Pokolenie „płatków śniegu” najpierw rujnuje własne życie, a potem zrujnuje życie całych społeczeństw.

 Pokolenie „płatków śniegu” najpierw rujnuje własne życie, a potem zrujnuje życie całych społeczeństw.

Stanisław Janecki  spoleczenstwo-platkow-sniegu

Tyler Durden to fikcyjna postać z filmu „Podziemny krąg” Davida Finchera (na podstawie powieści Chucka Palahniuka). Busqueros to pseudonim autora portalu „The Daily Sceptic”. Tekst Busquerosa zamieszcza Tyler Durden na popularnym portalu „Zero Hedge”. Niech nas jednak nie zmyli podwójna fikcja, bowiem tekst „Prawda o generacji płatków śniegu jest jeszcze gorsza niż się obawialiśmy” to ważny głos. I niepoprawny. Może dlatego autor skrywa się za pseudonimem.

Wszystko zaczęło się od zdania Tylera Durdena (i u Palahniuka, i u Finchera): „Nie jesteś wyjątkowy. Nie jesteś pięknym i wyjątkowym płatkiem śniegu. Jesteś taką samą organiczną i rozkładającą się materią, jak wszyscy inni”. 

„Generacja płatków śniegu” to pokolenie ludzi przewrażliwionych, łatwo się obrażających, uważających, że świat kręci się wokół nich i ich uczuć. Płatki śniegu są postrzegane jako osoby z obrzydzeniem i przerażeniem przyjmujące opinie i myśli odmienne od ich własnych. A nawet uważają oni, że powinni być chronieni przed niewygodnymi dla nich stwierdzeniami czy punktami widzenia, co oznacza, że są przeciwni pełnej wolności słowa. Dla siebie domagają się „bezpiecznej przestrzeni” i jako lewicowcy nie tolerują konserwatywnych wartości na uniwersytetach. Nie tolerują nawet oklasków podczas publicznych wystąpień, bo „mogą one wywołać traumę”.

„Płatki śniegu” to głównie millenialsi, czyli osoby urodzone w latach 90. XX wieku i na początku lat 2000. Millenialsi oburzają się na twierdzenia, że ich pokolenie ma łatwo. Uważają, że mają bardzo trudno: rynek pracy jest dla nich niepewny i niestabilny, ceny mieszkań, czynszów i opłat za studia są ponad ich możliwości. A jeszcze starsze pokolenia są odpowiedzialne za zmiany klimatu, które zagrażają ich istnieniu. Walczą z rasizmem, stygmatyzacją społeczności LGBTQ i nierównością płci.

Generacja „płatków śniegu” oburza się, gdy słyszy, że jej przedstawiciele tylko wydają pieniądze rodziców, a sami nie potrafią zarabiać na coraz droższe zachcianki. Mówią, że nie ich winą są nadopiekuńczy rodzice. Z tego powodu mają podwyższone poczucie lęku, bywają nadmiernie emocjonalni. Obowiązki ich przerażają. Uważają się za wyjątkowych, zdecydowanie przeceniają posiadane kompetencje i „na starcie” oczekują zbyt dużego – w stosunku do wiedzy i umiejętności – wynagrodzenia.

Chcąc dużo posiadać, płatki śniegu nie cenią własności. Będąc bardzo zaangażowanymi konsumentami uważają, że produkcja różnego rodzaju dóbr jest nieakceptowalnym obciążeniem dla Ziemi. Najlepiej czują się w wirtualnym świecie, a realne społeczeństwo uważają za zagrożenie. Pokolenie płatków śniegu jest tak mocno skoncentrowane na sobie, że wszelka krytyka jest odbierana jako niemal zbrodnia. Gdyby próbować współegzystować z nimi wedle zasad obowiązujących jeszcze 20 lat temu, czuliby się nieustannie napadani, gnębieni, dyskryminowani i prześladowani.

Swój tekst o generacji płatków śniegu Busqueros zaczął od typowej historii. Oto umówił się na spotkanie z jednym ze swoich studentów. Ale po kilku godzinach otrzymał e-mail, że student „zmaga się ze swoim zdrowiem psychicznym”, więc nie będzie w stanie się ruszyć z campusu. W zamian zaproponował spotkanie poprzez sieć. Student uznał za całkowicie normalne, że czuje „lęk i depresję”, ilekroć ma się z czymś zmierzyć. Tak jak za normalne uznał rozwodzenie się nad tym.

Student autora tekstu zaliczył się do tej grupy młodych ludzi, którzy obiektywnie mają przechlapane, bowiem zbyt dużo czasu spędzają przed ekranem (ale inaczej się nie da), za mało mają kontaktów towarzyskich, zbyt duża jest na nich presja w szkole, dotyka ich rozpad rodzin, demoralizuje kapitalizm konsumencki, niszczy strukturalny rasizm i seksizm, a wszystkiego dopełnia trauma z powodu niszczenia klimatu. Muszą więc cierpieć. Autor przyznaje, iż mając takie problemy można uważać, że wiedzie się „gów…ane życie”, jednak tłumaczenie wszystkiego „lękiem czy depresją” stało się „absurdalnie łatwe”. W praktyce pozwala np. korzystać z wydłużonego o 25 proc. czasu podczas zdawania egzaminów.

Busqueros zauważa, że doszło do tego, iż kiedy studenci nie mają ochoty przychodzić na zajęcia, „ponieważ pada deszcz lub mają kaca”, to wszystko załatwia „zmaganie się ze zdrowiem psychicznym”. W efekcie obecnie „całe pokolenie wydaje się myśleć, że problemy ze zdrowiem psychicznym są powszechne, że to jest świetne uzasadnienie unikania zrobienia czegoś wymagającego wysiłku i dobry powód domagania się specjalnego traktowania”. A jeśli ktoś to kwestionuje, to „stygmatyzuje i lekceważy cierpiących”.

Mając cały arsenał środków umożliwiających unikanie wysiłku i zapewniających specjalny status, generacja płatków śniegu nagminnie „unika odpowiedzialności, hoduje egocentryzm, wpatruje się we własny pępek, szuka na wszystko wymówek”, a w efekcie popada w „tandetę”. Na uczelni nauczyciela akademickiego występującego pod pseudonimem Busqueros, „z każdym rokiem rośnie liczba studentów nie zdających egzaminu końcowego w maju, kiedy powinni, ale w terminie poprawkowym – w sierpniu”. A wszystko tłumaczą „problemami ze zdrowiem psychicznym, które są wyjątkowo wyniszczające”.

Kiedyś „dzieci wyrastały z tego rodzaju rzeczy, wchodząc do ‘prawdziwego’ świata pracy, dorastając”. Obecnie „dzieje się coś przeciwnego: to społeczeństwo jest zmuszane nie tylko do przystosowywania się, ale także do pielęgnowania ekscentryczności młodych ludzi”. A kiedy ci młodzi dorastają, „jako dorośli stosują cały arsenał wymówek, które opanowali w młodości”. Gdy jeden ze studentów zmarł, „pozostali zaczęli się ubiegać o przedłużenie terminów składania prac, uzasadniając to obawą, że i oni mogą umrzeć”. Zapewne z powodu przepracowania.

Busqueros obawia się „politycznych i kulturowych konsekwencji tego, że po raz pierwszy w historii ludzkości większość społeczeństw uzna się za mające kłopoty ze zdrowiem psychicznym i zastosuje wszelkie metody znane generacji płatków śniegu”. Kim wtedy będą „lekarze, nauczyciele, prawnicy, księgowi, architekci, urzędnicy mający największy wpływ na życie społeczeństw”? Zapewne uznają się za ofiary lęków i depresji i zajmą sobą. Albo odmówią zajmowania się czymkolwiek.

WODA SPOD SAHARY – a ATAK NA Libię. 11.09.2011.

WODA SPOD SAHARY – a ATAK NA Libię. 11.09.2011.

https://www.dakowski.pl/archiwum/pliki/index.4264_44.php

[W artykule: Libia delenda est. Dlaczego? opisuje Autor przyczyny „wodne” ataku banksterów na Libię Kaddafiego. Tu umieszczam więc stronę techniczną, opisaną przez inżyniera, który referuje stan (na rok 2000) tych ogromnych, potrzebnych całej Afryce północnej prac, wykonanych na skutek decyzji Kaddafiego. Artykuł wzięty z kwartalnika „Rurociągi” MD]

dr. Wojciech Brański 11.09.2011.

WSTĘP

Kiedy w latach 60-ych amerykańskie i brytyjskie koncerny naftowe prowadziły w Libii intensywne prace wiertnicze w celu zlokalizowania źródeł ropy naftowej, w trakcie ich wykonywania natrafiano na płytsze warstwy wodonośne o znacznej zasobności “słodkiej” wody. Początkowe oceny zasobów były następujące:

  • w rejonie Kufry 20 000 km2,
  • w rejonie Sirty 10 000 km2,
  • w rejonie Morzuk 4,8 000 km2.

W późniejszych latach dane to zostały uzupełnione o nowe zasoby w innych rejonach ( Hamadah, East Jabal Hasouna i North East Jabal Hasouna), a pierwotne szacunki skorygowano in plus. Ujmując rzecz obrazowo ocenia się, że całkowite zasoby są porównywalne z ilością wody, która przepływa Nilem przez ponad 200 lat.

Oczywiste jest, że zasoby te są nieodnawialne. Woda w nich zawarta pochodzi z wcześniejszego okresu lodowcowego (14 – 38 000 lat przed Chr.) , kiedy prawie cały kontynent europejski skuty był lodem, a dzisiejszą Pustynię Libijską porastały subtropikalne lasy zraszane gwałtownymi ulewami. Nieckowate uformowanie porowatych warstw skalnych graniczących od dołu z warstwami nieprzepuszczalnymi dla wody stworzyło naturalne zbiorniki wody o pojemności dziesiątków tysięcy kilometrów sześciennych . Miąższość tych wodonośnych warstw jest rzędu 600-800 m.

Kto odwiedzał Libię przed 1995 r., musiał zetknąć się z problemem braku pitnej wody. Ze względu na duże zasolenie dostępnych źródeł, rurociągi miejskie ulegały przyspieszonej korozji, a mycie się zwykłym mydłem było prawie niemożliwe. Głównie jednak brak wody stanowi poważne ograniczenie upraw rolnych, które przy panującym w Libii klimacie – temperatury często przekraczają tu 40oC – udają się tylko przy intensywnym zraszaniu gleby.

W czasach kolonizacji rzymskiej Libia była spichlerzem zaopatrującym w żywność całe cesarstwo. W pasie nadbrzeżnym i w dolinach okresowych rzek, tzw. uadi, na dużą skalę uprawiano oliwki i pomarańcze, hodowano owce. Po upadku cesarstwa rzymskiego liczne najazdy i wojny, oraz prawdopodobnie dalsze pogorszenie libijskiego klimatu, spowodowały ograniczenie upraw do rozmiarów szczątkowych. W tej sytuacji szansa użycia zasobów wodnych zalegających w większych ilościach niż zasoby ropy, oraz to, że są one łatwiej osiągalne (zalegają w płytszych warstwach) była zbyt kusząca, żeby jej nie wykorzystać.

Próby wykorzystania wody na miejscu jej występowania dawały obiecujące wyniki, ale poważnym ograniczeniem jest duże zasolenie pustynnych piasków, wymagające wstępnego ich odsalania. Decydujące było jednak to, że rozwinięcie intensywnych upraw na terenach pustynnych wymagałoby osiedlenia w niegościnnych rejonach pustyni znacznych ilości ludzi, wybudowania dla nich osiedli i całej związanej z takim przedsięwzięciem infrastruktury. O wiele łatwiejsze wydawało się sprowadzenie wody do pasa nadbrzeżnego, w którym zamieszkuje większość ludności, a koszty tego przedsięwzięcia – choć gigantyczne- i tak byłyby znacznie mniejsze niż odsalanie wody morskiej na podobną skalę.

W 1980 r. brytyjska firma konsultingowa Brown&Root dostała zlecenie na wykonanie prac projektowych przedsięwzięcia nazwanego nieco pompatycznie: Wielka Rzeka – Dzieło Człowieka (The Great Man-made River), a w 1983 r. koreańskie konsorcjum Dong Ah (Korea Południowa) wygrało przetarg na wykonanie pierwszego etapu prac: doprowadzenia wody do Benghazi i Sirt, do której planowano przeniesienie stolicy kraju. Już wstępne prace projektu wykazały, że odrzucić należy rozwiązanie wprowadzające transport wody kanałami naziemnymi. Główną przeszkodą stanowią tutaj wzniesienia terenu, do pokonania których (mimo zadowalającego uśrednionego gradientu nachylenia) trzeba by budować liczne przepompownie, oraz nieuniknione zasypywanie kanałów ruchomymi piaskami. Ostatecznie zdecydowano się na zastosowanie zagłębionego rurociągu o średnicy 4 m. Wybór padł na technologię rur wykonywanych metodą betonu sprężonego. Ciekawostkę natury nietechnicznej stanowi to, że technologię tą w ramach pod-kontraktu opracowywała i nadzorowała amerykańska firma Price Brothers Company z Dayton w Ohio. I to pomimo wszystkich zawirowań libijsko-amerykańskich stosunków przyjmujących momentami stan wojny. Zgodnie z przyjętym rozwiązaniem, choć Libię stać byłoby na zakup rur (zakładając, że znalazł by się mający odpowiedni potencjał producent), postanowiono produkcję ich uruchomić na miejscu korzystając z dostaw libijskiego cementu i taniej miejscowej energii elektrycznej.

Zanim zajmiemy się omówieniem niektórych szczegółów, warto wspomnieć, że całość prac podzielona została na V etapów lub tzw. faz:

I etap – system wykorzystania zasobów wodnych w Sarir i Tazerbo do zasilania rejonów rolniczych Cyrenajki i miast: Sirt i Benghazi (SSTB)

II etap – system wykorzystania zasobów wodnych w górach Jabal Hassouna do zasilania rejonów rolniczych Trypolitanii i samego Trypolisu (WSJ)

III etap – system wykorzystania zasobów wodnych Kufry do zwiększenia przepływu w systemie SSTB z 2 mln m3 do 3.68 mln m3 na dobę

IV etap – połączenie systemów SSTB i WSJ

V etap – odgałęzienie systemu SSTB (w miejscowości Ajdabia) i zasilenie rejonu Tobruku.

Początkowe szacunki obejmujące całość prac wykazywały, że koszt realizacji projektu wynieść ma 25 miliardów $. Suma ta obejmowała: budowę dwóch fabryk do produkcji rur z betonu sprężonego i elektrowni do ich zasilania, ułożenie 3 380 km rurociągów, w tym przeszło 250 000 rur z betonu sprężonego, wiercenia 960 studni głębinowych dla 6 pól wodnych, każda o głębokości 450-500 m, połączonych rurami stalowymi o łącznej długości 1 300 km, budowę szeregu stalowych zbiorników wyrównawczych po stronie pól wodnych i w rejonach dystrybucji końcowej – 4 ziemnych zbiorników retencyjnych o pojemności od 4000 000 m3 do 28 000 000 m3, instalację systemu dystrybucji wody do użytkowników finalnych tzn. farm (85%), wodociągów miejskich (12%) i przemysłu (3%).

Według wstępnych założeń , po zakończeniu całości prac system GMMR powinien dostarczać 5,68 milionów m3 wody na dobę. Rocznie stanowić to ma nieco ponad 2 km sześcienne, wielkość większą niż roczne zużyciem wody przez londyńską metropolię. Uwzględniając zasoby wodne oszacowane już we wstępnych pracach i te wykryte później, widać, że przyjęty w projekcie czas eksploatacji systemu – 50 lat, jest całkowicie realny. Nawiasem mówiąc czas ten jest dłuższy niż szacunki określające żywotność libijskich pól naftowych.

Największy KONTRAKT NA ŚWIECIE

Podpisany przez Dong Ah w 1984 r. 10-letni kontrakt, dotyczący tylko I etapu prac, opiewał na sumę 3,6 miliarda dolarów amerykańskich i został oceniany jako największy na świecie kontrakt budowlany zawarty z prywatną firmą. Obejmował on następujące główne punkty:

  • budowę dwóch wytwórni rur betonowych w Sarir (na pustyni) i w Bredze
  • wyprodukowanie przeszło 250 000 odcinków rur z betonu sprężonego (o średnicach od 1600mm do 4000mm)
  • budowę podwójnego rurociągu głównego o średnicy 4 m i łącznej (zsumowanej) długości przeszło 1500 km, oraz 284 km rurociągów dla pola wodnego Sarir utworzonego ze 126 studni głębinowych i pola wodnego Tazerbo utworzonego ze 108 studni głębinowych, oraz 3 stalowych zbiorników wyrównujących ciśnienie na początku rurociągu, każdy o pojemności 170 000 m3
  • budowę przeszło 1500 km dróg dojazdowych dla transportowania rur i budowy rurociągu
  • budowę zbiornika wyrównawczego o pojemności 4 mln m3 w Ajdabi , gdzie następuje rozdział dwóch nitek rurociągu, na zachód do Sirt i na wschód do Benghazi
  • uruchomienie i roczną eksploatację systemu
  • budowę polowych ośrodków nadzoru operacyjnego i serwisu eksploatacyjnego.

W zestawieniu nie widać punktów odpowiadających: (a) wierceniu studni i instalacji pomp głębinowych, (b) budowie dwóch zbiorników retencyjnych: w Sirt o pojemności 6,8 milionów m3 i w Benghazi – o pojemności 4,7 mln m3, (c) budowie elektrowni o mocy 90 MW zlokalizowanej na pustyni w okolicach Sarir, w pobliżu pola naftowego dostarczającego gaz do zasilania generatorów turbinowych (d) budowanie linii energetycznych zasilających studnie głębinowe na polach wodnych i pozostałe urządzenia regulacyjne rurociągu, łącznie z podstacjami, (e) instalacji systemu radiokomunikacji (pozyskiwania danych i sterowania urządzeniami regulacyjnymi). Prace te zostały zlecone innym kontrahentom.

Kontrakt na drugi etap prac, wyceniony na 4,6 mld $, został podpisany przez Dong Ah w 1990 r.( termin realizacji 1998r.) i obejmował następujące główne punkty:

  • modernizację wytwórni rur z betonu sprężonego w Sarir i Bredze produkcję przeszło 165 000 rur (o średnicach od 1600 mm do 4000 mm)
  • instalację rurociągów o łącznej długości ok. 1500 km
  • budowę studni głębinowych na dwóch polach wodnych w liczbie 448, łącznie ze sterownią (448x 500 kVA)
  • 2 przepompownie o wydajności 2 000 000 m3 składające się z 19 pomp i 4 zbiorników posiłkowych o pojemności 58 300 m3 i 25 000 m3 .
  • stację chlorowania i uzdatniania
  • budowę dróg dojazdowych o łącznej długości 1800 km
  • komputerowy system kontroli i sterowania, oraz system ochrony katodowej przed korozją
  • budowę polowych ośrodków nadzoru operacyjnego i serwisu eksploatacyjnego.

PRODUKCJA RUR

Uwzględniając przyszłe etapy projektu i optymalizując transport rur wybudowane zostały dwie fabryki, jedna w Sarir (trzy linie produkcyjne) i druga w Bredze (dwie linie produkcyjne). Z miejscowych kamieniołomów zapewniono dostawy żwiru, a dostawy cementu z cementowni w Benghazi. Konieczną do produkcji wodę dla fabryki w Sarir dostarczają odległe o 6 km i 10 km studnie; do fabryki w Bredze trzeba wodę dostarczać 500 mm rurociągiem ze źródła zlokalizowanego w okolicach Jalu (267 km).

Proces produkcji rur z betonu sprężonego opracowany przez Price Brothers jest zgodny ze amerykańskim standardem AWWA Standard C 301-84. W celu zapewnienia szczelności stosuje się wewnętrzny stalowy cylinder wykonywany na miejscu z blachy stalowej o grubości 2 mm. Po przyspawaniu do końców cylindra stalowego kielicha i czopu, cylinder jest następnie umieszczany w pionowej, centrowanej formie cylindrycznej pomiędzy dwoma koncentrycznymi ścianami, którą wypełnia się zaprawa betonową w celu utworzenia właściwego rdzenia rury. Po przyspieszonym dojrzewaniu betonu z użyciem specjalnego naparownika, forma jest demontowana, a rurę transportuje się z pomocą jezdnego dźwigu ( udźwig 50 lub 100 ton) do stanowiska, na którym przyspawa się do rdzenia zewnętrzne taśmy metalowe, które mają zapewnić ciągłość elektryczną rurociągu, ważną ze względu na zabezpieczenia antykorozyjne. Stąd rura przenoszona jest do stanowiska, na którym dzięki obrotowi, nawija się na nią wstępnie naprężony drut kotwiczony do obu końców rury. Ciągle utrzymywana w pionowej pozycji rura jest ponownie natryskiwana zaprawą cementową, poczym powtórzony zostaje proces dojrzewania betonu. W zależności od wymaganej wytrzymałości rury stosuje się druty o średnicy 4,88 mm, 6,35 mm i 7,25 mm zachowując skok nawijania rzędu 2-3 średnic. Rury o zwiększonej wytrzymałości są nawijane dwuwarstwowo. Całkowita długość wysokowęglowego drutu użytego do produkcji jednej rury sięga 18 km. Końcowym elementem procesu produkcji jest instalowanie gumowych kołnierzy zapewniających szczelność połączeń łączonych rur. Standardowa rura ma długość 7,5 m i średnicę 4 m; grubość jej ściany wynosi 250 mm, a całkowity ciężar – 70 ton. Rury przeznaczone do nominalnego ciśnienia 18 barów ważą ponad 80 ton. Wszystkie inne elementy rurociągów są wykonywane ze stali grubościennej i następnie obustronnie pokrywane betonem, tak żeby pasowały do odcinków wykonanych z rur standardowych. Rury przeznaczone do rejonów o podwyższonej korozyjności są dodatkowo zabezpieczane zewnętrznie 1- mm warstwą bitumiczną o własnościach dielektrycznych (w celu odcięcia przepływu prądów błądzących). Każda rura przed opuszczeniem miejsca produkcji jest testowana na szczelność.

Według opinii uzyskanej od przedstawicieli firmy Price Brothers obie fabryki rur w Bredze i Sarir są największymi tego typu zakładami produkcyjnymi na świecie. Ich powierzchnia całkowita wynosi 338 ha; zużycie piasku i żwiru wyraża się liczbami 13 milionów i 6 milionów ton odpowiednio dla pierwszego i drugiego etapu prac. Wymieniana w materiałach reklamowych zdolność produkcyjna fabryki w Sarir wynosi 4 rury na godzinę.

BUDOWA RUROCIĄGÓW

Wschodni rurociąg (SSTB). W pierwszej fazie prac zagospodarowane zostały dwa pola wodne : w rejonie Sarir i w położonym ok. 250 km na południe Tazerbo, na których zainstalowano odpowiednio 126 i 108 pomp produkcyjnych. Studnie mają przeciętnie głębokość 450 m i początkowe zanurzenie pomp wynosiło 145 m.

Poziom gruntu w rejonie pola wodnego Tazerbo wynosi ok. 270 m n.p.m., a końcowe zbiorniki w Sirt i Benghazi leżą na wysokości 50 m n.p.m. Taka różnica poziomów zapewnia grawitacyjny przepływ wody 1 miliona m3 na dobę z maksymalną szybkością 1.1 m/s . Od Sarir położonego na poziomie 150 m n.p.m. biegnie druga nitka rurociągu o tej samej zdolności przepustowej 1 miliona m3 na dobę. Po wydłużeniu w przyszłości rurociągu do Kufry zwiększenie całkowitego przepływu obu rurociągów do założonej wielkości 3.68 miliona m3 na dobę będzie wymagało zastosowania pomp wspomagających, dzięki czemu prędkość przepływu ma wzrosnąć do 2.5 m/s. Stanowisko pomp jest usytuowane w odległości 80 km od Ajdabii. Warto zwrócić tutaj uwagę na to, że rurociąg główny na swojej drodze obniża się w pewnym miejscu poniżej poziomu morza. Jednak nawet w tym miejscu przepływ nie odbywa się pełnym przekrojem rurociągu. W pobliżu Sarir oba rurociągi są połączone, co umożliwia odpowiednie przerzucanie przepływu między obu nitkami, np. w okresach remontu lub przy jakiejś awarii .

Rurociąg jest wyposażony w standardowe urządzenia zapewniające odpowietrzenie przy jego napełnianiu i zapowietrzanie przy opróżnianiu, a ponad to zainstalowano zawory odcinające przepływ w poszczególnych jego sekcjach oraz urządzenia do odpompowania wody przy opróżnianiu poszczególnych sekcji. Pewna liczba zaworów “oddychających” umożliwia usunięcie powietrza gromadzącego się w miejscach szczytowych rurociągu przy normalnym przepływie wody. Co 600 m rozmieszczone są włazy serwisowe i co 40 km zainstalowane są komory rewizyjne umożliwiające wjazd do rurociągu pojazdu serwisowego.

Regulacja przepływu w głównej części rurociągu (na odcinku od Sarir do Ajdabi) możliwa jest poprzez włączanie lub wyłączanie pomp w poszczególnych studniach pól wodnych. Zawory regulacyjne typu tulejowego umieszczone są na wylocie kolektorów głównych obu pól wodnych w Tazerbo i Sarir, oraz przy ujściu wody ze zbiorników w Sirt i Benghazi, a także na odgałęzieniach doprowadzających wodę do użytkowników.

Zbiorniki ziemne w Ajdabi, Sirt i Saluk zbudowane zostały metodą obwałowania; mają kształt kołowy (średnica ok. 1km) i są wyposażone w wodoszczelne geo membrany, oraz w systemy monitorowania przecieków z pomocą czujników zainstalowanych na dnie, a także monitorowania osadzania obwałowań.

Zachodni rurociąg. Rurociąg ten zasilany jest z dwóch pól wodnych : East Jabal Hasouna (EJH) -299 studni i North East Jabal Hasouna NEJKH) -149 studni. Oba pola położone są w rejonach o wyższej elewacji niż pola wschodniego rurociągu, a woda na swojej drodze musi pokonać znacznie większe deniwelacje. Dlatego na kolektorach zbierających wodę z poszczególnych pól zainstalowano pompy wspomagające przepływ: 11 na EJH i 8 na NEJH, każda o mocy 2 MW.

Dla zapobieżenia efektom tzw. młota wodnego wywołanym nagłym zastopowaniem pomp (np. w wyniku defektu zasilania), zainstalowane zostały powietrzne zbiorniki ciśnieniowe o pojemności 250 m3 każdy: 12 na EJH i 8 na NEJH. W celu regulacji i zbilansowania nierównomierności przepływu zbudowane zostały dwie stacje wyposażone w podwójne, betonowe, podziemne zbiorniki: o pojemności 2×58 300 m3 w Fezan (pomiędzy ESH i NEJH) i 2×83 300 m3 w Tarhunie, w pobliżu Trypolisu.

Z Tarhuny rurociąg, zgodnie z projektem, miał być poprowadzony przez wzgórza Jabal Nafusa 15-to kilometrowym tunelem do zbiornika końcowego usytuowanego na południe od Trypolisu. Przy budowie tego tunelu wynikły komplikacje międzynarodowe, gdyż padło podejrzenie, że zamiast tunelu, lub przy tej okazji, Libia buduje fabrykę broni chemicznej. Nie czekając na rozwiązania dyplomatyczne Dong Ah przystąpiło do budowy odcinka rurociągu omijającego wzgórza i biegnącego wprost do linii brzegowej i dalej do Trypolisu. W ten sposób jakby rozpoczęto realizację 4 etapu projektu : połączenie obu systemów – wschodniego i zachodniego – rurociągiem biegnącym właśnie wzdłuż linii brzegowej Sirt – Trypolis.

O tempie realizacji prac planowanych w II etapie na 8 lat, może świadczyć to, że będąc w Trypolisie w 1996 autor miał okazję uczestniczyć w uroczystościach spłynięcia “pierwszej wody” do miasta, w którym brak dobrej wody był bardzo dotkliwy. Inna rzecz, że wkrótce potem nastąpił istny kataklizm: Trypolis zostało zalane wodą z pękających pod zwiększonym ciśnieniem skorodowanych rurociągów miejskich, a w wielu miejscach ulice zapadały się.

TRANSPORT RUR

Dochodząca do 86 ton waga rur z betonu sprężonego stanowi poważne wyzwanie techniczne dla ich transportu. Dzięki rozdzieleniu produkcji na dwie fabryki usytuowane w odległości blisko 400 km od siebie i położone w pobliżu linii przebiegu rurociągu, w I etapie prac można było zoptymalizować przebiegi dostaw rur do miejsc chwilowego składowania, a następnie do przesuwającego się miejsca montażu. Natomiast optymalizacja taka nie była możliwa w przypadku realizacji II etapu prac, a to ze względu na decyzję pozostawienia produkcji rur w istniejących fabrykach. Przeważyły tutaj porównawcze rachunki kosztów budowy nowych fabryk i koszty wydłużonych linii transportu. Te ostatnie okazały się jednak mniejsze, na co miała wpływ dostępność taniego libijskiego paliwa.

Brak odpowiednich dróg dojazdowych na pustyni i obawa zniszczenia dróg istniejących zmusiły Dong Ah do budowy drogi gruntowej przeznaczonej do transportu rur, przebiegającej wzdłuż linii rurociągu. Droga ta jest przystosowana do ruchu dwukierunkowego, (szerokość 10-12 m); długość jej dla I etapu miała przeszło 1500 km, a dla II etapu – 1800 km. Konstrukcja takiej drogi jest bardzo prosta: wyselekcjonowany i ubity piasek oraz żwir. Prostota ta okupiona jest koniecznością ciągłego polewania wodą powierzchni drogi w celu utrzymania odpowiedniej spoistości użytych materiałów – z natury bardzo sypkich. Długość drogi transportu rur, która w pierwszym etapie realizacji projektu nie przekraczała 400 km, w drugim etapie wydłużona została do 800 km ( z Bregi) i 1200 km (z Sarir). Do transport wykorzystuje się 120 niskopodwoziowych przyczep ciągnionych prze 20 tonowe ciągniki (MAN i Berliette).

WYKOPY.

Do kopania rowu pod rurociąg używa się minimum 27 koparek o pojemności łyżki 7.6 m3. Przeciętna głębokość rowu wynosi 7 m. Dno wykopu utwardzane jest z pomocą walców drogowych. W przypadku przekraczania terenów skalistych do rozbijania skał używa się specjalistycznych jezdnych wiertarek. Na terenach przybrzeżnych konieczne jest wstępne odwodnienie rowu.

Rozładunek rur dowożonych na miejsce montażu odbywa się z pomocą gąsienicowych żurawi o udźwigu 280 ton, które układają je w odległości 20 m od wykopu, skąd są następnie przenoszone są na dno wykopu z pomocą 450-tonowych żurawi gąsienicowych i łączone z częścią rurociągu już zmontowanego z pomocą spychaczy Caterpiller. Odcinkami rurociąg jest testowany hydraulicznie, poczym następuje zasypywanie go piaskiem i ubijanie zasypki. Ostatecznie zabezpieczenie stanowią układane na powierzchni płyty betonowe. Mimo ostrzeżeń mieszkańcy pustyni często skracają sobie dojazdy używając tych płyt do jazdy samochodami.

Wszystkie czynności związane z układaniem rurociągu muszą być wykonywane w tempie nie tylko ze względów ekonomicznych. Zdarzyło się w trakcie budowy rurociągu zachodniego (do Trypolitanii), że nagły i gwałtowny opad deszczu spowodował wypłynięcie wielokilometrowego, już zmontowanego ale nie zasypanego, odcinka rurociągu, który oczywiście uległ prawie całkowitemu zniszczeniu.

Jedna ekipa instalacyjna w ciągu miesiąca jest w stanie położyć 8 km rurociągu . Przy zastosowanej liczbie pięciu zespołów instalacyjnych udaje się generalnie utrzymać tempo 40 km rurociągu na miesiąc.

UWAGI KOŃCOWE.

Dla celów kontroli i sterowania przepływem zastosowany został telemetryczny system przekazywania danych pomiarowych, ich komputerowej analizy i sterowania na odległość elementami regulacyjnymi. Ze względu na znaczne odległości między poszczególnymi elementami systemu zdecydowano się wybudować szereg ośrodków obsługi i utrzymania w ruchu urządzeń rurociągu, z których każde zawiera budynek biurowy, warsztaty naprawcze oraz pomieszczenia mieszkalne dla załogi, basen, korty i meczet. W przypadku systemu TSSB wybudowanych zostało 5 takich ośrodków ulokowanych w Tazerbo, Sarir, Ajdabi, Sirt i Benghazi, przy czym ten ostatni pełni rolę nadrzędną w stosunku do pozostałych.

Według założeń wstępnych głównym przeznaczeniem tego ogromnego przedsięwzięcia inżynierskiego jest rozwój rolnictwa w pasie nadmorskim: ponad 86% uzyskiwanej wody miało być wykorzystane dla tego celu. Ze względu na znaczny udział czynnika ludzkiego w tym zakresie trudno oczekiwać szybkich i spektakularnych sukcesów. Piszący te słowa miał okazję oglądać, wybudowane z resztą przez polskie firmy, osady farmerskie całkowicie nie zamieszkałe i niszczejące. W innym jednak miejscu imponująco wyglądały zautomatyzowane zraszarnie nawadniające hektary upraw.

Niewątpliwym sukcesem stało się już samo dostarczenie względnie taniej wody do największych ośrodków miejskich Libii. Rozwój rolnictwa to proces długotrwały.

Sztuczne mięso nie uratuje klimatu. “Hodowla” w laboratorium ma 25 razy większy wpływ na globalne ocieplenie, niż produkcja wołowiny. W tę technologię zainwestowano już 2 miliardy dolarów.

Sztuczne mięso nie uratuje klimatu. Powodem… energochłonne procesy

Hodowla” mięsa w laboratorium ma 25 razy większy wpływ na globalne ocieplenie, niż produkcja wołowiny. W tę technologię zainwestowano już 2 miliardy dolarów.

sztuczne-mieso-nie-uratuje-klimatu

Wraz z narracją o redukcji CO2 „dla ratowania klimatu” powstają pomysły na to, jak zastąpić mięso w naszej diecie. Tak powstała myśl, by produkować go w laboratoriach. I tu pojawia się spory problem. Bowiem, jak wyliczyli naukowcy, takie mięso może być 25 razy gorsze dla klimatu, niż proces produkcji zwykłej wołowiny. Wszystkiemu winny jest energochłonny proces produkcji.

Teraz – zamiast skupić się na tym co naturalne – będą trwały poszukiwania sposobu na to jak zmniejszyć zużycie energii przy szykowaniu bulionu, z którego powstaje mięso produkowane w laboratoriach.

Warto przypomnieć, że produkcja laboratoryjna mięsa została zaproponowana jako „łagodniejsza i bardziej ekologiczna” alternatywa dla tradycyjnego mięsa, ponieważ wymaga ona zużycia ona mniejszych zasobów, takich jak ziemia, pasza, woda oraz dodatkowo antybiotyki, niż hodowla zwierząt. Nowe podejście eliminuje też potrzebę hodowli i uboju zwierząt gospodarskich, które są wskazywane jako główne źródło gazów cieplarnianych.

Jednak naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego nieco ostudzili entuzjazm klimatystów, bowiem policzyli, że proces hodowli mięsa w laboratorium ma 25 razy większy wpływ na globalne ocieplenie, niż tradycyjna produkcja wołowiny.

Dzieje się tak, bo do produkcji mięsa w laboratorium wykorzystywany jest bulion bogaty w składniki odżywcze. Okazuje się jednak, że bulion używany do hodowli komórek zwierzęcych generuje duży ślad węglowy – czyli że do jego produkcji trzeba zużyć bardzo dużo energii. W jego składzie są cukry sole, aminokwasy i witaminy, a produkcja każdego z tych elementów wiąże się z wydatkiem energii.

W pierwszej kolejności energia potrzebna jest do uprawy roślin na cukry i do prowadzenia laboratoriów, w których wyodrębnia się z ich komórek czynniki wzrostu. Każdy składnik – zanim będzie można go zmieszać z bulionem – musi również zostać dokładnie oczyszczony przy użyciu energochłonnych technik, takich jak ultrafiltracja i chromatografia.

Ten „farmaceutyczny” poziom oczyszczania jest niezbędny, bo w „zanieczyszczonym” bakteriami bulionie komórki nie będą chciały rosnąć. Zaangażowani w doskonalenie procesu eksperci testują, w jakim stopniu można odejść od „farmaceutycznego” poziomu oczyszczania.

Pierwszy autor artykułu, Derrick Risner z Uniwersytetu Kalifornijskiego (USA) w komentarzu dla „New Scientista” wyraził wątpliwość, by odejście od „farmaceutycznego” poziom oczyszczania bulionu było możliwe, ponieważ nawet śladowe poziomy zanieczyszczenia mogą zniszczyć hodowle komórek zwierzęcych.Niemniej jednak w przyszłości może być możliwe skonstruowanie komórek zwierzęcych, które będą bardziej odporne na zanieczyszczenia. Również wykorzystanie energii odnawialnej do zasilania fabryk mięsnych i ich łańcuchów dostaw może pomóc w zmniejszeniu śladu węglowego – powiedział Risner. Dodał, że tymi problemami należy się pilnie zająć, nim mięso hodowane w laboratorium wejdzie do produkcji przemysłowej. – W tę technologię zainwestowano już 2 miliardy dolarów, ale tak naprawdę nie wiemy, czy będzie ona lepsza dla środowiska – powiedział Risner.

Część autorów badania pracuje dla AI Institute for Next Generation Food Systems.

Federacja z Ukrainą? Każdy kto ku temu działa jest zwykłym zdrajcą. Dzieli nas religia, historia, mentalność, cywilizacja, kultura i gospodarka.

Federacja z Ukrainą? Każdy kto ku temu działa jest zwykłym zdrajcą.

Witold Gadowski zdecydowanie odpowiada:

Dzieli nas religia, historia, mentalność, cywilizacja, kultura i gospodarka”

9 maja 2023 federacja-z-ukraina

Nie może być mowy o żadnej federacji z Ukrainą a każdy kto ku temu działa jest zwykłym zdrajcą – napisał publicysta Witold Gadowski.

To reakcja na głosy wzywające do możliwie jak najbardziej ścisłej współpracy pomiędzy obydwoma państwami.

Niedługo po wybuchu obecnej wojny w mediach zaczęły pojawiać się głosy wzywające do możliwie jak najbardziej ścisłej współpracy pomiędzy Polską a Ukrainą. Te posuwające się najdalej, mówią nawet o zawiązaniu federacji. Bodaj najczęściej i najbardziej kategorycznie pojawiają się one w tekstach Marka Budzisza, analityka proamerykańskiego think-tanku Strategy&Future.

Tak jak w maju 1950 Robert Schumann i Jean Monnet opracowali plan polityczny, który siedem lat później doprowadził do powstania pierwszych organizacji dających początek Unii Europejskiej, tak i my winniśmy zacząć myśleć o deklaracji ideowej zapowiadającej powołanie polsko-ukraińskiego państwa federacyjnego, które może ziścić się za lat 10, ale już dziś powinno porządkować naszą i ukraińską politykę, także – co jest zdecydowanie ważniejsze – to, jak nasze narody myślą o sobie nawzajem” – pisał Budzisz przed niespełna rokiem na łamach portalu wPolityce.pl.  

Temat powrócił przy okazji wychodzących z kręgów obozu władzy sygnałów świadczących o prowadzonych już przygotowaniach do traktatu polsko-ukraińskiego. Jakub Kumoch, minister w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że według głowy państwa wzorem do stworzenia dokumentu jest dla niego układ, który w 1963 r. zawarły Francja i Niemcy. – Chcemy, aby te relacje były równie bliskie. Aczkolwiek strona ukraińska otrzyma wkrótce te propozycje i będzie się do nich ustosunkowywać. Też zresztą w czasie ostatniej wizyty w Kijowie były nieformalnie prowadzone rozmowy na ten temat – stwierdził szef Biura Polityki Międzynarodowej. Traktat miałby zostać zawarty w rocznicę wybuchu powstania styczniowego.

Nie ma mowy o żadnej federacji z Ukrainą a każdy kto ku temu działa jest zwykłym zdrajcą” – napisał na Twitterze Witold Gadowski, który odniósł się w ten sposób do sprawdzających reakcję opinii publicznej „balonów próbnych” wypuszczanych m.in. przez Budzisza.

„Poza walką ze wspólnym wrogiem[??? MD] dzieli nas religia, historia, mentalność, cywilizacja, kultura i gospodarka” – sprecyzował Gadowski.

Źródła: Twitter, wPolityce.pl, prezydent.pl

Zawały serca wzrosły o 83% – alarmujące implikacje wycieku danych w Nowej Zelandii

Zawały serca wzrosły o 83% - alarmujące implikacje wycieku danych dotyczących zdrowia w Nowej Zelandii

Heart Attacks Have Increased by 83%—the Alarming Implications of the Leaked New Zealand Health Data

heart-attacks-have-increased-by-83-percent 

Stan Oklahoma nie będzie prowadził interesów z ponad tuzinem banków. Ze względu na ich złowrogą działalność [woke]; BlackRock.

Stan Oklahoma nie będzie prowadził interesów z ponad tuzinem banków. Ze względu na ich złowrogą działalność.

Zakaz dotyczy jednych z największych menedżerów aktywów i banków w kraju, w tym BlackRock, Wells Fargo, JPMorgan Chase, Bank of America i State Street.

Date: 8 Maggio 2023Author: Uczta Baltazara

Oklahoma podejmuje działania mające na celu zakazanie 13 głównym instytucjom finansowym prowadzenia interesów ze stanem, po tym, jak opracowany przegląd ustalił, iż banki zaangażowały się w bojkot energetyczny. Skarbnik stanu Oklahoma, Todd Russ, planuje ogłosić w środę rano (artykuł opublikowany 3 maja 2023) ten szeroko zakrojony środek, który stanowi jedno z najbardziej agresywnych działań, jakie jakikolwiek stan podjął przeciwko bankom realizującym tzw. inicjatywy środowiskowe, społeczne i zarządcze ESG Environmental,_social,_and_corporate).

Posunięcie to ostatecznie blokuje bankom możliwość zarządzania miliardami dolarów usytuowanych w oklahomskich emeryturach, inwestycjach i innych podmiotach państwowych.

“Sektor energetyczny jest kluczowy dla gospodarki Oklahomy, zapewnia miejsca pracy dla naszych mieszkańców i pomaga napędzać wzrost gospodarczy” – powiedział Russ w oświadczeniu. “Istotne jest dla nas, aby współpracować z instytucjami finansowymi, które skupiają się na zasadach wolnorynkowych i nie są zobowiązane do realizacji celów społecznych, które przewyższają ich obowiązki powiernicze”.

Zakaz dotyczy jednych z największych menedżerów aktywów i banków w kraju, w tym BlackRock, Wells Fargo, JPMorgan Chase, Bank of America i State Street. Sam BlackRock poinformował w kwietniu, że posiada oszałamiające 9,1 miliardów dolarów w aktywach pod zarządzaniem.

Działania Oklahomy mają miejsce trzy miesiące po tym, jak 1 lutego, Russ wysłał list i kwestionariusz do kilkudziesięciu banków i instytucji finansowych, pytając o ich politykę inwestycyjną w zakresie klimatu i energii. Russ zauważył wtedy, że BlackRock zarządza ponad 60% Oklahoma Public Employees Retirement System.

Zgodnie z ustawą z roku 2022 uchwaloną przez ustawodawcę stanowego w zeszłym roku, skarbnik stanu jest upoważniony do zbadania polityki inwestycyjnej banków, z którymi prowadzi interesy i zestawienia listy firm uznanych za zaangażowane w bojkot sektora energetycznego. Biuro Russa powiedziało, że otrzymało prawie 160 odpowiedzi, które pomogły w podjęciu środowej decyzji.

“Doceniamy szybką reakcję tych instytucji finansowych” – dodał Russ. “Partnerstwa finansowe naszego stanu powinny odzwierciedlać nasze priorytety i wartości, a naszym obowiązkiem jest partnerstwo z firmami, które podzielają naszą wizję silnej i prosperującej gospodarki Oklahomy, a to obejmuje nasz sektor energetyczny”.

Według danych stanowych, w roku 2022, przemysł naftowy i gazowy Oklahomy oraz jego sektory składowe utrzymywały 4 000 firm, wytworzyły 19 miliardów dolarów produktu krajowego brutto, zapewniły gospodarstwom domowym 16,5 miliarda dolarów zarobków i stworzyły 85 050 miejsc pracy. Stan jest szóstym największym w kraju producentem ropy naftowej i piątym największym producentem sprzedawanego gazu ziemnego.

Standardy ESG stosowane przez największe instytucje finansowe dają jednak pierwszeństwo inwestycjom w środowisko naturalne, wspierając projekty zielonej energii – niegdyś uznawane za ryzykowne – przed tradycyjnymi inwestycjami w ropę i gazjak również priorytetom społecznym, takim jak inicjatywy dotyczące «różnorodności» w zarządach.

Krytycy – w tym prokuratorzy generalni, skarbnicy państwowi, przemysł energetyczny i grupy konsumenckie – oskarżyli zarządzających aktywami skoncentrowanymi na ESG o uchylanie się od prawnie wymaganego obowiązku dbania o dobro klientów, których pieniędzmi zarządzają. W szczególności liderzy stanów z dużymi sektorami kopalnymi odpierają ruch ESG, argumentując, że zmusza on fundusze emerytalne do bezpośredniego przeciwdziałania interesom finansowym ich stanów.

“To znaczący krok skarbnika Russa jeśli chodzi o strzeżenie bezpieczeństwa finansowego swojego stanu przed zwolennikami ESG, takimi jak BlackRock i State Street oraz innymi instytucjami finansowymi, które bojkotują firmy energetyczne i nadają priorytet agendom sprzecznym z interesami podatników z Oklahomy” – powiedział w środę agencji FOX Business, Derek Kreifels, prezes State Financial Officers Foundation.

“Skarbnik Russ i stanowi urzędnicy finansowi w całym kraju stoją na czele walki z ESG, dbając o to, aby oszczędności amerykańskich rodzin były inwestowane zgodnie z ich wartościami, a nie wymogami ekstremistów ESG” – dodał.

Grosvenor Capital Management, Lexington Partners, FirstMark Fund Partners, Touchstone VC Global Partners, WCM Investment Management, William Blair, Actis i Climate First Bank również znalazły się w środę wśród banków, którym zakazano prowadzenia interesów w Oklahomie. W najbliższych miesiącach, firmy mogą zostać dodane lub usunięte z listy stanowej, powiedziało biuro Russa.

W odpowiedzi na ten raport, BlackRock i JPMorgan Chase odparły, że zainwestowały miliardy dolarów w sektor energetyczny.

“BlackRock jest wiodącym inwestorem w sektorze energetycznym w Oklahomie” – powiedział FOX Business rzecznik BlackRock. “W imieniu naszych klientów zainwestowaliśmy ponad 15 miliardów dolarów w publiczne firmy energetyczne z siedzibą w Oklahomie i około 320 miliardów dolarów w publiczne firmy energetyczne na całym świecie, w tym inwestycje zarówno w tradycyjne sektory energetyczne, takie jak ropa i gaz, jak i w odnawialne źródła energii”.

“BlackRock oferuje naszym klientom możliwości wyboru, których potrzebują, aby pomóc im osiągnąć ich cele inwestycyjne za niskie opłaty. Uważamy, że takie listy jak te finalnie podnoszą koszty dla podatników z Oklahomy i zmniejszają zyski dla strażaków, nauczycieli i pracowników stanowych starających się o godną emeryturę. Podważają one również wolnorynkową konkurencję i wybór dla inwestorów.”

A JPMorgan Chase stwierdził, że decyzja Russa jest “bezpodstawna”.

“Jako największy bank w kraju, należymy do czołowych finansistów w całym sektorze energetycznym, w tym tradycyjnych źródeł energii” – poinformował bank agencję FOX Business.

“W latach 2021-2022 zapewniliśmy ponad 2 miliardy dolarów w finansowaniu i innych usługach dla 40 firm z Oklahomy w sektorze ropy i gazu” – czytamy dalej w oświadczeniu. “Nasze praktyki biznesowe nie są w konflikcie z tą antywolnorynkową decyzją i cieszymy się, że nadal będziemy służyć klientom i społecznościom w Oklahomie”.

INFO: https://www.foxbusiness.com/politics/republican-state-bans-more-dozen-woke-banks-doing-business

Wywiad – wizja Maurice’a Stronga sprzed 30 lat. GWIEZDNE WROTA III : Inwazja Zielonych Ludzików.

GWIEZDNE WROTA III : Inwazja Zielonych Ludzików. Wywiad – wizja Maurice’a Stronga.

Wyjątkowa okazja do „zjednoczenia ludzkości”.

367 minut

Buntownik Jutra

Strong zdradził potworny plan NWO – 30 lat remu!!

========================

Trzeci i ostatni odcinek serii o istotach pozaziemskich, kontaktach z nimi oraz osobach, które stworzyły ich współczesne postrzeganie czyli wpłynęły na obecną kulturę oraz obraz w zbiorowej wyobraźni.

==============================

Poniżej odnośniki do książek i artykułów:

Artykuł z wywiadem Maurica Stronga (ostatnia strona): http://ielts-yasi.englishlab.net/wiza…

Wspominki Schwaba o Strongu https://www.weforum.org/agenda/2015/1…

Oficjalna strona rancza Strongów i Fundacji Manitou https://www.manitou.org/foundation/hi…

Wypowiedz Ronalda Regana w ONZ    • Ronald Reagan, UN…  

Bill Clinton o UFO w programie Jimma Kimmela    • Bill Clinton Talk…   Działalność Rockefellerów http://www.paradigmresearchgroup.org/…

John Podesta i kosmici https://www.washingtontimes.com/news/…

Artykuł z WP o ustawionym przesłuchaniu w sprawie UFO https://www.washingtonpost.com/blogs/…

“Wojna światów” audycja radiowa z 1938

   • “War of the World…   Raporty Fundacji Rockefellera z badaniami lata 1939 i 1940: https://www.rockefellerfoundation.org… https://ia802307.us.archive.org/22/it…

Karta Ziemi i ekosocjalizm https://pch24.pl/gorbaczow-karta-ziem…

Publiczne wysłuchanie w sprawie ujawnienia UFO    • Citizen Hearing o…  

Watykan o UFO    • The Vatican’s Tak…  

Michio Kaku o inwazji    • Kaku: “Aliens v E…  

Michio Kaku i naukowcy o tym, że nauka to tak naprawdę kabała    • MICHIO KAKU ON KA…  

ONZ mianuje ambasadora ds. UFO    • UN APPOINTS AMBAS…  

Projekt Bluebeam    • Serge Monast & Bi…   https://educate-yourself.org/cn/proje…

O tym, w jaki sposób Niemcy padły ofiarą “Zielonej Ośmiornicy” i wspierających ją miliarderów.

O tym, w jaki sposób Niemcy padły ofiarą “Zielonej Ośmiornicy” i wspierających ją miliarderów.

Jak tylko poskrobie się nieco zieloną powłokę… widać miliarderów, miliarderów, miliarderów

Date: 6 Maggio 2023Author: Uczta Baltazara w-jaki-sposob-niemcy-padly

27 kwietnia 2023, posłanka Alternative fuer DeutschlandBeatrix von Storch przypuściła ostry atak na ogromne interesy finansowe stojące za niemieckimi Zielonymi.

Swoje oskarżenia von Storch wystosowała bezpośrednio z podium Bundestagu, gdzie przemawiała w imieniu grupy parlamentarnej AfD. Posłanka wskazała imiona i nazwiska osób oraz podmiotów, które według niej są częścią misternej kabały Zielonych, która skutecznie zawładnęła polityką kraju.

Instytucje pozaparlamentarne, takie jak Agora Energiewendeoraz Instytut Ekologiiktóre sporządzają projekty dla niemieckiego, zielonego Ministerstwa Gospodarki, są częścią nienieckich fundacji, które działają na smyczy międzynarodowych miliarderów, oświadczyła von Storch w swoim wystąpieniu. wikipedia agora-energiewende energiewende

Wedug von Storch, funkcjonuje w tym obszarze “zagnieżdżony system fundacji”:

Agora Energiewende finansowana jest przez European Climate Foundation, która finansowana jest przez Children’s Investment Fund Foundation finansowana z kolei przez brytyjskiego miliardera Christophera Hohna. europeanclimate https://ciff.org/ european-climate-foundation

Hohn zarabia 2 miliony euro dziennie i jest głównym sponsorem ekstremistów skupionych wokół Extinction Rebellion. Tak więc wydaje swoje pieniądze na agendę klimatyczną, ale co jest naprawdę interesujące to odpowiedź na pytanie: jak on zarabia swoje pieniądze?” Extinction_Rebellion

Niemiecka poseł cytuje samoopis funduszu Hohna, który twierdzi, że koncentruje się on na kredytach hipotecznych i drogich nieruchomościach ze szczególnym uwzględnieniem dużych miast w Ameryce Północnej i Europie.

“Więc w owych miejscach zwolennik agendy klimatycznej zarabia na kredytach hipotecznych i nieruchomościach. I to jest sedno sprawy” – stwierdziła von Storch, wyjaśniając, że ten fakt posiada ścisły związek z planem Zielonych, by zmusić miliony niemieckich właścicieli domów do wymiany swoich olejowych i gazowych systemów grzewczych na nowe systemy oparte na pompach ciepła, na które większości z nich nie będzie stać.

“Właściciele domów będą musieli zaciągać kredyty hipoteczne na swoje domy, aby zapłacić za drogą pompę ciepła, a jeśli nie będą w stanie tego zrobić, będą musieli sprzedać swoje domy. I w tym momencie pojawią się fundusze hedgingowe pana Hohna, gotowe kupić ich nieruchomości. Co za niesamowity zbieg okoliczności!”

“Niektórzy mówią, że pan Hohn nie jest jedynym, który stoi za Agorą” – dodała von Storch. “Tak, to prawda, są też Stiftung Mercator oraz miliarderzy z Metro, a poprzez Europejski Fundusz Klimatyczny płyną też pieniądze od kanadyjskiego miliardera Johna McBaina. Jest on, podobnie jak pan Hohn, członkiem klubu miliarderów Billa Gatesa – The Giving Pledge.

Jak tylko poskrobie się nieco zieloną powłokę… widać miliarderów, miliarderów, miliarderów”. Stiftung_Mercator Metro_AG John_McCall_MacBain givingpledge

Posłanka AfD posunęła się dalej, stwierdzając: “Biznes nieruchomościowy to jedna strona medalu. Drugą jest biznes pomp ciepła. Amerykańska firma Carrier Global kupuje za 12 mld USD niemieckiego producenta – tj. firmę Viessmann. Kto jest właścicielem Carrier Global? – 86% jest w posiadaniu inwestorów korporacyjnych – cvo oznacza amerykańską branżę finansową: BlackRock, Vanguard, American Star i Capital Group”. Carrier_Global Viessmann

‘W tym samym czasie, gdy minister gospodarki – Habeck zmusza Niemców do kupowania pomp ciepła, globalny finansjera przejmuje niemiecką produkcję pomp ciepła. Kolejny niewiarygodny zbieg okoliczności’.

“Za sprawą polityki klimatycznej Zielonych, w tychże kręgach panuje polityczna gorączka złota” – powiedziała von Storch. “75 bilionów euro: tyle muszą zapłacić Niemcy za instalację pomp ciepła, więc BlackRock, Vanguard i Capital Gropup zarabiają szalone pieniądze”.

Zieloni są więc “politycznym ramieniem owych globalnych interesów finansowych, a ich polityka klimatyczna sprawia, że globalni super-bogaci stają się znacznie bogatsi, podczas gdy zwykli Niemcy tracą dach nad głową” – oskarżyła von Storch.

‘Wasza polityka klimatyczna to nic innego jak ostateczny atak na całe bogactwo narodowe Niemiec i mogę was zapewnić, że nie pozwolimy byście odnieśli sukces’” – zakończyła, zapowiadając przeciwstawienie się owej polityce.

Jak donosił portal Renovatio 21, obłąkana polityka Niemiec ery Merkel spowodowała groteskowe katastrofy: nie ma wystarczającej ilości wiatru dla turbin wiatrowych i powrócono do eksploatacji elektrowni na węgiel, czyli surowca, który Niemcy, podobnie jak gaz, importowały z Rosji. Niemiecki regres był tak duży, że w pewnym momencie – jak pisała analiza Deutsche Banku – w kraju mówiło się o zaopatrzeniu w drewno opałowe, by przetrwać zimę.

Podczas gdy zielony minister Habeck mówił o zmniejszeniu ilości pryszniców, ewentualnie faworyzując te zimne, kraj zamykał swoją ostatnią elektrownię atomową, co więcej wtrącając się, jak to miało miejsce ostatnio w przypadku Węgier, w przemysł atomowy krajów sąsiednich.

Rządząca wraz z Scholzem Partia Zielonych – która dyskutowała na temat usunięcia słowa “Niemcy” z własnej nazwy –  wyróżniła się pomysłami tłumienia protestów w przypadku braku ogrzewania oraz ślepym i bezwarunkowym poparciem dla Ukrainy, przy czym minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock zadeklarowała, że będzie wspierać Kijów także wbrew opinii własnego elektoratu. Sama Baerbock, która nigdy nie ukończyła studiów w Niemczech, ale spędziła długi czas w London School of Economics, dała do zrozumienia przed Radą Europy, że tak naprawdę prowadzona jest wojna przeciwko Rosji.

en.wikipedia de.wikipedia.

INFO: renovatio21

Przejęcie „Rzeczpospolitej”. Bank ten finansuje m.in. ruchy LGBT czy zielone. Został założony przez antropozofów.

Przejęcie „Rzeczpospolitej”. Bank ten finansuje m.in. ruchy LGBT czy zielone. Został założony przez antropozofów.

Kto stoi za przejęciem „Rzeczpospolitej”. Ideologiczny rodowód niemieckiego GLS Bank

niemcy-chca-miec-wplyw

Zagraniczny fundusz wykupił 40 proc. spółki Gremi Media, wydawcy „Rzeczypospolitej”, a transakcję – kierując się politycznymi pobudkami – sfinansował niemiecki bank GLS. Cezary Gmyz, korespondent TVP w Berlinie, wskazuje na ideologiczny rodowód instytucji, nastawionej nie na zysk, ale promowanie skrajnie lewicowej ideologii. Co kryje się za niemieckimi przejęciami mediów w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej?

============================

„Zobowiązanie, które się opłaca” – tak niemieckie Deutsche Welle opisuje mechanizm i cele zakupu Gremi – wydawcy „Rzeczypospolitej” przez Pluralis

Korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz wskazuje, że to ciekawa transakcja, ale ciekawa jest też sama instytucja, która ją finansuje. 

 Gmyz: Bank założony przez antropozofów 

 – Nie jest to zwykły bank. To bank, który nie jest nastawiony [..głównie.. md] na zysk, ale na promowanie ideologii skrajnie lewicowej. Bank ten finansuje m.in. ruchy LGBT czy zielone. Został założony przez tzw. antropozofów, czyli ludzi związanych z ruchem waldorfowskim. To ruch, który ma już ponad 100 lat i jest postrzegany często jako konkurencja czy firma niechętna chrześcijaństwu – wyjaśnia korespondent Telewizji Polskiej.  

Zauważa przy tym, że w kontekście kontroli nad mediami na rynku niemieckich, to mamy do czynienia z całkowicie inną sytuacja niż w Polsce. Tam – tłumaczy korespondent – „znakomita większość, niemal 100 proc., to media niemieckie”, a wszelkie próby wprowadzenia na niemiecki rynek czasopism zagranicznych spełzły na niczym.  

Niemiecki rynek medialny – czyli „kapitał ma znaczenie” 

Wspomniał m.in. nieudaną próbę wejścia „Financial Times”, konkurencji dla niemieckiego dziennika ekonomicznego „Handelsblatt”. Nieudaną – bo spotykała się m.in. z niechęcią reklamodawców.  

– Jeszcze bardziej spektakularnym przykładem był przypadek „Berliner Zeitung”, którą w pierwszej dekadzie XXI wieku przejął brytyjski magnat prasowy David Montgomery i natychmiast rozpoczęła się nagonka. Najłagodniejszym określeniem, jakim go nazywano, była „szarańcza”; po trzech latach wszystkie swoje niemieckie interesy sprzedał wydawcy niemieckiemu. Podobnie jest na rynku niemieckich mediów elektronicznych – wyjaśnia Gmyz.  

Czy władze Unii Europejskiej uprawiają praktyki satanistyczne i pedofilskie? Jawne oznaki nienawiści do dzieci.

Szokujące malowidła w Europarlamencie: Oznaki nienawiści do dzieci

Date: 5 Maggio 2023 Author: Uczta Baltazara

Parlament Europejski wielokrotnie przypominał o znaczeniu międzynarodowej konwencji dotyczącej praw dziecka. Nie sposób też zliczyć liczby rezolucji i dyrektyw, które przyjął w celu ochrony dzieci. Wreszcie, w Parlamencie Europejskim funkcjonuje także Inter-grupa ds. Prawa Dziecka.

Pomimo to, [czy może z tego powodu? md] w marcu 2023, w Parlamencie Europejskim pojawiły się «obrazy» szwedzkiej «artystki» Leny Birgitty Cronqvist Tunström przedstawiające dzieci krojące na kawałki inne dzieci lub topiące je. https://en.wikipedia.org/wiki/Lena_Cronqvist Makabryczne «dzieła» wiele mówią zarówno o osobowości ich autorki, jak i tych, którzy są jej zwolennikami. Potwierdzają również ideologiczną orientację instytucji europejskich.

Francuska europosłanka Aurélia Beigneux złożyła w związku tym faktem interpelację parlamentarną. Czytamy w niej: “Rzekomy świat artystyczny Leny Cronqvist przedstawia nagich dorosłych obok dzieci i niemowlęta wypatroszone lub włożone do słoików […] Perwersyjne obsesje artystki, moralnie wątpliwe same w sobie, nie powinny być nigdy wystawiane w Parlamencie Europejskim”. https://www.europarl.europa.eu/doceo/document/E-9-2023-000281_EN.html

Fakt, że tego rodzaju prezentacje są wystawiane w Parlamencie Europejskim, każe nam podejrzewać, że prawdziwa może być hipoteza, iż całkiem sporo posłów, jak również liczni politycy i biurokraci pracujący w Unii Europejskiej uprawiają praktyki satanistyczne i pedofilskie, a przynajmniej je popierają. W przeciwnym razie bardzo trudno jest wyjaśnić, jak to możliwe, że tak ohydne malowidła znalazły się na tak autorytatywnym forum. Wydaje się więc oczywiste, że ci, którzy sympatyzują z chorobliwą psychiką Cronqvist, pomogli jej w wystawieniu jej “prac”.

INFO: https://lanuovabq.it/it/dipinti-shock-alleuroparlamento-segni-dellodio-verso-i-bambini

Wymyślili abstrakcje: „człowieka” oraz „obywatela”. To „nowoczesne bożki demoliberalnego Lelum-Polelum”

Wymyślili abstrakcje: „człowieka” oraz „obywatela”. To „nowoczesne bożki demoliberalnego Lelum-Polelum”

Prof. Bartyzel o „równości” w demokracji. „Stan konta bankowego jedynym kryterium zróżnicowania ??”

o-rownosci-w-demokracji

Profesor Jacek Bartyzel pisał o abstrakcyjnym rozumieniu człowieka, które ukuła „masońsko-rewolucyjna myśl polityczna” oraz „obywatela”. Jak podkreślił, są to „nowoczesne bożki demoliberalnego Lelum-Polelum”, które zamiast w Boga wierzą w „Deklarację Praw Człowieka i Obywatela”.

——————————

– Masońsko-rewolucyjna myśl polityczna wymyśliła nie tylko abstrakcyjnego „CZŁOWIEKA”, którego nikt dotąd (jak pisał de Maistre) nie znał, bo znano jedynie Francuzów, Włochów, Rosjan czy choćby z lektury Monteskiusza Persów.

Zrobiła ona również wynalazek abstrakcyjnego OBYWATELA, toteż obie te figury nowoczesnych bożków, demoliberalnego Lelum-Polelum, zastępują Boga w sławetnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela – napisał na Facebooku prof. Jacek Bartyzel.

– Ów citoyen pojawił się jak królik z kapelusza po to, żeby zniknęli realni ludzie w zróżnicowaniu swoich tożsamości stanowych i prowincjonalnych. Jest więc wytworem tej samej, mechanicystycznej logiki, która powołała do życia państwo-maszynę, śmiertelnego boga Lewiatana, zastępującego corpus mysticum politicum, a każdy „obywatel” jest tą anonimową i identyczną z innymi główką w łuskowatym cielsku Lewiatana na sławnym frontispisie drugiego wydania traktatu Hobbesa – dodał prof. Bartyzel.

Dalej wskazał, że „citoyens” są sobie równi, ponieważ „zanika wszelkie zróżnicowanie”.

Ale równi w czym?

– We wszystkim, odpowiada z patosem doktryna egalitarna, z wyjątkiem stanu konta bankowego, co staje się jedynym kryterium zróżnicowania – podsumował prof. Jacek Bartyzel.

USA: Sędzia federalny orzeka, że Pensylwania musi zezwolić na działalność Klubów Szatana dla dzieci

USA: Sędzia federalny orzeka, że okręg szkolny w Pensylwanii musi zezwolić na działalność pozaszkolnego Klubu Szatana

by Julia Mueller – 05/01/23 must-allow-after-school-satan-club

Okręg szkolny w Pensylwanii musi zezwolić na zwoływanie pozaszkolnego Klubu Szatana dla uczniów – orzekł sędzia federalny.

“W zwycięstwie dla wolności słowa i wolności religijnej, sąd federalny orzekł, że Saucon Valley School District musi zezwolić na spotkania After School Satan Club w obiektach powiatowych” – ogłosiła American Civil Liberties Union (ACLU).

W orzeczeniu, wydanym w Sądzie Okręgowym USA dla Wschodniego Dystryktu Pensylwanii i udostępnionym przez ACLU, sędzia stwierdził, że “tutaj, chociaż przeciwnicy The Satanic Temple, Inc. mogą kwestionować świętość tej kontrowersyjnie nazwanej organizacji, świętość ochrony Pierwszej Poprawki musi zwyciężyć.”

Dystrykt szkolny musi zezwolić na spotkania Klubu Szatana po szkole, który jest sponsorowany przez Świątynię Szatana, w ciągu roku szkolnego w trzech wcześniej uzgodnionych terminach, ale nie będzie musiał rozprowadzać kart zgody na klub dla uczniów do domu. [rozumiem więc, że bez zgody rodziców. md]

Krajowa organizacja ACLU, ACLU of Pennsylvania i Dechert LLP złożyły pozew przeciwko okręgowi szkolnemu w imieniu The Satanic Temple w marcu, argumentując, że okręg naruszył Pierwszą Poprawkę zabraniając klubowi spotykania się w obiektach okręgu.

Dzielnica argumentowała, że zakazała działalności klubu, ponieważ karty zezwoleń nie precyzowały, że klub nie jest sponsorowany przez dzielnicę.

“Kiedy stajemy w obliczu wyzwania dla wolności słowa, pierwszym instynktem rządu musi być wspieranie ekspresji, a nie jej tłumienie. Zwłaszcza, gdy treść jest kontrowersyjna lub niewygodna. Nic innego nie jest zgodne z wyrażonym celem amerykańskiego rządu, jakim jest zabezpieczenie podstawowych, wrodzonych praw jego obywateli” – napisał w poniedziałkowym orzeczeniu sędzia John M. Gallagher. [Co ten ch.. chciał powiedzieć? md]

Klub Szatana po szkole” został dopuszczony do spotkań na początku tego roku w Wirginii po podobnej kontrowersji, która trafiła na pierwsze strony gazet.

Satanizm “sztuki”: Defekacja, kopulacja i bluźnierstwo. Żaden „artysta” nie ośmiela się robić tego samego z Allahem, Mahometem, Buddą czy Sziwą.

Defekacja, kopulacja i bluźnierstwo. Czy Polacy wygrają z szatańską antykulturą?

5 maja 2023 Żaden „artysta” nie ośmiela się robić tego samego z Allahem, Mahometem, Buddą czy Sziwą

Bluźniercza wystawa w Parlamencie Europejskim przedstawiająca Pana Jezusa i Apostołów jako zwolenników, miłośników i uczestników sadomasochistycznych praktyk seksualnych to wierzchołek bluźnierczej góry lodowej. Znieważanie Chrystusa i Matki Bożej, poniżanie chrześcijan, plucie na świętych, niszczenie katolickich symboli i wszystkie możliwe działania mające na celu ośmieszenie, ubliżenie, obrzydzenie wartości, jakie przez wieki budowały cywilizację łacińską, są obecnie na porządku dziennym. Wszystko w imię „wolności artystycznej”, jak dla niepoznaki nazywa się dzisiaj anty-kulturę.

Zapewne pamiętacie Państwo głośną „sztukę”, która zrobiła w roku 2017 prawdziwą furorę, pt. „Klątwa” w reżyserii Olivera Frljica. Sceny, które wówczas mogli zobaczyć widzowie Teatru Powszechnego w Warszawie były jednym wielkim bluźnierstwem i świętokradztwem. Krzyż Chrystusa został ścięty przy pomocy piły łańcuchowej, figurę św. Jana Pawła II wykorzystano jako „gadżet” seksualny, aborcję przedstawiono jako sympatyczną „zabawę w lekarza” za 1000 zł etc. Wszystko to było okraszone przepełnionymi nienawiścią, pogardą i jakąś chorą żądzą odwetu na Kościele i wyznawcach Chrystusa, którzy w chorej wizji bluźniercy z Bałkanów i jego podwładnych – tzw. aktorów – odpowiadają za całe zło świata.

Oburzenie, jakie wywołał bluźnierczy spektakl w Polsce, jest dowodem na to, że Polacy nie są JESZCZE tak zdegenerowani jak szeroko pojmowany Zachód, że wciąż JESZCZE potrafimy bronić naszych katolickich i narodowych wartości i nie ma naszej zgody na tego typu bluźniercze praktyki. Niestety opór milionów polskich katolików nie zyskał odpowiedniego uznania ani instytucji państwa, ani szeroko rozumianego świata kultury, ani wymiaru sprawiedliwości.

Przedstawiciele partii rządzącej wykorzystywali bluźnierstwo na deskach Teatru Powszechnego do tzw. bieżączki politycznej, czyli krytykowania i atakowania największych partii opozycyjnych. Opozycja z kolei… broniła wolności artystycznej i głosiła, że „Klątwa” to „wielkie dzieło, które pokazuje prawdę o Polsce, Polakach i Kościele”.

Ludzie kultury albo nabrali wody w usta, albo sami głosili brednie o „wolności artystycznej” i porównywali dyskusję na temat „Klątwy” do… czasów komunistycznych rzucając oskarżenia, że polscy katolicy chcą cenzurować artystów niczym Bierut, Cyrankiewicz i Gomułka, i tylko czekać aż zaczną zamykać ich w więzieniach za to, że tworzą „sztukę”. Niestety pojawiały się również twierdzenia wygłoszone np. przez Grzegorza Brauna, który w programie „Warto rozmawiać” na antenie TVP stwierdził, że takie „dzieła” nie mogą być finansowane z pieniędzy publicznych, ale jeśli ktoś wyda na nie prywatne pieniądze, to wówczas wszystko jest OK.

Jednym z nielicznych, który nie wykorzystywał „Klątwy” do nawalanki politycznej, tylko zwrócił uwagę na ogromny problem ofensywy antykultury w Polsce była wówczas twórca i reżyser Teatru Nie Teraz – Tomasz Antoni Żak, który na łamach portalu PCh24.pl powiedział:

„Klątwa” w Powszechnym w Warszawie to nie przypadek i jakiś wyjątek w całym polskim teatrze. To efekt długiego procesu degenerowania kultury, tchórzostwa i zaniechań rządzących, czasami nawet ich współsprawstwa. Traktując „Klątwę” poważnie, musimy powiedzieć, że jedynym sposobem na nią jest egzorcyzmowanie. Egzorcyzmy to bardzo bolesna terapia, przede wszystkim dla szatana wypędzanego z zainfekowanego złem organizmu. I nie można się wahać ani chwili, gdy chce się uratować człowieka, a tym bardziej, gdy chce się ratować Polskę. Tymczasem zamiast wypędzenia diabła, trwają z nim jakieś układy.

Co zaś zrobił wymiar sprawiedliwości, do którego trafiły kolejne pozwy o „obrazę uczuć religijnych”? Chyba nie trzeba tego przypominać…

„Klątwa” bez wątpienia była bluźnierstwem, które zostało odpowiednio nagłośnione w mediach. Ile jest jednak podobnych „dzieł” w przestrzeni publicznej? O ilu z nich nie wiemy? Dlaczego tzw. artyści nie ustają w świętokradztwie i profanowaniu wszystkiego co katolickie? I w końcu: czy zostanie przekroczona „granica obojętności”? Słowem, czy Polacy pozwolą się zwieść i zaczną reagować na „artystyczne bluźnierstwa” tak, jak dziś robią to obywatele Zachodu – będą się nimi już tylko zachwycać, albo – w najlepszym przypadku – podsumują je wzruszeniem ramion?

Odpowiedzi na powyższe pytania w dużej mierze udzielił już w roku 2006 prof. Andrzej Nowak:

„Elity kształtują podział na ciemnogród i oświeconych. Ci ostatni to właśnie elity i ich salonowi faworyci, którzy żyją w osobnym świecie i chcieliby zastąpić nim ostatecznie świat realny. W ich świecie głównym problemem jest rozprawienie się z ciemnotą i ograniczeniami swobody sztuki, czyli obrona prawa artystów do wydawania publicznych pieniędzy na widowiska łączące defekację z kopulacją, najlepiej na tle symboli katolickich”.

No właśnie… Jakie są owe „oświecone elity” widzimy na co dzień. Od kilkudziesięciu lat dominuje u nich przekonanie, że musimy za wszelką cenę i jak najszybciej doszlusować do Zachodu poprzez zakotwiczenie się w strukturach euroatlantyckich, m.in. w NATO i w Unii Europejskiej i implementowanie na naszym rodzimym gruncie tego wszystkiego, co nam nakażą w Brukseli, Waszyngtonie, Berlinie, Tel Awiwie czy gdziekolwiek indziej – zarówno jeśli chodzi o rozwiązania stricte polityczne jak i kulturowo-cywilizacyjne. Uznano, że tylko w ten sposób skończy się dla nas historia. Chodziło o to, co prof. Ryszard Legutko nazwał „modernizacją przez kserokopiarkę”, dzięki czemu nawet, jeśli w Polsce nie będzie dobrze, to przynajmniej będziemy „fajni” za co nasze „oświecone elity” od czasu do czasu zasłużą na niemal szczere poklepanie po ramieniu przez zachodnich partnerów.

W III RP udało się do pewnego stopnia osiągnąć coś, do czego zmierzała PRL, ale co nie udawało się jej władcom. W nowych warunkach, bez stosowania fizycznej przemocy udało się doprowadzić do stanu, gdzie Polacy w ogromnej mierze przepojeni są kompleksem niższości. Ten kompleks niższości determinuje polskie postawy i zachowania. Jest to efekt pedagogiki wstydu, to znaczy przedstawiania naszej historii, a więc i tożsamości, która wyrasta przecież z naszej historii jako ciągu absurdów, głupstw, bezrozumności, wreszcie rzeczy bardzo wstydliwych, czasami wręcz zbrodni – mówił w rozmowie z Niepoprawnym Radiem PL Bronisław Wildstein.

W momencie, kiedy odzyskaliśmy wolność, kiedy została zdjęta z nas ta czapa komunistyczna i możemy do tej Europy zdążać, okazało się, że aby być Europejczykami musimy imitować obecny kształt Europy jako takiej. Problem w tym, że nie ma jednej Europy. Europa to szerokie ramy kulturowe, w tej chwili również instytucjonalne zwane Unią Europejską, ale generalnie rzecz biorąc to jest pewna szeroka tożsamość kulturowa, na którą składają się bardzo różne tożsamości narodowe. Taka jest tradycja Europy, że w dialogu tych tożsamości, czasami w konkurencji buduje się ta szersza tożsamość, którą można cywilizacyjnie jakoś określić, ale jednak takie poczucie tożsamości ludzie mają związane ze swoim narodem. Nam jednak wmawiano, że mamy się roztopić w Europie, że nasza tożsamość jest przeszkodą, obciążeniem, że mamy się od niej uwolnić, bo jest ona pasmem błędów, a nawet zbrodni – podkreślił autor „Buntu i afirmacji”.

To właśnie przeświadczenie, że wszystko, co zachodnie jest lepsze, że tam jest prawdziwy świat, tam są „poważni ludzie”, tam jest „postęp”, tam jest prawdziwy „skok cywilizacyjny” i w związku z tym musimy skopiować to na polski grunt dominuje po dzień dzisiejszy.

Co w praktyce oznacza „doszlusowanie do Europy”, czy też Zachodu na polu kultury? Ano to, o czym pisał wyżej wywołany prof. Andrzej Nowak – „defekację z kopulacją, najlepiej na tle symboli katolickich”.

Na Zachodzie bezczeszczenie symboli katolickich, świętych katolickich i samego Boga w Trójcy Jedynego jest dzisiaj czymś normalnym! Mało tego – tzw. artyści mają ogromny problem, żeby zaprezentować światu „nowe bluźnierstwo”.

Często przywoływany przeze mnie Waldemar Łysiak w wydanej w roku 2006 bardzo dobrej książce „Salon 2. Alfabet Szulerów” zwraca, że „dzieła sztuki” polegające na „włożeniu krzyża do moczu czy fekaliów” po prostu znudziły się zachodniemu odbiorcy. Jednym z takich „dzieł” była zaprezentowana światu pod koniec lat 80. XX wieku przez Johna Flecka instalacja polegająca na zamontowaniu wizerunku Pana Jezusa w misce klozetowej.

Zwróćmy uwagę, że żaden „artysta” nie ośmiela się robić tego samego z Allahem, Mahometem, Buddą czy Sziwą”, podkreśla Waldemar Łysiak.

Podobną „nudą” jest pokazywanie przez „artystów” Pana Jezusa nago, lub jako homoseksualistę, lub w trakcie kopulacji. „Rene Cox zyskuje sławę, bo demonstruje Ostatnią Wieczerzę, gdzie Chrystus to goła baba otoczona przez jedenastu czarnych apostołów, a dwunasty, Judasz, jest biały. Inny (zły człowiek – red.), pokazuje Queer City (…) (Brooklyn Museum, Nowy Jork, 2001), gdzie Chrystus uprawia perwersyjny seks z sześciolatkiem”, grzmi autor „Salonu 2”.

Nie tylko Pan Jezus jest poniżany przez „artystów”. Lubują się oni również w pluciu na Matkę Bożą.

„Museum od International Folk Art (Meksyk, Santa Fe) wystawiło (2001) prawie zupełnie gołą NMPannę (Nostra Senora de Guadelupe) – prawie, bo miała różane stringi. Chris Ofili lepi Bożą Rodzicielkę z łajna słonia (1999) i twierdzi, że ma prawo, bo w Afryce łajno słonia jest symbolem płodności. Pokazywano już Dziewicę Świętą jako lalkę Barbie, karatekę i tatuowaną lesbijkę. Co by tu jeszcze wymyślić?” ,wylicza Łysiak.

Kolejnym przykładem „wizji artystycznej”, przywołanym przez Waldemara Łysiaka był „hepening” zorganizowany przez grupę homoseksualistów w nowojorskiej katedrze Świętego Patryka. Polegał on na… wypluciu konsekrowanych hostii podczas niedzielnej Mszy Świętej (1992).

Jeśli zaś chodzi o Polskę, to trzeba wymienić „dzieło”, jakie można było zobaczyć podczas wernisażu bytomskiej Galerii „Kronika” w roku 2006: „czeski fotomontaż z papieżem Benedyktem XVI wznoszącym ciętą, skrwawioną głowę pederasty Eltona Johna”, relacjonuje autor „Alfabetu szulerów”.

„Oświecone elity” na Zachodzie i w Polsce przyzwalają na tego typu pornograficzne, bluźniercze i okraszone fekaliami ekscesy i sowicie je finansują. Skoro praktycznie z dnia na dzień stały się one częścią kultury Zachodu, to zrobią wszystko, aby zostały zaakceptowane również w Polsce.

Od nas zależy czy Polska pójdzie tą drogą. Ostatni atak na św. Jana Pawła II, a co za tym idzie na Kościół Katolicki pokazuje, że jest w nas – Polakach – wciąż siła, żeby bronić prawdziwych wartości i walczyć ze złem, jakie niesie z sobą neomarksistowska antykultura. Tylko na jak długo wystarczy nam tej siły? Czy młode pokolenie, które niedługo dojdzie do głosu stanie po naszej stronie, czy po stronie bluźnierców, którzy próbują mu wmówić, że tylko poniżając Chrystusa, Kościół i katolików staną się nowocześni i europejscy? Czas pokaże.

Jedno jest pewne – musimy robić swoje, musimy walczyć ze złem i w końcu – musimy wynagradzać Panu Bogu za te wszystkie bluźnierstwa i modlić się za tych, którzy ich dokonują, aby się opamiętali…

Tomasz D. Kolanek

Mamy zapłacić połowę ceny za szczypawki, które jeszcze NIE powstały.

Mamy zapłacić połowę ceny za szczypawki, które jeszcze NIE powstały… To jest władza korporacyjna nad politykami, nad rządami państw…

4.05.2023 zaplacic-polowe-ceny-za-szczypawki-ktore-jeszcze-nie-powstaly-to-jest-wladza-korporacyjna

================================

Realizacja „zielonego” programu UE przyczyni się do likwidacji naszej gospodarki, państwowości i wolności

Realizacja „zielonego” programu UE przyczyni się do likwidacji naszej gospodarki, państwowości i wolności

Prof. Skrzydlewski: 4 maja 2023 https://pch24.pl/prof-skrzydlewski-realizacja-zielonego-programu-ue-przyczyni-sie-do-likwidacji-naszej-gospodarki-panstwowosci-i-wolnosci/

Gdyby ten program został wprowadzony w życie, przyczyniłby się do zlikwidowania naszej rodzimej gospodarki i formy życia, przyczyniłby się również do unicestwienia naszej państwowości i naszej wolności. Dlaczego więc jest tak lansowany? Jest swoistym narzędziem destrukcji tego, co zostało wytworzone przez wieki w Europie dzięki współpracy narodów – powiedział o Europejskim Zielonym Ładzie profesor Paweł Skrzydlewski.

—————————————

Filozof zrecenzował na antenie Radia Maryja niby-ekologiczną, a w rzeczywistości samobójczą  politykę eurokratów. UE wprowadza szereg drastycznych i kosztownych rozwiązań pod hasłem „neutralności klimatycznej”, czyli dążenia do zminimalizowania emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych. Jednym ze środków do osiągnięcia tego utopijnego celu jest wprowadzenie zakazu produkcji i rejestrowania samochodów z silnikami spalinowymi.

Europejczycy będą musieli również płacić bajońskie sumy pieniędzy za emisję CO2 do atmosfery, radykalnie zmienić transport morski, lotniczy, drogowy oraz wprowadzić nowe normy budowlane – wskazał prof. Skrzydlewski.

Brukselskie elity Unii Europejskiej po raz kolejny wyjawiły swe zamiary, jakie mają w stosunku do nas i poniekąd do całej wspólnoty narodów zamieszkujących Europę. Stało się to możliwe dzięki przyjęciu w kwietniu 2023 roku przez Radę Unii Europejskiej pakietu pięciu aktów prawnych, czyli „Fit for 55”, które rzekomo pozwolą Unii Europejskiej ograniczyć emisją gazów cieplarnianych – mówił uczony.

UE zamierza już do końca obecnej dekady zmniejszyć o 55 procent emisję w stosunku do poziomu z 1998 roku. Z kolei w 2050 roku ma zostać osiągnięta tak zwana neutralność klimatyczna, czyli stan, w którym wytwarzane gazy cieplarniane będą w całości pochłaniane przez przyrodę.

Nowy Ład ma zachwycić, oczarować cały świat i stać się wzorem. Twierdzi się, że dzięki temu nasza planeta zostanie uratowana, a przez ludzkość zostanie porzucona droga do samozagłady. (…) Wszystkie plany Unii Europejskiej wprowadzają w szok i zdumienie, że mogą być tolerowane i głoszone przez ludzi o zdrowych zmysłach. Jednak elity Unii Europejskiej przyjmują je i zapowiadają zaciekłą walkę – podkreślił uczony.

Gdyby ten program został wprowadzony w życie, przyczyniłby się do zlikwidowania naszej rodzimej gospodarki i formy życia, przyczyniłby się również do unicestwienia naszej państwowości i naszej wolności. Dlaczego więc jest tak lansowany? Jest swoistym narzędziem destrukcji tego, co zostało wytworzone przez wieki w Europie dzięki współpracy narodów – dodał prof. Skrzydlewski.

Jak zaznaczył, idea Europejskiego Zielonego Ładu to woda na młyn dla takich potęg jak Chiny, Indie czy Rosja, które nie przejmują się mrzonkami o „zeroemisyjności”.

Źródło: RadioMaryja.pl

Reżim Bidena chce zgaszenia Wiecznej Lampki przy Tabernakulum

Reżim Bidena chce zgaszenia Wiecznej Lampki przy Tabernakulum.

Kolejny krok po skutecznym wyciszeniu dzwonów w kościołach.

bibula

Medyczna agencja federalna reżimu Bidena, administrująca programem ubezpieczeń społecznych, zażądała od katolickiego szpitala w Tulsa (Oklahoma) aby zgasił wieczną lampkę, która bez przerwy pali się przed Tabernakulum.

Władze agencji Center for Medicare and Medicaid Services (CMS) zażądały od szpitala Saint Francis Health System zgaszenia dwóch świec: małej świecy sanktuaryjnej, która pali się bez przerwy do 1960 roku oraz drugiej w innym szpitalu, palącej się od 15 lat.

Wieczna lampka paląca się w kaplicy szpitalnej w Saint Francis Health System

W przypadku odmowy, zagrożono utratą akredytacji, gdyż palące się lampki mają rzekomo stwarzać niebezpieczeństwo pożarowe. Jak dotąd, pomimo obowiązkowych okresowych inspekcji, które zespół szpitali przechodził rutynowo, nigdy w historii nikt nie stwierdził, iż paląca się religijna mała lampka miałaby być problemem.

Utrata akredytacji może spowodować odebranie federalnych funduszy Medicare (ubezpieczenie zdrowotne głównie dla osób powyżej 65 lat) oraz Medicaid (program pomocy dla osób uboższych), w praktyce pozbawiając opieki zdrowotnej tysięcy osób.

Zespół szpitali Saint Francis Health System zatrudnia ponad 10 tysięcy pracowników, w tym ponad 1100 lekarzy i udostępnia 1112 łóżek szpitalnych oraz jedyne w regionie centrum Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka, jak również 168-łóżkowy specjalistyczny szpital chorób serca.

W walce szpitala z agencją federalną reżimu Bidena pomaga organizacja Becket Fund for Religious Liberty, grupa zajmująca się sprawami sądowymi specjalizująca się w naruszeniach dotyczących Pierwszej poprawki Konstytucji.

„Wymagając od szpitala Saint Francis zgaszenia lampki” – pisze radca prawny Lori Windham w liście wystosowanym 3 maja br. – „jest próbą zgaszenia nie tylko świecy, ale i prawa wynikającego z Pierwszej Poprawki … i zgaszenia prawa do opieki zdrowotnej dla osób starszych, biednych i niepełnosprawnych w Oklahomie”.

Windham zauważyła, że działania administracji naruszają przepisy Religious Freedom Restoration Act (RFRA) poprzez wymaganie od szpitala ukrywania swojej wiary bez ważnego interesu rządowego. Grupa wolności religijnej przypomniała administracji [tzw.] prezydenta Joe Bidena – deklarującego się jako katolik – że katolickie prawo kanoniczne wymaga, aby świeca była zapalona wszędzie tam, gdzie jest Najświętszy Sakrament.

„Kodeks Prawa Kanonicznego wymaga, aby gdziekolwiek przechowywany jest Najświętszy Sakrament, specjalna lampa musiała świecić nieprzerwanie. Żywy płomień jest tak ważny dla kultu, że Piąty Rozdział Ogólnej Instrukcji Mszału Rzymskiego wyraźnie nakazuje, aby „specjalna lampa, zasilana olejem lub woskiem, świeciła w sposób widoczny, aby wskazać na obecność Chrystusa i oddać Mu cześć.”

„W historii zespołu szpitali Saint Francis nie było dnia, w którym żywy płomień zostałby zgaszony.” – przypomniała organizacja Becket Fund for Religious Liberty.

Można spodziewać się, że po skutecznym wyciszeniu dzwonów w kościołach – w Stanach Zjednoczonych bicie dzwonów w katolickim kościele należy do rzadkości – kolejnym etapem walki z wiarą katolicką będzie wymuszenie zgaszenia Wiecznej Lampki. Zaczyna się od kaplic szpitalnych, a skończy na samych kościołach, którym władze, pod pretekstem przepisów przeciwpożarowych, odbiorą prawa do gromadzenia się ludzi w budynku kościelnym, a ubezpieczyciele odmówią wydania polisy.

Oprac. www.bibula.com 2023-05-04 na podstawie Lifesitenews (May 4, 2023)

Wesprzyj naszą działalność

USA: Dlaczego lewica nienawidzi i jest przerażona prawem naturalnym

USA: Dlaczego lewica nienawidzi i jest przerażona prawem naturalnym

by John Horvat II left-hates-and-is-terrified

Lewica doprowadza kraj do chaosu poprzez dziwaczne błędne interpretacje prawa. Nie opierając się już na precedensie, ani nawet na ścisłych definicjach Konstytucji, prawie wszystko może być prawnie uzasadnione – aborcja, wspomagane samobójstwo, całkowita swoboda seksualna, nowe “prawa transseksualistów”, tyrania zaimków [„on to nie ON, lecz ONA!!”] i inne praktyki. Prawo jest płynne i zmienne w zależności od tego, co odpowiada namiętnościom danej osoby.

Dlatego każdy, kto twierdzi, że istnieje wyższe niezmienne prawo, może spodziewać się sprzeciwu. Kiedy taka teoria prawna staje się powszechna, przeraża lewicę. Liberałowie dostrzegają, że ktoś nazywa ich „poglady” blefem. Boją się prawa, które ma solidne podstawy i definicje.

Ogromna popularność teorii prawa naturalnego

Rosnąca akceptacja teorii prawa naturalnego wśród sfrustrowanych Amerykanów wstrząsa dziedziną prawa. Lewicowe czasopismo Current Affairs wyraziło ostatnio swój niepokój w artykule zatytułowanym “The Resurgence of ‘Natural Law’ Theories Should Scare Us All”. Autor K. Wilson zauważa, że “prawo naturalne zyskuje ogromną popularność wśród konserwatywnych jurystów i prawników”.

Prawo naturalne to teoria prawna, na której opierał się chrześcijański Zachód. Utrzymuje ona, że kodeks moralny jest wypisany na sercach ludzi, ważny dla wszystkich narodów i miejsc, stanowiąc podstawę moralnej pewności kierującej ludzkim działaniem. To prawo moralne w ludzkiej naturze dostarcza ogólnych wytycznych, na których opiera się całe prawo. Na przykład Dziesięć Przykazań jest często opisywane jako zwięzłe streszczenie prawa naturalnego.

Wypaczenie prawa pozytywnego

Nowoczesne prawo zerwało jednak związek z teorią prawa naturalnego w XIX wieku za sprawą szkoły prawniczej zwanej “pozytywizmem prawniczym”. Pozbawiła ona prawo jego moralnych podstaw i przekształciła je w „zbiór stworzonych przez człowieka zasad” rządzących społeczeństwem, reprezentujących suwerenną wolę ludzi poprzez instytucje przedstawicielskie. Prawa reprezentują konstrukcje społeczne dostosowane do okoliczności bez konkretnego wymiaru moralnego.

Tym samym wszystko (z wyjątkiem systemów zbliżonych do prawa naturalnego) jest dopuszczalne. Prawo „pozytywne” nie musi odpowiadać obiektywnej rzeczywistości, a jedynie dyspozycjom (i kaprysom) jego prawodawców. Co więcej, w miarę rozpadu społeczeństwa, prawo nie może już polegać na moralnym włóknie, które kiedyś podtrzymywało porządek w społeczeństwie. Degeneracyjny kurs prawa pozytywnego pozwala na coraz bardziej absurdalne interpretacje.

Konserwatywni prawnicy i juryści odwołują się do prawa naturalnego jako kotwicy bezpieczeństwa i prawdy w klimacie prawnym, w którym wszystko jest możliwe, a nic nie jest pewne.

Niedoskonałości oryginału

Przez pewien czas konserwatyści opierali się na oryginalizmie [ pierwotny zamiar], odczytując Konstytucję w świetle pierwotnych intencji jej twórców i późniejszych prawodawców. Jednak ta konserwatywna lektura Konstytucji okazała się zawodna i niewystarczająca do zapewnienia moralnej interpretacji prawa. Liberalni sędziowie i prawnicy ukryli się w wyimaginowanej „przestrzeni Konstytucji”, by promować swoje programy i stanowić prawo z ławy.

Obecnie prawnicy przyjmują prawo naturalne, ponieważ pozwala ono na ogromną swobodę w określaniu prawa w solidnych ramach moralnych.

Liberalny establishment prawniczy jest zaniepokojony tym rozwojem, ponieważ nie wierzy w wyższe prawo, które stanowi podstawę dla wszystkich innych. Liberałowie nienawidzą prawa naturalnego, ponieważ przywraca ono moralną wizję prawa i społeczeństwa. Hamuje ono ruch w kierunku coraz bardziej rozwiązłego społeczeństwa.

Przeinaczanie prawa naturalnego

Z tego powodu lewicowcy celowo przeinaczają koncepcję prawa naturalnego. Przedstawiają je jako totalitarny, teokratyczny zbiór sztywnych zasad zbudowanych na niesprawdzonych przesłankach. Twierdzą, że “narzuca ono raczej prawa boskie niż konstytucję”. K. Wilson błędnie wnioskuje, że jest to “uzasadnienie użycia państwa do egzekwowania moralnych przekonań teoretyka prawa naturalnego”.

A przecież nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Kiedy Bóg stworzył ludzkość, osadził w duszy porządek moralny. Tomasza z Akwinu, Summa Theologiae, I-II, q. 94, a. 2) Nie jest to bynajmniej arbitralna teokratyczna platforma dla tyranii.

Prawo naturalne wyjaśnione

Prawo naturalne opiera się na nieodłącznej naturze rzeczy, które funkcjonują zgodnie ze swoimi celami. Krzesło, które nie pozwala usiąść, nie spełnia swojej funkcji. Szklanka, która nie trzyma płynu jest w sprzeczności z wewnętrzną logiką jej istnienia.

Tak samo jest z człowieczeństwem i społeczeństwem. Dzięki naturalnemu rozumowi można dostrzec, co jest dobre, a co złe dla funkcjonowania społeczeństwa. Na przykład do natury mowy należy mówienie prawdy. Kłamstwo jest nadużyciem mowy, a zatem jest złe i sprzeczne z dobrym porządkiem społecznym. Kradzież jest zawsze zła, ponieważ pozbawia drugiego człowieka tego, co mu się należy. To nie są subiektywne oceny, ale część działającego porządku rzeczy.

Dalekie od sztywnych reguł, prawo naturalne jest zbiorem wytycznych, które zarówno upoważniają, jak i ograniczają rząd w jego dążeniu do wspólnego dobra wspólnoty politycznej. Prawo naturalne zapobiega tyranii i nadużyciom, nie pozwalając prawu dryfować w stronę kaprysu i fantazji. Wspiera porządek, czyli stan rzeczy, w którym wszystko funkcjonuje zgodnie ze swoją naturą i celem.

Długa historia

Mając za przewodnika prawo naturalne, ludzcy prawodawcy mogą tworzyć sprawiedliwe prawa. Prawo naturalne służy jako kryterium, na którym opiera się całe prawo, a nie jako kaftan bezpieczeństwa dla totalitarnego reżimu. Daje ustawodawcom ogromną swobodę w dostosowywaniu prawa do okoliczności i wagi spraw, które mają być rozwiązane. Ułatwia utrzymanie porządku społecznego.

W prawie naturalnym nie ma nic nowego. W starożytności występuje ono zarówno w Grecji (Antygona Sofoklesa, wiersze 440-70), jak i w Rzymie (O Republice Cycerona, bk 3, nr 33, ).

Kościół jednak rozwinął ją, wzbogacił i usystematyzował, a w rozwoju zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej została powszechnie przyjęta. Stanowi ono fundament wszelkiego prawa.

Amerykańska tradycja prawna ma korzenie w prawie naturalnym, o czym świadczą wypowiedzi znanego angielskiego jurysty Sir Williama Blackstone’a (1723-1780), który wywarł głęboki wpływ na kolonialne common law. Zakłada on istnienie “prawa natury”, które jest “wiążące na całej kuli ziemskiej, we wszystkich krajach i w każdym czasie: żadne ludzkie prawo nie ma żadnej ważności, jeśli jest z nim sprzeczne; a te z nich, które są ważne, czerpią całą swoją siłę i cały swój autorytet, pośrednio lub bezpośrednio, z prawa naturalnego”.

Oznacza to, że prawo naturalne nie jest nowym narzuceniem społeczeństwu, ale powrotem do źródła, z którego Ameryka może regenerować swoje prawo w klimacie pewności, porządku i logiki.

Nominalistyczne zaprzeczenie uniwersaliów i definicji

Istnieją głębsze powody, dla których liberałowie nienawidzą prawa naturalnego. Opozycja leży w definicjach dobra i zła, porządku i dobra wspólnego. Takie definicje wiążą rzeczy z rzeczywistością. Prawo naturalne uznaje niezmienną naturę rzeczy, którą można poznać i na którą można działać.

Zaprzeczając prawu naturalnemu, liberałowie mówią, że nie można poznać natury rzeczy, ludzi i społeczeństwa. Jest to rodzaj nominalizmu prawnego, który odrzuca uniwersalne pojęcia i opiera się jedynie na społecznych konstrukcjach czasu.

Tak więc prawni nominaliści nie mogą zaakceptować prawa naturalnego jako wypisanego na sercach ludzi, obowiązującego wszystkie ludy i miejsca. Postrzegają oni całe prawo jako produkt faktów, obserwacji i eksperymentów. Taka wizja sprawia, że prawo jest łatwo manipulowane przez namiętności i kaprysy, które mogą przerodzić się w tyranię i fantazję.

Odrzucenie definicji odzwierciedla odmowę powściągnięcia namiętności. Prof. Plinio Corrêa de Oliveira w swojej książce “Rewolucja i kontrrewolucja” definiuje istotę liberalizmu jako “prawo do myślenia, odczuwania i robienia wszystkiego, czego domagają się niepohamowane namiętności.”

Z tego powodu liberalny system polityczny jest coraz bardziej sprzeczny z prawem naturalnym. Odrzuca uniwersalne pojęcie prawa oparte na ludzkiej naturze i zastępuje je bardziej sztywną uniwersalną zasadą, która mówi, że nie wolno tłumić niepohamowanych namiętności.

Freudowska obsesja na punkcie wyzwolenia seksualnego

Wreszcie, liberałowie nienawidzą prawa naturalnego, ponieważ sprzeciwia się ono prymatowi indywidualistycznej przyjemności. Liberalna wrogość wobec ograniczeń jest szczególnie skierowana w stronę namiętności seksualnych. Zgodnie z prawem naturalnym, celem aktu seksualnego jest przede wszystkim prokreacja. Kiedy podejmowane są działania mające na celu udaremnienie tego aktu lub zniszczenie chroniącej go więzi małżeńskiej, jest to sprzeczne z prawem naturalnym.

Dlatego liberałowie byli przerażeni uchyleniem Roe v. Wade. Wyznają oni freudowski pogląd na naturę, który mówi, że nieokiełznane namiętności, zwłaszcza apetyty seksualne, muszą być zaspokojone i nie mogą być powstrzymane. Każde prawo lub działanie sprzeczne z tym niepohamowaniem jest “nienaturalne” i należy się mu przeciwstawić. Zaprzeczający prawu naturalnemu są przede wszystkim promotorami rewolucji seksualnej. Wolą cierpieć wszystkie katastrofalne konsekwencje niepohamowanych namiętności dla jednostek i społeczeństwa, niż zaakceptować fakt, że szczęście jest o wiele bardziej osiągalne poprzez dostosowanie się do natury, a nie uleganie jej ekscesom.

Tak więc otwarte drzwi do deprawacji i fantazji są wielkim powodem, dla którego prawo naturalne ma tak wielu przeciwników. To nie szlachetne pragnienie wspierania wspólnego dobra czy postępu wolności motywuje tych, którzy zaprzeczają prawu naturalnemu. Zamiast tego, jest to samolubna gratyfikacja, która nie akceptuje żadnych ograniczeń ani definicji i ostatecznie prowadzi do zniszczenia porządku w społeczeństwie i zniewolenia do nikczemności.

Jak prawo naturalne przeraża lewicę

prawo naturalne przyciąga uczonych prawników i jurystów, ponieważ dostrzegają oni destrukcyjną siłę moralnego rozkładu. Tylko uniwersalny pogląd na naturę ludzką może zapewnić wyjście z obecnego kryzysu. Wewnątrz ram prawnych naturalnego porządku społeczeństwo może spełniać swoją funkcję, a upadła ludzkość może uzyskać pewien stopień szczęścia.

Kiedy obecny system prawny opiera się na subiektywnych ocenach i kaprysach, jego prawo pozytywne staje się ekstrawagancją wszystkiego – poza prawem naturalnym. Jak na ironię, nie prowadzi to do większej różnorodności prawa, ale do jednego sztywnego i despotycznego systemu prawa, który wspiera coraz większe zniewolenie namiętnościami. Raz wprowadzony unieważnia wszystko i nie pozwala na powrót wolności do porządku.

Prawo naturalne przeraża lewicę, która założyła, że już dawno umarło. Lewicowcy nie mogą przyznać, że mogą istnieć tacy, którzy z zadowoleniem przyjmują uporządkowaną wolność i powściągliwość. Nie widzą, że po drugiej stronie wadliwego systemu prawnego pozytywistów czeka nihilizm, który doprowadzi do każdej formy pustki i rozpaczy.

Dopiero chrześcijaństwo wprowadziło dzielenie się wiedzą, wiadomościami, nauką i technologią. II. GENEZA MASONERII

II. GENEZA MASONERII

Ks. Michał Poradowski, PALIMPSEST,

Wyd. Agencja „ARMEL”, Stare Jatki 24

Istnieje związek między masonerią i cechami. Cechy, jako organizacje zawodowe, powstają w najdawniejszych cywilizacjach przed chrześcijańskich, a więc w okresie kiedy jeszcze wiedza, nauka i technika zawodowa były traktowane jako tajemnice, a więc sekrety dające Władzę.

Nie należy zapominać, że to dopiero chrześcijaństwo wprowadziło zwyczaj dzielenia się wiedzą, wiadomościami, nauką i technologią, a przed chrześcijaństwem traktowano wiedzę jako tajemnicę, a naukę jako wtajemniczenie. Pierwotnie, w czasach jeszcze prymitywnych cywilizacji, wiedza zawodowa była głównie tajemnicą rodzinną, czyli przechodziła z ojca na syna, zwłaszcza gdy syn oddawał się zawodowi ojca. Zresztą przetrwało to w wielu wypadkach aż do dziś (np. tajemnica farbowania włókien, aby nie traciły koloru przez pranie, lub będąc wystawione na słońce).

Ta wiedza związana z zawodami była przez nie troskliwie chowana, jako największy skarb człowieka, a udzielana jedynie członkom stowarzyszenia zawodowego. Jedną z najważniejszych nauk była matematyka jako podstawa architektury, czyli budownictwa, stąd też cechy czyli związki i stowarzyszenia zawodowe związane z architekturą i budownictwem, a także ze sztuką, utrzymywały w tajemnicy wiedzę matematyczną, a również geometrię, fizykę, chemię i wszystkie inne nauki niezbędnie dla architektury.

Murarze i architekci byli ludźmi najbardziej wykształconymi, a często jednocześnie przynależeli do kasty kapłańskiej jako budowniczowie świątyń wtajemniczanie w wiedzę, przekazywaną przez związki zawodowe, było stopniowe, czyli w miarę zajmowania wyższych stanowisk w hierarchii organizacji społecznej i zawodowej. Podział na mistrzów i czeladników, a więc nauczycieli i uczniów, był podstawą skomplikowanej hierarchii zawodowej, która w ciągu wieków rosła i różnicowała się, aby ci co byli obarczeni wyższym stopniem władzy i odpowiedzialności mogli także dysponować, większą wiedzą. Budownictwo materialne (świątynie, pałace, wieże obronne, fortyfikacje, drogi, mosty, akwedukty itd.) łączyło się także z “budownictwem” społecznym, kulturalnym, religijnym i politycznym. Awans w wiedzy i władzy był zależny od wtajemniczenia w naukę w doświadczenia i w historię. Jednak w wielu wypadkach, władza polityczna i społeczna zaczyna się wyzwalać i uniezależniać od związków zawodowych, a to głównie przez podbicia jednych społeczeństw przez drugie. Konkwistadorzy stają się warstwą górną społeczeństwa nie przez awans, lecz przez siłę zbrojną. Prawie wszystkie kraje są wielokrotnie zdobywane przez kolejne najazdy różnych plemion, a każdy najeźdźca narzuca swoje organizacje zawodowe mniej lub więcej o strukturze jawnej czy tajemniczej.

Przykładem, może być Anglia, która bardziej niż inne kraje europejskie (z wyjątkiem Hiszpanii), jest wielokrotnie zdobywana, a kolejni zdobywcy stają się warstwą górną.

Polska zaś jest wyjątkowo krajem europejskim, który przez prawie osiem wieków, bo od swego zarania aż do rozbiorów, nie był nigdy zdobyty i ujarzmiony przez zdobywców, a więc nie uległ żadnej konkwiście, choć był wielokrotnie najeżdżany.

To w tych cechach murarskich rodzi się masoneria, jako stowarzyszenie “filozoficzne”, oddane “wolnej myśli”, stąd też ich nazwa „wolnomularze” którzy zachowują symbole murarstwa, choć już nie oddają się architekturze jako takiej, lecz “budownictwu” społeczeństwa, jego kultury, polityki, ustroju itd.

Kasty kapłańskie starych pogańskich wierzeń szukają schronienia w cechach murarskich, przyjmując ich ubiory, zwyczaje, tradycje i symbole, ale oddając się na swych zebraniach zagadnieniom kulturalnym, “filozoficznym”, a przede wszystkim politycznym. W miarę jak chrześcijaństwo wychodzi z ukrycia i staje się religią panującą, pogańskie kasty kapłańskie szukają schronienia w związkach zawodowych, prawie wyłącznie murarskich, spiskując przeciwko swemu wrogowi, jakim jest Kościół Chrystusowy, który pozbawił ich władzy w społeczeństwie, w religii iw całym życiu społecznym.

Od czasów Konstantyna, który nie tylko uznał władzę kościelną, lecz oddał się na jej usługi, kasta poganizmu rzymskiego stopniowo chroni się w cechach, głównie murarskich i w nich wegetuje aż do czasów, kiedy prądy pogańskie odzywają w społeczeństwie chrześcijańskim, tak iż w początkach osiemnastego wieku mogą zaczynać w niektórych krajach działalność publiczną, ujawniając się jako “loże murarskie”, czyli jako “wolni murarze”. Wobec publiczności deklarują się oni jako “filozofowie”, a więc jako towarzystwo szukające doskonalenia osobistego, które, ich zdaniem można osiągnąć głównie przez wtajemniczenia w wiedzy tajemniczej, przekazywanej w sekrecie w ich stowarzyszeniach, jako tradycji okultystycznych, przekazanych z dawnych przed- chrześcijańskich religii babilońskich, egipskich, Dalekiego Wschodu, żydowskich, zwanych Kabałą i Gnozą. Charakteryzuje ich solidarność na skalę międzynarodową i wzajemna pomoc.

Charakteryzuje ją tajemniczość, a zwłaszcza tzw. “sekret”, który usiłują zbagatelizować w opinii publicznej, twierdząc, że „tym sekretem jest brak sekretu”, ale niektórzy wtajemniczeni przyznają, iż tym sekretem jest ich kult szatana i walka z chrześcijaństwem.

Faktem też jest, że do wszystkich lóż mają dostęp Żydzi, ale do lóż żydowskich nie mają dostępu “goje” (a więc nieobrzezani). Co więcej, istnieje opinia, że loże wyłącznie żydowskie, zwane “Synowie Przymierza”, czyli B’nai B’rith, kierują lożami gojów, a co najmniej są lożami najwyższej kategorii, a więc szczytem Masonerii.

Policja włamała się do budynku szkoły przy ambasadzie rosyjskiej. To działanie sprzeczne z prawem,

Policja włamała się do budynku szkoły przy ambasadzie rosyjskiej. Jest stanowcza reakcja. To działanie niezgodne z prawem, naruszenie Konwencji Wiedeńskiej w stosunkach dyplomatycznych

policja-wlamala-sie-do-budynku-szkoly-przy-ambasadzie-rosyjskiej

To działanie niezgodne z prawem, naruszenie Konwencji Wiedeńskiej w stosunkach dyplomatycznych tak zajęcie szkoły przy ambasadzie Rosji w Warszawie komentuje Siergiej Andriejew.

Policja siłą weszła na teren, wyłamując zamki. Wcześniej prokuratura zajęła konta ambasady.

Warsaw authorities break the doors of the school at the Russian Embassy

W Warszawie władze lokalne i policja włamały się do szkoły przy ambasadzie rosyjskiej, w której uczą się dzieci dyplomatów i wojskowych, wyważając drzwi i wyłamując zamki — relacjonuje z miejsca zdarzenia korespondent rosyjskiego portalu RIA Novosti.

W serwisie zamieszczono krótkie nagranie ze zdarzenia, które krąży już w mediach społecznościowych.

Sprawa dotyczy postępowania egzekucyjnego, które przeprowadza stołeczny ratusz, co potwierdził rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina. Według MSZ budynek jest w „bezprawnym posiadaniu Federacji Rosyjskiej” i powinien zostać przekazany Skarbowi Państwa. Informacje na ten temat pojawiały się już w marcu.

Przedstawiciel urzędu miasta wcześniej zażądali otwarcia bramy, ale odmówiono im. Andriej Ordasz, doradca wysłannika ambasady Rosji w Polsce powiedział, że strona rosyjska uważa wszelkie decyzje o konfiskacie budynku za nielegalne i ostrzegł przed odwetowymi krokami dyplomatycznymi.

Ordasz, cytowany przez RIA Novosti, powiedział, że personel szkoły dostał czas do godz. 18.00 na opuszczenie budynku. Na miejsce przybył także szef misji dyplomatycznej Siergiej Andriejew. Zapowiedział, że Moskwa złoży protest.

— Kwalifikacja jest jednoznaczna. To działanie niezgodne z prawem, naruszenie Konwencji Wiedeńskiej w stosunkach dyplomatycznych. Oczywiście będziemy protestować — zaznaczył.

Zdaniem ambasadora działania polskich władz nie pozostaną bez odpowiedzi. — Jaka to będzie reakcja — nie chcę przewidywać. Decyzja w tej sprawie zapadnie w “centrum” — powiedział.

Prokuratura zajęła pieniądze z kont

W środę polska prokuratura zajęła pieniądze ambasady rosyjskiej. Środki z rachunków ambasady i przedstawicielstwa handlowego w banku Santander zostały przekazane na konta prokuratury.

Rosjanie wskazują też, że Santander Bank ogłosił zaprzestanie współpracy z ambasadą i zamknął rachunki. Andriejew podkreślił, że chodzi o “znaczące środki”, które były zarówno w dolarach amerykańskich, jak i polskiej walucie.

Wcześniej strona polska zamroziła konta ambasady w związku z podejrzeniem, że „mogą one służyć do prania pieniędzy lub terroryzmu”.

====================

mail:

Waszyngton już uruchomił najbardziej lojalnych wasali w Polsce i przy ich pomocy już działa. Naiwnością jest sądzić, że polska prowokacja z zajęciem budynku szkoły przy ambasadzie rosyjskiej jest przypadkiem.

Już teraz można przypuszczać, jak dalej potoczą się agresywne wydarzenia. Bezczelny wybryk, prowokacja władz w Polsce, które przed końcem roku szkolnego wyrzuciły uczniów i nauczycieli, jest dokładnie obliczony na ostrą reakcję Moskwy i taka reakcja zapewne nastąpi.

==============================

mail:

 Każdy pretekst, aby uwikłać Polskę w Wojnę będzie dobry, ale że wybrano taki jest jednak szokujące. Chodziło chyba o to, aby ukazać Polskę wobec Rosji i całego świata w jak najgorszym świetle.

Policja atakuje szkołę ambasady na miesiąc przed wakacjami?

Chodzi o nieodwracalną eskalację konfliktu.

„PIERWSZY MAJA” ŚWIĘTEM (?) PRACY czy DNIEM PRACY? Masońska loża Illuminati Weishaupta pierwowzorem.

„PIERWSZY MAJA” ŚWIĘTEM (?) PRACY czy DNIEM PRACY? Masońska loża Iluminaci Weishaupta.

ks. prof. Michał Poradowski. 1992

Od przeszło stu lat obchodzi się prawie we wszystkich krajach tzw. „Święto (?) Pracy”, która to uroczystość powinna nazywać się Dniem Pracy, jako że ze świętością niewiele ma wspólnego.

Słusznym jest, że uwagę skupia się na tym dniu pracy, który jest dla człowieka charakterystyczny, bowiem tylko człowiek pracuje, w ścisłym tego słowa znaczeniu (zwierzęta i maszyny „pracują” tylko w znaczeniu przenośnym), tylko człowiek używa swoich zdolności twórczych dla powiększenia i polepszenia dóbr kulturalnych, intelektualnych, artystycznych i gospodarczych, aby móc żyć lepiej i dostatniej, aby samego siebie doskonalić przez pracę.

Kościół zawsze chwalił wszelką pracę, do niej zachęcał i wynosi ją do godności cnoty (pracowitość). Obecny Papież, Jan Paweł II, poświęcił pracy specjalną encyklikę, Laborem exercens.

Przez wiele lat obchody Dnia Pracy były często okazją do manifestacji robotników, połączonych nieraz z gwałtem i zajściami, co powodowało interwencje policji, bowiem zajścia te mogły przekształcić się w groźne konflikty i niszczenie mienia prywatnego i publicznego. Niejednokrotnie obchodzenie Dnia Pracy było wykorzystywane przez rewolucjonistów i terrorystów, i dlatego bywały w niektórych okresach zakazywane.

Dopiero po drugiej wojnie światowej obchody te nabrały godności i umiarkowania, i prawie we wszystkich krajach zostały zalegalizowane. Niektórzy występujący przy tej okazji mówcy, wspominają tzw. „męczenników z Chicago” i przypisują ustalenie obchodu Dnia Pracy na dzień pierwszego maja, jako rzekomą datę zajść w tym mieście.

Otóż jest to jakieś nieporozumienie, gdyż odnośny pomnik w Chicago oddaje hołd nie robotnikom, lecz policji, a głównie kapitanowi Ward, który w zajściach tych stracił życie.

Przypomnijmy jak to było. W roku 1886, dnia 16 lutego, rozpoczyna się strajk robotników w fabryce maszyn rolniczych Mac Cormik. Strajk ten przedłuża się aż do dnia 3 maja, kiedy to przybyła z Europy grupa zawodowych terrorystów i dołączyła do strajkujących, nadając strajkowi charakter rewolucyjny i powodując gwałtowne zajścia w całym mieście, a głównie na placu Haymarket. Policja była zmuszona interweniować; 130 policjantów, pod komendą kapitana Ward usiłowało opanować te gwałty i niszczycielskie manifestacje. W momencie, kiedy kapitan Ward z podniesioną dłonią (jak to widać na pomniku), przemawiał do manifestantów, terroryści rzucili bomby na policjantów, zabijając siedem osób, w tym i kapitana Ward, a siedemdziesiąt osób ciężko raniąc. Grupa terrorystów wraz ze swym przywódcą Samuelem Fieldem została aresztowana i oddana władzom sądowym. Po kilku miesiącach (drugiego listopada tegoż roku) Sąd Najwyższy skazał czterech terrorystów na karę śmierci i wyrok został wykonany.

Podsumowując te wydarzenia, można stwierdzić:

1. Nie dają one żadnych podstaw do obchodzenia Pierwszego Maja, gdyż dnia pierwszego maja w Chicago nic nie zaszło, bowiem akt terrorystów przybyłych z Europy i nie mających nic wspólnego z robotnikami z Chicago, miał miejsce trzeciego maja.

2. W historii współczesnych ruchów robotniczych, zwłaszcza syndykalnych, w walce o sprawiedliwe ustawodawstwo pracy, było wiele krwawych zajść, w których poległo wielu robotników. Zapewne najgłośniejszym i najważniejszym wydarzeniem był strajk robotników w stoczni w Gdańsku, w okresie świąt Bożego Narodzenia w roku 1970, kiedy to policja ówczesnego rządu komunistycznego tzw. Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zabiła wielu robotników; autentycznym „męczennikom” dopiero w roku 1980 został postawiony pomnik, kiedy to, dzięki bohaterskiej walce polskich robotników zaczęły szybko rozwijać się głębokie przemiany w całym ustroju „realnego socjalizmu” za „żelazną kurtyną”.

Tak więc, robotnicy mają swoich własnych „męczenników” i nie potrzebują posługiwać się cudzymi, a zwłaszcza „męczennikami” policji, gdyż owi „męczennicy” z Chicago nie byli robotnikami, ale policjantami, a pomnik wystawiony na Haymarket gloryfikuje odwagę kapitana Ward. Czas już, aby skończyć z legendą o „męczennikach z Chicago” i wspominać ich w Dniu Pracy, czyli Pierwszego Maja.

3. Kto miałby jakieś wątpliwości w tej sprawie, może wszystko to sprawdzić czytając gazety z tego okresu, które z łatwością znaleźć można w bibliotece w Chicago (National Library).

4. Byłoby wskazane, aby „Solidarność” zażądała od wszystkich związków zawodowych na całym świecie, aby w przemówieniach w dniu Pierwszego Maja nie wspominano „męczenników z Chicago”, ale autentycznych męczenników warstwy robotniczej poległych w Gdańsku, w roku 1970, jako ofiary terroru komunistycznego.

5. Zdaje się, że historia zanotowała tylko dwa wydarzenia „pierwszego maja”, a mianowicie:

– ogłoszenie dnia 1 maja 1776 roku założenia przez satanistę Adama Weishaupta masońskiej loży Iluminatów, w Niemczech, oraz

– dekret rządu pruskiego z dnia 1 maja 1841 roku, odnoszący się do wyrzucenia z Niemiec rewolucjonisty Heinrich Heine (znanego raczej jako poeta), ale oba te wydarzenia nie mają nic wspólnego ani ze „sprawą robotniczą”, ani też z Dniem Pracy.

Zaszufladkowano do kategorii Kultura | Otagowano