Polityk Roku 2022

Polityk Roku 2022

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  17 stycznia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5321

Centralne Biuro Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badanie, który polityk w Polsce zasługuje na miano „Polityka Roku 2022”. Okazało się, że pan prezydent Andrzej Duda.

Co prawda uważa tak tylko 12 procent badanych, ale dobra psu i mucha, bo na pozostałych Umiłowanych Przywódców wskazało jeszcze mniej. Co innego w skali światowej. W skali światowej 20 proc. Polaków wskazało na prezydenta Ukrainy Włodzimierza Zełeńskiego, podczas gdy na prezydenta USA Józia Bidena zaledwie 15 procent.

Czytając te statystyki doznaję tak zwanych „mieszanych uczuć”. Z jednej strony za najpopularniejszego polityka w Polsce uchodzi pan prezydent Duda, ale – jak wspomniałem – na poziomie raczej minimalnym. Myślę tedy, że taki rezultat osiągnął pan prezydent nie dzięki jakimś swoim zasługom, bo chyba nie wynaleziono jeszcze aparatu fotograficznego, który te zasługi mógłby utrwalić, tylko dlatego, że propaganda zarówno z jednej strony, to znaczy – ze strony obozu „dobrej zmiany” – wycelowana jest na Donalda Tuska i z rządowej telewizji codziennie możemy się dowiedzieć, jakim to łajdakiem jest Donald Tusk, a ze strony drugiej, to znaczy – obozu zdrady i zaprzaństwa, propaganda nacelowana jest na Jarosława Kaczyńskiego i na przykład z TVN, możemy codziennie dowiedzieć się, jakim to łajdakiem jest Jarosław Kaczyński, a w najlepszym razie – któryś z jego pretorianów.

Słowem – możemy się dowiedzieć tyle, co nic – bo chociaż i jedna i druga opinia może być przecież prawdziwa, to co tu ukrywać – specjalnie naszej wiedzy ani o Polsce, ani o świecie nie poszerza. Korzysta z tego pan prezydent Duda, który – nawiasem mówiąc – wcale nie jest ani gorszy ani głupszy od poprzednich prezydentów naszego nieszczęśliwego kraju. Taki na przykład generał Jaruzelski wprawdzie był prezydentem, ale – jak relacjonował francuski dziennikarz Guy Sorman, który zbierając materiały do książki „Wyjść z socjalizmu” odwiedził go w Belwederze – panowała tam cisza i pustka. Lech Wałęsa; no cóż – jak opowiadali mi jego współpracownicy – oddawał się on „pracy naukowej” to znaczy – rozwiązywaniu krzyżówek – i żeby przypadkiem nikt go przy tej czynności nie zaskoczył, Mieczysław Wachowski przeniósł mu gabinet na piętro, dzięki czemu można było zyskać na czasie i nawet w razie niespodziewanej wizyty jakiegoś etranżera, materiały służące pracy naukowej ukryć. O Aleksandrze Kwaśniewskim nie mogę powiedzieć ani jednego dobrego słowa, może poza tym, że nosił garnitury i mówił językami – bo nie wykorzystał on ani jednej okazji, żeby załatwić dla Polski jakiś interes państwowy, chociaż takie możliwości podczas jego podwójnej, 10-letniej kadencji się pojawiały.

Prezydent Lech Kaczyński z kolei koncentrował się na działaniach pozornych, na podstawie których dzisiaj jego wyznawcy przypisują mu nawet zdolności profetyczne. Z kolei prezydent Komorowski zasłynął chyba najbardziej z występu w Japonii, gdzie stojąc na fotelu speakera tamtejszego parlamentu, prowadził dialog z panem generałem Koziejem, jako swoim „siogunem”.

No a teraz pan prezydent Andrzej Duda, o którym w ramach myślenia pozytywnego, do którego wszyscy nas zachęcają mogę powiedzieć, że – podobnie jak prezydent Lech Kaczyński – nie został zarejestrowany jako tajny współpracownik ani polskiej, ani żadnej innej bezpieki, co przytrafiło się panu premierowi Morawieckiemu. Nie jest to wiele, ale cóż robić; taki los wypadł nam, że na prezydentów naszego bantustanu rodacy wybierają akurat takich jegomościów? Zwłaszcza dwukrotny wybór Aleksandra Kwaśniewskiego dowodzi moim zdaniem całkowitego zaniku instynktu politycznego naszego narodu, który upodobał w nim sobie chyba ze względu na ludowe przysłowie, że „pokorne cielę dwie matki ssie”. Aleksander Kwaśniewski rzeczywiście udowodnił, że jest wyjątkowo zdolnym ssakiem, bo wyssał co się tylko dało i z komuny i z demokracji.

Co sprawiło, ze na drugą kadencję wybrany został pan prezydent Duda – trudno zgadnąć – chyba, że przypomnimy sobie, iż jego konkurentką początkowo była posągowa pani Małgorzata Kidawa-Błońska, której Wielce Czcigodny poseł Pupka musiał scenicznym szeptem podsuwać prawidłowe odpowiedzi na konferencjach prasowych, a potem – pan Rafał Trzaskowski, którego uważam za zarozumiałego blagiera. Tymczasem przegrał z panem prezydentem Andrzejem Dudą minimalnie, co wzbudza podejrzenia, że rodacy nie mają nic przeciwko temu, by na czele ich państwa stał właśnie ktoś taki.

O ile jednak wyniki badań CBOS na temat tubylczych Umiłowanych Przywódców potwierdzałyby smutną prawdę o stopniowym zanikaniu instynktu politycznego, to z kolei wyniki odnoszące się do polityków w skali światowej dowodzą czegoś jeszcze gorszego – mianowicie całkowitej utraty zdolności do myślenia w kategoriach politycznych. Jakiż bowiem inny wniosek można wyciągnąć z faktu, że w rankingu na Polityka Roku 2022 w skali światowej 20 procent uzyskał ukraiński prezydent Włodzimierz Zełeński, podczas gdy amerykański prezydent Józio Biden uzyskał zaledwie 15 procent?

Jeszcze za głębokiej komuny będąc we Wschodnim Berlinie, rozmawiałem z moim niemieckim przyjacielem, człowiekiem rozgarniętym i wykształconym, o wybitnym przywódcy socjalistycznym Adolfie Hitlerze. Mój rozmówca twierdził, że był on również wybitnym politykiem, bo nie tylko podniósł Niemcy z politycznego upadku, ale natchnął Niemców ideą panowania jeśli nie nad całym światem, to przynajmniej znaczną jego częścią. Zatem – i wielki i w dodatku – skuteczny. Że wielki – z tym specjalnie się nie spierałem, bo wszyscy politycy uznani za „wielkich”, jak na przykład Aleksander Macedoński, Juliusz Cezar, Czingis Chan, czy Napoleon Bonaparte, o którym z taką czułością śpiewamy w naszym hymnie, dążyli albo do władzy nad światem, albo przynajmniej nad jakąś jego częścią, więc Adolf Hitler również na ten przymiotnik zasługuje. Natomiast ze skutecznością, to całkiem inna sprawa. Adolf Hitler, w ciągu zaledwie 12 lat, jakie dzieliły rok przejęcia władzy w Niemczech od samobójczej śmierci, doprowadził do rozgromienia Niemiec i likwidacji tego państwa. Trudno w tej sytuacji uznać go za polityka skutecznego, skoro rezultat tak się różnił od intencji.

Wspominam o tamtej rozmowie, bo wydaje mi się, że nie tylko rzuca ona światło na osiągnięcia prezydenta Zełeńskiego, ale również – i to jest znacznie gorsze – na stan myślenia politycznego naszego społeczeństwa. Co prawda, prezydent Zełeński, będący wynalazkiem żydowskiego „oligarchy” Igora Kołomojskiego, który zrobił z niego prezydenta, tylko kontynuował politykę, w jaką Ukraina została wkręcona w roku 2013 przez amerykańskiego prezydenta Obamę, który wyłożył 5 mld dolarów na zorganizowanie na Ukrainie „Majdanu” i dokonanie tam przewrotu politycznego pod hasłami narodowo-wyzwoleńczymi, ale nawet w tych okolicznościach powinien był zrobić wszystko, by uchronić swój kraj przed wepchnięciem go w rosyjską maszynkę do mięsa.

Jak bowiem szczerze zauważył podczas swojej pielgrzymki do Kijowa amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, z amerykańskiego punktu widzenia celem wojny na Ukrainie jest „osłabienie Rosji”, a cena, jaką za ten, nawiasem mówiąc, wcale nie taki pewny rezultat, zapłacą Ukraińcy, nie ma większego znaczenia. Jakie były warunki Putina, zanim Rosja dokonała inwazji, co Putinowi powiedział Józio Biden podczas dwukrotnych, długich rozmów w czerwcu I lipcu 2021 roku i zatem – na jakich warunkach można było uchronić Ukrainę przed nieuchronną dewastacją, a naród ukraiński – przed stratami, które – co gorsza – w tym roku mogą być jeszcze większe – tego wszystkiego polska opinia publiczna nie wie, ponieważ jest skazana na prawdy preparowane przez pierwszorzędnych fachowców z ukraińskiego Sztabu Generalnego, któremu z kolei linię postępowania i propagandy wyznaczają pierwszorzędni fachowcy z Pentagonu. Wiemy tyle, że Putin to bandyta, a Zełeński – to „heroj”, a herojam – wiadomo – nic, tylko „sława” – no i – jak myślę – dlatego aż 20 procent rodaków uważa Włodzimierza Zełeńskiego za „Polityka Roku 2022”, a prezydenta Józia Bidena za takiego uważa zaledwie 15 procent.

Tymczasem na tytuł „Polityka Roku 2022” i to nie na poziomie 15, ani nawet 20 procent, tylko całych 100 procent, zasługuje właśnie Józio Biden. Nie tylko wykorzystał okazję, jaką stwarzało uwikłanie Rosji w konflikt z Ukrainą w rezultacie „Majdanu”, żeby Ukrainę uzbroić po zęby, nie tylko skutecznie usztywnił prezydenta Zełeńskiego wobec Rosji, by wkręcić Ukrainę w ruską maszynkę do mięsa, dzięki czemu może prowadzić z Rosją wojnę na odległym od USA, europejskim przedpolu i to bez użycia własnych żołnierzy, których szczęśliwie udało się ewakuować z Afganistanu, tylko – do ostatniego Ukraińca – a być może również – ostatniego Polaka – o ile spełniłyby się mrzonki pana prezydenta Dudy o oddaniu Polski Ukrainie, czyli „unii” i marzenia pana Bartosiaka, który już teraz wysłałby do Rosji polskich żołnierzy, żeby w ruską maszynkę do mięsa wkręcić również Polskę.

Polska bowiem, w odróżnieniu od Ukrainy, gotowa jest za dostawy amerykańskiej i koreańskiej broni i amunicji płacić. Przynajmniej pod tym względem prezydent Zełeński jest mądrzejszy od prezydenta Dudy, rządu „dobrej zmiany” i obozu zdrady i zaprzaństwa, chociaż z drugiej strony zdewastowana Ukraina płacić nie bardzo ma czym, pozostając już nie na finansowej kroplówce, co na prawdziwej finansowej transfuzji Zachodu. Bo prezydentowi Bidenowi pod pretekstem wojny o „osłabienie Rosji” udało się mocno chwycić Europę za twarz, wskutek czego europejska gospodarka ulega też postępującej dewastacji wskuktek obosiecznych „sankcji”, podczas gdy USA na wojnie zarabiają. Rząd zaciąga kredyty w Rezerwie Federalnej, która wprawdzie kreuje dolary z powietrza, ale już koncerny zbrojeniowe za broń i amunicję nie tylko dostają forsę „prawdziwą”, ale w dodatku płacą rządowi od tego podatki, więc – jak to się mawiało w sferach kupieckich – „biznes sze kręczy” – a w związku z tym wojna z Rosją na Ukrainie może trwać jak najdłużej, niechby i do ostatniego Ukraińca. Co tu ukrywać; prawdziwy majstersztyk! Czy to wykombinował sam prezydent Józio Biden, czy też doradził mu ktoś starszy i mądrzejszy – to nieważne, bo chodzi tylko o to, komu powinien przypaść tytuł „Polityka Rosku 2022”.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

W… „Mennicy Polskiej” biją i sprzedają OBECNIE „monety kolekcjonerskie” z Lilith, Belzebubem, Mefisto, Szatanem itp. Idealne na czarne msze. Niedrogo…Już się w ogóle nie kryją

W… „Mennicy Polskiej” biją OBECNIE „monety kolekcjonerskie” z Lilith, Belzebubem, Mefisto, itp. Niedrogo…

[Na podstawie: Szatańskie nasienie http://pioter.szkolanawigatorow.pl/szatanskie-nasienie MD]

Kamerun zamawia satanistyczne monety, medale w… „Mennicy Polskiej” Czy istnieje jako państwo? 

[pytanie dotyczy tak Kamerunu, jak Polski. Poniższy tekst głównie powielam, niektóre zdania uważam za zbyt łagodne. Mirosław Dakowski].

===========================================

Tu już nie chodzi o to, że koncesję na wyrób świecidełek udających monety sprzedano jakim szemranym firmom. Takie rzeczy działy się w różnych miejscach i w różnym czasie, nawet w Polsce w latach 80-tych. Zawsze jednak należało z władzami wydającymi koncesje uzgadniać końcowe efekty. A Kamerun nie ma już żadnego wpływu na to, co się na monetach opatrzonych ich godłem znajduje.

Nakłady są niewielkie. 500 sztuk tylko. Ale to jest przełamanie pewnego tabu, które nie powinno być nigdy naruszone. Bo nawet jeśli kiedyś pokazywano na monetach demony, to było to zawsze w takiej formie, że osoby postronne nie były w stanie tego stwierdzić. W Kamerunie natomiast wszystko jest jasne.

. Na wszystko znajdą się kupcy. I zawsze znajdą się ludzie, którzy będą próbowali zarobić na tym.

Przenoszenie jednak demonologii do numizmatyki do niczego dobrego nie doprowadzi.

Czym innym bowiem są różnego rodzaju żetony czy medale. Ich funkcja jest bowiem nagrodowa czy rozpoznawcza. A czym innym są monety – nawet tylko takie błyskotki – które z definicji mają umarzać zobowiązania. Ale w tym wypadku żadne zobowiązania podlegać umorzeniu nie będą. Z demonami bowiem nie można nie można dyskutować o pięknie, prawdzie czy też użyteczności. Nie można z nimi wogóle dyskutować, bo wszelka dyskusja jest tylko złudzeniem.

Te monety pojawiały się w ofercie różnych firm numizmatycznych od 2020 roku.

 Co roku wybijano jeden model w Mennicy Polskiej w Warszawie. Wszystkie są srebrne o wadze 2 uncji (62 g). I pewnie znajdują nabywców, bo inaczej by z tego precederu zrezygnowano.

==================================

MD: Przykład z reklamy w „Mennicy Polskiej”:

Mefistofeles, 2000 franków CFA, Seria: Diabły i Demony

Seria: Diabły i Demony

Cena produktu:

1 119,00 zł

Opis

Oto mroczny król podziemia

  • Nowoczesny projekt
  • Najwyższy kunszt sztuki mincerskiej
  • Dwie uncje srebra próby
  • Ponadczasowe zdobienia

Fascynują Cię ciemne moce? Belzebub, utożsamiany z Lucyferem, synonim diabła i uosobienie wszelkiego zła, przedstawiany jest jako demon bądź władca much. Ten upadły anioł i piekielny książę zajmuje ważne miejsce w ikonografii wielu kultur. Chciałbyś widzieć go w swojej kolekcji?

=================================

===================================

W Warszawie potrzebni są egzorcyści.

Польша тоже хочет? [Chroń nas Boże!!]

Польша тоже хочет? [Chroń nas Boże!!]

https://cont.ws/@amfora/2463093 16 I 2023

На неделе польский президент Анджей Дуда посещал Львов, где встречался со своим украинским коллегой Володимиром Зеленским. Визит получился крайне примечательным.

Но примечателен был не сам факт встречи президентов, а то, как именно встречали Анджея Дуду во Львове местные жители. Огромная толпа львовян, встречавшая Дуду, буквально молилась, крестилась, некоторые говорят даже вставали на колени.

Настрой местных жителей можно описать фразой „пан президент, забери нас скорей”.

Настроение Львова и возможно даже всей Галиции чем-то напоминает настроения крымчан в 2014 году. Только хотят не в Россию, а в Польшу. Но суть желаний та же – вернуться в родную гавань.

Оно и понятно – Польша обещает наладить бесперебойное электро и водоснабжение. И что еще более важно в текущей ситуации – граждане Польши не подлежат принудительной мобилизации и отправке на фронт. Во всяком случае пока. И экономика Польши, хоть и испытывает определенные проблемы, но всё-таки находится в куда лучшем состоянии, чем украинская. И в отличие от украинской, у нее есть хотя бы какие-то перспективы.

А главное – Польша является членом Евросоюза, ради чего собственно украинцы и пустились во все тяжкие еще в 2014 году. И даже раньше – в 1991-м. Ведь именно ради этого отделялись от Советского Союза – чтобы попасть в европейский.

Примут ли когда-нибудь Украину в состав ЕС, учитывая ее нынешнее состояние, большой вопрос. Да и выживет ли Украина вообще как государство в свете откровенных намерений Запада воевать с Россией „до последнего украинца”. Бабушка Урсула надвое сказала. А Польша уже в Евросоюзе.

Поэтому в сложившейся ситуации львовяне и галичане вполне конкретно настроены как можно скорее спрыгнуть с тонущего украинского баркаса и запрыгнуть на польский кораблик, чтобы в составе большого европейского флота плыть в фарватере США куда угодно, лишь бы не на дно и не в Россию. И не на войну.

И это желание вполне взаимно.

Польша хочет того же самого. И не просто хочет – спит и видит свои „Кресы всходни” – исторические территории Львова и Галиции, которые когда-то входили в состав Речи Посполитой.

Польша „от можа до можа” – от Балтики до Черного моря, великопольская идея, которой в последнее время одержима значительная часть польского руководства.

Именно поэтому Варшава так активно помогает Киеву в войне с Россией, занимая твердое третье место по объему оказанной помощи после Вашингтона и Лондона. По количеству поставленной военной техники даже второе, сразу после США.

А своих солдат под видом наемников, отпускников и сотрудников ЧВК Польша предоставила Украине и вовсе больше всех остальных стран вместе взятых. Счет идет уже на тысячи. И хоронят погибших поляков, что характерно, с воинскими почестями, что означает лишь одно – никакие это не добровольцы, а кадровые военные.

Ради чего всё это делается?

Ясное дело не ради дружбы с Зеленским.

Всё это делается ради территорий. Ради того самого Львова и Галиции, ради „Кресов всходних” и идеи Великой Польши „от можа до можа”.

Правда отхватить территории до самого Черного моря Польше будет сложновато, но две или три области Западной Украины – вполне реально. Они уже почти в кармане.

И дело не только в теплом приеме во Львове. Еще полгода назад в Киеве был принят закон, согласно которому поляки на территории Украины наделены практически всеми правами ее граждан. А в Варшаву была передана значительная часть золотовалютных резервов Киева „для сохранности”. И еще в Варшаву переданы все данные украинской налоговой службы, данные по всем налогоплательщикам, по всем физическим и юридическим лицам.

Дело за малым – дождаться, когда Киев потерпит военное поражение, Зеленский сбежит или вообще сгинет в хаосе, наступит кризис, а то и вовсе утрата украинской государственности, разрыв легитимности и можно будет ввести на Западную Украину войска под благовидным предлогом защиты от России и установить протекторат.

А дальше видимо будет задействована схема, отработанная российской стороной – референдум и поминай как звали.

Как на референдуме будут голосовать жители Львова, уже понятно.

А как же Украина, спросит кто-нибудь?

Западэнцы – они же образцовые украинцы, щирые, свидомые, националисты, неужели они готовы вот так запросто отказаться от Украины только ради того, чтобы избежать мобилизации, получить свет и воду в домах и оказаться в составе Евросоюза?

Ну, в общем да.

Украинство – это же на самом деле не про незалежность. Это про то, как бы отделиться и дистанцироваться от России и найти себе нового хозяина в виде США, Евросоюза или Польши.

Украинская самостийность – это про выбор себе наилучшего хозяина, более сильного и перспективного, а вовсе не про самостоятельное развитие.

Конечно, среди националистов есть определенный процент тех, кто действительно верит в идеи независимости и построения собственного украинского государства. Но таких меньшинство.

Абсолютному большинству просто хочется быть европейцами. И неважно, с каким флагом. Хоть с украинским, хоть с польским, хоть с каким-нибудь еще.

А Львов вообще особый случай, потому что там всегда были сильны польские настроения и польское влияние.

И поляки во Львове тоже имеют особые интересы.

У некоторых поляков даже сохранились документы на недвижимость во Львове, которой их когда-то лишили. И закон о реституции дает вполне серьезную надежду на возвращение. А недвижимость во Львове очень приличная, хороших денег стоит. И когда Львов окажется в составе Польши, а значит и в составе Евросоюза, когда там включат свет и наладят водоснабжение – недвижимость будет стоить еще больше, чем сейчас.

Поэтому Польша тоже хочет принять участие в определении будущего Украины. То есть в разделе и распределении территорий.

И на Западной Украине это желание вполне взаимное.

И чем дольше идет война, чем больше на Западной Украине хоронят погибших бойцов и чем больше мобилизуют – тем сильнее желание Западной Украины отказаться от идей украинства и войти в состав Польши.

Это к вопросу о том, почему Варшава так поддерживает Киев в этой войне.

Просто Польша хочет себе Западную Украину. И это взаимно.

Для России такое взаимное желание Польши и Львова к воссоединению в иных обстоятельствах могло быть даже выгодно. Раздел Украины на две неравные части – польскую и российскую позволил бы решить украинскую проблему и закончить войну. Все равно именно к этому идет.

Освобождать всю Украину до самых западных границ и воевать с бандеровцами в западных областях – задача долгая и очень тяжелая. Советский Союз когда-то потратил на борьбу с бандеровцами на Западной Украине больше десяти лет, потерял тысячи сотрудников госбезопасности, да так и не закончил. Бросил. Что и стало одной из причин нынешней войны.

Поэтому Россия вполне заинтересована в том, чтобы Польша взяла себе две-три области Западной Украины, а с ними и проблему бандеровского движения на данных территориях.

Одновременно с этим, Польша, а за ней и другие страны Запада, могли бы признать за Россией Крым, Донбасс и вообще всю Новороссию. На том же основании, на котором будет признано вхождение в состав Польши территорий Галиции.

Но всё это было бы возможно и выгодно для России лишь в том случае, если бы Польша и страны Запада, включая США, хотели закончить войну, договориться и разойтись миром.

Однако США не собираются заканчивать эту войну так быстро, не решив своих принципиальных задач, не сломав или по крайней мере не ослабив Россию, насколько это возможно. И Европе, оказавшейся в политическом и экономическом подчинении, тоже не дадут закончить эту войну банальным разделом Украины.

Поэтому война на Украине будет продолжаться до последнего украинца и до тех пор, пока Россия и Польша не встретятся где-то на правом берегу Днепра. И на этом тоже вряд ли закончится.

Собственно российские и польские войска уже встретились на территории Донбасса, где на стороне ВСУ/ВФУ воюют целые подразделения, укомплектованные польскими военными. И польская техника тоже давно встречается в зоне СВО. Только эти встречи пока носят неофициальный характер.

Надо полагать, США рассчитывают на „полный контакт” с прямым и непосредственным участием Польши в войне.

И Польша отправляет на Украину так много техники и своих военных совсем не ради помощи Киеву и не для того, чтобы Зеленский передал Львов. Мнение Зеленского в этом вопросе вообще никого не интересует. Все делается в интересах Лондона и Вашингтона, чтобы они потом признали за Польшей право на территории Галиции. Сперва в виде протектората, а затем видимо и в виде провинции.

И для России это, к сожалению, означает не то, что Польша поможет бороться с бандеровцами, а то, что после Украины на правом берегу Днепра придется воевать с Польшей.

Видимо это и будет тем „расширением масштаба задач СВО”, ради которого была создана Ставка.

Но это будет потом, когда закончатся украинцы.

https://amfora.livejournal.com…

Starzy Żydzi „uratowani” z Ukrainy… przybyli do Polski. W Izraelu już nie było miejsca? Chabad Lubawicz w akcji.

Starzy Żydzi „uratowani” z Ukrainy… przybyli do Polski. W Izraelu już nie było miejsca? Chabad Lubawicz w akcji.

https://www.bibula.com/?p=138132

W zeszłym tygodniu, grupa mieszkających na Ukrainie Żydów została przetransportowana do Polski. Osoby te, jak ujmuje to Israel National News, „zostały uratowane przez gminę żydowską JCC Chabad w Kijowie i przeniesione do Łodzi w Polsce.”

Działo się to pomimo tego, że – jak na wstępie pisze autor przytaczając losy 83-letniej Leia i 70-letniej Emy – pomimo chorób „w swojej skomplikowanej sytuacji Leia decyduje się nie opuszczać swojego domu w Kijowie, mimo wojny i bombardowań. Również Ema, 70-latka wolała zostać w Kijowie mimo niebezpieczeństwa.”

Ale Gmina Żydowska „uratowała” Emę i Leię, które „wraz z dziesiątkami innych starszych osób zostały uratowane z mroźnego i ciemnego Kijowa”.

„Około dwóch tygodni temu uratowano pierwszą grupę, w tym kilkadziesiąt starszych osób”, a w kolejce do transportu do Polski czeka „około 400 starszych i chorych osób”.

„Akcja ratunkowa” została podjęta we współpracy z gminą żydowską w South Hampstead w Londynie oraz gminą żydowską w Polsce kierowaną przez rabina Michaela Shudricha.

Nie dziwimy się – a wręcz podziwiamy – dbałość środowisk żydowskich o los swoich, tylko przy okazji chcielibyśmy zapytać jak wyglądają statystyki przesiedleńcze Polaków mieszkających na Wschodzie? Panie Duda i inni gawędziarze ogłupiający Polaków, może jakieś konkretne dane, którymi można byłoby się pochwalić? Nie ma, tak?… Bo nie ma czym się pochwalić.

Ważniejsze są losy Ukraińców, Żydów niż Polaków.

Oprac. www.bibula.com 2023-01-15

Demokracja zwiera szeregi (i pośladki)…

Demokracja zwiera szeregi (i pośladki)…

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)  •  15 stycznia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5320

Demokracja – demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować – twierdził partyjny buc, grany w filmie Krzysztofa Zanussiego „Kontrakt” przez Janusza Gajosa. Wielu naiwniaków, co to myślą, że ta cała demokracja, to pełny spontan i odlot, niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy „Jurka” Owsiaka, z pewnością nie zgodzi się z tą opinią, a tak zwani „aktywiści” i „sygnaliści”, których kiedyś zwyczajnie nazywano donosicielami, nawet będą ją zwalczali, jako rodzaj „mowy nienawiści” – ale co z tego, kiedy właśnie świat przygotowuje się do zjazdu złotych cielców w Davos, jaki ma odbyć się w dniach 16-20 stycznia br?

Od czasów starożytnych wiadomo, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, a tu ma zjechać nawet 2500 takich osobników, a każdy nadziany zlotem, niczym sztufada słoniną. Najpierw tedy złote cielce będą się tam namawiały, a potem nastąpi transmisja poczynionych przez nich postanowień do szerokich mas ludowych, za pośrednictwem gołodupców, czyli przywódców demokratycznych.

Każdy bowiem robi swoje; złote cielce ustalają, co i jak ma być, a potem dopuszczeni do konfidencji Umiłowani Przywódcy demokratyczni mobilizują swoje polityczne gangi, które „uchwalają” co tam starsi i mądrzejsi postanowili i w ten sposób demokracja trafia pod strzechy, czyli – do ludu pracującego miast i wsi. Jednym z aktywistów, a podobno nawet organizatorów tego sabatu jest niejaki Klaus nomen omen Schwab, który nawet napisał coś w rodzaju „Mein Kampf”, gdzie kreśli wizję świetlanej przyszłości dla świata, przekształconego w globalny obóz koncentracyjny. „Koncentrak właśnie, czyli lagier, Szmaciak uważa wprost za szlagier” – zauważył jeszcze w latach 70-tych w swoim nieśmiertelnym poemacie Janusz Szpotański. A dlaczego? A dlatego, że to właśnie jest największe osiągnięcie całej postępowej ludzkości, godzące harmonijnie rewolucyjną teorię z rewolucyjną praktyką. Co głosi rewolucyjna teoria? Oddajmy ponownie głos Januszowi Szpotańskiemu, który pisze, co następuje:

Za filozofa idąc radą

nareszcie sobie to uświadom,

że wolność właśnie tkwi w przymusie

i z entuzjazmem poddaj mu się. (…)

A kiedy znajdziesz się za drutem,

opuści troska cię i smutek

i radość w sercu twym zagości,

żeś do królestwa wszedł Wolności.

=================

Na początek tedy zlikwiduje się gotówkę, a potem się zobaczy.

W Davos nie zabraknie również i naszych Umiłowanych Przedstawicieli. „Chociaż żołnierz obszarpany, przecie stoi między pany” – śpiewamy w starej pieśni żołnierskiej. I rzeczywiście; ma tam być pan prezydent Andrzej Duda, pan premier Morawiecki, pan Paweł Surówka z Eurocash Poland, pani minister Moskwa, pani minister Rzeczkowska z resortu finansów, a także panie Aleksandra Agatowska i Beata Kożłowska-Chyła, reprezentujące PZU. Nie jest jasne, czy pan prezes Obajtek też będzie, czy może obejdzie się tam bez niego.

Tak czy owak, pan premier Morawiecki właśnie wezwał, by w obliczu wojny na Ukrainie zewrzeć szeregi (i pośladki) no i słuchać Komisji Europejskiej, która za pośrednictwem pana ministra Szynkowskiego (vel Sęka), przekazała nam, jak ma być. Pan premier najwyraźniej nie może się już doczekać należnego mu jurgieltu, bo okazało się, że deficyt budżetowy na rok bieżący wyniesie nie 70, tylko 235 miliardów złotych, a ponadto właśnie sypnął złotem w kwocie 80 mln zł na Instytut sławiący dzieła swego ojca, Kornela Morawieckiego, więc każdy grosz się przyda. Jak ten Instytut zabierze się do roboty, to tylko patrzeć, jak w Polsce, obok kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, narodzi się nowy kult, który – jak to bywa z kultami – wkrótce obrośnie w dysydentów i heretyków.

To nawet dobrze się składa, bo właśnie pan prof, Jan Hartman, co to biega po Krakowie za filozofa, po długim namyśle („potem zamknął się na wieży i tak siedział przez rok cały, aż mu…” – no, mniejsza z tym) doszedł do wniosku że nie ma powodu, by „mitów chrześcijańskich” nie traktować tak samo, jak mitów greckich, czy skandynawskich. Skoro tako rzecze członek Zakonu Synów Przymierza, to może to być nieomylny znak, że serio będziemy traktowali już tylko „mity” żydowskie, jak to Morze Czerwone się rozstąpiło, a potem znowu zlało, niczym opozycja na wspólnej liście wyborczej, topiąc przy okazji żołdaków Puti… – to znaczy pardon – jakiego tam znowu „Putina”; nie żadnego Putina, tylko przecież znienawidzonego Ramzesa, co to już wtedy próbował zrobić Izraelitom holokaustu. Ale myślę, że na marginesie głównego nurtu będą mogły współistnieć kulty pomniejsze, jak np. prezydenta Kaczyńskiego, czy Kornela Morawieckiego. Już tam Mojżeszowi od tego chwały nie ubędzie.

Płomienny apel premiera Morawieckiego o zwarcie szeregów w obliczu wojny, rozległ się zaraz po posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w którym pan prezydent, z panem premierem, niektórymi ministrami, bezpieczniakami i generałami, namawiał się – no właśnie – oczywiście nad bezpieczeństwem, jakże by inaczej! Sęk w tym, że jeszcze nie wiemy, czy bezpieczeństwo wzrośnie, jak Polska zostanie wciągnięta do wojny z Rosją, czy się z tego powodu zmniejszy. Na razie gruchnęła wieść skrzydlata, że Polska przekaże Ukrainie wszystkie swoje czołgi marki „Leopard”, a Pierwszą Dywizję Piechoty Legionów na Podlasiu będzie formowała z czołgów „Abrams” i tych z Kolei Południowej. Jak tam będzie, tak tam będzie, bo – jak mawiał dobry wojak Szwejk – zawsze jakoś będzie. Tymczasem, kiedy piszę ten felieton, cała Polska zastyga w oczekiwaniu na dzień 11 stycznia, na który Pani Kierowniczka Sejmu wyznaczyła termin debaty nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Ta debata będzie połączona z debatą nad nowelizacją kodeksu wyborczego, więc wysoka temperatura obrad wydaje się gwarantowana tym bardziej, że rozmowy ostatniej szansy, jakie pan premier Morawiecki przeprowadził z posłami „Solidarnej Polski” nie przyniosły rezultatu. W tej sytuacji klub Zjednoczonej Prawicy, gwoli przeforsowania ustawy o Sądzie Najwyższym, będzie musiał skorzystać z pomocy jakiejś formacji nieprzejednanej opozycji.

Precedens już jest, bo pamiętamy, jak Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, gwoli przeforsowania ratyfikacji ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, podparł się klubem Lewicy, dzięki czemu Komisja Europejska mogła zaciągnąć w imieniu całej Unii pożyczkę, dzięki której może teraz szantażować Polskę, że jeśli nie uchwali ustawy o Sądzie Najwyższym „bez nadmiernych odstępstw”, to żadnej forsy nie dostanie, a tylko będzie musiała spłacić przypadającą na nią część długu. W ten sposób Solidarna Polska nie wychodząc z koalicji, będzie mogła zachować wianuszek, czego niepodobna powiedzieć o panu premierze Morawieckim, który wianuszek straci podwójnie, albo nawet potrójnie: po pierwsze – że będzie musiał dopuścić się kolaboracji z opozycją, po drugie – że pokaże całej Polsce, jak słucha się Komisji Europejskiej, a po trzecie – że żadnej forsy mimo to nie dostanie, jeśli pan prezydent, który stanąl na nieubłaganym gruncie stabilizacji nominacji sędziowskich, nie podpisze ustawy, jeśli będzie ona zawierała zapisy o „testowaniu niezawisłości”.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

=========================

MD. Por.: Sejm: Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …”gdy nowe prawo zostanie wdrożone”…

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …gdy nowe prawo zostanie wdrożone…

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen stwierdziła, że Komisja Europejska oceni, czy ostatnie zmiany w polskim sądownictwie mogą doprowadzić do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy dopiero wtedy, gdy nowe prawo zostanie wdrożone.

===========================

Ursula von der Leyen przebywa w Szwecji w związku z inauguracją prezydencji, którą w UE ten kraj objął w styczniu. „Zmiany muszą zostać wprowadzone” – powiedziała von der Leyen na konferencji prasowej w Szwecji, zapytana o Polskę. „To wówczas doprowadziłoby do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy” – dodała.

Sejm uchwalił dziś nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepisy mają wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z Krajowego Planu Odbudowy. Jak twierdzi RMF, przyjęcie tej ustawy nie oznacza, że kasa z KPO popłynie do Polski, jako że kolejnym z „ważnych kamieni milowych”, których spełnienie jest konieczne do pierwszej wypłaty środków z KPO, ma być nowelizacja ustawy wiatrakowej.

Lista „spiskowców” z Davos. Znamy skład z Polski.

Lista „spiskowców” z Davos? Znamy skład z Polski

https://nczas.com/2023/01/10/lista-spiskowcow-z-davos-znamy-sklad-z-polski/

Portal „Dossier” twierdzi, że przy pomocy prywatnych detektywów, wszedł w posiadanie pełnej listy osób, które będą obecne na dorocznym szczycie Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos w Szwajcarii.

Na liście owych „spiskowców” są m.in. z USA dyrektor FBI Chris Wray, dyrektorzy generalni Amazonu, BlackRock, Astra Zeneki i Pfizera, a także najwyżsi urzędnicy Fundacji Gatesa i sieci Sorosa, czy wydawca The New York Times.

„Dossier” twierdzi, że zdobył poufną listę wszystkich osób (z wyjątkiem niektórych urzędników państwowych). Są to persony wpływowe, przedstawiciele „diabolicznych sił w świecie korporacyjnym”, NGO-sów, itd.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), poprzez swoją doroczną konferencję w Davos, działa jako forum wymiany idei, ale jest dostępne dla zaproszonych. Od lat jest oskarżane o wymyślanie globalistycznych idei i nazywane miejscem spotkań „globalnej klasy rządzącej”.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) to szwajcarska fundacja non-profit. Organizowana przez nią Konferencja w Davos jest spotkaniem prezesów najbogatszych światowych korporacji, przywódców politycznych, bankowości, biznesu oraz wybranych osób wpływowych np. ze świata mediów. Bierze w nim udział zwykle około 2000 osób i odbywa się w styczniu. Założycielem WEF był w 1971 roku Klaus Schwab.

Ostatnio jednym z głównych tematów tych globalistów jest „ratowanie Ziemi przed [rzekomym] kryzysem klimatycznym”. Poza tym będzie o Ukrainie, a prezydent Wołodomyr Zełenski będzie przemawiał do zgromadzonych w czasie panelu z udziałem Jensa Stoltenberga, sekretarza generalnego NATO oraz Fareeda Zakarii z CNN.

Polska delegacja w Davos, według ujawnionego dokumentu to: Prezydent RP Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, Paweł Surówka (Eurocash Poland), minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, Magdalena Rzeczkowska z ministerstwa finansów, Aleksandra Agatowska i Beata Kozłowska–Chyła (obydwie jako reprezentantki PZU). Zdaje się, że Daniela Obajtka nie zabiorą…

Za ile można kupić Polskę? [Porównanie ceny z końca XVIII wieku z obecną].

Za ile można kupić Polskę?

właśnie Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, w wersji podyktowanej przez Komisję Europejską…

Stanisław Michalkiewicz: 13.01.2023 https://prawy.pl/123673-stanislaw-michalkiewicz-za-ile-mozna-kupic-polske-felieton/

Co tu ukrywać; historia się powtarza, a już w Polsce w sposób szczególny. Mam tu na myśli analogie z wiekiem XVIII, kiedy to miały miejsce rozbiory, aż w końcu doszło do likwidacji państwa. “A potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty, o Filareci, biedne dzieci, kochany kraju złoty!” – ubolewał po latach poeta, przestrzegając Mirę Zimińską, by tak nie dokazywała.

Jakby innych przykładów było mało, to właśnie Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, w wersji podyktowanej przez Komisję Europejską specjalnemu wysłannikowi rządu pana premiera Morawieckiego, panu ministrowi Szynkowskiemu (vel Sękowi). Komisji, w której dominują rozmaite niemieckie owczarki, chodziło o o dwie rzeczy: żeby zlikwidować nawet Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która w Sądzie Najwyższym rozpatrywała sprawy dyscyplinarne sędziów, które odtąd rozpatrywałby Naczelny Sąd Administracyjny oraz, żeby ustanowić, a nawet upowszechnić w polskim wymiarze sprawiedliwości praktykę tak zwanego “testowania niezawisłości”. Polega ono na tym, by jeden niezawisły sędzia, a nawet strona postępowania, mogli podważyć autentyczność innego sędziego – że to niby nie jest niezawisły, bo był rekomendowany przez “nową” Krajową Radę Sądownictwa, w której zasiadają sędziowie co to samego Stalina już nie znali, a niektórzy nie znali nawet generała Jaruzelskiego, podczas gdy w “starej” Krajowej Radzie Sądownictwa, od sędziów, co to samego jeszcze znali Stalina, a zwłaszcza – generała Jaruzelskiego – aż się roiło. Jak taki jeden z drugim niezawisły sędzia, albo nawet oskarżony, negatywnie przetestuje niezawisłość innego sędziego, to nieuchronnym skutkiem takiego zabiegu będzie konieczność uchylenia wszystkich orzeczeń przez niego wydanych, albo choćby – z jego udziałem.

Jak nietrudno się domyślić, zrobi się u nas wesoło, z czego małodusznie powinienem się cieszyć, bo właśnie dostałem zawiadomienie, że w marcu odbędzie się rozprawa karna przeciwko mnie za podanie do wiadomości imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej. Pani sędzia Renata Kielak-Komorowska, która rozprawę będzie prowadziła, na wszelki tedy wypadek postanowiła, że jawność rozprawy “ w całości” będzie wyłączona, chociaż jej przedmiotem jest podanie do publicznej wiadomości imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej, a nie roztrząsanie szczegółów jej spółkowania z księdzem. Ciekaw jestem, czy pani sędzia przewodnicząca była rekomendowana do nominacji jeszcze przez “starą” KRS, czy już przez “nową”. Gdyby przez “nową”, to mógłbym podjąć desperacką próbę przetestowania jej niezawisłości, bo jeśli przez “starą” – to już dzisiaj widzę, że marny mój los.

Ale to są sprawy prywatniackie, podczas gdy chodzi o historyczne analogie z wiekiem XVIII, a ponieważ chodzi o Sejm – to konkretnie – z tak zwanym “sejmem grodzieńskim”, który zatwierdził II rozbiór Polski.

Odbył się on w roku 1793. Zasiadało w nim wielu posłów wybranych przez przekupione za 30 złotych polskich tłumy ubogiej szlachty, toteż wszystkie żądania Komisji Europe…, to znaczy – pardon – jakiej tam znowu “Komisji Europejskiej”? Nie żadnej Komisji Europejskiej, tylko rosyjskiego ambasadora Sieversa i pruskiego ambasadora Buchholtza – były spełniane, chociaż nie od razu w podskokach.

Chodziło o to, że posłowie uprzednio złożyli uroczystą przysięgę, że tym razem nie oddadzą obcym państwom “ani cząsteczki” terytorium Rzeczypospolitej. Dopiero biskup inflancki Kossakowski wytłumaczył im, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo nie chodzi wcale o żadne tam “cząsteczki”, tylko o ogromne kawały państwowego terytorium; Rosja wzięła 250 tys. kilometrów kwadratowych, a Prusy – prawie 60 tys. Austria tym razem nie partycypowała w rozbiorze, ale wcześniej to znaczy – w roku 1772 – w wyniku I rozbioru, wzięła sobie Małopolskę, Podkarpacie i “Galicję” ze Lwowem. Z tej “Galicji”, pepiniery banderowców – jak informuje mnie mój amerykański Honorable Correspondant – pochodzili rodzice urodzonego w 1953 roku w Nowym Jorku pana Aleksandra Motyla, autora koncepcji rozczłonkowania Rosji, po której tak wiele obiecują sobie nasze mocarstwowiaki.

Więc i teraz Sejm jeszcze co prawda nie przekazał “ani cząsteczki” polskiego terytorium bezcennej Ukrainie, chociaż rząd przekazuje jej wszystko, co tylko miał albo co tylko kupi za granicą – bo „potem się zobaczy” – a tymczasem nadał suwerenną postać ustawy bezwarunkowej kapitulacji, podyktowanej przez niemieckie owczarki z Komisji Europejskiej. Przyklepał prowadzenie postępowań dyscyplinarnych sędziów przez Naczelny Sąd Administracyjny, no i oczywiście – “testowanie”. Powierzenie NSA prowadzenia spraw dyscyplinarnych sędziów jest ewidentnie sprzeczne z konstytucją – ale dotychczasowi płomienni obrońcy porządku konstytucyjnego podczas głosowania wstrzymali się od głosu – bo widocznie oficerowie prowadzący tak im surowo przykazali – i w rezultacie ustawa została przyjęta głosami płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm – chociaż też nie wszystkich, a tylko 198 – bo pozostali albo wstrzymali się od głosu, niektórzy – co prawda tylko dwoje – głosowali przeciw – a sześciu nie wzięło udziału w głosowaniu, chociaż byli na sali, m.in. – Wielce Czcigodny Antoni Macierewicz.

Przeciw tej bezwarunkowej kapitulacji głosowało 22 posłów Solidarnej Polski, 11 posłów Konfederacji, 2 posłów Koalicji Obywatelskiej, 6 posłów Lewicy, 7 posłów od Szymona Hołowni, dwóch posłów PPS oraz Andrzej Sośnierz i Paweł Kukiz. Kapitulacja jest bezwarunkowa, bo chociaż rząd kłamał, iż po przyjęciu ustawy Komisja odblokuje dla Polski środki z funduszu odbudowy – właśnie rzecznik Komisji Europejskiej powiedział, że przyjęcie ustawy, to tylko “ważny krok w kierunku wypełnienia zobowiązań wynikających z polskiego Krajowego Planu Odbudowy” i że Komisja dopiero będzie “analizowała” przyjęte prawo.

Nawiasem mówiąc – co podał do wiadomości europoseł Leszek Miller – wśród tzw. “kamieni milowych”, które rząd premiera Morawieckiego podpisał – jest m.in. zobowiązanie podwyższenia wieku emerytalnego, o czym rządowa telewizja, która właśnie bezlitośnie chłoszcze z tego powodu Donalda Tuska – chyba nie wiedziała.

Tak czy owak, Europa, a także świat, właśnie dowiedział się, za ile można kupić sobie ustawę w polskim Sejmie. Chodzi o niecałe 160 mld złotych, z czego 106 mld w postaci dotacji, a reszta – w postaci pożyczek. Warto dodać, że 42,7 procent tych pieniędzy Polska – o ile je w ogóle dostanie – będzie musiała przeznaczyć na walkę z klimatem, a ponad 21 procent – na cyfryzację.

Czy w stosunku do Sejmu grodzieńskiego, w którym wyborcy byli przekupywani kwotami 30 złotych polskich, to postęp, czy nie? Za Stanisława Augusta złoty polski był równy 4 groszom srebrnym, a według cen współczesnych, taki grosz wart jest 170 zł. Zatem wyborca za czasów Stanisława Augusta był przekupywany kwotą stanowiącą równowartość dzisiejszych 20,5 tys złotych. Obecnie mamy około 30 mln wyborców i gdyby każdy został przekupiony kwotą, jak za Stanisława Aurusta, to Komisja Europejska musiałaby wyłożyć 615 miliardów złotych, a nie niecałe 160 mld.

Widać, że można Polskę kupić za coraz to mniejsze pieniądze.

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od…

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych: nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych.

13.01.2023, https://www.fronda.pl/a/Jaki-mocno-o-KPO-Wylacz-oglupiajace-media-wlacz-myslenie-Wideo,209995.html

Europoseł Jaki mocno o KPO: Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie!

Dyskusje na temat KPO cały czas nie milkną. Wyliczenia na temat rzekomych korzyści ostro skomentował europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki. – Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. (…) Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – mówi na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

– Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy. (…)

Mówią ci, że KPO to świetny interes? Policzmy. Otrzymujemy 23,9 mld euro dotacji, 11,5 mld euro pożyczki. Spłacać będziemy to do 2058 roku – mówi dalej Jaki.

Kontynuując Jaki skazuje na koszty, jakie w związku z KPO zostaną nałożone na kraje Unii Europejskiej.

Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy – wyjaśnia dodając, że na tym nie koniec.

Poza tym należy wziąć jeszcze pod uwagę nowe podatki, a tych których kosztów jeszcze nie znamy. Są to: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Co więcej, do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych, do których należy zaliczyć nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych – wylicza polityk.

– Do tego jeszcze pisanie nam w obcych językach regulaminu Sejmu, ustaw sądowych. Jako jedyne państwo będziemy mieli taki test bezstronności sędziego i możliwość kwestionowania statusu sędziego – kontynuuje Jaki.

– Niemcy się śmieją, że traktują nas jak kolonię, rozwalają nam stabilność systemu prawnego – stwierdza.

– Transferujemy również część swojej suwerenności, bo dziś wszystkie wyżej wymienione środki trafiają do polskiego budżetu. A jak zgodzimy się je przekazać do UE, to zostaną tam na zawsze, również po spłacie KPO – podkreśla europoseł Solidarnej Polski.

– I jeszcze ci mówią, że to świetny interes. Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – tym stwierdzeniem kończy swoje nagranie Patryk Jaki.

Sejm: Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Klękaniem mając obrzękłe kolana, skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Wg.: https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-goraca-debata-w-sejmie-sosnierz-wyrecytowal-wiersz

W Sejmie miało miejsce drugie czytanie projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Ważą się losy unijnych miliardów z Krajowego Planu Odbudowy.
================
Głos w debacie zabrał Dobromir Sośnierz z Konfederacji

Poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz /Jakub Kamiński   /East News

Polityk zaskoczył. Postanowił bowiem zaprezentować wiersz:

„Klękaniem mając obrzękłe kolana,

Skamlemy: Unio – dej trochę siana. 

Dej trochę siana, idą wybory, 

A w skarbcu pustką wieje jak z nory. 

Do diabła już z tą reformą sądów!

Wszak tylko krowa nie zmienia poglądów…

A niepodległość? Przereklamowana!

Wszystko sprzedamy! Dejcie nam siana!

My posypiemy popiołem głowy,

Wdrożymy każdy kamień milowy,

Ku utrapieniu obywateli!

Chcieli do Unii, to będą mieli…

Wszystko zrobimy, tylko dej siana…

Tylko dej siana…”

================================

Wasza krótkowzroczność i naiwność w relacji z UE jest naprawdę porażająca. Żaden normalny kraj nie może sobie pozwolić na wprowadzanie przepisów, które pozwalają jednemu organowi podważać legitymację drugiego i odwoływać się przy tym do zewnętrznych ośrodków władzy. Żadne doraźne korzyści ekonomiczne nie są tego warte, żeby wkładać głowę pod topór – dodał na koniec Sośnierz.

Wyziew z piwnicy Okrągłego Stołu

Wyziew z piwnicy Okrągłego Stołu

Witold Gadowski 6–8 minut https://niezalezna.pl/471278-wyziew-z-piwnicy-okraglego-stolu

Żadna z tych „formacji” nie powstała bowiem jedynie pod wpływem oddolnych procesów społecznych. Przebieg tych karier jest zwykle wpisany w schemat: nagłe pojawienie się nowej postaci, która jednak znana jest już na innej niwie i nie trzeba jej zbyt intensywnie kreować, potem szybki – błyskawicznie syntetyczny – przyrost „poparcia” w postaci rosnących słupków w kolejnych mniej lub bardziej dziwacznych sondażach, następnie relatywny sukces wyborczy (tu musi nastąpić czas na przeprowadzenie zakulisowych rokowań) i dołączenie do antypatriotycznego obozu władzy. Końcowym etapem funkcjonowania takiej efemerydy jest szybkie gaśnięcie i rozpływanie się w substancji, z której stronnictwo zostało ad hoc ulepione.

Posługując się doświadczeniem moich wieloletnich obserwacji polskiego życia politycznego, krótko to opiszę.

Realnie przebiega to mniej więcej tak: do drużyny czynnych ciągle „ubeków Okrągłego Stołu”, strażników gnijącej bajki, przychodzi kilku znanych im „biznesmenów”, którym fortuny wykreowali ojcowie dzisiejszych ubeków. „Ubeckie, pookrągłostołowe fortuny” mają to do siebie, że ciągle muszą być podlewane nieformalnymi wpływami w machinie państwa i służb specjalnych, gdyż w przeciwnym wypadku sczezną jak interesy pewnego krakowskiego „przedsiębiorcy”, ongiś szpanującego paleniem cygar i zatrudnianiem znanego księdza w radzie nadzorczej jednej ze spółek, który naraz został odcięty od cyca zakulisowych wpływów i pozostało mu jedynie widowiskowo splajtować. Tak więc przychodzą te biznesowe, czerwone niedojdy i proszą wpływowych oficerków o spreparowanie partyjki, która mogłaby przeprać trochę „nieistniejących” oficjalnie pieniędzy, ale nade wszystko zadbać w przyszłym parlamencie o interesy pokomunistycznych klanów, których pociechy niezbyt garną się do uczciwej pracy. Taka partyjka ma narobić sporo szumu, ale istnieć powinna jedynie w celu pozałatwiania biznesowych spraw, potem mogą ją diabli porwać. To abstrakcyjna opowieść – często jednak pasująca do realiów.

I takie urządzenia jednorazowego użytku, swoiste prezerwatywy ancien regime, powoływane są do istnienia w momentach, gdy nadchodzi wyborczy sezon.  

Od dłuższego czasu przypatruję się karierze niezbyt ekscytującego człowieka, jakim jest Szymon Hołownia. Właściwie to taki ni pies, ni wydra życia publicznego. Miernie elektryzujący konferansjer, który ogromnym nakładem walterowsko-weychertowskiej kliki – skupionej w TVN – wykreowany został na publiczną postać. Mówca motywacyjny bez ikry, któremu cały pokomunistyczny układ na rynku książki windował notowania do nieprzyzwoicie nieprzystających do postaci poziomów. Wreszcie dziwaczny publicysta „ponoć katolicki”, który robił wszystko, aby polski katolicyzm rozwodnić i rozpłynąć na wszelkie możliwe strony. Kiedy już cały ten podwatowany zakulisowymi wpływami kapitał został pieczołowicie zgromadzony, pan Hołownia dowiedział się, że odtąd ma już przestać pocić się przed kamerami TVN, a zostać… liczącym się na scenie politykiem! Nikłe potencje własne pana Hołowni nie były w stanie oponować. Skoro trzeba było założyć partię, no to trzeba to zrobić – nawet z postaciami, które zostały mu przedstawione w ostatniej chwili. I tak na polskim gnilnym firmamencie polityki wytrysła „gwiazda” Szymona Hołowni i natychmiast posłusznie poszybowały za nią słupki społecznego poparcia. Inna sprawa, że znajdujemy się właśnie w sytuacji, gdy każde pojawienie się nowej, w miarę dobrze skonstruowanej politycznej propozycji może budzić niekłamaną ekscytację. Pan Hołownia zatem dostał dwa prądy wznoszące pod swoje skrzydełka: poparcie sił ancien regime i rozczarowanie dotychczasowym obliczem polskiej polityki. Gdyby produkt „Hołownia” dał się swobodnie nieść siłom, które go wykreowały, miałby o wiele mniej kłopotów, niż ma dziś, i o… wiele większe poparcie. To właściwie powtórzenie syndromu Ryszarda Petru: dopóki się nie odzywał, był i ekspercki, i „zagramaniczny”. Jednak z każdym publicznym „występieniem” rzeczonego czar pryskał niepowrotnie. Podobnie rzecz ma się z Szymonem Hołownią – każda jego łza nie wraca kryształem, lecz jedynie odchlapuje mu pomyją. Przy okazji wyszły kwestie, które zupełnie nie powinny dziwić: partia Hołowni ma kłopoty z rozliczeniem swojego budżetu – no bo skąd ma dysponować przejrzystymi pieniędzmi, skoro powita została w nader nieprzejrzystych okolicznościach, a pierwsze popchnęły tę tratwę wiatry wydmuchiwane z zatęchłych piwnic Okrągłego Stołu. Nie dziwią mnie więc także kłopoty z rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Od dawna nie jest też tajemnicą kolejna oczywistość – pan Hołownia (przypadkiem naturalnie) powiązał finansowo swoją fundację z fortuną Kulczykowstwa (w tym wypadku z żeńską odroślą tej familii – Dominiką). Kompletny zbieg okoliczności, przecież postkomunistyczny kapitał przechodził jedynie przypadkiem koło siedziby Hołowni i zostawił coś na wycieraczce. 

Analizując zatem przypadek „Hołownia”, ziewam ze znużenia – od trzydziestu ponad lat wykładam przypadki Republiki Okrągłego Stołu i nic się nie zmienia. Ciągle te same tępe pomysły pokomunistycznych zupaków działają nie najgorzej – mam jednak nadzieje, że… do czasu. 

==============

mail: Warto pamiętać, że parę lat przed pandemią pan H. prowadził rekolekcje w 
parafiach warszawskich i podwarszawskich,
w tym rekolekcje adwentowe w parafii św. Antoniego, przy Senatorskiej.

Opadły maski. W boju o dusze Polaków nie warto liczyć na „partię tolerancji”

Opadły maski. W boju o dusze Polaków nie warto liczyć na „partię tolerancji”

https://pch24.pl/opadly-maski-w-boju-o-dusze-polakow-nie-warto-liczyc-na-partie-tolerancji/

(GS/PCh24.pl)

Kiedy na zakopiańskiej scenie sylwestrowej „Dwójki” widzimy artystów z tęczową opaską na ramieniu, którzy przyjechali tam m.in. po to, by „uczyć Polaków tolerancji” wobec mniejszości seksualnych, to nie łudźmy się, że chodzi tu o walkę ze społecznym wykluczeniem tzw. osób LGBT. 

W istocie bój toczy się o dusze Polaków, a szczególnie o młodzież. Jest to swoisty kulturkampf, który przeobrazić ma polski naród na modłę zachodnich, zlaicyzowanych, społeczeństw. Wszyscy, którzy łudzili się, że procesy te może powstrzymać aktualnie sprawująca władzę formacja, nie powinni mieć już żadnych złudzeń. Ogłoszenie przez premiera PiS-u „partią tolerancji”, w odpowiedzi na nachalną agitację amerykańskich muzyków, pokazuje dezercję tego ugrupowania z linii frontu walki o cywilizację chrześcijańską, nawet jeśli wciąż przy tym słyszymy o dbałości rządzącej partii o polską rodzinę.

Według komunikatu z badań CBOS (Nr 32/2021), wyborca PiS to najczęściej człowiek starszy o prawicowych poglądach politycznych (68 proc.). Wśród przywołanych w dokumencie wypowiedzi uczestników badania znalazły się głosy osób wierzących, uzasadniających swoje poparcie dla tej formacji wspólnotą wyznawanych wartości konserwatywnych. W niemałą konsternację wprawiło zapewne tę grupę sympatyków PiS niedawne publiczne zapewnienie premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że reprezentowane przez niego ugrupowanie jest „partią pełną tolerancji, zrozumienia dla różnych środowisk”.

Deklaracja ta była pokłosiem skandalu, jaki wybuchł po organizowanej przez TVP imprezie „Sylwester marzeń z Dwójką”, podczas której amerykańscy muzycy grupy Black Eyed Peas zagrali swoje największe przeboje, eksponując na ramionach tęczowe opaski. Wokalista zespołu, Will.i.am, po koncercie wyjaśnił fanom, że artystom zależało na wsparciu „jedności, miłości, tolerancji”, a także otwarciu ludzi o odmiennych poglądach na „różnice” i „tolerancję”. Wcześniej z występu na zakopiańskiej scenie zrezygnowała Melanie C., była gwiazda zespołu Spice Girls, ponieważ współpraca z Telewizją Polską miała „kłócić się z wyznawanymi przez nią wartościami”.

Tym sposobem premier polskiego rządu uległ presji promotorów tzw. środowisk LGBT [dla normalnych: Chodzi o wojujących zboczeńców. MD] .

Warto zauważyć, że w porządku demokratyczno-liberalnym tolerancja urosła do rangi cnoty moralnej. Trzeba było więc zrzucić z siebie jak najszybciej kompromitujący stygmat osoby nietolerancyjnej. Premier mógł być przy tym z siebie dumny, jednym zdaniem zamknął dyskusję, jaka mogłaby się ciągnąć tygodniami, gdyby zdobył się na odwagę publicznie skrytykować roszczenia organizacji tworzonych przez mniejszości seksualne. Tymczasem kompletnie zdezorientowanej publice trzeba stale wyjaśniać, że toczący się spór ma charakter fundamentalny.

W książce pt. „Przekroczyć próg nadziei” Jan Paweł II pisał, że dziś rozgrywa się bój o duszę tego świata. Według Papieża Polaka, „zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata zdaje się być najmocniejszy”. Poligonami szczególnie zaciętego boju są – zdaniem Ojca Świętego – „nowożytne areopagi”. „Areopagi te to świat nauki, kultury środków przekazu, są to środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów”. Zatem to nie politycy, a przede wszystkim prezenterzy, aktorzy, piosenkarze czy – ogólnie rzecz ujmując – gwiazdy mediów, wpływają dzisiaj w największym stopniu na ludzkie poglądy, obyczaje, upodobania, mody, zmieniając tym samym oblicze naszej cywilizacji. Widzimy, że kierunek tych zmian idzie na przekór nauczania Kościoła, stąd pojawia się pytanie o źródła i motywy działań, których rezultatem są widoczne dzisiaj trendy kulturowe i obyczajowe.

Jan Paweł II odpowiada jakby na to pytanie, pisząc o wspomnianej wojnie o duszę świata: „Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim [w świecie] obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna anty-ewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji”.

W tym kontekście warto zauważyć, że właściwie nikt dzisiaj już nie pyta, dlaczego za publiczne pieniądze organizowane są masowe imprezy na wzór „Sylwestera marzeń z Dwójką”.  Odbiorcą jakich wartości jest zgromadzony przed telewizorem i w miejscu widowiska widz? Komu zależy na propagowaniu takich treści i nie chodzi już tylko o sylwestrową imprezę? W końcu nie bez znaczenia jest to wszystko, co przedstawia się naszym oczom. Wiemy przecież, jak niebagatelny wpływ na postawy człowieka ma otaczająca go kultura.

Doskonale rozumiał to przedwojenny włoski filozof Antonio Gramsci, który widząc brak poparcia europejskich robotników dla komunistycznej rewolucji, doszedł do wniosku, że ich umysły przesiąknięte były ideami chrześcijaństwa. Nakreślił więc nowy sposób postępowania polegający na przejęciu i przekształceniu szkół, uczelni, czasopism, gazet, teatrów, kina i sztuki. Uformowany przez nową kulturę, wolną od wpływu chrześcijaństwa człowiek przyszłości miał sam, bez przymusu państwa, przyjąć komunistyczne postulaty jako swoje. Gramsci uważał, że głównym zadaniem lewicy jest w związku z tym zmiana świadomości zbiorowej w taki sposób, by możliwe stało się przejęcie przez nią władzy. Był to projekt długofalowy, w którym strategią okazać się miał „długi marsz przez instytucje”. Novum włoskiego komunisty polegało więc na uznaniu prymatu kultury nad polityką.

Innym ideologiem, który wyznawał podobne do Gramsciego poglądy, był węgierski filozof komunistyczny György Lukács. On również był zdania, że należy wyrugować z duszy człowieka Zachodu chrześcijaństwo. Fundamentem chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej była, zdaniem myśliciela, rodzina. Dlatego zadaniem, jakiego się podjął po przyjęciu posady ministra kultury w rządzie komunistycznego przywódcy Beli Kuna, było zniszczenie tradycyjnej rodziny. W tym celu do szkół wprowadzono program edukacji seksualnej, w ramach którego uczono dzieci, że monogamiczne małżeństwo jest przeżytkiem, promowano „wolną miłość”, czyli rozwiązłość płciową.

O tym, że ostrze edukacji seksualnej wymierzone jest w chrześcijaństwo, świadczą też postulaty innego działacza komunistycznego, Wilhelma Reicha, twórcy pojęcia „rewolucja seksualna”, który pisał w swoich pracach, że źródłem faszyzmu jest tłumienie popędu seksualnego, za co odpowiedzialna miałaby być represyjna kultura chrześcijańska ze swoją ideą monogamicznego małżeństwa. On również postulował zniszczenie tradycyjnego modelu rodziny poprzez zastąpienie go „wolną miłością”. Kontynuatorami myśli Reicha była grupa ideologów tworząca środowisko tzw. „Szkoły Frankfurckiej”. Do formacji tej należeli m.in. Theodor W. Adorno i Herbert Marcuse – późniejszy główny ideolog rewolty 1968 roku. To oni przejęli od Gramsciego koncepcję „długiego marszu przez instytucje”, czyli ideę opanowywania głównych ośrodków formacyjnych i opiniotwórczych w społeczeństwa zachodnich. To oni w roli „uciśnionego proletariusza” zaczęli obsadzać nowe grupy społeczne: młodzież, kobiety (ideologia feministyczna), homoseksualistów. A wszystko po to, by rozmyć chrześcijański fundament naszej cywilizacji.

===============================

Gdy zatem na zakopiańskiej scenie sylwestrowej „Dwójki” widzimy artystów z tęczową opaską na ramieniu, którzy przyjechali tam m.in. po to, by uczyć Polaków tolerancji wobec mniejszości seksualnych, to nie łudźmy się, że chodzi tu o walkę ze społecznym wykluczeniem tzw. osób LGBT.  W istocie bój toczy się o dusze Polaków, a szczególnie o młodzież. Jest to swoisty kulturkampf, który przeobrazić ma polski naród na modłę zachodnich, zlaicyzowanych, społeczeństw. Wszyscy, którzy łudzili się, że procesy te może powstrzymać aktualnie sprawująca władzę formacja, nie powinni mieć już żadnych złudzeń. Ogłoszenie PiS-u partią tolerancji w odpowiedzi na nachalną agitację amerykańskich muzyków pokazuje dezercję tego ugrupowania z linii frontu walki o cywilizację chrześcijańską, nawet jeśli wciąż przy tym słyszymy o dbałości rządzącej partii o polską rodzinę.

Trudno odmówić więc słuszności spostrzeżenia Rafała Matyi, który stwierdził niegdyś, że „PiS nie reprezentuje ideowego konserwatyzmu, tylko polityczny postmodernizm, któremu pasują różne kostiumy”.

Może i lepiej, że opadły w końcu maski, a wraz z nimi płonna nadzieja pokładana przez tak wielu ludzi o poglądach prawicowych w PiS-ie. Lepsza, jak to się mówi, gorzka prawda niż słodkie kłamstwo, z tym, że trzeba teraz coś zrobić. Wydaje się, że na to wyzwanie współczesności wzór do naśladowania dają nam chrześcijanie w Stanach Zjednoczonych. Skuteczność ich działań docenił już Jan Paweł II, zachęcając Polaków do szukania inspiracji u Amerykanów. W jednym z listów, które posiadał w swych zbiorach ojciec Mateusz Zięba, papież pisał: „Takie czasy nastały, że w wyciąganiu Polaków z aktualnego poplątania pomagają Amerykanie. Dzieje się to nie po raz pierwszy, ale tym razem ci bracia zza Oceanu uczą nas lepiej rozumieć to, co my sami powinniśmy lepiej rozumieć od nich”.

Ojciec Zięba precyzował, że od amerykańskich kolegów uczyć się możemy oddolnej samoorganizacji, godzenia wiary z nowoczesnością czy zaangażowania w sferę publiczną – tak by być słyszalnym na „nowożytnych areopagach”. Otwarte pozostaje wciąż pytanie: czy nadal pozostaniemy krajem o katolickim obliczu, czy się zdechrystianizujemy? Jedno jest pewne, w walce o dusze Polaków lepiej już nie liczyć na „partię tolerancji”. 

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando Brukseli

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników

12.01.2023 https://prawy.pl/123654-ziobro-wprost-solidarna-polska-nie-bedzie-uczestniczyc-w-pisaniu-ustaw-pod-dyktando-brukselskich-urzednikow/

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością – mówił Zbigniew Ziobro, przewodniczący partii Solidarna Polska.

Przypomnijmy, 11 stycznia Sejm głosował nad kontynuacją prac projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. 

Przepisy od samego początku wywoływały kontrowersje w wielu środowiskach politycznych. Zdecydowanym przeciwnikiem jest między innymi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz jego ugrupowanie. 

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością. Dlatego Solidarna Polska nigdy nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników – oświadczył polityk.

Za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu była także Konfederacja. Posłowie podjęli jednak inną decyzję i przepisy trafią do dalszych prac w komisji sprawiedliwości i praw człowieka.

Trakiszki zbawieniem polskiej energetyki: – Rozpoczął się transport węgla z Litwy. Wreszcie Polska węglem stoi.

Trakiszki zbawieniem polskiej energetyki:Rozpoczął się transport węgla z Litwy.

km, kf 9.1.2023 https://www.tvp.info/65556290/ruszyl-transport-wegla-z-litwy-do-polski

Koleje Litewskie rozpoczęły transport węgla do Polski z portu w Kłajpedzie. Miesięcznie tą trasą ma być przewiezionych około pięciu tysięcy ton węgla. Litewska spółka poinformowała, że ładunki od dzisiaj są przewożone z kłajpedzkiego portu do miejscowości Trakiszki.

Stamtąd transportowane mają być do Białegostoku i dalej do północno-zachodniej części naszego kraju.

„Polska importuje węgiel przez swoje porty, ale zwiększony popyt na surowiec zachęca też do poszukiwania nowych kierunków” – czytamy w komunikacie litewskiej spółki.

Jej władze wskazują, że zarówno ta firma jak i rynek w regionie szukają alternatywnych tras, aby ominąć Rosję i Białoruś [??? md] . Koleje Litewskie zwracają też uwagę, że projekt przewiezienia węgla do Polski powstał w ciągu kilku miesięcy.

Polskie frajerstwo na Ukrainie

Polskie frajerstwo na Ukrainie

Andrzej Szlęzak https://konserwatyzm.pl/szlezak-polskie-frajerstwo-na-ukrainie/

Kiedyś generał Karol de Gaulle, jako prezydent Francji, składał wizytę w Związku Sowieckim. Sowieci chcieli go wykorzystać w swoim konflikcie z Chinami. Zorganizowali przelot de Gaulle’a nad pograniczem sowiecko – chińskim. W czasie przelotu okazało się, że de Gaulle ma listę miejsc, co do których pretensje zgłaszali Chińczycy i stanowczo nie zgodził się, by nad nimi przelecieć. Ten epizod pokazuje na czym polega dojrzała i wytrawna dyplomacja. Dlaczego o tym piszę? Chcę na tym przykładzie pokazać na czym polega nieuctwo i głupota w relacjach polsko – ukraińskich na poziomie powiatu stalowowolskiego.
Otóż na Ukrainę pojechała delegacja ze starostwa stalowowolskiego z hojnymi darami. Pojechali do regionu od dawna przesyconego banderyzmem. Ale wojna, ale bieda i trudno w tych okolicznościach rozróżniać kto banderowiec, a kto normalny Ukrainiec. Trudno. Pojechali również wesprzeć mieszkających tam Polaków. To się ze wszech miar chwali. Wszystko byłoby chwalebnie i pięknie gdyby nie jeden epizod, który zabrzmiał niczym przejechanie gwoździem po szkle.

Otóż stalowowolska delegacja z wicestarostą na czele, zrobiła sobie zdjęcie w gabinecie, chyba szefa tamtejszej administracji. Otóż ten szef, to według moich informacji banderowiec. W gabinecie, oprócz ukraińskiej flagi państwowej, ma zatkniętą czerwono – czarną flagę. Ta flaga, to symbol OUN – UPA.
To tak, jakby ktoś w urzędzie administracji lokalnej w Niemczech, obok flagi państwowej, miał hitlerowską flagę ze swastyką.
Ta sytuacja nie zmazała uśmiechu z ust przedstawicieli stalowowolskiej delegacji. I to jest to nieuctwo i głupota w relacjach polsko – ukraińskich.
Na czym polegała wielkość polityczna de Gaulle’a podczas wspomnianej wizyty w Związku Sowieckim? Skupiała się na trzech elementach. Pierwszy był taki, że de Gaulle dobrze przygotował się do tej wizyty, dokładnie zapoznając się z historią i współczesnym stanem stosunków sowiecko – chińskich. Drugi był taki, że de Gaulle świetnie rozumiał czym w tym kontekście jest francuski interes narodowy. Trzeci sprowadzał się do tego, że potrafił sprzeciwić się sowietom, gdy próbowali wmanewrować go w sytuację narażającą francuskie interesy w relacjach z Chinami.


Zachowania delegacji starostwa stalowowolskiego w żaden sposób nie da się porównać z zachowaniem de Gaulle’a, a szkoda. W niczym nie usprawiedliwia tej delegacji fakt, że podobnym nieuctwem i głupotą w relacjach polsko – ukraińskich odznacza się zarówno prezydent, jak i rząd obecnej formy polskiej państwowości. Zatem jak w sytuacji delegacji z powiatu stalowowolskiego zachowałby się Karol de Gaulle? Po pierwsze pewnie dowiedziałby się czy na tym terenie banderowcy mordowali Polaków. Po drugie zrozumiałby, że nie może być normalnych relacji polsko – ukraińskich jeśli sprawa ludobójstwa na Polakach nie zostanie wyjaśniona do końca. Przy czym Ukraińcy muszą zrozumieć, że nie będzie akceptacji ze strony polskiej jakiegokolwiek odwoływania się do ludobójczej ideologii OUN – UPA, w tym do symboliki tej ideologii, umieszczanej w instytucjach władzy centralnej i lokalnej. Po trzecie nie miałby żadnych oporów, żeby o tym wszystkim powiedzieć Ukraińcom i zażądać respektowania swoich interesów narodowych.
Jakoś można zrozumieć, gdy takim nieuctwem i głupotą wykazują się tak zwani zwykli Polacy. No cóż, poziom ogłupienia spowodowany przez media związane z największymi siłami politycznymi przytłacza, a nawet miażdży. Niby czego oczekiwać od wicestarosty powiatu stalowowolskiego, rządzonego przez PiS, skoro na czele policji pisowski nominat to idiota, skoro szef największego państwowego koncernu – ulubieniec wodza PiS-u – to idiota i wśród odpowiedzialnych za politykę zagraniczną idiotów zatrzęsienie. Pan wicestarosta mógłby się skutecznie schować w tym tłumie pisowskich idiotów u władzy na wszelkich jej szczeblach. Dowcip w tym, że znam wicestarostę i za idiotę żadną miarą uznać go nie mogę, więc co? Nie pozostaje nic innego, jak nieuctwo czy też analfabetyzm polityczny. Domyślam się, że Ukraińcy mając do czynienia z kimś takim mogą się czuć pewnie i bezkarnie. Mówiąc slangiem w polityce frajerów się doi. I tak nie tylko po wicestaroście stalowowolskim widać, że strona polska jest i będzie dojona. Mogłem nie słyszeć, ale czy Ukraińcy przeprosili za rakietowy atak i zabicie dwóch Polaków? Mer Lwowa, nie ukrywający swoich banderowskich sympatii, przy różnych okazjach obściskuje się z polskimi parlamentarzystami, również z tymi z PO z województwa podkarpackiego.

Przykłady polskiego frajerstwa można długo mnożyć. Osobiście czuję się upokorzony, że do tego frajerstwa dołączyło starostwo stalowowolskie.
Zapewne już lecą w moją stronę ciężkie zarzuty, że jestem małostkowy i ruska onuca. Tam wojna, ludzie giną, ciemno i zimno, a siepacze Putina sieją spustoszenie, a ja tu z jakimiś historycznymi pretensjami, które burzą relacje z Ukrainą i nijak się mają do ofiarnej pomocy świadczonej choćby przez powiat stalowowolski. To taki rodzaj świętego oburzenia, wynikający z politycznej głupoty. Sądzę, że Karol de Gaulle jest pozytywnie kojarzony w polskiej historii. Prawda historyczna przekonuje, iż jest to pogląd całkowicie uzasadniony. Otóż tenże de Gaulle rzeczywiście przychylny Polsce, jak chyba żaden zachodni mąż stanu w XX i XXI wieku, nigdy nie był nam przychylny w stopniu, który narażałby interesy Francji. Jakże bym chciał, żeby w starostwie stalowowolskim zrozumiano, iż nie zwracanie uwagi na banderowską symbolikę, eksponowaną przez lokalne władze na Ukrainie, jest właśnie zaprzaństwem, czyli w kontekście historycznym, politycznym i moralnym jest niedopuszczalnym narażaniem polskich interesów. Dostarczanie pomocy Ukraińcom dotkniętym przez wojnę nie jest tu żadnym wytłumaczeniem ani tym bardziej usprawiedliwieniem. Do nie tylko respektowania, ale wprost do dbania o polskie interesy w relacjach z innymi państwami zobowiązane są również polskie władze samorządowe.

Jeśli władze na szczeblu prezydenta kraju i rządu tego nie robią, to świadczy to niestety o skali upadku Polski. Dobrze by było, żeby władze powiatu stalowowolskiego się do tego nie dokładały.
A Państwo widzicie czym jest polskie frajerstwo w relacjach z Ukrainą?

Andrzej Szlęzak

za: FB

=====================

mail:

Nie wiem jak można porównywać powiatowych politykierów  z mężem stanu, 
jakim był de Gaulle.
Ten powiatowy lider bierze tylko przykład z polskich władz państwowych,
a te nie są żadnymi frajerami,
tylko wykonują plecenia ambasady amerykańskiej.
Byliby frajerami, gdyby ich nie wykonywali.

Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z polska racją stanu.

Orwell! Martyce zakazano leczyć, za to Pyrć oziębi klimat, a Pinkas wartościowy… Niedzielski do sejmu…!

Orwell! Martyce zakazano leczyć, za to Pyrć oziębi klimat, a Pinkas wartościowy… Niedzielski do sejmu…!

Chatar Leon 19-12-2022 https://naszeblogi.pl/64881-orwell-martyce-zakazano-leczyc-za-pyrc-oziebi-klimat

Dr Martyka. Krytykował panikę kowidową, wskazywał na nieskuteczność maseczek i lockdownów. Zakazano mu przez rok leczenia pacjentów.
Wyrokiem Okręgowego Sądu Lekarskiego w Krakowie z dn. 19.12.2022 r odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce Prawo wykonywania zawodu za 1 rok. – to informacja podana przez dr Pawła Basiukiewicza. Martyka, według zarzutów sformułowanych na podstawie złożonych na niego donosów, miał „pomijać realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów związane z zagrożeniem COVID-19, kwestionować zasadność stosowania środków ochrony indywidualnej i podejmowanych działań prewencyjnych”. Wyrok zapadł na niejawnej rozprawie. Przeczytać można na ten temat w Dorzeczy.pl.(link is external) – Jawność została wyłączona, możemy tylko powiedzieć, że zapadł wyrok negatywny dla pana doktora Zbigniewa Martyki. Zawieszenie w prawie wykonywania zawodu przez rok, czekamy na uzasadnienie i będziemy się odwoływać – przekazała prawnik lekarza.

==============================
Interesujący jest fakt powołania w tej sprawie w charakterze biegłego dra Pawła Grzesiowskiego. Ów wybitny specjalista znany jest m.in. z chwalenia się chodzeniem po własnym domu w maseczce, a także – w związku z niedawną „aferą rtęciową” – z nawoływania do zamknięcia terenów nad Odrą i zakazu zbliżania się do rzeki.

Prof. Pyrć. Szczuł przeciw „antyszczepionkowcom”, teraz zajmie się przeciwdziałaniem ociepleniu klimatu.
Z kolei niejaki prof. Pyrć (znany, podobnie jak wspomniany Grzesiowski, z kompletnie nietrafionych prognoz na temat rozwoju pandemii koronawirusa, szczucia przeciw krytykom głównego nurtu pandemicznego i tropienia „antyszczepionkowców”) znalazł się parę tygodni temu w Zespole Doradczym ds. Kryzysu Klimatycznego przy prezesie PAN.
A zatem zasłużony dla walki ze śmiercionośną pandemią prof. Pyrć teraz skutecznie oziębi nam klimat (w co zapewne nie wierzą „płaskoziemcy”).

Prof. Pinkas. Rekomendował teleporady i inne rewelacje jako szef Sanepidu, teraz zasiada w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Wszechstronnym człowiekiem renesansu jest nie tylko prof. Pyrć, który z kowidowego eksperta stał się oziębiaczem klimatu. W ubiegłym miesiącu kolejny geniusz, Jarosław Pinkas, jako szef Sanepidu współodpowiedzialny za „zarządzanie pandemią” (z wiadomymi następstwami, choćby dla 200 tys. osób), znalazł się w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Więcej na te temat przeczytamy w „Dzienniku Zarazy” Jerzego Karwelisa(link is external).

Niedzielski. Marzy o mandacie posła.
Znany i lubiany minister, którego przedstawiać nie trzeba, będący kolejnym geniuszem, docenianym i obdarowywanym różnymi stanowiskami i za czasów SLD, i za czasów Platformy i za czasów PiS, rozmarzył się z kolei w wywiadzie (link is external)dla RMF na temat swojej dalszej kariery:
„Są pewne rozmyślania, analizy. Puenta jest taka, że rzeczywiście jak się wejdzie w pewien świat polityki i zaczyna się w nim dobrze funkcjonować, to, żeby być w nim dobrze osadzonym, to mandat posła jest konieczny. Mam takie ambicje.”

Minister prezydencki [Dudy, nie tamtego…]: “Trudno oczekiwać, że Ukraina wymaże UPA ze swojej historii”

Minister prezydencki: “Trudno oczekiwać, że Ukraina wymaże UPA ze swojej historii”

4. I. 2023 https://wprawo.pl/minister-prezydencki-trudno-oczekiwac-ze-ukraina-wymaze-ze-swojej-historii-upa/

Jeszcze kilka miesięcy temu “fajnopolactwo” próbowało przekonywać, że oto w dobie wojny rosyjsko-ukraińskiej kult UPA i Bandery za Bugiem upadnie na dobre, a w miejsce ludobójców wskoczą “heroje” z wyspy węży i Azowstalu. W tym celu miały pomóc umizgi ze strony polskiego rządu, zamiatanie prawdy o ludobójstwie pod dywan, darmowe bilety kolejowe i autobusowe, usługi medyczne, mieszkania, pożywienie i dodatki socjalne.

Konsekwentnie tłumaczyliśmy, że są to złudne oczekiwania, a kult UPA i Bandery zamiast maleć, będzie konsekwentnie wzrastać. I mieliśmy rację, czego dowodem są noworoczne uroczystości i wpisy Ukraińców z okazji 114. urodzin Stepana Bandery oraz regularne nadawanie imion Szuchewycza i Bandery kolejnym ulicom na Ukrainie.

W dyskusji na temat upamiętnienia Bandery przez Ukraińców (PRZECZYTAJ), głos w sprawie zabrał Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

W rozmowie z RMF FM został zapytany o to, czy prezydentowi Dudzie nie przeszkadza kult ukraińskiego nacjonalisty Stepana Bandery, przywódcy organizacji OUN odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków.

1 stycznia, z okazji 114. rocznicy urodzin, Banderę upamiętniły m.in. ukraiński parlament czy władze Lwowa, a na oficjalnym Facebookowym profilu Rady Najwyższej Ukrainy pojawiło się zdjęcie głównodowodzącego sił zbrojnych Ukrainy gen. Załużnego na tle portretu Bandery.

Oczywiście, że kult Stepana Bandery nie jest czymś, na co reagujemy entuzjastycznie czy co uważamy za rzecz pozytywną. Natomiast o tym, w jaki sposób prezydent rozmawiał na ten temat w ostatnich rozmowach z Wołodymyrem Zełeńskim, nie wiem – powiedział Kumoch.

Przyznał jednak, że sprawy historyczne polsko-ukraińskie powinny być oparte na prawdzie. Nie możemy zamiatać spraw pod dywan i jestem przekonany, że zamiatać nie będziemy – zapewnił minister.

Kumoch dodał, że nie można oczekiwać od Ukraińców potępienia Bandery oraz innych liderów UPA, którzy dla naszych wschodnich sąsiadów są narodowymi bohaterami. Realistycznie patrząc, trudno jest sobie wyobrazić, aby Ukraina była w stanie zrezygnować ze swojego punktu widzenia na walkę o niepodległe państwo. Trudno oczekiwać, żeby UPA jako coś, co jest kojarzone przede wszystkim z walką przeciwko Rosjanom i Niemcom, została w jakiś sposób z ukraińskiej historii wymazana – przekonywał. [My żądamy nie „wymazania”, lecz stanięcia w Prawdzie. MD]

Kumoch przyznał także, że na pewno dla Polaków “nie jest przyjemne” nawiązywanie przez Ukrainę do tradycji UPA.

Natomiast nie zgodzę się do końca z przesłaniem, że Ukraina buduje na tym swoją tożsamość, uważam że przeciwnie, to budowanie będzie bardzo mocno ograniczone w najbliższych dziesięcioleciach, bo pojawiają się bohaterowie tej wojny wyzwoleńczej i oni przyćmią UPA – powiedział.

Zamiast zdecydowanych deklaracji potępiających kult ludobójców na Ukrainie mamy jedynie ministerialny bełkot potwierdzający, że polska władza nie ma zamiaru nic zrobić z gloryfikacją tych, którzy są odpowiedzialni za bestialskie wymordowanie nawet 150 tysięcy Polaków na Wołyniu, Zamojszczyźnie, Podkarpaciu i w Małopolsce Wschodniej, a my to mamy akceptować.

Hańba!

Źródło cytatów: RMF FM

Polski Związek Łowiecki : Nowe logo anty-Chrystusowe, ale za to – ukradzione… Święty Hubert się dziwi.

Polski Związek Łowiecki : Nowe logo anty-Chrystusowe, ale za to – ukradzione…

Dotychczasowy znak PZŁ:

Święty Hubert się zdziwi:

[wg:
https://www.tvp.info/65527705/wybitny-artysta-andrzej-pagowski-zaprojektowal-nowe-logo-polskiego-zwiazku-lowieckiego-internauci-znalezli-wzor-w-adobe-stocku
]

Andrzej Pągowski to znany artysta grafik z blisko 50-letnim doświadczeniem, uznawany za jednego z twórców Polskiej Szkoły Plakatu. Polski Związek Łowiecki zaprezentował pod koniec grudnia swoje nowe logo, który powstał w pracowni tego twórcy. Jedna z użytkowniczek tematycznej grupy na Facebooku zauważyła jednak podobieństwo tego dzieła z pracą pewnej autorki z Indonezji. Pągowski wyjaśnia, że [—]

Jelonek z nowego logo PZŁ jest bardzo podobny do pracy indonezyjskiej projektantki Elvien Daru, której portfolio można znaleźć w kilku serwisach internetowych. Notes z identycznym jelonkiem można nawet kupić na allegro.

Każdy zbój ma swój strój

Każdy zbój ma swój strój

Izabela Brodacka

Odwiedziłam elegancki salon z wyposażeniem łazienek w poszukiwaniu armatury do wanny i ku memu najwyższemu zdumieniu zobaczyłam niezwykle drogą umywalkę, która wyglądała jak nigdy nie myty zlew na stacji kolejowej w Kurzych Łapach Mniejszych za czasów realnego socjalizmu. Przez całą umywalkę  ciągnął się rdzawy zaciek, oprócz tego na jej dnie straszyły brudne plamy. Gdy się jednak dokładnie przyjrzałam umywalce stwierdziłam, że jest sterylnie czysta, a zacieki to tylko imitacja. Co  za pomysł żeby za wielkie pieniądze fundować sobie coś co bez wysiłku można by mieć za darmo?

Pokrewne zjawiska z socjologii mody to upodobanie do podartych w strzępy spodni, brudnych ramiączek od stanika wyłażących spod bluzki czy zwijających się w obwarzanki bawełnianych rajstop. Jeżeli strój jest przekazem, a moda językiem to co właściwie chcemy przekazać światu wybierając jako najmodniejsze spodnie, których nie nałożyłby kiedyś nisko płatny pracownik farmy kurzej nawet do roboty? Ja sama z konieczności uległam tej tendencji gdyż w korytarzyku koło łazienki mam kafelki imitujące zużytą brudnawą drewnianą podłogę z sękami i nierównościami. Właśnie takie kafelki kupili bardzo mili ukraińscy chłopcy remontujący moje mieszkanie. Alternatywą były kafelki w czerwone – jak pod Monte Casino – maki. Innych po prostu nie było. Chłopcy woleli maki ale przekonałam ich cytując rosyjskie przysłowie: „На вкус, на цвет товарищей нет”, które oznacza to samo co łacińska zasada:  „de gustibus non est disputandum” , albo tytułowe hasło: „ każdy zbój ma swój strój” podane jednak w wersji ad usum Delphini czyli na użytek nieletnich.  Nie odważyłabym się cytować tego powiedzonka w wersji w jakiej używane jest potocznie, na przykład na Wyścigach.

Wracając do przesłania jakie niesie ze sobą strój. Łatwo wytłumaczyć intencje używania tandety imitującej wyrób wartościowy. Nie stać nas na chiński jedwab więc nosimy apaszkę z tworzywa sztucznego udającego ten jedwab. Podszywamy się w ten sposób pod grupę ludzi bogatych, o lepszym guście. Co każe jednak ludziom zamożnym podszywać się pod biedotę? Jakie potrzeby zaspakaja zlew imitujący brud i zaniedbanie? Co chcemy w ten sposób przekazać światu? Dość naiwne i chyba nieprawdziwe jest wyjaśnienie, że ludzie którzy się dorobili i zdobyli wyższą pozycję społeczną manifestują czy zaspakajają w ten sposób przywiązanie do dawnej pozycji, tęsknotę za dawną biedą. Na przykład człowiek sypiający w łóżku w stylu biedermeier  tęskni za siennikiem wypchanym słomą na którym sypiał na klepisku w dwuizbowej kurnej chacie, w której jedna izba przeznaczona była dla całej licznej rodziny, drugą zajmowało bydło, a w korytarzu stały żarna. Takie chałupki widziałam w dzieciństwie w rodzinnej wsi poety Przybosia w Gwoźnicy, a nadal można je zobaczyć , już nieużywane, służące najczęściej za składziki na narzędzia w Ochotnicy.

Upodobanie do tandety i brzydoty jest częścią żartobliwej estetyki à rebours będącej rodzajem persyflażu. W ostatniej dekadzie XX wieku eleganckie dziewczyny z upodobaniem nosiły sowieckie czapki uszatki, a szczególnie wyrafinowane  modnisie zdobiły je tak zwanym „ dzieciątkiem Lenin” czyli przykręcanym znaczkiem  z podobizną Lenina. W ogródkach stawiało się gipsowe krasnale albo muchomory. Tak brzydkie, że aż piękne. W dobrym stylu stało się również podszywanie pod różne egzotyczne środowiska. Noszenie góralskiej chusty w róże, albo elastycznych bryczesów i oficerek tak jakby nosząca je modnisia była wyczynowym jeźdźcem. Przyczynę tego widzę w utracie identyfikacji społecznej i środowiskowej po zainstalowaniu w Polsce socjalizmu na sowiecką modłę.

Rozchwiało się pojęcie elity. Elitą konsumpcji i użycia stali się ludzie z awansu, z partyjnej nomenklatury. Zajmowali cudze mieszkania, meblowali je zrabowanymi w pałacach i dworach meblami, kształcili dzieci za granicą, uczyli je konnej jazdy, tenisa i obcych języków. Gorliwie przejmowali rzekomo im wrogie mody, kody i obyczaje. Straciły znaczenie tradycyjne wyznaczniki pozycji środowiskowej czyli ubiór i język.  Albo zaczęły być odczytywane właśnie à rebours, na wywrót. Na przykład dawne powiedzonko; „poznasz pana po cholewach” straciło zupełnie sens.  Po wojnie w oficerkach (być może zdartych z trupa) chodzili na ogół ubecy. Z rasowymi psami paradowali nowobogaccy, a byli ziemianie z paskudnymi kundlami. Nie tylko dlatego że byli skrajnie spauperyzowani, lecz naprawdę lubili psy. Sygnety na małym palcu, (choć to podobno obyczaj anglosaski)  nosili w Polsce złodzieje i Cyganie. Po prostu skradziony sygnet nie wchodził im na grube paluchy.  Po sygnecie na małym palcu, charcie afgańskim na smyczy i wtrącaniu w rozmowie angielskich  słówek rozpoznawało się parweniusza.

W inteligenckich domach królowały słoneczniki Van Gogha. Tę zdumiewającą zgodność upodobań tłumaczył prosty fakt, że była to jedyna reprodukcja dużych rozmiarów, którą można było kupić w Klubie Książki i Prasy. Na ścianach zamiast arrasów spauperyzowana inteligencja wieszała słomiane makatki, a zamiast ukradzionych im rosenthali – bezeci ( byli ziemianie) stawiali na stołach kubki w kaszubskie wzory, a na ścianach wieszali łowickie wycinanki.  Wśród spauperyzowanej inteligencji w dobrym tonie był styl : „raz na ludowo”. Fascynacja Stryjeńską, góralszczyzną, folklorem, architekturą Witkiewicza  z konieczności zastępowała  dawne dworskie klimaty.

Nie zapomnę  wycieczki na odpust do Łowicza w towarzystwie jednego z byłych właścicieli Nieborowa podczas gdy w ich pobliskim pałacu bawili się w arystokrację partyjni aparatczycy i ich żony udające poetki, malarki czy pisarki. W bibliotece na napoleońskiej kanapce wylegiwały się psy córki Lorenza a na zabytkowych stołach straszyły kółka pozostawione przez kieliszki. W sali jadalnej zwanej wenecką przy ogromnym stole obsługiwali tych państwa radziwiłłowscy lokaje Walenty I Grigorij, odziani na specjalne życzenie w białe rękawiczki.

Z ministerstwa bezpieczeństwa faktycznie najbliżej było wówczas do akademii literatury.