zaglądaj, jeśli nie musisz] i skutków rozpadu mięśni odbytu. Działa, sprawdziliśmy. „Wesołek” trzeźwieje.

O całej tej, planowanej pokoleniami gnostyków i satanistów – cywilizacji planetarnej, synkretycznej pisałem przed laty. Por:.Czy cywilizacja globalistów jest naturalnym rozwojem, czy sztucznym piekielnym planem. Tam odsyłam czytelnika po szczegóły. Tam jest szkic, czy krótka diagnoza. Warto, by ktoś młody rozszerzył, zilustrował przykładami, doprowadził analizę do obecnego czasu.

Tu przypomnę tylko, że lansowana ostatnio przez różnych pseudo-proroków, [ostatnio to Schwab i Harari, Illuminaci] – “cywilizacja” jest dokładnie antycywilizacją do cywilizacji Łacińskiej: Zamiast prawdy lansuje wygodne kłamstwo, zamiast dobra – zło, zamiast piękna – brzydotę, zamiast dobrobytu – dobrobyt dla siebie i niewielu wybranych, a nędzę dla 95% „motłochu”. W dziedzinie zdrowia – szczepienia, kowidy, kagańce. To ostatnie [kagańce] głównie, ale nie tylko dosłownie – lecz także w dziedzinie myśli, religii, sztuki, nauki, nawet nauk ścisłych [sic!].

Ponawiam pytanie:

Czy więc, tak planowana od stuleci, ciągle uszczegółowiana, „nowa” synkretyczna cywilizacja może zwyciężyć, może zapanować na planecie? Analiza historyczna wskazuje, że cywilizacje mechanistyczne, sztuczne, planowane, zawsze padały w klęsce, w katastrofie. Oczywiście pociągały w katastrofę często ogromne ilości niewinnych ludzi, ofiar.

Powinniśmy sobie jasno uświadomić, że po stronie głównego Planisty są różne nurty: Globaliści, klimatyści, masoni bardzo różnych obediencji, illuminaci, wybrani uczniowie World Economic Forum od Schwaba.

Czy globaliści [lub masoni] chińscy [silni !!] mogą przyjaźnie współdziałać z Chabad-lubawicz, czy Rockefellerami? Jak długo? Oni wszyscy się wzajemnie nienawidzą, intrygują, szkodzą. Już wielokrotnie takie plany wspólnego ataku były przez wewnętrzne nienawiści niweczone.

Inne, realny obraz tego stanu: Piekło oparte jest o wzajemną nienawiść, wrogość. Działania spójne może wymusić jedynie ich Szef. Więc – tylko na jakiś czas. Potem musi sklejać inne koalicje.

Przypominam: Analizy, szczególnie Feliksa Konecznego, prowadzą do jednoznacznego wniosku, że cywilizacje synkretyczne, „łączące pozytywne cechy” wszystkich dotychczasowych cywilizacji, nie mogą powstać.

Powtarzam :

Jeśli będą się dalej tak pchali, to powstanie jedynie delirium maximum, ogromny stan a-cywilizacyjny.

Wielu mądrych ludzi, myślicieli zastanawia się, jak tego uniknąć, jak zablokować czy zabić tego potworka, póki mały. Wielu szuka jednego zaklęcia, jednego pocałunku Księcia, by zaklęta księżniczka się obudziła. To zaklęcie miałoby być dla globalizmu pocałunkiem Almanzora.

Takiego zaklęcia chyba nie znaleziono, ale mamy potężną broń: Powszechny opór, stałe wyślizgiwanie się im i wyśmiewanie ich. MEM -y grają tu dużą rolę. Tak dla nas, jak dla nich.

Sądzę, że będzie tu właściwe przypomnienie sentencji rosyjskich wesołków z pierwszych lat krwawego terroru CzeKa:

Спасение утопающих в руках самих утопающих. 

W latach 90-tych zeszłego wieku tłumaczył nam mądry, znany Włoch, na czym polegał sukces gospodarczy Włochów. Przecież kilkadziesiąt procent obuwia, torebek, kosmetyków, szczególnie w Europie, to produkty włoskie. Zbiurokratyzowane państwo, ogromne podatki, były takim hamulcem dla gospodarki, że przedsiębiorcy oddawali się pod parasol ochronny różnych odłamów mafii. Mafiosi wyznaczali o wiele niższe opłaty, niż państwo i zapewniali ochronę produkcji oraz eksportu. Zwano to „szarą strefą”, znana i tolerowaną przez administrację. Nie wiem jak to wygląda obecnie.

————

Nie słuchać tchórzy, piętnować zdrajców i agentów. ONI naprawdę – i słusznie – się tego boją.

Władców, planistów globalizmu należy podgryzać, podskubywać równocześnie ze wszystkich stron, tak, jak stada piranii atakują lekkomyślnego pływaka. Jeśli atakujących lub choćby utrudniających płynięcie będzie dużo, to wykrwawi się i utonie on szybciej. Jeśli zaś zdecydowanych na podgryzanie będzie mniej, to skutkiem jego pływania, działalności, będzie więcej ofiar a spektakularne utonięcie odsunie się w czasie, trochę się opóźni. Jest ono jednak nieuniknione.

Na tę piekielną, różnych nurtów zarazę, nie ma panaceum. Ale są liczne środki rozproszone. Powszechnego oporu i pogardy bardzo się boją.

I najważniejsze – trzymać się stanowczo poglądów, zwyczajów cywilizacji łacińskiej – Zachować ten pięcioksztat życia zbiorowego. O to anty-cywilizacja wydumana medytacyjnie musi się rozbić, rozkruszyć.

Tyle od strony świeckiej.

Bo od strony duchowej – modlimy się o przyjście Zbawiciela.

Modlimy się tak od dwóch tysięcy lat.

Ale kiedy to nastąpi?

=====================================

Ten tekst umieszczono też na Legionie św. Ekspedyta. Dzięki.

Oto tam komentarz:

CzarnaLimuzyna 13 stycznia 2023

Tak jak już napisałem: Bóg nie pomoże ani głupcom ani niewolnikom. W tym sensie metoda ziemska stanowi cześć składową działania. Husaria modliła się, a potem zabijała wrogów. Naturalna kolej działania.

Aktualnie, jak widzę, wielu Polaków nie stać nawet na symboliczny lub bierny opór. Pomijam głupców, ale ludzie bardziej świadomi nie powinni zgadzać się na tresurę. Nie zakładać masek, nie płacić kartą, nie udostępniać danych, ograniczać łączenie swojego mózgu z siecią, mówić prawdę. Dbać o siebie, o swoją rodzinę, przyjaciół, dbać o swój rozwój, NIE ŻREĆ BYLE CZEGO

Niemcy, Rosja i Żydzi a sprawa polska. KONECZNY Cz.II.

[pierwsza jest tu: Walka wzorców cywilizacyjnych, czyli Niemcy, Rosja i Żydzi a sprawa polska. KONECZNY. Cz. I. ]

Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby; któraś z cywilizacji musi być panującą, bo inaczej upadek niezawodny.

wawel, 23 maja 2024 ekspedyt/niemcy-rosja-i-zydzi-a-sprawa-polska

W drugiej połowie wieku XIV zanosiło się na znaczne rozszerzenie obszaru prawosławia. Dynastia Gedyminowiczow przenosiła się coraz bardziej na ruskie panowanie. Nie bronili Rusini wcale swoich Rurykowiczow, a nawet woleli letuwskich dynastow, bo nie dawali daniny tatarskim “carom”, a zatem nie dopuszczali się też zdzierstw na ludności pod pozorem ściągania “wychoda”. Gedyminowicze nie tylko nie wnosili nic a nic letuwskiego na Ruś, lecz sami się ruszczyli. Olgierd żenił się z Rusinkami, wszyscy synowie jego używali języka ruskiego, a ci z nich, ktorzy otrzymali księstwa na Rusi, przyjmowali chrzest w cerkwii wschodniej, i sam Olgierd uczynił to na łożu śmierci. Następca jego Jagiełło, gotow był zrobić to samo niemal na wstępie swojego panowania i oprzeć się tylko na Rusi, uważając Letuwę za straconą, nie dającą się już obronić przeciwko Krzyżakom. W tym najniespodzianiej dokonała się całkowita zmiana stanu rzeczy, gdy Jagiełłę wezwano na tron polski. 

Na tron państwa, wyznającego chrześcijaństwo od poł tysiąca lat, wezwano poganina, ktory dopiero miał się chrzcić za… koronę. Był to straszny “skandal europejski”, tym bardziej, że dwor wileński nie słynął z łagodności obyczaju, a małżeństwu z Jadwigą towarzyszyła rozgłośna plotka o bigamii, i w ogole powątpiewano, czy brać na serio chrzest krakowski. Krzyżacy, Habsburgowie i Luksemburgowie urobili opinię Europy; sama Stolica Apostolska dopiero w roku 1388 odezwała się za Jagiełłą. Na zachodzie uchodził Zakon krzyżacki za pokrzywdzonego, ciężko pokrzywdzonego przez Jagiełłę i przez Polakow; nigdy jeszcze Krzyżacy nie byli tak popularni w zachodniej Europie, nigdy przedtem nie doznawali takiego wydatnego poparcia. Z całym zapałem szło zachodnie rycerstwo do Prus na pomoc uciśnionemu przez Polskę i Litwę Zakonowi niemieckiemu. Rozbrzmiewało hasło, żeby ratować chrześcijaństwo zagrożone przez niby chrzest krakowski; nawoływano do ofiar, bo oto Polska pod Jagiełłą gotowa sama powrocić do pogaństwa. Polacy zdrajcami Krzyża! Tak odnosił się do nas Zachod.

Nie brakowało głosow, uważających ewentualne zwierzchnictwo Polski nad Letuwą i połnocną Rusią litewską za rabunek, dokonany na państwie krzyżackim. To ich ziemie, bo oni nawracają je od XIII wieku, i oni jedni tylko mają prawo organizować tam Chrześcijaństwo. Chrzest z poręki Krzyżakow, zakonu rycerskiego poświęconego nawracaniu, byłby pewny i bezpieczny; ale czyż można zaufać chrztowi z poręki polskiej, z poręki wroga tegoż bogobojnego Zakonu?! Rzeczy stoją tedy tak samo. jak przed chrztem krakowskim, a zatem kraje owe połnocne są pogańskie, a jako takie podlegają Krzyżakom. W imię Chrześcijaństwa nie można dopuścić, żeby Polacy rabowali i przywłaszczali sobie własność Zakonu! Widzimy, jako nie brakło kolcow, i to bardzo grubych, naszemu stosunkowi do Zachodu. I to także stanowi… historię starą…

Światopogląd “świętego rzymskiego cesarstwa narodu niemieckiego” górą był niemal w zupełności; panował nad umysłami Zachodu bizantynizm niemiecki. Trzeba było dopiero przeprowadzać umyślną kampanię, by odgrzebać spod bizantyńskich popiołow światopogląd łaciński i rozdmuchać go na nowo. Zabrano się do tego, i po dłuższym czasie pozyskano dla sprawy polskiej szereg najwybitniejszych umysłów Francji i Włoch. Walkę stanowczą stoczono na soborach, zwłaszcza na konstanckim. Wygraliśmy dzięki użytkowi nowoczesnej broni, a mianowicie : książki. Jęliśmy się przekonywania opinii fundamentalnie, poprzez wywody naukowe, dostępne samym tylko uczonym w scholastycznej filozofii. Trudno orzekać, co bardziej Krzyżakom zaszkodziło: Grunwald (1410), czy też napisana w pięć lat potem rozprawa krakowskiego profesora, Pawła Włodkowica z Brudzewa, i przedstawiona soborowi jako podkład pod wytoczoną Zakonowi sprawę: De potestate papae et imperatoris respectu infidelium.Uczony polski wywodził, jako ziemia pogańska nie jest bynajmniej “niczyją”, lecz prawą własnością tubylców, których nie wolno nawracać przemocą, bo fides ex necessitate esse non debet.

Obie tezy całkiem proste – a jednak w owczesnym świecie rewolucyjne. Nie zastanawiano się głębiej nad tymi sprawami, aż dopiero na żądanie Polski i pod przewodem polskiego uczonego; zastanowiwszy się, dziwowano się, jak można było dać się powodować Krzyżakom. Ci bronili się zaciekle. W ich imieniu zaciął sobie pioro na Polskę zawodowy pamflecista Jan Falkenberg i nawoływał przeciw Polakom, ktorzy czczą bożka, ktory nazywa się Jagajło, i są “psy bezwstydne”, ktorzy “wrocili do odmętu niewiary”; toteż cała Europa winna ruszyć na krucjatę przeciw nim. Każdego Polaka wolno zabić bez grzechu, a nawet będzie to zasługa przed Bogiem; dostojnikom zaś i biskupom polskim należą się szubienice i trzeba ich powywieszać dla dobra Chrześcijaństwa.

Tak tedy nie w XIX dopiero wieku wymyślił niemiecki bizantynizm hasło “ausrotten”.Polemika pociągnęła za sobą dalsze rozprawy i innych autorow, objęła Polskę, Niemcy, Francję i Włochy – aż skończyła się zwycięstwem naszym, gdy w roku 1424 Falkenberg odwoływał swe pismo w Rzymie na konsystorzu publicznym wobec Marcina V, Papieża. Zdawano sobie sprawę z tego, że walczy się z pewnym światopoglądem, reprezentowanym przez cesarstwo niemieckie, a ktory zdaniem Polakow nie godzi się z Chrześcijaństwem, ani z cywilizacją łacińską; nazywano rzecz innymi wyrazy, stosownie do owczesnej terminologii “wojną z całą nacją niemiecką”. Tak nazywali wspołcześni ostatni okres wielkiej wojny polsko-krzyżackiej (1431- I435), zakończony świetnym zwycięstwem pod Wiłkomierzem. Bitwę tę porownywano wspołcześnie z Grunwaldem. Odrębna polska kultura wywalczyła sobie prawo do życia. Odtąd poczynała sobie śmiało, krocząc wbrew utartym przez niemiecki bizantynizm szlakom.

* * *

Ideologia Pawła Włodkowica z Brudzewa przyjęła się w umysłach polskich. Nie dbając o przeciwne poglądy Niemcow, zyskujących tu i owdzie czasem uznanie na Zachodzie, przyznano rownouprawnienie schizmie, nawracając tylko namową i przykładem. Zaczyna się to już od roku 1432 i przechodzi przez szereg etapow, ktorych tu bliżej wyłuszczać nie ma czasu. A w XVI wieku otwiera się istna przepaść między kierunkiem polskim a zachodnim, gdy na tle rewolucji religijnej luterańskokalwińskiej  Francja nieraz dawała się powodować światopoglądowi bizantyńsko-niemieckiemu. Bizantyński kierunek zatriumfował w całych Niemczech na długo – dzięki tzw. “reformacji”. Wiadomo, jako nie brakło w Polsce herezji. Wtedy to Zygmunt August oświadczył, jako jest krolem kozłow i baranow jednakowo – a wielki Zamojski, zwrocony na sejmie do innowiercow, powiedział, że dałby sobie obciąć rękę za ich nawrocenie, lecz dałby drugą rękę, gdyby im miano zadawać gwałt. Tak powtarzano nieustannie rozmaitymi słowy dawną tezę Włodkowica, że “wiara nie ma być z przymusu”. A głosił to ten sam Zamojski, ktory był wspołpracownikiem (czy kierownikiem ?) Stefana Batorego w wyprawach na połnocny wschod, znaczonych zakładaniem kolegiow jezuickich. Czyż przyśniła się komu w Polsce barbarzyńska zasada: cuius regio, illius religio?! A jednak nawrocono olbrzymią większość zbłąkanych! Co więcej, gdy inteligencja schizmatycka całymi krainami przechodziła do obozu protestanckiego, nawracana następnie, nie chciała słyszeć o greckim obrządku, lecz tłumnie przyjmowała obrządek rzymski w łaciństwie. I zaczęła się mocna ekspansja kultury polskiej ku wschodowi. Aż po Dniepr przemawiano publicznie słowy: “Panowie bracia!”. A rownocześnie panował z tamtej strony Dniepru Iwan Groźny, oddający niemiłych sobie wielmożow rozdziczonym psom żywcem na pożarcie.

Ekspansja szła raźno, a sięgała tym głębiej, iż nie robił tego rząd sztucznymi sposobami, nakazami czy zakazami, lecz szerzenie kultury polskiej ku wschodowi odbywało się wyłącznie pracą i staraniem społeczeństwa, ktoremu nie przyśniło się wówczas żądać pomocy od urzędow państwowych. Dokonywało się to metodą typowo chrześcijańską; czy ktory Rusin lub Letuwin zdoła przytoczyć choćby jeden przykład jakiegokolwiek przymusu lub choćby tylko nacisku?

Miała Litwa, tj. Wielkie Księstwo litewskie, pośrod swej ludności już naowczas te same materiały etniczne, jak dziś: Rusinow (Białorusinow), Letuwinow, Polakow, Tatarow i żydow; taki sam materiał pstry pod względem wyznaniowym: katolikow, schizmatykow, starozakonnych i muzułmanow. Litwini – tj. obywatele Wielkiego Księstwa – sławnym wyborem i ogolną zgodą uczynili język białoruski swym językiem urzędowym (dlatego-to zwany był stale językiem litewskim), a Polska nie narzucała im nigdy ani polskiego języka, ani łaciny – i “litewski” został tam urzędowym do końca. Nie był nim letuwski dla tej prostej przyczyny, że żadnemu a żadnemu Letuwinowi nigdy to nie wpadło na myśl!

Dotychczas też nie wiadomo dokładniej, w jaki sposob polszczyła się inteligencja litewska, mianowicie ruska, letuwska i tatarska. Kto chciałby pisać dzieje tej polonizacji, miałby nie lada kłopot ze źrodłami, bo w źrodłach tego nie ma! Działo się to jakoś “samo przez się”, wpływami cywilizacyjnymi, współzawodnictwem cywilizacji, do czego używało się środkow wyłącznie cywilizowanych, zgodnych z duchem cywilizacji chrześcijańsko-klasycznej. Tyle tylko wiadomo, że protestantyzm stanowił do tej polonizacji pomost, ale przez to, że porzucanie protestantyzmu wiodło do katolicyzmu, a ten łączył się siłą okoliczności z polskością; siłą okoliczności niezależnych od woli ni Kościoła ni Polakow. Miejmyż na uwadze, jako najwybitniejsi nawet prawosławni lgną do polskości i nienawidzą Moskwy, np. Konstanty Ostrogski. O gdybyż władza państwowa nie była się nadal zgoła mieszała w te rzeczy, czyż prawosławie nie byłoby wygasło w Wielkim Księstwie litewskim?

Z początkiem drugiej połowy wieku XVI powstaje w Polsce pomysł, czy nie możnaby dojść do unii z “Moskwicinem” podobnie, jak za Jagiełły z Litwą, z ktorą bywały rownież przedtem zaciekłe spory i wojny. Za wyborem Iwana Groźnego na następcę Zygmunta Augusta przemawiały względy wielkiej miary. Wojny z Moskwą miały zamienić się na spółkę handlową i polityczną z caratem. Za dopuszczenie Moskwy do morza otwarłyby się handlowi i przemysłowi polskiemu rozległe szlaki owczesnego Dalekiego Wschodu.

Gdyby połączył siły wojenne Polski, Litwy, Moskwy, możnaby śmiało zabrać się do wypędzenia Turka z Europy, do oswobodzenia Słowian bałkańskich, do spełnienia misji Władysława Warneńczyka. Powstawała koncepcja polityczna, jedna z najwspanialszych jakie zna historia, a do tego opromieniona marzeniem o nawroceniu moskiewskich krain – lecz koncepcja zarazem jedna z najbardziej… fantastycznych. O tym miał pouczyć Polakow sam car – jak o tym wiadomo z każdego podręcznika historii polskiej. Nieporozumienie było co najmniej rowne ogromowi marzeń! A jednak pomysł kiełkował dalej i kandydatura moskiewska powracała podczas drugiego bezkrolewia. W Moskwie rozumiano wowczas tę chęć wyboru, jako dowod słabości, jako poddawanie się Moskwie z obawy przed wojną. Toteż gdy elekcja zawiodła, ruszył Iwan na polskie Inflanty, lecz Batory zadusił “Moskwicina” na dłuższy okres czasow. Idea unii z Moskwą trwała nadal. Zbiegiem okoliczności, wynikłych z wewnętrznych stosunkow polskich, poczyna się pomysł polityczny wikłać z religijnym. Zniechęceni do Zygmunta III protestanci porozumieli się z prawosławnymi, gotowi zrzucić krola z tronu. Wtedy obmyślił Zygmunt III klin do rozsadzenia – jak mniemał – tego związku: wznowić unię florencką. I to było ingerencją państwową w sprawy wyznaniowe, ingerencją zawsze i wszędzie niebezpieczną i dla religii i dla polityki! Polska nie miała nic wspólnego z unią florencką 1419 roku.

Ruscy bojarzy woleli już w XV wieku przechodzić wprost na łaciński obrządek. Ani jednego Polaka nie było we Florencji, a zawartej tam unii nie uznał nie tylko uniwersytet krakowski, ale ani prymas gnieźnieński, ani biskup wileński. W Wilnie nie pozwolono metropolicie-kardynałowi Izydorowi odprawić liturgii wschodniej w katedrze łacińskiej. Nie dopuszczono też wowczas do zorganizowania biskupstw unickich. Potem za Aleksandra “unia Bołgarynowicza” zeszła niemal od razu na nic nie znaczący epizod, o ktorym się już nie mowiło, a w następnym pokoleniu za Zygmuntow Jagiellończykow, zaginęła nawet jej pamięć. Tak tedy sprawa unii była za Zygmunta III czymś całkiem nowym dla umysłow.

Logika mowiła, że w czasie, kiedy dokonywano setkami nawracań z kalwinizmu, czy nawet z arianizmu, nawracanie ze schizmy (a więc nie z herezji) winnoby być znacznie jeszcze łatwiejsze. Jakżeż tedy nie miało, być prób, zmierzających do “jedności Kościoła Bożego na Rusi”. Były te próby popierane przez wybitne osoby prawosławne! Krol tego ruchu unijackiego nie wymyślił, ale chwycił się go ręką niezdarną (bo polityczną), chwycił go się zaś oburącz, poparł i co najgorsze: przyspieszył, nie mogąc się doczekać, aż dojrzeje bo mu było pilno ze względow politycznych. Pokierował też całym ruchem po swojemu, jak wszystkim zawsze pozbawiony ten krol zdolności, “di ingenio stretto”, jak go scharakteryzował sam Possewin. Ogłoszona pospiesznie w roku 1596 unia brzeska była dziełem na poł religijnym, na poł politycznym. Tylko Ruś Biała i Podlasie pragnęły unii i były do niej jako tako przygotowane, a krol kazał ogłosić ją na całą Ruś, sądząc, że polityką usunie ze swego państwa schizmę. Miał krol odtąd zaciekłych wrogow w Rusi południowej i sam Konstanty Ostrogski staje na czele opozycji; ten sam Ostrogski, ktory był tak zasadniczym wrogiem Moskwy. W jego drukarni ostrogskiej tłoczą się odtąd odezwy gwałtowne, podburzające przeciwko Polsce, jako tworczyni unii, ktorą pojęto wprost, jako prześladowanie prawosławia. Wznowienie unii florenckiej poruszyło Moskwę i… Stambuł. Prawosławny patriarchat carogrodzki pozostawał od samego początku, zaraz od roku I453, w zażyłej przyjaźni z sułtanem – wdzięczny Turkom właśnie za wybawienie od unii florenckiej.

“Raczej turban, niż tiarę”! – wołano w Konstantynopolu i hasłu temu hołdowano zawsze, nie cofając się przed żadną konsekwencją. Rządy sułtańskie prześladowały tylko katolikow, prawosławie cieszyło się zupełną swobodą i autonomią taką, iż tworzyło państwo w państwie. Stanął też sojusz polityczny Fanaru z kalifem przeciwko wspolnemu niebezpieczeństwu łacińskiej, papieskiej krucjaty. Obawa wspolna przed ligą antyturecką łączyła też Fanar i kalifat przeciwko Polsce. Wysłannicy carogrodzcy jeżdżą coraz częściej do Moskwy. Tam starano się jeszcze od czasow Iwana III o jak najlepszą przyjaźń z sułtanami. Fanar stawał się coraz bardziej turecką agencją polityczną na świat prawosławny. Muzułmański kalif w ciągu całych pokoleń uprawiał politykę swą względem prawosławnej Moskwy przez pośrednictwo patriarchatu. Fanar spełniał skwapliwie wszelkie poruczane sobie przez sułtanow misje polityczne. Dyplomatami w służbie połączonych w taki sposob kalifatu i patriarchatu bywali patriarchowie tytularni jerozolimscy, antiocheńscy itp., nawiedzający ciągle Moskwę, a potem i Ruś litewską. Już w roku I588 jeździł jednak do Moskwy sam carogrodzki patriarcha Jeremiasz, przyjmując wskazane sobie od kalifa islamu zadanie: jako agent sułtański miał wybadać, Moskwa da się skłonić do wspolności oręża z Polską i przeciwdziałać temu zawczasu. Teraz tedy poczęto wysyłać z Konstantynopola agitatorow, mających unię uczynić niemożebną.

Głownym agentem był Cyryl Lukaris, dawny rektor ostrogskiej, mający głowną kwaterę w Ostrogu i wielce popierany przez Konstantego Ostrogskiego. Lukaris i jemu podobni upatrywali interes prawosławia przede wszystkim w rozwoju moskiewskiej potęgi, toteż każdy taki agent, nasłany od patriarchatu w porozumieniu z rządem tureckim, stawał się zarazem moskiewskim agentem. Tak zbierały się z wolna okoliczności, mające dopuścić Moskwę do daleko sięgającej ingerencji w sprawy i dzieje Polski. Na razie zdawało się to niemożliwością, bo wypadki przybierały kierunek wręcz przeciwny: ingerencji i Litwy w dzieje Moskwy! Tak to niełatwo wspołczesnym odróżnić, co jest epizodem, a co ma posiąść historyczną trwałość. Na razie miał wnet nastąpić epizod z Samozwańcem, carem katolickim, składającym katolickie wyznanie wiary w krakowskim kościele św. Barbary.

A oto tło sprawy Samozwańca: W dalszym ciągu dążeń do unii politycznej z Moskwą (na wzor, mniemano, litewskiej unii) jeździł w roku 1600 do Moskwy Lew Sapieha z projektem ścisłego związku prawnopaństwowego. Godunow projekt odrzucił, a Sapieha natenczas zostawił w Moskwie przywiezionego z sobą samozwańca, hodowanego od dawna przez grono opozycyjnych bojarow na dworach wielmożow Rusi południowej.

Kimkolwiek był właściwie ow Samozwaniec, chował się przez kilka ostatnich przed wystąpieniem lat pod panowaniem polskim, przejął się niemało obyczajem polskim i faktem jest, jako potem okazywały się w nim liczne rysy europejskie, co nawet miało stać się powodem jego zguby. Burzył się potem lud moskiewski, widząc, jak to car obcuje z polskimi ochotnikami zgoła nie po carsku, nie według moskiewskiego ceremoniału. Obyczaj zachodni, nie dość poddańczy, wydawał się ludowi temu poniżaniem majestatu carskiego. Samozwaniec popadł w gruby błąd, chcąc przeszczepiać tam formy zachodnie, a gdy potem widział, jak te eksperymenty europejskości stają się dlań niebezpieczne, sam pomagał przerzucić “winę” na Polakow.

Wtedy to, w roku 1606, powtórzono propozycje, wiezione przed sześciu laty przez Sapiehę, określając je ściślej i obszerniej w następujących punktach: Przymierze wieczyste, wspolna polityka zagraniczna (liga antyturecka), wzajemna swoboda przesiedlania się i nabywania majętności, nawet piastowania urzędow publicznych; wolność handlu z jednej strony aż do Niemiec, z drugiej aż do Persji; wolność zakładania kościołow katolickich, szkoł i kolegiow (jezuickich) w głownych miastach carstwa; wspolna moneta i zamiar wystawienia wspolnej floty (Bałtyk i Morze Czarne); w razie bezpotomnej śmierci Samozwańca następcą jego będzie Zygmunt III; gdyby zaś krol polski (mający synow) zmarł wcześniej, nowa elekcja nastąpi dopiero po porozumieniu się z carem.Co za warunki ścisłej unii! Co za wspaniały dla wyobraźni obraz!

Ale opozycja w Moskwie rośnie, autentyczność cara coraz bardziej podejrzana, bo jakżeżby prawy car mogł tak dalece lekceważyć swoj majestat, żeby jadać z posłami zagranicznymi przy jednym stole! Pamiętajmy, że w Moskwie klękało się przed carem, padało się następnie na ziemię i dosłownie “biło czołem”, podpełzając pod tron na czworakach. Na uczcie koronacyjnej jadło się palcami, kości rzucając pod stoł. Europejskość wprowadzanego nowego obyczaju stanowiła rodzaj herezji. I z takimi ludźmi zawierać unię?! nikt z nich nie wiedział, co to jest! Nie pomogła ani następna elekcja krolewicza Władysława carem. Dwie wielce rożne cywilizacje miały zmierzać ku wspolnemu celowi… w wyobraźni panow polskich: chrześcijańsko- klasyczna i turańska, kultura polsko-łacińska i turańsko-słowiańska, tj. moskiewska. Chodziło o syntezę Zachodu i Wschodu. Dobierano się do tego poprzez unię cerkiewną i polityczną. Stara – to sprawa, starożytna, bo datująca się jeszcze z czasow rzymskich. Roma probowała tego i na tym się potknęła; bogowie syryjscy zniszczyli imperium rzymskie! A tymczasem unia brzeska sprawiła, że hierarchia prawosławna poczęła się zajmować Kozakami. Cyryl Lukaris został patriarchą carogrodzkim i ustanowił na Rusi tajną hierarchię dyzunicką w roku 1620, wysławszy w tym celu na ziemie ruskie Rzpolitej patriarchę jerozolimskiego Teofana.

Fanar zwrocił szczegolną uwagę na Zaporożcow, bo ci, jako wojsko stałe na stepach pomiędzy rubieżami Polski a Tatarami krymskimi i Morzem Czarnym, stanowili ważny obiekt polityczno-wojenny dla… Wysokiej Porty. Nowsze badania wykazały jako geneza wojen kozackich w Carogrodzie! Długotrwałe te wojny ( 1634-1682), to rezultat spisku kalifatu i patriarchatu przeciw Polsce; zmowa ta kierowała wojnami kozackimi, wznawiała je, kiedy się wydawało, że przyczyny wojen usunięte, rozfanatyzowała tłum areligijny przeciw unii, by go użyć przeciw Polsce, by w zarodku stłumić możność ligi antytureckiej, a zwłaszcza by nie dopuścić połączenia sił zbrojnych Moskwy i Polski przeciwko Turcji. Od wojen kozackich zaczął się “potop” – a o skutkach jego nie trzeba się rozwodzić, bo to powszechnie wiadome.

Zwracam tylko uwagę, że był to owoc poszukiwania syntezy dwoch kultur, syntezy Zachodu i Wschodu na ziemiach polskich. Odtąd szło się po rowni pochyłej ku Wschodowi. Unię cerkiewną – obok uznanej na nowo hierarchii prawosławnej – utrzymywało się sztucznie, w ten mianowicie sposob, że część kleru polskiego przechodziła na obrządek wschodni, że polska młodzież obierała sobie “ruski” stan duchowny.

Pomiędzy duchowieństwem unickim stanowili Rusini drobną zaledwie mniejszość. Dopiero za czasow Sobieskiego przybywa więcej księży ruskich. Wiadomo, jako dopiero też za Sobieskiego złamano przewagę turecką. I nagle – za tegoż jeszcze Sobieskiego – przestała istnieć armia polska! Łamigłowka istna! “Ocaliwszy Wiedeń i Chrześcijaństwo” straciliśmy w znacznej części niepodległość, bo odtąd tronem polskim Polacy nie dysponowali. Odtąd nigdy elekt narodowy nie zasiadł na naszym tronie, zajmowali go stale krolowie nam przez wrogow narzuceni. Byli tacy, ktorzy dali się skusić tej rownoczesności i rozumowali według zasady: post hoc, ergo propter hoc. Ocaliliśmy Niemcy, wzmocniliśmy je, a one odwdzięczyły się rozbiorami etc. Gdyby Sobieski nie był ruszył pod Wiedeń, wszystko poszłoby innym torem! Nie będę się zajmował kwestią bliżej tak postawioną, tylko obejdę ją do okoła: Rozbiory powiodły się, ponieważ Polska nie posiadała armii odpowiedniej, żeby się obronić. Armii nie było już pod koniec panowania Sobieskiego. Czyż zwycięstwo wiedeńskie zniszczyło armię polską? czy byłaby ona istniała nadal, gdybyśmy byli pomagali Turkom, a zniknęła nagle skutkiem tego, żeśmy pomogli chrześcijanom? Oczywista rzecz, jako to nie ma związku z tamtym, i przyczyny trzeba szukać w czymś innym. Polska, krzewicielka i obrończyni cywilizacji łacińskiej, baszta Zachodu, porzuciła ją i zorientalizowała się. Poszukiwanie syntezy Zachodu i Wschodu doprowadziło wreszcie do tego, żeśmy przeszli do obozu wschodniego. Polska kontuszów i podgolonych łbów, Polska porzucająca mody zachodnie, a przyjmująca modę tatarsko- moskiewską, nie same tylko szaty miała ze Wschodu. Skądżeż ta orientalizacja po rozgromieniu islamu, po odzyskaniu Podola z Kamieńcem, po walnym rozszerzeniu unii cerkiewnej nawet na południową Ruś (właśnie za Sobieskiego), i wreszcie w czasie niezmąconej katolickiej prawowierności, w dobie najnabożniejszej? Tak jest, najnabożniejszej, lecz niezbyt pobożnej może – bo forma brała w Polsce gorę nad treścią, całkiem po orientalnemu. Największa ilość osob posiadała biegłość w łacinie, nie umiejąc w ogole niemal nic procz łaciny – wtenczas, kiedy duch łaciński z Polski uleciał, ustępując miejsca duchowi Orientu.

Za czasow wojen kozackich byliśmy prawdziwie obrońcami cywilizacji łacińskiej, boć Kozacy byli pionierami panowania tureckiego i za ich przyczynieniem się powstawała na granicy Polski i Eurazji nowa kultura, bizantyńsko-turecka, synteza bizantynizmu i turańskości. Kiedy w roku 1651 odniesiono zwycięstwo w trzydniowej bitwie pod Beresteczkiem, obchodzono je uroczyście w Rzymie, w Wiedniu i w Paryżu, rozumiejąc słusznie, że pokonano straż przednią zalewu muzułmańskiego, wstrzymanego przez “przedmurze chrześcijaństwa”. I pokazało się, że rozumowano słusznie; Ukraina wraz z większą częścią Podola stała się ostatecznie prowincją turecką – nie moskiewską. Moskwa stała na drugim planie i dopiero z polecenia kalifa muzułmańskiego wezwał był Chmielnicki także Moskwę do najazdu na Polskę. Odtąd wyłania się atoli nowy cel, dla państwa polskiego zasadniczo fatalny: żeby Moskwa uznana była zwierzchniczką wszelkiego prawosławia. Miało się to kiedyś poźniej zwrocić przeciwko Turcji, lecz na razie nie tyczyło Bałkanu, lecz tylko prowincji polsko-litewskich i było dla tureckich interesow pożądanym osłabieniem Polski, jako tego państwa, ktore układało wciąż projekty ligi przeciw połksiężycowi. Odtąd interesy Moskwy i Turcji złączyły się na długo przeciw polsko-litewskim.

Moskwa nabrawszy pozy obrońcy prawosławia przeciw unii, jako łacińskiej herezji, zrobiła sobie z tego wnet pozycję polityczną. Skończył się czas, kiedy to Polska wywierała wpływ na Moskwę, a zaczyna się odwrotny kierunek wpływów poprzez Ruś litewską i Ukrainę. I przyjmują się wpływy te wschodnie, podmywając kulturę polską na wschodzie coraz widoczniej. Okazało się, jako kultura ta mocno jest osadzona tylko tam, dokąd sięgnęło “łaciństwo”. Unia cerkiewna nie stanowiła niczego a niczego pod względem cywilizacyjnym; li tylko kler unicki pochodzenia polskiego stanowił pomost cywilizacyjny w łonie unii, ale unia sama nie stanowiła wcale zwrotu ku cywilizacji zachodnio-europejskiej.

W razie osłabienia się w Polsce tej cywilizacji chrześcijańsko- klasycznej, w razie gdyby Polska przestała promieniować tą cywilizacją ku wschodowi, Ruś – sama cywilizacyjnie bierna – oddana byłaby wyłącznie pod wpływ cywilizacji turańskiej, mianowicie kultury moskiewskiej. A moment taki nadszedł w osławionych czasach saskich.

Przyczyna tak zasadniczo zmienionego toku naszych dziejow tkwiła w naszych stosunkach wewnętrznych. Myśmy rozszerzyli łacińską cywilizację na państwo litewskie aż po Dniepr – ale miejmy na uwadze, że dwie trzecie tego państwa, to Ruś prawosławna, wpływom Polski poddana już to więcej, już to mniej, lecz nigdy dla cywilizacji zachodnio europejskiej w całości nie pozyskana. Tylko katolicyzm obrządku łacińskiego stanowił zresztą rękojmię historyczną w tej kwestii. Doniosłe sprawy ekonomiczne – w co tu bliżej wdawać się nie mogę – sprawiły, że na Rusi litewskiej wytworzył się ów typ “królewiąt”, pojmujących życie zbiorowe wcale nie po zachodniemu, żyjących i innym urządzających życie zgoła odmiennie, niż to bywało w prowincjach “Korony”, a zwłaszcza w Wielkopolsce, nie mogącej nigdy zrozumieć metod życia publicznego w Wielkim Księstwie litewskim. W trzeciej redakcji statutu litewskiego czuje się mieszaninę Zachodu a Wschodu, a litewscy magnaci stają się z czasem istnymi kacykami orientalnymi. Korona nie znała zgoła takiego typu magnata – a zresztą najwięksi latyfundyści koronni byli ubogimi w porównaniu z litewskimi panami. Właściwie w Koronie nie było całkiem “panów”; wszyscy pochodzili z Litwy. Im uboższy kraj, im więcej nędzy w społeczeństwie, tym większe znaczenie bogaczy, choćby nieliczną stanowili warstwę. Polska i Litwa zubożały niesłychanie przez “potop” doznały straszliwych skutkow katastrofalnej deprecjacji pieniądza i… wyludnienia ponownego.

Zapanowała nie bieda, lecz wprost nędza, a zatem… trzęśli odtąd Polską i Litwą bogaci “panowie” z Litwy. Przestaje Korona wywierać wpływ na Litwę; wszystko przesuwa się wręcz odwrotnie: Korona ulega wpływowi Litwy. Demokracja polska zamienia się w litewską oligarchię, oświata polska ustępuje litewsko- ruskiej niższości kulturalnej.Wszystkie sprawy państwa opanowane zostały przez żywioł litewsko-ruski, Koroniarze zepchnięci w życiu państwowym na drugi plan. Sejmy stały się igraszką samowoli panów litewskich, ich chuci władzy, ktora dochodziła aż do tego, że niejeden raz pojawiały się pomysły utworzenia osobnego udzielnego państwa dla tego lub owego magnata, ktoremu zachciewało się korony na jakiej prowincji, gdy nie mogł zostać krolem całości. W Koronie bądź co bądź takich pomysłów nie bywało! Na Litwie powstały “milicje nadworne” panów, po prostu wojska prywatne wielmożów, na ich żołdzie i posłuszeństwie, siła zbrojna mająca jawnie służyć prywacie jednostki. Pod sam koniec XVII wieku związała się na Litwie szlachta przeciwko Sapiehom; trwała lat kilka wojna domowa, prawdziwa wojna, ani nawet zwycięstwem walnym szlachty pod Olkienikami nie zakończona (listopad 1700 r.), ani też nie załatwiona “komisją” roku 1702. To był doprawdy Wschód! Co za orientalizm w “Pamiątkach Soplicy”! Ale skąd się to wzięło?

Zubożeniem wyjaśnia się wiele, bardzo wiele – ale ubostwo może nastać w obrębie każdej cywilizacji. Oczywiście, że nędza cywilizację kazi, psowa, obniża, ale nam tu nie o to chodzi, ale o zmianę cywilizacji. Pijanego szlachcica, najmującego się do zerwania sejmu; analfabetę wyniesionego nad mieszczaństwo, z prawem noszenia szabli na sznurku i otrzymywania kary cielesnej na kobiercu; dewociarza, ktory każe się braciszkowi od Bernardynow biczować za łotrostwa, ktore jutro będzie popełniać na nowo; takich typow nie sposob zaliczać do cywilizacji zachodniej. Czyż miała choćby cień jakiegoś pojęcia o prawie publicznym “Alba” Radziwiłłowska? Czy znajdowała posłuch inna władza, jak tylko oparta na majątku i sile, wypływającej ze stosunkow osobistych, prywatnych, a mogącej użyć przemocy? czy na rozległej Rusi litewskiej uznawano jakąś powagę, procz przemocy? czy gwałt nie stał się tam jedynym regulatorem życia? I to miała by być cywilizacja nasza, chrześcijańsko-klasyczna?

Spojrzmy na tę sprawę głębiej :Ustrój życia zbiorowego zmienił się radykalnie, z demokratycznego na oligarchiczny, a dostęp do urzędow wpływowych zawisł od osobistych stosunkow do członkow oligarchii. Nie ma stronnictw, nie ma programow; są tylko partie tego i owego oligarchy. Tylko bogacz, ktorego stać na utrzymanie dworu i milicji, posiada głos w sprawach państwowych; on bowiem mianuje po prostu posłow sejmowych, wybieranych za jego pieniądze i pod przemocą gwałtow jego zbirow. Wszystko, co się wydaje sprawą publiczną, ma źrodło gdzieś w jakiejś sprawie prywatnej.

Organizacje wszelkie pochodzą z inicjatywy jakiegoś “pana”, noszą nawet jego mundur. Wytwarza się specjalny feudalizm litewski, iż każdy szlachcic, chcąc żyć spokojnie, musi chwytać się jakiejś pańskiej klamki, zaciągnąć się do czyjejś kohorty. Trzeba się oddać w zawisłość prywatną silniejszemu, jeżeli kto nie chce znaleźć się poza urządzeniami społecznego ładu i względnego przynajmniej bezpieczeństwa. Oto stan Wielkiego Księstwa!

Ten brak prawa publicznego odrębnego, a oparcie porządku publicznego na prawie prywatnym, wielce pomnożonym, rozszerzonym – to zasadnicza cecha cywilizacji turańskiej. Cała szlachta zorganizowana jest militarnie; wszelka szabla znajduje się zawsze w pogotowiu do służby temu, kto ją opłaca czy to bezpośrednio, czy dzierżawą folwarku, czy utrzymywaniem dzieci w szkołach itp., lecz do służby państwu w takim tylko razie, gdy prywatny zwierzchnik wyda odpowiednie rozkazy: Już są bez znaczenia organizacje dawne, wszystkie rozwiały się wobec tej jednej. Społeczeństwo może się rozwijać tylko w ramach wskazywanych przez oligarchow. To jest czysto turańskie (europejska oligarchia, np. wenecka, nie wkraczała w sprawy społeczne, ograniczając się do polityki). Taki stan rzeczy nastał już pod koniec panowania Jana III, a rozwijał się z przeraźliwą szybkością i wszechstronnością. Męty i ciemnota, oto żywioł, w ktorym przygotowywał się upadek państwa. Byliśmy zupełnie oddaleni od cywilizacji łacińskiej, a wytwarzaliśmy jakąś nową odmianę turańskiej, przynajmniej w prowincjach wschodnich Rzplitej. 

Oto skutki dążeń do wynalezienia syntezy Zachodu i Wschodu! Przez tę syntezę zginęliśmy. Bo Wschód zawsze gorą, gdy Zachód w imię poszukiwania syntezy do niego się zniża. Utraciliśmy związek z krajami cywilizacji chrześcijańsko-klasycznej, łacińskiej. Nie sąsiadowaliśmy bezpośrednio z żadnym takim krajem. Niegdyś czerpaliśmy cywilizację wprost ze źrodeł, z Francji i z Włoch, tak dalece, iż Sienkiewicz mogł wyrazić się, jako inteligentny Polak posiada dwie ojczyzny: polską własną rodzimą, tudzież Włochy, rodzimej uzupełnienie. Niegdyś! Ale jakież były stosunki z Włochami lub Francją w okresie saskim?

A w bezpośrednim sąsiedztwie niemieckim triumfowała właśnie kultura bizantyńsko – niemiecka, wydobywały się na pierwsze miejsce Prusy, a prawo dynastyczne uznawane było powszechnie jako najwyższe prawo państwowe. Okoliczność ta miała zaważyć rozstrzygająco na losach Polski. Kiedy  sapere ausus X. Konarski rozpoczął swe zbożne dzieło odrodzenia, zaczął od społeczeństwa, nie od państwa, a więc brał się do rzeczy całkiem po zachodniemu. Podniety i w znacznej mierze wzorow szukał we Francji, a spopularyzowanie języka francuskiego stanowiło środek do wytkniętych przez niego celow. Ponad głowami Niemiec sięgnęliśmy do krynicy Zachodu i to ocaliło przynajmniej narodowość polską, skoro już za poźno było ocalić państwo. Tu bowiem padły na szalę siły, ktorym nie zdołaliśmy jeszcze przeciwstawić dostatecznych własnych: pojęciu państwa dynastycznego i absolutnego jakżeż przeciwstawić skutecznie to państwo, ktore istniało w Polsce w czasie pierwszego rozbioru, a ktore stanowiło przedmiot szyderstw w Europie? Karykaturą też była nasza armia, ktorej przesmutne opisy mamy we wspołczesnych pamiętnikach; siła zbrojna właściwa była w prywatnych milicjach, ofiarowywanych czasem państwu z łaski, za co było się nawet… patriotą. Samo pojęcie patriotyzmu musiało ulec zmianie.

Trzeba 30 lat, żeby mogli zająć odpowiedzialne stanowiska i zacząć wpływać na opinię wychowankowie danej szkoły; trzeba drugich lat 30, żeby otrzymać rezultaty przez dostateczną ilość zwolennikow, należycie zdecydowanych, choćby na walkę orężną. Pierwsza szkoła Konarskiego stanęła w roku 1740 (Collegium Nobilium w Warszawie). Sejm Wielki obradował w lat 48-52 potem; Konstytucję Trzeciego Maja ogłoszono w 51 lat po zawiązku “reformy Konarskiego”; powstanie Kościuszkowskie wypada w 54 lat po roku 1740. Były to reformy niewątpliwie z łacińskiej wynikłe cywilizacji. Odrodziła się w Polsce i z początkiem wieku XIX miała zapanować na nowo niepodzielnie.

Gdybyż to było nastąpiło o jakie 20 lat wcześniej! Ale za czasow Sejmu Czteroletniego turańska opozycja była jeszcze dość silna, a z pomocą zewnętrzną postawiła na swoim i dzieło Trzeciego Maja obaliła. Należy traktować te wypadki na podłożu ogolno-cywilizacyjnym, jako walkę dwoch metod ustroju życia zbiorowego, a zatem walkę dwoch cywilizacji. Szczęsny Potocki jest typem turańskim, Kościuszko łacińskim.

W porozbiorowych dziejach nie brakło mocnych uderzeń obydwóch wrogich polskości cywilizacji: bizantyńsko-niemieckiej i słowiańsko- turańskiej, ale odpieraliśmy je zwycięsko aż do końca XIX wieku. Ileż w tym zasługi Kościoła! Odpadło, co w nim samym nie było związane z cywilizacją zachodnio-europejską, łacińską, odpadła niemal cała unicka cerkiew, ale to, co zostało, stanowiło niewzruszoną twierdzę. Po roku 1863 nastąpił istny nowy najazd mongolski na nasze ziemie.

Czynownictwo i szkolnictwo rosyjskie dotarło do każdej gminy wiejskiej. Odtąd nie było pod zaborem rosyjskim Polaka, ktory by za młodu nie podlegał wpływom kulturalnym moskiewskim. Wszystko zależało od tego, co będzie silniejsze: dom, czy szkoła? Z reguły dom polski okazywał się bez porownania silniejszym i nawet nie odczuwało się wpływow rosyjskiej szkoły; strzepywało się to, jak pył z ubioru chłopca, przyjeżdżającego na wakacje do rodzicielskiego domu.

Ale nie każdy chłopiec pochodził z silnego domu, nie każdy dom posiadał tradycję i świadomość cywilizacyjną, nie w każdym znalazły się odpowiednio silne charaktery. Czasy zaś demokratyzowały się nawet pod rządami rosyjskimi, i coraz więcej ubiegało się o nabycie “praw” przez szkołę młodzieży takiej, ktora wychodziła z domu licho uzbrojona, a nawet zgoła nieuzbrojona do walki z rusyfikacją intelektu. Dostojewski, a potem Tołstoj rozstrajali duszę polską… Właśnie na przełomie wieku XIX i XX począł się pojawiać w Polsce typ nowy: Polaka o gorącym sercu polskim, gotowego do wszelakich ofiar, nawet do męczeństwa za Polskę, ale mającego… mozg zrusyfikowany.

W literaturze polskiej wskazać można na bardzo głośne nazwiska autorów, którzy nie tylko przejęli fakturę literacką od Rosjan, ale szerzyli rosyjskie “nastroje”, a nawet wprost rosyjskie pojęcia o życiu prywatnym i publicznym – nienawidząc Rosję z całej duszy! Nasiąkli rosyjską metodą myślenia i starali się stosować ją… dla dobra sprawy polskiej. Skutek musiał być oczywiście wręcz przeciwny zamiarom. Dlatego to tak znaczna część przedsięwzięć naszych literackich, podjętych z patriotycznym zapałem, nie wyszła bynajmniej na dobro polskości.

Gdybyż rosyjska metoda rozumowania ograniczyła się w polskich mozgach do literatury! Nie jest to wcale najważniejsza część bytu zbiorowego!

Ale chodziło i chodzi o stawki grubsze, o sprawy  społeczne i polityczne. Te, traktowane na modłę rosyjską, wywierały skutki przeraźliwe, burzyły ustroj polski, osłabiały strukturę narodu, odbierały nam oporność. Zwłaszcza socjaliści polscy lubowali się w rosyjskich metodach. Oni, najwięksi wrogowie caratu, nieubłagani w walce z Rosją oficjalną, rusyfikowali mozgi polskie bardziej, niż całe czynownictwo.

Nihilizm rosyjski odbił się fatalnie na całej lewicy polskiej. A pojęcia państwowe opozycja ta brała żywcem od caratu; chodziło im tylko o zmianę osob rządzących, o zmianę osob prześladowanych, ale nie o zmianę systemu rządow. Terror, przemoc, stanowiły w ich oczach rownież jedyne środki rządzenia. Przez rewolucję nie rozumieli nic innego, jak tylko odwrocenie kierunku i pola działania terroru despotycznego. żaden a żaden rewolucjonista rosyjski nie pomyślał ni sekundy o praworządności, bo… nie miał w sobie tego pojęcia, nie wiedział, co to jest.

Koniec wieku XIX i początek XX zaznacza się w Polsce innym jeszcze przejawem orientalizmu: od drugiej połowy wieku XV kwitnie w Polsce cywilizacja żydowska, ubezpieczona już od połowy XVI mocnym podłożem ekonomicznym, od czasow “potopu” i jego następstw zagarniająca coraz wyłączniej cały ruch ekonomiczny w Polsce dla siebie. Nauka talmudyczna dostąpiła na ziemiach Rzplitej rozwoju najwyższego, a w wieku XIX stała się Polska klasyczną ziemią cywilizacji żydowskiej.

Zamknięta dotychczas w sobie, o kulturę polską zgoła się nie troszcząca, poczyna cywilizacja żydowska pod koniec wieku XIX występować do wspołzawodnictwa z cywilizacją chrześcijańsko-klasyczną, a nie bez powodzenia, ktore wzmogło się znacznie z początkiem wieku XX. Metody żydowskie zdobywały pozycje w belletrii i sztukach pięknych polskich, a wkrótce żydowska metoda ustroju życia zbiorowego poczęła wspołzawodniczyć w życiu społecznym i politycznym z metodą chrześcijańsko-klasyczną, łacińską, gdzie niegdzie nawet rugując ją zwycięsko. Żydowskie pojęcia prawnicze znajdowały zwolenników pośrod inteligencji polskiej, toteż żydzi stawali się nawet oficjalnymi rzecznikami interesow polskich, w prasie, w sejmie lwowskim i w parlamencie wiedeńskim. Zastał nas tedy wiek nowy pod silnym naporem Wschodu, pod falami dwoch cywilizacji obcych, turańskiej i żydowskiej, działających jednak jeszcze całkiem niezależnie od siebie. Po odzyskaniu niepodległości napor ten ogromnie się zwiększył, ślepy chyba tego nie widzi! Kultura polska, łacińskopolska, poczęła doznawać niebezpiecznych wstrząśnień. Napor tamtych dwoch zamienił się w ataki, tym groźniejsze że obie połączyły się w akcji przeciw cywilizacji chrześcijańsko-klasycznej, reprezentowanej w Polsce niepodległej nadal przez katolicyzm. Od kilku lat jesteśmy świadkami skoncentrowanej roboty moskiewsko- żydowskiej na ziemiach polskich.

Czy tylko na ziemiach polskich? Ależ całą Europę obejmuje ta systematyczna akcja przeciwko Polsce! Uderza ona w podstawy cywilizacji łacińskiej wszędzie, od Wilna po Londyn, ale zgnębienie państwa polskiego jest jej pierwszym celem. Tu bowiem, u nas w Polsce, rozegra się walna rozprawa o cywilizację łacińską; gdy orientalne kierunki zawładną Polską, owładnięcie całą Europą będzie wielce ułatwione. Należy brać pod uwagę jak najpoważniej niebezpieczeństwo zagłady naszej cywilizacji. Jest ono tym większe, iż rownocześnie wzmogła się nadzwyczaj cywilizacja bizantyńska. Sprawił to traktat wersalski układany nie przez najtęższe głowy spośrod zwycięskich narodow Zachodu; ileż dowodow zabawnej ignorancji złożyli tworcy tego traktatu! Pierwszym, kto spostrzegł się na świetnych dla bizantynizmu następstwach wojny nieudolnie zakończonej był metropolita belgradzki, ktory wydał w lot płomienną i triumfalną odezwę o nastającej dobie wielkiego odrodzenia całej cywilizacji bizantyńskiej. A nie wiedział dostojnik ow prawosławnej cerkwi i nie zdawał sobie z tego sprawy, jako na geograficznym zachodzie ma nadzwyczajnego sojusznika do wschodniego dzieła: bizantynizm niemiecki. Dzięki arcydziwnej omyłce zwycięzców, iż zwrócili się przeciwko Niemcom w ogole, zamiast ostrze warunkow pokoju zwrocić wyłącznie przeciwko Prusom, dzięki jakiemuś zaślepieniu dyplomacji Zachodu, ktora postępowaniem swym narzucała wprost Niemcom, iżby sprawę niemiecką identyfikowali z powodzeniem Prus – powiększyła się jeszcze bardziej hegemonia pruska w Niemczech, zyskując na powadze moralnej.

Dzięki błędom traktatu wersalskiego kierunek pruski góruje w Niemczech jeszcze bardziej, a jest to niemiecki bizantynizm. Skoro jesteśmy świadkami, jak judaizm połączył się z moskiewszczyzną, związany przeciw wspolnie znienawidzonemu katolicyzmowi (reprezentowanemu na Wschodzie przez Polskę), nie wolno nie przewidywać rownież możliwości, że podadzą sobie ręce z tego samego powodu  i w tym samym celu bizantynizm południowy i połnocny.

Cywilizacja chrześcijańsko-klasyczna jest poważnie zagrożona w całej Europie, a najgroźniej w Polsce. Otucha w tym, że prawdopodobnie Kościoł zidentyfikuje się w Europie z tą cywilizacją, ktora jest jego dziełem. Kościoł stoi wprawdzie w zasadzie ponad cywilizacjami, lecz w danym kraju i w danym czasie hierarchia kościelna musi oczywiście należeć do pewnej cywilizacji, właściwej dobie i miejscu.

Z czterech rozsiadłych w Europie cywilizacji (łacińska, bizantyńska, turańska, żydowska) trzy są katolicyzmowi wrogie tak dalece, iż zniszczenie go zaliczają do swych celow, a czwarta, łacińska była i jest Kościoła podporą. A zatem nasuwają się nieuchronnie pewne wnioski, całkiem logiczne i jasne. Oto garść uwag, ktorymi pragnąłem się podzielić z audytorium jednolicie i gorąco katolickim.

Jakżeż mylne jest mniemanie, jakoby na naszych ziemiach nie bywało nigdy innej cywilizacji, jak tylko zachodnio-europejska, łacińska! Polska położona jest pomiędzy Zachodem a Wschodem nie tylko geograficznie, ale cywilizacyjnie. Wschód wysunął swe macki daleko ku Zachodowi, a orientalizm cywilizacyjny ciśnie nas z dwóch stron; nadto zaś trzeci orientalizmu rodzaj wytwarza się w samej Polsce (cywilizacja żydowska).

Nie uważajmy Polski za kraj niedostępny dla cywilizacji innych, jak łacińska, bo historia temu przeczy! W okresie saskim szerzyliśmy nie łacińską cywilizację ku Wschodowi, lecz turańską ku Zachodowi i byliśmy sami tworem orientalnym. Baczmy, żeby się to nie powtorzyło! A zasadniczą rzeczą do uniknięcia niebezpieczeństwa jest to, żeby sobie z niego zdawać sprawę. Polska albo będzie katolicką, albo jej nie będzie. Katolicyzm jest w Polsce związany ściśle z cywilizacją łacińską, i bez niej nie ma panowania katolicyzmu u nas. Losy Kościoła związane są w Polsce z losami tej cywilizacji.

Geograficznie nie przestaniemy być pomiędzy Wschodem a Zachodem – ale cywilizacyjnie nie musimy wcale być pomiędzy Wschodem a Zachodem, lecz możemy przychylić szalę stanowczo na rzecz Zachodu. Nie dajmy uwodzić się syrenim głosom, nawołującym nas znow do jakiejś syntezy Zachodu i Wschodu na ziemiach Polski, bo przy tym możemy się znow zorientalizować, a to znaczy: pozbawić się wszelkich sił i duchowych i fizycznych, jak o tym uczy doświadczenie czasow saskich.

W dążeniu do syntezy cywilizacyjnej zachodnio-wschodniej kryje się dla Polski nicość kulturalna i nicość polityczna.

Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby; któraś z cywilizacji musi być panującą, bo inaczej upadek niezawodny.