Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Paweł Milczarek nczas

Jeśli zastosować narzędzie intelektualne zwane „brzytwą Ockhama” do analizy wydarzeń 80-lecia naszego kresowego genocydu, to trzeba przyjąć, iż kijowskie kierownictwo Ukrainy, którego reprezentantem jest prezydent Zełeński, manifestacyjnie okazuje niechęć do poprawienia relacji politycznych z rządem warszawskim. Owszem, bierze od strony polskiej wszelkie możliwe materialne, militarne i dyplomatyczne alimenty, żąda więcej, ze swej strony jednak utrzymuje ostentacyjny dystans. No i upokarza Warszawę jak tylko może.

Dlaczego? Bo musi. Bo złe relacje z Rzeczpospolitą mogą w nieodległej przyszłości uratować naddnieprzański ośrodek władzy przed gniewem i zemstą obywateli Ukrainy.

========================

W 1918 roku rządy w Rzeszy Niemieckiej niepodzielnie sprawował generał Erich Ludendorff. Nominalnie był tylko Generalnym Kwatermistrzem, ale zarówno cesarz Wilhelm, wódz naczelny Hindenburg, kanclerz Hertling, jak i rząd oraz pozostałe struktury państwa bezdyskusyjnie uznawały autorytet Ludendorffa zbudowany w 1914 roku na polach walk w Belgii i w Prusach Wschodnich.

Miał władzę, która siłę czerpała nie z formalnego stanowiska, ale z powszechnego consensusu w tej sprawie. Ludendorff był dumnym pruskim oficerem i monarchistą wiernym dynastii Hohenzollernów. Pogardzał demokracją, parlamentem, a już socjaldemokratami w szczególności. W 1918 r. po faktycznym rozpadzie Rosji wzmocnił wojska siłami ściągniętymi ze Wschodu i latem nakazał kolejną ofensywę. Poniosła ona klęskę – frontu nie udało się przełamać.

Wojska niemieckie dalej tkwiły głęboko na terytorium Francji, można nawet powiedzieć: „nieopodal Paryża”, prasa niemiecka wciąż pisała o nadchodzącym nieuchronnie zwycięstwie, ale Ludendorff wiedział: wojna wkrótce będzie przegrana. Rzesza nie miała już żadnych rezerw, a przeciwnika zaczęły masowo wspierać posiłki amerykańskie. Trzeba było prosić o pokój, nim alianci przełamią front i wyprą Niemców z terytorium Francji. Gdyby z oficjalną propozycją pokoju wystąpił cesarz, kanclerz lub dowództwo armii – byłby to koniec prestiżu tych instytucji. Społeczeństwo nieuchronnie zadałoby pytania: Po co było to wszystko? Miliony trupów na froncie, miliony kalek, głód i związane z nim choroby, ogólne zubożenie, a właściwie nędza. Dlaczego byliśmy oszukiwani? Kto za to odpowiada? Ludendorff zdecydował o skanalizowaniu tych emocji. Postanowił zdjąć winę z cesarza i dowództwa, a znaleźć zastępczego winowajcę.

Przewrót październikowy

29 września 1918 roku potajemnie rozpoczął operację przekazania władzy znienawidzonym socjaldemokratom. Oczywiście musieli się na to zgodzić i Wilhelm, i Hindenburg, i Hertling. Chodziło wszak o przebudowę całej wypracowanej jeszcze przez Bismarcka struktury zarządzania państwem. Między końcem września a 5 października, w głębokiej tajemnicy, transformacja ta została wykonana. 5 października z porannych gazet zdumieni Niemcy dowiedzieli się, że są państwem demokracji parlamentarnej, że nowym kanclerzem jest liberalny książę Maksymilian Badeński, a nowy rząd tworzą socjaldemokraci.

W tych samych gazetach, które jeszcze wczoraj donosiły o sukcesach armii, mogli przeczytać, iż nowe władze zwróciły się do prezydenta USA o rozpoczęcie rozmów o zawieszeniu broni i przyszłym pokoju.

Szok. Niewyobrażalny szok. Westchnienie ulgi, że z frontu wrócą ci, którzy jeszcze nie zginęli, że wreszcie może koniec głodu, ale i powszechne oskarżenia socjaldemokratów o zdradę armii, która przecież nie została pobita. Do dowództwa i do monarchy pretensje się nie pojawiły – ich honor i pozycja zostały ocalone.

Plan Ludendorffa się udał. Na krótko, bo pojawił się czynnik, którego Generalny Kwatermistrz nie przewidział: gdy rozmowy o zawieszeniu broni jeszcze się toczyły, przeciw rządowi, potajemnie, wystąpili wysocy oficerowie marynarki. Nie informując rządu, wydali rozkazy o koncentracji floty wojenne i jej wyjściu w morze. To mogło oznaczać tylko jedno – samobójczą w istocie walkę, ale i zerwanie rozmów z aliantami. Jednak marynarze wiedzieli, że wojna może się skończyć w każdej chwili, nie chcieli ginąć bez sensu i 30 października się zbuntowali. Do buntu stopniowo przyłączyli się robotnicy, a także żołnierze jednostek tyłowych. I rozpoczęła się rewolucja, a potem w istocie wojna domowa. Cesarz zbiegł do Holandii, a Ludendorff do Szwecji. Jednak trzeba pamiętać, że plan Ludendorffa między 5 a 30 października działał i spełniał swoją rolę. Zniweczył go dopiero spisek admirałów.

Zełeński à la Ludendorff?

Nie można wykluczyć, że kijowski ośrodek władzy zostanie zmuszony do zawarcia pokoju z Moskwą bez odzyskania terenów, które Rosja zajęła – Zachód jest już zniecierpliwiony kosztami tej pozycyjnej wojny, a w USA zbliża się kampania wyborcza. Społeczeństwo Ukrainy – a co gorsza – wracający z frontu żołnierze zadadzą wówczas Zełeńskiemu dramatyczne pytanie: Po co było to wszystko? Polegli żołnierze i cywile, tysiące kalek, ruina kraju, depopulacja przez masową emigrację – po co? To nie lepiej byłoby trzymać się zawartych już przecież porozumień mińskich? Czy Zełeński i jego otoczenie mogą nie myśleć o scenariuszach na pierwszy dzień pokoju?

Propagandowo można to próbować rozgrywać na bardzo różne sposoby w kraju i poza nim. Realnie jednak pozostają jedynie dwie drogi: oddanie władzy konkurencyjnej grupie oligarchów i ucieczka z kraju albo, jak niegdyś Ludendorff, poszukanie zastępczego winowajcy.

I tu kolejny problem wymagający podjęcia decyzji. Obarczanie winą Ameryki odpada – Waszyngton dalej pozostanie jakimś tam zabezpieczeniem przed zakusami Moskwy. Z kolei zachowanie przychylności bogatych państw Unii Europejskiej jest niezbędne w przyszłej powojennej odbudowie. Natomiast wyjaśnieniem niezrozumiałych zachowań Kijowa wobec Warszawy jest przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę Lachów. By jednak było to jako tako nośne propagandowo, stosunki polityczne Ukrainy z Polską muszą być co najmniej odległe od ideału, a najlepiej napięte.

Co by kosztowała prosta zgoda Kijowa na pochówki pomordowanych niegdyś Polaków albo zdawkowe nawet, ale oficjalne przeprosiny za ludobójstwo? Ano, rezultatem tego byłaby skokowa, a nie chciana przez kijowski ośrodek, poprawa stosunków z Rzeczpospolitą. Dokonane ostatnio (piszę 23 lipca) ostrożne (ale jednak) porównanie przez premiera Denysa Szmyhala Polski z Rosją odnośnie wywozu ukraińskiego zboża też jest przesłaniem obraźliwie jasnym. Polski, przez którą płynie nad Dniepr większość wojennego zaopatrzenia, z wrogiem. W dodatku wymieniony jest tylko nasz kraj. Słowacja, Węgry i Rumunia nie zostały nawet wspomniane.

Jak meteor przemknęła informacja, być może plotka, iż rząd Ukrainy zablokował pomysł przedstawienia społeczeństwa polskiego do Pokojowej Nagrody Nobla. Może to plotka, iż rzekomo inicjatywę tę początkowo poparli ambasadorowie USA, poprzedni i obecny. Powtarzam: może to tylko plotki, ale niezaprzeczalnym faktem jest stwierdzenie, że gdyby taki wniosek do Komitetu Noblowskiego skierował prezydent Zełeński, to bez względu na ostateczny werdykt tegoż Komitetu miałby ów wniosek wagę ogromną w światowej opinii. Nic takiego nie nastąpiło, a co by to Zełenskiego kosztowało? Ano kosztowałoby poprawą relacji z Warszawą. A tej poprawy prezydent Ukrainy najwyraźniej nie chce, co próbujemy tu wyjaśnić w najprostszy „Ockhamowski” sposób.

Jak może wyglądać propagandowa prowokacja, w której Polska zostanie oskarżona o współwinę za przegraną wojnę Ukrainy z Rosją?

Szanowni Czytelnicy, to dokładnie obojętne. Skuteczność uzasadnienia medialnego operacji Allied Force, skierowanej przeciw Serbii w 1999 roku, dowiodła, że da się to zrobić bez problemu. Środki masowego przekazu na Ukrainie są całkowicie podporządkowane władzy, co normalne w czasie wojny. Zaś propaganda Waszyngtonu i Berlina je wesprze, żeby zminimalizować swoją winę. A i Moskwa zrobi wiele w materii podważenia wiarygodności Lachów. Te wszystkie czynniki zupełnie wystarczą.

Czy powyższe rozumowanie jest prawidłowe? Nie wiem. Obym się mylił. Powtarzam: obym się mylił! Oby się to wszystko nie skończyło jak z Ludendorffem w 1918 roku. Nie mam bowiem nadziei, by w kręgach polskich władz ktokolwiek brał pod uwagę taki wariant. I oby po raz kolejny nie znalazła ilustracji stara maksyma: „Nie narzekajcie na wojnę, bo dopiero pierwszy dzień pokoju będzie straszny”.

OFE: Blisko dziesięć lat temu dokonano „grabieży stulecia”. Można i trzeba z tego wyjść !! Odzyskać swoje pieniądze.

OFE: Blisko dziesięć lat temu dokonano „grabieży stulecia”. Można z tego wyjść !!

Marek Skalski nczas

Blisko dziesięć lat temu doszło do jednej z najbardziej zuchwałych grabieży oszczędności polskich obywateli.

Jednak ze względu na skalę zjawiska nie powinno być w tym przypadku żadnego przebaczenia, ani tym bardziej przedawnienia. Czy kolejny polski rząd powinien zwrócić zagrabione składki i wywiązać się z umowy społecznej? Czy też pozwolić, aby to co pozostało ze zgromadzonych pieniędzy, znowu załatało jakąś kolejną dziurę budżetową ?

W ostatnich dniach eks-premier i eks-władca Europy Donald Tusk dość niespodziewanie „odkurzył” zapomnianą sprawę tak zwanych „Otwartych Funduszy Emerytalnych”. Zgodnie z logiką międzyplemiennej walki politycznej określił się jako człowiek, który „uratował OFE przed Jarosławem Kaczyńskim. Jako że upłynęła już blisko dekada, dziś niewiele osób pamięta szczegóły. Może w tym miejscu warto przypomnieć, jak się sprawy miały i dalej mają?

Kilkadziesiąt lat temu, w latach 2000-01 przez nasz kraj przetoczyła się jedna z największych kampanii promocyjno-reklamowych związanych z tym mechanizmem finansowym. Dziś już mało kto pamięta, co to właściwie było to OFE i czemu miało służyć? Dla przypomnienia więc, tak zwane otwarte fundusze emerytalne w zamierzeniu ich twórców miały stać się elementem tak zwanego „II filaru systemu emerytalnego”.

Dla osób, które urodziły się przed 1968 rokiem, reforma OFE była w sumie neutralna. Jak chciałeś, to się zapisałeś do OFE, jak nie chciałeś, to wszystkie Twoje składki pozostawały w ZUS i nic się nie zmieniało. Inaczej to wyglądało u osób młodszych – te osoby musiały się zapisać do OFE i nikt ich nie pytał o zgodę (za wyjątkiem przedstawicieli kilku uprzywilejowanych zawodów, np. rolników, sędziów itp.) – krótko mówiąc, pojawił się ustawowy przymus. Jeżeli nie zapisałeś się do OFE dobrowolnie, to i tak zostałeś zapisany poprzez losowanie, czyli zostałeś bez swojej woli przyporządkowany do któregoś z funduszy. Już to było moralnie wątpliwe i w zasadzie kwalifikowało się do wyrzucenia projektu do kosza historii.

Co działo się dalej?

OFE otrzymywały składki z ZUS, inwestowały i nadal to robią. W założeniu środki z OFE – na 10 lat przed osiągnięciem przez osoby ubezpieczonej wieku emerytalnego – miały być stopniowo przenoszone do ZUS, który wypłaciłby emeryturę składającą się ze środków zgromadzonych w ramach pierwszego i drugiego filaru oraz innych programów mających wpływ na wysokość emerytury.

OFE były jednym ze sztandarowych projektów centro-prawicowego (przynajmniej z nazwy) rządu AWS-UW. Właśnie reforma systemu emerytalnego, obok reformy publicznej służby zdrowia (zresztą kompletnie nieudanej), miała być znakiem firmowym rządu Jerzego Buzka. I choć oba ugrupowania dziś już nie istnieją, to jednak OFE – choć zapomniane – działają i są aktywne do dziś. Oczywiście w innym kształcie niż to pierwotnie zakładano. Mimo wszystko OFE nadal inwestują miliardy złotych pochodzących z wpłat Polaków.

Wielu młodych Polaków w ogóle nie słyszało o OFE i nie bardzo wie, o co toczy się batalia. Ale jeszcze gorsze jest to, że również wielu Polaków, a zwłaszcza wyborców PO/KO i PSL nie bardzo chce pamiętać, jak wielu Polaków ich rząd zrobił w przysłowiowe jajo.

Potężne kwoty

Według szacunków ZUS kilkanaście milionów obywateli ma odłożone w OFE łącznie prawie 168 mld zł.

Ta kwota musi robić wrażenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest ona blisko dziesięciokrotnie większa niż ta, która stanowi sumę zdeponowaną w tak zwanych Pracowniczych Planach Kapitałowych. I choć PPK jest wiodącym projektem obecnej ekipy rządzącej, to przy starym, dobrym OFE, wygląda jak karzełek przy olbrzymie. Wielkość zgromadzonych funduszy w OFE to przecież więcej niż mityczne KPO przeliczone z EURO na Złote.

Przypomnijmy, że projekt OFE został wyhamowany w 2014 roku przez rząd Donalda Tuska, tuż przed jego rejteradą do Brukseli. Jak czytamy na oficjalnej stronie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, w dniu 3 lutego 2014 r. otwarte fundusze emerytalne (OFE), wykonując przepisy art. 23 ustawy z dnia 6 grudnia 2013 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z określeniem zasad wypłaty emerytur ze środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych, zwanej dalej „ustawą”, przekazały do ZUS, według wyceny dokonanej przez OFE na dzień 31.01.2014 r., 51,5 proc. posiadanych aktywów o łącznej wartości 153 151 mln zł, w skład których wchodziły:

  • obligacje emitowane przez Skarb Państwa (134 084 mln zł),
  • obligacje emitowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego na zasadach określonych w ustawie z dnia 27 października 1994 r. o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym (Dz. U. z 2012 r. poz. 931, z późn. zm.), gwarantowane przez Skarb Państwa (16 944 mln zł),
  • inne papiery wartościowe opiewające na świadczenia pieniężne gwarantowane lub poręczane przez Skarb Państwa (261 mln zł),
  • środki pieniężne denominowane w walucie polskiej (1 862 mln zł).

Okrucieństwa rządu

Przyczyna takiego ruchu oczywiście była banalnie prosta. Jak wiemy i jak mawiał śp. Aleksy de Tocqueville: „nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”.

Łagodny i liberalny rząd Donalda Tuska (choć on sam któregoś dnia doszedł do wniosku, że jest jednak socjaldemokratą, a nie liberałem) po prostu postanowił wdrożyć w czyn myśli francuskiego dziewiętnastowiecznego myśliciela. A jak wiemy, jeśli chodzi o ZUS, to pieniędzy brakuje zawsze. Tym prostym ruchem ekipa Tuska pozyskała dla budżetu Państwa około 150 miliardów złotych zgromadzonych na rachunkach OFE w ciągu kilkunastu lat na początku XXI wieku.

Prosty rachunek wskazuje jednak, że w myśl ustawy pozostało na kontach OFE 48,5 proc. wartości aktywów. Dodatkowo każdy oszczędzający w otwartych funduszach emerytalnych dostał czas na decyzję – dokładnie trzy miesiące – kiedy to miał zadecydować, czy chciałby nadal, by do OFE wpływała równowartość około 3 proc. jego miesięcznej pensji brutto. Oczywiście pomyślano chytrze i stworzono mechanizm, który przewidywał, że w przypadku braku pisemnego sprzeciwu cała jego składka automatycznie wędrowała do ZUS. No ale część obywateli być może bardziej z sentymentu do prawideł wolnego rynku postanowiła nie oddać wszystkich zgromadzonych środków państwowemu molochowi na pożarcie.

Co na to „dobra zmiana”?

Rząd PiS zapowiadał „całkowitą likwidację OFE” i wiosną 2020 roku uchwalił nawet w tej sprawie specjalną ustawę, ale jej postanowienia nie do końca weszły w życie i wygląda na to, że w najbliższym czasie nie wejdą. W tej sytuacji mamy dość dziwną sytuację, kiedy to wielomilionowa rzesza ludzi (dokładnie według stanu na koniec maja br. jest to 14 762 980 osób) nadal ma „zamrożone” swoje pieniądze (choć pewnie niektórzy wyrywni socjaliści powiedzą, że nie swoje tylko – no właśnie jakie? – „społeczne”?).

Przykładowo w OFE Nationale Nederlanden zgromadzone są środki blisko 2,8 miliona Polaków o wartości blisko 45 miliardów. Jednak trzeba pamiętać, że większość Polaków wypisało się z OFE. Z blisko 15 mln oszczędzających w OFE, ZUS w tym roku przekazał do funduszy tylko 2,5 mln składek. Reszta zrezygnowała, mając – zapewne płonną – nadzieję, że ZUS lepiej zadba o ich przyszłe emerytury. Ostatecznie ponad dwa miliony Polaków nadal milcząco prosi swoich pracodawców o przekazywanie składek do OFE. Oczywiście nie jest tak, że mogą nimi dysponować, w praktyce i tak tych pieniędzy nie zobaczą przed emeryturą.

Mało kto wie jednak, że pieniądze nadal są inwestowane przez fundusze zarządzające i po kilkunastu latach średni wzrost aktywów wynosi kilka procent rocznie. Nie są to wyniki oszałamiające, ale bardzo przyzwoite (OFE szybko nadrabiają straty wynikłe z tzw. „Epidemii Strachu”, takim jakim był Covid 19) i nominalnie wartość aktywów rośnie. Informacje o zgromadzonych funduszach można uzyskać rokrocznie na podstawie obowiązkowych sprawozdań przekazywanych członkom funduszu. Urzędnicy pracują nad wdrożeniem systemu tzw. Centralnej Informacji Emerytalnej, gdzie teoretycznie w jednym miejscu będzie możliwy dostęp do informacji o stanie oszczędności emerytalnych i wysokości przyszłych świadczeń. Mają być tam gromadzone dane dotyczące aktywów zgromadzonych w ZUS, KRUS OFE, PPK czy IKE. Dziś oczywiście nikt nie wie, kiedy i w jakim kształcie ten system miałby być wdrożony.

Co powinien zrobić przyszły rząd w kwestii OFE?

Obecnie wszyscy ludzie, dla których hasło „Wolność – Własność – Sprawiedliwość” nie jest tylko pustym frazesem, powinni wywierać nacisk na rządzących, by sprawa funduszy powierzonych OFE przez obywateli nie została zamieciona pod dywan. Może w końcu uda się przełamać zmowę milczenia w tej sprawie i dać ludziom wybór, co mogą zrobić z własnymi składkami?

Może teraz spróbujemy uratować zebrane składki przed kolejnym grabieżcą, który za pomocą okrągłych słów wmówi wszystkim, którzy posiadają jeszcze OFE, że dla ich dobra po prostu po raz kolejny ich okradnie z resztek własności.

Najprostszym i najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby po prostu rozwiązanie OFE, bo utrzymywanie ich w formie protezy nie ma przecież sensu. Środki zgromadzone na kontach funduszu powinny zostać po prostu wypłacone członkom.

Osoby te nie zgodziły się na mechaniczne przekazanie ich oszczędności do ZUS i każdy uczciwy rząd powinien tę wolę obywateli uszanować. W roku 2014 i później doszło do drastycznego złamania umowy społecznej i de facto upaństwowienia oszczędności kilkunastu milionów Polaków.

Można to zrobić tak, aby z jednej strony nie zwiększać inflacji, nie spowodować załamania giełdy i tak wpompować pieniądze z OFE w gospodarkę, aby pomóc gospodarce i powiększyć polskie PKB. W praktyce można na przykład pozwolić na wpłatę na indywidualne konto bankowe (nie emerytalne) każdego roku kwoty do wysokości 30 000 zł (to obowiązująca w 2023 roku górna granica kwoty wolnej od podatku ). Oznaczałoby to, że wszystkie inne dochody podatnika będą już opodatkowane (co oczywiście powinno zwiększyć z drugiej strony wpływy do budżetu). Miałoby to dodatni wpływ na poziom na konsumpcji i prywatnych inwestycji.

Dodatkowo należałoby pozwolić na redystrybucje tych składek (bez dodatkowych podatków, obciążeń) do innych form oszczędzania na emerytury, ale również można przekazać na lokaty, depozyty, obligacje skarbowe itp. Jeśli ktoś wierzy jeszcze w to, że Zakład Utylizacji Składek (pospolicie zwany ZUS-em, z pewnością nie są to Czytelnicy NCz!) nie zbankrutuje i kiedyś wypłaci mu emeryturę, to niech dobrowolnie wszystko przekaże do ZUS, KRUS.

Oczywiście można sobie wyobrazić emisje przez rząd specjalnych instrumentów finansowych po to, aby chociażby zamienić składki z OFE na akcje konkretnych przedsiębiorstw, spółek itp. (ale takich, jaki chce członek OFE, a nie takich, jakie narzuci mu regulator). Last but not least uczestnik OFE powinien mieć możność przekazania swoich składek dzieciom lub innym bliskim osobom, na przykład w formie wymaganego wkładu na mieszkanie lub dom do kredytu hipotecznego.

Oczywiście mogą być również dziesiątki innych propozycji. W jakiś sprawiedliwy sposób należy zakończyć ten spektakl niemożności i uczciwie wywiązać się z raz danej obietnicy ponad połowie Polaków. Pozwoliłoby to choć w minimalnym stopniu odbudować zaufanie do rządzących elit w naszym kraju.


Polska nie radzi sobie z imigrantami z Ukrainy. Brużdżą szczególnie młodzi Ukraińcy i bandyci – Gruzini.

Polska nie radzi sobie z imigrantami z Ukrainy

Autor: Redakcja , 25 sierpnia 2023 ekspedyt

W mediach kontrolowanych przez PiS często pojawiają się informacje o kłopotach z nielegalną imigracją na zachodzie. Propaganda wyborcza eksponuje ten wątek, wiążąc go z jednym z pytań w referendum związanym z tzw. nielegalną imigracją. Fakt, że kłopoty są związane również z legalną imigracją, a ostatnio w Polsce z legalną imigracją z Ukrainy jest zatajany przed opinią publiczną.

Rzeczpospolita już dwukrotnie pisała o składzie narodowościowym przestępców w Polsce. (Spośród cudzoziemców najwięcej przestępstw popełniają w Polsce Ukraińcy). W ostatnim artykule sprzed 3 dni, czytamy:

Z 4695 przestępstw popełnionych przez cudzoziemców w tym roku (do maja) Gruzini dokonali 901 – co piątego (połowę Ukraińcy – przy 1,5 mln osób ze zgodą na pobyt, a 277 – Białorusini, których jest 88 tys.). Ważne zezwolenia na pobyt ma 23 tys. Gruzinów.

Na polskich kontach w mediach społecznościowych pojawiają się filmy i zdjęcia dokumentujące zachowania Ukraińców w Polsce – eksponowanie symboliki banderowskiej oraz, co bulwersuje najbardziej, agresywne zachowania w formie ataków słownych i fizycznej napaści ukraińskich osiłków. Według niektórych komentarzy policja pomimo próśb polskich obywateli traktuje Ukraińców pobłażliwe lub w ogóle nie reaguje.

https://twitter.com/Krengiel69/status/1695032155821212150?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1695032155821212150%7Ctwgr%5E04c7d8046c91747678aa37bea2fe1302c948162f%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fekspedyt.org%2F2023%2F08%2F25%2Fpolska-nie-radzi-sobie-z-imigrantami-z-ukrainy%2F

Pojawiają się opinie, że jeszcze nigdy w historii atrapa polskiej państwowości – III RP nie była aż tak bezradna lub według innych opinii, jeszcze nigdy nie lekceważyła w tak ostentacyjny sposób bezpieczeństwa i godności Polaków faworyzując obcych Polsce – przedstawicieli innych cywilizacji i kultur.

Jedną z metod pacyfikacji lub urobienia polskiej opinii publicznej jest narracja o rzekomej „wspólnocie na gruncie wartości” i rzekomo „strategicznych interesów” pomiędzy Polakami a Żydami, Polakami a Ukraińcami. Część targowicy próbuje również postawić znak równości pomiędzy Polską a Niemcami lub Polską a UE imputując jednocześnie środowiskom patriotycznym podobny grzech zdrady w stosunku do Rosji.

====================

gnoje z filmiku ewidentnie nadają się do służby wojskowej. Pytanie, dlaczego walczą z Polakami w Polsce, a nie – Rosjanami na Ukrainie?
Czy nie są dezerterami i tchórzami?

Niedziela Wałbrzych – Pielgrzymka, modlitwa różańcowa za Ojczyznę i uroczystości odpustowe

27.08.23 Wałbrzych – Pielgrzymka, modlitwa różańcowa za Ojczyznę i uroczystości odpustowe

25/08/2023przez antyk2013

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, Nadzieja chwały, i Maryja Częstochowska, Królowa Polski wniebowzięta!

Jutro w Polsce obchodzić będziemy uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej i kolejną rocznicę złożenia u tronu naszej Matki i Królowej Jasnogórskich Ślubów Narodu.

W parafii p.w. Matki Bożej Częstochowskiej w Wałbrzychu Konradowie uroczystości odpustowe tradycyjnie przenoszone są na najbliższą niedzielę, a zatem tego roku odbywać się będą pojutrze, 27 sierpnia. Suma odpustowa sprawowana będzie o godz. 12. Zgodnie z wieloletnią tradycją wyruszy na nią piesza pielgrzymka, tym razem z sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, Patronki Wałbrzycha, pod hasłem: „Od boleści do królowania”, po Koronce do Miłosierdzia Bożego o godz. 9:30.

W drodze modlić się będziemy o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, oraz Jasnogórskim Ślubom Narodu, nadto będziemy wynagradzać Bogu i Matce Najświętszej za ich niewypełnienie, a także zanosić wiele innych intencji, by Polska stała się Królestwem Różańca św. i narzędziem tryumfu Niepokalanego Serca Królowej Polski wniebowziętej.

            Z darem modlitwy ofiarujmy Ojczyźnie naszej trud pielgrzymi!

            Sursum corda!

MP

Amerykańscy rabini: Zmiany w Polsce są inspirujące. Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa…

Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa. tvp.info

Amerykańscy rabini: Zmiany w ciągu 30 lat w Polsce są inspirujące.

Szczególnie zmiana narracji o historii… Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa.

25.08.2023, https://www.tvp.info/72240510/amerykanscy-rabini-zmiany-ktore-zaszly-przez-30-lat-w-polsce-sa-inspirujace

Przez ostatnie 30 lat Polska bardzo się rozwinęła w wielu obszarach; to inspirujące obserwować ten postęp, widoczny nie tylko w rozwoju gospodarczym, ale także w zmianie narracji o historii, która nie jest już opowiadana z sowieckiej, lecz z polskiej perspektywy, która uwzględnia także historię Żydów – mówi rabin Art Vernon z Long Island w USA, jeden z przedstawicieli Północnoamerykańskiej Rady Rabinów (NABOR), którzy składają wizytę w Polsce.

– Byłem w Polsce na Marszu Żywych w 1992 r., Polska była wówczas na początku swojego odrodzenia i historię Żydów i Holokaustu wciąż opowiadano z rosyjskiej, sowieckiej perspektywy, dzisiaj opowiadana jest z polskiej perspektywy, to wielka różnica, inna historia, to narracja, która uwzględnia Żydów, opowiada żydowską historię jako część polskiej historii, bo tak właśnie było – opowiada Vernon, który przybył do Warszawy w ramach wizyty studyjnej organizowanej przez polski MSZ.

To podnoszące na duchu obserwować, jak wielki postęp zrobiła Polska przez te 30 lat na tak wielu poziomach – rozwój miast, gospodarki, duch przedsiębiorczości, związanie przyszłości z Zachodem i wolnym światem, to inspirujące i opowiadam o tym młodym ludziom w USA – dodaje rabin, który służy w konserwatywnej synagodze w West Hempstead na przedmieściach Nowego Jorku.

Rabin Lance Sussman podkreśla, że wizyta w Warszawie jest dla niego ważna nie tylko ze względu na przeszłość, ale i teraźniejszość i rolę Polski w pomocy dla broniącej się przed Rosją Ukrainy.

„Przez setki lat w Polsce mieszkało najwięcej Żydów”

Polska była domem jednej z najwspanialszych żydowskich społeczności na przestrzeni całych naszych dziejów, przez setki lat w Polsce mieszkało najwięcej Żydów, mieściło się najwięcej żydowskich instytucji, rozwijała się żydowska nauka i kultura; to kluczowe, byśmy znali tę historię. Niestety to zostało zniszczone przez nazistów, a pamięć wymazana przez Sowietów. [Jak to? W rządzącym Polską NKWD i potem w KGB byli prawie sami Żydzi.. MD]

Teraz znów możemy mieć dostęp do naszego dziedzictwa – zaznacza Sussman, emerytowany rabin reformowanej kongregacji na przedmieściach Filadelfii.

Drugim powodem, dla którego przyjechałem do Polski jest to, że jest państwem frontowym, pomaga Ukrainie w jej walce o wolność; to nowy rozdział w relacjach Polski ze światem, również ze społecznością żydowską, której wielu przedstawicieli wspiera Ukrainę i polską pomoc dla tego kraju; to bardzo ważne, by tu teraz być – dodaje rabin z Pensylwanii.

– Z Polski wywodzą się korzenie wielu amerykańskich Żydów, w tym moje: moi przodkowie mieszkali w Buczaczu na terenie obecnej Ukrainy, polski był ich pierwszym językiem – opowiada rabin Steven Graber z konserwatywnej wspólnoty w Valley Stream na Long Island.

Pytany o zbliżającą się 84. rocznicę wybuchu II wojny światowej odpowiada, że dla niego 1 września to dzień żałoby i czas, by przypomnieć o tym, co się stało, co do tego doprowadziło, by nie pozwolić na to, by to się powtórzyło.

Rabin: Musimy się wspólnie sprzeciwić tyranii

– Pamiętamy o przeszłości z kilku powodów; jednym z nich jest wzgląd na to, co utraciliśmy, ale pamiętamy o przeszłości również dlatego, że ona powinna kształtować naszą teraźniejszość i przyszłość – dodaje rabin Vernon.

– Tak nakazuje nam żydowska tradycja, wspominamy ważne, tragiczne wydarzenia z żydowskiej historii, ale zawsze towarzyszy nam nadzieja na lepszą przyszłość – podkreśla.

– Niegdyś w Polsce kwitło żydowskie życie, Polacy żyli wspólnie z dużą społecznością żydowską. Nadszedł czas, by odnowić tę tradycję, koncentrując się na tym okresie historii, nie zapominając o całym złu, które się wydarzyło, ale wspólnie mając na uwadze teraźniejszość, bo to jest moment, w którym wspólnie musimy sprzeciwić się tyranii – podsumowuje rabin Sussman.

Ceny w Lidlu w UK i w Polsce. Ogromne różnice.

Porównaliśmy ceny w Lidlu w UK i w Polsce. Aż 8 GBP różnicy na małych zakupach

ceny-w-lidlu-w-uk-i-w-polsce

Porównaliśmy ceny w Lidlu w UK i w Polsce. Aż 8 GBP różnicy na małych zakupach

Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak różnią się ceny produktów w Lidlu w Polsce i Wielkiej Brytanii?

Przeprowadziliśmy porównanie cen 20 produktów dostępnych w Lidlu w obu krajach, a wyniki porównania są zaskakujące.

W naszym porównaniu uwzględniliśmy różnorodne produkty, takie jak żywność, chemia gospodarcza i artykuły codziennego użytku.

Staraliśmy się porównywać produkty tych samych marek lub odpowiedników, które można kupić zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce.

W czasie porównania kurs funta wynosił 5,15 zł, więc tej kwoty użyliśmy do naszych obliczeń.

Zauważyliśmy, że tylko 8 z 20 produktów było droższych w Wielkiej Brytanii. Co więcej, łączny koszt wszystkich 20 produktów wynosił 34,15 GBP w Wielkiej Brytanii i 42,26 GBP w Polsce, co oznacza, że w Polsce było o wiele drożej.

Nasza analiza pokazała, że łączny koszt 20 produktów był o 8,11 GBP (23,7%) wyższy w Polsce niż w Wielkiej Brytanii.

Jednym z najbardziej zaskakujących odkryć było to, że niektóre produkty, takie jak kolendra, były prawie 300% droższe w Polsce kosztując 1,55 GBP w porównaniu do 0,52 GBP w Wielkiej Brytanii.

Inne produkty z dużą różnicą cenową to oliwa extra virgin (5,82 GBP w Polsce vs 4,19 GBP w Wielkiej Brytanii) i pistacje (3,4 GBP w Polsce vs 1,99 GBP w Wielkiej Brytanii).

Produkty z najmniejszą różnicą cenową: Zmywaki kuchenne i czekolada gorzka 70% miały bardzo zbliżone ceny w obu krajach, różniące się o zaledwie 0,01 GBP.

Produkty droższe w Wielkiej Brytanii

Spośród 20 produktów, tylko 8 było droższych w Wielkiej Brytanii.

Są to:

  • ściereczki gąbczaste
  • zmywaki kuchenne
  • olej rzepakowy 1 L
  • półbagietka pszenna
  • czekolada z całymi orzechami
  • kiełbasa śląska 550g
  • boczek wędzony w słupkach
  • czekolada gorzka 70%

Produkty droższe w Polsce:

Pozostałe 12 produktów było droższych w Polsce.

Są to:

  • Domestos
  • kolendra w doniczce
  • bazylia w doniczce
  • pieczarki 500 g
  • spaghetti
  • orzechy włoskie 200 g
  • pistacje,
  • lody almond
  • frytki mrożone 1 kg
  • ryż biały 1 kg
  • oliwa extra Virgin
  • karkówka 1 kg

Wyniki porównania stają się jeszcze bardziej zaskakujące, gdy weźmiemy pod uwagę minimalne wynagrodzenie w obu krajach.

Od 1 lipca 2023 r. minimalna stawka godzinowa w Polsce wynosi 23,50 zł, co odpowiada około 4,56 GBP, podczas gdy w Wielkiej Brytanii minimalne wynagrodzenie wynosi 10,42 GBP.

Lidl jest jednym z najtańszych sklepów w Wielkiej Brytanii, natomiast w Polsce jest uważany za sklep droższy, jednak w naszym porównaniu skupiliśmy się na identycznych produktach oferowanych przez Lidla zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce.

Poniżej przedstawiamy pełne porównanie:

poniedziałek, 21 sierpnia 2023 13:47 – Adam Bham

============

mail:
Od 1 lipca 2023 r. minimalna stawka godzinowa w Polsce wynosi 23,50 zł, co odpowiada około 4,56 GBP, podczas gdy w Wielkiej Brytanii minimalne wynagrodzenie wynosi 10,42 GBP.

Piłsudski – sierpień 1920 – u kochanki – czy wódz na froncie?

Piłsudski – u kochanki czy na froncie?

pilsudski-z-kochanka-czy-na-froncie Wiktor Piotr Chicheł

Bitwa Warszawska toczyła się w dniach od 13 do 16 sierpnia. Piłsudski w bitwie tej nie brał udziału, o czym napiszę później. Wymaga tu napiętnowania przywłaszczenie sobie zasługi tego zwycięstwa przez Piłsudskiego i poparcie jego uroszczeń przez służący mu aparat propagandowy. Kreowano w wojsku wizerunek Piłsudskiego – wodza, który poznał doskonale trudy życia w okopach i morderczych marszów, dzięki czemu potrafił wczuć się w sytuację przeciętnego żołnierz. Co więcej, nie mógł być zwycięskim wodzem, gdyż Józef Piłsudski nie był zawodowym żołnierzem, nie kończył żadnej uczelni wojskowej, był samoukiem. Ze zrozumiałych względów tego rodzaju samokształcenie musiało mieć ograniczony charakter, jedynie na niskich szczeblach taktycznych. Piłsudski nie znał istoty pracy sztabów generalnych, a co za tym idzie – treści i metod opracowywania planów wojennych, zwłaszcza planów operacyjnych, mobilizacyjnych, transportowych itd. Problemy te w istocie były mu obce, sprzeczne z jego mentalnością improwizacji i doraźnych przygotowań.

W nocy z 5-go na 6-go sierpnia zjawili się generałowie Rozwadowski i Sosnkowski u Naczelnego Wodza, by mu przedłożyć plan operacyjny do zatwierdzenia. Po długiej, ożywionej dyskusji Naczelny Wódz zatwierdził plan generała Rozwadowskiego w rannych godzinach dnia 6-go sierpnia, przyjmując tym samym pełną odpowiedzialność. Rozkaz z dnia 8-go sierpnia (data ta jest przekreślona atramentem i zastąpiona datą 6-go sierpnia), noszący numer 8388/III, podpisany jest przez generała Rozwadowskiego, jako szefa sztabu. Pisany jest na maszynie i był rozesłany kilku adresatom. 

Natomiast Marszałek, żyjący chyba w alternatywnym świecie albo po prostu zmyślający, twierdził, że zasadnicze decyzje podjął sam, jak pisał, w nocy z 5 na 6 sierpnia w samotnym pokoju w Belwederze; świadomie nawiązywał do daty „szóstego sierpnia”, jako rocznicy wymarszu w 1914 roku z Krakowa strzeleckiej kompanii kadrowej, do początków swej wojennej kariery:

„W… męce trwożliwej nie mogłem sobie najwięcej dać rady z nonsensami założenia dla bitwy, nonsensem pasywności dla „gros” moich sił, zebranych w Warszawie (nad którą)… wisiała zmora mędrkowania, bezsilności i rozumkowania tchórzów. Jaskrawym tego dowodem była wysłana delegacja z błaganiem o pokój…

Pamiętałem dobrze, że większość sił moich, zebranych w Warszawie, przychodziła do stolicy po… długich i nieustannych niepowodzeniach… Nie mogłem sie dobyć ani na zaufanie do sił moralnych wojska i mieszkańców stolicy, ani na pewność dowódców… Południe w szczęśliwszym znajdowało się położeniu niż północ, a usilna praca bojowa… dowódców dawała większą gwarancję siły moralnej wojsk wziętych stamtąd… Kiedy jednak próbowałem rachować, zawsze i ciągle dochodziłem do wniosku, że nie jestem w stanie osłabić swoich sił na południu w jakimś większym rozmiarze….. Wszystko wyglądało mi w czarnych kolorach i beznadziejnie… Dlatego też z góry zatrzymałem sie na myśli, że grupą kontratakującą… czy silniejszą, czy słabszą, dowodzić będę osobiście”.

Bitwa warszawska nie została jednak ostatecznie rozegrana wedle tego rozkazu. Rozkaz ten był stosowany tylko w pierwszej fazie. Został on zastąpiony nowym rozkazem, noszącym w nagłówku datę 10 sierpnia i numer fikcyjny (dla przeszkodzenia odkrycia go przez wywiad nieprzyjacielski) 10.000 oraz datę 9-go sierpnia przy podpisie generała Rozwadowskiego. Rozkaz Nr. 10000 był dziełem generała Rozwadowskiego i tylko przyjęty bez zmiany przez Naczelnego Wodza do wiadomości. Jest on w całości napisany – na 12 stronicach – atramentem, ręką generała Rozwadowskiego, tylko w jednym egzemplarzu i nie był przepisywany na maszynie, ani rozesłany. Jest on podpisany przez generała tylko skrótem „Rozwd”.

Ponadto zawiera w rubryce: “Zostają niniejszym informowani” 13 podpisów, w czym na pierwszym miejscu “Naczelny Wódz J. Piłsudski”. 

Jednak znany i ceniony historyk, lecz z sympatiami sanacyjnymi, prof. Andrzej Nowak twierdzi, że „Naczelny Wódz wspólnie z gen. T. Rozwadowskim opracował rozkaz o przygotowaniu decydującego przeciwuderzenia polskiego, które miało wyjść znad rzeki Wieprz i rozbić Front Zachodni Tuchaczewskiego. Główne siły Tuchaczewskiego miała związać na północy 5. Armia gen. W. Sikorskiego oraz pod Warszawą 1. Armia gen. F. Latinika. Grupą uderzeniową miał w całości dowodzić sam Piłsudski. Termin polskiego uderzenia wyznaczono na 16 sierpnia”.

W dniu 12 sierpnia, gdy wojska sowieckie podeszły niemal pod Warszawę, Piłsudski odbył rozmowę w prezydium Rady Ministrów z premierem Wincentym Witosem, przy udziale wicepremiera Ignacego Daszyńskiego. Na spotkaniu tym Piłsudski odczytał akt swojej rezygnacji z funkcji naczelnika państwa i Naczelnego Wodza Wojska Polskiego, po czym wręczył go premierowi Witosowi do ogłoszenia według uznania. Witos w tym czasie był prezesem Rady Ministrów i zastępcą Naczelnika Państwa w powołanej 1 lipca 1920 r. Radzie Obrony Państwa. Treść tego dokumentu brzmi następująco:

======================================

AKT DYMISJI PIŁSUDSKIEGO

Belweder 12 VIII 1920 r.

WIELCE SZANOWNY PANIE PREZYDENCIE!

Przed swym wyjazdem na front, rozważywszy wszystkie okoliczności wewnętrzne i zewnętrzne, przyszedłem do przekonania, ze obowiązkiem moim wobec Ojczyzny jest zostawić w ręku Pana, Panie Prezydencie, moją dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Wojsk Polskich.

Powody i przyczyny, które mnie do tego kroku skłoniły, są następujące:

1.Już na jednym z posiedzeń R.O.P. miałem zaszczyt wypowiedzieć jeden z najbardziej zasadniczych powodów. Sytuacja w której Polska się znalazła, wymaga wzmocnienia poczucia odpowiedzialności, a przeciętna opinia słusznie zadać musi i coraz natarczywiej zadać będzie, aby ta odpowiedzialność nie była czczym frazesem tylko, lecz zupełnie realną rzeczą. Sądzę, że jestem odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze. Przynajmniej co do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze i dlatego naturalną konsekwencją dla mnie jest podanie się do dymisji. I chociaż R.O.P., gdy tę sprawę podniosłem, wyraziła mi pełne zaufanie i upoważniła w ten sposób do pozostania przy władzy, nie mogę ukryć, że pozostają we mnie i działają z wielką, siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem przed R.O.P. parę tygodni temu.

2.Byłem i jestem stronnikiem wojny „a outrance” z bolszewikami dlatego, że nie widzę najzupełniej gwarancji, aby te czy inne umowy czy traktaty były przez nich dotrzymane. Staję więc z sobą teraz w ciągłej sprzeczności, gdyż zmuszony jestem do stałych ustępstw w tej dziedzinie, prowadzących w niniejszej sytuacji, zdaniem moim, do częstych upokorzeń zarówno dla Polski, a specjalnie dla mnie osobiście.

3.Po prawdopodobnym zerwaniu rokowań pokojowych w Mińsku pozostaje nam atut w rezerwie – atut Ententy. Warunki pozostawione przez nią są skierowane przeciwko funkcji państwowej, która od prawie dwu lat wypełniam. Ja i R.O.P rząd czy sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo zostawić mnie przy jednej funkcji, albo usunąć zupełnie. Co do mnie wybieram drugą ewentualność. Jest ona bardziej zgodna z godnością, osobista i jest praktyczniejsza. Pozostawienie mnie na jednym z urzędów zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany i doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą, dotąd jeszcze reprezentuje dla walki i dla kraju. Biorę następnie pod uwagę mój charakter bardzo niezależny i przyzwyczajenie do postępowania według własnego zdania, co z warunkami, pozostawionymi przez ententę nie zgadza się. Wreszcie przeczy to systemowi, któremu służyłem w Polsce od początku swojej pracy politycznej i społecznej, której podstawą zawsze była możliwie samodzielna praca nad odbudowaniem Ojczyzny, ta bowiem wydawała mi się jedynie wartościową i trwałą. Obawiam się więc, że przy pozostawieniu przy funkcjach przodujących oraz przy moim charakterze i przyzwyczajeniach wyniknąć mogą ze szkodą dla kraju tarcia mniejsze i większe, które nie będąc przyjemne dla żadnej ze stron, wszystko jedno skończyć by się musiały moim usunięciem się.

Wreszcie ostatnie. Rozumie [sic! przyp. red.] dobrze, że ta wartość, którą w Polsce reprezentuję nie należy do mnie, lecz do Ojczyzny całej. Dotąd rozporządzałem nią jak umiałem samodzielnie.

Z chwilą napisania tego list uważam, że ustać to musi i rozporządzalność moja sobą przejść musi do rządu, który szczęśliwie skleciłem z reprezentantów całej Polski.

Dlatego też pozostawiam Panu Panie Prezydencie, rozstrzygnięcie do czasu opublikowania aktu mojej dymisji. Również Panu wraz z Jego Kolegami z Rządu pozostawiam sposób wprowadzenia w życie mojej dymisji i wreszcie oczekiwać będę rozkazu Rządu co do użytkowania moich sił w tej czy innej pracy. Co do ostatniego proszę tylko nie krępować się ani wysoką szarżą, którą piastuję ani wysokim stanowiskiem, które posiadam. Nie chciałbym bowiem mnożyć swoją osobą licznej rzeszy ludzi, nie układających się w żaden system, czy to z powodu kaprysów i ambicji osobistej, czy z powodu słabości charakteru polskiego, skłonnego do wytwarzania najniepotrzebniejszych funkcji da względów osobistych.

Proszę Pana Prezydenta przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku i poważania z jakim pozostaje.”

===============================

Aby nie wprowadzać zamętu i zachwiania nadziei wśród żołnierzy w tym dramatycznym momencie, Witos utrzymał pismo Piłsudskiego w tajemnicy. Witos tak zapamiętał te dramatyczną, rozmowę: 

„Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny, i jak mi się zdawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany… W rozmowie był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pewności wygranej”. 

Premier sam twierdził nadto, że Piłsudski był do tego stopnia załamany, iż chciał się zastrzelić. Tak więc w kluczowych dniach Bitwy Warszawskiej Piłsudski był tylko dowódcą jednego z frontów. Za państwo odpowiadał premier i prezes Rady Obrony Państwa – Wincenty Witos, a za przebieg wojny szef Sztabu Generalnego generał Tadeusz Jordan Rozwadowski.

Ziuk opuścił Warszawę późnym wieczorem 12 sierpnia 1920 r. o godz. 21. Wyjechał samochodem z Warszawy, lecz nie do Puław nad rzekę Wieprz, do gromadzących się tam oddziałów – tylko do Małopolski, do Aleksandry Szczerbińskiej.

[Żona, Maria Piłsudska, de domo Koplewska, primo voto Juszkiewicz mieszkała wtedy w Krakowie. Dla ślubu z nią przeszedł w 1899r. na luteranizm md]

Ponadto Gen.  Weygand, wspominając rozmowę z Piłsudskim przed jego wyjazdem na front, był zapewne przekonany, że jedzie on do swej kwatery w Puławach.

Za Jędrzejewiczem: 

„Piłsudski jadąc samochodem razem z Prystorem nocą do Puław, nałożył sporo drogi by odwiedzić panią Olę i córki, znajdujące się wówczas pod Krakowem”. 

A dokładnie w Bobowej oddalonej od niego o 147 km. Cała trasa wyniosła ok. 650 km, a w tamtym czasie najszybsze samochody jeździły przeciętnie 31 km/h. Do Bobowej dotarł 14 sierpnia, a podobno na front do Puław przybył dnia następnego, gdzie nie walczył, tylko przybył na chrzest syna Minkiewiczów, w charakterze chrzestnego.

Sama kochanka Aleksandra wspominała:

„Gdy żegnał się z nami, przed wyjazdem do Puław, był zmęczony i posępny. Ciężar olbrzymiej odpowiedzialności za losy kraju, przygniatał go i sprawiał mękę. Ja w tym czasie znajdowałam się w okolicy Krakowa, dokąd mnie wyewakuowano razem z Wandą i Jagodą, która kilka miesięcy przedtem przyszła na Świat. Mąż przyjechał z Aleksandrem Prystorem, pożegnał się z dziećmi i ze mną, tak jak gdyby szedł na śmierć. Niecierpliwiła go moja absolutna pewność, że bitwa skończy się naszym zwycięstwem, a jemu nic się nie stanie. Nie wiem jak to nazwać: może przeczuciem, może instynktem, może intuicja, ale tak było rzeczywiście. […]

A teraz nie miałam najmniejszych wątpliwości, że wszystko będzie dobrze.

„Rezultat każdej wojny – powiedział do mnie mąż przed rozstaniem – jest niepewny aż do jej skończenia. Wszystko jest w ręku Boga”.

Teraz przejdźmy do samej bitwy. W dniach 12-18 sierpnia 1920 roku pełne dowodzenie działaniami armii polskiej w decydującym momencie Bitwy Warszawskiej pozostaje w ręku gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Szef sztabu, gen. Tadeusz Rozwadowski, a nie Józef Piłsudski, wydał rano 14 sierpnia Odezwę do żołnierzy z powodu rozpoczęcia bitwy pod Warszawa. Stawiał w niej mocną alternatywę: 

„Albo rozbijemy dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo nowe jarzmo i ciężka niedola czeka nas wszystkich bez wyjątku. Pomni tradycji rycerskich polskich, stangli dziś wszyscy chłopi, robotnicy i cała inteligencja do walki tej na śmierć i życie.

Pomni odwiecznego hasła „Bóg i Ojczyzna”, natężymy też w tych dniach najbliższych wszystkie nasze siły, by zgnieść doszczętnie pierwotnego wroga, dybiącego na naszą zagładę. Zaprzysiągł on zgubę Polski, a łaknie zdobycia i rabunku Warszawy. Ale my stolicy nie damy, Polskę od nich oswobodzimy i zgotujemy tej czerwonej hordzie takie przyjęcie, żeby z niej nic nie zostało”.

Generał Rozwadowski przez cały czas bitwy nad Wisła objeżdżał stale poszczególne odcinki frontu, wśród gradu kul wydawał dyspozycje, przesuwał odwody, zarządzał natarcia swoim systemem: „ze siodła”, a nie od zielonego stolika, daleko za frontem. Zielony stolik, to jest robotę sztabową, pozostawiał sobie na nocne godziny. Utrzymuje on co prawda kontakt z Piłsudskim (od 14 sierpnia), informuje o działaniach na froncie, zachowuje kurtuazje i szacunek, ale dowodzi sam. Decyzje o wydaniu rozkazu uderzenia 5. Armii podejmuje podczas narady z gen. Józefem Hallerem i gen. Maxime Weygandem w dniu 13 sierpnia 1920 roku. Nakłania też Piłsudskiego do przyspieszenia uderzenia z nad Wieprza o jeden dzień, z 17 sierpnia na 16 sierpnia, gdyż w przeciwnym razie Piłsudski w ogóle mógłby nie wziąć udziału w walce. Jak podaje Marszałek w swoich wspomnieniach, 16 sierpnia rozpoczynał atak, tylko na kogo? Wtedy bolszewików już nie było. Widać, że kompletnie nie orientował się, co się dzieje na froncie i walczył z przysłowiowymi „wiatrakami”. Co więcej Piłsudski opóźnił uderzenie od strony Puław.

W kluczowym momencie starcia „Ziuka” nie było na froncie… Kiedy Piłsudski dociera ze swoimi wojskami pod Siedlce 18 sierpnia 1920 r. bitwa i tak jest już rozstrzygnięta i trwa odwrót bolszewików.

Marszałek Piłsudski po powrocie do Warszawy postawił w południe 18 sierpnia nowe cele operacyjne przed swoimi armiami, jak gdyby nigdy nic, bo tylko niewielu wiedziało o jego prawdziwym udziale w „bitwie warszawskiej”. Po zakończeniu wojny Witos odesłał Piłsudskiemu tę, niewykorzystaną na szczęście dla Polski, dymisję. Schował polityczne animozje do kieszeni i m.in. dlatego jest mężem stanu.

Na koniec oddajmy głos jeszcze wybitnemu gen. Rozwadowskiemu, który pod koniec kwietnia 1926 r. złożył list na ręce gen. Żeligowskiego i oto najistotniejszy fragment:

Jak ogólnie wiadomo Pan Marszałek w chwili zupełnej depresji i bezradności został w roku 1920 tylko przeze mnie należycie podtrzymanym i popartym, i ze Polska cała zawdzięcza mnie właśnie w wielkiej mierze uratowanie od niechybnej i wszędzie oczekiwanej klęski. Milczałem aż nazbyt długo, gdy Pan Marszałek stroił się w częściowo niezasłużone wawrzyny, lecz dla podtrzymania jego prestiżu jako głowy państwa byłbym jak najbardziej bezinteresownie i celowo zatajał moją decydującą rolę w tych naszych ostatecznych zwycięstwach, gdyż pragnąłem i chciałem, aby ku chwale Ojczyzny Pan Marszałek stał się człowiekiem naprawdę wielkim, aby odegrał należycie swą rolę w historii Państwa i Narodu”.

Jest to kluczowy dokument – Rozwadowski jak nigdy przedtem zakwestionował rolę Piłsudskiego w bitwie i uznał, że to on odegrał rolę decydującą. Moim zdaniem ten list przyczynił się prawdopodobnie w sposób decydujący do jego uwięzienia i przedwczesnej śmierci. Piłsudski, co jest oczywiste, list ten przeczytał. Nie mógł pozwolić, by jego legenda została zniszczona i ciężka [propagandowa md] praca wielu współpracowników poszła na marne. Podczas ostatniego spotkania obu rywali, tuż po zwolnieniu Rozwadowskiego z więzienia, Piłsudski wprost nawiązując do tego listu rzucił zdenerwowany: „Ale Bitwę Warszawska wygrałem ja”.

Źródła: 

Tomasz Ciołkowski, Józef Piłsudski. Sfałszowana biografia”, II wyd. Warszawa 2021

Jędrzej Giertych, „O Piłsudskim”, Londyn 1987

Maciej Giertych, „Mit Piłsudskiego”, Warszawa 2017

Wacław Jędrzejewicz, „Kronika życia Józefa Piłsudskiego”, Londyn 1977

Andrzej Nowak, „Niepodległa! 1864-1924. Jak Polacy odzyskali ojczyznę?”, Kraków 2018

Andrzej Nowak, „Upadek imperium zła. Rok 1920”, Kraków 2020

Aleksandra Piłsudska, „Wspomnienia”, Warszawa 1989

prac. zb., „Generał Rozwadowski”, Warszawa 2020

Brunon Różycki, „Mit Marszałka. Legenda J. Piłsudskiego w świetle najnowszych badań”, Częstochowa 2021

Wracamy do PRL

Wracamy do PRL

Stanisław Michalkiewicz   24 sierpnia 2023

Jeśli nasi Umiłowani Przywódcy jeszcze trochę się wstydzą przyznać, że za komuny było lepiej, to dają temu przekonaniu wyraz przez tak zwane fakty konkludentne. Oto Naczelnik Państwa ogłosił hasło PiS na tegoroczne wybory: Bezpieczna przyszłość Polaków”. Wynika z niego, że bezpieczeństwo przede wszystkim. Trzeba jednak pamiętać, że bezpieczeństwo ma swoją cenę. Jest nią rezygnacja z wolności. Wolność bowiem niesie za sobą ryzyko – a to właśnie no towarzyszyło przedsięwzięciom, które zmieniały historię świata.

Na przykład wielkie odkrycia geograficzne nie byłyby możliwe bez ryzyka i to całkiem sporego. Według świadectw bowiem, tylko jedna wyprawa na sześć kończyła się pomyślnie i to nie tylko ze względu na „okrutne morze” – ale również z powodu arogancji ówczesnych biurokratów. Oto bowiem gdy tylko okręt wypływający, dajmy na to, z Anglii, wpływał na półkulę południową, załoga zaczynała chorować na szkorbut. Otwierały się stare rany, wypadały zęby, ludzie słabli i ocenia się, że większość katastrof morskich brała się nie z braku umiejętności ówczesnych żeglarzy, tylko stąd, że z powodu szkorbutu na statkach nie miał kto pracować; marynarze nie mieli sił, by ciągnąć liny i w rezultacie statek trafiał na łaskę fal. Co prawda kapitanowie zauważyli, że Opatrzność pomyślała o wszystkim, bo ratunkiem przed „złym powietrzem”, jakie rzekomo miało panować na południowej półkuli, były owoce cytrusowe. Te obserwacje były znane, ale przez 150 lat nikt nie wyciągnął z nich praktycznych wniosków, bo zasiadający w Admiralicji arystokraci nie dopuszczali myśli, że jacyś prości kapitanowie będą ich pouczać. W dalszym tedy ciągu marynarze żywili się solonym mięsem, podczas długich rejsów zapadali na szkorbut, statki tonęły, aż dopiero kapitan Cook zabrał w rejs do Australii beczki z kiszoną kapustą i zarządził, że wszyscy oficerowie muszą codziennie wypijać szklankę kapuścianego kwasu, a marynarze – jak chcą. Podczas tego rejsu nikt nie zachorował na szkorbut i tak został przełamany biurokratyczny opór.

Tymczasem położenie nacisku na „bezpieczeństwo” oznacza ucieczkę od ryzyka, z co za tym idzie – od wolności. Ciekawe, że dokładnie w ten sam sposób komuna przekonywała obywateli o wyższości ustroju socjalistycznego i chyba bardzo wielu przekonała z Naczelnikiem Państwa włącznie. Jak pamiętamy, bardzo ceni on Edwarda Gierka, również jako „wielkiego patriotę”, chociaż on właśnie kazał wpisać do konstytucji nie tylko kierowniczą rolę partii, ale i sojusz ze Związkiem Radzieckim. Jak widzimy, za komuny aż tak źle nie było, chociaż oczywiście miała ona tę wadę, że była bezbożna. Gdyby tak komuna była pobożna, to wszystko byłoby w jak najlepszym porządku – i wydaje się, że to jest właśnie ustrojowy ideał Naczelnika Państwa.

Ale byłoby niesprawiedliwe wytykanie nieubłaganym palcem tylko Naczelnikowi sentymentu do komuny. Właśnie nieprzejednana opozycja, czyli Volksdeutsche Partei, Lewica oraz Trzecia Droga, podpisały tzw. pakt senacki, którego myślą przewodnią jest „róbmy sobie na rękę”. Pakt senacki polega bowiem na tym, że ścisłe kierownictwa układających się stron podzieliły między siebie poszczególne okręgi wyborcze i umówiły się, że właśnie będą „robić sobie na rękę”, czyli – że nie będą w cudzych okręgach wystawiały własnych kandydatów. W ten sposób chcą opanować Senat.

Co ci przypomina widok znajomy ten?” Ależ oczywiście – wybory kontraktowe do Sejmu, kiedy to wywiad wojskowy w osobie generała Kiszczaka, za pośrednictwem Kukuńka, jeszcze przed jakimkolwiek głosowaniem, przekazał dobranej uprzednio „stronie społecznej”, że ma 35 procent mandatów w Sejmie. Kiedy część obywateli, którzy myśleli, że z tymi wyborami to wszystko naprawdę, poskreślała komunistycznych faworytów na tzw. „liście krajowej”, to zirytowany generał Kiszczak zagroził, że te całe wybory rozgoni. Wtedy Tadeusz Mazowiecki uspokoił go, że „umów należy dotrzymywać”, a Rada Państwa w TRAKCIE WYBORÓW zmieniła ordynację tak, by faworyci komuny do Sejmu się dostali. Pakt senacki nawiązuje w ten sposób do tamtej tradycji, a ofiarą tej siuchty padł pan mecenas Roman Giertych, w którego metamorfozę niestety nie uwierzyła moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus i – o ile pamiętam – również Wielce Czcigodny poseł Śmiszek. Nie ma rady; myślę że przed następnymi wyborami bez drobnej operacji chirurgicznej chyba się nie obejdzie, bo wtedy metamorfozie nie wypadałoby już zaprzeczać.

Ponieważ jednak sytuacja polityczna jest dynamiczna, to nie można wykluczyć, iż pakt senacki może być zwiastunem powrotu naszej demokracji do źródeł, to znaczy – do Frontu Jedności Narodu. Jak pamiętamy, Front Jedności Narodu skupiał wszystkich obywateli: partyjnych i bezpartyjnych, wierzących i niewierzących, żywych i uma… no, mniejsza z tym – co było widomym znakiem jedności moralno-politycznej narodu, która zapanowała właśnie za Edwarda Gierka i trwała aż do momentu, kiedy wszystko się skawaliło. Polityczną konsekwencją istnienia Frontu Jedności Narodu była jedna lista wyborcza, właśnie lista FJN, sporządzana przez partię dokładnie według zasady przyjętej w pakcie senackim. Partia, stronnictwa sojusznicze i katolicy postępowi dzielili między siebie okręgi wyborcze we taki sposób żeby kandydaci zatwierdzeni przesz Biuro Polityczne KC PZPR zostali do Sejmu wybrani, żeby tam nie wiem co.

Suwerenowie, nie można powiedzieć – też mieli wybór, podobny do tego, jaki przysługiwał klientom kołchozowej stołówki – że mogli jeść, albo nie jeść. Ja na przykład chętnie z tej możliwości korzystałem i pierwszymi wyborami, w których głosowałem, były wybory „kontraktowe” w 1989 roku. Ciekaw jestem, jak w tej sytuacji zachowają się sympatycy ugrupowań, które zawarły pakt senacki; czy uznają, że „nic się nie stało” i będą głosowali na listę Frontu Jedności Narodu, czy też skorzystają z tej możliwości wyboru, jaką Umiłowani Przywódcy im łaskawie zostawili.

Być może niektórzy zorientują się, w jakim kierunku zmierza sytuacja i zrobią uczestnikom paktu senackiego na złość, chociaż szczerze mówiąc, specjalnie bym na to nie liczył. Dlaczegóż to niby sympatykom Volksdeutsche Partei, a zwłaszcza Lewicy miałaby nie podobać się zasada jedności moralno-politycznej narodu? I Lewica i Volksdeutsche Partei nawiązałyby w ten sposób do własnych tradycji, a Trzecia Droga – do tradycji tzw. „stronnictw sojuszniczych”.

Myślę, że również PiS i Naczelnik Państwa nie miałby nic przeciwko temu, bo skoro już uciekamy od wolności, to przecież nie na oślep, tylko na z góry upatrzone, sprawdzone i bezpieczne pozycje.

Jeden ze SZCZYTÓW SOC-IDIOTYZMU „WŁADZY”: Podpisano umowy na dostawę 290 tys. laptopów dla uczniów. Ogłupianie dzieci – ale jaki INTERES.

Jeden ze SZCZYTÓW SOC-IDIOTYZMU „WŁADZY”: Podpisano umowy na dostawę 290 tys. laptopów dla uczniów. Ogłupianie dzieci – ale jaki INTERES…

[A przed-wyborcza łapówka dla nauczycieli: Każdy z nich otrzyma bon na 2,5 tys. zł do wykorzystania … md]

—————————–

23.08.2023 tvp.info

Podpisano już umowy na dostawę 290 064 laptopów, które na pewno trafią do uczniów do końca września tego roku – przekazał podczas konferencji prasowej minister cyfryzacji Janusz Cieszyński.

Szef resortu cyfryzacji wskazał, że polska szkoła stanie się szkołą cyfrową, w której technologia jest codziennie obecna. – Żeby zbudować cyfrową szkołę, niezbędna jest realizacja takich programów, jak „Laptop dla ucznia” i „Laptop dla nauczyciela”.

– Mamy fantastyczne wyniki, jeśli chodzi o zdolności polskiej młodzieży. W międzynarodowym teście PISA, realizowanym przez OECD, odsetek tzw. geniuszy matematycznych w Polsce jest prawie na poziomie krajów azjatyckich. To jest gigantyczny potencjał. Z drugiej zaś strony mamy drugi najniższy po Estonii odsetek tzw. matematycznych analfabetów – wskazał.

Program „Laptop dla ucznia” ma pomóc w postępie

Zwrócił uwagę, że w rankingach patentów i innowacyjności widać, że Polska „ma jeszcze sporo do zrobienia”, a program „Laptop dla ucznia” ma pomóc w postępie. Wyjaśnił, że podpisano już umowy na dostawę 290 064 laptopów dla uczniów.

Jest to trzy czwarte całości. Dodał, że planowane rozstrzygnięcie wszystkich przetargów ma odbyć się do pierwszej połowy września.

Odnosząc się do kolejnych działań, zapowiedział, że uczniowie będą również mieli dostęp do kompleksowego, bezpłatnego programu materiałów edukacyjnych.

Oprócz tego zrealizujemy program podłączenia do szybkiego internetu 100 tys. sal lekcyjnych w całej Polsce – dodał.

Minister przekazał, że w październiku wystartuje program „Laptop dla nauczyciela”. – To program, w którym oddajemy swobodę, wolność wyboru właśnie nauczycielom. Każdy z nich otrzyma bon na 2,5 tys. zł do wykorzystania na zakup sprzętu – wyjaśnił.

Zgodnie z uchwaloną w maju przez Sejm ustawą o wsparciu kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli co roku, począwszy od roku szkolnego 2023/2024, kolejne roczniki uczniów klas IV szkół podstawowych publicznych i niepublicznych otrzymają bezpłatnie laptopy. Będą one kupowane centralnie, następnie trafią do organów prowadzących szkoły, a potem do uczniów.

Gruzin dokonał serii kradzieży. Grozi mu 5 lat więzienia.

Gruzin dokonał serii kradzieży. Grozi mu 5 lat więzienia.

Mateusz Pławski gruzin-dokonal-serii-kradziezy

Policjanci z Dąbrowy Górniczej zatrzymali Gruzina, który dopuścił się serii kradzieży. Grozi mu teraz do 5 lat więzienia.

Policja poinformowała o sprawie: “Policjanci przerwali dwutygodniową serię kradzieży alkoholu oraz artykułów spożywczych na terenie naszego miasta. 27- letni Gruzin został zatrzymany. Działał według podobnego schematu, wykorzystując chwilę nieuwagi personelu sklepu”.

Materiał dowodowy zgromadzony przez śledczych pozwolił przedstawić podejrzanemu 3 zarzuty kradzieży na łączną kwotę blisko 3,000 zł. Podczas przeszukania jego mieszkania policjanci zabezpieczyli skradziony alkohol. Grozi mu kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Przeczytaj: Przemytnicy nielegalnych imigrantów. SG: Dominują Ukraińcy i Gruzini

Policja znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Dominują Ukraińcy i Gruzini.

Policja znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Dominują Ukraińcy i Gruzini.

Mateusz Pławski policja-dominuja-ukraincy-i-gruzini

Statystycznie najwięcej przestępstw popełniają w Polsce Ukraińcy, jednak okazuje się, że najczęściej dopuszczają się ich Gruzini  – podaje Rzeczpospolita. Medium powołuje się na dane Komendy Głównej Policji, która znów podała dane dot. przestępczości cudzoziemców. Na początku roku odmówiła podania ich portalowi Kresy.pl, tłumacząc to m.in. “prośbami ambasad” i niechęcią do “piętnowania” poszczególnych narodowości.

Kradzieże i jazda po alkoholu, a także posiadanie narkotyków – tych przestępstw w okresie od stycznia do maja bieżącego roku przebywający w Polsce cudzoziemcy dopuścili się najwięcej. W bieżącym roku zarzuty usłyszało blisko 4,7 tys. z nich – wynika z danych Komendy Głównej Policji.

W ciągu dekady grono obcokrajowców podejrzanych o czyny kryminalne zwiększyło się trzyipół-krotnie – z 3,5 tys. w 2013 roku do 12,4 tys. w ubiegłym.

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy br. wśród 4695 cudzoziemców podejrzanych o przestępstwa statystycznie najwięcej było obywateli Ukrainy – 2288 osób, Gruzji – 901, Białorusi – 277 oraz Mołdawii – 228 i Rosji – 80.

Kolejne miejsca zajęli obywatele Rumuni (69 osób), Niemiec (67), Bułgarii (63) i Czech (51 osób). Pozostali pochodzą z Łotwy, Litwy, Uzbekistanu, Słowacji, Armenii, Azerbejdżanu i Turcji.

Imigranci dopuszczali się głównie kradzieży – 1156 z nich ma za to zarzuty – oraz kierowania pod wpływem alkoholu – łącznie 1109 osób (40 kolejnych osób, odpowiadało z innego paragrafu – wysoka liczba promili została uznana za przestępstwo). O posiadanie narkotyków podejrzanych jest ponad pół tysiąca, a 152 o łamanie zakazu sądowego dot. kierowania pojazdami.

Inny podrabiali dokumenty, dokonywali włamań czy oszustw. Łącznie 84 osoby to podejrzani o spowodowanie wypadku, 80 – o udział w bójce, a 57 – o stosowanie gróźb.

Statystycznie najwięcej osób z zarzutami to Ukraińcy. Ma to związek ze skalą ich obecności w Polsce. Obecnie legalnie przebywa ich u nas ok. 1,5 miliona (ok. 1 mln posiada PESEL, a 460 tys. ma ważne zezwolenia na pobyt).

Z kolei uwzględniając liczbę cudzoziemców przebywających w Polsce legalnie, najgorzej w kryminalnych statystykach wypadają Gruzini – obecnie 22 tys. z nich posiada aktualne prawo pobytu, a podejrzanych o przestępstwa jest 901 osób. “Dla porównania – Białorusinów z prawem pobytu jest czterokrotnie więcej – 88 tys., a zarzuty ma tylko 277 z nich” – czytamy.

W danych dotyczących ubiegłego roku i 5 miesięcy bieżącego nie podano jednak ogólnej liczby podejrzanych o przestępstwa. Nie wiadomo więc, jaki ogólny procent podejrzanych stanowili obcokrajowcy.

Ukraińcy i Gruzini dominują także w przypadku przemytu nielegalnych imigrantów. Straż Graniczna przekazała w lutym portalowi Kresy.pl, że obcokrajowcy stanowili w ub. roku 90 proc. osób zatrzymanych za pomoc przy nielegalnym przekraczaniu granicy (art. 264. § 3. kodeksu karnego). Wśród zatrzymanych było najwięcej Ukraińców i Gruzinów. Podobnie wyglądała sytuacja rok wcześniej.

Unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski: Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się nie opłaca.

Unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski: Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się nie opłaca.

transport-ziarna-z-ukrainy-przez-polske-sie-nie-oplaca

Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się po prostu nie opłaca. Jeśli Ukraina ma swoje rynki tradycyjne w Indonezji czy Egipcie, to droga na te rynki nie prowadzi przez Polskę– stwierdził na antenie radiowej „Trójki” unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.

Jak przekazał, cała Unia Europejska udzieliła w kryzysie rolnikom 8 mld euro pomocy, z czego Polska – 3 mld euro. Zaznaczył, że jest to „najwyższa pomoc w całej Unii Europejskiej”.

Tu chodzi o pomoc krajową za zgodą Komisji Europejskiej. Komisja Europejska zatwierdziła 10 programów pomocowych dla polskich rolników. Do tego jeszcze dochodzą cztery transze pomocy już tej unijnej, z tzw. rezerwy kryzysowej. To jest łącznie ponad 15 mld zł. Nie ma porównania z jakimkolwiek innym krajem – zauważył Wojciechowski.

W opinii komisarza ds. rolnictwa zakaz importu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do krajów przygranicznych, w tym Polski, „bardzo poprawił sytuację”. Ocenił przy tym, że zakaz obowiązujący obecnie do 15 września br. powinien zostać przedłużony przynajmniej do końca roku. Unia Europejska powinna natomiast finansowo wspomóc Ukrainę poprzez wsparcie tranzytu ziarna przez państwa graniczące do portów.

Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę – on się po prostu nie opłaca. Jeśli Ukraina ma swoje rynki tradycyjne w Indonezji na przykład czy Egipcie, to droga na te rynki nie prowadzi przez Polskę. Jeżeli jest otwarte Morze Czarne, tak jak to było przed wojną, to nie było żadnej presji eksportowej na Polskę, to się nie opłacało Ukrainie. Ale teraz, kiedy zablokowane jest Morze Czarne, to oczywiście muszą być znalezione alternatywne drogi – powiedział Wojciechowski.

Dodał, że Ukraina ma do wyeksportowania ok. 4 mln ton ziarna miesięcznie. UE – wskazał – jest w stanie przeprowadzić tranzyt takiej ilości ziarna do portów, ale „na to są potrzebne fundusze”.

W ocenie komisarza przygraniczny import ziarna jest szkodliwy nie tylko dla polskich, ale także ukraińskich rolników. Zauważył, że jest to „handel w dużej mierze spekulacyjny”, tzn. wykorzystywany jest fakt, że z powodu wojny na Ukrainie są niskie ceny.

Frasyniuk, odpowiedz: Czy w końcu zostanie rozliczone 80 milionów złotych? Kto je ukradł? Film w TV.

Tadeusz Świerczewski pisze

Podaję dni i godziny emisji filmu o kradzieży 80 mln w stanie wojennym przez Wł. Frasyniuka i jego świty. To były pieniądze społeczne z których nigdy się nie rozliczyli, mimo monitów. 

Proszę powiadamiać ludzi o prelekcji tego filmu.

Pozdrawiam Tadeusz Świerczewski

22.08.23 g. 23:20 PR 1 TVP   

23.08.23 g. 21:15 TVP DOKUMENT

24.08.23. g. 12:55 TVP DOKUMENT

24.08.23 g. 14 TVP POLONIA

08.09.23. g 16:55 TVP HISTORIA

Członkowie „SOLIDARNOŚCI”, RKS-u NSZZ „Solidarności” Dolny Śląsk, oraz  „Solidarności Walczącej” oburzeni skandaliczną i haniebną wypowiedzią Władysława Frasyniuka

[Frasyniuk nazwał publicznie żołnierzy straży granicznej “watahą psów” i “śmieciami” md]

28 sierpnia 2021

                                                OŚWIADCZENIE

My członkowie „SOLIDARNOŚCI”, RKS-u NSZZ „Solidarności” Dolny Śląsk, oraz  „Solidarności Walczącej” jesteśmy oburzeni   skandaliczną i haniebną wypowiedzią Władysława Frasyniuka. Obraził Wojsko Polskie i państwo polskie. Wojsko Polskie i Straż Graniczna to fundament naszego bezpieczeństwa, powinien to rozumieć każdy Polak. Władysław Frasyniuk przekroczył tą wypowiedzią wszelkie granice przyzwoitości. 

Nie pierwszy już raz Władysław Frasyniuk swoimi haniebnymi wypowiedziami szkodzi  rządowi i Polsce. Nie można tego przemilczeć w imię naszej wspólnej przeszłości i dla dobra przyszłości. Stanowczo potępiamy jego wypowiedzi i elementarny brak kultury. 

Przy okazji pragnęlibyśmy uzyskać wyjaśnienia od pana Frasyniuka na temat pewnych wydarzeń z okresu stanu wojennego – jak to się stało, że po jego zatrzymaniu SB aresztowała wiele osób związanych z konspiracją antykomunistyczną: czy przyczyniły się do tego znalezione przy nim notatki z nazwiskami i adresami? Drugie pytanie, które nurtuje nas już od ponad 30 lat – czy w końcu zostanie rozliczone 80 milionów złotych podjęte z banku tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego?

Tadeusz Świerczewski – współzałożyciel RKS i „Solidarności Walczącej”

Krystyna Wójcik – Jagoszewska – po 13. XII. 1981r współredaktor gazety RKS „ Z Dnia na Dzień”, członek „Solidarności Walczącej” 

Krystyna Skibińska – członek RKS – szef „Zgrupowania Brata”

Karol Skibiński – Członek RKS – „zgrupowanie Brata”, Batory

Krzysztof Tenerowicz, członek „Solidarności Walczącej”

Janina Jadwiga Chmielowska – Przewodnicząca Ogólnopolskiego Komitetu Wykonawczego „Solidarności Walczącej” 

Piotr Hlebowicz – współprzewodniczący Autonomicznego Wydziału Wschodniego „Solidarności Walczącej”, przewodniczący Krakowskiego Oddziału SW 

Jerzy Jankowski, członek „Solidarności Walczącej” – przedstawiciel na kraje Skandynawskie

Karol Gwoździewicz, członek „Solidarności Walczącej” i Polskiej Partii Niepodległościowej

Witold Bator, członek „Solidarności Walczącej” Oddział Krakowski

Brawo! Brawo! Zwy-cię-ży-my! Zwy-cię-ży-my! Telewizyjne wiadomości TVP i TV Trwam niemal tożsame

Cisza… Telewizyjne wiadomości TVP i TV Trwam niemal tożsame

Wybory to ponoć święto demokracji.  Ładne określenie:)

Kampania wyborcza pokazuje, że to kosztowny lans i festiwal kłamstw, półprawd. Jazgot, po prostu.

Partie są gotowe na każde świństwa czyt. szantaże, pomówienia i oskarżenia. Wyciągają stare fragmenty nagrań, luźne cytaty itp, by tylko zgnoić przeciwnika. Śmiertelnym przeciwnikiem ZP ogłosiła PO. 

Przeciwnika? Czy „przeciwnika”?

Gdyby nie durna PO, to PIS miałby potężne problemy… są sobie potrzebni, jak powietrze.

 Liczą na słabą pamięć? Razem rządzili, tzw.”bohaterowie opozycji” razem chlali w Magdalence i omawiali przyszłe układy!

Gdyby nie korzystna dla różnych partii propaganda spotów, głupie banery, reżyserowane pikniki i wszechobecne „wspieranie niepełnosprawnego” /ich zdaniem/ elektoratu i społeczna kasaczyli nasze pieniądze to tzw. elity musiałyby odpowiadać na trudne  pytania. Musieliby tłumaczyć się ze swoich rządów.

Pytania są ważne i poważne!

Nie takie, jakie wysmażyli w referendum!

Ale do tematu notki:

Rozsiadł się Cesar na ołtarzu już na dobre czy też został tam dla wygody i kasy zaproszony?

Pewnie jedno i drugie…

Co się porobiło w tej demokratycznej demokracji? Ja nie wiem na pewno,bo prawda została ukryta…a ja nie jestem stroną.

Tylko obserwuję….

Życie nauczyło, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to za zasłoną ekranów grają role wielkie pieniądze.

Jednak nie są one najważniejsze, bo nie da się kupić wszystkiego za „marną mamonę”. Ważniejsza jest władza!

Najważniejsze są, jak się okazuje wpływy, przychylność władzy, oczekiwane decyzje, koncesje i przywileje. Gdy potrzeba głosów wyborców partie nie znają żadnych reguł, bo władza najważniejsza.

Politycy gotowi są nawet udawać katechetów!

Z religijnego studia telewizyjnego nie wyłażą a gospodarze ich nie wyrzucają.

Dlaczego tak? Bo, gdyby „pokorni” widzowie TV Trwam nie wiedzieli, na kogo głosować, to już nie mają wątpliwości.

Dowiedzą się z „Informacji Dnia” i codziennej publicystyki

Bogate koncerny, jeszcze bogatsze spółki płacą; ich reklamy lecą non stop.

Czy zapomniano, że nie tak dawno reklamowali tzw szczepionki?

Kłamali pod dyktando NWO!

Przykre, że w tzw. demokracji, głoszonej wolności i bogobojności dominują dziwne zależności między Sacrum a Profanum!

Wzajemne…. niestety. 

Czy zarówno Cezar jak i Kościół Katolicki nie wiedzą, że o ludziach „kłaniających się okolicznościom” szybko się zapomina?

Zapomina i pogardza jednocześnie, bo w cenie zawsze jest odwaga i dzielność. Tchórze mają jedynie swoje 5 minut i doraźne korzyści.

Już w 2020 roku pisałam na ten temat.

„Było -„Non possumus” jest – „cezarze usiądź sobie na ołtarzu”


Wiele razy w historii Polski „cezar siadał sobie na ołtarzu” nikogo o pozwolenie nie pytając.

„I to nie tylko za komuny. W tamtym czasie terroru i walki z wiarą, bezczelny cezar często próbował wleźć na ołtarz i rządzić. Jednak  bał się ludzi, bo ołtarz był chroniony przez Prymasa Tysiąclecia – sługę bożego ks. Stefana Kardynała Wyszyńskiego.

Stanowczy i mądry rzekł im to: „Non possumus!”.

O ironio, za III RP pomniejszym cezarom udawało się ta sztuczka parę razy.  Podam tylko dwa przykłady. Słynna ingerencja wysoko postawionych polityków PIS i oddanych im dziennikarzy w sprawie ks. abp. Wielgusa. Czas pokazał, jaką zmianę sobie zafundowali…tu zamilczę. „Beatyfikacja” bufetowej nie była po ich myśli.

Potem prezydent zwany Bul’em bezczelnie i „publicznie zbeształ księdza pułkownika / S.Żarskiego/, swoimi naciskami spowodował, że administrator Ordynariatu Polowego nie objął stanowiska biskupa polowego Wojska Polskiego.” /grudzień 2010/

https://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/gdy-cezar-siada-na-oltarzu/

Powoli przywykli do włażenia na ołtarz. Czuli, że mają przyzwolenie.

Nie mieliśmy wtedy i nie mamy do dziś stanowczego mężnego człowieka na czele kościoła, wzorem Prymasa 1000-lecia. Niestety.

I nastała nam epoka wirusa…. z nią nakazy, zakazy władz. W całym świecie nic, tylko wirus.

Cesar jeden z drugim uroił sobie, że katolicy są głupi, że nie wiedzą ile to 2m, że lubią się zakażać. Świeccy zawsze stawali do ochrony papieskich pielgrzymek i był spokój. A tak niedawno sami, nie wiedzieć czemu szczycili się bezpiecznymi Dniami Młodzieży; o nie święta obłudo! Teraz pilnują….

Usłużni cywile i mundurowi na polecenie władz gonią „nadmiarowych” obecnych na liturgiach, donoszą na policję, gdy gdzieś tam pod kościołem zebrało się parę /dosłownie parę/ osób! Większość zastraszonych w ogóle nie wychodzi na Triduum Paschalne z domów – a nóż będę szósty? Strach opanował wielu. Wiedzą, że gdzieś złapali samotnego rowerzystę, że gdzieś ukarali księdza, liczą żałobników na cmentarzach… strach zasiany wykiełkował zgodnie z wytycznymi WHO.

Z raportów medialnych zaś widać wyraźnie, że rozsadnikami wirusowych zakażeń są najczęściej chronione szpitale, niedostępne dla ogółu domy opieki a nawet komisariaty policji etc. czyli placówki zamknięte. 

Dzisiaj słychać o planowanych za 10 dni zmianach. Mają poluzować….ale gdzie i  komu?

19 kwietnia Niedziela Miłosierdzia Bożego, następne wielkie święto po Wielkanocy! A „luzik” dopiero od poniedziałku.

„Zmieniony limit na wejścia do sklepów, rozszerzony dostęp do galerii handlowych, otwarcie zakładów fryzjerskich i kosmetycznych. To według radia RMF FM wstępny rządowy plan stopniowego otwierania gospodarki. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że nastąpi to najwcześniej 20 kwietnia – czyli tydzień po świętach.

Fryzjer, kosmetyczka ucieszą się a np. rehabilitant? Poczeka.

Zmiany mają być zgodne z zasadą: Jeśli gdzieś uda się zapewnić 2 metry odległości między klientami, to placówka zostanie otwarta.

Ani słowa o zmianie w kościołach! Nadal tylko 5 osób????

Nie słychać też o żadnych petycjach ze strony władz kościelnych. Brak odwagi zbyt często jest mylony z pokorą, niestety….

Do napisania tej notki skłoniło mnie nie tylko widoczne dziś jasno 'zasiadanie cezara na ołtarzu’ ale traktowanie przez władze różnych zgromadzeń wybiórczo, przychylnie swoich a wrogo innych, znaczy pospólstwa.

Czyżby zachowanie dystansu 2 m było niemożliwe w obszernych kościołach i przed budynkami?

Skoro mianowani przez prezydenta asesorzy, którzy zjechali z całej Polski w liczbie 80 mogli?

Komu więcej wolno? Oczywiście władzom. Pod sztandarem demokracji też są równi i równiejsi…. czyli oni i my.

Jak kiedyś…


Zobacz tu – aktualne:

https://www.pch24.pl/zaskakujace-zdjecia-z-rocznicy-tragedii-smolenskiej,75267,i.html

Przykre to ale niech nam daje do myślenia. I trzeba to dobrze zapamiętać, gdy bogobojni politycy ( kiedyś nawet ryży) będą się lansować w telewizorniach na tle domowych ołtarzyków.

Miejmy w sercach tę pewność, że nigdy długo cezar na ołtarzu miejsca nie zagrzał i to, że Pan Bóg sam dopomni się o Swoje!”

Tak było i tak jest dziś:

„Bogobojność polityczna” urosła w siłę, by biednym i zmęczonym awanturami i podziałami obywatelom żyło się lepiej, tak, jak na Zachodzie!

Brawo! Brawo! Zwy-cię-ży-my! Zwy-cię-ży-my!

Deja vu ???

Dymisja to żadna kara. Ponad 200 tysięcy nieboszczyków żąda zza grobu procesu i kary.

Dymisja to żadna kara. Ponad 200 tysięcy nieboszczyków żąda procesu i kary.

Dominik Cwikła dymisja-to-nie-kara/

Minister Adam Niedzielski podał się do dymisji. Przynajmniej tak ogłosił premier Mateusz Morawiecki, bo sam minister niczego takiego nie przekazał w mediach społecznościowych. Co ciekawe, poszło nie o Wielką Histerię i covidowy terror, lecz o ujawnienie recepty lekarza, którą ten wystawił na samego siebie.

W pierwszej chwili informacja o dymisji Niedzielskiego z pewnością wywołała powszechne zadowolenie. Oto minister pandemii, wizjoner zdrowia i twarz koronaterroru znalazł się poza rządem. Po chwili jednak przyszła refleksja: czy to w ogóle cokolwiek oznacza? W rzeczywistości nie. Dymisja za całe zło, którego dokonał i które afirmował, to za mało.

Polaczki i lekarze

Po pierwsze: należy zwrócić uwagę na fakt, że formalnie to sam Niedzielski podał się do dymisji. Nie został oficjalnie wyrzucony z rządu, lecz z niego odszedł. Samo to wskazuje, że jaśnie panująca oligarchia nie zamierza zabierać się za ściganie go za absurdalne decyzje o wprowadzeniu szkodliwego i niepotrzebnego lockdownu.

Pocieszające jest to, że jakieś zarzuty w końcu się pojawiają. Przy okazji uderza się w ministra Przemysława Czarnka. Według doniesień medialnych, ich resorty w czasie Wielkiej Histerii miały tworzyć listę studentów i pracowników uczelni, które przyjęły bądź nie przyjęły szprycy na koronawirusa. Niewykluczone, że wyjdą na jaw kolejne afery.

Jednak uderzające jest to, że formalnie przyczyną podania się Adama Niedzielskiego do dymisji nie była Wielka Histeria. To nie zaoranie gospodarki spowodowało, iż Niedzielski poczuł, że nie nadaje się do bycia ministrem. Nie absurdalne restrykcje – np. zakaz wchodzenia do lasów czy organizowania konferencji online (bo wiadomo, że śmiertelny koronawirus rozchodzi się przez internet, foliarzu!). To nie ponad 200 tys. nadmiarowych zgonów spowodowało, że Niedzielski podał się do dymisji, ale ujawnienie treści recepty lekarza, którą ten wystawił na siebie. Ujawnił dane medyczne.

Hipokryzja

Wielkie oburzenie tym faktem prezentowali politycy, media i środowiska lekarskie. Te same środowiska, które w czasie Wielkiej Histerii lobbowały za tym, by dostęp do danych medycznych posiadały kelnerki, ochroniarze, nauczyciele i wszyscy, którzy wykonują w jakimś pomieszczeniu pracę, poprzez sprawdzanie paszportów covidowych.

Przypominam, że chodziło o to, by sprawdzać, czy ktoś przyjął nieprzebadany preparat – błędnie nazywany „szczepionką” – na koronawirusa, czyli by miał wgląd do naszych danych medycznych. Hipokryzja? Mało powiedziane!

Zysk dla PiS

Jak wspomniałem, dymisja to żadna kara. Co prawda to Niedzielski formalnie podał się do dymisji, ale można domniemywać chociażby po milczeniu byłego już ministra zdrowia w mediach społecznościowych, że miał w tej kwestii tyle do powiedzenia, ile my mamy w kwestii płacenia podatków. Więc jakaś forma kary może to być. Tłum się cieszy, szczególnie ten propisowski.

Z rozmów ze znajomymi już dawno stwierdziłem, że Wielka Histeria i lockdown poważnie osłabiły poparcie dla rządzącej oligarchii w jej elektoracie. Teraz oto pojawił się pretekst i znienawidzonego ministra można było się pozbyć.

Zresztą nieoficjalnie takie głosy pojawiały się wśród polityków PiS. Każdy wiedział, że na widok Niedzielskiego wielu ludzi – szczególnie bliskich ofiar śmiertelnych lockdownu – dostawało skrętu kiszek. Ciężko bowiem patrzeć, jak w aroganckiej postawie występuje przedstawiany jako specjalista i autorytet człowiek odpowiedzialny za takie pomysły jak walenie kijem w parapet przychodni. Oczywiście dla bezpieczeństwa. Albo za zamknięcie cmentarzy.

Krótko mówiąc: Niedzielski stał się dla rządzącej oligarchii zbędnym, bardzo ciężkim balastem. Sytuacja z ujawnieniem treści recepty była świetną okazją, by ten balast zrzucić, nie odwołując się też do samej Wielkiej Histerii. A to jest niezwykle istotny element całej układanki.

Wszyscy niewinni

Pamiętamy absurdy sprzed kilku lat, które niestety prowadziły do poważnych konsekwencji. Nadmiarowe zgony, uniemożliwianie uczestniczenia w pogrzebach, niszczenie wiary w ludziach i wielki dodruk pieniądza, którego efektem jest obecna pisflacja, za którą winę jaśnie nam panujący przerzucają obecnie na Putina, wcześniej oskarżając pandemię. Choć oczywiście Adam Niedzielski, a wcześniej Łukasz Szumowski są niewątpliwie istotnymi osobami dla tej epoki terroru, tak poza nimi są również inni. I jest ich wielu.

Przede wszystkim rząd nie zrobiłby niczego bez premiera. Premier zatwierdzał te wszystkie niegodziwe szaleństwa i on również ponosi za to odpowiedzialność. Po drugie: odpowiedzialność ponoszą politycy rządzącej oligarchii i ich sojuszników nazywających się formalnie wrogami z fatalnej opozycji. Przypominam, że PO et consortes nie zarzucali PiS-owi za dużych, lecz zbyt małe restrykcje koronawirusowe. Marzył się im większy zamordyzm, o czym dziś niechętnie wspominają.

Odpowiedzialni są również ziobryści, którzy najwyraźniej „głosowali, ale się nie cieszyli” z restrykcji. Najgłośniejszy przypadek to Anna Maria Siarkowska, która przed wyborami, przechodząc na listy Konfederacji, raczyła skrytykować ogólnikowo oligarchię rządzącą, choć wcześniej trzymała się jedynie kwestii covidowych. Przez całą Wielką Histerię gadała i krytykowała rząd, ale nie odeszła z partii. Inny przykład to Patryk Jaki, który w grudniu 2020 roku apelował, by „poważnie traktować obostrzenia” covidowe; 8 sierpnia napisał, że Niedzielski został „wreszcie” zdymisjonowany. Wymienił przy tym „wszystkie te jego niemądre lockdowny” i „politykę covidową”. Czy to na pewno były tylko jego niemądre lockdowny, panie uniopośle?

Odpowiedzialni są także niektórzy politycy Konfederacji – chodzi tu przede wszystkim o tych skupionych wokół Ruchu Narodowego. Poseł Krzysztof Bosak także oswajał społeczeństwo z restrykcjami, broniąc noszenia maski. Zaś poseł Robert Winnicki już w marcu 2020 roku pisał o „północnych Włoszech” – zapewne chodziło o to słynne Bergamo, wokół którego narracja okazała się totalnym fejkiem tak swoją drogą – jako przykład „katastrofalnej sytuacji” z powodu braku „daleko idących, niekiedy drastycznych środków do walki z pandemią”. Co ważne, na listach Konfederacji z poparciem właśnie Ruchu Narodowego na zaprezentowanych „trójkach” jest sporo osób, które można śmiało określić jako covidian, np. wieloletni pracownik koncernu medycznego współpracującego z Astrą Zeneca czy osoby aktywnie rzucające wobec przeciwników restrykcji wyzwiska jak „szury”, „foliarze” czy „antyszczepionkowcy”.

Odpowiedzialne są także wielkie media, które brały niemałe pieniądze za sianie Wielkiej Histerii. Formalnie były to „materiały promocyjne” preparatu na „koronkę” czy wspieranie kampanii „zachęcającej” do przestrzegania restrykcji. Warto więc przypomnieć, że rządowymi „zachętami” były zapowiedzi wyrugowania z przestrzeni publicznej niezaszprycowanych, wyrzucanie ich z lokali i z pracy, a ich dzieci ze szkół i przedszkoli, etc.. Jeśli to rząd nazywał „zachętami”, to strach pomyśleć, co nam raczy przedstawić, gdy uzna, że zachęta to za mało i trzeba ludzi do czegoś zmusić.

======================

mail: Przecież Wyjaśnienie Prokuratury : Morawiecki i Niedzielski “nie podlegają orzecznictwu polskich sądów karnych”… [???]. A art. 198 konstytucji?

Ukrainka w agencji w Łodzi – w akcji: Kontrola wykazała 436 przypadków poważnych naruszeń w zatrudnianiu cudzoziemców

Ukrainka w agencji – w akcji: Kontrola wykazała 436 przypadków poważnych naruszeń w zatrudnianiu cudzoziemców

Aktualności – Komenda Główna Straży Granicznej

Paweł ŚNIEĆ 18.8.2023 straz-graniczna

Wczoraj (17 sierpnia 2023 roku) funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Łodzi zakończyli czynności kontrolne w jednej z agencji pracy prowadzonej przez 39-letnią obywatelkę Ukrainy. Kontrola wykazała poważne naruszenia w zakresie zatrudniania cudzoziemców z Azji i Afryki na terytorium Polski.

Kontrolą legalności zatrudnienia cudzoziemców trwającą od marca tego roku objęto ponad 500 cudzoziemców pochodzących między innymi z Afganistanu, Bangladeszu, Filipin, Egiptu, Indii czy Kamerunu, którzy na podstawie uzyskanych przez agencję zatrudnienia zezwoleń na pracę wydanych przez wojewodę, mogli ubiegać się o wizy w celu przyjazdu do Polski i podjęcia zatrudnienia głównie w zakładach przetwórstwa drobiowego na terenie Kutna.

Jej efektem było ujawnienie przez łódzkich funkcjonariuszy Straży Granicznej poważnych nieprawidłowości, gdyż w 436 przypadkach pracodawca (w tym przypadku agencja pracy) nie dopełniła obowiązku powiadomienia wojewody o niestawieniu się do pracy i tym samym o niepodjęciu zatrudnienia przez cudzoziemców, którym takie zezwolenia zostały wydane.

Wobec pracodawcy zostaną podjęte odpowiednie czynności służbowe związane z podejrzeniem popełnienia wykroczenia z art. 120 ust. 6 ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, za które grozi wysoka kara grzywny.

W poniedziałek tragedia, we wtorek wesoła impreza, a dopiero w środę chwytający za serce żal…

W poniedziałek tragedia, we wtorek wesoła impreza, a dopiero w środę chwytający za serce żal…

w-poniedzialek-tragedia-we-wtorek-impreza-a-dopiero-w-srode-chwytajacy-za-serce-zal

W poniedziałek media lokalne w powiecie opolskim na Lubelszczyźnie obiegła informacja o tragicznym w skutkach wypadku drogowym, który miał miejsce w okolicy Chodla (powiat Opole Lubelskie). Trzy kobiety poniosły śmierć na miejscu. Ofiary to znane i lubiane w swoim rodzinnym mieście działaczki kulturalne,

członkinie Poniatowskiego Klubu Seniora, zespołu śpiewaczego „Nadzieja” oraz aktorki teatru Fajna Ferajna.

Kobiety jechały na pogrzeb. We wtorek panie miały uczestniczyć i występować podczas lokalnych dożynek w Kraczewicach w gminie Poniatowa. Informacja o tej tragedii obiegła również media ogólnopolskie. W komentarzach pojawiło się wiele kondolencji, wyrazów współczucia, gdyż panie były aktywne w swojej gminie.

We wtorek odbyły się zaplanowane dożynki, gdzie poza organizacjami z całej gminy promowali się włodarze, posłowie, a także kandydaci na przyszłych posłów z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Burmistrz Poniatowej podczas trwania imprezy zaprezentował się również jako wokalista, wchodząc na scenę w trakcie potańcówki wieńczącej imprezę dożynkową. Tańczył i śpiewał do mikrofonu wraz z zespołem przygrywającym do wieczornej biesiady i zabawy.

Czy to było zachowanie stosowne do sytuacji, licujące z powagą reprezentowanego urzędu, mając na uwadze fakt, iż wśród uczestników byli koledzy i koleżanki ofiar tragicznego wypadku, pracownicy instytucji kulturalnych oraz działacze społeczni z całego powiatu?

Paweł Januszek (Facebook): „Z całym szacunkiem, wszystko można zrozumieć ale burmistrza Poniatowej, pana Karczmarczyka śpiewającego na dożynkach piosenki disco-polo na scenie z zespołem, podczas zakrapianej potańcówki na drugi dzień po tej tragedii, nad którą na trzeci dzień wylewa się z Jego urzędu tak silny żal na cały kraj, tego jakoś nie jestem w stanie przyjąć ze smakiem.
Wystarczyło chociaż dać sobie spokój z własnym śpiewaniem na dożynkowej scenie. Z szacunku do sytuacji i do pełnionego urzędu. Na tych dożynkach, na których promowały się struktury Prawa i Sprawiedliwości, o ile wiem, to ofiary tragicznego, nieszczęśliwego wypadku miały zaśpiewać i wziąć udział jako lokalni działacze”.

Oddamy domy za „ratowanie planety”? Koszty przepisów energetycznych.

Oddamy domy za „ratowanie planety”? Polityk-budowlaniec wylicza koszty przepisów energetycznych

domy-za-ratowanie-planety

(Fot. Bittermuir/Pixabay)

Emil Krawczyk, inżynier budownictwa i środowiska skomentował czekające nas prawdopodobnie konsekwencje przyjęcia przez polityków niemal wszystkich opcji unijnej strategii klasyfikowania energetycznego budynków. Jeśli ktoś nie powstrzyma szaleństwa eurokratów i ich zleceniobiorców zasiadających w rządach i parlamentach, stosowanie przepisów o ETS sprawi, że wielu z nas nie będzie już stać na własne domy.

Wpis polityka nawiązuje do przyjętej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości „Strategii Renowacji”, zakładającej aż ćwierć miliona tego typu inwestycji każdego roku. Na pierwszy ogień pójdą budynki starsze, w najgorszym stanie. Ministerstwo Rozwoju zatwierdziło w tym celu klasy energetyczne, do których poszczególne obiekty będą kwalifikowana na podstawie świadectw energetycznych.

Jak pisze Emil Krawczyk, modernizacji w związku z tymi kryteriami wymaga aż połowa spośród 14,2 miliona budynków. Ma to kosztować, według szacunków inżyniera, aż 37,5 miliarda złotych co 12 miesięcy.

 „Skąd brać na to środki? Pan płaci, pani płaci, my płacimy”. Jak napisał, „Długoterminowa Strategia Renowacji Budynków” zakłada dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego, zaangażowanego w promesy, czyli obietnice wypłat z funduszu Inwestycji Strategicznych Polskiego Ładu. Również BGK wypuścił 200 miliardów złotych pustego pieniądza na tarcze antycovidove, czyli skutek patologicznej polityki lockdownów i zarazem jeden z głównych czynników rozkręcających wielką inflację w naszym kraju.

„Za modernizację zapłacimy więc wszyscy, ale nie da się wejść do wiadra i w nim podnieść, więc ETS2 doprowadzi do lawinowej pauperyzacji społeczeństwa” – przewiduje inżynier.

„Owszem, są też wskazane jako źródła finansowania środki z UE. Jednak pieniądze z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Fundusze Norweskie i Fundusz Spójności na podobne cele w sumie dały 2,4 mld euro w latach 2014-21” – zastrzega.

System ETS2 dla budynków wchodzi w życie w 2027 roku. Właściciele budynków o gorszej klasyfikacji energetycznej będą płacić wyższe podatki, co w konsekwencji może doprowadzić do utraty kontroli nad swą własnością przez mniej zamożnych.

„Alternatywną będzie skonsumowanie oszczędności na modernizację – o ile ktoś je ma, kredyt, lub dotacja z drukarki. Bez tego nie uratujemy planety kochani” – puentuje ironicznie Emil Krawczyk.

Źródła: Twitter, PCh24.pl RoM