Zespół Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE) Elona Muska USA znalazł gigantyczną aferę dotyczącą świadczeń socjalnych. W Social Security Administration (SSA) odnaleziono ponad 12 milionów osób zarejestrowanych jako uprawnione do socjalu mających ponad 120 lat, a zdarzają się nawet osoby mające ćwierć tysiąca lat. Rekordzista jest starszy, niż Stany Zjednoczone. Ponadto na nieprawidłowości wskazuje też liczba uprawnionych do świadczeń, która jest większa od liczby obywateli kraju.
DOGE przeanalizował dane w SSA pod kątem ewentualnych nadużyć i marnotrawstwa. Jak się okazało, bardzo słusznie.
Okazało się, że uprawnionych do socjalu w USA jest ponad tysiąc osób mających rzekomo 220-229 lat. Jedna osoba ma prawie ćwierć tysiąca lat.
Rekordzistą jest osoba mająca rzekomo 360 lat. Jest więc starsza od samych Stanów Zjednoczonych o ponad 100 lat.
„Według bazy danych Social Security, to są liczby osób w każdej grupie wiekowej z polem śmierci ustawionym na FAŁSZ! Może Zmierzch jest prawdziwy i jest wiele wampirów pobierających zabezpieczenie socjalne” – skomentował na X szef DOGE’a Elon Musk.
Oprócz wieku ludzi pasującego do mitologii sumeryjskiej, gdzie poszczególni władcy mieliby rządzić po kilkaset lat, pojawia się jeszcze inny problem. W rejestrach SSA do pobierania świadczeń socjalnych uprawnionych jest 398 milionów osób.
Tymczasem liczba obywateli USA wynosi 341 mln. Tak wynika z rejestru US Census Bureau.
„To może być największe oszustwo w historii” – podkreślił Musk.
SSA nie skomentowało tych doniesień.
Z informacji Białego Domu wynika, że DOGE do tej pory pomógł oszczędzić 3,4 mld dolarów. Stało się to m.in. dzięki anulowaniu kontraktów i dotacji DEI (1 mld dolarów), anulowaniu kontraktów Departamentu Edukacji (881 mln) i odebraniu środków FEMA na zakwaterowanie dla nielegalnych imigrantów w Nowym Jorku (59 mln dolarów).
Widziałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że to, co dzieje się dzisiaj, jest naprawdę bezprecedensowe. Jesteśmy na rozdrożu. W czasie, w którym rzeczywistość nie jest już odrzucana dla zbiorowego komfortu, a „spisek” staje się faktem historycznym. To ekscytujący czas, aby żyć, ale także potencjalnie niebezpieczny.
Teoretycy spiskowi mieli rację we wszystkim – i co teraz?
Przez wiele lat ekonomiści alternatywni i „teoretycy spiskowi” twierdzili, że według dowodów istniała zorganizowana przestępcza klika realizująca długofalowy plan wykorzystania i ostatecznego zniszczenia kultury zachodniej. Zasugerowaliśmy, że znaczna część tego planu była finansowana z naszych własnych podatków, podczas gdy instytucje rządowe i organizacje pozarządowe były wykorzystywane jako narzędzia inżynierii społecznej.
Przez 20 lat odkąd zacząłem działać w ruchu wolnościowym (lub ruchu patriotycznym), widziałem korupcję przekraczającą wyobrażenia, a wszystko to osiągnęło punkt kulminacyjny w latach 2020-2023, kiedy wielu z nas walczyło z narzucaniem totalnej tyranii medycznej i masowej indoktrynacji przebudzonych [woke]. Nawet po tym zaskakującym orwellowskim okresie nadal nazywano nas teoretykami spiskowymi, ale świadomość społeczna szybko się zmienia.
Widziałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że to, co dzieje się dzisiaj, jest naprawdę bezprecedensowe. Jesteśmy na rozdrożu. W czasie, w którym rzeczywistość nie jest już odrzucana dla zbiorowego komfortu, a „spisek” staje się faktem historycznym. To ekscytujący czas, aby żyć, ale także potencjalnie niebezpieczny.
Moja teoria zawsze była taka, że gdy domek z kart runął, a prawda została ujawniona szerszej publiczności, cała masa sceptyków, którzy nazywali nas „skrajnymi wariatami” i „foliarzami”, nagle zaczęła twierdzić, że „widzieli to od samego początku”. Tak, teoretycy spiskowi mieli rację, w KAŻDEJ kwestii. Prawda wychodzi na jaw w wielkim stylu, ale co to oznacza dla przyszłości?
Czy Ameryka poradzi sobie z prawdą?
Niedawne rozwiązanie USAID i otwarte śledztwa w sprawie licznych agencji federalnych otworzyły puszkę Pandory. Ukryte finansowanie, w które zaangażowane są te instytucje (w tym milionowe łapówki dla różnych mediów informacyjnych i platform propagandowych) to, moim zdaniem, zaledwie czubek ogromnej góry lodowej, która może zatopić system USA szybciej niż Titanica.
Grupa DOGE Elona Muska dopiero zaczęła zanurzać palce u stóp w ciemnych wodach Skarbu Państwa, Medicaid, systemu opieki społecznej i Departamentu Obrony. Wszyscy wiemy, że w tych głębinach czają się przerażające potwory. Nie bierze się nawet pod uwagę ukrytych działań kontrolerów Rezerwy Federalnej.
Media establishmentu twierdzą, że USAID stanowi tylko 1% całkowitego budżetu federalnego, jakby to czyniło marnotrawstwo budżetu akceptowalnym. Ale jeśli jest tyle złego zarządzania i gerrymanderingu [manipulacja granicami okręgów wyborczych -AC] w mniejszej organizacji, takiej jak USAID, to wyobraź sobie, ile oszustw jest w reszcie rządu federalnego?
Przez lata wielu z nas w alternatywnej ekonomii zastanawiało się, czy nasz naród byłby w stanie poradzić sobie z odkryciem, że niemal wszystko w naszym systemie jest fałszywe. Połowa kraju to podejrzewa, ale co by się stało, gdybyśmy mieli twardy dowód – niezbity dowód?
USAID jest tym niezbitym dowodem, dowodem śmierci, ale to tylko jedno z wielu pochowanych ciał, które mają zostać odkryte. Prawdziwe ujawnienia nadejdą, gdy DOGE odkryje, jak bardzo polityka USA jest kierowana i kontrolowana przez podmioty SPOZA naszego kraju.
Co się stanie, gdy zbadają liczne sieci finansowe i polityczne powiązane z WEF, DAVOS, Bankiem Światowym, MFW, BIS i międzynarodowymi think tankami, takimi jak CFR, Tavistock, Atlantic Council, Ford Foundation, Rockefeller Foundation i Open Society Foundations? Co z wpływami inwestycyjnymi Black Rock, Vanguard, Goldman Sachs, JP Morgan itp.?
Kiedy wyjdzie na jaw globalistyczna ręka stojąca za karuzelą gotówki, kiedy rząd cieni stanie się konkretnym i niezaprzeczalnym faktem, czy społeczeństwo wpadnie w panikę?
Lewica polityczna jest wrogiem wolności i moralności. Tak, ale jeszcze większym problemem jest to, że są użytecznym narzędziem dla potężnych interesów elit. To kartel, oligarchia współpracująca, aby obalić zachód od środka i zastąpić go czymś nowym. Nową ideologią i nową gospodarką, która skutecznie zamieniłaby większość populacji w nieświadomych poddanych.
Zaledwie cztery lata temu WEF chwalił się nadejściem „4. rewolucji przemysłowej”, powstaniem „społeczeństwa bezgotówkowego”, „piętnastominutowymi miastami” i „gospodarką współdzielenia”. I, jak teraz wiemy, wiele z tych projektów było opłacanych z naszych podatków. Globaliści byli tak przekonani, że mają ludność w garści. Myśleli, że wygrali.
Dopiero dzięki niestrudzonym wysiłkom aktywistów ruchu wolnościowego i konserwatystów na całym świecie plan został zakłócony, a globaliści zmuszeni do odwrotu. Jednak walka jest daleka od zakończenia. Istnieje kilka ważnych problemów, którymi należy się zająć, wkraczając w erę przejrzystości. Oto, co prawdopodobnie wydarzy się dalej…
Wściekły sabotaż lewicy politycznej
Instytucje rządowe są skutecznie audytowane przez Administrację Trumpa, a Demokraci są wściekli. Dlaczego? Ponieważ oni (i garstka neokonserwatystów) doskonale wiedzą, co ten audyt wykaże. Sędziowie aktywiści i postępowi politycy będą utrudniać i ingerować w proces tak bardzo, jak tylko będą mogli. Cała ich struktura władzy zależy od stałego defraudowania środków podatników i nieustannego furkotu drukarek do pieniędzy.
Dla tych, którzy nie rozumieją, o co to całe zamieszanie z USAID, proponuję, aby zbadali programy ESG i to, co tam robią. USAID było zasadniczo narzędziem globalnego ESG (E – Środowisko, S – Społeczna odpowiedzialność i G – Ład korporacyjny, bezsensowny akronim zaprojektowany, aby ukryć program globalnego socjalizmu) i wydawało niewiarygodne sumy pieniędzy, aby szerzyć propagandę przebudzenia w każdym aspekcie naszego społeczeństwa.
Lewicowe działania prawne nie zrobią wielkiej różnicy w dłuższej perspektywie, ale i tak będą próbować wprowadzać opóźnienia. Te opóźnienia zostaną wykorzystane do kupienia czasu na medialną manipulację. Oni idą pełną parą, aby błędnie przedstawić DOGE jako jakiś rodzaj totalitarnego bytu „niszczącego demokrację”, jednak totalniacy nigdy nie dążyli i nigdy nie będą dążyć do przejrzystości rządu. Nie w tym jest rzecz. Totalniacy ZAWSZE dążą do niejasności i okultystycznej tajemnicy wokół swoich działań. Lewacy, poprzez swoje własne działania, są demaskowani jako prawdziwi totalitaryści.
Demokraci i establishmentowe organizacje pozarządowe będą nadal próbować podsycać niepokoje społeczne i będą używać naiwnych przebudzonych jako mięsa armatniego w tej walce. Wszystko, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od dowodów ich przestępczości. Należy spodziewać się przemocy i terroryzmu.
Kryzys gospodarczy jest nieunikniony – obwinią Trumpa
Szerokie cięcia budżetowe są niezbędne do ratowania gospodarki w perspektywie długoterminowej, ale są również mieczem obosiecznym w perspektywie krótkoterminowej. Na przykład statystyki PKB USA w dużej mierze opierają się w swoich obliczeniach na wydatkach rządowych (nie powinny, ale tak jest). Wydatki rządowe stanowią około 36% PKB naszego kraju – to metodologia stosowana w ostatnich dekadach, aby nasza kondycja gospodarcza wyglądała na silniejszą, niż jest w rzeczywistości.
Gdy Trump przeprowadzi rozległe cięcia wydatków rządowych, to z kolei sprawi, że będzie wyglądało, jakby PKB gwałtownie spadało. Lewicowcy będą twierdzić, że polityka Trumpa rozbija system finansowy.
Na dodatek od jakiegoś czasu ostrzegałem, że administracja Bidena angażuje się w złożoną manipulację danymi. Teraz, gdy Biden odszedł, prawdziwe dane już wychodzą na jaw i nie są dobre. Liczby dotyczące inflacji i zatrudnienia z ery Bidena są „korygowane”, jak przewidywałem, pokazując znacznie słabszą gospodarkę niż pierwotnie głoszono. Następne są statystyki detaliczne i PKB.
Amerykanie będą musieli odbyć przyspieszony kurs na temat funkcjonowania gospodarki i tego, kto stoi za kryzysem, w przeciwnym razie lewicowe media będą miały używanie, słysząc zrewidowane statystyki.
Czy świat inwestycji poradzi sobie z prawdą?
Kiedy poziom oszustw w systemie USA zostanie w pełni ujawniony, czy inwestorzy wpadną w panikę? Czy wycofają swoje pieniądze z rynków USA, które od dawna są sztucznie wspierane przez fundusze rządowe i interwencje banku centralnego? To są zasadne pytania, które musimy rozważyć. Prawda musi wyjść na jaw niezależnie od tego. Niczego nie da się naprawić, dopóki źródło zgnilizny nie zostanie odkryte. Niemniej jednak mantra pt. „ignorancja jest błogosławieństwem” jest tą, którą Ameryka żyje od dawna.
Myślę, że Amerykanie są zdesperowani by poznać prawdę i zdesperowani do reform, ale zmiana na skalę, z którą się mierzymy, zawsze niesie ze sobą chaos. Sugeruję, aby konserwatyści i patrioci odpowiednio się przygotowali.
Zerwanie więzi z rządami kierowanymi przez globalistów
W miarę jak proces przejrzystości postępuje w USA, musimy wziąć pod uwagę, że Europa, Wielka Brytania, Australia i Kanada wciąż są pod hipnozą tej kliki. Za granicą postępują zmiany. Wielka Brytania, Niemcy i Francja zaczynają obserwować rozkwit ruchów konserwatywnych, ale globaliści są zdeterminowani, aby nie dopuścić do ich politycznego rozwoju.
Podejrzewam, że w nadchodzących latach zobaczymy napięte lub zerwane więzi z wieloma byłymi sojusznikami, ponieważ będą oni represjonować swoich obywateli i pokazywać swoje prawdziwe autorytarne oblicze. Widzimy to już w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji i Rumunii, między innymi.
Najbardziej niebezpieczny jest moment, gdy myślisz, że wygrywasz
Elity establishmentu są jak wampiry. Podejrzewam, że cała mitologia wampirów sprzed wieków opiera się na prawdziwych i złych zbrodniach elit z przeszłości. Wykorzystują swoje bogactwo i wpływy, aby zdobyć przyczółek w twoim kraju, mieście lub wiosce. Stosują podstęp, aby zdobyć zaufanie i sprawować władzę. Rozprzestrzeniają ciemność i korupcję jak nowotwór, a następnie żerują na populacji według własnej woli, udając dobroczynnych przywódców.
Ale te pasożyty muszą jednak zostać zaproszone przez ludzi. Społeczeństwo musi, w pewnym sensie, wyrazić zgodę na własną wiktymizację. Musimy świadomie ignorować ich działania. Nasza apatia postrzegana jest jako zgoda. Światło słoneczne jest podstawowym lekarstwem, a gdy jest uwalniane wampiry uciekają. Na koniec, jeśli wszystko inne zawiedzie, potrzebny jest osinowy kołek w serce, aby je wykończyć. Może to być kołek przysłowiowy lub jak najbardziej prawdziwy.
Audyty skorumpowanego systemu są światłem słonecznym. Niezależny patriotyczny bunt jest kołkiem wbitym w serce, jeśli wszystko inne zawiedzie.
To, że zło zostało ujawnione, niekoniecznie oznacza, że ustanie lub zniknie. Często te osaczone stworzenia walczą jeszcze mocniej, a ich misją jest pociągnięcie ciebie za sobą. Wielka prawda często poprzedza najciemniejsze dni i upadek epok. Ponieważ rząd cieni po raz pierwszy w historii staje w obliczu niepewności, kto wie, jak zareaguje lewiatan?
Abp. Vigano: mam nadzieję, że CIA ujawni kulisy abdykacji Benedykta XVI
(Benedykt XVI / fot. H. Elvir Tabakovic, Can. Reg. / Propstei St. Michael, Paring / Wikimedia Commons)
Donald Trump popisał rozporządzenie w sprawie odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw politycznych w USA, m.in. byłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Arcybiskup Carlo Maria Vigano, wyraża nadzieję, że światło dzienne ujrzy również sprawa tajemniczej abdykacji Benedykta XVI.
Dokument nakłada obowiązek przedstawienia prezydentowi w ciągu 15 dni planu odtajnienia wszystkich dokumentów na temat zabójstw, lecz nie mówi, kiedy miałyby one zostać opublikowane. Trump zażądał odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw Johna F. Kennedy’ego, jego brata Roberta Kennedy’ego oraz działacza na rzecz praw ludności czarnoskórej, Martina Luthera Kinga.
– To poważna sprawa – powiedział Trump w Gabinecie Owalnym. – Wiele osób czeka na to bardzo długo, latami, dziesięcioleciami. Wszystko zostanie ujawnione – dodał.
Do działań Donalda Trumpa nawiązał abp. Carlo Maria Vigano. “Ekskomunikowany” hierarcha wskazał na związki struktur amerykańskiego tzw. głębokiego państwa (deep state), z kościelnymi organizacjami humanitarnymi. Jak wykazało śledztwo Departamentu ds. Wydajności Rządu (DOGE), z amerykańskich pieniędzy obficie korzystała Jezuicka Służba Uchodźcom (JRS), zaangażowana w promowanie masowej migracji. W ramach dotacji z Amerykańskiej Agencji Rozwoju Zagranicznego (USAID) i innych agencji federalnych, JRS otrzymywała rocznie ponad 35 milionów dolarów.
Zdaniem Vigano, sprawa USAID to zaledwie niewielki fragment wpływu amerykańskich struktur na agendę Watykanu. Hierarcha zastanawia się też, czy lewicowo-liberalny deep state mógł mieć wpływ na abdykację Benedykta XVI, której konsekwencją był wybór Franciszka i niebywały postęp w Kościele procesów zbieżnych z globalistyczną agendą: promocji walki ze zmianą klimatu, masowej migracji, dialogu międzyreligijnego czy sanitaryzmu.
– Mam wielką nadzieję, że nowy dyrektor CIA będzie chciał zweryfikować istnienie planu „deep state” mającego na celu wyeliminowanie Benedykta XVI, aby na Tronie Piotrowym zasiadł emisariusz elity z Davos – mówi Vigano.
Watykaniści jednoznacznie wskazują, że Benedykt XVI zrezygnował w wyniku problemów zdrowotnych oraz przekonania, że Pan Bóg już wkrótce zabierze go do siebie. Już w 2010 r. w książce-wywiadzie z biografem papieskim Peterem Seewaldem „Światło świata”, ówczesny papież zapowiedział, że skorzysta z możliwości rezygnacji, gdy tylko jego siły nie pozwolą mu już na sprawowanie urzędu Piotrowego.
Benedykt XVI zmarł 31 grudnia 2022 r. w Watykanie. Sprawował urząd papieski w latach 2005-2013.
Calin Georgescu. / foto: Wikimedia, Mihaipinteac, CC BY 4.0
Kandydat na prezydenta Rumunii Calin Georgescu zapowiada zakaz działalności „sieci Sorosa” w kraju. Inicjatywa ta spodobała się Elonowi Muskowi, co główny nurt odczytuje już jako „mieszanie się w rumuńską kampanię”.
BREAKING: Călin Georgescu announces that on his first day as president, he will ban the entire Soros network in Romania “We have ways to do this. We know who they are, it’s very clear.”
34,7 mln wyświetleń
——————
W grudniu 2024 roku rumuński Trybunał Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie z 24 listopada, które w pierwszej turze wygrał „niewłaściwy” kandydat, czyli właśnie Georgescu. Jako oficjalny powód podano „wykrycie nieprawidłowości” w kampanii, tj. rzekomy wpływ Rosji na wybory.
Do sytuacji niedawno odniósł się wiceprezydent USA J.D. Vance. Oskarżenia o dezinformację do praktyk z czasów sowieckich. „Jeśli boicie się własnych wyborców, Ameryka nie może nic dla was zrobić” – stwierdził Vance.
Tymczasem europejscy politycy całkiem otwarcie przyznają, że „wariant rumuński” może być powtórzony w innym kraju, jeśli wybory pójdą nie po myśli systemu.
==========================
Unijny dygnitarz wygadał się. Unieważnienie wyborów w Rumunii to ICH robota. Zapowiada kolejne [ w Niemczech].
Mówią to już otwartym tekstem. Były komisarz Unii Europejskiej Thierry Breton zapowiedział, że w przypadku niewłaściwych wyników wyborów parlamentarnych w Niemczech zrobi się tak, jak w Rumunii, czyli unieważni wybory.
– Zachowajmy spokój i egzekwujmy nasze przepisy w Europie, gdy istnieje ryzyko ich obejścia i gdy mogą, jeśli nie będą egzekwowane, prowadzić do ingerencji. Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech – oświadczył Breton w wywiadzie dla francuskiej telewizji.
W Rumunii powołano się na rzekomą ingerencję Rosji w wybory, a w Niemczech będzie grana karta Elona Muska. Bliski współpracownik Donalda Trumpa kilkukrotnie publicznie stwierdził, że „tylko AfD może uratować Niemcy”. Wśród europejskich elit takie wyrażanie opinii jest niedopuszczalne. Oczywiście gdyby w miejsce prawicowej AfD podstawić inną partię, wszystko byłoby w porządku.
Zdaniem Bretona działalność Muska, w szczególności platformy X, w razie czego będzie można uznać za „ingerencję w wybory”. No chyba, że wyniki będą takie „jak należy”, wtedy ingerencji nikt się nie dopatrzy.
Komentarze po zapowiedzi anulowania wyborów w Niemczech
Zapowiedź Bretona skomentował węgierski europoseł András László. „Główny nurt UE odmawia poszanowania norm demokratycznych (…) Niezwykle przerażające! Kiedy 10 milionów dolarów zostało nielegalnie przekazane węgierskiej lewicy na kampanię wyborczą w 2022 roku, elity w Brukseli milczały. Kiedy ambasada USA w Budapeszcie zaczęła przekazywać fundusze lewicowym mediom, elity w Brukseli milczały. Kiedy węgierski parlament przyjął ustawę o ochronie suwerenności, aby zapobiec takiej dalszej ingerencji, Komisja Europejska pozwała Węgry. Komisarze przyjmowali jednak George’a Sorosa przy wielu okazjach w Komisji Europejskiej na oficjalnych spotkaniach. Organizacje pozarządowe, które lobbują w UE, otrzymują jego fundusze.
Teraz, gdy pojawił się kolejny miliarder, Elon Musk, który odważył się jedynie wyrazić swoją opinię na temat polityki europejskiej na korzyść jednej lub drugiej strony politycznej, tak zwane liberalne elity chcą anulować demokrację, jeśli nie spodoba im się wynik wyborów. I szczerze mówią o tym, że właśnie to zrobiły ostatnio w Rumunii. Potrzebujemy zmian w Brukseli! Musimy bronić naszych demokracji i naszej suwerenności!” – napisał.
The U.S. Senate has just confirmed Chris Wright as Secretary of Energy, and the climate alarmists are already panicking. Wright, a straight-talking energy expert, is set to dismantle the disastrous Biden-era climate agenda that has strangled American industry while enriching global elites.
A longtime critic of climate hysteria, Wright has made it clear: there is no climate crisis. In a 2023 video posted on his LinkedIn page, he didn’t hold back, calling climate activists “scaremongers” [panikarze] and likening Biden’s energy policies to the failed communism of the Soviet Union.
“People who are driving policy—the media, politicians—they’ve never bothered to learn anything about climate change, and they don’t seem to appreciate at all that the cost and affordability of energy is fundamental to human well-being. It always has been, everywhere and always,” Wright declared.
“These two ignorances—the importance of energy and the real facts about climate change—are driving a massively destructive movement. Not just destructive to economic well-being but also to science itself. I speak in schools, and this hysteria is turning young people away from actual science. Science is about questioning and challenging, not blindly accepting top-down mandates that justify pre-determined political goals.”
Wright obliterated the so-called “energy transition,” revealing that despite $2 trillion [2*1012] in subsidies and two decades of relentless propaganda, the world’s reliance on fossil fuels has barely changed.
In 2000, global energy consumption from fossil fuels was 86%. In 2020, after all the green energy hysteria, it was still 84%.
“That is not an energy transition at all,” Wright said bluntly.
He first exposed this scam at the 2021 National Conservatism Conference, where he called out politicians and the media for their blatant ignorance of real climate science. Wright’s stance is clear: the green agenda is not about saving the planet—it’s about control and wealth redistribution.
Under Wright’s leadership, America is on the brink of an energy revolution—one that prioritizes affordability, reliability, and economic strength over globalist fantasies and taxpayer-funded scams. The climate cartel is running out of time. The American people are waking up.
They’re not saving the planet. You’re being robbed.
Wiceprezydent USA James David Vance. Fotot: PAP/DPA
Wiceprezydent USA JD Vance ostro skrytykował przepisy kryminalizujące wypowiedzi w internecie. Odniósł się do niemieckich działań, ale podobnie sytuacja wygląda w wielu europejskich państwach, także w Polsce pod batutą uśmiechniętego rządu Donalda Tuska.
W programie telewizyjnym „60 Minutes” na antenie CBS wyemitowano reportaż z Niemiec. Dziennikarka Sharyn Alfonsi towarzyszyła niemieckiej policji podczas porannego nalotu na dom obywatela oskarżonego o opublikowanie „rasistowskiej karykatury”.Sześciu uzbrojonych funkcjonariuszy przeszukało jego mieszkanie, konfiskując telefon i komputer.
To jedna z ponad 50 podobnych akcji przeprowadzonych jednocześnie w całych Niemczech. W Polsce ostatnio podobne naloty miały osoby, które „groziły” w internecie Jerzemu Owsiakowi.
Niemieckie władze otwarcie przyznają, że kryminalizują obraźliwe wypowiedzi w internecie. Według danych przedstawionych w reportażu, co najmniej 750 Niemców zostało oskarżonych o nielegalne wypowiedzi online. Przestępstwem może być nawet nazwanie polityka obraźliwym słowem czy rozpowszechnianie fałszywych cytatów.
„Obrażanie kogoś nie jest przestępstwem, a kryminalizacja wypowiedzi może poważnie obciążyć relacje europejsko-amerykańskie. To (działanie Niemiec – red.) jest orwellowskie i wszyscy w Europie i USA muszą odrzucić to szaleństwo” – podsumował Vance, komentując telewizyjny reportaż.
Insulting someone is not a crime, and criminalizing speech is going to put real strain on European-US relationships.
This is Orwellian, and everyone in Europe and the US must reject this lunacy. https://t.co/WZSifyDWMr
Wyłączny dostęp do połowy ukraińskich metali rzadkich oraz dostęp do infrastruktury naftowej, gazowej i portów – te żądania znalazły się w „zaproponowanym” przez USA Ukrainie „porozumieniu”. O sprawie informuje RMF FM powołując się na ustalenia brytyjskiego „Telegraph”.
„Wstępne szacunki sugerują, że straty Ukrainy wyniosłyby więcej niż niemieckie reparacje po I wojnie światowej i więcej niż kary nałożone na Niemcy i Japonię po przegraniu II wojny światowej”, czytamy.
Według brytyjskiego dziennika ewentualna zgoda Kijowa na propozycje Waszyngtonu będzie oznaczać „ekonomiczną kolonizację Ukrainy przez USA”.
„Na mocy porozumieniaAmerykanie mieliby przejąć 50 proc. przychodów Ukrainy z wydobycia zasobów, a także 50 proc. wartości wszystkich kontraktów, które Kijów miałby zawierać z innymi krajami. Ta klauzula oznacza: najpierw zapłać nam, a potem nakarm swoje dzieci”, informuje „Telegraph” cytując anonimowe źródło.
„W rezultacie, gdyby porozumienie zostało podpisane, Waszyngton uzyskałby kontrolę nad większością ukraińskiej gospodarki surowcowej i będzie miał wyłączne prawo do ustalenia metod, kryteriów, warunków i zasad dotyczących wszystkich przyszłych licencji udzielanych przez Kijów”, dodaje gazeta.
Donald Trump powiedział w Fox News, że Ukraina „zasadniczo zgodziła się” przekazać 500 mld dolarów w swoich surowcach. Ostrzegł też, że jeśli Kijów odrzuci umowę, Ukraina może zostać podana Rosji „na tacy”.
– Mogą zawrzeć umowę. Mogą nie zawrzeć umowy, ale pewnego dnia mogą stać się Rosjanami lub nie. Ja chcę odzyskać swoje pieniądze – podkreślił prezydent USA.
Według informacji „Telegraph” propozycja Amerykanów wywołała w Kijowie prawdziwy szok.
Nie chcę nikogo straszyć, ale spełnił się scenariusz może nie najgorszy, lecz jeden z tych naprawdę złych: Polska w momencie nagłego przyspieszenia geopolitycznego znalazła się w defensywie, bez planu, bez koncepcji, w stanie wewnętrznej dysfunkcji i przede wszystkim bez żadnego wpływu na sprawy, które będą nas dotyczyły.
Udział pana premiera Tuska w poniedziałkowym spotkaniu, które w ramach paniki dyplomatycznej ma się zająć reakcją na poczynania administracji Donalda Trumpa, niczego nie zmienia. Udział nie oznacza wpływu na cokolwiek. Niestety, w tym konkretnym wypadku może natomiast oznaczać gotowość do włączenia Polski w potencjalnie fatalne w skutkach przedsięwzięcie w postaci deklaracji uczestnictwa polskich żołnierzy w misji stabilizacyjnej po zakończeniu walk.
Chyba jeszcze nigdy w historii III RP Polska nie znalazła się wobec wydarzeń tak bardzo z – proszę wybaczyć bardzo kolokwialne i brutalne określenie – spuszczonymi spodniami. Nietrudno zidentyfikować powody tego stanu rzeczy.
Pierwszym jest prometejska, bezmyślna polityka, jaką postanowił prowadzić rząd PiS po 24 lutego 2022 r. I o ile można zgodzić się, że w ciągu pierwszych kilku miesięcy trwania wojny szybka pomoc dla Ukrainy miała znaczenie i była uzasadniona, to później tego uzasadnienia dla pomocy w takiej formie i bez żadnych warunków już nie było. Jednocześnie do pewnego momentu Polska miała możliwość oddziaływania na sytuację, przede wszystkim za sprawą naszego hubu transportowego pod Rzeszowem, ale także poprzez inne poczynania, o których zapewne wiadomo mniej. Przypomnijmy choćby, że najprawdopodobniej właśnie dzięki polskiej współpracy ukraińskiemu agentowi udało się uniknąć zatrzymania w związku z akcją wysadzenia Nord Stream II i częściowo Nord Stream I (nie są to jakieś spiskowe teorie, ale wersja zdarzeń dość szczegółowo opisana przez The Wall Street Journal w sierpniu ubiegłego roku).
Polska po prostu w każdej możliwej sytuacji szła Ukrainie na rękę – całkowicie bezwarunkowo. Ukrainie – a więc w dużej mierze również administracji Bidena w jej sposobie prowadzenia wojny zastępczej i jej podtrzymywania. Mając w ręku atuty bez porównania większe niż nieduże, położone pod tym względem znacznie mniej korzystnie Węgry, byliśmy w bez porównania mniejszym stopniu podmiotem tej gry niż państwo kierowane przez Viktora Orbána.
Ale za to bulgotaliśmy wręcz z samozadowolenia. Pamiętam doskonale czas, gdy Polska zachłystywała się swoją rzekomą sprawczością, zaś komentariat snuł wizje Warszawy zastępującej Berlin jako środek ciężkości Europy. W tamtym czasie ludzie apelujący o trzeźwość umysłu wyzywani byli publicznie od sukinsynów. Pamiętam też marzycielskie książki o „wielkiej Polsce”, przypominające słynną broszurę ambasadora Łukasiewicza „Polska jest mocarstwem” z 1938 r. Brak realizmu w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy wojny na Ukrainie zapędził nas w zaułek, z którego wyjścia już nie było. Nie łudźmy się oczywiście – Polska nigdy nie byłaby w tej wojnie zastępczej graczem pierwszoplanowym, był jednak czas, gdy mogliśmy wypracować sobie miejsce w drugim, najdalej trzecim planie i dzisiaj z tej pozycji skorzystać. Nie wykorzystaliśmy tego i dzisiaj mamy miejsce na dalekim rzędzie na widowni. Tego już nie zmienimy.
Dlatego jeśli teraz chcemy ratować sytuację w skali, na jaką nas stać, powinniśmy skupić się na celach, które są w naszym zasięgu, pozbywając się na dobre złudzeń o rozstawianiu pionków na globalnej szachownicy. Choć wiem, że niełatwo jest ograniczyć własne złudzenia, a wielu Polaków ma wpisane w głowę, że nasze państwo stoi w jednym rzędzie z Wielką Brytanią czy Niemcami.
Pierwszą i podstawową sprawą jest zdecydowane, jasne i jednoznaczne stwierdzenie, że polscy żołnierze w żadnych okolicznościach nie zostaną wysłani na Ukrainę. Jasne postawienie tej sprawy ma również znaczenie negocjacyjne. Amerykanie z całą pewnością będą na nas w tej kwestii naciskać, ale będą to niestety również robić Brytyjczycy czy Francuzi. Jeśli polski rząd zabezpieczyłby się klarownym, publicznym postawieniem tej kwestii, zawsze może odpowiedzieć wywierającym presję, że nie może złamać danej obywatelom obietnicy bez narażenia się na fatalne skutki sondażowe.
Do wysłania naszych sił do pilnowania rozejmu na Ukrainie (abstrahując od faktu, że ogólna liczba żołnierzy musiałaby być ogromna) nikt nie może nas zmusić. Ryzyko, jakie się z tym wiąże, byłoby gigantyczne, bo prowokacji mogliby chcieć dokonać nie tylko Rosjanie, ale też sami Ukraińcy. Żadna z potencjalnych korzyści – a liczące się w jakikolwiek sposób mogliby zaoferować tylko Amerykanie – nie równoważy ryzyka. Problem polega na tym – i jest to problem natury ogólniejszej – że polska polityka zagraniczna jest nie tylko dramatycznie reaktywna, ale też potężnie uzależniona od prymitywnych schematów, obowiązujących w polityce wewnętrznej. Mówiąc w niewielkim uproszczeniu: PiS będzie niewolniczo proamerykański, a już zwłaszcza przy republikańskim prezydencie; strona przeciwna będzie podatna na naciski ze strony tych europejskich krajów, gdzie rządzi mainstream – Wielka Brytania, Francja i Niemcy to takie państwa, a to one będą się starały wykorzystać linię Waszyngtonu do wypromowania wizji jednolitej europejskiej armii (Wielka Brytania nie jest państwem UE, więc jej rola w tej sprawie nie jest jasna), z gruntu szkodliwej dla naszego kraju.
Druga kwestia, nad którą powinniśmy pracować już teraz – to naprawdę ostatni moment – to strategia zabezpieczenia Polski przed napływem skrajnie zdemoralizowanych, straumatyzowanych, bezwzględnych i naznaczonych nieleczonym PTSD byłych ukraińskich żołnierzy. O tym zagrożeniu niedawno wspomniał marginalnie – i po niewczasie – pan prezydent Duda, ale żaden z polityków – w tym żaden z kandydatów na prezydenta – nie podejmuje tematu, mimo że tu mamy dość duże pole manewru. Można się jednak obawiać, że obudzimy się z ręką w nocniku.
Jest wreszcie kwestia relacji z Ukrainą po zakończeniu działań zbrojnych. Tu niestety w polskiej elicie politycznej nadal obowiązuje dogmat (z wyłączeniem Konfederacji), że Polska musi wspierać ukraińskie członkostwo w UE i NATO. Z oboma zaś wiążą się potężne zagrożenia dla naszego kraju.
Czy zabezpieczenie przynajmniej części opisanych wyżej polskich interesów jest możliwe? Tak. Czy to się stanie? Wątpię. Najpewniej będzie jak zawsze: reaktywność, populizm na wewnętrzny użytek, a na koniec naszą nawę prąd zaniesie w kierunku, jaki wyznaczą silniejsi.
W stanie Montana w USA szykuje się zakaz stosowania preparatów mRNA. Projekt zakazu przedstawił Republikanin Greg Kmetz. Jak stwierdził, „to najbardziej destrukcyjne i śmiertelne produkty medyczne w historii ludzkości”.
Legislatura w Montanie dyskutuje nad House Bill 371. Projekt zaproponował republikański przedstawiciel Greg Kmetz z poparciem kilkunastu innych Republikanów. Projekt zakłada zakaz podawania ludziom preparatów mRNA. Naruszenie tych przepisów byłoby jednak uznane jedynie za wykroczenie.
Dotyczy to przede wszystkim szpryc na Covid-19. W trakcie prac są również preparaty na inne wirusy układu oddechowego.
W piątek podczas wysłuchania w komisji sądowniczej Izby Reprezentantów zwolennicy projektu wskazali, że preparaty mRNA powodują groźne skutki uboczne i mogą mieć nadal nieznane długoterminowe skutki. Ponadto są w stanie „przenosić się” na inne osoby.
Lekarka rodzinna Miles City i członek Montana Medical Freedom Alliance wprost nazwała je „najbardziej destrukcyjnymi i śmiertelnymi produktami medycznymi w historii ludzkości”.
– Szczepionki genetyczne, czyli szczepionki mRNA, to najbardziej destrukcyjne i śmiertelne produkty medyczne w historii ludzkości. Proszę was o poparcie tej ustawy, abyśmy mogli powstrzymać dalsze szkody, niepełnosprawność i śmierć naszych obywateli – stwierdziła
Przeciwnicy projektu, część lekarzy i instytucji powiązana z wielkim przemysłem farmaceutycznym zarzuca oczywiście projektowi „dezinformację”. Powtarza przy tym slogany o tym, jak to wiele instytucji medycznych – którym zarzucano korupcję – zapewniały, iż te są „skuteczne i bezpieczne”mimo informacji od samych producentów.
Wśród „hitów” apologetów nieprzebadanych preparatów można wskazać, co powiedziała Heather O’Hara, wiceprezes Montana Hospital Association. Jej zdaniem wśród wszystkich nieszczęść, które spadną na ludzkość w wyniku zakazu jest m.in. utrudnienie w leczeniu raka trzustki, płuc, prostaty i mózgu.
House Bill 371 zakłada niewielką karę za podanie mRNA. Jest to grzywna 500 dolarów za każdy przypadek oraz poddanie kontroli zawodowej.
Szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Wojciech Kolarski poinformował, że we wtorek prezydent Andrzej Duda spotka się z generałem Keithem Kellogiem, pełnomocnikiem prezydenta USA Donalda Trumpa do spraw Ukrainy.
Kolarski pytany w poniedziałek w RMF FM z czyjej inicjatywy odbędzie się to spotkanie powiedział, że to strona amerykańska była zainteresowana rozmową.
– Powiem nawet, że były pewne problem kalendarzowe, ale stronie amerykańskiej na tym zależało i jutro w godzinach popołudniowych dojdzie do spotkania – doprecyzował.
Kolarski zwrócił też uwagę, że będzie to jedyne spotkanie jakie generał Kellog odbędzie w Europie z przywódcą państwa. Twierdził też, że jest to „dowód na to, jakim szacunkiem cieszy się prezydent Andrzej Duda”.
– Konsekwentna polityka prezydenta Dudy prowadzona przez lata, budowania transatlantyckich relacji i bardzo dobre relacje z prezydentem Donaldem Trumpem, jego otoczeniem i z nową administracją skutkują tym, że pełnomocnik prezydenta ds. Ukrainy, który jedzie rozmawiać o warunkach zawarcia pokoju chce poznać stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy – przekonywał Kolarski.
– Prezydent powie to, co konsekwentnie przedstawia na arenie międzynarodowej od samego początku. To znaczy, Rosja nie może wygrać tej wojny – oświadczył.
Dopytywany co to oznacza, Kolarski odpowiedział, że „to kwestia negocjacji, co to znaczy w szczegółach”.
– Natomiast Rosja nie może wygrać tej wojny, co znaczy, nie może odnieść sukcesu. Rosjanie nie mogą być przekonani, po zawarciu pokoju, że było warto zaatakować bez powodu, bez przyczyny i rozpocząć brutalną agresję na niepodległe państwo – kontynuował Kolarski.
Jak widać, wizytacja wasala podnoszona jest do rangi „nagrody” za „konsekwentną politykę”. Zapewne dyktowaną właśnie przez Waszyngton, którą Warszawa bez oporu realizowała.
Jednak wmawianie nadal, iż „Rosja nie może wygrać tej wojny” w obliczu aktualnej sytuacji pokazuje, że w Pałacu Prezydenckim albo mają ludzi za idiotów, albo sami nimi są. Nie jest to bowiem nic innego, jak głośno wyrażane myślenie życzeniowe.
Gdyby rok temu ktoś powiedział, że zaraz po wyborach w Stanach Zjednoczonych zacznie się wielka dekomunizacja, to chyba nie byłoby nikogo, kto nie zacząłby się pukać w czoło. Tymczasem fakty są takie, że ta dekomunizacja, prowadzona przy pomocy super-urzędu DOGE właśnie na naszych oczach, czyli jak to się obecnie mówi: „w czasie rzeczywistym” – trwa. Polska powinna pójść tą samą drogą.
Amerykańskiej dekomunizacji przyświeca świadomość, że głównym celem rządu i jego kontrahentów jest osobisty zarobek uczestników tych organizacji, więc rząd powinien działać tylko tam, gdzie jest absolutnie i bez wątpliwości potrzebny. Im w danej dziedzinie jest mniej potrzebny, tym więcej marnotrawi.
Pierwsze urzędy idą pod nóż
– Marnotrawstwo każdego urzędu oceniam na średnio 25 proc. – twittował szef DOGE Elon Musk. – 15 proc. to zwykłe marnotrawstwo, a 10 proc. to korupcja. Oznacza to, że likwidacja 25 proc. wydatków jest możliwa od ręki. Natomiast zdecydowana większość urzędów jest po prostu niepotrzebna, więc budżet można zmniejszyć znacznie bardziej radykalnie – konkludował.
Pierwsza duża instytucja, jaka poszła pod nóż, to USAID, która, jak się okazało, zajmowała się głównie sponsoringiem lewactwa na całym świecie, w tym w Polsce, za bagatela 60–80 miliardów dolarów rocznie.
– Cięcia będą szły nie w dziesiątki, nie w setki miliardów, tylko w biliony dolarów – zapowiada Musk, który chce zmniejszyć amerykańskie wydatki budżetowe w ciągu dwóch lat o 30–50 proc. Czy podobny proces możliwy jest w Polsce?
Zmniejszyć budżet o połowę
Oczywiście jest to nie tylko możliwe, ale natychmiast potrzebne. Zwłaszcza gdy w tym roku okazało się, że rząd właściwie nie panuje już na budżetem, więc lekką ręką zaprojektował astronomiczny wręcz deficyt na poziomie ok. 50 proc. zaplanowanych przychodów. Szczegółowe obliczenia możliwych redukcji budżetu prezentowaliśmy w „Najwyższym CZAS!”–ie kilka razy, ostatnio piórem Tomasza Cukiernika. W warunkach polskich redukcję budżetu można by wprowadzić oczywiście najłatwiej podczas projektowania nowego budżetu, czyli niejako z góry.
Technika Muska jest jednak inna niż zmiany poprzez nowe budżetowanie. DOGE działa poprzez analizowanie działania poszczególnych instytucji i zamrażanie ich szkodliwych czy nieefektywnych działań. Rzeczywiście, może się okazać, że taka taktyka „aktywnego audytu” jest znacznie skuteczniejsza, bo przecież urzędy, które nie zostaną zmienione strukturalnie, gdy tylko nacisk na nie ustanie, natychmiast zaczną znowu się rozrastać. Innymi słowy, trzeba w nich zbudować mechanizm wydajności, a te, które są całkowicie bezużyteczne, po prostu zlikwidować całkowicie.
Jak się odbywa owo „zaszczepianie wydajności”? Ekipa Muska z zewnątrz porównuje zadania zlecone danej instytucji do wykonywanych przez nią działań i eliminuje działania, które ze zleceniami nie mają nic albo mało wspólnego, wraz z przypadającymi na nie budżetem i personelem. Jeśli zadania jakiejś instytucji nie są wykonywane w ogóle, ma ona być likwidowana w całości.
Jak to może działać w Polsce
Jak taki proces może działać w Polsce? W analogiczny sposób. Jeśli polski DOGE zajmie się np. Uniwersytetem Warszawskim, instytucją o budżecie 2,2 mld złotych, to musi stwierdzić, czy poszczególne wydziały realizują cele naukowe, czy polityczne i te polityczne zamknąć. Następnie sprawdzić, dlaczego uniwersytet o największej w Polsce renomie finansuje się sam tylko na poziomie niewiele ponad 4 proc., wreszcie przeanalizować stan majątkowy uczelni – przede wszystkim pod względem wykorzystania posiadanych nieruchomości. Taki audyt z całą pewnością wykaże, iż nieruchomości są źle wykorzystywane. W sumie odpolitycznienie, uelastycznienie i właściwe skosztorysowanie działania tej uczelni może zapewne bez większego problemu zmniejszyć dopłaty do niej o kilkadziesiąt procent.
Podobnie jest z niemal wszystkimi instytucjami polskiego państwa. Warto przy okazji przypomnieć, że obecnie w jego strukturze istnieje instytucja, która może wykonywać nieco zbliżone działania – tą instytucją jest NIK. Jednak tzw. wnioski pokontrolne prezentowane przez NIK realnie są tylko postulatami, które nie mają wpływu na rzeczywiste działanie instytucji, a ich kierownictwo realnie może je po prostu zignorować.
Od DOGE do likwidacji podatków dochodowych
Polski DOGE powinien rozpocząć działania od odpolitycznienia instytucji nauki i kultury. W tych sferach oszczędności można jednak zaoszczędzić tylko kilkadziesiąt miliardów złotych. Ich odpolitycznienie jest konieczne. Ważne jest jednak, że to tam produkowana jest socjalistyczna i komunistyczna propaganda, która wpływa potem na politykę państwa. Po odcięciu lewackiej propagandy od finansowego i instytucjonalnego zaplecza należy przejść do cięć w sferach najbardziej koszto-chłonnych – czyli w sferze „socjalu”, służby zdrowia oraz obronności. Te trzy działy obecnego państwa kosztują podatników w obecnym budżecie ponad 400 miliardów. Znaczące zmniejszenie tego obciążenia może nastąpić tylko poprzez likwidację głównych transferów socjalnych, takich jak np. 800 plus. Ważne jest także stopniowe przerzucenie kosztów obsługi długu na funkcjonariuszy i członków partii, które ten dług zaciągnęły. W 2025 r. koszt obsługi długu publicznego to aż 75,5 miliarda zł, co stanowi ponad 12 proc. przychodów. Te pieniądze powinni spłacać ci ludzie, którzy ten dług zaciągnęli.
Obniżenie wydatków budżetowych o mniej więcej połowę spowoduje, że będzie można w pierwszym kroku całkowicie zlikwidować podatki dochodowe, czyli PIT i CIT, natomiast w kolejnym kroku znacznie obniżyć VAT. Docelowo podstawowym podatkiem powinna być akcyza, a dodatkowym, podatek od sprzedaży. Likwidacja ogromnej biurokracji związanej podatkami dochodowymi oraz oczywiście samego podatku, nie tylko pozostawi w kieszeniach podatników ok. 200 miliardów złotych, ale spowoduje także uwolnienie rąk do pracy, które obecnie związane są czynnościami urzędniczymi.
Stopniowa likwidacja ZUS
Oczywiście likwidacja podatków dochodowych musi być połączona ze zmianą sposobu finansowania ZUS–u, który jest obecnie powiązany z podatkami dochodowymi. Można to uczynić w dwóch krokach: najpierw zaproponować chętnym rezygnację z ZUS–u w zamian za zaprzestanie pobierania składek, co pociągnie za sobą finansowanie świadczeń z ZUS tylko ze składek tych, którzy pozostaną w systemie. Docelowo ubezpieczenia emerytalne powinny być tylko dobrowolne i kapitałowe, bez gwarancji państwowych.
Rewolucja przeciw złodziejstwu już trwa
Oczywiście scenariuszy dekomunizacji państwa może być wiele i mitem jest twierdzenie, że da się je szczegółowo i z góry zaplanować – jest to bowiem popadanie w błąd gospodarki planowanej. Właśnie dlatego skuteczność działania DOGE musi wynikać właśnie z każdorazowego rozeznania sytuacji. Jednak to rozeznanie musi być oparte o dwie podstawowe zasady: jeśli instytucja nie realizuje celów, musi zostać w całości zlikwidowana, jeśli zaś generuje bezsensowne koszty, to musi być pozbawiona środków, które takie bezsensowne wydatki umożliwiają. A zarówno katalog celów instytucjonalnych, jak i ogólny budżet państwa, muszą być radykalnie ograniczone.
Rewolucja przeciwko wielkiemu państwu podatkowemu się rozpoczęła. Czas, by Polska się w nią włączyła.
John Kiriakou, the CIA whistleblower who exposed the agency’s torture program under Bush, is no longer in prison. He was released in 2015, after serving a 30-month sentence.
As a CIA officer, he was convicted for exposing the CIA’s “enhanced interrogation program” (otherwise known as…?) to interrogate al-Qaeda prisoners, having passed classified information to a reporter.
Despite the release of the Senate Intelligence Committee’s report in 2014 detailing the CIA’s use of torture, there has been a lack of accountability for those involved in the program. No CIA officers were charged with torture related to the CIA’s “enhanced interrogation” program.
After his release, Kiriakou has expressed that his time in prison was “worth every day” because the revelations about the CIA’s use of torture led to Congress enacting a specific ban on waterboarding and other torture techniques used at black sites.
Kiriakou’s advice to potential whistleblowers is “Do not remain silent”
If the debt isn’t brought under control, the USA’s name will be written on the side of the Titanic—not the Democratic Party.
Believe it or not, I greatly empathize with federal workers who are losing their jobs. It is a terrible situation to be in. And yes, the chaos is terrible – but at this point in time, I don’t see any other way out of the financial mess that USA has gotten into.
The Democrats are going down because they believe that an inflated government, that borders on socialism, is the right and proper way of the world. The Democrats believe that the USA collapsing under its own debt can’t possibly happen. That the US government can spend, spend, spend and borrow money at an unprecedented rate without any repercussions.
The Democrat party is wrong for America and the people know it.
“A Tourism Video For Australia (Made By A New Zealander)”
Amerykanie rozmawiają nie tylko z Rosją. Wysoki rangą urzędnik Departamentu Stanu USA Christoper W. Smith spotkał się w środę z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Jak informuje „New York Times” – jest to pierwszy taki przypadek od pięciu lat.
Bez wątpienia oznacza to wielką zmianę w polityce Stanów Zjednoczonych. Spotkanie Amerykanów z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką odbyło się w Mińsku. Po tych rozmowach doszło do uwolnienia trojga więźniów: Andreja Kuznieczyka, Aleny Mauszuk i amerykańskiego obywatela, którego nazwiska nie ujawniono. Wszyscy uwolnieni zostali przekazani stronie amerykańskiej na granicy z Litwą. Według mediów Stany Zjednoczone są gotowe do złagodzenia sankcji nałożonych na białoruskie banki oraz na eksport potasu, ważnego składnika nawozów, którego Białoruś jest głównym producentem.
Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow i sekretarz stanu USA Marco Rubio podczas rozmowy telefonicznej uzgodnili, że będą utrzymywać regularny kontakt, w tym w ramach przygotowań do rosyjsko-amerykańskiego spotkania na najwyższym szczeblu czyli spotkania prezydentów Władimira Putina i Donalda Trumpa. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Rosja potwierdziła, że odbyła się rozmowa między prezydentami Trumpem i Putinem. Siergiej Ławrow powiedział, że jest zaskoczony reakcją świata na rozmowę Putina i Trumpa: „Uważają ją za coś niezwykłego. To była normalna, elementarna rozmowa między dwoma dobrze wychowanymi, uprzejmymi ludźmi”. Rosyjski minister spraw zagranicznych wyraził nadzieję, że rozmowa między przywódcami USA i Rosji otrzeźwi przedstawicieli Zachodu [Unii], którzy zapomnieli, jak prowadzić dialog.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz i specjalista od polityki Bliskiego Wschodu Steve Witkoff w najbliższych dniach udadzą się do Arabii Saudyjskiej na rozmowy z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej. Tematem ma być zbliżenie stanowisk na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie. Jak podkreśla prasa, nie jest przypadkiem to, że wybrano na miejsce rozmów państwo należące do grupy BRICS.
Specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych do spraw Ukrainy i Rosji gen. Keith Kellogg stwierdził w Monachium, że „Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie”. Według czterech amerykańskich urzędników, na których powołuje się NBC, administracja Trumpa zasugerowała Ukrainie przyznanie USA praw do eksploatacji 50 proc. metali ziem rzadkich – o czym informuje Interia. Były prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podobno odrzucił amerykańską propozycję, uznając, że nie gwarantuje ona ochrony ukraińskich interesów. Uważa on, że ciągle może liczyć na pomoc krajów Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Jest to zaskakujące, ponieważ ukraińscy urzędnicy powiedzieli, że Zełenski od dawna popiera pomysł wymiany „krytycznych zasobów” na dalsze wsparcie USA, nazywając ten pomysł częścią „Planu zwycięstwa” – o czym informowała wspomniana Interia.
Sekretarz obrony Pete Hegseth powiedział w tym tygodniu, że wojska amerykańskie nie zostaną rozmieszczone w Ukrainie w ramach jakichkolwiek gwarancji bezpieczeństwa dla tego kraju. Z kolei Vance stwierdził w czwartkowej rozmowie z „The Wall Street Journal”, że wysłanie wojsk na Ukrainę przez USA „zostanie rozważone”. Konserwatywna prasa w Stanach Zjednoczonych stanowczo opowiada się za pozostawieniem „sprawy ukraińskiej Ukraińcom”.
Bogdan Dobosz: Francuskie echa wystąpienia wiceprezydenta USA w Monachium
(For. Leah Millis / Reuters / Forum)
Po wystąpieniu wiceprezydenta USA JD Vance’a na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium widać wyraźny szok w wielu krajach UE. Niemcy protestują przeciw ingerencji USA w „wewnętrzne sprawy” kraju i swoje wybory, Wielka Brytania rządzona przez lewicową Partię Pracy czerwieni się za prześladowanie chrześcijan modlących się za dzieci nienarodzone, Rumunia łyka wstyd za łamanie demokracji i unieważnione wybory prezydenckie, inne kraje biorą do siebie krytykę za ograniczanie wolności słowa, cenzurę, czy wpuszczanie do siebie mas imigrantów, które niszczą normy społeczne.
„Masowe migracje” to „najpilniejszy” problem, z jakim zmagają się wszystkie kraje – powiedział wiceprezydent USA w piątek 14 lutego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. JD Vance wezwał też Europejczyków do „zmiany kursu” również w tej kwestii.
Vance przypomniał „tubylczym” politykom, że „żaden wyborca na tym kontynencie nie poszedł do urn, żeby otworzyć wrota dla milionów niekontrolowanych imigrantów”. Dodał, że „masowa migracja” jest „najpilniejszym” problemem, z jakim zmagają się wszystkie kraje. Poruszył również kwestię wolności słowa, wyjaśniając, że ta wolność wyraźnie „słabnie”, zwłaszcza w Europie, a administracja Donalda Trumpa będzie „walczyć w obronie wolności słowa”, bo „w Waszyngtonie jest nowy szeryf w mieście”.
Vance mówił wprost, że największe zagrożenie dla Europy pochodzi z wewnątrz, a nie z Rosji i Chin; i chodzi o odwrót Europy od najbardziej podstawowych wartości. Stosowanie cenzury, ignorowanie opinii wyborców i prześladowanie chrześcijan, uznał za największe zagrożenie dla kontynentu. Politykę moderacji mediów społecznościowych w Europie porównał do cenzury z czasów sowieckich. „Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegają obywateli, że w czasie niepokojów społecznych zamierzają wyłączyć media społecznościowe w momencie, gdy natkną się na treści, które ich zdaniem są, cytuję, nienawistne” – mówił Vance. Podawał też przykłady kar dla chrześcijan protestujących przeciwko aborcji czy islamowi w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Szwecji. „Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska” – kpił wiceprezydent. Vance zacytował przy tym wezwanie Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, nawołując, by europejscy liderzy nie bali się woli własnych wyborców…
Wystąpienie Vance’a było szokiem, bo UE i jej politycy najwyraźniej nie są przyzwyczajeni do tego typu mówienia wprost o problemach. We Francji media piszą o „lekcji udzielonej Europejczykom” w tematach imigracji, demokracji, wolności słowa. „Le Figaro” stwierdza, że „JD Vance jeszcze bardziej ochłodził stosunki na linii Waszyngton-Europa, krytykując państwa Starego Kontynentu”. Gazeta dodaje, że „pierwszego dnia Konferencji Bezpieczeństwa, wybrzmiała godzina konfrontacji między Stanami Zjednoczonymi a Starym Kontynentem” i jej zdaniem wyglądało to tak, jakby „w ciągu miesiąca rozpadł się sojusz zawarty przez zachodnich zwycięzców II wojny światowej, wzmocniony czterdziestoletnią zimną wojną”. „Le Figaro” stwierdza, że przemówienie Vance’a było „chaotyczne” i „pełne jadu”. Relacjonując połajanki wiceprezydenta USA dziennik podaje m.in. „w szczególności przykład działaczy antyaborcyjnych, którzy rzekomo są prześladowani w Wielkiej Brytanii…”
„Le Point” wypowiada się w podobnym duchu. Według pisma „J.D. Vance szokuje Europejczyków jadowitym przemówieniem” i udał się „do Monachium, nie po to aby rozmawiać o Ukrainie, lecz po to, aby wstrząsnąć europejską elitą przywódczą”. Francuski periodyk złośliwie zauważa, że Elon Musk, „właściciel X musiał delektować się przemówieniem amerykańskiego wiceprezydenta J. D. Vance’a”. Według „Le Poiny” J. D. Vance „prowadził kampanię na rzecz swojego modelu demokracji, wolności słowa, tej koncepcji wolności wypowiedzi, która nie zna europejskich ograniczeń przeciwko mowie nienawiści, wezwań do przemocy, propagowania rasizmu, antysemityzmu”. „Bohater i zwolennik Trumpa wśród wieśniaków z Ohio wygłosił miażdżącą krytykę Starego Kontynentu” – daje komentarz.
Dla „Le Point” był to „frontalny atak, który wywołał u publiczności dreszcze”. Przywołano też b. francuskiego komisarza Thierry Bretona, który powiedział, że „UE nie odwołała wyborów w Rumunii”, a eurocenzura „nie reguluje treści”, ale „gwarantuje przejrzystość” i „żadna platforma – chińska, singapurska, amerykańska czy europejska – nie może manipulować algorytmami”. Breton dodał, że „apeluje do Amerykanów, aby szanowali europejskie prawa w Europie, tak jak Europejczycy szanują amerykańskie prawa w Stanach Zjednoczonych”. „Le Point” zauważa, że oklaski dla Vance’a w Monachium „rozlegały się tylko z jednej strony widowni”, a całe wystąpienie zabrzmiało jak „ultimatum dla europejskiego establishmentu”. Gazeta dodaje, że „Stany Zjednoczone, wersja Trump 2.0, nie będą czasami łagodnymi dla Europy, którą uważają za oderwaną od swoich narodów”. Cytują tu słowa wiceprezydenta: „Dorastałem w miasteczku, w którym ludzie pracowali rękami, kochali Boga, rodzinę i społeczność. Było to również miejsce opuszczone przez klasy rządzące Waszyngtonu”. „Le Pont” nazywa przemówienie Vance’a „kazaniem”.
Dziennik „Le Monde” stwierdza, że w Monachium J.D. Vance „wypowiedział Europie wojnę ideologiczną” i zarzuca, że „nie skupił się na kwestii ukraińskiej”. Gazeta porównuje przemówienie wiceprezydenta USA z 2025 roku, do wystąpienia w tym miejscu Putina w roku 2007. „Dwie daty, dwa wrogie przemówienia, które wywołały symetryczny szok wśród elit obronnych i dyplomatycznych, które co roku gromadzą się w stolicy Bawarii”. „Le Monde” przypomina, że w 2007 roku prezydent Rosji, „zaproszony po raz pierwszy do Monachium, zaskoczył Zachód bardzo obraźliwym przemówieniem pod adresem Stanów Zjednoczonych, które oskarżył o chęć ustanowienia porządku jednobiegunowego”. „W piątek 14 lutego nasz wielki sojusznik Ameryka zwróciła się przeciwko swoim europejskim partnerom, doprowadzając do rozłamu na Zachodzie”.
Gazeta „Le Parisien” skupiła się na kwestii regresu „wolności słowa” w Europie. Jej korespondent także zauważa, że „oczekiwano, iż w swoim przemówieniu otwierającym Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa J.D. Vance poruszy temat do Ukrainy”, ale ten postanowił zaatakować „swoich europejskich sojuszników”. Gazeta poświęciła osobny passus sprawie aborcji i prześladowań obrońców życia poczętego w Wielkiej Brytanii. Twierdzi, że dla Vance’a „wiara chrześcijańska jest jego osobistym i politycznym kompasem, a on sam wypowiadał się przeciwko wyjątkom aborcyjnym, nawet w przypadkach gwałtu i kazirodztwa”. We Francji brzmi to jak poważne oskarżenie.
Publiczne France Info komentowało przemówienie Vance’a krótko: „W Monachium wiceprezydent USA JD Vance jeszcze bardziej pogłębił przepaść między Waszyngtonem a jego europejskimi sojusznikami, szczególnie Niemcami. Amerykański przywódca poruszył jedynie marginalnie kwestię ukraińską i plany działania Waszyngtonu mające na celu zakończenie działań wojennych i skoncentrował się na przemówieniu atakującym Europejczyków”. W sumie komentarze dotyczące przemówienia wiceprezydenta USA są nad Sekwaną pełne zdumienia i ledwie skrywanego oburzenia. Widać, że mainstreamowe media mają trudności z przełknięciem jasno stawianych tez i obrony wartości, które do tej pory klasyfikowano jako „język skrajnej prawicy”. W przypadku polityka nr 2 wielkiego mocarstwa, przypinanie takiej łatki nie jest już tak proste, więc mają problem. Wpływ zmiany administracji w USA na politykę UE widać już zaledwie miesiąc od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa. Unijny establishment wydaje się zdezorientowany, a przecież zapowiada się dość ciekawy „ciąg dalszy”…
„Obawiam się, że wolność słowa jest w odwrocie moi przyjaciele”. „Doszliśmy oczywiście do punktu, w którym sytuacja stała się tak zła, że w grudniu tego roku Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich”. „Uważam, że spośród wszystkich pilnych wyzwań, przed którymi stoją reprezentowane tu narody, nie ma nic pilniejszego niż masowa imigracja”. „Patrzę na naszych drogich przyjaciół, Wielką Brytanię, gdzie odejście od praw sumienia sprawiło, że podstawowe wolności religijne Brytyjczyków znalazły się na celowniku” – to tylko kilka cytatów z mocnego wystąpienia wiceprezydenta USA JD Vance’a, które wygłosił w Monachium.
Poniżej przedstawiamy pełną transkrypcję przemówienia, które wiceprezydent USA J.D. Vance wygłosił podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
„Jedną z rzeczy, o których chciałem dziś powiedzieć, są oczywiście nasze wspólne wartości. Wspaniale jest wrócić do Niemiec. Jak słyszeliście wcześniej, byłem tu w zeszłym roku jako senator Stanów Zjednoczonych. Widziałem ministra spraw zagranicznych Davida Lammy’ego i zażartowałem, że w zeszłym roku obaj mieliśmy inne stanowiska niż teraz. Ale teraz nadszedł czas, aby wszystkie nasze kraje, wszyscy, którzy mieli szczęście otrzymać władzę polityczną od naszych narodów, wykorzystali ją mądrze, aby poprawić ich życie.
Chcę też powiedzieć, że miałem szczęście spędzić trochę czasu poza murami tej konferencji w ciągu ostatnich 24 godzin i byłem pod ogromnym wrażeniem gościnności ludzi, nawet jeśli, oczywiście, są wstrząśnięci wczorajszym strasznym atakiem. Po raz pierwszy byłem w Monachium z moją żoną, która zresztą jest tu dziś ze mną, na osobistej wycieczce. Zawsze kochałem Monachium i jego mieszkańców.
Chcę tylko powiedzieć, że jesteśmy bardzo poruszeni, a nasze myśli i modlitwy są z Monachium i wszystkimi dotkniętymi złem wyrządzonym tej pięknej społeczności. Myślimy o was, modlimy się za was i z pewnością będziemy wam kibicować w nadchodzących dniach i tygodniach.
Gromadzimy się na tej konferencji, oczywiście, aby dyskutować o bezpieczeństwie. Zwykle mamy na myśli zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa zewnętrznego. Widzę tu wielu, wielu wspaniałych przywódców wojskowych. Ale podczas gdy administracja Trumpa jest bardzo zaniepokojona bezpieczeństwem Europy i wierzy, że możemy dojść do rozsądnego porozumienia między Rosją a Ukrainą. Jesteśmy również przekonani, że w nadchodzących latach ważne jest, aby Europa zintensyfikowała działania w celu zapewnienia własnej obrony. Jednak zagrożeniem, o które najbardziej się martwię w stosunku do Europy, nie jest Rosja, nie są to Chiny, nie jest to żaden inny podmiot zewnętrzny. Martwię się o zagrożenie wewnętrzne. Odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej fundamentalnych wartości: wartości wspólnych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.
Uderzyło mnie, że były komisarz europejski wystąpił niedawno w telewizji i był zachwycony, że rumuński rząd właśnie unieważnił całe wybory. Ostrzegł, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może stać się w Niemczech.
Te beztroskie wypowiedzi są szokujące dla amerykańskich uszu. Przez lata mówiono nam, że wszystko, co finansujemy i wspieramy, odbywa się w imię naszych wspólnych wartości demokratycznych. Wszystko, od naszej polityki wobec Ukrainy po cenzurę cyfrową, jest przedstawiane jako obrona demokracji. Ale kiedy widzimy, jak europejskie sądy odwołują wybory, a wysocy rangą urzędnicy grożą odwołaniem innych, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy trzymamy się odpowiednio wysokich standardów. Mówię my sami, ponieważ zasadniczo wierzę, że jesteśmy w tej samej drużynie.
Musimy zrobić coś więcej niż tylko mówić o demokratycznych wartościach. Musimy nimi żyć. Za czasów żywej pamięci wielu z was na tej sali, zimna wojna postawiła obrońców demokracji przeciwko znacznie bardziej despotycznym siłom na tym kontynencie. Zastanówmy się, która strona w tej walce cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, odwoływała wybory. Czy to byli ci dobrzy? Z pewnością nie.
I dzięki Bogu przegrali zimną wojnę. Przegrali, ponieważ nie cenili ani nie szanowali wszystkich niezwykłych błogosławieństw wolności, wolności do zaskakiwania, popełniania błędów, wymyślania, budowania. Jak się okazuje, nie można nakazać innowacji czy kreatywności, podobnie jak nie można zmusić ludzi do tego, co mają myśleć, co czuć lub w co wierzyć. Wierzymy, że te rzeczy są ze sobą powiązane. Niestety, gdy patrzę dziś na Europę, czasami nie jest jasne, co stało się z niektórymi zwycięzcami zimnej wojny.
Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegli obywateli, że zamierzają wyłączyć media społecznościowe w czasie niepokojów społecznych: w momencie, gdy zauważą „nienawistne treści”, lub na ten kraj, w którym policja przeprowadziła naloty na obywateli podejrzanych o publikowanie antyfeministycznych komentarzy w Internecie w ramach „walki z mizoginią” w Internecie.
Spoglądam na Szwecję, gdzie dwa tygodnie temu rząd skazał chrześcijańskiego aktywistę za udział w paleniu Koranu, który doprowadził do zabójstwa jego przyjaciela. I jak zauważył sędzia w jego sprawie, szwedzkie przepisy rzekomo chroniące wolność słowa w rzeczywistości nie dają – cytuję – „wolnej przepustki” do robienia lub mówienia czegokolwiek bez ryzyka obrażenia grupy, która wyznaje te przekonania.
I być może najbardziej niepokojące jest to, że patrzę na naszych drogich przyjaciół, Wielką Brytanię, gdzie odejście od praw sumienia sprawiło, że podstawowe wolności religijne Brytyjczyków znalazły się na celowniku. Nieco ponad dwa lata temu brytyjski rząd oskarżył Adama Smitha Connera, 51-letniego fizjoterapeutę i weterana armii, o ohydne przestępstwo stania 50 metrów od kliniki aborcyjnej i cichej modlitwy przez trzy minuty, bez przeszkadzania komukolwiek, bez interakcji z kimkolwiek, po prostu cicho modląc się samemu. Po tym, jak brytyjskie organy ścigania zauważyły go i zażądały informacji, o co się modli, Adam odpowiedział po prostu, że w imieniu nienarodzonego syna.
On i jego była dziewczyna abortowali go wiele lat wcześniej. Teraz funkcjonariusze nie byli poruszeni. Adam został uznany za winnego złamania nowej rządowej ustawy o strefach buforowych, która penalizuje cichą modlitwę i inne działania, które mogą wpłynąć na decyzję osoby znajdującej się w odległości 200 metrów od placówki aborcyjnej. Został skazany na zapłacenie tysięcy funtów kosztów prawnych na rzecz prokuratury.
Chciałbym móc powiedzieć, że był to przypadek, jednorazowy, szalony przykład źle napisanego prawa przeciwko jednej osobie. Ale nie. W październiku tego roku, zaledwie kilka miesięcy temu, szkocki rząd rozpoczął dystrybucję listów do obywateli, których domy znajdowały się w tak zwanych „strefach bezpiecznego dostępu”, ostrzegając ich, że nawet prywatna modlitwa w ich własnych domach może oznaczać złamanie prawa. Naturalnie, rząd wezwał czytelników do zgłaszania wszelkich współobywateli podejrzanych o popełnienie przestępstw myślowych w Wielkiej Brytanii i całej Europie.
Obawiam się, że wolność słowa jest w odwrocie moi przyjaciele. Przyznam, że czasami najgłośniejsze głosy na rzecz cenzury nie pochodzą z Europy, ale z mojego kraju, gdzie poprzednia administracja groziła i zastraszała firmy mediów społecznościowych, aby cenzurowały za tak zwane dezinformacje. Dezinformacji, takich jak na przykład pogląd, że koronawirus prawdopodobnie wyciekł z laboratorium w Chinach. Nasz własny rząd zachęcał prywatne firmy do uciszania ludzi, którzy odważyli się wypowiedzieć to, co okazało się oczywistą prawdą.
Dlatego przychodzę tu dzisiaj nie tylko z obserwacją, ale z ofertą. I tak jak administracja Bidena wydawała się zdesperowana, by uciszyć ludzi za mówienie tego, co myślą, tak administracja Trumpa zrobi dokładnie odwrotnie i mam nadzieję, że będziemy mogli wspólnie nad tym pracować.
W Waszyngtonie pojawił się nowy szeryf. Pod przywództwem Donalda Trumpa możemy nie zgadzać się z twoimi poglądami, ale będziemy walczyć o twoje prawo do wyrażania opinii na forum publicznym. Zgadzasz się czy nie? Doszliśmy oczywiście do punktu, w którym sytuacja stała się tak zła, że w grudniu tego roku Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich w oparciu o wątłe podejrzenie agencji wywiadowczej i ogromną presję ze strony swoich kontynentalnych sąsiadów. Teraz, jak rozumiem, argumentem było to, że rosyjska dezinformacja zainfekowała rumuńskie wybory. Chciałbym jednak poprosić moich europejskich przyjaciół o spojrzenie z pewnej perspektywy. Możecie wierzyć, że kupowanie przez Rosję reklam w mediach społecznościowych w celu wpływania na wasze wybory jest złe. Z pewnością tak uważamy. Można to nawet potępić na arenie międzynarodowej. Ale jeśli demokracja może zostać zniszczona za pomocą kilkuset tysięcy dolarów reklamy cyfrowej z obcego kraju, to na początku nie była ona zbyt silna.
Dobra wiadomość jest taka, że uważam, iż wasze demokracje są znacznie mniej kruche, niż wielu ludzi najwyraźniej się obawia.
I naprawdę wierzę, że pozwolenie naszym obywatelom na wyrażanie własnego zdania uczyni je jeszcze silniejszymi. Co oczywiście sprowadza nas z powrotem do Monachium, gdzie organizatorzy tej właśnie konferencji zakazali udziału w rozmowach prawodawcom reprezentującym populistyczne partie zarówno lewicowe, jak i prawicowe. Ponownie, nie musimy zgadzać się ze wszystkim, co ludzie mówią. Ale kiedy przywódcy polityczni reprezentują ważny okręg wyborczy, spoczywa na nas obowiązek przynajmniej uczestniczenia w dialogu z nimi.
Teraz, dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku, wygląda to coraz bardziej jak stare zakorzenione interesy ukrywające się za brzydkimi słowami z czasów sowieckich, takimi jak misinformacja i dezinformacja, którym po prostu nie podoba się pomysł, że ktoś z alternatywnym punktem widzenia może wyrazić inną opinię lub, nie daj Boże, zagłosować w inny sposób, lub co gorsza, wygrać wybory.
Teraz jest to konferencja na temat bezpieczeństwa i jestem pewien, że wszyscy przyszliście tu przygotowani, aby porozmawiać o tym, jak dokładnie zamierzacie zwiększyć wydatki na obronę w ciągu najbliższych kilku lat zgodnie z nowym celem. To świetnie, ponieważ prezydent Trump jasno powiedział, że wierzy, iż nasi europejscy przyjaciele będą odgrywać większą rolę w przyszłości tego kontynentu. Nie sądzimy, aby słyszeli Państwo termin „podział obciążeń”, ale uważamy, że jest to ważna część bycia we wspólnym sojuszu, że Europejczycy zwiększają swoje wysiłki, podczas gdy Ameryka koncentruje się na obszarach świata, które są w wielkim niebezpieczeństwie.
Ale pozwólcie, że zapytam, jak w ogóle zaczniecie zastanawiać się nad kwestiami budżetowymi, jeśli nie będziemy wiedzieć, czego w ogóle bronimy? Wiele już usłyszałem w moich rozmowach i odbyłem wiele, wiele wspaniałych rozmów z wieloma osobami zgromadzonymi w tej sali. Słyszałem wiele o tym, przed czym trzeba się bronić, i oczywiście jest to ważne. Ale to, co wydaje mi się nieco mniej jasne, i z pewnością myślę, że dla wielu obywateli Europy również, to to po co dokładnie się bronicie. Jaka jest pozytywna wizja, która ożywia ten wspólny pakt bezpieczeństwa, który wszyscy uważamy za tak ważny?
Głęboko wierzę, że nie ma bezpieczeństwa, jeśli boisz się głosów, opinii i sumienia, które kierują twoim własnym narodem. Europa stoi przed wieloma wyzwaniami. Ale kryzys, przed którym stoi teraz ten kontynent, kryzys, z którym, jak wierzę, wszyscy razem się zmagamy, jest naszym własnym dziełem. Jeśli obawiasz się własnych wyborców, Ameryka nie może nic dla ciebie zrobić. Nie ma też nic, co mógłbyś zrobić dla Amerykanów, którzy wybrali mnie i prezydenta Trumpa. Potrzebujesz demokratycznych mandatów, aby osiągnąć cokolwiek wartościowego w nadchodzących latach.
Czy nie nauczyliśmy się, że słabe mandaty dają niestabilne wyniki? Ale jest tak wiele wartości, które można osiągnąć dzięki demokratycznemu mandatowi, który moim zdaniem będzie wynikał z większej reakcji na głosy obywateli. Jeśli zamierzamy cieszyć się konkurencyjnymi gospodarkami, jeśli zamierzamy cieszyć się przystępną cenowo energią i bezpiecznymi łańcuchami dostaw, potrzebujemy mandatów do rządzenia, ponieważ musimy dokonywać trudnych wyborów, aby cieszyć się wszystkimi tymi rzeczami.
Oczywiście wiemy o tym bardzo dobrze. W Ameryce nie można zdobyć demokratycznego mandatu, cenzurując przeciwników lub wsadzając ich do więzienia. Niezależnie od tego, czy jest to lider opozycji, skromny chrześcijanin modlący się we własnym domu, czy dziennikarz próbujący przekazać wiadomości. Nie można też wygrać, lekceważąc swój podstawowy elektorat w kwestiach takich jak to, kto może być częścią naszego wspólnego społeczeństwa.
Uważam, że spośród wszystkich pilnych wyzwań, przed którymi stoją reprezentowane tu narody, nie ma nic pilniejszego niż masowa imigracja. Obecnie prawie 1 na 5 osób mieszkających w tym kraju przeniosła się tu z zagranicy. To oczywiście rekord wszech czasów. Nawiasem mówiąc, to podobna liczba co w Stanach Zjednoczonych, również najwyższa w historii. Liczba imigrantów, którzy przybyli do UE z krajów spoza UE podwoiła się tylko w latach 2021-2022. I oczywiście od tego czasu znacznie wzrosła.
I znamy tę sytuację. Nie powstała ona w próżni. Jest wynikiem szeregu świadomych decyzji podjętych przez polityków na całym kontynencie i innych na całym świecie w ciągu dekady. Wczoraj w tym mieście widzieliśmy okropności, do jakich doprowadziły te decyzje. I oczywiście nie mogę ponownie o tym wspomnieć, nie myśląc o strasznych ofiarach, którym zrujnowano piękny zimowy dzień w Monachium. Nasze myśli i modlitwy są z nimi i pozostaną z nimi. Ale dlaczego w ogóle do tego doszło?
To straszna historia, ale słyszeliśmy ją zbyt wiele razy w Europie i niestety zbyt wiele razy także w Stanach Zjednoczonych. Osoba ubiegająca się o azyl, często młody mężczyzna w wieku około 20 lat, znany już policji, wjechał samochodem w tłum i rozbił wspólnotę. Jedność. Ile razy musimy cierpieć z powodu tych przerażających niepowodzeń, zanim zmienimy kurs i poprowadzimy naszą wspólną cywilizację w nowym kierunku? Żaden wyborca na tym kontynencie nie poszedł do urny, by otworzyć wrota dla milionów niesprawdzonych imigrantów. Ale wiesz, za czym głosowali? W Anglii głosowali za Brexitem. I można się z tym zgadzać lub nie, ale zagłosowali za. I coraz więcej ludzi w całej Europie głosuje na przywódców politycznych, którzy obiecują położyć kres niekontrolowanej migracji. Tak się składa, że zgadzam się z wieloma z tych obaw, ale nie musisz się ze mną zgadzać.
Po prostu uważam, że ludzie troszczą się o swoje domy. Dbają o swoje marzenia. Dbają o swoje bezpieczeństwo i zdolność do utrzymania siebie i swoich dzieci.
I są mądrzy. Myślę, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się w moim krótkim czasie w polityce. W przeciwieństwie do tego, co można usłyszeć w Davos, obywatele wszystkich naszych krajów nie myślą o sobie jak o wykształconych zwierzętach lub wymiennych trybikach globalnej gospodarki. I trudno się dziwić, że nie chcą być pomiatani lub nieustannie ignorowani przez swoich przywódców. A zadaniem demokracji jest rozstrzyganie tych ważnych kwestii przy urnach wyborczych.
Uważam, że odrzucanie ludzi, lekceważenie ich obaw lub, co gorsza, zamykanie mediów, zamykanie wyborów lub odcinanie ludzi od procesu politycznego niczego nie chroni. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób na zniszczenie demokracji. Zabieranie głosu i wyrażanie opinii nie są ingerencją w wybory. Nawet jeśli ludzie wyrażają poglądy poza granicami własnego kraju i nawet jeśli ci ludzie są bardzo wpływowi – i uwierz mi, mówię to z całym humorem – jeśli amerykańska demokracja może przetrwać dziesięć lat besztania przez Gretę Thunberg, wy możecie przetrwać kilka miesięcy Elona Muska.
Ale żadna demokracja, amerykańska, niemiecka czy europejska, nie przetrwa mówienia milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o ulgę są nieważne lub niegodne nawet rozważenia.
Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma tu miejsca na zapory ogniowe. Albo przestrzegasz tej zasady, albo nie. Europejczycy, ludzie mają głos. Europejscy przywódcy mają wybór. Jestem głęboko przekonany, że nie musimy obawiać się przyszłości.
Przyjmijcie to, co mówią wam ludzie, nawet jeśli jest to zaskakujące, nawet jeśli się z tym nie zgadzacie. A jeśli to zrobisz, będziesz mógł stawić czoła przyszłości z przekonaniem i pewnością siebie, wiedząc, że naród stoi za każdym z was. I to jest dla mnie wielka magia demokracji. Nie ma jej w tych kamiennych budynkach czy pięknych hotelach. Nie ma jej nawet w wielkich instytucjach, które zbudowaliśmy razem jako wspólne społeczeństwo.
Wierzyć w demokrację to rozumieć, że każdy z naszych obywateli ma mądrość i głos. A jeśli odmówimy słuchania tego głosu, nawet nasze najbardziej udane walki niewiele dadzą. Jak powiedział kiedyś papież Jan Paweł II, moim zdaniem jeden z najbardziej niezwykłych orędowników demokracji na tym kontynencie lub na jakimkolwiek innym, „nie lękajcie się”. Nie powinniśmy bać się naszych ludzi, nawet jeśli wyrażają poglądy, które nie zgadzają się z ich przywództwem. Dziękuję wszystkim. Życzę wszystkim powodzenia. Niech Bóg was błogosławi”.
JD Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych podczas wystąpienia na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w dniu 14. lutego 2025 roku.
Wiceprezydent USA J.D. Vance podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa krytykował europejskich polityków za ignorowanie woli wyborców. Na końcu swojego wystąpienia zacytował słynne słowa papieża Jana Pawła II. – Nie lękajcie się. Nie powinniśmy bać się naszych ludzi, nawet jeśli wyrażają poglądy, które nie zgadzają się z naszym przywództwem – powiedział.
Podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wiceprezydent USA J.D. Vance wyraził swoje obawy dotyczące przyszłości Europy. W swoim przemówieniu podkreślił, że największym zagrożeniem dla kontynentu nie są Rosja czy Chiny, lecz wewnętrzne problemy związane z odwróceniem się od fundamentalnych wartości.
– Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, to nie Chiny, to nie żaden inny zewnętrzny aktor. To, o co najbardziej się martwię, to zagrożenie z wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej podstawowych wartości, wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki – oświadczył Vance.
J.D. Vance zacytował JPII. “Nie lękajcie się”
Vance skrytykował europejskich polityków za ignorowanie woli wyborców w kwestii migracji, co wiązał z niedawnym zamachem w Monachium. Zauważył, że coraz więcej wyborców głosuje na liderów obiecujących zakończenie “niekontrolowanej migracji”.
– Ale to, czego niemiecka demokracja, żadna demokracja, amerykańska, niemiecka ani europejska, nie przetrwa, to wmówienie milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o pomoc są nieważne lub niegodne – mówił Vance.
– Nie ma jej (demokracji – przyp.red) w tych kamiennych budynkach czy pięknych hotelach. Nie ma jej nawet we wspaniałych instytucjach, które zbudowaliśmy razem jako wspólne społeczeństwo. Wierzyć w demokrację to rozumieć, że każdy z naszych obywateli ma mądrość i głos. A jeśli odmówimy słuchania tego głosu, nawet nasze najbardziej udane walki niewiele dadzą. Jak powiedział kiedyś papież Jan Paweł II, moim zdaniem jeden z najbardziej niezwykłych orędowników demokracji na tym kontynencie lub na jakimkolwiek innym: “nie lękajcie się”. Nie powinniśmy bać się naszych ludzi, nawet jeśli wyrażają poglądy, które nie zgadzają się z naszym przywództwem – podsumował.
W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.
J.D. Vance w Monachium, czyli co powinien robić katolik
W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.
Takiego czegoś nie słyszano w Europie od dziesięcioleci. W takiej imprezie na takiej sali siedzą najgrubsze ryby rządów, polityki, armii, gospodarki, nauki. Znamy ich zachowania z różnych unijnych okazji, gdzie puszą się swoją pychą jak pawimi ogonami, gdzie pławią się w luksusach, zrabowanych ludziom pracy, gdzie knują swoje krwiożercze spiski przeciw narodom, gdzie bezczelnie śmieją się w twarz prawdzie i sprawiedliwości, gdzie już nawet nie kryją się ze swoimi planami pełzającego ludobójstwa, gdzie bawią się swoimi kupionymi pajacykami, gdzie okazują głęboką pogardę ludziom i całej europejskiej tradycji. Oto „elity” Europy Zachodniej, oto siła wiodąca Unii Europejskiej, oto obrońcy demokracji i praw człowieka, oto masoński establishment, oto wyznawcy i słudzy Lucyfera. Oto ci, którym służy Paneuropejski Rząd Ukropoliński.
Przemówienie było krótkie i treściwe, opisywało obecną sytuację w Europie, przywołując przykłady Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji i Rumunii, a jego dominanty były następujące:
Europa odeszła od swoich własnych wartości, co po zmianie rządów w USA sytuuje ją w opozycji do obecnej polityki amerykańskiej.
Największe zagrożenie dla Europy, jej bezpieczeństwa, wartości, demokracji i praw człowieka nie stanowią Rosja i Chiny, lecz polityka europejskich elit rządzących.
Obecne elity europejskie nie mają legitymacji demokratycznej, prześladują swoje narody, naruszają prawa człowieka, krępują wolność słowa, postępują niedemokratycznie.
Polityka imigracyjna nie jest przypadkiem, lecz wynika ze świadomych decyzji politycznych i jest katastrofalna dla Europy, tak samo, jak dla USA.
Elity europejskie nie uzyskają niczego konstruktywnego, jeśli nie będą słuchały swoich narodów, a ludzi, którzy zgłaszają sprzeciw wsadzały do więzień.
Europejczycy mogą się nie zgadzać z obecnymi poglądami administracji USA, ale będą zmuszane do podporządkowania się im.
Patrząc na dotychczasową dynamikę polityki Donalda Trumpa, można ufać, że to nie były tylko czcze słowa, ale już zostały podjęte konkretne działania, a przemówienie było ich wyrazem. Był to więc nie tyle zimny prysznic dla unijnej kamaryli, ale raczej mocny cios pałą w łeb, wymierzony krótko po tym, jak USA odcięło swoje finansowanie dla lewackich organizacji, rozwalających narody od środka. Okazało się przy tym, w jakim stopniu cała lewacka działalność przeróżnych aktywistów była od samego początku narzędziem do przeprowadzania rewolucji. Narzędziem jakichś sił zewnętrznych do przejmowania władzy w państwach i zniewalania narodów. Prawa kobiet, klimat, zwierzątka, zboczenia seksualne, imigracja i inne lewackie patologie społeczne, jak się okazuje są i zawsze były narzędziem globalnej polityki, metodą prowadzenia wojny i podbijania terytorium innymi siłami.
Trump ustami Vance,a rzucił europejskim masonom wyzwanie – albo się podporządkujecie, albo wasze narody was zgniotą. Cytat z Jana Pawła II „nie lękajcie się” był skierowany nie do elit, najwyraźniej przerażonych, lecz do narodów. Zawiera zawoalowaną zapowiedź wspierania przez rząd USA europejskich ruchów niepodległościowych. Należy dobrze zrozumieć istotę nowej polityki USA wobec Europy.
To jest frontalne uderzenie w Unię Europejską oraz w Wielką Brytanię, połączone ze wspieraniem ruchów odśrodkowych. Tym można wytłumaczyć wspieranie przez Muska AfD i ujawnienie wieloletnich szajek gwałcicieli – pedofili w UK, skrycie wspierane przez rząd. Nie jest to więc polityka antyeuropejska, lecz antyunijna. Są ku temu dwa powody.
Powód pierwszy – wyłamanie się USA z projektu państwa globalnego. Od czasów II Wojny Światowej USA były używane przez twórców koncepcji globalnej, których zwę gnostykami. Użyli oni USA tak samo, jak wcześniej Imperium Brytyjskiego – najpierw pozwolili osiągnąć wielką potęgę, tą potęgą zdominować połowę globu, a potem pozostawić na upadłość.
Tak samo chcieli zrobić z Ameryką, ale tym razem w skali całego globu. Unia Europejskim była od początku projektem gnostyków z Ameryki, jako prototyp państwa globalnego. Celem Paneuropy jest budowa jednolitego państwa europejskiego i wymiana ludności, czyli usunięcie białych chrześcijan i zastąpienie ich nową rasą negroidalną, wyhodowaną za pomocą masowej imigracji z Afryki i Azji. Nowa rasa ma powstać poprzez zlanie się ich genów z resztkami genów europejskich, dobrowolnie lub poprzez gwałty.
Projekt państwa globalnego zakłada, że będzie tylko jedno państwo i jeden rząd, i żadnego innego. Państwo i rząd amerykański również musiałyby zniknąć, i temu próbuje teraz przeciwstawiać się Trump. Obecnie projekt globalny ograniczył się do Unii Europejskiej, Kanady i Australii. dlatego Trump przybywa da Europy, aby go unieszkodliwić. Najlepiej do tego nadają się ruchy narodowe, z zasady antyunijne.
Powód drugi to budowa własnej pozycji. Po rezygnacji z koncepcji globalnej USA muszą odnaleźć swoje miejsce w świecie, i wydaje się, że tym pomysłem jest rozszerzona doktryna Monroe. Pierwotnie oznaczała ona, że obie Ameryki są wyłączną strefą wpływów USA, teraz została rozszerzona na półkulę zachodnią. Wygląda na to, że Trump dąży do tego, aby Atlantyk stał się wewnętrznym morzem amerykańskim. W tym celu potrzebuje kontrolować Kanał Panamski, Kanał Sueski i Europę Zachodnią i Środkową. Kanałem Panamskim już się zajął, Kanał Sueski leży blisko Strefy Gazy, czym też energicznie się zajął, a przejęcie kontroli nad Europą to stare, dobre „Dziel i rządź”, co najlepiej wychodzi, gdy ma się do czynienia w wieloma podmiotami, które można rozgrywać, a żaden nie jest zbyt silny. Realizacja tego planu zakłada jak najszybsze zakończenie konfliktu na Ukrainie i ułożenia stosunków z Rosją i Chinami, dostosowanych do nowej koncepcji geopolitycznej USA. Preferuje ona rywalizację zamiast wojny. Trump myśli jak prywaciarz, chce zarobić, nawet czyimś kosztem, ale nie chce pozabijać wszystkich kontrahentów, jak robią to gnostycy.
Co z tego dla Polski? Ano bardzo wiele. Wszystko, co rozbija Unię Europejską jest dla nas dobre, tak samo jak zakończenie konfliktu ukraińskiego. Dotąd mocarstwo amerykańskie, prowadzone przez gnostyków szło w jednym zaprzęgu z gnostykami europejskimi. Teraz silny Trump postanowił się im postawić i podporządkować imperialnej polityce USA. Dla nas to lepsze, niż globalna polityka gnostyków. Gdyby była dalej uprawiana, Polska i Polacy byliby przeznaczeni do likwidacji i wymazania. Jeśli polityka imperialna Trumpa będzie konsekwentna, co być może, ale nie musi, na naszej granicy będzie przebiegała granica dwóch zasadniczych bloków sił. Polacy powinni to wykorzystać, aby być łącznikiem między światami, aby zostać Mostem i Strażnicą Eurazji.
Póki co, czeka nas walka z UE i władzami, które ją popierają. Walka ta polega na tym, że rząd atakuje własny naród, aby go unicestwić. Musimy wykorzystać sprzyjającą sytuację międzynarodową, aby zacząć budowę własnej pozycji, co oczywiście wymaga właściwych ludzi przy władzy – ludzi rozumnych o tożsamości polskiej, ludzi honoru. Jak na razie mamy ludzi nierozumnych o poliniackiej tożsamości, pozbawionych honoru, a jedyny rząd, jaki są w stanie sformować to Paneuropejski Rząd Ukropoliński, w skrócie PRUk.
Osobiście czuję satysfakcję, wiceprezydent USA potwierdził bowiem to, co głoszę od początku swojej działalności.
Nie miejmy złudzeń na przyszłość, Nie wybawi nas Donald Trump ani James David Vance, wybawić musimy się sami, ufni w Bożą łaskę. Vance zaś pokazał, jak powinien zachowywać się katolik – mówić prawdę i według niej postępować, a nie dogadywać się z kłamstwem dla pozornego kompromisu. Gdyby katolicy w Polsce tak postępowali, nie mieliby oszustów i kłamców u władzy, a pasterze Kościoła, zamiast służyć władzy gnostyków, służyliby Chrystusowi i prowadzili lud do zbawienia, a nie do NWO. Powinniśmy teraz poważnie potraktować wezwanie Jana Pawła II, powtórzone przez J.D.Vance,a – „NIE LĘKAJCIE SIĘ’ – mówić prawdy, służyć prawdzie, walczyć o prawdę. Dla katolików oznacza to Boga poznawać, Boga miłować, Bogu służyć. Nie Mamonowi, nie Mefistofelesowi, nie Molochowi, nie Lucyferowi, ale właśnie Bogu i ludziom.
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa w 2025 roku stała się areną mocnego, bezprecedensowego wystąpienia amerykańskiego wiceprezydenta J.D. Vance’a, który w ostrych słowach skrytykował kierunek, w jakim zmierza Europa. Jego przemówienie wywołało konsternację wśród europejskich przywódców i może sygnalizować znaczące zmiany w relacjach transatlantyckich.
Vance, znany ze swojej bezkompromisowej retoryki, przedstawił diagnozę, która zaskoczyła wielu uczestników konferencji. Według wiceprezydenta USA, największe zagrożenie dla Europy nie przychodzi z zewnątrz – ani ze strony Rosji, ani Chin – ale tkwi w samej Europie. Chodzi o systematyczny odwrót od fundamentalnych wartości, które przez dekady stanowiły wspólny mianownik dla społeczeństw po obu stronach Atlantyku.
Szczególnie mocno amerykański polityk uderzył w kwestię wolności słowa i demokracji w Europie. Przywołał szereg niepokojących przykładów, w tym próby komisarzy Unii Europejskiej zmierzające do ograniczania dostępu do mediów społecznościowych podczas niepokojów społecznych. Nie oszczędził także poszczególnych krajów – skrytykował Szwecję za wyrok skazujący aktywistę uczestniczącego w paleniu Koranu oraz Wielką Brytanię za ograniczenia wolności religijnej.
Vance nie poprzestał na krytyce. Poruszył również kluczową kwestię europejskiego bezpieczeństwa, wzywając państwa Starego Kontynentu do wzięcia większej odpowiedzialności za własną obronę. Wiceprezydent podkreślił konieczność zwiększenia wydatków na obronność, sugerując, że Europa zbyt długo polegała na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa.
Szczególnie mocno wybrzmiała krytyka europejskich elit politycznych. Vance oskarżył je o działanie w strachu przed własnymi wyborcami, przywołując przypadki unieważniania wyników wyborów, jak miało to miejsce w Rumunii. Według senatora, takie praktyki stoją w fundamentalnej sprzeczności z zasadami demokracji i podważają legitymizację europejskich instytucji.
W kontekście trwającego konfliktu między Rosją a Ukrainą, Vance zasygnalizował możliwość osiągnięcia “rozsądnego porozumienia” między stronami. Jednak warunkiem koniecznym jest, według niego, radykalne zwiększenie europejskiego zaangażowania w kwestie bezpieczeństwa. To stwierdzenie można odczytywać jako sygnał, że Stany Zjednoczone mogą oczekiwać od Europy większej samodzielności w rozwiązywaniu regionalnych konfliktów.
Wystąpienie Vance’a wpisuje się w szerszy trend rosnącego sceptycyzmu wobec kierunku, w jakim zmierza Europa. Wiceprezydent Vance zdaje się sugerować, że kontynent [to nie kontynent, panie dziejaszku, to UE. md] znajduje się na rozdrożu – między zachowaniem tradycyjnych wartości demokratycznych a dryfowaniem w stronę coraz większych ograniczeń wolności obywatelskich.
Szczególnie niepokojący jest, według Vance’a, kontrast między deklarowanym przywiązaniem do wartości demokratycznych a rzeczywistymi działaniami europejskich rządów. Wiceprezydent zwrócił uwagę na rosnącą przepaść między elitami a zwykłymi obywatelami, ostrzegając przed dalszym pogłębianiem tego podziału.
Przemówienie amerykańskiego wiceprezydenta może być zwiastunem głębszych zmian w relacjach transatlantyckich. Vance sugeruje, że Stany Zjednoczone mogą przewartościować swoje podejście do europejskich sojuszników, jeśli ci nie powrócą na ścieżkę pełnej demokracji i nie wezmą większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Wystąpienie to z pewnością wywoła szereg reakcji ze strony europejskich przywódców i może stać się katalizatorem poważnej debaty o przyszłości relacji transatlantyckich. Pozostaje pytanie, czy Europa weźmie sobie do serca tę ostrą krytykę, czy też uzna ją za kolejny przejaw amerykańskiego unilateralizmu.
Donald Trump i Elon Musk / fot. X/ Elon Musk / Donald J. Trump (kolaż)
Administracja Donalda Trumpa ujawniła, że Pentagon przekazał agencji Reuters 9 milionów dolarów na program. Nazwano go „oszustwem społecznym na dużą skalę”.
Uważana za autorytet na świecie agencja Reuters otrzymała od rządu federalnego USA kontrakty o wartości ponad 100 mln dolarów. Jeden z kontraktów to „oszustwo społeczne na dużą skalę”.
Prezydent Donald Trump podkreślił rano, że Departament Obrony (DOD) zapłacił lewackiej agencji medialnej Reuters 9 milionów dolarów za program o nazwie „oszustwo społeczne na dużą skalę” i zażądał zwrotu pieniędzy.
„DOGE: Wygląda na to, że radykalnie lewicowy Reuters otrzymało 9 000 000 dolarów od Departamentu Obrony za zbadanie „oszustwa społecznego na dużą skalę”. ODDAJCIE PIENIĄDZE, TERAZ!” – napisał prezydent USA Donald Trump na Truth Social.
Późnym wieczorem w środę Elon Musk udostępnił zrzut ekranu z USAspending.gov. Widać na nim, że Departament Obrony rzeczywiście rozdysponował nagrodę dla Thomson Reuters Special Services LLC, spółki macierzystej grupy medialnej Reuters, za projekt oznaczony jako „aktywna obrona inżynierii społecznej” (ASED) i „oszustwo społeczne na dużą skalę”.
DOD PAID REUTERS $9M FOR “SOCIAL ENGINEERING” PROGRAM DOGE investigations reveal mysterious Defense Department payments to Reuters for “large scale social deception” project between 2018-2022. While DARPA claims it was for cyber defense, questions swirl about why a news agency received millions for “social engineering.” The revelation comes as other media outlets face scrutiny over federal funding. Source: USASpendingGov,
I wonder how much money Reuters is getting from the government? Let’s find out.
33,6 mln wyświetlenia
—————
Przejrzenie USAspending.gov pokazuje, że rząd USA przyznał Reutersowi kontrakty o wartości ponad 100 milionów dolarów i potwierdza, że DOD przyznał Reutersowi 9 147 532 dolarów pod etykietą „opisu” ASED i „oszustwa społecznego na dużą skalę” na okres od 2018 do 2022 roku. Była to część okresu pierwszej kadencji prezydentury Trumpa.
Dla porównania, inne kontrakty rządowe dla Reuters obejmują przyznanie przez DOD ponad 12 milionów dolarów na podstawie opisu „efekt masowy”, przyznanie przez DHS 5,1 miliona dolarów na „analizę danych” i przyznanie przez Departament Sprawiedliwości (DOJ) kilku milionów na „usługi łagodzenia ryzyka”.
Bardziej szczegółowy przegląd kontraktu na highergov.com pokazuje opis „Symulacyjne testy i pomiary oszustwa na dużą skalę”. Nie rozwija jednak szczegółowo zadań, które grant ma sfinansować.
Wiele osób, które skomentowały post Muska na X, skrytykowały odkrycie jako bezpośrednie ujawnienie oszustwa rządu. Jeden z komentatorów zakwestionował, czy opis ten rzekomo miał oznaczać obronę przed „oszustwem społecznym”, ponieważ opis kontraktu oznaczał obronę przed inżynierią społeczną. Inni wskazali, że oszustwo jest standardową częścią operacji psychologicznych, co przyznano w podręczniku polowym armii, nr 3-13.4, „Army Support to Military Deception”.
„Oszustwo wojskowe to działania podejmowane w celu wprowadzenia w błąd decydentów wrogich organizacji wojskowych, paramilitarnych lub ekstremistycznych, powodując w ten sposób, że przeciwnik podejmuje określone działania (lub zaniechania), które przyczynią się do realizacji przyjaznej misji. Oszustwo dotyczy wszystkich poziomów działań wojennych, w całym zakresie operacji wojskowych i jest przeprowadzane we wszystkich fazach operacji wojskowych. Gdy jest prawidłowo zintegrowane z bezpieczeństwem operacji i innymi możliwościami związanymi z informacją, oszustwo może być decydującym narzędziem w zmianie sposobu, w jaki wróg postrzega, analizuje, decyduje i działa w odpowiedzi na przyjazne operacje wojskowe” – napisano we wspomnianej definicji.
Inni zwrócili uwagę na fakt, że CIA wykorzystywała amerykańskie media do celów propagandowych, w szczególności w projekcie „Operacja Mockingbird”. CIA przyznało, że zatrudniono co najmniej 400 dziennikarzy, aby realizowali swoje cele, częściowo pisząc „fałszywe historie”, co ujawnił dziennikarz w 1977 r.
„Co zadziwiające, pomimo milionów, które otrzymuje w ramach kontraktów rządowych, Reuters twierdzi, że jest ‘niezależną’ i ‘bezpaństwową’ organizacją informacyjną” – wskazuje lifesitenews.com.
Prezydent USA Donald Trump oświadczył w środę, że chciałby natychmiast zlikwidować Departament Edukacji (DOE). Nazwał ten resort „wielkim oszustwem”.
– Chciałbym, żeby został zamknięty natychmiast. Departament Edukacji to wielkie oszustwo – stwierdził prezydent Donald Trump.
Jak dodał, chce podzielić DOE na różne sekcje, które miałyby być zarządzane przez poszczególne stany. Krytykował pracowników resortu za pracę zdalną oraz pełnienie wielu stanowisk jednocześnie. Wyraził frustrację obecną strukturą departamentu.
W ubiegłym tygodniu Trump mówił, że chciałby zamknąć DOE za pomocą rozporządzenia wykonawczego. Jak przyznał, będzie potrzebował poparcia Kongresu oraz związków zawodowych nauczycieli, aby spełnić swoją obietnicę wyborczą.
Plany zamknięcia resortu edukacji wzbudziły obawy lewicy dotyczące wpływu tej decyzji na ochronę uczniów, pomoc finansową dla szkół oraz nadzór nad prawami edukacyjnymi dzieci niepełnosprawnych. Przeciwnicy projektu zwracają uwagę, że likwidacja DOE mogłaby zakłócić przepływ miliardów dolarów federalnego finansowania, które wspiera edukację w placówkach od przedszkoli po 12. klasę oraz pomaga w opłacaniu czesnego.
AP wskazuje, że zapowiedź zamknięcia departamentu koliduje z obecnym stanem rzeczy. Większością wydatków DOE i jego działalnością zarządza Kongres USA.
Planowane przez Trumpa rozporządzenie nakazałoby szefowej resortu rozpoczęcie jego likwidacji. Naciskał on także na Kongres, aby uchwalił odpowiednie przepisy w celu rozwiązania DOE.
W Białym Domu Trump zażartował niedawno na temat pierwszego zadania dla Lindy McMahon, jego kandydatki na sekretarza Departamentu Edukacji.
– Chcę, żeby Linda sama pozbawiła się pracy – stwierdził Donald Trump, cytowany przez AP.
Już w kampanii wyborczej Republikanin obiecywał zamknięcie resortu. Deklarował, że został zinfiltrowany przez „radykałów, fanatyków i marksistów”.