$350 Million In Secret Payments to Fauci, Collins, Others at NIH

Nonprofit Watchdog Uncovers $350 Million In Secret Payments To Fauci, Collins, Others at NIH

by Tyler Durden https://www.zerohedge.com/political/nonprofit-watchdog-uncovers-350-million-secret-payments-fauci-collins-others-nih

Tuesday, May 10, 2022

Authored by Mark Tapscott via The Epoch Times,

An estimated $350 million in undisclosed royalties were paid to the National Institutes of Health (NIH) and hundreds of its scientists, including the agency’s recently departed director, Dr. Francis Collins, and Dr. Anthony Fauci, according to a nonprofit government watchdog.

“We estimate that up to $350 million in royalties from third parties were paid to NIH scientists during the fiscal years between 2010 and 2020,” Open the Books CEO Adam Andrzejewski told reporters in a telephone news conference on May 9.

“We draw that conclusion because, in the first five years, there has been $134 million that we have been able to quantify of top-line numbers that flowed from third-party payers, meaning pharmaceutical companies or other payers, to NIH scientists.”

The first five years, from 2010 to 2014, constitute 40 percent of the total, he said.

“We now know that there are 1,675 scientists that received payments during that period, at least one payment. In fiscal year 2014, for instance, $36 million was paid out and that is on average $21,100 per scientist,” Andrzejewski said.

We also find that during this period, leadership at NIH was involved in receiving third-party payments. For instance, Francis Collins, the immediate past director of NIH, received 14 payments. Dr. Anthony Fauci received 23 payments and his deputy, Clifford Lane, received eight payments.”

Collins resigned as NIH director in December 2021 after 12 years of leading the world’s largest public health agency. Fauci is the longtime head of NIH’s National Institute for Allergies and Infectious Diseases (NIAID), as well as chief medical adviser to President Joe Biden. Lane is the deputy director of NIAID, under Fauci.

NIH Director Dr. Francis Collins holds up a model of the coronavirus as he testifies before a Senate Appropriations Subcommittee looking into the budget estimates for the National Institute of Health (NIH) and the state of medical research, on Capitol Hill on May 26, 2021. (Sarah Silbiger/Pool via AP)

The top five NIH employees measured in terms of the number of royalty payments that they received while on the government payroll, according to a fact sheet published by Open the Books, include Robert Gallo, National Cancer Institute, 271 payments; Ira Pastan, National Cancer Institute, 250 payments; Mikulas Popovic, National Cancer Institute, 191 payments; Flossie Wong-Staal, National Cancer Institute, 190 payments; and Mangalasseril Sarngadharan, National Cancer Institute, 188 payments.

Only Pastan continues to be employed by NIH, according to Open the Books.

“When an NIH employee makes a discovery in their official capacity, the NIH owns the rights to any resulting patent. These patents are then licensed for commercial use to companies that could use them to bring products to market,” the fact sheet reads.

“Employees are listed as inventors on the patents and receive a share of the royalties obtained through any licensing, or ‘technology transfer,’ of their inventions. Essentially, taxpayer money funding NIH research benefits researchers employed by NIH because they are listed as patent inventors and therefore receive royalty payments from licensees.

An NIH spokesman didn’t respond by press time to a request for comment.

Andrzejewski told reporters that the Associated Press reported extensively on the NIH royalty payments in 2005, including specific details about who got how much from which payers for what work, that the agency is denying to Open the Books in 2022.

“At that time, we knew there were 918 scientists, and each year, they were receiving approximately $9 million, on average with each scientist receiving $9,700. But today, the numbers are a lot larger with the United States still in a declared national health emergency. It’s quite obvious the stakes in health care are a lot larger,” Andrzejewski said.

He said the files Open the Books is receiving—300 pages of line-by-line data—are “heavily redacted.”

“These are not the files the AP received in 2005 where everything was disclosed—the scientist’s name, the name of the third-party payer, the amount of the royalty paid by the payer to the scientist,” Andrzejewski said. “Today, NIH is producing a heavily redacted database; we don’t know the payment amount to the scientist, and we don’t know the name of the third-party payer, all of that is being redacted.”

Federal officials are allowed to redact information from responses to FOIA requests if the release of the data would harm a firm’s commercial privilege.

The undisclosed royalty payments are inherent conflicts of interest, Andrzejewski said.

“We believe there is an unholy conflict of interest inherent at NIH,” he said. “Consider the fact that each year, NIH doles out $32 billion in grants to approximately 56,000 grantees. Now we know that over an 11-year period, there is going to be approximately $350 million flowing the other way from third-party payers, many of which receive NIH grants, and those payments are flowing back to NIH scientists and leadership.”

Fauci and Lane told AP that they agreed there was an appearance of a conflict of interest in getting the royalties, with Fauci saying that he contributed his royalties to charity. Lane didn’t do that, according to Andrzejewski.

The governing ethics financial disclosure form in the past defined the royalty payments as income recipients received from NIH, which meant the recipients weren’t required to list their payments on the form.

But Andrzejewski said NIH has refused to respond to his request for clarification on the disclosure issue.

“If they are not, none of these payments are receiving any scrutiny whatsoever and to the extent that a company making payments to either leadership or scientists, while also receiving grants … then that just on its face is a conflict of interest,” he said.

Open the Books is a Chicago-based nonprofit government watchdog that uses the federal and state freedom of information laws to obtain and then post on the internet trillions of dollars in spending at all levels of government.

The nonprofit filed a federal Freedom of Information Act (FOIA) suit seeking documentation of all payments by outside firms to NIH and/or current and former NIH employees.

NIH declined to respond to the FOIA, so Open the Books is taking the agency to court, suing it for noncompliance with the FOIA. Open the Books is represented in federal court in the case by another nonprofit government watchdog, Judicial Watch.

A JUDEJCZYKOWIE ZACHODZĄ NAS OD TYŁU

Krzysztof Baliński, 8 maj 2022

Niemal w jednym czasie zaatakowali pałką antysemityzmu i poszły w świat kłamstwa o „polskich obozach”. Najpierw Emmanuel Macron nazwał premiera „prawicowym antysemitą”. Potem dziennikarka CNN zapytała Dudę, „czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych”. Podobną retoryką grillowały nowojorskie media: Od inwazji Rosji na Ukrainę ekstremiści i antysemici z całego spektrum ideologicznego wykorzystują wojnę, jako pożywkę dla propagowania antysemickich teorii spiskowych. Niektórzy twierdzą, że sama wojna jest aranżowana przez Żydów, dla kontroli finansowej i globalnej sprawczości. Inni, aby usprawiedliwić a nawet gloryfikować rosyjską inwazję, odwołują się do „mafii chazarskiej” lub „inwazji chazarskiej”, czyli nawiązują do tezy, że ​​współczesne wschodnioeuropejskie żydostwo wywodzi się od ludu Chazarów, który rzekomo przeszedł na judaizm w VIII wieku i mieszkał na dzisiejszej Ukrainie, a wkroczenie Putina na Ukrainę pomogło Ukraińcom odeprzeć inwazję „chazarskich Żydów”.

W podobnym tonie alarmuje izraelski minister ds. diaspory: Wyłania się niepokojący obraz sytuacji; nasilają się antysemickie teorie spiskowe, obarczające Żydów odpowiedzialnością za światowe kryzysy; ekstremistyczne, skrajnie prawicowe ruchy, przywołując żydowskie pochodzenie Zełenskiego, wykorzystują konflikt rosyjsko- ukraiński dla szerzenia antysemickiej propagandy o żydowskiej odpowiedzialności za wojnę; biali suprematyści boleją nad tym, że „bratnia wojna” między dwiema białymi nacjami jest napędzana przez żydowski spisek mający na celu anihilację zachodniej cywilizacji i ustanowienia NWO. Wg izraelskiego ministra, jest i teoria spiskowa głosząca, że Putina kontrolują rosyjsko-żydowscy oligarchowie, a ekstremistyczna antysyjonistyczna skrajna lewica, porównuje wojnę na Ukrainie do konfliktu arabsko-izraelskiego.

W dniach, kiedy wszystkie zasoby polskiej dyplomacji nakierowane są na obronę „ukraińskich przyjaciół” przed złowrogim Putinem, w Warszawie pojawił się dziwny gość. 25 kwietnia Andrzej Duda spotkał się w Pałacu Prezydenckim z Davidem Harrisem z Komitetu Żydów Amerykańskich – AJC. Komunikat z rozmów jest bardzo lakoniczny. Ujawnia tylko tyle, że poruszono działania pomocowe podjęte dotychczas przez Polskę na rzecz obywateli Ukrainy, relacje transatlantyckie oraz stosunki polsko-izraelskie (wcześniej, bo w połowie marca David Harris zamieścił na Twitterze filmik z podziękowaniami i pochwałami postawy polskiego państwa i społeczeństwa odnośnie przyjęcia uchodźców uciekających z Ukrainy). Pomijając dyplomatyczne kuriozum – prezydent, było nie było 40 milionowego kraju, omawia z przedstawicielem drugorzędnej organizacji żydowskiej, jak równy z równym, relacje transatlantyckie, komunikat każe nam wierzyć, że Harris pofatygował się zza Oceanu, aby rozmawiać o uchodźcach. Nie jest to wiarygodne z jednego powodu – w kontaktach Harrisa z Polską zawsze dominowała kwestia zwrotu majątków pożydowskich, a Komitet – jak sama się przedstawia – działa na rzecz pomyślności narodu żydowskiego.

O czym zatem Duda rozmawiał z Harrisem albo w jakiej sprawie się układał? W tym miejscu trochę historii. Gdy w 2005 roku Polska, za pieniądze Sorosa,zabrała się za krzewienie demokracji na Białorusi, od tyłu zaczęli nachodzić nas Judejczykowie, naciskając na ówczesnego premiera, aby zadośćuczynił żydowskim roszczeniom finansowym. Kiedy w 2014 roku, wspomagając paramilitarne bojówki nazistowskie, rząd zaangażował się w instalowanie demokracji na Majdanie, też od tyłu zaszli nas Judejczykowie, bo z ich inspiracji brytyjska Izba Lordów podjęła uchwałę żądającą spełnienia przez Polskę żydowskich roszczeń majątkowych.

David Harris cieszy się szczególnymi względami głowy naszego państwa, który nie przepuścił żadnej okazji, aby dziękować Harrisowi za „wspieranie Polski w obronie prawdy historycznej”. Tymczasem przy takim „wspieraniu” Polski, AJC zawsze wtrąca komentarz: „mimo że Polacy to antysemici” lub „Polska, najbardziej antysemicki kraj”. Gdy 12 lipca 2013 roku Sejm podtrzymał zakaz uboju rytualnego, Harris uznał głosowanie za wrogie judaizmowi, a społeczność żydowską za pierwszą ofiarę tej „okrutnej” decyzji. I lamentował: „Widzimy w akcji Sejmu bezpośredni atak na wolność religijną Żydów, na ich prawo do koszernego mięsa”. Gdy prof. Norman Finkelstein w książce „Przemysł Holokaustu” zdemaskował praktyki organizacji żydowskich wobec Polski, Harris gromił autora: „To trucizna, nienawidzący żydostwa Żyd, to najgorsze plugastwo”. Gdy w lutym 1997 r. otwarto drogę do zwrot wartego miliardy mienia gmin żydowskich, namolnie nalegał na przyspieszenie restytucji mienia bezspadkowego.

Przy czym modus operandi był zawsze taki sam – alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” biadolił: Odczułem to na własnej skórze, bo Radio Maryja oskarżyło AJC i mnie osobiście o wykorzystywanie ofiar holokaustu do wyciągania z Polski pieniędzy. Tymczasem Polska nie ma większego przyjaciela niż AJC. Wystarczy prześledzić jak bardzo popieraliśmy przystąpienie Polski do NATO i zniesienie obowiązku wizowego wobec Polaków”. Wizy pomińmy milczenie – ich zniesienie załatwił jednym szybkim pociągnięciem Donald Trump. Co do poparcia dla członkostwa w NATO, przypomnijmy zapiski Jana Nowaka-Jeziorańskiego: „Ku mojemu zdumieniu znalazłem wśród Żydów kilku sojuszników. Przede wszystkim Daniela Frieda, który o sobie mówił ‘jestem żydkiem z Galicji’. Poparła nas też organizacja żydowska – AJC. David Harris uważał, że przyjęcie Polski do NATO leży w interesie społeczności żydowskiej. Oczywiście, mieliśmy też wśród Żydów zaciekłych wrogów”. Nowak-Jeziorański nie przytoczył jednak, wypowiedzi Harrisa w Senacie: „Integracja Polski z NATO zabezpieczy zagrożone prawa Żydów i innych mniejszości”.

Oburzaliśmy się, gdy ryży rzecznikpolskiego MSZ obwieścił: Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego. Dziwiliśmy się, że nie wyciągnięto wobec niego konsekwencji, że nie było dymisji. Ale to nie on po raz pierwszy zdradził, czyimi są sługami. No bo czym były słowa Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w Izraelu: Chciałbym państwa zapewnić, że chociaż rządy się zmieniają jak w każdym demokratycznym państwie, to polityka wobec Izraela się nie zmieni. A czym były, wykrzyczane przez Jarosława Kaczyńskiego podczas debaty w Sejmie o udziale polskich żołnierzy w inwazji na Irak, słowa „To jest nasza wojna!”?

Nawiasem mówiąc, czy rzecznik mówiąc o sługach narodu ukraińskiego nie miał na myśli sług ukraińskich oligarchów? I czy jego słowa nie powinny służyć za motto polskiej polityki wschodniej?

W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje trockistowska formacja, przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwana neokonserwatywną, która (szczególnie przy Bushu i Clintonie) nadawała niepodzielnie ton w amerykańskiej polityce i stała za inwazją na Irak i Afganistan. To grupa skrajnie pro-izraelskich polityków wywodzących się ze Wschodniej Europy, z polskich Kresów, z terenów dzisiejszej Ukrainy, najczęściej synów lub wnuków liderów Komunistycznej Partii USA. Przy tym, co ciekawe, wszyscy odziedziczyli po trockistowskich przodkach parcie na rozpalanie światowych rewolucji oraz ambicje „robienia porządków” w krajach swego pochodzenia, w Polsce, Rosji i na Ukrainie. Dodajmy, że do dziś są dobrze okopani w ośrodku administracji najbardziej Polsce wrogim, Departamencie Stanu, dominują we wpływowych think tankach, zadomowili się w CIA. Duplikatem neokonserwatystów w Polsce są politycy PiS, których marzeniem od zawsze są USA na ścieżce wojennej z Rosją.

To z tego powodu Trump był dla nich koszmarem, bo oznaczał (szczególnie dla Antoniego Macierewicza) utratę gruntu pod nogami, gdyż spadku po neokonserwatystach Trump nie przejął, i trudno było wojować z Putinem w „strategicznym partnerstwie” z lilipucią Litwą i zbankrutowaną Ukrainą. Także z tego powodu słowa Trumpa: „Najpierw zadbamy o nasz kraj, zanim będziemy się przejmować wszystkimi innymi”, przeraziły nie tylko elity waszyngtońskie, ale i te nad Wisłą.

Podczas jednej z wizyt w Warszawie David Harris powiedział: „Jarosław Kaczyński mówił z wielką sympatią o trudnej sytuacji Izraela na Bliskim Wschodzie. Podkreślił rolę, jaką Polska chce odegrać w UE w obronie stanowiska Izraela. My z kolei podziwiamy Polskę i jesteśmy jej wdzięczni za udział w operacji wojskowej w Iraku i Afganistanie. To są bardzo trudne misje. Modlimy się za bezpieczeństwo i powodzenie polskich żołnierzy”. Wywołana przez neokonserwatystów inwazja na Irak i Afganistan była w interesie Izraela i amerykańskich Żydów, stąd pytanie: Czy warszawska wyprawa Harrisa nie ma związku z Zełenskim i jego oligarchami, i czy wojenka na Ukrainie nie jest w interesie tych samych „żydków z Galicji”?

Sprawę można drążyć innym pytaniem: Czy „ukrainizacja” polskiej polityki zagranicznej nie jest dziełem środowisk lobbujących na rzecz ukraińskich oligarchów? Czy w całej miłości PiS do Ukrainy nie chodzi o Zełenskiego i sponsorujących go oligarchów (których łączy jedno – przed świętem chanuki gremialnie udają się prywatnymi odrzutowcami do Izraela, którzy stworzyli system mafii rabującej i rozkradającej Ukrainę i doprowadzili do obecnej sytuacji)? Na Ukrainie interesy robili wszyscy – Rosja, USA, Niemcy, Izrael i międzynarodowi handlarze bronią. Fortunę zbiła nawet taka biznesowa miernota jak Sławomir Nowak.

Wszyscy, tylko nie Polska. Polska pomagała… dając kredyty żydowskim oligarchom. Dziś też pomaga – aby ratować oligarchów z opresji, oddaje do ich dyspozycji wszystkie swe zasoby dyplomatyczne, ekonomiczne, wojskowe, dzieli się z nimi polskim PKB, gotowa jest powołać UkraPolin. Czy przyczyną miłości do Ukrainy nie jest także to, że w szeregach PiS działa, oprócz lobby żydowskie, równie silne lobby ukraińskie? No i to, że Polską i Ukrainą od dekad rządzi żydokomuna? Chociaż przyznać trzeba, że Zełenski lepiej udaje Ukraińca, niż Morawiecki Polaka. No i że Morawiecki jest bardziej pro-ukraiński niż Zełenski.

Wśród polskich polityków nie ma Panów. Są kmioty zalęknione o parobczańskiej mentalności. W dawnych czasach ukraiński parobek lub żydowski pachciarz stawali przed oblicze szlachcica w zgiętej postawie, miętosząc w ręku czapkę. Dziś polityk polski (lub raczej z Polski) wita żydowskiego przybysza w postawie na baczność, a ukraińskiemu, zgięty w pas, podaje na powitanie przednią łapę. Weźmy takiego Dudę – na co dzień wygłasza buńczuczne mowy wojenne, miota groźbami pod adresem Putina, gdy jednak spotyka się z drugorzędnym Żydem z trzeciorzędnej żydowskiej organizacji, następuje w nim jakaś dziwna przemiana, staje się cichutki, szepcze głosem przymilnym, główkę na bok przechyla, w oczy służalczo patrzy, żeby – choćby niechcący – rozmówcę nie urazić.

Wypowiedzi ukraińskiego prezydenta robią wrażenie niesmacznych żartów. Za taką można uznać odzywkę „między Polakami a Ukraińcami nigdy nie było poważniejszych sporów”. Ale wypowiedź o „Ukraińcach ratujących Żydów podczas II wojny światowej” to nie tylko dowcip komika. Chodzi o wysłanie w świat przesłania, że to nie Ukraińcy, ale Polacy tworzyli formacje pomocnicze w niemieckich obozach zagłady w Bełżcu, Sobiborze, Treblince, i że to Polacy, a nie UPA, przed rzezią na Wołyniu przećwiczyli masowe mordowanie Żydów. Jeszcze inna ponura groteska: sponsorujący Zełenskiego żydowski oligarcha, sponsoruje neonazistowskie bojówki. No i groteską jest, że partia Zełenskiego „Sługa Narodu” wzięła nazwę z telewizyjnego programu satyrycznego.

Niezauważenie odwiedził Polskę Sundar Pichai, prezes Alphabet, właściciela Google, YouTube i wielu innych serwisów, by spotkać się z  Morawieckim oraz wygłosić złowieszcze słowa: Polski rząd i Google chcą wspólnymi siłami stworzyć potężny system walki z fałszywymi wiadomościami i dezinformacją. Nie jest tajemnicą, że Kreml czyni co tylko może, by skłócić Polaków z Ukraińcami, doprowadzić do niepokojów społecznych. Z YouTube zniknęło ponad 12 tysięcy kanałów i 30 tysięcy filmów, które naruszały nasze zasady, szerzyły dezinformację, mowę nienawiści i publikowały niedozwolone treści. Google ma zamiar skupić się na Polsce, ponieważ to właśnie tutaj istnieje potrzeba wsparcia zarówno społeczeństwa polskiego, jaki ukraińskiego, w walce z wielkim zagrożeniem dla wolności słowa i praw człowieka oraz w obronie prawdy historycznej.

Joe Biden, w wygłoszonej na dziedzińcu Zamku Królewskiego mowie, eksponował żydowskie pochodzenie Zełenskiego, jako dowód na to, że Ukraina nie wymaga „denazyfikacji”. Denazyfikacja Ukrainy nie będzie. Będzie za to denazyfikacja Polski, którą zainteresowani są, oprócz Bidena, wszyscy: Kaczyński, Tusk, Timmermans, Macron, Scholz, nie mówiąc o Harrisie, YouTube i CNN. Jej zapowiedzią był wpis ryżego ministra „Hej @Twitter – chyba już czas pożegnać @MarcinRola89 i resztę V kolumny”. Przy czym „naziści” w Polsce to nie tylko antysemici i anty-szczepionkowcy, ale także ci, którzy mówią o nazistach z SS Galizien i mordach UPA na Wołyniu.

Dziś nie oskarża się o antysemityzm, ale o putinizm, a „ruska onuca” to synonim „antysemity”. W procesie denazyfikacji uczestniczą z wielkim entuzjazmem wszyscy Polacy. Kneblowanie ust cieszy się powszechną aprobatą, przechodzi w samosądy, lincze medialne, duszenie własnymi rękami nazistów, i uznawane jest za „patriotyczne”. Pamiętajmy też, że mamy więźniów politycznych, kamratów Tadeusza Olszańskiego i Marcina Osadowskiego oraz że mamy medianarodowe.tv nawołujące do dalszych aresztowań. No i mamy Roberta Bąkiewicza, który jeszcze kilka lat temu krzyczał „Stop 447”, a dziś milczy, troszcząc się jedynie o los przesiedleńców Zełenskiego i polując na polskich nazistów.

28 kwietnia „Gazeta Wyborcza” zamieszcza tekst: 75 lat od akcji „Wisła”. Co stało się z majątkiem przesiedlonych Ukraińców? Środowiska ukraińskie w Polsce konsekwentnie i z uporem drążą na forum Sejmu temat prześladowań Ukraińców podczas Akcji „Wisła”. Raz po raz żądając uchwał potępiających akcję. W jakim celu, skoro zrobił to już Senat, a wyrazy ubolewania wyrazili w przeszłości Kwaśniewski i Kaczyński?

Otóż kilka lat temu Światowy Kongres Ukraińców wystąpił z żądaniem wypłacenia odszkodowań za akcję. Przy czym żądania restytucji mienia ukraińskiego różnią się od żądań Światowego Kongresu Żydów jedynie skalą nagłośnienia i kwotą roszczeń. I czy publikację żydowskiej gazety dla Polaków nie należy uznać za perfidną grę, która otwiera nową furtkę dla roszczeń wobec państwa polskiego?

Niepokoi, a nawet trwoży wyjątkowa jednomyślność polskiej klasy politycznej. Jednomyślność, która dotychczas występowała jedynie w podejściu do Żydów (i do antysemitów). Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej pro-ukraiński i kto da Ukraińcom więcej (no i kto jest bardziej anty-ruski i kto bardziej przyłoży Putinowi). To klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór nie toczy się o polski interes narodowy, ale o to, kto lepiej ma rządzić Polakami w interesie i w imieniu kosmopolitycznego układu.

Ale szykuje się nam jeszcze większa tragedia – Tusk na czele rządu, Sznepf w MSZ, rząd jedności narodowej z Kosiniak-Kamyszem i jego pomysłem na unię polsko-ukraińską oraz z Markiem Sawickim i jego pomysłem, że państwo wyremontuje i wykupi 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekaże je ukraińskim przesiedleńcom.

A kto obejmie Belweder? Na Ukrainie nie pieścili się z tubylcami i prezydentem zrobili żydowskiego komika.

I tak wiemy już, jak świat będzie tłumaczył brak pomocy dla Polski, kiedy stanie się ofiarą ataku. Wiemy też, pod jakim pretekstem zostanie zaatakowana, że będzie to bój o „wyzwolenie Polski spod okupacji zoologicznych antysemitów”. Wiemy też, że nikt nie przyjdzie nam z pomocą. Latami mozolnie pracowała na to medialna piąta kolumna, która w kwestiach dla Polski żywotnych zachowuje się tak, jak Komunistyczna Partia Polski przed wojną, przyłączając się do każdego ataku wymierzonego w polską państwowość. Z tym, że władze II Rzeczypospolitej piątą kolumnę zdelegalizowały, a Kaczyński się z nią układa i dogaduje!

На «Азовстали» могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании.

Советник главы ДНР: На «Азовстали» могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании.

https://topwar.ru/195964-sovetnik-glavy-dnr-na-azovstali-mogut-nahoditsja-inostrannye-starshie-oficery.html
Советник главы ДНР: На «Азовстали» могут находиться иностранные старшие офицеры

Советник главы правительства ДНР Ян Гагин заявил, что среди заблокированных на территории завода «Азовсталь» украинских боевиков могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании. По словам Гагина, у руководства республики есть все основания считать, что в окруженной группировке есть военнослужащие старшего офицерского состава прежде всего европейских государств.

Об этом заявляют и сами «азовцы» (боевики полка «Азов», против которых в РФ возбуждено уголовное дело), и те, кто попал в плен, те, кто сдался в плен, сложил оружие, и гражданские лица, которые оттуда вышли — привел в качестве доказательства свою аргументацию Гагин в интервью РИА Новости.
Косвенно эта информация подтверждается повышенным вниманием со стороны глав некоторых европейских государств к организации эвакуации заблокированных военнослужащих с территории «Азовстали».

В качестве примера представитель правительства ДНР приводит инициативу по этому вопросу президента Франции Эммануэля Макрона. Да и личное участие генсека ООН как-то не вяжется с объяснением необходимости спасения мирных граждан, все еще удерживаемых националистами в подвалах комбината.
Дополнительными доказательствами могут служить лихорадочные и неудачные попытки Киева организовать срочную эвакуацию ограниченного количества военных из Мариуполя на вертолетах.

Возможно и нежелание нацбатов сдаваться, препятствование выходу мирных жителей по гуманитарным коридорам, которые ВС России организует регулярно, объясняется тем же.

Судя по всему, кому-то на Западе очень не хочется, чтобы в плен российской армии попали их военачальники. Ведь офицеры такого уровня «слишком много знают» и могут рассказать миру совсем не ту информацию, которую официально распространяет Запад по своим пропагандистским каналам.

В этой связи приказ Верховного главнокомандующего ВС РФ Владимира Путина об отмене штурма подвалов «Азовстали» приобретает дополнительный смысл. Помимо сохранения жизней наших солдат, заложников, у нас появляется возможность захватить в плен иностранных офицеров высшего звена и показать миру реальную позицию Запада по отношению к украинскому конфликту.

Wojna a interesy

Stanisław Michalkiewicz 6 maja 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5174

Wprawdzie na Ukrainie wojnę z Rosją prowadzi cały Sojusz Atlantycki, a także kilkanaście innych państw, którym amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin podczas niedawnej konferencji w amerykańskiej bazie lotniczej w Ramstein w Niemczech, powyznaczał zadania, jakie mają w związku z tą wojną wypełniać, ale to nie znaczy, że wszystkie te państwa, nakłonione przez Amerykanów do wojowania, mają te same interesy. Przeciwnie – bywają one odmienne od interesów, które Stany Zjednoczone chciałyby przy okazji tej wojny zrealizować.

Jak już wcześniej pisałem, podejrzewam, że wojna na Ukrainie została wykorzystana przez USA do kilku celów. Po pierwsze – pod pretekstem tej wojny Stany Zjednoczone mocno schwyciły za twarz całą Europę, która wcześniej coraz częściej próbowała podważać amerykańskie przywództwo, a propaganda nazywa to „jednością”. Niemcy wprawdzie unikały jakiejś ostentacji, bo jakże tu okazywać ostentację, kiedy od II wojny na niemieckim terytorium stacjonuje amerykańskie wojsko, jak nie pod tym, to pod innym pretekstem – ale od czasu do czasu wypuszczały balon próbny w postaci akcentowania potrzeby utworzenia niezależnych od NATO europejskich sił zbrojnych. Za tym pomysłem kryje się intencja wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Chodzi o to, że kiedy w roku 1954 USA zgodziły się na remilitaryzację Niemiec, to znaczy – na pozwolenie im na posiadanie armii, to jeszcze nie było pewne, czy Hitler nie zmartwychwstanie. Na wszelki tedy wypadek, kiedy w roku 1955 Bundeswehra została utworzona, USA wmontowały ją w całości w struktury NATO, za pośrednictwem których mogą ją nadzorować. Utworzenie europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO oznaczałoby wyprowadzenie Bundeswehry spod tego nadzoru, a więc usunięcia kolejnego skutku wojny przegranej przez Hitlera.

Francja, na terytorium której wojska amerykańskiego nie ma i która posiada własną broń jądrową, od dawna niechętnie patrzy na amerykańską dominację w Europie, co znajduje wyraz nie tylko w wyznawaniu, wspólnie z Niemcami, doktryny „europeizacji Europy”, czyli wypychania USA z polityki europejskiej, a zwłaszcza – z funkcji kierownika tej polityki, ale również w wyprowadzaniu Francji z wojskowych struktur NATO, co miało miejsce za czasów generała de Gaulle’a, no i oczywiście – w postaci popierania pomysłu utworzenia europejskich sił zbrojnych. W niepojętym przypływie szczerości prezydent Macron ujawnił, do czego te siły zbrojne miałyby służyć; między innymi do obrony Europy przed… Stanami Zjednoczonymi, co wywołało wielkie zgorszenie prezydenta Trumpa. Maryna Le Pen otwarcie mówi o potrzebie ponownego wyprowadzenia Francji z wojskowych struktur NATO i przywrócenia strategicznego partnerstwa NATO z Rosją, jak było ustanowione na szczycie NATO w Lizbonie, 20 listopada 2010 roku. Głoszenie takich poglądów akurat teraz, gdy pod pretekstem wojny na Ukrainie USA mocno chwyciły Europę za twarz, żeby przy okazji wymusić na niej „dywersyfikację”, to znaczy – kupowanie gazu od Stanów Zjednoczonych, nie może przynieść prezydentury, chociaż po wynikach II tury widać, że całkiem spora część Francuzów myśli podobnie.

Drugim celem USA – jak to ujawnił sekretarz obrony Lloyd Austin podczas pielgrzymki do Kijowa – jest obezwładnienie Rosji”. Dlaczego Stanom Zjednoczonym tak na tym zależy, że aż gotowe są prowadzić z nią wojnę aż do ostatniego Ukraińca, a być może również – do ostatniego Polaka?

Dlatego, by nie musiały się obawiać, czy w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej – bo przystąpić muszą – Rosja dochowa obietnicy neutralności – czego chciał się od Putina dowiedzieć prezydent Biden, podczas rozmów z nim w czerwcu i lipcu ub. roku. Coś musiał Putinowi przy tej okazji powiedzieć, bo nie tylko zaczął on bardzo wysoko licytować, wychodząc poza ustalenia porozumień paryskich z 1997 roku, dotyczących „środków budowy zaufania” przed planowanym rozszerzeniem NATO na Europę Środkową, a w stosunkach między Rosją i Ukrainą zaczęło gwałtownie narastać napięcie, które zakończyło się inwazją i wojną. Czy prezydent Biden w jakiś sposób zachęcił prezydenta Putina do „wzięcia sobie ”Ukrainy, czy też Putin błędnie odczytał jego intencje – to już w tej chwili nieważne, bo Lloyd Austin w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił, o co naprawdę chodzi. Stąd amerykańskie futrowanie Ukrainy na wszelkie sposoby, by była zdolna do prowadzenia wojny (ostatnio prez. Biden wystąpił do Kongresu o kolejne 30 mld dolarów), no i naciski na państwa uzależnione od USA, by w kosztach tej wojny też partycypowały, dostarczając Ukrainie coraz więcej broni i amunicji. Tymczasem wygląda na to, że Ukraińcy już zaczynają rozumieć, że dostali się miedzy ostrza potężnych szermierzy i jeden przez drugiego uciekają za granicę. Tylko do Polski uciekło ich ponad 3 mln, a według ONZ, w najbliższych miesiącach należy spodziewać się dalszych 8 mln uchodźców.

Tymczasem Niemcy też próbują wykorzystać wojnę na Ukrainie, by, nie drażniąc Amerykanów „europejskimi siłami zbrojnymi”, rozbudować swój własny potencjał militarny. Jak wiadomo, zamierzają wydać na ten cel 100 mld euro, a przecież nie jest to ostatnie słowo. Oznacza to milowy krok w kierunku totalnej militaryzacji Niemiec, co prędzej czy później będzie miało konsekwencje dla całej Europy, zwłaszcza w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej. Niemcy bowiem dostrzegają swój interes nie tylko w zachowaniu takiego marginesu samodzielności, by utrzymywać kontakt z „fabryką świata”, w jaką w ciągu ostatnich 30 lat przekształciły się Chiny, ale również – by stworzyć odpowiednie, również militarne, przesłanki sprzyjające budowie „IV Rzeszy”, która została wpisana do umowy koalicyjnej trzech partii tworzących aktualny rząd niemiecki.

W tym celu Niemcy od 2016 roku prowadzą przeciwko Polsce i Węgrom „wojnę hybrydową”, w której podstawowym narzędziem jest szantaż finansowy w wykonaniu zdominowanych przez Niemcy instytucji Unii Europejskiej. Ostatnio Niemcy rozszerzyły na Węgry zastosowany wcześniej wobec Polski „mechanizm warunkujący”, który umożliwia blokowanie funduszy dla tych krajów pod dowolnie wybranym pretekstem: „demokracji”, „praworządności”, czy – jak to było w bajce Ezopa – mącenia wody w rzece. Chodzi o to, by te państwa maksymalnie osłabić i wybić im z głowy wszelkie mrzonki o Trójmorzu, które, ze Stanami Zjednoczonymi jako jego protektorem, rozwiałoby niemieckie marzenia o hegemonii w Europie. Niestety rząd „dobrej zmiany”, który wie, że jego istnienie wisi na cienkiej nitce amerykańskiego poparcia, które może być w każdej chwili przerzucone choćby na pana Hołownię, czy jakiegoś innego jasnego idola, zachowuje się jak wzorowy ormowiec Naszego Najważniejszego Sojusznika, któremu nie ośmielił się nawet zaproponować, by USA, w ramach wzmacniania wschodniej flanki NATO, sfinansowały uzbrojenie dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których ma być powiększona nasza niezwyciężona armia, ani nawet nie poprosiły Amerykanów, by nacisnęli na Niemcy, by zakończyły tę hybrydową wojnę i odblokowały pieniądze.

Skoro tak, to nic dziwnego, że Putin właśnie zakręcił Polsce kurek z gazem, co rządowa propaganda odbiera jako wielki sukces, że Polska jako pierwsza „uniezależniła się” od rosyjskiego gazu, chociaż tak naprawdę to nadal będzie go kupowała, tyle, że za pośrednictwem Niemiec.

Nie chodzi o to, by pomóc Ukrainie… …ale o to, żeby osłabić Rosję.

Nie chodzi o to, by pomóc Ukrainie… – Rainer Rupp

…ale o to, żeby osłabić Rosjan. https://www.bibula.com/?p=133772

Jestem bardzo przywiązany do klimatu. Musimy uratować świat i przestać spalać węgiel, ropę i gaz. Także dlatego, że korzystają na tym tylko zbrodniarze wojenni na Kremlu. Chcę zielonej rewolucji i dlatego nigdy nie piję z plastikowych słomek, tylko z papierowych słomek. Ale teraz wszyscy musimy najpierw uratować biednych Ukraińców z ich wspaniałą demokracją przed złymi rosyjskimi podludźmi. W tym celu musimy również zapewnić im ciężką broń, aby chronić niewinne ukraińskie kobiety i dzieci przed szalonym rosyjskim przywódcą Putinem. Warto zaryzykować za to III wojnę światową i może trochę wojny nuklearnej. Osobiście mocno wierzę, że nie będzie wojny nuklearnej. Wszyscy wiemy, że wiara przenosi góry.

To z grubsza ten przekaz, gdy śledzisz coraz bardziej szalone talk show w telewizji lub słuchasz dyskusji w radiu. To przerażające, jak przedstawiciele berlińskiej kolorowej koalicji rządzącej, najwyraźniej w stanie szaleństwa psychicznego, prześcigają się w chęci zaryzykowania końca świata. Ale to szaleństwo nadal można podkręcić. W tych dyskusjach dziennikarze zwykle nie są wystarczająco zadowoleni planami koalicji rządowej i chcą zepchnąć społeczeństwo o kilka kroków bliżej otchłani przy wiwatach CDU/CSU.

Podobnie jak wcześniejsza histeria Corona, „histeria broni dla Ukrainy” zżera mózgi mas. Można mieć tylko nadzieję, że ta masowa psychoza, którą również zmanipulowano, zniknie jak psychoza Covida.

Grupy parlamentarne koalicji rządowej SPD/FDP/Zieloni wraz z frakcją parlamentarną CDU/CSU ukoronowały w środę tego tygodnia (27 kwietnia) panujące bzdury wspólnym, 10-stronicowym wnioskiem do Bundestagu.

Były pułkownik Bundeswehry przesłał mi w środę wieczorem tę nieoficjalną broszurę z komentarzem: „Historyczny dokument zbiorowego szaleństwa”. Po wczorajszej zgodzie parlamentu na dostawę ciężkiej broni na Ukrainę, jako dokument Bundestagu ukaże się dokument pod imponującym tytułem „Obrona pokoju i wolności w Europie – kompleksowe wsparcie dla Ukrainy”. Będzie to dokumentować całkowitą klęskę kasty politycznej naszego kraju, ku przerażeniu przyszłych pokoleń.

Ponieważ dobrobyt ludności niemieckiej, a konkretnie życie w skromnym dobrobycie w pokoju, oczywiście nie ma znaczenia dla tych fałszywych przedstawicieli w Bundestagu. Służą innym mistrzom. Ale to nie powstrzymuje ich przed pomaganiem sobie w bogactwie stworzonym przez ludzi, tylko po to, by jednocześnie oskarżać polityków w innych krajach o korupcję. Poniżej omówimy, które plany obcego mocarstwa idealnie wpisują się w ten niezwykle niebezpieczny krok Bundestagu.

W rzeczywistości dokument Bundestagu, napisany przez grupy parlamentarne pięciu partii (SPD-FDP-Zieloni-CDU i CSU), jest najczystszym środkiem na wymioty. Fakt przyjęcia wniosku zdecydowaną większością 586 głosów, przy zaledwie 100 głosach przeciwnych, głównie AfD i Die Linke, oraz 7 wstrzymujących się, świadczy o stanie psychicznego rozstroju, w jakim pozostaje zdecydowana większość posłów do Bundestagu. Ponieważ dokument w swoim historycznym znaczeniu jest równoznaczny z wypowiedzeniem wojny Rosji.

Nie inaczej zinterpretował to wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew. W komunikatorze na Telegramie, Miedwiediew ostrzegał przed konsekwencjami i nawiązywał do wyniku II wojny światowej, w szczególności zdobycia Berlina i zniszczenia Reichstagu, mówiąc:

„Najwyraźniej „laury” ich poprzedników nie pozostawiają spokoju niemieckim ustawodawcom. Spotkali się w niemieckim parlamencie, który w ubiegłym stuleciu nosił inną nazwę [poprzednia nazwa to Reichstag – przyp. tłumacza]. Wstyd dla Parlamentu. Takie rzeczy zwykle mają smutne zakończenie”.

Chciałbym prosić wszystkich czytelników o przeczytanie tego dokumentu Bundestagu w całości i przekazanie go dalej, aby jak najwięcej wyborców wiedziało, jacy ludzie są w Bundestagu i jakie ogromnie niebezpieczne szaleństwo prowadzą w naszym imieniu. Link do druku Bundestagu znajduje się tutaj [1], a aktualności dotyczące tego punktu porządku obrad plenum Bundestagu można znaleźć tutaj [2].

Tymczasem dla imperium w Waszyngtonie i jego geostrategicznych podżegaczy wojennych wszystko idzie zgodnie z planem, który obejmuje niedawną decyzję Bundestagu o przyznaniu ciężkiej broni dla Ukrainy. Ten plan nie jest tajnym, ani ściśle tajnym dokumentem, ale szeroko nagłośnioną rekomendacją korporacji RAND z 2019 r. dotyczącą postępowania z Rosją. Ponieważ Amerykanie już wtedy zdawali sobie sprawę, że militarne zwycięstwo nad Rosją nie jest już opcją, RAND opracowało serię wojennych i realistycznie możliwych do wdrożenia strategii podporządkowania Rosji globalnej dominacji USA.

Tytuł tego badania RAND brzmi: „Rozszerzenie Rosji: konkurowanie z pozycji uprzywilejowanej”. W niniejszym opracowaniu wiodącą rolę odgrywa strategia z udziałem Ukrainy.

RAND to ogromny think tank Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, w którym pracują tysiące wojskowych i cywilnych naukowców z różnych dziedzin. Nie trzeba dodawać, że RAND jest bardzo ściśle powiązany z armią amerykańską, ale także z polityką amerykańską, a przede wszystkim z establishmentem polityki zagranicznej w Waszyngtonie. Ale RAND działa również w prawie wszystkich państwach wasalnych USA. Wydany w 2019 roku dokument „Rozszerzeni Rosji” został zainicjowany przez szereg departamentów planowania Pentagonu, w tym Biuro Przeglądu Obrony Pentagonu, Biuro Zastępcy Szefa Sztabu w Kwaterze Głównej G-8 oraz Departament Armii.

Dokument bada i zaleca sposoby, w jakie Stany Zjednoczone mogłyby zdominować rosyjską gospodarkę i wojsko w sposób, który przyniósłby korzyści USA. Oprócz tego, że daje laikowi doskonały wgląd w sposób myślenia rządu USA jego doradców na temat polityki zagranicznej, badanie pokazuje najbardziej realny sposób, w jaki Stany Zjednoczone mogą uzyskać strategiczną przewagę nad Rosją, np. poprzez zwiększenie produkcji własnej energii oraz nałożenie na Rosję sankcji handlowych i finansowych, tym samym obciążając rosyjską gospodarkę oraz wydatki rządowe i obronne.

Wnioski z badania „przeciążenia Rosji” sugerują, że najbardziej realnym sposobem uzyskania przewagi USA jest wyposażenie i szkolenie Ukrainy we wszelkiego rodzaju śmiercionośne bronie oraz wykorzystanie niestabilności w Donbasie w celu wycelowania w przytłaczające siły rosyjskie i umożliwienie USA zastosowania sankcji niezbędnych do osiągnięcia większego celu. Im dłużej jest to przeciągane, tym lepiej dla USA, ponieważ dodatkowo osłabia to Rosję i lepiej umożliwia Stanom Zjednoczonym realizowanie swoich celów.

W opublikowanym w 2019 r. opracowaniu badawczym zaleca się następnie wywieranie nacisku na Szwecję i Finlandię, aby przystąpiły do NATO, przy jednoczesnym umożliwieniu przez USA sprowadzenia i rozmieszczania nowej broni jądrowej w Europie, po wcześniejszym anulowaniu traktatu nuklearnego INF z Rosją.

To opracowanie jest dostępne na stronie internetowej organizacji RAND (link poniżej) i jest w Bibliotece Kongresu (dane katalogowe w publikacji: ISBN 978-1-9774-0021-5). Link do oryginalnego dokumentu. [3]

Co ciekawe, w przedmowie dokumentu czytamy: „Zakładane przez nas kroki nie miały na celu ani obrony, ani odstraszania”. Bo celem jest osłabienie Rosji. Aby osłabić Rosję, ludzie na Ukrainie są obecnie masowo poświęcani dla interesów USA.

Należy zauważyć, że Waszyngtonowi nie chodzi o „obronę ani odstraszanie”, ale o osłabienie Rosji, włącznie z niepokojami wewnętrznymi i zmianą reżimu w Moskwie. A Bundestag popiera taką politykę przytłaczającą większością. Nic dziwnego, że Miedwiediew zajmuje się porównaniem z Reichstagiem. Wojna gospodarcza z Moskwą, którą nasi wielcy wizjonerzy w Berlinie rozpoczęli hurra, od dawna okazała się nie do rozpoczęcia, z wielką szkodą dla narodu niemieckiego. A teraz niewidomi piloci w Berlinie są również gotowi zaryzykować wojnę militarną z Rosją.

Według innego kompleksowego badania przeprowadzonego przez RAND, które symulowało wojnę USA z Rosją w Europie Wschodniej w różnych warunkach,

Ostatecznie stało się jasne, że nawet przy najbardziej korzystnych założeniach dla „niebieskiej” strony, wojsko amerykańskie „poniosłoby miażdżącą porażkę z Rosjanami” już po krótkim czasie.

Należy zauważyć, że RAND doszedł do tego druzgocącego dla USA wniosku w czasie, gdy znaczenie pierwszej na świecie militarno-technologicznej rewolucji dla nowoczesnych działań wojennych, która w międzyczasie została w dużej mierze zakończona przez Rosję, nie było prawie znane.

Oznacza to, że w sytuacji zagrożenia nie będzie w przyszłości floty bojowej amerykańskich lotniskowców na Morzu Śródziemnym, Północnym czy Bałtyckim. Nie będzie też dostaw przez Atlantyk. Bazy USA/NATO, takie jak Ramstein, głęboko schowane centra dowodzenia, kontroli i łączności, stacje rozrządowe i strategicznie ważne mosty w krajach NATO, stały się łatwym celem dla nowych rosyjskich pocisków hipersonicznych. Pomimo prędkości dochodzących do 10 000 kilometrów na godzinę nowe rakiety nie latają po przewidywalnych, balistycznych ścieżkach, ale w razie potrzeby zbaczają w górę, w dół lub w bok z kursu. Dlatego w dającej się przewidzieć przyszłości na Zachodzie nie będzie możliwości odparcia tej nowej rosyjskiej broni. Te fakty nie zapadły jeszcze w umysły wielu czołowych polityków i przywódców wojskowych na Zachodzie, ponieważ ucinają oni sprawę za pomocą brzytwy myśląc, że to, czego nie może być, nie może być.

Przez wiele dziesięcioleci zaufanie polityków i wojska USA/NATO do absolutnej wyższości zachodnich sił powietrznych i systemów przeciwrakietowych urosło do nieugiętego przekonania, że ​​zachodnie zaplecze jest bezpieczną przystanią przed rosyjskim atakiem powietrznym. Dziś już tak nie jest, ale wydaje się, że jest to głęboko zakorzenione przekonanie wielu zachodnich decydentów. Nie ma innego sposobu na wyjaśnienie, dlaczego na przykład niemiecki rząd nadal uważa, że ​​Rosja ostatecznie uniknie konwencjonalnej konfrontacji z NATO, i że Niemcy będą bezpieczne przed poważnymi atakami nawet w sytuacji zagrożenia. Tu kryje się niebezpieczeństwo zsunięcia się w kierunku wielkiej wojny.

Aroganckie przecenianie strony USA/NATO, połączone z jednoczesnym niedocenianiem rosyjskich zdolności militarnych, jest receptą na niebezpieczne błędne decyzje Zachodu, który m.in. celowe działanie strony rosyjskiej interpretuje jako przejaw słabości.

Uważny obserwator już dawno powinien zauważyć, że Rosjanie prowadzą swoją operację na Ukrainie z dużą pewnością siebie i spokojem, który z pewnością wynika ze świadomości, że w sytuacji kryzysowej mogą wystąpić przeciwko NATO.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na długi wywiad z byłym oficerem szwajcarskiego wywiadu Jacques’em Baud, który został niedawno opublikowany w Nachdenkseiten, zatytułowany „Zachód nie chce pokoju”. Baud ma między innymi wieloletnie doświadczenie w NATO, w kontaktach z Rosjanami i był na miejscu jako członek personelu OBWE w Donbasie i na Ukrainie. Pełny wywiad o przyczynach wojny na Ukrainie i jej rosnących zagrożeniach dla Europy można znaleźć tutaj. [4]

Poniżej kilka fragmentów:

Plan osłabienia Rosji

„Ponadto prawdopodobnie wiedzą, że ta wojna, którą teraz widzimy [na Ukrainie], jest częścią większej wojny przeciwko Rosji, która rozpoczęła się lata temu i myślę… w rzeczywistości nikt nie dba o Ukrainę. Prawdziwym celem, głównym planem, jest osłabienie Rosji, a kiedy skończą z Rosją, zrobią to samo z Chinami, jak już dziś widać. To znaczy, widzieliśmy, że do tej pory kryzys na Ukrainie przyćmiewał resztę, ale coś bardzo podobnego może się zdarzyć na przykład z Tajwanem. Chińczycy są w pełni świadomi tej możliwości. Dlatego nie będą zagrażać ich, powiedzmy, stosunkom z Rosją”.

„Nazwa tej gry to osłabienie Rosji, a jak wiecie, RAND Corporation przeprowadziła kilka badań dotyczących nadmiernego rozciągania Rosji. Chodziło o znalezienie sposobów, aby Stany Zjednoczone mogły imperialnie rozciągnąć i zachwiać równowagę Rosji, a najważniejszą opcją, która się pojawiła, było wysłanie broni na Ukrainę i rozpoczęcie tam konfliktu, który obejmowałby Rosję. A więc dokładnie taki scenariusz, który się teraz pojawił.”

„Myślę, że to dojrzały plan osłabienia Rosji i to właśnie dzieje się teraz na naszych oczach. Mogliśmy to przewidzieć i myślę, że przewidział to Putin. I myślę, że zrozumiał w dniach poprzedzających 24 lutego, że nie może nic zrobić. Musiał coś zrobić.”

Decyzja Putina (kolejny fragment wywiadu z Baudem)

„Opinia publiczna w Rosji nigdy by nie zrozumiała, gdyby Rosja obserwowała inwazję lub zniszczenie republik Donbasu przez Ukrainę. Nikt by tego nie zrozumiał. Więc musiał coś zrobić. A potem – pamiętacie, co powiedział 24 lutego: Bez względu na to, co zrobi, pakiet (zachodnich) sankcji dla Rosji pozostanie taki sam. Wiedział więc, że najmniejsza interwencja w Donbasie pociągnie za sobą ogromny pakiet sankcji, to było jasne. Dlatego od razu zdecydował się na opcję maksymalną. Inną możliwością byłaby obrona republik tylko na linii styku, bez uznania państwa. (Ale to nie rozwiązałoby problemu) Ale wybrał większą opcję, a mianowicie zniszczenie sił zagrażających Donbasowi.”

A potem masz te dwa cele (wskazane przez Putina): rozbrojenie i denazyfikację. Rozbrojenie nie dotyczy całej Ukrainy, ale zażegnanie militarnego zagrożenia Donbasu, to było głównym celem. … Dokładnie to powiedział Putin 21 lutego. powiedział, gdy mówił o rozbrajaniu zagrożenia militarnego wobec Donbasu. Jego drugi cel, denazyfikacja, nie oznacza zabicia Zełenskiego ani obalenia rządu w Kijowie. Jak powiedziałem, wojna dla Rosjan to połączenie walki i dyplomacji. Przy takim podejściu potrzebne jest nienaruszone przywództwo jako osoba kontaktowa w negocjacjach, dlatego wykluczone są wszystkie warianty, w których kierownictwo Kijowa zostanie zabite lub zniszczone.”

Tak więc „denazyfikacja” nie dotyczy tych 2,5 procent prawicowych partii ekstremistycznych w Kijowie. Ale około 100 procent mieszkańców Azowa w Mariupolu czy Charkowie i innych podobnych grupach. To jest zawsze źle rozumiane. Zdecydowanie chodzi o grupy zwerbowane przez rząd ukraiński w 2014 r. do, powiedzmy, walki, tłumienia i kontrolowania potencjalnych buntowników, czyli prorosyjskich Ukraińców w Donbasie. … Ci ludzie są ekstremistami, faszystami i są niebezpieczni.”

Europa igra z ogniem (kontynuacja z pułkownikiem Baudem)

„To, co mnie martwi w całej sprawie [chodzi o Buchę i Kramatorsk], nie polega na tym, że tak mało wiemy. Takie sytuacje, w których nie można określić odpowiedzialnych, są normalne w czasie wojny. Martwi mnie to, że zachodni przywódcy zaczęli podejmować decyzje, nie wiedząc, co się dzieje, co się stało. I to mnie naprawdę niepokoi. Zanim pojawią się jakiekolwiek wyniki jakiegokolwiek śledztwa – a powinno to być międzynarodowe, bezstronne śledztwo. Bez tego zaczynamy już nakładać sankcje, podejmować decyzje – myślę, że to pokazuje, jak wypaczony jest ten cały proces decyzyjny na Zachodzie.”

„Mieliśmy już coś podobnego po porwaniu – a raczej nieuprowadzeniu – lotu Ryanaira na Białorusi. To było w maju 2021 r., kiedy kilka minut po tym, jak doniosła o tym prasa, ludzie zareagowali, nawet nie wiedząc, co się dzieje!”

„Tak reaguje przywództwo polityczne w Europie – na poziomie UE, ale także w poszczególnych krajach. Jako oficerowi wywiadu to mnie niepokoi. Jak możesz podejmować tak poważne decyzje dla ludności lub dla całych krajów, które nawet zaburzają nasze gospodarki?”

„Więc uderza to w nas. Ale podejmujemy też decyzje, nie znając tak naprawdę stanu rzeczy. I to, jak sądzę, pokazuje, jak niedojrzałe przywództwo mamy na Zachodzie w ogóle. To z pewnością prawda w USA, ale myślę, że na przykładzie kryzysu na Ukrainie widać, że europejskie przywództwo nie jest lepsze niż to, które mamy w USA. Chyba nawet gorzej, czasem myślę. To powinno nas naprawdę niepokoić!”

To ostatnie zdanie pułkownika Bauda odnosi się również w całości do Niemiec. Ale to prawdopodobnie nie tylko ignorancja, ale także zgodność z USA i UE. Faktem jest, że to niezwykle niebezpieczne, że nasi politycy rządowi w Berlinie podejmują decyzje dotyczące wojny i pokoju oraz naszego dobrobytu gospodarczego bez żadnych podstaw! Jeśli polityka militarna Zachodu wobec Rosji jest równie „świetnie” przemyślana, jak polityka sankcji, która uderza głównie i szczególnie mocno w ludność Zachodu, to Dobranoc Niemcom. Ale proszę nie panikować, to może być tylko wojna nuklearna.

Rainer Rupp

Tłumaczył: Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Oryginalny tekst ukazał się 29 kwietnia 2022 na stronie https://apolut.net/es-geht-nicht-darum-der-ukraine-zu-helfen-von-rainer-rupp/

Linki:

  1. https://dserver.bundestag.de/btd/20/015/2001550.pdf
  2. https://www.bundestag.de/#url=L2Rva3VtZW50ZS90ZXh0YXJjaGl2LzIwMjIva3cxNy1kZS1zZWxic3R2ZXJ0ZWlkaWd1bmctdWtyYWluZS04OTEyNzI=&mod=mod493054
  3. https://www.rand.org/content/dam/rand/pubs/research_reports/RR3000/RR3063/RAND_RR3063.pdf
  4. https://www.nachdenkseiten.de/?p=83221

Wesprzyj naszą działalność

Trzy poziomy wojny na Ukrainie.

„Dwa poziomy wojny na Ukrainie” – Richard Falk

https://www.bibula.com/?p=133781

Dla świata staje się coraz bardziej jasne, że istnieje nie jeden, ale dwa, a właściwie trzy, odrębne poziomy konfliktu osadzone w tym, co światowe media i przywódcy polityczni zwodniczo nalegają na nazwanie „wojną ukraińską”. Pierwszy poziom został wyraźnie zainicjowany 24 lutego 2022 r., kiedy Rosja rozpoczęła agresywną wojnę przeciwko Ukrainie, zagrażając jej suwerennym prawom i integralności terytorialnej.

Drugi poziom był trudny do rozpoznania w pierwszych tygodniach wojny, ale wkrótce stał się oczywisty, gdy państwa NATO pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych kładły coraz większy nacisk na udzielanie wsparcia przyjętym przez Ukrainę celom, w tym osiągnięcia nieoczekiwanego zwycięstwa militarnego. Wsparcie to przybierało różne formy, w tym stałe dostawy ciężkiej broni, solidną pomoc gospodarczą, sankcje i uderzenie w bęben „oficjalnej” demonizacji Rosji i jej przywódców. Na początku wydawało się stosowne udzielenie wsparcia Ukrainie jako ofierze agresji i pochwalenie wysiłku oporu kierowanego przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, w obronie stosunkowo małego kraju atakowanego przez dużego sąsiada.

Nawet ta szeroko popierana narracja była zwodnicza i jednostronna, ponieważ pomijała prowokacyjny charakter polityki NATO, w przypadku Ukrainy polegającej na amerykańskiej ingerencji w politykę wewnętrzną tego kraju, aby skierować go jeszcze bardziej przeciwko Rosji. To właśnie w tym wewnętrznym otoczeniu utrzymuje się trzeci poziom wojny, ponieważ nie ma wątpliwości, że nastawienie antyrosyjskie na zachodniej Ukrainie wpływało na reakcję  rosyjskojęzycznej ludności we wschodniej Ukrainie, znanej jako region Donbasu. Porozumienia mińskie  wynegocjowane w latach 2014-2015 w celu ochrony Ukraińców na Wschodzie nigdy nie zostały właściwie zrealizowane. Pozostaje pytanie, czy napięcie rosyjsko-ukraińskie można rozwiązać bez poważnego zajęcia się obawami Rosji i Donbasu leżącymi u podstaw tego trzeciego poziomu konfliktu.

Od pewnego czasu widać jasno, że zachodnia dyplomacja zaangażowała się przede wszystkim w wojnę geopolityczną drugiego poziomu, nawet kosztem znacznego przedłużenia i zaostrzenia ukraińskiej wojny w terenie i spowodowania rosnącego ryzyka konfliktu światowego. Dopiero w ciągu ostatnich kilku dni priorytet ten został mniej lub bardziej uznany przez wysokich urzędników w rządzie USA, najbardziej dramatycznie podczas wizyty Antony’ego Blinkena, sekretarza stanu i Lloyda Austina, sekretarza obrony na Ukrainie, a później podczas spotkania w Europie z ich odpowiednikami z NATO. Ujawniono, że najważniejszym celem politycznym USA było „osłabienie Rosji”, które stało się realnym przedsięwzięciem dzięki nieoczekiwanym zdolnościom oporu ukraińskich sił zbrojnych wzmocnionym pokazem jedności politycznej Zachodu. Zgodnie z tym tokiem myślenia dostawy broni na Ukrainę zostały znacznie zwiększone, a co bardziej wymowne, dostawy  ciężkiego uzbrojenia ofensywnego. W miarę rozwoju tej dynamiki Niemcy radykalnie zmieniły swoją politykę niedostarczania ciężkiej broni, a akcent został przesunięty z pomagania Ukrainie na stawianie oporu zbrojnego z przyjęciem dwóch celów: zadania upokarzającej porażki Rosji i zasygnalizowanie Chinom, aby nie wątpiły w zachodnią determinację w obronie Tajwanu.

Pomimo tej zmiany akcentów nie porzucono wcześniejszych obaw o eskalację wojny z Rosją, takich jak wywoływanie sytuacji prowokujących użycie broni jądrowej. Postrzeganie przez Biały Dom tego, co może taką sytuację wywołać, wydaje się niebezpiecznie niekonsekwentne. Najwyraźniej administracja Bidena nadal sprzeciwia się naruszaniu strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ponieważ znacznie zwiększyłoby to perspektywy bezpośredniego kontaktu bojowego między NATO a Rosją, a wraz z nią ryzyko, że wojna z zimnej przekształci się w gorącą. Ale co z demonizacją przez Bidena Rosji jako winnej ludobójstwa i Putina jako zbrodniarza wojennego, który powinien zostać odsunięty od władzy? A co z ciągle rosnącą pomocą dyplomatyczną, finansową i wojskową dla Ukrainy? Przez cały czas brakowało jakichkolwiek oznak ze strony Waszyngtonu otwartości na dyplomację podkreślającą podstawowy humanitarny imperatyw natychmiastowego zawieszenia broni oraz politycznego procesu doprowadzającego do kompromisu między Rosją i Ukrainą. Brakuje go, ponieważ zaangażowanie USA w wojnę geopolityczną z Rosją ma pierwszeństwo przed interesem  narodu ukraińskiego.

Zełenski na początku wojny wskazywał otwartość na zawieszenie broni i kompromis polityczny, w tym trwałą neutralność Ukrainy, i zasygnalizował gotowość do spotkania z Putinem. Ostatnio jednak Zełenski wycofał się z tej postawy zbrojnego oporu i dyplomacji pokojowej i przyjął stanowisko zgodne z stanowiskiem USA. Domyślam się, że Zełenski, choć wykazuje wielkie talenty jako przywódca oporu w czasie wojny, ma bardzo mało doświadczenia w stosunkach międzynarodowych w ogóle i wydaje się podatny na tę bardziej militarystyczną linię, zarówno przez obietnice zdecydowanego wsparcia ze strony Waszyngtonu, jak i możliwe rady ze strony własnego sztabu generalnego. W końcu Zełenski ma doświadczenie w teatrze i jako komik i sprawia wrażenie, że nie zdaje sobie sprawę z szerszego ryzyka, jakie grozi Ukrainie, jeśli Ukraina pójdzie drogą zwolenników eskalacji wojny.

Zgodnie z oczekiwaniami Moskwa już zareagowała na tę eskalację ostrzeżeniem, że nie wycofa się, ale podejmie wszelkie niezbędne kroki w celu ochrony swoich interesów bezpieczeństwa narodowego, sugerując możliwość odwołania się do broni jądrowej. Taka zaogniona atmosfera może z łatwością wywołać działania wyprzedzające, które przyspieszą eskalację, co jest szczególnie niebezpieczne w obecnym kontekście, w którym brakuje powiązań zarządzania kryzysowego, takich jak ustanowione między Moskwą a Waszyngtonem w następstwie kryzysu kubańskiego. Dopiero bezpośrednie zetknięcie się z groźbą wojny doprowadziło oba supermocarstwa do zrozumienia, że tylko dzięki zwykłemu szczęściu zapobiegli globalnej katastrofie.

Podczas gdy większość uwagi skupia się na międzyrządowej grze sił, pomocne jest uwzględnienie innych perspektyw: inicjatyw pokojowych społeczeństwa obywatelskiego, poglądów Globalnego Południa i inicjatyw Sekretarza Generalnego ONZ. Te perspektywy zwracają uwagę na zaskakujący fakt, że istnieją alternatywy dla wojny i ambicji geopolitycznych oraz że Rosja jest bardziej globalnie wspierana w wojnie geopolitycznej niż Stany Zjednoczone. Globalna Północ kontroluje dyskurs panujący na najbardziej wpływowych platformach medialnych, tworząc mylne wrażenie, że cały świat, z wyjątkiem odstających, jest zadowolony z przywództwa USA.

Inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego

Niemal od dnia rozpoczęcia rosyjskiego ataku działacze pokojowi i organizacje pozarządowe w jakiś sposób zainteresowane pokojem, bezpieczeństwem i humanitaryzmem wzywały do zakończenia zabijania poprzez zawieszenie broni i jakiś proces polityczny, który zajmował się skargami poziomu 1 i 3. Nie oznacza to, że nie było ostrych napięć w społeczeństwie obywatelskim, zwłaszcza wokół tego, jak interpretować przedwojenne manewry NATO lub konflikty w Donbasie.

Ogólnie rzecz biorąc, liberalny i lewicowo-liberalny mainstream popierał jawne potępienie rosyjskiej agresji, ale opowiadał się za natychmiastowym zawieszeniem broni i dyplomacją, aby zakończyć wojnę i złagodzić konsekwencje wojny, dewastacji i przesiedleń. Ci, których można brutalnie zidentyfikować jako antyimperialną lewicę, mieli tendencję do usprawiedliwiania lub przynajmniej kładzenia dużego nacisku na kontekst zachodnich prowokacji i ingerencji w wewnętrzną politykę Ukrainy od 2014 roku, podobnie jak niektórzy ze skrajnej prawicy, którzy identyfikowali się z autorytaryzmem Putina.

Tym, co wyróżniało stanowisko społeczeństwa obywatelskiego, pomimo ich różnorodności, z postawami NATO/mediów głównego nurtu, był ich wspólny nacisk na powstrzymanie zabijania, znaczenie dyplomacji oraz ich ukryta lub wyraźna odmowa zaakceptowania uciekania się do wojny geopolitycznej na poziomie 2. Typowe przykłady propozycji społeczeństwa obywatelskiego można znaleźć w Pugwash Peace Proposal i broszurze Just World Education rozpowszechnianej pod tytułem „Ukraina: Ukraina: Stop the Carnage, Build the Peace”).

Głos Globalnego Południa

Na Globalnej Północy nie zauważono odmowy większej części Globalnego Południa poparcia mobilizacji dyplomacji i sankcji skierowanych przeciwko Rosji i jej przywódcy. Ten rozłam z Zachodem po raz pierwszy stał się widoczny w dwóch głosowaniach w sprawie Ukrainy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Cały świat, w tym większość głównych krajów Globalnego Południa, poparł potępienie rosyjskiej agresji poziomu 1, ale albo wstrzymał się od głosu, albo sprzeciwił się poparciu dla wojny geopolitycznej poziomu 2 zainicjowanej przez USA przeciwko Rosji we wczesnych stadiach ataku na Ukrainę. Jak zauważyła Trita Parti z waszyngtońskiego think tanku Quincy Institute, znaczna część Globalnego Południa faktycznie wspierała Rosję w kontekście wojny geopolitycznej.

Globalne Południe bardzo preferowało dynamikę wielobiegunowego świata i uważało, że  Rosja na Ukrainie dąży do potwierdzenia swojego tradycyjnego geopolitycznego zwierzchnictwa nad swoją „bliską zagranicą”, sprzeciwia się Ameryce jako niekwestionowanemu strażnikowi bezpieczeństwa na całej planecie. Należy pamiętać, że USA mają 97% zagranicznych baz wojskowych i odpowiadają za 40% światowych wydatków wojskowych, czyli więcej niż kolejne 11 krajów.

Stanowisko USA w żaden sposób nie wyrzeka się tradycyjnej geopolityki, ale dąży do zmonopolizowania jej realizacji. W tym duchu postrzega próbę potwierdzenia przez Chiny i Rosję tradycyjnych stref wpływów jako ingerencję w prawo międzynarodowe, podczas gdy USA jednocześnie bronią swojej praktyki zarządzania pierwszą globalną strefą wpływów na świecie. Blinken powiedział to samo, uznając strefy wpływów za sprzeczne z prawem międzynarodowym, jednocześnie roszcząc sobie prawo do zarządzania przez USA bezpieczeństwem w takim rządzonym przez rządy świecie. ONZ lub prawo międzynarodowe są podporządkowane w obliczu tego założenia geopolitycznej dominacji Ameryki opartej na mieszance ambicji politycznych i zdolności wojskowych.

Sekretarz Generalny ONZ

Podczas kryzysu ukraińskiego Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ, wyrażał punkt widzenia na kryzys ukraiński, który w zasadniczy sposób kontrastuje ze stanowiskiem zajętym przez aktorów politycznych na trzech poziomach konfliktu. Jego słowa i propozycje są znacznie bliższe duchowi wezwań emanujących ze społeczeństwa obywatelskiego i Globalnego Południa. Krótko po ataku Rosji wyraził credo swoich wysiłków: „Zakończcie teraz działania wojenne. Otwórzcie drzwi do dialogu i dyplomacji”.

Jadąc do Moskwy, aby spotkać się z Putinem i ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, przesłanie było takie samo: Skoncentrujmy się na sposobach zakończenia wojny i zaprzestańmy kontynuowania walki. Powiedział Ławrowowi, że „jesteśmy niezwykle zainteresowani znalezieniem sposobów na stworzenie warunków do skutecznego dialogu, stworzenie warunków do zawieszenia broni tak szybko, jak to możliwe, stworzenie warunków dla pokojowego rozwiązania”. Putin na spotkaniu w cztery oczy, biorąc pod uwagę agresywność swojego odpowiednika w Waszyngtonie, wydawał się ostrożnie otwarty na pozwolenie ONZ i Czerwonemu Krzyżowi na odgrywanie roli humanitarnej na Ukrainie i wydawał się chętny do poszukiwania wynegocjowanego zakończenia konfliktu w terenie. Oczywiście, przedwczesne jest dokonywanie jakiejkolwiek oceny, dopóki czyny nie pójdą za słowami, ale musimy jeszcze usłyszeć porównywalny poziom spokoju w publicznych wypowiedziach Bidena, które jak dotąd wydają się obliczone na wywołanie antyrosyjskiej furii, a nie na przygotowanie gruntu pod zakończenie tego przerażającego wielopoziomowego konfliktu.

Wyraźna różnica między podejściem Sekretarza Generalnego ONZ a podejściem geopolitycznego przywództwa świata powinna skłonić wiele osób oddanych lepszej przyszłości do zainicjowania kampanii na rzecz uwolnienia ONZ od geopolitycznego prymatu mocarstw.

Obserwacja podsumowująca

Rozwikłanie splecionej natury tych trzech poziomów konfliktu związanych z niejednoznacznościami wojny na Ukrainie ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia jej złożoności i przeanalizowania, czy odpowiedzi i propozycje służą ludzkości. Ułatwia również identyfikację wniosków, jakie się nasuwają. Na tej podstawie uważam, że wyłaniają się dwa nadrzędne priorytety: powstrzymanie zabijania wszelkimi dostępnymi środkami i bezwarunkowe odrzucenie wojny geopolitycznej.

Richard Falk

Autor  jest emerytowanym profesorem prawa międzynarodowego Alberta G. Milbanka na Uniwersytecie Princeton oraz profesorem wizytującym w dziedzinie studiów globalnych i międzynarodowych na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara.

Za: CounterPunch

Na zdjęciu: Antonio Guterres w Moskwie (kremlin.ru)

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (2-05-2022) | https://myslpolska.info/2022/05/02/falk-dwa-poziomy-wojny-na-ukrainie/

Nieporządek między Niebem i Ziemią

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  30 kwietnia 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5170

Mości panowie, chyba proroctwa mnie wspierały, kiedy pisałem felieton o potrzebie jedności Nieba i Ziemi, chociaż wtedy nie wiedziałem jeszcze wszystkiego. Teraz oczywiście też wszystkiego nie wiem, nie wiem nawet, jaka jest sytuacja na Ukrainie, ale to chyba nie takie ważne. Ważne jest, by wierzyć, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem, czyli ostatecznym zwycięstwem.

Jak będzie wyglądało ostateczne zwycięstwo – tego też nie wiemy – bo rysują się dwa programy: jeden minimum, a drugi – maksimum. Minimalny program ostatecznego zwycięstwa sprowadza się do wyparcia Rosjan z prastarych ziem ukraińskich łącznie z Krymem. Program maksymalny oznacza zniszczenie Rosji i obsadzenie Kremla – o ile oczywiście przetrwa on ten eksperyment – przez ukraińską załogę.

Wprawdzie polscy zwolennicy programu maksimum pewnie woleliby, żeby Kreml został obsadzony przez załogę polską, ale sęk w tym, że Polska – jak dotychczas – nie prowadzi z Rosją wojny; to znaczy prowadzi, jakże by inaczej – ale przede wszystkim – jakby to powiedzieć – w sferze frazesu, bez bezpośredniego angażowania się działania militarne – na co nie pozwala nam Nasz Najważniejszy Sojusznik. W tej sytuacji możliwość obsadzenia Kremla przez polską załogę jest bardzo mało prawdopodobna. No dobrze, ale co będzie, jeśli Kreml zostanie obsadzony przez wojsko ukraińskie? Wtedy Ukraina przejmie wszystkie zasoby Rosji, z arsenałem jądrowym włącznie. To następny problem, bo w tej sytuacji możliwość awansu Polski do roli regionalnego lidera wydaje się jeszcze mniej prawdopodobna, więc już teraz widać, że „postjagiellońskie mrzonki” mogą służyć jedynie do uwodzenia wyznawców odbudowy I Rzeczypospolitej, żeby myśleli, że to wszystko naprawdę – a potem będzie jak zawsze, czyli – jak powiada poeta – „A potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty; o filareci, biedne dzieci, kochany kraju złoty!

Ale to są sprawy ziemskie, sprawy nader światowe, podczas gdy jedność Nieba i Ziemi oznacza konieczność uporządkowania pewnych spraw również w Niebiesiech. Z tym też może nie być łatwo, bo tuż przed Świętami Wielkanocnymi światem wstrząsnęła wiadomość o rozstaniu pana red. Konstantego Geberta z „Gazetą Wyborczą”. Poszło o to, że pan Gebert chciał podstępnie wydrukować na łamach „Gazety” opinię, że ukraiński pułk „Azow”, to naziści”. Trudno się dziwić, że Judenrat „Gazety Wyborczej” był tą inicjatywą kompletnie zaskoczony, bo przecież dziś prawdziwych nazistów, podobnie jak prawdziwych Cyganów już nie ma i proponował nawet wyjście kompromisowe, żeby mianowicie pan Gebert napisał, że ten cały „Azow” to „skrajna prawica”- ale autor nie chciał o niczym słyszeć i ogłosił swoje pożegnanie.

W normalnych warunkach niezależne media rządowe rzuciłyby się na Judenrat i samego red. Michnika, że tłumi wolność słowa, ale obecnie żyjemy w warunkach nienormalnych, więc funkcjonariusze Propaganda Abteilung w mediach rządowych nie mogli nie zauważyć, iż opinia pana red. Geberta przynajmniej częściowo pokrywa się z opinią zbrodniarza wojennego, zimnego ruskiego czekisty Putina. W tej sytuacji jest rzeczą oczywistą, że pan Gebert racji mieć nie może.

Z drugiej jednak strony przyznanie racji redakcyjnego Judenratowi „Gazety Wyborczej” byłoby jeszcze gorsze, bo przecież Judenrat stoi na nieubłaganym gruncie popierania przewodniczącego Volksdeutsche Partei, znienawidzonego Donalda Tuska, drugiego po Putinie wroga publicznego. Podobna sytuacja wystąpiła w przypadku śmiertelnego wypadku drogowego, w którym bierny udział wziął samochód prowadzony przez pana Zdziennickiego, małżonka pani Małgorzaty Gersdorf, z którą rząd „dobrej zmiany” miał tyle zgryzoty w pierwszym etapie walki o praworządność w Polsce. Najpierw rządowe media skwapliwie rzuciły się na ten smakowity kąsek, bo co tu ukrywać – w towarzystwie wybitnych przedstawicieli naszego demokratycznego państwa prawnego trup nie ściele się tak znowu gęsto – aż pani Małgorzata Gersdorf zaczęła żalić się na doznawane „szykany”. Potem jednak wszystko ucichło, bo widocznie polityczni przyjaciele pani Małgorzaty ruszyli z odsieczą, poruszając Niebo i Ziemię gwoli ustalenia korzystniejszej dla naszego małżeństwa wersji wydarzeń. W tej sytuacji ta nieprzyjemna sprawa zakończy się wesołym oberkiem, zwłaszcza gdyby trafiła przed niezawisły sąd, który „powinność swej służby” by „zrozumiał”.

Tymczasem nieubłaganie zbliżały się Święta Wielkanocne, aż tu nagle w „Gazecie Wyborczej” tamtejszy Judenrat opublikował list pana Przemysława Wiszniewskiego, którego podejrzewam, że może dla „GW” świadczyć usługi Honorable Correspondant. Pan Wiszniewski skorzystał z łamów „Gazety Wyborczej”, by poinformować „całą społeczność wolnego świata, że dopóki Ukraina nie zwycięży, Chrystus nie zmartwychwstanie”. Konkretnie chodzi o to, by papież Franciszek „nabrał odwagi”, a patriarcha Cyryl nabrał „serca i rozumu”, bo jak nie, to Zmartwychwstanie zostanie bezterminowo odwołane. Z dalszej części publikacji wynika, że jeśli chodzi o ostateczne zwycięstwo, to pan Przemysław Wiszniewski stoi na stanowisku ukraińskiego programu minimum, bo oznajmia, że żadnego Zmartwychwstania nie będzie dopóki Ukraina nie zwycięży, to znaczy – „nie wyzbędzie się armii rosyjskiej ze swojego terytorium”. Ale to jeszcze nic, bo pan Wiszniewski powiada, że „zło Kremla i jego popleczników muszą pokonać ludzie, bo świat realny jest najważniejszy, a świat duchowy i metafizyczny stanowczo nas zawiódł”. Przy okazji dostało się samemu Panu Bogu, który „śpi” podczas gdy triumfuje „demon wojny”.

Okazuje się, że chociaż Putin mógł zapuścić swoje macki nawet do Judenratu „Gazety Wyborczej”, to pan Wiszniewski najwyraźniej sprawia wrażenie lepiej poinformowanego, przynajmniej tak, jak gdyby wspierał go wywiad amerykański. Któż inny bowiem mógł by wywąchać, że padł rozkaz, iż dopóki Ukraina nie zwycięży, to żadnego Zmartwychwstania nie będzie? Ale nie ma rzeczy doskonałych, więc jest możliwe, że również ustalenia wywiadu amerykańskiego zawierają jakiś margines błędu. Oto pan Wiszniewski, najwyraźniej bazując na meldunkach naszego człowieka w Niebiesiech twierdzi, że Pan Bóg „śpi”, podczas gdy to wcale nie jest takie pewne, bo równie dobrze może być „na wakacjach”. Taką możliwość spenetrował jeszcze w latach 70-tych pewien Francuz, u którego pracowaliśmy na winnicy, więc chyba sprawdzenie, jak było naprawdę, nie przekracza możliwości umysłu ludzkiego. Wydaje się to tym bardziej koniczne, że na domiar złego Chrystus punktualnie zmartwychwstał, jak gdyby nigdy nic, co pokazuje, że w stosunkach między Niebem, a Ziemią nadal panuje nieporządek.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Pięć oznak, że kryzys żywnościowy oni TWORZĄ.

Piątka z bonusem czyli jak wykreować głód.

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/04/26/piatka-z-bonusem-czyli-jak-wykreowac-glod/

Utrzymywanie wysokiej ceny ropy naftowej jest świadomą decyzją polityczną, która pokazuje, że koszty życia w kryzysie – i wszelkie wynikające z niego niedobory żywności – są projektowane celowo. (…)Po latach powtarzania, że ​​zbliża się niedobór żywności, wygląda na to, że w końcu uda im się go stworzyć.

−∗−

W menu na dziś danie kryzysowe. Wielokrotne zapowiedzi, dziwne zbiegi okoliczności i sploty wypadków dotyczące rolnictwa, hodowli oraz produkcji żywności mogą wyglądać na zaplanowane kreowanie kryzysu żywnościowego. Czy taka sytuacja faktycznie może mieć miejsce, o tym w felietonie Kit Knightly.

Zapraszam do lektury.

____________***____________

Pięć oznak, że TWORZĄ kryzys żywnościowy

[Hiperłącza do artykułów oryginalnych są w „Legionie”, tu usunąłem dla przejrzystości. M.D.]

Nie jest tajemnicą, że, jak twierdzą politycy i prasa korporacyjna, już od jakiegoś czasu zbliżają się „niedobory żywności” i „kryzysy dostaw żywności”. Przewiduje się je regularnie od kilku lat.

To naprawdę dziwne, że pomimo niemal nieustannych początków niedoborów żywności, wydają się one nigdy nie pojawiać i zawsze coś nowego ponosi winę.

Już w 2012 roku „naukowcy” przewidywali, że zmiany klimatyczne i brak czystej wody spowodują „niedobory żywności”, za sprawą których „do 2050 roku świat przejdzie na wegetarianizm”.

W 2019 roku „eksperci” ONZ też ostrzegali, że „zmiany klimatyczne zagrażają światowym dostawom żywności”.

Jeszcze w tym samym roku Wielka Brytania została ostrzeżona, że ​​może spodziewać się wystąpienia niedoborów żywności w wyniku „chaosu po Brexicie”.

Już na początku marca 2020r. supermarkety „ostrzegały”, że rząd był zbyt powolny w reakcji na epidemię koronawirusa i w związku z tym może u nich zabraknąć żywności. (Tak naprawdę nigdy to nie miało miejsca).

Miesiąc później, w kwietniu 2020r., kiedy „pandemia” nie trwała jeszcze nawet trzech miesięcy, „urzędnicy” ostrzegli, że Covid wywoła globalny kryzys żywnościowy. Trzy miesiące później rozdmuchano to do miana „najgorszego kryzysu żywnościowego od 50 lat”.

Latem 2021r. brytyjska prasa przewidywała „najgorsze niedobory żywności od II wojny światowej” i „stałe przerwy w dostawach prądu”, rzekomo z powodu braku kierowców ciężarówek, za który w równym stopniu obwiniano Covid i Brexit (ani te niedobory, ani przerwy w dostawach prądu nigdy tak naprawdę nie zmaterializowały się).

We wrześniu 2021r. w Wielkiej Brytanii mówiono, że gwałtowny wzrost cen gazu spowoduje niedobory mrożonej żywności, a już miesiąc później, z powodu kryzysu gazowego, być może będziemy musieli racjonować mięso przed Bożym Narodzeniem. (Żadnego racjonowania nigdy nie było)

W styczniu 2022r. w Australii za „puste półki w supermarkecie” obwiniano wariant Omicron, który sparaliżował łańcuchy dostaw, podczas gdy w USA za te same puste półki obwiniano złą zimową pogodę.

A wiosną 2022 roku kryzys żywnościowy wciąż się zbliża… tylko, że teraz jest to spowodowane wojną na Ukrainie, polityką „Zero Covid” w Chinach albo wybuchem ptasiej grypy.

Można by pomyśleć, że – ponieważ kryzys żywnościowy jest zawsze oczekiwany, ale nigdy nie nadchodzi, i zawsze spowodowany jest tym, co akurat obecnie ma miejsce – że tak naprawdę nie istnieje. Że to nic innego jak swoista psy-op, której celem jest sianie paniki i danie dostawcom pretekstu do podniesienia cen w odpowiedzi na fałszywy „niedobór” stworzony przez prasę.

Istnieją jednak oznaki, że może się to zmienić.

Na konferencji prasowej w Brukseli 25 marca tego roku Joe Biden powiedział…

Jeśli chodzi o niedobory żywności – tak, rozmawialiśmy o niedoborach i wygląda na to, że będą prawdziwe”.

…co jest zdecydowanie dziwną wypowiedzią.

W większości przypadków jedynym powodem, aby zdecydowanie afirmować coś, co „będzie prawdziwe”, jest to, że do tego momentu tak nie było.

Rzeczywiście, istnieje kilka oznak, że dostawy żywności mają naprawdę zostać zaatakowane.

1. Wojna na Ukrainie i zachodnie sankcje

To, że rosyjska „operacja specjalna” na Ukrainie spowodowała wzrost cen ropy, gazu i pszenicy jest dobrze udokumentowane. Częściowo z powodu zakłóceń na tamtych terenach, ale głównie z powodu zachodnich sankcji.

Rosja jest największym eksporterem pszenicy i innych zbóż na świecie, a produkty te wykorzystywane są nie tylko do produkcji żywności dla ludzi, ale także jako pasza dla zwierząt. Państwa zachodnie bojkotujące rosyjską pszenicę mogą zatem potencjalnie podnieść ceny ogromnej ilości różnych artykułów spożywczych.

Widzieliśmy już racjonowanie oleju słonecznikowego (główny ukraiński produkt eksportowy), z doniesieniami, że może to dotyczyć wszystkich rodzajów innych produktów, w tym kiełbas, kurczaków, makaronów i piwa.

Ta wojna nie musiała mieć miejsca, można było jej zapobiec (i nadal można ją powstrzymać) poprzez zwykłe porozumienie o ukraińskiej neutralności. Połączcie to z szeroko zakrojonym charakterem antyrosyjskich sankcji – niespotykanych w najnowszej historii – a dojdziecie do wniosku, że chaos na tamtym obszarze i towarzyszący mu wzrost cen żywności są częścią celowej polityki służącej agendzie Wielkiego Resetu.

2. Podwyżka ceny ropy

Podwyższona cena ropy wywołuje naturalny i oczywisty efekt domina w każdym sektorze przemysłu – zwłaszcza w transporcie, logistyce i rolnictwie. Pomimo obaw przed kryzysem związanym z kosztami utrzymania, ostrzeżeń o niedoborach żywności i statusu Rosji jako największego eksportera ropy i gazu na świecie, narody zachodnie i ich sojusznicy praktycznie nie podjęli wysiłków, aby koszty ropy obniżyć.

Wysokie ceny paliw już spowodowały, że rosyjski rubel wrócił do wartości sprzed konfliktu, a jednak Arabia Saudyjska podnosi swoje ceny, nie zalewając rynku by te ceny zbić, jak to miało miejsce w latach 2014/15.

Utrzymywanie wysokiej ceny ropy naftowej jest świadomą decyzją polityczną, która pokazuje, że koszty życia w kryzysie – i wszelkie wynikające z niego niedobory żywności – są projektowane celowo.

3. Ptasia grypa

Prasa twierdzi, że trwa wielka epidemia ptasiej grypy. Jak pisaliśmy w zeszłym tygodniu, dynamika „ptasiej grypy” wydaje się być identyczna jak w przypadku Covid. Ptaki są testowane na obecność wirusa za pomocą testów PCR, zabijane, jeśli są „pozytywne”, a osobniki te są następnie określane jako „zgony z powodu ptasiej grypy”.

W wyniku tego procesu wybito już co najmniej 27 milionów ptactwa drobiowego w samych Stanach Zjednoczonych, które są największym światowym eksporterem zarówno kurczaków, jak i jaj. Francja, Kanada i Wielka Brytania również dokonały uboju milionów ptaków.

Ptasia grypa już (podobno) spowodowała gwałtowny wzrost cen kurczaków i jaj.

(Jako potencjalnie istotne, nowy raport ostrzegał również, że świnie mogą przenosić „superbakterie” [superbugs] na ludzi, więc to świnie mogą wkrótce być ‘do odstrzału’)

4. W Wielkiej Brytanii i USA płacą rolnikom za zaprzestanie upraw

Już w maju ubiegłego roku, administracja Bidena zaczęła naciskać na rolników, aby dołączyli grunty rolne do „programu rezerwy ochronnej” [conservation reserve program], programu finansowanego na szczeblu federalnym, rzekomo mającego na celu ochronę środowiska. Program zasadniczo płaci rolnikom, aby zaprzestali upraw. Bardzo dziwna decyzja polityczna, biorąc pod uwagę tak powszechnie przewidywane niedobory żywności.

Według planów stanowych, Kalifornia ma płacić rolnikom za zmniejszenie upraw, tym razem w imię oszczędzania wody.

Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii podobny program jest realizowany (znów, rzekomo) z zupełnie innych powodów. Od lutego tego roku rząd brytyjski wypłaca ryczałtowe sumy w wysokości 100 000 funtów wszystkim rolnikom, którzy chcą przejść na emeryturę [i zrezygnować z rolnictwa]. Znowu dziwna polityka w okresie geopolitycznych niepokojów mających wpływ na zaopatrzenie w żywność.

5. Niedobory produkowanych nawozów

Rosja i Białoruś to dwaj najwięksi eksporterzy nawozów i produktów nawozowych na świecie, z handlem o wartości około 10 miliardów dolarów. Tak więc wojna na Ukrainie (i sankcje) już mocno uderzają w rynek nawozów, a w marcu ceny osiągnęły swoje historyczne rekordy.

Chiny, trzeci co do wielkości eksporter nawozów na świecie, od zeszłego lata wprowadziły u siebie zakaz eksportu tego produktu, rzekomo w celu utrzymania niskich cen żywności w kraju.

Biorąc pod uwagę powyższe, to bardzo dziwne, że amerykańska Union Pacific Railway nagle ograniczyła liczbę dostarczanych przez siebie nawozów, informując giganta nawozowego CF Industries, że będzie musiał zmniejszyć wykorzystanie wagonów kolejowych nawet o 20%.

W swojej publicznej odpowiedzi firma CF Industries stwierdziła: Czas podjęcia tej akcji przez Union Pacific nie mógł nadejść w gorszym momencie dla rolników… Nie tylko dostawy nawozów będą opóźnione z powodu tych ograniczeń w transporcie, ale dodatkowy nawóz potrzebny do realizacji wiosennych zamówień może w ogóle nie dotrzeć do rolników. Nakładając to arbitralne ograniczenie na zaledwie garstkę spedytorów, Union Pacific zagraża plonom rolników i zwiększa koszty żywności dla konsumentów”.

BONUS: Pożary w zakładach przetwórstwa spożywczego

Zamieszczam to jako bonus, a nie na kolejnym miejscu listy, ze względu na wiele niewiadomych w tym przypadku.

W tej najdziwniejszej i najbardziej ulotnej historii na liście, wydaje się, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy w zakładach przetwórstwa spożywczego w całych Stanach Zjednoczonych wybuchła jakaś niespotykanie duża liczba pożarów. Od sierpnia 2021r. wybuchło co najmniej 16 poważnych pożarów w zakładach przetwórstwa spożywczego w całym kraju.

We wrześniu ubiegłego roku spłonął zakład przetwórstwa mięsnego w Nebrasce, co wpłynęło na 5% krajowej podaży wołowiny. W marcu tego roku pożar zamknął fabrykę mrożonej żywności Nestle w Arkansas, a główny zakład przetwórstwa ziemniaków w Belfaście w stanie Maine, ogromny pożar niemalże zrównał z ziemią.

A przykłady wciąż napływają.

Tylko w ostatnim tygodniu dwa różne jednosilnikowe samoloty spadły na dwa różne zakłady spożywcze, powodując poważne pożary. Jeden to zakład przetwórstwa ziemniaków w Idaho, a drugi to zakład General Mills w stanie Georgia.

W tej chwili nie można udowodnić, że jest to celowa kampania, czy nawet zjawisko osobliwe statystycznie, ale z pewnością wymaga to dalszych badań.

Na stronie Tima Poola znajduje się dobry opis tej historii, a obszerny wątek na koncie twitterowym dr Bena Braddocka obejmuje wszystkie ostatnie wydarzenia [tutaj].

****************

Podsumowując…

  1. Wojna, która nie musiała się wydarzyć, podnosi ceny żywności i ropy.
    .
  2. Sankcje, których nie trzeba było wprowadzać, również podnoszą ceny żywności i ropy.
    .
  3. Sojusznicy Zachodu celowo podnoszą ceny ropy.
    .
  4. Pomimo ostrzeżenia o kryzysie żywnościowym, USA i Wielka Brytania płacą rolnikom, aby nie uprawiali rolnictwa.
    .
  5. Epidemia ptasiej grypy” bardzo podobna do fałszywej „pandemii” Covid podnosi ceny drobiu i jaj.
    .
  6. Zachodnie firmy aktywnie pogłębiają niedobory nawozów.
    .
  7. Dziwaczne pożary paraliżują dużą część amerykańskiego przemysłu spożywczego.

Rozpatrywane pojedynczo, wszystkie te punkty mogłyby być postrzegane jako błędy lub zbiegi okoliczności, ale kiedy zestawisz je wszystkie razem, nie trudno dostrzec wzór. Prasa może twierdzić, że „lunatykujemy” w stronę kryzysu żywnościowego, ale wygląda na to, że pędzimy na łeb na szyję.

Po latach powtarzania, że ​​zbliża się niedobór żywności, wygląda na to, że w końcu uda im się go stworzyć.
______________

5 signs they are CREATING a food crisis, Kit Knightly, Apr 25, 2022

Uzupełnienia:

Dzwonek alarmowy czyli o czym kogut nie zapieje
Jest to długoterminowy spisek mający na celu oszukanie opinii publicznej, aby uwierzyła i spodziewała się, że przyszła pandemia o epokowych rozmiarach jest nieuchronna. Sam pomysł, że „naturalne” pandemie są nieuniknione, […]

______________

Wojna i lockdown – szersze spojrzenie
Globalne ludobójstwo to doskonały sposób na zmniejszenie światowej populacji bez zwracania uwagi. Obywatele w Wielkiej Brytanii i USA martwią się obywatelami Ukrainy, ale wydaje się, że nie obchodzą ich wielcy […]

______________

Minęły dwa lata czyli czego covid uczy o Ukrainie
(…)konflikt geopolityczny jest tak uproszczony i całkowity, jak to przedstawiono. Po prostu wybierz swojego bohatera i złoczyńcę, a wszystkie trudności ekonomiczne, cenzura, myślenie grupowe i utrata wolności osobistej, które wynikają […]

______________

Zero Covid czyli można zacząć się bać
The Guardian zacytował specjalistę ds. zdrowia publicznego Sameera Mani Dixita: „To tak, jakby nic się nie wydarzyło. Kluby nocne są zatłoczone. Szkoły i uczelnie ponownie się otwierają. Obiekty sportowe są […]

______________

Great Zero Carbon czyli od wirusa do ubóstwa
„W bardzo cyniczny sposób jest to triumf nauki, ponieważ w końcu coś ustabilizowaliśmy – a mianowicie szacunki dotyczące nośności planety, czyli poniżej 1 miliarda ludzi” W menu na dziś danie… […]

Trwa antrakt, przerwa, dość długa, bo do jesieni. Potem nastąpi akt drugi.

z wyjaśnieniem – jesteśmy w kuluarach, trwa antrakt, przerwa, dość długa, bo do jesieni. Potem nastąpi akt drugi, prawdopodobnie dla większości homo teoretycznie -sapiens – ostatni. Kto myśli, że jest inaczej – sam sobie winien. 

Andrzej Tokarski

To nie moje, jeden z użytkowników lurker.land zrobił podsumowanie
ogólnodostępnych informacji:

https://lurker.land/post/UNoFe5DE8

Na offguardian pojawił się fajny wpis opisujący dziwne zbiegi
okoliczności, które mają jeden wspólny mianownik.
Jedzenie.
https://off-guardian.org/2022/04/25/5-signs-they-are-creating-a-food-crisis/

w telegraficznym skrócie:
1: Wojna na Ukrainie i sankcje
- uderza w eksport pszenicy z Rosji i Ukrainy
- olej słonecznikowy z Ukrainy
- ale tez w znacznym stopniu na produkcje - paszy dla zwierząt czyli
wędliny i drób
- produkcje piwa oraz makaronów
https://www.dailymail.co.uk/news/article-10749143/Cooking-oil-rationing-spread-products-amid-warnings-food-crisis-price-fears-grow.html
2: Wzrost cen ropy
- to jak wiadomo ma wpływ na wszystko - nie opłaca się zalewać
traktora aby orać pole…
- transport do sklepów... itd.. itp…
3: Ptasia grypa
- ze względu na "pandemię" ptaków masowo wybija się drób w USA,
Francji, Kanadzie i UK.
ceny jaj i drobiu idą do góry….
4. Na zachodzie - USA i UK płaci się rolnikom aby hodowali i uprawiali mniej …..
https://modernfarmer.com/2022/03/california-drought-pay-farmers/
5. Braki nawozów i wzrost ich cen. Rosja i Białoruś to jedni z
największych eksporterów nawozów
https://www.statista.com/statistics/1278057/export-value-fertilizers-worldwide-by-country/
wiadomo sankcje….
a chiny wstrzymuję eksport aby zapewnić swoim rolnikom niskie ceny….

no i bonus………..
w USA płoną fabryki produkujące żywność... zakłady mięsne nie jeden
lub dwa…. tylko 16.
i najlepsze…. samoloty na nie spadają... i różne dziwne przypadki
powodujące że fabryki płoną doszczętnie…..

https://timcast.com/news/strange-trend-of-food-processing-plants-fires-manifests-across-the-us/

dziwne …. dziwne
MK

Strange Trend of Food Processing Plant Fires Appears Across the US

At least sixteen fires have broken out at food processing plants, impacting the nation’s supply of beef and poultry


Published: April 21, 2022   |   By Michael Robison https://timcast.com/news/strange-trend-of-food-processing-plants-fires-manifests-across-the-us/

There has been an outbreak of fires in food processing facilities across the nation in the last six months as food prices soar and supply chains are stressed to their limits. 

The fires began showing up regularly in the news after a fire closed a Tyson Foods meat processing plant in Kansas. The location was a primary beef processing location for the company and the U.S. supply chain, providing about 6% of U.S. beef. 

After the fire, analysts began speculating that the impact could drive up market prices for meat nationwide. Dan Norcini, part of the beef and poultry trading markets, said the cattle market would likely “respond negatively” to news of the fire. He said the long-term impact would depend on how long the plant stays closed.

Just days later, in August of 2021, the Patak Meat Processing facility burned near Atlanta. The media took notice because the family-owned business is beloved in its community locally, and its products are purchased nationwide. 

The fire in Georgia barely had a minor impact on the food supply chain nationwide. But, in September, a fire at JBS USA, a meat processing facility in Nebraska, threatened the meat supply for the entire nation profoundly. The plant reportedly processes about 5% of the nation’s beef, and closure would directly impact the supply chain. 

The trend has continued repeatedly through the end of 2021 and into 2022. 

In February, Shearer’s Food Processing Plant in Hermiston, Oregon, burned down, leaving two employees injured. On April 13, Taylor Farms Food Processing Plant in Salinas, California, burned and prompted evacuations. On April 19, the Headquarters of Azure Standard Food Processing Plant in Dufur, Oregon, also burned.

People are beginning to notice because the fires are threatening an already stressed supply chain of food in the U.S.  https://platform.twitter.com/embed/Tweet.html?dnt=true&embedId=twitter-widget-0&features=eyJ0ZndfZXhwZXJpbWVudHNfY29va2llX2V4cGlyYXRpb24iOnsiYnVja2V0IjoxMjA5NjAwLCJ2ZXJzaW9uIjpudWxsfSwidGZ3X3NwYWNlX2NhcmQiOnsiYnVja2V0Ijoib2ZmIiwidmVyc2lvbiI6bnVsbH19&frame=false&hideCard=false&hideThread=false&id=1516578618566221825&lang=en&origin=https%3A%2F%2Ftimcast.com%2Fnews%2Fstrange-trend-of-food-processing-plants-fires-manifests-across-the-us%2F&sessionId=040bf16c649cf70de9bdddf4e92e1040dc3e0034&siteScreenName=timcast&theme=light&widgetsVersion=c8fe9736dd6fb%3A1649830956492&width=500px

The trend continues: on March 16, a massive fire wiped out much of a Walmart fulfillment center in Plainfield, Indiana. The event was severe enough to warrant the ATF to investigate.

Another incident occurred on April 11, at New Hampshire’s East Conway Beef and Pork, when a fire so large broke out that it took respondents 16 hours to extinguish.

At least 16 such disasters have taken place at food processing facilities nationwide. While most of the incidents have shown no foul play after investigation, the trend presents a curious string of events across the country.  https://platform.twitter.com/embed/Tweet.html?dnt=true&embedId=twitter-widget-1&features=eyJ0ZndfZXhwZXJpbWVudHNfY29va2llX2V4cGlyYXRpb24iOnsiYnVja2V0IjoxMjA5NjAwLCJ2ZXJzaW9uIjpudWxsfSwidGZ3X3NwYWNlX2NhcmQiOnsiYnVja2V0Ijoib2ZmIiwidmVyc2lvbiI6bnVsbH19&frame=false&hideCard=false&hideThread=false&id=1516858367599267842&lang=en&origin=https%3A%2F%2Ftimcast.com%2Fnews%2Fstrange-trend-of-food-processing-plants-fires-manifests-across-the-us%2F&sessionId=040bf16c649cf70de9bdddf4e92e1040dc3e0034&siteScreenName=timcast&theme=light&widgetsVersion=c8fe9736dd6fb%3A1649830956492&width=500px

It remains to be seen what the direct impact will be. Still, as the nation continues to face soaring food prices and trouble with supply chain operations, there could be a significant impact on the cost and availability of food for Americans. 

Tłoczno na lotnisku pod Rzeszowem. Ciężkie samoloty transportowe US Air Force przywożą haubice dla Kijowa.

Tłoczno na lotnisku pod Rzeszowem. Od rana ciężkie samoloty transportowe US Air Force lądują w Polsce

https://nczas.com/2022/04/24/tloczno-na-lotnisku-pod-rzeszowem-od-rana-ciezkie-samoloty-transportowe-us-air-force-laduja-w-polsce/

Co najmniej sześć amerykańskich ciężkich samolotów transportowych przyleciało do Polski w niedzielę – wynika z danych lotniczych.

Na podrzeszowskim lotnisku wylądowały dwa wojskowe samoloty transportowe US ​​Air Force C-17A Globemaster mogące przewozić do 77,5 tony ładunku oraz samoloty Boeing 747 amerykańskich firm transportowych.

Transport wojskowy US Army na lotnisku w Rzeszowie. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: US Army

Odnotowano również przylot samolotu C-17A z Wielkiej Brytanii.

W piątek i sobotę do Rzeszowa przyleciały trzy samoloty C-17A Globemasters amerykańskich sił powietrznych.

21 kwietnia prezydent USA Joe Biden poinformował o przyznaniu Ukrainie nowego pakietu pomocy o wartości 800 mln USD , w ramach którego zostanie dostarczonych m.in. 121 taktycznych dronów szturmowych Phoenix Ghost oraz 72 haubice M777 155 mm i 144 tys. pocisków.

Pentagon poinformował w czwartek, że transfer broni dla Ukrainy do Europy z kontynentalnych Stanów Zjednoczonych rozpocznie się w ciągu najbliższych 24-48 godzin.

Wcześniej Stany Zjednoczone w ramach poprzedniego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy przekazały już Europie do Europy 18 155-mm haubic i 40 tysięcy pocisków.

Według Pentagonu wszystkie 90 haubic dostarczonych na Ukrainę pozwoli Siłom Zbrojnym Ukrainy na utworzenie pięciu batalionów artylerii.

Według szacunków łączna kwota pomocy wojskowej Waszyngtonu dla Kijowa sięga obecnie 3,4 mld USD.

Dzisiaj stolicę Ukrainy odwiedzą sekretarz stanu USA Antony Blinken i szef Pentagonu Lloyd Austin. Tematem rozmów mają być dostawy niezbędnego Ukraińcom uzbrojenia.

Źródła: interfax/PAP

===============

Wszystko to widzą Rosjanie. Uprze4jmie nie niszczą w Polsce. Ale, zaraz po przewiezieniu przez granicę z Ukrainą pod plandeka jakiegoś pokojowego TIR-a – mogą zniszczyć. Wola jednak na razie poczekać, by np. w Jaworowie na poligonie pod Lwowem zebrało się sporo tego złomu – i instruktorzy – i wtedy uderzają punktowo. A Zełenski podnosi aj-waj, że zabijają „niewinne niemowlęta”… MD

Czy w podziemiach pod Azovstal koło Mariupola „kryją się przed wojną” cywile, kobiety i dzieci. I oficerowie NATO. I dlaczego.

Mirosław Dakowski, 24 kwietnia 2022

Azovstal jest to ogromny kompleks przemysłowy, sfera hut, fabryki stali i wyrobów ze stali typu wojskowego, która mieści się poza Mariupolem. Jest tu podobieństwo do położenia Nowej Huty – poza Krakowem. Oczywiście Azovstal jest wielokrotnie większy od budowanych w latach 50 hut, nazwanych potem Nową Hutą, ale zasady planowania i budowy całości są podobne. Od wielu lat sam Azovstal jest własnością prywatną; formalnie można znaleźć że jest to firma międzynarodowa z siedzibą w Holandii, ale w rzeczywistości, według wiarygodnych plotek, jest to własność oligarchy – przepraszam, ale wczesnego bękarta któregoś z poprzednich prezydentów Ukrainy. [mail: Rinat Achmetow; obiecuje, że  odbuduje na swój koszt cały Mariampol (bo taka jest stara nazwa tego miasta), ma poza tym fabryki i kopalnie w Donbasie. Syn Kuczmy]

Ponieważ same huty i stalownie planowane i budowane „za sojuza” fabryki w Azovstalu pracują, tj. pracowały dla wojska, to wczasach [uzasadnionej] obawy przed atakami jądrowymi, pod całym Azovstal i okolicą zaplanowano i zbudowano sieć, podobno sześciu kondygnacji pancernych bunkrów połączonych korytarzami w ten sposób, że w razie przerwania kontaktu z powierzchnią ziemi, na przykład po ataku jądrowym możliwe byłoby utrzymanie tam przy życiu i zdolności bojowej wielu tysięcy żołnierzy. Liczba ta szacowana jest na ponad 30000 ludzi. Są tam oczywiście również szpitale, kuchnie, ogromne zapasy nie tylko różnych rodzajów paliwa, ale również ogromne ilości jedzenia, woda dostarczana z studni głębinowych. Natomiast kłopot jest z dostarczaniem czystego powietrza; przewidziane również w swoim czasie [później unowocześnione] filtry powietrza wychodzą, część z nich daleko poza samym obszarem Azovstalu tak, by można było uzyskiwać czyste powietrze do przeżycia tych dziesiątków tysięcy ludzi.

Porównajmy: Nowa Huta była zbudowana na – wcześniej budowanych bunkrach atomowych. Były i są dalej połączone między sobą ogromną ilością korytarzy i tuneli. Prawdą opowieści robotników pracujących w Nowej Hucie, że gdy weszli do takich podziemi w jakiejś dzielnicy Nowej Huty, to po paru godzinach mogli wyjść i wychodzili w zupełnie innej dzielnicy. Te dane [sprawdzałem ostatnio] przez kręgi związane z Gazetą Wyborczą są ignorowane, a nawet obśmiewane [czemu?? ], jednak rzeczywiste świadectwa ludzi są nie do podważenia. Kto obecnie ma plany podziemnych bunkrów i tuneli pod Nową Hutą, nie wiem. Na pewno mają jakieś organizacje wojskowe.

Kto ma plany bunkrów podziemi i wszelkich połączeń pod miasteczkiem fabryk, głównie wojskowych, zwanym Azovstal, też nie wiemy, ale z całą pewnością takie plany, czy też te, według których było to budowane czy później rozbudowywane, musiały być w rękach oficerów GRU. Przy rozpadzie Związku Sowieckiego w 1989 ta część GRU, która pozostawała na terenach Rosji, z całą pewnością takie plany miała.

Mówię to w związku z tym, że obecnie siły pułków Azow [to są te pułki które zostały przez wiele państw uznane za grupy terrorystyczne, zwane przez świadomych a nieżyczliwych „bojówkarzami”, OUN itp] , które okupują podziemia Azovstalu, otóż grupy te mają połączenia ze światem zewnętrznym przy pomocy nie tylko internetu, telewizji, ale również zespołu podziemnych tuneli. Wychodzą one, ukryte, w różnych miejscach czy to pól czy lasków wokół Mariupola, a także w samym Mariupolu. Dlaczego tylko część z tych tuneli jest znana atakującym siłom rosyjskim nie wiem, ale z całą pewnością jest potwierdzone, że na niektóre wyjścia z tych tuneli atakujący, to znaczy strona rosyjska natykali się przypadkowo. Nie mogli tam wejść, więc pompowali wodę by, jak sądzili, zalać podziemia. Podobno również rzucano tam gaz usypiający czy jakiś inny gaz działający na organizm ludzki, ale skończyło się to niepowodzeniem, ponieważ od wewnątrz zamknięto pancerne bramy tego właśnie tunelu do bunkrów i dalej ani woda ani te gazy dalej się do środka nie przedostały. [Por. filmik na końcu]

Jest dla nas zagadką, dlaczego te plany, które z całą pewnością ma GRU w Rosji nie są używane do na przykład masowego wejścia wszystkimi wejściami do tuneli równocześnie lub do puszczenia wszystkimi tymi wyjściami do środka jakiegoś materiału szkodzącego, na przykład właśnie wody czy gazu usypiającego. Bunkry to nie są tak zwane „schrony przeciwatomowe”, oczywiście i rolę one miały pełnić, ale z całą pewnością oparły się również potwornym wielotonowym bombom burzącym, np. FAB3000 [projektowane jeszcze w latach 30-tych zeszłego wieku, ulepszane i zbudowane ok 1950-go], które zostały spuszczone na przypuszczalne miejsca znajdowania się tych bunkrów przez lotnictwo rosyjskie w ostatnich tygodniach. Wojskowi rosyjscy martwią się, że nie mieli samolotów zdolnych do transportu bomb FAB 9000. Brrr…

Muszę dodać, że według oficerów, którzy znali te plany, że same bunkry są „dowcipnie” umieszczone, na przykład pod jakimś budynkiem wiejskim albo pod przedszkolem, żeby wiadomo było że uderzenie bomby w takie przedszkole – no to z przyczyn humanitarnych jest właściwie wykluczone czy ciężko uzasadnialne.

Przejdźmy do aktualnej sytuacji bojowej wokół Azovstal-i. W tych wielopiętrowych bunkrach i podziemiach pod miasteczkiem przemysłowym podobno kryje się rzędu 1000 bojowników z pułków Azow i „doradców”. Otoczeni przez wojska rosyjskie z wszystkich stron, jedyny kontakt ze światem zewnętrznym mają może przez jakieś pozostawione jeszcze tajne tunele, ale jest to wątpliwe. Natomiast komunikują się swobodnie przy pomocy internetu [Jak to możliwe???]. Dlaczego strona rosyjska nie spowodowała totalnego zagłuszania tych jednostek bojowych w Azovstali, nie rozumiemy.

Parę dni temu pełniący obowiązki ich dowódcy w dramatycznym wystąpieniu zażądał od prezydenta Ukrainy Żełenskiego natychmiastowej interwencji, pomocy wojskowej. Żełenski odpowiedział w telewizji i radio, że wojska ukraińskie są w minimalnej odległości 120 km od Azovstali, więc interweniować nie mogą i nie będą mogły. Cała przestrzeń powietrzna wschodnich obszarów Ukrainy jest jednoznacznie pod kontrolą sił rosyjskich, więc jakiekolwiek desanty czy zrzucanie broni czy żywności są też wykluczone.

Putin, chyba jako rzecznik sztabu generalnego armii rosyjskiej, parę dni temu powtórzył włożony w jego usta rozkaz sztabu, by wstrzymać operację bojowe przeciwko resztkom pułków Azow, ale w ten sposób, by jak się wyraził i mucha stamtąd swobodnie nie odleciała. Trochę zapewne przesadził, bo pojedynczy żołnierze przez któryś z tych nierozpoznanych jeszcze tuneli wyjściowych uciekali, ale zostali złapani. Wszyscy???

Natomiast od paru dni tak przy pomocy ulotek, jak i przy pomocy radia czy też megafonów, siły przebywające w bunkrach pod Azovstal są informowane, że mogą spokojnie wyjść, będą mieli zachowane życie, jeśli wyjdą z białą szmatą czyli poddadzą się. Ponieważ dowodzący tymi siłami Azow powtarza dramatyczne wołanie, że mogą się utrzymać najwyżej parę dni, to cóż prostszego byłoby dać kije z białymi szmatami, na początek wszystkim cywilom, kobietom czy dzieciom, żeby ci cywile mogli wyjść [jeśli oni tam rzeczywiście są, to do podziemi zostali zabrani].

Боевики «Азова» опубликовали видео с женщинами и детьми.

Fakt że od kilku dni nie wypuszczono żadnych cywilów, płaczących kobiet z dziećmi przy piersi, spod ziemi, spod gruzu fabryk, świadczy, że ci cywile, te kobiety są tam przetrzymywani jako zakładnicy.

Według danych wywiadów w pułapce pod Azovstalą znajduje się również co najmniej kilkudziesięciu oficerów państw zachodnich, NATO, przypuszczalnie również oficerów polskich, którzy przedtem doradzali w wojnie przeciwko Rosji. Dla państw NATO to byłoby z kolei kompromitujące, gdyby ci oficerowie dostali się jako jeńcy w ręce armii rosyjskiej. Musieliby wtedy zeznawać o swoich zupełnie przecież nielegalnych działaniach w wojnie na Ukrainie. Czy zostaną oni tam wymordowani, jako kompromitujący, a jako katów ogłosi się wojska rosyjskie?

A ruskom na wymianę się też przydadzą, nie tylko do zeznań…

Spośród tych około 1000 bojowników czy żołnierzy ukraińskich, prywatnych pułków Azow i podobnych ugrupowań, fanatykami, którzy wolą tam zginąć, niż iść w niewolę do Rosjan, jest zapewne tylko kilku, może najwyżej kilkunastu dowódców. Cała reszta tych nieszczęsnych chłopców jest więc również zakładnikami jakiejś obłędnej ideologii. Oczekujemy z niepokojem jak ta sytuacja zostanie w najbliższych dniach rozwiązana, bo nie widać, najprawdopodobniej nie ma możliwości, żeby obecna sytuacja trwała dłużej niż kilka dni.

======================

mail:

Kompleks Azovstal 160 hektarów, ale 24 km obwodu. Miasto pod miastem; sześć poziomów, dawny schron przeciwatomowy dla 40 000 ludzi. Modyfikowany od 2014 przez speców z NATO. Własna komunikacja podziemna itd .

Tu jedno z wejść do tego schronu . Salute .

https://www.bitchute.com/embed/5HHBa0XJZJg1/?feature=oembed#?secret=QvLC3FGnOT

Tu dodatkowo:

https://www.youtube.com/watch?v=_2fZz2KqO18&t=117s

Jawa i mrzonki. Porzućcie marzenia

Stanisław Michalkiewicz https://nczas.com/2022/04/23/jawa-i-mrzonki-porzuccie-marzenia/

Wojna na Ukrainie trwa już ponad miesiąc, a ani rozstrzygnięcia, ani końca nie widać. Trudno się temu dziwić w sytuacji, gdy na Ukrainie Rosja prowadzi wojnę z NATO. Wprawdzie NATO nie jest bezpośrednio zaangażowane w operacje wojskowe, ale, pod pretekstem samoobrony, dostarcza Ukrainie broń, amunicję i inne materiały wojenne za darmo, więc nie można tego nazwać zwyczajnym handlem.

Tylko do 27 lutego USA, Wielka Brytania, Kanada, Francja, Niemcy, Polska Belgia, Czechy, Holandia, Grecja, Litwa, Łotwa, Estonia, Portugalia, Rumunia, Słowacja, dostarczyły tam różnego rodzaju broń ogromnej wartości. Tylko USA do 27 lutego przekazały Ukrainie broń za prawie 3 miliardy dolarów, a przecież to był dopiero początek. Polska, przez którą przechodzi większość tych dostaw, zachowuje się wzorowo, bo – jak zauważył rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych pan Łukasz Jasina – „jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego, jego próśb”. Ta deklaracja była niewątpliwie szczera, toteż nic dziwnego, że władze ukraińskie zachowują się wobec opieszałych państw NATO mocarstwowo, zapewne w przekonaniu, że tak będzie również po wojnie, a może nawet zawsze? Być może właśnie dlatego została tam przyjęta jeszcze w lipcu ubiegłego roku ustawa o „rdzennej ludności Ukrainy”, która co prawda – jak się wydaje – dotyczy przede wszystkim Krymu, ale można też będzie interpretować ją szerzej – jak zajdzie taka potrzeba.

Na razie jednak wojna trwa, więc mamy trzy możliwości.

Pierwsza – że Ukraina tę wojnę wygra. Za wygranie uważam wyparcie Rosji ze wszystkich części państwa ukraińskiego, łącznie z Krymem. W takiej sytuacji Ukraina stałaby się niewątpliwie rodzajem regionalnego mocarstwa tym bardziej, że niezależnie od wyniku wojny, napłyną tam kolejne miliardy nie tylko na armię, ale również – na odbudowę ze zniszczeń. Czy w tych kosztach partycypowałaby również Rosja? Prawdopodobnie, gdyby jej klęska była spektakularna, czego wykluczyć przecież nie można, zwłaszcza opierając się na komunikatach ukraińskiego Sztabu Generalnego czy wywiadu.

Druga możliwość jest taka, że Ukraina tej wojny nie wygra, ale też nie przegra. Wtedy Rosja zajmie wschodnią, uprzemysłowioną część Ukrainy, odetnie ją od Morza Czarnego, pozostawiając w gestii ukraińskich władz słabiej uprzemysłowioną część zachodnią – dlatego w takim przypadku nie można mówić o wojnie przegranej przez Ukrainę. Z polskiego punktu widzenia ta możliwość wydaje się najbardziej korzystna, bo nadal mielibyśmy na wschodzie niepodległą Ukrainę, w dodatku – trwale skonfliktowaną z Rosją – ale nie mocarstwową.

Wreszcie możliwość trzecia – że Ukraina tę wojnę przegra, to znaczy – Rosja zmusi ją do kapitulacji, to znaczy – zainstaluje tam „bratni” rząd i zawrze z nim układ o przyjaźni – jak ze zbuntowanymi republikami: doniecką i Ługańską. Najbardziej prawdopodobna wydaje się dziś możliwość druga, bo – jak pokazuje sytuacja na froncie – Rosja uzyskanie lądowego korytarza do Krymu ma już w zasięgu ręki, podobnie jak odcięcie Ukrainy od wybrzeża czarnomorskiego. W tej sytuacji to Rosja jest zainteresowana w jak najszybszym zakończeniu działań wojennych i zawarciu z Ukrainą pokoju, a przynajmniej rozejmu, w którym Ukraina tę zmianę swoich granic przyjęłaby do wiadomości, nawet bez formalnego uznania.

Musimy bowiem pamiętać, że i Rosja nie może zbytnio przeciągać struny, bo przecież na Ukrainie wojuje z NATO – co prawda do ostatniego Ukraińca, niemniej jednak. Doświadczenia II wojny światowej, w której starła się „rasa”, „masa” i „kasa” pokazują, że rozsądek nakazuje, by z „kasą” się liczyć.

Porzućcie marzenia

Wspominam o tym wszystkim dlatego, że wojna na Ukrainie rozpaliła wyobraźnię wielu polskich patriotów do tego stopnia, że własne marzenia zaczynają brać za rzeczywistość. Czy naprawdę, czy tylko w nadziei, że w ten sposób przypodobają się Naczelnikowi Państwa, który w nagrodę hojnie ich wyfutruje za pośrednictwem spółek Skarbu Państwa – o to mniejsza – chociaż wykluczyć tego nie można, choćby z powodu, że ma on skłonności do – jak to nazwał Aleksander Smolar na etapie, gdy panu red. Michnikowi wywietrzał już z głowy entuzjazm do prezydenta Lecha Kaczyńskiego – „postjagiellońskich mrzonek”. Te „mrzonki” polegają na przekonywaniu, że Rosję, która jest „niepoprawna, trzeba „zniszczyć”, a wtedy, w wytworzonej w ten sposób politycznej próżni, powstanie organizm przypominający Rzeczpospolitą Obojga Narodów, oczywiście z Polską, jako jej politycznym kierownikiem.

Jest to wizja wprawdzie piękna, ale chyba zbyt piękna, by była prawdziwa. Rzecz w tym, że od czasów mocarstwowej Rzeczypospolitej, we Wschodniej Europie trochę się zmieniło. W XIX wieku zaczęły kształtować się tam nacjonalizmy: ukraiński, litewski i nieco później – białoruski – które powstawały w opozycji do polskości – i tak już zostało. Czy tak zostało z powodu podjudzania tych nacjonalizmów przez Niemcy i Rosję w celu szachowania Polski, czy też złożyły się na to również antypolskie antagonizmy na tle socjalnym, o to mniejsza, bo ważniejsze jest to, że ani Ukraina, ani Białoruś, ani nawet Litwa nie chcą nawet słyszeć o poddaniu się polskiemu kierownictwu politycznemu.

Jeśli już widzą jakąś wspólnotę z Polską, to raczej na zasadzie sformułowanej właśnie przez rzecznika MSZ w Warszawie pana Jasinę, który – chociaż został za to ofuknięty – może mieć więcej oleju w głowie niż Naczelnik Państwa, a w każdym razie – więcej poczucia rzeczywistości. Warto w tym miejscu przypomnieć, że „postjagiellońskim mrzonkom” prezydenta Lecha Kaczyńskiego położył kres prezydent USA Barack Obama, dokonując 17 września 2009 roku słynnego „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, którego politycznym owocem było proklamowane 20 listopada  2010 w Lizbonie „strategiczne partnerstwo NATO-Rosja”, będące najważniejszym postanowieniem „porządku lizbońskiego”, którego kamieniem węgielnym był podział Europy w strefę niemiecką i strefę rosyjską, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. I chociaż pod koniec 2013 roku prezydent Obama wysadził ten porządek w powietrze, z czego natychmiast skorzystała Rosja, by oskubać Ukrainę, to z „postjagiellońskich mrzonek” naszych Umiłowanych Przywódców pozostały jedynie kabotyńskie, lizusowskie okrzyki, jakie wydawali na kijowskim „majdanie” pod adresem Ukraińców.

Teraz było podobnie: „koncepcję” Naczelnika Państwa, by pod pretekstem uzbrojonej po zęby „misji pokojowej” NATO na Ukrainie wciągnąć Sojusz Atlantycki w „niszczenie Rosji”, zlikwidował prezydent Biden po wysłuchaniu opinii państw poważnych, a prezydent Zełeński, najwyraźniej przez kogoś oświecony, też się od „koncepcji” zdystansował się udając, że jej „nie rozumie”, chociaż zrozumiał w lot, a prawdziwe powody wyjaśnił już w następnym zdaniu: „Na szczęście albo niestety, to jest nasz kraj, a ja jestem prezydentem, więc to my będziemy decydowali, czy będą tu inne siły”.

On najwidoczniej też uważa, podobnie jak pan rzecznik MSZ Jasina, że Polska, jeśli już, to co najwyżej może być „sługą narodu ukraińskiego” oczywiście pojmowanego według kryteriów przewidzianych w ustawie „o rdzennej ludności Ukrainy”. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że znaczna część narodu ukraińskiego już przeniosła się do Polski, która właśnie służy mu, jak tylko może, poczytując to sobie za cnotę. Czy ten kubeł zimnej wody na Naczelnika podziałał – nie można wykluczyć, bo zaraz po fiasku „koncepcji” proklamował powrót do rozdziobywania katastrofy smoleńskiej. Przy jej pomocy „zniszczyć Rosji” się jednak nie da, ale oczywiście zaprzyjaźnione media będą nadal opływały w dostatki.

Nasz wybór

W tej sytuacji Polska ma dwa wyjścia: albo pozostać w Unii Europejskiej, to znaczy – pożegnać się już nawet nie z „postjagiellońskimi mrzonkami”, ale nawet z mrzonkami o niepodległości i zgodzić się na status niemieckiego landu w IV Rzeszy, albo podjąć próbę przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych, jako kolejny stan tego państwa. To co prawda oznaczałoby również konieczność rezygnacji z mrzonek o niepodległości, ale – jak w swoim czasie mówił mi Guy Sorman – porównywać można tylko możliwości istniejące z istniejącymi. Zatem tak naprawdę stoimy przed alternatywą – czy zostać niemieckim landem, czy stanem USA. Jaka jest nasza sytuacja jako niemieckiego landu – to już mniej więcej wiemy na podstawie doświadczeń dotychczasowych – a ona może tylko się pogarszać w miarę, jak w Unii Europejskiej będzie narastał socjalizm, a presja na promocję sodomczyków i ekologizmu będzie narastała do poziomu paranoi.

Stany Zjednoczone od pewnego czasu pod tym względem lepiej nie wyglądają, ale tam pozycja prezydenta Bidena i Partii Komunis…, to znaczy pardon – oczywiście Partii Demokratycznej, nie jest taka znowu silna, by to się nie mogło zmienić, a ponadto – w odróżnieniu od Unii Europejskiej, panuje tam większy pluralizm prawny. Na przykład, mimo że w USA panuje zakaz poligamii, senat stanu Utah zdecydował, że w tym stanie nie jest ona przestępstwem, tylko wykroczeniem, za które grozi symboliczna grzywna, a jest to zaledwie wstęp do całkowitej legalizacji wielożeństwa. Zatem, chociaż administracja prezydenta Józia Bidena forsuje wszystkie możliwe zboczenia, być może udałoby się uchronić Polskę jako jeden ze stanów USA przed tą plagą?

Wprawdzie Polska leży daleko od Ameryki Północnej, ale Hawaje też leżą ponad 3500 kilometrów od zachodniego wybrzeża, czyli w odległości mniej więcej takiej jak Portugalia od Polski, więc niekoniecznie musiałoby to być przeszkodą tym bardziej, że Izrael, który wprawdzie formalnie nie jest stanem USA, przecież wywiera na politykę tego państwa znacznie większy wpływ niż np. Arizona, a leży od Ameryki jeszcze dalej. Odległość, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, nie powinna być problemem, zatem zajmijmy się potencjalnymi korzyściami takiej zmiany.

Co prawda musielibyśmy pożegnać się z mrzonkami o niepodległości, ale w Unii Europejskiej nie mamy żadnej innej alternatywy, co zostało postanowione w traktacie z Maastricht, który wszedł w życie w 1993 roku. W tej sytuacji opowieści o „Europie Ojczyzn”, to kolejna mrzonka, jeszcze większa od tych „postjagiellońskich”. Szkoda każdego słowa. Gdyby tedy Polska została kolejnym stanem USA, to nie musielibyśmy z trwogą i niepewnością myśleć o art. 5 traktatu waszyngtońskiego, bo on nie miałby tu nic do rzeczy, zaś ewentualny atak Rosji na Polskę byłby już uderzeniem na Stany Zjednoczone. Jak pamiętamy, nigdy nic takiego się nie zdarzyło, bo zgodnie z doktryną elastycznego reagowania i Rosja i USA konfrontują się ze sobą bezpośrednio, ale na przedpolach, np. na Ukrainie. W tej sytuacji Ameryka przestałaby promować w Polsce narwańców, na czym nasza scena polityczna mogłaby tylko skorzystać. Nie musielibyśmy też kombinować, za co uzbroić dodatkowe 200 tys. żołnierzy, o których chcemy powiększyć naszą niezwyciężoną armię, bo zatroszczyłyby się o to Stany Zjednoczone, nawet bez specjalnych próśb z naszej strony. Zresztą skoro już teraz pan prezydent Duda mówi o kilkunastu, a w porywie serca gorejącego – nawet o kilkudziesięciu tysiącach żołnierzy amerykańskich w Polsce, to gdyby było ich 300 tysięcy, wielkiej różnicy by nie było tym bardziej, że i tak i tak podlegaliby oni rozkazom z Waszyngtonu, natomiast rozkazom Warszawy mogłaby podlegać obrona terytorialna – jak w USA gwardia narodowa.

Po drugie jako stan USA musielibyśmy wystąpić z Unii Europejskiej, za co prawdopodobnie nie spotkałyby nas żadne konsekwencje, przynajmniej dopóty, dopóki wojska amerykańskie stacjonują w Niemczech. Nie byłoby łamania sobie głowy, czy przystępować, czy nie przystępować do unii walutowej, bo walutą naszą stałby się dolar. Nie muszę dodawać, że moglibyśmy w jednej chwili plunąć na wszystkie „wyroki” TSUE i nie przejmować się karami, jakie na nas nakłada, bo Ameryka zaraz pokazałaby mu ruski miesiąc. Niewiarygodne, ale dzięki przystąpieniu do USA, moglibyśmy przestać się obawiać nawet o roszczenia żydowskie. Żydzi w stosunku do USA żadnych roszczeń majątkowych nie wysuwają, kontentując się subwencją rządu amerykańskiego, którą – jak piszą uczeni politologowie w książce „Lobby izraelskie w USA” – zaraz pożyczają temu rządowi na wysoki procent. Wprawdzie Stany Zjednoczone przyjęły ustawę nr 447, ale przecież ani myślą zmieniać własnego prawa w taki sposób, w jaki sugerowały tam Polsce, więc również pod tym względem byłoby bezpiecznie.

Jedyną trudność, jaką widzę, to kwestie językowe, ale to rzecz mniejszej wagi, bo – po pierwsze – coraz więcej młodych ludzi używa cudzoziemskich słów, jak „hejt”, albo inne takie, po drugie – w Stanach Zjednoczonych też nie wszyscy mówią po angielsku, nawet przeciwnie – coraz więcej mieszkańców USA mówi językiem hiszpańskim i na przykład nawet na lotnisku w Chicago już kilka lat temu zauważyłem napisy w obydwu językach, chociaż przedtem były tylko po angielsku. No to dlaczego w naszym stanie język polski nie miałby być dominujący – oczywiście obok urzędowego angielskiego? Jak widzimy, chyba będziemy musieli zrewidować nasze dotychczasowe spojrzenie na to, co realne i to, co nierealne, bo ewentualny akces do USA jest chyba bardziej prawdopodobny, a przede wszystkim – bardziej realistyczny – niż „postjagiellońskie mrzonki” starzejącego się Naczelnika Państwa.

Na Ukrainie niebezpiecznie dla polskich lotników.

Rosja będzie ostrzeliwać transporty wojskowe na Ukrainę

  • Joanna M.Wiórkiewicz https://niemcy.neon24.info/post/167716,rosja-bedzie-ostrzeliwac-transporty-wojskowe-na-ukraine
  • niedziela, 24 kwietnia 2022,

Jak informują rosyjskie źródła, USA planują w swojej bazie wojskowej w Ramstein (Niemcy) konferencję państw wspierających militarnie Ukrainę

Na najbliższy wtorek, 26 kwietnia  USA zaprosiły do swojej bazy lotniczej w Ramstein ministrów orony państw zachodnich by wspólnie  omówić kwestię udzielania pomocy wojskowej rządowi  w Kijowie. W spotkaniu mają wziąć udział przedstawiciele ponad 20 państw, bo tyle w międzyczaie jest zaangażowane w dostarczanie pomocy wojskowej Ukrainie.. Jak wyjaśniło Ministerstwo Obrony USA, celem spotkania jest wypracowanie wspólnej długoterminowej (!) koordynacji  w zakresie potrzeb wojskowych Ukrainy, „aby zapewnić poszanowanie suwerenności Ukrainy”. Na spotkaniu zostanie dokonana ocena sytuacji bojowej oraz zostaną przyjęte środki mające na celu wzmocnienie  ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, również po zakończeniu operacji wojskowych. Spotkanie nie odbędzie się jednak w formacie NATO, lecz w szerszym gronie.

Według rzecznika Pentagonu Johna Kirby’ego, na Ukrainę odbywa się obecnie 8-10 lotów dziennie [najwyraźniej mowa jest tu o lotach wojskowych samolotów transportowych z Polski] dostarczających sprzęt wojskowy i broń.
Według niego, mimo że sprzęt jest pochodzenia zachodniego, Siły Zbrojne Ukrainy  dobrze radzą sobie z jego opanowaniem, m.in. dzięki temu, że proces szkolenia został zorganizowany poza granicami Ukrainy.

Ponad tydzień temu Władimir Putin powiedział, że Zachód, dostarczając systemy bojowe siłom zbrojnym, popycha rząd kijowski  do rozlewu krwi. Ostrzegł, że transporty wojskowe będą przez armię rosyjską ostrzeliwane. 

PS: W zeszły czwartek, 21 kwietnia  ukraiński samolot transportowy An-26 spadł w północnej części obwodu zaporoskiego. Oficjalna wersja podawana przez stronę ukraińską głosi, że samolot zahaczył o linię energetyczną. Jak jednak widać na poniższym zdjęcou  linie wysokiego napięcia w pobliżu miejsca wypadku są nienaruszone. Najprawdopodobniej było to samobójcze omyłkowe zestrzelenie z przenośnego systemu obrony powietrznej którym ukraińska obrona terytorialna dysponuje od niedawna. 



Na podst. topwar.ru

Thierry Meyssan: Wojna na Ukrainie pretekstem do wprowadzenia Nowego Ładu Światowego.

Konflikt na Ukrainie nie został wszczęty przez Rosję 24 lutego, lecz przez Ukrainę tydzień wcześniej. Świadkiem tego była OBWE. To starcie na peryferiach zaplanowane zostało przez Waszyngton, by narzucić Nowy Ład Światowy, z którego wykluczona zostałaby Rosja, a następnie Chiny. Nie dajmy się oszukać!

Rosyjska operacja wojskowa na Ukrainie trwa od ponad miesiąca, a operacje propagandowe NATO zaczęły się półtora miesiąca temu.

Londyńskie centrum propagandy

Wojna propagandowa Anglosasów jest tradycyjnie koordynowana przez Londyn. Brytyjczycy wypracowali technologie w tej sferze jeszcze podczas I wojny światowej. W 1914 roku udało im się przekonać własną opinię publiczną, że niemieccy żołnierze dokonują masowych gwałtów w Belgii, zatem obowiązkiem moralnym każdego Brytyjczyka jest ratowanie biednych, padających ich ofiarą kobiet. W ten sposób przysłonięto prawdziwy powód, którym było przeciwstawienie się próbie zakwestionowania brytyjskiego imperium kolonialnego przez cesarza Wilhelma II. Pod koniec wojny społeczeństwo brytyjskie zażądało rozliczenia sprawców tych gwałtów. Podliczono ofiary i okazało się, że ich liczba została ewidentnie zawyżona.

Tym razem, w 2022 roku, Brytyjczykom udało się przekonać Europejczyków, że 24 lutego Rosjanie zaatakowali Ukrainę, by ją anektować. Moskwa miałaby dążyć do odbudowy Związku Radzieckiego poprzez inwazję na wszystkie kontrolowane niegdyś przez siebie tereny. Wersja ta wyglądała dla Zachodu bardziej atrakcyjnie od przywoływania „pułapki Tukidydesa”, o której wspomnę nieco później.

W rzeczywistości Kijów zaatakował własną ludność na Donbasie po południu 17 lutego. Chwilę później Ukraina pomachała przed Rosją czerwoną płachtą niczym przed bykiem, gdy prezydent Wołodymyr Zełeński wygłosił przed zgromadzonymi w Monachium politycznymi i wojskowymi dygnitarzami NATO wystąpienie, w którym zapowiedział, że jego kraj zamierza pozyskać broń jądrową, by bronić się przed Rosją.

Donbas

Nie wierzycie? Poczytajcie raporty OBWE z linii rozgraniczenia na Donbasie. Nie było na niej żadnych starć od wielu miesięcy, aż do popołudnia 17 lutego, gdy obserwatorzy tej neutralnej organizacji odnotowali 1400 przypadków ostrzału. W ich wyniku zbuntowane obwody doniecki i ługański, wciąż uznające się za terytorium Ukrainy i deklarujące jedynie autonomię, zdecydowały się na ewakuację ponad 100 tys. ludności cywilnej. Większość z nich trafiła na wschód Donbasu, inni uciekli do Rosji.

W latach 2014-2015, gdy wybuchła wojna domowa Kijowa przeciwko Donieckowi i Ługańskowi, straty materialne i ludzkie w jej wyniku były sprawą wewnętrzną Ukrainy. Jednocześnie, wraz z upływem czasu, niemal wszyscy mieszkańcy Donbasu zaczęli rozważać emigrację i uzyskali dodatkowe, rosyjskie obywatelstwo. Tym samym, atak Kijowa na ludność tego regionu 17 lutego byłby atakiem na obywateli ukraińskich i jednocześnie rosyjskich. Moskwa przyszła im na ratunek, pospiesznie interweniując 24 lutego.

„Narkoman” i „banda neonazistów”

Chronologia zdarzeń jest bezdyskusyjna. To nie Moskwa chciała tej wojny, lecz właśnie Kijów, choć cena za nią trudna była do przewidzenia. Prezydent Zełeński świadomie naraził własnych obywateli na niebezpieczeństwo i ponosi wyłączną odpowiedzialność za ich obecne cierpienia.

Dlaczego to zrobił? Od początku swej kadencji Wołodymyr Zełeński kontynuował politykę swego poprzednika Petra Poroszenki polegającą na rozkradaniu środków od swoich amerykańskich sponsorów oraz wspieraniu we własnym kraju banderowskich ekstremistów. Prezydent Władimir Putin miał wkrótce nazwać tego pierwszego „narkomanem”, a tych drugich – „bandą neonazistów”. Zełeński nie tylko zadeklarował publicznie, że nie zamierza rozwiązać konfliktu na Donbasie poprzez realizację porozumień mińskich, lecz na dodatek zakazał swym obywatelom posługiwania się w szkołach i w urzędach językiem rosyjskim, podpisując 1 lipca 2021 roku rasistowską ustawę, faktycznie wykluczającą z życia Ukraińców pochodzenia rosyjskiego i pozbawiającą ich podstawowych praw człowieka oraz wolności.

Różna wartość krwi

Armia rosyjska dokonała inwazji na Ukrainę początkowo nie z Donbasu, lecz z Białorusi i Krymu. Zniszczyła wszystkie ukraińskie obiekty wojskowe używane od lat przez NATO i rozpoczęła walkę z grupami bandyckimi. Obecnie próbuje rozprawić się z nimi na wschodzie kraju. Propagandyści z Londynu i prawie 150 agencji PR z całego świata przez nich wynajętych przekonują nas, że rosyjskie wojska napotkały heroiczny opór ukraiński i zrezygnowały ze swego pierwotnego celu, jakim miało być zdobycie Kijowa. Tymczasem, Władimir Putin nigdy nie twierdził, że Rosja zamierza brać ukraińską stolicę, obalać Zełeńskiego i okupować jego kraj. Przeciwnie, podkreślał, że celem operacji jest denazyfikacja Ukrainy oraz zniszczenie zagranicznych (NATOwskich) składów broni. I to właśnie robią Rosjanie.

Cierpią z tego powodu mieszkańcy Ukrainy. Przypominamy sobie, że wojna jest zawsze okrutna, że niesie śmierć niewinnych ofiar. Pod wpływem obecnych emocji zapominamy o ukraińskich atakach z 17 lutego i winimy we wszystkim Rosjan, których, wbrew faktom, określamy mianem „agresorów”.

Nie czujemy podobnego współczucia wobec ofiar wojny toczącej się w tym samym czasie w Jemenie, gdzie zginęło już 200 tys. ludzi, w tym 85 tys. dzieci, które zmarły z głodu. Jemeńczycy to jednak przecież w oczach Zachodu po prostu jacyś tam Arabowie.

Trybunał a ludobójstwo

Fakt cierpienia nie może być z góry uznany za dowód, że ktoś stoi po właściwej stronie. Przestępcy cierpią tak samo, jak niewinni.

Ukraińska delegacja w Międzynarodowym Trybunale Karnym nie uzyskała rozstrzygnięcia merytorycznego, lecz nakaz zabezpieczający przeciwko Rosji.

Jak to się stało, że Trybunał uległ manipulacji? Ukraina odniosła się do stwierdzenia Władimira Putina w jego orędziu, w którym ogłosił początek operacji, gdzie powiedział, że ludność Donbasu pada ofiarą „ludobójstwa”. Odrzuciła to oskarżenie, twierdząc, że Rosja nie przedstawiła żadnych dowodów. W prawie międzynarodowym termin „ludobójstwo” odnosi się już nie tylko do likwidacji jakiejś grupy etnicznej, lecz również do zabójstw dokonywanych na polecenie władz. W zależności od tego, czy bierzemy pod uwagę źródła ukraińskie, czy rosyjskie, w ciągu ostatnich ośmiu lat zginęło od 13 tys. do 22 tys. cywilnych mieszkańców Donbasu. W swoim złożonym na piśmie pozwie strona rosyjska argumentuje, że odwołuje się nie do Konwencji ws. karania i zapobiegania zbrodni ludobójstwa, lecz do art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych, która dopuszcza wojnę obronną, o której mówił w swoim wystąpieniu prezydent Putin. Trybunał nie podjął się weryfikacji zarzutów. Wystarczyło mu zaprzeczenie ich prawdziwości przez stronę ukraińską. Uznał, że Rosja postąpiła niezgodnie z przepisami konwencji. W związku z tym, że Rosja nie widziała potrzeby fizycznego stawienia się swoich przedstawicieli przed Trybunałem, sędziowie wykorzystali ich nieobecność, by ogłosić absurdalne środki zabezpieczające. Pewna swych racji Moskwa odmówiła zastosowania się do nich i zażądała rozstrzygnięcia merytorycznego, które wydane zostanie nie wcześniej niż pod koniec września.

Pułapka Tukidydesa i Chiny

Wiedząc to wszystko i umieszczając wydarzenia w ich właściwym kontekście, możemy zrozumieć dwulicowość Zachodu. Przez ostatnie dziesięć lat politologowie amerykańscy przekonywali nas, że wzrost potencjału Rosji i Chin doprowadzi do nieuniknionej wojny.

Jeden z nich, Graham Allison, stworzył koncepcję „pułapki Tukidydesa” (zob. Graham Allison, Skazani na wojnę? Czy Ameryka i Chiny unikną pułapki Tukidydesa?, Bielsko-Biała 2018). Nawiązał on do wojen peloponeskich IV w. p.n.e., w których Sparta starła się z Atenami. Strateg i historyk Tukidydes przeanalizował te wydarzenia i doszedł do wniosku, że konflikt stał się nieuchronny, kiedy dominująca w Grecji Sparta zdała sobie sprawę, że Ateny dążą do stworzenia imperium, które mogłoby zakwestionować jej hegemonię. Analogia jest wprawdzie wymowna, lecz myląca: Sparta i Ateny były położonymi blisko od siebie greckimi miastami; tymczasem Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny to odrębne kultury.

Na przykład, Chiny odrzucają koncepcję prezydenta Joe Bidena w sferze konkurencji handlowej. Proponują swoje własne, odmienne podejście, oparte na zasadzie win-win. Robią to odnosząc się nie do wzajemnie korzystnych układów handlowych, lecz do własnej historii. Państwo Środka ma gigantyczną populację. Jego cesarz zmuszony był do maksymalnego poszerzania zakresu swej władzy. Do dziś Chiny są najbardziej zdecentralizowanym państwem świata. Cesarskie dekrety wchodziły w życie w niektórych prowincjach, lecz nie wszędzie. Cesarz musiał więc podjąć próby zagwarantowania, by jego polecenia nie były ignorowane, a jego władza podważana, przez miejscowych gubernatorów. Tym, którzy nie byli obejmowani jego dekretami przyznawał rekompensaty, by wciąż czuli się poddanymi jego władzy.

Od początku kryzysu ukraińskiego Chiny nie tyle wykazywały się niezaangażowaniem, co wręcz broniły swego rosyjskiego sojusznika w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Stany Zjednoczone obawiały się bezzasadnie, że Pekin wesprze Moskwę dostawami broni. Nigdy się tak nie stało, choć pojawiło się ich wsparcie logistyczne, choćby w postaci aprowizacji żywnościowej żołnierzy. Chiny obserwują rozwój wydarzeń i wyciągają z nich wnioski, zastanawiając się w tym kontekście nad przywróceniem kontroli nad swoją zbuntowaną prowincją, Tajwanem. Pekin grzecznie odrzuca kolejne propozycje Waszyngtonu. Myśli długofalowo i wie z doświadczenia, że – jeśli dopuści do zniszczenia Rosji – będzie kolejnym obiektem agresji Zachodu. Jego przetrwanie możliwe jest tylko we współpracy z Moskwą, nawet jeśli w przyszłości ich interesy będą sprzeczne na Syberii.

Napoleon, Hitler i Pentagon

Powróćmy jednak do pułapki Tukidydesa. Rosja zdaje sobie sprawę, że Stany Zjednoczone chcą zmieść ją z powierzchni ziemi. Oczekuje potencjalnej inwazji i zniszczenia. Jej terytorium jest gigantyczne, lecz jej liczba ludności niewystarczająca. Nie jest w stanie bronić swych rozciągniętych granic. Od XIX wieku uznawała, że może bronić się wyłącznie ukrywając się przed przeciwnikiem.

Gdy zaatakował ją najpierw Napoleon, a później Adolf Hitler, decydowała się na przemieszczanie swej ludności coraz dalej na wschód. I paliła własne miasta nim zajął je przeciwnik. Nie mógł on przez to zapewnić zaopatrzenia swym wojskom. Ta taktyka „spalonej ziemi” okazywała się skuteczna wyłącznie dlatego, że ani Napoleon, ani Hitler, nie mieli w pobliżu zaplecza logistycznego. Współczesna Rosja wie, że nie przetrwa, jeśli broń amerykańska rozlokowana będzie w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.

To dlatego u schyłku Związku Radzieckiego zażądała, by NATO nigdy nie rozszerzało się na wschód. Znający jej dzieje prezydent Francji François Mitterand i kanclerz Niemiec Helmut Kohl przekonali Zachód do zgody na takie zobowiązanie. W rozmowach na temat zjednoczenia Niemiec zaproponowali i podpisali układ gwarantujący, że NATO nigdy nie rozszerzy się na wschód od linii Odry-Nysy, granicy niemiecko-polskiej.

Rosja wymogła potwierdzenie tych gwarancji w 1999 i 2010 roku w postaci deklaracji OBWE ze Stambułu i Astany. Stany Zjednoczone złamały je w 1999 roku (przyjęcie do NATO Czech, Węgier i Polski), w 2004 roku (akcesja Bułgarii, Estonii, Łotwy, Litwy, Rumunii, Słowacji i Słowenii), w 2009 roku (akcesja Albanii i Chorwacji), 2017 roku (akcesja Czarnogóry) i w 2020 roku (akcesja Macedonii Północnej). Problemem nie był sojusz tych krajów z Waszyngtonem, lecz to, że zezwoliły na rozmieszczenie jego instalacji wojskowych na swoich terytoriach. Nikt nie krytykował tych państw za dokonany przez nie wybór sojusznika; Moskwa oskarżała je wyłącznie o to, że zgodziły się na pełnienie roli zaplecza Pentagonu przygotowującego atak przeciwko niej.

Anglosasi przeciwko Europie

W październiku 2021 roku, numer 2 w amerykańskim Departamencie Stanu, Victoria Nuland, przybyła z wizytą do Moskwy, by przekonywać Rosję do wyrażenia zgody na rozmieszczenie broni amerykańskiej w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Deklarowała, że w zamian za to Waszyngton dokona inwestycji w rosyjską gospodarkę. Następnie przeszła do gróźb wobec Rosji i jej prezydenta, strasząc go międzynarodowym trybunałem. W odpowiedzi Moskwa zaproponowała traktat gwarantujący utrzymanie pokoju na bazie Karty Narodów Zjednoczonych, którego projekt przedstawiła 17 grudnia. I tu tkwi przyczyna obecnego konfliktu. Przestrzeganie zapisów Karty powołujących się na zasady równości i suwerenności państw, wiązałoby się z przekształceniem NATO, którego działanie polega na hierarchii państw członkowskich. Złapane w „pułapkę Tukidydesa” Stany Zjednoczone zdecydowały się wówczas doprowadzić do wybuchu wojny.

Działania Anglosasów podejmowane w obliczu kryzysu ukraińskiego stają się czytelne, jeśli przyznamy, że ich celem jest usunięcie Rosji ze sceny międzynarodowej. Usiłują oni nie tyle odeprzeć rosyjskie wojska, czy uderzyć w rosyjskie władze, co zlikwidować wszelkie ślady kultury rosyjskiej na Zachodzie. Ponadto, próbują też osłabić Unię Europejską.

Wolfowitz i Nuland o Unii Europejskiej

Zaczęli od zamrożenia aktywów rosyjskich oligarchów na Zachodzie, czyli środka, który spotkał się z aprobatą samych Rosjan, uznających ich za bezprawnych beneficjentów zdewastowania ZSRR. Następnie zmusili firmy zachodnie do zaprzestania działalności w Rosji. Potem odcięli banki rosyjskie od zachodnich, odłączając Rosję od systemu SWIFT. Tymczasem, te ograniczenia finansowe okazały się wprawdzie katastrofalne dla rosyjskich banków, ale już nie dla rosyjskich władz. I są korzystne dla Rosji, która dokonuje inwestycji wewnętrznych. Co więcej, zamknięta od 25 lutego do 24 marca moskiewska giełda papierów wartościowych odnotowała wzrosty zaraz po tym, jak wznowiła działalność. Wprawdzie dotyczący głównie rynków spekulacyjnych indeks RTS spadł pierwszego dnia o 4,26%, ale już indeks IMOEX, odzwierciedlający krajową aktywność gospodarczą, wzrósł o 4,43%. Jedynymi przegranymi zachodniej fali sankcji okazały się bezmyślnie je przyjmujące kraje Unii Europejskiej.

Jeszcze w 1991 roku straussista Paul Wolfowitz napisał raport, w którym twierdził, że Stany Zjednoczone powinny zapobiegać powstaniu ośrodków potencjalnie wobec nich konkurencyjnych. Związek Radziecki był już wtedy w gruzach. Stwierdził zatem, że takim potencjalnym rywalem, do którego zniszczenia należy dążyć jest Unia Europejska (zob. Patrick E. Tyler, US Strategy Plan Calls For Insuring No Rivals Develop, „New York Times”, 8.3.1992; Barton Gellman, Keeping the US First, Pentagon Would Preclude a Rival Superpower, „The Washington Post”, 11.3.1992). Sam realizował tą strategię, gdy jako nr 2 w Pentagonie, w 2003 roku zabronił Niemcom i Francji partycypowania w odbudowie Iraku. Wyraziła ją też w 2014 roku w Kijowie Victoria Nuland, która zwracała się do amerykańskiego ambasadora słowami „pieprzyć Unię Europejską!”.

Tym razem Unii Europejskiej zabroniono importu rosyjskich surowców energetycznych. Jeśli rzeczywiście do tego dojdzie, nastąpi zrujnowanie gospodarki niemieckiej, a w ślad za nią całej Unii. I nie będzie to uderzenie rykoszetem, lecz rezultat świadomych planów, jednoznacznie wypowiadanych przez ostatnie trzydzieści lat.

Globalne wykluczenie

Najważniejsze dla Waszyngtonu jest wykluczenie Rosji ze wszystkich organizacji międzynarodowych. Do tej pory udało im się wyrzucić ją z G8 w 2014 roku. Pretekstem było wówczas włączenie w skład Federacji Rosyjskiej Krymu, który domagał się niepodległości od rozpadu ZSRR, jeszcze przed tym, gdy o niepodległości myślała Ukraina. Rzekoma agresja na Ukrainę ma stanowić argument na rzecz wykluczenia Rosji z G20. Chiny zauważyły natychmiast, że nie można nikogo wykluczyć z organizacji mającej charakter nieformalnego forum, nie mającego żadnego statutu. Mimo to, prezydent Joe Biden znów poruszył ten temat 24 i 25 marca w Europie.

Waszyngton intensyfikuje wysiłki na rzecz wykluczenia Rosji ze Światowej Organizacji Handlu (WTO). Tymczasem zasady WTO i tak zostały całkowicie unieważnione przez jednostronne „sankcje” wprowadzane przez Zachód. Podjęcie takiej decyzji byłoby niekorzystne dla wszystkich. Zastosowano tu rekomendacje Paula Wolfowitza. W 1991 roku pisał on, że Waszyngton nie powinien starać się być najlepszym w tym, co robi, lecz pokonać w tym innych. Oznacza to, że – aby zachować hegemonię – Stany Zjednoczone powinny bez wahania zgodzić się na straty własne, pod warunkiem, że straty innych będą jeszcze większe. Za takie podejście zapłacimy wszyscy.

Najważniejszym celem straussistów jest usunięcie Rosji z ONZ. Zgodnie z Kartą NZ nie jest to możliwe, jednak Waszyngton, podobnie jak w innych przypadkach, nie będzie się tym przejmował. Skontaktował się już w tej sprawie z prawie wszystkimi członkami ONZ. Propaganda anglosaska skutecznie przekonała ich, że państwo członkowskie Rady Bezpieczeństwa wywołało wojnę mającą na celu zajęcie terytorium jednego ze swych sąsiadów. Jeśli Waszyngtonowi uda się zwołanie specjalnego posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ i zmiana statutu organizacji, wszystko może się zdarzyć.

Program wymazania ze świadomości

Na Zachodzie zapanowała histeria. Poluje się na wszystko, co rosyjskie, bez zastanowienia, czy ma to związek z kryzysem ukraińskim. Zakazuje się występów nawet tym rosyjskim artystom, którzy znani są ze swej opozycyjności wobec Putina.

Niektóre uniwersytety wykreślają z programów antyradzieckie dzieła Aleksandra Sołżenicyna, inne zakazują rozważającego problemy wolnej ludzkiej woli Fiodora Dostojewskiego (1821-1881), który był przeciwnikiem reżimu carskiego. Usuwa się z programów występy dyrygentów mających obywatelstwo rosyjskie, z repertuaru wykreślany jest Piotr Czajkowski (1840-1893). Wszystko, co rosyjskie, ma zniknąć z naszej świadomości, podobnie jak Imperium Rzymskie metodycznie usuwało wszelkie ślady istnienia Kartaginy do tego stopnia, że dziś niewiele wiemy o jej cywilizacji.

Prezydent Biden nie ukrywał tego w wystąpieniu z 21 marca. Występując przed przedsiębiorcami, mówił „To chwila, gdy wszystko się zmienia. Kształtuje się Nowy Ład Światowy i musimy stanąć na jego czele. I musimy zjednoczyć wokół tego cały wolny świat”. Ten nowy porządek ma podzielić świat na dwa hermetycznie zamknięte bloki, wprowadzić podział niespotykany dotąd w historii, nieporównywalny nawet z żelazną kurtyną okresu zimnej wojny. Niektóre kraje, jak Polska, uważają, że wprawdzie wiele stracą, lecz mogą też coś zyskać. To dlatego gen. Waldemar Skrzypczak zażądał przyłączenia do Polski rosyjskiej enklawy kaliningradzkiej. Skoro świat ma być podzielony, rzeczywiście pojawia się pytanie, jak ten region połączony będzie z resztą terytorium Rosji.

Uś, to piękny biznes, te dostawy broni dla miłujących pokój.[po ros.]

Оружейная паника рядом с «черной дырой»

https://topwar.ru/195293-oruzhejnaja-panika-rjadom-s-chernoj-dyroj.html


Несмотря на то, что оружие идет на Украину, все действительно не так роскошно, как хотелось бы украинским властям.

В статье Без паники: ничего серьезного в поставках вооружений на Украину нет я высказался в том плане, что ничего серьезного в поставках старья украинской армии нет. И Запад, несмотря на все заверения, не станет бесконечно снабжать Украину ни старым, ни тем более новым оружием. Простите, но это бизнес, не более того.

Поставки оружия


Да, США очень хорошо вложились в войну до последнего украинца:
– 1400 ПЗРК «Стингер»;
– 5000 ПЗРК «Старстрайк»;
– 100 барражирующих боеприпасов;
– 4 комплекса контрбатарейной борьбы.

Великобритания:
– 1000 ПЗРК «Старстрайк»;
– 800 ПТРК «Джавелин»;
– 2000 ПТРК NLAW.

Чехия:
– 4000 минометов;
– 7000 единиц стрелкового вооружения;
– 3000 пулеметов;
– 5 танков Т-72
– 5 БМП-1.

Бельгия:
– 2000 ПТРК NLAW;
– 3000 винтовок;
– 2000 пулеметов.

Германия:
– 1000 ПТРК «Милан»;
– 500 ПЗРК «Стингер»;
– 1500 ракет к ПЗРК.


Не отставали Дания, Нидерланды, Канада, Прибалтика, Греция и многие другие.

Но самые крутые, наверное, все-таки словаки. Словакия передала Украине три дивизиона С-300, выпущенных еще в СССР в обмен на поставку из США новых «Патриотов». Умеют в Братиславе делать хороший гешефт, умеют. Аплодисменты стоя.

Учитывая, что один дивизион наши накрыли на подходе и отправили в утиль – совсем хорошо.

Мало того, что игрушки оседают на складах, мало того, что бойцов ВСУ не успевают готовить пользоваться новыми для них видами оружия, так еще и возникает новая угроза, причем, для щедрых дарителей.

Где оружие – никто не знает


В самих США начинается небольшой скандал, который грозит перерасти в серьезный скандалище. Сложно сказать, кто подкинул журналистам идею спросить у военных как насчет контроля за поставляемыми в Украину вооружениями, но получилось очень содержательно.

Журналистов очень заинтересовал вопрос, а не получит ли американский танк или БМП американским же «Джавелином» по башне, скажем, в Косово? И не будет ли американский самолет с авиабазы в Сото-Кано, что в Гондурасе, уворачиваться от американского же «Стингера»?

Какие гарантии американскому обществу могут предоставить американские военные? Контролирует кто-то распределение и применение вооружения в Украине и не уйдет ли это оружие из Украины тем странам, которых США вооружать никак не планирует? В Ирак, например?

Ответ, надо сказать, был очень специфичным.

У американских военных есть уверенность в краткосрочной перспективе, но когда ситуация заходит в туман войны, они ни в чем не уверены. Поставки оружия «падают в большую черную дыру, и через короткий промежуток времени мы уже почти ничего не видим».

Перевожу: пока оружие едет до Украины, все прозрачно. Как только оно попадает туда, все, взятки гладки. Война, знаете, она и не такое позволяла списать. А тут не просто война, а с Мировым Злом…


И возникает вопрос: если (как утверждают украинские СМИ и официальные лица Минобороны) все цифры, которые приводит МО РФ – это ложь, тогда зачем Украине еще один комплект ВСУ в плане техники и вооружений?

Запросы


Господа защитники мировой демократии определились, и выкатили список, от которого можно просто обалдеть. 11 марта МИД выкатил требования Украины относительно вооружений, которые необходимы для продолжения военных действий по защите страны от российской агрессии. Тут же нашлись люди, которые перехватили и опубликовали эти документы.


Источник: mash.ru


Свои старания по защите мира украинцы оценивают в 100 миллиардов долларов. Неплохой аппетит, но дьявол кроется в деталях. А детали таковы:
– 51 истребитель МиГ-29;
– 72 истребителя Су-27;
– 36 штурмовиков Су-25;
– 24 истребителя F-16.

Список интересен тем, что если советские самолеты в нем понятны, то вот насчет американских стоит и подумать, насколько хорошо (уверен – никак) ими владеют летчики ВСУ?

– 363 комплекса ПВО «в ассортименте» – от С-300 до «Патриота»;
– 195 РСЗО «Град» и 435 000 ракет к ним;
– 200 БМП «Бредли»;
– 200 танков Т-72;
– 200 танков «Леопард»;
– 400 ракетных комплексов «Точка У»;
– 228 ракетных комплексов ATACMS;
– 64 ракетных комплекса «Лора» от Израиля.

Согласитесь, список более чем интересный. Там еще присутствует куча других пунктов, миллионы снарядов и патронов, САУ, беспилотники и далее по списку.

В общем, запросто можно вооружить армию, равную той, которую сейчас успешно перемалывают жернова спецоперации на Украине.

Возникает вопрос: панове, а зачем вам столько всего? Ведь все данные Минобороны России – это неправда, и в распоряжении ВСУ все еще достаточное или значительное количество танков, САУ, самолетов и вертолетов, не так ли?

Ответ очень прост: продать.

Бизнес, ничего личного


Есть в законодательстве Украины весьма забавная поправка №1919, согласно которой «излишки» оружия могут быть проданы другим странам даже во время войны.

То есть, пока пленные украинские солдаты рассказывают о том, как они бились до последнего патрона, а потом сдались, потому что у них закончилось все, украинское Минобороны спокойно так продает оружие в ту же Африку.

Почему в Африку? А потому, что назначенная заниматься этим не очень благородным, но очень прибыльным делом, фирма «Техимпекс», уже имеет большой опыт по переправке оружия в страны черного континента.

Украинские депутаты были весьма озадачены складывающимся положением дел и даже направили запрос в Минобороны. Приведенный документ есть ответ за подписью министра обороны Украины Резникова, в котором министр говорит, что все законно, ссылаясь именно на тот самый документ:

Оружейная паника рядом с «черной дырой»


В стране идет война, а Минобороны продает «излишки»… Нормальной голове представить такое весьма и весьма непросто. Само по себе наличие «избыточного» вооружения есть абсурд, его во время войны никогда не бывает хотя бы достаточно. А уж если почитать сводки с мест боевых действий и украинские соцсети… Простите, но это украинские военные постоянно жалуются на отсутствие или категорической нехватке военной техники.

И это при том, сколько помощи уже зашло в Украину в адрес ВСУ. Да, конечно, далеко не все в том состоянии, как хотелось бы украинцам, особенно это касается польских подачек, но, как говорится, чем богаты…

Оружие не бесконечно


Между тем, костер, в котором горит синим пламенем вся техника Украины, настолько ярок, что у Европы уже не хватает сил подбрасывать туда дрова.


Первой заныла Канада, затем исчерпала свои ресурсы Великобритания, далее пришла очередь Греции. 19 апреля в стан исчерпавших запасы слетела Германия после заявления своего премьера Шольца.

И в США дела обстоят ничуть не лучше. CNN раскопало информацию, что Украина уже сожгла пятую часть запасов «Джавелинов» Минобороны США

Первой об этом заявила Канада, за ней неофициально подтвердила проблемы с дефицитом Британия. Немецкий Бундесвер признался, что больше не может помогать Украине, иначе у него не останется оружия для защиты своей страны. Не избежал проблем и американский ВПК.

Кстати, хуже всего приходится нормальным американским партнерам. Сильно пострадал Тайвань, у которого рисуются проблемы. В 2019 году Тайвань заказал у США оружия на 17 миллиардов долларов, а получил только на 3. А там были «Пэтриоты», «Абрамсы», «Джавелины», «Стингеры», истребители F-18 и ПКР «Гарпун». Достойный набор в связи с тем, что устраивает КНР неподалеку.

Увы, но сперва пандемия и кризис вызвали перебои с производством и поставками, а теперь вот Украина. Оружие пошло туда.


Американцы немного подсластили пилюлю Тайваню тем, что выделили еще 7 миллиардов долларов на оснащение армии Тайваня, но толку с этого немного, воюют не цифры, а солдаты и оружие. Но если Тайвань с 2019 года недополучил оружия на 14 миллиардов долларов, то добавить к ним еще 7 миллиардов… Не смотрится, правда?

И вот у нас ситуация, когда начинает заканчиваться даже старое барахло типа бронемашин М113. Украина если и получит еще что-то, это все равно будет немного по количеству и очень старое по качеству. Типа «раздетых» польских Т-72.

Здесь дело не только в том, что российская армия перелопатит все это старье. Дело в том, что американский ВПК не в состоянии сегодня производить новые виды вооружений в достаточных количествах и с достаточной скоростью. Европейские страны не просто так начали останавливать поставки в Украину, здесь все просто: смысл отдавать другому (причем, бесплатно, когда это Украина платила за оружие?) то, что тебе может понадобиться завтра?

Оружейный голод – это не самое приятное дело


А украинские власти, получая оружие, которое исправно поставляют русофобы из Европы, неплохо так на всем зарабатывают. Понятно, что это оружие даже не пересекает границ Украины. Остается, например, в Румынии, откуда сейчас работают оставшиеся у ВСУ самолеты. Там же могут размещаться и базы хранения оружия, вне зоны доступа российских ракет.

А то, что Румыния с середины прошлого века была европейской барахолкой по продаже бывшего и сильно бывшего в употреблении вооружения производства СССР, ни для кого не секрет. К тому же румыны очень неплохо барыжили своими АК, сделанными почти даже по лицензии, а уж самолетами и запчастями к ним – тут они вообще были вне конкуренции.


Так что вполне возможно, что с нейтральной территории типа Румынии в Африку или на Восток идет поток того самого оружия, по которому так страдают солдаты ВСУ.

Понятно, отчего в Европе начинается «тихий ужас». «Черная дыра» Украины, в которую проваливаются все поставки европейцев, ничего другого не может вызвать. Ведь с одной стороны, оружие поставлять надо, потому что надо остановить любой ценой (счет оплачивает Украина) «агрессию» России на Запад.

С другой – а что делать, если всего этого не хватит? Куда бежать, если Украина поглотит все старое оружие и захочет (извините, уже захотела) нового?

И самый страшный вопрос: а что дальше?

В том «дальше», в котором Украина проиграет войну? И Европа останется лицом к лицу с Россией и… безоружной?

На США надежды нет. Это уже понятно, американцам надо разгрести свои проблемы в своем же ВПК. Европа завтра вряд ли сможет помочь Украине чем-то еще, кроме совсем уж откровенного старья.

Так что действительно, если украинские дельцы реально сплавляют технику, которую им бесплатно отдают европейцы, зарабатывая на этом миллионы, в ту же Африку, то дело не очень хорошо. Для Украины. Автор: Роман Скоморохов

„Azow” to realny problem. Neonazistowski pułk opłaca ukraińskie wojsko, policję i ministerstwa.

Zbigniew Parafianowicz https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1439737,pul-azow-ukraina-strefa-wplywow.html

===========================

[Umieszczam tekst sprzed tej groteskowej, medialnej „wojny”. Ale opublikowany już pół roku po objęciu prezydentury Ukrainy przez fallusowego pianistę. Zelensky z partnerem grają FORTE MD]

=====================

Po tym jak amerykański polityk zaproponował, by pułk Azow dopisać do listy organizacji terrorystycznych, na Ukrainie wybuchła burza. Od kilku tygodni protestują skrajnie prawicowi aktywiści i mainstreamowi politycy. Przy okazji ujawniono też skalę wpływów tej organizacji we władzach w Kijowie.

Trzeba naprawdę dużo dobrej woli i wyrozumiałości, by nie widzieć problemu, jakim jest istnienie Azowa w obecnym kształcie. Zarówno samego pułku, jak i konfederacji struktur politycznych, które wokół niego wyrosły. Działająca na południowym wschodzie Ukrainy i walcząca przeciw separatystom oraz Rosjanom jednostka, z punktu widzenia sztuki wojennej, jest elitą elit. Jej zdolności można porównać do grup rozpoznania w Navy Seal czy Force Recon w Korpusie Marines. Gorzej z tradycją, do której się odwołuje. I nie chodzi jedynie o oklepane przez media eksponowanie na sztandarze wilczego haka – wolfsangel, który był symbolem niektórych jednostek Waffen SS, a dziś inspiruje międzynarodówkę neonazistów.

Niewinny początek

– Osobiście jestem nazistą. Mamy jedno zadanie: wyzwolić kraj od terrorystów – mówił na spotkaniu z reporterem brytyjskiego „Telegrapha”, Tomem Parffitem, Fantom – jeden z żołnierzy pułku Azow. Jego były dowódca – Andrij Biłecki – w tej samej rozmowie poszedł w technikalia. Opowiadał o charakterze jednostki, którą przedstawiał jako „lekką piechotę do wyzwalania takich miast jak Donieck”. Znany jest też jednak z bardziej filozoficznego wymiaru rozważań, które spowodowały, że jego żołnierze obdarzyli go przydomkiem Biały Wódz. „W tym krytycznym momencie naszą historyczną misją jest przewodzić białej rasie na świecie w jej ostatecznej krucjacie. Krucjacie, której celem jest przetrwanie. Krucjacie przeciwko semickim podludziom” – pisał w jednym ze swoich programowych komentarzy.

Fantom pochodzi ze wschodu Ukrainy i jest rosyjskojęzyczny. Trudno go zakwalifikować jako typowego „przedstawiciela junty” kreowanego w rosyjskiej propagandzie. Podobnie zresztą jak urodzonego w 1979 r. w Charkowie Biłeckiego. Parffit odwiedził ich bazę w nadmorskiej miejscowości Urzuf w 2014 r. na samym początku wojny na Donbasie. I tuż po tym jak prorosyjscy separatyści pod patronatem Kremla stworzyli swoje republiki ludowe.

Po pięciu latach konfliktu Azow w żaden sposób nie stępił swojej orientacji światopoglądowej. Wręcz przeciwnie. Stał się punktem odniesienia dla sieci paramilitarnych, skrajnie prawicowych ugrupowań na całej Ukrainie. Sympatyzuje z nim charkowski Freicorp, neonazistowska, stołeczna S14 (C14) czy Karpacka Sicz działająca w graniczącym ze Słowacją Użhorodzie. Ludzie związani z pułkiem trzon struktury oparli na trzech filarach – wojskowym (pułk), politycznym (partia Korpus Narodowy) i ulicznej bojówce (Drużyny Narodowe, swego rodzaju miejskiej milicji). Mają kontakty z podobnymi grupami na Zachodzie. Takimi jak włoska faszyzująca Casa Pound, węgierski Jobbik, niemiecka AfD czy amerykańscy biali supremacjoniści. Organizują koncerty i walki MMA. Dorobili się swojego radia – AzovFM, w którym można wysłuchać podcastów o kryzysie NATO czy szerzej upadku świata Zachodu.

Choć w wyborach ich poparcie stale oscyluje wokół błędu statystycznego, udaje im się oplatać instytucje państwowe, które z wyborów nie pochodzą: ministerstwa, policję i wojsko.

List do Pompeo

Jesienią, dzięki zasiadającemu po raz pierwszy w amerykańskiej Izbie Reprezentantów 33-letniemu Maxowi Rose’owi, o Azowie zrobiło się naprawdę głośno. Pochodzący z Nowego Jorku Amerykanin przekonał 39 demokratycznych deputowanych, by podpisali się pod listem do szefa Departamentu Stanu Mike’a Pompeo. Zażądali w nim, by organizacja – razem ze szwedzkim neonazistowskim Nordyckim Ruchem Oporu i zdelegalizowaną w Wielkiej Brytanii Akcją Narodową – została dopisana do listy zagranicznych grup terrorystycznych. W ten sposób znalazłaby się obok takich tuzów jak Hezbollah, Islamski Dżihad, Boko Haram czy Państwo Islamskie.

„Jak pan wie, kryteria Departamentu Stanu przy wpisywaniu na Listę Zagranicznych Organizacji Terrorystycznych (FTO) są proste: udział w zagranicznej organizacji utrzymującej zdolność i intencję, by zaangażować się w terroryzm oraz zagrozić bezpieczeństwu obywateli USA, bezpieczeństwu narodowemu, stosunkom zagranicznym i interesom ekonomicznym (USA – red.). Jest wiele przykładów zagranicznych grup białych nacjonalistów, które wypełniają te kryteria. Amerykańscy obywatele zasługują na wyjaśnienie, dlaczego te grupy nie są na FTO (…) Batalion (poprawnie pułk – red.) Azow to doskonale znana ultranacjonalistyczna milicja” – pisał do Pompeo Rose.

List, choć zawierał kilka istotnych błędów merytorycznych, otarł się o Komisję Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów, a sam deputowany w komunikacie prasowym zapowiedział, że będzie dążył do tego, by z mediów społecznościowych – głównego kanału komunikacji skrajnej prawicy – usuwane były treści, które propagują działalność organizacji takich jak Azow. Jak twierdzi, żołnierze pułku od lat „rekrutują, radykalizują i szkolą obywateli amerykańskich”, sugerując równocześnie z grubą przesadą, że inspirowali oni zabójców, którzy zaatakowali meczety w nowozelandzkim Christchurch czy synagogę w niemieckim Halle.

Kampania antydefamacyjna

Jednak to nie sam list do Pompeo był najciekawszym punktem w krucjacie przeciw ukraińskiej skrajnej prawicy. Raczej reakcja na ten dokument. I to, co w trakcie zamieszania ujrzało światło dzienne. Od kilku tygodni na Ukrainie trwa kampania w obronie dobrego imienia Azowa. Spina ją hasło „Obrona ojczyzny to nie terroryzm”, a biorą w niej udział zarówno aktywiści skrajnie prawicowych, neonazistowskich organizacji, jak i mainstreamowi politycy i wysocy rangą urzędnicy. Choćby tacy jak szef MSW Arsen Awakow, który nazwał inicjatywę Rose’a „żenującą kampanią informacyjną”, czy wiceszef MSZ Wasyl Bodnar. Kilkudziesięciu deputowanych z proprezydenckiej partii Sługa Narodu wysłało do Izby Reprezentantów list, w którym przypominają, że pułk Azow oficjalnie działa w strukturach ukraińskiej Gwardii Narodowej, która jest szkolona przez armię amerykańską. Z kolei weterani i sympatycy jednostki wysłali do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego petycję z żądaniem potępienia tez, które zawarł w swoim liście Rose. Efekt działań Amerykanina jest odwrotny od zamierzonego. Przesada, do której odwołał się polityk, pozwoliła Azowowi zająć wygodną pozycję ofiary. I zaciemnić realny problem.

Tymczasem, jak napisał w poniedziałek serwis śledczy Bellingcat, również urzędujący do 13 listopada szef Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA Kevin McAleenan przyznał niedawno, że podległe mu służby od dłuższego czasu śledziły związki między amerykańskimi supremacjonistami a przedstawicielami Azowa. Wcześniej Departament Stanu rekomendował wyłączenie związanego z nim Korpusu Narodowego i neonazistowskiej organizacji S14 (C14) z listy podmiotów, które mogą otrzymywać od USA pomoc, a wiosną ubiegłego roku Kongres podjął decyzję o zakazie dostarczania broni dla pułku Azow. Negatywne opinie na temat tego środowiska wydał również amerykański Freedom House, który od lat działa na rzecz transformacji ustrojowej na Ukrainie.

Jak wynika z informacji DGP, dyplomaci kilku krajów zachodniej Europy przekonują władze w Kijowie do ograniczenia rosnących wpływów środowiska Azowa w ministerstwie ds. weteranów, MSW, ministerstwie obrony i w Ruchu Weteranów Ukrainy. Jak twierdzi nasz rozmówca, samo MSW to przypadek szczególny. Azow, Korpus Narodowy i Drużyny Narodowe cieszą się w nim pełnym poparciem ministra Awakowa. I ze wzajemnością. Awakow jako jedyny polityk ukraiński piastuje stanowisko ministerialne nieprzerwanie od 2014 r. Co wynika przede wszystkim z konsekwentnego patronatu nad zmilitaryzowanym środowiskiem skrajnej prawicy, które może zamienić się w istotną siłę w razie wybuchu niepokojów społecznych na Ukrainie (Patriot Ukrajiny – organizacja, z której powstały pułk Azow i Korpus Narodowy – odegrał również ważną rolę na Majdanie w 2014 r.). Zdaniem naszych rozmówców poprzez nieusuwalnego Awakowa, ministerstwo ds. weteranów i przychylność resortu obrony Azow, Korpus i Drużyny legitymizują się w mainstreamie politycznym i wokół premiera Ołeksija Honczaruka, po którym spodziewano się, że ograniczy wpływy tych organizacji.

Dyplomaci przekonują również, że niepokojąca jest też aktywność międzynarodowa skrajnej prawicy ukraińskiej i jej źródła finansowania. Pełniąca funkcję sekretarza ds. zagranicznych w Korpusie Narodowym Ołena Semeniaka regularnie wyjeżdża na konferencje organizowane przez włoskich faszystów z Casa Pound, którzy są oskarżani o związki finansowe z Kremlem. W przeszłości gościła na Marszach Niepodległości w Warszawie i na konferencjach organizowanych w polskim Sejmie promujących idee międzymorza. Jej nazwisko figuruje w ujawnionym przez Bellingcat fragmencie raportu FBI poświęconym związkom między ukraińską a amerykańską skrajną prawicą. To ona miała zaprosić na Ukrainę członków kalifornijskiej ultraprawicowej organizacji Rise Above Movement na spotkania i szkolenia z przedstawicielami pułku Azow. Ta sama Semeniaka wspiera również norweskiego neonazistę Joachima Furholma, który wielokrotnie zapowiadał organizację zamachów przeciw władzom w Oslo.

Ukraińscy wyborcy nie darzą nadmiernym poparciem ugrupowań spod znaku Azowa, czego dowodem są wyniki kilku elekcji z ostatnich lat. Ukrainie nie da się też przykleić łatki państwa, które jest bezpieczną przystanią dla takich formacji. Społeczeństwo racjonalnie ocenia aktywistów takich jak Fantom czy Semeniaka. Problem w tym, że ukraińskie struktury państwowe są słabe, zaś sama organizacja zrozumiała, że nie będzie partycypowała we władzy za pośrednictwem karty do głosowania, lecz poprzez „skolonizowanie” tych struktur. W tym sensie jej próba wchodzenia do polityki tylnymi drzwiami wydaje się bardziej niebezpieczna.

Jeśli spojrzeć na mapę wpływów konfederacji Azow (nie samego pułku) w państwie, od 2014 r. wyraźnie widać trend rosnący. Inicjatywa amerykańskiego deputowanego była przesadzona. Zapewniła co najwyżej wzrost poparcia dla skrajnej prawicy i stała się użyteczna dla kremlowskiej propagandy, która nie ma zahamowań w porównywaniu Azowa do al-Kaidy czy Państwa Islamskiego. Mimo to nie da się dłużej bronić tezy, że „syndrom Azowa” jest na Ukrainie marginalny, a ci, którzy o niego pytają, są jedynie rosyjskimi trollami albo pracują na rzecz FSB. Co spotkało niedawno dziennikarzy Bellingcat, którzy ten temat próbują zgłębić.

[zob. w oryg. md]

Gdybym został wynajęty…

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5165 22 kwietnia 2022

Gdybym został wynajęty przez jakieś niezależne medium głównego nurtu, na przykład – telewizję rządową, albo choćby i nierządną, albo przez pana red. Tomasza Sakiewicza do któregoś z jego niezależnych mediów i gdybym z tego tytułu partycypował w subwencjach, jakie od spółek Skarbu Państwa, albo i bezpośrednio od rządu niezależne media dostają z jednej, albo z drugiej kasy (za pierwszej komuny „komunistyczny parobek Hamilton” pisał w warszawskiej urzędówce „Kulturze”, że w Polsce są dwa światopoglądy, bo są dwie kasy), to o wojnie jaką NATO prowadzi z Rosją na Ukrainie mógłbym mówić, albo pisać tak:

Krwawy i zbrodniczy wariat, zimny ruski czekista i bezbożny komunista Putin, dokonał bestialskiej napaści na miłującą pokój Ukrainę, gdzie jego soldateska, przy pomocy poprzebieranych w mundury bandytów i zbrodniarzy, dopuszcza się zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości – co autorytatywnie potwierdził Senat Stanów Zjednoczonych i osobiście prezydent Joe (bo za żadne skarby nie przetłumaczyłbym wtedy tego imienia na polski, jako Józio) Biden, za którym te pryncypialne oskarżenia chórem powtarza cały postępowy i miłujący pokój świat. Niestety nawet w tym chórze pobrzmiewają fałszywe tony.

W genialnym przebłysku klasowej świadomości ukraiński prezydent Wołodymir Zełeński przejrzał na wylot brudną i cyniczną grę niemieckiego kanclerza – wspólnika Putina w rozboju – i nie tylko odprosił go z wycieczki do Kijowa, dokąd chciał go zabrać wraz z innymi miłującymi pokój uczestnikami bohaterskiej wyprawy pan prezydent Andrzej Duda, ale w dodatku nie obdarzył go własnoręcznym uściskiem, wskutek czego ukazał całemu wstrząśniętemu z oburzenia światu jego odrażający wizerunek, wskutek czego niemiecki kanclerz Olaf Scholz nie tylko nie przejdzie do historii, jak to już uczynił pan prezydent Andrzej Duda, ale razem z Putinem dostanie się do piekła, gdzie cały czas będzie bolało, a w dodatku wszyscy będą musieli na okrągło słuchać kompozycji „Nergala”, co – jak wiadomo – gorsze jest od śmierci.

Będzie tam miał za kompana węgierskiego premiera Wiktora Orbana, który nie tylko wyłamał się z postępowego fołksfrontu, ale w dodatku zlekceważył zbawienne napomnienia prezydenta Zełeńskiego, który gorąco pragnął zawrócić go ze złej drogi. Na domiar złego papież Franciszek, zamiast potępić i zwyzywać zbrodniarza wojennego Putina, jak to z coraz większą wprawą robi pani red. Danuta Holecka, Edyta Lewandowska, a nawet Anita Werner – bo w jedynie słusznej sprawie wszyscy ludzie dobrej woli akomodują się do linii partii – kręci, wygłaszając kontrowersyjne opinie, jakoby „wszyscy” mieliśmy być „winni” tego, co się na Ukrainie wyprawia.

Jest to ohydna potwarz, bo czy na przykład wojnie na Ukrainie winny jest prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, czy nawet Donald Tusk, który wprawdzie utkwił w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, ale w sprawie Ukrainy kurczowo trzyma sie zatwierdzonej linii i nie popada w najdrobniejsze odchylenia? Nic więc dziwnego, że pan red. Tomasz Terlikowski, podobnie jak przewielebny ojciec Paweł Gużynski, nie ukrywa swego rozczarowania kunktatorską i dwulicową postawą papieża Franciszka tym bardziej, że chociaż Jego Ekscelencja abp Stanisław Gądecki pospieszył doń z braterskim upomnieniem, to głuche milczenie było mu odpowiedzią.

To oczywiście bardzo smutny objaw, ale są w tym też plusy dodatnie, bo dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego z „piekielnej mocy” musiał „ojców świętych” wyswobadzać sam Pan Jezus. Takich występków nie może zrównoważyć nawet postępujący dialog z judaizmem, więc nie ma rady; trzeba będzie wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość.

Na szczęście zdrowe siły postępowej ludzkości, pod światłym przewodnictwem Umiłowanego Przywódcy, Ojca Narodów i Chorążego Pokoju, genialnego prezydenta bratnich Stanów Zjednoczonych Joe Bidena, nie tylko nie dają posłuchu tym haniebnym przykładom, ale je z pogardą odrzucają, przyjmując powszechnie i bez zastrzeżeń wszystko, co wychodzi z ust prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego „w Ukrainie”. Dzięki temu nieugięcie wiedzą, że zbrodnicza napaść Rosji na miłującą pokój Ukrainę, zakończy się haniebną klęską agresora.

Ta klęska jest zresztą widoczna już od samego początku, kiedy to na naszych oczach zdemoralizowane hordy rosyjskich bandytów cały czas w popłochu uciekają przed mężnym wojskiem zaporoskim, porzucając po drodze swój zabytkowy sprzęt, uprzednio zresztą zniszczony dzięki cudownej broni, jakiej Ukrainie dostarczają miłujące pokój państwa NATO – niestety za wyjątkiem putinowskich pachołków: Niemiec i Węgier. Nietrudno w tej sytuacji przewidzieć zbliżający się koniec. Obawiając się sądu zagniewanego ludu zbrodniczy ruski czekista wymierzy sobie sprawiedliwość własną ręką, jak to stało się udziałem jego prekursora i preceptora, przywódcy nazistów Adolfa Hitlera.

Niestety w dniach ostatnich cała postępowa ludzkość została wtrącona w dysonans poznawczy za sprawą pana Konstantego Geberta, który przez ponad 30 lat kolaborował z „Gazetą Wyborczą” pod redakcją pana redaktora Adama Michnika. Pan Konstanty Gebert, podobnie jak inni prominentni członkowie środowiska, wytyczał jedynie słuszną linię partii, do której masy posłusznie się stosowały. Tymczasem okazało się, że zaraza zawitała również do Grenady. Pan Konstanty Gebert w publikacji, którą zamierzał podstępnie wydrukować w „Gazecie Wyborczej” napisał, że sławny w całym mężnym wojsku zaporoskim pułk „Azow” to „naziści”. To jeszcze gorsza potwarz, niż „polskie obozy zagłady”, bo – po pierwsze – ten pułk, jeszcze jako batalion, został utworzony z inicjatywy Igora Kołomojskiego, który z całego narodu ukraińskiego wyznaczył na prezydenta całej Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego. Czyż Igor Kolomojski może mieć cokolwiek wspólnego z nazizmem? Nie może – może prócz słusznej, żeby nie powiedzieć – świętej rasowej nienawiści.

Po drugie – czy w mężnym wojsku zaporoskim jest miejsce dla jakichś „nazistów”? Nie ma go nie tylko w wojsku, ale i w całym ukraińskim narodzie, na co zwrócił uwagę prezydent Wołodymir Zełeński w swoim przemówieniu w izraelskim Knesecie przypominając, jak to w czasie rozpętanej przez nazistów wojny, Ukraińcy pomagali Żydom. Czyż jakikolwiek nazista mógłby pomagać Żydom? O tym nie ma mowy, więc to jest kolejny powód, dla którego Konstanty Gebert nie może mieć racji.

Wreszcie – po trzecie – zarzut, jakoby mężny pułk „Azow” składał się z „nazistów”, koresponduje z ohydnymi kłamstwami zimnego ruskiego czekisty, zbrodniarza wojennego i zbrodniarza przeciwko ludzkości, Władimira Putina. Okazuje się, ze Putin zapuścił swoje macki nawet w środowisku, które dotychczas wydawało się pozostawać poza wszelkim podejrzeniem. W tej sytuacji wypada przypomnieć o obowiązku wzmożonej czujności, by każdy obywatel, kiedy tylko poweźmie jakieś podejrzenie, natychmiast nieubłaganym palcem demaskował putinowskich agentów, a wtedy rząd „dobrej zmiany” będzie mógł „zamrozić” ich mienie i przekazać je któremuś z ponad 3,5 miliona ukraińskich uchodźców, który dotychczas postanowili skorzystać z naszej, polskiej gościnności.

==================================

Niestety jest inaczej; moimi pracodawcami są Czytelnicy, Słuchacze i Widzowie, w związku z czym poczuwam się do lojalności względem nich, za co płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm życzą mi, by zainteresował się mną pułk „Azow” i złożył mi wizytę. Jestem pewien, że takiego eksperymentu bym nie przeżył – ale – jak mówił swemu królowi kanclerz Otto Bismarck – umrzeć i tak kiedyś musimy, Najjaśniejszy Panie – ale to nie powód, żeby robić głupstwa.

Oсновная масса оружия идет на Украину через Польшу

МИД РФ: ВС России вправе считать законной целью транспорты США и НАТО с оружием, следующие по территории Украины

https://topwar.ru/195300-mid-rf-vs-rossii-vprave-schitat-zakonnoj-celju-transporty-ssha-i-nato-s-oruzhiem-sledujuschie-po-territorii-ukrainy.html
Российские войска вправе считать законной целью транспорт США или НАТО, перевозящий вооружения по украинской территории. Об этом заявил заместитель директора департамента Северной Америки МИД РФ Сергей Кошелев.

США и НАТО в открытую заявляют о поставках различных вооружений киевскому режиму с целью затянуть проведение специальной военной операции России с одновременным нанесением как можно большего ущерба российской армии. После того как российская авиация и ПВО закрыли воздушное пространство на Украиной, у Запада остался только наземный способ доставки оружия через границу. Правда была одна попытка прорваться по воздуху, но прекрасно сработала ПВО, сбив украинский военно-транспортный самолет в районе Одессы.
Сейчас основная масса оружия идет на Украину через Польшу, которая стала логистическим хабом НАТО. Доставляемое в Польшу самолетами оружие перегружается на наземный транспорт и далее следует на Украину, в основном автомобилями. Пока шли поставки легкого вооружения, такие колонны маскировались под гражданские, но с началом поставок тяжелого вооружения гаубицы или танки в рефрижератор не засунешь, поэтому будет применяться специальная техника.
Как заявили в российском МИД, все транспорты США и НАТО с оружием, следующие по украинской территории, будут считаться законной целью российской армии. Вашингтон и Брюссель предупреждение уже получили.

Прямо говорим представителям США, что американо-натовские транспорты с оружием, следующие по украинской территории, вооруженные силы России вправе рассматривать в качестве законных военных целей – заявил Кошелев.
Отметим, что до настоящего времени российская армия наносила удары по местам скопления или складирования западного вооружения, а также по железнодорожным станциям, на которых располагались эшелоны с техникой ВСУ.

Pielgrzymka ad limina do Kijowa

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5164 20 kwietnia 2022

Wprawdzie Jan Tadeusz Stanisławski, profesor mniemanologii stosowanej, raz na zawsze udowodnił wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, przytaczając za tym tyle argumentów, że wystarczyłoby ich nawet na udowodnienie zamachu smoleńskiego. Ramy felietonu nie pozwalają oczywiście na przytaczanie ich wszystkich, bo tym powinna zająć się kolejna podkomisja – ale na jednym chciałbym się mimo wszystko zatrzymać. Chodzi o prezenty.

Na Boże Narodzenie wszyscy, zarówno partyjni, jak i bezpartyjni, wierzący, jak i niewierzący, żywi i umarli, obdarowują się prezentami. Na tym tle doszło nawet do dysonansów natury teologicznej, bo wierzącym prezenty wigilijne przynosi Święty Mikołaj, podczas gdy niewierzącym – Dziadek Mróz – a przynajmniej tak było za Stalina. Jak jest teraz – tego nie wiem, bo niewierzący dlaczegoś mi się nie zwierzają – ale nie wykluczam, że na fali ekumenizmu również i oni zaakceptowali Mikołaja, tyle, że nie żadnego „świętego”, tylko starszego, tęgiego jegomościa o czerwonym od zimnych zakąsek nosie, ubranego w czerwony kostium i szpiczastą czapkę z futrzaną lamówką. Ten jegomość podróżuje saniami zaprzężonymi w renifery, a taki obraz skomponował niewierzącym do wierzenia hollywoodzki rządca dusz Walt Disney, więc skwapliwie w niego wierzą, albo przynajmniej udają, bo niebezpiecznie jest narazić się Hollywoodowi.

Wprawdzie Liga Antydefamacyjna twierdzi, jakoby opinia, iż Żydzi mają w Hollywood wielkie wpływy, jest „antysemicka”, ale czy naprawdę niewierzący muszą we wszystkim wierzyć Lidze Antydefamacyjnej?

Podobnie niebezpiecznie jest narazić się, zwłaszcza dzisiaj, ukraińskiej propagandzie wojennej, bo za sprawą Naszego Najważniejszego Sojusznika, który dał ukraińskim władzom koncesję na rząd dusz w Europie, każdy, kto się tej propagandzie, już nawet nie to, że sprzeciwia, tylko ujawnia jakieś wątpliwości, może zostać wyszlamowany z majątku na podstawie uchwalonej niedawno „ustawy sankcyjnej”. Ta ustawa, jak już informowałem, to prawdziwa żyła złota dla bezpieki, jako że bezpieczniacy będą składali wnioski o umieszczenie obywatela podejrzanego o bezpośrednie, a nawet „pośrednie” wspieranie straszliwego Putina. Jeśli do obywatela przyjdzie smutny pan, albo i dwóch i powiedzą jemu: wiecie, rozumiecie, z wami jest brzydka sprawa. Wasz majątek może zostać zamrożony – i co wy, obywatelu, na to? Na to on odezwie się w te słowa; ale chyba panowie takiego świństwa mi nie zrobią? – Na co oni: to zależy od pana, panie obywatelu. Na takie dictum obywatel wyciąga zaskórniaki, a smutni panowie powiadają: aaa, to co innego, inkasują szmal i – albo nie wpisują obywatela na listę proskrypcyjną, albo przeciwnie – wpisują – bo w bezpiece, podobnie, jak w życiu pozagrobowym – co, nawiasem mówiąc odkrył Bolesław Leśmian jeszcze przed wojną – nastąpiło straszliwe zdziczenie obyczajów. Chodzi bowiem o to, że taki obywatel, nie dość, że przekupił funkcjonariuszy, to jeszcze jest agentem Putina, a to jest zbrodnia niesłychana, zbrodnia przeciwko ludzkości, więc ze zbrodniarzem dozwolona jest każda forma walki. Można, a nawet trzeba, otruć go pasztecikami, zwłaszcza, że Święta Wielkanocne dostarczają znakomitej sposobności.

Skoro tedy Nasz Najważniejszy Sojusznik przyznał ukraińskim władzom koncesję na sprawowanie rządu dusz w Europie, to lepiej rozumiemy dlaczego prezydent Zełeński, którego jeszcze niedawno wystrugał z banana żydowski oligarcha Igor Kolomojski, zachowuje się jak europejski rewident cnoty i sztorcuje nieposłusznych mężów stanu nawet z państw poważnych, a oni nie mówią jemu, żeby skorzystał z okazji by siedzieć cicho, tylko sami siedzą cicho, niczym myszki Miki. Za to posłuszni mężykowie stanu mają prawdziwy festiwal, dzięki czemu mogą spokojnie przechodzić do historii, niczym Herostrates.

Toteż kiedy tylko prezydent Zełeński pozwolił na odbycie pielgrzymki prezydentów ad limina, to pan prezydent Andrzej Duda dobrał sobie asystę w postaci trzech innych prezydentów i pojechali na pielgrzymkę do Kijowa tą samą luksusową salonką, którą niedawno odbywał podobną pielgrzymkę Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, przez złośliwców nazywany „Liliputinem”. Kiedy bezpiecznie przybyli do Kijowa, to prezydent Zełeński tak ich wyściskał, tak wyściskał, niczym Leonid Breżniew Ericha Honeckera, chociaż w tej łaskawości dopiero się wyrabia, więc gorące pocałunki były pielgrzymom oszczędzone.

Szczerze mówiąc, początkowo zachodziłem w głowę, jaki właściwie charakter ma ta pielgrzymka. Pierwsza myśl była, że pokutny. Chodziło o to, że kilka dni wcześniej prezydent Duda gościł w Warszawie niemieckiego prezydenta Waltera Steinmeiera, któremu prezydent Zełeński nie dał ręki do pocałowania za karę, że Niemcy nie spełniają w podskokach wszystkich ukraińskich życzeń – a przecież powinni, tak, jak wszyscy.

Zatem pielgrzymce prezydenta Dudy do Kijowa mogła przyświecać intencja przebłagalna – żeby prezydent Zełeński łaskawie wybaczył mu tę samowolkę. Ale również dobrym powodem mogła być ambicja. Skoro Naczelnik Państwa odbył bohaterską pielgrzymkę do Kijowa, to dlaczego nie mógłby jej odbyć prezydent Duda i w ten sposób przejść do historii? Coś mogło być na rzeczy, bo prezydent Duda dotychczas nie miał zbyt wielu okazji, by zasłużyć sobie na przejście do historii tym bardziej, że Putin ma teraz inne zmartwienia i nawet ruscy zbrodniarze taktownie nie ostrzelali pielgrzymkowego pociągu, podobnie zresztą, jak wszystkich innych, więc było całkowicie bezpiecznie. Żeby jednak dodać trochę dramatyzmu, pan prezydent Duda założył kuloodporną kamizelkę, w której wyglądał bardzo bohatersko, zwłaszcza na tle prezydenta Zełeńskiego, który żadnej kamizelki nie miał. No, ale prezydent Zełeński nie musi, podczas gdy pielgrzymi raczej powinni.

To tak, jak z nieboszczykiem Żyrynowskim. Był on politykiem rosyjskim, ale narodowości prawniczej („matka Rosjanka, ojciec prawnik”), w związku z tym musiał pić więcej wódki, niż zwyczajni Rosjanie, zachowywać się bardziej krzykliwie – i tak dalej. Ale oprócz ambicjonerskiego celu, by przejść do Historii, pielgrzymka prezydenta Dudy mogła być – a jeśli mogła być, to najprawdopodobniej była – aktem hołdowniczym przedstawicieli niektórych państw Europy Środkowej, wobec przywódcy tego regionu, na którego został chyba już zatwierdzony prezydent Żełeński, bo czyż w przeciwny razie tak mocarstwowo by się zachowywał? A któż mógł go podnieść do takiej godności, jeśli nie Nasz Najważniejszy Sojusznik, który najwyraźniej bardzo sobie w nim upodobał za gotowość prowadzenia wojny z Rosją do ostatniego Ukraińca? Toteż mógł takie polecenie prezydentowi Dudzie wydać podczas swego ostatniego pobytu w Warszawie, a prezydent Duda wszystko to gracko zorganizował i w ten sposób już teraz zapewnił sobie miejsce w historii.

Taki prezent zrobił nam pan prezydent i to na Wielkanoc!