Wiceprzewodniczący Zinkevich: Rosyjskie siły zbrojne zaatakowały turecką fabrykę dronów Bayraktar w Kijowie.
Kijów donosi: armia rosyjska zaatakowała fabrykę produkującą słynne tureckie drony Bayraktar. Według deputowanego Rady Miasta Lwowa Igora Zinkiewicza, w sumie doszło do dwóch trafień. To wystarczyło, by poważnie uszkodzić fabrykę.
Nagranie opublikowane na kanale SHOT Telegram pokazuje słupy dymu wydobywające się z zakładu. Przedsiębiorstwo nie zostało jeszcze uruchomione, ale ponieważ jego warsztaty otrzymały już odpowiedni sprzęt, a pracownicy zostali przeszkoleni, straty spowodowane strajkiem sięgają dziesiątek milionów dolarów.
Biorąc pod uwagę, że jest to turecka fabryka, sam Recep Erdogan został zaatakowany i zdążył już zadzwonić do Wołodymyra Zełenskiego. Jednak w komunikacie prasowym nie ma mowy o tym, by rozmawiali o ataku na fabrykę bezzałogowych statków powietrznych. Według oficjalnej wersji, Erdogan i Zełenski rozmawiali o stosunkach dwustronnych i procesie pokojowym między Rosją a Ukrainą.
Turcja jest gotowa zrobić wszystko, co w jej mocy, aby ułatwić kontakty na wysokim szczeblu, które utorują drogę do pokoju – podsumowało biuro Erdogana.
Dwulicowość i zdrady Erdogana w stosunku do wszystkich swych “partnerów” staja się już legendą. Nikt na świecie nie ufa mu i jego “Otomańskiemu imperium”.
Tymczasem na Ukrainie wciąż panuje panika. Ukraińskie Siły Zbrojne również są zaniepokojone, przewidując problemy z niedoborem dronów.
[Powinniśmy nasza rolę nazywać “kontr-rewolucją”. Bo ktoś mądry napisał, że kontr-rewolucja to nie jest rewolucja w przeciwną stronę, ale odwrotność rewolucji. MD]
Prosty lud, zwiedziony przez bałamutne elity, otumaniony rozrywką, ogłupiony pseudowiedzą, oszukany przez złodziejską ekonomię, będzie potrzebował wartości wiecznych i trwałych, bo nie będzie mógł dalej budować swojego życia na grząskiej, płynnej nowoczesności. Kryterium, które i dziś, i w przyszłości pozwoli odróżnić elitę prawdziwą od fałszywej, są trzy pojęcia: prawda, dobro i piękno. Rzeczy tak proste, jasne i czyste, które dzisiejsza post – filozofia tak usilnie próbuje zagadać swoimi kłamstwami, co nie są więcej warte, niż pył na wietrze.
−∗−
Rewolucja normalności
Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że należy powstrzymać antykulturową rewolucję, że należy bronić dziedzictwa Zachodu, stać na straży wspólnych wartości. Poglądy te są tyleż słuszne, co spóźnione. Nie da się bowiem powstrzymać tego, co się już dokonało.
Wielu z nas myśli naiwnie, że można przemówić głosem rozsądku do tłumu, który właśnie zabrał się za odlewanie złotego cielca. Jest to niemożliwe z kilku powodów, które pokrótce postaram się wyłuszczyć.
Primo – elity. Autorytety społeczne, naukowe, moralne, artyści, znani ludzie, politycy, księża. Uwikłani w peerelowską kolaborację lub w pedagogikę wstydu III RP, lub jedno z drugim razem. Niezdolni do zrozumienia złożonej rzeczywistości globalnej, nie rozumieją procesów i nie starają się ich pojąć. Nie potrafią sformułować racji stanu dla państwa i narodu, nie umieją konstruktywnie współpracować, skupieni na wielkim nadętym EGO – swoim lub partyjnym.
Secundo – obce wpływy. Od samego początku przemian ustrojowych radośnie wpuszczaliśmy każdego obcego, który miał money / geld. Co zachodnie – dobre, co polskie – złe. Tamtym w to graj, od razu jęli zakładać swoje gazety, radia i telewizje. Kupili nasze elity za garść szklanych paciorków, a ludowi natychmiast zaczęli prać mózgi. Oni nadal tu są, i nadal mają się za dobrze.
Tertio – lud. Trzydzieści dwa lata świadomego, systemowego ogłupiania dało rezultaty. Wystarczyło, że usłyszeli od elit: prawdy nie ma, moralności nie ma, każdy dorabia się na swój własny rachunek, Kościół zbędny, religia przeszkadza, patriotyzm to obciach, naród to przeszłość, tradycyjna kultura to ciemnogród i bieda, kolorowa różnorodność to nowoczesność i bogactwo. A wy, prości ludzie, róbta co chceta, każdy jest najlepszy, każdy ma rację, spełniaj marzenia, realizuj siebie, łam zasady, słuchaj tylko siebie, idź za swoim pragnieniem, twój interes jest najważniejszy.
Quarto – antykultura w każdym domu. Kultura masowa jest potężnym narzędziem wpływu w rękach globalnych elit przemysłowo – finansowych. Ludzie ci mają do dyspozycji ogromne gałęzie przemysłu, między innymi rozrywki, psychologii, nowoczesnych technologii. Za pomocą Internetu docierają do niemal wszystkich ludzi w świecie białego człowieka, także i w Polsce.
Internet nie jest sam w sobie żadnym złem – jest narzędziem. Istotne jest to, jak jest wykorzystywany. Mógłby podnieść przeciętny poziom ludzkich umysłów, skierować ich aktywność ku wiedzy, nauce, umiejętnościom, cnotom moralnym. I tak też działa wobec ludzi świadomych i umysłowo rozwiniętych, którzy wybierają z czeluści Internetu to, co jest dobre, i co ich rozwija. Zwykle jednak ludzie ci ukształtowali swój zmysł etyczno – estetyczny w świecie analogowym. Ten, kto nie ma solidnego fundamentu kulturowego, a rzuci się w głąb internetowych odmętów, wpadnie jak śliwka w kompot. Algorytmy potrafią zadbać o każdego. Personalizacja treści dopilnuje, aby umysł był bombardowany chłamem, bzdurą, brednią, brzydotą, głupotą. Ruchome obrazki niszczą koncentrację uwagi, eksplozje dopaminy upalają mechanizm samokontroli, pozornie przypadkowa tematyka formatuje sposób myślenia.
Nowoczesne ruchy społeczne coraz częściej wskazują człowieka jako źródło wszelkiego zła. Coraz częściej też ratunkiem dla ludzkości jest usunięcie człowieka. Wykażemy, że takie zjawiska, jak feminizm, gender, prawa seksualne, klimatyzm, prawa zwierząt, transhumanizm są genetycznie związane z marksizmem. Zapraszamy.
× × ×
Współczesny młody człowiek dzieckiem w kołysce będąc już dostał od opiekunów troskliwych swój pierwszy ekranik z dostępem do sieci. Nieświadomi rodzice, myśląc, że rozwijał się będzie, wpuścili mu żmiję zdradliwą, sami zresztą w ekrany wpatrzeni. Wokół nas jazgot dźwięków i chaos obrazów, gdzie tu cisza, gdzie skupienie. Wejdźcie do przeciętnego domu, a ujrzycie wielki ekran na ścianie, wciąż włączony, z serialem lub teledyskiem, a domownicy mimo tegoż do swych personalnych ekranów wklejeni. Spróbujcie im coś powiedzieć, co nie tyczy się chwili obecnej, a wymaga skupienia. Nawet was nie usłyszą. Jeśli usłyszą, nie zrozumieją. Jeśli nawet zrozumieją, nie wezmą do siebie.
Ludzie współcześni są bowiem idealnie skupieni na sobie. Jest to coś więcej, niż stary, dobry egoizm. Jest to ograniczenie pola uwagi do stricte osobistych odczuć i emocji. Nie ma tam rozumu, za to jest instynkt, popęd i afekt. Próbujcie ich ostrzec, iż nawała nadciąga, mówcie im: chyćcie broni, chyćcie koni, a oni tylko ramionami wzruszą, bo cóż to ich obchodzić może. Mają swój dobrobyt, smartfona, serial, socjalmedia, po co mają to zmieniać, jak dobrze im.
Musimy mieć świadomość, że rewolucja już się dokonała. Największym zniszczeniem, jakie przyniosła jest sformatowanie umysłów, czyli eksplozja egoizmu i głupoty. Możemy do tych ludzi wołać: Bóg, honor, Ojczyzna, interes narodowy, zachodnia kultura, dorobek chrześcijaństwa, zagrożenia globalizmu, wielki reset, inwazja lgbt, Schwab ante portas, fit for 55, pakiet klimatyczny, nie będziecie mieć niczego, ale będzie to głos wołającego na pustyni. Nie posłuchają, zajęci gierkami, filmikami i swoim lifestylem. Nie da się obronić tego, co już padło.
A więc żadnej nadziei?
Bynajmniej. Właśnie to jest rzecz dobra dla rewolucjonistów przyszłości. Ten dobrobyt, który dziś ludzi odciąga od spraw ważnych i koniecznych, będzie się kurczyć, a wolność, którą ich zalano, będzie im odbierana. Dopiero wówczas zaczną się trwożliwie rozglądać i przerażeni sposobów ratunku wyglądać. Cóż zrobią wówczas ci wszyscy ludzie, tak bardzo dziś ogłupiani? Wokół czego się zgromadzą, przy jakich znakach i symbolach? Ergo, przeciwko czemu zbuntują się ci, którym pozwolono na wszystko? Dzisiejsze julki z błyskawicami chcą walczyć z reliktami kultury, która jest już niszowa, która już nie kształtuje ich zachowań. Ich zachowania określają wytyczne antykultury, która dziś jest wiodąca. Przeciwko czemu zbuntują się więc ich córki?
Cóż więc robić? Czeka nas głęboka przemiana społeczna, gdy społeczeństwo, przyzwyczajone do dobrobytu, wygody, egoizmu i antykultury zorientuje się, że jest im coraz gorzej, a to, co zapewnia mainstream prowadzi do biedy i ucisku. Sądzę, że przemiany te nastąpią szybciej, niż mogłoby się wydawać. Przyszłość należy do ludzi normalnych, którzy będą mieli dość wiedzy, woli i determinacji, aby to, co stoi na głowie postawić na nogach. Skąd oni się wezmą? Nie wszyscy ludzie nauki to głupcy i kłamcy, jest tam pewna ilość prawdziwych naukowców. Nie wszyscy politycy to karierowicze, miernoty i zdrajcy. Jest wśród nich pewna grupa ludzi uczciwych i zdatnych do działania. Nie wszyscy artyści to prostytutki, wbrew temu, co o nich śpiewał Kazik. Większość, co prawda, jest taka, ale i tam znajdą się ludzie, oddani prawdziwej sztuce. Nie wszyscy księża to moderniści – antykatolicy, wśród nich jest wielu prawdziwych kapłanów Kościoła Katolickiego, bojowników za wiarę.
Prosty lud, zwiedziony przez bałamutne elity, otumaniony rozrywką, ogłupiony pseudowiedzą, oszukany przez złodziejską ekonomię, będzie potrzebował wartości wiecznych i trwałych, bo nie będzie mógł dalej budować swojego życia na grząskiej, płynnej nowoczesności. Kryterium, które i dziś, i w przyszłości pozwoli odróżnić elitę prawdziwą od fałszywej, są trzy pojęcia: prawda, dobro i piękno. Rzeczy tak proste, jasne i czyste, które dzisiejsza post-filozofia tak usilnie próbuje zagadać swoimi kłamstwami, co nie są więcej warte, niż pył na wietrze. Te pojęcia będą w niedalekiej już przyszłości jednoczyć tych ludzi, którzy zechcą im służyć, a którzy dziś ulegają różnym partyjnym narracjom. Runą one wszystkie, gdy okaże się, że każdy tamtejszy król cały czas był nagi.
Tak więc nil desperandum – przyszłość to normalność. Nie wyglądajmy zbawców, co na białych koniach przybędą, wolność nam niosąc. Nie czekajmy, aż uśpieni rycerze z Giewontu powstaną.
To my jesteśmy rewolucją – ci normalni, co wyznają prawdę, dobro i piękno.
Morderca Curtis Windom poniósł sprawiedliwą karę śmierci. Foto: zdjęcie policyjne
Mężczyzna skazany za zabójstwo trzech osób na Florydzie, w tym swojej dziewczyny i jej matki, został w czwartek stracony przez podanie śmiertelnego zastrzyku. Była to jedenasta egzekucja w tym stanie w 2025 roku – poinformowała CBS News.
59-letni Curtis Windom uznany za zmarłego w więzieniu stanowym Florydy niedaleko Starke, został skazany za morderstwa popełnione 7 listopada 1992 roku w okolicach Orlando. Ofiarami byli: jego dziewczyna Valerie Davis, jej matka Mary Lubin oraz Johnnie Lee, który, jak twierdził Windom, był mu winien 2000 dolarów.
Jak zauważa agencja AP, pomimo desperackich wysiłków, w tym córki skazanego oraz petycji z ponad 5000 podpisów, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych odrzucił jego apelację. Obrona argumentowała, że problemy psychiczne Windoma nie zostały należycie uwzględnione podczas rozprawy sadowej.
Wzrost liczby egzekucji na Florydzie w tym roku jest, według rzecznika stanowego Departamentu Więziennictwa, wynikiem fali wyroków śmierci podpisanych przez republikańskiego gubernatora Rona DeSantisa.
Według danych Centrum Informacji ds. Kary Śmierci (DPI), w 2025 roku wykonano w Stanach Zjednoczonych 30 egzekucji w 10 stanach.
24 z nich odbyły się przy użyciu śmiertelnego zastrzyku, a trzy za pomocą stosunkowo nowej metody, jaką jest asfiksja azotowa.
Polega ona na tym, że skazany wdycha czysty azot, który wypiera tlen z płuc, co prowadzi do utraty przytomności i śmierci z powodu braku tlenu w organizmie. Alabama była pierwszym stanem, który zastosował tę metodę egzekucji w styczniu minionego roku.
„Ekofeminizm w praktyce osób artystycznych z Ameryki Południowej”
=================================
Dotacje z KPO dla branży HoReCa, a raczej reakcje rodaków stały się kolejną okazją do zamanifestowania politycznych sympatii. Nieważne, czy ktoś coś dla siebie ukręcił, czy też nie miał pojęcia, że za plecami obywateli rozdawana jest ogromna kasa – istotne, żeby murem za obecną władzą, bo tylko pisiory piszczą o jakiejś aferze.
I znów emocje rozkołysały łajbę zwaną Polską. Jak kiedyś ośmiorniczki, tak tym razem winę za antyestablishmentowe wzmożenie ponoszą jachty, klub swingersów i… ziemniak, a raczej jego muzeum i laboratorium pyry odpornej na stresy.
Wszystkie te ekstrawagancje przysłoniły osobliwości na niwie sztuki.
Epidemia grantozy
Tymczasem beneficjentami wiadomego programu są też artyści. Przecież sztuka to coraz bardziej biznes, do prowadzenia którego trzeba sporo talentu. Mniejsza o kreatywny imperatyw, trzeba umieć wyczuć koniunkturę. Jak za czasów socu, współczesna twórczość musi płynąć z politycznym nurtem.
Od czasów wejścia Polski do UE rozprzestrzeniła się u nas epidemia grantozy. To taka sprytna metoda zarabiania na życie nie pracą, lecz podaniami. Wystarczyło opanować sekrety wypisywania aplikacji z użyciem słów kluczy. Po ich użyciu gremia decydenckie zawsze miękną, a kasa płynie z budżetu miejskiego, obywatelskiego czy publicznego.
Teraz nadarzyła się ekstra okazja: dotacje z KPO. Tu obowiązywała zasada ta sama, co zawsze – właściwe opisanie docelowych projektów. Inna sprawa, że do mało kogo dotarły informacje o możliwości starania się o te bonusy. Ale są tacy, którzy dostają cynk na czas lub sami co dzień przeczesują rządowe strony w poszukiwaniu ukrytych w nich skarbów. Ten nazywał się „program wspierania działalności podmiotów sektora kultury i przemysłów kreatywnych na rzecz stymulowana ich rozwoju”. Źródełko tryskało krótko, ledwie dwa tygodnie. Nabór wniosków zakończył się tuż przed północą 26 czerwca 2025 r.
Środki na kulturę
KPO dla Kultury miało służyć „wzmocnieniu instytucji kulturowych i osób związanych z sektorem kreatywnym poprzez modernizację oraz wprowadzenie nowych technologii”. Pula grantów wynosiła 34 194 000 zł. Komu powierzono ocenę aplikacji (których napłynęło 7842)? Zespołowi z Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca. Owo ciało zadecydowało o wsparciu 1328 wnioskodawców w kategorii sztuki wizualne; 1314 z dziedziny muzyka; teatr zebrał tylko 789 akceptacji; taniec – ledwo 231.
Nie było żadnych kryteriów, więc artyści poluzowali wodze fantazji i wystrzelili pomysłami, przy których dofinansowanie na muzeum ziemniaka wydaje się naprawdę przyziemne. NIMiT nie wymagał od aplikujących konkretów, wystarczyło nader ogólnie naszkicować swe zamiary. Byle z użyciem trafnych haseł. Podam przykłady: „Ekofeminizm w praktyce osób artystycznych z Ameryki Południowej”; „Rozpoczęcie szkolenia zawodowego w kierunku scenografii i hierarchii scen intymnych w teatrze”; „Inwestowanie w rozwój osobisty w celu przygotowania do studiów za granicą”.
Zadanie dla bystrzaków – odszukać w tej słownej magmie szyfr do mamony.
Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) wprowadziła w środę radykalne zmiany w dostępie do szczepionek przeciwko COVID-19, kończąc ich autoryzację awaryjną i zawężając kryteria kwalifikacyjne, co de facto wyklucza większość zdrowych dorosłych i dzieci z możliwości otrzymania szczepionki.
Sekretarz Zdrowia i Opieki Społecznej Robert F. Kennedy Jr., znany ze swojego sceptycyzmu wobec bezpieczeństwa szczepionek, stwierdził w oświadczeniu, że nowe zasady opierają się na “nauce, bezpieczeństwie i zdrowym rozsądku”. Decyzja jest drastycznym odejściem od polityki poprzedniego rządu, który jeszcze w latach 2021-2022 wprowadzał zakrojone na szeroką skalę nakazy szczepień i zwalniał osoby odmawiające przyjęcia preparatu.
Zgodnie z nowymi wytycznymi, osoby powyżej 65. roku życia nadal będą uprawnione do otrzymania szczepionek, jednak młodsi dorośli i dzieci będą musieli udowodnić, że cierpią na schorzenia takie jak astma czy otyłość, które zwiększają ryzyko poważnego przebiegu choroby. To potencjalnie eliminuje dostęp do szczepionek dla szerokich grup społeczeństwa.
“Autoryzacje awaryjne dla szczepionek przeciwko COVID-19, wykorzystywane niegdyś do uzasadnienia szerokich nakazów dla ogółu społeczeństwa podczas administracji Bidena, zostały teraz unieważnione” – napisał Kennedy na platformie X (dawniej Twitter). “FDA wydała teraz zezwolenie na wprowadzenie do obrotu szczepionek dla osób o podwyższonym ryzyku: Moderna (od 6. miesiąca życia), Pfizer (od 5. roku życia) i Novavax (od 12. roku życia)” – dodał.
Decyzja oznacza, że szczepionki firm Pfizer i Moderna nie będą już dostępne dla wszystkich dzieci niezależnie od czynników ryzyka. Jednocześnie stawia pod znakiem zapytania finansowanie szczepień dla osób, które nie kwalifikują się do nowych kategorii ryzyka – ubezpieczyciele często opierają swoje decyzje o pokryciu kosztów szczepionek na zaleceniach CDC.
Krok ten jest częścią szerszej strategii Kennedy’ego, który od objęcia stanowiska wprowadził szereg kontrowersyjnych zmian w polityce zdrowotnej USA. W czerwcu zwolnił wszystkich 17 członków Komitetu Doradczego ds. Praktyk Szczepiennych (ACIP) przy CDC i zastąpił ich własnymi nominatami, wśród których znalazło się kilku znanych sceptyków szczepionkowych.
Decyzja FDA i Kennedy’ego wywołała ostrą krytykę ze strony środowisk medycznych. Amerykańska Akademia Pediatrii określiła ograniczenia jako “głęboko niepokojące” i podkreśliła, że szczepionki powinny być dostępne dla wszystkich dzieci w wieku od 6 miesięcy do 23 miesięcy. Organizacja wydała nawet własne wytyczne, zalecające szczepienia przeciwko COVID-19 dla wszystkich dzieci w tej grupie wiekowej, ignorując nowe stanowisko rządu.
“Eksperci medyczni” ostrzegają, że ograniczenie dostępu do szczepionek może mieć poważne konsekwencje dla zdrowia publicznego, szczególnie w obliczu rzekomo rosnącej liczby przypadków COVID-19 w USA. Dane nadzoru z projektu WastewaterSCAN sugerują, że poziomy wirusa wynoszą obecnie około połowy tego, co podczas szczytowego okresu ubiegłorocznej fali, ale odpowiadają szczytowi z lata 2023 roku.
Kennedy broni swojej decyzji, twierdząc, że “Amerykanie domagali się nauki, bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku”, a nowe ramy dostarczają wszystkich trzech elementów. Dla wielu jednak [lewaków md] jest to niepokojący sygnał, że polityka zaczyna przeważać nad nauką w kwestiach zdrowia publicznego.
Kolejne rządy III RP przyzwyczaiły nas do zaskakujących zmian w szkołach. W najbliższych latach zmian ma być jeszcze więcej i będą one jeszcze głębsze.
Wiąże się to z celowym i planowym procesem likwidacji państwa polskiego, aby wtłoczyć Polaków do federalnej Unii Europejskiej w charakterze niewolniczej siły roboczej.
W dniu 1 września 2025 r. zacznie się nauczanie dwóch nowych przedmiotów: Edukacja obywatelska i Edukacja zdrowotna. Ten pierwszy ma na celu zmienić naturalną tożsamość narodową polską w sztuczną unijną, a także przyzwyczaić polskie dzieci, że przez całe życie mają realizować interesy globalistów, a nie swoje. Edukacja obywatelska jest jednak obowiązkowa i póki co dzieci muszą uczęszczać.
Drugi natomiast przedmiot – Edukacja zdrowotna – w roku szkolnym 2025/2026 jest nieobowiązkowy, co oznacza, że rodzice mogą złożyć w sekretariacie szkoły stosowne oświadczenie i sprawić, że ich dzieci nie zostaną poddane pseudo-zdrowotnej indoktrynacji.
Skąd jednak tak zdecydowane słowa? Przecież rządowi specjaliści zapewniają, że to dla dobra dzieci, że wreszcie młodzi Polacy poznają prozdrowotną wiedzę, dowiedzą się o zagrożeniach, w tym medialnych i cyfrowych i jak im przeciwdziałać, poznają tajniki profilaktyki, zaznajomią się z najlepszymi sposobami odżywiania, zdrowym trybem życia, ochroną zdrowia psychicznego, budowaniem relacji, no i oczywiście z kwestiami dotyczącymi życia i zdrowia seksualnego. Jest to bowiem ważna sprawa, dlatego rząd musi zadbać, aby młodzi Polacy byli właściwie wyedukowani w tych kwestiach. Gdzie w tym problem, przecież przedmiot został bardzo starannie przygotowany przez najlepszych specjalistów, według najnowszej wiedzy naukowej. Ci, którzy krytykują przedmiot Edukacja zdrowotna, z pewnością nie czytali podstawy, nie znają się, są religijnymi fanatykami, sprzeciwiają się nauce i żądają powrotu zacofanego ciemnogrodu…
Tak głosi prorządowa propaganda.
Spróbuję wyjaśnić krytykę przedmiotu “Edukacja zdrowotna”. Powody są dwojakie – dotyczące nauczanych treści i samego założenia.
Większość komentatorów skupia się na treściach, więc i ja od nich zacznę. Wśród nich największą uwagę przykuła i emocje wzbudziła tzw. edukacja seksualna. Na tym tle toczyła się medialna bitwa, dzięki której przedmiot jest w nadchodzącym roku szkolnym nieprzymusowy. Mainstream rządowy, do spółki z Tomaszem Terlikowskim ogłosił, że dzięki tej wiedzy dzieci będą szczęśliwe jako dorośli, a wszystkich krytyków podsumował krótko, że to prymitywy, zaślepieńcy, oszołomy i religijni fanatycy.
Tymczasem staranna lektura szczegółów przedmiotu oraz jego źródeł szokuje. Źródłem edukacji seksualnej jest program WHO, ujęty w dokument „Standardy edukacji seksualnej dla Europy”, stworzony do spółki z Niemcami i ogłoszony w 2010 r.
Znajomość tych tekstów nie wystarcza jednak, aby zrozumieć, czym naprawdę jest edukacja seksualna. Trzeba pójść do źródeł, do poglądów i życiorysów twórców tej wiedzy. Okazuje się wówczas, kto stworzył edukację seksualną, która wlewa się do polskich szkół po tym, jak od 30 lat zalewa kraje Zachodu. Ci tzw. naukowcy, na których powołują się współcześni specjaliści prawie wszyscy byli dewiantami, zboczeńcami, degeneratami, przestępcami, najpodlejszymi kreaturami.
W charakterze przykładu można wspomnieć trzy nazwiska: Wilhelm Reich, Alfred Kinsey, Michel Foucault, było takich jednak dużo więcej. Tych ludzi bardzo interesowały wszelkie zboczenia i bardzo chcieli dobrać się do młodzieży i dzieci, pod hasłem badań naukowych, opieki, wsparcia psychicznego, rozwoju potencjału, edukacji. Zawsze jednak chodziło o gwałt niezaspokojonej chuci na niewinnej istocie. To nie tylko zaspokojenie seksualne, lecz także absolutna władza, dominacja i posiadanie.
Dewianci pseudonaukowi niewiele by jednak zdziałali, ich zboczone marzenia nie stałyby się obowiązkowym programem dla szkół, gdyby nie otrzymali wsparcia wielkiego kapitału. Dostali fundusze i możliwości działania na uczelniach w USA i Europie, a potem ich „dorobek” został wykorzystany do przeprowadzenia rewolucji seksualnej, najpierw na Zachodzie, potem na całym świecie. Przyczyna jest stara jak świat: władza. Globaliści wiedzą, jak zaburzyć życie narodów, aby były niewydolne gospodarczo, niezdolne do obrony, poddające się manipulacji, skolonizowane przez obce siły, okupowane politycznie, skłócone, podatne na propagandę. Zalać pornografią, podważyć normy moralne, zalać konsumpcją, zdemoralizować rozdawnictwem, zmolestować seksualnie. Zaburzeni ludzie to zaburzone rodziny, a w konsekwencji narody w kryzysie i upadające państwa. Na takie podłoże społeczne można z łatwością wprowadzić hordy obcych z dalekich stron, społeczeństwo nie będzie się bronić. To wszystko po to, aby nie było państw narodowych, tylko federalna Unia Europejska, używająca ludzi jako masową, najtańszą siłę roboczą.
Skorumpowane rządy podpisały umowy, wzięły granty i pozwoliły globalistom na wszystko, udając, że to dla dobra własnych narodów, rodzin i dzieci. W taki sposób edukacja seksualna wprowadzona została do szkół i wyparła normalne przedmioty nauczania. Tak realizuje się debilizacja świata zachodniego. W ramach tej edukacji dzieci dowiadują się o zboczeniach jako normalności, zachęcane są do wyrażania siebie i do praktycznych zastosowań wiedzy szkolnej. Normalność natomiast traktowana jest jako jedna z wielu możliwości, z którą jednak należy uważać, bo może szkodzić. Zepsucie moralne, rozpusta, zboczenia, dewiacje, czyli to wszystko, co szkoła zwalczała od swych początków, nagle stało się przez szkołę nauczane i wymagane. W Polsce mamy to dostać na razie od IV klasy szkoły podstawowej, ale w innych, bardziej „postępowych” krajach Zachodu wprowadza się zepsucie już od przedszkola. W taki sposób władza molestuje seksualnie dzieci za pomocą szkoły. Zbrodnia zyskała status niezbędnej wiedzy naukowej.
Dzieci od początku swojego rozwoju są celowo zaburzane, aby jak najszybciej wchodziły w praktyki seksualne, aby były otwarte na masturbację, prostytucję, zmiany orientacji i płci, otwarte relacje z różnorodnymi partnerami wszystkich płci i orientacji, by nie miały żadnych ograniczeń w korzystaniu z seksualności. W szczególności mają odrzucić takie ograniczenia, jak rodzina i prokreacja. Szczęśliwy człowiek przyszłości nie ma co prawda posiadać rodziny, własności i wpływu na władzę, ale ma się samorealizować w sferze seksualnej. Jedyne problemy, wskazywane przez edukację seksualną to stereotypy kulturowe i uprzedzenia, czyli normy moralne, które trzeba odrzucić. Małżeństwo jest wspominane w kontekście rozwodu, a ciąża traktowana jako zagrożenie na równi z HIV. Profilaktyka zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego polega na stosowaniu zabezpieczeń przed ciążą i chorobami za pomocą środków mechanicznych, chemicznych i hormonalnych. Dziewczęta informuje się, gdzie i jak mogą się dowiedzieć i skorzystać z usług antykoncepcji i aborcji. Podstawowy więc zarzut wobec nowego przedmiotu brzmi, że zwalcza rodzinę, moralność i prokreację, a promuje rozwiązłość, sterylizację i aborcję.
Jest to podawane jako wiedza szkolna dla dzieci, co oznacza dążenie do likwidacji narodu.
Zwolennicy “Edukacji zdrowotnej” twierdzą jednak, że to nie ma znaczenia, bo obejmuje tylko 8% podstawy programowej przedmiotu, a cała reszta to wiedza o zdrowiu, w tym dbałość o dobrostan psychiczny. Na to trzeba odpowiedzieć, że w ramach szkoły nie powinno być niczego, co deprawuje dzieci i młodzież, nawet więc 1% byłoby za dużo. Dobrostan psychiczny i tzw. wsparcie w kryzysach psychicznych w ramach zająć szkolnych najczęściej realizowane jest przez ludzi, którzy sami zmagają się z takimi problemami, a zarazem są ich współsprawcami u innych.
Dużo mówi się o problemach psychicznych młodzieży, ale nie wskazuje się przyczyn. Jedyny wniosek mainstreamu to jeszcze więcej specjalistów, jeszcze więcej terapii. Tymczasem wzrost tych problemów jest wprost proporcjonalny do przyrostu tzw. specjalistów i ich terapii. Nie należy mylić skutku z przyczyną – tzw. specjaliści i ich terapie nie są reakcją na problem, tylko źródłem problemu, jednym z kilku, o których ani ci specjaliści, ani politycy nie chcą mówić. Edukacja zdrowotna ma nastawić młodych ludzi w ten sposób, aby regularnie chodzili do tzw. specjalistów, którzy mają być dostępni w szkole zamiast tradycyjnych nauczycieli. To nie ma jednak nikomu w niczym pomóc, lecz uzależnić. Psychoterapia jest jednym z narzędzi sprawowania władzy, tym bardziej niebezpiecznej, bo niewidzialnej.
Poza uzależnieniem od psychoterapii młodzi ludzie mają nabrać nawyków przyjmowania wszystkich szczepionek, zalecanych lub nakazanych przez WHO. Szczepienie się ma być tak oczywiste, jak dziś antybiotyki. Coś ci dolega, albo nawet nic nie dolega, ale idź do specjalisty, on ci pomoże. Da ci leki, po których ujrzysz świat przez różowe okulary, i strzykawkę, dzięki której unikniesz zabójczej infekcji. Dzięki opiece, jaką roztoczy nad tobą władza, będziesz mógł żyć.
Zarzuty co do treści doprowadziły nas w końcu do najważniejszego zarzutu, ogólnie pomijanego, zarzutu co do samej koncepcji. Treści prozdrowotne, podawane w nowym przedmiocie nie są niczym nowym, istnieją od lat w innych przedmiotach. To, co dodano nowego, to zrównoważony rozwój, psychoterapie, seksualizację i uzależnienie od władzy. Nowe przedmioty nauczania, tak samo, jak przygotowywana wielka „reforma” edukacji idą konsekwentnie w stronę socjalizmu.
Jest to taki ustrój społeczny, w którym jednostka – człowiek nie dysponuje sobą, lecz w każdym aspekcie życia zależy od społeczności. Społeczność zaś jest prowadzona przez władzę w sposób absolutny. Władza zaś nie pochodzi z narodu ani nawet z kraju, lecz z zagranicy, z wielkich instytucji ponadnarodowych.
Taka oto władza chce decydować o wszystkim, co dotyczy ludzi: co jest dla nich dobre, co zdrowe, jak mają żyć, co jeść, gdzie mieszkać, co robić, gdzie pracować, kiedy i z kim uprawiać seks, kiedy, z kim i czy w ogóle mieć dzieci. Władza, która chce decydować za ludzi, jak mają żyć, zechce też decydować, jak długo mają żyć. I to jest ostateczny powód, dla którego należy wypisać dziecko z edukacji zdrowotnej, a potem zmienić władzę na narodową. Więcej przydatnej wiedzy znajdą państwo w publikacji „Poradnik świadomego narodu”.
W ostatnich dniach Wielka Brytania została wstrząśnięta zbrodniami Jamesa Bubba, byłego policjanta z Metropolitan Police, który po dokonaniu serii brutalnych przestępstw ogłosił się “osobą transseksualną”.
27-letni mężczyzna został uznany winnym gwałtu i napaści seksualnej na 12-letnią dziewczynkę oraz innej na dorosłą kobietę. Co jeszcze bardziej bulwersujące: Bubb twierdził, że atak na dziecko był wynikiem obraźliwych słów dziewczynki, która nazwała go “mężczyzną w sukience”, oraz że jego ADHD miało sprawić, że zapomniał o jej wieku.
Ochotnik
James Bubb, mieszkający w Chesham w Buckinghamshire w środkowej Anglii, dołączył do Metropolitan Police we wrześniu 2020 roku. Pracował w zespole Central West, ale jego kariera trwała niecałe 4 lata: 30 kwietnia 2024 roku mężczyzna został aresztowany.
Kilka miesięcy po aresztowaniu Bubb zmienił natomiast swoje imię i nazwisko na Gwyn Samuels i publicznie ogłosił, że identyfikuje się jako „trans kobieta”. Możliwe, że mężczyzna odkrył wtedy swoją „prawdziwą tożsamość”, możliwe, że zrobił to w nadziei na lżejszy wyrok – nie da się w żaden sposób tego stwierdzić, ponieważ nie istnieją żadne obiektywne testy na transseksualizm.
Proces sądowy odbył się w Amersham Law Courts, gdzie Bubb był sądzony pod swoim pierwotnym imieniem i z użyciem zaimków męskich. Przestępstwa miały miejsce zanim ogłosił swoją nową tożsamość płciową, sąd zdecydował więc, że w kontekście zarzutów należy odnosić się do jego biologicznej płci. Ta decyzja wywołała oburzenie, zwłaszcza wśród aktywistów gender, którzy uważają, że „tożsamość płciowa” powinna być respektowana niezależnie od czasu jej deklaracji. Wielu z nich stanęło więc w obronie przestępcy, starając się wywrzeć medialny nacisk na władze, by te podporządkowały się genderowemu sposobowi widzenia świata.
Ofiary
Bubb spotkał swoją pierwszą ofiarę, 12-letnią dziewczynkę, w 2018 roku na platformie do czatów wideo Omegle. „Para” spotkała się osobiście kilka miesięcy później na festiwalu chrześcijańskim, gdzie Bubb pracował jako wolontariusz. Dziewczynka nosiła bransoletkę dla dzieci, co jasno wskazywało na jej wiek, jednak Bubb zignorował to, rozpoczynając z nią relację. Oskarżony wielokrotnie ją molestował, a jeden z incydentów miał miejsce publicznie. Molestowanie było na tyle oczywiste, iż przechodzień, który wszystko widział, przerwał atak, zmuszając Bubba do szybkiego poprawienia ubrania.
Druga ofiara, dorosła kobieta, poznała Bubba online, gdy miała 18 lat. Między styczniem 2018 a lutym 2023 roku Bubb utrzymywał z nią przerywany, przemocowy związek. Kobieta zeznała później, że Bubb wykorzystywał techniki szkoleniowe policji, by ją zastraszać.
Najbardziej szokującym elementem sprawy jest jednak obrona Bubba, który swoją własną ofiarę oskarżył o… „transfobię”.
Gwałciciel stwierdził bowiem podczas procesu, że to 12-letnia dziewczynka go „maltretowała” (ang. abused), ponieważ nazwała go „mężczyzną w sukience”. „To nie jest coś, co robi troskliwa osoba” – stwierdził mężczyzna, starając się w ten absurdalny sposób oczernić dziecko.
Gwałciciel podkreślał także, że to jego ADHD sprawiło, że zapomniał o jej wieku.
Wyrok
Ława przysięgłych, po sześciu godzinach i 32 minutach deliberacji, uznała Bubba za winnego gwałtu na dziecku poniżej 13. roku życia, wielokrotnych napaści na 12-letnią dziewczynkę, molestowanie tej samej dziewczynki i gwałt na dorosłej kobiecie. Ostateczny wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony w grudniu tego roku.
Zgodnie z brytyjskim prawem za gwałt na dziecku poniżej 13. roku życia mężczyzna podlega karze dożywotniego więzienia, z minimalnym wymogiem odbycia co najmniej 7 lat. Za gwałt na osobie dorosłej grozi mu minimum 4-7 lat więzienia. Eksperci przewidują, że Bubb może otrzymać wyrok w przedziale od 15 lat do dożywocia.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica.
Zapraszamy 31 sierpnia, niedziela, na 106Pokutny Marsz Różańcowy ulicami Siedlec w intencji naszej kochanej Ojczyzny – Polski. Zaczynamy tym razem o godzinie 16,00, pod Pomnikiem św. Jana Pawła II. Msza Święta w intencji Ojczyzny zostanie odprawiona w katedrze siedleckiej o godzinie 18.00. Uwielbiając Boga w Trójcy Świętej Jedynego, modlimy się razem z Maryją Królową Polski, o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu. Szczegóły na plakacie.
W piątek 22 sierpnia 2025 r., w święto Najświętszej Maryi Panny Królowej, odbył się ślub Mary Wagner, znanej kanadyjskiej działaczki prolife z Rickiem St. Denisem. O uroczystości poinformowała matka panny młodej. Serdecznie gratulujemy młodej parze. Życzymy też Mary i Rickowi wiele szczęścia i powodzenia na wspólnej drodze życia!
Mary Wagner spędziła łącznie 6 lat w więzieniu za cichą modlitwę w intencji nienarodzonych i rozdawanie symbolicznych czerwonych i białych róż w klinikach aborcyjnych. Mimo wielokrotnych aresztowań kobieta wciąż odważnie walczy o życie dzieci oraz stara się pomagać kanadyjskim matkom.
Sakrament we wspomnienie NMP Królowej
Uroczystość zawarcia związku małżeńskiego przez Mary i Ricka odbyła się 22 sierpnia. To ważny dla katolików dzień, w którym obchodzone jest wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej. Święto to zostało ustanowione przez papieża Piusa XII w 1954 roku na mocy encykliki „Ad caeli Reginam” w setną rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Zgodnie z papieskim zarządzeniem w tym dniu tradycyjnie odbywa się co roku odnowienie poświęcenia ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Wiadomość o zaślubinach Kanadyjki wywołała szereg entuzjastycznych komentarzy ze strony obrońców życia na całym świecie, którym znana jest niezłomna postawa Mary i jej oddanie sprawie pro-life.
Wybranek Mary, Rick St. Denis to kanadyjski katolik, kawaler. Para zdecydowała się na skromną ceremonię. Panna młoda ubrana była w długą białą suknię z delikatnym koronkowym trenem, a pan młody w tradycyjny garnitur z muszką. Obydwoje wyglądają razem na bardzo szczęśliwych. I tego im życzymy!
Obrona życia w Kanadzie: wyjątkowa misja
Aborcja w Kanadziejest dozwolona do ostatniego dnia ciąży, a wokół placówek aborcyjnych utworzono tzw. strefy buforowe, w obrębie których zakazane jest edukowanie kobiet na temat aborcji, proponowanie im wsparcia, a nawet modlitwa. Kanada jest jedynym krajem na świecie bez oddzielnej ustawy aborcyjnej: w tym zakresie nie obowiązują właściwie żadne regulacje, a aborterzy robią, co chcą. W 2020 roku zabito tam około 74 000 dzieci.
Działalność prolife jest więc tam szczególnie potrzebna, ale i szczególnie niebezpieczna.
Widać to najlepiej na przykładzie Mary Wagner, która za modlitwę w intencji ochrony życia nienarodzonych i wręczanie ciężarnym kobietom róż oraz ulotek informujących o wartości życia ludzkiego była wielokrotnie aresztowana i łącznie spędziła 6 lat w więzieniu. Mimo to nie ustaje w realizowaniu swojej misji.
Niech Bóg błogosławi jej zarówno w dalszej działalności, jak i w życiu rodzinnym!
Tekst: Anna Nowak
=================================
Poczta Polska wyemitowała znaczki z wizerunkiem Mary Wagner [w 2015 roku md]
Prezydent Karol Nawrocki i premier Donald Tusk. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP
Żadnej kohabitacji w Polsce nie będzie i jest to wiadomość zła dla Polaków. Prezydent Karol Nawrocki wyraził nadzieję, że „w najbliższych pięciu latach Rady Gabinetowe będą nie tylko forum wymiany myśli, lecz także miejscem systematyzowania mechanizmów naszej współpracy – z myślą o Polkach i Polakach oraz o rozwiązywaniu spraw istotnych dla naszej Ojczyzny”.
Pierwsza Rada Gabinetowa zaczęła się jednak od typowych „chłopięcych” złośliwości premiera Donalda Tuska, a skończyła „chlewem” w internecie jego akolitów. „Plemienność” krajowych polityków zaczyna wychodzić bokiem…
Wpisy, zwłaszcza niektórych polityków Koalicji 13 grudnia, pokazały poziom ich politycznej kultury. Wybraliśmy kilka „typowych” wpisów. I tak Tomasz Trela komentował spotkanie tym, że „Premier Tusk zmiażdżył Prezydenta Nawrockiego spokojem, wiedzą, danymi, osiągnięciami rządu i skutecznością w działaniu. My robimy, oni tylko mówią!”.
Trela ciągle nie dochodził do siebie i przeżywał nadal: „Karol Nawrocki nie dorósł do żadnej funkcji publicznej. Początek Rady Gabinetowej pokazuje to dobitnie. Kacyk Kaczyńskiego, nie Prezydent RP”.
„Basenowy” Dariusz Joński pisał: „Dzisiejsza Rada Gabinetowa pokazuje, że Prezydent Nawrocki to nie tylko prezydent w podkoszulku, ale też w krótkich spodenkach. Sroga lekcja od Premiera Tuska”.
Były opozycjonista, „prawicowiec”, który zasłynął „jurnością” i nawet łamał kanapy z dostarczanymi mu paniami lekkich obyczajów, czyli Stefan Niesiołowski pojechał w obrażaniu głowy państwa po całości: „Batyr zwołał RG i się naciął. Ktoś o wyglądzie i manierach żula bredzącego o sprawach, których nie rozumie. Z drugiej wiedza, inteligencja premiera. Zła wiadomość dla Nawrockiego, bo wiatraki będą i tak powstawać i to najlepsza riposta na plany podpalania Polski i recydywy PiS”. Tu działa zapewne podobny syndrom „odrzuconego kochanka”, jak w przypadku Romana Giertycha…
Poseł PO Krzysztof Brejza: „Ktoś złośliwy musiał podpowiedzieć K. Nawrockiemu pomysł z Radą Gabinetową Premier Tusk mistrzowsko orze populistyczne kłamstwa”. Nie inaczej „posłanka” Karolina Pawliczak: „Panie Nawrocki #RadaGabinetowa, to nie ustawka! Trzeba być zawsze przygotowanym. Zderzył się pan z faktami i liczbami. Powinien pan częściej korzystać z politycznych korepetycji i nauki, którą przekazał panu dziś Pan Premier @donaldtusk”.
Tylko Tomasz Lis martwił się, że owa „orka” może zostać niezauważona, ale to podobno już wina… Polaków: „Co z tego że Tusk jest inteligentny i kompetentny, a Nawrocki ani jedno ani drugie? Trzaskowski też w przeciwieństwie do Nawrockiego był inteligentny i kompetentny. W kraju, w którym, wg badań, 40 procent to funkcjonalni analfabeci, a 60 procent nie jest w stanie przeczytać ze zrozumieniem nawet prostego tekstu, wrażenia i sympatie są ważniejsze niż inteligencja i kompetencja”.
Dodajmy, że i „drugie plemię” też interpretowało spotkanie Rady Gabinetowej po swojemu i też było o „orce”, chociaż w drugą stronę. Jednak Koalicji 13 grudnia nie przebili. Zapowiadane są jednak kolejne „rolnicze” pojedynki i posiedzenia Rady. Może będzie jeszcze bronowanie, ale żadnego zasiewu raczej się nie doczekamy…
Zwłaszcza w odniesieniu do Rosji są one katalizowane historyczną nienawiścią wynikającą z wielowiekowej rywalizacji kolonialnej w południowo-zachodniej Azji.
Najwybitniejszy przemysłowiec przedrewolucyjnej Rosji, Aleksander Guczkow, który przeszedł do historii, jako oficjel przyjmujący abdykację Cara Mikołaja II, był zapalonym antropologiem: (https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksandr_Guczkow)
W szczególności studiował poziom robotników w swych zakładach przemysłowych Rosji i ówczesnym fenomenie industrialnym Brytanii.
W jaki sposób, mały wyspiarski naród, pozbawiony większych talentów, był w stanie podbić niemal cały świat?
W swych pracach naukowych, Guczkow, studiował te zagadnienie. Między innymi doszedł do empirycznego wniosku, że jego rosyjscy robotnicy znajdowali się na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż brytyjscy.
Nie jest celem tego artykułu dyskutowanie Jego prawidłowych tez. Nie jest też celem udowadnianie pyszałkowatym Anglikom, że stworzyli oni wyjątkowo marną kulturę.
Nadmienię tylko, że Guczkow wsławił się tezą, że „ Anglicy są niczym więcej niż uczłowieczonymi małpami”.
=============================================
Powyższy rys historyczny potrzebny mi jest do nawiązania do dnia dzisiejszego i kolejnego brytyjskiego fenomenu. Został on w ostatnich dniach wyjaśniony przez Scotta Rottera, inspektora broni w ONZ i specjalistę w zakresie broni strategicznej USA.
Zwrócono się do niego z zapytaniem na czym polega fenomen globalnego angażowania się brytyjskich służb specjalnych MI6?
Dziś, kiedy nikt nie próbuje nawet negować transformacji Wysp Brytyjskich w drugie, równie brudne i niechlujne Indie, totalnego krachu gospodarczego, 70 tysięcznej „imperialnej” (ragtag) armii i marginalnego znaczenia geopolitycznego, szpony brytyjskiego wywiad widać dosłownie wszędzie.
Scott Ritter zapewne nigdy nie słyszał o Guczkowie, ale jego wyjaśnienie prowadzi do identycznej konkluzji.
Brytyjczycy nie są w stanie zrezygnować ze swej obecnie urojonej „imperialnej wielkości” i próbują ją rozprzestrzeniać via Amerykańskie Imperium, co oznacza ciągłą i ścisłą kolaborację z żydowskim Mossadem i CIA.
Przy czym Ritter konstatuje istotną różnicę pomiędzy agentami CIA i MI6. Jego wiedza jest równie empiryczna jak Guczkowa. Ze względu na swą pozycję w ONZ, współpracował on na co dzień z agentami obu organizacji.
Pozwolę sobie z pamięci zacytować jego stwierdzenie: „ O ile agenci CIA to w większości alkoholicy, o tyle ci z MI6 są zawsze trzeźwi. Prawie każdy pracownik CIA, po całym dniu łajdactw i zbrodni, upija się do nieprzytomności by zagłuszyć swe sumienie. Brytyjczyk z MI6 nawet nie mrugnie wykonując najbardziej łajdackie zadania. Jest po prostu pozbawiony sumienia”.
Oczywiście banda MI6 nie jest wyjątkiem w brytyjskim społeczeństwie, ale stanowi jego reprezentację.
To tłumaczy ich wielowiekowe sukcesy. Bo tylko istoty bez duszy i sumienia, mogą dokonywać z zimną krwią takiego ogromu zbrodni.
Również ich wielowiekowa kolaboracja z żydami nie jest wynikiem przypadku, ale naturalnej wspólnoty biologicznej.
To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe, dziś stało się faktem.
Największa klinika aborcyjna w Stanach Zjednoczonych i na całej półkuli zachodniej zostaje zamknięta. Ten olbrzymi kompleks Planned Parenthood w Houston – nazywany przez wielu „świątynią śmierci” – przez lata symbolizował potęgę ruchu proaborcyjnego. Dziś – po tysiącach modlitw, setkach protestów i latach nieustępliwej walki – jego drzwi zostaną zamknięte.
Ale to nie jest tylko lokalne wydarzenie. To symboliczna porażka całego modelu działania Planned Parenthood i ogromny znak nadziei dla obrońców życia na całym świecie.
Przeczytaj pełny artykuł o tym przełomowym wydarzeniu tutaj:
Dlaczego to ważne dla nas w Polsce? Ponieważ to, co wydarza się w USA, zawsze znajduje swoje odbicie w Europie. Tak jak oni budowali potężne „fabryki aborcji”, tak dziś w Polsce i całej UE widzimy naciski, aby ułatwiać mordowanie niewinnych i niszczyć rodzinę.
Tak jak oni przez lata wydawali miliony dolarów na propagandę, tak dziś międzynarodowe lobby finansuje kampanie proaborcyjne w naszej ojczyźnie. Przykładem tego, jest otworzenie placówki śmierci w samym centrum naszej stolicy.
Dlatego każde zwycięstwo ku ochronie życia za oceanem dodaje nam odwagi tutaj. Pokazuje, że modlitwa, wytrwałość i konsekwentne działanie naprawdę przynoszą owoce.
Twoja pomoc – modlitwa i wsparcie naszych kampanii – jest częścią tej samej walki duchowej. To, co stało się w Houston, niech będzie znakiem, że również w Polsce możliwy jest przełom. Przeczytaj cały artykuł na naszej stronie.
Podziel się tą wiadomością z innymi – niech wiedzą, że cywilizacja śmierci nie jest niezwyciężona.
Razem – z różańcem w ręku – możemy zwyciężyć.
Z bojowym pozdrowieniem,Michał Rogalski Polska Katolicka, nie laicka
P.S. Gdyby ktoś powiedział tym, którzy latami modlili się przed „Prevention Park”, że pewnego dnia klinika zostanie zamknięta – wielu by nie uwierzyło. A jednak to się dzieje! Dlatego nie ustawajmy w nadziei i w walce o życie także w Polsce.
Dobrą wiadomością jest to, że największa placówka aborcyjna w Stanach Zjednoczonych i na całej półkuli zachodniej zostaje zamknięta z dniem 30 września.
To ogromna i symboliczna porażka potężnej organizacji aborcyjnej, oznaczająca upadek pewnego modelu działania, zmianę w debacie publicznej i utratę wpływów.
Planned Parenthood „Prevention Park” w Houston to olbrzymi kompleks o powierzchni 23 774 metrów kwadratowych, porównywany do piramidy Majów, na której składano ofiary z ludzi.
W szczytowym okresie w tym ośrodku „składano w ofierze” nawet dziesięć tysięcy dzieci rocznie. Klinika ta symbolizowała szczyt potęgi i wpływów Planned Parenthood, które dziś słabną.
Walka o życie nie jest jeszcze wygrana. Do tego wciąż daleko. Jednak sytuacja zmieniła się radykalnie. Planned Parenthood zmuszone jest szukać nowych metod realizacji swoich niegodziwych celów. Stary model przestał działać.
Upadek modelu
Rozsiewanie lokalnych placówek Planned Parenthood miało być najlepszym sposobem, by zapewnić powszechny dostęp do aborcji. Usuwając konsekwencje aktu seksualnego, placówki te służyły również niszczeniu moralności chrześcijańskiej.
Instytucje te przyczyniły się do budowy antychrześcijańskiej cywilizacji, w której miały rządzić nieokiełznane namiętności. Uosabiały anarchiczne hasło studenckiej rewolty z Sorbony w 1968 roku: „Zakazane jest zakazywać!”.
Przez długi czas placówki te były częścią miejskiego krajobrazu, promując antykoncepcję w niemal każdym większym ośrodku w kraju. Gdy w latach siedemdziesiątych Planned Parenthood przejęło sztandar aborcji, stało się platformą dla wdrażania rewolucji seksualnej w Ameryce. Nie było przypadkiem, że organizacja ta poszła jeszcze dalej, promując coraz bardziej radykalne postulaty – operacje transpłciowe i aktywizm z tym związany.
Jednocześnie placówki stały się celem nieustannych protestów. Wystarczająco wiele osób uświadomiło sobie grozę aborcji, aby doprowadzić do upadku tego modelu. W efekcie „koronne klejnoty” Planned Parenthood, takie jak placówka Prevention Park, zaczynają być zamykane.
Model upadł, ponieważ zmieniła się debata. Dyskusja nie toczy się już wokół haseł z lat sześćdziesiątych – o „zdrowiu kobiet” czy „prawie wyboru”.
Ruch pro-life uczynił z tego przede wszystkim debatę moralną, którą zawsze powinna być. Wielkie ośrodki Planned Parenthood, takie jak Prevention Park, otaczane były przez obrońców życia, którzy przypominali wchodzącym, że aborcja jest kwestią moralną, sprawą dobra i zła. Dzięki przemyślanym działaniom protestujący ukazywali ludzki wymiar aborcji. Problem nigdy nie dotyczył jedynie „wyboru”, lecz barbarzyńskiego mordowania niewinnego życia.
Obrońcy życia rozszerzyli debatę, słusznie przedstawiając ją jako bitwę religijną przeciw mrocznym siłom „cywilizacji śmierci”. Podkreślali, że aborcja jest grzechem obrażającym kochającego Boga. Wzywali do nawrócenia i powrotu do Ojca.
Ich modlitwy i różańce, błagające o Bożą pomoc, przyniosły owoce większe, niż się spodziewali. Setki placówek zostało zamkniętych. Niezliczone niewinne dzieci zostały uratowane. Serca i umysły wielkiej liczby kobiet, które planowały aborcję, uległy przemianie. W protestujących znalazły chrześcijańską miłość i pomoc w wyborze oraz wytrwaniu na drodze macierzyństwa.
Ta zmiana debaty doprowadziła do „nieplanowanego” upadku potęgi Planned Parenthood. Dyrektor Planned Parenthood Gulf Coast, Malaney Linton, nazwała „bolesne i oburzające” zamknięcie bezpośrednim skutkiem „długotrwałych ataków politycznych”.
Wielu dostrzegło nieuchronność zmian i jest gotowych porzucić stary model na rzecz innych rozwiązań, takich jak „telemedycyna” i chemiczne pigułki aborcyjne, które kontynuują rewolucję seksualną za pomocą innych środków.
Tylko w tym roku zamknięto 38 placówek Planned Parenthood. Wiele kolejnych jest w drodze do likwidacji. Rządy stanowe i federalne wstrzymują gigantyczne dotacje, które przez dekady przekazywały setki milionów dolarów na działalność tej organizacji.
Media, w tym The New York Times, donoszą, że największa sieć placówek aborcyjnych znajduje się w poważnych tarapatach finansowych. Morale pracowników spada, a rotacja jest ogromna. „Fabryki aborcji” zostały zdemaskowane jako korzystające ze starego sprzętu, obsługiwanego przez przemęczony, słabo opłacany i niedoświadczony personel. Niektóre kobiety pozywają kliniki za źle przeprowadzone zabiegi i nieudane aborcje.
Planned Parenthood nie jest już „świętą krową”, lecz instytucją, którą można poświęcić w poszukiwaniu innych rozwiązań.
Wątpliwości wobec „aborcji na żądanie”
Aborcje wciąż mają miejsce w dużej liczbie. Jednak znaczenie zamknięcia Prevention Park polega na tym, że idea „aborcji na żądanie” staje pod znakiem zapytania.
Ruch pro-life zdołał poważnie ograniczyć dostęp do aborcji na ogromnych obszarach kraju. Model, który zakładał powszechny dostęp do aborcji od poczęcia do narodzin, załamał się i tonie. „Utrwalone prawo”, które miało gwarantować nielimitowaną aborcję w każdym dużym mieście, zostało obalone.
Organizacja Planned Parenthood straciła swoją aurę niezwyciężonej siły. Zamknięcie Prevention Park ma tak duże znaczenie, ponieważ ta ogromna, brzydka jak grzech budowla budziła strach. Doświadczeni protestujący twierdzą, że niektórzy aktywiści często czuli się „przytłoczeni” i „przygnębieni” przez ten ogromny budynek, który sprawiał wrażenie niepokonanego.
Nie bez powodu tysiące obrońców życia, którzy przez lata stali przed tą kolosalną świątynią śmierci, cieszyli się na wieść o tej dobrej nowinie. Ta potworna budowla miała zostać zamknięta!
Jednak walka jest daleka od zakończenia. Nadszedł czas, aby podwoić wysiłki. Nadszedł czas, aby obalić rewolucję seksualną, która jest przyczyną kryzysu aborcyjnego i destrukcji rodziny.
Z Bożą pomocą jest to możliwe. On już pokazał moc swojego ramienia, niszcząc złowrogi monolit Prevention Park.
Były minister zdrowia Adam Niedzielski z obrażeniami ciała trafił w środę do szpitala. Po kilku godzinach zatrzymano sprawców pobicia.
„Sprawcy ataku na byłego Ministra Zdrowia są już w rękach siedleckich policjantów. W tej chwili trwają z nimi czynności” – poinformowała na platformie X Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu.
Nikt z dziennikarzy nie spytał ich, czy ktoś z rodziny nie zginął w czasach rządów Niedzielskiego z powodu “nie przyjęcia do szpitala – bo kowid”.. lub podobne. md]
=========================================
Do zdarzenia doszło w środę po południu. – Około godz. 15 w rejonie jednej z siedleckich restauracji w centrum miasta doszło do ataku na mężczyznę. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, został on zaatakowany przez dwóch sprawców – mówiła mł. asp. Barbara Jastrzębska z siedleckiej policji.
Były minister zdrowia, sprawujący tę funkcję w czasie ogłoszonej pandemii koronawirusa, trafił do szpitala.
Dyrektor medyczny Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach sp. z o.o., dr Mariusz Mioduski, poinformował w rozmowie z PAP, że obrażenia „nie są bardzo poważne”. Dodał, że bardzo prawdopodobne jest, że pacjent „nie będzie kwalifikował się do hospitalizacji, ale na razie trwa jeszcze diagnostyka”.
Zapowiedzi resortu Barbary Nowackiej przywodzą na myśl głęboką komunę, kiedy trwała wojna wytoczona Kościołowi przez partię. Dziś dowiadujemy się, że ministerstwo edukacji naśle kuratorów na… dodatkowe lekcje religii, organizowane w odpowiedzi na ograniczenia nałożone przez resort od 1 września.
– Ministerstwo Edukacji będzie kontrolować, czy gminy, które sfinansują dodatkowe lekcje religii, robią to zgodnie z prawem – poinformowała we wtorek wiceszefowa MEN Katarzyna Lubnauer.
Decyzją Barbary Nowackiej, od 1 września w szkołach będzie tylko jedna godzina religii lub etyki tygodniowo, przed lub po obowiązkowych zajęciach. To ostatnia z zapowiadanych przez resort edukacji zmian dotyczących religii.
W odpowiedzi na zmiany w prawie, niektóre gminy poinformowały o sfinansowaniu dodatkowych lekcji religii, z których mogą skorzystać uczniowie. MEN wydaje się szukać sposobów, by jak najbardziej ograniczyć zjawisko. W tym celu posłuży się kuratoriami, które otrzymają nakaz kontroli takich lekcji.
Lubnauer powiedziała, że chodzi o „kontrole pod jednym kątem”. Zaznaczyła, że nie wolno, na przykład, na dodatkową lekcję religii przeznaczyć godzin tzw. do dyspozycji dyrektora, bo przepisy dokładnie określają, na co mogą być one przeznaczone.
– My tylko kontrolujemy to, czy to się odbywa zgodnie z prawem (…). Jeżeli się odbywa zgodnie z prawem to „wolnoć, Tomku, w swoim domku” – dodała.
Niemniej jednak, fakt wykorzystania aparatu państwa do kontroli inicjatywy samorządowej w kontekście wychowania religijnego jest tutaj niezaprzeczalny.
Pomysł finansowania dodatkowych lekcji religii staje się w Małopolsce coraz popularniejszy, a kolejne gminy zapowiadają działania uchwałodawcze w tej sprawie. Takie rozwiązania miałyby funkcjonować już m.in. w Czarnym Dunajcu, Tuchowie oraz Szerzynach.
„Magna Polonia” (www.magnapolonia.org) • 28 sierpnia 2025
Co jeden człowiek chce ukryć, to drugi odkryje. Właśnie w dniach ostatnich (chyba rzeczywiście zbliżają się przepowiadane „dni ostatnie”) włoskie służby schwytały w Rimini „obywatela Ukrainy”, zamieszanego w wysadzenie w powietrze bałtyckich gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. „Obywatel Ukrainy” nie tylko jest „zamieszany” w wysadzenie tych gazociągów w powietrze – ale w dodatku podejrzewany o koordynowanie całej operacji.
Wyobrażam tedy sobie, jak Włosi muszą na niego chuchać i dmuchać, żeby się Boże broń nie przeziębił, żeby się gdzieś nie potknął, ani nie przewrócił, żeby nie uderzył głową w schodek lub kaloryfer, żeby nie powiesił się w celi na własnych skarpetkach, żeby wreszcie przez więzienne okienko nie trafił go piorun kulisty – bo jeśli będzie żywy i zdrowy, to jest szansa, że powie, kogo właściwie koordynował, kto wydawał mu rozkazy, ile dostał forsy na przeprowadzenie operacji i od kogo, kto mu pomagał – i tak dalej i tak dalej. Pilnowanie takiego aresztanta musi być szalenie kłopotliwe, toteż myślę, że włoskie władze z ulgą powitały niemiecką prośbę o przekazanie „obywatela Ukrainy” tamtejszemu gestapo (jak jeszcze przed wojną pisał Konstanty Ildefons Gałczyński w nieśmiertelnym poemacie „Tatuś” – „każdy kraj ma gestapo”) .
Każdy – a więc i Włochy, a cóż dopiero – Niemcy? Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, więc niektóre nieszczęśliwe kraje mogą gestapo nie mieć. Na przykład – nasz nieszczęśliwy kraj – ma gestapo, czy nie ma? Teoretycznie powinien mieć, bo bezpieczniackich watah jest u nas aż sześć, czy nawet siedem – ale co z tego, skoro zajmują się one głównie kręceniem lodów na własne potrzeby – a w najlepszym razie wysługują się centralom wywiadowczym krajów, które gestapo mają?
Jak wielokrotnie pisałem i mówiłem, bezpieka była najtwardszym jądrem pierwszej komuny, więc kiedy na przełomie lat 80-tych i 90-tych szukała jakiejś asekuracji, gdyby z tą całą „transformacją ustrojową” coś poszło nie tak – na wszelki wypadek przewerbowała się na służbę do naszych przyszłych, to znaczy – obecnych sojuszników – a ponieważ w naszym nieszczęśliwym kraju triumfy święci zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej (dzieci aktorów zostają aktorami, dzieci piosenkarzy – piosenkarzami, dzieci dygnitarzy – dygnitarzami – na przykład minister-ministrowicz Władysław Kosiniak-Kamysz – a dzieci konfidentów, czy agentów zostają konfidentami albo agentami) – i tamte zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii.
Ci agenci, którzy przez ostatnie 33 lata nawerbowali sobie konfidentów, przy ich pomocy kręcą nie tylko całym państwem, ale nawet – całym życiem publicznym – dzięki czemu bez trudu zainstalowali u nas ustrojowy model kapitalizmu kompradorskiego, przy pomocy którego eksploatują rodaków, a zyskami dzielą się z centralami, do których są przewerbowani. Jak nietrudno się domyślić, Polska nic z tego nie ma, więc na dobrą sprawę korzystniej byłoby rozpędzić tę bezpiekę na cztery wiatry.
Wtedy byśmy wiedzieli, że żadnego gestapo nie mamy, więc musielibyśmy być ostrożni. Teraz natomiast myślimy że gestapo jest i pilnuje interesu, a tymczasem – nic podobnego! Szydło z worka wyszło w Osinach w powiecie łukowskim, gdzie na pole kukurydzy spadł dron. Zanim upadł, to dokonał samozniszczenia przy pomocy eksplozji, od której w pobliskich domach wyleciały szyby. Wcześniej podobno było słychać, jak dron leci – ale nasza niezwyciężona armia przy pomocy swojej kosztownej i precyzyjnej aparatury nie odnotowała żadnego wtargnięcia w polską przestrzeń powietrzną. Początkowo wywołało to konfuzję. Okazało się jednak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Na konferencji prasowej minister-ministrowicz Kamysz-Kosiniak Władysław wyjaśnił, że to dlatego, że dron leciał za nisko. Ale w naszym fachu nie ma strachu, bo nasza niezwyciężona już w 2028 roku będzie miała instrumenta, pozwalające wykrywać drony lecące nisko – chyba, że pojawią się jakieś komplikacje.
Tymczasem niezależna prokuratura wszczęła tzw. energiczne śledztwo, w następstwie którego okazało się, że dron wyleciał z obszaru Białorusi. To dodatkowa komplikacja, tym razem dla naszej dyplomacji. Książę-Małżonek zapowiedział wysłanie „ostrego protestu” – ale do Putina w Moskwie, a tymczasem, w świetle energicznego śledztwa, Putin mógłby udzielić Księciu-Małżonku odpowiedzi wymijającej. Z kolei do prezydenta Łukaszenki Książę-Małżonek pisał nie będzie, żeby się nie strefić kontaktem z takim plebejuszem. Co by mogła na to powiedzieć nasza Jabłoneczka, czyli Małżonka Księcia-Małżonka?
Sprawa, jak widzimy, jest bardzo skomplikowana, a tymczasem, dopóki nasza niezwyciężona nie otrzyma instrumentów wykrywających drony nisko latające, warto by poprosić czy to Putina, czy to Łukaszenkę, by spowodowali, żeby drony latały troszkę wyżej – żeby i nasza niezwyciężona mogła pochwalić się jakimiś sukcesami. Inaczej opinia publiczna może nabrać rozmaitych wątpliwości.
Wracając do „obywatela Ukrainy”, to kiedy zostanie on przekazany niemieckiemu gestapo, zostanie podłączony do prądu – a w tym stanie rzeczy podobno każdy delikwent śpiewa z wysokiego „C”. W rezultacie, o ile „obywatel Ukrainy” przetrzyma te konfesaty, Niemcy mogą się dowiedzieć o kulisach całej operacji. Mogą nawet, po nitce do kłębka, dotrzeć i do Amerykanów, którym Książę-Małżonek gratulował udanego przedsięwzięcia. Ciekawe, czy Książę-Małżonek coś wiedział, czy tylko tak chlapnął, żeby dodać sobie trochę prestiżu? Na wszelki wypadek odradzałbym mu podróże do Niemiec, bo tamtejsze gestapo mogłoby nie tylko zrobić z tego użytek, ale w dodatku zadzwonić do obywatela Tuska Donalda: wiecie, rozumiecie, Tusk. Wy lepiej zapomnijcie, żeście w swoim vaginecie mieli wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Księcia-Małżonka – bo inaczej to z wami też będzie brzydka sprawa. Ale wszystko może rozstrzygnąć się w całkiem innych kategoriach – bo „obywatel Ukrainy” może wprawdzie zostać przewieziony do Niemiec – ale – do amerykański bazy lotniczej w Ramstein – a stamtąd – do USA.
Ale to wszystko drobiazgi w porównaniu z reakcją niemieckiej opinii publicznej, zwłaszcza jeśli zaczną do niej przeciekać jakieś śmierdzące dmuchy. Oczyma wyobraźni widzę, jak jeszcze bardziej rosną notowania AfD, a kanclerz Merz, widząc spadające mu słupki, wycofuje się z pomysłu udzielania Ukrainie jakichś gwarancji bezpieczeństwa, zwłaszcza gdyby się okazało, że prezydent Zełeński o całej operacji wiedział.
W tej sytuacji również francuski prezydent Macron może zmienić zdanie i nie zechce umierać za Kijów, czy jakiś inny Donbas. W tej sytuacji Nasz Najważniejszy Sojusznik może kazać wysłać na Ukrainę naszą niezwyciężoną armię – chyba, żeby pan prezydent Karol Nawrocki, jeszcze przed wyjazdem do Białego Domu 3 września przypomniał sobie o cyrografie toruńskim – bo czuję, że pojmanie „obywatela Ukrainy” w Rimini akurat teraz nie było przypadkowe – „a czy w ogóle są przypadki?”
Po zapowiedziach penalizacji symbolu ukraińskich ludobójców ruszyła ofensywa propagandowa banderowców i środowisk prounijnych, proniemieckich, proukraińskich.
To nie są kolory, które wymyślił Bandera, to są kolory kozackie, dla nas to kolory Bandery, a on je przejął, bo nie miał własnych. Dla Ukraińców to kolory oddziałów historycznych wojsk kozackich – @ZalewskiPawel, wiceszef @MON_GOV_PL, @PL_2050 w Porannej #RozmowaRMF./X
Argument na poziomie obrony pradawnego symbolu swastyki oraz sierpa i młota – symbolu trudu i znoju ludzi pracy.
Hitler również przejął swastykę, bo nie miał własnych – argumentowali internauci.
Polityk KO stwierdził:
Problemem głównym nie jest banderyzm, problemem głównym jest Rosja i putinizm.
Według Zalewskiego Karol Nawrocki popiera propagandę Putina.
Mam nadzieję, że pan prezydent zrozumie, iż nie należy popierać propagandy Putina w kraju, który przez Putina najbardziej jest zagrożony – powiedział, dodając, że “nie oznacza to, iż integralny nacjonalizm na Ukrainie nie jest groźny. /RMF/
Jeszcze dalej poszedł Roman Giertych, który w swoim wywodzie na X dowodził, że Karola Nawrockiego wspierała Rosja za pomocą swoich służb i chińskiego Tik Toka.
Podobnie było w innych mediach, gdzie Rosjanie mieli jakiś wpływy, na przykład na X
Tak działa propaganda
W taki właśnie sposób niesprzyjające Polsce środowiska – prożydowskie, proniemieckie i proukraińskie odwracają uwagę znacznej części opinii publicznej od realnych zagrożeń i problemów kierując ją na każdego polityka, któremu “przytrafi się” propolskie działanie, w tym przypadku na Nawrockiego do którego przykleja się „Putina”.
Środowiska lewicowe, które na co dzień zarzucają Polakom neonazizm i faszyzm, nigdy nie używają tych określeń w kontekście ukraińskim, „bo jest wojna”.
Argument, mówiąc delikatnie chybiony, bo właśnie w trakcie wojny zawsze wychodziły i wychodzą również teraz z poszczególnych cywilizacji – turańskiej, żydowskiej, łacińskiej – najgorsze lub najlepsze żywioły.
Zwracam się do Pana o opamiętanie i powstrzymanie się od wyrażania opinii, które bardzo szkodzą wizerunkowi Polski na arenie międzynarodowej.
3 sierpnia na platformie X napisał Pan: «Polska była, jest i będzie po stronie Izraela w jego konfrontacji z islamskim terroryzmem, ale nigdy po stronie polityków, których działania prowadzą do głodu i śmierci matek i dzieci. To musi być oczywiste dla narodów, które przeszły wspólnie przez piekło II wojny światowej.»
Otóż, gdyby wsłuchiwał się Pan w głos Narodu Polskiego – o co Pana nie podejrzewam – to wiedziałby Pan, że Polska (czyli kraj, który zamieszkują w większości właśnie Polacy) zdecydowanie nie jest po stronie Izraela.
Wytłumaczę coś Panu najbardziej łopatologicznie, jak się da.
Izrael od kilkudziesięciu lat brutalnie okupuje Palestynę (podobnie jak w czasie II wojny światowej Niemcy okupowali Polskę).
Żydowscy założyciele Izraela w 1948 roku ukradli ziemię Palestyńczyków, na której rozpoczęli budowę swojego syjonistycznego tworu państwowego. Równolegle rozpoczęła się Nakba, czyli z arabskiego „katastrofa” – to określenie Palestyńczyków na dramat lat 1947–1949, gdy po powstaniu Izraela około 750 tysięcy ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia domów, a setki wiosek zniszczono lub wyludniono. Izrael zajął terytorium znacznie większe, niż przewidywała rezolucja ONZ.
Nakba to wciąż żywa rana. Obecnie miliony palestyńskich uchodźców żyją w diasporze, pozbawione prawa do powrotu.
Tymczasem Palestyńczyków, którzy pozostali na okupowanych przez Izrael ziemiach, pozbawiono podstawowych praw niezbędnych do egzystencji. Wystarczy wspomnieć, że od kilkudziesięciu lat odbiera się im prawo do życia i bezpieczeństwa (zagrożenie ze strony działań militarnych, ataków, ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej), prawo do korzystania z zasobów naturalnych i ziemi (ograniczony dostęp do wody i ziemi rolnej, przymusowe wysiedlenia, rozbudowa żydowskich osiedli), prawo do swobodnego przemieszczania się (liczne blokady, kontrolne punkty, ograniczenia wjazdu i wyjazdu ze Strefy Gazy oraz Zachodniego Brzegu), prawo do samostanowienia i politycznego udziału (ograniczone poprzez trwałą okupację).
Od początku okupacji Izrael stosuje perfidne metody upokarzania i niszczenia Palestyńczyków. Do tych metod należy zaliczyć arbitralne, masowe aresztowania – także dzieci i kobiet. Palestyńczycy cierpią i umierają w więzieniach często bez aktu oskarżenia, jedynie na podstawie „tajnych” dowodów, które – jak wiemy z własnej historii – okupant może sobie wymyślić na poczekaniu.
Szacuje się, że od 1967 roku (po wojnie sześciodniowej) do dziś ponad milion Palestyńczyków było przetrzymanych w izraelskich więzieniach – to ok. 20 % całej palestyńskiej populacji i 40 % męskiej populacji. Żeby trafić do izraelskiego więzienia, wystarczy np. znaleziona u Palestyńczyka gazeta czy płyta z palestyńską muzyką wzywającą do wolności. Niekiedy powodem do aresztowania może być spojrzenie uznane za niestosowne. Czasem wystarczy tylko ton głosu czy silna osobowość, aby zostać zatrzymanym i pozbawionym wolności.
Palestyńscy więźniowie są systematycznie poddawani torturom. Do najczęściej stosowanych metod należą bicie, rażenie prądem, duszenie, długotrwała izolacja, pozbawianie snu oraz trzymanie w ekstremalnym zimnie. Osadzeni w izraelskich więzieniach doświadczają także przemocy na tle seksualnym, w tym zbiorowych gwałtów. Wiele ofiar jest rozbieranych do naga i zmuszanych do upokarzających pozycji.
Dzieci są przetrzymywane w ciemnych celach, zastraszane i brutalnie przesłuchiwane, często bez obecności prawnika lub opiekuna. Te działania stanowią poważne naruszenie prawa międzynarodowego i są uznawane za formę systemowej represji.
Czy w świetle tych faktów uważa Pan za „islamskich terrorystów” prześladowanych przez dziesięciolecia Palestyńczyków, którzy po prostu próbują przetrwać w trudnej rzeczywistości? Ponieważ zabrał Pan głos w reakcji na komentarz Toma Rose’a, kandydata na ambasadora USA w Polsce, do słów Radosława Sikorskiego, szefa MSZ, nietrudno wywnioskować, że za „islamskich terrorystów” uważa Pan Hamas. Dlatego pozwolę sobie wyjaśnić, skąd biorą się takie organizacje. Hamas to palestyński ruch oporu, który zrodził się w odpowiedzi na izraelską okupację.
Izrael wprowadził apartheid – system instytucjonalnej segregacji rasowej, w którym jedna grupa etniczna, narodowa lub rasowa dominuje i dyskryminuje inną, odbierając jej podstawowe prawa obywatelskie, społeczne i polityczne. W tym przypadku mamy do czynienia z żydowskimi osadnikami, którzy prześladują Palestyńczyków.
Nie byłoby Hamasu i jego działań – także tych zbrojnych – gdyby żydowscy osadnicy nie zajęli ziemi Palestyńczyków i nie pozbawili ich wszelkich praw, w tym prawa do życia.
Akcja rodzi reakcję! Oznacza to, że każde działanie wywołuje określone skutki lub odpowiedź. Radzę Panu wbić to sobie do głowy, bo jako szef rządu powinien znać te mechanizmy i czuć przed nimi respekt.
Reasumując:
To, co dziś dzieje się w Palestynie, jest wyłącznie winą Izraela – syjonistycznego tworu państwowego, który okupuje cudzą ziemię. Każdy, kto staje po jego stronie, kolaboruje ze złem.
Na Zachodzie (ostatnio w Anglii) tzw. prawdziwa lewica próbuje się oderwać od soc-liberalnego głównego nurtu i skorzystać na zjawisku nazywanym „wzbierającą falą populizmu” – a jednak nadal przegrywa na tym polu z nową (?) prawicą.
Winien jest nie tylko sam spóźniony start, ale także fakt, że ową nową lewicę starych wartości zakładają ludzie i grupy ukształtowane przez dekady degeneracji socjaldemokratów w kierunku liberalizmu.
Język normalsów
Stąd tuż obok rzekomo nowych haseł, odwołujących się do lewicowych korzeni i realnych potrzeb klasy robotniczej – po prostu muszą pojawić się zastrzeżenia, że „nie, nie, my też jesteśmy za klimatem, transgenderem i (przeważnie) imigracją, tylko okazujemy również zatroskanie, że już fabryk nie ma (o ile były wegańskie)”.
A w tym czasie Reform UK w opanowanych przez siebie samorządach zdejmuje obce flagi, kończy programy utransowienia młodzieży i wydaje zarządzenia uniemożliwiające zamykanie ciągle tych samych dróg na całe miesiące. Prosto, zrozumiale, jednoznacznie. Dostrzegacie Państwo różnicę w odczuwaniu potrzeb społecznych i reagowaniu na problemy?
Jasne, farage’owcy u góry to tylko „another Blue”, inny odcień torysów, ale na dołach to często normalsi, a nie aktywiści rozkładający akcenty między życiem pingwinów a życiem byłych hutników. Faktycznie bowiem także język nowej / starej lewicy nie nadaje się do komunikacji z elektoratem, a droga do odzyskania wiarygodności, jak pokazują przykłady Sahry Wagenknecht w Niemczech i George’a Galloway’a w Anglii – może być bardzo długa, jeśli w ogóle ma nie prowadzić w to samo, socliberalne przedpiekle.
Oderwać się od mainstreamu
Widać to także w Polsce, gdzie wielu kandydatów do roli prawdziwej lewicy po prostu nie umiało i nie unie oderwać się od głównego nurtu w kwestiach takich jak COVID, wojna na Ukrainie, górnictwo węglowe, ograniczenia dla kierowców czy imigracja. Tymczasem właśnie przykład entuzjastycznego akcesu grupki skądinąd poza tym sympatycznych komunistów do polityki lockdownowej pokazuje jak bardzo donikąd jest to droga.
Czy bowiem zamaskowani komuniści skorzystali jakoś na swym internetowym szurowaniu za lockdownami, przekonali kogokolwiek, że pandemia to wina kapitalistów, liczy się wspólnotowość, a rzekomo najlepiej poradziły sobie postkomunistyczne Chiny?
Nie, nikt nie zauważył, profity zebrał główny nurt, a niesmak z zachowania niektórych kolegów pozostał na dłużej. I podobnie rzecz się ma niemal ze wszystkim, co należy do pakietu nowej, soc-liberalnej lewicy i czego próżno szukać w pismach klasyków socjalizmu.
Prowadzić tłum, nie iść za nim
Tak, socjalizm w Polsce pojawił się wskutek zainteresowania szlacheckich dzieci nowymi prądami płynącymi z zewnątrz. I tak, to polski nacjonalizm wyewoluował z dążenia do samoświadomości jednostek wychodzących często z kręgów plebejskich. Oba te nurty przynajmniej czasowo zakorzeniły się w Polsce właśnie nie oglądając na ograniczenia swych źródeł, ale odnajdując wspólny język, cele i wartości z masami.
Prawdą jest również, że podobnie jak ruchy populistyczne w innych częściach świata, wielkie idee XX wieku święciły triumfy nie kiedy ulegały masowym skłonnościom, lecz gdy umiały je zorganizować i ukierunkować.
Brak jasno określonego kierunku zmian jest właśnie słabością współczesnych prawicowych populizmów, które wystarczająco wiarygodnie punktują czego nie chcą, słabo jednak artykułując do czego dążą. Odpowiedzialność nakazuje im bowiem często powstrzymać od „żeby było jak dawniej”, podczas gdy samo „żeby było normalnie” z czasem może już nie wystarczać.
Lewica, paradoksalnie, mogłaby mieć pod tym względem więcej atutów, choćby proponując powrót do usług publicznych rozumianych właśnie jako usługi i cywilizacyjny koszt społeczny, a nie jako źródło zysków, podczas gdy odwołująca się do pryncypiów liberalizmu prawica zawsze będzie miała problem z takim stawianiem sprawy.
Podobnie też rzecz mogłaby się mieć choćby z reindustrializacją, w realiach europejskich właściwie niemożliwą bez aktywnej roli państw, a więc i pełnym zatrudnieniem i szeregiem innych kwestii wobec których liberałowie zawsze byli i są bezradni nie umiejąc przyznać, że świat w którym żyjemy to dzieło firmowane przez Ronalda Reagana, Margaret Thatcher, a więc i Miltona Friedmana, a nie Antonia Gramsciego i spółkę. A jednak…
Wiarygodność populistów
A jednak jest coś, co uniemożliwia lewicy mówienie i działanie w taki właśnie, zdroworozsądkowy, zrozumiały dla ludzi sposób. To dlatego tylu dziedzicznych wyborców Labour głosuje dziś w UK na Reform UK, a nie na znacznie bardziej przecież wiarygodne Workers Party of Britain czy Social Democratic Party, a na prawicy nie mają żadnego znaczenia takie odpryski dawnego Frontu Narodowego jak Populist Party czy inni odwołujący się po dawnemu do dystrybucjonizmu, Gilberta Chestertona i Hillaire’go Belloca.
Wiarygodność wyborcza jest dziś po stronie populistycznej prawicy postliberalnej i ani lewicowy refleks szachistów, ani prawicowe przywiązanie do pryncypiów tego stanu rzeczy nie zmienią.
W Anglii nową starą lewicę tworzy dziś Jeremy Corbyn, skądinąd prywatnie sympatyczny, ale już otoczony przez aktywiszcza jeszcze bardziej dogmatyczne niż te, które podtopiły w Niemczech Sahrę Wagenknecht. Partia Corbyna jeszcze nie powstała, a już zachwyca masowością. Tylko że:
– zgodnie z tradycją labourzystowską ważniejsze jest poparcie central związkowych niż członkostwo indywidualne,
– za sprawy organizacyjne nowego ruchu biorą się już frakcje trockistowskie, genetycznie nastawione na ciągłą weryfikację i eliminację, zwłaszcza w ramach entryzmu.
Charakterystyczne, że tym razem to Nigel Farage zdaje się unikać swojego ulubionego sportu, czyli wyrzucania wszystkich członków z własnej partii, samemu będąc zabezpieczonym jako faktycznie nieusuwalny współwłaściciel Reform UK. Dzięki temu właśnie błękitni rosną w terenie jako głos normalsów, nawet jeśli z torysowskimi miliarderami w Westminsterze.
Czy corbynowcom uda się ta sama sztuka? Skłonności wyniesione tak z Labour, jak z partyjek socjalistycznych będą to utrudniać.
Podobnie więc wygląda to i w Polsce. Odcinając grubą kreską dyskusję o odpowiedzialności za przeszło 35 lat III RP, po prostu nie da się zbudować w Polsce innego nurtu masowego niż narodowo-populistyczny, kojarzony z prawicą, jak długo koledzy z lewicy będą powtarzać „ale może niech włożą maseczki i się zaszczepią…, ale niech się przesiądą na rowery…, ale niech chłopy włożą sukienki…, ale dzięki wiatrakom będzie chłodniej…” itd.
Prawdą jest, że prawica nie tylko w Polsce skażona jest infantylnym liberalizmem gospodarczym, ale w przypadku lewicy jest podobnie, tylko również w zakresie kultury i zwłaszcza języka.
Drugie ćwierćwiecze XXI wieku
Prawdą jest również, że powoli dorasta elektorat, który nie zna innej rzeczywistości niż transgender, katastrofa klimatyczna i kapitalizm platformowy. Ta młodzież jednak to, póki co, wyborcy innego oblicza systemu, czyli na Zachodzie głównie Zielonych i różnych ruchów aktywiszczowskich, a w Polsce docelowo Razem i pochodnych.
Problem znalezienia języka z tą grupą, nadeksperysjną bądź skrajnie pasywną, przebodźcowaną, podprogowo przyjmującą inprintowany przekaz i wierzącą, że wszystkie jej problemy to ADHD, rozwiązywalne kolejną pigułką – będzie zadaniem drugiej ćwierci XXI wieku.
Na razie jednak środowiska nie-systemowe nie odrobiły nawet lekcji z przemian społecznych i świadomościowych po roku 2000.