Ukraina została kupiona przez… Vanguard, Blackrock, Blackstone.

… Są to więc firmy Cargill, Dupont oraz Monsanto…

Date: 28 Maggio 2022 Author: Uczta Baltazara https://babylonianempire.wordpress.com/2022/05/28/ukraina-zostala-kupiona-przez-ameryke/

Czy wiecie, dlaczego USA wysyłają tak dużo broni na Ukrainę? – Bądźcie pewni, że nie dzieje się tak z powodu miłosierdzia chrześcijańskiego. Po prostu dlatego, że trzy duże amerykańskie firmy międzynarodowe kupiły od „Zelenskiego” 17 milionów hektarów świetnej ziemi.

Są to firmy Cargill (która wzięła udział w symulacji «Food Chain Reaction – A Global Food Security Game»), Dupont oraz Monsanto (spółka formalnie niemiecko-australijska, ale z kapitałem amerykańskim).

Pięć procent ukraińskich gruntów rolnych zostało zakupionych przez Chiny.

Aby zrozumieć, ile to jest 17 mln hektarów, wystarczy pomyśleć, że całe Włochy mają 16,7 mln hektarów gruntów rolnych.

Krótko mówiąc, 3 amerykańskie firmy wykupiły na Ukrainie więcej użytecznych gruntów rolnych niż mają ich Włochy.

A kim są udziałowcy owych trzech firm?

Zawsze ci sami: Vanguard, Blackrock, Blackstone. To znaczy te same 3 firmy finansowe, które kontrolują wszystkie banki świata, jak również wszystkie znaczące przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego na kuli ziemskiej.

Krótko mówiąc, są samowystarczalni.

To dlatego już w okresie poprzedzającym wybuch wojny na Ukrainie nastąpił gwałtowny wzrost cen pasz (Cargill i Du Pont) oraz nawozów (Monsanto-Bayer): ponieważ oni już wtedy wszystko wiedzieli, o wszystkim byli poinformowani.

A czy wiecie, kiedy skończy się ta wojna? – Wtedy, gdy wielkie koncerny finansowe pozbędą się zapasów broni – zmuszając do płacenia za nie nas, idiotów z Europy, którzy wcześniej zostaną wyciśnięci przez ten sam gang, spekulujący w międzyczasie na pszenicy, ryżu, paszy i nawozach.

Mass-media nagłaśniają wojnę. Rzecz jasna – ich właścicielami są te same Vanguard, Blackrock i Blackstone. A Biden chce wojny – bo, co oczywiste, został wybrany przez tę samą wspaniałą trójkę.

Zastanawiam się jednak na koniec, co z tymi wszystkimi pieniędzmi zrobią powszechnie znane nam osoby – czyli Buffet, Soros i Gates – którzy są jawnymi i ukrytymi udziałowcami wymienionych wczesniej 3 wielkich firm finansowych? – Czy żywią się gwarancjami bankowymi i funduszami hedgingowymi? – Na to pytanie nie umiem dać sobie odpowiedzi. https://parolelibere.blog/2022/05/17/lucraina-se-le-comprata-lamerica/

Wojna powszednieje. Czym straszyć, zajmować i bawić tłumy?

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5187 29 maja 2022

Papież Franciszek zapytany o prawdopodobną przyczynę wojny, jaką Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie wyraził przypuszczenie, że było nią „szczekanie NATO pod rosyjskimi drzwiami”. Jak pamiętamy, wzbudziło to ostentacyjne zgorszenie nie tylko zawodowych i postępowych katolików, którzy skwapliwie przestrzegają przykazań nowych, nadanych nam przez Naszego Pana z Waszyngtonu, ale również Juderatu, bo wiadomo od dawna, że nic tak nie gorszy, jak prawda. Sęk w tym, że nie wiadomo do końca, czy przypuszczenie papieża Franciszka co do przyczyn wojny na Ukrainie jest trafne.

Istnieją bowiem podejrzenia, że wojna ta wybuchła, by przykryć aferę z „Pegasusem”, która wybuchła zaraz po tym, jak pan mecenas Roman Giertych odkrył, że był inwigilowany. Wkrótce potem takie odkrycia porobiły również inne znane osobistości i nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby nie wojna na Ukrainie, w porównaniu z którą „Pegasus” zszedł na plan dalszy i wydawało się nawet, że w ogóle zniknął. Ale wojna na Ukrainie zaczyna się przeciągać, w związku z czym ludzie przyzwyczajeni do przeżywania codziennie czegoś nowego, stopniowo tracą nią zainteresowanie, chociaż ukraiński sztab generalny dokonuje cudów pomysłowości, by zainteresowanie wojną podtrzymać.

Ponieważ spowszedniały doniesienia o zbrodniach na cywilach, a nawet o gwałtach na kobietach, to ostatnio okazało się, że rosyjscy żołnierze znajdują szczególne upodobanie w gwałceniu niemowląt. Nie wiadomo, na jak długo to starczy, więc ludzie przewidujący postanowili reanimować „Pegasusa”. Jak tylko Senat po raz kolejny stanął murem w obronie immunitetu pana marszałka Grodzkiego, podejrzewanego o branie łapówek, zaraz wznowiła działalność nadzwyczajna komisja do spraw inwigilacji, przez którą właśnie „wysłuchany” został pan Adam Bodnar, chwilowo bez przydziału mobilizacyjnego. Nieomylny to znak, że zbliżają się wybory parlamentarne, w których pan Adam pewnie będzie chciał wziąć udział w charakterze kandydata na Umiłowanego Przywódcę. Zresztą nie tylko on, bo inni też się przymierzają. Wśród nich – obóz zdrady i zaprzaństwa, w którym bryluje Donald Tusk na czele Voldsdeutsche Partei, chociaż na mieście krążą fałszywe pogłoski, że jest podgryzany przez pana Rafała Trzaskowskiego, co to niedawno odbył nawet pielgrzymkę do Naszego Najważniejszego Sojusznika, który na początek dał mu do potrzymania rękę. Kto wie, czy to nie będzie miało w przyszłym roku wyborczym decydującego znaczenia. Tak czy owak, przeprowadzony został nawet sondaż, z którego wynikało, że obóz zdrady i zaprzaństwa, oczywiście pod warunkiem, że zewrze szeregi i pośladki [oj, może jednak odwrotnie?? md] , uzyskałby nawet 50 procent głosów, odsuwając w ten sposób od rządów obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Sęk w tym, że chyba jednak nie zewrze, bo np. pobożny poseł Gowin, który przyszedł już do siebie po załamaniu spowodowanym utratą stanowiska wicepremiera, nie chce stawać do wyborów z tej samej listy, co bezbożny poseł Włodzimierz Czarzasty, czy, dajmy na to, pan Biedroń. Nawiasem mówiąc, moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus puściła wodze fantazji, zwierzając się pani red. Elizie Michalik, iż marzy jej się, by przyszłym premierem został pan Krzysztof Śmiszek, prywatnie l’ami pana Biedronia. Mało to prawdopodobne, bo z Volksdeutsche Partei i z Lewicą nie chcieliby również startować „ludowcy” z Marszałkowskiej. Już woleliby z panem Hołownią i ewentualnie – również z pobożnym posłem Gowinem.

Charakterystyczne jest, że ani obóz zdrady i zaprzaństwa, ani obóz płomiennych dzierżawców, nie przewiduje fraternizowania się z Konfederacją. Kiedy jednak przypomnimy kampanię wyborczą z roku 2020, kiedy to partie tworzące „bandę czworga” (KO, Lewica, PSL i Zjednoczona Prawica) licytowały się, która wyda więcej pieniędzy, podczas gdy Konfederacja w tej licytacji udziału nie wzięła wyjaśniając, że nie będzie nikomu nic dawała, ale też nie będzie odbierała, to jasne jest, że ponad podziałami traktują one Konfederację, jak wroga, bo gdyby program przez nią głoszony zaczął być realizowany, to straciłyby one rację bytu.

Tymczasem Zjednoczona Prawica najwyraźniej stawia na rozrzutność, dając każdemu wszystko, co tylko można sobie wyobrazić i nawet planując „program pilotażowy” w landzie warmińsko-mazurskim, by każdemu obywatelowi wypłacać miesięcznie po 1300 zł tylko za to, że istnieje. W tej sytuacji Donald Tusk und Volksdeutsche Partei nie jest w stanie przelicytować Naczelnika Państwa, więc głosi potrzebę „rozdziału państwa od Kościoła”, czy może odwrotnie – i że jak tylko obejmie władzę, to natychmiast rozdzieli, aż będą leciały wióry, Tak samo podczas słynnej „Rozmowy w kartoflarni” odgrażał się Gnom: „Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę. Za krowobójstwo, za świniobicie, będę odbierał mienie i życie”. Wyobrażam sobie, jak taki program udelektowałby Wielce Czcigodną Sylwię Spurek, a także – grafinię Różę Thun und Handehoch, która przestrzega, że z krowobójstwa i świniobicia będziemy musieli gęsto tłumaczyć się na Sądzie Ostatecznym. Kto by pomyślał, że u potomstwa zawodowych katolików ekumenizm zejdzie aż do tego poziomu?

Tymczasem w naszym nieszczęśliwym kraju inflacja wspaniale się rozwija i rząd obwinia za to Putina, ale chyba nie jest dobrze, bo pan premier Morawiecki, który chyba musi wiedzieć, jak jest naprawdę, niedawno wystąpił z rozpaczliwym pomysłem, by Norwegia podzieliła się z Polską dochodami z eksportu ropy i gazu. Rząd norweski, najwyraźniej podejrzewając możliwość psychicznego kryzysu u pana premiera, wprawdzie mu odmówił, ale bardzo łagodnie.

Za to pan prezydent Duda, podczas pielgrzymki do Kijowa został owacyjnie powitany przez tamtejszą Radę Najwyższą. Inna rzecz, że zachowywał się tak, jakby starał się o rękę sławnej śpiewaczki i wypada tylko żałować, że nie angażuje się tak w obronę polskich interesów państwowych, jak w obronę interesów ukraińskich. Być może uważa, że to wszystko jedno, chociaż w Kijowie nie posunął się aż tak daleko, jak 3 maja, kiedy ogłosił rychłą likwidację granicy polsko-ukraińskiej. Widocznie ktoś starszy i mądrzejszy go zmitygował, bo mówił tylko, że ta granica powinna „”łączyć”, a nie „dzielić” – ale jeśli tak, to przynajmniej musi istnieć. Poza tym stanowczo stwierdził, że Ukraina będzie „odbudowana”, a koszty tej odbudowy „musi” ponieść Rosja. Nic dziwnego, że Ukraińcom przemówienie prezydenta Dudy się spodobało tym bardziej, że oto mieli dowód, iż głowa państwa polskiego zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, a w tej sytuacji obcinanie kuponów z prezentowania na arenie międzynarodowej Ukrainy jako państwa specjalnej troski może być jeszcze łatwiejsze. Nie wszyscy jednak myślą tak, jak pan prezydent Duda, bo ostatnio 99-letni Henry Kissinger zauważył, że Ukraina powinna wrócić do granic sprzed wojny, bo w interesie stabilizacji w Europie nie leży nie tylko rozczłonkowywanie, ale nawet osłabianie Rosji, a już wpychanie jej w trwały sojusz z Chinami nie leży nawet w interesie Ameryki. W Ameryce na razie nikt inny tak nie mówi, może poza Normanem Finkelsteinem, ale w Europie, to znaczy w Niemczech, we Francji i we Włoszech, zaczyna się dostrzegać zniecierpliwienie ręcznym sterowaniem Europą przez Stany Zjednoczone pod pretekstem wojny.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Czemu USA promują w Polsce pornografię, seks grupowy pod wpływem narkotyków i orgie seksualne z udziałem chłopców.

List otwarty do Ambasadora USA z apelem o wycofanie się z demoralizacji polskiej młodzieży

https://www.bibula.com/?p=134203

Mariusz Dzierżawski, założyciel Fundacji Pro-Prawo do życia, wystosował list otwarty do Ambasadora USA w Polsce, Marka Brzezińskiego, z apelem o wycofanie się z promocji imprez, które szkodzą Polsce i Polakom.

Chodzi o jedną z inicjatyw organizacji Grupa Stonewall z Poznania. Na liście jej sponsorów widnieje Ambasada Stanów Zjednoczonych w Polsce.

Mariusz Dzierżawski zwraca uwagę, że Grupa Stonewall znana jest z akcji niszczących moralność naszego społeczeństwa, w szczególności wśród najmłodszych. Grupa Stonewall zachęca polskie dzieci i młodzież do rozwiązłości. Wedle relacji byłego prezesa Grupy Stonewall, oglądanie pornografii oraz seks grupowy pod wpływem narkotyków i alkoholu, to standard w jego środowisku. Grupa Stonewall chwali się też wydaniem publikacji, w której w pozytywnym świetle przedstawione są orgie seksualne z udziałem kilkunastoletnich chłopców.

Założyciel Fundacji Pro-Prawo do życia przypomina, że: „takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Zdaniem Mariusza Dzierżawskiego, wsparcie, którego od lat udziela Ambasada USA przedsięwzięciom atakującym tożsamość naszego narodu i demoralizującym młodzież, szkodzi Polsce i Polakom, a także niszczy zaufanie między naszymi narodami.

 =======================

Szanowny Panie Ambasadorze!

Kierowana przez Pana Ambasada jest wymieniona jako sponsor inicjatywy organizowanej przez Grupę Stonewall z Poznania, która promuje akcje niszczące moralność i zabijanie poczętych dzieci.

Grupa Stonewall znana jest między innymi ze szkoleń wykonywania lewatywy przed seksem analnym, a także publikacji poradnika seksu oralnego.

Poznańscy homoseksualiści chwalą się również wydaniem publikacji, w której w pozytywnym świetle przedstawione są odbywające się w Poznaniu orgie seksualne z udziałem kilkunastoletnich chłopców. W innych materiałach zajmują się również promocją rozwiązłości. Oferta Grupy Stonewall skierowana jest głównie do młodzieży.

Ze słów byłego prezesa Grupy Stonewall wynika, że oglądanie pornografii oraz seks grupowy pod wpływem narkotyków i alkoholu, jest standardem w tym środowisku.

Jak Pan wie, taki styl życia powoduje choroby weneryczne, choroby odbytu i wiele innych schorzeń. Niszczy również młodych ludzi duchowo, na skutek czego stają się niezdolni do budowania trwałych relacji międzyludzkich, a w szczególności do małżeństwa i wychowania dzieci.

Być może zna Pan cytat z Aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej z roku 1600: „Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Prawdę tę znali okupanci Polski, którzy dążyli do zniszczenia naszej Ojczyzny poprzez demoralizację młodych Polaków.

Podczas parad homoseksualnych, wspieranych przez Pański rząd, atakowany jest Kościół Katolicki i symbole religijne. Tu również widać podobieństwo do działań zaborców i okupantów naszego kraju.

Polacy postrzegali i postrzegają Stany Zjednoczone jako przyjaciela. Wsparcie, którego udziela od lat Ambasada USA przedsięwzięciom atakującym tożsamość naszego narodu i demoralizującym młodzież, stawia pod znakiem zapytania życzliwość Pańskiego rządu dla Polski.

Dlatego zwracam się do Pana z apelem o wycofanie się z promocji imprez, które szkodzą Polsce i Polakom, a także niszczą zaufanie między naszymi narodami.

Z poważaniem,

Mariusz Dzierżawski
Członek Zarządu
Fundacji Pro – Prawo do życia

Za: StronaZycia.pl (27 maja, 2022 ) | https://stronazycia.pl/list-otwarty-do-ambasadora-usa-z-apelem-o-wycofanie-sie-z-demoralizacji-polskiej-mlodziezy/

TerraMar – Utopia „Elit”: To Jeffrey Epstein, Robert Maxwell, jego córka Ghislaine, Lex Wexner, Harvey Weinstein, czy Hunter Biden.

Sławomir M. Kozak https://www.oficyna-aurora.pl/katalog/ksiazki/terramar-utopia-elit,p2108461621

Szanowni Czytelnicy,

chciałbym poinformować o wydaniu mojej najnowszej książki, zatytułowanej „TerraMar Utopia Elit”. Na stronie wydawnictwa znajdziecie Państwo, oprócz krótkiego opisu, kilka cytatów, które – mam nadzieję – zachęcą do jej kupienia:

Książka obrazuje stan dzisiejszej, światowej „elity”, jej moralny upadek, często wręcz perwersje, ale też zainteresowania i biznesowe pomysły, które ukazują, że ludzie spoza jej kręgu są traktowani przedmiotowo, tylko w kontekście potencjalnych zysków i zaspokajania codziennych potrzeb. Oczywiście, nie sposób opisać nawet części z nich, dlatego koncentruję się na tych, których nazwiska są znane i w sposób bezpośredni kojarzone z innymi „wielkimi tego świata”.

To Jeffrey Epstein, Robert Maxwell, jego córka Ghislaine, Lex Wexner, Harvey Weinstein, czy Hunter Biden.

Ujawniam też plany tak zwanych globalistów, o których w mediach nie ma wzmianki, a które od co najmniej dekady, są już z ogromnym zaangażowaniem, realizowane. Nie wróżą nam przyszłości nie tylko dostatniej, czy spokojnej, ale nawet zwyczajnie znośnej. Mimo wszystko, mam nadzieję, że pozostaną tylko utopią.

—————————

O książce opowiadałem podczas wieczoru autorskiego, który odbył się w ramach spotkań WAKAT dla CEPolska, prowadzonych przez red. Rafała Mossakowskiego.

Książka dostępna jest również, tylko w Oficynie Aurora, w formie ebook.

pozdrawiam

Sławomir M. Kozak


Fragment rozdziału PROCES:

“Tylko cztery spośród setek, o ile nie tysięcy ofiar, zostały wezwane przez prokuraturę do złożenia zeznań. Wszystkie te osoby próbowano zdyskredytować. Wielu materiałów nie udostępniono opinii publicznej. Przedstawiono 19 fotografii Ghislaine i Epsteina, spośród zarekwirowanych 37 000!

W trakcie procesu okazało się, że nagrania ukrytych kamer z posiadłości Epsteina … zaginęły!”

Orban: Wróg jest wewnątrz cywilizacji zachodniej.

Marucha w dniu 2022-05-20 https://marucha.wordpress.com/2022/05/20/orban-wrog-jest-wewnatrz-cywilizacji-zachodniej/

Od redakcji: poniżej prezentujemy pełny tekst wystąpienia inauguracyjnego Viktora Orbana otwierającego międzynarodową konferencję Conservative Political Action Conference (CPAC) w Budapeszcie (18-20 maja 2022). Organizatorami konferencji są amerykańscy konserwatyści, w tym roku wybrano na miejsce obrad właśnie Budapeszt.

Viktor Orban zwrócił się podczas swojego przemówienia do członków Partii Republikańskiej w USA oraz osobiście do Vaclava Klausa. Zarysował program walki z siłami obozu liberalnego (lewicowego) na Zachodzie.

Unikał podejmowania tematu relacji z Rosją, ale wskazując jako główne zagrożenie dla cywilizacji zachodniej obecną odmianę globalistycznego liberalizmu – jasno dał do zrozumienia, że w przeciwieństwie do liberalnej propagandy nie traktuje Rosji jako głównego wroga, wręcz przeciwnie jasno stwierdził, że wróg jest wewnątrz Zachodu.

Obecna konferencja w Budapeszcie pokazuje dobitnie, ze to właśnie Orban i Węgry stają się dla zachodnich sił narodowych i konserwatywnych źródłem inspiracji i punktem odniesienia, a także ważnym centrum spotkań. Na tym tle rządząca w Polsce formacja określająca się mianem konserwatywnej i narodowej sprowadziła Polskę do roli wykonawcy poleceń tych sił, które Orban określił jako wrogie. Widać też jasno, że premier Węgier uznał, że w najbliższych latach walka o przyszłość rozegra się wewnątrz świata zachodniego i tu chce skoncentrować swoje wysiłki. Oto wystąpienie Orbana:

—————–

Panie i panowie! Chciałbym podziękować państwu za wsparcie. Drodzy Przyjaciele Ameryki i Konserwatyści z całego świata!

Pozdrawiam was wszystkich. Chciałbym szczególnie pozdrowić mojego przyjaciela Václava Klausa. Nic dziwnego, że jest intelektualnie najodważniejszym człowiekiem w Europie, ponieważ dopóki żyje, można tego naprawdę od niego oczekiwać, ale bycie po raz pierwszy wśród nas jest zaskoczeniem dla nas wszystkich. Dziękuję bardzo za przybycie i za to, że jesteś tu z nami, drogi Klausie.

Wiem, że zasługujesz na lepsze przemówienie niż to, które nadchodzi, ale wszyscy wiemy, że rano nie można pływać ani biegać po rekord świata. Proszę, przyjmijcie moje myśli ze zrozumieniem. Tak czy inaczej, wspaniale jest móc je wygłosić tutaj. To szczęśliwy zbieg okoliczności. Miesiąc temu wygraliśmy nasze czwarte wybory z rzędu, a cztery dni temu udało mi się utworzyć mój piąty konserwatywny, chrześcijański rząd, a teraz mogę być tutaj z wami. Zawsze dobrze jest móc rozmawiać w gronie przyjaciół

Przyjaciele!

Przeszliśmy długą drogę. W latach 1980. czytaliśmy o tym, co działo się w Stanach Zjednoczonych z samizdatów nielegalnie dystrybuowanych w byłym bloku wschodnim, a teraz stoimy tutaj, Węgry są gospodarzem najważniejszego politycznego zgromadzenia Partii Republikańskiej, Wielkiej Starej Partii. Pamiętam, że byliśmy wtedy zazdrośni. Zazdrościliśmy kultury demokratycznej debaty. Zazdrościliśmy prezydentowi Reaganowi jego charyzmy, zapału, dowcipu i polityki, i oczywiście kibicowaliśmy mu. Mieliśmy tylko komunistycznych funkcjonariuszy w szarych garniturach i ich polityczną nowomowę, której używali oraz duszącą atmosferę i beznadziejność.

Drodzy amerykańscy przyjaciele.

Jeśli widzieliście serial „Czarnobyl”, możecie mieć pojęcie o tym, o czym mówię. Przeżyliśmy 40 długich lat.

Dziś gościmy to wielkie wydarzenie, za które chciałbym podziękować organizatorom, ale przede wszystkim Wam, którzy zaszczycili nas swoją obecnością. W imieniu wszystkich Węgrów dziękuję naszym amerykańskim przyjaciołom i przyjaciołom z innych krajów za uhonorowanie nas i przybycie do Budapesztu.

Co chcę dzisiaj powiedzieć wam na tym spotkaniu? Może powiem wam, jak wygraliśmy. Jak najpierw pokonaliśmy system komunistyczny, potem jak pokonaliśmy liberałów, a potem ostatnim razem pokonaliśmy połączone zastępy międzynarodowej liberalnej lewicy sprzymierzonej przeciwko Węgrom. Powiem wam teraz, jak pokonaliśmy ich jako pierwszych, drugich, trzecich, czwartych i piątych i jak pokonamy ich ponownie. Opowiem wam, jak entuzjastycznym studentom uniwersytetów udało się zdemontować dyktaturę, a następnie złamać opinię powracających komunistów i liberałów, i jak zakończyła się dominacja postępowców w życiu publicznym. Opowiem państwu, jak Węgry stały się bastionem konserwatywnych i chrześcijańskich wartości w Europie.

Oczywiście, zamiast mojego długiego wystąpienia, wszystko to można zrobić krótko i prosto. To, czego nauczyliśmy się od generała Pattona, to to, że bitwa wydobywa z każdego to, co najlepsze i oczyszcza nas ze wszystkiego, co czyni cię słabym. Dotyczy to również walki politycznej. Tutaj, moi przyjaciele, tylko najlepsi pozostają na nogach, to znaczy, krótko mówiąc, ostatecznym warunkiem zwycięstwa jest to, że musimy stać się najlepszymi. Jeśli jesteś najlepszy, możesz wygrać.

Panie i panowie! Chciałbym podziękować państwu za wsparcie.

Zacznijmy od tego, że wy, politycy, którzy kochają nasz kraj, macie problem, z którym my, Węgrzy, już z powodzeniem poradziliśmy sobie. Tym problemem, tak jak ja to widzę, jest publiczna dominacja postępowych liberałów, tak jak ja to widzę, zarówno w Ameryce, jak i w Europie Zachodniej. To, że zasiadają w najważniejszych urzędach najważniejszych urzędów, mają dominującą pozycję mediów, produkują wszystkie politycznie indoktrynowane twory kultury wysokiej i masowej. Oni, postępowa lewica, mówią nam, co jest prawdą, a co nie, co jest dobre, a co złe

Drodzy amerykańscy przyjaciele.

Tak było również na Węgrzech. Trzydzieści lat temu u władzy była tu lewica, a nawet komunistyczna dyktatura. Cała machina aparatu państwowego pracowała nad scementowaniem władzy komunistów. Choć brzmi to dziwnie, my sami dorastaliśmy w świecie na jawie. To socjalistyczna dyktatura, w której dorastaliśmy. Poprawność polityczna, orwellowska nowomowa, kontrolowany przez państwo rozgłos, wywłaszczenie własności prywatnej i stygmatyzacja prawicy.

Drodzy Przyjaciele Ameryki i z zagranicy!

Był dowcip o komunizmie o tym, czy komunizm może być żartem. I zgodnie z żartem, w Związku Radzieckim konkurs żartów politycznych został uruchomiony w następujący sposób: zdobywca trzeciego miejsca wygrywa dwa tygodnie podróży all inclusive na Syberię, wicemistrz wygrywa rok, a pierwsze miejsce wygrywa podróż przez całe życie.

Nasi amerykańscy przyjaciele!

Jeśli czujesz, że rozumiesz ten żart coraz bardziej, czas zacząć działać. W każdym razie zbuntowaliśmy się, a pod koniec lat 1980. zdecydowaliśmy, że wystarczy. Chcieliśmy odzyskać nasz kraj i naszą wolność, chcieliśmy odzyskać wolność naszego kraju. Nie pominięto reakcji komunistów: policja, zakazy, podsłuchy, agenci państwowi włączyli ją. Groźby i szantaż. Ale wytrwaliśmy i wygraliśmy. Sowieci odeszli, komuniści upadli. Myśleliśmy, że w końcu dostaliśmy to, czego chcieliśmy, ale myliliśmy się.

Liberałowie i konserwatyści zawarli antykomunistyczny pakt podczas dyktatury, ale liberałowie stanęli po stronie komunistów przy pierwszej okazji. Okazuje się, że w rzeczywistości są naturalnymi sojusznikami. Jeśli się nie mylę, ten rodzaj małżeństwa poczętego przez grzech był widziany w Stanach Zjednoczonych. Summa summarum, po pierwszych wyborach życie publiczne zdominowane przez postkomunistów, liberałów i postępowców położyło węgierską prawicę na łopatki.

Kiedy mój przyjaciel Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w 2016 roku, jedną z jego głównych obietnic było osuszenie bagna. Prezydent Trump ma niekwestionowane zasługi, ale nie został ponownie wybrany w 2020 roku. Było dokładnie tak, jak zrobiliśmy to z naszym pierwszym konserwatywnym, chrześcijańskim rządem w 2002 roku: rządziliśmy znakomicie – mogę sobie pozwolić na tyle skromności w przyszłości tylu lat – ale bagno węgierskiej lewicy pociągnęło nas w dół.

A potem, w latach 2002-2010, stało się to, co wydarzyło się o tej porze roku: socjaliści wydawali pieniądze ludzi. Zadłużenie Węgier, gospodarka weszła w stan recesji, inflacja wzrastała, bezrobocie także, a ludzie nie mogli płacić rachunków. Przemoc panowała na ulicach, grupy paramilitarne maszerowały, minęło dużo czasu, ale pamiętajmy, seria morderstw opartych na pochodzeniu etnicznym wywołała poruszenie. Policja została tak zdemontowana przez lewicę, że nie była w stanie utrzymać minimalnego porządku, prawo nie chroniło ofiar, ale sprawców.

Drodzy amerykańscy przyjaciele.

Myślę, że widzieliście to już wcześniej. Pismo Święte utrzymuje, że po owocach ich poznacie. Cóż, owoce postępowego rządzenia mówią same za siebie: bankructwo gospodarcze i przemoc uliczna. Kiedy lewicowy rząd dochodzi do władzy, koniec historii jest prawie zawsze taki sam. Ale, drodzy przyjaciele, w 2002 roku zorganizowaliśmy ruch ludowy i duchowy opór ze strony naszych pozostałych po porażce wyborczej zwolenników. Nie broniliśmy, nie akceptowaliśmy naszej sytuacji mniejszościowej, graliśmy o zwycięstwo.

Drodzy przyjaciele.

Plan się powiódł. Wróciliśmy w 2010 roku. Włożyliśmy w to osiem lat. Krok po kroku, cegła po cegle. Walczyliśmy i budowaliśmy. Przepis jest gotowy. Węgry to laboratorium, w którym testowaliśmy antidotum na postępującą dominację. Węgry otrzymały czwartą dawkę tej wiosny i informuję: pacjent jest całkowicie wyleczony. Przepis jest otwarty, darmowy, składa się z dwunastu punktów, którymi podzielę się teraz z wami. Dwunastka to szczęśliwa liczba węgierskich bojowników o wolność, mówię to naszym zagranicznym przyjaciołom.

Pierwszy punkt węgierskiego przepisu: musisz grać zgodnie z naszymi własnymi zasadami. Jedynym sposobem na wygraną jest nieakceptowanie rozwiązań i ścieżek oferowanych przez innych. Churchill powiedział, że jeśli masz wrogów, jest to pewny znak, że robisz coś dobrze. Dlatego nie powinniśmy zniechęcać się tym, że jesteśmy traktowani za granicą jak wichrzyciele. Co więcej, jest podejrzane, jeśli nic takiego się nie dzieje. Pamiętajcie, proszę, kto gra zgodnie z zasadami swoich przeciwników, z pewnością przegra.

Punkt drugi: narodowy konserwatyzm w polityce wewnętrznej. Sprawa narodu nie jest ideologią ani nawet kwestią tradycji. Kościoły muszą być chronione, a rodziny wspierane, ponieważ tworzą naród. Oznacza to również, że musimy pozostać po stronie wyborców. Zdecydowaliśmy się zatrzymać migrację i zbudować mur na południowej granicy, ponieważ Węgrzy powiedzieli, że nie chcą nielegalnych imigrantów. Powiedzieli: „Viktor, zbuduj ten mur”. Trzy miesiące później granica została zamknięta.

Sekret polega na tym, że nie musisz wcale przesadzać. Węgierskie ogrodzenie to proste ogrodzenie z drutu z czujnikami ruchu, wieżami strażniczymi i kamerami, ale jeśli ludzie chcą chronić swój kraj, to wystarczy. Piętą achillesową postępowców jest właśnie to, że chcą narzucić społeczeństwu swoje myślenie życzeniowe. Ale niebezpieczeństwo jest też dla nas szansą, bo w ważnych sprawach tak naprawdę ludzie nie lubią lewicowych snów na jawie. Konieczne jest zadanie kilku pytań, na które lewica nie odpowie, bo jest całkowicie oderwana od rzeczywistości.

Trzeci punkt to obrona interesu narodowego w polityce zagranicznej. Postępowcy zawsze myślą, że polityka zagraniczna jest bitwą ideologii. Bitwa dobra ze złem, w której ostatecznie rozstrzyga się bieg historii. Ale bez względu na to, jak na to patrzę, drodzy przyjaciele, w ciągu ostatnich stu lat odbyły się co najmniej cztery takie „ostatnie wielkie bitwy”. Coś jest nie tak z tą formułą.

Nasza odpowiedź powinna być prostą i jasną antytezą postępowców. Naród jest na pierwszym miejscu. Węgry przede wszystkim! Ameryka przede wszystkim! Potrzebujemy polityki zagranicznej opartej na odsetkach. Nie zawsze jest to łatwe, ponieważ polityka zagraniczna to często skomplikowany świat. Weźmy na przykład wojnę w naszym sąsiedztwie. Rosja jest agresorem, Ukraina jest ofiarą. Potępiamy napastnika i pomagamy zaatakowanemu, ale jednocześnie wiemy, że Ukraina nie będzie naszym obrońcą. Węgry mogą być chronione przez NATO i Węgierskie Siły Zbrojne.

Przyjęliśmy najwięcej uchodźców proporcjonalnie pod względem liczby ludności, a Węgrzy chętnie im pomogą. Chętnie pomagają, ale nie chcą płacić ceny wojny, bo to nie jest ich wojna i nie czerpią z niej korzyści. Wiedzą, że wojna wiąże się z sankcjami, inflacja wybucha, gospodarka pogrąża się w stagnacji, a wojna zawsze zubaża ludzi. Nie powinniśmy ulegać syrenim śpiewom, bez względu na to, jak kuszące mogą się wydawać. Naszym celem jest przywrócenie pokoju, a nie kontynuowanie wojny, ponieważ leży to w naszym narodowym interesie. Węgry przede wszystkim!

Po czwarte, drodzy przyjaciele, miejmy media. Szaleństwo postępowej lewicy możemy zdemaskować tylko wtedy, gdy istnieją media, które mogą w tym pomóc. Lewicowa opinia może wydawać się większością tylko dlatego, że media pomagają im wzmocnić jej głos. Problem polega na tym, że współczesne zachodnie media reprezentują lewicowe stanowisko. Ci, którzy uczyli reporterów na uniwersytetach, mieli już postępowe lewicowe zasady. I jak tylko konserwatywna postać pojawi się w przestrzeni medialnej, zostanie skrytykowana, będzie krytykowana, oczerniana, dyskredytowana i staje się obiektem nagonki.

Znam stary etos zachodniej demokracji, że polityka partyjna i media muszą być rozdzielone. Tak powinno być. Ale, moi przyjaciele, Demokraci, na przykład w Ameryce, nie przestrzegają tych zasad. Spróbuj policzyć, ile mediów służy Partii Demokratycznej. CNN, New York Times i ja mogę wam powiedzieć, że skończę je wymieniać dopiero dziś wieczorem. Oczywiście Wielka Stara Partia ma sprzymierzone media [Republikanie], ale nie konkurują one z dominacją liberalnych mediów. Mój przyjaciel Tucker Carlson jest jedynym, który się tej dominacji przeciwstawia. Jego program jest najczęściej oglądany. Co to oznacza? Oznacza to, że takie dzienne i nocne audycje powinny trwać przez 24 godziny.

Punkt 5: Ujawnij intencje swoich przeciwników. Istnienie mediów jest koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem zwycięstwa. Musisz być łamaczem tabu. Być może nie muszę tego przedstawiać moim amerykańskim przyjaciołom, bo kto byłby większym łamaczem tabu niż sam prezydent Donald Trump? Ale można go jeszcze bardziej wzmocnić: to nie teraźniejsze, ale jutrzejsze tabu muszą zostać przełamane.

My tutaj na Węgrzech robimy to, ujawniając, co robi lewica, zanim to zrobi. Na początku temu zaprzeczą, ale potem sukces będzie jeszcze większy, gdy okaże się, że przez cały czas mieliśmy rację. Na przykład istnieje propaganda LGBTQ skierowana do dzieci. To dla nas nowość, ale już ją zniszczyliśmy. Ujawniliśmy tę sprawę i przeprowadziliśmy referendum w tej sprawie. Indoktrynacja dzieci została odrzucona przez przytłaczającą większość Węgrów. Ujawniając wcześniej, co robi lewica, zmusiliśmy ich do obrony, a w końcu musieli przyznać, że to rzeczywiście ich plan, bo zaatakowali naszą inicjatywę. Chciałbym jeszcze raz zacytować generała Pattona: „Dobry plan, brutalnie wykonany teraz, jest lepszy niż doskonały plan na przyszły tydzień”.

Punkt szósty: gospodarka, ekonomia. Wszyscy wiemy, że lewica chce kierować gospodarką według abstrakcyjnych idei. To pułapka zastawiona na prawicę. Kiedy doszliśmy do władzy, zdecydowaliśmy, że powinniśmy prowadzić politykę gospodarczą tylko taką, która jest korzystna dla większości ludzi. Na Węgrzech mamy motto: „Nawet ci, którzy na nas nie głosują, czerpią z nas korzyści”. Jest to całkowite przeciwieństwo postępowców, którzy są poważnie dotknięci nawet przez tych, którzy na nich głosowali. W końcu ludzie chcą pracy, ludzie nie chcą teorii ekonomicznych, ale pracy. Ludzie chcą iść naprzód w życiu, a ludzie chcą lepszego życia dla swoich dzieci niż oni. Jeśli prawicowy rząd nie jest w stanie tego wszystkiego zrealizować, jest skazany na porażkę.

Nasz siódmy punkt: nie daj się wypchnąć na margines. Mówię to wam, ponieważ od czasu do czasu prawicowe ekstremistyczne teorie spiskowe dochodzą do głosu, tak jak ekstremistyczne utopie regularnie dochodzą do głosu na lewicy. Jeśli pomyślimy dobrze, ludzie tak naprawdę nie chcą żadnej z nich. Ale, moi przyjaciele, jaka jest różnica między zaprzeczaniem nauce przez skrajną prawicę a zaprzeczaniem nauce biologii przez ruch LGBTQ? Odpowiedź jest prosta: to nie ma znaczenia. Trzeba oddać Bogu to, co należy do Boga, cesarzowi, cesarzowi, naukom przyrodniczym, nauce. Ogromną popularność na forach internetowych możemy zyskać promując teorie spiskowe. Poza tym, czasami jest w tym prawda, ale tak naprawdę oddalamy elektorat od siebie, spychamy go na margines i ostatecznie przegrywamy.

Punkt 8: Czytaj codziennie. Książka dziennie trzyma porażkę z daleka. Wiem, że to dziwne uczucie. Nie jestem naukowcem, ale chodzi o to, że nie ma lepszego sposobu na zrozumienie i przekazanie skomplikowanych rzeczy niż książki, które kiedykolwiek zostały wynalezione. Świat staje się coraz bardziej skomplikowany i musimy poświęcić trochę czasu, aby go zrozumieć. Na przykład ja sam wyznaczam dzień w tygodniu, który spędzam tylko na czytaniu. Czytanie pomaga nam również zrozumieć, co myślą nasi przeciwnicy i gdzie ich rozumowanie idzie nie tak. Gdy to zrobisz, reszta to tylko praca techniczna. Wszystko to musi być przełożone na język zwykłego działania i komunikacji politycznej. Prawdą jest, że spin doktor jest często bardzo użyteczny, ale aby zrozumieć problem, my, decydenci, musimy to zrozumieć.

Punkt 9: Miej wiarę. Brak wiary jest niebezpieczny. Jeśli ktoś nie wierzy, że kiedykolwiek dojdzie do końca i będzie musiał odpowiedzieć przed Panem Bogiem za swoje czyny, to może zrobić wszystko, co uważa za stosowne i co może zrobić. Dlatego powinniśmy zachęcać młodych konserwatywnych studentów politycznych do angażowania się w życie wiary. Na początku nie sądziłem, że jest to ważne, ale nauczyłem się, że jeśli poświęcimy czas, aby uwierzyć, sukces przyjdzie łatwiej. Jestem posłem od 32 lat i zaczynam 17 rok jako premier. Słuchałem proroka Izajasza, który powiedział: „Jeśli nie uwierzysz, nie pozostaniesz”. W polityce takie jest prawo, drodzy przyjaciele.

Punkt 10: znajdź przyjaciół. Nasi przeciwnicy, postępowi liberałowie i neomarksiści, są nieskończenie zjednoczeni. Chronią się nawzajem. Natomiast my, konserwatyści, jesteśmy w stanie kłócić się ze sobą w najdrobniejszej sprawie. Wtedy jesteśmy zdumieni, że nasi przeciwnicy nas otaczają. Rzeczywiście, mamy duchowe wymagania, a duchowe samorodki są również dla nas ważne. Ale jeśli chcemy odnieść sukces w polityce, nigdy nie powinniśmy patrzeć na to, z czym się nie zgadzamy, ale szukać, gdzie są punkty wspólne. Przykład. Watykan jest jednym z naszych najważniejszych sojuszników w Europie. Jest sprzymierzeńcem jako strażnik wartości chrześcijańskich, w sprawie opieki nad rodzinami i razem wierzymy, że ojciec jest mężczyzną, a matka kobietą. Razem opowiadamy się za pokojem i sprawą uchodźców na Ukrainie, ale jednocześnie inaczej myślimy o nielegalnej migracji. Nie musimy patrzeć na to, gdzie możemy prowadzić dobrą dyskusję, ale szukać sposobów współpracy. Uwierz mi, jeśli tego nie zrobimy, nasi przeciwnicy będą nas ścigać jeden po drugim.

Punkt 11: Buduj wspólnoty. Moi przyjaciele, ja również nauczyłem się przez lata, że nie ma konserwatywnego sukcesu politycznego bez funkcjonujących wspólnot. Im mniej wspólnot i im bardziej samotni są ludzie, tym więcej wyborców trafia do liberałów, a im więcej wspólnot, tym więcej głosów otrzymujemy. To takie proste. Nie ma potrzeby tego wyjaśniać. W Stanach Zjednoczonych znajdujemy najlepsze kluby, firmy i społeczności na świecie. Musimy zrozumieć, że takie wspólnoty muszą być również własnością podmiotu politycznego.

I na koniec dwunasty punkt: budujcie instytucje! Skuteczna polityka wymaga instytucji i instytutów. Niezależnie od tego, czy jest to think tank, centrum edukacyjne, warsztat talentów, instytut stosunków zagranicznych, organizacja młodzieżowa, wszystko można zrozumieć tylko z punktu widzenia polityki. Nie zapominajmy, że politycy przychodzą i odchodzą, ale instytucje pozostaną z nami na pokolenia. Oni, instytucje, są w stanie intelektualnie odnowić politykę. Potrzebujemy nowych pomysłów, nowych ludzi. Gdy ich zabraknie, kończy nam się amunicja, a przeciwnik skutecznie kładzie nas na łopatkach.

Drodzy przyjaciele.

Cały świat przechodzi ogromne zmiany. To dziwne, ale prawdą jest, że destrukcyjne ideologie, faszyzm i komunizm, pochodzą z Zachodu. Nigdy nie myśleliśmy, że komuniści wrócą nie tylko ze Wschodu, ale i z Zachodu. Teraz jest tak, jakby postępowcy zagrażali całej zachodniej cywilizacji, a to, co jest naprawdę niebezpieczne, nie pochodzi z zewnątrz, ale z wewnątrz. Dla was, drodzy Przyjaciele Ameryki, mamy do czynienia ze Stanami Zjednoczonymi, mamy do czynienia z Unią Europejską.

Ci sami ludzie: bezimienni, wykształceni ideologicznie biurokraci siedzący w Waszyngtonie i Brukseli. Postępowi liberałowie, nowi marksiści odurzeni ideologią, wytrwali ludzie George’a Sorosa, propagatorzy społeczeństwa otwartego. Chcą znieść zachodni styl życia, który ty i my tak bardzo kochamy. O co walczyli wasi rodzice podczas II wojny światowej i zimnej wojny i o co walczyliśmy, kiedy wypędziliśmy sowieckich komunistów z Węgier.

Przyjaciele!

Musimy z tym walczyć, a w tej walce możemy odnieść sukces tylko razem i tylko w zorganizowany sposób. Musimy odzyskać instytucje w Waszyngtonie i Brukseli. Musimy się zaprzyjaźnić i znaleźć w sobie sojuszników. Musimy koordynować ruch naszych wojsk, ponieważ stoimy przed dużym wyzwaniem. Rok 2024 będzie decydujący. Będziecie mieli wybory prezydenckie i do Kongresu, my będziemy mieli wybory do Parlamentu Europejskiego. Te dwa miejsca wyznaczają dwa fronty walki o zachodnią cywilizację. Nie mamy dziś żadnego z nich w naszych rękach. Potrzebujemy obu. Mamy dwa lata na przygotowania. Węgierska lekcja jest taka, że nie ma cudownej broni. To tylko praca. Trzeba to zrobić. Chodźmy i zróbmy to. Dzięki i powodzenia!

*                    *                    *

Oprócz premiera Węgier wśród prelegentów znaleźli się minister sprawiedliwości Judit Varga, dyrektor generalny Centrum Praw Podstawowych Miklós Szánthó, minister stanu ds. komunikacji i stosunków międzynarodowych Zoltán Kovács, Balázs Orbán, dyrektor polityczny premiera, László Kövér, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, oraz Gergely Gulyás, minister Kancelarii Premiera.

Na podst. Magyar Hirlap
https://myslpolska.info

Ależ ten Orban się legenduje…
Admin

Zboże jako krytyczny zasób strategiczny

Posted by Marucha w dniu 2022-05-21 (Sobota)

Blokując wypłynięcie z ukraińskich portów statków przewożących pszenicę, Rosja ratuje Ukrainę przed klęską głodu.

Europejskie „grabieże” Ukrainy są tematem artykułu redakcyjnego w chińskim Global Times:

„Teraz, gdy zboże staje się coraz bardziej poszukiwane i ma coraz większe znaczenie strategiczne, Zachód po raz kolejny pokazał swoją chciwą i podłą naturę”.

Kanadyjska minister spraw zagranicznych Melanie Joly zaoferowała pomoc Ukrainie w ustanowieniu dostaw zboża i obiecała udostępnić statki towarowe, które mogłyby przewozić ukraińską pszenicę do Kanady.

Jolie powiedziała, że Zachód musi działać szybko, aby pomóc Ukrainie w eksporcie jej rosnących zapasów zboża w odpowiedzi na pogłębiający się światowy kryzys żywnościowy. „Miliony ton zboża utknęły w elewatorach na Ukrainie” – powiedział kanadyjski minister. Szef Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Werner Hoyer, uderzył na alarm, mówiąc, że „Ukraina posiada ogromne ilości pszenicy, której nie może wyeksportować, ponieważ jest odcięta od świata”.

Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady UE w Brukseli wniósł swój wkład w krucjatę Zachodu na rzecz „wyzwolenia” odeskich elewatorów zbożowych, mówiąc: „Musimy pomóc Ukrainie nadal produkować i eksportować zboże i pszenicę.

Sekretarz Generalny ONZ António Gutteres przyłączył się do zachodnich starań o „uwolnienie” ukraińskiej pszenicy. W przeddzień posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego bezpieczeństwu żywnościowemu, które odbyło się 19 maja pod przewodnictwem sekretarza stanu USA Anthony’ego Blinkena, Gutteres zaproponował Rosji układ: w zamian za dopuszczenie nawozów potasowych z Rosji i Białorusi na rynki zachodnie zezwolić na eksport zboża z Ukrainy na Zachód.

Rosja nie prowadzi obecnie żadnych negocjacji w tej sprawie – podał dziennik The Wall Street Journal, powołując się na źródła dyplomatyczne.

Przed wprowadzeniem sankcji przeciwko Rosji Stany Zjednoczone importowały z Rosji 6% potrzebnego im dwutlenku węgla potasu, 13% mocznika i 20% fosforanu dwuamonu. Cena nawozu w Ameryce skoczyła 2,3 razy w ciągu roku. A od początku specjalnej operacji wojskowej Sił Zbrojnych FR – o 43%, osiągając historyczne maksimum.

Z powodu niedoboru nawozów w USA amerykańscy rolnicy zaczęli obsiewać pola soją, która nie wymaga nawożenia. Do końca kwietnia zasiano zaledwie 7% powierzchni upraw zbóż w USA. Po raz pierwszy od 1983 r. soja wyprzedziła pod względem zasiewów rośliny zbożowe.

Sondaż przeprowadzony przez Quinnipiac University wykazał, że 35% Amerykanów już teraz oszczędza na jedzeniu. Liczba oficjalnie zarejestrowanych osób głodujących w Ameryce rośnie – 13%, jak podaje The Washington Post.

Jak pisze Daily Mail, prezes Banku Anglii Andrew Bailey w przemówieniu wygłoszonym w Izbie Gmin wygłosił „apokaliptyczne” ostrzeżenie o gwałtownym wzroście cen żywności, który jest „poważnie niepokojący”. Dotyczy to w szczególności pszenicy i oleju roślinnego.

Bailey powiedział, że podczas swojej wizyty w Kijowie minister finansów Ukrainy, która produkuje 10% światowej pszenicy i jest największym producentem oleju słonecznikowego, skarżył mu się na problemy z eksportem żywności… z powodu trwającej operacji specjalnej Rosji.

Minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Berbock obwiniła władze rosyjskie za wzrost cen żywności i energii, chociaż sankcje nałożone na Rosję uderzyły w gospodarkę światową. Berbok oskarżył Rosję o rzekome „prowadzenie wojny zbożowej” i „blokowanie portów, z których można by eksportować zboże”. Ukraińska pszenica jest obecnie wywożona z kraju drogą lądową, co jest znacznie droższe, a jak zauważył David Beazley, szef Programu Żywnościowego ONZ, „ciężarówki i pociągi mogą przewieźć tylko ułamek ukraińskiego zboża”.

Pomagając Ukrainie „uwolnić pszenicę”, niektóre kraje zachodnie próbują (…) wykorzystać nieszczęście Ukrainy, aby kupić więcej żywności po relatywnie niższych cenach. Ten rodzaj „grabieży” pokazuje, że Zachód jest samolubny nawet w czasie kryzysu” – zauważa dziennik „Global Times”.

Eksport zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy może spowodować niedobory żywności już jesienią. Takie byłyby konsekwencje bezmyślnego zwiększenia eksportu, w tym strategicznych zapasów żywności, za które reżim Zelenskiego płaci pomocą wojskową z Zachodu.

Pod koniec kwietnia Komisja Europejska (KE) całkowicie zniosła cła i kontyngenty na ukraiński eksport na okres jednego roku, podobnie uczyniła Wielka Brytania. Bank Światowy przewiduje jednak, że gospodarka ukraińska może spodziewać się spadku o co najmniej 45%, czego przyczyną jest zerwanie łańcuchów współpracy z Rosją, wysokie ceny i niedobory paliwa, które wystąpiły jeszcze przed rozpoczęciem operacji specjalnej. Jeśli chodzi o same produkty rolne, których niedobór na świecie sygnalizuje ONZ, eksperci przewidują spadek zbiorów na Ukrainie i nieudany sezon zasiewów z powodu wzrostu liczby suchych dni w roku.

W rezultacie zniesienie kontyngentów spowodowało niekontrolowany eksport pszenicy, kukurydzy i słonecznika.

Obecnie na Zachodzie mówimy o eksporcie około 20 milionów ton pszenicy i kukurydzy, które Stany Zjednoczone i ich sojusznicy próbują wywieźć z Ukrainy. Jest to około połowa ubiegłorocznych zbiorów, które Ukraina przeznaczyła na konsumpcję krajową i uzupełnienie strategicznych rezerw zboża.

1 czerwca 2020 roku Mychajło Apostoł, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy, powiedział, że rezerwa państwowa jest pusta. Powód jest banalny: „Wszystko to, co dobre, zostało zjedzone przez myszy”. Myszy jednak nie zostały odnalezione.

Bezmyślny eksport pszenicy za granicę doprowadził do tego, że w 2022 roku Ukraina będzie musiała kupować mąkę z Turcji, wykorzystując ukraińskie zboże sprzedane do Turcji w ubiegłym roku – powiedział Aleksandr Wasylczenko, dyrektor generalny stowarzyszenia piekarni Ukrhlebprom.

Obecnie Ukraina jest prawdopodobnie jedynym krajem na świecie, który konsekwentnie eksportuje swoje zboże. Rosja, Indie, Egipt, Kazachstan i Serbia zakazały eksportu pszenicy ze względów bezpieczeństwa żywnościowego. Blokując wyjście z ukraińskich portów transportowcom z pszenicą, Rosja ratuje Ukrainę przed zbliżającą się klęską głodu.

Kijów cieszy się, że mimo blokady portów morskich znalazł możliwość eksportu zboża na Zachód. Pszenica, żyto, fasola i nasiona roślin oleistych są przewożone do Europy w furgonetkach i ciężarówkach.

Władze ukraińskie nie zastanawiają się nad tym, co będzie jadła Ukraina, która wyprzedaje swoje zapasy żywności. Kanadyjska minister spraw zagranicznych Melanie Jolie zaoferowała Ukrainie „pomoc” w ustaleniu dostaw zboża i obiecała dostarczyć statki towarowe, które będą przewozić ukraińską pszenicę do Kanady.

Władimir Prochwatiłow https://naspravdi.info

GDZIE RZYM, GDZIE KRYM, GDZIE KARCZMY BABIŃSKIE?

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl 2022-05-20

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/gdzie-rzym-gdzie-krym-gdzie-karczmy-babinskie,p117584191

Konferencja jałtańska przeszła do historii, jako symbol zdrady zachodnich sojuszników wobec Polski. Podczas tygodniowych (4 – 11 lutego 1945) obrad w pałacu cesarskim w Liwadii, niedaleko Jałty na Krymie, tak zwana wielka trójka, czyli Stalin, Roosevelt i Churchill, ustalili zasady mające obowiązywać po zakończeniu II Wojny Światowej. Polska utraciła wówczas, tak zwane Kresy Wschodnie, czyli obecne tereny Litwy, Białorusi i Ukrainy, na rzecz Związku Sowieckiego i odzyskała Ziemie Zachodnie. Postanowiono o utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i uznano zgodność działań NKWD z konwencją o prowadzeniu wojny na lądzie.

Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie w Londynie, już 13 lutego wydał oświadczenie, w którym potępiając owe postanowienia, mówił, m.in., że „decyzje Konferencji Trzech zostały przygotowane i powzięte nie tylko bez udziału i upoważnienia Rządu Polskiego, ale i bez jego wiedzy. Metoda ta w stosunku do Polski jest nie tylko zaprzeczeniem elementarnych zasad, które obowiązują sojuszników, ale stanowi niewątpliwe naruszenie litery i ducha Karty Atlantyckiej oraz prawa każdego do występowania w obronie własnych interesów. Z tego powodu decyzje Konferencji Trzech nie mogą być uznane przez Rząd Polski i nie mogą obowiązywać Narodu Polskiego. Oderwanie od Polski wschodniej połowy jej terytoriumprzez narzucenie tzw. linii Curzona jako granicy polsko-sowieckiej Naród Polski przyjmie jako nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników Polski”.

Myślę, że warto, byśmy nie zapominali tych słów choć, jak pokazała historia, był to już tylko pusty gest, nacechowany polityczną naiwnością. Brzmi to brutalnie, ale uważam, że premier Arciszewski mógł sobie darować odwoływanie się w tym oświadczeniu do Karty Atlantyckiej, która przecież wyraźnie mówiła, iż określa „

cele polityki Wielkiej Brytanii i USA w okresie II Wojny Światowej i po jej zakończeniu oraz zasady powojennych stosunków międzynarodowych”.

Jej zapisy stanowiły co prawda, że sygnatariusze nie życzą sobie zmian terytorialnych, które nie zgadzałyby się z wolno wypowiedzianymi życzeniami narodów, których te zmiany dotyczą” oraz, że „uznają prawo wszystkich narodów do wyboru formy własnego rządu”, ale opinię społeczną, bo przecież nie własne sumienia, uspokoili na Krymie, przyjmując za dobrą monetę zobowiązanie Stalina do przeprowadzenia w naszym kraju „wolnych, nieskrępowanych wyborów na zasadzie powszechnego głosowania”.

Z efektu tych wyborów nie możemy się podźwignąć do dziś. Porozumienie zawarli na tym samym Krymie, od którego rozpoczęło się tlić kilka lat temu zarzewie wojny kolejnej. Wtedy, w 1945, podjęli  również decyzję o wspólnym udziale, w późniejszej o dwa miesiące, konferencji założycielskiej ONZ. Wszystko wskazuje na to, że po III wojnie światowej, przyszli sygnatariusze traktatu pokojowego, umówią się na udział w konferencji założycielskiej nowego, światowego rządu.

Roosevelt, w drodze powrotnej z Krymu, 14 lutego, spotkał się na pokładzie krążownika USS Quincy (CA-71), stojącego w bezpiecznym Kanale Sueskim, z królem Abdul Azizem Ibn Saudem, założycielem Królestwa Arabii Saudyjskiej. Rozmawiali, między innymi, o żydowskim osadnictwie w Palestynie, przy czym Roosevelt próbował uzyskać poparcie króla dla utworzenia tam żydowskiej ojczyzny, na co król zareagował kategoryczną odmową. Dyskutowano także o niepodległości Syrii i Libanu, ale przede wszystkim skupiono się na przyszłości dynastii saudyjskiej w oparciu o arabską ropę naftową. Efektem tych rozmów był tak zwany Pakt Quincy, który miał gwarantować monarchii saudyjskiej – amerykańską ochronę wojskową, właśnie w zamian za dostęp do ropy. Pakt określał, że „stabilność Arabii Saudyjskiej jest częścią ‘żywotnych interesów’ Stanów Zjednoczonych, które w zamian zapewniają bezwarunkową ochronę rodzinie Saudów i Królestwu, przed wszelkimi, możliwymi zagrożeniami zewnętrznymi”. 

Ustalono, że przywództwo Arabii Saudyjskiej w tym regionie leży również w interesie amerykańskim.  Powołany do życia jeszcze w r. 1933, koncern Aramco (Arabian-American Oil Company), w ramach którego zezwolenie na poszukiwanie i eksploatację zasobów saudyjskich uzyskał Standard Oil of California (SoCal), dzisiejszy Chevron, a później dołączono doń Texas Oil Company (Texaco), Standard Oil of New Jersey (Esso) i Standard Oil of New York (Socony), uzyskał monopol na eksploatację pól naftowych na okres 60 lat. USA zgodzić się miały, w ramach paktu, na nieingerowanie w wewnętrzną politykę Saudów. Warto nadmienić, że ropa miała służyć głównie amerykańskim siłom zbrojnym.

Oczywiście, zgodnie z amerykańskim rytuałem politycznym, obietnice Roosevelta dotyczące Palestyny, złamał już jego następca, czyli Truman, który dał tym samym zielone światło dla budowy państwa Izrael. Jednak wydobycie ropy szło przez kolejne lata, zgodnie z umową, a koncern jest światowym liderem w jej produkcji. Współpraca przebiegała przez wszystkie te lata poprawnie, z małymi  zgrzytami, kiedy USA nie weszły do Syrii w r. 2010 i w 2013, kiedy nastąpiło zbliżenie amerykańsko-irańskie.

Ale, jak wiemy, już w r. 2011, w Syrii wybuchła „wojna domowa”, a w 2020 Amerykanie zlikwidowali [zamordowali] irańskiego generała Solejmaniego, rujnując wzajemne relacje, więc sytuacja między naftowymi partnerami zdawała się pozostawać niezakłócona. 

Arabia Saudyjska, wspólnie ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, pod wpływem usilnych starań Pentagonu, toczy od dłuższego czasu wojnę z Jemenem, wspierana dostawami amerykańskiej broni, w tym samolotów i dronów. Jednym z głównych założeń USA, było niedopuszczenie, by cieśnina Bab-al-Mandab (pomiędzy Jemenem, Dżibuti i Erytreą), łącząca Morze Czerwone z Oceanem Indyjskim, dostała się pod wpływy irańskie. Jest to bowiem istotny punkt żeglugowy na trasie Europa-Daleki Wschód.

Nawiasem mówiąc, Tarek Bin Laden, brat Osamy, właściciel firmy Middle East Development, planował przerzucić nad cieśniną najdłuższy na świecie most, a po stronie Dżibuti grupa Saudi Binladen miała budować miasto Noor, mające być pierwszym z projektowanych, tak zwanych setek „miast światła”.

Ale, w związku z realizacją Nowego Ładu, następca prezydenta Trumpa znowu, zgodnie z tradycją amerykańskiej polityki resetów wcześniejszych umów, postanowił powywracać figury na szachownicy i oskarżył saudyjskiego księcia Muhammada Bin Salmana o morderstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżi (bratanka wielokrotnie przeze mnie opisywanego międzynarodowego handlarza bronią, Adnana), a Arabię Saudyjską nazwał wyrzutkiem.

Równocześnie, Joe Biden wznowił rozmowy z Iranem, wstrzymał sprzedaż broni dla Saudyjczyków i usunął bojowników jemeńskich z amerykańskiej listy organizacji terrorystycznych. Pod koniec kwietnia, desygnował na stanowisko ambasadora w Arabii Saudyjskiej, Michaela Ratney, – co monarchia odebrała, jako dowód braku woli współpracy ze strony Waszyngtonu twierdząc, że Ratney, jako urzędnik cywilny nie spełnia oczekiwań w zakresie umowy o ochronie wojskowej wynikającej z Paktu Quincy, a co za tym idzie, wzbudza obawy dotyczące dalszej kooperacji w zakresie produkcji ropy naftowej. Jakby tego było mało, na początku maja, na polecenie Bidena, FBI upubliczniła dokumenty wskazujące na przekazywanie „porywaczom samolotów” 9/11 pieniędzy w czasie, kiedy przebywali na terenie USA, przez obywatela Arabii Saudyjskiej, Omara al-Bayoumi, powiązanego z saudyjskim wywiadem. Dokumenty, o których wspominałem już w którejś ze swoich książek, nie są niczym nowym i ten wątek pojawiał się znacznie wcześniej, ale obecnie robi się z tego niesamowitą sensację, podpierając te zarzuty kartką papieru, pozyskaną w trakcie przeszukania rzeczy Bayoumi’ego przez wywiad brytyjski (!), na której widoczne są wyliczenia dotyczące „wysokości samolotu dla osiągnięcia celu”.

Są one, moim skromnym zdaniem człowieka związanego z lotnictwem, równie poważne, jak odnaleziony u stóp WTC, nietknięty paszport jednego z porywaczy.

Dla równowagi, odcinając się od działań prezydenta, Sekretarz Skarbu, Janet Yellen, podkreśliła ostatnio znaczenie dwustronnych stosunków amerykańsko-saudyjskich. Obserwując szopkę dla naiwnych, wokół saudyjskiego wątku 9/11 i słuchając diametralnie  różnych wypowiedzi amerykańskich urzędników, a także mając na uwadze fakt, że Ratney pełnił do niedawna funkcję Konsula Generalnego USA w Jerozolimie, a szczególnie czytając wypowiedź byłego szefa wywiadu Arabii Saudyjskiej, Turki al-Faisala, według której „jego kraj czuje się opuszczony przez amerykańskiego sojusznika”, możemy spodziewać się niezwykle ciekawych zwrotów akcji w rejonie arabskim.

Tym bardziej, że Senat USA zagłosował właśnie za poparciem ustawy NOPEC (No Oil Producing and Exporting Cartels Act) czyli wymierzoną w Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), a jeśli Biden ją podpisze, to uderzy ona w sektor naftowy i gazowy na całym świecie.

W marcu tego roku, Arabia Saudyjska oświadczyła, że będzie sprzedawała swoją ropę w chińskich juanach, Rosja zrobiła podobny ruch ze swoim rublem, a następnie powiązała swą walutę ze złotem, co zamierzają zrobić również Chiny. Widmo diabelskie na dnie kielicha rośnie coraz szybciej.

Felieton ukazał się pierwotnie w 20 numerze Warszawskiej Gazety

Śpiewamy nowe piosenki

Stanisław Michalkiewicz  19 maja 2022

Polska wygrała kolejną bitwę z Rosją. Pierwsze zwycięstwo nasz nieszczęśliwy kraj odniósł nad Rosją kilka tygodni temu, kiedy zostało przejęte tzw. „Szpiegowo”, czyli budynek, w którym za czasów sowieckich, a i później też, mieszkali rosyjscy dyplomaci i pracownicy rozmaitych rosyjskich instytucji w Polsce. Tamto zwycięstwo odniósł podobno pan prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który złożył był już wizytę ad limina apostolorum w Waszyngtonie, namaszczając się tym samym na przyszłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, kiedy już panu prezydentowi Dudzie skończy się przygoda na stanowisku prezydenta naszego bantustanu. Myślę, że z tej okazji pan prezydent Trzaskowski powinien przez pana prezydenta Dudę zostać udekorowany Krzyżem Wielkim Orderu Virtuti Militari, bo skoro tym orderem odznaczony został Leonid Breżniew, to dlaczego nie miałby go otrzymać pan prezydent Trzaskowski? Polska powinna w związku z tym wystąpić oficjalnie do Rosji, by ta zwróciła order posiadany przez Leonida Breżniewa – bo chyba nie został on pochowany z orderami? To oczywiście nie będzie rzeczą łatwą, ale – jak mi powiedział szef Instytutu Polityki Światowej w Waszyngtonie – trudne sprawy też trzeba podejmować. Co prawda wtedy nie chodziło o odzyskanie Virtuti Militari po Breżniewie, tylko o uzyskanie amerykańskiej obietnicy, że rząd USA nie będzie wywierał na Polskę żadnych nacisków w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych – ale żaden z naszych Umiłowanych Przywódców nie odważył się czegoś takiego prezydentowi Bushowi zaproponować.

Podobnie zresztą żaden nie odważył się zaproponować prezydentowi Bidenowi, by USA, w ramach wzmacniania wschodniej flanki NATO, sfinansowały uzbrojenie dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których ma być powiększona nasza niezwyciężona armia, ani – żeby USA nacisnęły na Niemcy, żeby zakończyły hybrydową wojnę z Polską i Węgrami i odblokowały unijne fundusze. Niczym Polska nie ryzykowała, bo nawet gdyby prezydent Biden odmówił, no to przecież gorzej by nie było – ale prezydent Duda po poklepaniu go po plecach przez prezydenta Bidena podobno doznał ekstazy i z tego szczęścia zapomniał o całym świecie. W dodatku, powołując się na „proroctwa” prezydenta Żełeńskiego, 3 maja ogłosił likwidację granicy między Ukrainą i Polską. To na razie nie nastąpiło, ale to tylko kwestia czasu i to niedługiego, bo nasi Umiłowani Przywódcy już nie mogą doczekać się chwili, gdy Polska zostanie wciągnięta do bezpośredniej wojny z Rosją. Czeka na to nie tylko prezydent Zełeński, ale również amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, który niedawno zapewnił nas, że jak tylko Rosja Polskę zaatakuje, to USA przyjdą jej z pomocą. Na pewno tak będzie, podobnie jak było w 1939 roku, ale na razie USA, wraz z pozostałymi państwami NATO, prowadzą z Rosją na Ukrainie wojnę do ostatniego Ukraińca. A co będzie, jak Ukraińców zabraknie? Wtedy trzeba będzie prowadzić wojnę z Rosją do ostatniego Polaka, co byłoby nawet zgodnie z doktryną „elastycznego reagowania”, sformułowaną jeszcze w latach 60-tych przez ówczesnego sekretarza obrony USA, Roberta McNamarę. Wtedy ordery Virtuti Militari, zwłaszcza nadawane pośmiertnie, posypałyby się niczym groch, podobnie jak to było podczas Insurekcji Kościuszkowskiej. Nawiasem mówiąc, Tadeusz Kościuszko, uwolniony z w ruskiej turmy przez niestabilnego psychicznie cara Pawła, przez Finlandię, Szwecję i Anglię przedostał się do Ameryki, by wreszcie wylądować w spokojnej Szwajcarii.

Ale tamto zwycięstwo nad Rosją blednie i to dosłownie, w porównaniu ze zwycięstwem odniesionym 9 maja nad rosyjskim ambasadorem w Warszawie, Sergiuszem Andriejewem. Jak wiadomo, nie został on dopuszczony do złożenia kwiatów na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie w taki sposób, że przebywająca w Polsce ukraińska „aktywistka” oblała go czerwoną farbą. Muszę powiedzieć, że, jak na aktywistkę, zachowała się bardzo powściągliwie, bo przecież mogła ambasadora zadźgać, w czym pewnie nikt by jej nie przeszkodził, bo policja nie odważyła się ukraińskim demonstrantom przeszkadzać. Prawdopodobnie miała taki rozkaz od swojego szefa, pana ministra Kamińskiego, który – podobnie jak sam Naczelnik Państwa – na takie świętokradztwo by się nie odważył. Wprawdzie pan minister Rau wyraził z tego powodu „ubolewanie”, ale wiadomo, że chyba nieszczerze, bo wszyscy pamiętamy, jak rzecznik MSZ, pan Łukasz Jasina, z potrzeby serca gorejącego wyznał publicznie, że „Polska jest sługą narodu ukraińskiego”, a więc również – pogromczyni ambasadora, pani Iriny Ziemlianej, kolaborującej z Fundacją „Otwarty Dialog”. Warto zwrócić uwagę, że taki jeden z drugim sługa sobie przecież nie służy, tylko wysługuje się swojemu panu i władcy. Nic dziwnego, że zarówno pani Irina, jak i inni ukraińscy aktywiści, idąc za przykładem JE ambasadora Andrieja Deszczycy, zachowują się wobec służebnego, mniej wartościowego narodu tubylczego coraz bardziej mocarstwowo.

W tej sytuacji warto postawić pytanie, jak teraz zachowa sie nasze demokratyczne państwo prawne, urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej. Rzecz w tym, że pani Irina nie omieszkała się swoim zwycięstwem nad ruskim ambasadorem pochwalić, co z aprobatą odnotowały wszystkie niezależne media. Tymczasem taki czyn w art. 136 polskiego kodeku karnego zakwalifikowany jest jako przestępstwo zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Przepis ten bowiem stanowi, żekto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej dopuszcza się czynnej napaści na głowę obcego państwa lub akredytowanego szefa przedstawicielstwa dyplomatycznego takiego państwa, albo osobę korzystającą z podobnej ochrony na mocy ustaw, umów lub powszechnie uznanych zwyczajów międzynarodowych, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Na dobry porządek niezależna prokuratura powinna wszcząć w tej sprawie postępowanie karne z urzędu, bo o zwycięstwie pani Iriny nad rosyjskim ambasadorem trąbiły wszystkie media, a następnie postawić ją przed obliczem niezawisłego sądu – ale wydaje mi się, że na takie świętokradztwo żaden z dygnitarzy naszego państwa prawnego się nie odważy, bo ręka która podniosłaby się na ukraińskiego aktywistę lub aktywistkę, zostałaby mu natychmiast odrąbana, niczym wszystkim tym, którzy w przeszłości podnosili rękę na władzę ludową. To właśnie jest najlepsze świadectwo powrotu do naszego nieszczęśliwego kraju „władzy ludowej” z tą modyfikacją, że teraz podmiotem tej władzy jest panujący nam – jeszcze nie wiemy, czy miłościwie, czy niemiłosiernie – naród ukraiński, a zwłaszcza – tamtejsi „aktywiści”.

Jednym w objawów tego panowania jest program zaprezentowany przez pana wicepremiera i ministra kultury, pana Piotra Glińskiego, że „na życzenie strony ukraińskiej” z polskiej sceny kulturalnej zniknie kultura rosyjska. Między innymi – piosenka o Anastazji Pietrownie, która jechała saniami po petersburskim Newskim Prospekcie, a na jej twarz padały płatki śniegu wielkości złotych pięciorublówek. A tymczasem na Newie cumował już krążownik „Aurora”. A potem krążownik „Aurora” wystrzelił i od tego czasu śpiewamy inne piosenki – śpiewał Maciej Zembaty. No a teraz będzie śpiewali jeszcze inne, między innymi – „Czerwoną kalinę” o Strzelcach Siczowych, a to nie będzie ostatnie słowo, bo – jak 3 maja objawił nam pan prezydent Duda – dotychczasowa historia została unieważniona i od tej pory będziemy musieli wierzyć w jej nową, zatwierdzoną wersję.

Baza gotowa – teraz nadbudowa. Tak będzie dla nas najlepiej !

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5178 14 maja 2022

Nie jest dobrze. Nie jest dobrze, bo już-już wydawało się, że fołksfront pod przewodnictwem Naszego Pana z Waszyngtonu został szczęśliwie dopięty i odtąd „my wszyscy” będziemy za towarzyszem Stali… to znaczy, pardon. Jakim znowu „towarzyszem Stalinem”, kiedy Pan z Waszyngtonu właśnie dał nam przykazanie nowe, że mamy być za Wołodymirem Zełeńskim? Odtąd wszyscy nie tylko mamy być za prezydentem Zełeńskim, ale unanimitate uznać go za jasnego idola. Skoro do Kijowa odbywają pielgrzymki takie osobistości, jak sekretarz stanu USA Antoni Blinken, czy sekretarz obrony Lloyd Austin, nie mówiąc już o pani Nancy Pelosi, to czyż papież Franciszek nie powinien też pogalopować do Kijowa, niczym Pius VII, który w 1804 roku galopował na koronację Napoleona?

Wprawdzie niemiecki kanclerz po afroncie, jaki zrobił mu prezydent Zełeński, nie dopuszczając go do ucałowania ręki, podczas gdy inni prezydenci tego zaszczytu dostąpili, teraz demonstruje jakieś fochy i odmawia udziału w kolejnych kijowskich pielgrzymkach, jakie w towarzystwie prezydenta Dudy odbywają prezydenci drobniejszego płazu, ale jak Nasz Pan z Waszyngtonu go przyciśnie, to i on złoży w Kijowie hołd pruski. Wszystkie te ceremonie i akty będą składały się na nową historię, bo – jak nas poinformował pan prezydent Duda podczas tegorocznych obchodów rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja – dotychczasowa historia została właśnie unieważniona.

Ponieważ żaden naród bez historii istnieć nie może, to nie ma rady; trzeba będzie na poczekaniu sprokurować naszemu nieszczęśliwemu krajowi, a może nawet całej Europie historię nową, historię nowego typu, mniej więcej taką, jaką od lat przygotowuje naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”.

Wspominam o tym wszystkim, by pokazać, jakie gigantyczne zadania czekają nas na odcinku nadbudowy – bo baza, jak się wydaje, została już przesądzona. Gdyby było inaczej, to czyż pan prezydent Duda w okolicznościowym przemówieniu powoływałby się na proroctwa prezydenta Zełeńskiego, że tyko patrzeć, jak między Ukrainą i Polską zniknie granica? Najwyraźniej prezydent Zełeński wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy, ale tego i owego możemy przecież się domyślić. Jeśli tedy Ukraina, zgodnie z oczekiwaniami sekretarza obrony Lloyda Austina, obezwładni Rosję, to czyż nie powinna dostać Polski w nagrodę? Jasne, że powinna, a skoro tak, to o żadnej granicy między Wielką Ukrainą a Polską, czyli Zakierzońskim Krajem nie może być mowy.

Jeśli natomiast Ukraina Rosji nie obezwładni, tylko Rosja dokona kolejnego jej rozbioru, przejmując całe Zadnieprze i wybrzeże Morza Czarnego, to czyż Ukraina nie powinna dostać Polski jako rekompensaty? Jasne, że powinna, tym bardziej, że wtedy można będzie, przynajmniej na części naszej umiłowanej Ojczyzny, w ramach regulacji roszczeń żydowskich, urządzić Judeopolonię, a wtedy zapanuje powszechna szczęśliwość. Już tam Nasz Złociutki Pan w Waszyngtonie wszystko galancie obmyślił, więc i pan prezydent Duda rozumie, że nie powinien wierzgać przeciwko ościeniowi, tylko wykonać zadanie, a wtedy może zostać wynagrodzony jakąś synekurą, kiedy już skończy mu się przygoda na stanowisku tubylczego prezydenta.

Z obfitości serca usta mówią i pewnie dlatego ambasador ukraiński w Warszawie JE Andrij Deszczyca, zachowuje się podobnie, jak ambasador Otto Magnus von Stackelberg, grożąc Polsce, że jak nie zadośćuczyni ukraińskim oczekiwaniom w zakresie transportu ciężarowego, to zaciągnie ją przed niezawisły sąd, a ten już powinność swej służby zrozumie.

Zatem kiedy baza już w szkicowej postaci została zatwierdzona i pozostaje już tylko realizacja zadań w zakresie nadbudowy, to znaczy – żeby wszystkich przekonać, że tak będzie dla nas najlepiej, a ABW przystąpiła do wykrywania, demaskowania i likwidacji ruskich agentów – papież Franciszek ni z tego, ni z owego, w wywiadzie dla „Corriere della Sera” wyraził przypuszczenie, że przyczyną wojny, jaka Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie, było „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”, przez co do ustanowionej już harmonii wprowadził potężny dysonans poznawczy. Toteż runęła na niego fala krytyki, zarówno ze strony katolika zawodowego, pana red. Tomasza Terlikowskiego, jak i pana Jarosława Mikołajewskiego z „Gazety Wyborczej”, który przy okazji ujawnił jeszcze jeden watykański skandal – że mianowicie papież Franciszek odmówił udzielenia wywiadu samemu panu red. Adamowi Michnikowi. Taka odmowa graniczy już ze świętokradztwem, toteż rozczarowania postawą papieża Franciszka nie kryje również pani Ewa Minge, która wprawdzie deklaruje się jako „osoba wierząca”, ale jednocześnie podkreśla, że „jej Bóg” jest inny, niż ten, którego delegatem jest papież Franciszek – a także światowej sławy reżyser, pan Andrzej Saramonowicz, który wprawdzie deklaruje się jako „ateista”, chociaż nie można powiedzieć, by nie miał żadnych związków z Kościołem, bo – jak się okazuje – w przeszłości molestował go przewielebny ksiądz Olgierd Nassalski. Nawiasem mówiąc, większość, jeśli w ogóle nie wszystkie osoby molestowane przez księży, później zrobiły, albo nadal robią błyskotliwe kariery. Myślę, że fenomen ten godzien jest rozbiorów tym bardziej, że molestowanie chyba nawet nie jest konieczne. Weźmy na przykład takiego Józefa Oleksego i Aleksandra Kwaśniewskiego. Józef Oleksy w młodości był w seminarium duchownym zaledwie rok. Rok w seminarium i proszę – jaka różnica klasy! Nic dziwnego, że jak ktoś nie był molestowany, najlepiej przez księdza, a ostatecznie – niechby i osobę świecką – nie ma co pokazywać się w mondzie na oczy.

Wracając tedy do papieża Franciszka widać, że prace nad nadbudową są już zaawansowane na tyle, że możemy śmiało wkroczyć w etap surowości, czego pierwszą jaskółką jest zablokowanie przez ABW portalu „W Realu 24” pod zarzutem szerzenia ruskiej propagandy. Kto wie, czy papież Franciszek nie powinien też zostać objęty sprawą operacyjnego rozpracowania, przy której można by chyba wykorzystać agentów zwerbowanych jeszcze za Jana Pawła II? Pan Marcin Makowski już zdemaskował go jako „papieża Putina” i ostrzega, że z tego powodu „Kościół zapłaci wysoką cenę”. Ale Kościół płacił wysoką cenę już wcześniej, nie tyle na skutek służenia Putinowi, tylko na skutek rozwoju przemysłu molestowania. Myślę tedy, że teraz przemysł molestowania zostanie wzbogacony o aspekty polityczne, co niewątpliwie wzbogaci nadbudowę i przyspieszy rewolucyjne przemiany, za którymi tak się już stęskniła Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska, ongiś redaktorka pisma „Jidełe”.

TRUSKAWKOWE POLA czy Truskawkowe Wieżowce.

TRUSKAWKOWE POLA

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/truskawkowe-pola,p769185357

Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl 2022-05-13

10 firm zarządza tym, co jemy i pijemy.

To Nestle, PepsiCo, Coca-Cola, Unilever, Danone, General Mills, Kellogg’s, Mars, Associated British Foods i Mondelez.

Grafikę, która obrazuje ich oddziaływanie na wszystkie inne marki żywnościowe przedstawiła na swojej stronie firma Oxfam, która mówi o sobie, że „jest globalną organizacją, która walczy z nierównościami, aby położyć kres ubóstwu i niesprawiedliwości. Oferujemy ratujące życie wsparcie w czasach kryzysu i działamy na rzecz sprawiedliwości ekonomicznej, równości płci i działań na rzecz klimatu. Domagamy się równych praw i równego traktowania, aby każdy mógł się rozwijać, a nie tylko przetrwać. Nierówność jest najbardziej palącym problemem naszych czasów. Od 80 lat ludzie tacy jak Ty napędzają naszą misję, by położyć kres ubóstwu i niesprawiedliwości. Od wyżyn Ameryki Środkowej i pól kukurydzy w Ugandzie po wybrzeża południowego wybrzeża Zatoki Perskiej w Stanach Zjednoczonych, Oxfam i nasi sympatycy walczą o zagwarantowanie godnego życia każdej osobie w kryzysie oraz o to, by miliarderzy, korporacje, rządy i międzynarodowe instytucje finansowe zaczęły działać lepiej.”

Wszystko to brzmi górnolotnie, a skierowane jest raczej do osób, które nie będą zgłębiać tematu, przyjmując powyższe oświadczenie za dobrą monetę. Oxfam funkcjonuje już w 90 krajach świata i walczy w nich ze wszystkimi nieszczęściami, jakie dotykają naszego współczesnego życia.

U nas, na razie, jeszcze nie walczy, ale pewnie wkrótce się pojawi, bo zgodnie ze szwabskimi scenariuszami, po pandemii i wojnie, ma przyjść głód.

Nieomylny Henry Kissinger powiedział kiedyś, że „kto kontroluje żywność, kontroluje ludzi, kto kontroluje energię, może kontrolować całe kontynenty, a kto kontroluje pieniądz, jest w stanie kontrolować cały świat”. Pieniądzem już zawładnęli, co widać po tym choćby, że bezkarnie drukują go we wszystkich państwach, w ogóle nie zwracając uwagi na skutki tej nieracjonalnej działalności. Rzucili go dotąd „na odcinek” walki z pandemią i wdrażanie zielonego ładu, który ma zastąpić dotychczasowe nośniki energii nieodnawialnej na te, które „elita” już zdołała zagospodarować, rajfurząc nam fotowoltaikę, elektrownie wiatrowe, reaktory atomowe i biopaliwa.

Już w tej chwili, rolnicy nie obsiewają pól, bo nie stać ich na ropę naftową do rolniczych maszyn, ani tym bardziej na nawozy sztuczne, których cena wzrosła sześciokrotnie. Transport kolejowy, związany z rolnictwem w Ameryce, już zmalał o 20%. Skutkuje to degradacją tej gałęzi przemysłu, zwłaszcza w zakresie żywności. Warto tu wspomnieć o tym, że głównymi udziałowcami przodującej w tym rodzaju transportu Union Pacific, są naturalnie Vanguard, BlackRock i State Street, czyli nasi dobrzy znajomi, którzy wymyślili Schwaba, Gatesa i Fauciego, a obecnie wykupują świat.

W USA priorytetem wysiewów objęte są pola kukurydzy, służącej tylko do produkcji paliw, pozostałe areały leżą już odłogiem. Oczywiście, poza tymi tysiącami hektarów, które zakupili niedawno miliarderzy pokroju Billa Gatesa.

W ostatnim czasie, tylko w tym roku, niesamowitym zbiegiem okoliczności, 16 zakładów przetwórstwa spożywczego i nawozów sztucznych, spłonęło, doszło na ich terenach do eksplozji, a na jeden spadł nawet samolot. To oczywiście nie koniec tych przypadłości, ponieważ FBI już ostrzega przed spodziewanymi cyber-atakami, które mają uderzyć w infrastrukturę rolniczą. Dzielni agenci federalni nie informują oczywiście, skąd mają te dane oraz czy i jak zamierzają im przeciwdziałać.

Nie można nie zauważyć, że sytuacja na Ukrainie, nie pozostaje bez znaczenia dla tego wszystkiego, a łańcuchy dostaw, zgodnie z profetyczną wizją globalistów, już zaczęły się rwać. Z pewnością, nie pomaga tym niesamowitym wydarzeniom nagły atak ptasiej grypy w Stanach Zjednoczonych, w wyniku której wybito tam niedawno miliony sztuk drobiu.

FFAR (Foundation for Food and Agriculture Research), jedna z wielu modnych organizacji non-profit, będących naturalnie poza wpływem rozporządzeń rządowych, ale korzystająca z rządowych ustaw, typu Farm Bill, którą zdążono wprowadzić w życie 30 grudnia 2018 roku, ogłosiła już w roku następnym, że uruchamia konsorcjum, na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego składającego się z hodowców i firm genetycznych – AeroFarms, BASF, Benson Hill Biosystems, Fluence Bioengineering, Green Venus, Japan Plant Factory i Priva. Ich działania mają się koncentrować na  szybkim rozmnażaniu takich roślin, jak sałata, pomidory, truskawki, kolendra i borówki amerykańskie oraz na zmianach w substancjach chemicznych w nich wytwarzanych, mających wpływ na smak, dietę i leki.

Rolnictwo, jakie znamy, odchodzi do lamusa.

Gates inwestuje w nową przyszłość żywności – miejskie, pionowe rolnictwo halowe. Te rozwijające się w szybkim tempie obiekty mają astronomiczne rozmiary i zdolność do obsługi milionów ludzi. Na przykład firma Bowery Farming, przodująca w zakresie tzw. cyfrowego rolnictwa, jest w trakcie budowy swojego najnowszego “inteligentnego” obiektu w Arlington, na obrzeżach Dallas, w Teksasie, który będzie w stanie obsłużyć 16 milionów ludzi w promieniu 200 mil.

W tym nowym świecie rolnictwa króluje robotyka i sztuczna inteligencja. Ich produkty już są dostarczane na rynek poprzez sieci Walmart, Giant Food, czy Amazon!

Już w sierpniu 2020 roku firmy Monsanto/Bayer i singapurski fundusz Temasek uruchomiły wartą 30 milionów dolarów firmę Unfold, która opracowuje nowe odmiany nasion dostosowanych do potrzeb gospodarstw wertykalnych. Firma Bayer udzieliła licencji na prawa do zarodków nasion ze swojej oferty warzyw modyfikowanych genetycznie. W samym Sacramento funkcjonuje już 100 firm produkujących takie nasiona, a Uniwersytet Kalifornijski opracowuje szczepionkę na bazie roślinnego mRNA dla ich potrzeb. Narodowa Fundacja Nauki przyznała mu na rozwój i wdrażanie tej koncepcji pół miliona dolarów.

Oczywiście, o modyfikowanej produkcji łososi, trzody, i bydła nie ma co wspominać. To już standard.

To, naturalnie, tylko w dalekiej Ameryce, ale szczerze życzę wszystkim, aby zdążyli tego lata posmakować naszych, polskich truskawek, bo obawiam się, że w nieodległej już przyszłości pozostanie nam słuchanie sztandarowego dzieła rocka psychodelicznego, czyli „Strawberry Fields Forever”.

Felieton ukazał się w 19 numerze Warszawskiej Gazety

[Hiper- łacza wyłączyłem, bo szpecą. MD]

Nowa gra o Arktykę konsekwencją wejścia Szwecji i Finlandii do NATO?

https://nczas.com/2022/05/13/nowa-gra-o-arktyke-konsekwencja-wejscia-szwecji-i-finlandii-do-nato/

Finlandia przygotowuje się do wejścia do NATO, a Szwecja bez wątpienia wkrótce ogłosi taką samą decyzję. To nie tylko domykanie nowej zachodniej „żelaznej kurtyny” przed Rosją, ale szykowanie konfrontacji na północy, zwłaszcza na Oceanie Arktycznym.

Źródło: Pexels

Putin chciał sobie poprawić atakiem na Ukrainę sytuację geostrategiczną, a doprowadził do znacznego pogorszenia sytuacji swojego kraju. Arktyka byłą dotąd trochę jest omijanym i „uśpionym” terenem impasu pomiędzy Rosją a Zachodem.

Skutkiem ubocznym wojny na Ukrainie może być powstanie nowego obszaru konfrontacji. Także na poziomie wojskowym. Po obu stronach od dawna była tam bez rozgłosu wzmacniana obecność militarna.

Rosja utworzyła arktyczną marynarkę wojenną i planuje rozmieścić na tym obszarze pociski naddźwiękowe i broń jądrową. Od pięciu lat zwielokrotnia też ćwiczenia wojskowe w tym regionie. NATO robi podobnie. Sojusz Północnoatlantycki zorganizował m.in. pod koniec marca manewry pod kryptonimem „Cold Response”, czyli „zimna odpowiedź”.

Wejście Finlandii do NATO będzie oznaczać wzmocnienie obecności Sojuszu Atlantyckiego na dalekiej Północy. A zatem artykuł 5 NATO mógłby zostać uruchomiony w przypadku rosyjskiego ataku w arktycznej strefie Morza Barentsa. W przypadku agresji w północnej Finlandii w konflikcie włączyliby się wszyscy członkowie Sojuszu.[Oczywiście metodą energicznego kiwania palcem w lewym bucie. MD]

Jest i stawka ekonomiczna i to kolosalna. Szacuje się, że pod lodami Arktyki znajduje się około 25% światowych zasobów paliw kopalnych. Jest tam dużo gazu, ropy, a także minerałów: złota, uranu, niklu, metali rzadkich. Moskwa prowadzi już sto projektów w regionie.

Obecne napięcie może ograniczyć rosyjskie ambicje. Wiele z tych projektów zależy bowiem od zachodniego finansowania i technologii. Tak jest na przykład w przypadku arktycznej bazy LNG2, przeznaczonej do eksploatacji milionów ton skroplonego gazu.

W celu „bezproblemowego rozwiązywania problemów” w rejonie powołano Radę Arktyczną. Skupia kraje graniczące – Rosję, która jako jedyna posiada połowę wybrzeża Arktyki i siedem krajów zachodnich: Kanadę, Stany Zjednoczone, Finlandię, Danię, Islandię, Norwegię, Szwecję. W ostatnich latach Rada funkcjonowała dość dobrze, w imię założenia, że Arktyka jest strefą “nieokreśloną”.

Teraz jej prace zawieszono, przynajmniej do przyszłego roku. Jest to decyzja państw zachodnich „z powodu rażącego naruszenia suwerenności Ukrainy”. Arktykę czeka wyścig militarno-surowcowy?

Źródło: France Info

Rewelacyjny film dokumentalny o oszustwach i morderstwach podczas wyborów 2020 w USA

Od premiery na Rumble w sobotę 7 maja film “2000 mules” idzie jak burza przez media społecznościowe na całym świecie. Obejrzały go już miliony widzów.

Joanna M Wiorkiewicz [Autorka „ma kłopoty” z publikacją na Neonie Opary.. Oby chwilowe!! md]

Nowy film  słynnego analityka, komentatora politycznego i autora szeregu bestsellerów z USA, Dinesha D’Souzy “2000 Mules” opowiada o szeroko zorganizowanych i skoordynowanych oszustwach wyborczych w wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku, które wystarczyły do zmiany ich wyniku.

Film, którego premiera odbyła się w sobotę 7 maja 2022 r., zarobił ponad 1 mln dolarów w ciągu niespełna dwunastu godzin na platformie streamingu wideo Rumble i platformie subskrypcyjnej Locals. Wpływy z filmów Rumble i Locals, które rozpoczęły się w sobotę w południe, są wystarczające, aby umieścić “2000 Mułów” w  pierwszej dziesiątce na weekend 6-8 maja. Okazuje się, że wybory w USA w 2020 r. wciąż jeszcze  interesują ludzi na całym świecie. 

Film ten jest już szeroko komentowany. Media będą próbowały blokować i cenzurować wszelkie informacje na jego temat i na temat jego wstrząsającej zawartości, ale w końcu już zobaczyła (i jeszcze zobaczy)  ten film taka masa osób, że wszelkie blokady pozostaną w dużej mierze bezcelowe. Dokument pokazuje, w jaki sposób anonimowe dane o lokalizacji telefonu komórkowego mogą być wykorzystane do ujawnienia prawdopodobnie największego oszustwa wyborczego w historii USA.

Krótkie wyjaśnienie, jak postępowali oszuści wyborczy: nielegalnie zebrali od organizacji pozarządowych karty do głosowania (już wypełnione), a następnie wrzucali je do wielu różnych publicznych urn wyborczych w każdym mieście. Podziału dokonano tak, aby ten proceder nie rzucał się w oczy. Ludzie ci nazywani są MULES (muły). Takich mułów było w całych Stanach tysiące i można je było jednoznacznie rozpoznać po ich sposobie poruszania się. Jednak tylko 2000 osób wystarczyło, aby łatwo było odwrócić wynik. Na filmie widać oryginalne nagrania z ulicznych kamer z Atlanty, gdzie zarejestrowano 242 „muły” wrzucające do urn wyborczych całe pakiety kart do głosowania korespondencyjnego.

Publiczne urny wyborcze są bardzo pożądanym celem, ponieważ jest to jedyny sposób głosowania bez pytania o tożsamość. Oprócz danych dotyczących ruchu w telefonie komórkowym istnieją także rażące dowody w postaci nagrań wideo z publicznych (ulicznych) kamer,  a właściwie ich mnóstwa. Dostępnych jest łącznie 4 miliony minut nagrań z kamer monitoringu ulicznego przed urnami wyborczymi. Po obejrzeniu tego dokumentu nie ma żadnych wątpliwości:  Doszło do gigantycznego oszustwa wyborczego – i to na poziomie najniższym.

Dokument jest profesjonalnie zrealizowany pod względem rzemieślniczym i merytorycznym – dobrze buduje napięcie i z pewnością obudzi wielu ludzi, wstrząśnie, a także prawdopodobnie będzie miało to swoje konsekwencje na płaszczyźnie politycznej.

Film ten stanowi ważny pendant do “Dossier Johna Durhama” – specjalnego prokuratora Donalda Trumpa, który w lutym br. złożył w Sądzie Najwyższym dossier dokumentujące oszustwa wyborcze sztabu demokratów oraz zaangażowanie FBI w tę sprawę.

Niestety, “wojna na Ukrainie” przykryła tę sprawę, bo też miała ją przykryć. Jeżeli po tym filmie Sąd Najwyższy nadal będzie chował do głębokiej szuflady te akta, to znaczy, że takie legalne państwo jak USA nie istnieje.

2000 mules z polskimi napisami jest na tej platformie (link bezpośredni)   https://tv.suwerenni.org/w/s1nkKBo7RyZ6e4EX8Gx6Rb

https://odysee.com/2000mules:c
https://odysee.com/2000mules:c

Poniżej znajduje sie omówienie tego filmu ze stacji rosyjskiej z angielskimi napisami oraz trailer do filmu.

https://www.youtube.com/watch?v=A3gqSaTh2f
https://rumble.com/v1238uc-2000-mules-trailer.html

Tutaj D’Souza mowi, gdzie można obejrzeć jego film:

https://rumble.com/v13v4sv-2000-mules.html

Film można znaleźć na Rumble oraz na Telegramie. (m.in. z niemieckimi napisami)

Prosze Cie, dodaj ten link z YT – to omówienie jest najobszerniejsze i zawiera świetne fragmenty oraz szefowie YT nie ośmielają się go zakłócać:

https://www.youtube.com/watch?v=A3gqSaTh2fQ
(4’40)

Dżuma zmodyfikowana – Praca dla Ojczyzny nigdy się nie kończy!

Sukces projektu “Ognisko” ukazał nam prace nad dżumą w zupełnie nowym świetle. W ciągu następnych kilku miesięcy dzięki transformacji genetycznej na­ukowcy w Oboleńsku zdołali wzbogacić Yersinia pestis o gen toksyny mielinowej.

[z książki: Biohazard , Ken Alibek, wyd. Prószyński , str. 132 i nn.

Przypominam wyjątek z książki sprzed dekady. Ten Ken Alibek [-ow] pracował potem dla Amerykanów,w Fort Detrick, a w 2022. był inspektorem- “doradcą” w bio-laboratoriach na Ukrainie. Tu – jeszcze w Sowietach…MD]

[—-]

Aby przystąpić do pracy nad pewnym szczepem dżumy, musiał otrzymać pisemne upoważnienie od samego Jurija Andropowa, ówcze­snego szefa KGB. Praca została uwieńczona sukcesem. Wówczas otrzymał roz­kaz, żeby jej wyniki zaprezentować na Kremlu. W towarzystwie strażnika pod bronią Domaradzki udał się na Kreml z ampułką zawierającą kultury zmutowa­nej dżumy, wnosząc ją przez wrota pradawnej fortecy niczym drogocenny skarb. Uroczyście zaprezentował fiolkę wojskowym i partyjnym aparatczykom. Trudno dociec, czego właściwie się spodziewali.

Takie absurdy doprowadzały go do rozpaczy, jednak do największej potycz­ki doszło w 1982 roku, kiedy Kalinin mianował nowego dowódcę wojskowego Oboleńska.

Nikołaj Nikołajewicz Urakow, autokratyczny generał ż XV Zarządu, w prze­szłości sprawował obowiązki zastępcy dyrektora obiektu kirowskiego. Znany był z wydawania rozkazów hermetycznym, wojskowym żargonem i nie miał cier­pliwości dla cywili, zwłaszcza tych, których uważał za bumelantów.

Urakow sam był znakomitym naukowcem. Otrzymał nagrodę państwową za opracowanie broni opartej na gorączce Q i odkąd go pamiętam, zawsze nostal­gicznie opowiadał “o swojej broni”. “Szkoda, że nie możemy wrócić do gorącz­ki Q – mawiał. – Kiedyś była to prawdziwa broń, teraz nikt nie. traktuje jej już poważnie” .

[—-]

Tymczasem rywalizacja przeniosła się z Oboleńska do kwatery głównej Bio­preparatu. Któregoś dnia byłem na Samokatnej podczas kłótni naukowca z ge­nerałem w gabinecie Kalinina. Ich krzyki słychać było na całym piętrze. Podsłu­chiwałem pod drzwiami Kalinina; wyglądało na to, że za chwilę dojdzie do rękoczynów. Domaradzki oskarżał Urakowa o stosowanie “taktyki sierżanta”; generał odpowiedział w podobnym duchu. Doprowadzony do rozpaczy Kalinin zaczął prosić Domaradzkiego o pohamowanie emocji.

– Czy takie zachowanie godne jest naukowca? Było to pytanie, które równie dobrze można by skierować do nas wszystkich.

         W końcu okazało się, że Kalinin przedkładał interes armii nad prerogatywy nauki. Domaradzkiego nie było już w Oboleńsku, kiedy w 1987 roku przenie­siono mnie do kwatery głównej. Został zdegradowany do stanowiska szefa la­boratorium w jednym z moskiewskich instytutów.         .

Ze wspomnień Domaradzkiego wynika głębokie przekonanie, że armia utrzymuje kontrolę nad badaniami biologicznymi do dzisiaj. Ich autor stwierdza, że zarówno Kalinin, jak i Urakow pozostali na kierowniczych stanowiskach naj­ważniejszych instytutów naukowych, i skarży się jednocześnie, że jego nadzieje na kontynuowanie eksperymentów z plazmidami rozwiały się z powodu braku funduszy.

Podsumowując swoją zawodową karierę, Domaradzki oświadcza, że pro­gram genetyczny, nad którym pracował, “nie uzasadniał ani nadziei z nim zwią­zanych, ani ogromnych zainwestowanych środków”. “W zasadzie nie wyprodu­kowaliśmy nic istotnego” – konkluduje.

Niestety, Domaradzki się mylił. To, co on rozpoczął, Urakow dokończył. Zdołał wyhodować szczepy dżumy odporne na znacznie szersze spektrum leków, które w zasadzie mogły się oprzeć wszystkim znanym nam antybioty­kom. Niespodziewany obrót spraw nastąpił także w związku z projektem “Ognisko“.

Kiedy młody naukowiec wszedł na mównicę, siedziałem na sali już od kilku godzin. Byłem zbyt zmęczony, aby uważnie słuchać; on tymczasem relacjonował ostatnie próby włączenia genów kodujących toksyczne białka do komórek róż­nych szczepów bakteryjnych.

Zacząłem słuchać uważniej, kiedy oświadczył, że znaleziono odpowiednią bakterię – gospodarza dla toksyny mielinowej. Chodziło o Yersinia pseudotuber­culosis, blisko spokrewnioną z Yersinia pestis. Wyniki badań laboratoryjnych by­ły obiecujące, podobnie jak potajemnie przeprowadzane eksperymenty na zwie­rzętach.

Wewnątrz laboratorium o szklanych ścianach do specjalnych desek przywią­zano pół tuzina królików. Wszystkie musiały oddychać przez urządzenie przy­pominające maskę tlenową. Był to jeden ze standardowych sposobów spraw­dzania skuteczności aerozoli na małych zwierzętach.

Ukryty za szybą technik naciskał guzik, dostarczając każdemu zwierzęciu nie­wielką dawkę patogenu zmienionego genetycznie. Po zakończeniu eksperymentu zwierzęta wracały do klatek i poddawano je obserwacji. U wszystkich królików wy­stąpiła wysoka gorączka i objawy zakażenia pseudotuberculosis. W jednej grupie do­świadczalnej króliki wykazywały także symptomy innej choroby. Początkowo szar­pały się, potem leżały bezwładnie. Ich tylne kończyny zostały sparaliżowane ­świadczyło to o działaniu toksyny mielinowej.

         Próby przebiegły pomyślnie. Patogen poddany transformacji genetycznej wy­wołał dwie choroby, z których jednej nie można było zdiagnozować.

         Na sali zapadła cisza. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z implikacji tego od­krycia.

Powstał nowy rodzaj broni. Po raz pierwszy mogliśmy produkować broń, po­sługując się związkami chemicznymi wytwarzanymi przez nasz organizm. Mogły one zniszczyć układ nerwowy, wpływać na nastroje, wywoływać zmiany psychi­ki, a nawet zabijać. Pracą naszego serca sterują peptydy. Jeśli jest ich zbyt dużo, prowadzi to do palpitacji serca, a w rzadkich przypadkach do śmierci.

Możliwość wpływania na nastroje była szczególnie interesująca dla KGB ­w połączeniu z faktem, że przyczyn nie mogliby wykryć patolodzy. Wyglądałoby na to, że ofiara zmarła śmiercią naturalną. Jakiż wywiad nie zainteresowałby się bronią, która zabija, nie pozostawiając żadnych śladów?

Tylko niewielki krok dzielił od włączenia genu mieliny toksycznej do komó­rek Yersinii pseudotuberculosis i wprowadzenia tego samego genu do Yersinii pe­stis, czyli dżumy. Tym sposobem mielibyśmy nową odmianę jednej z naj starszej znanych ludzkości broni biologicznych.

Yersinia pestis, zazwyczaj przenoszona przez pchły i gryzonie, była odpowie­dzialna za największe pandemie w historii ludzkości. Nieustępliwe rozprze­strzenianie się dżumy na kolejne miasta i kraje od wieków wzbudzało przeraże­nie, któremu dorównywała jedynie obawa przed ospą i grypą. Epidemia dżumy, zwana czarną śmiercią, zgładziła jedną czwartą mieszkańców czternastowiecz­nej Europy. W szczytowej fazie epidemii dżumy w 1665 roku w Londynie tygo­dniowo umierało siedem tysięcy ludzi. Ostatnia poważna pandemia wybuchła w Chinach w 1894 roku i trwała ponad dziesięć lat, swym zasięgiem ogarniając Hongkong oraz porty na całym świecie. Spustoszyła Bombaj, San Francisco oraz inne amerykańskie miasta położone nad brzegiem Pacyfiku. Ofiarą padło ponad dwadzieścia sześć milionów ludzi. Dwanaście milionów zmarło.

Dżuma, najokrutniejsza i najbardziej zaraźliwa choroba znana człowiekowi, należy do trzech schorzeń, wobec których obowiązuje kwarantanna i szczegółowe międzynarodowe przepisy. Każdy przypadek należy zgłosić Światowej Organiza­cji Zdrowia. Jedno ukąszenie zarażonej pchły może pozostawić we krwi lub w układzie limfatycznym człowieka nawet dwadzieścia cztery tysiące zarazków dżumy. Po okresie inkubacji, trwającym od jednego do ośmiu dni, ofiary zaczyna­ją odczuwać dreszcze, pojawia się także gorączka, ponieważ organizm usiłuje zwalczyć chorobę. Próby te przeważnie kończą się niepowodzeniem. Jeśli od ra­zu nie podejmie się terapii – postawiwszy trafną diagnozę – bakterie dżumy wy­niszczą organizm, chory zacznie majaczyć, dochodzi do uszkodzenia narządów wewnętrznych i śmierci.

W ciągu sześciu do ośmiu godzin po wystąpieniu pierwszych objawów pod powierzchnią skóry zaczynają powstawać bolesne, ciemniejące gruzełki, w mia­rę jak atakowane są kolejne obszary tkanki.. W pachwinie i pod pachami nastę­puje obrzęk węzłów chłonnych, wywołujący tak silne bóle karku, że nawet pa­cjenci w śpiączce wiją się w agonii.

Najcięższa jest płucna odmiana dżumy. Do zarażenia wystarczy jedno kaszl­nięcie lub kichnięcie chorego. Bakterie przedostają się do układu oddechowe­go i wywołują zapalenie płuc, a gromadzący się w nich płyn coraz bardziej utrudnia oddychanie. Okres inkubacji jest krótki – trwa nie dłużej niż kilka dni. Objawy pojawiają się niespodziewanie i często trudno je odróżnić od sympto­mów innych chorób zakaźnych. Niewłaściwa lub spóźniona diagnoza może do­prowadzić do śmierci.

         Kiedy układ odpornościowy usiłuje zwalczyć bakterie, wydzielają one silną toksynę, która wywołuje zapaść. Agonii zawsze towarzyszy ogromne cierpienie.

Ofiary płucnej odmiany dżumy choroba atakuje w ciągu osiemnastu godzin od pojawienia się toksyny; przed śmiercią przeważnie występują konwulsje, chory majaczy i popada w śpiączkę.

W XX wieku poprawa warunków sanitarnych w miastach oraz postęp medy­cyny sprawiły, że wybuchy epidemii dżumy stały się rzadkie – co roku notuje sięmniej niż dwa tysiące przypadków. Jednak choroba nadal występuje na terenach wiejskich w Stanach Zjednoczonych – w Teksasie, Kalifornii i w górach Sierra Nevada, gdzie jej nosicielami są psy stepowe i pręgowce amerykańskie. Ostatnio informowano o pojawieniu się dżumy wśród ludności Indii, Afryki, południowej Azji i południowo-wschodniej Europy. Choroba ta dotknęła także amerykań­skich żołnierzy w Wietnamie.

Od 1948 roku najskuteczniejszym lekiem przeciwko dżumie jest streptomy­cyna, antybiotyk podawany doustnie lub dożylnie. Z powodzeniem stosowano także tetracyklinę, gentamycynę i doksycyklinę. Pierwszą szczepionkę  przeciw­ko dżumie opracował rosyjski lekarz Waldemar M.W Haffkine w 1897 roku podczas pandemii wirusa Hongkong. Od tamtej pory powstało wiele szczepio­nek, są one jednak skuteczne tylko w przypadku dymienicy morowej i wymaga­ją co pół roku zastrzyków podtrzymujących odporność. Ich skuteczność jest róż­na, a w miarę powtarzania szczepień wzrasta ryzyko skutków ubocznych.

Według starych kronik po raz pierwszy posłużono się dżumą jako bronią w XIV wieku, kiedy Tatarzy zdobyli Kaffę na Półwyspie Krymskim, katapultu­jąc do miasta zwłoki ofiar zarazy. W czasie drugiej wojny światowej Japończycy zainteresowali się wykorzystaniem dżumy jako broni biologicznej, ponieważ skutki ataku mogły być wzięte za naturalny wybuch epidemii. Istniały jednak pewne trudności: kiedy usiłowali zrzucać z samolotów bomby zawierające za­razki, eksplozja zabijała bakterie. Ostatecznie opracowano wydajniejszy spo­sób: nad celem zrzucano miliardy zarażonych dżumą pcheł.

Amerykanie także pracowali nad bronią opartą na dżumie, ale zniechęcił ich szybki spadek wirulencji. Bakterie przestawały być groźne już po trzydziestu mi­nutach, co sprawiało, że aerozole stawały się bezużyteczne. Ostatecznie Ame­rykanie, w przeciwieństwie do nas, zarzucili ten projekt. Zarazki dżumy można hodować w szerokim spektrum temperatur i pożywek. W końcu udało nam się wyhodować szczep zdolny do przetrwania w postaci aerozolu i jednocześnie za­chowujący zdolność zabijania. Pilnowaliśmy, aby zapasy w Kirowie nigdy nie spadały poniżej dwudziestu ton bakterii dżumy.

Sukces projektu “Ognisko” ukazał nam prace nad dżumą w zupełnie nowym świetle. W ciągu następnych kilku miesięcy dzięki transformacji genetycznej na­ukowcy w Oboleńsku zdołali wzbogacić Yersinia pestis o gen toksyny mielinowej.

“Toksynowo -dżumowa” broń nie zdążyła powstać przed upadkiem Związku Ra­dzieckiego, jednak udany eksperyment otworzył przed badaczami nowe możli­wości łączenia właściwości bakterii i toksyn. Wkrótce naukowcy podjęli próby dokonania transformacji genetycznej bakterii, wykorzystując botulinum (toksynę jadu kiełbasianego), najbardziej śmiercionośną truciznę występującą naturalnie.

W innych okolicznościach odkrycie rosyjskich uczonych, świadczące o tym, że peptydy regulatorowe można powielać w warunkach laboratoryjnych, zosta­łoby szeroko nagłośnione i postrzegane jako przyczynek do poszerzenia wiedzy z zakresu chorób neurologicznych. Tymczasem zostało ono zaklasyfikowane ja­ko “ściśle tajne” i ukryte przed światem.

         Ostatnim mówcą był Urakow. Podchodząc do mikrofonu, żeby wygłosić pod­sumowanie, z trudem ukrywał dumę.

         – Jak zwykle także i tym razem osiągnęliśmy więcej, niż zamierzaliśmy – po­wiedział.

         Nie można było temu zaprzeczyć. Oboleńsk rozrósł się już wówczas tak bar­dzo, że pracownicy, aby przedostać się z jednego oddziału do drugiego, musie­li korzystać z autobusów. W konferencji uczestniczyło około czterech tysięcy naukowców i techników. Roczny budżet obiektu wynosił równowartość niemal dziesięciu milionów dolarów. Fundusze te wykorzystywano na zakup drogiej za­granicznej aparatury – mikroskopów elektronowych, chromatografów, wirówek wysokiej jakości, sprzętu do analizy laserowej.

Raport na temat toksyny mielinowej był tego dnia ostatnim z szeregu donie­sień o sukcesach. Innemu zespołowi udało się wyhodować szczep wąglika od­porny na działanie pięciu antybiotyków. Jeszcze inni naukowcy uzyskali odmia­nę nosacizny, niewrażliwą na leki.

Pomimo to Urakow najwyraźniej nie był jeszcze w pełni usatysfakcjonowany.

         – Uważnie przyglądamy się, jakie lekarstwa produkowane są w Stanach

Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii i Niemczech – powiedział. – Pamiętajmy, że praca dla ojczyzny nigdy się nie kończy.

Rosja nie dopuści do tego aby tak duży kraj jak Ukraina stał się członkiem potencjalnie wrogiego paktu jakim jest NATO.

Prof. W. J. Korab-Karpowicz: Głos Realizmu. Jak rozwiązać konflikt? Prof. John Mearsheimer o Ukrainie

Maj 11, 2022 https://wprawo.pl/prof-w-j-korab-karpowicz-glos-realizmu-jak-rozwiazac-konflikt-prof-john-mearsheimer-o-ukrainie/

Profesor Mearsheimer: „Obecna wojna dotyczy wysiłków Zachodu, aby uczynić z Ukrainy zachodnią twierdzę na rosyjskich granicach. Stanowi to egzystencjalne zagrożenie dla Rosji i wywołało jej reakcję. Konsekwencje mogą być katastrofalne”.

Po 1989 roku myślenie o stosunkach międzynarodowych zdominowały teorie neoliberalne odwołujące się do roli instytucji, więzi gospodarczych i współpracy w utrzymaniu pokoju na świecie. Zaznaczył się też wpływ teorii krytycznych i postmodernistycznych. Profesor John Joseph Mearsheimer pozostał wierny realizmowi politycznemu. Jest twórcą tzw. realizmu ofensywnego – teorii opisującej interakcje między mocarstwami, kierującymi się przede wszystkim racjonalną chęcią osiągnięcia regionalnej hegemonii w anarchicznym systemie międzynarodowym. Jego książka „Tragizm polityki mocarstw” uważana jest, obok „Końca historii” Francisa Fukuyamy i „Zderzenia cywilizacji” Samuela P. Huntingtona, za jedną z najważniejszych prac o polityce międzynarodowej napisanych po zakończeniu zimnej wojny.

Realizm polityczny podkreśla znaczenie siły w polityce zagranicznej. Jak pisał klasyczny realista Hans Morgenthau, celem polityki zagranicznej państwa jest albo utrzymać swą siłę wobec innych państw, albo ją zwiększyć kosztem istniejącego rozkładu sił, albo ją zademonstrować w celu umocnienia swego wizerunku. Prowadzi to do polityki status quo, imperialistycznej lub prestiżu. Polityka status quo to polityka zachowawcza, która ma na celu własne bezpieczeństwo i utrzymanie aktualnego rozkładu sił, przez ewentualne jego skorygowanie; polityka imperialistyczna to polityka zaborcza, która ma na celu ekspansję i zmianę aktualnego rozkładu sił. Problem leży w tym, że w polityce zagranicznej mamy subiektywne percepcje i możemy zrobić błąd w odróżnieniu polityki status quo od polityki imperialistycznej, a to może być tragiczne w skutkach. Przykładem może być Układ Monachijski z 1938 roku kiedy roszczenia terytorialne Niemiec wobec Czechosłowacji zinterpretowane zostały jako polityka status quo. A jak zinterpretować obecną politykę Rosji?

Profesor Mearsheimer utrzymuje, że obecną wojnę między Rosją a Ukrainą należy odczytać jako skutek niewłaściwego odczytania dążenia Rosji do utrzymania aktualnego rozkładu sił w regionie. Mająca w perspektywie dalsze rozszerzenie się NATO o Ukrainę, co zmieniało by równowagę sił zdecydowanie na jej niekorzyść, Rosja, będąca mocarstwem regionalnym, zdecydowała się na zajęcie Krymu w 2014, a w 2022 na wojnę z Ukrainą. Realiści polityczni koncentrują się na siłach państw i opierają pokój na możliwości ustanowienia równowagi sił. Każde jej naruszenie, o ile nie może być skorygowane np. przez sojusze, potencjalnie grozi wojną. Dużo mniej uwagi poświęcają analizie wewnętrznej polityki państw, która jednak w przypadku Ukrainy ma znaczenie, aby w pełni zrozumieć obecny konflikt. Jego przyczyną jest też uchwalenie ustawy językowej narzucającej prawie trzydziestoprocentowej mniejszości rosyjskojęzycznej na Ukrainie język ukraiński jako urzędowy, odrzucenie wyniku referendum w Doniecku i Ługańsku uznającego autonomię tych republik w ramach Ukrainy, wojna w Donbasie oraz brak wdrożenia porozumień Mińsk I i Mińsk II.

Ponieważ w wizji realistów ofensywnych, takich jak Mearsheimer, w wielkich mocarstwach zaznacza się tendencja do zwiększenia swojej siły i wyścigu zbrojeń, pokój jest kruchy i dla jego zachowania należy dużo powściągliwości w działaniach i profesjonalnej dyplomacji. Tragedia dzisiejszej polityki polega na tym, że w świecie masowych mediów i reklam, emocje tłumu biorą górę nad rozsądkiem dyplomatów, a to wyraża się w wypowiedziach polityków, którzy zamiast ze sobą rozmawiać i wyjaśnić różnice stanowisk obrzucają się epitetami i doprowadzą do eskalacji wrogości. Wrogość rodzi wrogość, przemoc prowadzi do coraz większej przemocy. Sprawy, które powinny być rozstrzygnięte przy stole obrad, rozstrzygają się więc dziś na Ukrainie na polu bitwy i przynoszą ogromne ludzkie cierpienie. Paradoksalnie więc, pomimo tak wielkiego rozwoju technologii, nie posunęliśmy się dalej w sztuce zrozumienia innej strony i rzeczowej rozmowy. Raczej, im dłużej trwa konflikt między Rosją i Ukrainą, tym bardziej zaznaczają się wzajemne oskarżenia o przestępstwa wojenne i wzajemna retoryka wrogości, która pogłębia nienawiść i odczłowiecza drugą stronę oraz czyni zrozumienie między stronami i ich porozumienie wręcz niemożliwe.

Wojna musi się jednak skończyć, a Rosja, z uwagi na postrzegane przez siebie egzystencjalne zagrożenie jakim byłoby dla niej członkostwo Ukrainy w NATO i swój mocarstwowy wizerunek, nie może jej przegrać. Ukraina zaś, bez względu jak bardzo byłaby wspomagana przez sprzęt natowski, ma za małą siłę i nie będzie w stanie jej wygrać. Im więcej broni dostarczanej, tym więcej ofiar po obu stronach. Przedłużający się konflikt może więc jedynie doprowadzić do katastrofalnych zniszczeń i ogromnych strat ludzkich. Dlatego profesor Mearsheimer jest zagorzałym przeciwnikiem kontynuacji obecnej wojny Rosja–Ukraina oraz nawołuje do natychmiastowego zaprzestania tego konfliktu, który uważa za bardzo groźny dla pokoju światowego. Twierdzi, że największą ofiarą w tej wojnie będzie sama Ukraina, która w wyniku walk zostanie całkowicie zniszczona, a jeśli konflikt rozprzestrzeni się dalej, niewyobrażalne wręcz konsekwencje poniesiemy my wszyscy.

W analizie realisty politycznego wojna na Ukrainie nie wypływa z czynników nieracjonalnych, ale ma podłoże strategiczne. Tak jak Stany Zjednoczone nie mogły sobie pozwolić na to by w 1962 roku Kuba przyłączyła się do Układu Warszawskiego, a na jej terytorium umieszczone zostały rakiety mogące uderzyć w Waszyngton, tak dzisiaj na członkostwo Ukrainy w NATO nie może sobie pozwolić Rosja. Postrzega to jako zagrożenie dla swojej egzystencji jako niezależnego państwa. Strach, a w szczególności strach przed wzrostem obcej potęgi, to pierwotne ludzkie uczucie, które może doprowadzić do wojny. Doprowadził w starożytności, że Sparta uderzyła w Ateny i przez prawie trzydzieści lat toczyła się wojna peloponeska; dzisiaj do wojny skłonił Rosję, a strach przed nią spowodował z kolei reakcję Polski i innych państw. Profesor Mearsheimer zauważa jednak, że głównym źródłem strachu nie powinna być dla Zachodu upadająca już potęga, jaką jest Rosja, ale wzrastająca potęga jaką są Chiny. Wepchnięcie Rosji w konflikt przez rozszerzanie NATO i jej osłabienie na skutek wojny, pozbawia Stany Zjednoczone potencjalnego sojusznika, kiedy może dojść do konfliktu z Chinami. A czy taki konflikt jest realny? W opinii realistów politycznych nie wyzwolimy się od wojen. Chociaż przyznają, że są one często brudne i okrutne, toczyć się będą zawsze. Nie można ich zatrzymać literą prawa, a jedynie je ograniczyć za pomocą zastosowania reguł wojennych oraz szybciej je zakończyć dzięki chęci porozumienia i użyciu profesjonalnej dyplomacji. Tego realizmu powinni się nauczyć dzisiejsi liberalnie nastawieni politycy.

Zdaniem profesora Mearsheimera, Rosja nie dopuści do tego aby tak duży kraj jak Ukraina stał się członkiem potencjalnie wrogiego paktu jakim jest NATO. Oczekuje neutralizacji Ukrainy. Wynika to z chęci utrzymania aktualnego rozkładu sił, a więc jest to polityka status quo, a nie imperialistyczna. Nie należy się zatem spodziewać dalszej ekspansji Rosji i groźby dla Polski, czy krajów bałtyckich. Na to zresztą nie pozwala jej potencjał. Rosja nie dopuści też do tego, żeby prześladowana była rosyjska mniejszość językowa na Ukrainie. Na tych więc zasadach możne dojść do zawieszenia broni, negocjacji i do pokoju. W przypadku braku porozumienia, Ukrainie grozi rozdarcie, na część wschodnią, zajętą przez Rosję oraz część zachodnią będącą pod wpływami Zachodu. Istnieje jeszcze jeden scenariusz, że Rosja zostanie przyparta do muru i nie zrealizuje swoich planów, i że do wojny włączą się kraje członkowskie NATO. Ta sytuacja wydaje się jednak najbardziej niebezpieczna. Profesor Mearsheimer przestrzega i wtóruje mu Sir John Sawer, były szef brytyjskiego wywiadu M16: dajmy Rosji pole manewru, nie zapędzajmy jej w kozi róg. W końcu jest to potężne mocarstwo atomowe, a ranny niedźwiedź, który nie ma już wyjścia, decyduje się na wszystko.

Realizm polityczny wystrzega się moralizatorstwa. Zamiast prawić morały, jego teoretycy mówią raczej o wspólnych interesach państw lub o ich konflikcie oraz o ich sile i rozkładzie sił. To nie znaczy, że we współczesnym realizmie nie ma etyki. Tu nie chodzi jednak o to, aby w imię naszych zasad moralnych toczyć z kimś wojnę z uwagi na to, że w naszym mniemaniu je złamał, dopuszczając się, na przykład, naruszenia integracji terytorialnej innego państwa; a raczej, aby rozpoznać interesy obu stron i znaleźć punkt wspólny, tak aby najszybciej doprowadzić do zakończenia konfliktu, gdyż największą wartością jest życie ludzkie i ocalenie ludzi od cierpienia. Patrząc z tej etycznej perspektywy, szkoda tych żyć na Ukrainie, bez względu na to czy to życia ukraińskie czy rosyjskie, i dlatego trzeba jak najszybciej zakończyć wojnę, szczególnie, że w przypadku jej dalszej eskalacji jest ona śmiertelnie niebezpieczna dla nas wszystkich.

Do artykułu wykorzystałem materiał z książki profesora Mearsheimera „Tragizm polityki mocarstw” oraz jego liczne wypowiedzi publiczne utrwalone na filmach dostępnych na YouTube, min. „Why is Ukraine the West’s Fault?”, „Ukraine-Russia 2022 Analysis” i „On Who Gains The Most From The Ukraine-Russia War”.

Przeczytaj także:

https://wprawo.pl/katarzyna-ts-rzniecie-glupa-czyli-polska-zakladnikiem-rosyjsko-ukrainskiej-prowokacji/embed/#?secret=b7DNAUoioR

$350 Million In Secret Payments to Fauci, Collins, Others at NIH

Nonprofit Watchdog Uncovers $350 Million In Secret Payments To Fauci, Collins, Others at NIH

by Tyler Durden https://www.zerohedge.com/political/nonprofit-watchdog-uncovers-350-million-secret-payments-fauci-collins-others-nih

Tuesday, May 10, 2022

Authored by Mark Tapscott via The Epoch Times,

An estimated $350 million in undisclosed royalties were paid to the National Institutes of Health (NIH) and hundreds of its scientists, including the agency’s recently departed director, Dr. Francis Collins, and Dr. Anthony Fauci, according to a nonprofit government watchdog.

“We estimate that up to $350 million in royalties from third parties were paid to NIH scientists during the fiscal years between 2010 and 2020,” Open the Books CEO Adam Andrzejewski told reporters in a telephone news conference on May 9.

“We draw that conclusion because, in the first five years, there has been $134 million that we have been able to quantify of top-line numbers that flowed from third-party payers, meaning pharmaceutical companies or other payers, to NIH scientists.”

The first five years, from 2010 to 2014, constitute 40 percent of the total, he said.

“We now know that there are 1,675 scientists that received payments during that period, at least one payment. In fiscal year 2014, for instance, $36 million was paid out and that is on average $21,100 per scientist,” Andrzejewski said.

We also find that during this period, leadership at NIH was involved in receiving third-party payments. For instance, Francis Collins, the immediate past director of NIH, received 14 payments. Dr. Anthony Fauci received 23 payments and his deputy, Clifford Lane, received eight payments.”

Collins resigned as NIH director in December 2021 after 12 years of leading the world’s largest public health agency. Fauci is the longtime head of NIH’s National Institute for Allergies and Infectious Diseases (NIAID), as well as chief medical adviser to President Joe Biden. Lane is the deputy director of NIAID, under Fauci.

NIH Director Dr. Francis Collins holds up a model of the coronavirus as he testifies before a Senate Appropriations Subcommittee looking into the budget estimates for the National Institute of Health (NIH) and the state of medical research, on Capitol Hill on May 26, 2021. (Sarah Silbiger/Pool via AP)

The top five NIH employees measured in terms of the number of royalty payments that they received while on the government payroll, according to a fact sheet published by Open the Books, include Robert Gallo, National Cancer Institute, 271 payments; Ira Pastan, National Cancer Institute, 250 payments; Mikulas Popovic, National Cancer Institute, 191 payments; Flossie Wong-Staal, National Cancer Institute, 190 payments; and Mangalasseril Sarngadharan, National Cancer Institute, 188 payments.

Only Pastan continues to be employed by NIH, according to Open the Books.

“When an NIH employee makes a discovery in their official capacity, the NIH owns the rights to any resulting patent. These patents are then licensed for commercial use to companies that could use them to bring products to market,” the fact sheet reads.

“Employees are listed as inventors on the patents and receive a share of the royalties obtained through any licensing, or ‘technology transfer,’ of their inventions. Essentially, taxpayer money funding NIH research benefits researchers employed by NIH because they are listed as patent inventors and therefore receive royalty payments from licensees.

An NIH spokesman didn’t respond by press time to a request for comment.

Andrzejewski told reporters that the Associated Press reported extensively on the NIH royalty payments in 2005, including specific details about who got how much from which payers for what work, that the agency is denying to Open the Books in 2022.

“At that time, we knew there were 918 scientists, and each year, they were receiving approximately $9 million, on average with each scientist receiving $9,700. But today, the numbers are a lot larger with the United States still in a declared national health emergency. It’s quite obvious the stakes in health care are a lot larger,” Andrzejewski said.

He said the files Open the Books is receiving—300 pages of line-by-line data—are “heavily redacted.”

“These are not the files the AP received in 2005 where everything was disclosed—the scientist’s name, the name of the third-party payer, the amount of the royalty paid by the payer to the scientist,” Andrzejewski said. “Today, NIH is producing a heavily redacted database; we don’t know the payment amount to the scientist, and we don’t know the name of the third-party payer, all of that is being redacted.”

Federal officials are allowed to redact information from responses to FOIA requests if the release of the data would harm a firm’s commercial privilege.

The undisclosed royalty payments are inherent conflicts of interest, Andrzejewski said.

“We believe there is an unholy conflict of interest inherent at NIH,” he said. “Consider the fact that each year, NIH doles out $32 billion in grants to approximately 56,000 grantees. Now we know that over an 11-year period, there is going to be approximately $350 million flowing the other way from third-party payers, many of which receive NIH grants, and those payments are flowing back to NIH scientists and leadership.”

Fauci and Lane told AP that they agreed there was an appearance of a conflict of interest in getting the royalties, with Fauci saying that he contributed his royalties to charity. Lane didn’t do that, according to Andrzejewski.

The governing ethics financial disclosure form in the past defined the royalty payments as income recipients received from NIH, which meant the recipients weren’t required to list their payments on the form.

But Andrzejewski said NIH has refused to respond to his request for clarification on the disclosure issue.

“If they are not, none of these payments are receiving any scrutiny whatsoever and to the extent that a company making payments to either leadership or scientists, while also receiving grants … then that just on its face is a conflict of interest,” he said.

Open the Books is a Chicago-based nonprofit government watchdog that uses the federal and state freedom of information laws to obtain and then post on the internet trillions of dollars in spending at all levels of government.

The nonprofit filed a federal Freedom of Information Act (FOIA) suit seeking documentation of all payments by outside firms to NIH and/or current and former NIH employees.

NIH declined to respond to the FOIA, so Open the Books is taking the agency to court, suing it for noncompliance with the FOIA. Open the Books is represented in federal court in the case by another nonprofit government watchdog, Judicial Watch.

A JUDEJCZYKOWIE ZACHODZĄ NAS OD TYŁU

Krzysztof Baliński, 8 maj 2022

Niemal w jednym czasie zaatakowali pałką antysemityzmu i poszły w świat kłamstwa o „polskich obozach”. Najpierw Emmanuel Macron nazwał premiera „prawicowym antysemitą”. Potem dziennikarka CNN zapytała Dudę, „czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych”. Podobną retoryką grillowały nowojorskie media: Od inwazji Rosji na Ukrainę ekstremiści i antysemici z całego spektrum ideologicznego wykorzystują wojnę, jako pożywkę dla propagowania antysemickich teorii spiskowych. Niektórzy twierdzą, że sama wojna jest aranżowana przez Żydów, dla kontroli finansowej i globalnej sprawczości. Inni, aby usprawiedliwić a nawet gloryfikować rosyjską inwazję, odwołują się do „mafii chazarskiej” lub „inwazji chazarskiej”, czyli nawiązują do tezy, że ​​współczesne wschodnioeuropejskie żydostwo wywodzi się od ludu Chazarów, który rzekomo przeszedł na judaizm w VIII wieku i mieszkał na dzisiejszej Ukrainie, a wkroczenie Putina na Ukrainę pomogło Ukraińcom odeprzeć inwazję „chazarskich Żydów”.

W podobnym tonie alarmuje izraelski minister ds. diaspory: Wyłania się niepokojący obraz sytuacji; nasilają się antysemickie teorie spiskowe, obarczające Żydów odpowiedzialnością za światowe kryzysy; ekstremistyczne, skrajnie prawicowe ruchy, przywołując żydowskie pochodzenie Zełenskiego, wykorzystują konflikt rosyjsko- ukraiński dla szerzenia antysemickiej propagandy o żydowskiej odpowiedzialności za wojnę; biali suprematyści boleją nad tym, że „bratnia wojna” między dwiema białymi nacjami jest napędzana przez żydowski spisek mający na celu anihilację zachodniej cywilizacji i ustanowienia NWO. Wg izraelskiego ministra, jest i teoria spiskowa głosząca, że Putina kontrolują rosyjsko-żydowscy oligarchowie, a ekstremistyczna antysyjonistyczna skrajna lewica, porównuje wojnę na Ukrainie do konfliktu arabsko-izraelskiego.

W dniach, kiedy wszystkie zasoby polskiej dyplomacji nakierowane są na obronę „ukraińskich przyjaciół” przed złowrogim Putinem, w Warszawie pojawił się dziwny gość. 25 kwietnia Andrzej Duda spotkał się w Pałacu Prezydenckim z Davidem Harrisem z Komitetu Żydów Amerykańskich – AJC. Komunikat z rozmów jest bardzo lakoniczny. Ujawnia tylko tyle, że poruszono działania pomocowe podjęte dotychczas przez Polskę na rzecz obywateli Ukrainy, relacje transatlantyckie oraz stosunki polsko-izraelskie (wcześniej, bo w połowie marca David Harris zamieścił na Twitterze filmik z podziękowaniami i pochwałami postawy polskiego państwa i społeczeństwa odnośnie przyjęcia uchodźców uciekających z Ukrainy). Pomijając dyplomatyczne kuriozum – prezydent, było nie było 40 milionowego kraju, omawia z przedstawicielem drugorzędnej organizacji żydowskiej, jak równy z równym, relacje transatlantyckie, komunikat każe nam wierzyć, że Harris pofatygował się zza Oceanu, aby rozmawiać o uchodźcach. Nie jest to wiarygodne z jednego powodu – w kontaktach Harrisa z Polską zawsze dominowała kwestia zwrotu majątków pożydowskich, a Komitet – jak sama się przedstawia – działa na rzecz pomyślności narodu żydowskiego.

O czym zatem Duda rozmawiał z Harrisem albo w jakiej sprawie się układał? W tym miejscu trochę historii. Gdy w 2005 roku Polska, za pieniądze Sorosa,zabrała się za krzewienie demokracji na Białorusi, od tyłu zaczęli nachodzić nas Judejczykowie, naciskając na ówczesnego premiera, aby zadośćuczynił żydowskim roszczeniom finansowym. Kiedy w 2014 roku, wspomagając paramilitarne bojówki nazistowskie, rząd zaangażował się w instalowanie demokracji na Majdanie, też od tyłu zaszli nas Judejczykowie, bo z ich inspiracji brytyjska Izba Lordów podjęła uchwałę żądającą spełnienia przez Polskę żydowskich roszczeń majątkowych.

David Harris cieszy się szczególnymi względami głowy naszego państwa, który nie przepuścił żadnej okazji, aby dziękować Harrisowi za „wspieranie Polski w obronie prawdy historycznej”. Tymczasem przy takim „wspieraniu” Polski, AJC zawsze wtrąca komentarz: „mimo że Polacy to antysemici” lub „Polska, najbardziej antysemicki kraj”. Gdy 12 lipca 2013 roku Sejm podtrzymał zakaz uboju rytualnego, Harris uznał głosowanie za wrogie judaizmowi, a społeczność żydowską za pierwszą ofiarę tej „okrutnej” decyzji. I lamentował: „Widzimy w akcji Sejmu bezpośredni atak na wolność religijną Żydów, na ich prawo do koszernego mięsa”. Gdy prof. Norman Finkelstein w książce „Przemysł Holokaustu” zdemaskował praktyki organizacji żydowskich wobec Polski, Harris gromił autora: „To trucizna, nienawidzący żydostwa Żyd, to najgorsze plugastwo”. Gdy w lutym 1997 r. otwarto drogę do zwrot wartego miliardy mienia gmin żydowskich, namolnie nalegał na przyspieszenie restytucji mienia bezspadkowego.

Przy czym modus operandi był zawsze taki sam – alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” biadolił: Odczułem to na własnej skórze, bo Radio Maryja oskarżyło AJC i mnie osobiście o wykorzystywanie ofiar holokaustu do wyciągania z Polski pieniędzy. Tymczasem Polska nie ma większego przyjaciela niż AJC. Wystarczy prześledzić jak bardzo popieraliśmy przystąpienie Polski do NATO i zniesienie obowiązku wizowego wobec Polaków”. Wizy pomińmy milczenie – ich zniesienie załatwił jednym szybkim pociągnięciem Donald Trump. Co do poparcia dla członkostwa w NATO, przypomnijmy zapiski Jana Nowaka-Jeziorańskiego: „Ku mojemu zdumieniu znalazłem wśród Żydów kilku sojuszników. Przede wszystkim Daniela Frieda, który o sobie mówił ‘jestem żydkiem z Galicji’. Poparła nas też organizacja żydowska – AJC. David Harris uważał, że przyjęcie Polski do NATO leży w interesie społeczności żydowskiej. Oczywiście, mieliśmy też wśród Żydów zaciekłych wrogów”. Nowak-Jeziorański nie przytoczył jednak, wypowiedzi Harrisa w Senacie: „Integracja Polski z NATO zabezpieczy zagrożone prawa Żydów i innych mniejszości”.

Oburzaliśmy się, gdy ryży rzecznikpolskiego MSZ obwieścił: Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego. Dziwiliśmy się, że nie wyciągnięto wobec niego konsekwencji, że nie było dymisji. Ale to nie on po raz pierwszy zdradził, czyimi są sługami. No bo czym były słowa Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w Izraelu: Chciałbym państwa zapewnić, że chociaż rządy się zmieniają jak w każdym demokratycznym państwie, to polityka wobec Izraela się nie zmieni. A czym były, wykrzyczane przez Jarosława Kaczyńskiego podczas debaty w Sejmie o udziale polskich żołnierzy w inwazji na Irak, słowa „To jest nasza wojna!”?

Nawiasem mówiąc, czy rzecznik mówiąc o sługach narodu ukraińskiego nie miał na myśli sług ukraińskich oligarchów? I czy jego słowa nie powinny służyć za motto polskiej polityki wschodniej?

W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje trockistowska formacja, przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwana neokonserwatywną, która (szczególnie przy Bushu i Clintonie) nadawała niepodzielnie ton w amerykańskiej polityce i stała za inwazją na Irak i Afganistan. To grupa skrajnie pro-izraelskich polityków wywodzących się ze Wschodniej Europy, z polskich Kresów, z terenów dzisiejszej Ukrainy, najczęściej synów lub wnuków liderów Komunistycznej Partii USA. Przy tym, co ciekawe, wszyscy odziedziczyli po trockistowskich przodkach parcie na rozpalanie światowych rewolucji oraz ambicje „robienia porządków” w krajach swego pochodzenia, w Polsce, Rosji i na Ukrainie. Dodajmy, że do dziś są dobrze okopani w ośrodku administracji najbardziej Polsce wrogim, Departamencie Stanu, dominują we wpływowych think tankach, zadomowili się w CIA. Duplikatem neokonserwatystów w Polsce są politycy PiS, których marzeniem od zawsze są USA na ścieżce wojennej z Rosją.

To z tego powodu Trump był dla nich koszmarem, bo oznaczał (szczególnie dla Antoniego Macierewicza) utratę gruntu pod nogami, gdyż spadku po neokonserwatystach Trump nie przejął, i trudno było wojować z Putinem w „strategicznym partnerstwie” z lilipucią Litwą i zbankrutowaną Ukrainą. Także z tego powodu słowa Trumpa: „Najpierw zadbamy o nasz kraj, zanim będziemy się przejmować wszystkimi innymi”, przeraziły nie tylko elity waszyngtońskie, ale i te nad Wisłą.

Podczas jednej z wizyt w Warszawie David Harris powiedział: „Jarosław Kaczyński mówił z wielką sympatią o trudnej sytuacji Izraela na Bliskim Wschodzie. Podkreślił rolę, jaką Polska chce odegrać w UE w obronie stanowiska Izraela. My z kolei podziwiamy Polskę i jesteśmy jej wdzięczni za udział w operacji wojskowej w Iraku i Afganistanie. To są bardzo trudne misje. Modlimy się za bezpieczeństwo i powodzenie polskich żołnierzy”. Wywołana przez neokonserwatystów inwazja na Irak i Afganistan była w interesie Izraela i amerykańskich Żydów, stąd pytanie: Czy warszawska wyprawa Harrisa nie ma związku z Zełenskim i jego oligarchami, i czy wojenka na Ukrainie nie jest w interesie tych samych „żydków z Galicji”?

Sprawę można drążyć innym pytaniem: Czy „ukrainizacja” polskiej polityki zagranicznej nie jest dziełem środowisk lobbujących na rzecz ukraińskich oligarchów? Czy w całej miłości PiS do Ukrainy nie chodzi o Zełenskiego i sponsorujących go oligarchów (których łączy jedno – przed świętem chanuki gremialnie udają się prywatnymi odrzutowcami do Izraela, którzy stworzyli system mafii rabującej i rozkradającej Ukrainę i doprowadzili do obecnej sytuacji)? Na Ukrainie interesy robili wszyscy – Rosja, USA, Niemcy, Izrael i międzynarodowi handlarze bronią. Fortunę zbiła nawet taka biznesowa miernota jak Sławomir Nowak.

Wszyscy, tylko nie Polska. Polska pomagała… dając kredyty żydowskim oligarchom. Dziś też pomaga – aby ratować oligarchów z opresji, oddaje do ich dyspozycji wszystkie swe zasoby dyplomatyczne, ekonomiczne, wojskowe, dzieli się z nimi polskim PKB, gotowa jest powołać UkraPolin. Czy przyczyną miłości do Ukrainy nie jest także to, że w szeregach PiS działa, oprócz lobby żydowskie, równie silne lobby ukraińskie? No i to, że Polską i Ukrainą od dekad rządzi żydokomuna? Chociaż przyznać trzeba, że Zełenski lepiej udaje Ukraińca, niż Morawiecki Polaka. No i że Morawiecki jest bardziej pro-ukraiński niż Zełenski.

Wśród polskich polityków nie ma Panów. Są kmioty zalęknione o parobczańskiej mentalności. W dawnych czasach ukraiński parobek lub żydowski pachciarz stawali przed oblicze szlachcica w zgiętej postawie, miętosząc w ręku czapkę. Dziś polityk polski (lub raczej z Polski) wita żydowskiego przybysza w postawie na baczność, a ukraińskiemu, zgięty w pas, podaje na powitanie przednią łapę. Weźmy takiego Dudę – na co dzień wygłasza buńczuczne mowy wojenne, miota groźbami pod adresem Putina, gdy jednak spotyka się z drugorzędnym Żydem z trzeciorzędnej żydowskiej organizacji, następuje w nim jakaś dziwna przemiana, staje się cichutki, szepcze głosem przymilnym, główkę na bok przechyla, w oczy służalczo patrzy, żeby – choćby niechcący – rozmówcę nie urazić.

Wypowiedzi ukraińskiego prezydenta robią wrażenie niesmacznych żartów. Za taką można uznać odzywkę „między Polakami a Ukraińcami nigdy nie było poważniejszych sporów”. Ale wypowiedź o „Ukraińcach ratujących Żydów podczas II wojny światowej” to nie tylko dowcip komika. Chodzi o wysłanie w świat przesłania, że to nie Ukraińcy, ale Polacy tworzyli formacje pomocnicze w niemieckich obozach zagłady w Bełżcu, Sobiborze, Treblince, i że to Polacy, a nie UPA, przed rzezią na Wołyniu przećwiczyli masowe mordowanie Żydów. Jeszcze inna ponura groteska: sponsorujący Zełenskiego żydowski oligarcha, sponsoruje neonazistowskie bojówki. No i groteską jest, że partia Zełenskiego „Sługa Narodu” wzięła nazwę z telewizyjnego programu satyrycznego.

Niezauważenie odwiedził Polskę Sundar Pichai, prezes Alphabet, właściciela Google, YouTube i wielu innych serwisów, by spotkać się z  Morawieckim oraz wygłosić złowieszcze słowa: Polski rząd i Google chcą wspólnymi siłami stworzyć potężny system walki z fałszywymi wiadomościami i dezinformacją. Nie jest tajemnicą, że Kreml czyni co tylko może, by skłócić Polaków z Ukraińcami, doprowadzić do niepokojów społecznych. Z YouTube zniknęło ponad 12 tysięcy kanałów i 30 tysięcy filmów, które naruszały nasze zasady, szerzyły dezinformację, mowę nienawiści i publikowały niedozwolone treści. Google ma zamiar skupić się na Polsce, ponieważ to właśnie tutaj istnieje potrzeba wsparcia zarówno społeczeństwa polskiego, jaki ukraińskiego, w walce z wielkim zagrożeniem dla wolności słowa i praw człowieka oraz w obronie prawdy historycznej.

Joe Biden, w wygłoszonej na dziedzińcu Zamku Królewskiego mowie, eksponował żydowskie pochodzenie Zełenskiego, jako dowód na to, że Ukraina nie wymaga „denazyfikacji”. Denazyfikacja Ukrainy nie będzie. Będzie za to denazyfikacja Polski, którą zainteresowani są, oprócz Bidena, wszyscy: Kaczyński, Tusk, Timmermans, Macron, Scholz, nie mówiąc o Harrisie, YouTube i CNN. Jej zapowiedzią był wpis ryżego ministra „Hej @Twitter – chyba już czas pożegnać @MarcinRola89 i resztę V kolumny”. Przy czym „naziści” w Polsce to nie tylko antysemici i anty-szczepionkowcy, ale także ci, którzy mówią o nazistach z SS Galizien i mordach UPA na Wołyniu.

Dziś nie oskarża się o antysemityzm, ale o putinizm, a „ruska onuca” to synonim „antysemity”. W procesie denazyfikacji uczestniczą z wielkim entuzjazmem wszyscy Polacy. Kneblowanie ust cieszy się powszechną aprobatą, przechodzi w samosądy, lincze medialne, duszenie własnymi rękami nazistów, i uznawane jest za „patriotyczne”. Pamiętajmy też, że mamy więźniów politycznych, kamratów Tadeusza Olszańskiego i Marcina Osadowskiego oraz że mamy medianarodowe.tv nawołujące do dalszych aresztowań. No i mamy Roberta Bąkiewicza, który jeszcze kilka lat temu krzyczał „Stop 447”, a dziś milczy, troszcząc się jedynie o los przesiedleńców Zełenskiego i polując na polskich nazistów.

28 kwietnia „Gazeta Wyborcza” zamieszcza tekst: 75 lat od akcji “Wisła”. Co stało się z majątkiem przesiedlonych Ukraińców? Środowiska ukraińskie w Polsce konsekwentnie i z uporem drążą na forum Sejmu temat prześladowań Ukraińców podczas Akcji „Wisła”. Raz po raz żądając uchwał potępiających akcję. W jakim celu, skoro zrobił to już Senat, a wyrazy ubolewania wyrazili w przeszłości Kwaśniewski i Kaczyński?

Otóż kilka lat temu Światowy Kongres Ukraińców wystąpił z żądaniem wypłacenia odszkodowań za akcję. Przy czym żądania restytucji mienia ukraińskiego różnią się od żądań Światowego Kongresu Żydów jedynie skalą nagłośnienia i kwotą roszczeń. I czy publikację żydowskiej gazety dla Polaków nie należy uznać za perfidną grę, która otwiera nową furtkę dla roszczeń wobec państwa polskiego?

Niepokoi, a nawet trwoży wyjątkowa jednomyślność polskiej klasy politycznej. Jednomyślność, która dotychczas występowała jedynie w podejściu do Żydów (i do antysemitów). Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej pro-ukraiński i kto da Ukraińcom więcej (no i kto jest bardziej anty-ruski i kto bardziej przyłoży Putinowi). To klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór nie toczy się o polski interes narodowy, ale o to, kto lepiej ma rządzić Polakami w interesie i w imieniu kosmopolitycznego układu.

Ale szykuje się nam jeszcze większa tragedia – Tusk na czele rządu, Sznepf w MSZ, rząd jedności narodowej z Kosiniak-Kamyszem i jego pomysłem na unię polsko-ukraińską oraz z Markiem Sawickim i jego pomysłem, że państwo wyremontuje i wykupi 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekaże je ukraińskim przesiedleńcom.

A kto obejmie Belweder? Na Ukrainie nie pieścili się z tubylcami i prezydentem zrobili żydowskiego komika.

I tak wiemy już, jak świat będzie tłumaczył brak pomocy dla Polski, kiedy stanie się ofiarą ataku. Wiemy też, pod jakim pretekstem zostanie zaatakowana, że będzie to bój o „wyzwolenie Polski spod okupacji zoologicznych antysemitów”. Wiemy też, że nikt nie przyjdzie nam z pomocą. Latami mozolnie pracowała na to medialna piąta kolumna, która w kwestiach dla Polski żywotnych zachowuje się tak, jak Komunistyczna Partia Polski przed wojną, przyłączając się do każdego ataku wymierzonego w polską państwowość. Z tym, że władze II Rzeczypospolitej piątą kolumnę zdelegalizowały, a Kaczyński się z nią układa i dogaduje!

На «Азовстали» могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании.

Советник главы ДНР: На «Азовстали» могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании.

https://topwar.ru/195964-sovetnik-glavy-dnr-na-azovstali-mogut-nahoditsja-inostrannye-starshie-oficery.html
Советник главы ДНР: На «Азовстали» могут находиться иностранные старшие офицеры

Советник главы правительства ДНР Ян Гагин заявил, что среди заблокированных на территории завода «Азовсталь» украинских боевиков могут находиться старшие офицеры из США, Франции и Великобритании. По словам Гагина, у руководства республики есть все основания считать, что в окруженной группировке есть военнослужащие старшего офицерского состава прежде всего европейских государств.

Об этом заявляют и сами «азовцы» (боевики полка «Азов», против которых в РФ возбуждено уголовное дело), и те, кто попал в плен, те, кто сдался в плен, сложил оружие, и гражданские лица, которые оттуда вышли — привел в качестве доказательства свою аргументацию Гагин в интервью РИА Новости.
Косвенно эта информация подтверждается повышенным вниманием со стороны глав некоторых европейских государств к организации эвакуации заблокированных военнослужащих с территории «Азовстали».

В качестве примера представитель правительства ДНР приводит инициативу по этому вопросу президента Франции Эммануэля Макрона. Да и личное участие генсека ООН как-то не вяжется с объяснением необходимости спасения мирных граждан, все еще удерживаемых националистами в подвалах комбината.
Дополнительными доказательствами могут служить лихорадочные и неудачные попытки Киева организовать срочную эвакуацию ограниченного количества военных из Мариуполя на вертолетах.

Возможно и нежелание нацбатов сдаваться, препятствование выходу мирных жителей по гуманитарным коридорам, которые ВС России организует регулярно, объясняется тем же.

Судя по всему, кому-то на Западе очень не хочется, чтобы в плен российской армии попали их военачальники. Ведь офицеры такого уровня «слишком много знают» и могут рассказать миру совсем не ту информацию, которую официально распространяет Запад по своим пропагандистским каналам.

В этой связи приказ Верховного главнокомандующего ВС РФ Владимира Путина об отмене штурма подвалов «Азовстали» приобретает дополнительный смысл. Помимо сохранения жизней наших солдат, заложников, у нас появляется возможность захватить в плен иностранных офицеров высшего звена и показать миру реальную позицию Запада по отношению к украинскому конфликту.

Wojna a interesy

Stanisław Michalkiewicz 6 maja 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5174

Wprawdzie na Ukrainie wojnę z Rosją prowadzi cały Sojusz Atlantycki, a także kilkanaście innych państw, którym amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin podczas niedawnej konferencji w amerykańskiej bazie lotniczej w Ramstein w Niemczech, powyznaczał zadania, jakie mają w związku z tą wojną wypełniać, ale to nie znaczy, że wszystkie te państwa, nakłonione przez Amerykanów do wojowania, mają te same interesy. Przeciwnie – bywają one odmienne od interesów, które Stany Zjednoczone chciałyby przy okazji tej wojny zrealizować.

Jak już wcześniej pisałem, podejrzewam, że wojna na Ukrainie została wykorzystana przez USA do kilku celów. Po pierwsze – pod pretekstem tej wojny Stany Zjednoczone mocno schwyciły za twarz całą Europę, która wcześniej coraz częściej próbowała podważać amerykańskie przywództwo, a propaganda nazywa to „jednością”. Niemcy wprawdzie unikały jakiejś ostentacji, bo jakże tu okazywać ostentację, kiedy od II wojny na niemieckim terytorium stacjonuje amerykańskie wojsko, jak nie pod tym, to pod innym pretekstem – ale od czasu do czasu wypuszczały balon próbny w postaci akcentowania potrzeby utworzenia niezależnych od NATO europejskich sił zbrojnych. Za tym pomysłem kryje się intencja wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Chodzi o to, że kiedy w roku 1954 USA zgodziły się na remilitaryzację Niemiec, to znaczy – na pozwolenie im na posiadanie armii, to jeszcze nie było pewne, czy Hitler nie zmartwychwstanie. Na wszelki tedy wypadek, kiedy w roku 1955 Bundeswehra została utworzona, USA wmontowały ją w całości w struktury NATO, za pośrednictwem których mogą ją nadzorować. Utworzenie europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO oznaczałoby wyprowadzenie Bundeswehry spod tego nadzoru, a więc usunięcia kolejnego skutku wojny przegranej przez Hitlera.

Francja, na terytorium której wojska amerykańskiego nie ma i która posiada własną broń jądrową, od dawna niechętnie patrzy na amerykańską dominację w Europie, co znajduje wyraz nie tylko w wyznawaniu, wspólnie z Niemcami, doktryny „europeizacji Europy”, czyli wypychania USA z polityki europejskiej, a zwłaszcza – z funkcji kierownika tej polityki, ale również w wyprowadzaniu Francji z wojskowych struktur NATO, co miało miejsce za czasów generała de Gaulle’a, no i oczywiście – w postaci popierania pomysłu utworzenia europejskich sił zbrojnych. W niepojętym przypływie szczerości prezydent Macron ujawnił, do czego te siły zbrojne miałyby służyć; między innymi do obrony Europy przed… Stanami Zjednoczonymi, co wywołało wielkie zgorszenie prezydenta Trumpa. Maryna Le Pen otwarcie mówi o potrzebie ponownego wyprowadzenia Francji z wojskowych struktur NATO i przywrócenia strategicznego partnerstwa NATO z Rosją, jak było ustanowione na szczycie NATO w Lizbonie, 20 listopada 2010 roku. Głoszenie takich poglądów akurat teraz, gdy pod pretekstem wojny na Ukrainie USA mocno chwyciły Europę za twarz, żeby przy okazji wymusić na niej „dywersyfikację”, to znaczy – kupowanie gazu od Stanów Zjednoczonych, nie może przynieść prezydentury, chociaż po wynikach II tury widać, że całkiem spora część Francuzów myśli podobnie.

Drugim celem USA – jak to ujawnił sekretarz obrony Lloyd Austin podczas pielgrzymki do Kijowa – jest obezwładnienie Rosji”. Dlaczego Stanom Zjednoczonym tak na tym zależy, że aż gotowe są prowadzić z nią wojnę aż do ostatniego Ukraińca, a być może również – do ostatniego Polaka?

Dlatego, by nie musiały się obawiać, czy w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej – bo przystąpić muszą – Rosja dochowa obietnicy neutralności – czego chciał się od Putina dowiedzieć prezydent Biden, podczas rozmów z nim w czerwcu i lipcu ub. roku. Coś musiał Putinowi przy tej okazji powiedzieć, bo nie tylko zaczął on bardzo wysoko licytować, wychodząc poza ustalenia porozumień paryskich z 1997 roku, dotyczących „środków budowy zaufania” przed planowanym rozszerzeniem NATO na Europę Środkową, a w stosunkach między Rosją i Ukrainą zaczęło gwałtownie narastać napięcie, które zakończyło się inwazją i wojną. Czy prezydent Biden w jakiś sposób zachęcił prezydenta Putina do „wzięcia sobie ”Ukrainy, czy też Putin błędnie odczytał jego intencje – to już w tej chwili nieważne, bo Lloyd Austin w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił, o co naprawdę chodzi. Stąd amerykańskie futrowanie Ukrainy na wszelkie sposoby, by była zdolna do prowadzenia wojny (ostatnio prez. Biden wystąpił do Kongresu o kolejne 30 mld dolarów), no i naciski na państwa uzależnione od USA, by w kosztach tej wojny też partycypowały, dostarczając Ukrainie coraz więcej broni i amunicji. Tymczasem wygląda na to, że Ukraińcy już zaczynają rozumieć, że dostali się miedzy ostrza potężnych szermierzy i jeden przez drugiego uciekają za granicę. Tylko do Polski uciekło ich ponad 3 mln, a według ONZ, w najbliższych miesiącach należy spodziewać się dalszych 8 mln uchodźców.

Tymczasem Niemcy też próbują wykorzystać wojnę na Ukrainie, by, nie drażniąc Amerykanów „europejskimi siłami zbrojnymi”, rozbudować swój własny potencjał militarny. Jak wiadomo, zamierzają wydać na ten cel 100 mld euro, a przecież nie jest to ostatnie słowo. Oznacza to milowy krok w kierunku totalnej militaryzacji Niemiec, co prędzej czy później będzie miało konsekwencje dla całej Europy, zwłaszcza w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej. Niemcy bowiem dostrzegają swój interes nie tylko w zachowaniu takiego marginesu samodzielności, by utrzymywać kontakt z „fabryką świata”, w jaką w ciągu ostatnich 30 lat przekształciły się Chiny, ale również – by stworzyć odpowiednie, również militarne, przesłanki sprzyjające budowie „IV Rzeszy”, która została wpisana do umowy koalicyjnej trzech partii tworzących aktualny rząd niemiecki.

W tym celu Niemcy od 2016 roku prowadzą przeciwko Polsce i Węgrom „wojnę hybrydową”, w której podstawowym narzędziem jest szantaż finansowy w wykonaniu zdominowanych przez Niemcy instytucji Unii Europejskiej. Ostatnio Niemcy rozszerzyły na Węgry zastosowany wcześniej wobec Polski „mechanizm warunkujący”, który umożliwia blokowanie funduszy dla tych krajów pod dowolnie wybranym pretekstem: „demokracji”, „praworządności”, czy – jak to było w bajce Ezopa – mącenia wody w rzece. Chodzi o to, by te państwa maksymalnie osłabić i wybić im z głowy wszelkie mrzonki o Trójmorzu, które, ze Stanami Zjednoczonymi jako jego protektorem, rozwiałoby niemieckie marzenia o hegemonii w Europie. Niestety rząd „dobrej zmiany”, który wie, że jego istnienie wisi na cienkiej nitce amerykańskiego poparcia, które może być w każdej chwili przerzucone choćby na pana Hołownię, czy jakiegoś innego jasnego idola, zachowuje się jak wzorowy ormowiec Naszego Najważniejszego Sojusznika, któremu nie ośmielił się nawet zaproponować, by USA, w ramach wzmacniania wschodniej flanki NATO, sfinansowały uzbrojenie dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których ma być powiększona nasza niezwyciężona armia, ani nawet nie poprosiły Amerykanów, by nacisnęli na Niemcy, by zakończyły tę hybrydową wojnę i odblokowały pieniądze.

Skoro tak, to nic dziwnego, że Putin właśnie zakręcił Polsce kurek z gazem, co rządowa propaganda odbiera jako wielki sukces, że Polska jako pierwsza „uniezależniła się” od rosyjskiego gazu, chociaż tak naprawdę to nadal będzie go kupowała, tyle, że za pośrednictwem Niemiec.

Nie chodzi o to, by pomóc Ukrainie… …ale o to, żeby osłabić Rosję.

Nie chodzi o to, by pomóc Ukrainie… – Rainer Rupp

…ale o to, żeby osłabić Rosjan. https://www.bibula.com/?p=133772

Jestem bardzo przywiązany do klimatu. Musimy uratować świat i przestać spalać węgiel, ropę i gaz. Także dlatego, że korzystają na tym tylko zbrodniarze wojenni na Kremlu. Chcę zielonej rewolucji i dlatego nigdy nie piję z plastikowych słomek, tylko z papierowych słomek. Ale teraz wszyscy musimy najpierw uratować biednych Ukraińców z ich wspaniałą demokracją przed złymi rosyjskimi podludźmi. W tym celu musimy również zapewnić im ciężką broń, aby chronić niewinne ukraińskie kobiety i dzieci przed szalonym rosyjskim przywódcą Putinem. Warto zaryzykować za to III wojnę światową i może trochę wojny nuklearnej. Osobiście mocno wierzę, że nie będzie wojny nuklearnej. Wszyscy wiemy, że wiara przenosi góry.

To z grubsza ten przekaz, gdy śledzisz coraz bardziej szalone talk show w telewizji lub słuchasz dyskusji w radiu. To przerażające, jak przedstawiciele berlińskiej kolorowej koalicji rządzącej, najwyraźniej w stanie szaleństwa psychicznego, prześcigają się w chęci zaryzykowania końca świata. Ale to szaleństwo nadal można podkręcić. W tych dyskusjach dziennikarze zwykle nie są wystarczająco zadowoleni planami koalicji rządowej i chcą zepchnąć społeczeństwo o kilka kroków bliżej otchłani przy wiwatach CDU/CSU.

Podobnie jak wcześniejsza histeria Corona, „histeria broni dla Ukrainy” zżera mózgi mas. Można mieć tylko nadzieję, że ta masowa psychoza, którą również zmanipulowano, zniknie jak psychoza Covida.

Grupy parlamentarne koalicji rządowej SPD/FDP/Zieloni wraz z frakcją parlamentarną CDU/CSU ukoronowały w środę tego tygodnia (27 kwietnia) panujące bzdury wspólnym, 10-stronicowym wnioskiem do Bundestagu.

Były pułkownik Bundeswehry przesłał mi w środę wieczorem tę nieoficjalną broszurę z komentarzem: „Historyczny dokument zbiorowego szaleństwa”. Po wczorajszej zgodzie parlamentu na dostawę ciężkiej broni na Ukrainę, jako dokument Bundestagu ukaże się dokument pod imponującym tytułem „Obrona pokoju i wolności w Europie – kompleksowe wsparcie dla Ukrainy”. Będzie to dokumentować całkowitą klęskę kasty politycznej naszego kraju, ku przerażeniu przyszłych pokoleń.

Ponieważ dobrobyt ludności niemieckiej, a konkretnie życie w skromnym dobrobycie w pokoju, oczywiście nie ma znaczenia dla tych fałszywych przedstawicieli w Bundestagu. Służą innym mistrzom. Ale to nie powstrzymuje ich przed pomaganiem sobie w bogactwie stworzonym przez ludzi, tylko po to, by jednocześnie oskarżać polityków w innych krajach o korupcję. Poniżej omówimy, które plany obcego mocarstwa idealnie wpisują się w ten niezwykle niebezpieczny krok Bundestagu.

W rzeczywistości dokument Bundestagu, napisany przez grupy parlamentarne pięciu partii (SPD-FDP-Zieloni-CDU i CSU), jest najczystszym środkiem na wymioty. Fakt przyjęcia wniosku zdecydowaną większością 586 głosów, przy zaledwie 100 głosach przeciwnych, głównie AfD i Die Linke, oraz 7 wstrzymujących się, świadczy o stanie psychicznego rozstroju, w jakim pozostaje zdecydowana większość posłów do Bundestagu. Ponieważ dokument w swoim historycznym znaczeniu jest równoznaczny z wypowiedzeniem wojny Rosji.

Nie inaczej zinterpretował to wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew. W komunikatorze na Telegramie, Miedwiediew ostrzegał przed konsekwencjami i nawiązywał do wyniku II wojny światowej, w szczególności zdobycia Berlina i zniszczenia Reichstagu, mówiąc:

„Najwyraźniej „laury” ich poprzedników nie pozostawiają spokoju niemieckim ustawodawcom. Spotkali się w niemieckim parlamencie, który w ubiegłym stuleciu nosił inną nazwę [poprzednia nazwa to Reichstag – przyp. tłumacza]. Wstyd dla Parlamentu. Takie rzeczy zwykle mają smutne zakończenie”.

Chciałbym prosić wszystkich czytelników o przeczytanie tego dokumentu Bundestagu w całości i przekazanie go dalej, aby jak najwięcej wyborców wiedziało, jacy ludzie są w Bundestagu i jakie ogromnie niebezpieczne szaleństwo prowadzą w naszym imieniu. Link do druku Bundestagu znajduje się tutaj [1], a aktualności dotyczące tego punktu porządku obrad plenum Bundestagu można znaleźć tutaj [2].

Tymczasem dla imperium w Waszyngtonie i jego geostrategicznych podżegaczy wojennych wszystko idzie zgodnie z planem, który obejmuje niedawną decyzję Bundestagu o przyznaniu ciężkiej broni dla Ukrainy. Ten plan nie jest tajnym, ani ściśle tajnym dokumentem, ale szeroko nagłośnioną rekomendacją korporacji RAND z 2019 r. dotyczącą postępowania z Rosją. Ponieważ Amerykanie już wtedy zdawali sobie sprawę, że militarne zwycięstwo nad Rosją nie jest już opcją, RAND opracowało serię wojennych i realistycznie możliwych do wdrożenia strategii podporządkowania Rosji globalnej dominacji USA.

Tytuł tego badania RAND brzmi: „Rozszerzenie Rosji: konkurowanie z pozycji uprzywilejowanej”. W niniejszym opracowaniu wiodącą rolę odgrywa strategia z udziałem Ukrainy.

RAND to ogromny think tank Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, w którym pracują tysiące wojskowych i cywilnych naukowców z różnych dziedzin. Nie trzeba dodawać, że RAND jest bardzo ściśle powiązany z armią amerykańską, ale także z polityką amerykańską, a przede wszystkim z establishmentem polityki zagranicznej w Waszyngtonie. Ale RAND działa również w prawie wszystkich państwach wasalnych USA. Wydany w 2019 roku dokument „Rozszerzeni Rosji” został zainicjowany przez szereg departamentów planowania Pentagonu, w tym Biuro Przeglądu Obrony Pentagonu, Biuro Zastępcy Szefa Sztabu w Kwaterze Głównej G-8 oraz Departament Armii.

Dokument bada i zaleca sposoby, w jakie Stany Zjednoczone mogłyby zdominować rosyjską gospodarkę i wojsko w sposób, który przyniósłby korzyści USA. Oprócz tego, że daje laikowi doskonały wgląd w sposób myślenia rządu USA jego doradców na temat polityki zagranicznej, badanie pokazuje najbardziej realny sposób, w jaki Stany Zjednoczone mogą uzyskać strategiczną przewagę nad Rosją, np. poprzez zwiększenie produkcji własnej energii oraz nałożenie na Rosję sankcji handlowych i finansowych, tym samym obciążając rosyjską gospodarkę oraz wydatki rządowe i obronne.

Wnioski z badania „przeciążenia Rosji” sugerują, że najbardziej realnym sposobem uzyskania przewagi USA jest wyposażenie i szkolenie Ukrainy we wszelkiego rodzaju śmiercionośne bronie oraz wykorzystanie niestabilności w Donbasie w celu wycelowania w przytłaczające siły rosyjskie i umożliwienie USA zastosowania sankcji niezbędnych do osiągnięcia większego celu. Im dłużej jest to przeciągane, tym lepiej dla USA, ponieważ dodatkowo osłabia to Rosję i lepiej umożliwia Stanom Zjednoczonym realizowanie swoich celów.

W opublikowanym w 2019 r. opracowaniu badawczym zaleca się następnie wywieranie nacisku na Szwecję i Finlandię, aby przystąpiły do NATO, przy jednoczesnym umożliwieniu przez USA sprowadzenia i rozmieszczania nowej broni jądrowej w Europie, po wcześniejszym anulowaniu traktatu nuklearnego INF z Rosją.

To opracowanie jest dostępne na stronie internetowej organizacji RAND (link poniżej) i jest w Bibliotece Kongresu (dane katalogowe w publikacji: ISBN 978-1-9774-0021-5). Link do oryginalnego dokumentu. [3]

Co ciekawe, w przedmowie dokumentu czytamy: „Zakładane przez nas kroki nie miały na celu ani obrony, ani odstraszania”. Bo celem jest osłabienie Rosji. Aby osłabić Rosję, ludzie na Ukrainie są obecnie masowo poświęcani dla interesów USA.

Należy zauważyć, że Waszyngtonowi nie chodzi o „obronę ani odstraszanie”, ale o osłabienie Rosji, włącznie z niepokojami wewnętrznymi i zmianą reżimu w Moskwie. A Bundestag popiera taką politykę przytłaczającą większością. Nic dziwnego, że Miedwiediew zajmuje się porównaniem z Reichstagiem. Wojna gospodarcza z Moskwą, którą nasi wielcy wizjonerzy w Berlinie rozpoczęli hurra, od dawna okazała się nie do rozpoczęcia, z wielką szkodą dla narodu niemieckiego. A teraz niewidomi piloci w Berlinie są również gotowi zaryzykować wojnę militarną z Rosją.

Według innego kompleksowego badania przeprowadzonego przez RAND, które symulowało wojnę USA z Rosją w Europie Wschodniej w różnych warunkach,

Ostatecznie stało się jasne, że nawet przy najbardziej korzystnych założeniach dla „niebieskiej” strony, wojsko amerykańskie „poniosłoby miażdżącą porażkę z Rosjanami” już po krótkim czasie.

Należy zauważyć, że RAND doszedł do tego druzgocącego dla USA wniosku w czasie, gdy znaczenie pierwszej na świecie militarno-technologicznej rewolucji dla nowoczesnych działań wojennych, która w międzyczasie została w dużej mierze zakończona przez Rosję, nie było prawie znane.

Oznacza to, że w sytuacji zagrożenia nie będzie w przyszłości floty bojowej amerykańskich lotniskowców na Morzu Śródziemnym, Północnym czy Bałtyckim. Nie będzie też dostaw przez Atlantyk. Bazy USA/NATO, takie jak Ramstein, głęboko schowane centra dowodzenia, kontroli i łączności, stacje rozrządowe i strategicznie ważne mosty w krajach NATO, stały się łatwym celem dla nowych rosyjskich pocisków hipersonicznych. Pomimo prędkości dochodzących do 10 000 kilometrów na godzinę nowe rakiety nie latają po przewidywalnych, balistycznych ścieżkach, ale w razie potrzeby zbaczają w górę, w dół lub w bok z kursu. Dlatego w dającej się przewidzieć przyszłości na Zachodzie nie będzie możliwości odparcia tej nowej rosyjskiej broni. Te fakty nie zapadły jeszcze w umysły wielu czołowych polityków i przywódców wojskowych na Zachodzie, ponieważ ucinają oni sprawę za pomocą brzytwy myśląc, że to, czego nie może być, nie może być.

Przez wiele dziesięcioleci zaufanie polityków i wojska USA/NATO do absolutnej wyższości zachodnich sił powietrznych i systemów przeciwrakietowych urosło do nieugiętego przekonania, że ​​zachodnie zaplecze jest bezpieczną przystanią przed rosyjskim atakiem powietrznym. Dziś już tak nie jest, ale wydaje się, że jest to głęboko zakorzenione przekonanie wielu zachodnich decydentów. Nie ma innego sposobu na wyjaśnienie, dlaczego na przykład niemiecki rząd nadal uważa, że ​​Rosja ostatecznie uniknie konwencjonalnej konfrontacji z NATO, i że Niemcy będą bezpieczne przed poważnymi atakami nawet w sytuacji zagrożenia. Tu kryje się niebezpieczeństwo zsunięcia się w kierunku wielkiej wojny.

Aroganckie przecenianie strony USA/NATO, połączone z jednoczesnym niedocenianiem rosyjskich zdolności militarnych, jest receptą na niebezpieczne błędne decyzje Zachodu, który m.in. celowe działanie strony rosyjskiej interpretuje jako przejaw słabości.

Uważny obserwator już dawno powinien zauważyć, że Rosjanie prowadzą swoją operację na Ukrainie z dużą pewnością siebie i spokojem, który z pewnością wynika ze świadomości, że w sytuacji kryzysowej mogą wystąpić przeciwko NATO.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na długi wywiad z byłym oficerem szwajcarskiego wywiadu Jacques’em Baud, który został niedawno opublikowany w Nachdenkseiten, zatytułowany „Zachód nie chce pokoju”. Baud ma między innymi wieloletnie doświadczenie w NATO, w kontaktach z Rosjanami i był na miejscu jako członek personelu OBWE w Donbasie i na Ukrainie. Pełny wywiad o przyczynach wojny na Ukrainie i jej rosnących zagrożeniach dla Europy można znaleźć tutaj. [4]

Poniżej kilka fragmentów:

Plan osłabienia Rosji

„Ponadto prawdopodobnie wiedzą, że ta wojna, którą teraz widzimy [na Ukrainie], jest częścią większej wojny przeciwko Rosji, która rozpoczęła się lata temu i myślę… w rzeczywistości nikt nie dba o Ukrainę. Prawdziwym celem, głównym planem, jest osłabienie Rosji, a kiedy skończą z Rosją, zrobią to samo z Chinami, jak już dziś widać. To znaczy, widzieliśmy, że do tej pory kryzys na Ukrainie przyćmiewał resztę, ale coś bardzo podobnego może się zdarzyć na przykład z Tajwanem. Chińczycy są w pełni świadomi tej możliwości. Dlatego nie będą zagrażać ich, powiedzmy, stosunkom z Rosją”.

„Nazwa tej gry to osłabienie Rosji, a jak wiecie, RAND Corporation przeprowadziła kilka badań dotyczących nadmiernego rozciągania Rosji. Chodziło o znalezienie sposobów, aby Stany Zjednoczone mogły imperialnie rozciągnąć i zachwiać równowagę Rosji, a najważniejszą opcją, która się pojawiła, było wysłanie broni na Ukrainę i rozpoczęcie tam konfliktu, który obejmowałby Rosję. A więc dokładnie taki scenariusz, który się teraz pojawił.”

„Myślę, że to dojrzały plan osłabienia Rosji i to właśnie dzieje się teraz na naszych oczach. Mogliśmy to przewidzieć i myślę, że przewidział to Putin. I myślę, że zrozumiał w dniach poprzedzających 24 lutego, że nie może nic zrobić. Musiał coś zrobić.”

Decyzja Putina (kolejny fragment wywiadu z Baudem)

„Opinia publiczna w Rosji nigdy by nie zrozumiała, gdyby Rosja obserwowała inwazję lub zniszczenie republik Donbasu przez Ukrainę. Nikt by tego nie zrozumiał. Więc musiał coś zrobić. A potem – pamiętacie, co powiedział 24 lutego: Bez względu na to, co zrobi, pakiet (zachodnich) sankcji dla Rosji pozostanie taki sam. Wiedział więc, że najmniejsza interwencja w Donbasie pociągnie za sobą ogromny pakiet sankcji, to było jasne. Dlatego od razu zdecydował się na opcję maksymalną. Inną możliwością byłaby obrona republik tylko na linii styku, bez uznania państwa. (Ale to nie rozwiązałoby problemu) Ale wybrał większą opcję, a mianowicie zniszczenie sił zagrażających Donbasowi.”

A potem masz te dwa cele (wskazane przez Putina): rozbrojenie i denazyfikację. Rozbrojenie nie dotyczy całej Ukrainy, ale zażegnanie militarnego zagrożenia Donbasu, to było głównym celem. … Dokładnie to powiedział Putin 21 lutego. powiedział, gdy mówił o rozbrajaniu zagrożenia militarnego wobec Donbasu. Jego drugi cel, denazyfikacja, nie oznacza zabicia Zełenskiego ani obalenia rządu w Kijowie. Jak powiedziałem, wojna dla Rosjan to połączenie walki i dyplomacji. Przy takim podejściu potrzebne jest nienaruszone przywództwo jako osoba kontaktowa w negocjacjach, dlatego wykluczone są wszystkie warianty, w których kierownictwo Kijowa zostanie zabite lub zniszczone.”

Tak więc „denazyfikacja” nie dotyczy tych 2,5 procent prawicowych partii ekstremistycznych w Kijowie. Ale około 100 procent mieszkańców Azowa w Mariupolu czy Charkowie i innych podobnych grupach. To jest zawsze źle rozumiane. Zdecydowanie chodzi o grupy zwerbowane przez rząd ukraiński w 2014 r. do, powiedzmy, walki, tłumienia i kontrolowania potencjalnych buntowników, czyli prorosyjskich Ukraińców w Donbasie. … Ci ludzie są ekstremistami, faszystami i są niebezpieczni.”

Europa igra z ogniem (kontynuacja z pułkownikiem Baudem)

„To, co mnie martwi w całej sprawie [chodzi o Buchę i Kramatorsk], nie polega na tym, że tak mało wiemy. Takie sytuacje, w których nie można określić odpowiedzialnych, są normalne w czasie wojny. Martwi mnie to, że zachodni przywódcy zaczęli podejmować decyzje, nie wiedząc, co się dzieje, co się stało. I to mnie naprawdę niepokoi. Zanim pojawią się jakiekolwiek wyniki jakiegokolwiek śledztwa – a powinno to być międzynarodowe, bezstronne śledztwo. Bez tego zaczynamy już nakładać sankcje, podejmować decyzje – myślę, że to pokazuje, jak wypaczony jest ten cały proces decyzyjny na Zachodzie.”

„Mieliśmy już coś podobnego po porwaniu – a raczej nieuprowadzeniu – lotu Ryanaira na Białorusi. To było w maju 2021 r., kiedy kilka minut po tym, jak doniosła o tym prasa, ludzie zareagowali, nawet nie wiedząc, co się dzieje!”

„Tak reaguje przywództwo polityczne w Europie – na poziomie UE, ale także w poszczególnych krajach. Jako oficerowi wywiadu to mnie niepokoi. Jak możesz podejmować tak poważne decyzje dla ludności lub dla całych krajów, które nawet zaburzają nasze gospodarki?”

„Więc uderza to w nas. Ale podejmujemy też decyzje, nie znając tak naprawdę stanu rzeczy. I to, jak sądzę, pokazuje, jak niedojrzałe przywództwo mamy na Zachodzie w ogóle. To z pewnością prawda w USA, ale myślę, że na przykładzie kryzysu na Ukrainie widać, że europejskie przywództwo nie jest lepsze niż to, które mamy w USA. Chyba nawet gorzej, czasem myślę. To powinno nas naprawdę niepokoić!”

To ostatnie zdanie pułkownika Bauda odnosi się również w całości do Niemiec. Ale to prawdopodobnie nie tylko ignorancja, ale także zgodność z USA i UE. Faktem jest, że to niezwykle niebezpieczne, że nasi politycy rządowi w Berlinie podejmują decyzje dotyczące wojny i pokoju oraz naszego dobrobytu gospodarczego bez żadnych podstaw! Jeśli polityka militarna Zachodu wobec Rosji jest równie „świetnie” przemyślana, jak polityka sankcji, która uderza głównie i szczególnie mocno w ludność Zachodu, to Dobranoc Niemcom. Ale proszę nie panikować, to może być tylko wojna nuklearna.

Rainer Rupp

Tłumaczył: Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Oryginalny tekst ukazał się 29 kwietnia 2022 na stronie https://apolut.net/es-geht-nicht-darum-der-ukraine-zu-helfen-von-rainer-rupp/

Linki:

  1. https://dserver.bundestag.de/btd/20/015/2001550.pdf
  2. https://www.bundestag.de/#url=L2Rva3VtZW50ZS90ZXh0YXJjaGl2LzIwMjIva3cxNy1kZS1zZWxic3R2ZXJ0ZWlkaWd1bmctdWtyYWluZS04OTEyNzI=&mod=mod493054
  3. https://www.rand.org/content/dam/rand/pubs/research_reports/RR3000/RR3063/RAND_RR3063.pdf
  4. https://www.nachdenkseiten.de/?p=83221

Wesprzyj naszą działalność

Trzy poziomy wojny na Ukrainie.

„Dwa poziomy wojny na Ukrainie” – Richard Falk

https://www.bibula.com/?p=133781

Dla świata staje się coraz bardziej jasne, że istnieje nie jeden, ale dwa, a właściwie trzy, odrębne poziomy konfliktu osadzone w tym, co światowe media i przywódcy polityczni zwodniczo nalegają na nazwanie „wojną ukraińską”. Pierwszy poziom został wyraźnie zainicjowany 24 lutego 2022 r., kiedy Rosja rozpoczęła agresywną wojnę przeciwko Ukrainie, zagrażając jej suwerennym prawom i integralności terytorialnej.

Drugi poziom był trudny do rozpoznania w pierwszych tygodniach wojny, ale wkrótce stał się oczywisty, gdy państwa NATO pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych kładły coraz większy nacisk na udzielanie wsparcia przyjętym przez Ukrainę celom, w tym osiągnięcia nieoczekiwanego zwycięstwa militarnego. Wsparcie to przybierało różne formy, w tym stałe dostawy ciężkiej broni, solidną pomoc gospodarczą, sankcje i uderzenie w bęben „oficjalnej” demonizacji Rosji i jej przywódców. Na początku wydawało się stosowne udzielenie wsparcia Ukrainie jako ofierze agresji i pochwalenie wysiłku oporu kierowanego przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, w obronie stosunkowo małego kraju atakowanego przez dużego sąsiada.

Nawet ta szeroko popierana narracja była zwodnicza i jednostronna, ponieważ pomijała prowokacyjny charakter polityki NATO, w przypadku Ukrainy polegającej na amerykańskiej ingerencji w politykę wewnętrzną tego kraju, aby skierować go jeszcze bardziej przeciwko Rosji. To właśnie w tym wewnętrznym otoczeniu utrzymuje się trzeci poziom wojny, ponieważ nie ma wątpliwości, że nastawienie antyrosyjskie na zachodniej Ukrainie wpływało na reakcję  rosyjskojęzycznej ludności we wschodniej Ukrainie, znanej jako region Donbasu. Porozumienia mińskie  wynegocjowane w latach 2014-2015 w celu ochrony Ukraińców na Wschodzie nigdy nie zostały właściwie zrealizowane. Pozostaje pytanie, czy napięcie rosyjsko-ukraińskie można rozwiązać bez poważnego zajęcia się obawami Rosji i Donbasu leżącymi u podstaw tego trzeciego poziomu konfliktu.

Od pewnego czasu widać jasno, że zachodnia dyplomacja zaangażowała się przede wszystkim w wojnę geopolityczną drugiego poziomu, nawet kosztem znacznego przedłużenia i zaostrzenia ukraińskiej wojny w terenie i spowodowania rosnącego ryzyka konfliktu światowego. Dopiero w ciągu ostatnich kilku dni priorytet ten został mniej lub bardziej uznany przez wysokich urzędników w rządzie USA, najbardziej dramatycznie podczas wizyty Antony’ego Blinkena, sekretarza stanu i Lloyda Austina, sekretarza obrony na Ukrainie, a później podczas spotkania w Europie z ich odpowiednikami z NATO. Ujawniono, że najważniejszym celem politycznym USA było „osłabienie Rosji”, które stało się realnym przedsięwzięciem dzięki nieoczekiwanym zdolnościom oporu ukraińskich sił zbrojnych wzmocnionym pokazem jedności politycznej Zachodu. Zgodnie z tym tokiem myślenia dostawy broni na Ukrainę zostały znacznie zwiększone, a co bardziej wymowne, dostawy  ciężkiego uzbrojenia ofensywnego. W miarę rozwoju tej dynamiki Niemcy radykalnie zmieniły swoją politykę niedostarczania ciężkiej broni, a akcent został przesunięty z pomagania Ukrainie na stawianie oporu zbrojnego z przyjęciem dwóch celów: zadania upokarzającej porażki Rosji i zasygnalizowanie Chinom, aby nie wątpiły w zachodnią determinację w obronie Tajwanu.

Pomimo tej zmiany akcentów nie porzucono wcześniejszych obaw o eskalację wojny z Rosją, takich jak wywoływanie sytuacji prowokujących użycie broni jądrowej. Postrzeganie przez Biały Dom tego, co może taką sytuację wywołać, wydaje się niebezpiecznie niekonsekwentne. Najwyraźniej administracja Bidena nadal sprzeciwia się naruszaniu strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ponieważ znacznie zwiększyłoby to perspektywy bezpośredniego kontaktu bojowego między NATO a Rosją, a wraz z nią ryzyko, że wojna z zimnej przekształci się w gorącą. Ale co z demonizacją przez Bidena Rosji jako winnej ludobójstwa i Putina jako zbrodniarza wojennego, który powinien zostać odsunięty od władzy? A co z ciągle rosnącą pomocą dyplomatyczną, finansową i wojskową dla Ukrainy? Przez cały czas brakowało jakichkolwiek oznak ze strony Waszyngtonu otwartości na dyplomację podkreślającą podstawowy humanitarny imperatyw natychmiastowego zawieszenia broni oraz politycznego procesu doprowadzającego do kompromisu między Rosją i Ukrainą. Brakuje go, ponieważ zaangażowanie USA w wojnę geopolityczną z Rosją ma pierwszeństwo przed interesem  narodu ukraińskiego.

Zełenski na początku wojny wskazywał otwartość na zawieszenie broni i kompromis polityczny, w tym trwałą neutralność Ukrainy, i zasygnalizował gotowość do spotkania z Putinem. Ostatnio jednak Zełenski wycofał się z tej postawy zbrojnego oporu i dyplomacji pokojowej i przyjął stanowisko zgodne z stanowiskiem USA. Domyślam się, że Zełenski, choć wykazuje wielkie talenty jako przywódca oporu w czasie wojny, ma bardzo mało doświadczenia w stosunkach międzynarodowych w ogóle i wydaje się podatny na tę bardziej militarystyczną linię, zarówno przez obietnice zdecydowanego wsparcia ze strony Waszyngtonu, jak i możliwe rady ze strony własnego sztabu generalnego. W końcu Zełenski ma doświadczenie w teatrze i jako komik i sprawia wrażenie, że nie zdaje sobie sprawę z szerszego ryzyka, jakie grozi Ukrainie, jeśli Ukraina pójdzie drogą zwolenników eskalacji wojny.

Zgodnie z oczekiwaniami Moskwa już zareagowała na tę eskalację ostrzeżeniem, że nie wycofa się, ale podejmie wszelkie niezbędne kroki w celu ochrony swoich interesów bezpieczeństwa narodowego, sugerując możliwość odwołania się do broni jądrowej. Taka zaogniona atmosfera może z łatwością wywołać działania wyprzedzające, które przyspieszą eskalację, co jest szczególnie niebezpieczne w obecnym kontekście, w którym brakuje powiązań zarządzania kryzysowego, takich jak ustanowione między Moskwą a Waszyngtonem w następstwie kryzysu kubańskiego. Dopiero bezpośrednie zetknięcie się z groźbą wojny doprowadziło oba supermocarstwa do zrozumienia, że tylko dzięki zwykłemu szczęściu zapobiegli globalnej katastrofie.

Podczas gdy większość uwagi skupia się na międzyrządowej grze sił, pomocne jest uwzględnienie innych perspektyw: inicjatyw pokojowych społeczeństwa obywatelskiego, poglądów Globalnego Południa i inicjatyw Sekretarza Generalnego ONZ. Te perspektywy zwracają uwagę na zaskakujący fakt, że istnieją alternatywy dla wojny i ambicji geopolitycznych oraz że Rosja jest bardziej globalnie wspierana w wojnie geopolitycznej niż Stany Zjednoczone. Globalna Północ kontroluje dyskurs panujący na najbardziej wpływowych platformach medialnych, tworząc mylne wrażenie, że cały świat, z wyjątkiem odstających, jest zadowolony z przywództwa USA.

Inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego

Niemal od dnia rozpoczęcia rosyjskiego ataku działacze pokojowi i organizacje pozarządowe w jakiś sposób zainteresowane pokojem, bezpieczeństwem i humanitaryzmem wzywały do zakończenia zabijania poprzez zawieszenie broni i jakiś proces polityczny, który zajmował się skargami poziomu 1 i 3. Nie oznacza to, że nie było ostrych napięć w społeczeństwie obywatelskim, zwłaszcza wokół tego, jak interpretować przedwojenne manewry NATO lub konflikty w Donbasie.

Ogólnie rzecz biorąc, liberalny i lewicowo-liberalny mainstream popierał jawne potępienie rosyjskiej agresji, ale opowiadał się za natychmiastowym zawieszeniem broni i dyplomacją, aby zakończyć wojnę i złagodzić konsekwencje wojny, dewastacji i przesiedleń. Ci, których można brutalnie zidentyfikować jako antyimperialną lewicę, mieli tendencję do usprawiedliwiania lub przynajmniej kładzenia dużego nacisku na kontekst zachodnich prowokacji i ingerencji w wewnętrzną politykę Ukrainy od 2014 roku, podobnie jak niektórzy ze skrajnej prawicy, którzy identyfikowali się z autorytaryzmem Putina.

Tym, co wyróżniało stanowisko społeczeństwa obywatelskiego, pomimo ich różnorodności, z postawami NATO/mediów głównego nurtu, był ich wspólny nacisk na powstrzymanie zabijania, znaczenie dyplomacji oraz ich ukryta lub wyraźna odmowa zaakceptowania uciekania się do wojny geopolitycznej na poziomie 2. Typowe przykłady propozycji społeczeństwa obywatelskiego można znaleźć w Pugwash Peace Proposal i broszurze Just World Education rozpowszechnianej pod tytułem „Ukraina: Ukraina: Stop the Carnage, Build the Peace”).

Głos Globalnego Południa

Na Globalnej Północy nie zauważono odmowy większej części Globalnego Południa poparcia mobilizacji dyplomacji i sankcji skierowanych przeciwko Rosji i jej przywódcy. Ten rozłam z Zachodem po raz pierwszy stał się widoczny w dwóch głosowaniach w sprawie Ukrainy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Cały świat, w tym większość głównych krajów Globalnego Południa, poparł potępienie rosyjskiej agresji poziomu 1, ale albo wstrzymał się od głosu, albo sprzeciwił się poparciu dla wojny geopolitycznej poziomu 2 zainicjowanej przez USA przeciwko Rosji we wczesnych stadiach ataku na Ukrainę. Jak zauważyła Trita Parti z waszyngtońskiego think tanku Quincy Institute, znaczna część Globalnego Południa faktycznie wspierała Rosję w kontekście wojny geopolitycznej.

Globalne Południe bardzo preferowało dynamikę wielobiegunowego świata i uważało, że  Rosja na Ukrainie dąży do potwierdzenia swojego tradycyjnego geopolitycznego zwierzchnictwa nad swoją „bliską zagranicą”, sprzeciwia się Ameryce jako niekwestionowanemu strażnikowi bezpieczeństwa na całej planecie. Należy pamiętać, że USA mają 97% zagranicznych baz wojskowych i odpowiadają za 40% światowych wydatków wojskowych, czyli więcej niż kolejne 11 krajów.

Stanowisko USA w żaden sposób nie wyrzeka się tradycyjnej geopolityki, ale dąży do zmonopolizowania jej realizacji. W tym duchu postrzega próbę potwierdzenia przez Chiny i Rosję tradycyjnych stref wpływów jako ingerencję w prawo międzynarodowe, podczas gdy USA jednocześnie bronią swojej praktyki zarządzania pierwszą globalną strefą wpływów na świecie. Blinken powiedział to samo, uznając strefy wpływów za sprzeczne z prawem międzynarodowym, jednocześnie roszcząc sobie prawo do zarządzania przez USA bezpieczeństwem w takim rządzonym przez rządy świecie. ONZ lub prawo międzynarodowe są podporządkowane w obliczu tego założenia geopolitycznej dominacji Ameryki opartej na mieszance ambicji politycznych i zdolności wojskowych.

Sekretarz Generalny ONZ

Podczas kryzysu ukraińskiego Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ, wyrażał punkt widzenia na kryzys ukraiński, który w zasadniczy sposób kontrastuje ze stanowiskiem zajętym przez aktorów politycznych na trzech poziomach konfliktu. Jego słowa i propozycje są znacznie bliższe duchowi wezwań emanujących ze społeczeństwa obywatelskiego i Globalnego Południa. Krótko po ataku Rosji wyraził credo swoich wysiłków: „Zakończcie teraz działania wojenne. Otwórzcie drzwi do dialogu i dyplomacji”.

Jadąc do Moskwy, aby spotkać się z Putinem i ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, przesłanie było takie samo: Skoncentrujmy się na sposobach zakończenia wojny i zaprzestańmy kontynuowania walki. Powiedział Ławrowowi, że „jesteśmy niezwykle zainteresowani znalezieniem sposobów na stworzenie warunków do skutecznego dialogu, stworzenie warunków do zawieszenia broni tak szybko, jak to możliwe, stworzenie warunków dla pokojowego rozwiązania”. Putin na spotkaniu w cztery oczy, biorąc pod uwagę agresywność swojego odpowiednika w Waszyngtonie, wydawał się ostrożnie otwarty na pozwolenie ONZ i Czerwonemu Krzyżowi na odgrywanie roli humanitarnej na Ukrainie i wydawał się chętny do poszukiwania wynegocjowanego zakończenia konfliktu w terenie. Oczywiście, przedwczesne jest dokonywanie jakiejkolwiek oceny, dopóki czyny nie pójdą za słowami, ale musimy jeszcze usłyszeć porównywalny poziom spokoju w publicznych wypowiedziach Bidena, które jak dotąd wydają się obliczone na wywołanie antyrosyjskiej furii, a nie na przygotowanie gruntu pod zakończenie tego przerażającego wielopoziomowego konfliktu.

Wyraźna różnica między podejściem Sekretarza Generalnego ONZ a podejściem geopolitycznego przywództwa świata powinna skłonić wiele osób oddanych lepszej przyszłości do zainicjowania kampanii na rzecz uwolnienia ONZ od geopolitycznego prymatu mocarstw.

Obserwacja podsumowująca

Rozwikłanie splecionej natury tych trzech poziomów konfliktu związanych z niejednoznacznościami wojny na Ukrainie ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia jej złożoności i przeanalizowania, czy odpowiedzi i propozycje służą ludzkości. Ułatwia również identyfikację wniosków, jakie się nasuwają. Na tej podstawie uważam, że wyłaniają się dwa nadrzędne priorytety: powstrzymanie zabijania wszelkimi dostępnymi środkami i bezwarunkowe odrzucenie wojny geopolitycznej.

Richard Falk

Autor  jest emerytowanym profesorem prawa międzynarodowego Alberta G. Milbanka na Uniwersytecie Princeton oraz profesorem wizytującym w dziedzinie studiów globalnych i międzynarodowych na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara.

Za: CounterPunch

Na zdjęciu: Antonio Guterres w Moskwie (kremlin.ru)

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (2-05-2022) | https://myslpolska.info/2022/05/02/falk-dwa-poziomy-wojny-na-ukrainie/